Spistreści
Okładka
Rozdział4.MocChrystusowegokapłaństwa
Rozdział6.WielkaPokuta,wielkiznak,wielkiezadanie
ModlitwaouwolnieniePolskispodmocyciemności
===YlRkBjBUZgI2A2IHMgU1BmNTZQEyAmBTNVc2BmVXZFQ=
===YlRkBjBUZgI2A2IHMgU1BmNTZQEyAmBTNVc2BmVXZFQ=
===YlRkBjBUZgI2A2IHMgU1BmNTZQEyAmBTNVc2BmVXZFQ=
IdączaMaryją,niezboczyszzdrogi.
ModlącsiędoNiej,niestracisznadziei.
MyślącoNiej,niepomyliszsię.
Jejsiętrzymając,niezginiesz.
KiedyOnacięstrzeże,nietrwożyszsię.
Gdycięprowadzićbędzie,niezmęczyszsię.
KiedyOnałaskawacibędzie,dotrzeszdocelu.
Modlitwaśw.BernardazClairvaux
===YlRkBjBUZgI2A2IHMgU1BmNTZQEyAmBTNVc2BmVXZFQ=
Ta książka jest bardzo ważna dla każdego – księdza, męża, żony, młodego
człowieka, tego, kto jest blisko Boga, i tego, kto nic o Nim nie wie. Ksiądz
Piotr Glas to szczególny komandos Maryi, zaprawiony w walce duchowej,
świadomy czasów, w których Kościół staje do ostatecznej walki z szatanem
oduszeludzkie.Podejmujenajważniejszetematyżyciaduchowegobezściemy,
udawania, głaskania i ogólników, tak żeby się nikomu nie narazić. Znajdziesz
w tej książce treści, które mogą wywrócić życie do góry nogami, zburzyć
dotychczasowe rozumienie Boga, Maryi, szatana, Kościoła, kapłanów i walki
duchowej.Możezniektórymipoglądamiautoranieodrazusięzgodzisz,może
będzieszmusiałwejśćwmetanoję,doktórejzachęcaJezuswEwangelii,czyli
nawrócić się przede wszystkim przez zmianę dotychczasowego myślenia.
Wkażdymraziegwarantujęci,żeniebędzieszmógłzostaćjużnigdyobojętny
wobec treści, które przeczytasz. Ksiądz Glas zabierze cię w fascynujące,
w niektórych momentach nawet zabawne i pełne zaskakujących wydarzeń
świadectwo swojego kapłańskiego życia. Poznaj komandosa Maryi, weterana
duchowejwalki,kogoś,ktozgłębiłtajemniceniewidzialnegoświataipierwszy
raztakwyczerpującochcesięnimiztobąpodzielić.
ks.DominikChmielewskiSDB,
duszpasterzakademickiirekolekcjonista
===YlRkBjBUZgI2A2IHMgU1BmNTZQEyAmBTNVc2BmVXZFQ=
Nie ma wątpliwości, że w Kościele w Polsce coś się dzieje. Świeccy katolicy
organizują wielką akcję modlitewną, która ma być zadośćuczynieniem za
grzechy aborcji i komunizmu i przybywa na nią, na Jasną Górę, niemal
dwieścietysięcyosób,bymodlićsię,uczestniczyćwMszyŚwiętej,anakoniec
wziąćudziałwwielkiejmodlitwieouwolnieniedlaPolskiiPolaków.Wwielu
kościołach, halach sportowych, na wielu stadionach odbywają się gigantyczne
spotkania młodych (i starszych też) ludzi, którzy modlą się o wylanie Ducha
Świętego, uzdrowienie, a także uwolnienie dla siebie i innych. W coraz
większejliczbiedomówcośsięzmienia,acodziennamodlitwanabieranowej
mocy. Mnożą się też wspólnoty charyzmatyczne, a kolejni kapłani odkrywają
mocChrystusowegokapłaństwaiposługiwaniacharyzmatamiDuchaŚwiętego.
Iwreszciecorazwięcejjestegzorcystów,którzyuwalniająludziodzniewoleń
iopętań,atakżeotwarciemówiąodziałaniuzłychduchów.Dlajednychjestto
dowódnaszczególnewylanieDuchawPolscewostatnichlatach,naszczególną
rolę, jaką Polska ma mieć do odegrania w przyszłości, dla innych – bardziej
krytyczniedozjawiskanastawionych–toraczejelementpentekostalizacjiiw
mniejszym stopniu protestantyzacji katolicyzmu, odejścia od racjonalnych
i rozumowych podstaw wiary i zastąpienia ich… emocjami, charyzmatami
iprzeżyciami.Ijedni,idrudzymusząsięjednakzgodzićcodotego,żecośsię
w naszym kraju dzieje, że nasza religijność, pobożność, wiara nabierają
wostatnichlatachnowegosmaku,nowegocharakteru.
Ksiądz Piotr Glas jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych, najbardziej
znanych symboli tego zjawiska. Jedni uważają go więc za „oszalałego
charyzmatyka”,który„wszędziewidzidemony”istraszynimi,dlainnychjest
zaśnauczycielemdojrzałejwiary.Jednipotępiajągo,bozadużowymaga,inni
uważają,żeopierasięnaemocjach.KsiądzGlaszaś–itojestwnimniezwykłe
–wciążwymykasięjasnympodziałomnacharyzmatykówiichprzeciwników.
Gdy bowiem trzeba, ostro i jednoznacznie krytykuje te zjawiska w ruchach
charyzmatycznychczywogólnopolskimwylaniuDuchaŚwiętego,któreuważa
za niebezpieczne duchowo, zwodzące na manowce wiary, za mało katolickie
czy wreszcie płytkie i niewprowadzające wiernych i kapłanów na głębię.
Wbrew temu, co się bowiem w pewnych środowiskach powtarza, wiara ks.
Glasa wcale nie opiera się na emocjach, ale jest pogłębioną refleksją nad
doświadczeniami własnego życia, nad lekturami, i wreszcie nad nieustanną
walką duchową, jaka się wokół nas toczy. Jest ten rosły (oj, tak) kapłan
wiecznym wojownikiem, który ma świadomość, że przeżycia i emocje są
ważne, lecz nie na nich, ale na nieustannej walce, buduje się prawdziwą
i mocną wiarę. Duchowe zabawy mogą być sympatyczne, ale nie zastąpią
dojrzałegospotkaniazBogiem.
Ipewnietakotwartemówienieopotrzebiewalki,owiecznymnawracaniu
się,atakżeodziałaniuzłegoduchatakwieluwks.Glasieirytuje.Onnieudaje,
że chrześcijaństwo jest proste, miłe i przyjemne, on nie proponuje jakiejś
Ewangelii w wersji light, ale otwarcie mówi, dokąd może zaprowadzić nas
grzech,jakdziałaszatanicomożenamzrobić,jeśliniezachowamywierności
BożymprzykazaniomisamemuBogu.Aopowiadatoniedlatego,żegdzieśto
wyczytał, ale dlatego, że sam się z tym wszystkim zetknął w swojej pracy
egzorcysty, a także rekolekcjonisty i kierownika duchowego. On, jak sam
mówi,niemusijużwierzyćwistnienieszatana,bogospotkał.Alenieoznacza
to,żekoncentrujesiętylkonazłu,bowiemsamdoświadczyłrównieżwielkiej
mocyEucharystii,Krzyża,MatkiBożejczyświętych.Katolickieprawdywiary
niesądlaniegojużtylkoteorią,alepraktykążyciaduchowegoicodziennego.
Praktyką,którąchcesiędzielićioktórejchceopowiadaćinnym.Jeślicośzaś
goboli,totylkoto,żetakwielu(kapłanów,zakonnikówisióstrzakonnych,ale
także świeckich) nie chce w nie wierzyć, że traktuje je jak bajki dla
niegrzecznychdzieci,jaklegendyrodemześredniowiecza.Onsamtakzrobić
niemoże,bogdyspotkałosiędiabłaipokonałogomocąChrystusa,niejestjuż
możliwe udawanie, że tej rzeczywistości nie ma, że ona nie istnieje. A nie
wolnootejprawdziemilczeć,botakwieluludzipotrzebujepomocy,wsparcia,
oczyszczenia,modlitwy.Itakniewielujesttych,którzychcąowąpomocnieść.
Słowa o potrzebie kolejnych pracowników w winnicy, kolejnych kapłanów,
którzy pójdą na wojnę ze światem i szatanem, nieustannie w czasie naszej
rozmowy wracały. Tak jak nieustannie powracał temat ludzi, także kapłanów
i sióstr zakonnych, którzy potrzebują pomocy, i żal, że nie ma im kto jej
udzielić…
Niezawszejednaktakbyło.KsiądzPiotrGlasnieukrywa,żeonsamtakże
potrzebował nawrócenia, duchowej przemiany, odkrycia mocy Bożej.
A przyszła ona do niego po wielu latach kapłaństwa. Teraz stara się więc
potrzebę tej przemiany, a także sposoby jej doświadczania przekazać innym,
tak by wielkie duchowe przebudzenie szło w Polskę, by kolejni kapłani
odkrywali moc Chrystusowego kapłaństwa, piękno oddania się w duchową
niewolę Matce Bożej i bogactwo posługiwania modlitwą. I nie chodzi tu
o jakieś szczególnie charyzmatyczne przeżycia lub zaangażowanie, ale
o powrót do prostej wiary katolickiej, w której są i egzorcyzmy, i modlitwa
wstawiennicza, a przede wszystkim jest Eucharystia, maryjność i Różaniec!
Każdy może sam wyruszyć w tę drogę. Jeśli tylko chce. Ja mogę tylko
zapewnić, że warto, bo warto być księdzem z pasją, kapłanem z misją,
człowiekiemzaangażowanym.Takimjest,codotegoniemamwątpliwości,ks.
Glas.
Ale ten wywiad to nie tylko opowieść o życiu, nawróceniu i posłudze
jednegoksiędza,totakżeniewielkiprzewodnikpowalceduchowej,ostrzeżenie
przedzbliżającymsięprzełomemduchowym,atakżeciekawaanalizasytuacji
w Kościele, zarówno polskim, jak i powszechnym. O pewnych kwestiach
bohater tego wywiadu mówi o wiele ostrzej niż księża pracujący w Polsce,
o innych mówi jako jedyny. Dlaczego? Pewnie dlatego, że z zewnątrz widać
więcej,adotegoniekażdysłużyichcesłużyćMatceBożej.KsiądzGlaschce
idlategopowstałataksiążka.
TomaszP.Terlikowski
Warszawa,14września2017,
ŚwiętoPodwyższeniaKrzyżaŚwiętego
===YlRkBjBUZgI2A2IHMgU1BmNTZQEyAmBTNVc2BmVXZFQ=
CzujesięKsiądzwojownikiem?
Corazbardziejczujęsięwojownikiem.Jestemcoprawdazrzeszonywpewnej
drużynie,alenawalkęwyruszamsamotnie.Czasamiczujęsięjakrycerz,który
idzieprzezpustynięiwie,żemadospełnieniamisję.Wietakże,żeniejestto
misjawymyślonaprzezniego,alezadaniepowierzoneprzezPanaBoga.Wtym
obrazieodkilkunastulatcorazbardziejodnajdujęsiebie.Samotnywilk,który
niemałatwegożycia.Niejajedynyzresztą.Tocechatychwszystkich,którzy
chcącośjeszczezrobić,anietylkobyćprzeciętniakami,boprzeciętnośćzabija
duchawalki.
Samotnywilk,alejednakwjakiejśdrużynie?
Ostatnio pewna bardzo bliska Bogu kobieta napisała do mnie, że Pan Bóg
powołuje „komandosów”, których jest coraz mniej, którzy niekiedy ryzykują
bardzodużo,bylewypełnićsłużbędlaPana.WybieraichBóg,alezawszeprzez
Maryję.Itooni,jakmówiłaMatkaBożadoks.Gobbiego,stająsięJejarmią.
Trudno jest oczywiście mówić o sobie, że jest się częścią tej armii, ale mam
czasemtakiewrażenie,szczególniegdydochodzidojakiejśkolejnejpotyczki,
gdy trzeba stanąć znowu wobec jakiegoś wyzwania, wyjechać na jakąś, by
posłużyć się terminologią militarną, akcję komandosów Pana Boga.
W normalnym czasie często czuję się osamotniony, nie widzę oazy, czasem
trudnowyruszyćmiwdalsząpodróż.Kiedyzaczynasięwalka,czujęprzysobie
niewidzialnąarmię.Tojestpotężnewewnętrznepoczucie.
OczymKsiądzmówi?
Zawszebyłemraczejnieśmiałyiniepewny,nielubiłempublicznychwystępów,
bycia na scenie. To było dla mnie bardzo trudne, szczególnie kiedy miałem
mówić o rzeczach niepopularnych. A teraz, gdy wiem, że moje słowa mogą
wywołaćkonflikt,konfrontacjęzjakąśosobąlubzjawiskiem,gdymuszęstanąć
przed wielką grupą ludzi, to czuję, jak coś się zmienia. Strach mija, Duch
Świętymnieogarnia,osłaniaizaczynaprowadzić,ajawiem,żezasobąmam
armięludzimodlącychsię.Niekiedydajetotylkoodwagędomówieniarzeczy
niepopularnych albo trudnych, ale niekiedy sprawia, że mówię zupełnie coś
innego, niż zaplanowałem i przygotowałem. Po półgodzinie lub godzinie
mówienia „budzę się” i uświadamiam sobie, że zupełnie zmieniłem temat, że
niewykorzystałemniczego,cowcześniejprzygotowałem.Takiedoświadczenia
są dla mnie potwierdzeniem tego, że nie mówię od siebie, tylko Ktoś mnie
prowadzi. Ja przecież nie jestem ani intelektualistą, ani uczonym, ani
teologiem, który studiuje pisma, ale w danym momencie wiem, co mam
powiedzieć. Ludzie potem mówią do mnie: „Ksiądz mówił z jakąś wielką
mocą”.Ajaprzecieżsamzsiebieniemamżadnejmocy.Jeśliktośdotykaich
serc,tonieja,tylkoDuchŚwięty.
Apotem?
A potem znowu przychodzi samotność. Szatan zaczyna atakować, przekonuje:
„Zobaczysz, teraz cię zniszczę, teraz to już były twoje ostatnie konferencje,
teraz już nie masz szans”. W tym czasie pojawiają się pokusy, oskarżenia,
poczuciebezsensu,bezsilnościiosamotnienia.Iznowuczłowiekidzieprzeztę
pustynię,przezodludzia–itakażdomomentu,kiedyPanBógznowuchcego
użyć w jakimś swoim celu. Sam nigdy się nie narzucam, nigdy sobie nic nie
wynajduję,tylkoczekamnajasnyznak,żeBógchce,żebymgdzieśbył.Bardzo
często odmawiam, ale często też Pan Bóg daje mi rozeznanie, że gdzieś
powinienem być, że On tego chce. Tak było, gdy jechałem do Szczecina na
Maryjne Forum Charyzmatyczne. Miałem przekonanie, że trzeba powiedzieć,
i to właśnie wtedy, że Maryja jest pierwszą charyzmatyczką Kościoła. Nie
mamy prawa Jej omijać i wykluczać w posługiwaniu charyzmatycznym. Na
tympolegarolakomandosaPanaBoga.Idziesięnaakcjęniedlapopularności,
niedlapieniędzy,niedlaspektaklu,alepoto,byzrealizowaćwolęPanaBoga.
To jest trudne, bo czasem wiele kładzie się na szalę. Ludzie są tylko ludźmi
i mogą niszczyć. Człowiek nie wie, czy nie będzie to jego ostatnia „akcja”,
ostatni wyjazd, czy nie pojawi się jakiś zakaz, ktoś nie postawi kolejnego
„muruberlińskiego”.DotejporyjednakPanBógdajeniesamowiteowoce,ija
to widzę. Kiedy czuję się samotny, kiedy szatan atakuje, mówię: „Panie Jezu,
wystarczy,dość,jajużtegoniemogęznieść,jestciężko”.IwtedyBógprzysyła
ludzi,którzymniepodnosząnaduchu,dająświadectwo.
Naprzykład?
Ktoś do mnie podchodzi i mówi: „Dziękuję, ksiądz zmienił moje życie,
nawróciłem się”. Innym razem ktoś mówi o uzdrowieniu żony, spowiedzi
z całego życia, powrocie do Boga. To są piękne chwile i nadzwyczajna łaska.
Bardzoczęstojategoniewidzę.ChwilamijestemnawetzłynasiebieinaPana
Boga. Mówię sobie wtedy: chcę mieć tylko zwykłą parafię, ludzi, obowiązki
duszpasterskie, robić to, co przeciętny kapłan robi gdzieś tam na parafii
mniejszejczywiększej.Niechcęjużnicwięcej.Iwtymmomencieprzychodzą
następnepolecenia,októrychwiem,żeniemogęodmówić.Iwracamdoakcji.
Anaparafiinietrzebabyćwojownikiem?
Dzisiaj każdy ksiądz powinien, a nawet musi być wojownikiem. Nawet na
zwykłejparafiitrzebabyćznakiemsprzeciwu.Jeśliksiądznimniejest,tokto
ma nim być? Kto ma walczyć o dusze, o ludzi, o prawdę Ewangelii? Dzisiaj
potrzebawydzieraćduszeszatanowizrąk.Walczyćonie.Jeśliksiądzprzestaje
byćwojownikiem,jeślizajmujesięwyłączniesprawowaniemsakramentów,to
stajesięwistocietylkourzędnikiem,kimś,kogointeresujetylkoto,byprzeżyć
dopierwszegoibywmiaręwygodniefunkcjonować,ułożyćsięzewszystkimi,
być lubianym i cenionym przez biskupa czy przełożonego. A to przecież za
mało. Taka pokusa świętego spokoju, niestety, staje przed każdym księdzem.
Także przede mną. W efekcie mamy coraz mniej wojowników. W Kościele
zacząłparaliżowaćnasstrach.
Strachoco?
Oswojeżycie,owygodę,oświętyspokój,aprzedewszystkimoopinienaswój
temat wśród wiernych i własnych przełożonych. Rozumiem, że świecki
mężczyznamożesiębaćorodzinę,oto,zacojąutrzyma,aleczegomożesię
baćksiądz?Zgłodunieumrze,zawszebędziemiałgdziemieszkaćicorobić.
Jeśli się więc czegoś boimy, to tego, że jak zaczniemy mówić prawdę, to
stracimypopularność,ludzieprzestanąnaslubićiniebędziesukcesu,ajaknie
będziesukcesu,toiwwieluprzypadkachawansu.
Lękamysiębrakusukcesu?
Tak.Kiedyśmójkolegaksiądzzacząłmówićludziomprawdę,bolesnąprawdę.
Z pięciuset parafian nagle do kościoła zaczęło przychodzić dwudziestu.
Naskoczyli na niego przełożeni, w oczach innych kapłanów był przegrany. Po
ludzkunieodniósłsukcesu,niemiałpełnegokościoła,ludzienieprzychodzili,
nie garnęła się do niego młodzież. W takim momencie pojawiają się pytania,
czy nie zrezygnować, czy mówić delikatniej, czy nie pójść w kierunku
półprawd, kompromisu. Szczególnie gdy inni kapłani, w tym przełożeni,
zaczynająmówić,żejestsięzłymksiędzem,żerozbijasięparafię,żeprzeznas
ludzie nie chodzą do kościoła. W takiej sytuacji tamten ksiądz poszedł do
kaplicyizacząłpłakaćprzedPanemJezusem.„Pocomitowszystkobyło?”–
pytał. Jezus mu wtedy odpowiedział: „Nie bój się, ja chcę, żebyś był
autentyczny, żebyś nie szedł za wszystkimi, za peletonem. Musisz stać się
samotnym jeźdźcem, musisz stać się Moim wojownikiem”. „Ale oni mnie
zniszczą”–odpowiedziałksiądz.„Niebójsię,onicięniezniszczą”–zapewnił
go Jezus. Dopiero po tym doświadczeniu, po miesiącach z dwudziestoma
wiernymi, którzy zostali z wielkiej niegdyś parafii, coś zaczęło się zmieniać.
Zaczęliprzychodzićnowiwierni,którzypowiedzieli:„Chcemybyćztobą,bo
nieboiszsięmówićprawdy”.Poroku,możedłużej,tobyłanajwiększaparafia
w okolicy. Starzy wierni odeszli, ale pojawili się nowi, a parafia stała się
mocna Duchem. Wcześniej jednak jej proboszcz musiał przejść przez ogień
strachu,poczucia,żejestbeznadziejnymksiędzem,żerozwaliłparafię,żejest
przegrany. To było jego prawdziwe oczyszczenie. Wielu w tym momencie
załamujesię,uciekawuzależnieniaalboustępuje.Onnie.Rzuciłsięnakolana
przed Jezusem i powiedział tylko: „Robiłem wszystko, co chciałeś, co się
stało–niewiem”.AJezuspowiedziałmu:„Nielękajsię,jawyszlifowałemcię
jakdiament”.Iodszedł.Wtedyparafiazaczęłasięzmieniać.
Możnapowiedzieć,żemiałcierpliwychprzełożonych…
To jest istota problemu. Ilu z nas będzie miało tak mądrych przełożonych, że
nas nie zmienią, nie wyrzucą, nie przeniosą? Raczej powiedzieliby:
„Rozłożyłeś parafię, rozbiłeś wszystko, nie nadajesz się”. W tym przypadku
jednak się udało, bo ludzie szukają dzisiaj autentycznych głosicieli Słowa.
Czasemtotrwa,alejeślisiępoczeka,tosięuda.Jestjednaklęk,żebiskupczy
przełożony zakonny tego nie dostrzeże, a ludzie ocenią i uznają cię za
nieudacznikaczywręczświra.Znamwieluksięży,którzymówią:„Jakzacznę
torobić,tomniebiskupodrazuuziemi,tomnieodrazuprzełożeniprzeniosą,
toodrazumnieoskarżąowszystko.Janiemamszansztącałąmachiną”.Jeśli
więc ksiądz nie ma wiary, to nie ma mocy, dzięki której może się temu
przeciwstawić. Jeśli jest tylko urzędnikiem Kościoła, jeśli nie prowadzi życia
modlitwy,tosobienieporadzi.Ajakbytegobyłomało,todzisiajwKościele
niemal nie mówi się o walce duchowej mistyków, o nocy ciemnej,
odoświadczeniach,opróbach,otym,żeszatanbędzieichkusił.Zamiasttego
mamy kolejne wytyczne, drogi, hasła, plany duszpasterskie i pragnienie
odniesienia sukcesu. Dzisiaj mało kto wchodzi na drogę mistyków, ale mamy
stadiony, hale, wielkie masowe widowiska i uzdrowienia. Wszędzie musi być
sukces, piękna muzyka, duchowy fast food, a tylko nieliczni chcą iść wąską
drogą,częstobolesnąitrudną,októrejJezustakpiękniemówiwEwangelii.
Dziś, gdy kończy się seminarium, od razu trzeba odnieść sukces. Zostać
superwikarym, a potem stopniowo budować karierę, zostać proboszczem albo
pójść do kurii lub do innych kościelnych instytucji. Nie ma nic gorszego dla
kapłananiżchęćpójściadrogąkarierylubbudowaniazawszelkącenęswojego
pustego wizerunku. Trzeba wybierać: albo droga awansu, kariery i związanej
z nią często pychy, albo droga Krzyża, droga Prawdy. Wytrwanie na drodze
Krzyża jest potężnym wyzwaniem we współczesnym świecie. Wielu tego nie
potrafi.
Dlaczego?
Bo to często wiąże się z odrzuceniem, i to nawet nie tyle przez wiernych, ile
przez współbraci w kapłaństwie, przez przełożonych. To jest najtrudniejsze,
gdy ci, którzy powinni cię wspierać, odrzucają cię, odwracają się od ciebie
plecami,traktująjakkogoś,ktostraciłzmysły.Tojestdramatwielukapłanów.
Wielutakichspotkałemwmojejposłudze.Trzebamocnejwiary,świadomości
własnejmisjiwkapłaństwie,jakbypowołaniawpowołaniu,bysięniezałamać,
nie zrezygnować. Samotny wilk wiary ma świadomość, że ostatecznie nie ma
znaczenia, co o nim myślą ludzie, co myśli biskup czy przełożony zakonny.
Najważniejsze jest, co myśli o nim Bóg. Ja, tak jak każdy kapłan, pracuję dla
Boga. Nie dla biskupa, nie tylko dla ludzi ani dla rady parafialnej, ani tym
bardziej dla osobistego sukcesu, popularności, ale dla Pana Boga. I to On
decyduje,częstoprzezposłuszeństwogłosowiprzełożonego,czybędęwtejczy
innejparafii,czybędęrobiłto,czycośinnego.ItoBógmabyćzmojejpracy
zadowolony.Zpracy,któraprzyniesieJemusamemuuwielbienieichwałę.Gdy
kapłan nie ma wewnętrznej świadomości, że to on sam ma być Bożym
wojownikiem, wówczas zaczyna się piekło na ziemi. Samotność atakuje
pierwsza, potem alkohol, złamanie celibatu, obawa przed osądzeniem przez
swoich. Nie mówię tego, by oceniać czy osądzać kogokolwiek, ale po to, by
powiedzieć,żejestztegowyjście.
Kiedyś pracowałem z kapłanem, to był już starszy ksiądz, który mi
opowiedziałswojedośćburzliwedzieje.Długogosłuchałem,anakonieconmi
powiedział:„Jesteśpierwszymksiędzem,którymnienieoceniał,nierzuciłwe
mnie kamieniem, tylko podał rękę”. I zaczął płakać. Widziałem, że całe jego
życie to była jedna wielka walka, negatywna walka, z samotnością, osobistą
słabością, z brakiem ukierunkowania w swoim życiu. Stracił on smak
kapłaństwa,jaktaewangelicznasól.ChociażmiałmisjęKościoła,miałparafię,
miał kapłaństwo, nie miał tej prawdziwej misji, która nadaje sens i cel
pomniejszym misjom. Ktoś ładnie kiedyś powiedział, że w prawdziwym
kapłaństwienajważniejszejestto,żebywmisjiogólnejKościołazobaczyćto,
conaprawdęPanBógchcezrobićzmoimżyciem.Dopierogdysięowąmisję
odkryje, zaczyna się znajdować Żywego Boga w swoim życiu, czuć Jego
oddechiprawdziwienawracać.
AkiedyKsiądzodkryłswojąmisję?
Po wielu latach kapłaństwa i życia w przeciętności. Wielu ma do mnie
pretensje, że otwarcie mówię o tym, iż nawróciłem się naprawdę dopiero
trzynaście lat temu, już jako kapłan. Oni mówią, że to wywołuje wśród ludzi
zgorszenie.Aletakajestprawda.Dopierowtedyzrozumiałem,czymjestżycie
kapłańskie,doczegotaknaprawdęmniePanBógpowołuje.
Cosięwtedystało?
Byłem wtedy zwyczajnym księdzem i proboszczem. Zbytnio się niczym nie
przejmowałem, chciałem tylko pracować, by mieć za co żyć i by biskup
iwiernibylizadowoleni.Powolizacząłemsobieuświadamiać,żetowszystko
niemasensu.PanBógwtedypostawiłnamojejdrodzemałego,bardzochorego
chłopca. Przez siedem lat cierpiał na coś, co wyglądało jak padaczka. Miał
straszliwe ataki, tracił świadomość na wiele godzin. Rósł, robił się coraz
starszy, silniejszy, a jego rodzice już sobie nie radzili. Kiedyś wezwano mnie
do szpitala, bym udzielił mu sakramentu namaszczenia chorych. Zapytałem,
dlaczego, bo proszę mi wierzyć, namaszczanie takiego dziecka to nic
przyjemnego.Odpowiedzielimi,żeonjużjesttakniebezpieczny,żeniemadla
niego żadnego ratunku, że trzeba go przenieść do innego szpitala, w którym
zamkną go jak w klatce, na stałe. Pojechałem więc, zawiozłem mu trochę
polskich cukierków i pomarańczy, a potem udzieliłem sakramentu chorych.
Gdy wyjechałem, on dostał takiego ataku, że niemal zdemolował oddział
w szpitalu. Ten chłopak nie chodził do kościoła, do szkoły, znał jedynie dom
iszpitalorazwszystkiezałogikaretek.Niemiałprzyjaciół.
KrótkopotemorganizowałempielgrzymkędoMedjugorje,porazpierwszy
dla wiernych z tamtych terenów. Nie wiem dlaczego, kiedyś po niedzielnej
Mszy Świętej zamiast pojechać do siebie na plebanię skręciłem w innym
kierunku, w ogóle o tym nie myśląc. Gdy się zorientowałem, co się dzieje,
byłem już niedaleko domu rodziców tego chłopca, więc pomyślałem, że
zobaczę, co się z nim dzieje. Pojechałem więc do tego domu. On akurat tam
był. Pamiętam to jak dziś, siedział na sofie, taki blady, mały, jego wielkie
czarne oczy były wpatrzone we mnie ze zdziwieniem. Brał po trzydzieści
tabletek dziennie, końskie dawki środków na te swoje ataki. Wtedy
powiedziałemmu,samnawetniewiemdlaczego:„Słuchaj,japojadędoMed‐
jugorjeibędęsięmodliłzaciebie,zatwojezdrowie.Tysiętutajmódl,takjak
możesz,ajabędęsięmodliłtam.Istworzymytakieduchowepołączenie,jakby
duchowy pomost”. Tak też się stało. Pojechałem do Medjugorje, po raz
pierwszytamnaprawdępościłemdobólu,odprawiłemtrzyMszeŚwiętewjego
intencji oraz drogę krzyżową na górze Križevac. Był straszny upał, na tych
skałachtemperaturadochodziłapewniedosześćdziesięciustopni.Janieznoszę
upałów, więc było to dla mnie naprawdę bardzo trudne doświadczenie. Cały
czasmodliłemsięzategochłopaka,prosiłemBoga:„Zróbcoś”.21maja2004
rokuogodziniedziesiątejwieczorembyłowidzenieprzyniebieskimkrzyżuna
Górze Objawień. Poszliśmy tam o szóstej, żeby zająć dobre miejsce. Byłem
niedaleko widzącego Iwana i miałem małe szkolne zdjęcie tamtego chłopaka.
Kiedy nadeszła godzina dziesiąta i przyszła Matka Boża, zrobiło się cicho,
ciemno, i wtedy ja wyciągnąłem zdjęcie i powiedziałem: „Matko Boża, ja
wszystkozrobiłemjakoksiądz,jakoczłowiek.Weźtowswojeręceicośzrób.
Jeżeli to jesteś Ty. Ja cię nie widzę, nie wiem, wierzę, ale jeżeli tu naprawdę
jesteśteraz,topopatrznatozdjęcie”.
Wcześniej napisałem do jego mamy SMS-a, żeby o tej godzinie, jeśli to
będzie możliwe, jeśli on nie będzie miał ataku, modlili się u siebie w domu.
I tak się stało. Siedział wtedy sam w ogródku, modlił się i zapalił na stoliku
dziesięć świec. O dziewiątej zaczął odmawiać Różaniec. Chłopak u siebie
w domu, ja w Medjugorje. Gdy wypowiadałem tamte słowa w miejscu
objawień, w ich domu zaczęły – po kolei, nie za jednym razem – gasnąć te
świece. Nie był to wiatr. Kiedy zgasła ostatnia, chłopak został całkowicie
uzdrowiony. Już nigdy nie miał ataków. Gdy wróciłem do hotelu, dostałem
kilkanaście SMS-ów od jego rodziców z informacją, że wydarzyło się coś
nadzwyczajnego.
Odrazuwiedzieliście,żetocud?
A skąd! Wróciłem do Wielkiej Brytanii i obserwowaliśmy z rodzicami tego
chłopca. Czekaliśmy tydzień, czekaliśmy dwa, a tu nie było żadnych ataków.
Miesiąc,niemaataków.RodzicezabraligowięcnawakacjedoLourdes.Miał
wtedy ze trzynaście lat, stał z rodzicami przed grotą, wokół tłumy Włochów,
wszystko ogrodzone, a on nic nie widział, bo był mały. Nagle jeden
zporządkowychzauważyłgoipowiedział:„Chodźtutaj”.Rodziceniechcieli
go puścić. Ale on podbiegł do niego. Porządkowy otworzył mu bramkę
iwpuściłgodogroty.Tobyłoniesamowite.Niktsięniedostał,tylkoon.Inni
też chcieli wejść, ale porządkowy powiedział: „Tylko ten chłopczyk”. Gdy
wracali z Lourdes, zatrzymali się w jakimś niewielkim hoteliku, jeszcze we
Francji.Zjedlikolacjęiwyszlinaspacer.Wrękachmielipełnąsiatkęlekarstw,
nawypadekgdybydoszłodoataku.Iwłaśniewtedy,gdywychodzilizhotelu,
rozmawiającoostatnichwydarzeniach,zatrzymałsięprzednimwielkiautokar
pełen Włochów. Na autobusie, na przedniej szybie był obraz Matki Bożej
i napis „Medjugorje”. Co robił autobus pełen Włochów w środku Francji? To
byłozupełnieniepodrodze,totrochętak,jakbyjechalidoRzymuzWarszawy
przezNowyJork.Matkazaczęłapłakaćistwierdziła,żetrzebajechaćdotego
tajemniczegoMedjugorje.
Conatojegoojciec?
Długo nie mógł w to uwierzyć. Męska duma i zachodnia mentalność. Cuda
wtychczasach?Tobyłdyrektornajwiększejszkoły,wierzący,alewciążbiłsię
z myślami. To niemożliwe, aby jego syn został uzdrowiony. Nie tu, nie teraz
iniewtychczasach.
Lekarzepotwierdzilitouzdrowienie?
Tak. Po trzech miesiącach, w czasie których chłopiec nadal brał leki, zebrało
sięnadnimcałekonsyliumlekarskie.Badaligo,zastanawialisię,cosięstało,
i wreszcie zadali pytanie rodzicom: „Czego byście chcieli?”. Chłopak
odpowiedział za rodziców: „Odstawcie lekarstwa”. „To niemożliwe, jesteś
chory, miałeś potężne ataki – odpowiedzieli lekarze. To grozi ci śmiercią”.
A on na to, przed tymi wszystkimi, pewnie w większości niewierzącymi
lekarzami: „Matka Boża mnie uzdrowiła”. Lekarze zapytali więc mamę
chłopca, co mają zrobić. „Zróbcie, jak mówi”. I zaczęli proces odstawiania
leków,którytrwałtrzyczyczterymiesiące.Chłopakzacząłchodzićdoszkoły,
arównorokpóźniejpojechaliśmyrazemdoMedjugorje.
21 maja, w rocznicę uzdrowienia, poszliśmy z jego mamą do kościoła na
MszęŚwiętą.Miałemjąkoncelebrować,boobyciugłównymcelebransemlub
kaznodzieją mogłem najwyżej pomarzyć. To trzeba ustalać z rok wcześniej.
PięćminutprzedMsząksiądzkoordynator,Amerykanin,któryjąorganizował,
podszedł do mnie, a było tam wielu księży, i prosił: „Słuchaj, czy byś nie
poprowadził Mszy dzisiaj?”. „Ja? Mszę? Przecież tu jest tylu księży” –
odpowiedziałem. „Weź poprowadź, bo ten ksiądz, który miał być głównym
celebransem,niedojechałdzisiaj,powiedzparęsłów,jakąśhomilię”.Wtedydo
mniedotarło,żejest21maja,rocznicauzdrowienia.Janawetniewiedziałem,
o czym jest Ewangelia. Nic. Szedłem do ołtarza z biegu. Tysiące ludzi, pełno
księży, ja odprawiam Mszę, a w Ewangelii jest napisane: „Jeśli wierzysz, dla
Boga nie ma nic niemożliwego”. Tak mnie to wtedy uderzyło, po prostu nie
mogłem mówić, zacząłem płakać przy ambonce. Powiedziałem wówczas
świadectwo,cosięstało,dlaczegotujestemijakajestdzisiajrocznica.Ludzie
płakali. To było niezwykłe przeżycie. Na koniec świadectwa ten chłopiec
podszedł do mnie i przy tej ambonce mnie uścisnął. Takie żywe świadectwo.
To nie była jakaś bajka, jakaś mądrość z książki, coś, co stało się przed
wiekami. Stało się tu i teraz, w tym miejscu. Od tej chwili nie mieliśmy
swobodnego życia w Medjugorje, bo wszyscy chcieli nas spotkać,
porozmawiać. Potem jeszcze kilka razy byliśmy razem, on sam też jeździł do
Medjugorje.
To jednak nie koniec tej historii. Szatan nie spał. Kilka lat później jako
nastolatek chłopak wszedł w przerażające doświadczenia tego świata. Przestał
chodzić do kościoła. Nie widziałem go przez pół roku w ogóle, chociaż
mieszkaliśmy na wyspie, która ma cztery mile wszerz. Matka przeżywała to
bardzo, ojciec powiedział do mnie: „Jak upadnie na podłogę, to będziemy
zbieraćkawałki”.
Cotakiegosięstało?
On był didżejem, zarabiał tygodniowo ogromne pieniądze. Był dobry, więc
młodzież przynosiła mu za darmo działki. Szatan robił wszystko, żeby
chłopaka wykończyć. Kiedy osiągnął pełnoletniość, powoli zacząłem się
wycofywać.Powiedziałemtylko:„Tochybakoniec,straciliśmygo”.Alewtedy
onprzyszedłdomnieipowiedział:„Jajużtakdalejżyćniemogę,pomóżmi”.
Pomodliłemsięz nim,nadnim. Miałdużeproblemy duchowe,nazbierałosię
różnychrzeczy.Byłemwtedyjeszczetylkozwykłymproboszczem,niemiałem
pojęcia o walce duchowej, o tym, co się dzieje w świecie niewidzialnym. Nie
wiedziałem, jak to funkcjonuje. Myślałem, tak jak wielu kapłanów, że to są
tylko sprawy psychiczne. To był pierwszy przypadek. Naczytałem się dużo
książekowalceduchowej,aletobyłytylkoksiążki,czystateoria.Dopierona
nim po raz pierwszy doświadczyłem, na czym polega moc Boga, Jego
prawdziwaobecnośćwnaszymżyciuidziałanieJegomiłości.Wielesięwtedy
działo,modliłemsięwieledniouzdrowienieiuwolnieniedlaniego.Modliłem
sięwszystkimimodlitwami,jakieznałem,aleostateczniezwycięstwoprzyszło
przezMaryję,przezobrazekMatkiBożejzMedjugorje.Wtedyzobaczyłemna
własneoczy,jaktendiabeł,którychciałgozniszczyć,wyszedłzniego.Tobyło
jak w filmie. Byłem przerażony, pomyślałem: co ja w seminarium robiłem?
Czemu nikt mnie tego nie nauczył, czułem się jak duchowy kaleka. Miałem
pretensje o te stracone lata, wyrzuty sumienia, że nie walczyłem wówczas
o dusze. Dopiero teraz zrozumiałem, co tak naprawdę znaczą słowa, że
robotnikówjestmało,ażniwowielkie.Niechodzitylkoonowepowołaniado
seminariów, ale także o to, że nie ma ludzi, którzy zajęliby się walką,
konkretną pomocą w wydzieraniu dusz szatanowi. Zacząłem wtedy czytać
książki na ten temat, po polsku, angielsku, odkrywałem nowy świat, który do
tej pory dla mnie prawie nie istniał. Byłem zły na siebie, ale i na moich
formatorówwseminariumipozanim,żenicnamonimniepowiedzieli.
Acozchłopakiem?
MatkaBożauwolniłagoporazdrugi.Miałtrochęponadosiemnaścielat,dużo
pieniędzyiprzyjemnościtegoświata.Tobyłojegożycie.Pouwolnieniuzabrał
mnieirodzicówdopubuipowiedział:„Jajużwięcejniemogęuciekaćprzed
Jezusem”.„Oczymtymówisz?”–zapytałem.Aonnato:„Jezusmniewzywa,
jajużniemogęuciekać”.Wtedyzrozumiałem,żetowszystko,cosiędziało,to
była głupia ucieczka przed tymi słowami: „Ja chcę, żebyś ty był moim
kapłanem”.Chłopakpowiedziałnamwówczas,żechceiśćdoseminarium.„Ty
i seminarium? Przecież ty nie masz żadnych podstaw” – powiedzieliśmy mu.
Ale jakoś się to wszystko udało. Poszedł do seminarium w Wielkiej Brytanii.
Wciągurokuniebardzomusięspodobało,botuseminariasąbardzoliberalne,
a do tego on miał niespełna dwadzieścia lat, a drugi najmłodszy kleryk…
czterdzieścisześć.JeżdżącdoMedjugorje,poznałgrupęmłodzieżyzAmeryki
i się z nią zaprzyjaźnił. Potem przyszedł do mnie, prosząc o pomoc
wwyjeździedoStanów.Nieradziłsobiezprzeszłością,onawciążgodopadała.
DałemmupieniądzeipojechałnadwamiesiącedoUSA,gdziezostałuswoich
znajomych. Tam spotkał biskupa, który mu powiedział: „Słuchaj, jak się
przeniesiesz, ja cię przyjmę do diecezji, skończysz seminarium i będziesz
moim kapłanem”. I tak się stało. W tym seminarium amerykańskim był
niesamowity poziom nauczania, stu dwudziestu kleryków, młodzież, zupełnie
inna rzeczywistość. W 2016 roku byłem na jego święceniach diakonatu. 21
maja.Przypadek?Siedziałemwśródksiężywkatedrze,łzymisięlały,zużyłem
całą paczkę chusteczek. Wszyscy księża się na mnie patrzyli, o co mi chodzi.
Niezdawalisobiesprawyztego,jakazatymkryjesięhistoria.3czerwca2017
roku przyjął święcenia kapłańskie. Najpiękniejszy moment był, kiedy
arcybiskup padł przed nim na kolana, poprosił go o błogosławieństwo
iucałowałjegoręce.
Tewydarzeniapowoli,aległębokozmieniałymojeżycie.Tobyłodlamnie
największe świadectwo tego, jak wielki i kochany jest Bóg, co On może, jacy
myjesteśmyprzyNimmaliinieporadni.Żadnetraktaty,żadneksiążki,żadne
wykłady mi tyle nie dały. Z tym chłopakiem i jego rodziną doświadczyłem
krzyża,cierpienia,aletakżewielkiegotriumfu.Tenchłopakjestkapłanemod
dwóchmiesięcy.Niewiem,jakiebędziejegodalszeżycie,alewiem,żetonie
będziezwykłekapłaństwo.Bógmutoobiecał.Jatowiem.
Byliśmy razem w Medjugorje. Zimno, ludzi niewiele. Staliśmy przed
dużymkrzyżemnazewnątrzkościoła,iwpewnymmomenciejausiadłem,aon
klęknął, rozłożył ręce, zamknął oczy i zaczął się modlić. Nagle krzyknął trzy
razy: „Yes, yes, yes”. Kiedy się ocknął, powiedział mi: „Słuchaj, ktoś mnie
zapytał:czyzostanieszmoimkapłanem?Iwiesz,copowiedziałem?”.„Wiem–
odpowiedziałem – boś krzyknął trzy razy «tak». Poprosił mnie wtedy
o modlitwę, a ja zacząłem się nad nim modlić. Zupełnie odjęło mu wtedy
władzę w nogach. Prowadziłem go do hotelu jak pijanego. Co ja się strachu
najadłem.Dodziśniewiem,cotobyło.Alewiem,żewszystkietewydarzenia
znimzwiązanezmieniłycałkowicienietylkomojeijegożycie,aletakżeżycie
jegoojcairodziny.Ojciec,podwóchlatachwalkiwewnętrznejzdecydowałsię
zostać diakonem stałym. Rzucił pracę dyrektora szkoły i poświęcił się
całkowicieKościołowiiJezusowi.Ijeszczeopowiedziałotymwmediach.Ta
historia na pewno jeszcze się nie skończyła ani dla mnie, ani dla tej rodziny.
Niewiem,jakBógtodalejpoprowadzi…
To właśnie wtedy zrozumiał Ksiądz, że wiara nie jest tylko teorią,
ideologią?
Tak.Wtedyzrozumiałem,żetoniejestfilozofia,idea,alerzeczywistość.Taka
rzeczywistość jak to, że tu siedzimy, jemy, idziemy do sklepu. Bardzo mi to
pomogło, bo stając twarzą w twarz z kimś zniewolonym lub opętanym, ja już
wiedziałem,żetojestrzeczywistość,aniejakieśwymysłyczyfantasmagorie.
Dzisiaj jest wielu egzorcystów, którzy przekonują, że w istocie większość
opętańizniewoleńtochorobypsychiczne,żeprawdziweegzorcyzmysąbardzo
rzadkie, a oni sami niemal nigdy ich nie odprawiają, tylko wysyłają osoby,
któresiędonichzgłaszają,dopsychiatrów.Janigdyniemiałemtakiejpokusy,
bo widziałem to, co widziałem. Kiedy człowiek dotyka tej rzeczywistości,
nagle staje się ona tak realna jak moje życie. I nie chodzi bynajmniej tylko
o diabła, ale także o niebo czy piekło. Ja nie jestem już w stanie czytać tych
wywodów mędrków, którzy przekonują, że opętania niemal się nie zdarzają
albozdarzająsiębardzosporadycznie,apiekłobędzieprawienapewnopuste
lub – w najgorszym wypadku – niemal puste. Bóg jest tak miłosierny, że nie
pozwolinikomudoświadczyćtejrzeczywistości.Japoprostudoświadczyłem,
że tak nie jest, że wybór jest nasz, nie Boga, że świat walki duchowej jest
bardzorealny,jestczęściąnaszejrzeczywistości,wktórejżyjemy.
WcześniejwtoKsiądzniewierzył?
Nie.Wcześniejwierzyłem,żePanBógwszystkichzbawi,wszystkichkocha,że
skoro jestem księdzem, pracuję dla Niego, On mnie wybrał do kapłaństwa, to
jakoś to będzie, mam boczne wejście do nieba. Skoro tyle razy sprawowałem
MszęŚwiętą,tylerazyprzyjmowałemKomunięŚwiętą,niepowinienemmieć
żadnych problemów ze zbawieniem. Dopiero później otworzyły mi się oczy.
Zrozumiałem, że to wcale nie jest takie proste i oczywiste. Jeśli nie będę
traktował poważnie swojego kapłaństwa, to może się okazać, że szybciej
zostanie zbawiony jakiś bezdomny spod mostu niż ja, kapłan. Dlatego teraz
doskonale rozumiem tych księży, którzy przychodzą do mnie i płaczą, że po
dziesięciulatachzkobietąjużdłużejniemogą,żemajądość,bojąsięoswoje
zbawienie. Ja w nich nie rzucam kamieniem, bo widzę, że oni chcą z tego
wyjść, że są w duchowej rozpaczy, ale nie wiedzą, co mają zrobić, od czego
zacząć,strachichparaliżuje.Owielegorsisąludzie,którzyniewidzążadnego
problemu, choroby, duchowego raka, który ich, a co najgorsze ich ducha,
powolizabija.
JakKsiądzsądzi,dlaczegoPanBógzmieniłKsiędzażyciewłaśniewtedy?
Możedlatego,żewtedywszedłemwjakiśdługiprocesprzemienianiawłasnego
życia, przemeblowania własnego kapłaństwa. Wiedziałem, że muszę wyrwać
się z pewnych struktur, układów, relacji, które mnie zabijały od środka. One
zresztązabijajądzisiajwieluwspaniałychksięży…naprawdęwielu.
Chodziostrukturykościelne?
Tak.Chodzioludzkie,biurokratycznestrukturyiukładywKościele,którenas
osaczają.Ludzie,takżekapłani,częstoniewiedzą,jakwnichfunkcjonować,są
sparaliżowani strachem, boją się, że zostaną ich ofiarami, albo – co gorsza –
ktośzrobiznichradykalistęluboszołoma.Zemnąteżtakbyło,alejadostałem
taką wewnętrzną łaskę, czułem, jak jakiś wewnętrzny głos mówi do mnie:
„Wyrwij się stąd, podejmij trudne, ale radykalne decyzje”. Odpowiedziałem
wtedy sobie i temu głosowi: „Nie teraz, może za rok”. Bałem się opinii
otoczenia oraz środowiska. Ale wtedy wydarzyło się coś, co sprawiło, że
musiałempodjąćdecyzjęodrazu.Ipodjąłemją.
Bardzototajemniczobrzmi…
Byłemwzgromadzeniuzakonnym,pracowałemwpolskiejparafiiwWielkiej
Brytanii. Powoli zaczynałem czuć, że wewnętrznie było coraz trudniej. Nie
były to problemy związane z tożsamością kapłańską, powołaniem ani
celibatem. Zastanawiałem się, czy to wszystko ma jeszcze sens, czy tego nie
rzucić,czyniewrócićdoPolski.Amożeznaleźćinnezajęcie,cośzmienić?Nie
widziałem przyszłości, nie radziłem sobie z samotnością, zmęczeniem
emigracją,ztym,żewiększośćparafialnegożyciatotylkojakaśformabiznesu
lub nastawienie, aby się tylko urządzić. Pamiętam pewien majowy poranek,
kiedy powiedziałem sobie: „Koniec, Panie Jezu, coś muszę zrobić, i to teraz,
aby ta sól do końca nie zwietrzała. Jadę do lokalnego dziekana. Muszę z nim
porozmawiać.Jakonmnieprzyjmie,tobędzieznak”.DziekanbyłAnglikiem,
nigdyniemiałczasu,umawiaćsięznimtrzebabyłonatydzieńdoprzodu.Ale
pojechałem bez zapowiedzi. Podjeżdżam pod plebanię, dzwonię, a on otwiera
drzwi.„John,maszchwilęczasu?Chciałemporozmawiaćobardzoważnejdla
mnie sprawie, która może zaważyć na moim dalszym życiu. Muszę zrobić
radykalnyzwrotimyślęoprzyjęciudodiecezji.Czyjesttakamożliwość,aby
z Tobą porozmawiać?” – powiedziałem mu wówczas. A on na to, że właśnie
miałmiećspotkanie,alejewostatnimmomencieodwołali,imadlamnieczas.
Nogisiępodemnąugięłyiopowiedziałemmuwszystko.Kochamkapłaństwo,
ale muszę coś w moim życiu zmienić. „Biskup jest w Lourdes, jak wróci,
przekażę mu sprawę i dam ci odpowiedź” – powiedział mi. Pogadaliśmy
jeszcze chwilę i wsiadłem w samochód, by jechać do przyjaciół. Ale wtedy
prosiłem jeszcze Boga o drugi znak – i otrzymałem go. Jeszcze w drodze
zadzwoniłdomnieówdziekanipowiedział,żerozmawiałwłaśniezbiskupem
przez telefon, że on bardzo chce się ze mną spotkać i jest bardzo pozytywnie
nastawionydotejpropozycji.Dwatygodniepóźniejspotkałemsięjużzsamym
biskupem. „Jezu kochany, co ja mu tam powiem, że uciekam, jestem
dezerterem i zdrajcą, że boję się? Co sobie biskup o mnie pomyśli?” –
myślałem. Zanim poszedłem na rozmowę, na pół godziny zaszyłem się
wkatedrzenaadoracji.„PanieJezu,niewiem,czegochceszodemnieteraz,ale
stawiam wszystko na jedną kartę” – powiedziałem. Biskup mnie wysłuchał,
wstał,powiedziałmi„wstań”,ajasobiepomyślałem,żetojużkonieciwyrzuci
mnie z hukiem. A on tylko rozłożył ręce i powiedział jak ojciec: „Witaj
wdiecezji,chodź,przytulęcię”.Pomyślałemwtedy:„Szybkoidzie”–ogarnęło
mnie poczucie ogromniej radości i pokoju w sercu, które trudno wyrazić. To
byłojaknamaszczenieDuchemŚwiętym.
PrzełożenizakonninicwtedyniewiedzielioKsiędzaplanach?
Nie chciałem nic im pisać, dopóki nie wiedziałem, czy będę mógł pójść do
diecezji. To była radykalna zmiana w moim życiu, ale i wystawienie się na
wiele złośliwości i niezrozumienia. Skoro sprawy się tak potoczyły, uznałem,
żemuszęichpoinformować.Przezparędniniewiedziałem,conapisaćijakich
poinformować.PoporannejMszyusiadłemdokomputeraidoznałemolśnienia.
Po prostu list sam się napisał, jakby mi ktoś go dyktował. Podziękowałem za
wszystko, bez żadnych pretensji czy złości, podkreśliłem, że czuję, że muszę
coś jeszcze w życiu więcej zrobić, że ważne jest dla mnie kapłaństwo, że
pracowałem dla nich tak jak mogłem najlepiej, pisałem, że dziękuję za dar
kapłaństwa, za wychowanie, za seminarium, za święcenia i że proszę
o pozytywną decyzję. A potem pobiegłem na pocztę, żeby wysłać ten list do
Polski. Pamiętam, że trzymałem kopertę, stałem przed skrzynką i myślałem:
„Jak ją wsunę, to już koniec”, ale szybko wypowiedziałem słowa
błogosławieństwaiwrzuciłemją.NiechsiędziejewolaPana.Jużniemamnad
tym żadnej kontroli. Dwa, może trzy tygodnie później dostałem odpowiedź.
List, tak się złożyło, przyszedł dzień przed Radą Generalną i ona rozpatrzyła
moją sprawę pozytywnie. Rada Generalna zgodziła się na to, żebym odszedł
iprzyłączyłsiędodiecezji.Towszystkosięstałowbłyskawicznymtempie,że
aż nie mogłem uwierzyć. Potem musiała się jeszcze zgodzić Stolica
Apostolska, ale zanim to nastąpiło, biskup już wysłał mnie na wyspę Jersey.
Nie bardzo chciałem tam jechać, ale biskup powiedział mi wtedy, że chce,
abym się odciął od przeszłości. Pojechałem na wyspę, przez pierwszych kilka
miesięcy byłem tam wikarym, uczyłem się nowego duszpasterstwa,
szlifowałem język, poznawałem inną mentalność i zwyczaje. Po siedmiu
miesiącachotrzymałempółwyspy,zktórejmiałemzrobićjednąparafię.Mniej
więcej w tym samym czasie przyszło pismo z Watykanu, że decyzja została
potwierdzona. Biskup natychmiast mnie inkardynował do diecezji. I tak się
zaczęłataniełatwadrogaorazwielkaprzemiana,któradoprowadziłamniedo
miejsca, w którym jestem obecnie. Gdybym tamtego poranka w miesiącu
maryjnym nie podjął odważnej decyzji i nie zdecydował się na przejście do
diecezji, a potem nie przeniósł na Jersey, to nic by się nie wydarzyło. Bóg
działał bardzo szybko i zdecydowanie, ale potrzebował mojej odwagi, zgody
iodpowiedzinaJegowezwanie.Możnapowiedzieć,żemiałemnaprawdędużo
szczęścia,alejednocześnieJegoniczymniezasłużonejmiłości.
UdałosięKsiędzu?
Pan Bóg dał mi ogromną łaskę. Czasem myślę, że po to, bym mógł pomagać
innym księżom w kryzysie. Kiedy jestem na wyjeździe, często pytam
kapłanów, nie tylko polskich i brytyjskich, ale także amerykańskich,
francuskich czy włoskich, zakonnych i diecezjalnych, co się robi w ich
diecezjach i zgromadzeniach, gdy ksiądz ma problem, kiedy jest mu trudno
znaleźć na nowo swoją drogę w powołaniu. Jakie są procedury? Zazwyczaj
słyszę,żeniemażadnych.Kapłanikierowanisąnarekolekcjelubinneformy
pokuty w odosobnieniu. Często nie otrzymują kierownictwa duchowego,
czasem tylko do psychologa ich wyślą. A o tak bardzo potrzebnej modlitwie
o uwolnienie czy zerwanie z przeszłością nie ma już mowy. A przecież to za
mało.Totakjaknafroncie–ranniżołnierzesąliczeniwtysiącach.Ktoleczy
nas, poranionych duchowo? Znam pewnego księdza, którego po wielu latach
problemów z własną seksualnością wysłano do Saint Luke Institution, i tam
proszono go, żeby w momencie, kiedy ma ochotę na seks, myślał, że kobieta,
zktórąmawspółżyć,toMatkaBoża…
Tomiałomupomóc?
Mówilimu,żejak pomyśli, że to Matka Boża, to będzie go to chroniło przed
niemoralnymiczynami.Gdyotymusłyszałem,powiedziałemjegobiskupowi,
że on potrzebuje nie tylko psychicznej, ale i duchowej pomocy, że trzeba
rozeznania duchowego, modlitwy o jego uwolnienie, walki o jego zbawienie,
uwolnienia od duchów, które do niego przylgnęły w czasie wielu lat
nieuporządkowanego życia… On przecież przez lata odprawiał Msze Święte
wstaniegrzechuciężkiego.Jemusąpotrzebnegłębokapokutaimodlitwa,anie
tylkopsychologicznewymysły.Takichkapłanówjestbardzowieluitrzebaim
pomagać,trzebaichwspierać.Onitakczęstosąsami.Itojestmójból.
Z tego, co Ksiądz mówi, wynika, że istotą problemu jest to, że my
chrześcijanie, kapłani, biskupi, nie do końca wierzymy w to, że Ewangelia
jest prawdziwa, że Chrystus może uzdrowić, że może wyrzucić złe duchy,
a czasem nawet i w to, że hostia i wino naprawdę się zmieniają w Ciało
iKrewChrystusa?
Ktośniedawnomipowiedział,żenieuwierzyłbym,jakdużyprocentkapłanów
nie wierzy w Przeistoczenie, w realną obecność Pana w Hostii. Może jestem
naiwny,alemniesiętoniemieściwgłowie.
ZtymKsiądznigdyniemiałproblemu?
Nie.Oczywiście,żebyłyMsze,kiedyznajdowałemsięjakbywinnymmiejscu,
któreodprawiałemmechanicznie,zimno,czasamimiałemzłynastrój,alenigdy
to nie był problem niewiary. Najgorsze jest, kiedy zobojętniejemy na grzech
przeciw czystości i w brudzie idziemy do ołtarza. Czystość serca i osobista
moralnośćsązawszewalką,aleniemożemygrzechuusprawiedliwiać.Niestety
wieluodeszłoorazwielużyjewstanieśmierciduchowej.Szatanzbierawielkie
żniwowśródsługświątyni,jakpowiedziałaMaryjadoks.Gobbiego.Znanyjest
przykład
założyciela
jednego
ze
zgromadzeń
zakonnych
do
dziś
funkcjonujących, który prowadząc podwójne życie, popełniał wyjątkowo
odrażającegrzechynaturyseksualnej.Todlamnieniepojęte.Onbyłchory,ale
według mnie także opętany… Nawet na łożu śmierci odmówił spowiedzi,
odrzucił Boga i Jego miłosierdzie. Pracowałem kiedyś w USA nad dwoma
byłymiczłonkamitegozgromadzenia.Jedenznichbyłkapłanemzwolnionym
ześwięceńwrazztrzystuinnymiprzezpapieżaFranciszka.Tobyłhorror.Oni
byliporanieninietylkopsychicznie,aleiduchowo.
Alebrakwiary,októrymzaczęliśmymówić,dotyczynietylkoEucharystii,
aletakżeinnychdziałań,októrychmówinamEwangelia.Jezuspowiedziałdo
uczniów:„Idźcieiuzdrawiajcie”,„Idźcie,wyrzucajciezłeduchy”.Toniebyły
słowa wypowiedziane do Apostołów czy ich następców biskupów, ale do
siedemdziesięciudwóchinnychuczniów,czylidokażdegochrześcijanina.Oni
poszli, a gdy wrócili, to byli szczęśliwi, że złe duchy im ulegają, a ludzie
odzyskują zdrowie. Każdy chrześcijanin jest zatem powołany do takiej
modlitwy.IchoćKościółograniczyłegzorcyzmtylkodobiskupówikapłanów
przeznichwskazanych,topoprzezwiekitakniebyło.Egzorcyzmyodprawiali
wszyscy kapłani, a teraz nie ma nic. Wielu z nas nawet nie wie, o co tam
chodzi. Staliśmy się kastratami duchowymi. W Anglii są księża, którzy idą
tylko w pracę biurową, bo to lubią, w niekończące się zebrania i dyskusje,
apracaduszpasterskaniejestichmocnąstroną.Tyleżedotegoświęcenianie
sąpotrzebne.Anajgorszejestto,żeludziepotrzebująpomocy.Tojestdramat,
jakdzisiajludziewyjąopomoc,błagają,abyichktośwysłuchał,pomodliłsię
nad nimi. Ktoś powiedział, że dzisiaj nie trzeba już więcej teologów, ale
egzorcystów.
Przejściedodiecezjiidoświadczeniemocymodlitwytobyłtylkopoczątek
drogi?
Pan Bóg chciał, żebym zobaczył na własne oczy, co jest w stanie zrobić
modlitwa.Jezusmniewziąłzarękę,powiedział:„Zobacz,cofnijsię,tożemasz
zasobądwanaście,trzynaścielatkapłaństwa,toniejestważne,musiszwrócić
do wiary dziecka”. Trzeba było się zrobić z wielkiego księdza takim małym
pierwszokomunijnym chłopcem, który odkrywa Prawdę. Pamiętam swoją
Pierwszą Komunię. Kiedy siostra powiedziała, że tu mieszka Pan Jezus, to ja
bałemsięnawetpodejśćdotabernakulum,dlamnietobyłświętydom.Dziecko
wierzy, że tam mieszka Pan Jezus, i ja miałem wrócić do takiej wiary, choć
przecież przez lata dotykałem Pana Jezusa, konsekrowałem Go, spożywałem
Jego Ciało i piłem Jego Krew. To wszystko było tylko na intelektualnym
poziomie, bo przecież skoro jestem księdzem, to muszę wierzyć urzędowo,
muszę to robić. Byłem urzędnikiem Kościoła, ale jakże mało świadkiem
ZmartwychwstałegoPana.
I nagle wszystko się zmieniło, a potem przyszła myśl i wewnętrzne
uświadomienie, że ja przecież nic o tych sprawach nie wiem. Skończyłem
teologię,napisałempracęmagisterską,mógłbymmiećdoktorat,alenicztego
nie wynika. Bo czy ja naprawdę doświadczyłem Pana Boga? Czy
doświadczyłem Ewangelii? Czy ja doświadczyłem Jego słów, które są tak
proste?Improściejmówimy,tymmocniejdocieratodoludzi,jeślitylkostoi
zatymdoświadczenie.Ludziejakośwyczuwają,żemówisięniezgłowy,nie
tylko z uczonych wykładów i egzegezy, ale ze swojego doświadczenia,
przeżycia, z serca. Ludzie często mówią do mnie: „Księże, ksiądz spotkał
Boga”. Nawet sobie nie zdaję z tego sprawy. To nie znaczy, że nie mam
problemów, że nie mam słabych dni, że zawsze rano łatwo iść do kaplicy,
odmówićbrewiarz,adorowaćBoga.Alenastępnegodniajestlepiejicodziennie
dowiaduję się nowych rzeczy, nowych rzeczy doświadczam, nowych się uczę.
Przeztelatadużoczytałem,aleprzedewszystkimBógwysyłałmniedoludzi,
którzyuczylimnierzeczyzupełnienowych,otwieralimioczytak,bymjamógł
otymuczyćinnych,atakżesłużyćtymiumiejętnościamiinnym.Powoliobraz
wiarystawałsięprzestrzenny.Mójosobistydramatpolegadziśjednaknatym,
że nie wszystkim mogę pomóc, a nie bardzo jest gdzie tych potrzebujących
pomocyodesłać.
Zjakimiproblemamiprzychodząciludzie?
Z poranieniami, z grzechami młodości, które zostały kiedyś wielokrotnie
zatajonenaspowiedziach,czyliświętokradczymispowiedziami,zseksualnym
wykorzystywaniemniekiedyich,aniekiedyprzeznich,zcałymtymbagażem
seksualnych doświadczeń, które przeżywali, kiedy byli w wieku dorastania,
z całym zakłamaniem wobec Pana Boga. Mówię o tym podczas konferencji
o poranieniach w rodzinie. Odzew jest niesamowity, bo ludzie nagle
dostrzegają, co złego dzieje się w ich życiu, dlaczego pewne działania nie
przynoszą rezultatów. Oni mówią: chodzę do spowiedzi i nic, a teraz widzę,
jakiej potrzebuję pomocy. Wiem nareszcie, gdzie leży problem. Wielu z nich
gotowychjestwsiąśćwsamolotiprzyleciećdomnienawetnaparęgodzin.Są
tak zdesperowani, gotowi na każdą ofiarę. Aż trudno nie zadać pytania,
dlaczego oni nie otrzymują fachowej pomocy w Polsce. W naszym kraju jest
tyle parafii, duszpasterstw, ponad trzydzieści pięć tysięcy kapłanów, można
powiedziećarmialudzi;niechtylkotysiącbędziewtejarmiiwojowników,to
itakbyłobybardzodużo.Takwielebytozmieniło.
Aleczytylujestrzeczywiściegotowychdowalki?
W zeszłym roku miałem w Polsce rekolekcje kapłańskie, przyjechało
kilkudziesięciukapłanów,ludzi,którzywiedzieli,dokogoipocoprzyjeżdżają.
Kapitalni ludzie. I oni w większości czuli się tak jak ja w 2004 roku. „Proszę
księdza,jamamzasobądwadzieścialatkapłaństwaisłuchamotym,coksiądz
mówi, a nie mam o tym pojęcia. Jestem wyświęcony, ale pierwszy raz słyszę
otychproblemach”–mówilijedenpodrugim.Amłodsipytali:„Dlaczegonas
otymwseminariachnieuczą?”.
TakjesttylkowPolsce?
A skąd. Byłem kiedyś w Stanach Zjednoczonych, gdzie w rekolekcjach
uczestniczyło czterdziestu księży z archidiecezji bostońskiej. Oni też byli
wściekli,żeniktichnigdyotychsprawachnieuczył.„Dlaczegonamoczunie
otwierają?” – pytali. „To tak, jakby wypuszczali do pracy lekarzy, którzy się
krwi boją, którzy nie wiedzą, jak strzykawkę trzymać w ręku. Czy to jest
normalne? My jesteśmy eunuchami duchowymi, maszynkami do Eucharystii,
ale nic nie wiemy na temat duchowej walki, tej całej przestrzeni, która jest
totalniezaniedbana”–mówili.Jaichdoskonalerozumiem,bobyłemtakisam.
Pan Bóg tak mną kierował, że mogłem się przez Internet dzielić swoim
doświadczeniem.Niemalcodzienniedostajęlistyodkapłanów,którzychcąsię
uczyć walki duchowej, widzę potężny głód i wreszcie widzę tysiące ludzi,
którzy potrzebują pomocy. Dostaję tysiące maili, a w każdym opisana jest
potężna tragedia. Im dalej idę w głąb tego wszystkiego, tym bardziej mi to
ciąży. Ja tego nie chciałem. To jest ogromny ból duchowy. Kiedyś
powiedziałem Panu Jezusowi: „Weź to wszystko, ja bym wolał tego nie
wiedzieć”. Wiem, że to strasznie brzmi, ale wolałbym tego nie wiedzieć, co
wiem, i tego nie widzieć, co widziałem. Miałbym spokojniejsze życie. A z
drugiej strony nie uczestniczyłbym wtedy w rzeczach wielkich, takich jak
Wielka Pokuta, którą – moim zdaniem – dopiero docenimy. Dla mnie to było
niezwykłe doświadczenie. Mówiłem do ponad stu pięćdziesięciu tysięcy
ludzi… Wielkie rzeczy się wtedy wydarzyły. I sam sobie zadaję pytanie,
dlaczego to akurat ja miałem tak mówić. Dlaczego dane mi było modlić się
wieczoremzarmiąludzitam,wduchowejstolicyPolski,iprzedtelewizorami
zauwolnieniezmocyciemnościnaszejojczyzny?Dlaczego?
Nowłaśnie,dlaczego?
Nie wiem. Może dlatego, że nie boję się wracać do rzeczy najprostszych, do
korzeni, do prostej wiary dziecka, wiary św. Teresy z Lisieux. Niby wszyscy
wiemy, że tak powinno być, ale tego nie praktykujemy, wybieramy tezy
profesorów, teologów wszelkiej maści, dokumenty komisji. A ludzie pragną
dzisiaj prostej, mocnej Ewangelii, czystego przekazu podstaw naszej wiary.
Czasemmówiąmi:„Ksiądzmówiprosto,zwyczajnie,kawęnaławę,raz,dwa,
trzy, białe jest białe, czarne jest czarne”. A w naszych kościołach słyszy się
tylko:„Jezusciękocha,kochajJezusa,Jezusciękocha,kochajJezusa”.Tyleże
tonicniezmienia,aludzieduchowocierpią.
Cierpią, bo Kościół stracił odwagę mówienia o szatanie, o demonicznych
zniewoleniach, bo zaczęliśmy głosić, że jest on – by posłużyć się słowami
generałajezuitów–postaciąsymboliczną?
Kiedyś diabeł istniał dla mnie też tylko służbowo, bo trzeba wierzyć, ale nie
miałotożadnegoznaczeniadlamojegożycia.Terazdlaodmianyczęstojestem
oskarżanyoto,żewidzęgowszędzie,aletoniejestprawda.Anigowszędzie
nie widzę, ani nie mam ochoty szczególnie go szukać, ale wiem, że działa,
a jako że o tym mówię, to zaczyna to irytować ludzi, którzy chcieliby o nim
zapomnieć. Kiedyś dostałem książkę św. Jana Marii Vianneya, przeczytałem
kilkakazań,iuświadomiłemsobie,żegdybymchciałgozacytować,tobymnie
z parafii wyrzucili, zabrali mi misję kanoniczną. A przecież on mówił tylko
rzeczy oczywiste jeszcze dwieście lat temu, mówił o tym, że jest Pan Bóg
idiabeł,że jestbłogosławieństwo,ale iprzekleństwo,że możnanawet rzucać
uroki,ależejesttozło.Tobyławówczasczęśćżycia,niktsiętemuniedziwił.
Kaznodzieje o tym otwarcie mówili, Kościół nauczał. Dzisiaj to wszystko się
rozmyło.Szatanstałsiętylkosymbolemzła,atooznacza,żewistociegonie
ma. Jeszcze groźniejsze są te wszystkie gadki o pustym piekle, rekolekcjach
w piekle, zbawieniu szatana, szansie dla wszystkich. To chyba mówią ludzie,
którzy nigdy nie stanęli oko w oko z osobowym szatanem, jego straszliwą
nienawiściądoBogainas,wierzących.
AKsiądzstanął?
Niewidziałemgojakopotwora,bomyślę,żebymtegonieprzeżył,alewiem,
żesąludzie,którzywidzieli.Częśćludzi,którzyzgłaszalisiędomnie,widziała
szatana oko w oko. Mówili, że tej ohydy się nie da opisać, tak jak nie da się
określićludzkimisłowamiwizjipięknaBogaczyMatkiBożej.Ci,cowidzieli
MatkęBożą,mówią,żejejpięknaniedasięopisać…
Maksymin,wizjonerzLaSalette,pytanyoto,dlaczegonigdysięnieożenił,
powiedział,żejakktoświdziałMaryję,tożadnainnakobietamusięjużnie
możepodobać…
…aledokładnietaksamo,kiedykomuśrealnie,cieleśnieujawniłsięszatan,to
równieżmówioniespotykanej,niedoopisaniabrzydocie,okropności.Jatego
niewidziałem,alewidziałemgowoczachopętanych,kiedyszatansięnamnie
patrzyłprzezczłowieka.Tosąoczyrozwścieczonegobyka,takieprzekrwione.
W czasie egzorcyzmów dzieją się czasem straszne rzeczy, to jest niemal
fizyczny kontakt z szatanem. Widziałem też, co szatan robił, co do mnie
mówił,jakidialogzemnąprowadził,jakabestiasiedziaławśrodku.Tegosię
nie da zagrać, nie da udawać. Aktor może zagrać kogoś opętanego, ale tak
naprawdę,kiedyczłowiekbyłwakcji,toniemiałemnigdywątpliwości,zkim
mamdoczynienia.Dlategotakirytujemnie,gdyodsyłasięludzizproblemami
duchowymi do psychiatrów. To oni mają oceniać, czy człowiek nadaje się do
egzorcysty, a moim zdaniem powinno być odwrotnie. Najpierw kapłan,
adopieropóźniej,jeślikapłanuzna,żeniemaproblemuduchowego,tolekarz.
Dlaczego?
Wielupsychiatrówjestniewierzących,więconizwyczajnienieodeśląpacjenta
doksiędza.Mimotego,żegdyzbiorąsięnaszczerość,toprzyznają,żeniejest
wykluczone,iżogromnaczęśćzichpacjentówtoludziewcaleniechorzy,ale
opętani czy zniewoleni. Mam znajomą psychiatrę, pracuje w wielkim
brytyjskim szpitalu dla młodych ludzi, i ona zupełnie otwarcie mówi, że
połowę ludzi, których diagnozuje, powinno się odesłać do egzorcysty. Prawo
jestjednaktakie,żejejtegozrobićniewolno,żeniemożewpisaćopętaniajako
jednostki chorobowej, i nie może wysłać kogoś po pomoc duchową, więc
wymyśla jednostki chorobowe, choć ma świadomość, że nie mają one nic
wspólnego z rzeczywistością. I to jest prawdziwa tragedia, bo mówimy
o ludziach bardzo młodych: czternaście, piętnaście, szesnaście, góra
osiemnaście lat. Oczywiście są także ludzie psychicznie chorzy, ale bardzo
wieluznichnależydoszatana.Alektowtowierzy?Niktwtoniewierzy,aoni
cierpią.Dlawieluznichżyciesięjużskończyłowtakmłodymwieku.
Ksiądzniemażadnychwątpliwości?
W czasie mojej posługi jako egzorcysta doświadczyłem, byłem świadkiem
tego, co szatan robi z człowiekiem, widziałem to. Widziałem, jak opuszcza
człowieka,częstodowiadujęsięlubwiem,wjakisposóbdochodzidoopętania,
a jest to pewien proces. To był długo mój codzienny chleb, z takimi osobami
się spotykałem. Dzisiaj są nadal kapłanami i siostrami, albo dobrymi
chrześcijanami, ale kiedyś byli opętani. Wielu z tych uwolnionych ludzi
w swoim powołaniu nie idzie już na żaden kompromis. Są oni całkowicie
oddaniBogu.
Księżaisiostryteżbywająopętani?
Tak.Tojeststrasznywidok,tojestprzerażające.Podczasegzorcyzmówonijuż
nieudają,niczegonieudają.Jesttostraszliwydramatczłowieka,którykiedyś
oddałsięBogu,apotemotworzyłsięnazłoisłużyłdwómpanom,zamykając
się na Boskie Miłosierdzie. Gdyby nie pomoc, to by najprawdopodobniej
poszedłdopiekła,niemiałbyżadnychszans.
===YlRkBjBUZgI2A2IHMgU1BmNTZQEyAmBTNVc2BmVXZFQ=
Jaktosięstało,żeodtegodoświadczeniazmiany,walkiduchowej,Ksiądz
przeszedłdoegzorcyzmów?
Jaktomówią,egzorcystąsięniechcebyć.
Przynajmniejniechcetegoniktwpełninormalny…
Znam księży, którzy bardzo chcieliby nimi być, bo to pewien prestiż, jakiś
tytuł, coś nadzwyczajnego, jakaś szczególna moc. Tak ludzie nas odbierali
iodbierają.Nienatymtojednakpolega.Zgłaszająsiędomnieksiężazprośbą
o szkolenie, bo by bardzo chcieli zostać egzorcystami. Ja im wtedy
odpowiadam:„Chłopie,niemusisz,tosięniepchaj”.
Ja się w każdym razie do tego nie pchałem. W naszej diecezji nie było
przezlataegzorcystyiniktsiętymnieprzejmował.Pewnegodnia,oczwartej
nadranemPanBógprzysłałdomniemłodegoczłowieka.Myślałem,żepijany
albo potrzebuje pomocy, ewentualnie chce pieniędzy na taksówkę. Ale on
chciałczegośinnego.Wszedłnaplebanię,usiadłnapodłodzeioznajmił,żenie
wyjdzie, dopóki mu nie pomogę. Byłem w szoku. Wziąłem go do kaplicy
i zacząłem się modlić. Nie wiem, czy zdążyłem powiedzieć choć jedną
modlitwę, gdy zaczęły się dziać koszmarne rzeczy. Jego oczy zrobiły się
straszne.Zdemolowałmicałąkaplicę.Miałtakąsiłę,żerzuciłmnienaziemię
(a mam blisko dwa metry wzrostu i jestem słusznej budowy). Nie mogłem
wstać. Potem wziął olej do świec, zaczął nim lać gdzie popadnie i krzyczeć:
„Cały ten burdel spalę”. Byłem tak przerażony, że nie wiedziałem, co zrobić.
Myślałemtylko,żejakmnieznajdązakrwawionego,zabitego,adomspalony,
to media od razu napiszą, że chciałem się do kogoś dobrać i że on
wsamoobroniemniezabił.Takiscenariuszstanąłmiprzedoczami.
Mediamiałybyoczympisać…
Nagłówki byłyby fantastyczne. Najbardziej żal mi było moich rodziców.
Chłopak szalał, a ja się zastanawiałem, jak oni by to przeżyli, gdyby on
rzeczywiście zrobił mi krzywdę. W pewnym momencie złapał obraz Pana
JezusaMiłosiernego,nabiłgonamnie,takżeramkizostałymiwokółbrzucha,
a sam obraz wypadł. Na szczęście nie było szkła. „I gdzie jest ten twój Jezus
Miłosierny, gdzie On jest? Niech ci teraz pomoże” – wrzeszczał. I wtedy
pchnąłmnienaziemię,jaupadłem,aonwziąłświecznik.„Terazciętuzabiję.
Znajdą cię dzisiaj rano” – powiedział jeszcze. Wtedy zadałem sobie pytanie:
„Panie Jezu, czy to już koniec?”. Jakiś wewnętrzny głos podpowiedział mi:
„Dostań się do tabernakulum i wyjmij Hostię”. Ale tabernakulum było
zamknięte na kluczyk… Doskoczyłem jednak do niego, na szczęście kluczyk
byłwzamku,otworzyłem,niepamiętamdokładnie,jaktosięstało,żeonmnie
wtedynieuderzył,igdyjużchciałsięzamachnąć,wyjąłemHostięiustawiłem
Jąprzedjegotwarzą.Tobyłoniesamowite,cośjakbyrzuciłonimościanę,tak
mocno się uderzył, że aż się osunął nieprzytomny. I jak ja mogę mieć
wątpliwości co do Najświętszego Sakramentu? Żaden traktat w seminarium,
żadna książka, żadne rozważania pobożne nie dały mi tyle co ten jeden
moment.PrawdziwaobecnośćBogawtymmałymkawałkuchleba.
Acoznim?
On leżał na podłodze jak martwy. Schowałem Pana Jezusa, a po chwili on
doszedł do siebie i zapytał, co się stało. „Jak to: co?” – odpowiedziałem, bo
myślałem,żeonsobiezemnieżartyrobi.„Niewiem,cosięstało.Dlaczegotu
jest taki bałagan?” – pytał dalej. „Boś go zrobił” – mówię mu. „Ja nic nie
zrobiłem” – przekonywał. Teraz wiem, że to był szatan. Zaczęliśmy sprzątać,
apotempowiedziałemmu,żebyposzedłspać.Zadzwoniłemdobiskupa,bonie
wiedziałem, co mam zrobić. Wtedy dostałem pozwolenie na egzorcyzmy.
Odprawiłemjenadnimpięćrazy.Tobyłojakhollywoodzkifilm.Chłopakstał
nanogach,apotemodkręciłsiędotyłujakspaghettiitylkomucośwkościach
chrupnęło.Zacząłwołaćtakimobcymgłosemdoswojegoojca(borodzinabyła
przyegzorcyzmach):„Tato,zobacz,cotenksiądzmizrobił,tato,kochamcię,
zobacz,cozrobił,jajużnigdyniebędęchodził,będęinwalidądokońcażycia,
zobacz,cotenksiądzzrobił,weźgostąd”.Jatylkokrzyknąłemdoojca:„Nie
wierz w to, co on mówi. To szatan mówi przez niego”. A potem: „W imię
Jezusa rozkazuję ci, puść go”. On opadł i powrócił do normalnego kształtu.
Chwila spokoju i walka zaczęła się od nowa. Miałem tylko jedną parę
okularów, klęczałem nad nim, czytałem coś z Rytuału, a on plunął mi jakąś
taką dziwną mazią po oczach, nie mogłem dalej nic czytać. On do mnie: „Co
teraz zrobisz, przecież nie widzisz, nic nie możesz mi już zrobić”. Potem
wyrwał mi Rytuał, zaczął zjadać jego strony. „Co mi zrobisz?” – wrzeszczał.
Dopiero na piątym egzorcyzmie wszystko odeszło. Obecnie jest dorosłym i w
pełnizdrowymczłowiekiem.Takibyłpoczątek,ajabyłemprzerażony.
NiemiałKsiądzochotyzostawićtego,niezajmowaćsiętym,wrócićdotego
spokojnegokapłaństwa?
Niemogłem,boczułem,żePanBógchce,żebymczegośdoświadczył,żebym
dotknął,żebympóźniejszegomojegożycianiebudowałnaksiążkach,teoriach,
opowiadaniach czy jakichś filmach. Nie ma nic piękniejszego niż osobiste
doświadczenie mocy Pana Boga, to jest coś nieporównywalnego z niczym.
Tego się nie da opisać, gdy Ktoś używa tych rąk i ust grzesznika do tak
wielkich dzieł. Mówię z wiarą imię Jezusa, a demon, który przed chwileczką
mówił mi: „Ja cię, skur…synu, zabiję, gnoju jeden, nie masz żadnej władzy
nade mną”, w pewnym momencie zaczyna się drzeć i wychodzi, tak jakby go
ktośwydzierałześrodkakogoś.Ajatowidzęnawłasneoczy,jatosłyszę…To
zmienia życie. Dlatego wtedy, po tym pierwszym egzorcyzmie, powiedziałem
biskupowi, że jeśli chce, to mogę pomóc w diecezji i podjąć tę posługę.
Myślałem,żeonpowienie,aonsięzgodził.Wtedydopierozaczęłasięjazda
nawielelat.Todoświadczeniecałkowiciezmieniłomojeżycie.
Dlaczego?
Bonaglewszedłem wprzestrzeń,która dlamniewcześniej nieistniała.Może
znałem jakąś teorię, gdzieś o tym w książkach przeczytałem, w opowieściach
o świętych, ale w życiowej, kapłańskiej, duszpasterskiej praktyce w ogóle jej
niebyło.Człowiekmusiprzeżyćwstrząs,żebyzmienićswojeżycie.Aletunie
chodziojakieś emocjonalneprzeżycie,bo niebrakujeludzi, którzyjeżdżąod
jednych rekolekcji do drugich, od jednego charyzmatyka do drugiego, coś
przeżywają,alenicsięniezmienia,aimniechodziozmianę,aleojakiścud
lub podładowanie akumulatorów. Wiele z tych uzdrowień jest na bardzo
płytkim poziomie, bo żeby przyszło pełne, prawdziwe uzdrowienie, to musi
dokonać się oczyszczenie, trzeba przygotować teren. Jeżeli w człowieku jest
życiowy bałagan, jeżeli jest w nim ciemność, to nawet jeśli uzdrowienie
przyjdzie, to będzie ono chwilowe, a potem wszystko wróci, i to w o wiele
gorszejformie.Jeśliniewchodzisięgłębiej,towszystkotoniemaznaczenia
albo jest ono bardzo małe. Ale gdy się wychodzi na głębię, to wszystko się
zmienia.
MówiłKsiądz,żewchodzącwkontaktztąrzeczywistością,zobaczyłKsiądz
rzeczy,którychwcześniejnietraktowałtakpoważnie.Ocochodzi?
Na przykład o sprawy seksualne. Łatwo tu sobie wszystko wytłumaczyć, że
człowiek sobie nie daje rady, że świat jest taki i trzeba iść z postępem,
medycynajestbardziejrozwinięta,takjaknaszawiedzaoseksualności.Łatwo
to zbyć ogólnikami na spowiedzi („zgrzeszyłem nieczystą myślą, mową
i uczynkiem”), ale gdy doświadczymy, kto za tym stoi, to sprawa staje się
o wiele poważniejsza. Uświadamiamy sobie, że nie wolno nam pójść do
spowiedzi i wyspowiadać się z grzechów związanych z tą sferą tak, żeby
spowiednik nie wiedział, o co chodzi. Jest różnica między samogwałtem,
molestowaniem seksualnym dorosłych lub dzieci, a aferą z sąsiadką albo, nie
dajBoże,osobąBogupoświęconą.Tokwestieróżnegokalibru.Ajeślijeszcze
zobaczymy,jakietomaskutkiduchowe,jakbardzoniszczyidewastujeżycie
duchowe, to już w ogóle trudno traktować grzechy w tej sferze tak lekko, jak
częstosiętorobi.
Corazczęściejwogólesięznichniespowiada.
Tomaniesamowitekonsekwencje.Dzisiajszatan,jakmówiłaMatkaBożado
ks. Gobbiego, dokonał największego przekrętu – usprawiedliwił grzech,
zbudował w nas przekonanie, że grzech nie jest grzechem. „A dlaczego nie
mogęzdziewczynąwspółżyć?”;„Aczemusobieniemogęnabokskoczyć?”;
„Dlaczegosobieniemogęoglądaćporno,przecieżjaktaksobieulżę,tobędzie
mi lepiej”. My to wszystko sobie usprawiedliwiliśmy, każdy grzech, ale
szczególnie ten ze sfery seksualnej. Demony, które mogą się podszyć pod
grzeszną aktywność seksualną są bardzo zakamuflowane, głęboko ukryte,
zzębamijakpiranie.Walkaznimijestbardzotrudnaiwymagadoświadczenia
oraz wiedzy. Niestety demony te pustoszą naszą młodzież w dzisiejszych
czasach,itocorazmłodszą.
Tegrzechymogąnasprowadzićdozniewoleńczyopętańdemonicznych?
Nie twierdzę, rzecz jasna, że każda masturbacja jest demoniczna, tak jak nie
każdygrzechnieczystyjestdemoniczny,ale…zatymmożestaćdiabeł,który
powoli, wytrwale i systematycznie wciąga coraz głębiej. Prowadziłem kiedyś
egzorcyzm siedemnastoletniej dziewczyny, którą demony opętały właśnie za
sprawąseksu,pornografii,masturbacji,apóźniejnieopanowanegowspółżycia.
Szatan krzyczał wprost, że ona jest jego. „Ta k…a jest moja” – wołał. A ile
takich
dziewczyn
jest?
Ilu
chłopców?
Nie
ma
dzisiaj
grzechu
powszechniejszego niż nieczystość. W różnych aspektach i we wszystkich
stanach: w małżeństwie, kapłaństwie, wśród zakonników, a nawet, niestety,
wyższej hierarchii kościelnej. Szatan wszedł w ten obszar i kontroluje go
całkowicie. A najgorsze jest to, że ludzie, ba, nawet kapłani, nie chcą w to
wierzyć,bagatelizujątęprawdę.Jatowidziałem,doświadczyłemtego,więcnie
mogę, nie wolno mi milczeć. Często spowiedź, i to dobra, jest dopiero
początkiemdługiejimozolnejdrogiwychodzeniaznieczystości.Wwiększości
przypadków, które poznałem, walka zaczynała się dopiero po spowiedzi,
abłogosławionyten,którymakogoś,ktomożepomóc.
AnieobawiałsięKsiądznigdyzemstydiabła?
Oczywiście,żesiębałem,inadalsięboję.Diabełsięmściłnaróżnesposoby.
Gdy nie mógł dobrać się do mnie, atakował moją rodzinę lub bliskich. Były
itakieegzorcyzmy,podczasktórychmnieniemógłniczrobić,aledostawałem
telefony,żestrasznerzeczydziejąsiętuczytamwśródnajbliższychmiludzi.
Tam były jakieś zranienia, jakieś otwarte drzwi i od razu tam szło uderzenie.
Tojestwalkazbestią,którajestwszędzie,którajestrzeczywistościątakąjak
my,przedktórąJezusnasprzecieżostrzegał.
JakdługoKsiądzbyłegzorcystą?
Prawiedziesięćlat.
IluosobomKsiądzpomógł?
Trudno powiedzieć. Był taki czas, że ludzie przyjeżdżali codziennie
iwystarczyłopięć,sześć,siedemgodzin,żebybyliuwolnieni.Czasamirobiłem
najgorsząrobotę,czylirozpoznanie.Małoktotorobi,atoprzecieżabsolutnie
fundamentalne.Trzebazbadać,cosiędziejeuosoby,któradonasprzyszła.Nie
wystarczy sam egzorcyzm, ryt czy regułka. Trzeba wiedzieć, z czym lub –
może lepiej – z kim walczymy. Podobnie jest z lekarzem. Kiedy się idzie do
lekarza, to ból żołądka nie musi oznaczać, że mam wrzody, bo to może być
także stres albo rak, albo jeszcze coś innego. Dobry lekarz najpierw zleci
badania,adopieronaichpodstawiepostawidiagnozę.Podobniejestzlekarzem
dusz. W jego przypadku potrzebna jest wiedza, ale także… dar rozeznania od
Ducha Świętego. Dzięki rozpoznaniu wiemy, czy osoba przyszła do nas
z opętaniem, czy tylko ze zniewoleniem, może tylko jest w opresji duchowej,
a może to objawy histerii; poznajemy też, w jaki sposób osoba nabawiła się
tego problemu; i wreszcie rozeznajemy, jakie środki muszą zostać użyte, aby
rozprawić się z problemem. Jest to najtrudniejszy i najbardziej pracochłonny
etapwuwalnianiu.Pamiętam,jakwIrlandiiwczasierozeznaniabratisiostra
rzucili się na mnie i powalili na ziemię. Szatan nie wytrzymał tego, że został
zdemaskowany.Tobyłoporażające…
Ajaksięprowadzirozeznanie?
Osoba, która przychodzi do egzorcysty, musi być przygotowana, to znaczy
powinna być po spowiedzi z całego życia. Wiele osób przychodziło do mnie
zproblemamizczasówdorastania,zokresu,gdyprzystępowałydospowiedzi
świętokradczych, byle jakich, oraz świętokradczej Komunii Świętej. Mam
równieżzatempoważnyproblem,gdyprzychodziosoba,którażyjewzwiązku
niesakramentalnym.Onażyjewgrzechuiwłaściwiejestwsytuacjipatowej,bo
wiem z doświadczenia, że szatan nie odpuszcza, jeżeli jest grzech i osoba
w nim trwa. My sobie nie zdajemy sprawy z tego, czym rzeczywiście jest
grzech!Dopieroprzezpracęegzorcystyotworzyłymisięoczynato,czymon
jesticzymjestspowiedź.Spowiedźtonietylkowyznaniegrzechówdrugiemu
człowiekowi,topotężnysakrament.Szatantowie,dlategotaknasodciągaod
spowiedzi albo sprawia, że dokonuje się ona bez wyznania wszystkich
grzechów,azatemwsposóbświętokradczy.Todlaniegowielkisukces.Ludzie
często podczas spowiedzi kłamią albo mówią tak, żeby ksiądz nie zrozumiał,
ocochodzi,szczególniewsprawachdotyczącychseksulubkradzieży.Ztego
wszystkiego, z wszystkich zatajonych grzechów, z każdego braku chęci
poprawy trzeba się wyspowiadać przed rozeznaniem. Ale to nie wszystko.
Często proszę też, żeby osoba, którą mam się zajmować, przez trzy miesiące
codzienniesięmodliła,codziennieczytałaPismoŚwięte,odmawiałaRóżaniec,
pościła i jak najczęściej była na Eucharystii. Jeżeli ludzie to wypełnią, to ja
wiem,żewichsercachzaczynasięjużprzemiana,żeonijejchcą,żetoniejest
płytkie. To bardzo ważne, bo zbyt wielu ludzi traktuje egzorcystów jak
czarownikówzespecjalnąmocą,którzymająich–bezwysiłku–oczyścićlub
zdjąć z nich ból duchowy za pomocą jakiegoś rytuału magicznego. Ale ja nie
jestem czarownikiem, nie jestem od zdejmowania bólu. Żebym mógł pomóc,
koniecznyjestwysiłekduchowy,podjęcieduchowejwalki,nietylkopoto,aby
było lżej w tym życiu, ale przede wszystkim po to, aby zabiegać, jak mówi
Pismo, z „lękiem i drżeniem o swoje zbawienie”. Cały ten proces można
porównać do duchowego prześwietlenia. Ale najważniejszy jest ten moment,
w którym dana osoba mówi Bogu „tak”, a szatanowi „nie”; jest dobra wola
podjęciawalkiiwyrzeczeńoraz,nieukrywam,cierpienia.
A wracając do rozeznania, jeżeli ktoś przyjeżdżał przygotowany,
wyspowiadany, po czasie modlitwy i refleksji siadaliśmy i zaczynaliśmy
rozmawiać.Alenieotym,cobyłoostatnio,tylkoodalekiejprzeszłości.Często
dochodziliśmydotakiegoetapużycia,gdzieludziejużnicniepamiętali,gdzie
byłakompletnablokada.Trzebabyłoją,korzystajączwiedzynatematstrategii
działania szatana, przełamać. To często były wydarzenia z wczesnego
dzieciństwa, bo tak się składa, że w czasie od poczęcia do dwunastego roku
życiapojawiająsięnajważniejszezranienia,którepóźniejszatanwykorzystuje.
Tomożebyćodrzucenie,porzucenieprzezrodziców,próbaaborcjilubczasami
tylkomyślczyrozmowaoniej,alkoholizmbliskich,molestowanieseksualne,
zainteresowania homoseksualne itd. Takie wydarzenia nie są obojętne dla
dziecka. Ono ma nie tylko traumę psychiczną, ale i duchową, coś się do tego
dzieckaprzyczepia,demontowykorzystuje.
Nierozumiem…
Podamprzykład.Spotykałemczęstoludzi,którzymówili,żenawetodszóstego
roku życia byli uzależnieni od masturbacji. To nawet z biologicznego punktu
widzenia niemożliwe lub trudne do wyobrażenia, a jednak tak było. W tej
sytuacji miałem pewność, że coś się musiało wydarzyć wcześniej, że musiało
dojść do jakiegoś zranienia. Ta osoba jednak nie miała o tym pojęcia. Wtedy
zaczynałemsięmodlićdoDuchaŚwiętego:„DuchuŚwięty,terazpoludzkumy
siętegoniedowiemy,taosobaniepamięta,janiewiem.TerazTykierujmną,
moimi pytaniami, żebyśmy doszli jak najgłębiej w tym pierwszym etapie
rozeznania duchowego”. Wtedy często coś się zaczynało dziać. Mówię na
przykład: „A powiedz mi, masz babcię?”. „Tak” – pada odpowiedź. „Byłaś
bliskobabci?”–drążędalej.„Tak”–odpowiada.„Toproszę,powiedzmi,czy
kiedyś z babcią rozmawiałaś na jakiś temat?” – pytam. I wtedy często słyszę,
że z babcią rozmawiali o wszystkim, tylko nie o ojcu… W takiej sytuacji już
wiem, że był jakiś problem z ojcem, że coś się zdarzyło. Jeśli babcia żyła, to
prosiłem o kontakt z nią i rozmowę i czasem dowiadywaliśmy się strasznych
rzeczy. To były tajemnice rodzinne, babcia wiedziała, co się stało, kiedy ten
człowiekbyłdzieckiem,kiedybyłniemowlęciem.Gorzej,jeślibabcianieżyła,
wtedymodliliśmysiędalejiwtedyteżczęstodochodziliśmydomomentu,gdy
osobaprzypominałasobiejakiśszczegół,któryokazywałsiękluczemdocałej
sprawy.„Niewiem,czytoważne–mówiłamikiedyśpewnapani–alekiedyś
ktośmipowiedział,żematkazostawiłamnienachwilęzwujkiem.Ijapotem
tegowujkastrasznienielubiłaminiechciałamznimzostać”.Wtakiejsytuacji
nie trzeba wielkiej logiki, uczonych wywodów, żeby zrozumieć, co się
wydarzyło.Tadziewczynkanicnierozumiała,aleśladzostał,apotemdemon
gowykorzystał,bozniszczonojejniewinnośćduchową.Itaktosięrobi.Często
potrzeba wielu godzin, by zrozumieć źródła zniewolenia czy opętania. Kiedy
mamy już pełne rozeznanie, wówczas wiadomo, co robić dalej.
Najważniejszym kluczem do uwolnienia i uzdrowienia w tych bardzo
tragicznych dla ludzi sprawach jest wybaczenie, i to takie przebaczenie z ran,
którebolą,aniezgłowy,intelektualne.Tojestnajtrudniejszyetap.
Podamprzykład.Napewnejkonferencjicharyzmatycznejpodeszładomnie
kiedyśsiostrazakonna,Angielka,znanarekolekcjonistka,izpłaczempoprosiła
o pomoc. „Father Peter, father Peter, błagam, chodźmy gdzieś do pokoju,
pomódlsięnademną,jajużniemogętakżyć”.Niemogłemwtedytegozrobić,
więczaprosiłemjądosiebie,naparafię.Zgłosiłasięranoiopowiedziała,żeod
dziesięciu lat – co miesiąc – jeździła do księdza psychologa z doktoratem,
kilkanaście dobrych godzin drogi. A nie było jej łatwo, bo chodziła o kulach.
On ją ustawiał, ale to nic nie dawało. Usiedliśmy więc i mówię: „Siostro,
zróbmy rozeznanie. Niech siostra mi opowiada”. I zaczęliśmy iść przez jej
życie. Była rozwinięta duchowo, więc było o wiele łatwiej. Co jakiś czas
modliliśmysięodalszerozeznanie…Spisywałemsobiewszystko,comówiła,
co mi tam Duch Święty podpowiadał. I w pewnym momencie, po chyba
czterech godzinach, mówię do niej: „A teraz siostra jest gotowa posłuchać
mojej historii?”. Zacząłem mówić, jakie były powiązania od dzieciństwa, od
ojca i matki, tam nie było seksualnych spraw, ale różne odrzucenia, a przede
wszystkim strach i lęk. Ona doznała szoku i powiedziała mi: „Ksiądz zrobił
przezczterygodzinywięcejniżtenksiądzpsychologprzezdziesięćlat”.Tonie
był jeszcze koniec, bo konieczna była jeszcze modlitwa uwolnienia
i uzdrowienia. Modliliśmy się dwie godziny, po kolei dotykając wszystkiego,
cowymagałooczyszczeniaiuzdrowienia.Wreszcieonaopadłanafotel,chyba
z godzinę leżała, jakby była w innym świecie. Nastąpiło przebaczenie
rodzicom, a szczególnie ojcu. Wszystko z niej wyszło. Mało tego, miesiąc
później odrzuciła kule i po piętnastu latach zaczęła swobodnie chodzić.
Oczyszczenieduchowedoprowadziłodouzdrowieniafizycznego.
Aletoniebyłoopętanie?
Nie,nie.Toniebyłoopętanie.Tobyłopotężnezniewolenie.Dzisiajludziesą
owieleczęściejzniewoleniniżopętani.Oczywiściezniewoleniejestgroźne,bo
blokujenamdostępdoświatła,jakimjestBóg.Ktodziśotymmówi,ostrzega
przednim?Dlategowidzimy,cosięstałozEuropą,aiwPolsceniejestlepiej.
W Anglii siedemdziesiąt pięć procent młodzieży między osiemnastym
a dwudziestym piątym rokiem życia deklaruje się jako ateiści. Zniewolenie
duchowe, psychiczne, to wszystko jest jedna całość. Gdy człowiek jest
zniewolony emocjonalnie, psychicznie i duchowo, to bardzo często cierpi też
ciało, bardzo często pojawiają się choroby. A do tego wielu z nas, naprawdę
wielu,potrzebujeoczyszczenia.Takżeegzorcystówczykapłanów,bobeztego
niedasiętejpracywykonywać.Jateżprzeszedłemtakieoczyszczenie.
Wjakisposób?
Pojechałem do pewnego ośrodka w Stanach. Ludzie, którzy tam działają
modlili się i poprosili, żebym odbył spowiedź z całego życia. Trwała sześć
godzin, a później było jeszcze rozeznanie duchowe, wiele godzin. Na koniec
zostawili mnie na trzy dni w pustelni. „Musisz zostać na trzy dni jak Łazarz
wgrobie.Musiszzostaćsamzesobą”–powiedzielimi.Wżyciunieprzeżyłem
takiej pustki duchowej. Nie mogłem się modlić. Czytałem słowo Boże i nic.
Klęczałem, nic mi nie wychodziło, nawet z głowy, żadna modlitwa. Mszę
odprawiałemiteżnic.Uprzedzalimnie,żetakbędzie:„Musiszzobaczyćswoją
pustkę,zanimpomodlimysięowypełnienieDuchemŚwiętym”.Pamiętam,to
byłowsobotę,wspomnienieśw.LudwikaMariiGrigniondeMontfort,naMszy
zaczęli się za mnie modlić. „Teraz jest czas, żeby Duch Święty cię wypełnił
swoim namaszczeniem” – powiedzieli. Po tej modlitwie czułem się –
aprzecieżniemamżony,więctylkoprzypuszczam,jaktojest–jakpoślubie
z najukochańszą kobietą. Chodziłem dookoła kaplicy i płakałem jak dziecko.
To było uczucie po prostu nie do opisania. Byłem najszczęśliwszym
człowiekiem na ziemi. Potem zrobili przyjęcie weselne i pasowali mnie na
rycerzaMaryiiJejniewolnika.Ikomandosa.Tobyłocośnieprawdopodobnego
i cudownego. „Teraz pamiętaj, idziesz na walkę, ale masz Ją obok siebie” –
powiedzieli. Myślałem, że po prostu odlecę z radości. Dopiero wtedy
powiedzieli:jesteśgotowy.Apotemwielesięjeszczetamnauczyłem.
Aletojużbyłowczasie,gdyKsiądzbyłegzorcystą?
Tak,wielelat,alenawielerzeczydopierowówczasotworzyłymisięoczy.To,
że szatan mnie do tamtej pory nie wykończył, to był cud. Ile nieświadomie
popełniłembłędów,ajednakprzeżyłem.Myślę,żeMatkaBożachciała,żebym
coś więcej jeszcze zrobił, a były sytuacje, z których po ludzku nie miałem
szanswyjśćcało.
Takieniebezpieczeństwoistnieje?
Oczywiście. Widziałem egzorcystę, niestety opętanego, nad którym musiałem
odprawić dziewięć egzorcyzmów; znam egzorcystów, którzy dostawali
załamania nerwowego lub zaburzeń psychicznych, bo byli sami poranieni,
a walcząc z szatanem czy egzorcyzmując ludzi, dostawali rykoszetem. Ja też
miałempodziesięciulatachdość,bomijużzdrowiezaczęłosiadać.Brałemna
siebie za dużo. Miałem taką litość nad ludźmi, że ktokolwiek zadzwonił,
mówiłemmu:„Proszęprzyjechać”.Modliłemsięteżzaznaneosoby.Wreszcie
jednak dostrzegłem, że sam zaczynam obrywać od szatana, i to nawet nie
z powodu poranień, ale jako człowiek. Za dużo pracy. Rano egzorcyzm,
o dwunastej Msza, o trzeciej egzorcyzm, plus praca biurowa, zebrania,
pogrzeb… A często do tego nieprzespane noce, bo rozmyślałem nad tym
wszystkim lub zarywałem noc z powodu przeciągających się egzorcyzmów.
Takzwanebraniepracydodomu.Zadużotegowszystkiegobyło.
CałyczasKsiądzłączyłpracęproboszczazposługąegzorcysty?
Tak.Wspominałemwprawdziebiskupowi,żetegoniepowinnosięłączyć,ale
niebrałtegopoduwagę.
Możemiałzamałoksięży?
Może, ale to było dla mnie bardzo obciążające, niemal zabójcze. Nawet nie
chodzi o ilość pracy, ale o to, że diabeł wykorzystuje osoby z parafii, żeby
uderzyć w egzorcystę. Zawsze, gdy doszło do egzorcyzmu i ktoś został po
latachcierpieńuwolniony,todostawałemciosodkogośzparafii.Zawszeprzed
jakimświelkimduchowymwydarzeniemcierpiałem,działysięzemnąstraszne
rzeczy. Ale są księża, którzy dopiero po jakimś wydarzeniu musieli za to
zapłacić.Umniebyłoinaczej.Zazwyczajmęczyłemsięprzed…
…ale mówi Ksiądz o takich męczarniach, jak te o. Pio, który był wprost
atakowanyprzezdiabła?
Nie(śmiech).Umnietawalkaduchowawyglądałainaczej.Kiedywiedziałem,
żektośmaprzyjechać,żemasięwydarzyćcośważnego,odrazuzaczynałysię
trudnedni.Totakistan,gdyczłowiekchętniebywszystkichzabił,zwymyślał,
trzasnąłbydrzwiami,rzuciłbykapłaństwo.Poprostujestsiękłębkiemnerwów.
Adiabełwtakimmomencieprzysyłałmikogoś,ktonaglezaczynałsięnamnie
denerwować o jakąś błahą rzecz. Diabłowi chodziło o to, żebym eksplodował
iulżyłsobietakpoludzku,ajamusiałemwalczyćmocno,żebytegoniezrobić.
Iwłaśniewtedyktośprzyjeżdżałiwzasadzienastępowałałaskauwolnienia.
Ileczasutrwatakawalkaouwolnienie?
Zaskoczę pana. Często czytam, że egzorcyści walczą tygodniami czy
miesiącami, a u mnie najdłuższa walka trwała cztery dni. To było jednak
potężne opętanie, z najwyższej półki. Pamiętam, miałem taki przypadek.
Kobieta,żonaimatkapiątkidzieci.Byławopłakanymstanie.Kiwałasięwciąż
na łóżku, leczyła w szpitalach psychiatrycznych. I nic. Aż wreszcie jej mąż
spotkałsięzmoimprzyjacielem.Atenopowiedział,żonasiedziaławtedydwa
piętradalej,nicniemogłausłyszećomnie.Inagle,gdyonmówiłoks.Glasie
iegzorcyzmach,obajusłyszelistrasznykrzykdochodzącyzjejpokoju:„Tylko
nie tego sk…a”. To mnie przekonało, że to poważna sprawa i że muszę ich
przyjąć. Kupili bilety i przylecieli tutaj. Wynająłem im pokój w specjalnym
ośrodku i… zaczęło się. Najpierw dotarło do mnie, że ona jest w ciąży.
Rozeznaniasięniedałozrobić,bonatychmiastodpłynęła.Tyledemonówbyło
w niej, że nie dało się normalnie pracować. Na początku trzeba było choćby
częściznichsiępozbyć.Niebyłotoproste.Gdytylkopołożyliśmyjąnałóżku,
natychmiast demony zaczęły – jej rękami – bić ją po brzuchu, tak żeby
wywołać poronienie czy też zaszkodzić dziecku. Wrzeszczały i straszyły: „to
dziecko jest nasze!”. Musieliśmy ją związać, żeby nie mogła się uderzyć.
Czterydnitrwałastrasznawalka,walkanaśmierćiżycie.Zacząłemodrytów,
alepotemjeodłożyłem.Klęczałemnadniąiwalczyliśmyniemalwręcz.Jeden
z demonów zaczął do mnie wrzeszczeć w jakimś języku, którego w ogóle nie
znałem. „I co? Nie rozumiesz?” – śmiał się ze mnie. „Jezu, pomóż” –
pomyślałem, ale nic się nie zmieniło. On do mnie coś mówił, a ja nie
wiedziałemco.ZadzwoniłemdotegoośrodkawAmeryce,októrymmówiłem.
Pomogli mi, zacząłem się modlić o dar możliwości nawiązania walki z tym
demonem. I wtedy otworzyłem usta i… zacząłem coś do niego krzyczeć
w jakimś języku, o którym nie miałem pojęcia. Demon zaczął wrzeszczeć na
mnie. To się nazywa battle talk, czyli język wojownika. Ja krzyczałem
w nieznanym języku do niego, on na mnie. Trwało to jakieś pięć minut.
I wreszcie, sam nie wiem dlaczego (ani co się ostatecznie wydarzyło), on
wyszedł. Ale to nie był koniec walki, bo w niej siedziało więcej demonów.
Jeden z nich kpił ze mnie: „Do końca nie będziesz wiedział, gdzie jestem”,
„jestem bezpiecznie ukryty”. Dalej nad nią klęczałem i miałem taki obraz, że
całejejsercejestpowiązanełańcuchem.Zacząłem,niedotykającjej,jakbyte
łańcuchyzrywać.Jakonzacząłkrzyczeć.Zakażdymrazembyłstraszliwyryk,
ajatylkopowtarzałem:„MocąDuchaŚwiętegorozrywamtenłańcuch,którym
jestcałesercepowiązane”.Wtedydemonzacząłnamniewrzeszczeć:„Tytaki
owaki, ty ch…, skąd wiedziałeś, że tu jestem?”. Trudna to była walka, aż
wreszcienakoniec,pamiętam,modliłemsięiprosiłemo.Pio,żebyprzyszedł.
I on przyszedł. Demony go widziały, a ja to widziałem w jej oczach, gdy
zaczęła krzyczeć: „Odejdź, ty śmierdzący starcze”. Wtedy poprosiłem o. Pio,
żeby użył mojej ręki jako swojej. I położyłem gdzieś tę rękę, nie pamiętam
dokładnie gdzie, ale chyba na jej głowie. Jak ona wtedy zaczęła wrzeszczeć,
demon w niej krzyczał. I wreszcie, dzień przed planowanym odlotem, została
całkowiciewyzwolonaiuzdrowiona.Żadnychrytównieużywałem,tobyłapo
prostuwalkawręcz.Ktotakdzisiajwalczy?WyjechalizpowrotemdoPolski.
Zaczęlidziałaćwduszpasterstwie,onadawałaświadectwa,zresztądodziśdaje.
SpotkaliśmysięwPolscepodczasWielkiejPokuty.Ibyłznimiichsynek,ten,
októregowalczyliśmy.Materazzetrzylatka.Zawołałemgo,aleonadomnie
powiedziała, że on nie przyjdzie, bo jest strasznie wstydliwy. Myliła się, bo
przyszedł i przytulił się, jakby mnie znał. „Adaś, mówię, Adaś, my się już
chybaznamytrzylata,trzylatatemuteżsięspotkaliśmy”–powiedziałemdo
niego,aonprzytaknąłisiedziałwtulony;wszyscypłakali,włączniezemną.To
była chyba najtrudniejsza walka, w jakiej uczestniczyłem. Niewiele
egzorcyzmuuroczystego,alebardzodużoduchowegostarcia.Tambyłaznami
Maryja, był Duch Święty, byli zaangażowani święci i dary charyzmatyczne.
A najważniejsze jest to, że do tego wcale nie był egzorcysta potrzebny,
wystarczył zwyczajny kapłan, który umie prowadzić walkę duchową
irozeznanieduchowe.Takąwiedzępowinienmiećzresztąkażdyksiądz,żeby
potrafił porozmawiać z ludźmi, ocenić sytuację, a później poprowadzić ich
dalejlubwekstremalnychsytuacjachodesłaćdospecjalisty.
A co powinien zrobić ksiądz, do którego zgłasza się osoba z takimi
problemami?Nacozwrócićuwagę?
Przede wszystkim wysłuchać, porozmawiać, nie lekceważyć. Z mojego
doświadczenia wynika, że niestety księża przed kontaktem z taką osobą
odczuwają paniczny, paraliżujący strach i zamiast rozmawiać, rozeznawać,
oznajmiają,żesięnatymnieznają,ajedyne,comogąporadzić,tospowiedź.
I to nie taka z całego życia, generalna i dokładna. Ludzie idą potem do
spowiedzi,paręminut,alenicsięniezmienia,dalejniemapoprawy.Aniema
jej,bospowiedźtojesttylkopunktwyjścia,jestempojednanyzBogiem,Onmi
przebacza, ale zranienia, zniewolenia trzeba leczyć dalej. W najlepszym
wypadku proboszcz odsyła do egzorcysty, ale i to niekoniecznie pomaga, bo
nigdy nie wiadomo, na kogo się trafi, nie wiadomo, czy ten ktoś będzie miał
czas i konieczne doświadczenie. Myślę, że to jest obecnie wielki dramat
Kościoła, że nie mamy odpowiedniej pomocy dla tysięcy zniewolonych osób.
A nie mamy, bo sami księża się boją, bo niestety są między nami, księżmi,
osobyporanione,uwikłanewgrzechy,wróżnychopresjachiukładach.Wśród
duchownych funkcjonuje „złota zasada”, która brzmi „ja się nie wtrącam do
niego, diabła, a on niech mi da święty spokój, bo jeżeli ja zacznę z nim
walczyć,toonmożewyjawićpewnesprawyomnie”.Wwieluwypadkachten
paraliżujący strach sprawia, że księża nie chcą mieć nic wspólnego z walką
duchowąalbowogóleodrzucajątęrzeczywistość.Najbardziejuczciwiszukają
kogoś,ktosięlepiejznanatychsprawach,pragnąjakośpomóc,jaktenbiblijny
Samarytanin.
Tochybadobrze,żeszukająfachowca?
Niby tak, ale z drugiej strony, to kto ma się na tym znać, jeśli nie kapłani?
Nazywamy się „duchownymi”, czyli powinniśmy być specjalistami od ducha,
wtymodjegochorób.Jeślisięnatymnieznamy,tonaczymsięznamy?Na
budowaniukościołów,interesach,polityce?OdprawianiaMszyŚwiętejmożna
się nauczyć w kilka dni, a seminarium powinno nas uczyć głębokiej
duchowości, rozeznania, dać nam podstawy walki duchowej. Tylu świętych
otympisało.Aleitaknajgroźniejszyjeststrach…
…strachprzedczym?
Przed własnym brudem, grzechem. Diabeł o nich doskonale wie.
Uczestniczyłem kiedyś w egzorcyzmach, w których pomagali mi ludzie
świeccy,okazałosię,nieprzygotowaniduchowo.Idiabełopętanejwygarnąłim
wszystko. Każdy niewyspowiadany grzech. My sobie nie zdajemy sprawy
ztego,kimjestdiabełicowidzi.Domnietodopierodotarło,gdynajednym
egzorcyzmie diabeł zaczął wyliczać moje grzechy, i to grzechy sprzed
trzydziestu lat. Ja już o nich zapomniałem, a on nie. Musiały być
niewyspowiadane. To się nie przedawniło. On pamięta. Grzechy niewyznane,
zakłamane–onwypomina.Trzebateżpamiętać,żenaszegrzechymajątakże
skutki, które mogą się ujawnić wiele lat później z bardzo przykrymi
konsekwencjami.
Wspominał Ksiądz o tym, że początki zranień i związanych z nimi
duchowych problemów często sięgają czasów wczesnego dzieciństwa, ale
przecież w przypadku dzieci, szczególnie małych, trudno mówić o winie,
oświadomejzgodzienawspółpracęzezłymduchem?
Nikt nie mówi tu o winie, ale o konsekwencjach. Jeżeli jest rodzina, w której
jestpięciorodzieci,najmłodszemadwalatkaibawiącsięzapałkami,podpala
dom…toprzecieżniemówimyowinie,aleokonsekwencjach.Dzieckoniema
winy, ale domu nie ma, nikt nie ma gdzie spać, wszystkie dzieci cierpią,
rodzina cierpi finansowo, materialnie i tak dalej. I tak samo jest w sytuacji
zranień z dzieciństwa. Dziecko przez Panem Bogiem nie ma winy, ale to, co
zrobili inni temu dziecku, choćby za sprawą odrzucenia, porzucenia czy
okultyzmu,makonsekwencje.Człowiekponosikonsekwencjegrzechów,złych
wyborów i zachowań swoich bliskich, a potem często powtarza ich grzechy
ibłędy,wchodziwnieizatojużponosikonsekwencje.Mówimypotocznie,że
sięwdałwkogośwrodziniealbomatowgenach.Źródłemtegojestpierwotne
poranienie.Niestetykonsekwencjedlawielusątragiczne.
AmożepodaćKsiądzjakiśprzykład?
Często początkiem zranienia jest odrzucenie przez matkę faktu, że poczęła
dziecko.„Janiechcętegodziecka.Tobyłwypadekprzypracy,niestaćmnie
najeszczejedno.Chcęjeusunąć”–takiesłowasąstraszliwymprzekleństwem,
które potem skutkuje w całym życiu. Matka dopuszcza myśl, a nawet
wypowiada słowa o chęci lub intencji zabicia dziecka. My sobie nie zdajemy
z tego sprawy. Pamiętam pewną osobę, która straszliwie cierpiała w życiu,
takżezpowoduswoichwyborów,aleczułem,żeproblemtkwigdzieśowiele
głębiej.ModliłemsiędoDuchaŚwiętegoinagleprzyszłaintuicja…zacząłem
zadawaćpytania.Okazałosię,żeojciecnadużywałalkoholu.Powolidoszliśmy
doprawdyotym,żekiedyśtatotejosobyprzyszedłdodomukompletniepijany
i można powiedzieć, że zgwałcił mamę… „Mama powiedziała mi kiedyś, że
nie chce mówić o tym, jak zostałam poczęta” – wspominała ta osoba. Ona
została poczęta w przemocy, w traumie, nienawiści, a skutki odczuwa do tej
pory. Kobieta ta jest już w średnim wieku i ciągle nie może dojść do siebie.
Modliliśmysię.Ojciecnieżył,aonawciążcierpiała.Wyzwolenieprzyszłopo
całkowitymprzebaczeniuojcu…
Odrzucenienaetapieżyciapłodowegojestczęstąprzyczynązranień?
Bardzo. Często zadaję pytanie, szczególnie kobietom, czy były chcianym
dzieckiem. I słyszę straszne odpowiedzi: „Nie wiem, ale moja mama
powiedziała, że ojciec zawsze chciał syna pierwszego”. I już wtedy wiadomo,
ocochodzi.Zaczynamsięmodlićtakąszczególnąmodlitwąowybaczenieojcu
i matce. Dziewięćdziesiąt procent ludzi po przeczytaniu połowy tej modlitwy
zaczynaspazmatyczniepłakać.Pytamwtedy:„Przebaczyłeś/aśojcu?”„Tak”–
pada odpowiedź. „Tak, po spowiedzi powiedziałem/am: przebaczam ci, tato”.
Ale powtarzam: problem polega na tym, że przebaczenie musi wyjść z rany,
aniezgłowy.Częstoróżneosobymówiłymi,żeprzebaczyły,aletaknaprawdę
dochodziło do prawdziwego przebaczenia dopiero w trakcie modlitw lub
samegoegzorcyzmu.Zawszebyłoprzytymmorzełez.Agdytosięjużstanie,
gdynastąpigłębokieprzebaczenie,zaczynasięwspaniałyprocesuzdrawiania.
Dotegochybaegzorcystaniejestpotrzebny?
Pewnie,żenie.Tuwystarczyzwykłyroztropnyksiądz,botoniejestopętanie,
alezniewolenie.Potrzebawięcejtakichksięży,którzychcąsiętymzajmować.
Mamwrażenie,żetojestobecniesensmojejpracyinowejdrogiwpowołaniu:
pomóc kapłanom. Jak mówi przysłowie: lepiej i taniej jest uświadamiać niż
leczyć. Pomóc im we własnym uwolnieniu, oczyszczeniu, w uzdrowieniu
zranień, ale też w tym, by oni nauczyli się pomagać innym. To dla mnie
priorytet.
Kiedyś podeszło do mnie dwóch buddystów bon i powiedziało, że zgłosiło
się do nich dwóch byłych mnichów, którzy szukali duchowej pomocy.
Najwyraźniejowibuddyścibylibardzouczciwi,bouznali,żenienadająsię
do takiej pomocy, i zapytali mnie, gdzie mają ich odesłać, do jakiego
katolickiego ośrodka. Odpowiedziałem wówczas, że nie wiem… A Ksiądz
cobypowiedział?
To samo, bo ja też nie wiem. Ale są też iskierki nadziei. Wiem, że wielu
kapłanów czyta obecnie św. Ludwika Marię Grigniona de Montfort, wielu
zaczynasiępoświęcaćMaryi,zaczętokupowaćksiążkiks.Gobbiego.Zaczyna
się ruch. Bardzo nam potrzebny ruch, bo w wielu miejscach naprawdę jest
dramat. W jednej z diecezji było dziewięć samobójstw księży. W pewnym
mieściebyłodwóchbraciksięży,jedenrzuciłkapłaństwo,ożeniłsię,adziecko
ztegozwiązkuochrzciłmubratksiądz,którydzieńpóźniejsiępowiesił.
Tojakieśprzerażającedemonicznedziałanie…
Tak.Podejrzewam,żetenksiądzwalczyłzesobą,aleniemiałmuktopomóc.
Możesamniechciałpomocy,niewidziałjużtego.Częstopopadamywnaszym
życiu w rutynę lub pogrążamy się w duchu tego świata. Księża uciekają
wurządzaniesię,wpieniądze,winwestycje.Wpewnejdużejdiecezji,jakmi
powiedziano, obecnie największą modą wśród młodych księży jest kupowanie
mieszkańiwynajmowanieich.Takiezabezpieczaniesięnaprzyszłość.Tojest
potężnykryzys,zktórymtrzebawalczyć.Niebrakkapłanówijestcorazwięcej
takich,którzychcągorliwiepracowaćpomagaćludziomuwikłanymduchowo,
aleniewiedząjak.Imtrzebapomagać,wnichinwestować.Sąniestetykapłani,
którzymająproblemnietylkozwłasnątożsamościąkapłańską.Oddawnamam
marzenie o takim duchowym sanatorium, gdzie byłoby miejsce dla każdego
orazspecjaliściwwieludziedzinach.Aletotylkomarzenia.
Skądtendramatycznykryzyssiębierze?
To jest potężny kryzys wiary u kapłanów. Seminarium ją nie zawsze daje.
Akiedyniemawiary,zostajeczysty,ludzkiinteres,układy,wygodneułożenie
sobieżycia.AprzecieżJezusmówidonas:„SzukajciepopierwszeKrólestwa
Bożego”.Tojestistotakapłaństwa.Kiedyśrozmawiałemzkimśotym,jakto
możliwe, że jakiś biskup jest masonem, że kapłan czy biskup popełnia tak
straszliwy grzech? Mój rozmówca, osoba bardzo pobożna i wyrobiona
duchowo, odpowiedział: „Oni po prostu nie wierzą”. Nie mieściło mi się to
w głowie. „Jeśli nie wierzą, to po co są księżmi, po co Mszę odprawiają?” –
pytałem. „Bo to ich zawód” – padła brutalna odpowiedź. To było jak kubeł
zimnej wody na moją głowę. Z czasem coraz wyraźniej widzę, że to jest
prawda. Dla niektórych księży kapłaństwo to tylko zawód, odprawianie
rytuałów, w które nie wierzą. A właśnie wiara jest najważniejsza. Mnie to
uświadomiła pewna znana charyzmatyczka, siostra Briege McKenna, gdy
pojechałem kiedyś na spotkanie z nią. Ma taki szczególny dar, że rozmawia
zkimś,apotemofiarowujemusłowo,aniekiedytakżecytatzPismaŚwiętego.
Gdy do niej przyszedłem, przedstawiłem się, a ona powiedziała mi, żebym
modliłsięojedenszczególnydardlasiebie.Ucieszyłomnieto,myślałem,że
dostanędaruzdrawiania,amożejakieśinnecharyzmaty.Aonanato,żemam
sięmodlićodarcharyzmatycznejwiary.Złyodniejwyszedłem,nieotakidar
miprzecieżchodziło.Wolałbymdarrozeznaniaalbouzdrawiania,aniejakiejś
charyzmatycznejwiary.Alegdyzacząłemsięmodlić,czytaćsłowoBoże,które
od niej dostałem, dotarło do mnie, że właśnie to jest najważniejszy dar.
Charyzmatyczna wiara to nie wiara w to, że Bóg istnieje, ale pewność co do
istnieniatejrzeczywistości,którejniewidzę.Tojestwiara,dziękiktórejmogę
góryprzenosić.Rokzajęłomizrozumienietego,coonadomniepowiedziała.
Terazmampewność,żePanBógzrobiwszystkodlaosoby,zaktórąsięmodlę,
alejestemteżgotówzaakceptowaćwszystko,cosięwydarzy,bowiem,żeBóg
wielepiej.
Rozumiem, że od tego daru zaczęło się mocniejsze charyzmatyczne
zaangażowanieKsiędza?
Tak.DawniejnapoczątkumojejprzygodyzDuchemŚwiętym,modliłeminic
sięniedziało.Cudabyłytylkowpobożnychksiążkach.MówiłemdoJezusa,że
toniefair.Dopieropóźniejuświadomiłemsobie,żetowogóleniejestważne,
żeowieleistotniejszajestmocnawiaraprzeżywanawcharyzmatycznysposób.
To jest ta pewność, że ten biały opłatek, który trzymam w dłoniach podczas
Mszy, chociaż nic nadzwyczajnego nie widzę, jest prawdziwym, kochającym
Bogiem. To jest ta pewność, że kiedy mówię Różaniec, jak powiedział na
swojej konferencji w Szczecinie ks. Dominik Chmielewski, to za każdym
razemidęnarandkęzMatkąBożą,żemojaMamamodlisięzamnieizemną.
To jest ta pewność, że Ona jest tak blisko, że każde Zdrowaś Maryjo ma siłę
egzorcyzmu,uwolnieniaiuzdrowienia.Tojestdlamnieniesłychane,cudowne
inajważniejsze,tamocRóżańca.
Ale ta pewność idzie dalej: cokolwiek Pan Bóg będzie chciał dać osobie,
która prosi o modlitwę, to będzie dobre. Będzie dobre, gdy ją uzdrowi, ale
będzieteżdobre,gdynieuzdrowi.Aletojestteżwiara,żeOnchceuzdrawiać.
Kiedyśprzyszładomnie,jeszczenapoprzedniejparafii,pewnastarszapanize
swoją córką i wnuczkiem. Chłopiec mógł mieć z dziesięć lat, a oni prosili
opomocdlaniego.„Cosiędzieje?”–zapytałem.„Wszkolewszystkodobrze,
alegdynadchodziwieczór,onzaczynabić,tłuc,kopać,rozbijaćsię,raznawet
jużnóżporwałzkuchni.Onnaspozabija.Nigdzieniemożejechaćposzkole,
nigdzie nie może z dziećmi iść, bo dzień w dzień się to powtarza. Byliśmy
u psychologa, u psychiatry, a oni na to, że z tego wyrośnie, żeby się tym nie
przejmować, jakieś tabletki dali. A jest coraz gorzej, chłopczyk jest coraz
starszy i silniejszy” – opowiadały jedna przez drugą matka i babcia.
Pomodliłemsięizaczynamznimrozmawiać.„Jakmasznaimię?”.Nic.Zero
reakcji.„Czycościęboli?”.Nadalnic.Modlęsiędalej,proszęJezusaopomoc,
o wskazówki. I nagle przychodzi intuicja, żeby zapytać o ojca. „A gdzie jest
tatuś”–pytam.„Umarłroktemu”–padaodpowiedź.„Choroba?Wypadek?”–
pytam. „Nie, powiesił się”… Ale ja nadal nie wiedziałem, jak to wszystko ze
sobą połączyć. Modliłem się dalej i wreszcie zadałem pytanie, czy dziecko
wiedziało,jaktataumarł,boczasemtakichrzeczysiędzieckuniemówi.Obie
panie nie wiedziały, co mi odpowiedzieć. „Niech panie mówią prawdę” –
poprosiłem. „On wie, on znalazł tatę powieszonego” – padła wreszcie
odpowiedź. I wtedy ja już wiedziałem, co się stało. Demony śmierci, lęku
irozpaczyprzyczepiłysiędoniego…
…opętanie?
Nie.Tamniebyłożadnejjegowiny,byłozniewolenieigłębokiezranienie.Po
dziesięciu minutach modlitwy już nic nie wróciło. Dzieciak znowu jest
najnormalniejszynaświecie.
Amożetopoprostubyłatraumapostraszliwychwydarzeniach?
Traumateż,alenietylko.Dotegodzieckabyłyprzyczepionedemonyśmierci,
samobójstwa, lęku, żalu do Pana Boga. Trzeba było łaski Ducha Świętego
iwiary,żebytodostrzeciżebysięzatozabrać.
Tojestcharyzmatycznawiara?
To jest jej część. Ja wiedziałem, że z tym dzieckiem coś jest nie tak, ale nie
wiedziałemco.Aczasuniebyłowiele,więcsięmodliłem.Wiedziałem,żeBóg
chce jego uzdrowienia, wiedziałem, że może to zrobić. Ale charyzmatyczna
wiara przydała się jeszcze w wielu innych sytuacjach mojego życia, kiedy
trzeba było mieć nadzieję wbrew wszelkiej nadziei, gdy trzeba było mieć
pewność, że On może działać. Tu nie chodzi o pewność, że cud, uzdrowienie
będzie,ależeBógmożezadziałać,jeślitakabędzieJegowola.Gdysięmataką
wiarę, to człowiek przestaje się obawiać ośmieszenia, porażki, a jego wola
przestajesiędlaniegotakbardzoliczyć.
Czterylatatemu,kiedybyłemwswojejrodzinnejmiejscowości,zadzwonili
do mnie jacyś ludzie, prosili o pomoc. Byłem wtedy na urlopie, chciałem
odpocząć, ale okazało się, że to dzieci przyjaciółki mojej mamy. Mieli jedno
dziecko, piętnastoletniego syna, który od pierwszego roku życia nieustannie
przebywał w szpitalach. Jedna operacja za drugą. Historia chorób była długa
jak powieść Sienkiewicza. Ostatecznie zgodziłem się z nimi spotkać.
Opowiedzieli mi o wszystkich lekarzach, ale też o okultystach, znachorach,
uktórychszukalipomocy.Ajanagle,niewiemskąd,zyskałempewność,żeten
dzieciak jest przeklęty. Głupio tak ludziom powiedzieć, ale miałem taką
pewność. Patrzyli na mnie z niedowierzaniem. Jeszcze gorzej było, gdy
kazałemimwyjąćwszystko,codostaliodokultystów,szamanówiznachorów,
i spalić to, a potem wyrzucić leki. Był tego cały stół. „Czy ksiądz wie, ile to
kosztowało?” – pytali. Ale ja miałem absolutną pewność, że to trzeba zrobić,
choćwyrzucaniedrogichlekówtobyłoszaleństwo.„Toniebędziepotrzebne”.
Potem zadałem pytanie o to, jak to było z narodzinami chłopaka. – „Wie
ksiądz, ja jestem stąd, a mąż z innej części Polski. Teściowa nigdy nie
zaakceptowała naszego małżeństwa ani tego, że syn opuścił dom i poszedł do
żony” – opowiadała matka chłopaka. „Czy mama ma jakieś związki
zokultyzmem?”–zapytałemojcachłopaka.Okazałosię,żema,żestawiakarty
tarota,chodziporóżnychwróżbitachiuzdrowicielach.Iwtedyjużwiedziałem.
Ona rzuciła na nich przekleństwo, być może nawet za pieniądze. Pół roku po
ślubie,jużwciąży,synowamiaławypadek…Mążniechciałwierzyćwcałątę
historie z okultyzmem, to w końcu jego mama była. Ale zadałem mu proste
pytanie, czy chce mieć syna. Zgodzili się na wszystko. To było 15 sierpnia,
uroczystośćWniebowzięciaNajświętszejMaryiPanny.Odprawiłemmodlitwy
uwolnienia na chłopcem i mamą. Potem wzięli kąpiel w wodzie
egzorcyzmowanej z różańcem w ręku. I nie uwierzy pan – wszystko ustąpiło.
Od razu. Chłopak jest zdrowy, ma prawie dwadzieścia lat, a rodzice pięknie
przybliżyli się do Boga, działają w Domowym Kościele, dając do dziś
świadectwo,jakwielkajestmiłośćBoga.
Potakichwydarzeniachłatwomiećcharyzmatycznąwiarę.
One tylko ją utwierdzają, ale ona musi być na początku. Trzeba jednak
pamiętać, że ten skarb nosimy w glinianym naczyniu. Trzeba go strzec za
wszelkącenę,tojesttaewangelicznaperła.
InigdyniemiałKsiądzwątpliwości?
Wtedyniemiałem.
Awcześniej?
Dawniej tak, i to często, ale odkąd rozmawiałem z siostrą McKenna, już nie.
OddawałemwszystkoBoguiruszałemnaakcje.
Pamięta Ksiądz ten pierwszy raz, kiedy zadziałał przez charyzmatyczną
wiarę?
Chyba nie. Wiele rzeczy się na siebie nałożyło. Pamiętam wydarzenie, gdy
przez taką wiarę działałem szczególnie mocno. To był egzorcyzm młodego
chłopaka,którymiałstraszliwąsiłę,trzechsilnychmężczyzn,każdyoposturze
AndrzejaGołoty,niemogłogoutrzymać.Lataliwpowietrzu,taknimiciskał.
To było niesamowite! Po czterech egzorcyzmach, bardzo trudnych, przyszedł
na piąty. Sceneria była filmowa, opuszczona plebania. I wtedy powiedział do
mnie: „Wyproś wszystkich z pokoju”… Trudna prośba, szczególnie że
pamiętałem,jakpodczasostatniegospotkaniamałomnieniezabił.Aleondalej
mówi:„Wyprośwszystkich,chcęzostaćtylkoztobą”.Janadalniewiem,czy
tomówion,czyszatan,żebymniezałatwić.Inaglepoczułemprzynagleniedo
modlitwy: „Panie Boże, jak mnie zabije, to przyjmij moją ofiarę za niego”.
Pomodliłem się i wiedziałem już, że muszę zostać z nim sam. „Zostańcie za
drzwiami, ja zostanę z nim” – powiedziałem. Siedliśmy naprzeciwko siebie,
zacząłemodmawiaćegzorcyzm,aonwpadłwtrans.Nicdoniegoniedocierało.
Skończyłem się modlić i dalej nic. Pierwszy raz miałem taką sytuację. Nie
wiedziałem,corobić.Odpoczątkuodprawiaćegzorcyzm?Inaglezobaczyłem
zwykły obrazek Matki Bożej… Chwila modlitwy i położyłem mu go na
brzuchu.Krzyknął,otworzyłoczyipowiedział:„Wyszedł.Naprawdęwyszedł.
Jestemwolny”.Pamiętammojezdziwienieitotalnąkonsternację.Płakałemjak
dziecko. Nie ma piękniejszego przeżycia jak zobaczenie osoby uwolnionej.
Zapytałem go, co czuł. Odpowiedział, że straszliwe uderzenie w brzuch i ból.
Wydajemisię,żetoszatan,wiedząc,iżprzegrałimusiopuścićtegoczłowieka
na żądanie i rozkaz samej Maryi, zmuszony przez Nią, sprawił mu ból
i cierpienie niejako „na do widzenia”. A to działała Matka Boża. Czasem
słyszę, że my katolicy modlimy się do obrazków, a ja od tamtego
doświadczenia już wiem, że to ma moc, że Maryja może wszystko, że może
nampomagać,nawetzapomocązwykłegoobrazka,przezprostywizerunekna
papierze.
W czasie egzorcyzmów człowiek doświadcza wspólnoty świętych, komunii
świętych,świętychobcowania?
Tak. Zanim zacząłem modlić się o uwolnienie lub odmawiać egzorcyzmy,
nigdytegoniedoświadczałem.Dlamnieświęcibyligdzieśtamnagórze,amy
byliśmy na dole. Wszędzie obrazy i figurki. Powiem szczerze: nawet mnie
irytowali.Terazwiem,jakpotężnajestichmoc.Onisątaksamorealnijakmy
isąoboknas,trzebaichtylkopoprosićopomoc.
WidziałichKsiądz?
Na własne oczy nie, ale widziałem ich działanie, widziałem ich w oczach
egzorcyzmowanych. Widziałem przerażone oczy opętanych, widziałem strach
na twarzy i słyszałem wrzask. Tak było, gdy wzywałem o. Pio, ale też gdy
prosiłem o pomoc Matkę Bożą. Kiedyś powiedziałem: „Matko Boża, przyjdź
teraz tutaj osobiście, do tego pokoju, i pomóż mi”. I od razu usłyszałem
wrzask, taki piekielny: „Nie, nie, nie”, i agresję, taką jakby ktoś się do mnie
zbliżałzkosą,żebymigłowęobciąć.Tegosięniedawytłumaczyćwnaturalny
sposób. Przez takie doświadczenia właśnie człowiek dotyka rzeczy, w które
powinien wierzyć, ale nie zawsze wierzył. To umacnia wiarę. Dziś mam już
pewność, że tamten świat istnieje, że święci działają, że Maryja ma moc, jest
naszą potężną Królową i Orędowniczką. To nie są dla mnie mity, przedmiot
badań,tematnaksiążkę.Mogąmnieciągnąćposądach,oskarżać,mogąmnie
wyrzucić, suspendować, ale tego skarbu, jakim jest Niebieska Mama, nikt mi
nie odbierze. Ale na początku tego doświadczenia jest skok w ciemność,
nieznane.Tokażdymusiprzejśćsam.
SpotkaniezdemonamitaknaprawdęwzmacniawiaręwPanaBoga?
Dokładnie tak. Często oskarżają mnie o to, że jestem zafascynowany
demonami,aletonieprawda.Spotkaniezrzeczywistościądemonicznąumacnia
we mnie raczej wiarę w Boga i w to, co o Nim, o świętych, o rzeczywistości
transcendentnej naucza Kościół przez wielu mistyków, świętych. Pan Bóg
pokazuje, że to wszystko, co kiedyś znałem w większości z teorii, z książek,
opowiadań,jestprawdą.
IwiaręwMatkęBożąteżegzorcyzmywKsiędzuumocniły?
Nie tylko umocniły, ale w istocie ją zrodziły. Zanim się to wszystko zaczęło
dziać,niemiałemrozwiniętejduchowościmaryjnej.Jakomłodyksiądzczęsto
prywatnie nie odmawiałem Różańca. Maryjność mi się kojarzyła
z Częstochową, pielgrzymką, ale ja sam nie miałem żadnej relacji z Matką
Bożą,pozasłużbowo-parafialną.
…służbową?
Wiadomo, że ksiądz musi czasem nowennę odprawić, odmówić litanię lub
modlitwę konsekracyjną do Matki Bożej. Ale to nie oznacza nic głębokiego
i konkretnego. Wielu księży taką relację ma, szczególnie ci, którzy żyją
w grzechu nieczystości. Tam, gdzie jest Maryja, tam nie ma grzechu
nieczystości! Nie chodzi mi o to, że ludzie nie upadają, ale o to, że trwają
w grzechu. Z siostrami zakonnymi jest zresztą podobnie, wiele z nich nie ma
relacji z Matką Bożą. I dopiero modlitwa o wewnętrzne uwolnienie
iuzdrowienieotwierajenaMaryję.Egzorcyzmowałemkiedyśsiostrę,którapo
wielugodzinachmodlitwymiałaprzepięknewizjeMatkiBożej.Maryjazabrała
ją do Betlejem, a ja wtedy wiedziałem już, że to koniec walki, że za moment
zostaniewpełnioczyszczona.Itaksięstało.
===YlRkBjBUZgI2A2IHMgU1BmNTZQEyAmBTNVc2BmVXZFQ=
Służbowa relacja z Maryją skończyła się w czasie tej modlitwy w Med‐
jugorje?
Tak. Wtedy też poznałem siłę Różańca i odkryłem tę modlitwę dla siebie.
W czasie szturmu modlitewnego za chłopca, o którym już mówiłem,
odmawiałem po cztery Różańce dziennie. To było dla mnie wtedy bardzo
ciężkie, czułem, jakbym to nie ja robił. Mszę odprawiałem z radością, na
adorację też szedłem z pasją, a Różaniec przychodził mi niezmiernie ciężko.
I to mimo że w Medjugorje zazwyczaj odmawia się go łatwiej, bo to miejsce
jestprzenikniętemaryjnością,Różańcem.Tuwszyscygoodmawiają,powietrze
jest przesiąknięte tą modlitwą. A mi ta modlitwa przychodziła wówczas
ztrudem.Cośsięjednakwemniewtedyzmieniło,postanowiłem–popowrocie
z Medjugorje – zacisnąć zęby i odmawiać Różaniec codziennie. Zazwyczaj,
takżewmoimprzypadku,takiepostanowieniamijająpokilkutygodniach,ale
mnie się udało, i od tego momentu codziennie odmawiam Różaniec. Może
zjednymwyjątkiem,bokiedymiałemgrypę,isięgnąłemporóżaniec,bysięna
nim modlić, to zacząłem odmawiać Zdrowaś Maryjo, ale nie wiem, czy
dokończyłem,bochybawtejgorączcezasnąłem.
AjakąKsiądzmametodęnaodmawianie
Różańca?
Nieodmawiamgoraczejwkaplicy,bojaksiedzę,adotegojestemzmęczony,
czyjestzaciepło,tonatychmiastodpływamwczasienieustanniepowtarzanych
słów. Uwielbiam natomiast odmawiać Różaniec, idąc albo kierując
samochodem.Wmojejpoprzedniejparafiimówiłemczęsto,żemiędzytamtym
kościołemanastępnąparafiąjestnietrzymile,alejedenRóżaniecodległości.
Często powtarzałem też ludziom, że gdy stoją w korku, zamiast się złościć,
przeklinać, lepiej niech odmawiają Różaniec. Wielu z nich weszło to w krew.
Ajawiem,takżezeswojejpracyegzorcysty,żeodmawianieRóżańcanigdynie
jest„klepaniem”,bokażdeodmówioneZdrowaśMaryjowprowadzaszatanawe
wściekłość. Widziałem, co demony robią na egzorcyzmach, gdy zaczyna się
modlić do Matki Bożej. Niektóre z tych wydarzeń do tej pory są dla mnie
tajemnicą. Kiedyś, pamiętam, walczyłem o pewną dziewczynę, miałem krzyż,
robiłem wszystko, co trzeba w czasie egzorcyzmów, kładłem krzyż na
piersiach, na głowie, błogosławiłem dziewczynę, ba, nawet mówiłem „w imię
Jezusa Chrystusa” i nic. Zero reakcji. W pewnym momencie pomyślałem, że
odmówięZdrowaśMaryjo.Iwtedysięzaczęło.Demonryczałtakstrasznie,że
myślałem,żemurypękną.Mogępowiedzieć,żedemonoszalałzwściekłości.
NaimięJezusaniereagował,anaimięMaryitak?
Takbyło,alejasamdokońcategonierozumiem.Ludziepytająmnie,jakto,
przecież Jezus był Bogiem, a Maryja „tylko” stworzeniem, Jezus jest
potężniejszy,akrzyżjestnajsilniejszymsakramentalium.Towszystkoprawda,
i rzeczywiście, szczególnie na pierwszym etapie imię Jezus jest niezwykle
mocne,demonysiępoddają,alesąteżtakiesytuacje,gdytoimięniesprawia
im problemu, a poddają się dopiero, gdy odwołuję się do Maryi; one nie są
w stanie wypowiedzieć Jej imienia. I straszliwie przeciwko Niej bluźnią. Bóg
dałMaryitakąwładzęnaddemonamiiszatanem.Topięknaiwielkatajemnica.
CooMatceBożejmówiły?
Nie będę tego powtarzał, bo to były straszliwe rzeczy, ale mogę powiedzieć
tyle, że odnosiły się do niej szczególnie, kiedy w grę wchodziła kwestia
nieczystości
seksualnej.
Nieczystość
jest
dzisiaj
jednym
z
najpowszechniejszych
grzechów,
najbardziej
obrażającym
Boga,
największym polem działania szatana, a Maryja jest najczystszym
stworzeniem, jest Niepokalanie Poczęta, i zapewne dlatego demon nie
wytrzymujeprzyNiej,poddajesięwJejobecności.Wielerazy,gdybrakowało
mijużamunicji,gdynicnieszło,gdywydawałosię,żewalkajestprzegrana,
odwoływałemsiędoMaryi,wzywałemJąalboprosiłem,byużyłamoichrąk,to
demonydostawałyfurii.Bardzorzadkosięzdarzało,żebyosobaopętanamogła
powiedziećZdrowaśMaryjo.Pamiętam,żekiedyśprosiłempewnąosobę,która
została opętana przez akty perwersyjnej nieczystości, żeby odmawiała tę
modlitwę. Trwało to ze dwie godziny, najpierw nie była w stanie powiedzieć
nawet słowa „zdrowaś”, nie mówiąc już o imieniu Niepokalanej „Maryja”,
a potem trzeba było powiedzieć „łaski pełna”. To były długie minuty walki,
powtarzania, zaczynania od początku. Demon straszliwie krzyczał, gdy miał
powiedzieć„łaskipełna,PanzTobą,błogosławionaśTymiędzyniewiastami”.
„To ja jestem błogosławiony, nie Ona” – wrzeszczał. „Ja jestem
najważniejszy” – dodawał. Jej pokora jest nie do zniesienia dla jego pychy.
Wtedy naprawdę zobaczyłem, że obietnica Boga, że Ona zetrze na proch
szatana, jest realna do bólu. Dlatego kiedy słyszę, że Zdrowaś Maryjo to
modlitwa niebiblijna, że wymyślona przez katolików, że bez sensu, to mnie
pusty śmiech bierze. Każde Zdrowaś Maryjo jest potężnym kopniakiem
wymierzonym szatanowi. A jeśli włączy się Różaniec w cały łańcuch
jednocześnieodmawianychnacałymświecieRóżańców,tostajesiętopotężną
siłą,potężnąbronią.
Naczymtopolega?
Na bardzo zwyczajnej rzeczy. Idę sobie ulicą, odmawiam Różaniec, ale
jednocześnie włączam go i siebie we wszystkie Różańce odmawiane w tej
chwili na całym świecie. To jest moc. Oczywiście czasami jest to trudne,
czasem jest ciężko, a czasem szatan w ramach walki duchowej niemal
uniemożliwia odmówienie Różańca. Jeździłem kiedyś na pewien egzorcyzm,
bardzo trudny, i od samego początku, od rana, po przespanej nocy, byłem
zmęczony, nawet nie mogłem prowadzić samochodu, zaproponowałem więc,
żeby przed walką odmówić Różaniec w intencji egzorcyzmów. Ale nie byłem
w stanie. Moi towarzysze go odmawiali, a mi głowa leciała w dół, czułem
jakbyktośzałożyłmiobręczenamózg,jakbyopróżniłmigłowęiniemogłem
wypowiedzieć nawet jednego Zdrowaś Maryjo. Wokół mnie trwała modlitwa,
ajamilczałem.Taopresjaustawaładopierowtedy,gdywchodziłemdopokoju,
gdzie miały się odbywać egzorcyzmy. Forma wracała, a w samochodzie,
w drodze do siebie, znowu mogłem spokojnie odmawiać Różaniec. Gdy
jechałem rano na egzorcyzm, wszystko zaczynało się od nowa. Diabeł tak
bardzo bał się tej modlitwy, że stosował tego rodzaju opresje. Po takich
przeżyciachtrudnonietraktowaćRóżańcabardzopoważnie.Dlategonawetgdy
jestem słabszy, gdy nie mam już siły, to i tak wiem, że muszę odmówić
Różaniec. A on nabiera wówczas dla mnie niezwykłej mocy, takiej, jaką ma
w Medjugorje. Tam powietrze jest napełnione modlitwą, tu, w Wielkiej
Brytanii, jest o wiele trudniej, bo to pogański kraj, wszędzie pełno jest
aktywnościdemonicznej,ajednakgdyzaczynamodmawiaćRóżaniec,czujęsię
dokładniejaktam,uMatki.Tamodlitwajestjakpocisk,gdysięjąrozpocznie,
trudno ją zatrzymać. Czasem mam tak dość, że niemal nie mogę odmówić
brewiarza, ale z Różańcem nie mam problemów. To jest także owoc
nawrócenia, bo zanim do tego doszło, mogłem nie odmawiać Różańca całymi
tygodniami,cowniczymnieprzeszkadzałomiwgłoszeniupięknychkazańna
jego temat. To była obłuda, straszna obłuda. Teraz, gdy mówię o Różańcu,
o Matce Bożej, to mówię z własnego doświadczenia i często mam łzy
woczach,agłosmisięłamie.
Wielukatolikówmajednakproblemztąmodlitwą…
Może nie są do końca świadomi, jaka jest ona mocna, biblijna, pełna ognia.
Zawarte są w niej słowa archanioła Gabriela: „błogosławiona jesteś między
niewiastami” i słowa św. Elżbiety „błogosławiony owoc żywota Twojego”…
To są słowa, których nie może przełknąć szatan i dlatego odwodzi nas od
modlitwy. Czasem katolicy nie mają też świadomości, jak silna jest to
modlitwa, jak wiele ona wnosi, szukają czegoś u protestantów, tak jakby
zapominali,żeunaswKościelekatolickimjestpełniaśrodkówzbawczych,że
niktnieotrzymałwięcejodnas.Pocoszukaćcharyzmatówuewangelikalnych
kaznodziejów, którzy odrzucają Eucharystię czy kult Matki Bożej, skoro
wiemy,żepierwszącharyzmatyczkąKościołabyłaMaryja?
Amożliwajestwogólemocna,charyzmatycznamodlitwabezMatkiBożej?
Matka Boża jest Pośredniczką wszelkich łask, nie tylko niektórych, ale
wszelkich.TojestdogmatwiaryKościoła.NiemadarówDuchaŚwiętegobez
MatkiBożej,onewszystkieprzezNiąprzechodzą.Onaniejestoczywiścieich
źródłem,alejestPośredniczką.Idlategoniesposóbniezadawaćpytania,jakim
duchem posługują ci, którzy źle się o Niej wypowiadają albo próbują
pomniejszaćJejrolę.MatkaBożajestOblubienicąDuchaŚwiętego,więcjeśli
ktośźlemówioMaryi,niszczyJejkult,odrzucaJą,traktujetylkojakzwykłą
kobietę,któraurodziłaJezusa,toniemożeposługiwaćDuchemŚwiętym.Ona
jest Najukochańszą Jego Oblubienicą. W Kościele dużo mówimy o Maryi,
o zwiastowaniu, o Kanie Galilejskiej, o Krzyżu, ale przecież po Męce,
ZmartwychwstaniuiWniebowstąpieniuJezusaMaryjażyłajeszczewielelat…
IwtedyteżsłużyłaKościołowi,możnapowiedzieć,żetrzymałamłodyKościół
do chrztu Ducha w swoich rękach. To musiał być absolutnie niezwykły czas,
trochę o nim wiemy choćby od mistyczki Katarzyny Marii Emmerich czy od
innych mistyków. Z tych strzępów informacji wynika, że Maryja cały czas
wtedy pościła, modliła się, ofiarowywała swoje życie za Kościół, a przede
wszystkim cierpiała. To była Jej misja i wypełniła ją do końca. A nie były to
proste czasy. Apostołowie to nie była śmietanka towarzyska ani elita
intelektualna,aletrudnizawodnicy.Nowąwspólnotąwstrząsałysporymiędzy
żydami a poganami, Rzymianami i Grekami, między tymi co od Apollosa,
atymicoodKefasa.Pierwsiuczniowie,kiedysiękłócili,pewnieprzychodzili
najpierwdoMatki,boPiotrnieodrazustałsięsilny,nieodrazuwiedział,jak
zarządzać Kościołem. To pewnie Matka mówiła im o życiu Syna, ale też
oswoimdoświadczeniuKalwarii.Akiedywspólnotazaczynanabieraćsił,Ona
ofiarowujesięzaKościół,oddajecałeswojeżycie.Patrzy,cierpi,modlisię.Jej
życiebyłojednymwielkimKrzyżem.TakiepostrzeganieMaryisprawia,żejest
Ona kimś nam o wiele bliższym, jest naszą matką, towarzyszy nam. Niby
wszyscy o tym wiemy, niby mówimy o tym w kazaniach, ale czy naprawdę
mamy świadomość, że Ona dalej cierpi, gdy widzi nasze grzechy, spory,
zranienia? Mam niestety często wrażenie, że spora część naszej maryjnej
pobożności jest, by posłużyć się słowami św. Ludwika Marii Grignion de
Montforta, fałszywym nabożeństwem do Niej. Święty w swoim Traktacie
wymieniaichwieleiniestetysiebieteżtamznalazłem.Odmawiamypacierze,
litanie,koronki,nowenny,prosimyowielełask,aletaknaprawdęniechcemy
oddaćJejcałegoswojegożycia.Tokosztujeijestwymagające.Małojesttych,
mówiśw.Ludwik,cotorozumieją,chcązostaćJejprawdziwymiczcicielami,
niewolnikami,anietylkouczniami,gdyjestjakaśpotrzeba,czynajemcamiza
pieniądze.
Termin„niewolnik”źlebrzmiwnaszychuszach…
Ale oddaje głęboką prawdę o prawdziwej naturze naszej relacji z Maryją.
Pracownik ma urlop, ma prawa, może domagać się zapłaty, niewolnik nie ma
żadnegogłosu,niemażadnejpensji,niemawynagrodzenia,niemaztegonic.
Idzie tam, gdzie mu każą, bez szemrania i pytań. To jest najtrudniejsze. Ale
o to właśnie chodzi, by konsekrować się Maryi, by oddać Jej wszystko. Tak
naprawdę, jak mówi św. Ludwik, stajemy się niewolnikami Jezusa przez
Maryję i w Maryi. Kiedy staniemy się Jej własnością, nie możemy już być
bliżejJejSyna,boOnajestnajbliżejJegoSerca.Tojestcudowne.Tenkultrobi
sięcorazbardziejwPolscepopularny.Traktatoprawdziwym nabożeństwie do
NajświętszejMaryiPannyrozchodzisięjakświeżebułeczki.Polacyodkrywają
dla siebie ten kult i św. Ludwika. Tysiące rodaków konsekruje się Maryi i to
jestpiękne.
DlaKsiędzateżjestonważny?
Bardzo. Jak już wspomniałem, odnalazłem siebie w opisie fałszywego kultu.
Niemal w każdym punkcie mogę wskazać, gdzie nagrzeszyłem. Ale także
wwezwaniudokultuprawdziwego,któryjesttrudny,wymagający,bomusimy
pozbywaćsięswojegoegoizmuiwłasnejwoli.Jezuszresztąmówi,żeszeroka
jest droga wiodąca do zagłady, a wąska i trudna ścieżka do zbawienia.
Z prawdziwym kultem maryjnym jest podobnie. On jest trudny, ale daje też
wspaniałe owoce. Maryja swoim sługom niczego nie odmawia, udziela łask,
których w danym czasie potrzebujemy. Wielokrotnie przekonałem się o tym
w czasie egzorcyzmów, w czasie modlitwy o uzdrowienie. Jak ważny jest to
kult,doskonalepokazujewalkaduchowa,jakadotykaludzi,którzychcąoddać
swoje życie Maryi. Zawsze mówię tym, którzy się do tego przygotowują, że
gdytylkozacznątrzydzieścitrzydniprzygotowania,tozaczniesięprawdziwa
jazda duchowa. Szatan będzie ich nieustannie atakował, żeby zrezygnowali
zpoświęceniasięMatceBożej.Dziewięćdziesiątprocentludziwracadomnie
i mówi, że mają już dość tego przygotowania, bo wszystko im się w domu
rozwala, wszystko się do góry nogami wywraca, nic nie wychodzi. Mówię im
wtedy: „Widzisz, to najlepszy dowód, że konsekracja ma potężne znaczenie
duchowe, bo gdy tylko dotknąłeś sfery, której szatan nie chciał, natychmiast
zacząłatakować.ZwróciłeśsiędoMaryi,aonsięwściekł.Trzebawalczyćpo
męskuiwytrzymaćdokońca.Kiedyudasiędokonaćkonsekracji,tozobaczysz,
coMaryjamożezTobązrobić”.Bądźgotowynawspaniałąprzygodę.
Wtedyskończysięwalka?
Wtedy tak naprawdę się ona zacznie. Ale gdy już oddamy siebie w niewolę
Maryi, Ona nie tylko nam, ale i przez nas zacznie zsyłać niezwykłe łaski,
a najważniejszą z nich będzie to, że w momencie próby, nawet najcięższej,
Matka Boża da nam swoją wiarę. Czy to nie jest cudowne? Nie wiem, czy
można wymyślić sobie coś lepszego w godzinie próby niż dar wiary Matki
Bożej. Ona cała oddała się Jezusowi, a my w godzinie próby otrzymamy taką
właśnie Jej wiarę. Wiele razy już tego doświadczyłem. Nie chcę żadnych
innych darów, żadnych cudowności, żadnych mocy, wystarczy mi taka wiara.
Inne rzeczy, gdy będą potrzebne w służbie innym, też od Niej albo przez Nią
otrzymam. Ale wiara jest najważniejsza. Dlatego dzisiaj propaguję to
nabożeństwo i konsekrację, namawiam do jej podejmowania kapłanów
i świeckich, sam również oddałem się w niewolę Maryi. Dlatego z taką pasją
zachęcam kapłanów do Różańca, do nowenny pompejańskiej. Czasem nawet
ich zawstydzam, bo mówię im, że świeccy, czasami rodzice kilkorga dzieci,
mająsiłę,bycodziennienowennęodmówić,aksiądzniejestwstanieodmówić
nawetjednego…Świeccybijąnasnałeb,jatowidzępolistachodludzi,którzy
opowiadają, jak dzielą swój dzień, żeby zmówić kolejną „pompejankę”: za
dzieci,zarodzinę,zabliskich.Aprzecieżtojestpotężnywysiłek,któryludzie
podejmują, bo mają ogromną wiarę, większą od wiary wielu z nas, kapłanów,
większą od mojej. Tak myślę, że Matka Boża za pośrednictwem tych wielu
aktów konsekracji, odmawianych nowenn pompejańskich, do czegoś
szczególnegonas,naszkraj,przygotowuje,tworzygrupęludziprzygotowanych
nawielkąpróbę,któraczekaświat,aprzedewszystkimKościół…
Najakąpróbę?
Próbę,jakąjużwidzimywKościele,utratywiary,masowegoodejściamłodych
ludzi, chaosu doktrynalnego. Kościół jeszcze nigdy nie był w takim kryzysie.
Byływojny,kryzysy,aleKościółmocnotrwał,byłyskandale,aleniebyłotam
masowego odstępstwa, takiego zamieszania. Pewnie dlatego Matka Boża jest
tak aktywna w naszych czasach. Prosi nas i błaga jak matka swoje błądzące
dzieciopowrótdowiaryiprawdziwenawrócenie.
Święty Ludwik zupełnie wprost mówi, że na koniec czasu Bóg szczególnie
przygotował Maryję i Jej oddanych wiernych. „Jednak władza Maryi nad
wszystkimi diabłami zajaśnieje zwłaszcza w czasach ostatecznych, kiedy
szatan zastawi zasadzki na Jej piętę, czyli na Jej pokornych niewolników
i biedne dzieci, które Maryja wzbudzi, aby prowadziły z nim wojnę. Będą
one małe i ubogie w oczach świata, i uniżone wobec wszystkich jak pięta,
deptaneiprześladowanejakpiętawobecinnychczęściciała;wzamianza
to będą jednak bogate w łaskę Bożą, którą Maryja będzie im hojnie
rozdzielać;wielkieiwyniesionewświętościprzedBogiem,przewyższające
wszelkiestworzenieżywąwiarąitakmocnoopartenaboskiejpomocy,że
pokorą swej pięty, w zjednoczeniu z Maryją, zmiażdżą głowę diabła
i doprowadzą do zwycięstwa Chrystusa” – wskazuje św. Ludwik
wTraktacie.
Amożejeszczemocniejmówiotymks.Gobbi,adokładniejMatkaBożadoks.
Stefano Gobbiego, w orędziu osiemdziesiątym trzecim, które powinno być
traktowane jako jego swoisty testament, ostatnie przesłanie. Ta jedna kartka
jest niezwykle poruszająca, dodaje mi siły w najgorszym czasie zwątpienia,
brakusił.MatkaBożamówitam,żegdybędziesięjużwydawało,żewszystko
jeststracone,gdyKościółbędziejużleżałnałopatkach,wówczasOnawkroczy
ipokonaszatana.
Mójprzeciwniksądzi,żepewnegodniaszczycićsiębędzieswoimcałkowitymzwycięstwem
nad światem, Kościołem i duszami. Tymczasem właśnie wtedy Ja wkroczę – straszna
i zwycięska. Jego porażka będzie ogromna, tym bardziej, że będzie pewien swego zwycięstwa
nazawsze.To,cosięprzygotowuje,jestczymśbardzowielkim.Niebyłoczegośpodobnegood
stworzenia świata. Dlatego właśnie wszystko zostało przepowiedziane w Piśmie Świętym.
ZapowiedziałoonostrasznąwalkęmiędzyMną,„Niewiastąobleczonąwsłońce”aczerwonym
smokiem,szatanem,któremuudajesięzwodzićwielubłędemateizmumarksistowskiego.Pismo
zapowiedziałoteżwalkęAniołówiMoichdziecizestronnikamismoka–prowadzonymiprzez
zbuntowanych
Aniołów.
Zwłaszcza
Moje
całkowite
zwycięstwo
zostało
wyraźnie
zapowiedziane. Wy, Moi synowie, zostaliście wezwani, by przeżyć te wydarzenia. Teraz
powinniścieotymwiedzieć,abyświadomieprzygotowaćsiędobitwy.Jużczas,żebymzaczęła
odsłaniać przed wami część Mojego planu. Przede wszystkim konieczne jest, żeby Mój
nieprzyjaciel odnosił wrażenie, że wszystko zdobył, że ma już wszystko w swych rękach.
BędziemuwięcdaneprzeniknąćnawetdownętrzaMegoKościołaiudamusięokryćcieniem
Świątynię Boga. Zbierze najliczniejsze ofiary wśród sług Świątyni. Będzie to rzeczywiście
chwila wielkich upadków dla Moich najmilszych synów, dla Moich Kapłanów. Na jednych
szatan zastawi pułapkę pychy, na drugich – żądzy cielesnej, na innych – zwątpienia lub
niewiary, na jeszcze innych – zniechęcenia i osamotnienia. Iluż to zwątpi w Mego Syna i we
Mnie i uwierzy, że nadszedł koniec Mojego Kościoła! Kapłani poświęceni Mojemu
Niepokalanemu Sercu, synowie Moi, których tak bardzo miłuję – których gromadzę w celu
stoczenia tej wielkiej bitwy – pierwszym orężem, którym macie się posługiwać, jest ufność
pokładana we Mnie i wasze najpełniejsze oddanie się. Przezwyciężajcie pokusę lęku,
zniechęcenia, smutku! Zniechęcenie paraliżuje wasze działania i pomaga Mojemu
przeciwnikowi. Bądźcie pogodni, cieszcie się. To nie jest koniec Mojego Kościoła, lecz
początekJegopełnejicudownejodnowy,którasięprzygotowuje!
–mówiłaMatkaBożaprzezks.Gobbiego.Tosąwstrząsającesłowa,wartoje
wciąż na nowo przypominać, przytaczać, bo one wyznaczają potężne zadanie
kapłanom. To jest prawdziwy program duszpasterski, bo pochodzi od Serca
Niepokalanej,kochającejMatki.
MyśliKsiądz,żemyPolacymamycośdozrobieniawtejpróbie?
Bardzo dużo. Kiedyś na Wschodzie były takie twierdze, choćby Kamieniec
Podolski, gdzie siedziała grupa żołnierzy i walczyła z hordami barbarzyńców.
Polska, mam wrażenie, jest taką właśnie twierdzą, takim współczesnym
Westerplatte,gdzie–niezależnieodtego,jakbardzojesteśmypokiereszowani,
zbici i niekiedy słabi – jest jeszcze grupa fantastycznych kapłanów, gdzie są
młodzi, którzy chcą działać, walczyć, ewangelizować. Wiele było proroctw,
które wprost świadczą o tym, że Polska ma szczególną rolę do odegrania.
Kościół w Polsce będzie pokiereszowany, będzie oczyszczony, ale dzięki
Polsceprzyjdzieodrodzenie.Imyślę,żeWielkaPokutabyłategodoskonałym
przykładem. Tam zwykli ludzie, nie teologowie, nie biskupi, nie kapłani, ale
dziesiątki tysięcy zwyczajnych ludzi spontanicznie przyjechało z całej Polski,
uklęknęli i błagali Boga o przebaczenie, prosząc jednocześnie Matkę Bożą
owsparcie.Tomnieprzekonało,żejesteśmyKamieńcemPodolskimwiary.Na
Zachodzie w dużej mierze nie ma już Kościoła, są tylko rozlatujące się
struktury,to–takczystopoludzku–niemaprawajużistnieć,ajeśliistnieje,
to tylko dlatego, że jest dziełem Bożym. Ale my tutaj, w Wielkiej Brytanii,
EuropieZachodniejjużprzegraliśmy,itonawszystkichfrontach:medialnym,
politycznym, religijnym. Biją nas na głowę przecież protestanci, biją nas
islamiści, mogący mówić o rzeczach, o których my musimy – zakneblowani
przez poprawność polityczną – milczeć. My mamy mówić, że Pan Jezus
wszystkichkocha,wszyscyidziemydonieba,niewolnonamnikogoiniczego
skrytykować,niewolnonawetwskazać,gdziejestzło.Mówienieoszatanieczy
piekle łączy się prawie z białym męczeństwem. To już na ambonach nie
istnieje. Tylko Polska jakoś się trzyma. I dlatego siły demoniczne tak mocno
teraz nas atakują. Od zewnętrz i od wewnątrz. Groźniejsze są zresztą wilki
wowczejskórzeniżci,którzyatakująwprost.
OczymKsiądzmówi?
Mówię o rozmywaniu wiary, doktryny, o protestantyzacji i pentekostalizacji
katolicyzmu, wchodzeniu z nowinkami, namaszczeniami duchem, które
z Duchem Świętym nie mają nic wspólnego. Trzeba oczywiście odróżniać
poszczególne zjawiska, te dobre od złych, ale nie można nie stawiać pytania,
jaktosięstało,żenaglepojawiająsięzupełnienieznaniludzie,bardzomłodzi,
ionibłyskawiczniezdobywająniebywałąpopularność,wszędziesązapraszani,
otwierają się przed nimi drzwi zamknięte przed doświadczonymi kapłanami.
W ten sposób w żyły naszego polskiego Kościoła sączy się trucizna, choćby
związana z Toronto Blessing
lub innymi źródłami niemającymi wiele
wspólnego z doktryną Kościoła katolickiego. Temu trzeba powiedzieć „stop”,
bo to jest bardzo niebezpieczne zjawisko, to – jak to ujmował ks. Gobbi –
infiltracja szatana wewnątrz samego Kościoła. Diabeł zaatakował ze
wszystkich stron, żeby polski Kościół rozbić od wewnątrz, zniszczyć
fundamenty,najakichPolskajestodtysiącalatbudowana.AlePolskasięnie
daje. Mamy wspaniałych kapłanów, ludzi świeckich, wspaniałe grupy
modlitewne,trzymamysięEucharystiiiMatkiBożej.
Co jest, zdaniem Księdza, tak niebezpiecznego w niektórych nowych
formachpentekostalnejpobożnościkatolickiej?
Odrzucenie Eucharystii, maryjności, nieustanne powtarzanie, że nie trzeba
spowiedzi, bo przecież Jezus i tak wybaczył nam już nasze grzechy, już nas
zbawił, już nas uleczył, odrzucanie krzyża, cierpienia, nieustanne powracanie
dotego,żepowinienbyćonpusty,boJezusjużniecierpinakrzyżu,odrzucenie
nauki Pisma o współcierpieniu z Jezusem i wielu innych. To wszystko trzeba
odstawićinauczaćsolidnejkatolickiejteologiiiświadomości,żezwycięstwo–
jak mówił kard. August Hlond – przyjdzie przez Maryję. Ktoś ładnie
powiedział, że Maryja nie jest opcją, dodatkiem w naszym duchowym życiu.
Niepokonamysiłpiekła,szatanaizłabezMaryi,botoOnapiętązmiażdżymu
głowę.
Ksiądz też się poświęcił Najświętszej Maryi, według wskazówek św.
LudwikaGrigniondeMontforta?
Tak. Kilka lat temu. Też nie było łatwo. Pamiętam, że ostatnie dni
przygotowaniaspędzałemwMedjugorje,wyliczyłemsobie,żetam,wostatnim
dniu pobytu – 13 maja, w święto fatimskie – dokonam konsekracji. O ósmej
rano mieliśmy wyjechać na lotnisko i wtedy się okazało, że wcześniej nie
odprawiają tam żadnej Mszy. To niemal niespotykane, ale tak było. Nogi się
podemnąugięły,szczególnieże,niepamiętamdlaczego,izgrupąniemiałem
gdzie i kiedy Mszy odprawić. O szóstej rano pobiegłem więc do kościoła, ale
okazało się, że wszystko było pozamykane, nikogo nie było. Gdy już miałem
odejśćikierowaćsiędohotelu,podbiegładomniezakrystiankaipowiedziała,
że jakaś grupa niemiecka będzie miała zaraz Mszę. „Jezu, dzięki Ci” –
wyszeptałem.Dołączyłemsiędonich,nierozumiałemanisłowa,modliłemsię
pocichuikoncelebrowałemMszę,aleudałomisiękonsekrowaćMatceBożej.
Potem szybko na lotnisko i do domu. Ale jeszcze większym przeżyciem była
dlamniekonsekracja–adokładniejjejodnowienieporoku–13majawsamej
Fatimie. Tam jak zwykle tłum, księży też tysiące, upchali nas gdzieś
porządkowi, stoimy i czekamy. Gdy procesja z figurą Matki Bożej,
w uroczystych koronach, z kulą św. Jana Pawła II zbliżała się ku końcowi, ja
zacząłem się modlić. Do dziś nie wiem jak, ale figura Matki Bożej
„przechodziła” trzy metry obok mnie, powiedziałem wtedy w sercu: „Matko,
dziękujęCi”.Poczułemciepłowsercu,figuranaglezatrzymałasię…aniosący
odwróciliMatkęwmojąstronę.WidziałemJejtwarz,patrzyłemnaNią.Milion
ludzinaplacu,tysiącekapłanów,amniepostawilitam,gdzieakuratzatrzymała
się Maryja. 13 maja, Fatima, a ja dziękuję Maryi, stojąc przed Nią i patrząc
w Jej twarz. Aż mi dech odjęło. Czy ja przypadkiem nie śnię? Wtedy po raz
kolejnydokonałemkonsekracji.Jakoświadectwooddaniasięwniewolęnoszę
teraz łańcuszek na ręku. Początkowo mnie to denerwowało, ale teraz się
przyzwyczaiłem i noszę go z dumą, jako symbol zdrowej, męskiej, maryjnej
pobożności.
Acotoznaczyzdrowa,męska,maryjnapobożność?
Taka bez ckliwych modlitewek, śpiewów, bez ochów i achów, za to
zsynowskimpodejściem,wktórymjasnomówisięoproblemach,alejużnie
siada się matce na kolanach. Kobiety mają inny charakter. Im bliższe jest
mówienie, śpiewanie, czasem użalanie się nad sobą, a ja tego nie lubię. Mam
wrażenie,żelepiejprzyjśćdoMaryiijasnojejpowiedzieć:jestproblem,czy
możeszcośztymzrobić?TakmówiłemwczasieegzorcyzmówiOnazawsze
pomagała. Bez wielomówstwa, ale w konkretnym działaniu. Ja w ten sposób
spotykamMatkęBożą…
…spotykam?
Nie,niemówięojakichśmistycznychwizjach,choćnieukrywam,żemarzymi
sięspotkaniezMatkąBożą,zobaczeniejej.Mamprzyjaciół,którzymielitaką
łaskę, ale ja nie. Widziałem jednak Jej działanie, widziałem demony
przerażone Jej nadejściem, słyszałem, co do mnie wtedy wołały. „Wynoś się
stąd, babo, nie chcę Cię tu” – krzyczały. I wiem, że Matka Boża mnie chroni
wtychdziałaniach,bototeżkiedyśusłyszałem.„Jabymcięzabiłwielerazy,
ty sk…synie, ale Ona cię ochrania” – wrzeszczał w czasie jednego
z egzorcyzmów demon. I to mi uświadomiło, jak blisko mnie, ale przecież
także każdego z nas, jest Maryja. Ona mnie ochrania, mnie zwyczajnego
człowieka, okrywa swoim płaszczem, chroni w swoim Sercu, zapewnia
obecność w chwili śmierci, ale także jest przy mnie w ogniu walki. Tej
codziennej, z własną słabością, lenistwem, ciałem, przeszłością, która wraca,
ale też z demonami, gdy staję im naprzeciw. Najważniejsza w tej walce jest
wiara,którąOnanamobiecuje,jeślioddamysięJejcałkowicie.Jazresztąteż
codziennieproszęotakąwiarę.
Wiaręnatrudneczasy?
Tak, na czasy, przed którymi Matka Boża ostrzegała nas już w objawieniach
w XVI wieku w Quito, skierowanych do s. Mariany Francisci de Jesús Torres
Berriochoa.Townich,apóźniejtakżewkolejnychobjawieniachwLaSalette,
Akito czy ks. Stefano Gobbiemu, Matka Boża mówi cały czas o wielkim
bałaganie,masoneriiischizmiewKościele,zaprzedaniusięwieluduchownych
szatanowi i wreszcie o masowym usprawiedliwianiu grzechu. Jeszcze nie tak
dawno gdy w wiosce ktoś mieszkał z kobietą bez ślubu, cała wioska to
napiętnowała,przypominając,żeonina„kociąłapę”,„nakartęrowerową”żyją.
Dzisiaj nie ma już w tym żadnego skandalu, dzisiaj katoliccy rodzice bronią
swoich dzieci, tłumacząc, że muszą się wypróbować i że mamy XXI wiek.
Identyczniesłyszymywprzypadkuhomoseksualizmu,boprzecieżPanBógjest
miłością,boonikrzywdynikomunierobią,nikogoniezabijają,adotegosię
kochają, więc dlaczego Pan Bóg miałby tego nie rozumieć? A kiedy to nie
wystarczy,tosięgasiępoargumentzmiłosierdziaioznajmia,żeBógwszystko
wybaczy. Przed takim właśnie myśleniem, fałszywym pojęciem miłosierdzia
ostrzeganasMatkaBoża,mówiąc,żewczasachwielkiejpróbygrzechzostanie
usprawiedliwiony, wytłumaczony, a my będziemy brnąć coraz głębiej
wciemność.
KiedyKsiądzbyłporazpierwszywMedjugorje?
Wiele lat temu, jeszcze przed tym moim, jak to nazywam, nawróceniem.
Bardzo długo przekonywała mnie do tego moja wspaniała przyjaciółka,
Angielka.Prowadziłamniejakstarszaduchowasiostra.„Musisztampojechać,
musisz”–powtarzałaiwkońcu,szczególnie,żeonamiwszystkosfinansowała,
zgodziłemsię.Byłotowlatachdziewięćdziesiątych.Pierwszegodniadostałem
straszliwego bólu kręgosłupa. Tak mnie bolało, że nie mogłem nawet do
łazienki w hotelu dojść. Byłem wściekły, zadawałem sobie pytanie, po co
w ogóle tam pojechałem. A trzeba pamiętać, że kiedy tam pojechałem, Med‐
jugorjewyglądałozupełnieinaczejniżdziś,byłotakie–niemacoukrywać–
prymitywne.AjaniemogłemnawetnaMszępójść.„MatkoBoża,pocośmnie
tu ściągnęła?” – pytałem wtedy wściekły. Wziąłem wreszcie jakieś mocne
środki przeciwbólowe i pojechałem taksówką z tą Angielką pod Niebieski
Krzyż.Wtedytobyłyprostedeskizbitenakawaleziemiikamieniach…Itam
postanowiłem się pomodlić. Mówię sobie, chociaż jeden raz w Medjugorje.
„Poczekaj chwilę” – powiedziałem do mojej przyjaciółki. Ona usiadła na
kamieniu,ajauklęknąłemprzedkrzyżemizacząłemsięmodlić.Niewiem,co
sięzemną wtedystało…Odpłynąłem, jakbyktośmi dałzastrzykusypiający.
Gdy wróciłem do siebie, odwróciłem się do niej i zobaczyłem, jak jest
wściekła.„Cosięstało?Jatrochęsiępomodliłem!”–spytałem.„Trochę?”–jej
głosbyłzimny.„Czterygodzinytuklęczałeś!”.Pomyślałem,żesobieżartuje,
aletakrzeczywiściebyło.Nicwtedynieczułem,niemiałemżadnejwizji,ale
byłemwinnymwymiarzerzeczywistości.Onawtymczasiezrobiłamizdjęcia,
któremamdotejpory.
Cosięwtedywydarzyło?
Sam do końca nie wiem. Ten ból był do czegoś potrzebny, tak jak tamto
doświadczeniepodkrzyżem.Cośwemniemusiałopęknąćwśrodku,musiałem
jakoś spotkać się z Matką Bożą. Myślę, że to było jakieś Jej pierwsze
dotknięcie. To był rok 1996 albo 1997. Od tego momentu zacząłem jeździć
regularnie do Medjugorje, nie mogłem z niego wyjechać, nie potrafiłem
powrócić do rzeczywistości. Co roku Pan Bóg dawał mi inne doświadczenie,
inne postrzeganie. Aż wreszcie przyszedł czas uzdrowienia tego chłopca,
o którym już opowiadałem, a potem wspólnej pielgrzymki z parafią i z nim.
Wiele razy, będąc tam, też przeżywałem trudny czas. Niby powinienem się
cieszyć,aniemogłem.Pamiętam,żerazwszystkomniedenerwowało,ludzie,
nawettenuzdrowionychłopakmniezłościł.Zamiastpójśćsięmodlić,onwolał
siedziećwhoteluprzykomputerze,comniedoprowadzałodoszału.Iwreszcie,
chybaporaz pierwszy,postanowiłem,że wyjadęwcześniej,że pójdętylkona
ostatnią Mszę Świętą, spakuję się i wyjadę. Pamiętam doskonale ten dzień.
Wstałem rano, powiedziałem Jezusowi, że to moja ostatnia Eucharystia tutaj,
po niej pakuję się i jadę. „Niech się dzieje, co chce. Mam dosyć tego Med‐
jugorje,mamdośćtegomiejsca”.Niewiedziałemwtedy,żetowalkaduchowa,
żetoszatantakdziała.Myślałem,żecośjestnietakzemną,żetracęczas,żeto
wszystko nonsens. Miałem dosyć kazań, objawień, wszystkiego. I wreszcie
nadeszła ta ostatnia Msza. Wszedłem na nią, dołączyłem się do koncelebry
angielskojęzycznej. Mszę sprawował jakiś Irlandczyk, a Ewangelię czytał
diakonzjakimśdziwacznymakcentem.Tobyłysłowaochodzeniupowodzie
św. Piotra. Jak mnie to denerwowało. Chciałem już jechać. Jak zaczęło się
kazanie,tomyślałemtylkootym,żebyniebyłodługie,bojakbędzieględził,
towyjdęjeszczewczasieMszyŚwiętej…Takiemyślimiałem.Inagledoszły
do mnie jego słowa: „Wyjdź wreszcie z tej swojej łódki. Ileż w tej łódce
możesz siedzieć, być tym malutkim człowieczkiem? Zobacz, jak piękne jest
morze. Nie bój się, On cię widzi, On cię chwyci. Zrób coś teraz i dłużej nie
czekaj”. Nie wiem, co się wtedy stało, zacząłem płakać. Siedzi dwóch księży
koło mnie, a z oczu mi się łzy ciurkiem leją. Wiele razy słyszałem, ba, wiele
razy mówiłem, że trzeba zaufać Jezusowi i wyjść z łódki. A jednak wtedy te
słowa mocno do mnie przemówiły i pomyślałem, że nadchodzącą noc
powinienemspędzićpozahotelem,wziąćPismoŚwięteipójśćnagóręKrzyża.
I tak się stało. To była piękna sierpniowa noc. Idąc na górę, co krok
odmawiałem jedno Zdrowaś Maryjo, miałem całą noc przed sobą, nie
musiałem nigdzie się spieszyć. Wreszcie wszedłem na górę, byłem tam
zupełnie sam. Zapaliłem latarkę i zacząłem czytać Pismo Święte. Miasto
wdoleoświetlone,ajanagórze,gwiazdynademną.Pogodzinie,możedłużej,
pomyślałem, że wystarczy. Nie mogłem przecież całej nocy czytać Biblii.
Klęknąłem na betonie twarzą do Medjugorje, wzniosłem ręce do góry,
i zacząłem się modlić do Ducha Świętego. Słyszałem tylko huk wiatru wkoło
siebie. To był ciepły wiatr. Nie wiedziałem, czy klęczę, czy siedzę, czy stoję.
Nie czułem bólu kolan. Nic nie wiedziałem. Nie wiedziałem, co się ze mną
dzieje. Aż wreszcie nadszedł brzask. Wstałem, zacząłem schodzić w dół,
jakbym lewitował. Czułem, że idę po ziemi, ale nie czułem kamieni, jakby
mniektośuniósłwgórę.Niewiem,cosięzemnąwtedydziało.Poszedłemna
Mszęicałyczaspłakałem.Aprzecieżniktsięnademnąwtedyniemodlił,nie
było żadnych charyzmatycznych przeżyć. Wiele lat później zrozumiałem, że
wszystko, co działo się wcześniej, cała ta złość, to była walka szatana, jego
atak, żeby przeszkodzić w tym, co Pan Bóg dla mnie przygotował… Od tego
momentu wiem, jak ważne jest to, żeby wyjść z łódki, strefy swojego
bezpieczeństwa,czytobędzierodzina,plebaniaczynawetzgromadzenie,iiść
za głosem Jezusa, cały czas wpatrywać się w Niego. Inaczej możemy się
pogubić,anawetzatonąć.
MiałKsiądzwięcejtakichprzeżyć?
Niejestemmistykiem,niemamjakichświelkich,niewytłumaczalnychprzeżyć
i doznań duchowych, ale jeszcze przynajmniej raz mi się coś takiego
przydarzyło. To było w Taizé, gdzie pojechałem z młodzieżą z parafii. Nie
bardzo mi się tam podobało, znowu diabeł szalał, a ja na niczym nie mogłem
się skupić. I wtedy postanowiłem, po lunchu, pójść do parafialnego, małego
kościółka, żeby się pomodlić. Wszedłem, a tam cztery krzesła, tabernakulum,
można rękami sięgnąć do obu ścian. Pomyślałem: „Co ja tu będę robił?”.
Wziąłem krzesło, siadłem naprzeciwko tabernakulum, otworzyłem Biblię,
czytam. Może pięć minut czytałem Pismo Święte i nagle straciłem kontakt
zrzeczywistością.AlenietakjakwMedjugorje.Tusłyszałemiwidziałem,jak
ludziewchodziliiwychodzili,jakrozmawialiizwiedzali,aleniemogłemani
ręką, ani nogą, ani głową poruszyć. Siedziałem w jakiejś pozaziemskiej
rzeczywistości. To było coś takiego, jak prawdziwe zaśnięcie w Duchu
Świętym. Siedziałem tak od pierwszej do piątej. Trochę spanikowałem…
I wreszcie poprosiłem Pana Jezusa, żeby coś zrobił i odpuścił. I tak się stało.
Biegłem do wioski, i znowu, jakbym lewitował. Idąc, nie czułem, że idę, po
prostuunosiłemsięwpowietrzu.Tobyłotakieuczucie,jakbymniektośpchał
przez powietrze. Mama chłopca, który został uzdrowiony, była z nami wtedy
w Taizé, i ona dała mi pocztówkę z tym kościółkiem i napisała: „Nigdy nie
zapomnij przeżycia, które Pan Bóg ci dał w tym małym kościółku”. To są
zresztąrzeczy,którychniedasięzapomnieć.PrawdziwałaskaBożaprzychodzi
z nieba, nieoczekiwanie, jak deszcz w piękną słoneczną pogodę. One nie są
wymodlone, nie są wyproszone, są darem, który sprawia, że rzeczywistość
wiarystajesięoczywista.Miałemtrzytakieprzeżycia,iterazmogęjużmówić,
że często nie tyle wierzę, ile wiem, ponieważ doświadczyłem, że wiara jest
prawdziwa. To nie znaczy, że nie mam problemów, że czasem nie mam dość,
żeczasemnieproszęoznak,alewiem,żeniemożnasiępoddawać.Onzawsze
jestprzynas,jakojciecniesienasnaramionach.
AlepozatymitrzemawydarzeniamimodlitwaKsiędzajest,żetakpowiem,
normalna?
Oj, tak. Bardzo normalna i bywa czasem okupiona ogromnym trudem. Diabeł
całyczasdziała,manipuluje,uderzawmojesłabości.Alewtedyidędokaplicy,
otwieram tabernakulum i tylko patrzę na Jezusa. I trzymam się kurczowo
Różańca. Nigdy go nie opuściłem, od tego wydarzenia w Medjugorje w 2004
roku.
Nigdy nie miał Ksiądz wątpliwości co do objawień w Medjugorje? Na ich
tematprzecieżwciążtoczysiędebata?
Nie miałem, i nie mam. I to mimo iż czasem sam mam wrażenie, że Matka
Boża tam wciąż mówi to samo: módlcie się i nawracajcie. Niezwykła jest
jednak już sama atmosfera tego miejsca. Tam nic nie ma, jest jedna ulica,
straganykościelne,restauracje,zzewnątrztowyglądaokropnie,bomiejscowi
rozmodleni starsi ludzie prawie zniknęli, zastąpiło ich młodsze pokolenie,
które jak wszędzie często się nie modli, chodzi raczej pod kościół. Jednym
słowem zewnętrznie nic szczególnego. A jednak wewnętrznie tam się inaczej
oddycha, czuje się obecność Matki Bożej. Mogę jechać do najpiękniejszego
miejsca na świecie, na plażę, do pięciogwiazdkowego hotelu ze wszystkimi
przyjemnościami i wracać zmęczony, ale gdy wracam z Medjugorje, zawsze
jestem innym człowiekiem. W tłumie tych ludzi jest jakiś pokój. I moim
zdaniemtegopokoju,tegomiejscapowiniendoświadczyćkażdyksiądz,atakże
każdy,ktochcewypowiadaćsięotymmiejscuitychobjawieniach.Jeśliktoś
źle mówi o Medjugorje, to ja go wysyłam w to miejsce. „Idź, zobacz” –
proponuję. Ja sam mogę o sobie powiedzieć, że nie byłbym już księdzem,
gdyby nie to miejsce. Tam odkrywa się miejsca w swoim wnętrzu, które
potrzebują
oczyszczenia,
otwarcia,
uzdrowienia.
Najważniejszym
doświadczeniem są odbywane tam spowiedzi. Nie wiem dlaczego, ale tam się
dziejąwkonfesjonałachcuda.Tamiksiężainaczejspowiadają,iludzieinaczej
przeżywają spowiedź. To jest wspólne doświadczenie milionów wiernych
i tysięcy księży. Kiedyś przebywając w Medjugorje, przechodziłem mały
duchowykryzys,miałemdośćludzi,którzywciążodemnieczegośchcieli,ja
wchodziłem po Mszy, a oni już czekali i prosili, żeby się za nich modlić.
Doszedłemdotakiegomomentu,żemówiłemjuż:„PanieJezu,jajużniechcę,
mam już dość tych modlitw nad ludźmi, tego wszystkiego”. Miałem wiele
wątpliwości. Pewnego gorącego popołudnia wszedłem do kościoła św. Jakuba
i zacząłem się modlić albo raczej wyrzucać Jezusowi wiele spraw. „Jezu, daj
mi znak teraz, jak mi nie dasz znaku teraz, to koniec z tym wszystkim: będę
zwykłym proboszczem, Mszę Świętą odprawię, parafię poprowadzę, żadnych
modlitw
uwolnienia,
nakładania
rąk,
żadnych
wyjazdów,
żadnych
egzorcyzmów, kończę z tym, mam już dość tego wszystkiego”. Chyba mnie
diabełpodkusił,żebytowszystkopowiedzieć,alepamiętam,żedomagałemsię
znaku. Gdy wychodziłem z kościoła, zatrzymał mnie jakiś starszy człowiek.
Chwyciłmniezarękęiprosi,bymwysłuchałjegospowiedzi.Okazałosię,żeto
Polak, misjonarz z Afryki. Chciałem mu powiedzieć, że spowiedź jest od
szóstej,alepomyślałem,żetoksiądz,więcpostanowiłemgowyspowiadać.Ale
gdzie? Byłem w koszulce, więc do konfesjonału nie chciałem wchodzić.
Wyszliśmywięcnazewnątrz,atamupał,odrazumniezalałopotemizłością.
Jednak spowiedzi wysłuchałem, dałem rozgrzeszenie i już miałem pójść, ale
pomyślałem, żeby się jeszcze moment nad nim pomodlić. Położyłem na nim
rękę,zacząłemsięmodlić,aonnaglezacząłpłakać,wyćzbólu.Odskoczyłem
ipytam,cosięstało.Onuspokoiłsięimówi,żenakłamałminaspowiedzi,że
jestnamisjach,aleoddwudziestulatżyjezkobietą.Nigdytegoniewyznałna
spowiedzi. Od razu mi przeszła ochota na znaki… Wyspowiadałem go po raz
drugi i rozmawiam z nim dalej. „Co ksiądz tu robi?”. „Przyjechałem tu na
miesiąc do Maryi, żeby pewne sprawy poustawiać, ale nic się nie dzieje” –
odpowiedział.„Chybanicsięniedziałododzisiaj”–powiedziałemmu.Aon
znowu w płacz. Wieczorem modliłem się jeszcze nad nim o uwolnienie dla
niego, o oczyszczenie z tych wszystkich niegodnych spowiedzi, niegodnie
sprawowanych Mszy Świętych. Zasnął w Duchu Świętym, a gdy się obudził,
mówiędoniego,żemusiterazzałatwićtęsprawę.Jeszczedziśmanapisaćdo
kobietyizerwaćznią,atakżepoinformowaćprzełożonychotym,jakżył.On
odpowiada,żezkobietązerwie,aledoprzełożonychnienapisze.„Jauchodzę
za wzorowego księdza, tyle lat kapłaństwa, jestem wzorem dla wielu w życiu
misyjnym,onimyślą,żejatujestemwcelachwypoczynkowo-religijnych,cały
miesiącmidalinaMedjugorje”–tłumaczył.Nieustępowałemimówię:„Niech
ksiądznapiszedoprzełożonego.Trzebastanąćwprawdzie.To,cosiętudotej
porywydarzyłodzisiaj,tojestcuddlaojca,byćalboniebyć,jaksiędzumówię,
być albo nie być w niebie”. Ale on się zaparł. Drugiego dnia spotykamy się
przed Mszą Świętą, ja już ubrany w szaty liturgiczne, a on domaga się
natychmiast rozmowy. „Ja muszę z ojcem porozmawiać, teraz” – trzęsie się
cały,jakbybyłwpanice.„Teraznie,poMszy”–odpowiedziałem.Siedziałna
tejMszyjaknaszpilkach,aponiejopowiadami,cosięwydarzyło.„Wziąłem
komputer, napisałem do tej mojej kobiety mail, że jestem w Medjugorje, że
MatkaBożadałamiznak,żetocud,żezniązrywam,boniechcęiśćdopiekła
i nie chcę jej tam zaprowadzić. I wysłałem ten list” – opowiada. „Do
przełożonych też?” – pytam. „Nie, do nich nie” – padła odpowiedź. „Ale gdy
dziśranowstałem,wskrzyncebyłjużmailodwładzzgromadzenia,żebardzo
mi dziękują, że stanąłem w prawdzie, że mam się jak najszybciej zgłosić do
Polski” – mówi i aż się trzęsie. Pokazywał mi, że wpisał jej adres, a mail
poszedł do przełożonego… „Matka Boża walczy o księdza” – powiedziałem
mu…Iczytoniejestniezwykłe,gdysięwidzitakierzeczy?
Nieprawdopodobne…
Atoprzecieżniejedynatakasytuacja.Pamiętam,byłemkiedyśwMedjugorje
wczesną wiosną, z samymi niemal starszymi ludźmi, bo to był czas zajęć
szkolnych. W czasie jednej z Mszy Świętych po angielsku zobaczyłem
młodegochłopaka,włoskitypurody,naokozpiętnaścielat.Nanastępnydzień
poprosił o spowiedź. Przed spowiedzią zapytałem, skąd jest, co tu robi,
dlaczegoniejestwszkole.„JestemzNowegoJorku”–odpowiedział.„Mama
mniewzięłazeszkoły,powiedziała,żetojestważniejsze”–mówi.Zaciekawiło
mnieto,bocomożebyćważniejszedlachłopakawtymwiekuniżnauka?Aon
zaczyna płakać. Biorę chusteczki z konfesjonału, bo w Medjugorje w każdym
konfesjonale są dostępne, i zaczynam z nim rozmawiać. „Co się dzieje,
Jordanie?”–pytam.„Jakochamsport,jeździćnarowerze,graćwkoszykówkę,
alecierpięnarzadkąchorobę,nazanikmięśni,izarokniebędęmógłwogóle
chodzić,nawózkubędęjeździł”–szlocha.Matkagozabrała,żebymodlićsię
o cud, ale on w niego nie wierzy, choć nie chce być kaleką. Pamiętam, jak
krzyczał:„Janiechcę,janiechcębyćkaleką,janiechcębyćkaleką,jakocham
moje życie!”. „Jordanie, zostaw to Matce Bożej” – powiedziałem mu wtedy.
Ityle.Rozeszliśmysięwswojestrony.ParęrazywidziałemgojeszczewMed‐
jugorje, machnąłem mu nawet ręką, ale już nie rozmawialiśmy. Aż wreszcie
nadszedł wieczór, ciemno było, około dwudziestej trzeciej, poszedłem do
figury Zmartwychwstałego Chrystusa, z którego kolana non stop kapie woda,
nazywanałzamiJezusa.Kroplazakropląprostozmetaluspływawoda,wbrew
prawom fizyki. Ludzie ją zbierają. Wieczorem chciałem się tam niedaleko
pomodlić.Wciszy.Poszedłem,patrzę,anaławce,zgłowąukrytąwdłoniach,
siedziJordan.Wiedziałem,żeonjutrowyjeżdża,aleniewiedziałem,comam
zrobić.Niezauważyć–głupio,podejść–torodzisięobawa,żewtympustym
miejscu siedzę sam z małolatem. Wreszcie się zdecydowałem, usiadłem obok
niegoizacząłemprosićBoga,żebymipodpowiedział,comamzrobić.
IcoKsiądzzrobił?
Położyłemnajegogłowęrękęizacząłemsięmodlić.Trwałotochwilę,ażon
spojrzał na mnie. „Przepraszam, że ci przeszkodziłem w modlitwie” –
powiedziałem do niego. A on na to, że się nie modlił. „Siedziałem tu
ipowiedziałemJezusowi,żejeślirzeczywiścieistnieje,tochcęodNiegoznak,
iwtedypoczułemksiędzarękęnagłowie”–powiedziałmi.Wiem,żetobrzmi
niewiarygodnie,aletobyłmomentjegocałkowitegouzdrowienia.Onmateraz
jużdwadzieściakilkalat,grawkoszykówkę,jeździnarowerze,wspinasiępo
górach. Kiedy miał ostatnio urodziny, napisałem do niego, czy mnie jeszcze
pamięta.„Nigdyksiędzaniezapomnę”–odpisałmi.Ito,cochybanajbardziej
zdumiewającewtejsprawie,tożejasięniemodliłemjakośspecjalnie,tunie
było ani wielkiej walki, ani wielkich charyzmatów, ani uwielbienia, tylko
prosta, krótka zwyczajna modlitwa, którą zainspirował wtedy Duch Święty.
Duch Święty mnie do niego zaprowadził… I On sprawił, że chłopak jest
zdrowy. Dla mnie najwspanialszą opowieścią z Ewangelii jest ta, jak Jezus
wysyłaswoichuczniówbeztrzosa,beztuniki,zpustymirękami,abydziałali.
My współcześnie opowiadamy, że potrzebujemy do duszpasterstwa, do
ewangelizacji akcji, programów, przygotowanych modlitw, rzutników,
wyposażenia, a apostołowie nie mieli nic, tylko puste ręce i wiarę. Wiarę, że
mają dawać ludziom to, co mają, czyli uzdrowienie, wypędzanie złych
duchów…charyzmatycznąwiarę.
…Piotrnawetwskrzeszał…
Właśnie.Amyśmypołożylinacisknazupełnieinnekwestie.Niemodlimysię
zwiarą,nieuzdrawiamy,zamiasttegobudujemystruktury,instytucje,głosimy
często siebie, teologię, a uciekamy przed charyzmatami, jakie Bóg nam dał.
Dlaczego?Bowiemy,żewejścienatędrogę,odkrycietegoskarbubędzienas
wiele kosztować, że będziemy się musieli nawrócić, zmienić swoje życie, ale
także stracić przyjaciół, dobre imię, pozycję, często wejść w konflikt
z przełożonymi. Bezpieczniej jest zajmować się umacnianiem struktur
i instytucji niż tym, do czego posłał nas Jezus. Rozmieniliśmy nasze
kapłaństwo na drobne i dobrze nam z tym. Ale kto dziś chce oddać życie za
teologię lub instytucję? Życie można tylko oddać za żywego Jezusa, którego
spotkałem,wktóregowierzę,któregokochamponadwszystkonaziemi.
[1] Ksiądz Stefano Gobbi, Do kapłanów, umiłowanych synów Matki Bożej, Wydawnictwo Vox
Domini,Katowice2017.
[2] Toronto Blessing – nazwa doświadczenia, które miało miejsce w neocharyzmatycznym zborze
Winnica (Vineyard) w Toronto w 1994 roku. Przez wielu zostało uznane za „nowe wylanie Ducha
Świętego”.WczasienabożeństwuczestnicydoświadczalispoczynkuwDuchu,mówilijęzykami,byli
upojeni Duchem, wpadali w euforyczne stany: śmiech, płacz, drżenie ciała. Ludzie omdlewali,
wykonywali nietypowe ruchy i wydawali różnego rodzaju dźwięki, naśladowali zwierzęta, wydając
przy tym charakterystyczne dla nich odgłosy, co doprowadziło do wielu kontrowersji.
Charakterystycznym znakiem tego doświadczenia stał się niekontrolowany, głośny śmiech w czasie
nabożeństwa, omdlenia i spoczynki, które miały świadczyć o szczególnej obecności Bożej.
Tłumaczono, że te objawy były właściwe i potrzebne innym wierzącym, a osoby zachowujące się tak
podczas nabożeństw były „pijane Duchem Świętym”. Wiele kościołów zielonoświątkowych jest
krytycznie nastawionych do tego ruchu, jednak wielu charyzmatyków ciągle przyjmuje te
doświadczenia. Zob. więcej: A. Siemieniewski, Współczesny pentekostalizm w spotkaniu z
katolicyzmem w skali globalnej – artykuł z cyklu Ogień w Kościele w „Katolickim Serwisie
Apologetycznym”.
===YlRkBjBUZgI2A2IHMgU1BmNTZQEyAmBTNVc2BmVXZFQ=
CzymjestdlaKsiędzakapłaństwo?
To zależy od okresu mojego życia. W pierwszym okresie, przed moją
wewnętrzną przemianą, niezupełnie kapłaństwo rozumiałem. Dawało mi ono
dobre, wygodne życie, prestiż, dużo znajomych i możliwości, których nie
miałbym w innej sytuacji życiowej, ale… może to zabrzmi dziwnie, nie
zbliżałomnieonowtedydoBoga.Robiłemto,czegosięnauczyłem,szedłem,
gdzie mnie posłano, lubiłem tę robotę, ale nie widziałem w niej skarbu, nie
byłowtymtrzeciegowymiaru.Wmoimkapłańskimżyciupoprostubrakowało
głębi.Tobyłojakduży,kolorowytelewizor,aleukazującyciąglepłaskiobraz
bezgłębiiprzestrzeni.
Muszę powiedzieć, że nigdy do tej pory nie miałem wątpliwości co do
mojego powołania. Nie miałem kryzysu wiary w istnienie Boga. A potem
zaczęło się coś w rodzaju wewnętrznego niepokoju, ból, traciłem wewnętrzną
tożsamość, brakowało mi ognia, byłem jak sól, która traciła smak. Długo nie
wiedziałem, co to znaczy, dlaczego tak się działo, przecież starałem się być
dokładny, miły dla wszystkich, aż gdzieś przeczytałem, że za czasów Jezusa
soliniesprzedawałosięwtorebkach,wkryształkach,alesprzedawanokamyki
pokrytesolą.Wrzucałosiętekamykidoworeczków,apotemwkładałosiędo
potraw,agdyonestraciłysól,aprzytymsmak,wypłukiwałysię,pozostawały
tylkokamykami.Iwmoimkapłaństwie,pokilku,kilkunastulatach,byłocoraz
więcej kamyków, a coraz mniej smaku. Gdyby nie nadzwyczajna ingerencja
MatkiBożej,którapozostaniedlamnietajemnicą,kontynuowałbympewnie–
jaktomawiająwpiloci–„perfekcyjnylotwkierunkumiejscakatastrofy”.
Toznaczy?
Jesttakieokreśleniewśródpilotów,kiedywczasielotuwpewnychwarunkach
atmosferycznychbezwidocznościustawiasięinstrumenty,autopilotaiwedług
nich wszystko jest OK. Istnieją jednak takie uwarunkowania, kiedy leci się
zwysokiegociśnieniadoniskiego,gdyinstrumentywskazująnamnawetstałą
wysokość,awrzeczywistościlecimycorazniżej.Wydajenamsię,żejesteśmy
bezpieczni, ale jeżeli przed nami jest góra, to tak naprawdę spokojny lot
zmierza ku katastrofie. Niedoświadczony pilot o tym nie wie, kieruje się
przyrządamipokładowymi,jestuśpiony,alenaprawdęznajdujesięcorazbliżej
tragedii. Tak było u mnie i myślę, że tak jest też z wieloma wiernymi,
wliczającwtęliczbętakżenas,kapłanów.NibywszystkobyłoOK,odnosiłem
sukcesy,pracowałem,byłem–wedługopiniiprzełożonych–dobrymksiędzem,
przybywałomiwiernych,realizowałemsię,alebrakowałomigłębi.Leciałem,
samotymniewiedząc,kuprzepaści.Dobrym,perfekcyjnymlotem.Stawałem
sięzaprogramowanymurzędnikiem.KochającyBógczęstodajeznaki,ostrzega
nas, ale przede wszystkim nasza wewnętrzna pycha nie pozwala nam widzieć
niebezpieczeństwa.IgdybywpewnymmomenciesterównieprzejęłaMaryja,
myślę,żemniejużbyniebyło.
Skądtakapewność?
Zlosówmoichznajomych.GdypierwszyrazjechałemnazaproszeniedoMed‐
jugorje, a dodam, że ten wyjazd nam opłacono, wówczas oprócz mnie
z zaproszenia skorzystał drugi ksiądz. Mój przyjaciel przeżył Medjugorje
totalnienaluzie,świetniesiębawił,odwiedzałrestauracje,śmiałsię,odprawiał
Mszę Świętą, ale później uciekał w zabawę. Miał szansę, ale jej nie
wykorzystałikilkalatpóźniejodszedłzkapłaństwazmłodądziewczyną.Już
nie są razem, nie mieli dzieci, zostawiła go, ale on przegrał swoje powołanie.
Mnie się udało, bo ktoś mnie poprowadził, ale wiem, że gdyby nie kilka
drobnychwydarzeńizemnąmogłobybyćpodobnie.Gdybymwtedyniezaczął
próbowaćsiępodnosićzkapłańskiejpustki,niebyłobyczegozemniezbierać.
Uczysięklerykówteologii,biblistyki,filozofiiiwieluinnychdobrychrzeczy,
uczy, czym jest kapłaństwo, różnych jego wizji i aspektów, ale w wielu
seminariach na świecie, a przede wszystkim w Anglii, nie uświadamia się
studentom, że kapłaństwo to przede wszystkim przygotowanie do misji
głoszeniabezkompromisów,dowalkiduchowej.Święcisięwięcludzitotalnie
nieprzygotowanychdokonfrontacjizduchemtegoświata,acodopierozsiłami
zła. Na Zachodzie diabeł nie istnieje, a w jego miejsce wszedł duch
intelektualizmu. Wszystko można wytłumaczyć intelektualnie, medycznie. Są
miejsca,gdzienasetkitysięcywiernych,częstonaszychpogubionychrodaków,
poharatanychduchowo,niemaanijednegoznającegosięnarzeczyegzorcysty,
a parafie są przeważnie miejscami usług religijnych. To się nie może dobrze
skończyćdlawielubiednych,takbardzoposzukującychdusz.
SugerujeKsiądz,żewielukapłanówkontynuujedzisiaj„perfekcyjnylotku
miejscukatastrofy”?
Może mnie ktoś za to zaatakuje, ale takie mam wrażenie. Niewielu księży,
naprawdę niewielu, odkrywa głębię kapłaństwa, przeżywa świadome głębokie
nawrócenie,odkrywananowoJezusa,mocchrztuwDuchuŚwiętym,Jegodary
icharyzmaty,iwreszcieposługujesięnimi.Wielukapłanówdzwonilubpisze
do mnie z prośbą, by pomóc im otworzyć się na Ducha Świętego, chcą być
autentyczni, ponownie odkryć nowe powołanie w swoim kapłańskim
powołaniu. Kapłanom nie odmawiam, ale zawsze ich ostrzegam przed
wewnętrznymprześladowaniem,aczęstobolesnymodrzuceniemprzezswoich.
Wielujestgotowychnapodjęciewyzwania,dlazbawieniaduszinnychiswojej.
KsiądzzostałochrzczonywDuchuŚwiętym?
Pierwsze moje nawrócenie, to z Medjugorje, nie było jeszcze tak mocno
związane z Duchem Świętym, ja się charyzmatów dopiero powoli uczyłem,
powolijeodkrywałem,aczasemprzeżywałemmocnybuntprzeciwkonim,nie
wiedząc,żejestontakżeefektemdziałaniazłegoducha.Towszystkobyłodla
mnie szokujące. Dopiero w Taizé, bez żadnych wielkich wydarzeń, bez
modlitwy innych, w maleńkim kościółku, Duch Święty mnie powalił. Nie
prosiłemotowydarzenie,nieoczekiwałemgo,czytałemtrochę,modliłemsię,
aBógwziąłsprawęwswojeręce.
Ztego,coKsiądzopowiadał,todokonałosiębezżadnychnadzwyczajności,
bezmówieniajęzykami,beztego,coczęstokojarzysięzchrztemwDuchu
Świętym?
Umnietoprzebiegłobezżadnychwielkichwydarzeń,bezjakiegośduchowego
„bum”. Nie mówiłem wtedy językami, ale wiem, że tego dnia Bóg ochrzcił
mniewDuchuŚwiętym.Siedziałemprzedtabernakulumwtamtymkościółku,
w ciszy, w milczeniu, z Pismem Świętym na kolanach, nie doświadczyłem
duchowychcudowności,alewiem,żewtedyBógmniezmienił,itobardzo.To
wszystkobyłojużpoprzemianiewMedjugorje,pocudownymdoświadczeniu
uukochanejMatki,OblubienicyDuchaŚwiętego.
Powielulatachegzorcyzmów?
(Śmiech)Ażsięwierzyćniechce,żemożnaprowadzićegzorcyzmybezDucha
Świętego,aletrochętakbyło.Jasięegzorcyzmówuczyłemzksiążek,zteorii,
aleniemiałempełnejświadomości,żetomocBożadziałaprzezemnie.Nicnie
wiedziałemomodlitwachochraniających,oczyszczającychpoegzorcyzmie.To
cud, że nic mi się wówczas nie stało. Pan Bóg mnie chronił w tej mojej
głupocie,ignorancjiiniewiedzy.Ajazdobywałemkolejneszlify,pracowałem,
czytałem, i nawet nie miałem świadomości, jak bardzo Duch Święty może to
wszystko zmienić, jak bardzo może nadać temu nowe życie, nowy nieznany
wymiar. I zmienił to właśnie w tym maleńkim kościółku, gdzieś na południu
Francji. Nie na stadionie, nie w hali widowiskowej, nie podczas jakiegoś
wielkiegospotkaniaczymodlitwywstawienniczej,alepodczasnajzwyklejszej
cichej, prostej modlitwy. Prawdziwa moc płynęła z tabernakulum. To jest
genialne, tak oczywiste, ale jako kapłan niestety długo czekałem na to
odkrycie.
InatymzacząłKsiądzbudowaćswojekapłaństwo?
Dzięki temu zacząłem powoli wchodzić w zupełnie inne przestrzenie życia,
zacząłsięlotjużponadchmurami,aniepoomacku.Zacząłemwięcejwiedzieć,
więcejczuć,zacząłemsłyszeć.Nie,nieznaczyto,żestałemsięsuperksiędzem,
jakimś supermenem, który nigdy nie grzeszy, albo takim, jak widzimy na
niektórych słodkich obrazkach świętych wpatrzonych w niebo z krzyżem
w ręku. Pan Bóg zaczął mi pokazywać rzeczy, które istniały wokół mnie, ale
których wcześniej zupełnie nie dostrzegałem, o których nie miałem pojęcia,
nawetjeśligdzieśonichczytałem.Potemzacząłmnieprowadzićwkierunku,
którego nigdy się nie spodziewałem. Nigdy by mi nie przyszło do głowy, że
będę przemawiał do kilku tysięcy ludzi, że będę się modlił nad tysiącami, że
będę jeździł na rekolekcje w halach sportowych czy że będą mnie słuchać na
YouTubiesetkitysięcyludzi.Tomisięwgłowieniemieściło.Gdybyktośmi
cośtakiegopowiedział,tobymgopoprostuwyśmiał.AleBógpowolimnieku
temuprowadził.Małymikrokami.Bógmnieoczyszczałzezranień,niewiedzy,
nieświadomości, oczyszczał przez pomówienia, oczernienia innych, nawet
współbraci w kapłaństwie, ale również stawiał na mojej drodze życia
wspaniałych ludzi, posyłał mnie w różne miejsca na świecie. Aż wreszcie
trafiłem do ośrodka, o którym już opowiadałem. Jechałem zupełnie na ślepo,
zobawami,alebezlękuodpowiedziałemnawezwanieDuchaŚwiętego.Wtedy
bardzowielerzeczyzrozumiałem,nauczyłemsię,doświadczyłem.Tobyłydwa
najpiękniejsze miesiące w moim życiu. Tam, mogę szczerze powiedzieć,
oddychałem Duchem Świętym, tam otrzymałem dar prawdziwej męskiej
pobożności,duchawalkiozbawienieinnych.Iswojewłasne.
ObawiasięczasemKsiądztegokapłaństwa?
Jak człowiek sobie uświadamia, że za sprawą mocy Ducha Świętego, przez
mojeręcedokonujesięprzemianachlebaiwinawCiałoiKrewJezusa,żeza
sprawąmoichustDuchŚwiętydokonujeodpuszczeniagrzechów,towydajesię,
żepoludzkuzostajetylkoucieczkazpowodulęku,poczucietotalnejosobistej
niegodnościigrzesznejmałości…
Jednego, czego naprawdę boję się w życiu, to utraty własnego zbawienia.
Mówi Pismo, że musimy o nie zabiegać z lękiem i drżeniem. Za dużo
widziałem, co diabeł potrafi zrobić nawet z księżmi, z osobami
konsekrowanymi, żeby się tego nie obawiać. To nie jest porażający lęk, który
będzieprzechodziłwobsesyjnystrach.KochamBogaiwiem,żejestemwJego
rękach. Wiem też, ile rzeczy sam zepsułem, jak późno przejrzałem na oczy.
Boję się, że to wszystko zaczęło się za późno, że tyle lat zmarnowałem i tyle
grzechów popełniłem, których dzisiaj bym się wstydził, których bym nie
chciał. Wiem, że diabeł w ten sposób też działa, że podszeptuje, że Bóg nie
odpuścił twoich grzechów, oskarża mnie dniem i nocą, jak mówi Pismo, ale
wiemteż,żeprzezwielelatbyłemtylkonajemnikiem,anieBożymkapłanem.
Tegosięnaprawdęobawiam.Takjakobawiamsię,doczegomnietowszystko
zaprowadzi, a także, czy nie popadnę w pokusę stania się przewodnikiem
jakiejśgrupyludzi,jakimśguru,którybędziemiałswoichślepychwyznawców,
dlaktórychtoonbędzieidolem,anieJezus,nieprawdaEwangelii.Wiem,jak
łatwo przekroczyć tę granicę. Pycha czyha na nas wszystkich. I wreszcie
czasem obawiam się tego, co mnie jeszcze czeka, czego Pan Bóg ode mnie
oczekuje, i tego, czy ja rzeczywiście będę to w stanie zrealizować albo nawet
odczytać. Zasadniczo nie mam żadnych snów proroczych, ale dwa mi się
przytrafiły.Pierwszy,jeszczewliceum,zaczasówgłębokiejkomuny:śniłomi
się, że jestem w jakimś dużym kościele, wokół mnie pełno ludzi ubranych na
czerwono,apośródnichtakżeja…Tensenwróciłdomniewdniuświęceń,bo
wliceum,weśnie,zobaczyłemtenwłaśniedzień.Staliśmynaśrodkukatedry,
wokółbyłopełnoludziimyśmybyliwszyscynaczerwonowornatach.Tobyła
uroczystośćśw.AndrzejaBoboli.Towróciłojakbłyskawica.Potylulatach.Ja
wówczassiebiewidziałem.Wdrugimśnie–niewiem,coBógchciałmiprzez
niego powiedzieć, bo on się jeszcze nie zrealizował – widziałem siebie
dającego świadectwo Jezusowi w Eucharystii. Trzymałem wtedy w dłoniach
Pana Jezusa Eucharystycznego, a ludzie wrzeszczeli: „Zostaw to, bo cię
zabijemy. To nie jest Jezus, wyrzeknij się Go!!!”. Nie miałem pojęcia, o co
chodzi. Ale powtarzałem, krzyczałem do nich: „To jest Jezus. Żywy Bóg…
Mnie możecie zabić, ale Jego nie krzyżujcie po raz drugi, Jemu nie róbcie
krzywdy”.Dziwne,niewiem,cotoznaczy…Modlęsię,abymsiętegowtym
życiuniedowiedział.
A jak Ksiądz został księdzem? To było powołanie z dzieciństwa czy
późniejsze?
Absolutnie nie z dzieciństwa. Ono się pojawiło dopiero w czwartej klasie
liceum, krótko przed maturą. Nagle poczułem, że chcę być księdzem.
Normalnie była to ostatnia droga, którą pragnąłbym wybrać. Wtedy pojawiły
sięproblemy,boksiądzkatechetamnienielubił,ajajego,więconniedałmi
świadectwa z religii. A jak miałem iść do seminarium bez świadectwa? Tak
naprawdę nie wiedziałem, co się ze mną dzieje. Trochę to jak przeżycia
chłopaka zakochanego po uszy w dziewczynie. To było trochę podobne do
duchowej obsesji, tak jakby mnie ktoś za kark chwycił. Miałem pewność, że
muszę tam pójść. Nie byłem nawet ministrantem, na oazy nie jeździłem, a tu
nagletakieprzeżycia…Wiedziałem,żesięzakochałem,tylkotaknaprawdęnie
wiedziałem,gdzieidokogoskierowaćmojeserce.Wiedziałem,żemuszęcoś
z tym zrobić, muszę spróbować, ale trudno było o jakąkolwiek pomoc, nawet
takąludzką.
AledokościołaKsiądzchodził?
W niedzielę tak. Wychowałem się w normalnej, katolickiej, przeciętnej
rodzinie. Ale nikt u mnie o kapłaństwie nie myślał. Rodzice nie byli
zachwycenitymscenariuszem,uważali,żejasięwykręcamoddalszejnauki,że
uciekam od rzeczywistości, od prawdziwego życia. Obawiali się, że szybko
zrezygnuję, że to tylko słomiany zapał, że będzie wstyd na całą okolicę, jak
wrócę z seminarium po roku czy dwóch latach. A ja miałem wewnętrzną
pewność,żetojesttadroga,żebędziedobrze.
Dlaczego?
Nie wiem, ale miałem. Do dziś myślę, skąd miałem tyle siły, aby mając
zaledwie osiemnaście lat, zrobić ten wielki krok w nieznane, zostawić łódkę,
moją strefę bezpieczeństwa i pójść prawie jak po wodzie. Tylko Pan to mógł
uczynić, Jego miłość i Boska obecność. Pamiętam, że przez ten ostatni rok
toczyłasięstrasznawalka.Kiedyśposzedłemnaspacerznaszympsem,przed
szkołą, piękny poranek, słoneczko przygrzewa, a ja chodzę po łączce za
parkiem w Rabce. Usiadłem sobie i nagle widzę, jak słońce wschodzi zza
drzew,mgiełkalekka,ajazaczynamsięmodlić.Niewiemnawet,jaktoopisać,
coś podobnego przeżyłem potem w Taizé. Pamiętam słońce, patrzyłem się
wjegokierunkuimówiłemwsercu:„Panie,nieja,dlaczego,janiemogę.Nie
dam rady”. To było tak realne i żywe. Pies gdzieś pobiegł, a ja stałem
wjednymmiejscukompletnieotulonyJegoobecnością.Tobyłoprzeżycienie
ztejziemi.Wracamczasemdotegomiejsca,alenigdywięcejnictakiegosię
tam nie zdarzyło. Właśnie wtedy nabrałem pewności, że muszę pójść do
seminarium.
Arodzice?
Rodzice nie byli zbytnio szczęśliwi. Znali mnie dobrze i myśleli, że to jeden
zmoichpomysłównażycie.Proponowali,żebymposzedł–chociażnarok–na
studiaalbojakiejśpracysobieposzukał.Takpoludzkutomielidużoracji.Ja
wtedynawetmaturyzreligiiniemiałem,więcwydawałosię,żetojakaśmoja
fanaberia.Taksięmiotałem,ażwreszciepoprosiłemBogaojakiśznak.Krótko
potem przyszła kartka z seminarium: „Czekamy na Ciebie”. Wtedy już
wiedziałem.„Pakujęsię”–pomyślałem.Pamiętam,jaktatapowiedziałmi,że
nie ma sensu nawet ciepłych rzeczy pakować, bo ja do świąt Bożego
Narodzeniaztegoseminariumwrócę.Iniespakowaliśmyich.Pamiętamdrogę
przez Polskę. Pierwszy wyjazd poza rodzinne strony i już właściwie
znastawieniem,żenazawsze.Niebyłotołatwe.Tobyłstanwojenny,wszędzie
pełnoORMOiZOMO,kontrole,ajadoseminariumjadę.Jeszczewiększyszok
przeżyłem, gdy już mnie przyjęto. Ze mną na roku było z siedemdziesięciu
chłopa, wielu z nich obeznanych w terminologii teologicznej, znawcy liturgii,
a ja… – w pełnym tego słowa znaczeniu – ciemnota. A jednak zostałem.
W listopadzie napisałem tylko list do ojca, żeby mi jakieś ciepłe rzeczy
przywiózł. Zrobił to… A ja, mimo całego zamieszania i wielu pytań to Pana
Boga, nigdy nie miałem wątpliwości co do prawdziwości mojego powołania.
Wiedziałem, że to było moje miejsce. To mi pomagało przejść przez wiele
trudnych chwil. Miałem pewność, że to od samego początku nie był mój
wymysł, czy kogoś bliskiego, ale działanie Boga. To On mnie wyrwał gdzieś
zPodhalawPolskę,Onmnietampostawił.Ondokonałniemożliwego.
Wseminariumżadnychproblemówniebyło?
Nie było. Przeszedł pierwszy rok, drugi, trzeci, czwarty, nie było żadnych
problemów.Człowiekwszystkieetapyprzeszedł,wszystkieszczeble,wszystkie
egzaminy, radosny czas. Nigdy nie miałem załamania, kryzysu. Pamiętam to
doskonale, choć tyle lat już minęło, a dni w seminarium były do siebie
podobne.Znałemswojesłabości,alewidziałempięknycel.Bógpozwoliłmigo
osiągnąć.
Potempierwszaparafia.GdzieKsiądztrafił?
Do Szczecina. Tam zostałem pierwszym księdzem, który wszedł oficjalnie do
potężnejjednostkiwojskowej,istniejącejodczasówpowojennych.Dwatysiące
chłopa tam służyło. Jak pierwszy raz poszedłem, to chłopaki na warcie, choć
już mówili do mnie „proszę księdza”, nie mogli mnie wpuścić. Ale o obrazki
prosili.Rokpóźniej,kiedynastąpiłaodwilżwpolityce,oddowódcówjednostki
wojskowejotrzymałemzgodęnawejścienaterenkoszar.Wtedywezwałmnie
proboszcz i poprosił o opiekę duszpasterską w jednostce. Byłem pierwszym
księdzem od lat pięćdziesiątych, który przekroczył jej próg. Organizowałem
tam pierwsze Msze, i to wtedy jeszcze, gdy cała wierchuszka była czerwona.
Na łącznika z Kościołem wyznaczono pułkownika, który wcześniej przez lata
komuny donosił na kolegów, gdy chrzcili swoje dzieci czy posyłali je do
Pierwszej Komunii Świętej. Wynikało z tego wiele śmiesznych sytuacji.
Pamiętam, kiedyś mieliśmy gościć w jednostce biskupa Sławoja Leszka
Głódzia, trzeba więc było Mszę przygotować. Mówię więc do pułkownika, że
chciałempieśnizżołnierzamiprzygotować.Aonnato,żesierżant,dajmynato
Kowalski, już wszystkie przygotował. „Ale jakie pieśni on przygotował?” –
pytam zaniepokojony, że człowiek, który, delikatnie mówiąc, nic nie miał
wspólnegozKościołem,takiezadanieotrzymał.Pułkownikchwyciłzatelefon
i wrzasnął: „Kowalski, przyślij mi tu, ku..wa, te pieśni” (śmiech). Sierżant
przyszedł i pokazał nam pieśni: Wisi na krzyżu, W żłobie leży, Dzisiaj w
Betlejem. A to czerwiec czy lipiec był. „Co to jest?” – tym razem ja się
wkurzyłem. „Toż to pomieszanie z poplątaniem, biskup nie będzie
zachwycony” – powiedziałem. To pułkownik wsiadł na sierżanta. „Co wyście
mi tu, ku…wa, Kowalski, przynieśli? Ksiądz nie jest zachwycony!” – mówił
oficer. Ten Kowalski to w ogóle był lepszy agregat. Kiedy ja w niedzielę
organizowałem Mszę, on w tym samym czasie, tylko po drugiej stronie
korytarza, drzwi w drzwi, puszczał filmy pornograficzne. Żołnierze się
rozchodzili, jedni na pornole, inni na modlitwę. Polubili mnie tam, poznałem
się z wieloma, biedne chłopaki i ci z zasadniczej, i kadra. A kiedy zacząłem
chodzićpokolędziewblokachwojskowych,gdziewcześniejnigdyksiędzanie
przyjmowali, nagle zaczęli mnie przyjmować. Proboszcz dał mi jakiś
gigantyczny blok, przekonany, że ja go „zrobię” w dwie godziny, bo nikt nie
wpuści mnie po kolędzie, a ja wszędzie wchodziłem i skończyłem o drugiej
wnocy…Potemkilkagodzinsnu,mocnakawaizpowrotemdopracy.Fajnyto
był czas. Jako młodego chłopaka nawet bawiło mnie to bardzo. Teraz mogę
powiedzieć, to był czas pierwszej walki, ale w tym okresie jeszcze nic nie
wiedziałemowalceduchowej.Terazwiem,żebyłotosmutne…
ItylkozwojskowymiKsiądztampracował?
A skąd. Robiłem też dyskoteki dla miejscowej młodzieży. Blokowiska i ta
atmosfera lat dziewięćdziesiątych. Sprzęt brałem od wojska, syn moich
parafian robił za DJ-a, a ja pilnowałem, żeby nie było problemów. I przed
północą mówiłem im: „Zobaczcie, ja tu z wami do tego czasu byłem, to wy
jutro godzinkę dla Jezusa poświęćcie”. I kościół na niedzielnej Mszy dla
młodzieżybyłpełen.
Apotem?
Wyjechałem do Wielkiej Brytanii. To był ogromny przeskok, inne miejsca,
inny język, inna rzeczywistość, a przede wszystkim inna mentalność. Wtedy
nie było Internetu, łatwych telefonicznych połączeń, żeby tak sobie do Polski
dzwonić,niebyłopolskiejtelewizji,polskichgazet,żebysobiewłasnykawałek
Polski stworzyć. Chciałem wracać. Pierwszą parafią był Manchester
zkościołemwnajbardziejgangsterskimmiejscumiasta.Pamiętam,jakprawie
każdejnocybudziłmniepolicyjnyhelikopter.Potemporokuprzyjechałemdo
Lancaster, a tam poprzedni proboszcz oznajmił mi, że „mam przerąbane”,
apotemjeszczedodał,żebymniezadawałsięzAngolami,booninasnielubią.
Usiadłem więc na swoich kartonach i zacząłem płakać. Pierwszy raz
w kapłaństwie. Angielskiego wtedy dobrze nie znałem, nikogo nie było obok.
Dramat.Alezacząłemsobiejakośradzić.Ludzie,tobyłastaraPolonia,zaczęli
wracaćdoparafii.Jasamposzedłemdomiejscowegobiskupa,żebytymswoim
łamanym angielskim się przedstawić. I tak jakoś zacząłem wchodzić
w diecezję. Spotykałem się z księżmi, codziennie uczyłem się języka,
pomagałem na angielskich parafiach, księża i biskup mnie polubili, zaczęli
zapraszać na obiady, na Boże Narodzenie czy Wielkanoc. Wchodziłem w ten
świat, Pan Bóg mnie do czegoś przygotowywał, i to w dużym tempie. To był
czaspróby,aleiwielkiejłaski.Pamiętamangielskiegoksiędza,któryobjaśnił
misłowazBibliiozłocieoczyszczonymwtyglu.Panbędzieciętakszlifował
i obrabiał, aż będziesz świecącym kawałkiem złota. Kiedy już na ciebie
spojrzy, On musi zobaczyć swoje odbicie w tobie. Dopiero wtedy będziesz
gotowy, jak Bóg nie będzie widział ciebie, ale siebie w tobie. Tak masz być
czysty. Powiem dzisiaj, po latach, że nie było łatwo, i proces ten trwa, ale
tamtenksiądzbardzomipomógł.
To była ostatnia placówka przed przejściem do diecezji, o którym już
rozmawialiśmy?
Nie.JeszczemnieprzełożeniprzenieślidoSouthampton.Tobyłamojaostatnia
placówka polonijna. Tam też szybko wszedłem w środowisko angielskie,
poznałem księży, biskupa, pomagałem im, a we mnie samym narastało
pragnienie, by coś zmienić, szczególnie że wtedy praca była bardzo trudna.
Niektórzy starsi Polacy wrogo reagowali, gdy próbowałem wprowadzić jakieś
elementypoangielsku,itomimoiżwielezichdzieci,aczęstoimałżonków
nie mówiło po polsku. To była odważna próba wyjścia do przodu z troski
o młodych. Wysyłano na mnie donosy. Trudne to było, nie mogłem się
odnaleźć w tym kokonie małego światka. Już wtedy powoli rodziła się myśl
w moim sercu, by wyjść z tej łodzi bez lęku i strachu o ludzką opinię,
szyderstwo.Bógbardzotenprocesprzyspieszył,iwreszciesięzdecydowałem.
O tym już rozmawialiśmy… Ale z całej Księdza opowieści wynika, że
tutejsze relacje między kapłanami czy między kapłanami a biskupem są
inneniżwPolsce.
Tutajjestinnarelacja.GdyksiężazPolskidomnieprzyjeżdżają,towielunie
chce wierzyć, że ja z biskupem rozmawiam jak z kolegą po fachu. Z pełnym
szacunkiem, bo jest biskupem, ale i ja jestem traktowany z szacunkiem jako
kapłan,aniezpozycjiwładzyczyzoczekiwaniemślepegoposłuszeństwa.On
nierozkazuje,aleproponuje.Janiemuszęprzednimstaćnabaczność.Kiedy
długodomnieniedzwoni,topotemzawszezaczynaodprzeprosin,żedługosię
nie kontaktował. „W czym ci mogę pomóc, co potrzebujesz ode mnie, jak się
czujesz?” – to są pytania, jakie zadaje biskup. Takie zwyczajne, bo takie
ludzkie….
Ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski sugerował w rozmowie ze mną, że taki
a nie inny stosunek polskich biskupów do polskich księży wynika,
żartobliwie rzecz ujmując, z klęski urodzaju. Nasi biskupi mają tak wielu
kapłanów, że wydaje im się, a przynajmniej niektórym, że ksiądz jest
dobremwymiennym…
Doskonałepodsumowanie.Tutakniejest.Tuniktnierozkazuje,alerozmawia,
sugeruje, i zawsze czeka z pomocą. Dziś mógłbym na przykład powiedzieć:
„Księżebiskupie,proszęmniezabraćstąd,bosobieniedajęrady”ibiskupby
mnie zabrał, a potem długo byśmy rozmawiali, gdzie mnie skierować, żebym
godnieiwpokojurealizowałswojąmisję.CzasamiksiężazPolskimówią,że
was jest mało, a nas dużo, więc przełożeni mają w czym przebierać. Powiem,
że nie przekonuje mnie to. Każdy człowiek wymaga szacunku, od dziecka do
staruszkawdomuseniora.
Alerozumiem,żepodejściebiskupatoniejedynaróżnica?
Oczywiście, że nie. To jest zupełnie inny styl w parafiach, inne podejście do
wiernych,inneformypobożności,innaspecyfika,atakżezupełnieinnerelacje
międzyksiężmi.Niemówię,żelepszeczygorsze,aleinne.Tym,cobardzomi
siępodobawwiększościkrajówEuropyZachodniejczyUSA,aco,jakwiemy,
jest bardzo często źródłem ludzkich podejrzeń oraz oskarżeń, jest absolutna
przejrzystośćfinansowaparafii.PieniądzesąwwieluparafiachwPolscekością
niezgody,atu…janiemamprawanawetdotknąćpieniędzyzeskładki,jaich
nie zbieram, ja ich nie liczę i ja ich nie wpłacam na konto parafii. To musi
robićkilkaniezależnychodsiebieosób.Jatylkodostajęswojąustalonąprzez
diecezję pensję, a wszystkim innym w całkowitej przejrzystości zajmują się
świeccy. Wszystko jest co do grosza rozliczane z diecezją i parafianami. Nie
matajemnic,niemaprzekrętów.
Ito,zdaniemKsiędza,jestlepszeniżpolskasytuacja?
Zdecydowanie, bo w Polsce, jak wielokrotnie słyszałem od księży, często nie
ma klarownych reguł, o wielu sprawach, także w odniesieniu do księży
współpracowników,decydujeproboszcz.Sąnaprzykładmiejsca,niewszędzie,
gdzie tradycyjnie wszystkie ofiary za pogrzeby bierze dla siebie proboszcz,
a wikarzy nie dostają nic lub to, co skapnie z pańskiego stołu. Składka też
często jest zabierana przez proboszcza, ludzie nie wiedzą, ile zebrano każdej
niedzieli,iniemaanirozliczenia,anipodanychwydatkównawetraznarok.Są
miejsca,gdziewiernisąteżwprostinformowani,ilemajązłożyćofiaryizaco,
znanajesttasłynnareguła:„ofiaradobrowolna,aleniemniejniż…”.Iażchce
sięzapytać,dlaczegotegoniktniekontroluje,jakbardzoprzejrzystośćizwykła
ludzka uczciwość pomogłyby nam księżom pozbyć się tak bardzo złej opinii
o naszej chciwości. Wiemy, że ludzie wybaczą nam wiele, ale chciwości
materialnej – nie. Niestety, nikt z nas nie jest wolny od tej strasznej pokusy.
Niekiedy słyszę takie niewinne słowa: trzeba inwestować, budować, kupować,
abyzabezpieczyćsięnastarość.Umieszliczyć,licznasiebie…
…amożetrzebasięspytać,dlaczegomuszątorobić?
…to inne pytanie, też ważne. Ale nie można zapominać, że ludzie dają
pieniądzenaswojąparafię,nakościół,anienaproboszcza.Jeśli,niedajBóg,
on za nie buduje sobie dom lub używa ich do innych celów, to jest to zwykła
kradzież.Jeślinaprzykładwczasie,gdybudowanyjestkościół,ksiądzstawia
sobie dom, to trudno nie zadać pytania, skąd miał na to pieniądze i czy
przypadkiem nie okradł parafii i budowy. Jeżeli proboszcz ubogiej parafijki
kupujemieszkanie,totrudnoniepytaćzaco.Toniejestmaływydatek,innej
pracy nie ma, chyba że dostanie mieszkanie od rodziny. Na szczęście są to
odosobnione przypadki i jest wielu wspaniałych kapłanów, naprawdę
uczciwych,awieluteżżyjewbiedzie.Tutegoniema,panującysystemnato
nie pozwala, tu każdy dostaje to samo, proboszcz czy wikary, niezależnie czy
mamałą,czydużąparafię.Nawetchybabiskupiniemajądużowyższejpensji.
Mójbiskupnapewnowpałacuniemieszka.
Biskupniemawyższejpensjiniżproboszcz?
Nie.Naszpoprzednibiskup,gdypodróżowaliśmynaŚwiatoweDniMłodzieży
do Sydney, chciał lecieć klasą ekonomiczną, a to był już starszy człowiek,
idopierojakksiężagoprzekonali,toustąpiłipoleciał–kilkanaściegodzin–
klasą biznesową. I to mocno się krygując, że nie chce siać zgorszenia. Moja
mamabyłazaskoczona,gdykiedyśzobaczyłabiskupa,któryztorebkąszedłpo
zakupy.
AlejednocześnieotoczeniespołecznejestzupełnieinneniżwPolsce?
Żyjemyipracujemytuwśrodowiskucałkowiciepogańskim–pięćdziesiąttrzy
procent ludzi to zdeklarowani ateiści, katolicy to niecałe dziesięć procent.
Całkowita diaspora. Ale nie jesteśmy w tym pierwsi. Nigdy nie zapomnę, jak
wEfezie–gdychodziłemśladamiśw.Pawła–uświadomiłemsobie,wjakich
warunkachisytuacjachondziałał.Onnienauczałwamfiteatrze,wśrodku,ale
nazewnątrzkrzyczałdotych,coobokniegoprzechodzili.Zjednejstronymiał
bibliotekępubliczną,zdrugiejdompubliczny,aonstałtwardoigłosiłSłowo.
Stanąłem w jego miejscu i pomyślałem, jaką on musiał mieć wiarę i odwagę.
Dzisiaj wzięliby go za nawiedzonego, może dostałby dekret i zakazaliby mu
głosić, że niby ogranicza wolność innych, dyskryminuje inną wiarę czy inne
poglądy, jednym słowem nie jest tolerancyjny. A on to robił. Wsadzali go do
więzienia, to przestawał, a jak go wypuszczali, to zaczynał z powrotem.
W Rzymie też nie działał dla tłumów, ale mówił do maleńkich wspólnot,
działających w świecie kompletnie im obcym. Wokół rozwiązłość, seks,
niewolnictwo,aonispotykająsiępokryjomuiucząsięoJezusie.Awśródnich
Paweł, który mógł być kimś z dobrego domu, ze świetnym rabinicznym
wykształceniem, obywatel rzymski, a teraz jest nikim, zamykają go,
znieważają, kamienują. My sobie często nie zdajemy sprawy z tego, co on
przeszedł. Nie miał nic, nie był dla nikogo ciężarem, nie miał obsługi wokół
siebie, ale wykonał wielką robotę. Miał tylko jedną, wielką rzecz, ale za to
bezcenną–wiarę,któragóryprzenosi…
Myślę, że my także dzisiaj wracamy do takiego Kościoła i do takiego
świata,wktórymjesteśmywdiasporze.Miasto,wktórymżyję,maprawiepół
miliona mieszkańców, a kogo interesuje Jezus Chrystus? Parafie anglikańskie
są puste, my jesteśmy maleńką diasporą, ewangelikalni chrześcijanie próbują
cośjeszczerobić.Alejednocześnie,oczymteżniewolnozapominać,ci,którzy
do parafii przychodzą, naprawdę świadomie wybierają swoją wiarę i drogę,
jakąchcąiść.Niktichnienaciska,niemapresjiśrodowiska,sąsiadów.Onisą
szczerze, z wyboru serca, oddani parafii, chcą dla niej pracować. Pamiętam
pierwszy tydzień na parafii, gdzie przez ponad dziesięć lat nie było księdza.
Zobaczyłem, że tabernakulum jest strasznie zniszczone, więc poprosiłem
parafian o tysiąc funtów na jego remont. „Jeśli gospodarz nie będzie miał
godnego domu, to nic nam nie wyjdzie” – powiedziałem im wtedy. Miałem
świadomość, że to trochę samobójczy krok. Dopiero przyszedłem, a już
oczekuję ogromnej zbiórki, wbrew wszelkim regułom i rozsądkowi. Po
tygodniu pieniądze na remont tabernakulum były. Dlaczego? Bo tu ludzie
czują,żeparafiajestichdomem.Oniwiedzą–toteżkwestiawielowiekowych
prześladowań – że jak nie będziemy się trzymać razem, to nas zniszczą.
Dlatego tu nikt nie stoi pod ścianą czy pod kościołem, ludzie są świadomi
swojej wiary i walczą o nią, dla wielu chrześcijańska wspólnota jest jedyną
ostojąwtymżyciuinadziejąmimoniepewnejprzyszłości.
Ale ta diaspora często już jest otoczona złowrogim światem. Jakiś czas
temu Tim Farron, zresztą ewangelikalny anglikanin, został zmuszony do
ustąpienia z funkcji szefa Partii Liberalnej, bo wyznał w wywiadzie, że
uważa aborcję i akty homoseksualne za grzechy. A bronili go jedynie
katoliccykapłani…
Anglikanizm już jest w istocie duchowo martwy. Anglikanizm to Kościół
państwowy, uzależniony od finansowania przez państwo, zależny od
współczesnych nurtów, dlatego anglikanie boją się mówić cokolwiek
niepoprawnego politycznie. Obawiam się, że i w przypadku Kościoła
katolickiego może kiedyś powstać podziemna wspólnota, jak już zresztą było
w czasie Reformacji, która będzie zachowywać wiarę katolicką, apostolską,
niezmienioną. Już teraz minister ds. równości sugerowała, że chciałaby, żeby
wszystkiewyznaniaiKościoływAngliidostosowałysiędoistniejącegoprawa
państwowegoinaprzykładbłogosławiłyzwiązkiosóbtejsamejpłci.Cowięc
się stanie, gdy państwo zacznie się tego domagać? Co będzie z księżmi?
Anglikanie,którychpowolipróbujesięterazzmuszaćdodziałańniezgodnych
zichpoglądami,częstoprzechodządoKościołakatolickiego.Alecostaniesię,
gdy świeckie, liberalne państwo obejmie swoimi prawami wszystkie religie,
włączniezreligiąkatolicką,albogdy,niedajBoże,pewnegodniaKonferencja
Episkopatu Anglii i Walii zacznie domagać się od nas działań sprzecznych
zwiarąiTradycjąKościoła?
ObawiasięKsiądztego?
TojużzresztąsiędziejewEuropie.Jakczytamwwypowiedziachwieluludzi
Kościoła, schizma i bolesny podział są już faktem. Na tak bardzo katolickiej
itradycyjnejMalciebiskupzagroziłkapłanom,żealbouznają,żerozwodnicy
w ponownych związkach mają prawo do komunii, albo mają szukać innej
diecezji. Podobne problemy mają kapłani na Filipinach. A co jeśli za kilka,
kilkanaście lat i do mojej diecezji przyjdzie ktoś, kto mi powie, że mam
udzielać rozgrzeszenia rozwodnikom w ponownych związkach, albo
błogosławić związki gejowskie? Przed podobnymi pytaniami już stają kapłani
wNiemczech,doktórychnaprzykładzgłaszająsięzniewolenilubopętani.Tak
się bowiem składa, że władze kościelne w tym kraju oficjalnie zakazały
egzorcyzmów, a zatem nie wolno tego robić kapłanom. I co mają robić
wierzący, gorliwi kapłani: słuchać oficjalnego nurtu czy słuchać Boga? Znam
księży w Niemczech, którzy ratują życie innym, narażając siebie. Wiem, że
Bóg jest z nimi, chroni ich i daje im siłę. Oni chcą ratować dusze. Trzeba
będzie,jestemtegocorazbardziejpewny,wybieraćwsumieniu:wiernośćBogu
czy wierność instytucjom. Do dużego worka pod nazwą „posłuszeństwo”
możnawszystkowłożyć. Możemydożyćczasów, itonie tylkowNiemczech,
ale na całym świecie, że będziemy musieli w sumieniu wybierać
i konsekwencją naszych wyborów będą prześladowania, a może nawet kary
kościelne.ZapowiedziałnamtosamPanJezus,gdymówił,żezpowoduJego
Imienia będą nas wyrzucać z synagog, myśląc, że robią przysługę samemu
Bogu. Naprawdę współczuję młodym księżom, bo oni tego doświadczą na
pewno.Towszystkodziejesięwtakimtempie,żeprędzejczypóźniejzaczną
sięprześladowania,itonietylkozzewnątrz.Ataksięskłada,żeunasmłodzi
księża są niezwykle ortodoksyjni, i to na nich skupi się atak. Już się zresztą
skupia. W naszej diecezji wybuchła afera, gdy młody ksiądz powiedział, i to
w mediach, że joga jest okultyzmem i nie powinna być praktykowana przez
katolików, a jakby tego było mało wyrzucił ćwiczenia jogi z salek
katedralnych. Wybuchł potworny skandal medialny. Wspierałem jak mogłem
chłopaka, ale załamałem się, gdy pojechałem na spotkanie diecezjalnych
kapłanów,atamksięża60+wsiedlinabiedaka.„Jadziękijodzechodzę”,„To
tylko ćwiczenia” albo „To jest chrześcijańska joga” – pokrzykiwali. Jakie to
było smutne. Byłem potem u jednego z nich na parafii, a tam na plebanii
figura… pół-Budda, pół-Jezus, a w miejscu dawnej figurki Matki Bożej
wogrodziepomnikBuddy…
Dramatycznysynkretyzm…
U jednego z nich na plebanii na honorowym miejscu wisiał dyplom mistrza
reiki. Reiki to zresztą w ogóle jest potężny problem. Na szkoleniach dla
egzorcystów,któreprowadziłem,spotkałemkiedyśirlandzkiegoksiędza,który
bardzoostrozareagowałnauwagę,żereikitookultyzm.Wtedywstałizaczął
krzyczeć,żebytegoniepotępiać,boonsamjestmistrzemreiki,żewtymnie
maniczłego,żeonsamuzdrawiawtensposób,itowkościołach.Ludziebyli
takzaskoczeni,żemilczeli,aniektórzyzaczęligoprzepraszać.Najgorszebyło
to,żemiałbłogosławieństwoswojegobiskupanaMszeouzdrowienie.Jeździł
po całym kraju i zarażał niczego niepodejrzewających ludzi demonem reiki.
Wielu z nas pamięta szamana Clive’a Harrisa z Anglii, który w latach
osiemdziesiątychjeździłpowielupolskichkościołach,infekując,jakdzisiajsię
oblicza,wielemilionówludzi.Niestety,witanybyłzotwartymirękomaprzez
wieluniczegonieświadomychduchownych.
KimsąKsiędzamistrzowieżyciakapłańskiego?
Bardzo bliski jest mi ks. Stefano Gobbi, nie mówiąc o o. Dolindo Ruotolo,
którego ostatnio odkryłem, a który jest chyba bliski wielu kapłanom, jako –
wpewnymsensie–niedoścignionywzór.Jabymniepotrafiłpozostaćwierny
w czasie dwudziestoletniej suspensy. Podziwiam też pewnego kapłana ze
Stanów Zjednoczonych, ks. Gerarda Fitzgeralda, który swoje życie poświęcił
dla ratowania dusz kapłańskich przede wszystkim uwikłanych w grzechy
nieczystości cielesnej, założył zakon żeński, którego celem jest modlitwa
wyłączniezakapłanów.Alewmoimkapłaństwieinspirująmnietakżeświeccy.
Byłem kiedyś w takim ośrodku, który prowadzą świeccy i kapłani, tam modli
się za księży, biskupów, ale też szkoli ich do walki duchowej, i tam
opowiadano mi o nieżyjącym już współzałożycielu tego instytutu, żonatym
mężczyźnie, który gdy dowiedział się, że jest chory na raka, ofiarował swoje
życiewintencjikapłanów.„PanieJezu,wiem,żeniemadlamniejużratunku,
ale pragnę ofiarować za kapłanów moją chorobę i niech będzie ona związana
z tym, co najwięcej kapłanów prowadzi do piekła” – modlił się. I dostał raka
penisa. Jak mi opowiadano, to była dramatyczna walka do końca. Umierał
w straszliwych męczarniach, sikając krwią, ale wciąż się modlił za kapłanów.
Ten prosty, świecki człowiek poświęcił swoje życie nam, tak często
nieświadomym,jakwielkiposiadamydarodBoga.
Demonynienawidząkapłaństwa?
Jeszcze jak. A najbardziej drwią sobie z kapłanów żyjących notorycznie
wgrzechu.„Nicminiezrobisz,kimtyjesteś!”–krzycządonich.Dlategodo
egzorcyzmów czy modlitw o uwolnienie ci kapłani nie podchodzą, często są
bardzo wrogo i sceptycznie nastawieni do tych modlitw, a także do samej
posługi egzorcystów. Łatwiej jest powiedzieć, że diabeł nie istnieje, albo że
jest, ale niegroźny, niż zmienić swoje życie, stanąć w prawdzie i zerwać
z grzechem. Jeśli kiedykolwiek jakiś ksiądz szedł ze mną na akcję, to go
uprzedzałem, że ma być w stanie łaski uświęcającej, bo jak nie będzie, to
demony go zniszczą. One wiedzą wszystko o naszych świętokradczych
spowiedziach, zatajonych umyślnie grzechach, a te niewyspowiadane wygarną
nam zawsze przy pierwszej nadarzającej się okazji. To zresztą nie dotyczy
tylkokapłanówiegzorcystów,alewszystkichludzi,takżeegzorcyzmowanych.
Jeśli nie ma w nich woli zerwania z grzechem, całkowitej zmiany swojego
życia, to niewiele można zrobić. Często zgłaszają się do mnie ludzie, którzy
mająpotężnyproblem,ależyjąwzwiązkuniesakramentalnym.Kiedyjasięich
pytam,czysągotowiztegozrezygnować,topadaodpowiedź,żenie…Wtedy
jaimwprostmówię,żetobędziestrataczasu,bonawetjeślidemonwyjdzie,to
wraz z grzechem cudzołóstwa, a tym jest współżycie poza małżeństwem, za
momentwejdąnowedemony.Kiedyśprzyjechaładomniedziewczyna,tobył
jedenzpierwszychmoichegzorcyzmów,udałosięjąoczyścić.Wszystkobyło
OK, ale wiele lat później ona zadzwoniła ponownie, że wszystko wróciło, że
jest jeszcze gorzej. „Ma Pani męża?” – zapytałem. „Nie, partnera” – padła
odpowiedź.„Todopókijestpartner,nicztegoniebędzie,szkodaipaniczasu,
i mojego” – powiedziałem. Szczególnie że akurat u niej ten powrót demonów
był oczywisty. O tym mówi wprost Ewangelia. Jeśli nie zachowujemy stanu
łaskiuświęcającej,todemonywracajązjeszczewiększąsiłą.Pojakimśczasie
ta dziewczyna zerwała z grzechem, powróciła do łaski życia w czystości,
dzisiajjestwolnaodzniewolenia.Dokonałatrudnego,alesłusznegowyboru.
Codemonymówiąokapłaństwie?
Onekrzyczą,żemnienienawidzą.Onemusiałymiećmasęzebrańwpieklena
mójtemat,jakmniezniszczyć,bowciążdomnietakwrzeszczą(śmiech).Ana
poważnie, one straszliwie nienawidzą kapłaństwa. Bo przecież im wcale nie
chodziomnie,aleokapłaństwo.KapłaństwojestJezusowe,aonezawszelką
cenępragnądokońcatorturowaćSynaBożego,takdługojaksięda.Takajest
uszatananienawiśćdoBoga.Dopierowstarciuzciemnościąwidać,jakąmoc
makapłaństwo.Iniejesttoteoria,alepraktyka.GdysprawujęMszęŚwiętą,to
wierzę, że chleb i wino zmieniają się w Ciało i Krew Chrystusa, ale tego nie
widzę. Gdy chrzczę, wierzę, że ontycznie coś się zmienia w dziecku, ale tego
nie widzę. Natomiast gdy prowadzę egzorcyzmy, widzę, jaką moc ma
kapłaństwo. Weźmy przykład stuły, która jest symbolem władzy kapłańskiej.
Gdyjązakładam,zaczynasięwalka,agdyprzykładamjądociałaopętanego,
działatonaniegojakrozżarzonypręt.Niezawszeoczywiście,izazwyczajnie
na początku egzorcyzmu, bo często demon stara się ukryć i nie reaguje na
zwyczajne działania. Ale w pewnym momencie niezwykle skuteczne jest
nałożenie stuły na opętanego albo wręcz owinięcie go nią… „Nie masz przed
tym ucieczki, jestem kapłanem Chrystusa” – mówiłem w takiej sytuacji.
Czasemdiabełtowytrzymywał,alegdypowiedziałem,żejestemgenerałemJej
KrólewskiejMości,KrólowejNiebaiZiemi,zazwyczajzaczynałsięwściekać.
Wściekać na to, że jestem kapłanem i niewolnikiem Maryi. Tu nie chodzi
o mnie samego, ale właśnie o tę władzę, którą Bóg daje kapłanom, nam,
zwyczajnym przecież ludziom. Ona wzbudza straszliwą nienawiść.
„Oczywiście,żecięzniszczę,jesteśspalony,jużnieżyjeszitwoinajbliżsinie
żyją”–tosłyszysięniemalstandardowo.Tosąpięknemomenty,gdynietylko
słyszysiętestraszliweprzekleństwa,aleteżwidzi,jakdemonymusząustąpić,
ulecwolikapłanaJezusaChrystusa.Dlategouważam,żekażdykleryk,ksiądz
powinien przynajmniej raz uczestniczyć w egzorcyzmie, asystować przy nim.
To powinien być element jego formacji. Kiedyś były mniejsze święcenia
egzorcysty. Dlaczego to wszystko odrzucono? Wtedy można było zobaczyć,
czym jest kapłaństwo w praktyce. To nie jest fascynowanie się diabłem, ale
zobaczenie „na żywo”, jak wielki dar kapłan otrzymał. Wielkie umocnienie
wyzwalająceciągłąchęćdowzrastaniawświętościiczystościsercaorazciała.
Ale pewnie byłby spory opór, bo część kapłanów nie chce słyszeć nic na ten
temat.Wierząwstandardowediabelskiekłamstwo,żejakoniniebędąruszać
diabła, to i on zostawi ich w spokoju… To straszliwe kłamstwo, bo ksiądz,
który nie wierzy w szatana i nie walczy z nim, ze złem i spustoszeniem
duchowym,któreonpowodujewsercachtakwielunieuświadomionychludzi,
w istocie jest już na jego usługach. Ktoś kiedyś powiedział mi, jak było mi
trudno i szatan mnie niszczył: „Ciesz się, że nie jesteś dla niego obojętny”.
Innymisłowy,jesteśnadobrejdrodze.Tominaprawdępomogło.
Chce Ksiądz powiedzieć, że teraz sukcesem szatana jest to, że zwodzi
księży?
Czytałemisłyszałem,żewielujestnajegousługach.
Świadomie?
Myślę, że są tacy, co rzeczywiście pracują dla niego. Wcześniej nigdy nie
wierzyłem w istnienie księży satanistów, ale teraz wiem, że są tacy, którzy
świadomieposzlinawspółpracęzezłymduchemlubjużodsamegopoczątku
byliprzygotowywanidotejroli.Tosięniemieściwgłowie,aletakjest.
SkądtoKsiądzwie?
Znam takie przypadki, na szczęście nie w Polsce, księży – kapłanów
satanistycznych,którzyzostaliksiężmikatolickimiipotrafiąodprawiaćMszę
i czarną mszę. Taki kapłan jest największą zdobyczą szatana, bo może sam
osobiście konsekrować Hostię, i wtedy nie trzeba wykradać jej z kościołów
katolickich.Oczywiścietosąsporadyczneprzypadki.Aleprzecieżostatecznie
ci kapłani, którzy żyją podwójnym życiem, też w jakimś sensie dla szatana
pracują. Kapłan, który odprawia Mszę Świętą w stanie grzechu, zadaje Panu
Jezusowi potworny ból. A szatanowi wcale nie chodzi tylko o nas i o nasze
dusze,aleteżoto,byzanasząsprawątorturowaćsamegoJezusa.Największy
zaśbólzadaMunawetnieto,żemążzdradziżonę(choćtostrasznygrzech),
aleto,żekapłan,osobakonsekrowanazdradziJego,iwtejzdradzie,wciężkim
grzechubędzieuobecniałOfiaręGolgoty.Wieluznasniezdajesobiesprawy,
że gdy Bogu zadajemy największe cierpienia, szatanowi dajemy niebywałą
satysfakcjęitriumf.
Jest taka wizja św. Faustyny, która mówi, że widziała scenę biczowania
Chrystusainajmocniejbilikapłaniibiskupi…„Iwjednejchwiliujrzałam
rzeczystraszne:odstąpilikaciodPanaJezusa,aprzystąpilidobiczowania
inni ludzie, którzy chwycili za bicze i siekli bez miłosierdzia Pana. Byli
nimi kapłani, zakonnicy i zakonnice, i najwyżsi dostojnicy Kościoła, co
mniebardzozdziwiło,byliludzieświeccyróżnegowiekuistanu–wszyscy
wywieraliswązłośćnaniewinnymJezusie”(Dzienniczek,par.445).
Jestteżniezwykławizjao.Pio,którymiałwidzenieJezusapłaczącego.„Byłem
jeszcze w łóżku, kiedy Jezus ukazał mi się – wspominał o. Pio. – Był
w opłakanym stanie i całkowicie oszpecony. Pokazał mi bardzo wielu księży,
wśród których byli różni dostojnicy kościelni; jeden z nich odprawiał Mszę
Świętą,innyprzygotowywałsiędoniej,jeszczeinnyzdejmowałświęteszaty.
Widok zmartwionego Jezusa był dla mnie bardzo bolesny, dlatego spytałem
Go,dlaczegocierpitakbardzo.Niebyłoodpowiedzi,jednakswojespojrzenie
skierował na tych księży. Krótko potem, jak gdyby przerażony i zmęczony,
spoglądaniem na nich, odwrócił wzrok. Następnie skierował go na mnie i ku
mojemu wielkiemu przerażeniu dostrzegłem dwie łzy spływające po Jego
policzkach.Odsunąłsięodtejrzeszyksiężyzwyrazemwielkiejprzykrościna
twarzy i zawołał: «Rzeźnicy»” – można przeczytać u o. Pio. Dla mnie jest
oczywiste,żetawizjajestzwiązanazniegodnymsprawowaniemMszyŚwiętej,
z tym, że księża stają się jedynie rzeźnikami, a przestają być kapłanami
całkowicieoddanymiChrystusowi.DlaJezusanajwiększątragediąibólemjest
to, że Jego kapłani zadają Mu ból w czasie Eucharystii. To jest największy
tryumfszatana.
Podwójneżycieksiędzajestsłużeniemdemonowi?
Oczywiście, że tak. Znam pewnego księdza, on jest doktorem teologii,
rozmawiałem z nim, ale nic się nie dało zrobić. Powód? Bardzo prosty. Miał
kobietę,częstogdyodchodziłodołtarza,jechałdoniej,iwogóleniewidział
sprzeczności między swoimi deklaracjami, swoją wiarą, odprawianiem
Eucharystiiacudzołóstwem.Mówił,żemutakdobrze,żesięspowiadaztego.
Udałomisięskontaktowaćzjegospowiednikiemiodrazumupowiedziałem,
że jeśli go z tego rozgrzesza, to bierze udział w diabelskim procederze.
„Musisz to przerwać, powiedzieć, nie możesz być używany, podobnie jak
sakrament spowiedzi jak papier toaletowy. Wiesz przecież, na czym polega
spowiedź, jakie są jej warunki, a masz świadomość, że on po Mszy pójdzie
znowudotejkobiety”–mówiłemmu.Przekonałemspowiednika,miałpotem
duże wyrzuty sumienia. Ale księdza doktora przekonać się nie udało. Zaczął
uprawiać„churching”,chodziłdoróżnychspowiedników.Jakwiem,nadalżyje
tak, jak żył. Mówiłem mu: „Bądź mężczyzną i albo przestań być księdzem,
iidźdotejkobiety,albozerwijzniąibądźnadalksiędzem”.Aleonniechciał.
Szatan zaślepił go całkowicie. Nie był to jakiś tam szeregowy ksiądz, ale
człowiek niezwykle inteligentny, znany w swoim środowisku, ale niestety
prowadzącypodwójneżycie.Świadomieidobrowolnie.Niemówimyosytuacji
jakiegoś pojedynczego upadku, pod wpływem słabości czy zauroczenia, ale
o decyzji w pełni świadomej, żeby odrzucić celibat i nauczanie Kościoła,
a przede wszystkim zdradzić Jezusa, zabić w nas naszą pierwotną miłość do
Niego. To nie jest jakiś odosobniony przypadek. Wielu z nas pada ofiarą
księciategoświataijegoducha.Wszystkomożnasobiewytłumaczyćalboco
gorsza usprawiedliwić. Duch pornografii, masturbacji, różnych perwersji
seksualnych, na przykład homoseksualizmu, wdziera się w serca wielu
mężczyzn, w tym także w serca kapłańskie. On nas powoli lecz skutecznie
niszczypsychicznieiduchowo.
Duchowoteż?
Oczywiście, że tak. Trudno się modlić po tym wszystkim, bo człowiek sobie
zdajesprawęztego,cozrobił.Zostająmutylkoobrzędy,służbowemodlitwy,
ale nie ma własnej, głębokiej modlitwy, często jakże ważnej adoracji
i osobistego spotkania z Panem. Szatan zrobi wszystko, aby odciąć nas od
źródła życia, czyli naszej osobistej i głębokiej modlitwy. Bardzo często
obserwowałem, że takie osoby nie mają prawie żadnej głębszej relacji
z Maryją. To jest wielki znak, że coś się dzieje niedobrego. Tam, gdzie jest
Maryja, tam nie ma miejsca dla ducha ciemności. Jeżeli Jej nie ma w życiu
duchowym,wtomiejscewchodziszatańskaimitacjamaryjnejpobożności.Tę
pustąprzestrzeńwypełniająpowoliduchykłamstwaicałkowitegozwiedzenia,
iluzji. Niestety, stopniowo to będzie prowadzić ku duchowej przepaści… ku
straszliwejduchowejślepocieiwkońcukutragedii.
Doopętania?
Tak, prowadzi to do wielkich zniewoleń duchowych, a w przypadku kapłana
również do opętania, i to szybko. Każda odprawiona przez niego Msza jest
świętokradztwem,ajegoposługastajesięohydna,niejestbłogosławieństwem
iuświęceniemwoczachBoga.Natonakładasięjeszczepsychika:ludzieniesą
w stanie wciąż żyć w zakłamaniu. Stąd biorą się zniewolenia nałogami,
ucieczki lub nawet samobójstwa. Zdarzają się oczywiście cuda wyjścia nawet
z sytuacji po ludzku beznadziejnej, bo Bóg nie chce śmierci grzesznika, ale
wcalenietakczęsto.Bógdajełaskęzobaczeniasiebieiswojejduszypoprzez
znaki,któretakczęstoignorujemy…
Acopowinienwtakiejsytuacjizrobićksiądz?
Stanąć w prawdzie i wybrać: albo ona, albo Jezus. A nie trwać w bagnie.
Ostateczny wybór zawsze należy do mnie. Oczywiście większość z nich
tłumaczy to sobie, racjonalizuje, opowiada, że nie dadzą rady, że mają dość
samotności, że nie mogą kobiety skrzywdzić, że Jezus jakoś to zrozumie, bo
przecież jest miłosierny, a oni mu służą, są jego wybranymi synami. Często
słyszę też, że oni nie są wyjątkiem, że dlaczego mają się tak męczyć. Ten
doktorteologiiopowiadałmi,żeonchętniebysięztąkobietąożenił,alenie
chcerezygnowaćzkapłaństwaipracynauczelni,botobybyławielkastrata.Ja
myślę, że jedynie materialna dla tego kapłana. W takiej sytuacji zawsze im
mówię wprost, że w ten sposób oni siebie i te kobiety skazują na potępienie.
Aledowieluznich,dotegoksiędzateż,toniedociera.Oniniewierząwpiekło
albo uważają, że Bóg im wszystko – bez skruchy i zerwania z grzechem –
wybaczy. To już jest diaboliczne zaślepienie. To się w głowie nie mieści, ale
wielu tak właśnie myśli, a w stanie permanentnego grzechu ciężkiego idą
sprawować funkcje kapłańskie. O tym mówił Jezus do o. Pio: to nie są moi
kapłani,to„rzeźnicy”.
Każdy ksiądz powinien zresztą zadawać sobie to pytanie: czy ja
przypadkiem nie jestem takim rzeźnikiem, czy jestem w stanie łaski? Ja też
zadaję sobie takie pytania: czy nie za dużo zmarnowanego czasu i łask, które
jużnigdyniepowrócą?Czynapewnomamodpowiednioustawionepriorytety?
Czy zdążę nazbierać do mojej lampy tej oliwy, o której mówi Ewangelia? Ile
mi jeszcze zostało czasu? Walka duchowa wciąż trwa, szatan wciąż próbuje
namieszać, Maryja jak nigdy nas ostrzega, woła jak zatroskana matka, a my
mamy walczyć i zabiegać o nasze zbawienie z bojaźnią i drżeniem. Ono nie
przyjdzie za darmo. Jakże niewielu wybiera wąską i trudną drogę, która
prowadzidozbawienia–mówiJezus.Pewnegodniastanęsamtwarząwtwarz
ze Zbawicielem. Nie będę już miał wykwintnych strojów liturgicznych na
sobie, dystynkcji, pozycji i władzy. Będę nagi. Wiem, że bez Jego miłości
i miłosierdzia nie dam rady, ale chcę walczyć do końca, pragnę wytrwać
i ukończyć bieg, pragnę zrobić wszystko, co jest w mojej ludzkiej mocy, aby
byćzPanemnawieki.Dlategoteżbędęwalczyłoinnychtakdługo,jakstarczy
misiłizdrowia.
Ksiądzpodchodzidoołtarzazbojaźniąilękiem,byniebyćrzeźnikiem?
Niezjakąśobsesją,alezlękiemidrżeniemtak.Totakitimorrevelentialis,to
znaczy bojaźń wynikająca z szacunku. Do mojego kapłaństwa, do wielu jego
elementów tak podchodzę. Wiem, ile we mnie jest niegodności, i wiem, jak
wielkąrzecząjestkapłaństwo.Światłosprawia,żedostrzegamywsobiecoraz
więcej ciemności, zła. Kiedy człowiek, jego dusza i zmysły, jest oblepiony
brudem, to tego nie dostrzega, nie przeszkadza mu to, przyzwyczaja się do
tego,alegdyzaczynamysięnawracać,zmieniaćdrogęikierunek,umacniaćsię
duchowo, coraz więcej dostrzegamy, widzimy, uświadamiamy sobie, jak
bardzo jesteśmy niegodni. Ja też wiem, że nie jestem godzien chrzcić, nie
jestem godzien nauczać, nie jestem godzien modlić się nad kimś, bo przecież
sam jestem tylko człowiekiem. Ale jednocześnie wiem, że Bóg jest silniejszy
odmojejsłabości,żeOnmożewykorzystaćmojeniegodneręceisłowa,żeOn
bierzeto,cojamogędać.Aletonieznaczy,żemamyuznaćnaszgrzech,znim
się pogodzić lub go usprawiedliwić. Spotkałem księży, którzy tak głęboko
weszli w pornografię, w masturbację albo właśnie w relacje z kobietami czy
nawet co gorsza mężczyznami, że stracili już duchowy instynkt, nie widzą,
wjakiejciemnościsięznajdują.Dotegoczęstodochodzialkohol,któryskrywa
głęboką samotność duszy, a co gorsza niszczy wszelkie hamulce. Zarówno
w Polsce, jak i za granicą jest wielu kapłanów zmagających się z tymi
problemami. Za każdą taką historią kryje się potworny osobisty dramat.
Podobnie zresztą jak w każdym życiu, przede wszystkim świeckim, gdzie
cierpią całe rodziny. Nikt nie pije dlatego, że lubi, ale dlatego, że musi, że
cierpi, że ukrywa w ten sposób jakiś duży problem. Jak mi mówił mój
przyjaciel, zawodowy terapeuta, alkoholik to mistrz kłamstwa i kamuflażu.
Wielu księży od zaraz potrzebuje terapii. Jesteśmy zbyt pyszni, by otwarcie
przyznaćsiędotragedii.Uciekamywprzekonanie,żenałożenierąk,święcenia,
piękne szaty będą nas chronić zarówno w tym życiu, jak i po drugiej stronie.
Tyle że to nieprawda. Kapłaństwo będzie mnie raczej oskarżać na Sądzie
Ostatecznym, Bóg będzie na mnie patrzył surowiej, bo więcej mi dał. To, że
ktośnosimitręczypierścieńnaręku,wcalegonieusprawiedliwia,onniema
taryfy ulgowej. To, że ktoś jest kapłanem, nie sprawia, że jest święty lub
bezkarny. Jeśli ktoś jest łajdakiem duchowym, to żadne święcenia tego nie
zmienią.Dotegodochodzijeszczeogromnyzakresodpowiedzialności.Kapłan
nie jest odpowiedzialny tylko za siebie, ale także za każdego swojego
parafianina, za każdą owieczkę, która jest mu powierzona, a biskup za całą
diecezję,zakażdądecyzję,wtymzakażdegozeswoichkapłanów.Jeślikapłan
odchodzi z kapłaństwa, bo przełożony go zlekceważył lub zlekceważył jego
problem,totenprzełożonybierzezatoodpowiedzialność,ajeślistracił–atak
też bywa – w ciągu jednego roku kilkunastu księży, to jaki to będzie sąd? Ja
bym chyba spać nie mógł w takiej sytuacji, ale robił wszystko, by ratować
każdego kapłana. Księża mi często opowiadają, że w niektórych polskich
diecezjach czy zgromadzeniach odejście kapłana kwituje się wzruszeniem
ramion: odszedł, to odszedł, jego sprawa. Zdaję sobie sprawę, że czasami nic
nie można zrobić. Na Zachodzie jest nas mało, więc podejście jest inne,
bardziej indywidualne. W jednej z kanadyjskich diecezji, gdzie mieszka
i pracuje mój przyjaciel, jest tylko dwudziestu kapłanów. Biskup toleruje
wszystko, byle tylko ich utrzymać w diecezji. Nie muszę już chyba dodawać,
doczegotowszystkodoprowadziło…ZostawmytoBogu.
Tomnieprzeraża,bowiem,coszatanrobizludźmi,doczegojestzdolny.
U niego nie ma miłosierdzia, nie ma miłości, nie ma nawet lojalności, jest
tylko nienawiść. Człowiek, który współpracuje z szatanem, idzie z nim na
układylubzawierapaktalboprosiopomoc,liczypewnie,żebędziegdzieśna
wyższejpozycjiwpiekle,alediabełtylkonimgardzi,itoowielebardziejniż
innymi.ZdrajcyChrystusatodlaniegozwykłeszmaty,którymisięposługuje,
ale którym nic w zamian nie da. W większości to puste obietnice, trochę
przyjemności za życia na ziemi lub wygodna pozycja społeczna. Jednak za to
wszystkobędziemymusielikiedyśzapłacić,nicsięnieprzedawni.UDantego
w Boskiej komedii w ostatnim kręgu piekieł znajdują się zdrajcy. Dlatego
trudno nie zadać pytania, jaki będzie los duchownego, który jest na przykład
masonem. Jaki będzie los tych, którzy wciągają innych duchownych do tej
organizacjiwzamianzapozycję,karieręczystanowisko.Ci,którychpoznałem
i pracowałem z nimi przy uwalnianiu od demonów i sekty, twierdzili, że nie
zdawali sobie sprawy, myśleli, że to organizacja charytatywna. Może, ale
miałem spore wątpliwości… Dobrze, że kilku udało się wyciągnąć znad
przepaści…itosamegopiekła.
Atakiehistorieteżsięzdarzają?
Jedenzmoichkolegówksiężyopowiadałmi,żekiedypracowałwNiemczech
na parafii, to oficjalnie jego proboszcz zaproponował mu wstąpienie do
masonerii.„Jeżelichceszcośosiągnąć,wybićsięwdiecezji,zapiszsię”–miał
mupowiedzieć.Mój przyjacielksiądzspakował sięiwyjechał zNiemiec,ale
propozycjapadła.Jasobieniewyobrażam,żemożnaprowadzićtakiepodwójne
życie,alewiem,tojestrzeczywistość.Oniniemajążadnegosumienia,działają
zpremedytacją,aichcelemjest,jakkiedyśczytałemwdobrychopracowaniach
natentemat,wprowadzićzamieszanieiwostatecznościzniszczyćKościół.Na
szczęściewiemyodsamegoJezusa,żenikomusiętonieuda.
LubiKsiądzspowiadać?
Lubię,alewtedy,gdyludziepodchodządotegopoważnie.
Toznaczy?
To znaczy, że to nie jest formalność, że nie chodzi o podpis na karteczce
koniecznejdomałżeństwa,albożetoniejesttylkospowiedźrytualna,zbiegu,
bozbliżająsięświęta.Wieluludzispowiadasię,aletowniczymniezmienia
ich życia i takie spowiedzi są dla mnie wielką frustracją. Pamiętam kiedyś
pomagałemwjednejpolskiejparafiiprzedWielkanocąijednapodrugiejosoba
spowiadała mi się z grzechu cudzołóstwa z osobą, z którą już mieszkała.
„Zamierzacie przestać?” – pytałem. „Nie” – padała odpowiedź. „To po co się
spowiadacie, skoro nie ma w was najmniejszej woli poprawy?” – drążyłem.
„ŻebyopłatekdostaćnaWielkanoc”–padłaodpowiedź.Itakichspowiedzinie
znoszę. Nie lubię też z ludzi wyciągać ich grzechów. „Zgrzeszyłem myślą,
uczynkiem,zaniedbanieminieczystością…Więcejgrzechówniepamiętam”–
mówi mi ktoś. I jaka to jest spowiedź? Pytam więc, jaką nieczystością? „Ale
ksiądzciekawy”–mówidomniepenitent.Alejawtedynieustępuję.Iwtedy
się zaczyna. „Pornografia” – pada najpierw. „A może masturbacja?” –
dopytuję. „No tak, a i jeszcze mam koleżankę i z nią czasem też sypiam” –
dodaje wierny. I wtedy czasem nie wytrzymuję i tłumaczę, że to jest jego
spowiedź, że to on powinien się wyspowiadać, a nie ja z niego grzechy
wyciągać.Takiespowiedzisączęstoświętokradcze,aczłowieknawettegonie
wie, i dopiero jak się nawróci, zaczyna szukać spowiedzi z całego życia,
oczyszczenia.Wtedysięsłyszyokłamstwachnaspowiedzi,ozatajaniu,rutynie
świątecznychspowiedzi.Jawtoniewierzę,żemożnazapomnieć,żesiężonę
zdradziło albo współżyło z jakąś mniej lub bardziej przypadkową osobą. Na
Zachodzie spowiedź już prawie zlikwidowano albo nic nie wspomina się
o sprawach seksualnych, a przecież św. Hiacynta z Fatimy powiedziała, że
najwięcej dusz idzie do piekła z powodu grzechów nieczystości. To jest
porażające. Ludziom też się często wydaje, że mogą okłamać Pana Boga, tak
opisaćgrzech,żebymanija,aniJezussięniezorientował,ocochodzi…Wtedy
ja staram się im uświadomić, że to nie mnie okłamują, ale samego Jezusa.
„Jeślikłamiecie,proszącoprzebaczenie,towjakiejpozycjistawiaciesamego
Jezusa, który za was umarł na krzyżu? Wiecie z nauczania Kościoła, że
rozgrzeszenie jest nieważne, a wy jutro przyjmiecie niegodnie Komunię
Świętą, dopuścicie się kolejnego świętokradztwa. Czy zdajecie sobie sprawę
ztego,wcowchodzicie?”–pytam.
Te ukryte, czasem przywalone niepamięcią jak stare pudła na strychu
grzechy są szczególnie ważne w czasie modlitwy o uwolnienie lub nawet
samego egzorcyzmu. Ludzie po generalnych spowiedziach, a z takimi pracuję
przy modlitwie o uwolnienie, często dopiero po długim rozeznawaniu
przypominają sobie lub uświadamiają grzechy, szczególnie te z okresu
dorastania.Atodonich,dojakiegośświadomiezakrytegoizatajonegogrzechu
częstouczepionyjestzłyduch.Wtakiejsytuacjipytam:„Czysięztegopan/i
wyspowiadała?”.„Chybanie,niepamiętam,jużwielelatminęło”…–toczęsta
odpowiedź.„Tospowiadajsięteraz”–mówię.Aledopókinieznaleźliśmytego
miejsca, tego ukrytego, zakamuflowanego grzechu, nic nie przynosiło
rezultatów, żadne modlitwy czy nawet ryty. Dopiero gdy doszliśmy do tego
grzechulubgrzechów,aprzeztoiczęstogłębokiegoporanienia,pospowiedzi
przychodziło całkowite uwolnienie. To kolejny dowód na autentyczność
spowiedzi świętej w Kościele katolickim i na jej moc. Pamiętam taki
niespodziewany egzorcyzm wielkiego wysportowanego mężczyzny, którego
nijakniemogliśmyuwolnić.Onbyługeneralnejspowiedzi,wydawałosię,że
po kilkudziesięciu minutach udało się go oczyścić, aż tu nagle zaczął wyć,
chodzićnaczworakachjakpiesiryczał,żenigdygonieznajdę.Sytuacjabyła
dramatyczna, bo raz mówił do mnie ten mężczyzna, a raz diabeł. Nic nie
udawało się zrobić. Aż wreszcie poprosiłem o pomoc pewną panią,
wyspowiadaną i doświadczoną duchowo. Ona mi poradziła, żebym zapytał
o czystość, bo coś jej w tej sprawie nie gra. Odpowiedziałem, że się już o to
pytałem, że wszystko miało być wyspowiadane. I wtedy znowu demon zaczął
krzyczeć:„Ha,ha,tymnienigdynieznajdziesz,tytaki,tyujumuju”.Modliłem
się i wtedy Pan Bóg dał mi światło, żeby zacząć się szczególnie modlić nad
jegonarządamipłciowymi.Iwtedyfacetzacząłwyćiwymiotować…spermą.
To było obrzydliwe. Nie mogłem jeść przez dwa dni. Gdy leżał potem
półprzytomny, zadałem mu pytanie, czy kiedykolwiek miał akt perwersji
seksualnej. „Nie jestem homoseksualistą” – powtarzał, ale wreszcie sobie
przypomniał, że jako piętnastolatek, w zabawie, a może dla hecy i z głupoty,
uprawiałseksoralnyzkolegąipołknąłjegospermę.Dwadzieścialatpóźniejto
z niego wyszło, a wcześniej było przyczyną opętania. Jak to było możliwe
z naukowego lub czysto psychologicznego punktu widzenia? I niech mi nie
opowiadają ci wszyscy specjaliści od psychoterapii lub gender, że akty
homoseksualne nie mają znaczenia, że są bezpieczne, że to tylko sprawa
błędów w wychowaniu, czysto psychiczna, wrodzona lub choroba. Ja to
widziałem na własne oczy. Na pewno jest wiele czynników wpływających na
taką postawę, ale nie mamy prawa wykluczyć czynnika duchowego.
W przypadku osoby duchownej to jest jeszcze bardziej dramatyczne
i niebezpieczne. Święty Piotr Damiani mówi o tym niezwykle mocno, a św.
Katarzyna Sieneńska wprost stwierdza, że gdy ksiądz robi takie rzeczy, to
nawetszatanodwracasięzobrzydzeniem.
===YlRkBjBUZgI2A2IHMgU1BmNTZQEyAmBTNVc2BmVXZFQ=
Żyjemywczasachostatecznych?
Wielemistycznychźródełnatowskazuje.Samsporoczytałemostatnionaten
temat.Wieluludziduchaimodlitwyjestprzekonanych,żeżyjemywczasach
wielkich zmian dla Kościoła, dla świata. To nie musi oznaczać, że mamy do
czynieniadefinitywniezkońcemczasów,toraczejokreswielkiejprzemiany…
Naczympolegaróżnica?
Koniecświata,paruzja,oznacza,żeJezusprzyjdziesądzićżywychiumarłych,
a Ziemia i Niebo przeminą. Teraz jednak zapowiada się raczej koniec tej
rzeczywistości, jaką znamy, w jakiej żyjemy czy w jakiej żyliśmy. Pewne
rzeczy będą się zmieniać bardzo diametralnie i szybko, także w Kościele,
wprzestrzeniwiary.
Jakietomogąbyćzmiany?
Niebyłojeszczewhistoriiświataokresutakiejapostazji,odejściaodBoga,aw
historii Kościoła takiego okresu odejścia od dogmatów, od tradycji, prawd
wiary, norm i zasad moralnych oraz dobrych obyczajów ukształtowanych
przecież przez moralność chrześcijańską, które obowiązywały od setek lat.
Żyjemy w czasach rozmiękczania moralności, rozmiękczania doktryny, a do
tegonigdywhistoriiniebyłoczasu,wktórymtakjakterazobrażanobyBoga.
Oczywiściewcześniejteżbyłgrzech,byłyodejściaodBoga,byliapostaci,ale
nigdy w historii to nie było tak powszechne, nigdy nie obrażali Boga tak
masowo ludzie świeccy, a także kapłani, którzy przecież są szczególnie
powołani do służby Jemu. Dlatego też wielu mistyków, świętych, żyjących
niekiedywukryciu,mówiwprost,żejużwidaćpewnezmiany:geopolityczne,
klimatyczne, gospodarcze i wreszcie duchowe, które wskazują, że coś się
wydarzy. Ciśnienie rośnie, wskazówki pokazują, że coś za chwilę może
eksplodować.
Kiedy gdzieś jadę, to często pytam napotykanych ludzi, czy oni też mają
takiesamoprzeczucie,żecośjestnietak.Ioniniemalzawszeodpowiadają,że
tak,że–niezależnieodtego,czyrozmawiamywEuropie,AzjiczyAmeryce–
coświsiwpowietrzu,żezebrałysięnadświatempotężnechmury.OjciecPio,
a także inni wizjonerzy, mówią o trzech dniach ciemności, podczas których
nadejdzie oczyszczenie, i o tym, że Bóg da jeszcze szansę tym, którzy nie
wierzą,którzygrzeszą.Niestetywieluludziztejostatniejszansynieskorzysta.
Kompletnie tego nie rozumiem. Gdybym ja był w takiej sytuacji, to
wykorzystałbym każdą szansę, ale jakaś część ludzi z niej zrezygnuje. Może
będąażtakzaplątaniwgrzechuibrudzie,żeniebędąnawetwstaniedostrzec
światła,zrozumieć,żetoznak?Jużterazsątacyludzie,którzysątakzanurzeni
w brudzie, obojętne jakim, duchowym, seksualnym, fizycznym czy
psychicznym, że nie są w stanie nawet spróbować się z niego uwolnić, nawet
wyjść z domu, by szukać pomocy. Oni są w takim stanie, że wolą szukać
znieczulaczy, środków zastępczych niż tak naprawdę szukać wolności. Nawet
gdyby ktoś do nich przyszedł i zaczął ich wspierać, to oni i tak odrzuciliby
pomoc. Im nie pomoże nawet kosmiczny, historyczny wstrząs. W życiu
duchowym jednostek wielkie zmiany często przychodzą, gdy człowiek
uświadamia sobie, że sam już nic nie może, że do niczego nie jest zdolny,
i zaczyna błagać Boga o pomoc. Wtedy zaczyna się zmiana. W wymiarze
społecznym teraz jesteśmy w takiej sytuacji. Musimy tylko uczynić pierwszy
krok i powiedzieć, że potrzebujemy Bożej pomocy. Większość zwycięstw
w przestrzeni ducha dokonuje się wtedy, gdy uznajemy, że sami już nie
jesteśmywstanieniczrobić,żepotrzebujemypomocy…Aleznak,jakiBógda
ludziomwtymszczególnymczasie,maprzynieśćnamtakżeświatło.Mistycy
nazywają to oświeceniem duszy. Każdy zobaczyłby, co go czeka, jak Bóg go
postrzega, jaki jest prawdziwy stan jego duszy, gdyby umarł właśnie w tej
chwili. Mistycy mówią także o takim wydarzeniu i choć wydaje się to
niemożliwe, to jednak wskazują, że nie zabraknie ludzi, którzy mimo to będą
dalejbrnąćwgrzech.Wielujednakpodwpływemtegowydarzeniapowrócido
Boga,będziewielenawróceń.Księżabędąspowiadaćdzieńinoc,aludziebędą
ichzamykaćwkonfesjonałach,żebyaninachwilęznichniewychodzili,żeby
całyczastylkorozgrzeszali.Czytosięstaniezanaszegożycia?Niewiem!Ale
jak się czyta o. Pio, to wrażenie jest takie, że to się wydarzy na dniach, za
moment.Minęłojużwielelatodjegośmierci,zmianynabierajątempa,wielu
ludzi,wtymiksięży,odrzucaobjawieniaMatkiBożej,więcwielewskazujena
to, że to już faktycznie niebawem. Matka Boża za pośrednictwem ks. Stefano
Gobbiego mówi rzeczy bardzo podobne, mówi o tym, że nadejdą straszne
wydarzenia, bo grzech rozprzestrzenił się także w Kościele, nawet
w Watykanie, że nie brak kapłanów, a nawet biskupów, którzy służą
w strukturach szatańskich, to znaczy w masonerii. Trzeba więc modlić się,
czytać,odczytywaćznaki…
OjakichznakachKsiądzmówi?
Choćby o tym, co dzisiaj dzieje się w Europie. Masowa, sztucznie wywołana
imigracjawcaleniesłużyimigrantom,niedlanichjestonaorganizowanainie
pomoc im jest jej celem. Myślę – jak inni – że tu chodzi o to, żeby za ich
sprawązniszczyćKościółichrześcijaństwo.Nikttegoniezrobiskuteczniejniż
muzułmanie, którzy otwarcie mówią, że ich celem jest – po zdobyciu
Konstantynopola – zdobycie Rzymu i zatknięcie na Bazylice św. Piotra
sztandaruprorokaMahometa.Oniniemusząjużwalczyćmieczem,niemuszą
jeździć na koniach i strzelać do nas z łuków, jak to robili dawniej, teraz
zadepczą nas demograficznie, zaleją nas swoimi ludźmi, bo Europejczyków
ubywa. A muzułmanie się mnożą wszędzie, w całej Europie. Polska na
szczęście jest wolna od tego niebezpieczeństwa, wciąż się broni, i to nie
dlatego, że jesteśmy niegościnni, że nie chcemy pomagać, ale dlatego, że
widzimy zagrożenie. Najlepszym dowodem na to stwierdzenie jest
niesamowiciezaciekłyataknanasząojczyznęzestronyinnychpaństw.Diabeł
wie,gdziejestostatniaostojachrześcijaństwa.Jeślizaśchodziogościnność,to
przyjmujemy uciekinierów i imigrantów ekonomicznych z Ukrainy,
sprowadzamyPolakówzeWschodu,itonadaltrzebarobić.AlebrońBożenie
wolnonamwpuszczaćtumuzułmanów.
Katastrofamigracyjna,któradotykaobecnieZachód,tozdaniemKsiędza
wydarzeniezprzestrzeniduchowej?Znakczasówostatecznych?
Tak.Iniejesttotylkomójpogląd.Wielumistykówiwizjonerówotymmówi.
Już w 1999 roku podczas Synodu Biskupów w Rzymie abp Giuseppe
Bernardini wskazywał na proroctwa przewidujące wielką inwazję
muzułmanównaEuropę.Dziewiętnastowiecznawizjonerkaukrywającasię
pod imieniem „Mistyczki z Tours” zapowiadała, że w nieodległej
przyszłości dojdzie do krwawej wojny domowej we Włoszech i Francji.
„Kiedy każdy będzie pewien, że pokój jest zapewniony, w czasie najmniej
spodziewanymwybuchnierewolucja.Rewolucjabędzierozprzestrzeniaćsię
w każdym francuskim miasteczku. Będzie powszechna rzeź. Ta rewolucja
będzie trwała zaledwie kilka miesięcy, ale będzie straszna. Krew będzie
płynąć wszędzie, bo złość bezbożnych sięgnie szczytu. Ofiary będą
niezliczone. Paryż będzie wyglądać jak rzeźnia” – pisała mistyczka
idodawała,żezacznąsięwówczastakżekrwaweprześladowaniaKościoła.
ArcybiskupParyżazostaniezamordowany,awielukapłanom„poderżnięte
zostaną gardła”. W bardzo podobnym duchu wypowiadała się pół wieku
przed „Mistyczką z Tours” bł. Anna Maria Taigi. „Francja wpadnie
wokresstraszliwejanarchii.Francuziprzeżyjądesperackąwojnędomową,
wczasiektórejnawetstarcychwycązabroń”–wskazywała.
Inni też mówią o tym, że ziemie Europy zostaną zalane przez islam. Jeszcze
kilka lat temu nikt by w to nie uwierzył, a to się dzieje na naszych oczach.
Dokonuje się inwazja. Oczywiście część z tych ludzi to uciekinierzy przed
wojną, im trzeba pomagać, ale to niewielki procent. A do tego trudno nie
dostrzec,żenatęinwazjęidączyjeśmiliardydolarów.AbyprzewieźćzLibii
do Włoch pięćdziesiąt osób, łódź pontonowa musiałaby spalić tonę paliwa.
Niemożliwe, by go tyle było na pontonie. Opowieści o uciekinierach na
pontonach to w znacznym stopniu bajka. W istocie duża część z nich jest
zabierana już z plaż, ewentualnie kilka kilometrów od linii brzegowej,
ibezpiecznieprzewożonadoEuropy.Tojestgigantycznazaplanowanainwazja.
Przypuszczam,żekażdymyślącyczłowiekodczuwaznacznyniepokój,widząc
temasymłodychmężczyznwylewającychsięnaplażeEuropy.Wtejsytuacji
trzeba się modlić o to, o co kiedyś z grupą przyjaciół modliliśmy się
w Wiedniu: o to, żeby Bóg dał nam kolejnego wielkiego Polaka, który
powstrzyma islam, jak to w 1683 roku uczynił król Jan III Sobieski. Jestem
głęboko przekonany, że jesteśmy – my jako Polacy – w samym środku tej
walki. To dlatego tak mocno atakuje się Kościół w Polsce, próbuje się go
zniszczyć. Metody są różne, jak nie dobrobytem, to zachętą do swobody
obyczajowej, albo też wyjazdami Polaków za granicę, albo teraz
przymuszaniemdoprzerzucaniaimigrantów.
Musimysięmodlić,żebyodrodziłasięwnasodwaganaszychbohaterskich
i walecznych przodków. Oni walczyli, a my otwieramy drzwi i zapraszamy
muzułmanówdosiebie,abynaszniszczyli.
Bo dokonała się apostazja, a my w istocie straciliśmy powody, żeby się
bronić… W imię czego bowiem mielibyśmy umierać w walce
zmuzułmanami?Wimięwolnościdlamarihuany,aborcji,eutanazji?
Dokładnietakjest.Mążstajewobronieżonyidzieci,którychkocha,aleteraz
nie mamy żon i nie mamy dzieci. Zamiast tego – tu, w Wielkiej Brytanii, to
coraz częstsze – ludzie mają pięć kotów lub psów. To chyba jedyny kraj,
w którym zwierzę jest ważniejsze od właściciela. Ale – powiedzmy sobie
szczerze–trudnoumieraćdlazwierząt.
W Polsce też tak bywa. Kiedyś rozmawiałem z człowiekiem, który
przekonywałmnie,żeondzieciniepotrzebuje,bomajużtrzy…pieski.
Ajaksięwchodzidodzielnicypakistańskiej,towidać,żeonimajądziesięcioro
dzieci.Biedaażpiszczy,alekażdedzieckojestprzyjętejakodar.Aletutajnikt
siętymnieprzejmuje.Pewienksiądzangielskipowiedziałmi,żeniemamysię
czym przejmować, bo dla nas pracy wystarczy. Niech się martwią młode
pokolenia kapłanów, z kim będą pracować i z czego żyć. To jest diabelskie
myślenie.Dawniejzawiaręoddawanożycie,amymamysięnieprzejmować,
bomamycodomiskiwłożyć!Kiedyśmężczyźniszlinawojnę,żebyratować
swojerodziny,żonyidzieci,męczennicyoddawaliżyciezawiarę,ateraz…to
wszystkoprzestałocokolwiekznaczyć.Wątpię,czygdybyterazchcianozwołać
armiębroniącąsięprzedinwazją,toktokolwiekbystanąłdowalki…
Aktomiałbyjązwołać?
Właśnie. Z tymi ciepłymi kluseczkami w garniturach i sutannach niewiele
dałobysięzrobić.Oninajprawdopodobniejtylkobysiępytali,comogąztego
mieć, zamiast bronić swoich wartości. Żyjemy w świecie i Kościele dialogu.
I to jest nasz dramat. Tak to widzę, że na skutek pewnego nadmiaru dialogu
wKościelestraciliśmysmak.Niemamówieniaprawdy,niemaewangelizacji,
jest ciągły dialog. Jak długo tak będziemy funkcjonować? Gdzie jest granica?
CzytakmawyglądaćChrystusowyKościół?Niktniechcenikogooceniać,ale
prawdajesttylkojednaitrzebajejbronić.Ilejeszczeprzeżyjemy,ilejeszcze
Bóg da nam szans? Czy za naszego życia nastąpi jakieś wydarzenie, które
pozwoli opowiedzieć się po jednej ze stron? Na te pytania nikt dziś nie może
odpowiedzieć.
Odnosząc się do islamu, trudno nie dostrzec, że dzieją się też rzeczy
pozytywne. Od jakiegoś czasu mnożą się objawienia prywatne wśród
muzułmanów,któreprowadząichdonawróceń,protestancikonwertująna
chrześcijaństwo. Niewiele się o tym mówi, bo to niebezpieczne dla
nawróconychidlawspólnot,któreichprzyjęły…
Chciałbym mieć wiarę tych muzułmanów, którzy przyjmują Chrystusa, albo
chrześcijan, którzy od pokoleń żyją na Bliskim Wschodzie. Spotkałem takich
SyryjczykówwStanachZjednoczonych.Jedenznichopowiadałmi,żegdyoni
uciekli, to muzułmanie zniszczyli groby ich rodziców, wykopali zwłoki,
zbezcześcilije,rozrzucilikości,aledodawał,żeonsięzatychludzimodli.Ja,
ksiądz, czułem się taki malutki przy tym człowieku, bo nie wiem, czy
potrafiłbym coś takiego darować, czy bym nie stracił wiary, czy bym nie
krzyczałdoBoga:„Gdziebyłeś,kiedysiętodziało?”.Ciludziebylidlamnie
najlepszym przykładem, najlepszą lekcją tego, czym jest naprawdę
chrześcijaństwo. To od nich powinien się uczyć zachodni, słaby, przeniknięty
zgniliznąKościół.
Niezwykłą lekcją było męczeństwo Koptów zamordowanych za wierność
Jezusowi przez tak zwane Państwo Islamskie. Oni ginęli bez mrugnięcia
okiem,boniechcielizostaćmuzułmanami.Atobylizwyklirobotnicy,nie
jacyśintelektualiści,teologowie,nawetniemnisi…
Ale to nie dotyczy tylko Koptów. Kiedyś słyszałem takie kazanie wygłoszone
przezksiędzadoinnychksięży.Wyksięża–mówiłkaznodzieja–krytykujecie,
wyśmiewacie te moherowe babcie, co to klepią Różaniec, ale to te babcie na
kolanach z różańcami w rękach jeszcze te wasze parafie podtrzymują. To nie
wy i wasze duszpasterskie akcje, nie pomysły, nie zebrania, ale właśnie one
iichmodlitwasprawiają,żenaszKościółtrwa.MożenaszKościółutrzymują
wcałościwłaśnieone.TakwłaśniewyglądatenmodlącysięKościół!Onenie
czytałytraktatówteologicznych, alewiedzą,że jakjestźle, totrzebachwycić
różaniec, uklęknąć, stanąć przed Jezusem, który za nas oddał życie. One się
onicniedopytują,tylkowierzą.Itakiejwiarytakżenampotrzeba.Takiej,jak
mają te moherowe staruszki, takiej, jaką mieli ci Koptowie. Ale myśmy tę
prostotę gdzieś zatracili. Zakręciliśmy się na sobie, na strukturach, akcjach,
modelach duszpasterskich, ale też naszych układach i układzikach. Układamy
plany ratunkowe dla Kościoła, dla diecezji, a tu wystarczy prosta i szczera
wiara.
Apostołowiepewnieplanówdziałanianieukładali?
Chcieli zdobyć świat dla Chrystusa, ale strategii działania, planu
duszpasterskiego nie układali, i nie prowadzili ze sobą wielogodzinnych
zebrań. Nie mieli też tysięcy strojów, czapeczek, sukienek, pasów, kolorów.
Mieli jedną tunikę, sandały i szli. Szli, jak ci Koptowie, często na rzeź. Gdy
ścinali im głowy, krzyżowali ich, to oni się radowali, bo krew męczenników
budowałaKościół,aonisamiodrazuszlidonieba.Mytozastąpiliśmytargami
mody eklezjalnej. Pamiętam, oglądałem kiedyś w telewizji pokaz szat
liturgicznych, tych modeli, te tęczowe ornaty, cudowne naczynka liturgiczne,
istny Disneyland, i zadawałem sobie pytanie, co to właściwie jest? Rewia
mody? Podobny niesmak budzą we mnie targi mody komunijnej dla dzieci.
Rozumiem, że trzeba kupować ornaty czy kielichy, ale robienie z tego show,
przemysłu,wręczbiznesu,jednakjestchore.Gdzieśsiępogubiliśmy.
To się też dzieje w Polsce, ale jednocześnie sam Ksiądz przyznaje, że jest
jakieś szczególne miejsce przewidziane dla Polski w tych szczególnych
czasach…
Jest,boniemainnegokrajuwEuropie,gdziejestwkościołachtylumłodych,
którzyczegośjeszczechcą,gdziejesttylustarszych,którzytrwająwmodlitwie
na kolanach, gdzie tylu ludzi pielgrzymuje do sanktuariów, gdzie tylu ludzi
idzie na stadiony, by tam spotkać się z Jezusem. Pamiętam, jak byłem
wzruszony,gdywidziałemnaJasnejGórzewczasieWielkiejPokutytetłumy
ludzi.Wieluz nichjechałoz Przemyśla,Szczecina,Warszawy –kawałdrogi.
„Dalekomieliście”–mówiłemdonich.Aoninato:„Jakietomaznaczenie?”.
TojestsiłanaszegoKościoła.Młodziludzie.Niebrakujeoczywiściewnaszym
kraju,wnaszymKościeletakżemiejscchorych,alejednakmamwrażenie,że
jeśliby wróg stanął u bram, to Polacy by się zmobilizowali, wystawili ludzi
Boga do obrony najświętszych wartości. To chyba ostatni naród w Europie,
którywykrzesałbyzsiebiemęstwoipotrafiłbronićwiary.Kiedyśprowadziłem
w Częstochowie rekolekcje i powiedziałem do mężczyzn, by wstali ci, którzy
stanęliby w obronie wiary. Wstali wszyscy. Więc pytałem dalej: „Czy
naprawdę wierzycie po męsku, bez dewocji, bez żadnych feministycznych
wtrętów, tak by – gdyby zaszła taka potrzeba – wziąć szable w ręce?
Powiedzcie to Matce Bożej”. Jaki szum powstał, jak oni męskim głosem
potwierdzali,żebędąbronićwiary,Maryi,ojczyzny!Tobyłamoc.Wierzę,że
onibytozrobili.My,Polacy,jesteśmyztegoznani.
Husariabyruszyła,apospoliteruszeniesięzebrało?
Ludzie by się zmobilizowali, a mięczaki by zostały. Dokonałaby się
polaryzacja.Polscetakiejpolaryzacjipotrzeba.
Ailuklerykówiksiężybywstałonatowezwanie?
Niewiem,czybystworzylijakąśdobrąarmię,aleświeccybytozrobili.Jato
widziałemnaWielkiejPokucie,widziałemtammłodychmężczyzn.
Młodzi kapłani też tam byli, i to często tacy, którzy pojechali tam wbrew
„dobrymradom”kurialistów…
To prawda, była tam masa młodych i starszych wspaniałych kapłanów, sióstr.
Tojestbombapodłożonapodzmurszałeinstytucjekościelne,któraprzyniesie
bardzo dobre owoce. To jest fenomen na skalę ogólnoświatową, że w jednym
miejscu,nakolanach,niedlajakiegośznanegoczłowieka,aledlaMatkiBożej,
zbiera się około dwieście tysięcy osób i się modli. Ludzie spontanicznie
odpowiedzieli na wezwanie świeckich ewangelizatorów, którzy nie bali się
odpowiedzieć na wyraźne wezwanie Ducha Świętego. To mi się do dziś
w głowie nie mieści. Duch Święty zadziałał, pokazując, jaki w Polsce jest
potencjał,ilutujestwspaniałychkatolików,kapłanów,sióstr.
W Polsce jest jakaś siła. Wielu charyzmatyków podkreśla, że jest – w tej
naszejomodlonejziemi–jakaśmoc,jakiśduchowyogieńtupłonie.
Warto pamiętać, że we Francji też płonął. Nigdzie na świecie nie było tylu
objawień,tyluklasztorów,tylukatedrpobudowanych,coweFrancji.
AleFrancjatoodrzuciła?
Tak. Jak ktoś powiedział, w obecnym czasie Francja jest najmłodszą córą
islamu.APolskanie.Polskajestziemiąomodloną,aleteżziemiąnasiąkniętą
krwią ze Wschodu i Zachodu. Hitleryzm i komunizm, dwa straszne systemy
niszcząceludzi,wiarę,niszczyłyPolskę,alejejniezniszczyły.Możedlatego,
że przez nasz kraj jakoś szczególnie przechodzi Boże Miłosierdzie. Ten kult
jest tak bardzo nasz, tak bardzo polski. W Niemczech, czy nawet tutaj,
wAnglii,jestowielemniejznany.Wbrytyjskichparafiach,jeśliniematam
księdzazPolski,niemalniespotkasięobrazówJezusaMiłosiernego,chybaże
gdzieśwbocznejnawie.
To dlatego Boże Miłosierdzie tak wielu teologom zachodnim kojarzy się
wyłączniezkard.WalteremKasperem,anieześw.Faustyną?
Prawdopodobnie tak. Oni, tak jak kard. Walter Kasper, rozłączyli
sprawiedliwość i miłosierdzie i proponują fałszywe, bo bez sprawiedliwości,
miłosierdzie. A przecież wiemy, że miłosierdzie bez sprawiedliwości jest
głupotą, a sprawiedliwość bez miłosierdzia bywa okrutna… Święta Faustyna
jest w tej kwestii o wiele bardziej precyzyjna i przypomina, że Miłosierdzie
Bożeniewykluczapiekła,wiecznejkary.
Jaksięprzygotowaćdotegoczasuwielkiejpróby,wielkiejciemności?
Trzebazawszepamiętać,żeniewiemy,kiedyPanprzyjdzie.WEwangeliiOn
sam mówi, że przyjdzie jak złodziej, gdy nikt nie będzie się Go spodziewał.
Dlategomusimybyćwstałejgotowości,możnapowiedzieć,wstałejgotowości
bojowej, żeby nas wróg nie zaskoczył, nie odciągnął od Boga, żeby lampa
naszejpobożnościniezagasła.Aletrzebanamteżczytaćznaki,dostrzegaćto,
co się dzieje wokół nas, słyszeć głos mistyków i wizjonerów. Wielu ludzi nie
chce tego dostrzegać, wielu księży nie jest w stanie nawet zdzierżyć pojęcia
walkiduchowej,samomyślenieoniejjestimobce,anawetwstrętne.Dlanich
to wymysły jakichś tam straszliwych charyzmatyków, egzorcystów, którzy
wszędziewidząwrogów.Ajeśliniewidzisiętejwalki,toniewidzisiętakże
żadnych znaków, które Pan Bóg nam daje. Wszystko można sobie przecież
wytłumaczyć zupełnie naturalnie: są imigranci, bo zawsze byli; mamy
apostazjęnawetwśródkapłanówibiskupów,anajwyżsihierarchowieKościoła
mówią dziwne rzeczy, ale przecież kiedyś i gorzej bywało, mieliśmy
antypapieżyczypapieżyżyjącychzkobietami.Wystarczyprześledzićhistorię
Kościoła. Tak się da wytłumaczyć wszystko, da się samemu oślepić. Można
sobienawetwyjaśnićto,żezatraciliśmyjakospołeczeństwopoczuciegrzechu,
żeniszczymymoralność.Trzebaiśćzbiegiemczasu,mówiązwolennicytakich
chorych nurtów, wszyscy się kochają, nikogo nie można potępiać, bądźmy
tolerancyjni, nie wolno osądzać itd., itp. Czy to jest zwiedzenie szatańskie?
Myślę, że tak. Nieprzyjaciel robi wszystko, byśmy nie widzieli tych znaków,
i byśmy nie mogli się przygotować. Ale właśnie dlatego trzeba – by posłużyć
się słowami papieża Franciszka – wstać z kanapy i zacząć realizować swoje
kapłaństwo. Oczywiście na kanapie jest wygodnie, swoje trzeba zrobić,
niezbędne minimum, a potem odpoczywać. Nikt się mnie nie będzie czepiał,
swojąmiskęsoczewicydostanę…Jednymsłowemtrzebazabraćsiędoroboty,
zawszepamiętając,żegłowąKościołajestPanJezus,któregobramypiekielne
nieprzemogą,aniegrzeszni,leniwi,wygodniccyludzie…
Jakapowinnabyćwtymczasieprzygotowaniarolakapłanów?
Trzeba odzyskać kapłańską tożsamość, uciec od jej rozmycia. My, nie
generalizującprzesadnie,weszliśmywtakąkapłańskąbylejakość,posługębez
wiary, bez ognia, bez smaku, bez soli i dlatego jest, jak jest. Wielu z nas
kapłanów stało się funkcjonariuszami, działaczami lub urzędnikami. Ale żeby
zostaćdziałaczem,naprzykładCaritasczyinnychorganizacjidobroczynnych,
nietrzebadotegobyćkapłanem!Wdużejmierzeprzestaliśmyewangelizować,
straciliśmyduchaapostołów.Obecniemuzułmanóworazateistówewangelizują
protestanci, a my, katolicy, dialogujemy i przyglądamy się. Oni robią
wspaniałe filmy, profesjonalne akcje ewangelizacyjne i przekazują swoją
doktrynę. A my jakoś tego zrobić nie potrafimy. Kiedyś było inaczej. Święty
Maksymilian Maria Kolbe założył gigantyczny miesięcznik, potem dziennik,
prawieudałomusięradiozałożyć,agdybyżyłdłużejiPolskaniestałabysię
komunistyczna, to pewnie miałby telewizję. To był prawdziwy gigant
ewangelizacji. Taki sam był św. Ludwik Maria Grignion de Montfort. On
chodził od katedry do katedry, od kościoła do kościoła, aż go znienawidzili,
zaczęliwyrzucać.TakichBożychszaleńcówdzisiajtrzeba.Niechjedendziała
za pomocą charyzmatów Ducha Świętego, inny niech głosi kazania, jeszcze
inny niech zostanie egzorcystą, a jeszcze inny niech pisze książki na tematy
duchowe.Takkiedyśbyło,aterazkażdychcemiećwygodneżycie,każdychce
wypłynąć, każdy chce gdzieś zabłysnąć, każdy musi coś nowego atrakcyjnego
wymyślić, i przez to tracimy Jezusa, prostotę Ewangelii i ogień, który z Niej
pochodzi.Kiedyśsamzadałemsobiepytanie,naczympowinnapolegaćnasza
tożsamość jako radykalnych ewangelizatorów, co mam robić jako ksiądz, jak
radzićsobiewtychstrukturach.Odpowiedziksiążkowenicminiedawały,więc
postanowiłem, a dokładniej miałem taką intuicję, pojechać na dziesięć dni na
indywidualne rekolekcje do Ziemi Świętej. Nie, nie na pielgrzymkę, ale na
samotne poszukiwania. Kupiłem więc bilety, wylądowałem w Tel Avivie,
wynająłemsamochódipojechałemdoGalilei.WTyberiadziewynająłemsobie
pokoikizacząłemodprawiaćswojeprywatnerekolekcjezBiblią,zestawemdo
Mszy Świętej i różańcem. Nie było się do kogo odezwać, w całym hotelu
mieszkał tylko jeden człowiek, więc każdego dnia wybierałem miejsce, gdzie
chcępojechać.Jechałemtam,apotemnamiejscuczytałemwszystko,cojestna
jego temat w Biblii. Siedziałem, widziałem tłumy odwiedzające te miejsca,
robiącezdjęcia,ajasiedziałem,czytałemPismoŚwięteimodliłemsię.Byłem
w Betsaidzie i siadałem przy tej drodze, gdzie kładli chorych, których
uzdrawiałJezus,pojechałemtam,gdzieJezuswypędziłdemonywstadoświń.
Zaraz na początku mojego pielgrzymowania wybuchł wulkan w Islandii, a na
świecie w zasadzie wstrzymano ruch lotniczy. Byłem więc – w pewnym
sensie–uwięzionywIzraelu.Napoczątkumitonieprzeszkadzało,aleimbyło
bliżej mojego wylotu, tym robiło się bardziej nerwowo. Zaczynało mi
brakować pieniędzy, na lotniskach koczowali ludzie, a ja nie wiedziałem, czy
uda mi się wejść do samolotu, czy on poleci. Ale modliłem się dalej,
odprawiałem Msze Święte, przeżywałem samotność, a jednocześnie pytałem
Jezusa, po co mnie tam przyprowadził. Odpowiedź poznałem przedostatniego
dnia.Wtedysiedziałemgdzieśwciszyijedenjedynyrazwżyciuusłyszałem
Jego głos, a dokładnie trzy skierowane do mnie zdania. „Mnie tu nie ma. To
jest tylko historyczne miejsce. Ja żyję, a gdziekolwiek będziesz modlił się
mocą Ducha Świętego w imię Moje, tam Ja będę z tobą”. Wtedy już
wiedziałem, że nic tam po mnie, wiedziałem, po co pojechałem do Izraela.
Wróciłem do hotelu rozpromieniony, bo to sam Jezus dał mi się ze sobą
spotkać. Włączyłem telewizor i słyszę, że właśnie otwarto przestrzeń
powietrzną.Mójsamolotbyłpierwszym,którywyleciałzIzraeladoWielkiej
Brytanii.Tobyłocośniebywałego.
A czy wszystkie te charyzmaty, cuda, wylew zjawisk charyzmatycznych,
o których Ksiądz też opowiada, to nie jest przypadkiem jakiś znak, przez
któryPanBógprzygotowujenasnacoś,cosięmaniebawemwydarzyć?
Dzisiajtojestwielkiznak,żeChrystusmocąDuchaŚwiętegozaczynajeszcze
mocniej działać w swoim Kościele. Jesteśmy świadkami wielu nowych
wspaniałych inicjatyw otwierania się na współczesne problemy ludzi. Nie
chodzioto,żebyodrzucićto,codawne,to,cotradycyjne,alejakdobryojciec
wybierać ze skarbca rzeczy stare i nowe. Staram się tak robić. Czerpię i z
przedsoborowej teologii, duchowości, ascetyki i z tego, co wydarzyło się
w czasie wielkiej odnowy charyzmatycznej. Jak każdy kapłan, tak i ja jestem
charyzmatykiem,cowynikazsakramentukapłaństwa.Jestemcharyzmatykiem,
ale uważam, że pierwszą i najważniejszą charyzmatyczką w Kościele była
Maryja.ToOnatrzymałanaswychrękachpierwotnyKościółdochrztuDucha.
DlategojeślichcęotwieraćsięnaDucha,muszęotworzyćsięnaMaryję.Ona
prowadzidoJezusa,aleiotwieranadziałanieimocDuchaŚwiętego.
ObawiasięKsiądzwydarzeńzwiązanychzkońcemczasu?
Tak i nie. Mówię czasem Panu Jezusowi, że jestem gotowy. Jestem gotowy
każdegodnia,swojejużprzeżyłem,swojewidziałem.Gdybymmiałodchodzić
w drugim roku kapłaństwa, to może by mi było trochę szkoda, ale
wtrzydziestymtojużnie.
A tych wszystkich przepowiedzianych dni ciemności, prześladowań,
wielkiejpróbydlakapłanówteżsięKsiądznieobawia?
Żyjęipracujęwkraju,wktórymprześladowaniakatolików,ichzabijanie,były
normą, a nie wyjątkiem. W Londynie, niedaleko stąd, jest ulica obok słynnej
OxfordStreet,gdziestałyszubieniceigilotynyigdziewykonywanoegzekucje
księży i świeckich. Tam teraz są wielkie supermarkety, a w ich cieniu jest
ukryty klasztor, w którym znajdują się relikwie angielskich męczenników.
Kiedymnieporazpierwszysiostrydośrodkawpuściły,bardzotoprzeżyłem.
A potem czytałem o Priests Holes, czyli o dziuplach, w których ukrywano
księżykatolickich,bymogliwabsolutnejtajemnicyodprawićMszęŚwiętądla
grupkiteżukrywającychsięwiernych.Ajeśliichodkrytolubzostalizdradzeni,
natychmiastwykonywanowyrokśmierci.Widziałemkiedyśtakądziuplę,metr
nametr,zaszafą,gdzieukrywałsięksiądz.Niewiem,czymniedzisiajbyłoby
stać na taką postawę, ale wiem, że muszę być gotowy. Nigdzie nie jest
powiedziane, że za naszych czasów nie dojdzie do podobnych prześladowań.
Nie możemy być pewni, że nie będziemy, jak oni, prześladowani przez
państwo, a może także przez jakiś Kościół, który pójdzie na współpracę ze
światem, na ugodę, na ustępstwa, odejdzie od ortodoksyjnego nauczania.
W takiej sytuacji trzeba będzie powiedzieć „nie” i zejść do podziemia. Takie
wizje przyszłości przekazała ks. Stefano Gobbiemu Matka Boża. „Wy też
będziecie wyszydzani, zdradzani i prześladowani razem z Wikariuszem Mego
Syna, Papieżem. Wielu będzie musiało złożyć życie w ofierze i przelać krew.
Inni pozostaną, aby wyniszczać się w ofierze – przeżywając chwile wielkich
cierpień, które nadchodzą dla oczyszczenia ziemi. Będziecie Moim światłem
wwielkiejciemności”
–mówiłaMatkaBożadoks.Gobbiego.„Masoneriaze
swą diabelską mocą ustanowiła swoje centrum w samym sercu Kościoła,
w którym przebywa Wikariusz Mojego Syna Jezusa. Stamtąd rozszerza swój
zgubny wpływ na wszystkie części świata. Kościół znowu zostanie zdradzony
przez swoich, będzie okrutnie prześladowany i zaprowadzony na miejsce
stracenia. Widzę, że jego krwawe prześladowanie znajduje się już u waszych
drzwi. Iluż z was zostanie rozproszonych gwałtownym powiewem tego
straszliwegohuraganu!”
–uzupełniała.MatkaBożauświadamiateż,żejeśli
będziemy konsekrowani Jej sercu, to nie spadnie nam włos z głowy,
przynajmniej na tamtym świecie. Nie obiecuje nam jednak, że będziemy
bezpieczninatymświecie.Tuczekająnasprześladowania.Naszczęściemamy
wzorce zachowania w takich sytuacjach, mamy męczenników. Oni zresztą
uświadamiająnam,wjakimkomforcieżyjemy,żemamytewszystkieplebanie,
biura, samochody, uroczyste celebracje nabożeństw, i zmuszają do zadania
pytania, czy to, co robimy, to jest prawdziwe duszpasterstwo. Parę lat temu
w Szwecji pastor wygłosił homilię na temat homoseksualizmu, wyłącznie na
podstawie Pisma Świętego. Ponoć dostał trzy lata za mowę nienawiści.
Zastanawiam się, jak zachowaliby się moi przełożeni w takiej sytuacji.
Słyszymy, że mamy wyjść z kościołów, ewangelizować, głosić prawdę
Ewangelii.
Sątacyksięża,którzytorobią,aleniemaichzbytwielu.
Trochęjest,aleproszęsobiewyobrazić,cobysiędziało,gdybyktóryśznich
postanowił pójść do świeckiej szkoły, do biurowców wielkich korporacji, na
stacje benzynowe albo do supermarketu i tam zaczął mówić o Jezusie, głosić
nauczanieKościoławkwestiachmoralnychczyrozdawaćulotki.Natychmiast
pojawiłaby się ochrona, złożyłaby raport do odpowiednich służb. A potem
sprawatrafiłabydobiskupa,isamjestemciekawy,cobysięstało,jakabyłaby
reakcjainstytucjikościelnych.Razusiebienazebraniuzciekawościzapytałem
sięotomoichprzełożonych…
Ajakabybyłareakcja?
Nie wiem, bo na moje pytanie jasnej odpowiedzi nie dostałem. Stosując
analogię do tego, co obecnie najczęściej się słyszy, gdy pytam się, jak
prowadzićnowąewangelizacjęczyekumenizm,toraczejspecjalnejpomocyod
instytucjibyniebyło.
Dlaczego?
Bozawszesugerujesię,żebyunikaćkontrowersji,nienarażaćdobregoimienia,
niewkładaćkijawmrowisko.Podczasnabożeństwekumenicznych,brońBoże,
nie mówić o Eucharystii, Papieżu czy Matce Bożej. Mamy za to mówić
o miłosierdziu, o tym, jak bardzo Pan Bóg nas kocha, o niebie i akcjach
dobroczynnych, a, i jeszcze o tym, że mamy być jedno, że jesteśmy blisko
siebie.Wtedybędzieudanenabożeństwo.
Tyle tylko, że to ściema. Wspólnoty protestanckie, pomijając może
ewangelikalnych chrześcijan, coraz bardziej oddalają się od biblijnej
doktryny moralnej, od tego, co jeszcze niedawno było nam wspólne,
a nawet od dogmatów. Wystarczy wspomnieć o święceniu kobiet,
homoseksualistów, a nawet wspieraniu aborcji czy eutanazji… Trudno
poważniemówićozbliżeniuzewspólnotami,które–gdybywróciliobecnie
ichzałożyciele,MarcinLuter,JanWesleyczyJanKalwin–wywołałybyich
zgorszenie,jeśliniewściekłość…
Dopóki oni nie uznają papieża za namiestnika Chrystusowego, Eucharystii
i Matki Bożej, nie będzie nie tylko jedności, ale nawet najbardziej
podstawowego porozumienia, a w takim razie szkoda czasu na te całe
spotkania. Trzeba czekać na czasy ostateczne, na trzy dni ciemności, na ten
momentwielkiejpróby.Wtedymożenastąpiwielkiepojednanie.Anarazieto
jestfikcja.Bardzogroźnyjestdialogmiędzyreligijny,którysprawiawrażenie,
że wszystkie religie są równe, że buddyjski mnich jest niemalże równy Ojcu
Świętemu. Jeśli tak jest, to misjonarze daremnie tracili życie, głosząc
Ewangelię.Jeślitakjest,tomisjeniemająsensu,podobniejakewangelizacja.
Dlatego trzeba mieć nadzieję, że to, co niemożliwe po ludzku, „załatwią”
PanJezusiMatkaBoża…
My mamy jednak przede wszystkim pielęgnować największe skarby, jakie
mamywKościele,czyliEucharystięiMatkęBożą.Tegopowinniśmybronićna
śmierć i życie. Pamiętając, że nawet gdybyśmy mieli wszystko stracić, to
Matki Niepokalanej i Pana Jezusa w Eucharystii nikt nam nie zabierze.
Akapłanimusządodatkowopamiętać,żechoćbywszystkiegonaspozbawiono,
choćbyśmy wszystko stracili, to kapłaństwa nigdy. Choćby zdarli ze mnie
wszelkie szaty, wszelkie godności, kapłaństwa mi nikt nie zabierze. A może
trzebanamwłaśnietegoodarcia,dojściadomomentu,wktórymniemamyjuż
nic,tylko…kapłaństwo,EucharystięiMatkęBożą?MożewłaśniePanBógtak
toprowadzi,abyziarnocałkowicieobumarło,bywydawałosięnam,żeniema
już żadnej szansy, a wtedy przyjdzie Matka Boża, straszna i potężna,
izwyciężymocezła?
Określenie„straszna”wodniesieniudoMatkiBożejniebrzmidobrze…
AleOnasamawobjawieniachdlaks.Gobbiegotaksięprzedstawia.„Straszna
izwycięska”–tojestdokładnetłumaczeniezwłoskiego.Tojestszokujące,ale
trzebapamiętać,żeodnosisiętodoczasówostatecznychiżeniewykluczato
innychcechMatkiBożej.Nawetnaszemamymogąbyćczasemstraszne,gdy
gromiąnaszezłeuczynki,aletonieznaczy,żeniemożnasiędonichprzytulić
iszukaćunichpocieszenia.ItaksamojestzMatkąBożą.
Czylizawszejestnadzieja?
Wielka nadzieja. To nie ulega wątpliwości. My sobie nie zdajemy sprawy
z tego, jacy jesteśmy szczęśliwi, pobłogosławieni, obdarowani przez nasz
katolickiKościół,będącwNim.Nieurodziliśmysięwrodzinieprotestanckiej,
luterańskiej,świadkówJehowy.Towielkidar,żeniemusimyotowalczyć,że
nie musimy dochodzić do Prawdy, że myśmy się urodzili w rodzinach
katolickich, otrzymaliśmy pełnię, bogactwo depozyt wiary naszego Kościoła.
Czymytodoceniamy?
[3]KsiądzStefanoGobbi,dz.cyt.
[4]Tamże.
===YlRkBjBUZgI2A2IHMgU1BmNTZQEyAmBTNVc2BmVXZFQ=
WielkaPokuta,czyliwydarzeniezroku2016,wracaładonaskilkakrotnie
w czasie tej rozmowy. Mówił Ksiądz o niej, używając mocnych słów.
RzeczywiściemaKsiądzwrażenie,żejesttowydarzenienamiaręstulecia?
Myślę,żetakbędzieonoocenionewprzyszłości.Jużteraz,gdziekolwiekbym
nie pojechał, ludzie, z którymi rozmawiam, dziękują za Wielką Pokutę. Jedni
w niej uczestniczyli, inni oglądali ją w Internecie lub telewizji, a jeszcze inni
czytali o niej, ale wszyscy dziękują za nią niemal jednym głosem. Od razu
zastrzegam, że kiedy wchodziłem w to wydarzenie, kiedy mnie poproszono
o wzięcie w nim udziału, nie miałem pojęcia, jak ważne ono będzie. To się
ujawniałostopniowo.
AocoKsiędzapoproszono?
Najpierw o to, żebym coś powiedział i poprowadził wieczorną modlitwę.
Organizatorzypokazalimizarysprojektuipoprosilioprzedstawienieswojego
pomysłu na wieczorną modlitwę. Zajęło mi to miesiąc, a w trakcie pracy nad
„egzorcyzmemnadPolską”,jaktopóźniejnazwalidziennikarze,straciłemdwa
komputery.
Jakto?
Dwa twarde dyski się spaliły. Jak dostał je fachowiec do naprawy, to zapytał,
comyznimizrobiliśmy,boonebyłydosłowniespalone.Nieuszkodzone,nie
z wymazanymi danymi, ale spalone. Utracone z nich dane były nie do
odzyskania. Nie były to jakieś gruchoty, tylko nowe laptopy. Jeden miał rok,
a drugi dwa lata. Straciłem dwa razy wszystko, co napisałem, i trzeba było
zaczynać od nowa. Ale to nie koniec. Później jeszcze zapisałem dane na
pendrivie,któryzaginął,itoabsolutniebezwieści.Ostateczniewięcmusiałem
zacząć pisać to po raz czwarty. Nie ukrywam, że miałem już tego naprawdę
serdecznie dość i chciałem tym wszystkim cisnąć i dać sobie spokój z całą tą
WielkąPokutą.Alewkońcusięudało.Długotrwałoteżcyzelowaniekażdego
zdania, bo ważne było, by niczego w tej modlitwie nie zabrakło, by nic nie
zostałopominięte.Szatanwtedy,pamiętamtodoskonale,mocnodawałsięwe
znakimoimnajbliższym,wciążsięcośarcynieprzyjemnegodziało,odkwestii
chorobowych przez samochodowe aż do zawodowych. Modliliśmy się więc
nieustannieizanasteżsięmodlono.Wieluludzi.Idlategokiedyleciałemna
WielkąPokutę,niemiałemjużwątpliwości,żejadęrealizowaćswojążyciową
misję.
Niebyłoobaw,żecośmożepójśćnietak?
Kiedy wysiadłem z samolotu i dojechałem do Częstochowy, ugięły się pode
mnąnogi,bodopierowtedydomniedotarło,żetojużteraz,żezamomentsię
zacznie. Kiedy przyjechaliśmy, było zimno, jakby to była zima. Wiatr, mgła,
obawiałemsię,żeprzytakiejpogodzieniktniedojedzie.Wieczoremspotkałem
się z Leszkiem Dokowiczem, innymi organizatorami i ekipą telewizyjną. Ci
ostatni byli załamani, że mają pokazywać przez godzinę modlących się ludzi.
Reżyser, operatorzy wciąż powtarzali, że tego się nie da zrobić. A do tego,
powtarzam, paskudna, mokra, listopadowa pogoda, a to przecież była ledwo
połowa października. Ona mogła pokrzyżować nam plany, przynajmniej do
pewnego stopnia. Sam miałem taki moment, gdy pytałem Boga, co ja tutaj
robię. Rano na szczęście wszystko się zmieniło. Za oknami była
nieoczekiwanie złota polska jesień, cieplutko, lekki wiaterek, błękitne, czyste
niebo. Meteorolodzy później nazwali to zjawisko „oknem pogodowym”, bo
wszędzie była brzydka pogoda, a w Częstochowie było pięknie. Zostałem
w hotelu, żeby się jeszcze lepiej przygotować do pierwszej konferencji,
podczas której miałem wystąpić. Gdy po mnie przyjechali, zapytałem: „I co,
przyjechałktoś?”.Aonidomnie:„Proszęksiędza,całyplacludzi”.Apodobno
wielu ludzi nie dostało się na plac, bo takie były korki na drodze do
Częstochowy. Sam byłem w szoku, jak to zobaczyłem. Ludzi było tak wielu,
jakbysamOjciecŚwiętyprzyjechał.OjciecAntonelloCaddeduwtedyszalałna
podwyższeniu. Sam miałem wątpliwości, czy jego sposób działania, taki
żywiołowy, latynoski, pasuje do Wielkiej Pokuty, ale Leszek przekonał mnie,
żechodzioto,byludzizróżnychtradycjireligijnychpootwieraćnadziałanie
Ducha Świętego. W każdym razie plac pod wałami Jasnogórskimi był pełen
ludzi. Wtedy Leszek mnie poprosił, abym na koniec mojego wystąpienia
powiedział im, żeby nie rozchodzili się po Mszy Świętej, ponieważ to nie
koniec uroczystości, wydarzenie będzie trwało dalej, jest jeszcze przed nami
wieczornamodlitwa.
PamiętaKsiądz,coczuł,gdyprzemawiałdotyluludzi?
Aż nadto dobrze. Przepełniały mnie wzniosłe uczucia, ogromna duma, radość
i świadomość, że mógłbym teraz nawet umrzeć, bo doznałem takiego
zaszczytu, jakim jest współtworzenie Wielkiej Pokuty i mówienie do prawie
dwustutysięcyludzispodszczytuJasnejGóry.Charakterystyczneiniezwykłe
dla tego wydarzenia było to, że wszyscy zgromadzeni na placu, kapłani
iwierni,bylirazemnajednympoziomie–nietakjakzwykle,kiedywczasie
uroczystości na Jasnej Górze hierarchia zajmuje miejsce na wałach.
Podzieliłem się zresztą tym wrażeniem z zebranymi ludźmi, a na koniec
poprosiłem,zgodniezprośbąLeszkaDokowicza,byzostalipoMszyŚwiętej,
żeby się nie rozjeżdżali, bo wieczorem będzie jeszcze potężna modlitwa
pokutnazaPolskę.Zostali.
A potem był ten wspaniały i niezwykły moment, kiedy potężna
Monstrancja, a w niej żywy Jezus Eucharystyczny, weszła między ludzi. Nie
wystawiliśmy Go gdzieś na górze, ale jak Arkę Przymierza wprowadziliśmy
międzynich.Ludziepłakali,widziałemto,gdyszedłemwtejprocesji.Wokół
ciemność,aoświetlonajesttylkoEucharystia.Snopświatłabyłskierowanyna
Nią. To było coś pięknego, niezapomnianego. Czułem, że jesteśmy w samym
centrum jakiejś ogromnej zmiany, zmiany, która dokonuje się nie tylko dla
Polski, ale i dla całego świata. Miałem wrażenie, że wreszcie w tym całym
morzu brudu, który się dzieje na świecie, a także w naszej ojczyźnie, tego
obrażaniaBoga,opluwaniaGo,cośsięzmieniło.NaglepodwałamiJasnejGóry
dwieście tysięcy ludzi padło na kolana i modliło się. Polska mistyczka
powiedziała, że miała w tym czasie widzenie radosnej Matki Bożej nad
Częstochową i tysięcy dusz, które wędrowały z zachodu i wschodu i przez
Polskę szły prosto do nieba. Jakby wulkan z duszami wybuchł, tyle ich było.
Może to były dusze naszych pomordowanych rodaków? Po skończonej
modlitwie zaś, gdy poszliśmy na wały, powiedzieli mi paulini, że od czasu
Ślubów Jasnogórskich z kard. Stefanem Wyszyńskim nie widzieli tam tak
wielkiegozgromadzeniaszczerzeiwgłębokimskupieniumodlącychsięludzi.
Itozgromadzenia,którezainicjowaliświeccy,anieksięża.Byliśmyogromnie
zaskoczeniwielkąliczbąludzizcałejPolskiizagranicy,którzyodpowiedzieli
natozaproszenie.
Pojawiły się zarzuty, że w czasie Wielkiej Pokuty Ksiądz zastosował
uroczysty egzorcyzm wobec narodu, a nie osoby, i zrobił to bez zgody
biskupa,comiałobyćniezgodnezdoktrynąKościoła.CoKsiądznato?
Takizarzutpostawionominawetmedialnie.Alewynikałonzniezrozumienia
tego, co się stało. To, że modlitwa przebłagania i uwolnienia jest odmawiana
w obecności tłumów wiernych, nie znaczy, że jest to wielki lub też uroczysty
egzorcyzm. Dziennikarze nazwali to wydarzenie wielkim egzorcyzmem
najprawdopodobniej ze względu na ogromną liczbę uczestniczących w nim
osób,aniezewzględunapoprawnośćteologicznączykanoniczną,naktórejjak
widać, się nie znają. Jako kapłan i wieloletni egzorcysta zdaję sobie sprawę
z tego, co wolno, a czego nie wolno robić w przestrzeni duchowej, która
przecież jest tak mało znana, wiem także, jakie zasady i przepisy obowiązują
wKościelekatolickim.
Od samego początku w projekcie Wielkiej Pokuty nigdy nie padło
stwierdzenie czy prośba o napisaniu i przeprowadzeniu egzorcyzmu Polski.
Taki egzorcyzm dokonał się tylko raz, o ile jest mi wiadomo, w Meksyku,
i został przeprowadzony przez lokalnego egzorcystę z biskupami przy użyciu
rytuału Wielkiego Egzorcyzmu. W przypadku Wielkiej Pokuty taki rytuał nie
został użyty, a modlitwy, które przygotowałem, nie były skopiowane lub
wzorowane ani na starym, ani na nowym rycie Wielkiego Egzorcyzmu. Jako
kapłan zostałem poproszony o przygotowanie modlitw przebłagalnych
i oczyszczających nas oraz kraj z demonicznej obecności w przestrzeni
duchowej Polski, jak również związania w imię Jezusa złych duchów
iprzekleństw,któreciążyłynadPolską.Jakwiemy,pokutatonietylkożalza
grzechy,spowiedźświęta,alerównieżzerwaniezprzeszłościąorazwszelkimi
demonicznymiukładami,któremogąkontrolowaćcałeregiony,grupy,systemy
iinstytucje.
Wzwiązkuztymogromnymzadaniemnapoczątkumodlitwyouwolnienie
prosiliśmy naszych polskich wielkich świętych o modlitwę i ich
wstawiennictwo.Pomodlitwiewstawienniczejnastąpiływezwaniazawiązujące
wszelkiemocenieczystewceluuniemożliwieniaimdziałalnościtamnaJasnej
Górze oraz w całej przestrzeni duchowej. Jak mówi definicja, w modlitwie
uwolnienia kapłan w imię Jezusa na mocy chrztu świętego oraz święceń
kapłańskich uwalnia ludzi lub miejsca oraz obszary przestrzeni publicznej od
duchów,wpływówdemonicznych,któretrzymająichlubjewniewoli.Niebyło
i nie ma tu mowy o egzorcyzmach uroczystych, bo nie ma mowy w tym
kontekście o opętaniu demonicznym. Na Jasnej Górze nikt nie modlił się
o wyzwolenie z opętania demonicznego nad osobą lub osobami. Modlitwa,
która była odmówiona w czasie Wielkiej Pokuty, miała charakter
charyzmatyczny,anieurzędowy,iwykorzystywałazawzórmodlitwępapieża
Leona XIII „Przeciwko szatanowi i zbuntowanym aniołom”, które są ogólnie
dostępne do odmawiania przez każdego kapłana. Modlitwa wieczorna była
tylko egzorcyzmem prywatnym, a nie uroczystym, wzorowanym na wielu
modlitwach o uwolnienie wykorzystywanych na świecie przez kapłanów,
atakżeosobyświeckie.NawetwsłynnejmetodziepięciukluczyNealaLozano
praktykowanej na świecie, a również w Polsce za wiedzą biskupów,
w czwartym kluczu jest imperatyw, gdzie świecki prowadzący w imię Jezusa
odcinairozkazujezłymduchomopuścićmiejsceprzebywaniaidręczenia.
DokładnierozumiałemirozumiemorganizatorówWielkiejPokuty,którzy
widząc, że przez osobiste poranienia, zniewolenia, wszechobecny grzech
iobrazęBogazłozaczęłoprzybieraćnasilewnaszejojczyźnie,pragnęli,aby
zakończyć ten wielki dzień modlitw w duchowej stolicy Polski i z Maryją
modlitwąuwolnieniaioczyszczeniaobszarówżycialudzkiegozainfekowanych
i opanowanych przez Złego. Jak pisał św. Paweł w liście do Efezjan: „Nie
toczymy bowiem walki przeciw krwi i ciału, lecz przeciw Zwierzchnościom,
przeciw Władzom, przeciw rządcom świata tych ciemności, przeciw
pierwiastkomduchowymzłanawyżynachniebieskich”(Ef6,12).
A taka modlitwa, jaką Ksiądz zaproponował, miała już kiedyś miejsce
wKościele?
Nie. Coś podobnego miało miejsce parę lat temu w Meksyku, kiedy biskupi
wraz z egzorcystą odprawili uroczysty egzorcyzm nad państwem,
skorumpowanym przez mafię, ale bez udziału wiernych. Nie miało to jednak
takiej skali jak w Polsce. Mam głębokie przekonanie, że organizatorami
WielkiejPokutykierowałDuchŚwiętyiżepoPolscepójdąnastępnekraje.To
byłniezwykłypomysł,żebyzebraćtychwszystkichludzi,wspólniepokutować
imodlićsięouwolnienienaszwięzówzła.Ażebydotegodoszło,trzebabyło
pokonaćnaprawdęwieleprzeszkód.TocudBoży,żesiętoudałoiżeudałosię
wypowiedzieć słowa, które są zerwaniem wszystkich satanistycznych sił czy
paktów, jakie przyszły do Polski z zewnątrz, ale także zawarte zostały przez
naszych władców. Z czymś takim nigdy nie mieliśmy do czynienia. I dlatego
jestempewien,żewezwałanaswszystkichnaJasnąGóręMatkaBoża.
TakiaktbyłPolscepotrzebny?
Nie mam wątpliwości, że tak. Nawet jeden z lewicowych dzienników napisał
ostatnio, że warto by powtórzyć egzorcyzm, taki jaki zrobił ks. Glas, bo
niektórzy politycy nadal by go potrzebowali. Wiem oczywiście, że to była
zapewne mała złośliwość, ale to pokazuje, że nawet oni uznali wydarzenie za
ważne.Anapoważnie,sądzę,żeakt,wktórymuczestniczyłotyluludziiktóry
miał tak mocny charakter, nie mógł przejść w Niebie niezauważony.
Oczywiścienieoznaczato,żenaglewszyscyźliludziepadnątrupem,aPolska
staniesięrajemnaziemi,ale…myślę,że–możewielelatponaszejśmierci–
będziewidaćdobreowocetego,cosięwtedynaJasnejGórzewydarzyło.Może
jużniebawem,amożewielelatpóźniejzobaczymywielkierzeczy,którebędą
rezultatemtego,cowspólnieprzeżyliśmy.
AjakwyglądałoprzygotowanietekstuWielkiegoEgzorcyzmu?
Dużo czytałem o historii Polski, zbierałem materiały historyczne, ale także
teologiczne.
Wykorzystałem
także
fragmenty
modlitw,
które
były
wykorzystywane już wcześniej, choćby w Stanach Zjednoczonych, gdy
rozwiązywano pakty demoniczne zawarte przez niektóre amerykańskie rządy.
Wiele też rozmyślałem, tak żeby niczego nie pominąć, nie przeakcentować
niczego,aletakżeabygdymowajestnaprzykładogrzechachludziKościoła,
wspomniećzarównooprzewinachhierarchii,kapłanów,jakiluduBożego.
DużosięKsiądzwtedymodlił?
Bardzo dużo. Wiedziałem, że szatan mi tego nie daruje, i bałem się o siebie
iswoichbliskich.Modliłemsięzanich,bowiedziałem,żetowszystkouderzy
w nich rykoszetem. Ale na szczęście ochrona modlitewna dzieła była bardzo
mocna,wieluludzisięwtejintencjimodliło,iostatecznienikomunicsięnie
stało. Lęk jednak, o którym mówię, wcale nie paraliżował, bo jednocześnie
miałempewność,żeuczestniczymywwielkichdziełach.
Wspomniał Ksiądz o zrywaniu demonicznych paktów, jakie władze czy
rządy zawiązały w imieniu narodu. Czy one naprawdę mają znaczenie dla
życiaspołecznego?
Niestety mają. Jeśli ojciec podejmuje złe decyzje, to cierpi na tym rodzina,
jeślikrólczyprezydentodwołujesiędosiłciemnościczypowierzasięim,to
cierpinatymcałynaród.Demoniczneakty,alerównieżaktyzdrady,zaparcia
się wiary dla doczesnych korzyści dotykają cały naród, ściągają na niego
przekleństwo,cierpienie,niekiedyzło.Idlategotrzebajeprzeciąć,unieważnić,
aby uzdrowić duchowo naród i państwo. To jest bardzo ważne. A jeszcze
ważniejszebyłoto,żetenaktwyparciasięzła,hańby,zdrady,zerwaniawięzów
zszatanemmiałmiejscenaJasnejGórze,uMatkiBożej!Gdybytosięstałona
stadionie,abyłytakieplany,toniemiałobytonawetpołowyztegoznaczenia,
jakie uzyskało. Lech Dokowicz mówił mi, że on i jego przyjaciele
współorganizatorzy mieli światło i głębokie przekonanie, że to powinno być
właśnienaJasnejGórze,aniegdziekolwiekindziej.
A co było zdaniem Księdza najważniejsze w tym przesłaniu Wielkiej
Pokuty?
Dla mnie dwa elementy. Pierwszym była duchowa pokuta za grzech aborcji.
W rezultacie aborcji w samej Polsce zginęły pewnie miliony dzieci. I nie
wystarczy, że wyspowiadały się z tego kobiety, ta niewinna krew ich dzieci
dotknęła ziemi polskiej, dlatego potrzebny był narodowy akt ekspiacji za tę
przerażającą zbrodnię. Jesteśmy chyba pierwszym krajem, który się na to
zdecydował,imamnadzieję,żenieostatnim,bowierzę,żezanamipójdąinni.
A drugim aktem, nie mniej ważnym, było wyzwolenie się z grzechów
komunizmu. Wiele osób mówiło wtedy, żeby akurat za to nie przepraszać, bo
przecież my nie mieliśmy z komunistami nic wspólnego, że nam komunizm
narzucono. Ale to nieprawda. Mam świadomość pewnej ryzykowności
głoszeniatejanalogii,aletotrochętaksamo,jakdotejporymówiąAustriacy,
którzy przekonują, że oni ze zbrodniami nazizmu nie mają nic wspólnego, bo
za wszystko odpowiadają bezimienni i beznarodowi naziści. I my trochę
udajemy,żejestpodobnie.Aprzecieżpewniewniemalkażdejrodziniemamy
jakichś dziadków, ojców, wujków czy ciotki, którzy kolaborowali
z komunistami, zabijali w imię tej ideologii albo łamali kręgosłupy. Dlatego
musimy zerwać z komunizmem, bo on – także w wymiarze duchowym – nas
dręczy,dotyka,niewypuszczazrąk.Możnapowiedzieć,żedemonyzwiązane
zkomunizmemnadalnasdręczą.
Toistniejedemonkomunizmu?
Komunizmu może nie, ale demon niewiary, zbrodni i bezbożnictwa jak
najbardziej. Pamiętam, kiedyś odprawiałem egzorcyzm pewnej siostry
zakonnej i wyrzuciłem już wiele demonów, aż wreszcie jeden z ostatnich
zakrzyknął do mnie: „Jestem jeszcze ja”. „Kto?” – zapytałem. „Demon
niewiary” – odpowiedział. I wtedy w imię Jezusa go wypędziłem. A istotą
komunizmu były właśnie niewiara, bezbożnictwo. Komunizm walczył
z Kościołem na śmierć i życie, zwalczał Boga. Nie dziwi zatem, że demony
bezbożnictwa były wtedy szczególnie mocne i często spotykane. Ale niestety,
czegoprzykładembyławspomnianasiostra,demonniewiaryczęstowystępuje
także w Kościele. Nie brakuje duchownych, którzy są nim zniewoleni. Często
mamochotękrzyknąćdokogoś:wyrzeknijsiędemonaniewiary,szczególnieże
widzę, jak spętany przez takie osoby i takie problemy jest nasz Kościół. Brak
prostej,szczerej,głębokiejwiaryjestnaszymdużymproblemem.Tojestklucz
dowszystkiego.
Wierzy Ksiądz rzeczywiście, że za Polską pójdą następni, że będą Wielkie
PokutywkrajachZachodu?
Myślę, że kiedyś przyjdzie taki czas, że oni też się obudzą i będą wołali:
„Pokuta, pokuta, pokuta”, a potem wezmą przykład z naszego kraju. W tej
chwiliświatjestmocnozniewolony,znajdujesięwjakimśmatrixie,alekiedyś,
gdy dojdzie do interwencji Boga, to ludzie się przebudzą, i wtedy – mam
nadzieję–wzórzPolskibardzosięprzyda.
OberwałosięKsiędzupoWielkiejPokucie?
Nadobrąsprawętonie.Pogróżki,jakiśtammedialnyzamęt,alenicpozatym.
Doradzonomi,żebynieodpowiadaćnanie,więcmilczałem.Alesięzaosoby
atakującemodliłem.
AcodalejzKsiędzem?Jakieśnoweakcje,plany,zadania?
Bógraczywiedzieć.Jawolęniewiedzieć,bobymsięprzestraszył.Apozatym
czekamnaemeryturę(śmiech).
AlenaraziebędzieKsiądzjeździłnaakcjeduchowegokomandosa?
Będę, wszystko zawsze jest przygotowane. Na razie nic jednak nie mam
wzanadrzu.JakmnieMatkaBożawezwie,topojadę.
JednymsłowemnieobawiasięKsiądzjutra,będziecorobić?
Oj,będzie.Alenawetjeślibędętylkotusiedziałinicpozatymnierobił,toteż
będziedobrze.WcalesięzatonieobrażęnaPanaBoga.BędęMudziękowałza
to, co dał mi już przeżyć. I modlił się, żeby pojawiali się wciąż nowi Boży
szaleńcy,którzybędąwalczyćoduszeludzi.Boprawdziwymdramatemjestto,
co opowiadał mi pewien ksiądz z Kanady. W jego diecezji w 2005 roku było
sześćdziesiątsiedemtysięcywiernych,wroku2016…zostałoichsiedemnaście
tysięcy.Tutrzebawyruszaćdowalki.
Takjakśw.Maksymilian?
OnmiałbyterazserwerywiększeodGoogle’a,lotnisko,samoloty,jumbojety
i potężną niepokalanowską Dolinę Krzemową. Takich ludzi nam dzisiaj
potrzeba. Ale zamiast nich uprawiamy kult świętego spokoju. Dla nas pracy
wystarczy, a po nas choćby potop. A jak ktoś chce robić więcej, to patrzą na
niegozdużąpodejrzliwościąinieufnością.
Tyle że podobnie było z tak chętnie przywoływanym przez Księdza św.
Ludwikiem Marią Grignionem de Monfort… On też żył w podobnych
czasach.
Byłznienawidzony,odepchnięty,uważanyzaczłowiekaniespełnarozumu,ana
końcu go otruto. Wydawałoby się, że to wielka przegrana szaleńca Matki
Bożej. Jego najważniejsze dzieło, Traktat o prawdziwym nabożeństwie do
Najświętszej Maryi Panny, przeleżało blisko sto lat na strychu, zapomniane
i nieczytane. A gdy przyszedł czas, ono się odnalazło, a prawie czterysta lat
później zaczęło przynosić niesłychane owoce. Może to dlatego, że teraz
nadszedłczas,októrymmowawTraktacie,czasostateczny.Jamamwrażenie,
że nawet to jest doskonałym dowodem na to, iż żyjemy w czasach
ostatecznych.
Amen!
===YlRkBjBUZgI2A2IHMgU1BmNTZQEyAmBTNVc2BmVXZFQ=
ModlitwaprzebłaganiazagrzechykażdegoPolakaikażdejPolkiorazprośba
doTrójcyPrzenajświętszej,abyzłamałamocszatananadnasząojczyzną.
WypowiedzianenaJasnejGórze
15października2016roku
przezks.PiotraGlasa,egzorcystę.
===YlRkBjBUZgI2A2IHMgU1BmNTZQEyAmBTNVc2BmVXZFQ=
Panie, nasz Boże i Ojcze, w Trójcy Jedyny, Królu nieba i ziemi, którego ręką
wszystkie królestwa i państwa na ziemi są złożone. Ty wszystkim rządzisz,
Boże Zastępów, nad wszystkim czuwa Twoja Opatrzność i moc Twojej
sprawiedliwości. Ty jesteś Stwórcą wszystkiego, co istnieje, Ty dałeś nam
tchnienie życia, wszystko jest odkryte przed Twoim Majestatem i nic się nie
ukryje. Ojcze Najlitościwszy, o Prawdo Wieczna, Miłości Prawdziwa,
Umiłowana Wieczności. Dziś wszyscy zebrani tu, na Jasnej Górze, w tym
świętymmiejscuduchowejtwierdzynarodupolskiego,gdzieodstulecikróluje
nam Matka Twojego Syna Jezusa – Maryja, w miejscu, które jest niezdobytą
twierdzą duchową pokoleń Polaków, wraz z wszystkimi, którzy duchowo
jednoczą się na tej modlitwie z nami, padamy na twarz, wraz z całym
KościołemTwojegoSyna,jegoarcypasterzamiipasterzamiorazwiernymi,iw
skruszenaszychsercwszyscywyznajemy,powtórzmy:
Panie, zgrzeszyliśmy przeciwko Tobie. Teraz, w tym Roku Miłosierdzia,
wołamydoCiebie,OjczenaNiebie,zwróćkunamobliczeMiłosierdziaTwego,
Panie, nie odpychaj nas od siebie za odstąpienie od przykazań Twoich,
znieważanieTwojejświętejwoliorazzazaniedbanieizapomnienieonaszych
obowiązkach względem Ciebie, naszej ojczyzny oraz naszych braci i sióstr.
Przebacz nam, Ojcze, bo zgrzeszyliśmy przeciw Tobie, bo nasze serca
przewrotneobróciłysięprzeciwkoTobie.Zmiłujsięnadnamiiwłaskawości
swojej zgładź nieprawość naszą. Niech pycha nad nami nie panuje.
Zgrzeszyliśmy przeciwko Tobie – Bogu samemu, a teraz wołamy do tronu
Twojego,abyśnasobmyłzgrzechównaszych.Wykroczyliśmydaleko,chodząc
swoimi ścieżkami, błądząc pośród ciemności grzechu. Nasze rany cuchną
i ropieją, znikąd nie ma ratunku. Do Ciebie wołamy, mój Boże: Ulecz nasze
rany!PrzezręceMatki,którąnamdałeś,przynosimynaszenędzneserca.Przez
JejustawołamydoCiebie:Zmiłujsięnadnami!
Niech grzech nad nami nie panuje. Nasze obłudne wargi Ciebie chwaliły, ale
sercembyliśmydaleko.Spraw,abyśmywięcejnieobrażaliTwojegoMajestatu
i zamieszkali w Twoim domu na wieki. Dzisiaj, w tych trudnych
iniespokojnychczasach,kiedytakwieluodrzucaCiebieiTwojąMiłość,kiedy
tak wielu z naszych braci i sióstr żyje daleko od Ciebie, według swoich
własnych zasad, krocząc drogą tego świata, w dobie odejścia od nauczania
EwangeliiinaukiTwojegoSynaJezusaChrystusa,błagamyCię,Ojcze,zwróć
na nas Twoje Oblicze, pełne miłosierdzia. Przebacz grzechy i nieprawości
popełnioneprzezwiekinatejpolskiejziemi.Boże,któryjesteśMiłosierdziem
iSprawiedliwością.DzisiajpragniemyCięprzebłagaćnasząmodlitwąipokutą,
powstrzymać Twój słuszny gniew, abyś dokonał zmartwychwstania serc
naszychinaszejojczyzny.
Ojcze na niebie, nie pozwól nam zmarnować dziedzictwa wszystkich tych,
którzy kiedykolwiek żyli na tej polskiej ziemi. Ich tu wszystkich wzywam,
proszącopotężnewstawiennictwoprzedTwoimtronem,abyśwszystkienasze
przewinienia i nieprawości puścił w niepamięć. A jeśli nie zasłużyliśmy na
łaskę Twoją i litość, Panie i Ojcze Przedwieczny, wejrzyj na zasługi naszych
przodków, którzy zawsze, jako Twoi wierni słudzy, całe chrześcijaństwo
zasłanialiibroniligo,wzywaliCiebieiwielbili.Ztegomiejsca–JasnejGóry,
stolicy i tronu naszej Matki Maryi, Królowej Polski, prosimy Ją, Wielką
iZwycięskąnadsiłamizłaiciemności,omodlitwęiwstawiennictwotuiteraz,
kiedy błagamy majestat Boga o przebaczenie i uwolnienie nas od wszelkiego
złaiwładzyszatanawnaszejojczyźnie.
Matko Miłosierdzia, nasza Królowo i Orędowniczko, nasza Matko najczulsza,
stojącaprzedObliczemStwórcyNiebieskiego!Tymódlsięwnas,Tywołaj,Ty
błagaj, boś najczystsza i najukochańsza Córka Niebieska. Przez Ciebie niech
sięwznosimodlitwanasza.
Zaprowadź nas, Matko, w ramiona Miłosiernego Ojca i nie pozwól nigdy nas
z nich wyrwać. Z tego miejsca wzywamy i prosimy o modlitwy i wsparcie
duchoweśw.MichałaArchanioła,WodzaZastępówNiebieskich,AniołaStróża
Polski,św.Józefa,świętychpatronówPolski:Wojciecha,StanisławaBiskupa,
Andrzeja Bobolę, Stanisława Kostkę, wzywamy wszystkich świętych
i błogosławionych Polaków, a w szczególności: Kazimierza Królewicza,
StanisławaPapczyńskiego,MaksymilianaMarięKolbego,FaustynęKowalską,
JanaPawłaIIiJerzegoPopiełuszkę.Ztegomiejscaprosimyteżomodlitwęza
dusze wszystkich zmarłych Polaków, naszych przodków, którzy już cieszą się
oglądaniemCiebiewniebie.
Wielkisyntejziemi,świętyiproroknaszychczasówJanPawełIIpowiedział:
„Stoimy w obliczu największej w dziejach konfrontacji, przez jaką przeszła
ludzkość.Niesądzę,byludzkośćzdawałasobieztegosprawę,nawetwspólnoty
chrześcijańskie.StajemywobliczuostatecznejkonfrontacjimiędzyKościołem
a anty-Kościołem, Ewangelią i anty-Ewangelią”
. Miłosierny Boże i Ojcze!
Twój Syn Jezus Chrystus płakał nad świętym miastem Jerozolimą, która nie
rozpoznała znaków czasu, nie uwierzyła i nie nawróciła się. Tamci ludzie nie
chcieli widzieć swojej niewiary i nieprawości swoich grzechów i błędów,
zamknęlioczynato,coburzyłoichspokój.Dlategoobróconewgruzyzostało
ichwielkiemiasto.Dziśnicniejestzakryteprzednaszymioczami.
Prawie sto lat temu w Fatimie Maryja wskazała nam drogi ocalenia przez
poświęcenie grzesznego świata Jej Niepokalanemu Sercu, przemienienie
naszych serc oraz przebłagalną ofiarę i krew męczenników. Wiele lat później
św.JanPawełIIpowiedział:„ZwycięstwoSynaNiewiastyniedokonasiębez
ciężkiej walki, która ma wypełnić całe ludzkie dzieje”
. Ojcze, Boże
Wszechmogący, nadszedł już czas, aby raz na zawsze odwrócić się od
grzechów naszych i naszych nieprawości, które ranią Twoje Ojcowskie Serce.
Od szatana, księcia tego świata, ojca kłamstwa i iluzji, a zwrócić się całym
sercem do Ciebie. Pragniemy jak mieszkańcy Niniwy dzisiaj błagać Cię
oprzebaczenienaszychgrzechów,wininieprawości.Zaśw.JanemPawłemII
wołamy: „Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze tej ziemi!”. Niech Jego
oczyszczający i uświęcający płomień zstąpi teraz na nas tu obecnych, na
wszystkichPolakówmieszkającychnatejziemiipozajejgranicami.
Szczególnie prosimy i błagamy za nasze rodziny, za tych wszystkich, którzy
nie tylko nie żyją zgodnie z wiarą, ale całkowicie odwrócili się od Ciebie. Za
tych,którzymówią:„Chrystus–tak,Kościół–nie”,którzymówią:„Bóg–tak,
Chrystus–nie”.Nakoniec,bluźniąc,mówią:„Bógjestmartwy”,anawet:„Bóg
nigdynieistniał”.BożeOjcze,TymówiszprzezKsięgęZachariasza,żekiedy
wylejesz Ducha pobożności, to wszyscy będą płakać nad swoimi grzechami.
NiechtenDuch,którywdzieńPięćdziesiątnicywylałsięnaświat,dziś,teraz,
wstrząśnienaszymisumieniami.Płacznadnaszymigrzechami,przerażenienad
naszympostępowaniem.DuchuŚwięty,przyjdźinaucznasprawdziwegożalu
ipokuty.
Panie,TymówiszwPiśmieŚwiętym,żekapłanisąspecjalniewybranidotego,
aby przepraszać za grzechy ludów. Dlatego prosimy Cię za biskupów,
kapłanów,gdziekolwiekterazmodląsięwrazznamiibędąwimieniucałego
narodu polskiego przepraszać za grzechy w uniżeniu przed Tobą, błagając
o Twoje Miłosierdzie. Dlatego wszyscy stajemy przed Tobą, Boże
Wszechmogący,któryznasznaszesercaisumienia,przedktórymnicniemoże
być zakryte. W swojej świętej pokorze padamy na kolana i wraz z naszym
JedynymPośrednikiem,naszymPanemaTwoimSynemJezusemChrystusem,
który oddał swoje życie za nasze grzechy, błagamy Cię o przebaczenie i o
miłosierdzie nad nami wszystkimi. Pokaż nad nami zmiłowanie miłosiernego
Ojca.DajnamocalenieizbawieniewTobie,którywięcejdajeszsięprzebłagać
szczerymżalempokutującychaniżelisięobrażaćoprzestępstwagrzeszników.
Stojąc więc tu, przed Tobą, na Jasnej Górze, odkupieni na krzyżu mocą
Przenajświętszej Krwi naszego Zbawiciela, wsparci wstawiennictwem naszej
Matki i Królowej, wszystkich świętych Twoich i błogosławionych, Anioła
Stróża Polski, naszych świętych patronów i dusz naszych rodaków w niebie,
błagamyCięwpokorze.Powtórzmywszyscy:
Przebacz,oPanie,iokażswojemiłosierdzie
–winykrólównaszych,
–winymagnatównaszych,
–winyszlachtynaszej,
–winyrządzącychkrajem,
–winykierującychludem,
–winyarcypasterzynaszych,
–winypasterzynaszych,
–winyludunaszegopopełnionewczasiewojenikonfliktów,
–winyojcówimateknaszych,
–winybraciisióstrnaszych,
–winyizbrodnieokresukomunizmu,
–winycałegonarodupolskiego.
Dzisiaj stajemy wobec Boga i Ojca naszego w duchu wiary i prawdy o sobie.
Jesteśmyświadomi,jakbardzoBógbyłijestobrażanyprzeznaswszystkichna
tej polskiej ziemi i na całym świecie. Polska to nie tylko ziemia i dobra
doczesne,aleprzedewszystkimludzieiprzestrzeńduchowa,wktórejodbywa
siępotężnabitwamiędzysiłamidobraizła.
Zmieniają się czasy, płyną wieki, wymieniają pokolenia, lecz walka duchowa
nasila się. Walka o każdą duszę i o to nasze dziedzictwo, któremu na imię
Polska, kiedyś – przedmurze chrześcijaństwa. Bóg w swojej niezmierzonej
miłościimiłosierdziudajenamdzisiajtęwielkąłaskętejwspólnejmodlitwy
tu,wduchowymsercuchrześcijaństwaRzeczypospolitejPolskiej.Przebłagania
Goiprzeproszeniazaniegodziwościigrzechypopełnionekiedyśnatejziemi,
zerwania wszelkich więzów z mocami zła i ciemności, aby w Polsce nastało
Jego Królestwo, aby mógł rozlać swoje łaski na każdego z nas. „Gdzie (…)
wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się łaska” (Rz 5, 20), mówi
Pismo. Bóg wybacza nam nasze grzechy i wielu z nas otrzymuje tę łaskę, ale
jakżeżniewieluzsercaprzepraszaGo,prawdziwieżałujezapopełnioneczyny,
czynizadośćuczynienieipokutuje.
Stając więc w duchu i prawdzie przed Panem i Bogiem naszym, świadomi
naszych grzechów i nieprawości, naszych narodowych wad, zła i okrucieństw,
które dokonywały się i dokonują na polskiej ziemi, z żalem i bólem, ale
również z mocną wiarą i nadzieją wznosimy nasz narodowy akt ekspiacji,
przebłaganiaiprzeproszeniazawszystkich,którzykiedykolwiekżyliiżyjąna
polskiej ziemi, za wszystkich naszych rodaków stanów świeckich
iduchownych.
Wołaj,Polsko,ozmiłowanienadgrzechemtwoim!
Sprzeniewierzyłaś się temu, coś ślubowała. Wołaj przez Niepokalane Serce
MatkiMiłosierdzia.Włóżwórpokutnyiposypgłowępopiołem,abyśoczyściła
sięzwszelkiejwiny.WimięJezusaChrystusawybacznam,Boże.PrzezMatkę
BożąMiłosierdzia.Zakażdymwezwaniembędziemypowtarzać:
Błagamy,Ojcze,wybacznam
–odrzucenieCiebiejakoJedynegoBogaiStwórcyświatailudzi,
–niewiernośćprzyrzeczeniomchrztuświętegoiŚlubomJasnogórskim,
–grzechyświętokradztwa,aszczególnieprzyjmowaniaKomuniiŚwiętej
wstaniegrzechuśmiertelnego,
–brakczasudlaCiebieispychaniewiarynamarginesżycia,
–grzechniewiary,poddawaniasięrozpaczyizwątpieniu,
–grzechyzbrodni,morderstwainienawiścimiędzyludzkiej,
–zbrodnienanienarodzonychdzieciach,
–grzechniewinnieprzelanejkrwi,
–grzechysamobójstwaorazpróbypopełnieniaich,
–grzechyizbrodniekomunizmu,wszelkiejakceptacjitegosystemu–
skierowanegogłównienaobaleniewiarywBogaiJegoKrólestwana
ziemi–iwspółpracyznim,
–grzechyokrucieństwaiprześladowańpolitycznych,
–grzechyodrzuceniaprzykazańBogainaukiKościoła,
–grzechykolaboracjiizdradynarodu,
–grzechybrakumiłościdoojczyznyiwystępowaniaprzeciwwłasnej
wspólnocienarodowej,
–grzechynienawiścidoinnychnarodów,
–grzechyzemsty,pomstyiodwetu,
–grzechyzmarnowaniawielułaskTwoichibłogosławieństw,siłiśrodków
dodziałania,niezdrowejrywalizacjizamiastwspółpracy,
–grzechypodziałów,waśni,kłótniiniezgody,
–grzechyrodzącezazdrość,chciwośćizachłannośćmaterialną,prywatę,
skąpstwo,oczernianieidążeniedocelówkoszteminnychludzi,
–złedecyzjeibłędytych,którzybyliuwładzy,aprzeztocierpiały
pokoleniaPolaków,
–grzechbluźnierstwa,brakuszacunkuiwyszydzaniaBoga,tego,coświęte,
ludziwierzącychinauczaniaKościoła,
–grzechobojętności,nieprzeciwstawianiasięzłu,
–grzechywieluPolaków,którzyprzyznająsiędowiarywBogaiKościół,
niepraktykującjejwswoimżyciu,
–grzechyzgorszeniainnychnaszymsłowemipostępowaniem,
–grzechypopełnionewnaszychrodzinach,rozwodyiporzucenia
współmałżonkówidzieci,przemocy,wykorzystywania,odrzucenia,zdrad
małżeńskichikrzywdwrodzinach,
–grzechyegoizmu,obojętnościwobecdrugiegoczłowieka,stawianiasiebie
namiejscuBoga,
–grzechynieprzebaczeniawrodzinachirelacjachmiędzyludzkich,
–grzechbrakujednościiprawdziwejtolerancji,miłościmiędzyludźmi,
–wszelkiegrzechynieczystościcielesnej,pornografii,grzechyseksualne
przeciwkonaturze,seksualnegowykorzystywaniadzieci,gwałtów,
nieczystościprzedmałżeńskiej,rozpusty,nierządu,niedotrzymywania
przyrzeczeńdanychBogu,grzechysprzeniewierzeniasięślubomzakonnym
istanowikapłańskiemu,
–grzechyzgorszeniaosóbkonsekrowanychBogu,
–bluźnierstwaprzeciwMatceBożej,JejNiepokalanemuPoczęciu,
DziewictwuiBożemuRodzicielstwu,
–grzechnaszejcodziennejmowyzawierającejcorazwięcejwulgaryzmów
iprzekleństw,
–grzechykradzieży,przywłaszczania,oszukiwaniaikłamstwa,
–grzechyoszustwadlazyskuiprzekupstwa,
–grzechyoszczerstwa,obmowyiobłudynawielupłaszczyznachnaszego
życia,
–grzechyprzynależnościdoorganizacjiantychrześcijańskich,masońskich
orazsłużbyludziomiinstytucjomprywatnymipaństwowym,które
otwarciekłamiąiniszczązasadyżyciamoralnegoispołecznegoopartego
naBogu,szkodzącnaszejnarodowejtradycjiipolskiejracjistanu,
–grzechylenistwa,wygodnictwa,konformizmu,zaniedbania,to,żesami
ustalamy,cojestdobre,acozłe,
–grzechyprzeciwkopierwszemuprzykazaniu,awszczególności
wszelkiegorodzajuokultyzmu,czarów,magii,zafascynowaniasięzłem,
przekleństw,wróżbiarstwaorazzawieraniawszelkichpaktówzszatanem,
–iżenieuczyniliśmywszystkiego,coleżywnaszejmocy,abyPolskabyła
rzeczywistymKrólestwemJezusaChrystusaiJegoMatkiMaryi,poddanym
całkowiciepodIchpanowaniewżyciuosobistym,rodzinnym,narodowym
ispołecznym.
Ojcze Miłosierdzia, przez wieki i pokolenia zapraszaliśmy zło i jego ciemne
moce do naszych domów, wsi i miast, do naszych rodzin, naszych serc, do
naszego codziennego życia przez nasze zuchwalstwo i liczne grzechy, wolne
wyboryzłaiprzemocy.Teraz,jakiprzezwieki,przeznasząpychęstawialiśmy
istawiamysiebiewyżejodCiebie,uwielbiającsiebieiswojezdolności,nasze
przywary, nasze ciało, oddając cześć stworzeniu zamiast jego Stwórcy. Za
Twoją odwieczną Miłość odpłacamy Ci naszymi grzechami i zaniedbaniami,
i niewdzięcznością. Dziś żałujemy z całego serca za wszystkie nasze grzechy
i zaniedbania, którymi obrażaliśmy Ciebie – naszego Stworzyciela
i Odkupiciela. Żałujemy, że znieważyliśmy Ciebie – Dobro Najwyższe
inajgodniejszemiłości.
Z krzyżem w dłoni. Trzymajmy teraz nasze krzyże w górze i powtarzajcie za
mną:
Żałujemy, że zmarnowaliśmy zasługi męki naszego Zbawiciela i zdeptaliśmy
Jego Krew za nas przelaną. Żałujemy, że obraziliśmy sprawiedliwość Twoją,
Panie, i zasługujemy na słuszną karę. Ojcze, zgrzeszyliśmy przeciw Tobie
iprzeciwniebu.
Nie jesteśmy godni nazywać się Twoimi dziećmi. Brzydzimy się wszystkimi
naszymi grzechami, nieprawościami i odwracamy się od nich, prosząc Ciebie
owybaczenie.Pragniemyterazjakonaródwybaczyć.WimięJezusaChrystusa
przebaczamy zaborcom naszych ziem, przebaczamy zbrodnie hitlerowskie,
stalinowskie, zbrodnię katyńską i wołyńską. Z serca im błogosławimy
i oddajemy te narody Niepokalanemu Sercu Matki Bożej. Ojcze, dzisiaj
stajemy przed Tobą i wraz z Maryją, Pogromczynią mocy piekielnych, naszą
KrólowąiOrędowniczką,pragniemyjakonaród,wimięTwojegoSynaJezusa
Chrystusa, zerwać raz na zawsze pęta zła okalającego każdego z nas, nasze
rodzinyicałynaszkraj,istanowczopowiedziećszatanowiijegosługom–nie.
BożeOjczeiPaniewszechświata,wnaszychrękachtrzymamykrzyże,symbol
Twojej miłości i miłosierdzia do każdego z nas. Twój Syn, umierając na
krzyżu, zwyciężył szatana raz na zawsze, ale zło nie do końca zostało
pokonane. Szatan wie, że niewiele czasu mu zostało, ale my, wierni Tobie,
ufamy w Twoją nieskończoną miłość i miłosierdzie. Już teraz pragniemy
zerwać wszystkie więzy z nim i z tymi, którzy mu służą. Boże, w Trójcy
Świętej Jedyny, błagamy Cię, prosimy za wstawiennictwem Bogurodzicy
Dziewicy Maryi, Michała Archanioła, wszystkich aniołów i świętych, o tę
wielką łaskę pokonania sił ciemności na polskiej ziemi i całym świecie.
Odwołujemy się do zasług męki naszego Pana Jezusa Chrystusa, Jego
Przenajdroższej Krwi przelanej za nas i Jego Świętych Ran, agonii na krzyżu
i wszystkich cierpień poniesionych podczas męki i przez całe życie naszego
PanaiZbawcy.
Prosimy Cię, Jezu Chryste, wyślij swoich aniołów, aby strąciły złe moce do
czeluści piekielnych, aby na polskiej ziemi i na całym świecie nastało Boże
Królestwo, aby łaska Boża mogła się rozlać do każdego ludzkiego serca, aby
nasz naród i wszystkie narody całego świata mogły doświadczyć Bożego
pokoju.
NaszaPaniiKrólowo,błagamyCięgorąco:poślijswoichaniołów,abystrąciły
do czeluści piekielnych wszystkie złe duchy, które mają być strącone. A Ty,
WodzuNiebieskichZastępów,dokonajtegodzieła,abyłaskaBożamogłanam
nieustannie towarzyszyć. Poprowadź wszystkie Zastępy Niebieskie, aby złe
moce zostały strącone do czeluści piekielnych. Użyj całej swojej mocy, aby
pokonaćLucyferaijegoaniołów,którzysięsprzeciwiliwoliBogaiterazchcą
zniszczyćnaszedusze.Pokonajich,albowiemmasztakąwładzę.
JezuChryste,SynuOjcaPrzedwiecznego,naszPanieiBoże,któryprzezofiarę
krzyża zwyciężyłeś szatana, prosimy Cię o wyzwolenie od wszelkiej
demonicznej obecności złego ducha naszej ojczyzny, Polski, całej jej
przestrzeni materialnej i duchowej. Prosimy Cię o to w imię Twoje, błagamy
Cię o to przez Twoje Święte Rany, przez Moc Twojej Przenajświętszej Krwi
iprzezTwójKrzyż.ProsimyCięprzezwstawiennictwoMaryi–MatkiTwojej
Niepokalanej i Bolesnej. Niech Krew i Woda, która wytrysnęła na krzyżu
z Twojego boku, spłyną na każdego z nas tu obecnych, na nasz cały kraj, aby
nasobmyć,uwolnić,uzdrowićiuświęcić.
Ojcze Przedwieczny, błagamy Cię, wyciągnij teraz swoją wszechpotężną dłoń
nad naszym krajem i nad każdym z nas i przepędź moc szatana, zerwij nad
naszymkrajemwszelkiewięzyzłaiprzekleństwa,zniszczwszystkiedemony,
ichdziełaiplany.
WimięJezusaChrystusa,mocąJegoPrzenajświętszejKrwi,przejmujęwładzę
i rozkazuję demonom (i ich duchowym towarzyszom): pogańskich kultów,
nienawiści, zdrady, kolaboracji, morderstwa, śmierci, zawiści, zazdrości,
zemsty, pomsty, odwetu, męczarni, tortur, odrzucenia Boga, niewiary, braku
zaufania, zwątpienia, kłótni, zarozumialstwa, gniewu, złości, buntu, pychy,
kłamstwa, świętokradztwa, lekceważenia, lenistwa, liberalizmu, masonerii,
fałszywej ambicji, rozpaczy, aborcji, eutanazji, pornografii, nieczystości,
rozwiązłości seksualnej, perwersji seksualnej przeciw naturze, aktów
homoseksualnych, pedofilii, gwałtu, samobójstwa, przemocy, podejrzenia,
niechęci, obłudy, lęku, strachu, zgorszenia, porzucenia, odrzucenia,
przekleństw nieczystości słownej, letniości, ospałości, apatii, obmowy,
oszczerstw,podejrzliwości,osądów,fałszywychopinii,chciwości,zaborczości,
mafii, przemocy, komunizmu, nazizmu, wojny, wygodnictwa, smutku,
rozpaczy, zgorzkniałości, depresji, zniechęcenia, kradzieży, korupcji,
złodziejstwa, niedbałości, nałogów – alkoholizmu, narkomanii, pornografii,
nieczystości seksualnej, środków elektronicznych – chorób fizycznych
i psychicznych, nietolerancji, okultyzmu, magii i czarów, zabobonów,
bioenergoterapii, satanizmu, przekleństw w rodzinie – międzypokoleniowych,
międzyrodzinnych, w naszych rodzinach, rodziców, członków rodziny,
gospodarstw – fałszywych religii i mistycyzmu, wszelkich innych mocy
ciemnościizła.
Niech wszystkie moce ciemności powstrzymujące poruszenie się Bożej łaski
w naszym narodzie będą związane i wyklęte w imię Jezusa Chrystusa.
Rozkazuję wszystkim duchowym siłom zła w naszym kraju, aby zostały
zawiązaneiupokorzonewimięJezusa.Niechwszystkiedemoniczneinstytucje
w naszym kraju będą wykorzenione i wrzucone w ogień w imię Jezusa.
Rozkazuję każdemu duchowi działającemu przeciw Chrystusowi w naszym
narodzie, aby na zawsze był sfrustrowany w imię Jezusa. Rozkazuję, niech
kamienieogniaspadnąnawszystkiesatanistycznepoczynaniaidziełaszatana
nad naszym narodem. Niech wszystkie oczekiwania, pragnienia i plany wroga
nanaszejziemibędącałkowiciezniweczoneizniszczonewimięJezusa.
Rozkazujęwszelkimprzekleństwomiklątwomrzucanymnanasznaród,niech
będą zawiązane i całkowicie zniszczone w imię Jezusa. Przez Krew Jezusa
niech duchy bezbożnictwa, bałwochwalstwa, wad i błędów tego narodu będą
podeptane,powstrzymaneizamilkną,wimięJezusa.Przecinaminiszczękażde
szatańskieprzymierze,paktipoświęcenienadtąziemiąwimięJezusa.Niech
wszystkie sprzeniewierzające się demoniczne moce i władze w Polsce będą
upokorzone w imię Jezusa. Zamykam wszystkie drzwi i furtki satanistyczne
każdego miasta i wioski w tym kraju w imię Jezusa. Zawiązuję wszelkie
negatywnesiłydziałającewżyciuwszystkich,którzysąodpowiedzialnizanasz
kraj. Niech każdy duch sprzeciwiający się Ewangelii będzie unicestwiony
w imię Jezusa. Niech wszystkie formy bezbożnictwa będą zniszczone przez
Boży Ogień w imię Jezusa. Niech każdy satanistyczny ołtarz w naszym kraju
będzie zniszczony w imię Jezusa. Uciszam każdego fałszywego proroka
i nauczyciela, satanistycznego kapłana i wszelkiego rodzaju uzdrowicieli
działającychmocąszatana,czyniętowimięJezusa.
Zabraniamimwszelkichwpływówioddziaływanianasprawynaszegonarodu
iludziwimięJezusa.Rozkazuję,abyzstąpiłBożyOgieńnawszystkiebożki,
ofiary, rytuały i świątynie satanistyczne w tym kraju w imię Jezusa. Łamię
wszelkie świadome i nieświadome porozumienia uczynione pomiędzy ludźmi
tegonaroduiszatanem,wimięJezusa.Paraliżujęwszelkiedemonybezprawia,
niemoralności i uzależnienia, szczególnie alkoholizmu, narkomanii, sekso‐
holizmu w naszym kraju w imię Jezusa. Rozkazuję wszelkim groźbom
kierowanym przeciwko politycznej, ekonomicznej i narodowej stabilności na
tejziemi,abybyłyunicestwionewimięJezusaChrystusa.Powstrzymujękażdy
diaboliczny zewnętrzny wpływ na nasz kraj w imię Jezusa. Łamię każde
przymierzezawartepomiędzydemonicznymizewnętrznymiwpływamiitymi,
którzy są odpowiedzialni za nasz naród. Niech każde satanistyczne
porozumienieiprzymierzezawarteprzezkogokolwiekikiedykolwiekwimię
naszegonarodubędzieraznazawszeanulowanewimięJezusaChrystusa.
Wszystkie powyżej wymienione złe duchy, demony i wszelkie, które im
towarzyszą, w imię Jezusa Chrystusa, mocą Jego Przenajświętszej Krwi,
władzą kapłaństwa udzieloną przez Chrystusa i Jego Kościół, zawiązuję
oddzielnie i indywidualnie i łamię wszelkie pieczęcie. Jesteście wszystkie
związane i pieczęcie są złamane w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego.
Jesteście wszystkie zawiązane i pieczęcie są złamane w imię Ojca i Syna,
iDuchaŚwiętego.Jesteściewszystkiezawiązaneipieczęciesązłamanewimię
OjcaiSyna,iDuchaŚwiętego.
W imię Jezusa bądźcie przeklęte. W imię Jezusa bądźcie przeklęte. W imię
Jezusabądźcieprzeklęte.
W imię Jezusa, uschnijcie, rozkazuję Wam, wyjdźcie z tego narodu i ze
wszystkich,którzygozamieszkują.
W imię Jezusa wyrzucam was. W imię Jezusa wyrzucam was. W imię Jezusa
wyrzucamwas.
Mieczem św. Michała Quis ut Deus. Quis ut Deus. Quis ut Deus. Mieczem
Maryi quocunque dixerit Vobis facite. Quocunque dixerit Vobis facite.
Quocunque dixerit Vobis facite. Mieczem Krzyża naszego Pana. Vade satana.
Vadesatana.Vadesatana.
W imię Jezusa Chrystusa rozkazuję Wam, oddalcie się od naszej ojczyzny,
która ma być Królestwem Chrystusa naszego Pana i Jego Matki Maryi naszej
Królowej.WimięJezusaChrystusaniechsiętakstanie.
Amen,amen,amen.
Niech sprawiedliwość króluje w naszej ojczyźnie, w imię Jezusa Chrystusa
naszego Pana, Króla i Zbawiciela. Naszą siłą i mocą jest Jezus Chrystus.
Maryjo, Królowo Polski, my, tu zebrani, błagamy i prosimy Ciebie: otul nas
płaszczem swojej macierzyńskiej opieki i umieść każdego z nas w swoim
Niepokalanym Sercu. Ta ziemia i Twój lud wolny od wszelkich grzechów
i mocy ciemności przez Twoje Niepokalane Serce są silne i gotowe bronić
zawszeKrólestwaTwojegoSyna.
Matko Boża Miłosierdzia, Pani nasza i Orędowniczko, składamy Bogu, przez
Twoje Niepokalane Serce, nasze wołanie o zmiłowanie się nad nami. Niech
Twojeprzeczysteustawypowiedzątesłowawimieniunaszegonarodu.Niech
runą mury cywilizacji śmierci otaczające Polskę i niech nastanie w niej
KrólestwoBogaprzezNiepokalaneSerceMaryi,naszejPrzenajświętszejMatki
iKrólowej.
Amen.
[5] A. Socci, Tajemnice Jana Pawła II , tłum. J. Kornecka-Kaczmarczyk, Kraków 2009, s. 163.
Słowatewypowiedziałw1976rokuwStanachZjednoczonych,kiedysprawowałfunkcjęmetropolity
krakowskiego.
[6]JanPawełII,ŻywotMaryi,Kraków2012,s.80.
===YlRkBjBUZgI2A2IHMgU1BmNTZQEyAmBTNVc2BmVXZFQ=
Tydzień, który spędziłem na pewnej brytyjskiej plebanii na przedmieściach
średniej wielkości przemysłowego miasta, był z pewnością jednym
z najciekawszych w moim życiu. Wielogodzinne rozmowy, modlitwa przed
Najświętszym Sakramentem i uczestnictwo w sprawowanych przez ks. Piotra
Glasa parafialnych Mszach Świętych pokazały mi, że mam do czynienia
z kapłanem, który przede wszystkim głęboko wierzy w Boga i Bogu, który
oddałJezusowiprzezMaryjęcałeswojeżycieiktóryjestgłębokozatroskany
tym, że tak wielu ludzi nie otrzymuje odpowiedniej pomocy duchowej. Ten
temat wracał nie tylko w czasie nagrywanych rozmów, ale także
w niezobowiązujących wieczornych wymianach zdań i gdy dzwoniła kolejna
osoba,któraprosiłaomodlitwęwstawienniczą,oegzorcyzmy,opomoc…„Nie
jestem w stanie wszystkim pomóc” – wzdychał wtedy ks. Piotr i z żalem
mówił, że choć tylu jest w Polsce kapłanów, to tak niewielu chce korzystać
z darów otrzymanych w kapłaństwie. Nie były to jednak ataki ani krytyka, bo
zaraz potem ksiądz dodawał, że on sam przez lata też nic nie robił ze swoim
kapłaństwem i dopiero nadzwyczajne wydarzenia sprawiły, że nie miał już
wyjściaisięzaangażował.„Mamnadzieję,żetaksiążkasprawi,żebędzienas,
kapłanów walczących, więcej, że ktoś jeszcze zmieni swoje życie, swoje
kapłaństwo”–mówił.
Nie mam żadnych wątpliwości, że właśnie takie pragnienie nawracania,
przemieniania,uzdrawianiaduchowegouśpionych,zalęknionych,przerażonych
kapłanów jest obecnie głównym celem ks. Glasa. On – wbrew temu, co
niekiedy słyszy się w środowiskach kościelnych – wcale nie jest skupiony na
szatanie, wcale nie zajmuje się głównie demonami, wręcz przeciwnie:
nieustanniezachwycasiętym,coczyniwnaszym(ijegotakże)życiuBóg.Gdy
słuchałem o egzorcyzmach, nieodmiennie zachwycało mnie to, że ks. Piotr
skupiałsięnatym,jakmocnotawalkaujawniaprawdziwośćwiarykatolickiej,
jak wiara katolicka w Eucharystię i kapłaństwo oraz prawdziwa maryjność
znajdują potwierdzenie także w ekstremalnych sytuacjach, czyli w walce
zdemonami.Jeśliwięcks.Glaswogólemówiłowypędzaniuzłychduchów,to
głównie dlatego, że wielokrotnie widział, do czego mogą one doprowadzić,
i szczególnie po to, by uświadomić, że istnieje wyjście z uwikłań
demonicznych, że jest od nich ucieczka, że można i trzeba w takiej sytuacji
prosić o egzorcyzm, a czasem („tylko”) o modlitwę uwolnienia. I że one
działają.Byłyterozmowytakżewielkimapelemdokapłanów,byniebalisię
walki z demonami, by wchodzili w starcia duchowe i korzystali z wielkiego
daru,któryofiarowałim(aprzeznichnam)Bóg.
Historiażyciaks.PiotraGlasa(atakżewielejegoopowieści)uświadamia,
żenigdyniejestzapóźnonaprzemianę,nanawrócenie,żeniemakapłanów(i
świeckichtakże)utraconych.Niemaznaczenia,wjakimmiejscunaszegożycia
jesteśmy,jaktożyciepostrzegamyicosięwnimwydarzyło.Zawszemożemy
wrócićdoTego,któryjestnaszymStwórcą,którynasumiłowałdoszaleństwa
i oddał za nas swoje życie. Modlitwa uwolnienia, egzorcyzmy, ale przede
wszystkimspowiedźinawrócenietodrogaotwartadlakażdego.Ikażdymoże
doświadczyć ich siły. A odnowione kapłaństwo, odnowione życie małżeńskie,
odnowiony i przypomniany sakrament chrztu i bierzmowania będą działały,
jeślitylkopozwolimyBogu,bynasprowadził.
Ten wywiad i książka nie są i nie mają być atakiem na kogokolwiek; nie
było też naszym zamiarem narzekanie, ubolewanie i krytykowanie
kogokolwiek. I nie ma znaczenia, czy chodzi o kapłanów, którzy przesypiają
swojekapłaństwo,leżąc(byposłużyćsiękapitalnymsformułowaniempapieża
Franciszka) „na kanapie”, czy o tych, którzy tak bardzo obawiają się
charyzmatów i darów związanych z własnym kapłaństwem, że nawet nie
próbująichrealizować.Niezamierzaliśmytakżeatakowaćnikogozapoglądy,
przeżywanie charyzmatów ani rozumienie darów Ducha Świętego. Nie
chciałem także, by tematem książki był diabeł (choć walka z nim jest bardzo
często opisana na kolejnych stronach). Cel tej rozmowy jest zupełnie inny.
Chodziło o to, by podzielić się historią drogi do Boga pewnego księdza, by
pokazać,jakonsamprzeżywawiarę,charyzmaty,pobożnośćiwalkęduchową,
atakżebyuświadomić,żeidlanaspodobnadrogajestotwarta.
Nie zabrakło w tej książce (a jeszcze bardziej w innych publicznych
wypowiedziachks.PiotraGlasa)elementówsilniepolemicznych,wchodzących
w spór z poglądami części znanych polskich charyzmatyków i katolickich
liderów opinii. Tego także nie traktowałbym jako ataku na kogokolwiek,
a jedynie jako zwrócenie uwagi na to, że pewne zjawiska, pewne metody
działaniaizaangażowanieduchowe–wbrewtemu,cosięobecniesądziwśród
polskich charyzmatyków – mogą być niebezpieczne duchowo i psychicznie.
Toronto Blessing, którego propagatorów wśród niektórych polskich
charyzmatyków się fetuje, za fałszywe i zwodnicze uznane zostało już dawno
przez
samych
zielonoświątkowców,
a
jego
twórców
wykluczono
z głównonurtowych wspólnot pentekostalnych czy ewangelikalnych. A powód
jest niezmiernie prosty: uznano, że głoszona przez nich nauka niewiele ma
wspólnegozpełnąEwangelią,jestjejograniczeniemdowybranychelementów
(w tym do uzdrawiania, które pozbawione jest całkowicie sensu Krzyża
i cierpienia), a typowe dla tego rodzaju modlitwy zachowania są raczej
pochodzenia demonicznego niż Bożego. To jednak, co oczywiste dla
kanadyjskich,amerykańskichinawetpolskichzielonoświątkowców,wciążnie
jest takie dla części polskich katolików, którzy są tak zafascynowani
„zjawiskami”, „wydarzeniami” i „emocjami”, że nie są w stanie dostrzec, jak
pewne działania są niebezpieczne – niezależnie od intencji tych, którzy je
wywołują,mogąwcaleniepochodzićodDuchaŚwiętego.Katolickapobożność
wymaga,byrozróżniaćduchyimiećświadomość,żebardzopodobnezjawiska
mogą mieć zupełnie różne pochodzenie. Niekoniecznie chodzi o źródła
demoniczne, ale także o rozmaitej maści psychomanipulacje, które mogą stać
za częścią z fetowanych wydarzeń charyzmatycznych. O tym także trzeba
pamiętać–dobrze,żeks.PiotrGlasotymprzypomina.Jeślizaśktośuważa,że
się w czymś myli, jeśli jest zdania, że przesadza on w ostrzeganiu przed
rezygnacją z katolickiej tradycji na rzecz neopentekostalnych nowinek, to
powinien stanąć do polemiki, spróbować odpowiedzieć argumentami,
udowodnić, że ks. Glas nie ma racji. Oburzenie na to, że ktoś zaczął ważną
dyskusję,jestbłędem,doniczegoteżnieprowadzi.Jeśliszerokopojętaodnowa
charyzmatyczna w Kościele ma się rozwijać, to musi w niej trwać żywa
debata – nie dla samej debaty, ale po to, by stawała się ona coraz bardziej
katolicka i by oczyszczała się z tego, co nie pochodzi od Ducha Świętego. Ta
książkamasłużyćtakżetemu.
===YlRkBjBUZgI2A2IHMgU1BmNTZQEyAmBTNVc2BmVXZFQ=
Copyright©byPiotrGlas,TomaszP.Terlikowski2017
Copyright©forthiseditionbyWydawnictwoEsprit2017
tel./fax
,
biuro@wydawnictwoesprit.com.pl
Księgarniainternetowa:
PlikopracowałiprzygotowałWoblink
===YlRkBjBUZgI2A2IHMgU1BmNTZQEyAmBTNVc2BmVXZFQ=
Spistreści
Rozdział4.MocChrystusowegokapłaństwa
Rozdział6.WielkaPokuta,wielkiznak,wielkiezadanie
ModlitwaouwolnieniePolskispodmocyciemności
===YlRkBjBUZgI2A2IHMgU1BmNTZQEyAmBTNVc2BmVXZFQ=