057 Jordan Penny Ukryty skarb

background image

Penny Jordan

Ukryty skarb

background image

ROZDZIAŁ PIERWSZY

– Wie˛c jednak to zrobiłas´? Złoz˙yłas´ wymo´-

wienie i odeszłas´?

– Tak – przyznała cicho Sara, otrza˛saja˛c sie˛,

jakby te słowa sprawiły jej bo´l.

Margaret, jej przyjacio´łka i sa˛siadka, patrzyła

na nia˛ z z˙yczliwym us´miechem. Była dziesie˛c´
lat starsza od Sary, a poznała ja˛ przed czterema
laty, kiedy to Sara kupiła dom w sa˛siedztwie.
Teraz miała ochote˛ urza˛dzic´ głos´na˛ owacje˛.
Ian Saunders, szef Sary, postawny przystojny
blondyn, choc´ na zewna˛trz reprezentował sam
me˛ski urok, w s´rodku był zimny i bezwzgle˛dny.
Ilekroc´ jednak w przeszłos´ci Margaret wyraz˙ała

background image

te˛ opinie˛, przyjacio´łka była na nia˛ głucha. Nie
przyjmowała do wiadomos´ci ani jednego złego
słowa na temat me˛z˙czyzny, dla kto´rego praco-
wała i kto´rego kochała.

– No co´z˙, znasz moje zdanie. Uwaz˙am, z˙e nic

lepszego nie mogłas´ zrobic´.

Na twarzy Sary pojawił sie˛ wyraz smutku.

Skon´czyła dwadzies´cia dziewie˛c´ lat, była wy-
soka i szczupła. Za jej cichym i opanowanym
sposobem bycia kryła sie˛ błyskotliwa inteli-
gencja i przenikliwy umysł. Typ urody, kto´ry
reprezentowała – klasyczne proporcjonalne ry-
sy – stanowił odbicie jej osobowos´ci. Jedyny
wyja˛tek od tej reguły tworzyły zaskakuja˛co
pełne wargi, kto´re dawały do zrozumienia, z˙e
owa zewne˛trzna samokontrola maskuje silne
namie˛tnos´ci.

– To nie była wcale całkiem spokojna, prze-

mys´lana i dobrowolnie podje˛ta decyzja.

Sara powiedziała to tak zbolałym głosem, z˙e

Margaret odwro´ciła głowe˛ z pełnym irytacji
wspo´łczuciem.

Jak Ian Saunders miał czelnos´c´ potraktowac´

przyjacio´łke˛ w taki sposo´b po tym wszystkim, co
dla niego zrobiła? Harowała jak niewolnik, wy-
datnie przyczyniła sie˛ do sukcesu jego firmy,
i jeszcze cały ten czas kochała sie˛ w nim z na-
dzieja˛ na...?

background image

Sara nigdy nie ukrywała, z˙e Ian nie odwzaje-

mnia jej miłos´ci. W głe˛bi duszy Margaret podej-
rzewała, z˙e s´wietnie zdawał sobie sprawe˛
z uczuc´ Sary. A skoro tak, juz˙ dawno powinien
był, choc´by z litos´ci, zasugerowac´, z˙eby zmieni-
ła prace˛. Tymczasem on pozwolił, by poła˛czyła
ich pewna zaz˙yłos´c´, chociaz˙ nigdy nie rozma-
wiali o seksie. W ten sposo´b mamił Sare˛ niewy-
powiedziana˛ obietnica˛, pozwalał jej z˙yc´ złudze-
niem, z˙e byc´ moz˙e kto´regos´ dnia stanie sie˛ cud
i on zwro´ci sie˛ do niej... zapragnie jej... be˛dzie jej
potrzebował... juz˙ nie w roli asystentki, lecz jako
kobiety, jego kobiety.

Zamiast tego przed tygodniem wszedł do

biura i chłodnym tonem powiadomił ja˛ o swoich
zare˛czynach i rychłym s´lubie. Sara była zdruz-
gotana. Kiedy przyjacio´łka nakłaniała ja˛ wo´w-
czas, by złoz˙yła wymo´wienie i rozpocze˛ła nowe
z˙ycie, ona, bezinteresowna jak zawsze, zapro-
testowała. Pokre˛ciła głowa˛ i zauwaz˙yła, z˙e jej
odejs´cie fatalnie wpłyne˛łoby na firme˛, kto´ra˛ Ian
budował z takim trudem.

– Miałas´ racje˛ – stwierdziła w tej chwili po-

nuro. – Trzeba było odejs´c´, jak tylko Ian po-
informował mnie o s´lubie z Anna˛. Ale ja by-
łam s´lepa i głupia. Do głowy mi nie przyszło, z˙e
Anna poluje tez˙ na moja˛ posade˛, nie tylko na... –
Urwała i otarła oczy.

background image

Uz˙alanie sie˛ nad soba˛ nie było w jej stylu, ale

miniony dzien´ tak bardzo ja˛ zdenerwował...

Jak zwykle rano udała sie˛ do pracy. Ian miał

spotkanie z klientem poza firma˛. Gdy tylko
Anna przekroczyła pro´g sekretariatu, Sara po-
czuła sie˛ nieswojo, chociaz˙ nie znała celu wizyty
tej kobiety.

Poznała go, gdy Anna wygłosiła mowe˛, kto´ra

miała us´wiadomic´ Sarze, z˙e dla swojego włas-
nego dobra powinna opus´cic´ Iana i zacza˛c´ nowe
z˙ycie gdzies´ daleko.

– A co konkretnie powiedziała? – podpyty-

wała Margaret. Czuła, z˙e przyjacio´łka chce zrzu-
cic´ z serca cie˛z˙ar tej wiadomos´ci.

Siedziały w nieskazitelnie czystej kuchni Sa-

ry. Margaret chwile˛ wczes´niej zobaczyła, z˙e
sa˛siadka wro´ciła do domu wczesnym popołu-
dniem, zostawiła samocho´d przed domem i nie-
mal wbiegła do s´rodka.

Margaret natychmiast pobiegła za nia˛, gotowa

do ewentualnej pomocy.

Sara wzruszyła ramionami i pochyliła głowe˛

nad kubkiem z kawa˛, kto´ry s´ciskała w dłoniach.
Jej włosy sie˛gały ramion, były proste i jedwabis-
te, dos´c´ jasne z natury. Zawsze starannie je
czesała. Zyskiwał na tym jej wizerunek osoby
operatywnej i kompetentnej.

Margaret miała okazje˛ widziec´ przyjacio´łke˛

background image

w domowych pieleszach, zaje˛ta˛ porza˛dkami,
z włosami zwia˛zanymi w kon´ski ogon i bez s´ladu
makijaz˙u. Ze zdumieniem odkryła, z˙e Sara wy-
gla˛da wo´wczas na osobe˛ bardzo młoda˛, delikat-
na˛ i o wiele bardziej przyste˛pna˛.

– Bardziej seksowna˛– poprawił Ben z us´mie-

chem.

Margaret spojrzała krzywo na me˛z˙a, ale mu-

siała przyznac´ mu racje˛. Sara potrafiła zaprezen-
towac´ sie˛ jako osoba skuteczna i profesjonalna,
jednak gdy chodzi o pokazanie sie˛ w sposo´b
działaja˛cy na me˛z˙czyzn...

Westchne˛ła cicho. Nowoczesnej kobiecie po

prostu nie wypada podpowiadac´ innej przed-
stawicielce swojej płci, by wygla˛dała i poste˛po-
wała jak istota niesamodzielna i całkiem nieza-
radna. A przeciez˙ Sara, pomimo swoich kom-
petencji zawodowych, chciała miec´ dzieci i zało-
z˙yc´ rodzine˛. Kiedy opowiadała o swojej starszej
siostrze, dwo´jce siostrzen´co´w i trzecim w dro-
dze, jej rysy mie˛kły, a niebieskie oczy nabierały
fiołkowego odcienia.

Wlepiaja˛c teraz bezmys´lnie wzrok w kubek

z kawa˛, Sara lekko sie˛ wzdrygne˛ła.

Margaret pyta, co powiedziała Anna. Jeszcze

w tej chwili owo wspomnienie było trudne do
zniesienia, nadal bolały słowa wypowiedziane
przez Anne˛ Thomas, kto´ra wkroczyła do biura,

background image

wydymaja˛c karminowe usta i potrza˛saja˛c burza˛
platynowych loko´w, ubrana w spo´dnice˛, kto´ra
była wyraz´nie za kro´tka i zbyt obcisła. A mimo
to podobała sie˛ Ianowi.

Sara siła˛ woli pro´bowała pohamowac´ negaty-

wne emocje i skupic´ sie˛ na pytaniu Margaret.

– Mo´wia˛c zwie˛z´le, dała mi znac´, z˙e oboje

z Ianem wiedza˛, co do niego... czuje˛, z˙e niez´le
ich ubawiła moja pewnos´c´, z˙e zdołam to ukryc´.
Stwierdziła, z˙e nie ma nic bardziej z˙ałosnego niz˙
sekretarka zakochana w szefie, zwłaszcza kiedy
nie ma cienia szansy, z˙e on te˛ miłos´c´ odwzaje-
mni.

Zamilkła na chwile˛, a Margaret mrukne˛ła cos´

ze złos´cia˛ i pokre˛ciła głowa˛.

– To wszystko prawda, chociaz˙ pochlebiałam

sobie, z˙e w pracy jestes´my raczej partnerami,
a nie szefem i sekretarka˛.

– Partnerami! – wybuchne˛ła Margaret, kto´ra

nie potrafiła dłuz˙ej nad soba˛ zapanowac´. – Prze-
ciez˙ ty w zasadzie prowadziłas´ te˛ firme˛ za niego.
Bez ciebie...

Sara posłała jej smutny us´miech.
– Chciałabym, z˙eby tak było, ale uczciwie

mo´wia˛c, firma kre˛ci sie˛ dzie˛ki handlowemu
talentowi Iana. Ja tylko działałam na tyłach tego
frontu. Ale wracaja˛c do twojego pytania, Anna
wytłumaczyła mi, z˙e w sytuacji, kiedy oni biora˛

background image

s´lub, w moim interesie jest opus´cic´ firme˛, no
a ona bez problemu mnie zasta˛pi. Oboje doszli
do wniosku, z˙e powinnam rozejrzec´ sie˛ za inna˛
praca˛. Powiedziała, z˙e moge˛ zostac´ do kon´ca
miesia˛ca, jez˙eli chce˛.

Sara mo´wiła z taka˛ cierpka˛ pogarda˛ dla włas-

nej osoby, z˙e przyjacio´łce zrobiło sie˛ przykro.

– Co miałam zrobic´? Oczywis´cie odparłam,

z˙e odchodze˛. To było wczoraj. Dzis´ pojechałam
tylko po to, z˙eby sprza˛tna˛c´ biurko, dokon´czyc´
kilka spraw i...

Przygryzła wargi. Robiła, co w jej mocy, by sie˛

nie załamac´. Tamta rozmowa była tak niezwyk-
ła, tak niespodziewana i tak nieprzyjemna...

A doszło do niej w momencie, kiedy Sara

sa˛dziła, z˙e ma juz˙ za soba˛ wszelkie moz˙liwe
cierpienia.

Była jednak s´wiadoma faktu, z˙e Ian spotyka

sie˛ z Anna˛, podobnie jak wiedziała o wszystkich
innych kobietach, z kto´rymi umawiał sie˛ pod-
czas dziesie˛ciu wspo´lnie przepracowanych lat.

Pomimo to wiadomos´c´ o jego s´lubie wstrza˛s-

ne˛ła nia˛ do głe˛bi. Była przekonana, z˙e nie
okazała tego, uwaz˙ała ro´wniez˙, z˙e przez te
wszystkie lata, gdy pracowali razem, Ian nie
miał poje˛cia o nadziejach, kto´re tak hołubiła, ani
o jej skrywanej miłos´ci.

Szczerze ufała, iz˙ Margaret jest jedyna˛ osoba˛,

background image

kto´ra poznała tajemnice˛ jej serca. Zreszta˛ doszło
do tego przez przypadek. Kto´regos´ wieczoru,
rok od zamieszkania Sary w nowym domu,
Margaret wpadła do niej bez zapowiedzi i znala-
zła ja˛ we łzach. Chwile˛ wczes´niej Ian odwołał
kolacje˛, kto´ra miała byc´ takz˙e – przy okazji s´wia˛t
Boz˙ego Narodzenia – podzie˛kowaniem za rok
cie˛z˙kiej pracy Sary. Ostatecznie wybrał jednak
przyje˛cie w towarzystwie nowej przyjacio´łki.

Ani rodzice, ani siostra Sary nie mieli o ni-

czym poje˛cia. W kaz˙dym razie zakładała, z˙e taki
jest stan rzeczy. A teraz dumała, czy przypad-
kiem i oni sie˛ nie domys´lili, i czy to nie dlatego
zachowali na ten temat milczenie, kierowani
litos´cia˛ i wspo´łczuciem.

Sara uznała z gorycza˛, z˙e zasłuz˙yła sobie na

pogarde˛, kto´ra˛wylała jej na głowe˛ Anna. Okaza-
ła sie˛ najbardziej z˙ałosnym stereotypem, nudna˛,
przecie˛tna˛ kobieta˛ do szalen´stwa zakochana˛
w swoim czaruja˛cym szefie...

Na szcze˛s´cie zdobyła sie˛ na to, by wre˛czyc´

wymo´wienie i wyzwolic´ sie˛ z tego koszmaru.

– Moim zdaniem dobrze, z˙e masz to za soba˛

– oznajmiła stanowczo Margaret, dodaja˛c z ro´w-
na˛ otwartos´cia˛: – Tak, wiem, z˙e nie znosisz,
kiedy ktokolwiek krytykuje Iana, ale powiem ci
teraz, co o nim sa˛dze˛. On cie˛ wykorzystał, wy-
korzystał twoje umieje˛tnos´ci, a teraz...

background image

– A teraz zakochał sie˛ w Annie i nie ma juz˙

dla mnie miejsca w jego z˙yciu – wtra˛ciła cicho
Sara. – I pomys´lec´, z˙e przez cały czas wierzy-
łam, z˙e nikt nie widzi, co sie˛ ze mna˛ dzieje. Na
pocza˛tku, kiedy dostałam te˛ prace˛... miałam
dziewie˛tnas´cie lat i głowe˛ nabita˛ marzeniami...

Sara mo´wiła chyba bardziej do siebie niz˙ do

przyjacio´łki.

– Przyjechałam z Shropshire do Londynu,

poniewaz˙ chciałam sie˛ uczyc´, zdobyc´ dobra˛
prace˛. Rodzice nie byli zadowoleni z tego wyjaz-
du, ale tez˙ nie zatrzymywali mnie. Pamie˛tam, z˙e
najpierw czułam sie˛ okropnie i potwornie te˛sk-
niłam za domem. Mieszkałam z trzema dziew-
czynami, w cia˛gu dnia pracowałam dorywczo,
a wieczorem chodziłam do college’u, uczyłam
sie˛ je˛zyko´w i programo´w komputerowych. A po-
tem poznałam Iana. Chodzilis´my razem na kurs
komputerowy. Miał wtedy dwadzies´cia pie˛c´ lat,
zacza˛ł rozkre˛cac´ własny biznes. Był handlow-
cem, tak mi mo´wił, i bardzo potrzebował kogos´,
kto mu poprowadzi biuro. W kon´cu zapropono-
wał mi te˛ prace˛, a ja nie wahałam sie˛ ani chwili.
Zawsze był hojny, jes´li chodzi o płace˛... a potem,
kiedy zmarła babcia, za odziedziczone po niej
pienia˛dze kupiłam ten dom. Juz˙ nie te˛skniłam za
domem rodzinnym, poznałam nowych ludzi,
z˙yłam swoim z˙yciem, i chociaz˙ nikomu tego nie

background image

zdradziłam, musiałam przyznac´ sama przed so-
ba˛, z˙e pracuje˛ z Ianem nie tylko dlatego, z˙e lubie˛
te˛ prace˛, ale w ro´wniez˙ dlatego, z˙e go kocham.
Jak głupia, nigdy nie porzuciłam nadziei...

A on pozwolił ci ja˛ miec´, pomys´lała trafnie

Margaret, lecz zachowała to spostrzez˙enie dla
siebie. Czuła, z˙e Sara i tak dz´wiga juz˙ na barkach
zbyt duz˙y cie˛z˙ar.

– Jakie masz teraz plany? – zapytała.
– Pojade˛ do domu – odparła Sara, us´miecha-

ja˛c sie˛ na widok miny Margaret. – Wiem, to
głupie, prawda? Jestem dorosła, od dziesie˛ciu lat
mieszkam w Londynie, a mimo to z jakiegos´
powodu wcia˛z˙, mys´la˛c o domu, mam przed
oczami Shropshire. Zdołałam troche˛ zaoszcze˛-
dzic´, moge˛ w razie czego wynaja˛c´ ten dom...
Stac´ mnie na kilka miesie˛cy lenistwa, chce˛ dac´
sobie czas.

Pokre˛ciła głowa˛ z zaz˙enowaniem. Miała

s´wiadomos´c´, z˙e jednym z powodo´w, dla kto´rych
tak obstaje przy wyjez´dzie z Londynu, jest
strach – strach, z˙e kiedy minie szok i zwia˛zana
z nim złos´c´, stanie sie˛ bezbronna... i znajdzie
pretekst, by szukac´ kontaktu z Ianem. Choc´by
jakies´ zaległe sprawy w biurze, drobne fakty,
kto´rych nikt pro´cz niej nie zna. Nie chciała
ulec tego rodzaju przymusowi. Jej sytuacja była
wystarczaja˛co zła, wie˛c po co ja˛ pogarszac´.

background image

Nie ma sensu kurczowo czepiac´ sie˛ re˛kawa
Iana, skoro on jej nie chce. To z˙enuja˛ce. To
zasługuje jedynie na wzgarde˛ i drwiny.

Zamkne˛ła oczy, łzy przesłoniły jej wzrok,

zamazały w jej wyobraz´ni obraz Iana i Anny,
kto´rzy sie˛ z niej s´mieja˛. Ian odrzuca do tyłu
głowe˛, nawet jego oczy z niej kpia˛, a jego mina
wyraz˙a bezlitosne lekcewaz˙enie. Sara wzdryg-
ne˛ła sie˛. Zdumiało ja˛, z˙e z taka˛ łatwos´cia˛ przy-
wołała o´w obraz. Bo przeciez˙, gdyby ktokolwiek
choc´by zasugerował, z˙e Ian potrafi byc´ bezdusz-
ny i okrutny, z˙e jest umys´lnie nikczemny, złos´-
liwy i nieuprzejmy, natychmiast odrzuciłaby
podobne oskarz˙enia. Chociaz˙... w cia˛gu tych
wszystkich lat bywały takie chwile, kiedy i jej
lojalnos´c´ ulegała zachwianiu, gdy Ian podejmo-
wał decyzje˛, wygłaszał jakis´ komentarz czy
os´wiadczenie, kto´re ona, pobłaz˙liwa z natury,
uwaz˙ała za nie dos´c´ szlachetne.

Od zawsze wiedziała, z˙e Ian jest egoista˛,

a mimo to na własny uz˙ytek przyje˛ła, z˙e to tylko
egotyzm rozpuszczonego chłopca, kto´ry nie wie,
z˙e moz˙na zachowac´ sie˛ inaczej, i kto´ry nigdy
s´wiadomie nikogo by nie skrzywdził. Czyz˙by
nie miała racji? Czyz˙by tak długo uparcie zamy-
kała oczy na prawde˛? Ponownie zadrz˙ała, a Mar-
garet obje˛ła ja˛ zatroskanym spojrzeniem.

Margaret zawsze w duchu podejrzewała, z˙e

background image

pod otoczka˛ pewnos´ci siebie i niezalez˙nos´ci jej
sa˛siadka ukrywa wraz˙liwos´c´ i bezbronnos´c´, z˙e
tak naprawde˛ jest krucha˛ kobietka˛. I włas´nie za
brak zrozumienia tego faktu i wspo´łczucia dla
przyjacio´łki jeszcze bardziej nie znosiła Iana
Saundersa.

– Tak, chyba rzeczywis´cie powinnas´ poje-

chac´ do domu – rzekła zdecydowanie. – Mo´wie˛
tak, chociaz˙ be˛dzie mi ciebie bardzo brakowało,
zwłaszcza teraz, kiedy szukam opiekunki do
moich dwo´ch bachoro´w.

Sara zas´miała sie˛ niepewnie.
– Przeciez˙ ich uwielbiasz – zauwaz˙yła.
– Hm... ale robie˛, co moge˛, z˙eby tego nie

odgadli. Czasami bardzo cie˛z˙ko jest byc´ jedyna˛
kobieta˛ w domu z trzema facetami. – Urwała, po
czym dodała spokojnie: – Wiem, z˙e to pewnie
niedobra pora, z˙eby poruszac´ ten temat, ale
powiem ci cos´, z czym nosze˛ sie˛ juz˙ od dłuz˙-
szego czasu. Jestem od ciebie starsza, wiele
w z˙yciu widziałam. Wiem, co czujesz do Iana
Saundersa, albo przynajmniej co ci sie˛ wydaje,
z˙e czujesz. Musisz jednak szczerze przyznac´, z˙e
nigdy dota˛d nie pro´bowałas´ nawet zaintereso-
wac´ sie˛ innym me˛z˙czyzna˛, nigdy nie dałas´ sobie
takiej szansy, prawda?

– Nie dałam sobie szansy... – zacze˛ła Sara,

ale Margaret jej przerwała.

background image

– Łatwo jest byc´ zakochanym, ale kochac´

duz˙o trudniej, a jeszcze trudniej trwac´ przy tej
miłos´ci w szarej przyziemnej codziennos´ci. To
o wiele trudniejsze, a zarazem włas´nie to jest cos´
warte. Obserwowałam cie˛ z moimi urwisami,
sama zreszta˛ mo´wiłas´, z˙e chcesz miec´ dzieci.
Wiesz, co powinnas´ teraz zrobic´? Wyrzucic´
z głowy Iana i rozejrzec´ sie˛ za jakims´ sym-
patycznym facetem, kto´rego mogłabys´ pos´lubic´
i z kto´rym miałabys´ dzieci.

Sara odebrała to jak atak i oblała sie˛ rumien´-

cem, kto´rego nie potrafiła powstrzymac´.

– Nie umiem tego zrobic´, uczucia nie da sie˛

tak nagle przekres´lic´. Nie potrafiłabym pos´lubic´
me˛z˙czyzny, kto´rego nie kocham, i to niezalez˙nie
od tego, jak bardzo pragne˛ załoz˙yc´ rodzine˛.

Oczywis´cie, Margaret miała racje˛. Oczywis´-

cie Sara pragne˛ła zostac´ matka˛. Prawde˛ powie-
dziawszy, czasami tak bardzo za tym te˛skniła, z˙e
az˙ budziła sie˛ w s´rodku nocy... A jednak przyja-
cio´łka oczekuje od niej rzeczy niemoz˙liwych.

– Kiedy wychodziłam za Bena, nie kochałam

go – wyznała Margaret ku zaskoczeniu Sary.

Pro´cz swoich rodzico´w nie spotkała tak od-

danej sobie i tak szcze˛s´liwej ze wspo´lnego z˙ycia
pary jak włas´nie jej sa˛siedzi, zakładała zatem, z˙e
pobrali sie˛ z miłos´ci.

– Co wie˛cej, on tez˙ mnie nie kochał – cia˛gne˛ła

background image

Margaret. – Oboje bylis´my po przejs´ciach, od
pewnego czasu widywalis´my sie˛ na gruncie
towarzyskim. Kto´regos´ wieczoru zacze˛lis´my
rozmawiac´... i odkrylis´my, z˙e mamy mno´stwo
wspo´lnych zainteresowan´ i pragnien´. Nalez˙ała
do nich takz˙e che˛c´ załoz˙enia rodziny, kto´rej nie
podzielał mo´j poprzedni partner ani poprzednia
partnerka Bena, ludzie, w kto´rych bylis´my tak
bardzo zakochani. I tak kontynuowalis´my roz-
mowy, zacze˛lis´my razem gdzies´ wychodzic´,
z˙eby przekonac´ sie˛, czy... czy cos´ nam z tego
wyjdzie, a potem, kiedy stwierdzilis´my, z˙e ukła-
da nam sie˛ dobrze, podje˛lis´my decyzje˛ o s´lubie.
Nie z powodu szalonej miłos´ci, tylko dlatego, z˙e
oboje szczerze wierzylis´my, z˙e stworzymy uda-
ny zwia˛zek. Ani przez chwile˛ nie z˙ałowałam
tamtej decyzji, Ben chyba tez˙ nie. I wiesz co?
– Posłała Sarze promienny, niemal zawstydzony
us´miech. – Nie wiem, jak do tego doszło, ale
obojgu nam zdarzył sie˛ taki mały cud i teraz
bardzo sie˛ kochamy.

– Zazdroszcze˛ ci, Margaret, ale nie sa˛dze˛...
– Posłuchaj mnie. Naprawde˛ w wielu spra-

wach jestes´my do siebie podobne. Nie marnuj
dłuz˙ej z˙ycia dla me˛z˙czyzny, z kto´rym nie mo-
z˙esz byc´, a gdybys´ była, tylko by cie˛ ranił. Nie
trac´ czasu, wylewaja˛c łzy z˙alu. Rozwaz˙, czego
naprawde˛ pragniesz. Kiedy be˛dziesz w domu

background image

z rodzicami, przemys´l, co jest dla ciebie waz˙ne.
Byc´ moz˙e dojdziesz do wniosku, z˙e sie˛ myle˛, z˙e
ma˛z˙, dom, rodzina nie sa˛ dla ciebie dos´c´ istotne,
z˙eby odsuna˛c´ na bok marzenia o wielkiej miło-
s´ci. Ale moz˙e sie˛ tez˙ zdarzyc´, z˙e odkryjesz taka˛
prawde˛ na temat samej siebie i własnych po-
trzeb, kto´ra nawet ciebie zaskoczy.

Kiedy Sara skre˛ciła z autostrady w znana˛

droge˛ do domu, wcia˛z˙ mys´lała o słowach Mar-
garet. Dom... dzieci...

Tak, zawsze tego pragne˛ła. Niezalez˙nie od

przeprowadzki do Londynu, kto´ra miała na celu
pomo´c jej w zrobieniu kariery zawodowej i zdo-
byciu samodzielnos´ci, w głe˛bi serca pozostała
dziewczyna˛z prowincji. Lata spe˛dzone w Londy-
nie spełniły jej oczekiwania, a mimo to uwaz˙ała
o´w pracowity okres jedynie za interludium pomie˛-
dzy dziecin´stwem a po´z´niejsza˛ rola˛z˙ony i matki.

Ilekroc´ odwiedzała rodzico´w albo siostre˛,

us´wiadamiała sobie swoje podstawowe potrze-
by, a przy okazji fakt, z˙e tłumi je swoim dotych-
czasowym trybem z˙ycia. A jednak zerwanie
znajomos´ci z Ianem przekraczało jej siły. Nie
chciała spojrzec´ prawdzie w oczy i zobaczyc´, z˙e
nigdy nie nadejdzie taki dzien´, kiedy Ian od-
wzajemni jej uczucia, popatrzy na nia˛ inaczej...
wez´mie ja˛ w ramiona.

background image

Skon´czyła dwadzies´cia dziewie˛c´ lat. To abso-

lutnie nie staros´c´, ale tez˙ juz˙ nie pierwsza mło-
dos´c´. Ma zdecydowanie zbyt wiele lat, by oszu-
kiwac´ sie˛ takimi głupimi marzeniami. Przypo-
mniała sobie me˛z˙czyzn, kto´rzy chcieli umo´wic´
sie˛ z nia˛ na randke˛, miłych i sympatycznych. Nie
wytrzymywali poro´wnania z Ianem, z jej miłos´-
cia˛ do niego, jej adoracja˛... jej niepoprawnym
nałogowym uwielbieniem. Odmawiała tamtym
me˛z˙czyznom, ignorowała ich, zapominała...

A przeciez˙, zgodnie z tym, co mo´wiła Mar-

garet, mogła dzie˛ki nim osia˛gna˛c´ szcze˛s´cie i spe-
łnienie... doczekac´ z kto´ryms´ z nich dzieci, kto´re
dałyby jej moc rados´ci i pozwoliły zapomniec´
o Ianie.

Czy zapomniałaby? Nie, to wykluczone.

A moz˙e chodzi o to, z˙e nie chce zapomniec´? Z

˙

e

duma i upo´r nie pozwalaja˛ jej przyznac´ sie˛ do
błe˛du, choc´ jest s´wiadoma faktu, iz˙ zmarnowała
tyle lat, zrezygnowała dla niego z wielu rzeczy.
Nie chciała uznac´, z˙e poste˛powała tak idiotycz-
nie, jakby miała klapki na oczach. Teraz, kiedy
została zmuszona do opuszczenia Iana... teraz,
kiedy...

Poprawiła sie˛ nerwowo na siedzeniu, plecy

rozbolały ja˛ od wielogodzinnej jazdy. Dobrze
choc´, z˙e lato jest blisko i dzien´ dos´c´ długi, by
dotrzec´ do celu przed zmrokiem.

background image

Na mys´l o rodzicach jej twarz pojas´niała.

Ojciec był juz˙ na emeryturze, mieszkali nadal
z matka˛ w tym samym domu, w kto´rym doras-
tały Sara i jej siostra. Dom stał na odludziu, dwie
mile za wsia˛, w połowie wa˛skiej drogi prowa-
dza˛cej do jakobickiego dworu, do kto´rego nie-
gdys´ nalez˙ał.

Dwo´r przez lata był niezamieszkany – od

s´mierci ostatniego włas´ciciela, kto´ry zmarł, nie
zostawiwszy bezpos´redniego spadkobiercy. Wy-
gla˛dało tez˙ na to, z˙e nikt nie jest zainteresowa-
ny kupnem owego zapuszczonego, połoz˙onego
na uboczu budynku.

W czasie ostatnich s´wia˛t Boz˙ego Narodzenia,

kto´re Sara spe˛dziła u rodzico´w – Ian wyjechał na
narty do Kolorado na s´wie˛ta i Nowy Rok, a za-
tem nic nie zatrzymywało jej w Londynie, nawet
gdyby miała sumienie sprawic´ zawo´d rodzicom
i zerwac´ z rodzinna˛ tradycja˛ – matka os´wiad-
czyła jej wielce poruszona, z˙e dwo´r został sprze-
dany. Kupił go jakis´ ekspert z Zarza˛du Laso´w,
kto´ry postanowił załoz˙yc´ własny interes: sadzic´
i sprzedawac´ rzadkie gatunki drzew, a takz˙e
miejscowe drzewa lis´ciaste, dla kto´rych widac´
otworzył sie˛ rynek zaro´wno w kraju, jak i za
granica˛.

Rodzice tylko przelotnie spotkali nowego

sa˛siada, ale Sara odniosła wraz˙enie, z˙e to

background image

wystarczyło, aby matka poczuła do niego sym-
patie˛.

– Mieszka zupełnie sam w tym wielkim,

pełnym przecia˛go´w domu – oznajmiła, dodaja˛c,
z˙e zaprosiła go na pierwszy dzien´ s´wia˛t, ale
okazało sie˛, z˙e wczes´niej umo´wił sie˛ z przyjacio´-
łmi mieszkaja˛cymi na po´łnocnym wschodzie
kraju. – Jest kawalerem, nie ma z˙adnych blis-
kich. Oboje rodzice nie z˙yja˛, a brat przenio´sł sie˛
do Australii.

Jakiez˙ to podobne do matki, z˙e w tak kro´tkim

czasie wycia˛gne˛ła od nieznajomego tyle wiado-
mos´ci, pomys´lała z czułos´cia˛ Sara. Matka bynaj-
mniej nie była ws´cibska, po prostu nalez˙ała do
oso´b, kto´re maja˛ w naturze troske˛ o bliz´nich.

Ciekawe, co matka pomys´lałaby o Ianie,

gdyby Sara zaprosiła go do rodzinnego domu?
Z niezbyt miłym zdziwieniem uprzytomniła
sobie, z˙e z go´ry wie, bez głe˛bszego zastano-
wienia, z˙e Ian nie przypadłby rodzicom do
gustu. Oraz z˙e traktowałby ich z owym lekkim
lekcewaz˙eniem, kto´rym tak skutecznie posłu-
giwał sie˛ w kontaktach z ludz´mi mało waz˙nymi
lub nie dos´c´ interesuja˛cymi, aby zasłuz˙yli na
jego uwage˛.

Sara, zdenerwowana, nies´wiadomie przygry-

zła wargi. Przeciez˙ Ian wcale nie jest taki zły.
Jest dowcipny, inteligentny, zdolny... a nie pus-

background image

ty, pro´z˙ny i zadufany. A moz˙e jednak sie˛ myli?
Moz˙e miłos´c´ ja˛ zas´lepiła, działaja˛c niczym ro´z˙o-
we okulary? Czyz˙by widziała w nim tylko te
cechy, kto´re chciała widziec´, i nie dostrzegała
innych, kto´re z´le o nim s´wiadczyły?

Gdyby Ian rzeczywis´cie był takim człowie-

kiem, jakiego ona pragnie w nim widziec´, to czy
zainteresowałby sie˛ taka˛ kobieta˛ jak Anna? At-
rakcyjnym, aczkolwiek dos´c´ pospolitym i prze-
sadnie ozdobnym opakowaniem, kto´re w s´rodku
kryje...

Ponownie przygryzła wargi. Nie ma prawa

krytykowac´ Anny tylko dlatego, z˙e... Ian niewa˛t-
pliwie ujrzał w niej cos´, co jest niezauwaz˙alne
dla drugiej kobiety... na dodatek kobiety, kto´ra
jest w nim zakochana. Zazdros´c´ nie nalez˙y do
emocji, kto´re ułatwiaja˛ ocene˛, i Sara nie jest
w tym wypadku bezstronnym se˛dzia˛. A zreszta˛,
jakie to ma znaczenie, co ona sa˛dzi o Annie?
Dos´c´, z˙e Ian ja˛ kocha, sam tak powiedział.

Na wspomnienie tamtego okropnego dnia Sa-

ra zdre˛twiała. Był poniedziałkowy ranek po week-
endzie, kto´ry Ian spe˛dził poza Londynem z przy-
jacio´łmi. To znaczy z Anna˛, jak Sara sobie po-
tem us´wiadomiła. Po´z´nym rankiem wpadł do
biura rozpromieniony i pełen entuzjazmu.

W euforii poinformował swoja˛ asystentke˛, z˙e

nareszcie go to spotkało. Nareszcie poznał ko-

background image

biete˛, z kto´ra˛ chce spe˛dzic´ reszte˛ z˙ycia, kobiete˛
niepodobna˛ do innych...

Słuchała owych wynurzen´ z obolałym sercem

i zesztywniałymi mie˛s´niami, bała sie˛ ruszyc´,
z˙eby nie zdradzic´, jak bardzo cierpi, słuchała
z odwro´cona˛twarza˛ i ze wszystkich sił pro´bowa-
ła opanowac´ ten szok i bo´l.

A potem, kiedy po raz pierwszy zobaczyła

Anne˛, zrozumiała, jaka była głupia, z˙yja˛c złu-
dzeniem, z˙e Ian mo´głby ja˛ pokochac´. Anna
w niczym jej nie przypominała. Sara była wyso-
ka i szczupła, niemal chuda, Anna niz˙sza i o peł-
niejszych kształtach. W przeciwien´stwie do Sa-
ry, nies´miałej, w zasadzie zamknie˛tej w sobie,
cichej i zdystansowanej, Anna bez z˙adnych za-
hamowan´ wys´piewywała peany na swoja˛ czes´c´,
wychwalaja˛c swe talenty.

Podczas gdy Sara wolała skromne stroje o kla-

sycznym kroju i stonowanych kolorach, Anna
nosiła kosztowne modne ciuchy, dzie˛ki kto´rym
zwracała na siebie uwage˛.

Widza˛c, w jaki sposo´b Ian na nia˛ patrzy,

z jakim podziwem i poz˙a˛daniem s´ledzi kaz˙dy
ruch Anny, Sara uprzytomniła sobie, jak nieroz-
sa˛dne i beznadziejne jest jej ufne oczekiwanie na
dzien´, gdy to na nia˛ Ian be˛dzie patrzył i za nia˛
wodził wzrokiem.

Po prostu ona nie jest w jego typie. Och, co´z˙,

background image

Ian ja˛ lubi, docenia jej prace˛, nawet ja˛ chwali,
robił tak przez lata... a ona była tak naiwna, z˙e na
bazie tych pochwał zbudowała sobie wiez˙e˛ na-
dziei. Kaz˙da kobieta, kto´ra ma choc´ odrobine˛
zdrowego rozsa˛dku, spostrzegłaby od razu, z˙e tej
budowli brak fundamento´w. Bo niezalez˙nie od
tego, czy Anna pojawiłaby sie˛ w z˙yciu Iana, on
nigdy nie zainteresowałby sie˛ Sara˛.

Spo´jrz prawdzie w oczy, mo´wiła sobie gorz-

ko. Nie jestes´ typem kobiety, kto´ra wzbudza
w me˛z˙czyznach poz˙a˛danie.

Siostra cze˛sto z˙artowała z jej pows´cia˛gliwo-

s´ci, powtarzała, z˙e powinna sie˛ odpre˛z˙yc´, zaba-
wic´...

– Zawsze jestes´ taka sztywna i poprawna –

mo´wiła jej Jacqui. – Taka wymuskana i dosko-
nała, z˙e z˙aden facet nie s´mie potargac´ ci włoso´w
ani rozmazac´ szminki.

Sara chciała zaprzeczyc´, ale słowa siostry

mocno ja˛ dotkne˛ły. To nie jej wina, z˙e nie jest
ładna ani z˙ywiołowa i nie ma burzy loko´w.
Z zaz˙enowaniem przypominała sobie, jak Anna
z niej kpiła, mo´wia˛c:

– Jest pani niewiarygodna, słowo daje˛. Ar-

chetyp sfrustrowanej starej panny, kto´ra zadurza
sie˛ w nieosia˛galnym me˛z˙czyz´nie. Przypusz-
czam, z˙e wcia˛z˙ jest pani dziewica˛. Ian uwaz˙a, z˙e
to s´miechu warte, kobieta w pani wieku, kto´ra

background image

nie miała do tej pory kochanka! Ale z drugiej
strony czy chciałby pania˛jakis´ prawdziwy facet?

Rzucaja˛c jej w twarz obelgi lekkim tonem,

Anna przygla˛dała sie˛ jej z szyderczym us´mie-
chem. Jej jasnoniebieskie oczy patrzyły złos´-
liwie na blade, znieruchomiałe oblicze Sary.

Wspominaja˛c te chwile, tak mocno zacisne˛ła

dłonie na kierownicy, az˙ knykcie jej zbielały. Do
tej pory nie dopuszczała do siebie owych wspo-
mnien´, nie mys´lała o Annie i Ianie, jak z niej
drwia˛ i bawia˛ sie˛ jej kosztem.

Skurczyła sie˛ z bo´lu i napie˛cia, a jednak w tej

udre˛ce znalazło sie˛ miejsce na cichy głos, kto´ry
spytał chłodno: Dlaczego? Dlaczego, skoro ma
tak dobre zdanie na temat Iana, natychmiast nie
odrzuca informacji, z˙e ten sam człowiek moz˙e
byc´ wobec kogokolwiek tak nieludzki i podły?
Bo nie chodzi nawet o nia˛, osobe˛, kto´ra˛ znał od
lat, kto´ra˛, wedle jego własnych sło´w, podziwiał
i o kto´rej dobro sie˛ troszczył.

Mogła pogodzic´ sie˛ z tym, z˙e Ian jej nie ko-

cha, bo niby czym sobie na to zasłuz˙yła? Miłos´c´
ani nie przychodzi na zawołanie, ani nie da sie˛
łatwo odegnac´, o czym akurat Sara doskonale
wiedziała. Ale ten Ian, kto´rego tak wielbiła, ten
Ian, kto´rego jej zdaniem dobrze znała, a wie˛c
człowiek o´w nigdy, przenigdy nie wys´miewałby
sie˛ z niej w tak okrutny sposo´b. Tak szyderczo.

background image

I to na domiar złego z druga˛ osoba˛, choc´by była
to jego przyszła z˙ona.

Z cała˛ pewnos´cia˛ ten Ian, kto´rego znała,

okazałby z˙yczliwos´c´, wspo´łczucie, nawet wobec
obcych sobie ludzi, i wstre˛tna by mu była taka
małostkowos´c´.

Ten Ian, kto´rego znała, nawet gdyby wiedział

o jej miłos´ci, przenigdy nie zachowałby sie˛ tak,
jak opisała to Anna. A jednak, gdy Anna kpiła
z niej w z˙ywe oczy, zamiast niezwłocznie od-
rzucic´ wszelkie kalumnie, do kto´rych Ian nie
byłby przeciez˙ zdolny, kto´re absolutnie nie mog-
ły wyjs´c´ z ust człowieka takiego kalibru, Sara
potrafiła jedynie stac´ i słuchac´ z przykra˛ s´wiado-
mos´cia˛ ogromu własnej głupoty i tego, jak bar-
dzo oszukiwała sama˛ siebie.

Niemniej to nie Ian był teraz obiektem jej

nienawis´ci, to nie dla niego czuła pogarde˛.

Nie, te gorzkie, zjadliwe emocje zarezerwo-

wała dla siebie. I to włas´nie z ich powodu
musiała wyjechac´ z Londynu. Nie mogła do-
pus´cic´ do tego, aby zasłuz˙yc´ na jeszcze wie˛ksza˛
pogarde˛. W Londynie tak łatwo jest znalez´c´
jakis´ fatalny w skutkach pretekst do spotkania
z Ianem, jakikolwiek pretekst, jakikolwiek nie-
uzasadniony powo´d... Nie chciała doprowadzic´
od podobnej sytuacji. Nie s´miała wystawiac´
sie˛ na takie pokusy.

background image

Dzie˛ki Bogu sa˛ rodzice, do kto´rych moz˙e

pojechac´, i kto´rzy nie maja˛ bladego poje˛cia o jej
uczuciowych perypetiach. Matka za kaz˙dym
razem wypytywała ja˛ o londyn´skie z˙ycie, na
przykład, czy spotkała juz˙ ,,kogos´ specjalnego’’.
Sara wiedziała, z˙e matka jest bardzo rozczaro-
wana, z˙e jej druga co´rka nie wyszła dota˛d za ma˛z˙
i nie urodziła dzieci, i to nie dlatego, z˙e pragne˛ła
miec´ wie˛cej wnuko´w. Matka wiedziała po pros-
tu, z˙e Sara kocha dzieci.

Zerkne˛ła na zegarek. Jeszcze chwila i znaj-

dzie sie˛ w domu. Od Wrexall, wsi, gdzie doras-
tała, dzieli ja˛ tylko kilka mil. Bardzo lubiła ten
pofałdowany krajobraz, te widoki na odległa˛
granice˛ Walii. Niedaleko znajdowało sie˛ histo-
ryczne Ludlow. Dziecin´stwu Sary towarzyszyły
mity i legendy zwia˛zane z krwawa˛ przeszłos´cia˛
okolicy.

Jej ojciec, zanim przeszedł na emeryture˛,

był wspo´łwłas´cicielem kancelarii adwokackiej
w Ludlow. W czasie wakacji pomagała mu
w pracach biurowych i to wtedy włas´nie po-
stanowiła zostac´ wykwalifikowana˛ sekretarka˛.
Zamierzała nauczyc´ sie˛ je˛zyko´w obcych, a na-
ste˛pnie przez jakis´ czas pracowac´ za granica˛,
moz˙e nawet w Brukseli, ale potem poznała Iana
i jej plany uległy zmianie.

Teraz było juz˙ za po´z´no na roztrza˛sanie tego,

background image

co by było, gdyby ich s´ciez˙ki nigdy sie˛ nie
skrzyz˙owały.

Kiedy jechała przez cicha˛wies´, zapadał z wol-

na zmierzch i zapalały sie˛ s´wiatła w oknach
domo´w stoja˛cych wzdłuz˙ drogi. Sara cieszyła sie˛
na spotkanie z bliskimi, a ta przyjemnos´c´ oczeki-
wania grzała jej serce i odsuwała bolesny chło´d,
kto´ry je zaatakował. Powro´t do domu zawsze
budził w niej dziecie˛ca˛ rados´c´, niezalez˙nie od
upływu lat.

Nawet praca u boku Iana nie rekompensowała

jej całkowicie rzadkich wizyt u rodzico´w, spot-
kan´ z siostra˛ i starymi przyjacio´łmi – chociaz˙
wie˛kszos´c´ jej szkolnych kolego´w zmieniła miej-
sce zamieszkania. W tej cze˛s´ci kraju nie byli
w stanie znalez´c´ satysfakcjonuja˛cej pod wzgle˛-
dem finansowym pracy. Takz˙e siostra Sary wy-
niosła sie˛ z rodzinnych stron i mieszkała teraz
z me˛z˙em w Dorset.

Zjechała z autostrady na droge˛ prowadza˛ca˛ do

domu i lekko zapiekły ja˛ oczy. O nieba, ostatnia
rzecz, jakiej by sobie z˙yczyła, to zalac´ sie˛ łzami.
Gdyby tak sie˛ stało, matka od razu odgadłaby, z˙e
cos´ jest nie tak. Owszem, Sara jechała do domu,
by wylizac´ sie˛ z ran, ale nie zamierzała tego
wszem i wobec okazywac´.

Mine˛ła otwarta˛ brame˛ i zajechała przed dom.

Zmarszczyła czoło na widok ciemnych okien, po

background image

czym wzruszyła ramionami. Rodzice sa˛ zapew-
ne w kuchni, pomys´lała. Matka szykuje kolacje˛,
a ojciec siedzi przy stole i czyta popołudniowa˛
gazete˛.

Us´miechne˛ła sie˛ pod nosem, zaparkowała sa-

mocho´d i wysiadła, po czym szybkim krokiem
ruszyła w strone˛ tylnego wejs´cia. Jednakz˙e gdy
mine˛ła ro´g domu, zobaczyła, z˙e i w kuchni jest
ciemno. Nigdzie nie dostrzegła z˙ywej duszy,
a co gorsza, drzwi garaz˙u stały otworem, a jego
wne˛trze było puste.

Czy to moz˙liwe, z˙eby wybrali sie˛ na zakupy?

– zastanowiła sie˛, przygryzaja˛c wargi. Nie, to
mało prawdopodobne...

Rozwaz˙ała włas´nie, gdzie na Boga podziali sie˛

rodzice, kiedy do jej uszu dobiegł dz´wie˛k silnika.

Kiedy jednak obiegła dom i stane˛ła od frontu,

stwierdziła, z˙e samocho´d, kto´ry zatrzymał sie˛ na
kon´cu podjazdu, to nie stateczny sedan rodzi-
co´w, tylko jakis´ zdezelowany land-rover.

Z samochodu wyskoczył nieznany jej me˛z˙-

czyzna, wysoki i dobrze zbudowany, z ge˛stymi
ciemnymi włosami, kto´re az˙ prosiły sie˛ o fryz-
jera, i spojrzał na nia˛ ze s´cia˛gnie˛tymi brwiami.

Miał na sobie spłowiałe dz˙insy z dziura˛ na

jednym kolanie, i ro´wnie stara˛ kraciasta˛ koszule˛.
Kalosze i re˛ce miał uwalane błotem, jak zauwa-
z˙yła, kiedy do niej podszedł ze słowami:

background image

– Jez˙eli szuka pani Browningo´w, to obawiam

sie˛, z˙e nie ma pani szcze˛s´cia. Wyjechali do Dor-
set. Ich co´rka zacze˛ła wczoraj niespodziewanie
rodzic´ i zie˛c´ prosił, z˙eby przyjechali im pomo´c...

Urwał nagle i zapytał, s´cia˛gaja˛c mocniej brwi:
– Słabo pani? Chyba pani nie zemdleje?
Ona miałaby zemdlec´? Sara obrzuciła go lo-

dowatym spojrzeniem. Nigdy dota˛d nikt nie po-
wiedział jej, z˙e wygla˛da na słaba˛ kobiete˛, kto´ra
mdleje.

W innych okolicznos´ciach ta kompletnie myl-

na ocena byc´ moz˙e by ja˛ rozbawiła. Sara za-
zwyczaj zraz˙ała do siebie me˛z˙czyzn swoja˛ nieza-
lez˙nos´cia˛. Fakt, z˙e nieznajomy zobaczył w niej
istote˛ słaba˛ i bezbronna˛, kto´ra niczym wiktorian´-
ska panna mdleje na wies´c´, z˙e rodzico´w nie ma
w domu, powiedział jej, z˙e ten me˛z˙czyzna nie zna
sie˛ na kobietach, choc´by i był ekspertem w wielu
innych dziedzinach.

– Nie, nie zamierzam zemdlec´ – oznajmiła. –

Po prostu zdziwiłam sie˛ mocno, z˙e nie zasta-
łam rodzico´w w domu.

– To pani rodzice! – Juz˙ miał zawro´cic´, ale na

te˛ wiadomos´c´ spojrzał na nia˛ z nieskrywanym
zainteresowaniem. – To pani jest Sara – rzekł
w kon´cu, patrza˛c na nia˛z tak oczywistym zdumie-
niem, z˙e zacze˛ła sie˛ zastanawiac´, co mu o niej
naopowiadano.

background image

– Tak, jestem Sara – przyznała chłodno, po

czym, przypominaja˛c sobie, z˙e jest w domu,
a nie w Londynie, i z˙e nie musi zachowywac´
wielkomiejskiej rezerwy, a na dodatek, z˙e o´w
me˛z˙czyzna to zapewne znajomy rodzico´w, do-
dała: – A pan to pewnie...

– Stuart Delaney – przedstawił sie˛ i wycia˛g-

na˛ł do niej re˛ke˛. Szybko ja˛ jednak cofna˛ł, kiedy
oboje uprzytomnili sobie, z˙e jest cała w błocie.
– Włas´nie dołowałem sadzonki drzew. Wraca-
łem do domu, z˙eby sie˛ umyc´, kiedy zobaczyłem
pani samocho´d. Wiem, z˙e pani rodzice wyjecha-
li, wie˛c pomys´lałem: zobacze˛, o co chodzi. Czy
oni spodziewali sie˛...

Sara pokre˛ciła głowa˛.
– Nie, ja... – Zamilkła. Nie miała che˛ci wyjas´-

niac´ mu, z˙e przyjechała pod wpływem impulsu.

A wie˛c to jest ten nowy sa˛siad rodzico´w, kto´ry

kupił stary dwo´r. Był młodszy niz˙ sie˛ spodziewa-
ła, tuz˙ po trzydziestce, jej zdaniem. Na pierwszy
rzut oka twardy gos´c´, kto´ry niewa˛tpliwie ma
w sobie o wiele wie˛cej dobrosa˛siedzkiej z˙ycz-
liwos´ci, niz˙ sugerowałaby to jego powierzchow-
nos´c´. Na to przynajmniej wskazywało jego zain-
teresowanie gos´ciem, kto´ry przybył do domu
sa˛siado´w.

– To ja juz˙ lece˛. Ma pani klucze, prawda?

Pani rodzice zostawili mi tez˙ klucz...

background image

– Tak, mam swo´j klucz – zapewniła, mys´la˛c

ponownie, jak łatwo popełnic´ bła˛d, osa˛dzaja˛c
ludzi po pozorach.

Patrza˛c na niego, do głowy by jej nie przyszło,

z˙e moz˙e sie˛ o nia˛ martwic´, o nia˛ czy o kogokol-
wiek innego. Miał taki surowy i nieobecny
wyraz twarzy... zupełnie inny niz˙ Ian, w kto´rym
było o wiele wie˛cej ciepła i otwartos´ci. A jednak
czy Ian w podobnej sytuacji zawracałby sobie
głowe˛ losem obcej osoby?

Czuja˛c, z˙e do jej oczu napływaja˛ łzy, od-

wro´ciła twarz od me˛z˙czyzny. Co za pech, jecha-
ła taki kawał drogi, z˙eby nie zastac´ rodzico´w
w domu. Teraz musiała przyznac´, z˙e bardzo na
nich liczyła... na łagodza˛cy balsam ich miłos´ci,
ich pozbawione ws´cibstwa zainteresowanie... na
sama˛ ich obecnos´c´. No co´z˙, juz˙ za po´z´no, by
zawracac´ do Londynu, choc´ przemkne˛ło jej to
przez mys´l. Z drugiej strony perspektywa samo-
tnej nocy w pustym domu, kiedy nie pozostaje
nic do roboty pro´cz roztrza˛sania tego, co sie˛
stało... Ruszyła do drzwi.

I wtedy nagle ziemia pod jej stopami zafalo-

wała w dos´c´ szczego´lny sposo´b, zupełnie jakby
szła po wodzie, a nie po twardym gruncie. Sara
zamrugała powiekami, zakre˛ciło jej sie˛ w gło-
wie, jakis´ me˛ski głos wołał ja˛ po imieniu, ale ten
głos płyna˛ł z tak daleka, z˙e odbierała go jedynie

background image

jako cichy pomruk, jak szum w przystawionej do
ucha muszli. Pomimo to usiłowała mu odpowie-
dziec´, spojrzec´ w strone˛, z kto´rej dochodził, ale
wszystko ogarniała ciemnos´c´... czern´...

Zbyt po´z´no zdała sobie sprawe˛, z˙e zachowała

sie˛ bardzo nierozsa˛dnie, nie jedza˛c nic przed
wyjazdem, ale tak bardzo spieszyła sie˛ do domu,
a poza tym i tak przez ostatnie dni apetyt jej nie
dopisywał.

Pro´bowała cos´ powiedziec´, zapewnic´ te˛ za-

mglona˛ postac´, kto´ra sie˛ do niej zbliz˙ała, z˙e nic
jej nie jest, ale słowa nie przechodziły jej przez
gardło, a ona sama zapadała w czarny wir
ciemnos´ci, kto´ry nie chciał jej wypus´cic´.

A jednak, pomimo stanowczych zapewnien´,

z˙e jej sie˛ to nie zdarza, włas´nie mdlała.

background image

ROZDZIAŁ DRUGI

– Ja nie mdleje˛!
Zmarszczyła czoło, rozpoznaja˛c własny głos.

Otworzyła oczy i przekonała sie˛, z˙e lez˙y na
tylnym siedzeniu land-rovera, a co wie˛cej, z˙e
pod plecami ma cos´ twardego i guzowatego.
Pro´bowała zmienic´ pozycje˛, ale powstrzymały
ja˛ duz˙e me˛skie dłonie.

– Nie tak szybko, bo znowu straci pani przy-

tomnos´c´. Prosze˛ chwile˛ spokojnie polez˙ec´.

– Znowu strace˛ przytomnos´c´...
Co on o niej mys´li, do diabła? – oburzyła sie˛.
– Ja nigdy nie mdleje˛ – powto´rzyła kategory-

cznie. – Prosze˛ mnie pus´cic´...

background image

Chciała usia˛s´c´, szarpała sie˛ z me˛z˙czyzna˛, i az˙

je˛kne˛ła ze zdumienia, kiedy po podniesieniu
głowy poczuła sie˛ jak na karuzeli.

– Spokojnie. Niech pani polez˙y, to pani dob-

rze zrobi.

Ten niski głos, taki opanowany i stanowczy,

powinien ja˛ zdenerwowac´, a tymczasem z jakie-
gos´ powodu odnio´sł wre˛cz przeciwny skutek.
Rozluz´nił jej napie˛te mie˛s´nie, ukoił jej ciało
i umysł. Została na miejscu, opus´ciła powieki,
poczuła, z˙e me˛z˙czyzna obejmuje mocno jej
nadgarstek i mierzy te˛tno.

– A teraz prosze˛ oddychac´ powoli i głe˛boko.

Tylko nie za głe˛boko...

I znowu, ku własnemu zdumieniu, posłuchała

go, z łatwos´cia˛ dostosowuja˛c oddech do regular-
nego rytmu głosu, kto´ry wydawał polecenia.

– Juz˙ lepiej?
Tym razem, kiedy podniosła powieki i skine˛ła

głowa˛, s´wiat przed jej oczami nie zawirował,
lecz pozostał nieruchomy.

– Sama jestem sobie winna – oznajmiła

i usiadła, ostroz˙niej niz˙ poprzednio i z o wiele
lepszym skutkiem.

Znajdowała sie˛ na tylnym siedzeniu land-ro-

vera Stuarta Delaneya. Pachniało tam s´wiez˙a˛
ziemia˛, deszczem i sadzonkami.

– Nie jadłam nic przed wyjazdem z Londynu.

background image

Nie musi mu mo´wic´, z˙e prawde˛ powiedziaw-

szy, nie jadła porza˛dnie od kilku dni, a nie kilku
godzin.

Skrzywiła lekko wargi, bo zupełnie niepro-

szony pojawił sie˛ przed jej oczami wizerunek
Anny, pełnej kobiecos´ci, mie˛kkich kra˛głos´ci,
kto´re stanowiły tak wielki kontrast z jej kancias-
ta˛ sylwetka˛. ,,Chuda i zasuszona’’ – w taki oto
lekcewaz˙a˛cy sposo´b opisała ja˛ Anna, sprawia-
ja˛c, z˙e Sara poczuła sie˛ zwie˛dła, wyniszczona,
wre˛cz stara, chociaz˙ to Anna była od niej dwa
lata starsza.

Me˛z˙czyz´ni nie przepadaja˛ za chudymi, oni

lubia˛ te mie˛kkie linie, wypukłos´ci i zagłe˛bienia,
te˛ dojrzała˛ obietnice˛ kobiecego ciała o kusza˛-
cych kształtach.

Sara zastygła w bezruchu, czekaja˛c, az˙ Stuart

Delaney wygłosi jakis´ komentarz na temat jej
figury, ale on, ku jej uldze, zauwaz˙ył tylko
mimochodem:

– Co´z˙, kaz˙demu to sie˛ zdarza, kiedy mamy

waz˙niejsze sprawy na głowie. Mnie takz˙e, mo´-
wia˛c szczerze...

Sara siedziała wyprostowana, z z˙alem zdaja˛c

sobie sprawe˛, z˙e w brudnym wne˛trzu land-rove-
ra z pewnos´cia˛ powaz˙nie ucierpiec´ musiał jej
kremowy kostium.

– Jechałem włas´nie do domu, sam jeszcze nic

background image

nie jadłem. Moz˙e pojedzie pani ze mna˛, skoro
rodzico´w i tak nie ma? Akurat dzis´ była u mnie
pani Gibbons, kto´ra przychodzi ze wsi sprza˛tac´,
i zwykle przygotowuje mi tez˙ cos´ do jedzenia.
Pani rodzice byli dla mnie tacy mili...

Zrobiłaby głupio, gdyby odrzuciła zaprosze-

nie. To nie Londyn, gdzie kobiecie nie wolno
ufac´ obcemu, ledwie poznanemu me˛z˙czyz´nie.
Poza tym matka niejeden raz opowiadała Sarze
przez telefon, jak wielka˛ sympatia˛ darza˛ nowego
sa˛siada.

Alternatywa˛ było samotne siedzenie w czte-

rech s´cianach i rozmys´lanie, rozpamie˛tywanie...

– Jez˙eli to na pewno nie be˛dzie panu prze-

szkadzac´...

– Nie zapraszałbym pani, gdyby mi prze-

szkadzało.

W tych słowach wyczuła wie˛cej niz˙ cien´

szorstkos´ci, a jednak, zamiast sie˛ obraz˙ac´, od-
nalazła w nich cos´ ods´wiez˙aja˛cego. Stuart tak
bardzo ro´z˙ni sie˛ od Iana. U tego drugiego urok
maskował okrucien´stwo i bezdusznos´c´, przez
kto´re Sara czuła sie˛, jakby ja˛ poturbowano i po-
rzucono obolała˛ i z krwawia˛cymi ranami. Juz˙
lepszy byłby brutalny, niczego nie udaja˛cy cios.

– Dobrze, w takim razie pojade˛ za panem

swoim samochodem – zaproponowała, na co
Stuart pokre˛cił głowa˛.

background image

– Nie, lepiej nie... Raczej pani juz˙ nie ze-

mdleje, ale nie nalez˙y ryzykowac´.

– Kiedy w innym wypadku musiałby mnie

pan odwiez´c´ – zacze˛ła protestowac´.

Me˛z˙czyzna juz˙ jej nie słuchał, wyskoczył

z samochodu i podszedł do drzwi od strony
kierowcy.

Sara ruszyła za nim. Miała juz˙ okazje˛ jechac´

na tyle zdezelowanego starego land-rovera. Kie-
dy była nastolatka˛, zdarzało jej sie˛ to dosyc´
cze˛sto. Z dos´wiadczenia wiedziała zatem, jak
niewygodna podro´z˙ ja˛ czeka, jez˙eli zostanie
z tyłu. O wiele wygodniej be˛dzie jej na miejscu
obok kierowcy.

Zsune˛ła ze sto´p sandałki na wysokich ob-

casach i przygotowała sie˛, by zeskoczyc´ na
ziemie˛, w czym nie pomagała prosta wa˛ska
spo´dnica. Stuart, kto´ry, jak sa˛dziła, zostawił ja˛
sama˛, ku jej zaskoczeniu czekał, by złapac´ ja˛
w ramiona.

– Prosze˛... nie musi pan... – protestowała bez

tchu, w jednej re˛ce s´ciskaja˛c buty, a druga˛
wczepiaja˛c sie˛ w jego koszule˛.

Z głowa˛wcis´nie˛ta˛ w ramiona Stuarta niełatwo

było zachowac´ rezerwe˛ i powage˛, zwłaszcza
kiedy opuszki jej palco´w nieumys´lnie dotykały
jego ciepłej szyi.

Jak szybko i niespodziewanie, na skutek blis-

background image

kiego kontaktu z me˛z˙czyzna˛, jej oddech stał sie˛
płytki i przyspieszył. Sara wpadła w prawdzi-
we zakłopotanie.

Jej oczy pociemniały, wyraz˙aja˛c głe˛bokie

zdziwienie. Kiedy jej ciało zesztywniało pod
wpływem tych wszystkich doznan´, musiała na-
tychmiast opus´cic´ powieki. Tłumaczyła sobie,
z˙e chodzi wyła˛cznie o to, z˙e znalazła sie˛ w ab-
solutnie nieoczekiwanej sytuacji. No bo kiedy
ostatnio jakis´ me˛z˙czyzna wzia˛ł ja˛ na re˛ce i trzy-
mał tak jak Stuart?

Kiedy ostatnim razem dos´wiadczyła bliskos´ci

me˛z˙czyzny w jakiejkolwiek formie, choc´by i jak
najdalszej od kontaktu erotycznego? Usiłowała
sobie to przypomniec´, przywołac´ w pamie˛ci
jakis´ obraz, dla zro´wnowaz˙enia owych szczego´l-
nych i niechcianych wraz˙en´, kto´re wprawiały ja˛
w zmieszanie. Niestety, nic jej nie przychodziło
do głowy.

Och, kiedy miała lat nas´cie, bywały okazje...

chłopcy... niezdarne pocałunki i us´ciski, ale ona
zawsze była ta˛ bierna˛ strona˛... a potem, gdy
poznała Iana...

Stuart, kto´ry wyczuł jej napie˛cie, przystana˛ł

i rzekł spokojnie:

– Nie upuszcze˛ pani. Prosze˛ pamie˛tac´, z˙e

jestem przyzwyczajony do dz´wigania młodych
drzew. Jez˙eli pani mys´li, z˙e z nimi nie trzeba

background image

poste˛powac´ delikatnie, to sie˛ pani myli. Nie ma
nic bardziej delikatnego niz˙ młode drzewo prze-
niesione z jego siedliska. Wystarczy moment
nieuwagi, a moz˙na spowodowac´ zarysowania
albo uszkodzenia korzeni, kto´re be˛da˛ fatalne
w skutkach.

Sara walczyła ze soba˛, by nie wybuchna˛c´ na

wpo´ł histerycznym s´miechem. To ona zadre˛cza
sie˛ z powodu niepokoja˛cych fizycznych doznan´,
kto´re zrodził w niej dotyk ramion Stuarta, spina
sie˛, by je przed nim ukryc´, gdy tymczasem
w oczach swojego dobrodzieja jest tylko obiek-
tem wymagaja˛cym przeniesienia z miejsca na
miejsce.

A przy tym Stuart, zdaje sie˛ nies´wiadomy blis-

kiego kontaktu, zachowuje sie˛, jakby to nie robiło
na nim z˙adnego wraz˙enia. Kompletnie nie zwaz˙a
tez˙ na nieznaczny dreszcz emocji, kto´ry przebiegł
Sare˛ i spowodował szybsze bicie jej serca.

Jej ciało juz˙ dawno nie zachowywało sie˛

w taki sposo´b. Zdała sobie z tego sprawe˛, kiedy
Stuart ostroz˙nie posadził ja˛ w fotelu pasaz˙era na
przodzie land-rovera.

Swego czasu wystarczyło, by Ian wszedł do

pokoju, w kto´rym akurat przebywała, a jej ciało
rozpalała bolesna gora˛czka. Wystarczył nawet
jego głos, sama s´wiadomos´c´ jego obecnos´ci. Ale
po´z´niej...

background image

S

´

cia˛gne˛ła brwi, chciała sobie przypomniec´,

kiedy po raz ostatni zareagowała w ten sposo´b na
Iana. Musiała przyznac´, z˙e nic takiego nie pa-
mie˛ta, co było tym dziwniejsze, z˙e przeciez˙ go
kochała...

W dalszym cia˛gu marszczyła z namysłem

czoło, kiedy Stuart siadł za kierownica˛ i zapalił
silnik.

Anna nazwała ja˛ drwia˛co istota˛ ,,bezpłcio-

wa˛’’. W głe˛bi duszy Sara podpisywała sie˛ pod
tym obraz´liwym słowem. Kochała Iana, poz˙a˛da-
ła go, oczywis´cie, ale przez lata ujarzmiła i wyci-
szyła owo poz˙a˛danie. I to do tego stopnia, z˙e
prawde˛ powiedziawszy, zapomniała, jak to jest,
kiedy ciało rozdziera ostry bo´l oznaczaja˛cy te˛
wszechogarniaja˛ca˛ gotowos´c´ kobiety na spot-
kanie z me˛z˙czyzna˛.

Zda˛z˙yła uwierzyc´, z˙e ma juz˙ za soba˛ fascyna-

cje zwia˛zane z radosnym podnieceniem, z˙e
wpłyne˛ła na spokojniejsze wody dojrzałej kobie-
cos´ci.

A tu prosze˛, dzieje sie˛ z nia˛ cos´ takiego, co

wydawało sie˛ juz˙ niemoz˙liwe. I to nie z powodu
Iana, kto´rego kocha, ale z powodu innego me˛z˙-
czyzny, nieznajomego, kto´ry nie dał jej z˙adnego
sygnału, by mys´lała o nim w takich kategoriach.

Kiedy Stuart prowadził w skupieniu samo-

cho´d, zaniepokojona Sara zachodziła w głowe˛,

background image

co sie˛ włas´ciwie stało. Dlaczego jej ciało pod-
niosło bunt i tak ja˛ zaskoczyło? Pomys´lała zde-
nerwowana, z˙e moz˙e lepiej było odrzucic´ za-
proszenie na kolacje˛. Ale zaraz potem do głosu
doszedł rozsa˛dek i musiała z autoironia˛ zauwa-
z˙yc´, z˙e bynajmniej nic nie wskazuje na to, aby
miała spe˛dzic´ ten wieczo´r w ramionach Stuarta
Delaneya.

W kon´cu dos´wiadczyła owych niepokoja˛cych

doznan´ jedynie wo´wczas, gdy nio´sł ja˛ na re˛kach,
a zatem absolutnie nie grozi jej, z˙e to sie˛ po-
wto´rzy.

Szczerze mo´wia˛c, uznała w duchu, najlepiej

zapomniec´ o tym incydencie. W ostatnim czasie
miała wiele traumatycznych przez˙yc´. Trudno sie˛
nawet dziwic´, z˙e niekto´re z jej własnych reakcji
mogły ja˛ zaskoczyc´.

Przed ich oczami wielka bryła dworu zacze˛ła

wyłaniac´ sie˛ z mroku i nabierac´ kształto´w. Sara
zagłuszała w sobie cichy głos, kto´ry wmawiał
jej, z˙e to wyła˛cznie jej ciało odpowiedziało na
fizyczny kontakt ze Stuartem, a sfera uczuc´ nie
ma z tym nic wspo´lnego.

Ostatecznie znała siebie dobrze i była przeko-

nana, z˙e nie nalez˙y do tego rodzaju kobiet, kto´re
musza˛ czerpac´ z zewna˛trz poczucie pewnos´ci
siebie, poza soba˛ szukac´ z´ro´dła psychicznego
komfortu, i kto´rym wyła˛cznie czysto fizyczny

background image

zwia˛zek z me˛z˙czyzna˛ daje gwarancje˛, z˙e sa˛
wystarczaja˛co kobiece i godne poz˙a˛dania.

Czyz˙ Anna i Ian nie okazali jej w okrutny

sposo´b, z˙e me˛z˙czyz´ni nie interesuja˛ sie˛ podob-
nymi do niej kobietami? Przypomniała sobie
z gorycza˛ oskarz˙ycielska˛ przemowe˛ Anny. By-
łaby kompletna˛ idiotka˛, gdyby choc´ przemkne˛ło
jej przez mys´l, by poddac´ owo oskarz˙enie wery-
fikacji, podja˛c´ pro´be˛ udowodnienia im, z˙e sie˛
myla˛...

Jej mys´li zabła˛kały sie˛ tak daleko, z˙e sie˛

przeraziła. Dosyc´. Miałaby is´c´ do ło´z˙ka z innym
me˛z˙czyzna˛, nie z Ianem? Z kims´, kogo nie
kocha? Czyz˙by oszalała? Czy niedawne wstrza˛-
saja˛ce przez˙ycia do tego stopnia wytra˛ciły ja˛
z ro´wnowagi, z˙e zaburzyły zaro´wno jej emocje,
jak i rozum?

Skon´cz z tym, ostrzegła sie˛ surowo w mys´-

lach. Masz dos´c´ problemo´w na głowie, nie pora
szukac´ sobie nowych.

Sara od lat nie była juz˙ w tym dworze. Po raz

ostatni miało to miejsce przy okazji grzecznos´-
ciowej wizyty, kto´ra˛ składała wraz z matka˛ na
Boz˙e Narodzenie poprzedniemu włas´cicielowi.
Kiedy była mała˛ dziewczynka˛, ten dom wzbu-
dzał w niej fascynacje˛. Teraz, gdy Stuart za-
trzymał land-rovera na tyłach budynku, gdzie

background image

niegdys´ był dziedziniec stajenny, odwro´ciła sie˛
do niego i zapytała:

– Włas´ciwie dlaczego kupił pan ten maja˛tek?
Popatrzył na nia˛ z przelotnym us´miechem. To

był miły us´miech, a na dodatek w lewym poli-
czku me˛z˙czyzny robił sie˛ przy okazji urokliwy
dołeczek. Musiała pows´cia˛gna˛c´ dziwna˛ che˛c´,
z˙eby wycia˛gna˛c´ re˛ke˛ i dotkna˛c´ tego miejsca.
Z dołeczkiem w policzku Stuart nie wygla˛dał juz˙
na człowieka twardego jak skała.

Teraz zobaczyła, z˙e choc´ nie miał uroku Iana,

był mimo wszystko bardzo przystojny. Przy-
znała z lekkim zdziwieniem, z˙e jest me˛z˙czyzna˛,
kto´ry wzbudza w kobiecie zaufanie i wiare˛, z˙e
moz˙na na nim polegac´. Taki me˛z˙czyzna jest
znakomitym materiałem na ojca...

I gdziez˙ to zawe˛drowały jej mys´li? Co tez˙

nimi kierowało? Dobry ojciec... To głupie mys´-
lec´ w ten sposo´b o niemal zupełnie obcym
człowieku.

– Z powodu laso´w – usłyszała nagle jego głos

i zmarszczyła czoło, az˙ dotarło do niej, z˙e Stuart
odpowiada na jej pytanie. – To znaczy nie
z powodu jakos´ci tutejszych drzew, bo prawde˛
mo´wia˛c, sa˛ w dosyc´ kiepskim stanie. Trzeba
było wycia˛c´ wie˛kszos´c´ de˛bo´w, mam nadzieje˛, z˙e
wykorzystam chociaz˙ drewno, wie˛c zdecydowa-
ła raczej ziemia. Grunty sa˛tu idealne albo prawie

background image

idealne dla moich celo´w. Areał, kto´ry nalez˙y do
maja˛tku, całkiem mi wystarcza, na dodatek zie-
mie˛ osłaniaja˛ wzgo´rza Walii.

Ziemia jest nawodniona, ale nie bagnista.

Musze˛ przyznac´, z˙e pocza˛tkowo ryzyko zwia˛za-
ne z przeniesieniem tu naszych sadzonek spe˛-
dzało mi sen z powiek, ale jak dota˛d straty sa˛
minimalne, a nowe drzewa, kto´re posadzilis´my,
maja˛ sie˛ dobrze. Przesadzanie dorosłych drzew
zawsze stanowi ryzyko, dlatego zanim sprzeda-
my choc´ jedno, trzeba sprawdzic´, doka˛d chca˛ je
przenies´c´ i czy kupiec ma s´wiadomos´c´, co nale-
z˙y robic´, dopo´ki drzewo nie zakorzeni sie˛ bez-
piecznie w nowym miejscu. Mimo zniszczen´,
jakie wyrza˛dziły niedawne burze, osia˛gne˛lis´my
całkiem niezłe zyski ze sprzedaz˙y, ale to tylko
zmusza nas do wie˛kszej produkcji, co zno´w
wymaga czasu.

Sara słuchała go z zainteresowaniem i zdzi-

wieniem.

– Nie wiedziałam, z˙e moz˙na przesadzac´ do-

rosłe drzewa.

– Moz˙na, pod warunkiem, z˙e zostały wyho-

dowane specjalnie w tym celu. Ten interes roz-
pocza˛ł mo´j wuj, znalazł po prostu nisze˛ w ryn-
ku i w hrabstwach be˛da˛cych gło´wnymi dostaw-
cami. Po jego s´mierci odziedziczyłem firme˛.
Pracowałem wo´wczas w Zarza˛dzie Laso´w, a by-

background image

łem akurat tymczasowo oddelegowany do pracy
w Kanadzie. Z pocza˛tku nosiłem sie˛ z zamiarem
sprzedania firmy, ale potem przyszły te burze
z osiemdziesia˛tego sio´dmego i podaz˙ dorosłych
drzew zmalała, bo hodowco´w jest jednak nie-
wielu. No i tak sie˛ jakos´ stało, z˙e doszedłem do
wniosku, z˙e zakorzeniło sie˛ to we mnie, jes´li
moz˙na tak powiedziec´. Firma wymagała roz-
woju, wie˛c zacza˛łem sie˛ rozgla˛dac´ za jakims´
nowym miejscem, gdzie moz˙na by ja˛ przenies´c´.

– To bardzo ciekawe – zauwaz˙yła Sara, zre-

szta˛ całkiem szczerze, ale Stuart nagle zacisna˛ł
wargi, jakby uznał, z˙e jej komentarz zabrzmiał
sarkastycznie.

Dotkne˛ła go bezwiednie i powiedziała szybko:
– Naprawde˛ tak uwaz˙am. To fascynuja˛ce.

Nie miałam poje˛cia, z˙e da sie˛ przenosic´ duz˙e
dorosłe drzewa.

Po chwili ciszy Stuart podja˛ł:
– Jez˙eli to pania˛ tak interesuje, moge˛ pokazac´

co nieco, po´ki pani tu jest. Zaprezentowac´, czym
sie˛ zajmujemy.

– Bardzo che˛tnie zobacze˛.
Ze zdziwieniem stwierdziła, z˙e faktycznie ma

na to ochote˛, i to wcale nie tylko dlatego, z˙eby
odsuna˛c´ choc´ na moment mys´li o Ianie.

– Dobrze sie˛ pani czuje? – spytał Stuart.

– Czy moz˙e...

background image

– Nie, nie, w porza˛dku – zapewniła szybko.
Co innego powiedziec´ sobie, z˙e chwilowa,

z˙enuja˛ca reakcja jej ciała nic nie znaczy i wie˛cej
sie˛ nie powto´rzy, a całkiem co innego przetes-
towac´ owo stwierdzenie, zwłaszcza z˙e od tamtej
chwili mine˛ło tak niewiele czasu.

– Na razie nie zdołałem zrobic´ wiele w sa-

mym domu – uprzedził, kiedy szli przez po-
dwo´rze.

Zapaliły sie˛ czujniki s´wietlne, os´wietlaja˛c

kocie łby i puste stajnie, a takz˙e okna i drzwi
bezładnie rozmieszczone w kamiennej s´cianie
budynku.

– Jak wspomniałem, pani Gibbons przycho-

dzi do mnie dwa razy w tygodniu. Kuchnia
nadaje sie˛ juz˙ do uz˙ytku, a takz˙e jedna sypialnia,
ale reszta...

– To bardzo duz˙y dom dla jednej osoby – wy-

paliła Sara.

Zbliz˙yli sie˛ do tylnego wejs´cia. Stuart przy-

stana˛ł i obja˛ł ja˛ spojrzeniem.

– Tak – przytakna˛ł niewesoło. – Ale kupuja˛c

go, nie mys´lałem, z˙e be˛de˛ tu mieszkał sam.

Natychmiast odgadła, o co chodzi. Podobnie

jak ona, został odtra˛cony przez kogos´, kogo
kochał. Byc´ moz˙e tamta kobieta nie chciała
mieszkac´ na takim odludziu. Moz˙e poznał ja˛
w Kanadzie i nie zgodziła sie˛ na przeprowadzke˛

background image

i zamieszkanie w Anglii, a moz˙e nie dos´c´ go
kochała.

Nikt nie wie lepiej od niej, Sary, jak boli takie

odrzucenie, jakie pozostawia rany. Miała ochote˛
wycia˛gna˛c´ re˛ke˛ do Stuarta, wyrazic´ mu swoje
wspo´łczucie, okazac´ zrozumienie, ale on juz˙ stał
do niej plecami, wycia˛gał klucze z kieszeni
i otwierał kuchenne drzwi.

Potem zapalił wewna˛trz s´wiatło.
Sara znalazła sie˛ w ogromnym pomieszcze-

niu. Wstrzymała oddech z podziwu na widok
zmian, jakie zaszły w tym miejscu, kto´re za-
chowała w pamie˛ci jako dos´c´ ponure.

Po pierwsze przesunie˛to s´ciany, dzie˛ki cze-

mu pomieszczenie zyskało dodatkowa˛ prze-
strzen´. Piec kuchenny, kto´ry w jej pamie˛ci
wygla˛dał jak przykucnie˛ty, pordzewiały, bu-
chaja˛cy dymem potwo´r, został w jakis´ cu-
downy sposo´b zamieniony w ls´nia˛cy obiekt,
kto´ry swa˛ obecnos´cia˛ ogrzewa kuchnie˛, sta-
nowia˛c przy okazji wygodne legowisko dla
dwo´ch koto´w, kto´re spały na nim zwinie˛te
w kłe˛bek.

Tam, gdzie w pamie˛ci Sary była niegdys´

zbieranina sfatygowanych szafek i kamienny
nadkruszony zlew, obecnie stał bardzo ładny
zestaw kuchennych mebli, prawdopodobnie de˛-
bowy, sa˛dza˛c po jakos´ci i połysku wykon´czenia.

background image

Oryginalna kamienna posadzka została wyczy-
szczona i wypolerowana, cze˛s´ciowo przykrywa-
ły ja˛teraz indian´skie dywaniki w kolorach ziemi.
S

´

ciany pomalowano w odcieniu brzoskwiniowej

ciepłej terakoty. W kredensie, kto´ry podobnie
jak szafki był de˛bowy, umieszczono kolekcje˛
cynowych naczyn´ i porcelanowy serwis z trady-
cyjnym niebieskim zdobieniem.

W pobliz˙u pieca stała wygla˛daja˛ca solidnie

i wygodnie kanapa. Sto´ł na s´rodku był tak duz˙y
i masywny, z˙e bez trudu starczyłoby przy nim
miejsca dla sporej rodziny.

Jedyna˛ rzecza˛, kto´rej brakowało w tym wne˛t-

rzu, były kwiaty w cie˛z˙kich cynowych wazo-
nach, no i oczywis´cie jakis´ smakowity zapach
gotuja˛cych sie˛ potraw, kto´ry Sara kojarzyła za-
wsze z kuchnia˛ matki i matczyna˛ miłos´cia˛.

– Pie˛knie tu – stwierdziła, staja˛c twarza˛ do

Stuarta i dodaja˛c: – Nie wiem, kto zaprojektował
panu te meble, ale jestem pewna, z˙e kosztowały
maja˛tek. Juz˙ sama jakos´c´ drewna...

– To da˛b z odzysku – odrzekł. – Kupiłem go

dos´c´ tanio, a jes´li chodzi o meble... – Wzruszył
ramionami i odwro´cił sie˛ od niej. – Sam je
zrobiłem. To nie sztuka.

Powiedział to tak zwyczajnie, z˙e na moment

Sare˛ ogarne˛ło zakłopotanie, ale zaraz potem
zdała sobie sprawe˛, z˙e jej pochwały zapewne

background image

wprawiły go w zaz˙enowanie. Chyba nie przy-
wykł do tego, by ktos´ wychwalał jego talent.

Dumaja˛c tak, przyznała kolejnego minusa

kobiecie, kto´ra go rzuciła. To dla niej zbudował
te˛ kuchnie˛, pracował z miłos´cia˛ i nadzieja˛, tyl-
ko po to, by dowiedziec´ sie˛...

Oczy zapiekły ja˛ od łez. Zamrugała szybko

powiekami i usłyszała swo´j własny, dziwnie
zdławiony głos:

– Uwaz˙am, z˙e to wspaniałe meble, niezalez˙-

nie od tego, co pan sa˛dzi na ten temat. To drew-
no... az˙ chce sie˛ go dotkna˛c´, pogłaskac´... – U-
rwała spłoszona, gdyz˙ Stuart popatrzył na nia˛
uwaz˙nie.

– Niewiele oso´b potrafi docenic´ jakos´c´ drew-

na. Dla wie˛kszos´ci to tylko drewno i tyle... –
Zrobił pauze˛. – Przepraszam, zacza˛łem robic´
pani wykład. Pewnie umiera pani z głodu, skoro
od rana nic pani nie jadła. Zobacze˛, co zostawiła
pani G.

Otworzył drzwi i znikna˛ł. Sara pamie˛tała, z˙e

w tej cze˛s´ci domu, do kto´rej sie˛ udał, znajdowały
sie˛ spiz˙arnie. Po chwili Stuart wro´cił, niosa˛c
zakryte naczynie.

– To chyba zapiekanka z mielonego mie˛sa

i ziemniako´w – oznajmił.

– Wspaniale. – Na mys´l o jedzeniu Sarze za-

burczało w brzuchu.

background image

Prawde˛ powiedziawszy, teraz poczuła gło´d po

raz pierwszy od momentu, gdy Ian poinformo-
wał ja˛o zare˛czynach. Po raz pierwszy zapomnia-
ła o swoich kłopotach i zainteresowała sie˛ czyms´
innym. Zdała sobie z tego sprawe˛, kiedy Stuart
wła˛czył piekarnik i włoz˙ył do niego zapiekanke˛.

– Pani G wcia˛z˙ mi powtarza, z˙e moz˙na goto-

wac´ na piecu – rzekł z z˙alem – ale na razie nie
opanowałem tej sztuki.

– Nic dziwnego.
Sara opowiedziała mu o swoich wizytach

w tym domu, kiedy była dzieckiem, i wyraziła
uznanie dla pie˛knie odnowionego pieca kuchen-
nego.

– Sprawiało mi to wielka˛ frajde˛. Zima˛, kiedy

dni sa˛ takie kro´tkie, remont w domu znakomicie
wypełnia czas.

Zawiesił głos, jego twarz nieco spochmur-

niała.

Sara była ciekawa, czy Stuart pomys´lał włas´-

nie o tamtej kobiecie, tej, kto´ra˛ kochał... o tym,
z˙e jego z˙ycie wygla˛dałoby zupełnie inaczej,
gdyby zechciała je z nim dzielic´. Zrobił tak
pose˛pna˛ mine˛, z˙e odwro´ciła twarz, by go nie
kre˛powac´, i ze zdziwieniem usłyszała wo´wczas:

– Kłopot w tym, z˙e zamiast remontowac´

dom, powinienem zabrac´ sie˛ za stos papiero´w,
kto´ry ros´nie mi na biurku. To mnie przyprawia

background image

o najwie˛kszy bo´l głowy, odka˛d odziedziczyłem
ten interes. Zreszta˛ zdaje sie˛, z˙e brak zdolnos´ci
do roboty papierkowej moja rodzina ma we
krwi. Dokumenty wuja były w takim stanie, z˙e
musiałem zatrudnic´ firme˛ rachunkowa˛, z˙eby to
wszystko wyprostowała. Namawiali mnie na
komputer i specjalne oprogramowanie, ze
wzgle˛du na rozliczenia finansowe, a takz˙e pla-
nowanie, ale kiedy usiadłem raz do tego prze-
kle˛tego urza˛dzenia...

Powiedział to z taka˛ irytacja˛, z˙e Sara podnios-

ła na niego wzrok. Zniecierpliwionym gestem
przeczesał palcami włosy, co tylko potwierdziło
jej wczes´niejsza˛ opinie˛, z˙e dobrze by im zrobiła
wizyta u fryzjera.

Włosy Stuarta były ge˛ste i błyszcza˛ce, prawie

czarne, zupełnie inne od wystylizowanej fryzury
Iana.

– Nie wiem, czemu to przypisac´, ale robota

papierkowa to mo´j słaby punkt. Jes´li o to chodzi,
jestem ignorantem. – Mo´wił z lekka zagniewa-
nym głosem i wygla˛dał przy tym duz˙o młodziej,
niemal jak chłopiec.

Wargi Sary ułoz˙yły sie˛ w nieznaczny us´miech

na sama˛ mys´l o tym, z˙e mogła poro´wnac´ takiego
rosłego me˛z˙czyzne˛ do dziecka. Stuart patrzył na
nia˛, czuła, z˙e koncentruje wzrok na jej twarzy,
a włas´ciwie na jej ustach.

background image

Znieruchomiała, a w chwile˛ potem ogarne˛ła ja˛

niejasna dojmuja˛ca che˛c´, by zwilz˙yc´ wyschnie˛te
nagle wargi. Dopiero po kilku sekundach dotarło
do niej, jak bardzo erotycznym doznaniem jest
spojrzenie me˛z˙czyzny utkwione w jej usta. Za-
pomniała juz˙, jak to smakuje.

Zrobiło jej sie˛ gora˛co, raz, a potem drugi, gdy

us´wiadomiła sobie, z˙e w spojrzeniu Stuarta nie
było nawet cienia zmysłowos´ci. Prawdopodobnie
wzia˛ł jej us´miech za wyraz pogardy w zwia˛zku
z tym, z˙e ma dwie lewe re˛ce do pracy papierkowej.

Wstyd wywołał w niej pragnienie wyjas´nienia

sytuacji. Sama nie wiedziała, kiedy wyrzuciła
z siebie ten potok sło´w.

– Co´z˙, gdybym mogła panu w czyms´ po-

mo´c... Mam zamiar zostac´ tutaj... przez jakis´
czas. Pewnie nie znam pan´skiego programu, ale
sa˛dze˛, z˙e dos´c´ szybko poradziłabym sobie z pod-
stawowymi dokumentami.

Me˛z˙czyzna patrzył na nia˛ w takim osłupieniu,

z˙e zamilkła i ponownie spurpurowiała.

– Przepraszam – zacze˛ła. – Zapewne juz˙ pan

to sobie jakos´ zorganizował. Pan...

– Nie, niczego nie zorganizowałem – zapew-

nił. – Jez˙eli mo´wi pani powaz˙nie... Poje˛cia pani
nie ma, jak mnie to dre˛czy. W z˙aden sposo´b nie
moge˛ dojs´c´ z tym do ładu. Wie˛c zostanie tu pani
przez pewien czas, tak?

background image

– No... tak. – Zacisne˛ła wargi i bawiła sie˛

guzikami od z˙akietu. – Prawde˛ mo´wia˛c...

Nie była w stanie spojrzec´ mu w oczy, ale

pre˛dzej czy po´z´niej wszyscy miejscowi i tak
dowiedza˛ sie˛, z˙e porzuciła prace˛ w Londynie.

– Wie˛c... postanowiłam zrobic´ sobie waka-

cje. Spe˛dzic´ troche˛ czasu w domu. Ja... te˛sk-
niłam za wsia˛ i za rodzina˛.

Nerwowo szukała wyjas´nienia, kto´re brzmia-

łoby rozsa˛dnie, logicznie, dojrzale... z˙eby nie
wyszło na jaw, z˙e podje˛ła decyzje˛ impulsywnie,
niczym dziecko.

Na szcze˛s´cie Stuart nie dopytywał sie˛ juz˙ o nic,

powiedział jedynie:

– Rozumiem pania˛. Mnie nigdy nie pocia˛gał

Londyn ani z˙adne inne duz˙e miasto.

Mo´wia˛c tak, kra˛z˙ył po kuchni, wyja˛ł sztuc´ce

z szuflady i podgrzał dwa talerze.

Jak na me˛z˙czyzne˛ swojej postury poruszał sie˛

zre˛cznie i cicho, co podobnie jak sama jego
obecnos´c´ działało koja˛co i krzepia˛co.

Kiedy timer piekarnika ogłosił, z˙e kolacja jest

gotowa, Stuart nałoz˙ył potrawe˛ na talerze, podał
Sarze jej porcje˛ i zaproponował, z˙eby usiadła
plecami do pieca, by sie˛ ogrzac´.

– Chyba nie powinienem w tym stroju zasia-

dac´ z gos´ciem do stołu – przeprosił, zajmuja˛c
miejsce.

background image

Wszedłszy do kuchni, zdja˛ł kalosze i wyszo-

rował z błota re˛ce, pozostał jednak w starej
koszuli i podartych dz˙insach. Pomimo to Sara
odkryła ku swojemu zaskoczeniu, z˙e dzie˛ki temu
czuje sie˛ z nim swobodniej. I wcale nie poro´w-
nywała jego roboczego stroju do nienagannych
garnituro´w w pra˛z˙ki i idealnie czystych koszul
Iana. W obecnos´ci Iana nigdy nie dos´wiadczyła
podobnego spokoju...

Była teraz odpre˛z˙ona, nie kre˛powała jej ko-

niecznos´c´ udawania. Zabieraja˛c sie˛ za jedzenie,
uprzytomniła sobie, z˙e to miłe, kiedy ktos´ sie˛
o nia˛ troszczy, gdy nie musi, jak to bywało
z Ianem, nikogo zabawiac´.

Pochylona nad talerzem zdała sobie sprawe˛,

jak pełen gry i pozoro´w był nawet jej zawodowy
układ z Ianem. Ile wysiłku kosztowało ja˛, by
osia˛gna˛c´ o´w poziom perfekcji, dzie˛ki kto´remu
mogłaby w jakis´ sposo´b zwro´cic´ na siebie uwage˛
Iana, sprawic´, z˙e sie˛ nia˛ zainteresuje, z˙e jej
zapragnie. Zachowywała sie˛ tak, jakby rzucił na
nia˛ urok, jak ktos´ uganiaja˛cy sie˛ za nieosia˛gal-
nym celem. A przeciez˙ kochała go i powinna
czuc´ sie˛ przy nim o wiele spokojniejsza i szcze˛s´-
liwsza niz˙ w towarzystwie innych oso´b.

Odsune˛ła od siebie te niepokoja˛ce i niechcia-

ne mys´li i zapytała Stuarta, jakie ma plany
w zwia˛zku z firma˛, a takz˙e domem.

background image

Stuart bardzo ciekawie opowiadał o latach

spe˛dzonych za granica˛, kiedy pracował w roz-
maitych miejscach jako wysłannik Zarza˛du La-
so´w. Juz˙ dawno skon´czyli posiłek, wypili kawe˛
i pozmywali, gdy Sara zerkne˛ła na zegarek
i stwierdziła, z˙e dochodzi pierwsza w nocy.

– Mo´j Boz˙e, co pan sobie o mnie pomys´li!

– zawołała przestraszona. – Zasiedziałam sie˛,
a pan na pewno musi wczes´nie rano wstac´.

– Nie tak wczes´nie. Poza tym niecze˛sto mam

przyjemnos´c´ gos´cic´ tak atrakcyjna˛ i inteligentna˛
kobiete˛.

Sara zamarła. Byc´ moz˙e jest inteligentna,

ale... ale atrakcyjna...

– Czy powiedziałem cos´ nie tak?
To ciche pytanie troche˛ ja˛ zdeprymowało.

Przywykła do niemal sadystycznych sposobo´w
komplementowania jej przez Iana. Polegało to
na tym, z˙e kiedy juz˙ była gotowa przyja˛c´ ciepłe
słowa, on je cofał.

No i teraz nie miała poje˛cia, jak sie˛ zachowac´,

co odpowiedziec´ me˛z˙czyz´nie, kto´ry naprawde˛
nie rozumie, z˙e ona jest s´wiadoma, iz˙ nie wzbu-
dza poz˙a˛dania, i wie, z˙e to niemoz˙liwe, by
w jego oczach wygla˛dała atrakcyjnie.

A jednak nie ulegało wa˛tpliwos´ci, z˙e kom-

plement Stuarta był uprzejmy, a nie złos´liwy,
wie˛c Sara nie chciała psuc´ przyjemnej atmos-

background image

fery wieczoru i stwierdzac´, z˙e niepotrzebnie ob-
dziela ja˛ fałszywymi pochwałami.

– Jestem troche˛ zme˛czona – odezwała sie˛,

byle cos´ powiedziec´. – Musze˛ juz˙ wracac´.

– Tak. Rzeczywis´cie zrobiło sie˛ po´z´no. To

moja wina, zatrzymałem pania˛ dłuz˙ej niz˙ powi-
nienem. Odwioze˛ pania˛ do domu. – Urwał,
przemys´lał cos´ i spytał: – Nie be˛dzie sie˛ pani
bała zostac´ tam sama?

Jego troskliwos´c´ była doprawdy zaskakuja˛ca.

Ian zwykle oczekiwał od niej samodzielnos´ci.
Miło było dla odmiany zostac´ potraktowana˛ jak
osoba niezaradna, a nawet słaba.

– Dam sobie rade˛ – zapewniła i dodała prze-

praszaja˛cym tonem, przypomniawszy sobie cos´,
co nalez˙ało powiedziec´ wczes´niej: – Mam stra-
szne wyrzuty sumienia, z˙e zaje˛łam panu cały
wieczo´r, i jeszcze zjadłam połowe˛ pan´skiej kola-
cji. To idiotyczne, z˙e tak zemdlałam. Ja...

– Nigdy pani nie mdleje – przerwał jej

z us´miechem. – Tak, wiem. To były pierwsze
słowa, jakie od pani usłyszałem, kiedy odzyskała
pani przytomnos´c´.

– No tak, to nie było ma˛dre pe˛dzic´ tutaj na

złamanie karku. Nie zatrzymałam sie˛ po drodze,
z˙eby cos´ zjes´c´ i zadzwonic´ do rodzico´w, spraw-
dzic´, czy sa˛ w domu. Musze˛ rano do nich zate-
lefonowac´, dowiedziec´ sie˛, co z Jacqui.

background image

– To znaczy, z˙e dos´c´ nagle postanowiła pani

zostawic´ Londyn i... i prace˛, czy tak? – zapytał
Stuart kilka chwil po´z´niej, kiedy szli do samo-
chodu.

Sara wiedziała, z˙e to zupełnie normalne pyta-

nie w tych okolicznos´ciach, a mimo to poczuła,
jak sztywnieja˛ jej mie˛s´nie. Była zdenerwowana
i zakłopotana. Serce ja˛ rozbolało, gdy sobie
przypomniała, co skłoniło ja˛ do tak pospiesz-
nego wyjazdu do domu, zupełnie jakby była
dzieckiem, kto´re biegnie szukac´ pociechy w ra-
mionach rodzico´w.

– W pewnym sensie...
Widac´ zabrzmiało to dos´c´ chłodno, gdyz˙ Stu-

art odparł o wiele bardziej oficjalnym tonem:

– Prosze˛ wybaczyc´. Nie chciałem sie˛ wtra˛-

cac´.

– Nie, wszystko w porza˛dku.
Us´wiadomiła sobie, z˙e przesadza, a poza

tym... poza tym znienacka, z jakiegos´ powodu
nie była w stanie udawac´, chciała powiedziec´ mu
prawde˛. Zawsze nienawidziła udawania, oszuki-
wania.

– Rzuciłam prace˛, poniewaz˙... – odwro´ciła

od niego głowe˛ i szybko dokon´czyła: – poniewaz˙
jestem zakochana w swoim szefie, Ianie. Bez
wzajemnos´ci. On mnie nigdy nie pokocha, zre-
szta˛ włas´nie sie˛ zare˛czył.

background image

Nie s´miała spojrzec´ Stuartowi w oczy.
– Z

˙

ałosne, prawda? Dojrzała kobieta ucieka

do rodzicielskiego domu.

– Wcale nie. W chwilach, kiedy przez˙ywamy

kryzys, naturalna˛ koleja˛ rzeczy zwracamy sie˛ do
tych, kto´rzy nas kochaja˛ i kto´rzy nas pociesza˛.
Wszyscy poste˛pujemy podobnie. Ten me˛z˙czyz-
na, pani szef... Rozumiem, z˙e nie ma szansy,
z˙eby zmienił zdanie?

Sara podniosła na niego wzrok. Szukała w je-

go twarzy oznak litos´ci, lecz zamiast tego znala-
zła w niej jedynie wspo´łczucie i zrozumienie.

Uspokoiło ja˛ to na tyle, z˙e pokre˛ciła głowa˛

i odparła:

– Zakochałam sie˛ w nim, kiedy miałam dzie-

wie˛tnas´cie lat. Do niedawna z˙yłam nadzieja˛, z˙e
jakims´ cudem kto´regos´ dnia on popatrzy na mnie
inaczej i zda sobie sprawe˛, z˙e mnie kocha.
Jestem kompletna˛ idiotka˛, teraz to widze˛.

Nabrała głe˛boko powietrza w płuca i nagle

postanowiła niczego przed Stuartem nie ukry-
wac´ – z˙eby miał pełny obraz jej głupoty. Ciem-
nos´c´, kto´ra ich otaczała, dodała jej odwagi.
Znajdowała cos´ takiego w tym me˛z˙czyz´nie,
w jego z˙yczliwos´ci, co ułatwiało jej wyznania.
Czyz˙by chodziło o to, z˙e jest obcy?

Niewykluczone, ale jakie to ma znaczenie?

Zwyczajnie ma potrzebe˛ pogadania z kims´,

background image

ubrania w słowa swojego bo´lu, poczucia od-
rzucenia i upokorzenia. Niezalez˙nie od tego, z˙e
bardzo moz˙e potem tego z˙ałowac´.

– Kiedy jego narzeczona oznajmiła mi, z˙e

oboje wiedza˛ o moim uczuciu, a ja naiwnie
sa˛dziłam, z˙e zdołałam je ukryc´, wiedziałam, z˙e
dłuz˙ej nie be˛de˛ mogła pracowac´ dla tego czło-
wieka. – Zacisne˛ła wargi na wspomnienie kpi-
nek Anny. – Jakby nie dos´c´, z˙e go kochałam,
wiedza˛c, z˙e on tego nie odwzajemni, to jeszcze
musieli mi dorzucic´ naste˛pny cie˛z˙ar, upokorze-
nie i s´wiadomos´c´, z˙e obydwoje niez´le sie˛ mna˛
bawia˛... – Wzruszyła ramionami. – Byc´ moz˙e
powody, kto´re skłoniły mnie do wyjazdu, sa˛ złe,
ale sama decyzja jest na pewno dobra.

Zamilkła i stwierdziła, z˙e nie potrafi teraz

spojrzec´ na Stuarta, totez˙ dodała drz˙a˛cym gło-
sem:

– Nie wiem, czemu pana tym zanudzam. Pew-

nie pan mys´li, z˙e jestem potwornie głupia.

– Nie jest pani głupia – zaprzeczył niespo-

dziewanie ostro. – Z całego serca pani wspo´ł-
czuje˛. Człowiek, kto´ry wie, z˙e nigdy nie be˛dzie
kochany przez tego, kogo kocha, dz´wiga strasz-
liwe brzemie˛.

Czyz˙by przemawiało przez niego dos´wiad-

czenie? Tak włas´nie podejrzewała, i dzie˛ki
temu poczuła sie˛ spokojniejsza. Juz˙ sie˛ tak

background image

nie wstydziła, z˙e wylała przed nim wszystkie
z˙ale, co wcale nie było w jej stylu.

– Nie wiem, czemu panu to opowiedziałam.

Normalnie nigdy...

– Moz˙e włas´nie dlatego. Ludzie, kto´rzy nie

potrafia˛ zwierzyc´ sie˛ swoim bliskim, czasami
zrzucaja˛ cie˛z˙ar z serca przed nieznajomym.
Prosze˛ sie˛ nie obawiac´, z˙e podziele˛ sie˛ z kims´
pani zwierzeniami.

– Och nie... nie przyszło mi to do głowy.
Przeraziło ja˛, z˙e Stuart mo´gł w ogo´le o czyms´

takim pomys´lec´. Jednoczes´nie towarzyszyła jej
s´wiadomos´c´, z˙e le˛ki, kto´re wia˛zała z własnymi
wyznaniami, były spowodowane nieoczekiwa-
nym pragnieniem, by Stuart nie mys´lał o niej z´le.

A jakie to ma znaczenie, co on o niej mys´li?

Nie znaja˛ sie˛. On jest co prawda sa˛siadem jej
rodzico´w, ale kiedy ona zakon´czy wakacje, wie˛-
cej sie˛ nie spotkaja˛, co najwyz˙ej przelotnie.
Wie˛c czy to waz˙ne, jak Stuart ja˛ ocenia? Jak ja˛
postrzega, jako człowieka i jako kobiete˛?

Po plecach przebiegł jej lekki dreszcz. Stuart

z pewnos´cia˛widzi w niej taka˛kobiete˛, jaka˛widza˛
Anna i Ian: zimna˛, niegodna˛poz˙a˛dania, tak mało
kobieca˛, z˙e stała sie˛ obiektem ich z˙arto´w...

Zadrz˙ała i nies´wiadomie odsune˛ła sie˛ od Stu-

arta. Zauwaz˙yła, z˙e lekko s´cia˛gna˛ł brwi, jakby
czyms´ zirytowany.

background image

– A wie˛c – zauwaz˙ył – przyjechała pani tutaj

leczyc´ zranione serce?

Zranione serce?
– Jak rozumiem, ucieczka jest udana. Czło-

wiek, kto´ry... – zacza˛ł Stuart, po czym urwał.

Udana ucieczka. Jak mo´gł dojs´c´ do takiego

wniosku na podstawie tak nikłych informacji?
Nic nie wie o Ianie, nie wie, jaki z niego czło-
wiek. Czy chce tylko byc´ uprzejmy, taktowny?
Wpatrywała sie˛ w jego twarz, ale pod osłona˛
ciemnos´ci niewiele mogła zobaczyc´. A wie˛c,
pomys´lała, kiedy tego chce, potrafi zachowac´
dla siebie swoje mys´li. Była w nim teraz jakas´
powaga, kto´ra troche˛ ja˛ przestraszyła.

– To nie wina Iana – wysta˛piła w obronie

ukochanego. – Juz˙ dawno powinnam była po´js´c´
po rozum do głowy. – Zamys´liła sie˛. – Przepra-
szam, na pewno ma pan dos´c´. Pojade˛ do domu,
zanim zaczne˛ sie˛ nad soba˛ rozczulac´. – Szybko
odwro´ciła sie˛ od niego.

Czuła zaz˙enowanie, policzki ja˛ paliły. Co ja˛

napadło, by tak sie˛ przed nim wywne˛trzac´?

Co on sobie teraz o niej pomys´li? O kobie-

cie, kto´ra po kro´tkiej chwili znajomos´ci zwie-
rza sie˛ z najintymniejszych szczego´ło´w swoje-
go z˙ycia?

Tymczasem Stuart, jakby czuł jej popłoch,

rzekł nagle:

background image

– Podziwiam pani odwage˛. Na pewno tego

rodzaju wyznanie nie przyszło pani łatwo. To
rzadkos´c´ spotkac´ kobiete˛, kto´ra jest tak szczera
i uczciwa.

Sara, zdumiona tym komentarzem, podniosła

na niego wzrok. Czy kobieta, kto´ra go skrzyw-
dziła, kłamała? Czy go oszukiwała, zdradzała,
a moz˙e jej oszustwo polegało tylko na tym, z˙e
pozwalała mu wierzyc´ w swoja˛ nieistnieja˛ca˛
miłos´c´? Jaka to kobieta? Gdzie teraz przebywa?

Czy on nadal ja˛ kocha? Czy spe˛dza bezsenne

noce, te˛sknia˛c za nia˛ az˙ do bo´lu?

Naraz uzmysłowiła sobie, z˙e to nie jej sprawa.

Uciekła wzrokiem w bok, przestraszona, z˙e Stu-
art odgadł jej mys´li.

– Gdybym mo´gł w jakikolwiek sposo´b po-

mo´c, dopo´ki pani tu be˛dzie...

Jego z˙yczliwos´c´ tak głe˛boko ja˛ poruszyła, z˙e

poczuła dławienie w gardle. Dlaczego ten czło-
wiek wykazuje w stosunku do niej tyle uprzej-
mos´ci? W kon´cu sa˛ sobie obcy... Czy tak wyraz˙a
swoje zrozumienie? Bo i on podobnie cierpiał?
Czy moz˙e nalez˙y do tej grupy ludzi, kto´rych
natura obdarzyła rzadkim darem wspo´łczucia
i gotowos´ci do pomocy bliz´nim?

– Ja... To bardzo miło z pan´skiej strony. Tak

mi wstyd, z˙e tyle nagadałam.

– Naprawde˛ nie ma czego sie˛ wstydzic´.

background image

Jego słowa podziałały na nia˛ koja˛co, wyba-

wiały ja˛ z zakłopotania.

Dziesie˛c´ minut po´z´niej, siedza˛c obok Stuarta

w samochodzie, w drodze do domu Sara za-
stanawiała sie˛, woko´ł czego kra˛z˙a˛ teraz jego
mys´li. Czy wspomina ukochana˛, kto´ra˛ wolałby
tutaj widziec´ zamiast niej?

Godzine˛ po´z´niej, gdy w kon´cu lez˙ała juz˙

w swojej dawnej sypialni, odkryła, z˙e jest za-
zdrosna o te˛ nieznajoma˛.

Jakz˙e ta kobieta mogła nie docenic´ takiego

skarbu, jakim jest miłos´c´ Stuarta Delaneya?
Me˛z˙czyzny, kto´ry emanuje siła˛ i spokojem,
i choc´ jest pozbawiony uroku Iana, ma wiele za-
let szalenie atrakcyjnych dla kaz˙dej kobiety
przy zdrowych zmysłach.

Be˛dzie z niego lojalny i kochaja˛cy ma˛z˙, dobry

ojciec, prawdziwy przyjaciel i partner. Niespo-
dziewane i dos´c´ szokuja˛ce fizyczne doznanie
podpowiedziało jej, z˙e jest takz˙e dobrym ko-
chankiem... Bardzo dobrym kochankiem, czu-
łym, dbaja˛cym o potrzeby partnerki, namie˛tnym,
pozbawionym egoizmu...

Dziwne, z˙e Stuart bezwiednie ja˛ w tym

upewnił, a jes´li chodzi o Iana, kto´rego znała
tak długo, kto´rego kochała przez wiele lat,
to jednak gdy pro´bowała wyobrazic´ go sobie
jako dobrego kochanka, jej umysł odmawiał

background image

wspo´łpracy, odmawiał sformułowania kłams-
twa.

Ian...
Zamkne˛ła oczy, by wymazac´ z pamie˛ci jego

obraz i nie wywoływac´ brutalnych sło´w, kto´re
padły z ust Anny. Nie miała ochoty wyobraz˙ac´
sobie tej pary wys´miewaja˛cej jej naiwnos´c´ i nie-
doskonałos´c´, jej całkowity brak powabu.

background image

ROZDZIAŁ TRZECI

O dziwo, juz˙ dawno tak smacznie nie spała,

chyba nawet przed ostatnimi traumatycznymi
przez˙yciami.

Zbudziwszy sie˛, stwierdziła, z˙e mine˛ła o´sma.

Pocza˛tkowo mys´lała, z˙e zegarek z´le chodzi, ale
potem wytłumaczyła sobie swo´j głe˛boki odpre˛-
z˙aja˛cy sen zmiana˛ powietrza.

Dopiero gdy zeszła na do´ł i z przyjemnos´cia˛

wypiła s´wiez˙o zaparzona˛ aromatyczna˛ kawe˛,
przemkne˛ło jej przez mys´l, z˙e byc´ moz˙e za-
wdzie˛cza ten spokojny, pozbawiony koszmaro´w
sen wieczorowi spe˛dzonemu w towarzystwie
Stuarta Delaneya.

background image

Stuart Delaney...
Odstawiła kubek i lekko zmarszczyła czoło.

Był dla niej taki miły, okazał tyle wspo´łczucia.
Jednoczes´nie była przekonana, z˙e gdyby tak
głupio nie zemdlała, nie dałaby mu okazji, by sie˛
do niej zbliz˙ył i odkrył przed nia˛ swe zalety.
Szczerze mo´wia˛c, musiała przyznac´, z˙e w cia˛gu
tych lat, gdy z˙yła obsesyjnie ope˛tana miłos´cia˛
do Iana, z pełna˛ s´wiadomos´cia˛ zbudowała emoc-
jonalny mur, kto´ry oddzielał ja˛ od innych ludzi.
Innych ludzi, bo nie chodziło wyła˛cznie o me˛z˙-
czyzn...

W głe˛bi duszy wiedziała, z˙e prawdziwi przy-

jaciele, kto´rzy maja˛ na uwadze jej dobro, ci,
kto´rzy sie˛ o nia˛ martwia˛, pro´bowaliby ja˛ przeko-
nac´, aby nie stawiała całego swojego z˙ycia na
Iana, na me˛z˙czyzne˛, kto´ry w oczywisty sposo´b
nie odpłaca jej wzajemnos´cia˛.

Przekonywaliby ja˛, z˙eby raczej poznawała no-

wych ludzi, zawierała nowe przyjaz´nie.

Czy celowo wybrała taka˛ droge˛? Czy sa˛dzi-

ła, z˙e im mniej oso´b wie o jej miłos´ci, im
mniej oso´b dopus´ci do siebie, tym mniejsza
szansa, z˙e ktokolwiek spro´buje wyperswado-
wac´ jej owo uczucie, pokazac´, z˙e marnuje
sobie z˙ycie?

Marnuje sobie z˙ycie? Czy tak sie˛ włas´nie

dzieje? Czy te wszystkie lata miłos´ci do Iana,

background image

zwia˛zanych z nim oczekiwan´, pragnien´ i na-
dziei, sa˛ tylko marnotrawstwem?

Mogłoby tak byc´, ale pod warunkiem, z˙e nie

zechciałaby sie˛ uczyc´ na swoich błe˛dach, od-
mo´wiłaby przyznania, z˙e sama sie˛ w ten sposo´b
niszczy, i nie powstrzymałaby sie˛ przed po-
wtarzaniem tych samych głupstw.

A to oznacza, z˙e musi natychmiast zacza˛c´

nowe z˙ycie. Od dzis´, od tej chwili skupi uwage˛
na tym, co jest tu i teraz, na przyszłos´ci... a nie na
tym, co mine˛ło.

Pogodziła sie˛ juz˙ z tym, z˙e Ian jej nie pokocha.

Z

˙

e nigdy nie nadejdzie dzien´, kiedy spojrzy na

nia˛ z takim oszałamiaja˛cym us´miechem, z˙e jej
serce podskoczy, a kolana zmie˛kna˛. I nawet
gdyby nie spotkał Anny, Sara nigdy nie sprawi,
z˙e ten jego us´miech nabierze głe˛bi, specjalnego
ciepła i znaczenia.

Oczy zacze˛ły ja˛ piec, serce zabiło mocniej,

zapowiadaja˛c nadejs´cie znanego juz˙ smutku
i z˙alu.

Płacz nic nie pomoz˙e, nie pomoz˙e tez˙ po-

gra˛z˙anie sie˛ w bo´lu. To wszystko nie przyniesie
jej nic dobrego. Przyjechała do domu, z˙eby uciec
od Iana, od wspomnien´, a nie wlec ten balast za
soba˛. Nie zamierzała niczego rozpamie˛tywac´ ani
ulegac´ destrukcyjnej che˛ci rozczulania sie˛ nad
soba˛.

background image

Dzie˛ki Bogu, z˙e przyje˛ła zaproszenie Stuarta,

aby zapoznac´ sie˛ z jego nowym przedsie˛wzie˛-
ciem, pomys´lała i dopiła kawe˛. Nie miała poje˛-
cia o hodowli drzew, wiedziała jedynie, z˙e
w pewnym okresie biznesmeni che˛tnie uciekali
przed płaceniem podatko´w, inwestuja˛c w lasy.

Interes Stuarta Delaneya nie nalez˙ał do takich.

Minionego wieczoru słuchała, jak Stuart mo´wił
o koniecznos´ci powstrzymania szerza˛cej sie˛
obecnie tendencji ponownego zalesiania. Uwa-
z˙ał, z˙e jest to niewłas´ciwe dla duz˙ych połaci
kraju. Zamiast tego nalez˙ałoby, jego zdaniem,
zasadzic´ starannie dobrane gatunki miejscowych
drzew lis´ciastych.

Sara zrozumiała wo´wczas, z˙e dla Stuarta ten

interes jest czyms´ wie˛cej niz˙ tylko z´ro´dłem
zarobku. Z

˙

e bardzo wiele dla niego znaczy.

Zmarszczyła czoło. To dziwne, ale niecierp-

liwie czekała na ponowne spotkanie ze Stuar-
tem. Czas w jego towarzystwie mijał szybko,
a czuła sie˛ z nim naturalnie i swobodnie.

Nie wiedziała tylko, czy od razu do niego

pojechac´, czy uprzedzic´ go telefonicznie. Po-
przedniego wieczoru nie uzgodnili bowiem go-
dziny spotkania.

W kon´cu zdecydowała, z˙e pojedzie bez zapo-

wiedzi, zreszta˛ nie miała jego numeru telefonu.
Przed wyjazdem postanowiła jednak cos´ zrobic´.

background image

Podniosła słuchawke˛ i wybrała numer domo-

wy siostry, zaniepokojona stanem jej i dziecka,
kto´re byc´ moz˙e przyszło juz˙ na s´wiat.

Telefon odebrała matka i natychmiast os´wiad-

czyła:

– Saro, juz˙ zaczynałam sie˛ o ciebie martwic´.

Dzwoniłam do ciebie chyba z szes´c´ razy, a po-
tem zadzwoniłam do biura Iana. Nikt nie od-
powiadał ani tu, ani tu. Gdzie jestes´? Co...?

– Jestem w domu, mamus´. Przyjechałam

wczoraj. Powinnam była przedtem zadzwonic´,
ale... Tak czy owak, miałam szcze˛s´cie, bo wasz
nowy sa˛siad przejez˙dz˙ał akurat obok i poinfor-
mował mnie, z˙e otrzymalis´cie wiadomos´c´ od
Davida i w pos´piechu wyjechalis´cie. Jak tam
Jacqui? Co z dzieckiem?

– Jacqui w porza˛dku, chociaz˙ jest chyba

w lekkim szoku. W kon´cu miała urodzic´ dopiero
za miesia˛c. Dziecko jest zdrowe, to dziewczyn-
ka, wie˛c wyobraz˙asz sobie, jak sie˛ ciesza˛ po
dwo´ch chłopakach. Juz˙ wybrali imie˛: Jessica.
Jacqui i mała zostana˛ kilka dni w szpitalu, tak na
wszelki wypadek, wie˛c posiedzimy tu z ojcem
jeszcze z tydzien´.

Jeszcze tydzien´. Sara zagryzła wargi i lekko

sie˛ skrzywiła, uprzytomniwszy sobie, z˙e ostatnio
robi to zbyt cze˛sto. Wargi puchły od tego i bo-
lały.

background image

– Pozwolicie, z˙e zaczekam tu do waszego

powrotu?

– Oczywis´cie – zapewniła matka. – To prze-

ciez˙ nadal jest two´j dom, kochanie, wiesz o tym.
A co, musisz wykorzystac´ urlop? – Zamilkła, po
czym zapytała z matczynym niepokojem: – Sa-
ro, chyba nic ci nie dolega?

– Nie, wszystko dobrze – skłamała pewnym

głosem.

Jeszcze zda˛z˙y przeciez˙ poinformowac´ rodzi-

co´w o decyzji porzucenia pracy. Nigdy nie po-
dejmowali z nia˛ tego tematu, ale podejrzewa-
ła, z˙e matka domys´la sie˛ jej uczuc´ do Iana.
Czuła tez˙ pods´wiadomie, z˙e matke˛ ucieszy ta
zmiana, zwłaszcza kiedy jej oznajmi, z˙e Ian
sie˛ z˙eni.

Anna i jej bezduszne słowa to z kolei temat,

kto´rego nie chciała poruszac´ z rodzina˛. W kon´cu
to włas´nie mie˛dzy innymi z tego powodu przyje-
chała do Wrexall. Chciała uciec przed pytaniami
znajomych, kto´rzy wszelkimi sposobami pro´bo-
wali z niej wycia˛gna˛c´, co sie˛ włas´ciwie stało
i dlaczego złoz˙yła wymo´wienie. Ciekawos´c´ ta
wyrastała co prawda z dobrej woli, ale była dla
niej zbyt kre˛puja˛ca.

Po rozmowie z matka˛ zamieniła tez˙ kilka sło´w

z dwoma przeje˛tymi malen´ka˛ siostra˛ siostrzen´-
cami oraz ze szwagrem, kto´ry mo´wił ro´wnie

background image

podnieconym i uradowanym tonem, co jego
synowie.

Ledwie sie˛ rozła˛czyła, gdy telefon zadzwonił.
Automatycznie podniosła słuchawke˛, sa˛dza˛c,

z˙e to ktos´ do rodzico´w, i ze zdumieniem usłysza-
ła głos Stuarta.

– Włas´nie sobie przypomniałem – oznajmił

– z˙e nie ustalilis´my godziny spotkania. Musze˛
i tak jechac´ do wsi i chciałem zaproponowac´, z˙e
wpadne˛ po pania˛, wracaja˛c, jes´li to pani od-
powiada.

Juz˙ chciała odpowiedziec´, z˙e nie ma takiej

potrzeby i z˙e przyjedzie sama, kiedy dotarło do
niej, z˙e to czysta głupota, skoro Stuart tak czy
owak be˛dzie przejez˙dz˙ał obok. A zatem prze-
łkne˛ła instynktowne pragnienie udowodnienia
mu, z˙e jest niezalez˙na, i odrzekła:

– Dobrze, jez˙eli panu po drodze...
– Inaczej bym tego nie proponował.
Jego odpowiedz´ troche˛ ja˛ zaskoczyła. Nie

przywykła do takiej bezpos´rednios´ci. Ian nigdy
nie wyraziłby sie˛ tak otwarcie. Ian... Ian... jakas´
gula zacze˛ła rosna˛c´ jej w gardle. Przełkne˛ła
z trudem s´line˛, wsłuchana w niski, odrobine˛
szorstki głos Stuarta Delaneya, kto´ry włas´nie
informował, o kto´rej po nia˛ zajedzie.

– Czekam niecierpliwie – odparła uprzejmie,

kiedy skon´czył.

background image

– Ja ro´wniez˙.
Z jakiegos´ powodu te zwykłe słowa spowodo-

wały w niej niezwykła˛ reakcje˛: podniecaja˛ce,
rozedrgane i rosna˛ce oczekiwanie, w s´lad za
kto´rym natychmiast zjawiło sie˛ ostrzez˙enie
przed niebezpieczen´stwem i le˛k.

Czego´z˙ ona sie˛ obawia, na Boga? Co w tym

wszystkim strasznego? Chyba nie sam Stuart?
Juz˙ dawno z nikim nie czuła sie˛ tak dobrze.

A moz˙e włas´nie o to chodzi, uprzytomniła

sobie kilka minut po´z´niej, odłoz˙ywszy słucha-
wke˛. Moz˙e sam fakt, z˙e czuje sie˛ z nim swo-
bodnie, wywołuje w niej le˛k. W jej obecnym
stanie, kiedy jest tak słaba, ostatnia˛ rzecza˛,
jakiej potrzebuje, jest nowe zaangaz˙owanie
emocjonalne.

Zaangaz˙owanie emocjonalne? I Stuart Dela-

ney? Zwia˛zek z me˛z˙czyzna˛, kto´rego poznała
wczoraj wieczorem?

To s´mieszne. Nierealne. Jak moz˙e jej grozic´

emocjonalne zaangaz˙owanie, emocjonalna zale-
z˙nos´c´ od innego me˛z˙czyzny, skoro nadal kocha
Iana?

Co za bzdury, przesadza z ta˛ ostroz˙nos´cia˛.

Szuka problemo´w tam, gdzie ich nie ma.

Nie musi niczego obawiac´ sie˛ ze strony Stu-

arta. Przeciez˙ podobnie jak ona pokochał nie-
włas´ciwa˛ osobe˛ i z tego powodu cierpi, i tak jak

background image

jej niespieszno mu do nowego zwia˛zku. Cieka-
we, jak dawno skon´czył sie˛ jego romans.

Stuart to bardzo atrakcyjny me˛z˙czyzna. Oczy-

wis´cie, nie tak przystojny jak Ian, a mimo to
naprawde˛ interesuja˛cy, zwłaszcza dla kobiet,
kto´re lubia˛ surowa˛ me˛ska˛ urode˛, a takich wszak
nie brakuje.

Czy od zakon´czenia tamtego zwia˛zku Stuart

z˙yje w celibacie? Dla me˛z˙czyzny to trudniejsze,
tak przynajmniej powszechnie sie˛ uwaz˙a. Ian nie
został jej kochankiem. Nie miała dota˛d z˙adnego
kochanka, powiedziała sobie z bezlitosna˛ szcze-
ros´cia˛.

Nie stanowiło to dla niej problemu, dopo´ki na

siłe˛ wierzyła w swa˛ iluzje˛, a mianowicie, z˙e
pewnego dnia Ian zapragnie sie˛ z nia˛ kochac´.
Teraz została zmuszona spojrzec´ prawdzie
w oczy...

Skon´czyła dwadzies´cia dziewie˛c´ lat, jest dwu-

dziestodziewie˛cioletnia˛ dziewica˛. Us´miechne˛ła
sie˛ cierpko pod nosem. Co ona plecie? Z

˙

ałuje, z˙e

w kto´ryms´ momencie z˙ycia nie poznała, co
znaczy intymny kontakt z me˛z˙czyzna˛? A jes´li
nawet, co w tym złego?

Musiała mimo wszystko przyznac´, z˙e teraz,

gdy skon´czyła juz˙ te swoje lata, byłoby jej
duz˙o trudniej, psychicznie i fizycznie, powaz˙nie
wzia˛c´ pod uwage˛ relacje˛ oparta˛ jedynie na

background image

seksie. I nie chodziło jej wyła˛cznie o zmiane˛
klimatu społecznego, kto´ra doprowadziła do
unikania seksu z przypadkowymi partnerami,
ale tez˙ o s´wiadomos´c´ własnych zahamowan´
i rezerwy. To wszystko upewniało ja˛ w od-
czuciu, z˙e nigdy nie doła˛czy do tego rodzaju
kobiet, kto´re potrafia˛ rozdzielic´ miłos´c´ i seks
i po´js´c´ do ło´z˙ka z me˛z˙czyzna˛, kto´rego nie
kochaja˛.

Dla niej byłoby to naprawde˛ trudne.
Us´miechne˛ła sie˛ pose˛pnie. Czemu nie powie-

dziec´ tego wprost? Ona nie byłaby do tego
zdolna. A to znaczy... to znaczy, z˙e dopo´ki nie
be˛dzie gotowa po´js´c´ za rada˛Margaret i poszukac´
sobie miłego faceta, kto´ry mys´li podobnie jak
ona, nie ma co liczyc´ na to, z˙e załoz˙y rodzine˛
i urodzi dzieci, kto´rych tak pragnie.

Nie dla niej przelotny, przypadkowy romans,

kto´rego naste˛pstwem jest cia˛z˙a i wychowywane
samotnie dziecko. A jes´li chodzi o miłos´c´... To
tez˙ jest raczej nieziszczalne, prawda? Zakochała
sie˛ w Ianie z wiadomym skutkiem.

Nawet gdyby pewnego dnia przestała go ko-

chac´...

Westchne˛ła cicho. Co za makabryczne, cho-

robliwe, niema˛dre mys´li. Zrobi duz˙o lepiej, kie-
dy skupi sie˛ na innych, budza˛cych mniej emocji
tematach.

background image

Ciekawe, czy Stuart Delaney poradził sobie ze

swym bo´lem, a jes´li tak, czy mo´głby jej cos´
poradzic´?

Zdumiewaja˛ce, z˙e bierze pod uwage˛ pomysł

rozmowy ze Stuartem na temat swojej sytuacji.
Przeciez˙ zawsze bardzo chroniła swoja˛ prywat-
nos´c´ i niełatwo zawierała znajomos´ci z me˛z˙-
czyznami.

A jednak czuła, jakby znała Stuarta o wiele

lepiej i o wiele dłuz˙ej niz˙ ledwie pare˛nas´cie
godzin. Moz˙e nalez˙y to przypisac´ temu, z˙e
podczas ich pierwszego spotkania sama obaliła
tyle własnych barier.

Zerkaja˛c na zegarek, zdała sobie sprawe˛, z˙e

niecierpliwie czeka na spotkanie, z˙e z wyraz´nym
podnieceniem nadstawia uszu i nasłuchuje
dz´wie˛ku nadjez˙dz˙aja˛cego samochodu.

Przyjechał kilka minut przed umo´wiona˛ go-

dzina˛. Sara była troche˛ zaskoczona. Ian nie-
odmiennie sie˛ spo´z´niał, a potem ratował sytua-
cje˛ jednym z tych swoich uroczych, przeprasza-
ja˛cych us´miecho´w. Mimo to zawsze dawał od-
czuc´ tej drugiej stronie, z˙e nie jest dla niego
dos´c´ waz˙na, by zasługiwała na jego punktual-
nos´c´.

Sara wzie˛ła z˙akiet i torebke˛, po czym za-

stanowiła sie˛ pose˛pnie, czy Ian kiedykolwiek
kazał Annie czekac´ na siebie. Wa˛tpiła w to.

background image

Anna nie sprawiła na niej wraz˙enia kobiety,
kto´ra czekałaby cierpliwie na me˛z˙czyzne˛.

Dopiero zamykaja˛c drzwi, us´wiadomiła so-

bie, z˙e Ian i Anna to doskonale dobrana para.
Oboje sa˛ egoistami. To spostrzez˙enie zatrzyma-
ło ja˛ na moment w miejscu.

Az˙ przystane˛ła, zdumiona faktem, z˙e jej mys´li

przybrały tak bluz´nierczy charakter. W cia˛gu
tych wszystkich lat, gdy pracowała u boku Iana,
gdy go kochała, nie pozwoliła sobie, choc´by
w skrytos´ci ducha i pomimo zbolałego serca, na
jaka˛kolwiek krytyke˛ jego osoby. A teraz prosze˛,
z jaka˛ łatwos´cia˛ jej to przyszło.

I raptem dotarło do niej, z˙e jej miłos´c´ do Iana

wcale nie jest tak głe˛boka, by nie mogła go
znielubic´. A nawet wie˛cej, by zacza˛c´ nim pogar-
dzac´. Gdyby pozbawic´ go zas´lepiaja˛cego uroku,
wdzie˛ku – jakz˙e powierzchownego, co włas´nie
sobie uprzytomniła – co´z˙ pozostaje? Bezprzy-
kładny egoista o charakterze i mentalnos´ci, kto´re
raczej odstre˛czaja˛ niz˙ przycia˛gaja˛.

Było to niemiłe odkrycie. Sara nigdy nie

mys´lała, z˙e jest na tyle głupia, by przykładac´
nadmierna˛ wage˛ do czyjegos´ wygla˛du. Liczyła
sie˛ dla niej osobowos´c´, serdecznos´c´, otwartos´c´
na innych. A jednak sama przyznała, z˙e gdyby
Ian nie był tak przystojny...

Gdy go poznała, była młodziutka˛ dziewczyna˛,

background image

na kto´rej uroda robiła wraz˙enie, ale to jej wcale
nie tłumaczy. Od dawna juz˙ nie jest tamta˛ dzie-
wie˛tnastolatka˛.

– Cos´ sie˛ stało?
Stuart otworzył brame˛ i podszedł do niej z za-

troskana˛ mina˛. Sara potrza˛sne˛ła głowa˛.

– Dzie˛ki Bogu. Przez chwile˛ sa˛dziłem, z˙e ma

pani jakies´ złe wies´ci.

Złe wies´ci? Czy on ma na mys´li Iana?
Podniosła na niego pytaja˛cy wzrok, a wtedy

wyjas´nił:

– Od matki... o pani siostrze.
Twarz Sary natychmiast spurpurowiała ze

wstydu.

– Nie, nie. Matka i dziecko – to dziewczynka

– czuja˛ sie˛ dobrze. Tyle z˙e rodzice postanowili
zostac´ u siostry troche˛ dłuz˙ej. Jutro musze˛ jechac´
do Ludlow, kupic´ kartke˛ i cos´ dla dziecka. Chca˛
dac´ jej na imie˛ Jessica.

– Ładnie – pochwalił Stuart. – David sie˛

cieszy?

– Jest w sio´dmym niebie. Tak bardzo pragna˛ł

co´rki.

– Ma˛dry facet. Musze˛ powiedziec´, z˙e zawsze

marzyła mi sie˛ taka mała dziewczynka o duz˙ych
powaz˙nych oczach, z kucykami. Nie mam nic
przeciwko chłopcom, oczywis´cie. Prawde˛ mo´-
wia˛c... – Zerkna˛ł na nia˛. – Nie tylko kobietom po

background image

trzydziestce zaczyna bic´ licznik. Me˛z˙czyz´ni cier-
pia˛ na ten sam syndrom.

Sara obje˛ła go zdziwionym spojrzeniem.
– Chce pan miec´ dzieci?
Ian, kto´ry był tuz˙ po trzydziestce, nie ukrywał

przekonania, z˙e dzieci stanowia˛ zawade˛, z˙e tyl-
ko przeszkadzaja˛ w z˙yciu, jakie on chciałby
prowadzic´.

Sara przypuszczała, z˙e identycznie rozumuje

wie˛kszos´c´ kawalero´w w jego wieku.

– Bardzo, a pani nie?
Otwartos´c´, z jaka˛ jej odpowiedział i pytanie,

kto´re postawił, troche˛ ja˛ poruszyły. Owszem,
czuła sie˛ z nim swobodnie, a jednak wcia˛z˙ za-
skakiwał ja˛ bezpos´rednim sposobem bycia.

– Tak... ja tez˙ – odrzekła po chwili wahania.

– Szczerze mo´wia˛c...

Urwała, po czym przypomniała sobie, z˙e nie

ma powodu ukrywac´ przed Stuartem swoich
prawdziwych mys´li, tak jak przed Ianem.

– Szczerze mo´wia˛c, tuz˙ przed wyjazdem z Lo-

ndynu moja sa˛siadka i bliska znajoma stwier-
dziła, z˙e powinnam rozejrzec´ sie˛ za kims´, kto
podzielałby moja˛ miłos´c´ do dzieci i zechciał
mnie pos´lubic´. Twierdzi, z˙e ona tak włas´nie
posta˛piła, kiedy jej biologiczny zegar zacza˛ł bic´
bardzo głos´no i bardzo szybko. Wtedy poznała
Bena, odkryła, z˙e wiele ich ła˛czy, i wyszła za

background image

niego. Wiedziała, z˙e Ben be˛dzie dobrym ojcem.
Nie pos´lubiła go z miłos´ci, a jednak wyszło jej to
na dobre, poniewaz˙ teraz jest w nim szalen´czo
zakochana.

– Hm. Na pierwszy rzut oka, zwaz˙ywszy na

dzisiejsze obyczaje i standardy, przypomina to
zawarte na zimno porozumienie. A przeciez˙ pare˛
pokolen´ przed nami małz˙en´stwa aranz˙owali ro-
dzice albo krewni, z powodo´w, kto´re miały
bardzo niewiele wspo´lnego z emocjonalnymi
potrzebami młodych. I wygla˛da na to, z˙e nie
zawsze były to złe zwia˛zki.

– Zapewne dlatego, z˙e ludzie mieli dosyc´

ograniczone moz˙liwos´ci. Musieli trwac´ razem,
skoro nie dopuszczano do rozwodo´w. Poza tym,
a dotyczy to wszystkich warstw społecznych,
małz˙onkowie nie spe˛dzali razem tak duz˙o czasu
jak dzisiaj. Rodzina odgrywała o wiele wie˛ksza˛
role˛ niz˙ obecnie. Młodzi mogli liczyc´ na wspar-
cie nie tylko rodzico´w czy rodzen´stwa, lecz całej
watahy ciotek, wujo´w i kuzyno´w.

– Tak, to prawda. Rozumiem z tego, z˙e nie

bierze pani pod uwage˛ sugestii przyjacio´łki?

Sara zatrzymała sie˛ nieopodal land-rovera.
– W pewnym sensie biore˛. W innym... – Lek-

ko uniosła ramiona. – Pragne˛ miec´ dzieci...
bardzo, zawsze tego chciałam. Ale z˙eby wyjs´c´ za
ma˛z˙ bez miłos´ci...

background image

– Istnieja˛ rozmaite rodzaje miłos´ci – stwier-

dził Stuart ku jej zaskoczeniu. – Moz˙e zabrzmi
to cynicznie, ale podejrzewam, z˙e najbezpiecz-
niejsza˛ i najtrwalsza˛ podstawa˛ stabilnego zwia˛z-
ku wcale nie jest euforyczny i bardzo cze˛sto
zupełnie pozbawiony rozsa˛dku stan, kto´ry nazy-
wamy zakochaniem. Moim zdaniem wzajemne
zrozumienie, wspo´lne cele, szacunek, ubarwio-
ne podobnym poczuciem humoru, prowadza˛ do
znacznie lepszego zwia˛zku.

Sara zaprotestowała:
– A co z poz˙a˛daniem? Przeciez˙ to jasne...
Stuart stał tak blisko, z˙e dojrzała, jak jego

płowozłote oczy zabłysły i pociemniały. Prze-
biegł ja˛ nieznany jej dreszcz, a sko´re˛ rozpalił
rumieniec. Była zdumiona, a zarazem spłoszona.

Co jej przyszło do głowy, z˙eby podejmowac´

taki temat z niemal obcym me˛z˙czyzna˛? Nawet
z Ianem nie rozmawiałaby o tych sprawach.
Prawde˛ powiedziawszy, z Ianem w ogo´le nie
byłaby w stanie poruszyc´ tej kwestii.

– Oczywis´cie, moz˙na czuc´ poz˙a˛danie bez

miłos´ci. Osobis´cie nigdy nie budowałbym stałe-
go zwia˛zku wyła˛cznie na potrzebach ciała. Zga-
dzam sie˛, z˙e poz˙a˛danie jest waz˙ne, ale i ono, jak
miłos´c´, przybiera ro´z˙ne formy. No bo czym jest
poz˙a˛danie? Para, dla kto´rej seks stanowi najis-
totniejsza˛ cze˛s´c´ ich relacji, powie, z˙e poz˙a˛danie

background image

to włas´nie seks. Ale sa˛ tez˙ pary, u kto´rych
decyduja˛cej role˛ odgrywa z˙a˛dza posiadania pie-
nie˛dzy, zdobycia pozycji społecznej, a nawet
posiadania dzieci, chociaz˙ nigdy by sie˛ do tego
głos´no nie przyznali. I te elementy sa˛ dla nich
w małz˙en´stwie najwaz˙niejsze. Dla mnie – cia˛g-
na˛ł Stuart – małz˙en´stwo powinno byc´ oparte na
wspo´lnych celach, wzajemnym szacunku i za-
ufaniu, obopo´lnej che˛ci pracowania nad zwia˛z-
kiem, plus obopo´lnym pragnieniu posiadania
dzieci. To wszystko jest o wiele waz˙niejsze niz˙
najlepszy seks, chociaz˙ to on czasem tak nas
pocia˛ga i mami.

– Jez˙eli tak bardzo chce pan dzieci, dlacze-

go...?

Sara zawiesiła głos. Jak mogła tak szybko

zapomniec´, z˙e Stuart, podobnie jak ona, stracił
ukochana˛ osobe˛?

– Dlaczego sie˛ nie oz˙eniłem? – dokon´czył za

nia˛, taktownie wybawiaja˛c ja˛ z kłopotliwej sytu-
acji. – Pewnie dlatego, z˙e nie spotkałem włas´-
ciwej kobiety. Wcale niełatwo jest zostac´ moja˛
z˙ona˛, biora˛c pod uwage˛ moja˛prace˛. To wymaga-
ja˛ce zaje˛cie, zabiera mi mase˛ czasu. A finan-
sowo jest s´rednio. Nie kaz˙dej kobiecie by to od-
powiadało. Drzewa wymagaja˛ mojego stałego
nadzoru, mimo z˙e mam dos´wiadczony i profes-
jonalny zespo´ł ludzi. Nie moge˛ sobie pozwolic´

background image

na takie luksusy jak wakacje. Praca bardzo
ogranicza moja˛ wolnos´c´, a mało kto´ra kobieta to
zaakceptuje. Jednym z powodo´w, z kto´rych
przeniosłem firme˛, było to, z˙e poprzednie miejs-
ce z wolna sie˛ urbanizowało, i coraz trudniej
było znalez´c´ pracowniko´w. Młodym me˛z˙czyz-
nom, kto´rzy che˛tnie pracowali na powietrzu przy
dobrej pogodzie, brakowało zapału, kiedy przy-
szła zima. Przeprowadzka na wies´, gdzie ludzie
przywykli do pracy w kaz˙dych warunkach, wy-
dawała sie˛ rozsa˛dnym wyjs´ciem.

Stuart pomo´gł jej wsia˛s´c´ i zamkna˛ł drzwi.

Kiedy obszedł samocho´d, usiadł za kierownica˛
i zapalił silnik, podja˛ł:

– Nie chodzi tylko o troskliwa˛ opieke˛ nad

młodymi drzewami, co juz˙ samo w sobie jest
dos´c´ trudne. Trzeba je hodowac´ w taki sposo´b,
z˙eby, gdy zajdzie koniecznos´c´, moz˙na je wyko-
pac´ z ziemi ze zdrowym, mocnym korzeniem.
To niełatwe. Mo´wimy o młodych drzewach,
kto´re, kiedy dorosna˛, osia˛gaja˛ czasem dwadzies´-
cia pare˛ metro´w wysokos´ci i ze dwie tony wagi.
Do tego dochodzi kwestia zapewnienia włas´-
ciwej opieki po sprzedaz˙y, z˙eby s´wiez˙o przesa-
dzone drzewa nie umarły. Straciłem kilka drzew
przez to, z˙e nowi włas´ciciele nie potrafili sie˛
nimi odpowiednio zaja˛c´. Powiem pani, z˙e nie ma
nic bardziej przygne˛biaja˛cego. Nie moge˛ pat-

background image

rzec´, jak zdrowe drzewo umiera z powodu czy-
jejs´ ignorancji i zaniedbania, zwłaszcza kiedy
wiem, z˙e powinno przez˙yc´ i kwitna˛c´.

Mo´wił to z wielkim przeje˛ciem, kto´re ob-

niz˙ało jego głos, nadaja˛c mu pewna˛ szorstkos´c´
i surowos´c´.

Sara zrozumiała, z˙e Stuart darzy drzewa praw-

dziwa˛ miłos´cia˛, i nie mogła pozbyc´ sie˛ mys´li, z˙e
skoro jest takim troskliwym opiekunem drzew,
byłby tez˙ wspaniałym kochaja˛cym ojcem.

Zaskakuja˛co łatwo wyobraziła go sobie

z dwoma co´reczkami i synami oraz szcze˛s´liwa˛
us´miechnie˛ta˛ kobieta˛ u boku. Czemu tamta ko-
bieta go zostawiła? Gdyby to ja˛ kochał taki me˛z˙-
czyzna jak Stuart...

Taki me˛z˙czyzna jak Stuart? Przeciez˙ ona

kocha Iana, kto´ry jest przeciwien´stwem Stuarta
Delaneya.

To wszystko jest s´mieszne, pomys´lała, kiedy

samocho´d skre˛cił i wjechał na podjazd prowa-
dza˛cy do dworu. To pewnie skutek tych wszyst-
kich przykros´ci, kto´rych ostatnio doznała. Teraz
zdaje sobie sprawe˛, z˙e Ian pozbawiony jest zalet,
kto´re dostrzega u Stuarta.

A jednak co innego dostrzegac´ jego zalety,

pomys´lała drwia˛co, a całkiem co innego wyob-
raz˙ac´ go sobie jako ojca czwo´rki dzieci.

– Do tej pory nie przyzwyczaiłem sie˛, z˙eby

background image

wchodzic´ od frontu – oznajmił Stuart przeprasza-
ja˛cym tonem, zatrzymuja˛c land-rovera na wy-
brukowanym podwo´rzu. – Swoja˛ droga˛, wcia˛z˙
brakuje mi czasu, z˙eby porza˛dnie zaja˛c´ sie˛ do-
mem. Kupiłem go z powodu ziemi, sam dom był
dodatkiem, i musze˛ przyznac´, z˙e nawet go dokła-
dnie nie obejrzałem. Dopo´ki sie˛ nie wprowadzi-
łem, poje˛cia nie miałem, z˙e jest taki ogromny.

– Co´z˙, w tym domu zmies´ci sie˛ spora rodzina

– mrukne˛ła Sara, dodaja˛c szelmowsko: – Bardzo
duz˙a rodzina.

Stuart spojrzał na nia˛ uwaz˙nie.
– To prawda. Jest tak duz˙y, z˙e pomies´ci istny

tabun dzieciako´w.

Oboje wybuchne˛li s´miechem, a Sara natych-

miast pomys´lała, z˙e nigdy nie przez˙yła takiego
momentu rados´ci z Ianem.

Nie brakowało mu poczucia humoru, ale jego

z˙arty były ostre i cierpkie, czasami wre˛cz złos´li-
we, a przy tym ograniczone wyła˛cznie do słabos´-
ci lub dziwactw znanych mu oso´b. Stworzył na
te˛ okolicznos´c´ bardzo indywidualna˛ tabele˛ wad
i zalet, za kto´re przyznawał punkty, w duz˙ym
stopniu oparte na tym, co akurat było modne
w mediach oraz w tak zwanym towarzystwie.

– A przy okazji – kontynuował Stuart – czy

w dalszym cia˛gu ma pani ochote˛ zerkna˛c´ na
bałagan w moich papierach? Wspomniała pani...

background image

– Nie ma sprawy – zapewniła go. – Przynaj-

mniej be˛de˛ miała zaje˛cie do powrotu rodzico´w.

– Musze˛ wie˛c pania˛ zapoznac´ z nasza˛ praca˛,

a to zajmie troche˛ czasu. Mam nadzieje˛, z˙e zo-
stanie pani na lunch. Tym razem nie be˛dzie to
dzieło pani G. Czy lubi pani łososia?

– Bardzo – odrzekła. – I bardzo chciałabym

obejrzec´ pan´ski dom, jez˙eli nie posa˛dzi mnie pan
o ws´cibstwo.

– Alez˙ ska˛d. Ale uprzedzam, z˙e nie zobaczy

tu pani takich obrazko´w jak w ,,Homes and
Gardens’’.

– Całe szcze˛s´cie! – Zas´miała sie˛. – Perfek-

cjonizm innych obniz˙a moje poczucie wartos´ci.

– Tak, wiem, o czym pani mo´wi – przyznał

Stuart, wysiadaja˛c.

Sara juz˙ zamierzała zrobic´ to samo, kiedy ja˛

powstrzymał.

– Chwileczke˛. Siedzi pani wysoko. Podejde˛

z tamtej strony i pomoge˛ pani.

Mogła mu powiedziec´, z˙e potrafiła wygramo-

lic´ sie˛ z land-rovera, kiedy sie˛gała swemu ojcu
do kolan, a jednak nie zrobiła tego. Po bezpar-
donowych uwagach Anny znajdowała nieza-
przeczalna˛ przyjemnos´c´ w uprzejmych gestach
ze strony me˛z˙czyzny, kto´ry wycia˛gał do niej
pomocna˛ dłon´, nawet jes´li nie było to konieczne.

Czuła sie˛ dzie˛ki temu bardziej krucha i delika-

background image

tna, co w rzeczywistos´ci było jej obce. Ze
zdumieniem stwierdziła, z˙e dzie˛ki tym drobnym
gestom czuła sie˛ kobieta˛. Ian juz˙ bardzo dawno
nie obudził w niej tej miłej s´wiadomos´ci, a in-
nym me˛z˙czyznom nie pozwalała na to włas´nie
ze wzgle˛du na Iana.

Czekała zatem w fotelu za zamknie˛tymi

drzwiami, a gdy Stuart je otworzył i odpia˛ł jej
pas, serdecznie sie˛ do niego us´miechne˛ła.

Spodziewała sie˛, z˙e Stuart poda jej ramie˛, na

kto´rym wesprze sie˛ w razie koniecznos´ci. Tym-
czasem on wycia˛gna˛ł obie re˛ce i obja˛ł ja˛ mocno
w pasie.

Gdy sie˛ ku niej pochylał, ich oczy znalazły sie˛

na tej samej wysokos´ci. Jego miały barwe˛ ciem-
nego ciepłego złota, z płowymi drobinkami.
Były to bardzo me˛skie oczy, choc´ skryte w cie-
niu długich i ge˛stych rze˛s. Były tez˙ niezwykle
przenikliwe – zdawało sie˛, z˙e rozpoznaja˛ jej
przelotne poruszenie, kto´rego doznała, gdy jej
dotkna˛ł. Poczuła jego ciepłe dłonie nawet przez
ubranie.

Uzmysłowiła sobie z bo´lem, z˙e jej fizyczny

kontakt z me˛z˙czyznami ograniczał sie˛ dota˛d do
niezdarnych młodzien´czych pieszczot, z˙e nigdy
z˙aden me˛z˙czyzna nie trzymał jej w ten sposo´b
i nigdy nie było to preludium do bardziej intym-
nego us´cisku, z˙e nie dos´wiadczyła do tej pory

background image

owego napie˛cia zmysło´w, kto´re wywołuje s´wia-
domos´c´, z˙e dłonie me˛z˙czyzny zacis´nie˛te w talii
za moment powe˛druja˛ do go´ry i be˛da˛ pies´cic´ jej
piersi, a głowa me˛z˙czyzny znajdzie sie˛ tak blisko
jej głowy podczas namie˛tnego pocałunku, z˙e
przesłoni jej s´wiatło.

Namie˛tny pocałunek kochanko´w. Sara odru-

chowo spojrzała na wargi Stuarta. Serce biło jej
jak oszalałe, oddychała szybko i niero´wno.

Te zawstydzaja˛ce fizyczne odczucia zwia˛za-

ne z jego bliskos´cia˛ kompletnie zbiły ja˛ z tropu.
Zacze˛ła dygotac´, poniewaz˙ jej ciało znalazło sie˛
we władaniu nieznanego jej dota˛d napie˛cia.
Poczuła jaka˛s´ pala˛ca˛ potrzebe˛, bolesna˛ te˛sknote˛,
kto´ra w takim tempie zawładne˛ła jej systemem
nerwowym, z˙e nie miała szansy, by ja˛ poskro-
mic´. Zamkne˛ła oczy, tak wstrza˛s´nie˛ta i zdegus-
towana soba˛, z˙e az˙ zrobiło jej sie˛ niedobrze.

– Saro, co sie˛ stało?
Podniosła powieki i popatrzyła w twarz Stu-

arta.

– Ja... ja...
– Pani drz˙y.
Powiedział to tonem bliskim oskarz˙enia, obe-

jmuja˛c jednoczes´nie jej talie˛ mocniej.

Co ma mu powiedziec´, na Boga? Jak ma

wyjas´nic´, co sie˛ z nia˛ dzieje? To nierealne. Nie
moz˙na przeciez˙ oznajmic´ me˛z˙czyz´nie, i to z˙ad-

background image

nemu, choc´by był nie wiadomo jak miły, z˙e
drz˙ysz, poniewaz˙ twoje ciało z kompletnie nie-
znanego ci powodu znienacka uznało go za
niezwykle atrakcyjnego partnera, tak bardzo go-
dnego poz˙a˛dania, z˙e two´j rozum nie jest w stanie
nad tym zapanowac´.

Sara czuła, jak nabrzmiewaja˛ jej piersi, a ta-

kiego ucisku w z˙oła˛dku nie pamie˛tała do lat. Jak
mogłaby opowiadac´ Stuartowi o takich rze-
czach? Jak os´wiadczyc´, z˙e spojrzała na jego
wargi i przez jeden szalony moment zaciekawiło
ja˛, jak smakuja˛? Mało tego, o mały włos nie
nachyliła sie˛ i nie zdradziła swojej dojmuja˛cej
te˛sknoty, nagla˛cego przymusu przez˙ycia tego
pocałunku...

Zapewniała sie˛ w duchu, z˙e wcale go nie

poz˙a˛da. To wszystko wina Anny, to wina Iana.
Okrutne z˙arciki tej kobiety tak głe˛boko w nia˛
zapadły i tak ja˛ przygne˛biły, z˙e to przez nie
wybuchło teraz w niej owo kompromituja˛ce
poz˙a˛danie. Przemkne˛ło jej nawet przez mys´l, by
udowodnic´, z˙e Anna nie ma racji i...

I co? Kochac´ sie˛ ze Stuartem?
Nadal drz˙ała, wcia˛z˙ mocno poruszona włas-

nymi doznaniami, a takz˙e faktem, z˙e znajduje
dla nich wytłumaczenie.

– Saro...
W głosie Stuarta słyszała niepoko´j i troske˛.

background image

– Nic... nic mi nie jest – skłamała niepewnie.
Nie uwierzył jej, widziała to w jego oczach.

Była mu wdzie˛czna, z˙e mimo to nie naciskał,
tylko bez zadawania dalszych pytan´ postawił ja˛
na ziemi. Wiedziała, z˙e potrzebuje teraz jego
wsparcia. Była tak zdezorientowana, taka słaba,
taka... zszokowana tym, czego włas´nie dos´wiad-
czyła.

Kiedy Stuart pomagał jej wysia˛s´c´, jej włosy

musne˛ły mu policzek. W tym samym momencie,
zanim uwolnił Sare˛ z obje˛c´, jego re˛ce dziwnie
zesztywniały.

– Twoje perfumy bardzo ładnie pachna˛– sko-

mentował prawie szorstko, szybko odwracaja˛c
twarz.

Perfumy? Zdziwiła sie˛.
– Nie uz˙ywam perfum. Przynajmniej...
Tego ranka umyła włosy, stwierdziła zatem,

z˙e chodzi o zapach szamponu. A wie˛c była
tak blisko, z˙e wyczuł te˛ won´, pomys´lała, czu-
ja˛c nieokres´lone łaskotanie w brzuchu. A gdy-
by tak nieumys´lnie odrobine˛ sie˛ do niego zbli-
z˙yła?

Czy poczułaby wo´wczas na sko´rze jego ciepły

oddech? Czy on...?

– Jez˙eli zmieniła pani zdanie, nie ma pani

ochoty...

Słyszała go i usiłowała skupic´ uwage˛ na jego

background image

słowach. Czym pre˛dzej pokre˛ciła głowa˛, mo´-
wia˛c:

– Nie, nie. Nic mi nie jest.
Obserwowała go, jak zamykał samocho´d. Je-

go wargi przycia˛gały jej spojrzenie. A gdyby tak
ja˛ pocałował, gdy wynosił ja˛ z land-rovera?
A gdyby odgadł jej mys´li i...

Ledwie przełkne˛ła s´line˛. Powinna sie˛ cieszyc´,

z˙e do niczego nie doszło. Sytuacja i tak jest dos´c´
kre˛puja˛ca, wystarczy, z˙e ogarne˛ły ja˛ te dziwne
sensacje. To bez znaczenia, czy Stuart sie˛ ich
domys´lił.

Co sie˛ z nia˛ dzieje? – pytała sie˛ w duchu,

czuja˛c do siebie nieche˛c´. Przez lata, kiedy ko-
chała Iana, gdy go pragne˛ła, w najmniejszym
stopniu nie zainteresował ja˛ z˙aden inny me˛z˙-
czyzna, z˙aden nie wzbudził w niej cienia poz˙a˛-
dania. A teraz...

To tylko rodzaj odreagowania. Odreagowania

okrucien´stwa Anny. Reakcja na to, co sie˛ stało,
na odkrycie, z˙e zmarnowała kope˛ lat na idiotycz-
ne sny na jawie.

Uczucia rozbudzone przez Stuarta to nic

innego jak desperacka pro´ba udowodnienia
Annie, z˙e mylnie oceniła ja˛ jako osobe˛ po-
zbawiona˛ seksapilu i niegodna˛ zainteresowa-
nia. Teraz, kiedy juz˙ poznała swoja˛ słabos´c´,
be˛dzie w stanie ja˛ kontrolowac´. Nie ma z˙ad-

background image

nego powodu do niepokoju. Takie doznania
juz˙ sie˛ nie powto´rza˛, skoro je zanalizowała
i zrozumiała ich nature˛.

I tak oto, wyjas´niwszy sobie w satysfakcjo-

nuja˛cy sposo´b nieoczekiwane i kre˛puja˛ce re-
akcje swego ciała, Sara poczuła sie˛ o wiele le-
piej, po czym ruszyła naprzo´d, dostosowuja˛c
swo´j krok do kroku Stuarta.

background image

ROZDZIAŁ CZWARTY

– Co pani na to, z˙ebys´my zacze˛li od szybkie-

go obejrzenia domu, a potem zjedli lunch? – za-
proponował Stuart, gdy znalez´li sie˛ w s´rodku.

– Nie wolałby pan, z˙ebym najpierw rzuciła

okiem na pan´skie papiery?

Popatrzył na nia˛ z us´miechem pełnym za-

wstydzenia.

– Wole˛ nie ryzykowac´ i nie pokazywac´ pani

tego chaosu, kiedy jest pani głodna.

– Jest az˙ tak z´le? – spytała ze wspo´łczuciem.
– Gorzej – stwierdził.
Rozes´miała sie˛ rados´nie. Ten człowiek wzbu-

dzał w niej coraz wie˛ksza˛ sympatie˛. Prawde˛

background image

powiedziawszy nikt, o ile jej pamie˛c´ nie myliła,
nie zdobył tak szybko jej zaufania. Gdyby tylko
nie ten głupi odruch, kiedy Stuart pomagał jej
wysia˛s´c´ z land-rovera. Dzie˛ki Bogu, nie był
s´wiadomy tego, jak na nia˛ działa.

– Jes´li zechce pani zaczekac´ moment, po-

staram sie˛ byc´ dobrym przewodnikiem. Ale
najpierw przygotuje˛ lunch. Zapewne zna pani
historie˛ tego domu lepiej ode mnie. Kto´regos´
dnia, kiedy znajde˛ troche˛ czasu, czego nie prze-
widuje˛ w najbliz˙szej przyszłos´ci, chciałbym do-
kładniej poznac´ dzieje tego domu, oddzielic´
fakty od legend. O ile wiem, dosyc´ cze˛sto zmie-
niał włas´cicieli.

– Tak, zgadza sie˛ – potwierdziła.
To idiotyczne, powiedziała sobie, z˙e obser-

wuja˛c Stuarta, kto´ry zre˛cznie poruszał sie˛ po
kuchni, z wprawa˛ szykuja˛c lunch, poczuła nie-
wa˛tpliwy, acz nieznaczny cien´ rozgoryczenia.
W teorii opowiadała sie˛ za partnerskim trak-
towaniem obowia˛zko´w domowych, ale w rze-
czywistos´ci, ku swojemu zdumieniu, doszła do
wniosku, z˙e widok me˛z˙czyzny, kto´ry doskonale
daje sobie sam ze wszystkim rade˛, budzi w niej
lekkie niezadowolenie.

Zbeształa sie˛ w duchu i zadała sobie pytanie,

czy naprawde˛ wolałaby, by Stuart siedział i cze-
kał, az˙ ona zajmie sie˛ lunchem.

background image

Dlaczego włas´ciwie miałaby sie˛ tym zajmo-

wac´? Z

˙

eby zrobic´ na nim wraz˙enie swoimi ta-

lentami gospodyni? Jakiez˙ to niema˛dre. Jak...

– Moje zdolnos´ci kulinarne sa˛ dos´c´ ograni-

czone – oznajmił tymczasem Stuart, przerywa-
ja˛c tok jej mys´li. – Zjemy łososia z młodymi
ziemniakami i zielona˛ fasolka˛. Niestety, nie
potrafie˛ robic´ sosu holenderskiego.

Sara to potrafiła, jej matka była pierwszo-

rze˛dna˛ i niezwykle pomysłowa˛ kucharka˛, i oby-
dwu co´rkom przekazała umieje˛tnos´c´ gotowa-
nia. Co prawda, zamieszkawszy samotnie
w Londynie, Sara odkryła, z˙e najwie˛ksza przy-
jemnos´c´ gotowania polega na przygla˛daniu sie˛,
jak inni zjadaja˛ ze smakiem ugotowane przez
nia˛ potrawy.

Ian wolał jadac´ w mies´cie, chociaz˙ byli na tyle

blisko, z˙e mogła zaprosic´ go na domowa˛kolacje˛.
Ale on uwielbiał drogie i modne restauracje,
gdzie najmniej waz˙ne było to, co mu podawano
na talerzu.

– Jest pani gotowa na wielki obcho´d? – zapy-

tał Stuart, włoz˙ywszy łososia do piekarnika.

Sara pokiwała głowa˛ i wstała.
– Zaczniemy od go´ry – zaproponował – ale

pominiemy poddasze. Przede wszystkim jest
tam bardzo brudno.

– Ile sypialni jest w tym domu? – zaintereso-

background image

wała sie˛, gdy pozwolił jej pierwszej wejs´c´ na
tylne schody.

– Dwanas´cie – odparł – ale zostawie˛ osiem,

a pozostałe mniejsze pokoje przerobie˛ na ła-
zienki. Na razie z nich nie korzystam, poniewaz˙
miałem kłopot z jednym z okien. Przez lata
zawilgocenie doprowadziło do zagrzybienia.
Obok gło´wnej sypialni jest salonik, kto´ry mam
zamiar zachowac´. Chciałbym miec´ wygodne
i spokojne miejsce do odpoczynku.

– Mo´głby pan urza˛dzic´ tam salon poła˛czony

z gabinetem – zasugerowała, gdy dotarli na
pie˛tro. – Z komputerami i...

– Komputery? Nie, dzie˛ki – przerwał zdecy-

dowanie. – Komputery i ja nie pasujemy do
siebie.

Sara zas´miała sie˛.
– Byc´ moz˙e korzysta pan z niewłas´ciwego

oprogramowania. Obecnie istnieje taka ilos´c´
przyjaznych i łatwych w uz˙ytkowaniu...

– Niech sobie be˛da˛ przyjazne, ale ja stanow-

czo nie darze˛ komputero´w sympatia˛ – burkna˛ł.
– Wiem, z˙e dzisiaj nie wypada sie˛ do tego
przyznawac´, podobnie jak dawniej z˙aden praw-
dziwy me˛z˙czyzna nie s´miał przyznac´, z˙e nie
umie prowadzic´ samochodu. Ten potwo´r, kto´-
rego mam w tej chwili, potrafi ponoc´ wszystko
poza lizaniem znaczko´w i naklejaniem ich na

background image

koperty, ilekroc´ jednak pro´buje˛ cos´ z nim zrobic´...
– Wzruszył ramionami i pchna˛ł pierwsze drzwi.

Za nimi znajdował sie˛ duz˙y poko´j z trzema

małymi zakratowanymi oknami.

– To pomieszczenie niewa˛tpliwie wykorzys-

tywano jako poko´j do nauki albo po prostu poko´j
dziecie˛cy – zauwaz˙ył, kiedy Sara podeszła do
okien.

Okna wychodziły na tyły domu. Za murem

otaczaja˛cym stajnie i podwo´rze dostrzegła cos´,
co zapewne było niegdys´ ogrodem warzywnym,
schowanym za wysokim ceglanym ogrodze-
niem. Teraz były tam dzikie chaszcze, pokrzywy
i ciernie.

– To mo´j kolejny cel – oznajmił Stuart, stana˛-

wszy obok. – Chciałbym doprowadzic´ warzyw-
niak do przyzwoitego stanu. Jes´li nawet nie
odzyska dawnego wygla˛du, to niech przynaj-
mniej be˛dzie z niego wie˛ksza korzys´c´ niz˙ teraz.
Wzdłuz˙ jednej ze s´cian była szklarnia, z drugiej
rozpie˛te na treliaz˙u drzewa owocowe.

– Ale to chyba wymaga ogromnego wysiłku

– zauwaz˙yła.

– Hm. Jez˙eli jednak uda mi sie˛ rozwina˛c´

interes zgodnie z moimi nadziejami, znajda˛ sie˛
takie chwile, kiedy pracownicy nie be˛da˛ musieli
zajmowac´ sie˛ drzewami i pos´wie˛ca˛ czas ogrodo-
wi. A jes´li moje nadzieje okaz˙a˛ sie˛ płonne, be˛de˛

background image

zmuszony pos´lubic´ kobiete˛, kto´ra jest dobrym
ogrodnikiem. Oczywis´cie, jez˙eli sie˛ oz˙enie˛. Lubi
pani prace˛ w ogrodzie? – zapytał.

Pytanie było zupełnie naturalne, i oczywis´cie

nie miało nic wspo´lnego z poprzedzaja˛cym je
zdaniem. Zwłaszcza z˙e Stuart zda˛z˙ył jej zdra-
dzic´, z˙e jeszcze do kon´ca nie podnio´sł sie˛ po
poprzednim zerwanym romansie. A wiedza˛c, z˙e
ona takz˙e...

Co za bzdury chodza˛ jej po głowie! Dlaczego

jest taka˛ skon´czona˛ idiotka˛ i wyobraz˙a sobie,
jaka˛ rados´cia˛ napełniłyby ja˛ długie wiosenne dni
spe˛dzone w kryjo´wce tych starych muro´w, kopa-
nie w ziemi, sadzenie, obserwowanie rosna˛cych
ros´lin, piele˛gnacja upraw, a potem, w naste˛p-
nych miesia˛cach, zbiory i satysfakcja z nagrody
za cie˛z˙ka˛ prace˛...

– Tak, tak, lubie˛ – powiedziała.
Mie˛s´nie jej zesztywniały, a w głosie pojawiło

sie˛ napie˛cie. Odwro´ciła sie˛ od okna i ruszyła
w strone˛ drzwi.

Pozostała cze˛s´c´ dworu odpowiadała wczes´-

niejszemu opisowi Stuarta. Pokazał jej, gdzie
dokonał juz˙ napraw na zewna˛trz, z˙eby unikna˛c´
zacieko´w i zalania przez deszcze, ale, jak mo´wił,
ta budowla wymaga porza˛dnego remontu, zanim
zasłuz˙y sobie na nazwe˛ domu.

background image

– W kaz˙dym razie wie pan juz˙, co nalez˙y

zrobic´ – stwierdziła, kiedy pokazał jej niewielki
gabinet z boazeria˛ zniszczona˛ przez wilgoc´. –
W kuchni dokonał pan istnych cudo´w.

– Dzie˛kuje˛. Nie jestem pewien, czy zdołam

ro´wnie skutecznie odrestaurowac´ oryginalna˛ bo-
azerie˛ i schody. Podejrzewam, z˙e be˛dzie to
wymagało z˙mudnych poszukiwan´ na karczowis-
kach, z˙eby odnalez´c´ dokładnie ten sam materiał.

– Cie˛z˙ka praca – przyznała – ale warta wysił-

ku. Zazdroszcze˛ panu w pewien sposo´b.

Stuart obja˛ł ja˛ spojrzeniem.
– To fantastyczne wyzwanie, a kiedy dopro-

wadzi pan dom do poz˙a˛danego stanu, miesz-
kanie w nim be˛dzie wielka˛ przyjemnos´cia˛. I be˛-
dzie panu towarzyszyła s´wiadomos´c´, z˙e to pana
własne dzieło.

– Niewiele kobiet podzieliłoby ten pogla˛d

– zauwaz˙ył chłodno, co podsune˛ło jej mys´l, z˙e to
chyba decyzja Stuarta o przeniesieniu firmy
w pobliz˙e granicy z Walia˛ przesa˛dziła o zakon´-
czeniu jego romansu.

Moz˙e jego kanadyjskiej przyjacio´łce – Sara

zakładała, z˙e to Kanadyjka, skoro mo´wił, z˙e
pracował wo´wczas w Kanadzie – nie przypadł
do gustu pomysł przeprowadzki do Anglii i mie-
szkanie w starym zrujnowanym domu.

Dla Sary ten dwo´r stanowiłby wyzwanie,

background image

kto´re mogłoby sie˛ stac´ najwie˛ksza˛ rados´cia˛ jej
z˙ycia. Nie musiała zamykac´ oczu, by zobaczyc´,
jak be˛dzie wygla˛dał kto´regos´ dnia: bogate wy-
tłaczane tkaniny podkres´laja˛ce odnowione boa-
zerie, wywoskowane podłogi, perskie dywany,
solidne de˛bowe meble, jedne stare, inne wspo´ł-
czesne, niekto´re pokoje umeblowane rzadkimi
i cennymi antykami, inne zas´ bardziej praktycz-
nymi meblami odpornymi na zabawy dzieci.
Przy kuchni byłby słoneczny poko´j dzienny,
gdzie dzieci mogłyby bawic´ sie˛ w pobliz˙u ma-
my. Na go´rze mies´ciłyby sie˛ gło´wne pokoje,
kto´re opisał jej Stuart. Sypialnia z ło´z˙kiem z bal-
dachimem i przepełniony atmosfera˛ ciszy i spo-
koju wygodny salonik, gdzie ma˛z˙ i z˙ona spe˛dza˛
razem pare˛ cennych chwil w cia˛gu dnia: miejsce
ich odpoczynku i ucieczki respektowane przez
innych członko´w rodziny, w tym takz˙e nastolet-
nie potomstwo.

Podczas lunchu Stuart przedstawił Sarze

szczego´ły swojej pracy. Nie ukrywała juz˙ za-
chwytu dla jego niemal magicznej umieje˛tnos´ci
przesadzania dorosłych drzew.

A kiedy oznajmił, z˙e jest ro´wnie zaskoczony

i pełen podziwu dla jej pewnos´ci, z˙e doprowadzi
jego papiery do porza˛dku, Sara szczerze sie˛
zas´miała.

Po lunchu nieche˛tnie zaprowadził ja˛ do swo-

background image

jego biura, uprzedziwszy wprzo´dy, z˙e jes´li wi-
dza˛c panuja˛cy tam chaos, Sara zmieni zdanie
i wycofa propozycje˛ pomocy, on nie be˛dzie jej
miał tego za złe.

To prawda, w biurze panował bałagan, choc´

widac´ było, z˙e Stuart usiłował nad nim zapano-
wac´. Wskazał na stosy dokumento´w na biurku,
ewidentnie ułoz˙one na chybił trafił. Składały sie˛
z korespondencji przychodza˛cej zwia˛zanej z za-
mo´wieniami, wykonanych zamo´wien´ i tych cze-
kaja˛cych na realizacje˛, plus dwie sterty przy-
chodza˛cych i wychodza˛cych faktur.

Gdy Sara os´wiadczyła, z˙e Stuart mo´głby z łat-

wos´cia˛ ograniczyc´ swe kłopoty, gdyby jednak
korzystał z komputera, a przy tym codziennie
pos´wie˛cił troche˛ czasu na biez˙a˛ca˛ robote˛ papier-
kowa˛, zapytał burkliwie:

– A ile to jest według pani troche˛ czasu?

W tej chwili pracuje˛ na dworze, az˙ padne˛.

Sara z namysłem spojrzała na biurko i oznaj-

miła:

– Sa˛dze˛, z˙e teraz potrzebowałby pan dwo´ch,

a nawet trzech dni, z˙eby wprowadzic´ to wszyst-
ko do komputera, a naste˛pnie...

– Prosze˛ nie kon´czyc´. Dwa albo trzy dni,

mo´wi pani... Podejrzewam, z˙e chciała pani po-
wiedziec´, z˙e pani zaje˛łoby to dwa lub trzy dni, bo
ja potrzebowałbym dwo´ch lub trzech miesie˛cy.

background image

– Nie rozwaz˙ał pan zatrudnienia kogos´ w nie-

pełnym wymiarze godzin, z˙eby pomo´gł panu z ta˛
robota˛? – zapytała rozbawiona.

– Czy rozwaz˙ałem? Mys´le˛ o tym, ilekroc´ tu

wchodze˛, ale niech pani spro´buje znalez´c´ kogos´,
kto ma odpowiednie kwalifikacje i zechce tu
przyjechac´ za małe pienia˛dze, bo nie stac´ mnie
na duz˙e pensje. Prosze˛ posłuchac´ – dodał gwał-
townie – nie moge˛ pani prosic´, z˙eby pos´wie˛ciła
pani tyle swojego czasu. W kon´cu przyjechała tu
pani po to, z˙eby...

– Po to, z˙eby pogodzic´ sie˛ z faktem, z˙e Ian

nigdy mnie nie zechce – dokon´czyła łamia˛cym
sie˛ głosem. – Niech pan mi wierzy, z˙e najlepiej
zrobi mi praca, kto´ra zajmie moje mys´li. – Urwa-
ła, niepewna, czy nie powiedziała za duz˙o.

Czy jego słowa nie były przypadkiem taktow-

nym sposobem poinformowania jej, z˙e zmienił
zdanie, bo zdał sobie sprawe˛, z˙e wprowadzenie
porza˛dku w jego papierach be˛dzie bardzo czaso-
chłonne i nie z˙yczy sobie, by Sara siedziała tak
długo w jego domu?

Ku jej zdumieniu Stuart oznajmił:
– Co´z˙, jes´li tak to wygla˛da, to moz˙e po-

pracuje pani dla mnie, po´ki pani tu zostanie?
O ile pamie˛tam, zamierza pani posiedziec´ tutaj
pare˛ miesie˛cy. Jak juz˙ wspomniałem, nie moge˛
duz˙o zapłacic´, na pewno nie tyle, ile jest pani

background image

warta, ale jez˙eli naprawde˛ chce pani zapełnic´
czas...

Praca dla Stuarta.
Sara z namysłem przygryzła wargi. Zawsze

tak robiła, kiedy ja˛ cos´ niepokoiło. Musi zerwac´
z tym niedobrym zwyczajem, pomys´lała.

– Prosze˛ wybaczyc´ – zacza˛ł przepraszac´. –

Nie powinienem był tego proponowac´. To jasne,
z˙e pani nie...

– Nie. Nie, to znaczy chce˛ – poprawiła sie˛

szybko. – Tylko mi smutno, z˙e zaoferował mi
pan te˛ prace˛ z... z litos´ci – wykrztusiła i oblała sie˛
rumien´cem.

Niewaz˙ne, z˙e dobrze sie˛ czuła w jego towa-

rzystwie. To me˛z˙czyzna, a wie˛c nie moz˙e od
niego oczekiwac´, z˙e be˛dzie w stanie poja˛c´ jej
brak wiary w siebie i wa˛tpliwos´ci zwia˛zane z jej
kobiecos´cia˛.

Trudno liczyc´, z˙e zrozumie, jaka˛ szkode˛ wy-

rza˛dziły jej, jak ja˛ okaleczyły niemiłosierne
z˙arty Anny. Pozbawiły ja˛ poczucia wartos´ci,
nabawiły komplekso´w. Miała wraz˙enie, z˙e ode-
brały jej jaka˛s´ istotna˛ cza˛stke˛ jej jestestwa.
Zburzyły wiare˛ w zdolnos´c´ funkcjonowania jako
kobieta w najpełniejszym znaczeniu tego słowa.

– Uwaz˙a pani, z˙e proponuje˛ pani to zaje˛cie

z litos´ci? – Stuart potrza˛sna˛ł głowa˛ i dodał
niemal ponuro: – Byc´ moz˙e z litos´ci nad soba˛.

background image

Nie lituje˛ sie˛ nad pania˛. Jes´li mam byc´ szczery,
nadal uwaz˙am, z˙e miała pani sporo szcze˛s´cia,
skoro zdołała pani uciec. Me˛z˙czyzna, kto´ry po-
zwolił odejs´c´ takiej kobiecie...

Urwał, po czym podja˛ł gwałtownie:
– Prosze˛ mi wierzyc´, jez˙eli zdecyduje sie˛

pani na te˛ prace˛, to pani zrobi mi uprzejmos´c´,
a nie odwrotnie.

Ostroz˙nos´c´ nakazywała jej powiedziec´, z˙e

musi przemys´lec´ sprawe˛. Instynkt z kolei pod-
szeptywał, by bez namysłu przyje˛ła propozycje˛.
Bardzo dobrze zrobi jej to zaje˛cie. Jes´li zacznie
sie˛ wahac´, zastanawiac´...

– Che˛tnie bym dla pana pracowała – oznaj-

miła szybko, by nie zmienic´ zdania – pod warun-
kiem, z˙e na pewno pan tego chce.

– Czego? – Obja˛ł ja˛ dziwnym, prawie roz-

marzonym wzrokiem, po czym os´wiadczył dos´c´
niejednoznacznie: – To dopiero pocza˛tek. Jez˙eli
jest pani gotowa, oprowadze˛ pania˛ po mojej
szko´łce. Wzie˛ła pani kalosze? Dzien´ jest ładny,
ale...

– Pan mnie tu wnio´sł, juz˙ pan zapomniał?

Kalosze zostały w samochodzie.

– Fakt, prosze˛ poczekac´. Przyniose˛ je, a po-

tem po´jdziemy.

Otworzył kuchenne drzwi, zanim zda˛z˙yła za-

protestowac´. Patrza˛c na niego, kiedy szedł do

background image

land-rovera, zadała sobie pytanie, czy dobrze
zrobiła, przyjmuja˛c oferte˛ pracy. Jest juz˙ za
po´z´no, by sie˛ wycofac´, a poza tym... poza tym...

Z lekkim zdumieniem odkryła, z˙e juz˙ czeka

na te˛ chwile˛, gdy zacznie mu pomagac´.

I co cie˛ tak cieszy? Porza˛dkowanie papie-

ro´w? – pomys´lała i poczuła nieznaczne, lecz
niepokoja˛ce łaskotanie w z˙oła˛dku. Nie jest prze-
ciez˙ jedna˛ z tych niema˛drych kobiet, kto´re
wiecznie angaz˙uja˛ sie˛ w destrukcyjne zwia˛z-
ki, prawda? Nie dopus´ci do emocjonalnego uza-
lez˙nienia od Stuarta, jak to było w przypadku
Iana...

Nie, oczywis´cie, z˙e nie. Ci me˛z˙czyz´ni bardzo

ro´z˙nia˛ sie˛ od siebie, odmienna jest takz˙e sytua-
cja. Zakochała sie˛ w Ianie, nim zacze˛ła dla niego
pracowac´, a teraz nie ma najmniejszego niebez-
pieczen´stwa, z˙e zakocha sie˛ w Stuarcie.

Bo niby jakim cudem, skoro nadal kocha

tamtego?

Ian. Dopiero gdy włoz˙yła kalosze i kroczyła

u boku Stuarta do land-rovera, uprzytomniła
sobie, jak niewiele miejsca zajmował Ian w jej
mys´lach podczas kilku minionych godzin.

Przebiegł ja˛ dreszcz, lecz nie pro´bowała z nim

walczyc´. W kon´cu dobrze sie˛ stało, prawda?
Przeciez˙ włas´nie po to przyjechała do domu, do
miejsca, gdzie Ian nigdy nie postawił stopy.

background image

Gdzie nie było z˙adnych wspomnien´, kto´re by ja˛
dre˛czyły i z niej szydziły.

Mniej wie˛cej godzine˛ po´z´niej zamarła z po-

dziwu przed jednym z dwunastu de˛bo´w, kto´re,
jak tłumaczył Stuart, oczekiwały na przeniesie-
nie do maja˛tku ziemskiego na południu Anglii,
gdzie z powodu coraz cze˛stszych huragano´w
wiele drzew uległo dewastacji.

– W niekto´rych wypadkach, jez˙eli zareaguje-

my dos´c´ szybko, udaje sie˛ uratowac´ drzewa
wyrwane przez huragan z korzeniami. Najbar-
dziej naraz˙one na ryzyko sa˛ młode drzewa, kto´re
osia˛gne˛ły juz˙ wysokos´c´ dorosłych, ale wcia˛z˙
brak im bezpiecznego fundamentu w postaci
odpowiednio rozros´nie˛tego systemu korzeni.
Z drugiej strony, poniewaz˙ sa˛ młode, cze˛sto sa˛
bardziej odporne i moga˛ zakorzenic´ sie˛ w no-
wym miejscu, pod warunkiem, z˙e zostana˛ prze-
niesione we włas´ciwym czasie.

Im wie˛cej jej wyjas´niał na temat swojej pracy,

tym bardziej Sara była zafascynowana.

Nie miała poje˛cia, z˙e to takie skomplikowane.

Wyobraz˙ała sobie, z˙e kiedy drzewo zostanie
wyrwane z korzeniami, nie ma szansy na dalsze
z˙ycie.

– Uwaga!
Stuart wzia˛ł ja˛ za re˛ke˛ i odcia˛gna˛ł na bok, gdy

background image

na drodze pojawił sie˛ miniaturowy cia˛gnik z na-
czepa˛ prowadzony przez młodego me˛z˙czyzne˛,
w kto´rym Sara poznała syna miejscowego far-
mera.

Chłopak posłał jej us´miech, na kto´ry odpo-

wiedziała, a Stuart od razu skomentował:

– Widze˛, z˙e zna pani młodego Lewisa Lle-

wellyna.

– Tak. – Obserwowała, jak chłopak umieje˛t-

nie zakre˛cał na wiejskiej drodze z ładunkiem
młodych drzew.

– Od jakiegos´ miesia˛ca pracuje dla mnie

i s´wietnie mu idzie. Jednak nie zda˛z˙e˛ dzis´
pokazac´ pani szko´łki z sadzonkami, ale skoro
be˛dzie pani tu pracowac´...

Mo´wia˛c te słowa, odwro´cił sie˛ do niej pleca-

mi, Sara zas´, kto´ra szła za nim, nie zauwaz˙yła
nisko wisza˛cej gałe˛zi i az˙ je˛kne˛ła z bo´lu i za-
skoczenia, kiedy odepchnie˛ta gała˛z´ wro´ciła na
swoje miejsce, smagaja˛c ja˛ po twarzy.

Stuart usłyszał to i spojrzał na nia˛, wołaja˛c:
– Co? Co sie˛ stało?
Jego oczy pociemniały, kiedy dojrzał czer-

wona˛ pre˛ge˛ na policzku Sary i odczytał sygnały
bo´lu, kto´re wysyłało jej ciało...

– Cholera, to moja wina. Powinienem był

pania˛ ostrzec. Prosze˛ mi to pokazac´.

Uja˛ł jej twarz w dłonie, zanim wyraziła sprze-

background image

ciw, i odwro´cił ja˛ do s´wiatła. Stał tak blisko, z˙e
czuła nie tylko s´wiez˙y zapach wiatru i ros´lin, ale
ro´wniez˙ ciepły zapach jego ciała.

Gdyby w przeszłos´ci ktos´ jej zasugerował, z˙e

w samym zapachu me˛z˙czyzny odnajdzie taka˛
doze˛ erotyzmu, kto´ra pobudzi jej ciało do nie-
zwłocznej i wszechwładnej reakcji, z˙arliwie by
temu zaprzeczyła. Byłaby wre˛cz oburzona takim
przypuszczeniem. Tymczasem teraz, pomimo
pieka˛cego bo´lu, przysune˛ła sie˛ do Stuarta, zabor-
czo chłona˛c jego zapach, a co wie˛cej, zastana-
wiała sie˛, jak by to było, gdyby rozpie˛ła jego
koszule˛, połoz˙yła dłonie na wilgotnej klatce
piersiowej, przytuliła policzek do jego sko´ry...

Przeraz˙ona własnymi mys´lami zno´w je˛kne˛ła,

na co Stuart zacza˛ł ja˛ przepraszac´:

– Wiem, z˙e to boli, prosze˛ wybaczyc´, ale na

szcze˛s´cie nie widac´ z˙adnej rany. Sko´ra jest
obtarta, lepiej wro´c´my do domu i zdezynfekuj-
my ja˛. Z

˙

e tez˙ pani nie uprzedziłem, z˙e cos´

takiego moz˙e sie˛ zdarzyc´.

– To moja wina – oznajmiła drz˙a˛cym głosem.
Stuart nadal stał tuz˙ obok i obejmował dłon´mi

jej twarz. Chciała, by ja˛ pus´cił, skre˛powana
swoimi emocjami.

Czuła sie˛ tez˙ winna, gdyz˙ nie miała prawa

reagowac´ w tak intymny sposo´b na jego blis-
kos´c´... prawa ani powodu. Co z nia˛ jest? Czy

background image

fakt, z˙e Ian ja˛ odtra˛cił, odmienił ja˛ do tego
stopnia, z˙e w cia˛gu jednego dnia z kobiety, kto´ra
w zasadzie nie interesuje sie˛ me˛ska˛ seksualnos´-
cia˛, przeobraziła sie˛ w osobe˛ wyja˛tkowo na to
wraz˙liwa˛?

Zamiast odsuna˛c´ sie˛ od Stuarta, co wypadało

uczynic´, z trudem pows´cia˛gała ogromna˛ che˛c´,
aby stana˛c´ jak najbliz˙ej.

Stuart był w grubych roboczych re˛kawicach.

Zdja˛ł jedna˛ z nich i delikatnie pogładził palcem
miejsce otarcia na jej sko´rze. Usta Sary wy-
krzywił grymas bo´lu.

– Przepraszam. Chciałem tylko sprawdzic´,

czy to wyła˛cznie otarcie, czy nie ma tam drzazgi.

Kiedy to mo´wił, wiatr porwał kosmyk włoso´w

Sary i smagna˛ł nim jego twarz. Stuart zaczesał
jej włosy za ucho.

Zamarła, a on, wyczuwaja˛c to, podnio´sł na nia˛

wzrok. W jego oczach o barwie ciemnego złota
pojawił sie˛ jakis´ dziwny i jakby dziki błysk,
a twarz znieruchomiała. Gdy spus´cił powieki, by
ukryc´ przed nia˛ swoje oczy, ge˛ste i ciemne rze˛sy
rzuciły cien´ na jego opalone policzki.

Chwile˛ potem Sara us´wiadomiła sobie, z˙e

Stuart patrzy na jej usta. Natychmiast poczuła
potrzebe˛ zwilz˙enia ich koniuszkiem je˛zyka, czu-
ła tez˙, z˙e jej dolna warga, tak cze˛sto przygryzana
w chwilach zdenerwowania, zaczyna puchna˛c´.

background image

– Przygryzła sobie pani warge˛.
Odniosła wraz˙enie, z˙e te słowa płyne˛ły do niej

z daleka, niespieszne i cie˛z˙kie, jakby kaz˙de z nich
uginało sie˛ pod cie˛z˙arem jakiegos´ znaczenia.

– Wiem, to paskudne przyzwyczajenie.
I w tym momencie dotkne˛ła wargi czubkiem

je˛zyka, znajduja˛c malen´ka˛ rane˛, kto´ra˛ sama
sobie zrobiła.

– Prosze˛ nie ruszac´ – rzucił rozkazuja˛cym

tonem.

Sara popatrzyła na niego zmieszana i oszoło-

miona. Stuart pochylił głowe˛. Miała jeszcze czas
wycofac´ sie˛, unikna˛c´ pocałunku. Drz˙ała pod
wpływem podniecenia i obaw, kto´re rozpalały
jej zmysły niczym silny narkotyk. A jednak
nawet nie pro´bowała uciekac´.

Stuart pocałował ja˛ delikatnie i czule. Jego

wargi były ciepłe i mie˛kkie, je˛zyk zas´, znalazł-
szy ranke˛ na jej wardze, łagodził bo´l. A potem
nagle nabrał gwałtownos´ci, az˙ otworzyła usta,
zanim zdała sobie sprawe˛, co robi.

Czuła oszalałe bicie serca w piersiach, wdy-

chała zapach podnieconego me˛z˙czyzny, czuła
energie˛ jego ciała, a do tego wszystkiego wypeł-
niło ja˛ tak silne pragnienie, te˛sknota, bo´l poz˙a˛da-
nia, z˙e wprawiło ja˛ to w osłupienie. Zaprotes-
towała cichym pomrukiem i odepchne˛ła Stuarta,
kto´ry natychmiast ja˛ pus´cił i cofna˛ł sie˛ o krok.

background image

– Przepraszam.
Na jego policzkach pojawiły sie˛ wypieki.

Wygla˛dał, jakby był zły, ale nie na nia˛, jak
rozumiała Sara, i poczuła wyrzuty sumienia,
kiedy przeprosił ja˛ takim oficjalnym tonem. Był
wyraz´nie zły na siebie.

– Nie mam usprawiedliwienia. Nie ma z˙ad-

nego wyjas´nienia dla tego, co zrobiłem. Zagalo-
powałem sie˛... – Wykrzywił wargi. – Mam tylko
nadzieje˛, z˙e wspaniałomys´lnie złoz˙y to pani na
karb tego, z˙e jest pani bardzo atrakcyjna˛ i pocia˛-
gaja˛ca˛ kobieta˛, a ja jestem tylko me˛z˙czyzna˛,
kto´ry zbyt długo z˙ył sam.

Co´z˙ ma mu odpowiedziec´? Oboje sa˛ winni.

Ona wiedziała, z˙e on ma zamiar ja˛ pocałowac´,
wiedziała to i nie zrobiła absolutnie nic, by temu
zapobiec. Wystarczyło zrobic´ krok do tyłu, od-
wro´cic´ głowe˛. Łatwo moz˙na było unikna˛c´ tej
sytuacji, tymczasem... Sara wzie˛ła głe˛boki od-
dech i przyznała w cichos´ci ducha, z˙e pragne˛ła
tego pocałunku, a co wie˛cej, aktywnie do tego
zache˛cała. Niewaz˙ne nawet, czy Stuart to za-
uwaz˙ył. Zdaje sie˛, z˙e nie.

Odwro´ciwszy teraz głowe˛, usłyszała ciche:
– Mam nadzieje˛, z˙e nie wpłynie to na pani

decyzje˛ o pracy. Obiecuje˛, z˙e to sie˛ wie˛cej nie
powto´rzy. Teraz, kiedy juz˙ wiem...

Zamarła ze strachu. Moz˙e jednak zrozumiał,

background image

z˙e to ona, choc´ nie bezpos´rednio, odpowiada za
jego zachowanie. Moz˙e mimo wszystko do-
strzegł to, ale dobre maniery nie pozwoliły mu
wypowiedziec´ tego na głos.

Ku jej wielkiej uldze nie dokon´czył zdania,

tylko patrzył ponuro przed siebie. Postanowiła
przerwac´ wisza˛ca˛ cie˛z˙ko cisze˛:

– Nie musi pan przepraszac´. W kon´cu jestes´-

my doros´li. Jestem pewna, z˙e oboje zdajemy
sobie sprawe˛, z˙e... z˙e...

Je˛zyk jej sie˛ pla˛tał, serce biło coraz szybciej.

Wcia˛z˙ czuła ciepło jego warg na swoich i jakas´
jej cze˛s´c´ w dalszym cia˛gu niewymownie za nimi
te˛skniła.

– Z

˙

e to była tylko odruchowa reakcja – wyja˛-

kała mało przekonuja˛co.

Stuart popatrzył jej prosto w oczy. Zaczer-

wieniła sie˛ ze wstydu i poczucia winy.

– Odruchowa reakcja. Tak, pewnie ma pani

racje˛.

Z jakiegos´ powodu jego słowa ja˛ zraniły. Co

zatem wolałaby usłyszec´? – szydziła z siebie po´ł
godziny po´z´niej, kiedy wjechali land-roverem
z powrotem na wybrukowane podwo´rze. Z

˙

e

Stuart jej pragnie? Z

˙

e poczuł do niej przelotne

i wymykaja˛ce sie˛ kontroli poz˙a˛danie?

Jasne, z˙e nie. Przez Iana zacze˛ła naprawde˛

uz˙alac´ sie˛ nad soba˛. Zamarzyła jej sie˛ jakas´

background image

idiotyczna demonstracja me˛skiego poz˙a˛dania,
niewaz˙ne z czyjej strony, byle był to facet.
Powinna sie˛ wstydzic´, a nie...

Mocno przygryzła zraniona˛ warge˛, i az˙ sie˛

skrzywiła z bo´lu. A nie co? I jak teraz nazwie
swoje uczucia?

Czuje sie˛ oszukana... pozbawiona czegos´ wa-

z˙nego... nazbyt s´wiadoma niewielkiego bo´lu,
spowodowanego mys´la˛, z˙e gdyby tak głupio nie
odepchne˛ła Stuarta, to moz˙e...

Co? Kochałby sie˛ z nia˛? Oczywis´cie, z˙e nie,

i oczywis´cie, z˙e tego nie pragnie. Juz˙ sam
pomysł jest...

– Moge˛ zobaczyc´ te˛ ranke˛? – spytał Stuart,

zatrzymawszy samocho´d.

– Nie trzeba – zapewniła go w pos´piechu.

– Juz˙ nie boli. Pozwoli pan, z˙e zostane˛ ze dwie
godziny? Che˛tnie zapoznałabym sie˛ z pan´skim
komputerem i przejrzała z panem te papiery,
ale gdybym miała przeszkadzac´, zostawie˛ pana,
dopo´ki...

– Nie be˛dzie pani przeszkadzac´ – odparł spie˛-

tym głosem, juz˙ nie tak przyjaznym i serdecz-
nym jak godzine˛ wczes´niej.

A moz˙e ona jest przewraz˙liwiona, szuka dziu-

ry w całym, problemo´w, kto´re wedle wszelkiego
prawdopodobien´stwa nie istnieja˛? Czy zrobiła
sie˛ taka przewraz˙liwiona dlatego, z˙e Ian nia˛

background image

wzgardził? W kon´cu to Stuart poprosił o pomoc,
to była jego inicjatywa.

A z˙e ja˛ pocałował...
Stuart podszedł i otworzył drzwi samochodu,

ale tym razem nawet nie pro´bował jej pomo´c,
chociaz˙ uprzejmie czekał, az˙ Sara zejdzie bez-
piecznie na ziemie˛. Ona zas´ w głe˛bi duszy była
z tego powodu nieszcze˛s´liwa.

A wie˛c najlepiej zapomniec´ o tym pocałunku.

Była to jedynie instynktowna reakcja na bliskos´c´
kobiety, nic wie˛cej. Nic.

Poza tym nie ulega wa˛tpliwos´ci, z˙e Stuart poz˙a-

łował swego odruchu juz˙ w chwili, gdy mu uległ.
To jasne, z˙e z˙ałuje, prawda? Przeciez˙ jest w iden-
tycznej sytuacji jak ona, rozstał sie˛ z ukochana˛.

Jest jednak me˛z˙czyzna˛ i nie stracił normal-

nych me˛skich odrucho´w i potrzeb... i nie chciał-
by na pewno, z˙eby z´le zrozumiała jego chwilowe
zapomnienie.

Pewnie sie˛ boi, po tym, co mu naplotła o Ianie,

z˙e jest jedna˛ z tych kobiet, kto´re z zasady
zakochuja˛ sie˛ w swoich szefach. No co´z˙, jes´li
tak, musi go przekonac´, z˙e jest inaczej... albo
powiedziec´, z˙e zmieniła zdanie.

Tyle z˙e naprawde˛ zalez˙y jej na tej pracy,

potrzebuje jej... Nie z powodu pienie˛dzy, lecz
dlatego, by nie dopuszczac´ do swoich mys´li Iana
i przeszłos´ci.

background image

Najrozsa˛dniej be˛dzie, pomys´lała, jez˙eli poka-

z˙e Stuartowi, z˙e popołudniowy incydent nic dla
niej nie znaczy. Z

˙

e doskonale rozumie, iz˙ było to

jedynie naste˛pstwo chwilowej nierozwagi i jako
takie powinno zostac´ przez nich obydwoje pusz-
czone w niepamie˛c´.

background image

ROZDZIAŁ PIA˛TY

– Pora na przerwe˛. Zaparzyłem kawe˛ i zrobi-

łem grzanki. Sa˛ w kuchni, jes´li ma pani ochote˛.

Sara podniosła wzrok znad monitora, patrzyła

na Stuarta i lekko zmarszczyła czoło.

Była tak zaabsorbowana praca˛, z˙e nawet nie

usłyszała, jak otwierał drzwi. Kiedy jednak
wspomniał o kawie, stwierdziła, z˙e wprost o niej
marzy, a jes´li chodzi o grzanki... Z

˙

oła˛dek dys-

kretnie dał jej znac´, z˙e od lunchu mine˛ło juz˙
kilka godzin.

– Dobry pomysł – oznajmiła.
Odwro´ciła głowe˛ od ekranu i wyprostowała

sie˛, rozcia˛gne˛ła zesztywniałe mie˛s´nie.

background image

– Nie s´miem pytac´, jak idzie – zacza˛ł Stuart

pie˛c´ minut po´z´niej, kiedy siedzieli przy kuchen-
nym stole.

– Idzie niez´le – zapewniła. – Oprogramowa-

nie jest dobre, program dos´c´ elastyczny, chociaz˙
trzeba przyznac´, z˙e dla pocza˛tkuja˛cych troche˛
zbyt zaawansowany.

– Zbe˛dne uprzejmos´ci – odparł Stuart z z˙a-

lem. – Znam sie˛ na drzewach i poczułbym sie˛
uraz˙ony, gdyby ktos´ twierdził inaczej. Ale jes´li
chodzi o obsługe˛ komputera, to całkiem inna
historia.

Przy kawie Sara wyjas´niła mu tak przyste˛p-

nie, jak tylko potrafiła, co zamierza zrobic´, on
zas´ słuchał i patrzył na nia˛ z z˙ałosna˛ mina˛. A gdy
skon´czyła, skomentował:

– Gdybym był na miejscu tego pani szefa, na

kolanach bym szedł do pani drzwi i błagał, z˙eby
pani wro´ciła.

Urwał i pokre˛cił głowa˛.
– Najmocniej przepraszam. Jestem bezmys´l-

ny. Nie chciałem powiedziec´...

– Nic nie szkodzi – odparła drz˙a˛cym głosem.

– Juz˙ pogodziłam sie˛ z tym, z˙e moje nadzieje
zwia˛zane z Ianem nalez˙a˛ do przeszłos´ci. Zreszta˛
to były absurdalne nadzieje. Powoli dociera do
mnie, z˙e nic by z tego nie wyszło, nawet gdyby
mnie kochał.

background image

Stuart s´cia˛gna˛ł brwi, a ona, widza˛c to, dodała:
– Zbyt wiele nas dzieli: pogla˛dy na z˙ycie,

wartos´ci. W głe˛bi serca pozostałam wiejska˛
dziewczyna˛. Chciałabym wychowywac´ dzieci
w takim miejscu jak to, w kaz˙dym razie gdzieko-
lwiek byle nie w duz˙ym mies´cie, a zwłaszcza
Londynie. Z kolei Ian, nawet gdyby zgodził sie˛
na dzieci, oczekiwałby, z˙e powierze˛ je opiekun-
ce. On kocha wielkomiejskie z˙ycie, lubi byc´ tam,
gdzie sie˛ najwie˛cej dzieje. Nie znio´słby miesz-
kania na prowincji. To człowiek, kto´ry...

Zawiesiła głos. Nie chciała zdradzic´ swoich

ostatnich wniosko´w, a mianowicie, z˙e Ian jest
zbyt pusty, zbyt pro´z˙ny, z˙e stac´ go jedynie na to,
z˙eby byc´ os´rodkiem zainteresowania i centrum
z˙ycia kobiety. Dzieci uznałby za rywali, oczeki-
wałby i z˙a˛dał pierwszen´stwa.

Sara, kto´ra wyznawała pogla˛d, z˙e zwia˛zek

kobiety z me˛z˙em i ojcem jej dzieci zawsze
powinien byc´ wyja˛tkowy i waz˙ny, wierzyła
takz˙e, z˙e nie da sie˛ unikna˛c´ momento´w, gdy
wymagania dzieci, zwłaszcza małych, zepchna˛
zwia˛zek dorosłych i ich potrzeby na drugi plan.

– Odnosze˛ wraz˙enie, z˙e lepiej pani bez niego

– zauwaz˙ył ponuro Stuart.

– Tak – przytakne˛ła – chyba tak. Chociaz˙

trudno w zasadzie powiedziec´, z˙e kiedykolwiek
z nim byłam.

background image

Urwała, a jej policzki zabarwiły sie˛ wspania-

łym odcieniem purpury, kiedy uprzytomniła so-
bie dwuznacznos´c´ swojej uwagi. Ale Stuart
wydawał sie˛ nies´wiadomy jej zakłopotania ani
jego powodu.

Odwro´cił głowe˛ i zapytał spokojnie:
– Jeszcze filiz˙anke˛ kawy?
Kiedy kiwne˛ła głowa˛, a on nalał jej kolejna˛

porcje˛ kawy, policzki Sary zbladły, Stuart zas´,
ku jej wielkiej uldze, porzucił temat Iana i wro´cił
do problemo´w z komputerem.

– Kiedy powiedziałem Sally, z˙e kupuje˛ kom-

puter, wys´miała mnie.

Sally? Serce Sary zamarło. Kim jest Sally?

Czy powinna sie˛ domys´lic´? Czy to owa tajem-
nicza kobieta, kto´ra go rzuciła, kto´ra pozwalała
sie˛ kochac´, a potem go zostawiła?

Sara od pocza˛tku nie darzyła jej sympatia˛,

a jej uciecha niosła w sobie bolesne echo bez-
dusznego s´miechu Anny.

– Naprawde˛? To chyba troche˛ niestosowne?

– zauwaz˙yła.

Jakies´ pełne z˙alu ciepło w głosie Stuarta, kiedy

wspominał o tamtej kobiecie, jeszcze zwie˛kszało
antypatie˛ Sary do nieznajomej, chociaz˙ nie rozu-
miała dlaczego, poza tym z˙e Stuart wzbudzał
w niej wyja˛tkowy instynkt opiekun´czy. Czyz˙by
dlatego, z˙e ła˛czyły ich podobne dos´wiadczenia?

background image

Wa˛tpiła, by kiedykolwiek zachował sie˛ ro´w-

nie głupio jak ona. Był ciepły, uprzejmy, ale przy
tym wyraz´nie twardy i nieugie˛ty, co sugerowało,
z˙e w razie koniecznos´ci byłby z niego pote˛z˙ny
wro´g. Ale przeciez˙ on i Sally nie byli wrogo do
siebie nastawieni. Oni byli kochankami.

Kochankowie...
Powieki ja˛ zapiekły, oczy rozbolały. Za dłu-

go siedziała przed monitorem, wyjas´niła sobie,
kompletnie lekcewaz˙a˛c fakt, z˙e w cia˛gu typowe-
go dnia pracy spe˛dzała przy komputerze o wiele
wie˛cej czasu. No ale skoro to nie łzy... Przeciez˙
oczy nie pieka˛ jej z bo´lu serca, prawda?

To niemoz˙liwe, by była zazdrosna o jaka˛s´ tam

Sally. Nie, ska˛dz˙e. Moz˙e odrobinke˛... Ale wcale
nie o jej zwia˛zek ze Stuartem, tylko o to, z˙e
poznała, co to znaczy miec´ kochanka, z˙e była
poz˙a˛dana przez me˛z˙czyzne˛, kto´ry z całych sił
pragna˛ł jej okazac´, jak bardzo ja˛ kocha.

Sara tego nie zakosztowała, i zapewne nigdy

nie zakosztuje. Ma dwadzies´cia dziewie˛c´ lat,
a wie˛c jest zdecydowanie za stara, z˙eby wzbu-
dzic´ w kims´ taka˛ namie˛tnos´c´, miłos´c´, a nawet
gdyby jej sie˛ to udało...

Wstrza˛sna˛ł nia˛ lekki dreszcz. Nie, nie chciała

juz˙ nigdy doznac´ emocji, kto´re rozpe˛tał w niej
Ian. To zbyt niebezpieczne, za bardzo destruk-
cyjne. Margaret ma racje˛, powinna postarac´ sie˛

background image

o dobry bezpieczny zwia˛zek ze spokojnym me˛z˙-
czyzna˛, kto´remu, podobnie jak jej, zalez˙y na
załoz˙eniu rodziny i dzieciach. Me˛z˙czyzna˛, z kto´-
rym be˛dzie z˙yła bez wzloto´w i upadko´w wielkiej
namie˛tnos´ci.

– Prosze˛ o nim nie mys´lec´. Nie ma sensu

dre˛czyc´ sie˛ z powodu...

– Z powodu me˛z˙czyzny, kto´ry mnie nie chce

– dokon´czyła. – Tak, ma pan racje˛. Chociaz˙, jes´li
mam byc´ szczera, nie mys´lałam o Ianie. – Dopiła
kawe˛ i wstała. – Lepiej juz˙ po´jde˛, mam jeszcze
sporo do zrobienia...

Ida˛c do drzwi, czuła na sobie wzrok Stuarta.
Nie miała poje˛cia, dlaczego nadal jest tak

bardzo wyczulona na jego milcza˛ce spojrzenie
– w kon´cu spe˛dzili juz˙ razem troche˛ czasu.

Jeszcze przez godzine˛ pracowała przy kom-

puterze, a dopiero potem pozwoliła sobie na
odpoczynek.

Stuart zaprosił ja˛ na kolacje˛. Odmo´wiła i nie

przyje˛ła zaproszenia do restauracji, kto´re miało
byc´ podzie˛kowaniem za wykonana˛ prace˛.
Oznajmiła, z˙e nie oczekuje podwo´jnej zapłaty
w formie posiłko´w i pienie˛dzy.

Nieco po´z´niej, odwoz˙a˛c ja˛do domu rodzico´w,

Stuart zachowywał chłodny dystans. Czyz˙by
poczuł sie˛ obraz˙ony, z˙e nie poszła z nim na

background image

kolacje˛? Z pewnos´cia˛ nie. Dumaja˛c nad czekaja˛-
cym ja˛ samotnym wieczorem, Sara zacze˛ła nie-
mal z˙ałowac´ swojej decyzji.

Byłoby miło posiedziec´ w jego towarzys-

twie. Ich rozmowa przebiegłaby bez kre˛puja˛-
cych pauz. Stuart wolał co prawda prace˛ fi-
zyczna˛, ale z ksia˛z˙ek, kto´re widziała w jego
gabinecie i salonie, z rozmo´w, kto´re z nim
odbyła, wiedziała, z˙e to człowiek o wszech-
stronnych zainteresowaniach. Me˛z˙czyzna, kto´-
rego kaz˙da przytomna kobieta che˛tnie zaak-
ceptowałaby jako towarzysza przy stole, albo
jako kochanka.

Zesztywniała i odsune˛ła od siebie te˛ mys´l,

podobnie jak uciekała przed nia˛ minionego wie-
czoru. Na litos´c´ boska˛, co ona wyprawia?
W dniach, kiedy jej mys´li kre˛ciły sie˛ bez reszty
woko´ł Iana, do głowy by jej nie przyszło, z˙eby
zobaczyc´ partnera do ło´z˙ka w jakimkolwiek
innym me˛z˙czyz´nie, a teraz...

W chwili, gdy Stuart zatrzymał land-rovera,

otworzyła drzwi i zacze˛ła wysiadac´, nie czeka-
ja˛c, az˙ on okra˛z˙y wo´z, by jej pomo´c.

W s´wiatłach, kto´re zabłysły, gdy zaparkowali

samocho´d, Sara zobaczyła zacis´nie˛te z gorycza˛
wargi Stuarta. Nadawały jego twarzy tak nieobe-
cny wyraz, az˙ zapragne˛ła wycia˛gna˛c´ do niego
re˛ce i poprosic´, z˙eby nie patrzył tak chłodno.

background image

Dostała dreszczy, jakby znienacka temperatu-

ra powietrza spadła o kilka stopni.

Przeraz˙eniem napawał ja˛ fakt, z˙e zmiana na-

stroju Stuarta to dla niej taki stres. Kiedy od-
prowadzał ja˛ do drzwi, niczego tak nie pragne˛ła,
jak zbliz˙yc´ sie˛ do niego. Zaskoczyło ja˛ to, gdyz˙
z natury była osoba˛, kto´ra woli trzymac´ sie˛ na
dystans w kontaktach z innymi.

Przy drzwiach stane˛ła i spojrzała mu w twarz,

mo´wia˛c przy tym pospiesznie:

– Jez˙eli to panu odpowiada, zaczne˛ jutro

o dziesia˛tej i zostane˛ do około trzeciej.

– Wie˛c nadal chce pani te˛ prace˛?
– Tak – zapewniła go. – Chyba z˙e... chyba z˙e

pan zmienił zdanie.

– Nie – odrzekł bliski irytacji. – Moz˙e nie

be˛dzie mnie w domu, jak pani przyjedzie. Nie
zamkne˛ na klucz drzwi od kuchni. Musimy
dorobic´ pani zapasowy.

Zawiesił głos, a Sara podniosła na niego

wzrok. Nie wiedziała, z˙e stoja˛ tak blisko siebie.
Pre˛dko odwro´ciła sie˛, by jej oczu nie kusiły
wargi Stuarta.

Dzie˛ki Bogu, nie miał o tym zielonego poje˛-

cia. Sama nie wiedziała, jak wytłumaczyc´ to
zjawisko, i ostatecznie stwierdziła, z˙e jest to ja-
kas´ dziwna, kompletnie do niej nietypowa reak-
cja na ciosy zadane przez Iana i Anne˛. A takz˙e

background image

rozpaczliwa pro´ba, kto´ra˛ podje˛ło jej ciało, by
udowodnic´ tym dwojgu, jak bardzo sie˛ myla˛,
nazywaja˛c ja˛ istota˛ bezpłciowa˛. Niezalez˙nie od
przyczyny, Sara ufała, z˙e wkro´tce takie reakcje
sie˛ skon´cza˛.

Dopiero po´z´niej, gdy jadła kolacje˛, uzmys-

łowiła sobie, z˙e w cia˛gu całego dnia pomys´lała
o Ianie tylko raz, i to w zwia˛zku ze Stuartem. To
znaczy, z˙e decyzja powrotu do domu była słusz-
na, z˙e tutaj łatwiej niz˙ w Londynie odetnie sie˛ od
przeszłos´ci.

Praca zaproponowana jej przez Stuarta to

nagroda, niespodziewany prezent od losu. Po-
moz˙e jej zabic´ czas i wykorzystac´ umieje˛tnos´ci,
pozwoli skupic´ mys´li i energie˛ na czyms´ innym
niz˙ Ian i zadane przez niego rany.

A wracaja˛c do z˙enuja˛cych nieprawdopodob-

nych odczuc´, kto´re budzi w niej Stuart...

No co´z˙, wierzyła, z˙e z czasem emocje opadna˛,

gdy tylko otrza˛s´nie sie˛ z wyrza˛dzonych jej
krzywd.

background image

ROZDZIAŁ SZO

´

STY

Mina˛ł tydzien´, a potem kolejny. Wro´cili ro-

dzice Sary. Matka z rados´cia˛ przyje˛ła wiado-
mos´c´, z˙e Sara zamierza zostac´ w domu na jakis´
czas, a jeszcze wie˛ksza˛ rados´c´ sprawiła jej infor-
macja, z˙e co´rka pracuje dla Stuarta.

Sara szybko sie˛ przekonała, z˙e matka darzy go

wielka˛ sympatia˛. Co prawda rodzice nie mieli
okazji poznac´ Iana, niemniej było oczywiste, z˙e
wcale nie z˙ałowali, z˙e ten facet nie stanowi juz˙
elementu jej z˙ycia. Poznała to po ich reakcji na
wiadomos´c´, z˙e porzuciła prace˛ w Londynie.

Nie wspomniała o prawdziwym powodzie,

kto´ry skłonił ja˛ do wre˛czenia wymo´wienia. Jez˙e-

background image

li nawet rodzice odgadywali jej uczucia, taktow-
nie przemilczeli sprawe˛.

Przez kilka pierwszych dni po ich powrocie

gło´wnym tematem rozmo´w było nowe dziecko
w rodzinie oraz dwo´ch starszych wnuko´w.

Rodzice przywiez´li ze soba˛ zdje˛cia, z˙eby Sara

mogła zobaczyc´ siostrzenice˛. Matka zapewnia-
ła, z˙e dziewczynka bardzo przypomina Sare˛
w wieku niemowle˛cym.

Sara w duchu podejrzewała, z˙e matka kolory-

zuje, ale ma˛drze pomine˛ła to milczeniem i ostro-
z˙nie schowała fotografie˛ do jej portfela, usiłu-
ja˛c pokonac´ przy tym lekki bo´l serca. Kochała
siostre˛ i bardzo lubiła szwagra, ale po raz pierw-
szy w tak oczywisty sposo´b pozazdros´ciła siost-
rze. Dwo´ch zdrowych, pełnych energii chłop-
co´w, a teraz ta malen´ka dziewczynka, a przeciez˙
Jacqui jest tylko pie˛c´ lat od niej starsza.

Ale ona nie skon´czyła jeszcze trzydziestki, ma

mno´stwo czasu na zama˛z˙po´js´cie i załoz˙enie
rodziny. I tylko jakis´ wewne˛trzny niepoko´j,
kiedy patrzyła na fotografie˛ malen´kiej siostrze-
nicy, przypominał jej, z˙e instynkt macierzyn´ski
domaga sie˛ spełnienia, z˙e z kaz˙dym dniem
ros´nie jej potrzeba posiadania dzieci. Do tego
stopnia, z˙e coraz cze˛s´ciej wracała mys´la˛ do rady
Margaret.

Całe swoje dotychczasowe dorosłe z˙ycie

background image

kochała Iana, ale on tego nie odwzajemniał,
a zno´w ona nie wyobraz˙ała sobie nawet, z˙e
mogłaby pokochac´ innego. Tamta miłos´c´ okaza-
ła sie˛ beznadziejna i destrukcyjna. Nie, nie po-
dejmie ponownie ryzyka, a jednoczes´nie jak tu
zrezygnowac´ z marzen´ o dzieciach?

To znaczy... to znaczy, z˙e powinna chyba

posłuchac´ Margaret i pomys´lec´ wreszcie o mał-
z˙en´stwie opartym na innych fundamentach, po-
zbawionym emocji i idealizmu zwia˛zanych z Ia-
nem.

Sara zmarszczyła czoło, przypomniała sobie

bowiem Boz˙e Narodzenie tuz˙ przed bolesnym
ciosem, kiedy przyjechała do Londynu od rodzi-
co´w, a Margaret zaprosiła ja˛, z˙eby obejrzała
prezenty, kto´re otrzymały dzieci.

Ben zauwaz˙ył wo´wczas, z˙e Sara byłaby wspa-

niała˛ matka˛, ona zas´ przyznała, z˙e marzy o zało-
z˙eniu rodziny. Margaret skomentowała to wtedy
w pozornie zawoalowany sposo´b, z˙e jakos´ nie
widzi Iana w roli ojca.

Sara automatycznie wyraziła sprzeciw, ale

teraz juz˙ wiedziała, z˙e to prawda, i z˙e gdzies´
w głe˛bi duszy zawsze miała te˛ s´wiadomos´c´,
a jednak, pomimo tego, z˙e ich pogla˛dy na z˙ycie
kompletnie do siebie nie przystawały, uparcie
trwała przy idiotycznej nadziei.

Tak, była głupia, a co gorsze... z uporem,

background image

niszcza˛c sama siebie, lekcewaz˙yła to, co cze˛sto
podpowiadał jej rozsa˛dek. A mianowicie, z˙e Ian
nie jest tym me˛z˙czyzna˛, z kto´rym ułoz˙yłaby
sobie harmonijne z˙ycie. I niewaz˙ne, jak bardzo
go kocha.

Co´z˙, jedno nie ulega wa˛tpliwos´ci, powiedzia-

ła sobie z˙artobliwie. Nie ma wiele szans na
znalezienie potencjalnego me˛z˙a i ojca swoich
dzieci, dopo´ki pracuje dla Stuarta.

Zdołała zminimalizowac´ chaos w jego papie-

rach i doprowadzic´ je mniej wie˛cej do porza˛dku.
Czekała teraz na niego, by spisac´ towar, po-
dzielic´ drzewa według typu, wieku, wysokos´ci
i tak dalej, z˙eby w przyszłos´ci, kiedy dostanie
zamo´wienie, jednym kliknie˛ciem mo´gł otrzy-
mac´ liste˛ z˙a˛danych informacji.

Kiedy go o tym powiadomiła, spojrzał na nia˛

z szerokim us´miechem i oznajmił, z˙e ma to
wszystko w głowie.

Trudno było oprzec´ sie˛ temu us´miechowi.

Mimo to odpowiedziała mu, z˙e jest tylko czło-
wiekiem i kto´regos´ pie˛knego dnia z jakiegos´
powodu moz˙e go akurat nie byc´ pod re˛ka˛, kiedy
be˛da˛ potrzebne tego rodzaju informacje.

Poznawała go coraz lepiej i coraz lepiej sie˛

z nim dogadywała. Ła˛czyło ich podobne po-
czucie humoru, głe˛boka miłos´c´ do wiejskiego
krajobrazu i potrzeba zachowania go w obecnym

background image

stanie. Stuart został juz˙ zaproszony do kilku
lokalnych komiteto´w na rzecz ochrony przyro-
dy. Miał nadzieje˛, z˙e teraz, gdy Sara ogarne˛ła
bałagan w jego papierach, znajdzie czas, aby
zaangaz˙owac´ sie˛ bardziej w sprawy małej lokal-
nej społecznos´ci.

Nie wiadomo, jak do tego doszło, ale wste˛pnie

uzgodnione cztery godziny pracy Sary przecia˛-
gały sie˛ do szes´ciu, a po´z´niej nawet do os´miu,
gdyz˙ che˛tnie przyjmowała na siebie nowe obo-
wia˛zki. Cieszyło ja˛, z˙e Stuart jej ufa, ona zas´
znajdowała przyjemnos´c´ w poznawaniu nowych
rzeczy i wykorzystywaniu tej wiedzy.

Po miesia˛cu pracy była juz˙ w stanie fachowo

rozmawiac´ z ewentualnym klientem na temat
moz˙liwos´ci przenoszenia na inne miejsce roz-
maitych gatunko´w drzew, profesjonalnie tłuma-
czyła, w jaki sposo´b dorosłe drzewa da sie˛ bez-
piecznie przesadzac´.

W mie˛dzyczasie wybrano date˛ chrztu siost-

rzenicy Sary. Matka, ku jej utrapieniu, uparła sie˛,
z˙eby zaprosic´ na te˛ uroczystos´c´ Stuarta.

Ten przyja˛ł zaproszenie, choc´ Sara wczes´niej

zapewniała bliskich, z˙e jej szef ma waz˙niejsze
sprawy na głowie. Gdy tylko czas mu na to
pozwalał, przywoził ja˛ do pracy i odwoził wie-
czorem do domu, utrzymuja˛c, z˙e nie moz˙e od
niej wymagac´, aby ryzykowała uszkodzenie

background image

swojego samochodu na polnej wyboistej drodze,
kto´ra prowadzi do dworu.

Mogła stanowczo odmo´wic´ i zachowac´ nieza-

lez˙nos´c´, ale prawde˛ mo´wia˛c, bardzo lubiła z nim
przebywac´. Lubiła wieczory, kiedy praca za-
trzymywała ja˛ dłuz˙ej w maja˛tku, a Stuart przy-
gotowywał kolacje˛ dla nich obojga.

Dni stawały sie˛ coraz dłuz˙sze, totez˙ Stuart

spe˛dzał wie˛cej czasu poza domem. W cia˛gu dnia
Sara rzadko go widywała, chociaz˙ zdarzało sie˛,
z˙e nieoczekiwanie przyjez˙dz˙ał, wpadał do biura
i prosił, z˙eby mu towarzyszyła, gdyz˙ chce ja˛
zaznajomic´ z kolejnym, nieznanym jej dota˛d
aspektem swojej pracy.

Tak bardzo przywykła do owych wycieczek,

z˙e trzymała w biurze kalosze i stary płaszcz
przeciwdeszczowy, z˙eby w kaz˙dej chwili mo´c
jechac´ ze Stuartem do lasu.

Kaz˙dego ranka do dworu przychodziły poczta˛

gazety, mie˛dzy innymi ,,The Times’’. Sara prze-
gla˛dała je systematycznie podczas lunchu.

Pocza˛tkowo zamierzała jez´dzic´ o tej porze do

domu. Zdawała sobie sprawe˛, z˙e dwo´r to nie
tylko miejsce pracy Stuarta, ale takz˙e jego dom,
i byc´ moz˙e nie ma ochoty, chociaz˙ gora˛co temu
zaprzeczał, ogla˛dac´ jej w swojej kuchni, gdy sam
wpada cos´ przeka˛sic´.

Tymczasem po dwo´ch tygodniach Stuart

background image

os´wiadczył, z˙e jes´li jego obecnos´c´ jej przeszka-
dza i z tego powodu nie chce zostac´ na lunch
w maja˛tku, on che˛tnie spe˛dzi ten czas poza
domem. Odrzekła, z˙e absolutnie nie o to chodzi,
a zarazem musiała przyznac´, z˙e faktycznie
o wiele rozsa˛dniej byłoby zjes´c´ lunch na miejs-
cu, w zasie˛gu telefonu, gdyby przypadkiem za-
dzwonił jakis´ klient.

Pewnego dnia znalazła w ,,Timesie’’ bardzo

waz˙ny i wcia˛gaja˛cy artykuł na temat globalnego
efektu cieplarnianego i spustoszen´, jakich doko-
nały minionej wiosny burze na zalesionych tere-
nach kraju. W artykule wspomniano takz˙e, z˙e
obecnie istnieje moz˙liwos´c´ zaste˛powania poła-
manych przez burze drzew innymi dorosłymi
drzewami lis´ciastymi. Sara szukała pio´ra, by
zaznaczyc´ ten artykuł i polecic´ Stuartowi, kiedy
przypadkiem jej wzrok padł na sa˛siednia˛ strone˛.

Nie miała poje˛cia, dlaczego natychmiast

z morza ogłoszen´ wyłowiła to jedno, o zare˛czy-
nach i rychłym s´lubie Anny i Iana. Gdy jej
spojrzenie padło na to miejsce, znieruchomiała
i nie mogła oderwac´ oczu od tłustego czarnego
druku.

Słyszała, z˙e Stuart wszedł tylnymi drzwiami,

ale zabrakło jej siły, by podnies´c´ wzrok znad
gazety. Drz˙ała na całym ciele, chociaz˙ wcale nie
było zimno.

background image

Słyszała, z˙e Stuart cos´ do niej mo´wi, czuła

w jego głosie narastaja˛cy niepoko´j, gdy po-
wtarzał jej imie˛, a potem podszedł i zapytał:

– Saro, co sie˛ stało?
Dz´wie˛k jego głosu, zdenerwowanie, kto´re

nadało mu ciemna˛ barwe˛, s´wiadomos´c´ jego
bliskos´ci i koja˛cego ciepła przerwały jej lodowa˛
tame˛. Odre˛twienie wywołane lektura˛ ogłoszenia
przeszło w wielka˛ ulge˛, łzy zaciskały jej gardło
i napływały do oczu. Kiedy wreszcie spojrzała
na Stuarta, zawołał cos´ głos´no i wycia˛gna˛ł re˛ce.
Potem popatrzył na gazete˛ i wyrwał ja˛ z us´cisku
Sary, po czym rzucił ja˛ na sto´ł. W kon´cu wzia˛ł
Sare˛ w ramiona takim ruchem, jakby robił to juz˙
przy wielu ro´z˙nych okazjach, jakby była to nor-
malna reakcja na jej cierpienie.

Sara z kolei przylgne˛ła do niego, jakby i to

było najbardziej naturalnym odruchem, pozwo-
liła, by ja˛ unio´sł i opasał ramionami, i kołysał
lekko w rytm pełnych wspo´łczucia i pociechy
sło´w.

– To głupiec – usłyszała jego twardy głos.

– To musi byc´ głupiec, skoro woli kogos´ innego
zamiast ciebie...

Sara zas´miała sie˛ niepewnie.
– Co? O co chodzi? – spytał, kiedy pokre˛ciła

głowa˛.

– To nie wina Iana, z˙e zakochał sie˛ w Annie,

background image

a nie we mnie – oznajmiła. – To moja wina, z˙e
wierzyłam...

Nie potrafiła otwarcie powiedziec´ nawet je-

mu, jak dotkliwie zraniły ja˛ bezpardonowe, acz
prawdziwe słowa Anny, i jak bardzo nadal ja˛
bolały.

– Jez˙eli nie chodzi ci o to, z˙e Ian pos´lubia

inna˛ kobiete˛, to o co w takim razie?

Sara patrzyła na niego pytaja˛co, szeroko ot-

wieraja˛c oczy. Ska˛d on to wie?

Nadal trzymał ja˛ w obje˛ciach, dzielił sie˛ z nia˛

swoim ciepłem. Musiała sie˛ cofna˛c´, z˙eby spoj-
rzec´ mu w twarz.

– Ska˛d wiesz? – Urwała, lekko zaczerwienio-

na. – Ja... Chodzi o to, co Anna mi powiedziała.
O fakty... prawde˛.

Zadygotała i poczuła, z˙e Stuart przyciska ja˛

mocniej, zupełnie jakby pragna˛ł przeja˛c´ na sie-
bie jej cierpienie.

– Jakie fakty? Jaka prawda?
Odwro´ciła głowe˛ i wtuliła twarz w jego ramie˛.

Pows´cia˛gliwos´c´ i wstyd sprawiły, z˙e wahała sie˛
przez moment, a jednak szok spowodowany
gazetowym ogłoszeniem osłabił jej mechanizm
obronny, spote˛gował le˛k i niepewnos´c´.

– Kiedy Anna... kiedy mi mo´wiła o Ianie... z˙e

oboje wiedza˛, co do niego czuje˛, s´miała sie˛ ze
mnie. Twierdziła, z˙e nawet gdyby Ian jej nie

background image

kochał, to i tak nie chciałby byc´ ze mna˛. Z

˙

e

z˙aden me˛z˙czyzna nigdy mnie nie zechce, bo....
bo jestem nieatrakcyjna... niepocia˛gaja˛ca...

Urwała, jej głos zacza˛ł sie˛ łamac´, a głowa

w dalszym cia˛gu spoczywała na ramieniu Stuar-
ta. Zabrakło jej odwagi, z˙eby spojrzec´ mu
w twarz. Bała sie˛, z˙e zobaczy w jego oczach
litos´c´. Był dla niej kims´ wie˛cej niz˙ pracodawca˛.
Został jej przyjacielem, bardzo dobrym przyja-
cielem, pierwszym prawdziwym przyjacielem,
sa˛dziła zatem, z˙e jej wyznania wzbudza˛ w nim
wspo´łczucie, ale tez˙ czuła sie˛ zaz˙enowana, z˙e
sobie na nie pozwoliła.

Co sie˛ z nia˛ dzieje? Czyz˙by w tak kro´tkim

czasie naprawde˛ az˙ tak bardzo sie˛ zmieniła?
Kobieta, za jaka˛ sie˛ dota˛d uwaz˙ała, za nic
w s´wiecie nie powierzyłaby nikomu takich infor-
macji, a zwłaszcza me˛z˙czyz´nie.

Co dziwniejsze, pomimo zakłopotania ode-

tchne˛ła, z˙e sie˛ od nich uwolniła. Miała teraz
poczucie, z˙e zrzuciła z siebie wielki cie˛z˙ar.

– A ty w to uwierzyłas´?
Zdumiony głos Stuarta kazał jej podnies´c´

głowe˛ i spojrzec´ na niego pytaja˛co.

– Nie rozumiesz, z˙e ona tylko chciała cie˛ zra-

nic´? Kłamała.

– Nie, ja...
– Kłamała – powto´rzył Stuart. – Moge˛ ci to

background image

udowodnic´. Jestes´ atrakcyjna, Saro, i pocia˛gaja˛-
ca. Jestes´...

Przebiegł ja˛ zimny dreszcz. Stuart stał jak

odre˛twiały, potem mrukna˛ł cos´ pod nosem,
a w kon´cu podnio´sł re˛ke˛, pogłaskał ja˛ po brodzie
i przycia˛gna˛ł jej twarz do swojej.

– Jak sie˛ teraz czujesz? W dalszym cia˛gu

niechciana? – spytał i zacza˛ł ja˛ całowac´ tak
zmysłowo i namie˛tnie, z˙e sie˛ nie opierała.

Niegdys´, dawno temu, Sara s´niła i marzyła

o takich pocałunkach. Jej kochanek nie miał
konkretnej twarzy, był tylko tworem jej mło-
dzien´czej wyobraz´ni, podobnie zreszta˛ jak je-
go dotyk oraz pocałunek. Niemniej wiedziała,
z˙e tak mogłoby to wygla˛dac´... z˙e tak to włas´-
nie be˛dzie... z˙e nadejdzie moment, kiedy ko-
chanek z wyobraz´ni nabierze realnych kształ-
to´w, a wtedy jego dotyk i pocałunek rozpala˛
jej zmysły, spala˛ na proch dziewicze le˛ki
i obawy.

A potem poznała Iana i odłoz˙yła na bok

dziewcze˛ce marzenia, skupiaja˛c uwage˛ na z˙y-
wym me˛z˙czyz´nie, dla kto´rego straciła głowe˛.

W pierwszych latach znajomos´ci z Ianem

rozpaczliwie pragne˛ła, by ja˛ pocałował, te˛skniła
za jego pieszczota˛, wyobraz˙ała sobie, z˙e kiedy
jej dotknie, be˛dzie dokładnie tak jak w jej
marzeniach. No i gdy w kon´cu rojenia Sary stały

background image

sie˛ rzeczywistos´cia˛, tak dalece odbiegały od
marzen´, z˙e natychmiast uznała, z˙e wina lez˙y po
jej stronie.

Bo jakz˙e mogła byc´ tak głupia i wierzyc´, z˙e

zwykły pocałunek to tak emocjonuja˛ce przez˙y-
cie, z˙e wzbudza wszechobejmuja˛cy zachwyt? Z

˙

e

otworzy przed nia˛ tajemne drzwi, za kto´rymi
czeka uczta dla wszystkich zmysło´w?

Tymczasem pocałunki Iana były wprawne

i dojrzałe, ale jakos´ mało podniecaja˛ce.

Przypomniała sobie o tym włas´nie teraz, kie-

dy jej zmysły zawirowały, a serce podskoczyło
ze zdumienia. W dalszym cia˛gu pamie˛tała, jak
niegdys´ lojalnie odmawiała uznania rzeczywis-
tos´ci i udawała, z˙e pocałunek Iana dokładnie
spełnia jej nadzieje.

Pamie˛tała tez˙, jak czekała, by Ian uzupełnił

pocałunek wyznaniem swoich uczuc´, i jak po-
twornie czuła sie˛ oszukana, gdy nawet nie podja˛ł
pro´by zacies´nienia ich znajomos´ci, choc´ nie
zrezygnował całkiem z flirtu i pocałunko´w.

Takim włas´nie zachowaniem sprawiał, z˙e

czuła sie˛ oszołomiona i bezbronna, niepewna
siebie i swojej kobiecos´ci, a takz˙e winna, ponie-
waz˙ pragne˛ła od niego rzeczy, kto´rych nie chciał
jej dac´...

Z perspektywy czasu oskarz˙ała sie˛ o to, z˙e za

mało go zache˛cała, niema˛drze trzymaja˛c sie˛

background image

nadziei, z˙e pewnego dnia sytuacja sama ulegnie
zmianie, z˙e pewnego dnia Ian ja˛ pokocha.

Tak długo z˙ywiła sie˛ okruszkami, z˙e zmys-

łowa uczta, w kto´rej teraz brała udział, mogła
wydac´ sie˛ jej wre˛cz zbyt kaloryczna. Jednak
zmysły nic sobie nie robiły z ostrzez˙en´ rozumu
i wygłodniałe korzystały z przyjemnos´ci, jaka˛
dawał im Stuart.

Co prawda nie dał im nic pro´cz pocałunku, ale

Sara zareagowała na to tak emocjonalnie, jakby
jej ciało nie miało przed nim z˙adnych tajemnic.

Us´wiadomiwszy to sobie, zastygła w jego

ramionach, na co on oderwał od niej wargi i rzekł
ochrypłym głosem:

– Tylko spro´buj mi teraz powiedziec´, z˙e nie

jestes´ pocia˛gaja˛ca...

Odsune˛ła sie˛, spłoszona i zszokowana.
– To nie było konieczne – szepne˛ła.
Nie mogła znies´c´ mys´li, z˙e Stuart z litos´ci

odgrywa role˛ me˛z˙czyzny owładnie˛tego poz˙a˛da-
niem. Była pewna, z˙e to jedynie gra...

– Przeciwnie – odparł kategorycznie, potwie-

rdzaja˛c tylko jej obawy.

Wyrwała sie˛ z jego us´cisku i odwro´ciła ple-

cami.

– To miłe z twojej strony, ale...
– Miło z mojej strony! – oburzył sie˛ gwałtow-

nie i zdusił przeklen´stwo, az˙ Sara sie˛ skrzywiła.

background image

– Czyz˙by az˙ tak cie˛ ope˛tał, z˙e nic nie widzisz, nic
nie rozumiesz? Na co ty liczysz, Saro? Z

˙

e on

zmieni zdanie? Z

˙

e przyjedzie cie˛ tutaj szukac´

i be˛dzie cie˛ błagał?

– Nie... oczywis´cie, z˙e nie – zaprzeczyła.

Jego ostre słowa sprawiły jej przykros´c´. – Nie
jestem głupia, wiem, z˙e to niemoz˙liwe. Wiem,
z˙e musze˛ dalej z˙yc´ bez niego. Powoli dochodze˛
do wniosku, z˙e Margaret ma racje˛. Powinnam
poszukac´ sobie me˛z˙czyzny, kto´ry mys´li podob-
nie do mnie. Kto´ry tak jak ja chce miec´ rodzine˛
i jest goto´w zaakceptowac´...

– Chcesz poszukac´ namiastki swojego ideal-

nego partnera? – podrzucił brutalnie, a ona
ponownie sie˛ wzdrygne˛ła.

– Niekoniecznie – odparła łamia˛cym sie˛ gło-

sem. – Pod warunkiem, z˙e od pocza˛tku be˛dzie-
my wobec siebie uczciwi, z˙e oboje be˛dziemy
wiedziec´ i rozumiec´...

– Z

˙

e sie˛ nie kochacie. Tak bardzo chcesz

miec´ dzieci?

Sara milczała przez moment, a potem spoj-

rzała Stuartowi w oczy i odparła otwarcie:

– Tak.
Zapadła chwila ciszy.
– Musze˛ wracac´ do swoich ludzi – odezwał

sie˛ w kon´cu Stuart – ale najpierw...

Wzia˛ł gazete˛ ze stołu, przedarł ja˛ na po´ł,

background image

potem jeszcze na po´ł, po czym otworzył drzwi-
czki pieca i wrzucił strze˛py do paleniska.

– Moz˙e skon´czysz na dzisiaj? – zapropono-

wał, kiedy płomienie juz˙ przygasły.

Sara pokre˛ciła głowa˛.
– Nie. Be˛dzie lepiej, jes´li sie˛ czyms´ zajme˛.

Po wyjs´ciu Stuarta, gdy wro´ciła do biura

i pozornie zajmowała sie˛ opracowaniem in-
formacji dotycza˛cych nowej szko´łki, to nie
Ian przeszkadzał jej w pracy. To nie on, lecz
Stuart spowodował, z˙e zawieszała wzrok w prze-
strzeni.

A gdy drz˙a˛cymi palcami dotkne˛ła warg, ogar-

ne˛ło ja˛ podniecenie, gdyz˙ ruchem tym przywoła-
ła emocje, kto´re towarzyszyły pocałunkowi ze
Stuartem.

Zabrała szybko re˛ke˛ z poczuciem winy, jak

dziecko przyłapane na potajemnym wyjadaniu
herbatniko´w, a mimo to przez pare˛ minut nie
potrafiła opanowac´ drz˙enia.

To wszystko przekraczało jej zdolnos´c´ poj-

mowania. Nie była w stanie pochwycic´ czasem
mglistych, a kiedy indziej zadziwiaja˛co wyrazis-
tych emocji, zapanowac´ nad nimi i podporza˛d-
kowac´ ich łagodza˛cemu wpływowi logicznej
analizy.

Nie rozumiała, dlaczego pocałunek Stuarta

background image

– tego samego Stuarta, kto´rego uwaz˙ała za
przyjaciela – rodzi w niej takie napie˛cie, tak
pełen namie˛tnos´ci odruch, bliskie uniesienia
pragnienie, by zaznac´ bliz˙szego kontaktu z tym
me˛z˙czyzna˛.

A przeciez˙ kiedy to Ian ja˛całował – Ian, obiekt

jej miłos´ci – pozostawiał po sobie tylko niemiłe
rozczarowanie, brak satysfakcji oraz pustke˛.

O wpo´ł do szo´stej, gdy Stuart wcia˛z˙ nie wracał

do domu, Sare˛ ogarne˛ły wyrzuty sumienia, z˙e tak
niewiele zrobiła. Jej wydajnos´c´ w pracy tego
dnia była głe˛boko niezadowalaja˛ca – stwierdziła,
z˙e wie˛kszos´c´ swojej umysłowej energii pos´wie˛-
ciła na odkrywanie tajemnicy pocałunku Stuarta.

O szo´stej zrobiła porza˛dek na biurku i szyko-

wała sie˛ do wyjs´cia. Mys´l o ponownym spot-
kaniu ze Stuartem, kiedy jej zmysły sa˛ nadal tak
wyostrzone i pamie˛taja˛ smak jego warg, napa-
wała ja˛ niepokojem i wstydem.

Z drugiej strony jednak cos´ kazało jej na niego

czekac´, zwlekac´, znalez´c´ sobie jakiekolwiek za-
je˛cie tu, w biurze Stuarta, az˙ zmierzch zape˛dzi
go do domu.

Dlaczego? Poniewaz˙ chciała sie˛ przekonac´,

czy to, co sie˛ wydarzyło, wpłynie negatywnie na
ich zawodowe relacje?

Czy moz˙e pragnie... musi go zobaczyc´, byc´

z nim...?

background image

Posłuchała jednak głosu rozwagi i czym pre˛-

dzej odsune˛ła te mys´li, zanim zaprowadza˛ ja˛
w niebezpieczne rejony.

Podczas kolacji siedziała tak zatopiona w my-

s´lach, z˙e matka musiała kilka razy powtarzac´
pytanie.

– Przepraszam – rzekła Sara. – Byłam daleko.
– Chyba nie te˛sknisz za Londynem, kocha-

nie? – wyraziła niepoko´j matka. – To taka rados´c´
dla nas, z˙e jestes´ tutaj, ale...

– Nie, wcale nie te˛sknie˛ za Londynem – zape-

wniła Sara, zdumiona, jak bardzo prawdziwe jest
to stwierdzenie.

Przystosowała sie˛ do z˙ycia i pracy na prowin-

cji o wiele szybciej, niz˙ mogłaby przypuszczac´,
gdyby wczes´niej w ogo´le rozwaz˙ała taki pomysł.

Oczywis´cie ilekroc´ wracała mys´la˛ do Iana

i Anny, zwłaszcza do okrutnych sło´w Anny,
cierpiała katusze, bo´l tak pala˛cy, jakby ktos´
posypał sola˛ otwarta˛ rane˛.

Ale czyz˙ so´l nie oczyszcza i nie przyz˙ega

rany, czyz˙ dawniej nia˛ ran nie leczono?

Czy zatem bo´l tak naprawde˛ w jakis´ sposo´b

nie pomaga odcia˛c´ sie˛ od przeszłos´ci? Czy mys´l,
z˙e be˛da˛c w Londynie, mogłaby niechca˛cy wpas´c´
na Iana i Anne˛, tak ja˛ przeraz˙a, z˙e z tego powodu
w ogo´le odrzuca powro´t?

background image

Przeciez˙ Londyn to wielka metropolia, a szan-

sa na to, z˙e faktycznie spotka Iana i jego narze-
czona˛ jest naprawde˛ niewielka...

Co zatem trzyma ja˛ w Shropshire? Poczucie

bezpieczen´stwa, kto´re daje dom rodzinny... mi-
łos´c´ rodzico´w... fakt, z˙e znalazła nowa˛, inte-
resuja˛ca˛ prace˛?

Tak, to wszystko skłania ja˛ do pozostania, do

przedłuz˙enia wakacji, do ucieczki od ,,praw-
dziwego’’ z˙ycia. A jednak z˙adna z owych przy-
czyn nie ma nic wspo´lnego z jej głe˛boko atawis-
tycznym dreszczykiem przeraz˙enia na samo
wspomnienie o powrocie do stolicy.

To włas´nie w Londynie spe˛dziła wie˛ksza˛

cze˛s´c´ dorosłego z˙ycia, tam przez miniona˛ deka-
de˛ z rados´cia˛ mieszkała i pracowała. Czy wie˛c
tylko z powodu Iana i Anny doszła do wniosku,
z˙e ostatnia˛ rzecza˛, jakiej pragnie, jest powro´t do
stolicy? W kon´cu ma tam znajomych, z kto´rymi
spe˛dzała miłe chwile, oraz doste˛p do wszelkiego
rodzaju wydarzen´ i imprez, o kto´rych mowy nie
ma na prowincji.

Te pytania dre˛czyły ja˛ jeszcze po´z´nym wie-

czorem, kiedy powinna juz˙ głe˛boko spac´.

Ksie˛z˙yc w pełni rozs´wietlał jej sypialnie˛,

zagla˛daja˛c przez zasłony. Słyszała głosy noc-
nych zwierza˛t, kto´re, podobnie jak ja˛, w czasie
pełni ogarniał niepoko´j.

background image

Dlaczego, gdy matka zapytała ja˛ o che˛c´ po-

wrotu do Londynu, wzdrygne˛ła sie˛ z takim
le˛kiem, z taka˛ silna˛ nieche˛cia˛?

I dlaczego pocałunek Stuarta wzbudził w niej

tak gora˛ce emocje, z˙ar, kto´rego nigdy nie za-
znała w ramionach Iana?

Nie znajdowała satysfakcjonuja˛cych odpo-

wiedzi na owe niepokoja˛ce pytania, kto´re spe˛-
dzały jej sen z powiek az˙ do brzasku.

background image

ROZDZIAŁ SIO

´

DMY

Stuart jej unika, była o tym przekonana. Moz˙e

sobie mo´wic´, z˙e niespodziewana fala wyja˛tkowo
ciepłej i suchej pogody oznacza, z˙e szko´łka les´na
wymaga szczego´lnej kontroli i uwagi. Tak czy
owak przychodzi pora powrotu do domu. A jed-
nak niezalez˙nie od tego, jak wczes´nie Sara przyje-
z˙dz˙ała do pracy ani jak długo zostawała w biurze,
Stuarta nigdy nie było, rzekomo z powodu zwie˛k-
szonego nagle zainteresowania drzewami.

Zgodnie z jej sugestia˛ zamies´cił dodatkowe

ogłoszenia w kilku miesie˛cznikach, w tym
w ,,Country Life’’, i nawet Sara była zdumiona,
z˙e spotkało sie˛ to z tak duz˙ym odzewem.

background image

Czy to z powodu tamtego pocałunku nie

prowadza˛ juz˙ długich, wcia˛gaja˛cych rozmo´w na
wiele ro´z˙nych temato´w?

Trzeba przyznac´, z˙e ogromnie brakowało jej

towarzystwa Stuarta. Az˙ tu pewnego popołu-
dnia, gdy mina˛ł juz˙ ponad tydzien´ od owej pełnej
emocji sceny, Stuart wkroczył do biura z tak
kamiennym wyrazem twarzy, z˙e Sara od razu
wyobraziła sobie najgorsze.

Wstaja˛c z krzesła, zawołała:
– Stuart, co sie˛ stało?
Potrza˛sna˛ł głowa˛ i odparł kro´tko:
– Nic. To znaczy... – Urwał i stana˛ł do niej

plecami, przodem do okna.

Zasłaniał soba˛ s´wiatło, co nadało małemu

gabinetowi bardziej intymny klimat.

– Mam ci cos´ do powiedzenia – usłyszała,

a jej serce s´cisne˛ło sie˛ ze strachu.

Czy powie jej, z˙e nie z˙yczy sobie, aby dłuz˙ej

dla niego pracowała? Sama ta mys´l przyprawiła
ja˛ o rozpacz.

Wcia˛z˙ stał do niej tyłem, wyprostowany

i spie˛ty. Sara czuła, z˙e i jej mie˛s´nie zesztywniały
w oczekiwaniu na jego dalsze słowa. Nie chciała
ich słyszec´, nie chciała wiedziec´, z˙e nie jest mu
juz˙ potrzebna. Nie chciała pogodzic´ sie˛ z faktem,
z˙e z jakiegos´ powodu Stuart nie znajduje dla niej
miejsca w swoim z˙yciu.

background image

Przyjaz´n´, kto´ra ich poła˛czyła, wiele dla niej

znaczy. Sa˛dziła, z˙e jest to wie˛z´ oparta na solid-
nych podstawach, ale najwyraz´niej była to fik-
cja, kto´ra˛ stworzyła na własny uz˙ytek. Stuart
nigdy nie przykładał do ich przyjaz´ni ro´wnie
wielkiej wagi co ona.

Zaschło jej w ustach, dłonie zacze˛ły sie˛ ner-

wowo pocic´. Duma podpowiadała jej, by nie
czekac´, ale wyprzedzic´ os´wiadczenie Stuarta,
przyznac´, z˙e zgadła, z˙e juz˙ wie i z˙e sama ro-
zumie, iz˙ nadszedł czas rozstania... pora, z˙eby
wro´ciła do swojego z˙ycia.

Usiłowała jakos´ ubrac´ to w słowa, kiedy Stu-

art uprzedził ja˛ i zapytał szorstko:

– Czy powaz˙nie mo´wiłas´, z˙e jestes´ gotowa

wyjs´c´ za ma˛z˙ po to, z˙eby miec´ dzieci?

Sara osłupiała do tego stopnia, z˙e nie do kon´ca

docierało do niej, o co włas´ciwie Stuart pyta. Jej
umysł, ciało, emocje przygotowały sie˛ na zupeł-
nie inne tres´ci, a z tymi nie potrafiły sobie
poradzic´.

Pytanie Stuarta kompletnie zbiło ja˛ z tropu,

i dopiero po chwili zdołała wykrztusic´:

– No tak... tak powiedziałam, ale...
Nie dał jej skon´czyc´, ale i sie˛ nie odwro´cił.
– Dobra. W takim razie mam dla ciebie

propozycje˛.

– Propozycje˛?

background image

W jej głosie brzmiały zdumienie i zmieszanie.

Stuart wreszcie stana˛ł do niej przodem, jego rysy
nieco złagodniały, napie˛cie zasta˛piło cos´ w ro-
dzaju smutku, gdy powiedział:

– No co´z˙, chyba lepiej byłoby powiedziec´

,,os´wiadczyny’’, chociaz˙ mam s´wiadomos´c´, z˙e
to słowo budzi romantyczne skojarzenia... Pro-
sze˛ cie˛, z˙ebys´ za mnie wyszła, Saro. Wiem, to
pewnie nie czas ani miejsce. Przeciez˙ widze˛, jak
cie˛ zaskoczyłem, co z mojego punktu widzenia
nie wro´z˙y dobrze. Rozwaz˙ałem to dosyc´ długo,
zastanawiałem sie˛, jak ci to powiedziec´ i w kon´-
cu doszedłem do wniosku, z˙e... z˙e najlepiej
powiedziec´ to wprost.

Zerkna˛ł na nia˛ niepewnie.
– John senior chyba uwaz˙a, z˙e zwariowałem.

Mielis´my włas´nie zaja˛c´ sie˛ nowymi sadzonka-
mi, kiedy nagle stwierdziłem, z˙e dłuz˙ej nie moge˛
czekac´. Zostawiłem go, cholera, z pie˛cioma set-
kami młodych drzewek.

Sara wlepiła w niego oczy. Lekko drz˙ała, jak-

by przed chwila˛ przez˙yła szok.

– Chcesz sie˛ ze mna˛ oz˙enic´? Ale...
– Chce˛ miec´ z˙one˛ – podja˛ł gwałtownie. – Tak

jak ty chce˛ miec´ rodzine˛. Mam wraz˙enie, z˙e
wiele nas ła˛czy, mamy wspo´lne zainteresowa-
nia, podobne cele, no i waz˙ne, z˙e dobrze sie˛
dogadujemy. To znaczy, z˙e nasze małz˙en´stwo

background image

ma w najgorszym wypadku pie˛c´dziesia˛t procent
szansy na przetrwanie. A w najlepszym, biora˛c
pod uwage˛, z˙e oboje pragniemy rodziny i oboje
jestes´my gotowi z oddaniem budowac´ zwia˛zek,
mamy o wiele wie˛ksza˛ szanse˛ niz˙ ludzie, kto´rym
sie˛ zdaje, z˙e poła˛czyła ich miłos´c´ i sa˛dza˛, z˙e to
uczucie jest tak silne, z˙e starczy im do kon´ca
z˙ycia. Nie naciskam, nie chce˛, z˙ebys´ przyje˛ła
moja˛ propozycje˛ bez absolutnego przekonania.
Wyznam ci, z˙e roztrza˛sałem to od pewnego cza-
su, zda˛z˙yłem sie˛ przyzwyczaic´ do tej mys´li,
pozwoliłem jej okrzepna˛c´. I coraz mocniej wie-
rze˛ w jej słusznos´c´. A ty nie miałas´ na to wszyst-
ko czasu, widze˛, z˙e cie˛ zaskoczyłem... zszoko-
wałem. Prosze˛ tylko, z˙ebys´ z go´ry nie odmawia-
ła. Daj sobie czas, jestem goto´w czekac´. W tej
sytuacji doskonale rozumiem, z˙e musisz to prze-
mys´lec´, porozmawiac´ z bliskimi.

– Ale przeciez˙ my sie˛ nie kochamy – za-

protestowała. – Ja... ty...

Mo´wia˛c to, mys´lała o tamtej obcej kobiecie,

ukochanej Stuarta. Ciekawe, zapytała siebie bli-
ska złos´ci, czy Stuart os´wiadczyłby sie˛ jej, gdy-
by nie został przez tamta˛ odrzucony. Idiotyczne
pytanie, zwłaszcza w tych okolicznos´ciach,
zwłaszcza z˙e ona sama...

I tak, ku własnemu zdumieniu, zamiast na-

tychmiast odpowiedziec´, z˙e nie moz˙e nawet

background image

rozwaz˙yc´ jego propozycji, nie wspominaja˛c juz˙
o tym, by ja˛ przyja˛c´, Sara uprzytomniła sobie, z˙e
jej mys´li przeskakuja˛ z jednego nieistotnego
aspektu sytuacji do drugiego, całkiem jakby bała
sie˛ skupic´ na tym, co waz˙ne, na samym sednie
sprawy.

Małz˙en´stwo ze Stuartem... Małz˙en´stwo z me˛-

z˙czyzna˛, kto´rego nie kocha... Małz˙en´stwo z me˛-
z˙czyzna˛, kto´ry jej nie kocha... To s´mieszne, ta
propozycja niemal ja˛ obraz˙a.

Niemniej, kiedy spojrzała na to z innej strony

i zadała sobie pytanie, co czuje na mys´l o mał-
z˙en´stwie ze Stuartem, ze zdumieniem odkryła,
z˙e szybko i łatwo to akceptuje.

Małz˙en´stwo ze Stuartem, dzieci ze Stuartem...

Z

˙

ycie w tym domu ze Stuartem i dziec´mi...

Nie była nawet s´wiadoma, z˙e me˛tlik, jaki

miała w głowie, odbijał sie˛ w jej oczach. Raptem
zdała sobie sprawe˛, z˙e Stuart ja˛ obserwuje,
i lekko sie˛ zaczerwieniła.

– To... chodzi o to...
– Z

˙

e cie˛ zaskoczyłem? – spytał.

– Ja... trudno mi uwierzyc´, z˙e mo´wisz serio.
– Wierz mi, mo´wie˛ powaz˙nie. W istocie

chciałem zdobyc´ sie˛ na odwage˛ i porozmawiac´
z toba˛ na ten temat juz˙ po naszym pierwszym
spotkaniu.

Po pierwszym spotkaniu? Przeciez˙ nie od ra-

background image

zu wspomniała mu o pomys´le Margaret, by ro-
zejrzała sie˛ za jakims´ sympatycznym me˛z˙czyz-
na˛, z kto´rym be˛dzie z˙yła bezpiecznie i zgodnie.
Przez kilka sekund dumała nad tym, po´ki sobie
nie przypomniała, z˙e Stuart wcia˛z˙ czeka na ja-
ka˛s´ reakcje˛ na te˛ jego propozycje˛... os´wiad-
czyny.

– Ja... nie wiem, co powiedziec´ – przyznała

bezradnie.

– Czy mam rozumiec´, z˙e wiesz, co powie-

dziec´, tylko nie chcesz mnie obrazic´, czy moz˙e
mo´j pomysł nie wzbudza w tobie sprzeciwu, ale
potrzebujesz jeszcze czasu na zastanowienie?

– Tak – odparła, po czym pokre˛ciła prze-

cza˛co głowa˛. – To znaczy nie, nie mam nic
przeciwko... przeciwko małz˙en´stwu z toba˛, ale...
No wiesz, to takie nieoczekiwane...

– Czyli zaskoczyłes´ mnie, panie Delaney –

wtra˛cił Stuart, z˙artobliwym tonem rozładowuja˛c
atmosfere˛.

Sara zas´miała sie˛ z wdzie˛cznos´cia˛, z˙e potrafił

wprowadzic´ iskre˛ humoru w te˛ trudna˛ rozmowe˛.

– No tak, włas´nie. To znaczy, znam cie˛...

– Urwała, nie chca˛c przypominac´ o jego byłej
miłos´ci, prawdopodobnie na zawsze straconej.
– Wiem, z˙e to małz˙en´stwo dla nas obojga byłoby
namiastka˛... – powiedziała, nie moga˛c spojrzec´
mu w twarz, by nie ujrzał w jej oczach smutku

background image

wywołanego s´wiadomos´cia˛, z˙e to nie jej na-
prawde˛ pragnie, z˙e nie wybrałby Sary, gdyby
mo´gł wybierac´.

Ku jej zdziwieniu odrzekł oschle:
– Absolutnie nie traktuje˛ naszego zwia˛zku ja-

ko namiastki. Jes´li chcesz wiedziec´, uwaz˙am...
– Zawiesił głos i dokon´czył spokojniej: – Mo´wi-
łem juz˙, z˙e nie chce˛ cie˛ do niczego zmuszac´.
Wiem, czego pragne˛ i wiem, z˙e jes´li za mnie
wyjdziesz, mamy wszelkie szanse, z˙eby stwo-
rzyc´ szcze˛s´liwy i trwały zwia˛zek, dobry fun-
dament i wspaniała˛ atmosfere˛ dla rozwoju
i szcze˛s´cia naszych dzieci. Przemys´l to, Saro.
Oczywis´cie, im szybciej be˛dziesz w stanie dac´
mi odpowiedz´... Moz˙emy byc´ pewni przynaj-
mniej jednego – dodał, nieco sie˛ od niej od-
wracaja˛c. – Jes´li chodzi o seks, dobralis´my sie˛
doskonale.

A ska˛d on wie takie rzeczy, na Boga? Ot-

worzyła usta, by o to zapytac´, ale szybko je
zamkne˛ła, bo pytanie było naiwne, a poza tym
wstyd zwia˛zał jej je˛zyk. Serce jej kołatało, miała
wraz˙enie, z˙e ma gora˛czke˛ i ogarnia ja˛ poczucie
winy wzbudzone przypomnieniem emocji do-
s´wiadczonych w chwili, kiedy Stuart ja˛ całował,
i jej sło´w...

– Lepiej wro´ce˛ do moich drzew – rzekł za jej

plecami. – Jes´li chcesz, moz˙esz na dzisiaj skon´-

background image

czyc´. Rozumiem, z˙e nie wybrałem najlepszej
chwili, ale...

– Nie, nie. W kon´cu my sie˛ przeciez˙...
– Nie kochamy – podpowiedział ponuro.

– To chciałas´ powiedziec´. Nie, zapewne nie.
Mimo to odrobina finezji...

Przystana˛ł w drzwiach i zerkna˛ł na nia˛ przez

ramie˛.

– Niewaz˙ne, co mys´lisz w tej chwili – dodał

cicho. – Jez˙eli o mnie chodzi, nigdy nie nazwał-
bym naszego małz˙en´stwa namiastka˛. Twoja
sprawa, jak ty to postrzegasz.

Wyszedł, zanim cokolwiek odpowiedziała.
Zostawszy sama, Sara pomys´lała, z˙e chyba s´ni

sie˛ jej jakis´ wyja˛tkowo sugestywny sen. A prze-
ciez˙ rozum mo´wił jej, z˙e nie s´ni, z˙e Stuart fak-
tycznie zaproponował jej małz˙en´stwo.

W całej tej sprawie to wcale nie jego propozy-

cja najbardziej ja˛ zaskoczyła, lecz jej własna
reakcja, jej niemal instynktowna s´wiadomos´c´,
jak łatwo byłoby powiedziec´ ,,tak’’, jak łatwo
byłoby wyobrazic´ sobie to małz˙en´stwo...

Mimo wszystko Stuart ma racje˛, trzeba to

nalez˙ycie przeanalizowac´, rozwaz˙yc´ raz i drugi.
Nie tylko dla własnego dobra. Nawet nie ze
wzgle˛du na niego, ale, co najwaz˙niejsze, ze
wzgle˛du na dzieci, kto´rych oboje pragne˛li.
W tym przypadku ryzyko nie dotyczy wyła˛cznie

background image

jej samej, takie podje˛łaby o wiele łatwiej. Nie
be˛dzie jednak ryzykowac´ szcze˛s´cia dzieci.

Zgodnie z sugestia˛ Stuarta skon´czyła prace˛

i udała sie˛ do domu. Rodzico´w zastała w kuchni
– matka przygotowywała ciasto na placek, ojciec
zas´ siedział przy piecu i czytał gazete˛.

– Wczes´nie wro´ciłas´. Czy cos´ sie˛ stało? – za-

pytała zaniepokojona matka.

Sara zaprzeczyła, po czym, ku własnemu zdu-

mieniu, oznajmiła niepewnym głosem:

– Stuart włas´nie poprosił mnie o re˛ke˛.
Po´z´niej mo´wiła sobie, z˙e od razu zamierzała

dodac´ do tego komentarz, wytłumaczyc´, z˙e
os´wiadczyny Stuarta nie były rezultatem miłos´ci
ani namie˛tnos´ci, tylko logiki i rozumu. Tym-
czasem matka zareagowała na jej nowine˛ taka˛
rados´cia˛, z˙e zanim Sara zdołała cokolwiek wtra˛-
cic´ i wyjas´nic´, było juz˙ za po´z´no. Rodzice zało-
z˙yli, z˙e o wszystkim zdecydowała miłos´c´.

– To idealny partner dla ciebie! – wołała ucie-

szona matka. – Oboje z ojcem chcielis´my dla cie-
bie takiego włas´nie me˛z˙a. Ustalilis´cie juz˙ date˛?

– Pozwo´l jej złapac´ oddech, Eileen – za-

protestował łagodnie ojciec. – Niech dziewczy-
na sama opowiada.

– My... my jeszcze niczego nie ustalilis´my

– odparła cicho Sara. – To za wczes´nie, ja
jeszcze...

background image

– Nie ma co odkładac´ s´lubu – przerwała jej

matka, nie pozwalaja˛c Sarze wyjas´nic´, z˙e jesz-
cze nie przyje˛ła os´wiadczyn. – Nie musicie
szukac´ domu ani... Najlepiej wez´cie s´lub w czer-
wcu. Przyje˛cie urza˛dzimy w ogrodzie. Ro´z˙e
be˛da˛ akurat najpie˛kniejsze, a trawnik jest spory,
spokojnie zmies´ci sie˛ na nim weselny pawilon.

Ojciec znowu pro´bował przystopowac´ zape˛dy

z˙ony, i po´ł z˙artem, po´ł serio ostrzegł przed
ewentualnym zniszczeniem ukochanego ogro-
du, ale Sara go nie słyszała. Wyobraziła sobie
siebie w sukni z cie˛z˙kiej kremowej satyny,
płyna˛ca˛ zwiewnie w strone˛ Stuarta, podczas gdy
on...

Otrza˛sne˛ła sie˛ z poczuciem winy. Co jej

chodzi po głowie? Ma chyba dos´c´ rozsa˛dku,
poza tym jest za stara, z˙eby oddawac´ sie˛ takim
marzeniom.

Wesela, s´lubne suknie, całe to zamieszanie

zwia˛zane z tradycyjna˛ ceremonia˛ nigdy nie robi-
ło na niej wraz˙enia. Chociaz˙ wybrałaby raczej
s´lub w kos´ciele, a jes´li chodzi o suknie˛... Miała
tak zacis´nie˛te gardło, z˙e nie mogła nawet prze-
łkna˛c´ s´liny.

Gdyby wychodziła za ma˛z˙ za Iana, zapewne

on zdecydowałby sie na skromny s´lub cywilny,
kto´ry nie trwa zbyt długo i nie naste˛puje po
nim uroczystos´c´, albo tez˙ wre˛cz przeciwnie,

background image

na modny londyn´ski kos´cio´ł, huczne przyje˛cie
za wiele tysie˛cy funto´w i koniecznie notki w ko-
lorowej bulwarowej prasie.

Z jednej skrajnos´ci w druga˛, ale taki włas´nie

był Ian: pełen kontrasto´w, nagłych i kro´tko-
trwałych wybucho´w namie˛tnos´ci. Czy dochowa
wiernos´ci Annie? Jes´li nie, juz˙ ona na pewno
tego mu nie daruje. Nie wygla˛da na kobiete˛,
kto´ra cierpiałaby w milczeniu. Ich małz˙en´stwo
be˛dzie nowoczesnym zwia˛zkiem ludzi, kto´rych
poła˛czyła z˙a˛dza z˙ycia na pełnych obrotach i na
wysokim poziomie.

Dumaja˛c nad tym, jak bardzo ro´z˙niłoby sie˛ jej

z˙ycie u boku Iana od tego ze Stuartem, Sara
stwierdziła, z˙e to pierwsze cze˛sto dostarczałoby
jej niemiłych wraz˙en´. Gdyby Ian kochał ja˛ tak
jak ona jego, wynagrodziłoby to im brak wspo´l-
nych celo´w, fakt, z˙e do siebie nie pasuja˛.

Tylko czy na pewno?
Sara zmarszczyła czoło, a matka natychmiast

obje˛ła ja˛ zatroskanym spojrzeniem.

– Nic mi nie jest – zapewniła Sara.
– Musze˛ zadzwonic´ do Jacqui, be˛dzie za-

chwycona. Oczywis´cie chcesz, z˙eby jej chłopcy
byli twoimi paziami. Jaka szkoda, z˙e Jessica jest
taka malen´ka.

– Eileen – przypomniał zno´w ojciec – to s´lub

Sary. Pozwo´l jej decydowac´, kochanie, zanim

background image

zaczniesz robic´ plany. Oni chyba nie chca˛ po-
brac´ sie˛ potajemnie, co?

Sara odpowiedziała us´miechem na ojcowskie

z˙arty, matka z kolei wyraziła oburzenie.

– Dobry Boz˙e, Jack, a co´z˙ ty wygadujesz?

Oczywis´cie, z˙e nie. Be˛dzie masa rzeczy do
zrobienia... Po pierwsze trzeba załatwic´ cate-
ring, potem pawilon.

– Mamus´, ja nie...
Jeszcze nie wiem, czy pos´lubie˛ Stuarta, chcia-

ła powiedziec´, tymczasem rzekła:

– Ja jeszcze nie postanowiłam nic w sprawie

s´lubu. Stuart dopiero mi sie˛ os´wiadczył. Moz˙e
on wolałby cicha˛ i prywatna˛ uroczystos´c´. Me˛z˙-
czyz´ni cze˛sto...

– Moz˙e – przyznała matka – ale szybko

zmieni zdanie. Jak tylko...

– Eileen – ostrzegł znowu ojciec, a matka

przystane˛ła i przeprosiła co´rke˛:

– Wybacz, kochanie. Wiem, z˙e troche˛ wybie-

gam mys´la˛ naprzo´d. Ty sama o wszystkim zade-
cydujesz, i jez˙eli wolisz skromna˛ uroczystos´c´...

– Musze˛ to przedyskutowac´ ze Stuartem –

przerwała matce Sara.

W dalszym cia˛gu nie mogła w to wszystko

uwierzyc´. Ani w os´wiadczyny Stuarta, ani w to,
z˙e pozwoliła matce z˙ywic´ przekonanie, iz˙ go
pos´lubi, a co wie˛cej, z˙e ich zwia˛zek i przyszłe

background image

małz˙en´stwo to romantyczna bajka, a nie wynik
chłodnej kalkulacji, jak w rzeczywistos´ci.

Pija˛c herbate˛ z filiz˙anki, kto´ra˛ podała jej

matka, Sara usiłowała uporza˛dkowac´ nowa˛sytu-
acje˛. Musi czym pre˛dzej powiadomic´ Stuarta, z˙e
che˛tnie za niego wyjdzie, w innym bowiem
wypadku cała wies´ dowie sie˛ o s´lubie przed nim.

Totez˙ przerwała entuzjastyczne plany matki

i poprosiła, z˙eby informacja o jej zama˛z˙po´js´ciu
nie wyszła poza ich dom.

Zadzwoniła do Stuarta, by zaproponowac´ mu

spotkanie jeszcze tego wieczoru. Chciała mu
przedstawic´ nowe okolicznos´ci i uprzedzic´, z˙e
zdaniem rodzico´w poła˛czyła ich szalona mi-
łos´c´.

Nie zastała nikogo w domu, czego sie˛ zreszta˛

obawiała. Postanowiła, z˙e zadzwoni do niego
po´z´niej, po zmierzchu, albo zostawi te˛ sprawe˛ do
rana.

Tymczasem podczas wczesnej kolacji matka

zauwaz˙yła:

– Pewno chcesz sie˛ przebrac´ i pojechac´ do

Stuarta. Rozumiem, z˙e do s´lubu nie be˛dziemy
cie˛ zbyt cze˛sto widywac´. Pamie˛tam, jak byłam
zare˛czona z twoim ojcem... Nie moglis´my sie˛
soba˛ nacieszyc´, prawda, Jack?

Nie było sensu tłumaczyc´ rodzicom, z˙e jej

zwia˛zek jest zupełnie inny. Stuart wcale nie ma

background image

ochoty spe˛dzac´ z nia˛ czasu, przeciwnie, on sie˛
cieszy, z˙e nie jest do tego zmuszony.

Sara zmarszczyła czoło. Ciekawe, dlaczego to

stwierdzenie sprawiło jej taki bo´l, jakby w jej
sercu utkna˛ł lodowaty odprysk.

Zwlekała, jak tylko mogła. Opierała sie˛ pona-

gleniom matki, kto´ra wysyłała ja˛ na go´re˛ i kazała
szykowac´ sie˛ na wizyte˛ we dworze.

Kiedy zeszła na do´ł, przebrana w czysta˛ bluz-

ke˛, ale wcia˛z˙ w kostiumie, w kto´rym była w pra-
cy, matka zacze˛ła robic´ jej wymo´wki, z˙e nie
włoz˙yła czegos´ bardziej kobiecego.

Sara odwro´ciła sie˛ z posmutniała˛ nagle mina˛.

Łagodna krytyka matki dotkliwie przypomniała
jej o docinkach Anny.

Czy brak jej uroku kobiecos´ci? Nigdy tak nie

mys´lała. Ubierała sie˛ dos´c´ klasycznie, moz˙e
nawet powaz˙nie, ale ro´wnie dobrze co w kos-
tiumie czuła sie˛ w dz˙insach, grubym swetrze
i kaloszach. Przeciez˙ kobiecos´c´ to nie tylko
falbanki i koronki.

– Daj dziewczynie spoko´j – powiedział oj-

ciec. – Dobrze wygla˛da.

– Oczywis´cie, z˙e dobrze wygla˛dasz – zapew-

niła natychmiast matka. – Pomys´lałam tylko...

Sara cicho otworzyła kuchenne drzwi. Nie

miała juz˙ wyjs´cia, za po´z´no na zmiane˛ decyzji.

background image

Wszystko przez to, z˙e pozwoliła matce wycia˛g-
na˛c´ pochopne wnioski, co tym samym zmusza ja˛
do przyje˛cia os´wiadczyn Stuarta.

W głe˛bi duszy doskonale wiedziała, czym za-

kon´czyłaby sie˛ pro´ba ewentualnego wyjas´nie-
nia sytuacji.

Czy jej zachowaniem przypadkiem nie kieru-

je od pocza˛tku pods´wiadome przekonanie, z˙e tak
to sie˛ włas´nie skon´czy?

Zreszta˛, czyz˙ nie pros´ciej wmo´wic´ sobie, z˙e

teraz nie ma juz˙ odwrotu, skoro matka uznała, z˙e
ze Stuartem poła˛czyła ja˛ miłos´c´, niz˙ z zimna˛
krwia˛ waz˙yc´ za i przeciw, niczym dwie przeciw-
stawne kolumny cyfr?

Pomimo rozlicznych wa˛tpliwos´ci i s´wiado-

mos´ci, z˙e poste˛puje bardzo niekonwencjonalnie,
teraz sama zapragne˛ła wyjs´c´ za Stuarta. A prze-
ciez˙ taki pomysł nie wpadł jej do głowy, dopo´ki
on o tym nie napomkna˛ł.

Zdumiewaja˛ce, jak szybko i łatwo potrafiła

wyobrazic´ sobie siebie w roli jego z˙ony.

Jednak tego wieczoru Stuart nie spodziewa sie˛

juz˙ jej wizyty. Moz˙e nawet nie ma go w domu,
pomys´lała, jada˛c wiejska˛ droga˛, a potem par-
kuja˛c przed dworem.

Dopiero teraz naszły ja˛ skrupuły, poczuła sie˛

troche˛ głupio i jakos´ tak, jakby była bezbronna.
W kon´cu mogła s´miało poczekac´ do rana z tym,

background image

co miała Stuartowi do powiedzenia. Mogła bez
trudu wymys´lic´ jakis´ fortel, by odwro´cic´ uwage˛
matki od faktu, z˙e nie spe˛dza wieczoru z narze-
czonym. Choc´by wspomniec´, z˙e Stuart jest bar-
dzo zaje˛ty, poniewaz˙ musi pilnie zakon´czyc´ sa-
dzenie drzew.

Na podwo´rzu nie widziała land-rovera, lez˙ał

tam tylko stos drewnianych bali. Najwyraz´niej
Stuart nie wro´cił jeszcze z pracy, mogła zatem
pojechac´ do domu albo czekac´ z nadzieja˛ na jego
rychły powro´t, lub tez˙ zacza˛c´ go szukac´.

Gdy w kon´cu odrzuciła ostatnia˛ ewentualnos´c´

i nadal rozmys´lała, co pocza˛c´, usłyszała nadjez˙-
dz˙aja˛cy samocho´d.

– Sara! – zawołał Stuart, kiedy wyła˛czył sil-

nik. – A to niespodzianka...

– Wiem, ale moja matka...
Us´wiadomiła sobie, z˙e zaczyna od złego kon´-

ca, zamilkła zatem, nabrała głe˛boko powietrza,
a potem zapytała niepewnie:

– Czy to był sen, czy ty naprawde˛ zapropono-

wałes´ mi dzisiaj, z˙ebys´my wzie˛li s´lub?

– To nie był sen – zapewnił, patrza˛c na nia˛

uwaz˙nie.

W ostrym s´wietle os´wietlaja˛cych podwo´rze

lamp Stuart wygla˛dał na zme˛czonego. Jego twarz
była ubrudzona ziemia˛, kos´c´ policzkowa lekko
otarta, prawdopodobnie smagnie˛ta cienka˛gałe˛zia˛.

background image

Kiedy do niej podszedł, poczuła ciepło i za-

pach jego sko´ry. Zawstydzona stwierdziła, z˙e jej
ciało bardzo silnie na to reaguje.

Dzie˛ki Bogu nie miała na sobie z˙adnych

kobiecych falbanek, na kto´re namawiała ja˛ mat-
ka. Bo gdyby tak było, kaz˙dy, w tym oczywis´cie
Stuart, natychmiast dostrzegłby jej gotowe do
pieszczoty piersi. Wiedziona odruchem, cias´niej
otuliła sie˛ z˙akietem.

– Wejdz´my do domu – powiedział Stuart.

– Zmarzłas´.

Zaczerwieniła sie˛. A wie˛c zauwaz˙ył. Ale za-

raz potem pomys´lała, z˙e gdy opatulała sie˛ z˙akie-
tem, uznał widocznie, z˙e jej zimno.

Weszła za nim do s´rodka.
– Nie powinnam była przyjez˙dz˙ac´, pewnie na-

wet jeszcze nie jadłes´. Wiem, jaki jestes´ zaje˛ty...

– Dla ciebie zawsze znajde˛ czas – odparł

i popatrzył na nia˛. – Cos´ cie˛ niepokoi, widze˛ to.
Zapewne rozmawiałas´ o mojej... rozmawiałas´
o mojej propozycji z rodzicami.

– Pro´bowałam, ale mama wszystko z´le zro-

zumiała i nie zda˛z˙yłam tego wyprostowac´.
Ubrdała sobie, z˙e to prawdziwe os´wiadczyny,
a nie jakas´ propozycja. Z

˙

e sie˛ kochamy. Wiem,

powinnam przynajmniej podja˛c´ pro´be˛ wytłuma-
czenia jej, z˙e to nie tak, ale jak juz˙ sobie tak
załoz˙yła i wpadła w zachwyt...

background image

Bezradnie wzruszyła ramionami.
– Tak, stcho´rzyłam, nalez˙ało powiedziec´ jej

prawde˛. Ale to da sie˛ poro´wnac´ tylko do za-
trzymania rozpe˛dzonego pocia˛gu – przyznała
z z˙alem. – Nie dokon´czylis´my jeszcze herbaty,
a juz˙ zaplanowała wesele: pawilon na trawie...
czerwiec... Och, tak mi przykro, pewnie uwa-
z˙asz, z˙e jestem słaba. Nie zamierzałam tu przyje-
z˙dz˙ac´, wiem, z˙e masz mase˛ roboty, ale mama
niemalz˙e wypchne˛ła mnie z domu. Kazała mi
nawet przebrac´ sie˛ w jakies´ bardziej kobiece
fatałaszki.

Urwała, słysza˛c s´miech Stuarta.
– Ty nie... nie gniewasz sie˛ na mnie? – spyta-

ła z wahaniem.

– Nie, jes´li całkiem naturalne, choc´ błe˛dne

załoz˙enie twojej matki oznacza, z˙e za mnie
wyjdziesz.

Sara zignorowała uczucie, kto´re wywołały te

słowa, i skupiła sie˛ na tym, by jej wypowiedz´
była jasna i klarowna.

– Mama oczekuje, z˙e be˛dziemy zachowywac´

sie˛ jak para zakochanych. Nie wiem, czy zdajesz
sobie sprawe˛...

– To chyba jasne, wszyscy be˛da˛ tego oczeki-

wac´, nie widze˛ w tym z˙adnego problemu. Nie
wiem jak ty, ale ja nie zamierzałem rozgłaszac´
wszem i wobec, z˙e nasze małz˙en´stwo jest oparte

background image

na wspo´lnych pogla˛dach i celach, a nie na
uczuciach. To nasza sprawa, dlaczego bierzemy
s´lub, i nikomu nic do tego.

– Nie rozumiesz – zaoponowała. – Ludzie

be˛da˛ oczekiwali...

– Czego? Z

˙

e be˛dziemy zachowywac´ sie˛ jak

kochankowie? Chyba twoja matka ma racje˛.
Tak, s´lub w czerwcu to bardzo dobry pomysł.

Sara s´cia˛gne˛ła brwi i zrobiła zakłopotana˛

mine˛.

– Do czerwca jest niecałe szes´c´ tygodni – cia˛-

gna˛ł Stuart. – Im szybciej sie˛ pobierzemy i roz-
poczniemy proze˛ z˙ycia małz˙en´skiego, tym pre˛-
dzej ludzie przestana˛ sie˛ nami interesowac´. Stra-
cimy urok nowos´ci i nie be˛da˛ nas brac´ pod lupe˛,
jak to sie˛ mo´wi. Mys´le˛, z˙e kaz˙de z nas potrafi
publicznie udawac´, z˙e jestes´my niemal idyllicz-
nie szcze˛s´liwi. To chyba nas nie przerasta, tym
bardziej z˙e chodzi tylko o jakies´ szes´c´ tygodni,
prawda? Oczywis´cie, jez˙eli zdecydowałas´, z˙e
naprawde˛ chcesz za mnie wyjs´c´.

– Co? Och tak, to znaczy... to znaczy, zdecy-

dowałam – wykrztusiła zdenerwowanym gło-
sem.

S

´

lub w czerwcu. Tak szybko... Poczuła ner-

wowe łaskotanie w brzuchu.

– Zostaniesz i zjesz ze mna˛ kolacje˛? – zapytał

Stuart. – A przy okazji jeszcze pogadamy.

background image

Natychmiast pokre˛ciła głowa˛. Owszem, che˛t-

nie by z nim została, lecz cała ta sytuacja jest
zbyt s´wiez˙a, a na domiar złego nie mogła ufac´
swojemu ciału, temu zbuntowanemu ciału, kto´re
ostatnio tak bardzo odeszło od swoich zwycza-
jo´w i tak fatalnie sobie poczynało.

– Nie, nie, musze˛ wracac´ – skłamała, kieruja˛c

sie˛ do wyjs´cia.

Przez chwile˛ Stuart miał dziwnie przygne˛bio-

na˛ mine˛, kto´rej u niego jeszcze nie widziała.
Potem przeszedł obok niej, otworzył drzwi i od-
prowadził ja˛ do samochodu.

Kiedy mijali stos drewna przy wejs´ciu, Sara

spytała zainteresowana:

– Co to jest?
– Odpadki z de˛bu, kto´re uratowałem.
– Jak te na szafki kuchenne?
– No włas´nie – potwierdził, nie wyjas´niaja˛c,

w jakim celu składuje to drewno.

Sara przystane˛ła niepewnie obok samochodu.

Mo´wiła sobie, z˙e nie ma prawa czuc´ sie˛ roz-
goryczona ani odrzucona tylko dlatego, z˙e Stuart
nawet nie pro´bował pocałowac´ jej ani dotkna˛c´.
A jednak w drodze do domu troche˛ jej do-
skwierało rozczarowanie poła˛czone z le˛kiem.

Stuart stwierdził, z˙e seksualnie do siebie pa-

suja˛, ale jeden pocałunek czy nawet dwa nie
daja˛ podstawy do takiego wniosku. Moga˛ sobie

background image

toczyc´ logiczne i spokojne rozmowy na temat
wspo´lnego pragnienia posiadania dzieci, bycia
rodzicami, ale co be˛dzie, kiedy w odpowiednim
czasie sie˛ okaz˙e...?

Przebiegł ja˛ zimny dreszcz, zacisne˛ła dłonie

na kierownicy. Za po´z´no juz˙ na takie mys´li. Juz˙
sie˛ zdeklarowała, klamka zapadła. Nie ma od-
wrotu.

Nie ma odwrotu. Czy nie tak mo´wiono nie-

gdys´ o ludziach, kto´rych skazywano na przymu-
sowe leczenie w tych okropnych wiktorian´skich
szpitalach psychiatrycznych? Klamka zapadła,
nie ma odwrotu.

Ponownie lekko zadrz˙ała. Czy przyje˛cie o-

s´wiadczyn Stuarta oznacza, z˙e straciła rozum?
Czy ich zwia˛zek be˛dzie udany? Czy przetrwa?
Czy potrafia˛ stworzyc´ bezpieczny, szcze˛s´liwy
dom dla swoich dzieci?

Pod powierzchnia˛ le˛ku jednak czuła, jak po-

woli, za to systematycznie narasta w niej przeko-
nanie, z˙e jes´li tylko zapomni o swoich obawach,
z zadziwiaja˛ca˛ łatwos´cia˛ przyzna, z˙e posta˛piła
słusznie.

Na razie jej osa˛d ma˛ciły i zaciemniały mity

dotycza˛ce wspo´łczesnej odmiany zaloto´w i mał-
z˙en´stwa: wiara, z˙e tylko wielka miłos´c´ i namie˛t-
nos´c´ stanowia˛ dobry fundament dla małz˙en´stwa.
Trzeba odłoz˙yc´ na bok podobne rozumowanie

background image

i uwarunkowania, bo brak w nich rozsa˛dku.
Nalez˙y zerwac´ z przeszłos´cia˛ i patrzec´ w przy-
szłos´c´.

Jest to winna Stuartowi – musi całkowicie

pos´wie˛cic´ sie˛ przyszłos´ci.

Pos´wie˛cic´... co za okres´lenie. Musi przyja˛c´ na

siebie zobowia˛zania wobec Stuarta, tak jak on
goto´w jest przyja˛c´ zobowia˛zania w stosunku do
niej.

Odnalazła słowo, kto´re juz˙ nie wzbudza le˛ku,

a raczej przynosi ukojenie.

Zobowia˛zanie. Tak, podoba jej sie˛ brzmienie

tego słowa. Musi pamie˛tac´, z˙e Stuart, tak jak
ona, dos´wiadczył juz˙ bo´lu, jaki sprawia miłos´c´
do niewłas´ciwej osoby, miłos´c´ bez wzajemno-
s´ci. Tak wiele ja˛ z nim ła˛czy, o wiele wie˛cej niz˙
z Ianem.

Maja˛ szanse˛ byc´ szcze˛s´liwi. Od dzis´ wszystko

jest w ich re˛kach.

background image

ROZDZIAŁ O

´

SMY

Maja˛ szanse˛ byc´ szcze˛s´liwi. Sara szybko od-

kryła, z˙e jej mys´li sa˛ prorocze.

Sa˛dziła, z˙e całkiem niez´le zna Stuarta, tym-

czasem zaskoczył ja˛ swoim talentem aktorskim.
W sytuacjach, kiedy pojawiali sie˛ razem w miejs-
cach publicznych jako para narzeczonych, tak
gładko i przekonuja˛co wchodził w role˛ me˛z˙czyzny
zakochanego do szalen´stwa, jakby to była prawda.

Zaliczyli takz˙e niedzielny lunch z rodzina˛

Sary. Tak wszystko zorganizowano, by mogła
w nim uczestniczyc´ jej siostra z me˛z˙em i dzie-
c´mi. Odwiedzili proboszcza, z˙eby ustalic´ date˛
ceremonii s´lubnej.

background image

Wydawało sie˛, z˙e Stuart podziela zdanie

matki Sary, z˙e skoro juz˙ biora˛ s´lub, moga˛ to
zrobic´ w wielkim stylu. Dzie˛ki temu zyskał
jeszcze wie˛ksza˛ sympatie˛ przyszłych tes´cio´w.
Dodatkowo zdobył tez˙ serce ojca Sary taktowna˛
uwaga˛, z˙e moz˙na by urza˛dzic´ przyje˛cie weselne
we dworze, poniewaz˙ jest tam wie˛cej przestrze-
ni dla pawilonu i weselnych gos´ci, a tamtejszy
zaniedbany na razie ogro´d i tak na tym nie
ucierpi.

Obyło sie˛ bez oficjalnych zare˛czyn, skoro

s´lub miał odbyc´ sie˛ tak pre˛dko. Kaz˙dy, kto znał
narzeczonych, głosił, z˙e od dawna przeczuwał,
iz˙ sa˛ dla siebie stworzeni. Słysza˛c to, Stuart za
kaz˙dym razem posyłał Sarze rozbawione spoj-
rzenie.

Tak, be˛dzie z niego wspaniały ojciec, stwier-

dziła, obserwuja˛c go z dziec´mi swojej siostry.
Był cierpliwy, troskliwy, uwaz˙ny... Miał wszyst-
kie te cechy, kto´re chciałaby widziec´ w swoim
partnerze kaz˙da kobieta, a jednak Sara wcia˛z˙
sie˛ bała.

Nie z˙ałowała swej decyzji, ska˛dz˙e. Jej obawy

nie miały takz˙e nic wspo´lnego ze spostrzez˙e-
niem, z˙e niezalez˙nie od tego, jak bardzo lubi
Stuarta, byc´ moz˙e nigdy nie zajmie on miejsca,
kto´re tak długo rezerwowała dla Iana.

Nie, Sara bała sie˛, o ironio, z˙e rozczaruje

background image

przyszłego me˛z˙a. Z

˙

e kto´regos´ dnia obudzi sie˛

i dowie, z˙e zmienił zdanie... albo jeszcze gorzej,
obudzi sie˛ pewnego dnia po s´lubie i dojdzie do
wniosku, z˙e Sara jest tak mało pocia˛gaja˛ca, tak
nieatrakcyjna, z˙e on nie moz˙e sie˛ zmusic´, by jej
dotkna˛c´. Czyz˙ Anna nie wspomniała o czyms´
takim?

Były to tak wstydliwe le˛ki, z˙e nie s´miała wy-

powiedziec´ ich na głos.

Wiedziała, z˙e gdyby nie brak dos´wiadczenia,

nie przez˙ywałaby teraz tego rodzaju obaw. Gdy-
by ogla˛daja˛c sie˛ wstecz, mogła powiedziec´: ,,Do-
bra, Ian mnie nie chciał, ale byli inni’’, sprawa
wygla˛dałaby inaczej.

Lecz ona nigdy nie przejawiała skłonnos´ci do

seksualnych eksperymento´w. I choc´ teraz nie-
zmiernie tego z˙ałowała, nie było sposobu, by
cofna˛c´ wskazo´wki zegara i odmienic´ stan rze-
czy.

Skon´czyła dwadzies´cia dziewie˛c´ lat i pozo-

stała dziewica˛. Drz˙ała ze strachu, z˙e gdy zo-
stanie z˙ona˛ Stuarta, on poczuje sie˛ rozczarowa-
ny, a wo´wczas ich zwia˛zek straci dla niego
jakikolwiek sens.

Natura kaz˙e kobiecie przyjmowac´ propozycje

me˛z˙czyzny, nawet jes´li ona go nie poz˙a˛da, lecz
me˛z˙czyzna...

Le˛ki nie opuszczały Sary, a jedyna˛ osoba˛,

background image

z kto´ra˛ mogła sie˛ nimi otwarcie podzielic´, była
Margaret.

Kto´regos´ popołudnia, siedza˛c sama w biurze,

Sara zatelefonowała do przyjacio´łki.

– Saro, to ty?! – zawołała z rados´cia˛ Mar-

garet, podnio´słszy słuchawke˛. – Co słychac´? To
juz˙ trzy tygodnie. Zgadnij, co sie˛ wydarzyło!
Jestem w cia˛z˙y! To ci niespodzianka, prawda?

Margaret jest w cia˛z˙y. Sare˛ przeszyło ostre

ukłucie zazdros´ci, kto´re potwierdziło tylko, jak
bardzo przywia˛zana była juz˙ do pomysłu s´lubu
ze Stuartem.

Zda˛z˙yli nawet przedyskutowac´ kwestie˛ przy-

szłego potomstwa. Stuart chciał odczekac´ po´ł
roku od dnia s´lubu i wtedy dopiero pomys´lec´
o dzieciach. Sara przyznała mu racje˛. A teraz
poczuła nagla˛ca˛ potrzebe˛, z˙eby natychmiast
zajs´c´ w cia˛z˙e˛. Czy dlatego, z˙e tak bardzo chciała
dziecka, czy tez˙ z tego powodu, z˙e dziecko
mocniej przywia˛załoby do niej Stuarta?

Była zszokowana, z˙e w ogo´le bierze pod

uwage˛ taka˛ ewentualnos´c´. Na moment zaniemo´-
wiła.

– Sara, jestes´ tam? – spytała Margaret.
– Tak, tak. Jestem. Bardzo sie˛ ciesze˛, z˙e

be˛dziesz miała dziecko... Ciesze˛ sie˛ i zazdrosz-
cze˛ ci.

Margaret zas´miała sie˛.

background image

– Wkro´tce nadejdzie twoja kolej.
– Mam nadzieje˛... Margaret, musze˛ z toba˛

o czyms´ porozmawiac´.

Jej głos nabrał z napie˛cia głuchego brzmienia,

az˙ przyjacio´łka przestała sie˛ s´miac´ i zapytała:

– O co chodzi? Chyba sie˛ nie rozmys´liłas´, co?

Oboje z Benem uwaz˙amy, z˙e Stuart jest dla
ciebie idealnym partnerem. Jez˙eli w dalszym
cia˛gu zawracasz sobie głowe˛ Ianem...

– Nie, to nie to. Chce˛ wyjs´c´ za Stuarta.

Chodzi o to... – Urwała, po czym dokon´czyła
pospiesznie: – Czy ty i Ben... Czy wy...? Pamie˛-
tam, mo´wiłas´, z˙e nie byłas´ w nim zakochana. Ale
jes´li chodzi o seks... – Znowu zamilkła skre˛po-
wana.

– Chyba wiem, o co chcesz zapytac´ – odparła

łagodnie Margaret. – Tak, miałam innych me˛z˙-
czyzn przed Benem. I z˙adne z nas nie zamierzało
nawet brac´ pod rozwage˛ małz˙en´stwa, nie wie-
dza˛c, czy pod tym wzgle˛dem do siebie pasuje-
my. Ale jez˙eli obawiasz sie˛, z˙e Stuart nie okaz˙e
sie˛ tak atrakcyjny, jak bys´ oczekiwała...

– Nie, nie to miałam na mys´li – wtra˛ciła Sara,

przełkne˛ła nerwowo s´line˛ i mo´wiła dalej, z˙eby
nie stracic´ odwagi: – Wiem, z˙e w dzisiejszych
czasach i w moim wieku to s´mieszne, ale ja
nikogo nie miałam, i boje˛ sie˛... z˙e rozczaruje˛
Stuarta. Z

˙

e ja nie... z˙e on nie...

background image

Nasta˛piła pauza, po kto´rej Margaret zapytała:
– Mo´wiłas´ mu o tym? Rozmawiałas´ z nim

o swoich obawach?

– Nie, nie rozmawiałam... Ja...
– Alez˙ musisz to zrobic´ – stwierdziła stanow-

czo przyjacio´łka.

Sara nie odpowiadała, a zatem Margaret pod-

je˛ła delikatnie:

– To two´j przyszły ma˛z˙, a skoro nie jestes´

w stanie nawet powiedziec´ mu, co czujesz, jak na
Boga zamierzasz...? Poza tym pomys´l o jego
uczuciach. Jestes´ dziewica˛, a on powinien o tym
wiedziec´. Jez˙eli brak ci odwagi, z˙eby mu to
powiedziec´, napisz to. Wyjas´nij...

– I kiedy mam mu dac´ te˛ kartke˛? – spytała

ponuro Sara. – Podczas ceremonii s´lubnej? A je-
s´li chodzi o rozmowe˛... co mam powiedziec´?
Och, przy okazji, nie wspominałam ci jeszcze,
ale prawde˛ mo´wia˛c, jestem dziewica˛? Pomys´li,
z˙e mam nie po kolei w głowie. Uzna...

– Nie przesadzaj – skarciła ja˛ przyjacio´łka.

– Na pewno nic takiego nie pomys´li. Jez˙eli
chcesz znac´ moje zdanie... – Zawiesiła głos.
– Och, do diabła, musze˛ leciec´. Włas´nie przy-
szedł Alan. Paul spadł z hus´tawki i rozbił sobie
głowe˛. Saro, powiedz mu. Powiedz... od razu.
Jeszcze dzisiaj. Podejrzewam, z˙e dla niego to
be˛dzie o wiele mniejszy problem niz˙ dla ciebie.

background image

To nie Ian, przeciez˙ sama wiesz – dodała i od-
wiesiła słuchawke˛.

Powiedz mu. Ma os´wiadczyc´ Stuartowi, z˙e

nie dostaje, niestety, seksualnie dos´wiadczonej
z˙ony. Zapatrzona w jakis´ niewidzialny punkt,
niespodziewanie zdała sobie sprawe˛, z˙e gdyby
mogła wybrac´ swego pierwszego kochanka spo-
mie˛dzy tych dwo´ch me˛z˙czyzn, na pewno nie
byłby to Ian.

Ian. Dziwne, z˙e czasami tak trudno jej nawet

wyobrazic´ sobie jego twarz, a przeciez˙ jeszcze
do niedawna był dla niej całym s´wiatem.

Gdzies´ w głe˛bi duszy nadal czuła bo´l, gdy

przypominała sobie wymiane˛ zdan´ z Anna˛, i po-
dejrzewała, z˙e nigdy sie˛ tego nie pozbe˛dzie.
Rany zadane przez kobiete˛ odbieraja˛ca˛ me˛z˙-
czyzne˛ nigdy sie˛ nie zagoja˛. W kon´cu czyz˙ to nie
z ich powodu dre˛cza˛ ja˛ teraz le˛ki?

Powiedz mu, naciskała Margaret. Ale jak?

Publicznie Stuart znakomicie odgrywał role˛ za-
kochanego narzeczonego, lecz gdy zostawali
sami...

Gdy zostawali sami, nawet jej nie dotkna˛ł,

nigdy w najmniejszy sposo´b nie dał jej do
zrozumienia, z˙e jej pragnie, z˙e go pocia˛ga...

No ale niby dlaczego miałby to robic´?
Pobiora˛ sie˛ i be˛da˛ miec´ dzieci. Sara czuła

narastaja˛ca˛ panike˛, od kto´rej te˛z˙eja˛ mie˛s´nie,

background image

kto´ra przyprawia głowe˛ i plecy o napie˛cie bliskie
bo´lu.

Stuart wyjechał na cały dzien´ z zamo´wionymi

drzewami. Uprzedził, z˙eby spodziewała sie˛ go
dopiero po´z´nym wieczorem.

Podczas trzech tygodni, odka˛d zostali para˛

narzeczonych, był dla niej bardzo miły, ale
trzymał sie˛ na dystans. Nigdy nie stana˛ł zbyt
blisko niej ani nie pochylił sie˛ nad jej ramie-
niem, kiedy pracowała. A przeciez˙ dawniej,
zanim podje˛li decyzje˛ o s´lubie, robił to dosyc´
cze˛sto.

Była zszokowana, z˙e tak mocno te˛skni za

owym

zwyczajnym

fizycznym

kontaktem.

Stwierdziła z nieche˛cia˛, z˙e przypomina człowie-
ka, kto´ry w milczeniu cierpi gło´d. Rozpaczliwie
jednak pragne˛ła odrobiny czułos´ci, oboje˛tne jak
by sie˛ przejawiała. Ska˛d to sie˛ bierze?

Przez dziesie˛c´ lat znajomos´ci z Ianem nigdy

nie odczuwała tak dotkliwie z˙adnego braku.
Kochała Iana, marzyła o jego pocałunkach,
chciała, by sie˛ z nia˛ kochał, ale z perspektywy
czasu wiedziała juz˙, z˙e tamta te˛sknota oparta
była na fałszywym przekonaniu, z˙e gdyby tak
zrobił, znaczyłoby to, z˙e mu na niej zalez˙y.

Natomiast w przypadku Stuarta... W przypad-

ku Stuarta po prostu najzwyczajniej w s´wiecie
gora˛co pragne˛ła, by jej dotykał. Musiała bardzo

background image

sie˛ pilnowac´, by zanadto nie przekraczac´ bez-
piecznej odległos´ci.

Zauwaz˙yła, z˙e kiedy bywali razem w miejs-

cach publicznych, automatycznie zmniejszała
dziela˛cy ich dystans, podchodziła tak blisko
niego, jak tylko było to moz˙liwe. I dopiero gdy
docierało do niej, co robi, siła˛ woli odsuwała sie˛
o krok.

Nie była tak zupełnie naiwna. S

´

wietnie wie-

działa, z˙e moz˙na dos´wiadczac´ poz˙a˛dania bez
miłos´ci. Tyle z˙e niegdys´ przypisywała te˛ zdol-
nos´c´ me˛z˙czyznom, i oczywis´cie nigdy nie podej-
rzewała, z˙e to ja˛ be˛dzie tak trawic´ poz˙a˛danie.

Pragne˛ła, by Stuart został jej kochankiem,

lecz kiedy to sobie powiedziała, przebiegł ja˛
lekki dreszcz. To przeciez˙ dobry znak dla ich
małz˙en´stwa, a jednak...

Co be˛dzie, jez˙eli moc jej poz˙a˛dania odepchnie

go od niej? Pro´bowała wyobrazic´ sobie, co
czułaby w odwrotnej sytuacji, to znaczy gdyby
on jej pragna˛ł, a ona była w stanie zaakceptowac´
go wyła˛cznie dla okres´lonego celu – czyli z˙eby
zrealizowac´ pragnienie posiadania dzieci.

Czy w takich okolicznos´ciach czułaby sie˛

przytłoczona, zagroz˙ona, ws´ciekła i w kon´cu
kompletnie zraz˙ona siła˛ jego namie˛tnos´ci?

Wstała i niespokojnie kra˛z˙yła po pokoju, obe-

jmuja˛c sie˛ ramionami. Ostatnio straciła na wa-

background image

dze. Matka spostrzegła to, kiedy pojechały do
Ludlow kupic´ s´lubna˛ suknie˛.

Nic z tego, co wisiało w sklepie, nie przypadło

Sarze do gustu. W kon´cu sprzedawczyni pokaza-
ła jej suknie˛ z cie˛z˙kiej kremowej satyny, w stylu
nieco przypominaja˛cym styl Tudoro´w, z boga-
tym kremowym haftem. Sara dotkne˛ła materiału
i zobaczyła w wyobraz´ni, jak sunie w do´ł scho-
do´w we dworze. Wtedy juz˙ wiedziała, z˙e włas´nie
takiej sukni szuka.

Niestety, kreacja s´lubna wymagała drobnych

poprawek, dopasowania do figury, ale sprzeda-
wczyni obiecała, z˙e nie zajmie to wiele czasu
i zaprosiła Sare˛ na przymiarke˛ tydzien´ przed
s´lubem.

Matka z uporem podtykała co´rce ro´z˙ne sma-

czne ka˛ski, powtarzaja˛c, z˙e nie wolno jej bar-
dziej schudna˛c´, bo suknia nie be˛dzie dobrze na
niej lez˙ec´.

Stres dawał sie˛ we znaki obojgu narzeczo-

nym. Sara kilkakrotnie przyłapała Stuarta na
tym, jak patrzył na nia˛ niemal sme˛tnie.

Chciała go zapytac´, czy przypadkiem nie

zmienił zdania, a ro´wnoczes´nie bała sie˛ to zro-
bic´. No bo gdyby odpowiedział pozytywnie?

Pro´bowała sobie wmo´wic´, z˙e gdyby poprosił

o zwolnienie go ze słowa, byłoby to zapewne
najlepsze rozwia˛zanie. W kon´cu nie sa˛ zwia˛zani

background image

emocjonalnie. Stuart ma wszelkie prawo zmie-
nic´ zdanie. A jednak mys´l ta rodziła tylko le˛ki
i cierpienie.

Czyz˙by drwiny Anny spowodowały tak silny

uraz, z˙e teraz zawsze be˛dzie sie˛ spodziewała
i obawiała odrzucenia w jakiejkolwiek formie?
Czy do tego stopnia pozbawiły ja˛ pewnos´ci
siebie?

W głowie jej pulsowało, poczuła sie˛ chora.

Wlepiała wzrok w ekran monitora i nie była
w stanie skupic´ na nim uwagi. Minionej nocy
fatalnie spała. Było tyle do zrobienia, nie tylko
w biurze. Czekała ja˛ masa przygotowan´ i ustalen´
zwia˛zanych ze s´lubem, a takz˙e z remontem
domu.

Stuart poruszył ten temat, gdyz˙ uwaz˙ał, z˙e

w dotychczasowym stanie dom odpowiadał po-
trzebom kawalera, ale skoro ma w nim zamiesz-
kac´ kobieta, trzeba zadbac´ o wie˛kszy komfort
i luksus.

Pro´bowała protestowac´, os´wiadczyła, z˙e to

zbe˛dny wysiłek, ale on odrzucił jej protesty. I tak
od trzech tygodni dom wypełniał hałas´liwy stu-
kot. Stuart sprowadził robotniko´w do naprawy
tynko´w i odmalowania małego saloniku oraz
podobnych prac w duz˙ym pokoju z boazeria˛,
kto´ry był gło´wna˛ sypialnia˛, a takz˙e w sa˛siaduja˛-
cej z nim łazience.

background image

Te dwa pomieszczenia musiały niegdys´ byc´

sypialniami pani i pana domu. Sare˛ kusiło, by
zapytac´ Stuarta, czy w danej sytuacji nie wolałby
przywro´cic´ ich oryginalnego przeznaczenia.

Tego dnia robotnicy wczes´niej skon´czyli pra-

ce˛. Nowy tynk musiał wyschna˛c´ i nie moz˙na go
było od razu pokryc´ farba˛.

Kilka ostatnich wieczoro´w Sara s´le˛czała nad

rozmaitymi ksia˛z˙kami i katalogami, szukaja˛c
ilustracji pokazuja˛cych wne˛trza z epoki, z˙eby
miec´ wskazo´wki co do odpowiedniego urza˛-
dzenia odnowionych pomieszczen´.

Zda˛z˙yła juz˙ ze smutkiem wspomniec´ Stuar-

towi, z˙e sypialnia z pie˛kna˛ boazeria˛ i sporym
odnowionym kominkiem az˙ prosi sie˛ o duz˙e
de˛bowe łoz˙e z baldachimem. No i zobaczyła
w katalogu, ile kosztuja˛ takie łoz˙a. Chodziło
o tysia˛ce, a nie setki funto´w, i to bez cie˛z˙kich
adamaszkowych kotar, kapy, kosztownych tu-
reckich dywano´w i innych mebli potrzebnych do
utrzymania jednolitego stylu wne˛trza.

Pokochała ten stary dom i nie mogła sie˛ do-

czekac´, kiedy w nim zamieszka, a z drugiej stro-
ny musiała takz˙e przyznac´, z˙e wszystko byłoby
o wiele prostsze, gdyby szukali mebli do skrom-
nego nowoczesnego domu.

Stuart prosił, by podczas prac remontowych

nie zagla˛dała do pomieszczen´ na go´rze z powodu

background image

zagroz˙enia, jakie stanowi odpadaja˛cy tynk. Sara
posłuchała go i nie wchodziła w droge˛ robot-
nikom.

Dzis´ serce biło jej coraz mocniej. Popołu-

dniowe słon´ce, kto´re sa˛czyło sie˛ przez okno,
przyprawiało ja˛ o mdłos´ci i zawroty głowy, a nie
skon´czyła jeszcze pracy.

Pomys´lała, z˙e moz˙e jes´li pojedzie do domu

i łyknie dwie tabletki aspiryny, przejdzie jej bo´l
głowy i be˛dzie mogła wro´cic´ do biura dokon´czyc´
prace˛ wczesnym wieczorem, kiedy słon´ce nie
zagla˛da juz˙ przez okna od tej strony.

Z westchnieniem irytacji z powodu własnej

słabos´ci wstała zza biurka i zebrała swoje rze-
czy.

Na szcze˛s´cie, kiedy dotarła do domu, stwier-

dziła, z˙e rodzico´w nie ma. Wzie˛ła zatem dwie
tabletki i udała sie˛ prosto na go´re˛, do ło´z˙ka.

Bardzo kochała rodzico´w, ale w tej chwili ich

towarzystwo było ostatnia˛ rzecza˛, jakiej prag-
ne˛ła. Ro´wnie słaby entuzjazm wzbudzała w niej
rozmowa o weselu.

Gdy sie˛ obudziła, w pokoju panował chło´d.

Uznała, z˙e przespała co najmniej pare˛ godzin.
Poruszyła sie˛ ostroz˙nie i wo´wczas stwierdziła
z ulga˛, z˙e bo´l głowy ustał.

Wstała zatem, zrzuciła z siebie ubranie, wzie˛-

background image

ła szybki prysznic i tym razem włoz˙yła na s´wiez˙a˛
bielizne˛ sprane wyblakłe dz˙insy i sweter z bawe-
łnianej dzianiny, biały w pastelowe wzory, kto´ry
dostała od siostry na urodziny ubiegłego lata.

Gdy zeszła na do´ł, rodzice ogla˛dali telewizje˛.

Matka natychmiast sie˛ podniosła, ale Sara ja˛
powstrzymała.

– Przepraszam, z˙e nie byłam na kolacji. Po-

twornie łupało mnie w głowie, wro´ciłam wczes´-
niej i połoz˙yłam sie˛. Musze˛ jechac´ do biura,
zostawiłam niedokon´czona˛ prace˛.

– Najpierw zrobie˛ ci cos´ do picia i do jedze-

nia – oznajmiła matka, wstaja˛c znowu.

Sara ponownie pokre˛ciła głowa˛.
– Nie, prosze˛. Siedz´. Przygotuje˛ nam wszyst-

kim cos´ do picia i szybko cos´ przeka˛sze˛. Juz˙
o´sma, mam jeszcze roboty na co najmniej dwie
godziny.

– Zaczekasz na powro´t Stuarta? – spytała

matka.

– Niewykluczone, chociaz˙ mo´wił, z˙e dzis´

be˛dzie bardzo po´z´no.

Chodziło jej po głowie, z˙e Margaret ma racje˛

i słusznie namawia ja˛ na szczera˛ rozmowe˛ ze
Stuartem. Przyjacio´łka zwro´ciła jej uwage˛ na
kwestie˛, kto´rej Sara wczes´niej nie rozwaz˙ała.
Jes´li Stuart wyczuje, z˙e nie jest z nim dostatecz-
nie szczera i uczciwa, moz˙e przestac´ jej ufac´,

background image

a jej tez˙ nie be˛dzie dobrze ze s´wiadomos´cia˛, z˙e
dołoz˙yła dodatkowy cie˛z˙ar na szale˛, kto´ra ma
zadecydowac´ o powodzeniu – albo wre˛cz prze-
ciwnie – ich małz˙en´stwa.

Kiedy zaparkowała samocho´d na tyłach dwo-

ru, zapaliły sie˛ czujniki s´wietlne. Wczes´niej
dziedziniec pogra˛z˙ony był w ciemnos´ciach. Wy-
siadła i otworzyła drzwi kluczami, kto´re dał jej
Stuart, zapaliła s´wiatło wewna˛trz i poszła do
gabinetu.

Gdy tylko usiadła i wła˛czyła komputer, zda-

wało jej sie˛, z˙e usłyszała na pie˛trze jakis´ ha-
łas.

Zamarła, wyła˛czyła komputer i nadstawiła

uszu. Tym razem niczego nie usłyszała.

Powiedziała sobie, z˙e to zapewne tylko jej

wyobraz´nia i juz˙ miała na powro´t wzia˛c´ sie˛ do
pracy, kiedy doszła do wniosku, z˙e jednak lepiej
po´js´c´ na go´re˛ i sprawdzic´, co sie˛ dzieje. Zreszta˛
robotnicy zakon´czyli juz˙ remont, a zatem moz˙e
spokojnie sie˛ tam rozejrzec´.

Przyznała w skrytos´ci ducha, z˙e hałas, kto´ry

wyłowiła, to jedynie pretekst, aby zaspokoic´
ciekawos´c´.

Wspinaja˛c sie˛ po schodach, stwierdziła, z˙e

jez˙eli naprawde˛ cokolwiek słyszała, to pewnie
tylko dom szykuja˛cy sie˛ do nocy, bo teraz
panowała zupełna cisza.

background image

Wchodziła schodami kuchennymi. Pamie˛tała

cierpka˛ uwage˛ Stuarta, z˙e trzeba fortuny, aby
połoz˙yc´ wykładzine˛ w całym tym domu. Szyb-
kim krokiem przeszła korytarz, z kto´rego wcho-
dziło sie˛ do gło´wnej sypialni.

Okna korytarza wychodziły na ogro´d, kto´ry

pierwotnie był od frontu, a teraz z boku budynku.
Małe okna skrzydłowe, gdzieniegdzie lekko po-
chylone, miały grube oryginalne szyby. Pod
oknami były ławeczki, gdzie, jak nalez˙y przypu-
szczac´, siadywały panie tego domu, zme˛czone
spacerem wzdłuz˙ galerii, i spogla˛dały z go´ry na
ogrody.

De˛bowe szerokie deski podłogi były brudne

od cia˛głej bieganiny robotniko´w, ale kiedy sie˛ je
wypoleruje...

Us´miechne˛ła sie˛ pod nosem. Zachowuje sie˛

juz˙ jak gospodyni, chociaz˙ nie miała złudzen´
i wiedziała, z˙e taki dom wymaga pos´wie˛cen´,
pienie˛dzy i czasu.

Ostatecznie jednak to opłacalny wysiłek. Roz-

cia˛gne˛ła zno´w wargi w us´miechu, mys´la˛c, jak
sobie poradzi z rowerkami na trzech ko´łkach,
kto´re be˛da˛ pe˛dzic´ po wypolerowanej podłodze
w deszczowe dni.

Kiedy otwierała drzwi gło´wnej sypialni,

wcia˛z˙ miała na twarzy us´miech.

– Sara...

background image

Zamarła, usłyszawszy swoje imie˛, a potem

szeroko otworzyła oczy ze zdumienia.

Stuart kle˛czał na podłodze obok najpie˛kniej-

szego de˛bowego łoz˙a, jakie widziała w swoim
z˙yciu, i starannie woskował rzez´bione drewno.

– Stuart! Nie miałam poje˛cia... Sa˛dziłam, z˙e

jeszcze nie wro´ciłes´. Pracowałam na dole, usły-
szałam hałas...

Us´wiadomiła sobie, z˙e mo´wi troche˛ bez

sensu, walcza˛c z zaskoczeniem i poczuciem
winy.

– Udało mi sie˛ wro´cic´ wczes´niej, niz˙ mys´-

lałem.

– Ale przeciez˙ nie widziałam land-rovera.
– Miałem drobny problem z pompa˛ benzyno-

wa˛, zostawiłem go w warsztacie i poprosiłem,
z˙eby mnie podrzucili do domu. Wie˛c mo´wisz, z˙e
przyjechałas´ jeszcze popracowac´?

Zmarszczył czoło.
– Tak, po południu wyszłam wczes´niej. Gło-

wa mnie bolała. A teraz chciałam cos´ dokon´-
czyc´.

– No to jestes´my tu obydwoje – skomento-

wał, podnosza˛c sie˛ i przecia˛gaja˛c.

Sara przypatrywała mu sie˛. Pod mie˛kkim

materiałem koszuli uwidoczniły sie˛ jego silne
mie˛s´nie. S

´

cisne˛ło ja˛ w z˙oła˛dku, zesztywniała,

a potem dla odmiany zacze˛ła drz˙ec´. W kon´cu

background image

dostała zawrotu głowy, zakłopotana własnymi
odczuciami...

– To ło´z˙ko – rzekła zachrypłym głosem. –

Jest pie˛kne, ale wydatek...

– To nic nie kosztowało – uspokoił ja˛ Stuart.

– W kaz˙dym razie trudno to przeliczyc´ na
pienia˛dze. Przyznaje˛, zdarzało mi sie˛ w cia˛gu
minionych trzech tygodni zastanawiac´, czy
przypadkiem nie przeliczyłem sie˛ z siłami.
Zwłaszcza około pierwszej w nocy.

Powiedział to tak rzeczowo, z˙e dopiero po

kilku sekundach dotarło do Sary, co miał na mys´li.

– Ty... ty sam to zrobiłes´! – zawołała zdumio-

na. – Ale jakim cudem...?

– Pamie˛tasz to drewno, kto´re składowałem

na zewna˛trz?

Skine˛ła głowa˛, po czym zauwaz˙yła:
– Ale te płaskorzez´by... to tak misterne, tak...
Podeszła bliz˙ej łoz˙a, wycia˛gne˛ła re˛ke˛, z˙eby

dotkna˛c´ drewna i je pogłaskac´. Nie mogła sie˛
powstrzymac´. Stuart wyrzez´bił fryz – drzewa
i kwiaty – na wezgłowiu i w nogach łoz˙a, zas´
zewne˛trzna˛ strone˛ drewnianego baldachimu
ozdobił tradycyjnym reliefem.

– Stuart, to jest przepie˛kne – oznajmiła poru-

szona.

– Nie chciałem, z˙ebys´ to teraz zobaczyła –

odezwał sie˛. – To miał byc´ mo´j s´lubny prezent.

background image

– Zrobiłes´ to dla mnie?
Odwro´ciła sie˛ od ło´z˙ka, by na niego spojrzec´.

Czuła, z˙e do jej oczu napływaja˛ łzy, obawiała
sie˛, z˙e dłuz˙ej nie zdoła ukryc´ wzruszenia.

Łzy były juz˙ pod powiekami. S

´

wiat przed jej

oczami stracił ostros´c´.

Chciała przenies´c´ wzrok, ale było juz˙ za

po´z´no. Stuart podchodził do niej, pytaja˛c z nie-
pokojem:

– Saro, co ci jest? Co sie˛ stało? Zmieniłas´

moz˙e zdanie? Czy ty...

Potrza˛sne˛ła głowa˛.
– Nie, ja nie...
– Ale cos´ sie˛ stało – powtarzał.
– Nic złego – zapewniła, w dalszym cia˛gu

kre˛ca˛c głowa˛. – To tylko...

Jej dłon´ dotkne˛ła materaca. Ło´z˙ko było wyso-

kie, lez˙ały na nim dwa grube materace. Przyszło
jej na mys´l, z˙e kiedy lez˙y sie˛ na takim ło´z˙ku, to
zupełnie jakby przebywało sie˛ na prywatnej,
sekretnej wyspie.

– Tylko co? – naciskał Stuart.
Us´wiadomiła sobie wo´wczas, z˙e stoi blisko

niego. Tak blisko, z˙e kiedy odwro´ciła głowe˛,
poczuła na sko´rze mus´nie˛cie jego oddechu.

– Czy to cie˛ niepokoi, Saro? – zapytał cicho,

ła˛cza˛c re˛ke˛ z jej dłon´mi na materacu.

Sara wbiła wzrok w ich poła˛czone dłonie. Je-

background image

go były opalone i twarde, z kro´tkimi czystymi
paznokciami, a jej drobniejsze, bledsze, z paz-
nokciami bez s´ladu lakieru, a jednak niezaprze-
czalnie kobiece i delikatne, czego dota˛d nie
dostrzegała.

Z cała˛ pewnos´cia˛ w niczym nie przypominały

ra˛k Anny z jej długimi pomalowanymi paznok-
ciami. Dłonie Stuarta natomiast kran´cowo ro´z˙niły
sie˛ od dłoni Iana – wymanikiurowanych, z pazno-
kciami wypolerowanymi az˙ do połysku. Ian był
pro´z˙ny... pod wieloma wzgle˛dami zniewies´ciały.

– Martwisz sie˛, z˙e kiedy be˛dziemy razem

w ło´z˙ku, be˛dzie to tylko namiastka tego, co z nim
przez˙ywałas´? Poniewaz˙...

– Nie... Nie... Nie o to chodzi – zaoponowała

gwałtownie, po czym, kiedy okazało sie˛, z˙e
Stuart czeka w milczeniu na jej odpowiedz´,
wypaliła: – Mie˛dzy mna˛ i Ianem nic takiego nie
było, szczerze mo´wia˛c... – Urwała, a naste˛pnie,
z˙eby sie˛ nie wycofac´, oznajmiła z wyzywaja˛cym
bo´lem: – Szczerze mo´wia˛c, nic takiego nie miało
miejsca z... z nikim.

Nie s´miała podnies´c´ na niego oczu. Łzy kom-

pletnie przesłoniły jej wzrok. Zacze˛ła mrugac´,
z˙eby je odpe˛dzic´ i przenies´c´ spojrzenie na ło´z˙ko.
Stwierdziła, z˙e drz˙y na całym ciele.

Wtem poczuła na włosach re˛ke˛ Stuarta. Jego

dotyk przynosił ukojenie, rozgrzewał zmroz˙one

background image

napie˛te mie˛s´nie, i tylko gardło nie przestawało
bolec´ z nasilonego powstrzymywania łez.

Stuart przenio´sł dłon´ na jej brode˛, obja˛ł jej

twarz i odwro´cił do siebie. W dalszym cia˛gu nie
potrafiła na niego spojrzec´, choc´ wiedziała, z˙e
on nie odrywa od niej wzroku.

– Wie˛c boisz sie˛ – podja˛ł łagodnie, wskazu-

ja˛c przy tym ło´z˙ko. – Boisz sie˛ tego, co to ło´z˙ko
symbolizuje, poniewaz˙ jest to dla ciebie obce
i nieznane.

Wydawał sie˛ taki spokojny, tak wyrozumia-

ły... tak... tak bardzo podnosił ja˛ na duchu.

Skine˛ła głowa˛ i powiedziała z przeje˛ciem:
– Tak.
Boz˙e, zachowuje sie˛ jak kompletna idiotka.

Jez˙eli on nadal po tym wszystkich zechce ja˛
pos´lubic´...

Stuart milczał tak długo, z˙e znowu zacze˛ła

drz˙ec´. Nadal trzymał jej twarz w dłoniach. Kciu-
kiem zacza˛ł teraz pies´cic´ jej sko´re˛, zupełnie
machinalnie, a potem rzekł cicho:

– Naprawde˛ nie ma powodu do obaw. Obie-

cuje˛ ci, z˙e wszystko be˛dzie dobrze.

Chciała mu powiedziec´, z˙e to nie jego sie˛ boi,

ani nawet zbliz˙enia z nim, ale tego, z˙eby go nie
rozczarowac´. Boi sie˛, z˙e zostanie przez niego
definitywnie odtra˛cona, kiedy wyjdzie na jaw, z˙e
jest za mało kobieca, a co za tym idzie, z˙e ich

background image

małz˙en´stwo nie ma sensu, brak mu jakichkol-
wiek podstaw.

Zanim znalazła odwage˛, z˙eby podzielic´ sie˛

z nim tymi refleksjami, usłyszała, jak Stuart
mo´wi:

– Chodz´, pokaz˙e˛ ci, jak to jest.

background image

ROZDZIAŁ DZIEWIA˛TY

On jej pokaz˙e...
Teraz w kon´cu podniosła na niego wzrok, i to

dos´c´ raptownie, szeroko otwieraja˛c oczy ze
wstydu i zakłopotania. Na skutek owego gwał-
townego ruchu palec Stuarta zsuna˛ł sie˛ do ka˛cika
jej warg.

Czy to z powodu owego dotyku, czy moz˙e

szoku, jakiego doznała, Sara rozchyliła wargi
i dotkne˛ła ich koniuszkiem je˛zyka. Stuart chciał
ja˛ pocałowac´, juz˙ zacza˛ł zbliz˙ac´ do niej głowe˛.
Patrzyła z przeraz˙eniem w jego oczy.

Intensywnos´c´ jego badawczego spojrzenia

przyprawiała ja˛ o zawro´t głowy. W kon´cu wbiła

background image

wzrok w jego usta, ale to okazało sie˛ jeszcze
wie˛kszym błe˛dem. Serce waliło jej jak oszalałe.
Niemrawo zaprotestowała, ale nawet nie podje˛ła
pro´by oparcia sie˛ Stuartowi, kiedy wzia˛ł ja˛
w ramiona.

Juz˙ przedtem ja˛ całował, totez˙ powinna wie-

dziec´, czego sie˛ spodziewac´. Tym razem jednak
jej zmysły zareagowały o wiele gwałtowniej,
z szokuja˛cym, moz˙na by rzec, erotyzmem. Bez-
wiednie rozchyliła wargi, gdy tylko poczuła
wilgotne ciepło jego ust.

Słyszała, jak Stuart cos´ pomrukiwał, czuła,

jak jej ciało drz˙ało w odpowiedzi, logika i roz-
sa˛dek pierzchły pod wpływem siły jej zmys-
łowych doznan´.

Stuart gładził ja˛ po plecach, obejmował w ta-

lii, s´ciskał tak mocno, az˙ bolały ja˛ piersi. Kolana
sie˛ pod nia˛ ugie˛ły, kiedy rozpłomieniło ja˛ pod-
niecenie Stuarta i otoczył jego zapach. Cichutko
je˛kne˛ła, a wtedy on pocałował ja˛ gore˛cej, zupeł-
nie jakby przesłała mu wiadomos´c´, a on na nia˛
odpowiedział.

Potem jego dłonie powe˛drowały do go´ry. Gdy

wplo´tł palce we włosy Sary, przez moment
trzymał ja˛ niczym niewolnika, kto´ry sam oddał
sie˛ do niewoli. Chwile˛ po´z´niej wyszeptał jej imie˛
z takim poz˙a˛daniem, az˙ przeszły ja˛ ciarki.

Po´z´niej pocałował ja˛ delikatniej, leciutko

background image

przygryzaja˛c jej wargi, a jego palce masowały
jej głowe˛. Była to wyja˛tkowo odpre˛z˙aja˛ca piesz-
czota.

Raptem Sara poczuła, z˙e Stuart sie˛ odsuwa.

Niezadowolona chciała mu powiedziec´, jak ba-
rdzo pragnie jego rozpalonego ciała, ale słowa
uwie˛zły jej w gardle i zamiast mo´wic´, w mi-
lczeniu do niego przylgne˛ła, uczepiona jego
ramion. Patrzyła na niego szeroko otwartymi
oczami.

Stuart zdja˛ł re˛ke˛ z głowy Sary i wykonał

drobny ruch, jakby wyraz˙ał sprzeciw, a potem,
kiedy to ona zacze˛ła sie˛ wycofywac´ z bo´lem
w oczach, powiedział surowo:

– Saro.... Nie... Ty nie...
Wargi Sary zadrz˙ały, a z gardła Stuarta wydo-

był sie˛ głe˛boki niski dz´wie˛k. Dotkna˛ł jej twarzy,
ostroz˙nie pogładził spuchnie˛ta˛ dolna˛ warge˛.
Ogarne˛ło ja˛ takie podniecenie, z˙e krzykne˛ła.
Rozchyliła wargi, a Stuart wsuna˛ł palec do jej
ciepłych ust.

Musne˛ła go koniuszkiem je˛zyka, całkowicie

instynktownie i mimowolnie. Miał dosyc´ szorst-
ka˛, słonawa˛ w smaku sko´re˛. Raz jeszcze przesu-
ne˛ła po niej je˛zykiem, zdumiona, z˙e sprawia jej
to tak wielka˛ przyjemnos´c´. Zamkne˛ła oczy
i mruczała jak zadowolony kot, a przyjemnos´c´
okazała sie˛ wre˛cz uzalez˙niaja˛ca. Sara zdała so-

background image

bie sprawe˛, co robi, dopiero w momencie, gdy
Stuartem wstrza˛sna˛ł dreszcz i kiedy głos´no za-
protestował.

– Sara!
Uwolniła jego palec i spojrzała na niego

bezbronnym wzrokiem, zaczerwieniona i za-
wstydzona. Uja˛ł jej twarz w dłonie i odcisna˛ł
wilgotny palec na jej policzku.

– Nie masz poje˛cia, co ze mna˛ robisz, praw-

da? – zapytał, a jego głos raptownie złagodniał.
– Nie masz zielonego poje˛cia, jak bardzo jestes´...
jak mnie podniecasz.... jak cie˛ pragne˛.

Spojrzenie Sary wyraz˙ało absolutne osłupie-

nie.

– Nie wierzysz mi, tak? No to pozwo´l, z˙e ci

udowodnie˛.

Rozpia˛ł koszule˛, zdja˛ł dz˙insy. Był dobrze

zbudowany i opalony. Sarze zaschło w ustach,
jej te˛tno przyspieszyło, ale kiedy Stuart połoz˙ył
jej dłon´ na swojej piersi, na sercu, jej strach sie˛
ulotnił.

Słyszała za to przyspieszone bicie jego serca.

Podniosła wzrok i zobaczyła, z˙e jego policzki
nabrały niezwykłego koloru, a oczy pociem-
niały. Błyszczały tak mocno, z˙e jej ciało natych-
miast zareagowało.

Odwro´ciła od niego zawstydzony wzrok. Stu-

art oddychał coraz szybciej, jego sko´re˛ pokryła

background image

cieniutka warstewka potu. Ciekawe, pomys´lała
Sara, czy gdyby dotkne˛ła jej je˛zykiem, poczuła-
by ten sam słony smak, kto´ry miały jego dłonie?
Przez jej zacis´nie˛te gardło oddech przeciskał sie˛
z coraz wie˛kszym trudem. Usiłowała przenies´c´
oczy, ale faluja˛cy ruch klatki piersiowej Stuarta
był niemal hipnotyczny.

Czy na mys´l o pieszczocie zalewa go taka

sama fala poz˙a˛dania jak ja˛? Czy Stuart pragnie
pieszczoty jej dłoni i mus´nie˛cia warg tak bardzo,
jak ona pragnie jego?

– Widzisz – usłyszała jego ochrypły głos.
Unio´sł jej re˛ke˛, pogładził wypukłos´c´ z˙yły na

nadgarstku, i zanim sobie us´wiadomiła, co dalej
zamierza zrobic´, zacza˛ł powoli całowac´ jej palce.
Poz˙a˛danie, kto´re odezwało sie˛ w niej juz˙ wczes´-
niej, było niczym w stosunku do płomienia, kto´ry
teraz pustoszył jej trzewia. Przez chwile˛ obawiała
sie˛ nawet, z˙e straci przytomnos´c´.

Stuart chyba podzielał jej obawy, gdyz˙ chwy-

cił ja˛ mocno za re˛ke˛, kto´ra˛ tak czule pies´cił,
podnio´sł Sare˛ i trzymał w koja˛cym us´cisku,
lekko ja˛ przy tym kołysza˛c, jakby wiedział, z˙e
nie potrafi jeszcze radzic´ sobie z emocjami,
kto´re w niej wywołał.

Tymczasem ona tak bardzo dygotała, z˙e gdy-

by ja˛ postawił na podłodze, chyba by upadła. Na
szcze˛s´cie Stuart nawet tego nie pro´bował.

background image

Wsuna˛ł za to dłonie pod jej sweter.
– Musze˛ z tym skon´czyc´, i to natychmiast, bo

inaczej nad tym nie zapanuje˛ – mrukna˛ł jej do
ucha. – Chyba jednak nie potrafie˛ skon´czyc´...
– dodał i cicho westchna˛ł.

Zastanowiła sie˛, czy on wie, jak bardzo było-

by jej przykro, gdyby ja˛ teraz zostawił...

– Wiesz, czego teraz pragne˛? – szepna˛ł jej

znowu do ucha. – Chce˛ cie˛ rozebrac´, połoz˙yc´ sie˛
z toba˛ i przytulic´. Chce˛ cie˛ całowac´ i s´ciskac´...
pies´cic´ i kochac´. Nigdy w z˙yciu niczego tak nie
pragna˛łem.

Stuart nie mo´wi prawdy, to jasne. To nie moz˙e

byc´ prawda. Przeciez˙ ona wie, z˙e kochał inna˛
kobiete˛. Pomimo to jego słowa podziałały na nia˛
jak cudowny balsam, łagodziły i koiły rany,
kto´re zadała jej Anna.

Sara nie była s´wiadoma, z˙e w jakikolwiek

sposo´b odpowiedziała na jego słowa, werbalnie
albo gestem. A jednak cos´ musiało byc´, jakis´
sygnał, jakas´ uległos´c´, jakas´ tajemna subtelna
wiadomos´c´, kto´ra˛ wysłało jej ciało, poniewaz˙
nim sie˛ zorientowała, Stuart obsypał ja˛ pocałun-
kami, i to wcale nie tak delikatnymi jak wczes´-
niej.

Teraz był namie˛tny i niecierpliwy, wre˛cz

natarczywy. Jego dłonie zatrzymały sie˛ na kro´tki
moment, natrafiwszy na zapie˛cie biustonosza,

background image

ale szybko sobie z nim poradziły. Po nagich
piersiach Sary przesuna˛ł sie˛ bawełniany sweter.
Tak ja˛ to podnieciło, z˙e omal nie krzykne˛ła,
omal nie zacze˛ła błagac´ Stuarta, by ja˛ pies´cił
i całował.

Burza zmysło´w, kto´ra nia˛ owładne˛ła, spowo-

dowała takz˙e nieopanowany dygot. Z jej gardła
wyrwał sie˛ kro´tki dz´wie˛k bezgranicznego zdu-
mienia.

Stuart podnio´sł głowe˛ i wyszeptał:
– Cii... Wszystko w porza˛dku... Wszystko

jest w porza˛dku.

Ale nic nie było w porza˛dku. Sara cierpiała

z poz˙a˛dania, pragne˛ła tego me˛z˙czyzny az˙ do
bo´lu, o niczym tak nie marzyła jak o tym, by
poznawac´ jego najintymniejsze sekrety i czule
go pies´cic´. Pragne˛ła tego z siła˛, o kto´ra˛ sie˛ nawet
nie podejrzewała.

Pro´bowała mu to zakomunikowac´, nieporad-

nie szukaja˛c odpowiednich sło´w, z˙eby go po-
prosic´, by ja˛ pus´cił, zanim wprawi go w za-
kłopotanie i sama sie˛ upokorzy.

– Chce˛... – zacze˛ła.
Ale Stuart juz˙ zdja˛ł z niej sweter, a zaraz

potem dz˙insy. Wzia˛ł ja˛ na re˛ce i pocałował
z tkliwos´cia˛, kto´ra kazała jej zapomniec´ o wszy-
stkim poza spełnieniem potrzeb swoich zmys-
ło´w.

background image

Kiedy zas´ zostawił ja˛ na chwile˛, by pozbyc´ sie˛

reszty swoich ubran´, musiała przysia˛s´c´ na brze-
gu ło´z˙ka, bo nogi nie chciały jej utrzymac´.
Wszystko działo sie˛ jakby we s´nie, gdzie indziej,
przytrafiło sie˛ chyba komus´ innemu. Tak mys´-
lała, gdyz˙ zupełnie nie mies´ciło jej sie˛ w głowie,
z˙e Stuart moz˙e jej pragna˛c´.

Nagle to wszystko ja˛ przeraziło. Stuart zoba-

czył to i przykle˛kna˛ł obok. Dopiero gdy został
nagi, ujrzała, jak bardzo ro´z˙ni sie˛ jego atletyczne
ciało od jej mie˛kkich i zaokra˛glonych linii.

Połoz˙ył dłon´ na jej kolanie, jakby chciał ja˛

tym gestem uspokoic´ i dodac´ jej s´miałos´ci.

– Wszystko dobrze – szepna˛ł. – Wszystko

be˛dzie dobrze, obiecuje˛ ci, z˙e jez˙eli... jez˙eli
be˛dziesz chciała to przerwac´, to cie˛ posłucham.

Jez˙eli ona zechce to przerwac´. Ciekawe, co by

pomys´lał, gdyby mu oznajmiła, z˙e to włas´nie
ostatnia rzecz, jakiej by chciała. Pochyliła gło-
we˛, jej włosy opadły i przesłoniły jej wyraz˙aja˛ca˛
zagubienie twarz.

Ro´wnoczes´nie zdała sobie sprawe˛, z˙e głowa

Stuarta znajduje sie˛ na wysokos´ci jej piersi.

Ciekawe, pomys´lała znowu, czy on takz˙e

dostrzega, jakie sa˛ pełne i gotowe na jego piesz-
czoty, jak bezwstydnie zdradzaja˛jej podniecenie.

Stuart unio´sł re˛ke˛ i delikatnie obja˛ł wzgo´rek

piersi.

background image

– Gładkie jak jedwab – powiedział poruszo-

ny. – Najczystszy, najlepszy gatunkowo jedwab.

Potem przesuna˛ł delikatnie palcem po broda-

wce. Gdy Sara je˛kne˛ła, przygarna˛ł ja˛ do siebie
i obsypał czułymi pocałunkami, chociaz˙ nie
pragne˛ła teraz czułos´ci. Ona pragne˛ła... prag-
ne˛ła...

Kiedy dotykał wargami jej gładkiej sko´ry,

odrzuciła do tyłu głowe˛, zacisne˛ła dłonie na jego
ramionach i niemal wbiła paznokcie w jego
ramiona i kark. Rozkosz w niej dosłownie pul-
sowała.

Dopiero gdy nagle poczuła, z˙e szczypna˛ł ja˛

ze˛bami, zadrz˙ała, a Stuart przeprosił.

Patrza˛c w jego pociemniałe oczy, pokre˛ciła

głowa˛ i powiedziała rwa˛cym głosem:

– Nie... To nie było... To nie to... To nie bolało.
Wyja˛kała to wyznanie i ze wstydu na prze-

mian zalewało ja˛ gora˛co i zimno. Ale Stuart
wcale jej nie osa˛dzał, nie pote˛piał jej, nie uznał,
z˙e jest nieprzyzwoita i przesadnie wymagaja˛ca.

Zamiast tego wtulił twarz w jej piersi i trzymał

ja˛ w tak mocnym us´cisku, z˙e ledwie oddychała.
Potem powiedział jakims´ dziwnie obco brzmia˛-
cym, grubym głosem:

– Jestes´ doskonała, wiesz o tym? Doskonała.

Wcia˛z˙ nie moge˛ uwierzyc´, z˙e cie˛ znalazłem.
Jestem wielkim szcze˛s´ciarzem, Saro...

background image

To wyznanie przyprawiło ja˛ o dreszczyk

emocji. W jego głosie wyczuła niecierpli-
wos´c´, kiedy zatem obdarzył jej druga˛ piers´
ro´wnie namie˛tna˛ pieszczota˛, przestała wal-
czyc´ z uczuciami. Zaz˙enowana intensywno-
s´cia˛ przez˙yc´, nie zdawała sobie sprawy, z˙e to
jej własne, niemal ekstatyczne westchnienia
przyjemnos´ci zache˛caja˛ go i rozniecaja˛ w nim
ogien´, az˙ rozkosz, kto´ra˛ jej dawał, wypełniła
ja˛ po brzegi. Sara krzykne˛ła, niezdolna przy-
ja˛c´ nic wie˛cej.

Gdy jego rozpalone, a zarazem wilgotne war-

gi dotykały jej ust, płone˛ła i zapominała o ca-
łym s´wiecie.

Materac ugia˛ł sie˛ pod cie˛z˙arem ich zła˛czo-

nych ciał. Sara poczuła re˛ke˛ Stuarta na swoim
biodrze, jego brzuch na swoim brzuchu, ciepło
jego oddechu na sko´rze. Wystarczył ten oddech,
z˙eby bezwstydnie do niego przylgne˛ła.

– Jestes´ mie˛kka jak aksamit – szeptał jej do

ucha, jak poprzednio. – Jedwab i aksamit, taka
gładka i taka ciepła.

Kiedy niewyraz´ne słowa Stuarta przebrzmia-

ły, znieruchomiała oszołomiona i poje˛ła, z˙e
błogos´c´, kto´ra rozpaliła w niej podniecenie,
a jednoczes´nie przyniosła wre˛cz narkotyczne
ukojenie, wzbudziło delikatne mus´nie˛cie je˛zyka
Stuarta w jej najbardziej intymnym miejscu.

background image

Była zszokowana zaro´wno zachowaniem Stuar-
ta, jak i swoja˛ reakcja˛, ale jej ciało...

Jej ciało przezwycie˛z˙yło wszelkie le˛ki i od-

dało sie˛ leniwej zmysłowej przyjemnos´ci.
W kon´cu to dla niej komplement, z˙e Stuart
pragnie ofiarowac´ jej taka˛ rozkosz...

Instynktownie wiedziała, z˙e chciałaby mu

sie˛ odwzajemnic´. Kiedy sie˛ poruszyła, Stuart
obro´cił głowe˛, a potem powiedział z przeje˛-
ciem:

– Zaraz przez ciebie zwariuje˛. Mo´j Boz˙e, jak

mogłas´ mys´lec´, z˙e jestes´ nieatrakcyjna? Jestes´
najbardziej godna˛ poz˙a˛dania kobieta˛, jaka˛ kie-
dykolwiek znałem.

Uja˛ł jej twarz w dłonie i całował ja˛ namie˛tnie,

a jego ciało gotowe do miłos´ci ocierało sie˛ o nia˛
rytmicznie i zmysłowo.

– Nie zamierzałem posuwac´ sie˛ tak daleko.

Powinienem teraz przestac´. Powinienem...

Uciszyła go, przygryzaja˛c jego warge˛ i za-

rzucaja˛c mu ramiona na szyje˛. Otworzyła sie˛ dla
niego. Stuartem, kiedy to zrozumiał, wstrza˛sna˛ł
dreszcz.

Uniosła sie˛, cała˛ dusza˛ i całym ciałem prag-

ne˛ła jeszcze wie˛kszej, jeszcze bardziej intymnej
bliskos´ci. Kiedy Stuart połoz˙ył sie˛ na niej, od
razu obje˛ła go nogami. Jej poz˙a˛danie było tak
silne, z˙e Stuart zawołał jej cos´ do ucha. Bał sie˛,

background image

z˙e zrobi jej krzywde˛, bał sie˛, z˙e nie potrafi dłuz˙ej
nad soba˛ panowac´.

Powinna wiedziec´, co teraz nasta˛pi, w kon´cu

sporo czytała na ten temat i wiele słyszała.
Rzeczywistos´c´ jej dos´wiadczenia, jej spełnienia,
była tak przejmuja˛ca, siła jej doznan´ tak wielka,
z˙e omal ze strachu nie krzyczała. Zaspokojona,
nadal drz˙ała, nie była w stanie sie˛ ruszyc´, zupeł-
nie jakby straciła nad soba˛ kontrole˛.

Zaraz potem zacze˛ła płakac´, co takz˙e ja˛ zdu-

miało. Trudno to nawet nazwac´ płaczem, po
prostu łzy leciały ciurkiem z jej oczu, i gdyby
Stuart czule ich nie wycierał, nie wiedziałaby
o ich istnieniu.

Stuart przytulał ja˛, chwalił, uspokajał, dawał

jej do zrozumienia, z˙e podziela jej nagły roz-
paczliwy przypływ depresji... mimo z˙e dla niego
nie było to tak nowe jak dla niej, tak s´wiez˙e
i wszechmocne, z˙e w kulminacyjnym momencie
poczuła sie˛ nies´miertelna.

Teraz, kiedy ten moment mina˛ł, czuła sie˛

zaz˙enowana, bezbronna, zawstydzona swoim
bezwstydnym zachowaniem.

Pro´bowała uwolnic´ sie˛ z obje˛c´ Stuarta, ale on

trzymał ja˛ mocno. W kon´cu ogarne˛ło ja˛ takie
znuz˙enie, takie fizyczne i emocjonalne wyczer-
panie, jakiego dota˛d nie zaznała, i nieubłaganie
przeniosło ja˛ w kraine˛ snu.

background image

Siła˛ woli walczyła z obezwładniaja˛ca˛ sennos´-

cia˛, z˙eby pozostac´ na jawie, ale było to niemoz˙-
liwe. Zanim przegrała te˛ walke˛, zda˛z˙yła jeszcze
zapamie˛tac´, z˙e Stuart obejmował i całował jej
twarz, ale tym razem juz˙ spokojnie. A towarzy-
szyło tej czułos´ci wiele innych emocji, kto´re jej
zma˛cony umysł ledwie zarejestrował.

Była to wre˛cz nieprawdopodobna mieszanka

ciepła, przyjemnos´ci, bliskos´ci i zrozumienia,
kto´re wzie˛te razem dałoby sie˛ nazwac´ jednym
słowem. Słowem, kto´re niebezpiecznie połys-
kiwało, wabiło i zache˛cało do ryzyka, a słowo to
brzmi: miłos´c´.

Ale Stuart jej nie kocha, Stuart kocha inna˛.
Stuart...
Nabrała głe˛boko powietrza w płuca i zanim je

wypus´ciła, zapadła w głe˛boki sen.

Obudziło ja˛ poranne słon´ce. Promienie wpa-

dały ukosem przez okno i kładły sie˛ na ło´z˙ku,
ogrzewały jej powieki.

Sara poruszyła sie˛ sennie i leniwie, wcia˛z˙ we

władaniu snu, kto´ry znieczulał jej zmysły, az˙
w kon´cu otworzyła oczy i uprzytomniła sobie,
gdzie jest.

Usiadła przeraz˙ona i popatrzyła na okno.

To nie jest okno w jej pokoju w domu, ale
okno sypialni Stuarta. Wkro´tce be˛dzie to okno

background image

ich małz˙en´skiej sypialni. Strach i niedowierza-
nie s´cisne˛ły jej gardło.

Pomys´lała, z˙e spała bardzo głe˛boko, owinie˛ta

kołdra˛ niczym mumia. Na ło´z˙ku lez˙ała tylko
jedna poduszka, na kto´rej odcisne˛ła sie˛ tylko
jedna głowa – jej głowa. To znaczy, z˙e Stuart jest
wraz˙liwy i troskliwy.

Przewidział, z˙e gdyby przebudziła sie˛ u jego

boku, poczułaby sie˛ skre˛powana. A moz˙e po
prostu nie miał ochoty z nia˛ zostac´? To dos´c´
niemiła mys´l...

Ktos´ – a mo´gł to byc´ tylko Stuart – połoz˙ył jej

ubranie porza˛dnie na krzes´le. Na stoliku obok
ło´z˙ka stał termos, a o niego oparta kartka.

Sara sie˛gne˛ła po nia˛ i przeczytała:
,,W termosie jest kawa. Dzwoniłem wieczo-

rem do twojej matki i powiedziałem, z˙e wypilis´-
my do kolacji butelke˛ wina, wie˛c z˙adne z nas nie
chciało sia˛s´c´ za kierownica˛, w zwia˛zku z czym
spe˛dzisz tu noc’’.

To wszystko, z˙adnych sło´w miłos´ci...
Ani słowa o tym, co ich poła˛czyło minionej

nocy, ale przynajmniej zatelefonował do rodzi-
co´w. Chociaz˙ doprawdy spokojnie mo´gł ja˛ obu-
dzic´ i wysłac´ do domu, poza tym...

Poza tym, gdyby istotnie tak zrobił, czułaby

sie˛... boles´nie odrzucona.

background image

Czy wiedział o tym? Czy zgadł, z˙e...?
Z

˙

e co? Co´z˙ takiego mo´gł odgadna˛c´, poza tym,

z˙e jes´li chodzi o niego, Sara wykazuje niszcza˛ca˛
tendencje˛ do utraty samokontroli.

Zaczerwieniła sie˛, wspominaja˛c ostatnia˛ noc.

Czuła sie˛ jakos´ inaczej – co nie znaczy, z˙e
gorzej, nic z tych rzeczy – ale w jej ciele zaszła
znacza˛ca zmiana: pojawiła sie˛ pewna ospałos´c´,
dojrzałos´c´, jakby wbrew jej woli, pomimo prze-
raz˙enia pote˛ga˛ zmysło´w.

Ciało Sary potajemnie uczepiło sie˛ wspomnien´

minionej nocy i wypływaja˛cej sta˛d s´wiadomos´ci,
z˙e w kon´cu jest takim samym instrumentem
namie˛tnos´ci jak kaz˙dy inny człowiek, jak kobiety
w rodzaju Anny. Z

˙

e jest zdolna przez˙yc´ poz˙a˛da-

nie... a takz˙e wzbudzic´ je w me˛z˙czyz´nie.

A zatem nie ma sie˛ co obawiac´, z˙e sa˛ seksual-

nie niedobrani – ta sprawa na pewno nie be˛dzie
miała negatywnego wpływu na ich małz˙en´stwo.

Czy dlatego Stuart to zrobił? Czy tym sie˛

kierował? Czy moz˙e jednak z´le zinterpretowała
jego działanie? Czy był to plan, z˙eby ukoic´ jej
le˛ki? Czy me˛z˙czyzna moz˙e udawac´..?

Niepewnie wygrzebała sie˛ spod kołdry, przy-

znaja˛c, z˙e nie ma sensu szukac´ wad, szukac´
wa˛tpliwos´ci. Skoro juz˙ musi rozpamie˛tywac´ to,
co sie˛ stało, lepiej tego nie kwestionowac´. Na
przykład swojej własnej przyjemnos´ci.

background image

Gdy otworzyła drzwi do łazienki, az˙ krzyk-

ne˛ła ze zdumienia.

Niewielkie pomieszczenie zostało wyłoz˙one

boazeria˛, podobnie jak sypialnia. Prosty trady-
cyjny komplet zasta˛pił tandetne urza˛dzenia sani-
tarne, kto´re stały tam wczes´niej. Podłoge˛ przy-
krywała mata, lekko kłuja˛ca bose stopy. We
wne˛trzu unosił sie˛ ostrawy zapach s´wiez˙os´ci.

Sara zamkne˛ła oczy, po czym przypomniała

sobie miniona˛ noc i zapach sko´ry Stuarta, kto´ra˛
głaskała i całowała. Opanowało ja˛ podniecenie,
a gdzies´ w s´rodku zrodził sie˛ bo´l. Zignorowała
go ze złos´cia˛, odkre˛ciła kran i weszła pod prysz-
nic, puszczaja˛c na siebie lodowaty strumien´
wody.

Po´ł godziny po´z´niej siedziała juz˙ w biurze

i usiłowała pracowac´.

Nie miała ochoty na s´niadanie. Zatelefonowa-

ła do rodzico´w i porozmawiała z matka˛, kto´ra
najwyraz´niej nie widziała nic niestosownego
w tym, z˙e jej co´rka spe˛dziła noc w domu Stuarta.

– Włas´nie wychodze˛ – oznajmiła matka. –

Musze˛ zamienic´ słowo z Gwen Roberts, wybrac´
kwiaty do kos´cioła.

Sara odłoz˙yła słuchawke˛. Ma cały dom tylko

dla siebie. Zanim zeszła na do´ł, obejrzała do-
kładnie ło´z˙ko, delikatnie pogłaskała rzez´biony
relief. Jej prezent s´lubny...

background image

Taki prezent me˛z˙czyzna moz˙e sprawic´ tylko

ukochanej. Us´miechne˛ła sie˛ z gorycza˛. W dziele
ra˛k Stuarta miłos´c´ była wyraz´nie obecna, do-
strzegalna. Ale to nie jest miłos´c´ do niej, to
niemoz˙liwe... raczej juz˙ miłos´c´ do tego domu.
Ło´z˙ko w wie˛kszym stopniu stanowiło prezent
dla tego domostwa niz˙ dla niej samej.

Pro´bowała wyobrazic´ sobie, jak by sie˛ czuła,

gdyby Stuart rzeczywis´cie darzył ja˛ tak głe˛boka˛
miłos´cia˛, tak wielkim oddaniem...

Powiedziała sobie, z˙e nie be˛dzie płakac´.

W kon´cu z jakiego powodu miałaby ronic´ łzy?
Pos´lubi me˛z˙czyzne˛, z kto´rym ma szanse˛ stwo-
rzyc´ bezpieczny i trwały zwia˛zek. Zna go dos´c´
dobrze i wie, z˙e be˛dzie wobec niej lojalny
i opiekun´czy. Z

˙

e be˛dzie kochaja˛cym ojcem dla

ich dzieci, z˙e zostanie z nia˛ do kon´ca z˙ycia.

Z

˙

e... kocha ja˛? Wa˛tpliwe... Ale dlaczego mia-

łaby tego pragna˛c´, skoro...

Z zewna˛trz dobiegł ja˛odgłos silnika. Szybkim

krokiem przeszła do kuchni, uznaja˛c w oczywis-
ty sposo´b, z˙e to Stuart. Zawahała sie˛ dopiero
w kuchni. Byc´ moz˙e Stuart nie chce, by na niego
czekała.

Zawro´ciła z zamiarem powrotu do biura, kie-

dy otworzyły sie˛ drzwi kuchenne, a zupełnie
niespodziewany, a tak dobrze znany jej me˛ski
głos zawołał jej imie˛.

background image

To nie tego głosu oczekiwała.
To nie był głos Stuarta.
Nie wierzyła własnym uszom, uniosła re˛ce do

gardła zesztywniała z wraz˙enia.

– Ian...
– Wie˛c jednak mnie nie zapomniałas´?
Taki sam jak zawsze, pewny siebie, pro´z˙ny,

wymuskany. Kiedy do niej podchodził, zdziwiło
ja˛ tylko, z˙e wczes´niej nie dostrzegała tego tak
wyraz´nie. Zaakceptowała te jego cechy... za-
akceptowała je posłusznie i z pełnym uwiel-
bieniem.

Teraz było juz˙ inaczej. Jak gdyby spadły jej

z oczu przysłowiowe klapki, jakby była zupełnie
inna˛ osoba˛, kto´ra w tej chwili odrzucała z iryta-
cja˛ to, co niegdys´ z pokora˛ przyjmowała.

– Moje ty biedne kochanie. Ile ty musiałas´ sie˛

nacierpiec´! Ale juz˙ po wszystkim... Zdałem
sobie sprawe˛ ze swoich błe˛do´w i stoje˛ tu przed
toba˛ pełen skruchy. Choc´ musisz przyznac´, z˙e
Anna to smaczny ka˛sek. Nic dziwnego, z˙e mnie
na moment otumaniła. Ale juz˙ koniec z tym.

Szedł za nia˛ do biura.
Sara marszczyła nos, czuja˛c silny zapach jego

wody po goleniu, o wiele za silny w tak małej
przestrzeni.

Z niesmakiem uprzytomniła sobie, z˙e Ian

wkroczył w jej intymna˛ przestrzen´, co było

background image

wie˛cej niz˙ nieuprzejme i graniczyło z seksual-
nym molestowaniem.

Czuła potrzebe˛ dystansu, wie˛c natychmiast

sie˛ od niego odsune˛ła, lecz po chwili tego
poz˙ałowała, gdyz˙ Iana to nie znieche˛ciło.
Wszedł za nia˛ i zamkna˛ł drzwi.

Kiedy sie˛ do niej zbliz˙ał, musiała sobie przy-

pomniec´, z˙e to jest włas´nie Ian, ten sam Ian,
kto´rego kochała niemal całe swoje dorosłe z˙ycie.
Ian, kto´ry...

Ian... kto´ry ja˛ odtra˛cił, wzgardził nia˛, kto´ry ja˛

wykorzystał, nie seksualnie, lecz emocjonalnie
i psychicznie, nawet jez˙eli działo sie˛ tak przy jej
aprobacie, niemal z jej cichym przyzwoleniem.

Inny me˛z˙czyzna, lepszy człowiek, kto´ry by

wiedział, z˙e nie odwzajemni jej miłos´ci, zerwał-
by wszelkie kontakty, gdyby tylko poznał jej
uczucia. Taki człowiek jak... taki ktos´ jak Stuart,
na przykład.

Sara z trudem przełkne˛ła s´line˛, speszona

i oszołomiona własnymi mys´lami. Pro´bowała
sobie powiedziec´, z˙e powinna sie˛ cieszyc´, byc´
szcze˛s´liwa, szcze˛s´liwa do szalen´stwa.

Ian do niej przyjechał. Ian jej pragnie... Ian

oznajmił, z˙e rozstał sie˛ z Anna˛, z˙eby ona, Sara,
wro´ciła do Londynu razem z nim, natychmiast,
z˙e chce...

Wzie˛ła głe˛boki oddech i przerwała pełen za-

background image

dufania, niemal s´mieszny potok bezsensownych
zapewnien´ Iana.

– Nie moge˛ z toba˛ jechac´ do Londynu. Wy-

chodze˛ za ma˛z˙.

– Za ma˛z˙? – Unio´sł groz´nie brwi. – No tak,

two´j ojciec wspominał cos´ na ten temat. Z

˙

e niby

masz zamiar pos´lubic´ jakiegos´ miejscowego
miłos´nika przyrody. No ale odpowiedz sobie
szczerze, moja droga, czy ty naprawde˛ odnaj-
dziesz sie˛ w takim z˙yciu? Przeciez˙ jestes´ przy-
zwyczajona do wielkiego miasta. Tak samo jak
ja. Ty i ja...

– Nie, wcale nie – odparła załamuja˛cym sie˛

głosem. – Nie jestem taka jak ty, Ian.

Spojrzał na nia˛ z rosna˛ca˛ irytacja˛. Był wyraz´-

nie zły, z˙e Sara nie chce ulec jego urokom
i potrzebom. Ona z kolei zastanawiała sie˛, nie
bez pewnej dozy cynizmu, co tez˙ go do niej
sprowadziło. Czy Ian chce, by ukoiła jego zme˛-
czone me˛skie ego, czy moz˙e zrobiła porza˛dki
w biurze?

– No dobrze, popełniłem bła˛d – oznajmił.
Jego głos stracił swoja˛ gładkos´c´, powab, wy-

ostrzył sie˛, stwardniał... Sara stwierdziła nawet,
z lekkim poczuciem winy, z˙e działa jej na nerwy.
Nie miała ochoty dłuz˙ej go słuchac´, nie ob-
chodziło jej, co ma jej do powiedzenia. W ogo´le
nie z˙yczyła sobie jego obecnos´ci.

background image

Prawde˛ powiedziawszy pragne˛ła... najbar-

dziej pragne˛ła zamkna˛c´ oczy i z˙eby w tym czasie
Ian znikna˛ł, a kiedy je zno´w otworzy, by na jego
miejscu pojawił sie˛ Stuart.

Niesłychane! Ona pragnie Stuarta... woli Stu-

arta.. potrzebuje Stuarta... Kocha Stuarta.

Nie... jak to moz˙liwe? Jak by mogła?
– W porza˛dku, Saro – warkna˛ł Ian. – Wie˛c

kategorycznie domagasz sie˛ adoracji, chcesz,
z˙ebym sie˛ przed toba˛ płaszczył. No co´z˙, nie
moge˛ miec´ ci tego za złe. Chociaz˙ odniosłem
raczej wraz˙enie, z˙e jestes´ ponad to. Ty wiesz
najlepiej ze wszystkich, jak bardzo jestem wraz˙-
liwy, jak bardzo mi trzeba...

– Z

˙

eby ktos´ dopies´cił twoje ego – dokon´czyła

za niego chłodno.

Niebieskie oczy Iana patrzyły chłodno i bez-

litos´nie.

– Anna miała racje˛ co do ciebie – os´wiadczył

jadowicie. – Jestes´ zimna˛, aseksualna˛ istota˛.
Kompletnie pozbawiona˛ kobiecos´ci. I ty mo´-
wisz, z˙e wychodzisz za ma˛z˙? Ciekawe, po co?
Przeciez˙ go nie kochasz.

– Nie? A niby dlaczego nie? Poniewaz˙ kiedys´

byłam taka głupia i zakochałam sie˛ w tobie? To
juz˙ przeszłos´c´, Ian. To skon´czyło sie˛ w dniu,
w kto´rym Anna oznajmiła mi, z˙e przez cały czas
wiedziałes´, co do ciebie czuje˛. Od razu zro-

background image

zumiałam, z˙e nie kochałam z˙ywego człowieka,
tylko jakies´ wyobraz˙enie, fatamorgane˛. Stuart
jest wart wie˛cej niz˙ setka takich jak ty.

– Kochasz go? Kłamiesz, Saro. Znam cie˛.

Znam takie jak ty. Ty mnie kochasz. Zawsze
mnie kochałas´ i zawsze be˛dziesz...

– Nie – przerwała mu gwałtownie. – Nie

kocham cie˛, Ian.

– Alez˙ przeciwnie, kochasz. W noc pos´lubna˛,

kiedy be˛dziesz lez˙ała obok swojego farmera
zimna i oboje˛tna, wtedy za mna˛ zate˛sknisz, za
mna˛...

– Nie – powto´rzyła, po czym uniosła głowe˛

i powiedziała cos´, czego nie spodziewała sie˛
nigdy powiedziec´ do nikogo, a zwłaszcza do
Iana: – Mylisz sie˛. Nawet nie wiesz, jak bardzo
sie˛ mylisz. Ostatniej nocy kochalis´my sie˛ ze
Stuartem. Bałam sie˛ tego bardziej niz˙ czegokol-
wiek w z˙yciu do tej pory. Wiesz, dlaczego?
Z twojego powodu. Nie dlatego, z˙e kiedys´ cie˛
kochałam, ale dlatego, z˙e mnie skrzywdziłes´,
wyszydziłes´... Pozwoliłes´, z˙eby Anna zraniła
mnie tak okrutnie i tak głe˛boko, az˙ wpadłam
w przeraz˙enie, z˙e ona ma racje˛, z˙e z˙aden me˛z˙-
czyzna mnie nie zechce. Ale potem Stuart mnie
dotkna˛ł... pokazał mi...

Wzie˛ła głe˛boki oddech i mo´wiła dalej odwaz˙-

nie, chociaz˙ głos jej drz˙ał:

background image

– Dzie˛ki Stuartowi zaznałam takiej rozkoszy,

jakiej nikt, jak dota˛d sa˛dziłam, nie moz˙e zaznac´.
Nie mo´wia˛c juz˙ o mnie. Stuart był dla mnie
szczodry, hojny.

Łzy napłyne˛ły jej do oczu, otarła je grzbietem

dłoni.

– I dlatego... dlatego... nawet gdybym go

nie kochała, nawet gdybym to ciebie nadal
kochała, co nie jest prawda˛, i tak bym z nim
została i wyszłabym za niego. Bo powiem ci,
Ian, z˙e Stuart jest najbardziej zro´wnowaz˙onym
i spełnionym człowiekiem, jakiego znam. A ty
w poro´wnaniu z nim jestes´ tylko z˙ałos´nie tan-
detna˛ imitacja˛ tego, czym powinien byc´ me˛z˙-
czyzna.

– Mo´j Boz˙e, ty go naprawde˛ kochasz, co?

I wystarczyła ci do tego jedna namie˛tna noc.
Musi byc´ w tym dobry. Cos´ ci powiem, starusz-
ko, na twoim miejscu zastanowiłbym sie˛, ska˛d
u niego taka biegłos´c´. Skoro on tak lubi kobiety,
seks... Moz˙e sie˛ zastano´w. Na jak długo mu
wystarczysz? Pewnie cie˛ pos´lubi, ale załoz˙e˛ sie˛,
z˙e nie masz co liczyc´ na jego wiernos´c´. Na
pewno nie zmienisz zdania?

Sara odwro´ciła sie˛ do niego plecami.
– Nie, Ian. Nie zmienie˛ zdania.
Nie ruszyła sie˛ z miejsca, dopo´ki nie usłysza-

ła, z˙e Ian wychodzi, a potem odjez˙dz˙a. W kon´cu,

background image

kiedy chciała sie˛ ruszyc´, stwierdziła, z˙e jest
potwornie spie˛ta. Mogła tylko tak stac´ i dygotac´.

Poczuła sie˛ z´le, w głowie jej pulsowało, nigdy

jeszcze nie czuła sie˛ tak słaba, a ro´wnoczes´nie
tak silna.

Kocha Stuarta. To zdumiewaja˛ce, pomys´lała,

z˙e dopo´ki nie ubrała tego w słowa, nie wypowie-
działa na głos, sama o tym nie miała poje˛cia.
A przeciez˙ minionej nocy, a takz˙e juz˙ wczes´niej,
gdzies´ tam w głe˛bi duszy musiała byc´ tego
s´wiadoma, a zatem wiedziała i sama przed soba˛
ukrywała te˛ wiedze˛. To odkrycie stanowiło dla
niej szok.

Oczywis´cie, w tej sytuacji nie moz˙e wyjs´c´ za

Stuarta. To byłoby nieuczciwe wobec nich oboj-
ga. Juz˙ sama mys´l o tym, z˙e ona poz˙a˛da go
bardziej niz˙ on ja˛, wywoływała w niej przy-
gne˛bienie, a teraz, kiedy zna juz˙ prawde˛...

Przygryzła wargi. Jak mu to powie, jak go

przekona? I raptem us´wiadomiła sobie, z˙e wizy-
ta Iana wyposaz˙yła ja˛ w doskonała˛ wymo´wke˛.

Stuart wcale nie musi poznac´ prawdy, nie

odkryje przed nim prawdy, z˙eby zawstydzic´
siebie i jego. Powie mu jedynie, z˙e Ian zerwał
zare˛czyny i chce, z˙eby do niego wro´ciła, z˙e
zrozumiał...

Poczuła do siebie takie obrzydzenie, z˙e pew-

nie nie zdołałaby w tej chwili wymo´wic´ choc´by

background image

słowa. Nie potrafiłaby nawet zasugerowac´, z˙e
nadal kocha Iana.

Tak długo piele˛gnowała swe iluzje, z˙e za-

cze˛ła sie˛ zastanawiac´, czy przypadkiem w rze-
czywistos´ci juz˙ dawno nie przestała go kochac´,
tylko nie chciała tego przyznac´ nawet sama
przed soba˛. To wyjas´niałoby fakt, z˙e go nie
poz˙a˛dała, wyjas´niałoby takz˙e przekonanie, z˙e
nie nalez˙y do kobiet, kto´re odczuwaja˛ silne
poz˙a˛danie. Tłumaczyłoby tez˙ fantazje, kto´rych
prawdziwa˛ nature˛ szybko obnaz˙yła jej reakcja
na Stuarta.

Stuart nie kazał długo czekac´ na swo´j powro´t.

Land-rover zawarczał na podwo´rzu w chwili,
kiedy Sara akurat parzyła kawe˛.

Z bo´lem serca patrzyła, jak Stuart idzie przez

podwo´rze prosto do drzwi. Jak on to przyjmie?
Czy be˛dzie zły, czy tylko zwiesi głowe˛, jak to on
potrafi, i wysłucha jej w spokoju, po czym
pozwoli odejs´c´?

Kiedy podniosła kubek, stwierdziła, z˙e drz˙a˛

jej re˛ce, i to tak mocno, z˙e nie była w stanie
utrzymac´ naczynia.

Stuart wszedł do kuchni i spojrzał na nia˛.
– Stuart... musze˛ ci cos´ powiedziec´.
Czekał w milczeniu. Nie pomagał jej, ale tez˙

nie znieche˛cał.

– Ja... Ja... jednak nie moge˛ za ciebie wyjs´c´

background image

– os´wiadczyła łamia˛cym sie˛ głosem i uciekła od
niego wzrokiem.

– Rozumiem.
Na chwile˛ zapadła cisza. Stuart zdja˛ł kalosze

i ruszył w jej strone˛, ale po drodze przystana˛ł
obok stołu. Wycia˛gna˛ł krzesło i usiadł.

– Moz˙emy porozmawiac´ na siedza˛co? – za-

pytał, prostuja˛c plecy i krzywia˛c sie˛ przy tym.
– Potwornie boli mnie krzyz˙. Ło´z˙ko w wolnym
pokoju jest koszmarne, nigdy nie spałem na
czyms´ tak niewygodnym, a jeszcze przez całe
przedpołudnie przesadzałem drzewa. Ta nagła
zmiana uczuc´ – a moz˙e powinienem powiedziec´
decyzji – nie ma nic wspo´lnego z ostatnia˛ noca˛?

Sara popatrzyła na niego ze smutkiem.
– Nie, ska˛dz˙e znowu – zapewniła szczerze,

po czym zaczerwieniła sie˛ jak piwonia.

Zrozumiała, z˙e jej stanowcze zapewnienie

jest niewłas´ciwe, nie na miejscu. Na szcze˛s´cie
Stuart chyba nic nie zauwaz˙ył, bo zapytał:

– A zatem dlaczego?
No włas´nie. Sara zacisne˛ła dłonie, modla˛c

sie˛, z˙eby wystarczyło jej sił, by przekonuja˛co
skłamała.

– Miałam... miałam dzis´ rano gos´cia.
Chciała odwro´cic´ głowe˛, ale zdała sobie spra-

we˛, z˙e skoro siedzi na wprost Stuarta, jest to
niemoz˙liwe.

background image

– To... to znaczy Iana, mo´wia˛c s´cis´le. Zerwał

zare˛czyny z Anna˛. Prosił mnie... Chce, z˙ebym do
niego wro´ciła, a ja... no co´z˙, wiesz juz˙, z˙e ja... z˙e
ja... – Z trudem przełkne˛ła s´line˛, bała sie˛, z˙e nie
zdoła wypowiedziec´ tego kłamstwa, a przeciez˙
było to konieczne.

– Co ty? – spytał Stuart. – Kochasz go?
Skine˛ła głowa˛, bo nie potrafiła tego wypowie-

dziec´.

– Dziwne. Zwłaszcza z˙e nie mine˛ła jeszcze

godzina, kiedy słyszałem na własne uszy, jak
zapewniałas´ go, z˙e go z cała˛ pewnos´cia˛ nie
kochasz i nie zamierzasz wracac´ z nim do
Londynu.

Nie wierzyła własnym uszom.
– Słyszałes´? Ale jak... Ty...
– Wro´ciłem po kluczyki do land-rovera,

drzwi gabinetu były otwarte. Zauwaz˙yłem na
zewna˛trz obcy samocho´d. Nie chciałem pod-
słuchiwac´, ale kiedy sie˛ zorientowałem, z˙e to
on... – Zrobił przerwe˛.

Sara zapytała słabym głosem:
– Jak długo? Ile...? Nie, Stuart. Prosze˛, nie

– zaprotestowała gwałtownie, kiedy wstał
z krzesła i podszedł do niej z jasno wypisanym
w oczach zamiarem.

– Powiedzmy, z˙e byłem tutaj wystarczaja˛-

co długo, aby usłyszec´, z˙e mnie kochasz – os´-

background image

wiadczył mie˛kkim głosem i wycia˛gna˛ł do niej
re˛ce.

Podnio´sł ja˛ z krzesła i wzia˛ł w ramiona. Jej

protesty i zaprzeczenia uciszył pocałunkami.

– Twoje słowa były prawie najsłodsza˛ muzy-

ka˛ dla moich uszu.

– Prawie? – wymruczała bezradnie. – Ale...
– Najsłodsza zabrzmi, kiedy staniesz obok

mnie w kos´ciele i powiesz ,,tak’’. Saro, Saro,
wcia˛z˙ nie moge˛ w to uwierzyc´ – szeptał, całuja˛c
ja˛ i tula˛c. – Kochasz mnie. Przyznaje˛, miałem
nadzieje˛, z˙e z czasem, jes´li be˛de˛ cierpliwie cze-
kał, tak sie˛ stanie, ale usłyszec´, jak mo´wisz to do
niego...

– Stuart, prosze˛ cie˛, to bez sensu... I tak nie

moge˛ za ciebie wyjs´c´. Wiem, z˙e kochasz inna˛.
Chyba sam rozumiesz, z˙e to by nie było uczciwe.

– Ja kocham inna˛ kobiete˛?
Odsuna˛ł od niej wargi i odchylił głowe˛, z˙eby

spojrzec´ jej w oczy.

– O czym ty mo´wisz, na Boga? Ja przeciez˙

kocham ciebie. Kocham cie˛ od pierwszej chwili,
kiedy cie˛ ujrzałem. To było zupełnie, jakbym
dostał w głowe˛... jakby mnie uderzyło w głowe˛
upadaja˛ce drzewo. To był taki szok, z˙e omal
mnie to nie zabiło. Zdrowy na umys´le, przy-
stosowany do z˙ycia facet po trzydziestce, zaj-
muja˛cy sie˛ swoimi sprawami, w pewnej chwili

background image

widzi ciebie i wie, od razu wie na pewno, z˙e jego
z˙ycie zmienia sie˛ na zawsze.

– Stuart, to nieprawda. Sam mo´wiłes´, z˙e był

ktos´... Sally.

– Sally? – Patrzył na nia˛ osłupiały. – Jedyna

Sally, jaka˛ znam, to moja szwagierka, a jes´li
chodzi o inne... Owszem, przyznaje˛, z˙e sie˛ uma-
wiałem, spotykałem sie˛ z kobietami i czasem
mys´lałem, z˙e wyjdzie z tego cos´ na stałe. Ale
nigdy z˙adna nie wywołała we mnie takich uczuc´
jak ty. Jez˙eli sugerowałem co innego, nie robi-
łem tego s´wiadomie.

– Powiedziałes´... sam mo´wiłes´... sugerowa-

łes´, z˙e wiesz, co to znaczy kochac´ bez wzajem-
nos´ci. No wie˛c uznałam, z˙e to musiała byc´ jakas´
kobieta z Kanady. Z

˙

e kupiłes´ dla niej ten dom,

a ona cie˛ rzuciła.

– Z Kanady? Nigdy w z˙yciu. Ty... Chwileczke˛.
Ka˛ciki jego warg uniosły sie˛ w us´miechu.
– Tamtego wieczoru, kiedy sie˛ poznalis´my,

spojrzałem na ciebie i wiedziałem, z˙e to musisz
byc´ ty. Z

˙

e jestes´ kobieta˛, jakiej pragne˛, po-

trzebuje˛. Troche˛ mnie to zaskoczyło. A potem
opowiedziałas´ mi o sobie i Ianie.

– Ian. – Sare˛ przebiegł dreszcz. – Teraz

wydaje mi sie˛ to tak niewiarygodne, z˙e go
lubiłam, nie wspominaja˛c juz˙ o zakochaniu. On
jest pusty, taki... taki...

background image

– Niewaz˙ny dla nas i dla naszej przyszłos´ci

– podpowiedział Stuart z czułos´cia˛. – Czy mog-
libys´my zostawic´ go i zamkna˛c´ za nim drzwi?
Jest wiele waz˙niejszych spraw, kto´re powinnis´-
my omo´wic´.

– Na przykład? – spytała Sara, czuja˛c, z˙e

kre˛ci sie˛ jej w głowie.

– Na przykład jak sie˛ czułem w nocy, trzy-

maja˛c cie˛ w ramionach, kochaja˛c sie˛ z toba˛, i jak
bardzo chciałbym powto´rzyc´ te˛ noc... Tak bar-
dzo, z˙e chyba nie be˛de˛ w stanie czekac´ na to trzy
tygodnie.

– Naprawde˛ zrobiłes´ to ło´z˙ko dla mnie?
Sare˛ zalała fala gora˛ca, gdy usłyszała w głosie

Stuarta podniecenie.

– Naprawde˛ zrobiłem je dla nas – zaz˙artował

– ale ten fryz jest tylko dla ciebie. To symbol
mojej miłos´ci... To praca wykonana z miłos´ci,
jes´li wolisz. A jes´li chodzi o ostatnia˛ noc... nie
planowałem tego, chyba wiesz. Chciałem ci
tylko dodac´ wiary w siebie, pokazac´, z˙e sie˛
mylisz, z˙e jestes´ godna poz˙a˛dania, ale kiedy cie˛
dotkna˛łem...

Teraz jego ciało przeszedł dreszcz.
– Nie mogłem nad soba˛ zapanowac´, tak bar-

dzo cie˛ kocham. A potem, kiedy okazało sie˛, z˙e
mnie nie odpychasz, z˙e odwzajemniasz moje
uczucia, zapragna˛łem z toba˛ zostac´, obudzic´ sie˛,

background image

trzymaja˛c cie˛ w ramionach. Ale nie chciałem
naciskac´ i zmuszac´ cie˛ od razu do takiej intym-
nos´ci. Nadal nie potrafie˛ cie˛ obudzic´ i odesłac´ do
domu. Gdybym nie mo´gł z toba˛ spac´, i tak bym
cie˛ tu zatrzymał. Kocham cie˛, Saro.

– Ja tez˙ cie˛ kocham – szepne˛ła, ale jej słowa

zatarł i zniekształcił jego pocałunek.

– No co´z˙, chyba nikt nie wa˛tpi, z˙e sa˛ zako-

chani – szepne˛ła Margaret do Bena.

Stali obok siebie, patrza˛c, jak Sara i Stuart

wychodza˛ z kos´cioła. On obejmował ja˛ w pa-
sie, a ona uniosła głowe˛, z˙eby mo´gł ja˛ poca-
łowac´.

Dzwony kos´cielne głosiły radosna˛ wies´c´.

Chłopcy towarzysza˛cy pannie młodej w roli
pazio´w obwieszczali głos´nym piskiem, z˙e chca˛
juz˙ przebrac´ sie˛ w dz˙insy. Matka panny młodej
wycierała łzy. Słon´ce s´wieciło jasno, a na starym
kos´cielnym dziedzin´cu rozpanoszyło sie˛ szcze˛s´-
cie, biora˛c w posiadanie zaro´wno gos´ci wesel-
nych, jak i przypadkowych gapio´w.

– Kiedy Sara powiedziała mi, z˙e zamierza

pos´lubic´ Stuarta, ja... – Margaret urwała i po-
kre˛ciła głowa˛. – Nigdy nie widziałam jej tak
szcze˛s´liwej... tak.... tak spełnionej.

– Nie tak głos´no – skarcił ja˛ Ben z us´mie-

chem i dodał, kiedy obrzuciła go zdziwionym

background image

spojrzeniem: – Przeciez˙ nie powinna sie˛ czuc´
spełniona przed noca˛ pos´lubna˛. A moz˙e jestem
staros´wiecki?

– Beznadziejnie – oznajmiła otwarcie Mar-

garet i ucałowała z czułos´cia˛ policzek me˛z˙a.

– Dalej mnie kochasz? – szepna˛ł Stuart do

ucha z˙ony.

Odwro´ciła głowe˛. W jej oczach było tyle

s´wiatła i nieskrywanego podziwu, z˙e serce Stu-
arta zabiło mocniej.

– Naprawde˛ musisz pytac´? – odparła pyta-

niem na pytanie.

– Hm... Nie, nie musze˛.
– A ty mnie kochasz?
– Poczekaj do wieczora, juz˙ ja ci pokaz˙e˛.
Sara oblała sie˛ rumien´cem i rozes´miała, po

czym szepne˛ła z˙artobliwie:

– A za cztery miesia˛ce tez˙ be˛dziesz mnie ko-

chał, kiedy zaczne˛ przypominac´ balon?

Przez chwile˛ mys´lała, z˙e jej nie zrozumiał, ale

potem w jego oczach pojawił sie˛ błysk rados´ci.
Zacisna˛ł palce na jej ramieniu i spytał z niedo-
wierzaniem:

– Czy chcesz mi powiedziec´...?
– Tak, jestem w cia˛z˙y – oznajmiła. – Nie

mam jeszcze stuprocentowej pewnos´ci, na razie
jakies´ dziewie˛c´dziesia˛t dziewie˛c´ procent...

background image

Stuart jednoczes´nie zas´miał sie˛ i je˛kna˛ł, a na-

ste˛pnie zawołał:

– Z

˙

e tez˙ wybrałas´ akurat to miejsce i te˛ pore˛,

z˙eby mi o tym powiedziec´.

– Sama nie byłam pewna, az˙ do wczorajszego

wieczoru. Wiem, z˙e nie planowalis´my dziecka
az˙ tak szybko.

Wyczuł niepoko´j w jej głosie, przycia˛gna˛ł ja˛

i utulił, mo´wia˛c przy tym łagodnie:

– Jes´li o mnie chodzi, nie jest za szybko.

Kocham cie˛ – powiedział i pocałował ja˛, zapo-
minaja˛c o rozbawionych s´wiadkach i gapiach,
a takz˙e o zdegustowanych minach pazio´w.

– Fuj – skomentował starszy z braci. – Patrz,

jak sie˛ obs´ciskuja˛.

– Uhm. Faktycznie sie˛ obs´ciskuja˛ – mrukne˛ła

Margaret do Bena. – I oby jak najdłuz˙ej tacy
pozostali. Co mi przypomina...

– Miejz˙e troche˛ szacunku, kobieto – skarcił ja˛

Ben, hamuja˛c s´miech. – Nie zapominaj, z˙e to
pos´wie˛cona ziemia.

– Sary i Stuarta jakos´ to nie powstrzymało

– zauwaz˙yła słodko Margaret.

– Nie, to prawda – przyznał Ben, us´miechna˛ł

sie˛ szerzej i ida˛c w s´lady Stuarta, wzia˛ł w ramio-
na swoja˛ z˙one˛.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Ukryty skarb
Pedagogika Porównawcza. Raport Edukacja. Jest w niej ukryty skarb, Studia, Pedagogika porównawcza
Pedagogika porównawcza Raport?ukacja Jest w Niej Ukryty Skarb
14- wspólczesne problemy edukacji.Delors Jaques, Edukacja, jest w niej ukryty skarb
2?ukacja jest w niej ukryty skarb, polityka
Jordan Penny Slodki rewanz
48 Jordan Penny Odtrutka
Jordan Penny Upojny Zapach Lewkonii
Jordan Penny Odnaleziona Milosc
08 Jordan Penny Juz nigdy sie nie zakocham
Jordan Penny Słodki rewanż
552 Jordan Penny Upojny zapach lewkonii
Jordan Penny Odnaleziona miłość(1)
Jordan Penny Zimowe gody
05 Jordan Penny Doskonaly grzesznik
Jordan Penny Upojny Zapach Lewkonii
0519 Jordan Penny Hotel złamanych serc
Jordan Penny Milosna odpowiedz (poprawione)

więcej podobnych podstron