Karen Young .Jeszcze jedna szansa.
STRESZCZENIE:
Julie odesz³a od Alexa, nie mog¹c znieœæ niechêci teœciowej i braku zaufania mê¿a.
Kariera zawodowa wype³ni³a jej ¿yciow¹ pustkê.
Szybko awansowa³a i sta³a siê cenionym pracownikiem. Niestety, z³oœliwy los sp³ata³ jej figla - na
jednym ze spotkañ zawodowych natknê³a siê na by³ego mê¿a...
ROZDZIA£ PIERWSZY
Julie Dunaway bezskutecznie usi³owa³a trafiæ kluczem do zamka. W lewej rêce z trudem trzyma³a wie
wypchane po brzegi torby z z¹.kupami. Za plecami us³ysza³a czyjeœ kroki.
. - Zdajesz sobie sprawê, ¿e dochodzi siódma?
- W' g³osie Ann Lawson, przyjació³ki i s¹siadki, zabrzmia³a wyraŸna przygana. ' - Czeœæ, Ann.
Julie zerknê³a przez ramiê, a jedna z toreb zachwi¹.³a siê niebezpiecznie. Ann z³apa³a j¹ w ostatniej
chwili. Julie chwyci³a mocniej drug¹, ale upuœci³a klucz. Ann zauwa¿y³a go pierwsza i przysunê³a stop¹.
- Musia³am wst¹piæ do sklepu. Dlatego wracam póŸniej ni¿ zwykle. Wpadniesz do mnie na kawê?
- Julie przepuœci³a przed sob¹ Ann i wesz³a za ni¹ do mieszkania. Kopniêciem zamknê³a drzwi.
- Wiem, ¿e siê powtarzam, ale powiem ci to jeszcze raz. .Musisz zwolniæ tempo. Za ciê¿ko pracujesz .
skarci³a j¹ Ann. - Ruszy³a w stronê wnêki s³u¿¹cej za kuchniê. Postawi³a torbê na blacie i odwróci³a siê do
Julie. - Nawet w weekendy nie pozwalasz sobie na ¿adne rozrywki. - Na piegowatej twarzy Ann malowa³
-siê autentyczny niepokój. - Uwa¿aj, moja droga, bo któregoœ dnia padniesz z przemêczenia i
niedopieszczenia. , Julie zachichota³a. Ann nie zamierza³a jej obraziæ.
Po prostu wyra¿a³a w ten sposób swoj¹ szczer¹ troskê.
- Rozumiem twoje intencje, Ann, ale praca sprawia mi przyjemnoœæ. Poza tym mam wra¿enie, ¿e
w firmie nie dzieje siê najlepiej. Dlatego chcê pomóc panu Petersowi. - Julie spowa¿nia³a. Przypomnia³a
sobie swoje pierwsze tygodnie w Peters-WintonEngineering. - Du¿o mu zawdziêczam. Dosta³am
przecie¿ tê posadê, chocia¿ brakowa³o mi kwalifikacji.
Ann skrzywi³a siê lekko. Stwierdzenie Julie nie trafi³o jej do przekonania.
- Sama wiesz, ¿e dajesz z siebie wiêcej ni¿ powinnaœ. Pan Peters oczekuje od ciebie zawodowej
lojalnoœci i oœmiu godzin dziennie, a nie dziesiêciu lub wiêcej. Zaczynasz wpadaæ w przesadê.
W s³owach Ann by³o du¿o racji. Mimo to bursztynowe oczy Julie gli³y siê lekko, gdy na chwilê wróci³a
myœlami do biura. Jej szef chodzi³ z zasêpion¹ min¹. Coœ go niepokoi³o, chocia¿ stara³ siê tego nie
okazywaæ. . .
Odwróci³a siê do przyjació³ki.
- Oczywiœcie, masz racjê. Nie powinnam siê a¿ tak anga¿owaæ w swoj¹ pracê. Ale jestem pewna, ¿e pan
Peters martwi siê problemami przedsiêbiorstwa. Nie orientujê siê tylko, o co chodzi.
Ann Iillasnê³a wspó³czuj¹co jêzykiem i zaczê³a wyjmowaæ zakupy.
- Mo¿liwe, ¿e ma jakieœ k³opoty. Nie przypuszczam jednak, aby zwróci³ siê o pomoc do ciebie.
Dysponuje przecie¿ zespo³em bardziej doœwiadczonych pracowników. Wiêc jeœli chcesz mojej rady -
kontynuowa³a z uœmiechem ...: to siê a¿ tak nie przejmuj. Zostaw sprawy biznesu biznesmenom.
Biznesmeni. Julie nie nale¿a³a do ich krêgu. Nie dotar³a jeszcze na ten szczebel kariery i chyba tego
wcale nie pragnê³a. Lubi³a swoje zajêcie, które ca³kiem j¹ poch³ania³o. Franka Petersa zna³a od dawna.
By³ przyjacielem jej ojca i od trzydziestu lat w³aœcicielem Peters-Winton Engineering. Traktowa³ Julie
niemal jak córkê. Pomóg³ jej bez wahania, gdy przed dwóma laty znalaz³a siê w trudnym po³o¿eniu. Nie
zawiod³a go. Szybko wci¹gnê³a siê w nowe obowi¹zki.
dowodni³a, ¿e jest, bystra i potrafi pracowaæ wydajrue. Spêdza³a w b Urze du¿o czasu i z ³atwoœci¹
wyczuwa³a panuj¹ce tam nastroje. Dlatego ostatnio nab a³a podejrzeñ, ¿e nie wszystko jest tak, jak byæ
pOWInno., .
Ale rzeczywiœcie nie ma sensu zaprz¹taæ sobie tym g³owy, uzn a. J œli firma wymaga, na przyk³ad,
wprowadzerua ZDllan w systemie zarz¹dzania,· to pan Peters mo¿e skorzystaæ z pomocy specjalistów.
Wielu zn omityc konsultantów oferowa³o w tej dziedzinie swoJe us³ugi. Na przyk³ad... Julie potrz¹snê³a
g³ow¹ jakby chcia³a odpêdziæ od siebie te natrêtne myœli:
Zaczyna³y bowiem zmierzaæ w niew³aœciwym kierunku. .Z ws lk¹ nê u a³a unikn¹æ bol nych
wspomruen; NIe zamIerza³a Jeszcze raz wpasc w tê sam¹ pu³apkê. Peters-Winton Engineering poradzi
sobie bez jej œwiat³ych sugestii.
Z wysi³kiem skupi³a uwagê na tym, co mówi³a Ann.
- Postanowi³am, ¿e spêdzimy u nich te dwa dni.
Ty odpoczniesz, pospacerujesz po lesie. Lubisz takie piesze wêdrówki. A ja dajê s³owo, ¿e ¿aden ch³opak
nie bêdzie ci siê naprzykrza³. - Przerwa³a na moment potok wymowy. - Julie! Ty mnie chyba w ogóle nie
s³yszysz?
- Wybacz. - Julie uœmiechnê³a siê przepraszaj¹co.
- Trochê siê zagapi³am. - W³o¿y³a do szafki paczkê makaronu i zamknê³a drzwiczki. Ann patrzy³a na ni¹ z
rezygnacj¹. - Teraz ca³a zamieniam siê w s³uch. Na co próbowa³aœ mnie namówiæ?
Ann wymownie wznios³a oczy do nieba i zaczê³a od pocz¹tku. . ' - Halsteadowie zaprosili nas na weekend
do ich omku nad jeziorem - wyjaœnia³a cierpliwie. - Tam Jest po prost bosko. Jak zobaczysz ten pejza¿,
od razu zapomrusz o pracy w zakurzonym œródmieœciu.
Towarzystwo te¿ chyba ciê zadowoli. Bêd¹ tylko oni z dwojgiem dzieci, Jim i ja. Nikogo wiêcej. Powiedz,
¿e pojedzieœz.
- Dobrze - obieca³a natychmiast, a Ann spojrza³a na ni¹ zaskoczona.
- Jestem prawie rozczarowana - mruknê³a. - Ju¿ sobie przygotowa³am niezbite argumenty, a tu nie ma
siê z kim k³óciæ.
- Wobec tego czas na kawê - oœwiadczy³a Julie.
W³¹czy³a ekspres i siêgnê³a po fili¿anki. .
Ann usiad³a na wysokim barowyln sto³ku i z przyjemnoœci¹ przygl¹da³a siê przyjació³ce. Julie -by³a wy- ..
soka i smuk³a. Gêste w³osy o z³ocistym odcieniu miodu opada³y miêkkimi falami na ramiona. Wowalnej
buzi dominowa³y wielkie oczy w kolorze przejrzystego bursztynu. Wysoko sklepione koœci policzkowe
gwarantowa³y zachowanie wspania³ej urody jeszcze przez d³ugie lata. Pe³ne, miêkko wykrojone usta
sprawia³y, ¿e Julie wygl¹da³a delikatnie i kobieco. Mog³a mieæ adoratorów na pêczki i prowadziæ
osza³amiaj¹ce ¿ycie towarzyskie. Ajednak, od kiedy rzuci³a siê w wir.
pracy, reszta œwiata przesta³a dla Julie istnieæ. Zupe³nie jakby ta dziewczyna nie mia³a ¿adnych emocji
ani têsknot, które kipi¹ w innych kobietach, pomyœla³a Ann. Nie w¹tpi³a, ¿e w przesz³oœci przykre
doœwiadczenia zrani³y Julie do g³êbi. ' Julie nala³a aromatyczny napój i przysunê³a Ann pojemnik z
cukrem. Nie zauwa¿y³a jej zatroskanego spojrzenia.
- Wiesz, Ann, sama dosz³am do wniosku, ¿e trzeba oderwaæ siê od tej harówki chocia¿ w sobotê i w
niedzielê. - W zamyœleniu poci¹gnê³a ³yk kawy. - Rzeczywiœcie, zachowujê siê jak robot. Wstajê, gnam
do biura, wracam póŸnym wieczorem. Dzieñ w dzieñ to samo - obowi¹¿ki i nic wiêcej. Czegoœ chyba w
tym wszystkim brakuje. Musi byæ jeszcze coœ... - Na twarzy Julie pojawi³ siê przelotnie wyraz bólu.
Wargi
.nrsZCZE JEDNA SZANSA
jej zadr¿a³y. Ostatnio cOraz czêœciej czu³a gorycz i ¿al.
Gdyby tylko... ' Wyprostowa³a siê gwa³townie. Otworzy³a pude³ko z herbatnikami i poczêstowa³a Aim,
która obserwowa³a j¹ uwa¿nie. Julie zawsze usi³owa³a zaj¹æ czymœ rêce, gdy zaczyna³y j¹ atakowaæ
myœli w rodzaju co .by by³o, gdyby... . Wdziera³y siê w jej œwiadomoœæ, choæ usi³owa³a do tego nie
dopuœciæ. Mo¿e potrzebowa³a tego weekendu u Halsteadów. Mo¿e w relaksowej atmosferze zdo³a
uporz¹dkowaæ sprzeczne uczucia, które ni¹ miota³y. Dwa lata temu podjê³a przecie¿ decyzjê.
Postanowi³a wtedy rozpocz¹æ nowe ¿ycie. Powinna wiêc poszerzyæ swój ma³y œwiat, bywaæ miêdzy
ludŸmi. Dosyæ samotnoœci, uzna³a, skutecznie odsuwaj¹c od siebie przykre rozwa¿ania: Siad³a
naprzeciw Ann i zaczê³a s³uchaæ jej paplamny.
Nastêpnego dnia, w pi¹tek, obudzi³a siê póŸniej ni¿ zwykle. Z niechêci¹ spojrza³a na zegarek. Znów siê
zepsu³. Ju¿ dawno zamierza³a oddaæ go do naprawy.
Alarm czasem nie dzia³a³. W³aœnie tak jak dziœ.
Julie wyskoczy³a .z ³ó¿ka i pogna³a do ³azienki.
Szybko umy³a twarz i zêby. Robi¹c delikatny makija¿, uk³ada³a w myœli kolejnoœæ spraw biurowych,
które musia³a za³atwiæ. Poœpiesznie ubra³a siê w br¹zowy kostium oraz kremow¹ bluzkê i wybieg³a z
mieszkania. .
Silnik jej ma³ego samochodu na szczêœcie zapali³ od razu. Uzna³a, ¿e jeœli nie utknie w korku, to spóŸni
siê do pracy najwy¿ej dziesiêæ lub piêtnaœcie minut.
Wyjecha³a z przeznaczonego dla mieszkañców bloku parkingu i ruszy³a do œródmieœcia Bostonu.
. Podczas jazdy z roztargnieniem zerka³a na strzeliste zarysy wie¿owców. Miasto, jak zwykle, emanowa³o
specyficznym urokiem. By³o jedn¹ z najstarszych i najbardziej stymuluj¹cych amerykañskich
metropolii. Julie czêsto mia³a sobie za z³e, ¿e obecnie poœwiêca zbyt ma³o czasu na zwiedzanie licznych
zabytków. A przecie¿ nie tak dawno z zachwytem odkrywa³a coraz to nowe atrakcje, które oferowa³
Boston i jego okolice. Ale wtedy... ' D³ugo t³amszone uczucia domaga³y siê uwolnienia.
Julie nie by³a pewna,· czy tym razem potrafi powstrzymaæ falê s³odko-gorzkich wspomnieñ, które znów
zaczyna³y j¹ ogarniaæ. W³¹czy³a radio, aby je rozproszyæ. Dzia³a³o chyba w zmowie z jej przewrotn¹
wyobraŸni¹, poniewa¿ z g³oœnika natychmiast pop³ynê³y' sentymentalne tony piosenki ,;;racy byliœmy .
Oczy Julie wype³ni³y siê ³zami. Co siê ze mn¹, u licha, dzieje, pomyœla³a gniewnie. Przecie¿ tamte
prze¿ycia . to ju¿ przesz³oœæ.
Zdecydowanym ruchem pokrêci³a ga³k¹, aby zmieniæ stacjê. G³os spikera, czytaj¹cego aktualne
wiadomoœci, zast¹pi³ melodiê, która odezwa³a siê nie w porê. Julie uspokoi³a siê trochê. Z ulg¹
podjecha³a przed . budynek Peters- Winton Engineering. Zaparkowa³a auto i wbieg³a po kilku schodkach
do holu.
- Dzieñ dobry - przywita³a: j¹ w sekretariacie drobna rudow³osa Candy. - Zerwa³a siê z krzes³a i' siêgnê³a
po dzbanek. - Wiem, czego potrzebujesz.
Julie powiesi³a na wieszaku p³aszcz i z wdziêcznoœci¹ wziê³a fili¿ankê. Przez chwilê rozkoszowa³a siê ,
smakiem gor¹cego napoju. .
. Dziêki, Candy. To fakt, ¿e uwielbiam rano mocn¹ ·kawê, ale muszê ograniczyæ iloœæ kofeiny.
,-- Urwa³a, ¿eby poci¹gn¹æ kolejny ³yk i doda³a ¿artobliwie: '- Ale· spróbujê zerwaæ z tym na³ogiem
dopiero od jutra. .
Rozeœmia³y siê obie. Julie otworzy³a drzwi z wywieszk¹ Julie Dunaway - administracja i wesz³a do
swojego pokoju. Usiad³a za biurkiem i zaczê³a przegl¹daæ le¿¹ce na blacie dokumenty.
Po kilku minutach zajrza³a Candy.
- Julie, nie zd¹¿y³am ci powiedzieæ. Pan Peters chce, ¿ebyœ jak najszybciej do niego przysz³a. O dziesi¹tej
ma jakieœ spotkanie i przedtem musi z tob¹ coœ omówiæ.
Julie Zmarszczy³a brwi. Zastanawia³a siê, czy powinna wiedzieæ, kogo oczekuje szef. Chyba nie, uzna³a
po krótkim namyœle.
- Dobrze, Candy, zaraz idê. - Od³o¿y³a plik papierów i wsta³a. - Ta ocena projektu jest prawie skoñczona.
Mog³abyœ wszystko. przepisaæ na maszynie?
Sekretarka-z uœmiechem skinê³a g³ow¹.
- Oczywiœcie. Ju¿ siê nawet 'za to wziê³am. Bêdzie gotowe do po³udnia, o ile nie zdarzy siê jakieœ
nieszczêœcie. .
Dobrze im siê razem pracowa³o. £¹czy³y je kole¿eñskie stosunki, lecz Candy podziwia³a Julie i okazywa³a
jej du¿o .szacunku. W ci¹gu prawie dwóch lat Julie g³êboko zaanga¿owa³a siêw sprawy Peters-Winton. W
rezultacje szybko awansowa³a z pozycji sekretarki pana Petersa na stanowisko kierowniczki dzia³u
administracyjnego. Poœwiêca³a swoim obowi¹zkom wiêcej czasu. i energii ,ni¿ inni. Candy wydawa³o siê
czasem, ¿e Julie w ogóle nie ma ¿ycia prywatnego.
Liczy³a siê dla niej tylko praca.
Zgodnie z poleceniem szefa, Julie uda³a siê do jego gabinetu. Zapuka³a i s³ysz¹c przyt³umion¹ odpowiedŸ
wesz³a do œrodka. .
Dzieñ dobry, Julie. - Frank Peten spojrza³ z sympati¹ na swoj¹ ulubion¹ pracownicê. -' Wygl¹dasz jak
zawsze œlicznie. - Usi¹dŸ. Wskaza³ rêk¹ obity ciemn¹ skór¹ fotel. - Nie wiem, czy zau,!aŸy³aœ - zacz¹³ - ¿e
wzrost kosztów i k³opoty kadrowe wp³ynê³y ostatnio na znaczne 'obni¿enie zysków, Próbowa³em jakoœ
ratowaæ sytuacjê, -ale bez wiêkszego rezultatu. Chyba siê starzejê i moje metody zarz¹dzania s¹ za ma³o
nowoczesne. Dlatego staj¹ siê nieefektywne. - Urwa³. Przez chwilê bawi³ siê le¿¹cym na biurku
d³ugopisem, jakby szuka³ odpowiednich s³ów.
Julie poczu³a nag³e uk³ucie strachu. Utkwi³a zaniepokojone spojrzenie w twarzy pana Petersa, który
podj¹³ przerwany w¹tek.
- Jak ju¿ powiedzia³em, nie uda³o mi siê samodzielnie wiele zdzia³aæ. Otrzyma³em jednak ofertê od
pewnej firmy konsultingowej. Zajmuje siê ona rozwi¹zywaniem takich problemów, jakie nas gnêbi¹·
Przeprowadzi³em ju¿ wstêpne rozmowy z jej przedstawicielami. S¹dz¹, ¿e potrafi¹ nam pomóc.
. - T o brzmi optymistycznie - przyzna³a, choæ nie ca³kiem roZumia³a, o 'czym mówi³. - Oczywiœcie
zawsze mo¿e pan liczyæ na moj¹ wspó³pracê· - Doskonale, poniewa¿ w³aœnie zamierza³em prosiæ ciê o
przys³ugê. - Pan Peters zawiesi³ g³os i patrzy³ na ni¹ wyczekuj¹co. .
Julie milcza³a.
- Kiedy ci l zie tutaj siê zjawi¹ - wyjaœni³ - zechc¹ uzyskaæ szczegó³owe informacje dotycz¹ce
funkcjonowaniaprzedsiêbiorstwa, kadry, aktualnych kontraktów i tak dalej. Bêd¹ równie¿ potrzebowaæ
kogoœ, kto wprowadzi ich w nasze sprawy. Ty najlepiej nadajesz siê do roli takiego przewodnika.
Jesteœ.moj¹ by³¹ sekretark¹, a o ?ecnie kierowniczk¹ administracji. Od podszewki znasz Peters- Winton
Engineering. Dlatego mam nadziejê, ¿e zgodzisz siê asystowaæ panu Brandtowi.
Jej umys³ nie od razu przyj¹³ do wiadomoœci sens tej proœby. Pod czaszk¹ dŸwiêcza³o tylko nazwisko
Brandt. Julie prze³knê³a nerwowo œlinê, bo w ¿o³¹dku œcisnê³ j¹ nieprzyjemnie. Opanowa³a siê si³¹ woli
i skupi³a uwagê na dalszych s³owach Franka Petersa. - Oczekujê jego przybycia lada chwila. Chcê, ¿ebyœ
pozna³a go jako pierwsza z naszego zespo³u, poniew .
bêdzie codziennie pracowa³ razem z tob¹. Szcze mówi¹c, on sam prosi³, aby we wszystko wprowadZI³ go
szef pionu administracyjnego. Kierownicy innych . dzia³ów ¿ostali uprzedzeni o ca³ej operacji, ale mog¹
siê spotkaæ z panem Brandtem i jego ludŸmi trochê póŸniej. Planujê nawet w tym celu ma³e przyjêcie
dzisiaj wieczorem. - NajwyraŸniej nie zauwa¿y³, ¿e Julie patrzy na niego wstrz¹œniêta.' Odezwa³ siê
brzêczyk interkomu. Pan Peters wyda³ sekretarce stosowne polecenia i wsta³ zza biurka, aby przywitaæ
goœcia: Z rosn¹cym przera¿eniem Julie.
odwróci³a siê w stronê drzwi.
Mê¿czyzna, który wszed³ do gabinetu, zupe³nie siê nie zmieni³. By³ taki, jakim .Julie . go zapamiêta³a.
W³adczy i dominuj¹cy, W. popielatym 'garniturze, nieskazitelnie bia³ej koszuli i pr¹¿kowanym krawacie
wygl¹da³ na biznesmena w ka¿dym calu. Na biznesmena, który odnosi wy³¹cznie sukcesy. Przy ciemnych
w³osach i wyrazistych rysach, opalonej na br¹z twarzy, szare oczy wydawa³y siê zaskakuj¹co jasne. Pan
Peters z szerokim uœmiechem uœcisn¹³ mu d³oñ.
Julie mia³a w g³owie kompletny zamêt. Podnios³a wzrok i odczu³a nag³y wstrz¹s, gdy napotka³a zimne
spojrzenie swego mê¿a.
. - Julie. - G³os pracodawcy z trudem wdar³ siê w jej chaotyczne myœli. - Z przyjemnoœci¹ chcia³bym ci
przedstawiæ Alexa Brandta, który jest naszym konsultantem i prawdziwym asem w dziedzinie
zar¿¹dzania. Alex zamierza pchn¹æ nasz¹ firmê na w³aœciwe tory! - Odwróci³ siê do Alexa. - A to jest Julie
Dunaway, mój Piêtaszek w spódnicy i kiierowniczka administracji w jednej osobie. Jej wiedza na temat
przedsiêbiorstwa oka¿e siê dla ciebie bezcenna. - Spojrza³ z dum¹ na swoj¹ pracownicê. Czeka³, aby
wreszcie siê odezwa³a. ' Nie potrafI³a wykrztusiæ ani s³owa. Gapi³a siê têpo na Alexll, który uprzejmie
wycedzi³ s³owa powitania. Niczym nie okaza³, ¿e j¹ zna, chocia¿ od dwóch i pó³ roku by³a jego ¿on¹.
- Julie Dunaway - powtórzy³ i tylko ona zauwa¿y³a, ¿e wymówi³ jej nazwisko z lekkim naciskiem.
JESzczi JEDNA SZANSA
Zdo³a³a jakoœ wstaæ z fotela, ale nogi siê pod ni¹ ugina³y. .
- Mi³o mi pana poznaæ, panie Br¹ndt - wyj¹ka³a.
- Nie mia³a pojêcia, czy ich wzajemne stosunlP powinny zostaæ ujawnione. A mo¿e Alex ca³kiem
wyeliminowa³ j¹ ze swego ¿ycia? Mo¿e wola³ uznaæ, ¿e ich ma³¿eñstwo nigdy nie istnia³o?
Drgnê³a, gdy ciep³¹ rêk¹ uj¹³ jej d³oñ. Uœcisk by³' krótki, lecz boleœnie mocny.
Pan Peters promienia³. Napiêcie Julie zupe³nie usz³o jego uwagi.
- Zostawiê was teraz, ¿ebyœcie ustalili zasady wspó³pracy. -Spojrza³ na Julie. - Powiedzia³em Alexowi, ¿e
bêdziesz do jego dyspozycji. - Poprowadzi³ ich do sali konferencyjnej. - Proszê bardzo, rozgoœæcie siê.
Gdybyœ czegoœ potrzebowa³, Alex, to Julie jest nasz¹ czarodziejk¹. Potrafi za³atwiæ wszystko -
zapewni³. - Dlatego siê cieszê, ¿e w³aœnie ona siê tob¹ zajmie. - Skin¹³ im g³ow¹ i wyszed³, zamykaj¹c za
sob¹ drzwi. Zapanowa³a lodowata -cisza.
- Co ty tutaj robisz? - syknê³a Julie.
Patrzy³ na ni¹ z zadowolon¹ min¹· - Kiepska z ciebie czarodziejka, skoro zadajesz takie pytania. e ci
odpowiem. Zosta³em wynajêt:y; M sprawdzic, dlaczego ta fIrma przesta³a przynosic zyski.
- Nie udawaj g³upiego - parsknê³a zniecierpliwiona. - Korci³o j¹, ¿eby daæ mu w ucho i zetrzeæ z tej
opalonej twarzy irytuj¹c¹ pewnoŒÆ siebie.
Zawsze tak siê miêdzy nimi uk³ada³o. Niezliczone k³ótnie by³y równie gwa³towne, jak ³¹cz¹ca ich
namiêtnoœæ. Tylko m¹¿ potrafI³ doprowadziæ Julie do takiej œlepej furii. Zaœ Alex szybko reagowa³
gniewem na - jak mawia³ - nieuzasadnionenapady z³ego humoru Julie. W rezultacie ich krótkotrwa³y
zwi¹zek nale¿a³ ,do kategorii burzliwych.
- Po co przyszed³eœ, Alex? Masz w swoim biurze œwietnych pracowników. Mog³eœ tu przys³aæ tuzin
specjalistów. - Julie z najwiêkszym wysi³kiem próbowa³a zapanowaæ nad dr¿eniem g³osu. T o
nieoczekiwane spotkanie ca³kiem wytr¹ci³o j¹ z równowagi. Za ¿adne skarby nie chcia³a, aby Alex zda³
sobie z tego sprawê. Przez ostatnie dwa lata stara³a siê nie myœleæ o swoim nieudanym ma³¿eñstwie.
Nauczy³a siê panowaæ nad wspomnieniami. Za ka¿dym razem, gdy siê adzywa³y, stanowczo odsuwa³a
je na bok. Nie czu³a wtedy zupe³nie nic. Jakby jej §.erce zosta³o zamro¿one, a ona sama zaciekle
usi³owa³a od nowa u³o¿yæ w³asne ¿ycie i raz na zawsze zapomnieæ o Aleksie. Lecz teraz, na jego widok,
powróci³y dawne uczucia i obawy.
Zaatakowa³y j¹ ze zdwojon¹ si³¹.
Powoli wci¹gnê³a w p³uca du¿y haust powietrza.
- No dobrze - powiedzia³a sucho. - Mamy pracowaæ razem, wiêc nie traæmy czasu. Od czego chcesz
zacz¹æ?
Alex przygl¹da³ siê lekko zmru¿onymi oczami jej zarumienionej twarzy. Julie wydawa³o siê, ¿e
bezb³êdnie wyczuwa³ targaj¹ce ni¹ emocje. Odnios³a nawet wra¿enie, ¿e jest zadowolony z jej
wzburzenia. Postanowi³a wzi¹æ siê w garœæ. .
...:. Czekam - przynagli³a. - Przecie¿ ty wydajesz rozkazy! .
Nie zareagowa³. Opiera³ siê leniwie o blat sto³u i patrzy³ na ni¹ w milczeniu. od szarymi spO iniami
rysowa³y siê wyraŸriie je cn:pocne uda. Julie wbrew samej sobie pomyœla³a O\!yD J, jak wygl¹da³ bez
ubrania. Mia³ piêkne cia³o. rokie, wspaniale umiêœnione ramiona kontrastowa³y z w¹sk¹ tali.¹ i
biodrami... Z przera¿eniem skonstatowa³a, ¿e zaczyna ponosiæ j¹ wyobraŸnia. By³ to oczywisty ,rezultat
pr¿ebywania w pobli¿u Alexa. Jego obecnoœæ stawa³a siê po prostu niebezpieczna. Julie
zdecydowanym krokiem ruszy³a do drzwi. Musi uciec od tego cz³owieka. Znale•Æ siê jak najdalej od
niego. Chwyci³a za klamkê·
Nie zd¹¿y³a otworzyæ drzwi. Silne palce unieruchomi³y przegub jej rêki w karc¹cym uœcisku. Julie
zobaczy³a twarz Alexa tu¿ obok swojej. O wiele za blisko.
- Stój, ty idiotko! - sykn¹³ jej prosto w ucho.
- Gdzie pêdzisz? Zamierzasz siê skompromitowaæ? Co powiesz Petersowi? Zdziwi siê, ¿e zupe³nie obcy
facet... - w jego g³osie zabrzmia³a gorycz, gdy' wymawia³ dwa ostatnie s³owa - tak bardzo ciê wystraszy³.
- Zabierz rêce! - zawo³a³a, usi³uj¹c siê wyswobodziæ. - Nienawidzê ciê! Nie zniosê d³u¿ej twojego
widoku!
Uwolni³ jej d³oñ, ale natychmiast przytrzyma³ moc. no za ramiona.
- Na mi³oœæ bosk¹, Julie! Uspokój siê! S¹dzisz, ¿e chcê ciê tll zgwa³ciæ? Piêæ metrów od gabinetu twego
szefa? - Puœci³ j¹ tak niespodziewanie, ¿e niemal straci³a równowagê. Energicznie odsun¹³ jedno ze
stoj¹cych wokó³ sto³u krzese³ i usiad³, wyci¹gaj¹c przed siebie d³ugie nogi. Wyj¹³ z wewnêtrznej kieszeni
marynarki. paczkê papierosów. W³o¿y³ jednego miêdzy wargi i pstrykn¹³ zapalniczk¹. Zaci¹gn¹³ siê
g³êboko.
Julie obserwowa³a go niepewnie. Nie wiedzia³a, czego siê po nim spodziêwaæ. Napiêcie, panuj¹ce ·w
pokoju, przyprawi³o j¹ o skurcz ¿o³¹dka. Na miêkkich nogach podesz³a do ma³ego stolika z ekspresem i
nala³a sobie kawy. Z przyjemnoœci¹ wziê³a ciep³¹ fili¿ankê w obie d³onie: Popija³a napój ma³ymi
³yczkami, usi³uj¹c jednoczeœnie opanowaæ zdenerwowanie i znaleŸæ jakieœ wyjœcie z tej
beznadziejnej 'sytuacji. .
- Ca³kiem nieŸle. - Alex rozeœmia³ siê ponuro.
- Dziesiêæ minut razem i ju¿ skoczyliœmy sobie do gard³a. Jak za dawnych czasów.
- Wcale nie prosi³am, ¿ebyœ tu przyszed³ - mruknê³a.,- hyba .si w.tych okoliczn œcia h nie
podziewa³es, ze przyjmê Clê z otwartymt ramionamI?
.,... W ¿ad ych okolicznoœciach nie spodziewa³bym siê, po tobie takiej wylewnoœci - warkn¹³. - Na
szczêœcie i tak ju¿ nie bêdziesz mia³a do niej okazji.
A teraz siadaj i s³uchaj. Nie jestem tutaj po to, aby siê z tob¹ k³óciæ. Twoich humorów mam dosyæ do
koñca ¿ycia. Wystarczaj¹co da³aœ mi siê we znaki.
Julie poczu³a bolesne uk³ucie.. Alex wci¹¿ potrafi³ j¹ zraniæ. Nie mog³a dopuœciæ, aby kiedykolwiek siê o
tym dowiedzia³. .
- Czemu wiêc zawdziêczamy wizytê wielkiego, Alex Brand ? - Usi³owa³a ironi¹ zari a kowaæ swoj¹
nIepewnosc. ' Alex westchn¹³ ciê¿ko.
- To ca³kiem proste. - Patrzy³ jej prosto w oczy, ale Julie nie potrafi³a nic wyczytaæ z jego' ch³odnego
spojrzenia. - Mam do wykonania robotê, a Peters ciebie wyznaczy³ do pomocy. Podobno znasz dobrze tê
firmê i udzielisz mi wszelkich niezbêdnych informacjL - Pog³adzi³ d³oni¹ ciemne sprê¿yste w osy, które
natychmiast i tak u³o¿y³y siê po swojemu.
-Fakt, ¿e prywatnie siê nie zgadzamy, nie powinien odgrywaæ ¿adnej roli. Ufam w twoje zawodowe
umiejêtnoœci i potrzebujê lojalnej wspó³pracy. - Urwa³ na moment, ale nie spuszcza³ jej z oka. -
Mo¿emy zaczynaæ?
julie wsta³a z krzes³a. .
- Napijesz siê? - spyta³a przez ramiê. -'-Siêgnê³a po dzbane . ,Zaczê³a n¹ ewa,æ kawê, nie czekaj¹c na
odpowledz.·- . .' . -'- A wiêc? - ponagli³ z niecierpliwoœci¹ w g³osie.
- Sam wiesz, ¿e 'muszê siê do ciebie dostosowaæ - powiedzia³a cicho. - Postawi³a przed nim na blacie
fili¿ankê. - Co ciê interesuje?
- Chcia³bym otrzymaæ listê personelu i zakres obowi¹zków ka¿dego pracownika. - Alex natychmiast
przedzierzgn¹³ siê w dynamicznego konsultanta.
- A tak¿e raporty na temat poszczególnych kontraktów
- zarówno. tych w taku, jak i.zrealizo.wanych. Zamierzasz so.bie to. wszystko. zapisa:æczy walisz
o.bci¹¿aæ pamiêæ?
Julie zerknê³a na niego. po.dejrzliwie, lecz pytanie nie zawiera³o. z³aœliwaœci. Alex by³ w pracy
perfekcjo.nist¹ i zale¿a³o. mu na tym, aby jego. palecenia zasta³y dak³adnie wyko.nane. Nie zaprz¹ta³
so.bie g³o.wy gwa³to.wn¹ sprzeczk¹, jakby w o.góle nie mia³a o.na miejsca. Julie przez chwilê gapi³a siê
na niego.
w milczeniu.
- Rzeczywiœcie - mruknê³a. - Przyniosê kartkê i d³ugo.pis, ¿eby zro.biæ natatki o.raz tro.chê materia³ów,
które m·o.g¹ ciê zaintereso.waæ. Zaraz wracam.
Pracowali bez przerwy a¿ do. po.³udnia. Facho.wo.œæ Alexa wywar³a na Julie o.gro.mne wra¿enie. W
ci¹gu kilku gadzin zd¹¿y³ siê zapo.znaæ ze struktur¹ o.rganizacyjn¹ Peters- Wintan, . kierunkami pro.dukcji
i wynikami fmanso.wymi. Zadawa³ wiele szczegó³o.wych pytañ i o.czekiwa³ precyzyjnych adpowiedzi.
Julie z absurdalnym zadQwo.leniem zauwa¿y³a,. ¿e Alex jest usatysfakcjo.no.wany jej wyjaœnieniami.
Kilka razy wydawa³o. siê jej nawet, ¿e zasko.czy³a go.
swo.j¹ wszechstro.nn¹ wiedz¹ o. przedsiêbio.rstwie.
Jakby zgodnie z niepisan¹ umo.w¹, o.bo.je unikali jakichko.lwiek wzmianek na tematy asabiste. Julie·
zastanawi³a siê przelatnie, co. porabia³ w ci¹gu o.statnich dwóch lat, lecz teraz nie by³o. czasu, aby o.
tym myœleæ. Alex wymaga³ ad swajej asystentki niepo.dzielnej uwagi. Obowi¹zki zawo.do.we zawsze
o.dgrywa³y zasadnicz¹ ro.lê w jego. ¿yciu. W ko.ñcu sta³y- siê najwa¿niejsze. Julie zgo.rycz¹
przypo.mnia³a so.bie tamte dni. Ona przesta³a siê wtedy liczyæ.
Lunch zjad³a na szczêœCie tylko. w to.warzystwie Candy. Po. powro.cie do. biura zasta³a po.no.wnie
wezwana do. gabinetu szefa. Nawido.k Alexa spiê³a siê wewnêtrznie, o.czekuj¹c ko.lejnej sesji w sali
ko.nferencyjnej.
- Witaj, Julie.Alex twierdzi, ¿e wasza wspó³praca uk³ada siê doskanale. Po.do.bno. twarzycie zgrany duet.
Szczerze mówi¹c, wcale mnie to. nie dziwi - przyzna³ z zadawaleniem pan Peters.
Alex i ja twarzymy zgrany duet, powtórzy³a w myœli. Œmiechu warte. .
- Alex chce œci¹gn¹æ tutaj kilku swaich . ludzi - ko.ntynuo.wa³ pan Peters. - Dlatego. zapianawa³em na
wieczór wspóln¹ ko.lacjê u mnie w damu; Mam nadziejê, ¿e przyjdziesz. A adpaniedzia³ku przyst¹pimy
do.·pracy pe³n¹ par¹.
- Dziêkujê za zapro.szenie, 'prószê pana - zaczê³a niepewnie. - Stara³a siê, aby jej g³o.s nie Zdradza³
o.baw, które ni¹ targa³y. - Ale ju¿ o.bieca³am przyjacio.³o.m, ¿e spêd¿ê ten weekend razem z nimi.
Mieliœmy pajechaæ zaraz po. pracy. - Paczu³a nieuzasadniane paczucie winy z pawadu swajej o.dmowy.
Musia³a jednak o.graniczyæ kantakty z Alexem do. niezbêdnego.
minimum. Z niepokojem patrzy³a na o.bu mê¿czyzn.
Alex przybra³ znudzo.n¹ minê. N atamiast pan Peters nie kry³ rozczaro.wania.
- JUlie, wiesz, ¿e nigdy nie pro.si³bym ciê o rezygnacjê z asabistych planów, gdyby niecho.dzi³o. o. Co.œ
naprawdê pawa¿nego. - pawiedzia³. - Dzisiejsze spotkanie nie patrwa d³ugo.. Masz na to. maje s³awo..
Alex s¹dzi, ¿e nasze kantakty bêd¹ bardziej o.wo.cne, jeœli wczeœniej paznamy jego. zespó³ na
rieutralnymgruncie. I ja mu wierzê, jest przecie¿ eks em! - zako.ñczy³ pan Peters.
Julie o.brzuci³a eks a razgniewanym spo.jrzeniem. Z o.czu Alexa nic jednak nie wyczyta³a. Przygl¹da³ siê
jej ca³kiem o.bo.jêtnie.
- Jeœli panna Dunaway ma takie wa¿ne sprawy, to.
nie walno. nam ich rujno.waæ - wycedzi³. - Chyba musimy siê o.bejœæ bez twajego. ko.o.rdynato.ra;
Frank.
Wielka szko.da.
Oto. ca³y Alex, pamyœla³a z przek¹sem. Zawsze usi³o.wa³ pastawiæ na swaim. I wci¹¿ wiedzia³, jak j¹
sprowokowaæ. Tym razem, w dwóch niewinnych zdaniach, potraft³ zasugerowaæ, ¿e rozrywkowy
weekend jest przejawem egoiZlllu, skoro pracodawca prosi o przys³ugê.
Nie zamierza³a poddaæ siê zbyt szybko. .
- Z uwagi na znaczenie proje tu, panie Brandt - odezwa³a siê, starannie dobieraj¹c s³owa - spróbujê
prze³o¿yæ swój wyjazd, jeœli pan uwa¿a, ¿e moja obecnoœæ jest dziœ absolutnie niezbêdna.
Chcia³abym choæ trochê przyczyniæ' siê do sukcesu pañskiej misji w Peters-Winton - doda³a s³odko.
Ta tunda nale¿a³a do niej. Alex skin¹³ lekko g³ow¹· Julie nie w¹tpi³a jednak, ¿e m¹¿ odp³aci jej przy
najbli¿szej okazji. Œwiadczy³ o tym dobitnie b³ysk w jego oku. .' .
- To bardzo uprzejmie z twojej strony -przyzna³ pan Peters. - Gdyby inni pracownicy wykazywali tyle
zaanga¿owania, nasze przedsiêbiorstwo mo¿e nie wpad³oby w takie tarapaty. - Odwróci³ siê do Alexa.
- Mówi³eœ, ¿e nie bêdziesz ju¿ potrzebowa³ Julie. Nie ma wiêc sensu d³u¿ej jej zatrzymywaæ.
Zd¹¿y³a podejœæ do drzwi, gdy g³os Alexa osadzi³ j¹ na miejscu.
- Och, panno Dunaway - odezwa³ siê aksamitnym tonem. - Mo¿e wpadnê po pani¹, jad¹c do Franka?
Otworzy³a usta, ¿eby stanowczo zaprotestowaæ, ale pan Peters j¹ uprzedzi³:
- Œwietny pomys³ - powiedzia³ z nie, ukrywanym entuzjaZlllem, choæ na twarzy Julie malowa³o siê
oburzenie. - W tej chwili mia³a ochotê udusiæ Alexa.
- Przyznam, ¿e czujê siê trochê odpowiedzialny za tê m³od¹ damê - kontynuowa³, uœmiechaj¹c siê do
niej z sympati¹. - A poniewa¿ nasza propozycja pokrzy¿owa³a Julie weekendowe plany, wiêc zapewnijmy
jej przynajmniej wygodny dojazd. Jazda wieczorqn po mieœcie bywa czasem niebezpieczna.
.
-
- To zupe³nie zbytec¿ne - zaPewni³a. - Jeszcze tego brak?wa³o, aby wsiad³a do limuzyny Alexa! Zerknê³a
na ,mego. Z rozbawieniem czeka³ ,na jej s³owa, najwyraŸniej ciekaw, jak wybrnie z tej sytuacji. Czêsto
je¿d¿ê samochodem pJ zmroku i nigdy nie miewam ¿adnych problemów. N pewno dam 'sobie radê i
tym razem - próbowa³a siê 'ppieraæ.
- Ale¿, moja droga - przerwa³ jej pan Peters. - Nie mogê pozwoliG, abyœ siê mepotrzebnie nara¿a³a.
Skapitulowa³a i wyrazi³a zgodê. Wiedzia³a, ¿e dalszy opór wyda siê panu Petersowi dziwny, a tak¿e
megrzeczny.
- No to ustalone - stwierdzi³ krótko Alex; - Ob-o rzuci³a go przenikliwym spojrzeniem, ale' nie zauwa¿y³a
na jego twarzy cienia satysfakcji. Przeciwnie, Alex patrzy³ na ni¹ podejrzanie obojêtnym wzrokiem. Julie
odnios³¹ przelotne wra¿enie; ¿e ni¹ manipulowano. Odwróci³a siê na piêcie i wysz³a z gabinetu.
Z ulg¹ posz³a, do swego pokoju. Usiad³a przy biurku i za zê³a aIlalizowaædzisiejsze wydarzenia.
Nigdy by siê nie spodziew¹.³a, ,¿e zostanie ZIlluszona do wspó³pracy z w³asnyci mê¿ein. To po prostu
zadziwiaj¹ce, uzna³a. By³a niemal sk³onna uwierzyæ, ¿e drêcz¹cy j¹ ostatnio niepokój j wspomnienia
jakimœ magicznym sposobem sprowadzi³y Alexa do Peters-Winton. Ich drogi znów siê skrzy¿owa³y.
Dlaczego nie wyst¹pi³a wczeœniej o rozwód? Dziêki temu uwolni³aby siê od cz³owieka, którym gardzi³a,
lecz który .wci¹¿ zia³a³ na ni¹ le.strukeyjnie i potrafi³ bolesme zrame. n . Wsta³a i podesz³a do okna--Nie
widzia³a ruchliwej ulicy. Wbrew w³asnej Woli powróci³a myœlami do przesz³oœci.
ROZDZIA£ DR um
Jak dobrze pamiêta³a ten dzieñ,' gdy w jej ¿yciu pojawi³ siê Alex Brandt. Pracowa³a wówczas jako
sekretarka, ale to zajêcie dawa³o jej mniej satysfakcji, ni¿ oczekiwa³a. Zapisa³a siê wiêc do college'u na
dwuletnie studia. Zajêcia z zarz¹dzania prowadzili czasem przedstawiciele ró¿nych ga³êzi biznesu.
Jednym z nich okaza³ siê Alex. W klasie by³o tylko dwanaœcie osób. Mo¿e jedynie dlatego j¹ zauwa¿y³.
W be¿owej sztruksowej marynarce, bia³ym golfie i czarnych spodniach wygl¹da³ bardzo atrakcyjnie.
Otaczaj¹ca go aura mêskoœci wywar³a na Julie wyj¹tkowe wra¿enie. Zdziwi³o j¹ to i zaniepokoi³o. Na
ogó³ nie reagowa³a w ten sposób na mê¿czyzn. Bezskutecznie usi³owa³a zapanowaæ nad tym dziwnym
oczarowaniem, ale nie potrafI³a oderwaæ wzróku od twarzy Alexa - wyrazistej, o wysoko sklepionych
koœciach policzkowych i z mocno zarysowanym kwadratowym podbródkiem. Lecz najbardziej
przykuwa³y uwagê oczy Alexa. By³y jasnoszare, a ich bia³ka wyraŸnie odcina³y siê od opalonej na br¹z
cery. Kszta³tn¹ g³owê otacza³ hem z gêstych czarnych i mocno skrêconych w³osów. W póŸniejszym
okresie znajomoœci ulie zauwa¿y³a, ¿e Alex nie cierpia³ tych sprê¿ystych loczków i usi³owa³ z nimi
walczyæ. Nie pomaga³o· jednak ani energiczne szczotkowanie, ani fachowe strzy¿enie.
Tamtego wieczoru Julie znalaz³a siê pod urokiem Alexa Brandta. Wszyscy z przyjemnoœci¹ s³uchali jego
wyk³adu, natomiast Alex przez ca³y czas wyró¿nia³ Julie. Czêsto siê wydawa³o, ¿e mówi tylko do niej.
Jl!'SZCZE JEDNA SZANSA
a przerwie a osób podesz³ó do Alexa, aby z porozmawlac. J ie tak¿e siê przy³¹czy³a. Oczyy.'lsCIe t lko
dlatego, ze wyk³adowca przemawia³ tak teresuJ¹co... Ale w g³êbi duszy musia³a przyznaæ Jeszcze coœ.
Ju¿ wtedy nie potrafI³a mu siê oprzeæ. .
· Poczeka³a, a¿ odpowie na pytania jej kole¿anek kOlegów.. Pol³iewa¿ milcza³a, popatrzy³ na ni¹
pytaJ¹co SWymI cudownymi oczami i uœmiechn¹³ siê lekko.
· - Ja tak¿e chcia³abym podziêkowaæ za to pouczaJ¹ce spotkanie. - Zarumieniona i zdenerwowana nie
widzia³a ni poza jego przenikliwYm spojrzeniem:' - Przed tawi³ nam pan œwiat biznesu jako niezwykle
mteresuJ¹c¹ sferê. .
- O o iœcie uwa¿am, ¿e jest intryguj¹ca, panno...
- ZaWIesi³ g³os.
- Dunaway. Julie Dunaway.
- Panno Dunaway - powtórzy³ i natychmiast doda³: - M ¿e zjedlibyœmy jutro razem kolacjê?
ZdUlDla³a j¹, ale te¿ i ucieszy³a ta nieoczekiwana propozycja. , - Och, z przyjemnOŒci¹! - powiedzia³a
zachwycona.
Al x odprowadzi³ j¹ do drzwi.
- Swietnie. Gdzie mam po pani¹ przyjechaæ?
Poda³a mu swój adres.
. - A wi do zobaczenia, oko³o siódmej trzydzieœci.
Na tê ple sz¹ randkê z Alexem ubra³a siê wyj¹tkowo st ranm . o¿y³a liliow¹ jedwabn¹ bluzkê g³êbokim
WYCIêCIem, fiolet w aksamitn¹ spódnicê I RllI to e. w pod ; bnym kolorze. Wysokie obcasy dawa³y Jej
poCZUCIe eleganc.ji. Rozpuszczone jasne w³osy zaczesa³a z jednej strony w górê i przytrzyma³a ozd
bnym bieniem, ods³aniaj¹c zgrabne ucho.
WpIê³a maleñkie z³ote kolczyki, a dekolt ozdabia³o kilka cienkich z³otych ³añcuszków. , · Us sza³a dzw
nek. Nie potrafi³a opanowaæ podwecewa, gdy otwIera³a drzwi. Stwierdzi³a, ¿e Alex jest
osza³amiaj¹co przystojny. Mia³ na sobie popielate spodnie i granatow¹ marynarkê ze z³otymi guzikami
oraz krawat w granatowo-szare pr¹¿ki. Per³owoszara koszula by³a dok³adnie w tym samym odcieniu co
jego oczy.
Przez chwilê oboje patrzyli na siebie w milczeniu.
Alex podziwia³ pastelow¹ urodê Julie.
- Wygl¹dasz cudownie - powiedzia³ z uœmiechem.
Teraz zwróci³a uwagê na jego usta - zmys³owe, miêkko wykrojone, o pe³nej dolnej wardze.
'-- - Dziêkujê, ty te¿ - przyzna³a lekkim tonem. - Usi- .
³owa³a zachowaæ swobodê, ale. czu³a siê jak onieœmielona uczennica. - Masz ochotê na drinka? -
Odsunê³a siê, ¿eby go wpuœciæ do mieszkania. .
Obj¹³ ma³y salonik jednym spojrzeniem. Nie wiadomo dlaczego przemknê³o jej przez g³owê, ¿e ten
cz³owiek potrafi b³yskawicznie oceniæ ró¿ne sytuacje i osoby. Bezwiednie zadr¿a³a.
- Mogê je dla nas przygotowaæ, jeœli mi powiesz,' gdzie jest barek - zaproponowa³, przejmuj¹c
inicjatywê· '. . d . ..
Zrêcznie wymiesza³ tomk z odrobm¹ zmu greJpfruto:wym sokiem. Poda³ jej szklankê i usiad³ wygodnie
na kanapie. Przez kwadrans gawêdzili o wszystkim i o niczym. Po raz drugi od wczoraj Julie' odnios³a
wra¿enie, ¿e wci¹ga j¹ coœ nieznanego, lecz' nieuniknionego. Alex pyta³ j¹ o rodzinê, ale o sobie mówi³
niewiele. W b³ogim poczuciu szczêœliwoœci Julie uzna³a, ¿e na wzajemne poznanie maj¹ przed sob¹ ca³e
¿ycie. ' ,Skoñczyli koktajle i wyszli z mieszkania. Pocz¹tek , wiosny w Bostonie bywa ch³odny, tote¿ na
dworze owionê³o ich ostre powietrze, ale ,tego nie zauwa¿yli.
Julie przypuszcza³a, ¿e Alex ma szybki, sportowy' samochód. Nie pomyli³a siê. Wsiedli i pojechali do,
ma³ej restauracji w po³udniowej czêœci miasta. . odawano tam wspania³e jedzenie. Podczas kolaCJi'
roz-'
mawiali, œmiali siê i wypili butelkê wina. W koñcu Julie nie mog³a ju¿ prze³kn¹æ ani kêsa wiêcej. Po. st o
i wiêc pot czyæ w przytulnym barze, który miesCl³ Siê nad sal¹ Jadaln¹. By³ urz¹dzony w marynj.stycznym
stylu i przypomina³ kajutê starego ¿aglowca.
Zastali tam ju¿ kilka par. Alex poci¹gn¹³ j¹ na parkiet i wzi¹³ w ramiona.
- Czeka³em mi. têchwilêprze ca³y wieczór - zamrucza³ jej do ucha. Dla Julie czas stan¹³ w miejscu.
Je¿eli istnia³a mi³oœæ od pierwszego wejrzenia, to pojawi³a siê w³aœnie teraz. Gor¹ca i szalona.
Oboje milczeli, gdy szuka³a w torebce klucza. Nagie Alex wzi¹³ w d³onie obie rêce Julie i powoli
skrzy¿owa³ za jej plecami. Dziêki temu znalaz³a siê tu¿ obok niego, z twarz¹ przytulon¹ do jedwabnej
koszuli. Us³ysza³a pokoj e, miarowe bi e. serca, spowi³a j¹ fala ciep³a mêskiego zapachu, Jakim
emanowa³a skóra Alexa.
Natychmiast obudzi³y siê zmys³y. Julie nigdy przedtem .
tak bardzo nie marzy³a, aby j¹ poca³owano. Bezwiednie unios³a twarz i otrzyma³a to, czego pragnê³a.
Pierwszy raz w ¿yciu ogarnê³a j¹ taka rozkosz. Julie nie pamiêta³a, aby kiedykolwiek ktoœ podzia³a³ na
ni¹ w ta,ki pos¹b. Alex leciutko przesuwa³ po jej wargach SWOiID , od Jednego k¹cika do drugiego, a¿
sk³oni³ j¹, aby rozchyli³a usta. Wtedy zaw³adn¹³ nimi ca³kowicie bada³ ich ciep³e wnêtrze pog³êbiaj¹c
poca³unek, ai Julie zapomnia³a o ca³ym œwiecie. W tej chWili nie liczy³o siê nic innego poza t down¹
pieszczot¹ która. przypr wi-a³a Julie o s odM¹ niemoc. Ciep³ ruchliwe d³ome Alexa zaczê³y btl dziæ po
plecach Julie.
Przez cieniutk¹ tkaninê czu³a ka¿de muœniêcie. Przycisn¹³ j¹ mocniej i delikatnie ca³owa³ jej nagie ramiê.
Odchyli³a siê do ty³u, aby móg³ siêgn¹æ wargami do jej szyi. Przygarn¹³ j¹ jeszcze bardziej i dotar³ ustami
ni¿ej, gdzie g³êboki dekolt odkrywa³ miêkkie zag³êbienie miêdzy jej piersiami. .
Westchnê³a z zachwytu. Unios³a ramiona i przyci¹gnê³a do siebie owê Alexa. Z przyjemnoœci¹ wsunê³a
palce w jego gêste w³osy.
- Julie, Julie... - wyszepta³, powracaj¹c ustami do jej twarzy. - Pieœci³ nimi jej powieki, skronie i policzki,
a¿ tram do ucha. Dra¿ni¹cy dotyk jego jêzyka przyprawi³ Julie o dreszcz. Przywar³a ca³ym cia³em do
Alexa. Oboje dr¿eli z t³umionego po¿¹dania.
W koñcu Alex odsun¹³ siê nieco, ale wci¹¿ trzyma³ j¹ w objêciach.
- Chcia³bym znaleŸæ siê z tob¹ w mieszkaniu, ale to chyba nie jest najlepszy pomys³ - powiedzia³
zachrypniêtym g³osem.
Oszo³omiona i podniecona, Julie pocz¹tkowo nie zrozumia³a, o co mu ,chodzi. Zaraz jednak dotar³o do
niej, gdzie' siê znajduje. Spuœci³a zmieszana wzrok i zac¿erwieni³a siê po uszy. Alex otworzy³ drzwi,
cmokn¹³ j¹ w czubek nosa i popchrl¹³ lekko w stronê korytarza. Ciche dobranoc i szczêkniêcie zamka
oznacza³o koniec wspania³ego wieczoru.
Tak wygl¹da³ pocz¹tek ich krótkich, lecz zachwycaj¹cych zalotów. Towarzystwo Alexa sprawia³o Julie
radóœæ, jego zainteresowania j¹ fascynowa³y, a jego opinie' zaw ze wydawa³y siê oryginalne i trafne.
Zna³' siê pniwie na wszystkim. Mia³ ju¿ trzydzieœci lat i zaimponowa³ jej wiedz¹ o œwiecie.
By³jedynakiem, synem znanego sêdziego. Skoñczy³' studia prawnicze, aby - jak twierdzi³ -
usatysfakcjonowaæ rodziców. Pracowa³ jednak w wyuczonym zawodzie tylko pó³ roku. Po œmierci ojca
odszed³ z s¹du. Uzna³, ¿e jego powo³aniem jest wielki biznes.
Zatrudni³ siê w znanej firmie konsultingowej. Szybko. udowodni³, ¿e w tej dziedzinie ma wiele do
powiedze-' nia. Zacz¹³ odnosiæ pierwsze sukcesy, ale nie spocz¹³na laurach. T o nie by³oby w jego stylu.
W ci¹¿ siê uczy³i zdobywa³ nowe kwalifikacje. Kolejne zas³u¿one
awanse zaprowadzi³y go na fotel wiceprezesa. Zap oponowa³ w:ówcza swemu wspól kowi poszerzen e
zakre .dzia³alnosci o us³ugi dotycz¹ce zarz¹dzama. Z takiej pomocy czêsto korzysta³y przedsiêbiorstwa,
które nieoczekiwanie stawa³y siê deficytowe.
ksperci.prz prowadzali wówczas kompletn¹ analizê wys wali s³abe punkty. Nastêpnie przedstawiali
wmo ki, dotY z¹ce konkretnych zmian. Ich wprowadze l e n ogo³, przynosi³o. po¿¹dane rezultaty. Alex
lubi³ reallzowac tego rodzajU zadania. Wymaga³ wiele zarówno od siebie, jak i od. swoich podw³adnych.
Dziêki temu w krótkim czasie jego zespó³ doradców zyska³ zas³u¿on¹ renomê.
Matka Alexa patrzy³a na jego osi¹gniêcia niechêtnym okiem. Nie potrafi³a siê pogodziæ z faktem ¿e syn
nie poszed³ w œlady ojca. Otrzyma³ przeciei dyplom z wyró¿nieniem i przez kilka miesiêcy praktykowa³
jako adwokat. Dlatego wci¹¿ marzy³a, ¿e pewnego dnia powróci do swego prawdziwego zawodu . By³a
osob¹ despotyczn¹, nale¿¹c¹ do starej ,bostoñskiej rodziny. Otwarcie nie okazywa³a swego rozczarowania.
Liczy³a na to, ¿e Alex znudzi siê sprawami zarz¹dzania i zgodnie z jej cichym ¿ycze et;n .wróci do palestry.
A tak¿e o¿eni siê z odpOWIedm¹ pann¹. Wybra³a nawet dla niego kandydatkê na ¿onê.
W tamto deszczowe popo³udnie Julie i Alex wpadli do domu rozeœJ;niani, przemokniêci i zdyszani po
biegu przez podjazd. Pani Brandrppwita:³a ich w holu.
- Mamo, przedstawiam ci J - dziewczynê, któr¹ kocham i zamierzam poœlubic.
Julie bezwiednie drgnê³a na widok zawartej w spojrzeniu antypatii. Alex niczego nie zauwa¿y³.
NajwyraŸniej zmyli³ go wymuszony uœmiech starszej pani.
Przysz³a teœciowa ch³odno uœcisnê³a rêkê narzeczonej syna. Zdumiona nieoczekiwan¹ wrogoœci¹, Julie
odruchowo przysunê³a siê do Alexa. PrZy ,nim czu³a siê
- bezpiecznie. Dopóki on j¹ kocha³, nie musia³a obawiaæ siê tej kobiety. Tak przynajmniej wtedy s¹dzi³ .
By³y to p³onne nadzieje, ale o tym przekona³a Slê dopiero póŸniej.
Przez szybê s¹Czy³y siê blade promienie wiosennego s³oñca. Z korytarza dobiega³y odg³osy zamykanych
drzwi i pogodnie powtarzane .s³owa do widzenia .' Perspektywa weekendu wprawia³a wszystkich w
dob-.
ry humor. . '.
Do pokoju zajrza³a Candy. Zauwazy³astoJ¹c¹' nieruchom o przy oknie Julie i zawaha³a siê· - Julie, dobrze
siê czujesz? - zapyta³a troskliwie.
Julie odwróci³a siê do sekretarki. A - Ale¿ tak, doskonale - odpar³a z udawanymI spokojem. - Cieszê siê,
¿e ju¿ pi¹tek. - Podesz³a do' biurka i zaczê³a nerwowo uk³adaæ dokumenty. - Chy-r ba mo¿emy
zostawiæ to do przysz³ego tygodnia, praw-;
da? - powiedzia³a, unikaj¹c wzroku Candy. Dziewczyna patrzy³a na ni¹ niepewnie. ulie wyraŸ- nie le¿a³o
coœ na sercu.
- Naprawdê wszystko w porz¹dku, Candy. Po pros mia³am ciê¿ki t dzie i muszê od cz¹æ - za-t pewm³a. -
Przy³apa³aœ mme na marzemach o le-i nistwie. . t - A wiêc do zobaczenia w poniedzia³ek. - Candy
wiedzia³a, ¿e nie ma sensu dalej indagowaæ Julie· - Postaraj siê dobrze wykorzystaæ te dni. Zas³ugujesz
na solidny wypoczynek! . . ;
Julie po wyjœciu C .ndy szybko zebra³a'swoje. rze-.;
czy. Chwyci³a z wieszaka p³aszc¿ i zamknê³a bluro.
Zupe³nie zapomnia³a o up³ywaj¹cym czasie, gdy sta³ai zatopiona we wspomnieniach. Teraz chcia³a za
wsze k¹ cenê unikn¹æ niepotrzebnego starcia z Alexem. Nle czu³a siê na si³ach, aby stawiæ mu czo³o. I
tak nied³ugo,;
czeka³a j¹ kolejna konfrontacja, a s¹dz¹c z tego, ja ?I przebieg mia³a ich dzisiejsza dyskusja, mog³a oczeki-
;r
waæ niespodzianek. Niemal pobieg³a na parking, lecz poœpiech okaza³ siê zbêdny. Na szczêœcie nie
spotka³a Alexa. . .
Godzinê póŸniej znalaz³a siê wreszcie w swoim mieszkaniu. Pad³a na wygodny fotel, zrzuci³a pantofle i z
ulg¹ odchyli³a g³owê na oparcie. Jedyne, czego pragnê³a, to nie widzieæ nigdy wiêcej Alexa. Przed
.lunchem zadzwoni³a do Ann Lawson i uprzedzi³a j¹, ¿e przyjedzie na dzia³kê Halsteadów dopiero w
sobotê rano. Nie. wspomnia³a ani s³owem o Aleksie. Ann zna³a go i bardzo lubi³a, dopóki ma³¿eñstwo
Julie n gle siê nie rozsypa³o. Julie nigdy nie wyjaœni³a, dlaczego tak siê sta³o, zaœ Ann nie zadawa³a
wœcibskich pytañ. Pomog³a natomiast przyjació³ce przetrwaæ najtrudniejsze chwile, a tak¿e znaleŸæ i
wynaj¹æ mieszkanie. Gdyby siê dziœ dowiedzia³a, ¿e Alex znów wkroczy³ w ¿ycie Julie, na pewno by siê
zmartwi³a i zaniepokoi³a. Mo¿e nawet zrezygnowa³aby z planów na ten weekend, choæ cieszy³a siê, ¿e
spêdzi go ze swym narzeczonym. Julie postanowi³a wiêc o niCzym nie wspominaæ.' '.
Wsta³a niechêtnie i powlok³a siê do sypialni. Zerknê³a na budzik. By³o jeszcze wczeœnie. Z
rozmarzeniem pomyœla³a o gor¹cej k¹pieli z dodatkiem aromatycznych olejków. Rozebra³a siê, posz³a do
ma³ej, wy³o¿onej glazur¹, ³azienki i odkrêci³a krany. Po pó³godzinie wysz³a z wanny roz ana, odprê¿ona i
pachn¹ca. W³o¿y³a tylko krótki frotowy szlafroczek i postanowi³a pole¿eæ parê niinut w ³ó¿ku, nim
zacznie siê ubieraæ.. - N atarczywy dŸwiêk dzwonka wyrwa³ j¹ z drzemki.
Potykaj¹c siê, dotar³a do holu.
- Julie! Dlaczego siê nie odzywasz?
Alex! Która godzina? Niezrêcznie marudzi³a przy' zamku, . a¿ w koñcu zdo³a³a go otworzyæ. Wysoka .
postaæ Alexa i jego szerokie bary niemal j¹ przerazi³y.
Uœwiadomi³a sobie, jak sk¹po sama jest ubrana.
-Widzê, ¿e bêdê musia³ na ciebie czekaæ. - Alex nie kry³ zniecierpliwienia. Zaraz jednak przyjrza³ siê Julie
dok³adniej. W³osy mia³a zebrane w . koñski ogon, a drobne wij¹ce siê loczki opada³y na skronie i szyjê.
Alex przesun¹³ powoli spojrzeniem po ca³ej sylwetce.Julie. Zatrzyma³ wzrok na dekolcie oraz na d³ugich,
smuk³ych nogach o jedwabiœcie g³adkiêj' skórze.' - Julie.'.. - zamrucza³, patrz¹c znów na jej zaró¿o
wion¹ ód snu twarz: - Jesteœ jeszcze piêkniejsza ni¿ . zapamiêta³em. - Kopniêciem zamkn¹³ za sob¹ drzwi i
wyci¹gn¹³ po ni¹ ramiona.
.- Julie by³a wci¹¿ zaspana i z opóŸnieniem zda³a sobie sprawê z zamiarów Alexa. Nim zd¹¿y³a zarea-
gowaæ, trzyma³ j¹ w mocnym uœcisku.
Zach³¹.nnie siêgn¹³ wargami do jej ust i zmusi³, aby je rozchyli³a. Poca³owa³ j¹ g³êboko i namiêtnie, a Julie
- pogr¹¿y³a siê w rozkoszy, jakiej nie prze¿ywa³a od dawna:. Alejl jedn¹ rêk¹ odchyli³ po³ê frotowego wdzi
a i.siêgn¹³ d³oni¹ do ciep³ego wzgórka o stwardnia³ym koniuszku. Ten dotyk sprawi³, ¿e Julie uderzy³a do
g³owy gwa³towna fala gor¹ca. Alex· zmys³owo pieœci³ raz jedn¹, raz drug¹ pierœ. Nagie pochyli³ siê, aby
wzi-¹æ Julie na rêce. Wtedy oprzytomnia³a.
Wyrwa³a siê z jego objêæ i wzdychaj¹c otuli³a siê szczelnie szlafrokiem. Targa³ ni¹ zarówno gniew, jak i
rozbudZone, lecz nie za pokojone po¿¹danie.
- Powinnam siê domyœliæ, dlaczego tak nalega³eœ, ¿eby po mnie przyjechaæ - powiedzia³a cicho. W jej
g³osie zabrzmia³a' gorycz.. .
Alex mocno zacisn¹³ szczêki. Z trudem usi³owa³ nad sob¹ zapanowaæ. Oddycha³ ciê¿ko, jak po d³ugim
biegu. Zakl¹³ pod nosem.
- Wiem, ¿e mi nie uwierzysz - odrzek³ ponuro lecz. przysiêgam, ¿e nie zamierza³em tego zrobiæ.
- Jego szare oczy pociemnia³y i wydawa³y siê teraz prawie czarne. - Ale kiedy ciê zobaczy³em... tak¹
zarumienion¹ i rozespan¹... - Rozeœmia³ siê gorzko.
- Nie mog³em' siê powstrzymaæ.
Julie ogarnê³o nieoczekiwane poczucie bolesnej straty i ¿al. Co dziwniejsze, nie czu³a ju¿ z³oœci.'
Odwróci³a siê bez s³owa i posz³a do sypialni. ' Wyjê³a z szafy sukienkê i szybko siê ubra³a. Po powrocie
do saloniku stwierdzi³a, ¿e Alex zdo³a³ ca³kowicie pohamowaæ swoje emocje. Nic nie da³o .siê
wyczytaæ'z jego. enigmatycznego' spojrzenia. Przystojna, opalona twarz nie wyra¿a³a ¿adnych uczuæ.
Nikt , by nie uwierzy³, ¿e jeszcze dziesiêæ minut wczeœniej da³ siê ponieœæ nanliêtnoœci i wywo³a³ u
Julie reakcje, jakich nie potrafI³ w ·niej wzbudziæ ¿aden inny mê¿czyzna.
Julie w milczeniu zarzuci³a na ramiona szeroki jedwabny szal, jakby hcia³asiê nim odgrodziæ od Alexa.
Zgasi³a œwiat³o i oboje wyszli z mieszkania.
Frank Peters zaprosi³ na dzisiejszy wieczór pracowników swego biura. Julie zna³a wiêkszoœæ z nieh.
Po przywitaniu siê z gospodarzem Alex uj¹³ j¹ mocno za ³okieæ i poprowadzi³ w kierunku du¿ego sto³u.
Kilka osób nak³ada³o sobie na talerze apetyczne zak¹ski.
- Julie, poznaj Jamesa Richardsa i Wesa Blakene, ya. Wspólnie odpowiadamy za pope³nione przez nas
czyny - za¿artowa³ i uœcisn¹³ wspó³pracownikom rêce -. Spróbujcie oderwaæ siê na moment od
jedzenia.
Chcia³bym was przedstawiæ Julie Dunaway. Jest , u Franka Petersa kierowniczk¹ administracji i moj¹
dobr¹ znajom¹. Ostrzêg - zachowujcie siê grzecznie, poniewa¿ w dU¿ej mierze od niej zale¿y nasz
ewentualny sukces. - Popatrzy³ na ni¹ w taki sposób, ¿e serC€ zabi³o jej mocniej. , Obaj panowie
uœmiechnêli siê mi³o i spojrzeli z podziwem.. Nie ulega³o w¹tpliwoœci, ¿e uroda . Julie wywar³a na nich
wra¿enie. Wes' gwizdn¹³ cicho przez zêby.
- Nasze zachowanie pewnie nie bêdzie mia³o ¿adnego znaczenia, panno Dunaway. - Zerkn¹³
porozumiewawczo na Alexa. - Dam g³owê, ¿e nasz szef nie odst¹pi pan!. na krok.
Alex nic nie powiedzia³, lecz b³ysk w jego oku by³ ca³kiem wymowny.' Gawêdzili przez chwilê, po czym
Alex odprowadzi³ Julie na bok.
. - Nie daj siê nabraæ na ich g³adkie s³ówka. W pracy potrafi¹ pokazaæ zêby i pazury. Wtedy liczy siê dla
nich tylko perfekcyjnie wykonane zadanie. S¹ naprawdê dobrzy w swoim zawodzie - stwierdzi³ z nie
ukrywan¹ dum¹. By³o jasne, ¿e ceni swój zespó³. Julie znów pomyœla³a o tym, co kiedyœ tak bardzo
zaimponowa³o jej w Aleksie i sprawi³o, ¿e, siê w nim zakocha³a.
Z drugiego koñca pokoju pomacha³ do nich Frank Peters. Chcia³, aby do niego podeszli. Otacza³a go
grupka urzêdników z ró¿nych dzia³ów. Wszyscy przygl¹dali siê Alexowi z zaciekawieniem.
- Na pewño zechcesz porozmawiaæ z Johnem Fisherem - powiedzia³ pan Peters. Wskaza³ wysokiego,
lekko przygarbionego mê¿czyznê w okularach, który sta³ obok niego.: - Jako kierownik dzia³u
kontraktów jest moj¹ praw¹ rêk¹.· .
Fisher uœcisn¹³ Alexowi d³oñ, a Julie skin¹³ ch³odno g³ow¹. Julie zawsze odczuwa³a przy nim
skrêpowanie. By³ cz³owiekiem wyj¹tkowo ma³omównym i skrytym. Nikt nic nie wiedzia³ o jego
prywatnym ¿yciu. Pan Peters wyjaœni³, ¿e John Fisher zajmuje siê sporz¹dzaniem ofert konkurencyjnych
w stosunku do innych przedsiêbiorstw o podobnym promu produkcyjnym. Dzia³ania Fishera maj¹ wiêc
dla Peters-Winton zasadnicze znaczenie, poniewa¿ ewentualny kontrahent podpisuje umowê z firm¹
oferuj¹c¹ najkorzystniejsze watunki.
. Frank Peters kolejno przedstawi³ pozosta³ych pracowników. Julie zauwa¿y³a, ¿e Alex obrzuci³ ka¿dego
z nich przenikliWym spojrzeniem. Od razu chcia³ oceniæ, z kim ma do czynienia.
Przez ca³e przyjêcie prawie bezustannie jej towarzyszy³, chocia¿ wymienili tylko parê zdawkowych uwag.
Trochê j¹ dziwi³o, ¿e Alex wci¹¿ za ni¹ chodzi.
Jego obecnoœæ dzia³a³a Julie na nerwy. Niew¹tpliwie przyczyni³a siê do tego nieprzyjemna scena sprzed
kilku godzin.
Pod as powrotnej jazdy Alex nic nie mówi³. Prowadzi³ auto pogr¹¿ony w rozwa¿aniach i nieobecny
duchem. Julie zaczyna³a wierzyæ, ¿e rzeczywiœcie nie zamierza³ jej uwodziæ, gdy zaproponowa³
podwiezienie. Po prostu trudno zerwaæ ze starymi zwyczajami, pomyœla³a gorzko, przypominaj¹c sobie
namiêtnoœæ, która dawniej tak ³atwo ich ogarnia³a. Podnios³a d³onie i czubkami palców potar³a
pulsuj¹ce boleœnie skronie.
- Boli ciê g³owa?
- Trochê· - Nied³ugo bêdziemy w domu. Masz jakieœ tabletki?
Zerknê³a na niego, zaskoczona t¹ troskliwoœci¹.
- Pyta³em, czy masz coœ przeciwbólowego - powtórzy³. .
- Tak, mam aspirynê. To wystarczy. -Julie zastanawia³a siê histerycznie, czy nie powinna wyci¹gn¹æ
jakichœ wniosków z tej dziwacznej sytuacji. Oto jechali we dwoje - m¹¿ i ¿ona, od dwóch lat ¿yj¹cy w
separacji.
On wyra¿a zaniepok enie jej samopoczuciem, a ona reaguje tak, jakby bylLnormalnym ma³¿eñstwem.
To wydawa³o siê niepolf;oj¹ce. Mia³a wra¿enie, ¿e spotykaj¹c Alexa ponownie, znalaz³a siê w innym
œwiecie, gdzie odebrano jej prawo do kierowania w³asnym losem.
Kiedy dojechali do domu, zaparkowa³ przy krawê¿niku i odwróci³ siê do niej. ' - Julie, chcia³bym z tob¹ o
czymœ porozmawiaæ.
- W jego g³êbokim g³osie zabrzmia³a nieoczekiwanie
. nuta niepewnoœci i wahanie.- Ale skorowyje¿d as na weekend, to lepiej zaczekajmy z tym do twoJego
powrotu. - Wpatrywa³ siê niewidz¹cym wzrokiem w ciemnoœæ za jej plecami. Otworzy³ usta, ¿eby coœ
dodaæ, ale zrezygnowa³ z tego zamiaru i zacisn¹³ mocno wargi. Wysiad³ z samochodu, obszed³ maskê i
siêgn¹³ do klamki.' .
Czu³a siê fatalnie, wiêc bez s³owa pozwoli³a sobie pomóc. W milczeniu pokonali piêtro. Julie zp.alaz³a,:i
w torebce klucz, który Alex wyj¹³ jej z rêki i otworzy³t drzwi, po czym wszed³ za ni¹ do mieszkania. Usi³o-
' wa³a 'zaprotestowaæ, ale jej przerwa³:
- Bez obaw. Nie bêdê próbowa³ koñczyæ tego, co zacz¹³em przedtem..
Nie odezwa³a siê. Ból i zmêczenie ca³kiem pozbawi³y j¹ si³. Alex patrzy³ na ni¹ ze zrozumieniem. .
Twarz mu z³agodnia³a. Odruchowo przejecha³ rêk¹ po w³osa h. ,. ' .., - IdŸ siê rozebrac, Julie. Zaraz
przymosê CI aspIrynê. - Zdj¹³ p³aszcz i przerzuci³ go przez oparcie krzes³a. Nastêpnie podszed³ bli¿ej,
wzi¹³ od niej jedwabny szal i delikatnie popclm¹³ j¹ w kierunku sypialni-. . . ,.
Zastosowa³a siê do polecema na moment osiepI³y . j¹ ³zy. Od dawna nikt siê o ni¹ nie troszczy³. Cudo e
by³o pozwoliæ komuœ innemu - choæby przelotme - wszystkim siê zaj¹æ. Teraz wola³a nie !llyœleæ o
problemach, które osaczy³y j¹ dzisiejszego ranka. Nie potrafI³aby stawiæ im czo³a. Powiesi³a SlJkienkê .i
zmy³a makija¿. Przemknê³o jej przez g³owê pytanie, czy umia³aby przeciwstawiæ siê Alexowi, gdyby nie
zamierza³ zostawiæ jej w spokoju. Zaraz jednak zig': norowa³a te w¹tpliwoœci. Poprawi³a poœciel i
wœlizgnê³a siê do ³ó¿ka. . .
Po chwili zjawi³ siê Alex. Pos³uszrne WZIê³a od niego dwie bia³e tabletki. Po³knê³a je, popijaj¹c kilkoma
³ykami wody i znów przytuli³a policzek do podu-
szki. By³o widaæ, ¿e cierpi. Przymknê³a oczy i podci¹gnê³a kolana pod brodê. Nie zdawa³a sobie sprawy z
tego, jak bezbronnie wygl¹da. Prawie zapomnia³a o obecnoœci Alexa. Spojrza³a na niego sp³oszona, gdy
dotkn¹³ jej ramienia.
- Odwróæ siê, Julie. Chcê ci tylko pomóc.
Po³o¿y³a siê na brzuchu. Przeszed³ j¹ lekki dreszcz, gdy poczu³a na ³opatkach rêce Ale a. Zsu:: n¹³
rami¹czka nocnej koszuli i jego d³onie rozpoczê³y magiczn¹ w skutkach wêdrówkê. Silne palceumiejêtnie
masowa³y plecy Julie, stopniowo usuwaj¹c bolesne napiêcie miêœni. Ciep³y oddech Alexa muska³ jej
wra¿liw¹ skórê, a rytriiiczny masa¿ przyniós³ niewypowiedzian¹ ulgê. Julie ju¿ usypia³a, gdy Alex
troskliwie przykry³ j¹ kQ³dr¹ i cicho wyszed³. -
Weekend nad jeziorem w Maine up³yn¹³ Julie na d³ugich spacerach po lesie. Przyroda zaczyna³a ,siê tu
budziæ do ¿ycia znacznie wczeœniej ni¿ w mieœcie.
Wiêkszoœæ drzew ju¿ kwit³a, a ptaki œpiewa³y radoœnie. Ann i jej narzeczony byli poch³oniêci
omawianiem spraw zwi¹zanych ze œlubem. Nie narzucali Julie swego towarzystwa.. Mia³a wiêc okazjê,
aby spokojnie pomyœleæ. .
Nieoczekiwane pojawienie siê Alexa w jej ¿yciu wstrz¹snê³o ni¹ silniej, ni¿ mog³aby przypuszczaæ. Co
prawda spodziewa³a siê, ¿e kiedyœ nadejdzie ten dzieñ.
Nale¿a³o przecie¿ jak uzdrowiæ tê nienormaln¹ sytuacjê. Lecz obecnie niepokoi³o j¹ coœ innego -
intensywnoœæ, ¿ jak¹ z'ar-eagowa³a na Alexa. Wci¹¿ potrafi³ j¹ rozgniewaæ. A tak¿e roz eciæ w niej
gwa³town¹ namiêtnoœæ.
Wiedzia³a, ¿e jest niegodnym zaufania, zapatrzo,nym w siebi egoist¹. Wystarczy³o jednak, aby spojrza³
na ni¹ w ten leniwy i jednoczeœnie zmys³owy sposób, a ona ju¿ zaczyna³a oddychaæ szybciej,
wspominaæ chwile pe³ne s³odkich uniesieñ. Dlaczego?
Nie potraf ³a odpowiedzieæ sobie na to pytanie.
O czym chcia³ z ni¹ porozmawiaæ? Czy mia³o to jakiœ zwi¹zek z ich ma³¿eñstwem? Czy¿by... 'Czy¿by
zamierza³ j¹ prosiæ, aby wszczê³a kroki rozwodowe? Mo¿e znalaz³ kogoœ innego? Jakoœ nigdy nie
przysz³o jej do g³owy, ¿e Alex zechce siê ponownie o¿eniæ. Nie dopuszcza³a do siebie takich rozwa¿añ.
Boleœnie przypomina³y bowiem o utraconej mi³oœci. Dlatego z tym wiêksz¹ jasnoœci¹ zda³a sobie
sprawê, ¿e nie potrafi znieœæ myœli o Aleksie w ramionach innej kobiety.
Przed oczami Julie zaczê³y siê wbrew jej woli przesuwaæ obrazy z przesz³oœci. Wtedy ³¹czy³o ich
wszystko. By³y to dla nich obojga dni wielkich nadziei i jeszcze bardziej nierealistycznych oczekiwañ.
,
ROZDZIA£ TRZECI
Pobrali siê latem, dok³adnie w osiem tygodni po.
pierwszej randce. Zgodnie z ¿yczeniem Julie, ceremonia by³a skromna, na coAlex zgodzi³ siê bez
protestu.
Natomiast jego matka otwarcie okazywa³a niezadowolenie. Wola³aby, ¿eby uroczystoœæ odby³a siê z
wiêksz¹· pomp¹. Sugerowa³a równie¿, ¿e poœpiech, z jakim wyznaczyli termin, wywo³a niemi³e
komentarze.
Julie, spowita aur¹ szczêœcia, nie przejmowa³a siê tymi narzekaniami. W dzieñ œlubu kroczy³a·z
uœmiechem wzd³u¿ g³ównej nawy, ubrana w koronkow¹ sukniê i bia³y welon. Mia³a jedn¹ druhnê - Ann
Lawson.
Przyjechali równie¿ rodzice panny m³odej oraz jej m³odsz rodzeñstwo, lecz dla niej wszystko by³o jak
cudowny sen. Widzia³a tylko kwiaty, migotliwe œwiat³o œwiec, czu³a na swojej d³oni ciep³¹ siln¹ rêkê
Alexa.
Miodowy miesi¹c spêdzili z dala od cywilizacji, w letnim domku jednego z przyjació³ Alexa. Dopiero
wówczas Julie naprawdê siê przekona³a, jak bardzo m¹¿ j¹ uwielbia. Czule prowadzi³ j¹ przez meandry
mi³oœci a¿ do s³odkiego spe³nienia,.o jakim nigdy nawet nie marzy³a. Sta³ siêjetmistrzem - pocz¹tkowo
niepewnie, a póŸniej z coraz wiêksz¹ œmia³oœCi¹ odpowiada³a na jego namiêtrioœe. Pozna³a
niewyobra¿aln¹ radoœæ i ekstazê. Wiedzia³a te¿, ¿e Alex jest zachwycony naturalnoœci¹, z jak¹
ofiarowa³a mu sam¹ siebie. Kochali siê ca³ymi godzinami i równie du¿o czasu spêdzali na d³ugich
rozmowach.
Oboje postanowili, ¿e Julie przestanie pracowaæ.
Alex zarabia³ wystarczaj¹co du¿o. Poza tym jego
stanowisko w fIrmie wymaga³o podejmo ania goœci i bywania na przyjêciach, co odbywa³o SIê kosz
¿ycia rodzinnego. Julie musia³a siê o. tego ostosow ;c:
Zrobi³a to bez ¿alu. Etat sekretarki i tak me dawa³ Jej satysfakcji. Dlatego w³ nie odjê³ n ê w fo ege'u.
S¹d¿i³a, ¿e po jego ulmnczemu zn JdZle Jak Clek w¹ pracê. Lecz pozycja ¿ony Alexa me ;w;u Siê p r
?wnaæ z niczym innym. Blad³o l?rzy mej k z J e.
,Obowi¹zki Julie okaza³y Siê Jednak dosc meJasn , poniewa¿ matka Alexa sk³oni³a go do pozostama w
rodzinnej rezydencji Brandtó'Y'. Bez tru u prze ona³a syna, ¿e dom jest wystarczaj¹co duzy dla m h trojga.
Julie nie by³a tym zachwyc l;a. 'Yyczu a³a, zt;
teœciowa jej nie lubi. Wola³aby po œlubie zamleszkac z' Alexem gdzie indziej. Mimo to podp rz kowa³a
siê jego woli. Odsunê³a na bok obawy i sprobowa³a.
znale•Æ swoje miejsce w nowyc warunk b.. .
Pani Brandt zawsze zatrudnia³a pokoJ wkê i charkê. Sama od lat w³aœciwie nic. nie obi³a. , S³uz a
spe³nia³a ka¿de jej· ¿yczenie. T otez Julie wkrotce s ê przekona³a, ¿e ma a¿ za du¿o wolnego czasu:
Bezskutecznie usi³owa³a braæ udzia³ w pr wadzeD:Iu domu. Te spontaniczne próby zawsze konczy³y Siê
fIaskiem. Teœciowa uprzejmie, e . st ow o odsuwa³a j¹ od wszystkJego. Najwyr eJ me ierza³a
d.opuœciæ, aby ktos wkroczy³ na Jej t ry.tonum. ? .mepodzielne królestwo nale¿a³o do mej i -
oczYWISCle -. do Alexa. Dawa³a jasno do zrozumienia, ¿e synowa Jest tutaj intruzem. ..' Alex zupe³nie
nie zdawa³ sob e sprawy. z te o, Jak naprawdê wygl¹da sytuacja. ie zauw a³,. ze stosunkimiêdzy jego
matk¹ a on¹ staj¹ SIê. ,coraz bardziej napiête. Julie nie. chCla³a g.o artWIC. Postanowi³a wi o ni
wSl?ommac! le targ ni¹ coraz Wiêkszy mepokoJ. Nie w tpi³a,. ze p Brandt wykorzysta pierwsz¹ adarzaJ
c¹ s ê okaz ê, aby wywo³aæ w ich ma³¿eñstWie powazne mesnaski.
Któregoœ dnia, w dwa miesi¹ce po œlubie, Alex zaskoczy³ j¹ nieoczekiwan¹ proœb¹. Chodzi³o o
przygotowanie wytwornej kolacji.
- Zaprosi³em na czwartek goœci. Muszê przedyskuto:vaæ wa¿ne przedsiêwziêcie, wiêc pomyœla³em, ¿e
bêd e korzystnie po³¹czyæ, sprawy biznesu z ma³ym przyjêciem. - Uœmiechñ¹³ siê do Julie. - Pr¿y okazji
poznasz kilka nowych osób. - Zauwa¿y³ jej niepewn¹ minê i doda³: - Nie martw siê. Wystarczy; ¿e ciê
zobac¿¹, a wieczór oka¿e siê sukcesem! .
- Mam nadziejê, ¿e nie s¹ takimi g³uptasami jak ty - odpar³a ¿artem.
. ex parskn¹³ œmiech i przesun¹³ po niej spoJrzemem zakochanego mêzczyz,ny. Przymru¿y³ zmys³owo
oczy i by³o ca³kiem jasne, o czym w tej chwili myœli. .
Rumieniec Julie nie uszed³ uwagi pani Brandt, która nie mog³a œcierpieæ, ¿e syn okazuje ¿onie tyle
czu³oœci. Jaka szkoda, ¿e nie mieszkamy tylko we dwoje, pomyœla³a w duchu Julie. Czu³a na sobie
lodowaty wzrok teœciowej. Nie pierwszy raz.Alex zdawa³ siê nie dostrzegaæ tych przejawów antypatii.
Przed wyjœciem poda³ listê goœci. Znajdowa³a siê na niej równie¿ Angela Roswell. Zdaniem pani Brandt
- idealna kandydatka na ¿yciow¹ partnerkê Alexa.
Oboje pochodzili z tej samej sfery spo³ecznej i znali siê od wielu lat. Angela by³a piêkna. Mia³a równie¿
tak zwan¹ klasê. Lecz Alex nie o¿eni³ siê z Angel¹.
Starsza pani wci¹¿ nad t bola³a. Wielokrotnie sugerowa³a - oczywiœcie w G ie nieobecnoœci Alexa - ¿e
Julie ma znacznie mniej zalet. Angela pr.acowa³a w fIrmie ojca, którego ³¹czy³y z Alexem wspólne
interesy. Mia³a wiêc wiele okazji, aby go widywaæ.
Napawa³o to Julie lekkim niepokojem. ' - Do zobaczenia wieczorem, kochanie. - Alex poca³owa³ j¹ w
czubek nosa i wyszed³.
Julie poœpiesznie wsta³a z kanapy. .
.
- Chyba zajmê siê teraz opracowywaniem menu na czwartek.
Pani Brandt skinê³a ch³odno g³ow¹· . .
- Naturalnie zrobisz, jak zechcesz. Ale dawmej, gdy Alex podejmowa³ swoich kontrahentów, zawsze
zamawia³am gotowe potrawy. - Poda³a azwê ekskluzywnej firmy, oferuj¹cej us³ugi w zakresie urz :
nia bankietów. - Alex nigdy nie narzeka³. Lecz lesh ty wolisz ryzykowaæ, polegaj¹c na w³asnym talenCie...
- Zawiesi³a 'macz¹co g³os.
Julie odetchnê³a g³êboko. .
- Dziêkujê, pani Brandt. -,Wci¹¿ r ca³a Sl do teœciowej w ten oficjalny sposob. Bardziej bezposrednia
forma jakoœ nie mog³a jej przejœæ przez gard³o.
Poza tym pani Brandt nigdy nie zaJ?ro nowa³a, a y mówiæ do niej po imieniu. - Ale z jmê Siê wszystkim
osobiœcie. Jeœli coœ nie wypali, to nast pnym razem ,z³o¿ê zamówienie przez telefon., - Po Cichu
postanowi³a odnieœæ sukces albo umrzec.
W czwartek, zdenerwowana i pe³na obaw, sta³a z Alexem w holu witaj¹c goœci. Sprawia³a na pozór
wra¿enie gospodYni idealnej. Nikt by siê nie domyœli³, ¿e beztroska mina jest. tylko .fasad¹. 'W rz
czywistoœci Julie dr¿a³a z mepokoju. Kolana. s ê pod ni¹ ugina³y, rêce mia³a spocone. Ostro e taksowa³a
wzrokiem przybywaj¹ce osoby. W koncu zjawi³a siê Angela - jak zwykle atrakcyjna legancka i pewna
siebie. Jej szafrrowe .oczy lœ .
Przywar³a spojrzeniem do Alexa, a d³om¹. o d³u ch, starannie wymanikiurowanych pamokclach Ujê³a go
zaborczym gestem pod ramiê. O czym teraz myœla³ Alex? ' W³aœnie tamtego wieczoru Julie poma³a
Roberta Courtneya. Poczu³a na ³okciu czyjeœ dotkniêcie; Odwróci³a siê i zobaczy³a m³odego mê¿czymê,
ktorego ' Alex wczeœniej jej przedstawi³. Podobno pracowa³ w bankowoœci. Tylko tyle o nim wiedzia³a.
-, J ¿ roZUJ.J?iem,? c egoAlex pani¹ ukrywa.
- U lechn ³ Sl d ? mej cI p³e. - Od dwóch miesiêcy pra i go me WidUJemy. Znajomi przestali dla niego'
Istmec. Wcale mnie to nie dziwi.
Julie natychmiast go polubi³a.
- Och, dziêkujê... chyba us³ysza³am komplement.
- Zauwa¿y³,a pust kielis ek Roberta. - Mogê zaproponowac panu Jeszc¿e Jednego drinka?
. Podeszli do baru.
- Co pani porabia ca³ymi dniami? - spyta³ z autentycznym zainteresowaniem. . I - Prawdê mówi¹c,
niewiele':.... odpar³a szcz rze.
,Prze ch lê patrZY,³ w zamyœlenlu na pani¹ Brandt, ktora s ed a³a d.umme na sofie miêdzy dwiema
matronami w sredmm wieku. . ' - Przypuszczam, ¿e matka Alexa trzyma ca³y dom moen? w-garœci -
stwierdzi³ pó³g³ sem.
Julie. zerknê³a na niego zdumiona. Zaskoczy³ j¹ tym wyj¹tkowo trafnym os¹dem.
- Próbujê jakoœ zabiæ C;l .S -powiedzia³a lekkim t ; nem. - i hcia³a siê u¿alaæ, choæ ja³owe godziny
Ci¹gnê³y Siê Jej bez: l ,:oñca.
Przygotowa³a koktajl i poda.³a go Robertowi.
- nam exa od dawna - wyjaœni³. - On zas³uguje na najlepsze i wydaje mi siê, e to maIaz³. - Umilk³, e
zaraz doda³: ,- Szczêœciarz z niego. Mam nadziejê, ze sam o tym wie. - Patrzy³ na ni¹ z, nie ukrywanym
zachwytem. ' Nie by³a pewna, jaki pqQ kst kryje siê w s³owach Roberta. Mruknê³a wiêc eos i odesz³a.
Przyj e okaza³o siê Sukeesem. Alex jeszcze kilkakrotme zaprasza³ goœci i, za ka¿dym razem JUlie
potrafl³a zaplanowaæ wszystko perfekcyjnie. Matka exa nadal ³ ;lnak okazywa³a jej ch³ód, a czêsto
Ja,,;n¹ '. f gose, zaœ Alex wraca³ z pracy póŸno. Julie usi³owa³a wiêc jak najmniej przebyWaæ w
towarzystwie pani Brandt. Serdecznie zaprzyjaŸni³a siê
JJ!'SZczE JEDNA sZANSA
z Robertem'. Kilka razy posz³a z nim na lunch.
Ich znajomoœæ mia³a charakter wy³¹cznie platoniczny.
Robert chyba zdawa³ sobie sprawê, ¿e mi³oœæ do Alexa jest najwa¿niejsz¹ spraw¹ w ¿yciu Julie.
Zauwa¿y³ równie¿, ¿e czuje siê samotna i trochê zagubiona. Mimo woli podzieli³a siê z nim obawami
dotycz¹cymi teœciowej. Te wyznania przynios³y Julie ulgê, poniewa¿ Robert zrozumia³ jej trudne
po³o¿enie.
Natomiast Alex wci¹¿ nie dostrzega³ tego, co dzia³o siê tu¿ obok. W jego w³asnym domu. Julie nie mog³a'
tego poj¹æ.
Wkrótce dosz³o miêdzy nimi do pierwszej k³ótni.
Oboje szykowali siê wieCzorem do spania. Nagle Alex przypomnia³ sobie, ¿e nastêpnego dnia nie zje z
Julie obiadu, choæ mieli siê wybraæ do restauracji.
- Jeden z moich klientów przyje¿d¿a jutro do Bostonu. Bêdzie tu tylko parê godzin. Koniecznie
powinienem z nim porozmawiaæ - wyjaœni³.
Julie natychmiast ogarnê³a z³oœæ.
- Alex, czy naprawdê musisz siê a¿ tak poœwiêcaæ dla swoich klientów? - zapyta³a z przek¹sem. - Ju¿
szósty raz odwo³ujesz nasze spotkanie. Zacznê umawiaæ siê z tob¹ przez twoj¹ sekretarkê· Poproszê, aby
wpisa³a ci randkê ze mn¹ do kalendarza. Mo¿e dziêki temu zarezerwujesz dla w³asnej ¿ony parê minut.
Zatka³o go z wra¿enia. Przez chwilê patrzy³ na ni¹ bez s³owa.
- A wiêc tak bardzo ciê zaniedbujê? - wycedzi³.
- Nie mia³em o tym pojêcia. - Chcia³ j¹ obj¹æ. Jeszcze . do niego nie dotar³o, ¿e jest rzeczywiœcie
rozgniewana.
Odsunê³a siê gwa³townie.
- Daj mi spokój! Masz dla mnie czas wy³¹cznie wtedy, gdy idziemy do sypialni! ' - O czym ty mówisz?!
- O nas. Prawie ciê nie widujê. Zwracasz na mnie uwagê dopiero w ³ó¿ku.
- Nie b¹dŸ œmieszna, Julie.
JJ!'SZCZE JEDNA SZANSA
Ocz .,., .
- s e. - l?ars ê³a. - Ja jestem œmieszna!
Zacho J SIê tak, Jakbys nie wiedzia³, o czym mówiê!
- le Wl , o cz mówisz - stwierdzi³ ch³odno.
B ze drOgi, pomysla³a. On chyba naprawdê nie wie Zrobi³a skruszon¹ minê. .
-: Alex,. o Ja wed³ug ciebie robiê codziennie po twOIm wyJeŸdZie? , . - Czy¿byœ zd¹¿y³a siê znudziæ
naszym ma³¿eñstwem?To usi³ujesz mi powiedzieæ?
W Cl gnê³a g³êboko powietrze. ' . - NIe, Alex - powiedzia³a cicho. - Jak mog³abym SIê tob¹ znudziæ? o.
przebywamy razem.
ex zacz¹³ meCIerpliwle kr¹¿yæ po pokoju. Mia³ na sobIe tylko spodnie od pi¿amy. W przyæmionym
œwietle laml?Y skóra na jego nagim torsie lœni³a.
-: NIe zdawa³em sobie sprawy z twojej frustracji.
MOJa. atk dot uje ci towarzYstwa. Wychodz¹c za mme, me .oczekiwa³aœ przecie¿, ¿e bêdê spêdza³ z
tob¹ ca³e dnie? - Zatrzyma! iê raptownie, jakby coœ pI'Z!sz³o mu do .g³owy. - yœ isz o powrocie do
pracy, Julie? Proszê Clê, me rob tego. Nie komplikuj bez potrzeby naszego ¿ycia.
-: Chcia³ab czuæ iê u¿yteczna, Alex. - Próbowa³a mu aczyc, co J¹ drêczy. - Nie odpowiada mi taka
Ja³owa. egzystencja. Jest bez sensu. . - T msko oceniasz rolê mojej ¿ony? - spyta³ napastliwym tonem.
- cale nie o to mi chodzi³o! - zaprzeczy³a gwa³towme.
- A wiêc o co? - Jego s zabrzmia³ niemal
z³o o . .
Julie, z trudem prze³knê³a œlinê. Nie zamierza³a rozpêtac a an . Podejrzewa³a, ¿e w gniewie Alex potrafi
b c gr zny, a lada chwila mog³a siê o tym przekonac. adc ³a o tym jego mina.
- P?staraJ SIê mme zrozumieæ - zaczê³a jeszcze raz.
- TWOJa matka zarz¹dza tutaj wszystkim... - Urwa³a,
zastanawiaj¹c siê, jak mu wyjaœniæ swoje zast ze¿enia i obawy. Jej pO¯ycja w tym domu stawa³a SIê
oraz bardziejnieokreœlona. By³o to rezultatem taktyki stosowanej przez teœciow¹. Ale w jaki s sób
po:Viedzieæ o tym Alexowi? Julie 'pf¯ygryz³a wargi, a m¹z patrzy³ na ni¹ z rozdra¿nieniem. .: . - S³ucham
- przynagli³ w koñcU:
Julie westchnê³a ciê¿ko. .' - Niewa¿ne, Alex. Zostawmy ten temat. - Przypomnia³a sobiepr¯yczynê ich
scysji i doda³a: - Zaplanujê coœ na jutro, skoro bêdziesz zajêty. .
Alex Zl arsZC¯y³ brwi.
- Jak zazwyczaj spêdzasz popo³udnie?
Za wszelk¹ cenê unikam twojej matki, pomyœla³a natychmiast. Nie chcia³a mu jednak prawiaæ
pf¯ykroœci. powiedzia³a wiêc, ¿e spotyka SIê czasem z Ann Lawson oraz z innymi przyjació³kami.
- Nie umawiasz siê za czêsto z Robertem Courtneyem? - zapyta³ ostro, jakby nagle zainteresowa³ go
b³ahy do tej pory fakt. .
- Co to ma maczyæ? - parsknê³a. Znów zaczê³a ogarniaæ j¹ z³oœæ. . . .
- Raczej ty mi powiedz. - Wysun¹ gm wme po bródek i utkwi³ w niej podejrzliwe Spojrzeme. - Moze po
prostu mydlisz mi oczy tym narz k em na nu ê i samotnoœæ. On podobno ci¹gle do CIebIe wydzwama.
Tak twierdzi matka. ' Zrobi³o jej siê na moment s³abo, gdy zrozumia³a, co insynuowa³. ' . '.
- Proszê bardzo, mów dalej - syknê³a. -: Tylko lepIej niech to ma sens, poniewa¿ twoje sugestIe s¹
obr¯ydliwe! - Spiorunowa³a go wzr kiem. S.ta³ na rzec Alexa z rêkami opuszczonymI wzd³u¿ Cla³a l
zaClsniêtymi piêœciami. Oddycha³a ciê¿ko, a piersi falowa³y jej gwa³townie pod przejr¯yst¹ J;lOcn¹
koszul¹· .
Alex zawaha³ siê. Przemknê³o mu przez g³owê, ze niepotrzebnie napomkn¹³ o matce.
S
- S.³uc aj,. Julie., Oboje zac¯ynami obr aæ siê o arzemam . Skonczmy' z t , dopóki. nie jest za po o. -
Podszed³ do o a l z mu¿eniem potar³· d³om¹ kark; -:- ostaram SIê pr¯yjechaæ jutro z biura trochê
wczesmeJ.
P rza³a siê, j go twaf¯y. By³ chyba zmêczony.
oko³. ust wyra.zme rysowa³y siê zmarszczki. Z zaclœ êtyID ad argaml gl odpychaj¹co. Julie bezwiedme z
. a³a., MIa³a dziwne przeczucie, ¿e wkrótce zdafiy SIê cos z³ego.
os a do ³azi.e umyæ twarz. Kiedy wróci³a do SYPlalni Alex.leza³ JU¯ w ³ó:¿ku. Wœlizgnê³a siê pod '
ko³drê. I zgasi³a l pê.Po chwili us³ysza³a równy, g³êboki odd h. mêza. ama nie mog³a d³ugo zasn¹æ.
£zy sp³yw J j po polIczkach i wsi¹ka³y w poduszkê.
Tej nocy Siê me kochali. - .
N azaj tr:z podczas niadania panowa³a ciê¿ka atmosfera. J I Ale yliostentacyjnie uprzejmi, lecz nie
odezwalI s ê do SiebIe ani s³owem. W zachowaniu Alexa po r . ple s¯y zabrak³o ¿artobliwych przejawów
czu³?s . Julie zerknê³a spod oka na 'teœciow¹. Starsza paru me kry³a ? o enia. Niesnaski miêdiy synem a
syno :¹ prawi³y jej Wldocm¹ satysfakcjê. Po wypiciu kawy usnl hnê³a siê rozkosznie do Alexa.
- Pozw li³ sobie zaprosiæ na pi¹tek' kilkoro na ch pfZY.JaCló³. - Zt:obi³a niepewn¹ minê i doda³a m a
prosz¹cym tonem: - Mam nadziejê, odpowiada w t n termin. Na pewno spêdzimy razem cud wny o . -
Poda³a nazwiska goœci. Na liœcie majdowali Siê. miêdzy innYIV-i.-\ngela Roswell i Robert urt ey. J e
zatka³o z obur nia. Bez trudu pojê³a mtenCJe p Brand ; Mat Alexa jawnie demonsto a³a swOJ¹ wrogosc.
Stawa³o siê to nie do zniesienia uli ê³a, oli j¹: g³owa. Wsta³a wiêc od st l posple zme opuœci³a
kuchniê. .
; tce trzasnê³y frontowe drzwi i rozleg³ siê warot silnika. Alex pojecha³ do pracy.
Julie na zawsze zapamiêta³a tamto przyjêcie. Okaza³o siê jednym z naj gorszych doœwiadczeñ w jej
¿yciu.
Od dnia k³ótni traktowali siê nawzajem jak dwoje obcych ludzi. Widywa³a go przelotnie przy œniadaniu,
które zjada³ ze wzrokiem utkwionym w gazetê. Ignorowa³ zarówno ¿onê, jak i matkê. przesta³
zapraszaæ Julie na lunch. Nie ukrywa³, ¿e sprawy biznesu s¹ dla niego najwa¿niejsze. Wraca³ do domu
póŸnym wieczorem, z ulg¹ zrzuca³ p³aszcz i czêsto rezygnowa³ ze wspólnej kolacji, informuj¹c krótko, ¿e
przegryz³ coœ na mieœcie.
Perspektywa towarzyskiego spotkania napawa³a Ju- .
lie przera¿eniem. Czeka³o j¹ udawanie dobrego humoru i weso³oœci, której wcale nie odczuwa³a. Wrêcz
przeciwnie - kryzys zwi¹zku z Alexem sp awia³, ¿e wszystko zaczyna³o mieæ dla niej smak popio³u.
Najchêtniej zniknê³aby na te kilka godzin w swoim pokoju. Nie potraf t³a jednak wymyœliæ ¿adnego
pretekstu, którym przekonuj¹co usprawiedliwi³aby swoj¹ nieobecnoœæ. .
Robert natychmiast wyczu³ jej pod³y nastrój.
- Julie, sta³o siê coœ z³ego? - zapyta³ bez ¿adnych . wstêpów, gdy tylko j¹ zobaczy³.
Rozeœmia³a siê sztucznie.
- A¿ tak Ÿle wygl¹dam? .
- Ty nigdy Ÿle nie wygl¹dasz - odpar³. - Ale za dobrze ciê znam, ¿eby daæ siê nabraæ na twój wymuszony
uœmiech. Sprawiasz wra¿enie, jakbyœ mia³a siê \ rozlecieæ na tysi¹c kawa³ków z powodu najmniejszej
prowokacji. - Przygl¹da³ siê jej z autentyczn¹ trosk¹.
- A wiêc mnie nie prowokuj.
Robert przeniós³ wzrok na Alexa. Rozmawia³ w³aœnie z Angel¹ Roswell.
- Ostatnio rzadko widujemy Angelê -' stwierdzi³ z zamyœlon¹ min¹. W czarnej obcis³ej sukience,
podkreœlaj¹cej idealn¹ figurê, Angela wygl¹da³a osza³amiaj¹co. Uwieszona u ramienia Alexa, patrzy³a na
niego uwodzicielsko.
J e zacisnê³a owo .d³o e. W gardle zaczê³a j¹ d³awI gorycz. .TesclOwa WIedzIa³a, co robi. Z
premedytaCJ¹ aprosi³a parzyst¹ liczbê goœci. Nie bez racji a³a, Robert dotrzyma towarzystwa Julie. N
atomIast PIê Angela mia³a byæ nagrod¹ dla Alexa.
I rz Cle zachO a³a siê jak gwiazda wieczoru.
. JulIe. si³owa³a me okazywaæ zdenerwowania. Po. mog³o J J w tym moralne wsparcie ze strony
Roberta.
B!³a -:- Jak zwykle - pe³na wdziêku i swobody, choæ WIele J¹ to kosztowa³o. Po przyjêciu, z ledwie
maskowan¹ ulg , po¿egna³a goœci i umknê³a do sypialni.
o °ogarnê³aJ¹. arna rozpacz. A przecie¿ jeszcze kilka mIeSIêcy temu Jej serce przepe³nia³a mi³oœæ, zaœ
ma³¿eñstwo Alexem na awa³o tak¹ radoœci¹! S¹dzi³a wów s, ze u bo,ku mêza czeka j¹ niebo na ziemi i
wierzy³a, ze on pra e tego s ego. Jak bardzo siê myli³a.
. N et me uw ³a, ¿e p³acze. Siedzia³a na wielkim ³o¿ku, kto re do medawna radoœnie dzieli³a z Alexem.
. Ob e sypiali na nim z dala od siebie. Niechêæ oddziela³a Ich tak skutecznie, jak gdyby znajdowali siê w
dwóch ró¿nych pokojach.
Panowa³o miêdzy nimi kruche zawieszenie broni przerywane czêstymi k³ótniami. Wystarczy³o jedno nie
opatrzne s³owo, aby skoczyli sobie do oczu. Szansa na.rozs¹dn¹ dyskusjê i porozumienie mala³a z ka¿dym
dmem.
. Alex spêdza³ weekendy zamkniêty w swoim gabineCIe. Rzekomo pracowa³. Julie przypuszcza³a jednak
¿e po p o stara siê jej unik Ten stan rzeczy ajwyr eJ zadowala³ pani¹ Branat, która powstrzymyw SIê
od komentarzy. Julie zauwa¿y³a jednak, ¿e teœ owa czêsto zanosi synowi- kawê lub kanapki. Za
ka¿dym,r zostawa³a na chwilê z Alexem. O czym r zm wIali?Tego Julie nie wiedzia³a. Drêczy³o j¹ coraz
WIêcej obaw.
M,in o kilka tygodni. Julie uzna³a, ¿e musi wreszcie pomOWlC z Alexem. Oboje mijali siê codziennie bez
s³owa, poch³oniêci swoimi sprawami. Sytuacja stawa³a siê nie do zniesienia. Mog³a j¹ uzdrowiæ tylko
szczera wymiana pogl¹dów. Julie postanowi³a wiêc sprawiæ mê¿owi niespodziankê· Koniec okaza³ siê
gorzki i ostateczny.
Od rana sypa³ gêsty œnieg. Widocznoœæ na szosie znacznie siê pogorszy³a, tote¿ przejazd do
œródmieœcia Bostonu zaj¹³ Julie prawie godzinê. Zostawi³a samochód na parkingu przeznaczonym dla
pracowników firmy Alexa i uda³a siê do jego· biura. .
Szybko przesz³a przez hol. W ¿o³¹dku œciska³o j¹ ze zdenerwowania, rêce mia³a lodowate. Zastanawia³a
siê gor¹czkowo, od czego zacz¹æ. Co nale¿y powiedzieæ, gdy od jednej rozmowy zale¿y czyjeœ
szczêœcie? Julie nie w¹tpi³a bowiem, ¿e dziœ stawk¹ jest jej lJ³.a³¿eñstwo.
Chcia³a je uratowaæ.
Wysiad³a z windy i skrêci³a w lewo. Po drodze wst¹pi³a do toalety, aby uczesaæ w³osy i poprawiæ
makija¿. Musia³a wygl¹daæ naprawdê ³adnie. .
D³ugo -marudzi³a przed lustrem. Zdawa³a sobie sprawê, ¿e usi³uje w ten sposób odwlec decyduj¹cy
moment. W koñcu zebra³a siê na.odwagê· Otworzy³a drzwi aby wyjœæ na korytarz. W³aœnie wtedy
zobaczy³a Alex . Nie by³ sam. przytulona do jego ramienia sz³a Angela Ro¹well. Jej uœmiech kusi³ i wiele
obiecywa³.
- Nie czekajmy do wieczora, Alex - zamrucza³a zmys³owo. - ZnajdŸmy jakieœ mi³e, spokojne miejsce.:.
Julie zrobi³o siê ciemno przed OczaIlll. Cofnê³a Siê odruchowo i opar³a o œcianê. A wiêc tak ,wygl¹da³a
prawd . Dlatego, Alex bywa³ ostatnio taki zaj y, wraca³ póŸno i nie dostrzega³ w³asnej ¿ony. Nic
dziwnego. Wolny czas spêdza³, jak widaæ, z Angel¹· Z trudem wziê³a siê w garœæ. Odczeka³a w toalecie
jeszcze parê minut. Wola³a byæ pewna, ¿e ju¿ nie spotka Alexa. Zjecha³a na parter i podesz³a do
automatu telefonicznego. Dr¿¹c¹ rêk¹ wybra³a numer Ann Law-
son. Nie zasta³a jej w domu, wiêc odwiesi³a s³uchawkê.
Przez chwilê nie wiedzia³a, co zrobiæ. Na zawsze utraci³a Alexa. Ogarnê³o j¹ poczucie klêski, prZ 'tloczyla
perspektywa pustki i samotnoœci.
N a ulicy. owionê³o Julie ch³odne powietrze, ale nawet tego me zauwa¿y³a. Powlok³a siê do samochodu
z . ¹ usiad³a za ki rownic¹. v.: drodze powrotnej Jakis nnpuls kaza³ Julie zatrzymac siê przed muzeum
sztuki. Przez a godzin snu³a siê po pustawych o tej porze salach, a piêknO zgromadzonych tu
przedmiotów wp³ynê³o na ni¹ dziwnie koj¹co. .
Do domu dotar³a wczesnym popo³udniem. Zdejmowa³a w³aœnie p³aszcz, gdy zadzwoni³ telefon. By³ to
Robert. Szczera sympatia w jego g³osie podzia³a³a jak balsam na zranione uczucia. Julie bez zbêdnych
ceregieli da³a siê zaprosiæ na kolacjê. Robert mia³ przyjechaæ o szóstej. Musia³ chyba wyczuæ jej
zdenerwowanie, poniewa¿ taktownie nie wspomnia³ ani s³owem o Aleksie.
Julie za nic w œwiecie nie zamierza³a siedzieæ i czekaæ napo ó.t mê¿a. Nie dzisiaj. To, co ¿obaczy³a w
biurze, zupe³nie J¹ zdruzgota³o. Odezwa³ siê tak¿e i gniew.
Robert zjawi³ siê punktualnie. Alex jeszcze nie wróci³. Nie zostawi³a dla niego ¿adnej wiadomoœci ani
nie powiedzia³a teœciowej, dok¹d idzie. Pani Brandt nie by³a zaciekawienia. Natomiast g³oœno zapyta³a'
czy warto wychodziæ w tak¹ okropn¹ pogodê. Juli odpowiedzia³a wymijaj¹co i otworzy³a drzwi.
Teœciowa spojrza³a na Roberta ze zdumieniem. Przez moment mog³o siê wydawaæ, ¿e jest
zaniepokojona. Julie nawet nie zwróci³a na to uwagi. Chcia³a jak najszybcie; st¹d mikn' ¹c· Œnieg
przesta³ ju¿ padaæ, chocia¿ tu i ówdzie wirowa³y pojedyncze p³atki. W œwietle przeciwmgielnych
reflektorów samochodu wygl¹da³y jak œwiêtojañskie robaczki.
Julie by³a w pori.urym nastroju i mia³a ochotê wyrwaæ siê z miejskiego t³oku. Zaproponowa³a, aby
,
wybrali siê.do ma³ej restauracji na wybrze¿u. Robert bez wahania przysta³ na tê sugestiê. Julie sprawia³a
wraŸeilie; jakby coœ mocno wytr¹ci³o j¹ z równowagi.
Przypuszcza³, ¿e jedynie dlatego z nim pojecha³a. Podczas telefoniczrtej rozmowy zwróci³ uwagê na
roztrzêsiony g³os Julie, a jej nieoczekiwana zgoda na wspólny wieczór da³a mu wiele do myœlenia.
Dopiero przy stoliku, gdy z³o¿yli zamówienia, spróbowa³ wybadaæ, co siê sta³o. I , , Wybacz, ¿e
poruszam ten temat, Julie - zacz¹³ ostro¿nie. - Ale na pewno nie bez powodu masz tak¹ zrozpaczon¹ minê.
Czy Alex sprawi³ ci przykroœæ? Nikt ,inny nie potrafi doprowadziæ ciê do takiego stanu.
Delikatnie przesun¹³ palcem po jej policzku. - Cóz z niego za idiota! , - To 'raczej ja jestem idiotk¹ -
oœwiadczy³a. Wargi jej dr¿a³y, gdy usi³owa³a znale•Æ odpowiednie s³owa.
Musia³a powiedzieæ Robertowi, dlaczego tak ochoczo przyjê³a 'dzisiaj jego zaproszenie. Sytuacja
wygl¹da³ dwuznacznie. Spotkanie we dwoje z pozoru przypoml-' na³o randkê. Julie nie chcia³a, ¿eby
Robert opacznie zrozumia³ jej intencje. Poza tym dosz³a do wniosku, ¿e nie powinna wci¹gaæ kogoœ
obcego w swoje osobiste sprawy. Tylko ona i Alex mogli rozwi¹zaæ problemy, w które sami siê
wpakowali. : Podano jedzenie, lecz Julie nie potrafi³a nic prze³kn¹æ· - Robert - odezwa³a siê
przepraszaj¹cym tonem.
- Nie gniewaj siê na mnie. Wykorzysta³am nasz¹ przyjaŸñ do egoistycznych celów. - Uœmiechnê³a siê
smutno. - Jesteœ moim dobrym przyjacielem, nie wolno mi jednak: nadu¿ywaæ twojej sympatii.
Rzeczywiœcie mam powody do zdenerwowania, ale to datyczy wy, ³¹cznie Alexa i mnie.
Otworzy³ usta, ¿eby zaprotestowaæ, ale nie dopuœci³a go do g³osu.
- Mówiê ca³kiem powa¿nie, Robert. Kiedy zadzwoni³eœ, mia³am wszystkiego powy¿ej uszu.
Post,anowi³am
odegraæ siê na Aleksie. Post¹pi³am nierozs¹dnie i pro ciê o wybaczenie. - Spojrza³a w stronê okna i na
Jej twarzy odmalowa³ siê niepokój. Znów pada³ gêSty œ eg. . - Miejmy nadziejê, ¿e ta pogoda nas tutaj
nie UZ emJ..
Robert - choæ niechêtnie - przyj¹³ w, koñcu do wiad'omoœciwyjaœnienia Julie. Uregulowa³ rachunek i
oboje wstali od sto³u. Po wyjœciu z restauracji natychmiast zaatakowa³y ich' gwa³towne podmuchy
wiatru.
Z trudem dotarli do samochodu. Wyjechali z parkingu na szosê, ale szybko okaza³o siê, ¿e powrót do
Bostonu jest zupe³nie niemo¿liwy. Ko³a œlizga³y siê po oblodzonej nawierzchni pokrytej warstw¹
bia³ego puchu a widocznoŒÆ chwilami spada³a do zera: W takich warunkach dalsza jazda grozi³a
wypadkiem. .
PóŸniej, gdy Julie próbowa³a usprawiedliwiæ siê przed Alexem, jej opowiadanie brzmia³o
nieprzekonuj¹co. Ona i Robert zostali zmuszeni szukaæ schronienia przed zamieci¹. Zatrzymali siê w
ma³ym motelu, gdzie n s œcie uda³o siê im wynaj¹æ dwa pokoje. Niestety, I me dzia³a³y têlefony,
poniewa¿ wichura uszkodzi³a liniê. Julie nie mog³a wiêc powiadomiæ o wszystkim Alexa. Wróci³a do
domu dopiero nastêpnego dnia po po³udniu. Alex ani myœla³ jej uwierzyæ. By³ pewien, ¿e Julie spêdzi³a
upojny weekend w ramionach Roberta. ' Awantura, która wybu.ch³a, przypomina³a trzêsienie ziemi.
Nieporozumienia i urazy, skumulowane podczas ostatnich tygodni, nagle znalaz³y ujœcie. Oboje
obrzucali siê najgorszymi oskar¯êniami, aby jak najboleœniej ug rug¹ s o ê. ;Ni przebie ali w, s³owach.
Gdy , Ich a³¿ensh\o p sta³o Istniec.' Julie od razu S ê wyprowadzi³a. Ann Lawson nie zadawa³a zbêdnych
pytañ. Pomog³a natomiast wynaj¹æ mieszkanie. Frank Peteni - przyjaciel ojca Julie - zatrudni³ j¹ w swojej
fIrmie. Jego sekretarka odesz³a w³aœnie na urlop macierzyñski; Julie zajê³a wiêc w Peters-Winton jej
miejsce. Rzuci³a siê w wir pracy
i szybko awansowa³a. Przyda³a siê teraz wiedza z kursów w college'u. Poza tym Julie znów zaczê³a siê
dokszta³caæ, aby wype³niæ czymœ puste wieczory. Robert okaza³ siê wiernym przyjacielem. Julie
zrozumia- ³a jednak, ¿e pragnie bli¿ej siê z ni¹ zwi¹zaæ, a ona mia³a dla niego tylko du¿o sympatii. Nie
chcia³a go zraniæ, dlatego wkrótce przesta³a siê z nim spotykaæ.
Nie interesowa³o jej towarzystwo mê¿czyzn. Od .
tamtej sceny, po której rozsta³a siê z Alexem, popad³a w emocjonalne otêpienie. Nic nie zosta³o po
szalonej mi³oœci i ma³¿eñskim szczêœciu. Nawet wtedy, gdy ogarnia³y j¹ wspomnienia, nie czu³a ju¿
bolesnej udrêki, jedynie przyt³umiony ¿al za czymœ, co odesz³o.
Pod stop¹ trzasnê³a sucha ga³¹zka. Julie rozejrza³a siê nieprzytomnie wokó³ siebie. By³a tak zatopiona w
myœlach, ¿e zapomnia³a, gdzie siê znajduje. Nieoczekiwane pojawienie siê Alexa w jej ¿yciu wytr¹ci³o j¹ z
równowagi. Sk³oni³o tak¿e do refleksji. Te wêdrówki po lesie bardzo Julie pomog³y. Mia³a czas, aby
przeanalizowaæ i obiektywnie oceniæ w³asne uczucia. Zda³a sobie sprawê, ¿e nigdy nie przesta³a
kochaæ Alexa. Nie potrafi³a te¿ d³u¿ej ukrywaæ tego za murem obojêtnoœci.
ROZDZIA£ CZWARTY
. Po ,,:eekendzie w Maine Julie czu³a siê wypoczêta l s.pok? na. D? nie przemyœla³ wszyst ie aspekty
sytuaCJI, w ktorej SIê znalaz³a. Dosz³a do wniosku ¿e po a traktowaæ Alexa jak przyjaciela. Tylko tyle.
MimO tego postanowienia, w poniedzia³ek rano zjawi³a siê w biurze leciutko zestresowana perspektyw¹
spotkania z mê¿eri '. .
Denerwowa³a siê ca³kiem niepot bnie. Przez ca³Y d,zieñ wspó³pracowa³¹. bowiem z Wesem
Blakeneyem.
Alex w ogóle nie przyjecha³ do, Peters- Winton. Nie wiadomo dlaczego trochê j¹ to rozczarowa³o. Zaraz
jednak przywo³a³a siê do porz¹dku. T o przypadek, ¿e ex znów pojawU siê w jej ¿yciu. Szaleñstwem
by³oby Wi¹zaÆ z tym faktem jakieœ nadzieje.
. . Wróci³a .do d u po szóstej. Ugotowa³a i szybko' Jad³a lekki posi³ek. Samotnoœæ dziwnie jej dziœ
ci¹zy³a. Dlaczego? Wola³a siê nad tym nie zastanawiaæ.
Zmywa³a w³aœnie naczynia, gdy ktoœ zadzwoni³ do drzwi. Drgnê³a, s³ysz¹c ostry dŸwiêk. Chwyci³a
œciereczkê i posz³a otworzyæ, wycieraj¹c po drodze d³onie.
N a widok Alexa wcale siê nie zdziwi³a, chocia¿ nie spodzi wa³a siê jego wi y. Wygl¹da³ SP -towo i
mêsko. BIa³y sweter podkresla³ opaleniznê \ - Nie zaprosisz mnie do œrodka? - G³êboki g³os zabrzmia³
boleœnie znajomo. Alex opiera³ siê leniwie o framugê i patrzy³ na Julie z uœmiechem. Lecz szare oczy
pozosta³y czujne.
Bez s³owa cofnê³a siê o dwa kroki, aby móg³ wejœæ do mieszkania. .
- Jad³aœ obiad? - Rozejrza³ siê po pokoju i stwierdzi³, ¿e jest sama. .
- W³aœnie skoñczy³am., ' Pomaszerowa³a sztywno do maleñkiej kuchni, powiesi³a rêcznik i zgasi³a
œwiat³o. Alex nie ruszy³ siê z korytarza. Czy¿by czu³ siê niepewnie? Chyba tak, uzna³a. Zmieni³a zdanie,
gdy siê odezwa³:
- Têskni³aœ dzisiaj za mn¹?
- A powinnam? .
- Mia³em cich¹ nadziejê, ¿e bêdZiesz. - Podszed³ bli¿ej. W milczeniu pr un¹³. spojr eni po j j wyp³owia³ych
d¿insach i starej kraCiastej koszuli.
- Czy¿bym rozpozna³ tê bluzê? Kupiliœmy j¹ razem.
Chyba w P-town, prawda? - Rzuci³ odniechce nazwê artystycznej kolonii na przyl¹dku Cod. SpêdZih tam
kiedyœ cudowny week nd. . , Odwróci³a siê gwahowme, aby. ukryc SWOj .bol..
- Dziwne, ¿e jeszcze o tytn pamiêtasz - pOWiedZia³a sucho. .
- Wszystko pamiêtam.
Zerknê³a na niego ze zdumieniem.
- Wci¹¿ wygl¹dasz œlicznie i seksownie w d¿i.nsach.
Serce uderzy³o jej szybciej. Alex sta³ o wiele za blisko. Musia³a koniecznie powiedzieæ coœ neutralnego,
¿eby zmieniæ ten nastrój. ,. ., .
- Rozmawia³eœ z Wesem? - spyta³a mtehgentme.
Parskn¹³ cichym œmiechem i odsun¹³ siê od niej.
Poczu³a ulgê· ., .
- Tak rozmawia³em. -.Bez mrugniêcia okiem pozwoli³ jej zmieniæ tema . -. W s j st tak samo pod urokiem
Piêtaszlca w SpOdniCY jak ja. .
- Zawodowe kwalifikacje twojego zespo³u s¹ Imponuj¹ce. Nasza wspó³praca na no u³ ¿y siê znakomicie -
oœwiadczy³a pompatyCznie. PraWie wpad³a'w pop³och, s³ysz¹c swój ap s,zo.ny ton.
- Staramy siê - mrukn¹³ lfomCznie Alex.
- Mo¿esz mi wyjaœniæ, po co przyszed³eœ?
..
- Zaraz to zrobiê, o ile pozwolisz mi usi¹œæ. Oderwa³a wzrok od jego poci¹gaj¹cej sylwetki i wskaza³a mu
krzes³o.
- Przepraszam - mruknê³a. - Siadaj.
Chwyci³ j¹ nieoczekiwanie za rêkê i poci¹gn¹³ na kanapê. Julie usi³owa³a siê wyrwaæ, ale bez trudu j¹
przytrzyma³.
, -.: Spokojnie, Julie. Zamierzam z tob¹ tylko porozmawiaæ. - Przycisn¹³ jej ramiona do miêkkich poduszek
oparcia. - W pi¹tek, z powodu tej migreny, nie nadawa³aœ siê do wymiany pogl¹dów, a ja mam pewien
problem, który musimy razem omówiæ - wyjaœni³.
Poczu³a w g³owie zamêt. Westchnê³a. Alex,jak nikt inny, pptram j¹ wytr¹ciæ z róWnowagi.
,..:.. O co chodzi? - spyta³a podejrzliwie.
. - Napijesz siê czegoœ? - Wsta³ i poszed³ do kuchni.
Siêgn¹³ do zamra¿alnika po kóstki lodu. Krz¹ta³ siê tak pewnie, jakby tutaj mieszka³. Zachowanie Alexa
wyda³o siê jej dziwne, WyraŸnie zwleka³ z wyjaœnieniem celu swojej wizyty. Julie nie 'mia³a pojêcia, co
o tym s¹dziæ. Pod¹¿y³a za nim. Wyjê³a z szafki jedyn¹ butelkê alkoholu i z impetem postawi³a j¹ na blacie.
- Szczerze mówi¹c, Alex, za duio sobie pozwalasz.
Wtargn¹³eœ do mojego domu, rzuci³eœ mnie na kanapê, a na dodatek bezczelnie ¿¹dasz drinka. -
Usi³owa³a gniewem zamaskowaæ zdenerwowanie. - Je¿eli masz coœ do powiedzenia, to nie traæ czasu
na.C\ - Urwa³a. Nagle zrozumia³a przyczynê tego najœcia. I -'- Przypuszczam, ¿e poprosisz mnie o
rozwód - d koñczy³a. - W napiêciu, nie patrz¹c w jego kierunku, czeka³a na odpowiedŸ.
Odwróci³ siê do niej z ¿artobliwym b³yskiem w oku.
- Takie z ciebie sk¹pirad³o? Odmawiasz odrobiny wina w³asnemu mê¿owi?
Czy¿by mia³ zamiar zignorowaæ jej pytanie?
-W porz¹dku, Alex. Proszê bardzo. - Poda³a mu kieliszek. Stara³a siê' za wszelk¹ cenê nie okazaæ, jak
wiele bêdzie j¹ koszto aæ ro owa ? rozwodzie.
Przecie¿ sama o tym wIelokrotnie mysla a. Za'Ys e wiedzia³a, ¿e nadejdzie dzieñ, gdy formalnie ro ¹
swoje ma³¿eñstwo. Ale jes e nie teraz, nalega³ Jakis wewnêtrzny g³os. Jeszcze nIe. . , .
Alex uj¹³ j¹ mocno lew¹ rêk¹ za, ³ kiec I z.aprowadzi³ do pokoju. Julie z ulg¹ opus ³a kuchniê.
N a ma³ej przestrzeni agres na mês osc. Alex stawa³a siê bowiem przyt³aczaJ¹ca.. USIedli . ob.oJ na
kanapie. Alex poci¹gn¹³ ³ugi k I ostawi³ kiehsze na stoliku. Julie poczu³a cIep³o Jego CIa³a, gdy pochyli³.
siê w jej stronê. .. . .
Bliskoœæ potê¿nej, muskularnej post II.em.anuJ¹ z niej si³a odebra³y jej resztê pewnO.SCl sle le. Julie
prze³knê³a z trudem œlin . Mimo woli u ³a wzrok w opalonej na br¹z SZYI Alexa. W WYCl U swetra
zobaczy³a ciemne wij¹ce siê w³osy. Natyc ast p!Zypomnia³a sobie j a jest. w dotyku skora na Jego piersi.
G³adka I cIep³a. NIemal us³ysz a. ys³owe, zwierzêce dŸwiêki, które wydawa³, gdy Jej PIeszczoty
zaczyna³y go podniecaæ. . . , . ,. .
Przerazi³y j¹ te zdradzieckie mysh. Wyr e zmIerza³y w niew³aœciwym kieru . O sunê³a. SIê gwa³townie od
Alexa, ale z³apa³ J¹ za obl d³OnIe. . .
- Nie powinnaœ siê mnie baæ, Julie. Przy aJ , ze jest mi trudno znale odpowiednie s³ w.a. NIe WIdzê
jednak powodu, abys zacho a³a SIê Jak. prze raszony wróbel - stwierdzi³. - NIe mam tez zanuaru znów siê
na ciebie rzuciæ. .. .'?
- Proszê ciê, Alex - jêknê³a. -:- Po co Sl ,ZJawi³es..
- S¹ sprawy, o których muSImY pomo c. ChodZI o nas. - Zobaczy³, ¿e jej oczy rozsze ³y SIê z obawy.
- Dlaczego wspomnia³aœ o r o e?
Obliza³a wargi, zastanawIaj¹c SIê nerwowo nad odpowiedzi¹.
- Dlaczego pytasz? - odparowa³a. - Czy¿bym trafI³a w sedno?
JESZ ;ZE JEDNA SZANSA
- .Nie. Ale po yœla³ , ¿e mo¿e ty tego chcesz.
- . NIe odezwa³a SIê, WIêC kontynuowa³: - Sam nie WIem,. od czeg za æ. -: œci³ jej rêce i usiad³ prosto.
- ChCIa³bym, zebys wroci³a ze mn¹ do domu.
O orzy³a szeroko oczy ze zdumienia.
- NI ro i , .czemu tak na mnie patrzysz.
N al Jestes mOJ¹ zon¹, a mój dom jest nadal tWOIm domem.
. - Co ty knujesz, Alex? - spyta³a ostro. -: Wiesz ¿e nIe m gê tam, óciæ. Po pierwsze, twoja matka' do
tego nIe dopusCl.
. - W³aœnie w tym rzecz, Julie. Ona jest chora.
NIed³ugo p n s rozstaniu mia³a ciê¿ki wylew.
Wydawa³o ê, .ze nIe bêdzie ju¿ chodziæ. Ostatnio jej stan . aCZnIe SIê poprawi³. Porusza siê
samodzielnie azz d . ' ..:... O Omnie mi przykro, Alex. - W g³osie Julie zabfZm a³ wspó³czucie. Pamiêta³a,
jak bardzo Alex by³ przYWI ny o matki. Mimo niechêci, któr¹ o YW :³a .Jej paru Brandt, Julie ,nigdy nie
¿yczy³a tesclOweJ nIC z³ego.
- Dziê . No có ; teraz - kiedy czuje siê lepiej -:zaczê³aSlê ma Wl o e.-: przyzna³. - Zadrêcza SIê nasz¹.
separaCj¹ I twierdZI, ¿e siê do niej walnie przyczyni³a. . Jlilie w tc ;mê³a z wr :¿enia. Pani Brandt otwarcie
zna³a, ze Jest odPOWIedzialna za rozpad ich ma³.
zenstwa? Nies³ychan .
- dno to. uwierzyæ - mruknê³a.
- WI lokro nIe usi³owa³ j¹ przekonaæ, ¿e nie ma z tym.nIC wspo nego. z skutku. Upiera siê, ¿e ona
ponOSI, za wszystko ê. - W g³osie Alexa da³o siê Pyczuc ogromne napIêCIe. - Powiedzia³a mi te¿ o pew-
y sprawach, o tórych e mia³em pojêcia... o któJycb n we! bym e pomysla³. Boryka³aœ siê z prob, I, a
JB; w ogole tego nie zauwa¿y³em. M usia³ slepy. Zy³ tylko swoj¹ prac¹. Obecnie moja
JFSZCZE JEDNA SZANSA
matka popad³a w prawdz!w¹ obsesjê: Y³.ierzy, gdybyœ godzi³a si ócic..., - Rzuci³ eJ szybki spojrzeme.
ChoClaz na krotko, o êdzy nami . mog³oby siê jakoœ u³o¿yæ. - Zaœmia³ Siê ,ne ow .
- S¹dzê, ¿e tym razem zamierza traktowac Clê duzo lepiej.
Julie os³upia³a. .
- Nie... nie wiem, co powiedzieæ - odezwa³a Siê z wahaniem. - Naprawdê ¿al mi twojej matki, ale ten
pomys³, abym znów z wami zamieszka³a..: . , - Czy nie zaznaczy³em, ¿e tylko na Jakis czas?
- Obserwowa³ j¹ z nieodgadnionym a twarzr· - Oczywiœcie mielibyœmy oddzielne sypialnie - dokonczy³
z lekk¹ ironi¹... , - Oddzielne sYPialnie? - powtorzy a:
- Chyba ¿e wolisz korzystaæ z mOJeJ...
Zerwa³a siê na równe nogi. .
- Daj spokój, Alex! - zawo³a³a. - Jak. ozesz oczekiwaæ, ¿e zrobiê coœ takiego, aby popraWIc samo:
poczucie twojej matki!. . .
Uœmiechn¹³ siê lemWIe. Powoli przesun¹³ wzrokiem po jej figurze. .
- A gdyby chod o o poprawê mOjego samopo-
. ?
CZUCla. '. ., .
, Gapi³a siê na niego, nie og wy SIC am s³owa. A na dodatek poczu³a, ze Siê em.. . . .
. - przysiêgam, ¿e chcia³em zachowac Siê slaJ Jak nale¿y - oœwiadczy³ st³umionym z .emoCJI g³os .
- Ale ty nie powinnaœ pat æ n e w ten sp sob.
- przyci¹gn¹³ j¹ gwa³towme do sle le garn¹³JeJ sta zach³annym poca³unkiem. OdpOWIedzia³a na t
pieszo czotê bez oporu. Jej zmys³y t e d m ga³y Siê spe³nienia. Alex ca³owa³ j¹ tak namIêtme, Jakby
pragn¹³ tego od dawna, a on zatraci³a siê v: r?zk szy tak s³odkiej, ¿e wszystko mne p.rze a³o Siê liczyc.
Czu³ gor¹ce wargi Alexa na SWOich I tylko to ,by³o w tej chwili wa¿ne. Jak¿e ³atwo potrafI³ wywo³aæ te
cudow-
JFSZCZE JEDNA SZANSA
ne doznania. Wyci¹gn¹³ dó³ bluzki z d¿insów i zacz¹³ czule g³adziæ nagie plecy i ramiona Julie. Zda³a sobie
sprawê z tego, co siê dzieje dopiero wtedy, gdy siê schyli³ i siêgn¹³ ustami do jej piersi.
Chocia¿ nadal oszo³omiona, wyswobodzi³a siê jakoœ z jego ramion. Ca³a siê trzês³a. Ukry³a twarz w
d³oniach.
- Wynoœ siê st¹d - zaszlocha³a. - Z najwiêkszym trudem uda³o siê jej opanowaæ. Obrzuci³a Alexa
spojrzeniem pe³nym pogardy. Oczy lœni³y jej od ³ez.
- Owszem, przyznajê - wci¹¿ potrafisz mnie podnieciæ' - stwierdzi³a gorzko. - Ale to pod³e z twojej
strony, ¿e pos³ugujesz siê t¹ taktyk¹, aby osi¹gn¹æ swój cel.
- Wytar³a mokre policzki wierzchem d³oni i wyprostowa³a siê z godnoœci¹. Za wszelk¹ cenê usi³owa³a
zachowaæ spokój.
Alex zesztywnia³. Twarz.mia³ wci¹¿ zaczerwienion¹ od po¿¹dania, które tak bardzo rozpali³o ich oboje.
Odruchowo siêgn¹³ w stronê Julie, ale siê cofnê³a.
Opuœci³ rêkê i westchn¹³.
- Pos³uchaj, Julie. Wiem, ¿e cokolwiek bym teraz powiedzia³, to i tak mi nie uwierzysz. - Machinalnie
pog³adzi³ palcami w³osy. - Ale przemyœl moj¹ proœbê.
Porozmawiamy o tym kiedy indziej. - Podszed³ do drzwi. - Zobaczymy siê jutro.' Po jego wYjœciu d³ugo
nie mog³a siê pozbieraæ. B-y³o jej s³abo od emocji, które Alex znów w niej rozbudzi³.
Lecz fakt, ¿e usi³owa³ siê z. ni¹ kochaæ, aby w ten sposób sk³oniæ j¹ do przyjêcia jego niesamowitej
propozycji, niemal przyprawi³ j¹ o m ³oœci. Nie ma mowy, ¿eby zaszczepi³ mi poczucie winy z powodu
swojej matki, postanowi³a gniewnie. Choæ, oczywiœcie, trochê wspó³czu³a tej kobiecie.
Po³o¿y³a siê do ³ó¿ka i zgasi³a lampê, ale le¿a³a z szeroko otwartymi oczami. Gdyby chocia¿ wiedzia³a,
co Alex do niej czuje..; Nie mia³aby wówczas w¹tpliwoœci, jak post¹piæ. Myœl o rozwodzie zawsze
wydawa³a siê jej d wnie odstrêczaj¹ca. Po d.e œc u d Alexa Julie nie szuka³a adwokata, aby w Jej
Duemu skierowa³ sprawê do s¹du. N,ie potrafI³a siê zd y ow ;.æ na podjêcie tego kroku, hoc m kluc a³a,
z edys, w przysz³oœci, ostateczme roZWI¹ze swoJe m ens o.
Skoro mi³oœæ odesz³a, a pozosta³a tylko oboJê osc...
Okaza³o siê jednak, ¿e jest inaczej. Nieoczekiwany powrót Alexa zburzy³ jej z trudem si¹gniêty ewnê ny
spokój. Roznieci³ dawne uczu a. Teg? me d o SIê zignorowaæ. .Ale C? pow a. tej ytuacJI Obl ? Na to
pytanie me umIa³a udZlelic S?ble dp?WI Z ..
Nawet nie próbowa³a zasn¹c. WI zla³a,. ze l t k jej siê to nie uda. Odrzuci³a ko³drê, uSIad³a l zapali³a
œwiat³o. Zerknê³a na budzik. Trzecia rano. Pocz³apa³ do kuc mi. Odgarnê³a w³osy, kt r ,przrl D' ³y do
ZYI i przeci¹gnê³a siê, ¿eby rozluzmc ID ês e plec? .
Przygotowa³a f li¿ankê g¹r¹cej czekolady l ostroznle wypi³a kilka ³yków. Wróci³a do srPialni. ., Wbrew
w³asnej woli zaczê³a SIê zastanaW a n d pomys³em swego mê¿a. Znów m?g³aby codzle e przebyw æ z
.Alexem: CZ'f tego .C Cla³ ? c.zy o ,:mna zawierzyc tej zwodnICZej nadzIel, ktora Jak IskIerka migota³a w
oddali i coœ obiecywa³a? , Wystarczy, jeœli dziêki temu rzestame.m! byc dla siebie wrogami, uzna³a po
namysle. Cho a by dlatego mo¿e warto spróbowaæ... Westch ê³a Clê¿!' ' Przymknê³a oczy i w koñcu
zapad³a w mespokoJny. sen..
Nazajutrz Alex ju¿ na m¹ czeka³, gdy Zjawi³a SIê w biurze. Przywita³ j¹ uprzejmie, lecz bez uœmiechu.
¯adnych aluzji do wczorajszego wieczoru. p a y Alex nie ujawnia³ uczuæ. A¿ trudno by³o uW erzyc, ze
ten opanowany i pewny siebie biznesmen jest zdolny do wielkiej namiêtnoœci. Julie odetchnê³a g³ê oko
i pozdrowi³a go równie ch³odno. Zauwa¿y³a zacIekawione spojrzenie Candy, wiêc !,ez. s³owa. wskaz a
swój pokój. Alex wszed³ za m¹ l z kpI¹c¹ Illm¹ zamkn¹³ dok³adnie drzwi.
. -:- Nie s¹dzisz, ¿e twoja sekretarka pad³aby z wra em , gdyby siê dowie zia³a, co nas ³¹czy? - Jego lromcz
ton od. r zu J¹ zirytowa³. Nie zamierza³a P?zwolic AlexowI, zeby wprowadzi³ zamieszanie na Jej w³asnym
terytorium.
. - N e udawa , . ¿e. chcesz, jawniæ tê wstrz¹saj¹c¹ tajemmcê,- P?W edzla³a z³osliwie. - Nawet okiem nie
mrugno es, ki y pan Peters nas sobie przedstawi³.
W ol es . uk yc nasz prawdziwy zwi¹zek - doda³a oskarzycIelsko, k³ad¹c nacisk na dwa ostatnie s³owa ,-
asz prawdziwy zwi¹zek! - sykn¹³. - I kto t mOWI! Ja tylko idê za t oim przyk³adem, panno Julie Dun :v y! -
Oczy pOClemnia³y mu ¿ gniewu. - Rze. CZYWI cle masz tupet! Oskar¿asz mnie, a sama wypier sz SIê na
zego ma³¿eñstwa, wracaj¹c do panieñskIego naZWIska! .
N a twarz wyp³yn¹³ jej krwisty rumieniec. W g³êbi dusz zawsze odczuwa³a wstyd, ¿e przesta³a u¿ywaæ n
ZW ska Brandt. Teraz znów odezwa³o siê poczucie wmy, które w sobie t³umi³a.
- Myœlisz, ¿e siê .nie przej¹³em twoim znikniêciem?
.-:- arkn¹³. - a³kiem wykreœli³aœ mnie ze swojego zyem. Nawet me c¿y³aœ. zostawiæ zwrotnego
adresu la. koresponden l! - Kazd wypowiedziane pogardliWIe s³o o. by³o Jak uderzeme, które rozbija³o
kruæli¹:
pow³okê Jej opanowania.
Julie mimo .wo i ¿blad³a. Nerwowym ruchem ;x u.nê³a .krzes³o l USIad³a. Oddzielona od mê¿a
szerokoSCl¹ biUrka, po.czu³a. siê - pewniej. Alex wyszarpn¹³ z we nêtrzneJ kiesze l marynarki notes. Rzuci³
go na lat l przysun¹³ sobIe fotel. Julie odnios³a wra¿enie ze bez trudu potrafI³ przeprowadziæ podzia³
miêdz;
sfer¹ prywatnoœci a biznesem.
. - Wes Blakeney spêdzi³ Wczoraj ca³y dzieñ w dziale kontraktów. Sprawdzi³ ca³e morze dokumentów.
Rezu t ty s¹ na.prawdê interesuj¹Ce. - Alex uwa¿nie studIOwa³ swoJe notatki. .
- Dzia³ kontraktów?
- Tak. Wygl¹da na to, ¿e zarówno sporz¹dzanie ofert przetargowych, jak i ostatecznych, umów, le¿y w
gestii Johna Fishera.
- Ofert przetargowych? .
- Na mi³oœæ bosk¹, Julie! - zawo³a³.. - M-asz zamiar powtarzaæ po mnie jak papuga? - Przepra zam.
Niezbyt dobrze rozumiem, co sugerowa³eœ.· ., ., - Nic nie sugerowa³em - odrzek³· zmecierpl wlOnym
tonem. - Ale obie te funkcje nale¿¹ do obowi¹zków Fishera, prawda?' .
-Owszem. .
- Wobec tego bêdê potrzebowa³ wiêcej szczegó³o. wych informacji, o ile mo¿esz mi je dostarczyæ. Je¿eli
nie, po prostu powiedz, gdzie mam ich szukaæ.
- Co chcesz wiedzieæ? - Julie natychmiast przestawi³a tok myœlenia na sprawy zawodowe.
Znów znalaz³a siê pod magnetycznym wp³ywem osobowoœci Alexa. Przez ca³y dzieñ oboje
drobiazgowo analizowali materia³y zebrane przezWesa. John Fisher nie okaza³ siê sk³onny do
wspó³pracy. Przeciwnie - Julie wydawa³o siê, ¿e próbowa³ utrudniaæ im zadanie. Nie mog³a poj¹æ,
dlaczego. Napomknê³a o tym Alexowi. . ' . .
- Trochê mnie dziwi postawa Fishera. Za ka¿dyni razem, gdy proszê go o jakieœ dane dla ci bie, on
piêtrzy niezliczone przeszkody. Pan Peters me by³by tym zachwycony.
Siedzieli w³aœnie w ma³ym barku, który mieœci³ siê na parterze biurowca. Alex w zamyœleniu popija³
kawê· .
- Nie musisz siê tym martwiæ. Jako moja asystentkfl, zrobi³aœ wszystko, o co prosi³ ciê Frank. Fisherem
sam siê zajmê· .' W milczeniu skinê³a g³ow¹. Od porannej sprzeczki nie pad³o ju¿ miêdzy nimi ani j dno
ostre s³owo:
Kiedy .Alex z biera³ siê do pracy, odk³ada³ na bok wszelkie em?CJ,e. pzisiaj, a profesjonalnym gruncie,
zachowywali Siê Jak dWOJe dobrych przyjació³. Julie czêsto potrafi³a przewidzieæ kierunek
rozumowania exa. Zd za³o iê wi , ¿e zaczyna³a odpowiadaæ na J.ego pytanie, zanim skonczy³je
formu³owaæ. Wyczu³a z Alex ,:,,!,soko ocenia jej wiedzê na temat funk cJon?w aPete s-Wi t : fi.
Sprawi³o jej to nieoczekiwarne duz¹ przYJemnosc.
.M œli Julie p nownie zaczê³y kr¹¿yæ wokó³ wczoraJ.szeJ propoz.YCJi Alexa, aby na pewien czas
wprowadZ a Siê do Je o .domu. Zbyt dobrze zna³a swego m za, aby dZ , ze zaakceptuje jej odmowê.
Zawsze O i¹ga³ swoJ celi dostawa³ to, czego chcia³. Mia³ nad m¹ w a zê. W pr.zesz³oœci przekona³a siê o
tym wielo rotJ?-le trochê J to pr.z ra¿a³o. Teraz obawia³a siê, ze me pomog¹ zadne Jej postanowienia
jeœli Alex przyst¹pi do ataku. ' Czy¿by w³aœnie na tym polega³ b³¹d, który spowo owa³ rozpa ich
ma³¿eñstwa? By³a tak szaleñczo bezkrytyCZnie zakochana w Aleksie, zawsze gotowa podporz¹d ?waæ
siê jego wóli. Gdyby okaza³a wiêcej st owCZOSCi, gd by przekona³a go, ¿e powin€miesz ac. tylko w
woJe... Wtedy byæ mo¿e zajê³abBjego ZYC l! ardZ e znacz¹ce miejsce i wszystko potoczy³oby Siê
maczeJ.
Oc , przecie¿ i tak nie ma to ¿adnego znaczenia, .
om:ysla³a z r zpacz¹. Ju¿ za póŸno - co siê sta³ê, to Siê e ods anie.. ?becnie Alex na pewno z rozkosz¹ by
J¹ .Ud Sl³, zamiast z rozkosz¹ siê z ni¹ kochaæ..:
Skarci³a Siê za te bezsensowne rozwa¿ania i spojrza³a na Alexa. Pr gl da³ siê jej uwa¿nie, a na jego
wargach b³¹ka³ Siê niewyraŸny uœmieszek. ' ,- ObudŸ siê - za¿ owa³. - By³aœ milion kilometrow st¹d.
Nad czym Siê tak zastanawia³aœ? - Nagle spo a¿ni i zapyta³ prosto z mostu: - Czy¿by nad mOJ¹ prosb¹?
Zaczerwieni³a siê, bo tram w ziesi¹tkê. . , .
- Dlaczego tak s¹dzisz? - USI³owa³a wykrêC c SIê od odpowiedzialnoœci.' . . .
- Myœla³aœ o tym?- Zignorowa³ Jej pytame.
- Trochê - przyzna³a. - Alex, czy ty naprawdê mówi³eœ powa¿nie? . .
Patrzy³ na ni¹ z nieprzeniknionym wyrazem twarzy.
- Oczywiœcie. Inaczej w ogóle nie. po sza³b tego tematu. Moj¹ matkê drêczy pO C e m.y. CzuJe siê
odpowiedzialna za nasz¹ separaCJê· Jezeli zdoby³abyœ siê na to, ¿eby w óciæ.... , . . .
Chcia³a mu przerwac, ale me opusc,i³. Jej d? OSU;
- Pozwól mi skoñczyæ, Julie. Jesh wroC ³abys - chocia¿ na krótko - mia³oby to ogromne znaczenie . tak¿e
i dla mnie - przyzna³ z pokorn¹ min¹· . . Serce jej zamar³o. Pomys³ Ale a awa³ SIê dzr nie kusz¹cy. Ale
dlaczego?, TC o lwle post ;J Wl³ na razie tego nie analizowac. WledZla³a ty ko, ze mUSI postêpowaæ
ostro¿nie, poniewa¿ wszelkIe kontakty z Alexem by³Y wielk¹ niewiadom¹· '.
- Nie s¹dzisz, ¿e bêdzie nam... - zaczê³a Ill;ezrêcznie. - 'h bêdzie nam ciê¿ko przebywaæ pod Jedn
dachem bez... - Zarumieniona po uszy brnê³a dalej:
No wiesz... Przypomnij sobie, jak siê ostatnio zachowa³eœ w moim mieszkaniu. I to dwa razy! .
Uœmiechn¹³ siê ponuro. .
- Zale¿y mi na tym, ¿ebyœ .siê zgodzi³a, Julie;
Rozumiem te¿ twoje obawy. NIe mogê zaprzec - jest mi rzeczywiœcie trudno t zymaæ rêc przy SObl i
gdy znajdziesz siê obok mme. - Spojrza³ na .m¹ znacz¹co. - Krew nie woda - zawsze ³a.two ogarm,a³a nas
namiêtnoœæ. Lecz nie spodziewam SIê problemow, bo skutecznie potrafisz mnie zniech iæ. .
Odjê³o jej mowê. Alex dopi³ ka ê . wsta³. Julie be s³owa pod¹¿y³a za nim. Zatrzymali SIê w h?lu czek j¹c
na windê. Julie wyczu³a, ¿e Alex wpatruje. SIê w m tak uporczywie, jakby próbowa³ telepatycznIe
przem\'
S
kn¹æ d jej, urny.slu. Jego pe³ne, zmys³owe wargi drgnê³y l opor Julie zacz¹³ nagle topnieæ. .
Pojedziesz dzisiaj ze mn¹?
- Ja... Myœlê, ¿e... - Obliza³a nerwowo usta. M'roczne spojrzenie Alexa dzia³a³o na ni¹ parali¿uj¹co.
- Przestañ myœleæ, Julie Powiedz tak .
Brzêkn onê:k i me al we drzwi rozsunê³y siê bezszelestme tuz przed rum!. Alex delikatnie lecz stanow ,
przytrz a³ j¹ za ramiê. sugestYwnie patrzy³jej w oczy. Usi³owa³a wydusiæ z siebie stanowcz¹ odmowê.
Bezskutecznie. W koñcu odetchnê³a g³êboko i skinê³a g³ow¹. .
. . Teg? e oru pojechali do domu Alexa. Oboje czeli praWle p z ca³¹ gê. Julie wci¹¿ nie by³a pewna: czy
postêpUje sluszme. Nie potrafI³a siê jednak dobyc n to, ab g³Oœ! wyraziæ swoje w¹tpliwoœci l
rozpêtac dyskuSJê, ktora mog³a siê okazaæ bolesna.
P stan wi³a improwizowaæ, dopóki siê w tym wszYstkim me ro e a. Za tanawia³a siê nerwowo, jakie j¹ p
t,ka przYJêcle. Pam Brandt z pewnoœci¹ przyœwieca³ akis cel, sko.ro j¹ aprosi³a. .Nie chodzi³o jej chyba
Jednak o pOJedname? Po namyœle Julie uzna³a 'ten tf pomys³ za ca³kiem nieprawdopodobny.
Doje.¿d¿ali w³aœni.e ? zamo¿nej dzielnicy, gdzie Alex rmeszka³ .od dZleCl,n twa. Eleganckie rezydencje
sta³y w pewnej odleg³oscl od ulicy, dyskretnie scho ane miêdzy dt;zewami. Zad ?ane trawniki wygl¹da³y
Jak re lama ogr iczym zasopiœmie. Julie przypOlI!-!lla³a sobIe, z Jakim podziwem rozgl¹da³a siê po o ol
cy, gdy Alex przywióz³ j¹ tutaj po raz pierwszy.
Usmlechnê³a siê mimo woli. '.
- Coœ zabawnego?
- W³aœciwie nie. - Zacisnê³a' mocno d³onie.
. - Spokoj , Julie. Uwierz mi - poprosi³ z naciskien:'-' - MOJeJ matce. naprawdê zale¿y na tym spotbmu.
Poza tym ona Jest w takim stanie ¿e cokolwiek zrobi lub powie, ty i tak bêdziesz gór¹;'
- A zdajesz sobie sprawê, ¿e dawniej kontak z twoj¹ matk¹ by³y dla mnie kO,szmarem? - W Jej g³osie
zabrzmia³a gorycz. . .
- Wtedy nie mia³em o tym pOJêcla. - Potrz¹sn¹³ z niedowierzaniem g³ow¹. - Musia³em byæ zupe³nie
œlepy.
Julie po cichu analizowa³a jego s³owa. Alex rzeczywiœcie nie dostrzega³ panuj¹cego czêsto w domu
napiêcia. Lecz ona :?:awsze robi³a dobr¹ n o ej. gry.
Nigdy nie napomknê³a w³asnemu mêzowl,. ze tesclOwa j¹ dyskryminuje. Przeciwnie. Skrupulatme
ukrywa³a przed Alexem prawdê· - Julie rozumiem, ¿e nie masz powodów, aby okazywaÆ mojej matce
sympatiê, e jeœli. zuj sz odrobinê litoœci, to proszê ciê - b¹dz dla mej ml³a.
- Zmarszczy³ brwi. -' Nawet siê nie domyœlam, co sobie na dziœ zaplanowa³a, ale spróbuj traktowaæ j¹
ciep³o.. ' - Alex, przysta³am na tê wizytê wy³¹ e z grzecznoœci, poniewa¿ twoja matka s chora. N e chcê,
a y zinterpretowa³a moj¹ obecnosC Jako zgodê na powrot - podkreœli³a. .
- W porz¹dku. Po prostu wyka¿ trochê dobrej woli.
- Ale onana pewno zauwa¿y, ¿e nie zachowujemy siê jak . pogodzeni kochankowie - kontynuowa³a z
uporem. - Ca³e to przedsiêwziêcie nie ma sensu.
Spojrza³ na ni¹ . przenikliwie. . .,. '. .
- Nie zamierzasz jednak POWledZ ec Jej mc przy krego?
- Oczywiœcie, ¿e nie. Ale te¿ nie podejrzewam, abym potrafi³a pop,ra iæ jej h or. J w ,ogóle mo¿na
przypuszczac, ze zgodZ ³abym Slê znow tu zamieszkaæ. Idiotyczny pomys³! ' - Dlaczego idiotyczny? . . i -
Przecie¿ to oczywiste! Z powodu nag³ej choroby twojej matki musielibyœmy udawaæ, ¿e...
JESZCZE JEDNA SZANsA
:...- Ona choruje ju¿ od ponad roku.
Zignorowa³a jego uwagê, jakby jej wcale nie us³ysza³a.
- ¯e pr czyny nasze o.:. - W gardle zaczê³o j¹ na e d³awlc, ale rozpaczhwle stara³a siê mówiæ dalej.
- Ze te str szne rzeczy, które doprowadzi³y do naszeg? rozstama... - Wargrjej dr¿a³y. - ¯e to siê wcale ·me
wydarzy³o.
- Jakie straszne rzeczy?
. - Ni uda aj; Alex! D?brze wiesz, o czym mówiê.
- l , z nasz. ¹zek zacz¹³ siê cudownie -: ? :ledZ a³ cho. Jul e: ;vst yma³a odciech. - A pózmeJ,Jak ³uP ,
pozwo lhsmy mnym ludziom popl¹taæ nasze ,: zaJemne u zucla. - Odwróci³ siê w jej stronê.
.- boJe . achowal œn;y siê w taki sposób, ¿e prawie 'zm zczyhsmy ma³¿enstwo, które mog³o trwaæ
wie,czme.
- Co chcesz przez to powiedzieæ? .
. . -Tylko tyl , ¿e pocz¹tek wiele obiecywa³, lecz, mestety, gdzles po drodze zboczyliœmy z kursu. Byæ
mo¿e zaprzepaœciliœmy wszystko. A mo¿e nie.
. Julie nadaremnie usi³owa³a zrozumieæ intencjê za,wart¹ w tym zaskakuj¹cym stwierdzeniu. Czy Alex ug
rowa³, ¿e powinni zapomnieæ o tamtych oskarzemach, rzucanych w gniewie? A zainteresowanie .Ai g l¹?
Czy ten romans równie¿ mieli puœciæ w niepam êæ? M sia³a siê dowiedzieæ, o co naprawdê AleXOWl
chodZ ³o. Otworzy³a usta, aby zadaæ mu któreœ z drêcz cych j¹ pytañ, ale w tej chwili zatrzyma³ s ochod
na koñcu d³ugiego 'podjazdu. Ze zdumiemem auwa¿y³a,. ¿e: s¹ ju¿ na miejscu.
Z wne uwa l exa wytr¹ci³y j¹ trochê z równo.wagi. ,Teraz Juhe. za .wszelk¹ cenê usi³owa³a siê opan wac.
Abso utme me mog³a okazywaæ zdenerwowama przy pam Brandt.
ROZDZIA£ PI¥TY
wione tu i ówdzie oraz kominek z marmurowym gzyms . Kr wy dywan i jasne œciany dope³nia³y
wystroJu. DZlêki. ston wanej k lorystyce wnêtrze emanowa³o s o oJn¹, meco staroswieck¹ legancj¹.
Al x. tros lwle pomóg³ matce usi¹œæ i starsza pani odwroclla Sl do synowej.. Julie nie zauwa¿y³a w
oczach paru Brandt nawet Clenia dawnego ch³odu do którego przywyk³a. ' -: To b !dz ; ,mi³o.z twojej
trony, ¿e zgodzi³aœ siê mme odW edzlc, Juhe. Ka¿de s³owo wymawia³a , era powol i, z wy i³kiem. -
Jest mi doprawdy wstyd, ,ze me przyjê³am Clê odpowiednio w naszym domu 'gdy zosta³aœ ¿on¹ Alexa. '
'. - Och proszê t nie mówiæ! - zaprotestowa³a . ; Juhe, do g³ bl poruszona t¹ zaskakuj¹c¹ szcze-·' ,rOSCl¹.
- Zapewmam pani¹, to naprawdê zbyteczne.
. Teœciowa uœmiechnê³a siê nieweso³o. ' C - rzeciwnie, moja droga, uwa¿am to za konieczne. '
SpoJrza³a na syna. - B¹dŸ tak uprz jmy i zawiadom Sarah o waszym przybyciu. Czeka; aby podaæ kawê.
- Alex zawaha³ siê i zerkn¹³ na Julie, po czym wyszed³ do holu.
- Wybacz, ¿e wyprawi³am go st¹d w ten bezceremonialn sposób - powiedzia³a przepraszaj¹cym
tonem.pamBrandt.' Ale chcia³am zostaæ z tob¹ przez e wllê sama. - Julie bezwiednie wyprostowa³a siê.
Nie mla³a pojêcia, czego siê spodziewaæ. - Podobno nic nie edzi . o moim wylewie. Nast¹pi³ nied³ugo
po two o eJsclU - kont nuowa³a pani Brandt. W jej oJrzemu malowa³a Slê uroczysta powaga i Julie
natychmiast uwierzy³a, ¿e intencje teœciowej s¹szcze³'e. - S¹dzê, ¿e gdybym akurat wtedy nie
zachorowa³a Alex pod¹¿y³by za tob¹ i najwy¿ej po kilku dniach óci³abyœ do domu. - Potrz¹snê³a ze
smutkiem g³ow¹. -: Lecz by³ rozdarty miêdzy obowi¹zkami wob medo³ ¿n j matki a uczuciem do ¿ony,
która rzuci³a go z meWladomych powodów.
Julie os³upia³a. '.' , -,. O, tak, zdajê sobie s\,raw tego, ze ex me dostrzeg³ problemów? z ktO ,SIê
borykall³:S' r towa³am ciê okropme. - Na eJ twarzy ,pOJawi³ SIê przelotnie wyraz bólu. '-. MOJa droga
zadne pw:prosiny nie zrekompensuj¹ szko y, kto!¹ rz¹dzl³ain. Mogê powiedzieæ tyle: ,O?aWla³am SIê.. ze
zost zepchniêta na dalszy plan l ze bê ê s a³a spêd c resztê moich dni samotnie. A co naJW ZD:leJ ze -
chCla³am zachowaæ mi³oœæ Alexa tylko dla SIebIe.
Umilk³a, a jej wargi skrzywi³y siê lekko. .
- Mo¿esz sobie wyobraziæ, co czu³am, gdy Alex Clê
tutaj przyprowadzi³,. ' .
Julie mruknê³a cos mewrr zme. , .
- On ciê uwielbia³. W³aœme dlateg sta³as SIê dla mnie takim zagro¿eniem. Angela to co mnego: By³ab,y
po prostu stosown¹ ¿on , ni w êcej. Alex mgdy me kocha³by jej tak mocno Jak cIebIe. . .
Julie s³ucha³a wstrz¹œniêta. Pierwszy raz WIdZia³a tê kobietê bez maski ch³odnej ob?jêtno ci lub wrêcz .
niechêci. Dawniej pani Brandt mgdy me okaza³aby synowej swojej s³aboœci. , - Wmówi³am sobie, ¿e
Angela mu SIê .po oba.
- Pani Brandt pochyli³a siê do przod mem hipnotyzowa³a Juli spojrze.niem. - Wld sz, oJ strach ca³kiem
mme zaslepl³. Uzna³am, ze etp. . co jest najlepsze dla mojego .syna a '!' rzeCZYWIStoSCl samolubnie
manipulowa³am Jego ZYClem dla w³asnych
celów. .' , Julie nie mog³a tego d³u¿ej zruesc. - Pani Brandt, proszê siê wiêcej nie zadrêcza tYUl
sprawami. To ju¿ przesz³oœæ., Nie ma sensu znow d.o nich wracaæ. Na pewno mc dobrego z tego e
przyjdzie - powiedzia³a ze wzbu t;riem. - Zerwa³ SIê z krzes³a i podesz³a do okna. Nle dz¹cym wzroki
b³¹dzi³a po zadbanYlD; rl³:w u. l krzew ch, .ktore zaciyna³y siêpokrywac sWfez¹ Wlosenn¹ Zlelem¹·
- Och, ,J e, chy?a· tak nie myœlisz -; zaprotes to a esclOwa. Zasmia³a siê s³abo. - Ja mam naw d eJê, to
wszystko... wykona³a dr¿¹c¹ rêk¹ meokre lony gest. mo¿e staæ siê dla was nowym p ':Z¹tki . ObOje
Alexem cierpieliœcie przeze mme... .Ie zaprzeczaj - doda³a, poniewa¿ Julie pró bowa³a J przenyaæ. -
Alex hodzijak b³êdny. Muszê !lapra c z³o, ktore wyr ¹d am, postêpuj¹c tak ego. lstyc e. -:- By³o oCzywiste,
postanowi³a kontynuowac sWOJ¹ przemowê. Julie z roZ:pacz¹ spojrza³a w tronê holu. Gdyby wreszcie
zjawi³ siê Alex i ta :t obIecana kawa...
Pani ,Br dt wskaza³a rêk¹ miejsce obok siebie.
- .USI Z, koc. hanie i wys³uchaj tego, co chcê ci f. powled ec. - Julie z rezygnacj¹ zapad³a siê w miêkkie po
uszki kanapy. - Wiem, ¿e po odejœciu od Alexa ' umIa³aœ od nowa urz¹dziæ swoj¹ egzystencjê.
S³ysza.³am tak¿e o twoich zawodowych sukcesach. - Ode- .
E tc ê³a êboko. -:- Czy zgodzi³abyœ siê znów zaJnieszk c .tutaJ... - Ju e wy a³a sie ie nieartyku³owany
dzwlêk. - Pozwol mt skoTIczyc - poprosi³a pani Br dt. -:- Gdybyœ wróci³a, chocia¿ na pewien czas, JulIe,
tx Alex mo¿e dosih Jyœcie do porozumienia. OCzYWIscle zac ?wa³abyœ swoj¹ pracê; ale uzna³abyœ !e!l
dom za swoJ. D³ugo siê nad tym zastanawia³am l Jestem pewna, ¿e oboje potraficie uratowaæ wasze
a³¿eñst o. I?ajcie u eszcze jedn¹ szansê. Inaczej mgdy.soble me darUJê, ze rozpad³o siê z mojej winy. -
.Pa.ru Brandt oddycha³a z trudem. Mówienie wyraŸme J mêczy³o. - Przyrzekam, ¿e nie stanê miêdzy
wamI - wyszepta³a.
Te e ocji s³owa g³êboko Julie wzruszy³y.
Nagle pOJê³a, ze sama pragnie pogodziæ siê z Alexem zn?W na rawdê yæ jego ¿on¹. Ale có z krzyWd¹:
ktor¹ sobIe nawzajem wyrz¹dzili? Co z oskar¿eniami óre wykrzyczel.i sobie prosto w twarz? Czy on l Alex
kiedykolWlek zdo³aj¹ zaleczyæ te rany?
JFSZCZE JEDNA SZANSA
Przecie¿ to szanta¿, pomyœla³a rozgniewana. Moralny szanta¿. Zaœ Alex dobrze wiedz a³, do cz go a
prowadziæ ta rozmowa. Z premedytacJ¹ postawI³ mme w tak trudnym po³o¿eniu. Có¿ za ³otr.
- O, panno Julie, jak siê cieszê, ¿e ani¹ wid !
- G³os Sarah przerwa³ galopuj¹ce sZalenstwo mysh.
Sarah pracowa³a jako pokojówka u rodziny Brandtów od wielu lat. Julie bardzo j¹ lubi³a. Przebywaj¹c
dawniej. pod tym dachem zawsze wyczuwa³a, ¿e ta starsza kobieta rozumie jej problemy. .
Si³¹ woli opanowa³a zdenerwowanie. Wsta³a i z serdecmym uœmiechem uœcisnê³a Sarah rêkê. Alex
wniós³ tacê z podwieczorkiem. Pani Brandt ?i ztniennie pija³a o tej porze herbatê. W przesz³oscI.CZêsto
dawa³a Julie do zrozumienia, ¿e preferowanie mnych napojów , pi¹tej po po³udniu nie jest w dobrym
tonie:
Tym razem sta³y jednak na tacy dwa dzbanuszki w otoczeniu przek¹sek, odpowiednich zarówno do
herbaty, jak i do kawy. A wiêc coœ siê tutaj zmie i³o, uma³a z³oœliwie Julia i zaraz siê zawstydzi³a.
TeœclOwa szczerze stara³a siê sprawiæ jej przyjemnoœæ i· sk³o iæ do powrotu. Julie postanowi³a wiêc
okaza , sparna³omyœlnoœæ. W granicach rozs¹dku, OCZYWISCIe. .
Alex patrzy³ na ni¹ badawczo. Wola³a, aby me wyczyta³ z jej oczu niepewnoœci, utkwi³a wiêc wzrok w
fili¿ance, któr¹ wziê³a od Sarah, i mów usiad³a na kanapie. .
- W³aœnie tak mi³o gawêdzi³yœmy - odezwa³a SIê pani Brandt. - Chyba trochê ,zaskoc ³am. Ju e.
Chcia³abym jednak, aby przemysia³a mOJe sugestIe.
Mo¿e dojdzie do wniosku, ¿e maj¹ sens.
:.... Wygl¹da na zirytowan¹ - konstato a³ krótko Alex. Julie szybko zerknê³a na mego, lecz Jak zwykle nie
zdo³a³a nic wyczytaæ z jego miny. - A co takiego sugerowa³aœ, mamo? - Nie spuszcza³ oka z ¿on . '.
Ale¿ on ma tupet, pomyœla³a Julie. ZachOWUje SIê tak, jak gdyby nie mia³ zielonego pojêcia, ¿e przed
c wi zos a³am poddana praniu mózgu. .Ten cz³oWIek Jest me do wytrzymania. Pani Brandt nawet nie
podejrzewa, jak trudno by³oby nam mieszkaæ razem I uda aæ normalne ma³¿eñstwo, gdy w
rzeczywistoœci zas³ugI a³oby on a mi o farsy wszechczasów.
. Spojrza³a na SClOW¹ I atyc iast zauwa¿y³a jej mezwyk³¹ bladosc. ZrozumIa³a, ze napiêcie zwi¹zane z
trudn¹ ozmow¹ adw¹tli³o kruche si³y pani Brandt.
- TWOJa matka Jest zmêczona - powiedzia³a cicho do exa. .- P?winna trochê odpocz¹æ. ZaprowadŸ j¹ do
Jej SYPIalni. .
Ale delikatnie pomóg³ atce wstaæ i poda³ jej b onik. Za rotestowa³a twIerdz¹c, ¿e czuje siê ca³- .
k³em dob:ze I ol aby zostaæ, lecz syn nie da³ siê przekpnac. WZI¹³ J¹ pod rêkê i zdecydowanie
wyprowadzi³ z pokoju. , Zaczekaj na mnie! - zawo³a³ przez ramiê. - Zaraz wracam.
. Julie podesz³a do du¿ego okna. Z rozmys³em skupi³a u agê na uroczym pejza¿u. Po chwili ogarn¹³ j¹
upragmony sp?kój: r ci a. s ê i zobaczy³a Alexa.
S!a³ przy drZWIach I w e Jej SIê przygl¹da³. Prawie m dostrzega n ruCll'efn.wysunê³a wojowniczo
podbrodek. Oczekiwa³a starCIa. S³owa Alexa zupe³nie j¹ zaskoczy³y.
- Wci¹¿, tak jak dawniej, lubisz patrzeæ na ten trawnik?
Nie us³ysza³a w jego g³osie ironu, wiêc powróci³a do kontemplowania ogrodu.
- Tak :- przyzn a. - T.o miejsce ¿awsze mi siê, podoba³o. .Jest takie spokOJne. - Z ulg¹ podjê³a ten temat.
Ka?rlY pretekst by³ clobry, aby odwlec nieuchronn¹ I zapewne przykr¹ dyskusjê.
Us³ysza³a za plecami kroki Alexa. Zatrzyma³ siê obok niej.
- Mój ojciec te¿ przepada³ za tym widokiem. Gdy prowadzi³ w s¹dziejak¹œ trudn¹ sprawê, czêsto szuka³
tutaj natchnienia. Pamiêtam, ¿e kiedyœ spêdzi³ przy tym oknie ca³y wieczór. Pali³ fajkê i r J:!ly'œla³. Ty.
i o.n przypadlibyœcie sobie do gustu. Jestescle do sIebIe podobni. .. .
- Pod jakim wzglêdem? - spyta³a ze zdunl emem.
Przymru¿y³ oczy i przez chwilê siê zast awia³. - No có¿, po pierwsze by³. k asy?zn mtrow rtykiem, czyli
ukrywa³ przed mn nl s oJe uC C a.
-' Urwa³ i spojrza³ na ni¹. - ZUPe³nie tak Jak ty. NIgdy nie ujawniasi w³asnych p e¯Yæ. . .., Julie s³ucha³a
oszo³omlOna. Zawsze Jej SIê wydawa³o ¿e Alex potrafi z niej czytaæ jak z otwartej ksi¹¿ki. Czy¿by by³o
inaczej? Mo¿e r.ozumia³ j¹ .r?wnie ma³o jak ona jego? Do tej pory me przysz³o Jej to do g³owy. ..' -
Niewiele mi opowiada³eœ o SWOlD OJCU. O sobIe te¿ mówi³eœ ma³o. Bezskutecznie próbowa³am' siê
dowiedzieæ, jak wygl¹da³o oje ¿y e, zanim ja iê w nim pojawi³am. Nie³atwo Clê poznac, Alex -
powIedzia³a cicho. W jej g³osie zadŸwiêcza³ ó . p zYI?omnia³a sobie bowiem, jak podczas tych kilku
krotklch miesiêcy usilnie pragnê³a zg³êbiæ duchow êtrze Alexa. Za wszelk¹ cenê usi³owa³a go zrozumlec
l umocniæ ich ma³¿eñstwo. Teraz podnios³a g³owê i zobaczy³a maluj¹c¹ siê na twarzy . xa ezwyk³¹
surowoœæ. Usta mia³ mocno zaclsmête l patrzy³ przed siebie z tak¹ min¹, jak gdyby w³asne myœli
sprawia³y mu przykroœæ. Julie westchnê³a ciê o. Kolejny r mog³a siê przekonaæ, ¿e Alex jest Jeszcze
bardzIej skryty ni¿ ona. . .. .
Odsun¹³ siê nagle od okna l napotka³ Jej mepewny wzrok.
- Co tym razem wymyœli³a moja matka? - spyta³ bez ¿adnych wstêpów. .
Julie cofnê³a siê o krok. Chcia³a siê wyrwaæ z krêgu dominuj¹cej bliskoœci Alexa, dotrzeæ do kanapy,
zag³êbiæ siê w jej poduszkach, które stwarza³y z³udne
poczucie bezpieczeñstwa. Nie uda³o siê. Alex chwyci³ J¹ mocno za przegub rêki. .
- Nie odchodŸ, Julie, Trudno o lepszy moment do rozmowy.
C:zy on t e da³ iê ponieœæ fali wspomnieñ? Gdy obo e patrzyh na ogrod l Alex napomkn¹³ o ojcu, Julie
dn! s³ wra¿enie, ¿e na krótk¹ chwilê znów stali siê sobIe bliscy. Zrobi³o siê jej nieco l¿ej na sercu.
- Nie zamierzam jej znów pozwoliæ na wtr¹canie siê w moje osobiste sprawy - oœwiadczy³ ponuro.
-.: Cokolwiek planuje, muszê o tym wiedzieæ.
.- Ni udawaj, Alex. Mam uwierzyæ, ¿e nie uprze z ³a Clê o swoich zamiarach? Zaproponowa³a mi, ze ym
tu aj wróci³a, przynajniniej w celu chwilowego pOJednama. - Z gorycz¹ zaakcentowa³a dwa ostatnie
s³owa. -:- A zrobi³a to w taki sposób, ¿e nie zostawi³a mi wyboru.
Spojrza³ na ni¹ ze szczerym zdumieniem.
- Mo¿esz mi dok³adnie wyjaœniæ, o co chodzi?
Julie prze³knê³a nerwowo œlinê.
- :rw ja matka uroi³a sobie, ¿e znacznie przyczyni³a SIê do naszej separacji. Poprosi³a mnie, ¿ebym znów
z wami zamieszka³a, chocia¿ prze wien czas i spróbowa³a uratowaæ coœ z popio³ó . Nazwa³a t jeszcze
jedn¹ szans¹. - Usta jej dr¿a Naprawdê szczerze mnie przeprasza³a. - Przygryz³a wargi i odwróci³a siê
bokiem, aby ukryæ ³zy. - Rozumie, ¿e nie zechcê odejœæ z pracy. Obieca³a te¿ nigdy wiêcej nie
traktowaæ mnie tak jak dawniej.
Nie odezwa³ siê, wiêc kontynuowa³a:
- Alex, ona postawi³a mnie w sytuacji bez wyjœcia.
Praktycznie nie mogê jej odmówiæ - powi dzia³a ze wzburzeniem i dlatego nie zauwa¿y³a d¿iwnego
b³ysku w jego oczach. - Jest przecie¿ chora.' Jeœli siê n e zgodzê, jej stan mo¿e siê pogorszyæ. - Uœwia-·
om a sobie,. ¿e puœci³ jej d³oñ. Zapali³ papierosa l zaC ¹gn¹³ SIê g³êboko. Przygl¹da³a mu siê przez
JFSZCZE JEDNA SZANSA
ob³oczek b³êkitnego dymu, nie potrafI³a jednak nic wyczytaæ z zagadkowej miny Alexa. .
- Przyjmiesz jej propozycjê, Julie? A mo¿e s¹dzisz, ¿e to by³oby zbyt wielkim poœwiêceniem z twojej
strony? - Jego spokojny g³os nie ujawnia³ ¿adnych emocji.
O, Bo¿e, co mu odpowiedzieæ? Znów mieszkaæ z Alexem i codziennie go widywaæ. Jadaæ razem
wszystkie posi³ki. Rozmawiaæ. I zachowaæ obojêtnoœæ, nie okazywaæ tego, co do niego czu³a. Na
sam¹ myœl o tym robi³o jej siê s³abo. Udzia³ w takiej maskaradzie wiele by j¹ kosztowa³.
- Przyjmujê, ¿e twoje milczenie oznacza odmowê.
Nie staæ ciê na wielkoduszny gest wobec starej kobiety, która rozpaczliwie próbuje naprawiæ swój b³¹d?
- wycedzi³ zjadliwym tonem. - Przecie¿ niczym nie ryzykujesz. Uregulujê czynsz za twoje 'mieszkanie.
M usia³abyœ tylko udawaæ przez trzy miesi¹ce, ¿e zaakceptowa³aœ sugestie swojej teœciowej. To
powinno j¹ usatysfakcjonowaæ. - Wœciekle 'zdusi³ w popielniczce niedopa³ek. ' - A wiêc wed³ug ciebie
jestem taka nieczu³a? - spyta³a z niedowierzaniem. - Naprawdê myœlisz, ¿e w takiej sytuacji martwiê siê
o czynsz, a nie o coœ innego?
- N o to o co siê martwisz?
- A stres wywo³any towarzystwem takiego zarozumia³ego, aroganckiego, samolubnego mêskiego
szowinisty jak ty? - rzuci³a oskar¿ycielsko.
Nieoczekiwanie uœmiechn¹³ siê od ucha do ucha.
- Nigdy nie uwa¿a³em siê za szowinistê - stwierdzi³ rozbrajaj¹co.
Tupnê³a ze z³oœci¹.
- Wcale nie jesteœ zabawny!
Z trudem siê opanowa³ i .serdecznie uj¹³ jej obie d³onie w swoje. Patrzy³ jej prosto w oczy.
- Julie, jeœli dla dobra mojej matki zgodzisz siê tu wróciæ, to obiecujê, ¿e nie bêdê zachowywa³ siê
zarozumiale, arogancko i samolubnie. A w biurze nigdy nie traktowa³em ciê jak mêski szowinista -
stwierdzi³ z ¿artobliw¹ przygan¹ w g³osie. - Oskar¿y³aœ mnie bezpodstawnie - zamrucza³.
- Umknê³a spojrzeniem w bok. Jak dobrze by³o staæ obok Alexa, daæ mu siê trzymaæ za rêce i s³uchaæ
jego o i tnic. C;ó¿ z tego, ¿e te trzy miesi¹Ce mog¹ siê dla mej okazac bolesne. Warto zap³aciæ tê cenê,
aby znów byæ ¿on¹ Alexa. Nawet jeœli tylko na niby.
Ju¿ wiedzia³a, ¿e siê zgodzi.
Alex odwióz³ j¹ do domu. Podczas jazdy niewiele rozmawiali. Julie wci¹¿ myœla³a o swojej' decyzji.
Usi³owa³a zrozumieæ, dlaczego znów tak potulnie po porz¹dkowa³a, siê woli Alexa. Nie mia³a pojêcia,
Jakim cudem zdo³a przetrzymaæ trzy bite miesi¹ce w ,pobli¿u jedynego mê¿czyzny, któremu nigdy nie
potrafI³a siê oprzeæ. Absurdalnoœæ tej sytuacji wyda³a siê jej wrêcz komiczna. Zachichota³a.
Alex zerkn¹³ na ni¹ szybko.
- Co ciê tak rozbawi³o?
- Nic. A w³aœciwie wszystko. - Wzruszy³a przesadnie ramionami. - Musimy zachowaæ poczucie humoru.,
. -,PamIêtaJ o tym, a te trzy miesi¹ce oka¿¹ siê ca³ktem ³atwe. - Zmarszczki wokó³ jego ust pog³êbi³y siê,
gdy si³¹ st³umi³ uœmiech.
J e ,trochê siê odprê¿y³a. Odchyli³a g³owê na oparCIe z ulg¹ poczu³a, ¿e napiête miêœnie pleców
przyjemnie siê rozluŸni³y. Nagle przesta³a siê martwiæ.
Postanowi³a przerzuciæ wszelkie problemy dotycz¹ce realizacji tego wariackiego planu na Alexa.
Dlaczego nie, stwierdzi³a leniwie. Przecie¿ on z ³atwoœci¹ zniesie ka¿dy stres. Julie wcale w to nie
w¹tpi³a.
A ona mo¿e na tym skorzystaæ. Trzy miesi¹ce to ,wcale nie tak d³ugo, ,a ostatnie dwa lata by³y dla niej
naprawdê ciê¿kie. Musia³a samotnie zmagaæ
JJ!'SZCZE JEDNA SZANSA
siê ró¿nymi przeciwnoœciami losu. Pe spektywa wsparcia siê na ramieniu Alexa wygl¹da³a Yiêc bardzo
kusz¹co. Teraz niech on - razem e s o upor i zdecydowaniem - przyst¹pi do dzia³ama tr.ochê Siê
pomêczy. Dla niej zostanie w tym ,:ddadZ e, sama œmietanka. A jak ju¿ ca³a sprawa Siê zakonczy .. .
Mimo woli skuli³a siê na tê myœl. Wtedy... wtedy po prostu powie do widzenia i zacznie ¿yæ tak jak do
tej pory. ¯aden problem.
Alex znów odwróci³ siê w jej stronê· - Nie masz nic przeciwko temu, abym ci pomóg³?
- W ciemnoœci jego g³os zabrzmia³ ciep³o i sugestywnie. Julie podda³a siê n¹.strojowi tej chwili i skinê³a
twierdz¹co g³ow¹. - Zabierzemy czêœæ twoich rzeczy jutro po pracy. .
- Ju¿ jutro? - Nie ma sensu z tym zwlekaæ, prawda?
Nie odpowiedzia³a. Chyba uzna³, ¿e w ten sposób przyzna³a mu racjê· - , . .
Na klatce schodowej siêgnê³a do torebki po klucz.
Alex wyj¹³ go z jej rêki i. spr ;wni o orzy³ drzw.i.
Julie spiê³a siê wewnêtrzme. Nie Wiedzia³a, czego .Siê spodziewaæ. Nie by³a pewna,. zy P?trafi³aby
przeCiWstawiæ siê teraz jego uwodZ C elsklID zapêdom. Alex nie wszed³ jednak za ni¹ do mieszka! ia:
Us³ys a³a a plecami ciche szczêkniêcie zam a meocze w me ogarnê³o j¹ lekkie rozczarow me: Z. west,c
ell: em zdjê³a ¿akiet i posz³a do sypialni. Piêtnascle m t póŸniej wsunê³a siê do .³ó¿ka, zm zona, ale dZ
wme spokojna. Usnê³a praWie aty bmiast. .
Nastêpnego dnia obudzi³a Siê z prz emnym dr s czykiem emocji. Le¿a³a nieruchomo, me mo ¹c pOJ¹c,
sk¹d wziê³o siê to uczucie. I nagl pr YP lD:m a S? ie, co j¹ czeka. Jutro rano ZbU l Siê gdZ e d J.
Energicznie odrzuci³a ko³drê, Jak gdy y uCie sma³a ona jej zdradzieckie myœli. Nie Zam erza³a Jeszcze
analizowaæ swojej zgody na proœbê Alexa. Zdawa³a
JJ!'SZCZE JEDNA SZANSA
sobie sprawê, ¿e akceptuj¹c jego nies³ychan¹propozycjê, post¹pi³a jak szalona, ale... Ale teraz nie chcia³a
martwiæ siêproblemami, które j¹ osacz¹, gdy ponownie zamieszka z mê¿em. Wziê³a szybko prysznic i
starannie siê ubra³a.
Na schodach spotka³a Ann Lawson. Julie odnios³a wra¿enie, ¿e przyjació³ka obrzuci³a j¹ badawczym
spojrzenien:i .
- Zgadnij, na kogo wpad³am w holu wczoraj wieczorem.
Julie pochyli³a g³owê i poprawi³a: klamerkê od paska.
- Nie mam pojêcia - mruknê³a.
- Na twojego mê¿a.
- Ach tak.
Ann zatrzyma³a siê niepewnie w pó³ kroku.
- Julie, czy coœ siê sta³o?
MIa³a przez chwilê ochotê nie przyznawaæ siê, ¿e Alex znów wkroczy³ w jej ¿ycie. Pragnê³a jesz-cze
odrobinê d³u¿ej zachowaæ to w tajemnicy, nie llzieliæ siê radoœci¹, która przepe³nia³a jej serce, ilekroæ
'o-n 'lID pomyœla³a.. Czu³a siê tak cudownie, zupe³nie jak gdyby oprzytomnia³a po d³ugim letargu.
- Hej, nie œpij - za¿artowa³a Ann.
Zainteresowanie Ann wynika³o z jak najlepszych intencji. Julie zastanawia³a siê wiêc, w jaki sposób
wszystko wyjaœniæ, Ann nie ma³a szczegó³owych przyczyn rozpadu jej ma³¿eñstwa. Wiedzia³a jednak,
¿e Julie ma powody do gnieWu i goryczy. Dlatego brak jakichkolwiek przejawów niechêci w stosunku do
Alexa musia³ siê' Ann wydawaæ trochê dziwny. - Ann, pan Peters zleci³ firmie Alexa przeprowadzenie w
Peters- Winton kompleksowej koñtroli - ódezwa³a siê z wahaniem.
- Co za zbieg okolicznoœci! - Oczy przyjació³ki rozszerzy³y siê ze zdumienia. ' - Tak, rzeczywiœcie. - Julie
lekko siê zaj¹knê³a.
:... Sama nie mog³am w to uwierzyæ. A na dodatek pan
Peters poleci³ mi asystowaæ Alexowi podczas jego pracy w naszym biurze. - Zrobi³o jej siê s³abo na
wspomnienie tamtej sceny.
- Ale w jakim celu Alex zjawi³ siê tutaj? - Ann zmarszczy³a brwi.
Julie zarumieni³a siê po uszy. Przygryz³a wargi, usi³uj¹c znaleŸæ odpowiednie s³owa.
- Och, Ann, tyle siê ostatnio wydarzy³o, ¿e nawet nie wiem, jak ci o tym powiedzieæ Twarz przyjació³ki
natycpmiast z³agodnia³a.
- Wcale nie musisz, Julie. Twój zwi¹zek z Alexem to przecie¿ nie moja sprawa. Przekona³aœ siê wiele
razy, ¿e nie jestem ciekawska. Czasem tylko martwiê siê o ciebie.
- Dziêki, Ann. - Julie uœmiechnê³a siê niepewnie.
- Okaza³aœ mi tyle przyjaŸni, gdy tego potrzebowa³am. Nigdy nie przysz³oby mi do g³owy, aby
podejrzewaæ ciê o wœcibstwo. - Umilk³a na chwilê. - Widzisz, Ann, zaraz po moim odejœciu od Alexa
jego matka mia³a wylew. Od dawna zadrêcza siê nasz¹ separacj¹ i Alex wierzy, ¿e jej stan móg³by siê
poprawiæ, gdybyœmy znów zamieszkali razem. - Prze³knê³a z trudem œlinê. - I dla jej dobra spróbowali
siê pogodziæ.
- Dla jej dobra!
- No có¿, tak. Je¿eli uwolni siê od tych trosk i poczucia winy, to mo¿e stopniowo odzyska si³y.
- I wtedy ty ju¿ nie bêdziesz potrzebna? - W g³osie Ann zabrzmia³ nie skrywany sarkazm. Julie drgnê³a,
s³ysz¹c jej ton. , - Nie jest a¿ tak Ÿle - zapewni³a z przejêciem.
- Pani Brandt 'bardzo siê zinieni³a. Przeprosi³a mnie za ch³odne przyjêcie, jakie mi zgotowa³a po naszym
œlubie. Szczerze mnie przekonywa³a, ¿e powinniœmy daæ naszemu ma³¿eñstwu jeszcze jedn¹ szansê·
Ann przygl¹da³a siê jej uwa¿nie.
- A co s¹dzi Alex o tym... pojednaniu?
- Nie potrafiê ci odpowiedzieæ na to pytanie - odpar³a. !ulie. z wahaniem. - Konsekwentnie stara siê
sk³oOlc Ole do owrotu, ale pobudki jego dzia³ania pozostaHdla mOle zagadk¹.·- Wargi jej dr¿a³y.
- Kiedy siê przeprowadzasz?
- WyobraŸ sobie, ¿e dziœ wieczorem.
- Chyba ¿ ujesz! - Ann gapi³a siê na ni¹ z otwartymI ustamI.
- J ak powi dzia³ Alex, nie ma sensu z tym zwlekaæ, prawda? - Julie machnê³a bezradnie rêk¹.
. Czu³a!l sobie badawcz:y rok An . P szy³a siê Oles kojOl . Przemknê³o jej przez mysI, ze ma w tej ChWili.
WY Is e na . arzy wszystkie w¹tpliwoœci.
A tak¿e WielkIe nadZIeje. Czy wydawa³y siê ¿a³osne?
A mo¿e w³aœnie takie by³y?
Spojrzenie Ann sta³o siê jakby mniej surowe.
- Co zrobicie, gdy pani Brandt wróci do zdrowia i twoja obecnoœæ oka¿e siê zbêdna? - spyta³a cicho.
To by³a bolesna, lecz jednoczeœnie realna perspektywa. Nale¿a³o o niej pamiêtaæ.
- Có¿, nasze drogi siê rozejd¹ - stwierdzi³a Julie z p : n spokojem. -: Z ierzam przez ca³y czas pracowac I
Ole rezygnujê z mIeszkania.
- Zawsze uwa¿a³ , ¿e ty i Alex tworzycie udan¹ parê - odezwa³a SIê Ann, z namys³em dobieraj¹c s³owa. -
ostarajcie siê w³aœciwie wykorzystaæ tê szan.sê, . ktor¹ p .s wa wam los. A nu¿ coœ z tego WYOl e?
PrzecIez zadne z was nigdy nie wyst¹pi³o o rozwód...
- Po naszym rozstaniu ka¿dego dnia spodziewa³am siê listu od adwokata Alexa - przyzna³a w
zamyœleniu Julie. - Minê³y dwa lata i nic nie przysz³o.
ROZDZIA£ SZÓSTY.
W biurze ezeka³ju¿ na ni¹ Jo Fi her. Jego ina . ,. ³a nic dobrego. Ostatnlo Julie stara³a Slê go· me. wr zy. .
rz ka¿dym spotkaniu okazywa³ umk c, pome..yaz p Y Julie nie mia³a pojêcia, ., euzasadmon¹ wrogosc. ,
Jej m . dzi . da³o siê Jej zeJSC o co mu chodzi. Nlestety SlaJ me u
mu-z 'sobie ¿yczysz, o .tak w snej porze ohn?
- Uœmiechnê³a siê uprze ID e, choc z przymUs .
S . a³ a ni¹ spode ³ba, pOJr:z ka³aœ na temat kon- Chcê wledziec, co wyszcze , '¹³ od traktów temu
Alexowi Br dtowl, skoro WZl P lupê wszystkie m?je sp awy.
Z wra¿enia o J ³o J.eJ, mko ê, kn¹³ - Brañdt i te - Nie udawaj meW lll¹t a. - sy:, dz' . oñcze wêsz¹ po ca³ym
dZiale l wszê le Jego sy g . A kiedy spyta³êm, czego, d ch?l ry, wtykaj¹ nos. , pl wili' - Mierzy³ J¹
wsclekszukaj¹, po. prostuMD ?le s alID, agada³aœ i dlaczego ³ym wzrokieDl:' - ow, tak siê do mme
przyczepili. . .
Julie nie da³a siê wyprow dzic z r?wn;..y . J ohn N· 'em czego szukaj¹ w twOlID ' - le W .,. wiedzia³am
lID wy³¹cz ogê ciê jedYD.l:e = e:;ali - odpar³a ch³odno.
me to, o co mme o b d ? Lepiej siê - Myœlisz, ¿e uwierzê ,w, te z ury. , b , poradzi³ grozme, - S¹ sposoby,
ze Y zastanow - '.
usadziæ tak¹ zarozumia³¹ babê Jak ty.
-Na zy adjili , g³ Fisher drgn¹³, s³ysz¹c za plecaml op owany os Alexa, lecz jeszcze raz zaatakowa³ Julie.
- On rzeczywiœcie zjawi³ siê w sam¹ porê. Czy¿byœcie przyjechali razem i pan Brandt zosta³ d³u¿ej na
parkingu? - wycedzi³ z³oœliwie.
'W pokoju zapad³a cisza. Julie z przera¿eniem obserwowa³a rozgrywaj¹c¹ siê przed jej oczami scenê.
Alex b³yskawicznie znalaz³ siê naprzeciw Fishera, który jakby trochê och³on¹³. Cofn¹³ siê o krok, lecz Alex
chwyci³ go mocno jedn¹ rêk¹ za klapy marynarki.
- S³uchaj uwa¿nie, Fisher, bo nie zamierzam siê powtarzaæ. - S³owa Alexa zabrzmia³y cicho, lecz
z³owieszczo. - Jeœli jeszcze raz paezwiesz siê do mojej ¿ony takim tonem lub jeœli kiedykolwiek
bêdziesz próbowa³ j¹ zastraszyæ, osobiœcie zrobiê z tob¹ porz¹dek. - Z gwa³townym szarpniêciem puœci³
trzyman¹ w d³oni tkaninê i odsun¹³ siê, jak gdyby bliskoœæ Fishera napawa³a go niesmakiem. Fisher
zblad³. Rzuci³ Julie z³oWrogie spojrzenie, odwróci³ siê na piêcie i wypad³ na korytarz, Julie bezsilnie
opar³a siê o biurko. Jad zawarty w napaœci Fishera, wprawi³ j¹ w os³upienie. Alex przyci¹gn¹³ j¹ do siebie i
zacz¹³ delikatnie masowaæ jej plecy i' ramiona. S³ysza³a g³oœne, rytmiczne bicie jego serca. Powoli,
ogarn¹³ j¹ spokój.
- Bardzo mi przykro, ¿e zosta³aœ potraktowana w taki óbrzydliwy sposób. A na dodatek nie rozumiesz,
dlaczego.
- Co siê sta³o? John by³ wœciek³y. Nigdy nie Widzia³am go w takim stanie. Chyba czuje siê pod jakimœ
wzglêdem zagro¿ony. - Umilk³a na chwilê. - Oraz - jeœli siê nie mylê - mocno przestraszony -:- doda³a po
namyœle. - Nagle dotar³o do jej œwiadomoœci, gdzie siê znajduje.
Poœpiesznie uwolni³a siê' z uœcisku Alexa.
- Alex! Zdajesz sobie sprawê, ¿e nazwa³eœ mnie przy nim swoj¹ ¿on¹? .
- Przecie¿ ni¹ jesteœ - odpar³ ch³odno.
- Wiesz, o co mi chodzi! - parsknê³a niecierpliwie. - Tutaj nikt nie mia³ o tym pojêcia. Teraz ta
wiadomoœæ w piêæ minut rozejdzie siê po ca³ym biurowcu.
J ak wyjaœnimy tê sensacjê?
- Szczerze mówi¹c nie s¹dzê, aby ktokolwiek œmia³ zadawaæ mi pytania na tematy osobiste -
oœwiadczy³ arogancko Alex. - A jeœli znajdzie siê ktoœ na tyle nierozwa¿ny, ¿eby mnie indagowaæ,-to
nie chcia³bym siê wtedy znaleŸæ w jego skórze. - Zaœmia³ siê nieprzyjemnie.
Julie z ³atwoœci¹ mog³a sobie wyobraziæ scenê, gdy jakiœ osobnik usi³uje wypytywaæ Alexa o jego stan
cywilny. . Alex na pewno nie da³by nieszczêœnikowi ¿adnych szans. . .
- Przypuszczam jednak, ¿e pan Peters zainteresuje siê tym faktem.
Franka biorê na siebie.
Julie westchnê³a.
- W³aœciwie nie ma siê czym przejmowaæ - przyzna³a z rezygnacj¹ w g³osie. - Wszystko tak 'siê
dziwacznie popl¹ta³o. Ciekawe, czy moje ¿ycie kiedykolwiek wróci do normy.
- Dobrze siê czujesz? - spyta³. - Mogê ciê zostawiæ sam¹? - Skinê³a twierdz¹co g³ow¹.. - Wobec tego
wpadnê teraz do Franka. Muszê z nim pogadaæ, zanim Fisher przyst¹pi do dzia³ania.
- Jeszcze mi nie powiedzia³eœ, co siê dzieje i dlaczego John oskar¿y³ mnie o niedyskrecjê. Zajrzysz do
mnie po rozmowie z panem Petersem?
Odwróci³ siê do niej z rêk¹ na klamce.
- Nie musisz siê o nic martwiæ, Julie - zapewni³.
- Zgodnie z poleceniem Franka dostarczy³aœ mi niezbêdnych informacji. Muszê teraz przeanalizowaæ te
dane, ¿eby wykryæ przyczynê coraz gorszych wyników finansowych tej firmy. Jeœli moje sprawozdanie
skompromituje któregoœ z pracowników lub udowodni komuœ brak kompetencji, to trudno. Ty nie
masz
z tym nic wspólnego - zakoñczy³ lekkim tonem i znik³ za drzwiami.
Julie st³umi³a w sobie uczucie frustracji. Usiad³a przy biurku, na którym le¿a³ spory stos dokumentów i
zabra³a siê do pracy. Kiedy po pewnym czasie podnios³a wzrok, zobaczy³a Alexa. Wszed³ do pokoju tak
cicho, ¿e nie us³ysza³a. Rzuci³a d³ugopis na blat i zerwa³¹ siê z krzes³a.
- No i co?! - zawo³a³a.
Alex zbli¿a³ siê do niej powoli ze zniewalaj¹cym uœmiechem na ustach. Serce Julie zaczê³o waliæ jak
szalone. Nie mia³a w¹tpliw;oœci. Nigdy nie spotka³a bardziej osza³amiaj¹cego rnê¿c¿yzny.
- Frank rzeczywiœcie by³ tfoC'hê zaskoczony. - Alex zatrzyma³ siê, aby zapaliæ papierosa. Wypuœci³ w
bok chmurkê dymu, unosz¹c przy tym lekko g³owê i doda³: - Ale zaraz pogratulowa³ mi wspania³ego
gustu.
Zarumieni³a siê, lecz usi³owa³a nie okazaæ zadowolenia. ' - Och, wiesz, o co mi chodzi. Ma nam za z³e,
¿e nie dowiedzia³ siê wczeœniej o naszym zwi¹zku?
- Nawet jeœli tak, to nie da³ tego po sobie poznaæ. - Nie s¹dzisz, ¿e pan Peters zechce mnie zwolniæ?
- spyta³a zaniepokojona. , , - Oczywiœcie, ¿e nie! Co za idiotyczny pomys³!
- No có¿ - zaczê³a, wykrêcaj¹c nerwowo palce.
- Nie chcia³abym straciæ tej pracy i szukaæ -nowego zajêcia. Muszê przecie¿ myœleæ o przysz³oœci.
- Twoja przysz³oœæ w najmniejszym stopniu nie zale¿y od tej posady - powiedzia³, twardo akcentuj¹c
ka¿de s³owo. Twarz mu pociemnia³a, a usta wykrzywi³ gniew. - Po twoim odejœciu wp³aci³em ci na
konto du¿¹ sumê. Nigdy nie wziê³aœ z tego ani centa.
Ten wk³ad nale¿y do ciebie. Wcale nie musisz zarabiaæ w tym biurze na chleb. Wiêc nie pleæ bzdur, bo i
tak tego nie kupiê. - Gwa³townym ruchem zgniót³ w popielniczce ,niedopa³ek. - Te dyskusje o
przesz³oœci s¹
bez sensu - stwierdzi³ ponuro. - Zamiast wci¹¿ wa³kowaæ dawne urazy, powinniœmy raczej spróbowaæ
siê zrozumieæ. Zgadzasz siê ze mn¹, Julie?
Przytaknê³a milcz¹co. Z ulg¹ zauwa¿y³a, ¿e z³oœæ ju¿ mu przesz³a.
Skin¹³ z zadowoleniem g³ow¹ i podszed³ do drzwi.
Julie przypomnia³a sobie nagle, ¿e Alex nie poda³ jej przyczyn nies³ychanego ataku Johna Fishera.
- Nie wyjaœni³eœ mi jeszcze, dlaczego John by³ na mnie taki wœciek³y.
- Fisher mia³ powody, aby wpaœæ w pop³och - odpar³ z wahaniem. - Spodziewa siê klêski i rozpaczliwie
usi³uje jej zapobiec.
- CZy on pope³ni³ jakiœ b³¹d?
- Po prostu okaza³. siê niezbyt lojalnym pracownikiem.
- Ale dlaczego s¹dzi³, ¿e w³aœnie ja mu zaszkodzi³am? - nalega³a. - Przecie¿ na mnie wyla³ oa³¹ ¿ó³æ.
- Przeszed³ j¹ dreszcz, gdy przypomnia³a sobie porann¹ scenê· - Na twoim miejscu w ogóle bym siê nie
martwi³.
- G³os Alexa zabrzmia³ wyj¹tkowo ³agodnie. - Fisher siê pomyli³, a ja osobiœcie dopilnujê, aby zosta³ o
tym ppinformowany.
Nic z tego nie rozumia³a. Uzna³a jednak, ¿e w tej sytuacji lepiej bêdzie zaufaæ Alexowi. Opad³a bezsilnie
na krzes³o. Alexprzygl¹da³ jej siê przez chwilê z namys³em, po czym wyszed³ z pokoju, cicho zamykaj¹c za
sob¹ drzwi.
Po powrocie z pracy natychmiast zaczê³a segregowaæ swoje rzeczy. Wkrótce zjawi³ siê Alex. Wpuœci³a
go do mieszkania i znów wziê³a siê za pakowanie du¿ego pud³a, które sta³o na œrodku pokoju.
Starannie uk³ada³a w nim ubrania, lecz raz po raz zerka³a na Alexa. W¹skie sp³owia³e d¿insy·opina³y jego
muskularne uda, a szare oczy wydawa³y siê przy granatowej bluzie prawie czarne. Julie nie mog³a
zaprzeczyæ
- Alex by³ atr cyj mê¿czyzn¹, a jego urok ju¿ za yna³. na l¹ dZia³ac. Czu³a na sobie zg³odnia³e spoJrzeme
mêza. Od razu zrozumia³a, dlaczego jej siê tak przygl¹da³. Dla wygody ubra³a siê dziœ w welurowy dres,
któ zapewnia³ swobodê ruchów. Z³ocisty .
trykot podkresia³ pastelow¹ urodê Julie oraz niemal p owokacyjnie uj ,:nia miêkko zaokr¹glone kszta³ty
Jej figury. OczywlsCle me usz³o to uwagi Alexa.
W³oŸ :³a dwie bluzki do wy nionego po brzegi kartonu l szybko podnios³a siê z kolan.
- Jeszcze nie jestem gotowa ex. - Nerwowo wytar³a d³onie o. siebie, mimo woli przyci¹gaj¹c wzrok ¥ exa
do d³ugich, smuk³ych nóg w obcis³ych legmsach. . .
.- Nie szkodzi. Mamy przed sob¹ ca³¹ noc - powiedZia³ sugestywnym tonem. .
P œpie znie hwy a fotela kilka swetrów, aby ukryc e z.ame. WledZia³a, ¿e nie zdo³a oprzeæ siê
Alexowl, Jesh na al bê zie tak na ni¹ patrzy³. Gdyby nagle znalaz³a Slê w Jego ramionach, zap³onê³aby
zapewne z po¿¹dania. Bez wahania wepchnê³a mu swetry do r¹k.
- Zajmij siê tamt¹ walizk¹, dobrze? - Wskaza³a us awio.ny pod œci ¹ baga¿. Mia³a nadziejê, ¿e znajdUJ¹c
Slê w p wneJ odl g³oœci od Alexa, uwolni siê sp wp³ywu J go magicznego czaru. M usia³a przeClez
zapanowac nad przewrotnymi reakcjami· swoich zmys³ów. ..
West hn¹³ z ¿alem, lecz' pos³usznie wykona³ jej poleceme.
- TY;mi ci chami mog³abyœ odziaæ ¹ armiê.
- Rozejrza³ Slê znacz¹co po pokoju. Wszêdzie le¿a³y stosy gar ero.by. -: W,eŸ tylko swoj¹ odzie¿ i jakieœ
kosme yki, mc WlêceJ. Nie musisz zabieraæ ca³ego dobytku.
-. B or ³¹cznie to, co jest niezbêdne - odpar³a wymosle l zniknê³a w sypialni. - Przysunê³a do szafy
JFSZCZE JEDNA SZANSA
krzes³o i wesz³a na nie, ¿eby zdj¹æ z najwy¿szej pó³ki kilka par pantofli. Wyci¹gnê³a ramiê jak najdalej,
ale i tak nie mog³a ich dosiêgn¹æ. Nagle poczu³a rêce Alexa na swojej talii. Ca³kiem j¹ zaskoczy³, tote¿
straci³a równowagê i runê³a prosto na niego. Zachwia³ siê i oboje upadli na pod³ogê· - Widzisz, cn
zrobi³eœ! - zawo³a³a. Uœmiechn¹³ siê z zadowoleniem. Le¿a³ na plecach i wci¹¿ j¹ obejmowa³.
- Przyszed³em; ¿eby ci pomóc - oznajmi³ cynicznie.
- Mia³aœ k³opoty z wdrapaniem siê na tê pó³kê· - Wcale nie zamierza³am tam wchodziæ - zaprzeczy³a
gniewnie. - Dostrzeg³a w jego Ÿrenicach iskierki weso³oœci. Jak za dotkniêciem czarodziejskiej ró¿d¿ki
natychmiast odezwa³y siê wspomnienia. Patrzy³a na niego z bliska i od razu pomyœla³a o tamtych
cudownych chwilach, gdy bez koñca wpatrywa³a siê w te szare oczy. Stawa³y siê wówczas coraz
ciemniejsze, a ¿arty Alexa coraz bardziej zmys³owe, a¿ w koñcu ogarnia³o ich niecierpliwe po¿¹danie. -
Po prostu próbowa³am w rj¹æ stamt¹d pude³ka z butami - upiera³a siê prawie bez tchu, poniewa¿ Alex
przymru¿y³ powieki. S³ysza³a jego przyœpies: ony oddech, czu³a pod sob¹ potê¿ne, twarde cia³o.
Marzy³a, aby oddaæ mu we w³adanie ca³¹ swoj¹ kobiecoœæ.
Bez przekonania usi³owa³a wyswobodziæ siê z jego uœcisku i wstaæ,' lecz Alex otoczy³ j¹ ramieniem, a
jedn¹ rêkê wsun¹³ jej pod w³osy i pies;zczotliwie g³aska³ szyjê. Jego spojrzenie przylgnê³o do ust Julie.
- Nie, Alex - wyszepta³a, odwracaj¹c twarz.
- Tak - odpowiedzia³ schrypniêtym g³osem.
Naprawdê chcia³a mu siê oprzeæ. Nie potrafI³a jednak przezwyciê¿yæ si³y wzajemnego przyci¹gania,
która pcha³a ich ku sobie. Jej zmys³y opano a³a s³odka niemoc. Alex westchn¹³ g³êboko i, trzymaj¹c Julie
w ramionach, gwa³townie siê obróci³. Mia³a go teraz na sobie, a kiedy zacz¹³ j¹ zach³annie ca³owaæ, bez
pr testu rozchyli³a wargi.
JFSZCZE, JEDNA SZANSA
Wzi¹³ j¹ tym poca³unkiem w posiadanie, a ona r zkwit³a w jego objêciach, podniecona i szczêœliwa.
Ciep³e rêce Alexa b³¹dzi³y po jej ciele w poszukiwaniu t ch szczególnych, najwra¿liwszych miejsc, gdzie
jego pieszczoty rozbudza³y gor¹c¹ potrzebê, któr¹ tylko on potrafI³ zaspokoiæ.
- Tak bardzo ciê pragnê, Julie -: szepn¹³nagl¹cym tonem. . e Ona tak¿e go pragnê³ iewa¿ne, co stanie siê
jutro. Przecie¿ to Alex' - jej kochanek, jej m¹¿.
Podobnie jak oria p³on¹³ ¹dania. Ale czy potrafi jej ofiarowaæ coœ wiêcej? Gdzie podzia³a siê mi³oœæ?
Bez niej ka¿da pieszczota traci³a sens. Po policzkach Julie zaczê³y powoli sp³ywaæ s³one, piek¹ce ³zy.
Alex uniós³ g³owê. Niepohamowana namiêtnoœæ sprawi³a, ¿e oddycha³ ciê¿ko. ' - Julie? ' Z jej gard³a
wydoby³ siê zduszony szept:
- PuϾ mnie, Alex.
Przez moment zupe³nie siê nie rusza³. Nastêpnie zsun¹³ siê z' niej i wsta³. Ledwie powstrzymywa³
miotaj¹ce nim emocje. Julie wci¹¿ le¿a³a na pod³odze.
Nie mia³a si³y, aby siê ruszyæ. Przepe³nia³a j¹ bezbrze¿na rozpacz. Kocha³a Alexa i pragnê³a jego
mi³oœci bardziej ni¿ czegokolwiek na œwiecie. Nie mog³a' siê zgodziæ tylko na seks. To o wiele za ma³o.
Wiedzia³a, ¿e chce otrzymaæ wszystko albo nic.
Nastêpnego dnia obudzi³a siê pe³na obaw. Wsta³a i rozsunê³a zas³ony. S³oñce œwieci³o jasno. Krzykliwe
piêkno poranka drwi³o z uczucia niepewnoœci, które j¹ ogarnê³o, gdy pomyœla³a o wydarzeniach
wczorajszego wieczoru. Spojrza³a na ogród. Znajomy, koj¹cy widok pomóg³ jej wzi¹æ siê w garœæ.
Rozejrza³a siê po pokoju. Nie zd¹¿y³a r.ozpakowaæ wszystkich swoich rzeczy. Wiêkszoœæ wci¹¿
spoczywa³a w pud³ach i walizkach. Julie wola³aby sama zrobiæ
tutaj porz¹dek, ale teraz nie by³o na to czasu. Mi jmy nadziejê, ¿e Sarah wybaczy mi ten ba³ag ;
pomysla³a z westchnieniem. Przedtem zawsze OSobiscle sprz¹ta³a swoj¹ sypialniê. Stara³a siê te¿ wyk
.y:vaæ j najwiêcej domowych prac, o ile nie œprz wla³a SIê tem pani Brandt. Julie przygryz³ wargi.
otrzeba m wiêcej optymizmu, uzna³a. NIe warto cI¹gle wracac do przesz³oœci. ., .
Szy¹ko siê wyk¹pa³a i ubra³a w bIa³¹ SpOdniCê oraz bladoró¿ow¹ jedwabn¹ bluzkê. Zerknê³a w lus ro.
Zobaczy³a atrakcyjn¹, eleganck¹ blondynkê· Ca³kiem nieŸle stwierdzi³a i cicho zesz³a na parter.
W'kuchni nie zasta³a nikogo, ale ktoœ zd¹¿y³ ju¿ 'wczeœniej w³¹czyæ ekspres do ka . Zdjê³ fi i¿a ê ze
stoj¹cego na blacie ozdobneg ; wleszaka.l ape ³a j¹ aromatycznym gor¹c napo . .Ostr zme pI a kilka
³yków posta.n W ³ zro lc sm dame sl.ebl i Alexa. Oboje musleh pOjechac do biUra mmej WIêcej o tej
samej porze. .' . ..
Wyjê³a z lodówki jajka i bekon, a z szaflG I?atelmê.
Pierwszy raz dwóch l t szyko a³a. po i³ek dl swojego mê¿a. Ta krz¹tamna spraW ³ jej meoczekiwan¹
przyjemnoœæ. Ju!ie I?rem rt CJ odsu lê³a o.d siebie wszelkie w¹tphwOSCl. DZiSIaj me c cla³a lê niczym.
martwiæ. Z radoœci¹ u³ ¿y³a na blac e sztucce i serwetki, a na elektrycznej tacy ustaw a tal rz z
jedzeniem, ¿eby nie wystyg³o. Lada chwila mog³ zjawiæ siê Alex. .
Usiad³a i siêgnê³a po grzankê· Smaro a j¹ mas³em, gdy nagle wyczu³a jego obecn?sc . szyb o podnios³a
wzrok. Alex sta³ przy drZW ach w mtlczeniu j¹ obserwowa³.
-'- A to co? - Zerkn¹³ ze zdumieniem na stó³ nakryty dla dwóch osób. .
Serce jej zatrzepota³o. Alex miewa³ r o znakoml!e samopoczucie. By³ wówczas w ¿artobhwym .nastroj.u
i okazywa³ jej wiele uczucia. Mo¿e wcale me bêdZie
,',
trudn? .udawaæ, ¿e miêdzy nami wszystko jest tak jak dawmej, P!z knê³o jej przez g³owê.
- O dZ.len dobry - przywita³a go niemal bez tchu.
:\lex . usmIec ¹³ siê e wie.. Powoli przesun¹³ spoJ ze em.po Jej mIem.oneJ t arzy i miêkkim zarySIe pIerSI
pod lsm¹cym JedwabIem. - Chcia³am coœ z eœ przed wyjœciem - wyjaœni³a z wahaniem. - A dla lebIe
I?rzygot?wa³am twoje ulubione danie. - Obl.
hza³a mepewme gi, gdy ruszy³ w jej stronê.
- T? pr dzIw uczta. - odezwa³ siê w koñcu.
, -: WYPI³em JUz kaWê, ale mc rano nie jadam. Ca³kiem SIê od .czai³em :-- powiedzia³ beznamiêtnym
tonem.
D wme ro.zko arzy³a j¹ ta wiadomoœæ. Julie przypo ma³a SObl clep³¹ atmosferê panuj¹c¹ przy
œniadamu, g y byh tylko we dwoje. Alex pewnie ju¿ o tym zapomma³... Zrobi³o jej siê przykro.
- Wcale ciê nie s³ysza³am, jak wstawa³eœ - mruknê³a, ,¿ by akoœ po trzymaæ rozmowê. - Na pewno
wczesme Slê zerwa³es. . ?wszem. - Wygl¹da³ przez, okrio, wiêc widzia³a tylko J go I?lecy. Nie mog³a
wyczuæ, czy za t¹ obojêtni³:
OdPOWIedZI¹ kryj¹ siê jakieœ emocje.
.-,Z.aw ze z ciebie taki ranny ptaszek? - spyta³a nal ?lle,. Ja gdyby n!e wiedzia³a, ¿e tego mê¿czyzny
lepIeJ me m agowac. Sama siê dziwi³a:, dlaczego z uporem dr¹zy ten temat. , Odwróci³ siê i popatrzy³
prosto w jej bursztynowe oczy. .
- Zwykle budzê siê bardzo wczeœnie i od razu wstajê. Jak ci wiadomo, nie mam obecnie pretekstu aby
siê wylegiwaæ. ' . Zacz,er e a siê po orzonki w³osów. Zaczyna³a za³owac, ze me ugryz³a SIê w jêzyk.
Alex na³o¿y³ sobie jedzenie, odsun¹³ krzes³o i usiad³ naprzeciw niej.Julie obserwowa³a jego p³ynne
ruchy.
Przypomina wielki g? czarnego kota, pomyœla³a.
A na dodatek drapleznego. Ona by³a przy nim jak
ma³y' i g³upi kociak., który nie potrafi w p rê wyczuæ niebezpieczeñstwa. Niepotrzeb e .rc: zdra¿m³ wa.
Intuicyjnie czu³a, ¿e Alex zaraz s ê Jej zrewa Je.
- A ty? -wycedzi³. - Nadal wygrzewasz Siê co rano w ³ó¿ku?
- Nie... oczywiœcie, ¿e nie - ,wykrztusi³a. Co za licho j¹ podkusi³o, ¿eby wszcz¹æ tê idioty zn¹ dysku. sjê.
Przecie¿ z ka¿dej s³ownej potyczki z Alex zawsze wychodzi³a pokonana. Zgrzytnê³a ze z³OSCI zêbami i
przygotowa³a siê na najgorsze.. . , .
. - Moje ³ó¿ko to ju¿ nie to samo co kiedys - Jêkn¹³ z ¿alem. '- Jest puste i zimne. - .
Jlilie zerknê³a têsknie na drzwi. Marzy³a, aby st¹d czmychn¹æ. Alex chyba czyta³ w. jej myœlach. M,oeno
uj¹³ j¹ za przedramiê i swobodme. kon yn owa³:. .
- Droga Julie, czy¿by martWl³o Clê, z sYPI samotnie? Z jakiego powodu rozpoczê.³as. tê ml³
pogawêdkê? - Pieszczotliwie pociera³ k lUkiem. de l:
katn¹, wra¿liw¹ skórê na wewnêtrznej strome J przegubu. Julie poczu³a rozkoszny .dr szcz k.' a pozniej
jeszcze jeden, gdy Alex pochyh³ Siê w Jej stronê, czekaj¹c na odpowiedŸ.', .
- Zupe³nie bez powodu - uknê³a. - P rost?
próbowa³am z tob¹ zwyczaJme porozmaWlac, mc wiêcej. Dawniej jada³eœ œniadania i uwielbia³eœ
pole¿eæ w ³ó¿ku trochê d³u¿ej. - .
- Dawniej mia³em ¿onê, która dotrzymywa³a m przy œniadaniu towarzystwa po tym, jak. siê
kochaliœmy. Ju¿ zd¹¿y³aœ zapomnieæ?!.- kI;zykn¹³. ? ep hn¹³ jej d³oñ, zerwa³ siê od sto³u I znow
odwroci³ Siê do okna. Przejecha³ rêk¹ po gêstych czarnych w³osach. .
Z ca³ej jego postaci bi³a furia.,. .
Julie zadr¿a³a. Swoimi bezmyslnym uwagami obudzi³a drzemi¹c¹ w Aleksie bestiê. A przecie¿ nie chcia³a
go rozgniewaæ. Oczy wype³ni³y jej siê ³zami.
Zacisñê³a powieki, ¿eby powstr¿ymaæsiê oc:t p³ czu.
Jestem idiotk¹, pomyœla³a. To wszystko mOJa wma.
G³o Alex dotar³ do niej poprzez bolesn¹ mgie³kê.· - NI zamlerz ³ tak. na ciebie wrzasn¹æ, Julie.
- Wiem. - Zasmla³a siê sztucznie i wytar³a sêrwetk¹. mokre powieki. - Zupe³nie nie rozumiem, dlaczego u
i³owa³am ciê sprowokowaæ. Ta scena nam wyraŸnie me sz³a.. Powinniœmy siê bardziej staraæ, aby
zadowohc twoJ¹ matkê. Jeœli nadal bêdziemy' siê tak zac owywaæ, jej plan legnie w gruzach, zanim
przyst¹pimy do jego realizacji. .
- Niech diabli wezm¹ jej plan! - warkn¹³.
. S³owa Alexa odbi³y siê echem po kuchni. Julie patrzy³a za ,nim, gdy wypad³ na korytarz. Pala
gwa³townego bolu wype³ni³a jej serce. Dzisiejsza scysja przypomnia³a o wiepil'nnych, tych sprzed dwóch
lat. W szys kie by³y podQQnb - zaczyna³y siê i koñczy³y w taki sam sposób. Gorycz tych wspomnieñ
mia³a ak pio³unu. Julie patrzy³a têpo przed siebie. Pr¿ez Jej g³upotê Alex nawet nie tkn¹³ jedzenia, które
przygotowa³a mu z tak¹ radoœci¹.:.
V:' holu œno tr asnê³y· frontowe drzwi. By³ to Jedyn dzwlêk, ktory na moment przerwa³ lodowat¹ .
ClSZê.
ROZDZIA£ SIÓDMY
Julie zjawi³a siê w biurze o dzie i¹tej. Dom œla³a siê, co j¹ czeka i twardo postanowi³a zachowac spo-, kój.
Wiadomoœæ o jej ma³¿eñstwie z Alexem n wno zd¹¿y³a siê rozejœæ. Ca³e biuro pra dopod?bme h
cza³o z tego powodu od plotek. Julie spodzIewa³a s ê zaciekawionych spojrzeñ i niedyskretnych uwag.
NIe czu³a siê na si³ach, aby stawiæ im czo³o. Tylko ch³odny dystans móg³ zniechêciæ p yjaci.ó³ i majo ch
d.o zadawania wœcibskich pytano NIkt, oczywlSCle, me odwa¿y siê indagowaæ Alexa, pomyœla³a z
¿alem. aka szkoda ¿e ona nie potrafI³a w trudnych sytuaCjach zacho aæ takiej aroganckiej pewnoœci
siebie; Alexowi przychodzi³a ta sztuka ³atwoœci¹. J e Z ; tanawia³a siê przez chwilê, czy umia³aby
narzuCic sobIe pod bny sposób bycia. Raczej nie, uma³ . Westchnê³a Cicho i nastawi³a siê na ciê¿kie
przejœcia. ..
Mile siê jednak rozczarowa³a. Candy przywita³a J¹ tak jak zwykle i poda³a fili¿ankê kawy.
- Julie, pan Brandt zajr¿a³ nieda o. Jego z p ³ bêdzie przez ca³e przedpo³udme w SalI konferencYJneJ' N a
dŸwiêk nazwiska Alexa poczu³a w krêgos³upIe lekkie mrowienie.
- Tak? - mruknê³a ca³kiem obojêtnie.
- Prosi³ równie¿, aby ci przekazaæ, ¿e ty i on zjecie razem szybki lunch. I jeszcze jedno - doda³a z
¿artobliwym uœmiechem. - Masz o tym pamiêtaæ i czek æ na pana Brandta. - Pos³a³a Julie macz¹ce
spoJrzeme.
- Chocia¿ nie pojmujê, jak mog³abyœ zapomnieæ o spotkaniu z takim mê¿czym¹!
- Dziêki, Candy - uciê³a krótko.
Sekretarka umilk³a tylko na moment.
-:- Och, Julie, jakie to wszystko romantycme! Znów po³¹czyæ siê ze swQim mê¿em... przebywaæ z nim
cod¿iennie. .. W tym musia³o maczaæ palce przeznaczenie. - G³os Candy zabrzmia³ marzycielsko.
Julie umknê³a szybko do swojego pokoju i z ulg¹ zamknê³a za sob¹ drzwi. Nie mia³a ochoty' s³uchaæ
radosnej paplaniny Candy na temat uk³adu, który w rzeczywistoœci nie wygl¹da³ ani trochê
romantycznie. Alex niew¹tpliwie zd¹¿y³ przygotowaæ grunt, skoro Candy jest tak dobrze zorientowana.
Mo¿e to i lepiej. Dziêki temu' ich zwi¹zek ju¿ dla nikogo nie bêdzie zaskocŸeliiem, uma³a po namyœle.
Zdziwi³o j¹ zaproszenie naJyrlch. Po niemi³ej scenie przy œniadaniu by³oby bardziej logiczne, gdyby Alex
nie mia³ ochoty ogl¹daæ dzisiaj swojej ¿ony. On natomiast koniecznie chce siê z ni¹ zobaczyæ, ale
przekazuje informacjê przez poœrednika, nie pytaj¹c jej o zdanie.
Ten-przejaw despotyzmu Alexa wyj¹tkowo j¹ rozdra¿ni³.
Z' tym wiêksz¹ zajad³oœci¹· zaatak;owa³a porann¹ pocztê· Dopiero po kwadransie zda³a sobie z
rozbawieniem sprawê, ¿e obowi¹zki kierowniczki dzia³u administracji me wymagaj¹ takiego szaleñczego
tempa. Odprê¿y³a siê i do godziny pierwszej pracowa³a wydajnie, lecz bez gor¹czkowego poœpiechu.
Podæzas lunchu oboje z Alexem nie okazywali sobie wrogoœci. Julie z rozmys³em mówi³a wy³¹cznie o
sprawach zawodowych, zaœ Alex bez mrugniêcia okiem zaakceptowa³ to kruche zawieszenie broni.
swad¹ roZprawia³ o rezultatach kontroli przeprowadzonej przez jego zespó³. Bystre uwagi Alexa wywar³y
na Julie du¿e wra¿enie. On:' i jego wspó³pracownicy zd¹¿yli ju¿ przeanalizowaæ metody dzia³ania
stosowane w Peters- Winton oraz wykazaæ, które praktyki s¹ nieefektywne. Julie by³a zdumiona, ¿e w·f
rmie nikt
JJ!'SZCZE JEDNA SZANSA
tego wczeœniej nie zauwa¿y³. Widocznie ka¿dy problem wydaje siê prosty dopiero wówczas, gdy
przyjrzy mu siê ekspert. Zaœ Alex by³ jednym z najlepszych i p³acono mu w³aœnie za jego
przenikliwoœæ. Julie musia³a po cichu przyznaæ, ¿e rozpiera j¹ duma z powodu jego osi¹gniêæ. Wielk¹
przyjemnoœæ sprawi³ jej te¿ fakt, ¿e m¹¿ traktowa³ j¹ jak równorzêdnego partnera do rozmowy na
tematy profesjonalne. Zaraz jednak ogarnê³y j¹ w¹tpliwoœci. Alex bynajmniej z ni¹ nie dyskutowa³. Nie
pyta³ jej o zdanie. Nie oczekiwa³ z jej strony ani apro¹aty, ani kontrargumentów. Po prostu lubi³ mieæ
audytorium, gdy g³oœno myœla³.
Julie od razu posmutnia³a i w ogóle przesta³a siê odzywaæ.
- Hej, czy¿bym straci³ wdziêcznego s³uchacza?
- spyta³ ¿artobliwie.
- Dlaczego tak s¹dzisz? - Patrzy³a na niego spod rzês. - - Nie udawaj, Julie. Gawêdziliœmy sobie tak
sympatycznie i nagle ty zupe³nie siê wy³¹czasz, - Machn¹³ , niecierpliwie rêk¹. - By³aœ nieobecna duchem.
- Dziwne, ¿e raczy³eœ to zauwa¿yæ - mruknê³a ponuro.
- A to co niby ma znaczyæ?
- To samo, co zwykle! - parsknê³a zniecierpliwiona. - Przecie¿ wcale ze mn¹ nie gawêdzi³eœ.
Potrzebowa³eœ tylko osobnika, który wys³ucha twego monologu. Delikwent ma zachowaæ milczenie i
kiwaæ g³ow¹· Utkwi³ w niej przenikliwe spojrzenie.
- Sugerujesz, ¿e jest mi obojêtne, kto siedzi naprzeciw mnie?
- Oczywiœcie - odpar³a wyzywaj¹co. ,- Candy przekazala mi twoje rozkazy. Dlatego tu przysz³am.
Co siê ze mn¹ dzieje, pomyœla³a z przera¿eniem.
Zachowywa³a siê jak kretynka. Najpierw patrzy³a na Alexa jak w obraz, a za piêæ minut atakowa³a go jak
JJ!'SZCZE JEDNA SZANSA
. wœciek³a wiedŸma. Wpada³a z jednej skrajnoœci w dru. g¹· Najwy¿s y czas wzi¹æ siê w garœæ i
opanowaæ te zmienne nastroje. W przeciwnym razie Alex wkrótce nie zniesie jej widoku.
- Trzeba by³o odmówiæ, jeœli nie chcia³aœ iœæ ze mn¹ na lunch - powiedzia³ ch³odno. Uwa¿nie
obserwowa³ jej zarumienion¹ twarz.
- Jak mog³am odmówiæ! - zawo³a³a. - Skoro Candy i wszyscy inni przygl¹daj¹ siê nam z zapartym tchem i
usi³uj¹ zgadn¹æ, co wyniknie z tej... - G³os jej zadr¿a³. - Z tej szarady!
Alex nadal wpatrywa³ siê w ni¹ badawczo. Julie spuœci³a wzrok. Usi³owa³a powstrzymaæ p³acz, ale ³zy
same z czê³y sp³ywaæ po policzkach, wiêc siêgnê³a do torebki po chusteczkê: Alex w milczeniu poda³ jej
SW?j - wielk¹ i œnie¿nobia³¹. Przyjê³a j¹ z wdziêcznOSCl¹· Dyskretnie osuszy³a oczy. Mia³a ochotê
zapaœæ siê ze ws.tyd\i' pod ziemiê. Nic nie usprawiedliwia³o jej emoCjo ego wybuchu w publicznym
miejscu.
Skompromitowa³a zarówno siebie, jak i Alexa, który tym razem na pewno ma jej doœæ. Zerknê³a na
niego ukradkiem. Nie potrafi³a odgadn¹æ, o czym myœla³, ale chyba nie by³ zachwycony jej wyskokiem,
Rzeczywiœcie popisa³a siê swoj¹ niedojrza³oœci¹. Marzy³a, aby st¹d uciec.
- Dowiem siê wreszcie, o co chodzi? - spyta³ ze znu¿eniem w g³osie.
Podnios³a g³owê i ze zdumieniem stwierdzi³a, ¿e patrzy na ni¹ ³agodnie. Ku jej rozpaczy pod powiekami
znów zebra³y siê ³zy. Nie w¹tpi³a, ¿e ca³kiem siê rozklei, jeœli Alex oka¿e jej teraz czu³oŒÆ.
- Przypuszczam, ¿e nie zechcesz mi wyjaœniæ, dlaczego jesteœ taka rozdra¿niona, prawda? - spyta³ z
uœmiechem. Julie jeszcze raz podnios³a chusteczkê do oczu. Nastêpnie rozejrza³a siê ostro¿nie wokó³
siebie, . chc¹c w odpowiednim momencie opuœciæ
restauracjê i gdzieœ w spokojnym miejscu okie³znaæ rozhuœtane emocje.
Alex muSia³ widocznie przejrzeæ jej zamiary, poniewa¿ wsta³ i wzi¹³ j¹ za ³okie , gdy ruszy³a do wyjœcia.
Po drodze uregulowa³ rachunek. Julie by³a pewna, ¿e wszyscy im siê przypatruj¹. .
Jej zmieszanie ni,e umknê³o uwagi Alexa; .
- Spokojnie - mrukn¹³. - Nikt nie zauwazy³ ojeg zdenerwowania, Julie. Ten lokal s³ynie z dobrej kuchni i
goœcie oddaj¹ siê rozkoszy jedzeni .. alerz zas³ a im ca³y œwiat. Szkoda, ¿e tobie dziSIeJSZY .lunch .me
sprawi³ frajdy. - W g³osie Alexa zabrmua³a ¿arto li,,:a nuta. - PrzejdŸmy siê kawa³ek - zaproponowa³ .
me czekaj¹c na jej zgodê skierowa³ kroki w stronê medu¿ego parku po drugiej stronie ulicy.. . .
Opanowanie Alexa podzia³a³o a J e uspokajaj¹co. Bez protestu podrepta³a za mêzem z lg¹. klapnê³a na
³awkê. Gêste kwitn¹ce krzewy zas³ania³y lch przed wzrokiem innych spacerowiczów. Alex usiad³ obok i
po³o¿y³ ramiê na oparciu za jej plecami. Dru ¹ rê ¹ uj¹³ j¹ pod brodê. Julie napotka³a mroczne pojrze e.
By³o ono tak. natarczywe, jak gdyby Alex usi³owa³ mm siêgn¹æ w g³¹b jej duszy. . .
Jego usta lekko drgnê³y z rozba'Y .em ;' - Mówi³em ci ju¿, ¿e wygl¹dasz sliczme nawet wtedy, ,kiedy
p³aczesz? , ., .
Zarumieni³a siê i spróbowa³a odwrOCic g³owê· Nie.
chcia³a, ¿eby wyczu³, jak bardzo jego bliskoœæ dzia³a na jej zmys³y, gdy jest roztrzêsio a. .on nadal
obejmowa³ d³oni¹ jej podbródek, Wiêc spusci³a wzrok, zanim w oczach Alexa pojawi³o siê poi¹danie.
Dobrze zna³a ma czn¹ si³ê perswazji swego mê¿a· Wiedzia³a, ¿e nie powinna jej ulec. .
- Przepraszam za tê scenê w res uracji - a³a siê nieco schrypniêtym szeptem. - Nle am POj we mnie
wst¹pi³o. Naprawdê nie zamierzam WC ¹z Siê z tob¹ sprzeczaæ...
- Tak jak dzisiaj rano? - zapyta³ ³agodnie. .
- W³aœnie - przyzna³a. - Prawie natychmiast zaczêliœmy na siebie wrzeszczeæ. Chyba d³u¿ej tego nie
zniosê. Ca³y ten plan jest bez sensu.
- Mylisz siê - powiedzia³ z naciskiem. ':Ten plan ma s ns, tylko ty niepotrzebnie wszystko utrudniasz,
kochame. - Serce jej drgnê³o na dŸwiêk tego pieszczotliwego s³ówka. - Przestañ siê opieraæ i
analizowaæ ka¿dy szczegó³. - Zaœmia³ siê cicho i cmokn¹³ j¹ lekko w czubek nosa. - Odprê¿ siê i zaufaj
mi, a mo¿e coœ z tego wyjdzie.
. Zsun¹³ rêkê i kciukiem zacz¹³ delikatnie g³askaæ wra¿liwe miejsce u nasady jej szyi. Pod wp³ywem tego
dotyku puls zatrzepot jeszcze szybciej. Julie przymknê³a powieki, ¿eby ukryæ przed Alexem gwahowne
podniecenie. ' - Zgadzasz siê, Julie?
Milcza³a pr¿ez chwilê.
- Tak - odpar³a z westchnieniem.
Nastêpne pytanie Alexa zupe³nie j¹ zaskoczy³o.
- Martwisz siê, ¿e w biurze wysz³a na jaw prawda o naszym ma³¿eñstwie? Czy¿by w ten sposób ziœci³y
siê tw ?je najgorsze obawy? . '.
Nie mog³a poj¹æ, do czego on zmierza.
- O co ci chodzi? -mruknê³a, czerwona jak burak.
- Twoja milutka sekretarka nie domaga³a siê wyjaœnieñ? . .
- Nie b¹dŸ œmieszny! Oczywiœcie, ¿e nie. I Ramiona· zatrzês³y mu siê ód bezdŸwiêcznego œmiechu. -' -
Ej¿e! Chcesz mi wmówiæ, ¿e informacja o twoim stanie cywiln nie wywo³a³a fali rozkosznych ploteczek?
- Wy'aŸnie j¹ dra¿ni³. ' - Mo¿e tdbi ta sytuacja wydaje siê zabawna - odpar³a z godnoœci¹, która nie'
przysz³a jej ³atwo. - Ale pamiêtaj, ¿e ja muszê zachowaæ tê pracê, gdy ty ju¿ st¹d znikniesz. Dlatego nie
mogê sobie pozwoliæ na utratê dobrej reputacji.
, Spowa¿nia³ i obrzuci³ ¹.czu³ym sP ?³ eni . - Spokojna g³owa, dZlecinkÓ. Oso lsC edo i nuJ , aby ci siê
dobrze wiod³o, gdy zakonczê tutaj swoJe sprawy. , ., , Poczu³a bolesne uk³ucie. T ak, Alex :wkrotce
znikme z jej ¿ycia. Ju¿ na zawsze. S¹dz¹c z jego lekkie o tonu, sam wcale siê tym nie przejmowa³.
Ogarnê³a J¹ przemo¿na chêæ, aby mu odp³aciæ piêkn za nad?bne.
- - Rzeczywiœcie - przyzna³a radoœme. - Po am byæ wiêksz¹ optymistk¹. W zesz³ym r rma³m;n
mnóstwo okazji, aby siê wygodnie-urz¹dZlc. Wtedy J zignorowa³am, lecz obecnie sytuacja uleg³a radyk
eJ zmianie. Moja tajemnica ujrza³a œwiat³o dzienne, WlêC nic ju¿ ni stoi na przeszkodzie, abym
wykorzysta³a tamte mo¿liwoœci.
W szarych oczach Alexa pojawi³ siê stalowy b³ysk. - - Uwa¿aj, koteczku. Lepiej mnie e .st asz, bo a nu¿
siê przeliczysz i wszystko wymkni C SIê z. r .
Przygryz³a wargi. Na nic siê zda³a proba .:u:ame a Alexa. By³ równie odporny na atak Jak. e ZWlerzêta.
Nawet porusza³ siê sm;no prêzy cle. Z kocim wdziêkiem wsta³ z ³awki, poC ¹gaJ¹c Julie za sob¹·
Zauwa¿y³ jej przygnêbi nie nagle'g³oœ o si !ozeœinia³. Ca³kiem nieoczekiwame mocno J¹ usclsn¹³· -
Podzia³a³o to na Julie dziwnie koj¹co. W nieco lepszym humorze posz³a z Alexem do biura.
Kolejne dni niewiele siê od, siebie ró¿ni³y. U a³y w podobnym rytmie. Wspo³p.r na . Cle P.eters- Winton
uk³ada³a siê zgodme l spraWla³a Im duzo satysfakcji. Po powrocie do domu na ogó³ wypijali razem
drinka, a póŸniej Julie pomaga³a kuchar.ce przygotowaæ kolacjê. Matka Alex ko schod a wieciorem do
jadalni. Sarah zanosI³a Jej tacê na gor .
Julie podejrzewa³a, ¿e pani Brandt celowo st a s ê nie narzucaæ, aby mogli jadaæ tylko we d oJe. NIe
protestowa³a. Wiedzia³a jednak, ¿e exoWl J t obojêtne, kto mu towarzyszy przy posi³kach. MImO to
?stoso;wa³a s r do sug stii teœciowej. Chcia³a sprawiæ Jej prZY.Jemnosc. W, koncu po to zosta³am tutaj
sprowadzona, myœla³a czasem ze smutkiem.
Oboje z Alexem zaakceptowali ten uk³ad. Ich wzajemne stosunki widocZnie wygl¹da³y z pozoru ¿ado
alaj¹co, p ewa¿ pani Brandt czêsto patrzy³a na nIch z nadZlej¹. Gdy s¹dzi³a, ¿e nikt jej nie - o s rwuje, na
jej twarzy - pojawia³ siê radosny smlech. Traktowa³a Julie zupe³nie inaczej ni¿ przedtem - okazywa³a
¿yczliwoœæ i zainteresowanie. Jej postêpowanie wobec synowej by³o jeszcze nacechowane wahaniem,
lecz w niczym nie przypomina³o lodowatej ec êci sprzed dwóch lat. Julie, z natury szlachetna l
WIelkoduszna, przyjê³a tê ZQlianê z mieszanin¹ ¿alu i goryczy. Wci¹¿ wraca³a pamiêci¹-do tamtych dni,
kiedy cieplejsze przyjêcie przez matkê Alexa u³atwi³oby pierwsze miesi¹ce ich ma³¿eñstwa. Wówczas
Alex j¹ kocha³, natomiast pani Brandt nie kry³a wrogoœ i. Obecnie starsza pani darzy³a j¹ sympati¹, lecz
JulIe gra³a tylko rolê w spektaklu wyre¿yserowanymprzez Alexa dla dobra jego matki. Wtedy mia³a
miloœæ swego mê¿a, teraz lubi³a j¹ teœciowa.
.Po kolacji Alex czêsto znika³ w swoim gabinecie.
MIewa³ podobno du¿o pracy i zabiera³ papierkow¹ obotê do, d.omu. zorstko ¿yczy³ Julie dobrej nocy l
spotykali SIê dopIero nastêpnego dnia rano.
Julie by³a najbardziej szczêœliwa podczas œniadania.
Siedzia³a w jasnej kuchni naprzeciw Alexa i wyobra¿a³a sobie, ¿e oboje s¹ normalnym, zgodnym
ma³¿eñstwem.
O tej p ¿ycie wydawa³o siê piêkne. Czas p³yn¹³ szybko l kilka tygodni minê³o nie wiadomo kiedy.
Alex 'pej wia³ siê Peters-Winton coraz rzadziej.
Przygotowywa³ dla Franka Petersa szczegó³owy raport, zawieraj¹cy kompleksow¹ analizê
przedsiêbiorstwa oraz optymalny schemat organizacyjny. Jego wprowadzenie mia³o gwarantowaæ, ¿e
firma znów stanie na nogi.
W biurze Julie prawie Alexa nie widywa³a. Dziêki temu uda³o siê jej zaprowadziæ pozorny ³ad w sferze
uczuæ. By³ on jednak doœæ chwiejny, poniewa¿ jednoczeœnie gor¹co pragnê³a siê przekonaæ, ¿e
status quo jest dla Alexa tak samo niezadowalaj¹ce jak dla niej.
Nie potrafi³a jednak wysnuæ ¿adnych wniosków z enigmatycznego zachowania mê¿a. Alex cierpliwie
stara³ siê spe³niaæ oczekiwania matki i wci¹¿ bagatelizowa³ protesty JUlie, gdy narzeka³a, ¿e swoim
postêpowaniem wprowadzaj¹ pani¹ Brandt w b³¹d.
- Przestañ siê tym przejmowaæ, Julie - poradzi³ bezceremonialnie pewnego wieczoru, po jednej ze scen,
któr¹ odegrali na u¿ytek pani Brandt. . .
- Alex, przecie¿ to jedna wielka mistyfIkaCJa. CzuJê siê jak oszustka - przyzna³a szczerze.
Nie odpowiedzia³. Usi³owa³ precyzyjnie dopasowaæ 'dwa niedu¿e kawa³eczki drewna. Budowa³ z nich
miniaturê statku.
- Podaj mi tamten klej, dobrze? - mrukn¹³.
Wrêczy³a mu tubkê i niecierpliwie czeka³a, a¿ Alex skoñczy tê zabawê. podczas majsterkowania by
równie drobiazgowy jak w pracy. Po³¹czy³ wreSZCIe oba elementy i podniós³ wzrok. Zauwa¿y³ jej
poirytowa-' nie. W czarnych Ÿrenicach b³ysnê³a weso³oœæ.
- Czujemy siê troszkê zaniedbywani? - za¿artowa³.
. Natychmiast siê rozgniewa³a i zapomnia³a o swoich wczeœniejszych w¹tpliwoœciach. .
- Zaniedbywani?! - prychnê³a. - ? czym ty pleciesz? . .
. Przygl¹da³ siê jej z przewrotn uœmi szkiem. .
- Chodzi mi o to, moja s³odzllitka, ze zrZêdzISZ i inasz kwaœn¹ minkê. - Zignorowa³ jej nieme oburzenie i
kontynuowa³: - Dlatego uzna³em, ¿e jes eœ znudzona i spragniona towarzystwa. Tylko tyle chCIa³em
powiedzieæ - zakoñczy³ niewinnym tonem. .
. - Nie jestem znudzona! - zawo³a³a. - W cale. me z tego powodu mam pretensje i ty dobrze o tym Wlesz!
.
Od tyg dJ;ll amy komediê dla dobra twojej matki!
Alex, P?wmmsmy, z tym skoñczyæ. - Patrzy³a na niego b³ag me, lecz me dostrzeg³a nawet cienia wspó³
zucla. Na twarzy Alexa malowa³o siê zupe³nie co Innego.
-: I?la .do!,ra moj j matk! - powtórzy³ leniwie.
Zasml:U S.lê CIcho, bOJego spojrzenie przyprawi³o Julie o ru:nlemec. - Rzeczywiœcie, warto zmieniæ to i
owo.
Mo e tym. r zrob r coœ dla mojego dobra?
- NI o ekiwame chwyci³ J¹ za przegub i przyci¹gn¹³ do . SIebIe. .
-:- puœæ mnie, Alex - zaprotestowa³a bez tchu. Kazd ko t z t¹ potê¿n¹, muskularn¹ sylwetk¹' spraw,l , ze
Jej serce zaczyna³o biæ coraz szybciej.
M eñki punkt u !las ady szyi pulsowa³ jak szalony.
J spo zeg³a, ze Alex wpatruje siê w³aœnie w to Dl ejsce, ktore tak niedyskretnie zdradza³o jej emocje.
Zobaczy³a w szarych oczach po¿¹danie i jej opór nagl s³ab³. Przymknê³a powieki. Us³ysza³a swój
przySpH szony ,oddech i nieco oprzytomnia³a. Rozpacz i le. sprobowa³a odepchn¹æ Alexa. Musia³a u
olnic S!ê spod j go uroku, przezwyciê¿yæ tê niebezpIeczn¹ si³ê przYCl¹gania.
. ie zdo³a³.a siê wy wobodziæ. Alex obj¹³ j¹ rnocmej; ,Pochyli³ g³owê l wtedy na ucieczkê by³o ju¿
zapozno.
, - Mhm, cznie achniesz - zamrucza³. Jedn¹ rêk¹ aska³ a¿l ¹ skorê na szyi Julie, a drug¹ delikat e
rozClera³ JeJ plecy i ramiona. Poczu³a rozchodz¹ce Sl po c Clele rozkoszne ciep³o. Dzia³a³o zniewalaJ¹co.
NI potr t³a siê oprzeæ oferowanej przez Alexa prZYJemnosCl.
. !l tymczas musn¹³ wargami jej powieki i policzki, .lecz om ¹³ .usta. Stopniowo, z prawdziw¹ maestJ: , .
wp awla³ j coraz wiêksze podniecenie, odmaWlaj jednoczesme tego, czego Julie pragnê³a -
prawdziwego poca³unku. Wiedzia³a, ¿e celowo
-
przed³u¿a³ te niewinne l?ieszcz ty. Unios³a ramiona i ujê³a jego twarz woble d³?me, z zachwytem
rozpoznaj¹c od tak dawna znaJ me szta³ty. Wsunê a . palce we w³osy Alexa. S¹dzi³a, ze teraz wreszCle
zdo³a siêgn¹æ do jego warg.
- Alex szepnê³a bezradnie, ale on zigno o a³ oczywist¹ proœbê zawart¹ w tym cichym westchme u:
Wci¹¿ j¹ zwodzi³, leciutko poca³owa³ oba k¹cl.kl ust, drêczy³ z³udn¹ nadziej¹, ¿e ju¿ araz, za hwllê spe³ni
jej gor¹ce ¿yczenie. Oga la³o J¹ cora wlêksze napiêcie. Nieub³aganie prowad o do s³odkiego spe³nienia,
którego od tak dawna eJ brako ³o.
- Poca³uj mnie wreszcie tak Jak dawmeJ - przyna li³a rozpaczliwie, poniewa¿ wci¹¿ siê z ni¹ droczy³. N le
mog³a, nie chcia³a d³u¿ej czekaæ. . . .., .
Rozpi¹³ suwak jej luŸnej, domowej sukm l mlêk trykot opad³ Julie a¿ do talii. ¥le pr.zybl.i¯Y swoJ ciemn¹
g³owê do nagiej kremowej plers , kCluki zas zmys³owo dra¿ni³ jej wypuk³y, stwardma³y czubeczek.
A gdy przesun¹³ po nim jê ki , ³pli zadr¿ a z rozkoszy. Ju¿ dawno porzucl³a mysI oyil lffiko W k oporze.
Ca³kiem zapomnia³a o tym, dZ e. Sl znaJdu e. Odchyli³a g³owê do ty³u i podda³a Slê tej pleszczoCle,
która w wykonaniu Alex by³a taka c.udowI?- ' C as stan¹³ w miejscu. Liczy³ Slê tylko Alex l radosc, ktor¹
jej dawa³. - Dotykaj mnie, Julie - za¿¹d .. .. .
Wcale nie musia³ jej o to proslc. I tak JUZ g³adzl³a jego s erok¹ pierœ, zsunê³a rêce w dó³ i ; bjê³a. o
mocno. Alex bez wahania œci¹gn¹³ koszulê l rzuci³ J¹ na pod³ogê. Julie owionê³o emanuj¹ e .o nieg ; cie
³?
oraz mêski zapach, który rozbudzi³ Jej nam?êt o.sc.
Oboje upadli na kanapê. Julie poczu³a na soble Clêzar i twarde miêœnie jego cia³a. Jêknê³a z zachwytu.
Marzy³a, aby Alex ca³kiem ni¹ zaw³adn¹³.. .. .
.- Moja najdro¿sz - wyszept , rr:vaJ¹f Jej Szyjê lekkimi poca³unkami. Zsun¹³ Slê mzeJ l znow zacz¹³
pieœci dwie miêkki :vYPuk³oœci. Julie gwa³townie p cl gnê³a go do slebie, a¿ wreszcie ogarn¹³ jej usta
WO i. Wstrz¹ n¹³ .ni¹ dreszcz. Rozchyli³a wargi l ca³kl zatraCl³a Slê w mi³osnym upojeniu, które
prowadzi³o do ostatecznej ekstazy.
. J';llie. nie zamierza³a protestowaæ, gdy Alex wsta³ i WZi¹³ J¹ w ramiona.
. - Nie broñ siê, kochanie. - Zanurzy³ twarz w z³oclsty h w³osach, wdychaj¹c ich aromat, po czym utkwl³
slJgestywne spojrzenie w oczach Julie i zobaczy³ w ch z odê. Nie lOC wywo³ana ich wzajemnym
poz¹damem przeniknê³a zarówno cia³o Julie jak i jej umys³. Uniemo¿liwi³a jakikolwiek opór. Juli b ³a. tak
bw:dzo podniecona, ¿e jej s³uch z PÓ•memem zarejestrowa³ jakiœ g³oœny dŸwiêk. Dzwoni³ telefon.
Alex zakl¹³ cicho. Przez chwilê zastanawia³ siê co zrobiæ. ' - O, Bo¿e, nie, nie ter.az - mrukn¹³.
N at c sygna³ nie dawa³ jednak za wygran¹.
.Alex mechêtnie po³o¿y³ Julie na miêkkich poduszkach i chwyci³ s³uchawkê.' .
- Alex Brandt, s³ucham - warkn¹³. .
. J ie po os³ , iê, w³o¿y³a sukienkê i siêgnê³a za slebl , aby J¹ zapl¹C. Poczu³a ciep³¹ d³oñ mê¿a, który
podcl¹gn¹³ opomy suwak i delikatnie poklepa³ j¹ po plecach. Cofnê³a siê o krok; choæ nogi mia³a jak z
aty. Burza zm:rs³ów n szczêœcie powoli siê uspo-' .
kaJ ³a. O prawo pler:vszenstwa walczy³y teraz ze sob¹ dW e sprzec e emocJe - frustracja i ulga.
Zwyciê¿y³a ta druga. Julie odetchnê³a g³êboko. Gdyby nie fakt ¿e ktoœ zadzwoni³, da³aby siê Alexowi
zwabiæ do jeg ³ó¿ka. Przecie¿ wcale siê nie opiera³a.
N agie zauwa¿y³a, ¿e Alex zastyg³ w bezruchu.
Zerkn¹³ na ni¹ niepewnie i w tej samej ,sekundzie zrozumlata, dlaczego. Vs³ysza³a przes³odzony szczebiot
geli. . .'
- - Naprawdê nie mam teraz czasu; Angelo - odpowiedzia³ krótko Alex, lecz jego rozmówczyni znów
zasypa³a go gradem s³ów. Zmarszczy³ brwi, co Julie uzna³a za przejaw irytacji lub troski i suchym tonem
obieca³ zadzwoniæ jutro z biura.
Od³o¿y³ z trzaskiem s³uchawkê. W pokoju zapanowa³a martwa cisza. Alex patrzy³ na Julie uwa¿nie, jak
gdyby chcia³ odgadn¹æ, o czym myœli.
- Nigdy w ¿yciu nie telefonowano do mnie w bardziej nieodpowiednim momencie - stwierdzi³ z g³upi¹
mm¹· .- Chyba ju¿ pójdê spaæ - Wychrypia³a z trudem i odwróci³a siê do drzwi.
Alex chwyci³ j¹ za ³okieæ.
- Pozwól mi wszystko wyjaœniæ, Julie.
- Nic mi nie musisz wyjaœniaæ. - Ze znu¿eniem spojrza³a mu w twarz. Jeszcze kilka minut temu
ca³owa³a tê twarz z tak¹ mi³oœci¹.., W gardle zacz¹³ j¹ d³awiæ gniew, Mia³a ochotê z ca³ej si³y przeorae',
paznokciami te œniade policzki. Ledwie siê opanowl ³a. Rozpaczliwie zacisnê³a powieki, aby
powstrzym¹p wstrêtne, niepotrzebne ³zy. \ .
- Proszê ciê, kochanie - zacz¹³. U œcisk jego palców sta³ siê bolesny. - Daj mi szansê, Julie.
- Zabierz natychmiast te rêce. - Unios³a dumnie g³owê i zmierzy³a go pogardliwym wzrokiem. Wargi
Alexa skrzywi³y siê gni wnie.
- Nie pozwolê ci st¹d wyjœæ, dopóki mnie nie wys³uchasz!
- Zobaczymy! - Wyszarpnê³a ramiê i uciek³a.
ROZDZIA£ ÓSMY
Wpad³a do swojego pokoju i wierzchem d³oni ytar³a p li z ów piek¹ce ³zy, Alex nie powinien SIê . do
edzu c, ze Angela nl:l.da mo¿e j¹ zraniæ.
J Ie me zamIer,za³a daæ mu tej satysfakcji. Niestety, n e potrafi³a ZIgnorowaæ w³asnych emocji. Nigdy l
e prz ta³a kochaæ Alexa. Przeciwnie. Jej uczucia Je cze SIê sp têgo a!Y podczas dwuletniej separacji.
oz z ego,. ze usilme stara³a siê o nim nie myœleæ l g , m 'Yl ywa³a. Nie uda³o siê jej dziêki temu Z bIC
mI³osCl do swego mê¿a. Sama przed sob¹ muSIa³a z gory z przyznaæ, ¿e ta mi³oœæ tkwi w niej
g³êboko, WCl¹Z oq nowa daje o sobie znaæ. Wystarczy³o j no spojrzenie lub przelotny dotyk Alex . , Przy
czu³a, ¿e ¿yje. A ¿yæ oznacza³o cierpIec,. pom wa on nic ju¿ do niej nie czu³. Pod powIekamI znow
zebra³y·. siê ³zy i powoli sp³ynê³y po twarzy. .
- :. Julie przekrêci³a klucz w zamku. Jak bardzo sta³a SIê bezbronna podczas tych kilku krótkich tygodni -
sp zony ?h z Alexem. Nie wolno dopuœciæ, ¿eby zda³ sobIe z tego sprawê.
Dr ê³a ne owo, gdy us³ysza³a jego kroki.
- Julie. - Cicho wymówi³ jej imiê. - Otwórz. .
Sta³a n.a œrodku pokoju, jak przykuta do miejsca, ze wzrokiem utkWionym w zamkniête drzwi.
Oddycha³a ciê¿ko. . .
. - Po e,dzia³em otwórz - powtói-Zy³ z naciskiem.
NIe podmos³ g³osu, lecz jego tonem próbowa³ wymusiæ jej uleg³oœæ.
Wiedzia³a, ¿e jeœli nie zastoœuje siê do jego ¿¹dania, Alex wedrze siê tutaj si³¹. Pomknê³a do ³azienki i
odkrêci³a kran. Alex uzna, ¿e posz³a siê k¹paæ.
W³aœciwie i tak chcia³a to zrobiæ, pomyœla³a ponuro.
Rozpiê³a sukienkê, która miêkko sp³ynê³a na kaf lki. N astêpnie zdjê³a majteczki i wbrew swoim
zwrczaJom niedbale je kopnê³a. Zablokowa³a zasuwkê l wesz³a pod prysznic. W oda okaza a siê rochê z
ch³odn , lecz Julie by³a tak roztrzêsIOna, ze praWle tego me zauwa¿y³a. Siek¹cy strumieñ spada³
kaskadami na jej cia³o, moczy³ twarz i w³osy. Usi³owa³a. o ni.czym nie myœleæ ani nie p³akaæ, lecz
wbrew samej sobIe zaczê³a cicho zawodziæ. Po chwili rozszlocha³a siê z ¿alu za utracon¹ mi³oœci¹· Julie
nie mia³a pojêcia, jak d³ugo sta³a pod natryskiem oddaj¹c siê cierpieniu. Poczu³a jednak, ¿e jest jej o.
Machinalnie zakrêci³a wodê i siêgnê³a po rêcznik. Wytar³a siê i obojêtnie rzuci³a go na pod³ogê:
Posz³a prosto do ³ó¿ka. Nie w³o¿y³a nawet nocnej koszuli, tylko od razu wsunê³a siê pod .ko³drê.
Podci¹gnê³a j¹ a¿· pod brodê i zwinê³a SIê w k³êbek.
Zmêczenie i zgryzota przytêpi³y jej zmys³y. Natychmiast· zapad³a w sen, który j¹ ogarn¹³· jak wielka
ciemna chmura.
Obudzi³a siê rano i przez kilka minut le¿a³a bez ruchu. Próbowa³a zrozumieæ, dlaczego jest taka
przygnêbiona. Zaraz jednak przypomni a s?bie wy arz nia wczorajszego wieczoru. BeZWIednie skuli³a Siê
z rozpaczy. Angela wci¹¿ zajmowa³a wa e miej w ¿yciu Alexa: Oznacz ? to kres ,:s ch a?ziel.
Julie musia³a SIê pogodZ C z faktem, ze Jej ma³zenstwo ,niema ¿adnych szans. . .
Spojrza³a niechêtnie na zegarek. Plêc po osmej.
Trochê dziœ zaspa³a. Mo¿e Alex pojecha³ju do prac , pomyœla³a z nadziej¹. Wola³aby go teraz me sJ?
tka .
PóŸniej zastanowi siê nad tym, co mu pOWle. NIe powinna nadal tutaj mieszkaæ, skoro jej uczucia mog-
'I
JJ!SZC¯E JEDNA SZANSA
³y ni¹ zaw³adn¹æ w ka¿dej chwili. Westchnê³a. Nie y³o sen u .siê. oszuki ,:aæ. Al x dzia³a³ na l³i¹ jak nikt.
l y .na sW eCle.. Lecz l h ZWI¹zek ju¿ siê dla jej mê¿a me liczy³. Naleza³o W êc raz na zawsze uwolniæ siê
spod uroku tego cz³owieka. .
Wsta³a i szybko siê umy³a. W³o¿y³a sukienkê w kolorz kory i czarny lniany' ¿akiet. Na szyi luŸno zaW
¹za³a eleganck¹ jedwabn¹ apaszkê w br¹zowo-cz e wzory. Spojrza³a w du¿e, prostok¹tne lustro stOj¹ce w
rogu pokoju. Z zadowoleniem stwierd a, ¿e prezentuje dok³adnie taki wizerunek, jakiego dZ S.
potrzebowa³a. Wygl¹da³a szykownie i spokojnie.
Delik t e dr¿ nie êkko wykrojonych warg zupe³nie usz³o jej uwag!. Umos³a dumnie g³owê, wziê³a czarn¹
torebkê na. d gim. pasku i wysz³a na korytarz.
. Z ulg¹ .stwlerdzi³a, ¿e wszêdzie panuje niezm¹cona CIsza. Julie postanowi³a zrezygnowaæ ze œniadania
i.w ogóle nie wch ziæ do kuchni. Cicho wyplknê³a SIê na zewn¹trz l ws.unê³a za kierownicê. swojegQ s
ocho u. Alex u la³ byæ jeszcze w domu, poniewaz drugIe auto WCl¹Z sta³o w gara¿u. .
Zj wi³a siê w eters-WintonpóŸniej ni¿ zwykle. Ze zdWOjon¹ energi¹ zabra³a siê do pracy. Za wszelk¹ cenê
stara³a siê nie prZejmowaæ perspektyw¹ starcia z Alexem. Nie zamierza³a nadal braæ udzia³u w farsie na
u¿ytek jego matki. Nie w¹tpi³a te¿, ¿e ta wiadomoœ g rozwœci zy. Wielokrotnie w ci¹gu dnia k ci³a SIê
za to, ze z rozmarzeniem myœli o Aleksie i swojej oœci. do niego. Niestety, nadzieja na '-³Ii towame Ich
.ZWI¹zkU okaza³a siê p³onna. Dlatego Julie a³a. oble o o. ,Nigdy wiêcej nie ulegnie zdradZ ec eJ
s³aboscl, ktor¹ czu³a do Alexa. Tylko w ten sposob mog³a zachowaæ sw¹ godnoœæ. Lecz nie JK? af ³a
uratowaæ swego serca. Na tojest ju¿ za pozno, skonstatowa³a z ironi¹. . ..
. a ut przed p zerw¹ na lunch odezwa³ siê brzêczyk mterkomu. Julie wcisnê³a przycisk.
I
.'.
,
- Pan Peters prosi, ¿ebyœ do niego przysz³a - poinformowa³a Candy.
- Dziêki, Candy. O której godzinie?
- Wszystko jedno - odezwa³a siê poris, osobista sekretarka Franka Petersa.
Julie natychmiast posz³a do gabinetu szefa.
- Pan Peters' ciê oczekuje - powiedzia³a Doris z uœmiechem. - Jest tam równie¿ pan Brandt.
Julie zblad³a. Nie wiedzia³a, ¿e Alex przyjecha³ do Peters-Winton. Zazwyczaj zagl¹da³ do jej pokoju.
Dziœ tego nie zrobi³. Nic dziwnego, uzna³a z roz¿aleniem. Po tej wczorajszej scysji na pewno postanowi³
mnie unikaæ. Mo¿e to i lepiej, pomyœla³a ponuro. Zapuka³a do drzwi. Us³ysza³a proszê , wiêc wziê³a
g³êboki oddech i wesz³a.
Natychmiast napotka³a wzrok swego mê¿a. Siedzia³ niedbale rozparty na obitym czarn¹ skór¹ fotelu. ' '
Móg³ z tego miejsca widzieæ zarówno siedz¹cego przy biurku Franka Petersa, jak i osobê przy drzwiach.
Oczywiœcie, pomyœla³a z³a jak osa. Onjak zwykle od razu musi zademonstrowaæ swoj¹ przewagê·
Ostentacyjnie odwróci³a g³owê· - Dzieñ dobry. Podobno chcia³ siê pan ze mn¹ widzieæ - powiedzia³a do
Franka Petersa. .
- Usi¹dŸ, Julie. - Wskaza³ jej krzes³o stoj¹ce obok fotela Alexa. - W³aœnie omawialiœmy z Alexem wyniki
kontroli przeprowadzonej u nas przez jego zespó³. Przypuszczam, ¿e je znasz. Prawdol?odobnie
rozmawialiœcie o tym przy œniadamu?
- Uœmiechn¹³ siê filuternie do swojej ulubionej praCOwnICy.
Julie zerknê³a k¹tem oka na mê¿a, ale jego mina nic nie ujawnia³a.
- Chyba nie wiem, o czym pan mówi. - Patrzy³a przez ca³y czas na dobroduszn¹ twarz Franka Petersa,
zaœ Alexa ignorowa³a. Nie mia³a pojêcia, co próbowa³ udowodniæ, gapi¹c siê na ni¹ tak obojêtnie.
Dzia³a³
jej w ten sposób na nerwy, lecz za ¿adne skarby nie zamierza³a siê z tym zdradziæ.
- Cho zi mi, .rzeczjasna, o rezultaty analizy, której wykoname zleci³em Alexowi. - Pan Peters stukn¹³
o³ówkiem w ciemn¹ ok³adkê le¿¹cego na blacie raportu. Julie zauwa¿y³a wydrukowan¹ z³otymi literami
nazwê firmy Alexa. - Wiem od Alexa, ¿e by³aœ bardzo pomocna przy zbieraniu materia³ów niezbêdnych
do tego opracowania. Jako osoba mocno zaanga¿owana w tê sprawê mo¿e - chcia³abyœ siê ju¿ teraz
zapoznaæ z wnioskami. PóŸniej zwo³am zebranie ca³ego personelu.
- Naturalnie, z chêci¹ wys³ucham wszystkiego na ten t at - odpar³a najspokojniej jak uinia³a.
Wyg³adzi³a fa³dy sukienki -i utkwi³a spojrzenie tu¿ nad czarn¹ czupryn¹ Alexa. Wiedzia³a, ¿e powinna
okaz;iæ stosowne zainteresowanie, skoro przez nastêpne piêæ minut bêdzie musia³a znosiæ
towarzystwo swego mê¿a;
- Oboje stosujemy zasadê, aby przy œniadaniu nie dyskutowaæ o biznesie - wyjaœni³ jedwabistym
tonem Alex. - Prawda, kochanie? ' Ich. oczy siê spotka³y i Julie zda³a sobie sprawê, ¿e Alex Jest
wœciek³y. Ale dlaczego? Przecie¿ to raczej ona mog³aby siê teraz pieniæ. Alex dostarczy³ jej wczoraj
powodów.
Przyjrza³a mu siê dok³adniej. Jego zazwyczaj pe³ne, zmys³owe wargi by³y mocno zaciœniête.. Wokó³
nich utworzy³y siê charakterystyczne zmarszczki. Zauwa¿y³a te¿, ¿e bynajmniej nie siedzi swobodnie. Z
potê¿nej sylwetki emanowa³o napiêcie. Wygl¹da³ tak, jak gdyby prê¿y³ siê do skoku.
- To prawda, nie rozmawialiœmy rano o sprawach zawodowych - przyzna³a cicho.
Pan Peters pokiwa³ ze zrozumieniem g³ow¹. - Wcale mnie to nie dziwi. - Mrugn¹³ znacz¹co do Alexa. - Ale
wróæmy na nasze podwórko. Julie, twój
I
.!
l
JFSZCZE JEDNA SZANSA
, '
dzia³ wykaza³ daleko id¹c¹ chêæ do wspó³pracy podczas sporz¹dzania tego raportu. Z zadowoleniem
pragnê ci zakomunikowaæ, ¿e Alex ma bardzo.dobre zdanie o twoich metodach pracy. .
- Och, dziêkujê, proszê pana. - Zarumieni³a siê po uszy. Zerknê³a szybko na Alexa. Patrzy³ na ni¹ ponuro.
Nigdy nie powiedzia³by czegoœ takiego, gdybym rzeczywiœcie nie zas³u¿y³a na pochwa³ê, przemknê³o
jej przez g³owê. Dziêki temu komplement by jeszcze cenniejszy. Lecz lodowate spojrzenie Alexa
odebra³o Julie ca³¹ przyjemnoœæ.
- Niestety, nie wszyscy okazali siê równie lojalni jak ty - kontynuowa³ Frank Peters. - Jeden z
pracowników dzia³a³ na dwa fronty. Przekonaliœmy siê, ¿er sprzedawa³ konkurencji nasze tajemnice.
Jeszcze zanim przedstawiliœmy któr¹kolwiek z ofert przetar gowych, inni znali ju¿ jej szczegó³y.
Wreszcie zrozumia³em, dlaczego tyle korzystnych umów przesz³o nam ko³o nosa. - Zaœmia³ siê z
przymusem. - A ja s¹dzi³em, ¿e siê starzejê i zaczynam traciæ wyczucie.
Myœla³em ju¿ nawet o przejœciu na emeryturê· - Umilk³ na chwilê. - Obecnie doszed³em jednak do
wniosku, ¿e wcale nie jestem gotów; aby iœæ na zielon¹ trawkê - zakoñczy³ weso³o. .
- Umowy i oferty przetargowe - powtórzy³a Julie.
- Czy¿by John Fisher? - Spo rza³a pytaj¹co na Alexa.
- Tak, John Fisher. - Patny³ na ni¹ ch³odno. - To chyba wyjaœnia przyczyny tamtego ataku?
- Oczywiœcie. Nic dziwnego, ¿e John by³ taki zdenerwowany. Obawia³ siê,·¿e wkrótce odkryjesz jego
machinacje. - Wbrew wczeœniejszemu postanowieniu, ¿e zachowa dystans, obdarzy³a swego mê¿a
ciep³ym uœmiechem. .
Nie wywar³o to na Aleksie ¿adnego wra¿enia.
Szare Oczy pozosta³y zimne jak stal. Julie natychmiast posmutnia³a. Ogarn¹³ j¹ te¿ niepokój. Wyczuwa³a
W nim z trudem hamowan¹ furiê i marzy³a, aby
JFSZCZE JEDNA SZANSA
opuœciæ gabinet szefa. Nie mia³a w¹tpliwoœci. Al x tylko czeka³ na w³aœciwy moment, aby zostaæ z ni¹
sam na sam i daæ upust· swemu gniewowi. Rozpaczliwie pragnê³a znaleŸæ siê daleko st¹d.
Drgnê³a, poniewa¿ . nieoczekiwanie wsta³. z fotela i chwyci³ j¹ za przegub.
- Musimy teraz z Julie o czymœ porozmawiaæ - wyjaœni³ lekkim tonem. - Bêdziemy u niej. , Jedynie Julie
by³a œwiadoma ukrytej gwa³townoœci, która promieniowa³a z Alexa.
. - IdŸcie, idŸcie - zgodzi³ siê jowialnie pan Peters.
- Zebranie odbêdzie siê dopiero o drugiej. Wszyscy zostali ju¿ powiadomieni. Do zobaczenia, moi
drodzy.· Na korytarzu Julie spróbowa³a siê wyswobodziæ.
- PUŒÆ mnie! - Bezskutecznie szarpnê³a rêkê.
- Dopiero u ciebie w biurze: -Kroczy³ szybko, ci¹gn¹c j¹ za sob¹.
- Co ciê napad³o? - syknê³a przez zaciœniête zêby. Rozejrza³a siê w pop³ochu wokó³ siebie. Mia³a
nadziejê, ¿e nikt nie zauwa¿y oburzaj¹cego zachowania Alexa.
Candy spojrza³a na nich, gdy weszli. Oczy rozszerzy³y siê jej ze zdumienia na widok ponurej miny Alexa i
dr¿¹cych warg Julie. Obserwowa³a ich bez s³owa, gdy przechodzili obok jej biurka, W pokoju Julie uwolni³
jej rêkê, lecz zablokowa³ swoim' cia³em przejœcie do drzwi. NajwyraŸniej nie \ zamierza³ pozwoliæ jej
uciec.
- Dlaczego wysz³aœ rano z domu nie zobaczywszy siê przedtem ze mn¹? - warkn¹³, przeszywaj¹c j¹
rozgniewanym spojrzeniem.
Podesz³a do du¿ego okna, z którego rozpoœciera³ siê widok na ca³e œródmieœcie.
- Nie chcia³am siê z tob¹ widzieæ.
- A nie s¹dzisz, ¿e sprawa miêdzy nami nie zosta³a zakoñczona? .
Julie zdawa³a sobie sprawê, ¿e spokoj y ton nie przyszed³ mu ³atwo. Pr ie edostrzegalni prostowa³a
plecy, zastanaWIaj¹c SIê .n odpowle Zl¹.
- Byæ mo¿e - przyzna³a OboJêtnIe. - Ale D:Ie przypuszcza³am, ¿e bêdziesz siê tym tak p zeJ ow .
Czy¿by Angela ciê nie pocieszy³a? - spyta³ fOmcznl .
- Julie, nie wiedzia³em, ¿e ona wczoraj zadzwom.
- Jasne, ¿e nie wiedzia³eœ. '.. .
Z³apa³ j¹ za ³okieæ i odwróci³ prz d do SI bIe.
- Spójrz na mnie! - Szare oczy ls ³ od e gdy z æa³ej si³y zacisn¹³ alc.e na Jej raml?naG -:... Potrz¹sn¹³ ni¹
tak gwahowme, ze g³owa zachwIa³a S ê,,----, jej na boki. - Za³atwUnY wszystko raz na zawsze!
- zagrozi³.' . 'al - Nie masz prawa mi rozkazywaæ -: c: dpowled wyzywaj¹co. - Niepotrzebnie wiêc usi³uJ
s s r, lc mI kark. Wcale nie muszê z tob¹ rozmawlac, Jesh tego nie chcê... - Zawi i³a g³os dl êkszego
efektu.
- A nie chcê - dokonczy³a z na skieJ?l' , .
Sens tych s³ów zdo³a³ przemkn¹c chWilowe zaœlepienie jej mê¿a i przywo³.a³ go d porz¹dku: Al x zerkn¹³
przelotnie, na swoJe. rêc l. natychmIast J opuœci³. Dopiero teraz zrozumIa³, ze llechc¹cy. sprawI³ Julie
ból. Przyjrza³ siê jej zszarza³ej t arzy l po arganym w³osom. Odsun¹³ siê i Julie z przera¿emem zauwa¿y³a,
¿e Alex dygocze. . . ' .
- Naprawdê nie mia³em zamIaru potraktowac ê w taki sposób - mrukn¹³. - Ale t? :vYd zy³o Iê wczoraj
wieczorem, wymaga WY.Jas en. NI mozemy tego pomin¹æ milczeniem. Mysla³ , ze. spotkamy siê' przy
œniadaniu, ale ty chy³kiem SIê ,wymknê³aœ. ..' .
Julie obserwowa³a go mepewme. Tylko kilka razy widzia³a Alexa vi takim st . Prób wa³ sko :
trowaæ siê na tym, co mowi³, lecz Jakas czêsc Jej umys³u nie wysz³a jeszcze z szoku wywo³anego
wybuchem Alexa.
Na miêkkich nogach podesz³a do biurka i z ulg¹ osunê³a siê na krzes³o. Opar³a podbródek na obu
d³oniach.
- Jesteœ strasznie wœciek³y, Alex - szepnê³a ze znu¿en.iem. - Prze³ó¿my tê rozmowê na kiedy indziej.
.-.NIe wolno nam tego tak zostawiæ, Julie. - Ruszy³ '! Je stronê, ale drgnê³a niespokojnie, 'wiêc siê
cofn¹³ l USIad³ w fotelu. - Nie zamierzasz d¿isiaj wróciæ do domu, prawda? .
- Dziwisz siê?
Przejecha³ rêk¹ po czarnych gêstych w³osach.
- S³uchaj, zebranie odbêdzie siê wczesnym popo³Udniem. Prawdopodobnie potrwa Ze trzy godziny.
- Odetchn¹³ g³êboko. - Frankowi zale¿y ',na tym, ¿ebym odpowiednio przedstawi³ sugestie dotycz¹ce
ewentualnych zmian. - Spojrza³ jej prosto w oczy.
- Chcia³bym, ¿ebyœ póŸniej wysz³a razem ze mn¹.
Zgadzasz siê? .
Spuœci³a wzrok. Ca³¹ dusz¹ pragnê³a pojechaæ z Alexem, wys³uchaæ jego argumentów, uwierzyæ, ¿e
!lie spodziewa³ siê telefonu od Angeli. Pragnê³a, aby J¹ przekona³, ¿e warto kontynuowaæ ich
dotychczasowyuk³ad. .
Powoli skinê³a twierdz¹co g³ow¹.
Przez moment jego mina wyra¿a³a ulgê. Julie wiedzia³a, dlaczego. Musia³ byæ zadowolony, ¿e znów
uda³o mu siê j¹ sobie podporz¹dkowaæ. Ale spostrzeg³a jeszcze coœ, co j¹ w Aleksie zaskoczy³o - jak¹œ
g³êbok¹ emocjê. Zupe³nie jak gdyby przed chwil¹ pokona³ trudn¹ przeszkodê. Czy¿by moja zgoda mia³a
dla niego a¿ takie znaczenie, przemknê³o Julie przez myœl. Zaraz jednak uzna³a ten pomys³ za zwyk³e
mrzonki. 'Siêgnê³a po plik dokumentów le¿¹cych na blacie.
- Mam sporo roboty, Alex - powiedzia³a, usi³uj¹c go sp³awiæ. Marzy³a, aby zaj¹æ siê prac¹ i chocia¿ na
pewien czas zapomnieæ o bolesnych rozterkach, dotycz¹cych burzliwego zwi¹zku z Alexem.
JESZCZE JEDNA S
Uœmiech, jaki jej pos³a³, by³ nieco sardoniczny.
Julie nie mia³a te¿ w¹tpliwoœci, ¿e w szarych oczach b³ysn¹³ triumf, gdy Alex bez s³owa skierowa³ siê do
drzwi.
PóŸniej ju¿ siê jej nie naprzykrza³. Julie zdo³a³a wiêc przygotowaæ siê psychicznie do czegoœ, co w
najlepszym razie mog³o siê okazaæ interesuj¹c¹ konwersacj¹.
W drodze do domu Alex jecha³ swoim samochodem . tu¿ za ni¹. Oboje zaparkowallna podjeŸdzie. Julie
nie zd¹¿y³a jeszcze wysi¹œæ, gdy podszed³ do jej auta:
- Julie, wybra³abyœ siê dzisiaj ze mn¹ na kolacjêY - Jeœli ty tego chcesz, to nie widzê przeszkód.
Chyba rzeczywiœcie bêdzie ³atwiej przeprowadziæ tê rozmowê w bezosobowej atmosferze miejsca
publicznego, pomyœla³a w duchu.
. Alex nie da³ po sobie poznaæ, czy jej obojêtna odpowiedŸ wywar³a na nim jakiekolwiek wra¿enie.
Otworzy³ Julie drzwiczki i oboje poszli do wejœcia.
- Ubierz siê w coœ ³adnego. Co prawda zawsze wygl¹dasz œlicznie, ale restauracja, do której zamierzam
ciê zabraæ, jest ca³kiem wyj¹tkowa. N a pewno ci siê spodoba.
Zarówno dŸwiêk jego g³osu, jak i sam komplement zabrzmia³y szczerze. Julie a¿ westchnê³a z wra¿enia.
Dziwi³o j¹ jednak, ¿e wci¹¿ nie potrafi 'zrozumieæ intencji Alexa. Dlaczego czasem traktowa³ j¹ tak, jak
gdyby naprawdê uwa¿a³, ¿e jest piêkna i godna po¿¹dania? Jednoczeœnie zaœ podtrzymywa³
znajomoŒÆ z Angel¹, która wyraŸnie na niego polowa³a.
Czy s¹dzi³, ¿e Julie zaakceptuje jego podwójne ¿ycie?
Przecie¿ to zupe³nie niemo¿liwe. Nawet gdyby mia³a nie zobaczyæ go ju¿ nigdy wiêcej, nie zgodzi³aby
siê na taki trójk¹t. .
- Pojedziemy na pó³noc wzd³u¿ wybrze¿a - wyjaœni³ Alex, ujmuj¹c j¹ za ³okieæ. - Kilka miesiêcy temu
odkry³em w tamtej okolicy uroczy lokal. S³ynie 're wspania³ych homarów.
Jej p êæ natychmiast zwróci³a siê ku przesz³oœci.
Dawruej czêsto przeczesywali nadmorskie tereny Massachusetts w poszukiwaniu tawern, gdzie
podawano ulubione danie Julie.
- Nadal przepadasz za homarami, prawda? - spyta³ z ¿artobliwym uœmiechem. Przesun¹³ spojrzeniem po
jej twarzy, przelotnie zatrzyma³ wzrok na dr¿¹cych ustach i znów p.opatrzy³ w bursztynowoz³ote oczy,
otoczone gêstymI rzêsami.
., Pot z¹ nê³a. przecz¹co ow¹. Nie potrafi³a wydu. SIC Z SIebIe ant s³owa, pomewa¿ w gardle zaczê³o j¹ na
e C?œ œciskaæ. Odwróci³a siê, ¿eby nie widzieæ w jego zrenicach tego dziwnego blasku.
Alex, ja...
Nie pozwoli³ jej dokoñczyæ.
- Napijemy siê czegoœ i posiedzimy parê minut z moj¹ matk¹. Wyjdziemy, jak siê przebierzesz. - Siêgn¹³
do klamki, aby otworzyæ du¿e rzeŸbione drzwi i rêk¹ mimochodem musn¹³ piersi Julie.
Mimo woli wci¹gnê³a g³oœno powietrze i zaczerwieni³a siê, lecz Alex nie okaza³ po sobie, ¿e to
zauwa¿y³. W holu od razu us³yszeli czyjeœ g³osy. Alex opar³ d³oñ na biodrze Julie i nie pytaj¹c, czy chce z
nim iœæ, zdecydowanie skierowa³ j¹ w stronê salonu.
aw siê, l z po chwili nie mia³a ¿adnych w¹tpbWOSCI, ze zrobi³a dobrze, wchodz¹c tu z Alexem.
W pokoju siedzia³y pani Brandt i Angela Roswe l. Na pierwszy rzu oka. mog³o siê wydawaæ ¿e spotka³y
siê na popo³udniowej herbatce, aby poplotkowaæ. Prawie pe³ne fili¿anki œwiadczy³y o tym, ¿e wizyta
dopiero siê zaczê³a.
Julie i tak by³a nieco zdenerwowana perspektyw¹ rozmowy z Alexem., tote¿ widok Angeli zupe³nie r,c.i³
j¹ z l'ównowagi. Mimo to zdo³a³a zauwa¿yæ, ze tesclOwa patrzy na swego goœcia trochê niepewnie.
- W sam¹ porê, kochanie - zaszczebiota³a radoœnie Angela. Nie ulega³o w¹tpliwoœci, ¿e kieruje
powitanie
.- , IIIIIIIIIIIIIIIII!!I!'!IIIIIIIIIIII---------------: ' ----- ---------- ---:;'
li
·
,
tylko' do Ale a.. - Przygotuj. sobie drinka ,i si¹dŸ.
z nami. - RozC ¹gnê³a wargi w czu³ym uSIlllechu, pokazuj¹c idealnie równe bia³e zêby., .
Wygl¹da jak przymilny kocu , ktory zobaczy³ Dllseczkê œmietanki, pomyœla³a Julie.. :
- Wystarczaj¹co dobrze znam twoje zwyc Je, aby o pi¹tej nie proponowaæ ci herb.aty. Rzu ³a lodowate
spojrzenie w kierunku Julie, ktora mem:aI oczu³a uderzenie. .V..
Ramiê Alexa zacisnê³o siê przelotnie n Jej tall!-' Julie zerknê³a na mê¿a, ale jego twarz mczego me
ujawnia³a. I..
- Nie przypuszcza³em, ze Clê tu spotkam, Angel - powiedzia³ uprzejmie, lecz ch³odno. - Podoba³o Cl siê
w Meksyku? .' Julie s³ucha³a zaskoczona. Usi³owa³a Slê w tym wszystkim po³apaæ. Czy¿ ' A; ex jeszcze
ewi a³ siê dzisiaj z Angel¹? frzec ez Wieczorem obleca³, ze d.o niej zadzwoni. Czy ona telefonowa³a z
Meksyku, a me z Bostonu? ...'. . n , - Widzisz, nie pozwoli³es ml wczoraj dOJsc, o s³owa. - Angela
rozeœmia³a siê z przymu em. - Wr ci³am ju¿ kilka dni temu. Nie mog³am, Sl ocz kac, kiedy zobaczê
ciebie i M garet. - .Odwroc a Slê ,na moment do pani Brandt l zaraz znow utkWi³a zg³odnia³y wzrok w
Aleksie. - Tês eœ za ¹? .
Zignorowa³ jej prowokaCyjne pytame. Mocno Uj¹³ rêkê Julie i ruszy³ w kie u . a prostok¹tnym stoliku
sta³o kilka butelek l kieliszkowo . .
- Nalaæ coœ dla ciebie? - mrukn¹³ do Julie takim tonem, jak gdyby chcia³, aby zabrzmia³o to intymnie.
Zaprzeczy³a. .
Zrêcznie wymiesza³ whisky z w .. Nastêpme przepuœci³ ¿onê rzo em i p?dprowadzi³ J¹ do kan py. Usiad³,
p ¹gaJ¹c Juli sob¹· toczy³ J¹ ramieniem. Wypl³ ze szklanki duzy haust l popatrzy³ obojêtnie na Angelê·
- Nie odpowiedzia³aœ mi, jak by³o w Meksyku.
W piêknych oczach Angeliniebezpiecznie zamigota³ gniew. Nie umknê³a jej uwagi ostentacyjna czu³oœæ
któr¹ Alex okazywa³ Julie. ' - No có¿, by³o... - Dla wiêkszego efektu zawiesi³a g³os. - Bardzo, bardzo
rozrywkowo. Cudownie siê bawi³am, a moi przyjaciele gor¹co nalegali, ¿ebym zosta³a jeszcze d³u¿ej.
- Szkoda, ¿e ich nie pos³ucha³aœ - pad³a beznamiêtna odpowiedŸ. - Spêdzenie paru miesiêcy wœród
wp³ywowych i nadzianych fors¹ biznesmenów mog³oby ci siê op³aciæ.
S³owa Alexa zabrzmia³y impertynencko. Zarówno Julie, jak i pani Brandt nie wierzy³y w³asnym ,uszom.
Angela otworzy³a z wra¿enia usta. Je¿eli spodziewa³a siê od Alexa ciep³ego przyjêcia, to siê mocno
przeliczy³a. Przez g³owê Julie przelatywa³y chaotyczne myœli. Wydawa³o siê, ¿e mê¿a w najmniejszym
stopniu' nie interesuj¹ ani sprawy AngeH, ani jej osoba. ' N a policzkach panny Roswell pojawi³y siê
ceglaste wypieki.
- Gdybym nie zna³a Alexa tak dobrze - zwróci³a siê do pani Brandt - to uzna³abym, ¿e dla niego licz¹ siê
wy³¹cznie interesy. - Pos³a³a mu ostre spojrzenie.
Wytrzyma³ je bez mrugniêcia okiem. - Ale znam' ciê, skarbie, jak ma³o kto. Celowo przedstawiasz
ludziom swój nieprawdziwy wizerunek. W rzeczywistoœci jesteœ zupe³nie inny. -Jadowitym wzrokiem
obrzuci³a Julie, któr¹ traktowa³a do tej. pory jak powietrze. Chwyci³a torebkê· - Bardzo mi przykro, ale
muszê ju¿ iœæ.
Umówi³am siê z kimœ na kolacjê. - Wydê³a' kapryœnie wargi. - Kochanie, móg³byœ mnie odwie•Æ do
domu?
Odda³am samochód do warsztatu.
Alex uprzejmie wsta³.
- Wybacz, Angelo, ale Julie i ja wkrótce wychodzimy. Wezwê dla ciebie taksówkê.
Pomaszerowa³ do holu, nie czekaj¹c na odpowiedŸ.
W pokoju zapad³a niezrêczna cisza. Julie zrobi³o siê na moment ¿al Angeli. Mieszka³a w pobli¿u. Gdypy
Alex zdecydowa³ siê j¹ podwieŸæ, zajê³oby mu to najwy¿ej dziesiêæ minut. .
Angela odwróci³a siê gwa³townie do JulIe. .
- Pewnie myœlisz, ¿e masz przewagê, bo uda³o CI siê z powrotem wkrêciæ do domu Alex syknê³a.
Julie drgnê³a. Ten nieoczekiwany atak ca³kiem j¹ oszo³omi³. Us³ysza³a, jak teœciowY g³oœno ³apie
powietrze. , .
..;.. Niech ci siê nie zdaje, ¿e obie z Margaret bêdZ emy siedzieæ z za³o¿onymi rêkami, poniewa¿ wyl¹do
wa³aœ w ³ó¿ku Alexa -wycedzi³a Angela pe³nym wœciek³oœci g³osem. Kiedy ri i.n¹³ pierwsZy szok, Julie
powoli podnios³a siê z kanapy. Wci¹¿ nie mog³a och³on¹æ ze zdUD?-ienia.
Nigdy siê nie spodziewa³a, ¿e Angel twarC e wy:
powie jej wojnê. Poza tym niepokoi³ J¹ stan p l Brandt, na której zjadliwoœæ Angeli wywar³a PlOrunuj¹ce
wra¿enie. .
- Angela, na pewno nie chcesz zdenerwowac matki Alexa - powiedzia³a spokojnie. - Jeœli sobie ¿yczysz,
mo¿emy porozmawiaæ w cztery oczy. .- - Przestañ udawaæ troskliw¹ samarytankê - prychnê³a Angela. -
Guzik ciê obchodzi zdrowie Margare .
Stajesz na g³owie, ¿eby usidliæ Alexa. No to pos³uchaj, co ci powiem. Nie bêdziesz go mia³a., '; ¯ raz
r?bowa³aœ i nic z tego nie wysz³o. Okaza³as Siê w roli zony beznadziejna! .' Julie zatrzês³a siê z gniewu.
,Zapomnia³a o SWOIch wczeœniejszych obiekcjach. O arnê³a. j¹ it chêæ odwetu, pragnienie, aby Jak
naJbolesmeJ zrll;IDc tê kobietê, która do³o¿y³a wszelkich starañ, aby zruszczyæ jej ma³¿eñstwo. - Du¿o
byœ da³a, ¿eby znów siê mnie pozbyæ, prawda? Przyznajê, raz ci siê powiod³o, ale na tym
koniec! - Julie odetchnê³a g³êboko. ¯a nic na œwiecie st¹d nie odejdê, postanowi³a z ponur¹
determinacj¹. Zostanê choæby po to, ¿eby zagraæ Angeli na nosie. Nie pozwolê, ¿eby napawa³a siê moj¹
klêsk¹.
Zmierzy³a Angelê pogardliwym wzrokiem.
- Ty te¿próbowa³aœ. ?rzez ostatnie dwa lata wci¹¿ krêci³aœ siê ko³o Alexa. No i co? Dlaczego nie
zdo³a³aœ go z³apaæ?
Angela poblad³a i zamierza³a coœ odpowiedzieæ.
- O, Bo¿e, przestañcie. - Do uszu Julie dotar³ cichy szept pani Brandt. Rozgrywaj¹ca siê przed ni¹ scena
musia³a sprawiæ jej nies³ychan¹ przykroœæ.
Julie podbieg³a do teœ iowej i chwyci³a jej dr¿¹ce d³onie. - Och, pani Brandt, proszê mi wybaczyæ. Nie
mam pojêcia, co we mnie wst¹pi³o. Odprowadzê pani¹ na górê. - Przysunê³a stoj¹cy . obok krzes³a
balkomk i pomog³a matce Alexa wstaæ. Nie zwraca³a uwagi na Ange ê, która obserwowa³a j¹ ze z³oœci¹.
W napiêtej atmosferze wejœcie Alexa przesz³o prawie niezauwa¿enie. Zatrzyma³ siê przy drzwiach i
obrzuci³ trzy kobiety szybkim, badawczym spojrzeniem.
Pod jego wp³ywem Julie przez chwilê guzdra³a siê z opornym balkonikiem, lecz z prdnedytacj¹
zignorowa³a posêpn¹ minê swego mê¿a.
- Alex, twoja matka idzie do swojego pokoju.
M.o¿e dotrzymasz towarzystwa Angeli? - Ostro¯ñie wziê³a starsz¹ pani¹ pod ramiê i poprowadzi³a j¹ do
sypialni. Pani Brandt ciê¿ko usiad³a na ³ó¿ku. Julie z przera¿eniem zauwa¿y³a, ¿e teœciowa p³acze. -
Pani Brandt, naprawdê nie warto siê tym wszystkim tak przejmowaæ. - Zaczê³a delikatnie rozcieraæ
le¿¹ce bezw³adnie na kolanach rêce starszej pani. '- Tak tmi wstyd za moje zachowanie. To, co
powiedzia³am, musia³o pani¹ zdenerwowaæ. Zaraz zawo³am Sarah, aby przynios³a fili¿ankê mocnej
gor¹cej herbaty.
- Odwróci³a siê, ¿eby wyjœæ, lecz teœciowa przytrzyma³a j¹ s³abo za spódnicê· - Julie, chyba nie s¹dzisz,
¿e jestem po stronie Angeli. Nie pojmujê, jak mog³am siê co do niej tak pomyliæ - powiedzia³a trzês¹cym
siê g³osem. - Nie wiedzia³am, ¿e dzisiaj przyjdzie. Namawia³a mnie, ¿ebym... ¿ebym jej pomog³a znów
rozbiæ wasze ma³¿eñstwo. Julie, wierzysz mi, ¿e nie zrobi³abym czegoœ takiego, prawda? - Patrzy³a z
rozpacz¹ na udrêczon¹ twarz synowej.' r .
Julie poœpiesznie wyjê³a z Qude³ka kilka papierowych chusteczek. ' - Proszê wytrzeæ te ³zy i zapomnieæ
o Angeli.
Wiem, ¿e nigdy riie zni¿y³aby siê pani do tej pod³oœci, któr¹ sugerowa³a. Nawet by mi nie przysz³o do
g³owy, aby pani¹ o to podejrzewaæ. - Julie starannie dobie..
ra³a s³owa i usi³owa³a mówiæ lekkim tonem, aby zabrzmia³o 'to uspokajaj¹co. Po cichu wyrzuca³a so
bie, ¿e tak ³atwo da³a siê Angeli skompromitowaæ.
- No dobrze, teraz skoczê po Sarah.
Pokojówka natychmiast zjawi³a siê w holu. Julie wys³a³a j¹ do kuchni po herbatê, a sama posz³a z
powrotem na piêtro. W korytar¿u zast¹pi³ jej drogê Alex.
- Co siêstalo?! - zawo³a³. - Na mi³oœæ bosk¹, co siê tu dzieje?
Julie dopiero w tej chwili odczu³a przyt³aczaj¹cy ciê¿ar wydarzeñ sprzed kilkunastu minut. Rzuci³a
Alexowi ¿a³osne spojrzenie i uciek³a.
ROZDZIA£ DZIEWI¥TY
W swo ,Pokoju ulg¹ pad³a na ³ó¿ko. Wci¹¿ zaprz¹ta³y J J. g³owê adowite uwagi Angeli. Zareag?wa³ na J
atak gmewem i chêci¹ odwetu. PóŸniej '?
zajê³a SIê tesclOw¹, odsuwaj¹c na bok w³asne uczucia.
Lecz t az, i opóŸnieniem, da³o o sobie znaÆ upoko zeme, wywo³ane agresywnym zachowaniem Angeli.
Fakt, ¿e ta kobieta zdecydowa³a siê jej naubli¿aæ w domu Alexa, ,wydawa³ siê Julie wprost
niewiarygodny. .
Drgnê a a³townie, s³ysz¹c skrzypniêcie drzwi.
Oczy, pOCl ma³y jej z.em?cji a idok mê¿a. Patrzy³ n m¹ J?ytaj¹co, ale mc me mOWI³. Wsta³a i - nawet
me zdaJ c. sobie z tego sprawy - wyprostowa³a siê zgodnOSCl¹. .
Alex przejecha³ machinalnie rêk¹ po czarnych w³osach. ..
- Nie jestem pewien, czy dobrze zrozumia³em co sz³o w,salonie podczas mojej nieobecnoœci -ode::Wa³
s ê w k? . :- atka nalega³a jednak, abym przeprosi³ Clê w Jej n;me u. - Przy ¹da³ siê uwa¿nie zastyg³ej
twarz Julie, Jak gdyby usi³owa³ coœ z niej Wyczytaæ.
- Co Siê tam, do cholery, wydarzy³o? Z czym wyskoczy³a An ela, skoro moja matka tak siê
zdenerwowa³a?
Julie poczu³a bolesne uk³ucie. Obecnie Alex martwi³ siê wy³¹cznie o matkê. Kiedyœ - czy rzeczywiœcie
by³o t t dawno?- najpie troszczy³by siê o ni¹, o swoJ¹ zonê. SpoJrzeme, Jakie mu pos³a³a nic nie
wyra¿a³o. . , - Dlaczego nie zapytasz Angeli?
,
- Ju¿ jej tu nie ma! Wepchn¹³em j¹ do taksówki tak szybko, jak tylko siê da³o. , ' Jak on przekonuj¹co
potrafi k³amac, . pom?, la³a cynicznie. A mo¿e i nie. W tyc o h .OSCI h pewnie wola³ siê Angeli st¹d
pozbyc. po eJ J kos J¹ u³agodzi i wyjaœni, ¿e dla dobra. ma ki mUSI 'prz z pewien czas tolerowaæ ¿onê.
WargI Julie skrzYWI³y SIê w gorzkim uœm.iechu. . .
- Julie powIesz mI wreszcIe? c,: SIê ta o? Mus znaæ prawdê, nawet gdybym mial j¹ z C bIe wydUSIC
si³¹. - Z pewnoœci¹ nie ¿artowa³. J he zobaczy³a w szarych oc¿ach ponure zdecydo:vame. .
- No có¿, Angela jednoznaczme da mI ,do zrozumienia, ¿e mam siê od ciebie odczeplc. Pro owa³ te¿
wci¹gn¹æ do pomocy twoj¹ matkê, a y ,w polnyml si³ami wyrzuciæ mnie z tego domu - wyjasni³a.
Alex przyj¹³ jej s³owa do wiadomoœci z posêpn¹ min¹· ..' . - Naprawdê mi przy o, .ze ta .scysJa wytr¹C ³a
twoj¹ matkê z równowa . NIe zamlerz ³am do tego dopuœciæ. Po prostu stracI³am panowame nad sob¹· -
To znaczy?
Umknê³a wzrokiem w bok.
- Kiedy Angela zaczê³a wygadrvaæ .te im rtyne cje, stara³am siê zachowaÆspokoJ. NIe chcIa³am SIê z ni¹
k³óciæ. - Popatrzy³a m . w oczY'. -: e tr?chê mnie ponios³o. Nie mog³am Jej po oli , zeby lê ze mnie
naigrawa³a. - Pe³ne oburzema stwlerdzeme zawis³o w powietrzu. ' .
Wydawa³o siê, ¿e Alex z trudem powstrzymu e œmiech. Miêsieñ na policzku zacz¹³ charakterystyczme
drgaæ.
- Da³aœ jej popaliæ, co?
Julie spuœci³a g³owê· . .
- Niepotrzebnie straci³am panowame nad sob¹· Strasznie zdenerwowa³am pani¹ Brandt - przyzna³a
skruszona.
Wyci¹gn¹³ rêce i delikatnie j¹ przytuli³.
. - Ni mart:v . siê. W.rócê teraz do jej pokoju i poWH , ze W?'bIe amy SIê na romantyczn¹ kolacjê we
dwo e. To J¹ UCI S . l!zna, ¿e przyjmujesz jej prze.p osmy, nawet Jesh me uwa¿asz ich za konieczne l ze
wszystko jest w najlepszym porz¹dku. Œwietnie to b yœli³em, prawda? - Musn¹³ jej skroñ wargamI l
przesun¹³ je w dó³ po policzku. Serce Julie za ê³? biæ . szybciej. Chcia³a, aby j¹ poca³owa³. Z ala tez, ze
musi zwalczyæ to nieodparte pragn eme. .
Nie rozum a³a Alexa. By³ taki zmienny. Czasem zac wywa³ SIê : obec niej jak ktoœ obcy, a ju¿ po hW
!I.okaz ³ ej tyle ciep³a. Julie nie mia³a w¹tphwoscl. Dopokl SIê me dow e, co on naprawdê do niej czuje,
e wolno jej siê poddaæ temu magnetycznemu czaroWi. .
W rew s ej, obie cofnê³a siê o krok, ¿eby niepokoJ¹ a bliskosc Alexa przesta³a na ni¹ dzia³aæ.
ednoczeœnie z .przykroœci¹ zauwa¿y³a, ¿e jest jej zal . tego . poc , z którego zrezygnow,a³a. Nie mozna
S ê przec Alexowi, pomyœla³a przez chwilê z rozmarzemem.
- No d,obrz , cho Ÿmy na k lacjê. - Odwróci³a siê, aby ukryc zm eszanle. Alex me powinien siê zorientow
æ, ¿e wywo³a³ taki zamêt, i to ca³kiem bez wysi³ku.
Wiedzia³a, ¿e j¹ obserwuje, ale nie zamierza³a na niego spojrzeæ. .
- .Bêdziesz gotowa za pó³ godziny? - zapyta³ beznamtêtnym tonem.
- Oczywiœcie. - Wyprostowa³a plecy i pomaszerowa³a do ³azienki.
Dodatkowy kwadrans, który Julie poœwiêci³a na wybór sukienki i makija¿, nie poszed³ na marne. Alex
obejrza³ j¹ od stóp do g³ów. Jego zachwycony wzrok I³
mówi³ sam za siebie. Zarumieni³a siê lekko, wbrew wczeœniejszemu postanowieniu, ¿e zachowa
obojêtnoœæ. Jak on zrêcznie gra rolê kochaj¹cego mê¿usia, pomyœla³a z ironi¹ i zaraz siê za to skarci³a.
Nie warto wci¹¿ od nowa analizowaæ postêpowania Alexa. Przecie¿ piêæ minut temu solennie sobie
obieca³a, ¿e weŸmie siê w garœæ i pohamuje emocje. A to wcale nie by³o ³atwe. Reagowa³a na swego
mê¿a tak samo spontanicznie i silnie jak ej. Alexa zawsze to w niej poci¹ga³o. Uwa¿a³, ¿e; naturalnoœæ,
z jak¹ przyjmowa³a jego po¿¹danie! jest najcudowniejsz¹ . cech¹ Julie. A podczas pierwszych miesiêcy ich
ma³¿eñstwa nie sk¹pi³ jej gor¹cych uczuæ... Lecz o tym nale¿a³o teraz zapomnieæ.
Alex podszed³ bli¿ej. Wieczorowe ubranie, które nosi³ z tak¹ swobod¹, podkreœla³o jego mêski wygl¹d.
Julie musia³a po cichu przyznaæ, ¿e .agresywna seksualnoœæ, któr¹ emanowa³ m¹¿, podra¿ni³a jej
wyczulone zmys³y. Granatowy garnitur znakomicie le¿a³ na muskularnej sylwetce. Alex wygl¹da³ w nim
wyj¹tkowo uroczyœcie. Pod rozpiêt¹ marynark¹ mia³ na sobie bia³¹ koszulê z drobno plisowanym gorsem.
Julie zerknê³a nerwowo na szerok¹ pierœ i szybko odwróci³a wzrok. Nie mog³a przecie¿ okazaæ, jak
'bardzo podnieca j¹ mroczna uroda Alexa. Postanowi³a, ¿e bêdzie ju¿ panowaæ nad swymi zdradzieckimi
reakcjami. Zaczê³a poœpiesznie rozgl¹daæ siê po pokoju za torebk¹, któr¹ tu wczeœniej zostawi³a.
- Tego szukasz? - zapyta³, nawet nie usi³uj¹c maskowaæ rozbawienia, gdy zauwa¿y³ jej zaró¿owione
policzki.
Chwyci³a skórzan¹ konduktorkê i prze³o¿y³a niezbêdne drobiazgi do haftowanej koralikami aksamitnej
koperty.
- Jesteœ taka œliczna, ¿e mia³bym ochotê ciê zjeœæ.' - Poczu³a jego ciep³y oddech na karku i jej puls
gwa³townie przyœpieszy³.
Zrobi³a Unik, ¿eby wyrwaæ siê spod wp³ywu tego magnetycznego pola, które otacza³o Alexa i
bezlitoœnie j¹ przyci¹ga³o. .
- M.o¿emy iœæ - oœwiadczy³a prawie bez tchu.
zrokiem stara³a siê przekazaæ Alexowi nieme b³agan e, aby przesta³ j¹ drêczyæ zwodnicz¹ nadziej¹. Dla
m go by³a to przecie¿ tylko zabawa, podczas której szlIfowa³ wodzicielskie talenty - co gorsza - demonst
ow ³ swoJ¹ rze,: agê. Wci¹¿ dzier¿y³ nad Julie w³adzê I am na chwIlê me pozwala³ jej o tym zapomnieæ.
Alex ostentacyjnie westchn¹³ i odstawi³ na barek niemal pe³n¹ szklankê.
- ?c yb oz a za, ¿e ie wypijesz ze mn¹ drinka -: p.owledzla³ za³osme, lecz Jego oczy wci¹¿ siê do niej
smla³y. .
- Nie powinnam - pad³a powœci¹gliwa odpowiedŸ.
- Alk?hol wypity na pusty ¿o³¹dek na pewno poszed³by fil prosto do g³owy. - Julie zde ydowa,nym
krokIem rus y³a do drzwi. Zatrzyma³a siê z rêk¹ na klamce, medwuznacznie daj¹c Alexowi do zrozumienia,
¿,e na niego czeka.
. :- Swiêt racJa, moja pani. - Wyszed³ za ni¹ do holu I meoczeki ame ,Poca³?wa³ j¹ mocno w usta. Cofn¹³
g³owê, zamm Juhe zd¹zy³a zareagowaæ, ale nadal sta³ tu¿ o?ok i patr y³ jej w oczy. - Naprawdêwygl¹dasz
czaruj¹co, z³OCIUtka - szepn¹³.
. Podczas jazdy do restauracji praWie nie rozmawia'h. Juli usi³.owa³a skupiæ uwagê na okolicy, przez
ktor¹ Jechah. Wola³a nie analizowaæ swoich uczuæ.
Uzna³a, ¿e dzisiaj jest to zbyt ryzykowne.
Lo al, ·do którego zawióz³ j¹ Alex, znajdowa³ siê na po³nocod Bostonu, nad samym Atlantykiem.
Z du¿ego tarasu rozci¹ga³ siê zapieraj¹cy dech widok.
Wiel i spie i¹ne fale, jedna zl³:. drug¹, rozbija³y siê , o dzikl .skalistewybrze¿e. Juuepotrzy³a
zafascynowana. C em a h cz¹c .woda stanowi³aakompaniament odpowIedm dJa Jej nastroju.
JESZCZE Jl!:DNA SZANSA
W sali jadalnej by³o o wiele zaciszniej.· Nic nie przypomina³o rozszala³ych ¿ywio³ów. odwies on u
belkowanego sufitu kosze z ogromnymI paproCIamI stwarza³y w obszernym pomieszczeniu przytuln¹
atmosferê. ŒWiat³o œwiec ³agodnie zmiêkcza³o sylwetki ludzi. Dziêki temu Julie widzia³a wyraŸnie
tylko tego mê¿czyznê, który siedzia³ naprzeciwko. Przejrza³a kartê i z wielu wykwintnych dañ z pr
edytacj¹ wybra a homara. Skoro mia³a celebrow uroczyst¹ kolaCjê z Alexem, nale¿a³o to zrobiæ w w elk
.stylu. rzy okazji mog³a sama przed sob¹ udawac, ze obOje s¹ zgodnym ma³¿eñstwem, które postanowi³o
uczciæ jak¹œ szczególn¹ okazjê. Dlaczego nie, pon'l:yœla³a buntowniczo.
Alex powtórnie nape³ni³ jej kieliszek wi . Przez ca³y czas wyraŸnie jej nadskakiwa³, troskhwle stara³ siê
odgadywaæ jej ¿yczenia, pyta³, na co jeszcze ma ochotê. Wprost chodzi³ z siebie, ¿eby ten wieczór
okaza³ siê godny zapamiêtania. Tak, to rzeczywiœ ie szczególny wieczór, pomy la³a z bólem w s rcu. YVI
czór po¿egnalny. Ostatma szansa, aby Cleszyc SIê towarzystwem Alexa. Teraz zachowywali siê jak dwoje
dobrych znajomych. Wyd wa³o siê, .¿ ³¹cz¹ ic.h naprawdê przyjazne stosunkI. GawêdZlh pogodnIe o
wszystkim i o niczym, unikaj¹c dra¿liwych tematów, aby nie naruszyæ kruchego zawieszenia broni. Dobre
wino i smaczne jedzenie wprawi³o ich w doskona³y humor. W tej chwili Julie gor¹co pragnê³a, aby
niezwyk³e zrozumienie i wzajemna sympatia trwa³y wiecznie. Szkoda, ¿e by³o to nierealne.
Zatopiona w swoich rozwa¿aniach, nie zwróci³a uwagi, ¿e Alex skin¹³ na kelnera. Zap³aci³ rachunek i
nieoczekiwanie spyta³:
. - Pójdziemy na piêtro? Jest tam ma³y parkiet do tañca i gra orkiestra.
Serce uderzy³o jej szybciej. Znów znalaz³aby siê w ramionach Alexa, ko³ysz¹c siê w takt muzyki... Na
m œl .tym ogarnê³o j¹ rozmarzenie. Oboje lubili tancz c l razem tworzyh dobran¹ parê. Julie uœmiechn
³a SIê do tych wspomnieñ. Alex musia³ bez trudu zmterpretowaæ jej minê, poniewa¿ rozeœmia³ siê
cicho. .
- Masz ochotê, prawda?
- .Owszem - przyzna³a, patrz¹c na niego spod d³ugIch rzê.s. - Od dawna nie.tañczy³am.
Chyba zdzi-..yi³a g t.rochê ta odpowiedŸ. Przechyli³ g³owê na bok l uwaznleprzygl¹da³ siê twarzy Julie.
-Jak· wygl¹da³y twoje rozrywki podczas tych dwóch lat? .
Zarumieni³a siê lekko. Nie bardzo mia³a ochotê ?lu wyjawiæ, ¿e bez niego jej ¿ycie Wygl¹da³o szaro l
smutno. .
. - o có¿, chodzi³am do teatru i doœæ czêsto na kolaCjê do restauracji. - Niech sobie wyobra¿a co' chce,
pomyœla³a w. duchu. Jeszcze tylko tego br kowa³o, aby uzna³, ¿e têskni³a za jego towarzystwem lub
spól i pr emnoœciami! Lecz jakiœ cichutki g³o lk w Jej umysle nalega³, ¿e w³aœnie taka jest prawda, ze
bez Alexa ka¿dy dzieñ by³ nie do zniêsienia.
Dlatego Julie rzuci³a siê w wir pracy. Obowi¹zki zawodo.we qkaza³y siê skutecznym antidotum na ból
rozstawa, ale po pewnym czasie znów zaczê³a dokuczaæ Julie samotnoœæ. .
- ,rzypus z , ¿e Courtney nie pozwoli³ ci siê nudzlc - powledZla³ beznamiêtnym tonem Alex zapalaj¹c papi
rosa. Schowa³ zapalniczkê i zaci¹gn¹³ siê g³ boko. W Jego oczach b³yszcza³ gniew. Julie natychml st
wpad³a w z³oœæ. Starli siê spojrzeniami poprzez dehkatn¹ chmurkê bladoniebieskiego dymu.
- O czym ty pleciesz?!
. - A jak s¹dzisz? Nie umiem sobie wyobraziæ, ¿e blega³as sa a do eatru zy gdziekolwiek indziej.
- W takim raZle twoJa wyobraŸnia jest niewiele warta. - parsknê³a. - A j am ochotê st¹d wyjœæ.
- Zdjê³a z krzes³a aksamltne bolerko i chwyci³a
torebkê. - Nie mo¿na spêdziæ z to ¹ Sp? ?jnie jednego wieczoru. Od razu zaczynasz Siê k³OCiC.
Przytrzyma³ j¹ z.a przegub.. . - .
- Julie, zaczekaj. --:- Urwa³ mepe e, a na jego twarzy odmalowa³y Siê spr zne u zucia.
Julie obserwowa³a go w mi czemu.
- S³uchaj - zacz¹³ z wahaniem. - Przeprasz a tê kretyñsk¹ uwagê o Robercie.. P,o pro tu tak mi s ê
wyrwa³o. Chyba zaczynam ID ec na jego. p c e obsesjê. - Zaœmia³ siê nieweso³o. - Ale ObieCUjê
wspomnieæ na ten temat ju¿ i s³?wa. - Pa rzy³ jej tak ¿arliwie w oczy, jak gdyby usi³owa³ z mch
wyczytaæ jak¹œ szczególn¹ infomiacjê· Julie westchnê³a i odwróci³a g³owê· - Dlaczego mnie tu dzisiaj
przyWioz³eœ? - Utkwi³a niewidz¹cy wzrok w dzikiej scenerii za oknem. . -, - Chcia³em mieæ jeszcze jedn¹
szansê, aby Ci cos wyjaœniæ. Nie oczekiwa³em wczoraj telefonu od Angeli ani tego, ¿e siê dzisiaj u nas.
zj wi. Jej zy zaskoczy³a mnie tak samo jak Ciebie. - Puœci³ jej przegub, zsun¹³ d³oñ ni¿ej i rdeczni
uœcisn¹³ J?al e Julie. Poczu³a rozchodz¹ce Siê wzd³u¿ przedraID ema zdradliwe ciep³o. Usi³owa³a zamas
owaæ. przyp³yw wzruszenia wywo³any czu³ym dotykiem. Nie w¹tpi³a, ¿e têtno na jej szyi szaleñcz Uls
je-, Ze knê³a na Alexa. Wpatrywa³ siê w to ID ejsce jak zahipnotyzowany. - ChodŸmy potañczyæ.- c
kusz¹co.
Przesunê³a bezradnym spojrzemem po jego szczup³ej opalonej twarzy. Wsta³a i pozwoli³a siê zap
owadziæ na piêtro. W niedu¿ej s:u pan wa³ przYJ ny pó³mrok. Usiedli przy maleñkim stoliku, na ktorym
sta³a niska ozdobna œwieca.
- Napijesz siê d¿inu z tonikiem? - spyta³ Alex, gdy zjawi³a siê kelnerka. - Tak, proszê - mruknê³a Julie. -
Zastanawia³a siê nerwowo, czy nie pope³ni³a niebezpiecznego w skutkach b³êdu, przychodz¹c tu z
Alexem.
- ie .czekaj y a nasze drinki. Chcê z tob¹ z tanczyc owiedZ a³, poniewa¿ kilkuosobowa orkiestr w³asme
zaczê³a graæ.
!ul e westc nê³a g³êboko, gdy na parkiecie Alex WZ ¹³ ,¹ w. r nl ona. By³o jej w nich tak dobrze. Alex
podmos³ J.ej pr w¹ r kê i otoczy³ ni¹ swoj¹ szyjê,- na têpm obj¹³ Juhe ciasno w talii. Dziêki temu iC Cia³a
emal rzyl ê³ do siebie. Julie postano ³a. o mczym e mysiec. Podda³a siê ³agodnym dZWiêko alca
dominuj¹cej bliskoœci swego mê¿a. Poruszali Siê w takt melodii p³ynnie i bez wysi³ku tworz¹c w tañcu
doskona³¹ jednoœæ. ' Nic nie mówili, !ecz Julie iecizia³a, ¿e zmys³y' Al xa za.czê³y na m¹ reagowac. Czu³a
emanuj¹ce z meg ciep o, gdy usn¹³ podbródkiem jej skroñ auw y³a, ze Siê. spo ³. Przytuli³ j¹ jeszcze
mocniej b³¹dzi³ wargami po jej w³osach.
. Kied muzyka ilk³a, minê³a d³uga chwila, mm Juh zda³ obie z tego sprawê. Powoli wysunê³a Siê z
uscisku Alexa. Przez moment sta³a bez ruc u, ?si³uj¹c zrozumieæ, gdzie siê znajduje.
Alex wZ ¹³ J¹ za ³okieæ i delikatnie skierowa³ do sto k :' .na .którym ju¿ sta³y zamówione napoje.
USic:d Alex. jedn austem opró¿ni³ po³owê swoj.ej sz.k anki. !ulie siêgnê³a po d¿in. S¿ybko pi³ a
³ykow. Z przera¿eniem stwierdzi³a, ze drzy ej rêka. Alex· obserwowa³ j¹ z enigmatyczn¹ mm¹.
. - :Vci¹¿nieŸle n to wychodzi, prawda? - spyta³ w ko cu, l?rzerywaj¹c napiêt¹ ciszê.
Juhe s ê a tylko g³ow¹. Nie potrafi³a wydobyæ g³osu z zacismêtego gard³a, ale nie mia³a zamiaru siê z
tym zdradziæ. . . - 'Yiele rzec.zy obiliœmy razem dobrze, Julie - poWiedZia³ z naCiskiem, wpatruj¹c siê jej
sugestywnie W o zy.. Nagle. ktoœ wymówi³ g³oœno ich imiona.
ObOje mechêtme oderwali Od siebie wzrok.
JESZCZE JEDNA SzANSA
, - Alex i Julie! Co za niespodzianka! - Obok nich sta³ RobertCourtney. Jego uœmiechniêta twarz
wyra¿a³a szczer¹ radoœæ. - Tak siê cieszê, ¿e was widzê· - Wyci¹gn¹³ rêkê do Alexa, który patrzy³ na
niego ponuro. Obaj mê¿czyŸni przelotnie uœcisnêli sobie d³onie. Julie zerknê³a na mê¿a i westchnê³a.
Dlaczego los tak sobie z nich zakpi³, zsy³aj¹c im tu i teraz Roberta Courtneya? W³aœnie jego...
Robert odwróci³ siê do Julie.
- Piêkna jak zawsze - powiedzia³ przyjaznym tonem, przypatruj¹c siê jej zillek³amanym podziwem.
- Dziêki, Robert. Ty te¿ nieŸle wygl¹dasz.
- Och; to tylko efekt opiIeiiizny - odpar³ ze œmiechem. - Zejdzie po tygodnil,l.
- Spêdzi³eœ urlop w ciep³ych krajach? - spyta³a zaciekawiona. ' Alex ¿achn¹³ siê g³oœno. Julie rzuci³a mu
mordercze spojrzenie, lecz wcale siê tym nie przej¹³.
- Przysi¹dŸ siê do nas, Robert - zaproponowa³a.
Wyczu³a, ¿e Alex zesztywnia³.
- Dziêkujê, ale nie jestem sam. Przywioz³em .tu klientów naszego banku. - Wskaza³ grupê rozbawIOnych
osób siedz¹cych po przeCiwnej stronie sali.
- Chyba trochê za du¿o wypili. Wkrótce, muszê odstawiæ ich bezpiecznie do hotelu. Ale chêtnie je zcze z
wami przez chwilê pogadam. ,- Odsun¹³ krzes³o i usiad³. .
, Alex nie odezwa³ siê ani s³owem. Julie obliza³a nerwowo wargi. ¯a³owa³a, ¿e nie umie na zawo³anie
znikn¹æ, poniewa¿ napiêcie stawa³o siê prawie namacalne.
- Nie widzia³em was od wieków. Co siê z wami, dzia³o?
Alex nadal milcza³. Julie zaczyna³a kipieæ wewnê- .
trznie ze z³oœci. . .
, - Oboje mieliœmy na g³owie ró¿ne sprawy, Robert.
Sam wiesz, jak to jest, praca i tak dalej - szczebiota³a
jak s³o a idiotka. Nie chcia³a jednak, aby Robert poczu³ Siê ura¿ony zachowaniem Alexa. Pos³a³a mu
olœniewaj¹cy uœmiech i kontynuowa³a: -;- Nadal tak czêsto chadzasz do teatru? Ja opuœci³am ostatmo
kilka interesuj¹cych spektakli, ale w najbli¿szym czasie amierzam po:vróciæ do dawnych zwyczajów. -
Spo..
rza³a przelotrue na mê¿a. Jego mina me wró¿y³a nic dobrego. . .
- Ja tak¿e mam spore' zaleg³oœci - przyzna³ Robert.
- Za³atwia³em pewn¹ transakcjê w Miami. Mój departament prowadzi tam interesy.
- Kiedy by³eœ na Florydzie? - spyta³ ostro Alex.
- Spêdzi³em tam trzy miesi¹ee. Wróci³em kilka dm temu. To najlepszy wariant, prawda? Zima :' tropiku,
a lato w Bostonie. - Znów popatrzy³ Ciep³o na Julie. - Naprawdê œlicznie wygl¹dasz. Wspaniale, ¿e was
dzisiaj spotka³em. Musimy siê umówiæ i pójœæ razem na najbli¿sz¹ premierê.. Zadzwoniê do was. .
- Koniecznie - wycedzi³ Alex.
Robert drgn¹³, memile zaskoczony i uwa¿niej przyjrza³ siê Julie.' Siedzia³a przesadnie wyprostowana, a w
jej oczach malowa³ siê niepokój.
- Odezwij siê med³ugo, Robert - powiedzia³a. - Do zobaczema.
Cisza, jaka zapad³a po odejœciu Roberta, mia³a ciê¿ar o³owiu.W koñcu przerwa³ j¹ Alex. .
- Idziemy - warkn¹³, wstaj¹c z krzes³a.
Julie w milczeniu wziê³a torebkê i bolerko. Oddyc;ha³a g³êboko, aby nie wybuchn¹æ. Wszystko siê w niej
gotowa³o z wœciek³oœci. Jak Alex œmia³ potraktowaæ Roberta tak po chamsku.
Na parkingu potknê³a siê o krawê¿nik. Alexchwyc j¹ za ³okieæ. Szarpnê³a gniewnie rêkê i ostentacyjnie
Siê odsunê³a. Nie mog³a œcierpieæ jego bliskoœci. Wsiad³a do samochodu, a Alex ¿ hukiem zatrzasn¹³
drzwiczki i trzema krokami obszed³ maskê. Usiad³ za
³
JFSZCZE JEDNA SZANSA
kierownic¹, zapali³ silnik i wrzuci³ bieg. Auto ruszy³o
z piskiem opon. , .., . .
Julie nie zamierza³a tolerowac takiej mebezpleczneJ jazdy. Otworzy³a usta, aby kategorycznie
zaprotestowaæ, ale nie zd¹¿y³a. . , .
- Lepiej nic nie mów - pad³ ZWlêz³y rozkaz. - J eS l powiesz choæ s³owo na obronê Courtneya, to me
odpowiadam za swoje czyny. .
Julie nie odezwa³a siê prawdopodobme tylko dlatego, ¿e d³awi³ j¹ gniew.r-Gdyby. nie to, szokuj¹ca
gwa³townoœæ Alexa na Rewno me powstrzyma³aby jej od ciêtej repliki. .
. Alex skrêci³ w podjazd i tak ostro zahamo a³, ze mimo pasów Julie polecia³a do. przo u. RzuCl a mê¿owi
gniewne spojrzenie, wyslad³a l popêdzi³a do domu. Nie zd¹¿y³a dobiec do wejœcia, gdy Alex z³apa³ j¹ za
ramiê· .
- Puœæ mnie, ty potworze! - wrzasnê³a. .
- Zamktiij siê ty idiotko! - sykn¹³. - Chcesz, zeby s¹siedzi' zobaczy'ti, jakie z. n s; zgodne m eñstwo? - Przez
chwilê przygl¹da³ Slê Jej ponuro. - le martw siê, bêdziesz wreszcie sobie mog³a pogadac, malutka.
Rozmówimy siê raz na zawsze!
Ch³odny dreszCz po³askot j¹ w krêgos³up .
W g³osie Alexa us³ysza³a ozb , zas na t: ?Io êza malowa³o siê zdecydowame. Zmknê³a gdzie uSIDlec
niêta, ¿artobliwa fasada, a pozosta³ ktos zupe³nie obcy i wrogi. .,' .
Wiedzia³a ¿e nie zdo³a mu Slê wyrwac. Wola³a tez nie rozjusza Alexa jeszcze bardziej. rew s.w
zwyczajom zachowa³a wiêc mi czeme l pozwoh³a Slê wepchn¹æ do holu.
- Nawet nie próbuj mi zwiaæ - ostrzeg³ Alex lodowato. - Gdzie wolisz: u ciebie czy u mnie?
Nie odpowiada³a jej ¿adna z tych o¿liwoœci.
- Czemu. nie porozniawiamy tutaj? - mruknê³a obronnym tonem.
JFSZCZE. JEDNA SZANSA
Zignorowa³ pytanie Julie i, chwyciwszy jej rêkê, poci¹gn¹³ j¹ do swojego pokoju. Tam spróbowa³a przej¹æ
inicjatywê.
- Dlaczego tak po grubiañsku potraktowa³eœ Roberta?
- A dlaczego ty potraktowa³aœ go tak mi³o?
- Wcale nie by³am mi³a. Po prostu zachowa³am siê uprzejmie! - Spiorunowa³a Alexawzrokiem, daj¹c
upust furii. Burzliwe emocje, t³umione przez ca³¹ drogê, wreszcie znalaz³y ujœcie. Alex dostanie za
swoje, postanowi³a. Sam siê tego doprasza³. - Robert prawdoppdobnie siê zastanawia, czy przypadkiem
nie zwariowa³eœ. Jednego jest jednak pewien: tego, ¿e straci³eœ dobre maniery.
W srebrzystych oczach b³ysn¹³ gniew.
- Za to o tobie wci¹¿ ma dobre zdanie. Ten bawidamek przypad³ ci do gustu!
- Bawidamek! O czym ty bredzisz? - prychnê³a pogardliwie. ' - Nie udawaj naiwnej. Po naszym œlubie
spêdza³aœ z Robertem Courtneyem wiêcej czasu ni¿ z kimkolwiek innym; wliczaj¹c twoje przyjació³ki.
Zaniemówi³a z obur.zenia, wiêc tylko patrzy³a na Alexa z otwartymi ustami.
- Nie zaprzeczysz? - spyta³ ironicznie.
- Nawet gdyby twoje idiotyczne stwierdzenie by³o prawd¹, a z pewnoœci¹ nie jest, to umawia³am siê z
Robertem, poniewa¿ mój m¹¿ nie zwraca³ na mnie uwagi. Ka¿d¹ woln¹ chwilê poœwiêca³eœ Angeli! -
wycedzi³a. .
Patrzy³ na ni¹ przez chwilê z nieodgadnion¹ min¹.
- Angela pracuje u swego ojca. Spotyka³em siê z ni¹ wy³¹cznie w interesach. Nigdy nie ³¹czy³o nas nic
osobistego - wyjaœni³ beznamiêtnie, przygl¹daj¹c siê jej badawczo.
- Akurat! Chyba nie s¹dzisz, ¿e ci uwierzê? Nawet twoja matka widzia³a w niej idealn¹ kandydatkê na
JFSZCZE JEDNA SZANSA
synow¹! - Usta Julie zadr¿a³y. Znów odezwa³ siê zadawniony ¿al do teœciowej.
- A jednak o¿eni³em siê z tob¹! Nie interesuj¹ mnie pogl¹dy mojej matki. .
- Naprawdê? Czemu wiêc wychodzisz z siebie, ¿eby siê jej przypodobaæ? Przecie¿ w tym celu mnie tu
sprowadzi³eœ: aby sprawiæ jej przyjemnoœæ. To œmieszne!
- Uwa¿asz próbê ratowania naszego ma³¿eñstwa za œmieszn¹? ' , I - A jest inaczej? Na czym ty chcesz
budowaæ wspóln¹ przysz³oœæ? Mieszkamy teraz razem dla dobra pani Brandt. Liczy siê wy³¹czi:lie jej
zdrowie. Na mnie wcale ci nie zale¿y.
- Przestaniesz wreszcie mówiæ te g³upstwa?!
Chwyci³ j¹ tak mocno za ramiona, ¿e jego palce zag³êbi³y siê w miêkkim ciele. - Niech mnie szlag trafi,
jeœli mi na tobie nie zale¿y! - W g³osie Alexa zabrzmia³a udrêka. To wyznanie nie przysz³o mu ³atwo.
Puœci³ Julie i wyra¿aj¹cym rozpacz gestem przejecha³ rêk¹ po w³osach.
Oczy Julie wype³ni³y siê ³zami. Prze³knê³a z trudem œlinê, usi³uj¹c je powstrzymaæ. , - Daruj sobie ten
'p³acz!- Slepa furia znów wykrzywi³a rysy jego twarzy. ' - Ani myœlê p³akaæ z twojego powodu, Aleksie
Brandt! - zawo³a³a, odruchowo wycieraj¹c wierzchem d³oni mokre policzki. Nie zamierzam te¿ ani
minuty d³u¿ej przebywaæ z tob¹ pod jednym dachem! - Rozejrza³a siê gor¹czkowo po pokoju. Aby st¹d
uciec, musia³a, niestety, Wymin¹æ Alexa. Bez trudu przejrza³ jej zamiary. .
- Ju¿ ci powiedzia³em, ¿e nie uda ci siê zwiaæ.
Wyjaœnimy wszystko do koñca, nawet gdybym mia³ zatrzymaæ ciê tutaj si³¹· - Zobaczymy! - rzuci³a siê w
stronê drzwi, lecz z³apa³ j¹, nim zd¹¿y³a zrobiæ dwa kroki. Ju¿ chcia³a
-- --------------------.. -
JFSZCZE JEDNA SZANSA
iê d magaæ, aby a³ jej spokój, lecz dziwne spoJrzeme Alexa ca³kiem j¹ zaszokowa³o. Dostrzeg³a w
szarych oczach zarówno. gniew, jak i niek³amane po¿¹danie.
Jej nagle otêpia³y umys³ usi³owa³ przyswoiæ to, co zarejestrowa³ jej wzrok. Po chwili zrozumia³a ¿e
. '
dalszy. opór me ma sensu. Powinna zastosowaæ inn¹ taktykê· Postanowi³a zachowaæ spokój i nie
dopuœciæ do tego, ¿eby Alex wykorzysta³ swoj¹ fizyczn¹ przewagê· Przesta³a siê wiêc wyrywaæ. Alex
natychmiast uwolni³ z uœcisku jej ramiê. Odsun¹³ je od siebie niemal z obrzydzeniem.
a zê³a masowaæ d³oni¹ obola³e miejsce, jednoczesme obserwuj¹c z niepokojem tegb ponurego
osobnika, którego prawie nie poznawa³a. Zachowywa³ siê jak zupe³nie obcy cz³owiek. Wiedzia³a, ¿e nie
wolno jej okazaæ zdênerwowania. Bezwiednie wyprostowa³a plecy.
- No dobrze, Alex. Jesteœmy wbrew mojej woli w twojej sypialni. I co dalej? - odwa¿nie rzuci³a
wyzwanie, chocia¿ usta dr¿a³y jej' ze strachu.
- Zaraz ci poka¿ê,-co dalej! - Przyci¹gn¹³ j¹ gwa³townie do piersi.
Julie bezskutecznie usi³owa³a go odepchn¹æ.
- My lisz, ¿e mo¿esz flirtowaæ ze swoim by³ym ch³opakIem, znów nara¿aj¹c nasz zwi¹zek i nie ponieœæ
konsekwencji? Tak ci siê ylko zdaje - wycedzi³, z twarz¹ tu¿ obok jej twarzy. Wpatrywa³ siê w ni¹ ze
z³oœci¹, lecz po chwili opuœci³ wzrok na jej rozchylone ze zdumienia wargi. Julie wyczu³a w nim
wewnêtrzny konflikt. Alex wci¹¿ by³ rozgniewany, lecz stopniowo ogarnia³y go inne, równie silne emocje.
Nie mia³a pojêcia, jakim cudem zrozumia³a, na czym polega jego udrêka. Wiedzia³a jednak, ¿e œcieraj¹
siê w nim sprzeczne uczucia. Zaczyna³a siê te¿ domyœlaæ, które zwyci꿹· Nagle powróci³y jej odwaga i
pewnoϾ siebie.
.
, -
Alex natychmiast zauwa¿y³ tê zmianê. Przez d³ug¹ minutê oboje patrzyli na siebie w milczeniu Chwyt na
ramionach Julie jakby trochê zel¿a³.
Chcesz mnie doprowadziæ do szaleñstwa, prawda? - jêkn¹³ z rozpacz¹. Julie czeka³a bez tchu na to, co
musia³o siê staæ. Alex pochyli³ g³owê.
Dzika rozkosz zaw³adnê³a Julie przy pierwszym mu' œniêciu jego ust, pocz¹tkowo delikatnym i pe³nym
wahania. Zaraz jednak zagam¹³jej wargi zach³annym poca³unki ..Aomagaj¹c siê równie namiêtnej
odpowiedzi. JUlie, oszo³omiona radoœci¹, któr¹ dawa³ jej Alex, podda³a siê odurzaj¹cym pieszczotom.
Zapomnia³a o ca³ym œwiecie. Liczy³ siê tylko Alex - on, jego aotyk i jego usta.
Z westchnieniem objê³a go zaszyjê, a cia³o auto- .
matycznie odnalaz³o drogê do jego muskularnej syl:' wetki. Przywarli do siebie, rozkoszuj¹c siê
cudownym smakiem owocu, którego sobie od tak dawna odmawiali. By³ kusz¹cy i s³odki.
Alex bez koñca powtarza³ jej imiê, a Julie mrucza³a ze szczêœcia. Rozpi¹³ suwak. i zsun¹³ z jej ramion
cieniutkie rami¹czka. Sukienka opad³a na dywan, tworz¹c wokó³ stóp Julie migotliwe jeziorko z
szafirowego atlasu.
Mia³ j¹ teraz tu¿ obok, prawie nag¹. Rozpi¹³ klamerkê koronkowego staniczka i siêgn¹³ wargami do
miêkkiej wypuk³oœci. Jego ciep³e d³onie przesuwa³y siê po jedwabistej skórze Julie. Zrêcznie
odnajdywa³y wszystkie sekretne, najwra¿liwsze miejsca, umiejêtnie zaspokajaj¹c wymagania jej
rozbudzonych zmys³ów.
Zacz¹³ szybciej oddychaæ. Odsun¹³ siê od niej na moment i ujrza³ w jej oczach z³ociste lœnienie. Widok
jej zarumienionej twarzy i ociê¿a³ych powiek jeszcze bardziej roznieci³ jego gor¹ce pragnienia. Znów j¹
ca³owa³, wci¹¿ od nowa odkrywa³ kszta³t i niezwyk³¹ .
s³odycz jej warg. Oddawa³a mu poca³unki i dr¿a³a
w jego ramionach, a¿ ca³kiem ogarn¹³ ich p³omieñ . wzajemnego po¿¹dania.
- Julie, Julie - Wyszepta³ chrapliwie Alex. - Chcê ciê kochaæ tak jak dawniej. - Próbowa³a siê opanowaæ.
Wróciæ do rzeczywistoœci. Wiedzia³a, ¿e za chwilê bêdzie za póŸno, ¿e ju¿ nie zdo³a siê oprzeæ tej
przemo¿nej sile, która nieub³aganie pcha³a ich ku sobie.
Czy mia³a odrzuciæ upojne spe³nienie? Jeszcze siê waha³a, gdy Alex wzi¹³ j¹ na rêce i zaniós³ do ³ó¿ka.
W³aœnie wtedy zrezygnowafa z oporu. Gdzieœ w niej samej osza³amiaj¹ce wo³anie domaga³o siê jej
zgody.
Podda³a siê jego magii. Z cichym jêkiem unios³a g³ówê i przyjê³a usta Alexa.
ROZDZIA£ DZIESI¥TY
Otworzy³a oczy i przez chwilê le¿a³a oszo³omiona, na. pograniczu snu i jawy. œwlat³a'P'F?:es¹cza³o siê
przez szparê pomiêdzy zas³onami. J utkwi³a wzrok w jasnym promieniu ukoœnie przecinaj¹cym pokój.
Nagle przypomnia³a sobie, co siê wydarzy³o i ca³kiem oprzytomnia³a. Odwróci³a siê gwa³towniej
zobaczy³a, ¿e obok nie ma nikogo, lecz zmiêta poœciel zachowa³a kszta³t potê¿nej sylwetki Alexa.
Julie'z pewnym wahaniem powróci³a myœlami do 'wczorajszego wieczoru. Da³a siê ponieœæ zmys³om.
Alex by³ kochankiem doskona³ym. Umiejêtnie stopniuj¹c pieszczoty, wprawi³ j¹ w stan nies³ychanego
podniecenia. Dawa³ coraz wiêcej i równie du¿o wymaga³. Jego rêce i usta gor¹czkowo b³¹dzi³y po jeJ
ciele, którego od tak dawna nikt nie dotyka³. Rewail¿owa³a siê tak¹ sam¹ namiêtnoœci¹. W koñcu Alex
nie potrafI³ d³u¿ej utrzymaæ na wodzy swego po¿¹dania i oboje zatracili siê w zachWycaj¹cej rozkoszy.
Ca³y œwiat znikn¹³, li czas stan¹³ w miejscu, istnia³a tylko radoœæ i niebiañska ekstaza. PóŸniej le¿eli
przytuleni do siebie, a ciep³e W!ll'gi Alexapieœci³y j¹ ³agodnie, a¿ Julie odp³ynê³a w s³odki sen.
Teraz nadesz³a pora refleksji. Julie jeszcze raz siêgnê³a pamiêci¹ wstecz. Od kilku tygodni przebywa³a w
pobli¿u Alexa. Jego bliskoœæ o¿ywi³a dawne uczucia, obudzi³a ukryte têsknoty. W tej sytuacji musia³o
prêdzej czy póŸniej dojœæ do mi³osnego zbli¿enia. Dla. Julie stanowi³o ono kulminacjê wszystkich
pragnieñ, ,poniewa¿ Alex by³ mê¿czyzn¹· jej ¿ycia.
Wiedzia³a, ¿e nigdy nie przestanie go kochaæ. Lecz on... Czego pragn¹³? Westchnê³a ciê¿ko. Nadal nie
rozumia³a swego mê¿a. .
Odrzuci³a ko³drê i wsta³a z ³ó¿ka. Puszysty, dywan ' przyjemnie ³askota³ bose stopy. Przeci¹gnê³a siê jak
zadowolony kot i pos a do ³azienki. Przypuszcza³a, ¿e Alex siê k¹pie, lecz przeszklona kabina okaza³a siê
pusta.
Julie zdusi³a w sobie rozczarowanie. Postanowi³a nie zastanawiaæ siê nad ewentualnymi przyczynami
nieobecnoœci Alexa. Przecie¿ ta noc wcale nie oznacza³apojednania, a ona - Julie nie by³a naiwn¹
nastolatk¹, uwiedzionfl przez jakiegoœ pozbawionego skrupu³ów ³ajdaka.
Zagryz³a wargi, które wci¹¿ lekko dr¿a³y i wesz³a pod prysznic. Z rozmys³em skupi³a uwagê na
lœni¹cychstrumykach wody, sp³ywaj¹cych po jej ciele.
Stara³a siê nie myœleæ o niczym. Po pewnym czasie zakrêci³a kran i siêgnê³a po rêcznik.
Wbrew postanowieniu ponownie zaczê³a analizowaæ swoj¹ sytuacjê. Nie zamierza³a siê d³u¿ej
oszukiwaæ. Zgodzi³a siê tutaj wróciæ, poniewa¿ pchnê³a j¹ do tego mi³oœæ. Nie mog³a jednak zostaæ z
Alexem, gdy¿ nim kierowa³y zupe³nie .inne pobudki.
Zdawa³a sobie sprawê; ¿e w jego obecnoœci jest zupe³nie bezbronna. PotrafI³ j¹ zniszczyæ po prostu
bêd¹c sob¹ i wcale nie by³o w tym jego winy. Nie by³o w tym niczyjej winy. Dopiero teraz to zrozumia³a.
Musia³a wiêc st¹d odejœæ,i to zaraz. W przeciwnym razie stanie siê w rêkach Alexa zabawk¹.' Nie
potrafi³aby tego znieœæ. Wczoraj przez chwilê wierzy³a, ¿e wystarczy gwa³towna namiêtnoœæ, aby
uznaæ zwi¹':
zek z Alexem za szczêœliwy. Ale dziœ, w ch³odnym œwietle poranka, stwierdzi³a, ¿e to o wiele za ma³o.
Pragnê³a, ¿eby Alex cieszy³ siê jej towarzystwem, ¿eby stêskniony œpieszy³ do niej ka¿dego dnia.
Pragnê³a nie
tylko mi³oœci i po¿¹dania, lecz równie¿ przyjaŸni.
Chcia³a otrzymaæ wszystko albo nic.Ub a³a .siê. i' p ed wyjœciem obrzuci³a sypialniê ostatnun
spoJrzemem. W ci¹gu tych kilku tygodni nigdy tu nie zagl¹da³a. Teraz rozejrza³a siê z cieka oœci¹.. Nat
chmiast za wa¿y³a, ¿e pokój, który zaJmowali oboje zaraz po slubie, wygl¹da tak jak dawniej. Te same
meble, dywan, flf które kupowa³a razem z Alexem. Ka¿dy szczegó pr pomina³ o ich ma³¿eñstwie:.Alex
nic tutaj nie zr'hieñl . NajwyraŸniej nie stara³ siê wymazaæ z pamiêci wspomnieñ o· tamtych
szczêœliwych dniach. .
Wymknê³a siê cicho na korytarz. Od razu natknê³a siê na Sarah, która powita³a j¹ ze Zmartwion¹ min¹. .
- Och, panno Julie, w³aœnie sz³am pani¹ obudziæ.
Pan AleX: niedawno zabra³ pani¹ Brandt-do szpitala.
- Co siê sta³o, Sarah?
Okaza³o siê, ¿e teœciowa niechc¹cy obla³a sobie rêkê wrz¹tkiem. Julie odetchnê³a g³êboko i opar³a siê o
œcianê, poniewa¿ nogi mia³a jak z waty. Co za szczêœcie, ¿e to nie wylew, pomyœla³a z ulg¹. Od
niedawna zaczê³a ceniæ matkê Alexa. Starsza pani zaimponowa³a jej swoj¹ osobowoœci¹. Potrafi³a ca³.
kowicie zmieniæ swój stosunek do synowej i z determinacj¹. stara³a siê naprawiæ z³o, które jej' kiedyœ
wyrz¹dzi³a. Dok³ada³a wszelkich starañ, aby tym razem Julie traktowa³a ten dom jak swój i aby czu³a siê
tu jak najlepiej. Jeœli nawet zauwa¿y³a, ¿e Alex i Julie nie traktuj¹ siê nawzajem jak pogodzeni
kochankowie z ksi¹¿kowego romansu, to nigdy nie da³a tego po sobie poznaæ. Nie napomknê³a te¿ na
ten temat ani s³owem.
. . Julie westchnê³a i przywo³a³a siê do porz¹dku. By³o Jej przykro z powodu pani Brandt, lecz niewiele
mog³a w tej ytuacji pomóc. Nic wiêc nie sta³o na przeszkodzie, aby zrealizowaæ wczeœniejsze
postanowienie
JESZCZE JEDNA S¯ANSA
i st¹d znikn¹æ. Im szybciej, tym lepiej. Chwilowa nieobecnoœæ Alexa u³atwia³a zadanie.
Juliez· przymusem uœmiechnê³a siê do pokojówki.
- Trochê mnie przestraszy³aœ, Sarah., W pierwszej chwili pomyœla³am, ¿e pani Brandt mia³a drugi
wylew.
. Dziêki Bogu, ¿e to tylko oparzenie. - Nerwowo ' odgarnê³a z twarzy kosmyk w³osów i posz³a do holu.
- Mam podaæ œniadanie, panno Julie?
- Nie, dziêkujê, Sarah. Chyba w ogóle nie bêdê teraz jad³a. - Minê³a drzwi do sypialni Alexa, odwracaj¹c
wzrok w przeciwn¹ stronê. Wesz³a do swojego pokoju. - Szybko wyci¹gnê³a z szafy dwie walizki i'
zapakowa³a do nich czêœæ swojej garderoby. Wybra³a rzeczy, które uzna³a za najbardziej potrzebne.
Zatrzasnê³a zamki, œci¹gnê³a walizki z ³ó¿ka i po kolei zanios³a je na podjazd. Wróci³a po torebkê i
neseser z kos'metykami. Skrzypmêcie frontowych drzwi musia³o zaalarmowaæ Sarah, która natychmiast
wyros³a obok nicj jak spod ziemi. .
- Panno Julie! Czy pani gdzieœ wyje¿d¿a?
Julie westchnê³a z rezygnacj¹. Po krótkim namyœle uzna³a, ¿e Sarah nale¿y siê jakieœ wyjaœnienie.
Inaczej gotowa jeszcze zadzwoniæ do szpitala, ¿eby sprowadziæ tu Alexa. Julie za wszelk¹ . cenê wola³a
tego unikn¹æ.
- Tak siê sk³ada, ¿e na pewien czas muszê siê st¹d wyprowadziæ.. .
- Czy pan Alex o tym wie?
- Nie, Sarah, ale to nie ma ¿adnego znaczenia - par³a nieco ostrzejszym tonem.
- Och, panno Julie, przecie¿ nie mo¿e pal, i znów tak po prostu st¹d odejœæ. Proszê poczekaæ, a¿ wróci
pan Alex. -. Starsza kobieta patrzy³a na ni¹ b³agalnie.
Julie, wbrew samej sobie, postanowi³a daæ do zrozumienia ¿e jest tutaj pani¹ domu - co prawda drug¹ w
kolejce, pomyœla³a z ironi¹ - i nie nale¿y
-
jej niczego dyktowaæ. Spojrza³a na pokojówkê nieco z góry.
- Powiedz panu Alexowi, ¿e siê odezwê. Do widzenia. - Chwyci³a swój baga¿ i poœpiesznie zanios³a go
do samochodu. .
Podczas jazdy ca³kiem siê rozk³ i³a. Œciera³y siê w niej dwa uczucia - ulga i r«z¿alenie. Potwarzy . zaczê³y
jej sp³ywaæ ³zy. Usi³owa³ rzeæ je wierzchem d³oni, ale bez rezultatu. Wci¹¿ pojawia³y siê nowe. W
koñcu zatrzyma³a auto przy krawê¿niku i zaczê³a sz³ochaæ. Po kilku minutach zdo³a³a opanowaæ nerwy
i ponownie w³¹czy³a siê w strumieñ pojazdów. Rozejrza³a siê ukradkiem, aby sprawdziæ, czy ktoœ
zauwa¿y³ jej ¿a³osny popis. Stwierdzi³a, ¿e nikt nie zwróci³ na ni¹ najmniejszej uwagi. Pojecha³a wiêc
dalej, trochê rozczarowana ludzk¹ obojêtnoœci¹, lecz za to z potê¿n¹ czkawk¹.
Zaparkowa³a przed domem z jasnego piaskowca.
Znajome miejsce nie wzbudzi³o,w niej ¿adnych emocji.
Ze znu¿eniem wdrapa³a siê na, schody, wlok¹c 'za sob¹ obie walizki. Zaczeka³a w holu na windê i po
chwili znalaz³a siê w swoim opustosza³ym, cichym mieszkaniu.
Godzinê póŸniej ostry dŸwiêk dzwonka niemal przyprawi³ j¹ o zawa³. Nie ruszy³a siê z kanapy, ale i tak
us³ysza³a g³os 'Alexa. .
- Julie, przyjecha³em po ciebie. Wiem, ¿e tu jesteœ, bo twój ford stoi na dole.
Kolana siê pod ni¹ ugina³y, gdy sz³a do drzwi.
Zasunê³a ³añcuch j trochê je uchyli³a. Na widok ponurej miny mê¿a wpad³a w pop³och. Nie. ulega³o
w¹tpliwoœci, ¿e Alex jest gotów na wszystko. Zamierza³ tu wejœæ i siê z ni¹ rozmówiæ. Musia³a go
wpuœciæ.
Wszelki opór nie mia³ ¿adnego sensu. Zdjê³a ³añcuch i drzwi - pchniête gwa³townie siln¹ rêk¹ - otwQrzy³y
siê z rozmachem i uderzy³y o œcianê.
Alex nie traci³ czasu.
- Bierz swoje rzeczy- rozkaza³, patrz¹c ,na ni¹ lodowato. - Zaraz wychodzimy. - Z³apa³ j¹ mocno za ramiê.
Nagle ow³adnê³o ni¹ poczucie bezsensu. Alex, który wpada³ w gniew, gdy tylko j¹ zobaczy³, ostateczne
fiasko ich ma³¿eñstwa, palce, wpijaj¹ce siê boleœnie w cia³o:.. Wszystko to sprawi³o, ¿e ca³y pokój za,
wirowa³ wokó³ niej. Pociemnia³o jej w oczach. Us³ysza³a jeszcze g³os Alexa i pogr¹¿y³a siê w ciemnoœci.
Z cichym jêkiem upad³a w ramiona Alexa jak podciêty kwiat. .
Gdy odzyska³a przytomnoœæ, od razu, napotka³a.
ch³odne natarczywe spojrzenie Alexa. Nie 'potrafI³a ju¿ d³u¿ej prowadziæ tego pojedynku, którego
jedynym celem by³o zdominowanie drugiej strony. Odwróci³a g³owê i dlatego nie zauwa¿y³a, jak· na
opalonej twarzy mê¿a przelotnie pojawi³ siê wyraz cierpienia.
- Julie, przerazi³aœ lllliie nie na ¿arty. Jesteœ taka blada. Jak siêcziIjesz? - Alex przygl¹da³ siê jej z
niepokojem. Pod powiekami zapiek³y j¹ g³upie, niepotrzebne ³zy. - Proszê ciê, nie p³acz. - Podniós³ jej
d³oñ; do ust i namiêtnie poca³owa³. - ZachQwa³em siê jak brutal, wpadaj¹c tqtaj z takim impetem, ale
klnê siê na Boga, ¿e nie chcia³em ci zrobiæ nic z³ego.
- G³os mu siê za³amywa³ z przejêcia. - Napêdzi³aœ mi niezlego stracha. Nie m pojêcia, dlaczego bez -ó
przerwy ciê denerwujê. Uwierz mi, nie robiê tego celowo. .
Uœmiechnê³a siê s³abo przez ³zy.
- Chyba nie dane nam ¿yæ ze sob¹ zgodnie, Alex.
Wci¹¿ tylko siê ranimy i dzia³amy sobie na nerwy.
To znaczy ty ranisz mnie, a ja wyprowadzam ciê z równowagi, uœciœli³a w myœli. Oczywiœcie, Alexówi
by³o przykro, poniewa¿ przyczyni³ siê do jej chwilowej s³aboœ i. Zreszt¹ ka¿dy cz³owiek by siê przej¹³,
gdyby ktoœ pad³ mu zemdlony u stóp. Nie powinna jednak
wi¹zaæ ze s³owami Alexa ¿adnych nadziei. Odetchnê³a g³êboko. .
- Dosz³am ju¿ do siebie, Alex. Nie wiem, dlaczego zrobi³o mi siê s³abo. Mo¿e z g³odu. Nic mi nie jest. Po
prostu muszê coœ zjeœæ. Usiad³a. Zakrêci³o siê jej w g³owie, ale nieprzyjemne . wra¿enie trwa³o tylko
przez moment. Julie uz³a³i, ¿e ma doœæ si³y, aby zmierzyæ siê Alexem. Uwolni³a rêkê i zwalczy³a
przemo¿n¹ chêæ przytulenia siê do potê¿nego cia³a, które mog³oby zaofiarowaæ jej czu³oœæ i
mi³oœæ, a nie gorycz i gniew. - Alex, wiem, ¿e przyszed³eœ, ¿eby porozmawiaæ - powiedzia³a z
wahaniem.
- Lecz jeœli nie maSZ nic przeciwko temu, wola³abym prze³o¿yæ tê dyskusjê na póŸniej. Za kilka dni
urz¹dz iê taj od nowa i wszystko dla nas obojga wrOCI do normy.
- Do normy! - zawo³a³. - O czym ty gadasz? Przez ostatnie dwa lata nasze ¿ycie nie mia³o nic wspólnego z
norm¹. Zamierzam dopilnowaæ, abyœmy to wreszcie zmienili. - W jego g³osie zabrzmia³o zdecydowanie.
Unieruchomi³ j¹ spojrzeniem pe³nym niecierpliwoœci i z trudem hamowanej furii.
Julie bezwiednie siê odsunê³a i wtedy zda³ sobie sprawê, ¿e znów zaczyna na ni¹ krzyczeæ. Westchn¹³ i
odezwa³ siê ³agodniej:
- S³uchaj, dziecinko. Spróbujmy wyjaœniæ nasze nieporozumienia bez zbêdnej irytacji, zgoda?
Nie mia³a zamiaru daæ siê nabraæ na ten s³odki ton.
- Wcale nie jestem poirytowana, Alex. Po prostu chcia³abym znów tu zamieszkaæ. Nie s¹dzisz, ¿e to
najlepsze rozwi¹zanie?
- Do diab³a, nie! Zaraz wracasz ze mn¹ do domul Tam jest twoje miejsce. Czy ta ostatnia noc nic dla
ciebie nie znaczy³a? Jak to mo¿liwe, ¿e najpierw oddajesz mi siebie, a rano uciekasz jak tchórz?
Wci¹gnê³a gwa³townie powietrze. T o, co mówi³ Alex, bezlitoœnie k³u³o jej i tak ju¿ zranione uczucia.
l
. - Musia³am tak post¹piæ. Twoja oferta 'est przyjêcia. Usi³ujesz. mnie zatrzymaæ, ¿eby mieæ ka¿de
zawo³anie... o ile, oczywiœcie, znajdziesz Wi y czas - doda³a ironicznie. :- Kiedy ju¿ siê mn¹ znu.dzis:z,.
odeœlesz mnie z powrotem pod dawny adres. A 'a., podobnie jak dwa lata temu, u³o¿ê sobie ¿ycie od
nowa, jak gdyby nic siê nie sta³o. Czy w³aœnie tak to ma wygl¹daæ? - zakoñczy³a, kipi¹c z gniewu.· -
Zwariowa³aœ, Julie? Jak mo¿esz wygadywaæ takie bzdury? Nigdy siê tob¹ nie znudzê! I nigdy siê nie
znudzi³em. Muszê jednak dodaæ, ¿e dwa lata temu w³aœnie ty nie wykaza³aœ siê imponuj¹c¹
wytrwa³oœci¹.
Julie patrzy³a na niego zaskoczona. Oœwiadczenie Alexa wprawi³o j¹ w os³upienie.
- Zwabi³em ciê z powrotem, poniewa¿ nie potrafI³em d³u¿ej bez ciebie ¿yæ - wyzna³ cicho. - N a ca³ym
œwiecie istnieje tylko jedna kobieta, która siê dla mnie liczy, chocia¿ doprowadza mnie do sza³u.
Piêkna blondynka imieniem Julie.
- Och, Alex - szepnê³a, ca³kiem oszo³omiona. -Jej bursztynowe' oczy lœni³y jak dwie gwiazdy. Wzi¹³ j¹ w
ramiona i przycisn¹³ do siebie. Ukry³ ,twarz w z³ocistych w³osach Julie. Ona objê³a go za szyjê i czule
pieœci³a jego g³owê, z zachwytem g³aska³a ciep³¹ skórê karku. Przytuli³a usta do zag³êbienia powy¿ej
obojczyka, rozpalaj¹c swoje zmys³y mêskim aromatem.
- Dlaczego wymknê³aœ siê dzisiaj rano? - zapyta³ z ledwie t³umion¹ niecierpliwoœci¹. Pokrywa³ jej
policzki,czo³o i sbonie lekkimi poca³unkami. Julie z zachwytem zauwa¿y³a, ¿e jego .twarz jaœnieje.
szczêœciem.
- Kiedy siê obudzi³am, a ciebie nie by³o, zaczê³am siê zastanawiaæ nad tym dziwnym uk³adem.
Pomyœla³am, ¿e czas skoñczyæ ze z³udzeniami. Nagle pojê³am, co jest dla mnie najwa¿niejsze.
Mi³oœæ. Bez niej nie mog³am ·Z tob¹ pozostaæ. A twoje emocje
JJ!'SZCZE JEDNA SZANSA
stanowi³y dla mnie zagadkê. Nie powiedzia³eœ D przecie¿, ¿e mnie kochasz.
-: Nie .przypuszcza³ , ¿e ¹ ci pot ebne s v.:a.
Ka¿da pIeszczota wyraza³a moJe UCZUCla do cIebIe.
Zawsze mia³aœ moj¹ mi³oœæ -llawet wtedy, gdy nie byliœmy razem. Nikogo nie potrafI³bym kochaæ
tak jak ciebie. .
- Wiêc czemu pozwoli³eœ mi odejœæ? - Przypomnia³a sobie ból' rozstania i oczy jej pociemnia³y.
Westchn¹³ ciê¿ko.
Najpierw, gdynie wróci³aœ podczas tamtej zamieci, targa³y mn¹ zazdroœæ i gniew;· Chyba by³bym
wówczas zdolny ciê zabiæ za to cierpienie, które na mnie spad³o. - ,Zamruga³ gwahownie, jak gdyby
chcia³ odpêdziæ przykre wspomnienia. - A. gdy ju¿ siê zjawi³aœ, zupe³nie zaœlepi³a mnie wœciek³oœæ.
Poza tym nie zdawa³em sobie sprawy z g³êbi swoich uczuæ. Jak kretyn uzna³em, ¿e powinñiœmy siê
rozejϾ. Sama .
przyznasz - Qstatnie tygodnie naszego. ma³¿eñstwa przypomina³y piek³o.
Odsun¹³ siê trochê od Julie i zapali³ papierosa.
- Dopiero póŸniej zrozumia³em swój b³¹d. - Zaœmia³ siê nieweso³o. -'- Ale spêdzi³aœ dwa dni i ca³¹ noc z
Robertem Courtneyem. Nie w¹tpi³em, ¿e z nim spa³aœ. - Obrzuci³ j¹ szybkim spojrzeniem.
- Szkoda, ¿e nie okaza³eœ mi wiêcej zaufania.
Robert by³ tylko platonicznym przyjacielem. Jakimœ cudem wyczu³, na czym polegaj¹ moje domowe
problemy. Stosunki z twoj¹ matk¹ uk³ada³y siê Ÿle. Rozpaczliwiepotrzebowa³am moralnego wsparcia,
odrobiny wspó³czucia. T o ca³a prawda.
Alex zdusi³ w popielniczce niedopa³ek i przysun¹³ siê do Julie;
,- Kiedy wreszcie och³on¹³em po tamtej dzikiej awanturze, doszed³em do wniosku, ¿e sam wepchn¹³em
ciê w ramiona Roberta. S¹dzi³em, ¿e odesz³aœ do niego.
JJ!'SZCZE JEDNA ZANSA
Po twarzy Alexa przemkn¹³ cieñ udrêki. Serce Julie œcisnê³o siê boleœnie. Domyœla³a siê, jak strasznie
musia³ wtedy cierpieæ.
-.Wylew mojej matki nie móg³ nast¹piæ w gorszym momencie. Potrzebowa³a mnie, jak nigdy dot¹d.
Ca³ymi dniami' siedzi ³em przy niej w szpitalu. - Zmar'szczy³ brwi, przypominaj¹c sobie tamte chwile. -
Zacz¹³em aJ;lalizowaæ przebieg naszego ma³¿eñstwa, uk³adaæ fragmenty ³amig³ówki. Doszed³em do
wnios. ku, ¿e moja matka mog³a posun¹æ siê bardzo daleko, 'aby zachowaæ status quo. Zastanawia³em
siê, czy przypadkiem w jakiœ sposób nie zmusi³a ciê do odejœcia z naszego domu. WyrzUca³em sobie;
¿e w porê wszystkiemu nie zaradzi³em. Nie masz pojêcia, co prze¿ywa³em.
Julie zamrucza³a pocieszaj¹co, lecz Alex potrz¹sn¹³ tylko g³ow¹. .
- Kochanie, nie zas³ugujê na to, abyœ mi tak wspania³omyœlnie wybaczy³a. Pocieszam siê jednak tym,
¿e los wystarczaj¹co mnie ukara³. Troszczy³em siê o matkê, lecz przez ca³y czas z¿era³a mnie
œwiadomoœæ, ¿e ty jesteœ wolna i za wszelk¹ cenê usi³ujesz zapomnieæ o ma³¿eñstwie, które
przynios³o ci jedynie ból. M usi¹.lem uzbroiæ siê w cierpliwoœæ i czekaæ na odpowiedni¹ chwilê, aby ciê
odzyskaæ. Oczywiœcie stara³em siê mieæ ciê na oku... .
Obj¹³ j¹ i posadzi³ sobie na,kolanach. Ukry³ twarz na jej ramieniu i zacz¹³ delikatnie ca³owaæ nag¹ skórê w
rozciêciu bluzki, ,a¿ dotar³ ustami do s³odkiej wypuk³oœci.
Julie rozpiê³a 'dwa górne guziki jego koszuli i wsunê³a pod ni¹ d³onie, rozlcoszuj¹c siê œliskim dotykiem
ciemnych w³osów . na jego piersi. Z zachwytem zauwa¿y³a, ¿e ta pieszCzota sprawia Alexowi
przyjemnoœæ. Teraz ju¿ wiedzia³a, dlaczego oboje dzia³aj¹ na siebie t 'silnie. £¹czy³a ich prawdziwa
mi³oœæ.' .
- Alex, czemu nalega³eœ, ¿ebym znów siê do ciebie wprowadzi³a? Zdo³a³eœ przekonaæ swoj¹ matkê,
aby zaakceptowa³a óf'Jllan? - Czy¿by sympatia teœciowej nie by³aauten!yczna? Czy zosta³a wymuszona
przez Alexa? Na mysI o tym Julie zrobi³o siê bardziej przykro, ni¿ jeszcze do niedawna mog³aby
przypuszczaæ. Alex rozwia³ jej obawy. .
- Po powrocie ze szpitala moj¹ matkê zaczê³o drêczyæ poczucie winy. Rozmawialiœmy oboje na ten
temat. Chcia³a naprawiæ z³o, które ci wyrz¹dzi³a - powiedzia³ z uœmiechem, nie przestaj¹cjej delikatnie
pieœciæ. - Uzna³em, ¿e jest to doskona³y pretekst, aby sprowadziæ ciê pod moje opiekuñcze skrzyd³a.
Lecz nie przypuszcza³em, ¿e a¿ tak d³ugo bêdziesz mnie trzymaæ na dystans. .
Julie zarumieni³a siê i spuœci³a wzrok.
- Wcale nie przysz³o mi to ³atwo - wyzna³a.
- Ilekroæ znalaz³eœ siê w pobli¿u, zaczyna³am p³on¹æ. Nigdy nie zrozumiem, jakim cudem uda³o mi siê
zachowaæ obojêtnoœæ... Chyba pragnienie, abyœ mnie kocha³ okaza³o siê silniejsze. ni¿ fizyczne
po¿¹danie.
Przycisn¹³ j¹ gwa³townie do siebie.
- Mnie nie by³o st¹æ na takie rozró¿nienia. Pragn¹³em ciê bez wzglêdu na okolicznoœci... Chcia³em ciê
zdobyæ za wszelk¹ cenê. - Podkreœla³ pe³ne ¿aru s³owa szybkimi, g³oœnymi poca³unkami. .
Julie widocznie zareagowa³a zgodnie z jego ¿yczeniem, poniewa¿ odsun¹³ siê lekko i z czu³oœci¹
popatrzy³w jej ufne z³ociste oczy. Zobaczy³ w nich bezmiar mi³oœci i nagle siê rozeœmia³.. Zerknê³a na
niego pytaj¹co, wiêc wyjaœni³:
- Czekaj¹ nas wi kie zmiany, kochanie. Ju¿ nied³ugo zamieszkamy tylko we dwoje. Moja matka zamierza
znaleŸæ mniejszy dom i przenieœæ siê tam razem z Sarah. Wszystko powoli zaczyna Uk³adaæ siê tak jak
powinno.
Julie z rozkosz¹ ch³onê³a s³owa mê¿a. Jak mog³a zw¹tpiæ w jego uczucia... Nie potrafi³a tego poj¹æ.
Alex tyle zrobi³ dla ratowania ich ma³¿eñstwa. Postêpowa³ racjonalnie i konsekwentnie, jak zawsze, gdy
w grê wchodzi³y wa¿ne sprawy. Le¿a³o to w jego charakterze. Tak siê' stara³, a ona nie potrafi³a tego
dostrzec. Nawet nie podejrzewa³a, do czego by³ zdolny.
- Przypuszczam, ¿e pojawienie siê Angeli pokrzy¿owa³o ci szyki? - Uwa¿nie obserwowa³a jego twarz, aby
siê przekonaæ, jak Alex zareaguje.
- Mia³em ochotê j¹ udusiæ - przyzna³ z ponur¹ min¹. -'- S¹dzi³em, ¿e wreszcie jestem bliski celu. Ty
traktowa³aœ mnie coraz cieplej. Mój raport wprawi³ Franka w zachwyt. I nagle ona wesz³a mi w paradê.
- Skrzywi³ siê lekko. - Jak widaæ, nie wolno chwaliæ dnia przed zachodem s³oñca.
Julie wci¹¿ patrzy³a na niego spod oka.
- A wiêc nic do niej nie czu³eœ?
- Oczywiœcie, ¿e nie. Ju¿ ci mówi³em - ³¹czy³y nas tylko interesy. Wspó³pracowa³em z jej ojcem, a on
zgodzi³ siê, aby mu asystowa³a. Dlatego czasem przychodzi³a do mojego biura. Mo¿liwe, ¿e mia³a
ochotê . siê za mnie wydaæ. Matka te¿ przy³o¿y³a do tego rêkê.
Pocz¹tkowo popiera³a przecie¿ starania Angeli. Lecz mnie Angela nigdy siê nie podoba³a. To zimna i
wyrachowana osoba. A ja potrzebowa³em kogoœ zupe³nie innego... - Urwa³ i przesun¹³ tkliwym
spojrzeiliem po zarumienionej twarzy Julie. - Potrzebowa³em kobiety serdecznej i kochaj¹cej. W³aœnie
ciebie.
Odetchnê³a z widocznym zadowoleniem.
- Kocham ciê, Alex.
- A ja ciê uwielbiam, moja s³odka. - Jego wargi zach³annie siêgnê³y do jej ust i serce Julie uderzy³o
mocniej, przepe³nione nies³ychan¹ radoœci¹.
Minê³o kilka cudownych minut. Ciszê przerywa³ jedynie szmer przyœpieszonych oddechów
i wymawianych szeptem s³ów czu³oœci. Poznawali siê teraz od nowa i rozkosz okaza³a siê upajaj¹ca.
. W pewnej ch,,: Julie odsunê³a siê od Alexa.
Musia³a wyjaœniæ jes¿cze jedn¹ w¹tpliwoœæ.
A co z twoj¹ kontrol¹ w Peters-Winton? Czy j¹ te¿ z góry zaplanowa³eœ? .
Rozeœmia³ siê szelmowsko.
- Jasne, ¿e tak. Dowiedzia³em siê przypadkiem o k³opotach Petersa. Zdoby³em zaproszenie na przyjêcie
do bliskich przyjació³ Franka, Tam siê poznaliœmy.· Odpowiednio pókierowa³em rozmow¹, aby
napomkn¹³ o swoich problemach. Nastêpnego dnia wys³a³em mu oficjalny list, oferuj¹cy us³ugi mojej
fumy. Reszta posz³a jak z p³atka, a moja ma³a ¿oneczka przez ca³y czas by³a dwa kroki ode mnie.
-Uœmiechn¹³ siê, widz¹c maluj¹ce siê na jej buzi nieme oburzenie.
- Ty, bestio! - parsknê³a ze œmiechem. - Wiesz, w jak¹ wpad³am p;mikê na twój widok? Zastanawia³am
siê, co'zrobiæ - zachowaæ obojêtnoœæ, czy - zgodnie z naturalnymi sk³onnoœciami - od razu paœæ ci
w ramiona. - ZrobiJa skruszon¹ minê. - Chyba od pocz¹tku wiedzia³am, ¿e i tak siê wkrótce domyœlisz, jak
na mnie dzia³asz. Wci¹¿ tak samo mocno jak wtedy, gdy ciê pierwszy raz ujrza³am.
Schyli³ siê i namiêtnie j¹ poca³owa³.
- Nie mam pojêcia, c¿ym sobie zas³u¿y³em na kogoœ takiego jak ty, ale obiecujê, ¿e ju¿ nic nas nie
rozdzieli.
Delikatnie odsun¹³ z jej twarzy kosmyk w³osów i przylgn¹³ spojrzeniem do obrzmia³ych od poca³unków
warg.
- Podczas tych kilku tygodni wci¹¿ mnie kusi³o, aby wzi¹æ ciê w swoje ramiona. Twoja bliskoœæ sta³a siê
prawdziw¹ tortur¹. Zauwa¿y³aœ, ile ostatnio wieczorów spêdza³em w swoim gabinecie nad papierkow¹
robot¹? .
- A ja myœla³am, ¿e mnie Unikasz... Nawet twoja matka trochê siê dziwi³a. Nie zachowywaliœmy siê jak
pogodzeni kochankowie. Kiepscy z nas aktorzy.
- Od dzisiaj nie musimy ju¿ graæ. Koniec z udawaniem - zamrucza³ zmys³owo, przesuwaj¹c usta w dó³
dekoltu, gdzie jedwabna bluzka rozchyli³a siê zapraszaj¹co. - Zaraz wracamy do domu i ca³y nastêpny
tydzieñ spêdzimy w sypialni.
Julie przeci¹gnê³a siê leniwie w jego ramionach.
- T o brzmi ca³kiem nieŸle - przyzna³a z uœmiechem. Koniec.