Jan Pawe II Wybrane homilie z pielgrzymek do Polski z lat 1979 1991

background image

 

WYBRANE HOMILIE JANA PAWŁA II Z PIELGRZYMEK DO POLSKI Z LAT 1979‐1991 

 

Materiały do I etapu VI edycji Konkursu Papieskiego. 

www.konkurspapieski.pl

  

 

1. Homilia w czasie Mszy Św. odprawionej na Placu Zwycięstwa w Warszawie,  

2 czerwca 1979 r. 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! 
Umiłowani Rodacy, 
Drodzy Bracia i Siostry, 
Uczestnicy eucharystycznej Ofiary, która sprawuje się dziś w Warszawie na placu Zwycięstwa,  
1. Razem z wami pragnę wyśpiewać pieśń dziękczynienia dla Opatrzności, która pozwala mi dziś jako 
pielgrzymowi stanąć na tym miejscu. 
Pragnął  ‐  wiemy,  że  bardzo  gorąco  pragnął  ‐  stanąć  na  ziemi  polskiej,  przede  wszystkim  na  Jasnej 
Górze, zmarły niedawno papież Paweł VI. Pierwszy po wielu stuleciach papież ‐ pielgrzym. Do końca 
życia nosił to pragnienie w swoim sercu i z nim zszedł do grobu. I oto czujemy, że pragnienie to było 
tak potężne i tak głęboko uzasadnione, że przerosło ramy jednego pontyfikatu i ‐ w sposób po ludzku 
trudny  do  przewidzenia  ‐  realizuje  się  dzisiaj.  Dziękujemy  więc  Bożej  Opatrzności  za  to,  że  dała 
Pawłowi  VI  tak  potężne  pragnienie.  Dziękujemy  za  cały  ten  styl  papieża‐pielgrzyma,  jaki 
zapoczątkował wraz z Soborem Watykańskim II. Gdy bowiem Kościół cały uświadomił sobie na nowo, 
iż  jest  Ludem  Bożym  ‐  Ludem,  który  uczestniczy  w  posłannictwie  Chrystusa,  Ludem,  który  z  tym 
posłannictwem  idzie  przez  dzieje,  który  "pielgrzymuje",  papież  nie  mógł  dłużej  pozostać  "więźniem 
Watykanu".  Musiał  stać  się  na  nowo  Piotrem  pielgrzymującym,  tak  jak  ten  pierwszy,  który 
z Jerozolimy  przywędrował  poprzez  Antiochię  do  Rzymu,  aby  tam  dać  świadectwo  Chrystusowi  i 
przypieczętować je swoją krwią. 
Dzisiaj dane mi jest wypełnić to pragnienie zmarłego papieża Pawła VI wśród was, umiłowani synowie 
i córki mojej Ojczyzny. Kiedy bowiem ‐ z niezbadanych wyroków Bożej Opatrzności po śmierci Pawła 
VI i po kilkutygodniowym zaledwie pontyfikacie mojego bezpośredniego poprzednika Jana Pawła I ‐ 
zostałem głosami kardynałów wezwany ze stolicy św. Stanisława w Krakowie na stolicę św. Piotra w 
Rzymie,  zrozumiałem  natychmiast,  że moim  szczególnym  zadaniem  jest  spełnienie  tego  pragnienia, 
którego Paweł VI nie mógł dopełnić na milenium chrztu Polski. 
Jako  więc  wasz  rodak,  syn  polskiej  ziemi,  a  zarazem  jako  papież‐pielgrzym  witam  was  wszystkich! 
Witam  najdostojniejszego  Prymasa  Polski.  Witam  wszystkich  obecnych  tutaj  arcybiskupów, 
biskupów,  pasterzy  Kościoła  w  naszej  Ojczyźnie.  Pozwólcie,  że  pośród  naszych  gości  powitam  w 
sposób  szczególny  kardynała‐arcybiskupa  Santo  Domingo.  To  tam  wypadało  mi  skierować  pierwsze 
kroki papieskiego pielgrzymowania w miesiącu styczniu. Tam po raz pierwszy ucałowałem ziemię, na 
której  stanęła  kiedyś  stopa  Krzysztofa  Kolumba,  po  której  przeszły  stopy  tylu  głosicieli  Ewangelii,  a 
wśród nich także i naszych rodaków i polskich żołnierzy. Dzisiaj, wspólnie z wami, tego świadka mojej 
pierwszej papieskiej podróży witam w Warszawie. 
Czyż  moja  pielgrzymka  do  Ojczyzny  w  roku,  w  którym  Kościół  w  Polsce  obchodzi  dziewięćsetną 
rocznicę  śmierci  św.  Stanisława,  nie  jest  zarazem  jakimś  szczególnym  znakiem  naszego  polskiego 
pielgrzymowania poprzez dzieje Kościoła ‐ nie tylko po szlakach naszej Ojczyzny, ale zarazem Europy i 
świata? Odsuwam tutaj na bok moją własną osobę ‐ niemniej muszę wraz z wami wszystkimi stawiać 
sobie pytanie o motyw, dla którego właśnie w roku 1978 (po tylu stuleciach ustalonej w tej dziedzinie 
tradycji) został na rzymską stolicę św. Piotra wezwany syn polskiego narodu, polskiej ziemi. Od Piotra, 
jak i od wszystkich apostołów Chrystus żądał, aby byli Jego "świadkami w Jerozolimie i w całej Judei, 
i w Samarii, i aż po krańce ziemi" (Dz 1,8). 
Czyż przeto nawiązując do tych Chrystusowych słów, nie wolno nam wnosić zarazem, że Polska stała 
się  w  naszych  czasach  ziemią  szczególnie  odpowiedzialnego  świadectwa?  Że właśnie  stąd  ‐  z 

background image

 

Warszawy, a także z Gniezna, z Jasnej Góry, z Krakowa, z całego tego historycznego szlaku, który tyle 
razy  nawiedzałem  w  swoim  życiu  i  który  w  tych  dniach  znów  będę  miał  szczęście  nawiedzić,  że 
właśnie  stąd  ze  szczególną  pokorą,  ale  i  ze  szczególnym  przekonaniem  trzeba  głosić  Chrystusa?  Że 
właśnie  tu,  na  tej  ziemi,  na  tym  szlaku,  trzeba  stanąć,  aby  odczytać  świadectwo  Jego  Krzyża  i  Jego 
Zmartwychwstania? Ale, umiłowani rodacy ‐ jeśli przyjąć to wszystko, co w tej chwili ośmieliłem się 
wypowiedzieć  ‐  jakżeż  ogromne  z  tego  rodzą  się  zadania  i  zobowiązania!  Czy  do  nich  naprawdę 
dorastamy? 
2.  Dane  mi  jest  dzisiaj,  na  pierwszym  etapie  mojej  papieskiej  pielgrzymki  do  Polski,  sprawować 
Najświętszą  Ofiarę  w  Warszawie,  na  placu  Zwycięstwa.  Liturgia  sobotniego  wieczoru,  w  przeddzień 
Zesłania Ducha Świętego przenosi nas do wieczernika w Jerozolimie, w którym nazajutrz apostołowie 
‐  zgromadzeni  wokół  Maryi,  Matki  Chrystusa  ‐  mają  otrzymać  Ducha  Świętego.  Otrzymają  Ducha, 
którego  Chrystus  im  wyjednał  przez  krzyż,  aby  w  mocy  tego  Ducha  mogli  wypełnić  Jego  polecenie. 
"Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. 
Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem" (Mt 28,19‐20). W takich słowach Chrystus Pan 
przed  swym  odejściem  ze  świata  przekazał  apostołom  swe  ostatnie  polecenie,  swój  "mandat 
misyjny". I dodał: "A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni aż do skończenia świata" (Mt 28,20). 
Dobrze  się  stało,  że  moja  pielgrzymka  do  Polski,  związana  z  dziewięćsetną  rocznicą  męczeńskiej 
śmierci  św.  Stanisława,  wypadła  w  okresie  Zesłania  Ducha  Świętego  oraz  uroczystości  Trójcy 
Przenajświętszej.  W  taki  bowiem  sposób  mogę,  dopełniając  jakby  pośmiertnie  pragnienia  Pawła  VI, 
przeżyć raz jeszcze tysiąclecie chrztu na ziemi polskiej i wpisać tegoroczny Stanisławowy jubileusz w 
to tysiąclecie, z którego wzięły początek całe dzieje narodu i Kościoła. Właśnie uroczystość Zesłania 
Ducha  Świętego  oraz  Trójcy  Przenajświętszej  szczególnie  nas  przybliża  do  tego  początku.  W 
apostołach,  którzy  otrzymują  Ducha  Świętego  w  dzień  Zielonych  Świąt,  są  już  niejako  duchowo 
obecni  wszyscy  ich  następcy,  wszyscy  biskupi,  również  ci,  którym  od  tysiąca  lat  wypadło  głosić 
Ewangelię  na  ziemi  polskiej.  Również  ten  Stanisław  ze  Szczepanowa,  który  swoje  posłannictwo  na 
stolicy krakowskiej okupił krwią przed dziewięcioma wiekami. 
I  są  w  tych  apostołach  i  wokół  nich  ‐  w  dniu  Zesłania  Ducha  Świętego  ‐  zgromadzeni  nie  tylko 
przedstawiciele tych ludów i języków, które wymienia księga Dziejów Apostolskich. Są wokół nich już 
wówczas zgromadzone różne ludy i narody, które przyjdą do Kościoła poprzez światło Ewangelii i moc 
Ducha Świętego w różnych epokach, w różnych stuleciach. Dzień Zielonych Świąt jest dniem narodzin 
wiary  i  Kościoła  również  na  naszej  polskiej  ziemi.  Jest  to  początek  przepowiadania  wielkich  spraw 
Bożych również w naszym polskim języku. Jest to początek chrześcijaństwa również w życiu naszego 
narodu: w jego dziejach, w jego kulturze, w jego doświadczeniach. 
3.  Kościół  przyniósł  Polsce  Chrystusa  ‐  to  znaczy  klucz  do  rozumienia  tej  wielkiej  i podstawowej 
rzeczywistości, jaką jest człowiek. Człowieka bowiem nie można do końca zrozumieć bez Chrystusa. A 
raczej: człowiek nie może siebie sam do końca zrozumieć bez Chrystusa. Nie może zrozumieć ani kim 
jest, ani jaka jest jego właściwa godność, ani jakie jest jego powołanie i ostateczne przeznaczenie. Nie 
może tego wszystkiego zrozumieć bez Chrystusa. 
I dlatego Chrystusa nie można wyłączać z dziejów człowieka w jakimkolwiek miejscu ziemi. Nie można 
też  bez  Chrystusa  zrozumieć  dziejów  Polski  ‐  przede  wszystkim  jako  dziejów  ludzi,  którzy  przeszli  i 
przechodzą przez tę ziemię. Dzieje ludzi! Dzieje narodu są przede wszystkim dziejami ludzi. A dzieje 
każdego człowieka toczą się w Jezusie Chrystusie. W Nim stają się dziejami zbawienia. 
Dzieje  narodu  zasługują  na  właściwą  ocenę  wedle  tego,  co  wniósł  on  w  rozwój  człowieka 
i człowieczeństwa,  w  jego  świadomość,  serce,  sumienie.  To  jest  najgłębszy  nurt  kultury.  To  jej 
najmocniejszy  zrąb.  To  jej  rdzeń  i  siła.  Otóż  tego,  co  naród  polski  wniósł  w  rozwój  człowieka  i 
człowieczeństwa, co w ten rozwój również dzisiaj wnosi, nie sposób zrozumieć i ocenić bez Chrystusa. 
"Ten  stary  dąb  tak  urósł,  a  wiatr  go  żaden  nie  obalił,  bo  korzeń  jego  jest  Chrystus"  (Piotr  Skarga, 
Kazania  sejmowe).  Trzeba  iść  po  śladach  tego,  czym  ‐  a  raczej  kim  ‐  na  przestrzeni  pokoleń  był 
Chrystus  dla  synów  i  córek  tej  ziemi.  I  to  nie  tylko  dla  tych,  którzy  jawnie  weń  wierzyli,  którzy  Go 

background image

 

wyznawali wiarą Kościoła. Ale także i dla tych, pozornie stojących opodal, poza Kościołem. Dla tych 
wątpiących, dla tych sprzeciwiających się. 
3. Jeśli jest rzeczą słuszną, aby dzieje narodu rozumieć poprzez każdego człowieka w tym narodzie ‐ 
to równocześnie nie sposób zrozumieć człowieka inaczej jak w tej wspólnocie, którą jest jego naród. 
Wiadomo,  że  nie  jest  to  wspólnota  jedyna.  Jest  to  jednakże  wspólnota  szczególna,  najbliżej  chyba 
związana  z  rodziną,  najważniejsza  dla  dziejów  duchowych  człowieka.  Otóż  nie  sposób  zrozumieć 
dziejów narodu polskiego ‐ tej wielkiej tysiącletniej wspólnoty, która tak głęboko stanowi o mnie, o 
każdym  z  nas  ‐  bez  Chrystusa.  Jeślibyśmy  odrzucili  ten  klucz  dla  zrozumienia  naszego  narodu, 
narazilibyśmy  się  na  zasadnicze  nieporozumienie.  Nie  rozumielibyśmy  samych  siebie.  Nie  sposób 
zrozumieć tego narodu, który miał przeszłość tak wspaniałą, ale zarazem tak straszliwie trudną ‐ bez 
Chrystusa.  Nie  sposób  zrozumieć  tego  miasta,  Warszawy,  stolicy  Polski,  która  w  roku  1944 
zdecydowała  się  na  nierówną  walkę  z  najeźdźcą,  na  walkę,  w  której  została  opuszczona  przez 
sprzymierzone potęgi, na  walkę, w której legła pod  własnymi gruzami, jeśli się nie  pamięta, że  pod 
tymi  samymi  gruzami  legł  również  Chrystus‐Zbawiciel  ze  swoim  krzyżem  sprzed  kościoła  na 
Krakowskim  Przedmieściu.  Nie  sposób  zrozumieć  dziejów  Polski  od  Stanisława  na  Skałce  do 
Maksymiliana  Kolbe  w  Oświęcimiu,  jeśli  się  nie  przyłoży  do  nich  tego  jeszcze  jednego  i  tego 
podstawowego kryterium, któremu na imię Jezus Chrystus. 
Tysiąclecie  chrztu  Polski,  którego  szczególnie  dojrzałym  owocem  jest  św.  Stanisław  ‐  tysiąclecie 
Chrystusa w naszym wczoraj i dzisiaj ‐ jest głównym motywem mojej pielgrzymki, mojej dziękczynnej 
modlitwy  wspólnie  z  wami  wszystkimi,  drodzy  rodacy,  których  Jezus  Chrystus  nie  przestaje  uczyć 
wielkiej sprawy człowieka. Z wami, dla których Chrystus nie przestaje być wciąż otwartą księgą nauki 
o człowieku, o jego godności i jego prawach. A zarazem nauki o godności i prawach narodu. 
Księże  Prymasie!  Pragnę  tę  Najświętszą  Ofiarę  wspólnie  z  braćmi  biskupami  i  kapłanami  złożyć  we 
wszystkich intencjach, które Wasza Eminencja wymienił na początku. 
W  dniu  dzisiejszym  na  tym  placu  Zwycięstwa  w  stolicy  Polski  proszę  wielką  modlitwą  Eucharystii 
wspólnie z wami, aby Chrystus nie przestał być dla nas otwartą księgą życia na przyszłość. Na nasze 
polskie jutro. 
4. Stoimy tutaj w pobliżu Grobu Nieznanego Żołnierza. W dziejach Polski ‐ dawnych i współczesnych ‐ 
grób  ten  znajduje  szczególne  pokrycie.  Szczególne  uzasadnienie.  Na  ilu  to  miejscach  ziemi  ojczystej 
padał ten żołnierz. Na ilu to miejscach Europy i świata przemawiał swoją śmiercią, że nie może być 
Europy sprawiedliwej bez Polski niepodległej na jej mapie? Na ilu to polach walk świadczył oprawach 
człowieka  wpisanych  głęboko  w  nienaruszalne  prawa  narodu,  ginąc  "za  wolność  naszą  i  waszą"? 
"Gdzie  są  ich  groby,  Polsko!  Gdzie  ich  nie  ma!  Ty  wiesz  najlepiej  ‐  i  Bóg  wie  na  niebie!"  (Artur 
Oppman, Pacierz za zmarłych). 
Dzieje Ojczyzny napisane przez Grób jednego Nieznanego Żołnierza. 
Przyklęknąłem  przy  tym  grobie,  wspólnie  z  Księdzem  Prymasem,  aby  oddać  cześć  każdemu  ziarnu, 
które ‐ padając w ziemię i obumierając w niej ‐ przynosi owoc. Czy to będzie ziarno krwi żołnierskiej 
przelanej na polu bitwy, czy ofiara męczeńska w obozach i więzieniach. Czy to będzie ziarno ciężkiej, 
codziennej pracy w pocie czoła na roli, przy warsztacie, w kopalni, w hutach i fabrykach. Czy to będzie 
ziarno miłości rodzicielskiej, która nie cofa się przed daniem życia nowemu człowiekowi i podejmuje 
cały trud wychowawczy. Czy to będzie ziarno pracy twórczej w uczelniach, instytutach, bibliotekach, 
na warsztatach narodowej kultury. Czy to będzie ziarno modlitwy i posługi przy chorych, cierpiących, 
opuszczonych. Czy to będzie ziarno samego cierpienia na łożach szpitalnych, w klinikach, sanatoriach, 
po domach: "wszystko, co Polskę stanowi". Skąd przychodzą te słowa? Księże Prymasie, tak głosi Akt 
milenijny, złożony przez ciebie i Episkopat Polski na Jasnej Górze: "wszystko, co Polskę stanowi". 
To wszystko w rękach Bogarodzicy ‐ pod krzyżem na Kalwarii i w wieczerniku Zielonych Świąt. 
To wszystko: dzieje Ojczyzny, tworzone przez każdego jej syna i każdą córkę od tysiąca lat ‐ i w tym 
pokoleniu,  i  w  przyszłych  ‐  choćby  to  był  człowiek  bezimienny  i  nieznany,  tak  jak  ten  żołnierz,  przy 
którego grobie stoimy... To wszystko: i dzieje ludów, które żyły wraz z nami i wśród nas, jak choćby ci, 
których setki tysięcy zginęły w murach warszawskiego getta. 

background image

 

To  wszystko  w  tej  Eucharystii  ogarniam  myślą  i  sercem  i  włączam  w  tę  jedną  jedyną  Najświętszą 
Ofiarę Chrystusa na placu Zwycięstwa. 
I wołam, ja, syn polskiej ziemi, a zarazem ja: Jan Paweł II papież, wołam z całej głębi tego tysiąclecia, 
wołam w przeddzień święta Zesłania, wołam wraz z wami wszystkimi:  
Niech zstąpi Duch Twój! 
Niech zstąpi Duch Twój! 
I odnowi oblicze ziemi. 
Tej Ziemi! Amen.  
 
 

 

background image

 

2. Homilia w czasie liturgii słowa skierowana do młodzieży zgromadzonej na Westerplatte, 12 
czerwca 1987 r. 
1. Wam, którzy jesteście dziś zgromadzeni tu, na Westerplatte, wam, młode pokolenie ludzi polskiego 
morza i Pomorza, i wam, młodym  na całej ojczystej ziemi, przekazuję pozdrowienie Chrystusowego 
Kościoła i pocałunek pokoju. 
Przekazuję to pozdrowienie w imieniu wszystkich waszych rówieśnic i rówieśników z różnych krajów i 
kontynentów,  które  dane  mi  jest  odwiedzać,  spełniając  posługę  Piotrową,  związaną  w  Kościele  z 
rzymską stolicą biskupią. 
W szczególności pozdrowienie młodzieży zgromadzonej w tegoroczną Niedzielę Palmową w Buenos 
Aires  ‐  zgromadzonej,  ażeby  świętować  Dzień  Młodzieży  wraz  z  Chrystusem  ukrzyżowanym  i 
zmartwychwstałym. 
Ten  "Dzień"  to  owoc  wielu  pielgrzymek,  które  właśnie  w  Niedzielę  Palmową  zwykły  spotykać  się  z 
papieżem  na  placu  św.  Piotra  w  Rzymie.  W  szczególności  zaś  owoc  naszego  uczestnictwa  w  Roku 
Młodzieży ogłoszonym przez Organizację Narodów Zjednoczonych w roku 1985. 
Dzisiaj  spotykamy  się  tutaj,  w  waszej  młodzieżowej  wspólnocie  z  Gdańska,  Gdyni,  Sopotu  –  z 
Trójmiasta  i  Pomorza,  w  której  uczestniczą  również  przedstawiciele  młodzieży  z  całej  Polski, 
zwłaszcza  ze  środowisk  akademickich;  spotykamy  się  w  poczuciu  jedności  z wszystkimi  na  świecie 
młodymi,  którzy idą ku przyszłości ‐ i ku tej  przyszłości szukają dróg wśród obaw, ale i także wśród 
nadziei ‐ jak o tym mówi soborowa Konstytucja o Kościele w świecie współczesnym. 
Wszyscy  pragną  świata  bardziej  ludzkiego,  w  którym  każdy  mógłby  znaleźć  miejsce  odpowiadające 
jego  powołaniu.  W  którym  każdy  mógłby  być  podmiotem  swego  losu,  a równocześnie 
współuczestnikiem  wspólnej  podmiotowości  wszystkich  członków  swego  społeczeństwa. 
Współtwórcą domu przyszłości, który wszyscy razem muszą budować, świadomi swych obowiązków, 
ale także swoich niezbywalnych ludzkich praw. 
2. W ciągu światowego Roku Młodzieży pochyliliśmy się wspólnie z młodymi całego Kościoła nad tym 
właśnie tekstem Ewangelii, który dziś został tutaj odczytany. List do młodych, który w tymże samym 
roku  skierowałem  do  wszystkich  ‐  oczywiście,  także  do  młodzieży  polskiej  ‐  był  właściwie  obszerną 
analizą spotkania i rozmowy Chrystusa z młodzieńcem.  
I  dzisiaj  również  do  tego  listu  się  odwołuję.  Równocześnie  zaś,  biorąc  pod  uwagę  szczególne 
okoliczności  naszego  spotkania  na  Westerplatte,  podejmuję  ‐  wspólnie  z  wami  ‐  raz  jeszcze  analizę 
tego ewangelicznego spotkania i tej rozmowy. 
Młody  człowiek  pyta  Chrystusa:  "Co  mam  czynić,  aby  osiągnąć  życie  wieczne?"  (Mk  10,17).  W 
odpowiedzi Ten, którego młodzieniec nazwał "nauczycielem dobrym" (por. tamże), wskazuje mu na 
przykazania  Boże.  "Znasz  przykazania:  nie  zabijaj,  nie  cudzołóż,  nie  kradnij,  nie  zeznawaj  fałszywie, 
czyli bądź prawdomówny, nie oszukuj, czcij swego ojca i matkę" (Mk 10,19). 
Przykazania Boże. Dekalog. Znamy je dobrze. Umiemy na pamięć ‐ i często powtarzamy. Przemawiają 
one do każdego człowieka bezpośrednią oczywistością prawdy w nich zawartej. Przykazania te nadał 
Bóg  ludowi  Starego  Przymierza  za  pośrednictwem  Mojżesza,  ale  równocześnie  nawet  i  bez  tego 
nadania są one wypisane "w sercu" człowieka. Nadanie tych przykazań ze strony Boga jest poniekąd 
potwierdzeniem ich obecności w świadomości moralnej człowieka. Zarazem wzmocnieniem mocy ich 
zobowiązywania w sumieniu każdego. 
3. W ten sposób znajdujemy się w samym centrum sprawy, której na imię: człowiek. Człowiek: każdy i 
każda z was. 
Człowiek jest sobą poprzez wewnętrzną prawdę. Jest to prawda sumienia, odbita w czynach. W tej 
prawdzie  każdy  człowiek  jest  zadany  samemu  sobie.  Każde  z  tych  przykazań,  które  wymienia  z 
przekonaniem  młody  rozmówca  Chrystusa,  każda  zasada  moralności  jest  szczególnym  punktem,  od 
którego  rozchodzą  się  drogi  ludzkiego  postępowania,  a  przede  wszystkim  drogi  sumień.  Człowiek 
idzie za prawdą tutaj wyrażoną, którą równocześnie dyktuje mu sumienie, albo też postępuje wbrew 
tej  prawdzie.  W  tym  miejscu  zaczyna  się  istotny  dramat,  tak  dawny  jak  człowiek.  W  punkcie,  który 

background image

 

ukazuje  Boże  przykazanie,  człowiek  wybiera  pomiędzy  dobrem  a  złem.  W  pierwszym  wypadku  ‐ 
rośnie jako człowiek, staje się bardziej tym, kim ma być. W drugim wypadku ‐ człowiek się degraduje. 
Grzech pomniejsza człowieka. 
Czy tak nie jest? Rozejrzyjcie się wokoło! Popatrzcie po środowiskach bliższych i dalszych! Czy tak nie 
jest? 
4.  Mówi  się  słusznie  o  prawach  człowieka.  Podkreśla  się,  zwłaszcza  w  naszej  epoce,  znaczenie  tych 
praw. 
Nie można jednakże zapomnieć, że prawa człowieka są po to, ażeby każdy miał przestrzeń potrzebną 
do  spełniania  swoich  zadań  i  powinności.  Ażeby  w  ten  sposób  mógł  się  rozwijać.  Mógł  stawać  się 
bardziej człowiekiem. 
Prawa  człowieka  muszą  być  podstawą  tej  moralnej  mocy,  którą  człowiek  osiąga  przez  wierność 
prawdzie  i  powinności.  Przez  wierność  prawemu  sumieniu.  Owszem,  przez  wierność  Bożym 
przykazaniom, tak jak o tym mowa w rozmowie Chrystusa z młodzieńcem. 
Chodzi  bowiem  o  wartości  trwałe  i  niezmienne.  Młodzieniec  ewangeliczny  jest  świadom  tego,  że 
zachowanie przykazań Bożych jest drogą do "życia wiecznego". Tak. Człowiek żyje w tej perspektywie. 
I  ta  perspektywa:  życia  wiecznego,  spotkania  z  Bogiem,  który  jest  moim  Stwórcą,  Ojcem  i  Sędzią  ‐ 
stanowi źródło moralnej mocy człowieka. 
Czego mogę życzyć wam, młodym na ziemi ojczystej, którzy wzrastacie w trudnych nieraz warunkach 
materialnych, czasem wręcz z jakimś poczuciem beznadziei? Czego mogę wam życzyć? 
Myślę, że w tym punkcie z pewnością się nie mylimy, odczytując tekst ewangeliczny. Ta perspektywa, 
którą ugruntowują w nas słowa Chrystusa, jest dla człowieka, od młodości, źródłem moralnej mocy. 
Chłopiec,  dziewczyna,  którzy  nauczą  się  obcować  z  Bogiem  na  gruncie  wewnętrznej  prawdy  swego 
sumienia, są mocni. Mogą stawić czoło przeróżnym sytuacjom, nawet bardzo trudnym. 
5.  Zagrożeniem  jest  klimat  relatywizmu.  Zagrożeniem  jest  rozchwianie  zasad  i  prawd,  na których 
buduje  się  godność  i  rozwój  człowieka.  Zagrożeniem  jest  sączenie  opinii  i poglądów,  które  temu 
rozchwianiu służą. 
Aktualne  są  tu  słowa  kardynała  Newmana,  że  potrzeba  "ludzi,  którzy  znają  swoją  religię  i którzy  ją 
zgłębiają; którzy dokładnie wiedzą, jaka jest ich pozycja; którzy są świadomi tego, w co wierzą, a w co 
nie;  którzy  tak  dobrze  znają  swoje  Credo,  że  potrafią  z  niego  zdać  sprawę;  którzy  do  tego  stopnia 
poznali historię, że umieją jej bronić" (John Henry Newman, On Consulting the Faithful in Matters of 
Doctrine
). 
Młodzieniec  z  Ewangelii  miał  bardzo  jasny  pogląd  na  zasady,  wedle  których  winno  się  budować 
ludzkie życie. A jednak i on w pewnym momencie nie zdołał przekroczyć progu swoich uwarunkowań. 
Kiedy Chrystus, zwracając się do niego z miłością, powiedział: "pójdź za Mną" (por. Mk 10,21) ‐ nie 
poszedł. Nie poszedł, ponieważ "miał majętności wiele" (por. Mk 10,22). Pragnienie, aby zachować to 
wszystko,  co  miał,  przeszkodziło  mu.  Pragnienie,  ażeby  "mieć",  ażeby  "więcej  mieć",  przeszkodziło 
mu w tym, aby "bardziej być". 
Droga bowiem, jaką wskazywał Chrystus, do tego prowadziła: ażeby "bardziej być"! Zawsze do tego 
prowadzą  wskazania  Ewangelii.  W  każdym  bez  wyjątku  zawodzie  czy  powołaniu  ‐  wezwanie 
Chrystusa do tego prowadzi. 
Wasze powołania i zawody są różne. Musicie dobrze rozważyć, w jakim stosunku ‐ na każdej z tych 
dróg ‐ pozostaje "bardziej być" do "więcej mieć". Ale nigdy samo "więcej mieć" nie może zwyciężyć. 
Bo wtedy człowiek może przegrać rzecz najcenniejszą: swoje człowieczeństwo, swoje sumienie, swoją 
godność. To wszystko, co stanowi też perspektywę "życia wiecznego". 
"Życie  wieczne"  ‐  to  królestwo  Boże.  Przykazania  Boże  do  niego  stanowią  drogę.  Ale...  czyż  nie  jest 
prawdą, że zależy od nich równocześnie to, co tu na ziemi można nazwać "królestwem człowieka"? 
Czyż  może  być  życie  na  jakimkolwiek  miejscu  ziemi  "królestwem  człowieka",  jeśli  się  odrzuci  te 
przykazania:  nie  zabijaj,  nie  cudzołóż,  nie  mów  fałszywego  świadectwa,  czcij  ojca  i  matkę  swoją, 
będziesz miłował bliźniego twego?  

background image

 

6. Młody rozmówca Chrystusa "odszedł" i "odszedł smutny" (por. Mk 10,22). Dlaczego smutny? Może 
zdawał sobie sprawę z tego, jak wiele traci.  
Istotnie.  Tracił  ogromnie  wiele.  Gdyby  został  z  Chrystusem,  tak  jak  apostołowie,  byłby  się  doczekał 
dnia  jerozolimskiej  Paschy.  Byłby  się  doczekał  krzyża  na  Golgocie,  ale  potem  i zmartwychwstania.  I 
zstąpienia  Ducha  Świętego.  Byłby  się  doczekał  tej  przedziwnej  przemiany,  jakiej  w  dniu 
Pięćdziesiątnicy dostąpili apostołowie. Stali się nowymi ludźmi. Osiągnęli wewnętrzną moc prawdy i 
miłości. 
Gdyby  został  przy  Chrystusie  ów  młody  człowiek,  byłby  się  przekonał  o  tym,  że  On  ‐  Nauczyciel  i 
Mistrz ‐ "umiłowawszy swoich... do końca ich umiłował" (J 13,1). I właśnie przez tę miłość "do końca" 
"dał im moc, aby się stali synami Bożymi" (por. J 1,12). Oni ‐ ludzie. Zwyczajni, słabi ludzie. 
Właśnie  dlatego  Kościół  w  Polsce  w  ciągu  tych  dni  Eucharystycznego  Kongresu  skupia  się  na  tej 
Chrystusowej  miłości  "do  końca",  aby  odkryć  źródło  tej  samej  duchowej  mocy  wobec  wszystkich 
synów  i  córek  tej  doświadczonej  polskiej  ziemi.  Aby  odkryć  tę  moc  w szczególności  i  dla  was: 
młodych. 
7.  Ta  moc  ducha,  moc  sumień  i  serc,  moc  łaski  i  charakterów,  jest  szczególnie  nieodzowna  w tym 
waszym pokoleniu. 
Ta moc jest potrzebna, aby nie ulec pokusie rezygnacji, obojętności, zwątpienia czy wewnętrznej, jak 
to  się  mówi,  emigracji;  pokusie  wielorakiej  ucieczki  od  świata,  od  społeczeństwa,  od  życia,  także 
ucieczki w znaczeniu dosłownym ‐ opuszczania Ojczyzny; pokusie beznadziejności, która prowadzi do 
samozniszczenia  własnej  osobowości,  własnego  człowieczeństwa  poprzez  alkoholizm,  narkomanię, 
nadużycia  seksualne,  szukanie  doznań,  wyżywanie  się  w  sektach  czy  innych  związkach,  które  są  tak 
obce kulturze, tradycji i duchowi naszego narodu. 
Ta  moc  jest  potrzebna,  ażeby  umieć  samemu  docierać  do  źródeł  poznania  prawdziwej  nauki 
Chrystusa  i  Kościoła,  zwłaszcza  wtedy,  gdy  na  różne  sposoby  usiłuje  się  was  przekonać,  że to,  co 
"naukowe" i "postępowe" zaprzecza Ewangelii, gdy ofiarowuje się wam wyzwolenie i zbawienie bez 
Boga, czy nawet wbrew Bogu. 
Ta moc jest potrzebna, by żyć we wspólnocie Kościoła, współtworzyć środowiska oparte na akceptacji 
Chrystusa‐Prawdy,  by  dzielić  się  ze  wspólnotą  swoim  bogactwem,  a  także  swoimi  poszukiwaniami. 
Tyle jest serc, tyle jest serc, które czekają na Ewangelię. 
Ta  moc  potrzebna  jest,  by  żyć  na  co  dzień  odważnie,  także  w  sytuacji  obiektywnie  trudnej,  aby 
dochować  wierności  sumieniu  w  studiach,  w  pracy  zawodowej,  by  nie  ulec  modnemu  dziś 
konformizmowi,  by  nie  milczeć,  gdy  drugiemu  dzieje  się  krzywda,  ale  mieć  odwagę  wyrażenia 
słusznego  sprzeciwu  i  podjęcia  obrony.  "Więcej  być".  Dzisiejsze  "więcej  być"  młodego  człowieka  to 
odwaga  trwania  pełnego  inicjatywy  ‐  nie  możecie  z  tego  zrezygnować,  od  tego  zależy  przyszłość 
każdego i wszystkich ‐ trwania pulsującego świadectwa wiary i nadziei. "Więcej być" to na pewno nie 
ucieczka od trudnej sytuacji. 
Ta moc napełni twoje serce tym życiodajnym napojem. Ta moc potrzebna jest, by żyć autentycznym 
życiem wiary, życiem sakramentalnym, które odnawia się zwłaszcza w sakramencie pokuty i wyraża 
się przez Eucharystię. 
Ta  moc  potrzebna  jest,  by  apostołować  w  swoim  otoczeniu  radością  i  nadzieją  mimo  wszystko,  by 
dawać  siebie  innym  w  pracy,  w  rodzinie,  w  szkole  czy  na  uczelni,  we wspólnocie  parafialnej,  w 
środowisku i wszędzie ‐ na miarę swoich możliwości. 
Ta  moc,  która  płynie  z  Chrystusa,  która  zawiera  się  w  Ewangelii,  jest  potrzebna,  aby  od  siebie 
wymagać, by postępowaniem waszym nie kierowała chęć zaspokojenia własnych pragnień za wszelką 
cenę, ale poczucie powinności: spełniam to, co jest słuszne, co jest moim powołaniem, co jest moim 
zadaniem.  Powiedziałem  przed  czterema  laty  na  Jasnej  Górze:  "Musicie  od  siebie  wymagać,  nawet 
gdyby  inni  od  was  nie  wymagali"  (18  VI  1983  r.).  Wbrew  wszystkim  mirażom  ułatwionego  życia 
musicie od siebie wymagać. To znaczy właśnie "więcej być". 

background image

 

Przyszłość Polski zależy od was i musi od was zależeć. To jest nasza Ojczyzna ‐ to jest nasze "być" i 
nasze  "mieć".  I  nic  nie  może  pozbawić  nas  prawa,  ażeby  przyszłość  tego  naszego  "być"  i  "mieć" 
zależała  od  nas.  Każde  pokolenie  Polaków,  zwłaszcza  na  przestrzeni  ostatnich  dwustu  lat,  ale  i 
wcześniej,  przez  całe  tysiąclecie,  stawało  przed  tym  samym  problemem,  można  go  nazwać 
problemem pracy nad sobą, i ‐ trzeba powiedzieć ‐ jeżeli nie wszyscy, to w każdym razie bardzo wielu 
nie  uciekało  od  odpowiedzi  na  wyzwanie  swoich  czasów.  Dla  chrześcijanina  sytuacja  nigdy  nie  jest 
beznadziejna. Chrześcijanin jest człowiekiem nadziei. To nas wyróżnia, począwszy od tego patriarchy, 
którego  nazywa  św.  Paweł  "ojcem  naszej  wiary":  uwierzył  wbrew  nadziei;  to  nas  wyróżnia  poprzez 
Bogarodzicę,  o  której  Elżbieta  przy  nawiedzeniu  powiedziała:  "Błogosławiona  jesteś,  któraś 
uwierzyła",  po  ludzku,  wbrew  nadziei,  uwierzyła,  że  się  stanie,  bo  w  dziejach  człowieka  działa  Bóg. 
Powiedział  Chrystus:  "Ojciec  mój  dotąd  działa  i  Ja  działam".  I  to  miejsce  jest  także  świadkiem 
wielkiego działania Boga przez ludzi. 
8. Wiemy, że tu, na tym miejscu, na Westerplatte, we wrześniu 1939 roku, grupa młodych Polaków, 
żołnierzy,  pod  dowództwem  majora  Henryka  Sucharskiego,  trwała  ze  szlachetnym  uporem, 
podejmując nierówną walkę z najeźdźcą. Walkę bohaterską. 
Pozostali  w  pamięci  narodu  jako  wymowny  symbol.  Trzeba,  ażeby  ten  symbol  wciąż  przemawiał, 
ażeby stanowił wyzwanie dla coraz nowych ludzi i pokoleń Polaków. 
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje "Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, 
które musi podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, 
powinność, od której nie można się uchylić. Nie można "zdezerterować".  
Wreszcie  ‐  jakiś  porządek  prawd  i  wartości,  które  trzeba  "utrzymać"  i  "obronić",  tak  jak  to 
Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić ‐ dla siebie i dla innych. 
Biskup  Kozal,  męczennik  z  Dachau,  powiedział:  "Od  przegranej  orężnej  bardziej  przeraża  upadek 
ducha  u  ludzi.  Wątpiący  staje  się  mimo  woli  sojusznikiem  wroga"  (ks.  Wojciech  Frątczak,  Biskup 
Michał Kozal
, [w:] Chrześcijanie, t. 12). 
Bardzo dobrze, że oklaskaliście słowa sługi Bożego. Jest to jakby ostatni argument do tej beatyfikacji, 
jaka ma się odbyć w niedzielę w Warszawie. 
Otóż  właśnie,  drodzy  przyjaciele,  w  takim  momencie,  nazwijmy  go  "momentem  Westerplatte",  a 
momentów podobnych jest wiele, nie stanowią tylko jakiegoś historycznego wyjątku, powtarzają się 
w  życiu  społeczeństwa,  w  życiu  każdego  człowieka.  Więc  w  takim  momencie  pamiętajcie:  oto 
przechodzi w twoim życiu Chrystus i mówi: "Pójdź za Mną". 
Nie  opuszczaj  Go.  Nie  odchodź.  Przyjmij  to  wezwanie.  W  przeciwnym  razie  może  zachowasz  "wiele 
majętności", tak jak ten młodzieniec z Ewangelii, ale "odejdziesz smutny". Pozostaniesz ze smutkiem 
sumienia. 9. Drodzy przyjaciele! 
Pragnę powiedzieć waszym rówieśnicom i rówieśnikom na różnych miejscach ziemi, spotykając się z 
nimi na różnych kontynentach i w różnych krajach, podobnie jak dzisiaj z wami, że są w Polsce młodzi 
ludzie, którzy pragną świata lepszego: bardziej ludzkiego. Świata prawdy, wolności, sprawiedliwości i 
miłości. 
Pragnę powiedzieć tym waszym rówieśnikom i rówieśnicom na całym świecie, że są w Polsce ludzie, 
którzy  to  podstawowe  pragnienie,  mimo  wszystkich  trudności,  starają  się  wprowadzić  w  czyn  i 
uczynić rzeczywistością swych środowisk, swego narodu i społeczeństwa. 
Pragnę  im  powiedzieć,  że  ludzie  ci,  ich  rówieśnice  i  rówieśnicy  w  Polsce,  trwają  na  rozmowie  z 
Chrystusem:  słyszą  Jego  wezwanie:  "Pójdź  za  Mną"  i  wezwanie  to  starają  się  stosować  do  różnych 
powołań i "darów", jakie są ich udziałem w Kościele i w społeczeństwie; że nie chcą rozstawać się z 
naszym  Mistrzem  i  Odkupicielem  wśród  smutku  sumienia,  ale  szukają  u Niego  wytrwale  mocy  i 
radości,  takiej  mocy  i  takiej  radości,  jakiej  "świat  dać  nie  może"  (por.  J  14,27).  Jaką  daje  tylko  On: 
Chrystus ‐ i Jego Eucharystia.  
[Po wygłoszeniu przygotowanego wcześniej przemówienia Papież mówił dalej:]  

background image

 

A teraz jeszcze nowość. Są tu wśród was wasi rówieśnicy Węgrzy. Spróbuję przemówić do nich w ich 
języku ‐ wciąż czynię te próby. Oczywiście krótko i daj Boże, żeby zrozumiale.  
[Następnie Papież powiedział po węgiersku:]  
Pozdrawiam serdecznie młodzież węgierską i włączam ją do moich modlitw, zwłaszcza teraz, w Roku 
Maryjnym. 
Ksiądz biskup z Węgier, który tu jest z nimi, odniósł się do mojej wypowiedzi wyrozumiale. W każdym 
razie  przypomina  się  to  piękne  porzekadło:  Węgier  ‐  Polak  dwa  bratanki...  Wprawdzie  bliżej  ono 
rozbrzmiewa  na  Podkarpaciu,  pod  Tatrami,  ale  dociera  i  tutaj,  do Gdańska,  na  Przymorze,  na 
Pomorze,  dociera  i  tutaj,  bo  jeżeli  tam  Polak  i  tu  Polak,  to  i tam,  i  tu  bratanek.  A  w  Chrystusie  z 
pewnością bracia i siostry, wszyscy. 
Jesteśmy tutaj, na Westerplatte, na cyplu Morza Bałtyckiego. Morze to znaczy marynarze, marynarze 
to  znaczy,  oczywiście,  także  ludzie  dorośli,  czasem  nawet  wiekowi  ‐  wilki  morskie,  ale  to  także  i 
młodzi  ‐  przeważnie  młodzi,  młodzi  marynarze,  uczniowie  szkół  morskich.  Spotykam  się  z  nimi, 
ponieważ  właśnie  tutaj  w  czasie  moich  odwiedzin  w  Gdańsku  poruszam  się  po  morzu.  W  każdym 
razie  myślimy  tutaj  o  nich  w  dniu  tego  spotkania,  w którym  sercem  się  łączymy  z  całą  polską 
młodzieżą.  Jesteście  tutaj  ‐  jak  powiedział  ksiądz  biskup  ‐  nieliczną  reprezentacją  ze  względu  na 
szczupłość miejsca. Tak, czasem trzeba ilość zamienić na jakość. To miejsce ma swoją jakość. Ja nie 
mówię  o  jakości  obecnych,  czy  też  nieobecnych,  mówię  o  jakości  miejsca.  To  miejsce  ma  swoją 
jakość! Więc z tego miejsca, posiadającego taką jakość, takie znaczenie w naszych dziejach, łączymy 
się ze wszystkimi waszymi rówieśnikami, rówieśnicami na  ziemi  polskiej, wszędzie,  gdziekolwiek są, 
czy  w środowiskach  szkolnych,  uczelnianych,  czy  w  środowiskach  pracy  ‐  gdziekolwiek.  To,  cośmy 
tutaj  rozważali,  odnosi  się  do  każdego  i  do  wszystkich.  I  dobrze  będzie  chyba,  jeżeli  po  tylu  latach, 
które  dzielą  nas  od  wydarzeń  na  Westerplatte,  każdy  młody  Polak,  każda  młoda  Polka  rozważy  w 
sercu,  że  każdy  i  każda  ma  w  swoim  życiu  podobne  "Westerplatte",  może  mniej  sławne,  mniej 
historyczne,  powiedzmy,  na  mniejszą  skalę  zewnętrzną,  ale  czasem  może  na  większą  jeszcze  skalę 
wewnętrzną, i że tego swojego "Westerplatte" nie może oddać! 
Moi  drodzy!  To  wołanie  wprawdzie  nie  należy  do  liturgii,  ale  ma  swoje  liturgiczne  znaczenie.  My 
dobrze wiemy, że ile razy się modlimy, tyle razy wołamy ‐ nie do papieża ‐ ale wołamy do Chrystusa: 
Zostań z nami! Bądź z nami! Bądź z nami w każdy czas! I mamy odpowiedź gotową. On wciąż mówi: 
Jestem  z  wami.  Gdzie  jest  was  zgromadzonych  w  imię  moje  dwóch  albo  trzech,  a  co  dopiero  12 
tysięcy, a co dopiero nie wiem ile milionów młodych na ziemi polskiej, zgromadzonych w Jego imię. 
On jest z nami! A ja ‐ mało ważny! W każdym razie, jeżeli mogę posłużyć Jego obecności gdziekolwiek 
na  ziemi,  wśród  dwóch  lub  trzech,  albo  wśród  środowisk,  albo  wśród  społeczeństw  i  narodów,  to 
temu z całego serca służyć pragnę i w tej służbie jestem w szczególny sposób zjednoczony z wami, z 
polską młodzieżą, bo wyście mnie ‐ powiedziałem to już w Krakowie i powtarzam tu w Gdańsku ‐ bo 
wyście mnie do tego posługiwania Kościołowi, a zwłaszcza młodemu Kościołowi na całym świecie, w 
szczególny sposób przygotowali. Wychowaliście sobie papieża!  
 
 
 
 
 
 
 
 
 

 

background image

10 

 

3. Homilia wygłoszona w czasie Mszy Św. odprawionej pod szczytem Jasnej Góry, Częstochowa, 15 
sierpnia 1991 r. 
1. "Wszyscy, których prowadzi Duch Boży, są synami Bożymi" (Rz 8,14). 
Młodzi  przyjaciele,  bracia  i  siostry  z  Polski  i  z  różnych  stron  świata.  Z  drżeniem  rozpoczynam  tę 
homilię,  wypowiadaną  w  całości  w  języku  polskim.  A  jeżeli  coś  jest  dla  mnie  pociechą,  to  ta 
świadomość,  że  nasi  goście  słyszą  ją  także  w  swoich  językach.  Trochę  tak  jak  w  dniu  Zielonych 
Świątek,  Pięćdziesiątnicy  jerozolimskiej.  I  nie  tylko  ‐  ale  także  ci  najodleglejsi  oglądają  wydarzenie 
liturgiczne,  słysząc  to  kazanie  dzięki  ekranom,  których  nam  użyczyli  życzliwi  nasi  bracia  Włosi. 
Wreszcie pociechą jest dla mnie także i ta pogoda słoneczna. 
Panie  Prezydencie  Rzeczypospolitej,  Panie  Premierze,  przedstawiciele  rządu  i  parlamentu,  wszyscy 
moi  czcigodni  bracia  w  biskupstwie,  kardynałowie,  biskupi,  wszyscy  moi  bracia  w kapłaństwie,  w 
powołaniu  zakonnym  ‐  siostry  i  bracia,  w  powołaniu  wreszcie  chrześcijańskim  i  powołaniu  ludzkim, 
wszyscy, którzy tu jesteście. 
Pozdrawiam w imię Ojca, Syna i Ducha Świętego was wszystkich, młodych, którzy zgromadziliście się 
tutaj z różnych krajów Europy i innych kontynentów. Przybywacie na Jasną Górę z tą świadomością, 
że "otrzymaliście ducha przybrania za synów" (Rz 8,15). Dzięki temu "jesteście dziedzicami Boga", a 
zarazem  "współdziedzicami  Chrystusa"  (Rz  8,17).  Razem  z  Nim  możecie  wołać:  "Abba,  Ojcze!"  (Rz 
8,15). Sam bowiem "Duch wspiera swym świadectwem naszego ducha, że jesteśmy dziećmi Bożymi" 
(Rz 8,16). 
Tę prawdę waszego powołania w Chrystusie rozważaliśmy przy wczorajszym wieczornym spotkaniu, 
skupiając się wokół trzech znaków: krzyża, Biblii oraz maryjnej ikony. 
W  dzisiejszą  uroczystość  pragniemy  zwrócić  się  w  sposób  szczególny  do  Tej,  którą  nade  wszystko 
prowadził  Duch  Boży  ‐  do  Maryi.  Pozdrawiamy  Ją  jako  umiłowaną  Córkę  Boga  Ojca,  która  została 
wybrana  na  ludzką  Matkę  Słowa‐Syna  Bożego.  Pozdrawiamy  Maryję  jako  Tę,  która  to  odwieczne 
wybranie  przyjęła,  wydając  na  świat  Jezusa  Chrystusa  za  sprawą  Ducha  Świętego:  Dziewica  z 
Nazaretu. Uwierzyła, że to, co niepodobna u ludzi, możliwe jest dla Boga (por.Łk 1,37 ). 
2. Dziś Kościół świętuje w sposób szczególnie uroczysty Jej wniebowzięcie. To ostateczne spełnienie 
życia i powołania Bogarodzicy pozwala nam w świetle liturgii spojrzeć na całe ziemskie życie Maryi, 
na to macierzyńskie pielgrzymowanie przez wiarę. W sposób najzwięźlejszy, a zarazem najpełniejszy 
wyrażają to słowa Elżbiety przy nawiedzeniu: "Błogosławiona jesteś Ty, któraś uwierzyła, że spełnią 
się słowa powiedziane Ci od Pana" (Łk 1,45). 
Te słowa, które Maryja usłyszała przy zwiastowaniu w Nazarecie, spełniły się w sposób przedziwny. 
Poczynając  od  betlejemskiej  nocy  narodzenia  Jezusa  aż  po  krzyż  na  Golgocie,  poprzez  wielkanocny 
poranek  zmartwychwstania  aż  do  dnia  Pięćdziesiątnicy.  Na  tych  wszystkich  etapach  ziemskiego 
pielgrzymowania  Maryja  coraz  głębiej  poznawała,  jak  "wielkie  rzeczy  uczynił  Jej  Wszechmocny" 
(por.Łk  1,49  ).  A  wszystkie  te  "wielkie  rzeczy",  magnalia  Dei,  doznają  we  wniebowzięciu  jakby 
ostatecznego  zwieńczenia.  Maryja  wstępuje  jako  Oblubienica  Ducha  Świętego  w  dom  najwyższych 
przeznaczeń człowieka. W przybytku Trójcy Przenajświętszej jest Jej wieczyste mieszkanie. Tu zaś, na 
ziemi, "błogosławioną nazywają Ją wszystkie pokolenia" (por. Łk 1,48). 
I  my  także  w  naszej  szczególnej  wspólnocie  młodych  głosimy  Maryję  błogosławioną  między 
niewiastami,  oddając  w  ten  sposób  najwyższą  cześć  Jednorodzonemu  Synowi  Ojca,  który  stał  się 
błogosławionym  owocem  Jej  żywota.  W  Nim  wszakże  "otrzymaliśmy  wszyscy  przybrane  synostwo" 
(por. Rz 8,15). 
3. Liturgia uroczystości Wniebowzięcia na tym się nie wyczerpuje. Każe ona patrzeć nam nie tylko w 
stronę  tej  "świątyni  Boga,  która  otwarła  się  w  niebie"  (por.  Ap  11,19).  W  świątyni  tej  wszyscy 
przybrani  za  synów  wraz  z  Bogarodzicą  uczestniczą  jako  "współdziedzice  Chrystusa"  w 
niewypowiedzianym życiu Ojca, Syna i Ducha Świętego, które jest ostateczną pełnią wszelkiej prawdy 
i miłości. Księga Apokalipsy każe nam oglądać Wniebowziętą jako "wielki znak": "Niewiasta obleczona 
w słońce i księżyc pod jej stopami, a na jej głowie wieniec z gwiazd dwunastu" (Ap 12,1). Jest to więc 

background image

11 

 

znak  spełnienia  w  wymiarach  całego  kosmosu.  W  tym  znaku  wracają  do  Boga,  który  jest  Stwórcą, 
czyli  absolutnym  Początkiem  wszystkiego,  co  istnieje,  stworzenia  w  całym  swoim  wielorakim 
bogactwie.  
W tym znaku wraca do Boga człowiek stworzony na Boży obraz i podobieństwo. My wszyscy mamy 
tak  samo  powrócić,  skoro  otrzymaliśmy  przybrane  synostwo  w Jednorodzonym  Synu  Bożym,  który 
stał się dla naszego przybrania Synem Człowieczym: Synem Maryi. 
Jednakże ten wszechogarniający powrót synów do Ojca jest na przestrzeni całych dziejów człowieka 
na  ziemi  związany  ze  szczególnym  dramatem.  Liturgia  dzisiejsza  uwydatnia  ten  dramat  słowami 
Pawłowego Listu do Koryntian: "Przez człowieka [przyszła] śmierć, (...) w Adamie wszyscy umierają" 
(1 Kor 15,21‐22). Ta śmierć ma wymiar głębszy niż tylko biologiczny. 
4.  Jest  to  śmierć,  która  godzi  w  ducha,  pozbawiając  go  życia,  jakie  otrzymuje  od  samego  Boga. 
Powoduje ją grzech, czyli bunt przeciw Bogu ze strony stworzenia rozumnego i wolnego. 
Dramat sięga początku, kiedy to człowiek kuszony przez Złego zapragnął osiągnąć swój cel w sposób 
autonomiczny.  "Będziecie  jako  Bóg  znający  dobro  i  zło"  ‐  taki  był  podszept  węża  (por.  Rdz  3,5), 
będziecie  więc  zdolni  sami  stanowić  o  tym,  co  jest  dobre,  a  co  złe,  niezależnie  od  źródła  prawdy  i 
dobra,  jakim  jest  sam  Bóg.  Ten  właśnie  dramat  ‐  dramat  pierworodny  ‐  znajduje  swój  symboliczny 
wyraz  w  apokaliptycznym  znaku  dzisiejszej  liturgii.  Naprzeciw  Niewiasty  obleczonej  w  słońce,  która 
symbolizuje kosmos przemieniony w królestwo Boga żywego, staje inny symbol, w którym wyraża się 
"Zły"  pierworodnego  dramatu.  W  Piśmie  Świętym  ma  on  różne  nazwy,  tu  przedstawiony  jest  jako 
smok, który chce pożreć dziecko zrodzone przez Niewiastę: Jej Syna, który jest Pasterzem "wszystkich 
narodów" (por. Ap 12,4‐5). 
Ostatnia  Księga  Nowego  Testamentu  potwierdza  Księgę  pierwszą,  Księgę  Rodzaju:  "Wprowadzam 
nieprzyjaźń między ciebie a niewiastę, między potomstwo twoje a potomstwo jej" (Rdz 3,15). Dzieje 
człowieka  na  ziemi  stają  się  długim  pasmem  zmagań  i  walk  pomiędzy  dobrem  a  złem,  pomiędzy 
Ojcem  Przedwiecznym,  który  miłuje  świat  aż  do  oddania  swego  Syna  Jednorodzonego,  a  "ojcem 
kłamstwa", który jest "od początku zabójcą" (por. J 8,44). 
5.  O  co  walczy  "ojciec  kłamstwa"?  Walczy  o  to,  ażeby  człowieka  wyzuć  z  przybranego  synostwa, 
pozbawić go dziedzictwa, które w Chrystusie zostało mu dane przez Boga. 
Walczy  z  Niewiastą,  która  jest  dziewiczą  Matką  Odkupiciela  świata,  z  Tą,  która  jest  pierwowzorem 
Kościoła (por. Lumen gentium, 63). 
Znak  Niewiasty  w  Apokalipsie  wskazuje  na  Bogarodzicę  i  wskazuje  na  Kościół.  Wskazuje  na 
wszystkich, których "prowadzi Duch Boży". Na wszystkich, którzy wraz z Chrystusem, jako synowie w 
Synu, wołają: "Abba, Ojcze!" 
Wskazuje więc ten znak również i na nas. Wołając wraz z Chrystusem: "Abba, Ojcze!" jako przybrani 
synowie,  uczestniczymy  w  tym  paschalnym  zwycięstwie  Krzyża  i Zmartwychwstania,  w  którym 
pierwsza uczestniczy Bogarodzica: Maryja wniebowzięta! 
6.  Drodzy  przyjaciele!  Jesteście  tutaj  zgromadzeni  z  tylu  miejsc,  mówicie  tak  wieloma  językami. 
Nosicie  w  sobie  dziedzictwo  tylu  kultur,  tylu  dziejowych  doświadczeń.  Na  różne  sposoby 
doświadczyliście  i  doświadczacie,  wy  i  wasze  społeczeństwa,  owej  walki,  jaka  poprzez  całe  dzieje 
człowieka toczy się w człowieku ‐ i o człowieka. 
Nasze stulecie było i dalej jest szczególnym poligonem tej walki. Pokolenia całe przez nią przechodzą, 
a równocześnie podmiotem właściwym jest każda i każdy z nas. Człowiek w prawdzie stworzenia na 
obraz  i  podobieństwo  Boże  ‐  a  równocześnie  człowiek  kuszony,  aby  ten  obraz  i  podobieństwo 
przemienił w wyzwanie rzucane swemu Stwórcy i Odkupicielowi. Aby Go odrzucił. Aby swe życie na 
ziemi kształtował tu tak, "jakby Bóg nie istniał". Jakby nie istniał Bóg w całej swojej transcendentnej 
rzeczywistości.  Jakby  nie  istniał  w  swojej  miłości  do  człowieka,  która  Ojcu  kazała  "dać"  Syna 
Jednorodzonego, dać Syna, ażeby człowiek ‐ przez tego Syna ‐ miał życie wieczne w Bogu. 
Wśród  tej  walki,  wśród  tych  duchowych  zmagań,  tyle  środków  pracuje  nad  tym,  ażeby  człowieka 
wyzuć  z  "przybrania  za  synów".  Wy,  młodzi,  przybyliście  tutaj  w  pielgrzymce,  ażeby  potwierdzić  to 

background image

12 

 

przybranie za synów, aby je na nowo wybrać. Aby z niego kształtować swą ludzką egzystencję. Aby do 
niego przybliżać i pociągać innych. 
Bądźcie błogosławieni! 
Bądźcie błogosławieni wraz z Maryją, która uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Jej od Pana. 
Bądźcie błogosławieni. Niech znak Niewiasty obleczonej w słońce idzie z wami, niech idzie z każdą i 
każdym po wszystkich drogach życia. Niech was prowadzi ku spełnieniu w Bogu waszego przybrania 
za synów w Chrystusie. 
Zaprawdę, zaprawdę. Wielkie rzeczy Pan wam uczynił! Wielkie rzeczy Pan nam uczynił! 
7. Wy, drodzy młodzi przyjaciele, dziewczęta i chłopcy, macie być świadkami wiernymi i odważnymi 
tych  "wielkich  rzeczy"  w  waszych  środowiskach,  wśród  rówieśników,  we wszystkich  okolicznościach 
życia.  
Jest z wami Maryja, Dziewica z Nazaretu, uległa każdemu tchnieniu Ducha Świętego. Ta, która przez 
swoją wspaniałomyślną odpowiedź na zamierzenie Boga, przez swoje "niech mi się stanie", otwarła 
światu upragnioną od dawna perspektywę zbawienia. 
Patrząc na Nią, pokorną Służebnicę Pańską, wziętą dziś do chwały niebios, mówię do was słowami św. 
Pawła:  "Postępujcie  według  ducha"  (Ga  5,16).  Pozwólcie,  by  "Duch  mądrości  i rozumu,  duch  rady  i 
męstwa, duch wiedzy, pobożności i bojaźni Pańskiej" (por. Iz 11,2) przenikał wasze serca i wasze życie 
i by za waszym pośrednictwem przekształcał oblicze ziemi. Podobnie jak w dniu bierzmowania mówił 
do  was  biskup,  i  ja  powtarzam  wam,  młodym,  którzy  przybyliście  tu  ze  wszystkich  kontynentów: 
Przyjmijcie Ducha Świętego! Przeniknięci mocą, która od Niego pochodzi, stawajcie się budowniczymi 
nowego świata: świata innego,  
opartego na prawdzie, na sprawiedliwości, na solidarności, na miłości. 8. Ten szósty z kolei Światowy 
Dzień  Młodzieży  posiada  swoje  szczególne  znamię,  które  odróżnia  go  od  poprzednich:  po  raz 
pierwszy uczestniczą w nim licznie młodzi ludzie z Europy Wschodniej. 
Jakże nie widzieć w tym wydarzeniu wielkiego daru Ducha Świętego ‐ razem z wami składam Mu za to 
dzięki.  Po  długim  okresie,  w  którym  granice  pozostawały  właściwie  zamknięte,  Kościół  w  Europie 
może w końcu oddychać swobodnie obydwoma swoimi płucami. 
Wasza obecność, drodzy młodzi przyjaciele z Europy Wschodniej, jest dziś niezmiernie ważna. Kościół 
powszechny potrzebuje waszego świadectwa chrześcijańskiego jako cennego skarbu: świadectwa, za 
które  trzeba  było  często  płacić  wielką  cenę  cierpienia  w wyobcowaniu,  prześladowaniach,  w 
więzieniu, wielką cenę. 
9. Dziś nadeszła wreszcie wasza godzina. W okrutnych latach próby Kościół i następca św. Piotra nie 
zapominał  nigdy  o  was.  Tu,  w  jasnogórskim  sanktuarium,  możecie  teraz  dać  światu  publiczne 
świadectwo  waszej  przynależności  do  Chrystusa  i  waszej  jedności  z Kościołem.  Składacie  je  wobec 
waszych rówieśników, którzy pochodzą ze wszystkich części globu, a w szczególności z krajów Europy 
Zachodniej. 
Na ciebie, droga młodzieży europejskiego Wschodu i Zachodu, stawia stary kontynent w budowaniu 
owego "wspólnego domu", od którego oczekujemy przyszłości zbudowanej na solidarności i pokoju. 
Na  was  liczy  Kościół,  który  w  czasie  najbliższego  Nadzwyczajnego  Zgromadzenia  Synodu  Biskupów 
pragnie  skupić  się  nad  następstwami  niedawnych  przemian  i  podjąć  odpowiednie  inicjatywy  dla 
ożywienia duszpasterskiej działalności na tym kontynencie. 
Dla  dobra  przyszłych  pokoleń  konieczne  jest,  by  nowa  Europa  oparła  się  na  fundamencie  tych 
wartości duchowych, które stanowią sam wewnętrzny rdzeń jej tradycji kulturalnej. 
10.  Serce  moje  napełnia  się  radością,  gdy  widzę  was  razem,  gdy  widzę  was  razem,  drodzy  młodzi 
przyjaciele  ze  Wschodu  i  Zachodu,  z  Północy  i  Południa,  gdy  widzę  was  zjednoczonych  wiarą  w 
Chrystusa,  który  jest  "wczoraj  i  dziś,  ten  sam  także  na  wieki"  (Hbr 13,8).  Wy  jesteście  młodością 
Kościoła, który stoi wobec wezwania nowego milenium. Jesteście Kościołem jutra, Kościołem nadziei. 

background image

13 

 

Drodzy  przyjaciele,  wiecie  z  doświadczenia,  że  upadek  ideologii  w  krajach  Europy  Środkowej  i 
Wschodniej pozostawił w wielu waszych kolegach i koleżankach uczucie głębokiej pustki, wrażenie, że 
zostali oszukani, a także zniechęcenie i lęk przed przyszłością. 
Również w krajach Europy Zachodniej wielu młodych ludzi zatraciło motywy, dla których warto żyć. 
Objawem  tego  głębokiego  zagubienia  jest  zjawisko  uciekania  się  do  narkotyków.  Brak 
zainteresowania polityką zdradza u wielu poczucie bezsilności w walce o dobro. 
Do tych braci i sióstr jesteście posłani wy, jako zwiastunowie Dobrej Nowiny o zbawieniu. Spotykając 
Jezusa  Chrystusa  dzięki  waszemu  radosnemu  świadectwu,  spotykając  Chrystusa  i poznając  nasze 
powołanie do godności synów Bożych, będą mogli odnajdywać sens życia. Cierpienie ich bowiem to 
pragnienie  odkrycia  znaczenia  ludzkiego  życia,  a  przecież  Chrystus  jest  Prawdą,  która  człowieka 
wyzwala! 
Tych wszystkich, którzy są zawiedzeni ziemskimi zadaniami cywilizacji, zapraszajcie do współpracy w 
budowie "cywilizacji miłości". Wielkim programem tej cywilizacji jest nauka społeczna Kościoła, którą 
przypomniałem i potwierdziłem niedawno w encyklice Centessimus annus.  
Pracować  wielkodusznie  nad  budową  społeczeństwa  odznaczającego  się  stałym  poszukiwaniem 
sprawiedliwości,  zgody,  solidarności  i  pokoju,  oto  ideał,  który  odsłania  każdemu  bogactwa  daru  z 
samego siebie oraz służby. Ideał, jaki każdy w sobie nosi. 
We  współpracy  nad  budowaniem  braterstwa  między  ludźmi  pośród  narodów,  w wielkodusznym 
niesieniu pomocy najuboższym, człowiek może odkryć piękno życia. 
Jesteście  odpowiedzialni,  drodzy  przyjaciele,  za  to  orędzie  ewangeliczne,  które  prowadzi  do  życia 
wiecznego, a zarazem wskazuje bardziej godne człowieka bytowanie na ziemi. 
Wiele  z  tego,  co  będzie  jutro,  zależy  od  zaangażowania  się  dziś  dzisiejszego  pokolenia  chrześcijan. 
Zależy  nade  wszystko  od  waszego  zaangażowania,  dziewczęta  i  chłopcy,  na których  wnet  spocznie 
odpowiedzialność  za  decyzje,  od  których  zależeć  będą  nie  tylko  wasze  losy,  ale  także  losy  wielu 
innych ludzi. 
Waszym  posłannictwem  jest  zabezpieczenie  w  jutrzejszym  świecie  obecności  takich  wartości,  jak 
pełna  wolność  religijna,  poszanowanie  osobowego  wymiaru  rozwoju,  ochrona  prawa  człowieka  do 
życia  począwszy  od  momentu  poczęcia  aż  do  naturalnej  śmierci,  troska  o rozwój  i  umocnienie 
rodziny, dowartościowanie kulturowych odrębności dla wzajemnego ubogacania się wszystkich ludzi, 
ochrona równowagi naturalnego środowiska, które coraz bardziej bywa zagrożone. 
11. Są to, moi drodzy, zadania ogromne. Wymagają serc nieustraszonych, zdolnych uwierzyć nadziei, 
tej nadziei (por. Rz 4,18). 
Jednakże,  droga  młodzieży,  w  zadaniu  tym  nie  jesteś  osamotniona!  Jest  z  tobą  Chrystus  Pan,  Ten, 
który  powiedział:  "Przyszedłem  rzucić  ogień  na  ziemię  i  jakże  bardzo  pragnę,  żeby  on  zapłonął"  (Łk 
12,49).  Ogień:  oto  co  może  hartować  wasze  serca  i  pobudzać  je  do podejmowania  zadań  nawet 
najtrudniejszych: ogień, który przyniósł Chrystus, ogień Ducha Świętego, który spala wszelką ludzką 
nędzę, każdy ciasny egoizm, każde małostkowe myślenie. 
Pozwólcie, by ogień ten wybuchał w waszych sercach. 
Dziś  zapala  go  w  was,  tu  na  Jasnej  Górze,  Maryja  wniebowzięta.  Nieście  z  sobą  ten  ogień  do 
wszystkich braci i sióstr we wszystkich krajach i na kontynentach. Weźcie go z sobą. Oby nic i nikt nie 
potrafił go zgasić! 
Czym się stała dla nas Jasna Góra? Stała się dla nas dzisiaj wieczernikiem. 
Oto  nowe  Zielone  Święta,  nowa  Pięćdziesiątnica:  Kościół  jeszcze  raz  zgromadzony  razem  z Maryją, 
Kościół młody, Kościół misyjny, świadom swojego posłannictwa. 
Drodzy młodzi przyjaciele! Przyjmijcie Ducha Świętego i bądźcie mocni! 
Czy ja mogę do was coś powiedzieć? Bardzo było potrzeba tych waszych oklasków. Mnie to już nic nie 
pomoże. Ale trzeba ich było dla was. Trzeba ich dla tej wielkiej uroczystości, która jest pełna radości i 
uniesienia.  Moi  drodzy,  powiem  więcej:  trzeba  tych  oklasków  ‐  przebacz  mi  Matko  Najświętsza,  co 

background image

14 

 

powiem  ‐  trzeba  dla  Ciebie.  Chociaż  Tobie  to  już  nic  nie  dodaje  do Twojej  chwały,  ale  jest  jakąś 
radością dodatkową, że oni się radują, że my się radujemy w tym dniu. Właśnie, przecież  Ty jesteś, 
Maryjo,  Przyczyną  naszej  radości.  A  szczyt  tej  radości  jest  właśnie  dziś  ‐  Przyczyna  naszej  radości. 
Chcemy to wyrazić, tak jak umiemy, jak ludzie, jak dzieci, jak Twoje dzieci. Przyczyno naszej radości! 
Moi drodzy, radością się można też zmęczyć, więc się nie przemęczmy radością i idźmy dalej z naszą 
liturgią, która jeszcze stanowi długą przed nami drogę. Nie za długą, nie do wieczora, ale w każdym 
razie dobrze poza południe.  
 

 

background image

15 

 

4. Przemówienie do młodzieży zgromadzonej na Wzgórzu Lecha w Gnieźnie, 3 czerwca 1979 r. 
1.  Dobrze,  moi  drodzy!  Przyjmuję  zamówienie  społeczne.  Widać,  że  się  rozumiemy  od pierwszego 
słowa. Skoro jestem w tym kraju, trzeba mówić językiem tego kraju. I pragnę powiedzieć wam krótko 
na temat, o którym w Gnieźnie musi się coś powiedzieć, na temat Bogurodzicy. 
Przedtem  parę  słów  na  temat  autora.  Wiadomo,  autor  nie  jest  znany.  Tradycja  przypisuje 
pochodzenie  Bogurodzicy  św.  Wojciechowi  ‐  więc  na  temat  św.  Wojciecha...  Ale  jeszcze  wpierw 
mówić będę od siebie. 
Poprzednik naszego umiłowanego Prymasa, kardynał August Hlond kiedyś, w związku z uroczystością 
św.  Wojciecha,  w  latach  między  I  a  II  wojną  światową  ‐  nie  pamiętam  dokładnie,  w  którym  roku  ‐ 
odwiedzał  Pragę,  i  w  czasie  uroczystego  zebrania,  zaproszony  na podium,  powiedział  tylko  jedno 
zdanie:  "Kiedy  nadejdą  owe  Pentecostes  Slavae"  ‐  Zielone  Świątki  Słowian...  Myślę,  że  to,  co  tutaj 
dzisiaj  przeżywamy,  jest  jakimś  echem  słów  tego  wielkiego  prymasa  Polski  niepodległej,  Polski 
dwudziestolecia, Polski okupacyjnej. 
Przytaczam  je  ze  czcią  dla  tego,  kto  te  słowa  wypowiedział,  a  zarazem  dla  tego,  kto  jest  autorem, 
jeżeli nie Bogurodzicy, to przynajmniej inspiracji, z której wzięła ona początek. 
Moi  drodzy,  Bogurodzica  jest  najstarszym  pomnikiem  polskiej  literatury.  Historia  literatury  pozwala 
nam  ustalić  najstarsze  zapisy  tej  wspaniałej  pieśni‐orędzia  na  wiek  XV.  Mówię:  pieśni‐orędzia, 
ponieważ  "Bogurodzica"  jest  nie  tylko  pieśnią.  Jest  równocześnie  wyznaniem  wiary,  jest  polskim 
symbolem,  polskim  Credo,  jest  katechezą,  jest  nawet  dokumentem  chrześcijańskiego  wychowania. 
Główne prawdy wiary i zasady moralności weszły w nią. Nie jest tylko zabytkiem. Jest dokumentem 
życia.  Jakub  Wujek,  który  pochodził  z wielkopolskiego  Wągrowca,  najstarszy  polski  biblista,  tłumacz 
Pisma Świętego, nazywał ją "katechizmem polskim". 
Śpiewamy ją zawsze z głębokim przejęciem, z uniesieniem, pamiętając, że śpiewano ją w momentach 
uroczystych  i  decydujących.  A  czytamy  ją  z  wielkim  wzruszeniem.  Trudno  czytać  inaczej  te  prastare 
wersety, jeśli się pomyśli, że wychowywały się na nich pokolenia naszych praojców. Bogurodzica jest 
nie tylko zabytkiem kultury. Ona dała kulturze polskiej podstawowy, pierwotny zrąb. 
2.  Czym  jest  kultura?  Kultura  jest  wyrazem  człowieka.  Jest  potwierdzeniem  człowieczeństwa. 
Człowiek ją tworzy ‐ i człowiek przez nią tworzy siebie. Tworzy siebie wewnętrznym wysiłkiem ducha: 
myśli,  woli,  serca.  I  równocześnie  człowiek  tworzy  kulturę  we  wspólnocie  z  innymi.  Kultura  jest 
wyrazem międzyludzkiej komunikacji, współmyślenia i współdziałania ludzi. Powstaje ona na służbie 
wspólnego dobra ‐ i staje się podstawowym dobrem ludzkich wspólnot. 
Kultura  jest  przede  wszystkim  dobrem  wspólnym  narodu.  Kultura  polska  jest  dobrem,  na którym 
opiera się życie duchowe Polaków. Ona wyodrębnia nas jako naród. Ona stanowi o nas przez cały ciąg 
dziejów.  Stanowi  bardziej  niż  siła  materialna.  Bardziej  nawet  niż  granice  polityczne.  Wiadomo,  że 
naród polski przeszedł przez ciężką próbę utraty niepodległości, która trwała z górą sto lat ‐ a mimo 
to  pośród  tej  próby  pozostał  sobą.  Pozostał  duchowo  niepodległy,  ponieważ  miał  swoją  kulturę. 
Więcej  jeszcze.  Moi  kochani:  wiemy,  że  w  okresie  najtragiczniejszym,  w  okresie  rozbiorów,  naród 
polski  tę  swoją  kulturę  ogromnie  jeszcze  ubogacił  i  pogłębił,  bo  tylko  tworząc  kulturę,  można  ją 
zachować. 
3.  Kultura  polska  od  początku  nosi  bardzo  wyraźne  znamiona  chrześcijańskie.  To  nie  przypadek,  że 
pierwszym zabytkiem, świadczącym o tej kulturze, jest Bogurodzica. 
Chrzest,  który  w  ciągu  całego  milenium  przyjmowały  pokolenia  naszych  rodaków,  nie  tylko 
wprowadzał ich w tajemnicę śmierci i zmartwychwstania Chrystusa, nie tylko czynił dziećmi Bożymi 
przez  łaskę,  ale  znajdował  stale  bogaty  rezonans  w  dziejach  myśli,  w  twórczości  artystycznej,  w 
poezji, muzyce, dramacie, plastyce, malarstwie i rzeźbie. 
I tak jest do dzisiaj. Inspiracja chrześcijańska nie przestaje być głównym źródłem twórczości polskich 
artystów. Kultura polska stale płynie szerokim nurtem natchnień mających swoje źródło w Ewangelii. 
To  przyczynia  się  zarazem  do  gruntownie  humanistycznego  charakteru  tej  kultury  ‐  to  czyni  ją  tak 

background image

16 

 

głęboko,  tak  autentycznie  ludzką,  "...albowiem  ‐  jak  pisze  Mickiewicz  w  Księgach  pielgrzymstwa 
polskiego ‐ cywilizacja, prawdziwie godna człowieka, musi być chrześcijańska". 
W  dziejach  kultury  polskiej  odzwierciedla  się  dusza  narodu.  Żyją  w  nich  jego  dzieje.  Jest  ona 
nieustającą szkołą rzetelnego i uczciwego patriotyzmu. Właśnie dlatego też umie stawiać wymagania, 
umie  podtrzymywać  ideały,  bez  których  trudno  człowiekowi  uwierzyć  w  swoją  godność  i  siebie 
samego wychować.  
Moi Drodzy,  
4. Te słowa mówi do was człowiek, który swoją duchową formację zawdzięcza od początku polskiej 
kulturze, polskiej literaturze, polskiej muzyce, plastyce, teatrowi ‐ polskiej historii, polskim tradycjom 
chrześcijańskim, polskim szkołom, polskim uniwersytetom. 
Mówiąc  do  was,  młodych,  w  ten  sposób,  pragnę  przede  wszystkim  spłacić  dług,  jaki  zaciągnąłem 
wobec  tego  wspaniałego  dziedzictwa  ducha,  jakie  zaczęło  się  od  Bogurodzicy.  Równocześnie  zaś 
pragnę  dziś  stanąć  przed  wami  z  tym  dziedzictwem,  jako  wspólnym  dobrem  wszystkich  Polaków,  a 
zarazem z wybitną cząstką europejskiej i ogólnoludzkiej kultury. I proszę was: 
Pozostańcie  wierni  temu  dziedzictwu!  Uczyńcie  je  podstawą  swojego  wychowania!  Uczyńcie  je 
przedmiotem szlachetnej dumy! Przechowajcie to dziedzictwo! Pomnóżcie to dziedzictwo! Przekażcie 
je następnym pokoleniom!  
Przybądź, Duchu Święty, 
Ześlij z nieba wzięty 
Światła Twego strumień. 
Przyjdź, Ojcze ubogich, 
Przyjdź, Dawco łask drogich, 
Przyjdź, Światłości sumień...  
Światłości  młodych  polskich  sumień,  przyjdź!  Przyjdź  i  umocnij  w  nich  tę  miłość,  z  której  się  kiedyś 
poczęła  pierwsza  polska  pieśń  Bogurodzica:  orędzie  wiary  i  godności  człowieka  na naszej  ziemi! 
Polskiej, słowiańskiej ziemi!  
5. Przemówienie do młodzieży (nie wygłoszone), Kraków‐Skałka, 8 czerwca 1979 r. 
Moi młodzi Przyjaciele!  
1. Pozwólcie, że zacznę od wspomnień. Przecież to tak jeszcze niedawno, gdy spotykałem się z wami 
regularnie  w  tylu  krakowskich  ośrodkach  duszpasterstwa  akademickiego.  Widywaliśmy  się  przy 
różnych okazjach ‐ i zdawało mi się, że rozumiemy się dobrze. Nigdy nie zapomnę naszych opłatków 
przed Bożym Narodzeniem, rekolekcji adwentowych i wielkopostnych i innych spotkań. 
Tego  roku  Wielki  Post  wypadło  mi  już  spędzać  w  Rzymie  ‐  i  po  raz  pierwszy  zamiast  do studentów 
polskich  w  Krakowie  przemawiałem  do  studentów  rzymskich.  Przytoczę  wam  niektóre  fragmenty  z 
tego,  co  powiedziałem  w  Bazylice  św.  Piotra:  "Chrystus...  jest  Tym,  który  dokonał  zasadniczego 
przewrotu w rozumieniu życia. Ukazał, że życie jest przejściem nie tylko przez granicę śmierci, ale i do 
nowego życia. W ten sposób Krzyż stał się dla nas największą katedrą prawdy o Bogu i o człowieku. 
Wszyscy  musimy  stać  się  słuchaczami  "zwyczajnymi  czy  zaocznymi"  tej  katedry.  A  wówczas 
zrozumiemy,  że  Krzyż  jest  również  kolebką  człowieka  nowego.  Ci,  którzy  są  Jego  uczniami,  w  ten 
sposób  patrzą  na  życie,  w  ten  sposób  je  pojmują.  W  ten  sposób  uczą  pojmować  innych.  Takie 
znaczenie  życia wyciskają na całej doczesności: na  moralności, na twórczości, na kulturze,  polityce  i 
ekonomii.  Wielokrotnie  twierdzono  ‐  czynili  tak  choćby  zwolennicy  Epikura  w  starożytności, 
a niektórzy  marksiści,  choć  z  innych  motywów,  w  naszej  epoce  ‐  że  takie  rozumienie  życia  odrywa 
człowieka od doczesności, że czyni ją jakby nieważną. Prawda jest inna. Jest przeciwnie. Jedynie takie 
rozumienie  życia  daje  dopiero  pełną  wagę  wszystkim  sprawom  doczesności,  otwiera  ich  pełny 
wymiar  w  człowieku.  Natomiast  jedno  jest  pewne:  takie  zrozumienie  życia  nie  pozwala  człowieka 
zamknąć  w  sprawach  doczesności,  nie  pozwala  go  podporządkować  bez  reszty.  Stanowi  o  jego 
wolności...  Dając  życiu  ludzkiemu  to  "paschalne"  znaczenie,  że  życie  jest  przejściem  do  wolności, 
Jezus  Chrystus  uczył  swoim  słowem,  a jeszcze  bardziej  przykładem,  że  jest  ono  próbą...  Jest  to... 

background image

17 

 

próba  myśli,  "serca"  i  woli,  próba  prawdy  i  miłości.  W  tym  znaczeniu  jest  to  równocześnie  próba 
przymierza  z  Bogiem...  Pojęcie  "próby"  łączy  się  ściśle  z  pojęciem  odpowiedzialności.  Oba  są 
zaadresowane  do naszej  woli,  do  naszych  czynów.  Przyjmijcie,  drodzy  przyjaciele,  oba  te  pojęcia,  a 
raczej  obie  te  rzeczywistości,  jako  elementy  budowania  waszego  człowieczeństwa.  To  wasze 
człowieczeństwo jest już dojrzałe, a równocześnie jeszcze młode. Znajduje się w fazie kształtowania 
ostatecznego projektu życia. Wypada ona właśnie na lata "akademickie", na czas wyższych studiów... 
Tę próbę trzeba podjąć z całą odpowiedzialnością. Jest to odpowiedzialność osobista: za moje życie, 
za jego przyszły kształt, za jego wartość – i równocześnie społeczna: za sprawiedliwość i pokój, za ład 
moralny  własnego  rodzimego  środowiska,  całego  wreszcie  społeczeństwa,  za  autentyczne  dobro 
wspólne. Człowiek, który ma taką świadomość sensu życia, nie burzy, ale buduje przyszłość. Chrystus 
nas tego uczy". 
Po  zakończonym  wieczorze  z  młodzieżą  rzymską,  w  czasie  którego  cała  bazylika  przystępowała  do 
Komunii  św.  wielkanocnej,  pomyślałem  sobie:  jak  bardzo  studenci  wszędzie  bywają  do  siebie 
podobni.  Jak  podobnie  słuchają  słowa  Bożego  i  uczestniczą  w liturgii.  Myślałem  wówczas  o  was,  o 
polskich,  krakowskich  rekolekcjach  akademickich,  o podobnym  skupieniu,  zamyśleniu  i  ciszy,  która 
zalega  tutaj  kościół  św.  Anny  czy  kościół  Matki  Bożej  na  Nowej  Wsi,  czy  kościół  dominikanów,  czy 
jezuitów w czasie analogicznych spotkań. 
2. Myślałem również o was w Meksyku, spotykając się z młodzieżą akademicką w sanktuarium Matki 
Bożej  w  Guadalupe.  Pozwólcie,  że  wam  przytoczę  niektóre  zdania  z listu,  który  po  powrocie  z 
Meksyku  napisałem  specjalnie  do  studentów  z  Ameryki  Południowej:  "Wyczułem  w  spotkaniu  z 
wami,  że  bardzo  głęboko  odczuwacie  zło,  które  ciąży  nad  życiem  społecznym  narodów,  których 
jesteście  synami  i  córkami.  Nurtuje  was  potrzeba  zmiany,  potrzeba  stworzenia  świata  lepszego, 
bardziej  sprawiedliwego,  bardziej  godnego  człowieka.  W  tym  punkcie  pragnienia  wasze  płyną  tym 
samym nurtem, który zaznaczył się mocno w nauczaniu i apostolstwie współczesnego Kościoła. Sobór 
Watykański  II  na  wielu  miejscach  daje  wyraz  tej  dążności,  ażeby  życie  ludzkie  na  ziemi  uczynić 
bardziej  ludzkim,  bardziej  godnym  człowieka.  Dążność  ta  ‐  z  gruntu  chrześcijańska  i  humanistyczna 
zarazem  ‐  ma  charakter  uniwersalistyczny:  odnosi  się  do  każdego  człowieka,  a  przez  to  samo 
do wszystkich  ludzi.  Nie  może  prowadzić  do  żadnych  ograniczeń,  zafałszowań,  dyskryminacji.  Musi 
mieć w sobie pełną prawdę o człowieku i musi prowadzić do realizacji pełni praw człowieka. Ażeby ta 
szlachetna  dążność,  która  odzywa  się  w  młodym  sercu  i  woli,  mogła  doczekać  się  prawidłowej 
realizacji,  trzeba  widzieć  człowieka  we  wszystkich  wymiarach  jego  człowieczeństwa.  Nie  można 
zacieśniać  się  do  zakresu  jego  potrzeb  tylko  materialnych.  Nie  można  mierzyć  postępu  wartościami 
samej  ekonomii.  Wymiar  duchowy  ludzkiej  istoty  musi  znaleźć  się  na  właściwym  miejscu.  Człowiek 
jest  sobą  poprzez  dojrzałość  swego  ducha,  swego  sumienia,  swego  stosunku  do  Boga  i  do  bliźnich. 
Nie  będzie  lepszym  światem  i  lepszym  porządkiem  życia  społecznego  taki  porządek,  który  tym 
wartościom  ludzkiego  ducha  nie  daje  pierwszeństwa.  Pamiętajcie  o  tym  dobrze  wy  wszyscy,  którzy 
tak słusznie chcecie zmian prowadzących do lepszego i sprawiedliwszego społeczeństwa – wy młodzi, 
którzy  słusznie  wyrażacie  sprzeciw  wobec  wszelkiej  krzywdy,  dyskryminacji,  gwałtu,  kaźni 
zadawanych ludziom. Pamiętajcie, że ład, którego pragniecie, jest ładem moralnym i nie osiągniecie 
go  inaczej,  jak  tylko  zapewniając  pierwszeństwo  temu,  co  stanowi  siłę  ludzkiego  ducha: 
sprawiedliwości, miłości, przyjaźni". 
3.  Dzisiaj  raduję  się  tym  spotkaniem  znowu  z  wami  w  ramach  jubileuszu  św.  Stanisława,  w którym 
mam  szczęście  uczestniczyć.  Kiedy  słuchamy  Ewangelii,  jaką  liturgia  uroczystości  św.  Stanisława  co 
roku  nam  przypomina,  staje  przed  oczyma  naszej  duszy  Chrystus  ‐  Dobry  Pasterz,  który  "daje  życie 
swoje za owce" (J 10,11). Chrystus, który zna swoje owce i one Go znają (por.J 10,14 ). Dobry Pasterz, 
który  szuka  owcy  zbłąkanej,  a  gdy  ją  znajdzie,  bierze  na ramiona  i  przynosi  z  radością  do  owczarni 
(por. Łk 15,5). 
Cóż  mogę  wam  więcej  powiedzieć  ponad  to?  Poznajcie  Chrystusa  i  dajcie  się  Jemu  poznać.  On  ma 
szczególne  pokrycie  dla  tej  swojej  wiedzy  o  każdym  z  nas.  Nie  jest  to  wiedza,  która  budzi  opór, 
sprzeciw, przed którą trzeba się wzdragać, chroniąc swoją wewnętrzną tajemnicę. Nie jest to wiedza 
pełna  hipotez,  wiedza,  która  redukuje  człowieka  do  wymiarów  socjologicznej  użyteczności.  Jest  to 

background image

18 

 

wiedza  pełna  prostej  prawdy  o  człowieku,  a  nade  wszystko  pełna  miłości.  Poddajcie  się  tej  prostej 
miłującej wiedzy Dobrego Pasterza. Przyjmijcie, że On zna każdego z was lepiej, niż każdy z was zna 
sam siebie. Zna dlatego, ponieważ duszę swoją położył (por. J 15,13). 
Pozwólcie  Mu  się  odnaleźć.  Nieraz  człowiek,  młody  człowiek,  bywa  zagubiony  w  sobie  samym,  w 
otaczającym  świecie,  w  całej  sieci  spraw  ludzkich,  które  go  oplątują.  Pozwólcie  się  znaleźć 
Chrystusowi. Niech wie o was wszystko i niech was prowadzi. To prawda, że ‐ aby za Nim iść, podążać 
‐  trzeba  równocześnie  od  siebie  samego  wymagać,  ale  takie  jest  prawo  przyjaźni.  Jeśli  mamy  iść 
razem, musimy pilnować drogi, po której idziemy. Jeśli poruszamy się w górach, trzeba przestrzegać 
znaków.  Jeśli  jesteśmy  na  wspinaczce,  nie  wolno  popuścić  liny.  Podobnie  trzeba  też  zachowywać 
łączność z tym Boskim Przyjacielem, któremu na imię Jezus Chrystus. I trzeba z Nim współpracować. 
Wiele  razy  wam  o  tym  mówiłem.  Mówiłem  obszerniej  i  bardziej  szczegółowo  niż  tym  razem. 
Pamiętajcie,  że  to,  co  mówiłem  i  mówię,  mówiłem  i  mówię  z  własnego  również  doświadczenia. 
Zawsze zdumiewałem się nad tą przedziwną władzą, jaką ma Chrystus nad sercem człowieka ‐ nie z 
żadnych innych racji i motywów, nie dla jakiejkolwiek kariery czy pożytku ‐ tylko jedynie dlatego, że 
miłuje i daje duszę swoją za braci (por. J 15,13). 
4.  Jesteście  przyszłością  świata,  narodu,  Kościoła.  "Od  was  zależy  jutrzejszy  dzień".  Przyjmijcie  w 
duchu  odpowiedzialności  prostą  prawdę,  jaką  zawierają  w  sobie  słowa  tej  młodzieżowej  piosenki.  I 
nieraz proście Chrystusa przez Jego Matkę, abyście sprostali. 
Wy  macie  przenieść  ku  przyszłości  to  całe  olbrzymie  doświadczenie  dziejów,  któremu  na imię 
"Polska". Jest to doświadczenie trudne. Chyba jedno z trudniejszych w świecie, w Europie, w Kościele. 
Tego  trudu  się  nie  lękajcie.  Lękajcie  się  tylko  lekkomyślności  i małoduszności.  Z  tego  trudnego 
doświadczenia,  które  nosi  nazwę  "Polska",  można  wydobyć  lepszą  przyszłość,  ale  tylko  pod 
warunkiem  uczciwości,  trzeźwości,  wiary,  wolności  ducha  i siły  przekonań.  Bądźcie  konsekwentni  w 
swojej wierze! 
Bądźcie wierni Matce Pięknej Miłości. Zaufajcie Jej, kształtując waszą własną miłość, tworząc wasze 
młode rodziny. 
Niech Chrystus pozostanie dla was "drogą, prawdą i życiem".  


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
M Zieba OP Wstepy do pielgrzymek Jana Pawa II do Polski z lat 1979 1991
MATERIAúY DO MI¦DZYSZKOLNEGO KONKURSU JAN PAWEú II WYCHOWAWCA MúODYCH
Pielgrzymki do Polski, 1979 rok, 1979 rok
Pielgrzymki do Polski, 1997 rok, 1997 rok
Pielgrzymki do Polski, 1997 rok, 1997 rok
Pielgrzymki do Polski, 1983 rok, 1983 rok
Pielgrzymki do Polski, 1999 rok, 1999 rok
Pielgrzymki do Polski, 2002 rok, 2002 rok
Pielgrzymki do Polski, 1991 rok, 1991 rok
Pielgrzymki do Polski, 1995 rok, 1995 rok
Jan Paweł II Veritatis Splendor
Jan Pawe II Pami i tosamo fragmenty
jan pawe ii najwikszy obroca ycia
Jan Paweł II Dziecko Niepełnosprawne w Rodzinie
VI Pielgrzymka Jana Pawła II do Polski 1997 teksty
V Pielgrzymka Jana Pawła II do Polski 1995 teksty
Psalm 38, Komentarze do Psalmów-Papież Jan Paweł II,Benedykt XVI

więcej podobnych podstron