1
WYBRANE HOMILIE JANA PAWŁA II Z PIELGRZYMEK DO POLSKI Z LAT 1979‐1991
Materiały do I etapu VI edycji Konkursu Papieskiego.
www.konkurspapieski.pl
1. Homilia w czasie Mszy Św. odprawionej na Placu Zwycięstwa w Warszawie,
2 czerwca 1979 r.
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Umiłowani Rodacy,
Drodzy Bracia i Siostry,
Uczestnicy eucharystycznej Ofiary, która sprawuje się dziś w Warszawie na placu Zwycięstwa,
1. Razem z wami pragnę wyśpiewać pieśń dziękczynienia dla Opatrzności, która pozwala mi dziś jako
pielgrzymowi stanąć na tym miejscu.
Pragnął ‐ wiemy, że bardzo gorąco pragnął ‐ stanąć na ziemi polskiej, przede wszystkim na Jasnej
Górze, zmarły niedawno papież Paweł VI. Pierwszy po wielu stuleciach papież ‐ pielgrzym. Do końca
życia nosił to pragnienie w swoim sercu i z nim zszedł do grobu. I oto czujemy, że pragnienie to było
tak potężne i tak głęboko uzasadnione, że przerosło ramy jednego pontyfikatu i ‐ w sposób po ludzku
trudny do przewidzenia ‐ realizuje się dzisiaj. Dziękujemy więc Bożej Opatrzności za to, że dała
Pawłowi VI tak potężne pragnienie. Dziękujemy za cały ten styl papieża‐pielgrzyma, jaki
zapoczątkował wraz z Soborem Watykańskim II. Gdy bowiem Kościół cały uświadomił sobie na nowo,
iż jest Ludem Bożym ‐ Ludem, który uczestniczy w posłannictwie Chrystusa, Ludem, który z tym
posłannictwem idzie przez dzieje, który "pielgrzymuje", papież nie mógł dłużej pozostać "więźniem
Watykanu". Musiał stać się na nowo Piotrem pielgrzymującym, tak jak ten pierwszy, który
z Jerozolimy przywędrował poprzez Antiochię do Rzymu, aby tam dać świadectwo Chrystusowi i
przypieczętować je swoją krwią.
Dzisiaj dane mi jest wypełnić to pragnienie zmarłego papieża Pawła VI wśród was, umiłowani synowie
i córki mojej Ojczyzny. Kiedy bowiem ‐ z niezbadanych wyroków Bożej Opatrzności po śmierci Pawła
VI i po kilkutygodniowym zaledwie pontyfikacie mojego bezpośredniego poprzednika Jana Pawła I ‐
zostałem głosami kardynałów wezwany ze stolicy św. Stanisława w Krakowie na stolicę św. Piotra w
Rzymie, zrozumiałem natychmiast, że moim szczególnym zadaniem jest spełnienie tego pragnienia,
którego Paweł VI nie mógł dopełnić na milenium chrztu Polski.
Jako więc wasz rodak, syn polskiej ziemi, a zarazem jako papież‐pielgrzym witam was wszystkich!
Witam najdostojniejszego Prymasa Polski. Witam wszystkich obecnych tutaj arcybiskupów,
biskupów, pasterzy Kościoła w naszej Ojczyźnie. Pozwólcie, że pośród naszych gości powitam w
sposób szczególny kardynała‐arcybiskupa Santo Domingo. To tam wypadało mi skierować pierwsze
kroki papieskiego pielgrzymowania w miesiącu styczniu. Tam po raz pierwszy ucałowałem ziemię, na
której stanęła kiedyś stopa Krzysztofa Kolumba, po której przeszły stopy tylu głosicieli Ewangelii, a
wśród nich także i naszych rodaków i polskich żołnierzy. Dzisiaj, wspólnie z wami, tego świadka mojej
pierwszej papieskiej podróży witam w Warszawie.
Czyż moja pielgrzymka do Ojczyzny w roku, w którym Kościół w Polsce obchodzi dziewięćsetną
rocznicę śmierci św. Stanisława, nie jest zarazem jakimś szczególnym znakiem naszego polskiego
pielgrzymowania poprzez dzieje Kościoła ‐ nie tylko po szlakach naszej Ojczyzny, ale zarazem Europy i
świata? Odsuwam tutaj na bok moją własną osobę ‐ niemniej muszę wraz z wami wszystkimi stawiać
sobie pytanie o motyw, dla którego właśnie w roku 1978 (po tylu stuleciach ustalonej w tej dziedzinie
tradycji) został na rzymską stolicę św. Piotra wezwany syn polskiego narodu, polskiej ziemi. Od Piotra,
jak i od wszystkich apostołów Chrystus żądał, aby byli Jego "świadkami w Jerozolimie i w całej Judei,
i w Samarii, i aż po krańce ziemi" (Dz 1,8).
Czyż przeto nawiązując do tych Chrystusowych słów, nie wolno nam wnosić zarazem, że Polska stała
się w naszych czasach ziemią szczególnie odpowiedzialnego świadectwa? Że właśnie stąd ‐ z
2
Warszawy, a także z Gniezna, z Jasnej Góry, z Krakowa, z całego tego historycznego szlaku, który tyle
razy nawiedzałem w swoim życiu i który w tych dniach znów będę miał szczęście nawiedzić, że
właśnie stąd ze szczególną pokorą, ale i ze szczególnym przekonaniem trzeba głosić Chrystusa? Że
właśnie tu, na tej ziemi, na tym szlaku, trzeba stanąć, aby odczytać świadectwo Jego Krzyża i Jego
Zmartwychwstania? Ale, umiłowani rodacy ‐ jeśli przyjąć to wszystko, co w tej chwili ośmieliłem się
wypowiedzieć ‐ jakżeż ogromne z tego rodzą się zadania i zobowiązania! Czy do nich naprawdę
dorastamy?
2. Dane mi jest dzisiaj, na pierwszym etapie mojej papieskiej pielgrzymki do Polski, sprawować
Najświętszą Ofiarę w Warszawie, na placu Zwycięstwa. Liturgia sobotniego wieczoru, w przeddzień
Zesłania Ducha Świętego przenosi nas do wieczernika w Jerozolimie, w którym nazajutrz apostołowie
‐ zgromadzeni wokół Maryi, Matki Chrystusa ‐ mają otrzymać Ducha Świętego. Otrzymają Ducha,
którego Chrystus im wyjednał przez krzyż, aby w mocy tego Ducha mogli wypełnić Jego polecenie.
"Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego.
Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem" (Mt 28,19‐20). W takich słowach Chrystus Pan
przed swym odejściem ze świata przekazał apostołom swe ostatnie polecenie, swój "mandat
misyjny". I dodał: "A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni aż do skończenia świata" (Mt 28,20).
Dobrze się stało, że moja pielgrzymka do Polski, związana z dziewięćsetną rocznicą męczeńskiej
śmierci św. Stanisława, wypadła w okresie Zesłania Ducha Świętego oraz uroczystości Trójcy
Przenajświętszej. W taki bowiem sposób mogę, dopełniając jakby pośmiertnie pragnienia Pawła VI,
przeżyć raz jeszcze tysiąclecie chrztu na ziemi polskiej i wpisać tegoroczny Stanisławowy jubileusz w
to tysiąclecie, z którego wzięły początek całe dzieje narodu i Kościoła. Właśnie uroczystość Zesłania
Ducha Świętego oraz Trójcy Przenajświętszej szczególnie nas przybliża do tego początku. W
apostołach, którzy otrzymują Ducha Świętego w dzień Zielonych Świąt, są już niejako duchowo
obecni wszyscy ich następcy, wszyscy biskupi, również ci, którym od tysiąca lat wypadło głosić
Ewangelię na ziemi polskiej. Również ten Stanisław ze Szczepanowa, który swoje posłannictwo na
stolicy krakowskiej okupił krwią przed dziewięcioma wiekami.
I są w tych apostołach i wokół nich ‐ w dniu Zesłania Ducha Świętego ‐ zgromadzeni nie tylko
przedstawiciele tych ludów i języków, które wymienia księga Dziejów Apostolskich. Są wokół nich już
wówczas zgromadzone różne ludy i narody, które przyjdą do Kościoła poprzez światło Ewangelii i moc
Ducha Świętego w różnych epokach, w różnych stuleciach. Dzień Zielonych Świąt jest dniem narodzin
wiary i Kościoła również na naszej polskiej ziemi. Jest to początek przepowiadania wielkich spraw
Bożych również w naszym polskim języku. Jest to początek chrześcijaństwa również w życiu naszego
narodu: w jego dziejach, w jego kulturze, w jego doświadczeniach.
3. Kościół przyniósł Polsce Chrystusa ‐ to znaczy klucz do rozumienia tej wielkiej i podstawowej
rzeczywistości, jaką jest człowiek. Człowieka bowiem nie można do końca zrozumieć bez Chrystusa. A
raczej: człowiek nie może siebie sam do końca zrozumieć bez Chrystusa. Nie może zrozumieć ani kim
jest, ani jaka jest jego właściwa godność, ani jakie jest jego powołanie i ostateczne przeznaczenie. Nie
może tego wszystkiego zrozumieć bez Chrystusa.
I dlatego Chrystusa nie można wyłączać z dziejów człowieka w jakimkolwiek miejscu ziemi. Nie można
też bez Chrystusa zrozumieć dziejów Polski ‐ przede wszystkim jako dziejów ludzi, którzy przeszli i
przechodzą przez tę ziemię. Dzieje ludzi! Dzieje narodu są przede wszystkim dziejami ludzi. A dzieje
każdego człowieka toczą się w Jezusie Chrystusie. W Nim stają się dziejami zbawienia.
Dzieje narodu zasługują na właściwą ocenę wedle tego, co wniósł on w rozwój człowieka
i człowieczeństwa, w jego świadomość, serce, sumienie. To jest najgłębszy nurt kultury. To jej
najmocniejszy zrąb. To jej rdzeń i siła. Otóż tego, co naród polski wniósł w rozwój człowieka i
człowieczeństwa, co w ten rozwój również dzisiaj wnosi, nie sposób zrozumieć i ocenić bez Chrystusa.
"Ten stary dąb tak urósł, a wiatr go żaden nie obalił, bo korzeń jego jest Chrystus" (Piotr Skarga,
Kazania sejmowe). Trzeba iść po śladach tego, czym ‐ a raczej kim ‐ na przestrzeni pokoleń był
Chrystus dla synów i córek tej ziemi. I to nie tylko dla tych, którzy jawnie weń wierzyli, którzy Go
3
wyznawali wiarą Kościoła. Ale także i dla tych, pozornie stojących opodal, poza Kościołem. Dla tych
wątpiących, dla tych sprzeciwiających się.
3. Jeśli jest rzeczą słuszną, aby dzieje narodu rozumieć poprzez każdego człowieka w tym narodzie ‐
to równocześnie nie sposób zrozumieć człowieka inaczej jak w tej wspólnocie, którą jest jego naród.
Wiadomo, że nie jest to wspólnota jedyna. Jest to jednakże wspólnota szczególna, najbliżej chyba
związana z rodziną, najważniejsza dla dziejów duchowych człowieka. Otóż nie sposób zrozumieć
dziejów narodu polskiego ‐ tej wielkiej tysiącletniej wspólnoty, która tak głęboko stanowi o mnie, o
każdym z nas ‐ bez Chrystusa. Jeślibyśmy odrzucili ten klucz dla zrozumienia naszego narodu,
narazilibyśmy się na zasadnicze nieporozumienie. Nie rozumielibyśmy samych siebie. Nie sposób
zrozumieć tego narodu, który miał przeszłość tak wspaniałą, ale zarazem tak straszliwie trudną ‐ bez
Chrystusa. Nie sposób zrozumieć tego miasta, Warszawy, stolicy Polski, która w roku 1944
zdecydowała się na nierówną walkę z najeźdźcą, na walkę, w której została opuszczona przez
sprzymierzone potęgi, na walkę, w której legła pod własnymi gruzami, jeśli się nie pamięta, że pod
tymi samymi gruzami legł również Chrystus‐Zbawiciel ze swoim krzyżem sprzed kościoła na
Krakowskim Przedmieściu. Nie sposób zrozumieć dziejów Polski od Stanisława na Skałce do
Maksymiliana Kolbe w Oświęcimiu, jeśli się nie przyłoży do nich tego jeszcze jednego i tego
podstawowego kryterium, któremu na imię Jezus Chrystus.
Tysiąclecie chrztu Polski, którego szczególnie dojrzałym owocem jest św. Stanisław ‐ tysiąclecie
Chrystusa w naszym wczoraj i dzisiaj ‐ jest głównym motywem mojej pielgrzymki, mojej dziękczynnej
modlitwy wspólnie z wami wszystkimi, drodzy rodacy, których Jezus Chrystus nie przestaje uczyć
wielkiej sprawy człowieka. Z wami, dla których Chrystus nie przestaje być wciąż otwartą księgą nauki
o człowieku, o jego godności i jego prawach. A zarazem nauki o godności i prawach narodu.
Księże Prymasie! Pragnę tę Najświętszą Ofiarę wspólnie z braćmi biskupami i kapłanami złożyć we
wszystkich intencjach, które Wasza Eminencja wymienił na początku.
W dniu dzisiejszym na tym placu Zwycięstwa w stolicy Polski proszę wielką modlitwą Eucharystii
wspólnie z wami, aby Chrystus nie przestał być dla nas otwartą księgą życia na przyszłość. Na nasze
polskie jutro.
4. Stoimy tutaj w pobliżu Grobu Nieznanego Żołnierza. W dziejach Polski ‐ dawnych i współczesnych ‐
grób ten znajduje szczególne pokrycie. Szczególne uzasadnienie. Na ilu to miejscach ziemi ojczystej
padał ten żołnierz. Na ilu to miejscach Europy i świata przemawiał swoją śmiercią, że nie może być
Europy sprawiedliwej bez Polski niepodległej na jej mapie? Na ilu to polach walk świadczył oprawach
człowieka wpisanych głęboko w nienaruszalne prawa narodu, ginąc "za wolność naszą i waszą"?
"Gdzie są ich groby, Polsko! Gdzie ich nie ma! Ty wiesz najlepiej ‐ i Bóg wie na niebie!" (Artur
Oppman, Pacierz za zmarłych).
Dzieje Ojczyzny napisane przez Grób jednego Nieznanego Żołnierza.
Przyklęknąłem przy tym grobie, wspólnie z Księdzem Prymasem, aby oddać cześć każdemu ziarnu,
które ‐ padając w ziemię i obumierając w niej ‐ przynosi owoc. Czy to będzie ziarno krwi żołnierskiej
przelanej na polu bitwy, czy ofiara męczeńska w obozach i więzieniach. Czy to będzie ziarno ciężkiej,
codziennej pracy w pocie czoła na roli, przy warsztacie, w kopalni, w hutach i fabrykach. Czy to będzie
ziarno miłości rodzicielskiej, która nie cofa się przed daniem życia nowemu człowiekowi i podejmuje
cały trud wychowawczy. Czy to będzie ziarno pracy twórczej w uczelniach, instytutach, bibliotekach,
na warsztatach narodowej kultury. Czy to będzie ziarno modlitwy i posługi przy chorych, cierpiących,
opuszczonych. Czy to będzie ziarno samego cierpienia na łożach szpitalnych, w klinikach, sanatoriach,
po domach: "wszystko, co Polskę stanowi". Skąd przychodzą te słowa? Księże Prymasie, tak głosi Akt
milenijny, złożony przez ciebie i Episkopat Polski na Jasnej Górze: "wszystko, co Polskę stanowi".
To wszystko w rękach Bogarodzicy ‐ pod krzyżem na Kalwarii i w wieczerniku Zielonych Świąt.
To wszystko: dzieje Ojczyzny, tworzone przez każdego jej syna i każdą córkę od tysiąca lat ‐ i w tym
pokoleniu, i w przyszłych ‐ choćby to był człowiek bezimienny i nieznany, tak jak ten żołnierz, przy
którego grobie stoimy... To wszystko: i dzieje ludów, które żyły wraz z nami i wśród nas, jak choćby ci,
których setki tysięcy zginęły w murach warszawskiego getta.
4
To wszystko w tej Eucharystii ogarniam myślą i sercem i włączam w tę jedną jedyną Najświętszą
Ofiarę Chrystusa na placu Zwycięstwa.
I wołam, ja, syn polskiej ziemi, a zarazem ja: Jan Paweł II papież, wołam z całej głębi tego tysiąclecia,
wołam w przeddzień święta Zesłania, wołam wraz z wami wszystkimi:
Niech zstąpi Duch Twój!
Niech zstąpi Duch Twój!
I odnowi oblicze ziemi.
Tej Ziemi! Amen.
5
2. Homilia w czasie liturgii słowa skierowana do młodzieży zgromadzonej na Westerplatte, 12
czerwca 1987 r.
1. Wam, którzy jesteście dziś zgromadzeni tu, na Westerplatte, wam, młode pokolenie ludzi polskiego
morza i Pomorza, i wam, młodym na całej ojczystej ziemi, przekazuję pozdrowienie Chrystusowego
Kościoła i pocałunek pokoju.
Przekazuję to pozdrowienie w imieniu wszystkich waszych rówieśnic i rówieśników z różnych krajów i
kontynentów, które dane mi jest odwiedzać, spełniając posługę Piotrową, związaną w Kościele z
rzymską stolicą biskupią.
W szczególności pozdrowienie młodzieży zgromadzonej w tegoroczną Niedzielę Palmową w Buenos
Aires ‐ zgromadzonej, ażeby świętować Dzień Młodzieży wraz z Chrystusem ukrzyżowanym i
zmartwychwstałym.
Ten "Dzień" to owoc wielu pielgrzymek, które właśnie w Niedzielę Palmową zwykły spotykać się z
papieżem na placu św. Piotra w Rzymie. W szczególności zaś owoc naszego uczestnictwa w Roku
Młodzieży ogłoszonym przez Organizację Narodów Zjednoczonych w roku 1985.
Dzisiaj spotykamy się tutaj, w waszej młodzieżowej wspólnocie z Gdańska, Gdyni, Sopotu – z
Trójmiasta i Pomorza, w której uczestniczą również przedstawiciele młodzieży z całej Polski,
zwłaszcza ze środowisk akademickich; spotykamy się w poczuciu jedności z wszystkimi na świecie
młodymi, którzy idą ku przyszłości ‐ i ku tej przyszłości szukają dróg wśród obaw, ale i także wśród
nadziei ‐ jak o tym mówi soborowa Konstytucja o Kościele w świecie współczesnym.
Wszyscy pragną świata bardziej ludzkiego, w którym każdy mógłby znaleźć miejsce odpowiadające
jego powołaniu. W którym każdy mógłby być podmiotem swego losu, a równocześnie
współuczestnikiem wspólnej podmiotowości wszystkich członków swego społeczeństwa.
Współtwórcą domu przyszłości, który wszyscy razem muszą budować, świadomi swych obowiązków,
ale także swoich niezbywalnych ludzkich praw.
2. W ciągu światowego Roku Młodzieży pochyliliśmy się wspólnie z młodymi całego Kościoła nad tym
właśnie tekstem Ewangelii, który dziś został tutaj odczytany. List do młodych, który w tymże samym
roku skierowałem do wszystkich ‐ oczywiście, także do młodzieży polskiej ‐ był właściwie obszerną
analizą spotkania i rozmowy Chrystusa z młodzieńcem.
I dzisiaj również do tego listu się odwołuję. Równocześnie zaś, biorąc pod uwagę szczególne
okoliczności naszego spotkania na Westerplatte, podejmuję ‐ wspólnie z wami ‐ raz jeszcze analizę
tego ewangelicznego spotkania i tej rozmowy.
Młody człowiek pyta Chrystusa: "Co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?" (Mk 10,17). W
odpowiedzi Ten, którego młodzieniec nazwał "nauczycielem dobrym" (por. tamże), wskazuje mu na
przykazania Boże. "Znasz przykazania: nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij, nie zeznawaj fałszywie,
czyli bądź prawdomówny, nie oszukuj, czcij swego ojca i matkę" (Mk 10,19).
Przykazania Boże. Dekalog. Znamy je dobrze. Umiemy na pamięć ‐ i często powtarzamy. Przemawiają
one do każdego człowieka bezpośrednią oczywistością prawdy w nich zawartej. Przykazania te nadał
Bóg ludowi Starego Przymierza za pośrednictwem Mojżesza, ale równocześnie nawet i bez tego
nadania są one wypisane "w sercu" człowieka. Nadanie tych przykazań ze strony Boga jest poniekąd
potwierdzeniem ich obecności w świadomości moralnej człowieka. Zarazem wzmocnieniem mocy ich
zobowiązywania w sumieniu każdego.
3. W ten sposób znajdujemy się w samym centrum sprawy, której na imię: człowiek. Człowiek: każdy i
każda z was.
Człowiek jest sobą poprzez wewnętrzną prawdę. Jest to prawda sumienia, odbita w czynach. W tej
prawdzie każdy człowiek jest zadany samemu sobie. Każde z tych przykazań, które wymienia z
przekonaniem młody rozmówca Chrystusa, każda zasada moralności jest szczególnym punktem, od
którego rozchodzą się drogi ludzkiego postępowania, a przede wszystkim drogi sumień. Człowiek
idzie za prawdą tutaj wyrażoną, którą równocześnie dyktuje mu sumienie, albo też postępuje wbrew
tej prawdzie. W tym miejscu zaczyna się istotny dramat, tak dawny jak człowiek. W punkcie, który
6
ukazuje Boże przykazanie, człowiek wybiera pomiędzy dobrem a złem. W pierwszym wypadku ‐
rośnie jako człowiek, staje się bardziej tym, kim ma być. W drugim wypadku ‐ człowiek się degraduje.
Grzech pomniejsza człowieka.
Czy tak nie jest? Rozejrzyjcie się wokoło! Popatrzcie po środowiskach bliższych i dalszych! Czy tak nie
jest?
4. Mówi się słusznie o prawach człowieka. Podkreśla się, zwłaszcza w naszej epoce, znaczenie tych
praw.
Nie można jednakże zapomnieć, że prawa człowieka są po to, ażeby każdy miał przestrzeń potrzebną
do spełniania swoich zadań i powinności. Ażeby w ten sposób mógł się rozwijać. Mógł stawać się
bardziej człowiekiem.
Prawa człowieka muszą być podstawą tej moralnej mocy, którą człowiek osiąga przez wierność
prawdzie i powinności. Przez wierność prawemu sumieniu. Owszem, przez wierność Bożym
przykazaniom, tak jak o tym mowa w rozmowie Chrystusa z młodzieńcem.
Chodzi bowiem o wartości trwałe i niezmienne. Młodzieniec ewangeliczny jest świadom tego, że
zachowanie przykazań Bożych jest drogą do "życia wiecznego". Tak. Człowiek żyje w tej perspektywie.
I ta perspektywa: życia wiecznego, spotkania z Bogiem, który jest moim Stwórcą, Ojcem i Sędzią ‐
stanowi źródło moralnej mocy człowieka.
Czego mogę życzyć wam, młodym na ziemi ojczystej, którzy wzrastacie w trudnych nieraz warunkach
materialnych, czasem wręcz z jakimś poczuciem beznadziei? Czego mogę wam życzyć?
Myślę, że w tym punkcie z pewnością się nie mylimy, odczytując tekst ewangeliczny. Ta perspektywa,
którą ugruntowują w nas słowa Chrystusa, jest dla człowieka, od młodości, źródłem moralnej mocy.
Chłopiec, dziewczyna, którzy nauczą się obcować z Bogiem na gruncie wewnętrznej prawdy swego
sumienia, są mocni. Mogą stawić czoło przeróżnym sytuacjom, nawet bardzo trudnym.
5. Zagrożeniem jest klimat relatywizmu. Zagrożeniem jest rozchwianie zasad i prawd, na których
buduje się godność i rozwój człowieka. Zagrożeniem jest sączenie opinii i poglądów, które temu
rozchwianiu służą.
Aktualne są tu słowa kardynała Newmana, że potrzeba "ludzi, którzy znają swoją religię i którzy ją
zgłębiają; którzy dokładnie wiedzą, jaka jest ich pozycja; którzy są świadomi tego, w co wierzą, a w co
nie; którzy tak dobrze znają swoje Credo, że potrafią z niego zdać sprawę; którzy do tego stopnia
poznali historię, że umieją jej bronić" (John Henry Newman, On Consulting the Faithful in Matters of
Doctrine).
Młodzieniec z Ewangelii miał bardzo jasny pogląd na zasady, wedle których winno się budować
ludzkie życie. A jednak i on w pewnym momencie nie zdołał przekroczyć progu swoich uwarunkowań.
Kiedy Chrystus, zwracając się do niego z miłością, powiedział: "pójdź za Mną" (por. Mk 10,21) ‐ nie
poszedł. Nie poszedł, ponieważ "miał majętności wiele" (por. Mk 10,22). Pragnienie, aby zachować to
wszystko, co miał, przeszkodziło mu. Pragnienie, ażeby "mieć", ażeby "więcej mieć", przeszkodziło
mu w tym, aby "bardziej być".
Droga bowiem, jaką wskazywał Chrystus, do tego prowadziła: ażeby "bardziej być"! Zawsze do tego
prowadzą wskazania Ewangelii. W każdym bez wyjątku zawodzie czy powołaniu ‐ wezwanie
Chrystusa do tego prowadzi.
Wasze powołania i zawody są różne. Musicie dobrze rozważyć, w jakim stosunku ‐ na każdej z tych
dróg ‐ pozostaje "bardziej być" do "więcej mieć". Ale nigdy samo "więcej mieć" nie może zwyciężyć.
Bo wtedy człowiek może przegrać rzecz najcenniejszą: swoje człowieczeństwo, swoje sumienie, swoją
godność. To wszystko, co stanowi też perspektywę "życia wiecznego".
"Życie wieczne" ‐ to królestwo Boże. Przykazania Boże do niego stanowią drogę. Ale... czyż nie jest
prawdą, że zależy od nich równocześnie to, co tu na ziemi można nazwać "królestwem człowieka"?
Czyż może być życie na jakimkolwiek miejscu ziemi "królestwem człowieka", jeśli się odrzuci te
przykazania: nie zabijaj, nie cudzołóż, nie mów fałszywego świadectwa, czcij ojca i matkę swoją,
będziesz miłował bliźniego twego?
7
6. Młody rozmówca Chrystusa "odszedł" i "odszedł smutny" (por. Mk 10,22). Dlaczego smutny? Może
zdawał sobie sprawę z tego, jak wiele traci.
Istotnie. Tracił ogromnie wiele. Gdyby został z Chrystusem, tak jak apostołowie, byłby się doczekał
dnia jerozolimskiej Paschy. Byłby się doczekał krzyża na Golgocie, ale potem i zmartwychwstania. I
zstąpienia Ducha Świętego. Byłby się doczekał tej przedziwnej przemiany, jakiej w dniu
Pięćdziesiątnicy dostąpili apostołowie. Stali się nowymi ludźmi. Osiągnęli wewnętrzną moc prawdy i
miłości.
Gdyby został przy Chrystusie ów młody człowiek, byłby się przekonał o tym, że On ‐ Nauczyciel i
Mistrz ‐ "umiłowawszy swoich... do końca ich umiłował" (J 13,1). I właśnie przez tę miłość "do końca"
"dał im moc, aby się stali synami Bożymi" (por. J 1,12). Oni ‐ ludzie. Zwyczajni, słabi ludzie.
Właśnie dlatego Kościół w Polsce w ciągu tych dni Eucharystycznego Kongresu skupia się na tej
Chrystusowej miłości "do końca", aby odkryć źródło tej samej duchowej mocy wobec wszystkich
synów i córek tej doświadczonej polskiej ziemi. Aby odkryć tę moc w szczególności i dla was:
młodych.
7. Ta moc ducha, moc sumień i serc, moc łaski i charakterów, jest szczególnie nieodzowna w tym
waszym pokoleniu.
Ta moc jest potrzebna, aby nie ulec pokusie rezygnacji, obojętności, zwątpienia czy wewnętrznej, jak
to się mówi, emigracji; pokusie wielorakiej ucieczki od świata, od społeczeństwa, od życia, także
ucieczki w znaczeniu dosłownym ‐ opuszczania Ojczyzny; pokusie beznadziejności, która prowadzi do
samozniszczenia własnej osobowości, własnego człowieczeństwa poprzez alkoholizm, narkomanię,
nadużycia seksualne, szukanie doznań, wyżywanie się w sektach czy innych związkach, które są tak
obce kulturze, tradycji i duchowi naszego narodu.
Ta moc jest potrzebna, ażeby umieć samemu docierać do źródeł poznania prawdziwej nauki
Chrystusa i Kościoła, zwłaszcza wtedy, gdy na różne sposoby usiłuje się was przekonać, że to, co
"naukowe" i "postępowe" zaprzecza Ewangelii, gdy ofiarowuje się wam wyzwolenie i zbawienie bez
Boga, czy nawet wbrew Bogu.
Ta moc jest potrzebna, by żyć we wspólnocie Kościoła, współtworzyć środowiska oparte na akceptacji
Chrystusa‐Prawdy, by dzielić się ze wspólnotą swoim bogactwem, a także swoimi poszukiwaniami.
Tyle jest serc, tyle jest serc, które czekają na Ewangelię.
Ta moc potrzebna jest, by żyć na co dzień odważnie, także w sytuacji obiektywnie trudnej, aby
dochować wierności sumieniu w studiach, w pracy zawodowej, by nie ulec modnemu dziś
konformizmowi, by nie milczeć, gdy drugiemu dzieje się krzywda, ale mieć odwagę wyrażenia
słusznego sprzeciwu i podjęcia obrony. "Więcej być". Dzisiejsze "więcej być" młodego człowieka to
odwaga trwania pełnego inicjatywy ‐ nie możecie z tego zrezygnować, od tego zależy przyszłość
każdego i wszystkich ‐ trwania pulsującego świadectwa wiary i nadziei. "Więcej być" to na pewno nie
ucieczka od trudnej sytuacji.
Ta moc napełni twoje serce tym życiodajnym napojem. Ta moc potrzebna jest, by żyć autentycznym
życiem wiary, życiem sakramentalnym, które odnawia się zwłaszcza w sakramencie pokuty i wyraża
się przez Eucharystię.
Ta moc potrzebna jest, by apostołować w swoim otoczeniu radością i nadzieją mimo wszystko, by
dawać siebie innym w pracy, w rodzinie, w szkole czy na uczelni, we wspólnocie parafialnej, w
środowisku i wszędzie ‐ na miarę swoich możliwości.
Ta moc, która płynie z Chrystusa, która zawiera się w Ewangelii, jest potrzebna, aby od siebie
wymagać, by postępowaniem waszym nie kierowała chęć zaspokojenia własnych pragnień za wszelką
cenę, ale poczucie powinności: spełniam to, co jest słuszne, co jest moim powołaniem, co jest moim
zadaniem. Powiedziałem przed czterema laty na Jasnej Górze: "Musicie od siebie wymagać, nawet
gdyby inni od was nie wymagali" (18 VI 1983 r.). Wbrew wszystkim mirażom ułatwionego życia
musicie od siebie wymagać. To znaczy właśnie "więcej być".
8
Przyszłość Polski zależy od was i musi od was zależeć. To jest nasza Ojczyzna ‐ to jest nasze "być" i
nasze "mieć". I nic nie może pozbawić nas prawa, ażeby przyszłość tego naszego "być" i "mieć"
zależała od nas. Każde pokolenie Polaków, zwłaszcza na przestrzeni ostatnich dwustu lat, ale i
wcześniej, przez całe tysiąclecie, stawało przed tym samym problemem, można go nazwać
problemem pracy nad sobą, i ‐ trzeba powiedzieć ‐ jeżeli nie wszyscy, to w każdym razie bardzo wielu
nie uciekało od odpowiedzi na wyzwanie swoich czasów. Dla chrześcijanina sytuacja nigdy nie jest
beznadziejna. Chrześcijanin jest człowiekiem nadziei. To nas wyróżnia, począwszy od tego patriarchy,
którego nazywa św. Paweł "ojcem naszej wiary": uwierzył wbrew nadziei; to nas wyróżnia poprzez
Bogarodzicę, o której Elżbieta przy nawiedzeniu powiedziała: "Błogosławiona jesteś, któraś
uwierzyła", po ludzku, wbrew nadziei, uwierzyła, że się stanie, bo w dziejach człowieka działa Bóg.
Powiedział Chrystus: "Ojciec mój dotąd działa i Ja działam". I to miejsce jest także świadkiem
wielkiego działania Boga przez ludzi.
8. Wiemy, że tu, na tym miejscu, na Westerplatte, we wrześniu 1939 roku, grupa młodych Polaków,
żołnierzy, pod dowództwem majora Henryka Sucharskiego, trwała ze szlachetnym uporem,
podejmując nierówną walkę z najeźdźcą. Walkę bohaterską.
Pozostali w pamięci narodu jako wymowny symbol. Trzeba, ażeby ten symbol wciąż przemawiał,
ażeby stanowił wyzwanie dla coraz nowych ludzi i pokoleń Polaków.
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje "Westerplatte". Jakiś wymiar zadań,
które musi podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek,
powinność, od której nie można się uchylić. Nie można "zdezerterować".
Wreszcie ‐ jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba "utrzymać" i "obronić", tak jak to
Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić ‐ dla siebie i dla innych.
Biskup Kozal, męczennik z Dachau, powiedział: "Od przegranej orężnej bardziej przeraża upadek
ducha u ludzi. Wątpiący staje się mimo woli sojusznikiem wroga" (ks. Wojciech Frątczak, Biskup
Michał Kozal, [w:] Chrześcijanie, t. 12).
Bardzo dobrze, że oklaskaliście słowa sługi Bożego. Jest to jakby ostatni argument do tej beatyfikacji,
jaka ma się odbyć w niedzielę w Warszawie.
Otóż właśnie, drodzy przyjaciele, w takim momencie, nazwijmy go "momentem Westerplatte", a
momentów podobnych jest wiele, nie stanowią tylko jakiegoś historycznego wyjątku, powtarzają się
w życiu społeczeństwa, w życiu każdego człowieka. Więc w takim momencie pamiętajcie: oto
przechodzi w twoim życiu Chrystus i mówi: "Pójdź za Mną".
Nie opuszczaj Go. Nie odchodź. Przyjmij to wezwanie. W przeciwnym razie może zachowasz "wiele
majętności", tak jak ten młodzieniec z Ewangelii, ale "odejdziesz smutny". Pozostaniesz ze smutkiem
sumienia. 9. Drodzy przyjaciele!
Pragnę powiedzieć waszym rówieśnicom i rówieśnikom na różnych miejscach ziemi, spotykając się z
nimi na różnych kontynentach i w różnych krajach, podobnie jak dzisiaj z wami, że są w Polsce młodzi
ludzie, którzy pragną świata lepszego: bardziej ludzkiego. Świata prawdy, wolności, sprawiedliwości i
miłości.
Pragnę powiedzieć tym waszym rówieśnikom i rówieśnicom na całym świecie, że są w Polsce ludzie,
którzy to podstawowe pragnienie, mimo wszystkich trudności, starają się wprowadzić w czyn i
uczynić rzeczywistością swych środowisk, swego narodu i społeczeństwa.
Pragnę im powiedzieć, że ludzie ci, ich rówieśnice i rówieśnicy w Polsce, trwają na rozmowie z
Chrystusem: słyszą Jego wezwanie: "Pójdź za Mną" i wezwanie to starają się stosować do różnych
powołań i "darów", jakie są ich udziałem w Kościele i w społeczeństwie; że nie chcą rozstawać się z
naszym Mistrzem i Odkupicielem wśród smutku sumienia, ale szukają u Niego wytrwale mocy i
radości, takiej mocy i takiej radości, jakiej "świat dać nie może" (por. J 14,27). Jaką daje tylko On:
Chrystus ‐ i Jego Eucharystia.
[Po wygłoszeniu przygotowanego wcześniej przemówienia Papież mówił dalej:]
9
A teraz jeszcze nowość. Są tu wśród was wasi rówieśnicy Węgrzy. Spróbuję przemówić do nich w ich
języku ‐ wciąż czynię te próby. Oczywiście krótko i daj Boże, żeby zrozumiale.
[Następnie Papież powiedział po węgiersku:]
Pozdrawiam serdecznie młodzież węgierską i włączam ją do moich modlitw, zwłaszcza teraz, w Roku
Maryjnym.
Ksiądz biskup z Węgier, który tu jest z nimi, odniósł się do mojej wypowiedzi wyrozumiale. W każdym
razie przypomina się to piękne porzekadło: Węgier ‐ Polak dwa bratanki... Wprawdzie bliżej ono
rozbrzmiewa na Podkarpaciu, pod Tatrami, ale dociera i tutaj, do Gdańska, na Przymorze, na
Pomorze, dociera i tutaj, bo jeżeli tam Polak i tu Polak, to i tam, i tu bratanek. A w Chrystusie z
pewnością bracia i siostry, wszyscy.
Jesteśmy tutaj, na Westerplatte, na cyplu Morza Bałtyckiego. Morze to znaczy marynarze, marynarze
to znaczy, oczywiście, także ludzie dorośli, czasem nawet wiekowi ‐ wilki morskie, ale to także i
młodzi ‐ przeważnie młodzi, młodzi marynarze, uczniowie szkół morskich. Spotykam się z nimi,
ponieważ właśnie tutaj w czasie moich odwiedzin w Gdańsku poruszam się po morzu. W każdym
razie myślimy tutaj o nich w dniu tego spotkania, w którym sercem się łączymy z całą polską
młodzieżą. Jesteście tutaj ‐ jak powiedział ksiądz biskup ‐ nieliczną reprezentacją ze względu na
szczupłość miejsca. Tak, czasem trzeba ilość zamienić na jakość. To miejsce ma swoją jakość. Ja nie
mówię o jakości obecnych, czy też nieobecnych, mówię o jakości miejsca. To miejsce ma swoją
jakość! Więc z tego miejsca, posiadającego taką jakość, takie znaczenie w naszych dziejach, łączymy
się ze wszystkimi waszymi rówieśnikami, rówieśnicami na ziemi polskiej, wszędzie, gdziekolwiek są,
czy w środowiskach szkolnych, uczelnianych, czy w środowiskach pracy ‐ gdziekolwiek. To, cośmy
tutaj rozważali, odnosi się do każdego i do wszystkich. I dobrze będzie chyba, jeżeli po tylu latach,
które dzielą nas od wydarzeń na Westerplatte, każdy młody Polak, każda młoda Polka rozważy w
sercu, że każdy i każda ma w swoim życiu podobne "Westerplatte", może mniej sławne, mniej
historyczne, powiedzmy, na mniejszą skalę zewnętrzną, ale czasem może na większą jeszcze skalę
wewnętrzną, i że tego swojego "Westerplatte" nie może oddać!
Moi drodzy! To wołanie wprawdzie nie należy do liturgii, ale ma swoje liturgiczne znaczenie. My
dobrze wiemy, że ile razy się modlimy, tyle razy wołamy ‐ nie do papieża ‐ ale wołamy do Chrystusa:
Zostań z nami! Bądź z nami! Bądź z nami w każdy czas! I mamy odpowiedź gotową. On wciąż mówi:
Jestem z wami. Gdzie jest was zgromadzonych w imię moje dwóch albo trzech, a co dopiero 12
tysięcy, a co dopiero nie wiem ile milionów młodych na ziemi polskiej, zgromadzonych w Jego imię.
On jest z nami! A ja ‐ mało ważny! W każdym razie, jeżeli mogę posłużyć Jego obecności gdziekolwiek
na ziemi, wśród dwóch lub trzech, albo wśród środowisk, albo wśród społeczeństw i narodów, to
temu z całego serca służyć pragnę i w tej służbie jestem w szczególny sposób zjednoczony z wami, z
polską młodzieżą, bo wyście mnie ‐ powiedziałem to już w Krakowie i powtarzam tu w Gdańsku ‐ bo
wyście mnie do tego posługiwania Kościołowi, a zwłaszcza młodemu Kościołowi na całym świecie, w
szczególny sposób przygotowali. Wychowaliście sobie papieża!
10
3. Homilia wygłoszona w czasie Mszy Św. odprawionej pod szczytem Jasnej Góry, Częstochowa, 15
sierpnia 1991 r.
1. "Wszyscy, których prowadzi Duch Boży, są synami Bożymi" (Rz 8,14).
Młodzi przyjaciele, bracia i siostry z Polski i z różnych stron świata. Z drżeniem rozpoczynam tę
homilię, wypowiadaną w całości w języku polskim. A jeżeli coś jest dla mnie pociechą, to ta
świadomość, że nasi goście słyszą ją także w swoich językach. Trochę tak jak w dniu Zielonych
Świątek, Pięćdziesiątnicy jerozolimskiej. I nie tylko ‐ ale także ci najodleglejsi oglądają wydarzenie
liturgiczne, słysząc to kazanie dzięki ekranom, których nam użyczyli życzliwi nasi bracia Włosi.
Wreszcie pociechą jest dla mnie także i ta pogoda słoneczna.
Panie Prezydencie Rzeczypospolitej, Panie Premierze, przedstawiciele rządu i parlamentu, wszyscy
moi czcigodni bracia w biskupstwie, kardynałowie, biskupi, wszyscy moi bracia w kapłaństwie, w
powołaniu zakonnym ‐ siostry i bracia, w powołaniu wreszcie chrześcijańskim i powołaniu ludzkim,
wszyscy, którzy tu jesteście.
Pozdrawiam w imię Ojca, Syna i Ducha Świętego was wszystkich, młodych, którzy zgromadziliście się
tutaj z różnych krajów Europy i innych kontynentów. Przybywacie na Jasną Górę z tą świadomością,
że "otrzymaliście ducha przybrania za synów" (Rz 8,15). Dzięki temu "jesteście dziedzicami Boga", a
zarazem "współdziedzicami Chrystusa" (Rz 8,17). Razem z Nim możecie wołać: "Abba, Ojcze!" (Rz
8,15). Sam bowiem "Duch wspiera swym świadectwem naszego ducha, że jesteśmy dziećmi Bożymi"
(Rz 8,16).
Tę prawdę waszego powołania w Chrystusie rozważaliśmy przy wczorajszym wieczornym spotkaniu,
skupiając się wokół trzech znaków: krzyża, Biblii oraz maryjnej ikony.
W dzisiejszą uroczystość pragniemy zwrócić się w sposób szczególny do Tej, którą nade wszystko
prowadził Duch Boży ‐ do Maryi. Pozdrawiamy Ją jako umiłowaną Córkę Boga Ojca, która została
wybrana na ludzką Matkę Słowa‐Syna Bożego. Pozdrawiamy Maryję jako Tę, która to odwieczne
wybranie przyjęła, wydając na świat Jezusa Chrystusa za sprawą Ducha Świętego: Dziewica z
Nazaretu. Uwierzyła, że to, co niepodobna u ludzi, możliwe jest dla Boga (por.Łk 1,37 ).
2. Dziś Kościół świętuje w sposób szczególnie uroczysty Jej wniebowzięcie. To ostateczne spełnienie
życia i powołania Bogarodzicy pozwala nam w świetle liturgii spojrzeć na całe ziemskie życie Maryi,
na to macierzyńskie pielgrzymowanie przez wiarę. W sposób najzwięźlejszy, a zarazem najpełniejszy
wyrażają to słowa Elżbiety przy nawiedzeniu: "Błogosławiona jesteś Ty, któraś uwierzyła, że spełnią
się słowa powiedziane Ci od Pana" (Łk 1,45).
Te słowa, które Maryja usłyszała przy zwiastowaniu w Nazarecie, spełniły się w sposób przedziwny.
Poczynając od betlejemskiej nocy narodzenia Jezusa aż po krzyż na Golgocie, poprzez wielkanocny
poranek zmartwychwstania aż do dnia Pięćdziesiątnicy. Na tych wszystkich etapach ziemskiego
pielgrzymowania Maryja coraz głębiej poznawała, jak "wielkie rzeczy uczynił Jej Wszechmocny"
(por.Łk 1,49 ). A wszystkie te "wielkie rzeczy", magnalia Dei, doznają we wniebowzięciu jakby
ostatecznego zwieńczenia. Maryja wstępuje jako Oblubienica Ducha Świętego w dom najwyższych
przeznaczeń człowieka. W przybytku Trójcy Przenajświętszej jest Jej wieczyste mieszkanie. Tu zaś, na
ziemi, "błogosławioną nazywają Ją wszystkie pokolenia" (por. Łk 1,48).
I my także w naszej szczególnej wspólnocie młodych głosimy Maryję błogosławioną między
niewiastami, oddając w ten sposób najwyższą cześć Jednorodzonemu Synowi Ojca, który stał się
błogosławionym owocem Jej żywota. W Nim wszakże "otrzymaliśmy wszyscy przybrane synostwo"
(por. Rz 8,15).
3. Liturgia uroczystości Wniebowzięcia na tym się nie wyczerpuje. Każe ona patrzeć nam nie tylko w
stronę tej "świątyni Boga, która otwarła się w niebie" (por. Ap 11,19). W świątyni tej wszyscy
przybrani za synów wraz z Bogarodzicą uczestniczą jako "współdziedzice Chrystusa" w
niewypowiedzianym życiu Ojca, Syna i Ducha Świętego, które jest ostateczną pełnią wszelkiej prawdy
i miłości. Księga Apokalipsy każe nam oglądać Wniebowziętą jako "wielki znak": "Niewiasta obleczona
w słońce i księżyc pod jej stopami, a na jej głowie wieniec z gwiazd dwunastu" (Ap 12,1). Jest to więc
11
znak spełnienia w wymiarach całego kosmosu. W tym znaku wracają do Boga, który jest Stwórcą,
czyli absolutnym Początkiem wszystkiego, co istnieje, stworzenia w całym swoim wielorakim
bogactwie.
W tym znaku wraca do Boga człowiek stworzony na Boży obraz i podobieństwo. My wszyscy mamy
tak samo powrócić, skoro otrzymaliśmy przybrane synostwo w Jednorodzonym Synu Bożym, który
stał się dla naszego przybrania Synem Człowieczym: Synem Maryi.
Jednakże ten wszechogarniający powrót synów do Ojca jest na przestrzeni całych dziejów człowieka
na ziemi związany ze szczególnym dramatem. Liturgia dzisiejsza uwydatnia ten dramat słowami
Pawłowego Listu do Koryntian: "Przez człowieka [przyszła] śmierć, (...) w Adamie wszyscy umierają"
(1 Kor 15,21‐22). Ta śmierć ma wymiar głębszy niż tylko biologiczny.
4. Jest to śmierć, która godzi w ducha, pozbawiając go życia, jakie otrzymuje od samego Boga.
Powoduje ją grzech, czyli bunt przeciw Bogu ze strony stworzenia rozumnego i wolnego.
Dramat sięga początku, kiedy to człowiek kuszony przez Złego zapragnął osiągnąć swój cel w sposób
autonomiczny. "Będziecie jako Bóg znający dobro i zło" ‐ taki był podszept węża (por. Rdz 3,5),
będziecie więc zdolni sami stanowić o tym, co jest dobre, a co złe, niezależnie od źródła prawdy i
dobra, jakim jest sam Bóg. Ten właśnie dramat ‐ dramat pierworodny ‐ znajduje swój symboliczny
wyraz w apokaliptycznym znaku dzisiejszej liturgii. Naprzeciw Niewiasty obleczonej w słońce, która
symbolizuje kosmos przemieniony w królestwo Boga żywego, staje inny symbol, w którym wyraża się
"Zły" pierworodnego dramatu. W Piśmie Świętym ma on różne nazwy, tu przedstawiony jest jako
smok, który chce pożreć dziecko zrodzone przez Niewiastę: Jej Syna, który jest Pasterzem "wszystkich
narodów" (por. Ap 12,4‐5).
Ostatnia Księga Nowego Testamentu potwierdza Księgę pierwszą, Księgę Rodzaju: "Wprowadzam
nieprzyjaźń między ciebie a niewiastę, między potomstwo twoje a potomstwo jej" (Rdz 3,15). Dzieje
człowieka na ziemi stają się długim pasmem zmagań i walk pomiędzy dobrem a złem, pomiędzy
Ojcem Przedwiecznym, który miłuje świat aż do oddania swego Syna Jednorodzonego, a "ojcem
kłamstwa", który jest "od początku zabójcą" (por. J 8,44).
5. O co walczy "ojciec kłamstwa"? Walczy o to, ażeby człowieka wyzuć z przybranego synostwa,
pozbawić go dziedzictwa, które w Chrystusie zostało mu dane przez Boga.
Walczy z Niewiastą, która jest dziewiczą Matką Odkupiciela świata, z Tą, która jest pierwowzorem
Kościoła (por. Lumen gentium, 63).
Znak Niewiasty w Apokalipsie wskazuje na Bogarodzicę i wskazuje na Kościół. Wskazuje na
wszystkich, których "prowadzi Duch Boży". Na wszystkich, którzy wraz z Chrystusem, jako synowie w
Synu, wołają: "Abba, Ojcze!"
Wskazuje więc ten znak również i na nas. Wołając wraz z Chrystusem: "Abba, Ojcze!" jako przybrani
synowie, uczestniczymy w tym paschalnym zwycięstwie Krzyża i Zmartwychwstania, w którym
pierwsza uczestniczy Bogarodzica: Maryja wniebowzięta!
6. Drodzy przyjaciele! Jesteście tutaj zgromadzeni z tylu miejsc, mówicie tak wieloma językami.
Nosicie w sobie dziedzictwo tylu kultur, tylu dziejowych doświadczeń. Na różne sposoby
doświadczyliście i doświadczacie, wy i wasze społeczeństwa, owej walki, jaka poprzez całe dzieje
człowieka toczy się w człowieku ‐ i o człowieka.
Nasze stulecie było i dalej jest szczególnym poligonem tej walki. Pokolenia całe przez nią przechodzą,
a równocześnie podmiotem właściwym jest każda i każdy z nas. Człowiek w prawdzie stworzenia na
obraz i podobieństwo Boże ‐ a równocześnie człowiek kuszony, aby ten obraz i podobieństwo
przemienił w wyzwanie rzucane swemu Stwórcy i Odkupicielowi. Aby Go odrzucił. Aby swe życie na
ziemi kształtował tu tak, "jakby Bóg nie istniał". Jakby nie istniał Bóg w całej swojej transcendentnej
rzeczywistości. Jakby nie istniał w swojej miłości do człowieka, która Ojcu kazała "dać" Syna
Jednorodzonego, dać Syna, ażeby człowiek ‐ przez tego Syna ‐ miał życie wieczne w Bogu.
Wśród tej walki, wśród tych duchowych zmagań, tyle środków pracuje nad tym, ażeby człowieka
wyzuć z "przybrania za synów". Wy, młodzi, przybyliście tutaj w pielgrzymce, ażeby potwierdzić to
12
przybranie za synów, aby je na nowo wybrać. Aby z niego kształtować swą ludzką egzystencję. Aby do
niego przybliżać i pociągać innych.
Bądźcie błogosławieni!
Bądźcie błogosławieni wraz z Maryją, która uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Jej od Pana.
Bądźcie błogosławieni. Niech znak Niewiasty obleczonej w słońce idzie z wami, niech idzie z każdą i
każdym po wszystkich drogach życia. Niech was prowadzi ku spełnieniu w Bogu waszego przybrania
za synów w Chrystusie.
Zaprawdę, zaprawdę. Wielkie rzeczy Pan wam uczynił! Wielkie rzeczy Pan nam uczynił!
7. Wy, drodzy młodzi przyjaciele, dziewczęta i chłopcy, macie być świadkami wiernymi i odważnymi
tych "wielkich rzeczy" w waszych środowiskach, wśród rówieśników, we wszystkich okolicznościach
życia.
Jest z wami Maryja, Dziewica z Nazaretu, uległa każdemu tchnieniu Ducha Świętego. Ta, która przez
swoją wspaniałomyślną odpowiedź na zamierzenie Boga, przez swoje "niech mi się stanie", otwarła
światu upragnioną od dawna perspektywę zbawienia.
Patrząc na Nią, pokorną Służebnicę Pańską, wziętą dziś do chwały niebios, mówię do was słowami św.
Pawła: "Postępujcie według ducha" (Ga 5,16). Pozwólcie, by "Duch mądrości i rozumu, duch rady i
męstwa, duch wiedzy, pobożności i bojaźni Pańskiej" (por. Iz 11,2) przenikał wasze serca i wasze życie
i by za waszym pośrednictwem przekształcał oblicze ziemi. Podobnie jak w dniu bierzmowania mówił
do was biskup, i ja powtarzam wam, młodym, którzy przybyliście tu ze wszystkich kontynentów:
Przyjmijcie Ducha Świętego! Przeniknięci mocą, która od Niego pochodzi, stawajcie się budowniczymi
nowego świata: świata innego,
opartego na prawdzie, na sprawiedliwości, na solidarności, na miłości. 8. Ten szósty z kolei Światowy
Dzień Młodzieży posiada swoje szczególne znamię, które odróżnia go od poprzednich: po raz
pierwszy uczestniczą w nim licznie młodzi ludzie z Europy Wschodniej.
Jakże nie widzieć w tym wydarzeniu wielkiego daru Ducha Świętego ‐ razem z wami składam Mu za to
dzięki. Po długim okresie, w którym granice pozostawały właściwie zamknięte, Kościół w Europie
może w końcu oddychać swobodnie obydwoma swoimi płucami.
Wasza obecność, drodzy młodzi przyjaciele z Europy Wschodniej, jest dziś niezmiernie ważna. Kościół
powszechny potrzebuje waszego świadectwa chrześcijańskiego jako cennego skarbu: świadectwa, za
które trzeba było często płacić wielką cenę cierpienia w wyobcowaniu, prześladowaniach, w
więzieniu, wielką cenę.
9. Dziś nadeszła wreszcie wasza godzina. W okrutnych latach próby Kościół i następca św. Piotra nie
zapominał nigdy o was. Tu, w jasnogórskim sanktuarium, możecie teraz dać światu publiczne
świadectwo waszej przynależności do Chrystusa i waszej jedności z Kościołem. Składacie je wobec
waszych rówieśników, którzy pochodzą ze wszystkich części globu, a w szczególności z krajów Europy
Zachodniej.
Na ciebie, droga młodzieży europejskiego Wschodu i Zachodu, stawia stary kontynent w budowaniu
owego "wspólnego domu", od którego oczekujemy przyszłości zbudowanej na solidarności i pokoju.
Na was liczy Kościół, który w czasie najbliższego Nadzwyczajnego Zgromadzenia Synodu Biskupów
pragnie skupić się nad następstwami niedawnych przemian i podjąć odpowiednie inicjatywy dla
ożywienia duszpasterskiej działalności na tym kontynencie.
Dla dobra przyszłych pokoleń konieczne jest, by nowa Europa oparła się na fundamencie tych
wartości duchowych, które stanowią sam wewnętrzny rdzeń jej tradycji kulturalnej.
10. Serce moje napełnia się radością, gdy widzę was razem, gdy widzę was razem, drodzy młodzi
przyjaciele ze Wschodu i Zachodu, z Północy i Południa, gdy widzę was zjednoczonych wiarą w
Chrystusa, który jest "wczoraj i dziś, ten sam także na wieki" (Hbr 13,8). Wy jesteście młodością
Kościoła, który stoi wobec wezwania nowego milenium. Jesteście Kościołem jutra, Kościołem nadziei.
13
Drodzy przyjaciele, wiecie z doświadczenia, że upadek ideologii w krajach Europy Środkowej i
Wschodniej pozostawił w wielu waszych kolegach i koleżankach uczucie głębokiej pustki, wrażenie, że
zostali oszukani, a także zniechęcenie i lęk przed przyszłością.
Również w krajach Europy Zachodniej wielu młodych ludzi zatraciło motywy, dla których warto żyć.
Objawem tego głębokiego zagubienia jest zjawisko uciekania się do narkotyków. Brak
zainteresowania polityką zdradza u wielu poczucie bezsilności w walce o dobro.
Do tych braci i sióstr jesteście posłani wy, jako zwiastunowie Dobrej Nowiny o zbawieniu. Spotykając
Jezusa Chrystusa dzięki waszemu radosnemu świadectwu, spotykając Chrystusa i poznając nasze
powołanie do godności synów Bożych, będą mogli odnajdywać sens życia. Cierpienie ich bowiem to
pragnienie odkrycia znaczenia ludzkiego życia, a przecież Chrystus jest Prawdą, która człowieka
wyzwala!
Tych wszystkich, którzy są zawiedzeni ziemskimi zadaniami cywilizacji, zapraszajcie do współpracy w
budowie "cywilizacji miłości". Wielkim programem tej cywilizacji jest nauka społeczna Kościoła, którą
przypomniałem i potwierdziłem niedawno w encyklice Centessimus annus.
Pracować wielkodusznie nad budową społeczeństwa odznaczającego się stałym poszukiwaniem
sprawiedliwości, zgody, solidarności i pokoju, oto ideał, który odsłania każdemu bogactwa daru z
samego siebie oraz służby. Ideał, jaki każdy w sobie nosi.
We współpracy nad budowaniem braterstwa między ludźmi pośród narodów, w wielkodusznym
niesieniu pomocy najuboższym, człowiek może odkryć piękno życia.
Jesteście odpowiedzialni, drodzy przyjaciele, za to orędzie ewangeliczne, które prowadzi do życia
wiecznego, a zarazem wskazuje bardziej godne człowieka bytowanie na ziemi.
Wiele z tego, co będzie jutro, zależy od zaangażowania się dziś dzisiejszego pokolenia chrześcijan.
Zależy nade wszystko od waszego zaangażowania, dziewczęta i chłopcy, na których wnet spocznie
odpowiedzialność za decyzje, od których zależeć będą nie tylko wasze losy, ale także losy wielu
innych ludzi.
Waszym posłannictwem jest zabezpieczenie w jutrzejszym świecie obecności takich wartości, jak
pełna wolność religijna, poszanowanie osobowego wymiaru rozwoju, ochrona prawa człowieka do
życia począwszy od momentu poczęcia aż do naturalnej śmierci, troska o rozwój i umocnienie
rodziny, dowartościowanie kulturowych odrębności dla wzajemnego ubogacania się wszystkich ludzi,
ochrona równowagi naturalnego środowiska, które coraz bardziej bywa zagrożone.
11. Są to, moi drodzy, zadania ogromne. Wymagają serc nieustraszonych, zdolnych uwierzyć nadziei,
tej nadziei (por. Rz 4,18).
Jednakże, droga młodzieży, w zadaniu tym nie jesteś osamotniona! Jest z tobą Chrystus Pan, Ten,
który powiedział: "Przyszedłem rzucić ogień na ziemię i jakże bardzo pragnę, żeby on zapłonął" (Łk
12,49). Ogień: oto co może hartować wasze serca i pobudzać je do podejmowania zadań nawet
najtrudniejszych: ogień, który przyniósł Chrystus, ogień Ducha Świętego, który spala wszelką ludzką
nędzę, każdy ciasny egoizm, każde małostkowe myślenie.
Pozwólcie, by ogień ten wybuchał w waszych sercach.
Dziś zapala go w was, tu na Jasnej Górze, Maryja wniebowzięta. Nieście z sobą ten ogień do
wszystkich braci i sióstr we wszystkich krajach i na kontynentach. Weźcie go z sobą. Oby nic i nikt nie
potrafił go zgasić!
Czym się stała dla nas Jasna Góra? Stała się dla nas dzisiaj wieczernikiem.
Oto nowe Zielone Święta, nowa Pięćdziesiątnica: Kościół jeszcze raz zgromadzony razem z Maryją,
Kościół młody, Kościół misyjny, świadom swojego posłannictwa.
Drodzy młodzi przyjaciele! Przyjmijcie Ducha Świętego i bądźcie mocni!
Czy ja mogę do was coś powiedzieć? Bardzo było potrzeba tych waszych oklasków. Mnie to już nic nie
pomoże. Ale trzeba ich było dla was. Trzeba ich dla tej wielkiej uroczystości, która jest pełna radości i
uniesienia. Moi drodzy, powiem więcej: trzeba tych oklasków ‐ przebacz mi Matko Najświętsza, co
14
powiem ‐ trzeba dla Ciebie. Chociaż Tobie to już nic nie dodaje do Twojej chwały, ale jest jakąś
radością dodatkową, że oni się radują, że my się radujemy w tym dniu. Właśnie, przecież Ty jesteś,
Maryjo, Przyczyną naszej radości. A szczyt tej radości jest właśnie dziś ‐ Przyczyna naszej radości.
Chcemy to wyrazić, tak jak umiemy, jak ludzie, jak dzieci, jak Twoje dzieci. Przyczyno naszej radości!
Moi drodzy, radością się można też zmęczyć, więc się nie przemęczmy radością i idźmy dalej z naszą
liturgią, która jeszcze stanowi długą przed nami drogę. Nie za długą, nie do wieczora, ale w każdym
razie dobrze poza południe.
15
4. Przemówienie do młodzieży zgromadzonej na Wzgórzu Lecha w Gnieźnie, 3 czerwca 1979 r.
1. Dobrze, moi drodzy! Przyjmuję zamówienie społeczne. Widać, że się rozumiemy od pierwszego
słowa. Skoro jestem w tym kraju, trzeba mówić językiem tego kraju. I pragnę powiedzieć wam krótko
na temat, o którym w Gnieźnie musi się coś powiedzieć, na temat Bogurodzicy.
Przedtem parę słów na temat autora. Wiadomo, autor nie jest znany. Tradycja przypisuje
pochodzenie Bogurodzicy św. Wojciechowi ‐ więc na temat św. Wojciecha... Ale jeszcze wpierw
mówić będę od siebie.
Poprzednik naszego umiłowanego Prymasa, kardynał August Hlond kiedyś, w związku z uroczystością
św. Wojciecha, w latach między I a II wojną światową ‐ nie pamiętam dokładnie, w którym roku ‐
odwiedzał Pragę, i w czasie uroczystego zebrania, zaproszony na podium, powiedział tylko jedno
zdanie: "Kiedy nadejdą owe Pentecostes Slavae" ‐ Zielone Świątki Słowian... Myślę, że to, co tutaj
dzisiaj przeżywamy, jest jakimś echem słów tego wielkiego prymasa Polski niepodległej, Polski
dwudziestolecia, Polski okupacyjnej.
Przytaczam je ze czcią dla tego, kto te słowa wypowiedział, a zarazem dla tego, kto jest autorem,
jeżeli nie Bogurodzicy, to przynajmniej inspiracji, z której wzięła ona początek.
Moi drodzy, Bogurodzica jest najstarszym pomnikiem polskiej literatury. Historia literatury pozwala
nam ustalić najstarsze zapisy tej wspaniałej pieśni‐orędzia na wiek XV. Mówię: pieśni‐orędzia,
ponieważ "Bogurodzica" jest nie tylko pieśnią. Jest równocześnie wyznaniem wiary, jest polskim
symbolem, polskim Credo, jest katechezą, jest nawet dokumentem chrześcijańskiego wychowania.
Główne prawdy wiary i zasady moralności weszły w nią. Nie jest tylko zabytkiem. Jest dokumentem
życia. Jakub Wujek, który pochodził z wielkopolskiego Wągrowca, najstarszy polski biblista, tłumacz
Pisma Świętego, nazywał ją "katechizmem polskim".
Śpiewamy ją zawsze z głębokim przejęciem, z uniesieniem, pamiętając, że śpiewano ją w momentach
uroczystych i decydujących. A czytamy ją z wielkim wzruszeniem. Trudno czytać inaczej te prastare
wersety, jeśli się pomyśli, że wychowywały się na nich pokolenia naszych praojców. Bogurodzica jest
nie tylko zabytkiem kultury. Ona dała kulturze polskiej podstawowy, pierwotny zrąb.
2. Czym jest kultura? Kultura jest wyrazem człowieka. Jest potwierdzeniem człowieczeństwa.
Człowiek ją tworzy ‐ i człowiek przez nią tworzy siebie. Tworzy siebie wewnętrznym wysiłkiem ducha:
myśli, woli, serca. I równocześnie człowiek tworzy kulturę we wspólnocie z innymi. Kultura jest
wyrazem międzyludzkiej komunikacji, współmyślenia i współdziałania ludzi. Powstaje ona na służbie
wspólnego dobra ‐ i staje się podstawowym dobrem ludzkich wspólnot.
Kultura jest przede wszystkim dobrem wspólnym narodu. Kultura polska jest dobrem, na którym
opiera się życie duchowe Polaków. Ona wyodrębnia nas jako naród. Ona stanowi o nas przez cały ciąg
dziejów. Stanowi bardziej niż siła materialna. Bardziej nawet niż granice polityczne. Wiadomo, że
naród polski przeszedł przez ciężką próbę utraty niepodległości, która trwała z górą sto lat ‐ a mimo
to pośród tej próby pozostał sobą. Pozostał duchowo niepodległy, ponieważ miał swoją kulturę.
Więcej jeszcze. Moi kochani: wiemy, że w okresie najtragiczniejszym, w okresie rozbiorów, naród
polski tę swoją kulturę ogromnie jeszcze ubogacił i pogłębił, bo tylko tworząc kulturę, można ją
zachować.
3. Kultura polska od początku nosi bardzo wyraźne znamiona chrześcijańskie. To nie przypadek, że
pierwszym zabytkiem, świadczącym o tej kulturze, jest Bogurodzica.
Chrzest, który w ciągu całego milenium przyjmowały pokolenia naszych rodaków, nie tylko
wprowadzał ich w tajemnicę śmierci i zmartwychwstania Chrystusa, nie tylko czynił dziećmi Bożymi
przez łaskę, ale znajdował stale bogaty rezonans w dziejach myśli, w twórczości artystycznej, w
poezji, muzyce, dramacie, plastyce, malarstwie i rzeźbie.
I tak jest do dzisiaj. Inspiracja chrześcijańska nie przestaje być głównym źródłem twórczości polskich
artystów. Kultura polska stale płynie szerokim nurtem natchnień mających swoje źródło w Ewangelii.
To przyczynia się zarazem do gruntownie humanistycznego charakteru tej kultury ‐ to czyni ją tak
16
głęboko, tak autentycznie ludzką, "...albowiem ‐ jak pisze Mickiewicz w Księgach pielgrzymstwa
polskiego ‐ cywilizacja, prawdziwie godna człowieka, musi być chrześcijańska".
W dziejach kultury polskiej odzwierciedla się dusza narodu. Żyją w nich jego dzieje. Jest ona
nieustającą szkołą rzetelnego i uczciwego patriotyzmu. Właśnie dlatego też umie stawiać wymagania,
umie podtrzymywać ideały, bez których trudno człowiekowi uwierzyć w swoją godność i siebie
samego wychować.
Moi Drodzy,
4. Te słowa mówi do was człowiek, który swoją duchową formację zawdzięcza od początku polskiej
kulturze, polskiej literaturze, polskiej muzyce, plastyce, teatrowi ‐ polskiej historii, polskim tradycjom
chrześcijańskim, polskim szkołom, polskim uniwersytetom.
Mówiąc do was, młodych, w ten sposób, pragnę przede wszystkim spłacić dług, jaki zaciągnąłem
wobec tego wspaniałego dziedzictwa ducha, jakie zaczęło się od Bogurodzicy. Równocześnie zaś
pragnę dziś stanąć przed wami z tym dziedzictwem, jako wspólnym dobrem wszystkich Polaków, a
zarazem z wybitną cząstką europejskiej i ogólnoludzkiej kultury. I proszę was:
Pozostańcie wierni temu dziedzictwu! Uczyńcie je podstawą swojego wychowania! Uczyńcie je
przedmiotem szlachetnej dumy! Przechowajcie to dziedzictwo! Pomnóżcie to dziedzictwo! Przekażcie
je następnym pokoleniom!
Przybądź, Duchu Święty,
Ześlij z nieba wzięty
Światła Twego strumień.
Przyjdź, Ojcze ubogich,
Przyjdź, Dawco łask drogich,
Przyjdź, Światłości sumień...
Światłości młodych polskich sumień, przyjdź! Przyjdź i umocnij w nich tę miłość, z której się kiedyś
poczęła pierwsza polska pieśń Bogurodzica: orędzie wiary i godności człowieka na naszej ziemi!
Polskiej, słowiańskiej ziemi!
5. Przemówienie do młodzieży (nie wygłoszone), Kraków‐Skałka, 8 czerwca 1979 r.
Moi młodzi Przyjaciele!
1. Pozwólcie, że zacznę od wspomnień. Przecież to tak jeszcze niedawno, gdy spotykałem się z wami
regularnie w tylu krakowskich ośrodkach duszpasterstwa akademickiego. Widywaliśmy się przy
różnych okazjach ‐ i zdawało mi się, że rozumiemy się dobrze. Nigdy nie zapomnę naszych opłatków
przed Bożym Narodzeniem, rekolekcji adwentowych i wielkopostnych i innych spotkań.
Tego roku Wielki Post wypadło mi już spędzać w Rzymie ‐ i po raz pierwszy zamiast do studentów
polskich w Krakowie przemawiałem do studentów rzymskich. Przytoczę wam niektóre fragmenty z
tego, co powiedziałem w Bazylice św. Piotra: "Chrystus... jest Tym, który dokonał zasadniczego
przewrotu w rozumieniu życia. Ukazał, że życie jest przejściem nie tylko przez granicę śmierci, ale i do
nowego życia. W ten sposób Krzyż stał się dla nas największą katedrą prawdy o Bogu i o człowieku.
Wszyscy musimy stać się słuchaczami "zwyczajnymi czy zaocznymi" tej katedry. A wówczas
zrozumiemy, że Krzyż jest również kolebką człowieka nowego. Ci, którzy są Jego uczniami, w ten
sposób patrzą na życie, w ten sposób je pojmują. W ten sposób uczą pojmować innych. Takie
znaczenie życia wyciskają na całej doczesności: na moralności, na twórczości, na kulturze, polityce i
ekonomii. Wielokrotnie twierdzono ‐ czynili tak choćby zwolennicy Epikura w starożytności,
a niektórzy marksiści, choć z innych motywów, w naszej epoce ‐ że takie rozumienie życia odrywa
człowieka od doczesności, że czyni ją jakby nieważną. Prawda jest inna. Jest przeciwnie. Jedynie takie
rozumienie życia daje dopiero pełną wagę wszystkim sprawom doczesności, otwiera ich pełny
wymiar w człowieku. Natomiast jedno jest pewne: takie zrozumienie życia nie pozwala człowieka
zamknąć w sprawach doczesności, nie pozwala go podporządkować bez reszty. Stanowi o jego
wolności... Dając życiu ludzkiemu to "paschalne" znaczenie, że życie jest przejściem do wolności,
Jezus Chrystus uczył swoim słowem, a jeszcze bardziej przykładem, że jest ono próbą... Jest to...
17
próba myśli, "serca" i woli, próba prawdy i miłości. W tym znaczeniu jest to równocześnie próba
przymierza z Bogiem... Pojęcie "próby" łączy się ściśle z pojęciem odpowiedzialności. Oba są
zaadresowane do naszej woli, do naszych czynów. Przyjmijcie, drodzy przyjaciele, oba te pojęcia, a
raczej obie te rzeczywistości, jako elementy budowania waszego człowieczeństwa. To wasze
człowieczeństwo jest już dojrzałe, a równocześnie jeszcze młode. Znajduje się w fazie kształtowania
ostatecznego projektu życia. Wypada ona właśnie na lata "akademickie", na czas wyższych studiów...
Tę próbę trzeba podjąć z całą odpowiedzialnością. Jest to odpowiedzialność osobista: za moje życie,
za jego przyszły kształt, za jego wartość – i równocześnie społeczna: za sprawiedliwość i pokój, za ład
moralny własnego rodzimego środowiska, całego wreszcie społeczeństwa, za autentyczne dobro
wspólne. Człowiek, który ma taką świadomość sensu życia, nie burzy, ale buduje przyszłość. Chrystus
nas tego uczy".
Po zakończonym wieczorze z młodzieżą rzymską, w czasie którego cała bazylika przystępowała do
Komunii św. wielkanocnej, pomyślałem sobie: jak bardzo studenci wszędzie bywają do siebie
podobni. Jak podobnie słuchają słowa Bożego i uczestniczą w liturgii. Myślałem wówczas o was, o
polskich, krakowskich rekolekcjach akademickich, o podobnym skupieniu, zamyśleniu i ciszy, która
zalega tutaj kościół św. Anny czy kościół Matki Bożej na Nowej Wsi, czy kościół dominikanów, czy
jezuitów w czasie analogicznych spotkań.
2. Myślałem również o was w Meksyku, spotykając się z młodzieżą akademicką w sanktuarium Matki
Bożej w Guadalupe. Pozwólcie, że wam przytoczę niektóre zdania z listu, który po powrocie z
Meksyku napisałem specjalnie do studentów z Ameryki Południowej: "Wyczułem w spotkaniu z
wami, że bardzo głęboko odczuwacie zło, które ciąży nad życiem społecznym narodów, których
jesteście synami i córkami. Nurtuje was potrzeba zmiany, potrzeba stworzenia świata lepszego,
bardziej sprawiedliwego, bardziej godnego człowieka. W tym punkcie pragnienia wasze płyną tym
samym nurtem, który zaznaczył się mocno w nauczaniu i apostolstwie współczesnego Kościoła. Sobór
Watykański II na wielu miejscach daje wyraz tej dążności, ażeby życie ludzkie na ziemi uczynić
bardziej ludzkim, bardziej godnym człowieka. Dążność ta ‐ z gruntu chrześcijańska i humanistyczna
zarazem ‐ ma charakter uniwersalistyczny: odnosi się do każdego człowieka, a przez to samo
do wszystkich ludzi. Nie może prowadzić do żadnych ograniczeń, zafałszowań, dyskryminacji. Musi
mieć w sobie pełną prawdę o człowieku i musi prowadzić do realizacji pełni praw człowieka. Ażeby ta
szlachetna dążność, która odzywa się w młodym sercu i woli, mogła doczekać się prawidłowej
realizacji, trzeba widzieć człowieka we wszystkich wymiarach jego człowieczeństwa. Nie można
zacieśniać się do zakresu jego potrzeb tylko materialnych. Nie można mierzyć postępu wartościami
samej ekonomii. Wymiar duchowy ludzkiej istoty musi znaleźć się na właściwym miejscu. Człowiek
jest sobą poprzez dojrzałość swego ducha, swego sumienia, swego stosunku do Boga i do bliźnich.
Nie będzie lepszym światem i lepszym porządkiem życia społecznego taki porządek, który tym
wartościom ludzkiego ducha nie daje pierwszeństwa. Pamiętajcie o tym dobrze wy wszyscy, którzy
tak słusznie chcecie zmian prowadzących do lepszego i sprawiedliwszego społeczeństwa – wy młodzi,
którzy słusznie wyrażacie sprzeciw wobec wszelkiej krzywdy, dyskryminacji, gwałtu, kaźni
zadawanych ludziom. Pamiętajcie, że ład, którego pragniecie, jest ładem moralnym i nie osiągniecie
go inaczej, jak tylko zapewniając pierwszeństwo temu, co stanowi siłę ludzkiego ducha:
sprawiedliwości, miłości, przyjaźni".
3. Dzisiaj raduję się tym spotkaniem znowu z wami w ramach jubileuszu św. Stanisława, w którym
mam szczęście uczestniczyć. Kiedy słuchamy Ewangelii, jaką liturgia uroczystości św. Stanisława co
roku nam przypomina, staje przed oczyma naszej duszy Chrystus ‐ Dobry Pasterz, który "daje życie
swoje za owce" (J 10,11). Chrystus, który zna swoje owce i one Go znają (por.J 10,14 ). Dobry Pasterz,
który szuka owcy zbłąkanej, a gdy ją znajdzie, bierze na ramiona i przynosi z radością do owczarni
(por. Łk 15,5).
Cóż mogę wam więcej powiedzieć ponad to? Poznajcie Chrystusa i dajcie się Jemu poznać. On ma
szczególne pokrycie dla tej swojej wiedzy o każdym z nas. Nie jest to wiedza, która budzi opór,
sprzeciw, przed którą trzeba się wzdragać, chroniąc swoją wewnętrzną tajemnicę. Nie jest to wiedza
pełna hipotez, wiedza, która redukuje człowieka do wymiarów socjologicznej użyteczności. Jest to
18
wiedza pełna prostej prawdy o człowieku, a nade wszystko pełna miłości. Poddajcie się tej prostej
miłującej wiedzy Dobrego Pasterza. Przyjmijcie, że On zna każdego z was lepiej, niż każdy z was zna
sam siebie. Zna dlatego, ponieważ duszę swoją położył (por. J 15,13).
Pozwólcie Mu się odnaleźć. Nieraz człowiek, młody człowiek, bywa zagubiony w sobie samym, w
otaczającym świecie, w całej sieci spraw ludzkich, które go oplątują. Pozwólcie się znaleźć
Chrystusowi. Niech wie o was wszystko i niech was prowadzi. To prawda, że ‐ aby za Nim iść, podążać
‐ trzeba równocześnie od siebie samego wymagać, ale takie jest prawo przyjaźni. Jeśli mamy iść
razem, musimy pilnować drogi, po której idziemy. Jeśli poruszamy się w górach, trzeba przestrzegać
znaków. Jeśli jesteśmy na wspinaczce, nie wolno popuścić liny. Podobnie trzeba też zachowywać
łączność z tym Boskim Przyjacielem, któremu na imię Jezus Chrystus. I trzeba z Nim współpracować.
Wiele razy wam o tym mówiłem. Mówiłem obszerniej i bardziej szczegółowo niż tym razem.
Pamiętajcie, że to, co mówiłem i mówię, mówiłem i mówię z własnego również doświadczenia.
Zawsze zdumiewałem się nad tą przedziwną władzą, jaką ma Chrystus nad sercem człowieka ‐ nie z
żadnych innych racji i motywów, nie dla jakiejkolwiek kariery czy pożytku ‐ tylko jedynie dlatego, że
miłuje i daje duszę swoją za braci (por. J 15,13).
4. Jesteście przyszłością świata, narodu, Kościoła. "Od was zależy jutrzejszy dzień". Przyjmijcie w
duchu odpowiedzialności prostą prawdę, jaką zawierają w sobie słowa tej młodzieżowej piosenki. I
nieraz proście Chrystusa przez Jego Matkę, abyście sprostali.
Wy macie przenieść ku przyszłości to całe olbrzymie doświadczenie dziejów, któremu na imię
"Polska". Jest to doświadczenie trudne. Chyba jedno z trudniejszych w świecie, w Europie, w Kościele.
Tego trudu się nie lękajcie. Lękajcie się tylko lekkomyślności i małoduszności. Z tego trudnego
doświadczenia, które nosi nazwę "Polska", można wydobyć lepszą przyszłość, ale tylko pod
warunkiem uczciwości, trzeźwości, wiary, wolności ducha i siły przekonań. Bądźcie konsekwentni w
swojej wierze!
Bądźcie wierni Matce Pięknej Miłości. Zaufajcie Jej, kształtując waszą własną miłość, tworząc wasze
młode rodziny.
Niech Chrystus pozostanie dla was "drogą, prawdą i życiem".