legendy warszawskie zbojcy

background image

Artur Oppman

Legendy warszawskie

Zbójcy

Dwiecie lat temu Nowe Miasto warszawskie otoczone byo wielkimi moczarami i

gstymi zarolami, w których nierzadko ukrywa si zwierz dziki, tak, e zdarzao si

nieraz, i mron zim godne wilki przybiegay na rynek nowomiejski i wyy po nocach

przed jatkami rzeników.

W czas takiej to wanie zimy dugotrwaej, w wieczór zawieruch nien dmcy, do

jednej z gospód, w pobliu kocioa Panny Marii, przywlók si stary, obdarty, skulony z

zimna, dziad.

Rozejrza si po izbie obszernej, o gocin pokornie poprosi, e to — powiada — nie ma

si gdzie schroni, a godny jest taki, i nogi go ju nosi nie zdoaj.

Cho ebrakowi le jako z oczu patrzao, miosierni gospodarstwo nie odmówili mu

przytuku. Je dali, pi dali i na ciepym przypiecku przespa si pozwolili.

Wlaz ci dziadyga za piec, postka, pokwka i po krótkiej chwili zasn widocznie, bo j

chrapa, a grzmiao.

A e to noc ju na wiat boy zapada, tedy i gospodarstwo, pobonie odmówiwszy

pacierze, do snu si uoyli, a te i dziewczyna suebna, gdy statki zmya i podog

zamiota, wlaza pod pierzyn do swojego óka i ju, ju sen jej pada na oczy, gdy,

nagle a niespodziewanie, co j tkno, co jakby zaszeptao: „Nie pij, dziewucho,

czuwaj…”

Przelka si dziewczynina, ale nic, czuwa, jak jej ten gos wewntrzny rozkaza. Modli

si po cichutku, w sobie, i czeka, co to z tego bdzie.

Mina tak dobra godzina, a moe i wicej, a ci tu syszy dziewucha: kto si za piecem

gramoli. Wyjrzaa jednym okiem spod pierzyny, niewiele widzi, bo ciemno, ale tak myli,

e to chyba dziad ów zza pieca wyazi.

Jako tak byo w istocie. Dziad to, przybda, na czworakach idzie cichuteko, podszed

do stou, podniós si, wieczk zapali, postawi na stole i rozejrza si wokoo.

Panie Boe miosierny! Straszne rzeczy! Dziadzisko ju nie skulone, nie takie stare, jak

si wydawao. Wyprostowa si teraz, zogromnia jako, nó dugi a ostry w rku trzyma,

lepia mu byszcz, jak wilkowi. Zbójca!

background image

Dziewuszysko zatrzso si ze strachu, ale zaraz pomylaa sobie: jak zobaczy, e nie pi,

zabije mnie, trzeba lee cicho, ani tchn.

A wiedziaa te dobrze dziewczyna, co to za wieczka taka: z trupiego oju! Taka

wieczka ma t wasno, e póki si pali, nikt ze picych w izbie ockn nie moe;

obudzi si dopiero, gdy wieca zganie. Okropiestwo!

Rozejrza si tedy ów zbójca, pomedytowa chwil i sunie bez szelestu, jak zy duch,

naprzód do gospodarstwa, zobaczy, czy pi mocno?

Pochyli si nad nimi, a nó wzniesiony w garci trzyma, popatrzy, posucha: spali.

Wic lezie pomaleku, wprost ku óku dziewczyny suebnej. Uniós pierzyn z jej

gowy, przyglda si, a dziewucha dech zataia w sobie, ani drgnie. Co si zbójowi w niej

nie spodobao, co wida, psi syn, zauway takiego, e niedowierza; schyli si,

nasuchuje, czy równo oddycha: równo.

Ehe! Nie taki on gupi! Nie dosy mu na tym! Uszczypn j w policzek: nic! Wycign

szpilk z kapoty, uku: nic! Jeszcze mu mao!

Wróci si do stou, wzi wieczk, skrada si, a wci spoziera na twarz dziewczyny.

No! niema co! pi!

— Czekaj, bestyjo — powiada — albo ty pisz, albo nie pisz; jeli nie pisz, to zaraz mi

tu narobisz krzyku.

Stan przy nogach óka i nu bose stopy sucej przypieka on wieczk z trupiego

oju. Przypieka, a skóra skwierczy, a bble wyskakuj. Dziewucha, jak nieywa; ani si

ruszy.

— pi, jak zarnita — mrukn zbójca. — Takiego bólu aden czek bez wrzasku nie

wytrzyma.

A ta dziewczyna tak si miaa i tak wytrzymao, i ow mk miao przeniosa, e to

niby i jej ycie i jej gospodarstwa poczciwych od udawania, jako pi, zaleao.

Uspokoi si zbójca, stawia wieczk na nowo na stole, a sam drzwi cicho, cichutko

otwiera i myk na dwór, po swoich kamratów.

Ale ju dziewczyna zerwaa si z óka, na baykach, bo chodzi nie moga od bólu

okropnego, do furty si dowloka i elaznym drgiem j zawara.

Jeszcze nie zdya wynij z sieni, a ci tu piciu zbójów za drzwiami staje i chce furt

otworzy.

Ale! gadaj mu tam! Otwieraj, kiedy zamknite! A wyamywa furt bali si, bo koció

blisko i haas mógby kto ze suby kocielnej usysze!

Syszy dziewucha, jak gadaj:

— A mówie, e otwarte. Czemu nas zwiód?

— Nie zwiodem! Byo otwarte! Ino wiem, jak si to stao: to ta szelma dziewczyna nie

background image

spaa i furt zawara.

— Nie ona szelma, tylko ty szelma, e si nie pozna i dziewuchy nie zarn!

— Ano, niema co gada po prónicy! Na nic dzi caa robota. Chodmy do lasu! Ale

dziewusze przy okazji odpacim!

Poszli. A suca wstaa, wieczk czarodziejsk zgasia, zaega uczywo, zbudzia

gospodarstwo i opowiedziaa im rzecz ca.

Chorowaa dugo, a gdy wyzdrowiaa wreszcie, przeniosa si a na Litw, bojc si

zemsty owych zbójów przekltych.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
A Oppman Legendy Warszawskie
legendy warszawskie
Legenda o Warszawie i herb kl 5
Legendy warszawskie, MITOLOGIE ŚWIATA
Legendy warszawskie
legendy warszawskie oppman a Nieznany
Artur Oppman Legendy warszawskie1
legendy warszawskie zlota kaczka
Oppman Artur Legendy warszawskie
b27 pyt legendy warszawskie
Opman Legendy Warszawskie
legendy warszawskie
wstep do legend warszawskich, oppman
Oppman Artur Legendy warszawskie
legendy warszawskie bazyliszek
Legendy warszawskie Oppman
Oppman Artur Legendy warszawskie
Oppman Artur Legendy Warszawskie
Oppman Legendy Warszawskie [WolneLek]

więcej podobnych podstron