Zorian Dołęga Chodakowski
”O Sławiańszczyźnie przed chrześcijaństwem”
Znikn
ę
ły przed wiedz
ą
uczon
ą
dzieje, obrz
ę
dy i zwyczaje nasze w epoce
wielobóstwa. Nie sprzyjała o
ś
wiata Europy całemu czasowi, w którym Krzy
ż
ś
wi
ę
ty
wznosi
ć
si
ę
pocz
ą
ł w
ś
ród rozległej i podzielonej Sławia
ń
szczyzny.
Pierwsi posła
ń
cy do nas z wiar
ą
dzisiejsz
ą
dalecy byli od umiarkowania, a
ż
eby mieli
co oszcz
ę
dzi
ć
dla historii i wieków, i ten nieprzychylny zapał w ich nast
ę
pcach ledwo
do naszych czasów nie doszedł. W tym duchu dziesi
ę
ciu lub wi
ę
cej władców
naszego plemienia kolejno wywracali budow
ę
przyrodzonym natchnieniem
wzniesion
ą
i obok nowych prawideł nieba nie zdołali zabezpieczy
ć
własno
ś
ci
ziemskiej, która by przetrwała do nas i była ich
ż
e samych pami
ą
tk
ą
.
Wypadek ten jest najgłówniejszym w Sławia
ń
szczy
ź
nie, bo cał
ą
jej rozległo
ść
z
czasem obj
ą
ł, upowa
ż
nił nowo tworz
ą
ce si
ę
dzielnice i coraz wi
ę
cej pomna
ż
ał.
Ogniwa nowej wiary wcielały niepodobnych nas do reszty narodów Europy.
Ucz
ę
szczał Słowak z nabo
ż
e
ń
stwa lub potrzeby do Rzymu lub Carogrodu, a
przej
ą
wszy si
ę
nienawi
ś
ci
ą
wzajemn
ą
stolic chrze
ś
cija
ń
stwa, zapalał pochodnie
wiekuistych wojen na przestrzeni swojej o to,
ż
e nie jednej głowie u
ś
wi
ę
conej danin
ę
płaciła. Biada nam! Długo nazbyt przetrwali
ś
my w tych obł
ę
dach. Nie wspomniałbym
ich mo
ż
e, gdyby nie miały zgubnego wpływu na ten zakres naszej historii i nie były
pierwszym podkopem miłej nam zawsze narodowo
ś
ci. Czas przyszły wyja
ś
ni t
ę
prawd
ę
,
ż
e od wczesnego polania nas wod
ą
zacz
ę
ły si
ę
zmywa
ć
wszystkie cechy
nas znamionuj
ą
ce, osłabiał w wielu naszych stronach duch niepodległy i kształc
ą
c
si
ę
na wzór obcy, stali
ś
my si
ę
na koniec sobie samym cudzymi.
Pierwsze dłuto dziejów Północy w czyim było r
ę
ku - wszystkim wiadomo. Łatwo
widzie
ć
,
ż
e powołanie zawsze tr
ą
cało ich r
ę
k
ą
i szczerby sprawiało w obrazie
ojczyzny. Nie dziw zatem,
ż
e u nich epoka przedchrze
ś
cija
ń
ska, je
ż
eli nie ominiona
całkiem i nie zarzucona wymysłami, wystawia nam tylko grube obyczaje, dziko
ść
i
ś
lepot
ę
naszych ojców. U nich to z łatwo
ś
ci
ą
jednakow
ą
w Poznaniu, Kijowie i
Nowogrodzie dzieje si
ę
przej
ś
cie do wiary. Podług nich dosy
ć
było przykładu i woli
panuj
ą
cego, aby dzie
ń
jeden lub rok to przeznaczenie spełniły.
Tak mniemaj
ą
c ci latopisarze, rzekłby
ś
, nie znali uporczywej duszy sławia
ń
skiej, nie
znali dziejów rodzinnego i pierwotnego ludu, u którego sposób rz
ą
dzenia si
ę
i
ż
ycia,
obyczaje i mowa sama --
ś
ci
ś
le były spojone z nauk
ą
o bogach. Przeobra
ż
enie wi
ę
c
nagłe i szcz
ęś
liwe by
ć
nie mogło i w istocie nie było. Nowogród Wielki o cztery lata
spó
ź
nił si
ę
po Kijowie, w sto lat Rostów, a jeszcze pó
ź
niej u nas Szczecin nawróciły
si
ę
. Nie przywodz
ą
c naszych, dowodów, spomnijmy, co Naruszewicz mówi o
okropno
ś
ciach u Lachów w siedemdziesi
ą
t lat nowej wiary z powodu prze
ś
ladowania
pogan, zamilczanego od naszych kronikarzy. Schronienie si
ę
na ostatek kapłanów z
wielu bogami w
ś
ród zapadłej Litwy podwy
ż
szyło nie znan
ą
dot
ą
d krain
ę
i w porze
dogodnej do zemsty miecz podniosło na polskie i ruskie sadziby. Ja
ć
wie
ż
przy
ź
ródłach Narwi ile
ż
dokuczyła jednemu i drugiemu współbraciom? Co Nestor pisze o
spółczesnych Radymiczanach i Wiatyczanach, a
ż
yciopis
ś
w. Wojciecha wyra
ż
a o
Czechach i w
ż
yciu
ś
w. Benna biskupa misne
ń
skiego, co si
ę
działo na ostrowie
Ranowców? Wszystko okazuje,
ż
e nigdy człowiek,
ż
yj
ą
cy po
ś
ród swojej rodziny, nie
przemienił siebie, nigdy z uprzedze
ń
i nałogów, które jemu długo towarzyszyły,
razem nie otrz
ą
sn
ą
ł si
ę
, bo nie łatwo jest powsta
ć
przeciw sobie samemu, zmieni
ć
sposób
ż
ycia, my
ś
lenia, poniecha
ć
wszystko, co mu jest miłym, nade wszystko
nada
ć
inny obrót ,j
ę
zykowi uzwyczajonemu czci
ć
wielorakie bóstwa i pełnemu tych
przeno
ś
ni, przysłów i wzorów przyrodzonych, które stanowiły jego
ś
piewy
obrz
ę
dowe, igrzyska, potoczn
ą
mow
ę
i zawsze tchn
ę
ły jego wiar
ą
.
W dziejach zapomnianych, dawno rozsławionych i obecnych nasz ród zajmuje swoje
miejsce. Nie zebrał si
ę
on z wygna
ń
ców ani szcz
ą
tków upadłych mocarstw. Był
zawsze ludem pierwotnym, wła
ś
ciwym i jednosłownym. Nie wiadomy jeszcze czas i
przyczyny, dla których on opu
ś
cił s
ą
siedztwo Indowego Stanu, jak długo był w tej
wielkiej drodze, nim wkroczył do Europy i zaj
ą
ł jej połow
ę
od strony Azji. Pewnym
tylko jest,
ż
e po usadowieniu si
ę
w nowym stanowisku zajmowali razem okolice
zadunajskie a
ż
do podstawy Bałkanu nad Adriatykiem, za Łab
ą
i cał
ą
mi
ę
dzy nimi
przestrze
ń
, jako te
ż
Północ od
ś
ciany Sweonów, rz
ą
dzon
ą
przez wielkich kaganów,
nim przenie
ś
li stolic
ę
do Kijowa. Ze zmiany takowej na ziemi poczynili niektóre
poprawy w zasadach wielbionych
ś
wiateł nieba, liczne przeno
ś
nie z jestestw
przyrodzonych rozci
ą
gn
ę
li do poznanych na północy i cał
ą
jej przestrze
ń
na jednakie
sta podzieliwszy, jednym
ż
e ustawom, obrz
ę
dom i zwyczajom podlegali. Wida
ć
wsz
ę
dy w tej epoce naczelników z chor
ą
gwi
ą
przewodnicz
ą
c
ą
w pokoju, wojnie i
ś
wi
ę
tych obrz
ę
dach. Poł
ą
czenie w jednej osobie tak wielorakiej władzy nad licznym
narodem tyle podawało sposobów stanowienia i wykonywania wszystkiego,
ż
e
Sławianie, w tym stanie rzeczy i r
ę
k
ą
przyrodzenia czczonego kierowani, nie mogli
by
ć
ludem nieczynnym ani u
ś
pionym. Wojna dla ubezpieczenia i rozszerzenia bytu, a
w pokoju łowy, rola, rzemiosła pewne, obrz
ę
dy poł
ą
czone z wielkimi grami i uczt
ą
były ich powszechn
ą
zabaw
ą
, znamienitym i płci obojej spólnym zatrudnieniem.
W pami
ę
tnikach owych wieków dosy
ć
cz
ę
sto natrafia si
ę
na wyrazy: rola, pług,
socha, kosa, kowal, stolar, tie
ś
la, tk
ę
, dłubi
ę
, dłuto, a nawet pisar i malar. Wszystko
to było potrzebnym i u
ż
ytym, zyskiwało swoj
ą
cze
ść
i przeniosło do pó
ź
niejszych
wieków wysok
ą
, ale ju
ż
przeno
ś
n
ą
pochwał
ę
1
.
1
Mikołaj Rej z Nagłowic w swych rymach chwaląc panów Czarnych Pawłów z rozumu, cnoty, męstwa i udatnej
postawy, które były własnością całej ich rodziny, na dobitkę tych pochwał po staroświecku tak kończy:
"A za ich obyczajmi i za ich sprawami
Mógłby właśnie ich każdy zwać Koniakowkami".
W godowniczych śpiewach ruskich kowalczyki i kowalenki kują konie panu staroście weselnemu, któremu
swanienka czyli swacha daje podkowy złote i srebrne z uchnalami takimiż. Oto i przyczyna, dlaczego u nas tyle
herbów napełnionych podkowami. Zawsze one wyrażają dobrego junaka i Niesiecki na wielu miejscach toż
samo mówi.
Męstwo, wytrzymałość i zręczność w prowadzeniu wojny długo porównywano u nas z przyrodzeniem wilka.
Pamięć tego zachowała się w pieśni o pochodzie na Połowców Igora kniazia siewierskiego. I Niesiecki w
Koronie Polskiej [t. I-IV, Lwów 1728-1743] kilka takich przykładów umieścił: "Eleazar albo zwyczajnym na
Rusi językiem Olizar (Jelisar) na jedno oko ślepy, atoli wielki wojownik, gdzie żadnej o sobie nie dając wieści,
Tatarów napadł i szczęśliwie raził; stąd już ślepy, już głuchy Wołczok zwano go". T. II, str. 424 i t. III, str. 453.
Wilk Mazowiecki, człowiek znaczny. T. III, str. 234. Przodek Ługowskich Wilkiem nazwany, który mężnie
wojował pod Leszkiem Czarnym z Litwą i Jaćwieżą i w nagrodę zasług wieś Ługi otrzymał. T. III, str. 184. Jan
ze Strzelec herbu Grzymała, arcybiskup gnieźnieński, mąż wielki, poważany od Kazimierza Wielkiego i
wykonawca jego ostatniej woli, Suchym Wilkiem był nazwany. T. II, str. 335. "Wilk mu za uchem wyje" - było
Nigdzie nie wida
ć
ś
ladu, aby przed epok
ą
poloru naszego byli na Północy poddani.
Nie mogli by
ć
oni w przechodzie z Azji do Europy i dot
ą
d w drugiej cz
ęś
ci
ś
wiata nie
znaj
ą
, co jest pracowa
ć
na wieczystego pana, który w oczach swojego monarchy jest
im równy.
Wrodzona Sławianom prostota, wesoło
ść
, uprzejmo
ść
i szczero
ść
wydawały si
ę
nawet w oczach nieprzyjaciół i to
ś
wiadectwo zyskały. M
ę
stwo, miło
ść
i ta go
ś
cinno
ść
doskonała, na podziw i uwielbienie starym Saksonom słu
żą
ca, bóstwami były całej
naszej ziemi, wzajemnie si
ę
wynagradzaj
ą
cymi i hojne dary im niesiono.
Kiedy mniej b
ę
dziemy oczekiwa
ć
od wieszczych pisarzów zagranicznych, mniej na
nich polega
ć
, a przedsi
ę
we
ź
miem w
ś
ród siebie, na własnej przestrzeni, w gnie
ź
dzie
ojców naszych szuka
ć
o wszystkim wiadomo
ś
ci, znajdziemy mo
ż
e wi
ę
cej ni
ź
li dot
ą
d
gdziekolwiek pisano. Wpatrzmy si
ę
tylko w ziemi
ę
nasz
ę
. Mo
ż
e Sławianie zostawili j
ą
dla nas jako najtrwalsz
ą
ksi
ę
g
ę
, mo
ż
e j
ą
zakł
ę
li, aby nigdy z dziedzictwa potomków
nie wychodziła i w tym celu urzekli owoczesnym sposobem, by mogła słu
ż
y
ć
za
ś
wiadectwo odwiecznej własno
ś
ci najpó
ź
niejszym wnukom. Nie
ś
miejmy przeczy
ć
naszym zało
ż
ycielom troskliwej przezorno
ś
ci o zachowanie takiej pami
ą
tki, bo kto z
ludem przeszedł rozległo
ść
mi
ę
dzy Indem i Bałtykiem, ten pewnie zyskał wiele
do
ś
wiadczenia i baczno
ś
ci na przyszło
ść
i mógł by
ć
jak Moj
ż
esz drugim
zakonodawc
ą
swojego plemienia. Poznajmy si
ę
wi
ę
c z nasz
ą
ziemi
ą
, obliczmy
wszystkie jej miana, czyli uroczyska. B
ę
dziemy widzie
ć
, i
ż
mimo dziewi
ę
ciu wieków,
mimo tyle wojennych zniszcze
ń
, mimo niewiadomo
ść
i pró
ż
no
ść
samochwalna w
odmienieniu starych nazwisk, zachowały si
ę
przecie
ż
i doszły jeszcze do nas imiona
bogów, imiona do czci ich nale
żą
ce, imiona jej sprawców i tego jestestwa ziemnego,
które w przestrzeni czasów zaleciwszy si
ę
wielkim dobrem i złem, na chlub
ę
rodu
ludzkiego i mowy naszej czołem wieków nazwane zostało
2
. B
ę
dziemy na tej
ż
e ziemi
czytali nazwiska wszystkich zwierz
ą
t i ptaków, zarówno w Indzie zostawionych, jako i
w tutejszym klimacie poznanych, wszystkich drzew le
ś
nych i owocowych, ziół
u nas przysłowie; także: "Biega jakby z wilczą skórą po kolędzie". Tysiące podobnych przenośni było w naszej
mowie, zbogacała się ona znajomością i obrazami przyrodzenia, które służyło za wielką księgę naszym
przodkom. My od nich daleko odstrzeliwszy się, wszystkiego zapomnieli i wszystkiego postradali. Dwadzieścia
lat należało walczyć naszym, aby odzyskać straconą ojczyznę; nie mniejszych może trudów potrzebować będzie
przywrócenie narodowości w mowie naszej. Zgorzkła obca słodycz bez miary używana. Czuć się już daje
utęsknienie do prostych i ojczystych pokarmów. Zbierzmy je skrzętnie, a czas, sprawca wszystkiego, może wyda
nam nowego Bojana, który do wygładzonej dziś mowy przydając starożytne obrazy i zwroty stanie sie twórcą
narodowej oryginalności.
2
'Miło dla nas byłoby za jednym razem okazać ten tryumf sławiańskiej mowy, gdyby ta rzecz nie zawierała się
w ogólnym jej prawidle składania i mnożenia wyrazów. Tak wszystko poszło na niewiadomość, że chcąc jednę
rzecz objaśnić, trzeba całą, tak nazwę, machinę poruszyć. Wszelako można przeświadczyć się o tym i ze
słownika p. Lindego pod wyrazami: czoło, wiek i człowiek.
W Powieści o Mstisławie I Wołodimirowiczu, sławnym kniaziu ruskim, w nader starożytnym rękopiśmie
znajdzionej, widziemy wielkiego posadnika Gostomysła Burywoicza. "Umom swoim on wieki obnimał" - to
wyrażenie dosyć jest późne, bo z XII w., lecz razem jak jest wysokie, jak przypomina prawodawców mowy
sławiańskiej? Trzeba być obcym, nie należącym do naszego plemienia i być tak pozbawionym wszelkiej
wiadomości w tej mierze, aby jak Rulhiere, słabo chwyciwszy się za wyraz cerkiewny rab (oznaczający po
sławiańsku i rusku służebnika, a po rosyjsku dziś niewolnika), mógł rozumować, że w tym kraju człowiek i
niewolnik jednako nazywa się. Gdyby powiedział, że dzieci: rabiata często mianują się od rodziców, byłoby
prawdą i świadectwem, jaka jest przyrodzona zwierzchność rodziców i uległość dla nich dzieci przez ten wyraz
bez granic oznaczona.
przyjemn
ą
woni
ą
i kwiatem wabi
ą
cych, jak i do po
ż
ywienia sposobnych, niemniej
tych, co do leków i mniemanych czarów słu
ż
y
ć
mogły, oznaczenie wszystkich
kruszczów wtenczas wiadomych, imiona wojny ze wszystkimi jej na t
ę
por
ę
narz
ę
dziami, jako te
ż
miru wiod
ą
cego długi szereg na łonie swoim zabaw i trudów,
uroczyska morza ze wszystkimi podziałami wody i statków na niej u
ż
ywanych,
wszystkie odmiany powietrzne, pewne liczby znacz
ą
ce lub bogom po
ś
wi
ę
cone,
wyra
ż
enia wszystkich przeciwno
ś
ci, jakie tylko wyobra
ź
nia człowieka wystawi
ć
sobie
mo
ż
e, wszystkie przymioty złe i dobre, wszystkie członki, które składaj
ą
ogół
ż
ywotnego ciała, wszystkie ich działania, wszystkie władze zmysłowe, wszystkie
nazwiska ogólne i szczegółowe. Na koniec my
ś
l, pami
ęć
i sława jako spr
ęż
yny i cel
tego obrazu; krócej mówi
ą
c, cała encyklopedia, rzekłby
ś
, i cały słownik nasz w
prostym lub przeno
ś
nym znaczeniu, pojedynczym lub składanym sposobie na ziemi
naszej rozwini
ę
ty, dziel
ą
ce j
ą
stare sta w pewnym porz
ą
dku napełnia. Nie ma stopy
ziemi w starej Sławia
ń
szczy
ź
nie,
ż
eby nie nale
ż
ała do tego rz
ę
du słownego. Zarówno
okrywa on osiadłe, jak i pró
ż
ne miejsca, u
ż
yteczne i dzikie, wyniosłe i poziome,
naje
ż
one góry, jak doły i zapadłe bagna, czyste pola, jak zamierzchłe lasy, słowem,
cała powierzchnia ziemi była stolic
ą
naszych bogów i jedn
ą
tablic
ą
naszej wiary.
Kto zdoła w takiej obszerno
ś
ci, na ka
ż
dej prawie mili czworogrannej zrachowa
ć
b
ę
d
ą
ce ogrody, grodziskami i horodyszczami zwane, wałem dokoła obniesione i przy
nich bliskie zawsze łyse czyli jasne góry, panuj
ą
ce zwykle miejscowemu poło
ż
eniu i
wznosz
ą
ce si
ę
przy stokach i wodach? Dostrzega si
ę
na wielu miejscach, i
ż
w
niedostatku ziemnej wyniosło
ś
ci, w gładkiej równinie, w
ś
ród nizin i błot Polesia, w
dogodniejszym jednak miejscu, to
ż
samo uroczysko zachowuj
ą
. Kto słyszał, co
Szczygielski
3
o niej mówił, kto przypomni podanie powszechne o wied
ź
mach i
czarownicach na Łys
ą
Gór
ę
co czwartek po nowiu ucz
ę
szczaj
ą
cych, kto słyszał o
kijowskiej górze, ten dziwi
ć
si
ę
nie b
ę
dzie mnogo
ś
ci pomienionych nazwisk.
Rozległo
ść
olbrzymia ziemi sławia
ń
skiej nie dozwalała ojcom naszym przesta
ć
na
dziewi
ę
ciu tylko przybytkach pozwolonych od sumiennych pisarzy, owszem, dla tej
przyczyny w miar
ę
ludno
ś
ci swojej, zakre
ś
laj
ą
c stare sta i wmieszczaj
ą
c w nie sto
nazwisk ziemskich, obierali po
ś
rodku nich najokazalsze miejsca dla łysej góry i
ś
wi
ę
tego ogrodu, czyli do tych stosuj
ą
c zaokr
ą
glenie reszty nale
żą
cych nazwisk.
Rozległo
ść
olbrzymia ziemi sławia
ń
skiej nie dozwalała ojcom naszym poprzesta
ć
na
dziewi
ę
ciu tylko przybytkach pozwolonych od sumiennych pisarzy, owszem, dla tej
przyczyny w miar
ę
ludno
ś
ci swojej, zakre
ś
laj
ą
c stare sta i wmieszczaj
ą
c w nie sto
nazwisk ziemskich, obierali po
ś
rodku nich najokazalsze miejsca dla łysej góry i
ś
wi
ę
tego ogrodu, czyli do tych stosuj
ą
c zaokr
ą
glenie reszty nale
żą
cych nazwisk.
Praca moja nic jest jeszcze u swojego ko
ń
ca. Odkrycie ka
ż
dego systematu nie mo
ż
e
by
ć
zarazem głoszone w całej rozci
ą
gło
ś
ci i trudno jest na słabych skrzydłach
przelecie
ć
oddalone wieki i z bystro
ś
ci
ą
przenikn
ąć
ich tajemnice. Czas tylko i usilna
praca, po bacznym przejrzeniu wielu odległych okolic, przynie
ść
mog
ą
obja
ś
nienie,
jakim sposobem jedno czucie lub wola czyja na takiej rozległo
ś
ci umiały osnowa
ć
tka
ń
wsz
ę
dy do siebie podobn
ą
lub przyda
ć
do niej t
ę
rozmaito
ść
, która za pewnym
oddaleniem si
ę
, jakby w cale przeniesiona, powtarza si
ę
i odnawia. Chodz
ą
c wsz
ę
dy
po tIe starodrzewnej nauki, po z
ą
kr
ę
tach sławia
ń
skiego rz
ą
du, ile
ż
to napotka
ć
mo
ż
na Nowogrodów, tak dawnych jako i Starogrodów, Kijowów, Krakowów, Gniezn,
3
W książce, acz późno pisanej: Aquila Polono-Benedictina... [Kraków 1663, s. 119 nn.] i w miejscowej
legendzie: Krzyż Święty na Swiętney górze Swiętokrzyskiey, Łysiec nazwaney... przez X. Marcina
Kwiatkiewicza... w Krakowie 1690.
Moskw, Kruszwic, Poznaniów, Budinów, Przemy
ś
lów, Białogrodów, Warszew , ze ze
sprz
ęż
onymi tymi
ż
samymi lub jednoznacznymi imionami. Ile
ż
odkrywa si
ę
nico
ś
ci i
bł
ę
dów w naszych opisach, które z nazwisk osad lub krajów tylu zało
ż
ycieli niebyłych
wywiodły.
Wsparty na tak rozległym i wsz
ę
dy mi obecnym systemacie naszej osiwiałej
starszyzny, patrz
ę
spokojnie, jak w moich oczach znikaj
ą
roje marze
ń
pochlebnych,
co jak
ąś
osobisto
ść
ukryt
ą
maj
ą
c na wzgl
ę
dzie,
ć
m
ę
bohatyrów z nazwisk tylu
ż
osad
w kronikach czeskich siliły si
ę
stworzy
ć
.
Mo
ż
na powiedzie
ć
, i
ż
ż
aden z narodów upadłych,
ż
aden z nowo
ż
ytnych i
polerownych nie pomy
ś
lał o takim układzie ziemskich nazwisk, nikt za pomoc
ą
podobnego słownika nie zapewnił sobie wiecznie trwaj
ą
cej pami
ę
ci. Nie jest to litania
wszystkich
ś
wi
ę
tych w hiszpa
ń
skiej Ameryce i na wyspach, bez ładu umieszczana.
Sławia
ń
ski porz
ą
dek jest oryginalny, wł
ąś
ciwy naszym tylko zakonodawcom i
przodkom, co przez tyle wieków w tysi
ą
cznych miejscach zrobili i zachowali. W tym
była ich spólno
ść
, jedno
ść
, st
ą
d wszystkim nale
ż
ny zaszczyt, st
ą
d chc
ę
mówi
ć
-
wszyscy okryli si
ę
wie
ń
cem i nazwiskiem S ł aw y.
Przegl
ą
daj
ą
c si
ę
cz
ę
sto w tym obrazie, czułem tylekro
ć
wewn
ę
trzn
ą
cze
ść
dla
naszych pradziadów, uszanowanie ku tak wielkiej ich my
ś
li i znajdowałem zawsze
odradzaj
ą
c
ą
si
ę
we mnie ch
ęć
dalszego rozpoznania i w miar
ę
sposobów
doko
ń
czenia tego obrazu.
Czas powiedzie
ć
cokolwiek i o podaniach ludu sławia
ń
skiego. W narodzie
pierwobytnym i kilkana
ś
cie wieków zliczaj
ą
cym na tej
ż
e ziemi zawsze podanie jakie
ś
by
ć
musi. W niedostatku pisarzów lub owoczesnych
ś
wiadectw zdolne jest wiele
rzeczy nam odkry
ć
. Lecz kto nie zamierzył sobie pewnego rysu, nie przygotował
pewnych pyta
ń
, a jeszcze w miar
ę
szeroko
ś
ci ziemi sławia
ń
skiej nie ma zapasu
odwagi, wytrzymało
ś
ci i opatrzenia si
ę
w kilka jej dialektów, ten daremnie b
ę
dzie
oczekiwał poda
ń
; same do jego brzegu nie przypłyn
ą
i nie nastr
ę
cz
ą
si
ę
. Trzeba
pój
ść
i zni
ż
y
ć
si
ę
pod strzech
ę
wie
ś
niaka w ró
ż
nych odległych stronach, trzeba
ś
pieszy
ć
na jego uczty, zabawy i ró
ż
ne przygody. Tam, w dymie wznosz
ą
cym si
ę
nad głowami, snuj
ą
si
ę
jeszcze stare obrz
ę
dy, nuc
ą
si
ę
dawne
ś
piewy i w
ś
ród pl
ą
sów
prostoty odzywaj
ą
si
ę
imiona bogów zapomnianych. W tym gorzkim zmroku dostrzec
mo
ż
na
ś
wiec
ą
ce im trzy ksi
ęż
yce, trzy zorze dziewicze, siedm gwiazd wozowych.
Tam zorza Lelowa zbli
ż
a si
ę
do młodego miesi
ą
ca - miło
ść
nowo
ż
e
ń
ców i gody
zwiastuje, tam zorza, ksi
ęż
ycem ogrodzona lub zawojk
ą
pokryta,
ś
lubn
ą
przysi
ę
g
ę
,
tłumaczy. Dot
ą
d jeszcze trzy rzeki płyn
ą
podsieni lubowników, udzielaj
ą
ś
wi
ę
tej wody
do korowaja i kołaczów . Dot
ą
d zawodz
ą
si
ę
w nuceniach podolskich wró
ż
by na
tych
ż
e rzekach, jak bizantyckie kroniki wspominaj
ą
. Jeszcze cichy Dunaj jak ów
Ganges jest wod
ą
ś
wi
ę
t
ą
, pełn
ą
uroków, miło
ś
ci i szcz
ęś
cia, i na powierzchni swojej
niesie korab czerwienny z okwito
ś
ci
ą
swadziebn
ą
. szcze słup wyzłaca
ć
jad
ą
do
Lwowa. Dziewica mi
ę
dzy dwoma lwami stoj
ą
c bez boja
ź
ni, oddaje r
ę
k
ę
junoszy.
Strusie pióra i pawie ogony zdobi
ą
wie
ń
ce i głowy po
ś
lubione, a czerwiec z malin
ą
zmieszany stanowi chwał
ę
czysto
ś
ci dochowanej. Rusa kosa pod Kijowem, złoty
warkocz w Krakowie bior
ą
pierwsze
ń
stwo. Jelenie, rysie, łab
ę
dzie i sokoły nie
zapomniały jeszcze przynosi
ć
kochankom wie
ń
ców i pier
ś
cieni . Sierocie zabieraj
ą
cej
si
ę
do
ś
lubu opiewaj
ą
d
ą
brow
ę
pełn
ą
pni bez zielono
ś
ci. Jeszcze mosty
ś
ciel
ą
si
ę
ze
trzciny, gdy dzieci maj
ą
upa
ść
do nóg rodzicom, a drugie, usłane pier
ś
cie
ń
mi i
perłami, znajduj
ą
si
ę
po drodze kochanków.
Ogólnie mówi
ą
c o tych
ś
piewach obrz
ę
dowych, nieco uzbieranych nad Nieprem,
Bohem, Bugiem, Sanem i górn
ą
Wisł
ą
- wsz
ę
dy tchn
ą
mił
ą
sm
ę
tno
ś
ci
ą
, prostot
ą
pełn
ą
przeno
ś
ni i obrazów staro
ż
ytnych . Wyzna
ć
trzeba,
ż
e kiedy lud wiejski, tak
dawno usuni
ę
ty od swobody, mógł jeszcze podobne nucenia zatrzyma
ć
, pewnie one
w epoce panowania swojego na rajskich dworach i ogrodach, w gajach, na górach i
polach u
ś
wi
ę
conych podczas soborów płci obojej pod okiem kniaziów, ksi
ę
dzów,
królów,
ż
erców , klechów i starostów obrz
ę
dowych były nierównie znakomitszymi .
Niestety, nasza ziemia nie była morzem z trzech stron ubezpieczona, aby mogła
pomimo wieki zachowa
ć
tyle
ż
co Szkocja.
Lecz czego nic pomału
ż
ałowa
ć
trzeba,
ż
e w Czechach za Karola IV, a w Polszcze w
wieku Zygmuntów, przychylnym dla nauk i mowy ojczystej, w wieku nie tak
pogorszonej zagrody wie
ś
niaka, nie pomy
ś
lano o zbiorze całkowitym pie
ś
ni. Do
podziwienia,
ż
e Jan Kochanowski wiele pi
ę
knej prostoty spod strzechy wiejskiej
przenosz
ą
c do swoich rymów, nie wpadł na my
ś
l podobn
ą
; ona tu
ż
za nim stała. Ona
by u Zygmunta Augusta otrzymała hojne wsparcie i stałaby si
ę
godnym tamtego
wieku upominkiem. Oszcz
ę
dziłoby si
ę
nam przez to czasu i pracy tym trudniejszej i
nie byłoby przyczyny narzeka
ć
na Marcina z Urz
ę
dowa kanonika s
ę
domirskiego
4
,
albo i Gizelego archimandryt
ę
kijowo-pieczarskiego
5
, na dru
ż
yn
ę
Lojolego i na
niezrachowany pułk jubileuszowy, którzy z
ż
arliwo
ś
ci
ą
wielk
ą
deptali to wszystko, co
jest dzisiaj celem ciekawo
ś
ci naszej. Obok tych win w zachodniej stronie oddajemy
pochwał
ę
mimowoln
ą
ruskiemu duchowie
ń
stwu. Greccy i unijaccy (jak my zwali) popi
4
Ten człowiek, zostawiwszy pamięć po sobie w napisanym Herbarzu polskim, to jest o przyrodzeniu ziół i
drzew rozmaitych... MDVC roku wydanym, obok tego ujmuje w rękę bylice (czarnobyl, artemisia) i tak każe:
"Tego obyczaju pogańskiego do tych czasów w Polsce nie chcą opuszczać niewiasty, bo takież to ofiarowanie
tego ziela czynią, wieszając, opasując się nim. Święta też tej diablicy (Dianny) święcą, czyniąc sobótki, paląc
ognie, krzesząc ognia deskami, aby była prawa świętość diabelska; tamże śpiewają diabelskie pieśni plugawe
tańcując, a diabeł też skacze, raduje się, że mu krześcijanie czynią modłę a chwałę, a o miłego Boga nie dbają,
albowiem w dzień św. Jana wieśniaków przy chwale miłego Boga żadnego nie będzie, a około sobótki będą
wszyscy czynić rozmaite złości" [Kraków 1595, s. 32].
Ten pogrom doścignął swojego celu i odnawia się jeszcze przez bolesne kije u spodu Góry Świętokrzyskiej.
Dogorywają już w naszych oczach niewinne sobótki, pełne starożytnej tajemnicy i
pełne przyjemności w rymach Jana Kochanowskiego. Ta chęć zacięta na wygnanie gościa sławiańskiego (ognia)
i do tego stopnia ścieśniona swoboda utrudzonego kmiotka, że w naszym wieku polerowanym nikogo nie
obchodzi, rzecz także dziwna.
5
Ten kapłan wydał w sławiańskim języku Sinopsis ruskiej historii 1679 r. Przytoczmy własne jego słowa, co
mówi o "idolech" (bałwanach sławiańskich) na stronie 46: "Tohożdie Kupała (sobótka) boha, ili istinnieje biesa i
do siele po niekiim stranam rossyjskim jeszcze pamiat' dierżytsia, najpacze w nawieczeryi rożdestwa światoho
Joanna Krestitiela, sobrawszesia w wieczer junoszy mużeska, diewiczeska i żenska połu, sopletajut siebie
wieńcy ot zielja niekojeho i wozłahajut na hławu i opojasujutsia imi, jeszcze że na tom biesowstwiem ihraliszczy
kładut i ohń i okrest jeho jemszesia za rucie, nieczestiwo chodiat i skaczut i pieśni pojut, skwiernoho Kupała
czasto powtorajuszcze i czerez ohń preskaczujuszcze, samych siebie tomuż biesu Kupału w żertwu prynosiat. I
innych diejstw djawolskich mnoho na skwiernych soboryszczach tworat, ich że i pisati nie lepo jest.
Jak nasz Marcin i ten Gizeli w opisaniu jednego obrzędu zgodzili się z sobą - łatwo jest widzieć. Gizeli w dalszej
mowie o kolędzie jako starej przynęcie diabelskiej powstaję mocno na tura-szatana, używanego do zabaw
kolędnych. Biedny zwierz! Nie dość, że go do szczętu wygubiło nasze niegospodarstwo, trzeba jeszcze, żeby i
do piekła był skazany. Taka kolej! Ani myśleć o błogosławieństwie.
byli to bracia swojego ludu modl
ą
cy Boga w sławia
ń
skim j
ę
zyku
6
, wolni od
wyniosło
ś
ci i kłócenia mieszka
ń
ców swoimi reformy, mieli wi
ę
cej pobła
ż
ania i
łagodno
ś
ci z tej strony. Skutek to okazał, bo ruskie okolice nieporównanie wi
ę
cej
starych poda
ń
zachowały i mnie nauczyły.
Na Rusi północnej w ko
ń
cu XVIII wieku zebrano
ś
piewy i drukiem ogłoszono.
Wydawca chwali ich rozległ
ą
jednostajno
ść
po wszystkich okr
ę
gach, lecz wy
ż
szo
ść
poetyczn
ą
przyznaje małorosyjskim, to jest południowej Rusi pieniom. Zgadzam si
ę
na to z przekonania własnego, gdy przez Niepr zajrzałem nieco do połtawskiego
okr
ę
gu. Powiedzie
ć
jednak trzeba prawd
ę
,
ż
e w zbiorze tym dwunastoksi
ę
gowym nie
wida
ć
stałego celu. Starano si
ę
bardziej o huczne noty lub kalinuszki pos
ę
pne ni
ź
li o
rzecz sam
ę
; nieznane osoby tym si
ę
trudniły, wyboru
ż
adnego nie zrobiono.
Wzgl
ę
dem szl
ą
skich, czeskich, morawskich i w
ę
giersko-sławia
ń
skich, nie znaj
ą
c ich
jeszcze, nie mog
ę
nic powiedzie
ć
. Czyni
ę
jednak starania.
W badaniach staro
ż
ytno
ś
ci naszej przedstawia si
ę
jeszcze osobliwsza okoliczno
ść
.
Kiedy j
ą
tutaj wyra
żę
, niejeden b
ę
dzie w
ą
tpliwo
ś
ci
ą
, a w pogotowiu i
ś
miechem
przej
ę
ty. Szczerze wyznaj
ę
,
ż
e sam długo byłem w niedowierzaniu. W istocie, jak
mo
ż
na przysta
ć
na to, aby znaki chluby szlacheckiej, ten pomnik urojonych powie
ś
ci
dla naszych rodopisów, to
ź
ródło bezdenne panegiryków dla ojców jezuitów, skazane
w dzisiejszej o
ś
wiacie na niepami
ęć
,
ż
eby mówi
ę
herby nasze mogły mie
ć
staro
ż
ytne
i pewne znaczenie. Lecz rzu
ć
my na stron
ę
wszelkie uprzedzenia o tych znakach.
One temu nie winne,
ż
e ich starano si
ę
nie rozumie
ć
i umy
ś
lnie bajkami przy
ć
miono.
Nasze zbiory heraldyczne s
ą
prywatnym autorów usiłowaniem, lecz nie dziełem
urz
ę
dowym. W ostatnim zbiorze Piotra Małachowskiego wyra
ż
ono koło 10 000
rodzin, a wszystkich herbów, uwa
ż
aj
ą
c z odmianami tam
ż
e wyra
ż
onymi, b
ę
dzie
blisko tysi
ą
ca. Jaka
ż
to liczba! Czy podobna jednemu człowiekowi ogarn
ąć
i
oznaczy
ć
ka
ż
dego pocz
ą
tek i przyczyn
ę
niezmy
ś
lon
ą
zacno
ś
ci? W tych ksi
ę
gach
umieszczano podług wywodów, jakie komu podobało si
ę
napisa
ć
dla informacji
autora lub z kwerendy po aktach urz
ę
dowych, które pocz
ą
tku staro
ż
ytnego
szlachectwa nie wyra
ż
aj
ą
i my tak dawnych składów papierowych nie mamy.
Patrz
ą
c, co Niesiecki sam w protestacji na ko
ń
cu tomu IV wyra
ż
a o tej staro
ż
ytno
ś
ci
szlachty i herbów, o pochodzeniu ich ze krwi cesarzów wschodnich i zachodnich, od
królów arago
ń
skich i ksi
ążą
t sycylijskich, od komesów, a nawet od Olimpu i Oceanu
prowadzonym - wszystko to nie zasługuje na
ż
adn
ą
uwag
ę
. Niemniej, chorob
ą
zadawnion
ą
jest u nas szuka
ć
chluby z rzeczy zagranicznych i dlatego nawet
rodowody bardzo cz
ę
ste z Brytanii, Danii, Włoch, Francji i innych krajów. W tej
cudzoziemszczy
ź
nie nie mógł ju
ż
by
ć
Słup, tylko Kolumna, Kruk ubrał si
ę
za
Corwina, Nied
ź
wied
ź
, ten biedny m
ąż
, za poddanie si
ę
swoje
ż
onie wyszedł z
czasem na Ursyna. Wata obeznał, si
ę
ze Starym Testamentem i przywłaszczył
Samsona. Biała g
ęś
zasłyszała o sławie kapitoli
ń
skiej i podniosła si
ę
na Paparon
ę
, a
jasny sokół, ten ptak niegdy
ś
znakomity, dawszy tyle chleba sokolniczym, zawsze
b
ę
d
ą
c oznak
ą
dzielnego mołojca, zni
ż
ony na
Ś
Iepowrona. Ten pisze,
ż
e Baryczka
przybył z Panonii do W
ę
gier, potem do Polski; tamten wyraza, i
ż
rybka herbowna
6
Na wspomnienie ojczystego języka nie można nie wydać ciężkiego westchnienia, że my Polacy w całym
istnieniu (można policzyć dziesięć wieków) nie używaliśmy różnymi czasy własnej mowy, zaledwo dwa wieki,
w obliczu zaś Boga i głów uwieńczonych - nigdy. Prawda, że ta wina jest w obłędach całej Europy, lecz
Słowaka bynajmniej to nie pociesza. Przebóg, wpadliśmy w morze, które nas przejęło słonością i dech wolny
zatamowało.
Glaubiczów, Przecławskich i Rokosowskich była jeszcze przed narodzeniem
Chrystusa. Zorza z ksi
ęż
ycem ma gniazdo swoje nad Renem w zamku Monstern, po
sławia
ń
sku Leliw
ą
niby zwanym. Bo
ż
e stado w Kromerze b
ę
d
ą
ce
7
, zna
ć
przy
zagładzie ubrz
ę
du stada byłego u nas, t
ą
kolej
ą
przewrócone w Bo
ż
e zdarz z
dykteryjk
ą
w pogotowiu, i
ż
samo dobre
ż
yczenie królowi id
ą
cemu pod Warn
ę
ten
herb i szlachectwo przyniosło dla Szwarca . Wiadomy skutek wyprawy. Król poległ i
noga
ż
adna nic uszła; pami
ę
tnie ui
ś
ciło si
ę
ż
yczenie! Jakkolwiek b
ą
d
ź
stało si
ę
,
Szwarc dlatego u
ż
ywał herbu, lecz nie pierwszy, bo on umarł bez potomstwa
m
ę
skiego, a jednak kilkana
ś
cie rodzin u
ż
ywa tego
ż
samego znaku.
Wspomniałem o skutku warne
ń
skiej bitwy. Opłakiwała go długo Polska. Rodopisowie
nasi w szcz
ęś
liwym widoku wszystko uwa
ż
aj
ą
c, jakby po tryumfie spod Warny
id
ą
cego Raka z dyplomatem szlachectwa chcieli ukaza
ć
. Niesiecki, we Lwowie
pisz
ą
cy, nie widział przyczyny, dlaczego d
ą
b we herbie b
ę
d
ą
cy od poprzednika dub
nazwany.
W
ś
ród podobnego odm
ę
tu bajek i gwaru zgadzaj
ą
si
ę
jednak wszyscy pisarze nasi,
ż
e były herby u nas za czasów poga
ń
skich,
ż
e na pami
ą
tk
ę
przyj
ę
cia chrze
ś
cija
ń
stwa
krzy
ż
yki tylko dodano, a wyliczenie takowych herbów przez boja
źń
sumienn
ą
opuszczono. Jeden Wacław Potocki 1696 r. o
ś
mielił si
ę
powiedzie
ć
,
ż
e herb Łada
jest zabytkiem bo
ż
yszcza Łady; przecie
ż
Niesiecki, cz
ę
sto go przywodz
ą
c, wzgl
ę
dem
tego zdania milczy i podsuwa natomiast swój wywód historyczny od wsi w lubelskim
województwie. Z tego uwa
ż
a
ć
mo
ż
na,
ż
e jezuitom naszym bałwochwalstwo było
lepiej wiadome, gdy tak stronili od niego, bo i Knapski w słowniku swoim wyrazu
"ładna", "ładno
ść
" nie poło
ż
ył, a lelek barbaryzmem, czyli nic nie znacz
ą
cym pokazał.
Mówi
ą
c o herbach, były one jako klejnoty szlacheckie przez wszystkie wieki troskliwie
piastowane, lecz przechodz
ą
c przez tyle r
ą
k chełpliwych, ł
ż
ywych i zabobonnych, w
odmiennej postaci okazywały si
ę
. Nie powinni
ś
my gardzi
ć
ż
adnym
ź
ródłem
wiadomo
ś
ci, zwłaszcza krajowych. Do
ś
wiadczmy, podnie
ś
my z nich zasłon
ę
,
oddzielmy obce za indygenatami przybyłe i pó
ź
niejsze podług tablicy Czackiego i
podług konstytucji; odł
ą
czmy na chwil
ę
krzy
ż
yki jako dodatek gorliwo
ś
ci
chrze
ś
cija
ń
skiej i wszystkie razem oka
ż
my w rysunku. Wówczas postrze
ż
emy pewny
mi
ę
dzy nimi układ, pewne podobie
ń
stwo i oddziały, tu pojedyncze znaki, tam zło
ż
one
i jakby całkowite. Tu wszystkie
ś
wiatła niebieskie sławione w pie
ś
niach wiejskich i
osnowa nauki tak zwanych czarownic; tu zora Leliwa du
ż
e szczastływa, zora
Lubowna. Tam korab z Lwami i słupem uwie
ń
czonym u jednych, z dodatkiem leliwy i
sokoła u Dzieko
ń
skich, ten sam zda si
ę
, na którym knia
ź
Mstisław Swiet
Wołodimirowicz płyn
ą
ł po jeziorze Ilmenie do pi
ę
knej Lubawy. Dziewki z
rozpuszczonymi włosami lub zawojk
ą
na głowie
8
nie b
ę
d
ąż
to same ksi
ąż
nice
krakowskie i kniahinie ruskie, widziane na weselu i w naszych czasach? Biały ko
ń
na
czerwonym tle - nie ten
ż
e sam, o którym Sakson Gramatyk w obl
ęż
eniu Arkony
mowi? Herb pana Zadory - lwia głowa buchaj
ą
ca płomieniami i trzy takie
ż
głowy nie
7
W księdze Henrykowi Walezemu przeznaczonej: De situ et Gente Polona, gdzie wyliczał herby polskie
wielkimi głoskami i w nich Boże stado jaśnieje.
8
Ubiór białogłowski na wsi różne ma nazwiska; w Statucie litewskim: sierpanek i namiotka, które między
Nieprem i Bugiem dobrze są znane; nad Donem i Sanem: zawojka, zawitie, wieczneje pokrytie. U rodopisów
naszych cudownie wyszedł ten ubiór na chrzestną chustkę, chociaż nigdy nie chrzczono nikogo między rogami
jelenimi. Starzy chrześcijanie takiej wystawy nie znali. Nazwisko zaś: Nałęcz poszło od szlachcica tego imienia,
jak to można widzieć pod tym i wielu innymi herbami.
przypominaj
ąż
nam Czernoboha widzianego w Wielkiej Syrbii? Sk
ą
d w heraldyce
naszej tyle zwierz
ą
t i ptactwa, nie odrzucaj
ą
c kota, zaj
ą
ca,
ś
wi
ń
, je
ż
a, kawek i sroki?
Jakie
ż
miłostki wprowadziły tyle serc strzelistych i tyle łab
ę
dzi? A w inszych
miejscach, drzewa, kwiaty, zioła, grzyby, w
ęż
e, ryby i
ż
aba. Mo
ż
na
ż
pomy
ś
le
ć
, aby to
wszystko miało oznacza
ć
m
ę
stwo, rozum, cnot
ę
i zasługi?
Były wprawdzie czasy, kiedy umiano te przymioty na owych znakach wyczytywa
ć
i
my tak szcz
ęś
liwemu omamieniu mo
ż
e najwi
ę
cej winni zachowanie tych hieroglifów
staro
ż
ytnych. Z Salustym Jezierskim, gdyby on
ż
ył kilk
ą
wiekami pierwej, zgin
ą
łby
nieochybnie nasz zodiak szlachecki. Pewnie, i
ż
w starodrzewiu dawano lub
przybierano te znaki za jak
ąś
dzielno
ść
i usług
ę
, lecz bez stosunku znaków do osób.
Czerpano te rysy z jakiej
ś
ksi
ę
gi, która do nas nie doszła lub z natury wielbionej i
zwyczajów sławia
ń
skich, nam tak
ż
e nie znanych.
Szkoda,
ż
e ustal ju
ż
duch obro
ń
czy szlachectwa i nikt nie my
ś
li o dopełnieniu zbioru
herbów przyniesionych do dwunastu komisyj wywodowych w zachodniej stronie
Pa
ń
stwa Ruskiego.
Heraldyka Północnej Rusi, za cesarza Pawła I wydana, nie zaspokoiła w niczym
mojej ciekawo
ś
ci; s
ą
jednak
ś
lady,
ż
e były piecz
ę
ci kruszczowe za Igora, daleko
wcze
ś
niej przed chrze
ś
cija
ń
stwem. Znamiona poga
ń
skie nieochybnie przywalone
ci
ęż
arem troistego krzy
ż
a za Władymira I; nie uratowano ich pozna
ń
skim sposobem
przez uni
ą
z krzy
ż
ykami. St
ą
d te
ż
wielki kagan jest na równi z apostołami i w liczbie
ś
wi
ę
tych. Nasz Mieczysław za siedem
ż
on po staremu jeszcze nie odpokutował. W
nast
ę
pnych wiekach Ru
ś
dosy
ć
ma piecz
ę
ci, lecz na nich nic sławia
ń
skiego. Ziemia,
panuj
ą
cy i bojarowie stałych i jednostajnych nie u
ż
ywali herbów
9
. Dziewica z
rozczesan
ą
po ramionach rus
ą
kos
ą
, z wie
ń
cem rucianym lub barwinkowym na
głowie, sławiona w całej Północy i Południu Rusi, nie miała szcz
ęś
cia zosta
ć
znamieniem swoich czcicieli. Czudo dwugłowne, nie znane Słowakom, przyleciało od
Grecji po roku 1490 i siadło nad Mostkow
ą
rzek
ą
za Iwana Wasylewicza. Uhry
znamienne trzy rzeki i sze
ść
lelij przewrócili na insze liczby i posta
ć
. Sprawiedliwie
powiedział nasz Mikołaj Rej: "
Ś
wiat ten dziwnie si
ę
kołysze w swoich sprawach".
9
W zbiorze dyplomatów pod napisem: Sobranije gosudarstwiennych gramot i dogoworow, czast' I, Moskwa
1813, można o tym zupełnie przeświadczyć się. W tym przybieraniu dorywczych znaków zaledwo cztery dają
się postrzegać: pieczat' kniazia Konstantinowa Dmitriewicza 1423 goda, pod nr 41 i 1428 goda, pod nr 44: toże
pieczat' kniazia Dmitria Juriewicza (Szemiaki) 1440, pod nr 59, co dają niektóre podobieństwa przedmiotów
sławionych w śpiewach wiejskich. A na pieczęci księcia Możajskiego 1435, pod nr 46, falco supra lapidem, jak
w heraldyce morawskiej opisuje się i jak nasze nimfy wiejskie spominają gniazda sokole na wysokich skałach.
Czwarta jeszcze pieczęć kniazia galickiego młodszego Dymitra Juriewicza roku 1433, nr 50, zdaje się wyrażać
naprzeciw księżyca młodą żonę podług nucenia w Czerwonej Rusi:
Postawlu ja swiczenku
Na protiw misiaczenka,
Czy budu ja tak jasnaja,
Jak misiaczenko jasnyj.
Postawlu ja Swekoronka
Na protiw moho Batenka,
Czy bude tak miłyj.
Jak mij Batenko ridnyj.
Hanyły mini Iude:
Złyj Swekoronko bude,
Ja toho ne sluchata,
Ridnym Batenkom zwała
Litwa, przyjmuj
ą
c wiele od Rusi w czci bogów, pismach i mowie urz
ę
dowej, jeszcze
na piecz
ę
ciach Witowda Wielkiego i chor
ą
gwiach pod Grunwaldem ukazywała
znami
ę
takowe: \__/-|-\__/. Zepsuła go z czasem i wcale zaniechała.
Zrcadlo słavneho markrabstvi moravskeho, w Olomaucy 1593, było ksi
ę
g
ą
dla mnie
pomocn
ą
. Czego w polskiej heraldyce znale
źć
nie mogłem, a mocno
ż
yczyłem w
stosunku do
ś
piewów woły
ń
skich, w tym to Zwierciedle zyskałem. Nie znam jeszcze
heraldyki czeskiej i uherskiej, rodzin wła
ś
ciwie sławia
ń
skich.
Hospodarowie, wojewodowie mołdawscy, władn
ą
cy brzegami sławnego u nas
Dunaju, rz
ą
dz
ą
c krain
ą
starego Bohdanu, u
ż
ywali w dyplomatach hołdowniczych
Polszcze pism i mowy sławia
ń
skiej. W kilku aktach w Sybilli puławskiej b
ę
d
ą
cych z
XV wieku i XVI wida
ć
stałe u
ż
ywanie na piecz
ę
ci wielkiej turowej głowy mi
ę
dzy
Leliw
ą
. Bojarowie w tym kraju dot
ą
d s
ą
w prostocie sławia
ń
skiej i powierzchowno
ś
ci
tureckiej. Wsz
ę
dzie mo
ż
na by co
ś
znale
źć
po otrz
ąś
nieniu cudzych pyłów i
ś
niedzi.
Wiele pochodni w r
ę
ku szlacheckich zgasło i to jeszcze pierwej, nim pomy
ś
lano o ich
uczczeniu. Trzeba przegl
ą
da
ć
cerkwie, ko
ś
cioły, cmentarze lub po archiwach stare
oryginały. Niezmierna praca! Lekki dowcip z przestrachu od niej uleci, bo tu krótko
ś
ci
nic folgowa
ć
nie mo
ż
na. Trzeba długo mozoli
ć
si
ę
kwoli starym wiekom i naszym
obyczajom i nieraz nako
ź
li
ć
czoła.
Zabezpieczmy przypadkowe i do
ść
cz
ę
ste odkrycia z ziemi, te ró
ż
ne małe pos
ą
gi,
obrazki i narz
ę
dzia kruszczowe, naczynia, garnki z popiołami. Zliczmy i poznajmy
wymiarem dokładnym wszystkie pot
ęż
ne mogiły, które na cze
ść
jednej osobie
sypane samotnie wieki przetrwały. Ochro
ń
my od zniszczenia w podziemnych
pieczarach wykute na skale pisma, nam wi
ę
ksz
ą
cz
ęś
ci
ą
nieznane. Zdejmijmy plany
z poło
ż
e
ń
miejsc zaleconych znakomito
ś
ci
ą
starodawn
ą
dla obja
ś
nienia starego sta,
nie dozwalaj
ą
c
ż
adnemu uroczysku pój
ść
w zapomnienie. Poznajmy wszystkie
nazwiska, jakie lud wiejski, czyli jego lekarki w ró
ż
nych stronach daj
ą
przyrodzeniu.
Zbierzmy, ile mo
ż
na,
ś
piewy i herby staro
ż
ytne, opisujmy celniejsze obrz
ę
dy.
Wnie
ś
my to wszystko do jednej ksi
ę
gi, a przekonamy si
ę
niew
ą
tpliwie i o
pochodzeniu naszym z In
ą
d, czyli Indostanu, i powe
ź
miem milsze wyobra
ż
enie o
naszych przodkach. Zł
ą
czmy ich nauk
ę
V wieku z o
ś
wieceniem i wdzi
ę
czno
ś
ci
ą
wnuków w XIX wieku ju
ż
odzywaj
ą
cych si
ę
.
Nie zamierzałem sobie nigdy przed zebraniem wszystkich zapasów wcze
ś
nie o tym
pisa
ć
. Skre
ś
liłem tylko niektóre my
ś
li, wyj
ę
te z czteroletniej mojej w
ę
drówki i pracy
kwoli dalszego jej przeznaczenia. Postawiwszy siebie my
ś
l
ą
za dziewi
ę
ciu wałami
wieków oddalonych, przed obliczem osiwiałej i powa
ż
nej brody naszych przodków
nie mogłem ju
ż
mówi
ć
bez pewnej czci dla nich i, jakby w ich imieniu, bez pewnej
ś
miało
ś
ci, która wspieraj
ą
c si
ę
na rzetelnej prawdzie, ze skutków dotykalnych
wywiedzionej, duszy północnej zawsze powinna by
ć
znamieniem.
(Pisałem w Sieniawie nad Sanem 1818 r. w miesi
ą
cu marcu).