PL ISSN 0033–2186
PRZEGL¥D
HISTORYCZNY
TOM XC
Z e s z y t 1
WARSZAWA 1999
P R Z E G L ¥ D
H I S T O R Y C Z NY
Pismo Towarzystwa Mi³oœników Historii w Warszawie
Oddzia³u Polskiego Towarzystwa Historycznego
i Instytutu Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego
Tom XC, 1999 Zeszyt 1
KOMITET REDAKCYJNY
Jacek Adamczyk — sekretarz, Andrzej Garlicki, Stefan K. Kuczyñski,
W³odzimierz Lengauer, Antoni M¹czak, Krzysztof Skwierczyñski — sekretarz,
Andrzej Szwarc, Andrzej Wyrobisz — redaktor
Publikacja dofinansowana przez Komitet Badañ Naukowych
© Copyright by Towarzystwo Mi³oœników Historii & Wydawnictwo DiG, 1999
Abstrakty i spis treœci w jêzyku polskim i angielskim znajduj¹ siê w internecie:
http://www.dig.com.pl/dig/abstrakty/index.html
Korektor
Jolanta Ob³êkowska
Redakcja techniczna
Wydawnictwo DiG
ADRES REDAKCJI
Instytut Historyczny Uniwersytetu Warszawskiego
00–325 Warszawa, ul. Krakowskie Przedmieœcie 26/28
PL 00–322 Warszawa, ul. Krakowskie Przedmieœcie 62
tel./fax 828–00–96 (7 linii)
E–mail: dig@dig.com.pl; http://www.dig.com.pl
Nak³ad 500 egz.
Do druku oddano i druk ukoñczono w marcu 1999 r.
w Drukarni Wydawnictw Naukowych S.A. w £odzi
R
O
Z
P
R
A
W
Y
ANDRIJ HURBYK
Narodowa Akademia Nauk Ukrainy
Instytut Historii Ukrainy
Wspólnota wiejska na Ukrainie w XIV–XVIII w.
Ewolucja podstawowych form
spo³eczno–terytorialnych
WSPÓLNOTA WIEJSKA NA UKRA INIE W XIV–XVIII W.
Wspólnota wiejska na Ukrainie w XIV–XVIII w. przesz³a skomplikowan¹ ewolucjê,
charakteryzuj¹c siê nie tylko znaczn¹ ró¿norodnoœci¹ form, lecz tak¿e z³o¿on¹ dialektyk¹
ich przekszta³ceñ. Wspólnota by³a wa¿nym oœrodkiem ¿ycia spo³ecznego, w którym za-
chowano nie tylko poprzednie osi¹gniêcia, lecz równie¿ dalej rozwijano w nowych warun-
kach historycznych gospodarcze, prawne i kulturalne tradycje ukraiñskie. Praktycznie do
koñca XIX w. na Ukrainie zachowano spo³eczn¹ organizacjê o cechach ¿ycia wspólno-
towego z minionych epok. Znany badacz ukraiñskiej spo³ecznoœci, I. W. £ u c z y c k i,
spotka³ siê z faktami, kiedy spo³ecznoœæ wiejska korzysta³a z ró¿norodnych wspólnych
u¿ytków i dzia³ek ziemi nie tylko w latach trzydziestych i czterdziestych, lecz równie¿
osiemdziesi¹tych XIX w.
1
Oparte na szerokiej bazie Ÿród³owej dalsze badania I. W. £uczyckiego, M. M. K o -
w a l e w s k i e g o, W. A. M i a k o t i n a
2
, studia M. W. D o w n a r a – Z a p o l s k i e g o,
M. F. W ³ a d y m y r s k i e g o – B u d a n o w a, M. S. H r u s z e w s k i e g o
3
poœwiêco-
PRZEGL¥D HISTORYCZNY, TOM XC, 1999, ZESZ. 1, ISSN 0033–2186
1
I. W. £ u c z y c k y j, Sledy obszczinnogo ziemlew³adienija w Lewobierie¿noj Ukrainie XVIII wieka, „Otiecze-
stwiennyje Zapiski” 1882, nr 11, s. 91–93; t e n ¿ e, Obszczinnyje formy ziemlew³adienija na Dnieprowskom pobie-
rie¿e, 1884 (osobna odbitka), s. 16.
2
I. W. £ u c z y c k y j, Obszczinnoje ziemlew³adienije w Ma³orossii, „Ustoi” 1882, s. 39–60; t e n ¿ e, Ma³oros-
sijskaja sielskaja obszczina i sielskoje duchowienstwo w XVIII w., „Ziemskij Obzor” 1883, nr 6, s. 72–77; t e n ¿ e,
Sbornik matieria³ow dla istorii obszcziny i obszczestwiennych ziemiel w Lewobiere¿noj Ukrainie w XVIII w., Kijew
1884; t e n ¿ e, Siabry i siabrinnoje ziemlew³adienije w Ma³orossii, S. Peterburg 1889; t e n ¿ e, Formy zaimocznogo
w³adienija w Ma³orossii, „Juridiczeskij Wiestnik” [dalej: JW] 1890, nr 3, s. 391–424; M. K o w a l e w s k i j, Ob-
szczinnoje ziemlew³adienije w Ma³orussii w XVIII w., JW 1885, ks. I, s. 36–69; t e n ¿ e, Trud kak istocznik prawa
sobstwiennosti na ziemlu w Ma³orussii i na Ukrainie, JW 1892, t. XI, s. 3–36; W. A. M i a k o t i n, Oczerki socialnoj
istorii Ukrainy XVII–XVIII ww., Praha 1924–1926, t. I, wyp. 1–3.
3
M. S. H r u s z e w s k y j, Istorija Ukrajiny–Rusy, t. V, cz. 1, Lwiw 1905, s. 356–384; M. W. D o w n a r – Z a p o -
l s k i j, Oczerki po organizacii zapadno–russkogo kriestianstwa w XVI w., Kijew 1905, s. 42–107; M. F. W ³ a d y m y r -
s k i j – B u d a n o w, Formy kriestianskogo ziemlew³adienija w Zapadnoj Rossii XVI w., Kijew 1911, s. 1–24.
ne ró¿norodnym aspektom wspólnotowych stosunków na Ukrainie, poszukiwania
M. D. I w a n y s z e w a, W. B. A n t o n o w y c z a, I. A. £ y n n y c z e n k i, A. J. J e f y -
m e n k i, I. P. N o w y c k i e g o
4
dotycz¹ce stosunków prawnych i s¹downictwa w groma-
dzie, nie tylko postawi³y w sposób naukowy pytania dotycz¹ce ukraiñskiej wspólnoty,
których do tego czasu nie stawiano w historiografii w zwi¹zku z panuj¹c¹ teori¹ niewspól-
notowego rozwoju wsi na Ukrainie, lecz dokona³y równie¿ powa¿nego zwrotu zarówno
w gromadzeniu materia³u faktograficznego, jak i w doskonaleniu teoretycznych rozwi¹-
zañ tego wa¿nego tematu naukowego.
Jednak stopniowo zainteresowania problematyk¹ wspólnotow¹ mala³o. W latach
dwudziestych ukaza³y siê tylko prace poœwiêcone s¹downictwu wspólnoty na Ukrainie
5
.
A w latach trzydziestych i czterdziestych problematyka ta praktycznie zniknê³a z pola
widzenia badaczy. Na pocz¹tku lat szeœædziesi¹tych do problemu ewolucji wspólnot na
Ukrainie powracano o tyle, o ile by³o to niezbêdne dla naœwietlenia ró¿norodnych aspek-
tów historii feudalizmu
6
.
Ukazywa³y siê natomiast prace poœwiêcone historiografii problematyki wspólnoty
7
,
co by³o pewnym wk³adem do dalszego jej opracowania.
W po³owie lat siedemdziesi¹tych zainteresowanie problematyk¹ wspólnotow¹ odra-
dza siê nie tylko na Ukrainie, ale i w innych pañstwach Europy. Pojawiaj¹ siê regionalne
prace poœwiêcone zarówno odrêbnoœci, jak te¿ prawid³owoœci ewolucji struktur wspólno-
towych na Ukrainie. Miêdzy innymi zbadaniu stosunków wspólnotowych na Podkarpaciu
halickim poœwiêcona jest dysertacja W. F. I n k y n a
8
, w której autor, charakteryzuj¹c
etapy istnienia ziemskich spó³ek ch³opskich, pragn¹³ uzasadniæ podobieñstwo dróg roz-
woju wspólnoty wschodnioeuropejskiej.
2
ANDRIJ HURBYK
4
N. I w a n y s z e w, O driewnich sielskich obszczinach w Jugozapadnoj Rossii, Kijew 1863, s. 1–34; W. A n -
t o n o w y c z, Issledowanije o kozaczestwie, Kijew 1863, s. 1–25; t e n ¿ e, Sodier¿anije aktow ob okolicznoj szlachtie,
[w:] Archiw Jugozapadnoj Rosii [dalej: AJZR] cz. 4, t. I, Kijew 1867, s. 43–48; I. A. £ y n n y c z e n k o, Czerty iz
istorii sos³owij w Jugo–Zapadnoj (Galickoj) Rusi w XIV–XV ww., Moskwa 1894, s. 72–209; A. J. J e f y m e n k o,
Kopnyje sudy w Lewobiere¿noj Ukrainie, „Kiewskaja Starina” [dalej: KS] 1885, nr 10, s. 189–202; t e n ¿ e, Narod-
nyj sud w Zapadnoj Rusi, „Russkaja Mysl” 1893, nr 8, s. 6–19; nr 9, s. 22–38; I. P. N o w y c k y j, Sodier¿anije aktow
o kriestjanach. Priedis³owije, [w:] AJZR cz. 6, t. I, Kijew 1876, s. 45–96.
5
R. £ a s z c z e n k o, Kopni sudy na Ukrajini, jich pocho¿ennia, kompetencija i ustrij, „Zbirnyk prawniczoji
komisji pry istoryczno–fi³osofskij sekciji naukowoho towarystwa imeni Szewczenka”, Lwiw 1925, s. 1–67; Lwiw
1927, s. 1–87; A. J a k o w l i w, Do pytannia pro genezu kopnych sudiw na Ukrajini, Lwiw 1928, s. 1–11; I. C z e r -
k a s k y j, Hromadskyj (kopnyj) sud na Ukrajini–Rusi XVI–XVIII ww., „Praci Komisiji dla wyuczuwannia istoriji
zachidnoukrajinskoho ta ukrajinskoho prawa”, wyp. 4, 5, Kyiw 1928.
6
W. A. R o m a n o w s k i j, Osnownyje problemy istorii feodalizma na Lewobiere¿noj Ukrainie w XVII–XVIII
ww., „Je¿egodnik po Agrarnoj Istorii Wostocznoj Jewropy 1961 g.” [dalej: EAIWE], Riga 1963, s. 191–192;
D. I. M y s z k o, Socialno–ekonomiczni umowy formuwannia ukrajinskoji narodnosti, Kyiw 1963, s. 72–113;
I. D. B o j k o, Selanstwo Ukrajiny w II po³owyni XVI–I po³owyni XVII st., Kyiw 1963, s. 7–25.
7
P. G. M a r k o w, A. J. Jefymenko — istorik Ukrainy, Kijew 1966; P. F. £ a p t i n, I. W. £uczyckyj pro
obszczynu na Ukrajini, „Ukrajinskyj Istorycznyj ¯urna³” [dalej: UI¯] 1970, nr 6, s. 127–130; ten¿e, Obszczina
w russkoj istoriografii, Kijew 1971; N. O. H e r a s y m e n k o, Stan wywczennia obszczynnoho zemlewolodinnia
selan i riadowych kozakiw na Liwobere¿nij Ukrajini w XVIII st., UI¯ 1986, nr 7, s. 109.
8
W. F. I n k y n, Kriestianskij obszczinnyj stroj w Galickom Prikarpatie (Opyt srawnitielnogo izuczenija
poziemielnych sojuzow), autoreferat dysertacji doktorskiej, Lwów 1978.
W drugiej po³owie lat osiemdziesi¹tych niektóre aspekty stosunków wspólnotowych
na Ukrainie Lewobrze¿nej (w drugiej po³owie XVII — pierwszej po³owie XVIII w.)
omawiali w swych monografiach W. J. B o r y s e n k o i A. I. H u r ¿ y j
9
.
W ostatnim czasie pojawi³y siê monografie poœwiêcone historii wspólnoty wiejskiej
na Ukrainie w XIV–XVI w. Problematyka ta podejmowana by³a równie¿ w pracach
ogólnych
10
. Mo¿na wiêc dokonaæ podsumowania badañ tej problematyki i spróbowaæ
przeœledziæ ogólny proces ewolucji wspólnoty ukraiñskiej w XIV–XVIII w., chocia¿ je-
szcze niedostatecznie wyjaœniono w literaturze specjalistycznej swoistoœæ wspólnot na
Prawobrze¿u w XVII–XVIII w. oraz na Lewobrze¿u w pierwszej po³owie XVII i w dru-
giej po³owie XVIII w.
ród³a odnotowa³y œlady wo³oskiej wspólnoty na ziemiach ukraiñskich w XIV–XV w.
W ci¹gu XVI stulecia region, na którym istnia³y wo³oskie wspólnoty terytorialne, zawêzi³
siê i obejmowa³ przewa¿nie pó³nocn¹ Kijowszczyznê, Podkarpacie halickie i czêœciowo
Wo³yñ. W innych regionach Ukrainy w XVI w. by³e wspólnoty wo³oskie mo¿na by³o
obserwowaæ w zwi¹zkach czêœci sk³adowych, na które siê one rozpad³y (centrów w³oœci,
wsi bêd¹cych w³asnoœci¹ prywatn¹, wsi wielkoksi¹¿êcych, osiedli bojarskich). Te ostatnie
zgodnie z tradycj¹ jeszcze wspólnie wykorzystywa³y u¿ytki, razem odbywa³y jednorodne
powinnoœci itp.
11
W podobnych przypadkach gmina traci³a cechy wspólnoty terytorialnej
i przekszta³ca³a siê w administracyjno–terytorialny twór pañstwa feudalnego.
Charakteryzuj¹c wspólnotê gminn¹, nale¿y zaznaczyæ, ¿e strukturalnie sk³ada³a siê
ona z mniej wiêcej skupionych gospodarstw, sió³ i wiosek. Oprócz gospodarstw jako czêœci
gmin wystêpowa³y tak¿e „s³u¿by”, a w gminach Kijowszczyzny wspomina siê o potuhach
i tiah³ach
12
.
Gminy mia³y dok³adnie wyznaczone terytoria, sk³adaj¹ce siê nie tylko z nale¿¹cych
do gospodarstw zieem ornych i u¿ytków, ale obejmuj¹ce te¿ obrobione przez gminê ziemie
wykorzystywane wspólnie, niezagospodarowane dzia³ki ziemi (które mieszkañcy gmin
mogli zajmowaæ) oraz ziemie, które dzielone by³y pomiêdzy gospodarstwa proporcjonal-
nie do ich rozmiarów
13
. Ostatnie trzy rodzaje ziemi stanowi³y gminny fundusz ziemski —
WSPÓLNOTA WIEJSKA NA UKRAINIE W XIV–XVIII W.
3
9
W. J. B o r y s e n k o, Socialno–ekonomicznyj rozwytok Liwobere¿noji Ukrajiny w druhij po³owyni XVII st.,
Kyiw 1986, s. 88–95; A. I. H u r ¿ y j, Ewolucija fieodalnych otnoszenij na Lewobierie¿noj Ukrainie w pierwoj
po³owinie XVIII w., Kijew 1986, s. 38–55.
10
Istorija kriestianstwa SSSR, t. II, Moskwa 1990, s. 171–175, 291–292; A. O. H u r b y k, Pro obszczynne
sudoczynstwo na Ukrajini doby feodalizmu, [w:] Problemy ukrajinskoj istorycznoj mediewistyky, Kyiw 1990, s. 61–64;
ten¿e, Kopni sudy na ukrajinskych zemlach y XIV–XVI st., UI¯ 1990, nr 10, s. 110–116; t e n ¿ e, Silska obszczyna
na Ukrajini w XIV — 60–ch rokach XVI st. (socialno–ekonomicznyj i prawowyj aspekty problemy), autoreferat
dysertacji kandydackiej, Kyiw 1991; ten¿e, Wo³oczna pomira na ukrajinskych zemlach u sk³adi Welikoho knia¿i-
stwa Litowskoho w XVI st., UI¯ 1996, nr 4, s. 49–61.
11
Gosudarstwiennaja Publicznaja Biblioteka im. M. B. Sa³tykowa–Szczedrina AN Rossii [dalej: GPB AN
Rossii], Oddzia³ rêkopisów f. 293, op. 1, d. 21, 52; Akty Litowskoj Metriki [dalej: ALM] t. I, Warszawa 1896, s. 167;
Gramoty wielikich kniaziej litowskich [dalej: GWKL] 1868, s. 3, 10, 18, 22; W. F. I n k y n, op. cit., s. 15.
12
Rossijskij Gosudarstwiennyj Archiw Driewnich Aktow [dalej: RGADA] f. 389, op. 1, d. 7, k. 575–675
v
;
d. 9, k. 35–35
v
; Pamiatniki izdannyje Wriemiennoju komissieju dla razbora driewnich aktow [dalej: PKK] t. IV,
Kijew 1859, s. 161–167.
13
A. O. H u r b y k, Silska obszczyna na Ukrajini, s. 11.
tak zwan¹ gminn¹ almendê. W³oœcianie, zgodnie z wewnêtrznym porz¹dkiem, mogli
korzystaæ z almendy, lecz nie mog³a ona nigdy przejœæ w ich w³adanie
14
.
Starostowie gminni na co dzieñ reprezentowali gminê w stosunkach z innymi gmina-
mi, z namiestnikami hospodarskimi lub z poszczególnymi feuda³ami. W miarê potrzeb
starcy lub inni cz³onkowie gminy ciesz¹cy siê autorytetem (mu¿y dobryje, ludy dobryje)
zwracali siê do przedstawicieli w³adzy pañstwowej i nawet do samego wielkiego ksiêcia
z proœbami, które dotyczy³y interesów gminy
15
.
W³adcy Polski i Wielkiego Ksiêstwa Litewskiego uznawali wybranych przez ludnoœæ
gmin starostów za oficjalnych urzêdników ni¿szego szczebla aparatu pañstwowego
16
.
Wa¿n¹ funkcj¹ starca we wspólnocie gminnej by³o regulowanie pobierania podatków
gminnych, które zazwyczaj nak³adano na gminê jako ca³oœæ. Starzec i ludy dobryje dzielili
je na poszczególne gospodarstwa jako czêœci sk³adowe gminy. W razie, gdy któreœ z nich
zosta³o opuszczone, gmina albo prosi³a o pozwolenie na niep³acenie podatków od ugorów,
albo zmuszona by³a obci¹¿yæ t¹ sum¹ wszystkich w³oœcian
17
. Inaczej, mówi¹c w gmi-
nie obowi¹zywa³a wspó³odpowiedzialnoœæ. Œwiadectwem jednolitoœci wspólnoty gminnej,
jednoœci interesów w³oœcian by³o zbieranie przez starców od wszystkich gospodarstw
pewnych sum „na ich potrzebê gminn¹”
18
.
W³oœcianie raz do roku zbierali siê na wiecach, na które zazwyczaj przychodzili
wszyscy gospodarze, czêsto równie¿ kobiety i dzieci. Wiece odbywa³y siê w tradycyjnych
miejscach i w okreœlonym czasie. Podejmowano na nich decyzje co do p³acenia przez
gminê podatków, wysokoœci wspólnych wydatków gminnych, rozgraniczenia ziemi, usta-
nawiano tryb prowadzenia prac rolnych oraz czêstotliwoœci odbywania s³u¿by wartow-
niczej. Rozpatrywano tak¿e ró¿ne sporne sprawy oraz — w obecnoœci przedstawicie-
li miejscowej administracji pañstwowej (wy¿iw, woŸnych) — przeprowadzano œledztwa
w sprawach kryminalnych i sprawowano s¹dy. W poszczególnych przypadkach w celu
rozwi¹zania skomplikowanych spraw na wiecach (które od XVI w. zaczêto nazywaæ
kopami) zbierali siê mieszkañcy kilku s¹siaduj¹cych ze sob¹ wspólnot gminnych
19
.
Praktycznie do XVI w. gminy obejmowa³y zarówno ch³opów, jak i szlachtê, a wiece
gminne (znane ju¿ od XII w.), pocz¹tkowo wspólne, stopniowo przekszta³ca³y siê w osob-
ne zebrania tych dwóch stanów: z jednej strony w prowincjonalne wiece szlacheckie,
a z drugiej strony w wiece (kopy) ch³opskie. Dok³adnie mo¿na to przeœledziæ na przyk³a-
dzie ziemi halickiej. Cech¹ szczególn¹ ustroju gminnego tego regionu by³o tak¿e to, ¿e
w ramach gmin od koñca XIV w. wyodrêbnia³y siê gminy — „krainy” na prawie wo³oskim,
pod kierownictwem „wojewodów wsi wo³oskich”. Naczelników krain — wojewodów
i krajników w XIV–XVII w. wybierano na ogólnych zebraniach wiecowych w³oœcian,
4
ANDRIJ HURBYK
14
Akty Jugo–Zapadnoj Rossii, t. I, S. Peterburg 1863, s. 62; Russkaja Istoriczeskaja Biblotieka izdawajemaja
impieratorskoju archeograficzeskoju komissieju [dalej: RIB] t. XXVII, s. 535; AJZR cz. 6, t. I, s. 38; M. B. D o -
w n a r – Z a p o l s k i j, Oczerki po organizacii, s. 47–60.
15
AJZR cz. 8, t. V, s. 469–470; RIB t. XXVII, s. 535.
16
M. L u b a w s k i j, Ob³astnoje dielenije i miestnoje uprawlenije Litowsko–russkogo gosudarstwa ko wriemieni
izdanija pierwogo Litowskogo statuta, Moskwa 1892, Pri³o¿enije nr 12, s. 12–13.
17
Tam¿e, nr 2, 12, 46, s. 2, 13, 48.
18
M. W. D o w n a r – Z a p o l s k i j, Oczerki po organizacii, s. 96–97; M. L u b a w s k i j, Ob³astnoje dielenije,
Pri³o¿enije nr 51, s. 56.
19
Centralnyj Der¿awnyj Istoriczeskyj Archiw Ukrajiny w Kyewi [dalej: CDIA] f. 25, op. 1, spr. 45, k. 100.
które zwane by³y „zborem”, spoœród kniaziów — naczelników poszczególnych gromad
wiejskich
20
.
Analiza porównawcza œwiadczy o podobieñstwach nie tylko gminnych wspólnot Wo-
³ynia i Naddniestrza z krainami gminnymi ziemi halickiej, lecz tak¿e o identycznoœci
uprawnieñ wieców gminnych i starców w prawie ruskim z wiecami oraz krajnikami prawa
wo³oskiego. Pomimo pewnej konsolidacji wspólnoty gminnej w XV w. coraz bardziej
nasila³y siê procesy prowadz¹ce do rozpadu terytorium gminnego, jego mechanizmu
gospodarczego, a tak¿e do ograniczenia kompetencji administracji gminnej.
Znaczny wp³yw na rozpad organizacji wspólnoty gminnej mia³y zachodz¹ce w niej
procesy wewnêtrzne. Najwa¿niejszymi by³y te, które spowodowa³y, ¿e pewna liczba
w³oœcian wychodzi³a ze sk³adu wspólnoty, wy³¹czaj¹c w ten sposób swoje gospodarstwa
(z ca³ym kompleksem ziem ornych i u¿ytków) z systemu ziem gminnych. Poœrednim
etapem prowadz¹cym do pe³nego wyjœcia by³y wysi³ki w³oœcian maj¹ce na celu wyko-
nywanie osobnej s³u¿by z równoleg³ymi zwolnieniami od ogólnogminnych obci¹¿eñ.
Wydzielenie ze sk³adu wspólnoty gminnej poszczególnych gospodarstw s³u¿ebnych
doprowadzi³o do naruszenia jednolitoœci terytorium gminnego i zwiêkszenia powinnoœci,
którymi obci¹¿ani byli cz³onkowie wspólnoty z jednej strony, a tak¿e do wyrównywania
ich sytuacji ekonomicznej — z drugiej, bowiem zamo¿ni w³oœcianie przechodzili na osob-
n¹ s³u¿bê. Prowadzi³o to do ekonomicznego zró¿nicowania mieszkañców gminy.
Bardziej rujnowa³ wspólnotê gminn¹ dalszy proces przechodzenia ró¿nych czêœci
gminy we w³adanie œwieckich feuda³ów i cerkwi. W znacznym tempie wzrasta³a wielkoœæ
obszarów ziemskich w rêkach bojarów, co by³o kontynuacj¹ procesów, które mia³y miejsce
na ziemiach ukraiñskich w XII–XIII w.
21
Od XIV w. dalszy rozwój pomiesti odbywa³ siê przewa¿nie dziêki wielkoksi¹¿êcym
nadaniom ziem gminnych z domeny monarszej. W³adcy oddawali swoim wasalom po-
szczególne dworzyszcza, wsie na terytorium gminy, jak równie¿ ca³e gminy w dzier¿awê
lub dziedziczne w³adanie. Nadania by³y ró¿norodne. W pewnych regionach Ukrainy, ale
równie¿ Bia³orusi, istnia³a tradycja, zgodnie z któr¹ miejscowi bojarzy w³adali ca³ymi
gminami po kolei (kolejeju). Miêdzy innymi gminy Byryn, Zo³wia¿, Uteszkiw, £opatyn,
Choteñ, Olewsk w latach siedemdziesi¹tych XV w. przekazywane by³y we w³adanie po
kolei (na rok) bojarom kijowskim i ¿ytomierskim
22
. Za to ci ostatni byli zobowi¹zani
odbywaæ s³u¿bê wojskow¹. Nadania wa¿ne by³y: „do woli i ³aski hospodarskiej”, „do
¿ywota” (do œmierci wasala), „do dwóch ¿ywotów” (do œmierci wasala i jego syna)
23
itp.
W procesie rozdawania terytoriów gminnych zauwa¿alna jest, opisana w literaturze
przedmiotu, ogólna tendencja do przekszta³cenia feudalnego warunkowego w³adania
WSPÓLNOTA WIEJSKA NA UKRAINIE W XIV–XVIII W.
5
20
W. F. I n k y n, Wo³ost´ (kraina) i wiecze (sbor) na Galiczinie w XVI–XVIII wiekach, EAIWE 1970, Riga
1977, s. 71–79; Istorija kriestianstwa SSSR, t. II, s. 173.
21
O. M. R a p o w, K woprosu o bojarskom ziemlew³adenii na Rusi w XII–XIII ww., [w:] Polsza i Rus´: Czerty
obszcznosti i swojeobrazija w istoriczeskom razwitii Rusi i Polszi w XII–XV ww., Moskwa 1971, s. 205.
22
ALM t. I, s. 116; M. L u b a w s k i j, Ob³astnoje dielenije, s. 21.
23
RGADA f. 383, op. 1, d. 35, k. 219
v
–220
v
; d. 39, k. 329; d. 43, k. 40
v
; d. 50, k. 162; d. 51, k. 181
v
, 184–184
v
,
224–225, 228.
ziemi¹ (przede wszystkim bojarskiego) w pe³ne bezwarunkowe
24
. W XVI w. znacznie
wzros³a liczba darowizn na wiecznost´
25
.
Wydzielenie ze sk³adu gmin osiedli, wsi i posiad³oœci doprowadza³o do deformacji
struktury wspólnoty gminnej, a zmniejszenie terenów gminnych narusza³o ustalone w niej
stosunki ekonomiczne i spo³eczne. Wspólnoty gminne znacznie zmniejsza³y swe rozmiary,
a te, których obszary zosta³y rozdzielone pomiêdzy wielu w³aœcicieli feudalnych, zniknê³y,
ustêpuj¹c miejsca gromadom wielozagrodowych wsi, mniejszej formie wspólnoty teryto-
rialnej. Gromady kszta³towa³y siê w ramach wsi zarówno przekazanych feuda³owi, jak
i pozostawionych w sk³adzie wielkoksi¹¿êcego (królewskiego) dominium. Dynamika
przechodzenia osiedli, a nawet ca³ych ich kompleksów, od jednego w³aœciciela do
innego oraz zmiana statusu prawnego osiedli (prywatne — wielkoksi¹¿êce i na od-
wrót), co by³o charakterystycznym zjawiskiem dla XIV–XVI w., doprowadza³a do
powstania rozmaitych odmian wspólnot. Wynikiem tego by³y wspólnoty terytorialne
o ró¿norodnej strukturze. U drobnych feuda³ów, we w³adanie których przechodzi³y nie-
wielkie czêœci gmin (jedna — dwie wsie), tworzy³y siê gromady wiejskie z niewielk¹ liczb¹
zagród. U œrednich i wielkich magnatów, gdzie nadane im czêœci gmin przy³¹czane by³y do
istniej¹cych posiad³oœci, powstawa³y faktycznie wspólnoty–gminy, nie mówi¹c ju¿ o tych
przypadkach, kiedy wspólnota gminna w ca³oœci przechodzi³a do w³aœciciela feudalnego.
Bior¹c pod uwagê wymienione czynniki, mo¿na stwierdziæ, ¿e ewolucja form wspól-
noty terytorialnej w pewnej mierze zale¿na by³a od czynników zewnêtrznych. W procesie
obrotu posiad³oœciami feudalnymi jedno i to samo osiedle mog³o tworzyæ albo prost¹
gromadê wiejsk¹, albo po przejœciu do r¹k innego feuda³a mog³o staæ siê czêœci¹ bardziej
skomplikowanego tworu wspólnotowego.
Na os³abienie wspólnoty gminnej mia³o wp³yw wydzielenie centralnego miasteczka
lub miasta ze sk³adu gminy. W po³owie XVI w. tylko na pó³nocy Kijowszczyzny zauwa¿al-
ny by³ bliski zwi¹zek gminy z jej centrum (w³oœæ mozyrska, bczycka)
26
. W innych regionach
Ukrainy w XVI w. zwi¹zek gminy i jej centralnego osiedla nie by³ tak wyraŸny. Mo¿na wy-
jaœniæ to w ten sposób, ¿e w danym okresie pewna czêœæ wspólnot gminnych by³a ju¿
zrujnowana, a na ich miejscu powsta³y gospodarstwa wydzielonych z w³oœci osób pe³-
ni¹cych s³u¿bê wojskow¹, prywatne wsie hospodarskie — pozosta³oœci wspólnot gmin-
nych, które przesz³y pod jurysdykcjê urzêdów zamkowych. Dlatego te¿ dawniejsz¹ wspól-
notê takich miast z otaczaj¹cymi gminami mo¿na stwierdziæ, badaj¹c zwi¹zki miast z bo-
jarami i s³ugami, a tak¿e z mieszkañcami wsi prywatnych i wielkoksi¹¿êcych. Zauwa-
¿alne jest to miêdzy innymi w Ÿród³ach dotycz¹cych gminy owruckiej czy osterskiej i in-
nych w³oœci
27
.
W taki sposób wydzielenie miast ze sk³adu wspólnoty gminnej oraz rozgraniczenie
ich terytoriów i powinnoœci, obok procesów rozdawania gminnych wsi i posiad³oœci, do-
prowadza³o do znacznego os³abienia gmin, a czêsto nawet do ich unicestwienia. Podzia³
6
ANDRIJ HURBYK
24
M. W. D o w n a r – Z a p o l s k i j, Gosudarstwiennoje chozjajstwo Wielikogo Knia¿estwa Litowskogo pri
Jagiellonach, Kijew 1901, s. 626–630; W. I. P i c z e t a, Bie³orussija i Litwa w XV–XVI ww. Issledowanija po istorii
socialno–ekonomiczeskogo, politiczeskogo i kulturalnogo razwitija, Moskwa 1961, s. 196–198; J. M. J u r g i n i s,
Bojarie i dworianie i ich ziemlew³adienije w Wielikom Knia¿estwie Litowskom, EAIWE 1969, Kijew 1979, s. 21–22.
25
RGADA f. 389, op. 1, d. 35, k. 157
v
–158; d. 38, k. 2
v
–3; d. 41, k. 168
v
–169; d. 50, k. 189; d. 51, k. 197.
26
AJZR cz. 7, t. I, s. 86, 616–617, 624.
27
AJZR cz. 4, t. I, s. 38–45; cz. 8, t. V, s. 103–106, 283, 293.
powinnoœci w proporcji 2 do 1
28
mniej wiêcej dok³adnie wyra¿a³ stosunek mo¿liwoœci
gospodarczych wydzielonego miasta i gminy. W momencie wyodrêbnienia centralnego
osiedla z gminy odchodzi³a ta czêœæ, która by³a
29
pod wzglêdem ekonomicznym i organi-
zacyjnym najsilniejsza, co w znacznym stopniu os³abia³o wspólnotê gminn¹.
Czynnikiem wp³ywaj¹cym na os³abienie wspólnot gminnych na Ukrainie by³y te¿
spustoszenia czynione przez ordy tatarskie, zw³aszcza od koñca lat siedemdziesi¹tych
XV w. Odt¹d zbrojne napady Tatarów, czasem wraz z wojskami Turcji, sta³y siê sta³ym
czynnikiem, istotnie wp³ywaj¹cym na zaludnienie i strukturê ustroju gminnego ziem
ukraiñskich. W zwi¹zku z tym zaludnienie Brac³awszczyzny i po³udniowej Kijowszczyzny
by³o znacznie mniejsze ni¿ Wo³ynia, ziemi halickiej i pó³nocnej Kijowszczyzny.
Ci¹g³e zagro¿enie napadami tatarskimi spowodowa³o, ¿e gminy w po³udnio-
wo–wschodnich regionach Ukrainy zyska³y równie¿ znaczenie militarne. Starostowie
pe³nili w nich funkcjê dowódców oddzia³ów zbrojnych, na których organizacjê otrzymy-
wali pewne sumy z dochodów zamków
30
. Podobny charakter mia³y równie¿ przygraniczne
gminy ziemi halickiej i odbudowane na ich podstawie gminy peryferyjne, które zachowa³y
znaczenie militarne praktycznie do koñca XV w.
31
Gminn¹ formê wspólnoty odtwarzali tak¿e kozacy na zagospodarowywanych przez
siebie stepach. Gminy, gdy by³o to konieczne, tworzy³y organizacje wojskowe, na czele
których stali atamani. Jednoczeœnie by³y to spó³ki ziemskie, których ziemie gminne
nale¿a³y do grup osiedli (wsi, uchodów, chutorów), a z ziemi korzysta³y zarówno spó³ki
terytorialne, jak i wielkie rodziny na podstawie zajmanszczyzny, czyli prawa pierwszeñstwa
do zajêcia danej ziemi. Ró¿norodne posiad³oœci pozostawa³y we wspólnym w³adaniu
wszystkich mieszkañców
32
.
Radykalne zmiany mia³y miejsce w XVI w., równie¿ gdy idzie o dworzyszcza bêd¹ce
podstawowymi elementami struktury wspólnoty terytorialnej. W wyniku rozwoju si³ wy-
twórczych i wprowadzenia bardziej intensywnych form uprawy ziemi (trójpolówka) po-
wstawa³y warunki do koncentracji gospodarstw gminy we wsie. Dlatego te¿ w strukturze
wspólnoty gminnej mo¿na zauwa¿yæ zarówno poszczególne gospodarstwa, jak i wieloza-
grodowe wsie, z których stopniowo formuj¹ siê gromady — inna forma wspólnoty teryto-
rialnej. Przez pewien czas gromady istnia³y w ramach wspólnoty gminnej.
Utwierdzanie siê systemu folwarczno–pañszczyŸnianego, pog³êbianie siê zró¿nico-
wania maj¹tkowego oraz rozwarstwienia spo³ecznego w³oœcian, zagarnianie gminnej al-
mendy oraz rozdawanie wsi prywatnym w³aœcicielom, wyodrêbnianie centralnych osiedli
z gminy, a tak¿e agresja tatarsko–turecka, wszystkie te czynniki sk³ada³y siê na proces
upadku wspólnoty gminnej na ziemiach ukraiñskich. Najbardziej intensywny by³ on
w ziemi halickiej, na Wo³yniu i KijowszczyŸnie. Natomiast na Polesiu jeszcze w XVI w.
zachowa³y siê œlady organizacji gminnej z gminnymi starcami i zebraniami wiecowymi
w³oœcian. Co prawda Regulamin Gminny wydany przez w³adze Wielkiego Ksiêstwa
WSPÓLNOTA WIEJSKA NA UKRAINIE W XIV–XVIII W.
7
28
M. W. D o w n a r – Z a p o l s k i j, Oczerki po organizacii, s. 42–46; M. L u b a w s k i j, Ob³astnoje dielenije,
Pri³o¿enije nr 10, s. 9–11.
29
W. W. P a n a s z e n k o, Ahresija Krimskoho chanstwa i su³tanskoji Tureczczyny na Ukrajinu w kinci XV
— perszij po³owyni XVI st., [w:] Feodalizm na Ukrajini, Kyiw 1990, s. 114–115.
30
Istorija kriestianstwa SSSR, t. II, s. 290.
31
W. F. I n k y n, Wo³ost´ (kraina), s. 73, 85.
32
Istorija kriestianstwa SSSR, t. II, s. 291.
Litewskiego w 1560 r. okreœla³, ¿e starszych gminy powinny wybieraæ miejscowe urzêdy
z grona zaproponowanych przez gminê kandydatów. Natomiast pozosta³oœci wspólnego
w³adania posiad³oœciami przez kilka wsi trwa³y do koñca XVIII w.
Na miejscu gminnych wspólnot, czasem znacznych pod wzglêdem rozmiarów, pozo-
stawa³y przewa¿nie gromady poszczególnych wiosek, rzadziej ich grup. Wprawdzie cza-
sem zachowywa³y siê cz¹stki gmin, licz¹ce do dziesiêciu wsi, nale¿¹ce do jednego w³aœci-
ciela, lecz podstawowym oœrodkiem ¿ycia gminnego w XVI w. stawa³y siê gromady wsi
wielozagrodowych, które przekszta³ca³y siê w struktury samorz¹du lokalnego ziem ukra-
iñskich, zachowuj¹c staroruskie tradycje ¿ycia gromadzkiego.
Na czele tych gromad na Ukrainie stali wiejscy starostowie, którzy w dokumentach
nazywani byli starcami, atamanami, wójtami lub ciwunami, a niekiedy dziesiêtnikami.
Naczelników gromad wiejskich zwano starcami, analogicznie do starców gminnych,
przewa¿nie na KijowszczyŸnie i Wo³yniu
33
. Na terenie ziemi halickiej instytucja starców
funkcjonowa³a g³ównie we wsiach na prawie ruskim
34
. Ciwuni jako przedstawiciele admi-
nistracji wspólnotowej w drugiej po³owie XV w. spotykani byli przewa¿nie na Kijowsz-
czyŸnie, w ziemi halickiej i na Wo³yniu. Ale ju¿ w XVI w. instytucja ta wymieniana by³a
w dokumentach wy³¹cznie na Wo³yniu i w ziemi halickiej
35
.
O atamanach jako naczelnikach administracji gminnej wspominano poczynaj¹c od
XIV w., w szczególnoœci w tej czêœci „Powieœci o Podolu”, w której opisywano ustrój ziemi
podolskiej w okresie jej zajêcia przez Koriatowiczów
36
. W okresie póŸniejszym atamanów
spotykamy w lustracji ziemi kijowskiej z 1471 r. na czele gromad wiejskich tego regionu,
a tak¿e we wsiach halickich na prawie ruskim (XV w.)
37
. W XVI–XVII w. instytucja
atamana wystêpowa³a we wsiach zamku kijowskiego, ¿ytomierskiego i czerkaskiego, w po-
wiecie owruckim i kijowskim, a tak¿e na Wo³yniu i w ziemi halickiej (starostwo œniatyñ-
skie, przemyskie, halickie, trembowelskie, rohatyñskie, drohobyckie, samborskie, za-
mechskie, lubaczowskie, gródeckie)
38
. Zaœ na lewobrze¿nej Ukrainie w XVII–XVIII w.
atamani stali na czele tej czêœci gromady wiejskiej, która sk³ada³a siê wy³¹cznie z kozaków,
a w dokumentach nazywana by³a „towarzystwem” (przywódcami ch³opskiej czêœci groma-
dy byli wójtowie)
39
.
Nale¿y zaznaczyæ, ¿e w ziemi halickiej równolegle z gromadami wiejskimi na
prawie ruskim istnia³y tak¿e wsie na prawie niemieckim i wo³oskim. Gromady na prawie
niemieckim kierowane by³y przez so³tysów i wójtów, a na wo³oskim — przez kniaziów
i krajników
40
.
8
ANDRIJ HURBYK
33
CDIA f. 25, op. 1, spr. 15, k. 224
v
; RGADA f. 389, op. 1, d. 51, k. 204
v
; AJZR cz. 6, t. I, s. 140–142, 215–216,
250, 251.
34
AGiZ II, nr 8, 78, 114; VI, nr 12; VII, nr 80; XI, nr 116; I. A. £ y n n y c z e n k o, op. cit., s. 163, 164.
35
RGADA f. 389, op. 1, d. 51, k. 204
v
; AJZR cz. 6, t. I, s. 111–116, 270; cz. 7, t. II, s. 7; PKK t. IV, s. 164;
M. H r u s z e w s k y j, op. cit., s. 291; ¯ere³a do istorji Ukrajiny–Rusy t. I, Lwiw 1895, s. 203, 248; t. II, Lwiw 1897,
s. 46, 83, 214; t. III, Lwiw 1900, s. 104, 160, 226, 260, 318, 349.
36
Letopisi bie³orusko–litowskije, Po³noje sobranije russkich letopisej, t. XXXV, Moskwa 1980, s. 66, 74.
37
AJZR cz. 7, t. II, s. 1–3; M. H r u s z e w s k y j, op. cit., s. 367; I. A. £ y n n y c z e n k o, op. cit., s. 166.
38
AJZR cz. 6, t. I, s. 31–33, 175–188, 244–253, 413–414; cz. 7, t. I, s. 105, 117–122, 147–152; cz. 7, t. II, s. 93;
cz. 8, t. VI, s. 45; ¯ere³a, t. I, s. 13–18, 32–36, 60, 124, 159, 202, 239; t. II, s. 212; t. III, s. 286–414.
39
I. W. £ u c z y c k y j, Sbornik matieria³ow, s. 1, 4, 33, 45, 61, 92, 125, 142, 164, 223, 257, 264, 270;
M. K o w a l e w s k i j, Obszczinnoje ziemlew³adienije, s. 56; W. J. B o r y s e n k o, op. cit., s. 88.
40
I. A. £ y n n y c z e n k o, op. cit., s. 166.
Struktura gromad wiejskich Ukrainy charakteryzowa³a siê pewn¹ ró¿norodnoœci¹.
Najczêœciej gromada sk³ada³a siê z jednej centralnej wsi, która dawa³a jej nazwê, i kilku
s¹siednich przysió³ków lub niewielkich wiosek
41
. W niektórych przypadkach w sk³ad
gromady wiejskiej wchodzi³ szereg równoprawnych s¹siednich osiedli
42
, gromada przypo-
mina³a wtedy niewielk¹ gminê. W koñcowym efekcie wszystko zale¿a³o od czynników,
które ukszta³towa³y wieœ. Pierwszy z wymienionych typów gromad wiejskich powstawa³
wtedy, kiedy wieœ formowa³a siê w drodze rozrastania wielkiej siedziby (zarówno w drodze
przyrostu naturalnego, jak te¿ w zwi¹zku z do³¹czaniem osób z zewn¹trz) i z podzia³em
jej w dalszej kolejnoœci. Natomiast drugi powstawa³ w skutek zjednoczenia kilku osobnych
osad w jedn¹ wieœ.
W ramach gromad wiejskich na Ukrainie zachowa³y siê w dalszym ci¹gu wielkoro-
dzinne dworzyszcza, szczególnie na Wo³yniu i w ziemi halickiej
43
, chocia¿ ¿ród³a z XVI w.
coraz czêœciej wspominaj¹ o „pó³zagrodach”, „jednej trzeciej zagrodach”, „æwieræzagro-
dach”, „¿erebkach”, „pó³¿erebkach”
44
.
Jednak najbardziej rozpowszechnion¹ strukturaln¹ jednostk¹ gromady wiejskiej w ba-
danym okresie by³ „dym” („dom”, „podymie”) — gospodarstwo ma³ej rodziny ch³opskiej
sk³adaj¹cej siê z 2–3 pokoleñ bliskich krewnych. Podymny ustrój gromady wiejskiej by³
charakterystyczny dla wsi zamku kijowskiego, mozyrskiego, osterskiego, czerkaskiego,
kaniowskiego, ¿ytomierskiego i winnickiego
45
.
Cech¹ charakterystyczn¹ ustroju gromad wiejskich na Wo³yniu by³o to, ¿e dymy
wchodzi³y w ich sk³ad, tworz¹c przewa¿nie siedziby, rzadziej s³u¿by. Bywa³o, ¿e dym
wchodzi³ w sk³ad gromady jako samodzielny sk³adnik strukturalny obok siedzib i s³u¿b
(w powiecie ³uckim, w³odzimierskim, krzemienieckim)
46
.
Specyficzna by³a struktura gromad na pó³nocno–zachodniej KijowszczyŸnie. W nie-
których wsiach zamku mozyrskiego i owruckiego gromady tworzy³y wy³¹cznie s³u¿by,
które sk³ada³y siê z 2–3 dymów
47
.
Poczynaj¹c od XVI w. zaczê³a przewa¿aæ tendencja do rozpadu gospodarstw wielko-
rodzinnych. Sk³aniali siê do tego przede wszystkim naczelnicy ma³ych rodzin wchodz¹cych
w sk³ad gospodarstw i s³u¿b, d¹¿¹cy do niezale¿noœci oraz uzyskania prawa do wolnego
wykorzystywania efektów w³asnej pracy, co ciê¿ko by³o uzyskaæ w wielkorodzinnej grupie,
a co najproœciej uzyskiwano w ma³orodzinnym gospodarstwie. Podstaw¹ materialn¹ tej
tendencji by³o wprowadzenie systemów polowych uprawy ziemi oraz pojawienie siê
znacznej iloœci sta³ych pól, co powodowa³o, ¿e istnienie gospodarstw wielkich rodzin
w celu zagospodarowania ugoru stawa³o siê bezprzedmiotowe. W stosunkach spo³ecz-
nych istotne by³o kszta³towanie siê wokó³ dworzyszcz gromad wiejskich, w sk³adzie któ-
rych ma³e rodziny, w³¹czaj¹c siê do systemu parzystych i zbiorowych uk³adów, których
WSPÓLNOTA WIEJSKA NA UKRAINIE W XIV–XVIII W.
9
41
Ju¿norusskije gramoty, t. I, Kijew 1917, s. 59, 118.
42
RGADA f. 389, op. 1, d. 43, k. 10
v
.
43
RGADA f. 389, op. 1, d. 50, k. 81, 168, 255
v
–256; GPB AN Rossii, Oddzia³ rêkopisów f. 293, op. 1, d. 21,
52; ALM t. I, s. 166; GWKL, s. 3, 10, 18, 22.
44
Centralnyj Gosudarstwiennyj Istoriczeskij Archiw Rossii w Sankt–Peterburgie [dalej: CGIA] f. 823, op. 1,
d. 54, k. 1; RGADA f. 389, op. 1, d. 22, k. 69
v
, 76; RIB t. XXVII, s. 657, 658; PKK t. III, s. 21–24, 34–35.
45
AJZR cz. 6, t. I, s. 244–253; cz. 7, t. I, s. 90, 97–102, 117, 122, 147–152, 607–611, 623–647; cz. 7, t. II, s. 1–9.
46
AJZR cz. 7, t. I, s. 177–184; cz. 6, t. I, s. 111–116; cz. 7, t. II, s. 32–34, 117–118, 381–383.
47
RGADA f. 389, op. 1, d. 51, k. 181
v
–183, 186, 193, 197–197
v
.
celem by³a wzajemna pomoc, otrzymywa³y gwarancje stabilizacji spo³eczno–ekonomicz-
nej i bezpieczeñstwa, co wczeœniej osi¹gano za cenê wchodzenia do gospodarstw wielko-
zagrodowych. Potrzebê wspó³pracy ma³e rodziny realizowa³y równie¿ poprzez w³¹czenie
do swego gospodarstwa dodatkowych r¹k do pracy w postaci zbiednia³ych mieszkañców
wioski (w wyniku równoczeœnie postêpuj¹cego rozwarstwienia maj¹tkowego w gromadzie
wiejskiej oraz w drodze tworzenia spó³ek zwanych siabrowstwami).
Ale gospodarstwa zagrodowe niepodzielonej (wielkiej) rodziny ch³opskiej w dalszym
ci¹gu regenerowa³y siê na bazie ma³orodzinnych zagród a¿ do XVIII w. W szczególnoœci
dotyczy³o to po³udniowo–wschodniej Brac³awszczyzny, po³udniowej Kijowszczyzny, Le-
wobrze¿a i S³obodañszczyzny, które kolonizowane by³y przewa¿nie przez wielkorodzinne
grupy lub siabrowstwa w ci¹gu XVI–XVIII w. Ale równie¿ kolonizacjê wewnêtrzn¹ by³y
w stanie prowadziæ tylko du¿e grupy. Dotyczy³o to w szczególnoœci Polesia.
Terytorium gromady wiejskiej formowa³o siê w ci¹gu d³ugiego czasu i mia³o
dobrze znane cz³onkom wspólnoty granice. W sposób szczególnie intensywny nastê-
powa³o rozgraniczenie ziem wspólnotowych w procesie rozpadu gminnej wspólnoty
terytorialnej, kiedy to ziemie gromady zbli¿a³y siê do granic w³aœciciela feudalnego lub
s¹siedniej wsi. Jednak w wielu przypadkach nie dokonano rozgraniczenia posiad³oœci
i pozostawa³y one do koñca XVIII w. przedmiotem wspólnego wykorzystywania kilku
s¹siednich gromad.
Ziemia wsi zazwyczaj dzieli³a siê na trzy czêœci. Do pierwszej nale¿a³y indywidualne
nadzia³y ch³opskie (allodia). Do drugiej — ziemie wykorzystywane wspólnie czyli gro-
madzka almenda. By³y to zarówno pastwiska, siano¿êcia, lasy i rzeki, jak równie¿ dzia³ki
orne do wspólnego wykorzystywania. Natomiast do trzeciej zaliczane by³y ugory, które
s³u¿y³y jako rezerwy, na których powstawa³y nowe gospodarstwa
48
.
Dominacja praw gromady do ziemi znajduj¹cej siê na jej terytorium przejawia³a siê
nie tylko w ustanawianiu sposobu wykorzystania zasobów wspólnej ziemi i ugorów,
lecz tak¿e w regulowaniu trybu robót rolnych na ziemi allodialnej. W celu unikniêcia
zniszczenia zasiewów przez stado gromadzkie i podwy¿szenia efektywnoœci wykorzy-
stania ugoru i œciernisk gromada ustanawia³a przymusowe zmiany siewów, wyznacza-
j¹c kolejnoœæ wykorzystania pól trójpolowego systemu rolnictwa. Dominacja praw
gromady tak¿e nad indywidualnymi dzia³kami przejawia³a siê podczas przechodze-
nia do wspólnego wykorzystywania opuszczonych allodiów. Traktowanie wszystkich
ziem wsi jako jednolitego terytorium przejawia³o siê równie¿ we wspólnych wyst¹pie-
niach gromad w obronie nie tylko gromadzkiej almendy, ale równie¿ indywidualnych
allodiów
49
.
Ch³opi uwa¿ali swe allodia, podobnie jak gromada sw¹ almendê, za pe³n¹ w³asnoœæ
zgodnie ze starowyn¹ — tradycyjnym prawem zwyczajowym. Jednak feudalne prawo
Królestwa Polskiego i Wielkiego Ksiêstwa Litewskiego widzia³o ch³opów wy³¹cznie jako
takich, którzy u¿ytkuj¹ ziemiê, i których mo¿na by³o w dowolnym czasie z niej wygnaæ
50
.
10
ANDRIJ HURBYK
48
RGADA f. 389, op. 1, d. 31, k. 234
v
–235; d. 38, k. 500; d. 50, k. 150; GPB AN Rossii, Oddzia³ rêkopisów
f. 293, op. 1, d. 9, k. 1; d. 129, k. 1; AJZR cz. 6, t. I, s. 10.
49
GPB AN Rossii, Oddzia³ rêkopisów f. 293, op. 1, d. 189, k. 1; CGIA f. 823, op. 1, d. 54, k. 1; AJZR cz. 7,
t. II, s. 6–9.
50
Istniej¹ na to dowody w Ÿród³ach, poczynaj¹c od czasów Witolda (1392–1430). M. L u b a w s k i j,
Ob³astnoje dielenije, s. 308.
Mimo to do po³owy XVI w. w³adcy, chocia¿ nie uprawomocniali, to tak¿e nie
anulowali licznych aktów kupna–sprzeda¿y ziemi ch³opskiej. Nie by³a ona sama z siebie
szczególn¹ wartoœci¹ dla feuda³ów. Dlatego te¿ w³adza królewska i wielkoksi¹¿êca zain-
teresowana by³a wy³¹cznie tym, aby ziemia nie sta³a pustk¹, zaœ osoba u¿ytkownika ziemi
nie budzi³a zainteresowania, gdy¿ podstawow¹ form¹ renty w omawianym okresie by³a
renta naturalna i pieniê¿na. Dlatego te¿ przejœcie ziemi z r¹k jednego ch³opa do innego
w granicach, jak równie¿ poza granicami gromady nie wywo³ywa³o reakcji ze strony
administracji pañstwowej. W zwi¹zku z tym, ¿e takie operacje nie uprawomocnia³y siê
poprzez listy i przywileje, sprzedane–kupione ziemie w dowolnym czasie mog³y byæ ode-
brane ka¿demu z nich korzystaj¹cemu.
Od koñca XV w., wraz z utrwaleniem siê feudalnego w³adania ziemi¹, w tym tak¿e
cerkiewnego, znacznie wzros³o niebezpieczeñstwo przejœcia ziemi wielkoksi¹¿êcej w pry-
watne rêce feuda³ów w wyniku sprzeda¿y jej przez ch³opów posiadaj¹cych gospodarstwa.
Dlatego te¿ podobne operacje coraz czêœciej uznawane by³y za niewa¿ne i anulowane, bo jak
podkreœla³ w jednej ze swych hramot wielki ksi¹¿ê Aleksander (1501): zañ ¿e ludem naszym
nelze zemel prodawaty ani zaprodawaty bez naszeho proizwolenija
51
.
Kontrola i zdecydowana reakcja na akty kupna–sprzeda¿y ziemi ch³opskiej nasili-
³a siê szczególnie w po³owie XVI w., kiedy wobec rozpowszechnienia siê folwarcznego
systemu gospodarowania wzros³a cena samej ziemi, na której powstawa³y dwory hospo-
darskie i feudalne folwarki.
W pewnych regionach Ukrainy (powiat krzemieniecki, starostwo ratneñskie i kowel-
skie)
52
, które w drugiej po³owie XVI w. objê³a pomiara w³óczna, zlikwidowano tradycyjne
ch³opskie w³adanie ziemi¹. Opieraj¹c siê na przepisach prawa feudalnego, dotycz¹cych
pe³nej w³asnoœci hospodara odnoœnie ziem jego poddanych, w³adcy Wielkiego Ksiêstwa
Litewskiego odebrali ch³opom ich tradycyjne otczyny i diediny i nadali ka¿demu gospoda-
rzowi jedn¹ w³ókê ziemi. W ten sposób nie tylko wprowadzono porz¹dek w opodatkowa-
niu ch³opów, ale pozbawiono ich równie¿ podstaw do dziedziczenia ziemi, któr¹ u¿ytkowali.
Pomiara w³óczna zmniejszy³a obszar gospodarstw ch³opskich, jednak ich struktura
radykalnie siê nie zmieni³a. W obrêbie wsi nadal zachowano wspólne w³adanie ziemi¹. Co
prawda wspólne ziemie wsi by³y tak¿e wymierzone na w³óki, a za korzystanie z nich
gromada czêœciowo p³aci³a podatki
53
.
Ustanowiono równie¿ pewne ograniczenia dotycz¹ce korzystania z lasów hospodar-
skich i prawa do polowañ. Jednak¿e twierdzenie niektórych badaczy, ¿e dosz³o do likwi-
dacji wspólnotowego w³adania ziemi¹ nie ma ¿adnych podstaw
54
.
Na przewa¿aj¹cej czêœci ziem ukraiñskich, których nie objê³a pomiara w³óczna,
do koñca XVI w. zachowa³y siê tradycyjne stosunki w³asnoœciowe w gromadzie, a ch³o-
pi dokonywali aktów kupna–sprzeda¿y ziemi. Jednak rozwój gospodarki folwarcznej
w XVII–XVIII w., szczególnie na prawobrze¿nej Ukrainie i w ziemi halickiej, prowadzi³
do ca³kowitej utraty praw ch³opów do ziemi, bowiem znaczna czêœæ wsi zmienia³a jurys-
dykcjê staj¹c siê w³asnoœci¹ prywatn¹, czêsto tak¿e w wyniku bezpoœredniego zaw³adniêcia
WSPÓLNOTA WIEJSKA NA UKRAINIE W XIV–XVIII W.
11
51
Cyt. za: M. L u b a w s k i j, Oczerki istorii Litowsko–Russkogo gosudarstwa do lublinskoj unii wkluczitielno,
Moskwa 1910, s. 106.
52
Istorija kriestianstwa SSSR, t. II, s. 287; Akty Jugozapadnoj Rossii, t. III, s. 77.
53
AJZR cz. 7, t. II, s. 75–110.
54
I. D. B o j k o, op. cit., s. 7–8.
przez feuda³ów gromadzk¹ almend¹ i opuszczonymi gospodarstwami ch³opskimi. Ale
i w takich warunkach gromada wiejska istnia³a w dalszym ci¹gu, broni¹c swej „starowi-
zny”, zachowuj¹c gminne w³adanie ziemi i tradycyjny sposób jego wykorzystania.
Dla zrozumienia istoty gromady wiejskiej Ukrainy wa¿na wydaje siê analiza stosun-
ków ekonomicznych pomiêdzy jej czêœciami sk³adowymi — poszczególnymi gospodar-
stwami. ród³a ukazuj¹ istnienie w gromadzie szerokiej pomocy wzajemnej zarówno
w ¿yciu codziennym, jak i w wykonywaniu powinnoœci, za które gromada wiejska ponosi³a
zbiorow¹ odpowiedzialnoœæ
55
.
Te fakty wzajemnej pomocy pomiêdzy mieszkañcami w literaturze przedmiotu uzy-
ska³y nazwê „wymiany pomocy”
56
. Mo¿na j¹ by³o spotkaæ w dwóch formach. Najczêœciej
w nadzwyczajnych warunkach gospodarstwo, które potrzebowa³o wielkiej iloœci dodatko-
wych r¹k do pracy, zwraca³o siê do gromady z proœb¹ o pomoc (budownictwo itp.). Pomoc,
jakiej w takich przypadkach udziela³a gromada, nazywana by³a na Ukrainie to³oka, czyli
wspólna praca (w Rosji — pomocz). Cz³onek wspólnoty, który zwo³ywa³ tak¹ to³okê, nie
p³aci³ niczego gromadzie, zobowi¹zany by³ tylko braæ udzia³ w podobnej pomocy na rzecz
innego cz³onka gromady. W takim przypadku wymiana pomocy nosi³a charakter zbioro-
wy. Lecz w codziennym ¿yciu gromady wiejskiej czêœciej mia³a miejsce parzysta wymiana
pomocy, kiedy jeden cz³onek wspólnoty zwraca³ siê do drugiego o pomoc (w zebraniu
urodzaju, w wybudowaniu budynku gospodarczego itp.). Cz³onek gromady, który otrzy-
ma³ tak¹ pomoc, zobowi¹zany by³ w razie potrzeby odp³aciæ tym samym swemu s¹siadowi.
W zwi¹zku z tym, ¿e stosunki miêdzy cz³onkami wspólnoty trwa³y d³ugo, a ich gospodar-
stwa by³y w przybli¿eniu równe pod wzglêdem ekonomicznym, pomoc wzajemna wyrów-
nywa³a siê, co w koñcowym efekcie gwarantowa³o bezpieczeñstwo ekonomiczne gospo-
darstw. W ten sposób stanowi³a ona skomplikowan¹ sieæ stosunków pomocy wzajemnej
pomiêdzy praktycznie wszystkimi gospodarstwami
57
.
Analiza wzajemnych stosunków daje odpowiedŸ równie¿ na pytanie dotycz¹ce przy-
czyny odtworzenia gminnych struktur w drodze zarówno bli¿szej, jak i dalszej kolonizacji.
Wyjaœnienie kryje siê tutaj nie tylko w psychice ch³opów, te¿ w pewnej mierze sprzyjaj¹cej
odtworzeniu poprzedniej organizacji gromadzkiej, w której odbywa³o siê ca³e œwiadome
¿ycie ch³opów. G³ówn¹ przyczyn¹ by³a koniecznoœæ odtworzenia systemu stosunków,
których celem by³a wymiana pomocy, bez której poszczególne gospodarstwa ch³opskie
w warunkach gospodarki naturalnej nie potrafi³yby normalnie funkcjonowaæ. A odtwo-
rzenie wymiany pomocy przy istnieniu pewnej iloœci wolnych ziem i u¿ytków odtwarza³o
gromadê wiejsk¹.
Jaskrawym przyk³adem tego by³a gromadzka organizacja na nowozasiedlonych zie-
miach Lewobrze¿a i S³obodañszczyzny. W czasie, gdy gromady wiejskie Prawobrze¿a
i ziemi halickiej coraz bardziej traci³y funkcje publiczno–prawne i przekszta³ca³y siê
w element pomocniczy lokalnej administracji, a podstawow¹ ich funkcj¹ stawa³o siê organi-
zowanie wykonania powinnoœci feudalnych, gromady wiejskie Lewobrze¿a w XVII–XVIII w.
by³y wp³ywowymi oœrodkami ¿ycia spo³ecznego ze znacznymi uprawnieniami w zakresie
12
ANDRIJ HURBYK
55
PKK t. IV, s. 162, 167.
56
J. N. S e m e n o w, Pierwobytnaja kommuna i sosiedskaja kriestianskaja obszczina. Stanowlenije k³assow
i gosudarstwa, Moskwa 1976, s. 59.
57
Tam¿e, s. 50–63.
rozporz¹dzania ziemi¹ i wyborów administracji wspólnotowej oraz demokratycznymi
tradycjami wspólnego rozwi¹zywania licznych problemów. W znacznej mierze by³o to
efektem wojny wyzwoleñczej w po³owie XVII w., która praktycznie zlikwidowa³a
porz¹dki pañszczyŸniane i po której poprzez zajmowanie wolnych gruntów (zajman-
szczyzny) wzros³o ch³opskie korzystanie z ziemi. Da³o to podstawê do twierdzeñ
o „zmianie starego modelu stosunków spo³eczno–ekonomicznych na nowy — kozacki”
58
.
W pewnej mierze odzwierciedli³o siê to równie¿ w ustroju gromadzkim Lewobrze¿a.
W regionie tym istnia³o kilka typów organizacji wspólnotowych. Po pierwsze, czysto
kozackie wspólnoty, które w dokumentach otrzyma³y miano „towarzystwa” i zarz¹dza-
ne by³y przez wiejskich atamanów. Po drugie, wiejskie wspólnoty — „gromady” z wójtami
wiejskimi na czele oraz kozacko–wiejskie gromady o mieszanym typie
59
.
Co siê tyczy form wspólnoty, na Lewobrze¿u by³o ich kilka. Miêdzy innymi w po-
³udniowych i centralnych rejonach mo¿na wydzieliæ gminne formy wspólnoty teryto-
rialnej
60
. By³y one wynikiem kolonizacji tego regionu w XVI–XVIII w., zazwyczaj przez
grupy wielkorodzinne, ch³opskie i kozackie („towarzystwa”). Dlatego te¿ w XVI–XVIII w.
wchodzi³y do nich zarówno poszczególne chutory, s³obody, jak i ma³ozagrodowe wsie,
w których wspólnym w³adaniu pozostawa³y przewa¿nie ró¿norodne posiad³oœci, rzadziej
zaœ ziemie orne. W XVIII w., w miarê kszta³towania siê poszczególnych gromad wiej-
skich, rozgraniczenia ziem ornych i posiad³oœci miêdzy nimi, zaw³adniêcia wspólnych
niegdyœ gminnych ziem przez szlachtê, monastery i kozack¹ starszyznê, podstawowym
oœrodkiem ¿ycia gromadzkiego stawa³a siê wieœ z wyraŸnie wyznaczonymi granicami ziem
wspólnotowych.
Poczynaj¹c od drugiej po³owy XVIII w., wraz z nasilaniem siê poddañstwa, coraz
wyraŸniej wystêpowa³y podzia³y ziemi gromadzkiej wywo³uj¹ce konflikty miêdzy groma-
dami ch³opskimi a towarzystwami kozaków
61
. Z jednej strony trwa³ proces rozgraniczania
gminnych posiad³oœci i ustanawiania dok³adnych granic poszczególnych wsi. Z drugiej zaœ,
szczególnie w osiedlach z mieszanymi gromadami kozacko–ch³opskimi, stwierdzamy d¹-
¿enie kozaków, by nie dopuszczaæ do zaw³aszczania ziem gromadzkich przez szlachtê
i starszyznê w drodze umacniania poddañstwa ch³opów. Przynosi³o to jednak tylko tym-
czasowe skutki, bowiem nowopowsta³a klasa feudalna lewobrze¿nej Ukrainy, otrzymaw-
szy w koñcu XVIII w. prawa rosyjskich dworian, przechodzi³a do w³¹czania do poddañ-
stwa tak¿e szeregowych kozaków, bior¹c w ten sposób pod kontrolê wszystkie strony ¿ycia
wspólnotowego i wykorzystuj¹c organizacjê gromadzk¹ do otrzymywania mo¿liwie mak-
symalnej renty feudalnej.
Na pó³nocy Lewobrze¿a i na S³obodañszczyŸnie rozpowszechnione by³y spó³ki sia-
browskie (siabrina)
62
. Ich funkcjonowanie w tym regionie w XVII–XVIII w. uzasadnione
by³o przewa¿nie poziomem rozwoju si³ wytwórczych, bowiem zagospodarowywaniem
nowych terytoriów i rozwi¹zywaniem powstaj¹cych przy tym problemów (budowanie
WSPÓLNOTA WIEJSKA NA UKRAINIE W XIV–XVIII W.
13
58
W. S m o l i j, W. S t i e p a n k o w, U poszukach nowoj koncepcij istoriji Wizwolnoj wijny ukrajinskoho
narodu u XVII st., Kyiw 1992, s. 33.
59
I. W. £ u c z y c k y j, Sbornik matieria³ow, s. 1, 3, 6, 13, 17, 45, 119, 127, 140, 198.
60
I. W. £ u c z y c k y j, Sledy obszcinnogo ziemlew³adienija, s. 109–112.
61
I. W. £ u c z y c k y j, Formy zaimocznogo w³adienija, s. 412; M. K o w a l e w s k i j, Obszczinnoje ziemlew³a-
dienije, s. 65–68.
62
I. W. £ u c z y c k y j, Siabry, s. 2–20; W. J. B o r y s e n k o, op. cit., s. 93–94; A. I. H u r ¿ y j, op. cit., s. 47–50.
domów mieszkalnych i pomieszczeñ gospodarczych, oczyszczanie pól i zagospodarowy-
wanie ugoru) mog³y z pozytywnym skutkiem zajmowaæ siê stosunkowo du¿e grupy.
Jednym ze Ÿróde³ tworzenia spó³ek siabrowskich by³ rozpad wielkorodzinnego gos-
podarstwa, które, po wspólnym zagospodarowaniu pewnego terytorium, czêœæ ziem ornych
dzieli³o pomiêdzy poszczególne ma³e wsie, a inn¹ ich czêœæ pozostawia³o przewa¿nie do
ogólnego u¿ytkowania. Od tego czasu w stosunkach pomiêdzy poszczególnymi gospodarstwa-
mi, jako jednostkami posiadaj¹cymi wyodrêbnion¹ w³asnoœæ, na czo³o wychodzi³y interesy
ekonomiczne, natomiast interesy rodzinne przesuwano na plan dalszy. Wskutek tego
spó³ka siabrowska wystêpowa³a jako typowo terytorialna organizacja — forma gromady
wiejskiej, chocia¿ formalnie mieszkañcy osiedla uwa¿ani byli za krewnych. Stopniowo,
wraz ze zjawianiem siê cz³onków postronnych, w wyniku realizacji prawa poszczególnych
siabrów do sprzeda¿y swej czêœci, spó³ka siabrowska stawa³a siê typowo terytorialnym
tworem — wielozagrodow¹ wsi¹, w ramach której kszta³towa³a siê gromada wiejska.
Innym i najbardziej rozpowszechnionym na Lewobrze¿u w drugiej po³owie XVII
i XVIII w. Ÿród³em formowania siê spó³ek siabrowskich by³o mechaniczne jednoczenie
siê gospodarstw nierodzinnych
63
. Takie sztuczne spó³ki siabrowskie tworzone by³y w celu
wspólnego zaorywania stepu, oczyszczania i wykorzystywania siano¿êci i innych u¿ytków.
We w³adaniu gospodarstwa w podobnych przypadkach pozostawa³y tylko te ziemie, bar-
cie, budowle i jazy, które by³y rezultatem ich wspólnej pracy. W ten sposób jeszcze bardziej
przypomina³y ustrój wiejskich gromad terytorialnych z indywidualnymi allodiami i syste-
mem almendy gromadzkiej.
Jednak siabrowstwa nie by³y cech¹ charakterystyczn¹ wy³¹cznie Lewobrze¿a. Szero-
ko rozpowszechnione by³y one równie¿ na poleskim, ukraiñsko–bia³oruskim pograniczu
Prawobrze¿a
64
we wczeœniejszym okresie. Spó³ki siabrowskie by³y zjawiskiem zauwa¿al-
nym w ¿yciu tego regionu w XV–XVI w. W celu regulowania stosunków miêdzy siabrami
wydawano niekiedy wielkoksi¹¿êce hramoty
65
. Na podstawie podobnych precedensów
stworzono odpowiednie sta³e normy, które w okresie póŸniejszym zosta³y skodyfikowane
w Statucie Litewskim z 1529 r.
66
W wieku XVIII artyku³, który regulowa³ stosunki ziem-
skie w spó³ce siabrowskiej, wprowadzono do „Praw wed³ug których s¹dzony jest naród
ma³orosyjski” (1743)
67
. Spó³ki siabrowskie i wspólne w³adanie ziemi¹, które istnia³o rów-
nie¿ w œrodowisku szlachty i starszyzny, przetrwa³o na Lewobrze¿u do koñca XVIII w.
68
Analizuj¹c rolê siabrowstw w ewolucji stosunków wspólnotowych na Ukrainie, warto
zaznaczyæ, ¿e w XV–XVI w. na KijowszczyŸnie i CzernihowszczyŸnie powstawa³y one
przewa¿nie w wyniku rozpadu gospodarstw wielkorodzinnych i by³y poœredni¹ form¹
wspólnotow¹ pomiêdzy gospodarstwem jako czêœci¹ sk³adow¹ gminnej wspólnoty teryto-
rialnej i gromad¹ wielozagrodowej wsi, która formowa³a siê na bazie takiej zagrody.
W podobnych przypadkach na podstawie cz¹stkowej w³asnoœci siabrów powsta³a gromada
14
ANDRIJ HURBYK
63
W. A. M i a k o t i n, Oczerki socialnoj istorii Ma³orossii, b. m. i r. wyd., s. 106–107.
64
CGIA f. 823, op. 1, d. 24, k. 1; D. I. M y s z k o, op. cit., s. 107; AJZR cz. 4, t. I, s. 56–61.
65
RIB t. XX, s. 528–530.
66
Statut 1529 g.: Materia³y, „Wriemiennik impieratorskogo moskowskogo obszczestwa istorii i driewnostiej
rossijskich”, Moskwa 1854, ks. XIX, s. 53, rozdz. 6, art. 32.
67
Prawa po kotorym suditsia ma³orossijskij narod, pod. red. A. F. K i s t i a k o w s k o g o, Kijew 1879,
rozdz. 17, art. 15, p. 1.
68
W. A. M i a k o t i n, Oczerki, s. 106–108.
wiejska. W tym te¿ okresie niekiedy tworzono sztuczne spó³ki siabrowskie. W XVII–
–XVIII w. zaczê³y one przewa¿aæ, poniewa¿ proces podzia³u wspólnot wielkorodzinnych
zakoñczy³ siê praktycznie w owym okresie. Czêœciowo jednak przetrwa³o takie Ÿród³o
siabrowstwa jak rozpad wielkorodzinnych gospodarstw (w nieznacznej liczbie odradza³y
siê one bowiem na bazie ma³orodzinnych gospodarstw a¿ do koñca XVIII w.).
Wspólnota wiejska na ziemiach ukraiñskich, reprezentuj¹c sob¹ organizacjê samo-
rz¹dow¹ pewnego terytorium, zachowywa³a i w dalszym ci¹gu rozwija³a normy prawa
zwyczajowego — teoretycznej podstawy rozwi¹zywania wszystkich kwestii ¿ycia wewnêtrz-
nego. Szczególnie wysokim poziomem kultury prawnej cechowa³o siê s¹downictwo wspól-
notowe, którego zadaniem by³a regulacja codziennych stosunków miêdzy cz³onkami
gromady i walka z przestêpczoœci¹ na terytorium wspólnoty.
Poczynaj¹c od XIV w., dzia³ania s¹dowe cz³onków wspólnoty okreœlane s¹ w Ÿród-
³ach jako slid „œlad” i sok. „Œlad” znalaz³ siê nawet w Statucie Wiœlickim z 1347 r. (p. 49),
a sok by³ uprawomocniony w Sudiebniku króla Kazimierza Jagielloñczyka wydanym na
Litwie w 1468 r.
69
W tym te¿ okresie (XV w.) Ÿród³a halickie opisuj¹ slid lub slidohin
jako zjawisko gromadzkiego s¹downictwa
70
. Bezsprzecznie wymienione dzia³ania s¹dowe
cz³onków wspólnoty w XIV–XV w. by³y wynikiem ewolucji odpowiednich norm z czasów
Rusi Kijowskiej. Sok i slidohin by³y bowiem dobrze znane w staroruskiej wspólnocie —
wierwi IX–XII w. i obok zak³ycza, zapowedi na targu, swodom po zemlem, kunam, poszu-
kiwaniem przestêpcy po wierwi by³y zapisane w Ruskiej Prawdzie
71
.
Na ziemiach ukraiñskich wchodz¹cych w sk³ad Wielkiego Ksiêstwa Litewskiego,
instytucja „gonienia za œladem” by³a szeroko rozpowszechniona. Znaczna liczba faktów
slidohinu (gonienia za œladem) zosta³a odnotowana w Ÿród³ach wo³yñskich nie tylko
w ci¹gu XVI, ale tak¿e w drugiej po³owie XVII w.
72
Œwiadectwem szerokiego stosowania
i wielkiego znaczenia spo³ecznego tej normy prawa zwyczajowego by³o wpisanie jej do
wszystkich Statutów Litewskich (1529, 1566, 1588)
73
.
Do XVI w. zachowa³ siê termin wicze w znaczeniu zebrania s¹dowego gromady.
Jednak w owym czasie zaczyna przewa¿aæ nazwa kopa, kupa. Najwczeœniejsze wiadomoœci
o s¹dach kopnych pochodz¹ z pocz¹tku XVI w., a fakt, ¿e by³y one uprawomocnione
przez I Statut Litewski z 1529 r.
74
, œwiadczy³ o znacznym ich rozpowszechnieniu i znacze-
niu. Terytorium, na którym wystêpowa³y s¹dy kopne, by³o dosyæ znaczne. W XVI w.
stanowi³y one cechê ¿ycia gromadzkiego nie tylko na Wo³yniu, w ziemi halickiej, na
Prawobrze¿u i lewobrze¿nej KijowszczyŸnie, lecz tak¿e w wielu powiatach Bia³orusi
75
.
WSPÓLNOTA WIEJSKA NA UKRAINIE W XIV–XVIII W.
15
69
Akty Jugozapadnoj Rossii, t. I, s. 9, 82.
70
I. A. £ y n n y c z e n k o, op. cit., s. 161; AGiZ XII, s. 425–426; B. D. G r i e k o w, Kriestianie na Rusi
s driewniejszich wriemien do XVII wieka, Moskwa–Leningrad 1946, s. 294–295.
71
Prostrannaja redakcija sud. Jaros³awl Wo³odimiericz Prawda Russkaja, Rossijskoje zakonodatielstwo X–XX
wiekow. Zakonodatielstwo Driewniej Rusi, Moskwa 1984, s. 64–72.
72
GPB AN Rossii, Oddzia³ rêkopisów f. 823, op. 1, d. 185, k. 1; Matieria³y dla istorii sudoustrojstwa
w Litowsko–Russkom gosudarstwie. Akty o kopnych i panskich sudach [dalej: Akty KPS], pod red. M. N. J a s i n -
s k o g o, t. I, Kijew 1897; s. 300–302, 479, 514; AJZR, Pri³o¿enije, cz. 6, t. I, s. 54–56.
73
Statut 1529 g., s. 98–99; Statut Wielikogo Knia¿estwa Litowskogo 1566 r. [dalej: Statut 1566 g.], „Wriemien-
nik impieratorskogo moskowskogo obszczestwa istroii i driewnostiej rossijskich”, Moskwa 1855, ks. XIII, s. 179;
Statut 1588 g., tam¿e, Moskwa 1854, ks. XIX, s. 310–311.
74
RIB t. XX, s. 22–23, 140–145, 452–454, 1334; Akty KPS t. I, s. 737; Statut 1529 g., s. 50, 68.
75
CDIA f. 25, op. 1, d. 5, k. 48
v
; f. 11, op. 1, d. 1, k. 182; AJZR cz. 4, t. I, s. 75–88; cz. 6, t. I, s. 241–243; Akty
S¹dy kopne zachowywa³y znaczenie na Prawobrze¿u (Wo³yñ, Kijowszczyzna) i Lewobrze-
¿u (Starodubszczyzna) Ukrainy nie tylko w ci¹gu XVII w., ale równie¿ w pierwszej po³owie
XVIII w.
76
Na drodze zmian zachodz¹cych w procesie podporz¹dkowywania wspólnoty przez
feuda³ów coraz bardziej zawê¿a³a siê sfera wspólnotowego s¹downictwa, ograniczane by³y
jego kompetencje, lecz na ogó³ œwiadczy³o ono o wysokim poziomie kultury prawnej
ch³opów i zwyczajów prawnych tego okresu. S¹dy wspólnotowe s³u¿y³y nie tylko jako
wa¿ny œrodek regulacji stosunków spo³ecznych w gromadzie, ale by³y te¿ symbolem jej
niezale¿noœci, dlatego przetrwa³y a¿ do po³owy XVIII w. (chocia¿ z dosyæ ograniczo-
nymi kompetencjami), co bezsprzecznie by³o wynikiem sta³ej walki ch³opów o swe
prawa.
Wspólnota wiejska odegra³a wa¿n¹ rolê organizacyjn¹ w walce spo³ecznej ch³opów.
W XV–XVI w. przejawia³o siê to w obronie gruntów gminnych przed zakusami feuda³ów.
Poczynaj¹c od drugiej po³owy XVI w., w okresie tworzenia systemu folwarcznego, wzra-
stania pañszczyzny i poddañstwa ch³opów, gromady pisa³y skargi oraz organizowa³y de-
putacje do w³adców
77
. Przeciwko szczególnie okrutnym wyzyskiwaczom gromady wiejskie
podejmowa³y powstania zbrojne, podpalano ich dwory i mordowano. W razie nieznoœne-
go zwiêkszenia podatków ch³opi ca³ymi gromadami porzucali wsie i przesiedlali siê na
nowe miejsca. ród³a czêsto podkreœla³y, ¿e takie wyst¹pienia organizowane by³y przez
atamana wsi, wójta, ciwuna, dziesiêtnika itd.
78
, czyli przez przedstawicieli administracji
wspólnotowej.
Udzia³ ch³opów wspólnie z kozakami w powstaniach od koñca XVI do XVIII w.
podnosi³ poziom spo³ecznej œwiadomoœci mieszkañców wsi, którzy czêsto, przegnawszy
obszarników, organizowali samorz¹dy i skutecznie regulowali wszystkie stosunki spo³ecz-
ne. Jaskrawym przyk³adem tego by³o powstanie we wsi Turbaje, gdzie gromada wiejska
po zabiciu obszarników i przejêciu pe³nej w³adzy w swe rêce, w ci¹gu kilku lat (1789–1793)
z powodzeniem budowa³a samorz¹d lokalny
79
, bêd¹c w nowych warunkach wysepk¹ wol-
nej wspólnoty — ch³opskim idea³em organizacji spo³ecznej.
Wspólnota wiejska ogrywa³a wa¿n¹ rolê oœrodka duchowego w ¿yciu ch³opów. Jego
centrum by³a wspólnotowa cerkiew, budowana zazwyczaj przez wszystkich cz³onków wspól-
noty. W niewielkich gminach parafia pokrywa³a siê czêsto z terytorium wspólnoty gmin-
nej. Natomiast w wielkich gminach bywa³o po kilka parafii. W miarê jak powstawa³y wsie
wielozagrodowe, ka¿da z gromad stara³a siê budowaæ w nich swe cerkwie. Na zebraniu
ogólnym gromada wybiera³a starostê cerkiewnego oraz zaprasza³a duchownego, chocia¿
jego funkcje móg³ tak¿e wykonywaæ ktoœ z wykszta³conych cz³onków wspólnoty. Na
16
ANDRIJ HURBYK
KPS, t. I, s. 228–231, 245–247, 741; Akty izdawajemyje Wilenskoju archeograficzeskoju komissieju, t. XVIII,
Wilna 1891, s. 3–30; CGIA f. 823, op. 1, spr. 81, ark. 3.
76
CDIA f. 1471, op. 1, d. 1, k. 13
v
, 100
v
; f. 11, op. 1, d. 4, k. 200, 202; AJZR cz. 4, t. I, s. 54–56, 374–376;
cz. 6, t. I, s. 296–302, 345–347, 366–370, 414–417; Istoriko–statisticzeskoje opisanije Czernigowskoj jeparchii,
Czernigow 1873, ks. VII, s. 77–78; A. J e f y m e n k o, Kopnyje sudy w Lewobiere¿noj Ukrainie, KS 1885, nr 10,
s. 189–193, 201.
77
¯izn´ kniazia Andrieja Michaj³owicza Kurbskogo w Lwowie i na Wo³yni, t. II, Kijew 1849, s. 144–155.
78
AJZR cz. 6, t. I, s. 38–39, 88–89, 128–131, 152–154.
79
W. A. S m o l i j, Formuwannia socialnoj swidomosti narodnych mas Ukrajiny w chodi k³asowoj borotby,
Kyiw 1985, s. 124–135; W. A. S m o l i j, A. I. H u r ¿ y j, Jak i koli pocza³a formuwatysia nacija, Kyiw 1991, s. 83.
utrzymanie cerkwi wydzielano gromadzkie ziemie orne, u¿ytki i œrodki pieniê¿ne. Cerkwi
przekazywano tak¿e ziemie, maj¹tki, pieni¹dze zapisane w testamentach oraz inne œrodki
uzyskiwane przez gromadê. We wsiach bêd¹cych w³asnoœci¹ prywatn¹ utrzymanie cerkwi
bra³ niekiedy na siebie w³aœciciel, co znacznie ogranicza³o wp³yw wspólnoty na sprawy
koœcielne (wybór popa, wykorzystanie ziemi cerkiewnych i œrodków pieniê¿nych itp.)
80
.
Na ogó³ cerkiew wspólnotowa by³a nie tylko oœrodkiem ¿ycia duchowego pobo¿nych
ch³opów, lecz tak¿e centrum organizacyjnym. Szczególnie wtedy gdy wspólnota sk³ada³a
siê z rozproszonych osiedli, grupowa³a ludnoœæ z wielkich pomiesti.
Podsumowuj¹c, spróbujmy wyró¿niæ podstawowe etapy ewolucji wspólnoty wiejskiej
na Ukrainie w XVI–XVIII w.
Podstawow¹ form¹ w XIV–XV w. by³a wspólnota gminna, która wywodzi³a siê ze
staroruskiego ustroju gminnego. Sk³ada³a siê ona przewa¿nie z poszczególnych gospo-
darstw, s³u¿b i ich zjednoczeñ (wiosek, wsi) — prototypów wielozagrodowych wsi. Jest
charakterystyczne, ¿e forma gminnej wspólnoty terytorialnej funkcjonowa³a do XVI w.
na czarnoziemach w centralnej Rosji, a do po³owy XVII w. przetrwa³a w pó³nocnych
i pó³nocno–wschodnich rejonach europejskiej czêœci Rosji. Do XVI w. istnia³a wspólnota
gminna równie¿ na s¹siednich ziemiach bia³oruskich, szczególnie na terytorium tak
zwanych naddnieprzañskich gmin
81
.
Wraz z rozwojem si³ wytwórczych w gospodarstwie wiejskim i pojawieniem siê inten-
sywnych form uprawy ziemi (trójpolówki), wraz z równoleg³ym wzrostem liczby mieszkañ-
ców gminy oraz znikniêciem rezerw ziem gminnych, powstawa³y warunki dla coraz
wiêkszej koncentracji gospodarstw i czêœci, na które siê one rozpada³y, w wielozagrodowe
wsie. Poczynaj¹c od po³owy XV w., procesy te przewa¿a³y nad procesami rozpraszania siê.
Dlatego te¿ w ramach wspólnoty gminnej, obok terytorialnie wyodrêbnionych lecz powi¹-
zanych ze sob¹ w dziesi¹tki gospodarstw, coraz czêœciej spotykano wspólnotê osobnej wsi
— „gromadê”.
Równoleg³e procesy ugruntowywania systemu pañszczyŸniano–folwarcznego, wzrost
zró¿nicowania maj¹tkowego oraz dalsze rozwarstwienie spo³eczne mieszkañców gmin
(³¹cznie z wychodzeniem zamo¿nych jej cz³onków ze wspólnoty na odrêbn¹ s³u¿bê),
zagarnianie gruntów gminnych oraz nadawanie wsi feuda³om, wyodrêbnienie centralnego
osiedla z gminy i agresja tatarsko–turecka zakoñczy³y proces niszczenia wspólnoty gmin-
nej. Intensywniej nastêpowa³ on w ziemi halickiej i na Wo³yniu. W XVI w. na Polesiu
zachowa³y siê jeszcze œlady wspólnotowej organizacji gminnej ze starcami gminnymi
i zebraniami wiecowymi w³oœcian.
W taki sposób na miejscu wspólnot gminnych pozostawa³y przewa¿nie gromady
poszczególnych wsi, rzadziej ich grup, które z kolei sta³y siê podstawowym oœrodkiem ¿ycia
wspólnotowego w XVI w. W ich ramach w dalszym ci¹gu utrzymywa³y siê wielkorodzinne
gospodarstwa, chocia¿ wraz z pojawieniem siê znacznej iloœci sta³ych pól potrzeba ich
zachowania zmniejsza³a siê. Dlatego te¿ w ci¹gu XVI w. nastêpowa³ szybki zanik wielkich
gospodarstw, zaœ podstawowym oœrodkiem strukturalnym gromady stawa³o siê gospodar-
stwo ma³ej rodziny wiejskiej, która, w³¹czaj¹c siê do systemu parzystych i zbiorowych
WSPÓLNOTA WIEJSKA NA UKRAINIE W XIV–XVIII W.
17
80
¯izn´ kniazia Andrieja Michaj³owicza Kurbskogo, t. II, s. 155; L. W. £ u c z y c k y j, Ma³orossijskaja sielska-
ja obszczina, s. 72–77.
81
M. W. D o w n a r – Z a p o l s k i j, Oczerki po organizacii, s. 42–107; Istorija kriestianstwa SSSR, t. II,
s. 273–284.
stosunków pomocowych gromady, zdobywa³a te same gwarancje bezpieczeñstwa spo³ecz-
no–ekonomicznego, które mia³a w gospodarstwie wielkorodzinnym, uzyskuj¹c przy tym
wiêksz¹ swobodê inicjatywy ekonomicznej. Równie¿ potrzebê kooperacji si³y roboczej
ma³e rodziny realizowa³y poprzez w³¹czanie do swego gospodarstwa dodatkowych r¹k
zbiednia³ych wspó³mieszkañców wsi, a tak¿e w drodze tworzenia spó³ek siabrowskich.
W ewolucji wspólnoty siabrowskiej mo¿na wydzieliæ kilka podstawowych etapów,
Spó³ki siabrowskie zaczê³y powstawaæ w XV w. Pocz¹tkowo by³o to zazwyczaj wynikiem
podzia³u wielkorodzinnego gospodarstwa zagrodowego i mia³o charakter fragmentarycz-
ny. Jednak w XVI w. w wyniku opisanych wy¿ej procesów, kiedy rozpad gospodarstw
nabra³ charakteru masowego, wspólnoty siabrowskie znacznie siê rozpowszechni³y. Sta³y
siê one swego rodzaju przejœciow¹ form¹ od nie w pe³ni jeszcze podzielonego gospodar-
stwa — sk³adowej czêœci wspólnoty gminnej — do gromady wielozagrodowej wsi. W tym
te¿ czasie wraz ze wzrostem liczby ma³orodzinnych gospodarstw zaczyna³y siê tworzyæ
równie¿ tak zwane sztuczne spó³ki siabrowskie, które mog³y obejmowaæ nie wszystkich
lecz tylko niektórych cz³onków gromady. W nowych warunkach historycznych, w których
znalaz³o siê Lewobrze¿e (druga po³owa XVII–XVIII w.), spó³ki siabrowskie tworzone
by³y przewa¿nie w sposób sztuczny, chocia¿ zachowa³o siê równie¿ takie ich Ÿród³o jak
rozk³ad wielkorodzinnych kolektywów, które kolonizowa³y ten region, bowiem wielkie
rodziny odradza³y siê w oparciu o ma³e a¿ do koñca XVIII w.
W XVII–XVIII w. ewolucja gromady ukraiñskiej sz³a drog¹ przekszta³cenia jej w do-
datek do systemu pomiesti, który mia³ zagwarantowaæ w³aœcicielowi feudalnemu maksy-
malnie mo¿liw¹ feudaln¹ rentê. Równolegle odbywa³o siê pozbawianie ch³opów ziemi.
Efektem tego by³o rozdrabnianie gospodarstwa ch³opskiego, co w po³¹czeniu z ekspro-
priacj¹ gruntów gromadzkich prowadzi³o do kryzysu istniej¹cych systemów rolnictwa.
Jego przyczyn¹ by³ z jednej strony brak niezbêdnych rezerw ugoru na nowe pola i brak
u¿ytków z przeznaczeniem na pastwiska dla byd³a, a z drugiej strony spowodowany bra-
kiem byd³a niedobór gnoju niezbêdnego dla wprowadzenia trójpolówki.
Dlatego te¿ zagarniêcie przez folwarki posiad³oœci wspólnotowych faktycznie dopro-
wadzi³o do kryzysu pañszczyŸniano–folwarcznego systemu gospodarstwa. Jego przejawy
na ziemiach zachodnioukraiñskich pojawi³y siê ju¿ w koñcu XVI w.
82
Sprzyja³y temu
równie¿ masowe ucieczki ch³opów, co pozbawia³o folwarki znacznej iloœci r¹k do pracy.
Ucieczki, obok spustoszenia spowodowanego przez Tatarów, nieco powiêkszy³y rezerwy
niezagospodarowanych gruntów i da³y mo¿liwoœæ odtworzenia wczeœniejszej struktury
ziemskiej gromad wiejskich z pewnym, chocia¿ znikomym systemem u¿ytków.
W po³udniowo–wschodnich regionach Prawobrze¿a, gdzie system folwarczny nie
rozpowszechni³ siê a¿ tak bardzo, a zw³aszcza na Lewobrze¿u, w XVII–XVIII w. gromady
wiejskie istnia³y w warunkach szerokich swobód ziemskich, co w po³¹czeniu z os³abionymi
porz¹dkami pañszczyŸnianymi odradza³o tê woln¹ gromadê wiejsk¹, która istnia³a na
Ukrainie w wiekach poprzednich. Jednak równie¿ w tych regionach w ci¹gu XVIII w.
gromada stopniowo stawa³a siê w pe³ni podporz¹dkowan¹ w³aœcicielowi feudalnemu
organizacj¹ ch³opów, którym narzucono pañszczyznê w koñcu XVIII w. Ostateczny i pe³-
ny rozk³ad gromady wiejskiej zwi¹zany by³ z rozpowszechnieniem posiadania przez ch³o-
pów ziemi prywatnej, co wychodzi ju¿ poza ramy niniejszej pracy.
T³umaczy³ z ukraiñskiego Andrzej Zelwak
18
ANDRIJ HURBYK
82
W. F. I n k y n, Kriestianskij obszczinnyj stroj, s. 17–18.
WOJCIECH TYGIELSKI
Uniwersytet Warszawski
Instytut Historyczny
Margrabia Luigi Bevilacqua i jego misja
dyplomatyczna w 1609 r.
MARGRA BIA LUIGI BEVILACQUA I JEGO MISJA DYPLOMATYCZNA W 1609 R.
Wraz ze œmierci¹ wielkiego ksiêcia Ferdynanda I (7 lutego 1609), od ponad dwu-
dziestu lat panuj¹cego we Florencji, koñczy³ siê okres œwietnoœci pañstwa Medyceuszy,
organizmu politycznego zajmuj¹cego — przynajmniej od czasów Wawrzyñca Wspania³e-
go (1449–1492) — nie tylko czo³owe miejsce wœród pañstw w³oskich, lecz tak¿e zgodnie
uznawanego za podmiot licz¹cy siê w skali europejskiej.
Obejmuj¹cy w³adzê po ojcu dziewiêtnastoletni Cosimo II, chorowity i ulegaj¹cy
wp³ywom — najpierw matki, Cristiny, a nastêpnie ¿ony, Marii Maddaleny, nota bene
siostry cesarza Ferdynanda II oraz królowych Hiszpanii i Polski — nie posiada³ politycz-
nych talentów swych wielkich poprzedników. Pozbawiony doœwiadczenia, zmuszony do
czêstego odwo³ywania sie do pomocy Hiszpanii, co z kolei wywo³ywa³o konflikty z dworem
francuskim, prowadzi³ pasywn¹ i w sumie nieskuteczn¹ politykê, tak¿e dynastyczn¹, co
z biegiem lat stawa³o siê coraz bardziej widoczne
1
.
Proces dekadencji by³ jednak powolny, co Cosimo II zawdziêcza³ miêdzy innymi
licznemu gronu dyplomatów, których odziedziczy³ po ojcu; ludzi doœwiadczonych i — co
podkreœla historyk nowo¿ytnej Florencji, John R i g b y H a l e — nadal aktywnie dzia³a-
j¹cych, mimo ca³kowitego braku instrukcji ze strony m³odego ksiêcia
2
. To ich zapewne
inicjatywie przypisaæ nale¿y du¿¹ aktywnoœæ dyplomatyczn¹ Toskanii, jak¹ obserwujemy
bezpoœrednio po wst¹pieniu na tron Cosimo II. Inna rzecz, ¿e by³a to dyplomacja w istocie
swojej kurtuazyjna.
O œmierci w³adcy i wst¹pieniu na tron jego nastêpcy nale¿a³o powiadomiæ nie tylko
zaprzyjaŸnione, ale te¿ wszystkie licz¹ce siê dwory europejskie. Informacje na temat
podejmowanych w tym wzglêdzie dzia³añ pojawi³y siê na kartach ówczesnych avvisi —
rêkopiœmiennych doniesieñ cyrkuluj¹cych po ca³ej Europie i pe³ni¹cych funkcje dzisiej-
szej prasy — by³y wiêc uznawane za dostatecznie wa¿ne i interesuj¹ce
3
.
PRZEGL¥D HISTORYCZNY, TOM XC, 1999, ZESZ. 1, ISSN 0033–2186
1
A. P a n e l l a, Storia di Firenze, Firenze 1984, s. 236–238.
2
J. R i g b y H a l e, Firenze e i Medici. Storia di una città e di una famiglia, Mursia 1980, s. 224.
3
Charakterystykê watykañskiej kolekcji avvisi (Biblioteca Apostolica Vaticana, Urbinates Latini, dalej:
BAV, Urb. Lat.), wraz z prób¹ oceny jej wartoœci Ÿród³owej przedstawi³em w artykule Avvisi z Polski w zbiorach
urbinackich. Kilka uwag na temat przep³ywu informacji na prze³omie XVI w., „Odrodzenie i Reformacja w Polsce”,
t. XLI, 1997, s. 141–157; zob. te¿ K. Z a w a d z k i, Prasa ulotna za Zygmunta III, Warszawa 1997, s. 9–48.
W avvisi z Florencji, uwzglêdnionych w plikach informacji redagowanych na pocz¹-
tku lipca w Wenecji i w Rzymie, a adresowanych do ksi¹¿¹t Urbino, czytamy miêdzy
innymi, ¿e marchese Botti wyruszy³ w³aœnie w poselstwie do Hiszpanii, a Vincenzo Salviati
wys³any zosta³ do Anglii, po drodze zaœ mia³ siê zatrzymaæ w Turynie oraz na dworze
ksiêcia Lotaryngii. Z Wenecji 4 lipca pisano, ¿e Lorenzo Gondi odby³ w³aœnie audiencjê
po¿egnaln¹, by nastêpnie skierowaæ siê do Grazu i Salzburga. Do Neapolu pod¹¿y³
Filippo Celesi (senza sapersi la causa), zaœ do Pragi, na dwór cesarski, baron Fabritio
Coloretto, który potem odwiedziæ mia³ ksiêcia elektora saskiego w DreŸnie, a nastêpnie
inne dwory Rzeszy. Ta ostatnia misja, g³ównie ze wzglêdu na proceduralne k³opoty oraz
despekty, jakie spotkaæ mia³y pos³a w Pradze, na kartach kolejnych avvisi pojawiaæ siê
bêdzie jeszcze wielokrotnie. Wszyscy wys³annicy mieli poinformowaæ w³adców europej-
skich o objêciu przez Cosimo II rz¹dów we Florencji i przekazaæ stosowne complimenti
4
.
W kontekœcie owej aktywnoœci dyplomatycznej, na kartach avvisi pojawia siê te¿
postaæ markiza Luigiego Bevilacqua, który na prze³omie czerwca przyby³ na dwór floren-
cki, by przygotowaæ siê do misji dyplomatycznej. Pocz¹tkowo s¹dzono, ¿e powierzone mu
zostanie odwiedzenie kilku ksi¹¿¹t w³oskich, arcyksi¹¿¹t Ferdynanda w Grazu i Macieja
(„króla Wêgier”) w Wiedniu, dworu cesarskiego oraz altri Prencipi di Germania (wymie-
niano konkretnie Bawariê), wkrótce jednak okaza³o siê, ¿e do Pragi pojedzie kto inny
(wspomniany ju¿ baron Coloretto), natomiast g³ównym celem misji Bevilacqua bêdzie
Polska
5
.
Nasze zainteresowanie losami tego w³aœnie poselstwa nie wymaga wiêc dodatkowego
uzasadnienia. Polskie kontakty dyplomatyczne z dworem toskañskim to temat, który
nadal czeka na opracowanie, a stan wiedzy w tym zakresie jest niezmiernie ubogi, daleko
ustêpuje znajomoœci kontaktów z papiestwem czy choæby Wenecj¹, o czym przekonaæ siê
mo¿na, przegl¹daj¹c odnoœne fragmenty „Historii dyplomacji polskiej” (1982), czy te¿
najnowsze opracowania i edycje Ÿród³owe dotycz¹ce kontaktów polsko–w³oskich
6
.
Spoœród tych ostatnich, wzmiankê o poselstwie Luigiego Bevilacqua zawiera jedynie
edycja korespondencji Sebastiana i Valeria Montelupich, opracowana przez Danutê
Q u i r i n i – P o p ³ a w s k ¹. Kompendia C i a m p i e g o i D e D a u g n o n a, do których
w takiej sytuacji na ogó³ siê odwo³ujemy, s¹ jeszcze bardziej lakoniczne
7
. Tymczasem we
florenckim Archivio di Stato zachowa³ siê diariusz tego w³aœnie poselstwa doœæ szczegó-
³owo opisuj¹cy trasê podró¿y oraz pobyt Bevilacqua w Polsce, wraz z interesuj¹cymi
charakterystykami osób, z którymi siê tam kontaktowa³
8
. ród³o to, uzupe³nione kore-
20
WOJCIECH TYGIELSKI
4
BAV, Urb. Lat. 1077, k. 321v, 343v, 346, 435, 459, Urb. Lat. 1078/I, k. 18v. Na temat wys³ania kolejnych
toskañskich ambasadorów w misjach o charakterze kurtuazyjnym — zob. Urb. Lat. 1077, k. 479, Urb. Lat.
1078/II, k. 543.
5
BAV, Urb. Lat. 1077, k. 315r–v, 343v, 346.
6
Zob. Historia dyplomacji polskiej t. II: 1572–1795, pod red. Z. W ó j c i k a, Warszawa 1982, zw³a-
szcza s. 26–38; Il carteggio di Giovanni Tiepolo, ambasciatore veneto in Polonia (1645–1647), a cura di D. C a c -
c a m o, Roma 1984; Acta Nuntiaturae Polonae t. I–, Romae 1990–.
7
Korespondencja Sebastiana i Valeria Montelupich (1576–1609), oprac. D. Q u i r i n i – P o p ³ a w s k a,
Wroc³aw 1986, s. 172–173. Zob. te¿ S . C i a m p i, Bibliografia critica t. II, Firenze 1839, s. 127, 156, F. F. D e
D a u g n o n, Gli Italiani in Polonia dal IX secolo al XVIII t. II, Crema 1906, s. 188–189.
8
Relatione del viaggio del S.r Marchese Bevilacqua nell’Ambasceria di Craccovia (1609) — Firenze,
Archivio di Stato, Archivio Mediceo 6377, Misc. Med. 777, s. 1–14.
spondencj¹ dyplomatyczn¹ nuncjuszy, rezyduj¹cych wtedy w Wilnie (Francesco Simonet-
ta) oraz w Wiedniu (Placido de Marra), pozwala odtworzyæ przebieg misji toskañskiego
ambasadora z niema³¹ dok³adnoœci¹.
Poselstwo Luigiego Bevilacqua jest, jak wspomnieliœmy, niemal zupe³nie nieznane
polskiej historiografii. Tymczasem postaæ margrabiego, jak te¿ rodzina, z której siê wywo-
dzi³, stanowiæ mog¹ istotny przyczynek do poznania nowo¿ytnej europejskiej dyplomacji,
zw³aszcza jej w istocie — choæ to mo¿e tylko pozory — kurtuazyjno–towarzyskiego charakte-
ru, a tak¿e mechanizmu rekrutowania osób podejmuj¹cych zadania dyplomatyczne.
Nazwisko Bevilacqua jest do dziœ popularne we W³oszech i, co stanowi odstêpstwo
od regu³y, nie mo¿e byæ jednoznacznie kojarzone z miejscem pochodzenia. Rodzina jest
notowana ju¿ w XII w. w Weronie
9
. W póŸnym œredniowieczu powstaj¹ jej dwie g³ówne
linie — Bevilacqua Grazia i Bevilacqua Lazise. Przedstawiciele pierwszej uzyskuj¹ tytu³
hrabiowski w XV w. (feudum Brentino i Mancolacqua), drugiej zaœ w 1571 r. zostaj¹
hrabiami Nogarole, zaœ w dwa lata póŸniej (od Maksymiliana II) otrzymuj¹ tytu³ hrabiów
Cesarstwa, a tak¿e tytu³y szlacheckie w Mantui i we Francji. Przedstawiciele rodu mie-
szkaj¹ ju¿ wtedy, poza Weron¹ i Mantu¹, tak¿e w Padwie, Brescii, Ascoli i Ferrarze.
Tylko ta ostatnia ga³¹Ÿ — wywodz¹ca sie od Morando, w pierwszej po³owie XIII w.
cz³onka w³adz miejskich Werony, oraz Guglielmo, który w nastêpnym stuleciu na granicy
terytoriów Werony i Padwy wzniós³ castello Bevilacqua — bêdzie nas interesowaæ. Jej
przedstawiciel, Cristin Francesco (zm. 1468), o¿eniony z Luci¹ Ariosti di Ferrara, w³aœnie
do Ferrary przenosi sw¹ rezydencjê, dodaj¹c do swojego nazwisko rodowe ¿ony. Z ferra-
ryjskiej linii Bevilacqua Ariosti wywodzi siê nasz Luigi, syn Antonia (zm. 1592), urodzony
w 1563 r.
Choæ na kartach w³oskich kompendiów Luigi zdecydowanie ustêpuje pola swemu
m³odszemu bratu, Bonifazio (1570–1627), od wczesnych lat robi¹cemu karierê w struktu-
rach Kurii rzymskiej
10
, to jednak jego curriculum vitae mo¿na odtworzyæ z dostateczn¹
precyzj¹, uznaj¹c zarazem za bardzo interesuj¹ce i wa¿ne dla studiowania mechanizmu
rekrutacji kadr dyplomatycznych w nowo¿ytnej Europie
11
.
Po studiach, które odby³ najpierw w Perugii, a nastêpnie w rodzinnej Ferrarze, gdzie
uzyska³ doktorat obojga praw, Luigi zwi¹za³ siê z dworem ksi¹¿¹t d’Este, choæ utrzymywa³
ju¿ wtedy kontakty z ksi¹¿êtami Modeny. Dziêki protekcji kardyna³a Luigiego d’Este
w 1586 r. uzyska³ od Henryka III obywatelstwo Pary¿a, z prawem posiadania dóbr we
Francji. Na polecenie samego ksiêcia Alfonso II d’Este uczestniczy³ w misjach dyploma-
tycznych, miêdzy innymi towarzysz¹c w 1590 r. markizowi Filippo d’Este w jego podró¿y
do Rzymu. Celem poselstwa by³o nie tylko z³o¿enie papie¿owi Grzegorzowi XIV rutyno-
MARGRABIA LUIGI BEVILACQUA I JEGO MISJA DYPLOMATYCZNA W 1609 R.
21
9
Zob. V. S p r e t i, Enciclopedia storico–nobiliare italiana t. II, Milano 1929, s. 68–70.
10
Absolwent uniwersytetu w Padwie, by³ cameriero secreto Grzegorza XIII, a nastêpnie gubernatorem
Camerino za Klemensa VIII, który to papie¿ 3 marca 1599 mianowa³ go kardyna³em, a nastêpnie biskupem
Cervia, legatem w Umbrii i w Perugii — zob. G. M o r o n i, Dizionario di erudizione storico–ecclesiastica t. V,
Venezia 1840, s. 198–199; Dizionario biografico degli italiani t. IX, s. 786–788.
11
Najwiêcej szczegó³ów biograficznych przynosi encyklopedyczne opracowanie P. L i t t a, Famiglie celebri
di Italia t. I, Milano 1819, s. 372–373. Wielce przydatne okaza³o siê te¿, nie pozbawione akcentów hagiograficz-
nych, a przez to wymagaj¹ce szczególnej ostro¿noœci, opracowanie V. S e t a, Compendio Historico dell’origine,
discendenza, attioni, et accasamenti della Famiglia Bevilacqua, wyd. w Ferrarze, u Vittorio Baldiniego, w roku —
niestety — 1606, a wiêc nie obejmuj¹ce ostatnich dziesiêciu lat ¿ycia naszego bohatera.
wej obediencji, lecz podjêcie w Kurii delikatnych negocjacji co do przysz³oœci politycznej
Ferrary, do zwierzchnoœci nad któr¹ — w sytuacji braku ci¹g³oœci dynastycznej rodu Este
— papiestwo coraz wyraŸniej aspirowa³o.
Ostateczne rozstrzygniêcie, zmuszaj¹ce naszego bohatera do podjêcia jednej z naj-
wa¿niejszych decyzji ¿yciowych, nast¹pi³o po œmierci ksiêcia Alfonso II w 1597 r. Aspiru-
j¹cy do sukcesji Cesare d’Este natrafi³ na stanowczy sprzeciw papie¿a Klemensa VIII,
poparty groŸb¹ zbrojnej interwencji. Kardyna³ legat Pietro Aldobrandini na czele wojsk
papieskich wyruszy³ na pó³noc i dotar³ do Faenzy, zajmuj¹c miêdzy innymi nale¿¹cy do
rodziny Bevilacqua castello San Prospero. Luigi Bevilacqua, od 1593 r. z nominacji ksiêcia
zasiadaj¹cy w dwunastoosobowej radzie miejskiej Ferrary (Consiglio e Magistrato de’
Dodici), szybko wyci¹gn¹³ wnioski: poœpieszy³ do Faenzy, by prosiæ kardyna³a Aldobran-
dino o protekcjê.
Krok ten mo¿na by rzecz jasna rozpatrywaæ w kategoriach zdrady dotychczasowego
patrona, oskar¿aj¹c naszego bohatera o cynizm i wyrachowanie. Bardziej adekwatna do
nowo¿ytnych realiów wydaje siê jednak konstatacja, i¿ Bevilacqua — cz³owiek niew¹tpli-
wie ambitny i ¿¹dny sukcesu — stara³ siê aktywnie uczestniczyæ w specyficznej grze na
„rynku protekcyjnym”, stale szukaj¹c nowych, potê¿niejszych patronów, których ewentu-
alna opieka otwiera³aby perspektywy dalszej kariery. Zmiana patrona, jak to za chwilê
zobaczymy, nie zawsze oznacza³a zerwanie dotychczasowych wiêzi, co kategoriê zdrady
czyni tym bardziej nieprzydatn¹. Przyk³ad Bevilacqua i jego dalszych losów pokazuje
bowiem, ¿e — przynajmniej od pewnego poziomu spo³ecznej hierarchii — mo¿liwe by³o
wtedy funkcjonowanie w kilku strukturach klientarnych jednoczeœnie.
Na decyzjê Luigiego zwi¹zania siê z Aldobrandinimi wp³yw mia³a zapewne postawa
brata, Bonifazio, pe³ni¹cego ju¿ wtedy funkcjê gubernatora Camerino, a wiêc urzêdnika
Kurii, oraz fakt, ¿e dobra rodowe Bevilacqua znajdowa³y siê w okolicach Bolonii, nale¿¹-
cej do pañstwa koœcielnego. Deklaracja z³o¿ona w Faenzy zosta³a przez kardyna³a przyjêta
i szybko zaczê³a Luigiemu przynosiæ wymierne korzyœci. Uzyska³ obywatelstwo pañstwa
koœcielnego oraz powierzono mu dowództwo czêœci stacjonuj¹cych w regionie wojsk papie-
skich, których oddzia³y wkrótce opuœci³y nale¿¹cy doñ zamek rodowy w San Prospero.
Po powrocie do Ferrary, przysz³o mu w charakterze reprezentanta w³adz miejskich
witaæ kardyna³a Aldobrandini, którego uroczysty wjazd — symbolizuj¹cy now¹ podleg³oœæ
polityczn¹ miasta (ksi¹¿ê Cesare d’Este musia³ schroniæ siê do Modeny) — odby³ siê
29 stycznia 1598. Jeszcze w tym samym roku, z nominacji Klemensa VIII, wszed³ Bevilac-
qua do nowych w³adz miasta, jako pi¹ty z dwudziestu siedmiu tzw. Gran Consiglieri.
Lista uzyskanych przywilejów i korzyœci okaza³a siê d³uga. Na mocy brewe
z 15 lipca 1600 Luigi otrzyma³ obywatelstwo i szlachectwo boloñskie, a zarazem zosta³
zwolniony z wszelkich op³at miejskich w Ferrarze i Bolonii; uzyska³ prawo do noszenia
broni i swobodnego polowania na ca³ym terytorium pañstwa, a tak¿e uprawnienia jurys-
dykcyjne w swych dobrach (powo³ywanie trybuna³ów, mianowanie notariuszy, nadawanie
pe³ni praw osobom pochodz¹cym z nieformalnych zwi¹zków). Dokument papieski,
oprócz Luigiego, wymienia³ tak¿e jego dwóch braci, Bonifazio (wyniesionego ju¿ do
godnoœci kardynalskiej) i Alfonso, a tak¿e siedmiu kuzynów. W kilka miesiêcy póŸniej,
3 kwietnia 1601, Bevilacqua zostali oficjalnie przyjêci do familii Aldobrandinich — z pra-
wem u¿ywania ich rodowego herbu. Obok kolejnych tytu³ów (conte Palatino, cavaliere
del palazzo Lateranense) i zaszczytów (wyró¿nienie z³ot¹ ostrog¹ — speron d’oro) uzysku-
j¹ w 1602 r. pa³ac Tusculano, le¿¹cy szeœæ mil od Bolonii, a wkrótce potem zamek
22
WOJCIECH TYGIELSKI
Macastorna wraz z przyleg³ym maj¹tkiem; potwierdzono te¿ przyznane im wczeœniej
obywatelstwo Bolonii — z wszelkimi wynikaj¹cymi z tego prerogatywami, ale bez obo-
wi¹zku rezydencji.
Zwi¹zek z Aldobrandinimi, który — jak widaæ z powy¿szego wyliczenia — przyniós³
Luigiemu i jego braciom niema³e korzyœci, utraci³ sw¹ atrakcyjnoœæ wraz ze œmierci¹
Klemensa VIII, zmuszaj¹c papieskich klientów do szukania nowego patrona. W 1605 r.
— miêdzy innymi podczas rozmowy z kardyna³em Aldobrandinim w Rawennie — Bevi-
lacqua najwyraŸniej pilnie bada³ swoje mo¿liwoœci i szanse w Kurii zarz¹dzanej przez
nowych w³adców. Spotykamy go nastêpnie w poselstwie Ferrary sk³adaj¹cym obediencjê
papie¿owi Leonowi XI Medici, a po jego rych³ej œmierci — Paw³owi V Borghese.
Ocena kurialnych perspektyw w czasach nowego pontyfikatu najwyraŸniej nie wypad-
³a korzystnie, tote¿ Bevilacqua zwraca siê ku swoim dawnym protektorom — mantuañ-
skim Gonzagom. Do ich z kolei familii zostaje przyjêty w 1606 r., z r¹k ksiêcia Vincenzo
otrzymuje obywatelstwa Mantui i Monferrato, a co najwa¿niejsze — zamek Fontanile in
Monferrato, przekszta³cony w dziedziczne feudum Bevilacqua, któremu odt¹d przys³ugi-
waæ bêdzie tytu³ margrabiego. W 1608 r. spotykamy go w orszaku towarzysz¹cym ksiêciu
Francesco Gonzaga w podró¿y do Turynu, na œlub z Margherit¹ di Savoia.
Zbli¿enie z Gonzagami, mimo niew¹tpliwych i bardzo wymiernych p³yn¹cych z tego
korzyœci, nie mog³o w pe³ni zrekompensowaæ zwi¹zku z Aldobrandinimi. W tym samym
mniej wiêcej czasie, odrzuciwszy — jak twierdzi siedemnastowieczny biograf rodziny,
Valerio Seta — intratn¹ ofertê s³u¿by u króla Francji, nawi¹zuje Bevilacqua kontakt
z florenckim dworem Medyceuszy. W 1607 r., a wiêc jeszcze przed podró¿¹ do Turynu,
na polecenie wielkiego ksiêcia Ferdynanda I udaje siê na dwór Henryka IV do Pary¿a, by
reprezentowaæ w³adcê Toskanii na weselu ksiêcia orleañskiego. W dwa lata póŸniej, jako
wys³annik wielkiego ksiêcia Cosimo II, dociera a¿ na dwór polski. Przebieg tego poselstwa
rekonstruujemy poni¿ej na podstawie zachowanego diariusza, korespondencji nuncjuszy
oraz kolekcji avvisi.
Pararelny patronat Gonzagów i Medyceuszy to jeszcze nie wszystko! Naszemu boha-
terowi najwyraŸniej uda³o siê po pewnym czasie pozyskaæ tak¿e wzglêdy papie¿a Borghe-
se. W 1607 r. Pawe³ V mianowa³ go bowiem kapitanem „stu pancerzy” (di cento corazze),
wkrótce zaœ potem lista tytu³ów, którymi Bevilacqua móg³ siê poszczyciæ, wzbogaci³a siê
o obywatelstwa Camerino, Perugii, Asy¿u i Foligno, wreszcie, samego Rzymu (8 listopada
1611) — z zaliczeniem do tamtejszego ordine senatorio.
Po okresie szczególnie intensywnej dzia³alnoœci w pierwszej dekadzie XVII w., Bevi-
lacqua powróci³ na sta³e do swej rodzinnej Ferrary, poœwiêcaj¹c siê — jak siê wydaje —
dzia³alnoœci uniwersyteckiej oraz animowaniu tamtejszych instytucji o charakterze inte-
lektualnym. Zagadnieniami tymi interesowa³ siê bowiem od dawna. We wczesnej wersji
testamentu ca³y swój maj¹tek — na wypadek braku potomstwa — przeznaczy³ na ufun-
dowanie w Ferrarze kolegium, do którego uczêszcza³aby m³odzie¿ szlachecka. Jednak
i pod tym wzglêdem los okaza³ siê dlañ ³askawy: w ma³¿eñstwie z weneck¹ hrabiank¹
Leonor¹ Collalta doczeka³ siê oœmiorga dzieci (jedna z córek, Biancamaria, zmar³a
w niemowlêctwie).
Od 1612 r. zajmowa³ siê wiêc reform¹ studiów na istniej¹cym uniwersytecie. W liœcie
do kardyna³a Scipione Borghese — jedynym zachowanym w Archiwum Watykañskim —
datowanym w Ferrarze, 26 paŸdziernika 1616, a wiêc na niespe³na miesi¹c przed œmierci¹,
deklarowa³ adresatowi, a poœrednio tak¿e kardyna³owi Ludovisi, swe pe³ne oddanie i go-
MARGRABIA LUIGI BEVILACQUA I JEGO MISJA DYPLOMATYCZNA W 1609 R.
23
towoœæ do us³ug (w tym przypadku objawiæ siê to mia³o poparciem starañ niejakiego
doktora Acchellini, który pragn¹³ opuœciæ na pewien czas Ferrarê, zachowuj¹c jednak sw¹
tamtejsz¹ uniwersyteck¹ ga¿ê)
12
. By³ te¿ Bevilacqua jednym z za³o¿ycieli tzw. Accademia
degli Intrepidi (Nieustraszonych) — typowej dla owych czasów instytucji, bêd¹cej forum
spotkañ i intelektualnych dyskusji.
W sumie nie sposób odmówiæ naszemu bohaterowi konsekwencji, ¿yciowego sprytu
i skutecznoœci oraz determinacji w zabieganiu o sw¹ karierê. Jego losy zdaj¹ siê zarazem
trafnie ilustrowaæ realia spo³eczne Italii w okresie potrydenckim, charakteryzowaæ skom-
plikowany system zale¿noœci w obrêbie elit tamtejszego spo³eczeñstwa. Mnogoœæ podmio-
tów politycznych funkcjonuj¹cych na gruncie w³oskim i ich wzajemne powi¹zania, tak¿e
dynastyczne, pozwala³y ambitnym, wykszta³conym jednostkom oferowaæ swoje us³ugi
kolejnym patronom, a niekiedy nawet czyniæ to w uk³adzie synchronicznym.
Este, Gonzagowie, Aldobrandini, Medyceusze, wreszcie Borghese, a byæ mo¿e tak¿e
Ludovisi, w roli protektorów — to lista doprawdy imponuj¹ca. Przedstawiciele najœwiet-
niejszych w³oskich rodów wyj¹tkowo zgodnie doceniali zalety i kwalifikacje Luigiego
Bevilacqua, toleruj¹c niejednokrotnie jego kontakty z konkurencyjnymi dworami. Talenty
dyplomatyczne naszego bohatera zyskuj¹ w ten sposób najwy¿sz¹ ocenê.
Misja, któr¹ odby³ w roku 1609 by³a — jak o tym ju¿ wspominaliœmy — jedn¹ z wielu
ówczesnych inicjatyw dworu toskañskiego i, jak pozosta³e, mia³a przede wszystkim kurtu-
azyjny charakter. Nowy wielki ksi¹¿ê, Cosimo II, zawiadamia³ zaprzyjaŸnione i licz¹ce siê
dwory europejskie o œmierci ojca i swoim wst¹pieniu na tron. Mi³o jest skonstatowaæ, ¿e
na liœcie tej znalaz³ siê dwór polskiego króla — raczej nie ze wzglêdu na intensywnoœæ
ówczesnych kontaktów Rzeczypospolitej z Toskani¹, lecz z uwagi na œwie¿ej daty wiêzi powi-
nowactwa ³¹cz¹ce Zygmunta III nie tylko z Habsburgami, ale równie¿ z Medyceuszami.
Zadanie by³o wiêc ambitne (co pasuje do naszych wyobra¿eñ na temat postaci
margrabiego), nie tyle w sensie dyplomatycznym, co raczej, powiedzielibyœmy, logistycz-
nym. Wybieraj¹c siê w podró¿, Bevilacqua nie zdawa³ sobie zapewne sprawy, ¿e przyjdzie
mu dotrzeæ nie tylko do Krakowa, lecz do Wilna, sk¹d Zygmunt III wyruszy³ w³aœnie na
oblê¿enie Smoleñska, pozostawiaj¹c na miejscu królow¹ i znaczn¹ czêœæ swojego dwor-
skiego otoczenia.
Zachowany diariusz podró¿y toskañskiego ambasadora pisany jest w trzeciej osobie,
przez kogoœ z otoczenia margrabiego, a zarazem postaæ niew¹tpliwie doœwiadczon¹ w po-
dró¿ach i zaprawion¹ w dyplomatycznym rzemioœle. Wskazuje na to ogromna lakonicz-
noœæ fragmentów dotycz¹cych samej drogi, pokonywania wielkich b¹dŸ co b¹dŸ odleg³oœci
i to na obszarach coraz gorzej przygotowanych do obs³ugi podró¿uj¹cych.
Uwagê autora absorbuj¹ natomiast wszelkie elementy dyplomatycznego ceremonia-
³u, które odnotowuje krótko, lecz z wyraŸnym znawstwem, oraz osoby napotkane w kolej-
nych miejscach — w³adcy, ich rodziny, otoczenie i urzêdnicy, niekiedy dodatkowo, choæ
zawsze skrótowo charakteryzowani. Trudno oprzeæ siê wra¿eniu, i¿ na autorze diariusza
ca³a eskapada nie zrobi³a wiêkszego wra¿enia. O jego obeznaniu z dyplomatycznym
rzemios³em zdaj¹ siê te¿ œwiadczyæ bardzo skrupulatne uwagi na temat miejsc postoju
i oferowanych wygód, wraz z zaznaczeniem, kto ponosi³ koszta pobytu.
Bevilacqua opuœci³ Florencjê w po³owie lipca, kieruj¹c siê na Modenê, Parmê i Man-
tuê, by najpierw na tamtejszych dworach wype³niæ powierzon¹ misjê. Podró¿ przebieg³a
24
WOJCIECH TYGIELSKI
12
Archivio Segreto Vaticano (dalej: ASV), Fondo Borghese I 716, k. 442r.
chyba spokojnie, choæ trudno nie dodaæ, ¿e niemal dok³adnie w tym czasie avviso z Mo-
deny przynios³o wiadomoœæ o silnym trzêsieniu ziemi w okolicach Reggio
13
.
W Modenie (16–19 lipca) zatrzyma³ siê nie na dworze ksi¹¿êcym, lecz u sta³ego
rezydenta toskañskiego o nazwisku Bovio, tak¹ bowiem — czytamy w diariuszu — umowê
co do zasad goszczenia pos³ów nadzwyczajnych zawar³y ze sob¹ oba zaprzyjaŸnione dwory,
jeszcze w czasach wielkiego ksiêcia Ferdynanda. Niemniej urzêdnicy dworu dostarczyli
pos³owi i jego otoczeniu wiktua³y: drób oraz wino. Podczas audiencji u m³odego ksiêcia
Luigiego, która odby³a siê na stoj¹co, obaj rozmówcy mieli odkryte g³owy; analogiczny
protokó³ obowi¹zywa³ podczas wizyty u ksiê¿niczki Giulii, natomiast ksiê¿na Virginia de’
Medici, ¿ona ksiêcia Cesare d’Este, wys³annika toskañskiego nie przyjê³a, t³umacz¹c
siê z³ym samopoczuciem.
W Parmie (19–21 lipca) na spotkanie pos³a wyjecha³ w dwie karoce dworzanin Muzio
Pustirli, a póŸniej w trakcie pobytu stale opiekowa³ siê goœciem ksi¹¿êcy sekretarz o na-
zwisku Linate, który odwiedza³ go co wieczór. Bevilacqua zatrzyma³ siê w gospodzie, ale
— podobnie jak w Modenie — ¿ywnoœæ dostarczali mu dworscy urzêdnicy. Mia³a miejsce
tylko jedna audiencja u ksiêcia Ranuccio Farnese i jego ¿ony, Margarety Aldobrandini —
nie dosz³o wiêc do zwyczajowej audiencji po¿egnalnej; wobec pos³a gospodarze u¿ywali
tytu³u „Illustrissimo”.
W Mantui (22–23 lipca) równie¿ przysz³o mu zatrzymaæ siê w gospodzie, gdy¿ — jak
czytamy — ksia¿¹t nie by³o wtedy w mieœcie. Szybko jednak zosta³ zaproszony na dwór,
gdzie przydzielono mu elegancki apartament. W zastêpstwie rodziców, Vincenzo Gonzagi
i Eleonory de’ Medici, pos³a przyjêli synowie, Silvio i Vincenzo, z nale¿nymi honorami:
pierwszy tytu³owa³ go „Eccellenza”, drugi — „Illustrissimo”; obaj wyrazili zainteresowa-
nie zdrowiem arcyksiê¿niczki Marii Maddaleny, m³odej ¿ony Cosimo II, bêd¹cej, o czym
ju¿ w Mantui wiedziano, w b³ogos³awionym stanie. Poza tym protokó³ by³ analogiczny, jak
w Modenie i Parmie.
W Trydencie (2–4 sierpnia) goœci³ Bevilacqua u kardyna³a Carla Madruzzi, który —
dowiedziawszy siê z pewnym opóŸnieniem o przybyciu pos³a — dwukrotnie zaprosi³ go do
siebie na posi³ek, czyni³ nale¿ne honory, a nawet osobiœcie odprowadzi³ do gospody.
W Innsbrucku (7–9 sierpnia) miejscem postoju by³a ober¿a wyznaczona osobiœcie
przez arcyksiêcia Maksymiliana, który okaza³ siê sympatyczny i bardzo wylewny — wy-
szed³ na spotkanie pos³a do drugiej antykamery, wzi¹³ go nastêpnie w ramiona i prawi³
liczne grzecznoœci; podobna atmosfera panowa³a podczas audiencji u Anny Katarzyny,
wdowy po arcyksiêciu Ferdynandzie. Nikt natomiast — to, zdaniem autora diariusza,
pierwsza ró¿nica w stosunku do obyczajów panuj¹cych w Italii — nie odwiedza³ pos³a
w jego stancji, choæ arcyksi¹¿ê wyznaczy³ mu sta³¹ asystencjê w osobie swego dworzanina
Lelio Pechio (w³oskie brzmienie tego nazwiska warto przy okazji podkreœliæ).
Nauczony doœwiadczeniem z Mantui, a tak¿e z Trydentu, gdzie okazywa³o siê, i¿
g³ówni adresaci poselstwa s¹ chwilowo w mieœcie nieobecni, stara³ siê Bevilacqua powia-
damiaæ listownie kolejne dwory o swym planowanym przybyciu, czego korzystne efek-
ty odnotowa³ ju¿ w Monachium, nastêpnym miejscu postoju (11–14 sierpnia), a tak¿e
w Wiedniu (18–23 sierpnia).
W miejscu le¿¹cym dwie mile od Monachium (dok¹d Bevilacqua dotar³ na barce
p³yn¹cej z Hall) oczekiwa³ nañ powóz przys³any przez ksiêcia Maksymiliana, zaœ w bra-
MARGRABIA LUIGI BEVILACQUA I JEGO MISJA DYPLOMATYCZNA W 1609 R.
25
13
BAV, Urb. Lat. 1077 k. 435r: „Di Roma, 25 VII 1609”.
mie miasta — dworzanin Giulio Cesare Crivelli z dwiema dwukonnymi karetami. Pose³
zakwaterowany zosta³ w pa³acu, bêd¹c — wedle s³ów Crivellego — pierwszym po amba-
sadorze hiszpañskim, który dostapi³ tego zaszczytu. Wyró¿nienie to dotyczy³o, rzecz jasna,
tylko osoby margrabiego; jego ludŸmi zaopiekowali siê dworzanie ksiêcia. Zaraz te¿ z³o¿yli
pos³owi wizyty urzêdnicy dworu: baron Terin — w imieniu ksiêcia, oraz Giovanbattista
d’Arco — w imieniu ksiê¿nej El¿biety Lotaryñskiej. Audiencja u pary ksia¿êcej nast¹pi³a
nastêpnego ranka, na siedz¹co, w serdecznej atmosferze, a poniewa¿ gospodarze zamie-
rzali nazajutrz wyjechaæ z miasta (per certa devotione), jeszcze tego samego dnia dosz³o do
drugiej rozmowy, uznanej przez obie strony za audiencjê po¿egnaln¹. Nie odby³o siê
natomiast planowane spotkanie z siostr¹ ksiêcia, Maksymilian¹, która wyra¿a³a pocz¹tkowo
wielkie zainteresowanie nowinami z Florencji; poprzestano na kontakcie przez osoby trzecie.
Jednak program wizyty nie zosta³ w ten sposób wyczerpany. Na polecenie ksiêcia,
Giulio Cesare Crivelli (znowu W³och w roli opiekuna) zaprosi³ goœcia na wspólne zwie-
dzanie miasta; przed po³udniem móg³ Bevilacqua obejrzeæ miêdzy innymi kolegium
jezuitów, po obiedzie zaœ podziwiaæ zasoby ksi¹¿êcego skarbca. Na odjezdnym Crivelli
odprowadzi³ pos³a do bramy miasta, zaœ przys³ana od dworu kareta odwioz³a go do
Borsemburga, gdzie margrabia ponownie wsiad³ na barkê, kieruj¹c siê w stronê Wiednia.
Tu przyjmowany by³ nie mniej uroczyœcie, powitany w imieniu króla (tak w tekœcie
konsekwentnie okreœlany jest arcyksi¹¿ê Maciej, jako król Wêgier) przez dworzan, Otta-
vio Cavriani i Alessandro Ridolfi, którym wrêczy³ listy od wielkiego ksiêcia oraz jego
s³awnego sekretarza i nieformalnego zwierzchnika toskañskiej dyplomacji, Belissario
Vinta. Zakwaterowany zosta³ w gospodzie, na koszt króla; oferowane tam menu wzboga-
ciæ mia³ podarunek w postaci upolowanego jelenia.
Nazajutrz pos³a odwiedzi³ jedynie Cavriani; poza tym nic siê nie dzia³o, gdy¿ król ze
swym otoczeniem wyjecha³ za miasto (in campania). Do audiencji dosz³o dopiero dnia
nastêpnego. Po margrabiego przyjecha³ dworzanim Giberto di Santo Hiler w dwie szeœ-
ciokonne karety; przy wejœciu do antykamery uroczyœcie powita³ go marsza³ek dworu,
baron Menco. Cierpi¹cy na podagrê monarcha przyj¹³ pos³a na siedz¹co, z nakryt¹ g³ow¹;
powita³ go serdecznie, bior¹c w ramiona i prosz¹c, by ten usiad³ i nakrycia g³owy równie¿
nie zdejmowa³; ustalono, ¿e drugiej (po¿egnalnej) audiencji ju¿ nie bêdzie, natomiast król
zadeklarowa³, ¿e chêtnie przyjmie swego rozmówcê, gdy ten bêdzie wraca³ z Polski
14
.
Marsza³ek dworu odprowadzi³ pos³a do schodów, Cavriani i Ridolfi — do karety, zaœ
Giberto — do gospody. Jeœli dodamy, ¿e podczas pobytu w Wiedniu sta³e towarzystwo
zapewnia³ pos³owi Carlo Magni, zarz¹dca poczty, oraz przypomnimy, i¿ w Innsbrucku
asystowa³ mu Lelio Pechio, zaœ w Monachium — Giulio Cesare Crivelli, to stwierdziæ
przyjdzie nie tylko obecnoœæ w³oskich dworzan na zaalpejskich dworach, lecz tak¿e fakt
korzystania z ich us³ug w³aœnie wtedy, gdy w³adcom przychodzi³o goœciæ dostojnego
przybysza z Italii.
Obraz owej w³oskiej obecnoœci w europejskich strukturach dworskich i dyplomatycz-
nych, widzianej tu przez pryzmat jednego zaledwie poselstwa, uzupe³niæ nale¿y o kontakty
z nuncjuszami. Od momentu przybycia pos³a toskañskiego do Wiednia nie jesteœmy ju¿
26
WOJCIECH TYGIELSKI
14
Dosz³o tu jeszcze do nieplanowanego spotkania Bevilacqua z arcyksiêciem Karolem, który — choæ
w drodze ze Œl¹ska do Grazu zatrzyma³ siê w Wiedniu tylko na jedn¹ noc — udzieli³ pos³owi pos³uchania
i traktowa³ bardzo serdecznie (wypytywa³ g³ównie o wielk¹ ksiê¿nê Mariê Maddalenê), ale na zakoñczenie
odprowadzi³ goœcia tylko do drzwi pokoju.
bowiem skazani na informacje zawarte w diariuszu powsta³ym w najbli¿szym otoczeniu
podró¿uj¹cego ambasadora. Uzupe³nia je bowiem i pozwala kontrolowaæ korespondencja
dyplomatów papieskich.
Najwa¿niejszym reprezentantem Stolicy Apostolskiej na dworach Habsburgów by³
wtedy bez w¹tpienia rezyduj¹cy od 1607 r. na dworze cesarskim w Pradze nuncjusz
Antonio Caetano, do którego obowi¹zków nale¿a³o pocz¹tkowo zbieranie i przesy³anie
informacji tak¿e z Wiednia. Szczêœliwie — z punktu widzenia precyzji i kompletnoœci
zachowanych Ÿróde³ — w orszaku kardyna³a Millini, który w nastêpnym roku uda³ siê do
Rzeszy, by poœredniczyæ w sporach pomiêdzy cesarzem Rudolfem a arcyksiêciem Macie-
jem, znalaz³ siê te¿ biskup Melfi, Placido de Marra (zm. 1620), który na prze³omie sierpnia
i wrzeœnia ustanowiony zosta³ nuncjuszem zwyczajnym na wiedeñskim dworze Macieja
(gdy uzyska³ on tytu³ króla Wêgier — destinato nuovo Re). Ten ambitny i pracowity
dyplomata mia³ zreszt¹ wkrótce, bo w lipcu 1612 roku, zostaæ nuncjuszem na dworze
cesarskim
15
.
W zakres zainteresowañ nuncjusza wiedeñskiego wchodzi³y plany matrymonialne
króla Macieja i w tym kontekœcie, ju¿ w liœcie pisanym w Wiedniu 25 lipca 1609, podsuwa³
pod rozwagê kardyna³owi Borghese ewentualnoœæ kandydatury primogenita di Toscana
(Caterina, siostra Cosimo II, wysz³a potem za Ferdynanda Gonzagê)
16
. Nuncjusz wyko-
rzysta³ wiêc œwietn¹ okazjê, jak¹ by³a wizyta w Wiedniu toskañskiego ambasadora, by
zdobyæ dodatkowe informacje na interesuj¹cy go temat i przekazaæ je do Rzymu. Uczyni³
to w trzech kolejnych listach do kardyna³a Borghese, datowanych 22 i 29 sierpnia
17
.
Poza znan¹ nam ju¿ z diariusza faktografi¹, obejmuj¹c¹ cel poselstwa Bevilacqua,
przebyt¹ trasê i dalsze dyplomatyczne plany oraz wysok¹ ocen¹ oprawy audiencji u króla
Macieja (gratissima audienza), znajdujemy tu streszczenie rozmowy obu dyplomatów na
temat ewentualnego dynastycznego aliansu Habsburgów i Medyceuszy.
Dosz³o wiêc do modelowego wrêcz spotkania dyplomatycznego na neutralnym tere-
nie: de Marra wypytywa³ goœcia o ksiê¿niczki toskañskie, ten zaœ chcia³ wiedzieæ, co
w Wiedniu mówi siê o planach matrymonialnych króla Macieja i dlaczego ten oci¹ga siê
z wyborem ¿ony. Nuncjusz, nie posiadaj¹c — jak pisze — dostatecznie precyzyjnych
instrukcji kardyna³a Borghese, odpowiada³ zdawkowo, tote¿ rozmówcy poprzestali na
ogólnej konkluzji, i¿ dobrze by by³o króla do ma³¿eñstwa zachêciæ. Z dalszych listów
nuncjusza wynika, ¿e — wedle jego oceny — doradcy króla, podzielaj¹cy tê opiniê, mieli
go namawiaæ do przyjêcia w³aœnie oferty toskañskiej (il primo loro oggetto sarà quello di
Toscana).
Przed wkroczeniem w granice Rzeczypospolitej Bevilacqua z³o¿y³ jeszcze wizytê bi-
skupowi o³omunieckiemu, kardyna³owi Franciszkowi Dietrichstein, w jego rezydencji
w Kromiery¿u. Jeœli wierzyæ diariuszowi podró¿y, to on w³aœnie zgotowa³ pos³owi najœwiet-
niejsze powitanie. Sekretarz kardyna³a wyjecha³ mu na spotkanie do miasteczka Vyškov,
ko³o O³omuñca, w jedenaœcie szeœciokonnych karet. Gdy orszak znajdowa³ siê w odleg³o-
œci jednej mili od Kromiery¿a, z murów zamkowych oddano salwê artyleryjsk¹, a same-
mu wjazdowi towarzyszy³a kanonada z muszkietów i arkebuz. Zakwaterowano goœcia na
zamku. Kardyna³, stale zwracaj¹cy siê doñ per „Eccellenza”, dwukrotnie goœci³ pos³a na
MARGRABIA LUIGI BEVILACQUA I JEGO MISJA DYPLOMATYCZNA W 1609 R.
27
15
Zob. S. P i e r a l i s i, Mss. Barberini. Inventario di Carteggi Diplomatici, Germania, k. 116.
16
ASV, Segreteria di Stato, Germania 114 A, k. 33r.
17
Tam¿e, k. 91r–v, 94r, 96r.
kolacji, za ka¿dym razem osobiœcie, tylko w towarzystwie sekretarza, odprowadza³ do
stancji, a na po¿egnanie — do samej karety.
Zarysowuj¹ca siê w trakcie podró¿y zasada, i¿ im dalej na wschód, tym huczniej
i z wiêksz¹ pomp¹ pose³ by³ przyjmowany, znalaz³a pe³ne potwierdzenie podczas pobytu
w Rzeczypospolitej, choæ — przypomnijmy — dwór polski by³ wtedy zdezintegrowany
w zwi¹zku z osobistym zaanga¿owaniem króla w dzia³ania militarne pod Smoleñskiem,
gdzie towarzyszy³a mu czêœæ najwy¿szych dostojników pañstwa. Inni przebywali nadal
w Krakowie, natomiast znacz¹c¹ czêœæ funkcji sto³ecznych przejê³o wtedy Wilno, gdzie
przebywa³ dwór królowej, a tak¿e siostry króla, Anny Wazówny, oraz grupa senatorów,
gdzie czasowo rezydowa³ nuncjusz i gdzie odprawiano wtedy zagraniczne poselstwa.
Bevilacqua dotar³ 2 wrzeœnia do Krakowa, gdzie — w zwi¹zku z nieobecnoœci¹ dworu
— zatrzyma³ siê w domu Lorenzo Lenzi, Florentczyka, w³aœciciela miejscowej gospody.
Tu odwiedzi³ go marsza³ek nadworny Miko³aj Wolski, jeden z adresatów listów wielkiego
ksiêcia, które pose³ mia³ ze sob¹. Podczas obiadu marsza³ek przedstawi³ pos³owi sytuacjê
i dyplomatyczne konsekwencje prowadzonych dzia³añ militarnych oraz udzieli³ wska-
zówek dotycz¹cych podró¿y na Litwê. Po piêciodniowym odpoczynku, odprowadzony
przez marsza³ka pó³ mili za miasto, wyruszy³ wiêc Bevilacqua w stronê Wilna, w towarzy-
stwie dworzanina królewskiego, Francuza, ksiêdza della Cola [de Lacole? — przyp. aut.].
Po dwóch tygodniach, 22 wrzeœnia, dotar³ na przedmieœcia Wilna, gdzie na polecenie
królowej zosta³ zakwaterowany. Nastêpnego ranka przybyli po niego Henryk Firlej,
referendarz koronny, oraz Marcin Krasicki, starosta bolimowski, krajczy królowej, które-
mu zlecono sta³e asystowanie pos³owi. W paradnym orszaku, sk³adaj¹cym siê z dwóch
karet i ponad stu jeŸdŸców w odœwiêtnych liberiach, wprowadzili go w bramy miasta.
Pose³ zamieszka³ pocz¹tkowo w pa³acu Radziwi³³ów (casa del Duca d’Olic — tak
odczytujemy ten niejasny zapis — a wiêc ksiêcia na O³yce, czyli Miko³aja Krzysztofa
Radziwi³³a Sierotki)
18
, o pokojach wy³o¿onych jedwabnymi tapiseriami i z³oconymi kur-
dybanami, pe³nym s³u¿by gotowej spe³niaæ wszelkie ¿yczenia dostojnego goœcia (servitori
richieduti all’allogio d’ogni gran personaggio), strze¿onym przez dwunastu hajduków; po-
tem przyj¹³ tak¿e goœcinê Hieronima Wo³³owicza, podskarbiego litewskiego.
Po czterech dniach, 26 wrzeœnia, zosta³ przyjêty na pierwszej audiencji, doprowadzo-
ny przed oblicze królowej przez podkanclerzego litewskiego, Gabriela Wojnê; rozmo-
wa przebieg³a — wedle autora diariusza — w bardzo przyjaznej atmosferze (audienza
humanissima), rolê t³umacza pe³ni³ referendarz Henryk Firlej. Tego samego przedpo³u-
dnia, uprzejmego i nie mniej serdecznego pos³uchania (l’audienza fu cortese et affettuose)
udzieli³ pos³owi królewicz W³adys³aw — na siedz¹co, z odkryt¹ g³ow¹, nieco tylko unosz¹c
siê z taboretu przy powitaniu i na po¿egnanie; w roli t³umacza wyst¹pi³ tym razem pod-
skarbi wielki litewski, Hieronim Wo³³owicz.
Do drugiej audiencji, w analogicznej sekwencji — najpierw przyjêcie przez królow¹,
potem przez królewicza (tym razem obaj rozmówcy mieli nakryte g³owy), dosz³o 7 paŸ-
dziernika. Pretekstem by³o oficjalne powiadomienie polskiego dworu o narodzinach córki
wielkiego ksiêcia, Marii Cristiny. Asystê od stancji do dworu i w drodze powrotnej ponow-
nie zapewnia³ pos³owi podkanclerzy Wojna. Nie dosz³o natomiast do spotkania z królew-
28
WOJCIECH TYGIELSKI
18
Druga ewentualnoœæ: Duca d’Ohin — mo¿e byæ fonetycznym zapisem s³owa „Wo³yñ”; chodzi³oby wtedy
o „ksiêcia wo³yñskiego”, a wiêc zapewne o któregoœ z Zas³awskich: Janusza, wojewodê wo³yñskiego, lub
Aleksandra, kasztelana wo³yñskiego.
n¹ Ann¹ Wazówn¹. Na pocz¹tku pobytu Bevilacqua jej nie odwiedzi³, gdy¿ — jak czytamy
w diariuszu — nie mia³ stosownych instrukcji (non havendo ordine), póŸniej zaœ królewna
wymówi³a siê z³ym samopoczuciem, co zosta³o przyjête za dobr¹ monetê (fece dire essere
indisposta, come veramente era).
Oczekuj¹c na decyzjê króla, czy zechce go przyj¹æ osobiœcie w obozie pod Smoleñskiem,
Bevilacqua prowadzi³ w Wilnie bardzo intensywne ¿ycie towarzyskie. Odwiedzali go i goœcili
miêdzy innymi, poza wspomnianymi ju¿ podskarbim Wo³³owiczem i podkanclerzym Wojn¹,
tak¿e brat tego ostatniego, biskup wileñski Benedykt Wojna oraz kasztelan che³miñski, Micha³
Konarski, preceptor i opiekun królewicza W³adys³awa. Dosz³o te¿ do kilkakrotnych kontak-
tów i wspólnych posi³ków z nuncjuszem Francesco Simonett¹, o czym czytamy zarówno na
kartach diariusza, jak te¿ w raportach nuncjusza przesy³anych do Rzymu.
Poselstwo florenckie nie mog³o bowiem nie zostaæ w nich uwzglêdnione. Podobnie
jak w przypadku pobytu Bevilacqua w Wiedniu, mieliœmy wiêc okazjê skonfrontowania
treœci diariusza ze Ÿród³em zewnêtrznym i — przynajmniej w odniesieniu do faktografii
— wiarygodnym. Konfrontacja ta, dodajmy, i tym razem wypad³a w pe³ni zadowalaj¹co,
potwierdzaj¹c wartoœæ diariusza, jako tekstu oszczêdnego w s³owa, lecz kreœlonego bardzo
kompetentn¹ rêk¹.
W liœcie pisanym 25 wrzeœnia Simonetta donosi³ kardyna³owi Borghese o przybyciu
pos³a toskañskiego i celu jego misji, podkreœlaj¹c, ¿e Bevilacqua przyjmowany jest bardzo
okazale, a pobyt jego w pe³ni finansuje królowa. Informowa³ te¿ o wys³aniu kurierów
do króla, z zapytaniem, czy pose³ ma siê udaæ do niego in Moscovia, czy te¿ zostanie
odprawiony w Wilnie, co papieskiemu dyplomacie, maj¹cemu w tym wzglêdzie w³asne
doœwiadczenia, wydawa³o siê du¿o bardziej prawdopodobne (come a me par verisimile, che
debba essere)
19
.
W nastêpnym liœcie, z 6 paŸdziernika, nuncjusz odnotowa³ pierwsz¹ audiencjê pos³a
u królowej i królewicza, przywiezione w prezencie dla Konstancji klejnoty (w postaci
wysadzanego drogimi kamieniami diademu oraz wisiorka), które siostrze ofiarowa³a
wielka ksiê¿na Toskanii, wystawnoœæ przyjêæ, niemal codziennie wydawanych na czeœæ
goœcia przez rezyduj¹cych w Wilnie senatorów, oraz w³asne z nim kontakty. W kolejnym,
z 12 paŸdziernika, donosi³ o odpowiedzi Zygmunta III (Bevilacqua otrzyma³ j¹ dnia
poprzedniego), który pos³a toskañskiego do przyjazdu pod Smoleñsk nie zachêca³, z czego
ten skwapliwie skorzysta³, postanawiaj¹c poprzestaæ na dostarczeniu królowi przez po-
s³añca swych lettere credentiali i na tym misjê zakoñczyæ
20
.
Uzyskawszy wiêc 14 paŸdziernika audiencjê po¿egnaln¹ u królowej, trzy dni póŸniej
opuœci³ Bevilacqua Wilno, odprowadzony na pó³ mili przez referendarza Firleja, krajczego
Krasickiego oraz altri gentilhuomini Pollacchi. W liœcie do kardyna³a Borghese, pisanym
tego samego dnia (17 paŸdziernika), wyjazd pos³a odnotowa³ nuncjusz Simonetta, dodaj¹c
— o czym brak wzmianki w diariuszu — i¿ margrabia zosta³ przez królow¹ obdarowany
szeœcioma zaprzêgowymi rumakami
21
.
Drogê do Krakowa odby³ pose³ w towarzystwie ksiêdza della Cola, ponownie pe³ni¹-
cego funkcjê opiekuna i przewodnika w podró¿y, ale — co skrupulatnie zosta³o odnoto-
wane — na w³asny koszt. Dopiero na miejscu, zgodnie z ¿yczeniem królowej, przywrócono
MARGRABIA LUIGI BEVILACQUA I JEGO MISJA DYPLOMATYCZNA W 1609 R.
29
19
Tam¿e, k. 207r.
20
ASV, Segreteria di Stato, Polonia 37 A, k. 53r, 60r.
21
Tam¿e, k. 74r.
mu status goœcia polskiego dworu. Rolê gospodarza, zapewne w zwi¹zku z wyjazdem
marsza³ka Wolskiego w poselstwie do Rzymu, pe³ni³ tym razem Stanis³aw P³aza, wielko-
rz¹dca zamku krakowskiego, który na czele stosownego orszaku powita³ margrabiego na
milê od Krakowa, ponownie ulokowa³ w gospodzie Lorenza Lenzi i przyzwoicie ugoœci³
(fu convitato solennemente).
Bevilacqua opuœci³ Kraków 8 listopada, odprowadzony na zwyczajow¹ milê za miasto
przez P³azê, któremu tym razem towarzyszy³ Jan Stanis³awski, syn Baltazara podskarbiego
koronnego, oraz grupa szlachty.
Dalsza trasa, jak¹ pose³ uda³ siê do Florencji nie jest nam znana. O ponownym
spotkaniu z margrabi¹ nie wspomina bardzo skrupulatny w swych doniesieniach nuncjusz
wiedeñski Placido de Marra, który wszelako od 19 listopada do koñca 1609 roku przebywa³
na sejmie w Passawie
22
. Nie wyklucza to wiêc przejazdu przez Wiedeñ i dalej — najbar-
dziej prawdopodobn¹ drog¹ — przez Tarvisio, Wenecjê i Boloniê, ale potwierdzenia tego
w avvisi nie uda³o nam siê odnaleŸæ. Przejazd pos³a powracaj¹cego w rodzinne strony po
zakoñczeniu misji najwyraŸniej nie budzi³ ju¿ takiego zainteresowania, jakie w tym samym
Ÿródle odnotowaliœmy pó³ roku wczeœniej.
Dopiero bowiem w avviso weneckim z 23 stycznia 1610 umieszczono doniesienie
z Florencji, a w nim informacjê, ¿e 8 stycznia dotar³ tam nasz margrabia, obdarowany
przez polskiego króla oœmioma (liczba nieco wiêksza ni¿ w liœcie nuncjusza) przepiêknymi
rumakami — szeœcioma zaprzêgowymi i dwoma do jazdy wierzchem, a tak¿e innymi
prezentami
23
. Podró¿ z Krakowa do Florencji trwa³a wiêc równo dwa miesi¹ce, co wska-
zuje, i¿ pose³ w tym czasie nie zajmowa³ siê jedynie pokonywaniem odleg³oœci.
Misja Luigiego Bevilacqua nie zajmie szczególnie eksponowanego miejsca na kartach
syntez dziejów dyplomacji — ani europejskiej, ani polskiej, ani nawet toskañskiej. Przed-
stawione ustalenia traktujemy wiêc przede wszystkim jako przyczynek faktograficzny
odnosz¹cy siê do s³abo rozpoznanej sfery siedemnastowiecznych kontaktów dyplomatycz-
nych Polski z Florencj¹. Pragniemy przy tym zwróciæ uwagê na istniej¹ce mo¿liwoœci
Ÿród³owe w tym zakresie.
Pomijaj¹c sam diariusz, choæ tego typu Ÿród³a opisowe na ogó³ przy okazji odbywa-
nia poselstw powstawa³y, mamy tu do czynienia z dobitnym potwierdzeniem wartoœci
informacyjnej nie tylko raportów nuncjuszy (w naszym przypadku rezyduj¹cych w Polsce
i w Wiedniu), co nie zaskakuje, lecz tak¿e rêkopiœmiennych doniesieñ o charakterze
prasowym (avvisi). Poœrednio otrzymujemy bowiem potwierdzenie ich kompletnoœci,
skoro wydarzenie o tak niewielkim kalibrze politycznym by³o na ich kartach skrupulatnie
odnotowywane, co z kolei daje szansê istotnego uzupe³nienia naszej wiedzy w zakresie
dziejów dyplomacji i szerzej pojmowanych nowo¿ytnych kontaktów miêdzynarodowych.
Pilnej kontynuacji, w odniesieniu do XVII i XVIII w., wymaga na przyk³ad praca
ksiêdza Mariana B a n a s z a k a o polskich poselstwach obediencyjnych
24
; dalszego uzu-
pe³niania — obraz bie¿¹cych, niekiedy rutynowych kontaktów dyplomatycznych Rzeczy-
30
WOJCIECH TYGIELSKI
22
Listy Placido de Marra do kardyna³a Borghese, datowane w Wiedniu 13 i 14 listopada, a tak¿e póŸniejsze,
wysy³ane po 19 listopada z Passawy — ASV, Segreteria di Stato, Germania 114A.
23
Che vi era parimente giunto il Marchese Bevilacqua stato Ambasciatore straordinario in Polonia, della cui
Maestà ha riportato in dono 6 bellissimi cavalli da carrozza et 2 da maneggio, con altre gentilezze di quei paesi —
BAV, Urb. Lat. 1078/I, k. 65v.
24
M. B a n a s z a k, Z dziejów dyplomacji watykañskiej. Poselstwa obediencyjne w latach 1534–1605, Warsza-
wa 1975, cz. II: Dzieje poselstw polskich.
pospolitej z innymi podmiotami politycznymi, który wydaje siê dostatecznie klarowny
jedynie w okresach monarszych elekcji, powoduj¹cych naturalne dyplomatyczne o¿ywie-
nie, wywo³ane staraniami przedstawicieli obcych dworów o polsk¹ koronê.
Poselstwo Bevilacqua ma tak¿e swoj¹ wymowê dla refleksji nad pozycj¹ Polski
w ówczesnej Europie. Fakt, i¿ doradcy wielkiego ksiêcia dalekiej Toskanii zaliczyli Zyg-
munta III do grona w³adców, z którymi warto i nale¿y utrzymywaæ kontakty dyplomatycz-
ne, nie jest zaskakuj¹cy (zw³aszcza jeœli uwzglêdnimy œwie¿ej daty powi¹zania dyna-
styczne) i nie mo¿e byæ powodem szczególnej satysfakcji. Natomiast rozbudowanie —
w obrêbie europejskiego systemu przekazywania informacji — w¹tku dzia³añ militar-
nych polskiego króla na pó³nocnym wschodzie, czêstotliwoœæ i objêtoœæ doniesieñ na
temat oblê¿enia Smoleñska, pojawiaj¹cych siê w ówczesnej korespondencji, a zw³aszcza
na kartach avvisi, jest doprawdy imponuj¹ca.
Przejrzenie tylko avvisi urbinackich z lat 1609 i 1610 wskazuje, ¿e przez d³ugie
miesi¹ce nie ma w Europie wydarzenia, któremu poœwiêcono by tak wiele uwagi. Polski
w³adca walcz¹cy ze „schizmatykami” budzi³ sympatiê i podziw. Doniesienia z obozu pod
Smoleñskiem, opisy potyczek i prowadzonych rokowañ, budowy szañców, pozycji artyle-
ryjskich i wie¿ oblê¿niczych, przygotowañ do generalnego szturmu, wraz z rozbudowan¹
ocen¹ szans na militarny i polityczny sukces, by³y kopiowane w centrach ówczesnego
systemu informacyjnego i rozsy³ane po ca³ej Europie. Czêœæ, ale tylko czêœæ zas³ug w tym
wzglêdzie przypisaæ nale¿y nuncjuszom i ich intensywnej korespondencji. Tak¿e bowiem
w otoczeniu Zygmunta III ewidentnie zdawano sobie sprawê ze znaczenia dzia³añ o cha-
rakterze informacyjno–propagandowym i przyk³adano do nich du¿¹ wagê
25
.
Co prawda polskie starania o wsparcie militarne i finasowe (o co zabiega³, miêdzy
innymi w Rzymie, marsza³ek nadworny koronny Miko³aj Wolski) pozostawa³y bez echa,
ale zainteresowanie by³o ewidentne. Dopiero wieœci o zabójstwie króla Francji Henry-
ka IV, 14 maja 1610, okaza³y siê „newsem”, którego atrakcyjnoœæ przes³oni³a na czas
pewien walki na kresach wschodnich. Wkrótce jednak na kartach avvisi pojawi³ siê K³uszyn
i kolejne, coraz bardziej ekscytuj¹ce efekty wyprawy ¯ó³kiewskiego na Moskwê.
Z drugiej strony, poselstwo Bevilacqua, w³aœnie ze wzglêdu na dyplomatyczn¹ banal-
noœæ tej misji, pozwala poznaæ bli¿ej ówczesne techniki dyplomatyczne, obowi¹zuj¹cy na
poszczególnych dworach protokó³ — przebieg audiencji, zasady zakwaterowania i utrzy-
mania, towarzysz¹ce wizycie pos³a przyjêcia i przygotowane dlañ atrakcje, maj¹ce uprzy-
jemniæ pobyt. Elementy ceremonia³u w czasie ca³ej podró¿y toskañskiego wys³annika
w sumie okaza³y siê — uwzglêdniajac tak¿e pobyt w Polsce — zaskakuj¹co podobne. Choæ
wiêc wystawnoœæ przyjêcia pos³a, co podkreœlaliœmy, nie pokrywa³a siê œciœle z rang¹
goszcz¹cego go dworu, to jednak odnosimy wra¿enie, ¿e istniej¹ce w tym wzglêdzie
standardy by³y jak najbardziej porównywalne w skali europejskiej.
MARGRABIA LUIGI BEVILACQUA I JEGO MISJA DYPLOMATYCZNA W 1609 R.
31
25
Przyk³ad druku propagandowego — „O rekuperowaniu Smoleñska” (wyd. w Wilnie, w drukarni Jana
Karcana, zapewne w 1611 r.) — opublikowa³ ostatnio K. Z a w a d z k i, op. cit., s. 190–193.
MA£GORZATA KARPIÑSKA
Uniwersytet Warszawski
Instytut Historyczny
Oblicza romantycznego taedium vitae.
Zamachy samobójcze na ziemiach polskich 1815–1830
Ka¿demu, daj œmieræ jego w³asn¹, Panie
Daj umieranie co wyp³ywa z ¿ycia,
Gdzie mia³ sw¹ mi³oœæ, cel i biedowanie.
Myœmy ³upina tylko i listowie,
A wielka œmieræ, któr¹ ma ka¿dy w sobie,
To jest ten owoc, o który zabiega.
Wszelki byt.
R. M. Rilke
1
Samobójstwo, samowolne przekroczenie granicy ¿ycia i œmierci, wydaje siê byæ im-
manentn¹ cech¹ ludzkoœci. Karty historii i literatury znaj¹ wiele imion s³ynnych samobój-
ców: Samson napieraj¹c na kolumny œwi¹tyni krzycza³: „Niech zginê wraz z Filistynami”
2
,
Judasz „poszed³ i powiesi³ siê”
3
, Petroniusz otwiera³ sobie ¿y³y ¿artuj¹c z przyjació³mi,
samobójcz¹ œmierci¹ zakoñczy³y swe ¿ycie Safona, Kleopatra, Jokasta, tak¿e Edyp, Katon
M³odszy, a z bli¿szych nam Condorcet, Jean Marie Roland i niektórzy inni ¿yrondyœci,
lord Castlereagh.
Czasami taedium vitae stawa³o siê mod¹, okrutnym „sposobem na ¿ycie”. Znane s¹
samobójcze postawy sekty za³o¿onej przez Donata z Kartaginy zwanej donatystami, dzia-
³aj¹cej do VII w. n. e. Najbardziej fanatyczni jej cz³onkowie potrafili op³acaæ morderców
wskazuj¹c siebie jako ofiary
4
. Gardz¹cy cielesnoœci¹ siedemnastowieczni raskolnicy w Ro-
sji pozbawiali siê ¿ycia prowadz¹c g³odówki lub podpalaj¹c siê, inna zaœ sekta — skropców
— w XVIII w. dokonywa³a celowych samookaleczeñ prowadz¹cych do œmierci. W wieku
XX m³ode Japonki rzuca³y siê do krateru wulkanu Mihara
5
. Wspó³czeœnie szokuj¹ nas
masowe samobójstwa cz³onków ró¿nych sekt.
PRZEGL¥D HISTORYCZNY, TOM XC, 1999, ZESZ. 1, ISSN 0033–2186
1
R. M. R i l k e, Poezje, wybra³, prze³o¿y³ i pos³owiem opatrzy³ M. J a s t r u n, Kraków 1974, s. 33.
2
Ks. Sêdziów, dz. XVI, 30. Biblia Tysi¹clecia, red. O. A. J a b k o w s k i, OSB, Poznañ–Warszawa 1971,
s. 247. Stary Testament opisuje dzieje czterech samobójców: oprócz wspomnianego Samsona jeszcze Saula,
Abimelecha i Achitofela.
3
Mt. XXVII, 5.
4
Por. F. D r ¹ c z k o w s k i, has³o Donatyzm, [w:] Encyklopedia Katolicka t. IV, s. 111–112.
5
Historiê czynów samobójczych opisa³ szczegó³owo G. R. F e d d e n, Suicide, London–Toronto 1938; por.
te¿. H. R. F e d d e n, Suicide. A Social and Historical Study, New York 1972.
Daleki od refleksji religijnej „werteryzm” zaowocowa³ w Europie koñca XVIII w.
istn¹ epidemi¹ samobójcz¹. Skok lorda Roberta Castlereagha do krateru Wezuwiusza
wzmóg³ jeszcze modê na spleen i samobójcze zamachy. Nieco ¿artobliwie, rzec by mo¿na
„z wisielczym humorem”, echa te pobrzmiewaj¹ u Mickiewicza w jego poetyckiej kore-
spondencji z 1820 r.:
Angielska bierze ochota,
Bym nudne cia³o zawiesi³
6
.
Warto tu dodaæ, i¿ nauka powszechnie uznaje „zaraŸliwoœæ” samobójcz¹. Szczególnie
odebranie sobie ¿ycia przez osobê znan¹ i powszechnie akceptowan¹ czêsto staje siê
niejako otwarciem drogi, wskazaniem kierunku. Tak wiêc przyk³ad samobójczego targniê-
cia siê na ¿ycie, a nawet dzielenie siê myœlami o chêci samodestrukcji ma dzia³anie
suicidogenne
7
.
Samobójstwo by³o i jest tematem zainteresowañ wielu nauk zajmuj¹cych siê zarówno
jednostk¹, jak i spo³eczeñstwem. Rozpatrywano je z punktu widzenia etyki i filozofii,
prawa i kryminologii, medycyny z psychiatri¹ oraz psychologi¹, a tak¿e socjologii.
Z pocz¹tkiem XIX w. pojawi³a siê, wywodz¹ca siê z frenologii, koncepcja o fizjolo-
gicznym uwarunkowaniu zamachów samobójczych. Wiedeñski lekarz Franz Joseph Gall
(1758–1828) skonstruowa³ mapê mózgu i przypisywa³ poszczególnym jego czêœciom okre-
œlone czynnoœci. Ukszta³towaniu mózgu mia³a odpowiadaæ budowa czaszki. Gall opisa³
pocz¹tkowo 27 jej wypuk³oœci i wklêœnieñ, które okreœla³y zarówno sk³onnoœci cz³owieka
do np.: mi³oœci macierzyñskiej, altruizmu, ale te¿ dzia³añ przestêpczych czy samobójczych.
Z biegiem czasu powiêkszy³ ich liczbê do 63
8
.
Kierunek ten by³ bardzo popularny w XIX w., a ekscytowa³y siê nim szerokie krêgi
inteligenckie. Na ziemiach polskich do spopularyzowania prac Galla przyczyni³ siê Jêdrzej
Œniadecki. Warto zaznaczyæ, i¿ ocenia³ on krytycznie tezy Galla, uwa¿aj¹c przede wszyst-
kim, i¿ mózg ludzki pracuje jako ca³oœæ
9
. Œniadecki s¹dzi³ jednak, i¿ „gallowa geografia
czaszki” — jak pracê uczonego austriackiego okreœli³ inny jej krytyk Fryderyk Engels —
ma w sobie wartoœæ pozytywn¹ jako bodziec do badañ nad mózgiem i pocz¹tek systema-
tycznych studiów kranioskopijnych i kraniometrycznych. Ich bujny rozwój od pocz¹tku
XIX w. doprowadzi³ do stworzenia s³ynnej teorii Cesare Lombroso (1835–1909) podkre-
œlaj¹cej silny zwi¹zek anomaliów fizycznych budowy cz³owieka z jego zachowaniami spo-
³ecznymi. Lombroso uwa¿a³, i¿ 40% przestêpców to zbrodniarze z urodzenia
10
. Podobnie
s¹dzono, i¿ musi istnieæ w cz³owieku jakieœ fizjologiczne uwarunkowanie jego dzia³añ
samobójczych. Formu³owano tezy o konstytucjonalnym typie samobójcy, poszukiwano
34
MA£GORZATA KARPIÑSKA
6
Fragment listu–wiersza: [Do Czeczota], A. M i c k i e w i c z, Dzie³a t. I; Wiersze, Warszawa 1949, s. 325.
7
Por. M. J a r o s z, Samobójstwa, Warszawa 1997, s. 32. Interesuj¹co obrazuje owe mody samobójcze
równie¿ A. A l v a r e z, Bóg Bestia. Studium samobójstwa, t³um. £. S o m m e r, Warszawa 1998, s. 97.
8
B. S e y d a, Dzieje medycyny w zarysie, Warszawa 1967, s. 328; A. I s a b e a u, Lavater, Carus, Gall — Zasady
fizjognomiki i frenologii, Warszawa 1876.
9
Swoj¹ opiniê o teorii Galla J. Œniadecki opublikowa³ ju¿ w 1805 r. w „Dzienniku Wileñskim”; por.
J. Œ n i a d e c k i, Krótki wyk³ad systemu Galla, [w:] Dzie³a t. I, wyd. M. B a l i ñ s k i, Warszawa 1840.
10
O rozwoju konstytucjonalizmu por. E. K a c z y ñ s k a, Cz³owiek przed s¹dem. Spo³eczne aspekty przestêp-
czoœci w Królestwie Polskim 1815–1914, Warszawa 1982, s. 57–66.
gruczo³ów odpowiedzialnych za autoagresjê. Szczególnie intensywnie koncepcjê tê wery-
fikowali lekarze polscy, ostatecznie przyczyniaj¹c siê do jej klêski
11
. Wspó³czeœnie równie¿
pojawiaj¹ siê tendencje do poszukiwania, tym razem genetycznych, uwarunkowañ anty-
spo³ecznych zachowañ. Grupa amerykañskich neurologów z Uniwersytetu Harvarda usi-
³uje okreœliæ genetyczne uwarunkowania do dzia³añ gwa³townych. Jak na razie jest to
jednak bardziej sensacja prasowa ni¿ fakt naukowy
12
.
Najbardziej jednak samobójstwa zajmuj¹ socjologów
13
. Dzieje siê tak od 1897 r.,
tj. wydania fundamentalnego dzie³a Emila D u r k h e i m a „Le suicide”. Durkheim roz-
patrywa³ samobójstwo przede wszystkim jako zjawisko spo³eczne, informuj¹c o kondycji
spo³eczeñstwa, w którym ¿y³a jednostka decyduj¹ca siê na akt samodestrukcji. Pisa³ on:
„Przyczyny œmierci le¿¹ raczej poza nami ni¿ w nas i staj¹ siê skuteczne tylko wówczas,
kiedy znajdziemy siê w ich zakresie dzia³ania”
14
. Podobnie wybitny psychiatra niemiecki,
jeden z twórców psychoanalizy, Alfred A d l e r, badaj¹c to zjawisko, stwierdzi³: „samobój-
stwo jest problemem indywidualnym, ale ma swoje spo³eczne przyczyny i skutki”
15
. Nie-
zale¿nie od akcentowania wagi ró¿nych czynników wp³ywaj¹cych na decyzjê samobójcz¹
naukowcy ostatecznie s¹ zgodni, i¿ ¿adna pojedyncza teoria nie zdo³a wyjaœniæ czynu tak
zagadkowego i z³o¿onego jak targniêcie siê na w³asne ¿ycie.
W tej sytuacji nauka badaj¹ca samobójstwa osi¹gnê³a, niezale¿nie od tego jak¹
dyscyplinê reprezentuje badacz, bardzo wysoki poziom humanizacji. Badania nad nimi
maj¹ charakter interdyscyplinarny, a dramat jednostki jest rozpatrywany z kilku rozmai-
tych perspektyw. Przyk³adem takiej refleksji s¹ bardzo interesuj¹ce prace, poœród których
mo¿na wymieniæ, by ograniczyæ siê do literatury polskiej, rozprawy Brunona H o ³ y s t a
i Marii J a r o s z
16
.
Wydaje siê, i¿ zainteresowania nauki historycznej, mimo wyraŸnego ostatnio przy-
œpieszenia, nie nad¹¿aj¹ za ogólnohumanistycznym trendem. Nowo¿ytnymi problemami
samobójstw zajmowa³a siê trochê literatura angielska
17
. Francuzi, ograniczaj¹cy siê po-
OBLICZA ROMANTYCZNEGO TAEDIUM VITAE
.
ZAMACHY SAMOBÓJCZE...
35
11
Wa¿nym przyczynkiem do badañ w tym zakresie by³y prace Wiktora G r z y w o – D ¹ b r o w s k i e g o
w warszawskim Zak³adzie Medycyny S¹dowej w latach 1925–1932. Por. t e n ¿ e, Przyczynek do statystyki samo-
bójstw w r. 1936. Samobójstwo wspólne. Zabójstwa i samobójstwa w Polsce r. 1936, „Czasopismo S¹dowo–Lekar-
skie”, r. X, nr 4, 1937, s. 24–40. Podobne badania dla Lwowa prowadzi³ Z. S w a r y c z e w s k i, Samobójstwo we
Lwowie w latach 1925–1934 wraz z uwagami o samobójstwie w ogóle, a pod wzglêdem etyczno–prawnym w ogólno-
œci, tam¿e, s. 41–63.
12
„Rzeczpospolita” z 2 stycznia 1998. Oczywiœcie, rozpatruj¹c przyczyny samobójcze, musimy uwzglêdniæ
wp³yw ogólnego stanu zdrowia na te dramatyczne decyzje (np. samobójstwa osób œmiertelnie chorych).
13
Por. np. M. L. F a b e r, Theory of Suicide, New York 1968; J . J a c o b s, Adolescent Suicide, New York
1971; A. G o r c e i x, N. Z i m b a c c a, Etude sur le suicide, Paris 1968.
14
E. D u r k h e i m, Le suicide. Etude de sociologie, Paris 1912, s. 43. Socjolog ten wprowadzi³ klasyczny
podzia³ typów samobójstw na altruistyczne, egoistyczne i anonimiczne.
15
Cyt. za E. R i n g e l, Cel ¿ycia traci sens, t³um. E. K a Ÿ m i e r c z a k, [b. m. w.] 1987, s. 113.
16
M. J a r o s z, Samozniszczenie. Samobójstwo. Alkoholizm. Narkomania, Warszawa 1980; tej¿e, Samobój-
stwo — przypadek czy koniecznoœæ, Warszawa 1983; J. H i l l m a n, Samobójstwo a przemiana psychiczna, Warsza-
wa 1996.
17
Np. G. R. F e d d e n, op. cit.; L. G. C r o c e r, The Discussion of suicide in the eighteenth century, [w:]
„Journal of the History of Ideas” t. XVII, 1952, z. 1, s. 42–72; H. R. F e d d e n, A Social and Historical Stude,
New York 1972. Ciekawa jest tak¿e praca amerykañska dotycz¹ca historii myœli angielskiej: S. E. S p r o t t, The
English Debate on Suicide from Donne to Hume, La Salle, Illinois 1961.
cz¹tkowo do katalogowania zamachów samobójczych, obecnie prowadz¹ ju¿ powa¿ne
studia tego problemu
18
. W Polsce, poza bardzo ciekawym przyczynkiem Karola K o r a -
n y i e g o dotycz¹cym obyczaju tzw. oœlego pogrzebu nie ma badañ na ten temat
19
. Bardzo
utrudnia to okreœlenie dynamiki zjawisk i zmusza czêsto do prowadzenia badañ podsta-
wowych.
Problem samobójstwa dla pokolenia wychowanego w duchu klasycyzmu nabiera³
bardzo du¿ego znaczenia. Dzie³ko Robecka „De Morte voluntaria Philosophorum et
Bonorum Vivorum” (1736) by³o wa¿nym impulsem do dyskusji nad samobójstwem
20
.
Przeprowadzona z pozycji stoickich filozoficzna obrona czynu samobójczego sta³¹ siê tym
g³oœniejsza, i¿ jej autor, szwedzki filozof Robeck, po rozdaniu swego maj¹tku utopi³ siê
w Wezerze. Dyskusja nabiera³a tempa. Jej apogeum wi¹za³o siê z wydaniem „Dialogów
religii naturalnej” Dawida Hume’a, do których autor doda³ „Esej o samobójstwie”. Dzie³o
Hume’a powsta³o w swym zasadniczym zrêbie w 1751 r. Ujêcie tematu wydawa³o siê
wówczas tak skandalizuj¹ce, i¿ Hume umiera³ obawiaj¹c siê, w pe³ni zasadnie, o losy swej,
najlepszej jak uwa¿a³, pracy. „Esej o samobójstwie” ukaza³ siê anonimowo w 1777 r.,
a absurdalnie wysoka cena ksiêgarska tej rozprawki wskazywa³a wyraŸnie, i¿ plotka ju¿
ustali³a jej renomê
21
.
Hume uwa¿a³, i¿ potêpienie samobójstwa jest efektem zabobonu. Cz³owiek, jako
istota obdarzona przez Stwórcê woln¹ wol¹ i rozumem, ma prawo dysponowania swym
¿yciem: „Poddanie siê wyrokom opatrznoœci, którego ¿¹dacie ode mnie w ka¿dym nie-
szczêœciu, jakie na mnie spadnie, nie wyklucza u¿ycia ludzkiej zrêcznoœci i zapobiegliwoœci,
je¿eli tylko za ich spraw¹ mogê unikaæ czy ustrzec siê nieszczêœcia; czemu zaœ nie mia³abym
u¿yæ jednego œrodka równie dobrze jak drugiego?”
22
. Dla Hume’a mo¿liwoœæ decydowa-
nia o swym „byæ lub nie byæ” jest zgo³a wyró¿nikiem cz³owieczeñstwa w œwiecie przyrody,
jako ¿e samobójstwo nie wystêpuje w œwiecie zwierzêcym. Jednoczeœnie filozof uwa¿a³, i¿
„¿ycie cz³owieka znaczy dla wszechœwiata nie wiêcej ni¿ ¿ycie ostrygi”
23
.
Warto tu zaznaczyæ, i¿ kochaj¹cy siê w paradoksach wiek XVIII paradoksalnie
równie¿ rozpatrywa³ problem samobójstwa. Na pytanie o zgodnoœæ samodestrukcji z pra-
wem naturalnym odpowiada³ tropem Hume’a twierdz¹co, ale te¿ negatywnie. Podkreœla-
no wówczas, i¿ generalnym prawem natury jest zasada zachowania gatunku, trzeba wiêc
trwaæ, bo cz³owiek jako stworzenie natury nie ma prawa decydowaæ sam kiedy jego
obecnoœæ na œwiecie przestaje byæ potrzebna
24
.
36
MA£GORZATA KARPIÑSKA
18
Por. np. A. L e g o y t, Le suicide ancien et moderne, Paris 1881; B. P a u l i n, La suicide dans la litterature
anglais de la Renaissance (1580–1625), Lille 1976, t. I–II; M. L a u n a y, Contribution a l’etude du suicide vertuex
selon Rousseau, [w:] „Revue d’Auvergne” t. LXXIX, 1965, z. 4, s. 319–326.
19
K. K o r a n y i, O pochodzeniu zwyczaju tzw. „oœlego pogrzebu”, „Kwartalnik Etnograficzny «Lud»”
t. XXXI, s. 1–4.
20
Por. P. H a z a r d, Myœl europejska w XVIII wieku. Od Monteskiusza do Lessinga, Warszawa 1972, s. 303.
21
A. H o c h f e l d o w a, Dawida Hume’a «Dialogi o religii naturalnej», [w:] D. H u m e, Dialogi o religii
naturalnej. Naturalna historia religii wraz z dodatkami, z orygina³u angielskiego prze³o¿y³a, opracowa³a i wstêpem
poprzedzi³a A. H o c h f e l d o w a, Warszawa 1962, s. 18.
22
Tam¿e, s. 228.
23
Tam¿e, s. 226.
24
Por. P. H a z a r d, op. cit., s. 303.
W bardzo popularnych we Francji „Listach perskich” Monteskiusz jasno objaœnia³
prawo cz³owieka do decydowania o w³asnej œmierci
25
. Te jego rozwa¿ania wywo³a³y
zreszt¹ silne oburzenie, które zmusi³o go do z³agodzenia postawy. W podobnym tonie
o samobójstwie mówili Holbach, Beccaria, Chamfort czy Rousseau
26
.
Szczególnie wa¿nym problem samobójstwa sta³ siê w okresie rewolucji francuskiej.
Wówczas to ró¿nych kalibrów politycy, œwiadomi klêski politycznej, w obawie przed
poni¿eniem i cierpieniem publicznej egzekucji czêsto decydowali siê tak w³aœnie zakoñ-
czyæ swe ¿ycie. Z w³asnej rêki zginê³o wówczas oko³o 20 przedstawicieli ¿yrondy, jakobi-
nów i innych drobniejszych ugrupowañ. Byli wœród nich politycy tak g³oœni jak Condorcet,
Brissot de Warwille czy Roland. Ponoæ usi³owa³ pope³niæ samobójstwo sam Robespierre,
oczekuj¹c na zgilotynowanie
27
.
Samobójstwo powraca³o w literaturze i myœli prze³omu oœwiecenia i romantyzmu.
Pisa³ o nim M. Janffret i G. de Stael
28
. Najbardziej brzemienne w skutki, bo poci¹gaj¹ce
za sob¹ falê samobójstw by³y jednak „Cierpienia m³odego Wertera” (1774) Goethego.
„Gor¹czka werterowska”, jak¹ wywo³a³a powieœæ, nie ogranicza³a siê niestety jedynie do
naœladownictw literackich czy te¿ wp³ywu na modê: szaleñczej kariery niebieskich fraków
i ¿ó³tych kamizelek
29
. Jednym z nieszczêœliwych dowodów popularnoœci „Cierpieñ” by³
wybuch mody na samobójstwa
30
. Goethe, pisarz okreœlany mianem olimpijczyka, zacho-
wa³ wobec tych naœladownictw godny tego miana spokój. W liœcie do Beniamina Consta-
nta pisa³: „Chodzi mi tylko o to, by swoje robiæ dobrze, poza tym skutki w ogóle mnie nie
obchodz¹. Jeœli s¹ wariaci, którym ta lektura zam¹ci³a w g³owie, et bien”
31
. Dalecy jesteœmy
od oskar¿ania Goethego o wywo³anie „krwawej mody”. Oddaj¹c poecie sprawiedliwoœæ,
przypomnijmy konstatacjê banaln¹, truizm zgo³a, tu jednak bardzo na miejscu — artysta
jest wszak wyrazicielem nastrojów, pragnieñ i obaw swego czasu; wp³yw na spo³eczeñstwo
jest mo¿liwy, o ile g³oszone przezeñ prawdy s¹ odbiciem problemów nurtuj¹cych jego
czytelników. Szczególna zdolnoœæ wybitnych pisarzy do rejestrowania stanów psychicznej
nierównowagi jednostek, a nawet du¿ych grup spo³ecznych by³a przedmiotem konstatacji
wielu krytyków literatury. Wyj¹tkowy ho³d literaturze odda³ jednak austriacki psycholog
OBLICZA ROMANTYCZNEGO TAEDIUM VITAE
.
ZAMACHY SAMOBÓJCZE...
37
25
Ch. L. d e S e c o n d a t M o n t e s q u i e u, Listy perskie, t³um. T. B o y – ¯ e l e ñ s k i, Warszawa 1979,
list CLXI, s. 288.
26
O stosunku do samobójstwa „filozofów” por. S. S a l m o n o w i c z, Sylwetki spod gilotyny, Warszawa 1989,
s. 14–17.
27
Tam¿e o problemie samobójstwa w okresie rewolucji francuskiej, s. 18 i n.
28
M. J a n f f r e t, Du suicide, 1801; G. d e S t a e l, Reflexion sur le suicide, Paris 1820.
29
O „gor¹czce werterowskiej” por. O. D o b i j a n k a – W i t c z a k o w a, Wstêp do J. W. G o e t h e, Cierpie-
nia m³odego Wertera, t³um. L. S t a f f, oprac. O. D o b i j a n k a – W i t c z a k o w a, Wroc³aw 1975,
s. XVIII–XXIII.
30
Cierpienia m³odego Wertera nie by³y jedynym dzie³em przywo³uj¹cym samobójstwo jako œrodek na
potwierdzenie mi³oœci czy rozwi¹zanie problemów ¿yciowych. Nieco wczeœniej tak kaza³ zakoñczyæ ¿ycie parze
kochanków J. J. Rousseau w Nowej Heloizie (1761). Filozof zaniepokojony jednak wydŸwiêkiem swego dzie³a
i mo¿liwoœci¹ jego negatywnego wp³ywu na m³ode pokolenie stara³ siê z³agodziæ jego wymowê, podkreœlaj¹c i¿
samobójstwo jest jednak ucieczk¹ od siebie samego i spo³eczeñstwa. G³oœne wówczas sta³y siê samobójstwa
Thomasa Chattertona (1770) i zastrzelenie siê par¹ zwi¹zanych wst¹¿k¹ pistoletów przez pisarza Foldoniego
i jego ukochan¹ (1770). Dopiero jednak publikacja arcydzie³a Goethego wywo³a³a falê samobójstw pope³nianych
pod wp³ywem lektury.
31
J. W. G o e t h e, Listy i wiersze mi³osne, t³um. A. M i l s k a, Warszawa 1871, s. 296.
Erwin R i n g e l, twórca pierwszego w Europie Centrum Zapobiegania Samobójstwom
w Wiedniu, opisuj¹c uwarunkowania czynów samobójczych jedynie na podstawie aktów
samodestrukcji wykreowanych w literaturze piêknej
32
. Wielu psychologów uwa¿a te¿, i¿
trudno wiêcej powiedzieæ o samobójstwie ni¿ uczyni³ to Albert Camus w „Micie Syzyfa”
33
.
Polityczne doœwiadczenie rozbiorów Polski i utraty jej pañstwowoœci sprawi³o, i¿
intelektualiœci polscy dwóch kolejnych pokoleñ ¿yj¹cych na prze³omie XVIII i XIX w.
patrzyli na problem samobójstw w nieco odmienny sposób ni¿ zapatrzone w werterowski
wzorzec elity intelektualne Zachodu.
I POEZJA
Gdy w Europie rodzi³a siê sentymentalna, a przyjêta przez romantyzm moda na
samobójstwo, w Polsce oœwieceniowi intelektualiœci podejmowali rozwa¿ania o dobrowol-
nej œmierci ze zgo³a innych pozycji. Nawet jeœli, mimo braku t³umaczenia, Warszawa lat
siedemdziesi¹tych XVIII w. czyta³a „Wertera”, to nie zyska³ on tu ¿ywego oddŸwiêku.
Myœli Polaków zajmowa³y znacznie bardziej problemy polityczne i filozoficzne wi¹¿¹ce siê
z koniecznoœci¹ odnalezienia siê w nowej sytuacji — utraty ojczyzny i ¿ycia w niewoli.
Nieliczne, ale doœæ g³oœne wypadki samobójstw po kolejnych rozbiorach, zmusi³y
wielu intelektualistów do refleksji nad istot¹ samobójstwa, nazwijmy to, patriotycznego.
Czy walcz¹cy za wolnoœæ Ojczyzny mo¿e ¿yæ dalej po jej klêsce?
Ignacy Krasicki porusza³ te kwestie kilkakrotnie, najdobitniej jednak w „Listach
zmar³ych”. Dla ksiêcia warmiñskiego, wysokiego hierarchy Koœcio³a katolickiego, pytanie
o prawo do samobójstwa mia³o z góry gotow¹ odpowiedŸ. Krasicki–intelektualista, mo¿-
liwoœæ samobójstwa obroñców wolnoœci w obliczu jej unicestwienia widzia³ jako wyzwanie,
z którym radzi³ sobie „ku chwale Koœcio³a”. Sw¹ myœl Krasicki egzemplifikowa³, zgodnie
z ówczesnym kanonem, wzorem republikanina Katona M³odszego, który odrzuca³ despo-
tyzm tak dalece, i¿ w obliczu jego zwyciêstwa zdecydowa³ siê na akt samobójczy. Polski
romantyzm odnosi³ siê tak¿e czêsto do postaci Katona Utyceñskiego, widz¹c w nim wzorzec
dla siebie — romantyk, tak jak Katon, móg³ jedynie walczyæ z tyranem lub zgin¹æ
34
.
Zdaniem klasyka Krasickiego czyn Rzymianina by³ aktem heroicznym, ale — jako
powodowany rozpacz¹ — godnym potêpienia. Przemocy przeciwstawiæ mo¿na wedle
Krasickiego tylko si³ê ducha. Œmieræ to ucieczka od obowi¹zków patrioty i obywatela,
czym¿e jeœli nie ucieczk¹ jest ten akt, skoro po nim znienawidzony system trwaæ bêdzie
dalej. Œmieræ to ucieczka od obowi¹zków patrioty i obywatela. Ojczyzna, w³aœcicielka
istnieñ swych obywateli, potrzebowa³a przecie¿ nadal Katona
35
.
38
MA£GORZATA KARPIÑSKA
32
E. R i n g e l, Gdy ¿ycie traci sens, prze³. E. K a z i m i e r c z a k, [b. m. w.], 1987.
33
A. C a m u s, Dwa eseje. Mit Syzyfa. Artysta i jego epoka, t³um. J. G u z e, Warszawa 1991, s. 5–125.
34
Wzorzec Katona powróci³ w czasach nowo¿ytnych ju¿ na pocz¹tku XVIII w. Spopularyzowa³ go Joseph
Addison w ciesz¹cej siê ogromnym powodzeniem tragedii „Cato” (1713). Nota bene tragedia ta przyczyni³a siê
do samobójstwa co najmniej jednego kiepskiego poety, który rzuci³ siê do Tamizy z kieszeniami wype³nionymi
kamieniami i dwuwierszem:
Skoro zrobi³ to Katon, a Addison pochwali³
Nie mo¿e to byæ grzech.
35
Szczegó³owo o stosunku Krasickiego do samobójstwa por.: R. P r z y b y l s k i, Klasycyzm czyli prawdziwy
koniec Królestwa Polskiego, Warszawa 1983, s. 128–135.
Innemu hierarsze, Janowi Paw³owi Woroniczowi, wiernoœæ zasadom chrzeœcijañskim
nie przeszkadza³a gloryfikowaæ postawy Katona:
ProwadŸ mnie w twoim p³aszczu do grobu Katona:
On nauczy³, co czyniæ, gdy ojczyzna skona.–
Czyli¿ na tak¹ duszê Polaka nie stanie,
Jak¹ siê wielkomyœlnoœci¹ chlubili Rzymianie?
36
Podobnie pisa³ Julian Ursyn Niemcewicz: „Rzadkie s¹ wszêdy wielkie i odwa¿ne
dusze, lecz gdyby wnosiæ mo¿na, aby duch, który za¿ywia³ Kimbara, Go³yñskiego, Cie-
mniewskiego, króla i wszystkich sejmuj¹cych ogarn¹³, gdyby jak Kato umrzeæ postanowili,
zatrzyma³by siê w gwa³townoœciach swych Sievers, zblad³a by mo¿e Katarzyna sama”
37
.
Jeszcze inny stosunek do samounicestwienia przebija ze znanego nam tylko z drugiej
rêki projektu Ignacego Œcibor Marchockiego, znanego orygina³a podolskiego. On to
pragn¹³ ratowaæ ojczyznê, organizuj¹c powszechne ruszenie, którego ariergardê stanowiæ
mieli starcy, kaleki, kobiety i dzieci. Ich niezawodna œmieræ mia³a staæ siê bodŸcem dla
heroicznej walki mê¿czyzn, którzy zreszt¹ wczeœniej mieli podpalaæ swe opuszczone domy.
Trudno uznaæ te projekty za wynik jakiejœ szerzej akceptowanej koncepcji. Tak oto
dramatyczna refleksja o samodestrukcji znalaz³a, zgodnie z klasycystycznym umi³owa-
niem paradoksu, swój groteskowy wymiar
38
.
Losy kraju odsunê³y problem samobójstwa na plan dalszy, potrzeba chwili w sposób
jednoznaczny gloryfikowa³a ten czyn.
Kolejna fala modnych rozwa¿añ o samobójstwie powróci³a wraz z drug¹, obserwo-
wan¹ w ca³ej Europie, fal¹ „gor¹czki werterowskiej”. Nawrót tej choroby wi¹¿e siê z osob¹
Madame de Stael i jej dzie³kiem o Niemczech, w którym entuzjastycznie wyra¿a³a siê
o Werterze. Przypomnienie czynu Wertera pad³o na podatny grunt. Triumfuj¹cy coraz
powszechniej romantyzm tworzy³ bowiem z samobójstwa jeden z g³ównych swych moty-
wów. Wszak od sentymentalizmu emocje sta³y siê g³ównymi wartoœciami, które sk³ania³y
do podejmowania samodestrukcyjnych decyzji. Nie przypadkiem, mówi¹c o romantyzmie,
wymieniamy s³owa rodem z podrêcznika medycyny: szaleñstwo, gor¹czka, choroba, me-
lancholia, spleen
39
. Kresem choroby bywa wszak czêsto œmieræ. Romantycy ¿yli w bliskim
kontakcie ze œmierci¹
40
. Œwiadomie u¿ywamy tu okreœlenia „kontakt”, a nie „akceptacja”
czy „zbli¿enie”, gdy¿ zabarwienie emocjonalne tych stosunków zale¿y w znacznej mierze
od osoby prze¿ywaj¹cej ów stan
41
. Czasami œmieræ jawi³a siê jako wyzwolenie, niekiedy
OBLICZA ROMANTYCZNEGO TAEDIUM VITAE
.
ZAMACHY SAMOBÓJCZE...
39
36
J. P. W o r o n i c z, Pisma rozmaite, Kraków 1838, cyt. za R. P r z y b y l s k i, op. cit., s. 134.
37
J. U. N i e m c e w i c z, Pamiêtniki czasów moich, oprac. J. D i h m, Warszawa 1957, t. II, s. 54.
38
A. R o l l e, Hrabia Redux, [w:] t e n ¿ e, Wybór pism, wybór, wstêp i przypisy W. Z a w a d z k i, t. II, Kraków
1966, s. 407.
39
Por. te¿ A. K o w a l c z y k o w a, Romantyczni szaleñcy, Warszawa 1977.
40
Kontakt ten realizowa³ siê nie tylko w wymiarze intelektualnym i emocjonalnym. Przybiera³ czasami
formy zmys³owych doznañ zwi¹zanych ze œwiatem zmar³ych, dla wspó³czesnego cz³owieka ca³kowicie szokuj¹-
cych. Por. P. A r i e s, Cz³owiek i œmieræ, t³um. E. B ¹ k o w s k a, Warszawa 1989, s. 377 i n. i S. R o s i e k, Zw³oki
Mickiewicza: próba nekrografii poety, Gdañsk 1997.
41
Interesuj¹co zmianê stosunku i stopniowe „oswajanie” œmierci przez J. S³owackiego opisa³a K. Z i e m b a,
[w:] Style zachowañ romantycznych. Propozycje i dyskusje sympozjum, Warszawa 6–7 grudnia 1982, pod red.
M. J a n i o n i M. Z i e l i ñ s k i e j, Warszawa 1986, s. 245–258.
jako koniecznoœæ, nigdy jednak jako kres. Nie wyp³ywa³a ona z negacji istnienia, ale
z przemo¿nego umi³owania pe³ni ¿ycia. Dla romantyka bowiem œmieræ by³a jedynie
przemian¹, etapem przejœciowym do innej roli, innego znaczenia. Krasiñski w liœcie do
przyjaciela z lipca 1831 r. dawa³ wyraŸnie œwiadectwo takiego rozumienia œmierci: „O gdy-
by umrzeæ znaczy³o tyle co zasn¹æ na zawsze! Wiecznoœæ? Nie! Zobaczysz, ¿e owa
wiecznoœæ przyniesie nam nowe trudy, nowe troski”
42
. Dwoistoœæ natury ludzkiej by³a dla
romantyka — cz³owieka i twórcy — fascynuj¹ca. Constant w swych intymnych dzien-
nikach z zachwytem i egzaltacj¹ stwierdza, i¿ w³aœciwie jest w nim jakby dwóch ludzi
43
.
Dlatego to w romantyzmie mi³ym bohaterem i wzorcem osobowym staj¹ siê ob³¹kany
i samobójca
44
. Samobójca i szaleniec byli bowiem emanacj¹ zwyciêstwa, paradoksalnej
wiktorii czucia nad trzeŸwym umys³em, ale te¿ kwintesencj¹ przemiany bytów. Mroki
ob³êdu i autodestrukcji prowadzi³y do œwiat³a ostatecznego poznania, odkrywaj¹c obie
natury cz³owieka. Stan ob³êdu stawa³ siê b³ogos³awionym, gdy¿ pozwala³ poznaæ
granice bytu, bo — jak okreœli³ to klasyczny historyk szaleñstwa — „od cz³owieka do
prawdziwego cz³owieka wiedzie droga przez cz³owieka ob³¹kanego”
45
. Doœwiadczenie
szaleñstwa jest te¿ potwierdzeniem wyj¹tkowego miejsca romantyków w spo³eczeñ-
stwie, zaznaczeniem dystansu do codziennoœci. Ju¿ Goethe, wspominaj¹c swe m³o-
dzieñcze uczucia, pisa³ i¿ jest powo³any do wy¿szych przeznaczeñ i bezskutecznie ich
oczekiwa³
46
. Tak te¿ rozumieli swój stan sami romantycy: pisa³ o tym najdobitniej
Musset w „Spowiedzi dzieciêcia wieku”, jednak ju¿ Beniamin Constant w autobiogra-
ficznej powieœci „Adolf”, na trzydzieœci lat przed Mussetem konstantowa³ istnienie
owej charakterystycznej dla wieku choroby. Jedn¹ z podstawowych romantycznych
odmian spojrzenia na literaturê, jak¿e wa¿nych przy omawianiu naszego tematu, jest
fakt, i¿ sta³a siê ona nie tyle rozrywk¹ co sposobem ¿ycia. To w³aœnie Werter uczyni³
z samobójstwa obiekt godny naœladowania. Ju¿ nie walczono o tolerancjê czy godny
pochówek dla samobójcy, lecz uczyniono zeñ wzór do naœladowania, a z samobójstwa
godny po¿¹dania „sposób na ¿ycie”
47
.
Pocz¹tek lat dwudziestych XIX w. przyniós³ w Polsce modê na dzie³o Goethego
48
.
S³awa wyprzedzi³a sam¹ powieœæ, podobnie jak i obawy przed ewentualn¹ egzalta-
cj¹ prowokuj¹c¹ czytelników do naœladowania czynu Wertera. Zdaniem recenzenta
„Tygodnika Wileñskiego”: „puszczaj¹ [poeci niemieccy — MK] w publicznoœæ
brednie, które nie tylko g³owy mia³kie i œrednie, ale i wy¿sze nawet talenta odurzaj¹,
do ¿ycia towarzyskiego [t. j. spo³ecznego — MK] niezdolnymi czyni¹, a niekiedy i o smut-
ny przyprawiaj¹ koniec — jak to siê pokaza³o miêdzy innemi po wyjœciu na widok
Wertera”
49
. Mimo tych ostrze¿eñ, a mo¿e w³aœnie dziêki nim, powieœæ Goethego sta³a siê
40
MA£GORZATA KARPIÑSKA
42
Z. Krasiñski do Reeve, 8–12 lipiec 1831, [w:] Z. K r a s i ñ s k i, Listy do Henryka Reeve, Korespondencja
Zygmunta Krasiñskiego, t³um. A. O l ê d z k a – F r y b e s o w a, oprac. P. H e r t z, Warszawa 1980, nr 21.
43
„S¹ we mnie dwie osoby”, B. C o n s t a n t, Dzienniki poufne, t³um. J. G u z e, Warszawa 1980, s. 79.
44
O samobójstwach romantyków europejskich por. H. P e y r e, Co to jest romantyzm, Warszawa 1987,
138–149.
45
M. F o u c a u l t, Historia szaleñstwa w dobie klasycyzmu, Warszawa 1987, s. 472.
46
Por. J. W. G o e t h e, Z mojego ¿ycia. Zmyœlenia i prawda, t³um. A. G u t t r y, t. I, Warszawa 1957, s. 504.
47
Por. A. A l v a r e z, op. cit., s. 167–182.
48
O Werterze pisa³ ju¿ G. R i s b e c k w „Tygodniku Wileñskim” 1816, t. I, s. 297.
49
Tem¿e, op. cit.
bardzo modna wœród czytaj¹cej publicznoœci, choæ dostêp do niemieckiej literatury by³
ograniczony
50
. Bawi¹cy w Warszawie w 1821 r. Jan Czeczott zapisa³: „W ksiêgarniach
niemieckich ksi¹¿ek wcale tu, rzec mo¿na nie znaj¹. Pfaff i Wêcki wcale ich nie trzymaj¹.
Glizberg pochawali³ siê jednym egzemplarzem Schillera i Goethego”
51
. Podobnie w Wil-
nie: „›Wertera‹ nie mam” pisa³ w 1820 r. Franciszek Malewski do Adama Mickiewicza
52
.
Mimo to Goethe by³ tak popularny wœród stale powiêkszaj¹cej siê liczby zwolenników
romantyzmu, i¿ anonimowy adwersarz tego pr¹du okreœla³ jego adherentów jako „Goe-
thego zwolenników”
53
.
Z braku orygina³u siêgano do t³umaczeñ francuskich, uczono siê niemieckiego,
najczêœciej jednak duch werterowski dociera³ do publicznoœci w postaci tzw. werterjad,
a wiêc naœladownictw bestsellerowej powieœci. Do 1823 r. wydano w Polsce siedem ro-
mansów inspirowanych Werterem
54
. Zapocz¹tkowa³a je „Malwina”, powieœæ sentymen-
talna Marii Wirtemberskiej, w której brak jeszcze gestu samobójczego, ale zamys³ utworu
idzie wyraŸnie tropem arcydzie³a Goethego. Inaczej rzecz siê przedstawia z kolejnymi
naœladownictwami. W nich element samodestrukcji wysuniêto na plan pierwszy. Autorzy
jednoznacznie negatywnie okreœlali niemoralnoœæ zamachu samobójczego, epatuj¹c nim
jednoczeœnie odbiorców.
W opinii polskich czytelników samobójczy czyn Wertera choæ „z obrotu wypadków
naturalnie wyp³ywa” to „trudno zataiæ, i¿ to rozwi¹zanie, poniewolony i niepokonany jakiœ
wstrêt — — wznieca”
55
. Feliks Bernatowicz, autor werteriady „Nierozs¹dne œluby. Lis-
ty dwoyga kochanków na brzegach Wis³y mieszkaj¹cych”, kaza³ siê wprawdzie swemu
bohaterowi zasztyletowaæ, pisa³ jednak o nim „W³adys³aw porê obiadow¹ obra³ do wyko-
nania n i e g o d n y c h [podkr. MK] zamiarów swoich”
56
. Czyn tego¿ W³adys³awa jeszcze
bardziej wstrêtny wyda³ siê recenzentowi „Nierozs¹dnych œlubów”. Podkreœli³ on, i¿
„Daleka jest od nas ta nierozs¹dna skrupulatnoœæ, która w wypadku przez ¿elazn¹ ko-
niecznoœæ wymuszonym, upatruje czyn moralnoœci przeciwny, i niebezpieczny przyk³ad,
a u¿ycie takowego w tworach wyobraŸni potêpia”
57
. Jednak u¿ycie tak drastycznego za-
biegu wymaga³o, w opinii recenzenta, geniuszu Goethego. Zdaniem krytyka w przypadku
OBLICZA ROMANTYCZNEGO TAEDIUM VITAE
.
ZAMACHY SAMOBÓJCZE...
41
50
Popularnoœæ literatury niemieckiej potwierdza Kajetan KoŸmian, wskazuj¹c jednoczeœnie na jej zgubny
wp³yw na „sztukê, zasady i prawid³a”. por. K. K o Ÿ m i a n, Pamiêtniki, wstêp i komentarze J. W i l l a u m e, oprac.
M. K a c z m a r e k i K. P e c o l d, Wroc³aw 1972, t. III, s. 42.
51
Cyt. za Z. C i e c h a n o w s k a, Mickiewicz a Goethe. Ze studiów nad znajomoœci¹ Goethego w Polsce,
Lwów 1925, s. 10.
52
F. Malewski do A. Mickiewicza, Wilno, 4/16 paŸdziernika 1820, [w:] Korespondencja Filomatów
(1817–1823), oprac. M. Z i e l i ñ s k a, Warszawa 1989, s. 162.
53
Wiersz, zapewne Kajetana KoŸmiana, „Flora romantyczna”, [w:] „Gazeta Warszawska”, nr 63 z 6 marca
1830.
54
Ju¿ w 1779 r. ukaza³o siê pierwsze, jeszcze tylko t³umaczenie, werterjady: J. M. M i l l e r, Zygwarda
klasztorne przypadki, por. Z. C i e c h a n o w s k a, Echa »Wertera« w Polsce, „Przegl¹d Powszechny”, 1925, nr 3,
s. 323.
55
„Astreia” 1821, s. 18–19.
56
F. B e r n a t o w i c z, Nierozs¹dne œluby. Listy dwoyga kochanków na brzegach Wis³y mieszkaj¹cych, t. II,
Warszawa 1820, s. 261.
57
„Astreia” 1821, s. 19.
romansu Bernatowicza drastyczny czyn samobójczy nie pozwala³ rozwijaæ siê uczuciu
tkliwoœci, jakie uda³o siê autorowi wzbudziæ wczeœniej w czytelnikach.
Tak¿e £ucja Rautenstrauchowa w „Emmelinie i Arnolfie” kaza³a usi³owaæ targn¹æ
siê na ¿ycie swej bohaterce: „Zapêdza³am siê nieraz na swoje ¿ycie, porywa³am ¿elazo
okrutne, chc¹c zadaæ œmieræ nieszczêœliwej mojej istocie: ale Bóg i Religia wstrzyma³y mój
zapêd”
58
.
Tak jakby zakoñczenie romansu samobójstwem g³ównego bohatera gwarantowa³o
poczytnoœæ dzie³a. We wszystkich utworach zawik³anie intrygi sz³o w zawody z grafomañ-
stwem autorów, a z Wertera pozostawa³ jedynie czyn lub jego zamiar, bez cienia filozofii
i s³ynnego Weltschmerzu
59
.
Samobójstwo Wertera nie podoba³o siê te¿ Marii Puttkamerowej. Dostrzegaj¹c
zafascynowanie Mickiewicza powieœci¹ i odpowiadaj¹c na jego zamiar jej przek³adu,
pisa³a: „Poniewa¿ Pan przedsiêbierzesz przet³umaczyæ na nowo Wertera, chciej¿e popra-
wiæ w tym dziele wady Goethego, który zepsu³ z³ym zakoñczeniem najpiêkniejszy romans.
Nadaj wiêcej sentymentalnoœci Werterowi, aby ten zak³ada³ swe szczêœcie na uczuciach
serca i by³ najszczêœliwszym z ludzi, chocia¿ nie zdawa³ siê nim byæ w oczach œwiata”
60
.
Mimo ¿e nie widaæ by³o w Polsce, po ukazaniu siê polskiego przek³adu dzie³a Goe-
thego, fali samobójstw „z mi³oœci”, to jego t³umacz Kazimierz Brodziñski pisa³ w 1830 r.
z wyraŸn¹ skruch¹: „Werter Goethego jest utwór naiwny, serdeczny, ducha wielu najpro-
œciej wyobra¿aj¹cy, który przeto powszechne sprawi³ wra¿enie. — — Pogardzaæ stosun-
kami towarzystwa, nosiæ ¿ó³te kamizelki, a nawet ¿ycie jak Werther zakoñczyæ — to by³o
z pocz¹tku mod¹ i wy¿szych uczuæ oznak¹”
61
.
Owe „wy¿sze uczucia” nakazuj¹ce samobójstwo z mi³oœci zakoñczy³y siê kilkoma
g³oœnymi dramatami. Do Zbrucza rzuci³ siê m³ody Tymon Zaborowski, zakochany w Lau-
rze Zabielskiej, która po zam¹¿pójœciu z rozs¹dku chcia³a wyswataæ go swej najbli¿szej
przyjació³ce
62
. Nota bene dramat tego ma³o szczêœliwego poety by³ realizacj¹ scenariusza
werterowskiego nie tylko w warstwie romansowej. Zaborowski nie tylko kocha³ „za bar-
dzo”, odczuwa³ te¿ ból istnienia. Jego dramat, bliski tragedii bohatera Goethego, polega³
na tym, ¿e gardzi³ ¿yciem, jakie sta³o siê udzia³em jego bliskich, ale nie mia³ doœæ talentów,
by „¿yæ genialnie” lub choæby spe³niæ siê jako poeta
63
.
Zakochany w Eugenii Lisowskiej Wincenty Pol szuka³ œmierci w pojedynku, który
odby³ siê w 1823 r. Prze¿y³ i swe uczucia móg³ opisaæ:
Eugenio! Wziê³aœ mi spokojnoœæ i szczêœcie,
Eugenio! Jeœli rozpacz uzbroi samobójcze d³onie,
42
MA£GORZATA KARPIÑSKA
58
£. Ra u t e n s t r a u c h o w a, Emmelina i Arnolf, Warszawa 1821, s. 97.
59
Dok³adnie zanalizowa³ fabu³ê poszczególnych naœladowców K. W o j c i e c h o w s k i [w:] Werter w Polsce,
Lwów 1925, passim.
60
M. Putkamerowa do Tomasza Zana, P³u¿yny, 27 marca/8 kwietnia 1822, [w:] Korespondencja Filomatów,
s. 281.
61
K. B r o d z i ñ s k i, O egzaltacji i entuzjaŸmie, [w:] Dzie³a, oprac. Z. J. N o w a k, t. 1, Wroc³aw 1964, s. 179.
62
Por. S. W a s y l e w s k i, O mi³oœci romantycznej, Poznañ 1928, s. 52–54; M. D a n i l e w i c z o w a, Tymon
Zaborowski. ¯ycie i twórczoœæ, Warszawa 1933.
63
Por. M. P i w i ñ s k a, g³os w dyskusji [w:] Style zachowañ romantycznych, Warszawa 1986, s. 242.
Jeœli ma dusza stanie siê ³upem piekie³ —
Ty Bogu odpowiesz
64
.
Nota bene Pol jeszcze raz powróci³ do sprawy samobójstwa w du¿ym poemacie, jaki
napisa³ 13 czerwca 1829, pod wp³ywem œmierci swego uniwersyteckiego kolegi, Obucho-
wicza, który „sprzykrzy³ sobie ¿ycie” i siê zastrzeli³
65
.
Najg³oœniejsze jednak by³o samobójstwo Ludwika Spitznagla. Zakochany w 12–let-
niej Zofii Rudu³towskiej, mile widziany przez jej rodziców, po jej nieroztropnym geœcie,
zastrzeli³ siê 10 marca 1827. Spitznagel by³ m³odzieñcem bardzo uzdolnionym, wybiera³
siê w podró¿ jako t³umacz konsula rosyjskiego w Aleksandrii. Sam pisa³, a jego poemat
„Zemsta” zawiera motyw nieszczêœliwej mi³oœci zakoñczonej œmierci¹
66
. Nieszczêsny
samobójca by³ synem wileñskiego lekarza, profesora medycyny i to zapewne pozwoli³o mu
poznaæ wspomnian¹ ju¿ wy¿ej frenologiczn¹ teoriê F. J. Galla. Ludwik odkryæ mia³ jakoby
u siebie „organ samobójstwa”
67
. Samobójstwo Spitznagla by³o starannie wyre¿yserowane.
Okolicznoœci nie pozostawia³y z³udzeñ co do literackiej inspiracji. Nic wiêc dziwnego, ¿e
odbi³o siê ono bardzo szerokim echem w œrodowisku polskich intelektualistów. Szczegól-
nie g³êboki œlad pozostawi³o w psychice i twórczoœci Juliusza S³owackiego, którego Lud-
wik by³ najbli¿szym przyjacielem. S³owacki utrwali³ Spitznagla w swej „Godzinie myœli”,
rozprawiaj¹c siê niejako tym samym z myœl¹ o samodestrukcji:
¯egna³ siê, — za ³zy dawa³ weso³e uœciski,
I pucharem o nasze puchary uderzy³,
Odszed³. Wtem ucztuj¹cych strza³ przerazi³ bliski,
T³umem biegliœmy w jego komnatê... ju¿ nie ¿y³.
Przez serce przesz³a kula, a broñ trzyma³ w d³oni
Spoczywa na rozdro¿u — wœród leœnej ustroni.
Ksi¹dz jego grób poœwiêci³, wierz¹c w zdanie t³umu,
¯e samobójstwo by³o w m³odzieñcu chorob¹
Ob³¹kania, ciemnoty, sza³u, nierozumu.
Ten wypadek dom ca³y nape³nia³ ¿a³ob¹
68
.
Trudno nie dostrzec w przytoczonym fragmencie poetyckich cytatów z „Wertera”. O tra-
gedii dowiadujemy siê z drugiej rêki, w beznamiêtnej nieco relacji. Nieszczêœcie dope³nia siê
wœród ludzi ¿yczliwych, ale nie umiej¹cych dojrzeæ choroby trawi¹cej nieszczêsnego kochanka.
Szokiem staje siê wystrza³ pistoletu. Podobnie jak Werter, Ludwik z „Godziny myœli” spoczywa
na wieki w ustronnym miejscu, gdzie przyroda wspó³brzmi z jego tragedi¹ i wyobcowaniem.
Jego œmieræ niesie za sob¹ ¿al zarówno bliskich, jak i owych mimowolnych œwiadków,
a w koñcu przekonanie, i¿ samobójstwo jest efektem choroby
69
.
OBLICZA ROMANTYCZNEGO TAEDIUM VITAE
.
ZAMACHY SAMOBÓJCZE...
43
64
W. P o l, Z klasztoru, [w:] t e g o ¿ Pamiêtniki, oprac. K. L e w i c k i, Kraków 1960, s. 31.
65
K. E s t r e i c h e r, Wincenty Pol. Jego m³odoœæ i otoczenie (1807–1832), Lwów 1882, s. 111. Tam równie¿
ów m³odzieñczy poemat Pola — „Samobójca”, s. 112–115
66
Zemsta. Powieœæ, „Dziennik Wileñski”, 1824, t. I, nr 2, s. 217–223.
67
Por. W. L a c h n i t t, Ofiara zielonego [sic! — MK] fraka i ¿ó³tej kamizelki, „Kultura” 1939, nr 21, s. 4.
O kondycji psychicznej Spitznagla i skomplikowanych uwarunkowaniach jego czynu samobójczego zob. te¿
W. D e r e j c z y k, Spitznagel przyjaciel S³owackiego, Warszawa 1994.
68
J. S ³ o w a c k i, Pisma t. I, Warszawa 1909, s. 137.
69
Interesuj¹ce i wa¿ne dla poezji romantycznej jest spojrzenie na konfrontacjê postawy Spitznagla i S³o-
Przywo³any tu fragment poezji S³owackiego stawia przed nami problem wp³ywu
„Cierpieñ m³odego Wertera” na twórczoœæ wielkich romantyków.
Mickiewicz by³ zafascynowany dzie³em Goethego. Otrzymawszy jego egzemplarz
w 1821 r. od Franciszka Malewskiego z komentarzem „Posy³am ci Wertera; ach, ach!
wczoraj go ledwo dosta³em. Odeszlesz pod chajrem w przysz³y poniedzia³ek”
70
, poeta
w pe³ni zgodzi³ siê z odczuciem przyjaciela. Sytuacja osobista Mickiewicza: dramat mi³os-
ny i g³êbokie zniechêcenie monotoni¹ pracy nauczyciela w Kownie czyni³y go szczególnie
podatnym na zrozumienie filozoficznego przes³ania powieœci. By³o to tak oczywiste, i¿
jeszcze pó³ roku wczeœniej troskliwy Franciszek pisa³ wrêcz: „daruj, ¿e ci go nie poszlê
nigdy”
71
.
W ¿yciu poeta potrafi³ siê otrz¹sn¹æ z wzoru nieszczêœliwego kochanka, który jednak
odcisn¹³ siê g³êboko w jego twórczoœci. Echa Wertera odnajdujemy w sposób bardzo
wyraŸny w „Dziadach”, w czêœci IV Upiór–Gustaw mówi³ bezpoœrednio o swych inspiracjach:
Ksiê¿e, a znasz ty ¿ywot Heloizy?
Znasz ogieñ i ³zy Wertera?
72
Mochnacki tê czêœæ wielkiego polskiego dramatu romantycznego nazywa³ wrêcz
drug¹ czêœci¹ Wertera: „Bo takim, jak ów upiór z rozdart¹ piersi¹, jak ów ob³¹kany
pustelnik w mieszkaniu ksiêdza, niegdyœ swego nauczyciela, z t¹ rozpacz¹ na duszy, z t¹
boleœci¹ na sercu, z tym melancholijnym, ponurym, fantastyckim wejrzeniem na prze-
sz³oœæ i naturê, nie kto inny móg³by byæ, tylko kochanek Karoliny wywo³any z grobu —
je¿eli, rozci¹gn¹wszy niæ cierpieñ tego zapaleñca, wystawiæ sobie zdo³amy, jakby mówi³,
czu³, rozmyœla³ i duma³ po œmierci”
73
.
Owych odniesieñ jest w poemacie znacznie wiêcej, choæ inne nie s¹ ju¿ tak jedno-
znaczne
74
. Nas interesuje jednak problem samobójstwa, który pojawia³ siê u Mickiewicza
i w innych jeszcze utworach. Obawiaj¹c siê hañby, mieszkanki Œwitezi krzycza³y:
Ach! zgiñmy lepiej, zabijmy siê same,
Œmieræ nas od hañby ocali
75
.
W „Rybce” zdradzona kochanka Krysia rzuca siê w toñ Œwitezi, w „¯eglarzu” zaœ
osamotniony poeta, œwiadomy potêpienia i niezrozumienia, walczy z pragnieniem samo-
44
MA£GORZATA KARPIÑSKA
wackiego z punktu widzenia wybitnego psychiatry Gustawa B y c h o w s k i e g o. Uwa¿a³ on, i¿ w Godzinie
myœli S³owacki œwiadomie konfrontuje siê z postaw¹ przyjaciela, który nie umia³ rozdzieliæ fantazji od rzeczywi-
stoœci: „Boleœnie odczuwa³ ka¿dy rozdŸwiêk pomiêdzy tymi dwoma œwiatami. Nie mog¹c niczego znaleŸæ szuka³
wci¹¿ poza sob¹ nie znajduj¹c, zgin¹³ zabity g³odem wra¿eñ”, cyt. za: T. K. S z a f r a ñ s k i, S³owacki, osobowoœæ
i twórczoœæ w psychoanalitycznym ujêciu Gustawa Bychowskiego, Warszawa 1994, s. 8. Podobnie uwa¿a³ te¿
H. P e y e, op. cit., s. 148.
70
F. Malewski do A. Mickiewicza, Wilno 10/22 marca 1821, [w:] Korespondencja Filomatów, s. 212.
71
Ten¿e do tego¿, Wilno 4/16 paŸdziernika 1821, tam¿e, s. 162.
72
A. M i c k i e w i c z, Dzie³a t. III: Utwory dramatyczne, Warszawa 1959, s. 46.
73
M. M o c h n a c k i, O literaturze polskiej w wieku dziewiêtnastym, oprac. Z. S k i b i ñ s k i, £ódŸ 1985, s. 125.
74
Por. m.in. E. S c h n o b r i c h, Dziady a Werter. Zarys porównawczy, [w:] „Bluszcz” 1886.
75
A. M i c k i e w i c z, ŒwiteŸ, [w:] Dzie³a t. I: Wiersze, Warszawa 1959, s. 17.
zag³ady. Poprzednikiem niejasnej postaci Upiora–Widma–Gustawa jest te¿ Litawor
z „Gra¿yny”, w koñcowej scenie utworu rzucaj¹cy siê na p³on¹cy stos. Zamach samobójczy
wydaje siê te¿ logicznym zwieñczeniem dramatu ¿ycia Konrada Wallenroda
76
. O œmierci
samobójczej mówi te¿ w „duchu klasycznym” Halban:
Drudzy, ¿yæ nie chc¹c po ojczyzny zgonie,
Dobiæ siê wol¹ nad jej martwym cia³em,
Jak s³ugi wierne w dobrym i z³ym losie
Gin¹ na swego dobroczyñcy stosie
77
.
Nawet w „Panu Tadeuszu” pojawi³ siê oleodruk z Rejtanem:
Dalej w Polskiej szacie
Siedzi Rejtan ¿a³osny po wolnoœci stracie,
W rêku trzyma nó¿, ostrzem zwrócony do ³ona,
A przed nim le¿y „Fedon” i „¯ywot Katona”
78
.
Samobójstwo dla wy¿szych celów staje siê te¿ udzia³em literackiego Ordona z „Re-
duty Ordona”.
Mickiewiczowski stosunek do samobójstwa daleki by³ od powielania werterowskich
wzorów. Genialny poeta dostrzeg³ komplikacje ¿ycia nadaj¹ce tak¿e samounicestwie-
niu wielu barw i wymiarów. Od Krysi skacz¹cej w wodê z bezsilnoœci, poprzez kocha-
j¹cego „za bardzo” Upiora–Gustawa, do Konrada Wallenroda widz¹cego w samobój-
stwie œrodek do przywrócenia naruszonego przezeñ wczeœniej ³adu moralnego. Warto
te¿ zaznaczyæ, i¿ dla wszystkich bohaterów samobójstwo nie staje siê absolutnym
kresem, punktem kulminacyjnym dramatu. Nawet jeœli tak jak w „Konradzie Wallenro-
dzie” akt samozag³ady koñczy poemat, to jednak prawdziwy kres Konrada mia³ miejsce
znacznie wczeœniej.
Samobójstwo pojawia siê te¿ w „Kordianie”, „Irydionie”, m³odzieñczym utworze
Zygmunta Krasiñskiego „On”.
Wydaje siê, i¿ dla pokolenia rodz¹cego siê romantyzmu pojêcie samobójstwa sta³o
siê wa¿nym elementem okreœlania w³asnego stosunku do œwiata i dziej¹cej siê rzeczywi-
stoœci. W s³owniku odniesieñ Werter sta³ siê synonimem wszystkich samobójczych unie-
sieñ. Nic wiêc dziwnego, i¿ ka¿dy atak na Wertera romantycy traktowali jako obrazê swych
najwy¿szych wartoœci. Gdy w 1829 r. wystawiono w Warszawskim Teatrze Narodowym
parodiê Wertera, oburzony do ¿ywego Maurycy Mochnacki pisa³:
„»Otó¿ to jest — wo³aj¹ ci s³awni ludzie — tym sposobem ginie s³awa narodu. Chc¹
nas poniemczyæ. Parodiujemy Wertera; œmiejmy siê z jego p³aczu«. A Teatr Narodowy,
id¹c w pomoc obra¿onej s³awie narodu, wystawi³ parodi¹ Wertera, œmia³ siê z najwiêksze-
go dzie³a Getego i wszystko by³o dobrze”
79
. Ale nie wszystko by³o dobrze.
OBLICZA ROMANTYCZNEGO TAEDIUM VITAE
.
ZAMACHY SAMOBÓJCZE...
45
76
M. J a n i o n, Samobójca, [w:] ¯ycie poœmiertne Konrada Wallenroda, Warszawa 1990, s. 661.
77
Tam¿e t. II, s. 97 w. [IV, 74–77].
78
A. M i c k i e w i c z, Dzie³a t. IV: Pan Tadeusz, s. 11 w. [I, 61–64].
79
M. M o c h n a c k i, Ostrze¿enie, [w:] A. K o w a l s k a, Mochnacki i Lelewel wspó³twórcy ¿ycia umys³owego
Warszawy i kraju, Warszawa 1971, s. 308. Chodzi tu o wystawion¹ 16 lutego 1830 sztukê Duvala Werter; por.
A. B a r, Kumoszki na Parnasie, Kraków 1947, s. 267. Podobnie jako parodiê Wertera, mo¿e jednak wbrew
II PIE΄ NARODOWA
Romantyzm niós³ z sob¹ nieznan¹ dot¹d si³ê tworzenia wzorców osobowych. Roman-
tyczni bohaterowie byli modelem ludzkiego losu, odczuwania œwiata, wra¿liwoœci, reago-
wania. Pisaliœmy ju¿ wczeœniej, i¿ bohaterowie romantyczni kszta³towali styl bycia czytel-
ników literatury. Musett w „Spowiedzi dzieciêcia wieku” uj¹³ to najdobitniej: „Dotkniêty,
w m³odym wieku jeszcze, okropn¹ chorob¹ moraln¹, opowiadam, co mi siê zdarzy³o
w ci¹gu trzech lat. Gdybym tylko sam jeden by³ chory, milcza³bym: ale poniewa¿ wielu
prócz mnie cierpi na tê chorobê, piszê dla nich”
80
.
Wzory nie wyp³ywa³y znik¹d. Werter mia³ swego Jeruzalema
81
, Gustaw — Mickiewi-
cza. Podobnie i Kordian. Bohaterowie romantyczni nale¿eli do rzeczywistoœci XIX w.
82
Klêska nadziei zwi¹zanych z rokiem 1812 i Napoleonem by³a niew¹tpliwie dla spo-
³eczeñstwa polskiego olbrzymim szokiem. Naród prze¿ywa³ g³êbok¹ depresjê, a jej wyra-
zem by³a m.in. wielka podatnoœæ na mit. Nie owocowa³a ona jednak fal¹ samobójstw. Póki
trwa³a wojna takie zachowanie by³o oczywiste. W trakcie walk z nieprzyjacielem wzmoc-
nieniu ulegaj¹ wiêzi spo³eczne, a walka daje m³odym mê¿czyznom wystarczaj¹co du¿o
okazji do szafowania swym ¿yciem, by mogli wy³adowaæ swe ewentualne frustracje.
Tak¿e klêska w tym wypadku nie staje siê czynnikiem suicidogennym. Przyjazne gesty
Aleksandra, obrady Kongresu Wiedeñskiego, stwarzaj¹c sytuacjê niepewnoœci, rów-
noczeœnie dawa³y nadziejê. Psycholodzy obserwuj¹ prawid³owoœæ tworzenia w takich
sytuacjach postawy wyczekiwania i niepodejmowania decyzji ostatecznych. Ciekawe,
i¿ samobójstwa najczêœciej pope³niane s¹ nie w chwilach niepewnoœci, ale w przeko-
naniu niezmiennoœci tragicznej sytuacji, gdy cz³owiek traci z³udzenia co do poprawy
swego losu
83
.
Bardzo szybko nadzieje Polaków zwi¹zane z bytem narodowym zosta³y brutalnie
zawiedzione realiami Królestwa, g³ównie zaœ przez osobê wielkiego ksiêcia Konstante-
go. Silne poczucie honoru m³odych oficerów sprawi³o, i¿ brutalne zachowanie tego
satrapy w czasie musztry wojskowej na placu Saskim traktowali oni jako g³êbok¹ obrazê,
zw³aszcza ¿e, choæ wojsko tylko z nazwy by³o niezale¿ne, s³u¿yli oni pod w³asn¹ barw¹
i komend¹. M³odzi wojskowi hañbi¹c¹ karê lub wyzwiska, jakimi obsypa³ ich Konstan-
ty, odczuwali jako naruszenie godnoœci. Samobójstwo sta³o siê dla nich „dobrowolnym
wyborem œmierci biologicznej w obawie przed œmierci¹ spo³eczn¹”
84
. Podobnie odczy-
tywali te gesty wspó³czeœni. Pamiêtnikarz tak ocenia³ te czyny: „Mówiono, ¿e to ze
zbytku egzaltacji, uwa¿aj¹cy stan swój wojskowy zhañbiony”
85
. Podobnie Niemcewicz:
„Nie mog¹c od brata panuj¹cego szukaæ zadoœæuczynienia, zbyt uczciwi, by siê wystêpkiem
46
MA£GORZATA KARPIÑSKA
intencjom autora, odebrano wydrukowan¹ w 1829 r. sztukê Stefana Witwickiego Edmund, Warszawa 1829.
80
A. d e M u s s e t, SpowiedŸ dzieciêcia wieku, t³um. T. B o y – ¯ e l e ñ s k i, Warszawa 1979, s. 29.
81
Carl Wilhelm Jerusalem by³ koleg¹ Goethego, brunszwickim sekretarzem legacyjnym, który 30 paŸdzier-
nika 1772 zastrzeli³ siê z po¿yczonego pistoletu nad otwart¹ ksiêg¹ Gottholda L e s s i n g a, Emilia Galotti,
Ubrany by³ w niebieski frak i ¿ó³t¹ kamizelkê.
82
Por. M. J a n i o n, M. ¯ m i g r o d z k a, Romantyzm i Historia, Warszawa 1978, s. 204–212.
83
Por. m.in. E. R i n g e l, op. cit., s. 70.
84
Por. A. K ê p i ñ s k i, Rytm ¿ycia, Kraków 1973, s. 170.
85
P. L e l e w e l, Pamiêtnik i diariusz domu naszego, oprac. I. L e l e w e l – F r i e m a n n o w a, Wroc³aw
1966, s. 255.
pomœciæ za krzywdê, zbyt tkliwi, by po zniewa¿eniu ¿yæ nawet mogli, w samobójstwach
koñca mêkom szukali”
86
.
Charakterystyczne, i¿ postêpowali tak m³odzi oficerowie. Starsi nawet gdy decydo-
wali siê na dymisjê, potrafili d³ugo dyskutowaæ o jej warunkach, chc¹c zapewniæ sobie jak
najlepsz¹ sytuacjê materialn¹
87
. Pamiêtnikarz potwierdza nasze spostrze¿enia, gdy opisuje
samobójstwo podpu³kownika Walewskiego: „Dnia 18 [grudnia 1825 — MK] nie wiadomo
z jakiego powodu zastrzeli³ siê podpu³kownik Walewski, dowódca baterii artylerii pieszej.
Jest to rzadkie zdarzenie, aby wojskowy tego stopnia i dobrze w interesach bêd¹cy, ¿ycie
sobie odebra³”
88
.
Desperackie dzia³ania m³odych oficerów mieszcz¹ siê, zgodnie z klasyczn¹ typologi¹
Durkheimowsk¹, w kategorii samobójstw altruistycznych. Ludzie ci uto¿samiali siê z na-
rodem, w³asn¹ obrazê rozumieli jako atak na Polskê i jej wartoœci
89
. Wa¿na te¿ by³a ich
sytuacja emocjonalna. Po powa¿nym kryzysie œwiadomoœci z powodu klêski roku 1812 po
chwilach obaw i niepewnoœci w 1814 r., brutalna rzeczywistoœæ by³a odczuwana tym bole-
œniej. Warto te¿ pamiêtaæ o osobistej sytuacji tych oficerów. Najczêœciej od najm³odszych
lat zwi¹zani z wojskiem, nie potrafili ¿yæ poza nim, czêsto nie mieli w³asnych rodzin, które
mog³yby ich podtrzymaæ w trudnych chwilach. Nowa sytuacja budzi³a w nich nie frustracjê,
a raczej agresjê. Pisa³ o niej wyraŸnie jeden z najs³ynniejszych ówczesnych samobójców Mi-
cha³ Wilczek w swym liœcie po¿egnalnym: „Nigdy panuj¹cy w Polsce, ani nawet bliscy ich nie
ginêli z rêki Polaka; obelgi zadawane nam przez W. Ksiêcia s¹ takie, ¿e je krew tylko
zmazaæ mo¿e; przyjœæ mo¿e chwila, gdzie uniesienia mego nie bêdê móg³ byæ panem; wolê
siê wiêc zg³adziæ, ni¿ na nieszczêœliwy, lecz nieska¿ony dot¹d naród mój rzuciæ plamê
zabójstwa”
90
.
Motyw powstrzymywanej agresji samobójców pojawi³ siê te¿ w pisanej tu¿ po wybu-
chu powstania listopadowego powieœci Jana Czyñskiego „Cesarzewicz Konstanty i Joanna
Grudziñska czyli Jakubini Polscy”. Pisz¹cy dla pamiêtaj¹cych dramat Wilczka czytelników
autor jeszcze raz akcentowa³, i¿ zabi³ siê on, gdy¿ nie móg³ zabiæ Konstantego: „Nie jestem
w stanie Pestlu, opisaæ tobie — mówi³ £ukasiñski — ile pracy nas kosztuje wstrzymaæ
rozdra¿nione umys³y, które we krwi cesarzewicza pragn¹ obmyæ nasze zniewagi i po³o¿yæ
kres naszemu poni¿eniu. Musia³em u¿yæ ca³ej powagi naszego zwi¹zku, aby wstrzymaæ
niewczesny zapa³ brata naszego Wilczka, który mu chcia³ wœród bia³ego dnia wobec ludu
i wojska ¿ycie odebraæ. »Je¿eli mi nie pozwolicie — mówi³ on — zg³adziæ tego dzikiego
tyrana, sam sobie ¿ycie odbiorê«. i wierzaj, ¿e ten, który walcz¹c pod Napoleonem za
nadzwyczajne mêstwo otrzyma³ z r¹k tego wielkiego wojownika krzy¿ legii honorowej,
dotrzyma s³owa kiedy przyrzecze”
91
.
OBLICZA ROMANTYCZNEGO TAEDIUM VITAE
.
ZAMACHY SAMOBÓJCZE...
47
86
J. U. N i e m c e w i c z, Pamiêtniki 1809–1820 t. II: 1813–1820, Poznañ 1871, s. 178.
87
Dla przyk³adu: obra¿ony przez W. Ksiêcia na placu Saskim i zamkniêty w areszcie domowym gen. Józef
Ch³opicki stara³ siê o wyjœcie z wojska w stopniu genera³a–adiutanta. Bezowocne zabiegi trwa³y dwa lata; por.
S. P r z e w a l s k i, Józef Grzegorz Ch³opicki 1771–1854, s. 53.
88
T. L i p i ñ s k i, Zapiski z lat 1815–31, wyd. K. B a r t o s z e w i c z, Kraków 1833, s. 13.
89
Wa¿nym dowodem takiego w³aœnie rozumienia omawianych tu dzia³añ samobójczych jest œledzenie
miejsc, jakie wybierano dla odebrania sobie ¿ycia. Zdarza³y siê wypadki samobójstw na kwaterach, ale te¿
w £azienkach i najbardziej demonstracyjnie pod pomnikiem Jana III.
90
Cyt. za S. A s k e n a z y, £ukasiñski t. I. Warszawa 1929, s. 73.
91
J. C z y ñ s k i, Cesarzewicz Konstanty i Joanna Grudziñska czyli Jakubini Polscy, Warszawa 1956,
Czyn Wilczka, choæ najg³oœniejszy, nie by³ jedynym tak spektakularnym dzia³aniem,
6 listopada 1826 podoficer szko³y podchor¹¿ych zastrzeli³ siê w Ogrodzie Saskim, napi-
sawszy uprzednio na ³awce kred¹: „ofiara b³êdu i przeciwnoœci, ale nie wystêpku. B¹dŸcie
zdrowi Ojczyzno i koledzy”. Rozrzuci³ te¿ wokó³ jakieœ ulotki, które skonfiskowa³a policja.
Druga czêœæ napisu nie pozostawia w¹tpliwoœci co do charakteru czynu. Wydarzenie by³o
d³ugo komentowane w Warszawie
92
.
Trudno oprzeæ siê te¿ wra¿eniu, i¿ po¿egnalny list Wilczka jest klasycznym przyk³a-
dem „zemsty samobójcy”. Wilczek — pisz¹c go — spodziewa³ siê zapewne wyrzutów
sumienia wielkiego ksiêcia, reakcji Aleksandra na „dzikie” postêpowanie brata, które
owocowa³o tak dramatycznymi aktami. Na Konstantym zamachy samobójcze niew¹tpli-
wie zrobi³y wra¿enie. O tyle jednak mniejsze, i¿ ich motywy zatajano przed nim, staraj¹c
siê przedstawiæ je jako gesty nieszczêœliwych kochanków czy ludzi niezrównowa¿onych,
ukrywano listy po¿egnalne, czêsto objaœniaj¹ce w³aœciwe motywy gestu
93
. Charaktery-
styczne jest jego postêpowanie w po³owie 1825 r. Zaniepokojony du¿¹ liczb¹ samobójstw
w czasie trwania tzw. obozu, tj. letnich æwiczeñ w polu, wyda³ specjaln¹ odezwê do wojska
nakazuj¹c¹ dowódcom ³agodniejsze postêpowanie z ¿o³nierzami i wiêkszy dozór nad
nimi
94
. Nawet jednak gdy bolesna prawda dociera³a do Konstantego, ten nie rozumia³ jej
uwarunkowañ, nie zmieni³ wiêc w sposób istotny swego postêpowania. Wilczek doczeka³
siê wiêc jedynie naœladowców
95
.
Œmieræ tego m³odego, ws³awionego odwag¹ w wojnach napoleoñskich kawalera
Legii Honorowej, nie otwiera³a tragicznej listy: sta³a siê symbolem i wzorem
96
. W podobny
sposób porywa³o siê na ¿ycie wielu m³odych oficerów, przede wszystkim w pocz¹tku
istnienia Królestwa Polskiego. Wedle Niemcewicza mia³o byæ ich ³¹cznie 49
97
. Liczbê tê
powtórzy³a polska historiografia
98
. Alina K o w a l c z y k o w a pokusi³a siê o próbê jej
weryfikacji
99
. Przeprowadzi³a tyle ciekaw¹ co ¿mudn¹ konfrontacjê podanej w literaturze
liczby z list¹ oficerów wykreœlonych wówczas z wojska z powodu œmierci, tzw. „wykreœlenie
z kontrol z powodu œmierci”. Autorka przyjê³a w¹tpliwe za³o¿enie, i¿ w wojsku czynnym
48
MA£GORZATA KARPIÑSKA
s. 145–146.
92
T. L i p i ñ s k i, op. cit., s. 49.
93
O zatajaniu prawdziwych motywów zamachów samobójczych pisze m.in. J. U. N i e m c e w i c z, Pamiêt-
niki t. II: 1813–1820, Poznañ 1871, s. 178–179; T. L i p i ñ s k i, op., cit., s. 4.
94
T. L i p i ñ s k i, op. cit., s. 4–5.
95
Pamiêtnikarze wspominaj¹, i¿ kulminacja zamachów samobójczych w wojsku nast¹pi³a na wiosnê 1816 r.
Przez ca³y jednak okres Królestwa dochodzi³o do tego typu wypadków. M. in. Bogus³awa M a ñ k o w s k a
(Pamiêtniki, Poznañ 1880, s. 58–59) opisa³a samobójstwo por. Szkaradowskiego, który przebi³ siê szpad¹ po
obelgach, jakimi obrzuci³ go Konstanty w czasie parady, w kwietniu 1830 r.
96
O popularnoœci Wilczka w Warszawie i o skomplikowanym charakterze jego czynu w zwi¹zku z udzia³em
w zajœciu gen. Wincentego Krasiñskiego pisa³ M. B r a n d y s, Koniec œwiata szwole¿erów t. II, Warszawa 1992, s. 36.
97
J. U. N i e m c e w i c z, Pamiêtniki t. II, s. 420.
98
Por. S. A s k e n a z y, op. cit., t. I., s. 73.; W. T o k a r z, Armia Królestwa Polskiego 1815–1830, Piotrków
1917, s. 104.
99
Por. A. K o w a l c z y k o w a, Warszawa romantyczna, Warszawa 1987, s. 16–19. Nota bene autorka ze
zdziwieniem przyjmuje funkcjonuj¹c¹ w literaturze liczbê 49 zamachów samobójczych wœród polskich oficerów,
zastanawiaj¹c siê sk¹d zaczerpn¹³ j¹ S. A s k e n a z y i W. T o k a r z. (s. 17) Choæ sama kilka wersów wczeœniej
cytuje Niemcewicza, wyraŸnie przeoczy³a zawart¹ u niego, a powtórzon¹ za nim w literaturze liczbê.
s³u¿yli ludzie zdrowi, gdy wiêc umierali w czasie pokoju musieli, w przewa¿aj¹cej wiêkszo-
œci, gin¹æ œmierci¹ samobójcz¹. Przeprowadzi³a próbkê badañ na wykazach z lat 1816,
1817 i 1818, otrzymuj¹c liczbê zmar³ych w tych latach oficerów. Badania te okaza³y siê
bezproduktywne, przyjête za³o¿enia zaprowadzi³y bowiem A. Kowalczykow¹ w œlep¹
uliczkê. Wiarygodne okreœlenie liczby samobójców w proponowany sposób okaza³o siê
niemo¿liwe. Nie tylko nie zweryfikowa³a podanej przez Niemcewicza liczby, ale tak¿e
z braku orientacji w realiach Królestwa Polskiego przypisa³a do pocztu domniemanych
samobójców zmar³ych œmierci¹ naturaln¹, jak np. majora Konstantego Van der Noota,
szefa Wy¿szej Tajnej Policji wielkiego ksiêcia, którego trudno podejrzewaæ o samobójstwo
i to z patriotycznych pobudek
100
.
Pozostaj¹ oczywiœcie w¹tpliwoœci zarówno co do podanej przez Niemcewicza liczby,
jak i wpisywanych na ni¹ nazwisk. Czy rzeczywiœcie ka¿d¹ samobójcz¹ œmieræ m³odego
oficera w Królestwie Kongresowym motywowa³y jedynie wzglêdy natury patriotycznej?
Czy wœród m³odych oficerów nie by³o nieszczêœliwych kochanków zapatrzonych w senty-
mentalne wzorce?
101
Sam pamiêtnikarz nie rozprasza naszych w¹tpliwoœci. Podaje bo-
wiem przyk³ad samobójstwa m³odego podoficera: „dnia 17 kwietnia w sam dzieñ Wiel-
kiejnocy pojecha³ wielki ksi¹¿ê do koszar gwardii pieszej koronnej, tam ¿e warta czy nie
doœæ prêdko, czy nie doœæ prosto stanê³a do broni, przypad³ do podoficera — — i z pasj¹
rzek³ mu: ¿e go zdegraduje i wraz z 40 pa³ek wyliczyæ ka¿e. Skoro siê oddali³, podoficer
nie czekaj¹c spe³nienia wyroku, odszed³ w ty³ odwachu i powiesi³ siê na drzewie”
102
.
W przytoczonym wypadku mo¿na doszukiwaæ siê zapewne patriotycznych motywów sa-
mobójstwa, ale te¿, znacznie zasadniej, uznaæ je za owoc strachu przed tyle¿ poni¿aj¹c¹
co drakoñsk¹ kar¹.
Nie mog¹c zweryfikowaæ danych Niemcewicza, musimy przyj¹æ je z nadziej¹, i¿ byæ
mo¿e otwarcie rosyjskich archiwów pozwoli z czasem je sprawdziæ. Czynimy to z tym
mniejszymi oporami, i¿ — jak s¹dzimy — wa¿niejsze by³o nie to ilu rzeczywiœcie oficerów
odebra³o sobie ¿ycie, lecz z jakim oddŸwiêkiem spo³ecznym spotyka³y siê ich desperackie
czyny. Niestety i tu nasze mo¿liwoœci poznawcze s¹ bardzo skromne. Reakcje wspó³czes-
nych mo¿emy badaæ w³aœciwie jedynie na podstawie pamiêtników. Spisywane po latach,
przez ludzi dojrza³ych, doœwiadczonych powstaniem 1831 r., zachowa³y one tylko szcz¹tki
wiadomoœci, ekstrapoluj¹c wspó³czesne odniesienia i opinie na czasy wczeœniejsze. Tak
wiêc oficerowie–samobójcy zlewaj¹ siê w jedn¹ postaæ–symbol, m³odych, szlachetnych,
zapalczywych i tragicznych, nade wszystko kochaj¹cych honor i ojczyznê. Najczêœciej
mroki pamiêci poch³aniaj¹ ich nazwiska, a imiê Wilczka starcza wszystkim
103
. Nota bene
OBLICZA ROMANTYCZNEGO TAEDIUM VITAE
.
ZAMACHY SAMOBÓJCZE...
49
100
Por. M. K a r p i ñ s k a, Policje tajne w Królestwie Kongresowym, PH t. LXXVI, 1985, z. 4, s. 680.
101
Taki w³aœnie powód samobójstwa niejakiego Ignatiewa, oficera artylerii konnej gwardii, przekaza³
pamiêtnikarz, por. T. L i p i ñ s k i, op. cit., s. 56.
102
J. U. N i e m c e w i c z, Pamiêtniki t. II, s. 281.
103
Pamiêtnikarze powtarzaj¹ jedynie nastêpuj¹ce nazwiska:
1. kpt. Biesiekierski z kwatermistrzostwa generalnego, zm. 10 kwietnia 1816;
2. kpt. Cimmer, zm. 30 stycznia 1818;
3. mjr Czarnota z 1 pu³ku strzelców pieszych, zm. 27 grudnia 1817;
4. mjr Gryñski, zm. 30 grudnia 1817;
5. kpt. Iwanicki z 2 pu³ku strzelców konnych, zm. 13 grudnia 1817;
6. kpt. Królikiewicz, zm. 3 marca 1818;
7. por. Kulczycki, zm. na pocz¹tku 1818 r.;
nie mamy pewnoœci, i¿ we wszystkich opisywanych wypadkach chodzi faktycznie o samo-
bójstwo. Wart uwagi jest przypadek kpt. Nowickiego. Byæ mo¿e chodzi tu o oficera kor-
pusu inwalidów, znanego z pieniactwa i awanturnictwa, który zgin¹³, zapewne w 1825 r.,
w pojedynku z Józefem Bemem, wówczas kapitanem. Poniewa¿ pojedynki by³y wówczas
niedozwolone, byæ mo¿e plotka przypisa³a Nowickiemu gest samobójczy?
104
Podobny charakter jak dramatyczne gesty m³odych oficerów mia³o samobójstwo Jó-
zefa Sabiñskiego. By³ on wiêziony za dzia³alnoœæ spiskow¹ w klasztorze Karmelitów
w Warszawie, gdy dodatkowo oskar¿y³ go w œledztwie Towarzystwa Patriotycznego ks. Antoni
Jab³onowski. W trakcie konfrontacji Sabiñski spoliczkowa³ oskar¿yciela, a po powrocie
do celi, w nocy z 23/24 marca 1826, pope³ni³ samobójstwo
105
. Nota bene u karmelitów
usi³owa³o pope³niæ samobójstwo z obawy przed œledztwem wiêcej oskar¿onych. Ksi¹dz De-
mbek zjad³ szk³o, a Marcin Tarnowski poder¿n¹³ sobie gard³o. Obu odratowano
106
.
Rozwa¿ania te zaprowadzi³y nas pozornie daleko od Wertera, nadwra¿liwego egoty-
ka. Jednak postawy Wilczka i Gustawa z czêœci IV „Dziadów”, z pozoru diametralnie
ró¿ne, maj¹ jedn¹ wspóln¹ cechê, kwalifikuj¹c¹ ich obu do grona bohaterów romantycz-
nych. Obra¿ony na swym honorze Micha³ Wilczek i beznadziejnie zakochany Gustaw
podobnie prze¿ywaj¹ swe uczucia, odrzucaj¹ pó³œrodki, pó³prawdy i pó³wartoœci w myœl
zasady: wszystko albo nic. Cechuje ich nadzwyczajne skupienie na w³asnych emocjach.
Przypomnijmy: m³odzi oficerowie pope³niali samobójstwa: „z nadmiaru egzaltacji” i byli
„nazbyt tkliwi”. Tak samo w istocie mo¿na okreœliæ postawê romantycznego kochanka.
Interesuj¹ce jest jak dalece uzasadnienie postaw literackich kochanków–samobójców
podane przez Stefana Witwickiego pasuje do charakterystyki oficerów–samobójców:
„Oddani na pastwê wybuja³ym i po¿eraj¹cym uczuciom, p³omieniem rozpasanej czu³oœci
namiêtnie trawieni, entuzjaœci otaczaj¹ siê samotnoœci¹ i czarnym smutkiem; w czczych
marzeniach marnuj¹c najœwietniejsze zdolnoœci: w boleœciach myœli wpadaj¹ w mizantro-
piê; a nie wsparci pociech¹ i si³¹ wiary, chocia¿ niekiedy pe³ni religijnego uczucia, docho-
dz¹ czêsto do zbrodni samobójstwa”
107
.
Nie oznacza to bynajmniej, i¿ dzia³ania m³odych oficerów by³y realizacj¹ literackich
scenariuszy, zw³aszcza, co pozostaje poza wszelk¹ w¹tpliwoœci¹, ¿e g³ówna fala samo-
bójstw w wojsku przypad³a na wiosnê 1816 r. A wtedy w³aœnie rodzi³a siê dopiero moda
na samobójczych kochanków. Podtrzymuje to nasze mniemanie, i¿ romantyzm nie jest
sztucznym tworem wywo³uj¹cym naœladowanie postaw i zachowañ, ale odbiciem „gor¹cz-
ki wieku”, genialnym zapisem ówczesnego odczuwania.
50
MA£GORZATA KARPIÑSKA
8. kpt. Nowicki zm.?;
9. ppor. J. Sosiñski, zm. 1 kwietnia 1816;
10. por. Szkaradowski, zm. w kwietniu 1830;
11. kpt. Wodziñski, zm. 1816;
12. por. Wielecki lub Wiecki, zm.?;
13. por. M. Wilczek, adiutant polowy gen. W. Krasiñskiego, zm. 12 kwietnia 1816;
14. kpt. Zbyszewski, z 1 pu³ku u³anów, zm. 11 kwietnia 1816.
104
J. J a s z o w s k i, Pamiêtnik dowódcy rakietników konnych, Warszawa 1968, s. 154.
105
E. I w a n o w s k i, Wspomnienia z lat minionych, [w:] Pamiêtniki dekabrystów t. III, s. 235.
106
T. L i p i ñ s k i, op. cit., s. 33.
107
A. W i t w i c k i, Edmund. Poema dramatyczne, Warszawa 1829, s. II–III.
III PROZA ¯YCIA
Bez obawy pope³nienia b³êdu mo¿na œmia³o za³o¿yæ, i¿ wiêkszoœæ spo³eczeñstwa
polskiego pocz¹tku XIX w. prowadzi³a swe ¿ycie codziennie z dala od wszystkich opisa-
nych wy¿ej samobójczych dywagacji nadwra¿liwych kochanków czy czujnych na punkcie
swego honoru oficerów. Dla pomocnika murarskiego, parobka czy ¿o³nierza „ból istnie-
nia” mia³ wymiar znacznie bardziej materialny, rzec by mo¿na cielesny. Mimo to trudno
oprzeæ siê wra¿eniu, i¿ poetycka nadwra¿liwoœæ i proza ¿ycia wspó³istniej¹ ze sob¹ bardzo
œciœle.
Oficjalny stosunek do samobójstwa by³ bardzo krytyczny. We wszystkich ówczesnych
kodeksach karnych traktowano je jako dzia³anie wbrew prawu. Wiêkszoœæ legislacji
uznawa³a je zgo³a za jedno z najciê¿szych przestêpstw. W Anglii William Blackstone
w swoich podstawowych i monumentalnych „Commentaries in the Law” pisa³, i¿ samo-
bójstwo jest wymierzone przeciw Bogu i królowi i jako takie zalicza siê do najciê¿szych
zbrodni. I choæ nie zaaprobowano æwiartowania i wystawiania na widok publiczny cia³
samobójców, to jednak surowe kary nak³adano na ich maj¹tek. Ca³kowicie traci³a moc
prawn¹ ostatnia wola samobójcy, a jego spuœcizna najczêœciej podlega³a konfiskacie na
rzecz pañstwa. W Wielkiej Brytanii dopiero „Suicide Act” wydany w 1961 r. zniós³ karal-
noœæ próby samobójczej
108
. Podobn¹ penalizacjê czynu samobójczego gwarantowa³a Ro-
sja, gdzie do 1845 r. samobójstwo przerwane traktowano jako usi³owanie zabójstwa.
Jeszcze po I wojnie œwiatowej karano próby samobójcze w ZSRR, W³oszech czy Niem-
czech. Po dziœ dzieñ próbê samobójcz¹ penalizuj¹ niektóre stany USA. WyraŸnie widaæ,
i¿ w tym wypadku prawo bardzo blisko z³¹czone jest z przepisami religijnymi, moralnoœci¹
czy ideologi¹.
W Królestwie Polskim prawnicy tworz¹cy Kodeks Karz¹cy z 1818 r. mieli w¹tpliwoœci
czy karaæ czyny jedynie naganne moralnie. Wielkim przeciwnikiem penalizacji samobój-
stwa, a co za tym idzie umieszczenia go w kodeksie by³ Stanis³aw Staszic. To dziêki niemu
z projektu kodeksu usuniêto dwa artyku³y nakazuj¹ce oddanie niedosz³ego samobójcy
pod dozór policyjny dla „zabezpieczenia osoby i oœwiecenia w zasadach religijnych”,
a tak¿e artyku³, w którym nakazywano grzebanie samobójców bez obchodów ¿a³obnych.
W kolejnych etapach pracy nad kodeksem przepisy te powróci³y jako art. 586 i 587, zaœ
sejm je uchwali³
109
. Temat samobójstwa zajmowa³ nadal prawników postuluj¹cych oczy-
szczenie kodeksu z penalizacji czynów niemoralnych. Dionizy Dziero¿yñski, sêdzia kry-
minalny i teoretyk prawa, pisa³, i¿ „ustawa karna nie powinna nawet karaæ czynów
niemoralnych, takich, których dochodzenie lub ukaranie by³oby szkodliwsze ani¿eli z³e
zrz¹dzone”
110
. Warto jednak wyraŸnie zaznaczyæ, i¿ na tle europejskim rozwi¹zanie
przyjête w Kodeksie Karz¹cym z 1818 r., by³o bardzo umiarkowane. Krokiem wstecz,
podobnie jak w wielu innych sprawach, sta³ siê dopiero Kodeks Kar G³ównych i Popra-
wczych obowi¹zuj¹cy na terenie Królestwa Polskiego od 1 stycznia 1848, który za usi³o-
wanie samobójstwa kara³ jedn¹ z kar g³ównych, zamienian¹ na pokutê koœcieln¹. Samo-
OBLICZA ROMANTYCZNEGO TAEDIUM VITAE
.
ZAMACHY SAMOBÓJCZE...
51
108
Penalizacjê prób samobójczych opisa³a E. K a c z y ñ s k a, op. cit., s. 4–44.
109
Por. J. Œ l i w o w s k i, Kodeks Karz¹cy Królestwa Polskiego (1818 r.). Historia jego powstania i próba
krytycznej analizy, Warszawa 1958, s. 152–153.
110
Por. „Themis Polska” t. VIII, Warszawa 1830, s. 11.
bójstwo dokonane poci¹ga³o natomiast wiele formalnych restrykcji dotycz¹cych pogrzebu
czy mocy prawnej ostatniej woli zmar³ego.
Stosunek Koœcio³a do omawianej kwestii by³ oczywiœcie bardzo negatywny. Id¹c za
œw. Augustynem, przyjmuj¹cym rozszerzon¹ interpretacjê przykazania „nie zabijaj”, Ko-
œció³ potêpi³ samobójstwo jako rodzaj zabójstwa. Agresja wobec innej osoby mog³a byæ
czasami usprawiedliwiona np. wojn¹, obron¹ konieczn¹ itp. Czyn samobójczy nie, choæ
Koœció³ z regu³y pochwala³ ascezê czy biczowanie, zadawanie sobie cierpienia jako
wiod¹ce do doskona³oœci duchowej, naœladownictwo cierpienia Chrystusa. Zmiany
nastawienia nie wywo³a³o wyniesienie na o³tarze œw. Apolonii, która sama rzuci³a siê
na p³on¹cy stos, unikaj¹c w ten sposób spalenia za odmowê wyrzeczenia siê Chrystu-
sa
111
. Teologowie objaœniali, i¿ mamy tu do czynienia nie z samobójstwem, a z dobro-
wolnym oddaniem swego ¿ycia za najwy¿sz¹ wartoœæ. Hagiografia zna jeszcze kilka
podobnych przypadków. Spo³eczeñstwo, choæ nie by³o w swych ocenach ca³kowicie jed-
noznaczne, podtrzymywa³o generalnie naganê moraln¹ samobójstwa.
Samobójstwo jest jednym z najgorzej, jak to okreœlaj¹ socjolodzy i kryminolodzy,
widzialnych zachowañ spo³ecznych. Oznacza to siln¹ presjê spo³eczn¹, by czyn samobójczy
ukryæ, nadaæ mu cechy nieszczêœliwego wypadku, czasem nawet morderstwa
112
. Tym
samym tzw. „ciemna liczba” zjawisk nie ujawnionych jest tu bardzo wysoka. Badacza
spo³eczeñstwa, zarówno wspó³czesnoœci, jak i przesz³oœci, pytaj¹cego o wskaŸnik samo-
bójstw, interesuje nie tyle dramat jednostek, ile próba okreœlenia kondycji spo³eczeñstwa.
Wysoka wartoœæ „ciemnej liczby” zadania tego nie u³atwia.
W literaturze przedmiotu targniêcie siê na ¿ycie jest uznawane za warunkowane
w równej mierze wskaŸnikiem dezintegracji osobowoœci jednostki co i spo³eczeñstwa,
w którym ona ¿yje
113
. S¹ te¿ badacze doszukuj¹cy siê silnego zwi¹zku miêdzy liczb¹
samobójstw a zabójstwami, morderstwami i innymi dzia³aniami przestêpczymi skierowa-
nymi przeciw zdrowiu i ¿yciu. Wedle nie akceptowanej powszechnie, choæ zdobywaj¹cej
coraz szersze uznanie teorii J. S h o r t a i A. H e n r y ’ e g o liczba samobójstw jest
odwrotnie proporcjonalna do liczby pope³nianych zabójstw
114
.
Socjolodzy uwa¿aj¹ bowiem zabójstwo i samobójstwo za dwie strony tego samego
zjawiska, w którym jedynie agresja skierowana jest raz na zewn¹trz, kiedy indziej na siebie
samego
115
.
52
MA£GORZATA KARPIÑSKA
111
Por. Ks. W. Z a l e s k i SDB, Œwiêci na ka¿dy dzieñ, £ódŸ 1982, s. 76–77.
112
Bywa³o jednak i odwrotnie. W marcu 1824 r. w Lublinie wykonano wyrok na Wojciechu Kuznakowskim,
który „¿onê powiesi³, udaj¹c przed ludŸmi, ¿e sama sobie odebra³a ¿ycie”. („Kurier Warszawski”, nr 47 z 29
marca 1824).
113
Takie spojrzenie, choæ powszechnie akceptowane w literaturze, nie wyjaœnia, jak s¹dzimy, wszystkich
aspektów zjawiska. Na bazie tej teorii nie sposób przekonywaj¹co wyjaœniæ np. fenomenu spo³eczeñstwa
wêgierskiego, które od czasów wprowadzenia statystyki przoduje w liczbie samobójstw.
114
A. F. H e n r y, J. F. S h o r t Jr., Suicide and Homicide, Glencoe 1954. Zwi¹zki miêdzy zabójstwami
a samobójstwami dostrzegli badacze ju¿ wczeœniej. Por. M. J a r o s z, Samobójstwa, s. 56–57 i A. P o d g ó r e c k i,
Patologia ¿ycia spo³ecznego, Warszawa 1969, s. 137–139.
115
Taka interpretacja samobójstwa jako agresji przeniesionej wystêpuje ju¿ u Freuda. Widzia³ on j¹ jednak
znacznie bardziej skomplikowanie ni¿ wielu wspó³czesnych socjologów sprowadzaj¹cych tê teoriê do „dwusuwo-
wego” modelu. Podkreœla³ on, i¿ zjawisko takie mo¿liwe jest jedynie gdy chorobliwie rozwija siê w jednostce
popêd œmierci wynikaj¹cy z przewagi superego nad ego.
Samobójstwa jako zjawiska uznawane za przestêpcze by³y rejestrowane przez w³adze.
Roczne raporty przygotowywane przez Komisjê Rz¹dow¹ Spraw Wewnêtrznych Króle-
stwa Polskiego w latach 1817–1828 (bez roku 1819) obok informacji o liczbie zabójstw,
morderstw, powa¿nych kradzie¿y zawieraj¹ tak¿e rubrykê dotycz¹c¹ samobójstw
116
. Daje
ona podstawy do sporz¹dzenia zestawienia liczby samobójstw pope³nionych w Warszawie
i w Królestwie Polskim w omawianym okresie. Swoistym uzupe³nieniem i weryfikacj¹
jednoczeœnie powy¿szych danych jest rubryka statystyki zawieraj¹ca zgodnie z ówczesnym
okreœleniem tzw. „œmierci z ró¿nych powodów”. Ta pojemna kategoria mieœci bardzo
ró¿ne zjawiska: zarówno œmieræ z tzw. apopleksji, od pioruna czy w po¿arze. Umieszczano
tu te¿ wypadki œmierci w niejasnych okolicznoœciach. I tak np. czêsto nie sposób by³o
okreœliæ czy zgon nast¹pi³ na skutek nieostro¿noœci, samobójstwa czy zabójstwa. W rubryce
tej przeto, œwiadomie lub nie, umieszczono równie¿ wypadki samobójcze.
Powy¿sze zestawienie informuje nas o zarejestrowanych w Ÿród³ach wypadkach sa-
mobójstw. Powstaje oczywiœcie pytanie o wiarygodnoœæ Ÿród³a. Pamiêtaæ musimy o man-
kamentach statystyk pocz¹tku XIX w., tak¿e o prezentowanych wy¿ej uwagach co do
„widzialnoœci” zjawiska samobójstwa. Zaznaczyæ tu trzeba, i¿ zestawienia nie uwzglêdnia-
³y przypadków dotycz¹cych wojskowych. ¯o³nierzy jako podlegaj¹cych jurysdykcji wojsko-
wej statystyka ta nie uwzglêdni³a. Uzupe³nieniem zawartych w prezentowanym zestawie-
niu danych mog¹ byæ rejestry u³askawionych przez Wodza Naczelnego, co pozwala na
uchwycenie tylko nieudanych zamachów samobójczych. Rozpatrywane przez nas wcze-
œniej wypadki samobójstw oficerów nie znalaz³y odbicia w ¿adnej statystyce (Tab. 1).
Niezale¿nie od wszystkich zastrze¿eñ wynikaj¹cych z u³omnoœci Ÿród³a, za wyj¹tko-
wo wa¿ne uznaæ nale¿y zestawienie wspó³czynnika samobójstw i œmierci w nag³ych wypad-
kach (na 100 tys. mieszkañców). Porównanie tych wielkoœci w ca³ym Królestwie i Warsza-
wie sk³ania do g³êbokich refleksji.
Ogromnych dysproporcji prezentowanych wielkoœci nie objaœnia wystarczaj¹co fakt,
i¿ ma³e spo³ecznoœci o silnych wiêziach wewnêtrznych, choæ lepiej poinformowane o fak-
cie samobójstwa, by³y jednoczeœnie bardziej sk³onne do tuszowania takich przypadków.
K³opoty z pogrzebem, wykonaniem ostatniej woli, swoista infamia, to wszystko mog³o
sk³aniaæ do zacierania rzeczywistych przyczyn œmierci. W du¿ym mieœcie, jakim by³a
dynamicznie rozwijaj¹ca siê Warszawa, rozluŸnienie wiêzi spo³ecznych i swoista ambiwa-
lencja moralna mog³y os³abiaæ zjawisko zacierania œladów samobójstwa. Te zastrze¿enia
nie mog¹ jednak t³umaczyæ ogromnej dysproporcji we wskaŸniku samobójstw liczonych
na 100 tys. mieszkañców. W ca³ym Królestwie w okresie 1817–1828 liczba ta wynosi³a 2,7.
Jest to wskaŸnik niski; w podobnym okresie we Francji wynosi³ on 5,32
117
. Tymczasem dla
Warszawy jego wartoœæ bliska jest wartoœci 21. Ten sam wspó³czynnik dla kategorii
„œmierci z ró¿nych powodów” przekonuje, i¿ nie tu ukry³y siê ewentualne nie ujawnione
wypadki samobójcze na wsi. Z regu³y bowiem wskaŸniki te by³y w poszczególnych latach
dla stolicy czterokrotnie wy¿sze ni¿ dla ca³ego Królestwa.
Tak wiêc w Warszawie musia³ istnieæ wyj¹tkowy klimat sprzyjaj¹cy lub wywo³uj¹cy
sk³onnoœci do samodestrukcji. Sytuacjê tê dostrzegli wspó³czeœni. Nieznany z nazwiska
OBLICZA ROMANTYCZNEGO TAEDIUM VITAE
.
ZAMACHY SAMOBÓJCZE...
53
116
AGAD, I Rada Stanu Królestwa Polskiego, sek. I, syg. 108, 110–111, passim.
117
J. C. C h e s n a i s, Les morts violantes en France depuis 1826. Comparaisons internationales. Travaux et
documents, „Cahier d’Institut National d’Etudes Demographiques”, nr 75, Paris 1976, s. 303, tabela nr 103.
Tabela 1.
Samob
ójstwa i
œmierci
gwa³towne w Królestwie Polskim
Rok
Samob
ójstwa
Œmierci gwa³towne
Królestwo
woj. mazowieckie
Warszawa
Królestwo
woj. mazowieckie
Warszawa
liczba
bezwgl.
na
100
tys.
liczba
bezwgl.
na 100
tys.
lic
zba
bezwg
l.
na 100
tys.
liczba
bezwgl.
na
100
tys.
liczba
bezwgl.
na 100
tys.
lic
zba
bezwg
l.
na 100
tys.
1817
83
3,1
9
1,9
14
15,9
444
12,6
47
10
98
110,9
1818
83
3,1
6
1,3
25
26
584
16,6
72
15,4
95
98,5
1820*
88
3,3
20
4,3
32
31
750
21,3
106
22,7
83
82,7
1821
122
4,5
29
4,8
21
22
604
16,7
90
18
85
81
1822
147
5,2
23
4,5
35
36
720
19,7
136
27,7
95
81,7
1823
97
4
19
4,3
19
20,2
754
20,4
154
30,8
103
87,8
1824
83
3,1
13
2,8
25
26,2
709
18,7
94
18,8
69
55,7
1825
87
3,2
2
0,4
33
28
814
20,8
107
21,4
93
73,5
1826
92
3,4
15
3,2
19
14,8
939
23,6
132
26,4
160
124,9
1827
93
3,4
15
3,2
21
16
924
22,6
167
32,7
100
76,1
1828
104
3,8
11
2,4
17
12,4
1304
31,9
159
31,1
140
102,4
ród³o: AGAD,
I R.S
t.K.P.,
106–111
* Brak danych
za rok 1819
redaktor „Kuriera” pisa³: „Nie tylko u nas tak liczne s¹ samobójstwa od lat kilku, prawie
we wszystkich wielkich miastach Europy codziennie siê wydarzaj¹. Dawniej tylko Anglicy
za lada fraszk¹ lub urojeniem strzelali sobie w g³owy
118
— gdzie indziej, a szczególniej
u nas samobójstwo by³o osobliwym zdarzeniem, a hañba st¹d wynik³a spada³a i na krew-
nych”
119
. Równie zdumieni i poruszeni byli i inni autorzy. „Rzecz¹ jest prawdziwie niepo-
jêt¹, ¿e samobójstwo dawniej w kraju naszym prawie nieznane, dziœ to jest w chwili kiedy
Anio³ dobroci [tj. car Aleksander I — MK] opiekuje siê losem Polski, sta³o siê niejako
zaraz¹ i tak czêsto przeraŸliwie swoje powtarza zniszczenie. W Warszawie, w przeci¹-
gu niespe³na pó³czwarta miesi¹ca, w Warszawie, gdzie najbardziej postrzegaæ daje siê
swoboda pokoju, dwadzieœcia przesz³o osób p³ci obojey, ludzie ró¿nych stanów i wieku,
dobrowolnie sobie odebrali ¿ycie i ten czyn barbarzyñski, czêsto bez ¿adnej widocznej
przyczyny, po³¹czyli nieraz z przypadkiem mêczarni oburzaj¹cych naturê”
120
. Ogl¹daj¹cy
rzeczywistoœæ z warszawskiej perspektywy Tymoteusz Lipiñski w swych prowadzonych
na bie¿¹co notatkach potwierdza³ te odczucia: „W istocie to sza³ jakowyœ, choroba
dawniej nieznana, która teraz a¿ do ludu prostego siê przedar³a”
121
. Podobnie pisa³ te¿
Niemcewicz
122
.
Dla lepszego objaœnienia wp³ywu miasta na sk³onnoœci samobójcze po¿yteczne jest
kolejne odwo³anie do klasycznej definicji Durkheima i jego typologii samobójstw. Tym
razem interesuje nas kategoria samobójstw anonimicznych. Wedle uczonego s¹ one
efektem os³abienia wiêzi samobójcy ze spo³eczeñstwem. Szybko rozwijaj¹ca siê Warszawa
pocz¹tku XIX w. musia³a byæ miejscem bardzo stresuj¹cym dla wielu swych mieszkañców.
Oczywiœcie nie chodzi tu o upatrywanie w mieœcie Ÿróde³ i siedliska z³a
123
, ale o pytanie
o wp³yw urbanizacji na struktury osobowoœci. Chodzi nam chocia¿by o rzeczy tak banalne,
ale wa¿ne jak ha³as, poczucie t³oku: „W Warszawie nieustanny turkot powozów i bêbnów,
pe³no ludzi po ulicach, po ogrodach, po przedmieœciach” pisa³ wspó³czesny obserwator
124
.
Nagromadzenie ludzi, szybkoœæ ¿ycia w porównaniu ze spokojn¹ prowincj¹, gwar, a nawet
nieznoœny ha³as to wcale nie bagatelne elementy pierwszego kontaktu przybysza z mia-
stem, to tak¿e elementy wp³ywaj¹ce stresuj¹co na jego psychikê. Oczywiœcie z punktu
OBLICZA ROMANTYCZNEGO TAEDIUM VITAE
.
ZAMACHY SAMOBÓJCZE...
55
118
Przypadkiem natrafiamy tu na interesuj¹cy mit XVIII w. g³osz¹cy wrodzon¹ sk³onnoœæ Anglików do czynów
samobójczych. Uleg³ mu i wtórnie spopularyzowa³ Monteskiusz: „Anglicy zabijaj¹ siê bez ¿adnej zrozumia³ej racji
sk³aniaj¹cej ich do tego; zabijaj¹ siê w pe³ni szczêœcia — —. U Anglików jest to wynikiem choroby” (O duchu praw,
t³um. T. B o y – ¯ e l e ñ s k i, Warszawa 1957.) PóŸniej czêsto opisywano spleen i bêd¹ce jego efektem czyny
samobójcze. Podobnie wszak pisa³ te¿ Mickiewicz o „angielskiej chorobie”, sk³aniaj¹cej by siê powiesiæ.
119
„Kurier Warszawski”, nr 181 z 31 lipca 1821. O du¿ej liczbie samobójstw mówi³ te¿ Kazimierz Brodziñski
w „Mowie o narodowoœci Polaków” (K. B r o d z i ñ s k i, Wybór pism, s. 447): „Zagêœci³y siê nieznane w narodzie
samobójstwa”.
120
[G. M. W i t o w s k i], Pustelnik z Krakowskiego Przedmieœcia czyli charaktery ludzi i obyczajów t. I,
Warszawa 1916, s. 145.
121
T. L i p i ñ s k i, op. cit., s. 4.
122
J. U. N i e m c e w i c z, op. cit., t. I, s. 256; tam¿e, t. II, s. 291.
123
Przekonanie o ich zgubnym charakterze towarzyszy³o miastom tak¿e w analizowanej epoce. Por. m.in.
„Pamiêtnik Historyczno–Polityczny” 1792, s. 247. Pogl¹dy takie opisa³ wyczerpuj¹co J. M i c h a l s k i, Warszawa
czyli o antysto³ecznych nastrojach w czasach Stanis³awa Augusta, [w:] „Studia Warszawskie”, Warszawa XVIII
wieku” t. XII, z. 1, Warszawa 1972, passim.
124
A. J e ³ o w i e c k i, Moje wspomnienia, Warszawa 1970, s. 63.
widzenia wspó³czesnego cz³owieka, doœwiadczonego problemami wielomilionowych aglo-
meracji, zmiany te by³y niedostrzegalne i ma³o istotne, inaczej wydaje siê jednak mog³o
byæ dla ¿yj¹cych w pocz¹tku XIX w. Uniwersalnie opisa³ to A. Camus, pisz¹c o rozziewie
miêdzy „cz³owiekiem a jego ¿yciem, pomiêdzy aktorem a dekoracj¹”
125
. Ta filozoficzna
uwaga dotyczy zarówno spraw tak skomplikowanych jak relacje romantyków z rzeczywi-
stoœci¹, jak i migruj¹cego do wielkiego miasta mieszkañca ma³ej wioski.
W du¿ym mieœcie, a takim by³a kongresowa Warszawa, mamy te¿ do czynienia
z zerwaniem tradycyjnych wiêzi spo³ecznych, nadw¹tleniem, a mo¿e i niekiedy obaleniem
trwa³ych wartoœci i, co istotniejsze, wyjœciem poza system kontroli grupowej. Do Warszawy
w latach 1815–1830 przyby³o oko³o 60 tys. nowych mieszkañców, imigrantów g³ównie ze
wsi. Dla nich przemiana œrodowiska by³a czêsto gwa³towna i mog³a utrudniæ jednostce
przyswojenie nowych norm osobowych czy wzorców zachowañ. Socjolodzy dla spo³e-
czeñstw wspó³czesnych mówi¹ w takim wypadku o procesie anomii
126
. W wiêkszym stop-
niu chodzi tu o zmianê stosunków ekonomicznych i spo³ecznych migruj¹cych ludzi ni¿
o bulwersuj¹ce skutki industrializacji. I choæ wspó³czeœnie uznaje siê punkt krytyczny dla
aglomeracji licz¹cych co najmniej 200 000 mieszkañców, to wydaje siê, i¿ w czasach
historycznych granica ta wygl¹daæ mog³a nieco odmiennie.
Nie przyjmuj¹c, ¿e os³abienie wiêzi jednostki ze spo³eczeñstwem mia³o decyduj¹ce
znaczenie dla targniêæ siê na ¿ycie w Warszawie pocz¹tku XIX w., nie mo¿emy jednak
przemilczeæ tego zjawiska, zw³aszcza wobec wymowy analizowanych wy¿ej wskaŸników.
Istotna by³a te¿ ekonomiczna marginalizacja jednostki, której nie powiod³o siê
w mieœcie. Imigrant przybywa³ do stolicy w nadziei na awans, przede wszystkim ekono-
miczny. Spodziewa³ siê, i¿ ³atwo znajdzie tu atrakcyjn¹, dobrze p³atn¹ pracê. Rzeczywi-
stoœæ czêsto okazywa³a siê zgo³a odmienna. Pewien wyrobnik, ojciec i jedyny ¿ywiciel
rodziny z piêciorgiem dzieci tu¿ przed zamachem samobójczym: „przyciœniêty niedosta-
tkiem narzeka³, i¿ nie ma na Wielkanoc w swoim domu œwiêconego”
127
.
Relacje prasowe opisuj¹ce wypadki targniêcia na ¿ycie umo¿liwiaj¹ okreœlenie przy-
czyn samobójstwa i uzupe³niaj¹ jednoczeœnie suche statystyki. W Polsce ten gatunek
dziennikarstwa wprowadzili redaktorzy „Kuriera Warszawskiego”. Relacje te mia³y za-
pewniæ gazecie popularnoœæ i poczytnoœæ. Doniesienia o samobójstwach pope³nionych
w mieœcie s¹siadowa³y ze sprawozdaniami z publicznych egzekucji. Traktowano je jako
ciekawostkê dostarczaj¹c¹ pretekstu dla nauk moralnych.
W pierwszych latach istnienia „Kurier” informowa³ œrednio o 12–15 rozmaicie za-
koñczonych usi³owaniach samounicestwienia w Warszawie
128
. Tylko dziêki tym informa-
cjom wiemy, i¿ wówczas w stolicy najczêœciej usi³owano odebraæ sobie ¿ycie przez powie-
56
MA£GORZATA KARPIÑSKA
125
A. C a m u s, op. cit., s. 13.
126
Por. J. K u r c z e w s k i, Uprzemys³owienie spo³eczeñstw a osobowoœæ, „Studia Socjologiczne” 1966, nr 4,
s. 5–33; A. C e l i ñ s k i, Analiza i krytyka Mortonowskiej teorii zachowañ dewiacyjnych, tam¿e 1974, t. LIV, nr 3,
s. 117–140.
127
„Kurier Warszawski”, nr 84 z 9 kwietnia 1822.
128
Twórcom „Kuriera”, nowoczeœnie pojmuj¹cym znaczenie atrakcyjnej, œwie¿ej wiadomoœci, zale¿a³oby
przekazaæ j¹ najszybciej. Spotykamy wiêc informacje, i¿ samobójca oddany zosta³ w rêce lekarza jeszcze ¿ywy,
ale nie wiadomo czy prze¿y³ d³ugo. Zaznaczmy, i¿ oficjalne statystyki nie informowa³y o usi³owaniach samobój-
czych. Interesuj¹ce, i¿ wraz z procesem krzepniêcia pisma, ustalania siê jego klienteli i charakteru oraz rozwojem
sztuki dziennikarskiej liczba informacji o samobójstwach systematycznie maleje.
szenie lub z broni palnej. Do wyj¹tków nale¿a³o otrucie. Kszta³towa³y siê te¿ krótkotrwa³e
„mody samobójcze”. W pocz¹tku 1821 r. s³u¿¹ce skaka³y z okien, kiedy indziej w lasku
pow¹zkowskim samobójcy upodobali sobie jedno z drzew
129
.
Wszystkie opisane przez „Kuriera” wypadki dotyczy³y zamachów samobójczych s³u-
¿¹cych lub drobnych rzemieœlników. Potwierdza to jeszcze raz nasze w¹tpliwoœci co do
„widzialnoœci” tego czynu. Nie do przyjêcia jest wszak za³o¿enie, i¿ w grupach œrednich
i wy¿szych spo³eczeñstwa nie dochodzi³o do samobójstw. Tutaj jednak rodzina by³a
bardziej zainteresowana by ukryæ wstydliwy fakt, mia³a te¿ po temu wiêksze mo¿liwoœci.
Równie¿ pamiêtnikarze najczêœciej nie zamieszczali takich informacji odnoœnie do osób
z wy¿szej sfery (z wyj¹tkiem opisywanych wy¿ej samobójstw oficerów). Wyj¹tkiem jest
Tymoteusz Lipiñski, który opisa³ samobójstwo piêtnastoletniego syna hrabiego Mikor-
skiego, który po³ajany przez ojca zastrzeli³ siê
130
. Gdy w 1815 r. samobójstwo pope³ni³ Jan
Potocki, wypadek ten nie wywo³a³ ¿adnych komentarzy.
Najwy¿ej postawion¹ osob¹, której samobójstwo opisali redaktorzy „Kuriera” by³a
¿ona w³aœciciela kilku warszawskich domów — Ellerta. Wypadek mia³ charakter sensacji:
pozycja kobiety i gwa³townoœæ jej czynu (poder¿nê³a sobie gard³o), spowodowa³y, i¿ jej
pogrzeb na Cmentarzu Pow¹zkowskim zgromadzi³ ponad sto osób
131
, co ma szczególn¹
wymowê w kontekœcie przytaczanej wczeœniej informacji, ¿e samobójca nie mia³ prawa do
obrzêdów ¿a³obnych.
Poœmiertne szcz¹tki samobójców nie zas³ugiwa³y na szacunek. Przyjête by³o, i¿ samobój-
ca nie móg³ byæ pochowany w poœwiêconej ziemi. W Bretanii jeszcze w pocz¹tku XX w.
istnia³y odrêbne cmentarze dla samobójców, ogrodzone murem, pozbawione bram, na
które trumny wnoszono przez mur
132
. W XVII w. zw³oki polskich samobójców traktowano
podobnie jak cia³a ciê¿kich zbrodniarzy. Walerian Trepka, opisuj¹c pochówek niejakiego
Bierkosza, który w obawie kary za sprzeniewierzenie znacznej sumy w 1630 r. strzeli³ sobie
w g³owê, pisa³, ¿e jego cia³o „wywleczono jak psa powrozem hyclikowie za miasto, i pod
szubienicami zakopali”
133
. Jak pamiêtamy Wertera pochowano na rozstajach dróg.
W Królestwie Kongresowym trupa ¿o³nierza samobójcy zakopywano poza miastem. Pa-
miêtnikarz tak opisywa³ owe zabiegi: „Nareszcie przyszed³ rozkaz z pu³ku wykopania
gdzie za miastem w gliniankach do³u i zakopania trupa. Wys³a³em te¿ zaraz podoficera
i 4 ¿o³nierzy na miejsce przeze mnie wskazane, i zamówi³em na wieczór furgon pu³kowy
dla wywiezienia Bugajnego [tj. samobójcy — MK]. Sta³o siê wed³ug rozkazu; lecz ¿o³nierze
od poci¹gów nie mogli po ciemku odszukaæ owych glinianek i grobu, i na niema³e zmar-
twienie powrócili z trupem do mego mieszkania; a ¿e furgon musia³ odejœæ do koszar, wiêc
i trupa na noc w stajni pozostawiono. W dniu nastêpnym, obawiaj¹c siê znowu zawodu,
dope³ni³em sam z ¿o³nierzami smutnego obrzêdu z³o¿enia zw³ok samobójcy do grobu”
134
.
Jedynie niepoczytalnoœæ w chwili dokonywania czynu znosi³a zakazy dotycz¹ce pogrzebu.
OBLICZA ROMANTYCZNEGO TAEDIUM VITAE
.
ZAMACHY SAMOBÓJCZE...
57
129
„Kurier Warszawski”, nr 178 z 27 lipca 1821.
130
T. L i p i ñ s k i, op. cit., s. 134.
131
„Kurier Warszawski”, nr 33 z 7 lutego 1821.
132
P. A r i e s, Cz³owiek i œmieræ, Warszawa 1989, s. 56. W Polsce obyczaj tzw. oœlego pogrzebu opisa³
K. K o r a n y i, op. cit.
133
W. N. T r e p k a, Liber Generationis Plebeanorum („Liber chamorum”), wyd. W. D w o r z a c z e k,
J. B a r t y œ, Z. K u c h o w i c z, Wroc³aw 1963, cz. 1, s. 52, nr 96.
134
J. P a t e l s k i, Wspomnienia wojskowe z lat 1823–1831, wyd. B. G e m b a r z e w s k i, Wilno 1921, s. 52.
Tak sta³o siê ze wspomnian¹ ¿on¹ obywatela Warszawy Ellerta, któr¹ uznano za ob³¹kan¹
w chwili pope³nienia samobójstwa.
Najliczniejsz¹ grup¹ samobójców uwiecznionych w „Kurierze” byli s³u¿¹cy. Motywy
ich desperackich czynów by³y doœæ jednoznaczne. Powszechne praktykowanie przez za-
trudniaj¹cych s³u¿bê tzw. karnoœci domowej sprowadza³o siê w istocie do zalegalizowane-
go znêcania siê pracodawców nad podw³adnymi. Kary bywa³y tak okrutne, i¿ czêsto
w obawie przed nimi s³u¿¹cy usi³owa³ odebraæ sobie ¿ycie: „Onegdaj s³u¿¹ca w domu przy
ulicy Franciszkañskiej, przez powieszenie siê odjê³a sobie ¿ycie, zepsucie przez ni¹ cudze-
go zegarka tak j¹ strwo¿y³o, i¿ nierozs¹dna pope³ni³a samobójstwo”
135
. Informacje o z³ym
traktowaniu jako przyczynie samobójstwa s³u¿¹cych pojawiaj¹ siê wielokrotnie na ³amach
gazety, pisa³ te¿ o tym w swych raportach dla wielkiego ksiêcia Makrott
136
.
Okrutne kary cielesne dotyka³y za ró¿ne przewinienia tak¿e ¿o³nierzy, czasem tylko
z powodu z³ego humoru prze³o¿onych
137
. ¯o³nierze z przymusowego poboru nie zawsze
te¿ umieli siê podporz¹dkowaæ surowemu regulaminowi wojskowemu. Nadu¿ywanie
przemocy przez prze³o¿onych, alkoholizm, problemy rodzinne potêgowane oddaleniem
od rodziny, powodowa³y stresy towarzysz¹ce ¿o³nierzom nie tylko wspó³czeœnie, ale te¿
i w wojsku Królestwa Polskiego
138
.
Jak trudno by³o ¿o³nierzom podporz¹dkowaæ siê rygorom regulaminu, szczególnie
w wielkiej kongresowej Warszawie, pisali ju¿ wspó³czeœni: „¿o³nierze po wejœciu do War-
szawy, jakby parafianie jacy, byli w pierwszej chwili oszo³omieni widokiem i uciechami
wielkiego miasta. Trudno ich by³o w kwaterach dotrzymaæ, w karnoœci i w porz¹dku do-
pilnowaæ”
139
. ¯o³nierze uciekali, w konsekwencji grozi³y im za to surowe kary, obawa
przed nimi popycha³a czasem do samobójstwa. Mimo to zachowa³y siê jedynie informacje
o penalizacji trzech nieudanych prób samobójczych wojskowych. Rozpiêtoœæ kar by³a
zró¿nicowana: od oddania pod dozór policyjny
140
, po trzy miesi¹ce aresztu
141
.
Wa¿nym czynnikiem sprzyjaj¹cym samobójstwom by³ alkohol. Do dziœ obserwuje siê
zale¿noœæ miêdzy stanem trzeŸwoœci a próbami samobójczymi. Wspó³czeœnie ponad 50%
sprawców w chwili zamachu samobójczego by³o pod wp³ywem alkoholu
142
. Tak¿e i w la-
tach dwudziestych XIX w. „Kurier Warszawski”, opisuj¹c wypadki samodestrukcji, czêsto
dodawa³, u¿ywaj¹c eufemistycznych okreœleñ, i¿ samobójca „lubi³ zakrapiaæ”
143
lub tar-
gn¹³ siê na swe ¿ycie wczeœniej „podchmieliwszy”
144
.
Tak jak w ka¿dym spo³eczeñstwie, i wówczas mo¿na odnaleŸæ pewn¹ grupê samobój-
ców–starców. Trudno okreœliæ jaki by³ g³ówny powód ich targniêæ na ¿ycie: k³opoty
zdrowotne, lêki przed kresem ¿ycia, osamotnienie, problemy z zaspokojeniem podstawo-
58
MA£GORZATA KARPIÑSKA
135
„Kurier Warszawski”, nr 142 z 16 czerwca 1823.
136
Np. AGAD, Kancelaria Wielkiego Ksiêcia Konstantego, Policja Tajna, sygn. 64, k. 183; tam¿e, sygn. 62, k. 139.
137
Tam¿e, sygn. 68, k. 1.
138
O wspó³czesnej pladze samobójstw w wojsku por. np. M. J a r o s z, op. cit., s. 163–170; „Wprost”, nr 43
z 26 paŸdziernika 1997; „Rzeczpospolita”, nr z 9 grudnia 1997.
139
J. P a t e l s k i, op. cit., s. 50.
140
AGAD, Komisja Rz¹dowa Wojny, 568, wyrok nr 53 z 16/28 listopada 1829.
141
Tam¿e, 564, wyrok nr 26 z 20 lipca/1 sierpnia 1827.
142
B. H o ³ y s t, Samobójstwo, s. 273.
143
„Kurier Warszawski”, nr 84 z 9 kwietnia 1822.
144
„Kurier Warszawski”, nr 113 z 13 maja 1823; tam¿e nr 67 z 19 marca 1822; tam¿e nr 77 z 1 kwietnia 1823.
wych potrzeb materialnych, co szczególnie w omawianym okresie stanowi³o powa¿ny
problem. Gdy si³y nie pozwala³y na pracê, cz³owiek zostawa³ bez œrodków do ¿ycia.
Zbytnim uproszczeniem by³oby przyjêcie przytoczonego w „Kurierze Warszawskim”
objaœnienia pewnego dziewiêædziesiêcioletniego starca, który usi³owa³ siê powiesiæ gdy¿
„znudzi³ siê tak d³ugim ¿yciem”
145
.
Zdarza³y siê te¿ wypadki wœród s³u¿¹cych i drobnych rzemieœlników samobójstw
z mi³oœci
146
.
Przy lekturze relacji prasowych trudno oprzeæ siê wra¿eniu, i¿ przy niew¹tpliwym
potêpieniu aktu samodestrukcji traktowano go jak du¿¹ sensacjê; ocena jednak w du¿ej
mierze zale¿a³a od motywów samobójstwa. Wydaje siê, i¿ samobójcê traktowano jak
cz³owieka niezupe³nie normalnego — szczególnie chêtnie podkreœlaj¹c sytuacje, gdy
targniêcie siê na swe ¿ycie odby³o siê w opinii postronnych bez zapowiedzi: „Wczoraj
m³ody czeladnik stolarski przy ulicy D³ugiej, rano jak zwykle pracuj¹c i bêd¹c w zwyczaj-
nym humorze, oddali³ siê o godz. 8 do stajni i wystrza³em odebra³ sobie ¿ycie. Przyczyna
tego samobójstwa niewiadoma”
147
.
Na koniec wypada nam wspomnieæ o samobójstwach duchownych. Rzecz taka, z isto-
ty stosunku Koœcio³a do samounicestwienia, mia³a bardzo delikatny charakter. Wspomi-
nano wiêc o takich wypadkach w bardzo zawoalowany sposób. Wspominaliœmy, i¿ uwiê-
ziony za udzia³ w Towarzystwie Patriotycznym ks. Konstanty Dembek z zakonu karmeli-
tów trzewiczkowych zjad³ szk³o, by zakoñczyæ swe cierpienia. Nie wiemy jak przyjêto jego
czyn, faktem jest, i¿ w czasie S¹du Sejmowego senatorowie–duchowni nalegali by by³
ukarany surowiej od pozosta³ych. Skazany na trzy miesi¹ce wiêzienia, z³amany psychicznie
zmar³ w nim
148
.
Zupe³nie inny by³ przypadek kanonika Duczyñskiego. Oburzony Niemcewicz zano-
towa³ w swych pamiêtnikach, i¿ ksi¹dz wszed³ w konflikt na tle finansowym z bractwem
ró¿añcowym w administrowanym przez siê koœciele Dominikanów na Nowym Œwiecie.
Duczyñski, najpierw winny sprzeniewierzenia, ubra³ siê jak do mszy, zamkn¹³ koœció³
i po³o¿ywszy siê na o³tarzu strzeli³ sobie w g³owê
149
.
Powszechnie s¹dzono, i¿ samobójstwo jako zbrodnia przeciw zasadom moralnoœci
musi wywo³aæ jakiœ pozamaterialny dowód potêpienia. „Kurier Warszawski”, nie pozba-
wiony zaciêcia moralizatorskiego, gdy w okolicach ulicy Grzybowskiej jednego dnia zda-
rzy³y siê dwa samobójstwa, pisa³ nastêpuj¹co: „Tego¿ dnia wiatr nienadto gwa³towny
i krótkotrwaj¹cy oderwa³ skrzyd³o od wiatraka od dawnych czasów w tych stronach bêd¹-
cego, to przypadkowe zdarzenie w wielu zatwierdzi³o przes¹d, ¿e po samobójstwach
podobne zdarzenia musz¹ nastêpowaæ”
150
.
Noc 29 listopada 1830 rozpoczê³a nowy okres nie tylko dla politycznych losów
Polaków. Innego znaczenia nabiera³ te¿ czyn samobójczy. Nie zanik³ on w literaturze
romantycznej, ale — jak zgodnie podkreœlaj¹ historycy literatury — nabra³ zupe³nie
OBLICZA ROMANTYCZNEGO TAEDIUM VITAE
.
ZAMACHY SAMOBÓJCZE...
59
145
„Kurier Warszawski”, nr 176 z 25 lipca 1821.
146
„Kurier Warszawski”, nr 208 z 31 sierpnia 1821.
147
„Kurier Warszawski”, nr 18 z 20 stycznia 1824.
148
M. M a n t e u f f l o w a, Dembek Konstanty, PSB t. V, Kraków 1939–1946.
149
J. U. N i e m c e w i c z, op. cit., t. II, s. 291.
150
„Kurier Warszawski”, nr 84 z 9 kwietnia 1822.
innego znaczenia
151
. Klêska powstania, dramatyczne losy emigrantów nie wywo³a³y fali
samobójczej. Nawet tak spektakularnie symboliczny czyn jak samobójstwo Karola Levit-
toux, choæ odbi³ siê wœród Polaków szerokim echem, nie wywo³a³ chyba fali naœladowców.
Z braku badañ nie potrafimy powiedzieæ nic o wskaŸnikach samobójstw i ich korelacjach
z prezentowanym tu okresem. Byæ mo¿e dalszy rozwój historii spo³ecznej pozwoli lepiej
poznaæ ten smutny aspekt losów narodu.
60
MA£GORZATA KARPIÑSKA
151
A. K o w a l c z y k o w a, Samobójcy romantyczni, [w:] Style zachowañ, s. 208.
MICHA£ LEŒNIEWSKI
Uniwersytet Warszawski
Instytut Historyczny
Liderzy „Bittereinders”
1
— ich walka o przywództwo
i rola w kszta³towaniu oblicza politycznego Burów
w Transwalu i Oranii w latach 1902–1907
LIDERZY „BITTERE INDERS” — ICH WALKA O PRZYWÓDZTWO ...
Zakoñczona 31 maja 1902 wojna burska by³a najwiêksz¹, najtrudniejsz¹ i najkosztow-
niejsz¹ z kolonialnych wojen Wielkiej Brytanii
2
. Jednoczeœnie by³o to prze³omowe wyda-
rzenie w dziejach Po³udniowej Afryki.
Po raz pierwszy w dziejach subkontynentu znalaz³ siê on w ca³oœci we w³adaniu
Wielkiej Brytanii. Republiki burskie utraci³y suwerennoœæ, a tamtejsze elity musia³y do-
stosowaæ siê do systemu politycznego, który bardzo ró¿ni³ siê od tego, w którym dotych-
czas funkcjonowa³y
3
. W ci¹gu pierwszych piêciu lat nie mia³y one praktycznie ¿adnego
wp³ywu na sprawowanie w³adzy. Mimo to wykaza³y siê niezwyk³¹ skutecznoœci¹, dopro-
wadzaj¹c do konsolidacji spo³eczeñstwa burskiego pod kierownictwem liderów „bittere-
inders”
4
. Rzadko zwraca siê uwagê, w jaki sposób zdo³ali oni osi¹gn¹æ polityczn¹ hege-
PRZEGL¥D HISTORYCZNY, TOM XC, 1999, ZESZ. 1, ISSN 0033–2186
1
Tak nazywano w trakcie wojny burskiej zdeterminowan¹ czêœæ Burów, którzy walczyli z Wielk¹ Brytani¹,
a¿ do pokoju w Veereiniging w 1902.
2
Oficjalnie podaje siê, ¿e by³o w ni¹ zaanga¿owanych oko³o 450 tys. ¿o³nierzy, a kosztowa³a ponad 200 mln
funtów. Th. P a k e n h a m, The Boer War, London 1979, s. 572, przyp. 1, podaje sumy 198 i 201 mln, I. S m i t h,
The Origins of the South African War, 1899–1902, London–New York 1996, s. 2, podaje sumê 230 mln. Niezale¿-
nie, któr¹ z nich przyjmiemy, nale¿y pamiêtaæ, ¿e planowane wydatki na wojnê wynosi³y 10 mln funtów,
a potrzebne si³y wojskowe obliczano na 50 tys. ¿o³nierzy. Memorandum by Sir Redvers Buller, Sept. 5, 1899,
Cabinet Papers, Public Record Office, CAB 37/50, nr 62.
3
Nale¿y przede wszystkim pamiêtaæ, ¿e podstaw¹ brytyjskiego systemu politycznego by³y partie polityczne,
podczas gdy w republikach burskich praktycznie one nie istnia³y. W Wielkiej Brytanii funkcjonowa³ system parla-
mentarno–gabinetowy, podczas gdy w Transwalu prezydencki, a w Oranii prezydencko–parlamentarny. I wreszcie
ideologia ustrojowa w Wielkiej Brytanii mia³a silne tendencje elitarystyczne, tymczasem w by³ych republikach
dominowa³ etos egalitaryzmu. Zob. E. F. W a t e r m e y e r, The Roman–Dutch Law in South Africa, [w:] The
Cambridge History of British Empire t. VIII: South Africa, Rhodesia and Protectorates, Cambridge 1936, s. 829–843.
4
Jest to tym bardziej zdumiewaj¹ce, ¿e ani wczeœniej, ani póŸniej w dziejach spo³eczeñstwo afrykanerskie
nie wykazywa³o takiej jednoœci politycznej. Zob. dla okresu wczeœniejszego analizê rozwoju nacjonalizmu
afrykanerskiego przez H. G i l l i o m e e, The Beginning of Afrikaner Nationalism, 1870–1915, „South African
Historical Journal”, nr 19, 1987, zw³. s. 118–137. Dla okresu rozpadu Partii Po³udniowoafrykañskiej, a co za tym
idzie jednoœci politycznej wœród Burów zob. M. L e œ n i e w s k i, Powstanie burskie 1914 roku i jego znaczenie
moniê. Zazwyczaj przyjmuje siê za oczywiste, ¿e ludzie tacy jak: Louis Botha, Christiaan
Beyers, Jacobus de la Rey, Jan Smuts, Christiaan De Wet czy James Barry Hertzog
uzyskali przywództwo polityczne
5
. Tymczasem nie by³o to bynajmniej tak oczywiste.
Wojna przynios³a zasadnicze zmiany w sk³adzie elit politycznych. Szczególnie wi-
doczne by³o to w Transwalu, gdzie wyjazd prezydenta Krugera i wielu jego wspó³pracow-
ników stworzy³ pustkê polityczn¹, któr¹ wype³nili nowi ludzie. W wiêkszoœci byli to
zamo¿ni farmerzy, jak: L. Botha, czy J. de la Rey, lub ludzie wolnych zawodów jak:
Ch. Beyers, J. B. Hertzog, czy J. Smuts. W du¿ej mierze wywodzili siê z krêgów przedwo-
jennej opozycji. M³odsi, lepiej wykszta³ceni byli bardziej elastyczni i mieli szersze hory-
zonty polityczne ni¿ wiêkszoœæ polityków starszego pokolenia
6
. Na tê zmianê warty
zwracali uwagê ju¿ wspó³czeœni, szczególnie mocno podkreœlaj¹c ró¿nice polityczne dzie-
l¹ce nowe elity od starych: „Jednym z najdziwniejszych skutków wojny jest fakt, i¿ zni-
szczy³a ona, w du¿ym stopniu, wp³ywy zachowawczej czêœci Burów. To oni przede wszyst-
kim popierali Krugera, a nie ludzie tacy jak Botha, De la Rey, czy Steyn. Nie wspominaj¹c
ju¿ o Hertzogu czy Smutsie, którzy nale¿¹ do zupe³nie innej kategorii, bêd¹c wykszta³ceni
nie gorzej ni¿ jakikolwiek brytyjski adwokat”
7
.
Mimo ¿e autor tych s³ów traktowa³ jednakowo zmiany polityczne w Transwalu
i Oranii, to tak naprawdê istnia³y znacz¹ce ró¿nice miêdzy obydwoma by³ymi republikami.
W Transwalu mia³y one znacznie radykalniejszy charakter. W Oranii pozostanie w kraju
by³ego prezydenta — Marthinusa T. Steyna — gwarantowa³o kontynuacjê przywództwa
politycznego
8
. Ten fakt oraz ma³a liczebnoœæ ludnoœci pochodzenia brytyjskiego, sprawi³y,
¿e pozycja polityczna „bittereinders” w tej republice by³a od pocz¹tku znacznie silniejsza
ni¿ w Transwalu.
Niezale¿nie jednak od ró¿nic, cele przywódców „bittereinders” w obu by³ych repu-
blikach by³y jednakowe: utwierdzenie i rozszerzenie ich wp³ywów w spo³eczeñstwie bur-
skim, co bynajmniej nie by³o takie proste.
Ich pozycjê os³abia³y podzia³y wœród ludnoœci burskiej. Do przewodnictwa nad
spo³eczeñstwami burskimi w by³ych republikach pretendowali tak¿e przywódcy „hensop-
pers”
9
: N. J. Breytenbach, Andries P. J. Cronje, S. P. Grobler, Janse van Rensburg czy
Piet de Wet. Wprawdzie nie mogli oni liczyæ na zbyt du¿e poparcie wœród „bittereinders”,
którzy w znacznej mierze uwa¿ali „hensoppers” za zdrajców, wspó³winnych klêsce repu-
62
MICHA£ LEŒNIEWSKI
w procesie kszta³towania siê nowoczesnego nacjonalizmu afrykanerskiego, „Dzieje Najnowsze” t. XXV,
1993, nr 2, zw³. s. 10–15.
5
Tak¿e historiografia brytyjska i po³udniowoafrykañska do lat siedemdziesi¹tych przyjmowa³a ich przy-
wództwo za oczywiste. Dopiero na pocz¹tku lat siedemdziesi¹tych, na fali rewizjonizmu, czêœæ historyków zaczê³a
bli¿ej przygl¹daæ siê ich drodze do osi¹gniêcia przywództwa nad spo³ecznoœci¹ bursk¹. Zob. np. D. D e n o o n,
A Grand Illusion. The Failure of Imperial Policy in the Transvaal Colony during the Period of Reconstruction,
1900–1905, London 1973, s. 85–95.
6
Wa¿ne jest przy tym zwrócenie uwagi na spo³eczne pochodzenie nowych przywódców burskich. Zob.
H. G i l l i o m e e, op. cit., s. 129.
7
John X. Merriman to Lord Ripon, 28th June 1902, Ripon Papers, British Museum Library, Add. MS.
43638, f.106.
8
Mimo ¿e Steyn by³ w wyniku wojny mocno schorowany, Burowie z Oranii i ich przywódcy nadal uwa¿ali
go za swojego duchowego przywódcê. Zob. D. D e n o o n, op. cit., s. 85.
9
Tak okreœlano Burów, którzy jeszcze przed zakoñczeniem wojny uznali w³adzê Wielkiej Brytanii nad
republikami burskimi.
blik w wojnie. Stosunek do nich najlepiej oddaje poni¿sza wypowiedŸ jednego z przywód-
ców „rebeliantów”: „Jestem gotów w ka¿dej chwili uœcisn¹æ d³oñ ka¿demu ¿o³nierzowi
brytyjskiemu, który z nami walczy³. Pogardzam jednak Burami, którzy walczyli po stronie
Wielkiej Brytanii. I co wiêcej, nauczê moje dzieci by tak¿e nimi pogardza³y”
10
. Jednak¿e
nie powinniœmy uogólniaæ, albowiem kwestie polityczne nie wyczerpuj¹ problematyki
lojalnoœci poszczególnych grup spo³eczeñstwa burskiego
11
. Nawet je¿eli uznaæ, ¿e popar-
cie dla nich ze strony „bittereinders” by³o marginalne, to liderzy „hensoppers” mogli liczyæ
na szerokie poparcie wœród lojalistów, National Scouts
12
i „hensoppers”, którzy stanowili
znacz¹cy procent spo³eczeñstwa burskiego. Pod koniec wojny w s³u¿bie brytyjskiej pozo-
stawa³o niemal 5 500 Burów, w porównaniu z ok. 17 000 nadal walcz¹cych z Brytyjczyka-
mi
13
. Liczba neutralnych osób które zalicza³y siê do „hensoppers” by³a jeszcze wiêksza
14
.
Konkurencyjn¹ dla „genera³ów” grup¹ byli nie tylko liderzy „hensoppers”, ale tak¿e
czêœæ polityków zaliczanych do „bittereinders”, blisko powi¹zanych z holenderskimi koœ-
cio³ami reformowanymi
15
.
W trakcie wojny i po niej zdecydowanie wzros³y wp³ywy koœcio³ów w spo³eczeñstwie
burskim. Doœwiadczenia wojenne, a zw³aszcza klêska mocno dotknê³y spo³eczeñstwo
burskie, naruszaj¹c jego zdolnoœæ do samodzielnego przetrwania i doprowadzaj¹c do
demoralizacji
16
. Zniszczenie ok. 30 000 farm i œmieræ ok. 10% spo³eczeñstwa republik
(w wiêkszoœci kobiet i dzieci), by³y doœwiadczeniami, jakich wczeœniej Burowie nie prze-
¿yli. Nic dziwnego, ¿e stan umys³ów sprzyja³ mistycyzmowi i wzmo¿onej religijnoœci.
W sytuacji klêski i powojennej demoralizacji koœcio³y stanowi³y oœrodki integracji spo³e-
czeñstwa burskiego. Dawa³y oparcie moralne i t³umaczy³y przyczyny niepowodzeñ i klêsk,
odwo³uj¹c siê do porównañ biblijnych, zw³aszcza losu Izraelitów, co sprzyja³o rozwo-
jowi afrykañskiego mesjanizmu
17
. Ten wzrost znaczenia spo³ecznego mia³ prze³o¿enie
na ¿ycie polityczne, gdzie rola polityków zwi¹zanych z koœcio³ami uleg³a radykalnemu
wzmocnieniu.
W pocz¹tkowym okresie jednak, mimo ró¿nic pogl¹dów i koncepcji, wspó³pracowali
oni blisko z „genera³ami”, st¹d czêsto nie widziano ich jako grupy konkurencyjnej w walce
LIDERZY „BITTEREINDERS” — ICH WALKA O PRZYWÓDZTWO...
63
10
Cyt. w Conference of Loyalists, held at Paarl on August 29 and 30, 1902. Paarl 1902, Friday, 29th Aug.,
Afternoon Sitting, s. 5.
11
Nale¿y chocia¿by wspomnieæ o konfliktach spo³ecznych miêdzy elitami burskimi i nowoczesnymi farme-
rami a „bijwoners” (dzier¿awcy), które zaczê³y siê jeszcze przed wojn¹, ci ostatni bardzo krytycznie odnosili siê
do „genera³ów”, twierdz¹c, ¿e dzia³aj¹ oni przede wszystkim w interesie burskich elit gospodarczych. I. H o f -
m e y r, Building a Nation from Words: Afrikaans Language, Literature, and „Ethnic Identity”, 1902–1924, [w:] The
Politics of Race, Class and Nationalism in Twentieth Century South Africa, wyd. Sh. M a r k s, S. T r a p i d o,
London 1987, s. 95–123.
12
Tak nazywano Burów walcz¹cych po stronie Wielkiej Brytanii.
13
Liczba Burów w s³u¿bie brytyjskiej wed³ug: Memorandum Return of Ex–Burghers serving under British,
lst June 1902, w Colonial Office, Public Record Office, C. O.417/362/26810.
14
The South African War. The Anglo–Boer War 1899–1902, wyd. P. W a r w i c k, Harrow–Essex 1980, s. 264.
Tylko do lipca 1900 podda³o siê Brytyjczykom niemal 14 000 Burów. I. S m i t h, op. cit., s. 7.
15
Np. Willem Postma czy Hendrik S. Bosman.
16
Zob. np. The South African War, s. 389, 391.
17
I. R. H e x h a m, Totalitarian Celvinism: the Reformed („Dopper”) Community in South Africa, 1902–1919,
Bristol 1975.
o przewodnictwo w spo³eczeñstwie burskim. Ten wymiar polityczny mia³ siê wyraŸniej
objawiæ nieco póŸniej.
Tymczasem obok k³opotów wynikaj¹cych z konkurencji innych grup politycznych
istnia³y obiektywne trudnoœci, które dodatkowo utrudnia³y ich pozycjê. Aby zrozumieæ
skalê trudnoœci, jakie sta³y przed nimi, nale¿y zwróciæ uwagê na sytuacjê polityczn¹,
spo³eczn¹ i gospodarcz¹ by³ych republik zaraz po zakoñczeniu wojny.
Politycznie obie republiki znalaz³y siê pod praktycznie nieograniczon¹ w³adz¹ Wyso-
kiego Komisarza — lorda Alfreda Milnera. Jeszcze w trakcie wojny sprzeciwia³ siê on
zawieraniu jakichkolwiek porozumieñ z Burami
18
. Nie chcia³ przyjmowaæ ¿adnych zobo-
wi¹zañ, które mog³yby wi¹zaæ mu rêce i utrudniaæ realizacjê planów rekonstrukcji Po³u-
dniowej Afryki
19
.
Mimo jego opinii Londyn by³ zmuszony do negocjacji z Burami, które zakoñczy³y
siê uk³adem z Vereeniging. Na jego mocy Londyn obiecywa³ Burom samorz¹d najszyb-
ciej, jak to mo¿liwe
20
. Milner by³ jednak krytyczny. Uwa¿a³, ¿e samorz¹d mo¿na nadaæ
dopiero po ustabilizowaniu panowania brytyjskiego, do czego, jego zdaniem, niezbêd-
ny by³ zdecydowany wzrost liczebnoœci ludnoœci pochodzenia brytyjskiego
21
. Swoje
pogl¹dy na przysz³oœæ regionu jasno wyrazi³ w liœcie do Sir Percy’ego FitzPatricka:
„Jedna kwestia pozostaje zupe³nie oczywista. Naszym ostatecznym celem jest samo-
rz¹dne bia³e spo³eczeñstwo, ¿yj¹ce na obszarze miêdzy Kapsztadem a Zambezi — —.
Nad obszarem tym musi powiewaæ tylko jedna flaga, Union Jack, jednak¿e w jej cieniu
musi panowaæ równoœæ narodów [w jêz. ang. u¿yto s³owa races — rasy, w tym okresie
jednak u¿ywano go jako synonimu dla s³owa nationality — naród — przyp. aut.]
i jêzyków. Przyznaj¹c prawo do równoœci, nale¿y podkreœliæ, ¿e angielski powinien domi-
nowaæ
, chocia¿ nie s¹dzê, ani nie chcia³bym, by holenderski zupe³nie wymar³ — —.
Zanim wprowadzimy w Transwalu zasady samorz¹du, musi tam byæ okres przejœcio-
wy, by ludnoœæ brytyjska w Transwalu mog³a powróciæ i wzrosn¹æ w liczbê”
22
.
W trakcie wojny jego pogl¹dy uleg³y radykalizacji. Uwa¿a³, ¿e bezpoœredni rz¹d
Korony powinien byæ utrzymywany jak najd³u¿ej. Kilkakrotnie szczerze wyznawa³, ¿e
najchêtniej w ogóle nie przyznawa³by Burom samorz¹du
23
. Oznacza³o to, ¿e powinno siê
z tym poczekaæ do czasu utworzenia federacji
24
.
Postawa Milnera z jednej strony utrudnia³a dzia³alnoœæ przywódcom „bittereinders”,
ale z drugiej u³atwia³a konsolidacjê spo³eczeñstwa burskiego w opozycji do apodyktycznej
polityki Wysokiego Komisarza.
64
MICHA£ LEŒNIEWSKI
18
Telegram, Lord Milner do Mr Chamberlain, 14th April 1902, Secret, Private, and Personal, Cabinet
Papers, Public Record Office, CAB 37/61, nr 74.
19
Sir A. Milner to Mr. Chamberlain, 9th May 1900, [w:] The Milner Papers. South Africa, 1899–1905, wyd.
C. H e a d l a m t. I, London 1931, s. 142–144.
20
The Vereeniging Peace Treaty, 31st May 1902, [w:] Select Constitutional Documents Illustrating South
African History, 1795–1910, wyd. G. W. E y b e r s, London 1918, s. 345–347.
21
P. Fitzpatrick to E. Garrett, 14th March 1902, [w:] Fitzpatrick. South African Politician Selected Papers,
1888–1906, wyd. A. H. D u m i n y, W. R. G u e s t, Johannesburg 1976, s. 309.
22
Zob. A. Milner to P. Fitzpatrick, 28th Nov. 1899, [w:] Fitzpatrick, s. 233–234.
23
Lord Milner to Major Goold–Adams, 16th April 1902, [w:] The Milner Papers t. II, s. 338.
24
A. Milner to Major Hanbury Williams, 27th Dec. 1900, [w:] tam¿e, s. 244; tak¿e J. van der P o e l, Railway
and Customs Policies in South Africa, 1885–1910, London–New York–Toronto 1933, s. 107.
O ile politycznie sytuacja mog³a wydawaæ siê wzglêdnie jasna, to spo³ecznie by³a
znacznie bardziej skomplikowana. Szczególn¹ rolê odgrywa³y tutaj wspomniane wy¿ej
konflikty wœród Burów, które zaraz po wojnie przybra³y bardzo ostry charakter. W 1902 r.
mog³o siê wydawaæ, ¿e powsta³e wówczas podzia³y bêd¹ mia³y trwa³y charakter
25
. Nie-
zwykle wa¿ne by³o wreszcie demograficzne i gospodarcze wyniszczenie obu republik
26
.
Œciœle wi¹za³ siê z tym problem repatriacji oko³o 155 tys. wiêŸniów obozów koncentracyj-
nych i oko³o 33 tys. jeñców burskich z obozów jenieckich
27
. W efekcie kwestie powrotu do
normalnoœci stawa³y siê podstawowymi. Z tych wzglêdów przywódcy „bittereinders”,
zw³aszcza w Transwalu, musieli skoncentrowaæ siê na sprawach wewnêtrznych.
Sk³ania³a ich do tego tak¿e wzglêdnie s³aba pozycja w spo³eczeñstwie burskim.
Tradycyjnie przyjmowano za aksjomat, ¿e „genera³owie” cieszyli siê powszechnym auto-
rytetem. Obecnie jednak zwraca siê uwagê na fakt, ¿e przed wojn¹ wiêkszoœæ z nich by³a
praktycznie nieznana szerszej opinii publicznej. Beyers, Botha, czy de la Rey byli co
prawda deputowanymi do Volksraadu Transwalu, ale cieszyli siê w najlepszym wypadku
regionalnym autorytetem
28
. Spoœród przywódców w Transwalu, jedynie Smuts pe³ni³
wa¿niejsz¹ funkcjê w rz¹dzie Paulusa Krugera, jako Prokurator Generalny. Trudno jed-
nak powiedzieæ, by cieszy³ siê szerszym autorytetem, zw³aszcza ¿e by³ bardzo m³ody gdy
obejmowa³ tê funkcjê
29
. Nale¿y wiêc podkreœliæ, ¿e ich powojenna pozycja w spo³eczeñ-
stwie burskim wywodzi³a siê przede wszystkim z faktu wojskowego przywództwa w trakcie
wojny oraz z ich akceptacji jako przedstawicieli narodu podczas negocjacji w Vereeni-
ging
30
. Podpisanie przez nich pokoju oznaczaj¹cego akceptacjê pora¿ki os³abia³o ich
pozycjê. Byli dowódcami w przegranej wojnie. By³o to politycznie groŸne, zw³aszcza gdy
weŸmiemy pod uwagê konkurencjê ze strony przywódców „hensoppers”, mog¹cych liczyæ
na poparcie co najmniej kilkunastu procent spo³eczeñstwa burskiego, a tak¿e ze strony
polityków zwi¹zanych z holenderskim koœcio³em reformowanym
31
.
LIDERZY „BITTEREINDERS” — ICH WALKA O PRZYWÓDZTWO...
65
25
Wiêcej na temat konfliktów i podzia³ów w spo³eczeñstwie burskim zob. poni¿ej.
26
W obozach koncentracyjnych zginê³o oko³o 26 tys. kobiet i dzieci, co stanowi³o ponad 10% spo³eczeñstwa
burskiego w republikach. Zniszczeniu uleg³o te¿ ok. 30 000 farm. Zob. Th. P a k e n h a m, op. cit., s. 572–573,
czy I. S m i t h, op. cit., s. 3.
27
Zob. np. G. B. P y r a h, Imperial Policy and South Africa, 1902–1910, Oxford 1955, s. 213.
28
D. D e n o o n, op. cit., s. 85.
29
W 1898, kiedy obejmowa³ stanowisko Prokuratora Generalnego, mia³ 28 lat, co by³o swego rodzaju
sensacj¹. Zob. J. C. S m u t s, Jan Christiaan Smuts, London 1952, s. 38–39.
30
Sk¹din¹d ju¿ fakt negocjacji z Brytyjczykami i uznania przywódców „bittereinders” za przedstawicieli
by³ych republik dawa³ im specjaln¹ pozycjê. Zw³aszcza wobec liderów „hendsoppers”. Londyn zdecydowa³ siê
na z³amanie w³asnej zasady nienegocjowania z walcz¹cymi Burami, wobec przed³u¿ania siê wojny i narastania jej
krytyki. Zob. np. wypowiedŸ Rosebery’ego w „The Times”, 17th December 1901. Pisze te¿ o tym G. H. L. Le M a y,
British Supremacy in South Africa, 1899–1907, Oxford 1965, s. 126–130. Ostateczna debata nad tym, czy
przywódcy „bittereinders” s¹ reprezentantami spo³eczeñstwa burskiego, odby³a siê 14 kwietnia 1902 podczas
rozmów w Pretorii, kiedy to Milner zakwestionowa³ ich prawo do decydowania w imieniu wszystkich Burów.
Steyn zbi³ jednak argumenty Wysokiego Komisarza, który musia³ ich uznaæ za przedstawicieli wszystkich Burów.
Zob. J. D. K e s t e l l, Through Shot and Flame, London 1903, s. 290, a tak¿e G. H. L. Le M a y, op. cit., s. 136–137.
31
Ich konkurencja by³a tym groŸniejsza, ¿e nie ci¹¿y³o na nich odium klêski w wojnie, a to w³aœnie na
koœcio³y spad³a g³ówna czêœæ obowi¹zku doraŸnej pomocy socjalnej dla potrzebuj¹cej ludnoœci. Zob. The South
African War, s. 389–390.
Oznacza³o to, ¿e potrzebowali jak najszybszego wzmocnienia swojej pozycji. Dlatego
zdecydowali siê wys³aæ do Europy delegacjê
32
, która mia³a, obok zbierania funduszy na
odbudowê republik i repatriacjê jeñców wojennych, skontaktowaæ siê z w³adzami Trans-
walu na emigracji. Starsza historiografia ocenia³a zazwyczaj jej skutki jako fiasko
33
.
Tymczasem, z punktu widzenia umacniania przez elity „bittereinders” swojej pozycji
w spo³eczeñstwie burskim, zakoñczy³a siê ona wielkim sukcesem. „Genera³owie” spotkali
siê z eksprezydentem Krugerem i uzyskali jego pe³ne poparcie
34
. Stawali siê jego politycz-
nymi nastêpcami, co wzmacnia³o ich pozycjê w kraju
35
. Dodatkowo wiele wskazuje na to,
¿e Kruger przekaza³ im kontrolê nad funduszami republiki zdeponowanymi w zagranicz-
nych bankach. To da³o im œrodki finansowe, m.in. na opanowanie niemal wszystkich
holenderskojêzycznych gazet i czasopism w by³ych republikach i Natalu
36
. Dziêki temu
znacznemu poszerzeniu uleg³y mo¿liwoœci ich oddzia³ywania na spo³eczeñstwo burskie,
zw³aszcza jego wykszta³con¹ czêœæ.
Niemal równie wa¿ne by³y rozmowy delegacji z politykami brytyjskimi, a zw³aszcza
z Josephem Chamberlainem. W ich trakcie „genera³owie” zaproponowali daleko id¹ce
zmiany warunków traktatu z Vereeniging
37
. Chamberlain jednak kategorycznie odrzuci³
propozycje delegacji burskiej. Jak sugeruje J. A m e r y w biografii Chamberlaina, by³ on
gotowy do dyskusji nad metodami wprowadzania w ¿ycie warunków traktatu, a nawet
ewentualnie nad ich interpretacj¹, w ¿adnym jednak wypadku nad ich zmian¹
38
. W tej
66
MICHA£ LEŒNIEWSKI
32
W jej sk³adzie byli: Louis Botha, Jacobus de la Rey, Christiaan Rudolf De Wet.
33
Zob. np. J. A m e r y, The Life of Joseph Chamberlain t. IV London 1951, s. 92; L. T h o m p s o n, The
Unification of South Africa, 1902–1910, Oxford 1961, s. 21.
34
P. K r u g e r, Pamiêtniki Prezydenta Krugera t. II, Warszawa 1902, s. 43 i 80; zob. tak¿e D. D e n o o n,
op. cit., s. 86.
35
Nale¿y pamiêtaæ o olbrzymim autorytecie by³ego prezydenta, odbieranego w spo³eczeñstwie burskim
jako postaæ o nieomal patriarchalnym wymiarze.
36
Zob. D. D e n o o n, op. cit., s. 86–87. Nie jest to jednak zupe³nie jasne. Zw³aszcza ¿e spoœród dokumen-
tów, na które Denoon siê powo³uje (F. W. Reitz to Smuts, 22th Aug. 1902, W. K. H a n c o c k, J. van der P o e l,
Selections from the Smuts Papers t. II, Cambridge 1966, s. 29–31; Smuts to A. Fischer, 17th Aug. 1902, tam¿e,
s. 36–39; S. W. Burger to Smuts, 7th Nov. 1902, tam¿e, s. 48–50) tylko w ostatnim bezpoœrednio wspomina siê
fundusze republikañskie i to jako aluzjê ze strony J. Chamberlaina. Wiemy natomiast, ¿e to w³aœnie Londyn
sugerowa³ istnienie tych funduszy, oraz ich zasobnoœæ. Zob. J. Chamberlain to L. Botha, 6th Nov. 1902, [w:]
J. A m e r y, op. cit. t. IV, s. 92–93. Niemniej wykupienie prasy holenderskojêzycznej przez „bittereinders” jest
faktem, a trudno doszukaæ siê innego Ÿród³a funduszy dla jego sfinansowania. Nie nale¿y wiêc odrzucaæ tej
mo¿liwoœci, zw³aszcza ¿e potwierdzaj¹ j¹ inni autorzy, np. F. V. E n g e l e n b u r g, General Louis Botha, London
1929, s. 116; N. G. G a r s o n, Het Volk: the Botha–Smuts Party in the Transvaal, 1904–1911, „The Historical
Journal” t. IX, 1966, nr 1, s. 107, 125–126.
37
Obejmowa³y one m.in. amnestiê dla burskich „rebeliantów” z Przyl¹dka i Natalu, zapomogi dla wdów
i sierot, pe³n¹ równoœæ jêzyków, prawo do powrotu dla przedstawicieli w³adz republikañskich na emigracji,
przywrócenie do pracy dawnych urzêdników republikañskich, pe³n¹ rekompensatê zniszczeñ wojennych, zwrot
zarekwirowanych w czasie wojny farm. Zob. The Boer Generals to J. Chamberlain, 23rd Aug. 1902, [w:]
J. A m e r y, op. cit., t. IV, s. 84–85; D. D e n o o n, op. cit., s. 86.
38
Zob. J. A m e r y, op. cit., s. 86. Jak siê wydaje nie chcia³ tworzyæ wra¿enia niezgodnoœci w polityce
w Po³udniowej Afryce, miêdzy rz¹dem a A. Milnerem. Zw³aszcza w sytuacji, gdy po kryzysie wokó³ kwestii
zawieszenia konstytucji Przyl¹dka Milner i tak grozi³ rezygnacj¹. A. Milner to J. Chamberlain, 27th June 1902,
[w:] J. A m e r y, op. cit., t. IV, s. 125–126; Lord Milner to Mr. Chamberlain, 6th Sept. 1902, The Milner Papers
sytuacji delegacja burska zdecydowa³a siê na jeszcze jedno posuniêcie i wystosowa³a apel
do krajów œwiata o pomoc w odbudowie by³ych republik ze zniszczeñ wojennych
39
. Odzew
spo³ecznoœci miêdzynarodowej by³ s³aby, co jest kolejnym argumentem zwolenników tezy
o niepowodzeniu misji „genera³ów” burskich. Jednak¿e z perspektywy polityki wewnêtrz-
nej oraz ich walki o umocnienie swojej pozycji, nawet te „niepowodzenia” by³y sukcesem.
Jak siê wydaje, tak naprawdê „genera³owie” nie spodziewali siê zbyt daleko id¹cych
ustêpstw, ale samo wysuniêcie ¿¹dañ dowodzi³o, i¿ nie godzili siê z dyktatem z Vereeni-
ging i przyjêli go jedynie pod przymusem
40
. Wa¿ny by³ wreszcie sam fakt przyjêcia ich
przez Chamberlaina jako przywódców Afrykanerów
41
.
Kolejn¹ okazj¹ do umocnienia pozycji politycznej przywódców „bittereinders” by³a
wizyta w Po³udniowej Afryce Ministra ds. Kolonii, Josepha Chamberlaina. W czasie
licznych wyst¹pieñ podkreœla³ on, ¿e Wielka Brytania zwyciê¿y³a w wojnie i musi byæ
dominuj¹c¹ si³¹ w regionie
42
. Zaznacza³ te¿, ¿e nim by³e republiki uzyskaj¹ samorz¹d,
Burowie bêd¹ musieli dowieœæ swojej lojalnoœci wobec Imperium
43
. Jednoczeœnie jednak
wyra¿a³ przekonanie o koniecznoœci wspó³pracy Brytyjczyków i Burów oraz wiarê w po-
jednanie
44
.
Tymczasem dla przywódców burskich wizyta Chamberlaina stanowi³a kolejn¹ okazjê
do zdecydowanej obrony interesów afrykanerskiej spo³ecznoœci. Stwarza³a ponadto szan-
sê na przedstawienie brytyjskiemu rz¹dowi za¿aleñ
45
. Wypowiedzi „genera³ów” zdecydo-
wanie mia³y charakter politycznych deklaracji skierowanych pod adresem spo³eczeñstwa
burskiego a nie ministra ds. kolonii
46
. Narzekano w nich na niedostateczn¹ pomoc finan-
sow¹ dla farmerów. Domagano siê amnestii dla „rebeliantów” oraz zwrotu terytoriów
Transwalu oddanych Natalowi, a tak¿e przestrzegania praw jêzyka holenderskiego
47
.
Historiografia, zw³aszcza starsza, sugerowa³a istotne ró¿nice zdañ miêdzy L. Both¹
i J. Smutsem a J. B. Hertzogiem
48
. Analiza dokumentów wskazuje jednak, ¿e ta teza jest
LIDERZY „BITTEREINDERS” — ICH WALKA O PRZYWÓDZTWO...
67
t. II, s. 420–422.
39
Appel of the Boer Generals to the Civilised World, 25th Sept. 1902, cytowany we fragmentach w: J. A m e r y,
op. cit., t. IV, s. 91.
40
Zob. D. D e n o o n, op. cit., s. 86.
41
To ostatnie szczególnie umacnia³o ich pozycjê wobec liderów Handuppers i Lojalistów, którzy byli
lekcewa¿eni przez w³adze brytyjskie. G. H. L. Le M a y, op. cit., s. 173.
42
In Spirit of Reconciliation, ... of Force also, speech at Durban, 27th Dec. 1902, [w:] Mr. Chamberlain t. II,
s. 78.
43
In Appeal to Ditch and English, speech at Maritzburg, 30th Dec. 1902, [w:] Mr. Chamberlain, s. 87.
44
In a Spirit of Reconciliation, speech at Durban, 27th Dec. 1902, [w:] Mr. Chamberlain, s. 79.
45
Addresses to Chamberlain during His Tour in South Africa, Jan. 1903, Colonial Office, Public Record
Office, C. O.592/1; D. D e n o o n, op. cit., s. 87–88; T. H. R. D a v e n p o r t, op. cit., s. 241–243.
46
O demonstracyjnym charakterze tych wypowiedzi œwiadczy³o manipulowanie danymi przez burskich
przywódców. Dzisiaj wiemy z ca³¹ pewnoœci¹, ¿e wiele z tych zarzutów by³o nies³usznych i na wyrost. Szczególnie
w wypadku kwestii pomocy finansowej. W porozumieniu z Vereeniging Wielka Brytania obieca³a Burom daro-
wiznê w postaci 3 mln funtów. W rzeczywistoœci siêgnê³a ona 7 mln funtów. Ponadto otrzymali w postaci
darowizn i po¿yczek 9 mln funtów. Zob. L. T h o m p s o n, op. cit., s. 12–13. Zreszt¹ kilkanaœcie lat póŸniej sam
Botha przyzna³, ¿e by³ to: a generous peace that the British people made with us. Zob. The Milner Papers t. II, s. 364.
47
Zob. Pretoria Meeting Proposals, Jan., 1903, [w:] W. K. H a n c o c k, J. van der P o e l, Selections from the
Smuts Papers t. II, s. 62–63; Adress to J. Chamberlain, 8th Jan. 1903, tam¿e, s. 64–65; D. D e n o o n, op. cit., s. 88.
48
Zob. J. A m e r y, op. cit., t. IV, s. 302, 306, 353–354. Nale¿y jednak pamiêtaæ, ¿e pisa³ swoje dzie³o,
trudna do obronienia. Wprawdzie w swoich wyst¹pieniach Smuts mówi³ o wspó³pracy:
„Chcemy wspó³pracowaæ na bazie honoru, wzajemnego szacunku i zaufania. W tym
duchu sformu³owaliœmy te¿ nasze memorandum”
49
. Jednoczeœnie jednak ton jego wypo-
wiedzi wskazywa³ doœæ jednoznacznie, ¿e by³a to figura retoryczna, a jego ocena wizy-
ty Chamberlaina by³a negatywna: „Podczas publicznych spotkañ odpowiada³ [Joseph
Chamberlain — przyp. aut.] w sposób powszechnie uwa¿any za obraŸliwy. Kiedy prosili-
œmy o amnestiê dla powstañców, on wypomina³ nam, ¿e ch³ostaliœmy i zabijaliœmy naszych
rebeliantów; gdy prosiliœmy o zrównanie w prawach holenderskiego z angielskim, pyta³
nas czy by³o to zapisane w porozumieniu z Vereeniging; kiedy zwracaliœmy siê z proœb¹,
by — maj¹c na uwadze zubo¿enie i zniszczenie kraju — nie nak³adano na nas sp³aty d³ugów
wojennych do czasu przyznania nam samorz¹du, nie raczy³ nawet nam odpowiedzieæ”
50
.
WstrzemiêŸliwa postawa wobec Chamberaina wi¹za³a siê z niechêci¹ do anga¿owa-
nia siê w polityczne dyskusje, a co za tym idzie ewentualn¹ wspó³pracê z w³adzami brytyj-
skimi. W ówczesnej sytuacji by³oby to dla „genera³ów” polityczne samobójstwo
51
. Ich
celem by³o, jak wyrazi³ to J. Smuts w liœcie otwartym do spo³eczeñstwa Transwalu, przede
wszystkim zajêcie siê kwestiami za³agodzenia konfliktów wewnêtrznych
52
.
Nie dziwi wiêc fakt, ¿e kiedy w koñcu stycznia 1903 r. Milner zaproponowa³ L. Bocie,
J. Smutsowi i J. de la Reyowi miejsce w Radzie Ustawodawczej Transwalu, wszyscy
odmówili
53
. Podstawowym powodem, jaki podawali w liœcie otwartym do transwalskich
Burów, by³ fakt, i¿ — stanowi¹c w niej zdecydowan¹ mniejszoœæ — byliby pozbawieni
wp³ywu na jej dzia³alnoœæ, a ponosiliby odpowiedzialnoœæ za jej decyzje
54
. Nale¿y jednak
zwróciæ uwagê, ¿e nieco innych argumentów u¿yli w liœcie do Milnera, gdzie zawarli swoje
w¹tpliwoœci co do sensu nie tylko uczestnictwa, ale wrêcz istnienia Rady Ustawodawczej:
„Uznajemy, ¿e nie nadszed³ jeszcze czas dla demokratycznych instytucji przedstawiciel-
skich. Jesteœmy te¿ ostatnimi, którzy naciskaliby na rz¹d, by je natychmiast wprowadziæ.
Co wiêcej nie jesteœmy pewni, czy nadszed³ czas dla ustanowienia legislatywy z mianowa-
nia gubernatora”
55
. Przy lekturze tego fragmentu mog³oby siê wydawaæ, ¿e faktycznie
68
MICHA£ LEŒNIEWSKI
w momencie przejêcia w³adzy w Po³udniowej Afryce przez Partiê Narodow¹, co wzbudzi³o w Anglii niepo-
kój. Z tego wzglêdu postaæ Smutsa by³a wybielana, podczas gdy Hertzoga, twórcê Partii Narodowej, poddawano
zdecydowanej krytyce. Na ma³¹ wiarygodnoœæ Amery’ego, przynajmniej w tej kwestii, wskazuje zreszt¹
T. H. R. D a v e n p o r t w Afrikaners Bond, dowodz¹c, i¿ Amery dokonywa³ manipulacji cytowanymi tekstami
wypowiedzi. Zob. s. 242
49
Draft of Speech by J. Smuts, Jan. 1903, [w:] W. K. Hancock, J. van der P o e l, op. cit. t. II, s. 70–73.
50
J. C. Smuts to L. T. Hobhouse, 13 June 1903, tam¿e, s. 101.
51
T. H. R. D a v e n p o r t, op. cit., s. 241–243.
52
Zob. Circular, 14th Dec. 1902, [w:] W. K. H a n c o c k, J. van der P o e l, op. cit. t. II, s. 58.
53
Wbrew pozorom, chocia¿ od pocz¹tku w¹tpili w sens wejœcia w jej sk³ad, nie od razu odmówili. Chc¹c
utwierdziæ swoj¹ pozycjê, jako przedstawicieli spo³ecznoœci burskiej, skierowali do Burów w Transwalu list
otwarty z proœb¹ o konsultacjê w tej sprawie, podkreœlaj¹c jednak przy tym, ¿e ich zdaniem by³by to b³êdny krok.
Zob. Circular, 7th Feb., 1903, [w:] W. K. H a n c o c k, J. van der P o e l, op. cit. t. II, s. 84–86.
54
And we are strenghtened in this feeling by the fact that among thirty members we three would perhaps be the
only representatives of the Boer population, and three in a council of thirty members will be able to achieve precious
little. If we should go on to the said Council and in the long run be unable to do anything for our people, then there
would possibly be people who would want to put the blame on us. Zob. Circular, 7th Feb., 1903, [w:] W. K. H a n -
c o c k, J. van der P o e l, op. cit. t. II, s. 85.
55
Botha, de la Rey, Smuts to Milner, 6th Feb. 1903, tam¿e s. 81; nale¿y zwróciæ uwagê, ¿e ostatecznie
liderzy Burów w Transwalu zgadzali siê z przekonaniami Milnera o niemo¿liwoœci wpro-
wadzenia w by³ych republikach jakiejkolwiek formy samorz¹du. Z dalszej ich dzia³alnoœci
wiemy jednak, ¿e byli oni zdecydowanymi przeciwnikami polityki Wysokiego Komisarza
i wielokrotnie j¹ krytykowali
56
. Sk¹d wiêc taki ton wypowiedzi? Pierwsze co siê narzuca
to chêæ dania do zrozumienia, ¿e — maj¹c pe³niê w³adzy — brytyjska administracja
kolonialna musia³a przyj¹æ tak¿e pe³niê odpowiedzialnoœci za swoje dzia³ania
57
.
Nasuwa siê jednak tak¿e inna mo¿liwoœæ, ¿e w danym momencie politycznym przy-
wódcy „bittereinders” rzeczywiœcie nie chcieli jakiejkolwiek formy samorz¹du. Sugestia
taka mo¿e budziæ zdziwienie, ale je¿eli przyjrzymy siê uwa¿niej ówczesnej sytuacji poli-
tycznej to takie wyt³umaczenie nabiera sensu. Otó¿ najistotniejsz¹ kwesti¹, która ich
interesowa³a, by³y konflikty wewn¹trz spo³ecznoœci burskiej. Wbrew czêsto spotykanym
opiniom, spo³eczeñstwo afrykanerskie by³o g³êboko podzielone w kwestii stosunku do
wojny. Po wojnie konflikty nie zakoñczy³y siê, a wrêcz przybra³y na sile
58
. Powszechnie
stosowano bojkot wobec lojalistów. Przyk³adowo Holenderskie Koœcio³y Reformowane
odmawia³y im wszelkich pos³ug i wyklucza³y z gmin wyznaniowych
59
. Skala zjawiska,
przynajmniej w pierwszym okresie po wojnie, by³a na tyle du¿a, ¿e wywo³ywa³a pytania
i dyskusje na forum Izby Gmin oraz budzi³a niepokój administracji kolonialnej
60
.
O nastrojach panuj¹cych wœród „hensoppers” œwiadczy³y miêdzy innymi wypowiedzi
podczas Kongresu Lojalistów w Paarl w 1902 r. Zrozumia³ym by³o, ¿e d¹¿yli oni za wszelk¹
cenê do usprawiedliwienia swojej postawy. Wprawdzie starali siê nie krytykowaæ republik
za decyzjê wywo³ania wojny, ale krytykowali dzia³ania partyzanckie, dowodz¹c i¿ przyczy-
ni³y siê do demoralizacji Burów
61
. Najwiêcej jednak miejsca poœwiêcono kwestii trakto-
wania lojalistów po wojnie. Skar¿ono siê na represje i bojkot, jaki spotka³ ich ze strony
„bittereinders”
62
.
¯alono siê na zachowanie w³adz kolonialnych, które zdaniem uczestników kongre-
su lepiej traktowa³y rebeliantów ni¿ lojalistów. Oskar¿ano rz¹d o ³amanie danego s³o-
wa i niedotrzymywanie sk³adanych lojalistom obietnic
63
. Jednoczeœnie jednak Kongres
udzieli³ Milnerowi pe³nego poparcia
64
, co wyraŸnie wskazuje, ¿e w pierwszym okresie po
LIDERZY „BITTEREINDERS” — ICH WALKA O PRZYWÓDZTWO...
69
odmówili oni wspó³uczestnictwa w Radzie w liœcie z 11 lutego. Zob. Botha, de la Rey, Smuts to Milner, 11th
Feb. 1903, tam¿e, s. 87.
56
Zob. np. J. Ch. Smuts to L. T. Hobhouse, 13th June 1903, tam¿e s. 100–107.
57
Zob. G. H. L. Le M a y, op. cit., s. 159.
58
Nie jest tematem tej pracy analiza podzia³ów politycznych wœród Burów, a zainteresowanych odsy³am do:
T. R. H. D a v e n p o r t, op. cit., s. 252–256; The South African War, s. 258–278.
59
Conference of Loyalists, held at the Paarl on August 29 and 30, 1902, Paarl 1902, Saturday, 30th Aug.,
Evening Sitting, s. 32.
60
Co by³o tym bardziej symptomatyczne, ¿e Kolonia Przyl¹dka by³a koloni¹ samorz¹dn¹, której sprawami
wewnêtrznymi Westminster z za³o¿enia siê nie zajmowa³. Zob. np. Pytanie Mr. Wanklyna w Izbie Gmin
i odpowiedŸ J. Chamberlaina w Parlamentary Debates, 4th Series, 1902, t. CXV, s. 239–240.
61
Conference of Loyalists, held at the Paarl on August 29 and 30, 1902, Paarl 1902, Saturday, 30th Aug.,
Evening Sitting, s. 39.
62
Conference of Loyalists, held at the Paarl on August 29 and 30, 1902, Paarl 1902, Friday, 29th Aug.,
Afternoon Sitting, s. 3–5, 11; Saturday, 30th Aug., Morning Sitting, s, 32.
63
Conference of Loyalists, held at the Paarl on August 29 and 30, 1902, Paarl 1902, Saturday, 30th Aug.,
Evening Sitting, s. 42; Appendices — Extracts from Letters Read at the Conference, s. 54.
64
Lord Milner is a statesman in whom we can have full faith, (loud applause) at all events I have implicit faith
zakoñczeniu wojny przywódcy „bittereinders” musieli liczyæ siê z poparciem polityki
brytyjskiej przez znaczn¹ czêœæ Burów.
W tej sytuacji uzyskanie wówczas samorz¹du mog³oby przyczyniæ siê do utrwalenia
i pog³êbienia podzia³ów
65
. Przywódcy „bittereinders” musieliby konkurowaæ na forum
parlamentu z przedstawicielami „hensoppers” i lojalistów, przez co automatycznie ich
pozycja by³aby s³absza. Co wiêcej, administracja brytyjska, która w du¿ym stopniu igno-
rowa³a i lekcewa¿y³a dzia³ania i aspiracje „hensoppers”
66
, w sytuacji funkcjonowania sa-
morz¹du musia³aby w wiêkszym stopniu uwzglêdniaæ ich ¿¹dania. Mia³aby te¿ wiêksze
mo¿liwoœci wygrywania obydwu grup przeciwko sobie. Dlatego „genera³owie” nie byli
zainteresowani uzyskaniem samorz¹du przez by³e republiki przed osi¹gniêciem podsta-
wowego dla nich celu — konsolidacji spo³eczeñstwa afrykanerskiego
67
.
W tym œwietle zrozumia³a staje siê forma ich odmowy wspó³pracy z administracj¹
brytyjsk¹. Unikali odpowiedzialnoœci za dzia³alnoœæ Rady Ustawodawczej i Administracji.
Jednoczeœnie zachowywali prawo do krytyki ich posuniêæ
68
. Co wiêcej, unikali kompro-
mitacji w oczach rodaków, podczas gdy ich potencjalni przeciwnicy polityczni, przywódcy
„hensoppers”, uczestnicz¹c w Radzie, brali na siebie ciê¿ar wspó³odpowiedzialnoœci za
politykê Milnera, a w efekcie tracili wp³ywy nawet wœród lojalistów
69
. W tej sytuacji du¿o
³atwiej by³o przywódcom „bittereinders” doprowadziæ do skonsolidowania wokó³ siebie
spo³eczeñstwa burskiego
70
.
Wa¿na by³a w tym wzglêdzie postawa Bothy, Smutsa, de la Reya, Beyersa i innych
przywódców burskich, którzy bardzo szybko, bo ju¿ w 1903 r., zaczêli g³osiæ has³a o ko-
niecznoœci pojednania ze — jak to okreœla³ Botha — „s³abszymi braæmi”
71
, nied³ugo potem
podjête w Oranii przez Hertzoga i Steyna. Wykorzystywano przy tym opiesza³oœæ admini-
stracji brytyjskiej, która nie potrafi³a lub nie chcia³a wykorzystaæ zaistnia³ych podzia³ów.
Jej postawa wynika³a miêdzy innymi z g³êbokiej nieufnoœci Wysokiego Komisarza, lorda
Milnera, wobec wszystkich Burów, tak¿e lojalistów i „hensoppers”. Milner, choæ zauwa¿y³
g³êbiê podzia³ów wœród Burów, niezbyt ufa³ burskim kolaborantom. Nie wierzy³ w ich
trwa³¹ lojalnoœæ wobec Imperium. Mia³ g³êbokie przekonanie o istnieniu panafrykaner-
skiego spisku. Z tego wyrasta³a jego opinia, ¿e niezale¿nie od podzia³ów celem wszystkich
70
MICHA£ LEŒNIEWSKI
in him. Conference of Loyalists, held at the Paarl on August 29 and 30, 1902, Paarl 1902, Saturday, 30 th Aug.,
Morning Sitting, s. 27.
65
Wzajemne niechêci by³y tak wielkie, ¿e nie wydaje siê mo¿liwe by w sytuacji walki politycznej na forum
samorz¹dnego cia³a przedstawicielskiego mog³o dojœæ do szybkiego pojednania zwaœnionych frakcji. O g³êboko-
œci wzajemnych ¿alów i niechêci œwiadcz¹ chocia¿by zapiski z konferencji Lojalistów w Paarl. Zob. Conference
of Loyalists, held at the Paarl on August 29 and 30, 1902, Paarl 1902.
66
Conference of Loyalists. 29th Aug., Afternoon Sitting, s. 5; D. D e n o o n, op. cit., s. 25, 79–81.
67
Trudno oczywiœcie znaleŸæ dowody na tak¹ motywacjê polityki liderów spo³ecznoœci burskiej, gdy¿
ewentualne ujawnienie tego rodzaju ustaleñ zapewne zrujnowa³oby ich karierê, ale liczne wy¿ej przedstawione
poszlaki sprawiaj¹, ¿e nie powinniœmy takiego wyt³umaczenia z góry odrzucaæ.
68
Zob. powy¿sze przypisy z Smuts Papers; The Milner Papers t. II, przyp. 1 s. 380, czy te¿ W. K. H a n c o c k,
op. cit. t. I; The Sanguine Years, 1870–1919, Cambridge 1962, s. 193.
69
Tym bardziej, ¿e Milner nie potrafi³ wykorzystaæ podzia³ów wœród Burów i nie zdecydowa³ siê na politykê
faworyzowania „hensoppers”. Zob. D. D e n o o n, op. cit., s. 79–81.
70
T. R. H. D a v e n p o r t, op. cit., s. 255–260; D. D e n o o n, op. cit., s. 87–95; N. G. G a r s o n, Het Volk,
„The Historical Journal” t. IX, 1966, nr 1, s. 101–136.
71
Zob. The South African War, s. 277.
Burów by³o obalenie brytyjskiej w³adzy w Po³udniowej Afryce
72
. Niezale¿nie od motywów
dzia³añ administracji kolonialnej, jej wsparcie dla „hensoppers” by³o s³abe. Wielu „bijwo-
ners”
73
, którzy liczyli na uzyskanie w³asnych farm, zawiod³o siê
74
. Pomoc ekonomiczna dla
nich oraz polityczno–administracyjna dla ich prób stworzenia w³asnej organizacji politycz-
nych by³a wiêcej ni¿ ograniczona
75
. Wywo³ywa³o to ich niezadowolenie i oskar¿enia
o preferowanie przez administracjê „bittereinders”
76
. Tê sytuacjê wykorzystywali „gene-
ra³owie”. Pod ich naciskiem Holenderski Koœció³ Reformowany zaprzesta³, choæ nie bez
oporu, bojkotu lojalistów i „hensoppers”
77
. Zaczêto ich przyci¹gaæ do stowarzyszeñ
rolniczych (boere vereenigingen), które by³y fundamentem dla budowania struktur lokal-
nych Het Volk w Transwalu
78
. Wspólnym polem dzia³ania by³a równie¿ walka o zrówna-
nie w prawach jêzyka holenderskiego i angielskiego, a wreszcie wspólny sprzeciw wobec
importu chiñskich kulisów do pracy w kopalniach Witwatersrandu
79
. Na korzyœæ „genera-
³ów” dzia³a³y wreszcie b³êdy przywódców „hensoppers”, a zw³aszcza decyzja o wejœciu
w sk³ad Rady Ustawodawczej. I tak byli pozbawieni w niej realnego wp³ywu na decyzje
polityczne (stanowili mniejszoœæ), a ponosili za nie wspó³odpowiedzialnoœæ, trac¹c popar-
cie tak¿e wœród potencjalnych zwolenników.
Podjête przez „genera³ów” dzia³ania, b³êdy administracji kolonialnej i liderów „hen-
soppers” spowodowa³y, ¿e do koñca 1906 r. — w Transwalu, i 1907 r. — w Oranii,
przezwyciê¿ono wiêkszoœæ podzia³ów z okresu wojny.
Jednym z narzêdzi, ale zarazem i efektów polityki pojednania i konsolidacji spo³e-
czeñstwa burskiego, by³o utworzenie partii politycznych, zdominowanych przez „genera-
³ów” i ich wspó³pracowników. Przygotowywali siê oni do tego ruchu ju¿ w 1903 r., kiedy
proces konsolidacji spo³eczeñstwa burskiego by³ daleko zaawansowany. Rolê „zapalnika”
inicjuj¹cego dzia³ania na rzecz utworzenia partii politycznej odegra³a kwestia importu
chiñskich kulisów do kopalni w Po³udniowej Afryce
80
. Przejawem wzrastaj¹cej aktywizacji
polityków burskich by³ list Louisa Bothy do Milnera, w którym informowa³ on o zamiarze
zwo³ania kilku wieców politycznych, na których spo³ecznoœæ burska mia³aby szansê na
wyra¿enie nurtuj¹cych j¹ kwestii
81
. Pierwszy z nich odby³ siê 2 lipca 1903 w Heidelbergu.
Podobne procesy mia³y miejsce w Oranii, gdzie od 1904 r. zaczêto organizowaæ polityczne
zgromadzenia (np. wiec w Brandford w grudniu 1904 r.)
82
.
LIDERZY „BITTEREINDERS” — ICH WALKA O PRZYWÓDZTWO...
71
72
Visc. Milner to Earl of Selborne, 14th April 1905, The Crisis of British Power. The Imperial and Naval
Papers of the Second Earl of Selborne, 1895–1910, wyd. D. G. B o y c e, London 1990, s. 199–201.
73
Tak okreœlano wspó³u¿ytkowników wiêkszych farm, którzy formalnie nie mieli ¿adnych praw do ziemi,
na której pracowali.
74
P. W a r w i c k, The South African War, s. 272–276.
75
Lord Milner to Major Goold–Adams, 10th Aug. 1902, The Milner Papers t. II, s. 376–377; D. D e n o o n,
op. cit., s. 79–83.
76
Conference of Loyalists, held at the Paarl on August 29 and 30, 1902, Paarl 1902, s. 1, 27.
77
Milner to Chamberlain, 25th May 1903, Colonial Office, P. R. O., C. O. 291/57; Leggett’s Reports to the
High Commissioner Office, 16th, 22nd July 1903, Colonial Office, P. R. O., C. O. 291/66.
78
G. H. L. Le M a y, op. cit., s. 173–174.
79
Zob. Motion — H. Alberts seconded by W. J. Bezuidenhout re the Labour Question, 2nd July 1903, [w:]
W. K. H a n c o c k, J. van der P o e l, op. cit. t. II, s. 116.
80
G. H. L. Le M a y, op. cit., s. 158, 160.
81
L. Botha to Lord Milner, 1st June 1903, [w:] W. K. H a n c o c k, J. van der P o e l, op. cit. t. II, s. 97.
82
T. R. H. D a v e n p o r t, op. cit., s. 259.
Tak w Transwalu, jak i w Oranii za¿alenia wobec Milnera by³y bardzo podobne.
Sprzeciwiano siê przede wszystkim anglicyzacji realizowanej przez jego administracjê:
„Burowie z Transwalu nie zas³u¿yli na to, by ich jêzyk by³ traktowany jak jêzyk obcy.
Wyra¿aj¹ wobec tego przekonanie, ¿e nie bêdzie spokoju spo³ecznego, dopóki jêzyk
holenderski nie uzyska w ¿yciu publicznym i szkolnictwie takiego samego statusu, jaki
ma jêzyk angielski. Jednoczeœnie zwracaj¹ siê z ¿¹daniem zmian w Ustawie Szkolnej
i innych aktach prawnych dotycz¹cych kwestii jêzykowej”
83
. Zdecydowanie sprzeciwia-
no siê równie¿ planom, a póŸniej polityce sprowadzania chiñskich kulisów do ko-
palñ z³ota w Transwalu
84
. Protestowano wreszcie przeciw obci¹¿eniu Transwalu przez
Chamberlaina sp³at¹ d³ugu wojennego: „Uczestnicy niniejszego wiecu pragn¹ wyraziæ
swoj¹ opiniê, ¿e d³ug w wysokoœci £65 000 000 — —, na³o¿ony na mieszkañców Transwa-
lu — —, jest nie tylko najwiêkszym na œwiecie d³ugiem publicznym w przeliczeniu na
g³owê mieszkañca, ale jest te¿ ca³kowicie sprzeczny z ponadstuletni¹ tradycj¹ polityki
kolonialnej Wielkiej Brytanii”
85
.
Organizowanie wieców w tej sprawie wydatnie przyczyni³o siê do aktywizacji Burów,
a jednoczeœnie pozwala³o na nadawanie ruchom politycznym coraz bardziej zorganizowa-
nej formy. Du¿¹ rolê w tym wypadku odegra³y tak¿e powstaj¹ce wówczas stowarzyszenia
rolnicze, stanowi¹ce szkielet organizacyjny dla tworz¹cych siê partii politycznych
86
.
W Transwalu pretekstem do przekszta³cenia dotychczasowych form ruchu politycz-
nego w partiê polityczn¹ by³y uroczystoœci pogrzebowe eksprezydenta, Paulusa Krugera
w grudniu 1904 r. Botha wykorzysta³ je dla formalnego przejêcia schedy po zmar³ym
prezydencie
87
. Ostatecznie miesi¹c póŸniej, 28 stycznia 1905, oficjalnie powo³ano do ¿ycia
partiê polityczn¹ pod nazw¹ Het Volk (Lud).
Podobnie przebiega³y wydarzenia w Oranii. Tutaj jednak autorytet eksprezydenta
Steyna i mia¿d¿¹ca przewaga liczebna ludnoœci burskiej, czyni³y ³atwiejszym uzyskanie
dominacji politycznej przez Hertzoga i jego wspó³pracowników, którzy w 1906 r. utworzyli
w³asn¹ partiê — Oranje Unie (Unia Orañska).
Pierwsz¹ narzucaj¹c¹ siê cech¹ nowopowsta³ych partii burskich by³ brak wyraŸnego
programu politycznego. Szczególnie widoczne by³o to w wypadku Het Volk. By³y to
typowe partie w³adzy, dla których podstawowym celem by³o objêcie rz¹dów w by³ych
republikach
88
. Drug¹ uderzaj¹c¹ cech¹ tych partii by³a quasi–militarna struktura, odzie-
72
MICHA£ LEŒNIEWSKI
83
Motion — C.[H.] Muller seconded by Georg Meyer re Education, 2nd July 1903, [w:] W. K. H a n c o c k,
J. van der P o e l, op. cit. t. II, s. 115.
84
W tym wypadku jednak protestowali przede wszystkim Burowie z Transwalu. Zob. Motion — H. Alberts
seconded by W. J. Bezuidenhout re the Labour Question, 2nd July 1903, tam¿e, s. 116. W Oranii i Przyl¹dku
solidaryzowano siê z tymi ¿¹daniami, chocia¿ problem bezpoœrednio ich nie dotyka³. Zob. J. X. Merriman to
J. C. Smuts, 22nd Feb. 1904, [w:] Selections from the Correspondence of John X. Merriman, wyd. Ph. L e w s e n,
t. III: (1899–1905), Cape Town 1966, s. 432.
85
Motion — A. [F.] Kock seconded by P. J. Uys re the War Debt, 2nd July 1903, [w:] W. K. H a n c o c k, J. van
der P o e l, op. cit. t. II, s. 117.
86
T. R. H. D a v e n p o r t, op. cit., s. 256.
87
N. G. G a r s o n, op. cit., s. 109.
88
Co charakterystyczne, brytyjskie elity polityczne, w Po³udniowej Afryce sugerowa³y, ¿e Het Volk, czy
Oranje Unie pos³ugiwa³y siê ideologi¹ nacjonalistyczn¹. Lord Milner Speech at York, May 30th, 1907, [w:] Lord
Milner, The Nation and the Empire. Being a Collection of Speeches and Addresses, London 1913, s. 179–180; Earl
dziczona w prostej linii po organizacji burskich oddzia³ów (Commando) z koñcowej fazy
wojny burskiej
89
. Taka formu³a nie zosta³a obrana przypadkowo. Znaczna czêœæ zwolen-
ników „genera³ów” by³a ich podw³adnymi w czasie wojny. Narzucenie wiêc organizacji
bazuj¹cej na wspomnianych wy¿ej strukturach militarnych gwarantowa³o spoistoœæ ruchu
i jego dyspozycyjnoœæ wobec przywódców.
Quasi–militarna forma organizacji by³a jednym z fundamentów politycznych obu
zarówno Het Volk, jak i Oranje Unie. W wypadku Het Volk drugim filarem tej partii by³
sojusz z burskimi notablami i zamo¿nymi farmerami, których interesy mia³y w polityce tej
partii pierwszeñstwo
90
. Nie uda³o im siê natomiast nawiazaæ wspó³pracy z rodz¹cymi siê
elitami intelektualnymi, zwi¹zanymi z koœcio³ami reformowanymi i ideologi¹ chrzeœcijañ-
sko–narodow¹. Zadecydowa³o o tym podjêcie przez Bothê i Smutsa polityki pojedna-
nia z ludnoœci¹ brytyjsk¹ i wspó³pracy z wielkim kapita³em z Witwatersrandu
91
. Wa¿nym
czynnikiem by³a polityka edukacyjna Het Volk, zw³aszcza zachowanie preferencji dla jêzyka
angielskiego; budzi³a ona wrogoœæ chrzeœcijañsko–narodowych elit intelektualnych
92
.
Nieco inaczej wygl¹da³a sytuacja w przypadku Oranje Unie. W tym wypadku Her-
tzogowi uda³o siê pozyskaæ znacznie szersze poparcie spo³eczne ni¿ Het Volk. Podobnie
jak Botha i Smuts, zdo³a³ pozyskaæ zamo¿nych farmerów
93
. Jednoczeœnie obietnicami
zwalczania spekulacji ziemi¹ i usuwania afrykañskich dzier¿awców z farm nale¿¹cych do
bia³ych pozyska³ poparcie biedniejszych, afrykanerskich farmerów oraz „bijwoners”
94
.
Hertzogowi uda³o siê wreszcie zjednaæ chrzeœcijañsko–narodowe elity intelektualne.
Zdo³a³ to osi¹gn¹æ przede wszystkim dziêki konsekwentnej polityce w kwestii pe³nego
równouprawnienia jêzyka holenderskiego z angielskim
95
.
Te wszystkie ró¿nice by³y zapowiedzi¹ póŸniejszych konfliktów miêdzy Both¹ i Smut-
sem a Hertzogiem. Jednak¿e w tym okresie (1907–1908) pozostawa³y one w utajeniu.
„Genera³owie”, przynajmniej na zewn¹trz, wydawali siê solidarnie wspó³dzia³aæ, dla
osi¹gniêcia hegemonii politycznej wœród Burów i w³adzy w dawnych republikach burskich.
W efekcie wydawa³o siê, ¿e mieli pe³n¹ kontrolê nad spo³ecznoœciami burskimi i ich
¿yciem politycznym. Ich skutecznoœci dowodzi³y wybory parlamentarne w Transwalu
LIDERZY „BITTEREINDERS” — ICH WALKA O PRZYWÓDZTWO...
73
of Selborne Memorandum, 14th Dec. 1905, [w:] The Crisis of British Power. The Imperial and Naval Papers
of the Second Earl of Selborne, 1895–1910, wyd. D. G e o r g e B o y c e, London 1990, s. 216–218. Jednak
póŸniejsze dzieje obu tych partii dowodz¹, ¿e twierdzenia te by³y zupe³nie nieuzasadnione, zw³aszcza w wypadku
Het Volk.
89
Graham’s minute on Milner’s despatch, 27 th Feb. 1905, Colonial Office, P. R. O., C. O.291/80.
90
N. G. G a r s o n, op. cit., s. 129; H. G i l i o m e e, op. cit., s. 141. Ten sojusz jest tym bardziej zrozumia³y,
¿e liderzy Het Volk — L. Botha i J. Smuts sami byli zaanga¿owani w rozwój nowoczesnej gospodarki farmerskiej
i spekulacje ziemi¹. Zob. np. W. K. H a n c o c k, op. cit. t. I, Cambridge 1962, s. 167–168, czy D. D e n o o n,
op. cit., s. 84.
91
D. Y u d e l m a n, The Emergence of Modern South Africa: State, Capital and Incorporation of Organized
Labour on South African Gold Fields, 1902–1939, Westport 1983, s. 1–11.
92
N. G. G a r s o n, op. cit., s. 114, 131; H. G i l i o m e e, op. cit., s. 141.
93
Uzyska³ ich poparcie przede wszystkim dziêki obietnicom daleko posuniêtego interwencjonizmu pañstwa
na ich korzyϾ. Zob. H. G i l i o m e e, op. cit., 132.
94
T. J. K e e g a n, Rural Transformation in Industrializing South Africa: The Southern Highveld to 1914,
Johhanesburg 1986, s. 24, 201.
95
H. G i l i o m e e, op. cit., s. 140.
i Oranii, gdzie odpowiednio Het Volk i Oranje Unie zdoby³y pe³n¹ kontrolê nad nowymi
samorz¹dnymi w³adzami
96
.
***
Sukces „genera³ów” okaza³ siê nietrwa³y. Jeszcze w kwestii stworzenia Zwi¹zku
Po³udniowej Afryki okazali siê oni w miarê solidarni. Ostatnim aktem wspó³dzia³ania by³o
utworzenie w 1910 r. Po³udniowoafrykañskiej Partii Narodowej (South African National
Party — SANP). Jednak¿e okaza³a siê ona niczym wiêcej jak wyborczym sojuszem
burskich ugrupowañ politycznych. Ró¿nice ideologiczne i polityczne okaza³y siê zbyt
du¿e i szybko spowodowa³y wybuch konfliktu miêdzy Both¹ i Smutsem a Hertzogiem
i popieraj¹cymi go politykami chrzeœcijañsko–narodowymi. Doprowadzi³ on do powsta-
nia w 1914 r. Partii Narodowej (Nasionale Partie), kierowanej przez Hertzoga, która
w swoim programie politycznym zawar³a idee chrzeœcijañsko–narodowe
97
.
Mimo ¿e w d³u¿szej perspektywie „genera³owie” ponieœli pora¿kê, nale¿y podkreœliæ,
¿e w latach 1902–1907 odegrali fundamentaln¹ rolê w kszta³towaniu œwiadomoœci poli-
tycznej i narodowej Burów. To ich dzia³ania uœwiadomi³y spo³eczeñstwu afrykanerskiemu,
i¿ mimo przegranej wojny mo¿e ono uzyskaæ dominuj¹c¹ rolê w ¿yciu politycznym Po³u-
dniowej Afryki, zw³aszcza je¿eli bêdzie dzia³aæ solidarnie. S³usznoœæ tego ostatecznie
dowiedli w 1948 r. ich przeciwnicy polityczni z Partii Narodowej
98
, wywodz¹cy swoje
korzenie z ruchów chrzeœcijañsko–narodowych, którzy na ponad 40 lat mieli zmonopoli-
zowaæ w³adzê w RPA.
74
MICHA£ LEŒNIEWSKI
96
W Transwalu Het Volk zdoby³ 37 mandatów w 69–osobowej Radzie Ustawodawczej. W Oranii Oranje
Unie zdoby³a 30 mandatów w 38–osobowym Zgromadzeniu Ustawodawczym. Zob. np. T. R. H. D a v e n p o r t,
South Africa. A Modern History, London 1992, s. 219–220.
97
I. H e x h a m, The Irony of Apartheid, s. 170–177.
98
Przy czym nale¿y podkreœliæ, ¿e mimo podobieñstwa nazwy, nie by³a to ta sama partia, która powsta³a
w 1934 r., pod nazw¹ Oczyszczonej Partii Narodowej, w wyniku odejœcia z Partii Narodowej przeciwników jej
po³¹czenia ze Zjednoczon¹ Parti¹ Jana Smutsa.
M
I
S
C
E
L
L
A
N
E
A
ADAM BURAKOWSKI
Uniwersytet Warszawski
Instytut Historyczny
Geografia „Liber chamorum”
GEOGRA FIA „LIBER CHAMO RUM”
Dzie³o Waleriana Nekandy Trepki „Liber generationis plebeanorum” wydane zosta-
³o po raz pierwszy w 1963 r. przez W³odzimierza D w o r z a c z k a. Wydawca poprzedzi³
tekst obszernym wstêpem, nie napisa³ jednak¿e prawie nic o geografii „Liber chamorum”,
czyli o miejscach pochodzenia fa³szywych szlachciców. Aby jednak wyci¹gn¹æ wnioski
z takiego, a nie innego ich rozmieszczenia, nale¿y wpierw przypatrzeæ siê metodom pracy
autora.
Na temat zbierania danych przez Nekandê Trepkê napisa³ wiele Dworzaczek w swym
wstêpie
1
; ograniczê siê wiêc jedynie do streszczenia najwa¿niejszych dla dalszych rozwa¿añ
informacji.
Na marginesach rêkopisu „Liber chamorum” znajdujemy nazwiska ponad dwustu in-
formatorów autora. Reprezentuj¹ oni wszystkie stany i warstwy spo³eczne. Wœród szlachty
mamy wiêc i magnatów (np. miecznika koronnego Zebrzydowskiego), szlachtê œredni¹
(tych jest zdecydowanie najwiêcej, niektórzy, jak Gomoliñscy, spokrewnieni byli z auto-
rem), jak i drobn¹ szlachtê, w tym nieposesjonatów. Ze stanu mieszczañskiego najwiêcej
informacji podali mu obywatele Krakowa, Koszyczek, Proszowic, Miechowa i ¯arnowca.
Pochodzili oni z ró¿nych warstw spo³ecznych — od najbogatszych po ¿ebraków. Równie¿
ch³opi — zazwyczaj s³u¿¹cy w domach szlacheckich — dostarczali autorowi cennych
informacji.
Nekanda Trepka zbiera³ materia³y do swego dzie³a podró¿uj¹c po kraju. Bywa³ na
zjazdach szlacheckich, jarmarkach, uroczystoœciach, ale wykorzystywa³ tak¿e okazje, któ-
rych dostarcza³o mu ¿ycie codzienne — na przyk³ad wizyta w karczmie lub u kraw-
ca. Prawdopodobnie Trepka robi³ na poczekaniu notatki na kartkach, bowiem historie
przez niego opisane zawieraj¹ ca³¹ masê szczegó³ów i wydaje siê niemo¿liwoœci¹, ¿eby to
wszystko spamiêta³. Wszystko wskazuje bowiem na to, ¿e nie wozi³ rêkopisu „Liber
chamorum” ze sob¹, gdy¿ informacje tam zawarte by³y zbyt cenne, by nara¿aæ je na
niebezpieczeñstwo podró¿y
2
.
PRZEGL¥D HISTORYCZNY, TOM XC, 1999, ZESZ. 1, ISSN 0033–2186
1
W. D w o r z a c z e k, Wstêp do: Walerian N e k a n d a T r e p k a, Liber generationis plebeanorum (Liber
chamorum) cz. I, wyd. W. D w o r z a c z e k, J. B a r t y œ, Z. K u c h o w i c z, Wroc³aw 1963, s. XXIV–XXXV.
2
W. D w o r z a c z e k, op. cit., s. XXXI.
Opowieœci informatorów i osobiste spostrze¿enia nie s¹ jedynymi Ÿród³ami, na jakich
bazowa³ Nekanda Trepka kompletuj¹c swe dzie³o. Korzysta³ doœæ czêsto z ksi¹g s¹dowych
grodzkich (g³ównie krakowskich), ziemskich i trybunalskich
3
. Poza tym bywa³ goœciem
w archiwach miejskich, g³ównie miast po³o¿onych w Ma³opolsce (najwiêcej na Kleparzu).
Jednak¿e cytaty ze Ÿróde³ archiwalnych czêsto zwi¹zane s¹ z zasadniczym tokiem opowie-
œci bardzo luŸno i s¹ raczej ich uzupe³nieniami. Trepka u¿ywa³ archiwaliów g³ównie po to,
by przy ich pomocy ustaliæ w³aœciwy stan przedstawicieli danej rodziny i na tym zazwyczaj
poprzestawa³, opieraj¹c sw¹ opowieœæ przede wszystkim na zas³yszanych opowieœciach.
Nekanda Trepka opiera³ siê równie¿ na Ÿród³ach historiograficznych, przede wszyst-
kim na dziele Bartosza Paprockiego „Herby rycerstwa polskiego” (1584). Z pocz¹tku
wydaje siê, ¿e nie ceni³ go wysoko, z drugiej jednak strony czêsto korzysta³ z informacji
zawartych w jego dziele, a nieznalezienie tam jakiegoœ nazwiska uwa¿a³ za wystarczaj¹cy
dowód nieprawego „szrobowania siê”. Tylko pozornie tkwi w tym sprzecznoœæ, o jakiej
mówi W³odzimierz Dworzaczek we wstêpie do pierwszego wydania „Liber chamorum”
4
.
Nale¿y bowiem zauwa¿yæ, ¿e Trepka oskar¿a³ Paprockiego, ¿e pod herbami umieœci³ za
du¿o, a nie za ma³o rodów. Je¿eli wiêc ktoœ nie figuruje w nawet tak poszerzonym spisie
szlachty herbowej, od razu staje siê podejrzany.
Poza tym Trepka korzysta³ z dzie³ prawniczych, statutów Herburta i Przy³uskiego,
z „Procesu” Zawadzkiego, a tak¿e z konstytucji sejmowych. Na koñcu „Proemium” umie-
szcza te uchwa³y sejmu, które naruszaj¹ mieszczanie i ch³opi podaj¹cy siê za szlachtê
5
.
Równie¿ Ÿród³a epigraficzne nie by³y obce autorowi „Liber chamorum”, choæ u¿ywa³
ich rzadko. Znane mu by³y napisy nagrobkowe z koœcio³ów krakowskich Panny Marii, Œw.
Barbary, franciszkanów oraz warszawskich Œw. Jana i Œw. Ducha.
Jaka by³a wiarygodnoœæ informacji zebranych przez Nekandê Trepkê? Oczywiœcie
w wiêkszoœci wypadków s¹ one trudne do sprawdzenia. ród³a, na których opiera³ siê
autor musz¹ budziæ podejrzenia, szczególnie zaœ opowieœci ustne, na które powo³uje siê
najczêœciej. Tak¿e, wydawa³oby siê wiarygodne, Ÿród³a epigraficzne lub dokumentowe
interpretowane s¹ przez autora w doœæ dowolny sposób, a raczej nie dowolny, lecz taki, by
potwierdza³y tezê o fa³szywoœci szlachectwa danej osoby. Tym bardziej, ¿e uchodzenie za
szlachcica nie by³o trudne, co zreszt¹ podkreœla w wielu miejscach autor „Liber chamo-
rum”. Dla cz³owieka, który by³ dostatecznie bogaty i mia³ pewn¹ og³adê, udawanie
szlachcica nie stanowi³o problemu. Podawano siê w Ma³opolsce za przybysza z Mazowsza,
gdzie szlachta stanowi³a do 50 procent ludnoœci, lub z dalekiej Ukrainy, gdzie ciê¿ko by³o
dojœæ prawdomównoœci takiego delikwenta. Walerian Nekanda Trepka nie skupia siê
jednak na pochodzeniu podawanym przez samego zainteresowanego, lecz poszukuje jego
prawdziwych korzeni, które zazwyczaj tkwi¹ niedaleko od miejsca, gdzie ujawnia siê on
jako kresowy szlachcic.
W niektórych przypadkach Trepka nie podaje jednak miejsca pochodzenia plebeja,
co wiêcej, czasami nie podaje ¿adnej informacji oprócz nazwiska
6
. Dlatego te¿ na 2 534
osoby uda³o siê ustaliæ pochodzenie geograficzne jedynie w 2 313, a pochodzenie spo³ecz-
76
ADAM BURAKOWSKI
3
Przede wszystkim lubelskich, na które powo³ywa³ siê przy opisie infamisów, np. nr 315, has³o: Czetwier-
tyñski Helijasz.
4
W. D w o r z a c z e k, op. cit., XXXII.
5
Walerian N e k a n d a T r e p k a, op. cit., s. 25–27.
6
Np. nr 1176, has³o: £ukaszowic.
ne w 2 361 przypadkach. Warto nadmieniæ, ¿e za pochodzenie geograficzne uznajê
miejsce, w którym siê ktoœ urodzi³ lub, gdy nie jest to podane, okolicê, z któr¹ zwi¹za³ siê
na pocz¹tku swej kariery.
Trzeba wreszcie przejœæ do sprawy najwa¿niejszej, czyli do w³aœciwej geografii „Liber
chamorum”. Jak widaæ w tabeli 1, terenem studiów Trepki by³y przede wszystkim woje-
wództwa krakowskie i sandomierskie, czyli w³aœciwa Ma³opolska. Ziemie te zjeŸdzi³ on
wszerz i wzd³u¿, docieraj¹c osobiœcie lub przez swych informatorów do najbardziej zapad-
³ych k¹tów. Zdoby³ tu ponad trzy czwarte swych materia³ów, ³¹cznie z tymi dotycz¹cymi
innych terenów, na przyk³ad Gdañska
7
. Dok³adne, czêsto wrêcz precyzyjne okreœlanie
po³o¿enia miejscowoœci na tych terenach dowodzi dobrej znajomoœci lokalnej geografii,
np. „rodzic z Góry, od Skalmierza mila, wsi ksieni stani¹teckiej”
8
.
Tabela 1.
Region
Liczba
Województwo krakowskie
1 370
Województwo sandomierskie
330
Mazowsze
11
Województwo sieradzkie
86
Wielkopolska
84
Województwo lubelskie
68
Ziemia Przemyska
62
Ukraina
59
Litwa
45
Województwo ruskie
29
Prusy Królewskie i Warmia
27
Œl¹sk
25
Ziemia Be³ska
9
Podlasie
8
Ogó³em
2 313
Na drugim miejscu wœród krain geograficznych uwzglêdnionych w „Liber chamorum”
znajduje siê Mazowsze. Wynika to z kilku przyczyn. Po pierwsze Nekanda Trepka bywa³
tam kilkakrotnie. Zna³ Warszawê, £owicz, Warkê i mniej wiêcej orientowa³ siê w geografii
regionu. Korzysta³ ze Ÿróde³ epirgaficznych znajduj¹cych siê w Warszawie, cytowa³ na-
grobki z koœcio³ów Œw. Jana i Œw. Ducha
9
. Na samym Mazowszu rozk³ad terytorialny
„szrobuj¹cych siê” wygl¹da tak, ¿e zdecydowana wiêkszoœæ sytuuje siê w³aœnie w okolicach
GEOGRAFIA „LIBER CHAMORUM”
77
7
Ka¿dy z opisanych gdañszczan przynajmniej otar³ siê o Ma³opolskê, a w wiêkszoœci wypadków przebywa³
w niej d³u¿ej ni¿ tylko przejazdem.
8
Nr 1934, has³o: Stanis³aw.
9
Np. „Le¿y u Œw. Ducha w koœció³ku w Warszawie przed Nowomiejsk¹ bron¹., – – Spectabilis Dominus,
Ioannes Firlang, heres de Mosni et Chroslice, consul Antiquae Civitatis Varschoviensis etc.”, nr 437, has³o: Firlang
Ioannes.
Warszawy, z czego na samo miasto przypada 21. Z takim wynikiem stolica Rzeczypospo-
litej sytuuje siê jako pierwsze z miast spoza Ma³opolski pod wzglêdem opisanych przypad-
ków. Doœæ czêste bywanie na Mazowszu Nekandy Trepki nie jest oczywiœcie jedyn¹
przyczyn¹ tak wielu wzmianek o udawanych szlachcicach. Nale¿y bowiem zauwa¿yæ,
¿e wiadomoœci autora na ich temat nie pochodz¹ tylko z Mazowsza, lecz tak¿e z jego
ojczystych regionów
10
. Mazowiecka szlachta by³a liczna i biedna. Dlatego te¿ przyby-
szów „z Mazosz” spotyka³o siê na ca³ym terenie Rzeczypospolitej, a wszêdzie szukali oni
mo¿liwoœci poprawy warunków ¿yciowych i szybkiego awansu spo³ecznego. Sytuacja taka
powodowa³a, ¿e ludzie innych stanów chc¹cy uchodziæ za szlachtê, czêsto podawali siê za
Mazowszan, gdy¿ tych by³o wszêdzie pe³no i nikogo nie dziwi³ jeszcze jeden szlachcic
stamt¹d. Oczywiœcie Nekanda Trepka podaje, wedle swego mniemania, jedynie fa³szy-
wych szlachciców. Bior¹c jednak pod uwagê jego niepewne Ÿród³a informacji, mo¿emy
stwierdziæ, ¿e znaczn¹ czêœæ Mazowszan wymienionych w „Liber chamorum” stanowili
rzeczywiœci potomkowie rycerskich rodów. W tym przypadku mielibyœmy raczej opis
podró¿y za chlebem do bogatszych rejonów ni¿ próby zmiany swego stanu prawnego.
Nale¿y oczywiœcie mieæ na uwadze fakt, ¿e podawanie siê za cz³owieka „nie st¹d” stanowi³o
jeden ze sposobów wejœcia w stan szlachecki i gdy ju¿ podawano swe rzekome pochodze-
nie, to czêsto wskazywano na Mazowsze.
Nastêpne w kolejnoœci jest województwo sieradzkie i reszta Wielkopolski. Gdyby
braæ pod uwagê sieradzkie jako czêœæ Wielkopolski (co mog³oby byæ s³uszne z geograficz-
nego punktu widzenia), to kraina ta mia³aby wiêcej „szrobuj¹cych siê” ni¿ Mazowsze.
Nale¿y jednak potraktowaæ województwo sieradzkie osobno ni¿ resztê Wielkopolski, a to
z kilku powodów. Po pierwsze dlatego, ¿e topografia tego obszaru znana jest Nekandzie
Trepce o wiele lepiej ni¿ topografia innych ziem po³o¿onych dalej od Krakowa. Autor
„Liber chamorum” bywa³ tam doœæ czêsto i mo¿na przyj¹æ, ¿e zna³ tamtejsze realia,
orientowa³ siê w stosunkach i œrodowisku spo³ecznym. Po drugie nale¿y zauwa¿yæ, ¿e
województwo sieradzkie by³o doœæ silnie zwi¹zane z Krakowem, co wynika³o z ró¿nych
przyczyn, zw³aszcza gospodarczych. Po trzecie Trepka mia³ inne Ÿród³a informacji dla tych
obszarów. O ile w sieradzkim korzysta³ z opowieœci osób miejscowych, mia³ bowiem tam
licznych krewnych, szczególnie Gomoliñskich i Radoszowskich, o tyle wiadomoœci o ple-
bejach z reszty Wielkopolski zbiera³ doœæ przypadkowo. I wreszcie czwarty, kto wie, czy
nie najwa¿niejszy powód, by województwo sieradzkie traktowaæ osobno od Wielkopolski,
to liczba delikwentów, która z sieradzkiego jest minimalnie wy¿sza ni¿ z ca³ej reszty
Wielkopolski.
Nale¿y zastanowiæ siê, sk¹d bior¹ siê takie wyniki. I chyba znowu odpowiedŸ bêdzie
prozaiczna: z metody badania zastosowanej przez autora „Liber chamorum”. Tam, gdzie
mia³ lepsze Ÿród³a informacji, tam wiêcej zauwa¿a³ fa³szywych szlachciców. Poniewa¿ nie
zale¿a³o mu na stworzeniu dzie³a socjologicznego, maj¹cego daæ odpowiedŸ, z których
terenów najwiêcej ludzi próbowa³o zmieniæ siê w szlachtê, a chcia³ jedynie spisaæ ich
w celach póŸniejszego zagarniêcia ich maj¹tku lub nawet po to, by postawiæ tamê temu
procederowi, to nie wêdrowa³ po ca³ym kraju w poszukiwaniu oszustów, tylko zag³êbia³
78
ADAM BURAKOWSKI
10
Np. „Ioannes z Warki, miejski synek, i Wark¹ zwano go na szkole u Panny Maryjej w Krakowie, gdy siê
tam uczy³”, nr 411, has³o: Dzia³tyñski Ioannes.
siê w te rejony, gdzie ³atwo mu by³o coœ znaleŸæ, mia³ tam dobrych informatorów lub
niek³opotliwy dostêp do ksi¹g wpisów.
Oczywiœcie nie jest to jedyna przyczyna takiego roz³o¿enia geograficznego zapisek
w „Liber chamorum”, lecz przed dalszymi wywodami warto przedstawiæ pozosta³e wyniki.
Nastêpna w kolejnoœci jest ziemia przemyska, oddzielona od pozosta³ej czêœci wojewódz-
twa ruskiego z podobnych wzglêdów, dla których nale¿y rozpatrywaæ osobno wojewódz-
two sieradzkie i resztê Wielkopolski. Po prostu autor „Liber chamorum” lepiej zna³ tereny
przemyskie ni¿ dalsz¹ Ruœ Czerwon¹ i bardziej wnika³ w spo³ecznoœæ lokaln¹ ni¿ w reszcie
województwa ruskiego, gdzie 29 wymienionych 20 to mieszczanie lwowscy, a trzech jest
obywatelami Gródka Jagielloñskiego. I znowu taki rozk³ad wyników jest skutkiem sposo-
bu zbierania materia³ów przez Nekandê Trepkê.
Nastêpne w kolejnoœci jest województwo lubelskie. Nale¿y zauwa¿yæ, ¿e w Lublinie
znajdowa³ siê Trybuna³, z którego akt czerpa³ dane nasz autor i to jest g³ówny powód
wysokiej pozycji tego miasta w tabeli najwiêkszych oœrodków. Województwo lubelskie
zamyka regiony jako tako znane autorowi. Dalej nastêpuj¹ ju¿ ziemie, w których Trepka
bywa³ najwy¿ej okazjonalnie, gdzie nie mia³ przyjació³ ni krewnych i sk¹d nie czerpa³
informacji, a dane o tych terenach bra³ z ró¿nych plotek, opowieœci towarzyskich b¹dŸ ze
znanych sobie obszarów, gdzie przebywali ludzie pochodz¹cy z odleglejszych terytoriów.
Dlatego te¿ na dalszych pozycjach nie ma co mówiæ o konkretnych województwach, czego
zreszt¹ Nekanda Trepka nie czyni, a jedynie ogólnie mówi o „Litwie”, „Ukrainie” czy
„Prusiech”. Wyj¹tkiem s¹ Podlasie i ziemia be³ska, które choæ nielicznie reprezentowane,
znane s¹ autorowi znacznie lepiej ni¿ na przyk³ad Ukraina.
Inn¹ spraw¹ jest Œl¹sk, który z racji swego po³o¿enia geograficznego znany jest doœæ
dobrze autorowi. Dla Œl¹zaka jednak stanie siê szlacht¹ polsk¹ nie by³o szczytem marzeñ.
Wyj¹tek stanowi¹ ci, którzy swe losy postanowili zwi¹zaæ z Rzecz¹pospolit¹ i ci rzeczywi-
œcie aspirowali do stanu szlacheckiego. Nie by³o ich jednak wielu, dlatego, choæ Œl¹sk
Nekanda Trepka zna zadowalaj¹co, mamy w „Liber chamorum” opisanych tylko 25
przypadków ludzi podaj¹cych siê za szlachtê i pochodz¹cych z tej krainy.
Poza tym mamy jeden przypadek osobnika pochodz¹cego z Inflant, a œciœlej z Rygi
11
.
Nale¿y go jednak rozpatrywaæ jako pochodz¹cego ze Œl¹ska, gdy¿ tam zaczê³a siê jego
kariera (s³u¿y³ na wojnie trzydziestoletniej) i tam dorobi³ sobie tytu³ szlachecki.
Wypada teraz wróciæ do województwa krakowskiego, które wygl¹da najbardziej
interesuj¹co, gdy¿ opisane jest najlepiej i pochodzi stamt¹d prawie po³owa delikwentów.
Od razu w oczy rzuca siê jedna rzecz. Wszêdzie, na szczycie ka¿dej tabeli, czy to bêdzie
podzia³ na województwa, czy te¿ podzia³ wewn¹trz województwa krakowskiego, czy
wreszcie liczba miast o najwiêkszym zagêszczeniu „szrobuj¹cych siê”, na pierwszym miej-
scu stoi Kraków. I nad tym wynikiem nale¿y d³u¿ej siê zastanowiæ, gdy¿ mo¿na z niego
wyci¹gn¹æ kilka interesuj¹cych wniosków (Tab. 2, zob. ni¿ej).
Nale¿y jednak zaznaczyæ, ¿e tak wysoka pozycja Krakowa wynika przede wszystkim
z tego, ¿e mieszka³ tam sam autor „Liber chamorum”. Nic wiêc dziwnego, ¿e stamt¹d
wiadomoœci mia³ najwiêcej i najlepiej zna³ to œrodowisko. Co wiêcej, korzysta³ ze Ÿróde³
krakowskich do badania równie¿ innych terenów. T³umaczy³oby to przewagê Krakowa
nad innymi oœrodkami, gdyby nie by³a ona a¿ tak kolosalna. Przecie¿ z Czapel Wielkich,
GEOGRAFIA „LIBER CHAMORUM”
79
11
Nr 269, has³o: Cieliñski Pawe³.
gdzie autor tak¿e mieszka³ i to d³u¿ej ni¿ w Krakowie, jest te¿ du¿o, jak na wielkoœæ tej
wsi, przypadków
12
, lecz nie na tak¹ skalê, jak w Krakowie. Poza tym Nekanda Trepka pisa³
zasadnicz¹ czêœæ „Liber generationis plebeanorum”, gdy mieszka³ jeszcze w swej rodowej
posiad³oœci, a do Krakowa wpada³ tylko okazjonalnie. Wszystko to pozwala nam stwier-
dziæ, ¿e w pierwszej po³owie XVII wieku Kraków by³ g³ównym oœrodkiem, gdzie nielegal-
nie dokonywano przejœcia do stanu szlacheckiego
13
.
Tabela 2.
MiejscowoϾ
Liczba
Kraków
343
Kleparz
61
Miechów
30
Kazimierz
28
Bochnia
26
Wieliczka
26
Ska³a
24
Warszawa
21
Lublin
20
Lwów
20
Olkusz
19
Jêdrzejów
18
Proszowice
18
Piñczów
16
Wiœlica
14
Lelów
13
Wodzis³aw
13
Bodzentyn
12
Szyd³ów
12
Poznañ
11
Uœcie
11
Brzesko
10
Chêciny
10
Ogó³em
776
80
ADAM BURAKOWSKI
12
Dok³adnie cztery: nr 988, has³o: Kreza; nr 1244, has³o: Miechowski; nr 2211, has³o: Wargacki; nr 2463,
has³o: Zbañski.
13
Nota bene Walerian Nekanda Trepka uwa¿a nobilitacje królewskie za równie¿ nielegalne, czemu daje
wyraz opisuj¹c s³ynn¹ sprawê zabójstwa Stanis³awa Stadnickiego, nr 1187, has³o: Macedoñski. Nas interesuje
jednak stan faktyczny, który autentyki królewskie uznaje.
Trepka równie¿ to zauwa¿a i opisuje szeroko w „Proemium”. A¿ dwa z oœmiu opisa-
nych sposobów przejœcia w stan szlachecki wi¹¿e bezpoœrednio z tym miastem. „Pi¹te
a proste szrobowanie siê do szlachectwa, jakiego mieszczanie krakowscy chwytaæ siê
tentuj¹, wzmiankê czyni¹c, ¿e król Leszko Czarny anno 1285, a potem £okietek da³ rajcom
krakowskim, co na radê obrani byli, jeden autentyk nobilitacyjej – – Która nobilitacyja
tylko do ¿ywota, póki na radzie onej by³, s³u¿y³a mu samemu, a nie synom ich potem”
14
— to typowo krakowski sposób pierwszy. Trepka dalej próbuje obaliæ podstawy prawne
tego autentyku, robi to doœæ mêtnie, zw³aszcza gubi siê przy okolicznoœciach jego nada-
nia
15
, pisze, ¿e mieszczanie krakowscy zdradzili i szybko autentyk utracili. Bardziej rze-
czowe powody podaje póŸniej, powo³uj¹c siê na konstytucjê sejmow¹ z 1550 roku, która
ustanawia, ¿e szlachcic nie mo¿e korzystaæ z praw miejskich, a gdy skorzysta, to traci
szlachectwo. Z¿yma siê, ¿e mieszczanie krakowscy kupuj¹ ziemiê. Przy okazji podaje,
w jaki sposób to robi¹, mijaj¹c prawo: „gdy go kto pozwie, ¿e dobra ziemskie kupi³ bêd¹c
plebeus, on powie, ¿e «ja zastaw¹ trzymam, wróæ mi sumê, ja puszczê»”
16
. Tak wiêc
najbogatsi mieszczanie krakowscy, maj¹c ju¿ kupion¹ ziemiê, powo³uj¹ siê na autentyk
i stawiaj¹ prawo wobec faktów dokonanych. „Oni panowie cives plebeani, którzy doszli do
szlachectwa szrobowaæ siê myœl¹, to gdy czas okazowania w powiatach przypada, oni te¿
prezentowaæ siê nie zaniechaj¹”
17
. Poza tym udaj¹c szlachciców ubieraj¹ siê jak oni, co
zosta³o zakazane w konstytucji sejmowej z 1613 roku. Tak wiêc, po okazaniu wszelkich
zewnêtrznych cech szlachectwa, autentykiem owym sobie szlachectwo potwierdzaj¹. Byæ
mo¿e wiedziano o tym autentyku równie¿ poza Krakowem i ludzie z innych regionów
przyje¿d¿ali „szrobowaæ siê” w³aœnie do tego miasta. Teza ta znajduje potwierdzenie
w „Liber chamorum”, gdy¿ czêœæ mieszczan krakowskich udaj¹cych szlachciców nie uro-
dzi³a siê w tym mieœcie, a obywatelstwo naby³a.
Tabela 3.
Powiat
Liczba
Krakowski
576
Biecki
134
Ksiêski
130
S¹decki
127
Lelowski
112
Proszowicki
91
Œl¹ski
87
Szczyrzycki
74
Ksiêstwo Siewierskie
39
Ogó³em
1 370
GEOGRAFIA „LIBER CHAMORUM”
81
14
Walerian N e k a n d a T r e p k a, op. cit., s. 13.
15
Myli siê ju¿ w pierwszym zdaniu, Leszek Czarny nie by³ przecie¿ królem.
16
Walerian N e k a n d a T r e p k a, op. cit., s. 16.
17
Tam¿e, s. 18.
„Szósty sposób, który rajca jeden krakowski sprawi³, którym si³om concivibus (nisi
secretessime taciturnitatem et posteris observent non revellare) nobilitatem sporz¹dza³”
18
.
Naby³ on podrobione pieczêcie królewskie Zygmunta Augusta, Stefana Batorego i Zyg-
munta III, by póŸniej znajomym, lub po prostu tym, którzy mu zap³acili, wystawiaæ
przywileje, nobilitacyjne. Oczywiœcie umieszcza³ datê odpowiednio wczesn¹, by nobilitacja
wygl¹da³a na dawn¹, a ród na ju¿ ugruntowany. Sprawa wysz³a na jaw na pocz¹tku XVII w.
„pozwano by³o jednego z krakowian tych na trybuna³ anno 1603 do Lublina pro usurpa-
tione tituli nobilitatis inter causas offici. On na terenie próbuj¹c nobilitacjê sw¹, ukazowa³
to¿ w sieni przed s¹dow¹ izb¹ autentyk, na którym data za Augusta by³a; który list widz¹c,
podpisek rzek³ do tego, ¿e ‘ja znam tego, czyj¹ to rêk¹ pisane’, a skoro powiedziano, ¿e to
za Augusta króla dzia³o siê, rzek³ na to, «i¿by szed³ o wielk¹ rzecz, ¿e ten a ten to pisa³
podpisek krakowski miejski, znam bardzo dobrze rêkê jego, bom z niem pierwej d³ugo
pisowa³»
19
. Wtedy spostrze¿ono siê, ¿e takich dokumentów jest wiêcej, lecz g³êbszego
dochodzenia chyba nie by³o. Wskazuje to, ¿e istnia³y w Krakowie jakieœ organizacje, które
zajmowa³y siê „szrobowaniem” plebejuszy do szlachectwa. Z dalszego opisu w „Proe-
mium” wynika bowiem, ¿e takich podrobionych pieczêci by³o wiêcej. Wiadomoœci o takich
organizacjach na pewno rozchodzi³y siê po kraju, o czym œwiadczy nawet sam Trepka. „By³
jeden student w Jaros³awiu anno 1617, który by tylko wiedzia³ abo ujrza³ którego starosty
abo miasta, jaka jest pieczêæ, to j¹ na kamieniu bia³ym miêkkim wyrzeza³. — A có¿ rajca,
bêd¹c mêdrszy, tego te¿ to z inszemi nie mia³ tentowaæ?”
20
. Skoro o studencie w Jaros³a-
wiu dowiedzia³ siê autor „Liber chamorum”, dlaczego nie mia³ siê o nim dowiedzieæ ktoœ,
dla kogo taka informacja by³a o wiele istotniejsza, gdy¿ dawa³a nadziejê na szybkie
przejœcie do stanu szlacheckiego? O ile jednak w Jaros³awiu by³ jeden student, o tyle
wydaje siê, ¿e w Krakowie takich mo¿liwoœci by³o wiêcej.
Jedno zaœ miejsce w Krakowie specjalizowa³o siê w wychowywaniu ludzi niewiado-
mego pochodzenia, którzy póŸniej stawali siê szlacht¹. By³ to szpital Œw. Ducha, „gdzie
porzucone dzieci chowaj¹ i w szkole æwicz¹. Z tych wiêc jednych szlachta, drugich ksiê¿a
do pos³ug bior¹ — trzecich, gdy który cudnie pisze, do kancelaryjej prokuratorczykowie,
a przezwisko sobie b¹dŸ pan jego, jakie chce, finguje. Taki potem, jak siê w kancelaryjej
przeæwiczy, Bo¿e uchowaj, rzec mu tylko, ¿e szlachcic”
21
. Jak wiêc widaæ doœæ rozpo-
wszechnione by³o wychowywanie sobie s³ug od dziecka, a póŸniej robienie z nich wiernych
sobie szlachciców. W szpitalu Œw. Ducha, jako du¿ym oœrodku, ³atwo by³o wybraæ sobie
odpowiedniego wychowanka. I to by³ jeszcze jeden sposób, w jaki krakowianie wchodzili
do szlachectwa.
To wszystko nie œwiadczy dobrze o kondycji Krakowa w pierwszej po³owie XVII w.
Wydaje siê, ¿e choæ wci¹¿ by³ wielkim skupiskiem ludnoœci, obywatelstwo tego miasta nie
by³o ju¿ tak atrakcyjne jak przed wiekami. W „Liber chamorum” rysuje siê obraz dawnej
stolicy Polski jako miasta, z którego wszyscy chc¹ uciec, przynajmniej prawnie
22
. O ile
obywatelstwo innych miast (przede wszystkim Gdañska) przynosi³o korzyœci i by³o po¿¹-
82
ADAM BURAKOWSKI
18
Tam¿e, s. 18.
19
Tam¿e, s. 19.
20
Tam¿e, s. 20.
21
Tam¿e, s. 8.
22
Nie znaczy to, oczywiœcie, ¿e nie chcieliby dalej w Krakowie mieszkaæ. Chodzi tu jedynie o zmianê
obywatelstwa krakowskiego na szlachectwo.
dane, o tyle w przypadku Krakowa sytuacja zaczê³a ulegaæ zmianie. Najbardziej dobitnym
dowodem na to jest fakt pojawienia siê grup, które mia³y na celu u³atwianie ludziom
przejœcia w szeregi szlachty. Jest to bowiem prawid³owoœæ, ¿e je¿eli pojawia siê specjalna
instytucja za³atwiaj¹ca tylko jedn¹, wybran¹ sprawê, to na tê sprawê jest du¿e zapotrze-
bowanie. Dlaczego jednak Kraków? Prawdopodobnie dlatego, ¿e jako drugie co do
wielkoœci miasto Rzeczypospolitej (a gdañszczanie nie byli zainteresowani specjalnie tym
procederem) stwarza³o wiêksze mo¿liwoœci ni¿ inne, mniejsze miasta. Poza tym niejasne
wiadomoœci o autentyku Leszka Czarnego rozchodz¹ce siê po kraju powodowa³y, ¿e do
Krakowa przybywali ludzie pragn¹cy staæ siê szlachcicami.
Tabela 4.
Pochodzenie spo³eczne
Liczba
Ch³op
1 167
Mieszczanin
1 012
Bêkart szlachcica
86
Cudzoziemiec
54
Bêkart duchownego
26
Infamis
16
Ogó³em
2 361
Wszystko to œwiadczy o kryzysie miast polskich w pierwszej po³owie XVII w. Co
prawda, jak widaæ w tabeli 4, obrazuj¹cej pochodzenie spo³eczne fa³szywych szlachciców,
najwiêksz¹ grupê „szrobuj¹cych siê” stanowili ch³opi, a dopiero póŸniej mieszczanie. Na
tê tabelê nale¿y jednak spojrzeæ w inny sposób. Otó¿ znaczna czêœæ ch³opów zanim zaczê³a
udawaæ szlachtê, stawa³a siê mieszczanami. „Liber generationis plebeanorum” w zdecy-
dowanej wiêkszoœci opisuje ludzi energicznych i ambitnych. Z urodzenia ch³op, póŸniej
mieszczanin, orientuje siê, ¿e obywatelstwo miejskie nie jest, niestety, szczytem marzeñ
i nie stanowi zwieñczenia kariery, wiêcej, w du¿ej iloœci przypadków wejœcie do stanu
szlacheckiego jest dopiero jej pocz¹tkiem.
Drugi wniosek, jaki mo¿na wyci¹gn¹æ z geografii „Liber chamorum” jest taki, ¿e
najwiêcej fa³szywych szlachciców pochodzi z ziem zwi¹zanych najsilniej z Koron¹ Polsk¹,
by nie powiedzieæ rdzennie polskich. Wynika to z faktu, ¿e dla mieszkañców innych
terenów (np. Prus Królewskich) istnia³y inne mo¿liwoœci awansu spo³ecznego ni¿ stawanie
siê polsk¹ szlacht¹.
Reasumuj¹c: geografia dzie³a Waleriana Nekandy Trepki wynika przede wszystkim
z metody zbierania danych zastosowanej przez autora i z jego miejsca zamieszkania. Nie
przes³ania to jednak faktu, ¿e „Liber chamorum” jest jednym ze œwiadectw upadku miast
polskich w XVII w., szczególnie zaœ Krakowa, który z kwitn¹cego centrum powoli zmienia
siê w miejsce, gdzie mo¿na staæ siê szlachcicem, lecz nie widaæ tam innych perspektyw.
GEOGRAFIA „LIBER CHAMORUM”
83
R
E
C
E
N Z
J
E
RECENZJE
Lector et compilator. Vincent de Beauvais, frère prêcheur, un intellectuel et son milieu au XIII
e
siècle, wyd. S. L u s i g n a n, M. P a u l m i e r – F o u c a r t, M.–Ch. D u c h e n n e. Collection:
„Recontres à Royaumont”, ARTEM CNRS – Université de Nancy 2, Université de Montréal,
Centre Européen pour la Recherche et l’Interprétation des Musiques Médiévales, Fondation
Royaumont, Grâne 1997, s. 349.
Wincenty z Beauvais OP (Vincentius Bellovacensis, lub Belvacensis, ok. 1194–1264) znany jest przede
wszystkim jako autor–kompilator najwiêkszej objêtoœciowo œredniowiecznej encyklopedii: „Speculum maius”,
sk³adaj¹cej siê z trzech czêœci: „Speculum naturale”, „Speculum doctrinale” i „Speculum historiale”. Wed³ug
Teresy M i c h a ³ o w s k i e j i Jacka W i e s i o ³ o w s k i e g o dzie³o to znane by³o i wykorzystywane równie¿
w Polsce — od XIV w. Wincenty jest równie¿ autorem krótszych traktatów: o wychowaniu „De eruditione
filiorum nobilium”, o idealnym w³adcy „De morali principis institutione” oraz innych, mniejszych tekstów
przewa¿nie o charakterze religijnym. Najnowsza ksi¹¿ka o Wincentym z Beauvais, owoc konferencji w Royau-
mont (9–11 czerwca 1995), w której uczestniczyli historycy zajmuj¹cy siê obecnie badaniami nad jego twórczoœci¹
i œrodowiskiem, zas³uguje na szczególn¹ uwagê.
Grupa opublikowanych referatów poœwiêcona jest wnioskom p³yn¹cym z analizy tekstów Wincentego
z Beauvais – poszukiwaniu ich Ÿróde³, analogii i przyk³adów recepcji. Przedmiotem wyst¹pienia Simona T u -
g w e l l a (s. 47–76) by³y wyniki jego badañ porównawczych nad fragmentem tekstu o narodzeniu Jezusa
u Wincentego z Beauvais i u innych wspó³czesnych mu dominikañskich kompilatorów: Jana de Mailly (zm. ok.
1254–1260) i Bart³omieja de Trente (Tridentinus, zm. 1251), którzy, niezale¿nie od siebie, korzystali z nieziden-
tyfikowanych Ÿróde³ niechrzeœcijañskich, a tak¿e Jakuba de Voragine i Humberta z Romans. Wynikiem analizy
porównawczej jest wykazanie zwi¹zków istniej¹cych miêdzy tekstami. Tugwell zamieœci³ tak¿e tekst Jana de
Mailly „Legenda de natiuitate domini” i fragmenty „De eruditione praedicatorum” Humberta z Romans (dzie³o
datowane na lata 1266–1277, a wiêc ju¿ po œmierci Wincentego) dotycz¹ce Bo¿ego Narodzenia.
Alain B o u r e a u („Vincent de Beauvais et les légendiers dominicains”, s. 113–126) ukaza³ dzie³a Jakuba
de Voragine i ewolucjê dominikañskich legend. Wskaza³ nastêpnie na zwi¹zki istniej¹ce miêdzy autorami oma-
wianymi przez Tugwella z licznymi, hagiograficznymi rozdzia³ami „Speculum historiale” Wincentego z Beau-
vais. Alain N a d e a u zaprezentowa³ wyniki swych badañ nad s³ownictwem XIII–wiecznych prologów dzie³
autorów dominikañskich, koncentruj¹c siê przede wszystkim na koncepcji u¿ytecznoœci (utilitas) tekstów, która
wystêpuje w dzie³ach Wincentego, Humberta z Romans, Étienne de Bourbon i innych.
Tekst Roberta J. S c h n e i d e r a, wydawcy „De morali principis institutione” (1995 r.), dotyczy oceny
wartoœci dzie³ Wincentego z Beauvais. Schneider zauwa¿y³, ¿e Wincentego z Beauvais traktowaæ nale¿y nie jako
kompilatora, lecz raczej jako oryginalnego autora mniejszych traktatów („Vincent of Beauvais, Dominican
Author: from »Compilatio« to »Tractatus«”, s. 97–111). Wnioski te p³yn¹ z analizy: „De laudibus beatae Mariae
virginis”, „De eruditione filiorum nobilium” i „De morali principis institutione”. Opinia Schneidera jest bardzo
interesuj¹c¹ i zdecydowanie udan¹ prób¹ przeciwstawienia siê utartym opiniom na temat oceny jakoœci dzie³
Wincentego z Beauvais, a jednoczeœnie cennym g³osem w dyskusji na temat znaczenia compilatio w procesie
powstawania ksi¹¿ki œredniowiecznej.
PRZEGL¥D HISTORYCZNY, TOM XC, 1999, ZESZ. 1, ISSN 0033–2186
Wiêkszoœæ artyku³ów w omawianej tu publikacji poœwiêcono samemu Wincentemu z Beauvais. G. G u z -
m a n („The Testimony of Medieval Dominicans concerning Vincent of Beauvais”, s. 303–326) omówi³ zagad-
nienie stosunku doñ œredniowiecznych dominikanów. Autor artyku³u dokona³ analizy mo¿liwie wszystkich
wypowiedzi autorów dominikañskich o Wincentym. Rozpoczyna od konstatacji, wynikaj¹cej z wczeœniejszych
badañ oraz publikacji jego samego i Johannesa V o o r b i j a, ¿e ten œredniowieczny uczony nie by³ w centrum
zainteresowañ w swym w³asnym zakonie, a jego dzie³a nie by³y darzone wielkim respektem. Przyczyny tego stanu
rzeczy mo¿na siê dopatrywaæ w fakcie, ¿e Wincenty spêdzi³ wiêkszoœæ swego twórczego ¿ycia wœród cystersów
w Royaumont (1246/1247–przed 1260). W efekcie tego wiêkszoœæ zachowanych œredniowiecznych rêkopisów
dzie³ Wincentego pochodzi z klasztorów mniszych: cystersów i benedyktynów, a nie z bibliotek konwentów
mendykanckich. Dominikanie œredniowieczni oceniali traktaty tego autora jako zbyt ogólne i zawieraj¹ce zbyt
du¿¹ liczbê cytatów, zw³aszcza z dzie³ staro¿ytnych autorów niechrzeœcijañskich. Guzman zauwa¿y³, ¿e ocena
Wincentego wœród dominikanów wynikaæ mog³a tak¿e z przyczyn pozamerytorycznych: zazdroszczono mu
dobrych kontaktów z Ludwikiem IX, który finansowa³ jego dzia³alnoœæ naukow¹, oraz z cystersami z ufundowa-
nego przez tego monarchê klasztoru Royaumont.
Stosunkom miêdzy Wincentym z Beauvais a dominikanami poœwiêci³ tak¿e artyku³ historyk holenderski
badaj¹cy od lat zachowane rêkopisy „Speculum historiale” – Johannes B. Voorbij („Les mises à jour de la matière
dominicaine dans le »Speculum historiale«”, s. 153–168). Analizie podda³ on kolejne redakcje wspomnianego
tekstu oraz przypuszczalny, bo nie udokumentowany Ÿród³owo, wp³yw w³adz zakonu na powstawanie dzie³a.
Voorbij zwróci³ uwagê na stosunkowo niewielk¹ rolê dominikanów w rozpowszechnieniu „Speculum historiale”
w œredniowieczu, a tak¿e na ró¿norodnoœæ wersji relacji o pocz¹tkach zakonu w jego poszczególnych redakcjach.
Monique P a u l m i e r – F o u c a r t podda³a szczegó³owej analizie znaczenie protektorów Wincentego
z Beauvais: Wilhelma d’Auvergne, biskupa Pary¿a i Giuarda de Laon, biskupa Cambrai („Les protecteurs
séculiers de Vincent de Beauvais”, s. 215–232). Sam Wincenty pisa³ o nich, ¿e byli osobami najbardziej sprzyja-
j¹cymi dominikanom. Autorka wykaza³a tak¿e, ¿e stosunek tego XIII–wiecznego uczonego do nowych pogl¹dów
panuj¹cych w nauce nale¿y t³umaczyæ jego w³asnym przekonaniem o koniecznoœci zachowania tension entre
tradition et nouveauté, a nie wp³ywem wymienionych protektorów.
S. L u s i g n a n podda³ analizie funkcje, które spe³nia³ Wincenty z Beauvais – jako dominikañski lektor –
w cysterskim klasztorze Royaumont („Vincent de Beauvais, Dominicain et lecteur à Royaumont”, s. 287–302).
Autor artyku³u zebra³ dobrze sk¹din¹d znane wiadomoœci dotycz¹ce zainteresowania cystersów intelektualnym
¿yciem Pary¿a oko³o roku 1246 (m.in. Kolegium œw. Bernarda w Pary¿u), które mog¹ t³umaczyæ, dlaczego akurat
w tym czasie Wincenty znalaz³ siê w Royaumont. Lusignan zaprezentowa³ tak¿e wyniki analizy fragmentów
tekstu Humberta z Romans, genera³a zakonu dominikañskiego w latach 1254–1263, pt. „Instructiones de officiis
Ordinis”, dotycz¹cych powinnoœci lektora. Bardzo sk¹pa baza Ÿród³owa dotycz¹ca wiadomoœci o dzia³alnoœci
Wincentego, jako lektora, wœród cystersów nie pozwoli³a Lusignanowi, niestety, powiedzieæ w tej kwestii wie-
le wiêcej ni¿ uczynili historycy dominikañscy na pocz¹tku XVIII w. (J. Q u e t i f, J. E c h a r d , „Scriptores
Ordinis Praedicatorum” t. I, Paris 1719, s. 212–240).
Charles B u r n e t t zaprezentowa³ wyniki badañ nad zale¿noœci¹ dzie³ Wincentego z Beauvais od trakta-
tów Arystotelesa w dziedzinie metafizyki i nauk przyrodniczych („Vincent of Beauvais, Michael Scot and the
»New Aristotle«”, s. 189–213). Wykaza³ on zale¿noœæ konserwatywnego stosunku autora do recepcji arystoteli-
zmu tak w dziedzinie nauki o bycie, jak i logiki i etyki. Burnett stawia hipotezê, ¿e Wincenty z Beauvais nie siêga³
wprost do dzie³ Arystotelesa, które w jego czasach fascynowa³y naukowców paryskich, lecz raczej do sprawdzo-
nych, a przez to „bezpieczniejszych” recepcji arystotelizmu sprzed lat – miêdzy innymi do wypisów tekstów
dokonanych przez Micha³a Szkota. Autor artyku³u przytacza na potwierdzenie swej tezy fragment traktatu
Wincentego, odwo³uj¹cy siê do podzia³u filozofii Micha³a Szkota, a tak¿e do ³aciñskiego t³umaczenia tekstu
Al–Farabiego, dokonanego przez Gerarda z Kremony, dotycz¹cego podzia³u nauk przyrodniczych.
Dwa artyku³y poœwiêcono omówieniu instytucjonalnych stosunków panuj¹cych w œrodowisku Wincentego
z Beauvais. Dominique P o i r e l podda³a szczegó³owej analizie stosunki panuj¹ce miêdzy dominikañskim
konwentem œw. Jakuba i klasztorem œw. Wiktora w Pary¿u (s. 169–188). Autorka przedstawi³a wyniki badañ nad
sytuacj¹ obydwóch instytucji religijnych i dosz³a do wniosku, ¿e — mimo i¿ istnia³y powa¿ne ró¿nice miêdzy
opactwem œw. Wiktora a konwentem œw. Jakuba — nie wytworzy³y one g³êbokiego antagonizmu miêdzy
obydwoma domami, lecz jedynie uformowa³y przekonanie o konserwatywnym charakterze wiktorynów. W œro-
dowiskach naukowych wp³yw tych ostatnich mala³ wraz ze wzrostem znaczenia dominikanów.
86
RECENZJE
Ksi¹¿ka „Lector et compilator” jest cennym uzupe³nieniem wczeœniejszej podobnej publikacji materia³ów
z sesji w 1988 r. Daje siê zauwa¿yæ, ¿e zdecydowana wiêkszoœæ referatów koncentruje siê wokó³ dzie³ samego
Wincentego z Beauvais i jego œrodowiska. Zainteresowania historyków dotycz¹ przewa¿nie „Speculum historia-
le”. Inne prace tego œredniowiecznego autora, równie¿ bardzo istotne, pozostaj¹ na uboczu zainteresowañ
wspó³czesnych badaczy. Efektem tego stanu rzeczy jest, ¿e niemal nic nie zosta³o powiedziane m.in. o edukacyj-
nym aspekcie twórczoœci Wincentego z Beauvais, bardzo istotnym, o ile nie jednym z najistotniejszych i najbar-
dziej trwa³ych elementów jego oryginalnego dorobku naukowego.
Adam Fija³kowski
Uniwersytet Warszawski
Wydzia³ Pedagogiczny
Katedra Historii Oœwiaty
Christopher M a r s h, Popular Religion in Sixteenth-Century England. Holding Their Peace,
seria: „Social History in Perspective”. Macmillan Press LTD, Basingstoke 1998, s. 258, s³ownik,
bibliografia, indeks.
W roku 1500 zdecydowana wiêkszoœæ Anglików by³a dobrymi katolikami. Sto lat póŸniej Anglia by³a ju¿
krajem zadeklarowanych protestantów. Istota przemiany, której uleg³a angielska religijnoœæ, nurtowa³a od
dawna badaczy i wci¹¿ nie znalaz³a zadowalaj¹cego wyt³umaczenia. Starsze prace (np. A. G. D i c k e n s, „The
English Reformation”, London 1964) opisywa³y ten proces jako niemal entuzjastyczn¹ konwersjê przewa¿aj¹cej
czêœci narodu. Nowsze opracowania (E. D u f f y, „The Stripping of the Altars”, New Haven 1992, lub C. H a i g h,
„English Reformations”, Oxford 1993) k³ad¹ nacisk na przymus pañstwowy i przejawy silnego przywi¹zania ludu
do tradycyjnych form religijnych. Christopher Marsh w omawianej pracy podj¹³ próbê pogodzenia tych przeciw-
stawnych pogl¹dów, spogl¹daj¹c na przemiany doktrynalne przez pryzmat historii spo³ecznej. Podstawowym
motywem jego badañ jest odnajdywanie poziomu równowagi miêdzy zmianami a kontynuacj¹, który pozwala³
na stosunkowo ma³okonfliktow¹ i skuteczn¹ transformacjê religijnoœci najszerszych warstw spo³eczeñstwa an-
gielskiego w XVI w.
Wydawaæ by siê mog³o, ¿e przepaœæ miêdzy religijnoœci¹ póŸnoœredniowieczn¹ a protestanck¹ wymaga
opisu ewolucyjnej przemiany jednej w drug¹, zatem trudno mówiæ o jakiejœ konkretnej angielskiej religijnoœci
szesnastowiecznej, a raczej o dwóch ró¿nych zjawiskach i ich wzajemnym przenikaniu. Christopher M a r s h
odnajduje jednak pewien podstawowy poziom ci¹g³oœci w ludowym pojmowaniu religii i przypisuje mu zasadni-
cze wrêcz znaczenie dla zrozumienia procesu przyswojenia protestantyzmu przez spo³eczeñstwo angielskie.
Meritum tej postawy stanowi³a d¹¿noœæ do zachowania harmonii spo³ecznej na poziomie lokalnym za pomoc¹
religijnie motywowanych: dobroczynnoœci, zasad dobrego s¹siedztwa i zachowania wspólnoty hierarchii wartoœci
moralnych w ¿yciu codziennym.
Dowodów na poparcie swojej tezy autor poszukuje w szerokim spektrum zwi¹zanych z religi¹ zachowañ
angielskiego ludu, które grupuje w trzy sfery aktywnoœci wed³ug ich stosunku do oficjalnego koœcio³a (katolic-
kiego lub protestanckiego — zale¿nie od warunków zewnêtrznych).
W rozdziale „Layfolk within the Church” (s. 27–95) autor rozpatruje zasadnicze pola wewn¹trzkoœcielnej
aktywnoœci religijnej wiernych. Omawiaj¹c rolê koœcio³a parafialnego w ¿yciu cz³owieka, zwraca uwagê na fakt,
¿e przemiany reformacyjne nie zerwa³y zwi¹zków geograficznych ani personalnych z konkretnym miejscem
kultu. Zachowano bowiem pe³n¹ ci¹g³oœæ podzia³u parafialnego i diecezjalnego, a nawet przewa¿nie utrzy-
ma³ siê sk³ad osobowy lokalnego kleru. Nie zmieni³a siê tak¿e wiêkszoœæ stanowisk parafialnych urzêdników
œwieckich pochodz¹cych z wyboru, takich jak witrycy.
RECENZJE
87
Podstawowe, doktrynalne zmiany w liturgii nie spotka³y siê ze znacz¹cym oporem — byæ mo¿e dlatego, ¿e
nie podkopa³y zbytnio spo³ecznej roli obrzêdów koœcielnych. Tak by³o na przyk³ad z chrzeœcijañskimi rites de
passage (takimi jak chrzciny, œluby, pogrzeby). Pomimo, ¿e czêœæ ich zosta³a zarzucona, a znaczenie pozosta³ych
kompletnie odmienione, to ich funkcje rytualne i wspólnotowe nie uleg³y deprecjacji i znalaz³y swoje w³aœciwe
miejsce w nowej protestanckiej obrzêdowoœci. Czêœæ nowinek liturgicznych z ³atwoœci¹ zyska³a popularnoœæ
u ludu — np. zast¹pienie ³aciny jêzykiem angielskim lub grupowe œpiewanie psalmów.
Obyczaje zniesione znajdowa³y natomiast swoj¹ czêœciow¹ kompensacjê. Na przyk³ad kwestia kolejnoœci
wiernych podczas procesji oddaj¹ca hierarchiê spo³eczn¹ parafii znalaz³a analogiê w uk³adzie miejsc w ³awkach
pojawiaj¹cych siê masowo w angielskich koœcio³ach w³aœnie w drugiej po³owie XVI w.
Odgórne zarz¹dzenia zmian w wystroju koœcio³ów, które mog³y siê staæ najbardziej bolesne dla tradycjo-
nalistów przywi¹zanych do ikonograficznych sposobów ekspresji religijnej, ³agodzone by³y przez inercjê na
poziomie parafialnym. Oczywiœcie podporz¹dkowywano siê nakazom, ale bez poœpiechu i gorliwoœci, która
mog³aby zaszkodziæ poczuciu gminnej wspólnoty religijnej.
To wszystko nie znaczy, ¿e el¿bietañski protestantyzm jawi³ siê w oczach ludu jako oczyszczony tylko
z nadu¿yæ katolicyzm. Transformacja by³a w istocie bardzo zasadnicza, nawet na najbardziej elementarnym
poziomie dostrzeganym przez prosty lud. Niemniej ci¹g³oœæ pewnych elementów, zw³aszcza tych zwi¹zanych
z religijnym ¿yciem spo³ecznym, stanowi³a bardzo wa¿n¹ pomoc dla oswojenia i zaakceptowania nowej wyzna-
niowej rzeczywistoœci.
W rozdziale „Layfolk alongside the Church” (s. 96–154) omówione zosta³y wielorakie zagadnienia okre-
œlone ogólnie jako pozakoœcielna ekspresja religijna wiernych. Autor omawia tu miêdzy innymi powody upadku
licznych w póŸnym œredniowieczu nieliturgicznych œwi¹t dorocznych i uroczystoœci wspólnotowych. Powody ich
zaniku widzi jednak nie tylko w nacisku reformatorów i likwidacji organizuj¹cych je bractw, lecz tak¿e w rela-
tywnym zubo¿eniu spo³eczeñstwa angielskiego w XVI w. i wzroœcie policyjnej roli administracji pañstwowej.
Mniej przekonuj¹co potraktowane zosta³y przemiany religijnych form wspó³udzia³u. O ile mo¿na jeszcze
znaleŸæ sugerowane przez autora analogie miêdzy katolickimi pielgrzymkami a protestanckimi gadders podej-
muj¹cymi grupowe podró¿e w poszukiwaniu stymuluj¹cych duchowo kazañ, to jednak porównywanie póŸnoœre-
dniowiecznych bractw do ekskluzywnych krêgów ludowych purytanów w okresie el¿bietañskim jest raczej naci¹gane.
Interesuj¹cy jest natomiast pogl¹d autora na dzia³alnoœæ s¹dów koœcielnych, które przetrwa³y reformacjê
w Anglii, jako chyba w jedynym europejskim kraju protestanckim. Czêsto podkreœla siê ich rolê w poprawie
obyczajowoœci seksualnej i dyscypliny religijnej ludu angielskiego pod koniec XVI i w pocz¹tku XVII w. Chri-
stopher Marsh zwraca natomiast uwagê na fakt, ¿e sposób ich dzia³ania przyznawa³ szczególne znaczenie
ludowemu poczuciu moralnoœci i sprawiedliwoœci. Diecezjalni prokuratorowie opierali siê bowiem na doniesie-
niach witryków, wy³anianych spoœród siebie przez lokalne spo³ecznoœci. Analiza praktyki s¹dów koœcielnych
wskazuje, ¿e z parafialnego punktu widzenia stanowi³y one trwa³e i autorytatywne narzêdzie pomocne dla
utrzymania harmonii spo³ecznej w czasach zamêtu.
Materia³ów do rozwa¿añ na temat równowagi miêdzy kontynuacj¹ a zmian¹ dostarczy³y autorowi tak¿e
analizy testamentowych wyznañ wiary i zapisów dobroczynnych, a tak¿e druków popularnych o tematyce religijnej.
Nie mog³o równie¿ zabrakn¹æ problemu magii, czarów i zdarzeñ cudownych. Autor stoi na stanowisku, ¿e
reformacja zerwa³a wiêzy miêdzy religi¹ a magi¹. Przyspieszona erozja ludowych zabobonów doprowadzi³a do
zamêtu w œwiecie wyobra¿eñ ponadnaturalnych, co z kolei sta³o siê jedn¹ z przyczyn polowania na czarownice
(maj¹cego zreszt¹ w Anglii na tle Szkocji czy Niemiec, doœæ umiarkowany charakter). Znaczenie magii zosta³o
w ka¿dym razie powa¿nie ograniczone. Byæ mo¿e w pobo¿noœci protestanckiej popularn¹ potrzebê spektakular-
noœci i cudownoœci zaspokaja³a do pewnego stopnia upowszechniona doktryna Opatrznoœci, która w wydaniu
ludowym koncentrowa³a siê na gorliwym odczytywaniu boskich znaków z niezwyk³ych wydarzeñ.
Rozdzia³ „Layfolk beyond the Church” (s. 155–196) poœwiêcony zosta³ tym wszystkim, którzy spe³nienia
duchowego szukali poza oficjalnym koœcio³em. Dla okresu katolickiego byli to lollardzi i wczeœni protestanci,
a dla Anglii reformowanej ró¿ni separatyœci (anabaptyœci, browniœci, Rodzina Mi³oœci) oraz katolicy. Autor
krótko omawia liczebnoœæ tych grup, ich rozmieszczenie geograficzne w Anglii, sk³ad spo³eczny i p³ciowy, a tak¿e
podstawy ich doktryn, sposoby dzia³ania i zachowania siê w stosunku do reszty spo³eczeñstwa. Zwraca uwagê,
¿e sekty zaspakaja³y w wiêkszym stopniu ni¿ koœció³ oficjalny potrzebê poczucia przynale¿noœci. Grupowa³y tak¿e
ludzi o wy¿szym poziomie zaanga¿owania religijnego (uwaga ta odnosi siê nawet do el¿bietañskich katolików).
Jednak — bior¹c pod uwagê ich w³aœciwie marginalny zasiêg — nale¿y zauwa¿yæ, ¿e zdecydowana wiêkszoœæ
88
RECENZJE
ludzi by³a w dostatecznym stopniu zadowolona z brania udzia³u w oficjalnym kulcie, nawet jeœli zmienia³ on siê
tak czêsto jak w po³owie wieku. Oczywiœcie powa¿n¹ rolê móg³ tu odgrywaæ przymus i zastraszenie, ale zmiany
nie doprowadzi³y widocznie przeciêtnego Anglika do tego stopnia wyobcowania z oficjalnego koœcio³a, by by³
on gotów podj¹æ radykalne kroki. A kwestie religijne wszak doœæ ³atwo prowadz¹ do rozbudzania postaw
heroiczno-mêczeñskich.
Wzajemne stosunki miêdzy angielskimi dysydentami a wiêkszoœci¹ religijn¹ dostarczaj¹ tak¿e interesuj¹-
cych informacji na temat ludowej religijnoœci. Oczywiœcie obie grupy darzy³y siê wzajemn¹ wrogoœci¹ i stara³y
siê izolowaæ, ale daje siê zauwa¿yæ w szesnastowiecznej Anglii pewna tolerancja wobec odrêbnoœci — nie
artyku³owana i doœæ krucha, ale wystarczaj¹ca dla osi¹gniêcia jakiegoœ modus convivendi na poziomie lokalnym.
Kluczem dla jej zrozumienia s¹ wyniki badañ ukazuj¹cych, ¿e rodziny dysydenckie by³y zdecydowanie mniej
mobilne ni¿ pozostali Anglicy w XVI w. Pozostaj¹c bowiem trwa³ym elementem wspólnoty regionalnej, podlegali
zasadom etyki dobros¹siedzkiej, nawet jeœli zrywali wiêzy religijne ze swoimi s¹siadami. Fakt ten wskazuje, ¿e
w angielskiej religijnoœci popularnej omawianego okresu chrzeœcijañska zasada lokalnej harmonii spo³ecznej
górowa³a nad poczuciem ró¿nic wyznaniowych.
W ostatnim, podsumowuj¹cym rozdziale „Conclusions: The Compliance Conundrum” (s. 197–219) autor
nawi¹zuje do popularnego ostatnio schematu postrzegania triumfu reformacji angielskiej jako sukcesu konfor-
mizmu i podporz¹dkowania (zob. R. W h i t i n g, „The Blind Devotion of the People”, Cambridge 1989). Zwraca
jednak uwagê na pozytywne przes³anki dla tego typu zachowañ wiêkszoœci spo³eczeñstwa angielskiego. Ustêpli-
woœæ w kwestii wyznaniowej wynika³a bowiem nie tylko ze strachu, wygodnictwa czy te¿ indyferentyzmu.
Dostosowanie siê do postêpowania innych samo w sobie stanowi³o bowiem pryncypium religijne zwi¹zane
z ludowym d¹¿eniem do zachowania harmonii spo³ecznej i zwi¹zanego z ni¹ stanu ³aski. Wspó³brzmia³o ponadto
z etycznym i wspólnotowym charakterem liturgii.
Natomiast pos³uszeñstwo wobec w³adzy — zarówno królewskiej, jak i plebañskiej — by³o jednym z pod-
stawowych, g³êboko wpojonych obowi¹zków cz³owieka szesnastowiecznego. Oczywiœcie pos³uszeñstwo mia³o
swoje granice i czasem jednak wybucha³y konflikty. Lecz jeœli przywódcy pañstwowi i koœcielni potrafili nadaæ
swym nakazom umiarkowany charakter i nie stosowali zbyt dotkliwego przymusu, to mo¿liwe by³o przeprowa-
dzenie w takich warunkach nawet zasadniczych zmian. Tak¹ politykê, wed³ug autora, prowadzi³a w XVI w.
wiêkszoœæ angielskich reformatorów.
Zreszt¹ przemiany konfesyjnej nie mo¿na rozpatrywaæ tylko z punktu widzenia sposobów prze³amywania
konserwatywnych przyzwyczajeñ ludu. Niektóre propozycje reformacji takie jak jêzyk angielski w liturgii,
komunia pod dwoma postaciami, zmniejszenie roli kleru itp. mog³y byæ dla prostych ludzi poci¹gaj¹ce, a w ka¿-
dym razie nie odstrêcza³y. Poza tym stosunek ludu do przemian religijnych kszta³towany by³ tak¿e przez trudno
uchwytne Ÿród³owo odczucia ulotne. Na ogó³ przypisuje siê tu du¿¹ rolê uczuciom negatywnym, takim jak strach
i niechêæ. Zapomina siê, ¿e towarzyszyæ im mog³y tak¿e uczucia pozytywne: ciekawoœæ, podekscytowanie czy
poci¹g do nowoœci.
Religijnoœæ ludowa w szesnastowiecznej Anglii w oczach autora uzyskuje zdecydowanie pozytywn¹ ocenê.
Angielski lud co prawda nie potrzebowa³ i nie chcia³ reformacji, ale zaakceptowa³ j¹, wzi¹³ aktywny udzia³ w jej
kszta³towaniu i dostosowa³ tak, ¿eby nowe wyznanie zaspakaja³o najbardziej fundamentalne potrzeby duchowe.
Jednoczeœnie dokonuj¹c tego wszystkiego zachowa³ generalnie spo³eczn¹ harmoniê. Obraz taki wydaje siê
jednak zbyt idylliczny, co nale¿y chyba z³o¿yæ na karb gorliwoœci autora w polemice z pesymistycznymi wizjami
dziejów religijnych Anglii XVI w.
Pomimo to koncepcja angielskiej religijnoœci ludowej Christophera Marsha jest przemyœlana i przekonu-
j¹co wy³o¿ona, chocia¿ w opisie równowagi miêdzy ci¹g³oœci¹ i zmian¹ trochê wiêkszy nacisk po³o¿ony jest na tê
pierwsz¹. Zebrane przez autora przejawy kontynuacji w zachowaniach religijnych Anglików przed i po reforma-
cji maj¹ rzeczywiœcie du¿¹ si³ê dowodow¹. Dobre wra¿enie psuje jednak niepotrzebne odwo³ywanie siê do kwestii
w¹tpliwych, na przyk³ad doszukiwanie siê kontynuacji sakramentu spowiedzi w popularnoœci (bardzo ograniczo-
nej, jak sam autor przyznaje) pamiêtników duchowych, lub powtarzanie bez komentarza za Patrici¹ C r a w f o r d
(„Women and Religion in England 1500–1720”, London–New York 1993), ¿e rola ¿ony w protestanckim
gospodarstwie domowym czêœciowo kompensowa³a utracony inspiruj¹cy wzorzec Dziewicy Marii.
Godne podkreœlenia jest, ¿e autorowi uda³o siê zastosowaæ sw¹ teoriê dla interpretacji bardzo ró¿norod-
nych przejawów religijnoœci ludowej: od liturgii po astrologiê i od wystroju œwi¹tyñ po stosunki miêdzyludzkie.
Tym bardziej dziwi niemal zupe³ne pominiêcie problemu wielkiej roli klasztorów w ¿yciu religijnym ludu
RECENZJE
89
(g³ównie miejskiego) w okresie przedreformacyjnym. Przemiana na tym polu musia³a byæ przecie¿ szczególnie
znacz¹ca i ciekawe by³oby poznaæ jej autorsk¹ interpretacjê.
Krytykê budziæ mo¿e tak¿e skoncentrowanie siê autora na spo³ecznym aspekcie religijnoœci ludowej.
Zarzuty takie by³yby jednak nies³uszne, bior¹c pod uwagê specyfikê Ÿróde³ historycznych dla badania praktycznie
niepiœmiennych grup socjalnych. Co wiêcej, preferowane przez autora podejœcie do problemu pozwoli³o mu
operowaæ konkretami, a unikaæ zbêdnego teoretyzowania. Dziêki temu ksi¹¿kê mo¿na okreœliæ jako udan¹
monografiê historyczn¹.
Podkreœliæ nale¿y tak¿e literackie walory omawianej pracy. Napisana zosta³a ona zajmuj¹co, barwnym
i ¿ywym jêzykiem; zdobi¹ j¹ zaskakuj¹ce metafory i starannie dobrane cytaty Ÿród³owe. Uatrakcyjniaj¹ one
lekturê, nie szkodz¹c przy tym jasnoœci wyk³adu.
Tomasz Wiœlicz
Polska Akademia Nauk
Instytut Historii
Jozef B a d’ u r i k, Slovensko v zápase Ferdinanda I. o uhorskú korunu (1526–1532), Mis-
trál, Bratislava 1998.
Zawik³ane dzieje S³owacji w odniesieniu do wielu okresów nie maj¹ analitycznych opracowañ. Do tych
okresów nale¿¹ lata bezpoœrednio po bitwie pod Mohaczem, która zadecydowa³a na stulecia o losach Europy
Œrodkowowschodniej. Co prawda wydarzenia te by³y badane pod k¹tem widzenia kszta³towania siê monarchii
habsburskiej b¹dŸ dziejów dawnego Królestwa Wêgierskiego. Nie interesowano siê jednak dot¹d rol¹, jak¹
w tych wydarzeniach odegra³y te ziemie by³ych Wêgier, które stanowi¹ dzisiejsz¹ S³owacjê. Zagadnieniami tymi
zaj¹³ siê ostatnio Jozef B a d’ u r i k z Uniwersytetu Komenskiego w Bratys³awie w artyku³ach: „Slovensko
v zápase Ferdinanda I. o uhorskú korunu” w wydawnictwie: „Slovensko a Habsburská monarchia v 16.–17.
stor.”, Bratislava 1995 (rec. ca³oœci w PH t. LXXXVII, z. 4, i wymienionego artyku³u w „Studiach Podlaskich”
t. VII 1997); oraz „Habsburgovci a slovenské dejiny” [w:] „Slovenské dejiny v dejinách Európy”. Zbornik
z vedeckého kolokvia, Bratislava 1997 i w recenzowanej ksi¹¿ce.
Praca ta sk³ada siê z trzech rozdzia³ów. Pierwszy poœwiêcony jest kongresowi wiedeñskiemu z 1515 r.
i samemu Ferdynandowi I. W ocenie zjazdu wiedeñskiego autor idzie za pogl¹dami A. Kohlera: „Von den
Jagiellonen zu den Habsburgern” („Slovensko a Habsburská monarchia...”, j.w.) o równoprawnoœci stron
i wzmocnieniu pozycji Ludwika II przez fakt jego adopcji przez cesarza Maksymiliana I. Trudno siê zgodziæ z tym
twierdzeniem. Znana jest nieudolnoœæ czesko–wêgierskich Jagiellonów oraz anarchia na Wêgrzech za ich
panowania. Bezpoœrednio przed zjazdem wiedeñskim Wêgrami wstrz¹snê³o powstanie ch³opskie Jerzego Dózsy.
Ludwik II w 1515 r. by³ dziesiêcioletnim dzieckiem, w rok póŸniej, osierocony przez ojca, zosta³ królem Czech
i Wêgier. Anarchia wêgierska, która za jego panowania dosiêg³a szczytu, sta³a siê przyczyn¹ tragedii pod
Mohaczem i œmierci m³odego króla. Z drugiej strony by³ jeden z najbardziej przebieg³ych i doœwiadczonych
polityków ówczesnej Europy, Maksymilian I i jego dwaj wnukowie Karol i Ferdynand, którzy nie tylko zostali
w³adcami potê¿nych monarchii, ale obaj osi¹gnêli godnoœæ cesarsk¹. Mimo ¿e Maksymilian ustanowi³ Ludwika
wikariuszem Rzeszy, gdyby Ludwik jakimœ dziwnym zrz¹dzeniem losu prze¿y³ Habsburgów, zawsze znalaz³by
siê jakiœ sposób, aby uniemo¿liwiæ mu przejêcie dziedzictwa Habsburgów, zwa¿ywszy ¿e, podobnie jak jego ojciec,
nie odznacza³ siê walorami intelektualnymi. Habsburgowie od czasów Rudolfa I w XIII w., a zw³aszcza Fryde-
ryka III d¹¿yli do opanowania Czech, a szczególnie Wêgier, nie zaœ do pozbywania siê krajów dziedzicznych na
rzecz Jagiellonów.
Interesuj¹ca jest natomiast konstatacja autora, ¿e mê¿em Anny Jagiellonki zosta³ w 1515 r. Maksymilian I
(ma³¿eñstwo nie skonsumowane) i dopiero w 1521 r. nast¹pi³ w Linzu jej œlub z Ferdynandem (po przekazaniu
90
RECENZJE
przez Karola V krajów dziedzicznych Ferdynandowi), choæ ju¿ w 1516 r., a wiêc jeszcze za ¿ycia Maksymiliana,
zdecydowano ostatecznie, ¿e to on zostanie w przysz³oœci mê¿em Anny.
Ferdynanda charakteryzuje J. Bad’urik jako cz³owieka utalentowanego, pracowitego i obowi¹zkowego,
konsekwentnego w d¹¿eniu do raz za³o¿onego celu, odpowiedzialnego i odwa¿nego (nie waha³ siê przewodziæ
wyprawom wojennym, choæ nie mia³ zdolnoœci dowódczych). Zwraca te¿ uwagê na jego udane ¿ycie ma³¿eñskie.
W rozdziale drugim mowa jest o walce o koronê wêgiersk¹ i wyborze Ferdynanda na króla Wêgier. Ju¿ od
pocz¹tku XVI w. narasta na Wêgrzech niechêæ do obcych, zw³aszcza do Niemców, którzy, szczególnie za
Ludwika II, panoszyli siê na dworze wêgierskim (wychowawca, a w³aœciwie deprawator Ludwika, margrabia Jerzy
Hohenzollern). Ukszta³towa³o siê stronnictwo narodowe pod przywództwem wp³ywowego ideologa œredniej
szlachty, Stefana Werböczi, autora s³ynnego zbioru praw i przywilejów szlacheckich — Tripartitum. Stronnictwo
narodowe wysunê³o do w³adzy i doprowadzi³o do koronacji wojewodê siedmiogrodzkiego Jana Zápolyê. Mia³
on poparcie szlachty z terytoriów zamieszka³ych przez Wêgrów i Siedmiogrodu, w tym niemieckich miast
siedmiogrodzkich. Pope³ni³ jednak fatalny b³¹d. W walce z Ferdynandem szuka³ sprzymierzeñca w osobie
Sulejmana II Wspania³ego, któremu z³o¿y³ ho³d na mohackim polu. Turcja by³a sojusznikiem Francji, przywód-
czyni¹ koalicji antyhabsburskiej. Krok Zápolyi mia³ jednak skoñczyæ siê kolejn¹ tragedi¹ Wêgier, ich rozbiorem
w rok po œmierci króla (1549).
Ferdynand natomiast nie rezygnowa³. Mianowa³ sw¹ regentk¹ siostrê, królow¹ Mariê, wdowê po Ludwi-
ku II, która po mohackiej klêsce przenios³a siê do le¿¹cego na granicy z Doln¹ Austri¹ Po¿onia. Miasto to, silnie
zwi¹zane z pobliskim Wiedniem, maj¹ce niemiecki patrycjat, sta³o siê faktyczn¹ stolic¹ Wêgier, zw³aszcza po
reformach, które w nied³ugim czasie przeprowadzi³ w czêœci Wêgier Ferdynand. Popar³a te¿ Habsburga mag-
nateria wêgierska, œwiecka i duchowna, która by³a w silnym konflikcie ze œredni¹ szlacht¹. Ferdynand niezwykle
umiejêtnie przeci¹gn¹³ na swoj¹ stronê wielu magnatów wczeœniej zwi¹zanych z Zápoly¹ i doprowadzi³ do
zwo³ania w Po¿oniu sejmu przez palatyna Stefana Batorego. Sejm w miesi¹c po koronacji Zápolyi wybra³
Ferdynanda na króla Wêgier. Wa¿na jest tu okolicznoœæ, ¿e sejm ten zosta³ zwo³any przez palatyna, drugiego po
królu dostojnika wêgierskiego, który w czasie interregnum jako jedyny mia³ prawo inicjatywy elekcyjnej. Sejm,
który wczeœniej w sto³ecznym Bia³ogrodzie (Székesfehérvár) dokona³ wyboru Zápolyi, móg³ byæ kwestionowany,
jako nie zwo³any przez palatyna. W listopadzie 1527 r. Ferdynand zosta³ w tym samym Bia³ogrodzie, przez tego
samego biskupa Nitry, Stefana Podmanickiego, koronowany na króla Wêgier.
Wczeœniej Ferdynand na czele wojsk zaciê¿nych dotar³ do Budzina oraz pobi³ Zápolyê pod Tokajem, co
zmusi³o tego ostatniego do ucieczki z kraju (schroni³ siê w Polsce, w Tarnowie) i szukania pomocy u su³tana.
Ostatni rozdzia³ poœwiêci³ autor roli S³owacji w walce Ferdynanda o koronê wêgiersk¹. I tu pojawia siê
najpowa¿niejsza wada jego opracowania. Tak naprawdê o roli S³owacji (jeœli w ogóle mo¿na o niej mówiæ
w pierwszej po³owie XVI stulecia, chodzi raczej o odrêbnoœci w stosunku do pozosta³ych czêœci ówczesnych
Wêgier, uœwiadomienia sobie u czêœci szlachty swych s³owiañskich korzeni, o tzw. Górny Kraj — Félvidék —
Horniaký) w walkach Ferdynanda z Zápoly¹ traktuj¹ dwa podrozdzia³y: „Ferdynand I a S³owacja w usi³owa-
niach o opanowanie kraju” (s. 96–107) i „Ferdynand I a miasta na S³owacji” (s. 111–123). J. Bad’urik, autor
dwóch wy¿ej wymienionych artyku³ów na temat roli S³owacji w wydarzeniach po 1526 r., nie uœwiadomi³ sobie,
¿e tytu³ jego monografii nie odpowiada jej zawartoœci. Jeœli chodzi o miasta, zw³aszcza œrodkowos³owackie miasta
górnicze, które le¿a³y w najlepiej gospodarczo rozwiniêtej i najzamo¿niejszej czêœci Królestwa, musia³y one
prowadziæ politykê kunktatorsk¹. Ich zamo¿niejsze, niemieckie warstwy mieszkañców by³y sercem po stronie
Habsburga, ale ulega³y te¿ Zápolyi w obawie o zagro¿enie swych gospodarczych interesów. Obaj zwalczaj¹cy siê
królowie wymagali od nich wysokich œwiadczeñ, ale nagradzali te¿ przywilejami. Wyj¹tkiem by³ Kie¿mark
nale¿¹cy do Zápolyi, a póŸniej do jego stronnika Hieronima £askiego. Kie¿mark od ponad stulecia prowadzi³
wojnê handlow¹ (ale i dzia³ania militarne) z prohabsbursk¹ Lewocz¹ o prawo sk³adu i wiod¹c¹ rolê w zyskow-
nym handlu z Polsk¹. Po¿oñ jednoznacznie popiera³ Ferdynanda.
Zwyciêstwo Ferdynanda nad Janem Zápoly¹ w 1528 r. umocni³o obóz jego zwolenników. Z ziem dzisiej-
szej S³owacji byli to przede wszystkim mo¿now³adcy œwieccy i duchowni, zw³aszcza maj¹cy swe dobra na tych
terytoriach. Równie¿ szlachta z komitatów obsadzonych przez ¿upanów — zwolenników Ferdynanda, a tych by³a
tu przyt³aczaj¹ca wiêkszoœæ, czêœciej opowiada³a siê za Habsburgiem, przy czym doœæ istotn¹ rolê odgrywa³o tu
pos³ugiwanie siê na codzieñ jêzykiem, z którego mia³ siê uformowaæ jêzyk s³owacki. Wobec faktu, ¿e jêzykami
urzêdowymi by³y wêgierski i ³acina, a g³ówn¹ rolê odgrywa³o poczucie przynale¿noœci do politycznego narodu
wêgierskiego, pos³ugiwanie siê dialektami s³owiañskimi robi³o swoje. Miasta po klêsce Zápolyi jawnie mog³y
okazaæ swoje sympatie i chêæ udzielenia pomocy niemieckiemu w³adcy. S³owacja by³a te¿ terenem powo³ywania
RECENZJE
91
na wzór krajów dziedzicznych instytucji finansowych (Kamera nadworna i centralny urz¹d celny), których
siedzib¹ by³ Po¿oñ. Strach przed najazdami tureckimi by³ pora¿aj¹cy. W Po¿oniu przy boku królowej Marii
funkcjonowa³a te¿ rada namiestnicza, która zastêpowa³a króla podczas jego nieobecnoœci na Wêgrzech.
Nie s¹ to wszystkie powody, wskutek których zachodnie i pó³nocne komitaty opowiedzia³y siê za zwi¹zkiem
z Austri¹, co uwidoczni³o siê przy podziale Wêgier na mocy pokoju waradyñskiego z 1538 r. Odwieczne zwi¹zki
komitatów granicz¹cych z Austri¹ i czêœciowo z Czechami si³¹ rzeczy musia³y przyczyniaæ siê do wzrostu sympatii
do Habsburga, zw³aszcza ¿e ten wykaza³ swoje zdecydowanie w walkach z Turkami. Jeœli chodzi o wzrastaj¹cy
w wiêkszoœci pañstw Europy absolutyzm, zdawano sobie sprawê, ¿e lepiej mobilizowaæ si³y pañstwa do walki
z tureckim zagro¿eniem. Z drugiej strony w krajach austriackich sporo jeszcze do powiedzenia mia³y stany
i Ferdynand musia³ siê z nimi powa¿nie liczyæ. Powi¹zania gospodarcze nie by³y tu chyba najistotniejsze, gdy¿
najwiêksze bogactwo ówczesnych ziem s³owackich, miedŸ i ¿elazo, sz³y g³ównie do Polski i Wenecji. W Austrii
nie by³o na nie wiêkszego zapotrzebowania. Wiêkszy zbyt mia³o wino z terenu Ma³ych Karpat, ale ono równie¿
w znacznych iloœciach by³o eksportowane do Polski. Kontakty handlowe utrudnia³o prawo sk³adu Wiednia.
Wa¿ne chyba by³o pojawienie siê na prze³omie lat dwudziestych i trzydziestych XV w. na S³owacji husytów,
a nastêpnie usadowienie siê tam na kilkadziesi¹t lat Jana Jiskry z Brandysu, który tu wystêpowa³ jako obroñca
interesów El¿biety, wdowy po Albrechcie Habsburgu, a póŸniej ich syna, W³adys³awa Pogrobowca. W sk³ad
oddzia³ów Jiskry wchodzili g³ównie Czesi, byli taboryci. Wskutek zmiennych kolei losów czêœæ jiskrowców
pozbawionych ¿o³du zmieni³a siê w zbrojne bandy tzw. bratrzyków (W jêzyku polskim nie ma odpowiednika tego
terminu. Funkcjonuje nazwa braci czeskich w odniesieniu do tych elementów husyckich, które nie pogodzi³y siê
z Koœcio³em katolickim i utworzy³y od 1457 r. odrêbny Koœció³. Bratrzycy to jednak inne zjawisko). Zak³adali
oni obozy wojskowe i ¿yli z grabie¿y okolicznej ludnoœci. Nawi¹zywali jednak równie¿ rozliczne kontakty z t¹
ludnoœci¹, co by³o tym ³atwiejsze, ¿e mówili podobnym jêzykiem. Szerz¹c wœród S³owaków idee husyckie,
pos³ugiwali siê Bibli¹ w przek³adzie Husa. Jêzyk tej Biblii — bibli
ètina — wywar³ powa¿ny wp³yw (co praw-
da g³ównie w okresie reformacji) na rozwój jêzyka miejscowych S³owaków. Jêzyk ten przesta³ byæ jêzykiem
wy³¹cznie mówionym. Zacz¹³ wystêpowaæ w formie pisanej. Mimo negatywnych zjawisk powodowanych przez
husytów i bratrzyków (g³ównie straty gospodarcze) nie mo¿na im odmówiæ, ¿e wywarli oni pewien wp³yw na
rozwój s³owackiej œwiadomoœci narodowej, zw³aszcza przez ograniczenie ¿ywio³u niemieckiego.
O tym wszystkim autor wie i pisze w innych swych pracach. Jednak w recenzowanej ksi¹¿ce o tych zjawi-
skach nie wspomina.
Wa¿na jest informacja o testamencie Ferdynanda, sporz¹dzonym w 1532 r. W³adca ustanowi³ na wypadek
swej œmierci radê, sk³adaj¹c¹ siê z przedstawicieli krajów, nad którymi panowa³. Rada powinna by³a urzêdowaæ
co roku w Po¿oniu, Wiedniu i w Pradze, a przewodniczyæ jej mia³ odpowiednio przedstawiciel Wêgier, Austrii
i Czech. Œwiadczy to o dowartoœciowaniu Po¿onia i uœwiadomieniu sobie roli rady przez Ferdynanda w realizo-
waniu habsburskiej monarchii œrodkowoeuropejskiej. Cezura pocz¹tkowa — 1526 r. — nie budzi ¿adnych
w¹tpliwoœci. Cezura koñcowa — 1532 r. — to data odparcia przez Ferdynanda drugiego ataku tureckiego na
Wiedeñ. Autor we wstêpie zwraca uwagê na problematycznoœæ tej cezury i s³usznie zauwa¿a, ¿e o wiele lepsza by³aby
data zawarcia pokoju waradyñskiego. T³umaczy siê jednak, ¿e jej przyjêcie zwiêkszy³oby objêtoœæ ksi¹¿ki co najmniej
trzykrotnie, a mo¿na siê domyœlaæ, ¿e sponsorzy, którzy przyczynili siê do jej druku, stawiali tu okreœlone warunki.
Bardzo cenne jest szczegó³owe kalendarium Ferdynanda I. Ponadto ksi¹¿ka zawiera (oprócz streszczenia
w jêzyku niemieckim) wykaz najwa¿niejszych dostojników Królestwa Wêgierskiego w 1525 r. oraz wykaz dostojni-
ków, którzy uratowali siê z pogromu mohackiego. Ale tu zadziwia jedno — czêœæ imion i nazwisk oraz pe³nionych
funkcji wymieniono w mianowniku, czêœæ w celowniku, a czêœæ w obu tych przypadkach (np. Paulus Várday, Reve-
rendissimo; Stefano Brodaricz, Episcopus Szirmiensis). Naszym zdaniem, wszystkie te dane powinny byæ przedsta-
wione w pierwszym przypadku lub autor powinien wyt³umaczyæ, dlaczego u¿y³ tak dziwnej formy.
Natomiast wielk¹ zalet¹ tej pracy jest ogrom materia³u zebranego przez autora. Chodzi tu zarówno
o literaturê (od pozycji osiemnastowiecznych po wspó³czesne), jak i Ÿród³a znajduj¹ce siê w archiwach Wiednia,
Budapesztu i Bratys³awy. Pozwoli³o to autorowi przedstawiæ szereg zagadnieñ bardzo gruntownie i szczegó³owo.
Nikt zajmuj¹cy siê problematyk¹ kszta³towania siê monarchii habsburskiej w Europie œrodkowowschodniej nie
bêdzie móg³ przejœæ obok tej pozycji obojêtnie.
Henryk Ruciñski
Uniwersytet w Bia³ymstoku
Instytut Historii
92
RECENZJE
Jolanta C h o i ñ s k a – M i k a, Sejmiki mazowieckie w dobie Wazów, Wydawnictwo Sejmowe,
Warszawa 1998, s. 213.
Od kiedy w latach osiemdziesi¹tych XIX w. ukaza³y siê pierwsze edycje laudów i instrukcji sejmikowych
oraz fundamentalna praca Adolfa P a w i ñ s k i e g o, problematyka sejmikowa jest, wprawdzie z ró¿n¹ intensyw-
noœci¹, ale niemal stale obecna w badaniach nad histori¹ Rzeczypospolitej. W nurcie tym nale¿y umieœciæ
recenzowan¹ pracê, choæ niektóre z jej za³o¿eñ wykraczaj¹ poza typow¹ problematykê monografii sejmików.
Przedmiotem zainteresowañ autorki jest struktura, organizacja, funkcjonowanie i charakterystyka sejmi-
ków mazowieckich, to jest zgromadzeñ szlacheckich trzech dawnych województw Rzeczypospolitej: mazowiec-
kiego, p³ockiego i rawskiego. £¹cznie z „genera³em” mazowieckim poddano wiêc analizie a¿ 15 sejmików, co
w porównaniu z innymi tego typu pracami jest liczb¹ znaczn¹. Zakres chronologiczny badañ, okreœlony w tytule,
zamyka siê w latach 1587–1668. Drugim, niezwykle istotnym celem ksi¹¿ki jest próba przeciwstawienia siê mitom
funkcjonuj¹cym w literaturze naukowej od czasów W³adys³awa S m o l e ñ s k i e g o
1
, a dotycz¹cych wielce nega-
tywnych ocen poziomu kultury politycznej szlachty mazowieckiej. Autorka stara siê wiêc równie¿ okreœliæ rolê
sejmików mazowieckich w strukturze szlacheckich zgromadzeñ w Koronie oraz wskazuje na ich cechy specyficz-
ne, jakie mo¿na zaobserwowaæ w epoce Wazów. Bazê Ÿród³ow¹ pracy w podstawowej czêœci stanowi¹ oczywiœcie
lauda sejmików mazowieckich zgromadzone w Tekach Pawiñskiego w Bibliotece PAU w Krakowie. Uzupe³nie-
niem s¹ ksiêgi grodzkie warszawskie, tzw. Metryka Litewska, Metryka Koronna i rêkopisy z Biblioteki Zamoy-
skich (wszystkie w AGAD). Z wykorzystanych Ÿróde³ drukowanych nale¿y przede wszystkim wymieniæ „Akta
sejmikowe województw poznañskiego i kaliskiego”, wydane przez W³odzimierza D w o r z a c z k a, „Scriptores
Rerum Polonicarum” oraz „Volumina legum”. Autorka nie pokusi³a siê natomiast o szersze porównanie np.
z aktami sejmikowymi województwa krakowskiego, choæ lukê tê wype³nia po czêœci wykorzystanie pracy Woj-
ciecha S o k o ³ o w s k i e g o
2
. Generalnie podstawê Ÿród³ow¹ nale¿y uznaæ za wystarczaj¹c¹, nawet w zakresie
trudnej do uchwycenia korespondencji prywatnej dotycz¹cej sejmików. Równie¿ wykorzystanie literatury nie
budzi zastrze¿eñ.
Praca sk³ada siê z trzech du¿ych rozdzia³ów podzielonych na podrozdzia³y. Rozdzia³ I, zatytu³owany
„Sejmiki mazowieckie i ich uczestnicy”, zawiera informacje dotycz¹ce geografii sejmików i ich funkcjonowania
w ogóle. Zasadnicz¹ czêœæ tej partii stanowi jednak próba charakterystyki instytucji sejmików mazowieckich wraz
z okreœleniem ich specyfiki. Oprócz znanych powszechnie problemów badawczych, jak „genera³” mazowiecki
czy du¿a liczba drobnej szlachty, rozdzia³ stawia równie¿ nowe kwestie. Nale¿y do nich problem integracji
Mazowsza, która zdaniem autorki zakoñczy³a siê w³aœnie za panowania Wazów. Tezê tê nale¿y uznaæ za s³uszn¹,
choæ wypada siê równie¿ zgodziæ z opini¹, ¿e potrzebne s¹ dalsze badania. Warto jeszcze wspomnieæ o dwóch
poruszonych w tym rozdziale zagadnieniach. Pierwsze to sprawa udzia³u w sejmikach zale¿nej od prepozyta
p³ockiego szlachty sieluñskiej. Na podstawie badañ sonda¿owych i przyk³adów podanych w tekœcie wydaje siê,
¿e faktycznie szlachta owa wystêpowa³a na sejmiku ró¿añskim bez wiêkszych ograniczeñ. Choæ warto dodaæ, ¿e
osobna jurysdykcja powodowa³a pewne zadra¿nienia w stosunkach s¹siedzkich, szczególnie gdy dochodzi³o do
zajazdów. Du¿o istotniejszy i ma³o znany problem stanowi natomiast sprawa udzia³u w ¿yciu sejmikowym
przedstawicieli kapitu³y p³ockiej, która mog³a wywieraæ czêsto istotny wp³yw na uchwa³y sejmików. W pracy
wyra¿ono pogl¹d, ¿e udzia³ kapitu³y w sejmikach w XVII w. by³ coraz mniejszy. Nie mo¿na jednak wykluczyæ
i innego zjawiska, a mianowicie dzia³ania poœredniego na przyk³ad z wykorzystaniem wiêzi rodzinnych co na
Mazowszu by³o zjawiskiem czêstym.
Rozdzia³ II, „Decyzje i decydenci sejmików mazowieckich”, stanowi próbê przeœledzenia mechanizmów
podejmowania uchwa³ sejmikowych oraz czynników i osób odgrywaj¹cych decyduj¹c¹ rolê w tym procesie.
Autorka dzieli determinanty podejmowanych decyzji na wewnêtrzne i zewnêtrzne. Podzia³ ten nale¿y uznaæ za
RECENZJE
93
1
W. S m o l e ñ s k i, Szkice z dziejów szlachty mazowieckiej, Kraków 1907.
2
W. S o k o ³ o w s k i, Politycy schy³ku z³otego wieku. Ma³opolscy przywódcy szlachty i parlamentarzyœci w latach 1574–1605,
Warszawa 1997.
s³uszny i znacznie u³atwiaj¹cy analizê zawsze trudnej dla badaczy kwestii wp³ywów na decyzje sejmików ró¿nych
si³ politycznych. Wœród czynników wewnêtrznych przedstawionych przez autorkê trzeba wskazaæ na problem
stosunku do senatorów i ich wp³ywu na obrady. „Panowie rada” cieszyli siê na Mazowszu du¿ym autorytetem
sejmikuj¹cej szlachty, co s³usznie zosta³o podkreœlone. Z drugiej jednak strony trzeba zauwa¿yæ, ¿e za W³ady-
s³awa IV lauda mazowieckie id¹ za powszechnym g³osem szlachty domagaj¹cej siê sprawozdañ z posiedzeñ se-
natu i zobowi¹zuj¹ pos³ów do zabiegania o compositio inter status, co nie le¿a³o w interesie senatorów duchow-
nych. Zdaje siê to jednak potwierdzaæ g³ówn¹ tezê tego rozdzia³u o du¿ej niezale¿noœci politycznej szlachty na
Mazowszu i braku jakichkolwiek œladów systemu klientalnego. Jeœli idzie o czynniki zewnêtrzne, wp³ywaj¹ce na
podejmowanie uchwa³, wœród s³usznie wskazanego przez autorkê wp³ywu legata, senatorów, dworu oraz dostêpu
do informacji, dwie kwestie zdaj¹ siê wymagaæ komentarza. Pierwsza — to jest mocniejsze zaakcentowanie
pozycji dworu i wp³ywu króla na uchwa³y sejmików.
Podjêt¹ przez autorkê myœl o popieraniu wojny inflanckiej w roku 1603 (s. 91) jeszcze bardziej uwypuklaj¹
uchwa³y z lat dwudziestych, po zawarciu rozejmu mitawskiego, które niemal¿e streszczaj¹ g³ówne cele ówczesnej
polityki Zygmunta III, w³¹cznie z podjêciem wyprawy do Finlandii lub Szwecji
3
. Jest to tym godniejsze podkre-
œlenia, ¿e burzy mit o powszechnej niechêci szlachty do tej wojny. Z podobnym poparciem spotka³y siê plany
morskie W³adys³awa IV z lat czterdziestych
4
. Przytoczone przyk³ady zdaj¹ siê jednak jedynie uwypuklaæ opiniê
autorki co do wp³ywów dworu. Sprawa druga to ocena stopnia poinformowania szlachty mazowieckiej o wyda-
rzeniach politycznych. Mazurzy wydawali siê doœæ przeciêtnie poinformowani o sytuacji w kraju. Zachowane
akta nie daj¹ te¿ podstaw, by mówiæ o jakiejkolwiek specjalizacji w zakresie informacji z jednej dziedziny, jak to
by³o np. w wypadku Wielkopolan, zawsze najlepiej poinformowanych o sytuacji w Rzeszy. Mo¿na te¿ dodaæ, ¿e
czêste zalecenia dla pos³ów, aby konsultowali siê z innymi województwami, by³y nie tylko wyrazem ponadregio-
nalnych wiêzi, ale mog³y te¿ œwiadczyæ o niedoinformowaniu w sprawie, w której trzeba by³o podj¹æ decyzjê
5
.
Wreszcie rozdzia³ III zawiera syntetyczne omówienie treœci merytorycznych uchwa³ sejmikowych. Autor-
ka, jak sama zaznacza w zakoñczeniu, zrezygnowa³a z niewykonalnego zabiegu scharakteryzowania wszystkich
istotnych uchwa³ sejmikowych podejmowanych w ci¹gu osiemdziesiêciu lat. W zamian, w zasadzie trafnie,
przedstawi³a te z postulatów, które pojawi³y siê w ci¹gu ca³ego panowania Wazów. Wybory takie zawsze budz¹
dyskusjê, trudno zatem poddaæ je rzeczywiœcie obiektywnej krytyce. Dla ca³oœci pracy istotne s¹ wnioski dotycz¹ce
regalizmu szlachty mazowieckiej, co by³o sta³¹ cech¹ Mazowsza za Wazów. Równie wa¿na jest uwaga na temat
wzrostu udzia³u Mazowszan w pracach sejmów i w ogóle ich zaanga¿owania w ¿ycie polityczne kraju, co wyra¿a³o
siê w zajmowaniu coraz bardziej eksponowanych urzêdów. Dla wniosków koñcowych du¿e znaczenie ma te¿
spostrze¿enie, ¿e w czasach wazowskich ¿aden ze zrywaj¹cych sejmy pos³ów nie pochodzi³ z Mazowsza.
Godnym uwagi zakoñczeniem pracy jest obszerny aneks, zawieraj¹cy zestawienie nazwisk i funkcji mo¿li-
wych do ustalenia pos³ów ze wszystkich trzech województw mazowieckich, na wszystkie sejmy epoki Wazów. Jest
to praca ogromna, bardzo rzetelna i nieoceniona pomoc dla badaczy.
W porównaniu z innymi monografiami, omawiaj¹cymi sejmiki, stosunkowo ma³o miejsca poœwiêcono
sprawom podatkowym. Jest to o tyle uzasadnione, ¿e w œwietle laudów mazowieckich poza wspomnianym
w tekœcie zjawiskiem stosunkowo wczesnego wy³aniania deputacji skarbowych, nie ma ¿adnych rozwi¹zañ
odbiegaj¹cych od zwyczajów przyjêtych w Rzeczypospolitej. Pamiêtaj¹c jednak¿e o tym, ¿e sprawa uchwalenia
b¹dŸ aprobowania podatków przez sejmiki, by³a szczególnie od po³owy XVII w. jedn¹ z najwa¿niejszych funkcji
zgromadzeñ szlacheckich, trzeba stwierdziæ, ¿e kwestiê tê mo¿na by³o rozbudowaæ. Podobna uwaga dotyczy
spraw zwi¹zanych z wojskowoœci¹. Autorka s³usznie zauwa¿a, ¿e Mazowszanie bardzo powa¿nie traktowali
obowi¹zek stawania w pospolitym ruszeniu, chêtnie i licznie s³u¿yli te¿ w wojsku zaciê¿nym. Fakty te decydowa³y
o jeszcze jednej charakterystycznej tendencji daj¹cej siê zauwa¿yæ w laudach mazowieckich, mianowicie promo-
waniu postulatów i spraw ¿o³nierzy. I tak np. wielokrotnie w instrukcjach sejmikowych pojawiaj¹ siê postulaty
94
RECENZJE
3
Instrukcja sejmiku warszawskiego na sejm 1623 r., Warszawa 13 grudnia 1622, Bibl. PAN Kraków, rkps 8348, Teki
Pawiñskiego (dalej: TP) t. 31, k. 7; Instrukcja sejmiku czerskiego na sejm 1624 r., Czersk 29 listopada 1623, Bibl. PAN Kraków,
rkps 8319, TP, t. 2, k. 42.
4
Instrukcja sejmiku ³om¿yñskiego na sejm 1647 r., £om¿a 27 kwietnia 1647, TP, Bibl. PAN Kraków, rkps 8319, t. 14, k. 97.
5
J. M a c i s z e w s k i, Mechanizmy kszta³towania siê opinii publicznej w Polsce doby kontrreformacji, [w:] Barok–kontrrefor-
macja, Warszawa 1976, s. 58–61.
³agodzenia uchwalonych przez sejm kar czy zdjêcia banicji
6
. Zazdroœnie strzeg³y te¿ stanowisk oficerskich, które
od czasów W³adys³awa IV coraz czêœciej przypada³y cudzoziemcom
7
.
Sumuj¹c, wypada stwierdziæ, ¿e ksi¹¿ka zgodnie z za³o¿eniem autorki przedstawia realistyczny i, co równie
wa¿ne, dynamiczny obraz funkcjonowania i charakteru sejmików mazowieckich w dobie Wazów. Dzia³a³y one
jeszcze wówczas jako instytucje sprawne i ciesz¹ce siê du¿¹ niezale¿noœci¹. Zakres poruszanych na nich spraw
by³ zbli¿ony do zainteresowañ innych sejmików koronnych, choæ oczywiœcie istnia³y pewne zjawiska charaktery-
styczne trafnie uchwycone przez autorkê. Aktywnoœæ w ¿yciu politycznym, na sejmikach i w sejmie œwiadczy
o stale wzrastaj¹cej kulturze politycznej Mazowszan. A zatem teza, ¿e zacofanie, prywata i prymitywizm by³y
dominuj¹cymi wœród Mazurów cechami, w œwietle badañ Jolanty C h o i ñ s k i e j – M i k i zdaje siê byæ tylko
kolejnym mitem polskiej historiografii. Co godne podkreœlenia, cel ten osi¹gnê³a autorka nie przez polemiki,
ale rzetelnie operuj¹c faktami i dokonuj¹c trafnych interpretacji. Walorem pracy jest te¿ postawienie kilku
nowych, wa¿kich kwestii badawczych. Na koniec uwaga pod adresem wydawcy: s¹dzê, ¿e niemal ca³kowite
zredukowanie przypisów odnosz¹cych siê do laudów sejmikowych nie by³o zabiegiem najszczêœliwszym i znacznie
utrudni korzystanie z ksi¹¿ki historykom, podobnie jak wybiórcze przedstawienie bibliografii.
Rados³aw Lolo
Wy¿sza Szko³a Humanistyczna
w Pu³tusku
Krystyna Z i e n k o w s k a, Stanis³aw August Poniatowski, Ossolineum, Wroc³aw 1998, s. 413.
Na podstawie wczeœniejszych publikacji Krystyny Z i e n k o w s k i e j mo¿na by³o spodziewaæ siê, ¿e nie
napisze ona apologii ostatniego króla Polski. Tote¿ nie jest zaskoczeniem, ¿e ostatni wk³ad do „sporu o Stani-
s³awa Augusta”, wydany w 200–lecie jego œmierci, w serii biograficznej Ossolineum, ma ton jednoznacznie
krytyczny. Ze stronic ksi¹¿ki wy³ania siê obraz cz³owieka egocentrycznego, pró¿nego, rozwi¹z³ego, s³abego,
tchórzliwego i niezdolnego do czynu. Ale zamiast konkluzji, przedstawiaj¹cej g³ówne z uzasadnionych w ksi¹¿ce
oskar¿eñ i wydaj¹cej surowy wyrok autorka dochodzi w „krótkim pos³owiu” do takiego wniosku: „Stanis³aw
August mia³ naprawdê dobre intencje i chcia³ dobra narodu. Nie by³o jego win¹, ¿e historia zastawi³a na
Rzeczpospolit¹ sid³a, z których zapewne nie by³o wyjœcia. Dobra wola i dobre intencje nie s¹ jednak wystarcza-
j¹cymi cechami dla mê¿a stanu. Z tej sieci móg³ wydostaæ siê tylko król — legenda, król — bohater, nader
potrzebny narodowi, który mia³ utraciæ w³asne pañstwo i zostaæ podzielony na trzy czêœci miêdzy trzy ró¿ne
despotyczne kraje”. Czyli — jeœli nie mylê siê co do intencji autorki — rozbiór Rzeczypospolitej by³ przes¹dzony,
ale narodowi by³ potrzebny bohaterski król, którego opór (i œmieræ?) by³by inspiracj¹ dla pokoleñ pozostaj¹cych
w niewoli Polaków. Jednak mo¿emy domyœlaæ siê, ¿e zdaniem autorki Stanis³aw August nawet przyspieszy³
agoniê pañstwa. Cytuje ona Talleyranda, aby przekonywaæ, ¿e nic nie mo¿e usprawiedliwiæ przyjêcia przez niego
tronu z r¹k obcej si³y, porównuj¹c to ze zdrad¹ Targowiczan (s. 388–389). Ale niezbyt pochlebnie wyra¿a siê
tak¿e o sprzedajnej, egoistycznej szlachcie i magnaterii. Prawdziwymi bohaterami ksi¹¿ki s¹ bohaterowie jej
poprzednich prac — oœwiecone, patriotyczne mieszczañstwo oraz przywódcy „prawdziwych patriotów” — Ignacy
Potocki, Stanis³aw Ma³achowski, a przede wszystkim Hugo Ko³³¹taj. Ocena czasów saskich pozostaje pod
wp³ywem pogl¹dów Jacka S t a s z e w s k i e g o, lecz z cieplejszym stosunkiem do Stanis³awa Leszczyñskiego.
RECENZJE
95
6
Por. np. Akta p³ockie, Raci¹¿ 20 czerwca 1643, Bibl. PAN Kraków, rkps 8336, TP t. 19; Akta ró¿añskie, Ró¿an 26 listopada
1627, Bibl. PAN Kraków, rkps 8337, TP t. 20; Akta nurskie, Zuzela 26 listopada 1624, Bibl. PAN Kraków, rkps 8335, TP t. 18.
7
Akta p³ockie, Raci¹¿ 27 lutego 1640, Bibl. PAN Kraków, rkps 8336, TP t. 19; Akta warszawskie, Warszawa listopad 1648,
Bibl. PAN Kraków, rkps 8348, t. 31.
Ksi¹¿ka dzieli siê na szesnaœcie rozdzia³ów nierównej d³ugoœci. Sytuacja kraju i Europy jest opisana raczej
dygresjami ni¿ w osobnych podrozdzia³ach. S³u¿y to czytaniu ksi¹¿ki jednym ci¹giem, ale utrudnia szukanie
faktów i opinii autorki na poszczególne tematy. Pierwsze szeœæ rozdzia³ów, zajmuj¹cych 114 stron, doprowadza
czytelnika do koronacji Stanis³awa Augusta w 1764 r. Po dwóch krótkich rozdzia³ach analitycznych o nowym
królu s¹ trzy, ³¹cznie 76 stron, które przedstawiaj¹ lata 1765–1775. Lata Rady Nieustaj¹cej (do 1788 r.) to kolejne
3 rozdzia³y i 73 strony. Najd³u¿szy i w sumie najlepszy rozdzia³ XV, o Sejmie Czteroletnim i wojnie polsko–ro-
syjskiej, to ju¿ 66 stron. Te proporcje da³y mo¿liwoœæ opisania, analizy i polemiki w wielu kwestiach. Natomiast
ostatnie szeœæ lat ¿ycia Stanis³awa Augusta autorka streœci³a pospiesznie w jednym rozdziale, licz¹cym tylko 16
stron. ¯adne wydarzenie w tych latach nie zosta³o nale¿ycie potraktowane.
Biografia ta na pewno doskonale wpisuje siê w nurt piœmiennictwa ostatniego dziesiêciolecia XX w.
Zreszt¹ tematyka dobrze siê do tego nadaje. Dylematy europeizacji i swojskoœci s¹ dzisiejszym Polakom
równie bliskie jak ich przodkom z drugiej po³owy XVIII w. Czytelnik wspó³czesny znajdzie plotki o królewskich
kochankach, rozwa¿ania psychologiczne o jego osobowoœci (podobno by³ bardziej typem Hamleta ni¿ Don
Kichota) i domys³y o epilepsji. S¹ te¿ aluzje do politycznych wydarzeñ ostatniego pó³wiecza. Aby oceniæ
postêpowanie króla, autorka przywo³uje takie autorytety jak Vaclav Havel, Isaiah Berlin i Leszek Ko³akowski.
Ksi¹¿ka jest napisana przystêpnym jêzykiem, a pomimo niezwyk³ej dla tej serii objêtoœci czyta siê j¹ szybko.
Do tego jest bardzo z³oœliwa... Tam, gdzie ongiœ Jerzy £ o j e k wytoczy³yby najciê¿sze armaty retoryczne,
by namiêtnie ods¹dziæ Stanis³awa Augusta od czci i wiary, Zienkowska woli broñ subtelniejsz¹. Stosuje ironiczne
zestawienia faktów, insynuacje, niedopowiedzenia i przemilczenia, aby przedstawiæ króla w z³ym œwietle. Pod-
czas gdy £ojek niechêtnie przyzna³, ¿e Stanis³aw August nienajgorzej spisa³ siê na Sejmie rozbiorowym,
Zienkowska pisze (s. 215): „Bardzo wa¿n¹ a pozytywn¹ decyzj¹ sejmu by³o ustanowienie podleg³ej bezpoœrednio
Stanis³awowi Augustowi Komisji Edukacji Narodowej. Na jej rzecz przekazano czêœciowo dochody z dóbr,
czêœciowo dobra nale¿¹ce przedtem do skasowanego przez papie¿a w r. 1773 zakonu jezuitów”. I tyle o ustano-
wieniu KEN. Ani s³owa o zas³ugach króla. O za³o¿eniu Szko³y Rycerskiej te¿ przypomina en passant w drugiej
po³owie któregoœ akapitu (s. 142), aby zaraz dodaæ, ¿e Katarzyna II w 1768 r. obieca³a utrzymaæ j¹ w³asnym
kosztem. Autorka nawet nie próbuje rozwa¿yæ znaczenia tego niew¹tpliwego osi¹gniêcia. Na tym tle wyró¿nia
siê to, co pisze o stosunku króla do Insurekcji Koœciuszkowskiej — o jego zamiarze „rozbicia narodowej zgody”,
„sobie tylko znanymi metodami” (s. 374). To jest ju¿ czysta demagogia.
Ksi¹¿ce mo¿na te¿ zarzuciæ poœwiêcenie niedostatecznej uwagi Stanis³awowi Poniatowskiemu starszemu
i edukacji Stanis³awa Augusta (pomimo zachowania w Bibliotece Czartoryskich jego æwiczeñ szkolnych, w tym
przek³adu Szekspira), zbyt prost¹ interpretacjê jego religijnoœci (s. 240), zam¹cenie „sprawy Dogrumowej”
(s. 232) i krzywdz¹c¹ krytykê dzia³alnoœci duchownej Micha³a Jerzego Poniatowskiego (s. 241 — widaæ, ¿e nie
przeczyta³a nowszej historiografii koœcielnej). Powtarza za starsz¹ literatur¹, ¿e oko³o 10% ludnoœci Rzeczypos-
politej stanowi³a szlachta (s. 262), mimo ¿e rewizje Emanuela R o s t w o r o w s k i e g o ju¿ od kilku lat s¹
w obiegu. Opis pierwszej po³owy Sejmu Czteroletniego jest nieco chaotyczny. Z drugiej strony, jedne z lepszych
czêœci ksi¹¿ki traktuj¹ o drugiej po³owie tego¿ Sejmu, co nie dziwi, bo t¹ problematyk¹ autorka ju¿ poprzednio
zajmowa³a siê z powodzeniem. Z wieloma tezami mo¿na polemizowaæ, np. ¿e Katarzyna „przejrza³a go [króla]
na wylot” (s. 94). Jakoœ srodze zawiod³a siê na nim potem. Obszern¹ korespondencjê krajow¹ króla, s³u¿¹c¹
zdobywaniu popularnoœci, budowaniu zwi¹zków z przywódcami powiatowej œredniej szlachty i pewnemu wzmoc-
nieniu pozycji wobec Stackelberga, autorka krytykuje jako „drobiazgowoœæ” i „szum informacyjny — — który
bardziej jeszcze utrudnia³ podejmowanie decyzji” (s. 264). Mo¿na te¿ w¹tpiæ, czy Stanis³aw August tak naprawdê
„nienawidzi³ Ignacego Potockiego” (s. 266). Opinia, ¿e nie mo¿na „zarazem krytykowaæ opcji pruskiej i siêgaæ
po tradycje 3 maja” (s. 329) jest chwytem polemicznym — czerpanie z tej chwalebnej tradycji post factum wcale
nie k³óci siê ze wskazaniem na naiwnoœæ np. Ignacego Potockiego w stosunku do Prus, lub z wyra¿aniem s¹du,
¿e pozostanie u boku Rosji da³oby wiêksze szanse na unikniêcie rozbioru. Krytykuje strategiê „mniejszego z³a”
(s. 374), ale nigdzie nie rozwa¿a prawdopodobnej konsekwencji bezkompromisowego oporu.
Autor niniejszej recenzji nie mo¿e siê zgodziæ z podwa¿aniem przez Zienkowsk¹ znanego podziwu
Stanis³awa Augusta dla ustroju angielskiego
1
. Rozpoczyna ona od pobytu w Anglii w 1754 r. „S¹dz¹c z zapisków
w pamiêtnikach Stanis³aw bardziej interesowa³ siê z³ym wychowaniem i arogancj¹ angielskich dzieci i m³odzie¿y,
sposobem ¿ycia marynarzy oraz asymetri¹ ogrodów angielskich ni¿ funkcjonowaniem angielskiego parlamentu”
1
Por. R. Butterwick, Poland’s Last King and English Culture: Stanis³aw August Poniatowski 1732–1798, Oxford 1998.
96
RECENZJE
(s. 83). To œwiadczy bardziej o pobie¿nym odczytaniu „Pamiêtników” przez autorkê ni¿ o pobie¿nych spostrze-
¿eniach Stanis³awa. Zapewne spodziewa³a siê konwencjonalnego opisu konstytucji angielskiej i zosta³a wprowa-
dzona w b³¹d przez lekki, dowcipny styl. Nie dostrzega tam ani du¿ej znajomoœci najnowszej historii politycznej
Anglii, ani ³¹czenia tych uwag o wychowaniu i manierach z wnikliw¹ i doœæ krytyczn¹ analiz¹ angielskiej kultury
politycznej. Potem Zienkowska instrumentalnie traktuje jego esej „Anecdote historique” (s. 137–138), aby
ukazaæ jego ma³ostkowoœæ w stosunku do wujów Czartoryskich, natomiast nie wspomina o nim, gdy mowa jest
o ró¿nicach w planach ustrojowych Familii, Konarskiego i samego stolnika litewskiego (s. 97–98). Dokument
ten, tak wysoko oceniany przez kilku historyków, potwierdza dobr¹ znajomoœæ ustroju angielskiego i jego
rzeczywisty wp³yw na niego. Autorka sugeruje (s. 226–227), ¿e Stanis³aw August nie zna³ polityczno–spo³ecznych
realiów Anglii (brak spo³eczeñstwa stanowego itp.) i tym kwituje jego powo³anie siê na prerogatywy króla
angielskiego w 1776 r. Nastêpnie (s. 256–258) dyskontuje wszelkie analogie miêdzy Angli¹ a Rzecz¹pospolit¹.
Autorki nie obchodz¹ wspólne korzenie i podobieñstwa w sferze ideologii i kultury politycznej, wobec których
król by³ bardzo czu³y. Na tej podstawie odrzuca „niektóre deklaracje” Stanis³awa Augusta o wzorze angielskim
(w rzeczywistoœci by³o tych wypowiedzi sporo, a autorka nawet cytuje dwie dot¹d mi nieznane). Ale dlaczego
mielibyœmy uznaæ te jednoznaczne deklaracje do bardzo ró¿nych osób za nieszczere? Zienkowska cytuje list do
agenta we Francji z 1779 r., w którym król mia³ wypieraæ siê „rz¹du angielskiego” (s. 313). W rzeczywistoœci
mowa jest tam o zaniku sympatii do króla i narodu angielskiego, ale nie do ustroju.
Nie jest to jedyna nieœcis³oœæ Ÿród³owa. Na s. 81 przyjaciel Stanis³awa, Charles Yorke, ma powiedzieæ:
„widzia³em go w chwilach, w których zdawa³ siê ju¿ znosiæ koronê”. Odsy³acz kieruje nas do Jeana F a b r e’ a,
„Stanislas–Auguste Poniatowski et l’Europe des lumières”, s. 621, gdzie znajdujemy cytat z anonimowego szkicu
na temat charakteru nowego króla polskiego (czyli musia³ powstaæ nie wczeœniej ni¿ w 1764 r.). Fabre przypu-
szcza, ¿e autorem by³ brat Charlesa, Sir Joseph Yorke. To te¿ siê wydaje nieprawdopodobne, bowiem autor zna
polskie realia, a Yorke w Polsce nie by³ nigdy. Bardziej przypomina opiniê angielskiego dyplomaty w Polsce,
Thomasa Wroughtona, wyra¿an¹ niejednokrotnie w depeszach. Wroughton zna³ Poniatowskiego, tak¿e w Pe-
tersburgu. Jest te¿ wzmianka o trzydziestoletnim Poniatowskim. To oznacza (rzecz istotna dla twierdzeñ
Zienkowskiej), ¿e jego ambicja noszenia korony nie jest udokumentowana dla roku 1754, tj. zanim pozna³
Katarzynê.
Recenzent spostrzeg³ kilka b³êdów. Autorka myli œw. Jana Ewangelistê ze œw. Janem Chrzcicielem (s. 33).
Wspó³praca Familii z dworem drezdeñskim nie „uk³ada³a siê dobrze” w latach 1732–1752. Zosta³a przerwana
w roku 1733 i dopiero od 1743 r. Familia by³a znowu stronnictwem dworskim (s. 55–56) — jak zreszt¹ pisze
autorka na s. 23. Adam Kazimierz Czartoryski i Karol Radziwi³³ nie byli dwa lata starsi, lecz dwa lata m³odsi od
Stanis³awa (s. 65, 108). Nazwiska angielskich dyplomatów nale¿y pisaæ Cathcart i Wroughton, nie Cathcard
i Wrouthon (s. 199). Wprawdzie autor satyrycznej ksi¹¿ki o rozbiorze uchodzi³ ówczeœnie za jakiegoœ Lindsaya,
ale w rzeczywistoœci by³ nim by³y dyrektor Szko³y Rycerskiej i opiekun ksiêcia Stanis³awa Poniatowskiego, John
Lind (s. 209). Anegdota, ¿e Stackelberg nie mia³ przed kim uchyliæ kapelusza po œmierci ksiêcia Micha³a
Czartoryskiego, odnosi siê w istocie do œmierci ksiêcia Augusta (s. 222). Kajetan So³tyk nie zosta³ aresztowany
w roku 1769 lecz w 1767 (s. 272), a Fryderyk II pojawia siê w miejscu Fryderyka Wilhelma II (s. 307). Ale te
ostatnie mog¹ byæ b³êdami korektorskimi.
Ksi¹¿ka ma doœæ liczne jak na tê seriê przypisy, œwiadcz¹ce o inteligentnym doborze Ÿróde³ z ogromnej
spuœcizny po Stanis³awie Auguœcie. Stanowi przeto wk³ad do wiedzy o ostatnim królu. Np. niejeden trafny cytat
wy³owi³a autorka z korespondencji króla z El¿biet¹ Sapie¿yn¹. Ksi¹¿ka jednak powsta³a w czasach otwarcia ar-
chiwów rosyjskich dla historyków polskich. Wobec zaginiêcia niektórych z najwa¿niejszych materia³ów z archi-
wum Stanis³awa Augusta i wiod¹cej roli odegranej przez Rosjê w rozbiorach Rzeczypospolitej, ma to kapitalne
znaczenie. Niemal wszystkie dotychczasowe s¹dy o kluczowych stosunkach króla z Katarzyn¹ II i jej ministrami
i ambasadorami musz¹ ulec zweryfikowaniu w konfrontacji z tymi Ÿród³ami, wydobywanymi w ostatnich latach
dla nauki polskiej przez Zofiê Z i e l i ñ s k ¹, £ukasza K ¹ d z i e l ê i innych. O tym nie ma mowy. Nie ma w ogóle
oddzielnej sekcji Ÿród³owej i bibliograficznej zwyk³ej dla tej serii. Musimy domyœleæ siê (znowu!) stosunku
autorki do dorobku historiografii. Nie jest to ³atwe zadanie dla niespecjalisty, bo Zienkowska nieraz zgadza siê
ostentacyjnie z poszczególnymi tezami historyków jak Jerzy M i c h a l s k i, Emanuel Rostworowski i Zofia
Zieliñska, ale walnej polemiki z ich pozytywnymi ocenami króla nie podejmuje. Mo¿e nie by³o miejsca, ale
szkoda, ¿e nie jesteœmy poinformowani o przyczynach tej decyzji.
RECENZJE
97
Podsumowuj¹c, ksi¹¿ka na pewno bêdzie poczytna. Zawiera pewne nowoœci, wysuwa kilka ciekawych
hipotez i umiejêtnie stawia trudne pytania. Jednak nie ma w niej rzetelnego bilansu zas³ug i win Stanis³awa
Augusta, a odnosi siê wra¿enie, ¿e autorka nie zamierza³a tego dokonaæ. Waha siê miêdzy podejœciem naukowym
a polemicznym. Nie otrzymaliœmy takiego wartoœciowego wk³adu do historiografii czasów stanis³awowskich,
jakiego mogliœmy oczekiwaæ po zdolnoœciach badawczych, analitycznych i pisarskich Krystyny Zienkowskiej.
Richard Butterwick
The Queen’s University
of Belfast
Janusz S z c z e p a ñ s k i, Ksi¹dz Aleksander Syski na Mazowszu i wœród Polonii amerykañ-
skiej, Muzeum Okrêgowe w Ciechanowie, Stacja Naukowa MOBN w Pu³tusku, Pu³tuskie
Towarzystwo Spo³eczno–Kulturalne, Ciechanów–Pu³tusk 1994, s. 90.
Autor, uczeñ Andrzeja Zahorskiego, nale¿y do czo³ówki mazowieckich regionalistów. Obok licznych
mniejszych prac og³osi³ dwie wysoko oceniane obszerniejsze publikacje: „Dzieje G¹bina do roku 1945” (1984)
i „Wojna 1920 roku na Mazowszu i Podlasiu” (1995). W recenzowanej pracy po³¹czy³ studia nad Mazowszem
i Poloni¹ w USA. Istotn¹ trudnoœæ powodowa³a wielop³aszczyznowa dzia³alnoœæ bohatera, na co zwróci³ ju¿
uwagê w 1945 r. Mieczys³aw H a i m a n.
Przed wojn¹ sprawê aktywnoœci ks. Aleksandra Syskiego w Królestwie Polskim, w szczególnoœci jako
prefekta Seminarium Nauczycielskiego w Wymyœlinie w latach 1902 –1908, podejmowali biskup Pawe³ K u b i c -
k i oraz nauczyciel œpiewu w seminarium Faustyn P i a s e k, który siêgn¹³ do akt w³adz szkolnych. Janusz
Szczepañski nie powo³uje siê jednak ani na obszerniejsz¹ publikacjê ks. Kubickiego „Bojownicy kap³ani za
sprawê Koœcio³a i Ojczyzny w latach 1861–1915” (Sandomierz 1933), ograniczaj¹c siê do „Dwóch odczytów”
(1936) opartych na innej bazie Ÿród³owej, ani na publikacjê Piaska „Materia³y do dziejów seminarium nauczy-
cielskiego w Wymyœlinie 1867–1916” (P³ock 1939), zastêpuj¹c j¹ znacznie s³absz¹ prac¹ powojenn¹.
Studia teologiczne ks. Syskiego w stolicy pañstwa rosyjskiego Szczepañski, z minimalnymi zmianami
stylistycznymi, przedstawi³ za wspomnian¹ drug¹ prac¹ ks. Kubickiego. Opis wypadków zwi¹zanych z walk¹
o polsk¹ szko³ê autor zaczerpn¹³ g³ównie z pracy Micha³a S z u l k i n a „Strajk szkolny 1905 roku” (Warszawa
1959), zamieszczaj¹c t³umaczone z rosyjskiego fragmenty Ÿród³owe tam przytoczone. W przypisie odes³a³ te¿ do
akt Kancelarii Genera³–Gubernatora Warszawskiego. Nie wie jednak, ¿e od osiemnastu lat tom ma now¹
sygnaturê 2516, zaœ podana samodzielnie strona jest nieporozumieniem.
Opuszczenie kraju przez ks. Syskiego wi¹za³bym z niedopuszczeniem go przez w³adze rosyjskie na wyk³a-
dowcê Seminarium Duchownego w P³ocku. Amerykañski okres dzia³alnoœci ks. Syskiego autor przedstawi³
korzystaj¹c z pracy habilitacyjnej Tadeusza R a d z i k a „Polonia amerykañska wobec Polski 1918–1939” (wyd.
II, Lublin 1990), choæ niektóre istotne szczegó³y pomin¹³ (wniosek w sprawie plebiscytu górnoœl¹skiego na
II Sejmie WychodŸstwa w Buffalo i udzia³ w Dyrektoriacie Rady Polonii Amerykañskiej w 1938 r.). Z wydaw-
nictwa Ÿród³owego „Archiwum polityczne Ignacego Paderewskiego” Szczepañski powo³uje siê tylko na tom
drugi, z pominiêciem pierwszego i czwartego. Materia³y zawarte w tych ostatnich tomach autor cytuje jako
archiwalia. W rzeczywistoœci bazê Ÿród³ow¹ obu wymienionych publikacji, w odniesieniu do zespo³u Ignacego
Paderewskiego, autor rozszerzy³ o jeden wolumen. Opisuj¹c konflikt o wiersz ks. Syskiego, skierowany przeciw-
ko Józefowi Pi³sudskiemu, trzy lata po œmierci Marsza³ka, Szczepañski nie podaje, ¿e wydarzenie to opisa³ ju¿
Andrzej P a c z k o w s k i w 1981 r. w tomie „WychodŸstwo a kraj”. Odwo³uj¹c siê do listu ks. Syskiego do W³ady-
s³awa Sikorskiego z 1938 r. z zespo³u Sikorskiego, Szczepañski poda³ informacje, których brak w liœcie. Pisze wiêc
o „o¿ywionej korespondencji” (s. 38), przeceniaj¹c wiêzy ³¹cz¹ce obu polityków. Obok dokumentów w aneksie,
98
RECENZJE
inne znalaz³y siê w tekœcie. W wiêkszoœci zarówno pierwsze, co zaznaczono, jak i drugie pochodz¹ z publikacji
Leona W a l k o w i c z a „Dzieje uniesieñ serdecznych a rzeczywistoœæ dzisiejsza” (Chicago 1953).
Autor stwierdzi³, ¿e opracowa³ bibliografiê prac ks. Syskiego pos³uguj¹c siê zestawieniem Haimana
(„Polish American Studies”) oraz ks. Micha³a M. G r z y b o w s k i e g o („S³ownik polskich teologów katolic-
kich”, t. VII, Warszawa 1983). W rzeczywistoœci jednak powtórzy³ cenn¹ bibliografiê ks. Grzybowskiego z mini-
malnymi zmianami kolejnoœci oraz podzia³em niektórych pozycji, co zwiêkszy³o ich liczbê z 316 do 326. Jedyne
rzeczywiste uzupe³nienie z odwo³aniem do „Polish American Studies” ³¹czy rok z innym tomem, zaœ b³êdne s¹
obie informacje.
Ciekawe, ¿e tekst i przypisy ksi¹¿ki Szczepañskiego zawieraj¹, g³ównie za Radzikiem, pewn¹ liczbê pozycji
nie zamieszczonych w bibliografii, ale autor jakby tego nie zauwa¿y³. Wydane pod pseudonimem Wojciecha
¯mudy „Wspó³czesne pr¹dy polityczno–spo³eczne w Polsce” (s. 28), nieco odmiennie ni¿ inne prace ks. Syskiego,
przy ataku na sanacjê zawieraj¹ te¿ krytykê polityki Stronnictwa Narodowego. Nie zosta³y wykorzystane
mo¿liwoœci dodatkowych uzupe³nieñ. Alphonse S. W o l a n i n, bibliotekarz Zjednoczenia Polskiego Rzym-
sko–Katolickiego w publikacji „Polonica Americana” (Chicago 1950) wœród 46 pozycji autorskich ks. Syskiego
poda³ cztery nie uwzglêdnione przez Szczepañskiego: „Gen. Józef Haller” (Chicago 1923, s. 23), „Z³ote myœli
ks. Fabiana Birkowskiego” („Sodalis”, Orchard Lake, s. 12), „Z³ote myœli ks. Piotra Skargi” (Towarzystwo
Literackie, Orchard Lake, s. 20) i „Ksi¹dz a polityka” (odbitka z „Dziennika Chicagoskiego” 1943, s. 1).
W Bibliotece Pisarzy znajduje siê drugie wydanie „Krótkich nauk na niedzielê”, uzupe³nione i poprawione
(Niles, Ill. 1942, s. 230) po recenzji ks. Tadeusza M i s i c k i e g o , na któr¹ warto by³o zwróciæ uwagê. Biblioteka
Narodowa ma „Wprowadzenie kazañ angielskich do koœcio³ów polskich w Ameryce”, s. 2 i „Krótki katechizm
dla dzieci”, wyd. E. Mildner and Sons, Londyn 1946, s. 31. Janina Z a b i e l s k a w „Bibliography of Books in
Polish and relating to Poland”, Londyn 1954 wymienia te¿ wydanie tego katechizmu przez Seminarium Polskie
w Orchard Lake w 1943 r., s. 32. W „Pamiêtniku sejmowym Zwi¹zku Polskich Kó³ek Literacko–Dramatycznych
w Ameryce” (Cicero, Ill. 1938, s. 8–9) znajduje siê tekst ks. Syskiego „Szczêœæ Bo¿e”, w którym zwalcza on tezê
o nie wtr¹caniu siê wychodŸstwa do spraw krajowych. Na pracê tê zwróci³ uwagê ks. Roman N i r , „Szkice
z dziejów Polonii”, Orchard Lake 1990. Opuszczono dwie pozycje z milwauckiego „Przegl¹du Katolickiego”:
„Pater Patriae” (1926, nr 3, s. 52–55) poœwiêcon¹ Stanis³awowi Staszicowi, znajduj¹c¹ siê w zestawieniu Haima-
na oraz „List z Pary¿a” (1932, nr 1, s. 8–9).
W „Przewodniku Katolickim”, nr 5 z 4 lutego 1938, znajduje siê korespondencja z Orchard Lake podpi-
sana inicja³ami, w nr 45 z 7 paŸdziernika rozmowa z wracaj¹cym z kraju ks. Syskim, odrzucaj¹cym tezê o sprzecz-
noœci celów ludowców i narodowców. W 1939 r. pismo to og³osi³o w nr. 15 z 14 kwietnia tekst „Rosn¹ca s³awa
Romana Dmowskiego” (w bibliografii tylko podano odbitkê), w nr. 16 z 21 kwietnia przedrukowano tekst
z „Polonii”, zaœ w nr. 27 z 7 lipca informowano o wyjeŸdzie ks. Syskiego do Rzymu, z zamiarem odwiedzenia
Polski, Niemiec, W³och i Ziemi Œwiêtej. O wojennych publikacjach ks. Syskiego w rubryce „LuŸne kartki” na
³amach „Przewodnika Katolickiego” pisa³ ks. Daniel B u c z e k w poœwiêconej ks. Lucjanowi Bójnowskiemu
monografii „Immigrant Pastor”, Waterbury, Conn. 1974. Jedna z tych pozycji znajduje siê w bibliografii. Wed³ug
materia³ów dyplomatycznych (AAN, MSZ 11040) polemika z ks. Stanis³awem Iciekiem ukaza³a siê w pierwo-
druku w „Przewodniku Katolickim” nr 34 z 16 sierpnia 1935 r.
Autor powo³uje siê na publikacjê dotycz¹c¹ Kongresu WychodŸstwa w Detroit w 1925 r, sk¹d zaczerp-
n¹³ deklaracjê programow¹, ale pomin¹³ informacjê o udziale ks. Syskiego w opracowaniu g³ównego referatu
o Centrali WychodŸstwa oraz stosunku do Stanów Zjednoczonych i do Polski.
W bibliografii Szczepañskiego, wskutek przeoczeñ korektowych, kilka pozycji wypad³o wraz z numerami.
Tytu³ broszury o Józefie Hallerze z 1940 r. podano w brzmieniu z 1923 r.
Nauka religii katolickiej (New Britain 1915, „Przewodnik Katolicki”, s. 280) figuruje, mo¿e pod wp³ywem
Haimana, z póŸniejsz¹ o trzy lata dat¹. „Mój niedzielny mszalik” (Brooklyn 1940) ma zniekszta³cone ostatnie
s³owo. W „Przegl¹dzie Katolickim” z Milwaukee z 1933 r. w nr. 10, s. 16–17 winno byæ nie „Tydzieñ” a „Dzieñ
goœcinnoœci polskiej na wystawie w Chicago”. Autor podaje, ¿e „Szkic Boskiego Wizerunku Zbawiciela” ukaza³
siê w Warszawie w 1903 r., gdy w Bibliotece Uniwersytetu Warszawskiego jest egzemplarz wydany w Kielcach
w 1904 r. Akcja katolicka i spo³eczna z „Sodalisa” z 1939 r. ma, wed³ug Haimana, kontynuacjê w nr. 5–8.
Wreszcie dysertacja w jêzyku ³aciñskim posiada tytu³ „De Authentia loci” i jest wydawnictwem „Przegl¹du
Katolickiego” z 1905 r. (s. 82, egzemplarz w BUW). „Dissertatio critica” jest jedynie informacj¹ z karty tytu³owej
wbrew sugestii Walkowicza. Nieœcis³a jest te¿ data zaczerpniêta z cytowanej publikacji.
RECENZJE
99
Cele popularyzatorskie ksi¹¿ka z pewnoœci¹ spe³nia. Jako praca naukowa posiada jednak istotne uster-
ki warsztatowe. Sponsorowa³o j¹ kilka osób spoœród Polonii, w tym rodzina oraz zw³aszcza duchowieñstwo
dekanatów pu³tuskiego i p³oñskiego.
Krzysztof Groniowski
Polska Akademia Nauk
Instytut Historii
Jaros³aw K i l i a s, Naród a idea narodowa. Nacjonalizm T. G. Masaryka, Wydawnictwo
Naukowe Scholar, Warszawa 1998, s. 227.
W polskiej literaturze naukowej rzadkoœci¹ s¹ studia poœwiêcone pierwszemu prezydentowi Republiki
Czechos³owackiej, jakkolwiek postaæ jego do dziœ zachowa³a wielkie znaczenie w politycznym myœleniu naszych
s¹siadów, wywo³uje nieustanne zainteresowanie uczonych wielu krajów, a tak¿e sta³a siê tematem czeskiej
legendy ludowej. O tym stanie rzeczy œwiadczy wymownie bibliografia za³¹czona do recenzowanej pracy. Wœród
69 wymienionych tam ksi¹¿ek zaliczonych do dzia³u „masarykiana” spotykamy zaledwie trzy prace autorów
polskich (w tym tylko jedn¹ — popularn¹ biografiê pióra Janusza G r u c h a ³ y — wydan¹ po 1945 r.), wœród
26 artyku³ów s¹ dwa polskie (tylko jeden wydany po 1945 r.). To prawda, ¿e wnikliwy biograf znajdzie nieco
pozycji pominiêtych przez autora, zw³aszcza popularnych (w tym tak¿e publikacjê, która ukaza³a siê poza
zasiêgiem cenzury) lub wydanych poza Polsk¹, lecz nie zmieni to ogólnego obrazu.
Zapewne brak publikacji polskich w minionym pó³wieczu wynika³ w du¿ej mierze ze stosunku panuj¹cego
po wojnie obozu politycznego do tradycji Masaryka (oraz z dzia³alnoœci cenzury), lecz nie by³o to chyba
najwa¿niejsz¹ przyczyn¹. Œwiadczy o tym m.in. fakt, ¿e wspomniana biografia ukaza³a siê dopiero przed dwoma
laty, a tak¿e to, ¿e dopiero dziœ otrzymujemy pierwsz¹ monografiê przeznaczon¹ dla profesjonalnego czytelnika.
Nie lepiej by³o zreszt¹ przed 1939 r. Wprawdzie wydano wówczas w Polsce dzie³o Masaryka „Rewolucja
œwiatowa”, lecz ju¿ w 1930 r. Henryk B a t o w s k i stwierdzi³, ¿e jest to „przek³ad bardzo wadliwy”; sk³onny
by³bym uwa¿aæ u¿yte przez niego okreœlenie za uprzejmy eufemizm. Co gorsze stan zaopatrzenia bibliotek
polskich, nawet tych najwa¿niejszych, w dzie³a Masaryka oraz jemu poœwiêcone pozostaje nadal ¿enuj¹cy.
Jest to jedna z przyczyn, które powoduj¹, ¿e uwa¿am ukazanie siê recenzowanej ksi¹¿ki za wa¿ne
wydarzenie naukowe, jakkolwiek dotrze ona do w¹skiego krêgu czytelników. Nie tylko dlatego, ¿e nak³ad jest
skromny, lecz tak¿e z powodu tego, ¿e lektura w niejednym miejscu wymaga orientacji w czeskiej historii oraz
we wspó³czesnej literaturze socjologicznej. Niemniej warto, by historyk — zw³aszcza interesuj¹cy siê dziejami
myœli politycznej XIX i XX w. — zada³ sobie trud przeczytania tej pracy.
Ksi¹¿ka dzieli siê na siedem rozdzia³ów, z których pierwszy ma charakter wprowadzenia teoretycznego
i prezentuje zarówno stanowisko autora w kwestii narodu i nacjonalizmu oraz zwi¹zan¹ z tym terminologiê
stosowan¹ w ksi¹¿ce, jak te¿ podstawowe wiadomoœci o ¿yciu i twórczoœci Masaryka, istotne dla analizy w nas-
têpnych rozdzia³ach. Rozdzia³y te maj¹ uk³ad rzeczowy, lecz autor zwraca w nich uwagê na istotne elementy
ewolucji pogl¹dów swego bohatera. Przedmiotem ich s¹ kolejno: Masaryka koncepcja narodu, konsekwencje tej
koncepcji dla programu politycznego, Masaryka filozofia dziejów czeskich, kwestia s³owacka (wyodrêbnienie
tego zagadnienia, pozornie tylko marginalnego w twórczoœci Masaryka, uwa¿am za jak najbardziej w³aœciwe),
praktyka polityczna w kwestii narodowej, a wreszcie próba rekonstrukcji koncepcji „ma³ego narodu”.
Jaros³aw K i l i a s jest badaczem ostro¿nym, wielokrotnie podkreœla, ¿e nie jest historykiem i wobec tego
— nie dysponuj¹c niezbêdnym warsztatem badawczym — nie podejmuje szerszej analizy praktycznej dzia³alnoœci
politycznej Masaryka. Nie uwa¿am tej wstrzemiêŸliwoœci za w³aœciw¹ lub uzasadnion¹, choæby dlatego, ¿e
spojrzenie na problematykê dziejów politycznych oczami specjalisty z s¹siedniej dziedziny bywa bardzo po¿y-
teczne i pouczaj¹ce, tote¿ prze³amywanie formalnych barier dziel¹cych dyscypliny naukowe (bardziej w naszych
100
RECENZJE
wyobra¿eniach i przyzwyczajeniach ni¿ w rzeczywistoœci) jest jak najbardziej po¿¹dane. Niemniej ograniczenie
problematyki recenzowanej ksi¹¿ki do zagadnieñ koncepcji Masaryka jest uzasadnione choæby tym, ¿e jego
dzia³alnoœæ obejmowa³a rozleg³e dziedziny i rozpatrzenie jej wymaga³oby zw³aszcza d³ugotrwa³ych badañ archi-
walnych, przede wszystkim w Czechach i S³owacji. Jak dot¹d ukaza³y siê w ostatnich latach dwie obszerne ksi¹¿ki,
lecz autorzy ich (Jaroslav O p a t i Jaroslav K o v t u n ) koñcz¹ sw¹ analizê na 1918 r. Ukazanie dzia³alnoœci
Masaryka w nastêpnym okresie, co z pewnoœci¹ nast¹pi, bêdzie w znacznej mierze równoznaczne ze studiami
nad ca³oœci¹ ¿ycia Czechos³owacji.
Analiza koncepcji Masaryka jest zreszt¹ zadaniem samym w sobie, wcale nie³atwym. Jaros³aw Kilias wzi¹³
pod uwagê zarówno jego rozprawy o charakterze akademickim, jak te¿ publicystykê i rozmaite inne wypowiedzi,
nieraz o charakterze okazjonalnym oraz autobiograficznym. Jest to bez w¹tpienia w³aœciwe nie tylko dlatego, ¿e
pozwala ukazaæ, w jaki sposób Masaryk wykorzystywa³ swe koncepcje teoretyczne w dzia³alnoœci publicznej i jaki
by³ ich zwi¹zek z ¿yciem prywatnym. Mo¿e jeszcze wa¿niejsza jest okolicznoœæ, ¿e niejednokrotnie trudno
wyznaczyæ precyzyjn¹ granicê miêdzy jego studiami naukowymi a rozprawami dotycz¹cymi bie¿¹cych zagadnieñ
politycznych. Ambicj¹ Masaryka by³o bowiem traktowanie polityki w sposób naukowy, a twórczoœæ naukowa
stanowi³a teoretyczn¹ podstawê publicystyki i praktyki. Istotne jest tak¿e rozszerzenie podstawy Ÿród³owej.
Jaros³aw Kilias zwraca niejednokrotnie uwagê, ¿e zarówno publicystyka Masaryka, jak jego rozprawy œciœle
naukowe dalekie bywa³y od precyzji i konsekwencji terminologicznej, a tak¿e, i¿ spotkaæ w nich mo¿na liczne
dywagacje wykraczaj¹ce poza w³aœciwy temat. W rezultacie recenzowana ksi¹¿ka w niejednym fragmencie
przynosi rekonstrukcjê domniemanego toku myœli Masaryka oraz jego pogl¹dów, nie zawsze wypowiadanych
expressis verbis, lub te¿ za pomoc¹ precyzyjnych sformu³owañ. Nie podejmowa³em wystarczaj¹co gruntownych
studiów nad koncepcjami Masaryka, by podj¹æ dyskusjê z proponowan¹ przez autora ich rekonstrukcj¹. W tym
zakresie, w jakim mia³em mo¿liwoœæ zapoznaæ siê z twórczoœci¹ naukow¹ i publicystyczn¹ oraz dzia³alnoœci¹
polityczn¹ prezydenta, s¹dzê, ¿e analiza tutaj przeprowadzona jest nie tylko z nimi zgodna, lecz umo¿liwia
zrozumienie logiki koncepcji narodu w myœli Masarykowskiej oraz wyjaœnia wiele pozornych niekonsekwencji.
Nale¿y uprzedziæ czytelnika, ¿e rozdzia³ pierwszy, a zw³aszcza sformu³owanie pogl¹dów autora na naród
i nacjonalizm oraz analiza terminologii maj¹ istotne znaczenie dla zrozumienia ca³ej ksi¹¿ki, tote¿ nie nale¿y ich
pomijaæ lekcewa¿¹co, jak czyni siê to nieraz z analogicznymi wprowadzeniami do niektórych rozpraw historycz-
nych. Jaros³aw Kilias nadaje pewnym istotnym terminom znaczenie odbiegaj¹ce od najczêœciej spotykanego
w literaturze. Zw³aszcza s³owo „nacjonalizm” traktuje w sensie bliskim tradycji anglosaskiej, rozumiej¹c pod tym
pojêciem ideê narodow¹, a nie tylko jej ksenofobiczny wariant (s. 9–11). Nie zosta³em przekonany o racjonal-
noœci takiego ujêcia (jakkolwiek u³atwia czytelnikom zagranicznym unikniêcie nieporozumieñ). Nie s¹dzê
zw³aszcza, by nieostroœæ rozró¿nienia miêdzy tradycyjnie interpretowanym „nacjonalizmem” a „patriotyzmem”
s³u¿yæ mog³a jako argument na rzecz takiego pos³ugiwania siê terminem „nacjonalizm”. W naukach spo³ecznych
(szczególnie przy analizie problemów narodowych) niejednokrotnie napotykamy brak ostrych granic miêdzy
pojêciami, co odpowiada temu, ¿e brak jest ostrego i precyzyjnego rozgraniczenia miêdzy rozpatrywanymi
zjawiskami.
Nie s¹dzê jednak, by warto by³o kruszyæ kopie o terminologiê, która w znacznej mierze ma charakter
konwencjonalny i s³u¿yæ powinna przede wszystkim rozumieniu istotnego sensu wywodów badacza. Przyjmuj¹c
do wiadomoœci treœæ, któr¹ nadaje Jaros³aw Kilias stosowanej przez siebie terminologii (skomplikowanej jednak
przez odwo³ywanie siê do wypowiedzi Masaryka, mniej konsekwentnego pod tym wzglêdem), czytelnik — mam
nadziejê — uniknie niew³aœciwego rozumienia ksi¹¿ki.
Nie przekonuje mnie natomiast ujêcie procesu kszta³towania siê narodu (nb. z uznaniem przeczyta³em
wprawdzie filipikê przeciw „socjologii siê” na s. 24, 27–28, lecz nie s¹dzê, by s³ówko „siê” zawsze od diab³a
pochodzi³o). Zw³aszcza teza, ¿e idea narodowa (czyli nacjonalizm w sensie przyjmowanym przez autora)
przyczynowo wyprzedza powstanie narodu (przy czym czytamy, ¿e „naród i nacjonalizm wystêpuj¹ zawsze
w parze, bêd¹c empirycznie jednoœci¹”, s. 15) bliska jest dla mnie prastarej dyskusji, czy pierwsza by³a kura, czy
te¿ jajko. Gotów jestem zgodziæ siê, i¿ idea narodowa, koncepcja narodu (ka¿dego konkretnego narodu)
tworzona jest przez teoretyków i nastêpnie rozpowszechniana w spo³eczeñstwie (wœród „personelu”, jeœli przyj¹æ
nieco zaskakuj¹c¹, acz — mam wra¿enie — adekwatn¹ przenoœniê stosowan¹ przez autora). W literaturze
polskiej pisa³ o tym, choæ innymi s³owy, Józef C h l e b o w c z y k, podkreœlaj¹c rolê inteligencji w procesie
narodotwórczym. Domniemany „konstruktor (lub konstruktorzy) narodu”, czyli twórcy koncepcji narodowej
wspólnoty zdaj¹ siê jednak byæ traktowani przez autora jakby istniej¹cy poza spo³ecznoœci¹ (potencjalnym
RECENZJE
101
„personelem”) i oddzia³uj¹cy z zewn¹trz. Nie tylko „»temat« [wokó³ którego powstaje koncepcja narodu]
pochodziæ mo¿e z rozmaitych sfer spo³ecznej rzeczywistoœci” i mo¿e dotyczyæ ró¿nych kwestii (s. 19). Tak¿e sam
„konstruktor” wywodzi siê z tej rzeczywistoœci, jest czêœci¹ powstaj¹cej wspólnoty z³¹czonej œwiadomoœci¹
narodow¹ (czy te¿ raczej jej zal¹¿ka) i zosta³ przez ni¹ ukszta³towany. Mamy do czynienia z wzajemnym
oddzia³ywaniem, przy czym raczej rzadkoœci¹ jest sytuacja, gdy „konstruktor” jest w pe³ni œwiadomy swego dzie³a,
a tym bardziej wszystkich konsekwencji. Odwo³ywanie siê przez niego do tradycji jest nie tylko sposobem
uprawomocnienia idei narodu, lecz wynika z regu³y z g³êbokiego przekonania ideologa o dawnoœci narodowej
tradycji, siêgaj¹cej prastarych czasów. Wspó³czeœni s³owaccy kronikarze narodowej przesz³oœci rzeczywiœcie
wierz¹, ¿e naród s³owacki istnia³ ju¿ za czasów ksi¹¿¹t Pribiny i Œwiêtope³ka, zaœ w XIX w. nast¹pi³o jedynie
odrodzenie zapomnianej tradycji.
Proces kszta³towania siê (jednak upieram siê przy tej formu³ce) polega wiêc na wzajemnym oddzia³ywaniu
„ekspertów” oraz potencjalnego „personelu”. Rozumowanie, wed³ug którego istnieje „konstruktor narodu”
wybieraj¹cy „tematy” dla swej konstrukcji brzmi interesuj¹co, ale pomija fakt, ¿e sam „konstruktor” jest czêœci¹
procesu narodotwórczego, a nie niezale¿nym podmiotem. Proponowany przez autora schemat sprawdzaæ siê
mo¿e w przypadku bohaterów dzie³ braci Strugackich (zw³aszcza „Trudno byæ bogiem”), lecz rzeczywistoœæ jest
bardziej z³o¿ona. Jaros³aw Kilias w swym teoretycznym schemacie niejako wy³¹cza rozmaite uwarunkowania
spo³eczne poza nawias (s. 22–23), co nadaje rozumowaniu nazbyt abstrakcyjny i oderwany od realnej historii
charakter. Tym bardziej ¿e w innym miejscu (s. 23) neguje potrzebê, a nawet sensownoœæ poszukiwania w prze-
sz³oœci czynników, które oddzia³uj¹ na proces narodotwórczy.
Stwierdzi³em wy¿ej, ¿e analizê koncepcji Masaryka uwa¿am za udan¹ i pouczaj¹c¹. Nie zgadzam siê jednak
w pewnej kwestii szczegó³owej. Otó¿ Jaros³aw Kilias uwa¿a, i¿ w Masarykowskiej teoretycznej koncepcji polityki
narodowej jeden czyn nie znajduje usprawiedliwienia: „By³o nim aktywne wyst¹pienie przeciw Austrii i zapo-
cz¹tkowanie dzia³alnoœci maj¹cej na celu utworzenie czechos³owackiego pañstwa narodowego” (s. 189). Gdzie
indziej jednak (s. 202–204, 207) dowodzi, ¿e stosunek Masaryka do pañstwa (austriackiego, czechos³owackiego
i innych) wynika³ przede wszystkim z praktycznych przes³anek i aktualnej sytuacji, a nie z za³o¿eñ teoretycznych.
Po 1914 r. zmieni³y siê warunki, a wiêc przes³anki okreœlaj¹ce stosunek Masaryka do pañstwa, co spowodowa³o
zmiany w praktycznej polityce.
Ksi¹¿ka Jaros³awa Kiliasa zas³uguje na przeczytanie równie¿ przez naszych wspó³czesnych polityków, tak
chêtnie przemawiaj¹cych „w imieniu narodu”. W¹tpiê jednak, czy wielu do niej zajrzy. Jeszcze mniej — niestety
— j¹ zrozumie.
Jerzy Tomaszewski
Uniwersytet Warszawski
Instytut Historyczny
Mit unbestlichen Blick... Studien von Hans Lemberg zur Geschichte der böhmischen Länder
und die Tschechoslowakei. Festgabe zu seinem 65. Geburtstag. Herausgegeben von Ferdinand
S e i b t , Jörg K. H o e n s c h , Horst F ö r s t e r , Franz M a c h i l e k und Michaela M a r e k ,
Veröffentlichungen des Collegium Carolinum Band 90, R. Oldenbourg Verlag, München 1998,
s. XIII, 1 nlb, s. 419.
Zazwyczaj tom studiów wydany z okazji jubileuszu uczonego zawiera prace jego uczniów i przyjació³.
65–lecie prof. Hansa L e m b e r g a sta³o siê natomiast okazj¹ do opublikowania wyboru jego artyku³ów dotycz¹-
cych historii ziem czeskich oraz Czechos³owacji. Zawiera on 18 studiów spoœród ogó³em 138 pozycji wymienio-
nych w — niepe³nej — bibliografii, obejmuj¹cej prace jubilata z lat 1958–1997 (w tym dwa artyku³y w jêzyku
polskim). Wprawdzie publikacje Hansa Lemberga dotycz¹ nie tylko problemów uwzglêdnionych w omawianej
102
RECENZJE
ksi¹¿ce (bibliografia wymienia tak¿e rozprawy z zakresu historii Rosji, Polski i niektórych zagadnieñ miêdzyna-
rodowych, zw³aszcza przymusowych przesiedleñ ludnoœci), lecz losy ziem czeskich (gdzie spêdzi³ dzieciñstwo do
1945 r.) w XIX i XX w., a zw³aszcza stosunków czesko–niemieckich, s¹ najwa¿niejsz¹ czêœci¹ jego dorobku
naukowego.
Wydawcy opatrzyli ksi¹¿kê wstêpem przedstawiaj¹cym biografiê naukow¹ autora, lecz nie wspomnieli
o zasadach wyboru i uk³adu artyku³ów. Dostrzec jednak mo¿na doœæ ³atwo, ¿e uporz¹dkowane zosta³y wed³ug
kilku najwa¿niejszych grup tematycznych, bez wzglêdu na chronologiê ich powstania. Na wstêpie zamieszczono
artyku³ analizuj¹cy sytuacjê Czechos³owacji w 1919 r., w którym autor zastanawia siê nad alternatywami stoj¹-
cymi przed powstaj¹cym pañstwem. Nastêpne cztery studia dotycz¹ stosunków czesko–niemieckich. Hans
Lemberg ukazuje przy tym trzy sfery tych stosunków: miêdzy obu spo³ecznoœciami zamieszka³ymi na ziemiach
czeskich, a tak¿e miêdzy symbolicznymi Prag¹ a Wiedniem i Prag¹ a Berlinem. Kolejne osiem pozycji omawia
rozmaite aspekty politycznego ¿ycia miêdzywojennej Czechos³owacji. Cztery nastêpne artyku³y ukazuj¹ zmiany
po³o¿enia oraz postaw niemieckich obywateli Czechos³owacji od tzw. aktywizmu, który odgrywa³ istotn¹ rolê do
1937 r., poprzez skutki uchwa³ monachijskich 1938 r. do dziejów projektu wysiedlenia Niemców, koñcz¹c na
po³o¿eniu Niemców i innych mniejszoœci w Czechos³owacji lat 1989–1991 (m.in. autor zwraca uwagê na zmiany
w sytuacji mniejszoœci polskiej). Tom zamyka artyku³ o przesiedleniach i czystkach etnicznych na Ba³kanach od
konferencji lozañskiej 1923 r. do wspó³czesnoœci.
Problematyka stosunków czesko–niemieckich pojawia siê tak¿e w artyku³ach bezpoœrednio nie dotycz¹-
cych tego zagadnienia. Autor nieustannie powraca do pytania, jakie drogi wiod³y od wspó³¿ycia obu spo³ecznoœci
na ziemiach czeskich do narastaj¹cego konfliktu i wysiedlenia niemal wszystkich obywateli narodowoœci niemiec-
kiej z Republiki. Charakterystyczne jest przy tym jego rzeczowe i krytyczne podejœcie zarówno do postawy
Niemców i ich politycznych reprezentantów, jak te¿ do spo³ecznoœci czeskiej, lecz nie traktuje tragicznego fina³u
lat 1938–1945 jako nieuniknionej konsekwencji procesu historycznego i dostrzega, ¿e w przesz³oœci istnia³y
alternatywy. Przedstawia z jednej strony dyscyplinarn¹ sprawê pewnego nauczyciela z Mariánských Lázní (daw-
niej Marienbad) w 1885 r., z której wynika, ¿e w politycznej awanturze miêdzy zwolennikami konkurencyjnych
partii niemieckich pos³u¿ono siê s³owem „Tschechen” jako obelg¹ pod adresem trzech rolników niemieckich
i widzi w tym — chyba s³usznie — pierwszy udokumentowany przejaw trudnej do pokonania bariery nienawiœci
miêdzy obu spo³ecznoœciami. Zarazem w innych artyku³ach ukazuje zmarnowane szanse w³¹czenia niemieckiej
spo³ecznoœci ziem czeskich we wspólne struktury Republiki Czechos³owackiej i tragiczne tego skutki.
Innym wa¿nym motywem przewijaj¹cym siê przez studia zamieszczone w recenzowanym tomie s¹ rozwa-
¿ania nad sposobami rozwi¹zywania problemów narodowoœciowych w pañstwie wielonarodowym. Lemberg
krytycznie odnosi siê do przymusowych wysiedleñ lub wymiany ludnoœci i dowodzi, ¿e nie stanowi to rozwi¹zania
problemów i konfliktów narodowoœciowych, pozostawiaj¹c trwa³y œlad w pamiêci, gro¿¹cy rozlicznymi niebez-
pieczeñstwami w przysz³oœci. Zapewne ma racjê, lecz w rozmaitych konkretnych okolicznoœciach historycznych
przesiedlenia takie mog¹ byæ jedn¹ szans¹ (albo przynajmniej mog¹ byæ dostrzegane jako taka szansa) unikniêcia
znacznie bardziej tragicznych nastêpstw. Wskazuje zarazem, ¿e pierwowzorem wysiedleñ w stosunkach cze-
sko–niemieckich by³o wygnanie wzglêdnie ucieczka Czechów, ¯ydów i niemieckich antyfaszystów z terytoriów
w³¹czonych do III Rzeszy w paŸdzierniku 1938 r., o czym zapominaj¹ dzia³acze ziomkostw we wspó³czesnych
Niemczech. Krytycznie ocenia wprawdzie stanowisko Edvarda Beneša w kwestii mniejszoœci narodowych, lecz
z drugiej strony polemizuje z pogl¹dem, przypisuj¹cym temu politykowi ca³kowit¹ odpowiedzialnoœæ za projekty
wysiedlenia Niemców z Czechos³owacji.
Nie jestem przekonany, ¿e pogl¹dy prezentowane w artyku³ach zamieszczonych w tej ksi¹¿ce wytrzymaj¹
we wszystkich przypadkach próbê czasu. Nie s¹dzê, by stosunki miêdzy pañstwami niemieckim i czechos³owac-
kim przed 1933 r. by³y rzeczywiœcie tak dobre, jak uwa¿a autor (s. 43), i to niezale¿nie od uk³adów zawartych
w Locarno. Trudno by³oby mi siê zgodziæ z tez¹, ¿e dopiero po 1937 r. niemieccy autonomiœci w Czechos³owacji
stali siê instrumentem polityki III Rzeszy (s. 48). Jestem przekonany, ¿e autor nies³usznie pomija ca³kowicie rolê
polityki Rzeczypospolitej Polskiej w wydarzeniach, które prowadzi³y do konferencji monachijskiej, jakkolwiek
nie mog³a ona byæ — i nie by³a — zasadniczej wagi. W tych i wielu innych kwestiach badania historyczne dalekie
s¹ jeszcze od wyjaœnienia wielu istotnych szczegó³ów. Nie zmienia to faktu, ¿e recenzowana ksi¹¿ka zas³uguje na
baczn¹ uwagê nie tylko historyków zainteresowanych dziejami Niemiec i Czechos³owacji. Rozwa¿ania autora,
których bezpoœrednim punktem wyjœcia s¹ wa¿ne momenty dziejów ziem czeskich, prowadz¹ niejednokrotnie
do wniosków o znaczeniu bardziej generalnym, dotycz¹cych problematyki stosunków narodowoœciowych. £atwo
RECENZJE
103
niestety dostrzec, ¿e we wspó³czesnej polityce nikt nie korzysta z tych doœwiadczeñ, a konflikty na tle narodo-
woœciowym staj¹ siê Ÿród³em tragedii setek tysiêcy ludzi.
Zgromadzenie w jednym tomie studiów rozproszonych w rozmaitych czasopismach i wydawnictwach zbioro-
wych daje sposobnoœæ spojrzenia na problematykê konfliktów narodowoœciowych Europy XX w. oczami doœwiad-
czonego badacza, któremu osobiste prze¿ycia pomog³y ukszta³towaæ krytyczny stosunek do przesz³oœci i wspó³-
czesnoœci w³asnego spo³eczeñstwa. Niema³¹ zalet¹ ksi¹¿ki jest równie¿ literacka forma prac Hansa Lemberga.
Jerzy Tomaszewski
Uniwersytet Warszawski
Instytut Historyczny
Mychaj³o K i r s e n k o, Czeœki ziemli w mi¿narodnych widnosynach centralnoji Ewropy
1918–1920 rokiw, Instytut ukrajinœkoji archeografji ta d¿ere³oznawstwa imieni M. S. Hruszew-
œkoho NAN Ukrajiny, Instytut Schidno–Centralnoji Ewropy u Lwowi, Kyjiw 1997, s. 335.
Przes³anki utworzenia Republiki Czechos³owackiej oraz proces jej kszta³towania siê by³y przedmiotem
analizy wielu autorów, zarówno czeskich i s³owackich, jak te¿ zagranicznych. Opublikowano dziesi¹tki ksi¹¿ek
i setki artyku³ów, liczne wspomnienia i zbiory dokumentów w wielu jêzykach. Problematyka ta wywo³uje nadal
zainteresowanie, które w roku bie¿¹cym jeszcze wzrasta, w zwi¹zku z 80. rocznic¹ uzyskania niepodleg³oœci
i przygotowywan¹ konferencj¹ naukow¹ w Pradze. Recenzowana ksi¹¿ka jest wiêc jedn¹ z wielu rozpraw i musi
byæ rozpatrywana na ich tle.
Przede wszystkim stwierdziæ nale¿y, ¿e wspó³czesny historyk ze œrodkowej Europy nie ma praktycznie szans
dotarcia do wszystkich Ÿróde³ i publikacji dotycz¹cych powstawania Republiki Czechos³owackiej. Wymaga³oby
to nie tylko pobytu w Pradze i Bratys³awie (gdzie znajduj¹ siê najwa¿niejsze archiwalia), lecz tak¿e studiów
w archiwach kilku innych pañstw europejskich i USA oraz poszukiwañ w ich bibliotekach. Nie wystarczy
kwerenda w bibliotekach czeskich lub s³owackich, jakkolwiek — ze zrozumia³ych wzglêdów — staraj¹ siê one
uzyskaæ wydawnictwa z tego zakresu. Co wiêcej, istotne publikacje ukazuj¹ siê zarówno w tzw. jêzykach kongre-
sowych (zw³aszcza w angielskim, francuskim i niemieckim), jak te¿ w wielu innych, znacznie mniej popularnych
(np. wêgierskim i rumuñskim). Historyk nie zdo³a z równ¹ swobod¹ pos³ugiwaæ siê materia³ami we wszystkich
jêzykach, jeœli nawet do nich dotrze.
Zastrze¿enie to ma istotne znaczenie. Mychaj³o K i r s e n k o wykorzysta³ obszern¹ bazê Ÿród³ow¹, zarów-
no archiwalia czeskie (nieraz jako pierwszy historyk zajmuj¹cy siê zagadnieniem powstania Czechos³owacji), jak
te¿ publikacje Ÿróde³ i literaturê przedmiotu, ca³kowicie wystarczaj¹c¹ dla przeprowadzonej przez niego analizy
i dla wniosków. Nie wyczerpuje to jednak¿e bibliografii; wskazaæ nale¿y zw³aszcza pominiêcie niektórych
cennych wydawnictw niemieckich, powsta³ych w krêgu Collegium Carolinum (m.in. edycja raportów niemiec-
kich konsulów z Pragi). W miarê mo¿liwoœci sprawdzi³em niektóre dane i wnioski zawarte w tych wydawnictwach
i s¹dzê, ¿e nie podwa¿aj¹ one twierdzeñ autora, a niekiedy je potwierdzaj¹. W pewnych kwestiach mog¹ siê
jednak staæ punktem wyjœcia do dyskusji.
Recenzowana ksi¹¿ka odró¿nia siê na pierwszy rzut oka od wiêkszoœci innych publikacji tym, ¿e przedmio-
tem analizy jest miêdzynarodowa sytuacja ziem czeskich, a nie ca³oœci Republiki Czechos³owackiej, wraz
z drugim istotnym jej sk³adnikiem — ziemiami s³owackimi. Zastanawiaæ siê mo¿na, czy roz³¹czne traktowanie
terytoriów jednego wówczas pañstwa jest uzasadnione. Na korzyœæ ³¹cznego rozpatrywania obu czêœci Republiki
przemawiaj¹ istotne wzglêdy, a przede wszystkim fakt, ¿e w dyplomatycznych stosunkach miêdzynarodowych
by³a ona traktowana jako ca³oœæ. D¹¿y³ do tego od pocz¹tku Komitet utworzony w Pary¿u, w którym znaleŸli siê
— obok polityków czeskich — tak¿e politycy s³owaccy. Mia³o to istotne znaczenie zw³aszcza dla S³owaków
d¹¿¹cych do oddzielenia siê od Wêgier, gdy¿ (jak s³usznie wówczas dostrzegano) ma³o kto w Europie Zachodniej
104
RECENZJE
i w USA wiedzia³ cokolwiek o S³owakach i S³owacji. Tak¿e zreszt¹ w Europie Œrodkowej wiedza o S³owakach
nie by³a powszechna, co ³atwo dostrzec np. w publikacjach polskich.
S¹ jednak równie¿ powa¿ne argumenty, które uzasadniaj¹ odrêbne traktowanie ziem czeskich i s³owackich.
Obydwie czêœci Republiki znajdowa³y siê w odmiennej sytuacji politycznej, wchodz¹c uprzednio do innych
organizmów monarchii habsburskiej. Odmienne by³y nie tylko ich problemy wewnêtrzne, lecz tak¿e bezpoœred-
nie zagadnienia po³o¿enia miêdzynarodowego. Z punktu widzenia Pragi najwa¿niejsze by³o uregulowanie
stosunków z Austri¹ (a raczej, wed³ug ówczesnej terminologii — Niemieck¹ Austri¹ czyli Deutschösterreich)
oraz z Niemcami, natomiast z perspektywy Tur
èianského Svätého Martina (gdzie mieœci³ siê oœrodek narodo-
wego ruchu s³owackiego) najwa¿niejsze by³o uregulowanie stosunków z Wêgrami. Wprawdzie i Czesi, i S³owacy
musieli mieæ na uwadze narastaj¹cy konflikt z Polsk¹, ale w ca³oœci ówczesnych problemów mia³ on pomniejsze
znaczenie i nie móg³ zawa¿yæ na losach powstaj¹cej Republiki. Wp³ywa³o to w rezultacie na dzia³alnoœæ polityków
czeskich i s³owackich, koncentruj¹cych siê na odmiennych pod wielu wzglêdami kwestiach, mia³o tak¿e znaczenie
dla ich dzia³alnoœci na forum miêdzynarodowym. Uwa¿am wiêc wydzielenie problematyki miêdzynarodowego
po³o¿enia ziem czeskich za merytorycznie uzasadnione.
Konstrukcja rozprawy jest konsekwentna i logiczna, przy czym dominuje uk³ad chronologiczny, jakkolwiek
w kolejnych rozdzia³ach widoczna jest przewaga wyodrêbnionej rzeczowo problematyki. Ca³oœæ dzieli siê na
siedem rozdzia³ów. Pierwszy z nich obejmuje zagadnienia czechos³owackiej polityki przed rozpadem Aus-
tro–Wêgier (lato—jesieñ 1918 r.), nastêpne zaœ kolejno okresy: paŸdziernik—listopad 1918 r. (proklamacja
niepodleg³oœci i jej uznanie miêdzynarodowe), listopad 1918 r.—marzec 1919 r. (stosunki z Austri¹ i Niemcami:
problemy pogranicza Czech i Moraw), marzec—czerwiec 1918 r. (niemiecka irredenta i stosunki z Niemcami
oraz Austri¹), czerwiec 1918 r.—styczeñ 1919 r. (traktat w Saint Germain oraz podstawy normalizacji stosun-
ków z Austri¹ i Niemcami), listopad 1918 r.—luty 1919 r. (stosunki z Polsk¹: sprawa Œl¹ska Cieszyñskiego
i wschodniej Galicji), marzec 1919 r.—lipiec 1920 r. (stosunek do ekspansji polskiej na wschód i ustalenie granic
z Polsk¹). Ksi¹¿kê zamykaj¹ podsumowanie i wnioski oraz indeksy.
Czytelnik ³atwo dostrze¿e troskê autora o starann¹ postaæ literack¹ wyk³adu. Bogactwo problematyki
objêtej analiz¹ spowodowa³o wprawdzie koniecznoœæ daleko id¹cej zwiêz³oœci, lecz nie odbi³a siê ona na jasnoœci
rozwa¿añ i wniosków. We wszystkich rozdzia³ach Mychaj³o Kirsenko przedstawia z³o¿onoœæ sytuacji miêdzyna-
rodowej ziem czeskich, zw³aszcza stosunków ze zwyciêskimi mocarstwami, a tak¿e wspó³zale¿noœæ tych stosun-
ków z po³o¿eniem wewnêtrznym i rozmaitymi konfliktami na tle narodowoœciowym i socjalnym, a wreszcie prze-
myœlane postêpowanie polityków czeskich, jakkolwiek dzieli³y ich niejednokrotnie ró¿nice pogl¹dów, odmien-
noœæ zainteresowañ (nieraz dyktowana wzglêdami gospodarczymi) oraz rywalizacje personalne. Relacja o prze-
biegu wydarzeñ oraz wspó³zale¿noœciach rozmaitych czynników wp³ywaj¹cych na po³o¿enie pañstwa i kszta³to-
wanie siê jego miêdzynarodowego po³o¿enia prowadzi do logicznych wniosków.
Autor stwierdza, ¿e „Republika Czechos³owacka ukszta³towa³a siê w 1918 r. w nastêpstwie ³¹cznego od-
dzia³ywania wielu czynników obiektywnych i subiektywnych” (s. 287). Wœród nich wymienia: po³o¿enie geogra-
ficzne i stopieñ rozwoju gospodarczego, czeskie tradycje pañstwowoœci i doœwiadczenia parlamentu wiedeñskie-
go, klêskê pañstw centralnych i falê ruchów wyzwoleñczych oraz rewolucyjn¹ sytuacjê w Europie, dzia³alnoœæ za-
granicznych oœrodków (w tym emigracji w USA), a tak¿e podkreœla znaczenie przychylnego stanowiska zwyciês-
kich mocarstw. Zwraca zw³aszcza uwagê na „przywódcz¹ rolê — — inicjatywy czeskich intelektualistów, których
popar³ w³asny naród oraz uzna³y zaprzyjaŸnione pañstwa” (s. 288).
Interesuj¹ce jest porównanie po³o¿enia Czechos³owacji oraz Polski i Ukrainy. W przeciwieñstwie do
wspó³dzia³aj¹cych polityków czeskich (oraz czêœci s³owackich), w Polsce powsta³y odrêbne, rywalizuj¹ce miêdzy
sob¹ oœrodki powstaj¹cej pañstwowoœci, co os³abia³o jej miêdzynarodow¹ pozycjê. W odró¿nieniu od w³adz
czeskich, Republika Ukraiñska nie zdo³a³a stworzyæ (ewentualnie przej¹æ ju¿ istniej¹cego) systemu administracji
terenowej, wraz z aparatem przemocy. Natomiast Zachodnio–Ukraiñska Republika Ludowa, która tak¹ admi-
nistracjê zaczê³a organizowaæ, okaza³a siê zbyt s³aba w konfrontacji z przeciwnikami, wœród których istotne
znaczenie mia³y polskie formacje wojskowe. Autor ocenia przy tym doœæ sceptycznie stanowisko Czechos³owacji
wobec Ukrainy.
Argumenty na rzecz wieloœci i z³o¿onoœci czynników, które zdecydowa³y o powstaniu niepodleg³ej Repu-
bliki, a zw³aszcza mia³y znaczenie dla ziem czeskich i przyczyni³y siê do ich dominuj¹cej roli w zjednoczonym
pañstwie, s¹ przekonuj¹ce. Nie ulega w¹tpliwoœci, ¿e autor ma racjê w polemice z — doœæ jednostronnym —
ujêciem czeskiej historiografii lat miêdzywojennych (gdy trwa³a dyskusja, czy decyduj¹ce by³o znaczenie zagra-
RECENZJE
105
nicznego ruchu oporu, czy te¿ dzia³alnoœci krajowej) oraz autorów znajduj¹cych siê w krêgu wp³ywów komuni-
stycznych (którzy za decyduj¹cy czynnik uznawali wp³yw rewolucji rosyjskiej oraz konfliktów socjalnych). S¹dzê
jednak, ¿e w swym podsumowaniu nie docenia roli ruchu rewolucyjnego (aczkolwiek rozumianego odmiennie
ni¿ w dawniejszej czeskiej historiografii), który obj¹³ ca³¹ Europê Œrodkow¹ i Wschodni¹. W latach 1917–1920
nast¹pi³a rewolucja europejska w tym znaczeniu, ¿e pod wp³ywem konfliktów socjalnych oraz politycznych (tak¿e
narodowoœciowych) — oraz w wyniku os³abienia represyjnej si³y poszczególnych pañstw w konsekwencji wojny
— nast¹pi³ rozk³ad mocarstw panuj¹cych w naszej czêœci Europy. Rewolucja mia³a charakter narodowy, ch³op-
ski, a w pewnej, ograniczonej mierze równie¿ proletariacki (zw³aszcza w Niemczech i Austrii). Zniszczeniu ule-
g³y dotychczasowe struktury pañstwowe, powsta³y nowe, suwerenne pañstwa najczêœciej o charakterze demo-
kratycznym (z regu³y republiki), dokonano w nich istotnych reform spo³ecznych (m.in. reforma rolna) i politycz-
nych. Przewrót komunistyczny zakoñczy³ siê powodzeniem tylko na czêœci dawnego obszaru Cesarstwa Rosyj-
skiego, jakkolwiek by³ to sukces wzglêdny i odleg³y od wyobra¿eñ wiêkszoœci uczestników. Politycy zwyciês-
kich mocarstw odnosili siê z wielk¹ nieufnoœci¹ do tej europejskiej rewolucji, jakkolwiek daleka ona by³a od
domniemanego przez niektórych „bolszewizmu”. Strach przed bolszewikami by³ jednak dogodnym argumentem
w rozmaitych sporach politycznych i dyplomatycznych. Jeszcze w lecie 1918 r. mocarstwa zachodnie waha³y siê
przed uznaniem aspiracji niepodleg³oœciowych polityków z Europy Œrodkowej i z wielk¹ niechêci¹ przysta³y na
rozbicie Austro–Wêgier. W istocie rzeczy zgoda na powstanie niepodleg³ych pañstw zosta³a wymuszona okolicz-
noœciami: zwyciêzcy wprawdzie pokonali przeciwników, ale nie mieli doœæ si³y (ani chêci) by ocaliæ przedwojenne
struktury geograficzno–polityczne. Traktaty pokojowe nie tyle ustanawia³y nowy ³ad europejski, ile sankcjo-
nowa³y stan faktyczny. Przedstawiciele mocarstw dok³adali jedynie starañ, by unikn¹æ rozpêtania lokalnych
konfliktów. Los spornych terenów pogranicznych miêdzy Polsk¹ a Czechami lub S³owacj¹ by³ z tego punktu
widzenia obojêtny, a istotn¹ kwesti¹ pozosta³o doprowadzenie do uregulowania zatargu bez nowej wojny.
Podobnie obojêtny by³ dla nich los Ukrainy, a ka¿de rozwi¹zanie by³oby dobre, pod warunkiem unikniêcia
konfliktu zbrojnego.
Na pierwszym miejscu listy czynników decyduj¹cych o powstaniu Republiki Czechos³owackiej sk³onny
by³bym wiêc postawiæ rewolucjê europejsk¹ (czy te¿ mo¿e wschodnioeuropejsk¹), a dopiero w dalszej kolejnoœci
inne czynniki, ze stanowiskiem mocarstw Ententy gdzieœ pod koniec.
Jerzy Tomaszewski
Uniwersytet Warszawski
Instytut Historyczny
Me
èislav B o r á k, Spravedlnost podle dekretu. Retribuèné soudnictví v ÈSR a Mimoøádný
lidový soud v Ostrav
ì (1945–1948), Nakladatelství Tilia pro Moravskoslezský den a Syndikat
noviná
øù v Ostravì, s. 450, 3 nlb.
Recenzowana ksi¹¿ka sk³ada siê z dwóch podstawowych czêœci: omówienia dzia³alnoœci s¹dów ludowych
utworzonych na podstawie dekretów prezydenta Republiki Czechos³owackiej o ukaraniu hitlerowskich przes-
têpców wojennych, zdrajców i kolaborantów oraz szczegó³owej analizy postêpowania Nadzwyczajnego S¹du
Ludowego w Ostrawie. W za³¹cznikach autor zamieœci³ podstawowe normy prawne, instrukcje, zestawienia po-
równawcze stopni s³u¿bowych w niemieckich formacjach policyjnych i wojskowych, statystyki ukazuj¹ce wyniki
dzia³alnoœci s¹dów ludowych w Czechos³owacji, a tak¿e wykaz osób, które by³y s¹dzone w Ostrawie. Wprawdzie
obydwie czêœci ksi¹¿ki s¹ ze sob¹ œciœle zwi¹zane, lecz odmienne ujêcie omawianych w nich zagadnieñ, a tak¿e
specyfika Ziemi Cieszyñskiej sk³aniaj¹ do odrêbnego ich omawiania.
106
RECENZJE
Me
èislav B o r á k przedstawi³ przede wszystkim systematyczne omówienie prawnych podstaw s¹downic-
twa specjalnego na tle historycznym, zwracaj¹c te¿ uwagê na niektóre uproszczenia oraz nieœcis³oœci charakte-
rystyczne dla publicystyki lat czterdziestych, przejmowane nieraz przez historyków. Zalicza do nich — s³usznie
— m.in. okreœlenie dekretów o s¹dach specjalnych jako „dekretów Beneša”, jakkolwiek powsta³y w rezultacie
prac wielu polityków i prawników. Uproszczenie to ma istotne konsekwencje, gdy¿ dla niektórych publicystów
krytycznie oceniaj¹cych ustawodawstwo wyj¹tkowe s³u¿¹ jako argument dla potêpienia prezydenta. Autor
zwraca przy tym uwagê na znaczne rozbie¿noœci pogl¹dów, które dzieli³y polityków i prawników w kwestii tych
dekretów ju¿ wówczas, gdy powstawa³y. Mia³y bowiem nie tylko charakter prawnego instrumentu u³atwiaj¹cego
ukaranie przestêpców, lecz tak¿e istotne znaczenie polityczne. Krytycy dekretów i liczni zwolennicy (tak¿e
wspó³twórcy) przestrzegali przed wykorzystywaniem prawa dla potrzeb bie¿¹cej walki politycznej, natomiast
komuniœci widzieli w nich narzêdzie umo¿liwiaj¹ce tak¹ walkê. Spór wokó³ sformu³owañ norm prawnych,
a w jeszcze wiêkszej mierze wokó³ ich realizacji, dotyczy³ w³aœnie tych zagadnieñ. Komuniœci starali siê nadaæ
s¹dom ludowym charakter organów rewolucyjnych, które mog³yby staæ siê instrumentem represji w stosunku do
klas posiadaj¹cych.
Rozwa¿ania, w jakiej mierze s¹dy ludowe sta³y siê szczególn¹ form¹ wymierzania kary za przestêpstwa po-
pe³nione w zwi¹zku z wojn¹ i okupacj¹, a w jakim stopniu zosta³y wykorzystane w walce o w³adzê w Czechos³o-
wacji, stanowi¹ jeden z najwa¿niejszych w¹tków ksi¹¿ki, aczkolwiek autor zachowuje wstrzemiêŸliwoœæ w s¹dach
i unika generalnego potêpiania przesz³oœci. Nadzwyczajne s¹downictwo nie by³o osobliwoœci¹ czechos³owack¹,
gdy¿ taki charakter mia³ Trybuna³ w Norymberdze, a ukaranie przestêpstw zwi¹zanych z wojn¹ zapowiadali wie-
lokrotnie alianci. Wynika³o to ze szczególnego rodzaju zbrodni pope³nianych przez przedstawicieli III Rzeszy.
Zarazem s¹downictwo to mia³o tak¿e aspekty polityczne. To prawda, ¿e analogiczne instytucje s¹dowe powo³ano
w wielu pañstwach i chyba wszêdzie istnia³y próby wykorzystania ich w bie¿¹cej walce politycznej. Szkoda, ¿e
autor nie zaznaczy³ tego przy sposobnoœci ukazania miêdzynarodowego t³a s¹dów ludowych. Zw³aszcza zas³ugi-
wa³o na wskazanie, ¿e w Bu³garii owe s¹dy zosta³y w bardzo znacznym stopniu wykorzystane przez komunistów
do walki z przeciwnikami politycznymi.
W Czechos³owacji, jak wynika z analizy postêpowania s¹dów ludowych w ca³ym kraju oraz wydawanych
przez nie wyroków, s¹dy ludowe zdo³a³y zachowaæ doœæ znaczn¹ niezale¿noœæ od bie¿¹cej walki politycznej. Borák
w wielu miejscach zaznacza starania komunistów, by skierowaæ represje przeciw klasom posiadaj¹cym, a wiêc
przeciw potencjalnym swym przeciwnikom. Komuniœci, jego zdaniem, ponieœli w sumie pora¿kê, tote¿ oceniali
krytycznie wyniki dzia³alnoœci s¹dów ludowych. Nic dziwnego, ¿e po lutym 1948 r. doprowadzili do ich przejœcio-
wego wznowienia. I tym razem czeka³o ich rozczarowanie, co Borák podsumowuje: „W ka¿dym razie widaæ, ¿e
komunistyczna akcja wznowienia s¹downictwa za³ama³a siê. Nie by³o siê czym chlubiæ, tote¿ nawet nie opubli-
kowano wyników tej akcji” (s. 80).
Autor przedstawi³ solidne argumenty na uzasadnienie tych pogl¹dów, lecz odczuwam pewien niedosyt. Na
podstawie znajomoœci — prawda, ¿e fragmentarycznej — prasy czeskiej lat 1945–1947 odnios³em wra¿enie, ¿e
komuniœci starali siê wszelkimi sposobami doprowadziæ do rozszerzaj¹cej interpretacji dekretów, by osi¹gn¹æ
eliminacjê z ¿ycia publicznego osób im niewygodnych oraz przeprowadziæ konfiskatê przedsiêbiorstw i folwar-
ków nale¿¹cych do skazanych. Jeœli nawet przyj¹æ, ¿e na ogó³ nie zdo³ali tego osi¹gn¹æ, to przecie¿ prawne
i publicystyczne boje wokó³ ukarania kolaborantów zas³ugiwa³y na wiêksz¹ uwagê, ni¿ poœwiêcono im w ksi¹¿ce.
Druga czêœæ ksi¹¿ki zawiera przede wszystkim historiê s¹du ludowego w Ostrawie, a nastêpnie omówienie
spraw, które on rozpatrywa³. Pod pewnym wzglêdem jest to konkretyzacja problematyki przedstawionej w czêœci
pierwszej, a wiêc czytelnik — ju¿ bez zaskoczenia — dostrze¿e, ¿e s¹d ten daleki by³ od spe³nienia oczekiwañ
komunistów, ¿e pos³u¿y do walki z ich przeciwnikami. Natomiast specyfika regionu œl¹skiego, zarówno histo-
ryczna (terytorium to w czêœci by³o anektowane przez Polskê w 1938 r. i od jesieni 1939 r. wesz³o w sk³ad Rzeszy,
w czêœci zosta³o w³¹czone do Rzeszy po Monachium, a w czêœci znalaz³o siê w Protektoracie), jak i demograficz-
na (znaczn¹ czêœæ mieszkañców stanowili Polacy) powodowa³a godne uwagi charakterystyczne zjawiska, które
ujawnia³y siê podczas postêpowania s¹dowego.
Autor przedstawi³ systematycznie liczne, aczkolwiek wybrane, przyk³ady spraw rozpatrywanych przez s¹d
ostrawski, które w sumie sk³adaj¹ siê na dramatyczny obraz prze¿yæ ludzi poddawanych sprzecznym wp³ywom
kulturalnym i politycznym, brutalnemu naciskowi okupanta, podczas gdy czêsto ich najwa¿niejszym pragnieniem
by³o ¿ycie w spokoju. Jest to tak¿e godny uwagi materia³ do analizy stosunków narodowoœciowych na tym terenie
RECENZJE
107
oraz skutków konfliktów polsko–czeskich, które — jak to wynika z przedstawionego materia³u — tak¿e wp³ywa³y
na decyzje s¹du.
Wa¿n¹ zalet¹ ksi¹¿ki jest sposób wyk³adu. Autor unika ha³aœliwych deklaracji antykomunistycznych, tak
rozpowszechnionych w publikacjach polskich i czeskich. Natomiast ukazane przez niego fakty, rzadko tylko
uzupe³nione wstrzemiêŸliwym, lecz trafnym i przenikliwym komentarzem, s¹ o wiele bardziej wymowne.
Wytkn¹æ jeszcze nale¿y autorowi omy³kê, wprawdzie dotycz¹c¹ faktu istotnego, lecz tylko marginesowo
zwi¹zanego z zasadniczym tematem tej cennej ksi¹¿ki. Stwierdza mianowicie (s. 251), ¿e Obóz Zjednoczenia
Narodowego „by³a to oficjalna partia o totalitarnych cechach, w której zjednoczy³y siê wszystkie polskie partie
oprócz socjalistów. Przypomina³a poniek¹d ówczesn¹ nasz¹ Partiê Jednoœci Narodowej i trudno by³oby u niej
mówiæ o faszyzmie czy hitleryzmie”. B³¹d ten zapewne powsta³ z tego powodu, ¿e polskie partie na Œl¹sku
Cieszyñskim — jeszcze za czasów Republiki przedmonachijskiej — zjednoczy³y siê w Zwi¹zku Polaków podpo-
rz¹dkowanym wp³ywowi w³adz polskich. Natomiast Obóz Zjednoczenia Narodowego nie zdo³a³ doprowadziæ
w Polsce nawet do zjednoczenia wszystkich pi³sudczyków.
Jerzy Tomaszewski
Uniwersytet Warszawski
Instytut Historyczny
Roland J. H o f f m a n n, Die Anfänge der Emigration aus der Tschechoslowakei nach der
kommunistischen Machtergreifung vom Februar 1948 und die provisorische Aufnahme der
Flüchtlinge in der amerikanischen Besatzungszone Deutschlands, Ústav pro soudobé d
ìjiny AV
ÈR, Sešity Ústavu pro soudobé dìjiny, t. XXVII, Praha 1996, s. 150.
Dzieje czeskiej i s³owackiej emigracji po lutym 1948 r. s¹ stosunkowo ma³o znane, tote¿ niewielka rozmiarami
publikacja Instytutu Dziejów Wspó³czesnych w Pradze zas³uguje na uwagê zarówno z powodu tematu, jak te¿
wykorzystanych Ÿróde³ i wynikaj¹cych z niej wniosków. Autor wykorzysta³ wa¿ne archiwa niemieckie oraz
amerykañskie (w tym zw³aszcza akta w³adz okupacyjnych w Niemczech), a tak¿e czeskie i brytyjskie. Dokumenty
te pozwalaj¹ na ukazanie niektórych nieznanych aspektów polityki mocarstw zachodnich, a tak¿e po³o¿enia
czechos³owackich emigrantów bezpoœrednio po przejêciu w³adzy w kraju przez komunistów.
Ksi¹¿ka dzieli siê na cztery podstawowe rozdzia³y, uzupe³nione zwiêz³¹ analiz¹ sk³adu socjalnego emigran-
tów (rozdzia³ pi¹ty). Autor rozpoczyna od krótkiego omówienia stanowiska mocarstw zachodnich wobec
Czechos³owacji przed lutym 1948 r., nastêpnie omawia alternatywy rozwa¿ane przez politycznych przeciwników
komunistów w obliczu wydarzeñ lutowych (zwracaj¹c szczególn¹ uwagê na przewidywania Jana Masaryka
i Edvarda Beneša), przedstawia pierwsze reakcje mocarstw zachodnich na rozpoczynaj¹c¹ siê trzeci¹ emigracjê
(pierwsza by³a w latach 1915–1918, druga — 1938–1945), a w rozdziale czwartym — najobszerniejszym —
rozpatruje sytuacjê emigrantów i ich liczbê w Niemczech do po³owy 1948 r. W za³¹czniku zamieszcza 16 doku-
mentów w jêzykach angielskim i niemieckim, dotycz¹cych stanowiska mocarstw zachodnich i niemieckich
organów w³adzy oraz pocz¹tków powstania instytucji s³u¿¹cych pomoc¹ emigrantom.
Autor trafnie podkreœla, ¿e stanowisko zajête przez wiêkszoœæ niekomunistycznych polityków czechos³o-
wackich (pod wp³ywem doœwiadczeñ wynikaj¹cych z konferencji monachijskiej) wobec ZSRR powodowa³o, ¿e
na prze³omie lat 1947 i 1948 mieli oni bardzo ograniczone mo¿liwoœci wyboru strategii politycznej. W istocie
rzeczy znaleŸli siê w swoistej pu³apce. Byli g³êboko przekonani, ¿e sojusz ze Zwi¹zkiem Radzieckim jest dla kraju
jedyn¹ szans¹ zabezpieczenia siê przed ewentualnoœci¹ odrodzenia niemieckiego niebezpieczeñstwa, a w rezul-
tacie okazali siê niezdolni do przeciwstawienia siê komunistom.
Odnios³em wra¿enie, ¿e autor sugeruje swym opisem wydarzeñ w rozdziale pierwszym sk³onnoœæ mocarstw
zachodnich do interwencji w obronie demokracji w Czechos³owacji, jednak¿e wskazane stanowisko polityków
108
RECENZJE
czechos³owackich (szczególnie Beneša i Masaryka) uniemo¿liwia³o jakiekolwiek wyst¹pienie. Mam w¹tpliwoœci
co do takiego ujêcia. Z innych Ÿróde³ wiadomo, ¿e mocarstwa zachodnie w 1947 r. zrezygnowa³y ju¿ z bezpo-
œredniego interweniowania w „radzieckiej strefie interesów”. Trudno by³oby wiêc sobie wyobraziæ, by —
rezygnuj¹c z najbli¿szych s¹siadów Czechos³owacji, czyli Polski i Wêgier (przy czym wschodnia czêœæ Austrii
znajdowa³a siê pod okupacj¹ radzieck¹) — mog³y podj¹æ interwencjê w Czechos³owacji; wynika to choæby z jej
geograficznego po³o¿enia. Co wiêcej, ju¿ w lipcu 1947 r. w Londynie i Waszyngtonie rozwa¿ano ewentualnoœæ
przyznania azylu czeskim i s³owackim emigrantom na wypadek komunistycznego zamachu stanu w Pradze,
a wiêc milcz¹co uznawano ewentualnoœæ zdobycia pe³ni w³adzy przez komunistów (por. s. 17–18 ksi¹¿ki).
Niezmiernie interesuj¹ce jest zestawienie w rozdziale drugim relacji dotycz¹cych wypowiedzi Beneša i Ma-
saryka na temat ich postêpowania w przypadku przejêcia pe³ni w³adzy przez komunistów. H o f f m a n n zwraca
szczególn¹ uwagê na zagadnienie przyczyn œmierci Masaryka, przedstawiaj¹c argumenty przemawiaj¹ce zarówno
za hipotez¹ morderstwa, jak te¿ za samobójstwem. Zauwa¿a przy tym trafnie, ¿e kilkakrotne deklaracje ministra
spraw zagranicznych wobec znajomych, ¿e w ¿adnym przypadku nie zamierza emigrowaæ, mog³y byæ jedynie
dyktowane chêci¹ ukrycia ewentualnego zamiaru opuszczenia kraju. Masaryk by³ wprawdzie znany ze szczerych
i nader niedyplomatycznych wypowiedzi, lecz nie oznacza to nieopanowanego gadulstwa. Jeœli taki zamiar
rzeczywiœcie istnia³, wówczas wersja morderstwa politycznego stawa³aby siê nader prawdopodobna. Przeczyæ
temu zdaj¹ siê jednak komentarze Masaryka zgodne ze stanowiskiem Beneša, ¿e nie wyobra¿a sobie sytuacji, gdy-
by musia³ dzia³aæ wbrew w³asnemu narodowi. Czym innym by³a bowiem emigracja podczas obu wojen œwiato-
wych, a czym innym uchodŸstwo w warunkach istnienia Republiki Czechos³owackiej, choæby nawet zdominowa-
nej przez komunistów i uzale¿nionej od ZSRR. W dalszym ci¹gu nad stanowiskiem obu polityków ci¹¿y³a
nieufnoϾ do mocarstw zachodnich oraz rzeczywistych intencji skrywanych za deklaracjami o obronie demokra-
cji, spowodowana ich postêpowaniem w latach 1937–1939. Bardzo byæ mo¿e, aczkolwiek autor nie zastanawia
siê nad tym zagadnieniem, ¿e doœwiadczenia drugiej emigracji oraz znajomoœæ niektórych kulis polityki mocarstw
zachodnich wobec Europy Œrodkowej (zw³aszcza wobec Polski) podczas drugiej wojny œwiatowej nieufnoœæ tê
wzmog³y. S¹dzê, i¿ Masaryk, wnikliwy i pozbawiony z³udzeñ obserwator polityki mocarstw anglosaskich, niejed-
nokrotnie z rozczarowaniem i zjadliwie komentuj¹cy ich postêpowanie (œwiadczy o tym choæby relacja Vikto-
ra Fischla), nie widzia³ ¿adnych szans, by uzyskaæ jak¹kolwiek realn¹ pomoc przeciw ZSRR, a wiêc próba
przeciwstawienia siê komunistom musia³a byæ z góry skazana na pora¿kê.
Analogiczny wniosek nasuwa siê z analizy po³o¿enia emigrantów polutowych w Niemczech i pocz¹tkowej
niechêci w³adz amerykañskich do udzielania im konkretnej pomocy. Liczyæ na ni¹ mogli jedynie znani politycy
i wojskowi, którzy dysponowali wiedz¹ o faktach istotnych dla wywiadu. Oni te¿ znaleŸli siê w uprzywilejowanych
warunkach. Potwierdza to dokument zawarty w za³¹czniku (s. 113–115).
Dokumenty zamieszczone w za³¹czniku godne s¹ uwagi nie tylko jako Ÿród³o wiedzy o po³o¿eniu emigran-
tów, lecz tak¿e ze wzglêdu na niektóre informacje dotycz¹ce pewnych szczegó³ów prze³omowych wydarzeñ
lutowych. Brytyjska i amerykañska relacje o rozmowach z Benešem w marcu 1948 r. podaj¹ (s. 108 i 116), ¿e
wed³ug niego, dowiedzia³ siê o zamiarze ministrów niekomunistycznych, by podaæ siê do dymisji dopiero dwie
godziny przed faktem i nie uzgadnia³ z nimi postêpowania. Przeczy to wspomnieniom Prokopa Drtiny oraz
innym wiarygodnym Ÿród³om, tote¿ pozostaje tylko zastanawiaæ siê nad powodem takiego twierdzenia.
Wed³ug relacji amerykañskiej (s. 109) Klement Gottwald grozi³ interwencj¹ zbrojn¹ ZSRR, by sk³oniæ
prezydenta do przyjêcia dymisji ministrów niekomunistycznych. Wed³ug relacji brytyjskiej natomiast Beneš
powiedzia³, ¿e he had no reason to suppose that the Soviet Army would walk in but he could not count on his own
army (s. 116). Prawdopodobieñstwo pogró¿ek Gottwalda wydaj¹ siê potwierdzaæ poœrednio Ÿród³a radzieckie,
jakkolwiek wynika z nich, ¿e taka interwencja raczej nie by³a planowana.
Jerzy Tomaszewski
Uniwersytet Warszawski
Instytut Historyczny
RECENZJE
109
CONTENTS
CONTENTS
ARTICLES
Andrij Hurbyk — The Ukrainian Rural Community from the Fourteenth
to the Eighteenth Century. An Evolution of Basic Socio-territorial Forms
The author presents the changes and transformations of the Ukrainian rural community from the
fourteenth to the eighteenth century in connection with altered ownership relations, the emergence of large
landed estates and assorted forms of settlement. The research takes into consideration the specificity of various
regions of Ukraine, primarily indicating the differences between its left–bank and right–bank parts. The
discussed transformations and character of the rural community were also affected by political relations as well
as the abandoning of the community by the peasants and the appearance of multi-farmstead settlements and
villages, in the place of heretofore communes. The author based his studies on extant archival material, reaching
the conclusion that as late as the eighteenth century, and in certain instances even later, the Ukrainian hromadas
preserved communal forms dating from the old village commune. Nonetheless, due to the imposition of the
corvée at the end of the eighteenth century, relations in the Ukrainian countryside succumbed to a basic change.
In the opinion of the author, a discussion of the further fate of the remnants of the rural commune requires
separate investigations based on source material.
Wojciech Tygielski — Marchese Luigi Bevilacqua and his diplomatic mission in 1609
In the second half of 1609, Marchese Luigi Bevilacqua, an envoy of Tuscany, carried out a courtesy
diplomatic mission, whose intention was to inform European rulers about the death of Grand Duke Ferdinand
and the assumption of power by his first–born son, Cosimo II. The route of the six months–long journey led
through Modena, Parma, Mantua, Trent, Innsbruck, Munich, Vienna, Cracow and Vilno — the seat of the court
of Zygmunt III and his wife, Konstancja, related to the Medici dynasty.
The diary, preserved in the Florentine archive, makes it possible to recreate the course of the visits paid
by the envoy at consecutive courts, together with elements of the binding diplomatic ceremonial and, predomi-
nantly, the reception he encountered in Vilno on the part of the entourage of the Polish queen, who at the time
acted in the name of her husband, engaged in battles waged near Smoleñsk.
The article presents also the envoy himself and his previous extensive diplomatic experiences, within whose
context the impression gained by Marchese Bevilacqua during his stay in the Commonwealth and a highly favourable
assessment of contacts with representatives of the Polish–Lithuanian elite of power appear to be particularly
interesting.
Ma³gorzata Karpiñska — Images of the Romantic taedium vitae. Suicide in Polish Lands in 1815–1830
The author discusses social, political and personal motives for suicide and presents the attitude of public
opinion to assorted groups of suicide victims. Attention is drawn to the specific ambience of the Romantic epoch,
conducive for emulating literary models; the author also takes into consideration the legal and religious aspects
of suicide. The source basis is composed predominantly of the press and diaries; greatest space is devoted to an
PRZEGL¥D HISTORYCZNY, TOM XC, 1999, ZESZ. 1, ISSN 0033–2186
analysis of the rather numerous cases of suicide among young officers, humiliated by Grand Duke Konstanty,
commander–in–chief of the army of the Kingdom of Poland.
Micha³ Leœniewski — Leaders of the „Bittereinders” and their Struggle
for Leadership and Role in Shaping the Political Image of the Boers
in Transvaal and Orange Free State in 1902–1907
The author of the article considers transformations affecting the Afrikaners in the wake of the Boer War.
He analyses the course of the political struggle and divisions prevailing among the Boers, and proposes
a presentation of the reasons for the political success of the Afrikaners, who since 1907 dominated the political
life of South Africa.
MISCELLANEA
Adam Burakowski — The Geography of Liber chamorum
The author examines Liber generationis plebeanorum (commonly known as Liber chamorum), written in
the first half of the seventeenth century by Walerian Nekanda Trepka and containing a list of persons of plebeian
or burgher origin, who, by assorted illegal ways, tried to become members of the estate of the nobility. The
analysis pertains to the territorial distribution of information concerning the false noblemen. The most numerous
entries mention persons from Little Poland (especially Cracow) and Mazovia. This fact reflects the dimension
of the falsification or ascription of gentry status in precisely those regions; it also follows from the sources of
information at the disposal of Trepka, encompassing chiefly those terrains.
REVIEWS
CONTENTS
112
CONTENTS
WYKAZ SKRÓTÓW
WYKAZ SKRÓTÓ W
I ARCHIWA
AA — Archiwum Archidiecezjalne
AAN — Archiwum Akt Nowych
AD — Archiwum Diecezjalne
AGAD — Archiwum G³ówne Akt Dawnych
AMSZ — Archiwum Ministerstwa Spraw Zagranicznych
AP — Archiwum Pañstwowe
APAN — Archiwum Polskiej Akademii Nauk
AUJag. — Archiwum Uniwersytetu Jagielloñskiego
AZHRL — Archiwum Zak³adu Historii Ruchu Ludowego
CA MSW — Centralne Archiwum Ministerstwa Spraw Wewnêtrznych i Administracji
Wa¿niejsze zespo³y archiwalne
AKP — Archiwum Królestwa Polskiego
AR — Archiwum Radziwi³³ów
ASK — Archiwum Skarbu Koronnego
AZ — Archiwum Zamoyskich
KGG — Kancelaria Genera³–Gubernatora
KRPiS — Komisja Rz¹dowa Przychodów i Skarbu
KRSW — Komisja Rz¹dowa Spraw Wewnêtrznych
KRW — Komisja Rz¹dowa Wojny
KW — Komisja Województwa (ze skrótem nazwy województwa)
MK — Metryka Koronna
ML — tzw. Metryka Litewska
RG — Rz¹d Gubernialny
gr. — ksiêgi s¹dowe grodzkie (poprzedzone okreœleniem terytorialnym)
ziem. — ksiêgi s¹dowe ziemskie (j.w.)
II BIBLIOTEKI
BCzart. — Biblioteka Czartoryskich, Kraków
BJag. — Biblioteka Jagielloñska, Kraków
BNar. — Biblioteka Narodowa, Warszawa
BOss. — Biblioteka Zak³adu Narodowego im. Ossoliñskich, Wroc³aw
BPAN — Biblioteka Polskiej Akademii Nauk
BUW — Biblioteka Uniwersytetu Warszawskiego
III WA¯NIEJSZE WYDAWNICTWA RÓD£OWE
AGiZ — Akta grodzkie i ziemskie z czasów Rzeczypospolitej z Archiwum tzw. bernardyñskiego we
Lwowie
CDMas. — Codex diplomaticus et commemorationum Masoviae generalis, wyd. J. K. Kochanowski
CDPol. — Codex diplomaticus Poloniae
PRZEGL¥D HISTORYCZNY, TOM XC, 1999, ZESZ. 1, ISSN 0033–2186
CDPom. — Codex diplomaticus Pomeraniae
CDPr. — Codex diplomaticus Prussicus
CDSil. — Codex diplomaticus Silesiae
DKM — Dokumenty kujawskie i mazowieckie przewa¿nie z XIII wieku
KDKK — Kodeks dyplomatyczny katedry krakowskiej œw. Wac³awa
KDKMaz. — Kodeks dyplomatyczny Ksiêstwa Mazowieckiego, wyd. J. T. Lubomirski
KDmK — Kodeks dyplomatyczny miasta Krakowa
KDM³p. — Kodeks dyplomatyczny Ma³opolski
KDŒl. — Kodeks dyplomatyczny Œl¹ska, wyd. K. Maleczyñski
KDWlkp. — Kodeks dyplomatyczny Wielkopolski
MGH — Monumenta Germaniae Historica
MPH — Monumenta Poloniae Historica
MPV — Monumenta Poloniae Vaticana
MRPS — Matricularum Regni Poloniae Summaria
Pom. UB — Pommerellisches Urkundenbuch
Pr. UB — Preussisches Urkundenbuch
SS — Scriptores
SSRPol. — Scriptores Rerum Polonicarum
SSRPr. — Scriptores Rerum Prussicarum
Schl. UB — Schlesisches Urkundenbuch
VL — Volumina Legum
ZDM³p. — Zbiór dokumentów ma³opolskich
IV CZASOPISMA I WYDAWNICTWA PERIODYCZNE (polskie)
ABMK — „Archiwa, Biblioteki i Muzea Koœcielne”
APH — „Acta Poloniae Historica”
CzP–H — „Czasopismo Prawno–Historyczne”
KH — „Kwartalnik Historyczny”
KHKM — „Kwartalnik Historii Kultury Materialnej”
NDP — „Najnowsze Dzieje Polski”
OiR — „Odrodzenie i Reformacja”
PH — „Przegl¹d Historyczny”
RAU whf — „Rozprawy Akademii Umiejêtnoœci. Wydzia³ historyczno–filozoficzny”
RDSG — „Roczniki Dziejów Spo³ecznych i Gospodarczych”
RH — „Roczniki Historyczne”
SH — „Studia Historyczne”
Sr. — „Studia ród³oznawcze”
WPH — „Wojskowy Przegl¹d Historyczny”
ZH — „Zapiski Historyczne”
V CZASOPISMA I WYDAWNICTWA PERIODYCZNE (obce)
Annales — „Annales. Economies. Sociétés. Civilisations”
HR — „Historical Revue”
HZ — „Historische Zeitschrift”
MIÖG — „Mitteilungen des Instituts für Österreichisches Geschichtsforschung”
RH — „Revue Historique”
VSWG — „Vierteljahrschrift für Sozial– und Wirtschaftsgeschichichte”
WI — „Woprosy Istorii”
ZfG — „Zeitschrift für Geschichte”
114
WYKAZ SKRÓTÓW
TREή ZESZYTU
SPIS TREŒCI
ROZPRAWY
A. HURBYK — Wspólnota wiejska na Ukrainie w XIV–XVIII w. Ewolucja podstawowych form
spo³eczno–terytorialnych . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 1
W. TYGIELSKI — Margrabia Luigi Bevilacqua i jego misja dyplomatyczna w 1609 r. . . . . . . . . . . . . . . . . . . 19
M. KARPIÑSKA — Oblicza romantycznego taedium vitae. Zamachy samobójcze na ziemiach polskich
1815–1830 . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 33
M. LEŒNIEWSKI — Liderzy „Bittereinders” — ich walka o przywództwo i rola w kszta³towaniu oblicza
politycznego Burów w Transwalu i Oranii w latach 1902–1907 . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 61
MISCELLANEA
A. BURAKOWSKI — Geografia „Liber chamorum” . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 75
RECENZJE
Lector et compilator. Vincent de Beauvais, frère prêcheur, un intellectuel et son milieu au XIII
e
siècle
(A. Fija³kowski) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 85
CH. MARSH — Popular Religion in the Sixteenth–Century England. Holding Their Peace
(T. Wiœlicz) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 87
J. BAD’URIK — Slovensko v zápase Ferdinanda I. o uhorskú korunu (1526–1532)
H. Ruciñski) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 90
J. CHOIÑSKA–MIKA — Sejmiki mazowieckie w dobie Wazów (R. Lolo). . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 93
K. ZIENKOWSKA — Stanis³aw August Poniatowski (R. Butterwick) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 95
J. SZCZEPAÑSKI — Ksi¹dz Aleksander Syski na Mazowszu i wœród Polonii amerykañskiej
(K. Groniowski) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 98
J. KILIAS — Naród a idea narodowa. Nacjonalizm T. G. Masaryka (J. Tomaszewski) . . . . . . . . . . . . . . . . . 100
Mit unbestlichen Blick. Studien von Hans Lemberg zur Geschichte der böhmischen Länder und
die Tschechoslowakei, hrsg. F. Seibt i in. (J. Tomaszewski) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 102
M. KIRSENKO — Czeœki ziemli w mi¿narodnych widnosynach centralnoji Ewropy 1918–1920 rokiw
(J. Tomaszewski) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 104
M. BORÁK — Spravedlnost podle dekretu. Retribu
èné soudnictvi v ÈSR a Mimoøádný lidový soud
v Ostrav
ì (1945–1948) (J. Tomaszewski). . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 106
R. J. HOFFMAN — Die Anfänge der Emigration aus der Tschechoslowakei nach der kommunistischen
Machtergreifung vom Februar 1948 und die provisorische Aufnahme der Flüchtlinge in der
amerikanischen Besatzungszone Deutschland (J. Tomaszewski). . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 108
CONTENTS . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 111
WYKAZ SKRÓTÓW . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 113
116
SPIS TREŒCI
Informacja dla autorów „Przegl¹du Historycznego”
Redakcja zwraca siê do wszystkich autorów z proœb¹ o stosowanie nastêpuj¹cych zasad doty-
cz¹cych formy tekstów nadsy³anych do druku w naszym piœmie.
1. Wszystkie teksty nale¿y sk³adaæ w dwu egzemplarzach, przepisanych wed³ug obowi¹zuj¹-
cych norm: na stronie po 30 wierszy po oko³o 60 znaków, z marginesem z lewej strony szerokoœci
4–5 cm. Poprawki i uzupe³nienia powinny byæ ograniczone do minimum; nie stosujemy ¿adnych
podkreœleñ. Po¿¹dane jest dostarczenie dyskietki w formacie PC lub MAC.
2. Uk³ad pierwszej strony artyku³u i artyku³u recenzyjnego (tj. obszerniejszej, polemicznej
recenzji) powinien wygl¹daæ nastêpuj¹co: z lewej strony u góry imiê i nazwisko autora oraz nazwa
instytucji naukowej, z któr¹ autor jest zwi¹zany (w pe³nym brzmieniu), poni¿ej tytu³ na œrodku
strony (na osi). Wszystkie te elementy nale¿y pisaæ pismem tekstowym.
3. W recenzji ponad tekstem nale¿y umieœciæ kolejno: imiê (w formie rozwiniêtej) i nazwisko
autora recenzowanej pracy, jej tytu³ i ewentualnie podtytu³ (wed³ug strony tytu³owej); jeœli recenzja
dotyczy pracy zbiorowej, wówczas po tytule nale¿y podaæ imiê i nazwisko redaktora; nastêpnie —
w przypadku pracy wielotomowej — liczbê tomów lub czêœci (np. t. I–II) cyframi rzymskimi i dalej:
nazwê wydawcy, miejsce i rok wydania, liczbê stron. Imiê i nazwisko autora recenzji — na koñcu
tekstu z prawej strony wraz z nazw¹ instytucji naukowej jak wy¿ej.
4. Przypisy nastêpuj¹ w maszynopisie po tekœcie zasadniczym, od nowej strony. Numery
przypisów nale¿y umieszczaæ we frakcji górnej, bez nawiasów lub kropek, w wierszu z wciêciem
akapitowym. Odnoœniki do przypisów w tekœcie s¹ umieszczone przed kropk¹ koñcz¹c¹ zdanie
(z wyj¹tkiem, gdy koñczy je skrót: w. — wiek lub r. — rok) albo przed przecinkiem wewn¹trz zdania
(z wyj¹tkiem, gdy musz¹ byæ umieszczone miêdzy s³owami, których nie przedziela przecinek).
5. W tekstach zasadniczych przyjmujemy ogólnie przyjête skróty (np., itp., m.in., rkps, mps, t.,
z., etc.) a tak¿e z regu³y r. (rok) i w. (wiek), inne w miarê potrzeby. Nazwy miesiêcy podajemy
s³owami (styczeñ, luty itd.).
6. W przypisach stosujemy skróty jak w punkcie 5 oraz skróty przyjête w „Przegl¹dzie Histo-
rycznym” i objaœnione w wykazie do³¹czonym do ka¿dego rocznika. Dopuszczalne s¹ tak¿e inne
skróty, przyjête w historycznych opracowaniach specjalistycznych, jednak z wyjaœnieniem ich zna-
czenia w pierwszym przypadku ich zastosowania. Tytu³y czasopism i serii wydawniczych piszemy
w cudzys³owie; po tytule publikacji zamieszczonej w opracowaniu zbiorowym piszemy po przecinku
[w:]. Tomy, roczniki, ksiêgi podajemy cyframi rzymskimi, natomiast rok wydania, zeszyty, numery
oraz czêœci periodyków i innych publikacji podajemy cyframi arabskimi.
7. Redakcja prosi o do³¹czenie do artyku³ów streszczeñ (abstraktów) o objêtoœci nie wiêkszej
ni¿ pó³ strony maszynopisu.
8. Redakcja zastrzega sobie prawo zwracania autorom tekstów opracowanych bez uwzglêd-
nienia powy¿szych zasad, z proœb¹ o ich uzupe³nienie i przeredagowanie.
9. Redakcja zastrzega sobie prawo wprowadzania do artyku³ów i recenzji zmian formalnych,
wynikaj¹cych z koniecznoœci respektowania zasad edytorskich, kultury jêzyka itp.
Cena 12,00 z³
PRZEGL¥D HISTORYCZNY, TOM XC 1999, ZESZYT 1
ISSN 0033–2186
Najmniejszy okres prenumeraty: kwarta³. Cena prenumeraty krajowej za
jeden zeszyt w 1999 r. wynosi 12,00 z³. Cena prenumeraty ze zleceniem dosta-
wy za granicê jest powiêkszona o rzeczywisty koszt wysy³ki.
Wp³aty na prenumeratê na II pó³rocze 1999 r. przyjmuj¹:
— na terenie kraju — jednostki kolporta¿owe „RUCH” S.A. w³aœciwe dla
miejsca zamieszkania lub siedziby prenumeratora.
Dostawa egzemplarzy nastêpuje w uzgodniony
sposób,
— na zagranicê
— „RUCH” S.A. Oddzia³ Krajowej Dystrybucji Prasy
00-958 Warszawa, ul. Towarowa 28, konto PBK S.A.
XIII Oddzia³ Warszawa 11101053-16551-2700-1-67.
Dostawa odbywa siê poczt¹ zwyk³¹ lub lotnicz¹,
w ramach uzgodnieñ op³aconej prenumeraty.
Terminy przyjmowania prenumeraty krajowej i zagranicznej
na II pó³rocze 1999 r.:
do 5 VI — na III kwarta³
do 5 IX — na IV kwarta³
Wszystkie zeszyty „Przegl¹du Historycznego” od zeszytu 1 z 1999 r. mo¿na
kupiæ lub zamówiæ w Wydawnictwie DiG:
PL 00-322 Warszawa, ul. Krakowskie Przedmieœcie 62,
tel./fax 828 00 96,
E-mail: dig@dig.com.pl; http://www.dig.com.pl
Zamówienia mo¿na dokonaæ w ka¿dej chwili, a¿ do wyczerpania nak³adu
(cena 12,00 z³).
PRZEGL¥D HISTORYCZNY