0
Barbara Boswell
Następca tronu
1
PROLOG
Półtora roku wcześniej w Oksfordzie w Anglii
Esme stała jak skamieniała, nie będąc w stanie odetchnąć ani
wydobyć głosu. Na swoje nieszczęście nie straciła wzroku ani słuchu,
a to, co widziała i słyszała, sprawiało jej niewymowny ból.
Najukochańszy Niko - mężczyzna jej marzeń, który dwa
miesiące temu uczynił ją najszczęśliwszą z kobiet, prosząc, by została
jego żoną - cofnął dane słowo. Odwołał swe oświadczyny i przysięgę
miłości. Obrócił w niwecz sny o szczęściu. Esme patrzyła na niego
błyszczącymi od łez oczami, z zastygłym w delikatnych rysach
wyrazem niedowierzania.
- Nie możemy się dłużej widywać - powtórzył nie znanym jej
dotąd surowym, nie znoszącym sprzeciwu tonem.
Nigdy przedtem nie mówił do niej inaczej jak łagodnie albo z
humorem, głosem przepełnionym miłością. I oto nagle z czułego
kochanka przemienił się w króla Nika Tan-efiego, władcę królestwa
Imarko - naftowego imperium sąsiadującego z jej ojczystym
Rayazem. Ich kraje od lat pozostawały w konflikcie, który obecnie
koncentrował się głównie wokół planów budowy naftowego
rurociągu. Dawniejsze, nigdy do końca nie rozwiązane spory między
obu państwami - o granicę, o dostęp do wody,o wielbłądy i konie -
również mogły w każdej chwili rozgorzeć od nowa.
RS
2
Kiedy jednak Esme i Niko spotkali się i zostali sobie
przedstawieni w Oksfordzie, z dala od swoich skłóconych rodzin,
natychmiast zakochali się w sobie. Był to klasyczny przypadek
miłości od pierwszego wejrzenia. Następne trzy miesiące, podczas
których niemal się nie rozstawali, w pełni potwierdziły tamto pierwsze
wrażenie - stanowili parę bratnich dusz, najczulszych przyjaciół
i kochanków, stworzonych po to, by razem spędzić życie.
Tymczasem ten, który miał być jej bratnią duszą, wypowiedział
dziś te niepojęte, okrutne słowa. Przyjaciele nie lamią sobie nawzajem
serc. A cóż dopiero kochankowie.
Esme po długiej chwili zdołała wreszcie zaczerpnąć tchu. Ona i
Niko nie byli kochankami w pełnym tego słowa znaczeniu. To on
nalegał, żeby zgodnie z obowiązującymi w jego rodzinie, kraju i
religii zasadami poczekali z tym do ślubu. Esme podzielała w zasadzie
jego przekonania, ale gdyby Niko poprosił... Gdyby naprawdę jej
pragnął...
Widać nie dosyć mocno jej pragnął. Esme wzdrygnęła się
wewnętrznie na tę myśl. Tak jednak było, wcale jej nie pragnął. Przed
chwilą dał jej to wyraźnie odczuć.
- Postaraj się mnie zrozumieć - dodał. Miała wrażenie, iż w jego
głosie zabrzmiała rozpacz, ale nie była tego pewna. Niczego nie była
już pewna, a zwłaszcza tego mężczyzny, którego rzekomo znała tak
dobrze. Którego tak bardzo kochała. - Doniesiono mi, że Amman
szykuje zamach stanu. Zawsze był żądny władzy, a odkąd
zamordowano mego ojca... - Głos uwiązł Nikowi w gardle.
RS
3
Esme wiedziała, że choć od tragicznej śmierci ojca upłynęło już
pięć lat, Niko nadal nie potrafi o tym spokojnie mówić. Zaraz jednak
się opanował, przybierając na powrót ton i wyraz twarzy owego
obcego jej, bezosobowego władcy, którego dotąd nie znała.
- Amman, jak wiesz, od dawna usiłuje pozbawić mnie tronu. Jak
dotąd bezskutecznie, ale obecnie, wobec śmierci mojej matki i tego, że
muszę od czasu do czasu wyjeżdżać za granicę... - Nie dokończył, lecz
pojęła w lot, co miał na myśli.
- Chodzi o czas spędzany ze mną. Bo przecież wyjazdy w celu
nawiązania kontaktów i przyciągnięcia do Imarko potencjalnych
inwestorów nie stanowią problemu. Tego nikt nie może ci mieć za złe.
- Tak jest.
Twarda rzeczywistość wreszcie do niej dotarła, rozwiewając
resztkę złudzeń. Niko naprawdę zrywa ich zaręczyny.
- Amman wykorzystuje fakt twoich zaręczyn ze mną, żeby
zdobyć sobie popleczników, czy tak?
- Tak - powtórzył Niko tym samym co poprzednio, oschłym
tonem. - Wygrywając wzajemne niechęci między naszymi krajami,
udało mu się podburzyć najbardziej wojowniczą część opozycyjnej
mniejszości. Zagrozili, że rozpętają wojnę domową, jeżeli kobieta z
klanu Bakkarów zostanie królową Imarko. W niektórych kręgach
mojego kraju nasze zaręczyny od początku budziły pewne
zastrzeżenia.
- Pewne zastrzeżenia! Cóż za eufemizm! Budziły jawne
niezadowolenie. Alę to ty, jeśli dobrze pamiętam, twierdziłeś, że z
RS
4
malkontentami potrafisz sobie poradzić i twoja królewska decyzja
będzie respektowana.
Starała się mówić swobodnie, z lekkim sarkazmem, chociaż w
istocie miała ochotę rzucić mu się z płaczem na szyję.
- Nie przypuszczałem, że Amman posłuży się tak drugorzędną
kwestią dla rozpętania konfliktu grożącego rozlewem krwi.
Drugorzędna kwestia! Uważa ich zaręczyny za jakąś
drugorzędną kwestię!
- Zdajesz sobie chyba sprawę, że w moim kraju nasze zaręczyny
również przyjęto z niezadowoleniem - oświadczyła wyniośle. - Tylko
że my, jako ludzie cywilizowani, nie mamy zwyczaju wszczynać
wojen z powodu drugorzędnych kwestii...
Tłumione łzy rozpaczy dosłownie oślepiały Esme. Ale przecież
nie może w publicznym miejscu wybuchnąć płaczem. A więc to tak,
uświadomiła sobie, na to liczył Niko, wybierając tłumnie odwiedzany
park na miejsce zerwania. Chciał ułatwić sobie sytuację. Wiedział, że
w publicznym miejscu nie zrobi mu sceny. Ogarnęła ją nagła złość,
przywracająca energię i siłę ducha. Nie, nie załamie się i nie
wybuchnie płaczem!
- Moja rodzina i moi rodacy jesteśmy nieporównanie
kulturalniejsi, bardziej tolerancyjni i otwarci niż ci twoi ograniczeni,
zachłanni i zakłamani barbarzyńcy z Imarko!
Widziała, jak twarz mu się skurczyła, gdy obrzucała obelgami
jego ojczysty kraj. Chociaż i tak okazała mu łaskawość. W rodzinie
RS
5
Esme i wśród jej rodaków opowiadano nieporównanie gorsze rzeczy o
sąsiadującej z Rayazem ojczyźnie Nika.
- Dobro mojego kraju wymaga, abym zdławił rebelię Ammana -
rzekł po chwili Niko. - Dla ojczyzny muszę poświęcić... - słowa na
moment uwięzły mu w gardle - własne pragnienia. Nie mogę się z
tobą ożenić, Esme.
- Masz rację, nie możesz. - Ściągnęła z palca piękny
zaręczynowy pierścionek, który Niko osobiście zaprojektował i który
w swoim czasie tak bardzo ją wzruszył.
- Ja też nie mam ochoty wychodzić za mąż za... za podstępnego
złodzieja wielbłądów!
Wolałaby go zmiażdżyć bez uciekania się do stereotypowych
inwektyw, jakimi mieszkańcy Rayazu i Imarko obrzucali się od
niepamiętnych czasów, ale nic mądrzejszego nie przychodziło jej do
głowy.
- Masz, przyda ci się dla następnej narzeczonej - oświadczyła,
wciskając mu do ręki pierścionek.
Kiedy dotknęła dłoni Nika, oboje odruchowo się cofnęli, jakby
rażeni prądem, i pierścionek upadł na ziemię. W końcu Niko schylił
się, by go podnieść.
- Zachowaj to, Esme. Proszę! - wykrztusił ochryple, podając jej
pierścionek na wyciągniętej dłoni.
Odskoczyła gwałtownie, jakby to była radioaktywna substancja.
- Nie! - Odwróciła się i poszła przed siebie, stopniowo
przyspieszając kroku, czując spływające po policzkach łzy.
RS
6
Cząstką swojej istoty łudziła się, że pobiegnie za nią, obejmie ją
i powie, iż miłość znaczy dla niego więcej niż obowiązki wobec
ojczyzny. Ale nic takiego nie nastąpiło. Wyszła z parku, zatrzymała
taksówkę i resztką sił podała adres mieszkania, które dzieliła z Jackie
Sloane, córką brytyjskiego dyplomaty. Ich przyjaźń datowała się od
czasów, kiedy ojciec Jackie służył na placówce w Rayazie.
- Boże, jak ty wyglądasz! Co się stało? - zawołała na jej widok
przerażona Jackie.
Esme wciąż szlochała. Nie mogąc wyrzec słowa, pokazała
Jackie dłoń, na której nie było zaręczynowego pierścionka.
- Zostałaś obrabowana! Ktoś na ciebie napadł i ukradł ci
pierścionek! - wykrzyknęła Jackie. - Trzeba natychmiast zadzwonić
do Nika. I na policję - dodała, biegnąc do telefonu.
Esme odzyskała głos i zdołała ją w porę powstrzymać.
- Nikt na mnie nie napadł. Oddałam Nikowi pierścionek. - W
gorączkowych słowach opowiedziała przyjaciółce swą historię.
- A to padalec! - wykrzyknęła oburzona Jackie.
- Niko musi dbać przede wszystkim o swój kraj. - Esme, o
dziwo, uznała, że musi stanąć w jego obronie. - Tu nie chodzi o mnie,
ale o niebezpieczeństwo zagrażające Imarko. Jest przecież królem.
- To go nie usprawiedliwia - zaprotestowała Jackie. - W Anglii
też mieliśmy takiego jednego, wyleciało mi z głowy, jak się nazywał,
który z miłości zrezygnował z korony.
RS
7
- Myślisz o Edwardzie, księciu Windsoru - znużonym tonem
zauważyła Esme. - Ale to była zupełnie inna sytuacja. Gdyby Niko
ożenił się ze mną, w Imarko mogłoby dojść do wojny domowej.
- Chcesz powiedzieć, że już mu wybaczyłaś? - zdumiała się
Jackie. - Zapomniałaś, że cię zdradził? Złamał ci serce?
- Nie, ale rozumiem, co go do tego skłoniło. - Esme przestała
płakać. Jej ciemne oczy błyszczały teraz chłodnym blaskiem drogich
kamieni. - Niczego nie wybaczyłam ani nie zapomniałam - ciągnęła,
dumnie podnosząc głowę. - Od dziś Niko Tan-efi przestaje dla mnie
istnieć - dodała wyniosłym tonem nieodrodnej córy możnego rodu
Bakkarów.
- Znakomicie! Wyrzuć go z pamięci! - ucieszyła się Jackie. - A
teraz umyj twarz i umaluj się. Zabieram cię na przyjęcie.
- Nie Jackie, ja... nie... - bąkała przestraszona tą perspektywą
Esme.
- Właśnie że tak. Niko przestał dla ciebie istnieć. A ty jesteś
piękną, inteligentną, samotną kobietą. Już ja dopilnuję, żebyś się
dobrze bawiła. - To mówiąc, Jackie dobrotliwie pchnęła Esme w
kierunku łazienki.
Esme stała niezdecydowana. Miała do rozstrzygnięcia o wiele
poważniejszy dylemat niż pytanie, czy dzisiejszy wieczór przepłakać
samotnie w domu, czy też pójść z Jackie na zabawę. Fakt, iż
ukochany, jedyny Niko nie może do niej należeć, nie oznacza jeszcze,
że ma spędzić resztę życia, usychając z żalu za nieosiągalnym
szczęściem. Powinna nadal pędzić aktywne życie, zarówno w sensie
RS
8
towarzyskim, jak i zawodowym. A przede wszystkim zrealizować
projekt, któremu zamierzała się poświęcić, nim poznała Nika
Tan -efiego - nauczania dzieci specjalnej troski.
W końcu nie jest tak, by marzyła od dzieciństwa o poślubieniu
króla Imarko. Jako dorastająca dziewczyna uznałaby taką myśl za
równie absurdalną jak, powiedzmy, chęć zostania królową Anglii. Ale
potem spotkała Nika, straciła dla niego głowę i wszystko się zmieniło.
A teraz znowu się odwróciło. Musi do tego przywyknąć.
- W porządku, Jackie, będę gotowa za pół godziny.
RS
9
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Na ranczu Ryana Fortune'a „Pod Dwoma Koronami"
w Red Rock w Teksasie.
Dwa tygodnie przed Bożym Narodzeniem.
Świąteczne przyjęcie trwało w najlepsze. Liczni członkowie
rodziny Fortune'ów, reprezentujący wszystkie pokolenia, wysypywali
się stopniowo z wielkiego salonu na parterze i rozchodzili po
sąsiednich pomieszczeniach. Przyjęcie odbywało się w siedzibie
Ryana Fortune'a, w jednym z najokazalszych domów na terenie
legendarnego rancza „Pod Dwoma Koronami", który przypominał z
zewnątrz hiszpańską hacjendę, lecz w środku połączone pokoje
tworzyły rozległą otwartą przestrzeń.
Na gigantycznej choince połyskiwały kolorowe światełka, a w
tle słychać było przyciszone dźwięki kolęd. Łagodne światło
lampionów nadawało wnętrzu staroświecki urok.
Niko Tan-efi stał samotnie z kryształową szklanką zaprawionego
jajkiem piwa w ręku i rozglądał się po urządzonym w południowo-
zachodnim stylu salonie. Zapełniały go tradycyjne, obite skórą kanapy
i fotele, obrazy i ryciny oraz liczne ceramiczne wyroby
utalentowanych miejscowych artystów. Wysoki, zdobiony
sztukateriami pokój z wielkim kominkiem pośrodku długiej ściany
robił imponujące wrażenie.
RS
10
Nikowi przyszło do głowy, że gdyby był reżyserem i miał kręcić
film o bogatej rodzinie z Teksasu, nie mógłby sobie wymarzyć
lepszego tła niż siedziba Ryana Fortune'a.
Następnie skierował wzrok na samego Ryana, który w
hipotetycznym filmie mógłby grać główną rolę. Mający dziś dobrze
po pięćdziesiątce, przystojny Ryan świetnie by pasował do roli
dojrzałego amanta. Mimo przebytej niedawno poważnej choroby
teksański potentat przyciągał uwagę wszystkich i stanowił centrum
zainteresowania.
Właśnie pochylił się, by porozmawiać z gromadką dzieci,
zapewne wnucząt. Od początku przyjęcia Ryan okazywał dzieciom
nie mniej uwagi niż dorosłym. Był dobrym kompanem i umiał
słuchać, o czym Niko wiedział z doświadczenia.
Niko wspomniał swoje wizyty w szpitalu podczas
rekonwalescencji Ryana i rozmowy, jakie z sobą prowadzili na
wszelkie możliwe tematy. Wbrew pozorom, teksańskiego miliardera
w średnim wieku i trzydziestodwuletniego szejka z Bliskiego
Wschodu łączyły nie tylko interesy naftowe. Lubili rozmawiać o
bieżących wydarzeniach i książkach, o sporcie i filmach, o jedzeniu i
winie. A także o kobietach;
Ryan zwierzył się Nikowi z gorącej miłości do swej obecnej
żony Lily. Niemniej czule wyrażał się o pierwszej żonie Janine, której
przedwczesna śmierć na raka była dla niego ciężkim ciosem. Ale choć
bardzo ją kochał, była to miłość inna od tej, jaką darzył Lily.
RS
11
Nikowi przypomniała się jego nieżyjąca matka Nadine i poczuł
pokusę, by zapytać Ryana, czy pamięta o burzliwym romansie, jaki
przeżył trzydzieści dwa lata temu z młodą, energiczną dziewczyną z
bliskowschodniego kraju. Czy kochał ją bodaj trochę?
Przyznając się synowi na łożu śmierci z przedmałżeńskiego
romansu z Ryanem, Nadine powiedziała mu tylko, że nigdy nie
ujawniła kochankowi swej prawdziwej tożsamości. Z tego powodu
Ryan, nawet gdyby chciał, nie mógłby jej odnaleźć. W czasie ich
europejskiej miłosnej przygody, która trwała zaledwie miesiąc,
księżniczka Nadine udawała przed Ryanem młodą Egipcjankę
imieniem Jasmine.
Przyszła królowa Imarko nie tylko nie zdradziła Ryanowi swego
prawdziwego nazwiska, ale co gorsza, zataiła przed nim fakt, iż
urodziła jego syna. A owym synem był właśnie Niko.
Ten sam Niko, którego mąż Nadine, król Omar Tan-efi,
wychowywał potem w najlepszej wierze jako własnego syna i który,
jako jedyny męski potomek Omara, został po jego śmierci władcą
królestwa Imarko.
Nikt prócz niego samego nie zdawał sobie sprawy, że młody król
jest w istocie półkrwi Teksańczykiem. Świadomość, iż nie jest tym, za
kogo się podaje, nie dawała Nikowi spokoju. Jak nauczyć się żyć w
kłamstwie? Matka widać umiała, lecz odeszła z tego świata, nim
zdążył zadać jej to pytanie. Niko po raz któryś odepchnął od siebie
pokusę wyznania Ryanowi prawdy. Jego ojciec!
RS
12
Nie, to nie jest moment na zwierzenia. Być może właściwy
moment nigdy nie nadejdzie...
- Chciałbym coś ogłosić! - Tubalny głos Ryana Fortune'a
momentalnie uciszył zebranych. - Wprawdzie jestem głównie
człowiekiem czynu - podjął po chwili Ryan - ale od naszego
ostatniego rodzinnego spotkania miałem wiele czasu na rozmyślania.
- Próba otrucia go najwidoczniej zrobiła z taty filozofa - ozwał
się czyjś lekko uszczypliwy, męski głos.
Niko rozejrzał się. Mówiący nazwał Ryana „tatą", był więc jego
synem. Czyli jego, Nika, przyrodnim bratem. Na dobrą sprawę
wszyscy obecni: bracia i siostry, wujowie i ciotki, kuzynki i kuzyni są
jego krewniakami. Por myślał o swoich żyjących w Imarko dwu
zamężnych siostrach i pozostałej rodzime i zdał sobie sprawę, iż tylko
on jeden wie, jak bardzo zmieniło się i rozrosło ich wspólne drzewo
genealogiczne.
Ciekawe, co powie Esme, kiedy się dowie, że mam brata!
Ale uśmiech wywołany tą myślą znikł równie szybko, jak się
pojawił. Musiano dolać mu do piwa czegoś mocniejszego, skoro
zakazane wspomnienie przedarło się do jego świadomości. Normalnie
nie pozwalał sobie myśleć o byłej narzeczonej. W każdym razie za
dnia. Bo nocą obraz Esme wciąż nie przestawał go nawiedzać. Teraz
jednak ich ostatnie dramatyczne spotkanie, kiedy powiedział, że nie
może się z nią ożenić, stanęło mu na nowo przed oczami.
RS
13
Gdyby mógł odwrócić czas! Mieć ją znów obok siebie, trzymać
jej drobną dłoń, patrzeć, jak się uśmiecha, wdychać zapach jej perfum,
czuć pod palcami jej delikatną skórę...
Odstawił zdradziecki napój, za którego sprawą dopuścił do
siebie zabronione myśli, i uświadomił sobie, jak bardzo tęskni do
Esme i jak bardzo pragnąłby ją odzyskać.
- Zaprosiłem was dzisiaj nie tylko po to, aby spotkać się
ponownie z wszystkimi, których kocham - mówił tymczasem Ryan,
odrywając uwagę Nika od smutnych myśli - ale ponieważ pragnę
wyrazić podziękowanie czterem osobom, które okazały mi niezwykle
wiele serca: Nikowi Tan-efiemu, Sebastianowi Quentinowi, Jessamine
Mitchell oraz pani doktor Maggie Taylor. Zbliżcie się, moi drodzy,
chciałbym każdemu z was coś podarować.
Niko, wraz z innymi wymienionymi, podeszli do Ryana,
popatrując na siebie ze zdziwieniem. Ryan przedstawił wymienione
osoby, wyjaśniając, co każdej z nich zawdzięcza.
Niko pierwszy raz miał okazję zobaczyć Sebastiana i Jessamine,
którzy rok temu z narażeniem życia wyciągnęli Ryana z płonącego
samochodu. Natomiast pani doktor uratowała Ryanowi życie, trafnie
określając mało znaną truciznę, przy pomocy której usiłowano go
uśmiercić, a potem opiekując się chorym z największym
poświęceniem.
- I wreszcie równie wiele zawdzięczam Nikowi. - Ryan utkwił
przenikliwe spojrzenie swych ciemnych oczu w mężczyźnie, o którym
nie wiedział, iż jest jego synem. - Kiedy rok temu pewni członkowie
RS
14
bliskowschodniego kartelu naftowego próbowali mnie zrujnować, król
Niko Tan-efi uprzedził mnie o ich niecnych planach, czyniąc to
zupełnie bezinteresownie, bez widoku na jakikolwiek zysk.
- Nie zrobiłem tego bez powodu - wtrącił zakłopotany Niko.
Gdyby kręcili hollywoodzki film, powinien teraz odegrać
dramatyczną scenę, ujawniając łączące ich pokrewieństwo. Ale
powiedział tylko: - Musiałem bronić honoru ludzi interesu.
- Honor honorem - odparł wzruszony Ryan - ale dałeś mi wiele
innych dowodów wręcz synowskiego przywiązania. Kiedy znalazłem
się w szpitalu, Niko przyleciał z Imarko na drugi koniec świata, do
Teksasu, żeby być przy mnie. Okazał przy tym piekielny spryt,
wchodząc i wychodząc ze szpitala bez wiedzy lekarzy i pielęgniarek.
Żartobliwy ton ostatnich słów rozładował podniosłą atmosferę,
po czym Ryan wręczył wybranej czwórce zapowiedziane prezenty.
W parę chwil później, w gabinecie Ryana i pod jego okiem,
Niko otworzył pięknie opakowane pudełeczko, w którego wnętrzu
ujrzał solidny, typowo męski złoty sygnet z pięknie wyrytą piętrową
koroną. Patrzył nań, nie wierząc własnym oczom.
- Dostałem ten pierścień na piętnaste urodziny- wyjaśnił Ryan. -
Bo widzisz, urodziłem się z bardzo niezwykłym znamieniem na ciele,
przypominającym do złudzenia dwie korony. Z tego, co słyszałem, ani
pierścień ani znamię, nie mają sobie podobnych.
- To rzeczywiście niezwykłe - przytaknął Niko, dokładając
starań, by jego głos brzmiał naturalnie.
RS
15
A przecież dla niego nie było w tym nic niezwykłego. Sam nosił
na ciele identyczne znamię!
Nikt w naszej rodzinie nie miał nigdy podobnego znamienia. Jest
to oczywisty dowód, że urodziłeś się, aby być królem - przypomniały
się Nikowi powtarzane mu często w dzieciństwie słowa ojca, Omara
Tan-efiego, który uważał Nika za swego, naturalnego dziedzica.
Niko spuścił oczy. Co za szczęście, że mężczyzna, który kochał
go i wychował jak własnego syna, nigdy się nie dowie, skąd Niko ma
swe znamię! A podniósłszy wzrok na Ryana, pomyślał, iż prawdziwy
ojciec również nie powinien jej poznać.
- Ten pierścień należy się... któremuś z twoich synów. Albo
wnuków. Lub córek.
- Wszyscy moi synowie i córki zostali należycie zaopatrzeni -
odrzekł Nikowi Ryan. - A ten pierścień to coś więcej niż
sentymentalna pamiątka. Posiada magiczną moc: swemu
posiadaczowi nie pozwala zaprzepaścić prawdziwej miłości. A
ponieważ pod wieloma względami jesteś do mnie bardzo podobny,
pierścień może ci się bardzo przydać, tak jak kiedyś przydał się mnie.
- Posiada magiczną moc? Bardzo cię przepraszam, ale czy nie
wypiłeś o jeden kieliszek za dużo?
- Jestem najtrzeźwiejszy w świecie. Pierścień jest naprawdę
magiczny. To dzięki niemu uczucie łączące mnie z Lily przetrwało
trzydzieści pięć lat i on pomógł nam odnaleźć szczęście.
Niko popatrzył na niego z namysłem.
RS
16
- To, co mówisz, brzmi jak bajka z tysiąca i jednej nocy. Czy
mam rozumieć, że wystarczy potrzeć pierścień,aby na latającym
dywaniku pojawiła się piękna dziewica w szarawarach? A może
przyjedzie konno, w teksańskim kapeluszu?
- Wiem, że to brzmi niewiarygodnie, ale wcale nie żartuję -
westchnął Ryan. - Ten pierścień ma naprawdę szczególne
właściwości, które tobie przydadzą się bardziej niż moim dzieciom, z
których każde odnalazło już miłość swego życia.
- Miłość życia - smętnie powtórzył Niko. - Wy, Amerykanie,
wierzycie w takie sentymentalne mity rodem z Hollywood. Ja też
lubię hollywoodzkie filmy, ale nie jestem tak naiwny...
- Nie to miałem na myśli - przerwał Ryan. - No więc dobrze,
powiem wprost. Wiem, co było między tobą i Esme Bakkar.
Nikowi odebrało mowę. Sam dźwięk jej imienia zrobił na nim
tak piorunujące wrażenie, że nie potrafił wybąkać słowa.
- Od waszego rozstania sytuacja radykalnie się zmieniła - podjął
Ryan. - Twojemu krajowi nie grozi już wewnętrzna rewolta. Zdobyłeś
sobie szerokie poparcie, a wujaszek Amman skutecznie się
skompromitował i wołał wyemigrować.
- To prawda, po publicznym ujawnieniu jego seksualnych
perwersji sami zwolennicy Ammana kazali mu się wynosić z kraju.
Pozbyłem się go, nie przykładając do niczego ręki - przyznał Niko z
lekko ironicznym uśmiechem.
- Pokazałeś, chłopcze, co potrafisz. Pokonałeś politycznych
przeciwników, nawiązałeś cenne stosunki, ze światem i zdobyłeś jako
RS
17
król niepodważalną pozycję. Teraz pora odzyskać Esme. Zapadło
długie milczenie.
- Dzięki ci, Ryan. Wiem, że chcesz dla mnie jak najlepiej -
odezwał się na koniec Niko - ale na to, żeby ją odzyskać, twój
pierścień musiałby mieć prawdziwie czarodziejską moc.
- Dlaczego tak uważasz?
- Bo Esme nie chce o mnie nawet słyszeć.
- Ja na twoim miejscu uznałbym to za obiecujący znak.
- Mam się cieszyć, że mnie nienawidzi? - zdumiał się Niko.
- Wiem, co mówię. Zdążyłem trochę zmądrzeć od czasu, kiedy
byłem w twoim wieku - uśmiechnął się Ryan. - Miłość blisko
sąsiaduje z nienawiścią. Byłoby o wiele gorzej, gdyby nic do ciebie
nie czuła. Musisz po prostu zadzwonić...
- I co, zaprosić ją na kolację? A może posłać jej kwiaty? -
ironizował Niko. - Dziś takie sztuczki nie przejdą nawet w
sentymentalnym filmie.
- Skąd wiesz? Próbowałeś? Czy chociaż do niej dzwoniłeś?
Niko poderwał się i zaczął chodzić po pokoju.
- Nie będę udawał, choć sam przed sobą nie lubię się do tego
przyznawać. Owszem, dzwoniłem do niej. I to pięć razy.
- Tylko pięć?
- Niech to szlag! No dobrze, dziewięć. A może więcej. Jak tylko
w Imarko zapanował spokój. - Niko nerwowo przeczesał ręką włosy. -
Ale ona nie podchodzi do telefonu. Każe swojej przyjaciółce Jackie
RS
18
mówić, że nie chce mieć ze mną nic wspólnego. Mówi to specjalnie
głośno, żebym usłyszał.
- Hm - zasępił się Ryan. - W takim razie trzeba się będzie uciec
do radykalniejszej metody.
- Nic z tego nie będzie. W Rayazie rządzi oligarchia. To znaczy
grupa potężnych rodów, do której należą Bakkarowie, a także klan
Muradów. Otóż wiem z pewnego źródła, że oba rody zamierzają
doprowadzić do małżeństwa między młodym Bashirem Muradem i
Esme. - Nikowi przy tych słowach ścisnęło się serce. - Nie wiem, co
prawda, jak ona się na to zapatruje. Moi informatorzy nie potrafili
tego ustalić.
- Moi natomiast donoszą, że Bakkarowie są w tej chwili
całkowicie zaabsorbowani losem jej siostry Zary, która rok temu
straciła męża i została z trzema nieletnimi córeczkami trojaczkami. Na
miejscu papy Bakkara też troszczyłbym się przede wszystkim o
przyszłość owdowiałej córki z trójką dzieci.
- Nie rozumiem, do czego zmierzasz. Co ma do tego jej siostra?
- A to, że młody Murad jest teraz dla Bakkarów znacznie
lepszym kandydatem na męża dla Zary niż dla Esme.
- Głupstwa mówisz! Jakim cudem Bakkarowie mieliby nakłonić
Muradów, aby przyjęli do rodziny wdowę z trójką dzieci?
- Bardzo prosto. Oba rody łączy wprawdzie bliska przyjaźń, ale
Bakkarowie są od Muradów znacznie bogatsi i potężniejsi, więc z
pewnością potrafią przeprowadzić swoją wolę.
RS
19
- To nie tak. W Rayazie kobiety nie są cenione. Odwrotnie,
uważa się je za obciążenie rodziny. Dlatego Hassanowie nie chcieli po
śmierci syna przyjąć Zary z córkami do swego domu. Muradowie też
ich nie zechcą, a Bakkarowie, którzy myślą podobnymi kategoriami,
łatwo to zrozumieją. Mieszkańcy Imarko mają o wiele
nowocześniejszy stosunek do kobiet - z dumą zakończył Niko.
- Wiem, mój chłopcze, że zapowiadasz się na jednego z
najświatlejszych władców Bliskiego Wschodu - uśmiechnął się Ryan,
poklepując go czule po ramieniu. -I dlatego potrzebujesz równie
światłej żony. Takiej jak Esme. Zwłaszcza że ją kochasz. Słyszałem,
że znowu jest w Anglii.
- Wiem, Podobno chce pisać doktorat. Dziwne, że rodzina
wyraziła na to zgodę.
- Mnie to wcale nie dziwi. Są całkowicie zajęci przyszłością
Zary. Esme znajduje się w tej chwili, by tak rzec, poza zasięgiem
rodzinnych radarów. Powinieneś z tego skorzystać i wziąć ich przez
zaskoczenie.
- Z Bakkarami i tak dałbym sobie radę. W końcu już raz
przystali na nasze zaręczyny. Problem w tym - westchnął Niko - że
Esme jest jeszcze bardziej nieprzejednana niż jej rodzina. Po tym, jak
mąż Zary zabił się, lecąc swoim prywatnym samolotem, wysłałem jej
kondolencje, a ona odesłała list, nawet go nie otwierając. Od rodziców
Esmy otrzymałem uprzejmą odpowiedź, a od Zary bardzo miły list.
- Nic dziwnego! W końcu jesteś znakomitą partią!
RS
20
- Ale z ciebie cynik! Jak ty to łączysz z sentymentalną wiarą w
magiczną moc pierścienia?
Wsunął pierścionek na palec i bezwiednie potarł go palcem
drugiej ręki.
- Jak by to było dobrze, gdyby wszystko wyglądało tak prosto,
jak ci się wydaje - westchnął.
- Jeszcze się przekonasz, Niko. Pierścionek pomoże ci ją
odzyskać. Oczywiście, jeżeli sam zabierzesz się do roboty. A wierzę,
że to potrafisz.
Niko znowu poczuł ściskanie w gardle.
- Sytuacja wymaga nadzwyczajnych środków - podjął
tymczasem Ryan. - Kolacje przy świecach, kwiaty i czekoladki na nic
się nie zdadzą, skoro dziewczyna nie chce podejść do telefonu. A
trzydziestu pięciu lat czekania na triumf prawdziwej miłości też ci nie
polecam. Nie ma rady, Niko, musisz w sprawach sercowych okazać
takie samo zdecydowanie, na jakie potrafisz się zdobyć w polityce.
- Jakież to zdecydowane środki chcesz mi doradzić, Ryanie? -
uśmiechnął się Niko. - Mam ją porwać i trzymać pod kluczem, dopóki
nie powie „tak"?
- Otóż właśnie! - triumfalnie wykrzyknął Ryan Fortune. - To
właśnie miałem ci doradzić. Zdumiewające, jak podobnymi drogami
krążą nasze myśli. Czasami do złudzenia mnie przypominasz. Od
najlepszej strony - dodał z zadowoleniem.
RS
21
ROZDZIAŁ DRUGI
Tydzień później Jackie Sloane wytrzeszczyła oczy, gdy
otwarłszy drzwi zajmowanego wespół z Esme mieszkania w
Oksfordzie, zobaczyła przed sobą Nika Tan-efiego.
- Mieszkacie w fatalnie chronionym budynku -oświadczył.—
Ani w holu na dole, ani na schodach nikt mnie nie zatrzymał. A ty
otworzyłaś drzwi, nie pytając, kto to.
- Mieszkamy w dobrej dzielnicy, w spokojnym mieście - odcięła
się Jackie. - Czujemy się zupełnie bezpiecznie.
- Pierwszy lepszy bandzior albo... albo porywacz mógłby w pięć
minut dostać się do środka - oświadczył groźnie. - Esme nie jest tutaj
bezpieczna.
- Zupełnie jakbym słyszała papę Bakkara. Tylko że on poza
zwykłymi włamywaczami grozi zwykle bandytami z Imarko, Syrii,
Egiptu, Izraela, Jordanii i Iraku, złoczyńcami z krajów Zachodu, nie
mówiąc już o Afryce i Azji.
- To prawda. Rayaz jest krajem źle usposobionym do świata. Na
każdym kroku widzą tylko wrogów.
- Z dobrze rozumianej przezorności - wtrąciła Esme, która
weszła tymczasem do pokoju i zatrzymała się parę kroków za plecami
Jackie. - Wiemy dobrze, że nasi tak zwani przyjaciele mają na oku
wyłącznie naszą ropę naftową, a nie dobro kraju, i należy ich
traktować jak potencjalnych wrogów.
RS
22
- My też dysponujemy ogromnymi zasobami ropy, ale w
przeciwieństwie do was wolimy z innymi krajami utrzymywać
przyjazne stosunki - bez namysłu wyrecytował Niko.
Potrafił na szczęście przytaczać polityczne slogany niemal bez
udziału świadomości, ponieważ wejście Esme przyprawiło go o
dziwne sensacje: gwałtowne bicie serca, poczucie miękkości w
kolanach, mętlik w głowie. Wpatrywał się w nią jak zaczarowany, nie
mogąc oderwać oczu.
Czarne, lśniące włosy spływały jej z ramion, ogromne oczy
płonęły ogniem, a czerwone, zmysłowe usta kusiły, by chwycić ją w
ramiona i całować bez opamiętania. Wiedział, iż jest piękna, lecz
jeszcze nigdy nie wydała mu się aż tak zachwycająca.
Zmusił się do odwrócenia oczu. Wbił wzrok w
bożonarodzeniowy wieniec, który wisiał na drzwiach, zapewne z
inicjatywy Jackie. Zresztą Esme, choć była muzułmanką, podobnie
jak jego zachwycała panująca na Zachodzie w okresie Bożego
Narodzenia atmosfera powszechnej życzliwości.
- Lepiej być we wrogich stosunkach z Rayazem niż w
przyjaznych z królestwem Imarko. My przynajmniej nikogo nie
oszukujemy - usłyszał głos Esme.
- Za jakie winy znalazłam się na linii ognia? - pożaliła się Jackie.
- Jeszcze trochę i każecie mi rozsądzić wasze sąsiedzkie spory. Tylko
dyplomacja może mnie uratować. Niko, chyba się nie pomylę,
zgadując, że to, co trzymasz w rękach, to podarki dla Esme? - paplała
z humorem.
RS
23
Niko milczał. Jego wzrok znowu pobiegł ku Esme, która
wpatrywała się w starą pozytywkę, ozdobioną figurkami
roztańczonych aniołków.
Dziewczyna miała na sobie długą i luźną, ukrywającą sylwetkę
suknię z błękitnego jedwabiu. Ale Niko dobrze jej figurę pamiętał.
Widywał Esme w strojach wschodnich i europejskich, a nawet w
kąpielowym kostiumie. Nigdy jednak nie oglądał jej nagiej. Myśląc o
tym, kolejny raz pożałował swej wstrzemięźliwości, która w czasach
ich narzeczeństwa nie pozwoliła mu pójść z nią bez ślubu do łóżka.
- Ręce ci zemdleją od trzymania tego wielkiego bukietu,
bombonierki i szampana - trajkotała Jackie, ignorując panującą w
pokoju napiętą atmosferę. - Czy to bilety do teatru? - wykrzyknęła,
sięgając po wetknięte w bukiet kartoniki. - Marzyłam, żeby zobaczyć
tę sztukę! A jakie świetne miejsca!
- Możesz je sobie wziąć, Jackie. Razem z szampanem i różami.
Ja niczego od niego nie przyjmę - oznajmiła Esme, odwracając się i
wychodząc do drugiego pokoju.
Po chwili za drzwiami rozległy się dźwięki nastawionej na cały
regulator muzyki.
- Źle poszło! - westchnął Niko i zaklął pod nosem w swym
rodzimym języku.
- A co, myślałeś, że cię powita z otwartymi ramionami? - zakpiła
Jackie. - Po tym, jak ją tak podle rzuciłeś? Przecież wiedziałeś, że nie
chce z tobą rozmawiać. Skończone, Niko, nie masz tu czego szukać.
RS
24
Tylko bliskowschodni król może sądzić, że dziewczynę można
przebłagać paroma pięknymi prezentami!
- Miałem nadzieję, że może jednak. W każdym razie musiałem
spróbować.
- No więc spróbowałeś i dostałeś po nosie. A teraz żegnaj. -
Jackie położyła rękę na klamce.
- Chwileczkę, ja tak łatwo nie rezygnuję - powiedział Niko,
wchodząc do pokoju i zatrzaskując za sobą drzwi. - Bądź tak miła i
przyjmij te rzeczy, bo inaczej wyrzucę wszystko do śmieci - poprosił,
wtykając jej przyniesione podarunki.
- Z miłą chęcią. Zaraz zadzwonię do znajomego, że mam na
wieczór bilety do teatru. I wstawię róże do wazonu.
Jackie wyszła do kuchni, zostawiając Nika na środku pokoju. Po
chwili za ścianą ucichła muzyka, drzwi się uchyliły i z sypialni
wyjrzała Esme.
- Jackie? Czy już sobie...
- Czy sobie poszedłem? Nie - odrzekł Niko. - Nadal tu jestem. A
Jackie zaniosła kwiaty do kuchni.
- Wyjdź natychmiast! - rozkazała Esme.
- Nie wyjdę.
- Że co? - Jej oczy zapłonęły gniewem. - Każę ci wyjść, a ty
odmawiasz?
- Tak jest, odmawiam - oświadczył, rozsiadając się na kanapie.
Długą chwilę mierzyli się wzrokiem. Esme pierwsza odwróciła
oczy.
RS
25
- Mam zadzwonić na policję? - zagroziła.
- Nic z tego. Telefon jest zajęty. - Wskazał głową kuchnię. -
Jackie umawia się na wieczór do teatru.
- Może sam z nią pójdziesz?
- Ja z Jackie? Pierwsza ci powie, że do siebie nie pasujemy.
- To prawda. Jest lojalna i uczciwa. Szkoda by jej było dla
zdradzieckiego samochwały z Imarko.
- Zostaw te nacjonalistyczne bzdury, w które sama nie wierzysz.
Wiem, że potrafisz samodzielnie myśleć i zawsze cię za to
podziwiałem.
- Był czas, kiedy chętnie słuchałam twoich podstępnych
pochlebstw. Ale to już minęło. Przekonałeś mnie, że moi rodacy
dobrze was oceniają. Trzeba być nie wiem jak podłym i bezczelnym,
zadufanym w sobie egoistą, żeby nachodzić mnie w ten sposób, i
jeszcze liczyć na dobre przyjęcie.
- Tak bardzo mnie nienawidzisz? - spytał Niko, uważnie jej się
przypatrując.
- Cóż za przenikliwość!
- Rzeczywiście czujesz do mnie nienawiść.
- O tak! - zawołała. - Dlaczego się tak uśmiechasz?
- Niko? Jesteś tam jeszcze? - Do pokoju weszła Jackie z
pudełkiem czekoladek w ręku. - Poczęstujecie się?
- Jackie nie czuje do mnie nienawiści. Jestem jej całkowicie
obojętny - z namysłem zauważył Niko.
RS
26
- To prawda. Na początku nie mogłam o tobie spokojnie myśleć,
ale uznałam, że szkoda na to zdrowia. Esme też. Nic już do ciebie nie
czuje. A na to, żeby nienawidzić, trzeba żywić jakieś uczucia.
- Całkowicie się z tobą zgadzam. - Niko wstał z kanapy. - Stary
banał, że od nienawiści tylko krok do miłości, wcale nie jest taki
głupi.
- Wynoś się w tej chwili! - krzyknęła Esme, chwytając ze stołu
ciężką mosiężną lampę. - Liczę do czterech. Raz...
- Nie bój się, ona żartuje - wtrąciła Jackie. - Niedawno w
telewizji w Ryazie wypowiadała się przeciwko przemocy.
- Dwa... - odliczała Esme, zbliżając się do Nika z podniesioną
lampą.
- To ma być żart? - mruknął Niko, postępując krok do tyłu. -
Myślę, że jest wściekła i na serio chce mnie zdzielić.
- Głupstwa mówisz - zaoponowała Jackie, usiłując rozładować
sytuację i odebrać przyjaciółce nieszczęsną lampę. - Dlaczego zresztą
miałaby się złościć, kiedy nic do ciebie nie czuje? I zawracać sobie
tobą głowę, kiedy piękny Bashir Murad nie może się doczekać
wyznaczenia daty ich ślubu?
- To nieprawda! - wykrzyknął Niko, tracąc nagle rezon.
- Trzy... - Esme postąpiła kolejny krok.
- A właśnie, że prawda. W całym Ryazie mówi się dziś tylko o
Esme i Bashirze - ciągnęła Jackie z nutą konsternacji w głosie. - Daj
spokój, Esme, nie widzisz, że Niko nie zna się żartach? Odstaw to,
zanim komuś stanie się krzywda.
RS
27
- Esme nie wyjdzie za Bashira, to wykluczone -władczym tonem
oświadczył Niko.
- Cztery! - Lampa poszła w górę, Niko zdążył jednak
unieruchomić rękę Esme, nim zadała cios.
- Nie możesz wyjść za Bashira Murada - powtórzył Niko, robiąc
ruch, jakby chciał ją objąć, lecz Esme odskoczyła.
- Tu akurat masz rację — przyznała. - Nie zamierzam wychodzić
za mąż. Ani za Bashira, ani za nikogo innego. Zawiadomiłam
rodziców, że chcę poświęcić się nauczaniu, i postawię na swoim.
- Już widzę, jak Bakkarowie skaczą z radości - zakpiła Jackie.
- Są równie mało zachwyceni jak po naszych idiotycznych
zaręczynach - prychnęła Esme, zerkając ukradkiem na Nika. - Chociaż
nie, tamtą katastrofę przyjęli stokroć gorzej.
Przy ostatnich słowach Esme podbiegła i pchnęła Nika tak silnie,
że zachwiał się na nogach. A po następnym, nieco lżejszym pchnięciu,
znalazł się za drzwiami.
Zatrzasnęła drzwi i przekręciła klucz w zamku.
- Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz! - krzyknął Niko ze
schodów.
- Pozbyłam się ciebie półtora roku temu - odkrzyknęła Esme. -
Nie chcę więcej o tobie słyszeć. Idź i nie wracaj!
- Esme, nie muszę ci chyba mówić, jak fatalnie to rozegrałaś -
odezwała się Jackie do przyjaciółki, która ciężko dysząc, stała oparta
plecami o drzwi. - Kompletnie straciłaś nad sobą panowanie!
Zza drzwi doszło je echo oddalających się kroków Nika.
RS
28
- Nie chcę go więcej widzieć - łamiącym się głosem wykrztusiła
Esme.
- Nie sądzę, żeby był o tym przekonany. Okazałaś za dużo
emocji. Chyba nie uwierzył, że nic do niego nie czujesz. Najpierw te
wymyślania, a potem wygrażanie lampą. Uff! Sądziłam, że już ci
przeszło, ale dziś zachowywałaś się jak zakochana kobieta. Zakochana
i skrzywdzona!
- Nieprawda! Wcale nie! Na pewno tak nie myśli. O mój Boże,
dlaczego mi to zrobił?
- Powiem ci na pociechę, że on też nie zachował zimnej krwi.
Chyba bardzo chce cię odzyskać.
- Nic z tych rzeczy! - Esme energicznie potrząsnęła głową. -
Nigdy do niego nie wrócę! - oznajmiła i ku własnemu przerażeniu
wybuchnęła płaczem.
Wieczór wlókł się nieznośnie. Esme siedziała sama w domu, nie
mając czym się zająć. Jaka szkoda, że Jackie ma alergię na koty!
Bakkarowie uwielbiali otaczać się kotami. A dziś Esme szczególnie
tęskniła za towarzystwem jakiegokolwiek żywego stworzenia.
Popatrzyła na martwy ekran telewizora. Na żadnym kanale nie
znalazła niczego ciekawego. Nie mogła się nawet zająć nauką, bo na
uniwersytecie była przerwa semestralna. Ostatnie egzaminy zdała
celująco, a zajęcia miały się rozpocząć znowu dopiero w połowie
stycznia.
Jackie poszła do teatru z Christopherem i pewnie zostanie u
niego na noc. Esme lubiła na ogół takie samotne wieczory, które
RS
29
dawały miłe wytchnienie, zwłaszcza po - tym, co ona i jej rodzina
przeżyli w minionym roku. Jednakże dzisiejsza wizyta Nika wszystko
zmieniła.
Niko miał w sobie siłę żywiołu, który wywraca wszystko do
góry nogami jak trzęsienie ziemi. Już dwukrotnie radykalnie zmienił
jej życie. Czy znowu mu się to uda?
Nakręciła pozytywkę i patrzyła, jak aniołki Okrążają drewnianą
choinkę przy wtórze „Cichej nocy". Ale jej myśli nie mogły się
oderwać od Nika.
Przypominała jedną z marionetek, którymi ona i Zara bawiły się
w dzieciństwie. Uwielbiały pociągać za sznurki i obserwować
posłusznie podskakujące lalki. To samo robi z nią Niko! Kolejny raz!
Jak na ironię tylko on jeden, mężczyzna którego nie może mieć,
potrafi obudzić w niej gorące uczucia - miłość albo wściekłość!
Poczuła nagły wstyd. Bo jeśli Niko rzeczywiście szuka pojednania, to
nie z obecną Esme, lecz z tamtą niewinną dziewczyną, z którą był
zaręczony.
Kiedy się dowie, co wyrabiała zaraz po ich zerwaniu, a prędzej
czy później musi się dowiedzieć, niechybnie znowu ją porzuci. Jest
królem, którego narzeczona musi być dziewicą.
Utrata dziewictwa ostatecznie ją dyskwalifikowała jako
kandydatkę na żonę. Niko był przywiązany do tradycji, a w ich części
świata nadal panowało przekonanie, że panna młoda musi być bez
skazy. Od ich zerwania Esme tak konsekwentnie udawała obojętność
RS
30
wobec Nika, że zarówno rodzina, jak i przyjaciele dali się nabrać.
Tylko ona wiedziała, iż ani na chwilę nie przestała go kochać.
Nie może dopuścić, żeby ponownie ją porzucił! Czyli nie może
go więcej oglądać ani z nim rozmawiać. Łatwiej to powiedzieć, niż
zrobić. Pamiętała, jak trudno jej było w ostatnich miesiącach
odmawiać podejścia do telefonu, gdy dzwonił. Na szczęście to Jackie
za każdym razem podnosiła słuchawkę, bo gdyby ona usłyszała jego
głos...
Nagle, jak na zawołanie, zadzwonił telefon.
Esme zamarła. A jeśli to on? Była sama w domu. Jeżeli
usłyszysz głos Nika, masz natychmiast odłożyć słuchawkę, przykazała
sobie.
- Esme, to ty? Mówi Tariq.
Pierwsze uczucie zawodu szybko ustąpiło miejsca
zaniepokojeniu. Telefon któregoś z młodszych braci oznaczał
zazwyczaj nowe kłopoty w domu. Coś ją jednak zaskoczyło.
- Dziwnie mówisz, Tariq. Masz inny głos.
- Przeziębiłem się. Mam okropną chrypę - odparł odchrząkując. -
I jestem okropnie zgnębiony.
- Z jakiego powodu?
- Musisz natychmiast przyjechać. Tylko ty potrafisz położyć kres
temu, co się tu wyrabia. Mnie rodzice nie chcą słuchać. Riad, Amir i
Ben-Ali też nic nie zdziałali.
- Ale o co chodzi? Co się takiego stało?
- Chcą wydać Zarę za mąż, za kupca dywanów z Jemenu.
RS
31
- Co?!
- Facet jest obłędnie bogaty. Obiecuje, że wychowa dziewczynki
i da każdej posag. Jutro wieczorem mają razem z Zarą odlecieć do
Jemenu. Musisz natychmiast przyjechać. Zamówiłem miejsce w
samolocie...
- Tariq, to niemożliwe. Rodzice nie mają znajomych w Jemenie.
Musiałeś coś pokręcić. Mama i ojciec zanadto kochają Zarę i
dziewczynki, nie mogę sobie wyobrazić...
- Wszyscy wpadli w jakieś szaleństwo - szybko wtrącił Tariq. -
Nie tylko rodzice, ale i dziadkowie, a nawet ciotki i wujowie. Bo
widzisz... Hassanowie zażądali rekompensaty, pieniędzy, ziemi i
udziału w rządach za to, że Zara przyczyniła się do śmierci ich syna,
bo pozwoliła mu wtedy lecieć samolotem.
- Jak miała go powstrzymać? - oburzyła się Esme. - Wiedzą
przecież, że Rez Hassan nikogo nie słuchał. Zresztą to Hassanowie
pozwolili mu zdobyć licencję pilota, kiedy miał kilkanaście lat. A kto
podarował mu samolot? To wszystko nie trzyma się kupy!
- Znasz Hassanów. Pamiętasz, co opowiadali, kiedy Zarze
urodziły się trojaczki. Że przyniosła rodzinie wstyd, rodząc tyle dzieci
naraz, w dodatku same dziewczynki. Muszą mieć jakichś przodków z
Imarko, chociaż za nic by się do tego przyznali - zachichotał Tariq.
- Nie rób sobie żartów - skarciła go Esme. - Wiadomo, że po
Hassanach można się spodziewać wszystkiego najgorszego. Ale żeby
rodzice zgodzili się wysłać Zarę i dziewczynki...
RS
32
- I to do Jemenu! Nie mam pojęcia, skąd wytrzasnęli tego kupca.
Musisz przyjechać i zrobić z tym porządek. Zara błaga cię o pomoc.
Sama by to zrobiła, ale jest zbyt roztrzęsiona, żeby podejść do
telefonu.
Esme serce się ścisnęło na myśl o ukochanej siostrze.
- Biedna Zara. Oczywiście, że przyjadę. Mam już nawet pewien
plan. Zaraz po wyładowaniu zadzwonię do Muradów, którzy na
pewno staną po naszej stronie. Są nadal obrażeni na Hassanów za
tamten incydent podczas ramadanu. Pamiętasz?
- Jasne, że pamiętam. Cały ten nasz kraj to istne gniazdo
szerszeni!
- Czasami ja też tak myślę - westchnęła Esme. - Czy
zarezerwowałeś mi bilet?
- Tak. I zamówiłem samochód na lotnisko. Wkrótce się po ciebie
zjawi. Dziękuję, siostrzyczko!
- Zaraz się spakuję, żeby nie musiał czekać.
- Muszę przyznać, że nieźle mi poszło, zważywszy, że w życiu
nie widziałem Tariqa Bakkara na oczy -zwrócił się do Nika jego
słynący z aktorskich talentów młody kuzynek Hamid. - Pamiętałem na
szczęście, że rayazkie książątka mówią zwykle z angielskim
akcentem.
- Ale kiedy wyjechałeś z tym gniazdem szerszeni, myślałem, że
już po nas. Trochę to było ryzykowne.
- To był taki żarcik na nasz własny użytek - zaśmiał się Hamid.
RS
33
Matki Nika i Hamida były siostrami, a dwaj mężczyźni byli
niemal w tym samym wieku. Hamid od dzieciństwa potrafił
zdumiewająco naśladować cudze głosy, czym wprawiał Nika na
przemian w podziw i przerażenie.
- Bardzo mi pomogło, że mogłem się powołać na to, co Esme
opowiadała ci dawniej o Zarze i Hassanach. Bo w pierwszej chwili
wyraźnie mi nie wierzyła.
- Może źle wymyśliłeś tego kupca z Jemenu. To nie w ich stylu.
Gdyby chodziło o saudyjskiego księcia...
- Nie, to nie to. Miałem wrażenie, że nie wierzy, żeby jej rodzice
zmuszali Zarę do małżeństwa wbrew jej woli. Może są bardziej
ludzcy niż sądzimy? Może ich przodkowie pochodzili z Imarko? -
spekulował Hamid.
- Byliby śmiertelnie obrażeni, gdyby mogli cię słyszeć - zaśmiał
się Niko. - O ile wiem, Bakkarowie chwalą się, że nikt z ich rodu
nigdy nie postawił stopy w Imarko inaczej jak dla odzyskania
bogactw, które im rzekomo zagrabiliśmy.
- Ach, te wieczne rodzinne i polityczne spory! Człowiek czuje
się czasem, jakby chodził po polu minowym.
- Nie wiem, jak ci dziękować za ten telefon - powiedział Niko,
poważniejąc. - Może dzięki tobie odzyskam Esme.
- Mam nadzieję, że oprócz innych zalet posiada również
zdolność wybaczania. W przeciwnym razie nie chciałbym być w
twojej skórze, kiedy wyjdzie na jaw, że zwabiłeś ją podstępem na
RS
34
pokład samolotu, że nie ma żadnego kupca z Jemenu, a jej siostrze nic
nie grozi.
- Kocha mnie - westchnął Niko z nadzieją w głosie. - Wybaczy
mi, kiedy zrozumie, że zrobiłem to, aby ją odzyskać.
- Co za romantyk! - z błyskiem w oku zauważył Hamid.
RS
35
ROZDZIAŁ TRZECI
- Czy mogę wziąć pani bagaż i płaszcz, księżniczko? Esme
gwałtownie się odwróciła, niemal zderzając się ze stewardem, który
podszedł tak cicho, że nie usłyszała jego kroków.
- Najmocniej przepraszam, księżniczko!
- Księżniczko? - powtórzyła zdziwiona, rozglądając się uważniej
po wnętrzu samolotu. Zamiast spodziewanych rzędów podwójnych
foteli z małą kuchenką i toaletą na wprost siedzeń, miała przed sobą
luksusowo umeblowaną prywatną kabinę, przypominającą do
złudzenia salon arabskiego pałacu. Pod ścianami stały pokryte
jedwabiem otomany i wygodne nowoczesne fotele, a podłogę
wyściełały wspaniałe dywany. Na jednym końcu kabiny znajdowała
się doskonałe wyposażona kuchnia, na drugim zaś wisiała ciężka
ciemna kotara, za którą coś się kryło.
Nigdy nie widziała niczego podobnego na pokładzie samolotu
Rayazkich Linii Lotniczych. Poczuła, że dzieje się coś bardzo
podejrzanego.
- Tytuły zlikwidowano dwadzieścia lat temu. Nikt ich dziś w
Rayazie nie używa - oświadczyła, miażdżąc speszonego stewarda
piorunującym wzrokiem. - Oprócz Hassanów i ich służby - ciągnęła
surowo. – Zaczynam rozumieć, co się tu dzieje. Który z was tam się
ukrył? -zawołała w kierunku ciemnej zasłony. - Zayed? Mommar? A
może Karim? Odezwijcie się! Dosyć tych dziecinnych podchodów!
RS
36
Odpowiedziało jej milczenie.
- Strach was obleciał, co? - podjęła z narastającą złością. -
Ładnie będziecie wyglądali, kiedy wyjdzie na jaw, w jaki to latający
przybytek rozpusty zamieniliście jeden z waszych samolotów.
Szum silnika przeszedł w głośny ryk i samolot ruszył na pas
startowy.
- Stać! - krzyknęła Esme, rzucając się w kierunku kotary. -
Macie natychmiast zatrzymać samolot! Nie dam się porwać i nie
myślcie, że zmusicie nas szantażem do okupu.
Przestraszony steward biegł za nią, błagając, by usiadła i zapięła
pas. Esme gwałtownym ruchem szarpnęła kotarę, odsłaniając mroczne
pomieszczenie, w którym mimo ciemności dostrzegła zarys wielkiego
łoża. Serce podskoczyło jej do gardła, lecz postanowiła nie okazać
strachu.
To ona musi ich zastraszyć.
- Schowałeś się pod łóżkiem? A może w szafie? Co za tchórz!
Ale słusznie boisz się pokazać. Już ja się dowiem, który to z was.
Samolot kołował coraz prędzej, a wystraszony steward zaczaj
recytować przepisy obowiązujące pasażerów podczas startu.
- Zatrzymaj samolot! - krzyknęła Esme, choć zdawała sobie
sprawę z beznadziejności swego żądania.
W tym momencie otworzyły się drzwi w głębi i do
pomieszczenia wpłynął strumień światła.
- Niko?!
RS
37
To chyba sen. Chyba dostała halucynacji. Czy naprawdę stoi
przed nią Niko? Ubrany całkiem nie po królewsku, w dżinsy i
czerwony pulower?
- Niko, to ty? - powtórzyła, nie wierząc własnym oczom.
- Owszem, we własnej osobie - odparł zaczepnie. -Jak widzę,
moja obecność bardziej cię przeraża niż perspektywa porwania przez
braci Hassanów. Czy porwania są tak częste wśród panujących w
Rayazie rodów, że nic innego nie przychodzi wam do głowy, kiedy...
- To ty mnie porwałeś! - W głowie jej zaszumiało. - To po prostu
niebywałe. To... to jest akt wojenny!
Steward wydał z siebie jęk oburzenia.
- Dziękuję, Dżamal, możesz nas zostawić. Zgodnie z przepisami
powinieneś teraz usiąść i zapiąć pas.
- Tak jest, Wasza Wysokość. - Steward wycofał się, zaciągając
za sobą kotarę.
W sekundę później samolot oderwał się od ziemi, Esme i Niko
zatoczyli się na zawieszoną gobelinem ścianę, a odbiwszy się od niej,
padli razem na ogromne łoże.
Esme szybko obciągnęła spódniczkę swojej „grzecznej"
popielato-różowej sukienki, którą włożyła na drogę, aby przypodobać
się popierającym skromne stroje rodzicom.
A tymczasem, zamiast z rodzicami, ma do czynienia z Nikiem,
koziołkując po łóżku w zupełnie nie nadającej się do tego sukni.
RS
38
- Może należałoby jednak zająć miejsca i zapiąć pasy - zauważył
Niko, kiedy maszyna ponownie zatrzęsła. Mamy wyjątkowo
niespokojny start.
- Jak cały ten twój pomylony, bandycki spisek - prychnęła ze
złością.
Samolot gwałtownie zachybotał, omal nie zrzucając ich na
podłogę. Uczepili się kurczowo oparcia w głowach łóżka.
- Nie masz skłonności do morskiej choroby? - zaniepokoił się
Niko.
- Miałbyś się z pyszna, gdybym dostała mdłości na królewskim
łożu wytwornego Air Force One Waszej Wysokości - zauważyła z
przekąsem.
- Air Force One to nazwa samolotu amerykańskiego prezydenta.
Mój nie ma nazwy i nie służy do żadnych niecnych celów, jak nie
przymierzając, samoloty gwiazd rocka.
- Tak dobrze jesteś zorientowany, do czego służą samoloty
gwiazd rocka? Zacząłeś zadawać się z gwiazdami? Ciekawe, co by na
powiedzieli twoi bogobojni poddani.
- Z nikim nie zacząłem się „zadawać", a już na pewno nie z
gwiazdami rocka.
- Oszczędź mi przynajmniej tych górnolotności. Bądź łaskaw
traktować mnie jak zaprzysiężonego wroga - odpaliła Esme możliwie
najbardziej nieprzyjaznym tonem.
Samolot wciąż się chybotał, turlając nimi po łóżku. W pewnej
chwili znaleźli się twarzą w twarz i ich oczy się spotkały.
RS
39
- Kiedy parę godzin temu rzuciłaś się na mnie z lampą, wziąłem
to za chwilowy wybryk - odezwał się. -Dopiero teraz widzę, jaka
jesteś wojownicza. Zawsze wiedziałem, że masz charakter, nie
przypuszczałem jednak, że aż taki.
- No to teraz już wiesz.
Niko lekko się uśmiechnął!
- Kiedy wygrażałaś Hassanom, pomyślałem, że wolałbym nie
być w ich skórze, gdyby wpadli ci w ręce. Zdawałaś się być zdolna do
wszystkiego.
- Bo jestem. Ćwiczyłam karate, judo, akido, a nawet boks.
Nauczyłam się od moich braci.
- I co, zrobiłaś kiedyś użytek z tych umiejętności? - zaciekawił
się Niko.
- A jakże - przytaknęła. - Mając dwanaście lat, stłukłam na
kwaśne jabłko dwóch rozwydrzonych synalków Hassana za to, że
podczas jakiegoś wesela znęcali się nad małym Rashidem Muradem. I
jeszcze było parę razów... ale tylko w obronie słabszych - zastrzegła
się.
- I za każdym razem udawało ci się pokonać agresora? - pytał
dalej, wsparłszy się na łokciu i spoglądając na Esme z niekłamanym
podziwem.
- A tak. - Wyraźnie się ożywiła. - Ponieważ do przepisowych
chwytów dodałam kobiece sposoby w rodzaju drapania paznokciami i
targania za włosy.
RS
40
- Czyli stosując element zaskoczenia, który okazuje się nieraz
najskuteczniejszy - z uznaniem przyznał Niko.
- Podobnie jak strach przed przeciwnikiem, o którym wiadomo,
że w razie czego nie zawaha się przejść do czynów.
- To prawda, wśród zaprzyjaźnionych rodzin uchodzę za herod-
babę. - Esme lekko się uśmiechnęła. - Bracia Hassanowie i inni
kuzyni do dziś wolą mi się nie sprzeciwiać.
- Chociaż zdążyli cię przerosnąć o głowę i każdy z nich waży
pewnie dwa razy tyle co ty?
- Tak, wciąż jestem dla nich postrachem. Nie masz pojęcia, jak
mi się podlizują i jak to złości ich rodziców, którzy rzecz jasna nie
darzą mnie sympatią.
- Czy to nie dlatego nasze zaręczyny nie wywołały w Rayazie
wyraźnego sprzeciwu? Uważano, że spadniesz na nas jak bicz boży i
wymierzysz królestwu Imarko zasłużoną karę?
Esme omal nie parsknęła śmiechem. Uwielbiała poczucie
humoru, jakim odznaczał się Niko. Przypomniała sobie jednak, że nie
może się poddać jego czarowi. Nic się przecież nie zmieniło od
dzisiejszego popołudnia, kiedy to podjęła postanowienie, iż nie
powinni się widywać.
Dziś po południu... Gwałtownie usiadła na łóżku.
- To straszne! Jak mogłam zapomnieć? Och, Niko, nie mogłeś
mnie porwać w gorszym momencie! Muszę lecieć do domu ratować
siostrę! Każ pilotowi wylądować w Rayazie! Albo nie, sama mu
powiem.
RS
41
To mówiąc, zeskoczyła na podłogę, lecz w tym samym
momencie samolot gwałtownie opadł i Esme przewróciła się jak
długa. Niko wciągnął ją z powrotem na łóżko.
Na wszelki wypadek, uprzedzony o jej sprawności fizycznej, od
razu unieruchomił jej ręce nad głową i przygniótł całym ciałem do
materaca. Leżała, nie mogąc nawet drgnąć, a tymczasem jej obnażone
uda, bo spódnica znowu podjechała do góry, ocierały się o opięte
dżinsami nogi Nika, budząc wyraźnie erotyczne wrażenia. W tej
chwili jednak musi myśleć tylko o siostrze.
- Puść mnie! Nic nie rozumiesz! Muszę jechać ratować Zarę! -
prosiła ze łzami w oczach.
- Uspokój się. Nic nie musisz. Zaraz ci wszystko wytłumaczę -
zaczął czułym, łagodnym tonem, nie zwalniając jednak uścisku. —
Strasznie przepraszam, że napędziłem ci stracha, ale twojej siostrze
nic nie grozi. Nikt nie zamierza jej nigdzie odsyłać.
Esme znieruchomiała, mierząc go zdumionym wzrokiem.
- Skąd wiesz...
- O telefonie Tariqa? Albo raczej rzekomego Tariqa? To mój
kuzyn Hasim dzwonił dziś do ciebie, podając się za niego. Kiedyś
przekonasz się, jak świetnie umie naśladować cudze głosy. Wszystko,
co ci naopowiadał, było potrzebne tylko po to, żeby cię zwabić na
lotnisko i do mojego samolotu.
- Chcesz powiedzieć, że... kupiec z Jemenu, który chce poślubić
Zarę... i pogróżki Hassanów, które zmusiły moich rodziców do
uległości... - zbita z tropu bąkała Esme - że to wszystko...
RS
42
- Bujdy i wymysły. Od początku do końca. Chociaż z tego, co
słyszałem o Hassanach, byliby zdolni posunąć się do jeszcze gorszych
rzeczy niż to, czego naopowiadał ci Hakim.
- To niesłychane! - wykrzyknęła wzburzona. Świadomość, iż
została wystrychnięta na dudka, wprawiła ją we wściekłość.
- Jak śmiałeś? Oczerniliście całą moją rodzinę! W głębi duszy
czułam, że to niemożliwe, że nigdy by na to pozwolili, a jednak dałam
się zwieść waszymi kłamliwymi oszczerstwami. Pomyśleć, że
mogłam w to uwierzyć! Chyba spalę się ze wstydu!
- Naprawdę nie masz powodu robić sobie wyrzutów. Najmocniej
cię przepraszam, że niechcący obraziłem twoich rodziców, a jeszcze
bardziej za to, że niepotrzebnie się zdenerwowałaś. Całą tę historię
wymyślił Hassim i rzeczywiście trochę przesadził.
- Możesz się wypchać swoimi obłudnymi przeprosinami.
Obraziliście nie tylko moją rodzinę, ale i Hassanów, którzy...
- Za to, co Hakim mówił o Hassanach, nie mam zamiaru
przepraszać - zaoponował Niko. - Sama mi mówiłaś, jak wstrętnie się
zachowali, kiedy Zara urodziła trojaczki. Zamiast się cieszyć z trzech
zdrowych wnuczek, kręcili nosem i okazywali jej pogardę. Sama
brzydzisz się nimi nie mniej niż ja. Bez trudu przełknęłaś bajeczkę
Hakima, bo pasowała do tego, co o nich wiesz.
Fakt, iż Niko powiedział prawdę, bynajmniej jej nie uspokoił.
Czuła się jak idiotka, która dała się podstępem wyprowadzić w pole.
W dodatku bliskość jego ciała budziła w niej nie mniej gorące, choć
całkiem odmienne uczucia.
RS
43
- Nie miałeś prawa zdradzać swojemu kuzynowi rzeczy, o
których mówiłam ci w zaufaniu - rzuciła oskarżycielskim tonem.
- Masz absolutną rację. Przysięgam, że nigdy więcej nie
nadużyję twojego zaufania. I mogę cię zapewnić, że Hassim nikomu
nie powtórzy tego, co mi mówiłaś o Zarze i Hassanach.
Nie zwalniając uścisku, a jedynie ujmując oba jej nadgarstki
lewą ręką, Niko dotknął prawą dłonią policzka Esme i czule zaczął go
gładzić. Jednocześnie jego kolano znalazło się w niebezpiecznej
bliskości miejsca między jej udami.
- Nie pochwalam machiawelskich metod, uważam jednak, że w
mojej sytuacji ceł usprawiedliwia środki, do jakich musiałem się uciec
- szepnął jej do ucha.
Spojrzawszy mu w oczy, szybko opuściła powieki. Czuły ton,
delikatna pieszczota, napór muskularnego ciała - wszystko to razem
wprawiało ją w drżenie. Jeśli spróbuje poruszyć biodrami, jego udo
wśliźnie się pomiędzy jej nogi. Musiała wytężyć wszystkie siły, by nie
ulec pokusie zaspokojenia gwałtownie narastającej tęsknoty ciała.
- Co właściwie masz zamiar w ten sposób osiągnąć? - zapytała
zduszonym głosem.
- Chcę być z tobą, Esme. Nie chciałaś ze mną nawet
porozmawiać, więc musiałem coś wymyślić. - Niko zdawał sobie
sprawę, jak wiele zależy teraz od jego pomysłowości, lecz miał
nadzieję, iż potrafi inwencją dorównać Hakimowi. - Przeczytałem w
pewnej amerykańskiej książce, którą dostałem od Ryana Fortune'a...
RS
44
- Od Ryana Fortune'a? Tego, który miał paść ofiarą spisku
naftowego kartelu, ale zdołał ich przechytrzyć?
- Słyszałaś o tym? - zdziwił się Niko.
- Oczywiście, na Bliskim Wschodzie było o tym głośno. Ryan
Fortune zyskał sobie w Rayazie wielkie uznanie tym, że potrafił
„wiadome siły" wyprowadzić w pole!
- Zapomniałaś wspomnieć, że sami maczaliście palce w spisku
„wiadomych sił".
- A ty, że Imarko też uczestniczyło w zmowie, którą Ryan
Fortune zdołał w porę przejrzeć!
Niko uśmiechnął się pod nosem. Uznał, iż nie jest to stosowny
moment na ujawnienie, że Ryan przechytrzył kartel nie bez wydatnej
pomocy z zewnątrz.
- Ja też bardzo go cenię - przyznał tylko. Była to oczywiście
prawda, choć niepełna. - Otóż z książki, którą mi poradził,
dowiedziałem się, co to znaczy „proinicjatywne" podejście do
problemów i zgodnie z tym...
- Wymyślanie podłych kłamstw na temat mojej rodziny
nazywasz „proinicjatywnym" podejściem do problemów?
Esme wszelkimi sposobami usiłowała podsycić w sobie
topniejące w zastraszającym tempie oburzenie. Im dłużej słuchała
Nika i czuła jego bliskość, tym bardziej go pragnęła. Wiedziała, że
musi mu się energicznie przeciwstawić, i to szybko!
RS
45
- Ciekawe, co by powiedzieli Ryan Fortune albo autorzy tego
amerykańskiego poradnika, gdyby wiedzieli, jak podły użytek zrobiłeś
z ich nauk? Proinicjatywne podejście!
- W dążeniu do osiągnięcia wyznaczonego celu wykazałem
wręcz niezwykłą intuicję - pochwalił się bez cienia skruchy.
Odwrotnie, uśmiechnął się od ucha do ucha. - Wiedziałem, że zrobisz
wszystko, żeby pomóc Zarze, ale wcale nie byłem pewien, czy w razie
rodzinnych kłopotów bracia rzeczywiście zwróciliby się do ciebie.
Toteż z telefonem od Hakima wiązało się poważne ryzyko. Jednak
twoja reakcja dowiodła, że podjąłem właściwą inicjatywę.
Esme wyczuła lekkie zwolnienie uścisku, który ją
unieruchamiał, i postanowiła to niezwłocznie wykorzystać.
- Zanim skończysz się zachwycać własną pomysłowością -
oświadczyła - uświadomię ci istnienie nieprzewidzianych możliwości
inicjatywnych. - Mówiąc to, wytężyła wszystkie siły, wyrwała się z
jego ramion i stoczyła na podłogę. - Jeśli myślałeś, że mam ochotę
być z tobą, to byłeś w błędzie - rzuciła, biegnąc ku kotarze. - Wiesz,
dlaczego nie chciałam z tobą rozmawiać i nie odbierałam twoich
telefonów? Z bardzo prostego powodu: ponieważ nie mam ci nic do
powiedzenia!
On jednak był już przy niej, a raczej za nią, oplatając ją mocno
ramionami.
- Nie wierzę ci - szepnął jej do ucha. - Jest wiele rzeczy, o
których chcesz mi powiedzieć, a ja jestem gotów wszystkiego
RS
46
wysłuchać. Proszę bardzo, jeśli musisz wyładować na mnie złość,
poddam się bez szemrania.
Jego namiętny szept przenikał jej mózg. Dotyk warg
muskających wrażliwe okolice ucha wprawiał ją w drżenie i niepokój.
Samolot znowu zachybotał. Niko jeszcze mocniej przyciągnął Esme
do siebie, chroniąc ją przed upadkiem.
Dziwna rzecz, ale nie czuła się już uwięziona. Raczej bezpieczna
w jego silnych ramionach. W pełni zdawała sobie sprawę, w jak
trudnej znalazła się sytuacji, lecz nie miała siły dłużej się bronić. W
każdym razie nie teraz, kiedy jego gorące ciało budziło jej zmysły.
Zamknęła powieki. Nie, nie miała ochoty wyładowywać na nim
złości. Kiedy Niko przesunął ręką po jej brzuchu, miała uczucie, jakby
przeszedł ją prąd. Odrzuciła głowę do tyłu, wtulając się w zagłębienie
jego szyi.
- Najdroższa - wyszeptał. - Tak bardzo cię pragnę! Tak bardzo
za tobą tęskniłem!
Emanująca z niego namiętność rozpalała w niej nieodparte
pragnienie. Wszystkie rozumne postanowienia, wszystkie jeszcze
niedawno przywoływane racje, które kazały jej o nim zapomnieć,
roztapiały się teraz w ogniu gwałtownego pożądania.
Odwróciła się ku niemu bez słowa, czując, jak ich ciała ocierają
się o siebie. Po chwili podniosła wzrok i spojrzała w jego ciemne
oczy, pełne niewypowiedzianych pragnień. Rozchyliła usta i
przymknęła oczy, poddając się pieszczocie jego warg. Niko westchnął
RS
47
z rozkoszy. Słodycz jej ust i ciepło jej ciała napełniły go uczuciem
radości i triumfu.
Minęły straszne miesiące spędzone bez niej, miesiące beznadziei
i tęsknoty. Znowu trzymał Esme w ramionach i całował jej usta, a ona
odwzajemniała jego pieszczoty. Jęknął cicho, kiedy objęła go za szyję,
przywierając doń całym ciałem. Dotyk jej piersi i przylegających do
jego ciała ud wprawił go w oszołomienie, każąc mu zapomnieć o
tradycyjnych nakazach wstrzemięźliwości. W czasach ich
krótkotrwałego narzeczeństwa nigdy sobie nie pozwalał na tak bliski
cielesny kontakt. Ani na tak namiętne pocałunki. Choć bardzo pragnął
jednego i drugiego. Wtedy jednak umiał nad sobą panować. Nigdy nie
pozwolił sobie zapomnieć, kim oboje są, jak zostali wychowani, czego
oczekuje od nich otoczenie. Dziś jednak.
Dziś związane z ich pozycją obowiązki, nakaz zachowania
wstrzemięźliwości przed ślubem - wszystko to wywietrzało mu z
głowy. Raz potrafił się jej wyrzec dla dobra swojego państwa, teraz
jednak nie umiałby tego poświęcenia powtórzyć. Był po prostu
mężczyzną, który trzymał w objęciach jedyną na świecie,
przeznaczoną mu kobietę.
Jął wodzić ręką po jej osłoniętych cienkim jedwabiem piersiach,
wyczuwając twardniejące pod jego palcami sutki. Esme omal nie
krzyknęła, wyprężyła się i przywarła biodrami do jego lędźwi.
Przestraszona własną reakcją, na moment odzyskała przytomność.
- Niko, ja... my... - wyszeptała mdlejącym głosem.
RS
48
- Tak, najdroższa - przytaknął, jakby podejmował rozpoczętą
rozmowę. - Tak, moje kochanie.
Pieścił ją dalej, obsypując jej szyję delikatnymi pocałunkami.
Nie potrafiła się dłużej opierać jego namiętności ani sile własnego
uczucia. Wszelkie postanowienia stały się nieważne. Zapomniała o
wszystkim; czuła jedynie, że chce go mieć i do niego należeć. Wtuliła
twarz w jego szyję, on zaś, korzystając z tego, że się poruszyła,
rozsunął jej uda. Zadrżała z rozkoszy. Bezpośredni erotyczny kontakt
wstrząsnął nią całą. Jeszcze nigdy nie zaznała czegoś podobnego. On
tymczasem stopniował napięcie, rozpinając powoli przód zapiętej pod
szyję na małe guziki sukienki. Odpiąwszy suknię do pasa, wsunął dłoń
pod cienki jedwab i jednym zręcznym ruchem uwolnił jej piersi ze
stanika.
Oboje wydali głęboki jęk. W następnej chwili leżeli na łóżku.
Esme nie bardzo wiedziała, jak się tam znalazła. Cała jej świadomość
była skoncentrowana na Niku i cudownych rzeczach, które z nią robił.
Przenikały ją kolejne fale rozkoszy. Po chwili Niko rozpiął sukienkę
do końca i wsunął rękę w zagłębienie między jej nogami. Do reszty
zapomniała o świecie. Jeszcze nigdy nie czuła się tak bardzo kobietą
ani nie zdawała sobie sprawy, jak wspaniale jest nią być.
- Tak strasznie cię pragnę - wyszeptał. - Będę bardzo delikatny,
kochanie. Będzie ci dobrze, obiecuję. Nie bój się.
Wszystko odbywało się jak w jej marzeniach o poślubnej nocy,
w których miał ją czule pieścić, uspokajając dziewicze lęki. Chociaż
RS
49
myśl o kochaniu się z Nikiem nigdy nie budziła w niej lęku. Zawsze
tego chciała.
Natomiast Niko nigdy dotąd, nawet kiedy byli już zaręczeni, nie
posunął się poza pocałunki. Zachowywał się zawsze jak dżentelmen,
jak król strzegący dziewictwa swej wybranki - także przed sobą
samym.
Uderzona tą nagłą myślą, szeroko otworzyła oczy. Niko
najwyraźniej zamierza poniechać dawnej wstrzemięźliwości, lecz
nadal wydaje mu się, że ma do czynienia z dziewiczą narzeczoną, z
którą rozstał się półtora roku temu. Prowadzi wstępną grę, mającą ją
delikatnie wprowadzić w nieznany świat seksu, który jednak nie był
już dla niej tajemnicą.
Łzy bólu i żalu napłynęły Esme do oczu. Od początku pragnęła,
aby Niko był jej pierwszym mężczyzną. Chciała mu się oddać
obojętnie w jakim charakterze - żony, narzeczonej czy po prostu jego
dziewczyny. On jednak za każdym razem przerywał pocałunki, gdy
tylko poczuł, iż fizyczne zbliżenie może ich zaprowadzić zbyt daleko.
Ale dzisiaj...
- Przestań, Niko. Tak nie można - rzekła, słysząc we własnym
głosie tłumioną udrękę.
- Nie bój się, najdroższa - odparł Niko uspokajającym tonem,
opacznie rozumiejąc jej słowa.
Esme z rozpaczy wstrzymała oddech. Uważa ją za niepewną
siebie dziewicę, lękającą się jego pożądliwości. Dziewczynę, która nie
wie, co ją czeka. Gdy tymczasem ona...
RS
50
- Niko, puść mnie - zażądała stanowczo.
Przez długą chwilę leżał nieruchomo, jak oniemiały, po czym,
westchnąwszy głęboko, z wolna się od niej oderwał.
Esme usiadła na brzegu łóżka i trzęsącymi się rękami zaczęła
porządkować garderobę, zapinając stanik, a potem sukienkę, czując na
sobie jego badawcze spojrzenie, które wprawiało ją w zakłopotanie.
- Dawniej się nie broniłaś - zauważył kąśliwie. - To ja zawsze
kładłem kres naszym zbliżeniom;
- O tak, ty zawsze umiałeś kłaść im kres! Aż po ostateczne
zerwanie.
- Żadna ostateczność nie musi trwać - stwierdził filozoficznie, z
godnym zazdrości spokojem.
Poczuła złość. Jak śmie zachowywać się tak spokojnie, kiedy
ona aż trzęsie się ze zdenerwowania!
- Czy to była jakaś wasza narodowa mądrość? - spytała
uszczypliwie. - Bo jeśli tak, to chcę ci powiedzieć, że to bzdura, a do
tego nieprawda. Choć zapewne dobrze oddaje mentalność króla
Imarko i jego poddanych!
- Och! - westchnął Niko, marszcząc czoło. - Czy zaczniemy się
od nowa obrzucać nacjonalistycznymi inwektywami? Prawdę
mówiąc, nie zacytowałem żadnej znanej mądrości. Wymyśliłem to na
poczekaniu - wyznał, siedząc nadał na łóżku i mierząc ją pełnym
pożądania spojrzeniem swych ciemnych oczu.
- W takim razie wszystkie nagrody za oratorskie popisy, jakie
zdobyłeś w szkolnym klubie dyskusyjnym, musiano ci przyznać
RS
51
wyłącznie z chęci podlizania się następcy tronu - złośliwie
zawyrokowała Esme, przeczesując palcami splątane włosy. - Nie
mogłeś ich uczciwie zdobyć, jeżeli za miarę mądrości uważasz
twierdzenie, że ostateczność nie może trwać.
- Jestem bardzo dumny z moich nagród, księżniczko, które
zdobyłem jak najbardziej uczciwie i zasłużenie. -Uśmiechnął się
przekornie. - Niemniej jestem wdzięczny, że nie zapomniałaś o moich
oratorskich sukcesach.
-Doskonale wszystko pamiętam, a najlepiej moment, kiedy
powiedziałeś, że musimy się rozstać. Ostatecznie i na zawsze.
- Ależ Esme! Nigdy niczego takiego nie powiedziałem!
- Och, może wyraziłeś to innymi słowami, jak przystało na
zwycięzcę oratorskich konkursów, ale o to przecież chodziło. Uznałeś,
że jako cudzoziemka byłabym dla ciebie kamieniem u szyi i
postanowiłeś się mnie pozbyć.Wtedy nie miałam w tej sprawie nic do
powiedzenia, ale dzisiaj jest inaczej. Nie...
- Tak ich nie rozczeszesz - przerwał jej Niko w pół zdania,
dotykając ręką jej włosów. - Za bardzo się splątały. Potrzebujesz
szczotki i grzebienia.
Jego uwaga zaskoczyła Esme, niemniej cofnęła się odruchowo,
by nie mógł jej dotknąć. Przy okazji spostrzegła na jego palcu
masywny złoty sygnet, którego dawniej nie nosił, i zatrzymała na nim
wzrok.
RS
52
Niko poszedł za jej spojrzeniem. Nie wierzył wprawdzie w
magiczną moc podarowanego mu przez Ryana pierścienia, lecz od
tamtej pory stale go nosił.
- To prezent od przyjaciela - wyjaśnił, pocierając palcem wyryty
na pierścieniu znak. - Jest na nim podwójna korona, podobna do
znamienia, jakie mam na ciele.
- Interesujące - mruknęła Esme, przypatrując się sygnetowi z
większym niż by chciała zaciekawieniem. -Nigdy nie wspominałeś, że
masz jakieś znamię.
- Pokażę ci, jeśli chcesz - zaproponował i nie czekając na
odpowiedź, zaczął rozpinać spodnie.
- Nie, nie trzeba - wykrzyknęła. Przysięgłaby, że zaśmiał się
bezgłośnie pod nosem. Czuła jak na jej policzki wypływają gorące
rumieńce.
Gdzie on ma to znamię? Na samą myśl o tym zakręciło się jej w
głowie. Przez chwilę nie mogła oderwać wzroku od wyłaniających się
ze spodni Nika ciemnych włosów. Kiedy wreszcie podniosła oczy,
spostrzegła, że widzi jej ciekawość.
- Na pewno nie chcesz zobaczyć? - spytał przekornie.
- Na pewno.
Stanowczo powinna lepiej nad sobą panować. Nie może
rumienić się jak nastolatka, robić mu wyrzutów i zaglądać do spodni.
- Miałeś rację - oświadczyła, udając spokój. - Bez szczotki nie
poradzę sobie z tym wronim gniazdem, jakie mam na głowie. Jedna
jest w torebce, a druga w walizce.
RS
53
- Wcale nie masz na głowie wroniego gniazda. Jesteś uroczo
potargana, jakbyś świeżo wyszła z łóżka i...
- Bądź łaskaw podać mi torbę i walizkę - rzekła wyniosłym
tonem nawykłej do rozkazywania księżniczki.
- Tak jest, Wasza Wysokość! - Wstał bez pośpiechu, z udaną
pokorą pochylając głowę. - Pani słowo jest dla mnie rozkazem -
oświadczył, nim rozsunął kotarę, za którą stały jej bagaże.
Wysiłkiem woli zachowała powagę. Nie wolno jej topnieć jak
wosk za każdym razem, kiedy Niko jej dotknie, uśmiechnie się albo
zażartuje! To zbyt bolesne!
- Życzę ci miłych snów, kochanie - powiedział, stawiając
walizkę koło łóżka i podając jej torebkę. - Ja prześpię się na kanapie w
głównej kabinie.
- Ale gdzie... dokąd...
- Porwanie trwa, księżniczko, i przebiega zgodnie z planem.
Lecimy do Ameryki. Noc spędzimy w powietrzu.
- Do Ameryki?!
- Pamiętam, jak opowiadałaś, że marzysz o podróży do Ameryki,
lecz córkom panującym w Rayazie rodzin jest to surowo zabronione,
ponieważ wasi patriarchowie uważają Stany Zjednoczone za siedlisko
„zbrodni i rozpasania". Czyżby Europa uchodziła w twoim kraju za
bastion cnoty?
- Oczywiście, że nie - wybąkała skonsternowana. -Po prostu
Europa leży bliżej Rayazu niż Ameryka. I ma starsze tradycje.
RS
54
- No więc znajdziesz się znacznie dalej, poza zasięgiem swojej
rodziny. Co bardzo mi odpowiada - zaśmiał się Niko. - Czuję się jak
mag, który za pomocą czarodziejskiej lampy spełnia twoje życzenie.
Lecimy do Ameryki.
RS
55
ROZDZIAŁ CZWARTY
- Obudź się, Esme, za kwadrans lądujemy!
Ze snu wyrwał ją głos Nika. Wczoraj sądziła, że nie zdoła
zmrużyć oka, a tymczasem po położeniu się do łóżka natychmiast
zapadła w głęboki sen.
Przewróciła się na bok, opanowując gwałtowne bicie serca,i
zerknęła spod oka na Nika, który stał obok łóżka. Miał na sobie dżinsy
oraz luźną bluzę z emblematem Uniwersytetu Teksańskiego. Dla
zyskania na czasie zaczęła odgarniać z twarzy pasma włosów.
Odchrząknąwszy spytała:
- Lądujemy? Gdzie?
-W Teksasie.
- W Teksasie? - Była to ostatnia rzecz, jakiej mogła się
spodziewać.
Usiadła na łóżku. Nie musiała osłaniać się kołdrą. Spała w
skromnej, obszytej falbankami i koronkami, zawiązywanej pod szyją
białej koszuli nocnej z długimi rękawami
- Chcesz się wtopić w tło, udając studenta miejscowego
uniwersytetu? - zagadnęła, spoglądając na napis na jego bluzie. - To ci
się chyba nie uda. Jesteś za stary.
- Dzięki za dobre słowo. Dostałem tę bluzę od przyjaciela, a
ponieważ jesteśmy w Teksasie, postanowiłem się w nią ubrać. Może
przynajmniej wezmą mnie za absolwenta.
RS
56
- Niko, na litość boską, co ci przyszło do głowy z tym
Teksasem? - zapytała z głębokim westchnieniem.
- Wydawało mi się, kochanie, że wszystko ci wczoraj
wytłumaczyłem. Porwałem cię...
- To wiem - przerwała. - Ale skoro już, to czy nie mogłeś mnie
porwać do Nowego Jorku albo do Disneylandu, zamiast do Teksasu?
Nie mam ochoty zadawać się z kowbojami.
- Możesz być spokojna, nic takiego ci nie grozi. Wylądowaliśmy
na prywatnym lotnisku, gdzie czeka na nas terenowy samochód.
Udamy się wprost do wiejskiego domu pewnego mojego przyjaciela,
który uprzejmie nam go odstąpił. Jest na pewno zaopatrzony we
wszystkie nowoczesne wygody.
- Cóż to za wspaniałomyślny przyjaciel?
- Nie znasz go.
- Bo nie istnieje - orzekła kategorycznie.
- Moja droga, jestem już za stary na to, żeby sobie wymyślać nie
istniejących przyjaciół.
- Nie chcesz niczego wyjawić, nawet dokąd lecimy, i zamiast
powiedzieć prawdę, zasłaniasz się jakimś mitycznym przyjacielem.
Wydaje ci się, że historyjka o porwaniu do Teksasu to dobry żart? Daj
spokój, nie dam się nabrać!
- Hm mruknął Niko, przypatrując się jej z namysłem. - A gdzie,
twoim zdaniem, jesteśmy?
RS
57
- W Imarko, rzecz jasna. Tylko tam możesz mieć wszystko na
zawołanie, wiejski dom, samochody, bo ja wiem, co, bo wszyscy na
wyprzódki spełniają rozkazy króla.
- Znowu ponosi cię narodowa paranoja - zakpił. -Czy naprawdę
tak trudno ci uwierzyć, że mogę mieć wspaniałomyślnego przyjaciela
i że rzeczywiście jesteśmy w Teksasie?
Esme zagryzła wargi.
- Jak długo zamierzasz mnie więzić w swoim żałosnym
państewku? - rzuciła.
- Przyszła władczyni Imarko nie powinna obrażać swojego kraju.
- Nazwałeś mnie przyszłą władczynią? - wyrwało się zdumionej
Esmer Z bijącym sercem popatrzyła mu w oczy. Nie, nie podda się
próżnym żalom. Będzie trzymać fason. - Sądziłam, że chciałeś jedynie
trochę ze mną pobyć - podjęła po chwili. - Czy mam to rozumieć jako
oświadczyny?
- Oczywiście! Mam wobec ciebie jak najuczciwsze zamiary.
Nigdy bym sobie nie pozwolił na nic innego. Może postąpiłem trochę,
hm... energicznie...
- Chcesz powiedzieć, że wykazałeś zbyt wiele inicjatywy? -
wtrąciła zjadliwie. - Czy ten amerykański podręcznik mówi, co należy
robić, kiedy zbyt inicjatywne podejście przyniesie niezamierzony
skutek?
- Ależ skąd. W Ameryce publikuje się wyłącznie poradniki o
tym, jak osiągnąć gwarantowany sukces.
RS
58
Esme spuściła oczy. Odgadywała oczywiście, że Niko myśli o
małżeństwie, lecz kiedy powiedział to wprost, opadły ją na nowo
smutne myśli. Niko był szlachetnym królem, dbającym o honor
przyszłej żony. Tymczasem w Imarko, podobnie jak w Rayazie i
innych krajach Bliskiego Wschodu, kobieta, która przed ślubem
oddała się innemu mężczyźnie, była raz na zawsze zhańbiona i
skompromitowana.
I chociaż "rozwiązłym" kobietom nie obcinano już głowy, to
jednak stygmat hańby nadal istniał. Nie ma mowy o tym, by Niko
zechciał ją poślubić, gdy dowie się prawdy. Lepiej nie robić sobie
złudzeń, które mogą jej jedynie przynieść dodatkowe rozczarowanie.
- Nie wiem, dlaczego zmieniłeś zdanie i postanowiłeś mimo
wszystko zaproponować mi małżeństwo, lecz moja odpowiedź brzmi
"nie" - oświadczyła sucho. - Nie chcę być twoją żoną, a tym bardziej
królową Imarko. A teraz bądź łaskaw zostawić mnie samą, żebym
mogła się w spokoju umyć i ubrać.
- Proszę cię bardzo - odparł po chwili wahania. Nie musisz się
śpieszyć. Wysiądziemy, kiedy będziesz gotowa.
Niko czekał na Esme w luksusowej, choć urządzonej z obcym
gwiazdom rocka szlachetnym umiarem, kabinie samolotu. Wczoraj
miał wrażenie, że wszystko idzie jak z płatka; przeprowadzone z
inicjatywy i z pomocą Ryana porwanie zdawało się spełniać
najśmielsze oczekiwania.
Na wspomnienie ich wczorajszych erotycznych zmagań poczuł
świeży przypływ pożądania. Zresztą od wczoraj prawie o niczym
RS
59
innym nie mógł myśleć i praktycznie całą noc spędził w stanie
seksualnego podniecenia. Cudowna Esme! Nie tylko rozpływała się w
jego objęciach, ale reagowała gorąco na każdą pieszczotę, zachęcając
go do coraz śmielszych poczynań.
Gwałtownie się wyprostował. Może w tym leży przyczyna
nieporozumienia? Może posunął się za daleko i przestraszył ją swoim
brakiem opanowania? Nie powinien zapominać, że Esme jest
niewinną, niedoświadczoną dziewczyną, nienawykłą do tak
gwałtownych przejawów namiętności. Może teraz się tego wstydzi i
ma poczucie winy?
Znał surowe zasady czystości, w jakich wychowywano kobiety
w jego kraju. W Rayazie jest na pewno pod tym względem stokroć
gorzej. Według krążącego ostatnimi czasy w Imarko popularnego
dowcipu, państwo Rayaz zaczęło właśnie z pewnym ociąganiem
wkraczać w XIII wiek.
Wiedział, że Esme go pragnie. Dała mu na to wystarczające
dowody. A teraz pewnie się tego wstydzi i pod wpływem wyrzutów
sumienia chce jego i siebie ukarać za to, co się wczoraj zdarzyło. Musi
powściągnąć nieco swoje zapały, dopóki Esme nie poczuje się z nim
na tyle swobodnie, by zaufać ich wzajemnym odruchom. Ale czy
potrafi się z powrotem ograniczyć do skromnych pocałunków i
nieśmiałych pieszczot z okresu ich pierwszego narzeczeństwa?
Czy po wczorajszych doznaniach, które dały mu przedsmak
rozkoszy spełnienia, będzie zdolny zachować przy Esme dawną
RS
60
wstrzemięźliwość? Zwłaszcza przez najbliższe dni, kiedy będą
przebywać stałe pod jednym dachem?
Ha, trudno, powiedział sobie, ze względu na nią musi się jakoś
opanować. Dla Esme zrobi wszystko.
- Jestem gotowa. - Esme stała obok niego z walizką w ręku i
torebką przewieszoną przez ramię.
Tak był zatopiony w myślach, że nie słyszał, jak się zbliżała.
Wstał z kanapy i korzystając z okazji, że Esme nie patrzy na niego,
tylko na drzwi samolotu, zlustrował ją od stóp do głów. Miała na
sobie szkocką plisowaną spódniczkę, białą jedwabną bluzkę, skromnie
zapiętą pod szyję, ciemne pończochy i czarne sandałki na płaskim
obcasie. Zaczesane gładko włosy związała w koński ogon.
- Wyglądasz jak pensjonarka - zauważył zdziwiony.
- Nie pamiętasz, że miałam lecieć do Rayazu bronić siostry i jej
dzieci przed odesłaniem do Jemenu? Musiałam się do tego
odpowiednio ubrać. Moi dziadkowie i reszta rodziny tak właśnie nadal
mnie sobie wyobrażają. Jak przykładną uczennicę z angielskiej
szkoły.
- Rozumiem. Strój miał być częścią strategii.
- Gdybym wiedziała, że czeka mnie porwanie z zamiarem
uwiedzenia, przygotowałabym całkiem inny ekwipunek.
- Ciekawe, co byś zabrała na spotkanie ze mną? -zapytał z
tłumionym podnieceniem!
Nie uszło to uwadze Esme. Chociaż Niko starał się mówić od
niechcenia, jego oczy płonęły, zadając kłam tonowi głosu. Ponadto,
RS
61
spojrzawszy ukradkiem na jego spodnie, dostrzegła widoczną na
rozporku wypukłość. Przyszła jej do głowy pewna myśl. Niko uważa
ją nadal za dziewiczą kandydatkę na żonę króla, a subtelne próby
uświadomienia mu z pomocą słów, że jest inaczej, nie trafiają mu do
przekonania. Spróbuje wobec tego poglądową metodą uświadomić
mu, kim jest naprawdę. Może to go w końcu przekona.
Nie opowiadaj, tylko pokazuj, przypomniała sobie zasadę, jaką
wpajano uczniom w szkole na lekcjach pisania. To, co sprawdza się w
literaturze, być może okaże się równie przydatne w życiu. Zamiast
mówić o sobie okrężnymi drogami, spróbuje mu pokazać metodą
obrazową, że nie jest materiałem na królową państwa Imarko.
- Chcesz wiedzieć, co bym z sobą zabrała, wybierając się na
sekretny wypad sam na sam z tobą? - spytała zaczepnie, rzucając mu
nieoczekiwanie uwodzicielski uśmiech. - Wyłącznie frywolną
bieliznę, słodki chłopczyku. Żebyś się przekonał, jaka ze mnie zepsuta
dziewczyna. Zepsuta do szpiku kości.
Niko zbaraniał, ona tymczasem ciągnęła tym samym frywolnym
tonem:
- A zresztą, po co dalej udawać? Skoro nie jestem w Rayazie i
nie muszę uważać, żeby swoim widokiem nie przyprawić klanu
Bakkarów o zbiorowy atak serca, to mogę równie dobrze wrócić za
zasłonę i przygotować się odpowiednio do pierwszego występu w
twoim kraju. Poczekaj, kochanie, za parę minut będę gotowa.
Na zakończenie przyłożyła Nikowi dłoń do piersi, wspięła się na
palce i musnęła wargami jego usta. Mając na co dzień do czynienia z
RS
62
Jackie, która była wytrawną flirciarą, Esme znała na pamięć wszystkie
jej triki.
Zresztą przy Niku nie musiała do niczego się przymuszać.
Erotyczne przekomarzanki nie tylko przychodziły jej z łatwością, ale
sprawiały wielką przyjemność.
Jeżeli mają to być jej i Nika ostatnie wspólnie spędzone chwile,
powinna z nich przynajmniej jak najpełniej skorzystać, zanim Niko
wyprze się jej na zawsze i zapomni o szalonym pomyśle uczynienia
jej swą królewską wybranką.
Zniknęła za kotarą, ścigana niedowierzającym wzrokiem Nika.
Dziewczyna, która po paru minutach ukazała się jego oczom, w
niczym nie przypominała posłusznej córeczki konserwatywnych
Bakkarów.
Nietkniętą szminką twarz pokrywał teraz jaskrawy makijaż:
podkreślone wiśniową czerwienią usta, zaznaczone czarnymi
kreskami oczy z niebieskimi cieniami na powiekach, uróżowane
policzki. Włosy były nadal związane w węzeł, który jednak zwieszał
się filuternie nad lewym uchem.
Miała na sobie tę samą białą bluzkę, lecz po rozpięciu czterech
górnych guzików i zawinięciu materiału do środka miała obecnie
głęboki dekolt, odsłaniający piersi. Dolne poły też zostały rozpięte i
zawiązane w węzeł pod biustem, ukazując pas nagiego ciała.
Podobnej transformacji uległa szkocka spódniczka. Opuszczona
nisko na biodra i mocno podwinięta od góry, odsłaniała zarówno goły
pępek, jak i zakończenia czarnych, przypiętych podwiązkami
RS
63
pończoch. Skromne sandałki nabrały na tym tle jednoznacznie
perwersyjnej wymowy.
Esme uśmiechem skwitowała spojrzenie, jakim Niko zmierzył
jej odsłonięte uda, i omal nie parsknęła śmiechem, kiedy spostrzegł
wpiętą w pępek złotą obrączkę. Pewnego letniego dnia, w przypływie
buntowniczego nastroju poprosiła Jackie, by poszła z nią do salonu
kosmetycznego specjalizującego się z przekłuwaniu różnych części
ciała.
Do tej chwili o tkwiącej w jej pępku obrączce nie wiedział nikt
poza Jackie i właścicielem zakładu Simonem. Teraz do grona
wtajemniczonych dołączył Niko.
- Pensjonarka zniknęła! - oświadczyła Esme wyzywająco. - Albo
raczej zamieniła się w zepsutą uczennicę, taką, którą wyrzuca się z
porządnej szkoły.
Niko otworzył usta i z powrotem je zamknął.
- No więc co, jedziemy do tego tajemnego gniazdka? - Esme
śmiało ruszyła ku wyjściu, nie zapomniawszy otrzeć się po drodze o
Nika. - Kiedy dojedziemy na miejsce, zademonstruję ci mój tatuaż. A
ty, mam nadzieję, pokażesz mi swoje znamię.
Minąwszy czekającego w drzwiach, osłupiałego z wrażenia
stewarda, wyszła na dostawione do samolotu schodki. Tu jednak, ku
swemu zdumieniu, zamiast panującego w Imarko upału, poczuła
uderzenie mroźnego wiatru. A co dziwniejsze, w powietrzu fruwały
grube białe płatki.
Widywała śnieg w Anglii. Ale w Imarko...?
RS
64
Niko zdążył tymczasem pochwycić obszerny płaszcz z miękkiej
granatowej wełny, który zdjęła z siebie po wejściu do samolotu, i
zarzucił jej na plecy.
- Uprzedzono mnie, że w Teksasie panuje w tym roku
wyjątkowo ostra zima, ale jeżeli się pośpieszymy, zdążymy dotrzeć do
chaty, nim rozpęta się zapowiadana na popołudnie burza śnieżna.
Teraz jej z kolei odjęło mowę. Wciąż nie wierzyła wprawdzie,
że są w Teksasie, zarazem jednak wiedziała,iż nie mogą być ani w
Imarko, ani w Rayazie, gdyż w ich krajach śnieg był rzeczą nieznaną.
Nie wiedziała, co myśleć.
- Widzę, że trzęsiesz się z zimna - powiedział przepraszająco. -
Ale to nie potrwa długo. Samochód, który na nas czeka, stoi sto
metrów stąd. O tam, widzisz?
Ujął Esme za szyję i delikatnie skierował jej głowę w kierunku
miejsca, gdzie istotnie czekało terenowe auto z włączonym silnikiem.
Drugą ręką objął ją w pasie i skłonił do zejścia ze schodów, a
następnie szybkim krokiem poprowadził przez lotnisko. Mroźny wiatr
rozwiał jej włosy, a gdy spróbowała je odgarnąć, ręce momentalnie
zrobiły się sine.
- W samochodzie szybko się ogrzejesz, kochanie. Jeszcze tylko
parę kroków i znajdziemy się w ciepłym wnętrzu.
Długonogi, piegowaty młody człowiek wysiadł na ich widok z
samochodu, otwierając przed Esme drzwiczki.
RS
65
- Wskakujcie, dzieciaki, i w drogę! - doradził bezpośrednim
tonem. - Tylko patrzeć, jak dopadnie nas zamieć. W Dallas już się
zaczęło. Ale zdążycie, musisz tylko ostro nacisnąć na gaz.
- Dziękuję za dobrą radę - odparł Niko, wręczając mu zwitek
banknotów. - I za nieocenioną pomoc.
Stokrotne dzięki, sir! - odparł rozpromieniony szofer. - Ale
jedźcie ostrożnie!
Esme rozsiadła się tymczasem w ogrzewanym wnętrzu.
- Więc jednak jesteśmy w Ameryce - stwierdziła, spoglądając ze
zdziwieniem na Nika.
- Co cię w końcu przekonało? - uśmiechnął się ubawiony.
- Pogoda. I kiedy szofer powiedział do nas „dzieciaki". Tylko
Amerykanie tak mówią do wszystkich, niezależnie od płci i wieku.
- Rzeczywiście, mają taki dziwaczny zwyczaj - przytaknął Niko.
- Słyszałem kiedyś, jak przewodnik oprowadzający grupę leciwych
turystów też tak do nich mówił. Moi dziadkowie i ich znajomi chyba
by się poprzewracali, gdyby ktoś nazwał ich „dzieciakami".
- Albo babcia Bakkarowa - roześmiała się Esme. -Nie
wyobrażam sobie, co by zrobiła.
Spoglądała przez okno na mijany krajobraz, podczas gdy Niko
pędził drogą, uciekając za radą szofera przed nadchodzącą zamiecią.
- Naprawdę jesteśmy w Teksasie?
- Zgadza się, dzieciaku, jesteśmy w Teksasie.
- Prawie ci się udało, chociaż nie całkiem. Amerykański akcent i
słownictwo nie bardzo do ciebie pasują.
RS
66
- Będę miał cały tydzień na nabranie wprawy. Na tyle czasu
wziąłem sobie urlop z Imarko.
Esme o mało nie krzyknęła.
- Jak to, chcesz mnie tutaj trzymać przez cały tydzień?
Zostawiłam Jackie kartkę, że poleciałam do Rayazu. Jeśli rodzice
niespodziewanie zadzwonią, gotowa pomyśleć, że przytrafiło mi się
coś złego.
- Mój kuzynek Hamid złoży jej dzisiaj wizytę i przekaże list, w
którym wyjaśniam, że polecieliśmy razem do Ameryki i proszę, żeby
w razie czego wytłumaczyła cię przed rodzicami.
- Poprosiłeś, żeby nakłamała moim rodzicom, jeżeli do mnie
zadzwonią? - oburzyła się Esme. - Czemu twój kuzyn, który jest tak
genialnym naśladowcą, sam nie zadzwoni do Rayazu, podając się za
mnie albo za Jackie? Albo za jedną i drugą równocześnie? Dopiero
miałby zabawę!
- Boję się, że to przekracza nawet jego siły. Ale nie miej do
niego pretensji o to, co zrobił. Jeśli cię oszukał, to wyłącznie na moją
prośbę. Jest w gruncie rzeczy czarującym i przyzwoitym człowiekiem,
sama się przekonasz, jak go poznasz. Mam nadzieję, że spodoba się
Jackie i przekona ją, żeby została naszym sprzymierzeńcem.
Esme przypomniała sobie, jak Jackie oceniła jej zachowanie
podczas wczorajszej wizyty Nika w ich wspólnym mieszkaniu.
Powiedziała, że wbrew temu, co sądziła, Esme nadal myśli o Niku. A
nawet więcej, bo w jego obecności zachowywała się jak kobieta bez
pamięci zakochana. W tej sytuacji Hamid bez trudu zyska jej
RS
67
przychylność. Jackie dojdzie do wniosku, że przystępując do spisku,
oddaje przyjaciółce przysługę.
- Nie chcę, żebyś czuła się tutaj jak więzień. Będę się starał, aby
nasz wspólnie spędzony tydzień był dla ciebie nie tylko przyjemny,
ale i przyniósł ci tyle samo szczęścia co mnie - wzruszonym głosem
rzekł Niko.
Esme długo nie odpowiadała. Pomyślała, iż Jackie faktycznie
zrobi jej wielką przysługę, utrzymując w tajemnicy tygodniowy pobyt
z Nikiem. To była jej ostatnia szansa, aby nacieszyć się ukochanym
mężczyzną, zanim na zawsze go straci. Czyż nie ma prawa z tej
szansy skorzystać?
- Pragnę znacznie więcej niż tych paru dni spędzonych z tobą w
sekrecie - podjął po chwili. - O wiele więcej. Po powrocie z Ameryki
chciałbym ogłosić nasze zaręczyny.
Na myśl o nieosiągalnym szczęściu Esme łzy zakręciły się w
oczach, ale szybko odepchnęła od siebie smętne refleksje i
postanowiła realizować plan, jaki podjęła przed wyjściem z samolotu.
To znaczy pokazać Nikowi, że nie nadaje się na jego dziewiczą
narzeczoną, a jednocześnie przeżyć jak najwięcej, by mieć co
wspominać do końca życia.
- Powiedzmy, że zgadzam się spędzić z tobą najbliższy tydzień.
Ale pod jednym warunkiem. Musisz mi obiecać, że nie będziemy
wracać do sprawy zaręczyn. Chcę mieć czas do namysłu. W ogóle nie
chcę przez ten tydzień rozmawiać o przyszłości. Zgadzasz się?
Uśmiechnął się szeroko, z nieukrywanym triumfem.
RS
68
- Jeżeli jesteś gotowa spędzić ze mną tydzień z własnej woli, to o
resztę jestem spokojny, kochanie. Po paru dniach myśl o zaręczynach
będzie ci tak samo...
- Od tej chwili nie wolno nawet wypowiadać tego słowa -
upomniała go Esme.
- Zgoda, umowa stoi. - Zdjął prawą rękę z kierownicy i położył
na jej kolanie. - Czy rzeczywiście zrobiłaś sobie tatuaż?
- Z salonem kosmetycznym Simona sąsiaduje sklep o nazwie
„Tatuaże Tristana", dysponujący największym w Londynie zbiorem
wzorów do tatuowania. Odwiedzają go znani ludzie z całego świata.
Ściany sklepu są dosłownie wytapetowane fotosami znanych
osobistości.
- Do których, jak się domyślam, dołączono twój?
- No wiesz! — Esme na samą myśl o czymś podobnym zrobiło
się słabo. - Wbiłabym ojcu nóż serce. Nikt z rodziny nie ma pojęcia.
Urwała w połowie zdania, zdawszy sobie sprawę, że mówi jak
nieodrodna córeczka szacownego klanu Bak-karów. Kompletnie
wypadła z zaplanowanej roli upadłej kobiety.
- Właściwie to szkoda, że u Tristana nie wywiesili mojego
zdjęcia. Można by jego odbitki porozsyłać faksem do wszystkich
krajów Bliskiego Wschodu na wypadek, gdybyś swoim lojalnym
poddanym ogłosił nasze ponowne zaręczyny. Wyobrażam sobie, co by
się działo na najbliższym posiedzeniu naftowego kartelu!
- Mieliśmy nie wypowiadać słowa na „z" - przypomniał Niko, a
jednocześnie jego ręka znalazła się pod jej spódniczką i zaczęła
RS
69
penetrować wnętrze ud. Esme przymknęła oczy, starając się
wyrównać przyspieszony oddech.
- Niko, chyba powinieneś trzymać obie ręce na kierownicy -
wyrzekła osłabłym z podniecenia, cichym głosem.
- Czy koniecznie? - Jego palce dosięgły rąbka pończoch i
posuwały się coraz wyżej, muskając nagie ciało i sprawiając, iż
zaczęła się bezwstydnie wić na siedzeniu. Czy nie byłoby dobrze
zapomnieć przez najbliższe dni o tym, co wolno, a czego nie? Już i tak
za długo poddawaliśmy się głosowi powinności. Najwyższy czas
odpocząć od przymusu, nie uważasz?
- Chyba nie tak powinien przemawiać świadomy swoich
obowiązków władca Imarko - resztką tchu upomniała go Esme.
- Ty w swym obecnym stroju też nie wyglądasz na przykładną
córkę dostojnego rodu Bakkarów - zaśmiał się Niko.
Na wspomnienie rodzinnych powinności Esme poczuła się,
jakby ją oblano kubłem zimnej wody. Odepchnąwszy rękę Nika,
wyprostowała się na siedzeniu i zwarła nogi. Zaraz jednak
uświadomiła sobie, iż zachowując się w ten sposób, nigdy nie
przekona Nika, że jest wyuzdaną pannicą, niegodną tytułu królowej.
Musi zapomnieć o odruchach przykładnej panienki.
Odgrywanie dwóch całkowicie odmiennych ról okazało się o
wiele trudniejsze, niż przypuszczała. W jaki sposób ludziom o
rozszczepionej osobowości udaje się połapać, kim w danym
momencie są? Szybko rozpięła płaszcz i założyła nogę na nogę w taki
sposób, by jak najbardziej odsłonić górną partię ud.
RS
70
- Mam nadzieję, że jesteś odpowiednio zgorszony -mruknęła
niskim, uwodzicielskim tonem. - W ciągu najbliższego tygodnia
postaram się dostarczyć Jego Wysokości wielu jeszcze bardziej
gorszących wrażeń.
- Proszę bardzo, Księżniczko. Prawdę mówiąc, bardzo na to
liczę. Chociaż ostatnimi czasy na wiele rzeczy zdołałem się
uodpornić.
Esme zastanowiła nuta goryczy i rozczarowania, dziwnie
brzmiąca w ustach młodego idealistycznie nastawionego monarchy, za
jakiego go uważała. Pierwszy raz, odkąd Niko zerwał ich zaręczyny,
zapomniała o własnym poczuciu krzywdy i zadała sobie na serio
pytanie o rzeczywiste polityczne przyczyny jego ówczesnej decyzji.
- Nie bardzo śledziłam, co ostatnimi czasy działo się w twoim
kraju - zaczęła nieśmiało. - Podobno twój stryj Amman był zmuszony
na zawsze opuścić Imarko, a nawet grozi mu utrata życia, gdyby
próbował przekroczyć granicę któregoś z pozostałych państw
Bliskiego Wschodu, nie wyłączając Rayazu. Został podobno uznany
za wyrzutka, ale nie bardzo wiem, dlaczego.
- Wcale się nie dziwię. W tradycyjnych rodzinach, takich jak
twoja, młodym kobietom nie mówi się wielu rzeczy. Wyjaśnię ci, o co
poszło, bez wchodzenia w szczegóły. Najwyższy czas, żebyś poznała
prawdę o świecie.
Niko zamilkł na chwilę, zbierając się w sobie.
- Otóż zwolennicy Ammana odkryli, że ich przywódca jest
zboczeńcem dopuszczającym się haniebnych praktyk. W momencie,
RS
71
kiedy szykował się do przeprowadzenia zamachu stanu, do moich
doradców zgłosiło się kilka ofiar jego seksualnych wyczynów, i
prawda wyszła na jaw.
- To musiał być z ich strony akt wielkiej odwagi -zauważyła
Esme. - Ryzykowali życie.
Niko skinął głową.
- Młodsza kadra oficerska stała od początku po mojej stronie,
natomiast wyżsi oficerowie, którzy złożyli Ammanowi przysięgę
wierności, po ujawnieniu kompromitujących go faktów poczuli się
zhańbieni i większość złożyła dymisję.
- A ci, co jej nie złożyli... Mam nadzieję, że się ich pozbyłeś?
- Oczywiście. W obecnej chwili armią Imarko dowodzi
odmłodzona kadra pułkowników i generałów, na których mogę
całkowicie polegać.
- Dopilnowano, żeby wieść o perwersyjnych wybrykach
Ammana rozeszła się szeroko w Imarko i za granicami kraju, czy tak?
- domyśliła się Esme.
- Tak. Ale to akurat było najłatwiejsze. Tego rodzaju lubieżne
opowieści rozchodzą się, jak wiesz, szybciej niż światło. Ludzie
chętnie ich słuchają, chętnie w nie wierzą i jeszcze chętniej przekazują
dalej. Amman opuścił Bliski Wschód, zdając sobie sprawę, że w
żadnym państwie regionu nie uniknie kary za swoje bezecne występki,
będące zdradą naszej wiary. Jak mi doniesiono, Saudyjczycy i
Irańczycy są nadal zdecydowani wymierzyć mu sprawiedliwość.
RS
72
Amman będzie do końca swoich dni żył w poczuciu zagrożenia, nie
mogąc nikomu zaufać.
- Zasłużył na to - z powagą orzekła Esme. - Teraz rozumiem,
dlaczego powiedziałeś, że mało co może cię zgorszyć. I...
przepraszam za swoje niesmaczne erotyczne prowokacje.
Zachowałam się bezwstydnie i...
- Ależ, kochanie, bardzo lubię, kiedy mnie prowokujesz. Nie
powinnaś się tego wstydzić. Twoje naiwne erotyczne gry nie mają nic
wspólnego z bezecnymi praktykami Ammana. Miłość można
okazywać na różne sposoby, czule albo filuternie, czy nawet
uwodzicielsko, i nie ma w tym nic złego. - Niko ujął jej rękę i
ucałował wnętrze dłoni. - Nie mogę się doczekać, kiedy zaczniesz
mnie naprawdę gorszyć, Esme. Bardzo na to liczę.
RS
73
ROZDZIAŁ PIĄTY
W godzinę później, zjadłszy po drodze niezwykle obfite
śniadanie, Esme i Niko weszli wśród coraz gęściej padającego śniegu
do chaty, która w istocie bardziej przypominała siedzibę w
kolonialnym stylu. Dom był położony w dzielnicy eleganckich
rezydencji i prowadził doń długi podjazd.
Esme ze zdumieniem rozglądała się po wspaniałym wnętrzu. Na
kominku trzaskał wesoło ogień, a obok stała ogromna choinka,
obwieszona od góry do dołu kolorowymi lampkami, zabawkami,
gwiazdami, aniołkami i ozdobnymi bombkami. Nie brakowało nawet
zwieszających się z półki nad kominkiem wielkich czerwonych
skarpet z wyhaftowanymi na brzegach imionami jej oraz Nika.
- Widzę, że Święty Mikołaj zdążył już tu zajrzeć -odezwał się
stojący za jej plecami Niko.
On też rozglądał się z zadowoleniem po świątecznie
udekorowanym pokoju. Kiedy Ryan ofiarował się oddać mu do
dyspozycji swoją „wiejską chatę" i terenowe auto, Niko z
wdzięcznością przyjął ofertę, nie spodziewał się jednak, że przyjaciel
stworzy im w użyczonym domu tak przytulną, świąteczną atmosferę.
Poczuł się mile wzruszony. Jego ojciec był wspaniałomyślnym,
umiejącym okazać serce człowiekiem.
Jego ojciec...
RS
74
Niko zdał sobie sprawę, iż w tym momencie ostatecznie przyjął
do wiadomości swą prawdziwą tożsamość i pogodził się z nią. Omar
Tan-efi, który go wychował, pozostanie na zawsze jego kochającym
ojcem, ale w sercu Nika znajdzie się również miejsce dla
biologicznego ojca, nawet jeśli Ryan nigdy się nie dowie o łączącym
ich pokrewieństwie.
- Och, Niko, jak to miło z twojej strony! - wykrzyknęła Esme,
zarzucając mu ręce na ramiona.
- Chętnie przypisałbym sobie zasługę za to, co zrobił mój
przyjaciel, bo to on...
- Znowu wyjeżdżasz z tym swoim przyjacielem! -Esme spojrzała
mu w twarz śmiejącymi się oczami. - Jak długo jeszcze chcesz mnie
zabawiać opowiadaniem bajek?
- Naprawdę uważasz to za bajkę?
- Daj spokój! Nie wmówisz mi mitycznego przyjaciela. Wiem,
że to twoja posiadłość, w której kazałeś urządzić nasze wymarzone,
amerykańskie Boże Narodzenie. Pamiętałeś o naszych dawnych
rozmowach!
- Sądzisz, że kupiłem posiadłość w Teksasie i wynająłem ludzi,
żeby...
- No więc dobrze, bawmy się dalej. - Esme na dobre się
rozochociła - Mamy naszego osobistego Świętego Mikołaja i on to
wszystko urządził.
RS
75
Miłe ciepło kominka rozchodziło się po pokoju. Esme zdjęła
płaszcz i odłożyła go na krzesło, po czym podeszła do choinki,
podziwiając piękne ozdoby. Niko stanął obok niej.
- Oczy ci błyszczą jak... dziecku w Boże Narodzenie -
powiedział, obejmując ją i przyciągając do siebie. -Ale nie masz w
sobie poza tym nic dziecinnego - dodał, muskając obnażone ciało. -
Ten strój zepsutej dziewczynki bardzo dobrze na ciebie wpływa. Na
mnie też - dodał, śmiejąc się z cicha. Powiódł palcem po jej pępku,
potrącając złotą obrączkę. Esme przeszedł miły dreszcz. Oto jest
nareszcie sam na sam z ukochanym mężczyzną, z jedynym mężczyzną
jej życia.
Który nadal ją kocha. Albo raczej kocha swoje o niej
wyobrażenie. Ale już niedługo prawda wyjdzie na jaw i wszystko się
skończy. A ona wróci do Londynu, aby w samotności kontynuować
swe pedagogiczne studia.
Ale na razie są razem, kochają się i pragną.
- Jak to cudownie być z tobą - szepnęła, wtulając się w niego. Jej
ciało zaczynało płonąć, jakby zajęło się od strzelającego w kominku
ognia.
- Nie ma się czego wstydzić, Esme - szepnął Niko, odwracając
ku sobie jej twarz i wpatrując się w nią pełnym pożądania wzrokiem. -
Nie potrafię ci powiedzieć, czym były dla mnie te miesiące bez ciebie,
jak bardzo...
- Cicho! - szepnęła, delikatnie zamykając mu usta ręką. - Nic nie
mów. - Przywarła do niego biodrami, a jej dłoń śmiało sięgnęła w dół,
RS
76
tam, gdzie pod zamkiem spodni pulsowała jego nabrzmiała męskość. -
Kochaj się ze mną, Niko!
- Och, kochanie - wyszeptał. - Chcę, abyś wiedziała...
- Ani słowa! Minął czas rozmów. Podczas narzeczeństwa
rozmawialiśmy całymi godzinami. - To mówiąc, musnęła lekko jego
wargi ustami, a następnie jęła wodzić wokół nich czubkiem języka.
- Pozwól mi choć powiedzieć, jak bardzo...
- Nie teraz. - Rozchyliła wargi, a on niewiele myśląc, przycisnął
ją do siebie i zaczął namiętnie całować.
Esme z głośnym westchnieniem odwzajemniła pocałunek. Ich
języki spotkały się; wiodąc z sobą rodzaj erotycznego pojedynku.
Pocałunek trwał i trwał, rozpalając w obojgu coraz gorętszy ogień.
Esme otarła się biustem o jego szeroką klatkę piersiową, a on w
odpowiedzi zaczął pieścić jej piersi. Z gardła Esme wydarło się
westchnienie rozkoszy. Niko doprowadził ją do stanu najwyższego
podniecenia, chociaż nie zdjęli z siebie ani jednej części ubrania.
Kiedy przyciągnął ją do siebie, chwyciwszy obiema dłońmi za
pośladki, przywarła doń z całej siły, czując bolesną pustkę
domagającą się wypełnienia. Odgradzające ich od siebie ubrania stały
się nagle nie do zniesienia. Esme w przypływie odwagi wsunęła mu
ręce pod sweter i wyciągnąwszy ze spodni koszulę, pierwszy raz
dotknęła jego nagiej skóry. Jej dłoń przesunęła się w dół po brzuchu,
po czym obie ręce sięgnęły pod koszulę, pieszcząc szerokie, lekko
wilgotne, ciepłe plecy. Chłonęła wszystkimi zmysłami dotyk i zapach
jego ciała, całkowicie się w nim zatracając.
RS
77
- Pragnę cię, Esme - szepnął. - Ale przyrzekłem sobie poczekać,
aż będziesz gotowa i...
- Jesteś prawdziwym dżentelmenem, Niko, ale ja chcę ciebie już
oznajmiła drżącym głosem. - Jeżeli chcesz się do mnie dostosować, to
nie zwlekaj. - Jej ciemne oczy błyszczały radością i pożądaniem. - Już
i tak za długo czekaliśmy.
- Mam nie zwlekać? - zaśmiał się Niko głębokim, zmysłowym
śmiechem, którego dźwięk napełnił ją zachwytem. - Jak każesz,
Księżniczko. Z radością spełnię twoje życzenie.
Jego oczy iskrzyły się erotycznym podnieceniem, a ona
domyślała się, że jej wzrok wyraża to samo pragnienie. Cudownie
było czuć, jak bardzo jest pożądana i móc mu otwarcie okazać, jak
dalece podziela jego żądzę.
Podniósł ją z ziemi i mocno przycisnął do piersi.
- To miała być wiejska chata, ale ma chyba kilka pokoi -
zauważył, niosąc Esme korytarzem. - Który sobie wybierzemy?
Wzdłuż korytarza mieściły się trzy sypialnie, do których kolejno
zaglądali. Wszystkie były przytulnie urządzone, lecz największa, na
samym końcu, została najwidoczniej przygotowana specjalnie dla
nich. Na wprost okazałego podwójnego łoża w wielkim kominku
płonął ogień, liczne doniczki z białymi i czerwonymi gwiazdami
betlejemskimi ozdabiały pokój, a na nocnym stoliku stała butelka
szampana, kubełek z lodem i dwa kryształowe kieliszki.
- Jakie to romantyczne! O wszystkim pomyślałeś! -zawołała
Esme, wzruszona do łez.
RS
78
- To też sprawka elfów Świętego Mikołaja - uśmiechnął się
Niko, czule całując ją w koniuszek nosa.
- Niech Wasza Wysokość nie zapomni nagrodzić elfy sutą
premią z okazji Bożego Narodzenia.
- Załatwione, Księżniczko. A teraz... - Posadził ją delikatnie na
puchowej kołdrze, a sam stanął obok z pochyloną głową. - Na czym to
stanęliśmy?
- Z przyjemnością zaraz ci przypomnę - odparła, klękając na
łóżku i wyciągając ręce. Śmiałym gestem podniosła mu bluzę i
rozpięła pasek od spodni. Niko jednym ruchem ściągnął z siebie bluzę
i koszulę, a ona uwolniła go z dżinsów.
- Teraz moja kolej. - Zaczął rozplątywać związane pod biustem
końce jej bluzki, delikatnie muskając palcami obnażoną skórę.
Subtelna technika miłosna dała niezwykły efekt. Esme ostatecznie
przestała nad sobą panować. Marzyła, by obnażył jej piersi, pieścił je i
całował, muskał wargami, dotykał językiem. Gorączkowymi ruchami
zaczęła się wyzwalać z zawiniętej w pasie spódniczki. Kiedy udało jej
się w końcu zsunąć resztkę ubrania z bioder, Niko wziął ją w ramiona,
położył na łóżku i sam wyciągnął się u jej boku.
Zachwycona i oczarowana, gładziła jego ciało, odkrywając
najwrażliwsze miejsca, których dotknięcie wywoływało pomruk
rozkoszy. Na koniec wsunęła dłoń w sportowe bokserki i oplotła
palcami pulsujący przedmiot pożądania. Była tym zafascynowana,
lecz Niko niespodziewanie odsunął jej rękę.
RS
79
- Przestań, bo zaraz będzie po wszystkim... jeśli będziesz tak
dalej... - wyszeptał bez tchu.
- No to będzie, i co z tego? — mruknęła kapryśnie.
Znowu wyciągnęła rękę. Widok Nika doprowadzonego do
ostateczności był tak podniecający, że nie mogła się powstrzymać. On
jednak uprzedził jej ruch, chwycił za rękę i trzymając za nadgarstek,
unieruchomił nad jej głową.
- Spaliłbym się ze wstydu - wycedził z wysiłkiem - gdybym
skończył przed czasem, jak byle smarkacz, a nie szanujący się
mężczyzna.
- Ach, rozumiem, musisz dbać o swój bezcenny męski honor,
który kobiety od wieków boją się zranić. -Mówiąc to, wsunęła mu
nogę pomiędzy uda i uśmiechnęła się zadowolona, widząc, jak pożera
wzrokiem jej czarne jedwabne pończochy, podniecająco kontrastujące
ze skromną bielą majteczek.
On jednak nie potrzebował dodatkowych podniet.
- Nie mogę powiedzieć, żebyś obchodziła się delikatnie z moim
męskim honorem. Przejechałaś się po nim ciężarówką, zostawiając
ślady opon - wyszeptał, śmiejąc się cicho.
- Chyba ci się to podoba, skoro wolisz być tutaj ze mną zamiast
z jakąś potulną, nieśmiałą gąską. - W jej głosie oprócz rozbawienia
słychać było przekorną nutę nieskrywanego triumfu.
- Odkąd cię poznałem, potulne gąski poszły raz na zawsze w
odstawkę - odparł, pieszcząc i okrywając jej skórę pocałunkami, które
RS
80
przeszywały ją drżeniem. - Pragnę tylko ciebie. Nic mnie tak nie
podnieca jak twój ostry języczek, twoja inteligencja, ty cała.
Oderwawszy się od piersi Esme, przyłożył wargi do jej brzucha,
szarpiąc wpiętą w pępek złotą obrączkę. Po chwili podniósł głowę.
- Byłbym zapomniał o tatuażu. Obiecałaś mi go pokazać.
- Sam poszukaj - mruknęła.
Okazał się bystrym detektywem. Już po chwili zlokalizował
zdobiący górną część jej prawego pośladka niewielki wizerunek
wielobarwnego motyla.
- Bardzo ładny. Czy dlatego wybrałaś motyla, ponieważ
symbolizuje piękno i swobodę?
- Niezupełnie. Głównie dlatego, że jest ładny i mały, czego nie
można powiedzieć o większości oferowanych u Tristana tatuaży. Nie
miałam ochoty chodzić z wijącym się wzdłuż kręgosłupa wężem albo
bohaterem komiksu na brzuchu.
- Ten bardzo do ciebie pasuje - przyznał Niko, całując
skrzydełko motyla, po czym ściągnął z niej majteczki, a następnie
pończochy. - Natomiast niezbyt mi się podoba, że ten twój Tristan
mógł cię dotykać i oglądać podczas robienia tatuażu.
- Tristan jest prawdziwym profesjonalistą. Mówi, że ciało
poddającej się tatuażowi osoby traktuje z takim samym bezstronnym
szacunkiem, z jakim chirurg podchodzi do pacjenta.
Leżała obok Nika zupełnie naga. Jego wzrok błądził swobodnie
po jej ciele, niczego nie pomijając. Czuła się tym spojrzeniem
skrępowana, więc paplała dalej, aby zagadać zażenowanie.
RS
81
- Ale Tristan uważa się za artystę, a chirurgów nazywa
zwykłymi rzemieślnikami.
- Niemniej nie życzę sobie dalszych wizyt u Tristana. Koniec z
tatuażami! - zawyrokował Niko, łagodząc władczy ton polubownym
uśmiechem.
- Wasza Wysokość nie musiał mi tego mówić - odparła z
żartobliwą uległością. - Sama uznałam, że jeden mały tatuaż w
zupełności wystarczy.
- A zatem w kwestii tatuaży doszliśmy do kompromisowego
rozwiązania, jakby się wyraził mój amerykański przyjaciel. Podobnie
jak w innej, nie mniej istotnej kwestii.
To mówiąc, pochylił się nad nią i Esme zadrżała, czując na
brzuchu dotyk jego warg. A kiedy objąwszy jej biodra obiema rękami
zaczaj sunąć ustami coraz niżej i niżej, spazmatycznym ruchem
wygięła się w łuk. Gdy zaczął pieścić językiem najintymniejszą
cząstkę jej ciała, wprawił jej biodra w miarowy ruch, prowadzący w
coraz wyższe rejony narastającej rozkoszy, aż kompletnie się w niej
zatraciła. Potem chwycił ją znów w ramiona, szepcząc czułe słowa i
głaszcząc jej włosy, dopóki nie przestała drżeć.
- Niko, to było... nigdy nie przeżyłam niczego podobnego... ja...
- szeptała półprzytomnie.
Gorący pocałunek odebrał jej resztkę świadomości. Nie myślała
o niczym, był tylko on i jego pieszczoty, na które, choć nadal była
oszołomiona wstępnym zaspokojeniem, odpowiadała z żarłocznym
RS
82
zapamiętaniem. Gdy jednak spostrzegła, że Niko zabezpiecza się
prezerwatywą, wróciła jej przytomność, a wraz z nią nagły niepokój.
- Co ci jest, kochanie? - zareagował natychmiast. -Uspokój się.
Wszystko jest w porządku. Nie ma powodu do zdenerwowania.
Kiedy położył rękę na jej udzie, Esme zadrżała.
- Nie bój się - ciągnął uspokajającym tonem, choć jego głos
brzmiał ochryple i było widać, że z trudem panuje nad pożądaniem. -
Kocham cię.
Powstrzymała cisnące się do oczu łzy żalu. Jej lęk miał całkiem
inną przyczynę. O ileż wolałaby odczuwać dziewiczą obawę zamiast
panicznego strachu przed tym, co musi nastąpić, gdy Niko dowie się
prawdy. Jej jedyny stosunek z mężczyzną, do którego doszło w
pierwszym okresie odreagowywania na zerwanie z Nikiem, nie
sprawił Esme przyjemności.
Ogarnęły ją silniejsze niż kiedykolwiek dotąd wyrzuty sumienia.
Po co jej to było? Po co na ich trzeciej randce poszła do łóżka z tym
bardzo skądinąd sympatycznym francuskim restauratorem? Powinna
była zachować swoje dziewictwo dla Nika. Nie tylko skrzywdziła
biednego Pierre'a, wykorzystując go, żeby na złość Nikowi pozbyć się
dziewictwa, a potem nie chcąc więcej się z nim widzieć, ale teraz
krzywdzi Nika, pozwalając mu wierzyć w niewinną Esme, jaką
powinna być, aby mógł ją kochać i zgodził się poślubić.
- Niko, muszę ci się do czegoś przyznać. Ja... - zaczęła
odważnie, decydując się wyznać prawdę i ponieść wszelkie
konsekwencje tamtego głupiego, nierozważnego kroku.
RS
83
- Nic nie mów - przerwał, kładąc jej palec na usta. - Sama
powiedziałaś, że dosyć się nagadaliśmy.
Wszedł w nią powoli, stopniowo wypełniając jej ciało. Zacisnęła
mu palce na plecach, ale choć mimo bólu nie wydała z siebie ani
jednego dźwięku, wyczuł, co się z nią dzieje.
- Przepraszam, że sprawiam ci ból - szepnął przepraszająco. - Za
chwilę zapomnisz o bólu i będzie ci tak samo dobrze jak mnie.
Nie była tego pewna, lecz nic nie rzekła. On jednak nie śpieszył
się, a jej ciało z wolna, prawie niedostrzegalnie jęło się otwierać,
oswajać z nim i przyjmować go w siebie. Zadrżała i przymknęła oczy,
kiedy Niko zaczął niespiesznie, miarowo poruszać biodrami.
Przebiegł ją prąd czystej rozkoszy. Było to cudowne i nieoczekiwane.
Zapragnęła, by doznanie to trwało wiecznie. Ich ciała poruszały się w
zgodnym rytmie, a miłość połączona z fizycznym pożądaniem niosła z
sobą bajeczne przeżycia, które aż nazbyt szybko dobiegły końca. Niko
osunął się na nią, a ona oplotła go ramionami. Długo jeszcze leżeli
obok siebie, szepcząc miłosne i zmysłowe wyznania, jakie ani jej, ani
jemu nigdy jeszcze wobec nikogo nie przeszły przez usta.
Nawet kiedy Niko przewrócił się na bok, uwalniając ją od swego
ciężaru, długo pozostali przytuleni do siebie, obserwując tańczące na
kominku płomienie. Odpoczywali nasyceni, nic nie mówiąc, nie
znajdując słów zdolnych wyrazić to, co czuli.
RS
84
ROZDZIAŁ SZÓSTY
Esme spała jeszcze, kiedy Niko ostrożnie uwolnił się z jej objęć i
wstał z łóżka. Ona poruszyła się lekko i przewróciła na brzuch, lecz
się nie obudziła.
Stał przez chwilę, nie mogąc oderwać oczu od jej nagiego ciała,
nim przykrył ją na powrót kołdrą. Była taka piękna i pociągająca! A
parę godzin temu dowiedział się, że jest także cudowną kochanką:
namiętną i swawolną, podniecającą i pełną inwencji, czułą i
kochającą.
Dowiedział się ponadto, iż nie był jej pierwszym mężczyzną.
Nie miał co do tego wątpliwości. Poznał w życiu wystarczająco wiele
kobiet, zarówno doświadczonych, jak i niedoświadczonych, by to
wiedzieć. Esme była seksualnie niedoświadczona, ale nie była
dziewicą. Oddała dziewictwo innemu mężczyźnie, i zachowała to
przed nim w tajemnicy.
Ale nie tylko Esme ma sekrety, zreflektował się, wkładając
frotowy szlafrok. On też zachował dla siebie tajemnicę swego
pochodzenia. Czuł w tej chwili podobny zamęt w głowie jak owego
pamiętnego dnia, kiedy matka wyznała mu, kto jest jego prawdziwym,
biologicznym ojcem. Ponieważ mówiąc mu o tym, zapewniała
równocześnie, że Omar Tan-efi, człowiek, który wychował Nika jak
własnego syna, niczego nie podejrzewał. A teraz on sam, dziwnym
wyrokiem losu znalazł się być może w identycznej sytuacji. Jego
RS
85
religia nie znała wprawdzie pojęcia zemsty losu, lecz pozwalała
wyobrazić sobie podobne wyrównanie rachunków. Bo jak inaczej
wytłumaczyć fatum, które sprawiło, że będąc samemu niejako
podrzuconym kukułczym pisklęciem, on z kolei zakochał się w
kobiecie udającej niewinność.
Poczłapał boso do salonu. Dorzuciwszy do dogasającego na
kominku ognia parę polan, zapalił jedno z przygotowanych przez
zapobiegliwego Ryana cygar i zaciągnął się dymem.
Jego matka, Nadine, twierdziła uparcie, że Omar Tan-efi nigdy
nie domyślił się prawdy, nie podejrzewał jej o utratę dziewictwa i
święcie wierzył w prawowite pochodzenie Nika, który przyszedł na
świat w niespełna osiem miesięcy po ślubie. Obserwując w zadumie
ulatującą w górę smużkę dymu, Niko rozprawił się z oboma
zapewnieniami matki. Musiała przez całe życie robić sobie złudzenia,
by uspokoić dręczące ją wyrzuty sumienia. On jednak nie mógł w nie
uwierzyć. Zwłaszcza teraz.
Omar nie mógł się nie zorientować, iż jego oblubienica nie jest
dziewicą. Ani on, ani Niko nie uganiali się za kobietami, lecz mieli
swoje męskie doświadczenia. Panujący w Imarko obyczaj wręcz
wymagał tego od władcy kraju.
Niko zdusił w popielniczce niedopalone cygaro. Na myśl o
erotycznym życiu rodziców - a miał ich troje! - zrobiło mu się
nieswojo. Jeżeli bowiem uważa, iż Omar nie mógł nie zdawać sobie
sprawy, że Nadine miała przed ślubem kochanka, to musi również
przyjąć do wiadomości, iż ten, który wychowywał go jak własnego
RS
86
syna, bynajmniej nie był pewien swego ojcostwa. Jednak nikomu, ani
jemu, ani Nadine, nigdy nie dał odczuć, że coś podejrzewa.
Zachowywał się niezmiennie jak oddany mąż i kochający ojciec.
Czy dlatego, że po Niku Nadine urodziła trzy córki, które
według panującego w Imarko prawa nie mogły pretendować do tronu?
Dla nikogo nie było tajemnicą, iż Omar nie życzył sobie, by jego brat
Amman objął po nim władzę w kraju, i to właśnie mogło go skłonić
do uznania Nika za swego prawowitego następcę.
W Imarko przywiązywano wielką wagę do ciągłości dynastii. A
tymczasem, jak na ironię, obecny król nie miał w żyłach ani kropli
krwi swoich oficjalnych przodków. Był, po połowie, potomkiem
rodziny matki i amerykańskiego biznesmena.
A jeżeli Esme, tak jak poprzednio Nadine, zaszła ze swoim
sekretnym kochankiem w ciążę? A gdyby tak było, czy spróbuje
przypisać ojcostwo Nikowi? Gdyby urodziła syna, zostałby on
następcą tronu, wskutek czego przyszłym królem Imarko byłby
człowiek w połowie nieznanego pochodzenia.
Esme bardzo ciepło wspominała właściciela londyńskiego
salonu tatuażu oraz innego, w którym zakładano kolczyki...
Co by to było, gdyby jego następca objawił zamiłowanie do
którejś z tych wątpliwych dziedzin sztuki? Nikowi ukazała się w
wyobraźni przerażająca wizja zbuntowanego nastolatka z kolczykami
w uszach i ufarbowaną na czerwono grzywą włosów na głowie,
uganiającego się po pałacu z igłami i barwnikami do tatuażu w
poszukiwaniu kolejnej ofiary.
RS
87
Ocknął się z transu, czując gwałtowne bicie serca.
- Masz ochotę napić się kawy? - zapytała Esme, nalewając sobie
drugą filiżankę.
Kuchnia była obficie zaopatrzona. Elfy nie zapomniały też o
maszynce, do mielenia kawy i ekspresie. Esme spojrzała ukradkiem
na Nika, który leżał w salonie na kanapie, przykryty czerwono-
zielonym kocem. Na stoliku obok piętrzyły się w popielniczce
niedopałki cygar. Po obudzeniu się w pustym łóżku, zastała Nika
śpiącego w salonie.
Szybko wzięła prysznic i ubrała się. Niko obudził się wprawdzie,
czując zapach parzonej kawy, lecz nadal spoczywał na kanapie,
obserwując ją spod półprzymkniętych powiek. Do tej pory nie
odezwał się ani słowem.
- Proszę, to pomoże ci się obudzić - powiedziała, podchodząc z
filiżanką kawy.
- Dzięki - odparł, siadając na kanapie.
Poły szlafroka rozwarły mu się na piersiach, więc choć był
przykryty kocem, domyśliła się, iż jest pod spodem nagi.
- Kolejna suknia obliczona na to, by przypodobać się rodzinie? -
zagadnął, wypiwszy pierwszy łyk mocnej kawy.
- To prawda - przyznała. - Specjalnie ją zapakowałam, jako
strategiczną broń wszechstronnego rażenia.
Wygładziła nieistniejącą fałdkę na spódnicy długiej jedwabnej
sukni koloru kości słoniowej, która okrywała ją od stóp do głów,
RS
88
ukazując jedynie twarz, dłonie oraz czubki atłasowych, szpiczastych
ciżemek w tym samym kolorze.
- Kiedy skończyłam szesnaście lat, ciotka Saleni sprawiła mnie,
Zarze i wszystkim kuzynkom jednakowe sukienki, takie jak ta, a
potem zamówiła malarza i kazała nam w nich pozować do zbiorowego
portretu. Cała rodzina do dziś wzdycha na jego widok. Mój brat Riad
powiedział kiedyś, że wyglądamy jak zgromadzenie dziewiczych
westalek.
Zerknęła na Nika. Powiedziała to celowo, żeby ułatwić mu
rozpoczęcie rozmowy o tym, co najwyraźniej leżało mu na sercu.
On jednak zapytał tylko:
- Czy miał to być z jego strony komplement?
- Ależ nie - odparła z uśmiechem. - Chciał nam dokuczyć. Riad
uwielbia się z nami drażnić.
Esme odetchnęła. Niko najwidoczniej nie zamierza na razie
robić jej wyrzutów.
- Wiesz, jacy są bracia - dodała, korzystając z chwilowego
zawieszenia wyroku. - Sam masz siostry.
- Ale im nie dokuczam - odparł z błyskiem w oku.
- Bajki możesz opowiadać komu innego, Niko. Sam mi mówiłeś,
jak w dzieciństwie lubiłeś się nad nimi znęcać! Na przykład,
zakopując im lalki w piasku. To widocznie uniwersalny przepis z
podręcznika pod tytułem „Jak dokuczyć siostrze". My z Zarą też
musiałyśmy nieraz szukać lalek zakopywanych przez naszych
nieznośnych braci.
RS
89
- Moje siostry, odkąd dorosły, odpłaciły mi za to wszystko z
nawiązką napadami histerii, nieustannymi intrygami i naprzykrzaniem
się z dobrymi radami! Dopiwszy kawę, Niko wyciągnął rękę.
- Podejdź do mnie - poprosił. Esme siadła obok niego na
kanapie. - Bliżej. - Podniósł ją i posadził sobie na kolanach. - Ta twoja
grzeczna sukienka działa na mnie jak afrodyzjak. Budzi ochotę na
wszystko, czego na pozór zabrania.
Wprawnymi ruchami zaczął rozpinać długi rząd małych
jedwabnych guzików na plecach. W przerwach między kolejnymi
guzikami całował ją w szyję i usta. Ciepło jego nagiego ciała
ogrzewało Esme, kiedy zdejmował z niej suknię i równie przykładną
białą bieliznę. Czuła pod sobą jego mocne uda, a wokół kibici nie
mniej silne ramiona.
Kiedy położył ją na plecach, Esme ogarnął płomień podniecenia.
Zdumiało ją, że pożąda go chyba jeszcze silniej niż poprzednio.
Niedawne miłosne przeżycia wyostrzyły jej zmysły. Znała go teraz i
zdawała sobie sprawę, czego się spodziewać, pamiętała jego zapach,
wiedziała, co to znaczy mieć go w sobie i słyszeć, jak w momencie
szczytowej rozkoszy wykrzykuje na głos jej imię.
Toteż tym razem przyjęła go w siebie namiętnie i z zapałem.
Należał całkowicie do niej, tak samo jak ona należała całkowicie do
niego. Idealnie się uzupełniali pod każdym względem: fizycznym,
emocjonalnym, duchowym.
RS
90
- Kocham cię - szepnęła, kiedy było po wszystkim. Czuła się
rozkosznie osłabiona i zaspokojona. Głaszcząc go czule po twarzy,
wiedziała, że jest mu tak samo błogo jak jej.
- Nigdy nie przestałam cię kochać, Niko.
- Nawet kiedy czułaś do mnie nienawiść? - spytał z uśmiechem,
całując czubki jej palców.
- Nawet kiedy usiłowałam sobie wmówić, że czuję do ciebie
nienawiść - poprawiła z westchnieniem. - Nie potrafiłam przestać cię
kochać, nawet po tym...
Urwała nagle, a przez jej twarz przebiegł grymas bólu, który
natychmiast opanowała. On jednak dostrzegł ów grymas i zapytał się
w duchu, co go spowodowało. Czy Esme coś przed nim gra? Czy coś
przed nim ukrywa? Czy będzie mi wmawiać, że jestem jej pierwszym
mężczyzną?
- Nawet po czym? Co chciałaś mi powiedzieć? - ponaglił z
niespodziewanie ostrą nutą w głosie.
- Och, wyleciało mi z głowy - odparła niepewnie. - To takie
irytujące, zapomnieć nagle, co się chciało powiedzieć. Czy tobie też
się to czasem zdarza?
- Nie opowiadaj! - Dźwignął się i usiadł, zmuszając ją, by
zrobiła to samo. - Wcale nie zapomniałaś, tylko się rozmyśliłaś.
Przyznaj się, co miałaś powiedzieć.
Nie była pewna, czy nagła zmiana tonu i zachowania
znamionuje gniew, czy rozczarowanie, czy może jedno i drugie. Czuła
RS
91
się nieswojo, widząc badawcze spojrzenie jego oczu. Poderwała się,
okrywając nagość czerwono-zielonym kocem.
- Myślisz, że kłamię? - zapytała zgnębionym głosem.
Tak zazwyczaj energiczna i wojownicza, Esme czuła się teraz
beznadziejnie słaba i bezbronna. Wszystko skończone, myślała. Nie
spędzą z sobą nawet tygodnia. Nawet całego dnia.
Po tym jak się z nią przespał i przekonał, że jest „panienką
lekkich obyczajów", jak by powiedziały jej babka i matka, nie chce
mieć z nią więcej do czynienia.
Nabrał do niej wstrętu. Nie chciał nawet spać z nią w jednym
łóżku. Teraz żałuje tego, co stało się na kanapie. Uważa, że uległ
czysto fizycznej pokusie i ma do niej o to pretensję. Właściwie od
momentu przebudzenia powinna była się domyślić, że Niko nie chce z
nią dłużej być, tylko nie chciała przyjąć tego do wiadomości.
Wyrok skazujący ją na samotność do końca życia już zapadł -
nadeszła kara.
Niko usłyszał brzmiącą w jej głosie nutę smutku i żalu i przeklął
się w duchu. Esme jest pewnie zgnębiona i zawstydzona. Lecz chociaż
czuł się jak nikczemnik, nie mógł się powstrzymać od wypowiedzenia
tego, co ciążyło mu na sercu.
- Chcę, byśmy byli ze sobą szczerzy, Esme. Bez tego nie ma
wzajemnego zaufania. Chciałbym móc ci ufać.
Opuściła oczy i skinęła głową.
- Możesz mnie pytać, o co chcesz. Obiecuję odpowiedzieć na
wszystko zgodnie z prawdą.
RS
92
- Świetnie. Trzymam cię za słowo. - Nieobecnym ruchem zsunął
z palca sygnet z dwoma koronami i odłożył go na stół. - Czy zdawałaś
sobie sprawę, że nie zabezpieczyłem się, kiedy przed chwilą
kochaliśmy się tu, na kanapie?
- W ogóle o tym nie pomyślałam.
Niczego istotnie nie zauważyła. Była zbyt zaabsorbowana tym,
co się między nimi działo, i miała za mało doświadczenia, by
pomyśleć o zabezpieczeniu. Jednakże dla niego nie jest to żadne
usprawiedliwienie. Mężczyzna wychowany w ich kulturze każdą
niezamężną kobietę nie będącą dziewicą uważa za niewiele lepszą od
prostytutki.
Kiedy to sobie uświadomiła, ścisnęło jej się serce.
- Jeżeli od tej chwili zaczniemy uważać, ale okaże się, że jesteś
w ciąży, będziemy mogli dokładnie określić, kiedy to się stało,
prawda?
Niko wstał i sięgnął po szlafrok.
Czy może teraz zajść w ciążę? Esme gorączkowo próbowała
skupić myśli. Czy to jest jej bezpieczny okres? Zresztą czy
„kalendarzyk" daje stuprocentową pewność? Była W tej chwili tak
wystraszona i zbita z tropu, że wszystko, co wiedziała o kobiecej
biologii, wyleciało jej z pamięci.
- Z dziećmi, rzecz jasna, nic nie wiadomo. Rodzą się, kiedy chcą
- ciągnął Niko. - Lubią przychodzić na świat przed czasem. Zdarzają
się nawet wcześniaki ważące ponad cztery kilogramy - dodał z
sarkastycznym uśmiechem.
RS
93
- Wcześniak ważący cztery kilogramy? To niemożliwe.
- Gdyby jednak urodziło nam się dziecko... powiedzmy nie za
dziewięć miesięcy od dziś, tylko dwa albo trzy tygodnie wcześniej,
czy uznasz je za wcześniaka, obojętne ile będzie ważyło?
- Nie mogłam zajść w ciążę, Niko. Nie dziś. Udało jej się
wreszcie pozbierać myśli i wyliczyć, iż akurat teraz
prawdopodobieństwo zajścia w ciążę prawie nie istniało. Oczywiście
po świecie chodzą tysiące ludzi, których rodzice mówili sobie to
samo, niemniej istnieje poważna szansa, że nic się nie stało.
- Pamiętaj, Esme, przyrzekłaś mówić prawdę - podjął Niko,
stając na wprost niej i patrząc jej badawczo w twarz. - Czy byłabyś
zdolna podać za moje dziecko innego mężczyzny? Kazać nam
wszystkim: mnie, sobie i takiemu dziecku żyć w kłamstwie?
Poczuła się, jakby wymierzył jej policzek.
- Jeżeli tak bardzo zależy ci na prawdzie, dlaczego nie powiesz
wprost, o co ci chodzi, zamiast bawić się w kotka i myszkę?
Doskonale rozumiem, co masz na myśli. Uważasz mnie za nędzną
dziwkę bez serca i sumienia, zdolną dopuścić się takiej podłości, żeby
wmawiać mężczyźnie cudze dziecko i kazać mu uznać je za swoje.
Na pół oślepiona łzami, zaczęła zbierać swe ubranie.
- Wiemy oboje, że idąc z tobą do łóżka, nie byłam dziewicą, i
dlatego nie możesz się ze mną ożenić. Ale to jeszcze nie powód, żeby
się nade mną znęcać, podejrzewając o tak łajdackie, oszukańcze
zamiary.
- Milcz! Ani słowa więcej! - uniósł się Niko.
RS
94
Nędzna dziwka. Oszukańcze zamiary. Nikowi zawirowało w
głowie na dźwięk okropnych inwektyw, których do tej pory nie śmiał
dopuścić do świadomości, kiedy myślał o swojej matce.
Dopiero wybuch Esme uświadomił mu, przed jakimi myślami
rozpaczliwie musiał się bronić, odkąd matka wyznała mu prawdę o
jego pochodzeniu.
- Możesz być pewien, że więcej o mnie nie usłyszysz! - zawołała
Esme, biegnąc do drzwi owinięta kocem i unosząc z sobą naręcze
pozbieranej garderoby. -Załatw, co trzeba, żebym mogła stąd zaraz
wyjechać! -wykrzyknęła jeszcze, wpadając do sypialni.
Niko pobiegł za nią, lecz zamknęła mu drzwi przed nosem i
przekręciła klucz w zamku.
- Otwórz natychmiast! - zawołał władczym tonem.
W odpowiedzi dobiegło go zza drzwi arabskie przekleństwo,
którego dobrze wychowana panienka z Bliskiego Wschodu nie tylko
nie powinna używać, ale nawet znać.
Wstrząs, jakiego doznał, słysząc z jej ust podobne słowa,
wytrącił go ze stanu emocjonalnego wzburzenia. Spojrzawszy
przypadkiem na swoją dłoń, zauważył, że na palcu nie ma sygnetu
Ryana. Nie pamiętał, co z nim zrobił.
- Czy w sypialni nie leży gdzieś mój sygnet? - zawołał przez
drzwi.
- Co takiego? Na domiar wszystkiego uważasz mnie za
złodziejkę? - wrzasnęła Esme, doprowadzona do ostateczności. - Nie
ukradłam ci twojego pierścionka. Sam go położyłeś w salonie na stole.
RS
95
Przy akompaniamencie dobiegających z sypialni wymysłów na
temat bezczelnych paranoików rodem z Imarko, udał się do salonu,
odnalazł swój sygnet i włożył go z powrotem na palec.
W drodze powrotnej pod zamknięte drzwi sypialni wyobraził
sobie kilkunastoletnią, awanturniczą Esme, która wymierzając
bezlitosne ciosy i nie przebierając w słowach, zmusza rozwydrzonych
braci Hassanów do posłuchu.
Uśmiechnął się mimo woli na tę myśl. Nic dziwnego, że się jej
bali! Nigdy nie mieli do czynienia z tak dzielną i wojowniczą
dziewczyną.
A on takiej właśnie kobiety potrzebował - dzielnej i odważnej,
umiejącej się postawić i gotowej stanąć w obronie słabszych.
Dowcipna i inteligentna Esme nie pozwoli mu popaść we władcze
samozadowolenie. Jeżeli uzna, że nie ma racji, nie zawaha się
powiedzieć mu prawdy w oczy. Będzie jego najlepszym sędzią.
Królową, jakiej potrzebował u swego boku.
Ale przede wszystkim jest kobietą, którą kocha. I która bez
wątpienia podziela jego uczucie. Gdy tymczasem on... Spojrzawszy na
sygnet, uświadomił sobie w pełni, czego się przed chwilą dopuścił. Po
raz drugi, być może nieodwracalnie, obraził i odepchnął
najukochańszą kobietę!
Za pierwszym razem wyrzekł się jej dla dobra kraju. Teraz zaś
wyładował na niej żal i gniew, jaki nosił w sercu, odkąd z ust
umierającej matki usłyszał jej wstrząsające wyznanie.
RS
96
Nadine zmarła wkrótce potem. Nie zdążył wyrazić swoich
uczuć. Matka błagała go o przebaczenie, a on spełnił jej życzenie, nie
mając serca ranić umierającej kobiety, która dość się w życiu
nacierpiała, nosząc przez tyle lat swą grzeszną tajemnicę. Jednakże
tłumiony ból trawił go od tamtej pory, by wreszcie dzisiaj wybuchnąć
z całą siłą. W rezultacie wyładował się na niewinnej Esme.
Ale jak zdoła jej to wytłumaczyć? Zwłaszcza że ona sama czuje
się winna z powodu niewybaczalnej w ich kulturze utraty dziewictwa.
Za co spodziewała się z jego strony potępienia i kary. A on to jej
oczekiwanie spełnił. Tak w każdym razie Esme pewnie uważa. Sądzi,
iż spotyka ją zasłużona kara.
- Wpuść mnie, kochanie - poprosił. - Nie gniewam się.
- Nie udawaj. Wiem, że jesteś wściekły. Miej przynajmniej
odwagę powiedzieć prawdę.
- Wszystko ci wyjaśnię, ale musisz otworzyć drzwi - prosił,
szarpiąc za klamkę. - Muszę ci coś wytłumaczyć, wyjawić prawdę,
bez tego nie dojdziemy do porozumienia. To, co powiedziałaś o mojej
matce, tak mnie rozwścieczyło, że przestałem nad sobą panować, ale
już się uspokoiłem. Otwórz drzwi, Esme.
- Ładny mi spokój! Tyś chyba zwariował! Nic nie mówiłam o
twojej matce!
- Nie zdawałaś sobie sprawy, że to, co mówisz... - Urwał, czując,
że to na nic, po czym zaczął od nowa:
- Nie mogę wykrzykiwać przez drzwi. Musimy porozmawiać.
Wpuść mnie, bo jak nie, to wyważę drzwi.
RS
97
Odpowiedziało mu milczenie.
- Otwórz, błagam - powtórzył.
Znowu żadnej odpowiedzi. Ha trudno, trzeba przejść do czynu!
Rozpędziwszy się niby detektyw w kryminalnym filmie, Niko z całej
siły uderzył barkiem w drzwi. Te jednak nawet nie drgnęły, natomiast
w ramieniu poczuł przeszywający ból Zapewne filmowi twardziele
mają do czynienia z drzwiami z tektury, a nie z drzewa, pomyślał z
westchnieniem, udając się do kuchni na poszukiwanie śrubokrętu.
Znalazłszy odpowiednie narzędzie, zabrał się do demontażu
zawiasów. Kiedy wreszcie je odkręcił i odstawił drzwi, Esme właśnie
wyskakiwała przez otwarte okno.
Jej spakowana walizka leżała już na dole. Skok z parteru nie
wydawał się karkołomny. Ubrana w narodowy strój, złożony z
obszernych jedwabnych szarawarów i podobnego kubraczka, otulona
kocem, mającym zapewnić jej ciepło, Esme zsunęła się lekko z
parapetu, po czym wylądowała po kostki w śniegu.
Z miejsca zatrzęsła się z zimna. Atłasowe pantofelki przemokły
w jednej chwili, zaś haremowe szatki nie stanowiły żadnej ochrony
przed mrozem. Dobrze, że choć wzięła koc!
- Czyś ty zwariowała? Natychmiast wracaj! - wrzasnął Niko,
wychylając się przez okno. - Zamarzniesz na śmierć.
- Możesz się wypchać - oświadczyła, wymachując porwanymi z
nocnego stolika kluczykami od samochodu. - Żegnaj, Niko!
Z walizką w ręku ruszyła przez śnieg w stronę auta.
RS
98
Niko wydał z siebie dziki okrzyk, jakiego nie powstydziłby się
wódz Beduinów wzywający żołnierzy do boju. Esme przyśpieszyła
kroku. Terenowy samochód stał wprawdzie niedaleko, przed
wejściem po drugiej stronie domu, ale bieg przez śnieg w cienkich
przemoczonych pantofelkach okazał się trudniejszy, niż
przypuszczała. Czuła się, jakby stąpała boso po lodzie. Więc choć
miała nad Nikiem pewną przewagę, ten dopędził ją po chwili,chwycił
wpół i oboje przewrócili się na ziemię, zaś walizka Esme wylądowała
o metr od nich.
- Nieźle biegasz, jak na dziewczynę - zauważył.
- Ale z ciebie dzikus! W każdym razie jak na króla.
- Czego mogłaś się spodziewać po królu Imarko?
- Tyś to powiedział - odburknęła, usiłując wstać. -Puść mnie,
Niko.
- Nie ma mowy - odparł, nie wypuszczając jej z uścisku. -
Wracaj ze mną do domu.
- Ani mi się śni.
- Esme, zlituj się. Nie mam nic pod szlafrokiem, który w
dodatku rozpiął się przy upadku, wskutek czego pewne istotne części
mojej anatomii znalazły się w bezpośrednim kontakcie ze śniegiem.
Jesteś na mnie wściekła, świetnie to rozumiem, ale chyba nie chcesz
mnie narazić na poważne odmrożenia, zwłaszcza we wspomnianych
rejonach ciała?
Sama trzęsła się z zimna, a na dodatek w tym samym momencie
powiał mroźny wiatr, przeszywając ją chłodem do szpiku kości.
RS
99
- Głupio by było zamarznąć tutaj na śmierć - przyznała,
szczękając zębami. - Wracajmy do domu. Muszę się przed wyjazdem
na lotnisko przebrać w suche rzeczy.
Nie próbował się z nią sprzeczać, co jej zresztą nie zdziwiło, bo
był pół żywy z zimna. Podniósł się jednak szybko i pomógł jej wstać,
a nawet chciał nieść walizkę, na co mu jednak nie pozwoliła.
Ruszyła w kierunku domu, wyszukała wśród trzymanych w ręku
kluczy ten, który pasował do wejściowych drzwi, i otworzyła zamek.
Wszedłszy do domu, oboje odruchowo podbiegli do kominka, żeby
jak najszybciej się ogrzać. Po chwili przestali się trząść. Niko od razu
zrzucił przemoczony szlafrok i stał przed kominkiem zupełnie nagi.
Esme w końcu nie wytrzymała.
- Mógłbyś coś na siebie włożyć - zauważyła.
- A ty skorzystasz z mojej nieobecności, żeby pobiec do
samochodu. Wiem, że masz wciąż klucze w ręku. Nie jestem głupi.
Nie wyjdę z pokoju inaczej, jak trzymając cię za rękę. Choćbym miał
do jutra tkwić nago przed kominkiem.
- Jak chcesz - odparła zadziornie, nie ruszając się z miejsca.
W głębi duszy ona też marzyła, by zdjąć mokre ubranie, ale była
zbyt skrępowana całą sytuacją i niepewna Nika, by to zrobić.
Pozwoliła sobie jedynie zrzucić ukradkiem pantofle ze skostniałych
stóp.
- Nie zdziwiłbym się, gdyby komoda w sypialni była wypchana
zimowymi rzeczami, nie wyłączając wełnianych skarpet - mruknął
RS
100
Niko. - Jeżeli zgodzisz się pójść ją przeszukać, twoje sine nogi
szybciej odzyskają naturalną barwę.
- Usiłujesz mnie skusić, jak wąż Ewę w raju - prychnęła. - Znam
tę historię. Chodziłam na uniwersytecie na wykłady o religiach świata.
- Ja też. Faktycznie chciałem cię skusić, w dodatku we własnym
interesie. Sam chętnie włożyłbym na siebie coś ciepłego.
Esme uśmiechnęła się rozbawiona, słysząc to nadzwyczaj
spontaniczne wyznanie, lecz zaraz się zreflektowała i przybrała
obojętną minę.
- W każdym razie doceniam szczerość - rzekła wyniośle.
- Nie powiem, bardzo ci do twarzy w tym narodowym
kostiumie, nie sądzę jednak, żeby był to stosowny strój na zimową
wyprawę - zauważył, dotykając przemoczonego rękawa. - Pewnie to
też zabrałaś z sobą dla przypodobania się rodzinie?
- No pewnie - mruknęła. - Byłam gotowa odśpiewać w nim
narodowy hymn, byle nie wysyłali Zary i jej córek do Jemenu. Co, jak
wiadomo, nigdy im nie groziło.
- Odsunąwszy się od niego na bezpieczną odległość, dodała: -
Mam nadzieję, że tym razem nie zmyślasz i w komodzie rzeczywiście
znajdziemy ciepłe ubrania.
To powiedziawszy, skierowała się do sypialni, a Niko ruszył
skwapliwie w jej ślady. Jego złoty pierścień pobłyskiwał w mrocznym
korytarzu. Popatrzył w zamyśleniu na widniejącą na nim podwójną
koronę.
RS
101
Darowując swemu nieznanemu synowi pamiątkowy pierścień,
Ryan przypisał mu magiczną moc. Twierdził, że chroni właściciela od
utraty prawdziwej miłości.
- Oczywiście jeżeli zrobisz, co do ciebie należy. Na nic się nie
zda komuś, kto będzie czekał bezczynnie, aż szczęście samo do niego
przyjdzie - dodał wtedy Ryan.
- Na szczęście my obaj jesteśmy zrobieni z innej gliny.
Miałeś rację, pomyślał Niko. Nie zamierzam czekać bezczynnie.
RS
102
ROZDZIAŁ SIÓDMY
Niko i Esme kończyli śniadanie złożone z francuskich grzanek
made in Teksas, których ogromną paczkę znaleźli w zamrażalniku.
Byli trochę zdziwieni podwójnym, francusko-teksańskim
pochodzeniem testowego chleba, nie przeszkodziło im to jednak
pałaszować ze smakiem polewanych obowiązkowym klonowym
syropem grubych, rumianych kromek.
Przed śniadaniem przeszukali szuflady w sypialni, które okazały
się istnym składem ciepłych ubrań wszystkich kolorów i rozmiarów:
luźnych wełnianych spodni, flanelowych koszul i grubych swetrów.
Esme wybrała dla siebie obszerne spodnie z niebieskiego
materiału w żółte gwiazdki oraz ciemnoniebieski sweter, a Niko ubrał
się za jej radą w spodnie w szkocką kratę i pasujący do nich sweter w
trzech kolorach. Ponadto oboje włożyli na nogi po dwie pary skarpet.
Syci i zadowoleni, popatrzyli na siebie niemal równocześnie.
- Muszę się zbierać - powiedziała Esme niby naturalnym tonem.
- Odwieziesz mnie na lotnisko?
- Mogę, skoro nie masz ochoty tu zostać. Ale polecimy do
Imarko, gdzie ogłoszę nasze zaręczyny.
- Daj spokój, Niko. Dobrze wiesz, że nie mogę być twoją żoną.
- Nie mi o tym nie wiadomo. Kochamy się i powinniśmy się
pobrać. A poza tym żyję w dwudziestym pierwszym wieku, jestem
RS
103
nowoczesnym królem i doskonale zdaję sobie sprawę, że będziesz dla
mnie idealną żoną.
- Bardzo bym chciała, aby tak było - westchnęła -ale już raz
moje pochodzenie z Rayazu zmusiło cię do zerwania zaręczyn. W
Imarko będę zawsze traktowana jak czarna owca. W razie kolejnych
zamieszek będziesz zmuszony odesłać mnie do domu - razem z
dziećmi, jeżeli będziemy je mieć. A moja rodzina uzna to za obrazę i
zrobi wszystko, żeby między naszymi krajami wywołać wojnę. Nie
wolno nam ryzykować.
- Mam dzisiaj w kraju niepodważalną pozycję. Dobrze wiesz, jak
to jest w naszej części świata. Król, który raz zyskał sobie
powszechne poparcie, jest praktycznie nie do obalenia. Mogę ci
uroczyście przysiąc, że nigdy nic ci nie zagrozi, a moi poddani w pełni
cię zaakceptują. Postaram się też zyskać sobie przychylność twojej
rodziny i doprowadzić do nawiązania przyjaznych stosunków między
naszymi krajami.
- Gdyby ci się to udało, zostałbyś głównym kandydatem do
Nagrody Nobla - odparła z bladym uśmiechem. - Ale nie zamierzam
robić sobie złudzeń. Nawet gdyby jakimś cudem udało się załagodzić
wszystkie polityczne spory, nie zmieni to w niczym zasadniczej
przeszkody, tej mianowicie, że kobieta skompromitowana nie może
zostać królową.
- Przecież ja też miałem przed tobą inne kobiety, Esme. Czy to
mnie w jakikolwiek sposób kompromituje? Nie.
RS
104
- Dobrze wiesz, że mężczyźnie wolno o wiele więcej niż
kobiecie.
- To są archaiczne zasady. Ale gdyby twoi rodzice próbowali cię
zmusić do poślubienia Bashira Murada, chętnie z nich skorzystam i
oświadczę, że oddałaś mi się, a więc muszę się z tobą ożenić.
- To ci nie grozi. Ja i Bashir wychowywaliśmy się razem od
wczesnego dzieciństwa, znamy się na wylot i jesteśmy sobie bliscy
jak rodzeństwo. Projekt wydania mnie za niego za mąż zawsze
uważaliśmy za śmieszny. Bashir lubi powtarzać, że gdyby urodził się
dziewczyną, byłby podobny do mnie, i odwrotnie, gdybym ja urodziła
się chłopcem, byłabym taka jak on.
- Zazdroszczę mu, że zna cię o tyle dłużej i bliżej niż ja. Ale
zamierzam dokładnie cię poznać, zwłaszcza w sposób mu
niedostępny. A skoro Bashir jest ci tak bliski, to spróbuję się z nim
nawet zaprzyjaźnić - dodał wspaniałomyślnie.
- Zostaw Bashira w spokoju. Wszyscy wiedzą, że się nie
pobierzemy. Mam inne plany. Chcę zainicjować w Rayazie program
rozwoju szkolnictwa dla dzieci specjalnej troski.
- Znakomicie, będziesz go mogła realizować także w Imarko -
zapalił się Niko. - Przejdziesz do historii jako królowa, która
wprowadziła w moim kraju powszechne nauczanie. I może to właśnie
ty otrzymasz Nobla -zakończył, głaszcząc ją czule po policzku.
- Prędzej zostanę laureatką Nagrody Nobla niż twoją żoną, Niko
- rzekła ze smutkiem, ujmując go za rękę.
RS
105
- Ale przyrzeknijmy sobie, że zostaniemy na zawsze
przyjaciółmi.
- A także kochankami i wspólnikami. Królem i królową. Nie,
Esme, nie wyrzeknę się ciebie. Nigdy więcej cię nie opuszczę i zrobię
wszystko, żebyś zgodziła się zostać moją żoną. A zacznę od
powierzenia ci tajemnicy, znanej tylko mnie. Przekazała mi ją matka
na łożu śmierci...
Opowiedział Esme, iż matka wyjawiła mu przed śmiercią
tajemnicę swego przedmałżeńskiego romansu, który zaowocował
urodzinami Nika Tan-efiego, znanego jako syn króla Omara.
- Niko, nie - niespodziewanie zaprotestowała Esme, kiedy czekał
na jej reakcję. - Rozumiem, że wymyśliłeś tę historię, żeby oszczędzić
mi wstydu i jestem ci za to wdzięczna, ale nie powinieneś był tego
robić kosztem własnych rodziców. Rzucając na nich cień, nie
zmniejszysz mojej winy.
- Uważasz to za mój wymysł? - zdumiał się Niko. - Po tym, jak
ci powiedziałem, że nie uznaję nieodwracalnej hańby? Nadal nie
chcesz mi wierzyć? Sądzisz, że dla twojej przyjemności zmyślam
niestworzone historie?
- Właśnie tak. Miałeś dobre intencje, ale...
- Postąpiłem niegodziwie. To chciałaś powiedzieć? Esme.
jeszcze chwila i stracę do ciebie cierpliwość. Ktoś, kto potrafiłby
wymyślić podobne kłamstwo o swoich rodzicach, zasługiwałby na
miano skończonego łajdaka, którego najlepsze intencje nie mogłyby
usprawiedliwić. Otóż pozwól sobie powiedzieć, że mężczyzną, który
RS
106
mnie począł, jest Teksańczyk, Ryan Fortune, i że to on podarował mi
ten sygnet.
- Jeżeli jesteś jego synem, powinieneś mu o tym powiedzieć. Ma
prawo wiedzieć.
- Powiedziałaś "jeżeli". Wciąż mi nie wierzysz.
Zadumała się, nawijając pasmo włosów na palec.
- Sama już nie wiem, w co wierzyć. To wszystko wydaje mi się
nieprawdopodobne - westchnęła.
- Miło mi to słyszeć - zaśmiał się. - Reagujesz tak samo jak ja,
kiedy się o tym dowiedziałem. - Spojrzał jej w oczy. - Więc muszę
powiedzieć Ryanowi prawdę, abyś mi uwierzyła?
- Zastanów się, Niko. Najpierw oświadczasz, że zrobisz
wszystko, żebym zgodziła się zostać twoją żoną, a zaraz potem
zwierzasz się z rzekomej tajemnicy swojego pochodzenia. Ja też
uczyłam się na studiach o Machiavellim i zasada „cel uświęca środki"
nie jest mi obca.
- Cieszę się, że będę miał wykształcona żonę, która w razie
czego wyprostuje moje ścieżki. Zgoda, wyznam Ryanowi prawdę.
Zaraz do niego polecimy, gdziekolwiek się teraz znajduje.
Telefoniczną drogą odnalazł Ryana w jego biurze w San
Antonio.
- Cześć, Niko, masz mi coś ważnego do zakomunikowania?
Moje gratulacje, widzę, że nie traciłeś czasu. Ja też mam wiadomości,
które z pewnością zainteresują zarówno ciebie, jak i twoją czarującą
Esme.
RS
107
Nim minęły dwie godziny, Niko i Esme wchodzili do narożnego
gabinetu w mieszczącym biura firmy gigantycznym wieżowcu przy
ulicy Kingston, nazwanej tak od imienia ojca Ryana, Kingstona
Fortune'a.
Ryan powitał ich wylewnie. Wyglądał jak okaz zdrowia i był
szczerze uradowany, widząc ich razem.
- Pobieracie się - zgadł, nim oni zdążyli powiedzieć cokolwiek.
- Tak - potwierdził Niko.
Esme tylko zagryzła wargi, mierząc wzrokiem obu mężczyzn.
Trudno było się dopatrzyć najmniejszego podobieństwa między
rosłym Teksańczykiem, który zdawał się być żywym uosobieniem
amerykańskiego milionera i młodym, nowoczesnym szejkiem,
mającym wypisane na twarzy swoje bliskowschodnie pochodzenie.
Niemniej Niko przywiózł ją tutaj z zamiarem wyjawienia Ryanowi
tajemnicy ich rzekomego pokrewieństwa.
- Rozmawiałem dziś rano z twymi rodzicami - odezwał się Ryan,
spoglądając na Esme. - Nie mogli się z tobą skontaktować, ale Jackie
ich uspokoiła, mówiąc, że odwiedzasz chorych w londyńskim
szpitalu.
- Rozmawiał pan z moimi rodzicami? - zdziwiła się Esme.
- Ostatnimi czasy pozostaję z szejkiem Bakkarem w stałym
kontakcie telefonicznym. - A zwracając się do Nika, ciągnął: -
Okazało się, że mamy z sobą wiele wspólnego, i to nie tylko jako
ludzie interesu, ale także ojcowie i dziadkowie. Przez niego
zaprzyjaźniłem się także z Muradem i jego rodziną. No i oprócz
RS
108
innych rzeczy połączyła nas niechęć do klanu Hassanów, głównych
autorów oszukańczej zmowy, która miała doprowadzić mnie do ruiny.
- Przy ostatnich słowach Ryan mrugnął porozumiewawczo do Nika i
dodał: - Doszliśmy zatem do zgodnego wniosku, że już najwyższy
czas przyciąć Hassanom skrzydła.
- Jak z tego widzę, nie jest ci obce arabskie przysłowie
„wrogowie moich wrogów są moimi przyjaciółmi" - roześmiał się
Niko. - Ale po co się angażujesz w wewnętrzne sprawy Rayazu?
- Po co? - uśmiechnął się Rayan, udając niewinność.
- Ot, po prosto pomyślałem, że warto poznać bliżej pozostałych
członków kartelu. A tymczasem z Bakkarami i Muradami nawiązały
się od razu nieoczekiwanie ciepłe stosunki.
- Ciekawe - z niedowierzaniem bąknęła Esme.
- Rzeczywiście ciekawe - z jeszcze większym zdziwieniem
powtórzył Niko, ale spojrzawszy na Esme, szybko się poprawił: - To
fantastyczni ludzie, chociaż trochę nieufni wobec cudzoziemców.
- W każdym razie w obu rodzinach panuje w obecnej chwili
wielkie podniecenie - podjął Ryan, zwracając się do Esme. - Rodzice
sami chcieli cię o tym zawiadomić. Obiecałem zrobić to w ich imieniu
za pośrednictwem moich londyńskich znajomych. Otóż twoja siostra
Zara zaręczyła się z Bashirem, a on obiecuje, że zaraz po ślubie
zaadoptuje jej trzy córeczki. Zostałem zaproszony na wesele i pewnie
się zjawię.
- Naprawdę? - zdumiała się Esme. Niko był nie mniej
zaskoczony.
RS
109
- Pamiętam, jak na bożonarodzeniowym przyjęciu mówiłeś o
takiej możliwości jako najlepszym rozwiązaniu ich sytuacji. I zaraz
potem twoja propozycja staje się faktem. Jak ci się to udało? - zdumiał
się Niko, patrząc na Ryana z podziwem.
- Och, może rzuciłem mimochodem parę sugestii - skromnie
przyznał Ryan. - Ale oni sami zadecydowali o swoim losie. W
każdym razie teraz, kiedy Zarę i Bashira mamy z... to znaczy kiedy
Zara i Bashir są szczęśliwie zaręczeni, Esme może pomyśleć o
ułożeniu sobie życia z Nikiem. Rodzice Esme na pewno nie będą wam
robić trudności.
- Ty stary lisie! Wmówiłeś jej rodzicom, że poświęcając Zarze
tyle uwagi, zaniedbali Esme, po to, aby poczuli się wobec niej winni i
byli gotowi na ustępstwa - śmiejąc się, zawołał Niko. - A na dodatek
utarłeś drogę do nawiązania dobrych stosunków między Rayazem i
Imarko. Jesteś genialny!
- Teraz widzę, że wy dwaj macie z sobą więcej wspólnego niż na
pozór może się wydawać - cierpko zauważyła Esme. - Chyba
najwyższy czas wyjawić Ryanowi, z czym przyjechałeś, Niko.
- Dziecko jest w drodze? - zaniepokoił się Ryan. -W takim razie
trzeba pospieszyć się ze ślubem. Papa Bakkar będzie liczył, czy
upłynęło dziewięć miesięcy.
Niko i Esme wymienili spojrzenia.
- Powiedz mu, kochanie - szepnęła. Niko przez chwilę nabierał
tchu.
RS
110
- Powiedz, Ryanie, czy pamiętasz młodą Egipcjankę o imieniu
Jasmine, którą poznałeś mniej więcej trzydzieści trzy lata temu i
która...
- Zniknęła, jakby zapadła się po ziemię - dokończył Ryan. -
Oczywiście, że ją pamiętam. Była piękna i przemiła. Kiedy nagle
zniknęła, byłem nie na żarty zaniepokojony. Starałem się ją odnaleźć,
ale nie natrafiłem na żaden ślad. Nieraz się potem zastanawiam, co się
z nią stało.
- No cóż - podjął Niko - owa kobieta nie miała na imię Jasmine i
nie była Egipcjanką.
- Mój synu! - po raz nie wiadomo który wykrzyknął Ryan.
Miał nadal zaczerwienione ze wzruszenia oczy. Mimo że
uwierzył Nikowi na słowo, nie domagając się żadnego dowodu na
potwierdzenie jego opowieści, młody człowiek obstawał, by swemu
biologicznemu ojcu zademonstrować charakterystyczne znamię, które
lepiej niż badanie DNA zaświadczyło o jego przynależności do
rodziny Fortune'ów.
- Jak ja ci wynagrodzę te wszystkie stracone lata, Niko? -
westchnął Ryan.
- Już to zrobiłeś, dając mi pierścień, dzięki któremu odzyskałem
miłość mojego życia - odparł z powagą Niko. - I chociaż nikt prócz
nas trojga nie może się dowiedzieć, kim dla mnie jesteś, my nigdy o
tym nie zapomnimy.
- Tak się cieszę, że będziesz moim tajemnym amerykańskim
teściem! - zawołała Esme, rzucając się Ryanowi na szyję. - Jesteś
RS
111
Świętym Mikołajem i Amorem w jednej osobie. Jesteś taki... taki
proinicjatywny! - dorzuciła z szelmowskim błyskiem w oczach.
- W ustach Esme jest to wielki komplement Esme bardzo ceni
aktywne podejście do życia - uzupełnił Niko, obejmując ich oboje.
- Jaki ojciec, taki syn! - rzekła Esme z czułością.
Sygnet z podwójną koroną roziskrzył się w promieniach
teksańskiego słońca.
RS