Tłumaczenie: Olka
Beta: Susan
Gwiazdki z hiperłączami to odnośniki do odpowiednich piosenek, które autorka proponuje jako
play listę, do tego rozdziału. W tym rozdziale brakuje pewnej sceny, ale autorka specjalnie jej
nie opisała, pozostawiając wam pole do popisu, ponieważ jak sama zaznaczyła każdy ma swoją
własną wizję w głowie. Owszem napisała pewną „łatkę” jak to ona sobie wyobraziła. Jeśli
chcecie abym też to przetłumaczyła, to dajcie jakoś o tym znać.
38. Kobieca broń
- O mój Boże! – Kiedy Edward jednym szarpnięciem zdjął spodnie, natychmiast zakryłam dłońmi
zaczerwienioną twarz, ponieważ wystarczyło mi krótkie spojrzenie, skierowane… tam. Mogłam przysiąc, że
słyszę, jak Edward uśmiecha się pod nosem. Gdyby ten dźwięk był głośniejszy, z pewnością bym go w pełni
usłyszała.
Niedobrze, bardzo niedobrze…
- Bella – wyszeptał. Dwie dłonie chwyciły moje, próbując odciągnąć je od twarzy. Ja jednak uparcie się
broniłam. Za nic w świecie nie mogłam go teraz zobaczyć. Tak długo jak nie miał nic na sobie. – Czuję się
dotknięty – powiedział Edward z nutką cierpienia w głosie. Wiedział dokładnie, dlaczego się tak
zachowywałam, dlatego nie wysiliłam się nawet, żeby mu odpowiedzieć. Poczułam jego gorący oddech przy
uchu. – Widzę, że zrobiło ci się cieplej – zamruczał, wywołując u mnie gęsią skórkę. Od razu po tych słowach
poczułam rękę na moim udzie, która zaczęła przesuwać się ku górze, zwalniając na chwilę w okolicach mojego
czułego miejsca.
- Nie! – Odsłoniłam błyskawicznie dłonie, żeby móc go zatrzymać. Sięgnęłam po jego rękę, spuszczając przy
tym wzrok. Pisnęłam i automatycznie zacisnęłam oczy, kiedy ponownie moje spojrzenie zatrzymało się na nim.
Edward znów zaśmiał się do siebie, chwytając moje dłonie w tym samym czasie i przytrzymując je wzdłuż
moich nóg, tak żebym nie mogła już ich przycisnąć do twarzy.
- Wiesz jaki jest w dotyku. Czym się więc teraz różni? – zapytał cicho, wciąż widocznie rozbawiony, jednak w
ten jego uwodzicielski sposób. Przez to moje serce zaczęło bić szybciej, pompując tym samym więcej krwi do
moich policzków. Nie umiałam na to odpowiedzieć. Było inaczej, za każdym razem jest dla mnie inaczej. To
mogłoby być moje jedyne wyjaśnienie i mogłam teraz przypuszczać, że dla niego nie było żadnej różnicy.
Przysunął jedną moją rękę bliżej siebie i mimo mych prób odsunięcia jej, odwrócił ją i położył ją… dokładnie
na nim. Nabrałam ze świstem powietrza, zaciskając jeszcze mocniej oczy. Wspomnienia, pojedyncze obrazy z
poprzedniego wieczoru przelatywały mi pod powiekami. W ciągu sekundy całe moje ciało płonęło od ognia,
który rozchodził się po nim. Całe uczucie potęgowane było przez mruczenie Edwarda tuż przy moim uchu. Tego
nie dało się zignorować. Drżąc na całym ciele, starając się opanować huśtawkę emocji, siedziałam, milcząc
przed Edwardem. Przejechał moją drugą ręką wyżej i położył ją… na swoim policzku, pocierając o niego.
- They don't know what love is -
- Spójrz mi w oczy, piękna – powiedział cicho, tym razem głosem delikatnym, pełnym miłości. Westchnęłam
zrezygnowana. Nie mówiąc jednak ani słowa, podniosłam głowę, żeby uniknąć pokusy i otworzyłam ostrożnie i
powoli oczy.
- They don't know what love is -
Edward spojrzał mi w oczy i ponownie dostrzegłam to uczucie w jego spojrzeniu, które sprawiało, że miękły mi
kolana. Takie czułe…
- But I know what love is -
Piosenka czytała mi w sercu. Tak musiała wyglądać miłość. Byłam obezwładniona. Ten mężczyzna pokazywał
mi wyraźnie w swój niezwykły sposób, że mnie prawdziwie kocha. Pozwoliłam swoim dłoniom błądzić po jego
szyi i przyciągnęłam go do siebie. Nasze usta złączyły się w jedno, jakby były do tego stworzone, podczas gdy w
tle powoli cichła piosenka. Z ostatnimi nutami odsunęliśmy się od siebie. Oparliśmy nasze czoła o siebie i
obydwoje oddychaliśmy ciężko. W tym momencie zabrzmiała ponownie melodia w pomieszczeniu. Edward
podniósł się, chwycił jedną ręką kapelusz, zdjął go i nasunął na moją głowę.
- Twoja kolej – rzekł, a jego głos brzmiał tym razem ochryple i mrocznie. Zajęło mi chwilę, zanim zrozumiałam,
co się właśnie przede mną wydarzyło. Nagle zniknął cały żar, moje oczy rozszerzyły się ze strachu, ale Edward
miał na ustach jedynie bardzo łobuzerski uśmiech.
- O nie… - powiedziałam cicho i potrząsnęłam lekko głową. Edward nie dał się zbić z tropu, chwycił mnie w
talii i zdjął ze stołka. Nie mogłam uwierzyć, że byłam tak słaba, ponieważ mimo wszelkich siłowych prób z
mojej strony, odwrócił mnie, obserwując wciąż z oczekiwaniem. – Ja… nie potrafię… - próbowałam wyjaśnić,
ale on od razu przycisnął swoje usta do moich. Przyciągnął mnie do siebie, przyciskając swoje nagie ciało do
mojego, co sprawiło, że o mały włos straciłabym rozum, po czym się ponownie odchylił.
- Och, potrafisz – odparł ze stanowczością, która nie zniosłaby sprzeciwu. Spojrzenie Edwarda było takie
przekonujące, że jego optymizm wydawał się udzielić także i mnie. Oddychałam głęboko i zastanawiałam się
tylko, jak miałam tego dokonać. Nie będzie to wyglądało zabawnie, kiedy będę starała się uwolnić z uciążliwych
dżinsów? W końcu nie posiadałam żadnych tak luźnych spodni jak on, które zapięte były jedynie na rzepy.
Zamyślona krążyłam wzrokiem po jego twarzy.
- Czy mogę… mogę się… przygotować? – zapytałam niepewnie. Edward posłał mi zadowolony uśmiech, zdając
sobie sprawę z tego, że udało mu się mnie przekonać i przytaknął skinieniem głowy. – Łazienka? –
powiedziałam to słowo niepewnie, a on wskazał na zamknięte drzwi dokładnie obok tych, w których stał jeszcze
przed chwilą. Uśmiechnęłam się krzywo i skierowałam we skazane miejsce, nie odwracając się ani razu. Było
jasne, co bym dostrzegła.
Ponownie znalazłam się w pokoju, który był tak duży jak moja sypialnia. A który okazał się tylko łazienką! Po
prawej stronie znajdowała się podwójna umywalka z przesadnie dużym lustrem i kilkoma szafkami. Dalej
toaleta, naprzeciwko kolejne drzwi. Po lewej przestronny prysznic ze szklanymi ściankami, do którego
zmieściłyby się z pewnością cztery osoby, następnie kolejna szafa. Na środku pomieszczenia znajdowała się
wolnostojąca wanna, która wprawiała w osłupienie. Można było w niej prawie pływać. Miał więc wystarczający
wybór…
Potrząsnęłam lekko głową, żeby pozbyć się tych myśli. Zdjęłam kapelusz i wzdychając, podeszłam do lustra.
Moje policzki były lekko zaczerwienione. Zdziwiłabym się, gdyby tak nie było. Włosy miałam lekko
zmierzwione, ponieważ Edward wcześniej wplótł w nie swoje palce. Serce wciąż trzepotało w mojej piersi.
Krótko mówiąc, nie wyglądałam zbyt uroczo, co nie ułatwiało mi zadania.
Co miałam zrobić z dżinsami? Co wykombinować, by wyglądać choć po części tak sexy jak Edward? Wątpiłam,
aby miał pasujący odpowiednik swoich spodni dla mnie. Ale musiała być jakaś inna możliwość. Ależ byłam
głupia, że nie zabrałam ze sobą swojego porannika. Byłby wręcz idealny w tej chwili, ale skoro nie miałam
zostać na noc, toteż był niepotrzebny. Kto mógłby zresztą przypuszczać, że Edward przygotuje coś takiego? Ale
skoro nie zabrałam porannika ze sobą, ta możliwość odpadała…
Ale… jeśli się nie myliłam, pokój, z którego wyszedł Edward, musiał być czymś w rodzaju garderoby, w końcu
nie miał na sobie tych spodni od samego początku. Może… Przełknęłam ciężko ślinę, kiedy uświadomiłam
sobie, że znalazłam moją jedyną możliwość. Może znalazłabym coś wśród jego rzeczy, co by się nadawało. Coś,
co pasowałoby mi w miarę, co dałoby się jednocześnie łatwo zdjąć, ale dodatkowo zakrywałoby wszystko.
Oparłam czoło o rant umywalki i oddychałam głęboko. Jak miałabym mu wytłumaczyć, że muszę poszperać w
jego szafie?
- Bella? Wszystko w porządku? – usłyszałam jego lekko zatroskany głos i wyprostowałam się. Pospiesznie
uporządkowałam swoje myśli, uznając swój pomysł za dobry. Czy ja właśnie uznałam założenie rzeczy Edwarda
za dobrą ideę? Tak, zrobiłam to. Byłam całkowicie stracona.
Zakochana, Bella! Zakochana!
Tak, to też. Potrząsnęłam jeszcze raz krótko głową, zanim nałożyłam kapelusz i podeszłam do drzwi.
- Zamknij oczy! – powiedziałam dość pewnym głosem, na co sama się zdziwiłam. Odczekałam chwilę, ale nie
usłyszałam żadnej odpowiedzi, dlatego uchyliłam delikatnie drzwi i kuknęłam, żeby zobaczyć, czy rzeczywiście
wykonał moje polecenie. Rzeczywiście! Siedział uśmiechnięty z zamkniętymi oczami na stołku. Musiałam się
sama uśmiechnąć. Gdybym mogła, stałabym w drzwiach dłużej, żeby móc mu się przypatrzeć. Uważając przy
tym, żeby dobrze obejrzeć tylko górną część jego ciała, ponieważ Edward siedział w typowo męski sposób z
szeroko rozstawionymi nogami. Jednak obawiałam się, że niedługo otworzy ponownie oczy, jeśli nie uczynię
kolejnego kroku. Na paluszkach wyślizgnęłam się z łazienki, zamykając za sobą drzwi najciszej jak się dało i
skierowałam się do wciąż lekko uchylonych drzwi. Weszłam pospiesznie, ale nie zamykałam ich, zostawiłam je
lekko uchylone, żeby Edward nie domyślił się czegoś.
Dopiero teraz przyjrzałam się dokładniej pomieszczeniu. To rzeczywiście była garderoba, która z pewnością
mogłaby stanowić konkurencję dla mojej sypialni, jeśli chodzi o wielkość. Westchnęłam i przyjrzałam się
wysokim jak pokój szafom i wysokim komodom. Ponownie odetchnęłam głęboko, żeby zebrać w sobie odwagę.
W końcu dotarłam aż tutaj. Miałam nadzieję, że w pierwszej szafie znajdę to, czego szukam. Podeszłam z
nieznaną mi dotąd wiarą w siebie do drzwi szafy i otworzyłam je.
Było tak, jakby Edward sam stał w tej szafie, tak intensywny był jego zapach na rzeczach, że o mały włos nie
przesłoniłoby mi to wszystkich zmysłów. Potrzebowałam prawie całej minuty, żeby oczyścić umysł i przyjrzeć
się dokładnie zawartości. Trafiony! Obok garniturów każdego rodzaju, w różnych kolorach i różnego kroju,
znajdowały się też tutaj w podobnej ilości najróżniejsze koszule. Dokładnie to, czego szukałam. Ostrożnie
przesunęłam dłonią po rzędzie koszul, nim zatrzymałam się na ciemnoniebieskiej. Była z długim rękawem, z
pewnością za długa jak dla mnie, jednak decydujący był kolor, który pasował idealnie. Podziękowałam
bezgłośnie niebiosom, że dzisiaj posłuchałam kobiecej intuicji i ubrałam ciemnoniebieską bieliznę.
- Bella, czy wszystko na pewno jest w porządku? – Rozbrzmiał ponownie zatroskany głos Edwarda, wyrywając
mnie tym samym z zamyślenia.
- Tak, tak! Zaraz będę! Jeszcze chwilka! – odkrzyknęłam, kiedy pospiesznie zdejmowałam swoje ubrania.
Niezbyt porządnie ułożyłam dżinsy, bluzkę i skarpetki w kupkę, którą zostawiłam na podłodze i zdjęłam
ostatecznie jego koszulę z wieszaka. Odpięłam tylko trzy guziki i założyłam jak bluzkę, żeby było szybciej.
Materiał był jak marzenie! W dotyku był prawie jak druga skóra. Druga skóra, która pachniała Edwardem.
Stłumiłam jęk, który zaczął kiełkować we mnie.
Spojrzałam na siebie i stwierdziłam zadowolona, że wszystko było „zapakowane”, tak jak to zaplanowałam.
Teraz musiałam się tylko jeszcze zająć rękawami. Tak szybko i dokładnie jak to było możliwe, podwinęłam je
tak, że znów można było dostrzec moje dłonie. Radosna nałożyłam kapelusz, odwróciłam się do lustra,
poprawiając ułożenie koszuli w okolicach dekoltu, wygładzając pasma włosów, które wystawały spod kapelusza.
Tyle jeśli chodzi o najłatwiejszą część. Drżąc odetchnęłam, nim skierowałam się do drzwi, które były wrotami
do mojego osobistego piekła… lub do mojego osobistego nieba. Można na to było spojrzeć dwojako. Pewnie,
płynnym ruchem otworzyłam je i weszłam do pokoju.
Mój wzrok zatrzymał się od razu na Edwardzie. Już z tej odległości dostrzegłam lekki wyraz zaskoczenia i
zdziwienia na jego twarzy oraz jak zieleń jego oczu zamienia się w czerń. Mimo wszystko musiałam się
uśmiechnąć na ten widok. Czułam, że mam… władzę. Byłam bardziej niż pewna, że uważał za podniecający
fakt, iż miałam na sobie jego rzeczy. Moja pewność siebie wzrosła trzykrotnie, w czasie kiedy zaczęłam powoli
podchodzić do niego, kuszącym uśmiechem na ustach, przynajmniej taką miałam nadzieję. Teraz była moja
kolej, aby doprowadzić go do szaleństwa.
Edward nie poruszył się nawet o milimetr, wodząc wzrokiem wyłącznie za mną, kiedy wykonywałam kolejny
ruch, pożerając mnie tym spojrzeniem. Podobało mi się to. Owinęłam go sobie wokół małego palca. Uśmiech
zagościł na moich ustach, kiedy stanęłam kawałek przed nim, opierając się plecami o rurę. Melodia wypełniała
pokój skrzącym napięciem i uczuciem oczekiwania, które można było wyczuć. Jak drapieżniki, czekające na
kolejny ruch przeciwnika, staliśmy tam i przyglądaliśmy się sobie.
‘Twoja kolej’ – rozbrzmiały jego słowa w mojej głowie, dlatego uniosłam powoli jedną rękę, pstryknęłam
palcami. Miałam nadzieję, że jest to sygnał dla sprzętu stereo, żeby zakończyć pętlę play listy. Rzeczywiście po
chwili ponownie usłyszałam głos Joe Cockera, który wydawał mi się jeszcze bardziej ochrypły tym razem, ale z
pewnością to mój umysł płatał mi figla.
- real slow -
Przesunęłam obie dłonie za siebie, obejmując rurę i obróciłam się wokół niej, tak że stałam do Edwarda plecami.
Powoli zsuwałam się w dół, opierając przy tym głowę o metal, próbując patrzeć na Edwarda. Wydawał się być
jak z kamienia, cały czas będąc w tej samej pozycji, siedząc na stołku.
- I'll take of your shoes -
Kucając, puściłam ręce, uniosłam głowę i wychyliłam się mocno do przodu, przyciskając pośladki do zimnego
metalu. W tej pół zgiętej pozycji zatrzymałam się na moment i zaczęłam się prostować, jeszcze wolniej niż przed
chwilą. Nie dostrzegłam u Edwarda żadnego grymasu, dlatego byłam przekonana, że przygląda się wszystkiemu
z wielkim zachwytem i upodobaniem.
- You can leave your hat on -
Kiedy stałam już prosto, obeszłam ponownie rurę. Próbowałam, tak jak on wcześniej, spoglądać na niego spod
ronda kapelusza, aby móc zaobserwować jego reakcję, kiedy moje ręce przesuwały się po brzuchu, po piersi,
wędrując do pierwszego zapiętego guzika. Edward podążał oczami za tym ruchem, będąc bardziej niż ciekawy.
Kolejny zadowolony uśmiech wykwitł na mojej twarzy.
- Turn on the lights -
Czułam się, jakbym stała w świetle reflektora skierowanego wprost na mnie, kiedy się dokładnie przyglądał
temu, jak odpinałam kolejne guziki, odsłaniając przy tym zarówno skórę jak i bieliznę. Z każdym guzikiem
czułam coraz większy żar wewnątrz mnie. Zdenerwowana przygryzłam wargę. Czy aby na pewno spodoba mu
się to, co zaraz zobaczy?
- Yeah, that's right -
Wszystkie guziki były odpięte, koszula delikatnie okrywała moją figurę, ukazując wąski pasek nagiej skóry i
jedwabny materiał. Spokojnie podeszłam kilka kroków do niego, a koszula wciąż zasłaniała większość.
Zatrzymałam się kawałeczek przed nim, odwróciłam się tak, że znów byłam zwrócona do niego plecami,
wpatrując mu się przy tym w oczy tak długo, jak to było możliwe.
- You give me reason to live -
- You give me reason to live -
Z pomocą lekkich owalnych ruchów barków, pozwoliłam opaść koszuli z ramion na podłogę.
- You give me reason to live -
Za sobą usłyszałam, jak Edward gwałtownie nabiera powietrza.
- You give me reason to live -
Na moich ustach pojawił się szeroki uśmiech, który od razu starałam się zastąpić uwodzicielskim. Położyłam
dłoń na kapeluszu i spuściłam głowę najniżej jak to było możliwe na klatkę piersiową, nim odwróciłam się do
Edwarda. Nie mogłam wprawdzie dostrzec jego reakcji, ale usłyszałam specyficzny trzask, który mógł
pochodzić jedynie z drewnianego barowego stołka. Spojrzałam na jego umięśnione nogi, mrugając kilkakrotnie,
żeby powstrzymać swoje myśli na wodzy i podnosiłam powoli głowę, aż mój wzrok zatrzymał się na jego
dłoniach z nabrzmiałymi kostkami, które kurczowo wczepione były w siedzisko. Uśmiechnęłam się lekko. Stąd
ten dźwięk.
Unosiłam dalej głowę, pamiętając przy tym, aby ominąć jego krocze i otwierając oczy dopiero na wysokości
jego klatki piersiowej, która unosiła się i opadała w widoczny sposób z każdym oddechem Edwarda.
Powstrzymałam uśmiech, przygryzając wargę. Zabrałam rękę z kapelusza, który teraz trzymał się na mojej
głowie bez żadnej pomocy.
Zostawiłam kapelusz lekko pochylony, prostując się zupełnie, aż w końcu mogłam dostrzec całą jego twarz.
Miał napiętą szczękę, usta ściśnięte w wąską linię, skrzydełka od nosa poruszały się pod strumieniem powietrza,
a do tego jego ciemne oczy skupione na moim ciele. Wyglądał tak, jakby miał się zaraz… na mnie rzucić. Moje
ego tryskało pewnością siebie, a przyczyną była jego reakcja, dlatego nie mogłam się powstrzymywać i
uśmiechnęłam się radośnie.
- Suspicious minds are talking -
Znacznie pewniej niż przypuszczałam, uniosłam dłonie, kładąc je na swoim dekolcie i gładząc lekko po swoim
ciele. Poczułam gęsią skórkę, kiedy wyobraziłam sobie, że ręce, które mnie teraz dotykały, to były jego ręce.
Stołek wydał z siebie kolejny trzask, kiedy moje dłonie zbliżyły się do podbrzusza. Zamknęłam oczy, żeby móc
się zupełnie skoncentrować na tym uczuciu. Jedna ręka zastygła w bezruchu na krawędzi obcisłych majtek,
druga gładziła po nim w te i z powrotem i nieznacznie między nogami, nim powędrowały znów ku górze.
Wzięłam głęboki oddech, kiedy otworzyłam oczy i powoli zabrałam dłonie za plecy.
- But I know what love is -
Pewnym ruchem sięgnęłam zapięcia stanika i zamarłam w bezruchu, ponieważ Edward się poruszył. Wyraz jego
twarzy pozostał niezmieniony, kiedy podniósł się powoli i z tą samą szybkością podszedł do mnie. Nie
poruszałam się, czekając na to, co zamierzał, czy chciał mnie powstrzymać. Zatrzymał się kilka centymetrów
ode mnie, patrząc mi prosto w oczy. Staliśmy tak, podczas gdy piosenka dobiegała końca. Edward pstryknął
palcami i zaczął się kolejny utwór. Staliśmy tak dalej, a ja przysłuchiwałam się, jak kolejne dźwięki wypełniają
pomieszczenie.
- Never know how much I love you -
Głos piosenkarki był cichy, prawie błagalny, a melodia grająca w tle wzmacniała panujące napięcie w pokoju.
Po raz kolejny poczułam na gęsią skórkę na ciele.
- You give me fever, when you kiss me -
Edward wziął moją twarz w swoje dłonie i pochylił się do mnie. Przyglądałam mu się w niemej radości, do
czasu aż jego usta miały dotknąć moich. Dopiero teraz zamknęłam oczy, dłonie automatycznie wyciągnęłam do
przodu, wplatając je w jego włosy. To był ostrożny pocałunek, jakby chciał się powoli zbliżyć. Jego wargi, które
delikatnie opierały się o moje, poruszały się w taki sposób, że aż zapierało dech w piersiach. Jedną dłoń położył
mi na karku i poczułam lekki dotyk jego skóry na mojej, kiedy przybliżył się do mnie. To już wystarczyło, aby
doprowadzić mnie do drżenia i rozpalić we mnie na nowo ogień.
- I light up when you call my name -
- Edward… - wyszeptałam w jego usta, kiedy drugą ręką delikatnie gładził mnie po boku, pozostawiając na
skórze palący ślad. Jego język wsunął się powoli do moich ust, poszukując mojego, aby zacząć dziki taniec,
przyciągając mnie jednocześnie do siebie. Czułam się, jakbym była pod prądem. Jego naga skóra na mojej,
oddzielona jedynie kawałkiem cienkiego materiału na mnie, który właściwie nie stanowił żadnej przeszkody, a
jedynie jeszcze bardziej podniecał.
- Everbody's got the fever -
Jedną dłoń położył na mojej talii, podczas gdy drugą wędrował po karku i obojczyku aż do dekoltu. Piosenka
nabierała intensywności tak samo jak nasze działania. Wyciągnęłam jedną rękę z jego włosów i przesunęłam po
jego idealnym korpusie. Pocałunek stawał się coraz bardziej pożądliwy z obydwu stron. Edward wsunął dłoń
głębiej, gładząc po moim staniku. Jęknęłam cicho w jego usta. Wplotłam mocniej dłoń w jego włosy, kiedy
Edward dalej badał moje ciało, plecy, przód i tak na zmianę, będąc ciągle w ruchu.
- Baby, you're my flame -
Jego dotyk był tak delikatny, tak ostrożny, pozbawiając mnie niechybnie rozumu. Poświęcając zupełnie swoje
uczucia, byłam wystarczająco odważna, żeby odsunąć się kawałek od niego, aby móc położyć mu dłoń na
kroczu. Edward skwitował do niskim, mrukliwym jękiem, którego wibracje poczułam na całym ciele. Niebo, z
pewnością byłam w niebie. Ręka Edwarda dotarła do mojego czułego miejsca i pogładziła je tak subtelnie przez
materiał, że musiałam przerwać pocałunek, aby móc nabrać powietrza, aby po chwili wypuścić je z jękiem.
- I'm his Misses -
Po tym Edward odsunął się ode mnie, przyglądając mi się usilnie i jakby wyraził niemą prośbę, zgodziłam się
lekkim skinieniem głowy. Tak czy siak wiedziałam, że nie bylibyśmy się w stanie już powstrzymać. A patrząc
na to, ja nie chciałam tego przerwać. Edward obdarzył mnie krótkim pocałunkiem, nim wziął mnie na ręce i
niespiesznie zaniósł do łóżka. Całowałam go po szyi i przygryzłam płatek ucha. Uczucie radości, podniecenia i
pobudzenia wzrosło po raz kolejny. Czułam się, jakbym w każdej chwili miała zemdleć, gdybym nie znajdowała
się w ramionach Edwarda. Ostrożnie posadził mnie, odpiął ręką zapięcie na moich plecach, nim mnie położył
delikatnie. Pozostawiłam wszystko biegowi wydarzeń. Zwłaszcza kiedy to on miał teraz przejąć inicjatywę.
Znajdowałam się na nowym terenie, ale wiedziałam, że Edward będzie bardziej niż ostrożny. Ufałam mu.
- What a lovely way to burn -
Nie spuszczał ze mnie wzroku ani na moment, kiedy ostatnie dźwięki piosenki dobiegały końca.
Kiedy
rozbrzmiały ciche tony kolejnego kawałka, położył się bokiem, opierając się na przedramieniu i gładził mnie po
policzku, ustach, szyi, aż do ramion. Rozkoszując się dotykiem, przygryzłam dolną wargę. Lekko jak piórko
zsunął ramiączko, podążając wzrokiem za dłonią, a ja przyglądałam się jego twarzy. Jego ruchy były wciąż
spięte, wydawał się naprawdę powstrzymywać. Zsunęłam dłonią ramiączko do końca, co wywołało jego
uśmiech pierwszy raz od mojego… przedstawienia. Jego dłoń powędrowała po ramieniu do góry, przez
obojczyk, do drugiego ramiączka, przy którym także okazałam się pomocna, zsuwając je od połowy ramienia w
dół.
Pomału nachylił się do mnie, patrząc mi przy tym głęboko w oczy, zanim pocałował mnie z całą namiętnością,
odrzucając na bok zwiewny materiał. Nieoczekiwanie chłodne powietrze w pokoju spowodowało, że zadrżałam i
dostałam gęsiej skórki. Jedną dłoń wplotłam w jego włosy, żeby móc go przytrzymać przy sobie, podczas gdy
jego przesuwały się po moim brzuchu w górę. Gładził moją wrażliwą skórę bardzo delikatnie, wywołując u mnie
jęk rozkoszy. Jego dłonie wiedziały dokładnie, co miały robić. Nie przerywaliśmy naszego pocałunku,
pogłębiając go jeszcze bardziej. Moje trochę bezradne ręce położyłam na jego piersi, czując twarde mięśnie, co
wywołało, że przeszedł mi dreszcz po plecach.
Przez kilka minut zapamiętywał moją górną część ciała, a ja próbowałam uczynić to samo. Nasz pocałunek był
nasiąknięty namiętnością i widocznie odczuwalnym pożądaniem. W końcu zjechał dłonią niżej, a kiedy dotarł do
rąbka majtek, wsunął tylko kawałek palca pod spód i przerwał pocałunek. Jego twarz znajdowała się zaledwie o
kilka centymetrów od mojej tak, że ja czułam jego ciepły oddech na sobie, a on mój. Z głębokiej czerni jego
oczu wydobył się znów ten szczególny wyraz, uczucie miłości, którą do mnie żywił.
- Jesteś pewna? – wyszeptał cicho, jego głos był tak ochrypły i niski, że zadrżałam z podniecenia. Nigdy
wcześniej w życiu nie miałam takiego momentu, w którym czułabym się tak zdenerwowana, podniecona i pewna
niż teraz. Chciałam tego. Chciałam jego. Z nikim innym nie miałam takiej zażyłości… i tego zaufania. Samo to,
że żywił do mnie takie uczucie, pokazywało mi, że to nie jest fałszywe. Nic, co byśmy uczynili, nie mogłoby być
nieprawdziwe. Położyłam mu dłoń na karku, uniosłam głowę, przyciągając go jednocześnie do siebie.
Pozwoliłam, aby nasze usta lekko się dotknęły, nie pozwalając mu odwzajemnić pocałunku, opadłam do tyłu.
Zawarczał.
- Absolutnie – wyszeptałam i przycisnęłam swoje wargi do jego. Kolejny jęk przeszedł po moim ciele jak
rozpalony ogień. Edward odwzajemnił krótko mój pocałunek, nim się odsunął i przysiadł. Uklęknął obok mnie,
chwytając obiema dłońmi moje majtki i zdejmując je powoli z moich nóg, a wzrok podążał za jego rękami.
Zdenerwowana przygryzłam wargę obserwowałam go. Kiedy już zdjął je zupełnie, upuścił je po prostu obok
łóżka na podłogę. Jego spojrzenie powędrowało po moich stopach, powoli kierując się w górę, aż dotarło i
zatrzymało się na moich oczach. Przyglądałam mi się przez chwilę , nim oparł swoje dłonie po obu stronach
moich nóg i jak drapieżny kot wczołgał się na mnie…
***
Zatopiona we własnych myślach wpatrywałam się w duże frontowe okno. Pomarańcz na niebie uświadomił mi,
że niedługo nadejdzie czas, kiedy będę musiała iść, ale naprawdę tego nie chciałam. Nie chciałam nawet o tym
myśleć, że tak niewiele nam zostało, że będzie trzeba się pożegnać. Przysłuchując się wciąż temu samemu
kawałkowi, który z pewnością powtórzył się nieskończenie wiele razy, obróciłam głowę i przejechałam
czubkiem nosa po jego twardej klatce piersiowej, na której wygodnie mi się opierało.
Edward leżał na plecach, z jedną ręką pod głową i połową mnie na sobie, wykorzystującą go jako poduszkę. Już
dłuższą chwilę leżeliśmy w takiej pozycji, a kołdra sięgała nam tylko do bioder. Drugą ręką gładził mnie wciąż
po plecach. To było przyjemne, tak po prostu leżeć jedno obok drugiego, rozkoszując się przy tym zażyłym
byciem we dwoje.
Niedawne wydarzenia z pewnością były nie do opisania i najpiękniejsze, jakie kiedykolwiek mogłabym przeżyć.
Edward zawsze zostawiał mi potrzebny czas, wiedząc, że był moim pierwszym, z którym spałam. Był taki
delikatny i ostrożny, myśląc o tym, aby wszystko mi ułatwić i żebym czuła się komfortowo i … mój Boże!
Uporał się z całą robotą!
Westchnęłam, na co Edward lekko się poruszył. Uniosłam głowę i spojrzałam na niego. Jego oczy skupiły się na
mnie i uśmiechnął się szczęśliwy. Odpowiedziałam mu tym samym, nim z powrotem wtuliłam się w niego. Po
raz kolejny zaciągnęłam się jego zapachem, próbując, wciągnąć go tak dużo jak to możliwe i jakoś zachować,
aby nie musieć dzisiaj w nocy za nim tęsknić.
- Chodź tutaj – wyszeptała moja poduszka. Edward objął mnie mocno i prociągnął ostrożnie ku górze. Uniosłam
się lekko, ułatwiając mu jego zamiary, aż znalazłam się na wysokości jego oczu. Jedną dłoń położył mi na
policzku, a ja otarłam się o nią, podczas gdy on mi się tylko przyglądał. Objął mnie ponownie i przytulił do
siebie, tak że leżałam głową obok na jego poduszce. Czule gładziłam go po włosach, rozdając pocałunki po jego
ramieniu i szyi. Edward podziękował mi cichym westchnięciem i przycisnął mnie jeszcze mocniej do siebie.
Przez kilka minut trzymał mnie tak, nim czule wyszeptał do ucha.
- Chciałbym, żebyś mogła zostać – jego głos był pełen smutku, bólu wywołanego pożegnaniem. Wiedziałam, że
nie możemy już dłużej odkładać nieuchronnego momentu. Pomału Edward poluźnił swój uchwyt, a ja oparłam
się o jego pierś i spojrzałam na niego. Posłał mi krzywy uśmiech, a w oczach wciąż można było dostrzec
smutek. Złożyłam pocałunek na jego ustach, przelewając całe moje uczucie do niego, żeby mu pokazać, jak
wiele dla mnie znaczy. Mogłam mieć jedynie nadzieję, że zrozumiał przekaz.
Spojrzałam na niego ostatni raz tęsknym wzrokiem i odwróciłam się, siadając obok Edwarda. Przyglądałam się
podłodze w poszukiwaniu mojej bielizny i zdając sobie nagle sprawę ze swej nagości. Ostrożnie spojrzałam na
siebie. Nie będąc w pobliżu Edwarda, nagość wydawała mi się w pewien sposób nieprzyjemna. Możliwie
niezauważalnie podciągnęłam ciemne prześcieradło do góry, oplatając je wokół siebie, spuszczając w tym
samym czasie poza krawędź łóżka, wstając ostatecznie. Przytrzymując jedną ręką prowizoryczną sukienkę,
odwróciłam się do nóg łóżka i schyliłam się po swoje majtki. W pokoju rozbrzmiał cichy pomruk Edwarda.
Wyprostowałam się i spojrzałam na niego pytającym wzrokiem.
Gdzie była kamera, kiedy człowiek jej akurat potrzebował? Edward w całej swojej okazałości, tak jak go Bóg
stworzył, siedział oparty o czarny metal łóżka, z jedną nogą podkurczoną i opartym na niej ramieniem, z na wpół
rozbawionym, na wpół uwodzicielskim uśmiechem na ustach. Naprawdę obraz godny Boga. Po plecach
przebiegł mi dreszcz, kiedy tak się jemu przyglądałam. Wzrok Edwarda wędrował po moim ciele… lub po
prześcieradle, które je zakrywało.
- Wyglądasz… jak chodząca pokusa – rzekł lekko, przypatrując się przy tym mojej dolnej połowie ciała. Krew
uderzyła mi do policzków, odwróciłam od niego wzrok, spuszczając automatycznie oczy. Od razu zauważyłam
powód jego otwartego wpatrywania się we mnie. Jedna z nóg wysunęła się spod prześcieradła, tak, że aż do
biodra była odsłonięta, stanowiąc nienaturalny kontrast z kolorem materiału, jakbym była… widmem.
- Anioł – rozbrzmiał prawie niesłyszalny głos, który sprawił, że spojrzałam zaskoczona i zmieszana na Edwarda.
Jego oczy były wciąż skierowane na moją nogę i dopiero po chwili podniósł swój wzrok i spojrzał mi w oczy. –
Mój anioł – powiedział słyszalnie mocnym głosem. Gdyby to było tylko możliwe, do policzków uderzyłoby mi
jeszcze więcej krwi, zaśmiałam się speszona. Usta Edwarda ułożyły się w ten niezwykły dla niego uśmiech i w
końcu on także wstał, co spowodowało, że ponownie odwróciłam wzrok. To krótkie spojrzenie… to było po
prostu za dużo dla mnie.
Szukając dalej swojej bielizny obeszłam łóżko, jednak moje myśli wciąż były skupione na tym widoku. Kiedy
po raz kolejny okrążyłam mebel, zorientowałam się, że nigdzie nie mogę znaleźć swojego biustonosza.
Zmieszana rozejrzałam się ponownie po podłodze, nim Edward odchrząknął, co zwróciło od razu moją uwagę na
niego. Stał w nogach łóżka w swej olśniewającej nagości, trzymając mój stanik, kręcąc nim na palcu. Jego twarz
trzęsła się z… wszystko mówiącego śmiechu. Wahałam się przez chwilę, nim podeszłam do niego z uniesionym
podbródkiem i chciałam chwycić kawałek materiału, kiedy Edward cofnął rękę.
- Co za to otrzymam? – zapytał szarmanckim tonem i wysunął głowę w moim kierunku. Rozmyślałam chwilę,
czy odpowiedzieć mu, że z mojej strony mógł go sobie zostawić, a ja mogę wrócić bez niego. Wprawdzie nie
chciałabym stracić tego biustonosza, bo bardzo mi się podobał. Rozważyłam alternatywę, przygryzając dolną
wargę i dochodząc w końcu do wniosku, że druga opcja… będzie trudniejsza. Z początku nawet nie próbowałam
ukryć uśmiechu, kiedy myślałam o swoich planach. Ruchy Edwarda pasowały do moich, ponieważ on chciał
otrzymać tylko miły, dziękczynny pocałunek. Ja dałabym o wiele więcej… a jednocześnie tak mało.
Przesunęłam się trochę w bok, tak, że stałam dokładnie przed nim, spuściłam zupełnie niewinnie wzrok na
podłogę i pochylając przy tym lekko głowę. Moje oczy wędrowały powoli na dół, głowę miałam wciąż
spuszczoną. Wzrok Edwarda był wciąż na mnie skoncentrowany. Idealnie. Ostrożnie i bardzo powoli
podniosłam drugie ramię, kładąc dłoń do drugiej, która przytrzymywała prześcieradło, przechylać w tym czasie
lekko głowę na bok, żeby odwrócić uwagę Edwarda od moich rąk możliwie jak najdalej.
Szybkim ruchem odsunęłam prześcieradło na boki, ukazując się Edwardowi w pełnej okazałości. Jego wzrok od
razu skierował się na dół, oczy rozszerzyły się z zaskoczenia, usta się lekko otwarły. Szybko ukryłam ciało
ponownie pod materiałem i chwyciłam swój biustonosz. Edward nie miał szansy, żeby zareagować. Cofnęłam
się kilka kroków, przyglądając mu się widocznie rozbawiona, ponieważ wciąż wpatrywał się w to samo miejsce,
nim się odwróciłam i udałam się do jego garderoby.
- Grasz nieczysto – usłyszałam lekko obrażony głos, ale z nutką rozbawienia. Wzdrygnęłam ramionami, nie
odwracając się nawet.
- Dajesz się za szybko rozpraszać – odparłam tylko, wchodząc do garderoby i zamykając za sobą drzwi.