Kate Hewitt Ksiezniczka Elena

background image
background image

KateHewitt

KsiężniczkaElena

Tłumaczenie

HannaUrbańska

@kasiul

background image

ROZDZIAŁPIERWSZY

Cośjestnietak.
Elena Karras, królowa Tallii, ledwo zarejestrowała głos królewskiego stewarda,

kiedyschodzącposchodachkrólewskiegosamolotu,ujrzałamężczyznęwciemnym
garniturzeiozagadkowymwyrazietwarzy.

KrólowaElena.WitamwKadarze.
Dziękuję.
Ukłonił się i wskazał na jeden z trzech uzbrojonych SUV-ów zaparkowanych na

lotnisku.

dziemy pani towarzyszyć w podróży. – Jego głos był szorstki, ale uprzejmy.

Odsunąłsię,żebyzrobićjejmiejsce.Elenaruszyławstronęsamochodówzuniesio-
nympodbródkiem.

Nie oczekiwała żadnych specjalnych ceremoniałów z okazji jej zbliżacego się

małżeństwa z szejkiem Azizem al Bakirem, ale spodziewała się czegoś więcej niż
kilkuochroniarzyisamochodówoprzyciemnionychszybach.

Potemprzypomniałasobie,żeszejkAzizzpowoduniespokojnejatmosferywKa-

darzechciałutrzymaćjejprzyjazdwtajemnicy.Odkądmiesiąctemuzasiadłnatro-
nie,doszłodokilkuaktównieposłuszeństwa.Kiedywidzielisięostatniraz,zapewnił
ją,żetojużprzeszłość,alepewnieśrodkibezpieczeństwaniebyłynienamiejscu.

Potrzebowałategomałżeństwataksamojakszejk.Ledwiegoznała,spotkalisię

zaledwiekilkarazy,alepotrzebowałamężawrównymstopniu,jakonpotrzebował
żony.

Nagwałt.
Tędy,waszawysokość.
Mężczyzna,którywyszedłjejnaspotkanie,odprowadziłjądosamochodu.Wokół

nichpanowałyciemnościibyłozimno.Otworzyłprzedniądrzwiauta.Elenauniosła
głowęizapatrzyłasięnagrafitowe,upstrzonegwiazdaminiebo.

Królowo.
Na dźwięk przerażonego głosu namiestnika z królewskiego samolotu „Kadaran”

zesztywniała.Dotarłodoniej,copowiedziałwcześniej;cośjestnietak.

Zaczęłasięodwracać,kiedypoczułaczyjąśdłońnaplecach.
Wsiadajdosamochodu,waszawysokość.
Momencik–wymamrotałaiudała,żewytrzepujekamykzbuta.Zyskałakilka

sekund.Jejumysłogarła panika,którąpokonałaczystą siłąwoli.Zaczęła inten-
sywniemyśleć.Zjakiegośpowoducośposzłobardzonietak.ZamiastludziAzizana
spotkaniewyszedłjejtennieznajomy.Kimkolwiekbył,wiedziała,żemusisięodnie-
gouwolnić.Zaplanowaćucieczkę–wciągunajbliższychkilkusekund.

Waszawysokość.–Wgłosiemężczyznywyczułaniecierpliwość.Położyłdłońna

jejplecach.Elenawzięłagłębokioddech,zrzuciłabutyizaczęłabiec.

Kiedybiegła,natwarzyczułaostrypiasek.Usłyszaładobiegacyjejzzapleców

background image

dźwięk.Czyjaśdłońchwyciłająwtaliiiuniosładogóry.

Nawetwtedywalczyła.Kopałaiszarpałasię,alemężczyznabyłniewzruszonyjak

skała.Pochyliłasiędoprzodu,obnażajączębyiusiłowałaznaleźćodsłoniętykawa-
łekciała,wktórymogłabysięwgryźć.

Kopłamężczyznęwkolano,poczympodcięłamunogę.Obydwojepadlinazie-

mię.

Upadek trochę ją spowolnił, ale podniosła się w kilka sekund. Mężczyzna rzucił

sięnaniąiskutecznieuwięziłpodciężaremswojegociała.

Podziwiam twojego ducha, wasza wysokość – wymamrotał zachrypniętym gło-

sem–podobniejakupór.Aleobawiamsię,żejesttonieuzasadnione.

Elenazamrugała,usiłującsiępozbyćpiaskuzoczu.Nieuciekłazbytdaleko.
Mężczyzna przewrócił ją na plecy i zakleszczył jej głowę. Spojrzała na niego

z wacym sercem. Wyglądał jak szykuca się do skoku pantera. Jego oczy miały
urzekacyodcieńbursztynu,atwarzbyłajakwyrzeźbionadłutem.Elenaczułacie-
płoisiłęjegociała.Byłsilny,autorytatywnyiniebezpieczny.

Nie miałaś szans, żeby dobiec to samolotu – powiedział zdradziecko miękkim

głosem–anawetjeśli,załogajestmoja.

Moiochroniarze
Przekupieni.
Steward
Bezsilny.
Patrzyłamuwoczy,usiłującpokonaćstrach.
Kimjesteś?zapytała.
Uśmiechnąłsięzszaleństwemwoczach.
PrzyszłymwładcąKadaru.
Nagle stoczył się z niej, podniósł i ścisnął jej nadgarstek. Trzymając jej ramię,

prowadziłjądosamochodu,gdzieczekałodwóchinnychmężczyznwczarnychgar-
niturachionieprzeniknionychwyrazachtwarzy.Jedenznichotworzyłtylnedrzwi,
ajejaroganckiporywacz,kimkolwiekbył,ukłoniłsiękpiąco.

Proszęprzodem,waszawysokość.
Spojrzałanamężczyznę,któryobserwowałjązrozbawieniem.
Powiedzmi,kimnaprawdęjesteś.
Już ci powiedziałem, wasza wysokość. Moja cierpliwość ma granice – mówił

uprzejmie,alezagrożenieniemiło.Wbursztynowychoczachmężczyznywidziała
zimnerozbawienie,ależadnejlitościczywspółczucia.Wiedziała,żeniemawyjścia.
Wsiadła do samochodu. Mężczyzna wślizgnął się za nią. Elena usłyszała trzask
zamkaelektrycznego.Rzuciłjejbutynakolana.

Możeszichpotrzebować.–Głosmiałniskiipozbawionyakcentu,jednakbyło

jasne, że jest Arabem. Kadarczykiem. Jego skóra miała odcień głębokiego brązu,
włosybyłyczarnejakatrament,akościpoliczkoweostrejakbrzytwy.

Myśl,powiedziaładosiebie.Rozdekbyłsilniejszyniżstrach.Mężczyznamusiał

byćjednymzbuntowników,októrychmówiłjejAziz.Powiedział,żejestprzyszłym
władcą Kadaru, co oznaczało, że dybał na jego tron. Z pewnością porwał ją, żeby
niedopuścićdoichślubu–amożeniewiedziałozastrzeżeniachzawartychwtesta-
mencieojcaAziza?

background image

Elenadowiedziałasięonich,kiedykilkatygodnitemupoznałaAzizanaprzyciu

dyplomatycznym. Jego ojciec, szejk Haszem, niedawno zmarł, a Aziz zażartował
sardonicznie,żeterazpotrzebujeżony.Elenaniebyłapewna,czymówiserio,ale
jegospojrzeniebyłopoważne.Szefjejrady,AndreasMarkos,konieczniechciałusu-
nąćjązurzędu.Twierdził,żetakamłodainiedoświadczonakobietanienadajesię
dorządzeniaizagroził,żenanastępnymzebraniuradyTalliizorganizujegłosowa-
nie w celu obalenia monarchii. Ale jeżeli miałaby już wtedy księcia małżonka
Markosniemógłbysięjejpozbyć.

Aludzieuwielbialiśluby,szczególniekrólewskie.LudTalliimiałdlaniejdużosym-

patii–tobyłjedynypowód,dlaktóregoMarkosniepróbowałsięjejpozbyćwcze-
śniej.Popularnośćikrólewskieweseleumocniłybyjejpozycję.

Byłtodesperackikrok,aleElenabyłazdesperowana.Kochałaswójkrajiswoich

ludziichciałapozostaćichkrólową–zewzględunanichizewzględunaswojego
ojca,któryoddałżycie,żebymogłazostaćwładczynią.

Następnego ranka wysłała więc list do Aziza, proponując spotkanie. Przystał na

nie,zatempospiesznieiszczerzewyjaśnilisobieswojezamiary.Elenapotrzebowa-
łamęża,żebyzadowolićswojąradę,natomiastAzizmusiałsięożenićwciągunaj-
bliższychsześciutygodni,bynieutracićtronu.Zgodzilisięnamałżeństwobezmiło-
ści,zrozsądku,którezapewniłobyimpotomków,zarównodlaKadaru,jakidlaTal-
lii.

Alenajpierwmusiałsięodbyćślub.Ażebydotegodoszło,musiałauciec.
Nie mogła się wydostać z samochodu, więc czekała. Obserwowała. I poznawała

zwyczajewroga.

Jakmasznaimię?zapytała.Mężczyznanawetnaniąniespojrzał.
NazywamsięKhalil.
Dlaczegomnieporwałeś?
Jesteśmyprawienamiejscu,waszawysokość.Tamodpowiemnawszystkietwo-

jepytania.

Niechbędzie.Mogłapoczekać.Zachowaspokójijeżelibędziemiałaokazjęodzy-

skaćwolność,nieprzegapijej.Mimowszystkostrachjejnieopuszczał.Tenparali-
żucyrodzajstrachuniebyłjejobcy.

Nie,tymrazembędzieinaczej.Jużonasięotopostara.Byłakrólową,nawetje-

żeliniemogłazasiąśćnatronie.Byłazaradna,odważnaisilna.Wjakiśsposóbwy-
dodziesięzkłopotów.Niepozwolinato,żebybylebuntownikzniszczyłjejmał-
żeństwoAniukróciłjejpanowanie.

KhalilalBakirzerknąłnasiedzącąobokniegokobietę.Siedziałazwyprostowa-

nymiplecamiiuniesionympodbródkiem,alewoczachczaiłsięstrach.

Niechętnieprzyznał,żeczujepodziwdlamłodejkrólowej.Jejpróbaucieczkibyła

nierozważnaiżałosna,alerównieżodważna,cosprawiło,żepoczułdoniejsympa-
tię.Wiedział,jaktojestbyćwięźniem.Wiedziałrównieżwszystkoonieposłuszeń-
stwie.Kiedybyłmałymchłopcem,samprzecieżwielokrotnieusiłowałuciecswoje-
mu gnębicielowi, Abdulowi-Hafizowi, mimo że wiedział, że jego wysiłki spełzną na
niczym.Napustyniniebyłozbytwielubezpiecznychkrywekdlamałegochłopca.
Ajednakpróbowałiwalczył–awalkabyłaprzypomnieniem,żejeszczeżyjeima

background image

ocowalczyć.Bliznynajegoplecachbyłynatodowodem.

KrólowaElenaniebędziemiałatakichblizn.Niezamierzałbyćpodzonyozłe

traktowanieswoichgości,niezależnieodtego,comyślałaprzerażonamonarchini.
Miałtylkozamiartrzymaćjąprzezczterydni,ażAzizbędziezmuszonyzrzecsię
prawa do tronu i zorganizować referendum, podczas którego wybrany zostanie
nowyszejk.

Khalilmiałzamiarnimzostać.
Niespocznie,dokinieobejmietronu,którymusięnależy.Alezdrugiejstrony,

nigdysięniepoddawał.Aprzynajmniejodkądwwiekusiedmiulatjegoojciecwy-
wlókł go z zajęć, cisnął o ostre skały przed kadarskim pałacem i splunął mu
wtwarz.„Niejesteśmoimsynem”–powiedział.

Byłtoostatniraz,kiedywidziałojca,matkęidom.
Khalil zamknął oczy i usiłował odegnać bolesne wspomnienia. Nie chciał teraz

otymmyśleć.Niechciałmyślećowyrazieobrzydzeniainienawiścinatwarzyuko-
chanegoojcaaniorozdzieracychwrzaskachmatki,kiedyjąodciągano.Kilkamie-
sięcypóźniejumarłazpowodunieleczonejgrypy.Niechciałmyślećostrachu,który
czuł,kiedywepchniętogodofurgonetkiiwywieziononapustynię.Aniookrutnym
uśmiechuAbdula-Hafiza.

Dwadzieściaminutpóźniejsamochódzatrzymałsięprzyprowizorycznymobozo-

wisku,któreprzezostatniepółroku,kiedytopowróciłdoKadaru,nazywałdomem.
Otworzyłdrzwi,aElenaposłałamuwyzywacespojrzenie.

Gdziemniewywiozłeś?
Uśmiechnąłsięzimno.
Samazobacz.–Złapałjązanadgarstek.Jejskórabyłamiękkaizimna.
Wysiadając, potknęła się o kamień. Kiedy ruszył jej na pomoc, jej piersi lekko

otarły się o jego klatkę piersiową. Od dawna nie czuł już ciepłego dotyku kobiety
i jego ciało zareagowało natychmiast, a lęwie zapłoły pożądaniem. Jej włosy
pachniałyjakcytryny.

Khalilodsunąłsięodniej.Niemiałczasunaamory,ajuższczególnieztąkobietą.
Zdrugiegosamochoduwyłoniłasięjegoprawaręka,Assad.
Waszawysokość.–Elenaodwróciłasię,aKhaliluśmiechnąłsięzponurąsatys-

fakcją.Assadzwracałsiędoniego,niedonieposłusznejkrólowej.|Mimożejeszcze
oficjalnieniezostałwładcą,ci,którzybyliwobecniegolojalni,zwracalisiędonie-
go,jakbyjużnimbył.

To,iluludziokazałomulojalność,zaskoczyłogo,aleteżucieszyło.Szczególnieże

większośćznichpamiętałagotylkojakorozczochranegochłopca,któregowywle-
czonozpłaczemzpałacu.OpuściłKadarwwiekudziesięciulatipółrokutemuwró-
ciłtamporazpierwszy.Aleludziepamiętali.

Pustynneplemiona,związanebardziejprzeztradycjęniżmieszkańcySiyadu,ży-

wiłyurazędoszejkaHaszemazawymianężonynakochankę,którejniktnielubił,
ibękarciegosyna.

Kiedy Khalil wrócił, obwołali go władcą plemienia jego matki i zachowywali się,

jakbybyłprawdziwymszejkiemKadaru.

Mimo to Khalil nikomu nie ufał. Lojalność można kupić. Miłość była kapryśna.

background image

Wiedziałtoażnazbytdobrze.Możnaliczyćtylkonasiebie.

Ja i królowa Elena chcielibyśmy się czegoś napić – zwrócił się do Assada po

arabsku.–Czynamiotjestprzygotowany?

Tak,waszawysokość.
Wszystkoopowiemcipóźniej.Naraziemuszęsięzająćkrólową–zwróciłsię

doEleny,którarozglądałasiędookołazprzestrachem,wyglądając,jakbysięszyko-
waładoskoku.

Jeżeliwydajecisię,żeuciekniesz–przewiłspokojniepoangielsku–tosię

mylisz.Pustyniaciągniesięsetkimilwkażdymkierunku,adonajbliższejoazyje-
dziesiędzieńnawielbłądzie.Nawetjeżeliudacisięopuścićobóz,umrzeszzpra-
gnieniaalbougryziecięwążlubskorpion.

KrólowaElenanieodpowiedziała.Khalilgestempokazał,żebypodeszła.
Chodź,napijsięczegoś,ajaodpowiemnawszystkietwojepytania,jakobieca-

łem.

Elenazawahałasię,alewiedziała,żeniemawyjścia.Pokiwałagłowąiposzłaza

mężczyzną.

Elenauważnierozejrzałasiępoobozowisku.Namiotytworzyłypółkole.Dosłupa

przy przybudówce przywiązanych było kilka koni i wielbłądów. Niesiony wiatrem
piachleciałjejnatwarz,wewłosyidoust.

Khalilrozsunąłpołynamiotuiwprowadziłjądośrodka.Wskazałnaeleganckite-

kowystolikiniskiefotelezhaftowanymipoduszkami.Nazewnątrznamiotwyglądał
skromnie,alewśrodkubyłluksusowourządzony.Wyposażenieidywanybyływyko-
nanezjedwabiuisatyny.

Proszę,usiądź.
Żądamodpowiedzi.
Khaliluśmiechnąłsiękącikiemust,alejegospojrzeniepozostałochłodne.
Twoja przekora jest godna podziwu, wasza wysokość, ale tylko do pewnego

stopnia.Siadaj.

Elenawiedziała,żeniemacoporywaćsięzmotykąnasłońce,więcusiadła.
GdziejestszejkAziz?
Najegosurowejtwarzypojawiłsięwyrazirytacji.Wzruszyłramionami.
Zakładam,żeAzizjestwSiyadzieiczekanaciebie.
Oczekujemnie
Tak.–Khalilprzerwałjejzgracją.–Jutro.
Jutro?
Otrzymałinformację,żetwójprzyjazdsięopóźni.–Khalilrozłożyłręce,ajego

oczybłyszczałykpiąco.–Niktcięnieszuka,waszawysokość.Akiedyzaczną,bę-
dziejużzapóźno.

Przekazbyłjasny.Elenastraciłaoddechimiałamgłęprzedoczami,więczłapała

siękradzistolika.Spokojnie.Musiałazachowaćspokój.

Khalilzakląłpodnosem.
Oczywiście,niemamnamyślitego,cosobiewłaśniepomyślałaś.
Spojrzałananiegoiobrazzacząłsięwyostrzać.Nawetwściekłybyłwyjątkowo

przystojny:szczupłyipełengracji.Drapieżny.

background image

Więcmnieniezabijesz.
Niejestemterrorystąanibandytą.
Aleporwałeśkrólową.
Przechyliłgłowę.
Obawiamsię,żebyłotozłokonieczne.
Nie wierzę, że istnieje coś takiego – odgryzła się. – Zatem co zamierzasz ze

mnązrobić?

Niebyłapewna,czychceznaćodpowiedźnatopytanie,alewiedziała,żenieświa-

domość jest niebezpieczna. Lepiej znać zagrożenie i wroga. Znaj swoich wrogów
iznajsiebie,aniebędziesznarażonananiebezpieczeństwo.

Nicciniezrobię–odparłKhalilspokojnie.–Pozatym,żebędęciętuprzetrzy-

mywał,w,jakmamnadzieję,komfortowychwarunkach.

Donamiotuwszedłstrażnikzjedzeniem.Elenazerkłanapółmisekzdaktylami,

figami, chlebem i kremowymi sosami i odwróciła wzrok. Nie miała apetytu, poza
tymniezamierzałasięstołowaćuwroga.

Dziękuję,Assad.–Mężczyznaukłoniłsięiwyszedł.Khalilukucnąłprzyniskim

stolikuispojrzałnaElenę.Jegobursztynoweoczylśniły.Naprawdęmiałyniezwykły
kolor.Zeswoimiczarnymiwłosami,śniadącerą,szczupłymciałemidrapieżnąele-
gancjąprzypominałlampartaalbopanterę:pięknyiprzerażacy.

Musiszbyćgłodna,królowo.
Nie.
Toprzynajmniejspragniona.Napustynitrzebasięnawadniać.
Niebezpieczniejestpićwtowarzystwiewroga–skontrowałaElena.
Uśmiechnąłsięlekkoipokiwałgłowązezrozumieniem.
Doskonale. Zatem napiję się pierwszy. Zadowolona? – zapytał, odstawiając

szklankę.

GardłoElenybyłopodrażnioneprzezpiachipragnienie.Musiałasięnapić,jeżeli

miałazamiaruciec,kiwławięcgłową.

Sokbyłjednocześniesłodkiikwaśny,atakżerozkoszniechłodny.
Guawa–powiedziałKhalil.–Próbowałaśgojużkiedyś?
Nie.–Elenaodstawiłaszklankęiwzięłagłębokioddech.–Jakdługozamierzasz

mnietutrzymać?

Czterydni.
Elenapoczuła,jakkurczyjejsiężołądek.Zaczterydniminieokressześciutygo-

dni,wprzeciąguktórychAzizmiałsięożenić.Straciprawodotytułu.Khalilmusiał
otymwiedzieć.Musiałczekaćnaswojąszansę,żebyprzejąćwładzę.

Apotem?–zapytała.–Copotem?
Tonietwojezmartwienie.
Cozamierzaszzrobićzemną?Elenaprzeformułowałapytanie.Khalilrozsiadł

się wygodnie w nisko zawieszonym fotelu ozdobionym włóczką i posłał jej leniwe
spojrzenie.Elenaczuła,żetracipanowanienadsobą.

Wypuszczęcię,oczywiście.
Takpoprostu?Pokręciłagłową,zbytpełnapodejrzeń,żebyczućulgę.–Będą

cięścigać.

Niesądzę.

background image

Niemożesztakpoprostuporwaćkrólowej.
A jednak. – Spojrzał na nią z namysłem. – Intrygujesz mnie, królowo. Muszę

przyznać,żezastanawiałemsię,kogozdecydowałsiępoślubićAziz.

Zadowolony?odgryzłasię.Głupia.Cozjejspokojemiopanowaniem?Jejpa-

nowanie stało pod znakiem zapytania; naprawdę miała zamiar wszystko przekre-
ślić?

Alemożejużdotegodoszło?
Khaliluśmiechnąłsięblado.
Wżadnymwypadku.
Spojrzałjejwoczy.
Iniebędęzadowolony–ciągnął–dokiniezostanęwładcąKadaru.
Czylijesteśjednymzbuntowników,októrychmówiłAziz.
Jegooczyzapłołyzłością,alepowolipokiwałgłową.
Natowygląda.
Dlaczegototymiałbyśzasiąśćnatronie?
AdlaczegoAziz?
Ponieważjestdziedzicem.
Khalilodwróciłwzrok.
ZnaszhistorięKadaru,waszawysokość?
Czytałamconieco–odparła,chociażtaknaprawdęjejznajomośćhistoriitego

kraju była co najwyżej pobieżna. Nie miała zbyt wiele czasu na poznanie historii
swojegoprzyszłegomałżonka.

Czywiedziałaś,żekiedyśbyłtospokojny,dostatnikraj,któryzachowałnieza-

leżność,nawetkiedyinnekrajeznajdowałysiępodwrogąokupacją?

Tak.–Azizwspomniałotym,ponieważsprawamiałasiępodobniezjejwłasnym

krajem.TalliabyłamałąwyspąnaMorzuEgejskim,leżącąpomiędzyTurcjąiGre-
cją.Przeztysiąclatcieszyłasięspokojnymi,niezależnymirządami.

Aonamiałazamiarsięupewnić,żetakpozostanie.
Tobyćmożewieszrównież,żeszejkHaszemstałsięzagrożeniemdlaKadaru

przezswójniezwykłytestament?Zwróciłsiękuniej,uniósłbrwiiuśmiechnąłsię
szelmowsko.

Elenazorientowałasię,żejejspojrzenienieustanniewędrujekujegozaskakuco

pełnym i kształtnym ustom. Zmusiła się, żeby oderwać od nich wzrok i spojrzała
Khalilowiwoczy.Niebyłosensuudawaćgłupiej.

Owszem,mamświadomośćdziwnychżądaństaregoszejka.Dlategoprzyjecha-

łam,żebywyjśćzaszejkaAziza.

Niezmiłości?Khalilzapytałsarkastycznie,aElenazesztywniała.
Tochybanietwojasprawa.
Biorącpoduwagęto,żejesteśtunamojeżądanie,chybajednakmoja.
Zacisnęławargiinieodpowiedziała.Kadarczycywierzyli,żechodziomiłość,cho-

ciażaniona,aniAziznictakiegoniepowiedzieli.

Ach, rozumiem, odmawiasz składania zeznań – oznajmił Khalil miękko. – Wi-

dzisz,wychowałemsięwAmeryce.Niejestembarbarzyńcą,zaktóregomnieuwa-
żasz.

Skrzyżowałaramiona.

background image

Jeszczenicminieudowodniłeś.
Nie? A jednak siedzisz sobie tutaj, w wygodnym fotelu i pijesz sok. Chociaż

przykromi,żezrobiłaśsobiekrzywdę–Ztroskąwskazałnajejpoharatanekolano.
–Damciplaster.

Niepotrzebuję.
Wtakiezadrapanienapustyniszybkomożesięwdaćinfekcja.Wystarczyzia-

renkopiaskuizanimsięobejrzysz,jużmaszzakażenie.–Pochyliłsiękuniejiprzez
chwilęsurowośćjegotwarzyichłódwoczachustąpiłmiejscaczemuś,cowyglądało
niemaljakłagodność.

Niebądźgłupia,waszawysokość.Rozumiempotrzebęwalki,alewykłócającsię

zemnąotakiebłahostki,marnujesztylkoenergię.

Przełknęła.Wiedziała,żemarację.Nieprzycieopiekimedycznejbyłomałostko-

we,dziecinneigłupie.Pokiwałagłową,aKhalilwstałiwyszedł,żebyporozmawiać
zjednymzestrażnikówstocychnazewnątrz.

Elena siedziała z zaciśniętymi pięściami i wacym sercem. Kilka minut później

Khalilwróciłzeszmatką,miskąwodyimaścią.

Proszę.
Kujejzaskoczeniuuklęknął.
Zrobiętosama.
Spojrzałnaniąbłyszczącymioczami.
Alewtedyodwiłabyśmitejprzyjemności.
Wstrzymała oddech i zesztywniała, kiedy uniósł brzeg sukienki nad jej kolano.

Jegopalceledwiemusnęłyjejnogę,alemimotopoczułasięjakporażonaprądem.
Khalilostrożniezwilżyłszmatkęiprzyłożyłdozadrapania.

Chybawystarczy–powiedziałasztywnoiusiłowałaodsunąćnogę.
Uniósłtubkęzmaścią.
Środekodkażacy.Bardzoważne.
Zazgrzytałazębamiinieporuszyłasię,kiedyposmarowałjejkolanomaścią.Tro-

chęszczypało,alejeszczegorszebyłoto,jakreagowałanajegodotyk.

Totylkoodruchowareakcja,mówiłasobie,kiedyKhalilokrężnymiruchamiobmy-

wałjejkolano.

Jedyne, czego tak naprawdę chciała, to uciec od tego mężczyzny i jego planów

zniszczeniajejmałżeństwa.Tobyłjejjedynycel.

background image

ROZDZIAŁDRUGI

Khalilpoczuł,jakciałoElenyreagujenajegodotyk,izacząłsięzastanawiać,dla-

czegouparłsię,żebyopatrzyćjejkolano.Odpowiedźoczywiściebyłairytucopro-
sta: ponieważ chciał jej dotknąć. Ponieważ, na krótką chwilę, pożądanie wygrało
zrozsądkiem.

Jejskórabyłagładkajakjedwab.Kiedyostatnirazdotykałkobiecegociała?Na

pewnonieprzezsiedemlatspędzonychwLegiiCudzoziemskiej.

Oczywiście królowa Elena była ostatnią osobą, o której powinien myśleć w ten

sposób. Nie miał zamiaru dodatkowo komplikować wyjątkowo już delikatnej sytu-
acjidyplomatycznej.Porwaniegłowypaństwabyłoryzykiem,naktóremusiałsięna-
razić.JedynymsposobemnazmuszenieAzizadozorganizowaniareferendumbyło
pozbawieniegotronu,cozkoleimogłosięstaćtylkowwypadku,gdybydoślubunie
doszło.

Testament jego ojca był idiotycznym przykładem prawniczych sztuczek, które

ukazałygojakookrutnegodyktatora,którymnaprawdębył.Czychciałukaraćoby-
dwusynów?Amożewswoichostatnichdniachrzeczywiściepoczułwyrzutysumie-
niapotym,jakpotraktowałpierworodnego?Nigdysiętegoniedowie,alezamierzał
wykorzystaćokazjędoprzeciawładzy,któramusięnależała.

Proszę.–Khalilopuściłjejspódnicę.–Widzę,żejestpodarta.Przepraszam.Za-

pewnięcinoweubrania.

Wpatrywałasięwniegotak,jakobserwujesięwroga:szukającsłabychpunktów.

Żadnychniewypatrzyła,aleKhalilskorzystałztejokazji,byijejsięprzyjrzeć.Była
śliczna.Miałakremowąskórę,aoczyociężkichpowiekachbyłyszareiupstrzone
złotymi cętkami. Włosy miała gęste, ciemne i błyszczące, mimo że były potargane
izapiaszczone.

Spojrzał na jej usta, pełne, różowe i perfekcyjne. Idealne do pocałunków. Khalil

wstał.

Musiszbyćgłodna,waszawysokość.Powinnaścośzjeść.
Niejestemgłodna.
Jakchcesz.–Urwałsobiekawałekchleba.–Ciekawimnie,dlaczegozgodziłaś

sięwyjśćzaAziza.Niechodziobogactwo.Talliajestzamożnymkrajem.Niechodzi
teżowładzę,wkońcujużjesteśkrólową.Ijakjużustaliliśmy,niechodziomiłość.

Możechodzi.–Jejgłosbyłniskiiprzyjemniechrapliwy.Nieugięłasiępodjego

spojrzeniem.Khaliluśmiechnąłsię.

Niewydajemisię,waszawysokość.Myślę,żeprzystałaśnato,ponieważcze-

gośpotrzebujesz.Zastanawiamnietylko,cotojest.Twoiludzieciękochają.Twój
krajjestspokojny.Coskłoniłociędowyjściazauzurpatora?

Myślę,żetotyjesteśuzurpatorem,Khalil.
Niestety,niejesteśjedyna.Aleprzekonaszsię,żejestinaczej.
Przyjrzałamusię.

background image

Naprawdęwierzysz,żemaszprawodotronu?
Ścisnęłogowżołądku.
Jestemtegopewien.
Aledlaczego?AzizjestjedynymsynemszejkaHaszema.
Mimożeprzyzwyczaiłsiędotegotypuoskarżeń,tozasłyszanezjejustzabolało

mocniej.Poczułznajomąfalęwściekłości.Uśmiechnąłsięlodowato.

MożepowinnaśzrobićsobiepowtórkęzhistoriiKadaru.Będzieszmiałanato

mnóstwoczasupodczaspobytuwobozowisku.–Byłjednakświadom,żeniczegota-
kiego nie znajdzie w żadnych książkach. Jego ojciec zrobił wszystko, żeby usunąć
jegoistnieniezhistorii.

Wciążpatrzyłamuwoczy.
Ajeżelinieżyczęsobietuzostać?
Obawiamsię,żetwojaobecnośćtutajniepodleganegocjacjom.Alezapewniam

cię,żezapewnimyciwszelkiewygody.

Zgracjąwstałazkrzesła.
Niemożeszmniezatrzymać.
Uśmiechnąłsię.Byłomujejniemalżal.
Przekonaszsię,żemogę.
Azizkogośpomniewyśle.Ludziebędąmnieszukać.
Jutro.Dotegoczasuzniknąwszelkieślady.–Zerknąłnawejściedonamiotu.–

Brzmi,jakbysięzbierałonaburzę.

Elenapowolipokręciłagłową.
Jakcisiętoudało?Przekazaćmufałszywąwiadomośćiprzekonaćpilota,żeby

wydowałgdzieindziej?

NiewszyscysąlojalniwobecAziza.Takwłaściwie,topozaSiyademniemawie-

lupopleczników.Wiesz,żeoddzieciństwaprzyjeżdżadokrajutylkonakilkadni?

Wiem,żejestbardzolubianynaeuropejskichdworach.
Chyba w kółeczkach wzajemnej adoracji. Playboy dżentelmen nie jest tu zbyt

popularny.

OczyElenyrozbłysły.
Toidiotyczneprzezwiskonadałymutabloidy.
Khalilwzruszyłramionami.
Ajednaksięprzyło.
Aziz.Europejskiplayboyspędzacyczasnaprzyciachipolachgolfowych.Kha-

lilwiedział,żeprowadzirównieżbiznes;rozpocząłjakieśprzedsięwzięciefinanso-
we,któreprzynosiłozyski,nawetjeżelibyłotylkopretekstemdobalowaniapoEu-
ropieiunikaniawłasnegokraju.

AzizniedbałoKadar.Niezasługiwałnato,byrządzić,nawetgdybybyłprawowi-

tymdziedzicem.

Niezależnieodtego,jakiemaszzdanieoAzizie,niemożeszsobie,ottak,po-

rwaćkrólowej–oznajmiłazdumniezadartympodbródkiem.–Jeżelichceszsięwy-
cofać,terazmaszokazję.Uwolnijmnie,aniewniosęoskarżenia.

Khalilukryłszczererozbawienie.
Jakżewspaniałomyślnieztwojejstrony.
Niechceszsięznaleźćprzedtrybunałem–naciskała.–Jakmożeszzostaćszej-

background image

kiem,jeżelidopuściłeśsięprzestępstwa?Wywołałeśmiędzynarodowykonflikt.Od-
powieszzato.

Niewmoimkraju.
Awięcwmoim.Myślisz,żemojarada,moiludziedarująciporwaniekrólowej?
Wzruszyłramionami.
Jesteśjedynieprzetrzymywana,waszawysokość,cojestkoniecznością.Askoro

Azizjestuzurpatorem,powinnaśbyćmiwdzięczna,żeniepozwalamcinapopełnie-
niebłędu.

Wdzięczna!–Wjejoczachbyłazłość.–Acojeżelitwójplansięniepowiedzie?
Uśmiechnąłsięchłodno.
Niedopuszczamdosiebietakiejmożliwości.
Pokręciłagłową.Jejoczyprzypominałymuodbiciezachodusłońcawtafliwody.
Niemożesztegozrobić.LudzieDowódcytaknierobią!
Tocoinnego.
Alechybanieażtak?Pokręciłagniewniegłową.–Jesteśszalony.
Znówogarłagofuria,alewziąłgłębokioddech.
Nie, wasza wysokość, nie jestem szalony. Zdeterminowany. Już późno. Myślę,

żepowinnaśsięudaćdoswojejkwatery.Maszwłasnynamiot,awnim,jakjużmó-
wiłem, zapewniono ci wszelkie udogodnienia. – Obnażył zęby w uśmiechu. – Mam
nadzieję,żeKadarcisięspodoba.

Elenaspacerowałapoeleganckimnamiocie,doktóregoAssadodprowadziłjągo-

dzinę temu. Khalil miał rację, były w nim wszelkie udogodnienia: w przestronnym
namiocie było podwójne łóżko na drewnianym podwyższeniu i z miękkim matera-
cem, na którym piętrzyły się jedwabne i satynowe poduszki. Były również krzesła
tekoweiszafanaubrania,którychniemiała.Czyprzynieślijużzsamolotujejba-
gaż? Wątpiła w to. Nie, żeby miała zbyt dużo rzeczy. Zamierzała zostać tylko na
trzydni:cichaceremonia,szybkimiesiącmiodowyipowrótdoTalliizAzizem.

Teraznicztego.Oileniktjejnieuratujealbonieudajejsięuciec–aobydwie

opcjewydawałysięmałoprawdopodobne–jejmałżeństwozAzizemzostałoprze-
kreślone.JeżeliAziznieożenisięwprzeciągusześciutygodniodśmierciojca,bę-
dziezmuszonyzrzecsiękorony.NiebędziejużpotrzebowałEleny,aleniestetyona
dziepotrzebowałajego.

Wciąż potrzebowała męża, księcia małżonka i to jeszcze przed zebraniem rady

wprzyszłymmiesiącu.

Elenazapadłasięnahaftowanymkrześleioparłagłowęwdłoniach.Nawetteraz

niemogłauwierzyćwto,cosiędziało,żezostałaporwana.

Chociażwłaściwiedlaczego?Czyżnieprzydarzyłojejsięjużwszystko,conajgor-

sze?Przedoczamipojawiłjejsięwidokeksplozjiiwspomnienieciężaruzwłokojca
naswoimciele.

Anawetpotymwszystkim,odmomentu,kiedyzasiadłanatronie,niespotykało

jej nic prócz serii porażek. Rada Tallii, dowodzona przez Markosa i pełna wynio-
słych,świętoszkowatychmężczyznchciałaodsunąćjąodwładzy,amożenawetsię
jejpozbyć.Niechcieli,żebyTalliąrządziłamłodasamotnakobieta.Ona.

To nie mogło się tak skończyć. I to tylko dlatego, że jakiś szalony buntownik

background image

uznał,żetojemunależysiętron.

Aczkolwiek,coElenamusiałaprzyznać,Khalilniewydawałsięszalony.Byłupo-

rządkowany i całkowicie przekonany o swojej racji. Ale nie mógł być prawowitym
dziedzicem. I czy naprawdę wydawało mu się, że może sprzątnąć Azizowi tron
sprzed nosa? Kiedy nie pojawi się w Siyadzie, a dyplomata, który jej towarzyszył,
uderzy na alarm, Aziz zacznie jej szukać. I znajdzie ją. Był równie zdesperowany
jakona.

Chociaż, zważywszy na to, że była uwięziona na środku pustyni, znajdowała się

wniecobardziejrozpaczliwejsytuacji.

Zdałasobienaglesprawęztego,żemógłsobieposzukaćinnej.Adlaczegonie?

Widzielisięzaledwiekilkarazywżyciu.Małżeństwobyłojejpomysłem.Wciążmiał
szansękogośsobieznaleźć,choć,rzeczywiście,musiałdziałaćszybko.

CzyKhalilwziąłtopoduwagę?ConibymiałopowstrzymaćAzizaprzedpoślubie-

niemkogokolwiek,żebyspełnićżyczenieswojegoojca?

Musiała powić z Khalilem i przekonać go, żeby ją uwolnił. To była jej jedyna

szansa.

Elenaruszyłakuwejściudonamiotuiwyszłanazewnątrz.Natychmiastzostała

jednak zatrzymana przez straże. Spojrzała na ich twarze bez wyrazu i karabiny
iuniosłapodbródek.

ChcęmówićzKhalilem.
Jestzaty,waszawysokość.
Czymśważniejszymniżzdobywanietronu?Wiem,żechciałbytousłyszeć.Mam

informacje,któremogąmiećwpływnajegozamiary.

Naochroniarzachniezrobiłotowiększegowrażenia.
Proszęwracaćdonamiotu,waszawysokość.Zbierasięwiatr.
PowiedzcieKhalilowi,żemusizemnąporozmawiać–spróbowałarazjeszcze.–

Powiedzciemu,żenierozważyłwszystkichopcji.

Jedenzochroniarzypołożyłjejdłońnaramieniu.
Niedotykajmnie.
Zewzględunatwojebezpieczeństwo,nalegam,byśwróciładonamiotu,wasza

wysokość.–Ztymisłowywepchnąłjądonamiotu,jakbybyłamałądziewczynkąod-
prowadzonązaramiędopokoju.

Khalilsiedziałprzystolewswoimnamiocie,palcemzaznaczającdrogęzobozudo

Siyadu.Trzystamildozwycięstwa.

Niechętniespojrzałnarógmapy,naktórejprzedstawionebyłowrogieterytorium

pustynne,zamieszkiwaneprzezkoczowniczeplemięjegomatki.

Wiedział,żepośmierciAbdula-Hafizaludziejegomatkiuznaligozaprawowitego

władcęKadaru.Jednakmimożeobwołaligoszejkiem,niepowróciłdonichjeszcze.

Niemógłsięzmusićdopowrotuwstrony,którebyłymiejscemjegoudrękiprzez

trzydługielata.

Ścisnęłogowżołądku,kiedyprzedoczamipojawiłamusięokrutnatwarzAbdula-

Hafizaijegokpiącyuśmiech.

Kobietachciałarozmawiać.
KhaliloderwałwzrokodmapyizobaczyłAssadastocegoprzywejściudonamio-

background image

tu.

KrólowaElena?Aoczym?
Mówi,żemainformacje.
Jakieinformacje?
Assadwzruszyłramionami.
Ktowie?Jestzdesperowanaipewniekłamie.
Khalilpostukałpalcamiwstół.
Wartosiędowiedzieć,ocochodzi–powiedziałponamyślę.–Powięznią.
Mamjąwezwać?
Nie,nietrzeba.Pójdędojejnamiotu.–Khalilwstałzfotela,ignorująctodziw-

ne,radosneoczekiwanie.

Kiedydotarłdojejnamiotu,okazałosię,żeElenabierzekąpiel.
Nawet z daleka Khalil widział jej drżenie i strach. Ogarnął go wstyd i odwrócił

się.

Wybacz. Nie wiedziałem, że się kąpiesz. Poczekam na zewnątrz. – Wyszedł

znamiotu.Strażnicyzebralisię,bygootoczyć,aleKhalilpokręciłgłowąiodprawił
ich.Pożądaniewciążwnimpulsowało.Skrzyżowałramionaisiłąwoliodepchnąłod
siebietezdradzieckieuczucia.

Jednakbezwzględunato,jakbardzopróbował,niemógłwyrzucićzumysłuobra-

zuidealnegociałaEleny.

Pokilkuminutach,którezdawałysiętrwaćwieczność,usłyszałjakiśszelestipo-

jawiłasięElenawbiałymszlafroku,który,dziękiBogu,zakrywałjąodstópdogłów.

Możeszwejść.–Głosmiałazachrypnięty,apoliczkizażowione.ChociażKha-

lilniewiedział,czytozewzględunatemperaturę,czyteżichnieoczekiwanespo-
tkanie.

Wkroczyłdonamiotu.Elenazdążyłazrobićodwrótnadrugikoniecpomieszcze-

nia.Miedzianawannastałamiędzyniminiczymgranica.

Przepraszam–powiedziałKhalil.–Niewiedziałem,żesiękąpiesz.
Jużmówiłeś.
Niewierzyszmi?
Dlaczegomamwierzyćwjakiekolwiektwojesłowa?Dotejporyniezachowy-

wałeśsięzbythonorowo.

Khalil zebrał się w sobie. Resztki pożądania uleciały pod jej surowym spojrze-

niem.

Aczypozwolenienato,bymoimkrajemrządziłuzurpator,świadczyohonorze?
Uzurpator?Pokręciłagłowązdrwiącymniedowierzaniem.Kilkakolejnychko-

smykówuciekłozjej koka.Khalilpoczułnagle absurdalnąpotrzebędotknięciajej
iodgarnięciajejwłosówztwarzy.Zamiasttegozacisnąłdłońwpięść.

Azizniemaprawadotronu.
Nicmnietonieobchodzi!zawołała.Wjejgłosiezabrzmiaładesperacja.Kha-

lilpoczuł,jakmiejscesentymentówzajmujedeterminacja.Oczywiście,żejejtonie
obchodziło.

Zdaję sobie z tego sprawę, wasza wysokość – odparł. – Chociaż to, dlaczego

maszzamiargopoślubić,wciążpozostajedlamnietajemnicą.Możechodziowła-
dzę? – Na pewno usłyszała pogardę w jego głosie. Wydała z siebie tylko znużony

background image

śmiech.

Władza?Pewniemożnatotakująć.–Zamknęłanachwilęoczy.Kiedyjeotwo-

rzyła,Khalilujrzałwnichrozpacz.–Mamnamyślito,żenaprawdęmnietoniein-
teresuje. Rozumiem, że ten konflikt jest dla ciebie istotny, ale przetrzymywanie
mnieniccinieda.

Dlaczego tak uważasz?- Ponieważ Aziz może sobie poślubić kogoś innego.

Wciążmanatoczterydni.

Jestemtegoświadom.–Khalilprzyjrzałjejsięuważnie.Woczachwciążcza

sięból,alewyrazjejtwarzyświadczyłoodwadzeideterminacji.Wzbudzałapodziw
iciekawość.DlaczegozgodziłasięnamałżeństwozAzizem?Coztegomiała?

Więcpocomnietutrzymasz–naciskała–skoromożewypełnićwolęojcazpo-

mocąinnejkobiety?

Niezrobitego.
Ależzrobi.Ledwosięznamy.Spotkaliśmysiętylkoraz.
Wiem.
Więcskądpomysł,żebędzielojalny?zapytała,aKhalilpoczułnagłyprzypływ

współczucia i zrozumienia. Sam wielokrotnie zadawał sobie to pytanie. Dlaczego
ktokolwiekmiałbybyćwobecniegolojalny?Dlaczegomiałkomukolwiekufać?

Osoba,którąkochałnajbardziejnaświecie,zdradziłagoisięgowyrzekła.
wiącszczerze–odparł–niesądzę,bychodziłotuolojalność.Chodziopoli-

tykę.

Dokładnie.Zatemożenisięzkiminnym.
Ryzykującutratępoddanych?Onibardzoczekająnatenślub.Oczekujągobar-

dziejniżkoronacjiAziza.Agdybymiałzamiarodsunąćjednąkobietęnarzeczin-
nejJaknaszojciec.Nie,niemiałjeszczezamiaruwyjawiaćElenietejinforma-
cji.Wziąłgłębokioddech.–Nieprzysporzymutopopularności.

Alejeżeliryzykujewtensposóbkoro
Aletakniejest,niekoniecznie.Niepowiedziałci?Najejtwarzypojawiłsię

wyrazniepewności,aKhaliluśmiechnąłsięponuro.–Wedługtestamentu,jeżeliAziz
nieożenisięwprzeciągusześciutygodni,będziemusiałzwołaćreferendum.Awte-
dyludziewybiorąnowegoszejka.

Wpatrywałasięwniegozszerokootwartymioczami.
Imyślisz,żewybiorąciebie?
Roześmiałsię.
Brzmisz,jakbyśwtowątpiła.
Kimtyjesteś?
wiłemci,przyszłymwładcąKadaru.
AleAzizwciążmożesięożenićzinnąkobietą.Cowtedy?
Jeżelitozrobi,możedojśćdowojnydomowej.Aniesądzę,bysobietegożyczył.

Przyznaję, wasza wysokość, podejmuję pewne ryzyko. Masz rację, twierdząc, że
Azizmożewziąćsobieinnążonę.Aleniesądzę,bytakpostąpił.

Dlaczegopoprostusięznimniespotkasziniepoprosiszozwołaniereferen-

dum?

Pokręciłgłową.
Ponieważwie,żegoniewygra.

background image

Ajeżelidojdziedowojny?Jesteśnatogotów?
Zrobię,cowmojejmocy,byochronićswójkraj.Niezapominajotym,królowo.

–Wzdrygnęłasięlekkonajegonieubłaganyton,coniecogouspokoiło.Toniebyła
jejwina.Byłaofiarąkonfliktu,któryjejniedotyczył.Winnychokolicznościachprzy-
klasnąłby,widzącjejodwagęideterminację.

Przykromi–powiedziałpochwiliciszy.–Rozumiem,żetwojeplanyzostałypo-

krzyżowane. Ale zważywszy na to, że były dość świeże, jestem pewien, że wyj-
dziesz z tego cało. – Nie chciał brzmieć kąśliwie, ale tak było. Elena znów się
wzdrygnęła.

Odwróciławzrok.
Takmyślisz?powiedziała.Niebyłotopytanie.Znówusłyszałbólwjejgłosie

izacząłsięzastanawiać,cobyłojegoźródłem.

Wiemotym,waszawysokość.Niewiem,dlaczegozgodziłaśsiępoślubićAziza,

aleskoroniebyłotozmiłości,twojemusercunicniegrozi.

Atywieszwszystkoozłamanychsercach?zapytałaznużonymgłosem.–Ty

niemaszserca.

Byćmoże.Aleniekochaszgo?Tobyłopytanie.Wpewnymsensie.Byłciekaw,

chociażtegoniechciał.Niechciałwiedziećnicnajejtematanizastanawiaćsięnad
sekretamijejserca.

Ajednakzapytał.
Nie–odparłapochwili.–Oczywiście,żenie.Ledwiegoznam.Spotkaliśmysię

zedwarazyispędziliśmyrazemkilkagodzin.–Pokręciłagłową,westchnęłazrezy-
gnacją,poczymwzięłasięwgarść.–Alemamtwojesłowo,żewypuściszmniepo
czterechdniach?

Tak, masz moje słowo. – Rozluźniła się nieco, a on zesztywniał. – Nie sądzisz

chyba,żebymcięskrzywdził?

A dlaczego nie? Porywacze zwykle nie mają problemu z popełnianiem innych

przestępstw.

Jakjużwyjaśniłem,tobyłowyłączniezłokonieczne,waszawysokość.
Acojeszczebędziezłemkoniecznym,Khalil?zapytała.Niespodobałamusię

bezsilnośćwjejspojrzeniu.Wyglądała,jakbyzgasłowniejświatło.–Kiedyracjona-
lizujesięjedenczyn,bardzołatwopójśćokrokdalej.

wisz,jakbyświedziałatozdoświadczenia.
Poniekąd–odparła.
Jużchciałzadaćkolejnepytanie,alezamknąłusta.Niechciałwiedzieć.Niemu-

siałrozumiećtejkobiety,

Obiecuję,żeniezrobięcikrzywdy.Iuwolnięcięzaczterydni.–Wpatrywałasię

wniego,aonpożegnałjąskinieniemgłowyiopuściłnamiot.

background image

ROZDZIAŁTRZECI

Elena obudziła się, oświetlona przez słońce prześwituce przez wejście do na-

miotu.Całeciałobolałojązezmęczenia.Zasnęładopieroprzedświtem.

Przeciągnęłasięizapatrzyławpłóciennysufit.Zastanawiałasię,coteżprzynie-

siedzisiejszydzień.Amożemogłabywzniecićpożar?Dymmógłbyzostaćzauważo-
nyprzezsatelitę,helikopteralbosamolot.Każdynowypomysłbyłjeszczebardziej
absurdalnyniżpoprzedni,ajednakniechciałazaakceptowaćporażki.Poddaniesię
oznaczałoutratękorony.

Aleimdłużejtuprzebywała,tymwiększebyłoprawdopodobieństwo,żeAzizznaj-

dziesobienowążonę,niezależnieodtego,couważałczymówiłKhalil.Anawetje-
żelitaksięniestanie,toniemusiałsięzniążenić.Mógłbyzwołaćreferendumiwy-
grać.Wtedybyjejniepotrzebował.

Aleonawciążgopotrzebowała.Musiaławyjśćzamążwprzeciągumiesiąca,tak

jakobiecałaswojejradzie,zakogoś,kogoakceptowała,ktobyłbyojcemjejdzieci

Natęmyślścisnęłojąwżołądku.PlanwyjściazaAzizabyłdesperacki,natomiast

pomysłznalezieniakolejnegomałżonkabyłpoprostuabsurdalny.Cóżmiałazrobić?

Z westchnieniem podniosła się z łóżka. Z zewnątrz dobiegł ją kobiecy głos i se-

kundę później do namiotu weszła uśmiechnięta dziewczyna z dzbankiem świeżej
wody.

Dzień dobry, wasza wysokość – powiedziała, dygając. Elena wymamrotała coś

na powitanie, zastanawiając się, czy ta kobieta zgodziłaby się zostać jej sojuszni-
kiem.

Czywaszawysokośćjeszczeczegośpotrzebuje?zapytałakobietazprzyjem-

niebrzmiącymakcentem.

Tak,pomyślałaElena.Wolności.Zmusiłasiędouśmiechu.Musiałaprzeciągnąćtę

kobietęnaswojąstronę.

Tomiłeztwojejstrony,dziękuję.Czytotyprzygotowałaśwczorajsząkąpiel?
Kobietaspuściłagłowę.
Tak,pomyślałam,żechciałabyśsięumyć.
Dziękuję ci, bardzo tego potrzebowałam. – Elena gorączkowo rozmyślała. –

Skądwzięłaśwodę?Czygdzieśniedalekojestoaza?

Tak,tużzaskałami.
Czymożnatammiećchwilęprywatności?Bardzochciałabympopływać,jeżeli

istniejetakamożliwość.

Kobietauśmiechłasię.
Oczywiście,jeżeliszejkKhalilpozwoli.Bardzoprzyjemniesiętampływa.
Dziękuję.–Elenaniewiedziała,czyoazaumożliwijejucieczkęlubrozprosze-

niekogoś,alebyłatojakaśszansa.MusiałatylkoprzekonaćKhalila,żebypozwolił
jejpopływać.

Kiedybędzieszgotowa,wyjdźnazewnątrz.SzejkKhalilczekanaciebie.

background image

Khalilsamotniesiedziałpodmarkiząrozstawionąnadrewnianejplatformie.Kiedy

podchodziła,wstałjejnapowitanie.

Proszę,usiądź.
Dziękuję.–Przysiadłanakradzikrzesła,aKhaliluniósłbrewrozbawiony.
Awięcdziśjesteśmymili?
Niechcętracićenergii.–Elenawzruszyłaramionami.
Czekamzatemnakolejnąokazję.–Nalałjejkawyzezdobionegomiedzianego

dzbanka.Napójbyłgęsty,ciemnyipachniałkardamonem.–Tokadarskakawa–wy-
jaśnił.–Próbowałaśjejkiedyś?

Pokręciłagłowąiupiłaostrożniełyk.Smakbyłmocny,aleprzyjemny.Khalilpoki-

wałgłowązaprobatą.

Czyprzełabyśkadarskiezwyczaje,gdybyśwyszłazaAziza?
Elenazesztywniała.
Wciążmogęzaniegowyjść.Możemniejeszczeznaleźć.
Khalilposłałjejaroganckie,pewnesiebiespojrzenie.
Nierobiłbymsobienadziei.
Ewidentnietwojenadziejewystarczązanasoboje.
Wzruszyłpotężnymiramionami.
Jużcimówiłem,KadarczycyniewspierająAziza.
Na pewno przesadzał. Aziz wspomniał coś o niepokojach, ale nie mówił, że nie

jestlubianymwładcą.

wiłeś, że poza Siyadem – przypomniała sobie. – I dlaczego niby mieliby go

niewspierać?Jestjedynymsynemszejka,asukcesjazawszezależałaodurodzenia.

MożepowinnaśposłuchaćmojejradyipodszkolićsięwhistoriiKadaru.
Ajakąksiążkęmipolecasz?Uniosłabrwi,usiłującmówićspokojnie.Wykłóca-

jącsięznim,doniczegoniedojdzie.–Możeznajdęjąwbibliotece?dodała,siląc
sięnabeztroskiton.

Khaliluśmiechnąłsię,aElenauznała,żejesttoszczererozbawienie.Wjakiśspo-

sóbmiałotowpływnajegowygląd.Byłterazjeszczebardziejatrakcyjny,niżkiedy
byłzimnyiautorytatywny.

Taksięskłada,żemamtuniedużąbiblioteczkę.Zprzyjemnościąpożyczęciktó-

rąśksiążę,alenieznajdziesztamodpowiedzi,którychszukasz.

Togdziejeznajdę?
Zawahałsięnamoment.Elenamyślała,żezarazpowiejejcośważnego.Alepo-

kręciłgłową.

Myślę,żenatęchwilężadnaodpowiedźbycięniezadowoliła,waszawysokość.

Ale kiedy będziesz gotowa mnie wysłuchać i dopuścisz do siebie myśl, że Aziz nie
powiedziałciwszystkiego,byćmożecięoświecę.

Szczęściarazemnie–odparła,aleporazpierwszy,odkądpoznałaKhalila,po-

czułacieńniepewności.Byłtakipewien.Co,jeżelijegoroszczeniamiałypodstawy?

Nie,byłzwykłymbuntownikiem.Uzurpatorem.Musiałbyć.Wszystkieinnemożli-

wościbyłyniedopomyślenia.

KujejzaskoczeniuKhalilpochyliłsięizłapałjązaręce.Elenazesztywniała.Cie-

płobiceodjegodłoniogarłocałejejciało.

Niechceszbyćciekawa–wymamrotał–alejesteś.

background image

Dlaczegomiałbymnieinteresowaćprzestępca?odgryzłasię.Uśmiechnąłsię

izabrałdłoń.

Pamiętaj,cocimówiłem.Wtejhistoriijestdrugiedno.–Wstałizacząłodcho-

dzić. Elena patrzyła na niego sfrustrowana. Zaprzepaściła szansę zapytania go
ooazę.

Acomamrobićprzezteczterydni?–zawołała.–Uwięziszmniewmoimna-

miocie?

Tylkojeżeliokażeszsięnatylenierozsądna,żebypróbowaćucieczki.
Ajeżelitaksięstanie?
Znajdęcię.Miejmynadzieję,żeżywą.
Urocze.
Pustyniajestniebezpiecznymmiejscem.Pomijającskorpionyiwęże,istniejery-

zyko burzy piaskowej, która w kilka minut może połknąć namiot. Nie mówiąc już
oczłowieku.

Wiemprzecież.–Zacisnęławargiispojrzałanatalerz.Khalilprzyniósłjejświe-

żedaktyle,figiipokrojonegomelona.Wzięławidelecizaczęłanimdźgaćkawałek
papai.

Mogęciufać?Niespróbujeszuciec?
Mamcitoobiecać?
Nie–odpowiedziałpochwili.–Niewierzęwobietnice.Poprostuniechcęcię

miećnasumieniu.

Jakżewspaniałomyślnie–odpowiedziałazprzesem.–Jestemwzruszona.
Kujejzaskoczeniuznówsięuśmiechnął,ukazującprzytymdołeczekwpoliczku.
Takmyślałem.
Czylijeżeliniebędęnatyległupia,żebypróbowaćucieczki,tomogęwyjśćna

zewnątrz?–zapytała.–Kobieta,któramnietuprzyprowadziła,powiedziała,żenie-
dalekojestoaza–wstrzymałaoddech.

wiszoLeili,żonieAssada.Tak,możesziśćdooazy.Uważajnawęże.
Pokiwałagłowązbicymsercem.Wreszciemogłacośwymyślić.
Atysięgdzieśwybierasz?zapytała,zerkającnaosiodłanekonienieopodal.

Jeżeligoniebędzie,tymlepiej.

Tak.
Dokąd?
SpotkaćsięzBeduinami,którzyosiedlilisięnieopodal.
Zbieraszpoparcie?zapytała,nacoKhaliluniósłbrwi.
Pamiętasz,cocimówiłemowykłócaniusię?
Niewykłócamsię.Niepoddamsiętakpoprostu,jeżeliotocichodzi.„Najlep-

sząformąobronyjestatak”zacytowała.

Khalilpokiwałgłowązuśmiechem.
SztukaWojny.SunZi–oznajmił.–Imponuce.„Ten,którywie,kiedymożepo-

zwolićsobienawalkę,akiedynie,wyjdziezniejzwycięsko”.

Dokładnie.
Roześmiałsięmiękkoipokręciłgłową.
Zatemmyślisz,waszawysokość,żemożeszjeszczezwyciężyć,pomimowszyst-

kiego,cocipowiedziałem?

background image

„Sztukąwojnyjestujarzmieniewrogabezwalki”.
Awjakiżtosposóbzamierzaszmnieujarzmić?
Napewnoniemiałnamyśliniczdrożnego,napewnoniemiałotambyćseksualne-

gopodtekstu.Ajednak.Elenapoczułanapływaceciepłoizmiękłyjejkolana.

„Niechtwojeplanybędąciemneinieprzeniknionejaknoc”.
Ewidentnieznaszjegodzieła.Tociekawe,zważywszynato,żewtwoimkraju

odniemaltysiącalatpanujepokój.

Są różne rodzaje wojny. – A ta, którą prowadziła, była niezwykle delikatna.

Szepty,plotki.Byławstanienieustannejgotowości.

Zgadza się. Modlę się, by w wojnie o Kadar nie została przelana ani kropla

krwi.

Myślisz,żeAzizbędziewalczył?
Mamnadzieję,żeniejestnatyległupi.Dosyćtego.Muszęjechać.Miłegodnia,

waszawysokość.

Z tymi słowy odszedł. Kiedy odjechał na koniu, Elenę ogarło dziwne uczucie

straty.

KiedyKhalilodjechałzeswoimiludźmi,wznoszączasobąchmurypiachu,Elena

wróciładonamiotu.Ku swemuzaskoczeniuujrzałatam książkępodtytułemTwo-
rzeniewspółczesnegoKadaru.CzyKhalilchciałzniejzakpić?

OdrzuciłaksiążkęizdecydowałasięniemyślećwięcejoKhalilu.Niemusiaławie-

dzieć,czymiałrację.Nieinteresowałojejto.

Chciała się tylko stąd wydostać. Poszła poszukać Leili, żeby zaprowadziła ją do

oazy,coLeilazrobiłazradością.NawetprzyniosłaEleniekostiumkąpielowyigoto-
wylunch.Byłatakuprzejma,żeElenaprzezchwilępoczułasięwinna.

Przezchwilę.
Kiedybyłasamawnamiocie,znalazłapotrzebnerzeczy.Nogistołubyłyzagrube,

alekrzesłasięnadawały.Udałojejsięwyrwaćkilkalistew,któreupchnęławtorbie,
izuniesionągłowąwyszłaznamiotu.

Strażeprzepuściłyją,aLeilazaprowadziłająwydeptanąścieżkąbiegnącąpomię-

dzydwomagłazami.

Nazywasiętouchoigielne–powiedziałaLeila.Wąwózrzeczywiściebyłbardzo

ski.–Topięknemiejsce.Samazobaczysz.

Nie boisz się, że zacznę biec? zapytała Elena, siląc się na lekki ton. Twarz

Leili złagodniała, co wywołało kolejne ukłucie wyrzutów sumienia, które jednak
szybkoodsiebieodepchnęła.Ciludziejąporwali,niezależnieodtego,jakbylisym-
patyczni.Musiałajakośuciec.

Wiem, że to trudna sytuacja, wasza wysokość, ale szejk jest dobrym człowie-

kiem.Ratujeciętylkoprzednieszczęśliwymzamążpójściem.

Tobyłocośnowego.
Niewiedziałam,żeKhalilzaprzątasobiegłowęmoimszczęściemmałżeńskim.

Myślałam,żemyślitylkootym,byzostaćszejkiem.

Jużjestszejkiemjednegozplemionpustynnych.Noijestprawowitymdziedzi-

cemKadaru.Spotkałagowielkaniesprawiedliwośćiprzyszedłczasnato,bytona-
prawić.

background image

Jakaniesprawiedliwość?zapytała,zanimzdążyłaugryźćsięwjęzyk.
Niemnieotymmówić.AlegdybywaszawysokośćwyszłazaAziza,byłabyżoną

uzurpatora.NiewieleosóbpozaSiyademchceAzizazaszejka.

Khalilteżtopowtarzał,aletoniemogłabyćprawda.
Aledlaczego?
Leilazmarszczyłaczoło.
MusiszotozapytaćszejkaKhalila
Onniejestszejkiem–przerwałajejElena.–NieKadaru.Jeszczenie.
Alepowinienbyć–odparłacichoLeila.–Zapytajgo.Powieciprawdę.
Aleczychciałaznaćprawdę?JeżeliKhalilrzeczywiściemiałprawodotronu,to

cotodlaniejoznaczało?

Dotarłydopłaskiejskały, zktórejrozpościerałsię widoknabłyszczącyzbiornik

wodnyocienionypalmami.Powietrzebyłogoce,sucheinieruchome–idealnapo-
godanapływanie.Rozejrzałasięwokół,żebysprawdzić,czynieposzedłzaniąktó-
ryśzestrażników,alenikogoniedojrzała.Sięgnęładotorbyiwyłazniejlistwyod
krzesła. Na brzegu oazy rosły jakieś rośliny, więc zerwała je i ułożyła w żałosną
kupkę.Niebędzieztegodużegopłomienia,alemusiwystarczyć.Tobyłajejjedyna
szansa.Jeśliktośzauważydym,możezacznąjejszukać.

Zaczęłapocieraćdrewienka.
Piętnaście minut później wyskoczyły jej pęcherze, a drewno było ledwie ciepłe.

Nie udało jej się wykrzesać z nich nawet iskierki. Sfrustrowana odłożyła listwy
iwstała.Byłogoco,abłyszczącawodawyglądałabardzokusząco.Wskoczyłado
niej,agdysięjużochłodziła,wyszłanaskałę.Wytarłasięiponowniezaczęłapocie-
raćdrewno.

Pięćminutpóźniejujrzałapierwsząiskrę.Poczułaprzypływnadzieiizaczęłapo-

cieraćmocniej.Roślinyzałysięipojawiłsiępierwszymałypłomień.

Nieruszajsię.
Elenazamarłanadźwięktegogłosu.Spojrzaławgóręiujrzałastocegonieopo-

dalKhalila.Byłnapiętyinieruchomy.

KiedyKhalilwyciągnąłbrońiwycelowałprostownią,jejsercezamarło.

background image

ROZDZIAŁCZWARTY

Dźwiękwystrzałurozległsięechempooazie.
Khalilbeznamiętnieobserwował,jakwążwylatujewpowietrze,poczymumiera.
Odwrócił się i przeklął pod nosem, kiedy zobaczył przerażenie w oczach Eleny.

Beznamysłupodszedłdoniejiprzytuliłjejdrżąceciałodopiersi.

Zabiłemgo,Eleno–powiedział,gładzącjejczarnewłosy.–Nieżyje.Niemusisz

sięjużbać.

Oderwałasięodniego,wciążdrżąc.
Ktonieżyje?
Khalilobserwowałjąprzezchwilę,jakbyjejpytaniedoniegoniedocierało.Znów

zaklął.

Zastrzeliłemwęża!Niewidziałaśgo?Byłtużobokciebieiszykowałsiędoata-

ku.

Złapałjązapodbródekiobciłjejgłowę,żebyzobaczyłamartwegowęża.
Elenazbladłaiciężkowestchnęła.
Myślałam
Myślałaś,żecelujęwciebie?Khalilzamilkłnachwilę.Czułsięwinny,alejed-

nocześniewściekły.–Jakmogłaśtakpomyśleć?Obiecałemci,żecięnieskrzywdzę.

Powiedziałeśrównież,żeniewierzyszwobietnice.Jateżnie.–Usiłowałasię

wyrwać,aleKhalilprzytrzymałją.–Nie

Jesteś w szoku. – Usiadł na kamieniu i wciągnął ją sobie na kolana. To było

dziwneuczucie,aleznajome.Zdawałosięwłaściwe.

Ostrożnie odgarnął wilgotne włosy z jej twarzy. Wypuściła z siebie powietrze

iwkońcurozluźniłasięioparłaczołoojegopierś.WKhalilucośsięzagotowało.

Założyłjejwłosyzaucho.Elenamiałazamknięteoczy,aciemnerzęsyrzucałycie-

nienabladepoliczki.

Wycelowałeśwemniebroń–wyszeptała.
Wycelowałemjąwwęża–odparł.Wiedział,żejestwszokuiusiłujesięzorien-

tować, co się właściwie stało, ale i tak miał poczucie winy. Powinna czuć się przy
nimbezpiecznie.Powinnamócmuzaufać.

Tak?Samnieufasznikomu.
Czarnywąż–ciągnął.–Onemogązabić.
Nie zauważyłam go. – Myślał, że powoli wraca do siebie, ale wydała z siebie

łkanieiwtuliłasięwniegomocniej.

Jego ciało zapłoło. Poruszyło go, że szuka u niego pocieszenia. Kiedy ostatni

razmusiętoprzydarzyło?Kiedyostatnirazktośszukałuniegoczułości?Ikiedy
ostatnirazpoczułcośtakiego?Takąopiekuńczość?

Niemógłsobieprzypomnieć.Lataspędzonenawalcezrobiłyswoje.
Już, spokojnie, habibi, jesteś bezpieczna. – Te słowa brzmiały dziwnie w jego

ustach, ale wypowiedział je bez zastanowienia, wciąż tuląc ją do siebie. Poczuł

background image

dziwnyuciskwgardle.

Pochwiliodepchnęłagoodsiebie.Oczymiałasuche,atwarzbladą.
Przepraszam. Musisz myśleć, że jestem idiotką. – Teraz siedziała sztywno na

jegokolanach,zuniesionympokrólewskupodbródkiem.Khaliljużchciał,żebywró-
ciładopoprzedniejpozycji.

Ależskąd.–Stłumiłswojeuczucia.–Wiem,żeostatniowieleprzeszłaś.–Zawa-

hał się, usiłując dobrać słowa tak, żeby na pewno zrozumiała. I uwierzyła mu. –
Przepraszamzastrachinieszczęście,któregobyłemźródłem.

Przez chwilę myślał, że to niej dotarło. Jej wyraz twarzy złagodniał i rozchyliła

usta.Alepotempokręciłagłowąizeszłazjegokolan.

Nawetjeżelimożnabyłotegouniknąć?
Czarprysł.KuwłasnemuzdziwieniuKhalilpoczułnagłeukłucieżalu.

Elenastałanaskale,usiłującsięuspokoićizignorowaćuczucia,którerozbudził

wniejKhalil.Niemogłasobieprzypomnieć,kiedyostatnirazktośmówiłdoniejtak
czuleiłagodnie.

Khalilpatrzyłnanią,azjegotwarzyznikływszelkieciepłetony.Zerkłana

swójżałosnystosikdrewienekiroślinek.Płomieńjużzniknął.

Cotywłaściwierobiłaś?zapytałispojrzałnaniąskonsternowany.–Usiłowa-

łaśrozpalićognisko?Nieodpowiedziała,anajegoustachzaigrałuśmiech.Mówił
niemalzpodziwem.–Chciałaśrozpalićognisko,żebywysłaćsygnałdymny,prawda?

Ajeślinawet?
Tonajbardziejżałosnysygnałdymny,jakiwżyciuwidziałem.–Khaliluśmiechnął

siędoniej,chcącdopuścićjądożartu.Drażniłsięznią,awjegooczachczaiłasię
litość,którejwcześniejniewidziała.

Elenasamaniemogłapowstrzymaćuśmiechu.Jejogniskobyłożałosne.Idobrze

byłoznówmócsięśmiaćiżartować,nawetzKhalilem.Amożeszczególnieznim.

Wiem.Wiedziałam,żetonicnieda.Alemusiałamcośzrobić.
Khalilpokiwałgłową,tymrazemzpowagą.
Rozumiemto,Eleno–powiedziałcicho.–Wiesz,wielenasłączy.Obojewalczy-

myztym,czegoniemożemyzmienić.

Wyglądanato,żetypróbujeszcośzmienić–odparła.
Owszem, teraz. Ale był moment, kiedy nie mogłem tego zrobić. Kiedy byłem

bezsilnyiwściekły,alewciążwalczyłem,ponieważtomiprzypominało,żejeszcze
żyję.Żemamocowalczyć.

Elenaczułasiętakcodziennieprzezostatnieczterylata.
Jeżeliznasztouczucie–zapytałakategorycznie–tojakmożeszmnietuwięzić?
Khalilprzezsekundęwyglądał,jakbybyłrozdarty.Alezacisnąłwargiinajegoob-

liczewróciłastanowczość.

Niejesteśmyjednakażtakpodobni–odparłkrótko.–Możeijesteśmoimwięź-

niem, Eleno, ale traktuję cię z najwyższym szacunkiem. Zapewniono ci wszelkie
udogodnienia.

Atomajakieśznaczenie?
Wierzmi–oznajmiłzimno.–Ma.
Kiedytyczułeśsięjakwięzień?

background image

Wpatrywałsięwniąprzezdłuższąchwilę,poczympokręciłgłową.
Powinniśmywracać.
Chciałaodpowiedzi.Nawetjeżeliniepowinnajejznać.Chciałazadaćmutepyta-

nia.Onrozumiałjąjakniktinny.Zorientowałasię,żeonarównieżchcegozrozu-
mieć.

Dlaczegoprzyszedłeśmnieszukać?
Martwiłemsięociebie.
Martwiłeśsię,żeucieknę?
Uśmiechnąłsięleciutko.
Nie,obawiamsię,żenie.Bałemsię,żezaatakujecięwąż,iproszę,miałemra-

cję.Lubiąsięwygrzewaćnatychskałach.

Ostrzegałeśmnie.
Mimoto.
Pokręciłagłową.Cośścisnęłojąwgardle.
Ocochodzi,Eleno?zapytałcichutko.
Niewiem,cootymmyśleć–przyznała.–Niewiemnawet,czychcępytać.
Pytaćoco?
Otwojąwersjęhistorii.
Khalilprzyjrzałjejsięuważnie.
Niechceszzmienićzdania.
Niewiesznawet,iletomałżeństwodlamnieznaczy,Khalil.
Więcmipowiedz.
Acobyztegoprzyszło?Wyrzekłabyśsięswojejkorony,gdybytooznaczało,że

jazatrzymammoją?

Uniósłbrwi.
Aistniejeniebezpieczeństwo,żejąstracisz?
Nieodpowiedziała.Itakpowiedziałamuzbytdużo.
Ale mimo to jakaś część niej bardzo chciała powiedzieć mu prawdę, uwolnić się

odtegociężaru.Chciała,żebyktośjązrozumiał,pocieszył,możenawetcośpora-
dził?

JakPaulo?
Dlaczego,dolicha,chciałaufaćKhalilowi,skorowiedziała,żeniemożnaufaćni-

komu?Cotakiegobyłowtymmężczyźnie,żebyłagotowaotworzyćsięprzednim?

Ponieważoncięrozumie.
Maszrację,powinniśmywracać–oznajmiławyniośleiskierowałasięnaścież-

kęmiędzyskałami.

Kiedy tylko dotarła do namiotu, zdjęła kostium i założyła ubranie, które dostała

dzisiejszegoranka.

Przypomniałasobie,jakKhaliltrzymałjąwramionach,jegoczułesłowa,to,jak

głaskałjąpowłosach.

Wgłębisercawiedziała,żetegestybyłyszczere,cojednocześniejąprzestraszy-

łoipodekscytowało.Nigdyniebyławzwiązku.Niewiedziała,ocotamchodzi.

Ajednakczuła,jakbyKhalilrozumiałjąibyćmożenawetlubił.Możebyłytotylko

pobożneżyczenia,aleniezależnieodrelacjizKhalilemmusiałaznaćprawdę.Jego
wersjęhistoriiIstawićczołoprawdzie.

background image

Podładecyzjęiciężkowestchnęła.

JakiśczaspóźniejdojejnamiotuweszłaLeila,caławukłonachiuśmiechach.
Przyniosłamciświeżeubraniaiwodędomycia.SzejkKhalilzaprosiłciędziśna

kolację.

Naprawdę?zapytałamilezaskoczona.–Dlaczego?
Leilauśmiechłasięjeszczeszerzej.
Adlaczegonie,waszawysokość?
Powiedziałasobie,żejegomotywyniemająznaczenia.Nadarzysięwreszcieoka-

zja,bygowypytać.Ajeżelimiałotooznaczaćniecierpliweoczekiwanie,trudno.

Zobacz,jakąsukienkęciprzyniósł–powiedziałaLeilaizbibuływyciągnęłasre-

brzystoszarąsuknię.

Byłapiękna,aleskromnaiuszytazdelikatnegomateriału.Elenadotknęłajej.
Niejestempewna,dlaczegomamtozałożyć–oznajmiłasurowo.
CzymampowiedziećszejkowiKhalilowi,żeżyczyszsobiezostaćdziświeczo-

remwnamiocie?

Elenaprzezchwilębiłasięzmyślami.
Nieprzerwałanachwilęizaczerpłapowietrza.Chowaniesięwnamiocie

byłobytchórzliwe.Musiałastawićczołoswoimlękom.Khalilowi.

PowiedzKhalilowi,żezjemznimkolację–oznajmiła.–Dziękuję,Leilo.
Spojrzałaztęsknotąnasukienkę.Byłatakapiękna.Imożeszzostawićsuknię.
GodzinępóźniejLeilaodprowadziłaElenędonamiotuKhalila.Kiedyprzekraczała

prógjegoluksusowejkwatery,sercebiłojejmocno,adłoniebyłyspocone.

Khalilwyłoniłsięzcienia.Miałnasobieluźną,białąbawełnianąkoszulęiczarne

spodnie.Pozbyłsiętradycyjnejszaty,wktórejwidziałagowcześniej.Zeswoimizło-
tymi oczami, czarnymi włosami i zarostem wyglądał jak seksowny i niebezpieczny
pirat.Niebezpiecznybyłotusłowemkluczem.

Elenaprzełknęłaślinę,kiedyKhalilwpatrywałsięwniąrozgorączkowanymwzro-

kiem.

Wyglądaszpięknie,waszawysokość.
Niewiem,jakijestsenstejsukienki–odparłaElena–anitejkolacji.
Czułasięodsłonięta,anajlepsząobronąbyłatak.Nauczyłasiętegoprzyswojej

radzie.Tylkodziękitemuprzezostatnieczterylataniestraciłakorony.

Khalilpodszedłdoniejjakdrapieżnik,alenatesłowazatrzymałsięiuniósłbrew.
Dziś rano narzekałaś, że trzymam cię w namiocie jak więźnia. Myślałem, że

przydacisięjakieśtowarzystwo,nawetjeżelitobędętylkoja.–Uśmiechzniknął
zjegotwarzy.Pozatympomyślałem,żemożezechceszsięprzebrać.Przykromi,
jeżelisiępomyliłem.

Teraz było jej głupio, może nawet trochę wstyd. Poczuła się, jakby zraniła jego

uczucia.Khalilczekał,ajegotwarzbyłabezwyrazu.

Tobardzocywilizowane–wyrzuciławkońcuzsiebie.
Tak miało być, Eleno. Mówiłem ci, że nie jestem terrorystą ani zbirem. Oba-

wiamsiępoprostu,żetwójpobyttutajjest

Złemkoniecznym.
Środkiem. – Nagle w jego oczach pojawiło się znużenie. – Jeżeli masz zamiar

background image

wykłócaćsięzemnącaływieczór,możerzeczywiścielepiejbędzie,jakzostaniesz
wswoimnamiocie.Amożewoliszspalićten?

Uśmiechłasięnieśmiałoizerkłanaświeczki.
Ztegobyłobyporządneognisko.
Khalilzaśmiałsięmiękko.
Nawetotymniemyśl,Eleno.
Niemyślałam–przyznała.–Doszłamdowniosku,żewzniecaniepożarunieby-

łobynajlepszympomysłem.

Maszinny?zapytałiująłjejdłoń.
Cóż, myślałam o tym, żeby może nakłonić cię, żebyś mnie wypuścił – odparła

iwykonałapiruet.–Sukienkamiałamipomóc.

OczyKhalilazalśniły.
Uwiodłabyśnawetświętego,aleobawiamsię,żejestemulepionyzmocniejszej

gliny.Flirtowanieciniepomoże.

Spłołarumieńcem.
Nieflirtowałam.
Nie?Khaliluniósłbrwi.–Szkoda.
Zaniepokojonajegoodpowiedzią,usiadłanajedwabnychpoduszkach.Khalilusiadł

naprzeciwniej.Wyglądałjakszejk.

Pozwól. – Pochylił się i uniósł srebrne pokrywy, którymi przykryte były dania.

Nałożyłjejnatalerztrochębaraninyzprzyprawamiikuskuszwarzywami.

Piękniepachnie–wymamrotałaElena.–Dziękuję.
Jakauprzejma–uśmiechnąłsię.–Czekamnajad.
Jestemgłodna–odparła,cowłaściwieniebyłoodpowiedzią.Samaniewiedzia-

ła,cowyrabia.Anicoczuje.

Jedzzatem.Itakwedługkadarskichstandardówjesteśzachuda.
Rzeczywiściebyłachuda,atozewzględunastresinerwy.
Atyoczywiścieznaszkadarskiestandardy?Wspominałeścoś,zdajesię,oSta-

nachZjednoczonych?

Dorastałem tam – powiedział beznamiętnym głosem. Wręczył jej tacę z chle-

bem,aElenanaglezaciekawiłasięprzeszłościątegomężczyzny.

Todlategotakdobrzemówiszpoangielsku?
Najegotwarzpowróciłuśmiech.
Dziękuję.Itak,przypuszczam,żedlatego.
Elenaodchyliłasię,skubiącprzepysznąciecinę.
KiedyprzyjechałeśdoKadaru?
Pół roku temu. Cóż to za inkwizycja, Eleno? uśmiechnął się jeszcze szerzej

idołeczekwpoliczkupowrócił.„Znajswoichwrogów,takjaksiebie,awygrasz
wszystkiebitwy”.

CałkiemnieźleznaszSztukęwojny.
Podobniejakty–zauważył.
Jaktosięstało?
Ponieważcałeżycieszykowałemsiędowalki.
ŻebyzostaćszejkiemKadaru.
Tak.

background image

Alejużjesteśszejkiem,prawda?Leilapowiedziałami
Wzruszyłramionami.
Jakiegośmałegoplemienianapółnocypustyni.Ludzimojejmatki.
Chcę usłyszeć twoją wersję historii – powiedziała cicho. Miał czujny, niemal

ostrożnywyraztwarzy.

Ach,tak–oznajmił.Niebyłotopytanie.Pokiwałagłową.
Wszyscywokółciebiezdająsięmiećabsolutnąpewność,żemaszprawodotro-

nu.Niewydajemisię,żebymieliwypranemózgialbourojenia,więcrozłożyła
ręce,usiłującsięuśmiechnąć–musibyćjakiśpowód,dlaktóregoludzieuznalicię
zaprawowitegoszejka.Powiedzmi,ocochodzi.

Powiedz,ocochodzi.Prostaprośba,ajednakczułsięobnażony.Jakbymusiałsię

przyznaćdoswojejhańby.

Khalilodwróciłwzrok.Powiedział jej,żeopowiejej swojąhistorię,kiedy będzie

gotowa,iproszę.Byłatutaj.Gotowa.

Problemwtym,żeonniebyłgotów.
Khalil–powiedziałamiękkoElena.Cośwsposobie,wjakiwypowiedziałajego

imię,sprawiło,żecałysięzagotował.

Coonwłaściwiewyrabiał?Jaksiętuznalazłztąkobietą?Byćmożezaczęłosię,

kiedytylkoujrzałjąporazpierwszy.Kiedyporazpierwszypróbowałauciec.Wjej
oczachujrzałwtedydumęistrach.Doskonalewiedział,coczuje.

Kiedywtuliłasięwniego,szukającpociechy.
Terazchciaławięcej.Chciałaodpowiedzi,którejejobiecał.Ztym,żeterazbyła

czujna,niemalniechętna.Bałasię.

Co,jeślimunieuwierzy?Aco,jeżeliuwierzy?
WkońcuKhalilprzewił.
Mojamatka–zacząłpowoli–byłapierwszążonąszejkaHaszema.
Elenaszerokootworzyłaoczy.Choćniewiedział,czyzniedowierzania,czyzkon-

fuzji,czyzwykłegozaskoczenia.

Co?Ktobyłtwoimojcem?
Obnażyłzębywuśmiechu,którybyłraczejwyrazembóluniżwesołości.
SzejkHaszem,oczywiście.
Toznaczy,żeAzizjesttwoimbratem?
Przyrodnimbratem,mówiącściśle.Młodszym.
AlePokręciłagłową,tymrazemzjasnymniedowierzaniem.
Khalilpoczuł,jakrozwijacesięwnimuczucieulatuje.Noidobrze.Takbyłole-

piej.Itakbymunieuwierzyła.Takbyłołatwiej.Boleśnie,alełatwiej.

Jakto?–zapytała.–Niemacięnawetwtejksiążce,którąmidałeś!
Awięcjąprzeczytałaś?
Kawałek.
Nie,niepiszątamomnie.Mójojcieczrobił,cowjegomocy,żebyukryćprzed

światem moje istnienie. Ale Beduini, ludzie mojej matki, nie zapomnieli o mnie. –
Niepodobałomusię,żebrzmiał,jakbysiębronił.Jakbymusiałcośudowodnić,jak-
bychciał,żebymuuwierzyła.

Onaniemiałaznaczenia,podobniejakjejopinia.Pocozapraszałjąnatękolację?

background image

Pocodałjejtęsukienkę?

Ponieważchciałeśsprawićjejprzyjemność.Ponieważchciałeśsięzniązobaczyć.
Głupiec.
Dlaczegotwójojciecchciałukryćtwojeistnienie,Khalil?
Spojrzałnaniąwyzywaco.
Wiesz,ktojestmatkąAziza?
Elenawzruszyłaramionami.
ŻonaHaszema.ChybanazywasięHamidja.Umarłakilkalattemu.Takmipo-

wiedziałAziz.

Tak,toprawda.Alezanimzostaładrugążonąmojegoojca,byłajegokochanką.

Urodził się jako bękart, co mój ojciec potwierdził. Potem ojciec znudził się moją
matką.AlewedługprawaKadarumonarchamożemiećtylkojednążonę.–Posłałjej
bladyuśmiech.–Niezewzględówmoralnych,alepraktycznych:mniejpretenden-
tówdotronu.Podejrzewam,żetodlategowKadarzetakdługopanowałspokój.

Twierdzisz,żepozbyłsięswojejżony?Iciebie?ŻebymócpoślubićHamidję?
Spojrzałananiegodziwnie.
Niewierzyszmi–westchnął.Ścisnęłogowżołądku.Niebyłnaniązły,alejej

reakcjagozabolała.

Tobrzminiewiarygodnie–przyznałaElena.–Napewnoktośmusiotymwie-

dzieć

Pustynneplemionawiedzą.
AAziz?
Oczywiście–powiedziałzezłością.–Wiesz,poznaliśmysię,kiedybyliśmymali.

Kilkatygodniprzedtym,jakKhalilzostałzabranyodrodziny.–Nigdypóźniejgo
niewidziałem.No,nieliczącmagazynówplotkarskich.

Elenapowolipokręciłagłową.
Alejeżeliwie,żejesteśprawowitymdziedzicem
Ach,mójojciecjestmądrzejszy.Oskarżyłmojąmatkęocudzołóstwoioznajmił,

żeniejestemjegosynem.Kiedymiałemsiedemlat,wygnałmniezpałacu.

Wygnał
Mojąmatkęrównież.Wysłałjądokrólewskiejposiadłości,gdzieżyławsamot-

ności.Kilkamiesięcypóźniejumarła,chociażjadowiedziałemsięotymdopieropo
wielulatach.Nigdywięcejjejnieujrzałem–mówiłzimno,ponieważbałsięokazać
emocje.Jużczułuciskwgardle,więcspłukałgowinem.

Tookropne–wyszeptałaElena.Wyglądałanaporuszoną,aletoKhalilaniepo-

cieszyło.

Tobyłodawnotemu–powiedziałlekkimtonem.–Niemaznaczenia.
Naprawdę?Todlategochceszodzyskaćtron?Z
Zemsty?Nie,Eleno,niechodziozemstę.Chodziomojeprawa.–Brzmiał,jak-

bymiałcałkowitąpewność.–Jestempierworodnymsynemmegoojca.Kiedyodsu-
nąłnabokmojąmatkę,podzieliłkraj,którydotejporyżyłwpokoju.Azizniema
pełnegopoparciamieszkańcówKadaru.Todlatego,żezbytwieleosóbwie,żenie
jestprawowitymdziedzicem.WSiyadziejestpopularnyzewzględunaswojeobycie
iurok,alesercekrajunienależydoniego,tylkodomnie.–Wpatrywałsięwniąin-
tensywnie,pragnąc,bymuuwierzyła.

background image

Skądwiesz,żetwojamatkanaprawdęniemiałaromansu?
Moja matka znała konsekwencje zdrady: banicja, wstyd i odcięcie od wszyst-

kich,którychkochała.Niepodłabytegoryzyka.

Alebyłeśtylkochłopcem.Skądmogłeświedzieć?
Wiedziałem, że wszyscy wokół wierzyli w jej niewinność. Widziałem, jak jej

służkiwołałyosprawiedliwość.Pozatymniktsięnieprzyznał,amójojciecniemógł
nawetpodaćimieniamężczyzny,którypodobnobyłmoimojcem.Jegojedynymdo-
wodembyłkolormoichoczu.

Elenaspojrzałananiegozewspółczuciem.
Och,Khalilwyszeptała.
Odwróciłwzrok,starającsięnieokazywaćemocji.Niemógłwykrztusićzsiebie

słowa.

Ludzie protestowali. Mówili, że nie ma wystarczacych dowodów. Ale moja

matkaumarła,zanimojcieczdążyłpoślubićHamidję,więcwszystkorozeszłosiępo
kościach–wyplułwkońcu.

Acoztobą?
Niemógłpowiedziećjejotychwszystkichlatachspędzonychnapustyniiokrop-

nym wstydzie. Mimo że z jakiegoś powodu bardzo chciał wyjawić tej kobiecie
wszystko. Zaufanie było dla niego czymś nowym. Wzruszył jednak tylko obojętnie
ramionami.

Wychowałamnieciotka,Dima,wAmeryce.Nigdywięcejniewidziałemojca.
Iludzietozaakceptowali?zapytałacichutko.–ZaakceptowaliAziza,choćmu-

sieliciępamiętać

Mójojciecbyłdyktatorem.Pókiżył,niktniemiałwystarczacejodwagi,bymu

sięprzeciwstawić.

DlaczegoszejkHaszemzostawiłtakdziwacznytestament,żądając,byAzizsię

ożenił?

Myślę,żebyłrozdarty.Możezdałsobiesprawęztego,żewygnaniemniebyło

błędem,choćniechciał siędotegoprzyznać. Byłdumnymmężczyzną. Zmuszenie
Azizadoożenkuoznaczazmuszeniegodoporzuceniakosmopolitycznegostyluży-
ciaidozwiązaniasięzKadarem.AletakwestiareferendumKhaliluśmiechnął
sięponuro.–Mójojciecdoskonalewiedział,żetodlamnieszansaodzyskaniatro-
nu.Możetopobożneżyczenia,alelubięmyśleć,żejakaśjegoczęśćżałowałatego,
cozrobiłmojejmatceimnie.

Myślisz,żeludziebędąchcieli,żebyśzostałszejkiem?
Mogąbyćtrudności,alemyślę,żezczasemminą.
Odwróciławzrok.Khalilaścisnęłowżołądkuipoczułbeznadziejnąfalęgniewu.
Potemspojrzałananiego.Jejoczybyłyjaktaflejeziora.
Naprawdęmamyzesobądużowspólnego–wyszeptała.–Obojewalczymyoko-

rony.

background image

ROZDZIAŁPIĄTY

WzrokKhalilabyłpełengniewu,aleElenaujrzałatamcośjeszcze:żal.Żal,który

doskonalerozumiała.Mimowolipoczuładlaniegowspółczucie,anawetzłośćnalu-
dzi,którzygoskrzywdzili.

Oczamiduszywidziałagojakochłopca,któregowygnanozrodzinnegodomu.Usi-

łowaławyobrazićsobiejegostrachiból,kiedyzabranomuwszystko,cokochał.

Ajaktywalczyszoswojąkoronę,Eleno?zapytałcicho.
Zawahałasię.Szczerośćnieprzychodziłajejłatwo.Awciąguostatnichczterech

latnauczyłasięnieokazywaćuczućiniebyćzależnaodnikogo.

Toskomplikowane.
Takjakwiększośćrzeczy.
Mójkraj,mojarada,wolałaby,byrządziłnimimężczyzna.
Ichciałaś,żebybyłtoAziz?
Usłyszałaniedowierzaniewjegogłosieinajeżyłasię.
Nietak,jakmyślisz.Mieliśmyukład.Miałmitowarzyszyćjakoksiążęmałżonek

i rządzić tylko z nazwy. Miałam nadzieję, że to zadowoli moich ludzi i radę. Ale
wszystkiedecyzjemiałampodejmowaćja.

Itobycipasowało?
Tak,tegowłaśniechciałam.
Dlaczegoniechceszwyjśćzamężczyznę,którybyłbycirówny,którybyłbytwo-

impartnerem?Którypomógłbyciwrządzeniuiwspierałcię?

PrzypomniałjejsięPaulo.
wisztak,jakbytobyłotakiełatwe.
Nie.Nieotochodzi.Alezastanawiałemsię,dlaczegonatoprzystałaś.
Przełknęłaślinę.
Atychceszrównegopodziałuwmałżeństwieiwładzy?
Najegotwarzypojawiłosięzaskoczenie.
Nie.
Todlaczegouważasz,żejabymtegochciała?Tylkodlatego,żejestemkobietą?
Nie.–Spojrzałnaniąznamysłem.–Uznałempoprostu,żeskoroprzystałaśna

małżeństwozrozsądku,łatwiejbyłobywybraćkogoś,ktojestciprzyjacielem,anie
nieznajomym.

Cóż,niestety,niemamwrezerwienikogotakiego.Jestemsamotnajużoddłuż-

szego czasu. Przyzwyczaiłam się do tego, tak jest łatwiej. – Choć odkąd poznała
Khalila,niebyłajużtegotakapewna.–Przypuszczam,żetymożeszmyślećpodob-
nie.

Owszem.
Otóżto.
Khalilwyciągnąłsięiuważniesięjejprzypatrywał.
ZatemtaumowazAzizemmiałanaceluzadowolenietwojejrady?

background image

Raczejuspokojenieich.–Elenazawahałasię.Niechciaławyjawiaćwięcej,ale

wiedziała, że nie ma wyjścia. – Dowódca rady, Andreas Markos, zagroził, że przy
następnym zebraniu zorganizuje głosowanie. – Wzięła oddech i zmusiła się, żeby
skończyć.–Głosowanie,któregoprzedmiotembyłobypozbyciesięmnieiobalenie
monarchii.

Przezchwilęnieodpowiedział.
I,niechzgadnę,samchciałzostaćwładcą?Premierem,czykimśwtymrodzaju?
Uśmiechłasiękwaśno.
Cośwtymstylu.
Imyślisz,żeodpuści,jeżeliwyjdzieszzamąż?
Zakładam,żenie–przyznałaElena.–Towykalkulowaneryzyko.
Znamto.
Chybarzeczywiście.–Uśmiechlisiędosiebie,aElenazaczęłasięzastana-

wiać. Jak mogła żartować z własnego porwania? Jak to się stało, że czuła się jak
spiskowiec?

WiększośćludziwTalliimniewspiera–oznajmiłapochwili.–Akrólewskiewe-

selebyłobywielkimwydarzeniem.Gdybymmiałapoparcieludzi,Markosowitrudno
byłobywygraćwybory.

Wyobrażamsobie–powiedziałcichoKhalil.–Twoiludzienaprawdęmuszącię

lubić,Eleno.Myślę,żebyłabyśdobrąkrólową.Ewidentniejesteśimoddana.

Natesłowazrobiłojejsięprzyjemnie.
Próbujębyćdobrąkrólową.Wiem,żepopełniłambłędy,alekochamswójkraj

iswoichludzi.Chcępozostaćwiernatradycji,alechciałabymrównieżwprowadzić
doTalliidwudziestypierwszywiek.

Khaliluniósłbrew.
Ijakciidzie?
Nieźle.Wprowadziłamreformywcelupoprawieniasytuacjikobiet.Wprowadzi-

łamkrajowyplanlekcjidoszkółpodstawowych.StanedukacjiwTalliiniejestnaj-
lepszy.

Khalilpokiwałgłową,żebymówiładalej.
Pomogłamrównieżworganizacjidorocznegofestiwaluśpiewuitańca.Toważ-

naczęśćnaszegodziedzictwa.Nazwakrajupochodziodmuzypoezji.

Niewiedziałem.–Elenazauważyła,żekiedysięuśmiecha,wokółoczutworzą

musięzmarszczki.Odwróciławzrok.

Wiem,żetoniedużo.
Dlaczegoumniejszaszswojedokonania?Robitozaciebiejużzbytwieleosób.–

Elenaspojrzałananiegoipoczułaprzemożnepoczuciesolidarności.Zmężczyzną,
któryjeszczeniedawnobyłjejwrogiem.Bylidosiebietacypodobni.Khalilrozumiał
ją.

AtenMarkos–spytałpochwili–możewogólezorganizowaćtakiegłosowanie?
Niestetytak.Wedługnaszejkonstytucjimonarchamusimiećpoparciewiększo-

ścirady,aradaniemożewprowadzićprawa,któreniemiałobypoparciakrólalub
królowej. – Elena uśmiechła się słabo. – Jednak jest pewien haczyk: jeżeli rada
dziejednomyślna,monarchamusinatoprzystać.

Nawetjeżelioznaczałobytotwójupadek?

background image

Coś takiego nie zdarzyło się od tysiąca lat. – Odwróciła wzrok, bojąc się, że

Khalilzauważy,jakbardzosięboi,żeniebędziewstaniespełnićobietnicyzłożonej
ojcunałożuśmierci.

DlaTallii,Eleno.MusiszżyćdlaTalliiikorony.
Nieobaląmonarchii,Eleno.Jesteśnatozbytsilna.
Dziękuję–wyszeptała.
Jaknatakmłodąkobietę,maszdużozmartwień.Zakładam,żejesteśjedynacz-

ką?Byłaśjedynąkandydatkąnakrólową?

Tak. Chociaż moi rodzice chcieli mieć więcej dzieci – skrzywiła się. – Chcieli

miećchłopca.

Nieudałoimsię,jakmniemam?
Zgadzasię.Mojamatkabyławciążyjeszczekilkakrotnie,alezawszekończyło

sięporonieniem.

Straszne.
Tak.Topewniedlategozawszelkącenęchcielimniechronić.
Byłaśhołubiona?
Niecałkiem.–Pomyślałaotym,jakrzadkowidywałarodziców.–Raczejodse-

parowana.Nieposzłamdonormalnejszkoły,dokinieskończyłamtrzynastulat.–
Byławtedystrasznienieśmiała.

A potem w młodym wieku zostałaś królową – ciągnął Khalil. Napełnił jej kieli-

szekwinem.Alkoholrozwiązałjejjęzyk.

Miałamdziewiętnaścielat.–Upiłałykwina.
Wiem,żetwoirodzicezgiliwwynikuatakuterrorystycznego–powiedziałci-

choKhalil,aElenapokiwałagłową.Niechciałaotymmyśleć,atymbardziejmó-
wić. Wciąż pamiętała zapach dymu, ból dłoni, w które wbiły się kawałki szkła,
idzwonieniewuszach;wciążmiałakoszmary,zktórychbudziłasięzlanazimnym
potem.

Przykromi–ciągnąłKhalil.–Wiem,jaktojeststracićrodzicówwtakmłodym

wieku.

Notak,rzeczywiście.
Pewniezanimitęsknisz?
Tak.
Khalilprzechyliłgłowę.
Niebrzmisz,jakbyśbyłategopewna.
Oczywiście,żejestem.–Elenaprzygryzławargę.–Ztymżewłaściwieniezna-

łamichzbytdobrze.Nigdyniebyłoichwpobliżusknięzaposiadaniemrodzi-
ców,jeżelirozumiesz,comamnamyśli.Zatym,comogłobybyć,gdybyśmybyliro-
dziną.Dziwnietobrzmi.

Pokręciłgłową.
Wcalenie–odparłcicho,aElenazaczęłasięzastanawiać,czyonczujesiępo-

dobnie.

Khalilpochyliłsiędoprzoduiodgarnąłkosmykwłosówzjejtwarzy.
Wyglądasz tak smutno – powiedział miękko. – Przepraszam za przywołanie

złychwspomnień.

W porządku – wyszeptała. Gładził ją po policzku, a Elena nagle zapragnęła,

background image

żebynieprzestawał.

Żebyjąpocałował.
Elenajuższykowałasięnato,comiałonadejść,kiedyKhalilnaglezabrałdłoń.
Byłazakłopotanairozczarowana.Usiłowałazmienićtemat.
Bardzodobre–powiedziała,wskazującnatalerzzniedojedzonymposiłkiem.
Khalilkiwnąłgłową.
Dziękuję.
Całkiemprzyzwoitetotwojeobozowisko.
Niemożnaszczędzićsobiewygód–odparł,upijającłykwina.
Zakładam,żeczujeszsiętubezpiecznie?zapytała.
Eleno,niezależnieodluksusów,tosątylkonamioty.Jaimoiludziemożemyzwi-

nąćobózwciągudwudziestuminut,jeślizajdzietakapotrzeba.

Skądwiesz,jakrobićtowszystko,skorowychowałeśsięwStanach?
Towszystko?Khaliluniósłbrwi.
No wiesz. Rozbijać namioty. Jeździć konno. Walczyć. Cały ten buntowniczy

kram.–Zdałasobiesprawę,żebrzmiśmiesznie.Dolicha,wypiładwakieliszkiwina
ijużbyłapijana.

Przez siedem lat służyłem w Legii Cudzoziemskiej. Jestem przyzwyczajony do

takiegostylużycia.

Naprawdę?
Tobyłdobrytrening.
Elena pomyślała, że całe jego życie musiało być podporządkowane temu, by zo-

stałszejkiemiodebrałtronbratu.

Aziz Nie mogła sobie nawet przypomnieć jego twarzy. Miała za niego wyjść,

aniepamiętałanawet,jakwygląda.Nagleprzyszłoolśnienie.

Niemiałajużzamiaruzaniegowychodzić.Nawetgdybyjąuratował.Jużnie.
Jejumysłbyłzamglonytymodkryciemiwypitymwinem.Porazpierwszyzaakcep-

towała swój los. Nawet jeżeli w zasadzie nie wiedziała, co to będzie oznaczało
wkontekściejejtytułu,koronyikraju.

Niewyjdęzaniego–wypaliła.–ZaAziza.Nawetgdybyodszukałmnienaczas.
WoczachKhalilazapłołaiskra.
Cosprawiło,żezmieniłaśzdanie?
Ty–odparłakrótko.Nietylkozewzględunato,żebyłprawowitymszejkiem,

aleteżdlatego,żerozbudziłwniejuczucia.NiemogławyjśćzaAzizaizgodzićsię
namałżeństwozrozsądku.

Cieszęsię–odparłKhalil.Wpatrywalisięwsiebieprzezdłuższąchwilę.
NagleKhalilpodniósłsię.Jużpóźno.Powinnaśwracaćdosiebie.
Kiedywychodziliznamiotu,Khaliltrzymałjejdłoń.Wokółnichpanowałyciemno-

ści,apowietrzebyłozaskakucochłodne,cootrzeźwiłoElenę.Kiedydotarlidojej
namiotu,dalejtrzymałjejdłoń,aElenasięzarumieniła.Tenwieczórpełenemocji
sprawił,żeniewiedziała,comyśleć.

Dobranoc,Eleno.–Przyjejnamiociepuściłjejdłoń.Spojrzałnarozgwieżdżone

nieboiująłjejpodbródek.

Przez chwilę Elena myślała, że ją pocałuje. Całe jej ciało drżało z podniecenia

ioczekiwania.

background image

Khalilpochyliłsiękujejtwarzyiwyszeptał:
ElenoTobrzmiałojakpytanie.Całejejciałomówiło„tak”.Zarzuciłamura-

mionanaszyjęiprzycisnęłasiędoniego.Głaskałjąpotwarzy,aonaczułajegopod-
niecenie,podobniejakswoje.Pomyślałasobie,żeipodtymwzględemsąpodobni.
Czujądosiebiepożądanie,doktóregoniechcąsięprzyznać.

ChociażbyćmożeElenachciałajeszcze,Khalilnagleoderwałsięodniejicofnął

okrok.

Dobranoc–powtórzyłiruszyłdoswojegonamiotu.Pochłołagociemność.

background image

ROZDZIAŁSZÓSTY

Następnego dnia Elena nie widziała Khalila. Spędziła godziny, leżąc w łóżku lub

przesiadującprzednamiotem,obserwującludzikrzątacychsiępoobozowisku.

skniłazanim.Powtarzałasobie,żetoabsurdalne,żeledwiegozna.Poznalisię

dwadnitemuitownieszczególnieromantycznychokolicznościach.

A jednak nie mogła przestać myśleć o tym, jak jej dotykał. Wciąż myślała o ich

rozmowie,jegosmutnymdzieciństwieideterminacji.Zdałasobiesprawę,żezatrzy
dnijąwypuściijużnigdywięcejgoniezobaczy.

Natęmyślścisnęłojąwżołądku.
NastępnegorankaKhalilprzyszedłdojejnamiotu.
Muszęjechaćnapustynię–oznajmiłbezceregieli.–Chciałbym,żebyśpojecha-

łazemną.

Byłazaskoczona,alewprzyjemnysposób.
Naprawdę?
Uniósłbrewiposłałjejuśmiech.
Pomyślałem,żechciałabyśzobaczyćcośpozawnętrzemswojegonamiotu.
Tak, ale Dlaczego chcesz, żebym ci towarzyszyła? Nagle ogarły ją złe

przeczucia.–Niechceszmnieimpokazaćjakowojennegotrofeum,prawda?Poka-
zaćludziom,żeuprowadziłeśbrankęuzurpatora?

Oczywiście,żemógłtozrobić.Wkońcująporwał.Byłajegowłasnością,nagrodą.
Khalilsięskrzywił.
Oczywiście,żenie.Ludzie,którychchcęodwiedzić,niesązainteresowanitaki-

mibłazeństwami.

Nie?
Sąmioddani.Ajanigdyniezachowałbymsięwtakbarbarzyńskisposób.
Todlaczegomniezabierasz?

KhalilpatrzyłnaElenębezsłowa.„Dlaczegomniezabierasz?”.
Szczera odpowiedź brzmiałaby: Dlatego, że mam na to ochotę. Dlatego, że od

czasuwspólnejkolacjiniemogęprzestaćotobiemyśleć.Dlatego,żemiuwierzyłaś.
Dlatego,żeuwierzyłaśwemnie.Ataodrobinazaufaniajestdlamniejaknarkotyk.

Chciałwięcej.
Todlategowczorajtrzymałsięodniejzdaleka.Walczyłzpożądaniemisłabością.
Poprzedniegowieczoruwmówiłsobie,żezabraniejejzesobąnaspotkaniezple-

mionamipustynnymijestpolitycznądecyzją,któramanaceluwzmocnieniejegopo-
zycji.

Aleteraz,kiedypatrzyłnajejwłosyiutkwionewniegoszareoczyociężkichpo-

wiekach,zorientowałsię,żesięoszukiwał.

Niechodziłoopolitycznemanewry.PoprostuchciałbyćzEleną.
Zabieramcię,ponieważ–zaczął,ostrożniedobierającsłowa–ponieważchcę,

background image

żebyśpoznałamoichpopleczników.

Uśmiechłasiędoniego.
Naprawdę?
Khalilzacisnąłdłoniewpięści.Chciałodepchnąćtąodrażacąsłabość.Gdziesię

podziałajegobezlitosnadeterminacja?Chciałjedynie,żebyElenanieprzestawała
sięuśmiechać.

Tak.
Dobrze–powiedziała,aKhalilowiulżyło.
Powinniśmywyjechaćzagodzinę.Umieszjeździćkonno?
Tak.
Ubierzsięwygodnie.Leiladaciubrania.–Jużmiałodejść,kiedynagleodwrócił

siędoniej.–Dziękuję,Eleno–wymamrotał.

Godzinępóźniejspotkalisięnakrańcuobozowiska,gdzieczekałynanichosiodła-

ne konie. Na widok Eleny Khalil z aprobatą pokiwał głową. Miała na sobie szalik
iwysokiebuty.

Nietraćmyczasu.Będziemyjechaćpółdnia,achciałbymtamdotrzećprzedza-

padnięciemzmroku.

Zzaskoczeniemzerkłanadwakonie.
Jedziemysami?
dzie nam towarzyszyło trzech ludzi, ale pojadą osobno. Przed obozem spo-

tkamysięztrzemastrażnikami,więcwszystkobędziejaktrzeba.

Jaktrzeba?
Napustynirzadkosięzdarza,żebymężczyznasamotniepodróżowałzkobietą.
Elenapokiwałagłowązezrozumieniem.
Podeszłabliżej.Poczułbicyodniejzapachróż.
Czyjedziemywedwójkęzewzględówbezpieczeństwa?ŻebyAziznasnieodna-

lazł?spytała.Khalilpoczułsięwinny.Porazpierwszypoczuł,żecośjestsilniejsze
niżjegochęćzostaniaszejkiem.

Niechciałsięjednakdomyślać,ocochodzi.
Tak–odparł.–Czytocięniepokoi?
Uśmiechłasięcierpko.
Nieażtak,jakpowinno.
Pokiwałgłową.
Tak,rzeczysięzmieniają.
Jużsięzmieniły–powiedziałacicho.
Miałarację.CośsięzmieniłoCzytegochciał,czynie.
Chodźmy – powiedział, bardziej opryskliwie, niż zamierzał, i pomógł Elenie

wsiąśćnakonia.

Jedynymdźwiękiembyłtętentkopytnapiasku.Zachęcałazwierzędoszybszego

galopuiusiłowaładogonićKhalilaalbonawetgoprzegonić.Podświadomiezaczęli
sięścigać.

Khalil pokazał palcem ostro zakończony głaz, co, jak Elena się domyśliła, miało

byćliniąmety.Pochyliłasiędoprzoduizrównałazprzeciwnikiem,aleKhaliljąpo-
konał.

background image

Ześmiechempoklepałakoniapospoconymgrzbiecie.
Byłoblisko.
Bardzoblisko–zgodziłsięKhalil.Miałnagłowieturbandlaochronyprzedsłoń-

cemipiaskiem,cowjakiśsposóbsprawiało,żewyglądałjeszczemężniej.Bardziej
pociągaco.

Tobyłgłupipomysł–ciągnął.–Niedalekojestmałaoaza.Dajmykoniomsięna-

pić,zanimruszymydalej.

Niedaleko? Myślałam, że do najbliższej oazy jedzie się cały dzień na wielbłą-

dzie.

Khalilwzruszyłramionami.
Awięcmnieokłamałeś?
Niechciałem,żebyśzrobiłacośgłupiegoinapytałasobiebiedy.
Mogłamuciec–zauważyłaElena.–Mamkonia,wodęijedzenie.
Spojrzałnaniąuważnie.
Wiem.Aletegoniezrobiłaś.
Nie.–Prawdęmówiąc,nawetnieprzyszłojejtodogłowy.Powinnosięjejzro-

bićgłupio,alezamiasttegopoczułaprzypływenergii.

Poprowadzilikoniedooazy.Khalilspojrzałnanieboizmarszczyłczoło.
Cośnietak?–zapytałaElena.
Zbierasięnaburzę.
Naburzę?Zzaskoczeniemspojrzałanaprzejrzyste,błękitneniebo.–Skąd

wiesz?

Spójrz.–Khalilwskazałnahoryzont.Elenazmrużyłaoczy.Dojrzałaszarąsmu-

gę,aletowszystko.Samabyjejniezauważyła.

Aletodaleko.
Teraztak,alechmurynapustyniprzemieszczająsięażnazbytszybko.Powinni-

śmy ruszać. Chcę dotrzeć do obozowiska, zanim dopadnie nas burza. Musimy się
teżspotkaćzestrażnikami.

PoparugodzinachjazdyKhalilpoprowadziłichdogłazów.
Nieprzegonimyburzy.Będziemymusielituzostaćispotkaćsięzmoimiludźmi

jutrorano.

Elenaniepewniezerkłanagłazy.
Gdziedokładniejesteśmy?
Khaliluśmiechnąłsię.
Naśrodkupustyni.
Aha
Eleno.Ochronięcię.
Ufałamu,nawetjeżelibyłotonierozsądne.
Wyglądasz,jakbyśmiałazemdleć–powiedziałłagodnie.–Chodź.Mamjedzenie

iwodę.–Wziąłjązarękęipoprowadziłzasobą.

Ewidentnie wiedział, gdzie idzie, co było pocieszace. W końcu dotarli do pła-

skiejskałyosłoniętejzgóryprzezinnygłaz.Usiedlipodwiszącąskałą,któraosłoni-
łaichprzedwiatremipiachem.Zdjąłturban,więcionarozwiązałaszalik.

Napijsię.–Podałjejmanierkę.Elenanapiłasięzwdzięcznością.–Atujestje-

dzenie.–Wręczyłjejkawałekchlebaitrochęsuszonegomięsa.Przeżuwaliwciszy.

background image

PojedzeniuElenaskuliłasięiobserwowałaKhalila.
Był pięknym mężczyzną. Jego pełne wargi i długie rzęsy łagodziły jego suro

twarz.Kiedysprzątał,zauważyłanajegonadgarstkukilkablizn.

Skądjemasz?
Khalilzesztywniałizacisnąłwargi.
Tobliznypolinie.
Polinie?
Tobyłodawnotemu.–Odwróciłsię.Ewidentnieniechciałnatentematrozma-

wiać,choćElenabyłabardzociekawa.Czyktośgowięził?

Usiałnaprzeciwniej.
Coteraz?–zapytała.
Uśmiechnąłsię.
Cóż,obawiamsię,żeniemamprzysobieszachów.
Roześmiałasięcicho.
Szkoda.Jestemcałkiemniezławszachy.
Jateż.
Czytowyzwanie?
Byćmoże.
Ogarłojąpodniecenie.Czytobyłflirt?
Możekiedyśsięzmierzymy–powiedziałainaglezdałasobiesprawęztego,jak

tozabrzmiało.Jakbymielijakąśprzyszłość.Coprawdapogodziłasięztym,żenie
poślubiAziza,aletonieoznaczało,żecokolwiekmogłojąpołączyćzKhalilem.

Miałjąwypuścićzadwadni.
Dlaczegonatęmyślpoczułasiętakaosamotniona?
Oczymmyślisz?zapytałKhalil.
Żepodwóchdniachprawdopodobniejużwięcejcięniezobaczę.–Wzięłaod-

dechizmusiłasię,żebymówićdalej:–Niepodobamisiętamyśl.

Eleno.–Zabrzmiałotojakostrzeżenie.
Wiem,żetogłupiobrzmi–ciągnęła–alejesteśmoimpierwszymprawdziwym

przyjacielem.

Znapięciemczekałanajegoodpowiedź.
To wcale nie brzmi głupio. W pewnym sensie również jesteś moją pierwszą

prawdziwąprzyjaciółką.

Naprawdę?
Tak.
Niemiałeśprzyjaciółwszkole?NawetwAmeryce?
Nie.Acoztobą?Niemiałaśkolegówwszkole?
Nie bardzo. – Obła swoje kolana, przypominając sobie samotne lata w żeń-

skiejszkole.–Byłamokropnienieśmiała.Pozatymmyślę,żefakt,żebyłamksięż-
niczką, onieśmielał inne dziewczynki, chociaż tak naprawdę to one onieśmielały
mnie. Wszyscy inni mieli tak łatwo. Mieli przyjaciół, śmiali się. Zazdrościłam im
wszystkim.Chciałambyćjakone,aleniewiedziałamjak.Apotem,kiedyskończy-
łamszkołęPomyślałaoPauluicośścisnęłojąwgardle.–Cóż,czasemniewarto
podejmowaćryzyka.

Ryzyka?

background image

Spojrzałamuwoczy.
Narażeniasięnaból.
Khalilmilczałprzezdłuższąchwilę.
Ktościęskrzywdził,Eleno?zapytałwkońcu.
Chybakażdegoktośkiedyśskrzywdził.
Toniejestodpowiedź.
Aczyktościebieskrzywdził,Khalil?
Toteżniejestodpowiedź,aleniechbędzie,owszem.Mójojciec,wyrzekającsię

mnieiwydzając.

Och,Khalil–przygryzławargę.–Przepraszam.Niepowinnambyłapytać.
Niemazaco.Aleodpowiedznamojepytanie.Comiałaśnamyśli,mówiąc,że

czasemprzyjaźńniejestwartaryzyka?

Kiedyśmiałamprzyjaciela.Zawiódłmnie.Zdradził.–Pokręciłagłową.–Brzmi

toteatralnie,aletakwłaśniebyło.

On.–Khalilpowiedziałspokojnie,alezlekkimzaskoczeniem.Elenazaczęłasię

zastanawiać,czyjestzazdrosny.

Tak,on.Aletoniebyłonicromantycznego.Byłamgłupia,ufającmu.
Więctoprzeztegomężczyznęnieufaszludziom?
Dostałamnauczkę.Aletobieufam.
Możeniepowinnaś.
Dlaczegotakmówisz?
Naprawdęmuszęciprzypominać?Porwałemcię,Eleno.
Wzięłagozarękę.
Wiem,alerozumiem,dlaczegotozrobiłeś.
Czytymnieusprawiedliwiasz?zapytałześmiechem.
Właściwiesamaniewiem,corobię–odparła,zgodniezprawdą.–Iniewiem,

cobymzrobiła,gdybyśmnieterazpuścił.Niewiem,jakbymsięczuła.

Wstrzymałaoddech,czekającnajegoodpowiedź.
Jateżniewiem–odparł.Towystarczyło.
Cokolwiekdziałosięmiędzynimi,Khalilteżtozauważył.
Robisięzimno–oznajmiłwreszcie.PodałEleniekoc.Nocbyłaciemnaizimna.

Elenausiłowałarozłożyćsięwygodniepodskałą.

PochwiliusłyszałagłosKhalila.
Eleno.Chodźtu.
Gdzie?
Tutaj.–Wskazałnaswojekolana.–Ewidentniejestcizimno,atojedynysposób

narozgrzanie.

Elenaspłołarumieńcem.
Ale
Jużmisiedziałaśnakolanach–przypomniałjej.
Toprawda.Elenabyłarozdarta.Wkońcucomogłomiędzynimizajść?Zadwadni

miaławrócićdoTalliiitobezmałżonka.Gdybymiałaodrobinęrozsądku,trzymała-
bysięodniegozdala.

Wyglądałojednaknato,żegoniemiała.Podeszładoniego.
Khalilniemiałtakichoporów.Bezceregieliobjąłjąwtaliiiwciągnąłnasiebie.

background image

Przytuliłasiędoniego.

Taklepiej–powiedziałipogładziłjąpowłosach.–Aterazśpij.
Elena wiedziała, że będzie miała problemy ze snem. Rozpraszała ją jego silna

klatka piersiowa i równy oddech. Jego ciepło, a nawet zapach. Pachniał korzen
wodąpogoleniu,końmiiskórą.

Wkońcujednakzasnęła.
Obudziłjąkoszmar.
Niezdarzyłojejsiętooddawna,główniedlatego,żenigdyniezasypiaławystar-

czacogłęboko.Teraz,kiedyzasnęławobciachKhalila,senpowrócił.

Dym. Wrzaski. Krew. Bomby. Sen był zawsze ten sam: chaos, strach, leżące na

ziemizwłoki,potłuczoneszkłowdłoniach.Najgorszebyłociałoojcanajejplecach,
kiedyusiłowałochronićjąprzedwybuchem.Jegoostatniesłowabrzmiały:„DlaTal-
lii”.

Eleno.Eleno.
Kiedy się obudziła, miała łzy na twarzy, a Khalil lekko nią potrząsał. Panika nie

opuściłajejnawet,kiedyodzyskałaprzytomność.Ciemnośćiwyciewiatruprzypo-
mniałojejotymokropnymdniu.

Totylkosen,Eleno.Tylkosen.
Zamknęła oczy i usiłowała się uspokoić. Powoli okropne obrazy zaczęły ustępo-

wać.

Wiem–wyszeptałapochwili.
O czym śniłaś, Eleno? wyszeptał. Ścisnęło ją w gardle i nie mogła mówić.

Przejechałkciukiempojejwargach.–Cociędręczy?

Wspomnienia–odpowiedziała.Otarłałzyztwarzy.–Wspomnieniadnia,wktó-

rymzgilimoirodzice.

Widziałaśto?
Tak.
Dlaczegootymniewiedziałem?
Wmediachnicniemówili.Zszacunkudomojejrodziny.Jateżtegochciałam.

Itakbyłomiwystarczacociężko.

No tak. – Khalil przyciągnął ją do siebie. – Mogę to sobie wyobrazić. Chcesz

otymporozmawiać?

Byłotoniebywałe,alechciała.Nigdyotymznikimnierozmawiała.Nielubiłana-

wetotymmyśleć.Aleteraz,wramionachKhalila,poczułaprzemożnąpotrzebępo-
dzieleniasięswoimbólem.

Jakwiesz,zgiliwzamachu–zaczęła.–Ztegocowiem,mojamatkaumarła

natychmiast.AleojciecJaimójojciecprzeżyliśmywybuch.

Khalilnieodpowiedział.PochwiliElenapodławątek.
Niepamiętamzadobrze,costałosiępopierwszejeksplozji.Rzuciłomnąprzez

pokójiwydowałamnaplecach.Musiałamstracićprzytomność,ponieważpamię-
tam, że obudziłam się i nie wiedziałam, co się dzieje. Wszędzie panował chaos.
Ludziekrzyczeliipłakali.ByłotylekrwiZamknęłaoczy,pokręciłagłowąiwtuli-
łasięwKhalila.

Zaczęłam się czołgać, usiłując znaleźć rodziców. Wszędzie było potłuczone

szkło,alejanawetnieczułambólu,chociażpóźniejzauważyłam,żemampokrwa-

background image

wione ręce. To było takie dziwne, tak nierealne Byłam otępiała, a jednocześnie
przerażona.Wtedyznalazłammaturwałanachwilę.Wspomnieniemartwego
ciałamatkibyłonajgorsze.

Odwróciłasięodniejizobaczyła,żewjejstronęzmierzazprzerażonątwarząoj-

ciec.

Byłdrugiładunek–powiedziałastłumionymgłosem.–Mójojciecskądśtowie-

dział.Możesiędomyśliłalbocośzobaczył.Rzuciłsiędomnieiwmomenciewybu-
chu przykrył mnie własnym ciałem. Jego ostatnie słowa brzmiały „Dla Tallii” – po-
wiedziałacicho.–Ocaliłmiżyciedlakraju,żebymmogłazostaćkrólową.

Atymyślisz,żetobyłjedynypowód–powiedziałcicho–dlamonarchii,niedla

ciebie.Niedlatego,żebyłaśjegoukochanącórką.

Jegosłowazraniłyjądożywego.Niemiałapocia,skądKhalilmógłtowiedzieć.
Poczuła kolejną falę łez, więc znów wtuliła się w niego. Nie była nawet pewna,

dlaczegopłacze.Zarodzicami?Zatym,żeprzedichśmierciąniemiałaznimikon-
taktu?Amożezpowodupoczuciastraty?

Odwróciłasiędoniego.
Nigdywcześniejnikomutegoniemówiłam.
Cieszęsię,żemizaufałaś.
Jateż.
Wiedziała,żeintymnośćmiędzynimijestzłudnaiwkrótcepójdąwłasnymidroga-

mi.

Jednaknicniepowiedziała.Khalilpokazałjej,żejestwstaniekomuśzaufać.Po-

kochaćkogoś.

Byłtakblisko,żeczułajegooddechnapoliczku.Wiedziała,żechcetendystans

zmniejszyćjeszczebardziej.Chciała,żebyjąpocałował.Nieporuszyłasię,podeks-
cytowanaiprzerażona,podobniejakKhalil.Tachwilazdawałasiętrwaćwnieskoń-
czoność.

Elenachciałacośpowiedzieć,alebyławstanietylkoczuć.
Nagle Khalil wziął głęboki oddech i przyłożył swoje wargi do jej ust. To był jej

pierwszypocałunek.Ibyłcudowny.

Wsułapalcewjegowłosyirozchyliławargi.Khalilprzyciągnąłjądosiebieipo-

całował głęboko. Ciało Eleny stało w płomieniach. Nigdy wcześniej się tak nie
czuła. Było to tak intensywne i słodkie uczucie, że niemal się rozpłakała. Przycią-
gnęła go jeszcze bliżej, popychana instynktem, którego nie była nawet świadoma.
DłońKhalilazjechałazjejtwarzynapierś.Elenawydałazsiebiezdławionyokrzyk.

Khalilwycofałsię.
Niepowinienembyłzacząłmówićipokręciłgłową.Nawetwciemnościwi-

działamalucesięnajegotwarzypoczuciewiny.

Chciałamtego–powiedziała,aleKhalilznówpokręciłgłową.
Spróbujzasnąć–powiedziałcicho.Elenaprzygryzławargę.Przezchwilęzasta-

nawiałasię,czytoczasemnieonapocałowałagopierwsza.Ciężkobyłostwierdzić,
ktozaczął,aonachciałategotakbardzo

Czyrzuciłasięnaniego?
Śpij,Eleno–wyszeptałiułożyłjąsobienakolanachtak,żejejpoliczekznówbył

przy jego piersi. Zaczął gładzić jej włosy, a ona zamknęła oczy, choć sen wydawał

background image

sięniemożliwy.

Cosięwłaśniestało?Idlaczegoczułatakogromnerozczarowanie?

background image

ROZDZIAŁSIÓDMY

Świtzabarwiłpiaskipustyninaróżowo.Burzamiłaiprzednimirozciągałsię

horyzont z nowymi zaspami i wydmami. Khalil zostawił śpiącą Elenę i poszedł
sprawdzić,jaksięmiewająkonie.

Chciałsięteżzastanowić,cojejpowiedzieć,kiedysięobudzi.
Nieplanowałtegopocałunku.Jednakbyłonniebywaleczuły.Isprawił,żeKhalil

całąnocbyłpodniecony.

Senbyłostatniąrzeczą,októrejmógłmyśleć.
Aleteraz,wświetlednia,rzeczywistośćdopomniałasięoswojeprawa.Niemógł

niczrobićztym,żeElenagopociągała.Niemógłpozwolićsobienacieplejszeuczu-
ciadoniej.Miałcel,planiniebyłownimmiejscadlauprowadzonejkrólowej.

Alewjakiśsposóbzapomniałotympoprzedniejnocy.Atakżekiedyjadłzniąko-

lację w namiocie i poprosił, żeby pojechała z nim na pustynię. Kiedy namawiał ją,
żebyopowiedziałamuosobie.Kiedywpuściłjądoswojegoserca.Kiedyjąpocało-
wał.

Wziąłgłębokioddechiruszyłwstronękoni,któreprzetrwałyburzębezszwanku

iucieszyłysięnajegowidok.Kiedyskończył,miałzamiarwrócićdoEleny,aleujrzał
jąstocąpomiędzyskałami.Byłabladaizmęczona,alebardzopiękna.

Dzieńdobry.Wypoczęłaś?
Trochę.–Podeszłabliżejiujrzałniepewnośćwjejoczach.Niechciał,żebyza-

częłazadawaćpytania.Niemiałzamiarunanieodpowiadać,nawetsobiesamemu.

Kiedycośzjemy,powinniśmyruszać.Osada,doktórejjedziemy,jesttylkogodzi-

nę drogi stąd. Mam nadzieję, że będą tam na nas czekać moi ludzie. Wyjaśnimy
osadnikom,jakdoszłodotego,żesięrozdzieliliśmy.

Powolipokiwałagłową,wpatrującsięwniegozrozpaczą.Khalilusiłowałwytrzy-

maćtospojrzenie.Powróciłopoczuciewinyichęć,bywziąćjąwramionaipocie-
szyćzarównoją,jakisiebie.

Chodź – powiedział i poprowadził ją w stronę ich schronienia. Zjedli resztki

chlebaisuszonegomięsa,poczymKhalilosiodłałkonie.

Minutępóźniejpędzilijużprzezpustynię.Niebobyłobłękitne,apowietrzesuche

igoce.

Jegokońnagleskręciłiwyminąłskałę.Khalilzakląłpodnosem.Jużtraciłkoncen-

trację.AwszystkoprzezElenę.

DwiegodzinypóźniejdotarliwkońcudoosadyBeduinówumiejscowionejnaskra-

juoazy.Niewidziałnigdzieswoichludziimartwiłsię,copomyśląmieszkańcy,kiedy
szejk wjedzie do obozu jedynie w towarzystwie Eleny. Odepchnął te myśli. Teraz
itakniemógłjużniczrobić.

Kiedyzsiadałzkonia,kilkumężczyznprzyszłogopowitaćizaprowadzićdokró-

lewskiego namiotu. Zerknął na Elenę. Była blada, ale dzielnie się trzymała. Kilka

background image

kobietzaprowadziłojądojejnamiotu.

Khaliluznał,żenaraziesobieporadzi,iruszył,byprzywitaćsięzszejkiemple-

mienia i wyjaśnić cel swojej wizyty. Wiedział, że lepiej będzie zostawić Elenę na
chwilę.

Możenawetnazawsze.

Elenęotoczyłokilkagdaczącychkobiet,którezaprowadziłyjądonamiotu.
Kiedyjużbyławśrodku,kobietyzaczęłysiękrzątaćwokółniejjakkoloroweroz-

śpiewaneptaki,dotykałyjejwłosów,policzkówiubrań,któreterazbyłyubrudzone
ziemiąipyłem.Elenanicnierozumiała,awyglądałonato,żeżadnaznichniemówi
anipoangielsku,anigrecku.Wszystkiewydawałysięjednakprzyjaźnienastawione,
więcpozwoliłasięporwaćichfalientuzjazmuizaprowadzićdooazy.

Pokąpielizałożyłaubrania,któredałyjejkobiety:bawełnianąhalkęiluźnątka

sukienkęoszerokich,żółto-czerwonychrękawach.Rozpuściławłosy,żebywyschły
nasłońcu,iwróciłazkobietamidoobozowiska,gdziepodanoposiłek.

BezskutecznieusiłowałaznaleźćKhalila.
Woboziekobietyokrążyłyjąipoczęstowałyprzepysznymgulaszemzsoczewicy,

chlebemikardamonowąkawą,podobnądotej,którąpiłazKhalilem.Jadłyirozma-
wiały,porozumiewającsięnamigi.

Pogodzinieczydwóchzaczęłaodpływaćipoczuławreszciezmęczenieostatnich

kilkugodzin.Kobietytozauważyłyiześmiechemzaprowadziłyjądoprowizorycz-
nego, zarzuconego kocami łóżka. Elena z wdzięcznością się położyła. Ostatnia jej
myślprzedsnemdotyczyłaKhalila.

Następnegorankaobudziłasięwzalanymsłońcempustymnamiocie.Zorientowa-

łasię,żebyłtoostatnidzieńjejuwięzienia.Azizowiskończyłsięczas.Alboożenił
sięzkiminnym,alboustąpiłztronu.WkażdymrazieKhaliljużjejniepotrzebował.

Jeszczekilkadnitemutamyślbyłabydlaniejulgą.NiechciałazostawiaćKhalila

istawiaćczołoswojejradzie.Jakmiałabywyjaśnićto,cosięstało?Pewnieujęłaby
to tak jak on: „tymczasowe przetrzymanie”. Może powinna powiedzieć swojej ra-
dzie,żezrezygnowałazmałżeństwa,kiedydowiedziałasię,żeAzizniemaprawa
dotronu.

Pomyślałaomężczyźnie,któregomiałapoślubić.Byłdlaniejmiły.Terazwiedzia-

ła, że jego urok miał za zadanie ukryć mroczny, bolesny sekret. Jak on się czuł
wsprawieKhalila?Czymiałotonaniegojakiśwpływ?Terazpewnienigdysiętego
niedowie.

Podobniejaknigdysięniedowie,jakijestKhalil.Poznałagojakosilnegoiczułego

mężczyznę, który był wystarczaco bezwzględny, by porwać królową, ale jedno-
cześnienatylełagodny,byotrzećłzyzjejtwarzy.Zależałojejnanim,aterazpraw-
dopodobnienigdywięcejgojużniezobaczy.

Elenawestchnęłaiprzejechałapalcamiporozczochranychwłosach,zastanawia-

jącsię,gdziesąwszyscyicoteżprzyniesiedzisiejszydzień.

Doprowadziłasiędoporządkuiwyszłaznamiotu.Obozowiskotętniłożyciem,lu-

dziebiegaliwokół,wykonującobowiązki.NigdzieniewidziałaKhalila.

Jednazkobiet,którepoznaławczoraj,podeszładoniejzuśmiechemigestempo-

kazała,żebyposzłazanią.NagleElenazauważyłaKhalilarozmawiacegozgru

background image

mężczyzn.Kobietazauważyłajejspojrzenie,zaśmiałasięipowiedziałacoś,czego
Elena wprawdzie nie zrozumiała, ale była przekonana, że wie, o co mniej więcej
chodziło.

KilkachwilpóźniejKhalildołączyłdoniejprzyognisku,gdziespożywałanaśnia-

daniechlebzpastąsezamową.

Dzieńdobry.
Pokiwałagłowązrumieńcemnapoliczkachipełnymiustami.Jejreakcjabyłaidio-

tyczna,aleoczywista.Mogłamyślećwyłącznieoichpocałunku.Otym,jakcudow-
niesięwtedyczuła.

Dobrzespałaś?
Przełknęłaipokiwałagłową.
Byłampadnięta.
Tozrozumiałe.
Niemogłanicwyczytaćzjegotwarzyanispojrzenia.Elenamiałaprzeczucie,że

niezamierzasięuzewnętrzniać.Atmosferamiędzynimiterazbyładziwnainapięta.
Byćmożetakbyćpowinno,ale

Czuła,żecośutraciła.
Coteraz?zapytałabardziejwcelupodtrzymaniarozmowyniżzrzeczywiste-

go zainteresowania. Chociaż oczywiście chciała wiedzieć, szczególnie biorąc pod
uwagęfakt,żechodziłoojejprzyszłość.Jejżycie.Zmusiłasię,żebywypowiedzieć
nagłosto,oczymmyślaławnamiociecałyranek.

CzasAzizaupłynął.
Wiem.
Spojrzałananiego,usiłującsięzorientować,oczymmyśli,alejegotwarzpozosta-

łanieprzenikniona.

Terazmniewypuścisz?
Takjakobiecałem.
Histeryczniepokiwałagłową,czującnagłeukłuciewsercu.
Powinniśmytuzostaćdojutra,jeżelisięzgodzisz.Wobozowiskumasięodbyć

ślubinawieczórzaplanowanouroczystość–zawahałsięijakbyzarumienił.–Jeste-
śmyhonorowymigośćmi.

Naprawdę?Rozumiem,dlaczegotyjesteś,ale
Członkowie plemienia myślą, że jesteśmy świeżo zaślubieni. Nie wyprowadzi-

łemichzbłędu.

Co?Elenawyprostowałasię.Todlategokobietytakchichotały.–Adlaczegóż

to tak myślą? Jej głos przerodził się w pisk. – I dlaczego nie wyprowadziłeś ich
zbłędu?

Myślą tak, ponieważ dla nich to jest jedyny akceptowalny powód dla naszej

wspólnejpodróży.Gdybyniezłapałanasburza,mogliśmywjechaćzmoimiludźmi

Aledlaczegoimtegoniepowiedziałeś?
To nie byłby wystarczacy powód. Pustynne plemiona są bardzo tradycyjne.

Mojewyjaśnieniaściągnęłybynanastylkowstydiniezadowolenie.Byćmożepowi-
nienembyłzaplanowaćtolepiej.Głupiopostąpiłem,zabierająccięzesobą.

Elenazamrugała,usiłującukryć,jakbardzozraniłyjąjegosłowa.Żałowałzarów-

notego,żejązabrał,jakiichpocałunku.Wzięłagłębokioddech.

background image

Acosięstanie,jakodkryjąprawdę?
Mamnadzieję,żenieodkryją.Aprzynajmniejniepodczasnaszegopobytu.
Notak,alewkońcu
Wkońcu,tak.Aledotejporybędęjuższejkiemiwtedybędęprzepraszaćiwy-

jaśniać.Wtejchwiliniebyłobytorozsądne–westchnął.–Przyznaję,nielubiękła-
maćaninicprzemilczać,aletymrazemjesttokonieczne.Ważąsięlosynietylko
moje,aleiKadaru.Immniejnieporozumień,tymlepiej.

Więcmamudawaćtwojążoną?zapytałaszeptemElena.
Tylkodziś.Czytobędzietakietrudne?
Poczuła,żenatwarzwpełzajejrumieniec.Nie,wcalenie–iwtymwłaśniebył

problem.Odwróciławzrok.

Teżnielubiękłamać–wymamrotała.
Cóż.Niemamywyjścia.Chociażmiałemnadzieję,żenieokażesiętodlaciebie

takątorturą.–Jegooczylśniły,przypominającopocałunku.Czułasię,jakbyjądraż-
nił,jakbywiedział,coczuje.

Ajutro?zapytała–Czyjutromniepuścisz?
Tak,osobiściezabioręciędoSiyadu.Teraz,kiedyAzizbędziezmuszonyzorga-

nizowaćreferendum,niebędziejużpotrzeby,żebysięukrywaćnapustyni.

Przełknęła,usiłującprzyswoićnoweinformacje.
AcozAzizem?
Khalilwzruszyłramionami.
PewniewrócidoEuropy.MadomwParyżu.Będziesobietammógłprowadzić

swojeżycieplayboya.

Jesteśniesprawiedliwy–oznajmiłaElena.–Możeijestplayboyem,alemateż

swójbiznesizrobiłdużodobrego

Khalilprzerwałjejgestemdłoni.
Proszęcię,niebrońgo–przerwałnachwilę.–Naprawdęjesteśtakzawiedziona,

żezaniegoniewyjdziesz?

Tylkodlatego,żemogęstracićswójkraj.
Jesteśsilnąkobietą,Eleno.Myślę,żezpowodzeniemmożeszstawićczołowła-

snejradzienawetbezmałżonka.

Roześmiałasię,niewiedząc,czybyłtokomplement,czyobelga.
Cóż,dziękujęcizaokazaniewsparcia.
Nie miałem nic złego na myśli. Udowodniłaś przede mną, że jesteś silna i od-

ważna.Myślę,żeporadziszsobiezeswojąradąiMarkosem.Radamusibyćjedno-
myślna,prawda?

Tak.–Spojrzałamuwoczy.–Chceszmniepocieszyćczyzagłuszyćswojepo-

czuciewiny?

Wyglądałnazaskoczonegotympytaniem,amożewłasnąodpowiedzią.
Jedno i drugie. Chociaż jeszcze kilka dni temu w ogóle nie interesowały mnie

twojeplany.–Pokręciłgłowąznamysłem,poczymściągnąłwargiipodniósłsię.–
Dziś będę zaty spotkaniami z przywódcami różnych klanów, ale zobaczę się
ztobąnaweselu.

Pokiwałagłową,wciążmyślącotym,czegoKhalilniepowiedziałiczegonieczuł.
Resztę dnia spędziła, pomagając przy przygotowaniach do wesela. Pomagała

background image

wwypiekaniuchlebaiprzygotowywaniumięsa.Kiedywszystkobyłogotowe,kobie-
tyruszyłydooazy,bysięprzygotowaćdouroczystości.

Pannamłodabyłaślicznąmłodądziewczynąogęstych,ciemnychwłosach,rozma-

rzonych oczach i nerwowym uśmiechu. Elena obserwowała ubierace ją kobiety.
Miałanasobiebogatozdobionąjasnoniebieskąsukienkę,adłonieistopyozdobione
henną.Welonmiałazrobionyzmiedzianychmonet.

KiedyElenaobserwowałaśmiecesięiżartucedziewczęta,zaczęłasięzasta-

nawiać,jakwyglądałbyjejwłasnyślub.Byłabytopewnieponuraceremoniaodpra-
wionawjednejzsalkadarskiegopałacu.Niebyłabytoszczęśliwaokazja.

Anocpoślubna?Naglezadrżałanamyśl,żemogłabysięoddaćAzizowi,mężczyź-

nie,któregoledwoznała.Czybyłabywstaniewykrzesaćzsiebiepodobnepożąda-
nie,jakieczuładoKhalila?

Nieuchronnienadeszłymyśliomężczyźnie,októrymwszyscymyśleli,żejestjej

żem. Czy nie będzie cudownie poudawać, że tak jest, choćby przez jeden wie-
czór?Żejestmłodaiogłupiałazmiłości,takjakpannamłoda?

Nicsięstanie–totylkojedendzień.
Jutrowrócidorzeczywistości.WkrótcepojedziedoTallii,byzmierzyćsięzradą

ipowiedziećim,żejejplanyślubnezostałyodwołane,coprawdopodobnieoznacza-
łokoniectysiącletniejmonarchii.

Tak,jedendzieńprzerwyjejsięprzyda.
Dała się porwać kobietom, które ubrały ją w srebrną suknię, pomalowały oczy

kohlem, założyły bransolety i miedziany welon. Jak przypuszczała, chciały uczcić
ijejzamążpójście.Nieprotestowała.

Samarównieżchciałajeuczcić.

Kiedy ceremonia się rozpoczęła, niebo było granatowe i upstrzone gwiazdami.

Zebralisięwszyscyosadnicy,aElenabyłaoczarowanafeeriąkolorów,muzykiitań-
ca.MężczyźniikobietysiedzieliosobnoichoćwypatrywałaKhalila,niemogłago
dojrzeć.Zastanawiałasięnawet,czywogólejąpoznawbeduskiejkreacji,szaliku
iwelonie.Zastanawiałasię,czymusięspodoba.

Poceremoniiludziezaczęlikrążyćwokół,jedząc,słuchającmuzykiitańcząc.Kil-

karozchichotanychkobietpopchnęłoElenęwstronęgrupymężczyzn.Wtedygouj-
rzała.Miałnasobietradycyjny,białybawełnianystrój,zczerwonymiizłotymizdo-
bieniami.

Khalilzdawałsięjejniezauważać.Elenawiedziała,żejejniepoznał.Zachęcona

przezkobiety,którepopchnęłyjądoprzodu,amożeprzezwłasneserce,podeszła
doniego.

Witaj, mężu – powiedziała miękko. Chciała brzmieć, jakby się z nim drażniła,

alezabrzmiałotoszczerze.Khalilspojrzałnaniąprzestraszony,apochwilicałyze-
sztywniał.

Eleno.
Ijak?Zakręciłasięwokółwłasnejosi.
Wyglądaszpięknie.–Położyłdłońnajejramieniuiprzyciągnąłdosiebie–bar-

dzopięknie.

Straciłaoddech,oszołomionaadmiracjąwjegospojrzeniu.

background image

Naprawdętakmyślisz?wyszeptała.
Tak.Myślę,żeterazwszyscyodnasoczekują,żezatańczymy.
Zatańczymy?
Spokojnie,znamkroki.Będęprowadził.–Objąłjąwtaliiipoprowadziłdogrupy

tancerzy.

Następnagodzinamiłajejwrytmmuzykiitańca.
Nigdywcześniejnieczułasiętakpięknaipożądana.
Khalilnieodrywałodniejwzroku.Kiedymówiła,słuchałjej.Byławcentrumuwa-

gi.Ibyłotonajcudowniejszeuczucienaświecie.

Niechciała,bytanocsięskończyła.
Ale oczywiście, musiała dobiec końca. Młoda para została odprawiona, a ludzie

zaczęli się rozchodzić do swych siedzib. Elena zwróciła się do Khalila, pełna nie-
pewności.Spojrzałnaniąenigmatycznie.

PrzygotowanonamwspólnynamiotMamnadzieję,żeniemasznicprzeciwko

temu.

Onie,wręczprzeciwnie.
NieNiemaproblemu–zdołaławykrztusić.
Uśmiechnąłsięblado,wziąłjązarękęipoprowadziłdowspólnegonamiotu.

background image

ROZDZIAŁÓSMY

Khalilbyłniecowstawiony.Niepiłcoprawdaalkoholu,ponieważgoniepodano,

aleczułsięoszołomiony.Uczuciemgłębszymisilniejszymniżzwykłepożądanie.Ku-
siłogo,żebynazwaćtouczuciepoimieniu.

Przytrzymał płachtę od namiotu, żeby Elena mogła wejść do środka. Beduska

kreacjapodkreślałakształtjejbioderijejpełengracjichód.Kiedyodwróciłasiędo
niego,ujrzałwjejoczachoczekiwanie.

Dziśbylimężemiżoną.
Dobrzesiędziśbawiłaś?zapytał,aonapokiwałagłową.
TakWłaściwiechybalepiejniżkiedykolwiek–roześmiałasięniepewnie.–Nie

uczestniczyłamwzbytwieluprzyciach.

Naprawdę?Nawetkrólewskichalbopaństwowych?
Tak, w takich uczestniczyłam, ale nie były zbyt rozrywkowe. Nigdy nie mo-

głambyćnanichsobą.ZawszebyłamkrólowąEleną.

Ach, takie są skutki koronacji w młodym wieku. Ale powinnaś być dumna ze

wszystkichswoichosiągnięć,Eleno.

Zrobiłkrokdoprzodu,achęćdotknięciajejbyłaprzemożna.
Adziśbyłaśsobą?PomimotegożewyglądaszjakBeduinka?
Możetodziwne,aletak.Dziśczujęsiębardziejwolnaniżkiedykolwiekwcze-

śniej.

Wolna,ajednakwniewoli.–Niewiedziałdlaczego,alepoczułpotrzebęprzypo-

mnienia jej o tym. Być może sam chciał się przywołać do porządku. Choć tak na-
prawdęchciałtylkouwolnićjąztejsukienki.

Nieczujęsięjakwięzień.Jestemtuztobą,ponieważchcę.Możeimnietuza-

brałeś,aleterazjesttomójwybór.

Wjejoczachwidziałpewnośćsiebie.Dziewicastałasięuwodzicielką.Syreną.Po-

deszładoniego,zrzucającwelonipołożyłamudłonienaklatcepiersiowej.Spojrzał
najejdługieszczupłepalce.

Niechcęmyślećdziśoniczympozatobą.
Pożądaniegozaślepiło.
Eleno
Proszę.
Chciałzdjąćzsiebiejejdłonie,alekiedytylkojejdotknął,wiedziałjuż,żetegonie

zrobi.Wiedział,żemusiwykorzystaćokazję.

Bonastępnejjużniebędzie.
Eleno–powtórzył,aleonapokręciłagłową,roztrzepującprzytymkruczoczar-

newłosywokółgłowy.

Nie,Khalil–wyszeptała.–Nieodmawiajmiteraz.
Niewiesz,czegożądasz–powiedziałniskim,zachrypniętymgłosem.
Wiem.Chcę,żebyśsięzemnąkochał.

background image

Khalilsyknął.
Tak,aleniewiesz,cotobędzieoznaczać.
Niemówmi,cowiem,aczegoniewiem.Doskonalewiem,corobię.Iococię

proszę.

Uniósłbrew.
Jesteśpewna,Eleno?Oilesięniemylę,jesteśdziewicą.
Oblałasięrumieńcem,alenieodwróciławzroku.
Doświadczenieniejestkonieczne,żebypodjąćświadomądecyzję.
Niemalroześmiałsię,widzącjejbezczelnośćiodwagę.Kiedyrozważałmożliwo-

ści,ścisnąłmocniejjejdłonie.

JednanocCudowna,wspaniałanoc
Toniebezpieczne–zaczął,aleElenapokręciłagłową.
Znamsposobynazapobiegnięcieciąży,jeżeliniemaszniczesobą–oznajmiła

zpłocymipoliczkami.

Ach,tak?Taksięskłada,żemamzabezpieczenie.
Naprawdę?–zdumiałasię.
Choćniedlatego,żezamierzałemgoużyć–dodałszybko.
Spojrzałananiegosceptycznie.
Naprawdę?
Wolębyćzabezpieczony.
Niewyglądałanaprzekonaną.
Więcmiałeśjużwielekochanek?
Nietyle,ilemyślisz,adotegożadnejwciąguostatniegoroku.Byłemzaty.–

A do tego żadna z nich nie była jak ona. Nietknięta. Niewinna. Niesamowita. Nie
mógłuwierzyć,żenaprawdęrozważajejofertę.

Kiedymówiłem,żetoniebezpieczne,niemiałemnamyślinieplanowanejciąży.

wiłemoryzykuemocjonalnym.

Wzdrygnęłasię.
Jestem świadoma ryzyka, Khalil – powiedziała. – I wiem, że to tylko na jed

noc.Nieproszęcięonicwięcej.

Wiemotym.
Zatemwczymproblem?Jejuśmiechzrobiłsięzalotny,anawetzmysłowy.–

Chybabędęmusiałacięuwieść.

Zaskoczyłygojejsłowa.Adotegopoczułnieznośnepodniecenie.
Niewiem,czytodobrypomysł–wykrztusił.Wiedział,żeponajlżejszymjejdo-

tykupoddałbysięzupełnie.Wziąłbyjąwramionaizatraciłsięwniej.

Zrobiłkrokdotyłu.UstaElenywciążwykrzywionebyływtymuśmieszku,które-

gosięponiejniespodziewał.

Boiszsię,Khalil?
Kusiszmnie,Eleno.Wolałbym,żebyśtegonierobiła.
Jesteśpewien?Uniosłaręce,odsłaniającprzytymwąskienadgarstki,izaczę-

ła rozwijać szal, który miała na głowie. Jej podkreślone kohlem oczy były duże
iciemne.Khaliltylkoobserwował,zahipnotyzowanytymkobiecymizmysłowymge-
stem.

Jegooddechprzyspieszył,kiedywreszcierozwiłaszaliwydostałasięzsukien-

background image

ki.

Pod spodem miała tylko cienką, bawełnianą, niemal przezroczystą halkę, przez

którąmógłdojrzećzaryspiersiicieńmiędzynogami.Jęknął.

Zbliżyłasiędoniego,awjejspojrzeniubyłakobiecasiła.Wiedziała,jaknaniego

działa,cojąośmieliło.

Atosprawiło,żeKhalilniemógłsięjejoprzeć.
Położyłamudłonienapiersi,więcczułaszybkiebiciejegoserca.Nagleodzyskał

przytomność.

Naprawdęniesądzę,żebytobyłdobrypomysł.
Trudno.Jawręczprzeciwnie.–Stałanaplacachimusnęłaustamijegowargi.

–Tomójdrugipocałunekwżyciu.Pierwszymiałmiejscedwadnitemu.

Zamknąłoczy.Byłjedynymmężczyzną,którykiedykolwiekjącałował?Czyniero-

zumiała,cozamierzamuoddać?Niewiedziała,jakbardzomogłojątozranić?Nie-
zależnie od jej słów i obietnic, była jeszcze młodą dziewczyną. Niedoświadczoną.
Niewinną.

Zmusiłsię,żebyotworzyćoczyizłapałjązaręce.
Niechcęcięzranić,Eleno.
Niezrobisztego.
Skądmożeszwiedzieć?Nigdywcześniejtegonierobiłaś.
A kiedy będę miała okazję? zapytała szczerze. – Miałam zamiar oddać się

mężczyźnie,któregoledwoznałam,dladobraswegokraju.Typozbawiłeśmnietej
możliwości.Więctochybasprawiedliwe,żedaszmicośwzamian.Jesteśmiwinien
nocpoślubną.

Roześmiałsięochryple.
Niepomyślałemotymwtensposób.
Więc pomyśl – odparła i znów go pocałowała. Jej wargi były miękkie, ciepłe

iwilgotne,apiersiocierałysięoniego.Khalilbezwiedniejąobjął.Przyciągnąłbli-
żej.Akiedyniewinnierozchyliłausta,byłzgubiony.

Tegowłaśniepotrzebowała.Zarzuciłamuramionanaszyję,aonnieprzestawał

jejcałować.

Położyłdłońnajejpiersi,aElenazadrżała.Nigdywcześniejnieczułaczegośpo-

dobnego. Zdjęła z niego szatę. Khalil wyczył ją z resztą ubrań. Całkowicie nagi
byłniebywaleprzystojny,wysoki,szczupły,zwinny,ajednocześniepotężny,całejego
ciało było umięśnione. Teraz jeszcze bardziej niż wcześniej przypominał panterę.
Piękną,aleniebezpieczną.

Elenabyłaprzerażona.Towszystkobyłocudowne,ekscytuce,nowe,alejedno-

cześniestraszne.WzięłagłębokioddechiczekałananastępnyruchKhalila.Sama
niewiedziała,comarobić.

Zdjąłzniejhalkę,podktórąniemiałanic.Zarumieniłasię.
Jesteśtakapiękna,Eleno.
Tyteż–roześmiałsięcichoizaprowadziłjądołóżka.
Ująłjejdłońipołożyłsobienapiersi.
Możemysięjeszczewycofać–wyszeptał.
Niechcęprzestawać–powiedziałairoześmiałasięniepewnie.–Chociażmuszę

przyznać,żetrochęsiędenerwuję.

background image

Tozrozumiałe–wymamrotałipocałowałjągłęboko.
Badał dłońmi jej ciało, aż w końcu położył jedną na jej płaskim brzuchu. Elena

drżałazniepewności.Chciała,żebycałowałjąwszędzie.

Obciłasięnaplecy,aKhalilwyciągnąłprezerwatywę.Kiedyznalazłsięnadnią,

zapytał:

Jesteśpewna?
Oczywiście,żetak.–Byłtonawpółśmiechinawpółszloch.Byłagotowa.
Wszedłwniąpowoliigłęboko.CiałoElenyodpowiedziałoinstynktownie.
Wszystkowporządku?wymamrotał.
Tak.Tak.Nawetlepiej.–Itakbyło.Czułasiękochanaisilna.Jakbybyłazdolna

dowszystkiegozKhalilemuboku.Dotejporymyślała,żekochaniekogośoznacza
słabość.Jednakterazczułacośkompletnieprzeciwnego.

Wtedytosięstało.Całejejciałozaczęłokrzyczećzrozkoszy.Wydałazsiebiedłu-

gijęk,poczymopadłanapoduszki.

Przezkilkaminutżadneznichsięnieodezwało.ElenaczułabiciesercaKhalila.

Wpatrywałasięwsufitnamiotuizastanawiałasię,jakmogłatakdługofunkcjono-
waćbeztegotypuintymności.

Khalilpowolistoczyłsięzniej.Zapatrzyłsięnapłachtę,aElenanaglepoczułasię

niepewnie.Naglewydałjejsięodległy.

Nieskrzywdziłemcię.–Byłotobardziejstwierdzenieniżpytanie.
Nie.Pokręciłagłową.
Todobrze.–Wstałichciałsięubrać.
KhalilNieróbtego.
Czego?
Jesteśmiwiniennocpoślubną,niegodzinępoślubną–powiedziała,usiłującstłu-

mićzdenerwowanie.–Wracajdołóżka.

Przezchwilętylkosięwniąwpatrywał,aElenamyślała,żejejodwi–żewyj-

dzieznamiotuizostawijąsamązjejwspomnieniamiiżalem.Jednakwróciłdołóż-
kaiusiadłnabrzegu.Ujrzałanajegoplecachkilkabliznizaczęłasięzastanawiać,
skądjema.Alewiedziała,żeniejesttonajlepszymoment,żebypytać.

Nie chcę cię skrzywdzić, Eleno – powiedział cicho – i nie mam tu na myśli

krzywdyfizycznej.

Wiem.
Imbardziejsiędosiebiezbliżamy
Rozumiem–przerwałamu.–Niemusiszminictłumaczyć.Dzisiejszanocjest

fantazją.Którakończysięjutro.Wierzmi,rozumiem.

Westchnąłgłęboko,aonapołożyłamudłońnaramieniuiprzyciągnęładosiebie.

Przezchwilęsięopierał,alewkońcuwziąłjąwramiona.

Przezdłuższąchwilężadneznichsięnieodezwało.KhalilgładziłElenępowło-

sach,aonależałazdłoniąnajegopiersi.Byłoniemalidealnie.

Niemal.
Jejszczęściebyłozmąconeprzezatmosferętymczasowości.Usiłowałaotymnie

myślećiskupićsięnatym,cotuiteraz.

Zamknęłaoczyiwyobraziłasobie,żerzeczywiściesąmałżeństwemiżedzisiej-

szaceremoniabyłajejweselem.Żesąmężemiżoną,zakochaniiszczęśliwi.

background image

Wiedziałajednak,żetotylkomrzonki.Wiedziałarównież,żeprzywiązywaniesię

dotegouczuciajestniebezpieczne.

Khalilniechciałbyćwzwiązku,onazresztąrównież.Aprzynajmniejniepowinna.

Nigdywcześniejtegoniepotrzebowała.Podładecyzję,żeniebędzieszukaćmiło-
ściiniepowierzynikomuswojegosercaiżycia.Zdrada,którająspotkała,niemiała
coprawdaromantycznegokontekstu,alezraniłajągłęboko.

Aterazznówmiałakomuśzaufać?
Nie,lepiejjejbyłobezmiłościizwiązków.Tylkojednanoc.
Może,jeżelibędzietosobiepowtarzaćwystarczacodługo,samawtouwierzy.
Oczymmyślisz,Eleno?–zapytałKhalilcicho.
Oniczym
Nieprawda–przerwałjej.–Całajesteśspięta.
Zorientowałasię,żerzeczywiścietakjest.
Więcoczymmyślisz?powtórzyłpytanie.
Westchnęła.
Cośmisięprzypomniało.
To,przezcomaszkoszmary?
Nie.Cośinnego.
Aleniezbytprzyjemnego.
Tak–przyznała.–Toprawda.
Przykromi–powiedział,cozjakiegośpowodująuspokoiło.
Mnieteż.Aleniechcęmyślećoprzykrychrzeczach.Chcębyćszczęśliwa.Tyl-

kodziś.

Ścisnąłjejdłoń.
Niepozwól,żebymciępowstrzymywał.
Wiem,aleChciała,żebyionwtymuczestniczył.–Możemyudawać?za-

pytałazdenerwowana.–Możemytylkodziśudawać,żejesteśmyzakochani?Po-
czuła,żemięśnieKhalilanapięłysięipospieszyłazwyjaśnieniem:–Wiem,żenieje-
steśmy.Chcęsiępoprostutakpoczuć.Zapomniećowszystkimicieszyćsięuczu-
ciem,naktóreniemogęsobiewrzeczywistościpozwolić–uznała,żebrzmitoidio-
tycznie.Naprawdęgootoprosiła?Żebyudawał,żejąkocha?

Absurdalneiżałosne.
AKhalildalejnieodpowiadał.
Może to głupie – wymamrotała. – To znaczy Nie musisz się martwić, że na-

gle Ścisnęło ją w gardle. Chciała go zapewnić, że nie jest jej nic winien tylko
ztegotytułu,żeposzlidołóżka,aleniezdążyła.

Najednąnoc–odparł.–Myślę,żemogęnatoprzystaćKochanie.
Byłatakzaskoczona,żesięroześmiała.
Nieźleciposzło–drażniłasięznim.
Czyżnie,najdroższa?Uniósłbrwiiuśmiechnąłsiędoniej.–Zatemjakpowi-

nienemcięnazywać,mojasłodyczy?

Wcisnęłatwarzwpoduszkę,żebystłumićśmiech.
Słodyczy?Skądtowytrzasnąłeś?
Tomójwrodzonywdzięk,płateczku–zamruczał.–Niewiedziałaś?
Ześmiechurozbolałjąbrzuch.

background image

Niestetynie.
Khaliloparłsięnaramionachnadjejciałemzszatańskimuśmiechem.
Mam zagwozdkę. Skoro nie mogę wyartykułować swojej miłości, chyba będę

musiałcipokazać.

ŚmiechElenyzamarł,ponieważzrobiłdokładnieto.Okazałjejswąmiłośćustami,

dłońmiiciałem.Ibyłotobardzoprzyjemne.

background image

ROZDZIAŁDZIEWIĄTY

KiedyKhalilsięobudził,oślepiłogojasnesłońce.WłosyElenybyłyrozsypanena

jegoklatcepiersiowej.Przespałwjejtowarzystwiecałąnociczułsięwspaniale.

Nieznośniewspaniale.
Następnychkilkadniitygodnimiałobyćkluczowychwkwestiiprzecianależne-

gomutronu.Niemógłsobiepozwolićnatracenieczasuienergiinacokolwiekinne-
go.Miałcel–cel,któregoniestraciłzoczu,odkądskończyłsiedemlatizostałpo-
rzuconynapustynijakbezpańskipies.Podobniebyłtraktowanyzresztąwcześniej–
kopanogo,bitoidręczono.

ApozatymKhalilnielubiłmiłości.Niewiedział,naczympolega.Zaufaniekomuś

w jakiejkolwiek kwestii, nie mówiąc już o własnym sercu, było niemożliwe. Chciał
ufaćludziom,którzypoprzysięglimulojalność,jakAssadnaprzykład,aleniemógł
całkowiciepozbyćsięzwątpienia.Wciążpodświadomieczekałnaciosnożemwple-
cy.Nazdradę.

Wtakimświeciemiłośćnieistniała.Niebyłomiejscanazwiązki.
Ale co z Eleną? Spojrzał na śpiącą kobietę. Pomimo listy powodów, dla których

powinienwyjść,niemógłsięnatozdobyć.Znałdoskonałysposóbnapobud

Przeklinającpodnosem,wydostałsięzuściskuElenyistoczyłsięzłóżka.Usły-

szałszelest,alejużsięubierał,stojącdoniejplecami.

Donamiotuweszłasłużącazdzbankiemgocejwodyizarumieniłasięnaichwi-

dok.Zarazbędzieotymwiedziałcałyobóz.Dowiedząsię,żeskonsumowalizwią-
zek,któryKhalilmiałzamiarjaknajszybciejukrócić.

Noijegoplanwyjaśnieniawszystkiegobyłjużnieaktualny.Zachowałsięniehono-

rowoiwszyscysięotymdowiedzą.Kiedysiędowiedzą,żeoniElenaniesąmałżeń-
stwem,będąsięczulioszukaniiwściekli,cobyłozresztązrozumiałe.

Wszystkospełzłonaniczymitotylkodlatego,żejejpożądał.Jakmógłbyćtakim

głupcem?

Khalil?
OdwróciłsięizobaczyłsiedzącąnałóżkurozespanąElenę.
Musimyruszać–powiedziałszybko.–Assadczekananaswsamochodzie.Za-

wiezienasdoinnegoobozu,astamtądruszymyprostodoSiyadu.Jutrootejporze
dzieszjużwTallii.

Odwróciławzrok,ukrywającprzytymtwarz,aleKhalilitakwidział,jakbardzo

zraniłyjątesłowa.Docholery,ostrzegałjąprzecież.Chociażniemógłjejwinićza
własneniedopatrzenia.Wiedział,żejestdziewicą,żejestniedoświadczonainiewin-
na.Oczywiście,żepotraktowałaostatniąnocpoważnie,bezwzględunaswojeza-
pewnienia.

Nawetoncośpoczuł.Więcejniżbychciał.
Aterazniemiałpocia,jaktowszystkonaprawić.ZEleną,zplemieniemizkra-

jemnaskrajuwojnydomowej.

background image

Aonzrobiłztegowszystkiegobałagan.

Khalilwyszedł,aElenasięgnęłapobeduskąsukienkę,którąmiałanasobiepo-

przedniegowieczoru.

Naprawdęmiłatylkojednanoc?Czułasię,jakbymiławieczność.Jakbytrafi-

ładoinnegożycia,pełnegoprzyjemności,radościimiłości.

Tobyłoudawane,idiotko.
Wyszła z łóżka i zobaczyła swoje zachodnie ubrania schludnie złożone obok

dzbankazwodą.Szybkosięumyłaiubrała.

Powrótdorzeczywistości.
Kiedyjednakjadłaśniadaniewtowarzystwiekobiet,czułasięjużniecolepiej.
PośniadaniuprzyszedłdoniejKhalil.Miałwyjątkowoponurąminę.Nawetkiedy

byłwściekły,byłniebywaleprzystojny.Jegooczybłyszczały.

Jesteśgotowa?Powinniśmyruszać.
Elenawstałazeswojegomiejscaprzyogniskuistrzepałazkolanokruszki.
Jestemgotowa.
Pokiwałgłową,aElenapożyłazanimbezsłowa.Assadczekałnanichwsamo-

chodzie z przyciemnionymi szybami. Elena wsiadła z dziwnym uczuciem déjà vu.
Tymsamymsamochodemjąporwano.Aterazmiałanimpojechaćkuswejwolności,
niekonieczniepożądanej.

Assadprowadziłsamochódprzezpiaski,aElenaiKhalilsiedzieliztyłu.Bezsło-

wa.

Maszjakieświeści?spytałanaglenagłos.–Azizprzyznałsię,żeznikłam?

Czymojaradaotymwie?

Aziznieprzyznałsiędoniczego.Iwątpię,bytwojaradacoświedziała.
Alejakwyjaśnił
Nicniewyjaśnił.Zatrudniłkogoś,żebycięudawał,izdajesię,żenawettwoja

radawtouwierzyła.

Przezchwilęniemogławykrztusićsłowa.
Ale
Dwa dni temu pojawili się w pałacu. Z daleka kobieta wyglądała jak ty. To

wszystko,cowiem.–Uniósłbrwi.–Zatemtwojaradanieoczekiwałaodciebiewie-
ści?

Nie.Ażdomojegopowrotu.–Miałabyćwpodróżypoślubnej.–Powinieneśbył

mipowiedzieć.

Khalilspojrzałnaniąchłodno.
Acóżbyztegoprzyszło?
Wolałabymwiedzieć.–Spojrzałaprzezokno.Niebyłazaskoczona,żeAzizwy-

myśliłjakiśalternatywnyplan.SamapowiedziałaKhalilowi,żetakzrobi.

Powiemciwięcej,kiedydojedziemydoobozu–powiedziałKhalilizniecierpli-

wościąpostukałpalcamiwszybę.–Cozrobiszpopowrocie?

Obchodzicięto?
Przecieżpytam.
Niewiem.Tozależyodtego,cosięzdarzyłowkrajuizmojąradą.
Niemieliwystarczacoczasu,żebyobalićmonarchię.

background image

Nie,alezrobiąto,kiedytylkobędąmieliokazję.
Wtymczasiemogłabyśwyjśćzamąż.
Niemamzbytwielukandydatów.
Ach, tak? Odwrócił się do okna ze zmarszczonym czołem. – Jaką właściwie

miałaśumowęzAzizem?

wiłamcijuż.
Mamnamyśliaspektypraktyczne.
Niemalzapytałago,dlaczegochcewiedzieć.Zdołałasięjednakpowstrzymać.
Dla nas obojga było to małżeństwo z rozsądku. Mieliśmy dzielić czas między

KadariTallię,alerządzićosobno.

Itwojaradanatoprzystała?
Moja rada nie wiedziała wszystkiego. Założyli pewnie, że Aziz będzie miał na

mniewpływ.

Inieprzeszkadzałoim,żekrajembędzierządzićnieznajomy?
Jestwkońcuarystokratą.Pozatym,takjakmówiłam,totradycjonaliści.Chcą,

żebympodlegałamężczyźnie.

Khalilpowolipokiwałgłową.
Acozpotomkami?
Najejpoliczkiwpłynąłrumieniec.
Dlaczegowłaściwieotymrozmawiamy?
Jestemciekaw.
Adlaczegomamzaspokajaćtwojąciekawość?Toitakjużprzekreślone,apoza

tymniemażadnegozwiązkuztobą.

Nojuż,powiedzmi.
Dobrze, planowaliśmy dwójkę dzieci, po potomku dla każdego kraju – powie-

działaszybko.

Agdziesięmiaływychowywać?
Najpierwzemną,apóźniejmiałydzielićczaspomiędzyobakraje.–Odwróciła

wzrok.–Przyznaję,żeniejesttoidealnerozwiązanie,alebyliśmyzdesperowani.

Wiemotym.
Alejakjużmówiłam,toniemaznaczenia.
Alewciążczujesz,żepotrzebujeszmałżonka.
Westchnęłaizamknęłaoczy.
Tak,alemożemaszrację.Możepowinnamstawićczołoradziesamotnie.Prze-

konaćich,żebynieorganizowalireferendum.

Toryzykowne.
Wcześniejbyłeśbardziejpewny.
Wzruszyłramionami.
Samamusiszzadecydować.
Alebiorącpoduwagęto,żeniemamżadnegowyboruanipotencjalnegomęża,

całatarozmowajestbezsensu.

Może–odparłizwróciłsięwstronęokna.–Amożenie.

Mógłsięzniąożenić.Nasamąmyślogarłagofalapaniki.Małżeństwonigdy

niebyłoczęściąjegoplanu.Ajednakodkądranozobaczyłsłużącąizdałsobiespra-

background image

węzewszystkichpotencjalnychkonsekwencjitejnocy,niemógłsiępozbyćtejmy-
śli.

Mógłsięożenićzkobietą,któramiałazostaćżonąprzyszłegoszejkaKadaru.To

wzmocniłobyjegopozycję,atakżepomogłoElenie.

Dlaczegonie?
Botoniebezpieczne.
Bojużmunaniejzależy.
Elenamówiłaozimnymzwiązkuzrozsądku,alejakbytowyglądało,gdybytoon

zostałjejmężem?Czymógłbysiępowstrzymaćprzedtym,żebyjąpokochać?

Czynawettegochciał?
AElena?Jakonawyobrażałabysobieichmałżeństwo?

Kiedy dojechali do obozowiska – które dla Eleny niczym się nie różniło od po-

przedniego–Khalilgdzieśpojechał,aLeilazaprowadziłajądojejnamiotu.

Chciałabyśsięwypać?zapytała,aElenazwdzięcznościąpokiwałagłową.

Wtejchwiliczułasięwszystkimprzytłoczona.

Chwilę później przygotowano jej kąpiel. Leila nasypała do wody płatków róż

iprzyniosłaręcznikimydło.Elenanaglepoczułagulęwgardle.

Dziękuję.Jesteśbardzomiła
Niemazaco,waszawysokość.Myślę,żedobrzecizrobichwilaodpoczynku.
Życzliwośćstarszejkobietyrozbroiłajązupełnie.
KiedyElenaweszładowanny,zaczęłarozmyślaćosytuacjiswojegokraju.Wróci

bezmałżonka.Mogłatojednakwyjaśnićibyćmożeradanawetbytozrozumiała,
zważywszy,żeKhalilprawdopodobniezostanieszejkiem.Alezakilkatygodni,jeżeli
wciąż będzie sama, Markos zorganizuje referendum w celu obalenia monarchii.
Musiałagojakośprzekonać,żebytegonierobił,alboprzekonaćradę,żebyniegło-
sowaliprzeciwniej.

Czydasobieradę?Czyodważysięryzykowaćswójurząd?Khalilpokładałwniej

więcejwiaryniżonasama.Myślonimsprawiła,żepoczułaukłuciewsercu.

Nie,niemogłatakryzykować.Uratowaćmogłojątylkokrólewskieweseleimał-

żeństwo.Samanicniezdziała.

Elenawestchnęła.Jedynymsposobemuniknięciacałkowitejkatastrofybyłpowrót

zmężem.Szkoda,żebyłotoniemożliwe.

ChybażewyjdziezaKhalila
Uśmiechłasięnamyślojegoreakcji.Pewniebysięniezgodził.Myślotym,że

mogłabyżywićdoniegojakieścieplejszeuczucia,zdawałasięwywoływaćuniego
obrzydzenie.ZpogardąmówiłojejumowiezAzizem.

Elena nagle usiadła prosto, rozlewając przy tym wodę. Ich ślub mógł przynieść

korzyściijemu.Beduinijąpolubiliizaakceptowalijakojegożonę.

Askoroitakjużmyśleli,żesązaślubieni
Czytomożliwe?Czyodważysięwogólecośtakiegozaproponować?Wzdrygnęła

sięnamyślomożliwejodmowieiupokorzeniu.

Alenagleprzypomniałasobieswojegoojcazasłaniacegojąwłasnymciałem.Po-

święcacegosięDlakraju.Dlamonarchii.

Musiałazrobićwszystko,cowjejmocy,byzachowaćwładzę.

background image

Godzinę później ubrała się w różową bawełnianą sukienkę, którą przyniosła jej

Leila.Związaławłosyipożałowała,żeniemażadnegomakijażuanibiżuterii.Miała
zamiarporozmawiaćzKhalilem.Wejśćdojaskinilwa.

Wzięłagłębokioddechiwyszłaznamiotu.Dwóchochroniarzynatychmiastzagro-

dziłojejdrogę.

Wpadławfurię.
Naprawdę?–zapytała.–Potymwszystkimwciążwamsięwydaje,żeuciek

napustynię?

Wpatrywalisięwniąbezwyrazu.
Potrzebujeszczegoś,waszawysokość?
Męża.Zaczerpłapowietrza.
ChciałabympowićzKhalilem.
Jest
Niedostępny?Cóż,niechwięcbędzie.Muszęznimpowić,toważne.
PodbiegładonichLeilazezmartwionymwyrazemtwarzy.
Waszawysokość?Czywszystkowporządku?
ChcęmówićzKhalilem–oznajmiła.–Czywiesz,gdzieonjest,Leilo?
LeilaspojrzałananiązesmutkieminagleElenęogarłodziwneprzeczucie,że

Leilawie,żeprzespałasięzKhalilem.

Tak, wiem – odparła cicho. Przewiła do strażników po arabsku, po czym

zwróciłasiędoniej.–Chodźzemną.

Elenaruszyłazaniądonamiotupodrugiejstronieobozu.Przedodejściempowie-

działa:

Khalil dużo przeżył, wasza wysokość. Cokolwiek między wami zaszło, proszę,

niezapominajotym.

CzyliLeilanapewnowie.
Chcętylkoznimpowić.
Wiem. – Leila uśmiechła się ze smutkiem. – Ale wiem, że cierpisz. Przykro

mi.Khalilteżcierpi.

Khalilcierpi?Chybanie.Alemyślałaojejsłowach,wkraczającdojegonamiotu.
Siedziałprzyskładanymstolikuiskrobałcośzpochylonągłową.Niespojrzałna

nią,tylkowyciągnąłdłoń.

Momencik,Assad,proszę.
NiejestemAssadem.
Khalilpoderwałgłowęiwpatrywałsięwniąbezsłowa.
Elena.
Khalil–przedrzeźniałago.Cóż.Nietakchciałazacząćtęrozmowę,alestało

się.ALeilamiałarację.Cierpiała,nawetjeżelitegoniechciała.

Potrzebujeszczegoś?
Powiedziałeś,żesprawdziszwiadomości–przypomniałamu.–Żedowieszsię,

cosiędzieje.

Zrobiłemto,aleniczegosięniedowiedziałem.Azizmilczy.
AjakprzetransportujeszmniedoTallii?zapytałachłodno.–Królewskimod-

rzutowcem? Klasą ekonomiczną? A może zawiniesz mnie w dywan jak Kleopatrę
iwypuściszwtallijskimpałacu?

background image

Tociekawypomysł.–Przyjrzałjejsięuważnie.–Dlaczegojesteśtakazła,Ele-

no?

Niejestem.
Aletakbrzmisz.
Jestemsfrustrowana.Jestróżnica.
Nodobrze.Dlaczegojesteśsfrustrowana?
PonieważprzyjechałamdoKadaru,żebyocalićtron,aterazniemamgowcale.
wiszomałżeństwie.
Tak.
Acóżjamamztymzrobić?
Cieszęsię,żepytasz.–Elenawzięłagłębokioddechispróbowałasięuśmiech-

nąć.–Chciałabym,żebyśmniepoślubił.

background image

ROZDZIAŁDZIESIĄTY

Była szybsza, pomyślał Khalil z konsternacją. Od rana rozważał ich małżeństwo

jakosposóbnarozwiązanieproblemów,aleteraz,kiedyujrzałjejnadziejęideter-
minację,wszystkosięwnimzbuntowało.Musiałobyćinnerozwiązanie.

Pokręciłgłową.
Toniemożliwe,Eleno.
Dlaczego?
Ponieważniemamaniżyczenia,anipowodu,żebysięztobążenić.–Lepiejbyć

okrutnym.Zdusićtowzarodku.–Możetyjesteśzdesperowana,alejanie.

Wzdrygnęłasię.
Jesteśpewien,Khalil?
Tak.Prosiłaśonocpoślubną,Eleno,nieślub.
Terazproszęoślub.
Ajacimówię,żeodpowiedźbrzmi:nie.–Podniósłsięzkrzesłaiusiłowałzapa-

nowaćnadpaniką.–Koniecdyskusji.

Uniosłabrwi,anajejwargachpojawiłsięuśmieszek.Nawargach,którecałował.

Smakował.

Niechceszsięnawetnadtymzastanowić?zapytaławyzywacymtonem.
Nie.
wisz,jakbyśsiębał,Khalil–drażniłago,aonbyłwściekły,ponieważmiała

rację.Rozmowaomałżeństwieprzestraszyłago,ponieważsięobawiał,żeniebę-
dzietozimnyukład,jakimiałamiećzAzizem.Będziechciaławięcej.Onteż.

Atobyłozbytniebezpieczne.
Niematakiejopcji–odparł.
Nawetpomimotego,żeludziemyślą,żejużjesteśmymałżeństwem?
Zazgrzytałzębami.
Nikomutakniepowiedziałem.
Tokwestiasemantyki.Rezultatbyłtensam.Imówsobie,cochcesz,aleponie-

sieszkonsekwencje.

Zdajęsobieztegosprawę.–Uświadomiłsobie,żezaczynajątraktowaćzgóry,

cobyłonajniższymprzejawemsamoobrony.Miałarację,aleonniechciałtegoprzy-
znać.–Jużcimówiłem,wtedyludziebędąjużznaćprawdę,ajabędęszejkiemSiy-
adu.

Itakchceszrozpocząćswojerządy?Odkłamstwa?
Zacisnąłwargi.
Niekoniecznie,alestałosię.Stawięczołokonsekwencjom.
Aco,jeżeliludzieuznają,żekłamieszteżwinnychkwestiach?Co,jeżelizałożą,

żekłamałeśiwkwestiiAziza?

Takjakskłamałjegoojciec.Niebyłbyodniegolepszy.Nasamąmyślogarłygo

furiaiwstyd.

background image

Chceszmnienawićdomałżeństwa,takjakwprosiłaśsiędomojegołóżka?

Elenawzdrygnęłasięiodwróciławzrok.Przekląłpodnosem.

Eleno. Rozumiem, że potrzebujesz małżonka, ale ja nie jestem odpowiednim

mężczyzną.

Niemógłnimbyć.
Ale to ma sens – wyszeptała Elena. Wciąż nie mogła na niego spojrzeć. Cała

jegowściekłośćuleciała,terazchciałjątylkowziąćwramiona.Odegnaćjejsmutek.

Ale nie mógł się z nią ożenić. Nie mógł ryzykować otworzenia się przed kimś

ibólu.

Rozumiem, że może mieć dla ciebie – zaczął ostrożnie. – Potrzebujesz odpo-

wiedniegomałżonka.

A ty potrzebujesz żony. – Spojrzała na niego wyzywaco. – Twoi ludzie chcą

królowej. Widziałeś to w obozie. Już myślą, że jesteś żonaty! A któregoś dnia bę-
dzieszpotrzebowałpotomka

Kiedyś–przerwałjejKhalil.–Jeszczenieteraz.
Nie będę cię prosiła o nic, czego nie chciałbyś mi dać – ciągnęła. – Nie zako-

chamsięwtobieiniebędężądałatwojejuwagi.Możemyzawrzećpodobnąumo
dotej,którązawarłamzAzizem.

Nie wypowiadaj jego imienia – rzucił Khalil ostro. Elena spojrzała na niego,

przestraszona.Onteżsięprzestraszył.

Skądtorozemocjonowanie?Tengniewiból?SamamyśloniejzAzizemsprawiła,

żezagotowałamusiękrew.Niebyłwstaniemyślećoniejzkimkolwiekinnym,na-
wetzmężczyzną,któregoniekochała,któregoledwoznała.

Wpatrywalisięwsiebie,amiędzynimilatałyiskrygniewuinapięciaseksualnego.

Pożądaniaifrustracji.

Więc nie będę – odparła cicho. – Ale mógłbyś to przemyśleć. Kiedyś i tak bę-

dzieszmusiałsięożenić.Dlaczegowięcniezemną?Chybażeprzerwałaiprzy-
gryzławargę.–Czekasznamiłość.

Nie.
Ach,tak.
Pokręcił głową, niezdolny do wyartykułowania, dlaczego z marszu odrzuca jej

propozycję.Niemógłsięprzedniąprzyznać,żesięboi.

–Acoztobą?Nieinteresujecięmiłość?
Niemogęsobienatopozwolić.
Pewnegodniamożeszuznać,żechceszbyćzkimś,ktociękocha–wytknąłjej,

chociażnasamąmyślomałonieumarłzzazdrości.

Nie.Niepozwolęsobienato.
Nawetjeżelitegozapragniesz?
Boiszsię,żesięwtobiezakocham,Khalil?
Nie.Bałsię,żesamjużjestzakochany.
Kiedyujmujesztowtensposób,brzmiarogancko.
Postaramsiępowstrzymać–rzuciłalekkimtonem,alemiałdziwnewrażenie,że

mówi poważnie. Nie chciała się w nim zakochać. Rozumiał to. Tylko by ją zranił.
Niepokochałbyjej.

Obydwojebyliśmyzranieni–powiedziałapochwili.–Wiemotym.Żadneznas

background image

niechce,żebytosiępowtórzyło,idlategotenukładmiałbysens.

Toprawda.Wiedział,żemiałarację.
Jejpomysłbyłpraktyczny,aleniemógłsięnatozgodzić.
Przykromi,Eleno.Niemogęsięztobąożenić.
Spojrzałananiegosmutnymi,szarymioczamiipokiwałagłową.
Dobrze–oznajmiłaiwyszłabezsłowa.
Khalilpatrzyłnamiejsce,wktórymstała,ipoczułukłuciewsercu.

Wartobyłospróbować,powiedziałasobieElenapodrodzedonamiotu.Odprowa-

dziło ją dwóch milczących mężczyzn. Ona też milczała. Bała się, że jeżeli tylko
otworzyusta,wybuchniepłaczem.

Kiedywróciładonamiotu,usiadłanałóżkuiusiłowałapowstrzymaćłzy.Chociaż

właściwie,toczemunie?Możezrobijejsięlepiej.Niebyłonikogo,ktobytowidział
imógłbyuznać,żejestsłabaalbogłupia.

Położyłasięskulonanałóżku.Zawszedusiławsobieemocje.Niemiaławyjścia.

ByłaotoczonaprzeztakichludzijakMarkos,którzytylkoczekali,ażokażesłabość.
Choćbyjednajejłzabyłabydlanichamunicją.Płakałatylko,kiedymiałakoszmary.

IwramionachKhalila.
Wkońcułzypopłyły.Wcisnęłatwarzwpoduszkęiwylałazsiebiewszystko.

Khalilodwróciłsięodstertyraportównastole.Byłytosondaże,wedługktórych

Aziz nie był lubiany poza Siyadem. Były to dobre wieści, ale nie ukoiły go –
awszystkozpowoduEleny.Albojegoreakcjinajejoświadczyny.

Powinienbyłsięzgodzić.Powinienokazaćwystarczacodużosiły,chłoduideter-

minacji,żebyprzystaćnamałżeństwo,któreustabilizowałobykrajiumocniłojego
pozycję. Zamiast tego pozwolił, by emocje wzięły górę nad rozsądkiem. Wygrał
strach.Tamyśldoprowadziłagodoszału.

Waszawysokość?
KhalilwpuściłAssadazwdzięcznością.
Jakieświeści?
Assad pokiwał głową, jak zwykle z kamienną twarzą. Khalil poznał go osiem lat

temu,kiedywstąpiłdoLegiiCudzoziemskiej.Razemwalczyli,śmialisięizawdzię-
czalisobienawzajemżycie.AkiedynadszedłodpowiednimomentnapowrótdoKa-
daru,toAssadsprawił,żewogólebyłotomożliwe.Zebrałwsparcieizapewniłmu
ochronę.

AssadzrobiłdlaKhalilabardzowiele,alezjakiegośpowoduKhalildalejmunie

ufał.Tobyłjednakjegoproblem,nieprzyjaciela.

Cośsięstało?
Assadkiwnąłgłową.
Azizsięożenił.
Khalil zamarł. Zawsze wiedział, że istnieje takie ryzyko, ale mimo to był zasko-

czony.

Ożenił?Jakto?Zkim?
Niejesteśmypewni.Wywiadtwierdzi,żezkobietązpersonelu,pokojówkąalbo

kimśtakim.

background image

Ożeniłsięzpokojówką?BiednaElena.Niezależnieodtego,coczuładoAziza,

tobyłcios.NagleKhalilzorientowałsię,żewogóleniepowinienmyślećoElenie;
powiniensięskupićnawłasnymurzędzie.

Azizspełniłwolęojca.Zostanieszejkiem.
WprzeciwieństwiedoKhalila.
Gwałtowniewstałzkrzesłaipomaszerowałnadrugąstronęnamiotu.
Naglepoczułznajomyprzypływzłości,poczuciawiny,strachuiżalu.Atakżebólu.
Niewszystkostracone,Khalil–powiedziałcichoAssad,porazpierwszyporzu-

cającoficjalnyton.–Azizwciążniemadużegopoparcia.Asekretnyślubzpokojów-
kąmugonieprzysporzy.

Atomajakieśznaczenie?wyplułzsiebieKhalil.–Spełniłwarunki.Jestszej-

kiem.

Aleniewszystkimsiętopodoba.
Myśliszowojniedomowej?Niesądzę,byAzizposunąłsiętakdaleko.
IKhalilteżniezamierzał.Niechciałryzykowaćkonfliktuibezpieczeństwaswo-

ich ludzi. Wszystko się zmienia. Już się zmieniło. Nie był już tym zimnym, bez-
względnymmężczyzną,którymbyłkiedyś.Niebyłrównieższejkiem.

Więckimwłaściwiebył?
Wojnadomowaniejestjedynymrozwiązaniem–powiedziałAssadcicho.–Mo-

żeszsamrozwićsięzAzizem,zażądać,byzorganizowałreferendum.

Khalilroześmiałsięzimno.
Mawszystko,czegochce.Dlaczegomiałbysięnatozgodzić?
Zewzględunafairplay,waszawysokość.Azizdostanieszansęnarozwianiepo-

głosek.Jeżeliwygrawgłosowaniu,jegotronbędziebezpieczny.

AKhalilstraciwszystko.Będziemusiałuznaćporażkę–aotymniechciałmyśleć.
WSiyadziemieszkawieluludzi–oznajmiłkwaśno.
Assaduśmiechnąłsię.
Napustyniteż.
Aziz może się nawet nie zgodzić na spotkanie ze mną. Nie widzieliśmy się od

dziecka.

Możeszspróbować.
Tak.–Pokiwałgłową.
Wciążmaszsilniejsząpozycję.Zawszemiałeśprzewagę.Ludziesąlojalniwo-

becciebie,niewobecAziza.

Wiem. – Wzruszenie ścisnęło Khalila w gardle. Naprawdę na to zasługiwał?

Iczynapewnowierzyłwpoparcie?Wiedział,jakłatwoludziezmieniająstrony.

PowiszzAzizem?
Khalilprzeczesałwłosypalcami.
TeraznaprawdępotrzebowałślubuzEleną.BrankąAziza.Kobietą,którąludzie

jużzaakceptowali.Aleniemógłsobiepozwolićnamiłość.Stłumiemocjeiwejdzie
wzwiązek,któregochciałarównieżElena:zobopólnąkorzyścią.

Nasamąmyślpoczułfalępożądania.
SłużkaniepochodzinawetzKadaruwyszeptałAssad,aKhalilzacząłsięza-

stanawiać,czyjegoprawarękanieczytałamuczasemwmyślach.

Elenateżnie.

background image

Assaduśmiechnąłsięnatesłowa.
Alejestkrólową.Ślubzniąmógłbyciprzynieśćwielekorzyści.
Wiem.–Khalilwziąłgłębokioddech.–Wiem.
Więc?
Poszukamjej.–Byćmożejutrootejporzebędąjużposłowie.
Obozowiskobyłoopustoszałeiciche.Poczułdziwnąmieszankęrezygnacjiipod-

niecenia.

Tak,cieszyłsięnamyślojejciele.Aletobyłobymałżeństwozrozsądku.Żadnych

więcejzabawwmiłość.

Kiedywszedłdonamiotu,ujrzałjąleżącąztwarząwciśniętąwpoduszkęiłka-

cą,jakbymiałojejpęknąćserce.

Amoże,jakbyjużpękło.

ElenoEleno!
Oderwałamokrątwarzodpoduszki.
Khalil.Przezchwilęucieszyłasięnajegowidok,alepotemprzypomniałasobie,że

złamałjejserce.

Nieumieszpukać?warkła,ocierająctwarz.Napewnowyglądałaokropnie

zopuchniętątwarząiczerwonymioczami.

Pociągnęłanosem.Noibyłazasmarkana.Świetnie.
Pukać?–Spojrzałnazgóry.–Wnamiot?
Wiesz,ocomichodzi–odparła.–Powinieneśdaćmiznać,żetujesteś.
Maszrację–przyznałpochwili.–Powinienem.
Cóż.–Pociągnęłanosem,usiłujączachowaćresztkigodności.–Dziękuję.
Dlaczegopłakałaś,Eleno?
Pokręciłagłową.
Miałamkilkaciężkichdni.Byłamzmęczona.
Niewyglądałoto,jakbyśpłakałazezmęczenia.
Adlaczegociętowłaściwieobchodzi?zapytaławyzywaco.Byćmożeprzej-

ściedoatakubyłonajlepszympomysłem.

Khalilotworzyłusta,poczymjezamknął.
Nieobchodzimnie.Alechcęwiedzieć.
Mamwieleproblemów,zktórychżadenniemanicwspólnegoztobą,pomyśla-

łeśotym?Niemiałazamiarusięprzyznawać,żepłakałazjegopowodu.

Niemyślałem,żetomacokolwiekwspólnegozemną–odparłcicho.Jegogłos

byłspokojny,alegroźny.

Nie?Odczasunaszejwspólnejnocymaszjakąśobsesję,żecośdociebieczuję.

Zapewniamcię,żetakniejest.

Cozaulga.
Noproszę.
Wpatrywali się w siebie. Elena skrzyżowała ramiona i usiłowała nie odwrócić

wzroku.

Dlaczegotujesteś?spytaławkońcu.–Dowiedziałeśsięczegośnowego?
Owszem.
Czego?CzyMarkoszorganizowałreferendum?

background image

NiemamwieścizTallii.Chybawciążuważają,żejesteśbezpiecznazAzizem.

Zresztąoniegochodzi.Ożeniłsięzkimśinnym,takjakprzewidywałaś.

Tak?Izmieściłsięwczasie?
Tak.
Więcspełnił
Warunkimojegoojca,tak.–Pokiwałgłową.–Niejestcismutno?
Spojrzałananiegozniedowierzaniem.
ZpowoduAziza?Zrezygnowałamjużzniego.
Tak,alewybrałkogośinnego.Itodośćszybko.
Jateż.–Posłałamuponurespojrzenie.–Azizaoświadczynyprzynajmniejktoś

przyjął.

Tak.Àpropos
Niemusiszmiprzypominać,jakbardzoniechceszsięzemnążenić.Zrozumia-

łamzapierwszymrazem.

Przykromi,żeniebyłemzbytmiły.
Przewróciłaoczami.
Toniedopowiedzenie.
Zaskoczyłaśmnie.Niespodziewałemsię
Wiem.–Pokręciłagłowązezmęczeniem.Niemiałaochotyznówtegoprzera-

biać.–Dlaczegowogóleotymrozmawiamy?

Ponieważzmieniłemzdanie.
Zamrugałaoczami.
Cotakiego?
Zmieniłemzdanie–powtórzył.–Chcęsięztobąożenić.
Cóżzaromantyczneoświadczyny–powiedziaławkońcu.
Niebądźgłupia,Eleno.Todladobranasobojga.
Jeszczegodzinętemumówiłeścoinnego.
MałżeństwoAzizazmusiłomniedoprzemyśleniapewnychkwestii.
Ale jeżeli już to zrobił – powiedziała Elena – to spełnił warunki. Nie możesz

ztymwalczyć.

Toprawda.Niechcęwszczynaćwojny.Jedyne,comogęzrobić,todoprowadzić

dobezpośredniejkonfrontacji.Zmusićdozorganizowaniareferendum.Możepowi-
nienembyłtozrobićwcześniej,alebyłemprzekonany,żeAzizodwi.Ibyćmoże
taksięstanie.

Amałżeństwozemnąwzmocniłobytwojąpozycję.
Tak.
Całkiemsporepoświęcenie–powiedziałaostro–jaknatakbłahypowód.
Jestemprawowitymszejkiem,Eleno.Wszystkowmoimżyciubyłotemupodpo-

rządkowane.Zresztątożadnepoświęcenie.Wkońcujesteśmyprzyjaciółmi,praw-
da?Ispaliśmyjużrazem.Żadneznasniechcenicwięcej–uśmiechnąłsię.–Nieźle
siędobraliśmy.

Tosięnazywazwrotakcji–prychła.
Przyznaję,żemniezaskoczyłaś.Zareagowałememocjonalnie.
Niewiedziałam,żemaszemocje.
Wiesz,żemam,Eleno.Będęszczery.Bojęsię.

background image

Elenęcośścisnęłowżołądku.
Jateż.
Idlategoweźmiemyślubzrozsądku.Ponieważżadneznasniechcezostaćzra-

nione.

Tak–zgodziłasięElena.

background image

ROZDZIAŁJEDENASTY

Elenasiedziaławkrólewskimodrzutowcuidumałanadtym,jakszybkosytuacja

sięzmieniła.Zakilkagodzinmiałaprzedstawićradzienowegomałżonka.

PoprezentacjachmieliwrócićdoSiyadu,aKhalilmiałnakłonićAzizadozorgani-

zowaniareferendum.

Martwiłasiętym,cojączekazKhalilem.Gdzieijakbędąmieszkać.Teszczeły

ustaliła z Azizem w dwudziestostronicowym dokumencie. Ale z Khalilem wszystko
byłonieznane.Apatrzącnajegoponurąminę,niebyłaprzekonana,czychceteraz
zacząćomawiaćszczeły.

Zamiasttegozaczęłamyśleć,copowieradzieiMarkosowi.Niebędziezachwyco-

nyjejnowymnarzeczonym.InapewnowytkniejejPaula.

Cośnietak?zapytałKhalil.
Nic Zorientowała się jednak, że będzie musiała mu opowiedzieć o swoich

błędach,zanimzrobitoMarkos.

Eleno?
Khalilmuszęcicośpowiedzieć.
Wzięłagłębokioddech.
Kiedyzostałamkrólową,byłambardzomłoda.Moirodzicezmarliiczułamsię

bardzosamotna.

Oczywiście,żetak.Straciłaśdwojeludzi,którzysiękochali.
Tak.–Nagleuświadomiłasobie,żemówiprawdę.Rodzicenaprawdęjąkochali,

nawetjeżelijejtegonieokazywali.–Wkażdymraziepopogrzebieprzyjechałbrat
mojej matki, Paulo. Nie znałam go zbyt dobrze. Był dla mnie bardzo miły. Był za-
bawnyiuroczyiwjakiśsposóbzastąpiłmiojca.Aprzynajmniejtakmisięwydawa-
ło.

Myliłaśsię,jaksądzę.Totenmężczyzna,którycięzdradził.
Tak.Wtymczasieradajużzwróciłasięprzeciwkomnie.Markoszostałregen-

temitwierdził,żeniemamwystarczacegodoświadczenia.Miałzresztąrację.

Icosięstało?
Paulozacząłmidoradzaćwkwestiachfinansowychipolitycznych.Myślałam,że

mipomaga,aleonmyślałtylkoosobie.

Niemogłaśotymwiedzieć.
Aletoniewszystko.Każdajegoradabyłakorzystnatylkodlaniego.Apotem

byłojeszczegorzej.Podrabiałmojepodpisynaczekach.Ukradłklejnotymojejmat-
ki,którenawetnienależałydoniej.Byływłasnościąrządu.Niemiałamotympo-
cia.Markosdowiedziałsięotymiposłałgodowięzienia.

Tomusiałobyćtrudne.
Tak.Alewiesz,cojestnajgorsze?Czasemzanimtęsknię.Zdradziłmnie,ajaza

nimtęsknię.

Khalilpogłaskałjązewspółczuciem.

background image

Byłdlaciebiemiły,atytegopotrzebowałaś.
Atytęskniszzaojcem?wypaliła.
Nienawidziłemgobardzodługo.Iwciążniemogęmuwybaczyćtego,cozrobił.

Aletak,tęsknięzajegomiłością.–Uśmiechnąłsiędoniejblado.Nigdywcześniej
otymniepomyślałem.Byłemzbytzatyzłością.

Dalejjesteśwściekły?
Nie wiem – pokręcił głową – ale nie mówimy o mnie. Nie powinnaś się winić,

Eleno.

Powinnambyławiedziećlepiej.
Byłaśmłoda.Tonietwojawina.
Radamyśli,żetak.Przestalimiufać.AMarkosodtamtejporyusiłujepodważyć

mójautorytet.

Jak?
Plotki,szepty.Mamtylkonadzieję,żemojeosiągnięciamówiąsamezasiebie.

Ciężkopracowałam.Awszystkodlakraju.

Wiem–powiedziałKhalilcicho.–Nigdyniekwestionowałemtwojegoprzywią-

zaniadokraju.Wkońcuzgodziłaśsięzamniewyjśćdlajegodobra.

Elenapoczułauciskwsercu.Jakmogłasięoszukiwać,żemałżeństwozrozsądku

jestmożliwe?Niechciałajużzwiązkubezmiłości.Chciaławięcej.ChciałaKhalila.

Kiedyjednaknaniegospojrzała,byłzamyślony.To,czegochciała,zdawałosięod-

dalaćcorazbardziej.

KhalilodwróciłwzrokodoknaispojrzałnaElenę.Byłabladaiściskaładłonie.Po-

czułgłębokiewspółczucie.Przeżyłajużtakwiele,ajednaksięniezałamała.Chwy-
ciłjązadłoń.

Jesteśsilniejszaniżoni,Eleno.Atakżemądrzejsza.Onimogąsobiemyśleć,że

mniepotrzebujesz,aletonieprawda.Jesteśgodnympodziwuwładcą.

Zarumieniłasię.Khalilprzezchwilęmyślał,żesięrozpłacze,aleuśmiechłasię.
Dziękuję.Alemyliszsię.Potrzebujęcię.Potrzebowałamtwoichsłów.
Wysiedli z odrzutowca. Na szczęście na lotnisku nie było fotografów. Elena po-

wiedziałamu,żepospotkaniuzradąoddziesiękonferencjaprasowa.

Khalil nie lubił opuszczać Kadaru, ale rozumiał tę konieczność. Małżeństwo za-

wartenapustynitożadnemałżeństwo.PozatymtodadomyśleniaAzizowi.

Zabrałemciżonę,zabioręitron.Jednoidrugienależydomnie.
TerazjednakbardziejmartwiłsięoElenęniżoKadar.Zdziwiłogoto,aleniewal-

czyłztym.Ująłjejdłoń.

WitajwTallii,waszawysokość.
Elenarozmawiałazpersonelemzszacunkiemidużosięuśmiechała.Byławspa-

niałąkrólową.

Dwie godziny później byli już w pałacu, czekając na radę. Elena przebrała się

w skromną sukienkę, a czarne włosy splotła w kok. Khalil miał na sobie szyty na
miaręgarniturizastanawiałsię,wcograMarkos.

Powinnaśtampoprostuwejść.
Mamczekać,ażmniewezwą.
Jesteśkrólową,Eleno.Totywzywasz.

background image

Tonietak,Khalil.
Aletakpowinnobyć.Totymożeszwszystkozmienić,niezapominajotym.
Przezchwilęwpatrywałasięwniego.Niebyłaprzekonana.
Nojuż–nakłaniał.–Możeszzrobićwszystko,cozechcesz,przecieżwiem.
No,możepozarozpaleniemogniskanapustyni–powiedziałazuśmiechem.
Hmbyłotamkilkapłomyków.Gdybynietenwąż
Gdybyniety–oznajmiłaiotworzyłazłoconedrzwi.
Dwunastu mężczyzn w średnim wieku oniemiało, kiedy wkroczyła do środka,

aKhalilledwosiępowstrzymałprzedwiwatowaniem.

SerceElenywaliłojakmłotem,alenieprzełasiętym.Jejnajwiększywrógspoj-

rzał na nią zmrużonymi oczami i z nieszczęśliwą miną. Poczuła lekką ulgę. Jeżeli
przekonaresztęrady,wszystkobędziewporządku.

Królowo. Zastanawialiśmy się, gdzie się podziewałaś. – Zerknął na Khalila. –

Miesiącmiodowynapustyni?

Miesiącmiodowyjeszczesięnieodbył–odparłaElena–alesytuacjasięzmieni-

ła.Kiedysiędowiedziałam,żeAzizalBakirniejestprawowitymszejkiemKadaru,
zerwałamzaczyny.Małżeństwozuzurpatoremniebyłobydobredlakraju,praw-
da,Andreasie?

Zatemktóżtojest?zapytałzezłościąMarkos.
To Khalil al Bakir, szejk plemion północnych i starszy brat Aziza. Prawowity

szejkKadaru.–Elenapoczuła,żeKhalilsięspina.

Zdecydowałamsięwięcwyjśćzaniegonapodobnychwarunkach,któreustali-

łamzAzizem.–Khalilmiałrację.Niebrakowałojejsiłyimądrości.–Ufam,żeten
mężczyznajestdlawasdozaakceptowania?

Zmieniaszmężówjakrękawiczki–oznajmiłMarkos–amymamyciwierzyćna

słowo?

Tozbiłojąztropu.AleuratowałjąKhalil.
Tak–oznajmił.–Jestwasząkrólowąiwładczynią,więctak,maciejejwierzyć

nasłowo.KrólowaElenawielokrotniedowiodła,żenaserculeżyjejwyłączniedo-
brokraju.Niepozwolęwamkwestionowaćjejsłów,tylkodlatego,żekiedyśzaufała
nieodpowiedniejosobie.–Elenapatrzyłananiegozpodziwem.–Inigdywięcejnie
życzęsobieporuszaniatejkwestii.Nigdy.

Niesłyszałaodpowiedzi,byłazbytskupionanaKhalilu.Kiedyostatnirazktośją

poparł?Nikomunieufała,ponieważniechciałasięstaćsłaba.AlezKhalilembyło
inaczej,czułasięsilniejsza.

Zwróciłasięzuśmiechemdoswojejrady.
Aterazpowinniśmyprzygotowaćkonferencjęprasową.

background image

ROZDZIAŁDWUNASTY

Elenazamknęłazasobądrzwiiwestchnęła.Byławykończonaiwszystkojąbola-

ło.Byłtodługidzień,aleniezwykleowocny.

Nie miała okazji zademonstrować Khalilowi swojej wdzięczności za jego wspar-

cie,ale,choćbyłatodyplomatycznieskomplikowanasytuacja,przyszłajejkolej,by
wesprzećjego.Ramięwramię.Takiegowłaśniemałżeństwachciała.Dziśzdawało
się,żeKhalilrównieżtegochce.Możepotrzebowałtylkoczasu,żebysięprzyzwy-
czaić,nauczyćsiękochaćnanowo

Ona go kochała. Udawanie, że jest inaczej, było głupotą. Wcześniej oszukiwała

isiebie,iKhalila,aleterazchciałabyćszczera.Chciaławyznaćmuswojeuczucia,
swojąmiłość,szacunekipożądanie.

Jednak odkąd wysiedli z samolotu, kiedy to opowiedziała mu o Paulu, nie mieli

okazjiporozmawiaćwczteryoczy.Wjegospojrzeniuniedojrzaławtedypopienia,
jedyniezrozumienieiwspółczucie.Zdałasobiesprawę,żeKhaliljestdobrymczło-
wiekiem.

Pokonferencjiposzedł,żebyrozwiązaćkwestiezwiązanezKadarem,aonaspo-

tkała się z asystentem, z którym miała omówić plan kolejnych kilku dni. Brygada
prawników sporządziła umowę małżeńską, którą podpisali, po czym zjedli kolację
irozeszlisiędoswoichpokojów.

Jużzanimtęskniła.Zdałasobiesprawę,żemusiznimporozmawiać;ślubmiałsię

odbyćjutro,aonizamienilizaledwiekilkasłówdotyczącychwarunkówprawnych.
Niechciałaichzresztąomawiać.Chciałapoprostuznimbyć.

Bezszelestnie wymknęła się z pokoju i zakradła do pokoju Khalila. Zapukała do

drzwizwacymsercem.

Proszę.
Elena weszła do środka. Kiedy ujrzała Khalila, cały świat zniknął. Miał rozpię

koszulę,spodktórejdojrzałajegoopalonybrzuch,iwstrzymałaoddech.

Khalillekkospochmurniał,choćniebyławstanieodczytaćjegoemocji.
Myślałem,żetoktośzpersonelu.
Nie.
Uśmiechnąłsięlekko.
Towidzę.
Poczułaprzypływnadziei,nadktórąniebyławstaniezapanować.Jedenuśmiech

ibyłazgubiona.

Pomyślałam,żepowinniśmyporozmawiać.
Oczym?
Jutrobierzemyślub,Khalil–przypomniałamu.
Wiem.Maszwątpliwości?Tchórzysz?
Zaskoczyłojątopytanie.
Nie.–Wzięłagłębokioddechizmusiłasię,żebyoderwaćwzrokodjegoklatki

background image

piersiowej.–Aty?

Nie.
Nawetpomimotego,żewogóleniechciałeśsiężenić?
Zorientowałasię,żeniepowinnanaciskać.Sytuacjastałasięnaglepoważna.
Znaszmojezdanienatentemat.
Złokonieczne?
Przechyliłgłowę.
Tomożezadużopowiedziane.
Elenaprzewróciłaoczamiwpróbieprzywróceniasytuacjiżartobliwegotonu.
Cóżzaulga.
Uśmiechnąłsię,aElenasięrozpogodziła.Uwielbiałatenuśmiech.Kochała
Ale teraz mu tego nie powie. Wiedziała, że jeszcze nie jest na to gotów, a ona

samaniemiałapewności,czyjestgotowamutomówić.

Dlaczegotuprzyszłaś,Eleno?zapytałcicho.
wiłamjuż.Żebyporozmawiać.
Podszedłdoniej,ajegooczybłyszczałyrozbawieniem.
Jesteśpewna?
Zaschłojejwustach.Sercezabiłomocniej.
Nie.
Podszedłdoniejnatyleblisko,żemogłagodotknąć.Uśmiechnąłsię.
Takmyślałem.
Oczywiście,żetakmyślał.Jejprzywiązaniebyłooczywisteiniezaprzeczalne.To

jąośmieliło.

Pragnęcię,Khalil.
Jegooczyznówrozbłysły.
Jaciebierównież.
Pożądanie.Takprosteitakobezwładniace,aleElenaczułajeszczewięcej.Czu-

ławdzięcznośćipodziw,szacunekiradość,awszystkotomiałoźródłowjegooso-
bie.Wtym,jakjejpomógłiuczyniłjąsilniejszą.Nigdysięniespodziewała,żemoże
poczućcośtakiegododrugiejosoby.

Chciałamupowiedzieć,coczuła.Jużotwierałausta,aleKhalilniepozwoliłjejna

to.

Położyłjejdłonienaramionachiprzyciągnąłjądosiebie.Elenamusiałaprzyznać,

żetakbyłolepiej.Khalilniechciałjejsłów,deklaracjiczyuczuć.Chciałtego.

Ionateż.
Wciągnął ją na łóżko i jednym zgrabnym ruchem zdjął z niej sukienkę. Żadne

z nich nie odezwało się ani słowem. Jutro będą robić to samo, tylko już jako mąż
iżona.

AleElenawgłębisercajużczułasięjegożoną.Wiedziała,żeczujedoniegozbyt

dużo, ale nie chciała o tym myśleć, kiedy jej dotykał i ją całował. Nie chciała się
ograniczać.Chciałatylkowpełnidoświadczyćwszystkiego,coKhalilmiałjejdoza-
oferowania.

Po wszystkim leżeli zaplątani w pościel. Dłoń Eleny spoczywała na jego klatce

piersiowej,aKhalilgłaskałjąporamieniu,niemalbezwiednie.Czułasięspełniona.

Chciała,żebyjużzawszetakbyło.Topewniepobożneżyczenie,alebyłajużzmę-

background image

czonaintrygami,politykąiniepewnością.Chciałatylkotego.Khalila.Jużnazawsze.

KiedybędzieszrozmawiałzAzizem?zapytałacicho.Niezależnieodwszyst-

kiegowciążmusiałastawiaćczołorzeczywistości.

BędęnaciskałnaspotkanieodrazupopowrociedoKadaru.Dowiesięoczywi-

ścieonaszymmałżeństwie.

Myślisz,żebędziezły?
Niemampocia.Tyznaszgolepiejniżja.
Naprawdę?Podparłasięnałokciu.–Nieznałeśgojakodziecko?
Opuściłempałacwwiekusiedmiulat.Widziałemgotylkoraz.Ojciecnassobie

przedstawił.

wiłspokojnymgłosem,aleczułanapięciewjegomięśniach.Spojrzałananie-

go,porazkolejnyuświadamiającsobie,jakmałoonimwie.

Tomusiałobyćtrudne–powiedziała–zostawićzasobąwszystko,coznałeś.
Tak,tobyłodziwne–przyznał.Miałnieprzeniknionywyraztwarzy.
Wiem,żenielubiszotymrozmawiać,aletacałasprawaztwoimojcemmusiała

byćokropna.–Spojrzałanabliznynajegonadgarstkach.–Skądmaszteblizny?

Jużmyślała,żenieodpowie.Nieodzywałsięprzezdłuższąchwilę.
Byłemzwiązany–powiedziałwkońcu–przezkilkadni.Szarpałemsię,stądte

blizny.

Elenawpatrywałasięwniegoprzerażonymwzrokiem.
Związany?Kiedy?
Kiedymiałemsiedemlat.Kiedywygnałmniemójojciec.
Alemyślałam,żebyłeśwAmerycezciotką.
Znalazłamnie,kiedymiałemdziesięćlat.PrzeztrzylatamieszkałemzBeduina-

mi w odległym zakątku Kadaru. Szejk lubił się nade mną znęcać. Związywał mnie
albo publicznie tłukł. Próbowałem ucieczki, ale nigdy mi się nie udało. Rozumiem,
jaktojestbyćwięźniem,Eleno.–Wypuściłpowietrze,aElenaodruchowogouści-
snęła.

Przykromi.
Tobyłodawnotemu.
Aleczegośtakiegosięniezapomina.–Przypomniałasobie,jakjejpowiedział,

żebędziejądobrzetraktował.–Aletenmężczyzna,tenszejkDlaczegosięnad
tobąznęcał?

Wzruszyłramionami.
Ponieważ był małym okrutnym człowiekiem. I dlatego, że mógł. Chociaż nie,

pewnietodlatego,żemojamatkabyłajegokuzynkąiswoimdomniemanymcudzo-
łóstwemprzyniosłahańbęrodzinie.Abdul-Hafizitaknielubiłtejrodzinyzato,że
opuściłaplemięiszukałaszczęściawSiyadzie.–Uścisnąłjąmocniej.–Dlategomój
ojciecposłałmniewłaśniedonich.Odesłałmniedomoichludzi,wiedzącdoskonale,
żemnąwzgardzą.Itakbyło,przynajmniejnapoczątku.Ironiapoleganatym,żete-
raztojajestemichszejkiem.

wiłspokojnie,aległosdrżałmulekko.Elenaniechciałasobienawetwyobra-

żać, przez co przeszedł. Zniewagi, tortury, wrogość. Związywanie kilkuletniego
chłopca?Biciegodokrwi?Poczułafalęzłości.

Taksięcieszę,żeuciekłeś.

background image

Jateż.
Ajednak,czymożnataknaprawdęuciecodtakiejprzeszłości?
Jegosercerównieżpokrywałyblizny.Nicdziwnego,żenikomunieufał.Nicdziw-

nego,żenieinteresowałygozwiązki.

Czyjejudasięgozmienić?Ocalić?
Odegnała od siebie te pytania, wiedząc, jak bardzo są niebezpieczne, ale odpo-

wiedzijużpojawiałysięwjejgłowie.

Tak.Mogła.Musiałaprzynajmniejspróbować.Kochałagoiniewyobrażałasobie

życiabezniego.Bezjegomiłości.

Zaczęła całować jego ciało, każdą jego bliznę, z czułością, okazując mu miłość

ciałem.Niemogłajeszczeużyćsłów.

Kiedy weszła na niego i zaczęła poruszać biodrami, zamknął oczy i poddał się

przyjemności.Elenamiałanadzieję,żerozumieto,cochciałamupowiedzieć.

Khalilniemógłspać.Wpatrywałsięwbaldachiminasłuchiwałrównegooddechu

Eleny.Zastanawiałsię,dlaczegotylejejpowiedział,wyjawiłto,czegoniewiedzieli
nawetDimaczyAssad.Niechciał,byktokolwiekwiedziałojegoupokorzeniu,ajed-
nak jej się zwierzył. Chciał, żeby ktoś zaakceptował go całkowicie. Jej odpowiedź
rozłożyłagonałopatki.Jejdotykbyłsłodki,aciałochętneWciążniebyłpewien,
czyrozumie,naczympolegamiłość,aleprzypuszczał,żebyłotocośtakiego.Jeżeli
sięniemylił,chciałwięcej.Chciałkogośpokochaćibyćprzezkogośkochanym.

Głupiec, głupiec, głupiec. Do tego szalony. To było małżeństwo z rozsądku, nie

żadnamiłość,zaufanieczybliskość.PowiedziałElenie,żesobietegonieżyczy.

Więccosięzmieniło?
Coś na pewno. Czuł, że coś się w nim zmienia, odkąd ją poznał, odkąd dojrzał

wniejsiebie.

Jak mógł teraz wrócić do swego zimnego, pozbawionego cieplejszych uczuć ży-

cia?

Zaufałjejwtakwielukwestiach.Czymógłjejrównieżpowierzyćsweserce?

Ceremoniaślubnaodbyłasięwpałacowejkaplicy.Listagościskładałasięzczłon-

kówradyiichżon,atakżekilkuambasadorówidyplomatów.

Elenamiałanasobiekremowąjedwabnąsuknięistroikwpodobnymkolorze.Nie

miaławelonuanibukietu,aniwłaściwieniczegotypowoślubnego.Strójwybrałapo
powrociedoTallii–myślaławyłącznieotym,cochcenimprzekazać.Chciałaspra-
wiać wrażenie kobiety, która ma kontrolę nad własnym krajem i przyszłością, do-
skonaleprzygotowanejdomałżeństwa.

Nie chciała natomiast wyglądać jak kobieta zakochana. Kiedy recytowała słowa

przysięgi, nagle zapragnęła mieć na sobie suknię w kształcie bezy, wielki bukiet
i piękny welon. Pożałowała też, że nie miała ojca, który poprowadziłby ją do ołta-
rza.

Trudno,powiedziałasobie.Tomałżeństwojestważne,nieślub.
Ceremonianietrwałazbytdługo.Wypowiedzielisłowaprzysięgiipocałowalisię

chłodno.

PowszystkimElenakrążyławśródgości,niespuszczającwzrokuzKhalila,który

background image

był pochłonięty rozmową z doradcami, zachwyconymi, że wreszcie wydali ją za
mąż.

Poprzyciuudalisiędoprywatnegoskrzydłapałacu,którepełniłofunkcjępoko-

jówdlanowożeńców.

W sypialni był schłodzony szampan, łoże z baldachimem, a w kominku płonął

ogień.

Tochybalekkaprzesada–oceniła,silącsięnalekkiton.
Tomiłe.–Wzruszyłwodpowiedziramionami.–Atywyglądałaśdziśpięknie.
Dziękuję.
Niemogłemoderwaćodciebieoczu.
Jaodciebieteżnie–uśmiechłasięnieśmiało.
Wiem.
Wiesz,żebrzmiszjakstrasznyarogant?
Aletoprawda.
Mogłeśotymniewspominać.
Aletoodwzajemnione.
Pocałowałją.
Całydzieńmyślałemotym,żebytozrobić.
Złapałjąirozpiąłsuwakjejsukienki.Zostałatylkowbieliźnie.
Myślę,żepora,żebyśzaczęłaspełniaćswemałżeńskieobowiązki.
Myślę,żemaszrację.
Potemzapadłacisza.
Powszystkimleżeliwuścisku,takjakzeszłejnocy.Elenapomyślała,żebyćmoże

toszczęściebędzietrwaćzawsze.

Muszę jechać do Paryża – powiedział nagle Khalil. – Zobaczyć się z ciot

Dimą.Przeprowadziłasiętamtrzylatatemu.Powinnausłyszećomoimślubieode
mnie.Pozatymchciałbym,żebyśjąpoznała.

Oczywiście–odparła.
ApotemwrócimydoKadaru.DostałemwiadomośćodAziza.Zgodziłsięzemną

spotkać.

Tochybadobrze?
Mamnadzieję.Mamteżnadzieję,żeudamisięzmusićgodozorganizowania

referendum.

Ajeśliodwi?
Niewiem–powiedziałcicho.–Niechcęwojny.Aleniemogęteżzrezygnować

ztytułu.Niewiem,cozrobię.Wszystko,codotejporyzrobiłem,zrobiłemdlaKa-
daru.

Wiem.Alewierzę,żesobieporadzisz.MusiszprzekonaćAzizaiwygrać.
Ścisnąłjejdłońzuśmiechem.
Modlę się o to. I chciałbym, żebyś wtedy przy mnie była. Ale potem możesz

wrócićdoTallii,takjakustaliliśmy.

Oczywiście,wkońcubędęmusiała.Aleczychciałbyś,żebymzostałanadłużej?
Tak–odparł.
Elenaścisnęłajegodłoń.Kochałategomężczyznęipojechałabyzanimwszędzie.
Więczostanę–powiedziała.Khalilzamknąłdystansmiędzynimipocałunkiem.

background image

ROZDZIAŁTRZYNASTY

NastępnegorankapolecielikrólewskimodrzutowcemdoParyża.
Musiszbardzokochaćswojąciotkę–powiedziała,kiedywystartowali.Królew-

skistewardprzyniósłimnatacykawęiciastka.

Tak,aletoskomplikowanarelacja.
Jakto?
KiedyDimamnieznalazła,zdążyłemspędzićtrzylatanapustyni.ByłemCóż,

trudnymdzieckiem.Chociażmożezdziczałytolepszesłowo.

Tookropne,cocięspotkało.
Tobyłodawnotemu.Choćprzyznaję,żemiałonamniewpływ.Przeztrzylata

traktowanomniejakzwierzę,więckiedyDimamnieznalazła,dalejsiętakzacho-
wywałem. Nie ufałem nikomu. Prawie nic nie mówiłem. Miała mnóstwo cierpliwo-
ści.WzięlimniezmężemdosiebiedoNowegoJorku.Znalazłaminauczycieliitera-
peutówipomogławrócićdożycia.

Skutecznie?
Dopewnegostopnia.NigdyjednaknieczułemsiędobrzewAmeryce.Niktnie

rozumiałanimnie,anitego,coprzeszedłem.NawetDima.

wiłeśjej?
Trochę. Myślę, że tak naprawdę nie chciała wiedzieć. Chciała, żebym zapo-

mniał o Kadarze, ale nie mogłem zapomnieć o tym, co mi się prawnie należało.
Dimanigdytegonierozumiała.

Jakto?
Pewniewspomnieniabyłyzbytbolesne.WychowałasięwSiyadzie,alezawsze

chciała wyjechać. Kiedy umarła moja matka, ciotka ciężko to przeżyła. Wyszła za
amerykańskiegobiznesmena,wyjechałainigdyniechciaławracać.

Alewie,żecisiętonależy.
Cóż.Wystarczy,żewAmeryceomniezadbała.Posłałamniedoszkołyzinter-

nateminastudia,atakżepomogławzałożeniupierwszegointeresu.Tobyło,zanim
wstąpiłem do Legii Cudzoziemskiej. Myślała, że to pomoże mi zapomnieć o Kada-
rze,aleniepomogło.

Alejednakjesteścieblisko,prawda?
Tak.Ocaliłamiżycie.Alemamnadzieję,żezrozumie,żechcęsięjejodwdzię-

czyćpoprzezzostanieszejkiem.

Chociażonasobietegonieżyczy.
Dokładnie.
Milczeliprzezdłuższąchwilę.
Chcęcipomóc,Khalil.Wiem,żemieliśmyżyćosobnoibezmiłości.Pytałeśkie-

dyś,czyniechciałabymwyjśćzakogoś,ktomniewspieraikocha.Powiedziałam,że
nie,tylkodlatego,żeniewiedziałam,żektośtakiistnieje.

Jateż–odparł,awEleniezakiełkowałanadzieja.

background image

Więcterazzmieniłeśzdanie?
Niewiem,Eleno.Wiemtylko,żecokolwiektojest,chcęwięcej.
Jateż–wyszeptała.
Alebojęsię.
Wiem.Alechcęzasłużyćnatwojąmiłość.–Wstrzymałaoddech,chcąc,żebypo-

wiedziałjejto,cochciałausłyszeć.

Chcęcizaufać–wziąłgłębokioddech–ipokochaćcię.
Wtymmomenciewszystkostałosięjasne.Obojeczulitaksamo.Cowięcmogłoby

pójśćnietak?

DimamieszkaławmiasteczkunieopodalÎledelaCité,dokądruszyliprostozlot-

niska.

Khalil cieszył się, że opowiedział Elenie o swoim dzieciństwie, ciotce, lękach

iwątpliwościach.Niewiedziałtylko,codalej.Alepomyśliotympóźniej.Terazmu-
siałsięskupićnaDimie.

ZadzwoniłdoniejjeszczezTallii,więcoczekiwałaich.
Powitałaichjużnaschodach,zniepewnymuśmiechemibiałymiwłosamiwnieła-

dzie.Wyglądaładużostarzejniżroktemu,kiedywidziałjąporazostatni.

Dima–uścisnąłją–poznajmojąmałżonkę,królowąElenęzTallii.
Waszawysokość–wymamrotałaidygnęła.
Bardzomimiłociępoznać.–Elenauścisnęłajejdrobnądłoń.
Elena i Dima zaczęły rozmawiać, a Khalil rozmyślał o nadchodzącym spotkaniu

zbratem.Dziwne,żesięnatozgodził.Możeposzedłporozumdogłowy?Możeuda
sięzorganizowaćreferendum?

Alecozjegożoną?
Może da się to unieważnić? Jednak to, że Aziz tak szybko się ożenił, niepokoiło

Khalila.Możebyłbardziejzdeterminowany,niżKhalilmyślał.

Obawiam się, że będę się musiał na moment oddalić – powiedział kilka minut

później.–Muszęcośzałatwić.Alezjemydziśrazemkolację,prawda?

Oczywiście.Idź,idź,chcęlepiejpoznaćElenę.
NatesłowaKhalilposłałżonieznaczącespojrzenieiwyszedł.
Jestemtakaszczęśliwa,żeKhalilciępoznał–powiedziałaDima.–Powiedz,kie-

dysięzorientowałaś,żeciękocha?

Elenabyłazakłopotana.Niebyłapewna,coodpowiedzieć.AlejeżelinawetDima

wiła,żejąkocha,tonapewnotakbyło.

Pochyliłasiędoprzoduizaczęłaopowiadaćcałąhistorię.

background image

ROZDZIAŁCZTERNASTY

Kiedy następnego ranka Khalil i Elena zeszli na dół, zauważyli Dimę stocą na

środkupokoju.

Muszęztobąporozmawiać.–Byłablada.–Powinnamcibyłapowiedziećwcze-

śniej,dużowcześniej.Niechciałam,aleByławyraźniezdenerwowana.

Nierozumiem.
Elena nie chciała, żeby coś się zmieniło. Poprzedni wieczór był taki miły Nie

myślączabardzo,corobi,machłarękąipowiedziała:

Nieróbtego.
Wiesz,ocochodzi?
Nie,aleComumiałapowiedzieć?Żemazłeprzeczucia?
Aleco?
Elenazamrugała,zaskoczona,żetakszybkozrobiłsiępodejrzliwyizły.
Khalilwyszeptała.
Ocochodzi,Dimo?
Powinnamcibyłapowiedziećdawnotemu.–Jejgłosbyłpewny,cozaniepokoiło

Elenęjeszczebardziej.–Alebałamsię.Najpierwociebie,apóźniejosiebie.

wiszzagadkami.
Tylkodlatego,żeciąglesięboję.Alewidzę,żesięzmieniłeśiżekochaszEle-

Niemówmi,coczuję.
Kahlil. – Dima zwróciła się do niego ze strachem, jakby stała przed plutonem

egzekucyjnym.–Haszemniejesttwoimojcem.

Khalilniemrugnąłnawetokiem.
Powiedzcoś–poprosiłaDima.
Bzdury.
Niewierzyszmi?
Dlaczegoterazmitomówisz?ZpowoduEleny?Bomyślisz,żesięzmieniłem?
Elenawzdrygnęłasię.
Poniekąd.Maszterazcelwżyciu,innyniżzostanieszejkiem.
Alekłamiesz.Haszemjestmoimojcem.
Dlaczegomiałabymkłamać?
Agresywniewzruszyłramionami.
Niechciałaś,żebymwracałdoKadaru.MożemojemałżeństwozElenądałoci

możliwość

Żebyodwićcitego,cocisięnależy?
Alemamdotegoprawo.
Nie–Dimawestchnęłaciężko.–Niemasz.
Niemam?
Elenazrozumiała,żetooznacza,żeKhalilstraciswątożsamość.Nicdziwnego,

background image

żeniechciałprzyjąćtegodowiadomości.

Wiem,żetrudnocitoprzyjąć
Niby jak mam to przyjąć? – wybuchnął. – Dlaczego nie powiedziałaś mi tego

dwadzieściapięćlattemu?

Powiedziałam ci: bałam się! Im dłużej to trwało, tym było trudniejsze. Nie

chciałam,żebyśmyślałźleomatce.

Aterazzatruwaszmojewspomnienia.Zawszebyładlamniedobra.Jakmogłaś?

Jakmożeszoskarżaćjąocośtakiego.

Wiem,żejestemtylkostarą,smutnąkobietą.Wiem,powinnambyłapowiedzieć

ciwcześniej.Myślałam,żeciprzejdzie.AprzynajmniejkiedyAzizzostałszejkiem.
Miałamnadzieję,żeteraz,zEleną,jesteśszczęśliwszy.

Więcskądtendziwacznytestament?
Możedlatego,żeAziznigdyniebyłzainteresowanyKadarem.Niewiem.
KhalilElenausiłowałauścisnąćjegodłoń,alewyrwałsię.
Maszczegochciałaś.Księcianazawołanie.
ToniefairNiechcętego.
Jatymbardziej.
Przykromi–wcięłasięDima–żeniepowiedziałamnicwcześniej.Alemusiałam

tozrobićteraz.Mówisz,żewybieraszsiędoKadaru.

Skądtowłaściwiewiesz?Mojamatka
Powiedziałami.Napisaładomnielist,wktórymprzyznałasiędowszystkiego.

Wysłałaminawetzdjęcietwojegoojca.

Nie.
NatesłowaElenaniemogłasiępowstrzymaćipodeszładoniego.
Khalil.KhalilSamanieomalsięrozpłakała.Jakmogłamupomóc?
Toniemożebyćprawda.–Ajednak.Niechciałwtowierzyć,alewierzył.
Mogępokazaćcitenlist,jeślichcesz.Izdjęcie.
Pokręciłgłową.
Kimonbył?
Jednymzestrażników.Maszjegooczy.
JaChcęzostaćsam–powiedziałtylkoiwyszedłzpokoju.

Toniemogłabyćprawda.Nieinie.
wiłjakmałychłopiec.Przerażonychłopiec.
Niebijmnie,proszę.Gdziejestmojamama?Iojciec?Proszę
Pojegoubrudzonejtwarzypłyłyłzy,aAbdul-Hafiztylkosięśmiał.
Khalilzakląłiwalnąłpięściąwścianę.
Nie.
Ajednakwiedział,żebyłatoprawda.Uderzyłogo,żecałejegożyciebyłooparte

nakłamstwie.

NigdyniezostanieszejkiemKadaru.
NiemożeteżwdalszymciągubyćmężemEleny.

Elena niespokojnie chodziła po salonie. Khalil wyszedł rano, a choć zbliżała się

północ,jeszczeniewrócił.

background image

Dima poszła do łóżka, przekonując Elenę, że rano wszystko będzie dobrze. Ale

niedlaKhalila.Znałago,wiedziała,jakijestsilnyidumny.

Azresztą,jaksięczuł,wiedząc,żeniejestsynemswegoojca?Żewszystko,wco

dotejporywierzył,byłokłamstwem?

Chciałagopocieszyć.Powiedziećmu,żetonieważne,czyjestszejkiem,czynie.

Chciałamupowiedzieć,żekochagozato,kimjest,aniezawyobrażenia.Chciała,
żebyjejmiłośćmiaładlaniegoznaczenie.

Obawiałasięjednak,żetakniejest.
Nagleusłyszałaskrzypnięciedrzwi.
Eleno.Myślałem,żeposzłaśjużspać.
Oczywiście,żenie!Martwiłamsięociebie!
Niemartwsięomnie.
Oczywiście,żesięmartwię.–Przygryzławargę.–Kochamcię,Khalil.
Roześmiałsię,nacoElenasięwzdrygnęła.
Trochęnatozapóźno.
Dlaczego?
Bonaszemałżeństwoniemajużpodstaw.
Cotakiego?Dlaczego?
Wpatrywałsięwnią.
Wieszdlaczego.
Wiem,żeniezostanieszszejkiemKadaru.Wiem,żetodlaciebiewielkieroz-

czarowanie.Alewciążjestemtwojążoną.

Unieważnimyślub.
Nibyjak?Kochaliśmysię,Khalil.
Dasiętozrobić.
Pokręciłagłową,zraniona.Naglejednakogarnąłjągniew.
Tytchórzu.Egoistyczny,bezmyślnytchórzu.Wydajecisię,żeskoroniejestem

cijużpotrzebna,tomożeszzapomniećozłożonejprzysiędze?

A po co ci to małżeństwo, Eleno? Nie mam tytułu ani praw. Myślisz, że twoja

radabędziezadowolona?Markoswykorzystatotylkoprzeciwkotobie.

Nicmnietonieobchodzi.
Apowinno.
Zapomnij o nich! Zapomnij o naszych rządach i o rozsądku. Powiedziałeś, że

chceszmniekochać.Zapomniałeśjuż?Amożekłamałeś?Maszjeszczeresztkiho-
noru?

Niechodziohonor.Uwalniamcię,Eleno.
Uwalniasz?Niezapytałeśmnienawet,czytegochcę.Wymówki,Khalil.
Ach,tak?Naprawdę?Samjużniewiem,kimjestem,Eleno.Zbudowałemżycie

nakłamstwie.Kimjestem?

Sobą.Mężczyzną,któregokocham.NiezakochałamsięwszejkuKadaru,tylko

wmężczyźnie,którytrzymałmniewramionach.

Tegomężczyznyjużniema.
Nieprawda.
Comamterazzrobić,Eleno?Kimmambyć?
Moimmężem,Khalil.PanucymmałżonkiemTallii.Ojcemnaszychdzieci.Męż-

background image

czyzną,którymzawszebyłeś:silnymiinspirucym.WciążjesteśszejkiemwKada-
rze.Powiedziałeś,żechceszuzdrowićkraj,iwciążmożesztozrobić.Azizbędzie
potrzebowałtwojejpomocy.Kadarteż.

Khalilzamilkł.
Więcciętonieobchodzi?Żejestemteraztylkozwykłymobywatelem?
Powiedziałam ci, jesteś moim mężem. Tylko to się liczy. Sam mi mówiłeś, że

mogęstawićczołoradzie.Dziękitobiejestemsilniejsza.Alepotrzebujęmęża,który
byłbymirówny,którybędziemniekochałiwspierał.

Czuję,żewszystko,wcowierzyłem,zostałozniszczone.
Alejawciążtujestem.
PochwiliKhalilzwróciłsiędoniej.
Kochamcię,Eleno.Niewiem,cobymzrobiłbeztwojegowsparciaizaufania.

Chociażnanieniezasługiwałem.Niewiem,coteraz.

Razemcośwymyślimy.Kochamcię,atykochaszmnie.Tylkotosięliczy.
Przepraszam,żewciebiewątpiłem.Izato,żesiębałem.
Jateżsięboję–odparłaześmiechem.
Możemysiębaćrazem.–Objąłją.
Tomiodpowiada.
Niezasługujęnaciebie,Eleno.
Mogłabympowiedziećtosamo.
Pocałowałjąmiękkoitakczule,żeElenaomałosięnierozpłakała.
Alewciążniewiem,codalej.MuszępowićzAzizem,zrzecsiętronu
Wiem.
Alemaszrację,mogępomócKadarowi.
Kadarciępotrzebuje.Takjakja.
Przycisnąłswojeczołodojej.
Kochamcię.
wiłeśjuż,alemożesztopowtarzaćdokońcażycia.
Tak.
Kochamcię,Khalil.Niezależnieodwszystkiego.
Tak.
Żadneznichniewiedziało,coichczeka.Obojemusządorosnąć.Elenawierzyła

jednak,żeichmiłośćprzetrwa.

@kasiul

background image

Tytułoryginału:CapturedbytheSheikh
Pierwszewydanie:HarlequinMills&BoonLimited,2014
Redaktorserii:MarzenaCieśla
Opracowanieredakcyjne:MarzenaCieśla
Korekta:HannaLachowska

©2014byKateHewitt
©forthePolisheditionbyHarperCollinsPolskasp.zo.o.,Warszawa2016

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek for-
mie.
WydanieniniejszezostałoopublikowanewporozumieniuzHarlequinBooksS.A.
Wszystkiepostaciewtejksiążcesąfikcyjne.
Jakiekolwiekpodobieństwodoosobrzeczywistych–żywychiumarłych–jestcałkowicieprzypadkowe.
HarlequiniHarlequinŚwiatoweŻyciesązastrzeżonymiznakaminależącymidoHarlequinEnterprisesLi-
mitedizostałyużytenajegolicencji.
HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa
iznakniemogąbyćwykorzystanebezzgodywłaściciela.
IlustracjanaokładcewykorzystanazazgodąHarlequinBooksS.A.
Wszystkieprawazastrzeżone.

HarperCollinsPolskasp.zo.o.
02-516Warszawa,ul.Starościńska1B,lokal24-25

www.harlequin.pl

ISBN978-83-276-2279-2

KonwersjadoformatuMOBI:
LegimiSp.zo.o.

background image

Spistreści

Stronatytułowa
Rozdziałpierwszy
Rozdziałdrugi
Rozdziałtrzeci
Rozdziałczwarty
Rozdziałpiąty
Rozdziałszósty
Rozdziałsiódmy
Rozdziałósmy
Rozdziałdziewiąty
Rozdziałdziesiąty
Rozdziałjedenasty
Rozdziałdwunasty
Rozdziałtrzynasty
Rozdziałczternasty
Stronaredakcyjna


Document Outline


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Hewitt Kate Ksiezniczka Elena
The Greek s Stolen Bride Kate Hewitt
Rezydencja na skale Kate Hewitt ebook
Gwiazdy nad Akropolem Kate Hewitt
Paryżanka Kate Hewitt
242 Hewitt Kate Lato na wyspie
275 Hewitt Kate Noce pod Akropolem
0585 DUO Hewitt Kate Gwiazda reklamy
Hewitt Kate Rezydencja na skale
Brian Kate (Scott Kieran) Księżniczka i żebraczka
Hewitt Kate Pierwszy raz w Rzymie
Hewitt Kate Noce pod Akropolem
0311 Hewitt Kate Pianistka i francuski hrabia
Hewitt Kate Gwiazdy nad Akropolem(1)
224 Hewitt Kate Książę z innej bajki

więcej podobnych podstron