Paryżanka Kate Hewitt

background image
background image

KateHewitt

Paryżanka

Tłumaczenie

MałgorzataDobrogojska

background image

ROZDZIAŁPIERWSZY

Olivio,jesteśmipotrzebna.
OliviaEllisstarałasięopanowaćuczuciawywołanesłowamiszejkaAzizaalBaki-

ra. Nic niezwykłego, że jej potrzebował, skoro zmieniała pościel, czyściła srebra
iutrzymywałajegoparyskidomnaIledelaCitéwstałejgotowości.

PocojednakwezwałjądokrólewskiegopałacuwKadar?
Niecałe osiem godzin wcześniej osoba z otoczenia Aziza wprowadziła ją na po-

kład królewskiego samolotu zmierzacego do Siyadu, stolicy Kadaru, gdzie Aziz
niedawnowstąpiłnatron.

ZParyżawyjeżdżałaniechętnie,bobardzojejodpowiadałospokojneżycie,jakie

tuwiodła:porannakawazkonsjerżkąwpobliskiejkafejce,popołudnioweprzycina-
nieróżwogrodzie.Spokojnebytowanie,pozbawionepasjiczynamiętności,zatojej
własne.Czułasięnatyledobrze,byniechciećniczmieniać.

Czegowaszawysokośćodemnieoczekuje?–zapytała.
DługilotdoKadaruspędziła,wymyślającniezliczonepowody,dlaktórychniepo-

winna była opuszczać Paryża. Przede wszystkim tamtejsze uporządkowane życie
dawałojejpoczuciebezpieczeństwa.

Zważywszy na okoliczności, powinnaś zacząć mówić mi po imieniu. – Aziz

uśmiechnąłsięczaruco,aleOliviapozostałaniewzruszona.

Nie pierwszy raz zauważała emanucy z niego wdzięk i słuchała pochlebnych

słów, wcześniej kierowanych do kobiet odwiedzacych paryski apartament. Jakże
częstozbierałaporzuconąnaschodachbieliznęiparzyłakawękobietom,którewy-
mykałysięzsypialniprzedśniadaniem,zpotarganymiwłosamiiwargamiobrzmia-
łymiodpocałunków.

Byłaprzekonana,żejestodpornanauwodzicielskiurokswojegogospodarza.Ta-

bloidynadałymuprzydomekPlayboyaDżentelmenaichybarzeczywiścieodznaczał
siępewnącharyzmą.Wyraźniejsząchybateraz,kiedyotaczałyichpokrytefreska-
miścianyikosztownewyposażenieprzepysznegopałacu.

Dobrze.Wczymcimogępomóc?
wiłatakimtonem,jakbychodziłoowymianędachówkiczyteżlistęzaproszo-

nychgości,choćtosamnasamzszejkiemwnowymotoczeniubudziłowniejnie-
pewność.

Aziz był niewątpliwie atrakcyjnym mężczyzną, choć chyba nie w jej typie. Atra-

mentowoczarne włosy spadace w uroczym nieładzie na czoło, srebrzystoszare
oczy,zaskakucopełnewargi,częstouwodzicielskouśmiechnięte.Ciałodoskonale
smukłe,alemocne,bezgramazbędnegotłuszczu.

Milczał,podpierającbrodęnadłoniach,aOliviaczekała.
Pracujeszdlamniejużsześćlat–powiedziałwkońcu.
Owszem.
Odpoczątkubyłemztwojejpracybardzozadowolony.

background image

Przerażona,żechcejązwolnić,czekałanaciągdalszy.Czegoteżmógłodniejtak

bardzopotrzebowaćtutaj,wKadarze?Nieznosiłaniespodzianek.Przezsześćlat
budowała sobie bezpieczny, mały świat, i teraz nagle zawisła nad nią groźba jego
utraty.

W Paryżu wykonywałaś świetną pracę, utrzymując porządek w moim domu –

powiedział.–Tutajmamdlaciebiezupełnieinnezadanie,niepotrwatojednakdłu-
goiwierzę,żeznakomiciesobieporadzisz.

Nie domyślała się, o czym mówi, ale skoro chodziło o niedługi czas, mogła mieć

nadzieję,żeszybkosięztymuwinie.

Wciążnierozumiem,dlaczegomnietuwezwałeś.
Wszystkoswoimczasie.
Wodpowiedzitylkosięuśmiechnąłipodszedłdoorzechowegobiurka.Wcisnąłja-

kiś guzik i po zaledwie sekundach zapukano do drzwi. Do pokoju wszedł ten sam
mężczyzna,któryjątuwcześniejprzyprowadził.

Waszawysokość?
Jakmyślisz,Malik?Daradę?
MężczyznauważnieprzyjrzałsięOlivii.
Włosy
Ztymsobieporadzimy.
Oczy?
Nieistotne.
Malikpokiwałgłową.
Wzrostpasuje.
Owszem.
Dyskrecja?
Mężczyźnispotkalisięwzrokiem.
Absolutna–zapewniłAziz.
Wtakimraziejestszansa.
Tocoświęcejniższansa.Tokonieczność.Zagodzinęmamkonferencjępraso-

wą.

Malikpokręciłgłową.
Godzinatozamało.
Musiwystarczyć.Niemogęryzykowaćdalszejdestabilizacji.
Jego twarz przybrała twardy wyraz, zmieniając go w kogoś zupełnie innego niż

znanyjej,roześmiany,pogodnyibeztroskiplayboy.

Wtymmomenciewystarczyiskra,bywywołaćpożar.
Toprawda,waszawysokość.Przygotujęcotrzeba.
Dziękujęci.
Możeszmiwyjaśnić,ocochodzi?–spytałaOlivia.
Przepraszam cię za tę rozmowę. Rozumiem, że mogła być dla ciebie nieprzy-

jemna.

Rzeczywiście,niepodobałjejsięsposób,wjakioniejrozmawiali.Zupełniejakby

byłaprzedmiotem.

Uspokójsię–poprosił,unoszącwgóręobiedłonie.–Naszadalszarozmowanie

miałabysensu,gdybyMalikcięniezaaprobował.

background image

Zaaprobował?
Uznałzaodpowiednią.
Odpowiednią?Doczego?
Westchnąłciężko.
Rozumiem–rzekł,wzdychając–żenieznaszwarunkówpostawionychwtesta-

menciemojegoojca?

Oczywiście,żenie.Przecieżwiesz,żeniemamdostępudotakichinformacji.
Zawszemożesięzdarzyćjakiśwyciek.Noisporospekulowanonatentemat.
Zzasadyniesłuchamplotek.
Niemiałaoniczympocia,zresztąnieczytywałaplotkarskichmagazynówanita-

bloidów.

Alewiesz,żejestemzaczonyzkrólowąElenązTallii?
Wiem.
Zaczynyparyogłoszonopubliczniewpoprzednimtygodniu,ślubmiałsięodbyć

zakilkadniwKadarze.

Mogłacięzaskoczyćszybkośćtychzaczyn–zauważyłiczekałnajejreakcję.
Olivia wzruszyła ramionami. Jej pracodawca był przede wszystkim playboyem.

Świadczyła o tym choćby liczba kobiet sprowadzanych do paryskiego domu. Stan-
dardowymprezentempożegnalnymbyłabrylantowabransoletkaibukietlilii.

Przypuszczam,żeskoromaszzostaćszejkiem,będzieszchciałsięożenić–po-

wiedziała.

Wodpowiedziparsknąłurywanymśmiechemiprzezchwilęmilczał,jakbyważąc

następnesłowa.

Mójojciecnigdynieakceptowałmoichwyborów–powiedziałwkońcu.–Mnie

zresztąteżnie.Sformułowałtestamenttak,żebyzatrzymaćmniewKadarzeiskrę-
powaćdawnątradycją.–Wyruszyłramionami.–Możechciałmnieukarać?Toteż
bardzoprawdopodobne.–Mówiłlekkimtonem,alewjegooczachdostrzegłachłód
ichybaból.

Zaciekawiłasięprzelotnie,alezaraznakazałasobieobojętność.Niepotrzebowa-

łaznaćszczełówjegorelacjizojcemczykimkolwiekinnym.Niebyłaciekawa,ja-
kieskrywałuczucia,jeżeliwogólejakieś.

Jakietowarunki?–spytałabeznamiętnie.
Żebyzostaćszejkiem,muszęsięożenićwciągusześciutygodniodjegośmierci.

–Cynicznygrymasitwardywyrazoczunadałymuzgorzkniaływygląd.

Miesiącjużminął.
Właściwiepięćtygodniiczterydni.AmójślubzkrólowąElenąpowiniensięod-

byćpojutrze.

Wtakimrazieożeniszsiędokładniewwymaganymczasie.
Niestetyjestpewienproblem.–Jegogłosbyłniebezpieczniejedwabisty.–Ito

poważny,boElenaznikła.

Znikła?
Dwadnitemuzostałaporwanaprzezbuntownika.
Niemiałampocia,żetakierzeczywciążsięzdarzająwcywilizowanymświe-

cie.

Zdziwiłabyśsię,doczegomożedojść,gdywgręwchodziwładza.Jakietajemni-

background image

celudzieskrywająijakiekłamstwaopowiadają.

Odwróciłsięodniejiprzezmomentmiaławrażenie,żeonteżcośprzedniąukry-

wa.Możeprawdziwegosiebie?

Przezsześćlatwydawałsiędokładnietym,kimbyłnapierwszyrzutoka:czaru-

cym,beztroskimplayboyem.Terazjednakzaczęłasiędomyślaćjakiegośmrocznego
sekretu.

Znałatozwłasnegodoświadczenia.
Wiesz,gdzieprzetrzymująkrólowąElenę?–spytała.
Prawdopodobniegdzieśnapustyni.
Szukaszjej?
Robię,comogę.AleniebyłemwKadarzeodpięciulat,awcześniejstarałemsię

spędzaćtujaknajmniejczasu.Ludziemnienieznają.Wtakiejsytuacjitrudnoocze-
kiwaćodnichlojalności.Przynajmniejdokisobienaniąniezasłużę.

Chceszpowiedziećzaczęła,aleprzerwałjejniemalodrazu.
NiełatwobędzieznaleźćkrólowąElenęnapustyni.Jejporywaczmawsparcie

Beduinów,którzyukryjąichoboje.Dokijejnieznajdęlubniedojdęznimdopo-
rozumienia,muszęsiępostaraćorozwiązaniealternatywne.

Milczała, porażona nagłym przypuszczeniem. Czyżby chciał ją w to zaangażo-

wać?

Niktniewie,żeElenazostałaporwana.Gdybywiedziano,sytuacjastałabysię

jeszczebardziejniestabilna.

Niestabilna?Podjakimwzględem?
Niektórepustynneplemionawspierająbuntowników.NaprzykładKhalila.
wiłpozorniebezemocji,alewyczuwałacośkipiącegopodpowierzchnią.Kim

mógłbyćKhalil?

CotozaKhalil?Przecieżtotyjesteślegalnymdziedzicem.
Doceniamtwojezaufanie,niestetyjednaktowszystkojestdużobardziejskom-

plikowane.

Znówprzybrałlekkiton,aleniedałasięoszukać.
Jakbardzo?Icojamamztymwszystkimwspólnego?
Niemogęprzyznaćpublicznie,żeporwanominarzeczoną–powiedział,nieod-

rywającodniejwzroku.–Potrzebujęwięckogoś,ktojązastąpi.

Miała wrażenie, że lodowata dłoń ścisnęła ją za gardło. Na chwilę zabrakło jej

tchu.Otworzyłausta,aleniewydobyłsięznichżadendźwięk.

Kogoś,kogoprzedstawięjakomojąnarzeczoną–wyjaśniłdobitniej.
Ale
Iwłaśnietojestzadaniedlaciebie–kontynuował,niepozwalającjejdojśćdo

słowa.

Wjegooczachlśniłyiskryrozbawienia.Wpatrywałasięwniego,obezwładniona

niedowierzaniem.

Chcę,żebyśzostałamojąnarzeczoną.

background image

ROZDZIAŁDRUGI

Azizobserwowałswojąchłodną,kompetentnągospodynię,naglezmienionąwsłup

soli.Obawiałsię,czyniezemdleje.Zachwiałasięlekko,jejpiękneciemnoniebieskie
oczyzasnułamgiełka,aróżowewargiułożyłysięwuroczozdumione„o”.

Byłaatrakcyjnąkobietą,cozauważyłjużwcześniej,byłotojednakpięknochłodne

i powściągliwe. Smukła sylwetka, włosy barwy karmelu, zawsze zebrane w węzeł
nakarku.Gładkacerabezśladumakijażu,któregozresztąniepotrzebowała.

Mocnozarumieniona,zdecydowaniepokręciłagłową.
Niezbyt dobrze rozumiem, o co tu chodzi, wasza wysokość, ale cokolwiek to

jest,niebędziemożliwe.

Przedewszystkimpamiętaj,żebymimówićpoimieniu.
Wciemnoniebieskichoczachzamigotałyiskierkibuntui,naprzekórcałejsytuacji,

ucieszył się, że w ogóle ma jakieś uczucia. Często zastanawiał się, co też skrywa
podtąmaskąobojętnejpoprawności.

ZnałOlivięodsześciulat,alewidywałjątylkokilkarazywrokuizaledwieparo-

krotniemiałokazjęzauważyćoznakijakichkolwiekuczuć.Kiedyśbyłatojedwabna
apaszka w barwach zachodzącego słońca. Innym razem wybuch radosnego śmie-
chu.KtóregośdniapojawiłsięwParyżuodzieńwcześniejizastałjąprzypianinie.
Muzykabrzmiałapięknie,tęsknaismutnazarazem,awyraztwarzypianistkicóż,
dotejporygoniezapomniałijużniezapomni.Wkładaławtęgręduszę,abyłato
dusza,któraniemałowycierpiała.

Nie przyznał się, że słyszał grę, bo nie chciał naruszać jej prywatności. Ale od

tamtejporyzastanawiałsięcorazczęściej,jakietajemniceskrywapodchłodnąma-
ską.

Właśniezewzględunatenchłódiopanowaniewybrałjądoroliswojejnarzeczo-

nej.Pozatymbyłainteligentna,dyskretnaidoskonałekompetentna.Tecechymogły
tylkopomóc.

Pozwólmiwyjaśnić–poprosił,podczasgdyjejpierśunosiłasięiopadaławryt-

mieprzyspieszonegooddechu.

Miała na sobie białą bluzkę, nawet po dziewięciogodzinnym locie sprawia

wrażenieświeżowyprasowanej,dopasowaneczarnespodnieipraktyczneczółenka
naniskimobcasie.Włosy,jakzwykle,zaczesaładotyłuispięłaklamerką.

Miała dwadzieścia dziewięć lat, ale ubierała się konserwatywnie, choć modnie,

wrzeczydobrejjakościidoskonaleskrojone.

Proszę–odparłajużznaczniełagodniej.
Wróciładawna,dobrzemuznanaOlivia.Spokojnaizrównoważona.Ucieszyłsię,

bowłaśnietakiejjejpotrzebował.

Chciałbym,żebyśprzezjakiśczasodgrywałarolęmojejnarzeczonej.Dokijej

nieznajdę.

Poco?

background image

Muszępołożyćkresplotkomojejnieobecności.Zagodzinęoddziesiękonfe-

rencjaprasowa,potemmamysiępokazaćrazemnapałacowymbalkonie.

I?
Zawahałsięnamoment.
Towszystko.
Wszystko?Dotego,żebysięrazpokazaćnabalkonie,mogłeśbeztruduposłu-

żyćsiękimśinnym.

Chciałemkogoś,kogoznamikomuufam,aponieważdługomnietuniebyło,ta-

kichosóbjestzaledwiekilka.

Nawetniejestemdoniejpodobna.Maciemnewłosy,ajajestemwyższa.Wi-

działamzdjęcia.

Niktniezwróciuwaginatekilkacentymetrów.
Awłosy?
Ufarbujemy.
Wciągugodziny?
Jeżelitobędziepotrzebne.
Obserwowała go przez chwilę, niemal namacalnie wyczuwając jego napięcie.

Zdawałsobiesprawę,żeprośbajestniecodzienna,alejakośmusiałjąnakłonićdo
zgody. Nie znał innej kobiety, na której dyskrecji i kompetencji mógłby polegać,
awtejchwililiczyłsiętylkojedencel:zapewnićsobiewładzęwKadarze.

Ajeżelisięniezgodzę?–spytała.
Obdarzyłjąnajbardziejczarucymzeswoichuśmiechów.
Dlaczegomiałabyśsięniezgodzić?
Bo to niezdrowe – odparła bez cienia uśmiechu. – Bo byle dziennikarz z tele-

obiektywemszybkoodkryje,żeniejestemkrólowąEleną,iogłositowtabloidach.
Awtedynawettyniezdołaszzapobieckatastrofie.

Gdybysiętakstało,całąwinęwezmęnasiebie.
Aniepomyślałeś,żekatastrofapociągniezasobągrzebaniewmoimżyciu?Nie

mamowy,niezamierzamtakryzykować.

Gdybynawetnaszdemaskowali,cosięzpewnościąniezdarzy,niktniebędzie

wiedział,kimjesteś.

Niesądzisz,żezechcąsiędowiedzieć?
Byćmoże,aleniemasensuteoretyzować.Tuniemadziennikarzy.Krajprzez

latabyłzamkniętydlaprasyzagranicznej.Muszęzmienićtendekret.

Jestprasamiejscowa.
Zawszebylizależniodkróla.Zabroniłemrobieniazdjęćprzytejokazjiijestem

pewien, że się dostosują. Nie akceptuję tego, co się tutaj dzieje, ale tak to ułożył
mójojciecipókicotaktrwa.

Chwilęprzypatrywałamusięwmilczeniu.
Ateraz,kiedyzostałeśszejkiem,zamierzasztozmienić?–spytałazzaciekawie-

niem,aleiodrobinąniedowierzania.

Rozumiałją.Znałagojakolekkoduchaitrudnojejbyłouwierzyć,żepotrafirzą-

dzićkrajem.

Przynajmniejspróbuję.
Zaczynającodtejśmiesznejmaskarady?

background image

Obawiamsię,żetokonieczne.Dlastabilnościkrajuibezpieczeństwaobywate-

li.

DlaczegoKhalilporwałkrólowąElenę?Jakmusiętoudało?Niebyłastrzeżo-

na?

Naglezalałagofalagocegogniewu.Nakogo?Khalila,któryporwałmunarze-

czoną,czysłużby,którezareagowałyzbytpóźno?Amożepoprostunasiebie,choć
przecieżniemógłzapobiecporwaniu.Nieznałswojegokrajuaniludzi,niemógłli-
czyć na ich lojalność czy posłuszeństwo. Jak miał znaleźć Elenę, ukrytą gdzieś na
bezkresnejpustyni?

Khaliljestnieślubnymsynempierwszejżonymojegoojca–wyjaśnił.–Przezsie-

demlat,dokiprawdaniewyszłanajaw,byłwychowywanyjakojegoprawowity
następca.Wtedyzostałwygnanyrazemzmatką,aleterazrościsobieprawadotro-
nu.

Straszne.Wygnany?
WychowałagowluksusieciotkawAmeryce.Niemusiszgożałować.
Spojrzałananiego,zaciekawiona.
Tygozpewnościąnieżałujesz.
Wzruszył ramionami. Sam nie był pewien, co czuje do Khalila, który rzucał zło-

wrogicieńnajegodzieciństwo.Gniewizazdrość.Smutekigorycz.Wsumiebyłato
dośćwybuchowamieszanka.

Rzeczywiście–powiedział.–Niedarzęgosympatią,tochybajednaknicdziw-

nego,skorodestabilizujemójkrajiporwałminarzeczoną.

Dlaczegouważa,żemaprawadotronu?
Mawsparcienarodu.Ojciecgouwielbiał,nawetkiedyjużwiedział,żeniejest

jegosynem.Zresztą,czyonrzeczywiścietakuważa?–Wzruszyłramionami.–To
możebyćchęćzemstynamnie,bozałemjegomiejsce.

WięcKhalilporwałElenę,żebyprzeszkodzićtwojemumałżeństwu.
Kiwnął głową. Nie mógł znieść myśli o Elenie, samotnej i przerażonej gdzieś na

pustyni.Nieznałswojejprzyszłejżonyzbytdobrze,alewyobrażałsobie,jakprzy-
kremusibyćdlaniejtodoświadczenie.Opowiadałamutrochęośmiercirodziców
iswojejsamotności.Mógłmiećtylkonadzieję,żeKhalilnienaraziłjejnaniebezpie-
czeństwo.

Acosięstanie–spytałaOlivia–jeżelinieożeniszsięwciągusześciutygodni?
Stracętronitytuł.
Naczyjąrzecz?
Testamentniewymieniakonkretnejosoby–odparł.–Trzebabędzieogłosićre-

ferendum.

Referendum?Naródsamzdecyduje,ktobędzieszejkiem?
Tak.
Wodpowiedziskrzywiłasięlekko.
Brzmibardzodemokratycznie.
WKadarzepanujemonarchiakonstytucyjna.Systemdynastyczny.
Spędziłcałetygodnie,usiłującznaleźćlukęprawnąwtestamencie.Niechciałbyć

zmuszany do małżeństwa, zwłaszcza przez własnego ojca, który i tak zbyt długo
kontrolowałjegodziałania,myśliipragnienia.

background image

Nawet po śmierci wciąż miał moc, by go ranić i zmuszać do pokonywania prze-

szkód.

Dlaczegopoprostunieogłosiszreferendum?
Bo przegram. – Mówił lekkim tonem, ale nie zdołał ukryć przed nią trosk. –

Bojęsię,alemamnadzieję,żewkrótcetemuzaradzę.

Aleniedoczasureferendum.
Właśnie. Dlatego muszę pokazać ludowi moją narzeczoną i zapewnić, że

wszystkojestwporządku.–Miałnadzieję,żezrozumieispełnijegoprośbę.–Mój
ojcieczostawiłkrajwstaniewrzenia,rozdartydecyzjamipodtymiprzedćwierć-
wieczem.Próbujętowszystkowyprostowaćiutrzymaćpokój.

Wniebieskichoczachzobaczyłbłyskzrozumienia,anawetwspółczucia.Miałna-

dzieję,żejegoargumentydoniejprzewiły.

AjeżelinieznajdzieszEleny?
Znajdę.Potrzebujętylkoczasu.Moiludzieprzezcałyczasprzeszukująpusty-

nię.

Porwaniezostałozorganizowanewyjątkowosprytnie.SzpiegKhaliladoniósłAzi-

zowi,żesamolotElenyjestopóźnionyzpowoduzłejpogody,anastępnieprzekupił
pilotakrólewskiegoodrzutowca,żebyzboczyłzkursu,iodebrałElenęnaodległym,
pustynnymlądowisku.

Tylesiędowiedziałnapodstawiezeznańświadków:odstewarda,którybezsilnie

patrzył,jakElenawsiadadoczarnegoSUV-a,ipokojówki,którawidziałazachowu-
cegosiępodejrzaniemężczyznęzpersoneluAzizawmiejscu,wktórymniepowin-
nogobyć.

Khalilowi udało się to wszystko zorganizować, bo wciąż cieszył się lojalnością

wielu mieszkańców Kadaru. Pomimo że opuścił kraj jako siedmiolatek i wrócił do-
pieropółrokutemu.ZapamiętanogojakoukochanegosynaszejkaHashema.

ToAzizbyłtuintruzem.
Traktowanogotakodpoczątku,odkądprzybyłdopałacujakoczterolatek.Pamię-

tałjaksłużbapuszczałamimouszupokorneprośbyjegomatkiiszydziłaznichprzy
każdejokazji.Onbyłzdumiony,matkazrozpaczona.Szybkozaprzestałapróbzado-
woleniakogokolwieki,odizolowanawkwaterzekobiet,niemalniepokazywałasię
publicznie.

On próbował. Próbował zyskać sobie sympatię służby, a przede wszystkim ojca.

Poległzkretesem,zwłaszczawtymostatnimiwkońcuprzestałpróbować.

Dopieroterazzapragnąłspróbowaćponownie,alebałsięporażki.Najważniejsze

byłoterazuzyskaćzgodęOlivii.Dokonferencjiprasowejzostałoczterdzieściminut.

JeżelinieznajdęEleny,zaaranżujęspotkaniezKhalilemispróbujęnakłonićgo

donegocjacji.Aletoniemanicwspólnegoztobą.Chciałbymtylko,żebyśpojawiła
sięnabalkonienaokołodwieminuty.Ludziomwystarczy,jeżelizobaczącięzdale-
ka.

Skądtapewność?
SpodziewająsięEleny.Ogłosiłem,żeprzydziekrólewskimsamolotemdziśpo

południu.

Chodziłoomnie,prawda?
Tak. Wszyscy czekają, żeby zobaczyć przyszłą królową. Dwie minuty, Olivio.

background image

Tylkootylecięproszę.PotemmożeszwracaćdoParyża.

Najakdługo?
Comasznamyśli?
Naprawdę będziesz potrzebował w paryskim domu gospodyni na pełny etat,

kiedy już się ożenisz i będziesz rządził Kadarem? Oczywiście zakładając, że znaj-
dzieszElenę.

Dopieropochwilizrozumiał,żemartwisięoswojąpracę.
ZamierzamzatrzymaćdomwParyżu–powiedział,choćwcalesięnadtymnie

zastanawiał.–Ajakdługobędęgomiał,maszzapewnionąpracę.

Ulgazłagodziłajejrysy.Widoczniedobrzeodgadłpowódjejniepokoju.
Więcjak?Zgoda?
Ja
Za czterdzieści minut muszę stanąć przed kamerami, a ty jesteś moją jedy

nadzieją.Proszę,pomóżmi.

Patrzyłananiego,pełnawątpliwości.Wkońcuszybkokiwłagłową.
Dobrze.Zrobięto.

background image

ROZDZIAŁTRZECI

NiemalnatychmiastwpokojupojawiłsięMalikijużrozmawialiszybkopoarab-

sku.Oliviamiaławrażenie,żeznalazłasięwinnymświecie.Niemogłauwierzyć,że
zachwilęwystąpiwrolikrólowejEleny.

Zgodziłasięniechętnie,alechybatylkowtensposóbmiałaszansęzatrzymaćulu-

bionąpracęwParyżu.Anatymzależałojejnajbardziej.

W sumie jednak zgodziła się nie tylko dlatego. Rozumiała dylemat Aziza i nie

chciaładokładaćmukłopotów. Ktowie,czyudawanie Elenypoprawisytuację, ale
przynajmniejdamutrochęczasu.

Przyodrobinieszczęścianiktsięoniczymniedowie,aonajużjutroznajdziesię

zpowrotemwParyżu.

Proszętutaj,pannoEllis.
Malik wprowadził ją do brzoskwiniowo-kremowej sypialni, urządzonej z niezwy-

kłymprzepychem,odłożazbaldachimemisatynowąkapąpoczynając,poprzezzdo-
bionesofy,natoaletcezdrzewatekowegokończąc.

Mada i Abra pomogą się pani przygotować – powiedział Malik i dwie młode

dziewczyny powitały ją nieśmiałymi uśmiechami. – Słabo mówią po angielsku, ale
jestpaniwdobrychrękach.

Kiwnąłgłowąiwyszedł,zostawiającjesame.
Dziewczęta wprowadziły Olivię do przyległej łazienki, urządzonej równie prze-

pysznie jak pokój, z wpuszczoną w podłogę wanną, dwuosobowym prysznicem,
dwiemaumywalkamiikranamizeszczeregozłota.

Jednazdziewczątzuśmiechemwskazaławłasneubranie,apotemguzikibluzki

Olivii,drugawzięładorękibutelkęfarbydowłosówiOliviaponiewczasiezrozumia-
ła.Miałasięrozebrać,żebymogłyufarbowaćjejwłosy.

Jednazdziewczątprzykryłajejramionaręcznikiem,drugaprzygotowaławszyst-

kocopotrzebnedonałożeniafarby.

Jakcinaimię?–spytałaOlivianamigitę,któraprzyniosłajejręcznik.
Dziewczynazrozumiałaiprzedstawiłasięzuśmiechem:
Mada.
Dziękuję, Mada – powiedziała Olivia, kiedy dziewczyna podprowadziła ją do

umywalki.

Pochyliłasięnadniąizamknęłaoczy.Madazmoczyłajejwłosyirozprowadziłapo

nichfarbę.Dopieroterazuświadomiłasobie,żeniespytała,czytozmywalnybarw-
nik. Nie miała czasu, żeby się zastanowić nad konsekwencjami całej tej szarady.
Tymczasemdrugadziewczyna,Abra,nałożyłajejnagłowęplastikowyczepekipo-
sadziłająnakrześle.

Niemiałapocia,czytolegalne.Czyudawaniekogoś,azwłaszczakogośzrodzi-

nykrólewskiejniejestczasemprzestępstwem?Ajeślizostaniearesztowana?Jeśli
ktośodkryjeprawdęisprzedacałąhistoriędozagranicznejprasy?

background image

Stamtądniedalekadrogadoujawnieniajejinnychsekretów.Niemogłaznieśćmy-

śli,żeświatpoznajejhistorię,obcyludziebędągrzebaćwjejprzeszłościipodda-
waćjąocenie.Samaosądziłasiebieażnazbytsurowoinieżyczyłasobie,byrobili
toinni.

Niepowinnawpadaćwpanikę.Tylkodwieminutyibędziepowszystkim.
Mada znów zaprowadziła ją do umywalki i spłukała farbę. Olivia obserwowała

ciemnąsmugęspływacąjejzwłosów.Kiedywodastałasięznówprzejrzysta,spoj-
rzaławlustroidoznałaszoku.

Wyglądała zupełnie inaczej. Skóra sprawiała wrażenie bledszej, oczy ciemniej-

szych i większych. Jej karmelowe loki zmieniły się w zmierzwiony, atramentowy
kłąb.NieprzypominałaEleny,aleiniebyłapodobnadosiebie.Zapewnezodległo-
ścimożnająbyłowziąćzakogośzupełnieinnego.

Madazaprowadziłajądosypialni,gdzieprzygotowanoubranie:żakietwkolorze

gołębim,wąskąspódnicęijedwabnąbluzkębarwykościsłoniowej.

Włożyłajeszybko,najpierwcienkiejakpaczynapończochy,potembluzkęiko-

stium. Całości dopełniły czarne szpilki. Następnie kobiety uczesały ją w elegancki
kok i nałożyły makijaż, mocniejszy niż zwykle stosowała. Ubranie było normalne,
alewtymmocnymmakijażuiszpilkachczułasięjakoszustka.

Aleprzecieżtegowłaśnieodniejoczekiwano.Udawania.
ZapukanododrzwiiwprogustanąłMalik.
Jestpanigotowa,pannoEllis?
Przyjrzałjejsięuważnieizaprobatąpokiwałgłową.
Chodźmywięc.
Szła za nim korytarzem, a wysokie obcasy stukały o marmurowe płytki. Przez

chwilęmilczała,alewkońcuniepotrafiłasiępowstrzymać.

MadaiAbrasądużobardziejpodobnedoElenyniżja.Przynajmniejmająwła-

ściwąkarnację.Dlaczegoktóraśznichniemogłajejzastąpić?

Malikzerknąłnaniąspodoka.
Żadnaznichniesprostałabytejmaskaradzie.Nieczułybysięswobodniewza-

chodnichubraniach.

Aleufacieim?
Oczywiście.–Pokiwałgłową.–Bardzoniewieleosóbwieotymoszustwie.Tyl-

kopani,Aziz,jaidziewczęta.

Izałogaodrzutowca–uzupełniła.–Atakżeosoby,któreprzyprowadziłymnie

tutaj.

Owszem.Aletoniewielkagrupkaiwszyscysąlojalniwobecszejka.
Azizwspomniał,żebyłwKadarzezakrótko,byzasłużyćsobienalojalnośćjego

mieszkańców.

Malikpatrzyłnaniąznieprzeniknionymwyrazemtwarzy.
Ontakmyśli,alematuwięcejlojalnychpodwładnych,niżmusięwydaje.
Zanimprzetrawiłatęzagadkowąuwagę,znaleźlisięwbogatozdobionymsalonie.

Przezdrzwibalkonowejużodprogudostrzegłaponiżejwypełnionyludźmidziedzi-
niec.Stłoczeni,wyciągaligłowy,byzobaczyćswojegoszejkaijegonarzeczoną.

Natenwidokzrobiłojejsięsłabo.
Tylkoczasemniemdlej–odezwałsięodproguAziz.

background image

Stanąłprzedniąiprzyglądałjejsięprzezchwilę,ażpoczułasięniepewnie.
Pasują ci ciemne włosy. Wysokie obcasy też. Zaczynam żałować, że to tylko

chwilowaprzemiana.Obiecuję,żehojniecitowynagrodzę.

ChcętylkowrócićdoParyża.
Iwrócisz.Alenajpierwbalkon.–Wskazałzamkniętedrzwi,zzaktórychdobie-

gałgwartłumuponiżej.

Jakspotkaniezdziennikarzami?
Skończyłemprzedchwilą.
NiepytaliokrólowąElenę?
Powiedzieliśmy, że jest zmęczona po podróży. W naszym kraju kobieta raczej

niestajeprzeddziennikarzamiinieodpowiadanapytania.

AletochybaniedotyczykrólowejEleny.Jestmonarchiniąiwielokrotnieprze-

mawiałapublicznie.

Owszem,alewKadarzebędzietylkożonąszejka.Todużaróżnica.
Zdziwiłajągorycz,zjakąwypowiedziałtesłowa.
DlaczegoElenazgadzasięnatomałżeństwo,skorowtwoimkrajubędziemiała

mniejpraw?Bochybaniechodziomiłość?

Nie ma mowy o miłości, ale ten związek z różnych przyczyn odpowiada nam

obojgu.–Wskazałbalkon.–Czekająnanas.

Kiwłagłową.Terazniebyłojużodwrotu.
Musiszwiedzieć–powiedziałcicho,kiedyszliwstronędrzwi–żechoćnasze

małżeństwototylkobiznes,toludziesądzą,żepobieramysięzmiłościichcą,żeby
takbyło.

Przecieżzaczyłeśsiędopierokilkatygodnitemu.
Ludziewierząwto,wcochcąwierzyć.
Tozpewnościąbyłaprawda,wynikacanawetzjejwłasnychdoświadczeń.
Więc?Cotooznaczadlanas?
Uśmiechnąłsięimusnąłjąpalcamipopoliczku,ażcofłasięinstynktownie.
Tylko tyle, że musimy wyglądać na zakochanych. Postaraj się nie być taka

sztywna,alenieprzejmujsięzabardzo.Tokonserwatywnykraj.

Nawidokjejoburzeniazachichotałiwziąłjąpodramię.
Jak tylko ich dostrzeżono, rozległy się wiwaty. Goca duchota buchła Olivii

wtwarz.Zamrugałabezradnie,oszołomionanarastacymaplauzem.

Azizobjąłjąwtaliiiuniósłdrugądłońwgeściepozdrowienia.
Pomachajim–szepnąłjejdoucha.–Iuśmiechnijsię–dodał.
Uśmiechłasięposłusznieistalitakbiodrowbiodro,pozdrawiającwiwatucy

tłumgestamidłoni.

Amówiłeś–szepła,choćniktniemógłjejusłyszeć–żeludziewKadarzenie

sąwobecciebielojalni.

Sązarazemromantykamiitradycjonalistami.Bardziejimsiępodobaideamoje-

gobajkowegoślubuniżjasam.

Po kilku długich minutach opuścił rękę. Olivia sądziła, że wrócą do środka, ale

wciążobejmowałjąwtalii,awolnąrękąodwróciłdosiebiejejtwarz.

Corobisz?–sykła.
Tłumpragnie,żebyśmysiępocałowali.

background image

Itomabyćkonserwatywnykraj?
Stolicajestzawszebardziejnowoczesna.Alenieprzejmujsię,zrobimytoszyb-

ko.

Poddotykiemjegowargzamarła.Odkądktośjąostatniopocałował,upłyłotak

dużoczasu,żezdążyłazapomnieć,jaktojest,jakietointymne,dziwneicudowne
uczucie. Jego wargi były chłodne i miękkie, a dłoń przytrzymuca jej głowę czuła
imocna.Instynktowniezamknęłaoczyipoddałasięfalirozkoszy.

Już.–Popatrzyłnaniązśmiechem.–Dajeszradę?
Bezobaw–bąkła,aonroześmiałsięcicho.
Kiedyjąwprowadzałdośrodka,byłaledwoświadomaotoczeniaikompletnieroz-

trzęsiona.Choćpocałunekbyłzaledwiekrótkimmuśnięciemwarg,dlaniej,podzie-
sięciulatachabstynencji,miałsięokazaćniezapomniany.

Skorojużpowszystkim,mogęwracaćdoParyża.
Poleciszjutrorano.
Dlaczegoniedziś?
Todługilot.Pilotmusiodpocząć,samolottrzebazatankować.Pozatymchętnie

zjadłbymkolacjęzmojąnarzeczoną.

Nicmiotymniemówiłeś.
Zwykłezapomnienie.
Kłamca.
Jakoszejkpowinienemdbaćodawkowanieinformacjiwjednostceczasu.
Cóżzagórnolotnesłowa.
Znalazłemjewsłowniku.
Tymrazemniezdołałapowstrzymaćśmiechuijakwieleinnychkobietuległajego

czarowi.

IznówmamudawaćkrólowąElenę?
Toprywatnakolacja,więcjeżelijuż,totylkoprzedemną.
Iprzedosobami,którebędąnasobsługiwać–dodała.–Posłuchaj,tojakiśab-

surd. Mogłam wystąpić jako Elena, pokazując się z daleka, ale twarzą w twarz?
Wystarczyjednospojrzenieiwszyscysięzorientują.

Tylko zakładając, że będą podejrzliwi – tłumaczył ze spokojem. – Ale skoro

wszystkodziejesięwedługplanu,niemapowodudopodejrzeń.

Alejajejwogólenieprzypominam!
Myślisz,żektośjąwidziałzbliska?
Byłyzdjęciawczasopismach.Pozatymmusiałatubyć,żebyuzgodnićwarunki

małżeństwa.

Wciążniewzruszony,kiwnąłgłową.
Owszem, ale to było prywatne spotkanie, bardzo dyskretne. Nie chcieliśmy

wtedypokazywaćsiępublicznie.

Niesprawiaławrażeniaprzekonanej.
Totylkokolacja,Olivio.RanowróciszdoParyża.
Czułasięjakzłapanaprzezprądwsteczny,któryodciągałjąodwszystkiego,co

znałaiuważałazabezpieczne.Iniebyławstaniemusięprzeciwstawić.

Zjemycośdobrego–kusił.
Wystarczyłabykanapkawmoimpokoju.

background image

Wtakimrazieprzyjdędociebie.Dopierowtedydamysłużbiepowóddoplotek.
Jesteśniemożliwy.
Uśmiechnąłsięiskłoniłgłowę.
Bardzocidziękuję.
Toniebyłkomplement–odparłaszorstko.
Wodpowiedzitylkouśmiechnąłsięszerzej.
Sprzeciwniemiałsensu.Itakbyjąskłoniłdozgodytymswoimnieprzeciętnym

urokiem,podktórymukrywałosięzdecydowanedążeniedocelu.Zrozumiałatodo-
pieroteraz,wcześniejniezdawałasobiesprawy,jakbardzojestzdeterminowany.

Pozatymkusiłoją, żebyspędzićtenjeden wieczórwtowarzystwieczarucego

mężczyznyipoczućsięjakpiękna,pożądanakobieta,nawetjeżelibyłatofikcja.

Zgoda–powiedziała.–Zjemztobąkolację.Aleranowyjeżdżam.
Wcaleniebyłaprzekonana,czyodważyłabysiętrzymaćgozasłowo.Innaspra-

wa,czybytegochciała.

background image

ROZDZIAŁCZWARTY

Prywatnypokójjadalny,jednoznajmniejszychpomieszczeńwpałacu,służyłdoro-

mantycznychposiłkówwedwoje.Azizsceptyczniepopatrzyłnaśnieżnobiałylniany
obrusikremoweświece,rzucacechybotliweświatłonawykładaneboazeriąścia-
ny.Przypuszczał,żeOliviawcaleniebędziezachwycona.Nigdywcześniejniespo-
tkałkobiety,naktórejjegoczarnierobiłbywrażenia.

Choć nie okazała się aż tak odporna na pocałunek Zaszokowana, początkowo

drgnęła,jakbychciałaumknąć,potemuległaipoddałamusięcałkowicie.Możena-
wet sama nie zdawała sobie z tego sprawy, że przyciągnęła go bliżej i rozchyliła
wargi.Wyczuwałwniejszokucąniecierpliwość.Obserwucyichmieszkańcysto-
licybylibyzaskoczeniogromnymładunkiemmieszczącegosięwtympocałunkupo-
żądania.

Jejwysokość.–SłużącyzaanonsowałprzybycieEleny.
Awięcjednakkogośudałosięoszukać,pomyślałzsatysfakcją.Oliviaweszłado

pokoju.Ciemnewłosyupięławkok,pozostawiająckilkaluźnychkosmykówobramo-
wucychtwarz.Miałanasobiedelikatnąsrebrzystąsuknięwieczorowąodopaso-
wanejgórzeirozkloszowanejspódnicy.Wyglądałarewelacyjnie,promiennaipięk-
niejsza,niżmógłsięspodziewać.Gwałtownafalapożądaniapozbawiłagotchu.

Stałaprzednimipopatrzyłananiegowyzywaco.
Niejawybrałamtęsuknię–powiedziała.–ZrobiłytoMadaiAbra.Nawetnie

wiem,skądsięwzięła.

Zawiłemkilkarzeczy.
Dlaoszustkiczydlaprawdziwejkrólowej?
Czytoważne?
Niewiem.–Przezmomentsprawiaławrażeniezagubionej.–Towszystkojest

dosyćosobliwe.

Wiem.Aletymteżmożnasięcieszyć.
Nagle zapragnął jej dotknąć. Chciał się rozkoszować kolacją z piękną kobietą,

aniedyskutowaćoosobliwościiniewłaściwościczyniebezpieczeństwiecałejtejsy-
tuacji.

Wyglądaszuroczo.
Zadbanabrewuniosłasię,demonstrującgrzecznezdziwienie.
Myślę,żestaćcięnabardziejwyszukanykomplement.
Naprawdę?
Słyszałam,jakporównywałeśkobietędopłatkaróży.
Pomyślęoczymśstosownym–obiecał,sięgającpojejdłoń.
Skóręmiałamiękkąichłodnąwdotyku.
Możesopellodu?
Tobrzmiraczejjakkrytyka.
CóżPokazałwuśmiechubiałezęby.–Soplesięrozpuszczają.

background image

Przezchwilęobserwowałjejuroczyrumieniec.
Chodź.–Gestemzaprosiłjądostołu.–Kolacjaczeka.
JakieświadomościokrólowejElenie?–spytała,kiedyusiedli.
Niestetynie.
TenKhalilNieskrzywdzijej,prawda?
Niesądzę.Niemapowodu,zresztąElenajestmonarchinią.Jużporwaniejest

wystarczaco złe, a posunięcie się dalej pociągnęłoby za sobą międzynarodowe
konsekwencje.

Prawda–odparłaOlivia.–Tylkoczyonzdajesobieztegosprawę?Mógłbytra-

fićprzedtrybunałmiędzynarodowy.

Kadarjestpozajegojurysdykcją.Przynajmniejwtejchwili.Mójojciecrządził

żelaznąręką.Ludziekochaligo,bobyłsilnyiutrzymywałwkrajustabilność,więc
rzadkoktoodważyłsięmusprzeciwić.Aledajmyspokójtympoważnymsprawom.

Bardzochciałchoćnatekilkagodzinzapomniećokłopotachinapięciuostatnich

tygodni.

Nicinnegonieprzychodzimidogłowy.
Cóżuśmiechnąłsięporozumiewawczo.–Możemoglibyśmyzrobićcośprzy-

jemnego?Napewnocośbyśmywymyślili.

Takuważasz?
Napewno.–Zniżyłgłosdozmysłowegopomrukuiczekałnajejreakcję.
Nieflirtujzemną–odparłazdecydowanie.–Jakośdotejporypotrafiłeśsiępo-

wstrzymać.

Wodpowiedzitylkosięroześmiał.
Obojewiemy,żejesteśplayboyem.
wiszotym,jakbytobyłachoroba.
Bojest.Mamtylkonadzieję,żepotrafiszjąkontrolować,boniezamierzamzo-

staćtwojązdobyczą.

Najwyraźniejzdecydowałasięnaatak,bojegopodchodywytrącałyjązrównowa-

gi.

Niezłośćsię,tylkouśmiechnijsiędomnie.Dotejporytylkorazsłyszałemtwój

śmiech.Itozdaleka.

Niewiem,oczymmówisz.
Byłaś w kuchni, a ja wróciłem wcześniej do domu. Wtedy słyszałem, jak się

śmiałaś. – Urwał, bo jej twarz pobladła, a oczy rozszerzyło coś nieokreślonego. –
Śmiałaśsiętakswobodnieiradośnie.Byłemciekawzczego.

Niepamiętam.
Dlaczegonigdysiętaknieśmiałaśprzymnie?
Możeniejesteśwystarczacozabawny?
Uśmiechnąłsięszeroko.
Tobezpośredniewyzwanie.Nareszciemogęsięwykazać.
Wątpię. Jestem tylko twoją gospodynią. Nawet mnie nie znasz. Po co ci mój

śmiech?

Jestcoś,oczympowinienemwiedzieć?
Raczejnie.Prowadzębardzospokojneżycie.
Dlaczego?

background image

Taklubię.
Rozumiem,alezjakiegopowodu?
Naprawdę był ciekawy, dlaczego kobieta tak piękna i inteligentna przez sześć

długichlatzajmowałasięjegodomem.

Dlaczegonie?Niekażdymaochotężyćtakjakty.
Rozsiadłsięwygodnie,rozbawionyizaintrygowanyjejodmową.
Ajakjażyję?
Wieszdobrze.Wiecznazabawaikażdejnocyinnakobieta.
Itocisięniepodoba?
Jacięnieosądzam,alesamaniechciałabymtakżyć.
Skororóżnimysięwtejkwestii,tomożedogadalibyśmysięwinnych?
Toznaczy?–spytałanieufnie.
Naglewyobraziłjąsobiewsatynowejpościeli,tewspaniałewłosyrozrzuconena

poduszce.Wiedział,żeniepowinientakmyśleć,aleniepotrafiłsiępowstrzymać.

Przyniesionoimpierwszedania,więczamilkli.Oliviagrzeczniepodziękowałakel-

nerowi.

Niesądzę,bycośpodejrzewał–powiedziałAziz,kiedyzamężczyznązamknęły

siędrzwi.

Jakmówiłeś,ludziewidząto,cochcązobaczyć.
Zabrzmiałotodziwnietwardoicynicznie.
Twierdzisztaknapodstawiewłasnychdoświadczeń?
Mniejwięcej.
Jakich?–spytałlekkimtonem,aletylkoodwróciławzrok.
Kiedychciałpytaćdalej,niedałamuszansy.
Niebędziesztęskniłzadawnymżyciem?Zaprzyciamiikobietami?–spytała.

–KiedysięożenisziosiądzieszwKadarze,wszystkosięzmieni.

Chybatak.–Zanurzyłwidelecwsałatce.–Aleniebędętęskniłzadawnymży-

ciem.–Zaskoczonyswojąszczerością,uciekłwnonszalancję.–Copewniedowodzi,
jakijestempłytki.

Popatrzyłananiegoznamysłem.
Ktoś tak płytki nie walczyłby o tron. Dlaczego chcesz zostać szejkiem? Nigdy

wcześniejniesprawiałeśwrażeniazainteresowanegowładząwKadarze.Sammó-
wisz,żerzadkotubywałeś.

Chcęczynie,tomójobowiązek–odparłpoprostu.
Obowiązek,którymsięwcześniejnieprzejmowałeś.
Wodpowiedziskrzywiłsięzabawnie.
Słusznauwaga.Mójojciecnigdyniechciał,żebymzostałszejkiem.Byłemjego

wiecznymrozczarowaniem.

Dlaczego?
BokochałKhalila.Nawetwtedy,kiedyjużwiedział,żeniejestjegosynem,nadal

zanimtęsknił,bogokochał.AleniepotrafiłpowiedziećotymOlivii.Niezniósłbyjej
współczucia.

Niezgadzaliśmysięwwielusprawach–odparłwymijaco.
Wciążpamiętał,jakojcieczbywałjegowszystkiepróbyzbliżeniasiędoniego.Pa-

miętałpacywstyd,kiedyojciecprzepytałgokonstytucjiKadaruwobecnościcałej

background image

pałacowejsłużby.Pomyliłsiętylkoraz,aleitakzostałbezlitośniewyszydzony,spo-
liczkowanyiwyrzuconyzpokoju.

Jedno wspomnienie z setek podobnie żenucych, zanim skończył piętnaście lat

iprzespałsięzjednązkobietojca.Dopierowtedyzobaczył,żemożnażyćinaczej.
Żemożnasięnieprzejmować.

DlategotrzymałeśsięzdalekaodKadaru?Zpowoduojca?–spytała.
Tak.
Wciążnierozumiem,dlaczegopostanowiłeśtuwrócićizostaćszejkiem.
Możechcęudowodnić,żeojciecsięmylił.Żepotrafiębyćdobrymwładcą.
Więctwojadecyzjajestwciążsterowanaprzezojca.Nadalkontrolujetwojeży-

cieiwygrywa.

Jejstwierdzeniedotknęłogobardziej,niżchciałbyprzyznać,aleniemógłod-

wićmusłuszności.Pozwalał,byojciecnawetzzagrobudyktowałmu,comarobić,
bowciążpragnąłjegoakceptacjiimiłości.

Nigdy się nad tym nie zastanawiałem – powiedział tak beztrosko, jak tylko

mógł.–Aleprzypuszczam,żemaszrację.Wciążchodzioniego.

Rozumiem–odparła.–Trudnojestsięuwolnićodkogoś,ktomiałtakogromny

wpływnanaszeżycie. Nawetjeżelipróbujesztaką osobęignorować,wciążpozo-
stajeonawcentrumtwojegożycia.Tylkotraciszczasienergię,usiłująconiejnie
myśleć.

wiszjakbyzwłasnegodoświadczenia–zauważył.
Mójojciecwciążżyje,aleniekontaktujemysięodlat.
Niewiedziałem.
Pomyślałojejojcu,łatwymwobejściu,życzliwymmężczyźniezajmucymwyso-

kiestanowiskowdyplomacji.

Toonmiciępolecił–powiedział,aonaprzytakłasztywno.
Uznałwidocznie,żebyłmiwinienchoćtyle.
Winien?
Pokręciłagłowąimiałwrażenie,żeżałujeswoichsłów.
Nieważne.Tostarahistoria.
Zauważyłjednakjakzacisnęładłonienakolanach,jakściągnęłysięjejrysy,aoczy

pociemniałyodbólu.Możetahistorianiebyłaażtakstara.Aniażtaknieważna.

Dajmyspokójprzeszłościipomówmyoprzyszłości–zaproponowała.–Zakłada-

jąc,żeodnajdzieszElenęnaczas,myślisz,żezdołaszjąpokochać?

W duchu zaprzeczył żarliwie. Nie był zainteresowany miłością, nie zamierzał

wplątywaćsięwtetrudneemocjeiniepotrzebnekomplikacje.Dobrzewiedział,do-
kądtomogłoczłowiekadoprowadzić.Pokochajkogoś,acięzawiedziealbo,cogor-
sza,znienawidzi.

Na szczęście nie był już spragnionym uczucia chłopcem, tylko mężczyzną, który

wiedział,czegochce,irozumiał,codoniegonależy.Miłośćniewchodziławgrę.

Tomałżeństwozróżnychwzględówodpowiadanamobojgu–odparłwymija-

co.

Nieodpowiedziałeśnamojepytanie.
Ledwosięznamy.Widziałemjązaledwiedwarazy.Niemampocia,czymógł-

bymjąpokochać.Pomówmylepiejotobie.Todużobardziejinteresuce.

background image

Niekoniecznie.
Jesteścórkądyplomaty.Napewnoczęstosięprzeprowadzaliście.
Kiwłagłową,więcpytałdalej.
Któremiejscenazwałabyśdomem?
Paryż.
Pomyślał,żemówiojegodomu.Nicdziwnego,żetapracatyledlaniejznaczyła.

Prawdopodobniebyłotomiejsce,gdziemieszkałanajdłużej.

Niechodzimitylkooteraz–wyjaśniła.–Mieszkałamtamprzezjakiśczasjako

dziecko.Chodziłamtamdopodstawówkiizawszemisiętampodobało.

Agdziespędziłaśnastoletnielata?
WAmerycePołudniowej.
Tammusiałobyćciekawie.
Wzruszenieramion,lekceważącygestdłoni.
Tobyłabardzomałaspołecznośćekspatriantów.
Dziwnaodpowiedź.Najwyraźniejskrywałajakiśsekret.Pomyślałotamtymśmie-

chu,ogrze,wktórejdźwięczałtonudręki.Dlaczegoskrywałaswojeemocje–ra-
dośćczyból?

Aon?Dlaczegoskrywałswoje?
Żeby uniknąć bólu. Dlatego oboje prześlizgiwali się po powierzchni życia, choć

każdenaswójodmiennysposób.

Pamiętamztwojegocv,żestudiowałaśtylkoprzezrok.
Jedensemestr–poprawiła.–Zdecydowałam,żetoniedlamnie.
Jejtwarzbyłakompletniebezwyrazu,kostkidłonipobielałeodściskaniawidelca,

ciałosztywne.Choćkusiłogo,bypytaćdalej,postanowiłodpuścić.Przynajmniejna
trochę.

Dlamniechybateżnie.–Wzruszyłramionami.–Byłemzbytzatyimprezowa-

niem.

Wyraźniejejulżyło.
Jużwtedybyłeśplayboyem?
Chybamamtowgenach.
Tomogłabyćprawda,zważywszy,ilekobietmiałjegoojciec.Alepomijającgeny,

toonsamwybrałżycieplayboya,choćbyłopuste.Wybrałjewłaśniedlatego.

Alejesteśinteligentny–zauważyła.–Prowadziszprzecieżwłasnąfirmędorad-

czą.

Poprostumiałemtrochęszczęścia.
Zbyłkomplementwzruszeniemramion,choćwrzeczywistościbyłzeswojejfirmy

bardzodumny.Odkądskończyłstudia,niewziąłodojcaanigrosza.Niechwaliłsię
tym ani nawet tym, że sponsorował organizacje pomagace prześladowanym ko-
bietom i dzieciom w Kadarze, bo nie zamierzał wykorzystywać tej działalności do
budowaniasobiepopularności.

Możejednakpowinienzrobićtoteraz,jeżelichciałzachowaćtron.
Aty,Olivio?Nigdyniemyślałaśoinnymzaciu?
Niemaniczłegowbyciugospodynią–odparła,ajejoczyrzucałygniewnebły-

ski.

Oczywiście,żenie.Alejesteśmłoda,inteligentna,mogłabyśsiękształcić.

background image

Obserwowałgręemocjinajejtwarzy:zaskoczenie,niepewność,żal.
Chciałam studiować muzykę – wyznała w końcu niechętnie. – Ale, jak wiesz,

rzuciłam.

Przypomniałsobie,jakgrałanapianinie,ztymogromnymżareminamiętnością,

ajednocześniewyrazemrozpaczywoczach.

Niechciałaśdotegowrócić?
Zasznurowaławargiizapatrzyłasięwdal.
Muzykaodeszła–powiedziaławkońcu.–Imarzenia,italent.Wiem,żeniezdo-

łałabymichodzyskać,więcpróbowanieniemiałosensu.

wiłarzeczowo,alewyczuwałwjejgłosiewielkismutek,któryspowijałjąjak

peleryna.Nigdywcześniejtegoniezauważył.

Podtymchłodnymoddaleniembiłozbolałeserce.Takobietaniemałowycierpiała.

Aleco?Zjakiegopowodu?

Bardzo chciał wiedzieć, ale powstrzymał się od pytań. Już i tak dużo mu powie-

działa.Obojemieliswojetajemnice,którychniezamierzalizdradzać.Alewyczuwał
wniejcośmrocznegoichoćmożeniepowinnogotointeresować,zapragnąłdowie-
dziećsięwięcej.

Olivia wpatrywała się w talerz, unikając badawczego wzroku swojego towarzy-

sza.Zadawałstanowczozbytwielepytań,coprzypominałorozdrapywaniestarych
blizn.

Niezamierzaławracaćdotamtychwspomnień,tymczasemjegopytaniadotego

właśnieprowadziły.

Nie myślała o semestrze spędzonym na uniwersytecie, który przeżyła jak luna-

tyczka.Niemyślałaomuzyce,choćkilkarazywciąguostatnichlatusiadładopiani-
na.Tobyłoprawdziwieoczyszczacedoświadczenie–troskiizłeemocjerozmywa-
łysięwstrumieniudźwięków.

Potrzebowała takich chwil, bo przez resztę czasu zachowywała niezmienny dy-

stansdowszystkichiwszystkiego,nawetdowłasnegosercaiuczuć.

Wtensposóbżyciebyłoprostszeibezpieczniejsze.Jużrazupadła,przytłoczona

ciężaremsmutku,poczuciawinyibóluiniezamierzałapozwolić,bytosiępowtó-
rzyło.Bogdybytaciemnośćogarłajejduszę,mogłabysięjużnigdyniewyzwolić.

Żyławięcwbezpiecznymotępieniu.Trzymałaemocjenawodzyizadowalałasię

tąnamiastkąprawdziwegożycia.

Tymczasem w ciągu kilku godzin przywołanych zostało stanowczo zbyt wiele

wspomnień.Smutekiradość,poczuciewinyinadzieja.Azizporuszyłjądogłębi.Py-
tał,rozśmieszał,flirtowałzniąwsposób,jakiegosięniespodziewała.

dziła,żewśrodkujestumarła,aleonjąpocałował,aonaokazałasiębardzo,

wręczboleśnieżywa.Nazdawkowypocałuneknabalkonieodpowiedziałatakentu-
zjastycznie,żegdybynieokoliczności,mógłbysięprzeobrazićwcoświęcej.Przez
cudownymomentmiałanadziejęrozwinąćskrzydłaipofrunąć,zapominając,żeży-
ciepełneuczuć,ciepłaimiłościprzemiło.

Cozrobisz,jeżelinieznajdzieszkrólowejElenynaczas?–spytała,chcącpoło-

żyćkresrozmowieosobie.

Porażkaniewchodziwgrę.

background image

Khalilzapewneuważataksamo.
Nie zamierzała się mieszać do skomplikowanej polityki Kadaru, ale była trochę

ciekawa,jakpotocząsięsprawy.JejuwadzenieuszłagoryczwgłosieAzizaismu-
tekwjegooczachzjakimimówiłoojcuijegoprzybranymsynu,roszczącymsobie
prawadotronu.

Znaszgoosobiście?–spytała.
Uśmiechnąłsię,alewoczachmiałchłód.
Spotkałemgokiedyś–odparł.–Raz.
Kiedy?
Byłemwtedydzieckiem,synemjednejzkochanekojca,uważanymzabękarta.

Ojciecuznałmnie,dopierokiedywygnałKhalila.Niezbytpopularneposunięcie,jak
przypuszczam.–Mówiłnibylekko,aleczuławagętychsłów.

TodlategoludziewspierająterazKhalila?
Zawszegowspierali.Wyjechałzkrajujakosiedmiolatek,alepozostałwludz-

kichsercach.Biedne,wygnaneksiążątko.Ajabyłemtym,któryzająłjegomiejsce.
–Wciążmówiłlekkimtonem,alewzrokmiałstalowy.

Możetwójojciecniedokońcaprzemyślałswojądecyzję.
Odpowiedziąbyłsceptycznyuśmieszek.
Mójojciecchciałmiećciastkoizjeśćciastko.Anawetnielubiłsłodyczy.
KochałKhalila,ajednakskazałgonażyciepozakrajem.
Częstosięzastanawiałem,dlaczegotozrobił.Zwłaszczażeniekrył,jakimby-

łemrozczarowaniemwporównaniudoKhalila–uśmiechnąłsiękwaśno.–Możedla-
tego,żezostałrogaczem.Alboniemógłsobiedarowaćuczuciadosyna,którynie
byłjego.Amożepoprostuodreagowywałbólizłość.

Wziąłgłębokioddechipowoliwypuściłpowietrze.
Przypuszczam,żezrobiłtenzapiswtestamencie,bochciałdaćszansęKhalilo-

wi.

Aletymujejodmawiasz.
Szarpnąłsięwtył,jakbygospoliczkowała.
Coinnegomiałbymzrobić?Wświetleprawatojajestemwładcą.
A czy ty w ogóle lubisz Kadar? – naciskała. – Sam mówiłeś, że niechętnie tu

przebywasz.Robisztowszystkotylkonaprzekórojcu,aprzecieżonnieżyje.

Zobaczyłanajegotwarzygniew,alezarazzastąpiłjąkpiącyuśmiech.
Cóżzabłyskotliwaanalizapsychologiczna,pannoEllis.
Sarkazmtonajbardziejprymitywnaformaobrony.Zresztąnietwierdzę,żenie

zasługujesznatytułszejka,chociaż

Chociaż?
Niejestempewna,czytyuważasz,żezasługujesz–dokończyłaspokojnie.
Wpatrywałsięwnią,oddychającciężkojakpobiegu.Oliviawytrzymałajegospoj-

rzenie. Z jednej strony nie rozumiała, dlaczego sprowokowała go do tej rozmowy,
zdrugiejbyłazadowolona,żetozrobiła.

Masz rację – przyznał w końcu. – Zastanawiam się, czy powinienem być szej-

kiem.Skoroniechcemnienaródiniechciałmnierodzonyojciec

Jednakwciążtujesteś.
Kiedypierwszyrazprzeczytałemtestamentojca,chciałemoddaćwładzęKhali-

background image

lowi.

Aletegoniezrobiłeś.
Niezrobiłem.–Mówiłciężko,jakbypowątpiewałwmądrośćswojegowyboru.

Jakbywątpiłwsiebie.

Cóż,przypuszczam,żetowieletłumaczy–powiedziała.
Spojrzałnaniąziskierkądawnegohumoru.
Ciekawjestemco.Żejestemupartyitępy?
Raczejzdeterminowanyisilny.Jesteśplayboyem,którygrafair.
Wciąż mi o tym przypominasz. Że jestem czarucy, płytki, nieodpowiedzialny

itakdalej.Wiemotym.

Zapomnijnarazieopłytkiminieodpowiedzialnym.Jesteśczarucy,dużaczęść

Europyjecizrękiiwcaleniemamnamyślitylkokobiet.Dlaczegoniemiałbycię
pokochaćtwójwłasnynaród?Poprostunigdyniespróbowałeśzdobyćichserc.

Zacisnął wargi, jakby chciał się powstrzymać od sarkazmu, a potem uśmiechnął

sięniewesoło.

Dziękujęcizatesłowa.Napewnobardzoichpotrzebowałem.
Olivia była rozczarowana, ale może tak było lepiej. Jak na jeden wieczór mieli

dośćemocjonalnejuczciwości.

Ale dość już o Kadarze i polityce – powiedział, dolewając im wina. Pomówmy

oczymśinnym.

Naprzykład?
Naprzykład,colubiszrobićwwolnymczasie?
Słucham?–Kompletnieskonsternowana,tylkosięwniegowpatrywała.
Uśmiechnąłsię,białezębyzalśniływopalonejtwarzyinaglegwałtowniegoza-

pragnęła.Jaknigdywcześniej.

Dlaczego? Odpowiedź była prosta. Nigdy wcześniej sobie na to nie pozwoliła.

Wcaleniebyłnieciekawyipowierzchowny.Okazałsięnatomiastwnikliwy,wrażliwy
ipociągacy.Dysponowałniezwykłymczaremicharyzmą.

Hobby,Olivio.Sposóbnaspędzaniewolnegoczasu.Czytasz?Chodziszdokina?

Szydełkujesz?

Szydełkuję?
Strzelamwciemno–wyjaśnił,wzruszającramionami.
Wbrewsobieroześmiałasięgłośno.Musiałaprzyznać,żepotrafiłjąrozśmieszyć

ipodobałojejsięto.

Niestety,nieszydełkuję–wykrztusiła.
Nieprzejmujsię,wcaleniejestemrozczarowany.
Znówsięroześmiała,aonpatrzyłnaniązzachwytem.
Fantastycznie.Cozaniezwykłydźwięk.Taksamośmiałaśsięwtedywkuchni.
Śmiałamsięzwiewiórki.Próbowałaporwaćorzech,którybyłdlaniejzaciężki.
Obserwowałazwierzątkoprzezkilkaminut,akiedywkońcuudałomusięprzy-

trzymać orzech, wybuchła radosnym śmiechem. Bardzo potrzebowała takiego
oderwaniaodwłasnychproblemów.

Cóż,terazciekawiszmniejeszczebardziej.Jakośnigdywcześniejniepotrafi-

łemcięrozśmieszyć,aterazmisięudało.

Uciekłaspojrzeniem.

background image

Olivio?
Przypuszczam,żeniełatwomnierozśmieszyć.–Wypowiadająctesłowa,prze-

niosłaczęśćciężarunajegobarki.

Dlaczego?
Odpowiedziała wzruszeniem ramion. Nie chciała mówić więcej. Nie chciała my-

ślećobeztroskiejdziewczynie,którąkiedyśbyła,aktóraumarławwiekuzaledwie
siedemnastulat,botorozdzierałojejsercenastrzępy.

Azizsięgnąłprzezstółinakryłjejdłońswoją.
Cokolwiekcięzasmuciło–powiedział–cieszęsię,widząccięszczęśliwą,nawet

jeżelitylkoprzezchwilę.

Nawet gdyby znalazła odpowiednie słowa i tak nie zdołałaby ich wypowiedzieć

przezściśniętegardło.

Skończyłaś?–zapytał,wskazującniedojedzonąsałatkę.–Poproszęonastępne

danie.

Kiwłagłową,zulgąwitającprzerwanierozmowy.Kiedykelnerzmieniałpotra-

wy, zadał kilka pytań o paryski dom, a potem już do końca posiłku nie poruszali
wcześniejszychtematów.

Jednakpomimożeniezadawałjejjużwięcejosobistychpytań,onaniemogłaode-

rwaćmyśliodspraw,októrychmyślećniepowinna.Niebyławstaniedłużejnieza-
uważaćjegofizycznejatrakcyjności.Wszystkownimbyłowdzięczneieleganckie,
urzekałjąnawetsposób,wjakitrzymałnóżiwidelec.Miałtakiedługie,smukłepal-
ce i była w nim siła, której nie zauważyła wcześniej. Może dlatego, że teraz był
władcą,atocoświęcejniżbogactwoiurok.

Byłniebezpiecznymmężczyzną.
Ibardzopożądanym.
Niewolnojejtakmyśleć.JeżeliznajdzieElenę,zadwadnizostaniejejmężem.
Ajeżelinie?
Przełknęła cisnące jej się na usta pytania. Nie potrzebowała o nim wiedzieć nic

więcej.Niemogłasobiepozwolićnawplątaniesięwcoś,doczego,jaksądziła,nie
byłajużzdolna.

Musiałatozakończyćtuiteraz.JutrowrócidoParyża,aonszczęśliwieodnajdzie

Elenę.

Wstałaizchłodnymuśmiechempodziękowałazaposiłek.
Odpowiedziałuniesieniembrwi.Musiałwiedzieć,coniąkieruje.Żeboisięipra-

gniegojednocześnie,choćdżentelmenplayboynigdybytegoniepowiedziałgłośno.

Bardzocidziękujęzamiływieczór.
Przysunąłsiębliżej,ażstałasięboleśnieświadomajegobliskości,zapachucytru-

sowejwodypogoleniu.Powinnasiębyłaodwrócićiodejść,aleniepotrafiłasięna
tozdobyć.

Pochyliłgłowęipowiedziałcicho.
Przykromi,żecięwtowplątałem,alebyłaśpierwsząosobą,októrejpomyśla-

łem,jedyną,którejmogłemzaufać.

Powinnawiedzieć,żetotylkopochlebstwo,aleszczerośćwjegogłosiezauroczy-

łają.Byłaprzecieżtylkogospodyniąwdomu,któryodwiedzałrzadko,kimśsto-
cymzaledwieostopieńwyżejniżsłużąca.Ionjejufał?Byłapierwsząosobą,októ-

background image

rejpomyślałwtrudnychchwilach?

Ciepło w jego spojrzeniu i szczerość w głosie wzbudziły w niej burzę uczuć, za-

pragnęłabyćpotrzebna,znówsiędlakogośliczyć.

Przecież ledwo go znała. A wszystko, co się między nimi wydarzyło, było tylko

grą.Fałszem.Nawetjeśliwydawałosięszczere.

Cieszęsię,żemogłampomóc–powiedziałacierpko,cofającsięokrok.
PrzytejokazjizwiewnasukienkazaczepiłaoobcasiOliviabyłabysięprzewróci-

ła,gdybyjejwporęniezłapał.Bliskikontaktzjegociałemwyzwoliłwniejfalępo-
żądania.

Przez sekundę sądziła, że ją pocałuje, ale zaraz ją puścił i odsunął się na bez-

pieczną odległość. Pospiesznie poprawiła fryzurę i ubranie, z najwyższym trudem
udającobojętność.Jednakwtejwłaśniechwili,wcałejrozciągłościdotarłodoniej,
jakbardzopuste,jałoweismutnestałosięjejżycie.Zapragnęłatozmienić.

ZapragnęłaAziza.
Uśmiechnąłsię,aleoczymiałnieprzeniknione.
Dziękujęci–mrukła;wodpowiedzitylkokiwnąłgłową.
Późnojuż.MuszęWzięłagłębokioddech.–Dobranoc–powiedziałastanow-

czo.

Dobranoc,Olivio–odparłmiękko.
Uniosłaspódnicę,żebyznówniezaczepićoobcas,iwyszłapospiesznie.

background image

ROZDZIAŁPIĄTY

Azizwpatrywałsięponurowjaśnieceniebo.Ogromne,jaskrawopomarańczowe

słońcewisiałoniskonadhoryzontem,ozłacającswoimblaskiempałacipodwórzec.

Nastrój mężczyzny był mroczny jak bezksiężycowa noc. Przez większą część

nocyprzeglądałsatelitarnezdjęciakadarskiejpustyniwposzukiwaniuKhalilaijego
bandyrebeliantów.Nazdjęciachwidaćbyłoróżneobozowiska,aleniktniepotrafił
powiedzieć,czywktórymśznichprzebywaKhalilalbokrólowaElena.

Wysłałnapustynięnastępnągrupęzaufanychżołnierzy,byprzeszukaliobozowi-

ska,wktórychzaobserwowanonajwiększąaktywność.Jednaktobyłoprawiepięć-
setkilometrówodstolicy,amężczyźnipojechalijeepem,bohelikopterzawcześnie
ostrzegłbyKhalilaoichobecności,oilewogóletambył.

A jeżeli tak, to ile był gotów zaryzykować, żeby zawalczyć o tron? Życie swoje,

czytakżeEleny?

NibyniepodejrzewałKhalilaozbytniąbrawurę,aleprzecieżniemógłbyćnicze-

go pewny. Wiedział o nim tylko tyle, że jako siedmiolatek został wygnany z kraju
wrazzmatkąizamieszkałuciotkiwAmeryce.Skończyłelitarnąszkołęzinterna-
tem i studia. Przez kilka lat zajmował się biznesem, a następnie przez siedem lat
służyłwefrancuskimoddzialeLegiiCudzoziemskiej.

Prawdopodobnie właśnie tam nawiązał kontakty, które pozwoliły mu wrócić do

Kadaru. Przygarli go ludzie, którzy pragnęli jego powrotu. Mieszkańcy stolicy
stalipostronieAziza,alepustynneplemionachciałyzawładcęKhalila.

Cichestuknięcieotwieranychizamykanychdrzwiwyrwałogozzamyślenia.Ma-

likczekałnanowerozkazy.

NiejesteśmyanitrochębliżsiodnalezieniaEleny,prawda?–spytał.
Wręczprzeciwnie,waszawysokość–odparłMalik.–Obozowiskowybranena

podstawiezdjęćsatelitarnychokazałosiębardzoobiecuce.Zaobserwowanotam
dużyruchwdniuporwania.Anaskrajuobozowiskawidaćkilkapojazdów.

Torzeczywiścieobiecuce–zgodziłsięAziz.–Aleniewiemy,cosięstanie,kie-

dywkroczątamżołnierze.

Toprawda,waszawysokość.
Azizwestchnąłiprzeczesałpalcamiwłosy.
Towszystkowinamojegoojca–powiedział.–Chybarozmyślniechciałdopro-

wadzićkrajdodestabilizacji.

Tegoniewiemy,waszawysokość.
Nie?–Przecieżwiesz,żenigdyniechciałmnienaswojegonastępcę.–Nigdy

mnie Nie chciał powiedzieć „nie kochał”. To wydawało się zbyt patetyczne. –
Nigdyniezaakceptowałmniejakoswojegosyna.

Aletyjesteśjegosynem.Jedynym.WszyscytuwSiyadzieotymwiedząiuzna

cięzaprawowitegowładcę.

Wieluinnychuważa,żeKhalilzostałpotraktowanyniesprawiedliwie.

background image

Dowiedząsięprawdy.
Czynapewno?–Odwróciłsiędooknaizapatrzyłwdrżącąodupałudal.
–Dodiabłazmoimojcem–powiedziałniskim,zaciętymgłosem.–Niechbędzie

przeklęty.

Zapewnejużjest–odparłspokojnieMalik.–Atwojeuczuciasązupełniezrozu-

miałe–odparłMalik.–Obecnewydarzeniatokonsekwencjedecyzjitwojegoojca.
Alemasztuwięcejlojalnychosób,niżcisięwydaje.

Niemogęstawiaćnaichlojalność.Zbytdługomnietuniebyło.Pokręciłgłową.

–MamdwadninaodnalezienieEleny.Poupływiedwóchtygodnistracętron.

Nasiludziejejszukają–odparłMalik.–Nicwięcejniemożeszwtejchwilizro-

bić.Wieczorembędziemywiedziećwięcej.

Pozostajejedendzieńnaprzygotowanieplanualternatywnego.
Skoro o tym mówimy Dziś miałeś w towarzystwie Eleny uczestniczyć

wotwarciuKrólewskichOgrodówwSiyadzie.

Azizprzymknąłoczy.
Zupełnieotymzapomniałem.Możemytoodwołać?
Nieradziłbym.
Wtakimraziepojadęsam.
Tegoteżbymnieradził–odparłMalikzwahaniem.–Waszewczorajszepoja-

wieniesięnabalkoniezostałobardzodobrzeprzyte.

Uważasz,żechcielibyznówzobaczyćElenę?
Malikkiwnąłgłową.
Oliviasięniezgodzi.
Możenosićzasłonęnatwarzy.
Zasłonę?Siyadjestbardziejnowoczesne.
Potraktujmytojakoukłonwstronętradycji,świadectwo,żeparakrólewskabę-

dzierespektowałastareobyczaje.

Nawetjeżelichciałbymjezmienić?
Alenadalmożeszjeszanować.
Niewiem.–Niemiałochotynawięcejkłamstw.–Oczybędąwidoczne.
Sąsoczewkikontaktowe.
Tozbytniebezpieczne.Ktośmożejąocośzapytać.
Nauczymyjąkilkuzdań.
Toszaleństwo.–Azizzerwałsięzkrzesłaizacząłkrążyćpopokoju.–Ajeżeli

Elenazostanieznalezionawobozowisku?Jaktowyjaśnię?

Niebędzieszmusiał.PrzywieziemyjątudyskretnieizastąpipannęEllis,która

wrócidoParyża,takjakchciała.Todoskonałerozwiązanie,waszawysokość.

AjeżelinieznajdziemyEleny,znajdziemyjąrannąalboNiechciałwywić

tegostrasznegosłowaitargnęłanimwściekłośćnaKhalila,któryzmieniłjegożycie
wpiekło.–Jakwtedywyjaśnimyfakt,żeprzezostatniednipokazywałemsięzna-
rzeczonąuboku?

Tobyłobytrudne–przyznałMalik.–Alejużpodłeśryzyko,pokazującsięna

balkonie.Toryzykokonieczne.Wieszotymtaksamodobrzejakja.

Istotnie,wiedział.Jegowładzabyławtejchwilisłabainiestabilna.Jednaplotka

mogłanawetdoprowadzićdowojnydomowej.

background image

Pójdęzniąpowić.–Odwróciłsięnapięcieiwymaszerowałzpokoju.

Oliviależaławdużymłożu,wpatrzonawrozciągniętynadnimbaldachim.Poran-

neświatłosączyłosięprzezszparywżaluzjach.Madazasłoniłaoknajeszczewie-
czorem.Byłostosunkowowcześnie,ajużodczuwałosięupał.

DziśwrócidoParyża,dopewnościibezpieczeństwa.Czułaulgęzaprawionąjed-

nakodrobinąrozczarowania.

Właściwie nie miała ochoty wyjeżdżać. Dobrze się czuła w towarzystwie Aziza,

zainteresowanietegoprzystojnegomężczyznysprawiałojejogromnąprzyjemność
isatysfakcję,adotykbudziłrozkosznedreszcze.Dziękiniemuznówzaczęłaczuć.
Powielulatachżyciawodrętwieniuzaskniłazazmianą.

Marzeniaprzerwałojejpukaniedodrzwi.
Proszę!–zawołała.Wprogustanąłobiektjejrozmyślań.
Przezchwilępatrzylinasiebiebezsłowa.DoOliviidopieroterazdotarło,żema

potarganewłosy,anasobiekrótkąizwiewnąnocnąkoszulkędopółuda,odsłania-
cąniemałotakugóry,jakinadole.Mogłasięgnąćpoleżącyniedalekoszlafrokalbo
zanurkowaćpodkołdrę.

Azizprzesunąłponiejleniwymwzrokiem.
MyślałamJejgłosprzeszedłwszeptwięcspróbowałarazjeszcze.–Myśla-

łam,żetodziewczęta,którepomagałymiwczoraj.–Zerkłanazegarek,byłodo-
pieroposiódmej.–Cośsięstało?

Chciałbymztobąpowić.Możespotkamysięnaśniadaniu?
Jasne–odparłazulgąprzemieszanązrozczarowaniem.
Kiedywyszedł,wstałaipobiegłapodprysznic.Kiedystamtądwyszła,MadaiAbra

czkałyjużwsypialniznowymzestawemubrań.Oliviapróbowałapoprosićoswoje
własnerzeczy,alenierozumiałyinalegały,bywłożyłaniebieskąjedwabnąsuknię.

Wkońcuuległa.Sukniabyłaprostaielegancka,odciętapaskiemwtalii,rozklo-

szowana wokół kolan. Całości stroju dopełniały perłowe kolczyki, naszyjnik i za-
mszoweczółenka.MadasplotłajejwłosynakarkuiOliviaznówsięprawieniepo-
znaławlustrze.Wciążsięjeszczenieprzyzwyczaiładociemnychwłosów.

Podziękowała,adziewczętaodpowiedziałyuśmiechem,najwyraźniejzachwycone

rezultatemswoichstarań.

ZadrzwiamisypialniczekałMalik.
Dzieńdobry,pannoEllis.Pozwolipani,żejązaprowadzę?
Poszłazanimlabiryntempałacowychkorytarzydoprzestronnegopokojuztara-

sem,naktórymnakrytostolikdladwojga.Azizwstał,żebysięzniąprzywitać.

Maszochotęzjeśćnazewnątrz?Niejestjeszczezagoco.
Zprzyjemnością–odparła,wdychającprzesycacypowietrzearomatkwiecia.
Kawy?
Chętnie.Czysamolotjużczeka?
Oczywiście.
Znówpoczułatędziwnąmieszankęulgiirozczarowania.
Toświetnie.Bardzocidziękuję.
Tojapowinienemdziękowaćtobie.Ogromniemipomogłaś,Olivio.
SąjakieśnowinyoElenie?

background image

Mamnadzieję.Dziękiobserwacjisatelitarnejnamierzyliśmypustynneobozowi-

skowykazuceniespotykanąaktywność.Jeszczedziśbędziemywiedzieć,czyprze-
trzymujątamElenę.

Wkońcująznajdziecie.
Nieodezwałsię,tylkopopatrzyłnaniąbardzopoważnie.
Ocochodzi?–spytała,choćzaczęłasiędomyślać.
Niemamprawaprosićcięowięcej,Olivio–powiedział.Alemamwielkipro-

blem.GdybyśzechciałazostaćjeszczenajedendzieńPopołudniumamuczestni-
czyćwotwarciuKrólewskichOgrodówwSiyadzie,oczywiściewtowarzystwieEle-
ny.Chodzioprzecięciewstęgi

Przecięciewstęgi?–Wniedowierzaniupokręciłagłową,choćwsumieucieszyła

sięzpropozycji.–Zpewnościąznaczniewięcej.Trzebabędzierozmawiaćzludźmi,
stanąćznimitwarząwtwarzNiezdołamnikogooszukać.

Teżsiętegoobawiałem–odparł.–Alegdybyśwłożyłazasłonęitradycyjnystrój

arabski W Siyadzie to niekonieczne, ale byłoby oznaką szacunku dla tradycji.
Aludziewidzielibytylkotwojeoczy

Właśnie–podkreśliła.–Sąniebieskie,aElenamaciemne.
Szare.Atymogłabyśwłożyćbarwionesoczewkikontaktowe.
Barwioneprzerwałaipokręciłagłową.
Choć jakąś jej cząstka bardzo chciała zostać, wszystko robiło się zbyt niebez-

pieczne.

Przykromi,niemogę.Tozbytryzykowne.
Myślisz,żeotymniewiem?–Mówiłswobodnymtonem,alewyczuwaławnim

skrywanenapięcieigniew.–Mamdużowięcejdostracenianiżty,Olivio.Zpewno-
ścią to rozumiesz. Nawet gdyby nas zdemaskowano, twój udział dałoby się łatwo
wyjaśnić. Jesteś moim pracownikiem, więc mógłbym cię zaszantażować groź
zwolnienia.

Chybaniezrobiłbyśtego?
Oczywiście, że nie! – Spod uśmiechu przebijał cień urazy. – Nie jestem takim

człowiekiem.

Właściwieniewiem,jakimjesteśczłowiekiem–zauważyła.–Widujeciękilka

razydoroku,rozmawiamywyłącznieodomuigrafikuspotkańtowarzyskich.Ciebie
jakociebienieznamwcale.

Proszęciętylkooprzysługę.Wiem,żetopoważne.Jeślisięzgodzisz,jeszcze

dziświeczoremodleciszdoParyża.

W jego ustach brzmiało to tak łatwo. I było bardzo kuszące. Przez jeden dzień

byćkimśinnym,czućsiękimśinnym,kimśwolnymiszczęśliwym.Pożądanym.

Cozrobisz,jeżelikrólowaElenasięnieodnajdzie?–spytałapochwilimilcze-

nia.–Jutromaszwziąćślub.

Muszęjąodnaleźć–odpowiedziałzmocą.
Ajeżelinie?
Cośwymyślę.Aletonietwójproblem,Olivio.Proszęciętylko,żebyśtowarzy-

szyłamidziśwogrodach.

Niemógłbyśogłosić,żeElenajestchora?
Niestety nie. Sytuacja jest bardzo niestabilna. Jeżeli ludzie odkryją brak Ele-

background image

ny

DlaczegoKhalilniezabieragłosu?–spytałanagleOlivia.–Dlaczegonieprzy-

zna,żeElenajestwjegorękach?

Bo nawet w Kadarze porwanie jest niezgodne z prawem. Khalil gra na mojej

niechęcidoujawnieniajejnieobecności.

Niemożeszznimporozmawiać?
Wtejchwiliontegoniechce.Zreszniewiem,czybylibyśmywstanieroz-

mawiać.CóżJeżelipostanowiszwrócićdoParyża,uszanujętwojądecyzję.

Milczącyinieruchomy,czekałnajejodpowiedź.
Odpowiedź,któramusiałabyćnatychmiastowainieodwołalna.
Więc?–zapytałmiękko.
Olivia milczała. Spoglądała na niego i widziała zarys lekkiego uśmiechu na war-

gach,choćszareoczywypełniałsmutek,któryrozdzierałjejserce.

Wzięłagłębokioddech,zbierającsiły,byodwić.
Kuwłasnemuzaskoczeniuzjejustwybiegłyjednaksłowa:
Dobrze.Zrobięto.

background image

ROZDZIAŁSZÓSTY

Olivia wpatrywała się w swoje odbicie z mieszanymi uczuciami. Jeżeli przedtem

dziła,żewyglądainaczejzciemnymiwłosami,toteraz,warabskimstroju,zsza-
rymi, dzięki soczewkom kontaktowym, oczami i zasłoną na twarzy, była dla siebie
kimśzupełnienieznajomym.Chustaukrywaławiększośćwłosów,afiguręprzyoble-
kłaszaraszatazesrebrzystąnitką.

Ranek upłynął jej w kompletnym oszołomieniu. Olśniewacy uśmiech Aziza zni-

weczyłresztkijejrezerwy.Czasszybkominąłnaprzygotowaniachdoprzeistocze-
nia.Wdodatku,corazbardziejjejsiętopodobało.ChciaładopomócAzizowiilubiła
osobę,jakąsięprzynimstawała–bardziejprzypominaładziewczynęzprzeszłości,
beztroską,szczęśliwąipełnąnadziei.

Usłyszałapukanie,wdrzwiachstanąłMalikiprzyjrzałjejsięzaprobatą.
Dobrarobota.
W tym stroju każdy byłby nie do rozpoznania – odparła i zazwyczaj poważne

rysyMalikarozjaśniłuśmiech.

Tymlepiejdlanas.Jeżelijestpanigotowa,chodźmy.Przedwyjściempowinni-

ściejeszczeomówićpewneszczeły.

SzataOliviizaszeleściłapopodłodze.Czułasięjakprzebieraniecnabalumasko-

wym.Ladachwilaktośmógłześmiechemzerwaćjejzasłonęzokrzykiem,żeniko-
gonieoszukała.

Malikotworzyłjakieśdrzwiiwprowadziłjądoeleganckiegosalonu,gdzieczekał

Aziz,takżeubranywtradycyjnystrójiturban.

Ciemnewłosyiwysokieobcasybardzocipasują–powiedziałpochwili.–Aten

ubiórtakże–dodałzuśmiechem.

Jegodobryhumorokazałsięzaraźliwy,więcuśmiechłasięwodpowiedzi,choć

podzasłonąniemógłtegowidzieć.

Możebędęwczymśtakimwystępowaćjakotwojagospodyni?
Pomyślęotym–odparłznamysłem.
Czujęsięraczejśmiesznie.
Ale wyglądasz fantastycznie. Zastanawiam się, jak to możliwe, chociaż jesteś

całazakryta.

Tymipowiedz.
Jesteśpiękna,Olivio.Bardzopiękna.Najchętniejporównałbymciędokwiatu.
Tojużtrochęoklepane.Wymyśljakieśnowepochlebstwo.
Toniepochlebstwo,tylkoprawda.
Rzeczywiścieczułasięjakkwiat.Pozorniezaschnięty,któryrozkwita,gdyuzyska

dostępdowodyisłońca.

Atwójstrój?Jaksięwnimczujesz?
Taksamodziwniejaktywswoim.
Wyglądaszdoskonale.Powinieneśczęściejsiętakubierać.

background image

Poczekaj–odparłzuśmiechem.–Jeszczecięzaskoczę.
Już to zrobił. Jego poświęcenie dla kraju i determinacja, by zyskać władzę, były

godne podziwu. O ile wcześniej uważała go za beztroskiego i płytkiego, teraz do-
strzegłajużjegoprawdziweoblicze.Zpewnościąbyłownimdużowięcejniżtylko
czarucafasada.

Coteraz?–spytała.–Kiedymamypojawićsięwogrodach?
Niedługo–odparł.–Alenajpierwnauczęciękilkuzdańpoarabsku.
Poarabsku?–Naglesięprzestraszyła.–Poco?
Boludzietegooczekują.Spodobaimsię,żemówiszwichjęzyku.
Alejanieznamichjęzyka.–Niepotrafiłaukryćpaniki.
Niktnieoczekuje,żebędzieszmówiłabiegle.Elenanauczyłasięzaledwiekilku

zdań.

Tookilkawięcejniżja.
Nochodź–powiedziałmiękko.–Czasnalekcję.
Wprowadziłjądomałejalkowyzaksamitnąsofą,naktórejusiedlioboje,otoczeni

fałdamitradycyjnychszat.Nigdywcześniej,kiedysiadywalinadrachunkamiwpa-
ryskimdomuniebyłatakbardzoświadomajegoobecności.

Odetchnęłagłęboko,usiłującskupićsięnaczekacymjązadaniu.
Więc?Czegopowinnamsięnauczyć?
Zacznijmyod„dzieńdobry”.Assalamalaykum.
Oliviacałazatoławtymgłębokimiaksamitnymgłosie,brzmiącymjaknajczul-

szapieszczota,choćprzecieżbyłototylkopozdrowienie.

Olivio?–Popatrzyłnaniąwyczekucoidopierowtedyockłasięzzaurocze-

nia.

Assalamalaykum–powtórzyłaposłusznie,pełnaobaw,żeodgadłprzyczynęjej

roztargnienia.

Spróbujmyjeszczeraz–zaproponowałzuśmiechem.
Denerwujęsię.
Tozrozumiałe.
Assalam alaykum – powiedział raz jeszcze i powtórzyła za nim najlepiej jak

umiała.

Dobrze. Teraz spróbujemy czegoś dłuższego – yśmiechnął się zachęcaco. –

Motasharefatunbemarefatek.

Spojrzałananiego,przerażona.
Motaco?
Roześmiałsięmiękko.
Wiem,straszniedługie.Spróbujjeszczeraz.
Powtórzyłispróbowałagonaśladować.
Nieźle.Jeszczeraz.
Tym razem ją pochwalił i przećwiczyli jeszcze kilka innych arabskich zwrotów.

Naszczęścieniemusiała,jakzapewnił,wypowiadaćichbezbłędnie.

wiłeśpoarabskuoddziecka?–spytała,kiedyskończyli.
Tak–odparł.
Choć się uśmiechał, w jego wzroku była twardość i smutek, które kazały jej się

zastanowić,czywogólemiałjakieśmiłewspomnieniazdzieciństwa.

background image

Alechybanieczęstoużywałeśgojakodorosły?
Rzeczywiście.Alejęzykadzieciństwasięniezapomina.
Itakciępodziwiam.Jamamantytalentdojęzyków,samwidzisz.
Wcalenie–zaprzeczył,rozbawiony.
Zakażdymrazem,kiedysięprzeprowadzaliśmy,ojciecpróbowałmnieuczyćno-

wego języka, ale bezskutecznie. Byłam w tym beznadziejna, niezależnie od tego,
jaksięstarałam.

Mamwrażenie,żezawszestaraszsięrobićwszystkojaknajlepiej.
Niewchwili,kiedymiałotonajwiększeznaczenie.Byławtedyzbytprzestraszo-

na,zbytzraniona,zbytsłaba.

Nie chciała o tym mówić. Już i tak wyrwało jej się za dużo. Mówiła mu rzeczy,

któreprzeztakdługiczaszachowywałatylkodlasiebie.Towydawałosięniepoko-
ce,alejakaśjejcząstkanaprawdętegochciała.Pragnęłazrozumienia,któregoni-
gdywcześniejniemiała.

Pragnęłateżzmiany.Takbardzochciałaznówbyćtamtąbeztroską,roześmia

dziewczyną sprzed lat. Sądziła, że tamta została już pogrzebana, ale Aziz znów
przywołałjądożycia.

Itowłaśniebyłojegonajpiękniejszymprezentemdlaniej,zaktóryzawszebędzie

muwdzięczna.

Tylko że przebudzenie oznaczało powrót uczuć, nie tylko przyjemnych i rado-

snych,aleitychmrocznych,jakrozpacz,samotnośćipustka.

Olivio?–Azizdelikatniepotrząsałjązaramię.–Gdziejesteś?
Spojrzałananiegoimyśliodpłyły,pozostałotylkouczuciepustki.
Tutaj–odparła.
Przez chwilę wyglądałaś, jakbyś była bardzo daleko myślami i wspominała ja-

kieśniemiłehistorie.

Jakośudałojejsięuśmiechnąć.
Wszystko w porządku – zapewniła, choć nie była to ani odpowiedź, ani nawet

prawda.

Patrzyłnaniąprzezdłuższąchwilę,wciążniecofającrękizjejramienia.Puścił

je,dosyćzresztąniechętnie,dopierokiedyzapukanododrzwi.

Wejść.
WprogustanąłMalik.
Waszawysokość,samochódczeka.
Dziękuję,Malik.
Odwrócił się z czarucym uśmiechem, na pozór zupełnie zapominając o minio-

nychchwilach.

Twójrydwangotowy,pani.
Olivia pospiesznie zatrzasnęła drzwi do wspomnień, wstała z sofy i ruszyła za

nim.

Ciemnoszary sedan z zaciemnionymi szybami czekał na dziedzińcu. Brama była

zamknięta,alegapiestaliwzdłużpłotuipowitaliwychodzącychgłośnymiokrzyka-
mi. Olivia pewnie by się cofła gdyby nie mocna dłoń towarzysza obejmuca ją
wtalii.

Jużciękochają–szepnąłjejdoucha.

background image

Roześmiałasiędrżąco.
NiemnietylkokrólowąElenę.
Przecieżnawetjejtuniema–szepnął,owiewającoddechemjejpoliczek.
Kochająjejwyobrażeniejakotwojejnarzeczonej.Nieważne,ktotonapraw

jest.

Wsułasiędosamochodu,troskliwieukładającwokółsiebiefałdyszaty.
Poprostumyślałagłośno,alewyraztwarzyAzizauświadomiłjej,żepowiedziała

cośważnego.

Cosiędzieje?–spytałaostrożnie,alejejtowarzysztylkopokręciłgłową.
Nic.Zupełnienic.

Nieważne,ktotonaprawdęjest.
Te słowa odbijały się echem w jego głowie. Nieważne Nieważne Nieważne,

ktotonaprawdęjest

Potrzebowałnarzeczonej.Elenanadawałasiędotejroli,aleaktualnieniebyłojej

tutaj.Askoroniemógłjejznaleźćteraz,kiedybyłatakbardzopotrzebna,jużmu
sięnieprzyda.

NatomiastOlivia
Samsiędziwiłłatwości,zjakąbyłgotówporzucićjednąnarzeczonąnakorzyść

drugiej,aleteżwyrzucałsobie,żewcześniejniewpadłnapodobnypomysł.

Miałdwadni.Oliviabyłanamiejscu.Naglewszystkowydałosięproste.
Oczywiście, zdawał sobie sprawę, że aż tak proste nie było. Małżeństwo miało

byćkorzystnezarównodlaniego,jakiEleny,alewcaleniekonieczniedlaOlivii.Nie
miałapowodu,abyćmożetakżeochoty,byzaniegowychodzić.

Zerknął na nią, niemal całkowicie ukrytą za chustą i za zasłoną. Szare oczy

iarabskistrójczyniłyjąobcą,aleonrozpoznawałznajomykształtpoliczkaiwarg,
któremiałokazjęsmakować.

Niewątpliwiepociągalisięwzajemnie,nawetgdybyonachciałatemuzaprzeczać,

byłateżprzyjaźń,aprzynajmniejjejzaczątek.Nienajgorszepodstawydlamałżeń-
stwa. Przynajmniej takiego, jakiego pragnął on: całkowicie pozbawionego emocjo-
nalnegozaangażowania.

Podejrzewał,żetakżeijejmogłobytoodpowiadać.
Istniałaszansa,żesięuda.
Aziz?–Oliviazerkłaprzezoknoiodwróciłasiędoniego,przygryzającwar-

gę.–Popatrz.

skieuliczkiStaregoMiastawypełniałtłum.Zoddalidobiegałjegopomruk.Lu-

dzierzucaliwstronęsamochodukwiaty.Pojedyncza,krwistoczerwonaróżauderzy-
ławprzedniąszybęizsułasięnaziemię.

Ludzieuwielbialijegonarzeczoną.
Fałszywą narzeczoną. Kobietę, o której sądzili, że jest królową Eleną, a która

wistociebyłatylkonicnieznaczącągospodyniązParyża.

Jakpowinienpostąpić?
Lubiącię.–ObdarzyłpobladłąOliviędodacymotuchyuśmiechem.
Towszystkojestogromnieniebezpieczne–powiedziałacicho,niespuszczając

wzrokuztłumuzaoknem.

background image

Samochódledwosięterazporuszał.
Możedlamnie,aletobienicniegrozi.
Niemaszracji.–Odchyliłasięnaoparcieizamknęłaoczy.–Musiałamoszaleć,

żebysięnatozgodzić.

Niebyłosensuzaprzeczać.Całetoprzedstawieniezbytłatwomogłosięwymknąć

spodkontroli.

Przykromi.–Tylkotylemógłwtejchwilipowiedzieć.
Otworzyłaoczyispojrzałananiego.Nieodwróciłwzrokuiobojepoczulisięwja-

kiśsposóbzłączeni.

Dziękuję,żetopowiedziałeś–uśmiechłasiędoniegociepło.–Nawetjeżeli

niemożesznicnatoporadzić.

Niestety.–Ruchemgłowywskazałtłumzaoknem.
Wyjechali ze Starego Miasta i znaleźli się na głównym placu nowocześniejszej

częścimiasta.Tuteżbyłomnóstwoludzi,niemalwszyscyzkwiatamilubpodarka-
mi.

Ciludzieszybkostądnieodejdą.
Teżtaksądzę.
Pochyliłsięidotknąłjejręki,wnadziei,żetojąuspokoi.
Wszystkobędziedobrze,Olivio.Daszsobieradę.Jesteśnietylkopięknaiele-

gancka,aleteżciepłaiprzyjazna.Spróbujsięodprężyć.

Jakmamsięodprężyć,stającprzedtysiącamiludzi?
Jeżeliktośmiałbysobieztymporadzić,totylkoty.–Mocnouścisnąłjejdłoń.–

Jesteśmynamiejscu.

Samochódzatrzymałsięprzedgłównąbramądopublicznychogrodów.Zdrugie-

go,któryjechałprzednimi,wyskoczyłokilkunastuochroniarzyiszybkoutorowało
imścieżkęwtłumie.

Gotowa?
Bardziejniebędę–odparłataknonszalancko,żesięrozpromienił.
Moja dzielna dziewczyna – pochwalił, a ona odwróciła wzrok, próbując ukryć

uśmiech.

Ktośzpersoneluotworzyłdrzwi.
Chodźmy.
Wziąłjązarękęipomógłwysiąść.

background image

ROZDZIAŁSIÓDMY

Rozbłyskifleszyoślepiłyichnamoment;wtejsamejchwilispadłnanichdeszcz

kwiatów.

Azizobjąłjąwtaliiizachwianapewnośćsiebienatychmiastpowróciła.Ktośode-

zwał się do niej po arabsku, kaskada niezrozumiałych dźwięków wprawiła ją
wprzerażenie.Azizpochyliłsiędojejucha.

Spokojnie.Assalamalaykum.
Assalamalaykum–powtórzyła,zmuszającsiędouśmiechu,choćitakniebyło

go widać zza zasłony. – Assalam alaykum. – Ludzie najwyraźniej ją rozumieli, bo
uśmiechalisięszerokoipozdrawialientuzjastycznie.

Oliviauśmiechałasięipozdrawiałaobecnychlekkimskłonieniemgłowy.Czułasię

lekka,asercebiłojejmocno,jakbychciałowyskoczyćzpiersi.Aziztrochęsięod
niejoddaliłinatychmiastpoczułasięzagubiona.Potrzebowałaterazjegosiłyibli-
skości.

Naszczęściebyłtużobokirozmawiałzkimśpoarabsku.Starakobietaztwarzą

niemalniewidocznązzazasłonyczulepoklepaładłońOlivii,cowzruszyłojądołez.
Czuła wzruszenie, pokorę i wstyd jednocześnie, czuła się jak oszustka. Nagle za-
pragnęła,żebytowszystkobyłoprawdą.Emocjenarastaływniejjakfaleprzypły-
wu, zatapiając wszystkie praktyczne myśli. Z zakamarków pamięci wydobyła wy-
uczonenapamięćzdanie:Motasharefatunbemarefatek.Wywiłajeitwarzsta-
rejkobietyrozjaśniłasięuśmiechem.Azizuśmiechnąłsiędoniejkątemwarg,zjego
oczuwyczytałaaprobatęidumę.

WkońcuwziąłjązarękęipoprowadziłdobramyKrólewskichOgrodów,opasanej

czerwoną,jedwabnąwstęgą.KtośpodałgroźniewyglądacynóżAzizowi,któryza-
żartował na ten temat po arabsku. Ludzie wokół roześmiali się i kiwali głowami.
Azizpodniósłnóżirozciąłwstęgę,atłumwybuchnąłentuzjazmem.Oliviaklasnęła
wdłonieiroześmiałasię,aludziewokółniejroześmialisiętakże.

Uświadomiła sobie, że chcą ją lubić, podobnie jak chcieli lubić Aziza. Czemu on

tegoniedostrzegał?Czemuniewidział,żeciludziesągotowigozaakceptować?

Zapewnedlatego,żesamsiebienieakceptował.
Ktośodezwałsiędoniej,zuśmiechemwskazującszatę,któranajwyraźniejzyska-

łapowszechneuznanie.Ludziebyliciekawinarzeczonejprzyszłegokróla,aledoce-
nialiposzanowanie,jakieokazaładawnymobyczajom,takjakspodziewałsięAziz.

Uśmiechłasięwodpowiedziipogładziłaszatę,starającsięokazaćakceptację

dla tego dziwnego stroju. Najwyraźniej skutecznie, bo kobieta, która się do niej
odezwała,klasnęławdłonieiwybuchłaśmiechem.

Oliviapoczuła,jakbudzisięwniejnadziejairadość.Natakdługoodcięłasięod

życia, że zdążyła zapomnieć, jak bardzo tęskniła za przebywaniem wśród ludzi.
Zwłasnegowyboruprzeżyłasześćlatwniemalcałkowitejizolacji.

Możeterazzyskasiłę,byzacząćżyćinaczej.Byłbytonajpiękniejszyprezent,jaki

background image

dostaławżyciu.

W końcu Aziz wziął ją za rękę i wprowadził do ogrodów. Przeszli przez bramę,

którazamknęłasięzanimi,pozostawiającichwoaziepięknaicudownychwoni.

Niktznaminiepójdzie?–spytałaszeptem.
Zuśmiechempokręciłgłową.
Toczastylkodlanas.
Cozaulga.
Udałocisięichoszukać.
Oliviaprzygryzławargę.Wciążpamiętałauśmiechstarejkobietyidotknięciejej

dłoni.

Czujęsięjakoszustkaikłamczyni.
Wiem–odparłpochwilimilczenia.–Jateż.
Niepowinieneś–rzuciłaimpulsywnie.–Tynikogonieudajesz.
Nie?
Pokręciłagłową.
Wiem,żetakcisięwydaje,aletwojeintencjesączyste.Ludzietowidzą.Sągo-

towicięzaakceptowaćipokochać.

Wodpowiedzitylkosięskrzywił.
MieszkańcySiyadumożeitak.Aletylkodlatego,żeuważająmniezawyrafino-

wanegoiobytegowświecie.

Takiwłaśniejesteś.
Totylkomaska.Wśrodkujesteminny.
Przystałaizajrzałamuwoczy.
Tak?Ajakijesteśnaprawdę?
Teżprzystanąłiprzezchwilęsądziła,żedowiesięczegośważnego.Aleontylko

uśmiechnąłsięprzekornie.

Nieodpowiemnatopytanie,zanimityminieodpowiesz.
Comasznamyśli?
Niejesteśotwartąksiążką,Olivio.Tytakżecośukrywasz.
Nie tyle ukrywam – odparła, zaskoczona jego przenikliwością – co po prostu

staramsięniemyślećopewnychsprawach.Pocowracaćdozłychwspomnień?

Rzeczywiście, po co? Jestem w pięknym ogrodzie z piękną kobietą. Do czego

mógłbymcięporównać?Opłatkachróżjużsłyszałaś

Cośnapewnowymyślisz,jestemotymprzekonana.
Dajmichwilę.–Ruszyłścieżką,zakładającręcezaplecy.–Naprawdętakuwa-

żam, Olivio. Zachowujesz się, jakbyś sobie nie zdawała z tego sprawy, ale jesteś
bardzopiękna.

SprawiałwrażeniebardzopoważnegoiOliviikręciłosięwgłowie.Nieumiaławy-

razićtego,coczuje,całejtejnadzieiiobaw.

Uwielbiała jego towarzystwo, jego troskę i zainteresowanie, ale czuła też lęk.

Wszystkietezbudzoneprzezniegouczucianapawałyjąstrachem,boskoroczuła,
tomogłazostaćzraniona.

Totylkostwierdzeniefaktu.Obserwacja.
Jak zwykle, czarucy – odparła żartobliwie, zadowolona, że może wrócić do

background image

przekomarzania.–Nicdziwnego,żenazywająciędżentelmenemplayboyem.

Totylkogłupieprzezwisko.
Jakjezdobyłeś?
Pilniestudiowałdużypąsowykwiat,aonaczekała.
Tak mnie nazwano w jednym z plotkarskich magazynów kilka lat temu i przy-

lgnęło.

Skądimsiętowzięło?
Zrobiliwywiadzjednązmoichdawnychkochanek,którapowiedziała,żeprzez

całyczastrwanianaszegozwiązkuzachowywałemsięjakdżentelmen.–Mówiłbar-
dzorzeczowo,jednakOliviazarumieniłasięmocno.Wwyobraźninatychmiastpoja-
wiłysięintymneszczeły.

Cokonkretniemiałanamyśli?
Straszniejesteściekawa.
Może i tak – przyznała. – Po prostu nie rozumiem, jak dżentelmen i playboy

mogąiśćwparze.

To proste. Trzeba tylko wybrać kobietę, która nie oczekuje od mężczyzny ni-

czegopróczseksu.–Kiedytomówił,jegogłosstwardniał.Potemodwróciłsię,zo-
stawiającOlivięjeszczebardziejzaciekawioną.

Czytoniewszystko,czegotychciałeś?–spytałapochwili.
Taksięmogłowydawać,sądzącnapodstawiejegolicznychromansów,któreob-

serwowałaprzezlata.

Oczywiście.Jakmogłemchciećwięcej?
Byłowtychsłowachjakieśgorzkieszyderstwo,któregonierozumiała.Samprzy-

znawał,żewybrałtakistylżycia,żeniechciałpoważnegozwiązku.Czyjednakdo
końcabyłatoprawda?

Powinniśmy obejrzeć te kwiaty. – Najwyraźniej wrócił mu już dobry humor. –

Będęmusiałcośonichpowiedzieć,kiedywyjdziemy.

Chwilaintymnościprzemiła.Oliviapopatrzyłananieznanesobiekrzewyikwia-

ty.Przykażdymustawionotabliczkęznazwąarabskąiangielską,więcpodeszłabli-
żej,żebypoczytać.

Przepiękna.–Wskazałacudownierozwiniętą,karminowąróżę.–Jaksięmówi

„piękny”poarabsku?

Jameel–odparł.
Kiedysięodwróciła,stałnieruchomo,wpatrującsięwniątymniepokocym,peł-

nymżaruipragnieniawzrokiem.

Sercezabiłojejmocno.Takbardzochciałagopocałować.Czyżbyodgadywałjej

myśli?

Chodźmy.–Wziąłjązarękęipoprowadziłalejkąwśródróżnobarwnegokwie-

cia.

Kolejny moment napięcia przeminął, ale już nie potrafiła zapanować nad niemal

bolesnympragnieniem.

Cozrobisz,kiedyzostanieszszejkiem?–zapytała,kiedybylijużwgłębiogrodu,

adźwiękimiastaucichływoddali.–Cochciałbyśosiągnąć?

Todobrepytanie.–Przezchwilęwpatrywałsięwścieżkęprzednimi.–Jakmó-

wiłemwcześniej,chciałbymbyćdobrymwładcą,uczciwymisprawiedliwym.–Spoj-

background image

rzał na nią z bezradnym uśmiechem. – Szkoda tylko, że zaczynam rządy od kłam-
stwa.

Nieodpowiedziała.Sytuacjamogłajejsięniepodobać,alerozumiała,jakdoniej

doszło. I kim była ona sama, by rozprawiać o sekretach i kłamstwach? Ukrywała
swojeprzezdziesięćlat.

Rozumiem motywy twojego postępowania – powiedziała. – Desperackie czasy

wymagacedesperackichdziałań.Takprzypuszczam.

Taksądzę.Alemamnadzieję,żebędęmógłztymskończyć.Chciałbymnatak

wielesposobówwprowadzićKadarwdwudziestypierwszywiek–powiedziałzpa-
sjąiogniem.–Daćkobietomwięcejpraw,upaństwowićsłużbęzdrowia,sprowadzić
więcej międzynarodowego przemysłu i handlu. W tej chwili to naprawdę brzmi
śmiesznie.

Wcalenie.Towspaniałeplany.
Tylkojakmamjewprowadzićwżycie?Byćmożewcaleniezostanęszejkiem.
Zostaniesz.Przecieżwidać,żeludzieciękochają.
Podobaimsiępomysłmojegomałżeństwa,któremożenigdyniedojśćdoskut-

ku.Ślubprzewidzianynajutro,aniejestemanikrokbliżejodnalezieniaEleny.

Czegotywłaściwiechcesz?Żebyludziepadalicidostóp?Oprzyjsięnatym,co

masz.Odwiedźpustynneplemiona.Porozmawiajznimi.Potrafisztozrobić.–Teraz
także w jej głosie brzmiała pasja. – Już to robisz, choć może nie zdajesz sobie
ztegosprawy.Doskonalesobieradziszzludźmi.Lubiątwojąszczerość,chcąprzy-
wódcy,któryichsłucha.Mieszkańcompustyniteżsiętospodoba.

Zaskoczyłagotąemocjonalnąprzemową.
wiszjakmojanauczycielkazeszkołyzinternatem.Onateżmikazałaprze-

staćsięmazać.

Jategoniepowiedziałam.
Toprawda.Powiedziałaśsamemiłerzeczy,zaktórecidziękuję.
Toniepochlebstwo,tylkoprawda.
Dziękujęci–powtórzył,wzruszony.
Przezchwilęszliwprzyjaznymmilczeniu,słuchającśpiewuptaków.
Teraztwojakolej.Wyjaśnijmi,dlaczegosiętakdługoukrywałaś?Jakiesmutki

zprzeszłościniepozwalająciplanowaćprzyszłości?

Tonietak–zaprzeczyłasłabo,aleontylkopokręciłgłową.
Z jakiej innej przyczyny śliczna młoda dziewczyna ukrywałaby się w pustym

domu,sprzątającpokoje,któremałoktoodwiedza?Zpewnościąnietymchciałabyś
sięzajmowaćprzezresztężycia.Niekimśtakimchciałabyśbyć.

Niemaszoniczympocia–zaczęła,aleniedałjejdokończyć.
Więcmipowiedz–zaproponował.
wiliśmyotobie.
Aterazmówimyotobie.Czemuukrywaszsięprzedświatem,Olivio?Czegosię

takbardzoboisz?

Wcalesięnieboję.Poprostutakjestłatwiej.
Dlaczego?
Odetchnęłagłębokoipowoliwypuściłapowietrze.
Straciłamkogoś–powiedziaławkońcu,ajejgłoszabrzmiałdziwnieodlegle.–

background image

Kogoś,ktobyłogromnieogromnieNigdyniemówiłaoDanieluigłosuwiązłjej
w gardle. – Był dla mnie ogromnie ważny. A kiedy się kogoś takiego straci nie
maszochotypróbowaćponownie.Niechcesznawetmyśleć,żemógłbyśspróbować,
nawetjeżeliwgłębiduszytegowłaśniechcesz.

Niemogłananiegospojrzeć,borozpłakałabysięodrazu,atonieleżałowjejza-

miarach.Czułajednak,żesięjejprzygląda,apotemwsunąłdłońpodzasłonęipo-
gładziłjąpopoliczku.

Bardzogokochałaś?–spytał.
Najwyraźniejuznał,żemówiomężczyźnie.Okochanku.
Nadżycie–odparła.
PowiedzenieczegośinnegobyłobyzdradąwobecDaniela,ajużrazsięjejdopu-

ściła.Więcejtegoniezrobi.

Wciążgokochaminigdynieprzestanę.
Palce Aziza wciąż błądziły po jej twarzy, ale nie uległa pokusie, by się do niego

przytulićiczerpaćpociechęztejpieszczoty.

Bardzomiprzykro–powiedział.
Tobyłodawno.
Nawetjeżeli.Gładziłjąpotwarzy,więczerkłananiego.Współczucieido-

broć,jakieczytałazjegorysów,usuływcieńjejobawy.

Aziz–szepła,choćsamaniewiedziała,dlaczegowypowiadajegoimię.
Jednakonnajwyraźniejwiedział,bojegooczypociemniałyimusnąłkciukiemjej

wargi.Przysunąłsiębliżej,ażpoczułajegociepłoiprzyprawiacyozawrótgłowy
zapachwodypogoleniu.

Olivio–powiedziałmiękko,azarazpotemjaktosięwłaściwiestało?Całował

ją.

Aonajego.Ibyłotonieprawdopodobnieczułeicudowniesłodkie.
Olivio–powtórzyłchropawo.
Jegodotykbyłjaknarkotyk,odrazusięodniegouzależniłaizapragnęławięcej.

Jakby w odpowiedzi rozchylił jej szatę i musnął dłońmi piersi, aż cała zatopiła się
wtejpieszczocie.

Hałas za plecami przestraszył ich oboje. Aziz pospiesznie cofnął się o krok. Do

Oliviinagledotarło,żemapotarganewłosy,ubraniewnieładzieinabrzmiałeodpo-
całunkówwargi.

Wymienilispojrzenia,niedowierzająctemu,cosięwłaśniewydarzyło.Wszystko

stałosiętakszybko,żenawetniezdążylisięzawstydzić.Uświadomiłasobienagle,
żetenmężczyznazamierzawziąćślubzinnąkobietą,onasamaniepocałowałani-
kogooddziesięciulatito,cozrobiła,byłokompletnymidiotyzmem.

Jakimścudemzdołałasięroześmiać.
Cóż,jeżeliistotniektośnaswidział,będzietymbardziejprzekonany,żesięże-

nisz.

Byłojejstraszniegłupio.Czyżbynaprawdęrzuciłasięnaniego?Przecieżplano-

wałazachowywaćsięchłodnoispokojnie

Olivio
Muszęsięuczesać.–Głosjejdrżałzezdenerwowania,kiedypodniosłarozedr-

ganedłoniedogłowy.

background image

Pozwól,żecipomogę.–Przyklęknąłnaścieżceizanurzyłdłoniewjejwłosach.
Wygładziłaszatęipodniosłazasłonę.Wszystko,żebyzająćczymśręce.Niemógł

zobaczyć,jakdrżą.

Proszębardzo.–Zanimsięobejrzała,włosymiałazebranewzgrabnykoczek.
Następniewłożyłjejchustęiumieściłzasłonęnawłaściwymmiejscu.
Jużmożeszsiępokazaćludziom.
Ajeśliodgadnąprawdę?
Spodobaimsię.Tojakdalszyciągichbajki.
Chciałaruszyć,aleprzytrzymałjązaramiona.
Olivio?
Słucham?
Nieplanowałemtego.
Więcjednaktoonapocałowałagopierwsza.Podwpływemfaliwstyduprzymknę-

łaoczy.

Jateżnie–odparłachropawo.
Wodpowiedziroześmiałsięcicho.
Wiem.
Wiedział?Otworzyłaoczy.Wciążtrzymałjejdłonienaramionach,aichciałapra-

wiesięstykały.

Toniebyłonapokaz–powiedział.–Pocałowałemcię,botegochciałem.Wyda-

wałomisię,żeniemamwyboruipoprostumuszęciępocałować.

Onaczułasiępodobnie.Poprostumusiałagopocałować.Jegowyznaniezamiast

ucieszyć,wprawiłojąwzmieszanie.To,żejejnanimzależałoibyłagotowapozwo-
lićmunawszystko,niemogłoprowadzićdoniczegodobrego.

Najwyraźniejniepotrafiszsiękontrolować–powiedziałaszorstko,wysuwając

sięzjegoobjęć.–Ciekawe,skądtakdobrzeumieszczesaćkobiety?

Kwestiadoświadczenia–odparłlekko.
Intymnośćuleciała,cojąjednocześnieucieszyłoirozczarowało.
Powinniśmywracać.–Delikatniepoprawiłjejzasłonę.–Czekająnanas.
Bezsłowapożyłazanim.Milczenieniebyłojużkoce,tylkonapięteinieprzy-

jemne.Wzasięguwzrokuukazałysiębramaitłumy.Kiedyznówznajdąsięwśród
ludzi,niezdołająjużpowić.AwieczoremmiałaodleciećdoParyża.

Cojednakmiałabymupowiedzieć?Scenawogrodziewprawiłająwzmieszanie.

Jakimcudemczułośćtakbłyskawiczniezmieniłasięwnamiętność,jakiejnieczuła
odlat,jeżeliwogólekiedykolwiek?Niewiedziałanawet,czychcejączuć,czyna-
prawdęchętniepoddałabysiętemutakczystofizycznemugłodowi.

Wrezultacieniepowiedziałanic.
Znówznaleźlisięwtłumieipowtarzaławyuczonearabskiezdaniazespuszczo-

nymwzrokiemitwarząskrytązazasłoną.

Potem pomógł jej wsiąść do samochodu, który potoczył się w stronę pałacu,

iwciążniezamienilinawetsłowaodchwili,gdyopuściliogród.

Zerkła na swojego towarzysza, ale on oparł ramię na podłokietniku, palcami

masował sobie skronie i wyglądał przez okno. Można było odnieść wrażenie, że
dźwiganabarkachbrzemięświata,aprzynajmniejkraju.

MożesąjużjakieśnowinyokrólowejElenie?–spytała.

background image

Wyrwanyzzamyślenia,zwróciłnaniąobojętnywzrok.
Tak–odparł.–Prawdopodobnie.

Niemiałzamiarujejcałowaćiterazczułsięwinny.Cogorsza,pocałunekokazał

się cudowny. Początkowe muśnięcie warg zmieniło się w coś głębszego, bardziej
prawdziwego,niżczułkiedykolwiekwcześniej.

Miał mnóstwo kochanek, wiele satysfakcjonucych chwil w sypialni, ale to

wszystkobyłytylkoprzygody.Niezwiązkidusziciał,tylkozwykłecielesnezabawy.
Tegozawszechciał,tosobiewybrał,bowszystkoinneniosłogroźbęzranienia.

KiedyjednakpocałowałOlivię,poczułcośgłębszegoijaknigdydotądzapragnął

życiaprzepełnionegomiłością.

Nigdywcześniejniemyślałomiłości.Nigdyjejnieprzeżyłiniemiałprzeżywać

aniwplanowanymmałżeństwiezEleną,aniwtym,któreobecnierozważałzOlivią.

Sedanwjechałnapałacowydziedziniec,ztowarzyszącegomusamochoduwysko-

czyliochroniarze.AzizpomógłOliviiwysiąść,nieporzucającjednakrozważań.

Ślubmiałsięodbyćnastępnegodnia.Tylkoktórąnarzeczonąwybrać?
Ostatni raz pozdrowili tłum otaczacy dziedziniec i weszli do pałacu. Olivia już

całkowicie odzyskała opanowanie. W ogrodzie była kompletnie roztrzęsiona, choć
bardzosięstarała,żebysięztymniezdradzić.

Postanowiłzaprosićjąnafiliżankęherbaty.Zrobiłtotak,jakbyniezaszłomiędzy

nimi nic niezwykłego i chodziło o zwykłe pożegnalne spotkanie. Wahała się, czy
przyjąćzaproszenie.Chętniespędziłabyznimczas,zdrugiejjednakstronynieczu-
łasiębezpiecznie.

Onteżbyłrozdarty.Jużwidział,jakbardzosądosiebiepodobni.Obojestaralisię

chronićswojeserca.Ukrywaliswojeprawdziwe„ja”inajgłębszepragnienia,choć
różnymimetodami.

Wkońcuobiecałamu,żeprzyjdzie.
Najpierw jednak musiał się spotkać z Malikiem, żądnym informacji o przebiegu

spotkania.

Jaktam?JakieświadomościoElenie?–spytałnawstępie.
Niestety.Byławobozie,alezdążyligoopuścićprzedprzyjazdemnaszych.
Czyżbyktośichostrzegł?
Trudnopowiedzieć.Prawdopodobnieznaleźlischronienieuktóregośzpustyn-

nychplemion.

Skądtakalojalnośćtychludziwobecniego?
Malikwzruszyłramionami.
Przypuszczam,żejestdlanichuosobieniemdawnychtradycji,jeszczezczasów,

zanimHashemokazałimpogardę,wydzającżonę,żebypoślubićinną.

Przecieżokazałasięniewierna.
Po wszystkich szykanach, jakich on i jego matka doświadczyli w pałacu, trudno

byłobymuwspółczućKhalilowi.

Westchnąłzeznużeniem.
Pewno zabrał Elenę do innego pustynnego obozu i wszystko zacznie się od

nowa.

Niemógłodjechaćdaleko.

background image

Na dobrą sprawę, może być wszędzie. A my nie mamy już czasu. Jutro mija

sześćtygodniipowinienemwziąćślub.Inaczejwkrajuzapanujechaosiwybuchnie
wojnadomowa.Niezdołamtemuzapobiec.Ludziesązbytpodzieleni.

Siyadjesttwój.
Aleniereszta.
Zdawałsobiesprawę,żeniezdołaodnaleźćElenyprzedupływemwyznaczonego

terminu. Nie chciał dopuścić, by Khalil zgłosił swoje żądania co do tronu i bardzo
niechętnie odnosił się do pomysłu referendum. Wojna domowa wisiała na włosku
imusiałabywybuchnąćniezależnieodwyniku.

Muszęsięożenić–powiedziałgłośno.
Możejeszczejąznajdziemy.
Nie,jużzapóźno.Czasminął.Muszęsięożenićizrobiętojutro.
Ale
Wiesz,żetokonieczne.
PrzekonaOlivię,żebyzaniegowyszła.Urokiemosobistym,głosemrozsądkuczy

teżprzymusem.Jegoserceiduszabuntowałysięprzeciwtemupomysłowi,alewola
przeważyła.–UśmiechnąłsiębladodozaniepokojonegoMalika.–Mojanarzeczona
jużtujest.

Oliviazulgąwłożyłabiałąbawełnianąbluzkęiciemnespodnie.Wkońcuzaczęła

przypominaćsiebie,cookazałosiębardzopomocnewodzyskaniurozsądku.

JeszczedziśwrócidoParyża.Ichoćniebędziejużtąsamąosobącoprzedprzy-

jazdem tutaj, to wcale tego nie żałowała. Nie po tym, jak rozmawiała, śmiała się
icałowałazAzizem.

Wspomnienietegoniezwykłegopocałunkuwciążdoniejwracałoiprzyprawiałoją

oszybszebicieserca.Jeszczechwilaiktowie,comogłobysięwydarzyć?Alenie
wydarzyłosięnic,aonajeszczedziśwracadoParyża.

Ichoćniemamowyopowrociedodawnegożycia,codziennabezpiecznarutyna

zapewnijejupragnionyspokójipociechę.Stopniowozaczniebyćbardziejaktywna,
możewrócinastudia,znajdzieprzyjaciół,powoliwszystkosięunormuje.

Tylkoczynapewnotegowłaśniechciała?Przecieżcałymsercempragnęłatylko

Aziza.Nikogowięcej.

Narazieczekałojąspotkanieprzyherbacie.Ktowie,cojeszczesiędziśwyda-

rzy?

Ktoś ze służby skierował ją do apartamentu w innym skrzydle. Pchnęła drzwi

iznalazłasięwmałymsaloniku.Stałytamdwiesofyzwróconedosiebie,apomię-
dzynimistolikzastawionysrebrnątacązdzbankiemherbatyidwiemafiliżankami.
Kiedyweszła,wsąsiednichdrzwiachpojawiłsięAzizwspłowiałychdżinsachiroz-
piętejkoszuli.Zramieniazwieszałmusięmokryręcznik,awilgotnepokąpieliwło-
symiałpotargane.

Zamarła,oczarowanawidokiemjegonagiej,brązowejiumięśnionejpiersi.Przy-

pominałDawidadłutaMichałaAnioła.

Przepraszam–powiedział.–Byłaśszybsza.–Powiesiłręczniknakrześleiza-

cząłniespieszniezapinaćkoszulę.

Ztrudemjejprzyszłoodwrócićwzrok.

background image

Powiedzmiodrazu,nakiedyjestprzewidzianyodlot.
Tozależy.–Podszedłdotacyizacząłnalewaćherbatę.–Proszę.–Podałjejfili-

żankę.–Zmlekiem,bezcukru?

Uśmiechałsię,ajegooczylśniłysrebrzyściewpopołudniowymświetle.
TakOdczego?–Wzięłafiliżankęiusiadłanaprzeciwniego.
Odrozmowy,którązarazoddziemy–odparł,upijającłykherbaty.
Gwałtownieodstawiłafiliżankę,ażtastukłaospodek.
Chcesz,żebymzostaładłużej,prawda?Cotymrazem?Kolejnespotkanie?Kola-

cja? – Mówiła tonem oskarżacym, ale nie mogła zaprzeczyć niecierpliwemu wy-
czekiwaniuipodnieceniu,jakiebudziławniejperspektywapozostaniawKadarze.

Nie.NiechcężebyśdłużejudawałaElenę.
Zaskoczona,patrzyłananiegopytaco.
Więc?Co?
Chcę,żebyśbyłasobą.Żebyśzostałatujakoty,nieElena.
Dlaczego?
Bo–odparłpowoli–chcę,żebyśzamniewyszła.

background image

ROZDZIAŁÓSMY

Tylkoniezemdlej–poprosił.
Czułasięjakpijanedzieckowemgle,naprzemianoszołomiona,zaskoczona,peł-

nanadziei,przerażona,zachwycona.

Niezemdleję–zapewniłagłosem,którybrzmiałdziwnienawetdlaniejsamej.–

Tylkoniemogęuwierzyćwłasnymuszom.

Chcę,żebyśzamniewyszła.Naprawdę.
AcozEleną?
Niemajejtutaj.
Jesteściezaczeni.Tonicdlaciebienieznaczy?
Znaczy,oczywiście–powiedziałpoważnymgłosem.–Alezaczyliśmysię,boto

wydawałosiękorzystnedlanasobojga.Skorojednakniemammożliwościodnaleźć
jejprzedupływemterminunarzuconegoprzezmojegoojca,muszęwybraćinnąna-
rzeczoną.

Iuważasz,żetomogłabymbyćja?
Takąmamnadzieję.–Aponaszymdzisiejszympocałunku,uważam,żetodosko-

nałypomysł.Jestmiędzynamipociąg

Tojeszczenieznaczy,żechcęwyjśćzamąż.–Wciążbyławszokuwywołanym

tązaskakucąpropozycją.

Nawetjejniezapytałozdanie,tylkopoprostuoznajmiłswójzamiar.
Niewierzę–wymamrotała.–Tokompletneszaleństwo.
Przyznaję,jestwtymodrobinaszaleństwa.Aleskoroniemainnegowyjścia
Dlaciebie.–Terazbyłojejźleismutno.–Alejaniemuszęwychodzićzamąż.

Chybażemniezaszantażujesz

Jużmówiłem,żetegoniezrobię.Niezamierzamuciekaćsiędoprzymusuczy

przekupstwa.Mamlepszypomysł.

Toznaczy?
Przedstawięcikorzyściwynikaceztegomałżeństwa.
Korzyścipowtórzyła.
No, owszem. Była w stanie je sobie wyobrazić. Na przykład budzenie się obok

niego każdego rana, spędzanie każdej nocy w jego ramionach, zaspokojenie tego
dzikiegopożądania,któreogarłojąwogrodzie

Mamwrażeniezamruczałsennie–aprzynajmniej,sądzącpotwoimrumień-

cu,jesteśichprzynajmniejczęściowoświadoma

Dajmispokój–burkła,odwracającsię,żebyukryćzaczerwienionepoliczki.
Olivio.–Poczułajegodłońnaramieniu,ogarłojąciepłojegociała.–Niechcę

cię wprawiać w zakłopotanie. Zaufaj mi, nasz wzajemny pociąg, choć tak niespo-
dziewany,trzebazaliczyćdoplusów.

Niewychodzisięzakogośtylkodlatego,żeczujesiędoniegopociąg–wykrztu-

siła.

background image

Oczywiście,żenie.Alekiedysiężenisz,lepiejżebytenktościępociągał,niesą-

dzisz?

AElena?Onateżciępociąga?
Nieodpowiedział.Odwróciłasięiotoczyłaramionami,jakbyjejbyłozimnoirze-

czywiście było. Od szoku. Bo jakaś jej część już się na tę zaskakucą propozycję
zgodziła.

NiespędziłemzElenąwystarczacodużoczasu,bysiętegodowiedzieć–po-

wiedziałwkońcu.Spotkaliśmysięzaledwiedwarazy,tomiałabyćumowabizne-
sowa.Żadneznasniebyłozainteresowaneniczyminnym.

Inieinteresowałocię,czysięchoćbypolubicie,niemówiącopożądaniu?
Westchnął.
DlaczegorozmawiamyoElenie?
Bozamierzałeśsięzniąożenić.Igdybysiętujakimścudempojawiła,zrobiłbyś

to.–Pokręciłagłową.–Rzeczywiścieniewiem,dlaczegomówimyoElenie.Wkaż-
dymrazie,janiezamierzamzaciebiewychodzić.Niemogę.

Uniósłbrwi,nawargachigrałmuuśmieszek.
Niemożeszczyniechcesz?
Jednoidrugie.
Popatrzyłnaniąznamysłem,kompletnieniewzruszony.
JesteśszczęśliwawParyżu,Olivio?
Cotozapytanie?
Trafione,pomyślałajednocześniezuczuciembliskimpaniki.Ijedyne,najakienie

zamierzałaodpowiadać.

Powiedziałaśmidzisiaj,żewybrałaśtakieżycie,boczujeszsiętambezpieczna.

Żewszystkoinnejestzbyttrudne.

Noi?
Proponujęcialternatywę.Bezpieczną,możeprzyjemniejsząniżtwojeaktualne

życie.Nieczujeszsiętamsamotna?

Niewychodzisięzamążzpowodusamotności.
Wieleosóbpobierasięwłaśnieztegopowodu.
Alenieja.
Nieodpowiedział,tylkoobserwowałjąiczekał.
Twojasugestiajestabsurdalna–wyrzuciłazsiebie.–Zupełniejakbymmiałaza

ciebie wyjść, bo bywam czasem samotna? – Gniewnie pokręciła głową. -Jesteś
straszniearogancki.

Arogancki?Raczejbardzosamotny.
Dżentelmenplayboy?–burkła.–Samotny?
Każdyzmoichzwiązkówzaspokajałtylkopodstawowepotrzeby.
Achciałeśczegoświęcej?
Właściwienie.Idlategosądzę,żeświetniedosiebiepasujemy.
Nierozumiem.
Naprawdę?–uśmiechnąłsięprawiesmutno.
Oliviapokręciłagłową,niechcącrozumieć,niechcącmuoddaćchoćbypunktu.
Jesteśmyprzyjaciółmi,przynajmniejtakąmamnadzieję.Iciągnienasdosiebie.

Tosolidnepodstawydlamałżeństwa.

background image

Może.–Nawettojednosłowouznałazazbytdużeustępstwo.
Czy zamierzał naciskać, doki się nie zgodzi? Tak przypuszczała, wiedząc, jak

bardzopotrafiłbyćprzekonucyijakbardzojąkusiło,żebysięzgodzić.

Pospieszniezgromadziławszystkiepowody,dlaktórychniepowinnasiędaćprze-

konać. Po pierwsze, prawie w ogóle go nie znała. Po drugie, był playboyem. I po
trzecie, był władcą. Zostałaby królową, osobą publiczną, a wystarczyła sama ta
myśl,byprzyprawićjąopokrzywkę.

Niezamierzałapakowaćsięwcośpodobnego,niezależnieodstopniaatrakcyjno-

ścipotencjalnegopartnera.Nawetprzezsekundęniesądziła,żetomożliwe.

Pokręciłagłową,aonwyszczerzyłzębywuśmiechu.
Jeszczetrochę–rzuciłżartobliwie–idymcipójdziezuszu.
Niemogęuwierzyć,żezaproponowałeśmicośpodobnego.
Naprawdęuważasz,żetotakienieprawdopodobne?
Jesteśzdesperowany–odparłabeznamiętnie.–Jajestemtwojąjedynąszansą.
Niekoniecznie.Napewnomógłbymszybkoznaleźćkogośinnego.
Powinnomischlebiać,żewybrałeśwłaśniemnie?
Skądże, ale chciałbym, żebyś poważnie rozważyła ten pomysł, zamiast go

zgóryodrzucaćijeszczesięoburzać.

Gniew częściowo ją opuścił i zabrakło poprzedniej pewności. Człowiek zaty

oburzeniemniemaczasunamyślenie.

Odetchnęłagłęboko,wolnowypuściłapowietrzeiusiadłanasofie.
Wporządku.Opowiedzmi,jaksobiewyobrażasznaszemałżeństwo.
Skoroniemogłasobieznimporadzićzłością,zrobitozapomocąchłodnejlogiki.

Zmusigo,bywycofałswojąpozycję.

Sama się okłamywała. Tylko ona sama mogła zmienić zdanie. Ta rozmowa była

igraniemzogniem,amałżeństwomogłosięskończyćzłamanymsercem.

Bojakkolwiekzbudziłjądożycia,szczęściaimiłości,niemiałazłudzeń,czegoon

naprawdęchce.Małżeństwadlaformy,całkowiciepozbawionegouczucia.

Przyznaję,nieprzemyślałemszczełów.Aletomożemyzrobićrazem.
Dajspokój.Chcęwiedzieć,jaktytosobiewyobrażasz.Pytamzczystejcieka-

wości.

Zciekawości–powtórzył.–Świetnie.Otóżwyobrażamsobiecośtakiego:jutro

spotkamysięwZłotymSalonie,tutaj,wpałacu.Wypowiemysłowaprzysięgi.Zosta-
niemymężemiżoną.–Szerokorozłożyłręce.–Całaresztajestdodyskusji.

Z pewnością to nie wszystko, pomyślała. Dlaczego jednak miałoby ją to obcho-

dzić,skorozamierzaławrócićnastudia,aniebraćślub!

Nietraktujtegotaklekko–powiedziała.–Przysięgatopoważnasprawa.
Dlamnieteż.Aleczynaprawdęzamierzaszjąwypowiedzieć,czypytasztylko

zciekawości?

Niepotrafiłaodpowiedzieć.Pocowogólekontynuowałatęrozmowę?
Toszaleństwo–wykrztusiławkońcu.
Kiwnąłgłową.
Wiem.
Niechcęzostaćosobąpubliczną.
Twojepublicznewystąpieniazostanąograniczonedominimum.Twojaprywat-

background image

nośćikomfortbędąnapierwszymmiejscu.

Pokręciłagłową.
Ostatniarzecz,jakiejbymchciała,tożyciewtymdziwnymkraju,gdziewszyst-

kojestinneodtego,coznam.

Otymmożemyporozmawiać.Jeżelizamniewyjdziesz,będzieszmogładzielić

swójczasmiędzyKadariParyż.

Aletybędziesztutaj.
Tak.
Awięcnaprawdęsugerowałrodzajumowy,jakąmiałzEleną.Związekbezuczu-

cia,okazjonalnewspólnepublicznewystąpienia.

Pomimotowjejwyobraźnipojawiłsięobrazichobojgawłóżku.Czytomożliwe,

żebysięwniejzakochał?

Noniewiem–powiedziałacierpko.–Acojanatymzyskam?
Popierwsze,towarzystwo
Towarzystwo?Kiedyrozdzielinaspółświata?Ijakmiałobytowyglądaćwprzy-

padku dwóch właściwie obcych osób? Mówiłam ci to wczoraj i powtórzę znowu:
wogólemnienieznasz.

Pochyliłgłowęiuśmiechnąłsięzagadkowo.
Takuważasz?
Znałjąlepiejniżktokolwiekinny,aleonauparcietemuzaprzeczała.
Tak.Nieznaszmnie.
Wiem, że rano pijasz kawę, a po południu herbatę. Nie znosisz zapachu ryb.

Ubieraszsięnaciemno,alelubiszjasnekolory.Kiedysiędenerwujesz,drgacilewa
stopa.

Obojewtejsamejchwilispojrzelinajejstopyizdecydowanymgestemoparłaje

napodłodze.

Doceniam twoją zdolność obserwacji, ale to jeszcze nie świadczy, że mnie

znasz.

Choć nie chciała się do tego przyznać, fakt, że zebrał o niej aż tyle informacji,

zrobiłnaniejwrażenie.Skądtowszystkowiedział?Onaniemogłamusięzrewan-
żowaćichybabyłztegozadowolony.

Pozatymlubiszspokojneżycie.
Samaciotympowiedziałam.
Aleniezawszetakbyło.Kiedyśkogośkochałaśiniechceszwięcejpróbować.

Masz swoje tajemnice, choć udajesz, że niczego nie ukrywasz. Masz cudowny
śmiech,aleniktgoniesłucha.Kupiłaśsobieczerwonąapaszkę,aleniewkładaszjej
pozadomem.Przypracynuciszprzebojesprzeddziesięciulat,alenieznaszżadne-
godzisiejszegohitu.Nieczęstosiadaszdopianina,alekiedyjużtozrobisz,muzyka
ociekasmutkiem.–Usiadłnasofieipatrzyłnanią,unoszącbrwi.–Jakmiidzie?

Jeżelimyślisz–szepładrżąco–żetomnieskłonidomałżeństwaztobą,je-

steśwbłędzie.

Niechceszzdradzaćswoichtajemnic.–Pokiwałgłową,jakbysiętegospodzie-

wał.–Więcniepowinnaśużywaćargumentu,żecięnieznam.Bowcaleniechcesz,
żebymciępoznał.

Samajużniewiedziała,czegonaprawdęchce.Odwróciławzrok.

background image

Dlaczegomiałabymchciećwyjśćzaciebie?
Już ci mówiłem. Dla towarzystwa. Poza tym ciągnie nas do siebie. Dla seksu.

Bliskości, choć nie przesadnej. – Pochylił się do niej i, choć niechętnie, musiała na
niegospojrzeć.–Botegoobojechcemy,prawda?Blisko,aleniezabardzo.

Nawetniewiem,cotowłaściwieznaczy.
Wyjaśnięci.Pozwolęcizachowaćswojesekrety,ajazachowamswoje.Będęsię

ztobąkochałkażdejnocy,aleniebędępytałanioczekiwałwyznań.Niezakocham
sięwtobieiniezłamięciserca.

Oliviaprzycisnęładłoniedopiersi.Tesłowamiałyjąuspokoić,alezabrzmiałytak

zimnoProponowałwięcejniżjejdotychczasoweżycie,aleczytowystarczy?Czy
kiedykolwiekodważysięsięgnąćpowięcej?

Iprzypuszczasz,żezaakceptowałabymtakąumowę?
Samapowiedziałaś,żenieszukaszmiłości.Jateżnie.
Rozczarowanieciążyłojejjakkamień.
Dlaczego?
Wzruszyłramionami.
Przypuszczalniezpodobnychpowodów.Choćnigdyniezabrnąłemtakdaleko,

bykogośpokochać.

Skoroniemiałeśzłamanegoserca,dlaczegotakbardzoboiszsięzranienia?
Możedziecięcesercejestbardziejwrażliwe?
Myśliszoswoimojcu?
Podoświadczeniachznimtrudnobyłobymikomuśzaufaćalbopokochać.
Traktowałcięokrutnie?
Tobezznaczenia–uciął.–Mówimyoprzyszłości.Otym,comoglibyśmyuzy-

skaćodsiebienawzajem.

Agdybym
Gdybymwyznała,żechcęwięcej?
Nie,tegoniemogłamupowiedzieć.Niemogłasięażtakodkryć.
Agdybympowiedziała,żelubięmojeżycietakie,jakiejest?
Niewiem,czybymuwierzył.
Chciałamuwypomniećarogancję,alenieznalazłaodpowiednichsłów.Naglepo-

czułasięzmęczonaudawaniemitymiwszystkimikłamstwami.

Możecośprzeoczyłam,aleniewiem,czyto,coproponujesz,wypełnipustkę.
Spróbuj.
Ajeślisięnieuda?
ZawszemożeszwrócićdoParyżaiwieśćżycie,jakiewiodłaśwcześniej.Pozo-

stanieszmojążoną,aleniebędęcięniepokoił.

Tobrzmiałojeszczesmutniej.Oczyzapiekłyjąodłeziodwróciłasię,próbującje

ukryć.Alebyłojużzapóźno.

Ktoś cię kiedyś zranił, prawda? Rozumiem to i obiecuję uszanować. Z mojej

stronynicpodobnegocięniespotka.

Niemożeszskładaćtakichobietnic.
Będęsiębardzostarał.
Toniewystarczy.–Odetchnęłagłęboko.–Nierozumiesz.Jestinaczej,niżcisię

wydaje.Niktniezłamałmiserca,takjakmyślisz.

background image

Więc?–spytał,zaskoczony.–Cosięwydarzyło?
Przełknęłałzy.OstatniorozmawiałaoDanielu,kiedyojciecradził,byonimzapo-

mniała. Na zawsze. Teraz jednak chciała o nim mówić, zapragnęła, żeby Aziz do-
wiedziałsięwszystkiegoizrozumiał.

Szaleństwo?Możeitak,alebardzotegochciała.
Olivio?
MiałnaimięDaniel–zaczęła,patrzącmuprostowoczy.–Byłmoimsynem.

background image

ROZDZIAŁDZIEWIĄTY

Tego się nie spodziewał. Syn. Dziecko. Ból na jej twarzy mówił wyraźnie, że to

cośdużopoważniejszegoniżnieudanyromans.

Pochyliłsięinakryłjejlodowatozimnądłońswoją.
Bardzomiprzykro–powiedział.–Opowieszmiotym?
Ztrudemopanowałałkanieizaczęłamówić.
Miałamsiedemnaścielat.–Podniosłananiegopełnełezoczy.–Nigdyotymni-

komuniemówiłam–powiedziałacicho.–Nikomu.

Mniemożesz–odparłspokojnie.–Jeżelitegochcesziuważasz,żetomożeci

pomóc.

Niewiem.
Wyciągnęładłońspodjegodłoniiobłasięramionami,jakbybyłojejzimno.Ten

gest sprawił, że zapragnął wziąć ją w ramiona, utulić i pocieszyć w sposób, który
niemiałnicwspólnegozpożądaniem.

Staramsięnawetonimniemyśleć–szepła.–Zabardzoboli.
Cosięznimstało?
dził,żenieodpowie,boprzezchwilęsprawiaławrażenienieobecnej.
Oddałamgo–szepłałamiącymsięgłosem.
Spuściła głowę, ramiona jej drżały. Aziz nie myślał, instynktownie objął smukłe

ciało wstrząsane łkaniem. Nie broniła się, tylko wtuliła w niego jak przerażone
dziecko.Tosprawiło,żejeszczemocniejzapragnąłpocieszyćjąichronić.

Kiedyostatnioktośgopotrzebowałzpowoduinnegoniżseks?Wmówiłsobie,że

takibyłjegowybór,aledopierokiedytrzymałwramionachOlivię,uświadomiłso-
bie,jakbardzomutegobrakowało.

Jeżeliniezmieniplanówcodoswojegomałżeństwa,tengłódnadalwnimpozosta-

nie.Wtymsugerowanymprzezniegochłodnymzwiązkuniebędziemiejscanain-
tymność,dzieleniesięsekretami,ofiarowaniesobienawzajempociechy.Obojejuż
zdążylizłamaćzasadyibyłprzekonany,żeniewyniknieztegonicdobrego.

Tobyłprzypadek–powiedziała.
Głosmiałazduszony,aprzezkoszulęczułwilgoćjejłez.
Nawetniemiałamwtedychłopaka.Poszłamnapartyizadużowypiłam.Nor-

malnieniepiłamprawiewcale,pozakieliszkiemwinadorodzinnejkolacji.Akurat
dostałamsięnastudia,poczułamsiędorosła.Noibyłtamchłopak,którymisięod
dawnapodobał.

Śmiałwykorzystaćfakt,żebyłaśpijana?Toprzecieżgwałt.
Nie, aż tak pijana nie byłam. Tyle że czułam się atrakcyjniejsza i pewniejsza

siebieniżnormalnie.Ażejednoprowadzidodrugiegowestchnęła.–Ranożało-
wałam,nawetbardzo,alenigdybymnieprzypuszczała,żezajdęwciążę.

Kiedysięzorientowałaś?
Janie.Mama.Podejrzewałacośdużowcześniej.Miałamporannemdłości,ale

background image

myślałam,żetogrypażołądkowa.Powiedziałamioswoichpodejrzeniach,alewyda-
łomisiętoniemożliwe.Oczywiściemiałarację.

Nieprzerwałaściąży.
Nie,nieprzerwałam.Choćniewielebrakowało.Mamawszystkozorganizowa-

ła.MiałyśmyjechaćdoNowegoJorku,bownaszymstanieaborcjabyłanielegalna.
To miało być pod płaszczykiem wspólnej wyprawy matki i córki na zakupy. Nie
chciała,żebyojciecsiędowiedział.

Dlaczego?
Twierdziła, że to by go zabiło. Nie dosłownie oczywiście. Zawsze byłam jego

ulubienicą.Psułmnie,alebardzokochał.Niemogłamznieśćmyśli,żetakbardzogo
rozczaruję.Kiedybyłzmęczony,prosił,żebymgrałamunapianinie.Mówił,żemoja
muzyka go uspokaja. Mama twierdziła, że nie zniósłby tego, co zrobiłam. Nie po-
zwoliłaminicmupowiedzieć.Gdybymtylkomiaławtedydosyćodwagi

Niemógłznieśćtegobezmiarusmutkuwjejgłosie.Całatasytuacjadławiłajądo

dziś,niepozwalającnormalnieżyć.

NoipojechałyśmydoNowegoJorku–mówiładalej.–Poszłamdokliniki,dotar-

łamnawetdogabinetulekarskiego.Przezcałyczasmiałamwrażenie,żetowszyst-
ko dotyczy kogoś innego, zupełnie jakbym oglądała film i była ciekawa, co dalej.
A potem przyszła do mnie lekarka. Była bardzo miła i zapytała, czy rozumiem, co
się dzieje. Nie mam pocia, czy pytała o to każdego, czy tylko ja wyglądałam na
takąprzerażoną.

Wyobrażam sobie – mruknął Aziz w jej włosy. – To musiało być okropne do-

świadczenie.

Powiedziałam,żerozumiem,aleniepotrafiętegozrobić.Mamabyławpocze-

kalniikiedydoniejwróciłam,naprawdęsięwściekła.

Straszne.
Nawetjejniewinię.Starałasięchronićmnieidobreimięrodziny.Możeteżka-

rieręmojegoojca.–Głosznówjązawiódł,więcprzezchwilętylkooddychałagłębo-
ko.–Zawszebyłtakimmarzycielem.Pewniepotrzebujekogośtakiegojakona.

Icosięstałopotem?–zapytałpochwili.
Powiedziałam, że chciałabym zatrzymać dziecko, ale stwierdziła, że zmarnu

sobieżycie.Przezniemalcałypierwszytrymestrciążytrwałimpas.Kiedypierwszy
razpoczułam,jakdzieckokopie,nadalniemiałampocia,coznamibędzie.

Wyobraziłjąsobie,obejmucądłońmizaokrąglonybrzuch,pogrążonąwoceanie

lękuizwątpienia.

Och,Olivio.
Mama chciała, żebym oddała je do adopcji. Najchętniej ukryłaby moją ciążę

przed wszystkimi. Planowała mówić, że miałam załamanie nerwowe i zamierzała
mniewysłaćdoAmeryki,żebymurodziławtamtejszejklinice.

Myślopodobnymtraktowaniucórkibudziławnimoburzenie.
Iwyjechałaś?
Takprzyznałapochwilimilczenia.–Wkońcusiępoddałamiwyjechałam.
Czuł,żeczegośmuniemówi,aleniechciałwypytywać.
Jakdługotambyłaś?
Półroku.Tobyłopodpewnymiwzględaminajdłuższepółrokuwmoimżyciu,ale

background image

podinnyminajkrótsze.Wiedziałam,żebędęmusiałaoddaćdziecko.Niebyłamna
tylesilna,żebyjezatrzymać.Powinnambyła,aleniebyłam.

Byłaśbardzomłoda.
Wiem,aleinnedziewczynyjakośsobieradziły.Ajaniezrobiłamnic.Byłamotę-

piałaikompletniepozbawionasił.

Objąłjąwmocnymuścisku.
Powiedz,cosięstałopotem.
Urodziłsięślicznychłopczyk.Wzięłamgonaręce.Byłmaleńki,mieściłsięaku-

ratwzgięciemojegołokcia.Wyglądałjakmałystaruszek.–Nawpółsięśmiała,na
wpółpłakała.–Byłzemnącałąnoc,nawetgokarmiłam,choćpiegniarkimitood-
radzały.Przyglądałmisiętyminiebieskimioczkami,kiedygokarmiłam.Byłbardzo
bystry.Nadałammuimię,choćwiedziałam,żemożezostaćzmienione.Daniel.Apo-
temgooddałam.–Mówiłaterazszybciej,dośćbezładnie.–Mamnadzieję,żejest
szczęśliwy. Modlę się o to. Adoptowało go amerykańskie małżeństwo. Spotkałam
sięznimi,sprawialibardzodobrewrażenie.Mamnadzieję,żedobrzesięnimza-
opiekowali.

Aleniechciałaśgooddać.
Nie.
Zamilkła,alewciążtuliłasiędoniego.
Próbowałamsobietłumaczyć,żetakbędzielepiej.Przedemnąbyłystudia,po-

temkarieramuzyczna.Mamawciążmipowtarzała,żepowinnamonimzapomnieć,
bo przede mną całe życie. A ja miałam wrażenie, że wszystko się skończyło. I to
zmojejwiny.

Niepowinnaśsięobwiniać.Byłaśbardzomłoda.
Czytomaażtakieznaczenie?Jaksięczegośbardzopragnie,powinnosięoto

walczyć.

Niechciałsięzniąspierać,borozumiał,coczuje.Wiedział,żemożnacośsobie

powtarzaćpowielokroćinigdywtonieuwierzyć.Znałtozwłasnychprzeżyć.

Teraz rozumiał, dlaczego skryła się przed światem i szukała spokoju. Dlaczego

niemiałaochotypróbowaćkolejnyraz.Czymógłjąotowinić?Onreagowałpodob-
nie,choćjegoprzeżycianiemogłysięrównaćzjej.

Cobyłopotem?–spytał.–Poszłaśnastudia?
Najedensemestr.Niewieleztegopamiętam.Byłamcałkiemodrętwiała.
Odsułasięodniegoizarazzaczęłomubrakowaćjejciepłejmiękkości.Usiadła

nasofieismutnoopuściłagłowę.Długiewłosycałkiemzasłoniłytwarz.

RzuciłamstudiapoBożymNarodzeniuiniedługopotymojcieczałatwiłmipra-

cęuciebie.

Znówczuł,żeczegośmuniemówi.
Niechciałaśrobićczegośinnego?–spytał.
Nie.–Wstałaipodeszładookna.–Iniewiem,czemucitowszystkoopowie-

działam.Mieliśmyprzecieżzachowaćswojesekrety.

Żałujesztego?
Tymrazemodwróciłasięispojrzałamuwoczy.
Anitrochę.Itomnieniepokoi.
Tak,tobyłoniepokoceitodlanichobojga.Osobapowierzacakomuśswójse-

background image

kretmusiałaufaćdyskrecjitegokogoś.Ichoćprzyrzekł,żejejniezrani,naglewy-
dałomusiętodużotrudniejsze.Niemógłjejzranić,bozależałomunaniejbardziej,
niżsięspodziewał.Ibardziejniżbytegochciał.

Takie obnażenie duszy z pewnością nie wchodzi w zakres naszej ewentualnej

umowy,prawda?–powiedziałatonemwcalenieżartobliwym.–Chybacięzaskoczy-
łam.

Oczywiście,żenie.Akształtumowynadaljestdodyskusji–odparłtaklekko,

jaktylkopotrafił.

Wciążchceszsięzemnąożenić?
Tak.
Irzeczywiścietegochciał,choćnicnieszłopojegomyśliisamwcaleniebyłpe-

wien,jakmiałobyterazwyglądaćichmałżeństwoiczegobyodniegooczekiwał.

Pokręciłagłowąiodwróciłasięplecamidookna.
Szaleństwo–mrukła.–Kompletneszaleństwo.
Owszem,aletestamentmojegoojcatoteższaleństwo.
Ożeniłbyśsię,gdybynietenwarunek?
Zawahałsię,niepewny,cochciałabyusłyszećiileprawdypowinienwyznać.
Niewiem–odparłwkońcu,przynajmniejuczciwie.
Acozdziedzicem?Musiszgomieć.
Tak.
Zacisnęłamocnopalcenaparapecie.
Więcwtymmałżeństwiezechceszmiećdzieci?
Tobyłoistotnepytanie.
Tak–odparł.
Niewspomniałotymwcześniej,bowłaściwieotymniemyślał.Czekałnajejre-

akcję,aletylkowpatrywałasięwokno.

Cootymsądzisz?–zapytałwkońcu.
DzieckoPokręciłagłową.–No,niewiem.
Chciałabyśmiećwięcejdzieci?
Nigdyniemyślałamzamilkła,więcczekał.
Podobnie jak ona zaczynał sobie uświadamiać konsekwencje zawarcia małżeń-

stwa. Kiedy zamierzał związać się z Eleną, wszystko omówiono wcześniej i ujęto
w dwudziestostronicowym dokumencie. Zaakceptowali to oboje i mieli podpisać
jako umowę biznesową. Niczego innego nie oczekiwał. Małżeństwo z Eleną miało
załatwićsprawęspełnieniawymogówtestamentuojca.

ZOliviąwszystkowyglądałozupełnieinaczej,zwłaszczateraz,kiedywysłuchałjej

historii,kiedyocierałjejłzy,czułjejból

Nie wolno mu pozwolić sobie na więcej. Olivia nie chciała go pokochać, on nie

chciałpokochaćjej.Musielibyutrzymaćswójzwiązeknabezpiecznieobojętnympo-
ziomie.

Nie mogę ci dać odpowiedzi teraz – powiedziała. – To zbyt poważna decyzja.

Wiem,żeterminupływajutro.Zadzwoniędociebiepóźniej.Narazieniemogę
Pokręciłagłową,przygryzającwargę.

Rozumiem–odparłzespokojem.
Dlaobojgabyłatodecyzjawielkiejwagi,przyczymmałżeństwobyłokonieczno-

background image

ściądlaniego,aleniedlaniej.

Cozrobisz,jeżeliodwię?–spytała.
Niemusiszsiętymprzejmować.Wolałbymraczej,żebyśodwiła,niżzgodziła

siętylkopoto,żebymipomóc.–Uśmiechnąłsię,choćbyłomuciężko,boniemógł
znieśćmyśliowspółczuciu.–Małżeństwotoniemisjadobroczynna.

Wiem.
Naszemałżeństwobyłobyrówniekorzystnedlaciebie,jakidlamnie.
Niebyłprzekonany,żenaprawdęwtowierzy,boco,taknaprawdę,mógłjejofia-

rować?Przyjaźń?Gdyzechcemiećprzyjaciół,znajdzieich.Amałżeństwoniebyło
jejdoniczegopotrzebne.

Dlaczego więc w ogóle się nad tym zastanawiała? Nagle go olśniło. Dziecko.

Chciaładziecka.

Niejego,jegoprzyjaźniczyjegociała.Tylkodziecka.Własnego.
Zastanówsię–powiedział.–Kiedyjużcośpostanowisz,wiesz,gdziemniezna-

leźć.

Kiwłagłowąiponieznośniedługiejchwiliodwróciłasięiwyszłazpokoju.
Azizniebyłwstaniepozbieraćrozbieganychmyśli.Jaksiębędzieczul,jeśliOli-

viarzeczywiściezgodzisięwyjśćzaniego?Instynktownieczuł,żewcalenieprzy-
niesiemutoprawdziwejulgiiniemiałochotyzastanawiaćsię,dlaczego.

Olivia szła wolno korytarzem, ledwo zdając sobie sprawę, dokąd zdąża. Jakimś

cudemznalazłaswojąsypialnię,szczęśliwiepustą.Wtejchwiliniezniosłabywidoku
nikogo,nawetMadyiAbryzichmiłymiuśmiechami.

Usiadłanałóżku,kompletniewyczerpanapsychiczneifizycznie.
Wydarzeniaostatnichkilkugodzinwciążkotłowałysięjejwgłowie,odnamiętne-

go pocałunku w ogrodzie, przez szokucą propozycję małżeństwa, po jej własne,
równie szokuce wyznanie. Samej jej trudno było uwierzyć, że powiedziała mu
oDanielu,płakałaiznalazłapocieszeniewjegoramionach.Aterazpoważniemy-
ślałaoprzyciujegopropozycjimałżeńskiej.

Uznałatozaszaleństwo,aonsięzniązgodził.Botobyłoszaleństwo.Ledwogo

znała. Miała zostać królową, pokazywać się publicznie i być fotografowana przez
prasę,podczasgdyzawszepragnęłaspokojnego,samotnegożycia.

Imiałabydziecko.
Dziecko,któreoczywiścieniezastąpiDaniela,alebędziejej,będziejemogłako-

chaćihołubić,choćwjakimśstopniuodkupićprzeszłość.

Ależebymiećdziecko,niemusiaławychodzićzamąż.Wielekobiettaksobiera-

dziło.Niepotrzebowałynawetmężczyzny;istniałyprzecieżbankispermy.Ażdziw-
ne,żewcześniejotymniepomyślała.Terazjednakwiedziałajuż,żeonachcecze-
goświęcej.Pragnęławsparciakochacegopartneraipomocywwychowaniudziec-
ka.

AleczytomógłtobyćAziz?Przecieżjasnopowiedział,żeniezależymunapraw-

dziwym,kochacymsięmałżeństwie.Ryzykowałazłamanieserca,auchronićmógł
jątylkonatychmiastowypowrótdoParyża.

AlepowrótdoParyżabyłbyporażką.Niemogławrócićdożycia,jakieprowadziła

wcześniej.

background image

Pragnęławięcej,choćpróbaosiągnięciategozAzizemzakrawałanaszaleństwo.
Niekrył,żeaninieszukauczucia,aniniezamierzagookazywać.Wystarczaco,

aleniewięcej,powiedział.Alecotoznaczy„wystarczaco”?

Znowu stanął jej w pamięci ten niezwykły pocałunek i wyobraziła sobie bycie

znimjakojegożona,kochanka.Wyciągnęłasięnałóżkuizapatrzyławbaldachim
nadgłową.CzynapoważnierozważałapoślubieniewładcyKadaru?

Przymknęłaoczy.Szaleństwo,powtórzyłasobie.Szaleństwo.Jużwzbudziłwniej

tyleuczućipragnień.Cosięzniąstanie,kiedyzostaniejegożoną?Nawetgdyby
postanowilinieprzekraczaćgranicprzyjaźni,toniemogłosięudać.

Jakmiałabysiępowstrzymaćoduczucia,odzakochaniasięwnim?Przezdziesięć

lat powstrzymywała się od jakichkolwiek uczuć i nie zamierzała do tego wracać.
Azizobudziłjądożyciaimogłajużtylkopójśćnaprzód.Chciałatego,cojejzaofero-
wał:przyjaźni,bliskościfizycznej,dziecka.

To było dużo więcej, niż miała kiedykolwiek w dorosłym życiu, i będzie musiało

wystarczyć. Ale choć wybrała życie, nadzieję i szczęście, nie miała pocia, jak to
rzeczywiściebędziewyglądać.Cogorsza,byłaprzekonana,żejejprzyszłypartner
wcaleniemarzyłotymsamym.

OdwyjściaOliviiAzizkrążyłposwoimgabinecie,jakbychciałzdeptaćdywando

nitek.Westchnąłfrasobliwieispojrzałnazegarek.

Ileczasupowinienjejdać?Icozrobi,jeśliodwi?Problemwtym,żejużteraz

niechciałsięwiązaćzbylekim.AlegdybyOliviaodwiła,będziemusiałznaleźć
kogośnajejmiejsce.Podpisaćkolejnąumowę,którazabezpieczygozewszystkich
stron. Musiał się bardzo starać, żeby jego narzeczona została zaakceptowana
przeznaród.

Niemiałochotyznówtegopowtarzaćisamsięsobiedziwił,żebyłgotówpodpi-

saćtakbezdusznąumowęjaktęzEleną.

CojednakoznaczałabyzgodaOlivii?
Znówzacząłniespokojnieprzemierzaćgabinet.Spędzonezniąpopołudniezasad-

niczo zmieniło jego podejście. Pocałunek, zwierzenia, trzymanie jej w ramionach,
dotykjejwłosównapoliczku,jejłzy

Już samo wspomnienie wywoływało ból podobny do tego, jaki czuł, kiedy będąc

chłopcem,starałsięzyskaćmiłośćojca.

Czyżbyznówwstąpiłnatęsamąścieżkę?Próbowałzyskaćuczuciekogoś,ktonie

chciałotymsłyszećijasnotowyraził?

Nie,oczywiście,żenie.Tamtabolesnalekcjaczegośgonauczyła.Choćmiałdla

Oliviiwieleczułościiwspółczucia,toniemogłobyćmowyomiłości.Gdybyjąpoślu-
bił,dałbyjejto,coobiecał.Towarzystwo.Dzieci.Lojalność.

Aleniemiłość.
Taksięzapamiętałwtychrozważaniach,żedźwiękprzydrzwiachwręczgoprze-

straszył.OdwróciłsięizobaczyłOlivię.Wciążmiałanasobieprostespodnieibluz-
kękoszulową,wktórychwidziałjąwcześniej,terazlekkopomięte,alerozpuszczo-
ne włosy ciemną falą okalały jej twarz. Farba zaczęła już blaknąć i gdzieniegdzie
spodciemnegoprześwitywałabarwakarmelu.

Dobrywieczór–uśmiechnąłsięblado.–Wyglądaszpoważnie.

background image

I tak się czuję. – Weszła do pokoju, zamykając za sobą drzwi. – Malik powie-

dział,żetucięznajdę.Mamnadzieję,żenieprzeszkadzam.

Nie,oczywiścieżenie.Podłaśdecyzję?
Tak.
Zacisnąłdłoniewkieszeniachspodni.
CóżNietrzymajmniewięcwniepewności.
Niemamtakiegozamiaru.Tylkototrochęjakskokzklifu.Niemaszpocia,

coczekawdole.

Sercemuzamarło,aleczyzulgi,nadzieiczylęku,niewiedziałiniechciałsięza-

stanawiać.

Czytooznacza„tak”,Olivio?
Tak.–Wargidrżałyjej,nawetjaksięuśmiechała.–Tak.Alemammnóstwopy-

tańimnóstwoobaw.

Tooczywiste.Aleowszystkimmożemyrozmawiać.Damysobieradę.
Niemogęcitegoobiecać.
Alejamogę.–Czułnietylkoulgęinadzieję,czułradość,któragouskrzydlała.–

Rozwiążemykażdyproblem.Obiecujęcito.Aleniewtejchwili.

Dlaczego?
Terazzamierzampocałowaćmojąnarzeczoną.
Rozchyliławargizaskoczonaipełnaoczekiwania,aonobjąłjądelikatnieiprzy-

ciągnąłdosiebie.

Och,jakżenatoczekał,jakbardzotegopragnąłodmomentu,kiedypocałowałją

pierwszyraz.Pragnąłjejipotrzebowałcałymsobą.

Azizszepła,kiedyniemalbezwiedniesięgnąłdojejpiersi.
Wtychsprawachzpewnościąniebędziemymieliżadnychproblemów–zamru-

czał.–Doprowadzaszmniedoszaleństwa,Olivio.

Tymnieteż–wyznała,zarumieniona.–Naprawdęmożemytozrobić?
Co,konkretnie,masznamyśli?–Mrugnąłszelmowsko.
Oliviaroześmiałasięradośnie.
Dobrzewieszco.Tocałemałżeństwo.
Ależoczywiście.
Znówwziąłjąwramiona.Akuratwtejchwiliniemiałnajmniejszejochotyzapew-

niać,żenigdysięniezranią,boprzecieżsięniekochają.

Wtejchwilichciałjątylkocałowaćdoutratytchu,coteżbezzwłokiuczynił.

background image

ROZDZIAŁDZIESIĄTY

Narzeczenisiedzieliprzydużymmahoniowymstole,naprzeciwnichzespółpraw-

ników;pomiędzynimileżałplikdokumentów.Ślubmiałsięodbyćzagodzinę.

Popoprzednimnamiętnymwieczorzeporanekupłynąłnaprzeglądaniudokumen-

tów, których drobny druk tańczył Olivii przed oczami. Aziz w szarym garniturze
iokularachspuszczonychnaczubeknosa,wydawałsięwręcznieprzystępny.

Zupełniejakbybyłnieznajomym.Niewiedziałanawet,żenosiokulary.Nibydro-

biazg,alewtejchwilinabrałogromnejrangi.Przypomniałjejboleśnie,jakmałowie
otymmężczyźnie,choćprzyrzekładzielićznimżycieibyćmatkąjegodziecka.

Itylkootympowinnamterazmyśleć,powiedziałasobietwardo.Zapomniećonie-

realnychmrzonkach.Będzietowarzyszkąjegożyciaidamudziecko.Głębokowie-
rzyła,żebędziedobrymojcemimężem.

Aleczymogłabyćtegopewna?
Codopunktupiątegoodezwałsięktóryśzprawników,wyrywającjązza-

myślenia.

Tak?–Nerwowoprzeglądałaswojąkopięumowy.
Azizprzewróciłstronęiwskazałjejodpowiedniemiejsce.
Dzięki.–Zarumieniłasię,zawstydzona.
Punktpiątydotyczył,jaksięokazało,jejkrólewskichwystąpień,któremiałymieć

miejscewzależnościodpotrzeby.

Możeszjeograniczyć,jeżelichcesz–wyjaśniłAziz.–Naprzykładnieczęściej

niżrazwmiesiącu.

wiłspokojnie,bezemocji,jakbytobyłozwykłespotkaniebiznesowe,cospra-

wiało,żeOliviichciałosięwyć.

Te wszystkie zabezpieczenia powinny ją uspokoić, bo miały chronić jej interesy.

Wtensposóbprzynajmniejmiałaświadomość,conasiebiebierze.

Tylkożeonaniebyłanawetpewna,czynaprawdętegochce.Poprzedniegowie-

czorupowiedziałasobie,żewybierażycieiobiecałasobie,żebędzieradosna.Aziz
potrafiłsprawić,żeuwierzyławpowodzenietegozwiązku,botowciążbyłoznacz-
niewięcej,niżmiaładotychczas.

Aletegorankaniebyłajużniczegopewna.
Olivio?–Patrzyłnaniąpytaco.
Razwmiesiącutodobrypomysł.
Odwróciłsiędoprawników.
Proszętouwzględnić.
Acodopunktuszóstegopowiedziałjedenzprawników.
NerwowozerkładoumowyiodwróciłasiędoAziza.
NierozumiemCzegotodotyczy?
Dzieci.
Tuteżsąjakieśobostrzenia?

background image

Możemytoprzedyskutować.Tendokumentjestopartynaustaleniachpoczynio-

nychzEleną,aleterazsprawawyglądainaczej.

Nietakbardzo,pomyślaławpanice.Towciążtylkoformalnemałżeństwo.Nicin-

negojakumowabiznesowa.

ZerkłanaAziza,alejegotwarzbyłanieprzenikniona.
JaksięwtejkwestiiumawiałeśzEleną?–zapytała.
Oboje potrzebowaliśmy następców, więc pierwszy syn miał być moim dziedzi-

cemwKadarze,anastępnyjejwTallii.

Agdybyścieniemielisynów?
Wzruszyłramionami.
Zawsze może się tak zdarzyć, ale wszystko się zmienia. Prawdopodobnie do

czasu,kiedymojedzieckoosiągnieodpowiedniwiek,natronieKadarubędziemogła
zasiąśćtakżekobieta.

Oliviawzięłagłębokioddech.
Chciałabym,żebyżadneznaszychdzieciniezostałowysłanedoszkołyzinter-

natem.

Azizkiwnąłgłową.
Proszętozapisać–zwróciłsiędoprawników.
Iżadnychniańiguwernantek.
dziemy potrzebowali pomocy przy dzieciach. Część czasu zajmą twoje kró-

lewskieobowiązki,nawetjeżeliograniczymyjedominimum.

Dobrze,aletylkotaką,jakązaakceptujęosobiście.
Ija–dorzuciłlekko.–Wporządku?
Chłodnenegocjacjenigdynie byłyjejmocnąstroną. Bliskapaniki,tylko kiwła

głową.Obserwowałjąprzezchwilę,potemzwróciłsiędoprawników.

Zostawcienasnamoment,dobrze?
Kiedywyszli,wstałodstołu.
Cosiędzieje,Olivio?
Nic–odparłamrukliwie.
Cościęniepokoi?Maszjakieśwątpliwości?
Stałprzedniązramionamiskrzyżowanyminapiersi.Niebyłyzłyczyzdenerwo-

wany, tylko uderzaco spokojny. Jakby uczestniczył w spotkaniu biznesowym
ogromnejwagi.

Nie mam wątpliwości – odparła po chwili. – Ale to wszystko jest dziwaczne,

aomawianietychszczełówjeszczepogarszasytuację.

Więcjednakmaszwątpliwości.
Jajajużnicniewiem!–Odwróciłasięodniego,bliskałez.
Emocje,któreskrywałaprzezdziesięćlat,nietakłatwobyłozdławić.
OlivioStanąłzaniąipołożyłjejdłonienaramionach.–Wiem,żetasytuacja

jestdziwaczna,dlamnieteż.Aletonieznaczy,żeniezadziała

Takjakpralka?–wtrąciła.–Alboblender?–Jejśmiechmiałwsobiecieńhiste-

rii.

Strząsnęłazsiebiejegodłonieienergiczniepokręciłagłową.Azizpatrzyłnanią

wzamyśleniu.

Akurat takie porównanie nie przyszłoby mi do głowy. Ale może po prostu po-

background image

wiedzmi,cosiędzieje.Czegosięboisz?

Niebojęsię.
Aprzecieżsiębała.Bałasię,żesięwnimzakochaibędziecierpiała.
Poprzedniejnocy,kiedyjątaknamiętnecałował,przyszłośćjawiłasięraczejopty-

mistycznie. Dziś, kiedy stał przed nią w oficjalnym, ciemnym garniturze, wszystko
sięzmieniło.

Niemogęsobietegowyobrazić–powiedziałaniejasno.–Ajeżelitwoipoddani

mnieniezaakceptują?Naraziemyślą,żejestemEleną,aleco,jeżelizechcąpraw-
dziwejEleny?Ico,jeżeliwybiorąKhalila,botyichokłamałeś?Mówiłeś,żekrajjuż
jest niestabilny. – Było łatwiej skupić się na polityce, niż na własnych uczuciach,
zwłaszczanatych,którychsiętakobawiała.–Twierdziłeś,żewiadomośćozniknię-
ciu Eleny może wywołać niepokoje, nawet wojnę domową. A jeżeli nasze małżeń-
stwosiędotegoprzyczyni?

Toryzykokonieczne.–Mówiłzimnojakjeszczenigdy.–Aletyniemusiszryzy-

kować.Niemusiszzamniewychodzić.Jeżeliniechceszryzykować,jeszczemożesz
sięwycofać.Lepiejterazniżzagodzinę,kiedyjużzłożymyprzysięgę.Mieszkańcy
Kadarunieakceptująrozwodów.

Spojrzałnaniąniemalobojętnieiprzezmomentzwątpiła,żejemunaprawdęza-

leżynamałżeństwieznią.Możemiałalternatywę?

Agdybymsięterazwycofała?Ślubmabyćzagodzinę.
Właściwiezatrzykwadranse–poprawił.–Przyznaję,żeniełatwobędziezna-

leźćkogośnatwojemiejsce.

Nie chcę być tylko twoją kochanką – wybuchła załamucym się głosem. –

Chcęodżyciaimałżeństwaczegoświęcej.

Aczegokonkretnie?
Miłości.Chcę,żebyśmniekochał.Tegoniemogłapowiedzieć.Nawetniechciała

otymmyśleć.

Tewszystkieustaleniabrzmiąwręczlodowato–powiedziałapochwilimilcze-

nia.–Uświadamiająmi,czegomimożezabraknąć.

Czyli?
Nie wiem. Wiem, że mówię głupstwa. To tylko nerw. – uśmiechła się przez

łzy.

Tchórzliwie, ale nie mogła teraz przyznać, czego naprawdę chce. Powinna się

skupićnatym,cojużmiałaicomogłazyskać.

Chcę tego małżeństwa, Aziz. Naprawdę. W nocy dotarło do mnie, jak bardzo

pragnędziecka.NieodzyskamDaniela,alepragnęznówobdarzyćmiłościądziec-
ko.

Nazaledwiesekundępojawiłsięnajegotwarzywyrazrozczarowaniaczynawet

bólu.Amożetobyłatylkograwyobraźni?Potemwzruszyłramionami.

Niepotrzebujeszmnie,żebyurodzićdziecko.Możewięcniewartobraćślubu,

skoropragniesztylkodziecka.

Jednak pragnęła nie tylko dziecka. Chciała też obecności i wsparcia partnera,

chciałastworzyćrodzinę.

Pragnętegomałżeństwa–powiedziałastanowczo.–Imyślę,żebędzieszświet-

nymojcem.

background image

Skrzywiłwargiwnędznejimitacjiuśmiechu.
Takcisięzdaje?Niemiałemdobregoprzykładu.
Z pewnością. Jesteś zabawny, ciepły, dajesz się lubić. Wiele osób z gorszymi

wzorcamibywadoskonałymirodzicami.

Dziękizazaufanie.
Wjegogłosiebrzmiałanutagoryczyipożałowała,żeniebyłaznimszczera.Po-

winnabyłazaryzykowaćipowiedzieć,żechcedziecka,aletylkoznim.

Ostatnio kiedy odważyła się zaryzykować i otworzyła serce przed ojcem, popa-

trzyłwdalpustymwzrokiemipoprosił,żebyzagrałanapianinie.

Wspomnienietamtejzdradyistanu,dojakiegojądoprowadziła,kazałojejsięte-

razpowstrzymaćodwyznań.Takbyłobezpieczniej.Lepiejtrzymaćsięgranicwyty-
czonychprzezumowęinieoczekiwaćzbytwiele.

Wgodzinępóźniejbyłopowszystkim.
Aziz ze znużonym westchnieniem rozwiązał węzeł krawata. Zdołał się ożenić

wterminiewyznaczonymprzeztestamentojca.Powinienbyćbardziejniżzadowo-
lony,tymczasemczułtylkoniepokójipodenerwowaniewywołanekonfrontacjązOli-
vią.

Niekryła,żezgodziłasięnaślubtylkodladziecka,niemanatomiastmowyocie-

plejszych uczuciach dla niego. Uczuciach, które witałby niechętnie. Nie zamierzał
przecieżznówzabiegaćomiłość.Niebędziesięupokarzał.Nawetdlaniej.Wsu-
miewszystkopotoczyłosiępojegomyśli.Powinienbyćzadowolony.

Skądwięctodziwnerozczarowanie?
Drzwiłazienki,zktórejprzechodziłosiędosypialni,otworzyłysięiwprogusta-

ła Olivia w białej jedwabnej koszulce nocnej. Na ten widok Aziz natychmiast
przestałracjonalniemyśleć.Miałpięknążonęidzisiejszejnocybędziesięzniąko-
chał.

Obserwowałjązuśmiechem.Wydawałasiętrochęzdenerwowana.
Piękniewyglądasz,Olivio.–Zbliżyłsięidelikatnieucałowałjejnagieramię.
Przypuszczam,żeniemusimysięsilićnaromantyzm.
Dlaczego?–Znówjąpocałował,tymrazemwkark,ażsapłacichutko.
Boniełączynasuczucie.
Te słowa świadczyły, że miał rację. I zabolały go ponad wszelkie spodziewanie.

Niechciałtegosłuchać,niechciałotymmyśleć.

A czy to nie jest rodzaj miłości? Nie odrzucaj tego, skoro wiesz, co do ciebie

czuję.

Wziąłjąwramiona,pragnącjejpokazać,jakbardzogopotrzebujeipragnie.
Odpowiedziałanamiętnympocałunkiemiprzylgnęładoniegomocno.Obojewes-

tchnęli,kiedyichnagieciałasięzetknęły.

Jejskóramiałapięknykremowyodcieńkościsłoniowej.Dotądsądził,żejejuroda

jestchłodna,terazjednak,widzącjąuroczozarumienioną,gotowądomiłości,mu-
siałzmienićzdanie.Byłajakkwiat,którynieśmiałozwracasiędosłońca.Aongo-
copragnąłobdarowaćjącałągamątęczowychodczuć.

Potemleżelimocnospleceni,jakbyżadneniechciałopozwolićpartnerowiodejść.

Oliviajużwcześniejzauważyła,żesięzmieniła,otworzyła,znówzaczęłaczuć.Ale

background image

niemiałapocia,czegonaprawdępotrzebowała,doczegotakbardzotęskniła.

Odwróciłasiędokochanka,pragnącmupowiedzieć,coczuje,alewżadensposób

niepotrafiłategoubraćwsłowa.Musiałjednakcośwyczytaćzjejoczu,boprzycią-
gnąłjąbliżej,ażichciaładopasowałysiędosiebie,ipocałowałdelikatnie.

Oddałamupocałunek,wsłuchanawbiciejegosercanaswoim.Czasem,bywyra-

zićto,conajpiękniejsze,niepotrzebasłów.Czasemniesąonewstanieoddaćtego,
cowiążesięznajgłębszymiemocjami.

Ułożyłagłowęwzagłębieniujegoramieniaiwkrótceobojeusnęli.

background image

ROZDZIAŁJEDENASTY

Miesiącmiodowy?–powtórzyła,zaskoczona.–Czytonaprawdękonieczne?
Chybatak.–Usiadłnaprzeciwniejprzystolewmałejjadalni.
Miałnasobiegranatowygarnituriwłosywciążwilgotnepokąpieli.Wtejchwili

trudnobyłobyuwierzyć,żewswojąnocpoślubnąkochalisięprawiedoświtu.

Teraz,wchłodnymświetleporanka,Oliviaczuła,jakpowracająwszystkiejejnie-

pewności.Azizznówwydawałjejsięnieznajomym.Ichoćciałogorzałowspomnie-
niem nocnych przeżyć, umysł podpowiadał, że powinna chronić się przed zranie-
niem.Niemogłapozwolić,bysiędowiedział,jakogromnewrażeniezrobiłananiej
ostatnianoc.Gdybywiedział,byłbyzszokowany.

Dlaczego?–spytała,kiedynalewałimkawy.
Najlepiejbędziejeżelinakilkadniznikniemyzwidoku.Ogłoszonomałżeństwo,

aleniepodanoimienianarzeczonejpannymłodej.

Wszyscyprzypuszczają,żeto
Elena.Tak,wiem.–uśmiechnąłsięniewesoło.–Todelikatnymanewrdyploma-

tyczny.

Więcjakzamierzasztoogłosić?
ChcęsięrozwićzKhalilemidoprowadzićdouwolnieniaEleny.
Kiedyotymmówisz,wydajesięłatwe.
Niejestłatwe,alekonieczne.Teraz,kiedyjestemjużżonaty,niemapowodujej

przetrzymywać.Mamnadzieję,żetozrozumieiporzucimyślozemście.

Możetoniezemstagomotywuje–powiedziaławolno,aonodwróciłsiędoniej

gwałtownie.

Tylko?
Może,podobniejakty,chcezapomniećoprzeszłości.Hashempotraktowałpod-

lewasobu.

Khalilzostałwygnany,boniebyłsynemHashema.
Ale myślał, że był, i ta sytuacja musiała go strasznie zranić. W jednej chwili

straciłwszystko,coznał,aprzecieżbyłwtedymałymchłopcem.

W Stanach żył w luksusie – odparł sztywno. – Przykro mi, ale nie potrafię mu

współczuć.

Niemapotrzebymuwspółczuć–odparła.–Khalilmnienieobchodzi,aleob-

chodzimnieto,jakstosunkimiędzywamiwpływająnaciebie.Możedałobysięza-
kończyćtenkonflikt?Nietylkodladobrakraju,aledlawasobu.

Roześmiałsięostro.
ZgodazKhalilem?Nigdywżyciu!
Toniepodobnedociebie,tagoryczizaciętość.
Niemaszpocia
Więcmiwytłumacz.–Wstrzymałaoddech,czekającnawyjaśnienia,którepo-

mogłobyjejzrozumiećipomóc.

background image

Czuła,żesięwnimzakochuje,inieumiałaztymniczrobić.
Nie–powiedziałstanowczo.–Tobezznaczenia.Niepowinniśmyterazrozma-

wiaćopolityce.Nacieszmysięsobą,chociażprzezkilkadni.

Kiwłagłową.Tak,powinnaodpuścić,przynajmniejwtejchwili.
Dokądpojedziemy?
Doinnegokrólewskiegopałacunawybrzeżu.Toodludneibardzopięknemiej-

sce.Jestempewien,żecisięspodoba.

Niemamubrańanikosmetyków.
Dostanieszwszystko.Chybażezawahałsięnamoment.–Chybażewolisz

wrócićdoParyża.Warunkinaszejumowygwarantującimożliwośćwyboru.

Nie–odpowiedziałaszybko.
Niechętniemyślałaotymdokumenciedefiniucymichmałżeństwowkategoriach

biznesowych.

Nieteraz.Alewjakimśmomenciebędęmusiałapojechaćpomojerzeczy.
Oczywiście,kiedytylkozechcesz.Jeżelitylkoniebędzieszmiaławtymczasie

królewskichobowiązków.

Chciałazapytać,czybyzaniątęsknił,czywolałby,żebywyjechała.Niemiałapo-

cia, co on czuje, ale co by to mogło być, skoro przez sześć lat byli pracowni
ipracodawcą?Ichobecnarelacjabyłabardzonowaibardzodziwna.

Notowszystkoustalone.–Wstałodstołu.–Zagodzinęspotkamysięnadole.

Polecimyhelikopterem.Lądowiskojestnatyłachpałacu.

Pokiwałagłową,wciążniedokońcaprzekonana,aleonwyszedłjużzpokoju.
W godzinę później lecieli już helikopterem nad pustynią. W dali, w promieniach

słońcapołyskiwałoMorzeArabskie.

Lot na wybrzeże trwał najwyżej godzinę i Olivia spędziła ten czas, wyglądając

przezokno,urzeczonaniezwykłąscenerią.Pustyniabyławprostzarzuconawielki-
mi czarnymi głazami, które wyglądały jak ciśnięte dłonią olbrzyma. Kiedy zbliżyli
siędomorza,wpoluwidzeniapojawiłsięskalisty,nieprzystępnyklif.Pałacznajdo-
wałsięwdobrzeukrytejzatoczce,gdziemożnasiębyłodostaćtylkohelikopterem
albołodzią.

Kiedywydowali,ogarnąłjązachwyt.Choćzbudowanaztejsamejzłotawej,po-

krytejpatynączasucegłycopałacwSiyad,rezydencjanawybrzeżubyłazupełnie
inna.Postawionojąwprostnaskale,astrzelistewieżebiływniebo.

Pięknietu–powiedziałzuśmiechem.–Wcześniejodwiedziłemtomiejscetylko

raz.

Wychodzilizlądowiskawykutymiwskaleschodkami,prowadzącymiwgóręklifu,

wprostdopałacu.

Dlaczegotylkoraz?–spytała.
Wzruszyłramionami.
Jakwiesz,spędzałemwKadarzemożliwiemałoczasu.Jeżelidobrzepamiętam,

byliśmyturaznajakiejśrodzinnejuroczystości,zdajesię,urodzinachojca.

Niedowierzałaobojętnościwjegogłosie.
Opowiedzmioswoimojcu–poprosiłaspokojnieichoćbyłokilkastopniniżej,

nieomalpoczuła,jaksięusztywnił.

Dlaczegomiałbymchciećonimrozmawiać?–spytałpochwilimilczenia.

background image

Czekała z odpowiedzą, aż osiągną brzeg klifu, i już po chwili pojawiły się przed

nimizdobione,drewnianedrzwiwejściowedopałacu.

Bowiem,żewaszarelacjabyłatrudnaidodziściędręczy.Chciałabymzrozu-

mieć.

Niemanicdorozumienia.–Odwróciłsię,byotworzyćdrzwiizacząłsięwitać

zpersonelemzgromadzonymwwyłożonymmozaikąfoyer.

Pożałazanim,takżewypowiadającsłowapozdrowienia.Zaprowadzonoichdo

prywatnegoapartamentu,złożonegozkilkupokojówzbalkonamiwychodzącymina
ogródzkaskadowymibasenamiimorzemwidocznymwoddali.Postanowiładaćso-
bienaraziespokójzosobistymipytaniami.Miałanadzieję,żeprzyjdzienanieczas
później.

Wyszłanabalkonipodziwiaławspaniaływidok.
Coś fantastycznego – powiedziała. – Nie mogę uwierzyć, że naprawdę tu je-

stem.

Azizstanąłobokniej.
Tak – powiedział. – Przynajmniej odpoczniemy po tym rozgardiaszu ostatnich

dni.

Rzeczywiście, na wspomnienie ostatnich siedemdziesięciu dwóch godzin wciąż

kręciłojejsięwgłowie.

Miałaogromnąochotęopowiedziećmężowi,coczuje.Żeteostaniedninapraw

ją zmieniły. I choć nadal nie wyzbyła się lęku, w sumie cieszyła ją ta zmiana.
Aprzedewszystkimto,żezdobyłasięnaopowiedzeniemuosobie.Wszystkotoza-
wdzięczałaAzizowiibardzochciałamóczrobićtosamodlaniego.Pokazaćmu,że
możnazaryzykowaćiponownieotworzyćserce,żemiłośćjesttegowarta.Alejak
miałabytozrobić,skoromyślopodobnymwyznaniuprzerażałająśmiertelnie?

Czemu nie mogła zwyczajnie cieszyć się tym, co jej ofiarował? Skoro nie chciał

głębszejrelacji,powinnatouszanować.Wyznałamuswojesekrety,aleonwcalenie
musiałodpowiedziećtymsamym.

Gdzieśwgłębiduszyczaiłsięwyrzut,żejednakniepowiedziałamuwszystkiego.

Część wspomnień z tych strasznych lat po oddaniu Daniela zachowała dla siebie.
Nie wyznała, jak nisko upadła, jak sądziła, że nigdy już się nie podniesie. Straciła
nietylkoDaniela,aleirodziców,zwłaszczazaufanieojca,cosprawiło,żeodizolo-
wałasięodświataipogrążyławnicości.

Prawdopodobniejednakniechciałbyotymterazsłuchać.
Obudziłjązzamyślenia,kładącjejdłonienaramionach.
Maszochotępopływać?
Popatrzyła na kaskadowe baseny i uśmiechła się radośnie. Czas zmienić na-

strój.

Świetnypomysł.

Trzy cudownie relaksowe dni upłyły im na pogawędkach, pływaniu, śmiechu

iwspaniałymseksie.Oliviazdawałasobiesprawę,żewprzyspieszonymtempieza-
kochujesięwmężu,wnimnatomiastpodobnychoznakniedostrzegała.

Nawetwchwilachnajwiększejbliskościjakaśjegoczęśćpozostawaładlaniejza-

mknięta.Przezcałyczasbroniłdosiebiedostępu.

background image

Wmiaręupływuczasucorazbardziejpragnęładoniegodotrzeć,mócpokochać

go całego, choć nadal budziło to lęk i mogło być bolesne. Nie wiedziała tylko, od
czegozacząć.

Uwielbiam twój śmiech – powiedział któregoś popołudnia, kiedy leżeli na roz-

grzanych słońcem płytkach przy basenie pod wodospadem. – Uświadamia mi, jak
rzadkosłyszałemgowParyżu.Niezdawałemsobiesprawy,jakabyłaśwtedysmut-
na.

Niemusiałeśsięmnąinteresować.Byłamtylkotwojągospodynią.
Aterazjesteśmojążoną.
Pogładziłjąpopoliczkuiodetchnęłagłęboko.Przezostatnietrzydnipowtarzała

sobie,żeniebędzienaciskać,terazjednakniepotrafiłasiępowstrzymać.Chciała
wiedziećwięcejomężczyźnie,naktórymjejzależało.Któregokochała.

Opowiesz mi o sobie? – spytała, kierowana impulsem. – O swoim dzieciństwie

idorastaniu,otym,corobiłeś,kiedywyjechałeśzKadaru.

Zabrał dłoń z jej policzka, odwrócił się na plecy i zapatrzył w niebo. Czekała,

przepełnionanadzieją,żeusłyszycokolwiek.

Niemaoczymmówić,naprawdę–powiedziałpodłuższejchwili,tonemdosko-

naleobojętnym.

Onajednakdobrzewiedziała,jakświetniepotrafiłsięmaskować.Lekkiton,unie-

sionebrwi,czarucyuśmiech–jakdobrzetoznałaiprzejrzałanawylot.

Każdymaswojąopowieść–powiedziałarównielekko.–Ijakkolwiekzabrzmi

twoja,chciałabymjąusłyszeć.

Tomówiąc,muskałagopalcamiponagiejpiersi.Uwielbiałagodotykaćichciała,

żebystałosiętołatweinaturalne.

Przytrzymałjejdłońnaswoimbrzuchuiuśmiechnąłsięszelmowsko.
Niewolałabyśraczejzająćsięczymśinnym?
Popatrzyłananiegowymownie.
Naprawdęchceszsłuchaćnudnegoględzeniaomoimdzieciństwie?Przesunął

jejdłońtrochęniżej.Jawolałbymsłuchać,jakkrzyczyszzrozkoszy

Prawiejąskusił,alepostanowiłabyćtwarda.
więpoważnie.
Jateż.–Jednakpuściłjejdłońiznówzapatrzyłsięwniebo.–Więc?Cochcesz

wiedzieć?Mójulubionyprzedmiotwszkole?Hobby?Lubiłemmatematykęiskładać
papierowesamoloty.

Tonapoczątek–uśmiechłasięzachęcaco.–Matematykimogłamsiędomy-

ślić,samolotytoniespodzianka.

Walacesiępocałymdomupogniecionekartkidoprowadzałymamędoszału.
Byliściezesobąblisko?
Wzruszyłramionami,alezauważyła,żeznówsięzamyka.
Naprawdęniechceszminicpowiedzieć?
Rozczarowanie. Tak właśnie określiłaby swoje uczucia. Najwyraźniej nie zamie-

rzałpowiedziećjejnickonkretnego.

Jaciwyznałamswojesekrety–powiedziałazwyrzutem.
Patrzyłnaniąwzrokiemnieprzeniknionym.
Żałujesztego?

background image

Nie.Dobrzemitozrobiło.Możepomogłobyitobie?–dodałazwahaniem.
Oczyszczace obnażenie duszy? Nie wydaje mi się. – Znów schował się pod

maską.–MaminnypomysłZacząłsięprowokucobawićsznureczkiemodjej
kostiumu.

Odsułasięlekko.
Niepytamotwojenajgłębszesekrety.–Starałasięmówićrównielekkimtonem

jakon,aleniecałkiemjejsiętoudało.–Chciałabymciętylkotrochęlepiejpoznać.
Wkońcujesteśmymałżeństwem.

Milczałprzezmomentimarszczącbrwi,przesuwałdłoniąpojejramieniu,alewy-

dawałsięniemalnieobecny.

Dobrze – powiedział w końcu. – Co chciałabyś wiedzieć? Czy byłem blisko

zmatką?Jakodziecko,tak.Alekiedyprzeprowadziliśmysiędopałacu,stopniowo
corazbardziejsięodwszystkichodsuwała,odemnieteż.Apotemwysłanomniedo
szkołyzinternatemizupełnieprzestałemjąwidywać.Ateraz–przeniósłdłońnajej
brzuch–zajmijmysięczymśsympatyczniejszym.

Roześmiałasięipozwoliłanapieszczoty.Itakniewyciągnęłabyodniegonicwię-

cej,aniemiaładośćsiływoli,bymusiędłużejopierać.

Później, kiedy zachodzące słońce zmieniło spokojną wodę w płynne złoto, leżeli

wdużymłożu,spleceniwuścisku,zwolnauspokajającoddechy.

Azizpołożyłdłońnajejpłaskimbrzuchu.
Jak myślisz? Może już tam rośnie mały książę albo księżniczka? – Pochylił się

ipocałowałjąwpępek.

Zaskoczyłjątympytaniem.Odkądkochalisięporazpierwszy,nawetniepomyśla-

łaodziecku.Zabawne,boprzecieżperspektywaposiadaniadzieckabyłagłównym
motywemjejzgodynamałżeństwo.

Niedokońcaprawda,choćwłaśnietakmutoprzedstawiła.Poślubiłago,bosię

wnimzakochała,chybanawetjeszczezanimprzyjechaładoKadaru.

Możetrwałotodłużej,niżpoczątkowosądziła.Możebudziłjąstopniowo,aona

oszukiwałasamasiebie,żenicsięniedzieje,choćsiędziało.

Oczymmyślisz?–spytał,znówcałującjąwbrzuch.
Wcaleniechciałwiedzieć,oczymnaprawdęmyśli.Niespodobałobymusię,gdy-

bywyznała,codoniegoczuje.

Nicważnego–powiedziałalekko,muskającjegowłosy.
Wyglądaszbardzopoważnie.–Pocałowałjąjeszczeraziprzewróciłsięnaple-

cy,niepuszczającwszakżejejręki.

Czuła, że nie będzie się potrafiła powstrzymać od kolejnych pytań o jego prze-

szłość.

Myślałamotobie–uśmiechłasięniepewnie.–Wyobrażałamsobie,jakbie-

gaszpopałacowychkorytarzachipuszczaszpapierowesamoloty.

Odpowiedziałuśmiechem,aleminęmiałnieufną.
Możenaszsynalbocórkabędąrobićtosamo–powiedział.
Naglecośdoniejdotarło.Niepowinnapozwolić,bysądził,żewyszłazaniegotyl-

kodlaperspektywyurodzeniadziecka.Tobyłozimneiokrutne.Chciałamupowie-
dzieć,żetonietak,aleniemogłasięnatozdobyć.

background image

Może–przyznała,choćwtejchwiliwydawałosiętobardzoodległe.
Tymczasemprzecieżmogłabyćwciąży.Nieużywalizabezpieczenia,aonamiała

nieregularnecykle.Aleniechciałaterazotymmyśleć.Jejwszystkiemyślizajmował
on.

wiłeś,żejakodzieckobyłeśbliskozmamą–zaczęła.
Dlaczegotakwypytujesz?–Usiadłisięgnąłpokoszulę.
Wypytuję?Niepotrzebnietaktoodbierasz.Poprostujestemciekawa.
Cozaróżnica?Trochęzapóźnonawątpliwości.
Niemamżadnychwątpliwości.
Martwiszsię,jakimbędęojcem.–Wzruszyłramionami,jakbyrozmowazaczęła

gonudzić.

Oliviapatrzyłabezradnie,jakwkładaszorty,przeczesujepalcamiwłosyisięgapo

zegarek.

Posłuchaj–powiedziałaspokojnie.–Toniemanicwspólnegoztym,jakimbę-

dzieszojcem.Chciałabymcośotobiewiedziećdlanaszegowspólnegodobra.Jesteś
moim mężem, niezależnie od wcześniejszej umowy, nasz związek ma trwać wiele
lat.Chceszmnieodepchnąć?

Nieprzypuszczałem,żezechceszsiędomniezbliżyć.
Agdybymzechciała?–Wstrzymałaoddechiczekałanaodpowiedź.
Był odwrócony plecami i nie widziała jego twarzy. A przy tym miał mistrzostwo

światawukrywaniuuczuć.Podobniejakkiedyśona.

Wciąż stał do niej tyłem. Nie wiedział, co jej odpowiedzieć ani czego od niego

chciała.Przezcałydzieńunikałjejpytań,niechętnyszczerejrozmowie,którejona
zdawałasięodniegooczekiwać.Poco?Przecieżwyraźniedaładozrozumienia,że
wyszłazaniegotylkopoto,żebyurodzićdziecko.

Liczyłosiętylkodziecko.Nicwięcej.
Naprawdęniewidzępotrzebyzwierzeń–powiedziałwkońcu,wciążniezmie-

niającpozycji.–Zgodziliśmysięprzecież,żeniechcemyażtakiejbliskości.

Umawialiśmy się też, że wszystko jest do dyskusji – przypomniała mu. – Mam

nadzieję,żetosięniezmieniło?

Nie–odparłpochwili.
Odwróciłsięizobaczyłjąsiedzącąpotureckunałóżkuzkarmelowymiwłosami

rozrzuconymi na ramionach, owiniętą prześcieradłem. Kremowa skóra była lekko
zarumieniona.Byłapięknaisprawiaławrażenieszczęśliwej.Usiadłobokniejipo-
patrzyłnaskłębionąpościel.

Mójojciec–zacząłzwysiłkiem–przezcałeżyciemnieodrzucał.
ZpowoduKhalila?–spytałamiękko.
Pokiwałgłową.
Zawszegokochałiwolałodemnie.
Jednakgowygnał.
Tak, ale zrobił to wbrew sobie. Khalil był jego ukochanym pierworodnym sy-

nem,maskotkąpałacu,anawetcałegokraju–przerwał,bozalałagofaladawnego
gniewuigoryczy.

Nie chciał już do tego wszystkiego wracać, ale powrót do Kadaru nieuchronnie

background image

przywołałzłewspomnieniazdzieciństwa.Askorojużzacząłotymmówić,niemógł
iniechciałprzestać.

Wstałzłóżkaiznówodwróciłsiędoniejplecami.
Chcesz znać prawdę? Proszę, oto nieocenzurowana wersja: mój ojciec mnie

nienawidził.Odmomentukiedypojawiłemsięwpałacu,amożenawetwcześniej.

Zaczerpnąłtchuiwolnowypuściłpowietrze.
Przypuszczam, że nie zawracał sobie mną zbytnio głowy, doki nie uczynił

mnieswoimnastępcą.Alekiedyjużtozrobił,miałmitozazłe.Miałmizazłe,że
mniepotrzebował,więcuczyniłmojeżycienieznośnym.

Głosmudrżał,anienawiśćdosamegosiebieprzelewałasięwnim,jadowitajak

kwas. Nie chciał tego pamiętać, a rozmowa o tym była jeszcze gorsza, bo choć
przezwiększośćżyciaudawał,żejegodzieciństwonigdysięniezdarzyło,iukrywał
przedotoczeniemswojelęki,terazpoczułwewnętrznyprzymusoczyszczenia.

Przypominałotoimpuls,którykażesamobójcyrzucićsięzmostulubpodpociąg,

zwanyprzezFreudainstynktemśmierci.

Zapragnął wyznać Olivii absolutnie wszystko i wolał nie myśleć, jak na to zare-

aguje.Jednakkiedyzerknąłwjejstronę,sprawiaławrażeniespokojnej.

Ilemiałeślat,kiedyzostałeśjegonastępcą?–spytała.
Cztery.
Och szepła i nie mógł znieść wyrazu współczucia na jej twarzy. – Opo-

wiedzmiotym.

Naprawdę chcesz znać te wszystkie brudne szczeły? Byliśmy pogardzani,

moja matka i ja. Pogardzani i wyśmiewani od momentu, kiedy przekroczyliśmy
drzwipałacu.Przezmojegoojca,przezpałacowąsłużbę,przezkażdego.Tozabiło
moją matkę. Pochodziła ze wsi. Została kochanką szejka nie z własnego wyboru.
Nigdyniechciałabyćkrólową.Napoczątkutobyłydrobiazgi.Nieokazywaniesza-
cunkunależnegokrólowej.Ignorowałato,botakbyłołatwiej.Bezpieczniej.Potem,
przy zachętach ze strony ojca, ludzie stawali się bezczelnie niegrzeczni, szydzili
zniejizemnie.Podstawialinamnogi,kiedyprzechodziliśmy.Plotkowali.Zawszyst-
kimstałmójojciec.Drwiłznasobojga.Mamaprzestałasiępokazywaćpublicznie.
Przesiadywaławswoimapartamencie,wwiecznymlęku,żezostaniewygnanajak
Khalil. Ja też wciąż byłem przerażony. Mój ojciec uwielbiał pokazywać wszystkim
dookoła,jakbeznadziejnybyłempodkażdymwzględem.Wzywałmniedoswojego
gabinetu i ośmieszał przed członkami rady. A ja wciąż próbowałem go zadowolić.
Spędzałemcałegodziny,próbujączapamiętaćodpowiedzinajegoewentualnepyta-
nia. Jego rozkład dnia, fakty z historii Kadaru, treść konstytucji. Każda pomyłka
kosztowałamniepoliczek.Potemkazałmisięwynosić.Awiesz,cobyłonajgorsze?
Wciążgokochałem.Bógjedenwie,dlaczego.Kochałemgoiprzerwał,nienawi-
dzącsiebiezato,żejejtomówił–chciałem,żebyionmniekochał.Robiłem,como-
głem, żeby mnie tylko pokochał. Nawet go raz zapytałem, czemu mnie nie kocha.
Iwiesz,comiodpowiedział?

Nie–odparłaspokojnieismutno.
Spytał:„Dlaczegomiałbym?”.Nigdyniepotrafiłemznaleźćodpowiedzinatopy-

tanie.

Jacinanienieodpowiem–szepła.

background image

Tylkoniewygłaszajżadnychprzemów–poprosił.–Tojużstarahistoria.
Alewciążmaznaczenie.
Cóż,tak.Rzeczywiściewpływanamojeobecnewybory.Todlategoniemusisz

sięobawiać,żesięwtobiezakocham.Niezamierzamponownienarażaćserca.

Wiem–odparła.–Aleto,żeodrzuciłcięwłasnyojciec,nieznaczy,żewszyscy

innipostąpiątaksamo.

Uważam,żeryzykosięnieopłaca.Zresztątymyśliszpodobnie.Inietylkoty.

Niemożnanikogoprzekonać,żebykogośpokochał.Dlategolepiejniepróbować.

Oliviapodciągnęłakolanapodbrodę.
ADżentelmenPlayboy?Jakdotegodoszło?
Comasznamyśli?–spytałsztywno.
Jaktosięstało,żemałychłopiectęskniącyzamiłościąojca,zostałpierwszym

playboyemEuropy?

Odkryłem kobietę, kiedy miałem piętnaście lat. Była kochanką mojego ojca.

Uwiodłamnieiuległemtylkodlatego,żechciałemdokuczyćojcu.Potemzrozumia-
łem,żepotrafięzadowolićkobietę.Wolałemtoniżbezużytecznepróbyzadowole-
niaojca.–Wzałożeniumiałotozabrzmiećlekko,alewyszłogorzko.

Rozumiem–powiedziałaiwiedział,żenaprawdętakjest.
Byłanaprawdędalekowzroczna.
Niewiem,dlaczegootymrozmawiamy.
Bochcęciępoznaćizrozumieć.
Ico?Jesteśusatysfakcjonowana?
Trudnomubyłoznieśćjejwspółczucie,więcodwróciłsięnapięcieipodszedłdo

okna.Niebonazewnątrzmiałobarwęindygo.

Nowięc?Naprawdęczujeszsięlepiejpousłyszeniutegowszystkiego?
Roześmiałasięmiękko.
Niezupełnie. Przede wszystkim jestem wstrząśnięta i wyczerpana emocjonal-

nie.–Wstałaipodeszładoniego.–Alemamnadzieję,żezczasemtypoczujeszsię
lepiej.Stanieszsięmocniejszy.Dlategocieszęsię,żemipowiedziałeś.

Onsamwtowątpił.Jużżałował,żesięodkrył,żeokazałsłabość.
Aziz–zamruczała,przytulającsiędojegopleców.
Jegotwardemięśniezetknęłysięzjejmiękkością,alewtejchwilinieczułpożą-

dania.Czułnatomiastcośinnego,głębszego,wszechogarniacego;wzruszenieści-
snęłogozagardło,woczachzapiekłyłzy.Sięgnąłpojejdłoń,niepewny,cowłaści-
wieczuje,wiedząctylko,żepragniejejobecności.

Nazawsze.
Aziz–powtórzyła,obejmującgomocno.–Wiem,żemożeniechciałeśtegousły-

szeć

WtymmomencierozległosiępukaniedodrzwiiOliviaumilkła.
Westchnęłasmutnoisięgnęłaposzlafrok.
Poczekałażzawiązałapasek,iodpowiedziałnieswoimgłosem.
Wejść.
KujegozaskoczeniubyłtoMalik.NaOlivięnawetniespojrzał,tylkoutkwiłponu-

rywzrokwAzizie.

OtrzymaliśmywiadomośćodKhalila.Chceztobąrozmawiać.

background image

Azizniekryłzaskoczenia.
Rozmawiać?Zemną?
JestwSiyadzieiwciągugodzinymożetuprzyleciećhelikopterem.
Godzina.Kręciłomusięwgłowiezarównoodtychnowychrewelacji,jakitego,

cowłaśniewydarzyłosiępomiędzynimi.

Porozmawiaszznim,prawda?–spytałMalik,więckiwnąłgłową.
Tak.Przygotujnampokójnadole.
KiedyMalikwyszedł,spojrzałnaOlivię.Byłabardzobladaiwyraźniezaniepoko-

jona.Prawdopodobnieonwyglądałtaksamo.Przynajmniejtaksięczuł.Niedomy-
ślałsię,coKhalilchcemupowiedzieć,wątpiłjednak,bychciałzawrzećpokój.

Comamrobić?–spytałaOlivia.
Omalniechwyciłjejzarękęiniepoprosił,byznimzostała,takbardzojejpotrze-

bował.Potrzebowałjejsiły,współczuciaizrozumienia.

Aprzecieżjeszczetakniedawnoniechciałnikogopotrzebować,bouważałtoza

oznakęsłabości.

Terazwszystkosięzmieniło.Próbowałchronićswojeserceiponiósłklęskę.Poko-

chałjąikochałtakbardzo,żeażboleśnie.

Wyobraziłsobie,jakpytaOlivię,czygokocha,aonaodpowiadataksamojakjego

ojciec:„Dlaczegomiałabym?”.

Oczywiściewyraziłabytowłagodniejszejformie,możebygonawetprzeprosiła.

Alepowiedziałabyjasno,żegoniekochainiepokochaimusiałbyjeszczerazprze-
żywaćbólodrzucenia.

Poczekajtutaj–powiedziałiwyszedłzpokoju.

background image

ROZDZIAŁDWUNASTY

Nawetkiedyjązostawił,wciążprzeżywałto,cosięmiędzynimiwydarzyło.Ate-

razmiałrozmawiaćzKhalilem,aczułsiękompletniewykończonynerwowo.

Tomożebyćcośdobrego–powiedziałpocieszacoMalik,aleAziztylkowzru-

szyłramionami.

Alemożeteżzażądaćzwołaniareferendum.
Nieważne,żeAzizwypełniłwolęojcawkwestiimałżeństwa.ObywateleKadaru

wciążwspieraliKhalila,którymógłzażądaćpozostawieniadecyzjinarodowi.

Imożetakpowinienzrobić.Możeupieraniesięprzytytule,któregoniktmunie

chciałprzyznać,byłobłędem?Nieudałomusięzyskaćmiłościojca,dlaczegosądził,
żepokochagonaród?

Oliviawierzyła,żemusięuda.Towzmocniłojegodeterminację.Niepoddasiętak

łatwo.

Półgodzinypóźniej,ubranywciemnespodnieikoszulę,krążyłpoeleganckimsa-

loniku.NierozmawiałzOliviąodprzybyciaMalika.Myślałoniejtylkoiwspominał,
jakgodosiebieprzyciągnęłaidobrzemuzniąbyło.

Pamiętał, że chciała mu coś powiedzieć. Coś, czego prawdopodobnie nie chciał

usłyszeć,botobymukazałopokochaćjąjeszczemocniej.

Krążyłpopokojujaklewwklatce.Kochałją,alepaniczniebałsięjejotympowie-

dzieć. Był zwyczajnym tchórzem, ale nic na to nie poradzi. Bał się ryzyka. Nie
zniósłbywyrazujejtwarzy,gdybymiałanieodwzajemnićjegouczucia.

Lepiejzostawićtotakjakjest,pomyślał.SpotkasięzKhalilemsamnasam.Nie

zdradziswoichuczuć,aonezczasemzblakną.Nauczysięnieczućdoniejzbytwie-
le.

Jużsamatamyślpaliłagożywymogniem.
Zoddalidobiegłodgłossilnikahelikoptera.Dwajmężczyźniwymienilispojrzenia.
Wyjdźponiego,Malik–zaproponował.–Japoczekamtutaj.
StarszymężczyznakiwnąłgłowąiAzizpodjąłswojąwędrówkępopokojuwocze-

kiwaniunatego,kogokiedyśuważałzaprzyrodniegobrata.

Pokilkunieznośniedługichminutachrozległosiępukaniedodrzwi.Azizodwrócił

sięzbicymmocnosercem.

Wejść.
Drzwisięotworzyły.WprogustałKhalil,zanimMalik.
Azizpatrzyłnamężczyznę,zktóregożyciem,choćniełączyłyichwięzykrwi,jego

życiesplotłosięoddniaurodzin.Khalilstałwysokiidumny,alewjegooczachnie
byłogniewu.Azizspodziewałsięzobaczyćzbuntowanegopodżegacza,tymczasem
jegogośćwydawałsięażnazbytspokojny.

Szorstkoskinąłgłową.
Proszę,wejdź.
Khalilpostąpiłkrokdoprzodu,AzizspojrzałnaMalika.

background image

Zostawnassamych.
Starszy mężczyzna cicho zamknął drzwi, zostawiając dwóch młodszych sam na

sam.Przezchwilęobajmilczeli,ażwkońcuciszęprzerwałAziz.

Zdążyłemzapomnieć,jakipotrafiszbyćspokojny.
Khaliluniósłbrew.
Pamiętaszmnie?
Pamiętam,żecięspotkałem,kiedymiałemczterylata.
KilkatygodnipotemHashemmniewygnał.
Pewnietak.–WspomnieniaAzizaniebyłyażtakklarowne.
Dośćoprzeszłości,pomyślał,inagleogarłagofalaświeżegogniewu.
Pocotuprzyjechałeś?IcozrobiłeśkrólowejElenie?
Jestbezpieczna.
Gdzie?Wiesz,żemożeszodpowiedziećzaporwanie?
Elenaniepotwierdzizarzutu.
Przyznaj,zastraszyłeśją
Dajspokój.Żałujęswojegopostępowania.
Tominiewystarczy.
Spodziewałemsiętego.Długobyliśmywrogami.
Wciążminiepowiedziałeś,gdziejestElena.
CzekanamniewSiyadzie–przerwał,wciążbardzoukładny.–Pobraliśmysię–

dodałpochwili.

Zmusiłeśją!
Nie.
Azizmilczałprzezchwilę.AwięcElenaporzuciłagoiprzeszłanastronęwroga.

Czybyłtymzdziwiony?Wsumieonteżjąporzucił.

Dlaczegosięzgodziła?–spytałwkońcu.–Uwierzyławtwojeprawa?
Takjakijawierzyłem.Wszystkiemojedecyzjebyłyopartenaprzekonaniu,że

jestemprawowitymnastępcątronuKadaru.

Pomimożeniełączącięwięzykrwizmoimojcem?
Wierzyłem,żełączą.
Azizpatrzyłnaniegoskonsternowany.
Jakto?
Wierzyłem,żełączą–powtórzył.–Przezcałeżycieuważałem,żeHashemwy-

gnałmniedlatego,żewolałtwojąmatkęiciebie.

Azizroześmiałsięzniedowierzaniem.CzyżbyKhalilniezdawałsobiesprawy,jak

absurdalnebyłotoprzypuszczenie?

Icosięstało?–zapytał.
Dopierodwadnitemudowiedziałemsię,żeHashemniebyłmoimojcem.Moja

matkamiałaromanszczłonkiemgwardiipałacowej.

Jaksięotymdowiedziałeś?
Odsiostrymatki.Ukrywałatoprzedemnąprzezwielelat,boniechciałazbru-

kać pamięci mojej matki. Ale kiedy zobaczyła, że znalazłem Elenę, uznała, że je-
stemgotów,żebysięotymdowiedziećitozaakceptować.

Cotoznaczy,że„znalazłeśElenę”?
Kochamysię.

background image

Azizwetknąłdłoniewkieszeniespodni.
Rozumiem.
Elena uświadomiła mi, że jest w życiu coś ważniejszego od zimnych ambicji.

Przezcałeżyciewalczyłemonależnemiprawa.Wiązałasięztymkażdadecyzja,
każdywybórAletronnależysiętobie.Jarezygnujęzewszystkichroszczeń.

Azizzdawałsobiesprawę,żepowinienczućulgę,radość,satysfakcję,aleczułtyl-

kopustkę.

Naprawdęuważasz,żetotakieproste?–spytałwkońcu.–Żewszystkosamo

sięwyprostuje?

Nie–odparłKhalil.–Nicniejestproste.
PonadpołowaobywateliKadarujestpotwojejstronie.Gdybyśmyogłosilirefe-

rendum,wygrałbyś.

Może–odparłKhalil.–Alejaprzezsześćmiesięcypodróżowałempopustyni,

szukającpoparcia,atynawetniebyłeśwKadarze.

Choćmówiłneutralnymtonem,Azizwyczuwałwnimoskarżenie,anawetodrobi-

nępogardy.

Uważasz,żehulałempoEuropie–podpowiedziałcynicznie.–Takwłaśniemy-

ślisz,prawda?

Abyłoinaczej?
Dlaczegomiałbymcisiętłumaczyć?Nicciniejestemwinien,nawetwyjaśnień.
Niesądzę,żebyśbyłmicoświnien.–Khalilzgodziłsięznimbezsprzeciwu.–

Przykromi–dodałpochwili–żeporwałemElenęijeszczebardziejutrudniłemci
życie.

Iuważasz,żetakpoprostuprzyjmętwojeprzeprosiny?–spytałAzizzniedo-

wierzaniem.

Nieoczekujętego,aleniewiem,coinnegomógłbymzrobić.Chciałbympostąpić

fair. Ty jesteś prawowitym szejkiem. Przez dłuższy czas się temu sprzeciwiałem,
aleterazwszystkozrozumiałemichciałbymmócwspółpracowaćztobądladobra
kraju.Alezrozumiem,jeżelimiodwisz.

AzizusłyszałwgłowieechosłówOlivii:„Przejmujęsiętym,jaktodziałanacie-

bie.Możejestjakiśsposób,żebyzakończyćtenkonfliktiodnaleźćspokój?Niedla
Kadaru,aledlaciebieiKhalila”.

Choć jemu wydawało się to niemożliwe, ona w to wierzyła. Wierzyła w niego,

wto,żejestdośćsilny,byzapomniećoprzeszłości.

Przez ciebie moje życie stało się piekłem – powiedział głosem nabrzmiałym

wzruszeniem.

Khalilzamrugał,wyraźniezaskoczony.
Twoje życie było piekłem? Ja spędziłem trzy lata na pustyni, traktowany jak

śmieć.

Jakto?PrzecieżwyjechałeśdoAmeryki
Dopierokiedyodnalazłamnieciotka.Hashemwysłałmnienapustyniędople-

mieniamojejmatki.Szejknienawidziłmnieikażdegodniadawałmitoodczuć.

Taksamojakinnywładcajemu.MózgAzizaprzetrawiałtęnowąinformację.
Przykromi–powiedziałwkońcu,świadomy,żeżadnesłowaniebędąwtejsytu-

acjiodpowiednie.–Niemiałempocia.

background image

Khalilroześmiałsięniewesoło.
Myślałeś,żeżyjęwluksusachwAmeryce?
Aty,żejaprowadzęwpałacużywotrozpieszczanegoksiążątka?
Hashemwybrałciebie–powiedziałKhalil–iuczyniłswoimnastępcą.
Więcniepowinienemsięskarżyć–wpadłmuwsłowoAziz.–Tymczasemmógł-

bym.–Niemiałnajmniejszejochotyznówdotegowracać,więczamilkł.

WkońcumilczenieprzerwałKhalil.
Dlaczegonazwałeśswojeżyciepiekłem?
Ojciecwygnałcięzpałacu–powiedziałAziz–alenigdyniewyrzuciłcięzserca,

bociękochał.

Dopieroteraz,kiedynaniegospojrzał,zrozumiał,jakbardzotamtenpotrzebował

tousłyszeć.

Zawsze cię kochał. Wygnał cię, bo czuł, że nie ma wyboru, ale w jego sercu

igłowietotybyłeśzawszejegoprawdziwymsynem.Nieja.

Okazywałtowspecyficznysposób.
Azizpokiwałgłową.Gniewopuściłgozupełnie,pozostałtylkosmutekiznużenie.
Tak,toprawda.
Mamuwierzyć,żeHashemmniekochał,ajednakrzuciłnapastwękogośtakie-

gojakAbdul-Hafiz,którymnietłukł,głodziłiponiżałprzeztrzydługielata?

Niebronięjegoczynów–odparłAziz.–Niewiem,dlaczegopostąpiłwtenspo-

sób.Możegniewprzeważyłnadmiłością?Możenieumiałporadzićsobiezrozcza-
rowaniem?Amożepoprostubył,takjakzawszeuważałem,okrutnym,sadystycz-
nymłajdakiem?

Może–zgodziłsięKhalil.–Aleskorotakmniekochał,mógłmnieuznaćizna-

leźćmijakieśmiejsce.

Teżtakuważam.Alewierzmi,żeprzybyciedopałacuizostaniejegonastęp

byłonajgorszym,comisiękiedykolwiekprzydarzyło.

Khalilpokręciłgłową.
Zawszewyobrażałemsobieciebiejakorozpieszczoneksiążątko,któregokażde

życzeniezostajenatychmiastspełnione.

Tobardzodalekieodprawdy.
Czyliobajsporowycierpieliśmy.
Tak.ZwinyHashema.
Niemagotu,żebyzatozapłacił.Myjesteśmy.
Przezchwilęobajmilczeli,alenapięciewyraźniezelżało.Azizniemiałpocia,ja-

kiegorodzajurelacjęiczywogólemoglibynawiązać,alebyłpewny,żetenmężczy-
znaniejestjużjegowrogiem.

ZrozumiałtodziękiOlivii,todziękiniejsięzmieniłizapragnąłruszyćdoprzodu.
Dziękiniejpokochał.
Pozwólmisobiepomóc–powiedziałKhalil.–Tobieinaszemukrajowi.Razem

łatwiej nam będzie naprawić szkody wyrządzone przez ojca. Możemy zjednoczyć
ludzi

Azizpopatrzyłnaniegozesceptycyzmemprzemieszanymznadzieją.
Jak?
wiącimprawdę.Działającwspólnie.Tyjesteśprawowitymszejkiemiwpeł-

background image

nitoakceptuję.

Chociażtegoniechciałeś.
Niełatwomibyłozaakceptowaćfakt,żeniemamżadnychprawdotronu.Wciąż

sięztymzmagam.

AcozEleną?
Kochamysię.Pogodziłasięztym,żeniebędęszejkiem,choćjestemwładcąple-

mieniamojejmatkiijakotakiślubujęciposłuszeństwo.

KuzdumieniuAzizaKhalilprzyklęknąłnajednokolanoipochyliłgłowę.Azizapo-

dejrzaniezakłułopodpowiekami.

Wstań – powiedział głosem nabrzmiałym wzruszeniem. – Nigdy nie mogłem

znieśćceremonii.

Khalilpodniósłsięwolno.
Ludziecięlubią,Aziz.OczarowałeśEuropę.Jesteśwstaniezyskaćmiłośćna-

szegonarodu.

Dziękujęcizazaufanie.
Niestetyludzieokazalimusympatię,kiedyudałkogoś,kimniejest.Kiedydowie-

dząsięprawdy

Olivia znała prawdę. Wyjawił jej swoje smutne sekrety, a jednak wciąż trwała

przynimiwierzyławniego.

Możegokochała?
Czytowłaśniechciałamupowiedzieć?Czymógłmiećnadzieję,żechoćwczęści

odwzajemniałajegouczucie?

Pewnosłyszałeś,żejateżsięożeniłem–powiedziałKhalilowi.
Tak.
SkoroniejesttoElena,ludziemogąniezaakceptowaćmojegowyboru.
Musiszimpokazać,żetoosobawartatwojejmiłości.
Oliviazpewnościątakabyła.Spokojna,silna,pełnagodności,ajednocześniemiło-

ściiciepła.Początkowotegoniewidział,przynajmniejniewtedy,kiedyjeszczebyła
jegochłodną,opanowanągospodynią.Alewidziałtoterazisercerosłomuzdumy.
Byłprzekonany,żebędziedoskonałąkrólową.

Dasz radę – zapewnił go Khalil. – Dasz radę sam, ale będzie to dla mnie za-

szczyt,jeżelipozwoliszsobiepomóc.

Azizpatrzyłnaniegoprzezdługąchwilę,amyśliwirowałymuwgłowiejakliście

nawietrze.Potemkiwnąłgłowąiwyciągnąłrękę,byuścisnąćdłońdrugiegomęż-
czyzny.

Przeszłość została, przynajmniej częściowo, wybaczona. Uleczona. Podziękowa-

nianależałysięOlivii.Pomogłamuwtakwielukwestiach.Miałjejbardzodużodo
powiedzenia.Gdybytylkopotrafiłznaleźćwsobieodwa

Miłyjużdwiegodziny,odkądAzizopuściłsypialnię.Niebobyłoterazatramen-

towoczarne i usiane gwiazdami. Olivia początkowo obserwowała je przez okno.
Madaprzyniosłakolację,aleniemogłajeść.Ubrałasięiniespokojnieprzemierzała
pokój,ażwkońcuznówusiadłanałóżkuiprzycisnęłapoduszkędopiersi.

Jej myśli krążyły wokół ostatniej rozmowy z Azizem. Sprawiał wrażenie takiego

chłodnego, zamkniętego w sobie. Tak bardzo pragnęła być blisko niego, dzielić

background image

z nim radości i smutki, podtrzymywać go na duchu podczas spotkania z Khalilem,
aleniechciałjejtowarzystwa.Byłategoboleśnieświadoma.

Mocniejścisnęłapoduszkę,bozebrałojejsięnapłacz.Możepowinnapoprostu

przyznać się do porażki? Zaakceptować to, co jej zaproponował, może nawet żyć
oddzielnie,gdybyzabardzobolało.

Amożepowinnawyznać,żegokocha.
Ta myśl przeraziła ją. A co, jeżeli on nie odwzajemnia jej uczucia? Jeżeli będzie

zniesmaczonyjejwyznaniem?MogłabyznówwpaśćwdepresjęjakpostracieDa-
niela.UtrataAzizabyłabyrówniebolesna.

Dobiegł ją dźwięk otwieranych i zamykanych drzwi, więc podniosła głowę z po-

duszkąwciążprzyciśniętądopiersi.

Azizstałprzednią,alezwyrazujegotwarzyniepotrafiłanicwyczytać.
Cosięstało?–szepła.
Podszedłdookna,odwracającsiędoniejplecami.
Khalilzrzekłsięswoichżądań.
Zrzekłsię?Tochybadobrawiadomość?–zapytałaniepewnie,boniesprawiał

wrażeniaszczęśliwego.

Bardzo dobra – odparł bezbarwnym tonem. – Przez cały czas wierzył, że jest

prawowitymnastępcą.Niemiałpocia,żejegomatkabyłaniewiernamojemuojcu.

Iwkońcusiędowiedział.
Tak. Wczoraj. Ciotka mu powiedziała. Wycofał więc oficjalnie swoje żądania.

Niebędziewojnyanireferendum.Khalilchcemniewspieraćwrządzeniuipomóc
uzdrowićnaszkraj.–Wszystkotomówiłbardzorzeczowymtonem,wciążodwróco-
nydoniejplecami.

Olivia patrzyła na niego zdezorientowana i nagle spłyło na nią olśnienie. Aziz

byłbezpieczny.Właściwiemałżeństwozniąniebyłomujużpotrzebne.Mógłjeza-
kończyćipewnotegowłaśniechciał.Przecieżnawetwspomniałkiedyś,żeniepra-
gniemałżeństwajakotakiego.

Niezostałajeszczenawetprzedstawionapublicznie,ajeżeliKhalilwycofałswoje

żądania,zapewneuwolniElenęiAzizbędziesięmógłzniąożenić.

Czytychceszunieważnićnaszemałżeństwo?–spytałazbicymmocnoser-

cem.

Unieważnić?–Odwróciłsięgwałtownie.–Czytegowłaśniechcesz?
Pytam, bo tak się dziwnie zachowujesz. No i wiem, że nigdy właściwie nie

chciałeśtegoślubu.

Tak–zgodziłsiępochwili.–Niechciałem.
WięcRozłożyłaszerokoręce.
Ajeszczekilkagodzinwcześniejchciałamuwyznaćmiłość.
Przyznać,żechciaławięcej,aniemniej.
Iwciążchciaławięcej.
Więc?–powtórzył.–Chceszsięwyzwolićznaszegomałżeństwa,czytak?
Myślałam, że ty tego chcesz! – krzykła załamucym się głosem. – Powiedz

mi,czegonaprawdęchcesz.

Patrzyłnaniąwzrokiempełnymcierpienia,któregonierozumiała.
Chcę, żebyś mnie kochała – szepnął. – Nigdy nie sądziłem, że to powiem. Że

background image

znówbędębłagałomiłość.

Niepotrzebujeszbłagać
Kiedy cię zostawiłem, żeby się spotkać z Khalilem, zrozumiałem, jak bardzo

pragnę,żebyśbyłaprzymnie.Jakbardzociękocham.

Oliviarozpłakałasięzewzruszeniainadziei,jakieobudziływniejjegosłowa.
Naprawdę?
Tak.Bardzociękocham.Walczyłemztymuczuciem,odkądprzyjechałaśdoKa-

daru, a może nawet wcześniej. Może od chwili, kiedy po raz pierwszy usłyszałem
twójśmiech?Albotwojągrę?Niechciałemsiędotegoprzyznaćnawetprzedsobą
samym, bo bałem się odrzucenia, które tym razem byłoby jeszcze gorsze niż po-
przednie.

Niebyłoby–zaczęła,aleonjeszczenieskończył.
Nieoczekuję,żeteżmniepokochasz.Nieproszęocud.Alemusiałemcipowie-

dzieć.Imamnadzieję,żemożezczasemteżcośdomniepoczujesz.

Och,Aziz.–Dopieroterazzrozumiała,iledlaniejryzykowałipopoliczkuspły-

łajejłza.

Wyznałjejmiłość,niemającpociaojejuczuciachdoniego.Beznadziei,żemo-

głabygopokochać.

Czyproszęozbytwiele?–spytałszeptem.–MożezczasemWiem,żezosta-

łaśzraniona,alechcęcipomócprzezwyciężyćtenból

Aziz–uśmiechłasięprzezłzy.–Nicjużniemów.
Dlaczego?
Bociękocham–powiedziałapoprostu.–Bardzo.Powiedziałabymciwcześniej,

ale bałam się, że nie będziesz chciał słuchać. Nie wiem, co bym zrobiła, gdybyś
mnieodrzucił.

Wpatrywałsięwnią,jakbyniedocierałdoniegosensjejsłów.
Aleprzedchwiląspytałaś,czychcęunieważnićnaszemałżeństwo.
Bosiębałam.–Wiedziała,żemusitoporządniewyjaśnić.–OpowiadającoDa-

nielu,niepowiedziałamciwszystkiego.

Niepowiedziałamuotym,jakbardzozawiódłjąojciec,stającpostroniematki,

popierającoddaniedziecka.

Opowiedziałammuwszystkoibłagałamowsparcie,takjaktybłagałeśswojego

o miłość. A mój ukochany ojciec odwrócił się ode mnie. Nie chciał o niczym wie-
dzieć.Niechciałnawetnamniespojrzeć.Akiedybłagałamomożliwośćwychowy-
waniawłasnegodziecka,pogłaskałmnietylkopogłowieiporadziłpostąpićwedług
radymatki.Apotempoprosił,żebymmuzagrałanapianinie.–Wciążbyłazdumiona
jakbardzotodawnewspomnieniewciążboli.–Iwiesz,cowtedyzrobiłam?

Zagrałaśnapianinie–odparłmiękko,aonakiwłagłową.
Jateżbymtakpostąpił.Ipostąpiłem,nieustanniezabiegającomiłośćkogoś,kto

wcaleomnieniedbał.Dlategopytanie,czychcęunieważnićmałżeństwo,takbar-
dzomniezabolało.Bopróbowałemzebraćsięnaodwagęiwyznać,żeciękocham.

Ipomyślałeś,żejategoniechcę.Takmiprzykro.
Wciążkierowałynaminaszedawnelęki–powiedział,obejmującjąmocno.–Ale

jużpowszystkim.Tonowypoczątekdlanasobojga.

Bardzotegochcę.

background image

Ująłjejtwarzwobiedłonieipopatrzyłwoczy.
Powiedzmi,cosięwydarzyłopotem.
Zrobiłam,coradził.Poszłamdoklinikiizrzekłamsiędziecka.Potemwróciłam

nauczelnięiudawałam,żenicsięniestało.

Wciążpamiętała,jakietobyłosurrealistyczne;chodziłanawykładyipisałaeseje,

jakbyjejświatniestanąłnagłowie.Brzuchmiałaobwisły,zpiersiwciążciekłomle-
ko,choćodporoduupłyłytrzytygodnie.Aonamiałazamętwgłowie,choćuda-
wała,żewszystkojestwporządku.

KiedyprzyjechałamdodomunaBożeNarodzenie,rodzicezachowywalisię,jak-

by nic się nie stało, byli radośni jak w normalne święta. Może nawet nie udawali,
tylkorzeczywiściewierzyli,żewszystkojestwporządku.

Ludziewierząwto,wcochcąwierzyć–powiedziałwzadumie.–Wiesz,żetak

jest.

Tak.PotemwróciłamdoAngliiiwsiadłamdopociągu,żebypojechaćnauczel-

nię. Ale nie byłam w stanie wysiąść na właściwej stacji i dojechałam aż do końca
trasy, do miasta gdzieś na wybrzeżu. Zaczęłam pracować w jakimś pensjonacie
iwciążsięprzeprowadzałamzmiejscanamiejsce.Cokolwiek,żebytylkonieczuć.

Aleterazczujesz.
Czuję,aletylkodziękitobie.Obudziłeśmniedożyciapocałunkiem,jakŚpią

Królewnę.

Pocałowałjąsłodkoidelikatnie.
A ty obudziłaś mnie. Dzięki tobie zdjąłem maskę i przestałem się ukrywać.

Iwierzyłaśwemnie,nawetkiedyjasamniewierzyłem.

Terazjużwierzysz,prawda?Jestempewna,żebędzieszdobrymwładcą.Malik

powiedziałmizarazpoprzylociedoKadaruotwoimbrakuwiarywewsparcienaro-
du.Aletypoprostuniedałeśimszansy.

Bałemsię–przyznał.
Dajimszansę,ajeszczecięzaskoczą.
Uniósłjejdłońdoustipocałował.
Ztobąprzybokudamsobieradęzewszystkim.
Wspięłasięnapalceiteżgopocałowała.
Wiem.Obojedamysobieradę.
Razemmogliosiągnąćwszystko.

background image

EPILOG

Słońcewlewałosięprzezpałacoweokna,kiedyzdenerwowanaipodnieconaOli-

via dokonywała ostatniej korekty przed lustrem. Miło sześć tygodni od ślubu
zAzizemidziśmielisięukazaćnabalkoniewtowarzystwieKhalilaiEleny.

Jak tylko wrócili z wybrzeża, w prasie ukazało się ogłoszenie. Wywołało trochę

szeptówiunoszeniabrwi,alewkońcusytuacjazaczęłasięuspokajać.Kiedyludzie
zrozumieli, że oboje z Olivią darzą się uczuciem, podobnie jak Khalil i Elena, byli
zachwyceni.Dwaszczęśliwezakończeniatocoświęcejniżjedno.

Aziz mianował Khalila swoim głównym doradcą i razem wyruszyli w podróż po

kraju,odwiedzającpustynneplemiona,siejączgodęwmiejsceniezgody.

Akrajsięjednoczyłirósłwsiłę.
Wdrzwiachstanąłjejuśmiechniętymąż,emanucyzniewalacymurokiem.
Gotowa?Czekająnanas.
AKhaliliElena?
Teżjużczekają.
KhaliliElenabylirównieszczęśliwijakoni.DzieliliczaspomiędzyTallięiKadar

iwkrótcemieliogłosićnarodzinypotomka.

Oliviamiałanadzieję,żeniedługoionibędąmoglizrobićtosamo
Wzięlisięzaręceipodrowalidosalonuznajwiększymbalkonem.KhaliliEle-

najużtambyli,siedzielioboksiebieiKhalilszeptałcośdouchaswojejpięknejżo-
nie.SerceOliviiwezbrało wzruszeniemnawidokszczęścia, którymlostak hojnie
obdarowałcałąichczwórkę.

AziziKhalilzbudowaliszczerą,trwałąrelację,anawetzostaliprzyjaciółmi.Czuli

sięjakbracia,choćniełączyłyichwięzykrwi.

OliviaiElenateżsięzaprzyjaźniłyibyłysobiebliskiejaksiostry.
Gotowi?–spytałAziziwszyscypokiwaligłowami.
Wpokojupanowałaauraoczekiwania,bootoporazpierwszymielisięwszyscy

razempokazaćpublicznie.

Otwartodrzwibalkonowe,OliviazAzizemwyszlinazewnątrz,mrugającwośle-

piacymsłońcu.Dziedziniecbyłszczelniewypełnionytłumem,którypowtarzałcoś
śpiewnie.DopieropochwiliOliviazrozumiałasłowa.

SzejkAziz!SzejkAziz!
Promiennieuśmiechnięta,odwróciłasiędomęża.
Kochającię–szepłamiękko,aonodpowiedziałuśmiechem.
–Kochająnasoboje.Sprawmyimprzyjemność.
To mówiąc, przyciągnął ją do siebie i pocałował słodkim pocałunkiem, obiecu-

cymidziękczynnymzarazem.

OboknichstaliKhaliliElena,takżeuśmiechnięciipozdrawiacytłum.
PotemAzizprzewiłdozebranych,aninamomentniewypuszczajączrękidłoni

żony.

background image

Tytułoryginału:CommandedbytheSheikh
Pierwszewydanie:HarlequinMills&BoonLimited,2014
Redaktorserii:MarzenaCieśla
Opracowanieredakcyjne:MarzenaCieśla
Korekta:HannaLachowska

©2014byKateHewitt
©forthePolisheditionbyHarperCollinsPolskasp.zo.o.,Warszawa2016
Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek for-
mie.
WydanieniniejszezostałoopublikowanewporozumieniuzHarlequinBooksS.A.
Wszystkiepostaciewtejksiążcesąfikcyjne.
Jakiekolwiekpodobieństwodoosobrzeczywistych–żywychiumarłych–jestcałkowicieprzypadkowe.
HarlequiniHarlequinŚwiatoweŻyciesązastrzeżonymiznakaminależącymidoHarlequinEnterprisesLi-
mitedizostałyużytenajegolicencji.
HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa
iznakniemogąbyćwykorzystanebezzgodywłaściciela.
IlustracjanaokładcewykorzystanazazgodąHarlequinBooksS.A.
Wszystkieprawazastrzeżone.

HarperCollinsPolskasp.zo.o.
02-516Warszawa,ul.Starościńska1B,lokal24-25

www.harlequin.pl

ISBN978-83-276-2290-7

KonwersjadoformatuMOBI:
LegimiSp.zo.o.

background image

Spistreści

Stronatytułowa
Rozdziałpierwszy
Rozdziałdrugi
Rozdziałtrzeci
Rozdziałczwarty
Rozdziałpiąty
Rozdziałszósty
Rozdziałsiódmy
Rozdziałósmy
Rozdziałdziewiąty
Rozdziałdziesiąty
Rozdziałjedenasty
Rozdziałdwunasty
Epilog
Stronaredakcyjna


Document Outline


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Kate Hewitt Ksiezniczka Elena
The Greek s Stolen Bride Kate Hewitt
Rezydencja na skale Kate Hewitt ebook
Gwiazdy nad Akropolem Kate Hewitt
Hewitt Kate Ksiezniczka Elena
242 Hewitt Kate Lato na wyspie
275 Hewitt Kate Noce pod Akropolem
0585 DUO Hewitt Kate Gwiazda reklamy
Hewitt Kate Rezydencja na skale
Hewitt Kate Pierwszy raz w Rzymie
Hewitt Kate Noce pod Akropolem
0311 Hewitt Kate Pianistka i francuski hrabia
Hewitt Kate Gwiazdy nad Akropolem(1)
224 Hewitt Kate Książę z innej bajki
WARIANT C, FIR UE Katowice, SEMESTR IV, Ubezpieczenia, chomik, Ubezpieczenia (kate evening), Ubezpie
Projekt oczyszczalni sciekow Lukasz Jankowsk-Kate made, Technologia Wody i Ścieków
Wraca dresiarz z Paryza i opowiada swojej żonie, pliki

więcej podobnych podstron