ANNETTE BROADRICK
Całym sercem
ROZDZIAŁ PIERWSZY
- Czy to pani Hartman? - zapytał energiczny
męski głos, kiedy Emily podniosła słuchawkę.
- Tak, słucham.
- Emily Hartman, zamieszkała przy 1402 Locust
Street, Little Rock, Arkansas?
W głosie pytającego brzmiało dziwne podniecenie.
Spojrzała na swoją siostrę, Terri, która mieszkała
tuż obok i przyszła ją odwiedzić, gdy zobaczyła, że
Emily wróciła z pracy. Kiedy zadzwonił telefon, piły
właśnie przy stole w kuchni kawę.
- Kto dzwoni? - wyszeptała Terri, widząc malujące
się na twarzy Emily zdziwienie.
- Tak, tu Emily Hartman - powtórzyła, wzruszając
ramionami.
- Gratulacje, Emily! Tu Rockin' Robin ze stacji
radiowej KLRA Little Rock - zawołał głos w słuchaw
ce. - Mam dla ciebie wspaniałą wiadomość! Zdobyłaś
główną nagrodę w naszym konkursie „Wygraj randkę
z gwiazdą". Co ty na to, Emily?
Pierwsze, co przyszło jej do głowy, to powiedzieć
mu, że nie ogłuchła, ale ugryzła się w język.
- Obawiam się, że to jakieś nieporozumienie. Nie
wiem, co...
- Wiem, że jesteś oszołomiona, Emily! - wrzasnął
głos w słuchawce. - I nic dziwnego. Trzymaj się
mocno i posłuchaj, jaką wspaniałą nagrodę wygrałaś
- a wystarczyło, że wysłałaś do nas pocztówkę
z nazwiskiem, adresem i numerem telefonu.
6 CAŁYM SERCEM
- Ależ ja nie wysyłałam żadnej pocztówki. Ja nawet
nie słucham... - Emily urwała, bo Terri zerwała się
z krzesła i zaczęła machać rękami, starając się zwrócić
jej uwagę. Najzupełniej jej się to udało, bo Emily
zapomniała, co chciała powiedzieć.
- Dzwonią ze stacji KLRA? Mówią, że wygrałaś?
To nie do wiary! - wyszeptała Terri.
Emily patrzyła na siostrę tak, jakby ta nagle dostała
wysypki.
- Rozumiesz, o co tu chodzi? - spytała, zakrywając
dłonią słuchawkę.
- Podałam na pocztówce twoje nazwisko, Emily.
- Terri z trudem panowała nad podnieceniem w głosie.
- Zapytaj o szczegóły.
- Emily, słuchasz mnie? - odezwał się głos w słu
chawce. - Na pewno to radość z wygranej oszołomiła
cię na chwilę.
- Tak, można tak powiedzieć - wykrztusiła wreszcie,
patrząc na siostrę z rosnącym zdziwieniem. - A co ja
właściwie wygrałam?
- Pytasz, jakbyś nie słyszała o największym kon
kursie promocyjnym w historii naszej stacji radiowej
- roześmiał się rozentuzjazmowany Robin. - Droga
Emily, wygrałaś wycieczkę do Las Vegas, gdzie
zamieszkasz w najelegantszym hotelu. Będziesz miała
do dyspozycji limuzynę z kierowcą i - tu zawiesił
dramatycznie głos, żeby wzmóc napięcie - to, o czym
marzy każda kobieta w naszym stanie! Spędzisz wieczór
z Jeremym Jonesem!
Emily mogła nie wiedzieć, kim jest Rockin' Robin,
mogła nawet nie znać stacji radiowej KLRA, ale
musiałaby chyba być ślepa i głucha, żeby nie słyszeć
o Jeremym Jonesie.
Pojawił się na rynku muzycznym przed dziesięcioma
laty. Jeden jego utwór po drugim zajmował czołowe
miejsca na listach przebojów, aż wreszcie Jones stał
CAŁYM SERCEM 7
się swego rodzaju atrakcją Las Vegas, występując
tam regularnie.
I to właśnie z nim ma spędzić wieczór? To jakaś
pomyłka.
- Przykro mi, ale ja nie mogę przyjąć...
Terri wyrwała jej słuchawkę z ręki.
- Cześć, Rockin'. Tu Terri Thompson, siostra
Emily. Ona jest wstrząśnięta tą wiadomością. - Ode
pchnęła Emily, gdy ta chciała odebrać jej słuchawkę.
- Proszę mi powiedzieć, co Emily ma zrobić w związku
z nagrodą, a ja już wszystkiego dopilnuję - powiedziała,
patrząc na Emily tak, że nie ulegało wątpliwości, iż
dotrzyma słowa.
Być może jestem w szoku, powiedziała w duchu
Emily, opadając na kuchenne krzesło. W każdym
razie śnię. Ale Jeremy Jones nigdy dotąd nie pojawiał
się w moich snach.
Przyglądała się siostrze, która szybko notowała coś
na rachunku telefonicznym. Od czasu do czasu Terri
kiwała energicznie głową i odpowiadała twierdząco
do słuchawki.
To ożywienie było typowe dla Terri. Kiedyś Emily
zazdrościła starszej siostrze, że ta potrafi z radością
przyjmować wszystko, co jej się zdarza. Pięć lat
różnicy wieku i skrajnie odmienne charaktery decy
dowały o tym, że różniły się znacznie w swoim
podejściu do życia.
Terri i Emily były córkami stanowej osobistości
politycznej i rosły w centrum publicznego zaintereso
wania. Terri z lubością przyjmowała rozgłos. Zawsze
łatwo nawiązywała kontakty z ludźmi. Lubiła słowne
potyczki, zainteresowanie prasy, radia i telewizji.
Emily - przeciwnie - nie cierpiała rozgłosu. Była
nieśmiałym dzieckiem i nie lubiła, kiedy zadawano jej
natarczywe pytania, kiedy błyskały światła fleszów,
nie znosiła publicznych spekulacji na temat ich rodziny.
8 CAŁYM SERCEM
Z wiekiem stawała się coraz bardziej zamknięta
starała się także ochronić swoją prywatność.
Terri jako młoda dziewczyna wyszła za mąż za
Mike'a Thompsona. Dalszą naukę uznała za stratę
czasu, wolała poznawać życie. Natomiast Emily zawsze
lubiła szkołę i stały rozkład zajęć. Wiedziała, czego
od niej oczekiwano, i czerpała szczególne poczucie
bezpieczeństwa z panującej tam rutyny.
Mimo wszystkich różnic Terri i Emily były sobie
bardzo bliskie. Emily wiedziała, że Terri ją kocha. Po
śmierci rodziców to właśnie ona nalegała, by Emily
zainwestowała część spadku w dom tuż obok domu
jej i Mike'a. Gdy tylko dowiedziała się, że ich sąsiedzi
mają się wyprowadzić, zadzwoniła do Emily, by
przekonać ją o wszystkich zaletach mieszkania w po
bliżu.
Emily musiała przyznać, że nigdy nie żałowała tego
kroku. Uwielbiała swoją czteroletnią siostrzenicę, Patti,
i było jej milo, że Terri codziennie przychodziła do
niej na kawę.
Lubiła swoją pracę. Jeszcze w szkole odkryła kojące
działanie rachunków, z ich obliczalnością i przewidy
walnością. Teraz pracowała w dziale księgowości
znanej w całym kraju firmy i czuła się tam jak ryba
w wodzie.
Jej życie było właśnie takie, jak chciała - przewidy
walne i bezpieczne. Więc po jakie licho Terri wymyśliła
ten cały konkurs z randką z Jeremym Jonesem
w nagrodę? Co za absurd. Wieczór w towarzystwie
kogoś, kto do tego stopnia kocha rozgłos, że chce
uczestniczyć w tak idiotycznym pomyśle - była to
ostatnia rzecz, na jaką miała ochotę.
Emily patrzyła na Terri, gdy ta, skończywszy
rozmowę, odłożyła słuchawkę i wydała okrzyk radości.
-
Wygrałaś! A ja nie wierzyłam. Żartem zgłosiłam
cię do konkursu, naprawdę. Nawet mi się nie śniło,
CAŁYM SERCEM
9
że... - urwała nagle i spojrzała na siostrę, która
przyglądała jej się z przerażeniem. - Daj spokój,
Emily, czy nie jesteś ani trochę podekscytowana? Ja
na twoim miejscu byłabym wniebowzięta.
- Wierzę ci - rzuciła sucho Emily. - Jeśli wy
tłumaczysz mi, o co tu chodzi, to może udzieli mi się
trochę twojego entuzjazmu.
Terri przerwała swój taniec radości i przez chwilę
patrzyła na Emily, a potem westchnęła.
- Raczej w to wątpię. - Mówiąc to, uśmiechnęła
się ciepło do siostry. - Ale nie zamierzam tracić
nadziei. Wiesz, czasem naprawdę się o ciebie martwię.
- Dlaczego? - spytała zaskoczona Emily.
- Bo pogrążyłaś się w takiej nudnej rutynie. Nie
spotykasz innych ludzi, nie szukasz rozrywki. Wy
starcza ci, że codziennie idziesz do pracy, a potem
wracasz do domu. Wieczory i weekendy spędzasz
czytając książkę, uprawiając ogródek albo opiekując
się Patti. Jesteś za młoda na to, żeby zadowalać się
takim życiem. Gdzie tu jest miejsce na radość?
- spytała, patrząc z troską na Emily.
- Tak się składa, że te zajęcia sprawiają mi radość.
Nie pociągają mnie inne rozrywki, tak jak ciebie,
Terri - odpowiedziała z uśmiechem Emily.
- Nie ma w tym nic złego, z umiarem oczywiście.
W gruncie rzeczy jest to wspaniały sposób spędzania
czasu, ale jak się ma sześćdziesiątkę! Posłuchaj mnie.
Musisz się trochę rozluźnić, zrobić coś zwariowanego.
Czeka na ciebie cudowny świat. - Terri szeroko
rozłożyła ręce.
Emily uśmiechnęła się, widząc ten przesadny gest.
- Nie sądzę, żeby świat czekał wyłącznie na mnie.
Terri zamachała niecierpliwie ręką.
- Wiesz przecież, co mam na myśli. Tak mało się
o siebie troszczysz i bierzesz wszystko zbyt serio.
Zawsze taka byłaś, nawet jako dziewczynka. Szkoła,
10 CAŁYM SERCEM
i praca - podchodzisz do tego z taką zawziętością...
Kiedy ty ostatnio miałaś randkę?
Emily poczerwieniała.
- Czy tak odpowiadasz mężczyźnie, który chce cię
gdzieś zaprosić?
- Nie wiem, jak ci to powiedzieć, Terri, ale nikt nie
wali do moich drzwi, błagając, żebym się z nim
umówiła - powiedziała z uśmiechem Emily. - Spójrzmy
prawdzie w oczy. Nie jestem taka otwarta i bezpo
średnia jak ty. Mężczyźni mnie nie dostrzegają.
- Ależ oczywiście, że cię dostrzegają. Jesteś bardzo
atrakcyjna, chociaż nie robisz nic, żeby podkreślić
swoją urodę.
Przez chwilę przyglądała się Emily tak, jakby
oglądała obraz w muzeum.
- Wiesz, masz piękne czarne włosy, które wspaniale
kontrastują z twoją mleczną cerą. Zawsze zazdrościłam
ci tego promiennego wyglądu. - Terri potarła niecier
pliwie policzek. - Nie mów mi, że mężczyźni cię nie
dostrzegają. Nie są przecież ślepi.
- Pracuję z nimi na co dzień. Uwierz mi, żaden
z nich się mną nie interesuje...
- To dlatego, że ty ich nie zauważasz. Nie rozumiesz,
że mężczyzna boi się odmowy, że trzeba mu dodać
odwagi?
Terri zmrużyła oczy, przyglądając się nadal Emily.
- Z pewnością nie pomaga ci w tym sposób, w jaki
się ubierasz.
Emily spojrzała w dół, na spódnicę i bluzkę, którą
nosiła pod żakietem.
- A co złego w tym, jak się ubieram? - spytała.
- Oczywiście, że nic - zapewniła ją pospiesznie
Terri. - Zawsze wyglądasz bardzo profesjonalnie, ale
przecież są jeszcze inne kolory, nie tylko czarny, szary
i brązowy.
Emily otworzyła szeroko oczy w udawanym zdu-
CAŁYM SERCEM 11
mieniu i przyjrzała się kolorowej, plażowej sukience,
którą miała na sobie Terri.
- Z pewnością ty mi powiesz, co się teraz nosi.
Terri potrząsnęła głową, ale nie mogła ukryć
uśmiechu.
- W porządku, być może trochę przesadzam
z wyborem kolorów moich ubrań, ale kolor jest
bardzo ważny. Wpływa na humor, może rozweselić,
pomaga się odprężyć. Pozwala podkreślić osobowość.
- Moje ubranie właśnie podkreśla moją osobowość.
- Z pewnością - westchnęła Terri. - Właśnie o tym
mówię. Chcę, żebyś wyrwała się z tego szablonu
i zaczęła trochę żyć.
- I ty myślisz, że randka z Jeremym Jonesem mi
w tym pomoże?
- Z pewnością nie zaszkodzi, siostrzyczko. - Ter
ri uśmiechnęła się. - Pomyśl tylko, co za okazja.
Każda kobieta na świecie z rozkoszą zamieniłaby
się z tobą po to tylko, żeby poznać Jeremy'ego
Jonesa.
- Świetnie, zatem pozwólmy komuś innemu jechać
do Las Vegas.
- Nie ma mowy. Wygrałaś i chcę, żebyś odebrała
nagrodę.
- Ale ja nie mogę. Mam pracę, a poza tym...
- Może byś dała spokój tym głupim wymówkom?
Każdy ma prawo do wakacji, a ty tak rzadko bierzesz
wolne. Zresztą, nawet wtedy upierasz się, by wziąć
Patti i jej poświęcasz większość czasu.
Emily wiedziała z doświadczenia, że spieranie się
z Terri to próżny trud. Jej siostra zawsze potrafiła
zebrać wszystkie argumenty i rozprawić się z przeciw
nikiem.
- Z pewnością byłaś świetna na lekcjach retoryki
- mruknęła.
Terri spojrzała na nią zaskoczona.
12 CAŁYM SERCEM
- Tak, zawsze je lubiłam, ale nie rozumiem, co to
ma wspólnego z twoją wycieczką do Las Vegas.
Emily westchnęła.
- Właśnie że ma, i to wiele, Muszę przecież
przekonać cię, że jestem zadowolona z życia i że nie
wpadnę w depresję, jeśli nie spotkam się z Jeremym
Jonesem. Inaczej zmusisz mnie, żebym się spakowała,
i wyślesz do Las Vegas.
Terri rozparła się w fotelu, skrzyżowała ramiona
i twardo spojrzała w oczy Emily.
- Dobrze. Wytłumacz mi, dlaczego nie chcesz tam
pojechać.
Emily przez kilka chwil patrzyła w milczeniu na
siostrę.
- Dlatego, że konkurs powinna była wygrać jakaś
młoda dziewczyna... - zaczęła.
- Ty jesteś młoda.
- Terri, w grudniu kończę trzydzieści lat. Nie
jestem już pierwszej młodości.
- Ale nie można tego nazwać wiekiem emerytalnym.
- Spodziewano się, że w konkursie wezmą udział
nastolatki i młode kobiety...
- Co za bzdura! Żadna nastolatka nie doceni talentu
Jeremy'ego Jonesa. Ten człowiek to geniusz. Sam
komponuje piosenki, gra na różnych instrumentach,
a głos ma taki, że aż przechodzi cię dreszcz. To
wspaniała okazja, żeby poznać kogoś tak niezwykłego.
- Chyba gdzieś czytałam, że jest żonaty.
- Być może. Ale czy to ważne? Na litość boską,
nagrodą w tym konkursie jest wycieczka do Las
Vegas, a nie ślub z Jeremym Jonesem. Masz tylko
spędzić z nim wieczór. No wiesz... występy, kolacja,
przyjęcie, tańce.
- Wszystko to podczas jednego wieczoru? On musi
mieć lepszą kondycję niż ja.
- Emily! - Terri potrząsnęła głową z oburzeniem.
CAŁYM SERCEM 13
- Czasami zastanawiam się, po co w ogóle staram się
ci pomóc.
Emily z uśmiechem przyglądała się twarzy siostry.
Piegowata, ruda Terri była znana w całym sąsiedztwie.
Każdy miał okazję przekonać się o jej dobrym sercu
i życzliwości. Emily wiedziała, jakie to szczęście mieć
taką siostrę, ale nie mogła oprzeć się pokusie, żeby
trochę się z nią podroczyć.
- Dlaczego właśnie ja, Terri? Dlaczego nie podałaś
nazwiska pani Goodman?
Terri roześmiała się.
- Ponieważ pana Goodmana trafiłby szlag, gdyby
wygrała. Nie potrafiłaby go przekonać, że nie ma
zamiaru romansować z Jeremym.
Obie roześmiały się na te słowa. Nikt nie rozumiał,
dlaczego ich sąsiad, leciwy pan Goodman, był aż tak
zazdrosny o swoją też już niemłodą żonę.
- Wybrałam ciebie, o najdroższa ze wszystkich
sióstr, ponieważ cię kocham i życzę ci jak najlepiej.
Będzie to dla ciebie świetna okazja, żeby spotkać
nowych ludzi, poznać inny świat. Czy to cię nie
pociąga? - spytała niemal błagalnym tonem.
- Najdroższa ze wszystkich sióstr? - powtórzyła
Emily. - Spójrzmy prawdzie w oczy, Terri. Jestem
twoją jedyną siostrą i czasami zastanawiam się, czy
tak jest naprawdę. Jesteśmy tak bardzo odmienne, że
niemożliwe wydaje się, abyśmy były spokrewnione.
- Oczywiście, że jesteśmy siostrami. Ja jestem
podobna do mamy, a ty, niestety, przypominasz
siostrę ojca, ciotkę Tabithę. Mam nadzieję, że nie
zamierzasz spędzić życia tak, jak ona - sama z pięcioma
kotami do towarzystwa. Musisz częściej dokądś
chodzić, żeby się rozerwać, nauczyć się relaksować.
- Nauczyć się relaksować? Ty uważasz wieczór
z Jeremym Jonesem za relaks? Nie miałabym pojęcia,
co robić, ani co powiedzieć w jego towarzystwie.
14
CAŁYM SERCEM
- Wystarczyłoby tylko siedzieć i patrzeć na niego.
Czy nie uważasz, że jest przystojny?
- Nigdy się nad tym nie zastanawiałam.
W oczach Terri pojawiła się czułość. Z rozmarzeniem
spojrzała w okno.
- A ja tak, i to często. Strasznie mi się podobają
jego złociste włosy, ta grzywa, która opada mu na
czoło. I te jego oczy... Kiedy występuje w telewizji,
błyszczą tak, jakby odbijały się w nich wszystkie
światła świata. A uśmiech! Mój Boże, gdyby on do
mnie się tak uśmiechnął, miałby mnie u swoich
stóp.
- A co Mike na to, że podkochujesz się w gwiaz
dorze?
- Nie podkochuję się, możesz być pewna. - Terri
roześmiała się. - Po prostu doceniam to, że jest
przystojny, utalentowany i inteligentny.
- Skąd wiesz, że jest inteligentny? Sądzisz tak na
podstawie włosów nad czołem czy błysku w oczach?
- dopytywała się Emily kpiącym tonem.
- Czytałam długi wywiad z nim, opublikowany
kilka miesięcy temu w poważny czasopiśmie - odparła
z godnością Terri. - Był szczery i otwarty, a o swoim
życiu i karierze mówił bardzo wnikliwie. Sławę
traktował z przymrużeniem oka i powiedział wyraźnie,
że uważa się przede wszystkim za kompozytora,
a dopiero potem za piosenkarza. - Uśmiechnęła się,
przypominając coś sobie. - Ma wspaniałe poczucie
humoru. Na pewno bardzo ci się spodoba.
- Jeśli w ogóle go kiedyś poznam.
- Poznasz go na pewno. Sama wiesz, że mam
rację, tylko jesteś zbyt uparta, żeby się do tego
przyznać - stwierdziła, a potem rzuciła okiem na
kalendarz, wiszący nad stołem i dodała: - No to
kiedy się wybierzemy po zakupy?
- Po jakie zakupy?
CAŁYM SERCEM
15
- Chyba nie polecisz do Las Vegas w tym swoim
biurowym mundurku? Nie wypuściliby cię z samolotu.
- Terri, ja się na to nie zgadzam - powiedziała
Emily stanowczo.
- Ale się zgodzisz - powiedziała Terri tonem starszej
siostry. - I będziesz mi wdzięczna, że cię nakłoniłam
do spróbowania szczęścia. Przekonasz się o tym.
Jeremy Jones wstał od fortepianu, by rozprostować
kości. Był zadowolony z melodii, którą skomponował
do słów, jakie od tygodnia krążyły mu po głowie.
Czasami miał już dość swojego talentu, ponieważ
pomysły nie dawały mu spokoju, domagając się
przelania na papier, a potem skomponowania do
nich melodii.
Teraz, kiedy uporał się z piosenką, będzie mógł
trochę odpocząć.
Wsunął ręce do kieszeni i podszedł do wielkiej
szyby, która oddzielała jego domowe studio od
starannie utrzymanego pola golfowego. Ten widok
zawsze działał kojąco.
Góry otaczające Las Vegas fascynowały go. Nieus
tannie zmieniały kolor w zależności od tego, jak
padało na nie światło. Emanowały nieskończonością,
co pomagało Jeremy'emu patrzeć na życie z dystansem.
Góry wydawały się wyrastać ponad blichtr i zbyt
kowną wystawność centralnego bulwaru miasta. Z ich
perspektywy zabawnie musi wyglądać tocząca się tu
walka o władzę i o posiadanie. Czymże będą za
pięćdziesiąt lat wszystkie te spiski i intrygi, polityko-
wanie i kariery? Góry będą nadal milczącym świadkiem
szalonej krzątaniny, z której ludzie najwyraźniej nie
mają zamiaru rezygnować.
- Jeremy, jest już dzisiejsza poczta. Chyba mamy
osobę, która wygrała ten konkurs.
Jeremy odwrócił się od okna i spojrzał na swego
16 CAŁYM SERCEM
menedżera Henry'ego Taylora. Jego energią i entuz
jazmem można było obdzielić dziesięć osób. W jego
obecności Jeremy czuł się czasem tak, jakby porywała
go trąba powietrzna.
- Czy wygrałeś coś na loterii? - spytał nieuważnie.
- Nie ja, a ty. A raczej ty jesteś wygraną, mamy
też zwycięzcę.
Jeremy usiadł nagle na krześle za biurkiem. Miał
niejasne przeczucie, że nie spodoba mu się to, co
zaraz usłyszy.
- Ja jestem wygraną? Nie wiem, o czym mówisz.
- Oczywiście, że wiesz. Mówiłem ci o wszystkim
kilka tygodni temu, nie pamiętasz? To będzie znako
mity chwyt reklamowy. Warto odświeżyć trochę twój
wizerunek. Młode pokolenie na południu Stanów
chce cię poznać.
Jeremy oparł się o poręcz krzesła i energicznie
potrząsnął głową.
- Nigdy mi o tym nie wspominałeś.
Henry przesunął ręką po przerzedzonych włosach,
a potem opadł na krzesło naprzeciwko biurka Jere-
my'ego.
- Z pewnością musiałem... - urwał, widząc, że
Jeremy wciąż potrząsa głową. - No dobrze. Prowa
dzimy akcję reklamową w Little Rock i...
- Dlaczego w Little Rock, Henry? Dlaczego nie
w Chicago, Atlancie albo Dallas?
- Ponieważ w dużych miastach jesteś wystarczająco
popularny. Musimy wzmocnić twoją pozycję na
prowincji, czy tego nie rozumiesz?
Jeremy w milczeniu przyglądał się przez chwilę
swojemu menedżerowi. Kilka lat temu Henry Taylor
wyciągnął go z tarapatów, wkraczając w jego życie
i rozwiązując kłopoty finansowe. Jeremy nie rozumiał
świata biznesu ani przemysłu rozrywkowego. Znał się
jedynie na muzyce. Dla niego liczyło się tylko granie
CAŁYM SERCEM
17
na rozmaitych instrumentach i pisanie piosenek. W ten
sposób wyrażał siebie.
Wiele mu zawdzięczał. Gdyby nie Henry, uczyłby
gdzieś muzyki i grał swoje kompozycje na wieczorkach
muzycznych. Przez te wszystkie wspólne lata Henry
był zawsze uczciwy, aż do przesady i pilnował, aby
nikt go nie wykorzystywał. Jeremy szanował go za
wszystko, ale czasem zastanawiał się, jak to się dzieje,
że Henry kieruje jego życiem.
Właśnie tak jak teraz.
- W porządku, Henry. Powiedz mi, co to za
konkurs. - Jeremy uznał, że nie ma sensu się złościć,
zanim nie dowie się czegoś więcej.
- Jedna ze stacji radiowych ogłosiła konkurs, coś
w rodzaju „wygraj randkę z gwiazdą". Nigdy nie
uwierzysz, ile dostali listów! Coś niesamowitego.
-
„Wygraj randkę z gwiazdą"? - powtórzył Jeremy.
- Czy chcesz powiedzieć, że muszę jechać do Little
Rock, żeby tam komuś dotrzymywać towarzystwa?
- Nic podobnego - zapewnił go pospiesznie Henry.
- To ona tu przyleci.
Jeremy pochylił się do przodu i patrzył na swojego
menedżera z niedowierzaniem.
- Mówisz, że jakaś kobieta przyjedzie taki szmat
drogi z Little Rock do Las Vegas, żeby spędzić ze
mną wieczór?
- Właśnie tak. - Henry promieniał.
- Czyś ty oszalał? - Jeremy zniżył lekko głos, ale
słowa brzmiały wyraźnie.
- Co w tym złego? - Entuzjazm Henry'ego stopniał.
- Henry, wiesz przecież dobrze, że jestem w delikat-
nej sytuacji, starając się odebrać Lindzie prawo do
opieki nad Michelle. A ty rozkręcasz kampanię
reklamową, ściągając mi tu jakąś kobietę?
- Jeremy, przecież dla wszystkich będzie jasne, że
to tylko chwyt reklamowy. Jakaś twoja młoda
18 CAŁYM SERCEM
wielbicielka przyjedzie tutaj, zwabiona szansą zoba
czenia Las Vegas i ciebie. Potem wróci do domu
i opowie wszystkim przyjaciółkom, jaki jesteś wspa
niały, a one kupią twoją najnowszą płytę.
Jeremy znowu oparł się o krzesło. Tym razem
zamknął oczy. Za dużo pracuje. Dwa występy co
wieczór, przez sześć dni w tygodniu. A w ciągu dnia
próby nowych piosenek i praca nad muzyką do filmu.
Henry nie wiedział o filmie ani o tym, że Jeremy
szuka w tym ucieczki. Nie wiedział, że Jeremy ma
ochotę machnąć na wszystko ręką i wycofać się. Czuł
się znużony. Był zmęczony pracą, walką z Lindą,
ciągłym nadążaniem za nowymi stylami i modami.
A teraz jeszcze ten konkurs.
Powoli otworzył oczy i spojrzał na Henry'ego,
który siedział naprzeciwko, niecierpliwie czekając na
odpowiedź.
- W porządku, Henry. Więc mówisz, że masz już
zwyciężczynię?
Łagodny ton Jeremy'ego dodał Henry'emu pewności
siebie. Energicznie pokiwał głową.
Z pliku listów, które trzymał, wybrał jedną kopertę.
- Tak, jest nią Emily Hartman. Teraz musimy się
zastanowić, jak to wszystko ułożyć.
- Pewien jestem, że masz już jakiś pomysł.
- Oczywiście - uśmiechnął się Henry. - Spotkasz
się z nią na lotnisku w asyście fotoreporterów i telewizji.
Przywitasz ją, wręczysz bukiet róż... - przerwał, bo
wydawało mu się, że Jeremy coś powiedział. - Co
mówisz?
- Nic - mruknął Jeremy i machnął ręką. - Co dalej?
- Zabierzemy ją na próbę przed koncertem, poka
żemy jej miasto... - przerwał, widząc minę Jeremy'ego.
- Coś ci się nie podoba?
- A co jest do pokazywania w Las Vegas? Bulwar
i kasyna?
CAŁYM SERCEM
19
- A czy to mało? Ona pewnie nigdy tu nie była. Ty
się przyzwyczaiłeś, ale dla niej to będzie z pewnością
ciekawe.
- Mów dalej.
Henry zajrzał do notatek.
- Zafundujemy jej zabiegi kosmetyczne w salonie
piękności, no wiesz, żeby dodać trochę szyku, może
wybierzemy jej jakąś suknię, a potem... - zawiesił
głos, podnosząc ręce do góry - wielkie wydarzenie,
wieczór z tobą.
- Z pewnością nie może się już doczekać - uśmiech
nął się Jeremy.
Henry pokiwał głową w zamyśleniu.
- Tak, masz rację. Sprawimy jej taki wieczór
Kopciuszka, że będzie o nim opowiadać swoim
wnukom. Jestem pewien, że ta Emily Hartman nie
może spać z wrażenia, że wygrała konkurs. Musi
uważać się za najszczęśliwszą kobietę pod słońcem!
ROZDZIAŁ DRUGI
- W co ja się wpakowałam? - spytała na głos samą
siebie Emily w wieczór poprzedzający wyjazd do Las
Vegas. Pokój był zasłany częściami garderoby. Nie
mogła się zdecydować, co ze sobą zabrać.
Terri znów dowiodła, że ma rację - wszystkie
ubrania Emily wydawały się nudne i szare, zwłaszcza
jak na jej wyobrażenia o Las Vegas. To prawda, że
pojęcie o tym mieście miała raczej skromne. Kojarzyło
jej się ono z szumem i gwarem, a także z atrakcyjnymi
tancerkami rewiowymi i ludźmi szastającymi pienię
dzmi.
Czy ona będzie pasować do tej scenerii? W tych
ubraniach czułaby się dobrze na zebraniu szkolnym,
ale nie w kasynie.
Przyglądając się krytycznie zawartości swojej szafy,
pytała samą siebie, dlaczego właściwie zdecydowała
się jechać. Chyba tylko dlatego, że łatwiej było zgodzić
się, niż wymyślać coraz to nowe wykręty, ilekroć
Terri wracała do tego tematu. Emily wiedziała, że
gdyby odmówiła, naraziłaby się na wieczne wymówki.
Przyznawała Terri rację, że jej życie jest monotonne.
Tak naprawdę to miała ochotę wyrwać się z szarej
codzienności i zwiedzić inne stany. Jednak nigdy nie
przyszłoby jej do głowy, wybrać się do Las Vegas.
A jeśli chodzi o wieczór w towarzystwie Jeremy'ego
Jonesa...
Emily spojrzała na wielki afisz, który Terri powiesiła
w jej sypialni, by przekonać ją o urodzie gwiazdora.
CAŁYM SERCEM
21
Było to zbliżenie Jeremy'ego podczas koncertu,
z mikrofonem w dłoni. Podeszła bliżej do ściany
i przez chwilę wpatrywała się w zdjęcie. Jeremy był
przystojny. Wyraz twarzy - przejęty, a mimo to
zdradzający poczucie humoru - wydał się Emily
intrygujący. Ciemne oczy były pełne wyrazu.
Poczuła dziwny niepokój. Za dwadzieścia cztery
godziny pozna tego człowieka. Co za szczególne
uczucie! Poczuła się niemal jak oszustka. Jak mu
wytłumaczy, że sama nie brała udziału w konkursie,
że rzadko słucha jego piosenek i że daleko jej do
bycia jego typową wielbicielką?
Było już za późno, żeby się wycofać. Musi stawić
czoło wszystkiemu, co się zdarzy.
Spojrzała z niesmakiem na rozłożone wokół ubrania.
Dlaczego uparcie odmawiała pójścia po zakupy? Teraz
sama padła ofiarą głupiej ambicji. Nie miała wyboru,
musiała spakować to, co ma, i wierzyć, że jakoś to
będzie.
Znalazła sukienkę, która wydawała się odpowiednia.
Nie nosiła jej już od kilku lat. Miała klasyczny krój
i ładny, kremowy kolor, ale nie było to nic oszałamia
jącego. Wzruszyła ramionami. Nie ma wyboru - musi
jej wystarczyć to, co ma.
Spakowała walizkę, zamknęła ją i postawiła na
podłodze. To byłoby wszystko. Teraz musi się trochę
przespać.
Któregoś dnia ona i Terri będą się śmiać z jej
zdenerwowania, ale narazie nie widziała w tym nic
zabawnego.
Kiedy Emily wysiadła z samolotu i weszła do hali
przylotów na lotnisku w Las Vegas, zaskoczył ją
gwarny i rojny tłum.
Nagle jakaś młoda kobieta krzyknęła podekscyto
wanym głosem:
22 CAŁYM SERCEM
- To Jeremy Jones!
Ludzie odsunęli się na bok i Emily znalazła się
w miejscu, z którego mogła obserwować to, co miało
się zaraz wydarzyć.
Długowłosa blondynka w krótkiej spódnicy pod
biegła do mężczyzny, którego zdjęcie wisiało w jej
pokoju przez ostatnie dwa tygodnie. Emily rozpoznała
go bez trudu.
Jeremy miał na sobie ciemne spodnie i czarną,
jedwabną koszulę, której rozpięcie odsłaniało opaloną
pierś. Stał tam i trzymał w ręku różę, a kiedy kobieta
podbiegła do niego, podał ją jej i pochyliwszy się
pocałował w policzek. Ona zarzuciła mu ręce na szyję.
- Nie mogę w to uwierzyć! - powiedziała, patrząc
na niego w zachwycie. - Kiedy wrócę do domu, nikt
mi nie uwierzy, że spotkałam Jeremy'ego Jonesa,
kiedy tylko wysiadłam z samolotu w Las Vegas.
Popatrz, Judy, dał mi różę! - zawołała, odwracając się.
Błysnęły flesze i kilka osób otoczyło ciasno piosen
karza, zadając pytania jemu i kobiecie, która wciąż
wisiała mu u szyi.
- Czy to pani Hartman? - Emily usłyszała mimo
zgiełku głos starszego mężczyzny. Zrozumiała, że całe
to zamieszanie było przeznaczone dla niej. Serce
w niej zamarło.
Czego się właściwie spodziewała? Ta podróż to po
prostu chwyt reklamowy, który ma przysporzyć
piosenkarzowi popularności. Jak mogła być tak naiwna
i oczekiwać, że będzie traktowana w sposób poważny?
Emily stanęła z boku, ustępując drogi reszcie
pasażerów wychodzących z samolotu i przyglądała
się dalej komedii omyłek, jaka rozgrywała się na jej
oczach.
Jasnowłosa dziewczyna odwróciła się do starszego
mężczyzny.
- Nie znam żadnej Emily Hartman. Ja jestem Sally
CAŁYM SERCEM 23
Sherman z Denton w stanie Teksas - mówiła, po
czym spojrzała na Jeremy'ego. - Już jako mała
dziewczynka byłam pana wielbicielką.
Emily uśmiechnęła się, widząc zmieszanie Jere
my'ego. Nie był taki stary. Mógł mieć około trzydziestu
pięciu lat, ale młoda dama miała co najwyżej osiem
naście lat.
- Och, Henry. - Emily usłyszała, że zwrócił się do
mężczyzny, który stał obok. - To musi być jakieś
nieporozumienie. - Spróbował wyswobodzić się z objęć
dziewczyny. - Przepraszam cię, Sally, ale wziąłem cię
za kogoś innego.
Sally zrobiła nadąsaną minkę.
- A czy ja nie mogłabym jej zastąpić? - spytała
nieśmiało.
- Bardzo żałuję - uśmiechnął się, rozglądając wśród
zgromadzonego tłumu - ale szukam Emily Hartman.
Emily widziała, jak jego wzrok prześlizgnął się po
jej twarzy i zrozumiała, że nigdy nie rozpoznałby jej
w tłumie. Pomyślała, że skoro nie przyjechała do Las
Vegas, aby bawić się w chowanego, musi odegrać
kolejny akt tej farsy.
- To ja jestem Emily Hartman - powiedziała
spokojnie, podchodząc bliżej.
Obaj mężczyźni odwrócili się i spojrzeli na nią.
Emily z pewnością nie była osobą, jaką spodziewali
się spotkać. Starszy pan kilka razy otworzył usta,
zanim zdołał spytać:
- Z Little Rock?
- Zgadza się - skinęła głową.
Jeremy był zupełnie zdezorientowany. Narwana
nastolatka, która rzuciła mu się w ramiona, była
mniej więcej taka, jak się spodziewał, natomiast ta
nobliwie wyglądająca kobieta przeczyła wszystkim
wyobrażeniom o jego wielbicielkach.
Miała na sobie czarną bluzkę i kremowy kostium,
24
CAŁYM SERCEM
który podkreślał jej smukłe kształty. Ciemne włosy
były rozdzielone pośrodku przedziałkiem i związane
z tyłu. Cerę miała jasną jak alabaster, a oczy tak
intensywnie niebieskie, że aż szafirowe.
I to miała być Emily Hartman? Wyglądała tak,
jakby właśnie wystąpiła z zakonu.
- Czy to pani jest Emily Hartman? - powtórzył
z niedowierzaniem Henry.
- Przecież już powiedziała, że jest, Henry - powie
dział Jeremy i dodał, podchodząc bliżej: - Przepraszam
za tę pomyłkę, ale widzi pani, myśleliśmy...
- Dobrze wiem, co pan myślał, panie Jones - od
powiedziała chłodno i spojrzała na grupkę przy
glądających im się ludzi. Przypuszczam, że to wszystko
- wskazała dłonią w stronę fotoreporterów i człowieka
z kamerą wideo - z mojego powodu?
Nie musi mówić takim cholernie znudzonym tonem,
pomyślał Jeremy. Ostatecznie to ona chciała wygrać
tę podróż i poznać mnie.
- Tak, zgadza się. Chociaż nie spodziewaliśmy się
spotkać kogoś takiego jak... - urwał, szukając
taktownych słów, aby wyrazić to, co myślał. - Chciałem
powiedzieć, że moje wielbicielki ubierają się trochę
bardziej, och...
- Tak, zapewne nie ubieram się w sposób typowy
dla pana wielbicielek, panie Jones - wtrąciła, widząc,
że brakuje mu słów. - Jednakże - spojrzała na dekolt
jego koszuli, a potem na dłonie i pierścienie - myślę,
że pan ma na sobie dość biżuterii za nas dwoje.
Jeremy usłyszał, jak Henry sapnął z wrażenia.
Oślepiały go flesze aparatów fotograficznych. Myślał
tylko o tym, żeby się stąd wydostać. Najwyraźniej
Emily Hartman nie była wcale zachwycona przywita
niem. Nie miał pojęcia, o co jej chodzi, ale nie
potrzebował tu żadnych awantur.
- Wystarczy tych ceremonii - powiedział, starając
CAŁYM SERCEM
25
się ukryć irytację. - Witamy w Las Vegas. - Ujął ją
za ramiona i zbliżył się do niej. Nagle zmienił zamiar
i zamiast pocałować ją w policzek, przylgnął wargami
do jej ust. Poczuł, jak zesztywniała, ale nie puścił jej,
znajdując złośliwą przyjemność w zachowaniu, o któ
rym wiedział, że może być obraźliwe.
Wreszcie podniósł głowę i spojrzał jej w oczy
- pociemniałe z zaskoczenia. Fascynowały go, zwłasz
cza teraz, gdy błysnął w nich gniew.
- Za kogo pan się uważa... - zaczęła, starając się
cofnąć.
Jeremy obrócił ją, otoczył ramieniem i ruszył
w stronę wyjścia.
- Proszę dać Henry'emu bilet, to odbierze pani
bagaż i dostarczy go do hotelu. Tymczasem zabiorę
panią na próbę.
- Ale ja nie potrzebuję...
- Sądziliśmy, że może się to pani spodobać. Henry
postarał się też o to, żeby pokazano pani miasto,
kiedy ja będę się przygotowywał do występów.
Mówiąc to, Jeremy szedł przez halę tak szybko, że
Emily musiała biec, aby za nim nadążyć. Jacyś ludzie
machali do nich i wołali jego nazwisko, ale on był
zajęty tyko nią. Kiedy wyszli z hali lotniska, podjechała
limuzyna.
Jeremy pomógł jej wsiąść do samochodu i szybko
wskoczył do środka. Kiedy już usadowił się obok,
obrzucił ją pytającym spojrzeniem i potrząsnął głową.
- No więc, o co tu chodzi?
Emily czuła, że kręci jej się trochę w głowie.
Praktycznie przebiegła przez całe lotnisko i teraz
z trudem łapała oddech.
- A co pan ma na myśli?
- Ależ droga pani, wolne żarty. Po co ten strój
i fryzura zakonnicy? Co pani robi w Las Vegas?
Strój i fryzura zakonnicy? Czy on sobie z niej
26
CAŁYM SERCEM
żartuje? To prawda, nie wygląda jak tancerka rewiowa
z Las Vegas, ale w jej ubraniu nie ma nic śmiesznego.
- Jestem tu na pańskie zaproszenie - odparła
sztywno.
- Bynajmniej. Nie mam nic wspólnego z całym
tym zamieszaniem.
- Zamieszaniem?
- Z tym chwytem reklamowym, no wie pani,
„wygraj randkę z gwiazdorem" i tak dalej. - Przyglądał
jej się przez chwilę. - Dlaczego, u licha, ktoś taki jak
pani wziął udział w tym konkursie?
- Ktoś taki jak ja? - zapytała cicho.
Uśmiechnął się.
- Jestem pewien, że wolałaby pani siedzieć teraz
w domu, robić na drutach i rozmawiać z kotem.
Widmo ciotki Tabithy! Być może Terri miała rację.
- Dla pańskiej wiadomości: nie robię na drutach
ani nie mam kota.
Wzruszył ramionami.
- Tak sobie tylko powiedziałem. Nie wygląda pani
na kogoś, kto bierze udział w konkursach.
- Rzeczywiście, nie interesuje mnie to.
- To już jakaś odpowiedź. Zatem, o co tu chodzi?
Dlaczego podaje się pani za Emily Hartman?
Emily czuła, jak wzbiera w niej gniew. Zawsze
uważała się za osobę spokojną i zrównoważoną, więc
uczucie to denerwowało ją.
- Ja nikogo nie udaję. Nazywam się Emily Hartman.
- Spojrzała na niego chłodno. - Czy życzy pan sobie
zobaczyć mój dowód?
- Dziękuję bardzo - powiedział lodowatym tonem.
- Dlaczego przystąpiła pani do konkursu?
- Nie zrobiłam tego.
- Ach, nie?
- To moja siostra mnie zgłosiła.
- Dlaczego, na Boga?
CAŁYM SERCEM
27
- To dobre pytanie, panie Jones. Musiałby pan
poznać Terri, żeby zrozumieć jej zamiary. Nie umiem
wytłumaczyć tego tak, aby pan to pojął.
Jeremy uśmiechnął się, przypominając sobie, że
kiedyś miał nauczyciela, który mówił do niego tym
samym, pouczającym tone. Skrzyżował ręce na pier
siach i rozparł się wygodnie na siedzeniu.
- Proszę spróbować - powiedział.
Emily patrzyła na niego przez chwilę w milczeniu.
Była zdenerwowana tym, że tak bardzo jej się podobał.
Jego rozbawienie niepokoiło ją, czuła, że jest obiektem
żartów, których nie mogła pojąć.
- To nieważne. Podała moje nazwisko i wygrałam.
- Dlaczego pani przyjechała? Z pewnością nie należy
pani do moich wielbicielek.
Spojrzała na niego zaskoczona.
- Dlaczego pan tak mówi?
- Nie jest pani w tym typie.
- A jaki jest typ pana wielbicielki?
Zastanawiał się przez chwilę,
- Och, może jest bardziej rozluźniona. Trochę mniej
oficjalna. To ktoś, kto nie traktuje siebie tak poważnie.
- Już wiem, co pan o mnie myśli.
- Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, co o pani
myśleć. Wiem tylko, że muszę już być na próbie.
Samochód zajechał przed wielkie kasyno.
- Może pani iść ze mną lub pojechać do hotelu,
jak pani sobie życzy.
Emily była wstrząśnięta do głębi. Nie zdawała
sobie dotąd sprawy, że jej nieśmiałość i brak obycia
towarzyskiego ludzie biorą za wyniosłość i sztywność.
Czy właśnie dlatego jej unikają? Czy naprawdę sprawia
wrażenie aż tak nieprzystępnej?
- Chciałabym pójść z panem na próbę - powiedziała
spokojnie, szukając sposobu, aby się przed nim
wytłumaczyć.
28 CAŁYM SERCEM
- Jak pani sobie życzy - wzruszył ramionami.
Wysiadł z samochodu i podał jej rękę. - Muszę się
pospieszyć. Orkiestra czeka na mnie od pół godziny.
Ich czas to mój pieniądz.
Ujął ją za łokieć i poprowadził do drzwi.
Emily nie była w stanie ogarnąć wszystkiego, co się
działo w gigantycznej sali, przez którą szli. Olbrzymie
żyrandole zwisały z ozdobnego sufitu, a pod nimi
ludzie tłoczyli się wokół hałaśliwych automatów do
gry i zielonych stolików karcianych.
Jeremy skinął w stronę mężczyzny, który stał przed
drzwiami do sali widowiskowej.
- Jak leci, Erie?
- Nie najgorzej, Jeremy, nie najgorzej.
Wślizgnęli się do środka i Emily spostrzegła, że są
w wielkiej sali, wypełnionej pustymi stolikami i krzes
łami, nad którą górowała scena. Kurtyna była
podniesiona, a kilka osób snuło się po scenie.
Rozbrzmiewały dźwięki różnych instrumentów.
- No, nareszcie jesteś! Już najwyższy czas, żebyś
się zjawił - zawołał ktoś głośno ze sceny.
Jeremy puścił jej ramię.
- Proszę gdzieś tu usiąść. Zobaczymy się później.
Pośród okrzyków wskoczył na scenę. Emily z zapar
tym tchem przyglądała się popisom zawodowych
muzyków. Była pod wrażeniem tego, ile wysiłku
wkładali w każdą piosenkę. Pomimo swobody, z jaką
traktowali się nawzajem, stanowili idealnie zgrany
zespół. A obserwowanie Jeremy'ego Jonesa przy pracy
było dla niej dużym zaskoczeniem.
A czego właściwie się spodziewała?
Przypuszczała, że będzie samolubny i arogancki.
Czy nie tak właśnie się myśli o większości piosenkarzy?
Sądziła, że jej uwaga na temat biżuterii obrazi go.
Jeśli go to ubodło, nie okazał tego. Emily uświadomiła
sobie, że zazdrości mu opanowania.
CAŁYM SERCEM 29
Jeremy Jones wyglądał na człowieka, który dobrze
czuje się w swojej skórze. Wbrew temu, co sobie
wyobrażała, nie starał się nikogo olśnić. A sądząc po
tym, co teraz widziała, nie można było nic zarzucić
jego talentowi. Głęboki, mocny głos sprawiał, że
. dreszcz przebiegł jej po plecach. W pewnej chwili
podszedł w stronę pustej widowni, jakby śpiewał
tylko dla niej, ze szczególnym uśmiechem na twarzy.
Poczuła, że się rumieni, bo była to piosenka miłosna,
a on śpiewał te słowa w taki sposób, jakby napisał je
właśnie dla niej.
- Czy pani Hartman? - dobiegł ją głos z tyłu.
Emily drgnęła, zakłopotana tym, że aż tak pochłonął
ją śpiew Jeremy'ego. Odwróciła się i spostrzegła piękną,
młodą kobietę stojącą tuż obok.
- Dzień dobry. Jestem Cynthia Taylor. Mój ojciec
jest agentem Jeremy'ego. Tata sądzi, że może być
pani zmęczona i chce pójść do hotelu.
Emily zerknęła na zegarek, zdziwiona, że tyle czasu
upłynęło, odkąd tu przyszła. Spojrzała na scenę, ale
Jeremy był pochłonięty tym, co w tej chwili robiła
orkiestra. Skinęła więc głową, wstała i ruszyła za
Cynthią w stronę wyjścia. Przy drzwiach odwróciła
się i zobaczyła, że Jeremy patrzy na nią. Pomachał jej
i przesłał dłonią pocałunek, co wywołało kakofonię
gwizdów, uderzeń perkusji i głosów wszystkich in
strumentów w zespole.
- Są jak mali chłopcy - wyjaśniła z uśmiechem
Cynthia. - Trudno uwierzyć, że to dorośli mężczyźni.
Przeszły przez duży hol hotelu.
- Nie rozumiem, dlaczego nie umieścili cię w tym
hotelu, ale mam nadzieję, że spodoba ci się apartament
w... - tu wymieniła nazwę innego słynnego hotelu,
który Emily zauważyła po drodze z lotniska. Cynthia
wskazała na czekającą na nie limuzynę i Emily aż
ech zaparło. Zanim przyjechała do tego pełnego
30
CAŁYM SERCEM
blichtru miasta, nie widziała takich olbrzymich,
błyszczących samochodów.
- Pomyśleliśmy, że może zechcesz trochę odpocząć
dziś wieczór i oswoić się ze zmianą czasu, bo na jutro
zaplanowaliśmy dla ciebie moc wrażeń.
- To mi odpowiada. Przyznam, że jestem nieco
oszołomiona. Wszystko tu jest takie inne.
Cynthia roześmiała się.
- Wiem, ale ja to uwielbiam. Powietrze jest tu
takie czyste i przynajmniej o tej porze roku jest
przyjemny chłód. Oczywiście latem robi się gorąco,
ale ja nie chciałabym mieszkać gdzie indziej.
Emily spojrzała na nią zaskoczona.
- To ty nie podróżujesz z Jeremym?
- Och nie, mama i ja mieszkamy tutaj cały czas.
- Cynthia potrząsnęła głową. - W gruncie rzeczy
Jeremy ograniczył ostatnio występy. Przypuszczam,
że będzie przebywał w domu jeszcze częściej, jeśli...
- urwała nagle, jakby uświadomiwszy sobie, co mówi.
- Przepraszam, nie chciałabym cię zanudzać opowieś
ciami o prywatnym życiu Jeremy'ego.
Emily nie chciała wprawiać Cynthii w zakłopotanie
i nie przyznała się, że interesuje ją ten temat. A więc
Jeremy zamierza osiąść gdzieś na stałe. Dlaczego? Jak
to wpłynie na jego karierę? Czy zdecyduje się zamiesz
kać tu, w Las Vegas? A w ogóle co ją to może
obchodzić?
- Jesteśmy na miejscu - oznajmiła wesoło Cynthia
w kilka minut później.
' Emily rozpoznała słynny hotel, który często poka
zywany był w telewizji. Mieszkając tutaj będzie się
czuła jak królowa.
- Jutro jest ostatni występ Jeremy'ego przed
kilkumiesięczną przerwą - mówiła Cynthia w drodze
na górę - a potem odbędzie się wielkie przyjęcie
u niego w domu.
CAŁYM SERCEM 31
Otworzyła drzwi i usunęła się na bok, puszczając
Emily przodem.
Emily weszła do środka i znieruchomiała, roz-
glądając się dookoła w zdziwieniu. Stała u szczytu
schodków, które prowadziły do części bawialnej z sofą
i fotelami. Jedną ze ścian zastępowała olbrzymia
szyba, za którą widać było szmaragdowozielone pole
golfowe.
Obróciwszy się Emily zauważyła, że Cynthia przeszła
przez pokój i szeroko otworzyła podwójne drzwi.
Weszła za nią do sypialni. Łóżko pomieściłoby chyba
sześć osób. Stało na niewielkim podeście, a przy
każdym rogu zwisała zasłona.
- Nie do wiary - mruknęła.
- Wiem, co myślisz. - Cynthia uśmiechnęła się.
- Sądzę, że chcieli zrobić na tobie wrażenie. Mam
nadzieję, że znajdziesz tu wszystko, czego potrzebujesz
- mówiła, rozglądając się po pokoju.
- Też tak myślę. Cały mój dom mógłby się zmieścić
w tych dwóch pokojach!
Otworzyła szafę i odkryła, że jej ubranie zostało
rozpakowane i powieszone na wieszakach, a buty
ustawiono równo pod spodem.
- Wydaje mi się, że śnię - powiedziała, spoglądając
w bok na Cynthię -. ale jeśli to prawda, to jeszcze
mnie nie budź.
- Poczekaj do jutra. Czeka cię dzień rozkoszy
w salonie piękności.
- Co takiego? - spytała Emily.
- Spędzisz dzień w salonie kosmetycznym i będziesz
poddana wszelkim zabiegom - zrobią ci masaż,
maseczkę na twarz, uczeszą, zrobią makijaż, manicure...
- Machnęła ręką. - Dzień piękności. Potem pojedziemy
po zakupy, żeby wybrać ci coś wyjątkowego, co
mogłabyś tutaj nosić - suknię na jutrzejszy wieczór
i drugą na randkę z Jeremym.
32 CAŁYM SERCEM
Emily usiadła na brzegu łóżka.
- Nie miałam pojęcia, że wszystko to będzie częścią
wygranej.
- Szczerze mówiąc „dzień rozkoszy" to mój pomysł.
Ojciec spytał mnie, co ja chciałabym robić, gdybym
przyjechała do Las Vegas. Randka z Jeremym to
świetny pomysł, ale ja chciałabym móc się do niej
przygotować, żeby wyglądać jak najlepiej, więc
zasugerowałam „dzień rozkoszy", nieograniczony
kredyt w butiku i...
- I twój ojciec się na to zgodził?
- Nie od razu, oczywiście. On zawsze myśli, że
jestem ekstrawagancka, ale Jeremy był wtedy z nami
i powiedział, że jeśli ja uważam to za dobrą zabawę,
to z pewnością jego wielbicielce też się spodoba.
- Rozumiem - powiedziała Emily cicho. Była teraz
jeszcze bardziej wystraszona. Rzeczywiście, nie szczę
dzono kosztów, żeby dobrze się tu poczuła. Spojrzała
w lustro i zobaczyła tam postać spokojnej, dystyn
gowanej kobiety. Trudno uwierzyć, by udało się ją
przemienić w barwnego motyla.
- Muszę już iść - oznajmiła Cynthia, wracając do
salonu. - Zapisałam ci numery telefonów do mnie, do
taty i do Jeremy'ego. Niestety, mama jest u swojej
siostry w Sacramento, więc się nie spotkacie. Szkoda,
bo wiem, że cieszyłaby się mogąc cię poznać.
Emily nie wiedziała, co powiedzieć.
- Przyjadę po ciebie jutro rano około dziewiątej,
jeśli ci to odpowiada - rzuciła Cynthia, odchodząc.
- W porządku - zdążyła powiedzieć Emily, zanim
zamknęły się drzwi.
Czuła się zdezorientowana. Rozglądając się znowu
po pokoju, zastanawiała się, co ona tu robi i jak to
się stało, że dała się namówić na podróż do Las Vegas.
Z pewnością wszystko było obliczone na to, że
konkurs wygra ktoś w wieku Cynthii. Cynthia mogła
CAŁYM SERCEM 33
- mieć najwyżej dwadzieścia lat. Emily czuła się przy
niej o wiele starsza, tak jakby mogła być jej matką.
A co z randką z Jeremym Jonesem?
Przypomniała sobie, jak wyglądał na lotnisku
i potem, podczas próby. Dobrze wiedziała, że w innych
okolicznościach nigdy nie zwróciłby na nią uwagi.
Niemniej jednak będzie przebywać w jego towarzystwie
przynajmniej przez kilka dni.
- No cóż, Kopciuszku - mruknęła do samej siebie,
wchodząc do luksusowej łazienki. Czuła się właśnie
jak Kopciuszek, który miał nadzieję, że olśni księcia.
Uśmiechając się do siebie, zaczęła napełniać wannę
gorącą wodą z dodatkiem aromatycznego olejku.
Emily odkryła nieznaną dotychczas cechę swojej
osobowości.
- Chciałabym spotkać dobrą wróżkę - pomyślała,
zanurzając się w pachnącej wodzie. - Pojawiłabym się
u niego na przyjęciu i wyglądałabym tak szałowo, że
musiałby odszczekać to, co powiedział.
Wyciągnęła się w wodzie, zanurzając się po szyję.
On jest taki arogancki i pewny siebie. Byłoby
przyjemnie pokazać mu, że bynajmniej nie wyglądam,
jakbym wyszła z klasztoru i jestem dość atrakcyjna,
by występować w rewii, myślała.
Roześmiała się na tę absurdalną myśl. Przede
wszystkim nie ma urody, wzrostu ani figury, jakich
wymaga się od zawodowej artystki estradowej. Ani
też zdolności, dodała głośno.
Wyraźnie działała na nią atmosfera Las Vegas.
Terri miała rację, mówiąc, że życie Emily to rutyna.
Odkąd przyjechała do Las Vegas, ogarnęło ją poczucie
wolności, coś, czego nigdy przedtem nie doświadczyła.
O wiele łatwiej rozmawiało jej się z ludźmi, nawet
z Jeremym. Zaś Cynthia traktowała ją tak, jakby
znały się od lat.
Czuła się jakoś inaczej i zastanawiała się, co by
34 CAŁYM SERCEM
było, gdyby choć przez chwilę udawała - tak jak
Kopciuszek - że jest kimś innym. To może być
zabawne tak przez chwilę udawać, że nie jest nieśmiała
i nudna. Że może być piękna, dowcipna, ekscytująca.
Jeremy Jones byłby urzeczony jej wdziękiem, za
chwycony poczuciem humoru i zafascynowany urodą.
Emily zamknęła oczy i uśmiechnęła się na tę myśl
- uśmiechem nieco przewrotnym jak na tak miłą
i młodą osobę.
ROZDZIAŁ TRZECI
W dwadzieścia cztery godziny później Emily stała
przed wielkim lustrem w sypialni hotelowego aparta-
mentu. Już nigdy nie będzie wątpić, że marzenia mogą
się spełnić. Sądząc z tego, co widziała w lustrze, dobra
wróżka żyje, ma się dobrze i mieszka w Las Vegas.
Nie poznawała kobiety w lustrze. Podeszła bliżej
i przyjrzała się uważnie oczom, które na nią spoglądały.
Jedynym znajomym akcentem był ten szczególny
odcień błękitu. Wszystko poza tym się zmieniło.
Znikła konwencjonalna fryzura, tradycyjny kostium
i dodatki. Kobieta w lustrze wyglądała tak, jakby
wyszła z apartamentu przy 5th Avenue i udawała się
na eleganckie przyjęcie.
Fryzjerka w salonie podziwiała jej włosy, ich piękny,
naturalny kolor. Zdziwiło ją to, ponieważ sama nigdy
nie zwracała na nie uwagi. Patrzyła, jak je obcina
i cieniuje, modelując je blisko twarzy, a z tyłu
pozostawia gęste pasma, opadające na ramiona.
Nowa fryzura ujęła włosom ciężaru, a przydała
puszystości i falistości. Teraz było widać, że w jej
rodzinie nie tylko Terri może mieć loki.
Emily zafascynowana dalej przyglądała się odbiciu
w lustrze.
Twarz nabrała tajemniczych blasków i subtelnych
cieni, które uwydatniały błękit oczu, jasność cery,
kształt policzków i brodę z dołeczkiem.
Suknia lśniła za każdym razem, gdy brała oddech.
Cienkie ramiączka utrzymywały ją ponad wydatnym
biustem. Talia wydawała się tak wąska, że mężczyzna
36
CAŁYM SERCEM
mógłby ją objąć dłońmi. Suknia wyszczuplała linię bioder
i ud. Rozcięcie poniżej kolan ułatwiało poruszanie się.
Kopciuszek nigdy tak nie wyglądał! Emily dotąd
też nie widziała siebie w takiej postaci.
Oczywiście, zdawała sobie sprawę, że dobra wróżka
zjawiła się w osobie Cynthii, córki Henry'ego Taylora,
a sama przemiana zajęła kilka godzin. Uśmiechając
się do lustra, Emily musiała przyznać, że czas spędzony
w salonie nie poszedł na marne.
A później pojechała do butiku, gdzie pokazywano
jej jedną suknię za drugą.
Kiedy przymierzyła sukienkę uszytą z połyskliwej,
białej satyny, wiedziała, że musi ją mieć. W tym
stroju Jeremy Jones nie weźmie jej za zakonnicę.
Obracając się bokiem zauważyła, że suknia uwydat
nia jej kształty. Nie miała dotąd pojęcia, że może
wyglądać tak prowokująco. Wąska spódnica i pantofle
na wysokich obcasach, które wybrała dla niej Cynthia,
sprawiały, że Emily mogła robić tylko małe, niepewne
kroki. Podkreślało to grację jej ruchów.
- Wspaniale! - roześmiała się głośno. Powoli
obróciła się dookoła i znów stanęła przodem do
lustra. - Kochana Terri, obawiam się, że obudziłaś
we mnie potwora. Nigdy nie sądziłam, że przymierzanie
sukienek może być takie przyjemne.
Zastanawiała się, co by pomyślał Jeremy Jones,
gdyby ją teraz zobaczył.
Leniwy, prowokujący uśmiech, który pojawił się
w lustrze, zaskoczył ją. Emily Hartman nigdy nie
uśmiechała się w ten sposób. Być może jest za
czarowana.
Zadzwonił dzwonek. Emily bez pośpiechu podeszła
do wejścia, ucząc się nowego sposobu chodzenia.
Otworzyła drzwi i ujrzała Henry'ego i Cynthię.
- Mój Boże, to nie do wiary! - wykrztusił Henry.
Cynthia i Emily roześmiały się.
CAŁYM SERCEM 37
- Mówiłam ci, tato, że ona ma w sobie coś.
- Wejdźcie, proszę.
Henry wszedł do środka, nie spuszczając z niej oczu.
- Pomyśleliśmy, że może chciałabyś zjeść z nami
kolację. Cynthia wspomniała ci o przyjęciu, które
odbędzie się później. - Henry rozejrzał się po pokoju.
- Czy jest ci tu wygodnie?
Emily uśmiechnęła się.
- Wygodnie? Nie znam nikogo, kto by mieszkał w ta
kim luksusie. Psujecie mnie, boję się, że taka już zostanę
do końca życia. Popatrzcie - wskazała ręką stolik obok
sofy - hotel przysyła nam szampana. Otworzymy?
- Nie, dziękuję, ja tego nie pijam - skrzywił się
Henry - ale jeśli wy macie ochotę...
- Nie nabrałam dotąd zwyczaju picia alkoholu
- Emily potrząsnęła głową - i chyba jestem za stara,
żeby zaczynać.
Henry obejrzał ją od stóp do głów.
- Cynthia mi mówiła, jak bardzo się zmieniłaś, ale
nie sądziłem, że efekt jest aż taki - powiedział i obszedł
ją wolno dookoła. - Coś niesamowitego.
- Czy myślisz, że Jeremy mnie pozna? - spytała ze
śmiechem.
- No na pewno... chociaż, kiedy się zastanawiam,
nie jestem taki pewien. Chyba nie miał wczoraj dla
ciebie zbyt wiele czasu?
- Nie, i o ile pamiętam, nie szczędził mi cierpkich
uwag na temat wyglądu.
- Chciałabym zobaczyć, czy ją rozpozna. - Cynthia
mrugnęła okiem do Emily i zwróciła się do ojca:
- Czy powiedziałeś mu, że Emily ma zamiar przyjść
na przyjęcie?
- Nie, był tak zajęty, że nie miałem okazji z nim
rozmawiać.
- Więc nie mówmy Jeremy'emu, że Emily pojawi
się wieczorem i zobaczymy, czy ją pozna. Co ty na to?
38 CAŁYM SERCEM
- To zależy tylko od Emily. - Henry wzruszył
ramionami i spojrzał na nią. - Zamierzałem zabrać
cię w czasie przerwy za kulisy, ale zgadzam się na
wszystko, na co masz ochotę.
Czemu nie? Skoro chciała być Kopciuszkiem przez
ten wieczór, to musi grać swoją rolę do końca.
Uśmiechnęła się do Henry'ego.
- Rzeczywiście, to może być zabawne. Mogę
poczekać i zobaczyć się z nim dopiero na przyjęciu.
Zresztą, pewnie mnie nawet nie zauważy.
Ojciec i córka wybuchnęli śmiechem.
- Och, zauważy cię - powiedziała wreszcie Cynthia.
- Chciałabym widzieć jego minę, kiedy uświadomi
sobie, kim jesteś.
Kiedy jedli kolację, Emily mogła się przekonać, jak
bardzo Cynthia i Henry są oddani Jeremy'emu.
- Wiesz, on jest muzycznym geniuszem - powiedział
Henry przy deserze i kawie. - Nie miał jeszcze dziesięciu
lat, kiedy sam nauczył się grać na różnych instrumen
tach i czytać nuty.
- Zawsze chciał być piosenkarzem? - spytała Emily.
- Niezupełnie, chociaż ma ku temu wrodzone
predyspozycje. Śpiewa z taką naturalnością i tak
łatwo nawiązuje kontakt z publicznością, że musisz
to zobaczyć, by mi uwierzyć.
- Trochę się dziwię, że zgodził się na ten rodzaj
reklamy - powiedziała.
- Powiedziałbym, że nie miał wyboru. Na szczęście
poddał się, nie sprawiając mi zbyt wielu kłopotów.
- Chcesz powiedzieć, że Jeremy nie ma ochoty na
wieczór ze szczęśliwą zwyciężczynią konkursu?
- Och, nie zrozum mnie źle. Chodzi o to, że nie
uważa, by potrzebna mu była reklama.
- Ale ty jesteś o tym przekonany?
- Uważam, że to nie zaszkodzi. Spójrz tylko, jakie
ta akcja wzbudza zainteresowanie. Przyciągnęła także
CAŁYM SERCEM 39
twoją uwagę, prawda? Zawsze byłaś jego wielbi
cielką?
Emily nie chciała powiedzieć nic, co brzmiałoby
jak niewdzięczność. Widziała, ile czasu i pieniędzy
zainwestowano w jej przyjazd. Mimo to nie potrafiła
uczciwie przyznać, że jest jego wielbicielką.
- Powiedzmy, że lubiłam jego piosenki, ale nigdy
nie marzyłam o poznaniu go.
- No cóż, sądzę, że spodoba ci się dzisiejszy koncert.
Dlatego zaprosiliśmy cię tu wcześniej, na jego ostatni
występ, chociaż wasze oficjalne spotkanie nastąpi
dopiero jutro.
- Dziękuję, że o tym pomyślałeś. Ciekawi mnie, co
dzieje się za kulisami. Bardzo podobała mi się
wczorajsza próba.
- Jeremy ciężko pracuje. Należy mu się trochę
odpoczynku.
- Nie będzie go miał zbyt wiele, jeśli wygra sprawę
o opiekę nad dzieckiem - wtrąciła Cynthia, która nie
odzywała się wiele podczas kolacji, ale pod groźnym
spojrzeniem ojca natychmiast umilkła.
- Jeremy ma kłopoty z uzyskaniem prawa do
opieki nad swoją córką - powiedział Henry, spog
lądając na Emily.
- Och, nie wiedziałam, że ma dzieci, chociaż
słyszałam, że jest żonaty.
- Rozwiedziony. Michelle miała niecałe dwa lata,
kiedy rozszedł się z Lindą. To było prawie trzy lata
temu. Ponieważ wtedy bez przerwy podróżował, zgodził
się, żeby Linda wzięła małą, ale od tamtej pory wiele
się zmieniło.
Henry zerknął na zegarek.
- Koncert zaczyna się za kilka minut. Pójdziemy?
W chwilę potem cała trójka szła przez hotelowy
hol. Emily zauważyła, że ona i Cynthia przyciągają
spojrzenia mężczyzn.
40 CAŁYM SERCEM
To nawet przyjemne, pomyślała. Oczywiście, nigdy
by się tak nie ubrała na co dzień, ale tu jej suknia
była częścią przygody. Poczucie wolności potęgował
fakt, że nikt jej tu nie znał. W dzieciństwie ostrzegano
ją, że jej zachowanie może wpłynąć na los ojca i całej
rodziny. Pewnie dlatego była taka powściągliwa.
Tutaj nikt nie wiedział, kim jest, i nikogo to nie
obchodziło. Mogła robić i mówić, co chciała.
Henry zatrzymał się przed wejściem do sali koncer
towej. Młody mężczyzna wskazał im miejsca. Emily
była zaskoczona, jak inaczej wyglądała ta sala
wieczorem, oświetlona i wypełniona ludźmi.
Idąc za Cynthią uważnie stawiała kroki. Nie chciała
zwrócić na siebie uwagi potykając się o stopnie.
Usiedli przy stoliku na podwyższeniu, zamówili coś
do picia i Emily zaczęła przyglądać się tłumowi.
Wyczuwało się podniecenie i napięcie, rosnące z każdą
chwilą.
Światła przygasły, a orkiestra zaczęła grać jeden
z najbardziej znanych utworów Jeremy'ego. Niewidocz
ny konferansjer przywitał widownię i kurtyna poszła
w górę. Na widowni zaległa pełna oczekiwania cisza.
Emily wstrzymała oddech.
Orkiestra zmieniła tempo - teraz grała ostatni
przebój Jeremy'ego. Rozległ się pełny, mocny głos,
który znały miliony ludzi, a kłęby mgły spowiły scenę.
Z mgły wyłonił się Jeremy.
Emily przez chwilę była oszołomiona efektem. Jak
on to zrobił? Jeszcze przed chwilą scenę zajmowała
orkiestra, a już stoi przed nimi Jeremy. Głosy podziwu,
które rozległy się dokoła, mówiły jej, że nie tylko ona
była pod wrażeniem tego wejścia.
Jeremy śpiewając schodził wolno po rampie, aż
znalazł się pośrodku sceny, kilka kroków od świateł
na jej skraju. O ile wczoraj wydał się jej po prostu
atrakcyjny, to teraz była całkowicie pod jego urokiem.
CAŁYM SERCEM 41
W ciągu kilku minut tłum oszalał z zachwytu. Po
każdej piosence Jeremy rozmawiał z publicznością,
pozdrawiał jednych, pytał innych skąd przyjechali,
wzbudzał śmiech, przekomarzając się z co śmielszymi
osobami na widowni. Był szczerze zainteresowany
swoimi widzami, a oni reagowali spontanicznie.
Emily starała się skupić uwagę na piosenkach, na
muzyce i słowach, a nie na mężczyźnie, ale nie było
to łatwe. Dziś także był ubrany na czarno. Chyba
wiedział, że ten kolor podkreśla złocisty brąz jego
włosów. Materiał koszuli połyskiwał w świetle, jakby
był mokry i idealnie układał się na ramionach. Emily
uśmiechnęła się - bez wątpienia koszula była szyta na
specjalne zamówienie.
Poczuła, że hipnotyzuje ją sposób, w jaki on porusza
się po scenie. Kocim krokiem zbiegł na dolną część
estrady, skąd mógł ściskać ręce ludziom, a potem
odwrócił się i ruszył w stronę orkiestry. Spodnie
opinały jego umięśnione uda. Emily była zafas
cynowana nie tylko jego głosem, ale i tym, jak
chodzi, jak się ubiera, uśmiecha.
Z tym mężczyzną ma spędzić jutrzejszy wieczór.
Nigdy nie przyznałaby się Terri, że jest pod wraże
niem Jeremy'ego, ale im dłużej na niego patrzyła,
tym bardziej uświadamiała sobie, że zadurzyła się
w nim jak nastolatka, choć powtarzała sobie, że to
śmieszne.
Ma dwadzieścia dziewięć lat i jest zbyt dojrzała na
to, żeby jak smarkula idealizować jakiegoś piosenkarza.
Jednak potrafi zrozumieć, jak łatwo jest wpaść
w pułapkę. Musi sobie wciąż przypominać, że to
wszystko jest nieprawdziwe, że to tylko bajka. Owszem,
ona odgrywa rolę Kopciuszka, ale książę nawet nie
wie o jej istnieniu. Miała nadzieję, że następnego
wieczoru będzie rozsądna i opanowana.
Jeremy zakończył występ porywającą piosenką.
42 CAŁYM SERCEM
Widownia uwielbiała go - nie było co do tego
wątpliwości.
- No i co o nim sądzisz?
Emily spojrzała na Henry'ego jakby zbudzona
ze snu.
- Jest wyjątkowy - powiedziała, nie chcąc jednak
zdradzić się z tym, jak wielkie zrobił na niej wrażenie.
- Święta racja. - Henry roześmiał się. - Czy
namyśliłaś się i chcesz teraz pójść za kulisy?
- Chyba nie - potrząsnęła głową. - Wolałabym
jeszcze nie niszczyć tego złudzenia. Dla was to musi
być chleb powszedni? - spytała, gdy we trójkę szli do
samochodu.
- Tak naprawdę to już dawno nie byłem na jego
występie - przyznał Henry. - Nie chodzę, o ile on
mnie o to nie poprosi. Wieczory spędzam z rodziną.
- Trudno sobie wyobrazić, że ludzie mogą żyć
i pracować w Las Vegas, i na dodatek mieć normalne
życie rodzinne.
- Nie znasz naszego codziennego życia, bo go nie
pokazujemy w telewizji - odpowiedział. - Jest takie
samo, jak życie innych ludzi.
Przejechali kilka mil w stronę gór i dojechali do
bramy z napisem „Spanish Troils Country Club".
Odźwierny zasalutował i otworzył bramę. Za ogro
dzeniem uderzała wzrok soczysta zieleń, a podjazd
był obsadzony kolorowymi kwiatami. Latarnie oświet
lały wszystko tak dobrze, że było jasno jak za dnia.
Kiedy zatrzymali się przed budynkiem, w pierwszej
chwili Emily pomyślała, że to hotel. Potem uświadomiła
sobie, że musi to być dom Jeremy'ego. Wyglądał tak,
jakby był położony gdzieś nad Morzem Śródziemnym.
Białe, stiukowe ściany jaśniały w świetle ogrodowych
reflektorów.
Nagle przestraszył ją widok zaparkowanych samo
chodów i ludzi wchodzących do domu. Nigdy nie
CAŁYM SERCEM 43
była na takim przyjęciu. Czy potrafi zachować się
z wdziękiem i klasą, jak to sobie wyobrażała? Po raz
pierwszy zastanowiła się, jak to się udało Kopciusz
kowi.
Kiedy szli podjazdem w stronę domu, Cynthia
wymieniała nazwiska właścicieli limuzyn. Najwyraźniej
czuła się tu swobodnie.
Kiedy weszli do środka, było już tam tłoczno.
Emily rozpoznała kilka twarzy, które znała z gazet,
filmów i telewizji, i to spotęgowało uczucie nierealności.
W ciągu kilku minut od ich przyjścia Henry
przedstawił ją różnym osobom, podał jej poncz
owocowy, po czym przeprosił i odszedł. Emily
zrozumiała, że takie przyjęcie to po prostu część jego
pracy. Cynthia wypatrzyła kogoś znajomego i też
znikła, ale Emily była zbyt zajęta rozmową, żeby się
tym przejąć.
Dwaj muzycy z orkiestry podeszli do niej i zaczęli
rozmawiać tak, jakby ją znali, ale była przekonana,
że nie mogą jej pamiętać z próby. Imiona i nazwiska
były nieważne. Wszyscy mówili głośno i żartowali.
Wszystko będzie dobrze. Poczuła przypływ pewności
siebie, której przedtem nie znała. Zaczęła opowiadać
zabawne historie i żartować na równi z innymi.
Kiedy zjawił się Jeremy, Emily czuła się już zupełnie
swobodnie.
Otoczył go tłum znajomych. Najwyraźniej przylecieli
do Las Vegas po to, żeby wziąć udział w przyjęciu.
Kilka pięknych kobiet witało się z nim, wymieniając
całusy i uściski.
- Czy dobrze znasz Jeremy'ego? - zapytał jakiś
głos. Emily odwróciła się i rozpoznała gitarzystę
z orkiestry, który stał obok ze szklaneczką w dłoni.
- Niezupełnie, ale jestem pod wrażeniem - odparła
z uśmiechem.
- Tak, wiem, co masz na myśli. Pracuję z nim od
44 CAŁYM SERCEM
lat, ale wciąż mnie zadziwia. Mogę ci przynieść coś
do picia? - spytał, widząc jej pustą szklankę.
- Chętnie, piję poncz owocowy.
- Zobaczę, co uda mi się zdobyć. Zaraz wrócę.
Jaki on miły. Nie mogła się jeszcze oswoić z natural-
ną życzliwością tych ludzi. Bawiło ją, że kilku mężczyzn
traktuje ją tak, jakby była objawieniem - wprost bali
się mrugnąć okiem, by nie znikła.
- My się chyba jeszcze nie znamy, prawda?
Teraz Emily wszędzie rozpoznałaby ten głos.
Odwróciła się powoli i poczuła podniecenie. Stała
twarzą w twarz z Jeremym Jonesem.
Ciągle tryskał energią, zupełnie jak na występie.
Włosy miał wilgotne, pewnie dopiero co wyszedł
spod prysznica. Zdążył się też przebrać - był teraz
ubrany na biało. Emily nie potrafiła powiedzieć,
w którym kolorze było mu bardziej do twarzy.
- Wyglądamy niczym para figurek na szczycie
tortu weselnego - powiedział z uśmiechem i wziął ją
za ręce, rozkładając je na boki.
Uśmiechnęła się i skinęła głową.
- Co się stało, dlaczego nic nie mówisz? - spytał
i pochylił się, by zajrzeć jej w oczy, a potem cofnął
się nieco. - Ja cię chyba znam, prawda? - zapytał.
W odpowiedzi wzruszyła tylko ramionami.
- Ach, rozumiem. Dziś wieczór chcesz być tajem
niczą damą.
Emily nie zdawała sobie sprawy, że nie odezwała
się ani słowem. Jego obecność zapierała jej dech
w piersiach.
- Nie jestem aż taka tajemnicza - udało jej się
wreszcie powiedzieć.
Lekko przechylił głowę, a potem wolno wyciągnął
rękę i dotknął włosów, opadających jej na ramiona. 1
- Jesteś bardzo piękna. Chyba o tym wiesz.
Popatrzył na nią tak, że poczuła się piękna pod
CAŁYM SERCEM 45
jego spojrzeniem. Błyszczące oczy były pełne za
chwytu... i czegoś jeszcze. Kąciki ust drżały lekko.
- Czy powiesz, jak ci na imię?
- Kopciuszek.
Odchylił głowę do tyłu i wybuchnął głośnym
śmiechem, tak że ludzie stojący obok nich obejrzeli się.
- No cóż, Kopciuszku, witam cię na moim przyjęciu.
A gdzie jest twój książę z bajki? - rozejrzał się dookoła.
W tej samej chwili zjawił się gitarzysta, niosąc
pełną szklankę dla Emily.
- Daj spokój, Jeremy. Nie odbijaj mi każdej damy,
chłopie. Przynajmniej dzisiaj mógłbyś grać fair.
Emily poczuła, że policzki jej płoną.
- Cześć, Leon. Nie wiedziałem, że przyszła tu z tobą.
- Nie, poznaliśmy się przed chwilą, a ja zachowuję
się jak dżentelmen i przynoszę jej coś do picia.
Jeremy przez chwilę przyglądał się Emily w mil
czeniu. Miała wrażenie, że zagląda jej w głąb duszy.
- Przykro mi, Leon - powiedział wreszcie - nie
masz dziś szczęścia. Ta dama jest moim gościem
i jako gospodarz muszę się nią zaopiekować. Nie
mogę pozwolić, żeby podrywał ją taki nicpoń jak ty.
Wsunął sobie jej rękę pod ramię i powiedział:
- Cieszę się, że przyszłaś na moje przyjęcie, Kopciu
szku. Czy pozwolisz, żebym był twoim księciem z bajki?
- Ale tylko do północy.
Roześmiał się, zerkając na zegarek.
- Umowa stoi, a tymczasem poznam cię z moimi
gośćmi.
Ani razu nie spytał, jak naprawdę się nazywa.
Przeciwnie, przedstawiał jej innych tak, jakby to ona
była osobą z najwyższych sfer. Czuła, że coraz bardziej
jest pod jego urokiem, ale przestała się tym przej
mować. Co mogło jej się stać na przyjęciu? Jest tu
bezpieczna. Henry jest gdzieś w pobliżu. Cynthia
także. Może więc rozluźnić się i bawić sytuacją.
46
CAŁYM SERCEM
Goście na ogół bez zdziwienia traktowali fakt, że
Jeremy jej nie odstępował, choć zauważyła, że kilka
kobiet patrzy na nią zawistnie.
Nie odchodził od niej ani o krok. Zadbał o to, by
dostała coś do jedzenia i by miała pełną szklankę.
Tańczyli i rozmawiali, choć konwersacja była dość
bezosobowa. Nie zadawał jej żadnych pytań osobistych,
ale najwyraźniej uznał za dopuszczalne kilka nader
śmiałych komplementów.
Czy ją rozpoznał? Jeśli tak, to nie dawał tego po
sobie poznać. Spostrzegła, że nieustannie ją sonduje,
pytając, co sądzi o różnych filmach i książkach,
o polityce, jakie jest jej hobby, ulubiony kolor, potrawa.
Emily czuła się oczarowana bajkowym wieczorem.
On był prawdziwym księciem - pełen wdzięku,
troskliwy, dowcipny i taki przystojny.
Czas mijał, a jej wszystko wydawało się snem. Tuż
obok błyskały flesze aparatów, ale nie zwracała na to
uwagi. Trzymał ją blisko w tańcu i w pewnej chwili
coś do niej powiedział.
- Masz bardzo miły głos - szepnęła mu prosto do
ucha.
Poczuła, jak pierś mu zadrżała.
- Bardzo ci dziękuję - odpowiedział poważnie, ale
ona dosłyszała cień rozbawienia w jego głosie.
- Pewnie wszyscy ci to mówią
Chociaż myśli miała jasne, to - nie wiadomo
dlaczego -język stawiał jej opór. Plątał się i zaczepiał
o zęby.
- Ale nie z taką rozbrajającą szczerością - wyszeptał,
po czym przysunął ją bliżej i pocałował w ucho.
Przytuliła się do niego. Czuła się tak dobrze w jego
objęciach. Nagle poczuła zmęczenie. Nogi odmówiły
jej posłuszeństwa. Westchnęła i oparła mu głowę na
ramieniu.
- Kopciuszku, ile już dzisiaj wypiłaś?
CAŁYM SERCEM 47
- Nic.
Zdziwiło ją, że się roześmiał.
- A co było w szklance, którą odstawiłaś, zanim
zaczęliśmy tańczyć?
- Poncz owocowy.
- I co jeszcze?
- Nic więcej.
- Wątpię, kochanie. Przez cały wieczór pijesz poncz
z rumem.
Odchyliła głowę do tyłu i spojrzała na niego pytająco.
- To niemożliwe - odparła z godnością. - Ja nie piję.
- Rozumiem. To wiele tłumaczy. - Jeremy starał
się zachować powagę. - Może chciałabyś wyjść na
świeże powietrze?
- A to dlaczego, jest ci za gorąco?
- Można to i tak nazwać. - Jeremy ujął ją za ramię
i przez podwójne drzwi wyprowadził na szeroki taras,
wychodzący na pole golfowe.
- Och, jak tu pięknie!
Blask księżyca oświetlał starannie przystrzyżony
trawnik, tworząc niezapomniany obraz. Emily poczuła,
że chciałaby umieć malować, by oddać czarodziejski
blask nocy.
- Masz ochotę na kawę?
- Nie, dziękuję. Nic mi nie trzeba. - Uśmiechnęła
się do niego.
- Jak sobie życzysz.
- Masz wspaniały dom. Trudno uwierzyć, że
mieszka tu tylko jeden człowiek.
- Och, tak naprawdę to mieszka tu kilka osób,
które zajmują się domem i ogrodem. Również muzycy
z orkiestry zatrzymują się tutaj. Wszyscy traktujemy
ten dom trochę jak hotel.
- Wcale mnie to nie dziwi. Ten dom jest większy
niż rezydencje gubernatorów - powiedziała, wskazując
ręką w stronę drzwi, przez które wyszli na zewnątrz.
48 CAŁYM SERCEM
- Czy jesteś szczęśliwa? - spytał cicho.
Odwróciła się do niego i zauważyła, jak światło
księżyca oblewa blaskiem jego twarz.
Uniosła rękę i powiodła mu palcem po policzku.
- Zawsze myślałam, że tak - powiedziała z wes
tchnieniem. - Aż do dziś. Nie sądziłam, że na świecie
istnieje ktoś taki, jak ty.
- Nie ma we mnie nic niezwykłego.
- Ależ tak - zaprzeczyła żarliwie. - Jesteś taki
utalentowany. I taki ciepły... i czuły... - zamilkła,
wpatrując się w niego. - W mojej sypialni na ścianie
wisi twoje zdjęcie - wyznała.
- Naprawdę? - uśmiechnął się. - Czuję się za
szczycony.
- Właściwie to moja siostra Terri je tam powiesiła,
ale mnie też się podobało, więc postanowiłam go nie
zdejmować.
Ramionami otoczył jej talię i lekko przyciągnął do
siebie.
- Ciekaw jestem, czy jutro rano będziesz żałować
swojej szczerości.
- Sądzisz, że nie powinnam ci mówić o zdjęciu?
- Spojrzała na niego ze zdziwieniem.
- Przeciwnie, jest mi miło, że mi to powiedziałaś.
I jestem zachwycony, że uważasz mnie za kogoś
niezwykłego.
Jeremy pochylił się ku niej i wargami lekko dotknął
jej ust, jakby spodziewał się, że ona cofnie się lub
zaprotestuje. Nie zareagowała. Stała i patrzyła na
niego, a potem zamknęła oczy i zarzuciła mu ręce na
szyję.
Pocałował ją, teraz już pewniej, smakując i pieszcząc
jej usta, badając wargami ich zarys. Łapiąc oddech
Emily westchnęła, lekko rozchylając wargi. Wykorzys
tał to i pogłębił pocałunek.
Ogarnęła ją fala nieznanych dotąd uczuć. Oczywiście,
CAŁYM SERCEM
49
że całowała się przedtem wiele razy, ale nigdy nie
czuła się tak, jakby porwał ją huragan zmysłów.
Z rozkoszą wyczuwała, jak przywarł do niej całym
ciałem. Niechcący dotknęła jego włosów, a potem
zaczęła pieścić ich miękkie kosmyki.
Zachłannie domagał się jej ust, jakby w ten sposób
chciał nią zawładnąć. Mimo całej natarczywości Emily
wyczuwała w nim delikatność. Wiedziała, że wystarczy,
by się cofnęła, a on nie będzie jej zatrzymywać.
Jednak nie zamierzała się odsuwać. Chciała wciąż go
całować, chciała, by trwali nadal złączeni uściskiem,
nawet gdyby świat miał przestać istnieć.
Nic dziwnego, że Kopciuszek zakochał się w księciu.
Jak można było mu się oprzeć?
ROZDZIAŁ CZWARTY
- Dzień dobry. - Emily usłyszała nad uchem senny
męski głos. Dosłownie parę centymetrów od niej.
Głowa bolała ją tak, jakby ktoś w środku młotem
pneumatycznym starał się rozwalić jej czaszkę.
Leżała nieruchomo, starając się zebrać myśli i wszys
tkie sygnały, jakie rejestrowały zmysły.
Postanowiła nie otwierać oczu. Pomyślała, że jeśli
będzie tak leżeć nie ruszając się, uznają ją za nieżywą.
Może wtedy odwiozą ją w jakieś spokojne miejsce,
gdzie będzie mogła uporać się z tym, co stało się
poprzedniego wieczora. Gdyby tylko mogła sobie
przypomnieć...
Nawet gdyby nie słyszała tego głosu, wiedziałaby,
że jest już dzień. Padające na jej zaciśnięte powieki
światło było zbyt jasne, by mogło pochodzić ze
sztucznego źródła. Znaczyło to, że północ dawno
minęła. Kopciuszek nie był już na balu.
To niedobrze, że nie pamięta, jak się ten bal
skończył, gdzie teraz jest, ani jak się tu dostała. Co
gorsza, wolałaby nie poznać głosu, który usłyszała.
Mój Boże, co ja zrobiłam? - pytała, ale uświadomiła
sobie ze wstydem, że nie chce znać prawdy. Straszny
z niej tchórz.
Leżała nadal, starając się zrozumieć sytuację. Nie
wiedziała, jak długo już tu jest i nie mogła zdobyć się
na odwagę, by otworzyć oczy.
Czyżby udało się jej jakoś wrócić do hotelu? Zresztą
to nie miało znaczenia - gdzie by nie była, nie
przyszła tu sama.
CAŁYM SERCEM 51
Czuła, że tuż poniżej obnażonej piersi spoczywa
mocna, ciepła dłoń. Nawet w tym opłakanym stanie
umysłu zdołała skojarzyć, że ręka musi należeć do
tego samego mężczyzny, który się przed chwilą
odezwał. Zastanowiwszy się nad okolicznościami doszła
do wniosku, że spędziła noc z Jeremym Jonesem.
Terri chciała, żeby pojechała gdzieś i trochę się
rozerwała, ale na pewno nie to miała na myśli,
namawiając ją na podróż do Las Vegas. Nic dobrego
nie mogło wyniknąć z zachowywania się wbrew własnej
naturze. Można było udawać Kopciuszka, być towa
rzyską, uroczą i dowcipną, ale Kopciuszek miał dość
rozumu, żeby wrócić w porę do domu.
Jak to się stało, że znalazła się w łóżku z Jeremym?
I - co równie ważne - dlaczego tego nie pamięta? Czy
będzie umiała spojrzeć sobie w oczy w lustrze?
Emily jęknęła słabiutko, ale w pokoju było tak
cicho, że jej głos wydawał się odbijać echem o ściany.
Łóżko ugięło się lekko, a ona z trudem powstrzymała
kolejne westchnienie.
- Jak się czujesz?
Jego głos brzmiał tak rześko, zdrowo, bezwstydnie
- nie miała na to słów. Nutka rozbawienia, którą
dosłyszała, upewniła ją, że nie oszuka go, udając
martwą czy śpiącą.
- Dobrze - wymamrotała z nadzieją, że nie zostanie
ukarana gromem z jasnego nieba za kłamstwo i inne
występki.
To dlaczego tak się krzywisz? - spytał, wygładzając
palcem zmarszczkę między jej brwiami.
Przez chwilę zastanawiała się nad pytaniem, usiłując
jednocześnie rozluźnić mięśnie twarzy. Musi pokazać
mu, że panuje nad sobą, że nie jest zakłopotana
i potrafi przyjąć do wiadomości fakt, że obudziła się
z mężczyzną w łóżku.
- Zawsze marszczę czoło po obudzeniu się, to
52
CAŁYM SERCEM
rodzaj ćwiczeń - próbowała się wytłumaczyć. Była
nawet zadowolona ze swojego spokojnego, rzeczowego
tonu.
- Rozumiem. - Rozległ się dźwięk, który podej
rzanie przypominał chichot.
Emily leżała nieruchomo, modląc się o pomysł, jak
wybrnąć z sytuacji, gdy nagle poczuła rękę przesuwa
jącą się w stronę jej piersi. Otworzyła szeroko oczy
i napotkała czarne, błyszczące oczy Jeremy'ego.
- Czy to jest pora na ćwiczenie mięśni powiek?
- spytał, a na ustach pojawił się mu lekki uśmiech.
Kiedy miała otwarte oczy, wszystko wydawało się
bardziej rzeczywiste. Nie mogła uciec wzrokiem przed
jego spojrzeniem, a serce poczęło bić tym samym
pulsującym rytmem, co młot dudniący w jej głowie.
- Co ty tu robisz? - Chciała, żeby wydawało się, iż
pyta tylko przez grzeczność. Niestety, głos jej się
załamał i pytanie zabrzmiało jak wyrzut.
- Ja tu mieszkam.
Emily uniosła głowę i rozejrzała się z przerażeniem.
Znajdowała się w pokoju, który wyglądał jak zrobiony
ze szkła. Trzy przeszklone ściany wychodziły na
bajeczny ogród, otoczony wysokim murem. Z pod
ziemnych przewodów tryskała woda, zraszając trawę,
kwitnące krzewy i wielobarwne klomby kwiatów.
Nie czuła się na siłach stawić czoło sytuacji, w jakiej
się znalazła. Opadła więc z powrotem na poduszkę
i raz jeszcze zacisnęła powieki.
- Ciekawa gimnastyka - zauważył. - Jednak nie
sądzę, żeby miała wpływ na twoje serce.
- A właśnie, że tak - mruknęła pod nosem. Serce
waliło jej jak opętane, tak jakby chciało wyrwać się
z piersi.
- A jak głowa?
- Nie daje o sobie zapomnieć - mruknęła przez
zęby. Zesztywniała, czując dotyk warg na policzku.
CAŁYM SERCEM
53
- Biedne dziecko - szepnął. - Przyniosę ci aspirynę,
powinna trochę pomóc.
Emily otworzyła oczy, kiedy zakołysał się pod nią
materac. Jeremy siedział teraz na brzegu łóżka. Zdumiał
ją widok jego wspaniałego ciała. Zauważyła, że ma
na sobie slipki, choć były one wprost mikroskopijnych
rozmiarów. Z pewną dozą trwożnego zachwytu
patrzyła, jak mężczyzna, z którym spędziła minioną
noc, przemierzał pokój z kocią gracją.
Nie mogła nie dostrzec, jakie ma piękne, muskularne
ciało. Lśniąca powierzchnia opalonej skóry pokrywała
wyćwiczone mięśnie.
Emily nie przeżyła dotąd nic, co pomogłoby jej
zachować się w podobnej sytuacji. Nadrabiała to
teraz w przyspieszonym tempie.
Zasłoniła oczy ramieniem i starała się odpędzić
natrętne myśli. Wyobraziła sobie małą, białą chmurkę
i na niebie, na której mogłaby odfrunąć niezauważona.
- Proszę, to dla ciebie - usłyszała.
Ze zrezygnowanym spokojem opuściła rękę i posu
nęła się na łóżku, przytrzymując prześcieradło tak, by
okrywało nagie piersi. Nie patrząc w jego stronę,
wyciągnęła dłoń.
- Obawiam się, że do wzięcia aspiryny i szklanki
wody będą ci potrzebne obie ręce - odezwał się
Jeremy głosem, w którym słychać było rozbawienie.
Jej zakłopotanie musiało wprawić go w dobry humor.
Emily ze wszystkich sił starała się zachować zimną
krew. Wciąż nie patrząc na niego, starannie owinęła
się prześcieradłem, a potem powoli podniosła głowę,
aż napotkała jego wzrok.
Rozbroiła ją czułość w jego spojrzeniu. Poczuła,
jak łzy napływają jej do oczu i z całych sił starała się
je powstrzymać. Wzięła aspirynę i popiła szklanką
wody, ciągle starając się nie spoglądać na jego opalone,
muskularne ciało.
54 CAŁYM SERCEM
Taki wygląd u mężczyzny powinien być prawnie
zabroniony. Nic dziwnego, że była bez szans. Z tą
urodą, doświadczeniem i pozycją świetnie wiedział,
jak zaciągnąć ją do łóżka. I chociaż nie była tak
całkiem niedoświadczona, to jednak nigdy dotąd nie
spędziła nocy z mężczyzną, a już z pewnością nie
kochałaby się z kimś, kogo dopiero poznała.
Szczerze mówiąc, nie miała pojęcia, jak sobie z tym
poradzić.
Przyglądała się Jeremy'emu, który przeszedł przez
pokój, by zanieść szklankę do łazienki. Bez słowa
patrzyła, jak wrócił potem do łóżka i położył się obok
niej.
- Przypuszczam, że przywykłeś do tego rodzaju
sytuacji - powiedziała, starając się, by jej głos brzmiał
naturalnie. Zapragnęła, żeby wsunął się pod prze
ścieradło, zamiast leżeć nago obok niej. Ale przecież
wtedy mógłby znów jej dotknąć, a ona nie wiedziałaby,
jak się ma zachować.
- Prawdę mówiąc nie przywykłem. Nie pamiętam,
żebym kiedykolwiek spędził noc w podobny sposób
- powiedział kapryśnym tonem.
Ta uwaga nie poprawiła jej samopoczucia. Zgoda,
nie wie prawie nic o miłości, ale on nie musi dawać
do zrozumienia, że aż tak go rozczarowała.
Emily nie wiedziała, co jest gorsze - kochać się
z mężczyzną, którego się nie zna, kochać się i nic
z tego nie pamiętać, czy wreszcie kochać się i usłyszeć,
że jest się w tym do niczego.
Jęknęła cicho i ukryła twarz w dłoniach.
- Czy głowa wciąż cię tak boli? - spytał z wyraźnym
współczuciem.
Pokręciła przecząco głową.
- Jest coś innego, co ci dolega?
Tym razem w odpowiedzi skinęła głową.
- Chcesz o tym porozmawiać?
CAŁYM SERCEM
55
Milczała przez parę chwil, a potem powoli opuściła
ręce na kolana i spojrzała na niego z rezygnacją.
- Przepraszam - powiedziała.
Jeremy przewrócił się na bok, by ją lepiej widzieć
, i wsparł się na łokciu. Wyglądał na zdezorientowanego.
- A za co?
- Za wszystko. Za to... - wskazała dłonią łóżko
- za to, że nie byłam taka, jak oczekiwałeś...
- Zaraz, zaraz. Co znaczy, że nie byłaś taka, jak
oczekiwałem? Skąd pomysł, że z kimś cię porównuję?
- Przecież powiedziałeś, że z nikim nie spędziłeś
nocy w podobny sposób.
- A ty zrozumiałaś to jako zarzut? - Uśmiechnął
się. - Nie to miałem na myśli, uwierz mi. Cieszę się,
że tu jesteś. - Uniósł jej dłoń i pocałował koniuszki
palców. - I to bardzo. Uważam, że jesteś fascynująca.
Jesteś tak różna od...
- Widzisz? Znów tak mówisz.
- Przepraszam. - Jeremy uśmiechnął się z za
kłopotaniem. - To dlatego, że jesteś taka naturalna.
Taka odświeżająco szczera. Jesteś dowcipna, inteligen
tna, tak piekielnie seksowna i...
- Och, Jeremy, nie musisz udawać. Wiem, że starasz
się być miły, i doceniam to, naprawdę. Ale to
niepotrzebne.
- Nie rozumiem, co cię tak denerwuje. Wiem, że
za dużo wczoraj wypiłaś i...
- Co takiego? Nie żartuj, ja nie piję.
- Tak twierdziłaś wczoraj wieczorem aż do chwili,
gdy straciłaś przytomność w moich ramionach.
- Ach!!! - Wyrwała mu swoją dłoń i zsunęła się
niżej na łóżku. Patrząc na sufit spytała: - Czy chcesz
przez to powiedzieć, że to, co wczoraj piłam, to nie
był poncz owocowy?
- Starałem się ci wytłumaczyć, że ten poncz był
obficie przyprawiony rumem.
56 CAŁYM SERCEM
- Rumem... - Emily z namysłem smakowała to
słowo. - Więc się upiłam?
- Można to i tak ująć. Ja bym powiedział, że
późna pora i ten szczególny alkohol sprawiły, że
poczułaś się bardzo zmęczona i zachciało ci się spać.
Niestety, nie było akurat łóżka w pobliżu. - Zamilkł
na chwilę. - Pamiętaj, że wciąż funkcjonujesz według
czasu z Little Rock, a tam jest o dwie godziny później
niż tutaj.
Emily powoli odwróciła głowę na poduszce.
- Więc wiesz, kim jestem? - spytała z przerażeniem
w głosie. W ten sposób straciła ostatnią nadzieję na
anonimowość.
- A nie powinienem? - spytał zdziwiony jej pyta
niem.
- Henry i Cynthia uważali, że wyglądam zupełnie
inaczej. Nie sądziliśmy, że mnie rozpoznasz.
- Ale Kopciuszek nie potrafił ukryć tych oczu... tej
jasnej cery, pięknych włosów. Przyznaję, że kobieta,
która wysiadła z samolotu, przeszła wielką przemianę.
Jednak nie miałem najmniejszego kłopotu z rozpoz
naniem cię, Emily.
A więc na próżno wyobrażała sobie, że to wszystko
bajka. Co gorsza, nie mogła teraz udawać, że jest
kimś innym. Bal się skończył, a ona powraca do swej
dawnej postaci.
- Chciałabym wrócić do hotelu - powiedziała
wreszcie.
Odgarnął jej włosy z twarzy.
~ Chyba nie ma pośpiechu, prawda? Do naszej
wieczornej randki jest jeszcze cały dzień.
Ich randka! Zapomniała o tym. Miała nadzieję, że
wróci do hotelu i już nigdy nie będzie musiała go
widzieć. Po wszystkim, co zaszło, nie umiałaby spojrzeć
mu znowu w oczy. Po tym, jak zbyt dużo wypiła, jak
zasnęła i jak...
CAŁYM SERCEM 57
- Powinieneś wiedzieć - zaczęła możliwie spokojnym
głosem - że nie zwykłam zachowywać się tak, jak
zeszłej nocy.
- Wiem - powiedział uspokajająco.
- Na pewno myślisz, że jestem bezwstydna.
- Przeciwnie, uważam, że jesteś ujmująco nie
śmiała, chociaż spędziłem przez to kilka bardzo
frustrujących godzin... - Uśmiechnął się, dotknął
kosmyka jej włosów i zaczął owijać go sobie wokół
palca.
- Rzecz w tym, że... - przerwała, starając się
zebrać na odwagę. - Widzisz, problem polega na
tym... to znaczy, chodzi o to, że... -jąkała się, a on
przypatrywał się jej z uwagą. - Nie pamiętam, czy się
z tobą kochałam! - wybuchnęła wreszcie.
Poczuła, jak zesztywniał. Puścił jej włosy. Czuła, że
patrzy na nią. Z ogromnym wysiłkiem zmusiła się do
tego, aby spojrzeć mu w oczy. Był wściekły.
- Czy to znaczy, że sądzisz, iż wczoraj w nocy
kochaliśmy się? - powiedział złowróżbnie cichym
głosem.
Dlaczego był taki urażony? Taki zdziwiony i zły?
- A tak nie było? - udało jej się wykrztusić.
- Czy sądzisz, że jestem mężczyzną, który wykorzys-
tałby kobietę, kiedy za dużo wypiła?
- No to co ja tu robię? Dlaczego jesteś... - Bezradnie
wskazała ręką jego obnażone ciało.
- Przyniosłem cię tutaj wczoraj wieczorem, bo ta
sypialnia znajduje się najbliżej tarasu. Nie mogłem cię
dobudzić. A kiedy zrozumiałem, że śpisz jak kamień,
postanowiłem cię tu zostawić. Wiedziałem, że nie
będzie ci wygodnie w tej sukni, więc ją zdjąłem, nie
przypuszczając, że pod spodem masz tylko majteczki
wielkości chustki do nosa.
Przez chwilę przyglądała mu się w milczeniu.
- Czy to znaczy, że nic między nami nie zaszło?
58 CAŁYM SERCEM
- Tak, dokładnie to mam na myśli. Protestuję
przeciwko przypuszczeniu, że wykorzystałem podobną
sytuację.
- Ale spałeś ze mną.
- Zgadza się, ale nic więcej - tylko spałem.
Ostatecznie to mój pokój. A łóżko jest dość duże dla
nas dwojga.
- Aha.
- Czy to wszystko, co masz mi do powiedzenia?
- A co jeszcze chcesz, żebym powiedziała? - Poczuła
się nagle tak, jakby zdjęto jej z ramion stukilowy ciężar.
- Myślę, że należą mi się przeprosiny.
- Przeprosiny? - Popatrzyła na niego tak, jakby
nagle przemówił obcym językiem. - Miałabym prze
praszać za to, że się z tobą nie kochałam? - spytała
wolno, z odrobiną gniewu w głosie.
- Oczywiście, że nie za to. Powinnaś mnie przeprosić
za posądzenie, że cię wykorzystałem.
- Ach tak. - Przez chwilę zastanawiała się nad tym
i przyznała mu rację. Kiedy się obudziła, wszystko to
spadło na nią tak nagle, że nie była w stanie myśleć
jasno. Nie miała dość czasu, żeby się nad tym
zastanowić. - Przepraszam - powiedziała miękko.
- Nie chciałam cię obrazić.
Jego urażona mina wywołała uśmiech na jej twarzy.
Zaczęła dostrzegać komizm całej sytuacji. Ostatecznie
przecież nic się nie stało, poza tym, że się wygłupiła
minionej nocy.
Ale to nie takie straszne. Na ile pamięta miniony
wieczór, cudowny czas spędzony z Jeremym był wart
nawet ośmieszenia się.
Teraz, gdy już mogła o tym pomyśleć, uznała, że
on nie jest taki, jak go sobie przedtem wyobrażała.
To dzięki niemu poczuła się kimś niezwykłym
i była mu ogromnie wdzięczna za sposób, w jaki ją
traktował, nie tylko podczas przyjęcia, ale także
CAŁYM SERCEM 59
w nocy. Pomyślał nawet o tym, że będzie bolała ją
głowa i starał się jej pomóc.
Emily odzyskała dobry humor i uśmiechnęła się do
niego.
- Nie wiem, skąd przyszło ci to do głowy - powie-
dział ponuro.
Emily rozejrzała się po pokoju i znów spojrzała na
niego.
- Sam przyznałeś, że tę sytuację można różnie
interpretować.
- A ty natychmiast zinterpretowałaś ją tak, jakbym
był uwodzicielem nieprzytomnych kobiet.
- Tak - roześmiała się. - Ale nie powinieneś czuć
się obrażony. Ostatecznie cała ta sytuacja jest trochę
nietypowa. - Spojrzała na niego kątem oka. - Przynaj
mniej dla mnie.
- No cóż, ja również nie co dzień budzę się z kimś
w łóżku, wbrew temu, co mogłaś czytać w plotkarskich
gazetach.
Emily otrzeźwiała na wspomnienie, kim on jest i na
myśl o tym, że niezależnie od tego, jak niewinna była ta
noc, wszystkie okoliczności świadczyły przeciwko niej.
- Kto wie o tym, że spędziłam tu noc? - spytała
z niepokojem.
- Czemu pytasz? Sądzisz, że twoje nazwisko dostanie
się do gazet? Nie bój się, nikt nie wie, że tu spałaś.
A co ważniejsze, nikogo to nie obchodzi. Możesz
zrezygnować z tej miny przerażonej dziewicy.
Po raz pierwszy odkąd się obudziła tego ranka,
Emily zapomniała o sobie i okolicznościach. Czuła
gniew Jeremy'ego, a przede wszystkim była świadoma
jego bólu, który starał się zamaskować sarkazmem.
Odwróciła się do niego tak, że leżeli teraz twarzą
w twarz.
- Przykro mi, że czujesz się obrażony, Jeremy. Nie
chciałam cię dotknąć.
60 CAŁYM SERCEM
Odruchowo wyciągnęła rękę i pogłaskała go po nie
ogolonym policzku. Powoli odwrócił głowę i pocałował
jej dłoń. Wyraz gniewu powoli znikał z jego oczu,
a zastępował go jakiś blask. To jednak jeszcze bardziej
mąciło spokój Emily.
Objął ją, nachylił się i wargami dotknął jej ust.
Emily zadrżała, czując całą słodycz tego pocałunku.
Lęk opuścił ją, odprężyła się i z rozkoszą przyjmowała
jego pieszczoty.
Jeremy przesunął się tak, że jedną nogą leżał na
Emily, wciąż przykrytej prześcieradłem. Oparł łokcie
po obu stronach jej głowy i począł okrywać jej twarz
pocałunkami, muskając wargami nos i brwi. Kiedy
zamknęła oczy, delektując się jego dotykiem, składał
na powiekach drobniutkie pocałunki, tak czułe i lekkie,
że ledwo je odczuwała.
Całując ją dalej, odkrył wrażliwe miejsce na szyi,
tuż poniżej ucha i skoncentrował na nim całą swą
uwagę.
Emily nie potrafiła dłużej leżeć nieruchomo. Bez
wolnie odwróciła głowę i spojrzała w oczy Jeremy'ego.
Ich namiętny żar poruszył ją bardziej niż pocałunki.
Tym razem jego pocałunek nie był już lekki
i łagodny. Teraz całował ją spragniony jej smaku
i dotyku i Emily poczuła, że zaczyna mu ulegać. Jego
język wtargnął do jej ust niczym zdobywca, zdecydo
wany ustanowić swoje panowanie.
Odruchowo zarzuciła mu ramiona na szyję, zanu
rzyła palce we włosach, rozkoszując się cudownymi
doznaniami wszystkich zmysłów. Czuła, jak tuli się
do niej tak, że wyczuwała jego silne, muskularne,
pobudzone ciało. Słyszała jego przyspieszony oddech,
czuła prowokujący zapach wody kolońskiej i żar jego
ust, który palił jej wargi. Kiedy otworzyła oczy,
ujrzała pot tuż ponad jego brwiami - znak, iż zmaga
się z pożądaniem.
CAŁYM SERCEM 61
- Emily, chcę się z tobą kochać - powiedział,
dysząc ciężko.
- Wiem - szepnęła.
- Możemy? To znaczy, czy się zabezpieczyłaś?
Oczywiście, że nie. Po co miałaby się zabezpieczać?
Zaczęło do niej docierać, co się stało i dlaczego.
Znalazła się wczoraj w tym łóżku, bo zbyt dużo
wypiła. Teraz, rano, była gotowa...
- Nie! - powiedziała, odsuwając się nagle od niego.
- Spokojnie - powiedział miękko. - Nie ma
problemu. Mogę...
- Nie. To znaczy nie chcę. Ja...
Patrzył na nią zdumiony oczywistym kłamstwem.
Przed chwilą omdlewała w jego ramionach, tak
cudownie reagując na jego pieszczoty...
- Nie chcesz? - powtórzył wolno.
Emily z trudem łapała powietrze. Czuła się tak,
jakby tonęła we własnych zmysłach. Usiadła na łóżku,
biorąc głęboki oddech.
- Nic nie rozumiesz - zdołała powiedzieć pomiędzy
oddechami.
Przemogła się, by na niego spojrzeć. Opadł z po
wrotem na poduszkę i przyglądał się jej ze zdezo
rientowaną miną. Podciągnęła kolana i oparła o nie
czoło.
- Nie chodzi o to, że ja tego nie chcę - powiedziała
wreszcie, nie patrząc na niego. - Rzecz w tym, że nie
mogę. Nie należę do osób, które kochają się, ot tak
sobie.
- I myślisz, że ja jestem taki?
Zastanowiła się przez chwilę. Potem odwróciła
głowę i spojrzała mu prosto w oczy.
- Nie wiem. W tym sedno, że cię nie znam.
Słyszałam o tobie, ale nie wiem, jaki jesteś naprawdę.
Być może chwile spędzone razem będą dla ciebie
czymś szczególny. Ja wiem, że są czymś niezwykłym
62
CAŁYM SERCEM
dla mnie. Nie chcę tego popsuć, robiąc coś czego
później bym się wstydziła.
- Rozumiem - powiedział po chwili.
- Przepraszam, że pozwoliłam ci myśleć inaczej.
- Daj spokój - roześmiał się niepewnie. - Wcale
tak nie myślałem. Jasne, że to szaleństwo ze strony
każdego z nas. Nie potrzebuję komplikacji, zwłaszcza
teraz. A co do ciebie...
- Tak, co do mnie, to wrócę do Little Rock, by
podjąć swoje dotychczasowe życie. Należymy do
różnych światów.
- Wiem i dlatego wolałem, żeby to się nie stało,
kiedy cię tu wczoraj przyniosłem.
- Wierzę ci.
- Nie możesz sobie wyobrazić, jak mi teraz wstyd.
Wczoraj wieczorem, kiedy widziałem, jaka jesteś
bezbronna, byłem bliski wykorzystania cię.
- Czy aż tak widać mój brak doświadczenia?
- Nie, powiedziałbym, że rzuca się w oczy twoja
niewinność. Jesteś rozbrajająco szczera. Nie starasz
się nikogo ani niczego udawać. - Wyciągnął rękę
i dotknął jej ciała tam, gdzie zsunęło się prześcieradło.
- Jesteś niezwykle piękna. Znienawidziłbym się,
gdybym tak postąpił. - Wodził dłonią wzdłuż jej
pleców.
- W takim razie lepiej będzie, jeśli przestaniesz
mnie dotykać w ten sposób. Chyba powinnam już
wrócić do hotelu.
Tym razem roześmiał się swobodniej. Przesadnym
gestem cofnął rękę, jakby się oparzył. Poderwał się
z łóżka, skłonił się nisko i powiedział:
- Powóz zajechał, o Pani!
Emily poczuła, jak jej twarz oblewa się rumieńcem.
Jeremy nie starał się niczego przed nią ukryć, nawet
tego, jak mocno podziałały na niego pieszczoty.
Spuściła wzrok.
CAŁYM SERCEM 63
- Gdzie jest moje ubranie? - zdołała w końcu
zapytać.
Podszedł do krzesła, wziął ostrożnie sukienkę,
podszedł do łóżka i podał jej. Widząc, że nie ma
wyboru, Emily wysunęła się z łóżka i w pośpiechu
narzuciła ją na siebie. Otoczył ja ramieniem, a potem
z uśmiechem zapiął guziki.
- Czujesz się już lepiej? - spytał.
Skinęła głową.
- Zaraz wrócę - powiedziała nie patrząc na niego
i znikła w łazience.
Przez kilka chwil Jeremy patrzył nieruchomo na
zamknięte drzwi łazienki, starając się zrozumieć, co
się z nim dzieje.
Poprzedniego wieczora zachował się co najmniej
dziwnie. Dom był pełen gości, którzy przyszli na
przyjęcie, a on zignorował ich, spędzając czas z kobietą,
która nie powinna nic dla niego znaczyć. Nie zamierzał
nawet widzieć jej aż do dzisiejszego wieczoru. Henry
zapewniał go, że wraz z Cynthią dotrzymają jej
towarzystwa.
Z początku jej nie poznał, choć się do tego nie
przyznawał. Dopiero gdy odwróciła się i spojrzała na
niego, rozpoznał te niezapomniane, prześladujące go
oczy. Wyglądała na całkowicie opanowaną i pewną
siebie, dopóki nie spojrzał w jej źrenice głęboko i nie
dostrzegł niepewności i bezbronności.
Kopciuszek. To tak o sobie myślała? Jaki to musiał
być dla niej szok, kiedy obudziła się w jego łóżku! A co
by dopiero było, gdyby w porę nie przestali się kochać.
Wiedział, że gdyby ona go nie powstrzymała, on
sam nie potrafiłby przestać. Dlaczego? Co takiego
pociąga go w Emily Hartman? W ciągu trzech lat po
rozwodzie starał się trzymać z daleka od kobiet. Po
tym, jak jego związek z Lindą się rozpadł, nie chciał
się już więcej angażować.
64
CAŁYM SERCEM
Nie lubił narażać się na ciosy. Wolał nie dawać
nikomu do ręki broni, która mogłaby być użyta
przeciwko niemu. Linda wiedziała, jak wykorzystać
jego miłość do córki. Michelle to jego jedyna słabość.
A jednak do Emily żywił coś, czego przedtem nie czuł
w stosunku do nikogo. Nie rozumiał tego i szczerze
mówiąc piekielnie się tego bał.
Podszedł do szafy, wyjął koszulę i czystą parę
dżinsów, a potem poszukał tenisówek. Choć wczoraj
wieczorem zakończył serię występów, wciąż musiał
pracować nad materiałem do zbliżającej się sesji
nagraniowej, a to oznaczało całodzienne próby, nie
mówiąc już o pracy nad kompozycjami. Musiał o tym
pamiętać i nie rozpraszać się.
Odkąd odkrył, że tylko muzyką potrafi ukoić umysł
i uspokoić duszę, Jeremy nauczył się żyć bez kobiet.
Jego ciało musiało zrozumieć, że życiem nie mogą
rządzić hormony. Już raz popełnił ten błąd i dostał
nauczkę.
Odwiezie więc Emily do hotelu, potem spędzi dzień,
grając z przyjaciółmi w golfa, a wieczorem zabierze ją
na oficjalną randkę. To wszystko.
Już nigdy jej nie zobaczy. To śmieszne, że myśl
o tym sprawiała mu ból. Przecież znał ją zaledwie
dwa dni. Oczywiście, że wiele się o niej dowiedział
ostatniej nocy. Świetnie czuł się w jej towarzystwie
i było mu cudownie, gdy spał, trzymając ją w ramio
nach.
Jego reakcje były spowodowane iście klasztornym
trybem życia, jaki ostatnio prowadził. Może jednak
powinien to zmienić.
Jeremy raz jeszcze upomniał sam siebie, że ma zbyt
wiele na głowie, by myśleć o niej i o kobietach
w ogóle. Usiadł przed przeszkloną ścianą z widokiem
na ogród i czekał na Emily.
Ma i tak w życiu dość problemów. Mimo że ona
CAŁYM SERCEM 65
bardzo mu się podoba, nie powinien dać się ponieść
emocjom.
Wszystkie te postanowienia uleciały mu z głowy,
kiedy Emily wyszła z łazienki.
Umyła twarz i uczesała włosy. W porannym świetle
nawet bez makijażu wyglądała ślicznie. Włosy ciemną
kaskadą opadały jej na ramiona.
- Gotowa do wyjścia? - spytał wstając.
W pierwszej chwili, gdy weszła do pokoju, nie
dostrzegła go. Wyglądała na onieśmieloną.
- Nie ma potrzeby, żebyś mnie odwoził. Wezmę
taksówkę.
- Czy nie wiesz, że jest regułą dobrego wychowania,
. iż odwozi się kobietę, gdy spędziło się z nią noc?
Naruszyłbym etykietę, gdybym odesłał cię samą.
Jeremy z rozbawieniem patrzył, jak twarz jej
poczerwieniała. Nie mógł oderwać wzroku od sukni,
ściśle przylegającej do jej ciała. Nie musiał już
wyobrażać sobie, jak wygląda pod błyszczącym
materiałem. Pamiętał każdą wypukłość i każde wgłę
bienie. Jego palce tęskniły za dotykiem jej piersi.
Przyglądał się, jak znalazłszy pantofle wsunęła w nie
stopy. Potem podszedł do drzwi.
- Czy zanim pójdziesz, nie napijesz się czegoś?
- Nie, dziękuję - odpowiedziała uprzejmie, ale
powściągliwie.
Z uśmiechem prowadził ją przez hol.
Dlaczego czuł się przy niej tak, jakby rozgrywał
z góry przegraną bitwę? Jest nie tylko piękna i in
teligentna, ale też ma cudowny charakter. Tak łatwo
można się w niej zakochać. Nawet zbyt łatwo.
ROZDZIAŁ PIĄTY
„Kochana Terri!
Cudownie bawię się w Las Vegas. Traktują mnie tu
jak jakąś gwiazdę. Jeremy Jones jest jeszcze wspanial
szy, niż to sobie można wyobrazić. Jest serdeczny
i dowcipny, i kolana mi się uginają, kiedy mnie
całuje..."
Emily przerwała pisanie i zmarszczyła czoło. Dla
czego to napisała? Rozdrażniona, wyrwała zapisaną
kartkę z hotelowego bloku listowego i zaczęła od nowa.
„Kochana Terri!
Miałaś rację co do Las Vegas. Tak się cieszę, że tu
przyjechałam. Szkoda, że Cię tu nie ma".
Nie, to zbyt banalne. Każdy pisze coś takiego,
Wyrwała kolejną kartkę.
„Kochana Terri!
Miałaś zupełną rację. To są wakacje, jakich mi
było trzeba. Odkąd tu jestem, wiele się o sobie samej
dowiedziałam. Nie uwierzyłabyś, jak mnie tu traktują,
a apartament hotelowy wygląda jak z filmu.
Jeśli chodzi o Jeremy'ego, to co Ci mogę powiedzieć?
Jest ucieleśnieniem marzeń każdej kobiety. Możesz
sobie wyobrazić, jak się czułam, kiedy obudziłam się
dziś rano obok niego..."
Tym razem podarła kartkę na kawałki i zrezyg
nowała z pisania. To nie ma sensu - zanim list
dojdzie, ona i tak będzie z powrotem w domu.
Podeszła do okna i patrzyła na pole golfowe. Las
Vegas wyglądało tak, jakby składało się z samych pól
golfowych. Była zaskoczona kontrastem między
CAŁYM SERCEM 67
soczystą zielenią nawodnionych terenów a suchą
pustynią, która je otaczała. Emily przywykła do
zielonego krajobrazu Arkansas, przy którym pustynia
wydawała się taka uboga.
Przez całą drogę do hotelu Jeremy milczał. Emily
również - nie przychodziły jej na myśl żadne słowa.
Czuła się głupio, ubrana wieczorowo, podczas gdy on
miał na sobie dżinsy i tenisówki, ale kiedy szedł obok
niej przez hol w stronę windy, nikt na nich nie
zwracał uwagi.
- Nie musisz odprowadzać mnie do pokoju. Sama
trafię.
- Dobrze. Przyjdę po ciebie o ósmej. Mamy
zarezerwowany stolik w „State Sheet".
- Co to takiego?
- To restauracja, ta w centrum. Myślę, że ci się
tam spodoba. Mają świetne jedzenie i nie gorszy
program rozrywkowy.
Poczekał, aż wsiądzie do windy, i odszedł.
Emily czuła, że między nią a Jeremym zaszło coś,
na co oboje nie byli przygotowani. Cieszyła się, że
będzie teraz sama i może poważnie zastanowić się
nad swymi uczuciami wobec niego.
Oczywiście, że jest niezwykły - była tego pewna,
zanim go spotkała, a teraz wiedziała, że jest inny niż
większość gwiazd rozrywki. Pozwolił jej dostrzec czułą
stronę swojej osobowości. Zajmując się nią poprze
dniego wieczoru, opiekując się, a nawet ochraniając
ją, Jeremy okazał niezwykłą delikatność. Nie spodzie
wała się znaleźć tyle wrażliwości u mężczyzny, a już
tym bardziej u takiego, który życie spędza w świetle
reflektorów.
Dreszcz ją przeszedł na wspomnienie wyrazu jego
oczu, gdy rozstawali się w holu. Nie starał się ukryć,
jak bardzo go pociąga. Emily czuła, że i on równie
silnie na nią działa.
68 CAŁYM SERCEM
Jak do tego doszło? Co wywołało owe iskry
pomiędzy nimi już od pierwszego spotkania? Nie
dziwiła jej własna reakcja, ale co działo się w nim?
Jak mężczyzna mógł znieść niespodziewaną odmowę
pieszczot, nie będąc urażony, a nawet zły?
Emily odwróciła się od okna. Nie tak spędza się
czas w Las Vegas. Terri z pewnością zapyta, czy grała
na automatach do gier hazardowych. Wzięła torebkę
i postanowiła zejść na dół, by tam na jakiś czas
zmieszać się z tłumem ludzi, którzy dobrze się bawią.
Przez chwilę będzie zwykłą turystką, która gra na
automatach i zwiedza miasto.
Może w ten sposób przestanie myśleć o zbliżającym
się wieczorze, kiedy znów będzie z Jeremym.
Jeremy czuł się tak, jakby zmarnował dzień. Na
polu golfowym spotkał się z przyjaciółmi, którzy
żartowali sobie z tego, że nie może skupić się na grze.
Nie miał o to do nich pretensji. Kiepsko grał i wiedział
o tym. Wiedział również, dlaczego tak się dzieje.
Nie mógł przestać myśleć o Emily, o tym, jak
wyglądała na przyjęciu i potem w łóżku. Obudził się
w nocy i zauważył, że jego pierś posłużyła jej za
poduszkę. Jej włosy okrywały mu ramiona niczym szal.
Przytulała się do niego tak, jakby było to naj-
naturalniejszą rzeczą na świecie. Jeremy nigdy nie był
tak sfrustrowany, jak wtedy, gdy miał ją obok siebie
w łóżku.
Nie mógł już dłużej tak leżeć, wysunął się z łóżka.
Wyszedł do ogrodu, przyglądał się, jak księżyc znika
za widnokręgiem, a potem jak bledną gwiazdy. Blask
na wschodzie zapowiadał świt.
Wrócił do łóżka i w końcu zasnął, ale nawet przez
sen wyczuwał jej obecność. Nawiedzała go w snach,
dręczyła, kusząc delikatnym zapachem i przyspieszo
nym oddechem.
CAŁYM SERCEM 69
Teraz musi spędzić z nią kolejny wieczór i udawać,
że to tylko część kampanii reklamowej i że znaczy dla
niego tyle, co każda inna wielbicielka, która wygrałaby
ten konkurs.
Jeremy nigdy nie uważał się za dobrego aktora.
Zastanawiał się, czy zdoła przetrwać wieczór nie
mówiąc jej, jakie zamieszanie wniosła w jego życie.
Co ważniejsze, musiał też pomyśleć, co ma z tym
wszystkim zrobić. Przyszło to w nieodpowiednim
czasie, a ta dzieląca ich odległość...
Dała mu jasno do zrozumienia, że zwykły romans
jej nie interesuje. Także to, co on czuł, było zbyt silne,
by mógł się zadowolić przelotną miłostką. Myśl ta
napełniała go lękiem.
W kilka godzin później Emily rozglądała się
z zainteresowaniem po restauracji, starając się nie
patrzeć na Jeremy'ego. Od chwili, gdy otworzyła
drzwi, wyczuwała jego zdenerwowanie. Mimo to
rozmawiali naturalnie i beztrosko. Opowiedziała mu,
jak wygrała dwadzieścia pięć dolarów w monetach
centowych i że kupiła upominki dla swojej siostrzenicy,
a on opisał jej nieudaną partię golfa, jednak cały czas
wyczuwali przenikające ich prądy.
Usiedli przy stoliku z migoczącą świecą, która
stwarzała nastrój intymności. Emily starała się chłonąć
atmosferę lokalu tak, by nie koncentrować się na
mężczyźnie, siedzącym naprzeciwko. Nie chcąc na
niego patrzeć, spoglądała na wiszące na ścianach
zdjęcia sławnych aktorów i piosenkarzy.
Kiedy przeglądali menu, Jeremy przedstawił jej
właściciela lokalu, który podszedł do ich stolika,
żeby się przywitać. Zamienił z nimi kilka słów
i odszedł, a Emily zauważyła na ścianie jego zdjęcie
z Jeremym.
Gdy złożyli już zamówienie, Jeremy odchylił się do
70 CAŁYM SERCEM
tyłu i przyglądał się jej uważnie, jakby był malarzem
przygotowującym się do namalowania portretu.
- Czy coś się stało? - spytał, widząc, że Emily
wciąż rozgląda się po sali, unikając jego wzroku.
- Czemu pytasz? - Zmusiła się, by na niego spojrzeć.
- Odkąd tu przyszliśmy, jesteś taka małomówna.
- To dlatego, że opowiedziałam ci wszystko o sobie
wczoraj wieczorem - powiedziała z łagodnym uśmie
chem. - Chcę dać ci odpocząć.
- Wcale się nie nudziłem - powiedział cicho. - Już
dawno nikt nie był ze mną tak naturalny, jak ty.
- Na ogół nie jestem aż tak rozmowna. To wszystko
przez to, że nie przywykłam do alkoholu.
- Wiele rzeczy robiłaś wczoraj wieczorem po raz
pierwszy - przypomniał, uśmiechając się.
- Dżentelmen nigdy by tak nie powiedział - odparła,
czując, jak płoną jej policzki.
- Skąd przypuszczenie, że jestem dżentelmenem?
Ciągle wyobrażasz mnie sobie jako księcia z bajki?
Spojrzała w dół na splecione dłonie, a potem
wolno podniosła wzrok. Widziała, jak jego oczy lśnią
w blasku świec, i znów zapragnęła, by nie był aż tak
przystojny.
- Nie, zrezygnowałam z bajek i marzeń. Mogą być
niebezpieczne.
- Jeremy - usłyszeli nagle głos właściciela restauracji,
który znów pojawił się przy stoliku.
- O co chodzi, Frank?
- Dzwoni Henry. Chce z tobą rozmawiać.
Jeremy, wyraźnie zaskoczony, spojrzał na Emily.
Skinął głową Frankowi, przeprosił i odszedł od stolika.
Wrócił po kilku minutach. Nie mogła nic odczytać
z twarzy, dopóki nie spojrzała mu w oczy. Dostrzegła
w nich zdenerwowanie.
- Przepraszam cię, Emily, ale nie mogę zostać na
kolacji. Coś się stało.
CAŁYM SERCEM 71
- Nic nie szkodzi, rozumiem. - Emily pospiesznie
wstała od stolika.
W kilka minut później siedzieli w jego sportowym
samochodzie. Zauważyła, że ręka mu się trzęsie,
kiedy wkładał kluczyk do stacyjki.
- Czy możesz mi powiedzieć, co się stało? - spytała
cicho.
Spojrzał na nią, na chwilę mocno ścisnął kierownicę,
potem uruchomił silnik.
- Wygląda na to, że moja była żona nagle zmieniła
zdanie. Od miesięcy bezskutecznie walczę o prawo do
opieki nad córką, a teraz ona wysyła ją do mnie
samolotem.
- Chcesz powiedzieć, że właśnie w tej chwili...
- Emily patrzyła na niego niepewnie.
- Tak. Kilka minut temu zadzwoniła do mnie do
domu, żeby zawiadomić, że Michelle przyleci za...
- spojrzał na zegarek i cicho zaklął - za niecałe
dwadzieścia minut. Odwiozła ją na lotnisko, wróciła
do domu i dopiero wtedy raczyła zatelefonować!
- Twoja córka sama leci samolotem? Ile ona ma lat?
- Pięć. Tak, Linda wsadziła ją samą do samolotu,
nie uprzedzając o tym nikogo.
Emily nie wiedziała, co powiedzieć. Czuła się tak,
jakby on zapomniał, że jest z nim w samochodzie,
dopóki się nie odezwał:
- Przepraszam, że cię w to mieszam. Odwiózłbym
cię do hotelu, ale nie chcę ryzykować, że Michelle
będzie na lotnisku przede mną. To byłoby dla niej za
wiele.
- Nic nie szkodzi, Jeremy.
- Linda zachowywała się ostatnio nieodpowiedzial
nie, i tym razem też mocno przeholowała. Ale gdybym
nie był tak na nią wściekły, zadzwoniłbym i po
dziękował, że wreszcie puściła Michelle. Przez ostatnie
dwa lata dziecko strasznie przez nią cierpiało.
72 CAŁYM SERCEM
- Rozumiem.
- Linda ma poważne kłopoty ze sobą, ale jeśli
sama nie przyzna, że potrzebuje pomocy, nikt nie
może dla niej nic zrobić. A najgorsze, że to wpływa
fatalnie na Michelle. Linda zrobiła wszystko, żeby
ona się mnie bała.
- Och, nie, jak mogła zrobić to własnemu dziecku?
- Szczerze mówiąc, sam byłem zaszokowany tym,
jak się zmieniła. Kobieta, którą poznałem i poślubiłem,
nie mogłaby tak postępować.
- Czy sąd nic nie może na to poradzić?
- Uwierz mi, próbowałem wszystkiego, ale sądy są
obłożone sprawami, a pracownica opieki społecznej
powiedziała, że nie zauważyła przejawów znęcania się
ani zaniedbania.
- Więc może nie było aż tak źle, jak myślisz?
- Mój Boże, mam nadzieję, że nie. Michelle nie
może być traktowana jak piłeczka pingpongowa.
Resztę drogi przejechali w milczeniu. Emily niemal
biegła obok niego, gdy wielkimi krokami przemierzał
halę lotniska w stronę bramy przylotów z Los Angeles.
Michelle nie leciała długo, może więc nie będzie
zbytnio wystraszona.
Emily czuła, jak napięcie Jeremy'ego wzrosło, kiedy
ogłoszono, że samolot wylądował.
Stanął nieruchomo na końcu korytarza, który łączył
halę przylotów z halą główną lotniska. Drzwi otworzyły
się i ukazała się stewardessa, prowadząca małą
dziewczynkę.
Miała długie, proste, złotoblond włosy. Ubrana
była w jasnoczerwoną sukienkę z koronkowym
kołnierzykiem, długimi rękawami i lamówką. Na
nogach miała czarne, skórzane buciki, zapinane na
klamerki. Niosła mocno już sfatygowanego, ale na
pewno ukochanego króliczka, któremu jedno ucho
opadało na oko z koralika.
CAŁYM SERCEM 73
Emily wzruszył widok dużych, ciemnych oczu
i twarzyczki zbyt poważnej, jak na pięcioletnie dziecko.
Jeremy przykląkł na jedno kolano i wyciągnął
ramiona.
- Cześć, Michelle. Witaj w domu, kochanie.
Gdy tylko dziewczynka dostrzegła Jeremy'ego,
znieruchomiała niczym przerażone zwierzątko. Scho
wała się za stewardessę, a ta starała się zachęcić ją, by
podeszła do ojca.
- To jest twój tatuś, Michelle - mówiła stewardessa,
uśmiechając się. - Wiedziałaś, że masz sławnego tatę?
- Spojrzała na Jeremy'ego. - Nie muszę sprawdzać
pańskiej tożsamości, panie Jones. Michelle jest taka
podobna do pana.
Odpowiedział jej roztargnionym, pozbawionym
radości uśmiechem. Nie spuszczał oczu z buzi Michelle.
- Pamiętasz mnie, kochanie? - spytał z niepokojem,
który wzruszył Emily.
Michelle puściła rękę stewardessy po to tylko, żeby
mocniej przycisnąć króliczka. Z całych sił objęła go
ramionami. Bez słowa patrzyła na Jeremy'ego, co
wydawało się trwać wieczność. Wreszcie niepewnie
skinęła głową.
- Wiesz, pokój dla ciebie i króliczka jest już gotowy.
Wujek Henry chce cię zobaczyć. Pamiętasz wujka
Henry'ego? A Cynthię?
Michelle spuściła wzrok i patrzyła na czubki butów,
nie odpowiadając.
- Miło mi było gościć cię na pokładzie naszego
samolotu, Michelle. - Stewardessa lekko dotknęła
głowy dziewczynki. - Ja muszę już wracać, do widzenia.
Michelle spojrzała na nią, ale nie powiedziała ani
słowa. W jej oczach zalśniły wielkie łzy i spłynęły po
policzkach.
Emily nigdy jeszcze nie czuła się taka bezradna.
Widziała, że łzy Michelle jeszcze bardziej zdenerwowały
74 CAŁYM SERCEM
Jeremy'ego. Znieruchomiał w tej samej pozie, wycią
gając ramiona do córki. Nie wiedząc, co ją do tego
popchnęło, bo nie była to jej sprawa, podeszła do
Michelle, uśmiechając się i wyciągając rękę.
- Jak się masz, Michelle. Nazywam się Emily.
Kiedyś też miałam takiego króliczka. Miał na imię
Piotruś, a twój? - spytała.
- Mój nazywa się Robby. - Michelle spojrzała na
nią oczami identycznymi jak oczy Jeremy'ego. - To
fajne imię Piotruś, ale ja wolę Robby'ego.
- Ja też - Emily roześmiała się. - Sama go tak
nazwałaś?
- Nie. - Michelle pokręciła głową. - Tatuś tak go
nazwał.
Ach tak, więc to Jeremy wymyślił imię dla króliczka,
który był jej największym skarbem. Czy mała rozumiała
znaczenie tego faktu? Emily miała nadzieję, że tak.
- Chciałabyś przejechać się samochodem tatusia?
To sportowy samochód dla dwóch osób. Chyba
będziesz musiała wziąć mnie na kolana.
- Jesteś za duża. - Michelle zmierzyła ją spoj
rzeniem. - Zgnieciesz mnie.
- Nie pomyślałam o tym. Może będzie lepiej, jeśli
to ty usiądziesz mi na kolanach. Co ty na to?
Michelle spojrzała na Jeremy'ego, który przyglądał
się jej z napięciem, a potem znów na Emily.
- Czy ty jesteś mamusią mojego tatusia? - spytała.
O Boże, pomyślała Emily, zamykając oczy do
krótkiej modlitwy. Co teraz?
Na szczęście w tej chwili Jeremy wstał, podszedł do
Michelle i wziął ją na ręce.
- Nie, kochanie. To Emily, moja znajoma - po
wiedział.
Michelle wciąż miała poważną minę.
- Mamusia powiedziała, że nie będzie już moją
mamusią. Powiedziała, że jest chora i że odchodzi.
CAŁYM SERCEM 75
Jeremy przytulił ją mocno, a Emily zauważyła, że
stara się zapanować nad wzburzeniem.
- Ona tylko żartowała, Michelle. Mama nie odejdzie
i nigdy cię nie opuści.
- A właśnie, że tak - padła stłumiona odpowiedź.
Michelle odsunęła się nieco. - Zaprowadziła mnie do
samolotu i powiedziała, że mam zostać, a sama poszła.
Emily zastanawiała się, jak można powiedzieć coś
takiego niewinnemu dziecku. Czy rzeczywiście są na
świecie ludzie tak bezmyślni i nieczuli, którzy niepotrze
bnie ranią dziecko takim egoistycznym postępowaniem?
Odebrali bagaż i poszli w stronę parkingu. Emily
rozmawiała z Michelle w taki sposób, w jaki robiła to
ze swoją siostrzenicą Patti. Jak to dobrze, że miała
nieco doświadczenia z dziećmi. Ale do tej pory nie
zetknęła się z dzieckiem, które przeszłoby tyle, co
Michelle.
Zanim znaleźli się w samochodzie, Michelle zdążyła
opowiedzieć jej wszystko o Matyldzie - ukochanej
lalce, którą miała w walizce - a potem chętnie
usadowiła się na jej kolanach.
Jaka ona kochana, myślała Emily, przytulając do
siebie dziewczynkę. Była zaskoczona tym, że mimo
niesprzyjających okoliczności udało jej się nawiązać
kontakt z Michelle. Wydawało się jednak, że mała
wciąż boi się Jeremy'ego.
- Pozwolisz, że najpierw odwiozę ją do domu?
- spytał.
- Oczywiście. — Emily uśmiechnęła się.
- Nie tak zaplanowaliśmy dla ciebie randkę z Je-
remym Jonesem.
- Nie szkodzi.
- Zaaranżujemy to jeszcze raz jutro.
- Och, nie. To naprawdę nieważne. Powinnam...
- Dla mnie to jest ważne. Nie rób mi przykrości,
dobrze?
76 CAŁYM SERCEM
Patrzyła na niego, zaskoczona napięciem widocznym
w jego oczach i w wyrazie twarzy. Mówił tak, jakby
czas spędzony z nią był dla niego naprawdę ważny,
i Emily poczuła, że nie chce się z nim sprzeczać.
Wiedziała, że chwile spędzone wspólnie także dla niej
będą miały szczególne znaczenie.
Michelle oparła głowę na piersi Emily.
- Jesteś śpiąca? - spytała łagodnie Emily.
Dziewczynka skinęła głową.
Emily położyła dłoń na jedwabistych włosach
Michelle i lekko je głaskała, lubując się ich dotykiem.
Kiedy dojechali do domu, poczekała, aż Jeremy weźmie
córkę z jej ramion, a potem wysiadła.
Michelle sennie uniosła głowę i spojrzała na Emily.
- Będziesz ze mną spała? - spytała.
- Nie, ja tu nie mieszkam - Emily uśmiechnęła się.
- Nie odchodź - szepnęła Michelle, ściskając swego
króliczka. - Proszę, nie zostawiaj mnie.
Emily doszła do wniosku, że Michelle albo nie
jest przyzwyczajona do mężczyzn, albo też Jeremy
ją onieśmiela. Czuła się dobrze ze stewardessą,
wręcz płakała, gdy ta odchodziła. A teraz wycią
gała ręce do Emily, którą znała krócej niż godzi
nę.
Spojrzała bezradnie na Jeremy'ego.
- Jeśli chciałabyś zostać, to w pokoju Michelle jest
podwójne łóżko. Ale to zależy od ciebie. Ostatecznie
to nie jest twój problem.
Gdy weszli do domu, czekał tam na nich Henry.
- Nareszcie jesteś, Michelle. Chodź tu do wujka
Henry'ego, kochanie.
Michelle mocniej objęła Jeremy'ego za szyję i ukryła
twarz.
- Czy ona mnie nie pamięta? - Henry zrobił
zakłopotaną minę.
- Jest bardzo zmęczona, Henry - wyjaśnił Jeremy.
CAŁYM SERCEM 77
- My wszyscy też. Spróbuję położyć ją do łóżka.
- Odszedł w głąb domu.
Emily rozglądała się niepewnie, nie wiedząc, co
robić. Henry skinął do niej, by przeszła z holu do
pokoju.
- Napijesz się czegoś?
Propozycja była kusząca.
-
Chętnie, jeśli masz coś zimnego i bez alkoholu.
- Mamy wszystko. - Henry podszedł do barku
w rogu pokoju. - Na co masz ochotę?
Emily wymieniła nazwę napoju, a on otworzył
butelkę, nalał do szklanki z lodem i podał jej. Z ulgą
wypiła łyk.
- Jak się udała kolacja?
- Nie zdążyliśmy jeszcze nic zjeść, kiedy zadzwoniłeś.
- To chodźmy zrobić coś do jedzenia.
- Nie, nie trzeba. Właściwie nie jestem głodna
- powiedziała. Przez chwilę wpatrywała się w szklankę.
- Wydaje mi się, że Jeremy bardzo przeżywa przyjazd
Michelle.
- Nic dziwnego, bo jej przyjazd tutaj to prawdziwy
uśmiech losu. Ale jak znam Jeremy'ego, musi być
wściekły na Lindę. To, co dziś zrobiła, jest dla niej
bardzo typowe. Nie uznała nawet za stosowne
zawiadomić go, że zamierza przysłać mu Michelle. Ta
kobieta ma poważne kłopoty ze sobą.
- Wydaje mi się, że on ją bardzo kocha.
- Kogo? Lindę? Nic podobnego! Robiła mu praw
dziwe piekło.
- Miałam na myśli Michelle.
- Och, no tak, zawsze ją uwielbiał. Spędzał z nią
każdą wolną chwilę, a to doprowadzało Lindę do
szaleństwa. Myślę, że w gruncie rzeczy była zazdrosna
o córkę. Zresztą ona była zazdrosna o wszystkich
i o wszystko, co łączyło się z Jeremym. Chciała go
mieć tylko dla siebie. Czuł jej uścisk, nawet kiedy nie
78 CAŁYM SERCEM
było jej w pobliżu. - Henry potrząsnął głową. - Starał
się jej pomóc, znaleźć lekarza. Przez jakiś czas po
rozwodzie czuła się lepiej, stworzyła dom z myślą
o Michelle, pozwoliła, żeby Jeremy ją odwiedzał.
Podszedł do okna i patrzył w mrok.
- Potem, dwa lata temu, zaczęła się dziwnie
zachowywać. Zabraniała mu wizyt, a kiedy dzwonił,
Michelle nie wolno było podchodzić do telefonu.
Linda utrzymywała, że to mała nie chce go widzieć.
- Jakie to przykre!
- Tak. Linda obdzielała swoim cierpieniem wszys
tkich wokoło. Niestety, Jeremy i Michelle cierpieli na
równi z nią i nic nie mogli na to poradzić. Ale
- rozejrzał się - nie wiem, czemu ci o tym mówię.
- Nie obawiaj się. Doceniam zaufanie i nikomu
nic nie powtórzę.
Przeszedł przez pokój i usiadł naprzeciwko niej.
- Wiesz, nigdy nie widziałem Jeremy'ego w takim
stanie, jak wczoraj wieczorem.
- Co masz na myśli?
- Świetnie się czuł w twoim towarzystwie. Kiedy
usłyszałem, jak się śmieje z czegoś, co mu powiedziałaś,
uświadomiłem sobie, że dawno już nie widziałem go
takiego odprężonego, roześmianego. - Henry pociągnął
łyk ze szklaneczki. - Dobrze na niego działasz.
- Cieszę się. Bardzo go lubię. Jest niezwykłym
człowiekiem.
- Tak, wiele przeszedł i nauczył się trzymać ludzi
na dystans. A mimo to pozwolił ci zbliżyć się do siebie.
Przypomniała sobie, jak obudziła się z nim w jednym
łóżku i poczuła, że się rumieni. Miała nadzieję, że
Henry nic nie zauważył, ale on zareagował natychmiast.
- Czy powiedziałem coś złego?
- Nie, naprawdę nic.
- Czy to możliwe, żeby Jeremy powiedział ci już,
co do ciebie czuje?
CAŁYM SERCEM 79
Potrząsnęła głową.
- Sądząc po tym, jak grał dziś w golfa, myślami
był zupełnie nieobecny. - Henry roześmiał się, ale
zaraz zauważył, że Emily nerwowo obraca szklankę
w dłoni. - Przepraszam, nie chciałem cię peszyć. Po
prostu, znając Jeremy'ego, widzę, że zrobiłaś na nim
duże wrażenie. Nie chcę, żebyś wróciła do Little
Rock myśląc, że potraktowałby tak każdą, która by
tu przyjechała.
- Dziękuję, że mi to powiedziałeś.
- Emily? - Oboje odwrócili głowy słysząc głos
Jeremy'ego. - Przepraszam, że ci zawracam głowę,
ale ona nie pozwala mi się rozebrać. Nie chcę jej
niepotrzebnie denerwować. Czy mogłabyś jej pomóc?
- Chętnie, Jeremy. - Emily odstawiła szklankę
wstała. - Pokaż mi, gdzie ona jest.
- W pokoju za moją sypialnią... - przerwał i rzucił
okiem na Henry'ego. - Zaprowadzę cię - powiedział,
puszczając ją przodem.
- Starasz się uratować moje dobre imię? - spytała,
kiedy stanęli przed drzwiami.
- Powiedzmy, że tak. Nikogo nie musi obchodzić,
gdzie spędziłaś ostatnią noc.
- Wobec tego mogłeś oszczędzić sobie kłopotu
i nie rezerwować dla mnie hotelu.
- Co masz na myśli?
- Nie ma sensu, żebym wracała dziś do hotelu.
Chętnie zostanę tu, żeby być przy Michelle przynajm
niej przez pierwszą noc. Potem na pewno się przy-
zwyczai.
Stali tuż obok siebie w przyćmionym świetle
korytarza i rozmawiali ściszonym głosem.
- Przepraszam za kłopot - powiedział.
- Nie mów tak. Cieszę się, że poznałam twoją
córeczkę. Masz wszelkie powody, żeby być z niej
dumny.
80 CAŁYM SERCEM
- I tak się skończył twój romantyczny wieczór
z Jeremym Jonesem.
- Tak czy inaczej, byłoby ci trudno przebić wczoraj
szy romantyczny wieczór.
Wolno przyciągnął ją do siebie.
- Bardzo chciałbym spróbować. Następnym razem,
gdy znajdziesz się w moim łóżku, obiecuję, że nie
zaśniesz.
- Nie będzie następnego razu, Jeremy. - Wspięła
się na palce i lekko pocałowała go w usta. - Bal się
skończył i czas, żeby Kopciuszek wracał do domu.
Odpowiedział jej delikatnym, pełnym pragnienia
pocałunkiem. Było w nim nie tyle pożądanie, ile
potrzeba dzielenia się z nią tym, co czuł w tej
chwili.
Lękał się, że Michelle nadal będzie się go bać. Nie
był pewien, czy umie być dobrym ojcem.
Emily starała się dodać mu otuchy bez słów - swoją
bliskością, ciepłem, uczuciem. Kiedy się cofnęła, była
zadowolona, że w ciemnościach nie widać jej oczu
pełnych łez.
- Do zobaczenia jutro rano, Jeremy. Nie martw
się. Wszystko będzie dobrze. Bądź cierpliwy.
Otworzyła drzwi i zajrzała do środka. Michelle
siedziała na łóżku w koszuli nocnej, ściskając swego
króliczka.
- Czy będziesz ze mną spała? - spytała.
- Jeśli chcesz.
- Byłoby mi bardzo miło - powiedziała uprzejmie
Michelle.
Emily spojrzała na Jeremy'ego, który wciąż stał
w drzwiach.
- Nie pocałujesz tatusia na dobranoc?
Michelle przez chwilę badawczo patrzyła na ojca,
a potem wyciągnęła ramiona. Jeremy podszedł wolno,
usiadł obok niej, objął ją i pocałował.
CAŁYM SERCEM
81
- Dobranoc, kruszynko.
- Nie jestem kruszynką. - Michelle uśmiechnęła
się niepewnie.
- Och, przepraszam, musiałem cię z kimś pomylić
- wyjaśnił poważnym tonem. Wstał i ruszył w stronę
drzwi.
- Tatusiu...-usłyszał i odwrócił się.-Zapomniałeś
ją - Michelle wskazała na Emily - pocałować na
dobranoc.
- Ma na imię Emily - odpowiedział, podchodząc
do niej z wahaniem.
- Dobranoc, Jeremy. Śpij dobrze. - Emily pocało
wała go w policzek.
Rozmawiali cichym głosem. Gdy spojrzeli znowu
na Michelle, zobaczyli, że leży otulona kołderką,
- przyciskając wymiętoszonego króliczka.
- Przykro mi, że nikt nie utuli cię do snu. - Jeremy
uśmiechnął się.
- Nie martw się. Przywykłam spać sama.
- Ja też. Jednak przyjemnie było obudzić się obok
ciebie.
- Myślę, że możemy już zapomnieć o wczorajszej
nocy.
- Może ty, ale ja będę miał z tym trudności.
Pochylił się, pocałował ją krótko i mocno, a potem
wyszedł z pokoju nie oglądając się.
Emily rozebrała się, wzięła szybki prysznic w przy
legającej łazience i wróciła do pokoju. Podeszła na
palcach do Michelle i poprawiła kołderkę.
- Dobranoc, Emily - szepnęła Michelle.
- Dobranoc, kochanie - odpowiedziała, czując ucisk
w gardle.
To niesprawiedliwe - najpierw ojciec, a potem
córka tak łatwo zajęli miejsce w jej sercu.
Terri miała rację. Po powrocie z Las Vegas w życiu
Emily nic już nie będzie takie samo.
82
CAŁYM SERCEM
Zrzuciła swój kokon i odkryła, że na zewnątrz jest
wielki świat. Nigdy jeszcze nie czuła się taka bezbronna,
ale też za nic nie zrezygnowałaby z tego, co przeżyła.
ROZDZIAŁ SZÓSTY
Kiedy nazajutrz rano Emily uniosła powieki,
pierwszą rzeczą, jaką ujrzała była para nieruchomych,
czarnych oczu. Patrzyły na nią poważnie z odległości
dwudziestu centymetrów, ocienione grzywką jasno
złotych włosów.
Pomyślała sobie, że staje się już zwyczajem, iż
budzi się z kimś w łóżku.
- Obudziłam cię? - wyszeptała Michelle.
- Nie.
- To się cieszę. Mama mówiła, że nie wolno mi jej
, budzić.
- Dawno już nie śpisz?
W odpowiedzi Michelle wzruszyła tylko ramionami.
- Czy znasz się na zegarku?
- Czasami.
- Dlaczego czasami?
- Bo czasem są cyferki, a ja znam wszystkie cyferki
i wtedy wiem, która godzina, ale kiedy są strzałki, to
nie wiem.
- Rozumiem. Potrafisz odczytać godzinę tylko na
takim zegarze, który wyświetla cyfry.
- Chyba tak - przytaknęła Michelle, nie okazując
zbytniego zainteresowania. - Czy chcesz poznać
Matyldę?
Emily uśmiechnęła się, słysząc nagły przypływ
entuzjazmu w słowach dziewczynki, chyba pierwszy
od czasu, kiedy ją zobaczyła,
- Będzie mi bardzo miło.
Michelle wyślizgnęła się z pościeli i podbiegła do
84 CAŁYM SERCEM
swego łóżka. Wzięła stamtąd szmacianą lalkę, której
włosy miały wszystkie możliwe kolory. Po chwili była
z powrotem u boku Emily.
Lalka miała suknię ze srebrnej lamy, pantofle na
obcasach, cały komplet naszyjników i bransoletek,
a do tego mocno umalowaną twarz.
- A więc to jest Matylda? - spytała Emily, usiłując
ukryć nadmierny krytycyzm wobec czegoś, co było
pewnie ukochaną zabawką dziewczynki.
- Aha - roześmiała się Michelle. - Zrobiła mi ją
pani Rodriguez, która często do mnie przychodziła.
- Widzę, że ta pani Rodriguez ma talent - powie
działa Emily poważnie, choć prawdę mówiąc chciało
jej się śmiać.
- No tak. Czy ona będzie tu ze mną?
- Nie wiem, kochanie. A chciałabyś?
- Nie lubię zostawać sama, bo się wtedy boję.
- Bardzo dobrze cię rozumiem. Ale kiedy będzie
tu tatuś, to nie zostawi cię samej. Czy to ci od
powiada?
Michelle patrzyła na nią uważnie przez dłuższą
chwilę, nie mówiąc ani słowa.
- Mama często zostawiała mnie samą - odezwała
się wreszcie - ale ja wtedy strasznie płakałam. I dlatego
zaczęła przychodzić pani Rodriguez.
Czy to z tego powodu Jeremy walczy teraz o prawo
do opieki nad małą? Musiał to być dla niego prawdziwy
koszmar. Jaka to ulga dla wszystkich, że Michelle jest
nareszcie przy nim.
Rozległo się pukanie, a Michelle wyskoczyła z łóżka,
by otworzyć drzwi.
- Dzień dobry, moje panie - powiedział Jeremy,
wchodząc do pokoju. Kiedy był jeszcze w drzwiach,
Emily odniosła wrażenie, że jest zadowolony i od
prężony. Ale kiedy spojrzała mu w oczy, dostrzegła
w nich napięcie.
CAŁYM SERCEM 85
- Zdawało mi się, że słyszałem jakieś chichoty i też
chciałem się z wami pośmiać - powiedział, przypatrując
się Emily, która pospiesznie porządkowała pościel.
- Czy dobrze spałyście?
Emily przytaknęła, a Michelle objęła ojca w pasie
i uniosła główkę, uśmiechając się do niego.
- Tatusiu, czy naprawdę będę tutaj z tobą mieszkać?
Jeremy wziął Michelle na ręce i usiadł na brzegu
łóżka, sadzając ją sobie na kolanach.
- Naprawdę. Bardzo za tobą tęskniłem. Cały czas
prosiłem mamusię, żeby pozwoliła ci tu przyjechać.
No i wreszcie zgodziła się, żebyś została ze mną. Ale
kiedy tylko zechcesz ją zobaczyć, możemy do niej
pojechać.
- Mama jest chora.
- Tak, kochanie. Ale niedługo wyzdrowieje - od-
powiedział i popatrzył na Emily. - A więc, moje
panie, na co miałybyście dzisiaj ochotę?
- Ja muszę już wracać do hotelu, żeby się spakować
- odpowiedziała Emily. - Chyba jest jakiś lot, na
który mogłabym się dostać.
- Nie możesz mi tego zrobić, Emily. Zamówiłem
już stolik na kolację - powiedział Jeremy, po czym
przeniósł wzrok na Michelle. - Przyjadą tu dzisiaj
Cynthia i wujek Henry. Chcą obejrzeć z tobą film
Disneya. Będziecie jedli prażoną kukurydzę z kubecz
ków. Co ty na to?
- A jaki film? - spytała Michelle, jak zawsze
konkretna.
- Nie wiem. Wybierzesz go sama z Cynthią.
- Jeremy, uważam, że nie powinieneś jej zostawiać.
Ja spędziłam już z tobą cudowny wieczór i to mi
wystarczy.
- Ale czy mnie to wystarczy, Emily? - spytał,
przyszpilając ją wzrokiem do miejsca, gdzie siedziała,
wsparta o wezgłowie łóżka. - Czy nie przychodzi ci
86 CAŁYM SERCEM
do głowy, że to mnie potrzebny jest wieczór z tobą,
zanim na zawsze znikniesz z mojego życia? Wieczór,
który nie zostanie nagle przerwany.
Michelle spoglądała to na jedno, to na drugie, aż
wreszcie odchyliła się do tyłu, z błogim westchnieniem
opierając się plecami o ojca. Emily uśmiechnęła się.
Jak to dobrze, że dzieci na ogół tak szybko przy
stosowują się do nowej sytuacji. Jakie to musi być dla
nich okropne, kiedy nie mogą przewidzieć tego, co się
z nimi stanie. Emily czuła się wdzięczna wobec losu,
że jej dzieciństwo przebiegało w spokojnej atmosferze,
nawet jeśli towarzyszyło mu trochę za dużo publicznego
zainteresowania. Jej przeżycia to był naprawdę
drobiazg w porównaniu z tym, co musiała przejść
dotychczas Michelle.
Spojrzała na Jeremy'ego. Teraz przyglądały się jej
dwie pary takich samych, czarnych oczu.
- No dobrze. Zostanę. Ale jutro koniecznie muszę
wracać do domu.
- Dziękuję ci, Emily - powiedział Jeremy, a słowa
te rozbrzmiewały jej w głowie jeszcze przez kilka
godzin.
Emily leżała w wannie, zajmującej sporą część
łazienki w jej hotelowym apartamencie. Myślą wracała
do wydarzeń ostatnich godzin.
Jeremy i Michelle przekonali ją, żeby została z nimi
jeszcze jeden dzień. Dali jej tylko tyle czasu, by
zdążyła wrócić do hotelu i przebrać się w coś luźnego.
Resztę dnia mieli spędzić na świeżym powietrzu.
Kiedy przygotowywała się do wyjazdu, nie sądziła,
że będą jej potrzebne spodnie i bluzka bez rękawów,
ale wzięła je, żeby mieć coś, w czym mogłaby odpocząć
w swoim pokoju.
Ale Jeremy najwyraźniej nie zamierza pozwolić jej
na spędzanie czasu w hotelu.
CAŁYM SERCEM 87
Po raz kolejny zadała sobie pytanie, czy wiele osób
miało okazję obserwować życie prywatne Jeremy'ego
i jego córeczki. Okoliczności, w których mogła je
poznać, były naprawdę niezwykłe.
Patrzyła, jak oboje karmią kaczki w parku, i słyszała,
jak Michelle piszczy, kiedy kaczki podchodzą blisko
niej. Widziała, jak mała staje się przy ojcu coraz
bardziej naturalna, jak coraz częściej odzywa się do
niego, nieśmiało go dotyka, uśmiecha się i patrzy na
niego z podziwem.
A Jeremy... Na twarzy żadnego mężczyzny nie
widziała dotąd tyle czułości. Wzruszała ją jego
niewyczerpana cierpliwość wobec małej. Postępował
z nią zupełnie naturalnie, tak jakby obecność pięcio
letniego dziecka dawała mu relaks i zadowolenie.
Poświęcał Michelle każdą wolną chwilę, a jednocześnie
dbał, by Emily uczestniczyła we wszystkim, co się
dzieje.
Spotkanie z tą dwójką było dla Emily prawdziwym
przeżyciem. Wiedziała, że zostanie ono w jej pamięci
na zawsze.
Zanurzona w ciepłej kąpieli uświadamiała sobie
powoli, że czas już wracać do domu, z powrotem
wkroczyć na ścieżkę normalnego życia i zapomnieć
o marzeniach.
Czeka ją jeszcze jeden wieczór z nim. Wbrew temu,
co on sam mówił, nie będzie to część akcji promocyjnej,
ale jego podarunek dla niej. Emily zdała sobie sprawę,
że ogromnie pragnie spędzić go z Jeremym.
Ostatnie kilkanaście godzin przyniosło nie znane
jej dotąd wzruszenia. Choć miała już dwadzieścia
dziewięć lat, nigdy jeszcze nie otworzyła się tak
wobec mężczyzny. Nie pozwoliła sobie dotąd na to,
by być z kimś blisko, z wyjątkiem osób z najbliższej
rodziny, wśród których czuła się bezpieczna.
Nie, nie czuła się teraz jak Kopciuszek - raczej jak
88
CAŁYM SERCEM
Śpiąca Królewna, obudzona przez królewicza - Jere-
my'ego.
To, co było dookoła, to nie był sen - i to ją
przerażało.
Dlaczego on nie jest z zawodu agentem ubez
pieczeniowym albo kimś z sąsiedztwa? Związek z kimś
takim byłby możliwy...
Większość swego dorosłego życia Emily spędziła
obywając się bez mężczyzny i zanosiło się, że tak
samo będzie też w przyszłości. Ma wszelkie dane po
temu - straszyła ją Terri - by skończyć jak ciotka
Tabitha.
Dlaczego więc snuły się jej po głowie marzenia
o kimś tak dla niej nieosiągalnym, jak Jeremy?
Ocknęła się nagle w chłodnej wodzie i zdała sobie
sprawę, że zbyt długo oddaje się marzeniom. Wyszła
z wanny, szybko wytarła się i przeszła do pokoju, by
się ubrać. Postanowiła nałożyć kremowy kostium,
który miała na sobie w samolocie, ale tym razem do
malinowej bluzki, która jej twarzy dodawała koloru.
Chciała w ten sposób przypomnieć - jemu i sobie
samej - kobietę, jaką była przedtem, przed przyjazdem
do Las Vegas.
Skrzywiła się, szczotkując włosy przed lustrem.
Fryzjerka nie skróciła ich, ale ułożyła wokół twarzy
tak, że robiły wrażenie krótszych. Teraz nie mogła
przywrócić im poprzedniego wyglądu - opadały
łagodnymi falami, uwydatniając zarys policzków,
nieznaczne dołeczki i szeroko rozstawione oczy.
'Usłyszała pukanie do drzwi. Pobiegła do sypialni,
schwyciła buty i pospiesznie je założyła. Zmusiła się
do tego, by przejść przez pokój oddychając spokojnie,
i otworzyła drzwi.
Jeremy miał na sobie jasnożółtą, zamszową marynar
kę i brązowe spodnie. Wyglądał jak zawsze wspaniale.
Na jej widok twarz mu się rozpromieniła.
CAŁYM SERCEM 89
- A więc nie jesteś już Kopciuszkiem? Wracasz do
klasztoru, prawda?
- Nie - odpowiedziała, robiąc krok w tył. - Raczej
wracam do siebie takiej, jaką jestem naprawdę. Wejdź,
proszę.
Zamknęła drzwi, a on ujął ją za rękę.
- Przepraszam - powiedział. - To wcale nie miał
być docinek. Musisz jednak przyznać, że jest ogromna
różnica między tym kostiumem a sukniami, w których
cię przedtem widziałem.
Nie mogła oprzeć się pokusie, by koniuszkami
i palców dotknąć jego gładko ogolonego policzka.
- Wiem - odparła. - Chciałam, żebyś zobaczył
mnie taką, jaką jestem. Wszystko to było dla mnie
cudowną przygodą, świetnie się bawiłam, ale tak
naprawdę nigdy nie przestałam być tą samą Emily
Hartman z Little Rock w stanie Arkansas, która
pracuje w księgowości i która pewnego razu spotkała
sławnego Jeremy'ego Jonesa. I wierz mi - dodała na
koniec, całując go przelotnie w policzek - która nigdy
tego nie zapomni.
Gdyby tylko jego oczy nie miały tyle wyrazu!
Wydawało się, że to jej słowa zapaliły w nich te
jarzące się płomyki, które dopiero po dłuższej chwili
przygasły nieco, tak jakby Jeremy'emu udało się nad
nimi wreszcie zapanować.
Emily nie zdawała sobie sprawy z tego, dokąd
poszli, co zamawiali do jedzenia i czy jej to smakowało.
Pozwoliła się prowadzić, unosiła się na fali doznań.
Rozkoszowała się chwilą, świadoma tego, że gromadzi
wspomnienia spędzonych wspólnie chwil.
W rozmowie wolała trzymać się bezpiecznych
tematów.
- Jak się czuła Michelle, kiedy wychodziłeś?
- Była zmęczona. Zjadła kolację i zaczęła z Cynthią
oglądać film. Sądzę, że zasnęła, zanim się skończył.
90
CAŁYM SERCEM
- Ona jest urocza.
- Też tak sądzę, ale może to tylko ojcowskie
zaślepienie.
- Wiem, że jesteś szczęśliwy, kiedy wreszcie jest
z tobą.
- Powiedziałbym raczej, że jest mi teraz lżej na
sercu. Przez kilka miesięcy starałem się przekonać
Lindę. Musiała sobie wreszcie zdać sprawę, że Mi
chelle nie może zostawać dłużej w takim fatalnym
otoczeniu.
Emily była zadowolona, że dowiedziała się wcześniej
od Henry'ego niektórych szczegółów tej historii, wolała
bowiem wypytywaniem nie przypominać Jeremy'emu
bolesnych przeżyć.
- Pójdzie do szkoły tej jesieni, prawda?
- Tak.
- Czy mieszkasz tu przez cały rok?
- Nie. O tej porze na ogół wyruszam na trasę
koncertową, ale tym razem odmówiłem. Nagrania
nie są jeszcze gotowe, a przecież to właśnie jest celem
koncertów - promocja płyty. Poza tym pracuję nad
muzyką do filmu.
- To musi być dla ciebie spora nowość.
- Tak, ta praca daje mi wiele radości.
Nie po raz pierwszy Emily poczuła, że pod pozorem
banalnej rozmowy Jeremy daje jej do zrozumienia
coś więcej. Każdym spojrzeniem, dotknięciem i mo
dulacją głosu pokazuje, że jej pragnie i że będzie mu
jej brak, gdy go opuści.
Jeremy nie spuszczał z niej wzroku. Stolik, przy
którym siedzieli, był niewielki i Jeremy ocierał się
o nią kolanami. Myślała, że te dotknięcia są przypad
kowe, aż nagle zauważyła ich łagodny rytm.
Rękę trzymał wyciągniętą i dotykał nią jej dłoni.
Głaskał ją delikatnie od przegubów aż po czubki
palców, a wszędzie tam Emily odczuwała dreszcze.
CAŁYM SERCEM 91
No i te oczy. Piękne i wyraziste, wydawały się
przemawiać językiem tak zmysłowym i przepełnionym
uczuciem, że Emily czuła się jak zahipnotyzowana.
Wreszcie trzeba już było iść.
Nie mówiąc nic po drodze, odprowadził ją do hotelu.
- Może wejdziesz? - zapytała, kiedy otworzył drzwi
do jej pokoju i oddał klucz.
Spojrzał na nią w milczeniu, po czym skinął głową.
Emily wiedziała, że pojął sens zaproszenia - ona nie
chce, by ten wieczór skończył się, zanim nie weźmie
jej jeszcze raz w ramiona.
- Napijesz się czegoś? - spytała nerwowo, kiedy
tylko weszli. - Barek jest świetnie zaopatrzony.
- Emily...
- Słucham - odpowiedziała, odwracając się do
niego tyłem.
- Nie musisz być taka nerwowa. Nie mam zamiaru
nadużywać twojej gościnności.
- Wiem, Jeremy.
- Dlaczego więc tak nienaturalnie się zachowujesz?
- Nie wiem - spróbowała się uśmiechnąć. - Może
dlatego, że nie chcę, żebyś już odchodził, i nie wiem,
jak ci to powiedzieć...
Ujął ją za ramię i poprowadził ku sofie. Usiedli obok
siebie, a on położył rękę na oparciu, za jej plecami.
- Mogłabyś mnie najzwyczajniej poprosić. Michelle
na pewno już śpi, a nawet jeśli się obudzi, to są
przecież przy niej Cynthia i Henry.
- Wiem, że masz dużo pracy...
- Ja też nie chcę, żeby ten wieczór się skończył
- powiedział cicho, pochylając się nad nią i całując ją
delikatnie w usta.
- Nie lubię pożegnań - powiedziała, odzyskawszy
oddech.
- To wcale nie musi być pożegnanie.
- Jak mam to rozumieć?
92 CAŁYM SERCEM
- Mam na tyle luźny rozkład zajęć, że mógłbym
postarać się i odwiedzić cię niedługo.
- Naprawdę?
- Tak, z największą przyjemnością.
- Nie wierzę ci - powiedziała uśmiechając się
i położyła mu głowę na ramieniu.
- Musisz mi wierzyć, Emily.
- Prawie się nie znamy - odparła, zwracając ku
niemu wzrok.
- Ale ja czuję się tak, jakbym cię znał całe życie.
- Też mam to uczucie. Muszę sobie wciąż po
wtarzać, że jesteś tym słynnym Jeremym Jonesem,
a nie jakimś... - przerwała i spojrzała na niego
badawczo. - Czy myślałeś kiedyś, że mógłbyś pracować
jako agent ubezpieczeniowy?
- O czym ty mówisz? - spytał zaskoczony.
- Och, nic. Tak sobie marzę.
- Naprawdę wolałabyś, żebym nie zarabiał śpie
waniem, ale sprzedażą polis ubezpieczeniowych?
- spytał, a kiedy nie odpowiedziała, dodał: - Nie
rozumiem, dlaczego.
- Bo jesteś osobą publiczną, wszyscy znają ciebie
i twoje życie...
- No więc?
- A ja zawsze byłam osobą prywatną i przeraża
mnie sama myśl, że można tak żyć, jak ty żyjesz.
- Ale dzięki temu mogę robić wszystko, na co
mam ochotę. A to jest dla mnie najważniejsze.
- Wiem.
- Ale ty też jesteś dla mnie bardzo ważna. Jeśli
miałoby ci to przynieść ulgę, to obiecuję, że ilekroć
przyjadę do ciebie, będę się jakoś przebierał.
- Świetny pomysł! - roześmiała się. - Dlaczego
sama o tym nie pomyślałam?
- Nie chciałbym, żebyś miała się wstydzić, bo
widziano cię ze mną.
CAŁYM SERCEM 93
- Nie o to mi chodzi, Jeremy. Ja się boję braku
prywatności, tego, że cały świat ma prawo wiedzieć,
z kim się spotykasz i dlaczego. Wszystkie te plotki
i domysły... Nie masz tego czasem dosyć?
- W ogóle mnie to nie obchodzi. Żyję tak, jak
mam ochotę i nie przejmuję się, co sobie inni pomyślą
Mam nadzieję, że kiedyś też się tego nauczysz.
- Spróbuję.
- A na razie pójdę - powiedział wstając - żebyś
mogła jeszcze trochę pospać.
Skinęła głową, czując, jak coś ściska ją za gardło.
Podeszli do drzwi. Jeremy popatrzył na nią przez
chwilę w milczeniu.
- Wiesz, Emily, twoje oczy będą mnie prześladować
Zmusiła się do uśmiechu.
- Och, Emily - jęknął, objął ją ramionami i na
oślep zaczął szukać jej ust.
Nie pamiętała, by kiedykolwiek przedtem zdarzyło
jej się zaznać podobnie wybuchowej mieszaniny uczuć
-
rozkoszy, jaką sprawiała jego bliskość, i żalu, że
nigdy więcej go nie zobaczy. Cały jej racjonalny,
powściągliwy stosunek do życia zachwiał się nagle
i runął. To wszystko przestało już istnieć - liczył się
tylko Jeremy.
W jego pocałunku było coś w rodzaju spokojnej
desperacji, tak jakby chciał, by zapamiętała jego
dotyk, zapach i smak tak samo, jak zapamięta sobie
jego widok i dźwięk jego głosu.
Wślizgnęła się dłońmi pod marynarkę, obejmując
go w pasie. Wyczuwała napięcie jego ciała i z rozkoszą
do niego przylgnęła. Tuliła się doń tak, jakby chciała
zapamiętać to ciało na całe życie.
Czuła, jak wali mu serce. Drżącą ręką powiódł po
jej szyi.
- Och, Emily - wyszeptał w chwilę później. - Nie
mogę teraz odejść. Naprawdę nie potrafię.
94 CAŁYM SERCEM
Odnalazł jeszcze raz jej usta i zaczął je zgłębiać
językiem - pożądliwie, kusząco, uwodzicielsko.
Emily głaskała go delikatnie po plecach, wyczuwając!
palcami kręgosłup i napięte mięśnie. Bezwiednie
szarpała koszulę, aż wreszcie mogła położyć ręce
wprost na jego nagiej skórze. Kiedy poczuła jej
cudowne ciepło, westchnęła z rozkoszy.
Jeremy zdał sobie sprawę, że nie panuje już nad
sytuacją. To, co odczuwał, było zbyt intensywne, by
mógł się zatrzymać. Pragnął Emily tak, jak nigdy
dotąd nie chciał żadnej kobiety. Ale to nie było tylko
fizyczne pożądanie. Szukał czegoś więcej i wiedział,
że z nią to znajdzie.
Jej delikatne dotknięcia działały na niego niczym
ładunek wybuchowy. Obejmowała go tak, jakby
nie chciała nigdy pozwolić mu odejść, a on zgadzał
się na to z ochotą. Gdyby odtąd stale mógł ją
trzymać w ramionach, nie marzyłby o słodszym
zajęciu.
Nie zaprotestowała, kiedy otoczył ją ramionami.
Oczy miała zamknięte, ale uśmiechała się, bez wątpienia
na myśl o tym, jak bardzo on jej pragnie. Wiedział,
co musi teraz zrobić. Musi ją opuścić, pozwolić jej
odejść. Nie wolno mu nadużyć jej zaufania i wykorzys
tać sytuacji.
Powoli zaniósł ją do sypialni. Z bolącym sercem
położył ją na łóżku, chcąc odejść.
- Nie odchodź - szepnęła, przytrzymując go rękoma
za pas.
- Emily...
Otworzyła powoli oczy i spojrzała na niego błagalnie.
- Chcę się z tobą kochać - poprosiła, rumieniąc się.
- Ja też, bo inaczej stracę chyba rozum - powiedział
drżącym głosem.
Jej uśmiech roztopił mu serce.
- Musisz mi powiedzieć, co mam robić - przyznała.
CAŁYM SERCEM 95
Jeremy zaczął drżeć. Zaufanie, jakie miała do niego,
zupełnie go rozbroiło.
- No cóż - spróbował zacząć od żartów - po
pierwsze, mamy na sobie za dużo ubrań.
Leżał na niej, wiedział więc, że musi sama czuć,
jaki jest podniecony. Podniósł się i zaczął rozpinać jej
bluzkę.
- Czy nie masz nic przeciw temu? - spytała.
- Przeciw czemu? - odpowiedział pytaniem, patrząc
na nią zdziwiony.
- Że chcę, abyś mnie kochał.
- Mówisz tak, jakbym robił ci łaskę.
Wyciągnęła ręce i zaczęła rozpinać mu koszulę.
Jeremy wstał, zrzucił z siebie marynarkę, potem
koszulę. Oszczędnymi ruchami zdjął buty, skarpetki
i sięgnął do paska.
Emily wiedziała, że chwilę tę zapamięta do końca
życia. Nie chciała myśleć o tym, ile razy Jeremy mógł
być w podobnej sytuacji z innymi kobietami. Uświa
domiła sobie, że nareszcie znalazła mężczyznę, z którym
chciałaby doznać tego najbardziej intymnego związku
że nie będzie się przy tym zastanawiać, co ludzie
mogą o niej pomyśleć.
Patrzyła, jak rozpina pasek i ściąga spodnie,
zdziwiona, że drżą mu przy tym palce.
- Widzisz, jak cię pragnę? - spytał, siadając znów
obok niej. Wyciągnęła rękę i powiodła nią po jego
ramieniu.
- Naprawdę? - powiedziała tęsknym głosem.
- Dwie ostatnie noce nie mogłem zasnąć. Myślałem
o tym, jak by to było, gdybym obudził się rano obok
ciebie.
Mówiąc to podniósł ją tak, by usiadła, a potem
powoli zdjął z niej żakiet i bluzkę. Wreszcie z delikat
nością, jakiej nie spodziewała się u mężczyzny, rozpiął
stanik i ściągnął go z jej ramion.
96 CAŁYM SERCEM
Jego spojrzenie mówiło jej, że jest piękna. Odsunął
się i odłożył jej ubranie na krzesło obok łóżka.
Sięgnął do zapięcia spódnicy.
Kiedy już zdjął wszystko, Emily czuła, że umrze,
jeśli jej nie dotknie. Położył się obok, nachylił się nad
nią i zaczął muskać pocałunkami jej usta. Objął
dłonią piersi, a kolanem rozwarł nogi tak, by znaleźć
się w ciepłym obszarze między udami.
- Nie bój się mnie - wyszeptał, powoli unosząc
głowę.
Jak mogła bać się takiego mężczyzny? Pociągały ją
jego barczyste plecy i muskularny tors. Nawet w jego
oczach było piękno, tak wiele przy tym wyrażały
- czułość, oddanie, uczciwość.
- Nie potrafię się ciebie bać - odpowiedziała
wreszcie.
Jej słowa musiały usunąć w nim jakąś wewnętrzną
barierę, zaczął ją bowiem całować i pieścić tak
intensywnie, że zadrżała. Nie było miejsca na jej
skórze, którego nie dotknąłby rękoma lub językiem.
Okrywał pocałunkami całe jej ciało, podczas gdy jego
dłonie zdawały się same wiedzieć, gdzie mają ją
głaskać, by spowodować najgłębsze doznania.
Położył się na niej, kiedy już sama chciała błagać go,
by pomógł jej wyrazić to, co czuje. Nigdy nie wyobraża
ła sobie, że może być do tego stopnia podniecona. Do
takiej bliskości nie dopuściła dotąd żadnego mężczyzny
i teraz cieszyła się z tego. Jeremy był jak muzyk, który
grał na jej ciele niby na cudownym instrumencie,
z którego wydobywał tony i nuty, których wcześniej nie
mogłaby nawet sobie wyobrazić.
Nie spieszył się, chcąc, by jej ciało dostroiło się do
niego. Sam również po raz pierwszy odczuwał aż tak
intensywnie potrzebę dzielenia się z kimś innym tym,
co odczuwa. Chciał, by wiedziała, jak się czuje, jak
wdzięczny jest jej za to, co mu ofiarowała.
CAŁYM SERCEM
97
Czekał, a jego cierpliwość została nagrodzona.
Powiodła ręką po jego twarzy i zaczęła całować go
w usta, oczy, nos. Jego usta szukały jej ust, a ona
z westchnieniem wtopiła się w nie znowu.
Emily poczuła się zagubiona w morzu doznań,
kiedy Jeremy wprowadzał ją w najstarszy z miłosnych
obrzędów. Jej ciało odpowiadało na jego pieszczoty,
tak jakby znało je skądś, choć umysł jej o tym
zapomniał. On reagował na każdy jej dotyk, ona zaś
cieszyła się, że tak szybko i łatwo daje mu rozkosz.
A potem coś się zaczęło z nią dziać, poczęło w niej
wzbierać uczucie, które musiało eksplodować. Było
tak, jakby cały świat Emily wybuchł kolorową feerią,
rozsiewając wokoło kaskadę iskier. Jeremy jak gdyby
tylko czekał na ten sygnał. Pobudził go do jeszcze
spieszniejszych ruchów, po których z ust wyrwał mu
się cichy okrzyk spełnienia. Przywarł do niej w kon-
wulsyjnym odruchu, a potem zsunął się i spoczął
obok na łóżku.
Przez dłuższy czas leżeli w milczeniu. Emily nie
pamiętała, by cokolwiek w jej życiu dało się porównać
do tych odczuć. Przeżywała uczucie pełni i za
spokojenia. Jeremy'emu zawdzięczała odkrycie nowych
wymiarów życia i jego rozkoszy.
- Wcale tego nie planowałem - zamruczał, kiedy
już mógł złapać oddech.
-
Wiem. To ja cię sprowokowałam.
Był zaskoczony, że wypowiedziała te słowa z wyraź
nym zadowoleniem.
- Nie wiem, czego jeszcze mogę się po tobie
spodziewać - dodał ze śmiechem.
- Jeremy, nie chciałam, żebyś czuł się winny za to,
co się stało.
- Jak dotąd zawsze panowałem nad sobą. Nie
rozumiem, dlaczego na ciebie tak reaguję. Zresztą
mówiłem ci to od początku.
98
CAŁYM SERCEM
Pogłaskała go po plecach, czując grę mięśni.
- Pamiętaj, że ja tego chciałam. To była nasza
wspólna decyzja. Chcę, żebyś zachował w pamięci tylko
rozkosz i żebyś nie miał żadnych wyrzutów sumienia.
Wtulił twarz w jej szyję.
- Przyjdzie mi to z łatwością - powiedział, po
czym podniósł się, usiadł i odgarnął dłonią włosy.
Emily uśmiechnęła się na widok jego rozwichrzonej
czupryny i odprężenia, malującego się na jego twarzy.
Zdała sobie sprawę, że nigdy dotąd takim go nie
widziała. On ciężko pracuje i nie dba o siebie, nie ma
na to czasu, pomyślała.
- Nie chcę cię opuszczać - wyznał. - Chciałbym
zostać tu z tobą, spać trzymając cię w ramionach,
obudzić się rano przy tobie - mówił, po czym zawiesił
głos i patrzył na pokój nieobecnym wzrokiem. - Ale
nie mogę.
- Wiem.
Pozbierał ubranie i zniknął w łazience. Słyszała, jak
brał prysznic, a kiedy się znów pojawił, był już ubrany.
Uśmiechnęła się na jego widok. Wiedziała, że w tej
chwili wszystko mogłoby wywołać jej uśmiech. Już
jutro będzie musiała stanąć twarzą w twarz z rzeczywis
tością, ale tej nocy mogła jeszcze pozostać w marzyciel
skim nastroju.
Pochylił się nad nią i pocałował ją długim, zabor
czym pocałunkiem, który najwyraźniej miał oznaczać
zmianę w ich wzajemnym stosunku.
- Zobaczymy się już niedługo. Jeszcze nie wiem
kiedy, ale na pewno spotkamy się niebawem.
Otulił ją kołdrą i odgarnął kosmyk włosów z jej
czoła. Przyglądał się intensywnie jej twarzy, jakby
chciał zapamiętać ją w najdrobniejszych szczegółach.
- Zadzwonię do ciebie jutro rano - powiedział
i szybko odwrócił się.
Skinęła sennie głową, widząc, jak wychodzi z pokoju.
CAŁYM SERCEM 99
Zamknęła oczy. Już niebawem będzie musiała za
stanowić się nad tym, co się stało i co to dla niej
znaczy. Teraz jednak chciała jeszcze raz przeżyć to
wszystko, czego doznała i co odkryła, kochając się
z Jeremym Jonesem.
ROZDZIAŁ SIÓDMY
Emily obudziła się, gdy światło wczesnego poranka
zaczynało wlewać się przez ogromne okna. Poprze
dniego wieczora zapomniała zaciągnąć zasłony.
Poprzedniego wieczora... W głowie jej się kłębiło,
kiedy odtwarzała w myślach wszystko, co się wtedy
wydarzyło.
Powoli przewróciła się na bok i wtuliła twarz
w poduszkę, ale gdy po chwili zerknęła na zegarek,
zdała sobie sprawę, że za chwilę musi wstawać.
Zadzwonił telefon. Sięgnęła po słuchawkę.
- Halo?
- Dzień dobry.
Czy ten głos zawsze będzie na nią tak działać? Jeśli
tak, to zwiastuje to kłopoty, bo ma szanse słyszeć go
stale przez radio, z każdej stacji i na każdej fali.
- Dzień dobry, Jeremy - odpowiedziała z uśmie
chem.
- Dobrze spałaś?
- Dziękuję, znakomicie.
- Czy ty wiesz, jak mi było przykro, kiedy musiałem
cię wczoraj opuścić?
- Naprawdę? - spytała cicho, tuląc się do poduszki
i przyciskając słuchawkę do drugiego ucha.
- Czy musisz dzisiaj wyjeżdżać?
- Tak.
- Napiszesz do mnie?
- Jeśli tego chcesz.
- Chcę. - Uśmiechnęła się do siebie.
- Czy mógłbym odwieźć cię na lotnisko?
CAŁYM SERCEM
101
- To chyba nie jest najlepszy pomysł.
- Boisz się, że kiedy będę cię całował na pożegnanie,
to mogę posunąć się za daleko? - spytał, a w jego
głosie pobrzmiewała żartobliwa nuta.
- Zgadłeś - odpowiedziała z rozbawieniem.
- Och, Emily. Nie wiesz, ile dla mnie znaczy to, że
ciebie spotkałem.
- Ja czuję to samo.
- Przynajmniej nie będę cierpiał sam. - Usłyszała,
jak Jeremy rozmawia z kimś szeptem. - Emily, jest tu
ktoś, kto chce z tobą pomówić.
- To ja, Emily - odezwał się w słuchawce dziecięcy
głos, a ona poczuła się tak, jakby serce chciało się
wyrwać z jej piersi.
- Dzień dobry, Michelle.
- Wiesz co, oglądaliśmy wczoraj wieczorem „Kró
lewnę Śnieżkę". Bardzo się bałam.
- Naprawdę?
- No tak. A potem mi się przyśniło, że jestem
sama w lesie, i tak się przestraszyłam, że przyszłam
do taty do łóżka.
- Tak?
- No właśnie. A tata powiedział, że to tylko sen
i że nie stanie mi się nic złego.
- No oczywiście, że nie!
- Emily?
- Co, kochanie?
- Czy przyjedziesz tutaj zobaczyć się ze mną?
- Nie mogę. Wracam dziś samolotem do domu.
- Czy ty mieszkasz daleko stąd?
- No tak, dość daleko.
- Czy będę mogła kiedyś cię odwiedzić? - spytała
głosem tak żałosnym, że Emily łzy stanęły w oczach.
- Bardzo bym tego chciała. Mam siostrzenicę,
Patti, która jest w twoim wieku. Mieszka niedaleko
mnie.
102 CAŁYM SERCEM
Słyszała, jak Michelle z ożywieniem wypytuje
Jeremy'ego, czy będzie mogła ją odwiedzić, ale nie
było słychać odpowiedzi.
- Oddaję słuchawkę tatusiowi - powiedziała na
zakończenie.
- Emily, jak widzisz, teraz już dwie osoby nie
mogą się doczekać, żeby ciebie zobaczyć.
- To już nieźle.
- Chyba muszę kończyć, bo spóźnisz się przeze
mnie na samolot - powiedział i zawahał się, jakby nie
wiedząc, co mógłby jeszcze dodać. - Nie zapominaj
o mnie.
- Tego na pewno nie musisz się bać.
- I uważaj na siebie.
- Ty też.
Odłożyła słuchawkę. Zaczęła myśleć o tym, jak to
jest, kiedy się naprawdę wierzy w bajki. Czy to
możliwe, że właśnie wtedy stają się one rzeczywistością?
Po kilku dniach pobytu w domu wizyta w Las
Vegas wydawała się Emily tylko snem. Przeżywała
wahania nastroju - od dzikiej euforii na myśl o tym,
jak może wyglądać jej przyszłość, po pretensje do
siebie za to, że słowa Jeremy'ego wzięła poważnie.
Kiedy była w dobrym nastrojui, przeżywała jeszcze
raz wszystko, co się zdarzyło. Cieszyła się, że Michelle
od razu ją polubiła, chciała, by Jeremy odezwał się
jak najszybciej, wyobrażała sobie, jak mogłaby
wyglądać ich wspólna przyszłość.
Gdy zaś nastrój miała wisielczy, myślała tylko
o tym, że Jeremy jest artystą estradowym i - jak
wszyscy w tym fachu - lubi swobodny tryb życia i nie
ma zamiaru z nikim się wiązać. W takich chwilach
palił ją wstyd, że była taka naiwna i uwierzyła jego
słowom.
Na początku serce podchodziło jej do gardła, kiedy
CAŁYM SERCEM 103
tylko dzwonił telefon. Później zdała sobie sprawę, że
on nie zadzwoni. Mijały dnie, aż wreszcie Emily
musiała pogodzić się z faktem, że z jakichś znanych
tylko sobie powodów Jeremy nie próbuje nawiązać
z nią kontaktu.
Wybrała odpowiednią kartkę i w kilka dni po
powrocie wysłała mu podziękowania za gościnność
i za wspólnie spędzony czas.
Nie odpowiedział.
Zaraz po powrocie skontaktowali się z nią ludzie
ze stacji radiowej, która zorganizowała konkurs, by
włączyć ją do akcji reklamowej, ale ona nie miała do
tego serca. Pokonawszy jej niechęć zrobili z nią kilka
wywiadów i namówili, by zgodziła się na wykorzystanie
jej zdjęć z Jeremym w Las Vegas.
Przez parę tygodni po powrocie traktowano Emily
niczym gwiazdę, a to przypomniało jej, jak bardzo
nie lubi być wystawiona na widok publiczny. Ode
pchnęła z ulgą, kiedy zainteresowanie nią wygasło,
ustępując w wiadomościach miejsca innym sensacjom.
Opowiadając o Las Vegas nieznajomym, łatwo jej
było udawać nonszalancję. Trudniej było grać tę rolę
wobec własnej siostry.
- Chcę, żebyś mi opowiedziała wszystko po kolei
i ze szczegółami - zażądała Terri pierwszego wieczora
po jej powrocie do domu. - A tak w ogóle to świetnie
wyglądasz. Bardzo ci do twarzy w tym uczesaniu.
Trudno mi powiedzieć, z czego to się konkretnie
bierze, ale robisz wrażenie zupełnie innej osoby.
Promieniujesz czymś takim...
- Świetnie się bawiłam.
-
No dobrze, opowiadaj.
Emily złożyła jej mocno ocenzurowane sprawo-
zdanie, w którym rozwodziła się na temat wizyty
w salonie piękności i zakupów w eleganckich sklepach
z ubraniami. Terri nie dała się na to nabrać.
104 CAŁYM SERCEM
- Nie mówisz o najważniejszym.
- Nie rozumiem, o co ci chodzi.
- Chodzi mi o Jeremy'ego Jonesa. Spędziłaś z nim
cały wieczór, a teraz nie raczysz o tym wspomnieć.
- Jeśli chcesz wiedzieć, ten wieczór skończył się
bardzo szybko. Nieoczekiwanie przyleciała jego córka
i musiał wyjechać po nią na lotnisko.
- Córka? To znaczy, że jest żonaty - powiedziała
Terri z westchnieniem.
- Rozwiedziony.
- Aha. - Terri spojrzała na nią wymownie.
- Przecież jego stan cywilny nie ma tu nic do
rzeczy! Sama mówiłaś, że nie jadę po to, by go poślubić!
- No tak, ale czy nie można sobie pomarzyć?
Wyobraź sobie, że jesteś żoną Jeremy'ego Jonesa...
Emily wolała sobie tego nie wyobrażać. Było jeszcze
na to za wcześnie, choć tak wiele się już dokonało.
Ten temat nie wypłynął ani razu w rozmowach
z Jeremym. Myślenie o tym nie ma sensu.
- Jego pierwsze małżeństwo rozpadło się - przeko
nywała siostrę w tym samym stopniu, co siebie samą.
- Nie jest łatwo być żoną gwiazdy estrady.
Mijały tygodnie, a Emily mówiła sobie, że tak
właśnie jest lepiej. Zadbał nawet o bezbolesne rozstanie,
pozostawiając jej złudzenia, że zadzwoni do niej. Od
czasu do czasu brała jego stronę i tłumaczyła sobie,
że musi być tak zajęty, iż nie ma czasu na telefon. Już
po chwili zdawała sobie sprawę z tego, że krótka
rozmowa nie mogłaby mu zakłócić programu zajęć.
Emily wróciła z Las Vegas odmieniona. Odkryła,
ile radości może dać chodzenie po sklepach w po
szukiwaniu czegoś modnego i niebanalnego. Robiła
przeróżne kombinacje z włosami i makijażem. Stała
się też bardziej otwarta na innych i z radością
nawiązywała z nimi kontakt. Zaczęła chodzić na
lunch razem z innymi pracownikami, zamiast jak
CAŁYM SERCEM
105
dotychczas zjadać przy swoim biurku przyniesione
z domu kanapki.
Zastanawiała się, dlaczego przedtem trzymała się
z daleka od ludzi. Nie poznawała samej siebie
i wiedziała, że to nie tylko kwestia nowej fryzury
i modnego ubrania. Powoli docierało do niej, że
przeżyła metamorfozę i inaczej patrzy już na życie.
Jeszcze przez kilka tygodni jej pobyt w Las Vegas
był głównym tematem rozmów w pracy. Uważano ją
teraz za eksperta od wszystkiego, co dotyczy Jere-
my'ego Jonesa. Na jej biurku pojawiały się wycinki
z czasopism na jego temat, tak jakby koleżanki
uważały, że zainteresuje ją wszystko, co ukazało się
o nim w druku. Gdziekolwiek była, wszędzie widziała
jego zdjęcia, słyszała jego kolejne przeboje, dostrzegała
coś, co przypominało jej chwile, które spędziła razem
z nim.
Jakże zresztą mogłaby o nim zapomnieć? Wiedziała
jednak, że nie może się z tym przed nikim zdradzić.
Niekiedy wymagało to od niej dużego zdyscyp
linowania, jak na przykład tego dnia, gdy po powrocie
z lunchu znalazła na swym biurku egzemplarz popular
nego czasopisma, lubującego się w opisywaniu skan
dali.
Tytuł na pierwszej stronie obwieszczał wielkimi
literami o ostrej walce pomiędzy Jeremym Jonesem
a jego żoną o prawo do opieki nad dzieckiem. Nieostre
zdjęcie Lindy z Michelle na rękach zestawiono
z fotografią Jeremy'ego na scenie, z mikrofonem
w dłoniach.
Emily nie mogła się powstrzymać i przeczytała
artykuł, choć miała najszczerszy zamiar ignorować
całą tę aurę skandalu, jaka otaczała Jeremy'ego. Jeśli
pominąć efektowne ozdobniki, rzecz sprowadzała się
do tego, że Linda została przyjęta do słynnej kliniki
odwykowej w Kalifornii. Reszta to były odgrzewane
106 CAŁYM SERCEM
wiadomości o jej związku z Jeremym, rozwodzie
i ostatniej batalii sądowej o przyznanie prawa do
opieki nad córeczką.
Jakie to smutne - myślała Emily, kręcąc głową - że
szczegóły z prywatnego życia tych ludzi wywleka się
na pierwsze strony sensacyjnych magazynów.
Teraz, kiedy minął prawie miesiąc od powrotu
z Las Vegas, Emily mogła sobie powiedzieć, że
rozegrała całą historię nienajgorzej. Wiedziała, że nie
jest pierwszą kobietą, która uwierzyła w szczerze
brzmiące słowa, wypowiedziane w odpowiednio
nastrojowej chwili. Nie będzie też pewnie ostatnią.
Przynajmniej nikt w jej mieście nie wie, jak się
wygłupiła.
Kiedy tego wieczora wchodziła do domu, już przy
drzwiach słyszała dzwonek telefonu. Rzuciła torebkę
i listy wyjęte ze skrzynki i pobiegła do telefonu.
- Halo?
- Emily, tu Jeremy. Co u ciebie słychać?
Przez moment wydawało się jej, że serce przestaje
bić, ale już po chwili poczuła, że wali w piersi niby
młot, jakby chcąc nadrobić chwilową pauzę.
- Wszystko w porządku, Jeremy - odpowiedziała,
starając się za wszelką cenę zachować naturalność.
Zapanowała cisza, tak jakby on spodziewał się
usłyszeć od niej coś więcej. Emily milczała.
- Przepraszam, że nie dzwoniłem do ciebie wcześniej,
ale... - zaczął.
- Nie musisz przepraszać, przecież rozumiem. Sama
też byłam dość zajęta.
.- Ale chciałem, żebyś wiedziała...
- Jeremy, przestań proszę. Naprawdę nie musisz
się tłumaczyć. Bardzo mi miło, że dzwonisz. Przep
raszam, że nie mogę z tobą dłużej rozmawiać, ale
mam plany na wieczór i muszę się już przygotowywać.
Serce waliło jej w piersiach tak mocno, że prawie
CAŁYM SERCEM 107
nie słyszała nic poza jego biciem. Kolejna długa
pauza w rozmowie.
- Rozumiem. - Głos Jeremy'ego brzmiał chłodno,
jakby z oddali. - Nie chciałem ci przeszkadzać.
- Nie przejmuj się - starała się mówić lekkim
tonem. - Jak się miewa Michelle?
- W gruncie rzeczy zniosła to lepiej, niż się
spodziewałem.
- Co masz na myśli?
- Przypadkiem oglądała telewizję wtedy, kiedy
powiedziano o próbie samobójstwa Lindy. Straszne
przeżycie dla pięcioletniego dziecka.
- O Boże! Jeremy, nic o tym nie wiedziałam!
- No tak, pewnie u ciebie tego nie nadano. Nie
wszyscy mnie tam znają. W Las Vegas to pokazano,
bo stale tu jestem.
- Tak mi przykro. A co z Lindą?
- No cóż, udało się ją odratować, ale jest w bardzo
złym stanie psychicznym.
- Wiem, że jest teraz w specjalnej klinice.
- Tak. Najpierw była przez parę tygodni w szpitalu,
a teraz jest w tym sanatorium. Byłem z nią prawie
cały czas. Musiałem ją przekonać, że wyjdzie z tego
i że Michelle jej potrzebuje.
Nic dziwnego, że nie dzwonił. A ona, odgrywając
swój jednoosobowy teatrzyk współczucia dla siebie
samej, nie pomyślała, co on może przeżywać.
- Przepraszam, że zadzwoniłem nie w porę. Tak
się cieszę, że u ciebie wszystko w porządku. Bardzo
chciałem cię usłyszeć.
- Och, Jeremy, bardzo się cieszę, że zadzwoniłeś.
Tęskniłam za tobą.
- Naprawdę?
- Wybieram się do kina z koleżankami z pracy.
Szkoda, moglibyśmy porozmawiać dłużej...
- Rozumiem - powiedział, a w jego głosie za-
108 CAŁYM SERCEM
brzmiała ulga. - To dobrze, że nie siedzisz w domu
cały czas - dodał, a po chwili powiedział ściszonym
głosem: - Cieszę się, że za mną tęskniłaś.
- Ucałuj ode mnie Michelle. Mam nadzieję, że
dojdzie do siebie po tym wszystkim, przez co musiała
przejść.
- Zobaczymy. Nie będę cię już zatrzymywał, ale
niedługo znowu zadzwonię. Wygląda na to, że czeka
mnie dłuższa podróż. Henry wspomniał coś o wy
stępach w sześciu wielkich miastach. Powiedziałem
mu, że się nie zgadzam, ale chyba z nim nie wygram.
- Musisz być bardzo zajęty, Jeremy. Rozumiem to.
- Chciałbym, żebyś wiedziała, że myślę o tobie.
Kiedy tylko będzie to możliwe, będę do ciebie dzwonił.
- Dziękuję, Jeremy.
- Do widzenia.
Emily odłożyła słuchawkę i stała nieruchomo,
wpatrzona w telefon. A więc zadzwonił. Nie zapomniał
o niej. Najpierw uśmiechnęła się lekko, a potem
wybuchnęła radosnym śmiechem. Jeremy zadzwonił!
W pierwszej chwili chciała zatelefonować do Terri,
ale zawahała się. No dobrze, co właściwie ma jej do
powiedzenia? Przecież musiałaby wyjaśnić, po co
dzwonił. Czy Terri ma odnieść wrażenie, że Emily jest
wniebowzięta tylko dlatego, że Jeremy Jones zadzwonił
ze zwykłymi pozdrowieniami?
Opanowała podniecenie i pobiegła do łazienki wziąć
prysznic. Musiała się spieszyć, by nie spóźnić się na
spotkanie z przyjaciółkami. Od powrotu z Las Vegas
nie czuła się jeszcze taka szczęśliwa. Co by się nie
działo, przynajmniej wiedziała, iż może mu wierzyć.
W dwa tygodnie później wracała do domu dość
późno. Była taka zmęczona, że mogłaby pewnie
przespać cały tydzień. Przed wejściem podeszła do
niej Terri.
CAŁYM SERCEM
109
- Cześć, co ty tu robisz? - spytała Emily, wyciągając
klucze.
- Widziałam, jak nadjeżdżasz, i pomyślałam, że
dotrzymam ci towarzystwa. Mike zabrał Patti na
obiad do swojej matki, żebym mogła trochę odpocząć.
- Dlaczego nie poszłaś z nimi? - spytała Emily
i osunęła się zmęczona w pierwszy stojący od brzegu
fotel.
- Mike uznał, że powinnam odsapnąć od obowiąz
ków matki - wyjaśniła Terri z uśmiechem. - Pomyś
lałam, że mogłybyśmy pójść do kina. Ale kiedy
zorientowałam się, że nie wróciłaś z pracy...
- Musiałam zostać, żeby skończyć parę sprawozdań
kwartalnych - westchnęła Emily. - Nie chciałam
zostawiać tego na weekend, ale teraz widzę, że nic na
tym nie zarobiłam. Pewnie i tak prześpię jutro cały
dzień, żeby dojść do siebie.
Terri przyjrzała się siostrze z widoczną troską.
- Czy ty się kiedyś nauczysz oszczędzać siły? Weź
kąpiel, taką długą i z bąbelkami, a ja zrobię ci zupę,
herbatę i na co tylko masz ochotę.
- Och, Terri, jesteś taka kochana. Ale przecież to
miał być twój wolny wieczór. Nie musisz tego robić.
- Szczerze mówiąc - Terri wzruszyła ramionami
- mam wielką ochotę na każdą konwersację, byle
tylko przekraczała poziom umysłowy czterolatki. Idź,
nalej wody do wanny. Przyniosę ci herbatę do łazienki.
Emily wstała i przeciągnęła się, kładąc ręce na
biodrach.
- Udało ci się mnie przekonać. Co ja bym bez
ciebie zrobiła?
- Beze mnie? To abstrakcyjne pytanie - nie mam
najmniejszego zamiaru cię opuszczać - odpowiedziała
Terri ze śmiechem.
Kiedy Terri stanęła w drzwiach łazienki z parującym
kubkiem, ujrzała tylko głowę Emily, wystającą sponad
1 1 0 CAŁYM SERCEM
gęstej piany. Podała siostrze herbatę, a sama przysiadła
na taborecie przy toaletce.
Jak co dzień, tak i dziś Emily mogła liczyć na to,
że Terri opowie jej coś zabawnego, co jej się właśnie
przytrafiło. Śmiały się właśnie z najnowszego pomysłu
Patti, kiedy usłyszały pukanie do drzwi.
- Czekasz na kogoś? - spytała zdziwiona Terri.
- Nie - Emily potrząsnęła głową. - Może to
roznosiciel gazet? Przychodzi czasem o tej porze.
- Ja mu zapłacę. - Terri podniosła się z miejsca.
- Nie musisz wychodzić jeszcze z wanny.
- Dziękuję. Portmonetka powinna być na stole
- dodała z nadzieją, że Terri ją jeszcze słyszy.
Zamknęła oczy. Co za luksus - siostra ją obsługuje,
a ona popija sobie herbatę, zanurzona po szyję
w rozkosznej, pachnącej pianie. Wtem usłyszała, jak
Terri biegnie korytarzem. Uśmiechnęła się, myśląc, że
pewnie nie może znaleźć portmonetki.
- Emily!
- Co, nie ma portmonetki? - Powoli podniosła się
z wody i usiadła w wannie. Spojrzała na Terri - jej
oczy były dwa razy większe niż normalnie. - Co się
stało? - spytała przestraszona. - Kto to jest?
- Nie... nie mogę uwierzyć... - Terri, szczękając
zębami, nie potrafiła powiedzieć nic więcej i zaczęła
dawać znaki palcami, wskazując za siebie.
Emily nic z tego nie rozumiała, ale domyśliła się,
że musiało stać się coś niezwykłego. Podnosiła się
z wody, kiedy usłyszała ciężkie kroki w korytarzu.
- K t o tam? - zawołała, chowając się z powrotem
pod powierzchnią piany, gorączkowymi ruchami każąc
Terri szybko zamknąć drzwi.
- To Jeremy Jones... - wykrztusiła Terri.
Emily nie wiedziała, czy ma wyskoczyć z wanny,
czy przeciwnie - schować się w pianie po czubek głowy.
- Jeremy! Co ty tu robisz?
CAŁYM SERCEM 111
- Szukam ciebie! - odpowiedział z uśmiechem.
Stał ze skrzyżowanymi ramionami, oparty o framugę
drzwi. - Nareszcie cię znalazłem!
- Wyjdź stąd, proszę! - zawołała, czując, że
rumieńce na jej twarzy mogą śmiało konkurować ze
światłami neonowymi.
- A pani musi być siostrą Emily - powiedział
Jeremy, wyciągając do niej rękę. - Nazywam się
Jeremy Jones.
Terri potrząsnęła głową jak marionetka.
- Ja... ja wiem, panie Jones. Jestem pana wiel
bicielką. Nie mogę w to uwierzyć... - zakręciła się
w miejscu i popatrzyła na Emily z wyrzutem. - Nic
nie wspomniałaś, że ma tu przyjechać Jeremy Jones.
Trzeba mi było o tym powiedzieć!
- Ona też się mnie nie spodziewała. Zresztą, sam
podjąłem tę decyzję w ostatniej chwili. Byłem akurat
na lotnisku w Dallas, gdzie miałem złapać samolot
do Atlanty. Nagle ogłosili odprawę pasażerów lecących
do Little Rock i tak się tu znalazłem - wyjaśnił
z promiennym uśmiechem. - Henry będzie miał trochę
kłopotu. Jutro wieczorem mam koncert w Atlancie.
Obie patrzyły na niego zaszokowane, choć każda
w innym stopniu. Zauważył ich reakcję.
- Nie mogę zostać zbyt długo. Wpadłem tylko
powiedzieć cześć.
- Czy on mówi poważnie? - Terri popatrzyła na
siostrę.
Emily gorliwie mieszała rękoma wodę, usiłując na
nowo zrobić choć trochę piany, która jak na złość
zupełnie już znikła.
- Skąd mam wiedzieć? Stoi tu i tyle! - odpowie
działa.
Terri objęła wzrokiem sylwetkę opartego o drzwi
Jeremy'ego - od luksusowych butów po nienaganną
fryzurę - i kiwnęła głową.
1 1 2 CAŁYM SERCEM
- No tak, stoi, chyba że mam halucynacje - powie
działa.
- Dobrze już, moje panie - odezwał się ze śmiechem
Jeremy. - Będę dżentelmenem i poczekam obok, aż
Emily skończy się kąpać - zawiesił na chwilę glos
- chyba że potrzebny jest ktoś, kto by ci wyszorował
plecy - dodał, a w jego oczach widać było wesołe
iskierki.
- Dam sobie radę bez ciebie, ale dziękuję za dobre
chęci - odpowiedziała Emily z całą godnością, na
jaką było ją stać, a kiedy Jeremy już wyszedł, syknęła:
- Terri, zamknij drzwi!
Terri stała jak wmurowana. Dopiero słowa siostry
wyrwały ją z osłupienia. Podbiegła do drzwi, zamknęła
je i oparła się o nie plecami.
- Mój Boże, Emily! Przyjechał do nas, do Little
Rock! Nie mogę w to uwierzyć. Naprawdę, nie mieści
mi się to w głowie - mówiła, spoglądając na Emily.
- Ale co was, u licha, łączy? Tylko nie mów mi, że
zupełnie nic - powiedziała, widząc, że Emily otwiera już
usta do odpowiedzi - bo i tak nie uwierzę. Mój Boże,
widziałam te spojrzenia, które na siebie rzucaliście!
Chyba nie o wszystkim mi opowiedziałaś, kiedy wróci
łaś z Las Vegas, siostrzyczko - dodała na zakończenie,
podając ręcznik Emily, która wychodziła już z wanny.
- Opowiem ci, ale nie teraz - mówiła Emily,
wycierając się i szukając szlafroka. - Muszę znaleźć
coś z ubrania. Idź, zrób mu kawę. A może jest jeszcze
trochę zupy?
Terri niechętnie otworzyła drzwi.
- Chyba nie chcesz mi wmówić, że przyszło mu do
głowy wpaść tu z wizytą tylko dlatego, że wygrałaś
tamten konkurs?
- Terri, ja naprawdę nie wiem, dlaczego on tu
przyjechał. Słyszałaś to sama. Pewnie mówił prawdę.
Wiesz, jacy ci artyści potrafią być postrzeleni.
CAŁYM SERCEM 113
- Zaczynam to rozumieć - mruknęła, znikając
w korytarzu.
Po jej wyjściu Emily mogła zastanowić się nad tym,
co się stało. Jeremy Jones zjawił się, by ją zobaczyć.
Jest u niej w domu, tuż obok, a ona musi udawać, że
nie myśli tylko o jednym - by rzucić mu się na szyję
i całować go do utraty zmysłów.
Musi być naprawdę szalony, nie ma co do tego
wątpliwości. Ale to nie umniejsza jej szczęścia. Pobiegła
pędem do sypialni i schwyciła co było pod ręką
- dżinsy i dresową bluzę. Pospiesznie wsunęła nogi
w znoszone kapcie i wyszła na korytarz. Z kuchni
dobiegł ją głos Jeremy'ego.
- Emily pani nie mówiła? Ostatni raz, kiedy
dzwoniłem, powiedziałem jej, że będę się starał z nią
spotkać, jak tylko będę mógł. Miałem taki nawał
pracy, że absolutnie nie mogłem przewidzieć, kiedy
będę miał wolną chwilę.
- Dziękuję ci, Jeremy - mruknęła do siebie. Kiedy
tylko weszła do kuchni i ujrzała oskarżycielskie
spojrzenie Terri, zrozumiała, że jest w opałach. Tak,
moje prywatne życie przestało już być prywatne,
pomyślała. W każdym razie nie jest już sekretem dla
rodziny.
Przez następną godzinę Jeremy zabawiał obie panie
opowieściami o swoim zespole i o trasie koncertowej.
Pokładały się wprost ze śmiechu. Emily ostatecznie
zapomniała, że była zmęczona. Terri również promie
niowała energią.
Szybko ustaliły, że Jeremy nic nie jadł. Terri
usmażyła mu natychmiast befsztyk, zrobiła sałatkę,
a w kuchence mikrofalowej upiekła ziemniaki. Emily
zadowoliła się zupą i patrzeniem na Jeremy'ego,
który jadł z takim apetytem, jakby od tygodnia nie
miał nic w ustach.
To takie cudowne ujrzeć go znowu! Zapomniała
114
CAŁYM SERCEM
już, jaką przyjemność sprawiał jej widok jego oczu,
tego jak zmienia się ich wyraz. Jego promienny
uśmiech poruszał ją całą - czuła to nawet w żołąd
ku tak, że była zadowolona, iż zjadła tylko trochę
zupy.
Kiedy Jeremy wypił kawę, machinalnym gestem
ujął rękę Emily i pogładził nią po swoim policzku,
jakby nie zdając sobie sprawy z intymności tego
gestu. Emily nie patrzyła na Terri. Teraz nie było już -
odwrotu. Jakie by nie były jego intencje, dawał jasno
do zrozumienia, że rości sobie do niej pewne prawa
i że nie obchodzi go, co inni o tym sądzą.
Także dla Emily przestało nagle mieć znaczenie, co
pomyśli sobie Terri. Cała była pochłonięta tym, że jej
palce dotykają teraz jego policzków. Za każdym
razem, kiedy na nią. spoglądał, odbierała to jak
porażenie prądem. Dreszcz przechodził przez całe jej
ciało.
W czasie chwilowej przerwy w rozmowie Terri
spojrzała na zegarek.
- Nie wiedziałam, że jest już tak późno! Mike jest
pewnie od dawna w domu - mówiła, patrząc na
tamtych dwoje, siedzących obok siebie i trzymających
się wciąż za ręce. - Muszę już lecieć. Naprawdę, było
mi bardzo przyjemnie cię poznać, Jeremy. Chciałabym
móc powiedzieć, że Emily tak dużo mi o tobie mówiła,
ale niestety byłaby to nieprawda.
Jeremy uśmiechnął się, a Emily aż poczerwieniała.
Wypuścił z dłoni jej rękę.
- Mnie też było miło cię poznać, Terri - powiedział
wstając. - Mam wrażenie, że w najbliższych miesiącach
będziemy się często spotykać.
- Coś czuję, że masz rację - odpowiedziała mu
z uśmiechem i rzuciła w stronę Emily spojrzenie,
mówiące, iż w czasie następnej wizyty zażąda od niej
dokładnych wyjaśnień.
CAŁYM SERCEM
115
Jeremy wypuścił Terri, pomachał jej na pożegnanie,
a potem starannie zamknął drzwi, odwrócił się
i spojrzał na Emily.
- Pewnie dziwisz się, co ja tu robię - powiedział po
kilku chwilach.
- Myślałam, że jesteś bardzo zajęty.
- Naprawdę byłem zajęty. Na następne dwa mie
siące muszę przygotować pięć koncertów. Ten jutrzejszy
będzie nagrywany. Pokażą go w telewizji kablowej
w przyszłym miesiącu.
- To wspaniale!
- Pół roku temu też bym tak sądził, ale nie teraz.
- Dlaczego? - spytała, podchodząc do niego bliżej.
- Żyję na zbyt szybkich obrotach, Emily. Nie
mam czasu na życie osobiste.
- Tak, Michelle na pewno tęskni za tobą, kiedy
jesteś na koncertach.
- Nie mówię teraz o Michelle. Wiesz, odkryłem, że
stało się ze mną coś dziwnego - powiedział, ujmując
jej dłoń i kładąc ją sobie na piersi.
Patrzył na nią takim wzrokiem, iż czuła, że za
chwilę wybuchnie płomieniem.
- Co takiego? - udało się jej powiedzieć.
- Chyba się w tobie zakochałem.
- Och, Jeremy - powiedziała, opierając głowę na
jego piersi. Czuła, iż serce mu bije tak, że z każdym
uderzeniem aż drży tors. Objął ją całą i przytulił
mocno do siebie.
- Ciągle o tobie myślę. Wydaje mi się, że wszystkie
moje piosenki są napisane dla ciebie i o tobie. Słyszę
twój głos, wydaje mi się, że jesteś przy mnie. Kiedy
kładę się spać, marzę o tobie.
- To już trochę dziwne - odpowiedziała, zaśmiawszy
się nienaturalnie.
- Ty nie masz podobnych objawów?
Co za pytanie, pomyślała sobie.
116
CAŁYM SERCEM
- Może to tylko stan przejściowy, który wkrótce ci
przejdzie - powiedziała, nie odpowiadając na pytanie.
- Nie sądzę.
Emily poczuła, jak po policzkach spływają jej łzy.
- No więc zastanawiałem się - zaczął, starając się
mówić normalnym głosem - co powiedziałabyś,
gdybym zaproponował ci małżeństwo.
- Och, Jeremy, nie wiem, co mam o tym myśleć.
- A czy uważasz, że ja wiem? Od twojego wyjazdu
chodzę jak lunatyk. Myślałem, że pomożesz mi, bym
znowu był normalny.
- To wszystko stało się tak szybko - mówiła nie
patrząc na niego. - Nie mieliśmy nawet czasu się
poznać. Nie wiem, co mam powiedzieć.
- Odpowiedz mi tylko na jedno pytanie.
Skinęła głową, nadal nie podnosząc wzroku.
- Czy ty mnie kochasz?
Co mogła mu powiedzieć? Odchyliła się tak, by
widzieć jego twarz, uniosła obie ręce i objęła ją dłońmi.
- Oczywiście, że cię kocham. Jak w ogóle mogłabym
ci się oprzeć?
ROZDZIAŁ ÓSMY
Jeremy westchnął, nachylił się i pocałował ją,
złakniony smaku jej ust. Dłońmi powiódł po jej
plecach, ku biodrom. Przycisnął ją do siebie tak, by
mogła poczuć jego nabrzmiałą męskość, bez słów
pokazując, jakie robi na nim wrażenie.
Podniósł ją tak, że ledwie dotykała podłogi czubkami
palców. Stał oparty o drzwi, mając nogi lekko
rozstawione, a ona opierała się na nim całym ciężarem
ciała. Odszukał jej usta i zaczął ją tak całować, że
pomyślała, iż za chwilę wybuchnie płomieniem.
Wreszcie udało się jej odsunąć od niego na moment,
by zaczerpnąć tchu.
- Nie wiem, czy...
- Ja też nie wiem - przerwał jej. - Ale wiem na
pewno, że cię kocham. I pragnę ciebie - mówił,
oddzielając słowa krótkimi pocałunkami - aż do bólu.
Przywarł do niej na chwilę, tak jakby chciał się
opanować, a potem wziął ją na ręce i ruszył ku
sypialni. Nie zapalając światła zaniósł ją na łóżko,
delikatnie ją położył, a sam zaczął zdejmować ubranie,
ani na chwilę nie przestając na nią patrzeć. Nagi
wyciągnął się obok niej. Palcami rozpiął zamek
błyskawiczny jej dżinsów, oszczędnymi ruchami zsunął
je, zdjął pantofle i bluzę.
- Robisz to jak ekspert - wyszeptała.
- Nie, jak mężczyzna, który cierpi i jest gotowy na
wszystko - sprostował. Przytulił ją do swego roz
grzanego ciała. - Tak mi przy tobie dobrze, Emily.
Nie masz pojęcia, jak za tobą tęskniłem.
1 1 8 CAŁYM SERCEM
Kiedy wziął ją w ramiona, poczuła, jak drży.
Wsunął nogę pomiędzy jej uda i przylgnął do niej
z całej siły.
A więc na tym polega niebiańska rozkosz. Jesteś
z tą jedną, jedyną osobą na świecie, dzięki której
odczuwasz siebie w pełni, pomyślała.
Teraz, kiedy już trzymał ją w ramionach, był trochę
spokojniejszy. Zaczął ją pieścić - dotykał jej ciała lekko
i delikatnie, rozkoszując się tym, że nareszcie jest z nią,
że może ją przytulić do siebie i może ją kochać.
Jego słowa i pomrukiwania sprawiły, że przez jej
ciało przechodziły fale dreszczy.
- Tak mi brakowało twoich objęć - wyszeptał,
pieszcząc językiem jej ucho, a potem powiódł ustami
przez jej policzki, nos, powieki. - Pewnie to czujesz,
prawda?
- Co takiego? - spytała stłumionym głosem.
- To, że kiedy jesteśmy razem, to obojgu jest nam
cudownie. Takie mocne przeżycie nie może być
jednostronne.
Emily wiedziała, że on ma rację.
- Tak, ja też tak to czuję - powiedziała, przesuwając
dłonią po jego plecach.
Jej słowa rozpaliły w nim nowy ogień. Poczuł, że
nie jest w stanie hamować dłużej pożądania. Położył
się na niej i wziął w posiadanie jej ciało w ten sam nie
znoszący sprzeciwu sposób, w jaki posiadł jej serce.
Musiała go kochać, widząc, jak desperacko jej pragnie
- teraz i w całym swoim życiu.
Elmiry musiała przyznać, że wspomnienia tego, jak
Jeremy trzymał ją w objęciach, były niczym w porów
naniu z rzeczywistością. Zapomniała, jak on czuje się
będąc tak blisko niej i jak ona reaguje na jego
bliskość. Przywarła do niego, każdym uderzeniem
serca i każdym oddechem pokazując, że dzieli z nim
te wspaniałe doznania.
CAŁYM SERCEM 119
Jeremy całym ciałem wyrażał miłość do niej,
pokazując, że razem jest im dobrze, że należą do
siebie. Spełnienie nastąpiło u obojga w tym samym
momencie, wstrząsnęło nimi, pozwalając znaleźć się
w innym świecie - tam, gdzie jedno było tylko
dopełnieniem drugiego, gdzie byli ze sobą nierozłącznie
związani.
Wreszcie Jeremy opadł bez sił na bok, ale nadal nie
wypuszczał jej z objęć. Wiedział, że teraz, kiedy ją już
odnalazł, nie może pozwolić jej odejść. Chciał od niej
usłyszeć jednoznaczne wyznanie uczuć.
- Mam nadzieję, że w ten sposób powiedziałaś mi
„tak" - powiedział, wywołując tymi słowami uśmiech
na ustach Emily.
- Przyznaję, że robisz to w sposób tak przekonujący,
że prawie nie mogę się oprzeć.
- Dlaczego prawie?
Emily ułożyła wygodnie głowę na jego ramieniu,
a ich ramiona i nogi były nadal splecione.
- Kocham cię, Jeremy... - powiedziała cichutko.
- Dlaczego na końcu słyszę jakieś ale?
- Po prostu nie uważam, że powinniśmy się spieszyć.
- Czyżby? - spytał z uśmiechem, powiódłszy
wzrokiem po ich splecionych razem ciałach.
- Chodzi mi o to, że nie mamy pewności, czy nasze
małżeństwo będzie udane.
- Ja mam tę pewność. Wierzę, że razem potrafimy
pokonać wszystkie przeszkody.
Nie odpowiedziała, więc po chwili zapytał.
- Nie masz przekonania do tego stylu życia, jaki
prowadzę?
- Cóż, nie należę do osób, które lubią, by ich życie
osobiste wywlekano na pierwsze strony gazet.
- Dlaczego nie zakochałem się w kobiecie, która
uwielbiałaby widzieć tam swoje nazwisko i fotografię!
- No właśnie.
120 CAŁYM SERCEM
- Rzecz polega na tym, że zakochałem się w tobie,
a nie mam zamiaru spędzać życia na dojazdach do
Little Rock, żeby być tutaj z tobą.
- Tym razem też sądzisz, że uda ci się postawić na
swoim?
- Możesz być pewna - powiedział z uśmiechem ,
i obserwował jej twarz w oczekiwaniu na reakcję.
- Boję się o tym myśleć.
- O czym?
- O ślubie z tobą, o tym, że stałabym się częścią
twego życia.
- A ja bardziej boję się tego, że się z tobą nie
ożenię i że nie staniesz się częścią mojego życia.
Przez kilka chwil leżeli bez słów.
- A zresztą... - urwał.
- Co zresztą? - spytała.
- To ty mnie zwabiłaś - swoją urodą, inteligen-
cją, wspaniałym ciałem. Pamiętaj, że to ty mnie
uwiodłaś i żeby być w porządku, musisz mnie
poślubić.
- Zwariowałeś!
- Chyba rzeczywiście. Jestem tutaj, w Little Rock,
a powinienem być teraz w Atlancie. Powiem Hen-
ry'emu, że rzuciłaś na mnie urok i że nie mogłem nic
na to poradzić - zakończył, przewracając się na plecy
tak, że Emily znalazła się ponad nim.
Nawet w najśmielszych fantazjach nie mogłaby
sobie wyobrazić, że Jeremy Jones znajdzie się w jej
łóżku, a co dopiero, że będzie tam omawiał z nią
małżeństwo.
- Kiedy chcesz wyjechać?
- Już starasz się mnie pozbyć?
Zsunęła się i położyła obok niego.
- Gadasz głupstwa - powiedziała.
- Tak, oszalałem na twoim punkcie - powiedział,
przytulając ją do siebie.
CAŁYM SERCEM 121
Tej nocy nie tracili już więcej czasu na dyskusję,
a tym bardziej na sen.
- Emily, kochanie, obudź się - usłyszała przez sen.
- Przepraszam, że cię wyciągam z łóżka, ale muszę się
jakoś dostać na lotnisko. Mogłabyś mnie zawieźć?
Emily poderwała się. Było jeszcze ciemno, plama
okna była tylko o ton jaśniejsza od reszty pokoju.
Spojrzała na zegarek. Jeszcze wcześnie, ale nie dla
Jeremy'ego, jeśli ma zamiar być dziś w Atlancie.
Rozejrzała się i dostrzegła go na brzegu łóżka.
Siedział ubrany i przyglądał się jej z czułym uśmiechem.
- Przepraszam, Jeremy. Trzeba było obudzić mnie
wcześniej.
- Nie miałem śmiałości. Zresztą i tak musiałem się
przedtem umyć i ogolić.
Przeciągnęła się i poprawiła dłonią włosy. Choć
żadne z nich nie miało tej nocy wiele snu, ona
przynajmniej czuła się wspaniale. Nachyliła się, szybko
go pocałowała i wyskoczyła z łóżka.
- Za chwilę będę gotowa - powiedziała, znikając
w korytarzu prowadzącym do łazienki.
Kiedy kąpała się i ubierała, Jeremy przygotował
kawę. Gdy wróciła, stał oparty o kuchenny blat.
- Dzwoniłem na lotnisko - powiedział. - Równo
za godzinę mam samolot.
- To świetnie. Cieszę się, że eskapada do Little
Rock nie utrudni ci życia.
Objął ją i przygarnął do siebie.
- Jedyną trudnością będzie uzyskanie twojej zgody
na małżeństwo.
- Wiesz sam, Jeremy, że bardzo tego pragnę. Ale
musimy dać sobie trochę czasu.
- Dobrze. Dam ci tyle czasu, ile będziesz uważała
za konieczne. Ale jeśli o mnie chodzi, to jestem już
zaręczony.
122 CAŁYM SERCEM
- Tylko proszę cię, to nie jest do publicznej
wiadomości.
- Jak to?
- Muszę jeszcze oswoić się z tą myślą.
- Dobrze, rozumiem twoje obawy i postaram się,
żebyś w przyszłości nie była narażona na przesadne
zainteresowanie dziennikarzy.
- Ciekawa jestem, jak to zrobisz?
- Pamiętasz, mówiłem ci, że piszę muzykę do
filmu. Sądzę, że będzie się podobać. Mam zamiar
więcej czasu spędzać na komponowaniu, a mniej na
występach.
- Naprawdę? Czy to tylko taki sposób, żeby
zamknąć mi usta?
- Skądże! Sam mam na to wielką ochotę. Możemy
nawet spędzać tu sporo czasu, jeśli tak wolisz.
- A jak będzie się czuła Michelle?
- Wiesz - odpowiedział uśmiechając się - że to
ona nalegała, żeby cię tu odwiedzić. Mówiła, że
Matylda tęskni za tobą.
- Matylda? Ta okropna lalka? - Emily roześmiała
się. - Rozumiem. Michelle nie tęskni za mną, ale
Matylda tak.
- No właśnie.
- Och, Jeremy, ona jest kochana!
- Pomyśl tylko: bierzesz mnie, a dostajesz także
i ją. Niezły interes, prawda?
- No tak, chyba rzeczywiście nie mogę przegapić
takiej okazji.
- To dobrze - powiedział, odstawiwszy filiżankę
i objął ją. - Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie.
Emily, my oboje - ja i Michelle - bardzo ciebie
potrzebujemy.
- Wiesz, że czuję to samo.
- Daj mi dowód.
Podeszła na palcach, by go pocałować. Kochała
CAŁYM SERCEM
123
jego dotyk i jego aromatyczny zapach. Czuła, że serce
jej przepełnia miłość.
Oderwała się od niego, z trudem łapiąc powietrze.
On także musiał wziąć głęboki oddech.
- Muszę ruszać i to natychmiast. Inaczej skończymy
znów w łóżku.
W samochodzie Jeremy opowiadał, jak sobie
wyobraża najbliższe trzy miesiące.
- To chyba niemożliwe, żebym wcześniej znalazł choć
trochę czasu i przyjechał do ciebie, ale będę się starał.
W każdym razie będę dzwonił, kiedy tylko będę mógł.
Żegnając się na lotnisku przywarli do siebie, a Jeremy
nachylił się i pocałował ją szybko.
- Uważaj na siebie - powiedziała, starając się
ukryć łzy do czasu, kiedy znajdzie się sama.
- Zobaczymy się już niedługo.
Dotrzymując danego słowa Jeremy dzwonił, kiedy
tylko mógł. Czasem było to już późną nocą, ale jej to
nie przeszkadzało. Zaczęła przeglądać magazyny,
szukając, co się pisze na jego temat, tak jakby pomogło
to jej znaleźć się bliżej niego.
Telefon od Michelle był prawdziwą niespodzianką.
- Gdzie jesteś, kochanie? - spytała, usłyszawszy
głos małej.
- W domu. Cynthia też jest tutaj, bo tatuś wyjechał.
- Na pewno bardzo za nim tęsknisz, prawda?
- Tak, ale on dzwoni do mnie co rano.
- To dobrze.
- Powiedział mi, że przyjedziesz do nas i że będziesz
z nami mieszkać.
- Tak ci powiedział?
- I jeszcze mówił, że mogę do ciebie dzwonić,
kiedy tylko zechcę. No to zadzwoniłam.
Emily uśmiechnęła się. No tak, Jeremy zrobi
wszystko, żeby została z nimi.
124
CAŁYM SERCEM
- Czy mogłabym przyjechać do ciebie? - pytała
dalej Michelle. - Matylda bardzo za tobą tęskni.
- Słyszałam.
- Mówi, że mogłaby polecieć do ciebie samolotem.
- Chyba tak.
- A ja mogłabym ją przywieźć.
- To zależy od tatusia, nie sądzisz?
- Ale jeśli ty go poprosisz, to mi pozwoli.
- No, ale sama nie możesz tu przylecieć. Nie ma
bezpośrednich samolotów.
- Szkoda.
- Ale może tata weźmie cię ze sobą i razem do
mnie przyjedziecie?
- Może tak - odpowiedziała spokojnie Michelle.
- Ale on jest taki zajęty.
- Wiem, kochanie.
- Chociaż już niedługo to się ma skończyć i wtedy
będziemy wszyscy razem. Ale będzie wesoło!
- Ja też się bardzo cieszę.
- Cynthia mówi, że już muszę kończyć. Czy mogę
jeszcze do ciebie zadzwonić?
- Oczywiście, że tak. Bardzo lubię z tobą rozmawiać.
- To dobrze, że będziesz z nami mieszkać.
- I ja się z tego cieszę, kochanie. I to jak!
Emily starała się, by jej życie biegło tym samym
rytmem, co dawniej. Nie było to łatwe, zważywszy, że
zgodziła się na całkowitą zmianę stylu bycia. Nikt
w biurze nie dowiedział się, że Jeremy był u niej i że
często do niej dzwoni. Wiedziała o tym tylko Terri,
która przypisała sobie całą zasługę w zainicjowaniu
ich związku.
Emily czuła się jak we śnie. Ale jeśli to był sen, to
ona wcale nie miała ochoty się budzić.
Pewnego dnia w popularnym magazynie natknęła
się na wywiad z Lindą Jones. W czasie, gdy była na
CAŁYM SERCEM
125
lunchu, ktoś podrzucił jej na biurko pismo, otwarte
na właściwej stronie.
W wywiadzie Linda opowiadała o swojej walce
z narkotykami i alkoholem, o próbie samobójstwa
i o kilku tygodniach, jakie spędziła w ośrodku
rehabilitacyjnym.
Opowieść robiła duże wrażenie. Emily zaimponowała
zwłaszcza szczerość, z jaką Linda mówiła o wszystkim.
Było jasne, że znów nawiązała kontakt z samą sobą
i stara się znaleźć wyjaśnienie własnego postępowania.
Zamieszczone obok zdjęcie przedstawiało zdrową
i roześmianą kobietę, wyglądającą o niebo lepiej niż
na niewyraźnym zdjęciu sprzed kilku miesięcy.
Zbliżając się do końca tekstu, Emily zamarła.
Dziennikarka zapytała Lindę o jej związek z Jeremym.
„Tak. Jeremy pomagał mi ogromnie przez cały ten
okres. Bardzo nas to zbliżyło do siebie. Odwiedzał
mnie regularnie z naszą córeczką Michelle. Nie wiem,
jak przeżyłabym te kilka miesięcy, gdyby nie on. Był
przy mnie zawsze, kiedy go potrzebowałam".
Artykuł kończył się następującymi słowami: „Za
pytana o możliwość pogodzenia się z Jeremym, Linda
uśmiecha się i mówi, że jest jeszcze za wcześnie na
oficjalny komunikat. Ale w jej oczach błyszczy iskierka
nadziei. Któż inny mógł ją zapalić, jak nie ojciec jej
dziecka, słynny piosenkarz Jeremy Jones?"
No właśnie, któżby inny, pomyślała Emily, od
kładając magazyn na biurko.
Jeremy musiał kochać Lindę. To ona dała mu
Michelle. To zrozumiałe, że spędzał tyle czasu przy
niej, że pomagał jej wydobyć się z choroby.
To prawda, nigdy nie rozmawiali ze sobą na temat
Lindy, ale przecież wszystkie jego telefony odbywały
się w takim pośpiechu... A co z Michelle? Chyba
Jeremy nie namawiałby małej, by dzwoniła do Emily,
jeśli przewidywał powrót do Lindy.
126
CAŁYM SERCEM
Musi wreszcie dać spokój tym zgadywankom.
Przypomniała sobie, jak reagowała wcześniej, kiedy
tak długo nie dzwonił. Jeśli nie będzie ostrożna, znów
spowoduje jakiś kryzys w stosunkach między nimi.
Jeremy ją kocha. Powiedział jej to, a ona mu
uwierzyła i będzie wierzyć, chyba że sam jej powie, iż
jest inaczej. Jeśli ktoś jest tu winien, to tylko ona.
Przecież Jeremy mówił wyraźnie, że chciałby ogłosić
publicznie, iż się jej oświadczył. To ona poprosiła, by
zaczekał z tym, aż skończy trasę koncertową. A w tym
czasie on nadal planował ich ślub. Za każdym razem
gdy dzwonił, mówił coś na temat najlepszej pory na
podróż poślubną i wymieniał nazwy wysp tropikalnych.
Z początku Emily to szokowało, ale zdała sobie
sprawę, że wkrótce pieniądze przestaną być czynnikiem
decydującym przy wyborze celu podróży i miejsca
zamieszkania.
Emily ceniła w Jeremym to, że zgodził się dać jej
czas na zżycie się z myślą, iż będzie jego żoną. Nie,
nie będzie się zadręczać podejrzeniami, niezależnie od
tego, co wypisują magazyny.
Emily czuła się, jakby stoczyła ciężką walkę i wy
grała. Wszystko będzie dobrze. Musi tylko zaufać
Jeremy'emu. Zabrała się do pracy.
Gdy tylko wieczorem wróciła do domu, zjawiła się
Terri.
- Zgadnij, co ci powiem!
- Nie mam głowy do zgadywania. Mów szybko!
- Telewizja kablowa pokazuje dziś program z Je
remym.
- Ach, racja, zapomniałam. Mówił, że będą to
nagrywać dla telewizji. O której godzinie jest ten
program?
- O dziesiątej. Wpadniesz, żeby to obejrzeć razem
z nami?
- Nie, dziękuję, obejrzę u siebie.
CAŁYM SERCEM 127
- No dobrze, rób jak ci wygodnie. Cześć! - Siostra
pomachała jej i już była na schodach swego domu.
Emily uśmiechnęła się, zazdroszcząc jej energii. Nie
zdawała sobie dotąd sprawy, że zakochanie się
i przygotowania do nowego życia będą ją kosztować
tyle wysiłku.
Chciała zdrzemnąć się, ale budziła się parę razy.
Śniło jej się, że Jeremy jest otoczony tłumem ludzi,
a ona nie może się do niego przecisnąć.
Kiedy zaczął się program, zdała sobie sprawę, że jej
sen nie był daleki od rzeczywistości. Kamera pokazała
ogromną salę, w której odbywał się koncert. Emily
wprost przeraziła się, widząc jakie mnóstwo ludzi
przyszło oglądać go i bić mu brawo.
Kiedy obserwowała jego występ, w pełni odczuła,
jak bardzo go jej brakuje. Jeśli kiedykolwiek miała
jakieś wątpliwości, czy go kocha i czy chce stać się
cząstką jego życia, to zniknęły one na sam jego widok.
Patrząc na niego na zbliżeniach czuła, jak serce
w niej zamiera. Dotąd tylko raz, tamtego wieczora
w Las Vegas, widziała go w stroju koncertowym.
Jego kostiumy estradowe robiły wrażenie - podkreślały
znakomitą sylwetkę i kocią płynność ruchów. Nic
dziwnego, że kobiety na widowni krzyczą w ekstazie,
pomyślała, uśmiechając się do siebie.
Jeremy Jones miał wszystko, co potrzeba - talent,
wygląd, charyzmę i promieniującą dokoła szlachetność.
Tak łatwo było go kochać i nic dziwnego, że wzbudzał
powszechne uwielbienie.
Słuchając, jak śpiewa, czuła ból w piersi. Każdy
utwór trafiał do niej, jakby wykonywał go tylko dla
niej. Jeśli naprawdę myślał o niej pisząc teksty, to nie
może mieć wątpliwości co do jego uczuć.
Podczas przerwy w koncercie pokazano wywiad
z Jeremym, przeprowadzony w kilka tygodni po
koncercie.
128 CAŁYM SERCEM
Nic jej o tym nie wspominał. Wyglądał na zmęczo
nego, ale rozwichrzone włosy i swobodny ubiór
przydawały mu uroku. Rozmawiał z reporterem
w hotelu, w którym się zatrzymał.
Był w tej rozmowie naturalny i szczery. Przyznał,
że ma zamiar zakończyć karierę estradową ze względu
na męczące trasy koncertowe. Pytany o życie osobiste
odpowiadał powściągliwie, ale dał do zrozumienia, że
jest ktoś w jego życiu. Nie dał się wciągnąć w domysły
reportera na temat tej osoby, śmiał się z jego
dociekliwości i zamknął rozmowę stwierdzeniem, że
uważa to za sprawę prywatną.
Emily wiedziała, że zrobił to dla niej i była mu
ogromnie wdzięczna. Zaczynała rozumieć, że nie jest
ważne to, co mówią i piszą o nim inni - liczą się tylko
jego słowa.
Odbiegła myślami daleko od wywiadu, ale oprzytom
niała na widok tego, co działo się na ekranie. Obok
Jeremy'ego na kanapie usiadła jakaś kobieta.
To była Linda.
Emily poczuła się, jakby ktoś z całej siły uderzył ją
w brzuch. Co ona tam robi?
Linda wyglądała w telewizji jeszcze lepiej niż na
zdjęciu. Miała na sobie obcisły dres i uśmiechała się
promiennie.
Słyszała słowa reportera: „O ile mi wiadomo,
przyleciała pani tu dzisiaj spotkać się z Jeremym.
Dziękuję, że wyraziła pani zgodę na udział w naszym
programie". Linda skinęła głową i rzuciła rozradowane
spojrzenie Jeremy'emu. „Proszę mi zatem powiedzieć,
Lindo..." - ciągnął reporter.
Serce Emily zaczęło walić tak głośno, że nie słyszała
już nic z telewizora. Wpatrywała się w ekran, gdzie
kolejno ukazywało się to jedno z nich, to drugie
w pogodnej rozmowie z reporterem. Zaczęła drżeć
cała, jakby ogarnęła ją nagła gorączka.
CAŁYM SERCEM
129
Dlaczego Jeremy nie wspomniał jej o tej rozmowie?
Dlaczego nie powiedział, że przyleciała do niego
Linda? Czy ona chce odnowić tamten związek? Nie
da się zaprzeczyć, że między nimi istnieje szczególna
więź. Widać ją było choćby w sposobie, w jaki się ze
sobą przywitali, jak odwzajemnił jej uśmiech i uścisnął
jej dłoń.
Emily czuła się oszukana, zdradzona, pozostawiona
samej sobie.
Kiedy zaczęła się druga część koncertu, wstała
i wyłączyła telewizor. Dość tego. Nie mogła już tego
wytrzymać, z każdym uderzeniem serca krew waliła
jej do głowy. Poszła do kuchni zrobić sobie herbatę.
Straciła poczucie czasu. Umysł miała jak sparaliżo
wany. Siedziała przy stole i popijała herbatę. Musiała
minąć pewnie godzina, kiedy zadzwonił telefon.
Automatycznie podniosła słuchawkę.
- Spałaś? - usłyszała głos Jeremy'ego.
Nie miała ochoty na rozmowę z nim. Mój Boże,
nie mógł wybrać gorszego momentu.
- Nie, nie spałam.
- Ale poznaję po głosie, że jesteś zmęczona. Tak?
- Tak, to chyba właściwe słowo.
Czuła się otępiała, a najchętniej nie odczuwałaby
w ogóle niczego. Już nigdy więcej. Odczuwanie przynosi
tylko ból, a w tej chwili nie poradziłaby sobie
z cierpieniem. Gdyby wyspała się i odpoczęła, doszłaby
jakoś do siebie. Ale nie teraz.
- Jutro mam ostatni koncert, a potem wracam do
domu i robię sobie kilka tygodni wolnego.
- Rozumiem cię. Musisz tęsknić za Michelle.
- Nawet sobie nie wyobrażasz jak bardzo. Czy
oglądałaś mój występ?
- Tak... widziałam.
- No i co sądzisz?
- O występie czy o Lindzie?
130 CAŁYM SERCEM
Przez chwilę panowało milczenie.
- A o co ci chodzi z Lindą?
- Nie mówiłeś mi, że Linda przyjechała się z tobą
zobaczyć.
Kolejna pauza.
- Nie, chyba rzeczywiście nie mówiłem.
- Rozumiem. Przecież ona jest matką Michelle,
była twoją żoną, więc...
- Więc co?
- Nic, po prostu zaskoczyło mnie to, że pojawiła
się obok ciebie.
- Jeśli oglądałaś program, to wiesz, po co się tam
pojawiła. Była bardzo szczera, co było dla mnie
niespodzianką.
Ale Emily nie słyszała przecież Lindy - tylko na nią
patrzyła, a w głowie miała to, co ta mówiła dzien
nikarce z magazynu. Czy Emily będzie ostatnią osobą,
która dowie się tego, co wiedzą wszyscy?
- Jesteś tam, Emily?
- Tak.
- Posłuchaj. Wiem, że jest późno i nie chcę cię
długo zatrzymywać. Co ty na to, żebyśmy się spotkali
w ten weekend w Vegas? Ja zaraz tam wrócę. Musimy
zaplanować pewne rzeczy.
- Jakie na przykład?
- Emily, przestań! Co się z tobą dzieje? Zachowujesz
się tak, jakbyśmy nie umówili się, że nasze zaręczyny
zostaną ogłoszone, kiedy tylko skończę koncerty.
Jutro mam ostatni występ i moja cierpliwość się
kończy.
- Tak, rozumiem cię. Ale wiesz, Jeremy, ja teraz
nie mogę się na to zdecydować. Zadzwoń do mnie
z Las Vegas, wtedy porozmawiamy.
- Ależ Emily!
- Pozdrów ode mnie Michelle i uściskaj ją mocno.
Porozmawiamy za kilka dni.
CAŁYM SERCEM
131
- Co ty mówisz? Nie zostawiaj mnie w ten sposób.
Powiedz mi, co cię gnębi?
- Nie mogę, Jeremy. Naprawdę, nie teraz. Dajmy
sobie kilka dni. Muszę już kończyć.
Usłyszała jeszcze, jak zawołał „Emily!" i odłożyła
słuchawkę.
Powoli umyła filiżankę, zgasiła światło i poszła do
sypialni. Plakat z Jeremym wisiał jak zawsze na
ścianie. Stanęła naprzeciwko i przyjrzała się mężczyźnie,
którego kocha.
Problem jest nie z Jeremym, ale z nią samą
- wiedziała o tym dobrze. Nie potrafi naprawdę
i głęboko uwierzyć w to, że Jeremy ją kocha i chce się
z nią ożenić.
Jak czuła się dziewczyna z bajki o Kopciuszku,
kiedy książę odszukał ją i zaczął namawiać, żeby
pojechała z nim do jego pałacu, gdzie będą żyli długo
i szczęśliwie? Czy miała jakieś wątpliwości, że potrafi
dać mu szczęście? Czy zastanawiała się nad tym, czy
on ją naprawdę kocha, czy tylko stanowi dla niego
wyzwanie, z którym on musi się zmierzyć?
Emily parsknęła śmiechem, w którym nie było
radości. Jakież wyzwanie mogła stanowić dla Jere-
my'ego? Zakochała się w nim na zabój od pierwszej
chwili, gdy go ujrzała.
Linda nie poradziła sobie z tym związkiem, więc
dlaczego akurat jej miałoby się udać? Skąd niby ma
mieć mądrość i rozsądek, potrzebne do zbudowania
trwałego, harmonijnego małżeństwa.
Zawsze była samotniczką. Nawiązywanie kontaktu
z innymi przychodziło jej z trudnością. W jakiś dziwny
sposób Jeremy potrafił wyciągnąć ją z tej skorupy.
Ośmieliła się wyjrzeć na zewnątrz, poczuła się bez
pieczna... i zakochała się. Ale co ma sama do
zaofiarowania?
Nie przychodziło jej do głowy nic, czym przewyż-
132 CAŁYM SERCEM
szałaby tysięce innych wielbicielek. Kocha go, ale czy
z miłości można zbudować most, który połączyłby
dwie osobowości tak odmienne, dwa tak różne styl
bycia?
Wolała nie zastanawiać się nad odpowiedzią.
ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY
Nazajutrz w pracy Emily rutynowo wykonywała
wszystkie czynności, ale później nie potrafiłaby
powiedzieć, co robiła. Ludzie coś do niej mówili, ona
im odpowiadała, i to pewnie do rzeczy, skoro dalej
załatwiali z nią swoje sprawy.
Ktoś mimochodem wspomniał o występie Jere-
my'ego w telewizji, ale ona nie podjęła tematu. Jak to
dobrze, że nikt nie wie, iż Jeremy proponował jej
małżeństwo. Jak mogłaby teraz patrzeć w oczy ludziom,
wiedzącym, że mają do czynienia z naiwną, która
serio potraktowała jego słowa.
Ależ oczywiście, on to mówił poważnie - odezwał
się w niej wewnętrzny głos. Jeremy jest uczciwy.
Może tak, może wtedy, kiedy przeżywał całe to
zamieszanie z Lindą. Ale teraz Linda ma się dużo
lepiej. Jeremy musi brać pod uwagę nie tylko moje
uczucia, powiedziała sama do siebie. A nawet jeśli
chciałby się z nią ożenić, to jak Emily ma radzić sobie
z tym, że Linda ma prawo być częścią jego życia, bo
jest matką Michelle?
Uświadomiła sobie, że jest zazdrosna o inną kobietę,
i to ją wprawiło w złość. Ale przynajmniej uczciwie
zdała sobie sprawę z własnych reakcji. Wszystkie jej
wymówki i odkładanie na później decyzji o ślubie
brały się stąd, że czuła zagrożenie, wynikające ze
związku Jeremy'ego i Lindy.
Dopóki nie upora się z emocjami, nie może pozwolić
sobie na żadne plany dotyczące zamążpójścia. Chodzi
tu nie tylko o jej przyszłe szczęście, ale także o los
134
CAŁYM SERCEM
Jeremy'ego i Michelle. Mała kocha przecież matkę.
Nawet jeśli Jeremy zachowa prawo do opieki nad
dzieckiem, Linda będzie mieć swój udział w życiu
Michelle. I jeżeli Emily się z tym faktem nie po
godzi, to jej dalszy związek z Jeremym nie ma
sensu.
Jedna z jej koleżanek biurowych musiała tego dnia
zwolnić się wcześniej, by pójść do dentysty. Emily
była w gruncie rzeczy zadowolona, dawało jej to
bowiem powód, by zostać dłużej w pracy i dokończyć
sprawozdanie. Praca nad liczbami nadal stanowiła jej
ucieczkę. Liczby są takie dokładne, zawsze można na
nich polegać. Nie musiała się obawiać wahań nastroju
ani przypływów emocji, nad którymi nie umiałaby
zapanować.
Na chwilę mogła zapomnieć o tym, jak niepewna!
stała się ostatnio jej sytuacja, oraz o tym, że oczekuje
ją podjęcie decyzji, której nie może już dłużej odkładać.
Praca stała się dla niej ucieczką.
Kiedy wróciła do domu w kilka godzin później,
padała z nóg ze zmęczenia. Zapaliła światło w kuchni
i zamarła.
Przy stole siedział Jeremy.
Nie teraz! Jeszcze nie dzisiaj! Muszę się pozbierać!
- paniczne myśli przebiegały jej przez głowę.
Stała jak wryta i patrzyła na Jeremy'ego, który
podniósł się z krzesła i patrzył na nią niepewnie.
- Jak tu wszedłeś? - To były jej pierwsze słowa
i Emily natychmiast pożałowała, że nie powiedziała
czegoś bardziej przyjaznego. Tak naprawdę to chciała
przecież rzucić się mu na szyję i powiedzieć, jak
bardzo go kocha, jak za nim tęskniła, jak bardzo chce
zostać jego żoną.
- Terri mnie wpuściła. Chyba się mnie nie prze
straszyłaś? Wynająłem samolot i przyleciałem tu zaraz
po koncercie. Tak mi było dobrze, kiedy siedziałem
CAŁYM SERCEM 135
tu przez chwilę sam jeden, po ciemku i czekałem aż
wrócisz.
- Och! - Tylko tyle potrafiła powiedzieć. Wyglądał
na równie zmęczonego, jak i ona. - Zrobię kawę
- powiedziała, podchodząc do szafki.
- Emily...
- Tak? - odezwała się, nie patrząc na niego.
- O co ci chodziło wczoraj, kiedy rozmawialiśmy
przez telefon? Bardzo się przestraszyłem.
- Zupełnie niepotrzebnie.
Podszedł do niej i obrócił ją ku sobie.
- Czy nie powiesz mi nawet, że miło ci jest mnie
widzieć?
Zamknęła oczy, starając się powstrzymać łzy, i po
chwili otworzyła je.
- Nawet bardzo mi miło. Myślałam, że polecisz
prosto do Vegas.
- Miałem taki zamiar, bo myślałem, że tam się
spotkamy. Ale ponieważ się nie zgodziłaś, przyleciałem
tutaj.
- Michelle czeka na ciebie.
- Wiem, nie musisz mi przypominać - powiedział,
zaciskając rękę na jej ramieniu. - Ale ja też mam
swoje potrzeby, a ty jesteś jedną z nich. Jeśli coś cię
gnębi, chcę, żebyś mi o tym natychmiast powiedziała.
Muszę o tym wiedzieć.
- Bardzo się zdenerwowałam, widząc Lindę razem
z tobą.
- Tak przypuszczałem.
- I wciąż jeszcze nie mogę sobie z tym poradzić,
jak mam się odnosić do waszego związku.
- Nic, co jest między mną i Lindą, nie dotyczy ciebie.
- Ale sam mówisz, że jednak coś jest!
- Oczywiście, jest przecież Michelle. Ona jest bardzo
ważna dla nas obojga. Chyba to rozumiesz? - mówił.
Puścił jej rękę i zaczął chodzić po kuchni. - A może
136 CAŁYM SERCEM
zresztą nie rozumiesz, bo sama nie wiesz, co to
znaczy mieć dziecko.
- Tak, jeszcze tego nie wiem.
- Ale to nie jest powód, żebyś była zazdrosna
o Lindę. Mówiłem ci, że to już dawno minęło.
- Łatwo ci powiedzieć. Tak czy owak, nie potrafię
teraz zapanować nad uczuciami. To silniejsze ode mnie.
- Czy pozwolisz, żeby to miało nas rozdzielić? Nie
chcesz nawet spróbować tego w sobie pokonać? Czy
chcesz wrócić do swego małego świata, w którym
nikt niczego od ciebie nie wymaga?
- Jeszcze nie wiem.
- Emily, na Boga! Nie rób tego nam obojgu.
Wiem, że mnie kochasz, i nie chcę, żeby przez twoje
obawy i lęki popsuło się to, co jest między nami.
- Szczerze mówiąc, Jeremy, nie mam siły teraz
o tym mówić. Miałam okropnie męczący dzień w pracy
i nie potrafię dyskutować o tym, co czuję i dlaczego.
- Czy myślisz, że tylko ty intensywnie pracujesz?
Ja już zapomniałem, kiedy w ogóle byłem w łóżku!
- I z kim - wyrwało się jej, aż odruchowo zamknęła
sobie ręką usta, przerażona tym, co powiedziała.
Patrzył na nią tak, jakby nie mógł uwierzyć w to,
co usłyszał.
- Czy ty tak naprawdę myślisz? A więc tu jest pies
pogrzebany. Jestem piosenkarzem, a ty oceniasz mnie
zgodnie z reputacją, jaką ma ta profesja.
- Ja już naprawdę nie wiem, co mam myśleć,
Jeremy. Kiedyś myślałam, że po prostu wygrałam
w konkursie wycieczkę do Las Vegas. Nie wiedziałam,
że to przewróci mi życie do góry nogami, że zwiążę
się z kimś, kto...
- Kto? Dokończ, proszę.
- Kto jest taki sławny, którego byle zdanie się
cytuje, którego była żona jest sławna, bo jest jego
byłą żoną. Nie wiem już sama, kim jestem. Tutaj
CAŁYM SERCEM 137
przynajmniej znałam samą siebie. Kiedy cię po
ślubię, to nie będę już wiedziała, kim jestem ani co
robię.
Rozpłakała się i natychmiast poczuła za to pretensję
do samej siebie. Nie cierpiała płaczu - ani u innych,
ani u siebie. Uważała się za silną i niezależną. Łzy
były dla niej oznaką bezradności.
- Nie znoszę płaczu - mruknęła, ocierając oczy.
- To nie tylko to, Emily. Nie znosisz uczuć. Nie
chcesz przyznać, że jesteś ludzką istotą, jak wszyscy.
Chcesz, żeby wszystko pasowało do zgrabnych szuf
ladek. Niestety, uczucia nie dadzą się tak traktować.
Jeremy obrócił się na pięcie i podszedł do drzwi.
- Masz rację, powinienem był lecieć prosto do
Vegas. Nawet o piątej rano Michelle zrozumiałaby,
że ją kocham. Miłość nie stawia warunków, nie robi
zastrzeżeń. Dla Michelle liczy się tylko to, że ją
kocham i że jestem przy niej. Mogłabyś brać u niej
lekcje - powiedział i wyszedł.
Emily stała przez dłuższą chwilę bez ruchu. Od
szedł. Przyjechał po dwóch miesiącach, a ona nie
pocałowała go, nie objęła, nie okazała radości z tego,
że go widzi.
Wynajął samochód, wyczarterował samolot, a wszys
tko tylko po to, by ją zobaczyć. A ona potraktowała
go jak nieproszonego domokrążcę.
Łzy popłynęły strumieniami po jej policzkach, ale
tym razem było jej wszystko jedno. Oczywiście, że on
miał rację. Tak, ona boi się uczuć. Boi się zostać
zraniona, woli więc nie ryzykować żadnych uczuć.
Pokochała go za jego dobroć, ciepło, bezinteresowność.
Za jego zrozumienie dla córki i jej emocji. Kochała
go nawet za to, że nie zrywał więzi z Lindą, nie przez
wzgląd na siebie samego, ani nawet na nią, ale
wiedząc, że wymaga tego dobro małej.
Emily zrozumiała, jakim była tchórzem. Nie za-
138
CAŁYM SERCEM
sługuje na miłość Jeremy'ego, ale pragnie, by dowie-
dział się, że chciałaby nauczyć się tej absolutnej, nie
stawiającej warunków miłości, o jakiej mówił.
To dałoby jej szansę.
Pomimo późnej pory zadzwoniła na lotnisko
i zarezerwowała miejsce na lot do Las Vegas nazajutrz
rano. Musi spotkać się z Jeremym i prosić go
o wybaczenie. Może jej nie daruje, ale ona nie wybaczy
sobie, jeśli nie poprosi go o to osobiście.
Resztę nocy spędziła na pakowaniu, napisała też
liścik do swego biura i położyła się na łóżku, patrząc
w sufit. Widziała, jaki zły był Jeremy, kiedy wchodził.
Może do jej przyjazdu mu to przejdzie i będą mogli
porozmawiać.
Gdy wreszcie zasnęła, pojawiły się obrazy pełne
zamętu. Śniło jej się, że musi się gdzieś spieszyć, ale
nie może się poruszyć. Ogarnęła ją panika - musi już
tam być, musi wyjaśnić...
Z koszmarnego snu obudził ją dzwonek telefonu.
Sięgając po słuchawkę dostrzegła, że jest szósta rano.
Budzik zadzwoniłby i tak za kilka minut.
- Halo?
- Emily? O mój Boże, Emily!
Usiadła w łóżku. Z trudnością rozpoznała głos Terri
- Terri? Co się stało? Coś z Mike'iem? Może Patti?
- Nie, to Jeremy! On... o mój Boże...
- Jeremy! - krzyknęła. Znów napłynęły najgorsze
przeczucia, tak jakby senny koszmar wcale się nie
skończył. - Co mu jest?
- Samolot, którym leciał, rozbił się gdzieś koło
Las Vegas. Dopiero co usłyszałam to przez radio.
Robiłam właśnie śniadanie Mike'owi...
A więc koszmarny sen stał się rzeczywistością.
- Czy on żyje? - spytała nieswoim głosem.
- Nic nie mówili, nie było żadnych szczegółów.
CAŁYM SERCEM 139
Ale rozumiesz, tak rzadko ktoś wychodzi cało z kata
strofy lotniczej.
Emily potrafiła myśleć tylko o tym, że właśnie
miała lecieć do Las Vegas, by mu wszystko wy
tłumaczyć. Wytłumaczyć - co? Jakie to ma teraz
znaczenie?
- Emily?
- Tak.
- Co masz zamiar teraz zrobić?
- Nie wiem. Miałam tam właśnie lecieć, ale...
- Leć, przynajmniej będziesz na miejscu.
- Ale w takiej sytuacji... sama nie wiem, co robić.
- Ciekawa jestem, co powiedzieli tej małej?
Michelle! Przecież ona z telewizji dowiedziała się,
że jej matka próbowała popełnić samobójstwo. Czy
w ten sam sposób dowie się o śmierci ojca?
- Muszę tam być.
- No właśnie. Zawiozę cię na lotnisko.
Obie płakały, ale starały się zapanować nad emoc
jami,
- Dziękuję ci.
Odłożyła słuchawkę i podeszła do szafy z ubraniami.
On żyje, myślała. Wiem, że żyje. Wiedziałabym, gdyby
zginął. Coś we mnie by umarło, gdyby go już nie
było. Wiem, że ocalał. Doniesienia są przesadzone.
Samolot miał przymusowe lądowanie, nic poważnego.
Dziennikarze zawsze przesadzają. Boże, proszę, niech
to właśnie tak będzie, niech on ocaleje!
Emily ubrała się automatycznie i wyszła z torbą
przed drzwi wejściowe. Nie będzie rozmyślać o ewen
tualnościach - poleci tam, by być blisko Jeremy'ego,
nawet jeśli ma to być po raz ostatni.
Po przylocie do Las Vegas nie wiedziała z początku,
co ma robić. Kupiła na lotnisku gazetę, licząc na nowe
szczegóły. Przeczytała ją czekając na swój bagaż.
140
CAŁYM SERCEM
Nagłówek brzmiał poważnie. Na parę mil przed
Las Vegas w samolocie pojawiły się problemy z sil
nikiem. Konieczne było przymusowe lądowanie. Pilot
i Jeremy wymienieni byli jako osoby znajdujące się
w szpitalu w stanie krytycznym.
A więc żyje. Bogu dzięki! Przeżył katastrofę.
Jest w szpitalu. A więc musi jechać właśnie tam.
Chwyciła torbę i pobiegła do taksówki.
Kiedy ujrzała tłum kłębiący się przed szpitalnym
wejściem, załamała się. Oczywiście, nie tylko ona chce
się dowiedzieć, w jakim stanie jest Jeremy. Czemu nie
przyszło jej to wcześniej do głowy? Nikt nie uwierzy jej
wyjaśnieniom, kim jest. Co za ironia losu, że sama do
tego doprowadziła, myśląc tylko o tym, by zachować
prywatność. I to teraz, gdy musi się z nim widzieć!
- Emily! Jak dobrze, że jesteś!
Odwróciła się. Przez ulicę biegła do niej Cynthia.
- Och, Cynthio! Jak on się czuje?
- Właśnie jest po operacji. Nikogo nie wpuszczają,
ale tata jest tam i czeka na informacje. Chodź,
pokażę ci, gdzie jest poczekalnia.
- A co z Michelle?
- Nic jej nie mówiliśmy. Przynajmniej tym razem
postaraliśmy się, żeby nie dowiedziała się o tym
przypadkowo - mówiła, ściskając Emily za ramię.
- Wiedziałam, że przylecisz tu, jak tylko się dowiesz.
Tata próbował dzwonić do ciebie, ale nikt nie
odpowiadał.
Weszły bocznym wejściem, położonym daleko od
oblężonego westybulu. Cynthia zaprowadziła Emily
korytarzami do poczekalni.
Na ich widok Henry poderwał się z miejsca.
- Dobrze, że jesteś, Emily. Dzwonię do ciebie od
rana, ale nikt nie odpowiada.
- Usłyszałam o wszystkim w dzienniku. Co z Je-
remym?
CAŁYM SERCEM 1 4 1
- Lekarz mówi, że dobrze zniósł operację. Ma trochę
obrażeń wewnętrznych, złamany obojczyk i lewą rękę,
ale jeśli nie pojawią się komplikacje, to będzie zdrów.
- A pilot?
Henry pokręcił głową.
- Niestety, nie miał tyle szczęścia. Świetnie wykonał
swoją robotę, ale mieli bardzo trudne lądowanie. Nie
miał żadnych szans.
Henry poprowadził ją ku krzesłom i sam usiadł
obok.
- Na razie nikogo nie wpuszczają.
- Wiem, Cynthia mi powiedziała.
- Idź do domu i trochę odpocznij. Kiedy on się
zacznie ruszać, będziesz miała pełne ręce roboty
- powiedział z uśmiechem.
- Dobrze, że tu jesteś, Emily. Napatrzyłaś się
ostatnio na rozgorączkowanego Jeremy'ego. Będę się
cieszył, kiedy wreszcie zobaczę was na ślubnym
kobiercu. Może on wtedy będzie się mógł trochę
skupić na swojej pracy.
Nie wiedziała, co ma odpowiedzieć. Nie miała
pewności, w jakim punkcie jest jej związek z Jeremym,
ale to było teraz mniej ważne niż jego wyzdrowienie.
Niechby nawet nie chciał jej widzieć, byle tylko był
cały i zdrów.
A ona poczeka.
- To był dla mnie szok - mówił Henry. - Nie
spodziewałem się go przed końcem tygodnia. Powie
dział, że poleci do Little Rock i przywiezie ciebie.
Dopiero po chwili dotarł do niego sens tych słów.
- Mój Boże! Przecież miałaś być razem z nim
w tym samolocie! Co się stało, Emily?
- Posprzeczaliśmy się. Teraz wydaje mi się to takie
nieistotne, Henry. Nie wiedziałam, że przyjechał, żeby
mnie zabrać ze sobą. Wyszedł i tyle.
Henry pokręcił głową.
142 CAŁYM SERCEM
- Ostatnio żył w ogromny napięciu. Starał się
zmienić swój rozkład zajęć tak, by mieć jak najwięcej
czasu dla ciebie. A do tego strasznie dużo kosztowała
go cała ta historia z Lindą.
- Wiem.
- Jak na to, co się tu działo, Michelle ma się
bardzo dobrze. Powiedzieliśmy jej, że samolot Jere
my'ego się spóźni i że musi trochę poczekać. Była
zawiedziona, ale przynajmniej nie dowiedziała się
o katastrofie. Może nie będziemy musieli jej o tym
mówić.
Siedzieli obok siebie, a Emily trapiły wyrzuty
sumienia, że ofiarą jej rozterek padł Jeremy. Za
stanawiała się, czy on jej to kiedyś wybaczy.
Cynthia zawiozła Emily do domu Jeremy'ego.
Przywitała ją tam Peggy, gospodyni, którą pamiętała
jeszcze z pierwszej wizyty. W tej chwili korytarzem
nadbiegła Michelle.
- Emily! - zawołała i objęła ją wpół.
- Cześć, kochanie.
- Taty nie ma jeszcze w domu. Tak się cieszę, że
przyjechałaś. Zrobimy mu niespodziankę, kiedy wróci,
prawda?
- Świetny pomysł - odparła i weszła do salonu.
- Obiad podany, panno Hartman - oznajmiła
Peggy. - Zajmę się bagażem, a pani mogłaby dopil
nować, żeby Michelle coś zjadła. Jest zbyt podniecona.
Popatrzyły na siebie i Emily zrozumiała, jak trudno
jest Peggy zachować spokój dla dobra małej.
- Proszę zostawić torbę, sama ją rozpakuję.
- Będziesz spać ze mną, dobrze? - prosiła Michelle,
kiedy usiadły do stołu.
- Dobrze.
- Matylda bardzo się ucieszy, że jesteś. Cały czas
mówiła o tobie.
CAŁYM SERCEM 143
- Naprawdę?
- Tak. Stale opowiadała, że bierzecie z tatą ślub.
Czy to prawda?
- No cóż...
- Tata mówi, że tak... któregoś dnia. Ale nie mówi
kiedy.
- Rozumiem.
- Ale jak przyjedzie, to go poproś, żeby już wybrał
ten dzień, bo chciałabym nareszcie wiedzieć. Mam
bardzo ładną sukienkę. Matylda też ma nową suknię.
No bo przecież nie może pójść na wesele w dresie. To
by było śmieszne.
- No tak.
- Więc Peggy uszyła jej piękną suknię. Chcesz
zobaczyć?
- Najpierw zjedzmy, dobrze?
- Dobrze. Teraz, jak już tu jesteś, mamy dużo
czasu dla siebie, prawda?
- Oczywiście - odpowiedziała.
W kilka godzin później, gdy Emily udało się położyć
małą do łóżka, zadzwoniła do szpitala. Henry nadal
siedział w poczekalni. Poproszony do telefonu, miał
dla niej dobre wiadomości.
- Przed godziną doktor pozwolił mi do niego
zajrzeć. Jest podłączony do różnych urządzeń i wygląda
na zmaltretowanego, ale lekarze zapewniają, że
wszystkie wyniki ma dobre i że jest w zadowalającym
stanie.
- Och, Henry! - Potrafiła powiedzieć tylko tyle.
- Wiem, kochanie, wiem. Mnie też nie jest łatwo.
Pomyślałem sobie, że posiedzę tutaj na wypadek,
gdyby odzyskał przytomność.
- Rozumiem cię, Henry. Ty go kochasz.
- No tak - odpowiedział zakłopotany. - Możesz
to tak nazwać. A jak się czuje Michelle?
- Dobrze. Jest bardzo przejęta tym, że jestem z nią.
144
CAŁYM SERCEM
- Ja też się cieszę, że przyjechałaś. Jesteś właśnie
taką kobietą, jakiej Jeremy'emu potrzeba.
- Mam nadzieję. Ale tak się zbłaźniłam!
- Nie ty jedna! Nikt z nas nie jest tak doskonały,
by umieć przejść przez życie nie popełniając błędów.
Jeremy nie oczekuje ideału.
- Dzięki Bogu - mruknęła. Oboje roześmieli się.
- Zadzwoń, jeśli coś się wydarzy - poprosiła.
- Dobrze. A teraz idź się wyśpij. Coś mi mówi, że
jutro będziesz siedzieć tutaj i trzymać go za rękę.
Oby to było rzeczywiście takie proste.
Nazajutrz rano po śniadaniu poszła poszukać
Michelle. Znalazła ją siedzącą przed telewizorem
i oglądającą nagranie wideo z koncertu Jeremy'ego.
- Cześć, Emily. Chcesz popatrzeć, jak tata śpiewa?
Mama też tu jest.
Emily usiadła obok Michelle i objęła ją ramieniem.
- Często to oglądasz? - spytała.
- Tak. Lubię patrzeć, jak się mama śmieje. Popatrz,
jest taka wesoła.
Emily jeszcze raz obejrzała wywiad, tym razem
znacznie spokojniej niż za pierwszym razem. Słuchała
też, co Linda mówi. Z radosnym uśmiechem Linda
wyjaśniała, iż przyleciała spotkać się z Jeremym, by
powiedzieć mu, że wychodzi za mąż. Jej wybrańcem
jest przyjaciel Jeremy'ego, z którym on sam ją poznał.
Mężczyzna ten spędził przy niej sporo czasu w klinice
rehabilitacyjnej. Było oczywiste, że Jeremy cieszy się
z ich szczęścia.
Linda wyjaśniła też, że Jeremy zgodził się, by
wystąpiła w tym programie i opowiedziała o swoich
przejściach i o pomocy, jaką otrzymała dzięki pro
gramowi rehabilitacyjnemu. Mógł jej odmówić, był
to bowiem jego program i jego czas antenowy. On
jednak zrozumiał, że Linda chce wszystkim po-
CAŁYM SERCE M 145
trzebującym powiedzieć, co mogą zrobić, kiedy dotkną
ich kłopoty, których nie da się pokonać w pojedynkę.
Patrząc obiektywnie Emily dostrzegła, że Jeremy
był dumny z Lindy, która z takim uporem walczyła
o powrót do normalności. Nie było w tym jednak nic
poza naturalną życzliwością i przyjaźnią.
Jaka była niemądra, reagując za pierwszym razem
z taką zazdrością! Nic dziwnego, że Jeremy'ego tak
to zdenerwowało.
Emily zaczęła oglądać drugą część koncertu. Energia,
jaką emanował na scenie Jeremy, udzielała się tłumowi
widzów, którzy bez skrępowania wyrażali swoje
uwielbienie dla niego. Znała to uczucie. Po raz pierwszy
była teraz w stanie zrozumieć, jak można na koncercie
krzyczeć z miłości i podziwu dla artysty.
Kiedy już cichły ostatnie owacje i prośby o bisy
Jeremy wrócił na scenę zza kulis i usiadł przy
fortepianie.
- Tej piosenki - zaczął - nie ma na mojej ostatniej
płycie. Szczerze mówiąc, dopiero co ją napisałem, tak
że zespół nie dostał jeszcze nut. Jeśli więc nie macie
nic przeciwko temu, to sam będę sobie akompaniował
- powiedział, a tłum w tym momencie omal nie
oszalał. - Posłuchajcie.
Akordy, od których zaczął, były spokojne. W olb
rzymiej sali momentalnie zapanowała atmosfera
intymności. Było tak cicho, że można by sądzić, iż
widzowie zapomnieli o oddychaniu.
Kiedy zaczął śpiewać, Emily również wstrzymała
oddech. Śpiewał o niej. Opisywał, jak wiele znaczy
dla niego to, że pojawiła się w jego życiu, o czym
marzy, odkąd ją poznał i pokochał, że ma nadzieję,
iż ona wreszcie zrozumie, kim naprawdę jest dla
niego. Piosenka kończyła się słowami: „Daję ci moją
miłość... całym sercem".
Melodia miała intensywność, która w słuchającym
146 CAŁYM SERCEM
wywoływała uniesienie, a słowa w naturalny sposób
zgadzały się z muzyką. Kiedy rozbrzmiały ostatnie
akordy, przez kilka chwil panowała absolutna cisza,
a potem na nowo wybuchły szalone owacje.
Jeremy wstał od fortepianu i podniósł rękę. Kamera
zrobiła zbliżenie jego twarzy. Był uradowany reakcją
publiczności. Emily nie widziała go jeszcze tak
promieniującego szczęściem.
Michelle ześlizgnęła się z sofy i wyłączyła ma
gnetowid.
- To już koniec. Podobało ci się, Emily?
Teraz zrozumiała, jak okropnym błędem było to,
co zrobiła, czy raczej czego nie zrobiła. Powiedziała
Jeremy'emu, że widziała koncert, a nic nie wspomniała
o tej piosence.
Nic dziwnego, że odebrał to tak, jakby go nie
kochała. Bo przecież napisał najpiękniejszą piosenkę
o miłości, jaką słyszała - melodię tę ludzie będą nucić
jeszcze przez lata - ofiarował jej swoją miłość na
oczach milionów. A ona nie zareagowała na to ani
słowem.
Minęły jeszcze dwa dni, zanim lekarze wyrazili
zgodę na odwiedziny u Jeremy'ego. Kiedy Henry
wspomniał mu, że Emily jest na miejscu, że przyle
ciała w parę godzin po wypadku - poprosił, by
przyszła.
Nie była pewna, czy potrafi zachować się od
powiednio podczas tego spotkania, nie wiedziała
bowiem, jak potraktuje jej obecność. Czy będzie
pamiętał ostatnie słowa, jakie sobie powiedzieli? Czy
ucieszy się, że przyjechała? Nigdy jeszcze nie czekała
na spotkanie z tak mieszanymi uczuciami.
Henry pokazał jej drogę do pokoju Jeremy'ego,
sam zaś wybrał się na kilka godzin do domu.
Dotychczas dzień i noc przesiadywał w szpitalu, aż
CAŁYM SERCEM
147
któryś z lekarzy powiedział mu, że swoją obecnością
nie wpłynie na poprawę stanu Jeremy'ego.
Emily pchnęła drzwi i znalazła się w pokoju,
w którym panowała cisza. W wielu miejscach były
porozstawiane kwiaty, a Henry mówił jej, że to tylko
niektóre spośród mnóstwa bukietów, jakie przysłano
do szpitala na wiadomość o katastrofie. Każdy pacjent,
w szpitalu dostał przynajmniej po jednym.
Stanęła w nogach łóżka i spojrzała na Jeremy'ego,,
Pół twarzy miał obandażowane, druga połowa była
sina i opuchnięta. Jedno ramię miał w gipsie, także
klatkę piersiową spowijały bandaże.
Ale żył. Widziała, jak unosi mu się pierś. Leżał
zwrócony twarzą do okna i łagodne światło dodawało
jego twarzy trochę życia. Oczy miał podkrążone,
a Emily przypomniała sobie, jak mówił jej, że wróci
do Las Vegas i będzie spał przez tydzień. Teraz ma
na to dość czasu.
Podeszła do niego i ujęła go za rękę. Podniosła ją
do ust i ucałowała.
Otworzył oczy i przez chwilę patrzył na nią
nieprzytomnie, a potem powiódł językiem po suchych
wargach.
- Emily, to ty?
- Tak, Jeremy, jestem przy tobie - odpowiedziała
łamiącym się głosem.
Przez chwilę miał zamknięte oczy.
- Myślałem, że mi się śni - powiedział.
- Nareszcie słyszałam tę piosenkę, którą dla mnie
napisałeś. Przegapiłam ją, kiedy za pierwszym razem
oglądałam twój koncert.
Oczyma poszukał jej oczu, jakby próbując odczytać
w nich jeszcze jakąś wiadomość, ale nie wymówił ani
słowa.
- Jest bardzo piękna. Jeremy, ty tak cudownie
umiesz wyrazić siebie - słowem, muzyką i wszystkim.
148 CAŁYM SERCEM
- Myślałem, że byłaś zła - powiedział wreszcie
ledwie dosłyszalnym szeptem.
- Za co?
- Za tę piosenkę. Że publicznie wyraziłem swoje
uczucia. Myślałem, że pogniewałaś się na mnie za to.
- Ależ skądże. Kiedy u mnie byłeś, nie miałam
o niej w ogóle pojęcia. A teraz czuję się wręcz
zaszczycona.
Usta ułożyły mu się w coś w rodzaju półuśmiechu.
- Miałaś rację. Ja przeżywam swoje życie na scenie.
- To mi nie przeszkadza. Gotowa jestem krzyczeć
na cały świat, że kocha mnie Jeremy Jones.
Zamknął oczy, tak jakby jej słowa sprawiły mu
ból. Stała, nie wiedząc co ma robić. Wciąż trzymała
go za rękę.
- Dotychczas wolałaś nie krzyczeć - powiedział
wreszcie.
- Nie robię tego teraz, bo by mnie pielęgniarka
stąd wyrzuciła.
Otworzył oczy, a ona ujrzała, że jest w nich teraz
trochę więcej blasku.
- Kocham cię, Jeremy. Kochałam ciebie, odkąd
tylko cię zobaczyłam i nie potrafiłabym już dłużej
tego ukrywać.
- A ja o mało w to nie zwątpiłem - wyszeptał.
- Jeżeli jeszcze nie masz mnie dość, to z wielką
radością wyjdę za ciebie. Gotowa jestem nawet
sama ogłosić to w głównym wydaniu telewizyjnych
wiadomości.
- Chętnie bym to zobaczył - powiedział, a oczy
mu zabłysły.
Pochyliła się, by go pocałować.
- No to musisz się pospieszyć i wyjść stąd jak
najszybciej.
Nic nie powiedział, ale tym razem jego milczenie
nie zaniepokoiło jej. Oczy mówiły wystarczająco wiele.
CAŁYM SERCEM 149
- Wiem od Henry'ego, że Michelle dotrzymuje ci
towarzystwa - powiedział.
- Tak, cały czas. Ma już nową sukienkę, którą
włoży na nasz ślub. Zresztą Matylda też.
Uśmiechnął się z taką czułością, że myślała, iż serce
w niej stopnieje.
- Cieszę się, że niektórzy nie stracili nadziei.
- Ja też, kochany. Kłopot ze mną polega na tym,
że nie potrafię tak do końca uwierzyć, że bajka może
stać się rzeczywistością.
- Ale teraz już chyba wierzysz?
- No tak. Jak tylko wyzdrowiejesz, urządzimy
takie huczne wesele, jak to sobie teraz Michelle
wyobraża. A potem będziemy żyli długo i szczęśliwie!
Powoli zacisnął rękę na jej dłoni.
- Kocham cię, Emily. Bardzo cię kocham.
Widziała, jaki jest zmęczony, i zrozumiała, że musi
stąd odejść, choćby na krótko. Ale gdy wreszcie on
stąd wyjdzie, to nigdy go już nie opuści.
- Ja też cię kocham, Jeremy. Całym sercem.
EPILOG
Jeremy i Emily zajęli swoje miejsca w ostatniej
chwili przed rozpoczęciem uroczystości rozdania
Oskarów. Kątem oka patrzyła na niego, starając się
powstrzymać uśmiech.
Przez dziesięć lat małżeństwa nie widziała go tak
zdenerwowanego. Ale przecież to jego pierwsza
nominacja do Oskara za muzykę filmową.
Ujęła go za rękę, a on uśmiechnął się, zaciskając
dłoń.
- Czy mówiłem ci już, że wyglądasz olśniewająco?
- Tak, coś wspominałeś, ale mogę tego słuchać
stale - odpowiedziała z uśmiechem.
Po dziesięciu latach Emily przywykła do życia jak
na wystawie, do tego, że światła fleszów błyskają
prosto w oczy, że wszędzie widzi swoje zdjęcia
z Jeremym czy tego chce, czy nie.
- Ale tłum - mruknął, rozglądając się po sali.
- Tak jak lubisz najbardziej - powiedziała.
- No właśnie, ty mnie dobrze rozumiesz - przytak
nął. - A co z Michelle? - spytał, patrząc za siebie.
- Poszła poprawić jeszcze fryzurę i makijaż. Wie,
że kiedy już obok ciebie usiądzie, to skierują się na
nas wszystkie kamery.
- No to dlaczego ty wcale nie jesteś zdenerwowana?
- Przyzwyczaiłam się. Zresztą, kiedy ty tu jesteś, to
na mnie nikt nie zwróci uwagi.
- Czyżby? - powiedział, po czym pochylił się
i pocałował ją tuż nad uchem.
Wiedział, jak to na nią działa. Znał każde miejsce
CAŁYM SERCEM
151
jej ciała, widział, jak zaczyna żyć własnym życiem,
kiedy on go dotknie. I kiedy tylko mógł, czynił z tej
wiedzy użytek.
- Tato, zachowujesz się gorzej niż nastolatek,
całujący się w kinie - dał się słyszeć głos Michelle,
zajmującej miejsce obok ojca. - Mógłbyś przynajmniej
poczekać, aż zgaśnie światło - syknęła.
Jeremy roześmiał się i objął ją ramieniem.
- Co ja bym bez ciebie zrobił? Kto by mnie uczył
zachowania?
Emily zauważyła, że Michelle wygląda znakomicie
i- jak na swoje piętnaście lat - poważnie. Miała na
sobie suknię z błękitnego jedwabiu, od której odbijały
jej jasnobrązowe włosy i ciemne oczy. Fason był
prosty, lecz bardzo elegancki, a Michelle miała idealną
do tej sukni figurę.
Emily, wygodnie usadowiona w fotelu, położyła
rękę na udzie Jeremy'ego i dyskretnie go pogłas
kała.
- Przestań, kochanie - szepnął, nachylając się ku
niej - bo skompromituję nas oboje, wszystko jedno
czy światła będą zapalone, czy zgaszone.
Z udawaną skromnością przeniosła dłoń na jego
ramię i uśmiechnęła się niewinnie.
- Chciałam tylko na chwilę odciągnąć twoją uwagę
od sali.
- Nawet nie wiesz, jak dobrze ci się udało.
Życie z Jeremym nigdy nie było nudne. Od chwili
ogłoszenia ich zaręczyn, wkrótce po jego wyjściu ze
szpitala, aż do dzisiejszego wieczora - każdy krok
Jeremy'ego był publicznym wydarzeniem.
Emily dawno już nauczyła się dawać sobie z tym
radę. On jej oczywiście w tym pomagał, chronił ją
przed bardziej natarczywymi reporterami i sam
wkraczał do akcji, ilekroć ich pytania wyprowadzały
ją z równowagi. Nauczył ją nawet przygotowywać
152 CAŁYM SERCEM
odpowiedzi na pytania, na które nie chce odpowiadać,
bo prędzej czy później i tak je ktoś postawi.
Wygrał walkę z Henrym w kwestii tras koncer
towych. Wyjazdy zaczęły kojarzyć się Henry'emu
z katastrofą samolotu i zgodził się, że można znaleźć
inne sposoby promocji płyt.
Kupił kilkanaście akrów ziemi niedaleko Hot Springs
w stanie Arkansas i zbudował piękny dom. Większość
czasu spędzali tam razem. On zajęty był pisaniem
muzyki, a i jej udawało się zawsze znaleźć jakieś zajęcie.
Wciąż jeszcze dwa razy w roku występował w Las
Vegas, ale sprzedał już swój tamtejszy dom. Na czas
pobytu w mieście wynajmowali specjalny apartament.
- Mamo!
Słysząc zniecierpliwienie w głosie Michelle, Emily
zdała sobie sprawę, że ta musi ją wołać nie po raz
pierwszy.
- Tak, kochanie.
- Czy naprawdę pozwoliłaś Andy'emu oglądać
nas teraz w telewizji?
- A co on ci mówił?
- Powiedział, że pozwoliłaś mu nie iść do łóżka.
Będzie oglądał telewizję razem z Carmen i Ryanem.
- Tak, Ryan się nimi zajmie.
- Ale Andy tak długo nie wytrzyma. Ma tylko trzy
latka.
- Emily wie, ile Andy ma lat - wtrącił się Jeremy.
- Kiedy była z nim w ciąży, było to okropnie upalne
lato.
- Nie rozumiem, jak mogłaś im na to pozwolić,
nawet jeśli tata ma dostać Oskara.
- Dlaczego mówisz Jeśli"? - spytała Emily z uśmie
chem. - Przecież na pewno wygra. Uważam, że nie
stanie się nic złego, jeśli wszystkie jego dzieci to obejrzą.
- Michelle, pomyśl tylko - włączył się znów Jeremy.
- Jesteśmy tu w innej strefie czasowej. Dzieci są
CAŁYM SERCEM
153
przyzwyczajone do centralnej, a my jesteśmy w za
chodniej. Kładą się o ósmej czasu centralnego,
a teraz jest tam już noc. Nie zdziwiłbym się, gdyby
wszystkie już spały, nawet Ryan, chociaż ma dzie
więć lat.
Michelle roześmiała się.
- Co za perfidia! Pozwoliłeś im nas oglądać, bo
wiedziałeś, że nie wytrzymają tak długo!
- Co w tym złego? Najwyżej do naszego powrotu
będą spać w pokoju Ryana.
Michelle rozejrzała się po wypełnionej po brzegi
sali. Widząc, że córka jest już myślą gdzie indziej,
Jeremy pochylił się ku Emily.
- Chyba nie będę jej mówił - powiedział szeptem
- że to samo robiliśmy z nią, kiedy była w wieku
Carmen.
- Lepiej nie mów.
Westchnął i położył rękę na jej dłoni.
- Aż trudno uwierzyć, że wszystko to zaczęło się
dziesięć lat temu.
- Właśnie. A Michelle nawet nie chciała wierzyć,
że poznałam cię dzięki temu, iż wygrałam konkurs
w radiu.
- Bo to rzeczywiście brzmi nieprawdopodobnie.
- Nieprawdopodobne było to, że się we mnie
zakochałeś. Jestem pewna, że Henry nie uwzględnił
tego planując twoją karierę.
- No tak, ale już nasze zaręczyny włączył w to
bardzo sprytnie.
- A ja się tak tego bałam. Zupełnie niepotrzebnie.
- Pamiętam, że uspokajałem cię pewnie ze sto razy.
- Miałeś rację. Gdy się kogoś kocha, to zapomina
się o takich obawach i wierzy się, że miłość pokona
wszystkie przeszkody. To ty nauczyłeś mnie, czym
jest miłość. Nigdy ci tego nie zapomnę. Chciałabym,
żeby dzieci również się tego nauczyły.
154 CAŁYM SERCEM
Jeremy popatrzył na Michelle, która rozognionymi
oczyma wpatrywała się już w scenę.
- Jeśli po niej sądzić - powiedział - to są na dobrej
drodze. Mam tylko nadzieję - tu poruszył się nerwowo
w fotelu - że nie będzie zbyt zawiedziona, jeśli nie
zdobędę dziś Oskara.
- Jeremy, wszyscy wiemy, że jesteś zwycięzcą, nawet
jeśli nie przywieziesz do domu tej statuetki.
- Dziękuję ci za te słowa, kochanie.
- A ja dziękuję ci za całą miłość, którą dałeś mi...
i nam wszystkim. Nie wiedziałam, że słowa „żyli
długo i szczęśliwie" mogą być takie prawdziwe.
Roześmiał się.
- Och, nasze „żyli długo i szczęśliwie" dopiero się
przecież zaczyna. Obiecuję ci to - całym sercem.