ANNETTE BROADRICK
Spotkanie w tropikach
Cykl: Przeżyj to inaczej
Getaway
Tłumaczyła: Julia Turlejska
PROLOG
– Szanowni państwo, prosimy o uwagę. Wszystkie loty z
Międzynarodowego Lotniska O’Hare zostają odwołane z powodu bardzo
intensywnych i ciągle nasilających się opadów śniegu. Powiadomimy
pasażerów, kiedy pasy startowe znowu będą czynne.
W hali odlotów rozległy się pomruki niezadowolenia. Na trzy dni
przed świętami Bożego Narodzenia chicagowskie lotnisko było po brzegi
wypełnione podróżnymi.
Większość zrezygnowanych pasażerów spacerowała niespiesznie
po hali. Trzy siedzące niedaleko siebie kobiety, w tym jedna z dzieckiem,
patrzyły przez wielkie okna na padający na zewnątrz śnieg.
W końcu odezwała się jedna z nich.
– No to ładnie nam się zaczynają święta, co? – rzekła.
Pozostałe dwie zwróciły się w jej stronę.
– Nazywam się Megan – ciągnęła. – Mieszkam w Springfield w
stanie Illinois i wybieram się do Knoxville w Tennessee. Mam niewielki
domek niedaleko Parku Narodowego Smoky Mountains i postanowiłam
spędzić tam święta. – Po chwili spojrzała na siedzącą po prawej stronie
brunetkę. – A pani?
– Mam na imię Kayla i mieszkam w Salem w stanie Oregon. Lecę
na tydzień do St Croix na Wyspach Dziewiczych, by spotkać się z kimś,
kogo znam ze szkoły – odpowiedziała i nerwowo spojrzała na zegarek. –
Mam na dzisiejszą noc zarezerwowany pokój w hotelu w Miami. Samolot
na wyspy wylatuje dopiero jutro wczesnym rankiem. Mam nadzieję, że na
lotnisku w Miami już nie będzie takich komplikacji.
Po chwili odezwała się siedząca po lewej stronie Megan kobieta z
małą dziewczynką.
– A ja nazywam się Greta, a to moja córka, Lilly – rzekła, patrząc
czule na dziewczynkę. – Mieszkamy w Kennebunk w stanie Maine, a
lecimy do Houston odwiedzić dziadków Lilly.
– Tak, lecimy do dziadków – potwierdziła dziewczynka. – Nie
byłyśmy tam bardzo, bardzo długo. Od śmierci taty.
Kobiety spojrzały na Gretę z sympatią.
– To musi być dla pani bardzo trudny okres – zauważyła Kayla. –
Kiedy odszedł pani mąż?
– Trzy lata temu. To stało się tak nagle. Miał zaledwie trzydzieści
osiem lat. Obie bardzo za nim tęsknimy. Trudno mi widywać się z
teściami, choć nalegali, by ich odwiedzić kilka miesięcy po jego śmierci.
Głupio mi, że tak długo zwlekałam z zabraniem do nich Lilly – wyjaśniła
Greta, spoglądając przez okno. – Mam nadzieję, że teraz, kiedy wreszcie
się wybrałyśmy, uda nam się do nich dotrzeć.
Kayla spojrzała na zegarek, by przerwać krępującą ciszę.
– Nie wiem, jak wy, ale ja chętnie bym coś przegryzła. Chodząc po
lotnisku, widziałam parę restauracji. Jestem pewna, że uda nam się
znaleźć miejsce w którejś z nich. Będzie nam wygodniej niż tu, w hali
odlotów. Może macie ochotę mi towarzyszyć?
Megan wstała.
– Bardzo chętnie – odparła. – Chodźmy tam, napijemy się czegoś.
Jak długo można tak siedzieć i patrzeć na burzę śnieżną?
Kobiety udały się do najbliższej restauracji – „Admiral”. Po kilku
godzinach poznały się na tyle dobrze, że mogły porozmawiać ze sobą o
swych prywatnych sprawach.
– Czy ktoś z rodziny wyjdzie po ciebie w Knoxville? – spytała
Kayla, zwracając się do Megan.
– Nie. Mój dziadek zbudował ten domek, a kiedy zmarł,
odziedziczyłam go po nim. Będę więc tam sama – westchnęła. – Czułam,
ż
e muszę wyjechać ze Springfield na jakiś czas. Ostatnie miesiące były
dla mnie bardzo ciężkie. Parę tygodni temu zwolniono mnie z pracy, a
wierzcie mi, koniec roku to nic najlepszy okres na szukanie nowej roboty.
A do tego niedawno rozstałam się z mężczyzną, z którym spotykałam się
przez ostatnie dwa lata. Nie jestem z tego powodu zrozpaczona, ale
muszę przyznać, że rozstanie uraziło moją dumę.
Spojrzała na Kaylę.
– A kim jest ten twój stary znajomy? Jakąś miłością sprzed lat?
Kayla roześmiała się.
– Ależ skąd! To moja przyjaciółka, Karyn. Znamy się od trzeciej
klasy podstawówki. Kiedy zrobiłyśmy maturę, jej rodzina przeprowadziła
się na Wschodnie Wybrzeże, ale na szczęście utrzymywałyśmy kontakt
telefoniczny i mailowy. Odwiedziłam ją też parę razy. Karyn znalazła
ś
wietną pracę na Manhattanie. I chociaż jesteśmy w stałym kontakcie,
nie widziałyśmy się od kilku lat. Chcemy to nadrobić.
– To wspaniale, że masz przyjaciółkę od tak dawna – rzekła Greta.
– Mnie tak pochłonęło małżeństwo i wychowywanie córeczki, że
straciłam kontakt ze wszystkimi znajomymi z liceum. A ty co robiłaś po
maturze?
– Poszłam na studia – odpowiedziała Kayla. – Zresztą wcale ich
jeszcze nie skończyłam. Jestem na prawie i mam wrażenie, że nigdy nie
uda mi się zrobić dyplomu.
Nagle podano kolejną informację o tym, że udało się uruchomić
część pasów startowych. Kobietom było trudno się rozstać, ponieważ
przez te kilka godzin rozmowy poczuły do siebie wielką sympatię. Każda
z nich cieszyła się, że mogła podzielić się swymi przeżyciami, porażkami
i obawami z osobami, których zapewne już nigdy w życiu nie zobaczy.
– Słuchajcie, skoro wszystkie wracamy tego samego dnia przez
Chicago, może w drodze powrotnej choć na chwilę uda się nam tu
spotkać i podzielić wrażeniami? – zaproponowała Kayla. – Byłoby
fajnie!
– Ja już teraz mogę wam powiedzieć, jak będzie wyglądał mój
urlop – zapewniła Megan. – W górach zapadnę w sen zimowy i prześpię
cały pobyt. Może obudzę się dopiero na wiosnę?
Kayla zwróciła się do Grety.
– A może ty z Lilly chciałabyś się ze mną spotkać w drodze
powrotnej?
– Oczywiście – odpowiedziała z uśmiechem. – Chętnie wysłucham
twojej relacji z St Croix.
– Ja też – zawtórowała Megan. – Spodziewajcie się mnie na tym
spotkaniu. Chętnie się dowiem, że przynajmniej wy miałyście udany
urlop.
Kobiety uściskały się na pożegnanie, a następnie ruszyły przez
zapełnioną halę odlotów i udały się do odpowiednich bramek.
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Po przylocie do Miami Kayla Parker nie miała nawet czasu
pojechać do hotelu. I tak cudem zdążyła na samolot do St Croix. Była
wykończona, ponieważ od ponad doby nie udało jej się przespać. Choć
starała się zdrzemnąć w samolocie na Wyspy Dziewicze, hałas silnika nie
pozwolił jej nawet na chwilę zmrużyć oka.
Zupełnie jednak nie przejmowała się swym zmęczeniem. Cieszyła
się, że zdążyła na lot z Miami, mimo wielkiego opóźnienia, z jakim
wyleciała z Chicago. Owszem, była niewyspana, jednak naprawdę nie
miało to żadnego znaczenia, skoro nadarzyła się okazja wyjazdu na
egzotyczną wyspę i zobaczenia Karyn po tylu latach.
Kayla nigdy wcześniej nie była w żadnym tropikalnym kraju.
Teraz, w czasie mroźnej i śnieżnej oregońskiej zimy perspektywa
wygrzania się na słońcu wydawała się jej szczególnie nęcąca.
Była bardzo blada w porównaniu z innymi pasażerami, których
widziała na lotnisku w Miami. Uznała, że opalenizna będzie świetną
pamiątką po zimowym urlopie.
Z Karyn Stevenson przyjaźniła się od dziecka. Dziewczynki
pochodziły z Salem i mieszkały kilka przecznic od siebie. Rodzice Kayli
wykładali na Uniwersytecie Willamette. To właśnie tam Kayla
studiowała prawo.
Kayla parokrotnie odwiedzała przyjaciółkę w Nowym Jorku.
Karyn nie mogła sobie pozwolić na chwilę urlopu, gdyż była pochłonięta
pracą w agencji reklamowej. Prowadziła tak intensywny tryb życia, że od
chwili przeprowadzki po maturze ani razu nie przyjechała do Oregonu.
W ostatniej rozmowie, jaką dziewczyny przeprowadziły ze sobą
tydzień przed wyjazdem, Karyn powtarzała, że im obu należy się urlop,
w czasie którego wypoczną, opalą się i nacieszą swym towarzystwem.
Kiedy samolot unosił się nad wodami Oceanu Atlantyckiego, w
głowie Kayli kłębiły się wspomnienia.
– Mamo, chcę, byś poznała moją nową przyjaciółkę. To Kayla
Parker. Jej rodzice uczą na uniwersytecie. – Ośmioletnia Karyn
przedstawiła koleżankę swojej mamie Janice Stevenson.
Janice uśmiechnęła się szeroko do Kayli.
– Bardzo mi miło cię poznać, Kaylo. Karyn często o tobie
opowiada. Cieszę się, że rodzice pozwolili ci przyjść do nas w
odwiedziny.
To właśnie tego dnia Kayla odkryła, jak bardzo jej dom różnił się
od domu Karyn. Państwo Stevensonowie interesowali się wszystkim, co
dotyczyło ich córki i syna, Marka. Chodzili na wszystkie szkolne
przedstawienia i mecze, w których brały udział ich dzieci. Poza tym z
wielką przyjemnością słuchali, jak Karyn i Mark opowiadają o swych
przeżyciach.
Rodzice Kayli bardzo kochali swoją córkę, choć zupełnie nie
spodziewali się jej narodzin – oboje mieli już dobrze po czterdziestce,
kiedy przyszło na świat ich pierwsze dziecko. Matka ze śmiechem
nazywała Kaylę swą „małą niespodzianką”.
Państwo Parker byli tak zaabsorbowani pracą na uczelni i innymi
zajęciami, że nie potrafili znaleźć ani czasu, ani cierpliwości dla swej
ciekawej świata córeczki, która nieustannie zadawała im setki pytań.
Kiedy Kayla poznała całą rodzinę Karyn, spytała przyjaciółkę:
– Ile lat ma twój brat?
– Dwanaście – odparła Karyn.
– O rany, ja też bym chciała mieć brata. Wcale nie jest fajnie być
jedynaczką.
– Mark jest super – rzekła Karyn. – Jeśli chcesz, może być też
twoim bratem.
– Naprawdę? – Ale wtedy musiałabyś się nim ze mną dzielić.
Karyn spojrzała na Kaylę rozbawiona i po chwili obie dziewczynki
wybuchnęły śmiechem.
Dom Stevensonów szybko stał się drugim domem Kayli. Kiedy
matka Karyn dowiedziała się, że Kayla wraca każdego dnia do pustego
mieszkania, zaproponowała, by przychodziła do nich i czekała, aż jej
rodzice wrócą z pracy.
Taki układ bardzo odpowiadał rodzicom Kayli. W ten sposób
dziewczynka stała się częścią rodziny Stevensonów, którą nazywała
magicznym kręgiem.
Dziewczynki czasami bawiły się z Markiem i panem Stevensonem
w berka w ogrodzie albo grały z nimi w koszykówkę. Pani Stevenson zaś
uczyła je pieczenia ciastek i innych łakoci. Oboje rodzice zawsze
pomagali Karyn i Kayli w odrabianiu lekcji.
Mark z dużym rozbawieniem przyjął wiadomość o tym, że Kayla
pragnie mieć brata i że to właśnie on został wybrany do pełnienia tej
funkcji. Obiecał sprostać temu niecodziennemu, ale i zaszczytnemu, jak
podkreślał, zadaniu.
Mark osiągał doskonałe wyniki we wszystkim, za co się brał,
niezależnie od tego, czy była to gra w piłkę nożną, koszykówkę, baseball
czy nawet bieganie. Kochał życie, co Kayla bardzo w nim lubiła i czego
niekiedy bardzo mu zazdrościła.
Kayli podobała się rodzina Stevensonów – uważała ich za ludzi
urodziwych, zadowolonych z siebie i dobrze czujących się w
towarzystwie innych. Ona była zawsze nieco skrępowana, kiedy gdzieś
razem wychodzili. Nie była zadowolona ze swojego wyglądu. Dla
Stevensonów jednak nie miało to żadnego znaczenia. Różnili się pod tym
względem od pani Parker, która zawsze krytykowała prezencję córki.
Karyn była bardzo ładnym dzieckiem, które szybko
przedzierzgnęło się w wysportowaną nastolatkę. Nie przechodziła nigdy
przez etap nieatrakcyjnego podlotka. W liceum Karyn cieszyła się
wielkim powodzeniem, czego ukoronowaniem był tytuł królowej balu,
jaki nadano jej na studniówce.
Kayla stanowiła zupełne przeciwieństwo swej przyjaciółki. Była
bardzo chudą dziewczynką z wiecznie potarganymi włosami, które nie
dawały się ułożyć w jakąś przyzwoitą fryzurkę. Właśnie te niesforne
włosy najbardziej denerwowały jej matkę. Pani Parker nieustannie
namawiała córkę, by jadła więcej i wreszcie się uczesała. Kayla nie była
jednak w stanie zapanować nad swymi grubymi, mocnymi i prostymi
włosami. Wszelkie próby ich uładzenia natychmiast kończyły się
niepowodzeniem. Nie trzymały się ich spinki, gumki i żadne inne
ozdoby. Do tego Kayla nosiła grube szkła, zniekształcające oczy, w
nieładnych oprawkach, źle dobranych do jej szczupłej twarzy. Kiedy
weszła w okres dojrzewania, nadal była chuda jak patyk. Na domiar
złego na skutek nalegań rodziców założyła aparat ortodontyczny. Nosiła
go przez ponad dwa lata. W tym czasie rówieśnicy zupełnie jej nie
zauważali.
Mark był jedyną osobą, której nie zniechęcał wygląd Kayli.
Traktował ją jak własną siostrę – lubił sobie żartować z obu
dziewczynek, ale w sympatyczny sposób i zachowywał się w stosunku
do nich życzliwie i naturalnie.
Nic więc dziwnego, że Kayla zaczęła go wielbić. Mając dwanaście
lat, była w nim po uszy zakochana. Nie śmiała jednak powiedzieć o tym
nikomu, nawet Karyn.
Podobnie jak siostra, Mark cieszył się w liceum wielką
popularnością. Był kapitanem drużyny piłkarskiej i przewodniczącym
samorządu szkolnego. Spotykał się z najatrakcyjniejszymi dziewczynami
z całej okolicy, ale słynął z tego, że z żadną nie wiązał się na dłużej.
Chwalił sobie taki styl życia. Dziewczyny, z którymi umawiał się na
randki, były zjawiskowo piękne i bardzo inteligentne.
Choć Kayla też była bystra, wiedziała, że Mark uważa ją tylko za
przyjaciółkę swej siostry. Spędzał z nią dużo czasu i z zainteresowaniem
słuchał, co ma do powiedzenia. Traktował ją jak równą sobie. Wydawało
się, że dyskusje z nią sprawiają mu dużą przyjemność. Potrafili
godzinami rozmawiać na bardzo różne tematy, począwszy od historii,
przez literaturę, a skończywszy na filozofii.
Ceniła sobie każdą spędzoną z nim chwilę. Wiedziała bowiem, że
Mark nie ignoruje jej jak reszta chłopców ze szkoły. Lubił z nią
rozmawiać i celowo starał się obalać jej teorie, by sprowokować ją do
dyskusji.
Mark sprawił, że zaczęła bardziej analitycznie podchodzić do
wiedzy zdobytej w szkole i wykorzystywać ją w życiu codziennym.
Jednym z jej ulubionych przedmiotów była wiedza o społeczeństwie.
Fascynowały ją wydarzenia na świecie i potrafiła godzinami rozmawiać
o tym wszystkim, co się akurat dzieje w Stanach i innych państwach.
Nic więc dziwnego, że i ona, i Mark zdecydowali się studiować
prawo.
Kiedy wraz z Karyn poszły do liceum, Mark zrobił maturę i
wyjechał na studia do Harvardu. Nie widywała go więc często poza
nielicznymi okazjami, kiedy wracał do domu na święta.
Kayla nadal bardzo przyjaźniła się z Karyn, choć obie dziewczynki
miały zupełnie inne zainteresowania.
Może to właśnie różnice między nimi sprawiły, że stały się sobie
jeszcze bliższe. Karyn uwielbiała ludzi. Była otwarta i niezwykle
towarzyska. Kayla zaś nigdy nie czuła się dobrze w dużej grupie ludzi i
nie umiała się odnaleźć na imprezie. Nie potrafiła rozmawiać z osobami,
których prawie w ogóle nie znała.
Tom i Janice Stevensonowie słusznie byli bardzo dumni ze swych
dzieci. Kaylę bardzo wzruszało to, że cieszyli się także z jej sukcesów.
Kiedy Kayla była w klasie maturalnej, zdarzył się cud, który
sprawił, że koleżanki i koledzy z klasy spojrzeli na nią innymi niż
dotychczas oczami. Dzięki owemu wydarzeniu zyskała trochę pewności
siebie, której od lat tak bardzo jej brakowało.
Otóż pewnego wieczoru zadzwonił do niej Mark, wtedy już
student Harvardu.
– Cześć, Kayla, tu Mark – przywitał się, gdy odebrała telefon. –
Co u ciebie? Dawno się nie słyszeliśmy...
– Mark?! – wykrzyknęła zaskoczona. – To naprawdę ty? O Boże,
nie mogę uwierzyć, że do mnie dzwonisz!
Pierwszy raz do niej zatelefonował, odkąd wyjechał na studia do
Harvardu. Mark roześmiał się.
– No tak, jakoś udało mi się wystukać twój numer telefonu –
zażartował. – Co słychać?
Serce biło jej jak młot. Przeszywały ją dreszcze emocji. Z trudem
łapała oddech, nie mogła jednak pozwolić, by Mark się tego domyślił.
– Wszystko w porządku – wykrztusiła w końcu z trudem.
– Już pewnie odliczasz dni do matury, co?
– Tak – odpowiedziała. – A co u ciebie?
– W porządku. Czekam, aż wreszcie skończy się rok akademicki.
Nagle zapadła cisza. Kayla nie wiedziała, co ma powiedzieć. Nie
była przyzwyczajona do prowadzenia długich rozmów przez telefon z
nikim prócz Karyn. Cały czas powtarzała sobie w myślach, że przecież z
Markiem zawsze tak dobrze jej się rozmawiało.
Zastanawiała się, czy ma zacząć z nim dyskutować o polityce.
– Słuchaj – odezwał się w końcu. – Z kim idziesz na studniówkę?
Z wrażenia ugięły się pod nią nogi.
– Na studniówkę? – spytała, starając się, by jej głos zabrzmiał
naturalnie. – Nie chadzam na takie imprezy. Chyba poszłabym tam tylko
po to, by deptać innym po nogach...
– No, to mamy problem...
– Nie rozumiem – odparła zdezorientowana.
– Dzwonię do ciebie, łudząc się, że nie masz jeszcze partnera na
studniówkę i zgodzisz się, bym ci towarzyszył. A ty mnie nawet nie
wysłuchałaś do końca i już mi opowiadasz takie rzeczy...
Czuła, że się czerwieni. Chyba czegoś nie zrozumiała. Przecież to
niemożliwe, by Mark chciał z nią pójść na studniówkę...
Zaśmiała się sztucznie, chcąc zatuszować nierówny oddech.
– Kto ci kazał do mnie zadzwonić... mama czy Karyn? – zaczęła
się dopytywać.
– Jestem urażony, że coś takiego w ogóle przyszło ci do głowy.
Rozbawienie w głosie Marka udzieliło się i jej.
– To w takim razie skąd wiedziałeś, że już niedługo mam
studniówkę?
– Bo studniówki odbywają się raz do roku. To wspaniała tradycja,
o której nie można zapominać. No to co, zgodzisz się, bym ci
towarzyszył w ten szczególny wieczór?
Z trudem przełknęła ślinę.
– Doceniam twoją propozycję, Mark. Jestem szczerze wzruszona,
ale zapewniam cię, że byłabym beznadziejną partnerką.
Ociąganie Kayli tak naprawdę wynikało z tego, że nigdy wcześniej
nie była na randce. Owszem, wspólna nauka z kilkoma koleżankami i
kolegami często kończyła się wyjściem do pizzerii, ale Kayla nigdy nie
spotkała się z żadnym chłopakiem sam na sam.
– To nieprawda, Kayla, i dobrze o tym wiesz – rzekł. – Jak mam
cię przekonać, że naprawdę chcę z tobą iść na studniówkę?
Perspektywa pójścia na pierwszą w życiu randkę z Markiem
Stevensonem, atrakcyjnym i niezwykle popularnym studentem, bardzo ją
ekscytowała. Ale trudno było jej uwierzyć, że ta propozycja naprawdę
padła z jego ust.
Po policzkach Kayli zaczęły płynąć łzy radości.
– Jesteś najlepszym starszym bratem, jakiego można sobie
wymarzyć – wyszeptała.
– Doskonale o tym wiem – zażartował.
– Na ten weekend, kiedy odbędzie się twoja studniówka, przyjadę
do domu. Kiedy dokładnie to będzie? Za dwa tygodnie, prawda?
– Tak – odparła cicho. – Dziękuję ci, Mark. Nawet nie wiesz, jak
dużo to dla mnie znaczy.
Mark nagle spoważniał.
– Ależ, Kayla, jesteś jedną z najinteligentniejszych i najbardziej
uroczych dziewczyn, jakie znam. Towarzyszenie ci na studniówce będzie
dla mnie wielkim zaszczytem.
– No to do zobaczenia – rzekła po chwili milczenia.
– Do zobaczenia.
Kayla odłożyła słuchawkę. Kłębiły się w niej dwa sprzeczne
uczucia – radość i niepokój. W panice zaczęła się zastanawiać, co na
siebie włoży. Nie miała przecież żadnej eleganckiej sukienki. Nie
wiedziała, co robić.
Szybko postanowiła, że zadzwoni do osoby, do której w każdej
sprawie zwracała się o radę, czyli do Karyn.
Zawsze kiedy robiła zakupy z Karyn i jej mamą, doskonale się
bawiła. Szukanie sukni na studniówkę okazało się równie przyjemne, jak
kupowanie ubrań na inne okazje. Rodzice Kayli nie kryli zdziwienia na
wieść o tym, że ich córka została zaproszona na studniówkę. Dali jej
całkiem pokaźną sumę, by kupiła sobie odpowiedni na tę okazję strój.
Karyn kupiła swoją sukienkę kilka miesięcy wcześniej, kiedy to
zaprosił ją na studniówkę najbardziej rozrywany chłopak z klasy.
Doskonale więc wiedziała, do jakiego sklepu udać się po strój dla Kayli.
We trzy wybrały idealną na tę okazję sukienkę.
Kayla cieszyła się, że przynajmniej nie nosi już aparatu
ortodontycznego, lecz nie mogła pozbyć się okularów. Już od jakiegoś
czasu rozważała zakup soczewek, lecz dopiero teraz stało się to pilne.
Niestety, do studniówki pozostało zbyt mało czasu, by mogła
przyzwyczaić się do szkieł kontaktowych.
W końcu uznała, że nie ma znaczenia, czy kupi soczewki. I tak
uważała się za nieatrakcyjną z powodu swej tyczkowatej sylwetki. A
poza tym Mark doskonale wiedział, jak wygląda.
Nadszedł uroczysty dzień studniówki. Mark przyjechał po Kaylę
wieczorem i przywiózł jej orchideę. Miał na sobie elegancki czarny
garnitur, który doskonale podkreślał jego ciemną karnację. Po
przywitaniu się z rodzicami spojrzał na swą partnerkę i wykrzyknął z
uznaniem:
– Kayla, świetnie wyglądasz!
Do rozmowy wtrąciła się pani Parker.
– Ja akurat uważam, że kolor sukienki nie jest dla Kayli
odpowiedni – rzekła sucho. – Jest przecież z natury blada. Ja bym
wybrała dla niej coś żywszego.
Suknia, którą miała na sobie, była złota. Leżała na niej doskonale.
Kayla była tego dnia u fryzjera, gdzie uczesano ją, spinając włosy z tyłu
głowy i pozostawiając kilka loczków na szyi. Tak silnie spryskano jej
włosy lakierem, że były sztywne. Kayla pocieszała się jedynie tym, że jej
fryzura w przyzwoitym stanie dotrwa do końca wieczoru.
– No i ta fryzura – ciągnęła pani Parker. – Kto to słyszał, żeby
kosmyki tak opadały na boki? Nigdy nie potrafiłam okiełznać jej
włosów.
Mark wziął Kaylę za rękę i rzekł pewnym głosem:
– A według mnie wyglądasz świetnie. Pozwól, że przypnę ci tę
orchideę do sukni.
Kayla wiedziała, że ten wieczór pozostanie jej w pamięci do końca
ż
ycia. Mark nieustannie zasypywał ją komplementami, szybko więc
pozbyła się poczucia niepewności. Przez cały wieczór nie odstępował jej
ani na krok, chyba że po to, by przynieść jej ponczu. Przetańczyli razem
niemal każdą piosenkę. W czasie krótkich przerw, które robili od czasu
do czasu, obserwowali innych.
Mark sprawiał, że czuła się jak księżniczka albo... Kopciuszek na
balu.
To on był tej nocy jej księciem.
Rozśmieszał ją nieustannie i sprawiał, że zapominała, iż nie umie
tańczyć. To dzięki niemu tak wspaniale bawiła się tej nocy. Zazdrościły
jej wszystkie dziewczyny. Zauważyła nawet, że paru kolegów z klasy
obrzuca ją pożądliwym spojrzeniem.
Mark nie zdawał sobie sprawy, że owego wieczoru ofiarował jej
tak cenny dar. Kayla chodziła z głową w chmurach, dopóki zaledwie
tydzień później Tom Stevenson nie oznajmił, że dostał pracę na
Wschodnim Wybrzeżu Stanów i w związku z tym wyprowadza się z całą
rodziną z Oregonu.
Nowina ta spadła na Kaylę jak grom z jasnego nieba. Mały,
bezpieczny świat, który udało jej się stworzyć, został nagle zniszczony
wydarzeniami, na które zupełnie nie miała wpływu. Wiedziała, że Karyn
nie będzie z nią studiować na Uniwersytecie Willamette. Zdawała sobie
także sprawę z tego, że przestanie się widywać z rodziną, do której była
tak bardzo przywiązana.
Minęło dużo czasu, zanim pogodziła się z tą stratą.
Kayla otworzyła oczy i spojrzała przez okno na błękitną otchłań
wody znajdującej się kilkaset metrów niżej.
Błogosławiła pocztę elektroniczną. To dzięki e-mailom udało się
jej przez tyle lat pozostać w kontakcie z Karyn. Choć często do siebie
pisywały, Kayla nigdy nie śmiała zapytać, co słychać u Marka. Obawiała
się bowiem, że Karyn domyśli się, iż Kayla darzy jej brata głębokim
uczuciem. Kiedy Karyn co jakiś czas dzwoniła do niej i opowiadała o
Marku, Kayla zamieniała się w słuch. Z tych jej opowieści dowiedziała
się, że po skończeniu aplikacji adwokackiej Mark pracuje w bardzo
prestiżowej kancelarii prawniczej w Waszyngtonie. Karyn odwiedzała
go, kiedy tylko pozwalała jej na to praca i po każdej wizycie krytycznie
wypowiadała się o kobietach, z którymi Mark się spotykał.
– On zwraca uwagę tylko na ich wygląd, a nie wnętrze –
powiedziała przyjaciółce przy kolejnej okazji. – Jego dziewczyny to albo
kobiety inteligentne, ale interesowne, albo po prostu straszne kretynki.
Nie wiem, które z nich bardziej mnie denerwują. Zupełnie nie mogę
pojąć, co on w nich widzi.
Kayla roześmiała się.
– Chyba trzeba być facetem, by to zrozumieć – rzekła.
– Pewnie tak – zgodziła się Karyn. – Wiem, że nie powinnam się
wtrącać w jego życie, ale martwię się o niego. On prowadzi zbyt
intensywne życie, zarówno zawodowe, jak i osobiste. Uważam, że musi
zwolnić tempo.
– Może i tak...
– Wiem, że trochę przesadzam, ale przecież to mój jedyny brat i po
prostu nie mogę na to patrzeć.
Kayla słuchała przyjaciółki ze zrozumieniem. Chociaż wiedziała,
ż
e Mark będzie zawsze zajmował w jej sercu szczególne miejsce, dawno
pogodziła się z tym, że nigdy nie będą razem.
Kiedy miała czas, Kayla spotykała się z różnymi mężczyznami,
jednak dotąd nie znalazła nikogo, dla kogo warto byłoby poświęcić
cenne godziny, które najchętniej przeznaczała na naukę. Nigdy nie
umiała flirtować, a poza tym już wcześniej stwierdziła, że mężczyźni, z
którymi się umawia, są skupieni wyłącznie na sobie i starają się jej
zaimponować osiągnięciami i planami na przyszłość.
Poza tym każdemu z nich zależało na tym, by jak najszybciej się z
nią przespać. Kiedy okazywało się, że Kayla nie jest zainteresowana ani
kontynuowaniem znajomości, ani niezobowiązującym romansem, po
prostu przestawali się odzywać.
Kayla wcale nie rozpaczała z tego powodu. Do skończenia
studiów brakowało jej dwóch i pół roku – wolała skupić się na nauce, niż
na prowadzeniu bujnego życia towarzyskiego.
W ciągu ostatnich lat bardzo się zmieniła. Już nie była tak
nieśmiała, jak kiedyś, stała się wręcz dość wygadana.
Wyglądała też inaczej. Jak ujęła to jej matka, po prostu była osobą,
która z wiekiem staje się coraz bardziej interesująca.
Kupiła sobie soczewki kontaktowe i wreszcie nauczyła się
panować nad włosami. Poza tym od czasu ostatniego spotkania z Karyn,
troszkę przytyła. Te kilka dodatkowych kilogramów sprawiło, że nabrała
kobiecych kształtów. Już nie wyglądała jak anorektyczka. Teraz była po
prostu wysoka i szczupła. Ubrania, które wzięła ze sobą na wyjazd, miały
podkreślić jej nowe kształty.
Kayla była bardzo podekscytowana tym urlopem. Podejrzewała, że
przegadają z Karyn całe siedem dni. Czuła, że wyjazd będzie
przypominał czasy z dzieciństwa, kiedy jedna z dziewczynek spała u
drugiej i potrafiły przegadać do rana.
Po raz trzeci w ciągu piętnastu minut spojrzała na zegarek.
Samolot podchodził do lądowania w St Croix. Nie mogła się doczekać,
kiedy wreszcie stanie na ziemi i rozprostuje kości.
Była tak wykończona, że marzyła jedynie o łóżku, w którym
mogłaby się wygodnie położyć i porządnie wyspać. Karyn dobrze
wiedziała, co robi, kupując sobie bilet na poprzedni dzień. W ten sposób
na pewno odespała już swoją podróż i zregenerowała siły.
Na lotnisku Kayla odebrała bagaże i znalazła transport do hotelu.
W czasie jazdy rozglądała się dokoła. W taksówce nie było klimatyzacji,
ale w zupełności wystarczał jej chłodny powiew znad wody. Widoki były
jeszcze piękniejsze niż te, które widziała na zdjęciach w Internecie.
Kierowca skręcił wreszcie w dróżkę prowadzącą do hotelu. Kayla
była mile zaskoczona, że na ich wspólny urlop Karyn wybrała tak
luksusowy ośrodek. Pobyt tu był prezentem od przyjaciółki. Ze
skromnych oszczędności, które w dużej mierze wydawała na studia,
Kayla nie mogłaby sobie pozwolić nawet na bilet, a co dopiero na pobyt
w tak eleganckim hotelu.
Recepcja znajdowała się w głównym budynku.
Tuż obok niej był barek, jadalnia, kawiarnia i bardzo elegancka
restauracja. Każdy mógł znaleźć tu coś dla siebie. Nagle Kayla poczuła
przypływ zmęczenia.
Recepcjonista dał Kayli kluczyk i mapkę, na której pokazał jej,
gdzie znajduje się wynajęta dla niej kryta strzechą chatka. Jeden z
pracowników hotelu, niezwykle przystojny mężczyzna o ciemnej cerze,
którą podkreślały promienie słońca, wziął torbę Kayli i zaproponował, że
zaprowadzi ją na miejsce.
Czuła powiew delikatnego ciepłego wiaterku i promienie słońca
przechodzące przez jej wełnianą sukienkę. Nie mogła się doczekać,
kiedy wreszcie założy odpowiedniejsze na ten klimat ubranie. Przez
najbliższy tydzień zamierzała nosić na sobie jak najmniej rzeczy.
Wzniesiona na palach chatka znajdowała się praktycznie na samej
plaży. Prowadzące na werandę schodki były szerokie i pięknie
wykończone. Na werandzie stały fotele, na których z pewnością można
było siedzieć godzinami i obserwować rozbijające się o brzeg fale.
Kayla spodziewała się, że zastanie Karyn w domku, jednak drzwi
były zamknięte. Otworzyła je kluczykiem i weszła do środka. Pracownik
hotelu podążył za nią i położył jej bagaż przy drzwiach. Podziękowała
mu i wręczyła napiwek. Kiedy została sama, zamknęła drzwi wejściowe i
rozejrzała się dokoła.
Pokój, w którym się znalazła, był duży i przestronny. Stojące w
nim meble wykonano z białej wikliny, a wnętrze udekorowano
tropikalnymi motywami – lustrami w ramach z muszelek, zdjęciami na
ś
cianach i kolorowymi, rozrzuconymi na meblach poduszkami.
W rogu pokoju znajdowała się niewielka wnęka kuchenna ze
stolikiem śniadaniowym. Z pokoju wychodziło dwoje drzwi, otworzyła
jedne z nich i zajrzała do środka. Zobaczyła łóżko, na którym pościel
była rozrzucona w nieładzie.
Kayla zaniosła więc swe rzeczy do drugiego pokoju. Kiedy weszła
do niego, odetchnęła z radością. Dzięki okiennicom do pokoju nie
wpadały promienie słońca, a jedynie świeże powietrze. Z sufitu opadała
na łóżko moskitiera, która akurat teraz była z dwóch stron podwiązana
do ściany.
Za kolejnymi drzwiami znajdowała się niezwykle przestronna
łazienka.
Karyn pewnie była na plaży i po prostu straciła poczucie czasu.
Kayla nie miała pretensji do przyjaciółki. Gdyby nie to, że z trudem
trzymała się na nogach, poszłaby jej poszukać. Ale ponieważ i tak nie
widziały się bardzo długo, Kayla uznała, że jeszcze jedna godzina ich nie
zbawi.
Łóżko było tak kuszące, że Kayla nie potrafiła się mu oprzeć.
Nie otworzyła nawet bagaży. Wzięła prysznic i owinęła się w
gruby, wielki ręcznik hotelowy. Wróciła do swej sypialni, weszła do
łóżka i rozciągnęła się, wydając pomruk zadowolenia. Czuła się
wspaniale.
Była pewna, że usłyszy, kiedy Karyn wróci. Ale póki co
postanowiła odpocząć.
– Kim ty jesteś?! I co tu robisz? Donośny męski głos przerwał jej
błogi sen o tropikalnej wyspie oświetlonej blaskiem księżyca. Z trudem
otworzyła oczy. Spostrzegła, że w pokoju jest znacznie ciemniej, niż gdy
się kładła. Widocznie zasnęła i musiała przespać wiele godzin.
Gdzie była Karyn? I kim był ten nieznajomy, którego krzyk
wyrwał ją z głębokiego snu? Bez szkieł kontaktowych widziała jedynie
rosłą postać stojącą w drzwiach sypialni.
Kayla nie mogła zrozumieć, dlaczego mężczyzna tak na nią
krzyczy. Była pewna, że nie pomyliła chatek. Zastanawiała się, jak
nieznajomy dostał się do środka. Czyżby zapomniała zamknąć drzwi na
klucz?
Odruchowo usiadła na łóżku, po chwili jednak uświadomiła sobie,
ż
e jest zupełnie naga, więc szybkim ruchem przykryła się po szyję
kołdrą.
Za wszelką cenę nie chciała pokazać, jak bardzo jest
zdenerwowana.
– To nie twoja sprawa, kim jestem – rzekła lodowatym głosem. –
Powiem ci tylko, że razem z przyjaciółką wynajęłyśmy tę chatkę na cały
tydzień. Nie wiem, w jaki sposób udało ci się tu wejść, ale jeśli
natychmiast nie wyjdziesz, wezwę ochronę.
– Proszę bardzo! – krzyknął gniewnie nieznajomy mężczyzna.
– Zrobię to, jak tylko wyjdziesz z mojego pokoju. Muszę się
przecież ubrać!
Mężczyzna jednak nie od razu wyszedł. Starała się nie myśleć o
tym, że jest z nim w chatce sama i w razie potrzeby nie potrafi się
obronić. Patrzyła na niego z lękiem, mając nadzieję, że intruz nie
dostrzeże, jak bardzo jest zdenerwowana tą sytuacją.
W końcu mężczyzna wzruszył ramionami i odwrócił się.
– Lepiej się pośpiesz. Wynoś się stąd. Natychmiast!
Wyszedł, nie zamknąwszy za sobą drzwi. Co za cham. Kayla
zaczęła szukać w pościeli ręcznika. Kiedy go znalazła, owinęła się nim i
wstała z łóżka. Założyła soczewki kontaktowe, po czym podeszła do
ciągle nie rozpakowanej torby i zaczęła przetrząsać jej zawartość w
poszukiwaniu ubrania, które mogłaby na siebie założyć. Złapała
pierwszą rzecz, która wpadła jej w ręce – sięgającą do kolan letnią
sukienkę na ramiączkach, po czym poszła do łazienki. Kiedy spojrzała na
swe odbicie w lustrze, wydała jęk niezadowolenia. Ponieważ położyła się
spać z mokrą głową, jej włosy wyglądały teraz jak porażone prądem.
Zaczesała je do tyłu i delikatnie się umalowała, po czym wyszła z
łazienki.
Uznała, że teraz może stawić czoło temu bezczelnemu facetowi,
który chciał wyrzucić ją z chatki. Zamierzała natychmiast zawołać
ochronę i donieść o zajściu.
Zaczęła martwić się o Karyn.
Wyszła z pokoju i zamknęła drzwi na klucz. Zobaczyła, że
nieznajomy nerwowo przechadza się po salonie. W pokoju paliło się
jedynie światło nad zlewozmywakiem.
– Jeśli natychmiast spakujesz swe rzeczy i stąd wyjdziesz,
zapomnimy o całej sprawie – wycedził wściekle mężczyzna. –
Zapewniam cię, że gdybym chciał spędzić czas na wyspie w damskim
towarzystwie, nie przyjeżdżałbym tu sam.
Kayla słuchała go w osłupieniu.
– Czy sugerujesz, że ja... – zawiesiła głos w połowie zdania.
Patrzyła na niego z niesmakiem, nie mogąc uwierzyć w to, co właśnie
usłyszała. – Mam tego dosyć! Wynoś się stąd. Natychmiast!
Rozejrzała się po pokoju, szukając telefonu.
Nieznajomy oparł się o blat kuchennego stołu i z założonymi
rękami obserwował Kaylę. Padające mu na twarz promienie światła
sprawiły, że po raz pierwszy dostrzegła jego rysy.
Serce zaczęło jej bić jak młot. Była przekonana, że to niemożliwe,
by nagle, po tak wielu latach...
– Mark...? Mark Stevenson...? – spytała z niedowierzaniem.
Mężczyzna wyprostował się i popatrzył na nią z rosnącą
wściekłością.
– Skąd wiesz, jak się nazywam? A, no tak... Pewnie przeczytałaś
listę gości hotelowych. I co, twoje usługi stanowią część programu
rozrywkowego dla przyjezdnych? Wybacz, ale nie skorzystam.
Starała się nie zwracać uwagi na przykre rzeczy, które mówił.
Wydawało jej się nieprawdopodobne, że oto naprzeciwko niej stoi Mark
Stevenson. Z początku nie rozpoznała go, nie tylko dlatego, że zachował
się wyjątkowo bezczelnie, ale przede wszystkim dlatego, że był ostatnią
osobą, jaką spodziewała się tu spotkać.
– A gdzie jest Karyn? – spytała. Miała nadzieję, że nic się nie stało
jej przyjaciółce.
Mark ruszył wściekły w jej stronę.
– Mam dosyć tej głupiej zabawy. Kim, do cholery, jesteś i skąd
wiesz, jak nazywa się moja siostra?
– To ja, Kayla Parker. Zachowujesz się bardzo nieuprzejmie,
Mark. Czy naprawdę już mnie nie pamiętasz...
Mark o mało się nie przewrócił, gdy usłyszał te słowa.
– Kayla Parker? – wykrzyknął, patrząc na nią z niedowierzaniem.
– Niemożliwe!
Kayli zrobiło się trochę przykro, że jej nie rozpoznał.
– Tak, to ja – rzekła pewnym głosem.
Mark kręcił głową z niedowierzaniem.
– Nie wierzę... A co się stało z dziewczyną, którą kiedyś znałem?
– Po prostu dorosła. Nie wiem, dlaczego tak trudno ci to
zrozumieć.
Kayla skrzyżowała ręce na piersiach, czując się trochę niepewnie,
kiedy Mark dokładnie analizował zmiany, jakie zaszły w jej wyglądzie.
– Przepraszam cię – rzekł w końcu. – Po prostu nie spodziewałem
się, że zastanę obcą kobietę śpiącą w pokoju gościnnym.
Kayla rozejrzała się dokoła. Chciała zapytać Marka, co się dzieje z
Karyn, ale ten odezwał się ponownie.
– Naprawdę wyglądasz inaczej niż ostatnim razem, kiedy się
widzieliśmy – rzekł, kładąc rękę na jej ramieniu. Po chwili cofnął się o
krok i uśmiechnął. – Strasznie się cieszę, że znowu cię widzę. A tak w
ogóle, to co tu robisz?
Uśmiech Marka sprawił, że z trudem trzymała się na nogach.
Drobne zmiany, jakie zaszły w jego wyglądzie w ciągu ostatnich paru lat,
uczyniły go jeszcze bardziej atrakcyjnym.
– Razem z Karyn spędzimy tu parę dni – rzekła, omiatając
wzrokiem pokój. – A propos, gdzie jest Karyn? Przyjechaliście tu we
dwoje? To bardzo cię przepraszam, bo chciałam sobie przywłaszczyć
twój pokój... Ale nie ma najmniejszego problemu, mogę spać z Karyn w
jednym łóżku...
– Ale Karyn tu nie ma – przerwał nagle.
Minęło parę chwil, zanim do Kayli dotarły jego słowa.
– Aha – rzekła cicho. – No tak, widzę, że nie ma jej tu, w chatce,
ale gdzie poszła?
Mark zmrużył oczy.
– W ogóle nie ma jej w St Croix. Kayla patrzyła na niego w
osłupieniu.
– Nie rozumiem... Przecież planowałyśmy ten wyjazd od miesięcy.
A na dodatek Karyn zrobiła mi prezent i zapłaciła za przelot i pobyt, na
co nie byłoby mnie stać.
Mark spojrzał na nią zaintrygowany.
– Tak? To bardzo ciekawe – rzekł, krzyżując ramiona. – Nie mam
pojęcia, o co w tym wszystkim chodzi.
Odwrócił się i podszedł do wielkiego okna, z którego rozciągał się
widok na plażę.
Kiedy przez dłuższą chwilę milczał, Kayla zabrała głos.
– Czy chcesz powiedzieć, że w ogóle jej tu nie będzie?
Mark nie od razu odpowiedział na jej pytanie.
– Karyn się tu nie wybiera – rzekł w końcu. Po chwili spojrzał na
zegarek. – Przyszedłem do chatki, by wziąć prysznic i przebrać się na
kolację. Nie wiem, jak ty, ale ja umieram z głodu. Może pójdziemy coś
zjeść i na spokojnie wszystko omówimy, dobra?
W głowie Kayli kłębiły się różne myśli. Pamiętała fragmenty maili
i rozmów telefonicznych, jakie wymieniła z Karyn na temat tego
wyjazdu. Przecież tak dokładnie go planowały. W końcu pokiwała
głową.
– Dobrze – rzekła. – Bardzo chętnie się dowiem, o co w tym
wszystkim chodzi.
– Nie ty jedna – odpowiedział Mark i poszedł się przebrać do
swego pokoju.
ROZDZIAŁ DRUGI
Mark siedział naprzeciwko Kayli w przytulnej restauracji. Ze
wszystkich sił chciał przestać się w nią wpatrywać, bo widział, jak
bardzo ją to peszy. Nie mógł się jednak nadziwić, że siedząca vis-ŕ-vis
niego piękna kobieta była tą samą dziewczyną, którą znał niegdyś jako
chudego i niezdarnego podlotka.
Nigdy wcześniej nie zauważył, że oczy Kayli są szaroniebieskie.
Czy jej skóra zawsze była tak gładka, a uśmiech tak zalotny? Nie mógł
oderwać wzroku od włosów, które delikatnie opadały na jej twarz. Chciał
natychmiast wyciągnąć do niej rękę i pogładzić ją po jedwabnych
kosmykach.
Kayla odchrząknęła i nerwowo rozejrzała się po restauracji.
Mark postanowił zapanować nad sobą.
– Przepraszam, że się tak w ciebie wpatruję – rzekł. – Ale nie
mogę przyzwyczaić się do twojego wyglądu. Nie rozpoznałbym cię.
Zresztą, przecież cię nie rozpoznałem. Jak długo się nie widzieliśmy?
Kayla wzruszyła ramionami.
– Od roku, w którym robiłyśmy z Karyn maturę. Czyli w maju
będzie pięć lat.
– To szmat czasu. Aż trudno uwierzyć – powiedział cicho.
Gruba świeczka paląca się na środku stołu rzucała na jej twarz
piękne światło. Kayla odwróciła głowę na bok i spojrzała przez okno na
zacienioną plażę. Na jej policzku ciągle malował się rumieniec, który
przypominał Markowi, że powinien wreszcie przestać się tak w nią
wpatrywać.
Po długim milczeniu Kayla zwróciła wzrok w jego stronę.
– Czy mógłbyś mi wreszcie wyjaśnić, dlaczego nie ma tu Karyn? –
poprosiła.
– Powiedziała mi, że dokonała tej rezerwacji na wiele tygodni
przed wyjazdem. W ostatniej chwili okazało się jednak, że musi
skończyć jakąś wielką kampanię reklamową i nie może nawet na chwilę
wyrwać się z pracy. Zadzwoniła do mnie i spytała, czy nie mógłbym
pojechać zamiast niej, ponieważ za wszystko z góry zapłaciła i nie
odzyskałaby ani grosza. Ale nie wspomniała, że ty tu będziesz.
Przyznaję, że zachowała się trochę dziwnie.
Kayla położyła ręce na stole i spojrzała badawczo na Marka.
– Kiedy dokładnie zaproponowała ci ten wyjazd?
Mark przez chwilę się zastanawiał.
– Parę tygodni temu. A coś– Rozmawiałam z nią w tę sobotę i nie
wspomniała ani słowem o jakiejkolwiek zmianie planów. Na pożegnanie
powiedziała mi „Do zobaczenia za tydzień”.
– Nie wiem, co o tym myśleć – rzekł zdziwiony. – Chyba
powinnaś poprosić moją siostrę o jakieś wyjaśnienia.
Kayla potarła dłonią czoło. Mark widział, że jest rozdrażniona
sytuacją, ale nie wiedział, jak może temu zaradzić.
Poczuł ulgę, gdy przy ich stoliku pojawił się kelner z
zamówionymi daniami. Nie mógł zrozumieć, dlaczego Karyn nie
powiedziała Kayli, że nie uda się jej wziąć urlopu. Czyżby obawiała się,
ż
e Kayla nie będzie chciała przyjechać?
A poza tym dlaczego siostra nie powiedziała mu, że Kayla tu
będzie? Ostatnio bardzo długo rozmawiali o najróżniejszych sprawach,
jednak Karyn ani słowem nie napomknęła o tym, że szykuje dla Marka
towarzystwo.
– Cóż, nie ma co tego roztrząsać. Skoro tu jestem, to zostanę –
rzekła Kayla zmęczonym głosem. – Po kolacji porozmawiam z
kierownikiem ośrodka na temat przeniesienia do innej chatki.
– Nie...! Dlaczego właściwie miałabyś się gdziekolwiek
przenosić? W moim domku jest dużo miejsca, zresztą Kayla najwyraźniej
chciała, byś tam zamieszkała. Przecież są dwa pokoje. Kayla pokręciła
głową.
– Tak jak to parokrotnie powtórzyłeś, przyjechałeś tu, by pobyć
sam. Doskonale to rozumiem i szanuję. Ja zaś zamierzałam tu spotkać się
z Karyn i pozwiedzać z nią okolice. No, ale już wiem, że mogę
zapomnieć o moich planach. W każdym razie nie widzę powodu, dla
którego miałabym dzielić z tobą chatkę.
– Przepraszam cię za to, co mówiłem wcześniej. Trochę mnie
poniosło. I nie wiedziałem, że to ty... Naprawdę chciałbym, żebyś
została, bo dobrze się czuję w twoim towarzystwie.
Kayla westchnęła. Była zbyt zmęczona, by trzeźwo myśleć.
Czyżby Karyn przez te wszystkie lata domyślała się, że Kayla
podkochuje się w jej bracie? Przecież robiła wszystko, by jej tajemnica
nie wyszła na jaw. Ale z drugiej strony, Karyn znała Kaylę tak
doskonale, że już dawno mogła odkryć jej tajemnicę.
– A może boisz się, że wykorzystam tę sytuację? – spytał, kiedy
zwlekała z odpowiedzią.
Kayla znowu się zarumieniła.
– Co za... za... pomysł! – rzekła, jąkając się. – Może rzeczywiście
zostanę. Nie musimy przecież spędzać czasu razem. I tak będziesz mógł
nacieszyć się samotnością, a ja sobie odpocznę.
– I będziemy mogli razem pozwiedzać okolicę – rzekł.
Po chwili przy stoliku pojawił się kelner z rachunkiem. Mark
wręczył mu kartę kredytową.
– Jest jeszcze wcześnie – powiedział, gdy kelner odszedł. – Może
przejdziemy się po plaży? Mamy naprawdę piękną noc.
– Dziękuję za propozycję, ale chyba wrócę do chatki i zaraz pójdę
spać. Niedawno skończyłam sesję egzaminacyjną i jeszcze jej nie
odespałam.
Kiedy wychodzili z restauracji, Mark wziął ją za rękę. Miał ciepłą i
silną dłoń, która sprawiła, że Kayla od razu poczuła się pewniej.
– Skoro mówisz o sesji, to jak ci się podoba na prawie? – spytał.
– Na razie jest w porządku. Zresztą, sam doskonale wiesz, jak się
studiuje ten kierunek. Niektórzy wykładowcy są świetnymi dydaktykami,
więc można łatwo zrozumieć dany przedmiot. A inni potrafią swoimi
wyjaśnieniami sprawić, że człowiek nic nie rozumie i czuje się jak
kretyn.
Cały czas odczuwała ciepło płynące z jego dłoni.
– Pewnie twoi rodzice się cieszą, że nie zakończyłaś edukacji na
maturze, tylko poszłaś na studia, co?
– Nie wiem. – Starała się za wszelką cenę koncentrować na
rozmowie, nieustannie jednak myślała o nim. O jego dotyku, o delikatnej
woni płynu po goleniu, który subtelnie mieszał się z męskim zapachem
jego ciała. – Chyba oczekują, że będę kiedyś wykładała na Uniwersytecie
Willamette.
– A ty po studiach pewnie chcesz iść na salę sądową, co?
– Tak, ale wolałabym nie działać zupełnie na własną rękę, tylko
założyć jakąś niedużą kancelarię. Ale jeszcze mam dużo czasu na snucie
planów.
Kiedy dotarli do chatki i weszli po schodkach, Mark otworzył
Kayli drzwi.
– To do zobaczenia jutro. Spij dobrze. Zanim weszła do swej
sypialni, przez długą chwilę patrzyła na znikającego w ciemnościach
Marka. Na ten dzień wystarczyło jej przeżyć. To, co pierwotnie miało
być relaksującym wypoczynkiem w towarzystwie najlepszej przyjaciółki,
nagle przybrało całkiem niespodziewany obrót. Jakoś nie wyobrażała
sobie, że z Markiem będzie całymi nocami wspominać dawne czasy.
Nie mogła zrozumieć podstępu Karyn. Dlaczego powiedziała
bratu, że nie może przyjechać, a przed nią to zataiła? Czyżby chciała
zabawić się w swatkę? Kayla miała nadzieję, że nie. Dobrze wiedziała,
ż
e nie ma i nigdy nie miała u Marka najmniejszych szans. Ta sytuacja
była dla niej bardzo upokarzająca.
Ogarnęło ją tak wielkie zmęczenie, że nie miała siły myśleć.
Postanowiła jak najszybciej położyć się spać, a następnego dnia
spróbować lepiej poradzić sobie z całą sytuacją.
Mark szedł po plaży, trzymając ręce w kieszeniach. Otaczająca go
ciemność pozwalała mu się skupić na własnych myślach. Nad jego głową
wisiało rozgwieżdżone niebo z cienkim jak rogalik księżycem.
O co chodziło Karyn? Doskonale znał swoją siostrę i cała ta
sprawa wyglądała mu na bardzo dokładnie zaplanowaną. Nie rozumiał
tylko, co chciała w ten sposób osiągnąć.
Przypomniał sobie rozmowę, jaką przeprowadzili na początku
września, kiedy oboje przyjechali odwiedzić rodziców w Connecticut.
Siedzieli przy basenie, osłonięci od słońca dużym parasolem. Tego dnia
Mark spał bardzo długo i czuł się cudownie wypoczęty. Może właśnie
przez to słowa Karyn tak bardzo go zaskoczyły.
– Wiesz co, Mark? Wyglądasz na strasznie zmęczonego. Co
porabiałeś w ostatnich tygodniach?
Mark przesunął ręką po włosach i wzruszył ramionami.
– Dużo pracuję, często siedzę po nocach. Taki jest los prawnika w
kancelarii.
– A podoba ci się ta praca?
– Raczej tak.
– Nie wyglądasz na specjalnie zachwyconego. A to mnie trochę
dziwi. Pamiętam, jak skończyłeś aplikację i zadzwoniłeś do mnie,
triumfalnie oznajmiając, że dostałeś pracę. Byłeś wtedy taki szczęśliwy.
Miałam wrażenie, że spełniają się twoje marzenia. Czy coś się zmieniło?
– Wiesz, nie zastanawiałem się nad tym specjalnie. Ale masz rację.
Rzeczywiście straciłem zapał do pracy.
– Czemu? Mark głęboko westchnął.
– Nie wiem... Chcę pracować w zawodzie jako adwokat i wcale
nie przeszkadza mi charakter tej pracy... rozumiesz... to, że trzeba
siedzieć po godzinach. Ale nie ukrywam, że trochę irytuje mnie
zachowanie innych prawników w kancelarii. Uciekają się do
najróżniejszych sposobów, byle tylko awansować. Myślę zresztą, że
chyba jest to przyjęte w każdej dużej kancelarii. A ja nie lubię
podlizywać się szefom. Bardzo mnie to denerwuje, kiedy widzę, jak to
robią inni. Chciałbym, żeby to moja praca świadczyła o mnie, a nie to,
jak dogaduję się z szefami. Chyba po prostu nie nadaję się do zespołu.
Chcę samodzielnie wykonywać swoje zadania, a wieczorem iść do domu
i zająć się własnymi sprawami, a nie chodzić z kolegami z pracy na piwo
tylko po to, by zyskać sympatię w ich oczach.
– A myślałeś o rozkręceniu własnego interesu?
– Owszem, przeszło mi to przez myśl, ale chyba na tym etapie
jeszcze nie mogę wprowadzać tak radykalnych zmian w moim życiu.
Zanim wezmę taką możliwość pod uwagę, muszę zdobyć doświadczenie
na sali sądowej.
– Czy prowadziłeś już sam jakieś sprawy?
– Przygotowywałem akta do kilku, zbierałem materiały, byłem na
wielu rozprawach, ale nigdy sam nie prowadziłem żadnej sprawy.
– Masz jeszcze na to czas...
– Wiem i chcę go wykorzystać na zdobywanie doświadczenia.
– A jak wygląda twoje życie osobiste? Mark zmrużył oczy i
spojrzał badawczo na siostrę.
– A co chcesz wiedzieć?
– Czy nadal masz zasadę, by nie angażować się w żaden związek i
spotykać się wyłącznie z kobietami, które nie myślą o ułożeniu sobie z
tobą życia? Albo z takimi, które już mają rodzinę?
Mark skrzywił się.
– Nawet jeśli tak jest, to co? Najwyraźniej to mi odpowiada.
Kobiety, z którymi się widuję, są bardzo inteligentne i ambitne. I to mi
się w nich podoba.
– A mnie się wydaję, że byłbyś znacznie bardziej szczęśliwy,
mając żonę i rodzinę. Byłoby to dla ciebie odskocznią od pracy. Mógłbyś
ożenić się z Kaylą. Wiesz, że studiuje prawo? Mielibyście masę
wspólnych tematów. Przecież zawsze ją lubiłeś. Czemu mielibyście nie
spotkać się teraz, po tylu latach, kiedy oboje jesteście dorośli?
Mark popatrzył na siostrę, jakby postradała zmysły.
– Masz na myśli naszą Kaylę? Na miłość boską, Karyn! Przecież
ona jest dla mnie jak rodzina. I nigdy nie myślałem o niej inaczej. A
nawet gdybym chciał się z nią zobaczyć, to byłoby to prawie
niewykonalne. Przecież mieszka po drugiej stronie Stanów. Trochę
trudno byłoby nam się spotykać, nie sądzisz? A skoro tak mnie
wypytujesz o moje życie osobiste, to może i ty byś mi powiedziała, jacy
mężczyźni zaprzątają ci teraz głowę. Może będę mógł sobie ich trochę
skrytykować...
Karyn roześmiała się.
– Naprawdę chcesz wiedzieć, co słychać w moim życiu
osobistym?
– Nie, zupełnie nie. W przeciwieństwie do ciebie nie lubię się
wtrącać w cudze sprawy.
Karyn pogładziła go po dłoni.
– Ale przecież ja tylko chcę, żebyś był szczęśliwy – rzekła. –
Widzę, jak bardzo się zmieniłeś po skończeniu studiów. Stałeś się
cyniczny i ciągle doszukujesz się interesowności w zachowaniu innych.
Uważam, że to bardzo smutne.
– Po prostu dorosłem. Klienci, których interesy reprezentuje nasza
kancelaria, oraz osoby, które pozwaliśmy do sądu, a także ogólna
atmosfera panująca w Waszyngtonie, to wszystko sprawiło, że
przestałem być naiwny i spojrzałem na świat inaczej niż wcześniej.
Większość ludzi chce tylko brać, i to najczęściej za darmo.
– Ale cieszę się, że przynajmniej znalazłeś chwilę, by wpaść do
rodziców na weekend – rzekła Karyn. – Stęskniłam się za tobą.
Przyjemnie jest spędzać czas z rodziną, nie uważasz? To daje mi
poczucie bezpieczeństwa, które trudno opisać słowami. Może dlatego
ostatnio tak wiele myślałam o Kayli. Stanowi część naszej rodziny i
strasznie się za nią stęskniłam.
– A jeszcze a propos tego, co powiedziałaś. Jestem pewien, że
Kayla jest w jakimś poważnym związku i planuje ślub. Pamiętasz, jak
zawsze powtarzała, że w przyszłości chce mieć dużą rodzinę?
– Mylisz się. Kayla wcale nie jest w żadnym związku. Co więcej,
mężczyźni, z którymi się widuje, niespecjalnie ją interesują. Zawsze
znajduje w nich coś, co ją całkowicie zniechęca. A kiedy rozmawiamy,
bardzo się pilnuje, by nie wspomnieć o tobie. Strasznie mnie to śmieszy,
tym bardziej że jeszcze parę lat temu była w tobie zakochana na zabój.
Ponieważ na pewno nie chciała, bym wiedziała, jak cię wielbi,
udawałam, że nic nie zauważam. Wydaje mi się, że dotąd nie
zaangażowała się w żaden poważny związek, ponieważ ciągle czuje coś
do ciebie.
– To kompletna bzdura! I dobrze o tym wiesz. Przyjaźniliśmy się,
gdy byliśmy nastolatkami, i myślę, że na pewno bym zauważył
jakiekolwiek zainteresowanie moją osobą – powiedział Mark. –
Pamiętam natomiast zażarte dyskusje, jakie godzinami prowadziliśmy.
Nie wykazywała cienia zainteresowania moją osobą, kiedy podważała
moje argumenty czy wiedzę na dany temat. Jestem pewien, że Kayla
Parker dawno o mnie zapomniała.
Mark zatrzymał się w ciemnościach. Dotychczas nie przywiązywał
ż
adnej wagi do tej rozmowy, teraz jednak zrozumiał, że to nie przypadek,
iż imię Kayli pojawiło się w tej samej rozmowie, co sugestia, że
powinien znaleźć sobie żonę i założyć rodzinę.
A zatem Karyn bawiła się w swatkę! Mark nie mógł się doczekać,
kiedy wróci do Stanów i powie jej, co o tym myśli. Podstępnie
zorganizowała im spotkanie, co ani jemu, ani Kayli – jeśli można było
wyciągać wnioski z jej zachowania – wcale się nie podobało.
Musiał jednak przyznać Karyn rację w jednej kwestii –
rzeczywiście potrzebował wytchnienia od stresującej pracy. Wspaniale
wypoczął dziś, samotnie przechadzając się po wyspie, nie myśląc o
dotrzymywaniu gardłowych terminów czy siedzeniu na zebraniu
pracowników.
A skoro miał dzielić z kimś ten urlop, chciał, by była to osoba,
którą lubił i z którą zawsze chętnie spędzał czas.
Kayla nie wykazała cienia zainteresowania niezobowiązującym
romansem z nim, co zresztą bardzo mu odpowiadało. śałował, że Karyn
zasiała w nim ziarno wątpliwości co do siostrzanych uczuć Kayli do
niego. Pragnął jak najszybciej zapomnieć rozmowę, którą odbył z siostrą
trzy miesiące temu, kiedy to Karen sugerowała mu, że mógłby ożenić się
z Kaylą. A on miał zamiar jedynie miło spędzić czas z przybrana siostrą,
i to bez żadnych romansowych podtekstów.
Przez chwilę zastanawiał się, czy Karyn równie chętnie wysłałaby
swą przyjaciółkę na wakacje z nim, gdyby przypuszczała, że on dość
szybko poczuje do Kayli silny pociąg? A może Karyn dobrze wiedziała,
jak sprawy się potoczą?
Mark jednak niechętnie myślał o poddaniu się swej żądzy i
przekonaniu Kayli do pójścia z nim do łóżka. Kayla była przecież jego
przyjaciółką z dzieciństwa, a to przekreślało szansę, by coś się między
nimi wydarzyło, chociaż w głębi duszy bardzo tego pragnął.
W drodze powrotnej do chatki przyznał sam przed sobą, że trudno
mu będzie oprzeć się tej wielkiej pokusie.
Ale wiedział, że mu się uda.
Następnego ranka zapach kawy obudził Kaylę z głębokiego snu.
Przeciągnęła się i spojrzała na zegarek. Była ósma rano, czyli czwarta
czasu oregońskiego. Spała zatem bardzo długo, ale to pozwoliło jej
przynajmniej częściowo przestawić się na nowy czas.
Zza ściany nie dochodziły żadne odgłosy. Czy Mark był w chatce,
czy też poszedł gdzieś na cały dzień? Miała mieszane uczucia co do tego,
czy w ogóle chciała widzieć go z samego rana. Nie mogła przecież
pokazać mu się zaraz po wyjściu z łóżka.
Poprzedniej nocy krótko wahała się, czy nie zadzwonić do Karyn,
ale w końcu postanowiła tego nie robić. Niezależnie od tego, jakie
dokładnie Karyn miała w stosunku do nich zamiary, Kayla wiedziała, że
nieprzypadkowo znaleźli się tu we dwoje z Markiem. Nie rozumiała
jedynie, dlaczego tak się stało. Była rozżalona, że Karyn zaaranżowała
wszystko za jej plecami, o niczym jej nie uprzedzając.
Kayla ubrała się i zaczęła wyjmować rzeczy z walizki i wieszać je
w szafie. Nie była pewna, co chce tego dnia robić. Zastanawiała się, czy
od razu udać się na plażę, czy może pozwiedzać wyspę.
Była Wigilia. Rozważała pójście do sklepów, by kupić jakieś
upominki dla rodziców i kilkorga przyjaciół. Chciała też kupić jakieś
drobiazgi dla Lilly i jej mamy, Grety, a także dla Megan, i wręczyć je,
kiedy znowu spotkają się we trzy na lotnisku w Chicago.
Kiedy postanowiła, co chce robić, wyszła z pokoju. Mark siedział
przy stole i czytał książkę, popijając kawę.
Uśmiech, z jakim na nią spojrzał, poruszył ją do głębi serca.
– Cześć, śpiochu – rzekł. – Jak chcesz, to weź sobie kawy, właśnie
naparzyłem i jest cały dzbanek świeżej kawy.
Mark miał na sobie koszulkę bez rękawów i szorty, które
eksponowały jego umięśnione uda i łydki. Wczoraj była tak zaskoczona
obrotem spraw, że nawet nie zdążyła mu się dokładnie przyjrzeć.
Podeszła do ekspresu i nalała sobie filiżankę kawy. Czuła się
nieswojo. Zastanawiała się, jak przeżyje kolejne dni.
– Jak ci się spało? – spytał, kiedy usiadła przy stole naprzeciwko
niego.
– Dobrze, dziękuję – odpowiedziała, popijając kawę. – Nie
spodziewałam się, że cię tu jeszcze zastanę. Byłam pewna, że poszedłeś
już na plażę.
– Owszem, pływałem dziś w morzu, ale postanowiłem poczekać
na ciebie. Chciałem, żebyśmy razem poszli na śniadanie. Hotelowi
goście mają do dyspozycji świetnie zaopatrzony szwedzki bufet.
– Aha – rzekła, popijając kawę. – Nie musiałeś na mnie czekać.
Wiem, że masz jakieś plany na dziś. W ogóle się mną nie przejmuj.
Poradzę sobie.
– No, to kamień spadł mi z serca – zażartował. – Mówisz tak,
jakbym tu był po to, by cię niańczyć. Wcale tak nie jest. Po prostu
uznałem, że byłoby bardzo miło, gdybyśmy razem zjedli śniadanie.
Kayla zaczerwieniła się.
– Nie chciałam, by moje słowa zabrzmiały tak nieuprzejmie...
– Masz jakieś plany na dziś?
– Tak, chciałam trochę pochodzić po sklepach i kupić kilka
upominków. Poza tym może udałoby mi się dowiedzieć czegoś o historii
wyspy... Chętnie poszłabym do jakiegoś muzeum. Przejrzałam w recepcji
ulotki informujące o różnych atrakcjach dla turystów. Wydawały mi się
interesujące.
– Świetny plan. Mogę ci potowarzyszyć? Kayla zamarła.
– Jak to? Chcesz pójść ze mną na zakupy? – Była pewna, że się
przesłyszała. Nie znała mężczyzny, który lubiłby chodzić po sklepach.
– A dlaczego nie? Będzie fajnie, zachowamy się jak prawdziwi
turyści. Moglibyśmy wypożyczyć samochód i zrobić wycieczkę po
wyspie. Bardzo mi się podoba ten pomysł.
Kayla z wrażenia o mało nie straciła resztek rozsądku, które jej
jeszcze pozostały po tym niespodziewanym spotkaniu z Markiem. Nie
mogła uwierzyć, że spędzi z nim cały dzień! Nie wiedziała, jak to
przeżyje. Gdyby jednak udało jej się trochę zapanować nad emocjami i
traktować Marka jak brata, może byłaby w stanie przetrwać te
niespodziewane atrakcje na tych dziwnych wakacjach.
– Jeśli rzeczywiście chcesz, to zapraszam cię na wspólne zakupy.
– Świetnie – ucieszył się i wstał. – Czy wzięłaś ze sobą kapelusz?
Powinnaś się osłonić przed słońcem. I przydałby ci się jakiś krem
przeciwsłoneczny... Nie chciałbym, żebyś sobie spaliła tę piękną skórę...
Uszy Marka nagle zrobiły się czerwone. Zdała sobie sprawę, że
zawstydził się, wypowiadając ten komplement.
– Nie mam kapelusza. To pierwsza rzecz, jaką muszę kupić –
rzekła, po czym udała się do swego pokoju, by ochłonąć. Dlaczego w
towarzystwie Marka tak szybko traciła nad sobą kontrolę? Skarciła się w
myślach. W końcu była dorosłą kobietą, która po prostu spędzała
wakacje z atrakcyjnym mężczyzną. Była pewna, że musi sobie poradzić.
Mark powiedział, że Kayla ma piękną skórę. Spojrzała na swe
odbicie w lustrze. Ona sama uznałaby, że jej cera jest zbyt blada.
Wzięła torebkę, krem przeciwsłoneczny i wyszła z pokoju.
– Jestem gotowa – rzekła, starając się za wszelką cenę zatuszować
podniecenie.
– To świetnie. Chodźmy.
Podał jej dłoń, którą ona w najbardziej naturalny sposób ujęła i
wyszli z chatki.
Lokalne sklepy zrobiły na Kayli duże wrażenie. Udało jej się
znaleźć wielki słomkowy kapelusz. Mark chciał kupić jej naszyjnik z
muszelek, by wprawić ją w wakacyjny nastrój. Odniosła wrażenie, że
Mark doskonale bawi się w jej towarzystwie. Ona też czuła się coraz
bardziej odprężona.
Traktował ją jak siostrę, żartując sobie z niej i bardzo przy tym
rozśmieszając. Próbowała sobie przypomnieć, kiedy ostatnio tak dobrze
się bawiła, ale bezskutecznie.
Kiedy kupiła wszystko, co chciała, poszli do wypożyczalni
samochodów. Dostali tam szczegółową mapkę wyspy z uwzględnieniem
historycznych budowli i pomników przyrody.
Przez te wszystkie lata Kayla zapomniała, jak wspaniale spędzało
się czas w towarzystwie Marka. Jego pozytywne podejście do życia
szybko udzieliło się i jej. Z mapką w ręku zwiedzili wytwórnię rumu,
kilka muzeów poświęconych plantacjom, ogród botaniczny i tereny
wykorzystywane niegdyś pod uprawy.
Zwrócili samochód do wypożyczalni wieczorem, na parę minut
przed jej zamknięciem.
– Pewnie większość restauracji będzie dziś nieczynna –
powiedziała. – Przecież jest Wigilia.
– W tym klimacie łatwo zapomnieć, że mamy święta... Co
chciałabyś robić wieczorem?
Kayla nie odpowiedziała od razu. Razem z Karyn przygotowały
sobie listę wspomnień, które chciały uczcić. Niestety, żadna z tych okazji
nie nadawała się do świętowania z Markiem.
– Może zjemy coś w hotelowej restauracji, a potem pójdziemy na
spacer po plaży? – zaproponowała.
– To świetny plan – rzekł. – Ale ciągle chcę cię zapytać, czy twoi
rodzice nie mieli ci za złe, że nie będziesz spędzała świąt Bożego
Narodzenia w domu razem z nimi?
Kayla uśmiechnęła się z zażenowaniem.
– Chyba zapomniałeś, że moi rodzice żyją we własnym świecie.
Już kilka miesięcy temu zaplanowali na koniec grudnia jakąś wycieczkę.
Nawet nie znam szczegółów. Wiesz, jacy oni są... Jak nie walczą o
ochronę wielorybów czy delfinów, to biorą udział w jakiejś
proekologicznej manifestacji.
Wolnym krokiem zbliżali się do ośrodka. Nie byli pierwszymi
gośćmi restauracji. Cały czas nadchodziły kolejne osoby.
– Może lepiej coś od razu zamówimy? – spytał Mark.
Kayla gorliwie przytaknęła. Mark przez cały dzień był dla niej
bardzo troskliwy. Pilnował, czy nie leży w zbyt dużym słońcu i czy pije
odpowiednią ilość wody. Doskonale sprawdził się jako partner.
Problem polegał jednak na tym, że Mark wcale nie był jej
partnerem.
Kiedy kelner zaprowadził ich do stolika i usiedli, Mark zaczął
wspominać dawne czasy.
– Pamiętam, jak byliśmy dziećmi. Przychodziłaś do nas w
pierwszy dzień świąt i całą rodziną jedliśmy obiad. Z czasem stało się to
tradycją.
Kayla uśmiechnęła się.
– Byłam wam bardzo wdzięczna za tę gościnę. Dzięki wam co
roku czułam naprawdę świąteczną atmosferę. Twoja mama zawsze
prosiła mnie i Karyn o udekorowanie choinki na parę dni przed
Gwiazdką. Sporo też pomagałyśmy w kuchni, przygotowując tradycyjne
ś
wiąteczne potrawy. Nawet teraz, kiedy czuję zapach piernika,
natychmiast wracam myślami do tamtych dni – mówiła wzruszona. –
Wasza mama pozwalała nam pakować niektóre prezenty, prosząc, byśmy
się nie wygadały przed tobą albo przed twoim tatą.
– Nigdy wcześniej się nad tym nie zastanawiałem, ale chyba
musiało ci być strasznie ciężko po naszej przeprowadzce. Przecież
stanowiłaś część naszej rodziny, o czym zresztą Karyn często mi
przypomina.
Kayla nie wiedziała, co odpowiedzieć.
– Jakoś to przeżyłam – rzekła w końcu i sięgnęła po kartę, by
zmienić temat. – Co będziesz jadł? Z opisu wszystkie dania wydają się
bardzo apetyczne...
Kiedy już zamówili, Mark powrócił do tematu świąt Bożego
Narodzenia.
– Kiedy już wyjdziesz za mąż, to pewnie będziesz obchodzić
Wigilię na własny sposób, co?
Kayla odwróciła nieco głowę, ukazując mu swój profil. Kryła w
sobie coś niezwykle intrygującego... Choć nie była klasyczną pięknością,
działała na niego bardziej niż jakakolwiek inna kobieta. Sprawiała, że nie
był w stanie na niczym innym się skupić. Pragnął zgłębić rodzące się
między nimi uczucie. śałował, że Kayla była tak związana z jego
rodziną. Gdyby tylko na jej miejscu była jakakolwiek inna kobieta, nie
wahałby się nawiązać z nią niezobowiązującego romansu.
Zdążył już zapomnieć, o co pytał, kiedy Kayla wreszcie mu
odpowiedziała.
– Nie wiem, to zależy... – rzekła. Przypomniał sobie, że pytał o jej
ś
lub i o to, jak zechce wtedy spędzać święta.
– Od czego zależy? Wzruszyła ramionami.
– Od tego, za kogo wyjdę, i jak mój mąż będzie chciał spędzać
ś
więta Bożego Narodzenia. A ty?
Mark głęboko westchnął. Sam się prosił o to pytanie. Problem
polegał jednak na tym, że nigdy nie zastanawiał się nad świętami Bożego
Narodzenia. Dla niego te święta sprowadzały się do szeregu spotkań w
rodzinnym gronie, na których po prostu trzeba było się pojawić, i
przemówień, których trzeba było wysłuchać.
– Myślę, że gdy już się ożenię, co pewnie nie nastąpi szybko,
pozwolę żonie podejmować decyzje w tej sprawie.
Kayla wysłuchała Marka z rozbawioną miną, co jeszcze bardziej
go speszyło.
– A czy ty w ogóle myślisz o ślubie? – zapytał, próbując ukryć
swoje speszenie.
Kayla potrząsnęła głową.
– Nie, najpierw chcę skończyć studia i zatrudnić się w jakiejś
kancelarii. A to mi zajmie kilka ładnych lat.
– Zamierzasz zostać w Oregonie? – spytał Mark, po czym skarcił
się w duchu. Przecież sam mógł odpowiedzieć sobie na to pytanie. Kayla
na pewno nie chciała opuszczać stanu, do którego była tak bardzo
przywiązana. A zresztą, co go to obchodziło.
– Zobaczę, jakie będę miała możliwości pracy. Nie chcę robić
aplikacji w jednym stanie, a potem przenosić się do innego i być
zmuszona powtarzać egzamin. Ale na podjęcie tej decyzji mam jeszcze
czas.
Zjedli kolację, niewiele ze sobą rozmawiając. Mark zaczął
analizować sposób, w jaki reagował na Kaylę. Ze zdziwieniem odkrył, że
zaprzątają mu głowę dziwne myśli. Nagle bowiem wyobraził sobie Kaylę
w sukni ślubnej. Nie wiedział, czy w ten sposób podziałał na niego
dzisiejszy wieczór. A może przyczyniła się do tego rozmowa, jaką odbył
ze swoją siostrą na temat Kayli...
Zastanawiał się, czy czułby do Kayli tak silny pociąg fizyczny
niezależnie od tych rozmów? Nie był w stanie znaleźć odpowiedzi na to
pytanie. Wiedział tylko, że czuje się nieswojo ze swoimi myślami,
których nie mógł odpędzić. Cały czas powtarzał sobie, że Kayla Parker
jest przecież jego dobrą znajomą, niemal siostrą, z którą nigdy nie
łączyło go nic więcej niż przyjaźń.
Po zjedzeniu kolacji postanowili przejść się po plaży. W tę
chłodną i bezwietrzną noc słychać było jedynie odgłos fal rozbijających
się o brzeg. Kayla otuliła się swetrem, gdy zaczęli iść brzegiem morza.
– Nie zimno ci? – zapytał z troską.
– Nie, po prostu zmarzłam w plecy, ale teraz jest mi ciepło –
powiedziała, patrząc na rozgwieżdżone niebo. – Miałeś rację.
Rzeczywiście jest tu bardzo pięknie nocą. Strasznie się cieszę, że tu
przyjechałam.
– Ja też się cieszę. – Spędził z Kaylą wspaniały dzień. Wszystko
sprawiało jej tak wielką radość. Kiedy jak dziecko zachwycała się
otoczeniem, dostrzegał w niej ślady dziewczynki, którą przed laty znał.
Pragnął, by Kayla była szczęśliwa. Martwiło go jedynie to, że sam chciał
być tym kimś, kto miał ją uszczęśliwić.
Mark nie wiedział, co się z nim dzieje. Nigdy wcześniej nie
poświęcał żadnej kobiecie tak dużo uwagi. Może w tym przypadku było
inaczej, ponieważ znał Kaylę tak dobrze. Wiedział, jakie miała
dzieciństwo i jak bardzo czuła się samotna, gdy była mała. Powiedziała
mu o tym wiele lat temu w jednej z nielicznych chwil, gdy się przed nim
nieco otworzyła.
– Widujesz się z kimś? – zapytał, zaskakując i siebie, i Kaylę.
– Chodzi ci o to, czy mam chłopaka?
– No tak. Czy jest ktoś, z kim się stale spotykasz?– A dlaczego o
to pytasz?
Mark uznał, że to dobre pytanie. Nie był jednak w stanie wyjaśnić,
dlaczego ta kwestia tak go nurtuje.
– Nie wiem. Chyba po prostu chcę lepiej poznać dorosłą Kaylę.
– Owszem, od czasu do czasu spotkam się z różnymi
mężczyznami. Ale to nic poważnego. A tyś– Ja? – powtórzył, śmiejąc
się. – Znasz mnie przecież. Nigdy nie widuję się tylko z jedną kobietą.
Na ogół spotykam się z kobietami, z którymi jestem związany
zawodowo.
Kayla zatrzymała się i spojrzała na wodę. Patrzyła jak
zaczarowana na fale rytmicznie rozbijające się o brzeg. Mark nie chciał
przeszkadzać jej w tej kontemplacji.
Nagle zapragnął ją pocałować. Gdy uświadomił sobie swą żądzę,
wpadł niemal w panikę.
W końcu Kayla zwróciła się w jego stronę.
– Chyba możemy już wracać – powiedziała. – Dzisiejszy dzień był
wyczerpujący i jestem bardzo zmęczona.
– Proponuję, byśmy jutro poszli na plażę i przeleżeli na niej cały
dzień. Co ty na to?
Uśmiechnęła się.
– Świetnie. Teraz też nie marzę o niczym innym, jak o położeniu
się do łóżka. Czuję, że zasnę w ciągu sekundy.
Im bliżej znajdowali się chatki, tym trudniej było Markowi nad
sobą zapanować. Był coraz bardziej podniecony, a Kayla przecież nie
zrobiła niczego, co uzasadniałoby ten stan.
Kiedy tylko weszli do środka, Mark rzekł:
– No to co? Do jutra.
Stanowczym krokiem ruszył do swego pokoju. Chciał jak
najszybciej znaleźć się sam, by Kayla nie zobaczyła, jak bardzo jest
podniecony.
– Marki Zatrzymał się jak porażony prądem.
– Tak...?
– Wesołych Świąt.
Zapominając o swym postanowieniu sprzed chwili, Mark wrócił
do Kayli i przytulił ją do siebie.
– Wesołych Świąt, Kayla – odpowiedział. Kayla spojrzała na
niego. Uznał, że w tej sytuacji pocałunek byłby całkiem naturalny.
Chciał, by był on przyjacielski, zupełnie niewinny, jednak kiedy ich usta
się spotkały, całkowicie się zapomniał. Przecież postanowił sobie, że nie
będzie jej dotykać, a tym bardziej całować. Tulenie Kayli sprawiło mu
niewysłowioną radość.
Spostrzegł, że rozchyliła usta, wyraźnie zachęcając go do
przedłużenia pocałunku.
Mark omal nie jęknął. Czuł, że rozpiera go żądza, którą mogła
zaspokoić jedynie ona.
Oplotła rękami jego biodra. Nie miała wątpliwości, że Mark jej
pragnie. Przywarła do niego całym ciałem.
Kiedy w końcu odsunęli się od siebie, oboje bardzo głośno
oddychali.
Mark ujął jej ręce w swe dłonie.
– Kayla, bardzo cię przepraszam. Nie wiem, dlaczego to zrobiłem.
Chcę, byś się czuła ze mną bezpiecznie. A po moim zachowaniu
mogłabyś sądzić, że myślę tylko o tym, jak wykorzystać tę sytuację.
Kayla oblała się rumieńcem.
– Nie masz mnie za co przepraszać. Wszystko rozumiem – rzekła i
poszła do siebie, zamykając za sobą drzwi.
Mark udał się do swego pokoju. Był na siebie wściekły. Minęło
zaledwie półtorej doby od jej przyjazdu, a on już starał się ją uwieść.
Ciągle czuł słodki smak jej ust. Poirytowany, poszedł do łazienki i
wziął bardzo długi lodowaty prysznic.
Kayla położyła się na łóżku. Nie potrafiła pozbyć się
głupkowatego uśmiechu. Trudno było jej uwierzyć, że Mark Stevenson
właśnie ją pocałował i że był przy tym tak bardzo podniecony. Jego
ekscytacja świadczyła o tym, iż pragnie czegoś więcej. Ona też wcale nie
chciała poprzestawać na pocałunku.
Przez niemal cały dzień wyobrażała sobie, jak wyglądałby miesiąc
miodowy tu, na Wyspach Dziewiczych. Tutejsza sceneria była niezwykle
romantyczna. Oczami wyobraźni widziała tu obok siebie Marka, ale nie
jako przyjaciela z dzieciństwa, który dotrzymywał jej przez cały dzień
towarzystwa, ale jako zakochanego w niej mężczyznę, który pragnie
znaleźć się z nią w łóżku.
Jej marzenia zaczęły się ziszczać do momentu, kiedy Mark nagle
nie przestał jej całować i nie przeprosił za to, co między nimi zaszło.
Dopiero teraz poczuła się zażenowana swą szczerą odpowiedzią.
Nie wiedziała, jak spojrzy mu w twarz następnego dnia.
Samo przebywanie w pobliżu Marka przepełniało ją uczuciem,
jakiego nigdy wcześniej nie doznała. Bliskość jego ciała wyzwoliła w
niej nieznane dotąd emocje.
Kiedy wreszcie się położyła i zgasiła światło, zaczęła sobie
wyobrażać, że obok niej leży Mark, który całuje ją i namiętnie się z nią
kocha.
Zamknęła oczy i zapadła w błogi sen.
ROZDZIAŁ TRZECI
Następnego dnia Kayla obudziła się bardzo wcześnie. Kiedy
zobaczyła, że na zewnątrz zaczyna się robić jasno, postanowiła nie
zwlekać ze wstaniem. Przez całą noc ciągle się budziła i przewracała na
łóżku. A kiedy się wreszcie zdrzemnęła, śniło się jej, że Mark namiętnie
się z nią kochał. Samo wspomnienie wywoływało w niej falę
podniecenia.
Założyła bikini i spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Strój
podkreślał jej ciało, a przede wszystkim piersi, które wreszcie nabrały
kształtów. Stwierdziła, że prezentuje się nieźle.
Była ciekawa, czy Mark podziela to zdanie.
Wczorajszy pocałunek dał jej nadzieję, że tak.
W czasie bezsennej nocy miała dużo czasu na rozmyślania.
Analizowała wydarzenia z ostatnich kilkunastu godzin. Dużo czasu
poświęciła też Markowi i uczuciom, jakimi wciąż go darzyła.
Zastanawiała się, czy urlop z Markiem nie był prezentem
gwiazdkowym od Karyn. Podejrzewała, że przyjaciółka dała jej w ten
sposób możliwość przeżycia upojnego romansu.
Karyn mówiła Kayli, że Marka nie interesują związki na odległość.
Jak wynikało z wczorajszej rozmowy, Mark uznawał jedynie
niezobowiązujące randki. Kayla gotowa była się z tym pogodzić. Im
więcej myślała o wdaniu się w romans z Markiem, tym bardziej była
podekscytowana.
Obawiała się jednak, że trudno będzie jej przekonać do tego
Marka. Pamiętała bowiem jego wczorajsze wątpliwości.
Miała nadzieję, że żarliwy pocałunek nieco zmieni jego
nastawienie. Uznała, że powinna stać się bardziej prowokacyjna i zacząć
wysyłać mu sygnały. Dałaby mu w ten sposób do zrozumienia, że
pragnie się z nim kochać.
Westchnęła. Czy tak naprawdę miała odwagę, by przeprowadzić
ten plan? Ale z drugiej strony, gdyby wróciła do Oregonu, nie podjąwszy
ż
adnej inicjatywy, byłaby wściekła, że nie znalazła w sobie odwagi, by
wprowadzić swój intrygujący plan w życie.
Kayla miała nadzieję, że Mark podnieci się, gdy zobaczy ją w
bikini. Mogła też zastosować mniej subtelny plan – podłożyć mu nogę i
upaść na niego. Uznała jednak, że to nie przyniesie pożądanego efektu.
Mark byłby z pewnością tak zajęty przepraszaniem jej za swoją
niezdarność, że nawet nie zwróciłby uwagi na to, jak bardzo go pragnie.
Związała włosy w kucyk, założyła koszulkę pasującą kolorem do
bikini i szortów, po czym udała się do salonu.
Nie zastała w nim Marka. Nie było go też słychać zza ściany.
Zastanawiała się, czy poprzedniej nocy nie spał tak samo jak ona. Jeśli
tak, to tym bardziej nie chciała go teraz obudzić. Szybko zrobiła sobie
kawę i zasiadła na jednym z leżaków na werandzie.
Z opartymi o barierkę nogami zaczęła obserwować, jak niebo
jaśnieje, a chmury na horyzoncie stają się różowe. Widok ten zachwycił
ją. Nigdy wcześniej nie była na Wschodnim Wybrzeżu i nie widziała, jak
słońce wynurza się zza horyzontu. Owszem, oglądała przepiękne
wschody słońca w Oregonie, ale ten, nad bezkresem wody, zrobił na niej
piorunujące wrażenie.
Po wypiciu kawy poszła do chatki po dolewkę. Z pokoju Marka
nadal nie dochodziły żadne odgłosy.
W milczeniu obserwowała niewielką grupę ludzi spacerujących po
plaży. Kilka odważnych osób nawet pływało. Zaczęła przyglądać się
jednej z nich. Śledziła ruchy pływaka z rosnącym zainteresowaniem.
Kiedy dotarł do brzegu i wyszedł z wody, Kayla rozpoznała w nim
Marka. Rozbawiło ją to, że chodziła na palcach, by go nie obudzić, a on
tymczasem już dawno rozpoczął swój dzień.
Mark na chwilę stanął i podniósł ręcznik z piasku, po czym
wycierając się, ruszył w stronę chatki.
Jego szorty lekko zsunęły się na biodra. Kayla westchnęła
rozmarzona. Mark był bardzo przystojnym mężczyzną. Nawet gdyby w
ogóle go nie znała, natychmiast zwróciłaby na niego uwagę. Wszystko w
nim ją podniecało – sposób, w jaki na nią patrzył, piękne oczy, mocno
zarysowana szczęka, muskularne ramiona, potężna klatka piersiowa i
opalone nogi.
Mark dostrzegł Kaylę, dopiero gdy dotarł do prowadzących na
werandę schodków. Miała nadzieję, że nie zauważył jej pożądliwego
spojrzenia. Sprawiał wrażenie nieco spiętego, dopóki Kayla się do niego
nie uśmiechnęła. Wówczas rozluźnił się i odwzajemnił jej uśmiech.
Walczyła ze sobą, by nie paść mu w ramiona. Doszła jednak do
wniosku, że nie byłoby to zbyt subtelne posunięcie.
– Cześć – rzekł, wchodząc po schodkach.
– Cześć – odpowiedziała.
– Jak ci się spało? – spytał, siadając na krześle obok niej. Podobnie
jak Kayla oparł nogi o barierkę.
No dobra, do dzieła, powiedziała sobie w duchu i rzuciła w jego
stronę uwodzicielskie spojrzenie.
– W porządku, a tobie? Mark wzruszył ramionami.
– Dobrze.
Kayla jednak wiedziała, że oboje kłamią jak z nut.
– Zrobiłam kawę – powiedziała, dopijając ostatni łyk. – Jak
chcesz, to sobie weź.
Mark poderwał się z krzesła.
– Bardzo chętnie. Przynieść ci dolewkę? – Wyciągnął rękę po jej
kubek.
Na myśl o tym, że Mark ją obsługuje, Kayla uśmiechnęła się do
siebie.
– Tak. Ale bez cukru i bez mleka.
– Podobają mi się takie kobiety – rzekł i zniknął w chatce.
Kayla chciała wiedzieć, czy i ona mu się podoba. A właściwie było
jej wszystko jedno. Oto bowiem dostała od losu wspaniałą szansę, by
spędzić z Markiem co najmniej jedną noc. Byłby jej pierwszym
kochankiem. Wcale jednak nie zamierzała mówić o tym Markowi.
Chciała udać, że jest bardzo doświadczona w łóżku, i w ten sposób
pokazać mu, że krótki romans nie będzie dla niej niczym szczególnym.
– Proszę – powiedział, podając jej kubek gorącej kawy.
– Dziękuję – wyszeptała, patrząc na niego z podziwem. – Mimo że
cały dzień siedzisz za biurkiem, zachowałeś formę...
Mark wzruszył ramionami.
– Po prostu bardzo lubię się ruszać. Poza tym sport to dla mnie
ś
wietne antidotum na stres.
Położyła dłoń na jego muskularnym ramieniu i delikatnie je
ś
cisnęła. Mark o mało nie zadławił się kawą.
– Czy coś się stało? – spytała niewinnie.
– Nie, po prostu źle przełknąłem.
Kayla przesunęła rękę na jego plecy i delikatnie zaczęła je muskać
palcami.
Spojrzał na nią ze zdziwieniem. Kayla uznała, że przesadziłaby,
gdyby zatrzepotała teraz rzęsami. Mark zerknął na rysujący się pod jej
bluzką biust i omiótł wzrokiem jej nogi. Po chwili spojrzał w drugą
stronę i głęboko westchnął.
Przez kilka minut siedzieli w milczeniu. W końcu Mark
odchrząknął.
– Słuchaj, chciałbym cię przeprosić za wczorajszy wieczór – rzekł.
– Zachowałem się bardzo niestosownie, rzucając się na ciebie jak jakiś
jaskiniowiec.
– Ależ skąd! – zaprzeczyła chrypliwym głosem. – Nie masz mnie
za co przepraszać. Ten pocałunek był wspaniały i mam nadzieję, że
kiedyś go powtórzymy.
Mark głośno przełknął ślinę.
– Ale... – zaczął oschle. – Po prostu nie chcę, byś wyrobiła sobie o
mnie złe zdanie.
– Czyli jakie?
– Takie, że chciałbym cię w jakiś sposób wykorzystać.
– Nie martw się. Bardzo dobrze czuję się w twoim towarzystwie. I
niezależnie od tego, co zrobisz, obiecuję, że nie będę się czuła
wykorzystywana.
Spojrzała na bezkresny ocean. Słońce już wzeszło. Zaczęło się
robić cieplej.
– Po śniadaniu wypożyczę wielki parasol i pójdę na plażę. Chcę
dziś naprawdę wypocząć. Trochę poczytam, może się zdrzemnę – rzekła,
prostując plecy. – A ty jakie masz plany?
– Nie mam żadnych. Czy będę mógł ci towarzyszyć?
– Oczywiście – rzekła, kryjąc radość. Przebywanie w pobliżu
Marka było pierwszym krokiem do osiągnięcia celu, jaki sobie postawiła.
– Nie wiem, jak ty, ale ja strasznie zgłodniałam.
Kayla wstała i starała się przejść nad wyciągniętymi nogami
Marka, które tarasowały jej drogę. Mark natychmiast zdjął je z barierki.
– Dzięki – rzekła cicho i weszła do chatki.
Mark miał ochotę głośno zakląć. Po co pytał, czy może spędzić z
Kaylą cały dzień, skoro ledwie panował nad sobą, gdy przebywała w
pobliżu. Trudno było mu opisać, co czuje w jej obecności. Kiedy przed
chwilą położyła mu rękę na ramieniu i plecach, natychmiast zesztywniał
z podniecenia.
Poprzednia noc była dla niego koszmarem. Przekonał się bowiem,
jak Kayla smakuje, i zobaczył, że – tak jak on – pragnie czegoś więcej...
Bez wahania wykorzystałby tę sytuację, gdyby chciał się z nią przespać.
Jednak cały czas powtarzał sobie, że Kayli nie interesują przelotne
romanse. On zaś nie uznawał stałych związków.
Mark nigdy nie oszukiwał kobiet – zawsze jasno mówił im, że nie
zamierza angażować się w związek. Takie miał zasady. Ale nie mógł
przecież powiedzieć Kayli, że interesuje go wyłącznie spędzenie z nią
kilku nocy. Na dodatek, jeśli było prawdą to, co powiedziała mu parę
miesięcy wcześniej Karyn, i Kayla rzeczywiście podkochiwała się w nim
od wielu lat, nie mógł wykorzystać jej uczuć.
Postanowił zapanować nad sobą. Uznał, że nie będzie to trudne. W
końcu miał spędzić z Kaylą jeszcze tylko kilka dni, a nie był już
nastolatkiem przeżywającym burzę hormonów.
Zaczął ustanawiać twarde reguły, do których zamierzał się
stosować.
Po pierwsze, postanowił już więcej się z nią nie całować,
niezależnie od charakteru, jaki miałby ten pocałunek. Utrudnił sobie to
zadanie poprzedniego wieczoru. Ale po prostu nie był w stanie się
powstrzymać. Czuł się tak błogo, trzymając Kaylę w ramionach. Nie
potrafił odmówić sobie przyjemności pocałowania jej.
Po drugie, nie miał zamiaru brać Kayli za rękę, czuć bijącego od
niej ciepła i wyobrażać sobie, ile przyjemności mogłyby mu dostarczyć
jej delikatne dłonie. Nie zamierzał jej w ogóle dotykać.
Chciał zachowywać się jak sympatyczny kolega, który dobrze
czuje się w jej towarzystwie, ale nic poza tym.
Po przemyśleniu swych postanowień uznał, że przestrzeganie ich
nie powinno sprawić mu żadnego kłopotu.
– Mark, czy mógłbyś mi posmarować plecy?
Nie był zachwycony tą prośbą. A przecież wymagała od niego tak
niewiele, i była zupełnie naturalna, zważywszy na to, że przed chwilą
dotarli na plażę.
Postanowił zrobić wyjątek od swych zasad. Zamierzał
rozsmarować jej olejek na plecach szybkimi, stanowczymi ruchami, nie
rozkoszując się kontaktem z jej ciałem.
Kayla podała Markowi butelkę, szybko zdjęła bluzkę i szorty, pod
którymi miała dwuczęściowy kostium, i odwróciła się do niego plecami.
Kiedy zobaczył ją w bikini, z trudem złapał oddech. Obmyślając
swój plan, nie wziął pod uwagę, że w taki sposób zareaguje na jej niemal
całkowicie odsłonięte ciało.
Mark zaklął w duchu. Po chwili spojrzał na butelkę i z powrotem
na plecy Kayli. Jej skóra sprawiała wrażenie aksamitnej. Przypuszczał, że
jest niezwykle gładka.
Zanim zdążył wylać sobie olejek na rękę, Kayla położyła się na
brzuchu i wsparła głowę na dłoniach. Obserwowała rozbijające się o
brzeg fale.
Wtedy dopiero zdał sobie sprawę, że Kayla jest prawie naga. Jej
bikini składało się z kilku kawałków materiału połączonych tasiemkami.
Co za pomysł, by w takim stroju udać się na plażę? Przecież każdy
przechodzący obok mógł ją zobaczyć.
Rozejrzał się po leżących obok innych plażowiczach. Ze
zdumieniem zauważył, że inne kobiety są ubrane w stroje równie skąpe
jak Kayla.
Widocznie taka obowiązywała teraz moda. Mimo to pragnął jak
najszybciej zawinąć Kaylę w koc, na którym leżała, by żaden mężczyzna
na plaży nie mógł jej oglądać.
Nalał odrobinę olejku na rękę i zaczął się przyglądać swej dłoni.
Nie mógł w żaden sposób wymigać się od tego zadania. Musiał to zrobić
i koniec. Rozprowadził olejek na swych dłoniach, a następnie położył je
na jej plecach.
Skóra Kayli rzeczywiście okazała się wyjątkowo gładka. Zamknął
oczy. Powtarzał sobie, że da radę spełnić jej prośbę. W końcu potrafił się
opanować. Delikatnie rozsmarowywał olejek po plecach Kayli, czując
ciepło jej ciała. Czynność ta bardzo go ekscytowała. Postanowił więc
następną porcję olejku nalać na jej skórę prosto z butelki. Rozsmarował
go po jej plecach i karku.
Czuł się wspaniale, dotykając jej aksamitnej skóry.
– Och, jak przyjemnie – wymruczała.
Mark całkowicie się z nią zgadzał. Zastanawiał się, czy teraz choć
przez chwilę będzie mógł przestać o niej myśleć.
– Czy mógłbyś mi też posmarować uda? – poprosiła.
Uznał, że zrobi to bez najmniejszego problemu. Dyskretnie
poprawił szorty, które nagle zaczęły go cisnąć w kroku, po czym wylał
kolejną porcję olejku na rękę. Zaczął od łydek i bardzo powoli przesuwał
się do góry. Poczuł przypływ namiętności.
Ręce zaczęły mu drżeć.
– Marki Odskoczył od niej jak oparzony.
– Słucham? – spytał stłumionym głosem.
– Nie mogę się nadziwić, że Karyn dobrowolnie zrezygnowała z
przyjazdu tutaj. Czy możesz to pojąć? W Nowym Jorku jest teraz pewnie
zimno, a na ulicach zalega śnieg. Doskonale by tu wypoczęła. Zupełnie
nie rozumiem tej decyzji.
Kayla odwróciła się na plecy. Miała zamknięte oczy, więc mógł jej
się spokojnie przyjrzeć. Jego wzrok przykuły ledwie przykryte piersi. Nie
pamiętał, że miała tak duży biust.
Z trudem powstrzymał się od wydania głośnego jęku. Jej ciało
było tak piękne – szczupłe, a w odpowiednich miejscach zaokrąglone.
Miał ochotę schylić się, zerwać z niej kostium i zacząć namiętnie ją
całować.
W końcu jednak się powstrzymał. Odsunął się od niej, usiadł po
turecku i jak gdyby nigdy nic, położył ręce na kolanach.
Kayla powoli otworzyła oczy i zwróciła się do niego. Poczuł
kolejną falę emocji.
– Czy nie powinnam się jeszcze trochę posmarować z przodu?
– Raczej nie – wydusił z trudem. Odchrząknął i robił wszystko, by
nie patrzeć na jej twarz. Piersi Kayli znajdowały się zaledwie kilka
centymetrów od jego kolana. Gdyby powoli wyprostował nogę...
Przestań! – skarcił się w myślach.
– Ależ tu przyjemnie – rzekła rozmarzonym głosem, ponownie
zamykając oczy. – Dlaczego się nie kładziesz?
Bo muszę przestać myśleć o tym, że najchętniej przerzuciłbym cię
przez ramię, pobiegł do chatki i położył cię na łóżku, gdzie
kochalibyśmy się do końca naszego pobytu – miał ochotę odpowiedzieć.
– Dziękuję, ale może później – wymamrotał. – Na razie chyba
pójdę popływać...
Wstał i odwrócił się do niej tyłem. Uznał, że najlepiej będzie przez
jakiś czas trzymać się z daleka od Kayli.
– Świetny pomysł! – ucieszyła się Kayla. – Pójdę z tobą.
Zerknął przez ramię i niemal z przerażeniem patrzył, jak Kayla
wstaje, poprawia stanik od bikini i idzie w jego stronę.
Mark żałował, że nie są na Alasce! Tam na pewno nie chodziłaby
tak roznegliżowana.
Przyspieszył kroku. Niemal wbiegł do oceanu, głośno przy tym
pluskając. Zwolnił dopiero, gdy znalazł się na głębokiej wodzie.
Musiał w końcu przyznać sam przed sobą, że znajduje się w
wyjątkowo trudnej sytuacji.
ROZDZIAŁ CZWARTY
Kayla stała na brzegu i obserwowała pływającego zapamiętale
Marka.
Nie mogła pojąć, co się stało. Widziała przecież, że był bardzo
podniecony, dlaczego więc tak nagle od niej uciekł?
Spojrzała na siebie. Nie chciała wejść do wody w bikini
przeznaczonym wyłącznie do kąpieli słonecznych. Gdyby skurczyło się
choć o centymetr, mogłaby zostać aresztowana za obnażanie się w
miejscu publicznym.
Zastanawiała się, co począć. Czy wejść do wody i popływać z
Markiem, czy położyć się na kocu i czekać, aż przyjdzie z powrotem?
Spojrzała na zegarek. Obliczyła, że może jeszcze przebywać na słońcu
przez około pół godziny, a potem będzie musiała się zakryć. Chciała
przecież tylko lekko się opalić, a nie ulec poparzeniu.
Skoro przebywanie blisko Marka było kluczem do wzbudzenia
jego zainteresowania, musiała robić wszystko, by znaleźć się niedaleko
niego. Postanowiła więc wejść do wody. Choć dobrze pływała, nie
wiedziała, czy uda jej się dogonić Marka, który wszedł do oceanu przed
nią. Gdyby nie udało jej się znaleźć obok niego, zamierzała popływać w
samotności.
Mark musiał kątem oka ją dostrzec, ponieważ zwolnił i poczekał.
– Ale tu przyjemnie – wysapała, gdy dopłynęła do niego. – Wcale
się nie dziwię, że przyszedłeś tu o świcie.
– Jak ci się płynęło?
– Świetnie. W Oregonie często chodzę na basen. Pozwala mi się to
odprężyć po wielu godzinach intensywnej nauki.
– Niezła jesteś...
Kayla podpłynęła jeszcze bliżej Marka.
– Ty też – rzekła z uśmiechem. – Mam nadzieję, że bawisz się
równie dobrze jak ja...
Jego twarz wyrażała wiele emocji.
– Tak... Bawię się świetnie.
Zarzuciła mu ręce na szyję i nieznacznie pochyliła się ku niemu.
– To bardzo się cieszę... – rzekła i namiętnie pocałowała go w
usta.
Ponieważ Mark zesztywniał pod wpływem jej dotyku, spodziewała
się, że za chwilę ją odepchnie. Tymczasem zdecydowanym ruchem
przyciągnął ją do siebie. Przekonała się wówczas, że mimo zimnej wody
jest nadal bardzo podniecony. Przez ułamek sekundy miała obawy, czy
nie utoną, jednak szybko zapomniała się w pocałunku.
Kiedy w końcu oderwali się od siebie, z trudem łapali oddech.
– Jak się nie opanujemy, to się potopimy – wysapał. – Lepiej
wracajmy na brzeg.
Kayla roześmiała się.
– Dokładnie o tym samym pomyślałam. Tak, wracajmy. Muszę
zejść ze słońca, bo i tak za długo się dziś opalałam.
Płynęli do brzegu w milczeniu. Kayla cały czas przeżywała ten
wspaniały pocałunek. Dzięki żarliwości, z jaką ją całował, wiedziała, że
pożąda jej tak, jak ona jego.
Kayla bardzo się z tego cieszyła. Wiedziała, że wieczorem będą się
kochać. Już nie mogła się doczekać tej chwili.
Kiedy dotarli na brzeg, nadal się do siebie nie odzywali. W
milczeniu zabrali swoje rzeczy z plaży i ruszyli do chatki.
– Nie wiem, jak ty – rzekła w końcu Kayla – ale ja się chyba
zdrzemnę. Jestem trochę zmęczona. Kiedy starałam się ciebie dogonić,
myślałam, że zamierzasz wpław dopłynąć do Portoryko.
– Przepraszam – odpowiedział. – Jak zaczynam płynąć, to wpadam
w rytm i nawet sobie nie zdaję sprawy ze swej szybkości.
Kiedy dotarli do chatki, Kayla poszła do swego pokoju, po czym
wzięła prysznic. Po wyjściu spod prysznica wtarła w ciało wybielający
skórę balsam. Wiedziała, że z purpurową skórą trudno jej będzie uwieść
Marka.
Zasnęła bez trudu. Parę godzin później obudziła się, ubrała i
poszła do salonu. Drzwi do pokoju Marka były szeroko otwarte, ale po
samym Marku nie było śladu.
Kayla nie przejęła się jego nieobecnością. Wiedziała, że prędzej
czy później wróci. Zamierzała zgotować mu serdeczne powitanie.
Przez resztę dnia Mark trzymał się z dala od chatki. Cały czas
walczył ze sobą.
A jednak nie udało mu się dotrzymać postanowień. Właściwie nie
miał wiele do gadania, bo to Kayla zaczęła go całować, ale przecież mógł
przerwać jej znacznie wcześniej, niż to zrobił. Tak trudno było mu
zapanować nad sobą, gdy znajdowała się w pobliżu. A nie mógł przecież
złapać jej i zaciągnąć do łóżka.
Gdyby parę tygodni temu jakiś kolega powiedział Markowi, że na
tym wyjeździe będzie cały czas podniecony, wyśmiałby go. Nie ukrywał,
ż
e jak każdy normalny facet lubił seks, ale nigdy wcześniej żadna kobieta
nie ekscytowała go do tego stopnia co Kayla.
Zastanawiał się, dlaczego właśnie ta kobieta tak bardzo go
pociągała.
Od czasu, gdy widział ją ostatnio, stała się niezwykle atrakcyjna.
Gdyby to była jakaś inna kobieta, przespałby się z nią bez wahania. Ale z
Kaylą nie zamierzał iść do łóżka. Musiał pogodzić się z tym, że jego
podniecenie nie minie do końca wyjazdu.
Tego wieczoru poszli razem na kolację, ale nie mieli sobie wiele
do powiedzenia. Po posiłku wrócili do chatki. Mark postanowił nie tylko
nie tknąć Kayli, ale nawet nie zbliżać się do niej na odległość metra.
Zdawała się nie zwracać uwagi na jego chłód. Mark odniósł
wrażenie, że Kayla nie obiecuje sobie niczego po pocałunku sprzed paru
godzin.
Przed pójściem spać stali przez chwilę w salonie. Kayla
wymownie spojrzała na Marka. Uśmiechnął się do niej po przyjacielsku,
ale w żaden sposób nie zachęcił jej do podjęcia inicjatywy. Kayla bez
cienia uśmiechu powiedziała mu dobranoc i poszła do swego pokoju.
Mark nieco się uspokoił, kiedy zniknęła mu z oczu. Choć dziś
jakoś sobie poradził, nie wiedział, jak przez kolejne dni przeżyje bez
zbliżania się do niej.
Cały czas powtarzał sobie, że szkoda byłoby zaprzepaścić lata
przyjaźni jedynie po to, by przeżyć krótką chwilę uniesienia. Poza tym
uważał, że Kayla była kobietą, którą nie można było się bawić.
Potrzebowała stałego partnera – mężczyzny, który pokochałby ją na całe
ż
ycie, a nie takiego faceta jak on.
Był przekonany, że kiedyś Kayla znajdzie godnego siebie
mężczyznę i będzie dla niego wspaniałą żoną.
Mark jednak nie potrafił wytłumaczyć sobie, dlaczego ta myśl
wcale go nie cieszy.
Poszedł do swego pokoju i położył się. Zasnął dość szybko. Przez
całą noc miał erotyczne sny, w których jego kochanką była Kayla.
Następnego wieczoru Kayla zrozumiała, że będzie musiała
zastosować bardziej radykalne środki, by zwabić Marka do łóżka. Przez
cały dzień obserwował ją bardzo czujnie. Gdy tylko podchodziła,
natychmiast się odsuwał. Kayla zastanawiała się, co począć.
Kiedy skończyli kolację, zaproponowała:
– Słyszę, że z klubu dobiega muzyka. Może pójdę tam na trochę.
Chcesz iść ze mną?
Długo przyglądał się jej w milczeniu, zanim odpowiedział.
– No dobrze – rzekł w końcu.
Po wejściu do ciemnego, zatłoczonego pomieszczenia dość szybko
znaleźli wolny stolik. Kelnerka przyjęła od nich zamówienie i odeszła.
– Fajnie tu – powiedziała Kayla, przysuwając się do Marka, by
lepiej słyszał, co mówi. Musnęła wargami jego ucho. – W Oregonie
jestem tak zajęta, że nie mam czasu chodzić do klubów.
Parkiet był zapełniony tańczącymi parami. Kayla nie mogła się
powstrzymać i poruszała stopą w rytm melodii.
Po drugim drinku Mark poprosił ją do tańca. Zgodziła się bez
wahania. Z radością stwierdziła, że dotychczas wszystko przebiega
zgodnie z jej planem.
Kiedy weszli na parkiet, właśnie kończył się szybki utwór. W
głośnikach zabrzmiała wolna melodia. Mark zamarł. Zanim jednak
zdążył zmienić zdanie, Kayla przytuliła się do niego. Z ociąganiem
położył ręce na jej biodrach.
– Ciągle świetnie tańczysz – szepnęła mu do ucha.
– Ty za to radzisz sobie znacznie lepiej niż na studniówce –
zauważył, wywołując jej śmiech.
– Czy wiesz, że zaproszenie mnie na tę studniówkę było
najwspanialszą rzeczą, jaką ktokolwiek kiedykolwiek dla mnie zrobił?
Dobrze wiedziałeś, że jeśli mnie nie zaprosisz, wcale nie pójdę, zostanę
w domu.
– Wcale nie wiedziałem. Po prostu bardzo lubię studniówki, a
Karyn nie pozwoliła mi pójść ze sobą.
– Ale kłamiesz! – wykrzyknęła, zaśmiewając się głośno.
– Mogę cię zapewnić, że teraz nie skłamię. Uważam, że świetnie
tańczysz i jesteś jedną z najpiękniejszych kobiet na tej sali. Czy już
mówiłem ci, że wspaniale prezentujesz się w tej sukience? Nie wiem, czy
zauważyłaś, że każdy mężczyzna, który wchodzi do klubu, obrzuca cię
pożądliwym spojrzeniem.
– Uważaj, bo zaraz do głowy uderzy mi woda sodowa. I to
znacznie szybciej niż alkohol, który wypiliśmy.
– Szkoda, że sprawy się tak mają... – rzekł.
– Jakie sprawy?
– Po prostu... sprawy.
Nie drążyła tematu, ponieważ doskonale wiedziała, co chce przez
to powiedzieć. Narastające między nimi przez cały dzień napięcie
sięgnęło zenitu.
W drodze powrotnej do chatki Kayla była tak podniecona
atmosferą, nastrojem i muzyką, że myślała jedynie o tym, by jak
najszybciej znaleźć się w łóżku z Markiem. Miała nadzieję, że on marzy
o tym samym, bo powoli zaczynało brakować jej pomysłów na to, jak go
uwieść.
Był kwadrans po północy, kiedy dotarli do chatki.
– Ale jestem zmęczony! – powiedział Mark, ostentacyjnie
ziewając. – Muszę czym prędzej iść spać. A ty?
Kayla spojrzała na niego wymownie. Nie dostrzegła, by
wykazywał najmniejsze zainteresowanie jej osobą.
– Ja chyba też się położę – rzekła po długim milczeniu.
– No dobra – powiedział. Zatrzymał się na chwilę w drzwiach
pokoju i spojrzał na nią. Najwyraźniej nie zamierzał jej nawet pocałować
na dobranoc. – To do zobaczenia... rano.
– Dobranoc, Mark – pożegnała się i skierowała do swego pokoju.
Kayla uznała, że nadeszła pora, by zastosować plan awaryjny.
Skoro nie działały na niego subtelne sygnały, które nieustannie mu
wysyłała, trzeba było zadziałać inaczej. Po jej plecach przeszedł dreszcz.
Zastanawiała się, co zrobi, jeśli Mark ją odrzuci. Czy będzie w stanie to
przeżyć? Postanowiła nie myśleć o tym dłużej, tylko jak najszybciej
zacząć działać. Skoro Mark nie zrobił pierwszego kroku, musiała go
wyręczyć. Po przejrzeniu szafy wybrała bardzo elegancką koszulę nocną.
Założyła ją na siebie i spojrzała na swe odbicie w lustrze. Nie chciała
tracić ani chwili dłużej. Zamierzała postawić wszystko na jedną kartę.
Wiedziała, że albo całkowicie się skompromituje, albo... spędzi noc z
Markiem.
ROZDZIAŁ PIĄTY
– Wejdź – usłyszała zniecierpliwiony głos Marka, kiedy zapukała
do jego drzwi. Odezwał się tak, jakby nie wiedział, kto stoi za drzwiami.
Kayla nabrała powietrza i nacisnęła klamkę. Mark wcale nie spał.
Trzymając ręce w kieszeniach dżinsów stał przy oknie i patrzył w siną
dal.
– Co chcesz? – spytał, nie odwracając się w jej stronę.
– Ciebie.
Wyjął ręce z kieszeni i powoli się odwrócił, aż wreszcie na nią
spojrzał. Zobaczył, że jest ubrana w nocną koszulę.
– Kayla, ja nie... – rzekł zdenerwowany.
– Proszę cię, nie każ mi odejść – powiedziała, nerwowo zaciskając
drżące z emocji dłonie. – Czy nie możemy udać, że poznaliśmy się parę
dni temu? Po prostu dobrze się zabawmy. Bez żadnych zobowiązań.
Skrzywił się, gdy usłyszał, że używa jego sformułowania.
– Zawsze są jakieś zobowiązania, Kayla – rzekł. – Zawsze.
– Czy to znaczy, że z każdą kobietą, z którą się przespałeś...?
– Nie mogę cię w ten sposób wykorzystać! Byłoby to nieuczciwe.
– Aha! – wykrzyknęła, zbliżając się do niego.
– Skoro jest to jedyna rzecz, która cię powstrzymuje, to nie widzę
problemu, bo... to ja chcę wykorzystać ciebie.
Zatrzymała się przed nim i rozpięła jeden z guzików koszuli
Marka. Zachęcona brakiem oporu z jego strony, zaczęła rozpinać
następne.
Zamknął oczy.
– Nie chcę zniszczyć naszej przyjaźni – wyjaśnił. – A ta jedna noc
mogłaby to zrobić...
Wsunęła ręce pod jego koszulę i zrzuciła ją na ziemię.
– Myślę, że to tylko wzmocni naszą przyjaźń – powiedziała,
całując go delikatnie w usta.
– Ufam ci i wiem, że mnie nie wykorzystasz. A pragnę cię tak
bardzo, że nie mogę już dłużej wytrzymać.
Zdawało się, że słowa Kayli przekonały go. Mark delikatnie ją
objął i przytulił do siebie. Czuła bicie jego serca i dreszcze
przeszywające jego ciało. Ona także drżała.
Położyła głowę na jego klatce piersiowej i delikatnie polizała jego
brodawkę, sprawiając, że z wrażenia podskoczył.
Miała nadzieję, że teraz on przejmie inicjatywę, ponieważ nie
miała pojęcia, co zrobić dalej. Rozebrać się? Wskoczyć do łóżka?
Ś
ciągnąć z niego ubranie i obsypać jego ciało pocałunkami?
Poczuła ulgę, gdy Mark położył dłonie na jej biodrach i zaczął je
przesuwać w dół, podciągając jednocześnie jej koszulę. Pogładził jej
nagie uda, a następnie zdjął z niej koszulę.
Kayla uznała, że to niesprawiedliwe. Ciągle miał na sobie spodnie,
podczas gdy ona była całkiem naga. Instynktownie podniosła ręce i
starała się zakryć swe ciało.
– Proszę cię, pozwól mi na siebie popatrzeć – rzekł. – Tak bardzo
cię pragnę. Chciałbym jak najdłużej napawać się twoją bliskością.
Słowa te podziałały na Kaylę jak balsam. Sprawiły, że przestała się
wstydzić i poczuła się pewniej.
Mark zaprowadził ją do łóżka, szybko się rozebrał i położył ją na
materacu. Z tylnej kieszeni spodni wyciągnął portfel i wyjął z niego
prezerwatywę. Dopiero wtedy Kayla zdała sobie sprawę, że zupełnie nie
pomyślała o zabezpieczeniu. Poczuła się, jak bezmyślna dziewica.
Mark położył się obok i zwrócił się twarzą w jej stronę. Kayla
zaczęła gładzić go po brzuchu. Powoli przesuwała rękę ku jego
nabrzmiałemu członkowi.
– Poczekaj – wysapał. – Jak mnie tam teraz dotkniesz, to
eksploduję.
Ujął jej dłoń i zaczął całować jej palce. Kayla nigdy wcześniej nie
widziała członka w stanie wzwodu. Była bardzo zdziwiona jego
rozmiarem. Cały czas powtarzała sobie jednak, że musi zachowywać się
jak kobieta doświadczona w łóżku.
Ś
wiatło rzucane przez lampkę nocną sprawiało, że jej ręce
wyglądały, jakby były pokryte cienką warstwą złota. Mark pocałował ją
w czubek nosa.
– Od chwili, kiedy przyjechałaś, z trudem nad sobą panuję.
– W jakim sensie?
– W każdym. Jestem strasznie podniecony od momentu, gdy cię
zobaczyłem te parę dni temu. Przez cały czas nie wiedziałem, co ze sobą
zrobić.
Chciała, by przestał wreszcie mówić i zaczął działać.
Pochylił się nad nią i zaczął całować jej piersi. Przez tę pieszczotę
zaczęły przeszywać ją fale emocji. Kiedy lizał jej twardą brodawkę, z
trudem łapała powietrze.
Kayla była tak podniecona, że aż trzęsła się z pożądania. W
miejscach, gdzie ją dotykał, rozpalał ją do czerwoności. Uznała, że
nadeszła pora, by i ona sprawiła mu przyjemność. Nie była jednak w
stanie myśleć, a jedynie instynktownie poddawała się jego pieszczotom.
Kiedy znalazł się nad nią, zupełnie straciła nad sobą panowanie.
Instynktownie oplotła nogi wokół jego bioder.
Gdy zdecydowanym ruchem w nią wszedł, natychmiast stężała. Jej
uniesiony, rozmarzony wyraz twarzy nagle zniknął. Nie spodziewała się,
ż
e jego penis będzie taki olbrzymi i że w tym momencie ona odczuje taki
silny ból...
Mark przerwał.
– Czy sprawiam ci ból? – spytał. Kayla pokiwała głową.
– Trochę – odpowiedziała.
– Jesteś strasznie ciasna. Przepraszam, powinienem był poczekać,
aż będziesz gotowa.
– Ależ ja naprawdę jestem gotowa. Nie przejmuj się mną, tylko
rób, co chcesz.
Zszedł z Kayli i spojrzał na nią ze zdziwieniem.
– Rób, co chcesz? – powtórzył. Kayla energicznie pokiwała głową.
– Tak, proszę cię! – wykrzyknęła histerycznie.
– Kayla?
– Co? – spytała zniecierpliwiona.
– Nie kochałaś się jeszcze z żadnym mężczyzną, prawda?
Kayla szeroko otworzyła oczy. Patrzyła na Marka ze smutkiem.
– Ja... To znaczy... To nie jest tak... – wymamrotała, po czym znów
zamknęła oczy. – Czy to aż tak widać?
Kayla zastanawiała się, jak Mark się domyślił. Poczuła, że Mark
wstaje i kiedy otworzyła oczy, ujrzała, jak nerwowo ubiera się przy
łóżku. Z przerażeniem zorientowała się, że Mark wcale nie zamierza się z
nią kochać. Na dodatek był wściekły. Kayla nie mogła zrozumieć, co
wywołało w nim tak nagłą zmianę.
Usiadła, zasłaniając swe nagie piersi kołdrą.
– Co się stało? – spytała. Mark spojrzał na nią ze złością.
– Jak to „co się stało?”?! To jeszcze ci muszę tłumaczyć? –
Chciałaś się kochać, nie mówiąc mi, że to twój pierwszy raz!
Kayla spojrzała na niego zdziwiona.
– A co, powinnam się była u ciebie zapisać na kurs
przygotowawczy?
Mark zaczął nerwowo przechadzać się po pokoju. Przeciągnął
dłonią po włosach. W końcu stanął i raptownie odwrócił się ku niej.
– Może mi wreszcie powiesz, o co w tym wszystkim chodzi, co?
Czy wyście to wszystko sobie dokładnie zaplanowały z Karyn? Jeśli tak,
to wiedz, że ta sytuacja bynajmniej mnie nie bawi.
Kayla czuła się coraz bardziej upokorzona. Chcąc zachować
resztkę godności, owinęła się kołdrą, wyśliznęła się z łóżka i wyszła, nie
odezwawszy się ani słowem.
Weszła do swego pokoju i zamknęła drzwi na klucz. Oparła się
plecami o ścianę. Była przerażona przebiegiem wydarzeń. Nie wiedziała,
co zrobić. Tak bardzo pragnęła Marka i wiedziała, że on też jej pragnie.
Widziała przecież, że jest taki chętny i na pewno nie udawał.
Jak więc mógł przerwać w momencie, gdy oboje byli tak bardzo
podnieceni?
Postanowiła nie wychodzić z pokoju do dnia wyjazdu. Wiedziała,
ż
e przez tych parę dni nie umrze z głodu. Wszystko wydawało jej się
lepsze, niż stawienie czoła Markowi. Jak mógł choć przez chwilę
pomyśleć, że to, co między nimi zaszło, było częścią ukartowanego przez
nią i Karyn planu?
Może była w łóżku tak nieudolna, że jego podniecenie minęło? Na
myśl, że to mogło być powodem nagłej zmiany jego zachowania, poczuła
się jeszcze gorzej. Jedno było pewne – wieczór, na który tak czekała,
przeistoczył się w jakiś koszmar.
W końcu poszła do łazienki wziąć prysznic. Obiecywała sobie, że
nie będzie płakać, ale po chwili poczuła, jak strumienie gorących łez
spływają jej po policzkach.
Nie miała pojęcia, ile czasu spędziła pod prysznicem. W końcu
zakręciła wodę i wytarła się. Spojrzała na swoje odbicie w lustrze.
Wyglądała strasznie z opuchniętymi oczami i zasmarkanym nosem.
Na szczęście i tak nie zamierzała pokazywać się Markowi. Chyba
ciągle widział w niej wyrośniętą, nieproporcjonalnie zbudowaną
nastolatkę, a nie dorosłą kobietę. Jej krągłości nie zrobiły na nim
ż
adnego wrażenia. Skąd w ogóle przyszło jej do głowy, że Mark pragnie
się z nią przespać, ale nie śmie jej tego zaproponować, bo jest zbyt
dobrze wychowany? To, że na plaży był podniecony, o niczym nie
ś
wiadczyło. Kayla dobrze wiedziała, że skąpo odziana kobieta jest w
stanie podniecić każdego mężczyznę.
Najpierw tak pragnął się z nią kochać, a chwilę później mu się
odechciało... Nie mogła zrozumieć tych zmian w jego zachowaniu.
Nigdy w życiu nie słyszała tak beznadziejnej wymówki – powiedział, że
nie może się z nią przespać, bo byłby jej pierwszym partnerem. A niby
dlaczego miałoby to go obchodzić?
Kayla doszła do wniosku, że jeśli doświadczenia z tego wieczoru
nie sprawią, że przestanie kochać Marka, nie będzie już dla niej żadnej
nadziei.
Wytarła włosy ręcznikiem i założyła inną | koszulę nocną. Ledwie
zdążyła usiąść na łóżku, gdy do jej drzwi zapukał Mark.
– Kayla...?
Spojrzała na drzwi, gratulując sobie, że zamknęła je na klucz. Nie
odpowiedziała.
Po dość długiej przerwie Mark ponownie się odezwał.
– Kayla, posłuchaj, musimy porozmawiać... Przewróciła oczami i
położyła się na łóżku. Nie miała zamiaru nigdy więcej odezwać się do
niego ani słowem.
– Kayla, daj spokój...
Zgasiła światło, za wszelką cenę starając się zasnąć.
– Proszę cię, nie zachowuj się tak...
Tak, czyli jak? – odpowiedziała mu w myślach. Źle? Dobrze?
– Posłuchaj, chyba nie rozegrałem tego najlepiej... Po prostu... Do
cholery jasnej, Kayla, otwórz wreszcie te drzwi! Nie możemy w ten
sposób rozmawiać!
Niewiele myśląc, Kayla wyskoczyła z łóżka, złapała kołdrę, którą
parę chwil wcześniej położyła na krześle, i gwałtownie otworzyła drzwi.
Zaskoczony Mark zupełnie się tego nie spodziewał. Rzuciła w niego
kołdrą, po czym zatrzasnęła mu drzwi przed nosem i natychmiast znowu
zamknęła je na klucz.
Weszła z powrotem do łóżka, zastanawiając się, ile musi minąć
czasu, by Mark wreszcie zrozumiał, że już nigdy nie chce mieć z nim nic
wspólnego. Pocieszała się tym, że mieszkają na dwóch krańcach
kontynentu.
Mark oparł głowę o zamknięte drzwi pokoju Kayli i głęboko
westchnął. Musiał przyznać, że nie rozegrał tej sprawy dobrze. Wiedział,
ż
e skoro Kayla nie chce go widzieć, już dziś niczego jej nie wyjaśni.
Miał jednak nadzieję, że rano wyjdzie z pokoju i będzie chciała go
wysłuchać. Chciał ją przeprosić za swoje zachowanie.
Wrócił do siebie i rzucił kołdrę na łóżko.
Co za noc... Dotychczas nie wahał się nawet przez chwilę, gdy
jakaś kobieta chciała z nim pójść do łóżka.
To jednak nie była pierwsza lepsza kobieta, ale Kayla.
Położył się wygodnie na łóżku. Na poduszce ciągle czuł jej
delikatny zapach. Wiedział, że tej nocy nie będzie mógł zasnąć. Czuł
wielką żądzę. Próbował sobie przypomnieć, kiedy ostatnio nie mógł nad
sobą zapanować tak jak teraz. Chyba było to wtedy, gdy jako nastolatek
przeżywał burzę hormonów.
Nie był w stanie zrozumieć, czemu Kayla za wszelką cenę chciała
stracić dziewictwo. Skoro przeżyła dwadzieścia pięć lat bez seksu,
dlaczego nagle postanowiła się z nim przespać?
Zastanawiał się też, dlaczego go ta sprawa tak bardzo obchodzi.
Nie widział jej od dnia wyjazdu z Oregonu i nie utrzymywali ze
sobą kontaktu. Nie znaczyło to jednak, że nie traktuje jej jak członka
rodziny. Kochał ją jak...
Stop!
Czy rzeczywiście ją kochał?
Tak, oczywiście. Przecież od dzieciństwa Kayla stanowiła część
jego rodziny. Dlatego też czuł się niezręcznie, pożądając ją od chwili,
kiedy przyjechała.
A na dodatek teraz ją skrzywdził, choć wcale tego nie chciał. Sam
nie rozumiał swego niekonsekwentnego zachowania. Czy to dziwne, że
Kayla się na niego obraziła, kiedy sam nie był w stanie wytłumaczyć
swego postępowania?
Postanowił, że nie tylko przeprosi ją za tę noc, ale spokojnie
wyjaśni jej, dlaczego nie powinni się kochać. Zamierzał jasno
powiedzieć, że nie dlatego nie chce z nią iść do łóżka, że jej nie pragnie.
Przecież nie marzył o niczym innym. Ale jednocześnie wiedział, że jeśli
ją skrzywdzi, do końca życia nie będzie w stanie spojrzeć sobie w oczy.
ROZDZIAŁ SZÓSTY
Po nieprzespanej nocy Kayla wstała z nowym postanowieniem.
Nie zamierzała dopuścić do tego, by Mark Stevenson zepsuł jej resztę
wakacji. Po prostu nie był tego wart. Rzeczywiście durzyła się w nim od
wielu lat. To jednak nie był powód, by odrzucenie przez niego zniszczyło
jej resztę urlopu.
Jeszcze wczoraj tak bardzo chciała się z nim przespać. Teraz
jednak zamierzała go zignorować i raz na zawsze o nim zapomnieć.
Ubrała się tak, jak przez wszystkie poprzednie dni. Na
dwuczęściowy kostium, który miała na sobie, założyła szorty i bluzkę.
Do torby plażowej spakowała ręcznik, krem do opalania i książkę, którą
ze sobą przywiozła.
Dokładnie obejrzała się w lustrze. Z ulgą stwierdziła, że
opuchlizna zeszła z powiek, teraz były jedynie trochę zaczerwienione,
ale zamierzała to ukryć pod okularami słonecznymi. Poza tym
zauważyła, że jej nos już nie jest czerwony i wcale się nie świeci. Kayla
poczuła, że tak wyglądając, jest gotowa wyjść ze swego pokoju i stawić
czoło całemu światu, a nie tylko Markowi Stevensonowi...
Zamiast zrobić sobie kawę w chatce, udała się do hotelowego
bufetu na szwedzkie śniadanie. Ponieważ przygotowanie się do wyjścia
zajęło jej znacznie więcej czasu niż poprzednio, dotarła na miejsce
później niż zwykle. Jak się okazało, o tej porze był tu straszny tłum.
Korzystając z typowo szwedzkiego bufetu, nałożyła sobie na talerz różne
sałatki i wędliny i zaczęła rozglądać się za wolnym miejscem.
Zauważyła, że około trzydziestoletni mężczyzna wstaje od stolika.
Myślała, że wychodzi. Po chwili jednak zorientowała się, że nieznajomy
zmierza w jej stronę.
– Przepraszam bardzo, widzę, że nie ma pani gdzie usiąść. Może
chciałaby się pani dosiąść do mojego stolika?
Ponieważ wokół nie było innych miejsc, a mężczyzna sprawiał
wrażenie bardzo sympatycznego, Kayla przyjęła jego zaproszenie.
– Z przyjemnością – rzekła. – Bardzo panu dziękuję za tę
propozycję.
Kiedy już siedzieli, mężczyzna podał Kayli rękę przez stół.
– Pani pozwoli, że się przedstawię. Nazywam się Dave Talbot.
Pochodzę z Ohio.
Kayla uścisnęła jego dłoń.
– Kayla Parker – przedstawiła się. – Jestem z Oregonu.
Choć Dave był przystojnym blondynem o zielonych oczach, nie
wzbudzał w Kayli emocji, choć poznanie go było miłą odmianą po
przeżyciach ostatnich dni.
– Jesteś tu sama? – spytał, jedząc.
– I tak, i nie – odpowiedziała. – Miałam się tu spotkać z
przyjaciółką z Nowego Jorku, ale w ostatniej chwili okazało się, że nie
dostanie urlopu. Zamiast niej przyjechał tu jej brat.
– A ile on ma lat?
Kayla uśmiechnęła się pod nosem.
– Wystarczająco dużo, by mnie irytować.
– Znam trochę takich ludzi – odpowiedział rozbawiony. – Jakie
masz plany na dziś?
– Takie, jak co dzień. Chcę iść na plażę, położyć się pod
parasolem i napawać błogą atmosferą wyspy. A czemu pytasz?
– Bo my po śniadaniu jedziemy nurkować. My, czyli ja i dwa
zaprzyjaźnione ze mną małżeństwa – Gene i Carol Henleyowie oraz Pat i
Leah Greene. Jeśli chcesz do nas dołączyć, zapraszam.
– Dziękuję, chętnie – odpowiedziała szczerze. Po tym, co
wydarzyło się między nią a Markiem, miała wielką ochotę spędzić czas
w nowym towarzystwie. – Z przyjemnością do was dołączę, ale nigdy w
ż
yciu nie nurkowałam.
– To bardzo proste, nauczysz się w parę minut. Wszyscy jesteśmy
amatorami, ale świetnie bawimy się pod wodą, a chyba o to chodzi, nie?
Kayla była mu bardzo wdzięczna za zaproszenie. Miała zamiar
powiedzieć Karyn, że mimo jej nieobecności doskonale się tu bawiła.
W czasie śniadania porozmawiali trochę o sobie. Okazało się, że
Dave wykłada psychologię na Uniwersytecie w Ohio, a jego znajomi też
pracują na różnych wydziałach tego samego uniwersytetu. Kayla po raz
kolejny stwierdziła, że świetnie czuje się z ludźmi związanymi z wyższą
uczelnią.
Kiedy tylko Dave i Kayla weszli do holu hotelu, ujrzeli Henleyów
i Greene’ów. Po przedstawieniu się cała szóstka zamówiła transport i
wyszła z hotelu.
Carol i Leah ciągle żartowały sobie, że Dave pewnie miał już dość
spędzania czasu jedynie z dwoma kochającymi się małżeńskimi parami,
więc poderwał na śniadaniu Kaylę i zaprosił ją na wspólne nurkowanie.
– Przed wyjazdem powtarzałam mu, by zaprosił kogoś na ten
urlop, ale on nawet nie chciał o tym słyszeć – rzekła Carol.
Dave spojrzał na Kaylę i dyskretnie się uśmiechnął, a ona się
zaczerwieniła. Miała nadzieję, że w ich towarzystwie będzie czuła się
lepiej niż z Markiem, o którym zresztą teraz już w ogóle nie chciała
myśleć.
Mark zachodził w głowę, co stało się z Kaylą.
Kiedy wrócił z porannego pływania i zauważył, że na stole w
salonie nie ma przygotowanej kawy, był przekonany, iż Kayla ciągle
siedzi w swym pokoju. Zrobił więc cały dzbanek i postanowił zanieść jej
kubek na znak zgody.
Kiedy nie odpowiedziała na jego pukanie, nacisnął klamkę. Drzwi
ustąpiły. Wszedł do pokoju i ze zdziwieniem odkrył, że jest pusty, że
Kayli wcale tam nie ma.
Czyżby poszła na śniadanie bez niego?
Spojrzał na zegarek. Ponieważ zasnął dopiero nad ranem, wstał
znacznie później niż zwykle. Pewnie Kayla zjadła już śniadanie, a teraz
opalała się na plaży.
Mark odniósł kubek do kuchni, a następnie wziął prysznic, ogolił
się i ubrał, po czym poszedł na śniadanie.
W jadalni było kilkoro spóźnialskich jak on. Nie zobaczył wśród
nich Kayli. Po zjedzeniu obfitego śniadania postanowił rozejrzeć się za
nią na plaży.
Nigdy dotąd nie zauważył, jak wiele osób jest na plaży. Dopiero
teraz, kiedy szukał konkretnej osoby, uderzyła go liczba plażowiczów.
Zaglądał pod każdy parasol i podchodził do każdej kobiety o kolorze
włosów Kayli.
Kilka kobiet uśmiechało się do niego, zachęcając, by się przysiadł.
Pomyślał z satysfakcją, że są jednak osoby, którym jego towarzystwo
sprawiłoby przyjemność.
Został na plaży do obiadu, po czym ponownie poszedł do
restauracji, aby rozejrzeć się za Kaylą.
Jednak jej tam nie było.
Po obiedzie postanowił wrócić do chatki. Miał nadzieję, że
zastanie ją w jej pokoju, jednak gdy wszedł do środka, natychmiast
zorientował się, że ciągle jej nie ma.
W końcu jego cierpliwość się wyczerpała. Skoro Kayla nie
zamierzała zachować się jak dorosła osoba, nie rozumiał, dlaczego
miałby ją przepraszać.
Wydarzenia poprzedniego dnia nie dawały mu spokoju.
Zastanawiał się, dlaczego właściwie przerwał tak gwałtowanie. Przecież
tak bardzo jej pragnął i nie miał co do tego wątpliwości. Poza tym Kayla
była osobą dorosłą i jasno dała mu do zrozumienia, że go pożąda.
Dlaczego więc zachował się w ten sposób?
Być może stało się tak dlatego, że żywił do niej uczucia znacznie
głębsze niż mu się wydawało. Bardzo go to zdziwiło i przestraszyło.
Pragnął jej tak bardzo nie dlatego, że szukał przelotnej przygody, ale
dlatego, że młoda dziewczyna, której parę lat wcześniej towarzyszył na
studniówce, tak niewinna i ufna, patrzyła na niego wyczekująco swymi
wielkimi oczami. Dała mu do zrozumienia, że bardzo go pragnie.
Oczywiście on też jej pragnął. Uważał jednak, że powinien ją
chronić. Wczoraj wycofał się tak gwałtownie, gdyż chciał ochronić
Kaylę przed samym sobą. Mark pragnął czegoś więcej niż przelotnego
romansu. Chciał do końca życia trzymać ją w ramionach i kochać ją...
Pragnął się nią opiekować.
Gwałtownie przerwał swe rozważania. Zdał sobie bowiem sprawę,
ż
e jego pragnienia przypominają przysięgę małżeńską.
Uznał, że dzieje się z nim coś niedobrego. Nigdy w życiu nie
wyobrażał sobie, że się ożeni. Teraz jednak zrozumiał, że pragnie dzielić
ż
ycie z Kaylą i co noc z nią spać. Oczami wyobraźni widział, jak Kayla
nosi jego dziecko, a później je wychowuje. Widział ich małą córeczkę z
chmurą włosów i uśmiechem jej matki. Widział...
Nagle zrozumiał, że nie może dłużej czekać.
Szybko wybiegł z chatki prosto na plażę i niewiele myśląc,
wskoczył do wody. Biegł przed siebie, dopóki nie stracił gruntu pod
nogami. Był gotów popłynąć bardzo daleko, byle tylko nie myśleć o tym,
co naprawdę czuje do Kayli Parker.
Kayla wróciła do ośrodka po południu. Dawno nie bawiła się tak
dobrze, jak tego dnia. Zarówno oba małżeństwa, jak i Dave byli bardzo
sympatyczni. Henleyowie i Greene’owie opowiadali anegdotki o swych
dzieciach i pracy na uczelni, Kayla zaś zabawiała ich historiami o swoich
rodzicach i szczytnych celach, o jakie walczą.
Po powrocie do ośrodka Kayla pożegnała się z oboma
małżeństwami. Dave zaś postanowił odprowadzić ją do chatki.
– Dziękuję ci za zaproszenie, Dave – powiedziała. – Nie
przypuszczałam, że nurkowanie może dostarczyć tak niezapomnianych
wrażeń. A sama nigdy bym się nie odważyła poznawać podwodnego
ś
wiata.
– Cieszę się, że tak świetnie się bawiłaś. I dziękuję ci za wspaniałe
towarzystwo – rzekł. – Bardzo dobrze się z tobą czuję. Może
moglibyśmy się spotkać jutro? Bo pojutrze wylatujesz, prawda?
– Tak. Aż nie wierzę, że tak szybko minął ten czas. Mam wrażenie,
ż
e przyleciałam tu wczoraj – szepnęła, gdy zbliżali się do chatki. – Dam
ci znać co do jutra. Przed powrotem do Oregonu mam parę spraw do
załatwienia.
– W porządku. – Dave spojrzał w stronę chatki Kayli. – A to
pewnie brat twojej przyjaciółki...
Podniosła wzrok i spostrzegła siedzącego na werandzie Marka. Z
opartymi o barierkę nogami popijał drinka i obserwował ich,
zbliżających się do chatki.
Kayla poczuła się nieswojo. Być może zareagowała tak, bo
zobaczyła Marka po raz pierwszy od chwili, gdy poprzedniego wieczoru
rzuciła w niego kołdrą. Starała się jednak o tym nie myśleć. Nie mogła
zrozumieć, dlaczego w towarzystwie jednego mężczyzny czuje się
zrelaksowana, przy innym zaś – tak napięta.
Spojrzenie, jakim od stóp do głów obrzucił ją Mark, sprawiło, że
po plecach przeszły jej ciarki.
Kiedy dotarli do schodków, Dave przywitał się z Markiem.
– Cześć. Nazywam się David. A ty pewnie jesteś bratem
przyjaciółki Kayli?
Mark kompletnie zignorował Dave’a.
– Dobrze się bawiłaś? – wycedził.
– Tak – odpowiedziała z wymuszonym uśmiechem. Rzuciła okiem
na Dave’a. – To jest właśnie Mark Stevenson, o którym ci wspomniałam.
– Po chwili milczenia spojrzała na Marka i rzekła: – Dave nauczył mnie
dziś nurkować.
Mark łyknął drinka, zanim odpowiedział.
– Gratulacje – rzucił. Dave zwrócił się do Kayli.
– Jeszcze raz dziękuję ci za wspólnie spędzony czas. Świetnie się
bawiłem. Daj mi znać, co z twoimi planami na jutro.
Kayla pokiwała głową.
– Dobrze, odezwę się.
Kiedy Dave się oddalił, Kayla spojrzała na Marka.
– Czy musiałeś być taki nieuprzejmy?
– Tak – odpowiedział krótko. – Napijesz się ze mną?
Kayla zerknęła na ciemny, bursztynowy napój w szklance Marka.
– A co pijesz?
– Burbona z wodą.
– Nie wiedziałam, że lubisz burbona. Mark uniósł szklankę jak do
toastu i wypił resztkę alkoholu.
– To teraz już wiesz – rzekł oschle i wstał. Otworzył Kayli drzwi i
wszedł za nią do chatki. Udał się do kuchni, w której na stole stała do
połowy opróżniona butelka.
Kayla zastanawiała się, ile Mark wypił przed jej przyjściem, ale
nie zamierzała go o to pytać. Stanowczym krokiem poszła do swego
pokoju i zamknęła za sobą drzwi.
Mark był w stanie ją rozdrażnić bardziej niż ktokolwiek inny.
Potrafił być tak irytujący, że... Dopiero teraz przypomniała sobie, jak w
dzieciństwie doprowadzał Karyn do szału.
Kayla rozebrała się i ciągle rozdrażniona nieuprzejmością Marka
poszła pod prysznic. Nie było niczego, co usprawiedliwiałoby jego
niemiłe zachowanie w stosunku do Dave’a. Przecież poprzedniego
wieczoru Mark jasno dał Kayli do zrozumienia, że jej nie pragnie. Nie
mogła więc zrozumieć, dlaczego obchodzi go to, z kim się spotyka i co z
tym mężczyzną robi.
Kiedy się trochę uspokoiła, spłukała z siebie mydło, wyszła spod
prysznica i sięgnęła po ręcznik. Wydała okrzyk zdziwienia, gdy
zobaczyła, że Mark stoi w drzwiach z kolejnym drinkiem i się jej
przygląda.
– Wynoś się stąd! – krzyknęła, gwałtownie zakrywając nagie ciało
ręcznikiem. – Co ty sobie wyobrażasz?
– Przecież już cię widziałem nago – zauważył.
– Nie rozumiem więc, dlaczego teraz jesteś taka oburzona.
Popił drinka.
– Dużo dziś myślałem – odezwał się po chwili.
Kayla odwróciła się plecami do Marka i pobieżnie wytarła.
Opatuliła się w ręcznik, przecisnęła obok niego i weszła do swego
pokoju. Założyła na siebie stanik, figi, koszulkę bez rękawów i krótkie
szorty.
Kiedy się odwróciła, spostrzegła, że Mark nadal stoi w drzwiach
do łazienki, z tą tylko różnicą, że odwrócił się o sto osiemdziesiąt stopni.
Pilnie śledził każdy jej ruch.
Dopił drinka w milczeniu.
Kayla spojrzała na niego zmrużonymi oczami.
– Jak długo pijesz?
– Teoretycznie od dnia, gdy skończyłem dwadzieścia jeden lat. Ale
wcześniej udało mi się parę razy zamoczyć usta w alkoholu.
– Bardzo jesteś dowcipny – rzekła ironicznie.
– Chodziło mi o dzisiejszy dzień.
– Nie wiem, nie pamiętam.
Wyszła ze swego pokoju i wkroczyła do salonu. Mark podobno
chciał z nią porozmawiać. Ona też miała mu parę rzeczy do powiedzenia.
Mark podążył za nią. Usiadła i wskazała mu stojący naprzeciwko
siebie fotel.
– Jeśli masz mi coś do powiedzenia, to słucham – rzekła sucho.
– Czyli chcesz wiedzieć, o czym dziś rozmyślałem...
– Jestem pewna, że i tak mi to powiesz, niezależnie od tego, czy
będę chciała cię wysłuchać, czy nie. Mów.
Mark przytaknął.
– Od dziecka byłaś bardzo inteligentna. A do tego spostrzegawcza.
Zawsze to w tobie ceniłem. Jak widać, pod pewnymi względami ludzie
się nie zmieniają.
– I to o tym tak intensywnie rozmyślałeś od rana?
– Dlaczego zniknęłaś na cały dzień, nie mówiąc mi, dokąd idziesz?
Kayla skrzywiła się.
– Uznałam, że nie muszę cię o wszystkim informować.
– Mam wrażenie, że to nie jest prawdziwy powód. Nie wierzę, byś
o tym nie pomyślała. Co więcej, jestem przekonany, że bardzo dokładnie
to przemyślałaś, więc, proszę, odpowiedz mi szczerze.
Kayla przyjrzała mu się uważnie.
– Dobrze. Rzeczywiście zrobiłam to celowo, bo nie chciałam już
cię więcej widzieć. Czy to wystarczająco szczera odpowiedź?
– A to z powodu tego, co wydarzyło się wieczorem, tak? – upewnił
się.
– Jeśli już musisz wszystko wiedzieć, to z powodu tego, jak
zachowałeś się w stosunku do mnie wczoraj. Słyszałam dużo o
kobietach, które prowokują facetów, choć wcale nie zamierzają się z
nimi przespać, ale przyznam, że wczoraj ze zdziwieniem odkryłam, iż
istnieją też tacy mężczyźni.
– Czy taka jest twoja interpretacja wczorajszego wieczoru?
– A jaka ma być? Przecież tak właśnie było. W jednej chwili byłeś
rozpalony i chciałeś się ze mną kochać, a w następnej wstałeś i się
ubrałeś. Nie wiem, jak inaczej można byłoby to zinterpretować.
– Ja zupełnie inaczej pamiętam wczorajszą noc. Odkryłem, że leżę
w łóżku z dziewicą.
Spojrzała na niego zirytowana.
– Nie martw się, dziewictwo to nie choroba weneryczna.
Mark przez dłuższą chwilę nic nie mówił, tylko patrzył na nią z
zatroskaną miną.
– Mogłaś mi powiedzieć... – rzekł w końcu.
– A co by to zmieniło? – spytała. Mark zignorował jej pytanie.
– Dowiedziałem się, że w wieku dwudziestu pięciu lat nigdy nie
byłaś z mężczyzną...
– Doskonale rozumujesz – rzekła ironicznie.
– A poza tym uświadomiłem sobie, że cieszę się, iż czekałaś na
mężczyznę, który na ciebie zasługuje. I tak właśnie powinno być. Sęk w
tym, że nie ja jestem tym mężczyzną.
Patrzyła na niego z niedowierzaniem.
– Czy chcesz mi powiedzieć, że przerwałeś, bo uznałeś, że
kierujesz się zbyt mało szlachetnymi pobudkami?
– Posłuchaj, Kayla – rzekł zniecierpliwiony.
– Znamy się od tylu lat. Bardzo cenię naszą przyjaźń. Nie
chciałbym robić niczego, co mogłoby jej zaszkodzić, bo jest ona dla mnie
czymś niezwykle ważnym. Ty jesteś dla mnie niezwykle ważna.
– Aha, rozumiem. Czyli jestem dla ciebie zbyt ważna, byś mógł się
ze mną przespać?
– Właśnie. Posłuchaj, Kayla. Robię ci wielką przysługę. Jak wiesz,
w kwestii postępowania z kobietami trudno uznać mnie za wzór godny
naśladowania. Po prostu nie chcę cię skrzywdzić.
– A zatem postanowiłeś mnie ochronić przede mną samą?
– Można to tak ująć – rzekł zniecierpliwiony.
– Uważam, że ktoś musi cię chronić.
– I ty mianowałeś się na obrońcę moich interesów, tak?
– Ktoś powinien nim być. To, co dziś zrobiłaś, było lekkomyślne.
Kayla podniosła brwi.
– W jakim sensie?
– Pojechałaś nie wiadomo dokąd z jakimś obcym facetem. Nie
widziałaś o nim nic. Przecież mógł cię zgwałcić!
– Pod wodą? To by dopiero było osiągnięcie!
– wycedziła. Czuła, jak ogarnia ją wściekłość. – Za dużo wypiłeś.
Nagle wstała i wyszła przed domek. Nie była w stanie dłużej
wysłuchiwać tych bzdur. Ale przynajmniej zgadzała się z Markiem w
jednej kwestii – rzeczywiście nie był mężczyzną, który by na nią
zasługiwał.
Kayla zaczęła iść po plaży. Fale delikatnie obmywały jej stopy.
O co mu tak naprawdę chodziło? Przecież Karyn mówiła, że jej
brat nie uznaje stałych związków. Ten tydzień powinien zatem być dla
niego wymarzony. Przez parę dni nacieszyliby się sobą, a później każde
wróciłoby do swego życia.
Wierzyła mu, gdy mówił, że traktuje ją jak przyjaciółkę. Nie
widziała jednak niczego złego w tym, by się ze sobą parę razy przespali.
O zachodzie słońca wróciła do chatki. Znowu zastała Marka na
werandzie.
– Informuję cię, że idę na kolację. śebyś potem znowu nie miał do
mnie pretensji – rzuciła, przechodząc obok niego.
Przebrała się i wyszła z pokoju. W salonie zastała Marka, który też
zdążył się przebrać.
– Mogę ci towarzyszyć? – spytał cicho.
– Proszę bardzo, ale pod warunkiem, że nie będziemy znowu
wałkować mojego nieudanego życia osobistego.
Zjedli kolację w ciszy. Mark nie wiedział, co powiedzieć, by
znowu jej nie zranić ani nie zdenerwować. Cały czas chciał, by spojrzała
na niego inaczej niż dotychczas. Nie wiedział tylko, jak ją do tego
skłonić.
Rozumiał, że jest jej przykro. On także nie był zadowolony z
przebiegu wczorajszego wieczoru. Poza tym po raz pierwszy w życiu
przerwał stosunek w jego trakcie. Nie zamierzał nigdy więcej powtórzyć
tego doświadczenia.
Nie wyobrażał sobie, by mógł tak się poświęcić dla jakiejkolwiek
innej kobiety. Ale naprawdę nie chciał skrzywdzić Kayli. Pragnął, by
wróciła do Oregonu dokładnie w takim stanie, w jakim tu przyjechała.
Miał nadzieję, że Karyn udzieli mu szczegółowych wyjaśnień na
temat kulis tego wyjazdu. Chciał jednak odbyć z nią tę rozmowę
osobiście, a nie przez telefon.
Wrócili do chatki w milczeniu. Kiedy stało się jasne, że Kayla nie
zamierza się do niego odezwać, Mark przemówił.
– Zamierzasz spotkać się z tym facetem jutro? – zapytał, gdy
przekraczała próg swego pokoju.
Odwróciła się i spojrzała na niego.
– Może. A coś– Nic, tylko, proszę cię, uważaj na siebie.
– Zawsze na siebie uważam, Mark. Jesteś jedynym mężczyzną, z
którym posunęłam się tak daleko. Jak widać, niewiele mi z tego przyszło.
Gdy usłyszał jej spokojną odpowiedź, coś w nim pękło. Dlaczego
miałby ją chronić, skoro tyle razy dała mu do zrozumienia, że tak bardzo
pragnie się z nim kochać?
Niewiele myśląc, podszedł do niej i ujął jej dłonie w swoje ręce.
– W porządku, Kayla. Rozumiem, co chcesz mi powiedzieć.
Dojrzałaś do tego, by doświadczyć wszystkiego, co życie ma do
zaoferowania. Już nie będę się więcej sprzeciwiał – powiedział,
gwałtownie przyciągając ją do siebie. – Będę mężczyzną, który pokaże ci
to, czego tak bardzo pragniesz doświadczyć!
ROZDZIAŁ SIÓDMY
Kayla patrzyła na Marka, jakby przemówił do niej w jakimś
obcym, zupełnie niezrozumiałym języku.
Pragnął jej tak bardzo, że nie mógł już dłużej wytrzymać. Sposób,
w jaki go od wczoraj traktowała, sprawił, że postanowił już dłużej nie
trzymać się od niej z daleka. Dlaczego miał przejmować się tym, że
wykorzysta Kaylę, skoro ona najwyraźniej nie widziała w tym problemu?
– Mark? – odezwała się cicho. – Mówisz poważnie?
– W tych kwestiach nigdy nie żartuję. Pragnę cię. Skoro ty
pragniesz mnie, to nie wiem, dlaczego mielibyśmy postąpić wbrew sobie.
Nie wierzyła własnym uszom. Rozpalony wzrok Marka sprawił, że
przeszył ją dreszcz. Rzeczywiście bardzo jej pragnął.
Zarzuciła mu ramiona na szyję i zaczęła go namiętnie całować.
Działała chyba zbyt szybko, ponieważ w pewnym momencie Mark
odsunął się od niej trochę i położył dłoń na jej ustach.
– Nie spieszmy się tak, dobrze? Skoro teraz wiem, że te doznania
będą dla ciebie czymś zupełnie nowym, chcę postępować powoli.
– Po minionej nocy to już nie jest dla mnie taka nowość. Od
wczoraj chodzę po ścianach, starając się nad sobą zapanować.
Uśmiechnął się szeroko.
– To dobrze. Bo w takim razie wiesz, jak ja się czuję.
Wziął Kaylę na ręce i zaniósł do łóżka. Postępowali podobnie jak
poprzedniego dnia, aż Kayla ponownie znalazła się pod nim. Mark
zaczął intensywnie lizać jej brodawkę. Był bardzo podniecony i
całkowicie skupiony na tym, co robi. Kayla nigdy wcześniej nie czuła do
niego takiej miłości, jak właśnie w tej chwili.
Na chwilę podniósł głowę i spojrzał na nią.
– No to co? – spytał roznamiętnionym głosem. – Na czym wczoraj
skończyliśmy?
Kayla zachichotała.
– Chyba byliśmy... O, tu... – powiedziała wzdychając, gdy powoli
w nią wszedł. – O, tak, tak... Tam...
Wrażenia, jakich doznawała, były tak silne, że nie potrafiła
trzeźwo myśleć.
Choć Kayla starała się go pospieszyć, Mark wchodził w nią bardzo
powoli. Dopiero po dłuższej chwili znalazł się w niej całkowicie i zaczął
się poruszać.
– Mam nadzieję, że nie sprawiłem ci bólu – szepnął.
Rozmarzona, potrząsnęła głową, uśmiechając się do niego
promiennie.
– Zupełnie nie – wyszeptała.
Mark zaczął ją namiętnie całować, a jednocześnie przyspieszył
rytm, w jakim się w niej poruszał.
Kayla oplotła go nogami, czując, że za chwilę eksploduje. Chciała
nad sobą zapanować, ale było za późno – odpowiedziała na
obezwładniającą ją rozkosz głośnym krzykiem.
Jej reakcja spowodowała, że i on zaczął szczytować. Przyspieszył
tempo, w jakim się w niej poruszał, aż w końcu wyczerpany opadł obok
niej.
Kayla przez długą chwilę leżała nieruchomo. Uśmiechała się sama
do siebie. Była szczęśliwa, że po tych wszystkich podchodach Mark w
końcu zgodził się z nią kochać. Ten akt przerósł jej najśmielsze
oczekiwania.
W końcu odwrócił głowę w jej stronę.
Spojrzała na niego czule.
Mark zaczął się uśmiechać.
– No i jak się czujesz? – zapytał.
– Wspaniale – odpowiedziała. – Dziękuję ci, Mark.
– Cała przyjemność po mojej stronie. Zwróciła się ku niemu i
położyła rękę na jego klatce piersiowej.
– Serce bije ci jak młot – zauważyła.
– To chyba całkiem uzasadnione... – wyszeptał z uśmiechem.
– Czy żałujesz, że się ze mną przespałeś?
– Skłamałbym mówiąc, że tak. W końcu jesteś dorosła i masz
prawo sama o sobie decydować. Ale ciągle uważam, że zasługujesz na
coś więcej niż przygodny romans.
– Bo ja wiem... – rzekła, wodząc palcem po jego nosie. – Chyba
dałeś mi dokładnie to, na co zasłużyłam.
Mark wziął jej dłoń w rękę i czule ją pocałował.
– Dostałem od ciebie wielki dar – rzekł. – Nigdy tego nie
zapomnę.
Kayla wstała z łóżka i poszła do łazienki.
– No i widzisz – wyszeptała do swego odbicia. – A jednak
marzenia się spełniają...
Weszła do kabiny prysznicowej i odkręciła wodę. Była niezwykle
zrelaksowana. Oparła się rękami o ścianę i zamknęła oczy.
Podskoczyła, gdy na plecach poczuła dłoń Marka.
– Nie chciałem cię przestraszyć. Byłem pewien, że słyszałaś, jak
wchodzę – rzekł Mark, biorąc do ręki mydło. Zaczął delikatnie masować
jej plecy.
– Czy jesteś obolała? – spytał troskliwie.
– Trochę...
– To będę bardzo delikatny.
Odwróciła się przodem do niego i natychmiast spostrzegła, że
znowu jest podniecony.
– Nie sądziłam, że mężczyzna może... tak szybko się
zregenerować.
Mark delikatnie ją pocałował.
– Sam jestem tym zdziwiony – wyszeptał.
– Wystarczy, że o tobie pomyślę, i widzisz, co się dzieje...
Nachylił się do jej piersi. Zaczął muskać ją palcami i delikatnie
ssać.
Kayla całkowicie mu się poddała. Po chwili nieco ją uniósł i oparł
się plecami o ścianę kabiny prysznicowej. Kayla oplotła go nogami.
– Wygodnie ci? – spytał roznamiętniony.
– A teraz... czy ci dobrze?
Czuła, jak ją dotyka dłonią w najintymniejsze miejsce.
Uśmiechnęła się w uniesieniu i zarzuciła mu ramiona na szyję.
– Czy mi dobrze? Och... bardzo... och... jak bardzo! – jęknęła.
– A teraz chcę, żeby ci było jeszcze lepiej – szepnął i zaczął
delikatnie opuszczać ją tak, że jego twardy członek ponownie się w niej
znalazł, po czym gwałtownie przyciągnął ją do siebie i zaczął rytmicznie
się w niej poruszać.
Pragnęła, by wszedł w nią głębiej niż poprzednio, a on po chwili
rzeczywiście to zrobił, bo nagle poczuła, że coś w niej pękło i właśnie
eksploduje na drobne kawałki. To już nie był ból. To była czysta
rozkosz. Czuła, jak gorąco pulsuje jej całe wnętrze. Mark wydał z siebie
głośny jęk rozkoszy, gwałtownie przyciągnął ją jeszcze bliżej i wszedł w
nią tak głęboko, że miała wrażenie, że już nigdy nie oderwą się od siebie.
Kayla uznała, że w ten cudowny, rozkoszny sposób wreszcie
straciła dziewictwo dzięki Markowi. Poczuła się bardzo szczęśliwa.
Po jakimś czasie wrócili do łóżka. Kayla zasnęła, opierając głowę
na jego ramieniu.
Mark obudził się w nocy, gdy tylko poczuł, że Kayli nie ma przy
nim. Jak się okazało, odwróciła się na drugi bok. Świadomość, że nawet
we śnie musiał czuć ją blisko przy sobie, sprawiła, że nagle całkowicie
się rozbudził.
Po cichu wyszedł z jej łóżka i poszedł do swego pokoju. Przez
resztę nocy nawet na chwilę nie zmrużył oka.
Działo się z nim coś, co wcale mu się nie podobało. Coś, co
zagrażało jego dotychczasowemu trybowi życia.
Wcale nie chciał się rozstawać z Kaylą za dwa dni. Uświadomił
sobie, że w ogóle nie chce się z nią rozstawać.
Kiedy podjął decyzję o pójściu z nią do łóżka, wiedział, że to może
wiele zmienić. Obawiał się, że po tej nocy będą skrępowani swoim
towarzystwem. Wcale jednak tak się nie stało. Rozumieli się do tego
stopnia, że Mark z wyprzedzeniem wiedział, jak dogodzić Kayli i czego
pragnie.
Nagle wróciły do niego wspomnienia z dzieciństwa, z czasów, gdy
byli nastolatkami, i sprzed paru godzin, kiedy spędzili ze sobą tak
niezapomniane chwile. Musiał się sam przed sobą przyznać do
najgorszych obaw.
Był zakochany w Kayli, choć tak bardzo się przed tym bronił.
Przez lata nauczył się tłumić w zarodku wszelkie głębsze uczucia
do kobiet. Nade wszystko cenił swą niezależność. Tymczasem miłość
sprawiała, że nagle stawał się kruchy. Ale było już za późno. Wiedział,
ż
e kocha Kaylę Parker. Kochał ją od lat, ale dopiero teraz, po wspólnie
spędzonej nocy, uświadomił sobie to, do czego od tak dawna nie chciał
się przyznać.
Nie wiedział, co począć. W przekonywający sposób wytłumaczył
jej, że nie zamierza się wiązać. Szkoda tylko, że sobie nie potrafił tego
wytłumaczyć.
Mieszkał przecież w Waszyngtonie, ona zaś po drugiej stronie
kontynentu – w Oregonie. Studiowała i godzinami się uczyła. Jak
udałoby im się w takich okolicznościach utrzymać związek na odległość?
Nie miał pojęcia.
Wiedział natomiast, że do końca życia będzie bardzo cierpiał, jeśli
nie uda mu się być z Kaylą.
ROZDZIAŁ ÓSMY
Gdy Kayla obudziła się następnego ranka, była sama.
Nie wiedziała, dlaczego tak bardzo ją to dziwi. Przecież nie łączyła
jej z Markiem wielka miłość. Trudno nawet było nazwać to, co między
nimi zaszło, romansem, skoro za dwa dni mieli się rozstać i wrócić do
swych domów.
A zatem wreszcie przekonała się, na czym polega uprawianie
seksu z Markiem. Zaczęła analizować minioną noc. Mark postępował
bardzo delikatnie, starając się nie sprawić jej bólu.
Wiedziała, że długo będzie wspominać tę noc. Nie była pewna, czy
kiedykolwiek zechce pójść do łóżka z innym mężczyzną.
Może Mark miał jednak rację, radząc, by poczekała na mężczyznę,
który naprawdę na nią zasłużył? Kayla zaczęła się zastanawiać, czy
mimo wszystko nie jest nim właśnie Mark...
Tak czy inaczej nie zamierzała spędzić ostatniego dnia w St Croix
w swoim pokoju. Relaksujący prysznic pozwolił jej nabrać dystansu do
całej sytuacji. Postanowiła być dla Marka miła, ale zachowywać się tak,
jak gdyby nic się nie stało.
W końcu była dorosła i potrafiła stawić czoło tej sytuacji.
Kayla ubrała się i weszła do salonu, gdzie spodziewała się zastać
Marka i powitać go miłym uśmiechem.
Pokój był jednak pusty.
Nie zdziwiło to jej, ponieważ Mark każdego ranka chodził pływać.
Ucieszyła się, że będzie mogła go powitać nie tylko uśmiechem, ale i
kubkiem gorącej kawy.
Po zrobieniu kawy wyszła na werandę i usiadła na fotelu.
Wiedziała, że będzie tęsknić za tym pięknym widokiem. Wcale nie
chciała wracać do zimnego Oregonu.
Przyjrzała się swym nogom, które jak zwykle oparła o barierki.
Były opalone, podobnie jak jej ramiona. Westchnęła z zadowoleniem.
Zamierzała wrócić do domu i kontynuować dotychczasowe życie.
Niezależnie od tego, co miało się wydarzyć, nie żałowała spędzonej z
Markiem nocy.
Wypiła kawę i wstała po dolewkę, kiedy jej uwagę zwrócił ubrany
w koszulkę i podciągnięte do łydek spodnie mężczyzna spacerujący
brzegiem oceanu. Szedł wolnym krokiem i patrzył w ziemię. Kayla
przypuszczała, że właśnie przyjechał na wyspę i wybrał się na pierwszy
spacer w poszukiwaniu muszelek.
Jednak było w nim coś znajomego. Po chwili ze zdziwieniem
rozpoznała w mężczyźnie Marka. A zatem wcale nie poszedł pływać.
Postanowiła na niego poczekać, mając nadzieję, że będzie potrafiła
powitać go z uśmiechem na twarzy.
Mina jej zrzedła, gdy Mark znalazł się na tyle blisko, że mogła mu
się lepiej przyjrzeć. Okazało się bowiem, że ma na sobie ubranie z
poprzedniego dnia, a nie strój plażowy.
Spostrzegł ją dopiero, gdy wszedł na schodki. Kiedy ją dojrzał, na
jego twarzy pojawił się radosny uśmiech. Kayla czuła, jak przechodzi
przez nią fala pożądania.
– Cześć – przywitał się. – Jak ci się spało?
– Dobrze – odpowiedziała, patrząc na jego zmęczoną z
niewyspania twarz. – Ty za to chyba w ogóle nie zmrużyłeś oka. Czy coś
się stało?
Mark objął ją po przyjacielsku.
– Nie będę prowadził z tobą żadnych poważnych rozmów, dopóki
nie napiję się kawy – rzekł, przeciągając dłonią po swej pokrytej
jednodniowym zarostem szczęce. – Przydałoby się też ogolić...
Kiedy znaleźli się w chatce, Kayla podeszła do ekspresu do kawy.
– Jak chcesz wziąć prysznic, to idź. Przyniosę ci kawę do łazienki.
Pokiwał głową i poszedł do swego pokoju, rozpinając koszulę.
Kayla czuła, że coś jest nie w porządku. Miała nadzieję, że Mark
nie żałuje tego, co się między nimi wydarzyło. Bardzo nie chciała, by tak
było.
Gdy wniosła kawę do pokoju Marka, usłyszała dobiegający z
łazienki szum wody. Odstawiła kubek na szafkę i szybko się rozebrała,
po czym ruszyła pod prysznic.
– Uznałam, że skoro jesteś taki zmęczony, potrzebujesz pomocy
pod prysznicem. Zgłaszam się na ochotnika.
Patrzyli sobie głęboko w oczy, gdy Kayla mydliła jego klatkę
piersiową, ramiona i dłonie. Wzrok Marka odurzał ją.
Powoli posuwała się w dół jego ciała, mydląc jego nogi i stopy, po
czym zaczęła przesuwać się wyżej, aż dotarła do jego znowu
nabrzmiałego członka. Delikatnie ujęła go w dłoń. Nie mogła się
nadziwić, że jakakolwiek część ciała mogła jednocześnie być tak twarda,
i tak delikatna w dotyku.
Mark jęknął z rozkoszy. Ponownie spojrzała mu głęboko w oczy,
dając do zrozumienia, że jest tak samo podniecona jak on.
Delikatnie podniósł ją, ona zaś oplotła jego biodra nogami.
Leciutko ugryzła go w ucho, co sprawiało, że zaczął trząść się z
podniecenia i wprawnym ruchem wśliznął się w nią.
Kayla zaczęła szybko unosić się i obsuwać, sprawiając, że oboje
zaczęli szczytować. Kayla nigdy wcześniej nie myślała, że pod
prysznicem można spędzić tak podniecające chwile.
Kiedy emocje już opadły, Mark postawił ją z powrotem na
posadzce.
Kayla sięgnęła po dwa ręczniki – jeden dla siebie, a drugi dla
Marka. Patrzył z zachwytem, jak się wyciera. Już dawno nie widział tak
pięknego ciała.
Kiedy zaczęła owijać się ręcznikiem, Mark odezwał się.
– Proszę cię, jeszcze się nie ubieraj. Nie mogę się na ciebie
napatrzeć. Im częściej się z tobą kocham, tym bardziej cię pożądam.
Działasz na mnie jak narkotyk.
– Ty na mnie też – rzekła Kayla, delikatnie całując go w usta.
Niewiele myśląc, Mark podniósł ją i zaniósł do swego łóżka.
Jeszcze długo nie mogli z niego wyjść, przez co w końcu spóźnili
się na śniadanie.
Kiedy weszli do jadalni, Kayla ujrzała Dave’a pijącego kawę przy
stoliku, przy którym jadła z nim śniadanie poprzedniego dnia. Czyżby
minęła zaledwie doba od chwili, kiedy za wszelką cenę chciała znaleźć
się jak najdalej od Marka?
– Zobaczymy się przy bufecie – rzekła do Marka i ruszyła w stronę
Dave’a. Gdy ją zobaczył, zerwał się na równe nogi.
– Nie wstawaj – poprosiła. – Chciałam ci tylko powiedzieć, że nie
będę się mogła z tobą dziś zobaczyć. Mam nadzieję, że nie czekałeś na
mnie. Dave usiadł.
– To nieważne. Ale żałuję. Miałem nadzieję spędzić z tobą więcej
czasu.
– No tak, tylko... – zawiesiła głos, dobierając słowa.
– Pogodziłaś się z bratem przyjaciółki. Wiem.
– Jak to? – spytała zdziwiona.
– Malinki na twojej szyi mówią same za siebie. To o co chodziło
wczoraj? Wykorzystałaś mnie, by wywołać w nim zazdrość?
– Nie. Po prostu nie chciałam przebywać w pobliżu Marka.
– To w takim razie miło mi, że postanowiłaś spędzić ten czas
właśnie ze mną – rzekł i spojrzał za Kaylę. – Gdyby jego wzrok mógł
zabijać, to chyba już bym nie żył...
Nie musiała się odwracać, by wiedzieć, że Mark nie jest
zachwycony ich rozmową.
– Miło było cię poznać – powiedziała, podając Dave’owi rękę.
– Mnie też było miło – odpowiedział. Kayla wolno podeszła do
stojącego przy bufecie Marka.
– Czego chciał? – spytał wrogo.
Kayla wzięła talerz i zaczęła nakładać sobie jedzenie.
– A co? Czyżbyś był zazdrosny? – odpowiedziała pytaniem, nie
patrząc na niego.
– Oczywiście, że jestem zazdrosny. Nie wolno mi?
Spojrzała na niego i zatrzepotała rzęsami.
– Mój ty bohaterze... Widzę, że jesteś gotów się o mnie bić.
– Bawi cię to znacznie bardziej, niż powinno – wymamrotał.
Kayla dostrzegła stolik pod oknem.
– Nie masz się o co martwić. Wiesz przecież, że jestem cała twoja.
Nawet pozostawiłeś po sobie ślady...
– Jak to? – spytał zaniepokojony. – Posiniaczyłem cię?
– Nie – odpowiedziała, wskazując swą szyję.
– Mam podobno malinki. Dave zauważył.
Mark zaczerwienił się.
– Przepraszam. Zamierzałem się ogolić, ale potem skupiłem się na
innych rzeczach... – Spojrzał na stolik, przy którym jeszcze przed chwilą
siedział Dave. – Sam zauważył?
– Wyglądasz na bardzo zadowolonego z siebie – zaśmiała się. –
Teraz jeszcze powinieneś zacząć się uderzać w klatkę piersiową i
wydawać okrzyki jak Tarzan.
Uśmiechnął się pod nosem.
– To wszystko jest dla mnie bardzo nowe. Kayla nagle
spoważniała.
– Nie masz co udawać, Mark. Przecież wiem, że sypiałeś z innymi
kobietami.
Prowadząc tę rozmowę, cały czas jedli. Teraz jednak Mark odłożył
widelec na bok i odsunął talerz.
– Niczego nie udaję. Nigdy wcześniej nie czułem się tak, jak teraz.
Nigdy też nie brałem udziału w takim maratonie seksu. Wykończę się,
jeśli nie zwolnimy tempa.
– Oj, biedaku. Ale nie przejmuj się, będziesz miał masę czasu, by
zregenerować siły, jak wrócisz do domu.
Mark spojrzał na nią poważnie.
– No właśnie, o tym chciałem z tobą porozmawiać, tylko uznałem,
ż
e z pełnym żołądkiem będzie nam łatwiej.
Kayla odchyliła się na oparcie krzesła.
– Nie bardzo rozumiem, o czym mówisz. O odbudowywaniu sił,
czy o czymś innym?
– Mówię o powrocie do domu.
Spojrzała najpierw w talerz, zanim odezwała się ponownie.
– Nie martw się, Mark. Nie chciałam niczego więcej niż to, co
mamy teraz. Byłam z tobą szczera, mówiąc, że tym się zadowolę. Tak jak
chciałeś, mamy romans bez zobowiązań.
– Mylisz się. Pragnę mieć w stosunku do ciebie najróżniejsze
zobowiązania. Wiem, że na ciebie nie zasługuję, ale choć sobie to cały
czas powtarzam, pragnę cię tak bardzo, że nie wiem, co robić. I nie
mówię tylko o fizycznej stronie tego, co nas łączy. Chociaż nigdy nie
myślałem o ślubie, nagle teraz zapragnąłem się ożenić, ale tylko z tobą.
Chcę z tobą żyć, kochać cię i założyć z tobą rodzinę, o której tak
marzysz.
– Nie wiem, co powiedzieć – odrzekła. Serce biło jej tak mocno, że
miała trudności z oddychaniem. – W najśmielszych marzeniach nie
przypuszczałam, że mogłoby nas łączyć coś więcej niż przyjaźń.
– Mnie samego to zaskoczyło. Walczyłem ze sobą od chwili
twojego przyjazdu. I wyciągnąłem z tego jeden wniosek... Jestem w tobie
po uszy zakochany. – Mark rozejrzał się po jadalni, w której od dłuższej
chwili nie było nikogo oprócz nich. – Chodź, wyjdźmy stąd.
Przez jakiś czas szli po plaży w milczeniu.
– A czy ty w ogóle jesteś zainteresowana związkiem ze mną? –
spytał w końcu.
– Ależ, Mark. Od śniadania szczypię się, by mieć pewność, że to
wszystko dzieje się naprawdę. Oczywiście, że chcę być z tobą. Kocham
się w tobie od lat.
Mark gwałtownie się zatrzymał.
– Naprawdę? – spojrzał na nią z niedowierzaniem.
Kayla zamknęła oczy. Nie mogła uwierzyć, że mężczyźni są tak
niedomyślni.
– Czy naprawdę myślisz, że stawałabym na głowie, by zaciągnąć
cię do łóżka, gdybym nie była w tobie po uszy zakochana?
– Myślałem, że po prostu szukasz przygód. A ja akurat ci się
napatoczyłem...
Kayla skrzywiła się.
– śartuję – uspokoił ją Mark. – Ale tylko trochę... Naprawdę udało
ci się mnie przekonać, że nie oczekujesz ode mnie żadnych zobowiązań.
– Bo tak rzeczywiście było. Byłam gotowa się z tobą przespać,
nawet gdybyśmy się już mieli więcej nie zobaczyć.
– Ale ja chcę cię jeszcze zobaczyć – rzekł z uśmiechem.
– No... chyba na to wygląda...
– Czy to znaczy, że wyjdziesz za mnie?
– Teraz nie mogę, Mark. A przynajmniej nie od razu. Muszę
najpierw skończyć studia i... w ogóle coś sobą prezentować... coś
wreszcie zacząć znaczyć...
– Nie wiem, czy wiesz, że Uniwersytet Georgetown słynie z tego,
ż
e ma doskonały wydział prawa. A na dodatek mieści się tuż obok
mojego domu...
– Myślisz, że mogłabym się przenieść?
– A czemu nie? Musiałabyś oczywiście złożyć podanie i czekać, aż
je pozytywnie rozpatrzą, ale znając ciebie, jestem pewien, że masz dobre
stopnie, więc przyjmą cię tam bez najmniejszego problemu.
– Może na jesieni by mi się udało... Mark objął ją i przyciągnął do
siebie.
– A co byś powiedziała na przeniesienie się za dwa tygodnie?
Kayla spojrzała na niego podejrzliwie.
– Mówisz serio?
– Jak najbardziej. Nie mógłbym normalnie funkcjonować, gdybym
musiał czekać na twoją przeprowadzkę do następnego roku
akademickiego.
– Nie wierzę. A co się stało z ostrożnym, stąpającym twardo po
ziemi Markiem, który wszystko planuje z wyprzedzeniem i nie angażuje
się w nic pochopnie?
– Przestraszył się. Jesteś najważniejszą osobą, jaką kiedykolwiek
poznałem. Chyba już to wiedziałem, mając trzynaście lat, ale dopiero
teraz, będąc tutaj, uzmysłowiłem to sobie tak wyraźnie. Przebywanie z
tobą sprawiło, że przypomniałem sobie o marzeniach i nadziejach z
dzieciństwa, o których zupełnie zapomniałem, pracując w wielkiej
kancelarii prawniczej, mając na co dzień do czynienia z różnymi
cholernie prestiżowymi klientami...
Doszli do chatki i usiedli na werandzie.
– A czy nie to właśnie było twoim życiowym celem? Marzyłeś o
prawie od dzieciństwa.
– Tak, ale od chwili, gdy zacząłem tam pracować, trochę się
zmieniłem. Karyn zwróciła mi na to uwagę i miała rację... – zawiesił
głos. – Zresztą okazuje się, że moja siostra miała w wielu kwestiach
rację. Między innymi powiedziała mi, że stałem się lodowaty i cyniczny.
Jeśli rzeczywiście tak było, to tylko dlatego, żeby jakoś przetrwać.
– A nie myślałeś o tym, by kiedyś zmienić pracę?
– Owszem. Kto wie, może jak skończysz studia będziemy mogli
założyć razem kancelarię? Wcale niekoniecznie w Waszyngtonie, ale
raczej w jakimś małym miasteczku, gdzie będziemy stanowić część
lokalnej społeczności i pomagać znajomym i sąsiadom rozwiązywać
problemy prawne. Nie bralibyśmy żadnych wielkich spraw, przy których
dniami i nocami pracują całe sztaby prawników. Tylko my dwoje i może
jakaś asystentka. Oczywiście, kiedy założymy rodzinę, będziemy musieli
trochę inaczej wszystko zorganizować, ale mamy na to jeszcze czas.
– Widzę, że bardzo szczegółowo sobie wszystko zaplanowałeś.
– śebyś wiedziała. Przeanalizowałem różne możliwości, ale
doszedłem do wniosku, że tylko jedna jest dobra... Ta, że zamieszkamy
razem i pozwolisz się przekonać, by za mnie wyjść.
– Już mnie przekonałeś, Mark, i to w chwili, gdy powiedziałeś, że
jesteś we mnie zakochany. Teraz należy tylko dopracować szczegóły.
Później tego wieczoru, kiedy już wtuleni w siebie zasnęli,
zadzwonił telefon. Mark podniósł słuchawkę.
– Halo? – rzekł zaspanym głosem.
– No, co tam słychać? – spytała radośnie Karyn.
Mark zapalił nocną lampkę.
– Jak to, co słychać? – spytał, muskając Kaylę po ręce, którą
zarzuciła na jego biodro.
– Chciałam się dowiedzieć, czy dobrze się bawisz...
– Wspaniale! Bardzo tu pięknie. Nawet nie wiesz, co straciłaś.
Strasznie potrzebowałem takiego wyjazdu. Wypocząłem, opaliłem się,
spojrzałem na wiele spraw z nowej perspektywy. Jestem ci strasznie
wdzięczny, bo pewnie sam bym się nie zmobilizował do wyjazdu.
Karyn przez długą chwilę się nie odzywała.
– I to wszystko robiłeś sam? – spytała w końcu. Kayla uniosła
głowę, by móc zobaczyć twarz Marka. Na migi pokazał jej, by się nie
odzywała.
– Ależ skąd. W ośrodku jest masa ludzi. Chyba wszyscy
przyjechali tu na święta.
Karyn znów zamilkła.
– No dobrze, dość tego – rzekła Karyn. – Powiedz mi tylko,
proszę, czy Kayla dotarła na miejsce?
– Kto? – spytał niewinnym głosem. Wtedy Kayla nie była dłużej w
stanie stłumić rozbawienia i głośno się roześmiała. Mark zawtórował jej.
– Ty kłamczuchu! – wykrzyknęła Karyn. – Mam szczerą nadzieję,
ż
e to Kayla.
– Właściwie nie wiem, co to za dziewczyna. Zastałem ją w chatce
któregoś dnia i namówiłem ją, by została na parę dni. Poczekaj, dam jej
słuchawkę.
– Cześć, Karyn – rzekła Kayla. – Byłam strasznie rozczarowana,
ż
e cię tu nie zastałam. Bardzo chciałam się z tobą zobaczyć. A właściwie
dlaczego nie powiedziałaś mi, że nie przyjedziesz?
Karyn westchnęła.
– Bo miałam nadzieję, że jeśli spędzicie trochę czasu razem, to
może... A zresztą, nie ma to żadnego znaczenia. Myślałam, że jak Mark
cię zobaczy, to...
– Zapomni o życiu, które sobie ułożył w Waszyngtonie? –
podpowiedziała Kayla.
– Mniej więcej – odparła Karyn. Wydawała się nieco
rozczarowana. – No, ale przynajmniej mieliście okazję sobie
porozmawiać po tylu latach.
– Oj, tak – rzekła Kayla z uśmiechem. – Świetnie było go
zobaczyć, ale strasznie tęsknię za tobą.
– Ja też! – wykrzyknęła Karyn. – I pomyśleć, że odmówiłam sobie
tego wyjazdu tylko po to, byście może... zdali sobie sprawę, że... ach,
zresztą teraz to zupełnie nieistotne...
– śe jesteśmy w sobie zakochani? – podsunął Mark.
– No właśnie... – rzekła jego siostra. – Cholera jasna, tak sobie to
wszystko wyobraziłam...
– No to możesz być z siebie dumna, bo ci się udało...
Zapadła cisza.
Po bardzo długiej chwili Karyn odezwała się ponownie.
– Czy mówisz to, co myślę? – spytała podejrzliwie.
– Tak, twoje swaty się udały – wyjaśnił Mark. – Teraz staramy się
jakoś zaradzić temu, że mieszkamy na dwóch krańcach kontynentu i że
Kayla studiuje.
– O rany! Nie nabierasz mnie? – wykrzyknęła, nie tłumiąc radości.
– Naprawdę chcecie być razem?
– Jeśli pytasz o ślub, to owszem, planujemy go w najbliższej
przyszłości, ale jeszcze musimy dokładnie ustalić, gdzie się odbędzie.
Tak czy inaczej, wyjeżdżamy jutro. Kayla musi wracać do Oregonu na
zajęcia, a ja muszę być w pracy. Mamy zobowiązania, ale staramy się coś
zmienić tak, by móc być razem.
Słysząc tę wiadomość, Karyn rozpłakała się ze szczęścia.
– O Boże! Nawet nie wiecie, jak się cieszę! Kayla od tylu lat była
jakby częścią naszej rodziny, a teraz będzie to naprawdę. Moglibyście się
pobrać w Connecticut i wesele zrobić u rodziców. Mama oszalałaby z
radości.
– Domyślam się – rzekł. – Słuchaj, Karyn, czy korzystając z tego,
ż
e pewnie jeszcze długo będziesz płakać, możemy iść z powrotem spać?
– Oj, spaliście? – Ale jak to? Oboje? Razem? To znaczy, że ty i
Kayla...?
– Tak, Karyn. Mam nadzieję, że zebrałaś już wszystkie niezbędne
informacje... A teraz, proszę, daj nam pospać. Dobranoc – pożegnał się z
siostrą i spojrzał na Kaylę.
– Sprawia wrażenie bardzo szczęśliwej – rzekła Kayla, nieco
zdziwiona tak emocjonalną reakcją Karyn.
Mark zgasił światło, poprawił poduszki i wygodnie się rozłożył.
– Oczywiście, że jest szczęśliwa. Jej plan wypalił. Będzie
opowiadać tę historię miesiącami, a może nawet latami – rzekł,
delikatnie przyciągając Kaylę do siebie, aż znalazła się na nim.
– Co robisz? – wyszeptała.
– Nic takiego. Ale skoro i tak nas obudziła, musimy się jakoś
uśpić.
Podniósł ją na tyle, by móc językiem dotknąć jej piersi.
Kayla gwałtownie nabrała powietrza.
– W ten sposób na pewno szybko nie zasnę! – wyszeptała.
– Może nie od razu – przyznał. Przesunął nieco biodra tak, że
poczuła jego twardy członek między nogami.
W ciągu zaledwie paru razy nauczył ją, co lubi w łóżku. Kayla
była bardzo pilną uczennicą. Uklękła i usadowiła się na nim, delektując
się jękami rozkoszy, jakie wydawał, gdy unosiła się, a następnie wolno
obniżała biodra. W końcu nie wytrzymał tych igraszek, chwycił ją za
biodra i zaczął się w niej poruszać we własnym tempie.
Kayla nie potrafiła dotrzymać mu tempa, nie szczytując. Starała się
jak najdłużej odwlec tę chwilę, ale gdy jej ciało rzucane było
spazmatycznymi skurczami, on także stracił nad sobą panowanie.
Kiedy wreszcie doszła do siebie, była gotowa pójść spać. Seks był
wspaniały i doskonały na bezsenność. Zasypiała już, gdy usłyszała głos
Marka.
– Kayla?
– Słucham?
– Myślałem o jednej rzeczy.
– Za dużo myślisz.
– Tak już mam, nic na to nie poradzę. Słuchaj, czy stosujesz jakąś
formę antykoncepcji?
To pytanie natychmiast ją obudziło.
– Nie, nigdy... po prostu nie musiałam.
– Tak też myślałem.
– A co?
– Jak pewnie zauważyłaś, nie zawsze pamiętałem o prezerwatywie,
a to znaczy, że istnieje spore prawdopodobieństwo, że jesteś w ciąży.
Oczywiście, że nie przyszło jej to do głowy. Pomyślała o tym
dopiero wtedy, gdy po raz pierwszy kochali się pod prysznicem.
– No to co? – zapytała.
– Nie martwisz się?
– A skąd. Dlaczego miałabym się martwić?
– A co myślisz?
– śe powinniśmy poczekać i zobaczyć. Jeśli rzeczywiście będę w
ciąży, przeprowadzę się do Waszyngtonu szybciej, niż myślisz.
Przytulił ją do siebie.
– No to mam nadzieję, że jesteś w ciąży – rzekł, zatapiając twarz w
jej włosach.
EPILOG
Lustrując wzrokiem zatłoczony hol Międzynarodowego Lotniska
O’Hare, Megan namierzyła Kaylę, Gretę i jej małą córeczkę Lilly,
siedzące we wnęce nieopodal wejścia.
– Czyżby panie czekały na mnie? – zagadnęła je wesoło.
– O, jesteś! – powitała ją radośnie Kayla. – Właśnie zaczęłyśmy
się zamartwiać, czy przypadkiem nie przegapiłaś swojego lotu.
– A potem przyszło nam do głowy, że może skróciłaś swoją
ś
wiąteczną eskapadę, żeby jak najszybciej znaleźć się w domu – dodała
Greta.
Megan usiadła przy stoliku naprzeciwko obu koleżanek.
– Mój lot z Knoxville rzeczywiście opóźnił się trochę z powodu
burzy – wyjaśniła im.
Dziewczyny roześmiały się. Wszystkie były w znacznie lepszych
nastrojach niż przed ponad tygodniem.
– No to opowiadajcie o swoich świętach. Kayla, jak się miewa
twoja przyjaciółka w St Croix? Jak potoczyły się sprawy w Houston,
Greta?
– Zanosi się na to, że wuj Brodie będzie moim nowym tatusiem –
ogłosiła Lilly i ziewając, wdrapała się na kolana Grety. – Będziemy
mieszkać w prawdziwym forcie.
– Naprawdę? – zapytały jednocześnie Megan i Kayla, po czym
oderwały wzrok od małej i skierowały go na jej matkę.
– Mów, Greta! – zażądała Kayla. Greta nie dała się prosić.
– Brat mojego zmarłego męża, Brodie, nauczył mnie, że miłość jest
darem zbyt cennym, żeby go odrzucić. Mamy więc zamiar pobrać się.
Gdy tylko Lilly i ja spakujemy wszystko, natychmiast przyjedziemy do
niego do Luizjany. On jest wojskowym w stopniu kapitana i został
oddelegowany do szkolenia żołnierzy w Fort Polk.
– Moje gratulacje – powiedziała Kayla i uśmiechnęła się
promiennie.
Megan z całego serca przyłączyła się do gratulacji Kayli.
– Naprawdę podzielam waszą radość. – Gdy zauważyła ten sam
promienny wyraz szczęścia na twarzy Kayli, zapytała: – Czy ty też masz
w zanadrzu jakąś niespodziankę, Kayla?
– Faktycznie – śmiejąc się, przyznała Kayla. – Moja przyjaciółka
nawet się nie pokazała na tej egzotycznej wyspie. Zamiast siebie
przysłała swojego brata. Spryciara. Domyśliła się, że od dawna jestem
zakochana w Marku, więc postanowiła wystąpić w roli swatki. No i
udało się jej. Pobieramy się w czerwcu, tuż po mojej sesji. On pracuje w
Dystrykcie Kolumbii, dlatego przenoszę się do Georgetown na semestr
jesienny.
– W ten sposób twoja najlepsza przyjaciółka będzie teraz również
twoją szwagierką – zauważyła Megan. – To wspaniale!
– Wszystkiego najlepszego, Kayla – dorzuciła Greta. – No, ale co z
tobą, Megan? Czy spędziłaś święta tak, jak chciałaś? W ciszy i
samotności?
– Szczerze mówiąc, nie.
– Nie wystawiaj na próbę naszej cierpliwości – poprosiła Greta. –
Powiedz, co się wydarzyło?
– Pewnie i ty też kogoś spotkałaś – odgadła Kayla.
Megan uśmiechnęła się tajemniczo.
– Spotkałam absolutnie fantastycznego mężczyznę. Ma na imię
Lucas. Nie pozwolił mi rozczulać się nad sobą. Nalegał, żebym spędziła
normalne, tradycyjne święta, no i...
– Przeprowadzasz się do Tennessee, czy on przyjedzie do Illinois?
– zainteresowała się Greta.
– Ja zamieszkam w Tennessee, gdy tylko zlikwiduję swoje
mieszkanie – oznajmiła uszczęśliwiona Megan. – Lucas i ja planujemy
się pobrać, gdy tylko wrócą moi rodzice z tej swojej egzotycznej
wyprawy.
– Cudownie słyszeć, że i twoje sprawy ułożyły się tak dobrze,
Megan – powiedziała Kayla.
– A ja się cieszę, że wszystkim nam się udało – dorzuciła Greta i
zerknęła na zegarek. – Szkoda, że nie możemy zostać z wami dłużej, ale
zaraz mamy samolot.
– Ja też. – Megan sięgnęła po swoją torbę podróżną.
– Dajcie mi wasze adresy – zaproponowała Greta. – Ja podam
wam mój. Bardzo chciałabym, żebyśmy pisywały do siebie i może jeszcze
nieraz się spotkały? Co wy na to?
– To wspaniały pomysł. – Megan wyciągnęła ze swojej torebki
notesik i długopis. – Zapiszę wam mój nowy adres w Tennessee –
powiedziała z dumą.
Po wymianie wszystkich adresów i solennym obiecaniu sobie
nawzajem, że na pewno będą utrzymywały kontakt, uściskały się i
pobiegły. Każda do swojego wyjścia.
Ich świąteczne wakacje okazały się stokroć lepsze, niż mogły to
sobie wyobrazić. Czy był to uśmiech losu? Cenny prezent pod choinkę!
Przecież każda z nich znalazła swoją miłość, szczęście, no i... dwie nowe
przyjaciółki. A wszystko dzięki temu, że zbuntowały się i postanowiły nie
obchodzić w tym roku świąt Bożego Narodzenia w sposób tradycyjny.
Chciały uciec od rutyny, uciec w nieznane...
Ale tak naprawdę, to od czego uciekały? Czy tylko od świątecznej
rutyny? Czy może od nieciekawej, pozbawionej miłości, codzienności?