Nieoficjalne tłumaczenie
CarlySoft
Tłumaczenie w całości należy do autorki książki jako jej prawo
autorskie, tłumaczenie jest tylko i wyłącznie materiałem
marketingowym. Ma ono służyć do promocji twórczości autorki.
Tłumaczenie nie służy do uzyskiwania korzyści materialnych. Każda
osoba, wykorzystująca treść tłumaczenia w celu innym niż
marketingowym, łamie prawo.
Dedykacja
Dla tych, którzy odeszli, a potem odnaleźli swoją
drogę powrotną
INTRO
Siedzę w swoim samochodzie. Nie ruszyłam się, odkąd wjechałam na mój podjazd. Po
prostu siedzę tutaj, próbując w pełni przyswoić sobie ponowne spotkanie z Jece’em,
pójście do jego domu i potem...Vivvie. Udzielenie odpowiedzi, jak i dlaczego, jest
niemożliwe. Jednak jej brak, nie wymazuje tego absolutnie niesamowitego aspektu.
Moje serce jest jednocześnie pełne i złamane.
Jace Collins jest inny, ale pod wieloma względami dokładnie taki sam. Zmieniło się jego
podejście do mnie i sposób w jaki ze mną rozmawia. Ale tak samo jest pod każdym
innym względem. Nie postrzega mnie już jako kogoś, kogo można złamać. Jest między
nami nowy poziom szacunku - to oczywiste - ale on wciąż jest Jace’em. Jest chłopakiem,
w którym zakochałam się tak dawno temu, kochankiem, który złamał mi serce, i jedyną
osobą, której nigdy nie przestałam kochać, bez względu na to, ile czasu minęło.
On chce się ze mną znowu zobaczyć. Ja chcę go znowu zobaczyć, ale czuję pewien
poziom strachu i obawy. W końcu jestem na twardym gruncie w moim życiu, a randki
nigdy nie były dla mnie bezstresowe. Chodzenie do szkoły i ruszenie na przód w
pozytywnym sensie jest moim największym priorytetem. Musi być. Jace nie jest już
częścią mojego planu. A może jest ?
CZĘŚĆ 1
- Wiem, że powinienem był poczekać kilka dni, zanim do ciebie zadzwonię, żeby nie
wydawać się zdesperowany, ale moje pragnienie rozmowy z tobą znacznie przewyższa
moje obawy o jakąkolwiek dumę lub egoistyczny męski tok myślenia.
Śmieję się. Nie minęło nawet dwadzieścia cztery godziny, odkąd wyszłam z domu
Jace'a, a on już do mnie dzwoni. Jednak nie narzekam. Szczerze mówiąc, jego zapał jest
ujmujący. To miłe.
- Bez obaw. I tak nigdy bym nie pomyślała, że jesteś zdesperowany - mówię mu, raz po
raz stukając piórem w dłoni.
Nie będę się okłamywać. W tej chwili przepływa przeze mnie pewien stopień nerwowej
energii. To jest bardzo nowe. W żadnym wypadku nie umawiamy się na randki.
Spędziliśmy razem część jednego dnia po tym, jak nie widzieliśmy się ani nie
rozmawialiśmy przez bardzo długi czas. To prawie jak uczucie zupełnie nowego
zauroczenia, ale znacznie bardziej zintensyfikowane z powodu naszej skomplikowanej
i zawiłej historii.
- Nie mogłem spać ostatniej nocy. Ponowne spotkanie z Tobą i wszystko co się
wydarzyło, sprawiło, że byłem poddenerwowany. Po prostu musiałem do Ciebie
zadzwonić. Poza tym chciałem Ci podziękować za to, że zgodziłaś się ze mną wczoraj
spotkać. Wiem, że się wahałaś. Mam nadzieję, że nie żałujesz - mówi.
Klikam, klikam, klikam długopisem i zaczynam chodzić tam i z powrotem po moim
salonie.
- Nie żałuję. Miło było cię zobaczyć - mówię mu.
Między nami następuje niezręczna przerwa zanim odpowiada:
- Taa, Ciebie też dobrze było widzieć. I chcę Cię znowu zobaczyć, Jess. Wkrótce.
Jego głos jest spokojny, ale słyszę w nim zdenerwowanie.
- Nie wiem… To znaczy, jestem bardzo zajęta szkołą i wszystkim - odpowiadam
krótkimi i niepewnymi słowami.
- Rozumiem. Nie mówię o tym dlatego, żebyś czuła się po pod presją. Może po prostu
kolacja pewnego wieczoru ? Przyjadę do ciebie. Jesz kolację prawda ? - śmieje się,
próbując poprawić nastrój.
Zatrzymuję się, opieram czoło o ścianę salonu i zamykam oczy. Zanim zdążę to
przemyśleć, odpowiadam mu:
- Pewnie. Możemy pójść na kolację.
Przenoszę ciężar ciała z nogi na nogę, a potem obracam się tak, że moje plecy opierają
się o ścianę. Odchylam głowę do tyłu i patrzę w sufit. Uśmiecham się i gryzę wnętrze
policzka, czekając na jego odpowiedź.
- Dobra odpowiedź. Co powiesz na dzisiejszy wieczór ?
Moje brwi strzelają w górę z zaskoczenia
- Dzisiaj wieczorem ? - pytam z lekko podniesionym tonem.
- Tak, dziś wieczorem. Minął rok, Jess. Mam dość marnowania czasu. Dziś wieczorem.
- Jego głos jest teraz bardziej pewny siebie i władczy.
- Umm, cóż - Robię pauzę i staram się nie panikować, na tą wiadomość z ostatniej
chwili. - O której godzinie dzisiaj ? Gdzie ? - pytam z wahaniem.
- Odbiorę cię. I pozwól mi zająć się resztą. W porządku ?
Wzdycham do telefonu. - W porządku, Jace.
- Nie pożałujesz. Będziemy się świetnie bawić. Po prostu zabawa, Jess. Bez presji.
- Nie powiedziałeś, o której godzinie - naciskam.
- A taa, co powiesz na siódmą ?
Zerkam na zegar na mojej ścianie. To jest siedem godzin od teraz. Siedem. Siedem
godzin. Za siedem godzin będzie stał w moich drzwiach i pójdziemy na prawdziwą
kolację. Ja pójdę na prawdziwą randkę z Jace'em Collinsem. Nieważne co mówi, to coś
innego niż nasz mały lunch i popołudniowy wypad. To jest randka. Jest presja. Dużo
presji.
- Siódma jest w porządku - mówię jakbym była chłodna, opanowana i spokojna. W
rzeczywistości jestem kupą gówna. Tłumię śmiech, który chcę z siebie wyrzucić.
- Siódma to jest to. Do zobaczenia. - Zwycięstwo w jego głosie jest niezaprzeczalne.
Uśmiecham się, potrząsam głową i mówię mu:
- Do zobaczenia. Nie spóźnij się.
- Nigdy.
CZĘŚĆ 2
Pukanie do drzwi sprawia, że moje serce zaczyna bić szybciej. Spoglądam w lustro po
raz ostatni, żeby sprawdzić moje włosy i makijaż. Zachowałam prostotę, zakładając na
siebie po prostu ładną bluzkę i obcisłe dżinsy z czarnymi botkami. Biorę głęboki oddech,
zanim podchodzę do drzwi. Gdy tylko je otwieram, widzę, jak Jace i jego wielki i szeroki
uśmiech patrzą na mnie. Ma na sobie czarną koszulę z dekoltem w szpic i ciemne dżinsy.
Przystojny jak zawsze.
Wyciągając bukiet świeżych kwiatów zza pleców, mówi:
- Proszę, są dla Ciebie.
Wyciągam rękę i biorę od niego kwiaty, pochylam się do nich i wdycham.
- Pachną niesamowicie - Unoszę wzrok znad kwiatów, by spotkać jego spojrzenie i
uśmiech. - Dziękuję. Uwielbiam je.
- Nie ma za co - mówi, wsuwając ręce do kieszeni dżinsów.
Wskazuję, żeby wszedł do środka.
- Wejdź, a ja włożę je do wody zanim wyjdziemy.
- W porządku - odpowiada i idzie za mną do mieszkania.
Jego obecność tutaj jest dziwna. Ostatnim razem, kiedy oboje staliśmy razem w tym
mieszkaniu, pożegnaliśmy się ostatecznie i naprawdę. Idę do kuchni, kładę bukiet na
blacie i otwieram dolną szafkę, w której trzymam kilka wazonów.
- Hej, czy nie masz nic przeciwko, jeśli skorzystam z twojej toalety, zanim wyjdziemy?
- pyta, wskazując na korytarz, w którym znajduje się łazienka.
- Oczywiście, że nie. Śmiało. Zamierzam je po prostu podciąć i wrzucić do wody.
Zajmie mi to kilka minut.
Dzięki - odpowiada, po czym znika w korytarzu.
Wstawiam wodę do wazonu i zaczynam obcinać końcówki kwiatów. Mój umysł
mimowolnie wraca do przeszłości. Stojąc tutaj, w tym mieszkaniu tamtej nocy, Jace i ja
skończyliśmy się. Wiedziałam, że nadal go kocham, ale musiałam w końcu pozwolić
mu odejść.
- Już mnie nie kochasz - wyszeptał.
Łzy spływały mi po twarzy. Teraz prawie czuję te same odczucia, co wtedy.
Tej nocy spojrzałam mu w oczy i powiedziałam słowa, które w głębi duszy wiedziałam,
że są prawdziwe:
- Jace, naprawdę Cię kocham. Nic nigdy tego nie zmieni, bez względu na to, co się stanie
w naszym życiu. Ale nie mogę trzymać się miłości, która nigdy się nie uda. Bycie
zakochaną w Tobie jest dla mnie jak narkotyk. To wszystko jest złe, niezależnie od tego,
jak dobrze się czuję, kiedy jesteśmy razem.
Wtykam kwiaty do wazonu i próbuję zignorować strach, który zakopał się w głębi
mojego umysłu. Bo to prawda: Nie ważne jak bardzo staraliśmy się, żeby nam wyszło,
coś zawsze to niszczy. Najstraszniejsze jest to, jak bardzo kocham, szczególnie jeśli
chodzi o Jace'a. Jest coś takiego w licealnej miłości, pierwszej miłości. To więź tak
głęboko utkana w tobie, że najmniejsze rzeczy mogą sprawić, że uczucia wypływają na
powierzchnię, domagając się, by czuć je każdym włóknem twojego jestestwa. Nie wiem,
czy pozwolę sobie znowu być tak bezbronną.
- Jesteś gotowa ? - Jego głos przywraca mnie do teraźniejszości i patrzę na niego znad
kwiatów.
- Um, tak - mówię.
Przez krótką chwilę nasze oczy się spotykają, a on uśmiecha się tak szeroko, że nawet
jego oczy się uśmiechają. Patrząc w to znajome spojrzenie, czuję pewien stopień
komfortu. Przeważa on nad strachem, więc odsuwam lęk, który czuję.
Na razie.
CZĘŚĆ 3
Przywiózł mnie do przytulnej, małej tajskiej knajpki. Bezwstydnie wrzucam Pad Thai
do ust, kiedy przyłapuję go na obserwowaniu mnie.
- Co ? Byłam bardziej głodny, niż przypuszczałam, i to jest takie dobre.
Unosi brew i kręci głową.
- Nic nie jest nie tak. To jest dalekie od bycia nie tak. Po prostu patrzę na ciebie i nie
mogę odwrócić wzroku, nawet jeśli nie masz manier przy stole. Nie mogę uwierzyć, że
jestem z tobą na randce. Więc wciąż się gapię, aby upewnić się, że to prawda.
Przełykam kęs aromatycznego makaronu i krewetek i uśmiecham się.
- Przestań - śmieję się.
- Przestać co ? Flirtować z Tobą ?
Wycieram usta serwetką i kieruję wzrok w jego stronę.
- Czy to właśnie robisz ?
Pochyla się bliżej mnie zza małego stolika i mówi:
- Tak, właśnie to robię. Chcesz powiedzieć, że nie chcesz, żebym z tobą flirtował ? Bo
jeśli to jest to o co prosisz, to nie mogę tego zrobić.
Zabawne rzeczy dzieją się w moim żołądku i próbuje wymyślić coś sarkastycznego
w odpowiedzi, ale nie udaje mi się.
- Znasz mnie od zawsze. Nie musisz ze mną flirtować.
Przechyla głowę na bok i przez chwilę przygląda mi się uważnie, a potem mówi:
- Myślę, że nie rozumiesz, Jess. Tu nie chodzi o naszą przeszłość. Nie chodzi o to jak
długo się znamy. Jestem tu teraz, z tobą, ze względu na przyszłość.
Marszczę brwi, zdezorientowana.
- Przyszłość ?
- Tak, przyszłość. Od teraz aż do wieczności zamierzam pokazywać Ci, kim dla mnie
jesteś. Nie zamierzam Ci tego mówić. Zamierzam Ci to pokazać, ponieważ
zmarnowałam zbyt wiele czasu na robienie wszystkiego źle, jeśli chodzi o ciebie. Jace
Collins, którego znałaś w pewnym sensie nadal tam jest, ale nie jestem już tym samym
facetem, który nie ma pojęcia, czego potrzebujesz z powodu własnej niepewności.
Rozmowa szybko przeszła z lekkiej i zalotnej do głębokiej i poważnej. Jego słowa
przenikają mnie w sposób, na który nie jestem gotowa odpowiedzieć. To miała tylko
miła i niezobowiązująca kolacja.
- Jace - szepczę
Sięga przez stół i bierze moją dłoń w swoją.
- Nie, nie musisz nic mówić. I nie proszę Cię o nic, tylko daj mi szansę. Po prostu chcę
mieć szansę, żeby Ci to pokazać. To wszystko.
Patrzę w dół na nasze dłonie, a potem z powrotem na niego. Zanim mogę odpowiedzieć,
on ciągnie dalej:
- Po prostu powiedz, że to zrobisz. To wszystko, czego chcę. Szansa.
Mój umysł przyspiesza. Moje serce śpiewa. Jego usta wyginają się w kącikach ust, a my
po prostu siedzimy tu patrząc na siebie w środku długiej i niezręcznej pauzy, kiedy
kelnerka ratuje nas przed nami samymi.
- Czy mogę dać wam coś jeszcze ? - pyta.
Oboje wyrywamy się z naszego momentu i odpowiadamy zgodnie:
- Nie, dziękujemy.
- Okej, zostawię tutaj wasz rachunek i możecie zapłacić, kiedy tylko będziecie gotowi -
odpowiada nam.
Wydycham, podnoszę moją mrożoną herbatę i biorę duży łyk.
- Nie chcę, żeby to było niezręczne. Zdecydowanie nie chcę, abyś czuła się
niekomfortowo. Czy wszystko z tobą w porządku ? - porusza między nami ręką tam z
powrotem i kontynuuje:
- My ? Jeśli nie, to po prostu mi powiedz. Nie chcę, żebyś czuła się pod presją.
Biorę głęboki oddech i postanawiam dać mu najbardziej szczerą odpowiedź, jaką tylko
mogę.
- Naprawdę nie wiem. Lubię spędzać z tobą czas. Naprawdę. To miłe, ale wiem, że nie
jestem gotowa na nic poważnego i nie będę kłamać - nasza przeszłość ma znaczenie. Po
prostu jest. I to mnie przeraża.
- To zrozumiałe i uczciwe. Obiecuję, że wszystko będzie się działo powoli, a jeśli
kiedykolwiek poczujesz się z czymś nieswojo, chcę, żebyś mi o tym powiedziała.
Myślę, że komunikacja musi być tutaj priorytetem. Jak to brzmi?
Podnoszę czek i wręczam mu go.
- Brzmi dobrze, o ile ty płacisz - Próbuję rozluźnić sytuację, a on się śmieje.
- Oczywiście, że płacę. Lepiej nie myśl, że kiedykolwiek pozwolę Ci zapłacić.
********
Jesteśmy z powrotem. Stoimy na korytarzu przed drzwiami mojego mieszkania. Nie
zaproszę go do środka, ale myślę, że pewnie już o tym wie. Pochyla się i całuje mnie w
policzek.
- Świetnie się bawiłem - szepcze
- Ja też
Wyciąga małą kartkę papieru z kieszeni, a potem pyta:
- Masz w torebce długopis albo coś do pisania, co mógłbym na chwilę pożyczyć ?
Kiwam głową, nie mając pojęcia, co robi, i grzebię w torebce w poszukiwaniu
długopisu.
- Masz - mówię i wręczam mu.
Zaczyna pisać na kartce, a następnie składa i podaje mi ją.
- Dobranoc, Jess
Chwytam w dłoń małą kartkę papieru, mówię mu dobranoc, a on odchodzi. Opieram się
plecami o drzwi i rozwijam papier. To paragon z dzisiejszej kolacji. Odwracam go i
patrzę, co napisał.
Możesz dołączyć ten paragon do pierwszego, który dałem ci lata temu, ponieważ wciąż
cię widzę i nigdy nie chcę przestać.
Jace
CZĘŚĆ 4
- Tak, to jest dobre, ale jest też trochę dziwne. To znaczy, daj spokój. To Jace. I nigdy
w życiu nie pomyślałabym, że będziemy chodzić na randki w tym momencie naszego
życia z taką przeszłością jaką mamy. Powtarza, że przeszłość nie ma znaczenia, ale nie
ma mowy, żeby to nie miało znaczenia. - mówię Mercedes, gdy stawia przede mną dużą
latte.
Spotkaliśmy się dziś rano w kawiarni niedaleko kampusu, żeby porozmawiać i jest
podekscytowana moją randką z Jace'em.
- To jest w porządku. Przeszłość może mieć znaczenie, ale czy przyszłość nie jest tym,
co liczy się tutaj najbardziej ? Za bardzo to analizujesz - mówi i zaczyna wsypywać tonę
cukru do swojej latte.
Marszczę nos, patrząc na nią.
- Widzę, że pijesz kawę ze swoim cukrem.
Upija łyk.
- Mmm, taki dobry i słodki, zupełnie jak ja.
Obie się śmiejemy, a potem wzdycham.
- Nie wiem, czy randkowanie z Jace'em jest teraz dla mnie najlepszą rzeczą. Co jeśli
wszystko pójdzie źle ? Zawsze musimy wszystko spieprzyć. Co sprawia, że tym razem
jest inaczej ?
- Co jeśli ? Mogłabyś wyobrazić sobie wszystko czego chcesz w życiu, gdybyś chciała.
Więc co jeśli sprawy pójdą źle ? Wtedy wiesz, że to nie działa i idziesz dalej. Nie
rozpadniesz, jeśli o to się martwisz. Daj sobie i całej ciężkiej pracy, którą wykonałaś
trochę uznania - Wypija kolejny łyk swojej latte i kontynuuje. Nie ma ani jednego faceta,
co do, którego można mieć pewność. Nigdy nie będziesz w związku, który nie grozi
niepowodzeniem. Pewnego dnia będziesz musiał skorzystać z tej szansy i czy jest na to
lepszy facet niż twoja pierwsza miłość ?
Rzeczywistość i prawda jej słów dociera do mnie i wiem, że ma rację. Nie mogę żyć w
związkowej bańce całe moje życie z powodu przeszłości.
- Masz rację. Cholera, zawsze masz rację.
- Oczywiście, że mam. Cieszę się, że w końcu zdajesz sobie z tego sprawę - ripostuje.
- Ha ha, jesteś taka zabawna. W każdym razie napisał do mnie SMS-a, że chce wyjść
jutro wieczorem. Jeśli się zdecyduję, myślę, że powinniśmy robić to bardzo powoli, ale
mam wrażenie, że niezależnie od tego, co mówi, nie chce robić tego powoli. Odchylam
się na krześle i sączę moją latte, a Mercedes mówi:
- Jeśli naprawdę chce, żeby to zadziałało, zrobi to na twoich warunkach.
Zaczynam odpowiadać, gdy do kawiarni wchodzi duch z mojej przeszłości. Moje usta
się otwierają i prawie rozlewam swój napój.
- O mój Boże - szepczę, pochylając się w stronę stolika. Mercedes odwraca głowę, a
potem wraca do mnie.
- Co ? Kto to jest ?
- Ciii... Bądź cicho i nie odwracaj się. Pieprzona Victoria właśnie tu weszła. Była żona
Jace'a, sam diabeł.
CZĘŚĆ 5
- Musisz sobie ze mnie kurwa żartować - szepcze Mercedes przez zaciśnięte zęby.
Moje oczy wędrują tam i z powrotem między blatem, a tyłem wciąż zadbanej, idealnej
małej główki Victorii. Boże, nigdy nie zdawałam sobie sprawy, że nienawiść może być
tak głęboko zakorzeniona w człowieku, dopóki Victoria nie pojawiła się w moim życiu
dawno temu. Widząc ją teraz po tak długim czasie, moja nienawiść do niej jest wciąż
świeża jak nowo pomalowana ściana.
- Chcesz wyjść ? - pyta Mercedes.
Potrząsam głową.
- Nie, nie pozwolę, aby ta szalona suka przegoniła mnie gdziekolwiek.
W momencie, gdy to mówię, Victoria bierze swojego drinka i odwraca się w kierunku
naszego stolika. Zamiast odwrócić wzrok, patrzę prosto na nią. Nie zamierzam uciekać
od niej jak zraniony szczeniak. Kiedy spotyka się ze mną spojrzeniem, jej wyraz twarzy
natychmiast sztywnieje, a mury słabną.
Następnie bez ogródek mówi:
- Cóż, co za niespodzianka. Jessica Alexander, co cię sprowadza do tego zakątka ?
Dawno się nie widziałyśmy.
Jej głos jest szyderczy i sprawia, że mam ochotę coś dźgnąć. Mercedes kieruje głowę w
stronę Victorii i unosi brwi, a potem odpowiadam:
- Dłużej byłoby lepiej.
Na co ona śmieje się cicho i mówi:
- Ojej, jak niektóre rzeczy nigdy się nie zmieniają. Nadal Widzę, że nadal jesteś niezłą
suką.
Przewracam oczami...
- Wciąż jestem trochę psycholem, wiem to. Jestem w tej okolicy, ponieważ studiuję na
uniwersytecie, nie żeby to był twój interes.
Przechyla głowę na bok i dociekliwie unosi brew.
- Och, zgadza się. Będziesz nauczycielem, prawda ? Zapomniałam.
Mówi to tak protekcjonalnym tonem, że robię wszystko, co w mojej mocy, by siedzieć
na miejscu, a nie wyskoczyć i ją udusić. Wtedy dociera do mnie, że ona nie ma powodu
by wiedzieć dlaczego chodzę do szkoły. Skąd to wie ?
- Skąd możesz wiedzieć, po co chodzę do szkoły? Prześladujesz mnie ? - pytam.
Odchyla nieco głowę i śmieje się.
- Prześladuję Cię ? Nie sądzę. Mam o wiele lepsze rzeczy do roboty, niż nadążanie za
twoim zmęczonym i nudnym życiem. Jace mi powiedział.
Jace mi powiedział.
Jace. Powiedział. Mi.
Jace.
Victoria.
Oni rozmawiają.
Mój umysł wciąż potyka się o napędzane emocjami myśli, które przez niego
przepływają. Moje serce przyspiesza, a moja szyja i dłonie nagle stają się gorące. W
żołądku pojawia mi się nieprzyjemne uczucie i chociaż staram się ukryć szok, nie
potrafię.
- Och, nie wiedziałeś, że rozmawiamy ? Wstyd - odpowiada i odwraca się na pięcie,
żeby odejść, ale zanim to robi, dodaje - Miło się rozmawiało, Jessico.
Mercedes ma rozdziawione usta, a ja czuję się tak, jakbym miała zaraz upaść
- To szmata - syczy.
Wstaję i chwytam swoją torebkę.
- Taa, to prawdziwa szmata, masz rację.
Mercedes również się podnosi i razem wychodzimy z kawiarni.
- Więc co chcesz zrobić ? Zamierzasz z nim o tym pogadać ? - pyta mnie.
- Oczywiście, że tak. Pogadam z nim i powiem, żeby nigdy więcej do mnie nie dzwonił.
Dochodzimy do mojego samochodu, a ona przytula mnie na pożegnanie.
- Tak mi przykro. To takie gówno. Proszę zadzwoń do mnie, jak tylko porozmawiasz z
tym dupkiem i opowiesz mi co powiedział. Kocham Cię.
Odblokowuję swój samochód.
- Też Cię kocham - mówię jej i otwieram drzwi.
Jak tylko wsiadam i włączam silnik, wyciągam komórkę i dzwonię do niego. Nie mogę
czekać. To musi być teraz. Wiem, że rozmowa z kimś w chwili gniewu lub silnych
emocji jest zła. Wiele terapii nauczyło mnie, że nie powinnam wykonywać teraz tego
telefonu, ale muszę. Będę racjonalna, ale muszę go zapytać, dlaczego kontaktuje się z
tą żmiją, zanim sprawy między nami pójdą dalej.
CZĘŚĆ 6
- Hej, co za miła niespodzianka. Spodziewałem się, że odezwiesz się dopiero po
zajęciach.
Moje myśli krążą tam i z powrotem między po prostu rozłączeniem się z nim, a na
krzyczeniem na niego. Ostatecznie, nie robię żadnej z tych rzeczy.
- Musimy porozmawiać - wyduszam z siebie.
Następuje krótka pauza, co sprawia, że jestem pewna, że przetwarza nieprzyjemny ton
mojego głosu.
- Okej, o czym ? Wszystko w porządku ?
- Victoria. - Wypowiedziałam jej imię. Nie ma potrzeby, by omijać to szerokim łukiem.
- Czy nadal jesteś z nią w kontakcie ?
Słyszę jego westchnienie. To nie jest dobry znak. Moje serce przyspiesza o jeden lub
dwa stopnie.
- Dlaczego o nią pytasz ?
Wkurza mnie kiedy o to pyta.
- Zadałam Ci pytanie, Jace. Chcę żebyś na nie odpowiedział, a nie zadawał kolejne
pytanie.
- Tak, rozmawiałem z nią od czasu rozwodu.
Musi być szalony, jeśli myśli, że ta odpowiedź wystarczy.
- Kiedy ostatni raz z nią rozmawiałeś ?
- Jess, o co tutaj chodzi ? Czy Victoria coś zrobiła ?
Moja próba zachowania spokoju wylatuje przez okno i podnoszę głos.
- Dlaczego unikasz odpowiedzi na moje pytania ? Może to ja powinnam Cię zapytać, o
co tutaj chodzi. Wiem tylko, że ta suka wie o mnie rzeczy, o których wiedzieć nie
powinna i mówi, że to ty, Jace Collins, jesteś tym, który wprowadził ją w moje życie.
Wie też, że umawiamy się na randki, choć może to być krótkotrwałe. Więc znowu, kiedy
ostatnio z nią rozmawiałeś i dlaczego rozmawiasz o mnie z tą złą kobietą ?
Kolejne westchnienie przenika przez telefon do mojego ucha, a ja opieram głowę z
powrotem o zagłówek fotela w moim samochodzie. Boli mnie głowa. Boli mnie serce.
- Rozmawiałem z nią wczoraj - mruczy.
Wczoraj
Pozwalam sobie wchłonąć ten niepokojący fakt przez chwilę, a potem mówię:
- Dlaczego ? Dlaczego, u licha, z nią rozmawiasz ? A co najważniejsze, dlaczego mi o
tym nie powiedziałeś ?
- Powinienem był Ci powiedzieć. Wydaje mi się, że bałem się zepsuć sytuację, ponieważ
tak dobrze nam szło.
- To jest złe, Jace. Naprawdę złe. Ledwo zaczęliśmy się znowu spotykać, a ty już
podstępnie podchodzisz do sytuacji, w której powinieneś być ze mną po prostu szczery.
Znowu traktujesz mnie jak kawałek szkła.
Patrzę w dół na swoje kolana, wyciągam wolną rękę i zaciskam czubek nosa z frustracji.
- Możemy o tym porozmawiać osobiście - pyta rozpaczliwie.
Wypuszczam oddech i odpowiadam:
- Nie wiem. Naprawdę nie wiem. To jest dokładnie to dlaczego nie byłam pewna co do
naszych dwóch ponownych randek. Nie potrzebuję ani nie chcę tego rodzaju stresu.
- Chcę tylko szansy żeby to wyjaśnić. Kiedy już to zrobię zrozumiem, jeśli nie chcesz
mnie więcej widzieć. Po prostu daj mi szansę.
Pochylam się do przodu, opieram czoło na kierownicy i zamykam oczy. Jest tak
cholernie frustrujący. Dlaczego tak trudno mu odmówić ? Dlaczego tak trudno jest
powiedzieć mu, żeby poszedł do diabła ?
- Ile szans mam Ci dać w życiu, Jace ? Hę ? Powiedz mi.
- Wystarczająco - szepcze.
- Wystarczająco ? Co to do cholery znaczy ? - Moje słowa są ostre i gniewne.
- To znaczy, że nigdy się nie poddam. To znaczy, że spieprzyłem, znowu i to
prawdopodobnie nie będzie ostatni raz. To znaczy wystarczająco, żeby to zadziałało, bo
wiem, że nie ma takiej ilości razy na świecie, żebym nie dał Ci kolejnej szansy, gdybym
był na twoim miejscu. Nie jestem idealny i nigdy nie będę. Nie jesteśmy idealni razem.
Po prostu się mylimy.
- Jesteś tak niesamowicie gówniany Jace. Muszę już kończyć - mówię mu w przypływie
złości i rozłączam się.
CZĘŚĆ 7
Zadzwoniłam do Mercedes w drodze do domu z zajęć, żeby poskarżyć się na Jace'a i
jego niedorzeczne, połowiczne odpowiedzi. Odegrała rolę adwokata diabła i uważa, że
musi być w tym coś więcej i może nie jest tak źle, jak to sobie wyobrażam w mojej
głowie. Próbował do mnie dwukrotnie zadzwonić. Nie odebrałam. Nie pisał.
Kiedy docieram do domu, staram się rozproszyć dużą miską lodów Blue Bell o smaku
bananowym. Dla dodatkowego rozproszenia zatapiam je w syropie czekoladowym.
Przeglądam kanały telewizyjne i ląduję na Gilmore Girls. Nie mam pojęcia, dlaczego
ten program wciąga mnie za każdym razem, gdy się na niego natknę. Nie mogę odnieść
się w nim do żadnej rzeczy poza małomiasteczkowymi stereotypami. Rory jest idealną
nastolatką, której pragną wszyscy ci seksowni chłopcy, a jej matka zachowuje się
bardziej jak głupia, niezdecydowana nastolatka niż jej córka kiedykolwiek była. To
denerwujące. Ale i tak to oglądam, bo dałam się nabrać na to wszystko. Chcę, żeby
Lorelai w końcu dogadała się z Luke'em, a Rory zrozumiała, że Jess jest jedynym
facetem w całym serialu, którego musi się trzymać. Kiedy te dwie rzeczy się wydarzą,
przestanę oglądać.
Pomiędzy przewracaniem oczami na to przedstawienie, a wrzucaniem sobie lodów do
ust łopatką, ktoś dzwoni do drzwi. Spoglądam na nie, jakby to było uciążliwe. Nikt nie
przychodzi do mnie bez uprzedzenia. To mnie bardzo irytuje i każdy kto mnie zna o tym
wie. Odstawiam miskę i wycieram usta rękawem. Kiedy docieram do drzwi, patrzę
przez to, co jest darem niebios, przez wizjer. Najlepszy wynalazek wszechczasów. Stoi
tam pani trzymająca bukiet kwiatów.
Jace.
Muszą pochodzić od Jace'a. Niech go szlag. Otwieram drzwi, a pani uśmiecha się do
mnie i mówi:
- Przesyłka dla pani Jessici Alexander - Sięgam po kwiaty. Ogromne skupisko
hiacyntów, wszystkie fioletowe
- Tak, jestem nią.
- Świetnie, mamy więcej w drodze, gdybyś mogła tu podpisać - mówi, wyciągając
kartkę papieru.
Moje brwi się unoszą.
- Jest więcej ?
Śmieje się ze mnie.
- Tak, proszę pani, dużo więcej.
Wychylam się przez drzwi, kiedy widzę, że kolejna dwójka doręczycieli kieruje się w
dół. Oboje trzymają kompozycje kwiatowe.
Fioletowe hiacynty.
Czerwone tulipany.
Białe fiołki.
Fioletowe bzy.
Czerwone róże.
Moje mieszkanie jest teraz wypełnione taką ilością kwiatów, że aż kicham. Do każdej
aranżacji czy bukietu dołączona była karteczka z dokładnie tą samą wiadomością.
Jess,
Kocham Cię i przepraszam.
Jace
Znając Jace'a, rodzaje kwiatów, które wybrał, nie wynikały tylko z tego, że po prostu je
lubił. Musiały mieć określone znaczenia. Wyciągam laptopa, googluje każdego kwiatka
i wkrótce dowiaduję się, że miałam rację.
Przebaczenie.
Uwierz we mnie.
Wierność.
Pierwsza prawdziwa miłość.
Miłość.
Wzdycham i wpatruję się we wszystkie te kwiaty. Może powinnam dać mu prawdziwą
szansę, żeby się wytłumaczył. Ale jaką to czyni ze mnie frajerkę ? Po prostu wyślij Jess
kwiaty, a rozpłynie się w twoich rękach jak M&M ? Mój dzwonek dzwoni ponownie, a
ja mamroczę pod nosem:
- Jeśli to więcej kwiatów, to go zabiję.
Kiedy otwieram drzwi, nie ma więcej kwiatów. To kobieta. Kobieta z mojej przeszłości.
Siostra Kingsleya.
CZĘŚĆ 8
Kiedy byłam jeszcze na terapii w ośrodku, otrzymałam list od siostry Kingsleya.
Wyraziła swój smutek z powodu utraty brata. Powiedziała mi, że też jest jej przykro z
powodu mojej straty. To był słodki list, powiedziała mi, że Kingsley wspomniał jej o
mnie niedługo przed śmiertelnym wypadkiem samochodowym. Powiedziała mi, jak
bardzo się cieszyła, że znowu mógł znaleźć miłość. Byłam, zdumiona jej dobrocią,
biorąc pod uwagę, że moja matka była osobą odpowiedzialną za jego śmierć. W liście
zawarła swój adres, numer telefonu i adres e-mail na wypadek, gdybym kiedykolwiek
chciała się z nią skontaktować. Nigdy chciałam. Wyszukałam ją w Internecie dopiero
krótko po tym, jak wyszłam z ośrodka terapeutycznego. Stąd wiem, że to ona stoi w
moich drzwiach. Jest uderzająco piękna z rysami twarzy, których trudno zapomnieć lub
od których trudno jest odwrócić wzrok. Czarne włosy, wysoko osadzone kości
policzkowe i szmaragdowozielone oczy w kształcie migdałów. Natychmiast ją
rozpoznaję.
- Jessica ? - pyta szeptem.
- Tak - odpowiadam jej.
- Jestem siostrą Kingsleya i bardzo mi przykro, że pojawiłam się w twoim progu w taki
sposób bez zapowiedzi, ale nie byłam w stanie znaleźć żadnych informacji
kontaktowych poza twoim adresem domowym. Próbowałam Facebooka, ale wygląda
na to, że masz skonfigurowane konto tak, że nikt nie może Cię zaprosić ani wysyłać
wiadomości, a ja musiałam to do Ciebie dostarczyć. To należało do Kingsleya - mówi,
wyciągając mały notatnik oprawiony w skórę.
Ona ma rację. Niedawno zablokowałam swoje konta w mediach społecznościowych tak,
aby były tak prywatne, jak tylko mogły, ponieważ moja przeszłość jest barwna.
Usunąłem ze swojego życia wiele osób, które nie miały na mnie pozytywnego wpływu,
Dodatkowo nie chciałam, aby mogli infiltrować to przez portale społecznościowe.
Kiedy po raz pierwszy w moim komunikatorze na Facebooku pojawił się stary flirt,
przeszłam do ustawień i naprawiłam to naprawdę szybko.
- W porządku. Nie martw się o to. Proszę wejdź. - Cofam się i witam ją.
- Dziękuję, nie zajmę dużo czasu.
- Chciałabyś coś do picia ? Mam napój gazowany, herbatę i wodę. - Kręci głową. - Nie,
dziękuję, to nie będzie konieczne. Naprawdę nie mogę zostać długo.
- Okej - mówię.
Między nami następuje niezręczna przerwa i nie jestem pewien, co powiedzieć, więc
pytam ją tylko, co mogę dla niej zrobić.
- Sprzątałam dzisiaj niektóre pudła w magazynie i jedno z nich należało do niego.
Znalazłam to i zaczęłam czytać. Wtedy szybko zdałam sobie sprawę, że to Ty powinnaś
to mieć. Pisał w tym notatniku, od kiedy zaczął się z tobą spotykać. Chciałabym mieć
coś takiego, gdybym była kobietą, która go kocha, więc chciałam ci to zaoferować.
Jestem pewna, że ruszyłaś w swoim życiu do przodu, ale ja naprawdę nie mogłabym
spakować go z powrotem do pudełka, nie pytając Cię przynajmniej o zdanie. - Jedną
ręką ściska notatnik, a drugą go głaska. - W końcu był naprawdę szczęśliwy. Dziękuję
Ci za to - mówi.
Moje serce puchnie, a uczucia, na które od dawna sobie nie pozwalałam, wzbierają we
mnie. Kingsley. Wspomnienia o nim wywołują taką mieszankę szczęścia i bólu.
Wpatruję się w notatnik w jej dłoni i zadaję sobie pytanie, czy go chcę. Potem zdaję
sobie sprawę, że nie ma możliwości, żebym nie chciała tego notatnika. Oczywiście, że
go chcę. Czy to będzie bolało ? Tak. Czasami ból jest wart nagrody, która się z nim
wiąże.
- On mnie również uszczęśliwił. Bardzo za nim tęsknię.
Uśmiecha się i podaje mi notatnik.
- Również za nim tęsknię. Bardziej niż potrafię wyrazić. Mam nadzieję, że przyniesie
Ci to trochę pocieszenia.
Biorę notatnik. Skóra jest miękka i wytarta z powodu czasu.
- Dziękuję, że o mnie pomyślałaś. To bardzo miłe z twojej strony - mówię.
Kiwa głową.
- Muszę już iść, ale naprawdę doceniam, że pozwoliłaś mi poświęcić kilka chwil
swojego czasu.
Żegnamy się i odchodzi. Jak tylko zamykam drzwi, biorę głęboki wdech, a potem robię
wydech. Mój telefon dzwoni. To Jace. Zostawiam go na poczcie głosowej. Wyłączam
telewizor i siadam na sofie z notatnikiem. Kiedy go otwieram, moje serce zaczyna bić
szybciej.
CZĘŚĆ 9
NOTATNIK KINSLEY`A
WPIS #1
Dzisiaj poznałem dziewczynę. Nie wiem dlaczego, ale z jakiegoś powodu nie mogę
przestać o niej myśleć.
Jessica.
Jest jedynym powodem, dla którego nie mogę się doczekać powrotu na spotkania grupy.
Chcę dowiedzieć się o niej więcej. Mam nadzieję, że nie uważa mnie za dziwaka.
Nienawidzę tego przyznać, ale przypomina Lily. To właśnie zwróciło na nią moją uwagę
od początku. Jestem pewien, że szukanie uwagi u dziewczyny, która wygląda jak moja
zmarła żona, jest kompletnie popieprzone, ale coś mi mówi, że muszę ją poznać. I może
ona też musi poznać mnie. Czy to dziwne myślenie ?
Tęsknię za Lily i czuję się winny, że mam kogoś innego na głowie. Moja siostra ciągle
powtarza mi, że muszę ruszyć dalej. A ja ciągle jej mówię, że nie wiem jak.
Mimo to, jestem tutaj, piszę w notatniku o dziewczynie, o której nie mogę przestać
myśleć. Ostatni raz pisałem o dziewczynie w notatniku w liceum. Nikt nie wie, że je
prowadzę. Wydaje się, że to dla faceta rzecz, przez którą staje się cipą, ale ja zawsze
byłem swoim najlepszym przyjacielem i w ten sposób trzymam moje gówno razem.
Pisanie muzyki lub spisywanie myśli sprawia, że jestem ze sobą szczery, prawda jest
taka, że wiem, że muszę ruszyć dalej. To mnie po prostu przeraża.
Jessica. Zastanawiam się, co ją przeraża ? Co sprawia, że jest szczęśliwa ? Dlaczego
jest w grupie ? Wygląda tak smutno. Nawet pusto. Zupełnie jak ja. Nawet jej nie znam,
a chcę, żeby była szczęśliwa...
CZĘŚĆ 10
Szybko piszę do Jace’a
Ja: Proszę, daj mi noc na przemyślenie. Potrzebuję tego. Przy okazji uwielbiam
kwiaty. Wszystkie.
Nie mogę do niego zadzwonić po przeczytaniu notatnika Kingsleya. Muszę się położyć
i otulić dziś wieczorem wspomnieniami. Jace odpisuje i kiedy czytam jego słowa,
uśmiecham się. Nawet kiedy jestem na niego zła, potrafi sprawić, że czuję ciepło.
Jace: Cokolwiek potrzebujesz. Zaczekam na wiadomość od ciebie. Zaczekam
tyle, ile będzie trzeba.
Mógł popełnić wiele błędów w naszej przeszłości i popełnił błąd ostatnio, ale jedną
rzeczą, w której pozostaje konsekwentny, jest to, jak mocno stoi w prawdzie. Jace
Collins jest podchodzi do swoich błędów bardzo solidnie, a kiedy mówi, że będzie
czekał tak długo, jak będę tego potrzebowała, wierzę mu. Wierzę mu tak głęboko, jak
wierzę, że słońce wschodzi każdego ranka.
Idę do łóżka z notatnikiem w dłoni. Oczywiście mądrą rzeczą byłoby czytanie tego
powoli, dzień po dniu. Niech to trwa. To nie jest realistyczne. Każdy na moim miejscu
bez wątpienia otworzyłby ten notatnik i przeczytał go od przodu do tyłu. Dokładnie to
mam zamiar zrobić. Muszę przeczytać jego słowa, poczuć jego myśli rezonujące we
mnie i schować wspomnienia w moim sercu tam, gdzie ich miejsce.
CZĘŚĆ 11
NOTATNIK KINSLEY`A
OSTATNI WPIS
Jessica chce iść na pogrzeb matki Jace’a. Nie wiem, co o tym sądzić.
Ona mnie kocha. Wiem, że tak jest. Kocha też jego. Wiem, że wybrała mnie, ale nie mogę
nic poradzić na mały, dokuczliwy głosik w mojej głowie, który mówi mi, że to, między
nami jest tymczasowe. Jace był jej pierwszą miłością. Bez względu na to, jak bardzo się
uleczyliśmy, bez względu na to, jak bardzo się kochamy, zawsze będzie między nami ta
przestrzeń, w której on ma swoje miejsce. Nie lubię tego gościa, ale muszę to
zaakceptować. Myślę nawet o dniu, kiedy będę musiał pozwolić jej wrócić do niego.
Bo czyż nie na tym właśnie polega miłość? Dawanie drugiej osobie tego, czego
potrzebuje lub czego chce, by być szczęśliwą? Ona mnie potrzebowała. Potrzebuje mnie
w tej chwili. Potrzebujemy siebie nawzajem teraz. Może mnie potrzebować przez jakiś
czas, ale nie mogę się oprzeć wrażeniu, że pewnego dnia, w końcu, będzie chciała go
znowu, będzie go znowu potrzebowała.
Ja też miałem pierwszą miłość. Lily była moją towarzyszką życia, bratnią duszą. Wierzę
w to całkowicie. Życie rzadko podąża za regułami. Tak wiele razy rzuca ci cholerną
krzywą piłkę, a ty musisz ją złapać lub zostać powalony na ziemię. Ustalenie, co robić,
kiedy już masz tę piłkę w ręku lub dupę na ziemi, to najtrudniejsza część. Ja złapałam
swoją i lubię myśleć, że zrobiłam to dobrze. Moim największym upadkiem była utrata
Lily. Dużo czasu zajęło mi zrozumienie, co robić po tym upadku.
Wiem, że gdybym miał szansę na nowy start z moją bratnią duszą, nie wahałbym się i
wiem, że Jessica chciałaby tego dla mnie. Kocha mnie tak samo tak samo jak ja ją, ale
nigdy nie będę Jace'em, tak jak ona nigdy nie będzie Lily. Nawet jeśli ona temu
zaprzecza, będzie go kochać zawsze. On będzie ją kochał zawsze. Widziałam to w jego
oczach tamtej nocy w barze. Znam to spojrzenie. Kiedy spojrzeliśmy na siebie, mogło
być w tym w cholerę gniewu, ale w jednej małej chwili, zobaczyłem to. Ten facet nigdy
nie będzie kochał nikogo tak, jak kocha ją. Ona jest dla niego wszystkim.
Będę musiał się z tym pogodzić, bo ją kocham. Życie to seria rozdziałów w wielkiej
księdze, którą nazywamy życiem. Jestem szczęśliwy, że jest częścią mojego, nawet jeśli
to jest tylko na kilka rozdziałów.
CZĘŚĆ 12
Jestem w drodze na zajęcia. W większość poranków dzwoni do Mercedes i podczas
jazdy rozmawiamy przez Bluetooth. Nie mogłam się doczekać, żeby powiedzieć jej o
notatniku.
- Tak Mercedes, przeczytałam cały. Więcej niż raz płakałam jak dziecko. Był piękną,
naprawdę piękną duszą. To tak jakbym na chwilę miała go z powrotem, czytając jego
słowa. Ostatni wpis był najtrudniejszy, ale był też czymś, co naprawdę musiałam
usłyszeć. Muszę spróbować poukładać sprawy z Jace’em.
- Jace ? Jak on może mieć cokolwiek wspólnego z notatnikiem, który należał do
Kingsleya ? Jestem zdezorientowana.
- Będziesz musiała sama go przeczytać, żeby zobaczyć co mam na myśli. W zasadzie
powiedział, że Jace i ja jesteśmy bratnimi duszami i wiedział o tym od zawsze.
Zaakceptował to, ale chciał tego czas jaki miał ze mną. Nie wiem. Czytanie tego było
prawie tak, jakby jego słowa uwalniały mnie do ponownego pokochania w pełni, do
pokochania Jace'a całkowicie. Trudno to wytłumaczyć. Jest część mnie, która wciąż
była w konflikcie i próbowałam to zignorować. Nie czuję się już skonfliktowana.
Przyjeżdżam na czerwonym świetle i Mercedes mówi:
- Wow, nie wiem co powiedzieć. Myślę, że to dobrze. Prawda ? To w pewnym sensie
zamknięcie i jednocześnie uwolnienie, które pozwala Jace’owi wrócić. Cóż, to znaczy,
jeśli to jest to, co chcesz zrobić.
Wzdycham.
- Wciąż muszę się dowiedzieć, o co do cholery chodzi z tą sytuacją z Victorią. To musi
być załatwione jako pierwsze.
- Kiedy zamierzasz z nim porozmawiać ? - pyta.
Jestem prawie pod szkołą.
- Nie wiem. Zobaczę kiedy będzie mógł rozmawiać. Jestem już w szkole, więc muszę
kończyć, ale później dam Ci znać co się dzieje. Kocham Cię.
- Okej, też Cię kocham.
Rozłączamy się i parkuję. Przed pójściem na zajęcia wysyłam Jace'owi krótką
wiadomość.
Ja: Jesteś wolny, żeby porozmawiać dziś wieczorem ?
Natychmiast odpisuje na wiadomość
Jace: Dla ciebie, tak.
Ja: Możesz do mnie przyjechać ?
Jace: O której godzinie ?
Ja: kiedy tylko będziesz mógł, po pracy. Będę w domu całą wieczór.
Jace: Okej. Może być 19.00 ?
Ja: Dobrze.
Jace: Przyniosę kolację.
Ja: Nie odmówię jedzenia.
Jace: Nie sądziłem, że to zrobisz
Ja: Zamknij się, przemądrzały dupku
Jace: Lubisz dupków.
Ja: OMG, przestań ze mną flirtować. Jestem na ciebie zła, pamiętasz ?
Jace: Tak, pamiętam. Tak czy inaczej, nadal będę z tobą flirtował.
Ja: Żegnaj, Jace
Jace: Do zobaczenia wieczorem.
CZĘŚĆ 13
Denerwuje się jak cholera, zerkając na czas w oczekiwaniu na Jace’a. Nie wiem
dlaczego jestem zdenerwowana. On jest tym, który musi się wytłumaczyć, ale czuję to
trzepotanie w żołądku. To po części podekscytowanie, a po części nerwy. Wiedząc, że
mam się z nim spotkać, po tych wszystkich latach wciąż odczuwa zawroty głowy. To
przenosi mnie z powrotem do nastoletnich lat, kiedy czułam w środku, że sam jego
widok mógł powalić mnie na kolana. Powstrzymywałam się od czasu naszego
ponownego spotkania, ponieważ się boję.
Mam tak wiele obaw. Moja przeszłość nie była dla mnie łaskawa pod wieloma
względami, ale to w szczególności moje życie miłosne było katastrofą przez większość
czasu. Nie mogę przestać myśleć o tym, że nigdy nie będę miała zdrowego związku.
Wtedy myślę o Kingsley`u i wiem, że to możliwe. Przy nim pozwoliłam sobie na
odpuszczenie. Nie starałam się być czymś lub kimś, kim nie byłam. Kiedy byliśmy
razem, nie bałam się, że zobaczy moje wady, ponieważ wiedziałam, że będzie chciał
mnie z połamanymi i brzydkimi częściami lub bez nich. Nigdy nie dałam Jace'owi
szansy, by to zrobić. Myślałam, że tak. Prawda jest taka, że zawsze tak bardzo starałam
się być dziewczyną, na którą myślałam, że zasługiwał, zamiast być kimś, kim byłam
naprawdę. Okłamywałam go nie tylko słowami, przy wielu okazjach. Dokonałam
wyborów za niego, za nas, nie biorąc pod uwagę faktu, że on również zasługiwał na to,
by mieć coś do powiedzenia. Oboje popełniliśmy błędy. Nie mogę trzymać jego stóp
przy ogniu za naszą przeszłość, nie akceptując roli, jaką odegrałam we wszystkich
ciemnych miejscach, w które wpadł nasz związek. Modlę się, żeby ta sprawa z Victorią,
cokolwiek to było, nie okazało zerwaniem umowy, ponieważ jestem gotowa dać sobie
pozwolenie, żeby ponownie pokochać.
Kiedy rozlega się dzwonek do drzwi, moje serce przyspiesza. Spoglądam w lustro na
ścianie i sięgam w górę, żeby poprawić kilka zabłąkanych kosmyków. Moje włosy są
upięte w duży, niechlujny kok. Mam na sobie obcisłe dżinsy i koszulkę Nirvana. Nie
przebierałam się. To ja i do tego właśnie dążę w najbliższych dniach, by być sobą i czuć
się komfortowo z tym, kim jestem. Biorę głęboki oddech i otwieram drzwi. Wielki,
tandetny uśmiech pojawia się na mojej twarzy natychmiast, gdy go widzę. Stoi tam z
chińskim jedzeniem na wynos w jednej ręce i z dużym napojem Route 44 Sonic w
drugiej. Wyciąga napój i mówi:
- Waniliowa cola.
Ten uśmiech.
Te dołeczki.
Te oczy.
Ta twarz.
Niech to wszystko diabli wezmą.
Jace jest gorący. Patrzy na mnie w ten sposób z uśmiechem na twarzy, który mnie
roztapia, bez względu na to, gdzie jesteśmy, ile czasu minęło i co robimy, wracam do
liceum... Tylko zakochana dziewczyna i chłopak, beztroscy i nie mający pojęcia o życiu.
Ma na sobie turkusową, zapinaną na guziki koszulę i czarne spodnie. Jego rękawy są
podwinięte do połowy przedramienia. To najseksowniejszy sposób na noszenie koszuli,
oczywiście.
Biorę napój i odsuwam się na bok.
- Dziękuję. Wejdź. - Zamykam za nim drzwi, a on wchodzi do kuchni.
- Nie wiedziałem, na co masz ochotę, więc mam wszystkiego po trochu. Mam nadzieję,
że jesteś głodna. - mówi.
Dołączam do niego w kuchni. Zaczyna wyciągać wiele pojemników z torby i kładzie je
na małym stoliku. Biorę duży łyk waniliowej coli i opieram się o krawędź stołu.
Trzymam słomkę w dwóch palcach lewą ręką i piję. Jego oczy wędrują do moich i
uśmiecha się.
- Od początku wiedziałem, że będę bezpieczny, jeśli Ci to przyniosę. Przestań ssać tę
słomkę w ten sposób, bo inaczej będzie nam trudno przeprowadzić poważną rozmowę.
Przewracam oczami na niego.
- Przestań.
Ignoruje mnie i pyta:
- Talerze ? - Wskazuje na szafki.
- Um, tak. Wezmę je. - Stawiam colę na stole i podchodzę do szafki, gdzie mam paczkę
papierowych talerzy. Wyciągam dwa i kładę je na stole.
Jace marszczy czoło, a potem trochę się śmieje.
- Papierowe ?
Opierając ręce na biodrach, odpowiadam:
- Tak, papierowe. Nienawidzę zmywania naczyń.
On podnosi ręce i mówi:
- Dobra, dobra. Nie ma sprawy. Tylko pytałem. Wiesz, umiem zmywać naczynia. Ale
jeśli nie masz nic przeciwko jedzeniu z papierowych talerzy, to jak dla mnie w porządku.
- Dobrze. W takim razie papierowe - odpowiadam.
Wyciąga dla mnie krzesło, a ja rzucam mu szybkie spojrzenie, które mówi, że uwielbiam
to, że jest zawsze jest takim dżentelmenem. On wie, że nie jestem wymagająca, ale nie
sądzę, że jest na tej planecie kobieta, która nie docenia odrobiny rycerskości od czasu
do czasu. Siada naprzeciwko mnie i oboje otwieramy plastikowe łyżki.
- Jest mnóstwo lo mein i krabów rangoon. Pamiętam, że najbardziej lubisz te dwie
rzeczy - mówi i popycha w moją stronę dwa duże pojemniki.
To, że pamięta o mnie takie drobiazgi, zawsze powoduje, że tracę zmysły.
- Nie mogę uwierzyć, że o tym pamiętasz.
Nakłada łyżką smażony ryż na swój talerz.
- Nie zapomniałem wiele. Chciałabym myśleć, że nie zapomniałem niczego o Tobie.
Uczucie w moim żołądku nasila się. Zachowujemy się swobodnie, ale energia w pokoju
jest niesamowicie napięta w magnetyczny sposób. Pomiędzy pysznym aromatem
chińskiego jedzenia i dużą ilością niepokoju, mogę skończyć z przeciążonymi
zmysłami.
- Myślę, że powinniśmy teraz usunąć tego słonia z pokoju, zamiast udawać, że go nie
ma. Nie chcę, żeby minęła kolejna minuta, kiedy będziesz myślała. że z Victorią dzieje
się coś podejrzanego. Czy mogę to wyjaśnić ?. Wysłuchasz mnie ? - Wpatruje się we
mnie intensywnie, czekając na moją odpowiedź.
Zanim odgryzam duży kawałek kraba rangoon, mówię:
- Proszę bardzo. Zamieniam się w słuch.
Wypuszcza głębokie westchnienie, zanim mówi:
- Po pierwsze, przepraszam. Przykro mi, że dowiedziałaś się że w taki sposób. To moja
wina, że nie powiedziałem Ci od razu i biorę za to pełną odpowiedzialność.
Rozrzuca jedzenie na swoim talerzu i wygląda, jakby był zły na siebie. To nie tyle
poczucie winy, ile wydaje się, że jest naprawdę zły na siebie z powodu tego, jak to się
stało. Opiera łokcie na stole i splata ręce. Z ustami zaciśniętymi w mocno zaciśniętą
linię, czuję, jak bardzo jest zamyślony, mówiąc mi o tym, co ma zamiar powiedzieć.
- Pewnego dnia pojawiła się w moim biurze zupełnie niespodziewanie. Nie widziałem
jej od dnia, w którym podpisaliśmy dokumenty rozwodowe, więc byłem naprawdę zbity
z tropu. To był koniec dnia. Szykowałem się do wyjścia, kiedy wpadła.
Słucham uważnie, mając nadzieję, że nie powie czegoś, co mnie zrani.
- Oczywiście zapytałem, dlaczego się pojawiła. Próbowała mi powiedzieć, że za mną
tęskni i kilka innych niedorzecznych bzdur. Zatrzymałem ją, zanim zaczęła bredzić i
powiedziałem, że musi wyjść. Kłóciła się. Nic dziwnego. Wtedy powiedziałem jej, że
wolałbym, żeby nigdy więcej nie przychodziła do mojego biura. Wyjaśniłem jej, że w
pełni ruszyłem do przodu i w końcu dotarłem do dobrego miejsca w moim życiu. -
marszczy brwi i trochę wierci się na krześle. - Śmiała się ze mnie i to mnie wkurzyło.
Więc powiedziałem jej, że ty i ja znowu się spotykamy i że mamy randkę tej nocy. To
ją wkurzyło, jak możesz sobie wyobrazić. Wtedy zaczęła robić sobie z Ciebie żarty, a
ja poczułem potrzebę, by Cię bronić. Powiedziałam jej, że jesteś w szkole i dobrze sobie
radzisz. I zanim wyszła, powiedziałem jej, że mogła mieć swój udział w trzymaniu mnie
z dala od Ciebie przez długi czas, ale teraz nie ma już niczego, co oddzielałoby mnie od
Ciebie. - Opiera czoło na splecionych dłoniach i na chwilę zamyka oczy, po czym
spogląda na mnie.
Jego spojrzenie przenika wszelkie bariery, które mogłam mieć.
- Miałem na myśli to, co jej powiedziałem, Jess. I nic więcej się nie wydarzyło. Wyszła
zła. Nie powiedziałem Ci, bo nie chciałem zrujnować naszej randki. Kiedy Victoria Cię
zobaczyła, skorzystała z okazji, by sprawić Ci przykrość. To jest to, co robi najlepiej.
Przepraszam, że to zrobiła. Nie chcę Cię zranić. Chcę tylko Cię uszczęśliwić. Chcę tylko
dać Ci taką miłość, jakiej pragniesz i której potrzebujesz. Chcę być mężczyzną, który
kocha Cię na wszystkie sposoby, na jakie można kochać. To wszystko czego chcę.
Wiem, że zgodziłem się nie spieszyć, ale musisz wiedzieć, że moje intencje są
prawdziwe. Nie przestanę o nas walczyć. Nie tym razem.
CZĘŚĆ 14
Zaskakująca chwila ciszy wisi ciężko w powietrzu między nami.
- Nie jest tak źle, jak się spodziewałam - mówię mu.
Nienawidzę Victorii. Ona jest wężem w ubraniu suki. Powinnam była wiedzieć, że ona
poprzekręcała rzeczy, tak żeby brzmiały jak coś więcej niż były w rzeczywistości.
Wzdycha z ulgą.
- Powinienem był Ci powiedzieć, że przyszła. Miałaś wszelkie prawo być na mnie
wkurzona.
- Nienawidzę jej. Jestem całkiem pewna, że zawsze będę jej nienawidzić. - Przesuwam
jedzenie bez celu na moim talerzu.
- Wiem. - wzdycha.
Teraz wpatrujemy się w siebie, nic nie mówiąc. Moje serce bije tak mocno, że jest
słyszalne w całej kuchni. On sięga przez stół i chwyta moją rękę.
- Nie musisz się o nią martwić. Obiecuję. Okej ? - Pociera moją dłoń kciukiem,
zataczając małe, powolne kółka. Jego dotyk jest ciepły i kochający.
- Okej - szepczę.
Puszcza moją dłoń i mówi:
- Dobra, zjedzmy, zanim to wszystko wystygnie, a jeśli mi pozwolisz, zostanę jeszcze
na moment przed powrotem do domu.
Uśmiecham się. Cieszę się, że chce zostać na chwilę.
- To brzmi dobrze.
********
Po posprzątaniu po kolacji siadamy na mojej sofie. Tak naprawdę nie byliśmy sami,
odkąd rozpakowaliśmy rzeczy w jego domu. Nawet wtedy było to naprawdę zwyczajne
i zmieniło mnie w szlochający bałagan. Teraz jest inaczej. Siedzi obok mnie i stykają
się tylko nasze kolana. Najprawdopodobniej oboje nie jesteśmy pewni, jak się w tym
momencie zachować lub zareagować. Mimo że znamy się od zawsze, wydaje się, że to
nowy początek związku. Te wszystkie niezręczne i ekscytujące części na nowo.
Przełączam kanały i widzę, że w telewizji jest akurat Gilmore Girls. Zostawiam to na
chwilę.
- Luke po prostu musi się podnieść - mówi Jace.
Otwieram usta i kręcę głową w jego kierunku. - Oglądasz Gilmore Girls ? Nie ma mowy.
Zaczyna się śmiać. - Co ? Facet nie może tego oglądać ? Widziałem kilka odcinków. -
Przyznaję się.
- Nie mogę uwierzyć, że to oglądasz. Właściwie to działa mi na nerwy. Mam mieszane
uczucia, jeżeli chodzi o ten program.
- Dlaczego ? - pyta, wydając się być naprawdę zainteresowany moją odpowiedzią. - Nie
mogę uwierzyć, że prowadzimy tę rozmowę. Przezabawne.
- Jest tak wiele powodów, ale głównie Lorelai. Doprowadza mnie do szaleństwa swoim
irytująco dziecinnym przekomarzaniem się. Nie wspominając o tym, że Rory jest z
bardziej dojrzała z tej dwójki. Chociaż, nie mogę odwrócić wzroku, kiedy go włączam.
Oglądam i oglądam jak jeleń w świetle reflektorów. Luke powinien uciekać, zamiast się
bronić. To jest moja rada dla niego.
- Dziewczyno, masz głębokie przekonania co do tego programu, prawda ? - mówi
sarkastycznie.
- Jestem głęboką osobą. Czego oczekujesz ?
- Touche.
Pochyla się tak blisko, że czuję na szyi jego oddech.
- Podoba mi się, kiedy rozmawiasz ze mną o Stars Hollow – szepcze.
Lekkie i ciepłe, pierzaste oddechy spływają po mojej szyi. Mimo że jest zabawny, moje
ciało nie odebrało karmy. Jest zbyt zajęte dostawaniem gęsiej skórki.
Odwracam głowę w jego kierunku. Nasze nosy prawie się ocierają, ponieważ nasze
twarze są tak blisko siebie.
- Jesteś histeryczny. Mój ton nie jest zabawny i staram się zachować kamienną twarz.
- Jesteś piękna – odpowiada z diabelskim uśmiechem.
Kiedy się uśmiecha, uśmiecha się cała jego twarz, a potem pojawia się ta mała
zmarszczka na grzbiecie nosa. Jest cudownie seksowny.
Pochyla się do przodu na tyle, że stykają się czubki naszych nosów. Nasze oczy
zaczynają prowadzić własną rozmowę. Jego mówią mi, że chce mnie pocałować. Moje
mówią: Proszę. Bez jednego wypowiedzianego słowa, komunikujemy tak dobrze. Jedną
ręką sięga w górę i pieści prawą stronę mojej twarzy. Zamykam na chwilę oczy i
wdycham jego zapach. Kiedy ponownie je otwieram, on zamyka swoje i przechyla
głowę na bok. Jego usta stykają się z moimi, tak delikatnie. Uczucie jego warg na moich
rozpala iskrę głęboko we mnie, która była przyćmiona zbyt długo. Motyle kłębią się w
moim brzuchu i rozchylam wargi. Moje ręce sięgają w górę i obejmują jego idealną
twarz i całuję Jace'a Collinsa. Całuję mężczyznę, którego kochałam od tak dawna, z
głodem i pasją pełną lat tęsknoty. Nasze języki zderzają się, splatają się, a wszystko
wokół nas znika. Jesteśmy tylko my, ni mniej, ni więcej. Nie jesteśmy naszą
przeszłością. Nie jesteśmy naszymi błędami. Jesteśmy Jess i Jace, dwójką wadliwych
ludzi, którzy kochają się nawzajem pomimo wszystkich przeciwności losu.
CZĘŚĆ 15
JACE
Całuję ją. Po tak długim oczekiwaniu całuję ją, a ona mnie. Serce mi wali, a temperatura
rośnie, sygnalizując, żebym zrobił o wiele więcej niż tylko ją całował. Moje ciało
rozkwita doznaniami, których nie czułem od bardzo dawna. Minęło tak cholernie dużo
czasu odkąd miałem tę kobietę w swoich ramionach i to powoduje, że czuję pewnego
rodzaju desperację, jakby ona była jedynym powietrzem tutaj i bez niej mógłbym się
udusić. Gdy pocałunek się pogłębia, napięcie wewnątrz mnie rośnie. Moje ręce
zaczynają błądzić po jej ciele w miejscach, o których nigdy nie zapomniałem. Wiele
razy marzyłem o tym, by moje dłonie znów znalazły się w tych miejscach, ale to nie jest
sen. To się dzieje naprawdę. Ona odpręża się przy mnie i prawie daję sobie przyzwolenie
na to, żeby pójść z tym wszystkim na całość, ale robię mentalną notatkę i mówię sobie,
że nie pozwolę, żeby to zaszło tak daleko. Jeszcze nie.
Wycofując się nieco z pocałunku, szepczę:
- Tak bardzo Cię kocham.
Jej oczy otwierają się i jesteśmy oko w oko, nasze oddechy są nieregularne. Kąciki jej
doskonałych ust unoszą się w górę i uśmiecha się delikatnie.
- Ja też bardzo Cię kocham.
Siedzimy tu, stykając się czołami i obejmując się przez chwilę, chłonąc wszystko, co
dobre, by wreszcie tchnąć w siebie naszą miłość tak swobodnie po wszystkim, przez co
przeszliśmy. W końcu przerywam ciszę i mówię:
- A może pójdziemy na deser ?
Ona wycofuje się, zdezorientowana
- Um, chcesz wyjść ?
Śmieję się z jej zakłopotania.
- Obawiam się, że jeśli nie zejdziemy z tej kanapy i nie zajmiemy się czymś, stracę całą
kontrolę, by być cierpliwym dżentelmenem. Nie chcę już tego spieprzyć. Prosiłaś mnie,
żeby zwolnić, więc planuję uszanować to w stu procentach.
Ona odchyla się do tyłu i krzyżuje ręce na piersi i dramatycznie wysuwa dolną wargę.
- Nie do końca skończyłam pana całować, ale jak pan sobie życzy, panie Collins.
Wychodzimy na deser, zamiast siedzieć tutaj i całować się z pańską dziewczyną.
Dziewczyna.
Kurwa, tak. Nazywała się moją dziewczyną i to najlepsza rzecz, jaką ostatnio
usłyszałem z jej ust, poza tym, że ona też mnie kocha.
Pochylam się do przodu i biorę jej dłonie w swoje, unosząc brew.
- Moja dziewczyna chce, żebyśmy robili to powoli. Całowanie się w ten sposób przez
bardzo długi czas nie robi wiele dla spowolnienia rzeczy, zwłaszcza dla mężczyzny,
który nie robił tego przez bardzo długi czas. Jestem tylko człowiekiem, kobieto. Daj mi
trochę odetchnąć.
Śmieje się i popycha moją nogę stopą.
- W porządku, ale lepiej naucz się, jak powstrzymywać się na tyle, kiedy będziemy się
umawiać na randki, bo ja tego chcę. Wielu z nich.
Ta kobieta zabije mnie niepokojem. Po prostu to wiem.
CZĘŚĆ 16
JACE
Ostatnia noc była czymś więcej, niż mogłem prosić. Na szczęście Jess wysłuchała mnie
w sprawie Victorii i była wyrozumiała. Jestem bardziej niż wdzięczny za tę drugą szansę
z nią. Nie mogę tego zepsuć. Mam dzisiaj sesję z Dr. Brenner. Jestem zdeterminowany,
aby kontynuować pracę nad sobą, ponieważ wiem lepiej niż ktokolwiek inny, jak ważne
jest, aby utrzymać pełny kubek. Człowiek nie może dać czegoś drugiemu, jeśli sam jest
pusty, nie ma nic do zaoferowania. Nie można nalewać z pustego kubka. Siedząc w
poczekalni Dr. Brennera, mam nadzieję na moją przyszłość, bardziej niż nigdy
wcześniej.
- Panie Collins, dr Brenner przyjmie pana teraz - mówi recepcjonistka.
Wstaję i idę do jego biura. Kiedy otwieram drzwi i wchodzę do środka, on siedzi za
biurkiem i pisze na laptopie. Podnosi wzrok znad niego i uśmiecha się.
- Dzień dobry, Jace.
- Dzień dobry, Doktorze Brenner.
Zamyka laptopa i gestem wskazuje na krzesła.
- Usiądź i powiedz mi, jak się sprawy mają.
Siadam i włączam wyciszenie telefonu, zanim odpowiem.
- Wszystko jest naprawdę niesamowicie. - mówię mu.
- O tak ? Powiedz mi, jak to się dzieje. - ożywia się.
– No cóż, wiesz, kiedy ostatnio Cię widziałem, rozmawialiśmy o tym, że znów widuje
się z Jessicą ? - przytakuje. - Wróciliśmy do siebie, oficjalnie się spotykamy. Jestem
szczęśliwszy niż byłem od dłuższego czasu. To dobre uczucie.
Zapisuje coś na kartce, po czym spogląda na mnie.
- To świetnie. Czy wszystko idzie gładko ? Czy może wasza dwójka nadal
przepracowuje rzeczy z przeszłości ?
Wzdycham
- Chyba wszystko po trochu. To znaczy…- Robię pauzę i ponownie usadawiam się na
swoim miejscu. - Mieliśmy kilka czkawek, ale ostatniej nocy naprawdę poczyniliśmy
postępy, rozmawiając o tym, co się dzieje.
- Co to była za czkawka ? - pyta doktor Brenner.
Po wyjaśnieniu wszystkiego, co się stało z Wiktorią, przyznaję mu się do czegoś.
- Boję się, że to spieprzę. Jestem rozdarty między chęcią bycia jej obrońcą a
świadomością, że nie zawsze mogę ją ochronić. Wiem, że jest na tyle silna, że potrafi o
siebie zadbać. - Pochylam się do przodu, opierając łokcie na kolanach i zaciskając
dłonie.
- To zajmie trochę czasu. Ważne jest, abyś przyznał się przed nią do swoich słabości.
Nie można znaleźć rozwiązania, jeśli nie zna się problemu. Jak już wielokrotnie
rozmawialiśmy, z natury jesteś obrońcą, ale nie możesz jej w tym procesie tłamsić.
Możesz nadal być jej obrońcą, nie pozbawiając jej możliwości decydowania o
wszystkim. Tak jak w przypadku ostatniej sprawy z Victorią. Myślałeś, że nie mówiąc
Jessice, chronisz ją, zamiast ufać, że zrozumie.
Kiwam głową.
- Racja. Wiem, że muszę być mężczyzną i pozwolić jej być silną kobietą, jaką jest.
- Czy rozważałeś terapię dla par z Jessicą ? - pyta.
Moje brwi łączą się w zaskoczeniu.
- Terapia dla par ? Nie, nie rozważałem. Dopiero co zaczęliśmy się znowu spotykać.
Nie wiem, czy to jest krok, na który jesteśmy gotowi tak wcześnie.
Poprawia okulary i na chwilę przestaje pisać.
- Wiem, że wspomniałeś w poprzednich sesjach, że jest na terapii ze swoją matką, więc
może nie chce tego robić, ale może mógłbyś jej o tym wspomnieć. Myślę, że byłoby to
korzystne dla was obojga. Przeszłość, którą dzielicie jest długa i naznaczona tak
wieloma ranami. Chcesz się upewnić, że w pełni przepracujesz to wszystko, tak aby
miało to mniejszą szansę na wejście do waszej przyszłości, gdy będziecie razem.
On ma rację i ja to wiem. Nie mogę powiedzieć na pewno, czy Jess będzie na to gotowa,
czy nie. Myślę, że jedynym sposobem, aby się dowiedzieć jest zapytać ją.
CZĘŚĆ 17
Mój alarm brzęczy, a kiedy otwieram oczy, instynktownie ziewam, wyciągając ramiona.
Przez krótką chwilę jestem po prostu zamglona od snu, a potem sobie przypominam.
Sen.
Wyłączam alarm i przewracam się na brzuch, chowając twarz w poduszce.. Zaczynam
przypominać sobie sen szczegół po szczególe, a mój żołądek czuje się dziwnie.
Przesuwam rękami po sukni, wygładzając satynowy materiał, gdy patrzę na swoje
odbicie w lustrze. Myśli przelatują mi przez głowę, a nerwy są rozdarte na pół.
Dzisiejszy dzień jest ogromnie ważny, a niepokój ciężki. Biorę głęboki, oczyszczający
oddech i staram się rozluźnić nerwy. Musiałam zaakceptować, że prawdziwe zwycięstwo
jest walką, ponieważ każdego dnia czuję, że depresja i stres depczą mi po piętach. Jest
tutaj, skubie moją determinację i próbuje zniszczyć moją nadzieję. Niemniej jednak, nie
przestanę walczyć, bo nigdy nie miałam więcej powodów do walki niż teraz.
- Jess, jesteś prawie gotowy ?
Uśmiech pojawia się na mojej twarzy, gdy tylko słyszę jego głos. To ciepłe słońce, a ja
jestem topniejącym Popsicle.
- Prawie. Po prostu ciągle gapię się w to lustro i myślę o tym, że jestem jedyną osobą
kończącą dziś studia, która wygląda jak stodoła wielkości Teksasu. - Odwracam się na
bok, opierając ręce na biodrach i patrzę na swoją dziwnie ukształtowaną i dużą
sylwetkę.
Jace zamyka przestrzeń między nami i staje tuż za mną. Powoli pochyla głowę i kładzie
brodę na moim prawym ramieniu. Jego dłonie przesuwają się po mojej nieistniejącej
talii i czule obejmuje mój brzuch, uśmiechając się do mnie w lustrze.
- Jeśli to jest stodoła, to najpiękniejsza, seksowna, wspaniała stodoła, jaką kiedykolwiek
widziałem ze wszystkich pięćdziesięciu stanów. - Delikatnie całuje mnie w kark.
Odchylam głowę tak, by opierała się o jego klatkę piersiową, zamykam oczy i
wypuszczam powietrze.
- Kocham Cię. Tak bardzo Cię kocham.
Całując mnie jeszcze raz, rozluźnia swój uścisk i powoli obraca mnie twarzą do siebie.
Pochyla się i całuje mój brzuch.
- Słyszałaś to, córeczko ? Będziesz piękna i nie mogę się doczekać, kiedy Cię poznam.
- Już wiem, że rozpieścisz ją całkowicie. Ma cię owiniętego wokół palca, a nawet nie
była jeszcze w stanie pokazać ci oczu. - Śmieję się.
- Masz cholerną rację, że ją rozpieszczę. Rozpieszczę ją tak samo, jak jej mamę. - Całuje
mnie w policzek, a potem żartobliwie klepie w tyłek. - Teraz rusz się, absolwentko
college'u, albo spóźnimy się na twój wielki dzień.
Wyciągam poduszkę spod twarzy i naciągam ją na głowę. To szaleństwo. Mój umysł
całkowicie odpłynął w lewe pole w moich snach. Jace i ja dopiero co wróciliśmy do
siebie, a ja już marzę o dzieciach z nim. Cholera. Odsuwam poduszkę na bok i siadam
na łóżku. Muszę przygotować się do zajęć. Jak mam się dzisiaj skupić po takim śnie ?
Po tym, jak intensywnie było między nami fizycznie poprzedniej nocy, wiem, że nie
będę w stanie utrzymać wolnego tempa długo. Chcę go. Nie mogę kłamać. Trzymanie
jego rąk na mnie i moich ponownie na nim było potężne, ponad wszystko, czego się
spodziewałam. Zawsze wydaje mi się, że Jace i ja możemy tak długo być osobno, a gdy
tylko znów jesteśmy razem, BAM. Jest magnetycznie.
Chwytam swój dziennik z szafki nocnej, czując inspirację do zapisania szybkiego
wiersza.
Dwa ciała kolorujące poza liniami
Łamiąc wszystkie zasady
Moje pchanie i twoje przyciągnięcie
Stojąc na krawędzi, chwytając się nawzajem
Wskakując do oceanu lęków
Nagle twoje nigdy nie stają się moimi na zawsze
Twoje nadzieje, teraz moimi obawami
Dwa splatające się ciała
Dwa serca
Dwie dusze
Teraz się łączymy
Zadawaj mi pytania lub mów mi kłamstwa
Chcesz mnie dzisiaj lub potrzebujesz mnie jutro
Twoje dobro lub moje zło nie ma znaczenia
Ponieważ poza liniami należymy
Zawsze razem
CZĘŚĆ 18
Mam tonę pracy domowej i siedzę na łóżku, półprzytomnie się ucząc. Jace i ja mamy
się spotkać dziś wieczorem. Minęło już kilka dni odkąd tu był i zrobiliśmy coś
oficjalnego w sprawie naszego związku. Nasze rozkłady zajęć sprawiają, że ciężko jest
znaleźć czas dla siebie nawzajem, ale jakoś sobie radzimy. Ostatnie kilka dni było inne.
Mam go w głowie jak szalona. Kiedy jesteśmy razem, uczucia między nami są
wszechogarniające. Bycie osobno sprawia, że pragnę go jeszcze bardziej. Chcę wpuścić
to szczęście do środka. Naprawdę. Staram się jak mogę, żeby nie dopuścić do tego, żeby
pojawił się strach. Wciąż próbuje wkradać się do mojego umysłu i to jest przerażające.
Obracam szyję w przód i w tył, próbując rozluźnić zesztywniałe ramiona. Dzwoni mój
telefon, a ja dziwnie na niego patrzę, bo rzadko dzwoni. Rozmawiałam już dzisiaj z
Mercedes. Nikt inny zazwyczaj nie dzwoni. Ludzie najczęściej piszą SMS-y. Kiedy
widzę, kto to jest, uśmiecham się.
- Właśnie o tobie myślałam – odpowiadam.
Przewijam ołówek w tę i z powrotem po górnej części podręcznika, starając się nie
brzmieć jak rozentuzjazmowana nastolatka, która siedzi przy telefonie i czeka, aż
zadzwoni chłopak.
- Tak ? Hmmm. Co o mnie myślałaś ? - drażni się Jace.
- Och, nic wielkiego, tylko jak bardzo nie mogę się doczekać, aby zobaczyć Cię dziś
wieczorem.
- Tak...? Dzisiejszy wieczór wydaje się być bardzo odległym czasem, prawda ?
Podnoszę ołówek i zaczynam bazgrać na skrawku papieru.
- Bardzo odległym - mówię dramatycznie i śmieję się.
- Cóż, mam dobre wieści. Wyszedłem z pracy wcześniej. Dwóch klientów przełożyło
spotkania.
- O tak ? - od razu się ożywiam.
- Tak, otwórz drzwi.
- Co! Jesteś tutaj ? - zeskakuję z łóżka.
Biegnę korytarzem do drzwi. Otwieram je, a on stoi z telefonem przy uchu.
- Ty podstępny człowieku! - wykrzykuję, wciąż rozmawiając z nim przez telefon jak
idiotka.
Stoimy tam przez krótką chwilę, oboje wciąż trzymając nasze telefony przy naszych
uszach, a potem oboje wybuchamy śmiechem, zanim on wchodzi i mnie przytula.
- Niespodzianka!
Uwalnia mnie i zamyka drzwi.
- Uwielbiam tę niespodziankę. Uratowałeś mnie od kilku kolejnych godzin nauki.
Całuje mnie niewinnie i mówi:
- Och ? Czy to jedyny powód ?
Uśmiecham się i przechylam głowę na bok flirtująco.
- Nie, to nie jest jedyny powód.
Jest w swoim ubraniu roboczym. Jest taki przystojny bez względu na to, jak jest ubrany.
- Przyszedłeś tu prosto z pracy, prawda ?
- Tak, rzeczywiście.
Sięga w górę i rozluźnia swój jasnoniebieski krawat. Ma taki sam kolor jak jego
cudowne oczy. Nigdy nie byłam fanką wyglądu biznesmena, ale Jace sprawia, że
wygląda to dobrze. Kiedy rozpina kilka górnych guzików swojej koszuli, moje ręce
drżą, bo chcę sięgnąć i dokończyć za niego robotę. Przyłapuje mnie, jak wpatruję się w
niego, obserwując każdy jego ruch oczami, które nie mogą się doczekać, by pewnego
dnia znów go zobaczyć go całego, bardzo szybko.
- Co ? - mówi, zachowując się zupełnie niewinnie, jakby nie wiedział dokładnie o co
chodzi.
Wzruszam ramionami.
- Nic. Zupełnie nic – mówię żartobliwym tonem.
Wchodzę do kuchni i pytam, czy chce coś do picia.
- Jasne, masz sok ?
- Sok ? - Śmieję się.
- Tak, sok. Mam teraz ochotę na sok jabłkowy.
Śmieję się bardziej.
- Przepraszam, nie ma tu soku jabłkowego. Chociaż mam trochę OJ. Powinnam wyjść i
zdobyć kilka tych słodkich kartonów z sokiem, żeby trzymać je w lodówce dla Ciebie ?
- drwię z niego.
Wpatruje się we mnie.
- Haha bardzo śmieszne.
Trzymam OJ pytająco, a on kiwa głową.
- Jesteś uroczy, Jace. Sok jabłkowy .. - Urywam, wciąż się z nim drażniąc. Nalewam
mu szklankę OJ i biorę dla siebie butelkę wody.
- Co chcesz robić przez cały ten czas, który teraz mamy dla siebie ? - pyta mnie.
- Nie wiem. A Ty ? - unoszę brew.
- Możemy dużo się całować. Zależy mi na poddaniu się twoim prośbom, a ta konkretna
prośba była w mojej głowie przez ostatnie kilka dni.
Uśmiecham się jak kot z Cheshire.
- To prawda ?
- Mmm hmm. - przytakuje.
Zerkam na zegar, a potem wracam do niego.
- To bardzo dużo całowania.
On też patrzy na zegar, a potem z powrotem na mnie.
- Dzięki Bogu za to.
Kładę moją butelkę z wodą na blacie i wchodzę w jego przestrzeń tak blisko, jak tylko
mogę bez dotykania go. Potem nachylam się blisko jego ucha i szepczę:
- Tak, dzięki Bogu za to, bo umieram z pragnienia, by znów mieć twoje ręce na sobie.
Widzę, że jego ciało napina się na moje słowa i natychmiast odstawia szklankę.
Odsuwam się od niego ledwie, kiedy mówi mi:
- Próbujesz mnie zabić, prawda ?
Potrząsam powoli głową.
- Nie, po prostu w końcu mówię Ci, czego chcę.
Odkąd wrócił do mojego życia, miałam podniesioną gardę. Byłam ostrożna, miarowa w
słowach i czynach, ale dziś przypomniałam sobie coś, co tak mądrze powiedział mi mój
terapeuta.
Prowadziłaś ostrożne życie przez ostatni rok, Jessico. Świetnie Ci idzie, ale musisz
znaleźć równowagę. Prowadzenie odpowiedzialnego życia jest dobre. Życie z celem jest
jeszcze lepsze, ale nadal musisz być sobą, zachowując równowagę we wszystkim. Nie
myl impulsu z entuzjazmem. Nie postrzegaj strachu jako słabości. Musisz zacząć ufać
sobie, aby podejmować mądre decyzje. A przede wszystkim pozwól sobie cieszyć się
życiem z wszystkim, co ma ci do zaoferowania.
Pragnienie Jace'a nie jest moim impulsywnym zachowaniem czy puszczalstwem. On
nie jest przypadkowym facetem. On jest moim facetem i był nim przez długi czas. Mogę
się bać, ale to w porządku. Muszę wierzyć, że wszystko będzie dobrze. Muszę żyć.
- Jess… - waha się. - Czego dokładnie chcesz ?
Przemykam się obok niego wokół lady i do salonu. Odwracam się twarzą do niego i
zaczynam iść tyłem do korytarza. Jego oczy są mocno utkwione w moich. Flirtująca
energia w pokoju zmieniła się. Wszystko jest trochę cięższe, napięte. Robię kolejny krok
do tyłu, a on zaczyna powoli zbliżać się do mnie.
- Chcę, żebyś mnie pocałował. Wiele razy. Bez przerwy.
Jego spojrzenie nasila się i oboje idziemy dalej korytarzem.
- Bez przerwy ? - pyta. Jego głos jest teraz cichszy.
Kiwam głową i tuż przed dotarciem do drzwi mojej sypialni, mówię:
- Wszędzie.
CZĘŚĆ 19
Oboje jesteśmy teraz w mojej sypialni. Pochylam się, podnoszę książki i inne
przedmioty z łóżka i kładę je na szafce nocnej. Kiedy moje oczy znów spotykają się z
jego, mogę powiedzieć, że jest na skraju utraty rozumu w najlepszy możliwy sposób.
Siadam na skraju łóżka i wyciągam do niego rękę.
- Chodź pocałuj mnie.
Nie waha się ani chwili. Natychmiast znajduje się obok mnie na łóżku, dłonie obejmują
moją twarz i usta pospiesznie na moich. Pocałunek jest niechlujny, niezmierzony i
przepełniony potrzebą. Gdyby moje serce mogło przeskoczyć o jedno uderzenie,
zrobiłoby to właśnie teraz. Niezdarnie obracam się w kierunku jego ciała i zbliżam się
do niego tak blisko, jak tylko mogę. On odpowiada łapiąc mnie za talię i próbuje
przesunąć mnie z powrotem na łóżko, ale ponieważ nie jestem nieważkim piórkiem,
przesuwam się tylko trochę do tyłu. Pomagam mu i cofam się. Opadamy z powrotem na
łóżko ramię w ramię. Przyciąga mnie mocno do siebie i dalej gorączkowo się całujemy.
Nasze nogi splatają się z jedną jego nogą między moją i jedną z moich między jego. Od
razu czuję jego podniecenie i wtulam się w jego ciało, powodując lekkie tarcie między
jego nogą a wnętrzem moich ud. Instynktownie podnosi go na tyle, by wzrastało tarcie
i nacisk, a ja wychodzę mu naprzeciw. Przełykam jęk i zaczynam czuć w swoim ciele
rzeczy, których nie czułam od tak dawna. Moja skóra jest zarumieniona, a ciepło narasta
w miejscach, o których istnieniu prawie zapomniałam
Jego dłoń przesuwa się do mojego tyłka, a on chwyta go mocno, przyciągając mnie
jeszcze bliżej, właśnie wtedy, gdy myślałam, że nie możemy być jeszcze bliżej niż
byliśmy. Myliłam się. Mogliśmy się zbliżyć, tak bardzo się zbliżyć. Nasze klatki
piersiowe unoszą się i opadają w szale ciężkich oddechów. Wciąż ocieram się o jego
udo i wkrótce zaczynam się bać, że mogę się zawstydzić, jeśli nie wycofamy się na
chwilę.
Właśnie wtedy, gdy o tym myślę, on odrywa się od naszego pocałunku i zaczyna składać
pocałunki jeden po drugim w dół i w górę mojej szyi. Szepcze mi do ucha:
- Powiedz mi, czego chcesz. Powiedz mi teraz, Jess, ponieważ muszę się upewnić, że
to, co myślę, że chcesz, jest tym, co zamierzam zrobić.
Wyginam głowę do tyłu, dając mu większy dostęp do szyi i mówię:
- Nigdy więcej powolnego działania. Pragnę Cię. Całego Ciebie.
Na moje słowa, przewraca się na mnie. Kiedy otwieram oczy jesteśmy twarzą w twarz.
- Zamierzam dokładnie pokazać każdemu centymetrowi twojego pięknego ciała, jak
bardzo za Tobą tęskniłem - mówi, pochylając się, by znów mnie pocałować.
Jak tylko nasze usta się spotykają, czuję jak jego język przesuwa się po szwie moich
warg i otwieram się dla niego. Całujemy się mocno i szybko. Im więcej pasji on we
mnie wkłada, tym więcej ja daję. Odwzajemniam pocałunek z zapałem
przewyższającym jego własny. Każda niespokojna myśl, którą mogłam mieć, odpada i
moje ciało jest teraz pod kontrolą. Pragnę go w sobie bardziej niż kiedykolwiek.
Gdybym mogła, włożyłabym go do moich żył i pozwoliła mu bić w moje serce.
Zaciskam dłonie w jego włosach i wycofuję się z naszego pocałunku.
- Powiedz mi, że masz prezerwatywę. Proszę, powiedz mi, że masz jedną.
Uśmiecha się, pozornie zakłopotany.
- Przyznaję, że tak.
Sięga do tylnej kieszeni i wyciąga portfel.
- Bardzo przygotowany - mówię.
Uśmiecha się i podaje mi portfel.
- Pomyślałem, że lepiej mieć jedną na dzień, w którym zdecydujesz, że nie chcesz już
dłużej czekać. Nie wiedziałem tylko, że to będzie tak szybko. Nie żebym narzekał, choć
trochę.
Uśmiecham się i biorę jego portfel, wyjmując błyszczące srebrne opakowanie. Kładę
zarówno jego portfel, jak i prezerwatywę na łóżku obok nas. Spogląda na to, a potem z
powrotem na mnie, po czym podnosi się i schodzi ze mnie.
Nadal leżę na łóżku, patrząc na niego. Zaczyna rozpinać swoją koszulę. Poruszając się
tak szybko, jak tylko może, a potem ściąga ją. Boże, ten mężczyzna jest seksowny.
Nawet stojąc tutaj w czarnych spodniach i brązowym skórzanym pasku z białą koszulką
z dekoltem w serek, jest seksowny. Zdejmuję koszulkę odsłaniając swoją złocistą skórę
i zgrabne ciało. Patrzę jak się rozbiera, a on patrzy jak ja go obserwuję.
Niepokój jest w gorączce. Kiedy zdejmuje pasek i spodnie, głęboko przełykam ślinę.
Obcisłe, ciemnoszare bokserki pokazują mi dokładnie, jak bardzo mnie pragnie. Kiedy
zaczepia kciuki o pasek i ściąga je w dół, dalej się gapię. Nie czuję nawet odrobiny
zażenowania, ani nie czuję potrzeby, by uciekać przed idealnie nagim mężczyzną przede
mną. Każda jego część jest moja i piję to wszystko samolubnie, chciwie. Kiedy wpełza
na łóżko, obniża się, a ja staram się dostosować. Nie mówi ani słowa. Chwyta dolną
krawędź mojej koszulki i z łatwością podciąga ją mi przez głowę. W samym tylko
białym staniku nie ruszam się, pozwalając mu dalej mnie rozbierać. Na szczęście mój
stanik jest zapinany z przodu. Odpina go i ciągnie na boki. Natychmiast pochyla się i
delikatnie całuje każdą z moich piersi. Zamykam oczy i odwracam głowę na bok,
głęboko wdycham powietrze. Jego usta są ciepłe na moich sutkach i czuję się
niesamowicie.
Po okazaniu idealnej uwagi moim piersiom, umieszcza pocałunki na środku mojego
brzucha, aż dociera do paska moich spodni do jogi. Na tym się nie kończy. Śledzi nosem
po zewnętrznej stronie cienkiego bawełnianego materiału, aż jest tam. Przesuwa się
lekko naciskając na mnie, a potem pochyla się i całuje mnie tam. To takie intymne,
chociaż wciąż mam na sobie spodnie. Sięga jedną ręką w górę, podpierając się drugą i
ściąga je w dół, zsuwając moje majtki do kolan. Pochylając się do tyłu, ciągnie je do
końca, a ja kopię je na podłogę.
Jestem teraz całkowicie odsłonięta przed nim. Jestem teraz całkowicie na niego
narażony. W tej chwili nie ma między nami ani jednej części garderoby ani przeszłości.
Jest tylko Jace i Jess. Pochylając się nade mną, zaczyna badać moje ciało swoją dłonią.
Gęsia skórka szybko podąża za jego dotykiem. Przechyla głowę w moją stronę i znów
zaczyna mnie całować, podczas gdy jego ręka kontynuuje eksplorację. Kiedy schodzi
niżej, wysuwam jedną z nóg, wiedząc, co ma zamiar zrobić.
Gdy tylko czuję tam jego palec, wypuszczam jęk z głębi gardła, a potem mówię między
pocałunkami:
- Proszę.
Odpowiada na moją prośbę i jeden zręczny palec wbija się we mnie. Wyginam plecy i
wciskam się w jego dłoń, zaspokajając jego potrzebę moją własną. Wchodzi i wychodzi,
Jace porusza palcem, a ciepło narasta szybciej, niż myślałam, że to możliwe.
- Tak bardzo Cię kocham - szepcze przy moich ustach.
Wysuwając palec, przesuwa się w górę i okrąża moją łechtaczkę, prawie wysyłając mnie
na krawędź bez powrotu.
- Pragnę Cię, proszę. Nie chcę czekać ani minuty - błagam.
Nie mówiąc ani słowa, przerywa pocałunek i sięga po prezerwatywę. Biorę ją od niego
i rozdzieram. On przesuwa się na bok, a ja nakładam ją na niego, a on, nie traci czasu i
już jest na mnie, rozsuwając moje nogi swoim kolanem.
Zamiast pochylić się i pocałować mnie, kiedy wchodzi we mnie, sięga w dół i kieruje
się do środka, obserwując, jak nasze ciała łączą się po raz pierwszy, odkąd zgubiliśmy
drogę do siebie. Powoli wsuwa się do środka, a potem opiera się na mnie, zanim
zacznyna się ze mną kochać.I to właśnie robi. Jace kocha się ze mną w każdy sposób,
jaki zna. Kocha mnie z każdym pchnięciem i wyjściem z mojego ciała. Z każdym
szeptem przy moim uchu kocha mnie. Kocha mnie z każdym pocałunkiem.
Nasza skóra jest wilgotna od potu i z każdym ruchem nasze ciała ślizgają się o siebie.
To jest bezładne i odurzające. Nie poruszamy się leniwymi ruchami. Poruszamy się z
niecierpliwością i głodem. Jest tyle doznań naraz. To przeciążenie sensoryczne, a kiedy
dochodzę, nie milczę. Jęczę, krzyczę i wbijam paznokcie w jego plecy, gdy moje
uwolnienie płynie na fali najlepszego seksu w moim życiu z miłością mojego życia.
Kiedy Jace znajduje swoje uwolnienie, jest ono równie intensywne. Również się nie
powstrzymuje, a dźwięki, jęki i słowa zalewają pokój.
Leżymy obok siebie, próbując złapać oddech. Odwracam głowę w jego kierunku, żeby
zobaczyć, że już na mnie patrzy. Oboje uśmiechamy się porozumiewawczo. To było
idealne i oboje wiemy o tym bez słów. To było wszystkim, czym powinno być i
wszystkim, na co liczyliśmy. Wróciliśmy tam, gdzie nasze miejsce. Razem.
CZĘŚĆ 20
JACE
Po tym, jak trochę posprzątaliśmy, wróciliśmy do łóżka pod koce i przytuliliśmy się do
siebie. Wszystko w tym, co właśnie zrobiliśmy, wydawało się bardziej idealne pod
wieloma względami od niesamowity seks. Jessica jest moją przyszłością, a kochanie jej
będzie jedyną, właściwą rzeczą, którą dostanę od tego dnia.
- O czym myślisz ? - szepcze z nasyconymi i zaspanymi oczami.
Wyciągam rękę, odsuwam kosmyk włosów z jej twarzy i wkładam go za ucho.
- Myślę o tym, jaka jesteś piękna i jakie mam szczęście.
Posyła mi delikatny uśmiech.
- Oboje mamy szczęście.
Pochylam się i delikatnie całuję ją w policzek i pieszczę jej twarz.
- Już nigdy więcej nie będę uważał Cię za pewnik. Jesteś dla mnie tym, na zawsze. Będę
walczył, aby utrzymać Cię bez względu na to, z czym przyjdzie nam się zmierzyć.
Odwzajemnia pocałunek.
- Nie musisz o mnie walczyć, Jace.
Zapada między nami chwila ciszy. Obrysowuję palcem pochyłość jej nosa, potem zarys
ust i szepczę:
- Wiem, że nie muszę. Chcę. Potrzebuję.
Kręci głową.
- Nie, nie musisz, ponieważ osoba nie musi walczyć o to, co do niej należy. Byłam twoja
od chwili, gdy podniosłeś mnie z tej brudnej ziemi jako młodą i zagubioną nastolatkę.
Nigdy nie potrzebowałam, żebyś o mnie walczył. Nigdy nie potrzebowałam, żebyś za
mnie. Chcę tylko, żebyś walczył ze mną. Jeśli możesz to zrobić, zawsze będę mieć to,
czego najbardziej od Ciebie potrzebuję.
Moje serce puchnie z podziwu, miłości i wdzięczności dla tej kobiety. Mogła być tą
pobitą i zastraszaną, która potrzebowała uzdrowienia, ale mój Boże, to ona uzdrowiła
mnie. Brak wiedzy o miłości boli. Nigdy nie znałem miłości od nikogo poza moją
siostrą, aż do Jess, ale to był inny rodzaj miłości.
Z mojego doświadczenia zawodowego wiem, jakie szkody może wyrządzić dziecku
osoba płci przeciwnej. Tak jak najbardziej wpływową osobą w życiu dziewczynki jest
jej ojciec, tak najbardziej wpływową więzią w życiu chłopca jest więź z matką. Zostałem
uszkodzony w sposób, o którym nigdy nie wiedziałem, że istnieje. Nie to, żeby za
jakiekolwiek moje życiowe wybory naprawdę można było winić moją matkę. Mocno
wierzę, że wszyscy mamy w życiu wybory. Możemy albo pozwolić, by nasza przeszłość
nas złamała, albo nas zbudowała. Możemy wściekać się na przyciąganie, jakie wywiera
na nas przeszłość lub pozwolić, aby nas pochłonęła.
Wielokrotnie pozwalałem, żeby mnie pochłonęła, ale teraz wybieram wściekłość.
Myślę, że zamiast walczyć o Jess, muszę walczyć o mnie, tak jak ona musi walczyć o
siebie i razem możemy walczyć o naszą przyszłość.
- Mogę to zrobić - zapewniam ją.
- Wiem, że potrafisz - zachęca mnie.
Obejmuję ramieniem jej drobną sylwetkę i przyciągam ją bliżej siebie. Dając jej motyle
pocałunki, mój nos dotyka czubka jej nosa i mówię:
- Nigdy więcej nie wezmę nas za pewnik i nigdy więcej nie będziesz walczyć sama.
Mamy to.
- Jeden z moich ulubionych poetów napisał coś o braniu rzeczy za pewnik. Mam to
zapisane na kartce papieru i na mojej tablicy korkowej, którą powoli zamieniam w
tablicę wizji - mówi.
Unoszę brew. To nie brzmi jak coś, czym byłaby zainteresowana.
- Masz tablicę wizji ? Super.
Patrzy na mnie i przewraca oczami, na wpół z zawstydzeniem, na wpół z sarkazmem.
- Tak, to był pomysł Mercedes. Przeczytała książkę zatytułowaną Sekret i teraz ma
obsesję na punkcie pragnienia, by wszechświat działał na jej korzyść. Jestem
sceptyczna.
Wiedziałem.
- Oczywiście, że jesteś. Dobrze, że wciąż próbujesz. Cele są dobre bez względu na to,
jak je wyznaczysz.
- Proszę mnie nie zmniejszać, panie Collins - mówi i przyciska się do mojej piersi.
Śmieję się.
- Ryzyko zawodowe, przepraszam. Więc powiedz mi ten cytat.
- „Pamiętaj, pamiętaj, to jest teraz, i teraz. Żyj tym, czuj to, trzymaj się tego. Chcę
uświadomić sobie wszystko, co uznałam za oczywiste”. - cytuje Plath z przekonaniem.
- Wow, tak, to wszystko. Chcę mieć pełną świadomość tego, co uważam za oczywiste,
ponieważ nigdy więcej tego nie zrobię. To jest teraz i chcę, żebyśmy to przeżyli, Jess.
Odpręża się w moich ramionach i kładzie głowę na mojej piersi.
- Też chcę tym żyć. Zawsze. Z tobą.
Całuję ją i szepczę:
- Zawsze. Z tobą.
Ona odchyla się do tyłu, tak że patrzymy na siebie. Jej oczy tańczą z zachwytu i
szczęścia. To piękny widok.
- Czy to znaczy, że pewnego dnia poprosisz mnie o rękę ?
Moje serce chce wyskoczyć z piersi.
- Tak, poproszę, żebyś wyszła za mnie pewnego dnia.
Całuje mnie raz i mówi:
- Dobrze, bo pewnego dnia powiem tak.
CZĘŚĆ 21
Wczorajszy dzień był bezcenny, niezapomniany. Jestem szczęśliwa. Po raz pierwszy od
dłuższego czasu czuję się zadowolona we wszystkich obrazach mojego życia. To
nieznane uczucie być tak spełnioną i pewną siebie. Moja matka i ja poczyniłyśmy duże
postępy w naszym niekonwencjonalnym związku. Płaci również mój czynsz i rachunki,
podczas gdy ja chodzę do szkoły dzięki stypendium, które otrzymałam. Myślę, że czuje,
że jest mi to winna. Jestem po prostu wdzięczna za możliwość pójścia do szkoły, w
końcu zrobienia czegoś dla siebie i życia z celem.
Sprzątam swój pokój, a kiedy natrafiam na notatnik Kingsleya, moje serce odczuwa
małe ukłucie bólu. Muszę odwiedzić jego grób. Coś we mnie potrzebuje ostatniej chwili
z nim, żeby to zamknąć, zanim zacznę ten nowy rozdział w moim życiu.
Chcę, żebyśmy z Jace’em pozostali ze sobą otwarci i szczerzy we wszystkim, więc
muszę z nim porozmawiać przed wyjazdem. Nie żeby sprzeciwiał się mojemu
wyjazdowi, ale muszę z grzeczności dać mu znać, żeby wiedział, co robię, zanim
wyjadę. Nie mam dzisiaj zajęć, więc teraz pisze do niego.
Ja: Możesz do mnie zadzwonić, kiedy będziesz miał wolną chwilę, proszę ?
Odpowiada natychmiast.
Jace: Jestem teraz między klientami. Mam tylko chwileczkę.
Mój telefon dzwoni i odbieram.
- Hej, chłopaku.
- Hej, dziewczyno. - mówi śpiewnym głosem.
- Muszę zapytać…Cóż, powiedzieć Ci coś. - szukam odpowiednich słów.
- Co się dzieje, Jess? Wszystko w porządku ?
Biorę głęboki oddech i mówię:
- Idę dzisiaj odwiedzić grób Kingsleya. Chciałem Ci tylko wcześniej powiedzieć.
Poradzisz sobie z tym, prawda ?
Krótka pauza, a potem odpowiada:
- Oczywiście, że nie miałbym nic przeciwko. Idź. Zrób wszystko, co musisz zrobić. Jeśli
będziesz mnie potrzebowała lub chciała o czymś porozmawiać, jestem tutaj i zabiorę
Cię dziś wieczorem na kolację. Możemy wtedy o tym porozmawiać, jeśli chcesz. A jeśli
nie, to też jest w porządku.
- Kocham Cię - mówię, z ulgą.
- Ja też Cię kocham. Bądź ostrożna.
- Będę. Do zobaczenia wieczorem.
Rozłączamy się, a ja natychmiast czuję się w pewien sposób podekscytowana. Wiem,
że to może wydawać się dziwne, bo idę odwiedzić grób, ale wiem, że on jest tam na
górze, patrzy na mnie i cieszy się moim szczęściem. Nie chciałby, żebym była smutna.
Idę do jednej z moich szuflad, w której trzymam kilka moich starszych dzienników.
Napisałam wiersz dla Kingsleya po jego śmierci i nadszedł czas, aby mu go zanieść.
Odnajduję dziennik, w którym się znajduje, i kładę go na łóżku, a potem idę
przygotować się do wyjścia.
********
Kiedy podjeżdżam na cmentarz, ogarnia mnie spokój. Jestem teraz pewniejsza swojego
życia bardziej niż kiedykolwiek, a Kingsley jest tak ważną częścią tego, kim jestem
dzisiaj. Zawsze będzie, ale nadszedł czas, aby całkowicie go uwolnić i pozwolić mu
odejść, abym mogła trzymać się życia, które mam obiema rękami. On miał rację. Życie
to seria rozdziałów w ogromnej księdze, którą nazywamy życiem. Po prostu cieszę się,
że był częścią mnie, choćby przez kilka rozdziałów.
KONIEC
ZAKOŃCZENIE
Całe życie później...
Ciepła, wieczorna teksańska bryza tańczy na mojej pomarszczonej skórze. Bujam się w
przód i w tył na tym wieloletnim, skrzypiącym bujanym fotelu na naszej werandzie.
Krzesło obok mnie jest puste. Dziwnie się czuję, siedząc tu bez Jace'a.
Słońce zachodzi w ten długi dzień, a ja czuję się prawie zwyciężczynią, bo przeżyłam
kolejny dzień bez niego. Pojedyncza łza ucieka mi z oka i spływa po twarzy. Wiem, że
ludzie myślą, że w moim wieku i po tylu latach spędzonych z nim, smutek nie powinien
być tak głęboki, ale mylą się. Myślę, że to nie ma znaczenia, ile człowiek ma lat, bo
kiedy traci swoją drugą połówkę, czuje to. Czuje to głęboko w swoich kościach,
niezależnie od tego, czy są silne czy słabe.
Mieliśmy dobre małżeństwo, dobre wspólne życie. Z każdym skrzypnięciem starego
krzesła, inne wspomnienie zalewa mój starzejący się umysł. Mogę zapomnieć, gdzie
zostawiłam okulary lub nie mieć pojęcia, co robiłam na kilka minut przed rozpoczęciem
nowego zadania, ale są części mojego umysłu, które nigdy się nie zestarzały.
Wspomnienia są tam wyryte, nietknięte przez czas.
Wiatr rzuca mi na twarz srebrzyste kosmyki włosów. Odgarniam je szczotką. Jace
zakładał mi je za uszy, a potem całował mnie w policzek, mówiąc, jaka jestem piękna.
Nawet z obwisłą i starą, pomarszczoną skórą, nigdy nie opuściłby dnia, mówiąc mi, jaka
jestem piękna.
Kiedy patrzę, jak słońce chowa się w głębokich, niebieskich cieniach nieba, robię
wydech. Kolejny dzień dobiegł końca. Tęsknię za nim. Każdego wieczoru siadywaliśmy
tu na werandzie i patrzyliśmy, jak świetliki tańczą w wysokiej trawie na pastwisku po
drugiej stronie. Zanim moje nogi stały się tak niestabilne, biegałam z wnukami lub
prawnukami w pogoni za świetlikami. Napełniliśmy nimi słoiki z kulkami. Jace
wyciągał wtedy swój scyzoryk i robił dziury w pokrywkach. Siedzieliśmy na zewnątrz,
obserwując blask promieniujący ze słoika, dopóki dzieci nie były zmęczone i gotowe
do snu. Weekendowe wypady na noc były czymś, z czym wiążą się wspomnienia.
Następnego ranka Jace powiedziałby im:
- Czas oddać je z powrotem słońcu.
Stojąc na podwórku, wypuszczali świetliki, a my patrzyliśmy, jak odlatują.
Wieczorem po nabożeństwie pogrzebowym Jace'a przyszli wszyscy. Tuż przed
zachodem słońca usiedliśmy tutaj na naszej dużej, ogrodzonej werandzie, a nasza
najstarsza córka, Lilah Beth, patrzyła na rozległą krainę słońca i powiedziała:
- Nadszedł czas, aby oddać go słońcu, mamo.
To sprawiło, że się uśmiechnęłam. Miała rację. Jace Collins był dla mnie tak wieloma
rzeczami w życiu. Był bólem, strachem, gniewem i stratą, ale kiedy znaleźliśmy nasz
rytm, wybaczyliśmy sobie nasze błędy, straciliśmy wszystko, co złe i znaleźliśmy
światło. Od tej pory Jace był już tylko moim najlepszym przyjacielem, miłością mojego
życia, a w każdym złym momencie, w którym się znaleźliśmy, był światłem. Nigdy nie
przestałam walczyć z moimi demonami i on też nie przestał. Stał u mego boku, z
wyciągniętym mieczem, i walczył ze mną przeciw wszystkiemu. W najgorszych
chwilach kochał mnie, a w najlepszych otaczał troską. Przysięga, którą złożyliśmy
sobiw wiele lat temu, przetrwała próbę czasu, a Lilah Beth miała rację. Jace pojawił się
w moim młodym życiu i uratował mnie od ciemności swoim światłem, i nadszedł czas,
by oddać go słońcu. Byłam smutna i miałam złamane serce, bo go straciłam, ale Boże,
jakie to było błogosławione, że mogłam go kochać i być przez niego kochana przez tyle
lat mojego życia.
Jace był dla mnie tak wieloma rzeczami w życiu, ale kiedy mieliśmy dzieci, naprawdę
zobaczyłam, kim był. Nie mogłam prosić o lepszego partnera życiowego i ojca dla
naszych dzieci. Był ich mistrzem we wszystkim, co robili.
Nasze dziewczynki nauczyły się z jego przykładu, czym jest prawdziwa miłość i
szacunek, a nasi synowie dowiedzieli się, jak dorastać i być kochającymi i pełnymi
szacunku mężczyznami. Nigdy nie był za kulisami. Jace pojawiał się w ich życiu w stu
procentach. Nie był takim ojcem, jakiego znałam jako dziecko. Byłam mu za to
wdzięczna. Kiedy mówiłam mu, jak bardzo jestem wdzięczna za ojca, którym był,
zatrzymywał mnie i mówił szybko:
- Nie zasługuję na podziękowania za to, że jestem taki, jaki powinienem być. Oni
zasługują na takiego ojca i matkę, którzy są dla nich we wszystkim, a ty jesteś tak samo
częścią tego, kim się stają, jak ja. Ja nie jestem twoim ojcem, a ty nie jesteś moją matką.
Nikt nie powinien nam za to dziękować, ponieważ ludzie, którzy nas wychowali, nie
byli ludźmi, do których można by się porównywać w jakikolwiek sposób. Staramy się
być dobrymi rodzicami, takimi jakimi powinniśmy być.
To był drażliwy temat dla Jace'a, naszych rodziców, zwłaszcza jego matki. Nawet po
latach terapii nie jestem pewna, czy kiedykolwiek był w stanie całkowicie zamknąć tę
ranę. Nie odwiedziliśmy jej grobu przez wszystkie lata naszego wspólnego życia.
Myślę, że to było dla niego po prostu za dużo.
Co dziwne, w naszą pierwszą rocznicę ślubu odwiedziliśmy grób Kingsleya. To był
pomysł Jace'a. Opowiedziałam mu wcześniej o notatniku, który podrzuciła siostra
Kingsleya, Riah. Przeczytałam mu część, w której Kingsley oświadczył, że Jace jest
moją bratnią duszą. Był tym naprawdę poruszony, aż do łez. W tym momencie dwaj
mężczyźni połączyli się dla mnie, jeden w życiu, a drugi w śmierci. Kiedy
odwiedziliśmy grób, Jace przemówił do Kingsleya na głos.
- Dawno, dawno temu nie czułem do Ciebie nic poza gniewem. Wtedy jeszcze nie
wiedziałem, jak bardzo się myliłem, pozwalając, by zazdrość wzięła nade mną górę.
Byłeś tym, czego ona potrzebowała. Kochałeś ją, kiedy ja nie wiedziałem jak, a potem
twoje bezinteresowne słowa sprawiły, że znów znalazła się w moich ramionach. Chcę,
żebyś wiedział, że nigdy nie wezmę daru, który został mi dany za pewnik. Będę ją
kochał każdego dnia i będę człowiekiem, na którego zasługuje do końca życia.
Położyliśmy fioletowe lilie na grobie i odeszliśmy ramię w ramię. To był piękny
moment między całą naszą trójką.
To szalone, ale patrząc wstecz, czuję się jakby to było wczoraj, kiedy staliśmy przed
sobą i przysięgaliśmy sobie: „Dopóki śmierć nas nie rozłączy". Do momentu aż nie
urodziły się nasze dzieci, był to najszczęśliwszy dzień w moim życiu.
Podnoszę się z chwiejących się ramion starego bujanego fotela i wstaję. Wieczorny
chłód staje się dla mnie zbyt zimny. Kiedy wchodzę do środka, zaglądam do mojego
starego gabinetu. Dawno już z niego nie korzystałam. Moje dłonie zaczęły szwankować
kilka lat temu, przez co pisanie w dużych ilościach, nad którym spędziłam większość
emerytury, było zbyt bolesne, w przerwach między podróżami z Jacem. Po latach
nauczania, spędziłam godziny zanurzona w poezji. Jeśli nie pisałam, czytałam ją. W
ramach prezentu emerytalnego, Jace zabrał mnie do West Yorkshire w Anglii. Byłam w
stanie odwiedzić miejsce, gdzie moja ulubiona poetka, Sylvia Plath, została złożona w
St Thomas Churchyard. Jako młoda kobieta miałam na ramieniu wytatuowaną
wiadomość, która jest wyryta na jej nagrobku. „Nawet pośród zaciekłych płomieni
można zasadzić złoty lotos”.
Siadam przy biurku i wyciągam ostatni dziennik, w którym kiedykolwiek pisałam.
Kiedy moje pismo stało się nieczytelne z powodu bólu stawów, próbowałam używać
komputera, ale ale czułam się źle. Moja poezja nie mogła być pisana na komputerze.
Jest coś w papierze i piórze, coś organicznego, co pomaga słowom płynąć. Brakuje mi
tego. Teraz po prostu zachowuję wszystkie słowa, które przychodzą do mnie w moim
starzejącym się umyśle
Odkurzam oprawiony w skórę dziennik i otwieram jego sztywne kartki. Strona po
stronie, przeglądam je, wspominając. Kiedy myślę, że dochodzę do ostatniego wiersza,
który napisałam, zauważam, że jest ich więcej. Po ostatnim wierszu jest pismo Jace'a.
Natychmiast wzdycham i pełna zdumienia przykładam rękę do ust. Na górze jest data.
Napisał to prawie rok temu. Opuszczam rękę, przesuwam ją po słowach i szepczę:
- Ty wspaniały i podstępny człowieku.
Zaczynam czytać i pochłaniam każde słowo za słowem, śledząc je palcem i próbując
nie tylko wyczuć słowa, ale także poczuć przez nie Jace'a.
Najdroższa Jessico,
Mam nadzieję, że kiedy na to natrafisz, nie będziesz zdenerwowana, że napisałem w
jednym z Twoich ukochanych dzienników. Co prawda, nigdy nie zbliżę się do pisania
pięknych rzeczy w taki sposób, jak Ty to robisz, ale mam nadzieję, że mimo to dostrzeżesz
piękno i uczucia kryjące się za moimi słowami. Moja miłości, moja najlepsza
przyjaciółko i matko moich dzieci, spędziłam ostatnio dużo czasu na rozmyślaniach.
Nasze wspólne życie było pełne i błogosławione. Kiedy spędzamy nasze ostatnie dni na
tej ziemi, patrząc, jak nasze dzieci, wnuki i prawnuki torują sobie drogę w tym życiu,
jestem tak niesamowicie wdzięczny.
Przez większość mojego życia byłem obdarzony waszą miłością. Jestem tym
człowiekiem, którym jestem, bo znalazłem Ciebie. Wiem, że widzisz to inaczej i myślisz,
że to ja uratowałem Ciebie, ale mylisz się, moja droga. Od chwili, gdy się w Tobie
zakochałem, zaczęłaś na nowo kształtować kontury mojego serca.
Nauczyłaś mnie prawdziwego znaczenia miłości. Miłość to tylko słowo, dopóki nie
pojawi się ktoś, kto nada mu znaczenie. Ty to dla mnie zrobiłaś. Kiedy kochasz, robisz
to z intensywnością, która nie ma sobie równych. Twoja miłość to ogień, który płonie
gorącym i jasnym płomieniem.
Twoja miłość to woda, która przecina kamień i ziemię, nie pozwalając, by cokolwiek ją
zatrzymało. Nie mógłbym prosić o więcej, bo Ty jesteś moim więcej. Mam nadzieję, że
kochałem Cię wystarczająco. Starałem się być wszystkim, czego potrzebowałaś,
chciałaś i pragnąłaś. Chcę, żebyś wiedziała, że byłaś tym wszystkim dla mnie, a kiedy
wydam ostatnie tchnienie, zrobię to jako człowiek, który poznał najprawdziwszą formę
miłości i przyjaźni z kobietą, która nauczyła go, jak odpuszczać i trzymać się
jednocześnie.
Kocham Cię Teraz
Kocham Cię Na Zawsze,
Jace
Ze łzami płynącymi po twarzy, szlocham. Płaczę po stracie tego wspaniałego i
kochającego człowieka, a jednocześnie płaczę z radości. Przyciągam dziennik do piersi
i zaciskam go mocno w dłoniach nad moim sercem. Jego sercem. Mówię głośno, jakby
był w pokoju, stojąc tuż obok mnie.
- Kocham cię, Jace Collins, a świadomość, że opuściłeś tę ziemię z tak wielką miłością
w swoim wielkim sercu, daje mi ukojenie. Wiem, że nigdy nie byłam idealną żoną, ale
moja miłość do Ciebie była wszystkim, czym niedoskonałość nie jest. Moja miłość była
czysta, a jeśli kiedykolwiek wątpiłeś w to, jakim byłeś mężem, proszę, spoczywaj w
pokoju wiedząc, że nigdy nie przeżyłam dnia w naszym wspólnym życiu, pragnąc
czegokolwiek lub pragnąc kogokolwiek poza Tobą. Dałeś mi więcej niż mogłam sobie
wymarzyć. Dałeś mi jedną rzecz, którą zawsze będę cenić. Akceptację. Kochałeś mnie
dla mnie i nigdy, ani razu, nie próbowałeś zmienić tego, kim byłam, ani nie sprawiłeś,
że czułam się winna za to, że jestem sobą. Mój umysł dokuczał mi przez całe życie, a ty
bez wahania zaakceptowałeś każdą zepsutą część tego, kim byłam. Przestałeś nawet
próbować poskładać te kawałki do kupy, bo ufałeś, że poradzę sobie sam. A gdybym
tego nie zrobiła, nie odeszłabyś. Zostałeś przez wszystkie burze, przez wszystkie
złamania i siedziałeś ze mną w bólu, tak jak siedziałeś ze mną w szczęśliwych
momentach. Więc wiedz, jeśli mnie jakoś słyszysz, że kiedy będę oddychała ostatni raz,
odejdę pełna miłości w moim sercu, przeżywszy życie, które było warte przeżycia. Ty
to zrobiłeś. Udało nam się.
Łzy płyną dalej, a ja odwracam się, wciąż trzymając dziennik przy piersi. Wracam na
werandę i spoglądam na czarne jak smoła niebo. Jest ono usiane migoczącymi
gwiazdami i świecącym księżycem. Wdycham świeże, nocne powietrze i zamykam
oczy. Mój umysł dryfuje daleko w czasie do słonecznego dnia, na basenie, z chłopcem.
Ja. Cię. Widzę.
Jessica Alexander. W mojej głowie jestem tam z powrotem, tylko dziewczyna z
chłopakiem, który będzie widział mnie do końca życia.
- Ja Ciebie też widziałam… Ja Ciebie też widziałam - szepczę.
Otwieram oczy i spoglądam z powrotem w niebo, mając nadzieję, że on tam jest i patrzy
na mnie z góry.
- Zaczekaj na mnie, Jace. Zaczekaj na mnie, jak zawsze, a ja znajdę drogę do Ciebie, jak
zawsze.