Zamieszczamy pełny tekst przemówienia pułkownika Ryszarda Kuklińskiego podczas sesji
Rady Stołecznego Królewskiego Miasta Krakowa w dniu 29 kwietnia 1998 roku z okazji
wręczenia mu Honorowego Obywatelstwa Miasta Krakowa.
Tekst ten został przekazany do Zwojów przez Panią Izabellę Wróblewską. Jego tytuł
pochodzi od nas. (AMK)
MIŁOŚĆ ŻĄDA OFIARY I WIERNOŚCI
RYSZARD JERZY KUKLIŃSKI
Panie Przewodniczący ! Panie Prezydencie !
Panie i Panowie Radni Miasta Krakowa! Szanowni Państwo!
Jestem bardzo... bardzo wzruszony i... onieśmielony... Nigdy nie miałem wątpliwości, że
DO WOLNEJ POLSKI - do ziemi mych przodków, mego dzieciństwa, dojrzałego życia i
czynu, który przecież tej Polsce był poświęcony - WRÓCĘ.
Nie sądziłem jednak, że moja droga do kraju, tak wyboista i długa, prowadzić będzie w
końcu aż przez gród królewski, ktory nobilituje swym dziedzictwem ludzi naprawdę
wybitnych.
Ja tak wysoko nigdy nie mierzyłem i nie mierzę. Uważam się za zwykłego żołnierza
Rzeczypospolitej, który nie dokonał niczego, co wykraczałoby poza święty obowiązek
służenia swojej Ojczyznie w potrzebie. To, co być może wyróżnia mnie z ogromnej liczby
ludzi zaangażowanych w przemiany historyczne Polski i Europy, to specyfika misji, jakiej się
podjąłem i konsekwencje, jakie to powoduje.
Ciagle więc jest mi trudno uwierzyć że:
•
wszystko, co w tej chwili przeżywam, dzieje się naprawdę tu w Krakowie, a nie w
moich snach o Polsce;
•
że Rzeczpospolita jest już dziś państwem suwerennym, a Polacy mogą bez
zahamowań nie tylko mówić o swych zmaganiach z imperium zła," ale jednego z
uczestników tych zmagań (jakimś zrządzeniem losu właśnie mnie) tak wysoko
uhonorować.
Panie Przewodniczący! Panie Prezydencie! Panie i Panowie Radni!
Waszą decyzję o nadaniu mi Honorowego Obywatelstwa Królewskiego Miasta Krakowa
przyjąłem jako najwyższe wyróżnienie, jakie za życia mogłem otrzymać, ale także, a może
przede wszystkim, jako bardzo jednoznaczne, stanowcze i skuteczne opowiedzenie się
społeczności Krakowa za przywróceniem - odebranej mi czci i mojego dobrego imienia.
Wasze zaproszenie do Krakowa okazało się zaproszeniem do Ojczyzny. Z całego serca, jak
mogę najgoręcej, za to wszystko dziękuję. W tym momencie chciałbym skorzystać z
obecności reporterów radia i telewizji polskiej, aby skierować wyrazy mojej ogromnej
wdzięczności także pod adresem tych wszystkich osób, instytucji, organizacji społecznych i
politycznych, a także mediów, które odrzuciły peerelowską hierarchię wartości, na przestrzeni
ostatnich dziewięciu lat występowały na rzecz mojej rehabilitacji.
Ich lista jest tak długa, że odczytam ją przy innej okazji. Nie mogę natomiast nie
podziękować z tego miejsca największemu żyjącemu polskiemu poecie - Zbigniewowi
Herbertowi, którego list otwarty do byłego Prezydenta RP przyjąłem jako akt moralnego
oczyszczenia mojego imienia.
Z satysfakcją przyjmuję coraz większe zrozumienie przez społeczeństwo polskie
rzeczywistych celów, intencji i motywacji, które mną kierowały. Mam nadzieję, że
zrozumienie to stanie się kiedyś powszechne, kiedy opinia publiczna będzie miała możliwość
zapoznania się z faktami i dokumentami przygotowywanej w tamtych latach przez "imperium
zła" wojny "wyzwoleńczej" w Europie.
Imperium to nie było ani słabe, ani małe, ani "pokojowe" jak usiłują to dziś przedstawiać
niektórzy emerytowani generałowie LWP [Ludowego Wojska Polskiego].
Jego peerelowskim fundamentem wstrząsnął zjednoczony naród pod biało-czerwonymi
sztandarami "Solidarności." Ale jego militarnym wyzwaniom w Europie i świecie mógł
sprostać jedynie - świadomy zagrożeń i odpowiednio reagujący - sojusz obronny wolnego
świata - NATO.
Nie potrafię powiedzieć Państwu, na ile tajna,
skierowana przeciwko imperium misja, w której jako
Polak i żołnierz miałem honor i zaszczyt uczestniczyć,
była skuteczna czy choćby pomocna. Wierzę jednak
głęboko, że leżała ona w najżywotniejszym interesie
zniewolonej i podporządkowanej imperialnym celom
ZSRR Ojczyzny i szła drogą wiodącą Polskę do
Wolności, a nigdy przeciw.
Misja ta nie miałaby żadnych szans powodzenia bez
zaangażowania przywódczego mocarstwa świata
zachodniego - Stanów Zjednoczonych, ale nie była ona
wymysłem amerykańskim. Myśl o niej krystalizowała
się i dojrzewała na przełomie lat sześćdziesiątych i
siedemdziesiątych tu w Polsce, między Wisłą i
Bobrem, w środowisku oficerów pionu operacyjnego
LWP, a więc tych, którzy zajmowali się
przygotowaniem PRL i jej sił zbrojnych do wojny
"socjalistycznego imperium" z Zachodem.
Początkowo wszystko sprowadzało się do zgłaszania w trybie służbowym postulatów, aby
w doktrynie i praktyce militarnej Układu Warszawskiego odstąpić od samobójczych koncepcji
ofensywnych i zająć się obroną sensu stricto. Dopiero później, kiedy te realistyczne postulaty
nie tylko żadnych skutków nie powodowały, ale nawet nie znalazły zrozumienia, w
środowisku tym zaczęto się zastanawiać, czy w istniejących realiach możliwe było jakieś
wyjście, aby "Polak nie był mądry po szkodzie," to znaczy, czy możliwe było sformułowanie i
realizacja jakiejś własnej koncepcji obronnej, która mogłaby uchronić naród przed grożącym
mu holokaustem. Nie było to jeszcze żadne sprzysiężenie, a tylko ostrożne wzajemne sondaże
i rozpoznanie ludzi podobnie myślących.
Przykład Czechosłowacji - gdzie memorandum grupy oficerów Akademii Wojskowej im.
Klementa Gottwalda postulujące odcięcie się od polityki militarnej ZSRR oraz ustanowienie
równej obrony wszystkich granic było głównym powodem inwazji - dowodził, że jakakolwiek
reforma machiny wojennej imperium nie jest możliwa. Ponieważ nie można było dogadać się
z "sojusznikiem" w ostrożnej wymianie myśli, w nie wypowiadanych do końca zdaniach
zaczęto zastanawiać się, czy nie warto by zacząć rozmawiać z narzuconym Polsce
"przeciwnikiem."
Za takim rozumowaniem przemawiały polskie racje wojskowe, polityczne i historyczne.
Duża część kadry oficerskiej LWP, zwłaszcza ta, która słuchała Radia Wolna Europa, miała
świadomość, że Związek Radziecki, który napadł na Polskę i w zmowie z Hitlerem podzielił
się polskim łupem, na którym ciążyły zbrodnie masowej deportacji polskiej ludności, Katyń i
zdrada Powstania Warszawskiego, nie był sojusznikiem, lecz ciemiężycielem, który Polskę
zniewolił, narzucił jej wasalne rządy i komunistyczny system.
Wśród kadry LWP nie byłem wyjątkiem, który prawdziwego sprzymierzeńca Polski w
walce o odzyskanie niepodległości postrzegał w Stanach Zjednoczonych. Żałosny rezultat
Jałty sprawił, że uwolnienie Polski i innych narodów Europy stało się celem strategicznym
tego mocarstwa.
Użycie LWP do sprzecznego z interesem Polski zdławienia Praskiej Wiosny, a następnie
do masakrowania własnej ludności na Wybrzeżu przesądziło o przejściu od enigmatycznych
słów i chęci do czynu.
Misja, której się podjąłem, a która w powszechnym odczuciu rozumiana jest jako
działalność szpiegowska czy wywiadowcza, była w swej istocie desperacką próbą nawiązania
operacyjnej (ponad głowami władców PRL) współpracy wojskowej z USA w celu
zapobieżenia wojnie oraz wsparcia wysiłków amerykańskich zmierzających do rozwodnienia i
zburzenia metodami pokojowymi porzadku jałtańskiego oraz przywrócenia Polsce
niepodległości i demokracji.
Przygotowania, które skupiały się wokół opracowania koncepcji tej współpracy trwały
ponad rok. Latem 1972 roku w czasie rutynowej, operacyjnej podróży polowej poświęconej
studiowaniu Zachodniego Teatru Działań Wojennych, koncepcję tę przedstawiłem
Amerykanom.
Amerykanie "gałązkę oliwną" od LWP przyjęli z nie ukrywanym zadowoleniem, ale na
żadne układy i współpracę z jakąkolwiek konspiracją czy sprzysiężeniem nie chcieli się
zgodzić. Byli zdania, że w warunkach pokoju operacyjna (tajna) współpraca ze
zorganizowaną wojskową opozycją nie ma szansy przetrwania nawet roku, a może tylko kilku
miesięcy i że wszystko może skończyć się tragicznie dla nas i dla sprawy.
W ten sposób na placu boju zostałem sam - w odczuciu pewnej części społeczeństwa w
dalszym ciągu człowiek bez honoru, który działał na szkodę Polski. Wierzę, że historia to
kiedyś skoryguje.
PRL - jak to stwierdziłem w swoim oświadczeniu po umorzeniu prowadzonego przeciwko
mnie dochodzenia we wrześniu ubiegłego roku - była państwem zniewolonym, ale
zachowanie jego odrębności łączyło się nierozerwalnie z istnieniem Polskich Sił Zbrojnych i
było tej odrębności niezbędnym atrybutem. Z ta myślą, wierząc w możliwość wywalczenia
przez Polskę niepodległości, w czym armia mogłaby być czynnikiem decydującym, przez
ponad 34 lata nosiłem mundur żołnierza wojska polskiego i jestem z tego bardzo dumny.
Przyjętej na siebie misji nie tylko nigdy nie przeciwstawiałem ofiarnej służbie moich
byłych towarzyszy broni, ale także nie stawiałem jej wyżej. Zbiorowe przeciwstawianie się
sowieckiej hegemonii w wojsku było niemożliwe i niecelowe.
Byli wśród nas ludzie, którzy w służalczości wobec ZSRR widzieli dla siebie drogę do
kariery i awansów. W ogromnej większości było to jednakże wojsko głęboko patriotyczne, a
kadra przejęta troską o bezpieczeństwo i los naszego państwa.
Dziś z wielką nadzieją patrzę na moją Ojczyznę. Z dumą czytam w prasie amerykańskiej
korespondencje z Warszawy.
Przed kilku laty stanęła przed Polską ogromna szansa. Głęboko wierzę, że Polska tę szansę
w pełni wykorzysta: że umocni demokrację, dokończy budowę prężnej gospodarki rynkowej i
zintegruje się z instytucjami świata zachodniego.
Wierzę, że dzięki temu pokona dystans cywilizacyjny dzielący ją od najbardziej
zamożnych krajów świata. Wierze także, iż wspólna wizja przyszłości pomoże nam Polakom
w przezwyciężeniu naszych sporów, których część ma wciąż swoje źródło w przeszłości.
Szanowni Państwo!
W latach okupacji byłem małym chłopcem, ale dobrze zapamiętałem i nosiłem w głębi
swej duszy hasło wyhaftowane przez kobiety wileńskie na sztandarze, który podziemnymi
szlakami dotrzeć miał do dywizjonu polskich lotników na ziemi brytyjskiej: MIŁOŚĆ ŻĄDA
OFIARY.
Kiedy w Ludowym Wojsku Polskim zaczęto odbierać mi wiarę i przekonania, które
wyniosłem z mojego skromnego domu, ze szkoły, z kościoła - do tego hasła dodałem jeszcze
jedno słowo: MIŁOŚĆ ŻĄDA OFIARY I WIERNOŚCI - wierności dla jednego Boga i
jednej, jedynej Ojczyzny - POLSKI.
Dzisiejsza piękna uroczystość, Honorowe Obywatelstwo Królewskiego Miasta Krakowa,
które od dzieciństwa jawiło mi się jako serce i dusza Polski, utwierdza mnie w przekonaniu,
że był to słuszny wybór.
Jeszcze raz za wszystko dziękuję.
Ryszard Jerzy Kukliński
Kraków, 29-04-1998
Copyright © 1997-1999
Zwoje