background image

tekst ukazał się w: Kultura dialogu: tożsamość europejska a edukacja, red. E. Borkowska, A. Łyda, Katowice: Wyższa Szkoła 

Zarządzania Marketingowego i Języków Obcych, 2004. 

 

1

1

Tomasz Sikora 

Kultura przemilczeń: o uczeniu inności  

 
Nadając  swojemu  esejowi  tytuł  Kultura  przemilczeń  nie  mam  na  celu  ironicznego  zaprzeczenia 
tytułowej frazie "kultura dialogu". Niewątpliwie można by wymienić wiele przykładów otwartości 
kultury europejskiej na dialog, zarówno wewnątrz- jak i międzykulturowy. W swoich najlepszych 
momentach, poprzez swoich najlepszych przedstawicieli kultura europejska potrafiła otworzyć się 
na  inność  i  tę  inność  z  szacunkiem  zaakceptować.  Mam  jednak  poważne  wątpliwości,  czy 
momentów  tych  było  wystarczająco  wiele,  abyśmy  poprzez  owo  otwarcie  na  inność  mogli 
definiować  europejską  tożsamość.  Istnieje  bowiem  przytłaczająca  liczba  przykładów  na  zgoła 
odmienną  postawę:  postawę  zamknięcia,  wyższości,  odrzucenia,  wzgardzenia.  Trudno  pogodzić 
500-letnia historię zachodniego ekspansjonizmu i kolonializmu, opartych na bezlitosnym wyzysku 
podbitych narodów i usprawiedliwianą ideologiami wyższości cywilizacyjnej bądź rasowej białego 
człowieka, z zasadą dialogu i otwartości na inność. Dlatego też termin "kultura dialogu" odczytuję 
raczej  jako  postulowany  stan  rzeczy  niż  jako  odbicie  rzeczywistości.  Bliższa  stanu  faktycznego 
wydaje  mi  się  formuła  "kultura  przemilczeń"  –  nie  tylko  w  skali  ogólnoeuropejskiej  (czy  euro-
atlantyckiej), ale także – a może przede wszystkim – w kontekście polskim.  
 
Co  rozumiem  przez  "kulturę  przemilczeń"?  Kulturę,  której  funkcjonowanie  oparte  jest  przede 
wszystkim na pomijaniu milczeniem ogromnej liczby zjawisk i obszarów ludzkiego doświadczenia. 
Owo  pomijanie  milczeniem  odbywa  się  na  bardzo  wielu  poziomach:  w  dyskursach  prawno-
politycznych, w przestrzeni medialnej, w programach i podręcznikach szkolnych, w literaturze itd. 
– ale także na poziomie codziennych rozmów. Przemilczenia to miejsca puste w dyskursie, miejsca 
niebezpieczne  jak  czarne  dziury  w  kosmosie;  to  miejsca  z  punktu  widzenia  dyskursu  niemożliwe 
albo możliwe tylko poprzez logikę zaprzeczenia, umniejszenia, wyparcia. Przemilczenia powielane 
są czy odtwarzane wraz z samopowielającym się dyskursem, wraz z powtarzającymi się w mikro- i 
makroskali ogólniejszymi wzorcami kulturowymi. To, co przemilczane, pozostaje jednak obecne, i 
choć  często  sprowadzane  do  poziomu  niewybrednego  żartu  czy  wulgarnego  stereotypu,  pozostaje 
żywym  i  twórczym  źródłem  przemian  kulturowo-społecznych,  jako  że  często  to,  co 
niewypowiedziane  lub  niedopowiedziane,  posiada  większą  siłę  oddziaływania  –  większy 
magnetyzm –  niż to, co jasno wyartykułowane.  
 
Jeżeli  kultura  dialogu  jest  postulowanym  stanem  rzeczy,  to  Akademia  może  mieć  kluczowe 
znaczenie  dla  osiągnięcia  owego  stanu  rzeczy.  Akademia  bowiem,  jak  powszechnie  wiadomo, 
wywodzi  się  właśnie  z  praktyki  dialogowania  w  szkole  Platona.  A  zatem  jeśli  jest  chociaż  jedno 
miejsce, w którym powinna obowiązywać zasada otwartości i dialogu, jest nim uniwersytecka sala 
wykładowa. W moim przekonaniu praca nauczyciela akademickiego powinna świadomie poddawać 
dominujące  dyskursy  skrupulatnej  analizie,  powinna  koncentrować  się  na  tym,  co  pominięte, 
przemilczane,  z  pozoru  nieobecne,  a  jeśli  obecne  –  to  jedynie  na  prawach  ducha  czy 
fotograficznego negatywu. Uczenie jest więc, z tej perspektywy, trochę podobne do wywoływania 
duchów, a prawdziwy dialog to dialog z duchami, z przybyszami spoza naszego uniwersum, nie zaś 
z  własnym  odbiciem  w  lustrze.  Nierzadko  bowiem  mamy  do  czynienia  z  dialogiem  pozornym, 
który  jest  lepiej  lub  gorzej  maskowaną  formą  ksenofobii.  Zwłaszcza  w  rzeczywistości  polskiej 
niełatwo o dialog prawdziwy, wolny od uprzedzeń, truizmów i łatwych do przewidzenia wniosków. 
Specyfika  polskich  studentów  polega  na  ich  ogromnej  monolityczności  światopoglądowej,  rzadko 
już  spotykanej  w  innych  krajach  europejskich.  Rolą  nauczyciela  akademickiego  jest,  jak  sądzę, 
świadoma  walka  z  owym  monolitem  w  imię  bardziej  zrelatywizowanej,  bardziej  wielogłosowej 
wizji świata.  
 

background image

tekst ukazał się w: Kultura dialogu: tożsamość europejska a edukacja, red. E. Borkowska, A. Łyda, Katowice: Wyższa Szkoła 

Zarządzania Marketingowego i Języków Obcych, 2004. 

 

2

2

Obecny  system  kształcenia  w  Polsce  nie  sprzyja  otwartości  myślenia.  Kanon  literacki  nie  jest 
zasadniczo poddawany pod dyskusję, przynajmniej nie pod dyskusję uczniów i studentów, którym 
wpaja się pewien system wartości jako uniwersalny i nie podlegający krytyce. Nacisk kładzie się na 
to, co centralne, najbardziej widoczne i oczywiste. W takiej zabsolutyzowanej wizji świata nie ma 
miejsca  na  kwestionowanie  hierarchii  ważności,  nie  ma  miejsca  na  próbę  zrewidowania  pojęć 
"centralności" i "peryferyjności". Toteż studenci bywają zaskoczeni treścią i metodami niektórych 
kursów akademickich: może im się wydawać, że zamiast poświęcać czas kwestiom – zgodnie z ich 
dotychczasowym doświadczeniem edukacyjnym – "ważnym" i "centralnym", muszą koncentrować 
się  na  sprawach,  które  uznaliby  za  marginalne  czy  drugorzędne.  Jako  ilustracji  tej  wysoce 
problematycznej dialektyki spraw ważnych i marginalnych używam niekiedy obrazu mało znanego 
malarza  amerykańskiego  Jamesa  G.  Clonney'a  z  1884  roku,  zatytułowanego  "Politicians  in  a 
Country Bar" (czyli "Politycy w wiejskim barze").  
 
W centrum kompozycji widzimy trzech mężczyzn prowadzących ożywioną dyskusję nad rozłożoną 
płachtą gazety. Debacie przygląda się czwarty mężczyzna, który – choć oddzielony od "polityków" 
kontuarem  –  kompozycyjnie  wpisuje  się  w  ową  centralną  grupkę  mężczyzn.  Na  obrzeżu  całej 
scenki dostrzec można dwie inne postacie – czarnoskórego mężczyznę w roboczym ubraniu i białą 
kobietę z dzbanem w ręku. Postacie te są wykluczone nie tylko z dyskusji, ale także – jako osoby 

pozbawione  praw  obywatelskich  i  swobodnego  dostępu  do  edukacji  –  z  uczestnictwa  w  życiu 
politycznym, a ich miejsce społeczne (oraz kompozycyjne) wyznacza ich prosta praca, polegająca 
w  ogólnym  sensie  na  "usługiwaniu".  Pozostaje  kluczową  kwestią  metodologiczną  (ale  i  etyczną), 
czy w naszej praktyce badawczej będziemy koncentrować się na głosach tych postaci, które z racji 
swojej pozycji społecznej z założenia posiadają prawo głosu, czy też zechcemy usłyszeć te postacie, 
które – z punktu widzenia "centrum" powinny pozostać nieme i niedopuszczone do współudziału w 
dyskursach  władzy.  Ważne,  aby  badacz  (a  więc  także  i  student)  zdawał  sobie  sprawę,  że  zastany 
podział na centrum i peryferia, a więc również pewna hierarchia ważności, ustalane są przez... owo 
centrum właśnie.  
 
W  moim  przekonaniu  (a  jest  to  przekonanie  w  ogólnym  sensie  zgodne  z  psychoanalitycznym 
rozumieniem  kultury)  jeśli  coś  jest  wypychane  poza  nawias  i  marginalizowane,  to  dzieje  się  tak 
właśnie  dlatego,  że  jest  to  rzecz  ważna  i  centralna.  Używając  uproszczonej  analogii,  zgodnie  z 

background image

tekst ukazał się w: Kultura dialogu: tożsamość europejska a edukacja, red. E. Borkowska, A. Łyda, Katowice: Wyższa Szkoła 

Zarządzania Marketingowego i Języków Obcych, 2004. 

 

3

3

klasyczną  psychoanalizą  zapomniane  przeżycia  z  dzieciństwa  regulują  naszymi  poczynaniami  w 
dorosłym  życiu.  Podobnie  to,  co  kulturowo  "zapomniane",  wymazane,  przemilczane,  może 
stanowić  de  facto  zasadnicza  siłę  regulującą  życie  społeczeństwa.  Natomiast  proces  nabywania 
wiedzy  można  zdefiniować  w  ujęciu  psychoanalitycznym  jako  proces  pokonywania 
indywidualnych (choć kulturowo uwarunkowanych) oporów psychicznych – oporów przed zmianą 
sposobu  myślenia  o  sobie  i  o  świecie

1

.  Skuteczne  uczenie  się  może  –  a  nawet  powinno  –  być 

bolesne, bowiem nikomu nie przychodzi łatwo rozstać się z solidnie przez kulturę ukształtowanym 
światopoglądem. A zatem w moim rozumieniu nauczanie na poziomie akademickim polega raczej 
na "oduczaniu", na uświadamianiu studentom, że to co się dumnie podawało za "wiedzę", było w 
dużej mierze ucieczką od wiedzy, wygodnickim akceptowaniem kulturowych przemilczeń.  
 
Chciałbym w tym miejscu podkreślić, że mówiąc o inności oraz o postawie otwartości na inność, 
nie  mówię  wyłącznie  o  inności  cudzej,  dalekiej,  bezpiecznie  deportowanej  poza  granice  naszej 
świadomości,  naszego  domu,  naszego  swojskiego  podwórka  kulturowego.  Interesuje  mnie  raczej 
inność  wpisana  w  to,  co  dotychczas  mogło  nam  się  wydawać  swojskie  i  na  inność  uodpornione, 
interesuje  mnie  das  unheimlich  wpisane  w  das  heimlich,  by  posłużyć  się  znaną  terminologią 
Freuda. Ważna jest świadomość własnej inności, inności własnej kultury i tożsamości kulturowej. 
Ważne jest wypracowanie świadomości, że w świecie niekończącej się inności i różnicy ja jestem 
inny. W moim pojęciu "myślenie krytyczne" (a więc to co, w kulturze akademickiej najcenniejsze) 
to nieustający dialog wewnętrzny, dialog z tym "innym", który jest we mnie. To nie tylko radykalne 
i  odważne  kwestionowanie  ideologicznych  podstaw  cudzego  myślenia,  to  także  –  a  nawet  przede 
wszystkim – krytyczne weryfikowanie podstaw własnego myślenia.  
 
Literatura  jest,  moim  zdaniem,  doskonałym  materiałem  nadającym  się  do  rozwijania  krytycznego 
myślenia u studentów. Najczęściej literatury uczy się według klucza narodowego: literatura polska, 
angielska  czy  amerykańska  rozumiane  są  zwykle  jako  wyraz  "ducha  narodowego".  Tworzenie 
tożsamości narodowej jest historycznie i ideologicznie związane z tworzeniem kanonu literackiego, 
a  ten  oparty  jest  na  szeregu  wykluczeń  i  przemilczeń.  Idea  narodu  jest  zaskakująco  skutecznym 
amalgamatem  wielu  różnorodnych  elementów  scalonych  dyskursywnym  spoiwem  w  ideologiczną 
jedność.  Fantazmat  narodu,  za  którym  kryje  się  tęsknota  za  narodową  spójnością,  możliwa  jest 
jedynie  za  cenę  zapomnienia,  wymazania,  odrzucenia.  W  klasycznym  eseju  Czym  jest  naród?  z 
1882  Ernest  Renan  stwierdza:  "Zapominanie  [...]  jest  kluczowym  czynnikiem  w  tworzeniu 
narodu"

2

.  I  dalej,  "[...]  jedność  jest  zawsze  osiągana  brutalnymi  środkami"

3

  –  innymi  słowy, 

tożsamość  narodowa  jest  w  istocie  rezultatem  aktów  przemocy,  aktów  "wycinania"  czy 
"amputacji",  których  celem  jest  totalna  unifikacja.  Budowanie  tożsamości  narodowej  wymaga  nie 
tylko  wymyślenia  i  usankcjonowania  pewnych  tradycji,  ale  także  –  a  może  przede  wszystkim  – 
wykluczenia ze świadomości narodowej ogromnej liczby faktów i doświadczeń.  
 
Pisząc o kwestii kanonu literackiego, amerykańska pisarka Toni Morrison stwierdza: "Budowanie 
kanonu jest budowaniem Imperium. Obrona kanonu jest obroną narodu. Debata nad kanonem [...] 
jest  zderzeniem  kultur"

4

.  Zwłaszcza  ta  ostatnia  część  definicji  Morrison  może  wydać  się 

zaskakująca, jednak stoi za nią, jak mi się wydaje, wizja kultury niemonolitycznej i nietotalitarnej, 
kultury wielogłosowej i pluralistycznej, wewnętrznie zróżnicowanej, otwartej na zmianę i rewizję. 
Koncentrując się na mechanizmach wykluczenia z kanonu literackiego, Toni Morrison zauważa, że 
niektóre  przemilczenia  są  "tak  podkreślone,  tak  ozdobne,  tak  zaplanowane,  że  przyciągają  naszą 
uwagę,  wskazują  na  swoją  intencjonalność  i  celowość"

5

.  Jednak  pytanie,  które  chce  zadać 

Morrison,  nie  brzmi:  "Dlaczego  ja,  Afro-Amerykanka,  jestem  nieobecna  w  kanonie  literatury 
amerykańskiej", tylko "Jakiej intelektualnej akrobatyki musiał dokonać autor lub jego krytyk, aby 
wymazać  mnie  ze  społeczeństwa  przesyconego  moją  obecnością?"  Na  ogólniejszym  poziomie 
pytanie  to  przybiera  następującą  postać:  "Jakie  są  strategie  ucieczki  od  wiedzy,  dobrowolnej 

background image

tekst ukazał się w: Kultura dialogu: tożsamość europejska a edukacja, red. E. Borkowska, A. Łyda, Katowice: Wyższa Szkoła 

Zarządzania Marketingowego i Języków Obcych, 2004. 

 

4

4

niepamięci?"

6

.  Przyznam,  że  takie  podejście  do  kwestii  przemilczeń  i  wykluczeń  wydaje  mi  się 

bardzo  trafne  i  intelektualnie  produktywne.  Musimy  jednocześnie  pamiętać,  że  owe  strategie 
"ucieczki od wiedzy i dobrowolnej niepamięci" są bardzo skutecznymi narzędziami w budowaniu 
ujednoliconej  tożsamości  kulturowej  czy  narodowej.  Kulturowe  reprezentacje  przekładają  się 
bezpośrednio  na  psychologię  jednostki  i  na  mechanizmy  społecznego  wykluczenia.  Aby  to 
zilustrować, odwołuję się czasem do przykładu "indiańskich" dzieci, które bawiąc się w "kowbojów 
i Indian" zazwyczaj wolą odgrywać rolę kowboja. No bo któż by chciał utożsamiać się z dzikusem i 
tak  z  góry  skazanym  na  przegraną,  jeśli  ma  do  wyboru  zostać  przystojnym  i  niepokonanym 
superfacetem na koniu i z rewolwerem w dłoni?

7

  

 
Co  może  zrobić  wykładowca  literatury,  aby  przeciwstawić  się  druzgocącej  sile  oddziaływania 
kulturowych  reprezentacji,  strategiom  niepamięci  i  przemilczenia?  Myślę,  że  umiejętne 
odczytywanie  tekstów  literackich  ma  tu  kluczowe  znaczenie.  Praktykę interpretacyjną, o której tu 
myślę, można określić ogólnie ricoeuriańskim terminem "hermeneutyka podejrzliwości". Jednym z 
podstawowych pytań, które można zadać każdemu tekstowi literackiemu, jest pytanie o "milczące 
założenia",  na  których  tekst  ów  buduje  swoją  wizję  świata. To pytanie o przemilczenia ma, rzecz 
jasna,  wymiar  etyczny.  Posłużę  się  przykładem  wiersza  znanego  amerykańskiego  poety,  Roberta 
Frosta, pt. Dar bez reszty:   

 
Ten kraj był nasz, gdy jeszcze sam nas nie posiadał.  
Był naszym krajem już od stu lat z górą, zanim  
My staliśmy się jego ludem. Nasz w Wirginii  
I nasz był w Massachusetts, gdy nas, osadników,  
Miała za swoich Anglia. Posiedliśmy coś,  
Co jeszcze nas nie posiadało; posiadało  
Nas coś, czego nie mieliśmy już w posiadaniu.  
Naszą słabością była niezupełność daru; 
Pojęliśmy dopiero później, że nas samych  
Wzbraniamy tej krainie, gdzie przyszło nam żyć,  
I poddanie natychmiast stało się zbawieniem.  
Takich, jakimi byliśmy, w darze bez reszty  
(Na akcie darowizny postawiła pieczęć  
Wojna) oddaliśmy tej krainie, niejasno  
Urzeczywistniającej się ku zachodowi,  
Ale wciąż nie ujętej w słowo, obraz, mit —  
Jej, takiej, jaką była, jaką stać się miała

8

 

 
Nietrudno  odnaleźć  w  tym  wierszu  mini-historię  Stanów  Zjednoczonych,  a  przede  wszystkim 
historię  kształtowania  się  amerykańskiej  tożsamości  narodowej  od  czasów  kolonialnych,  przez 
wojnę o niepodległość, aż po czasy współczesne (zasygnalizowane w ostatniej linijce). Tradycyjne, 
rzekłbym  "kanoniczne",  odczytanie  tego  wiersza  poświęciłoby  sporo  uwagi  jego  formalnej 
elegancji, pomysłowości, poetyckiej finezji. Wielu polskich czytelników skupiłoby się następnie na 
"uniwersalnych"  wartościach,  do  których  odwołuje  się  Frost,  przede  wszystkich  takich  jak 
patriotyzm,  poświęcenie,  naród,  tradycja,  historia,  ojczyzna.  Wiersz  sugeruje,  że  amerykańska 
tożsamość narodowa powstała w wyniku utożsamienia się kolonistów z zamieszkiwanym lądem. W 
obliczu  wielu  różnic  kulturowych  dzielących  mieszkańców Ameryki Północnej przed powstaniem 
Stanów  Zjednoczonych,  czynnikiem  scalającym  nowo  powstający  naród  staje  się  wspólnie 
zamieszkiwana  "kraina",  która  poprzez  akty  poświęcenia  staje  się  więcej  niż  miejscem  pobytu  – 
staje  się  mityczną  "ojczyzną"  (paradoksalnie  "poddanie  się"  ziemi  prowadzi  do  zwycięstwa). 
Geografia  to  nie  wszystko  –  żeby  powstał  "naród"  zamieszkujący  swoją  "ojczyznę"  potrzebne  są 
jeszcze "słowo, obraz, mit", a więc konieczne jest włączenie geografii w porządek kultury, a kultury 
w porządek geograficzny. Dopiero w wyniku alchemicznego połączenia ziemi, krwi bojowników o 

background image

tekst ukazał się w: Kultura dialogu: tożsamość europejska a edukacja, red. E. Borkowska, A. Łyda, Katowice: Wyższa Szkoła 

Zarządzania Marketingowego i Języków Obcych, 2004. 

 

5

5

niepodległość  oraz  magii  słów  ziemia  "urzeczywistnia"  w  symbolicznym  porządku  mitu.  Nic 
dziwnego,  że  sędziwy  już  poeta,  zaproszony  na  uroczystość  zaprzysiężenia  prezydenta 
Kennedy'ego  w  1961  roku,  odczytał  swój  patriotyczny  wiersz,  zmieniając  zresztą  ostatni  wers, 
który w tłumaczeniu na polski mógłby brzmieć: "Jej, takiej, jaką była, i jaką się stała"

9

.  

 
Celebrując "tradycyjne wartości" kultury zachodniej, wiersz ten wydaje się szlachetny i niewinny. 
Jednak  w  optyce  postkolonialnej  wiersz  ten  jawi  się  jako  wysoce  problematyczny,  nie  tylko  z 
historycznego, ale przede wszystkim z etycznego punktu widzenia. Przede wszystkim posługuje się 
nie  do  końca  jasnym  podmiotem  zbiorowym.  Domyślamy  się  oczywiście,  że  "my"  to  naród 
amerykański, to samo "my", które pojawia się w Deklaracji Niepodległości  ("We hold these truths 
self-evident...")  oraz  w  Konstytucji  USA  ("We,  the  people...").  Takie  "my"  to  kategoria  bardzo 
zwodnicza:  uogólnienie  podmiotu  odbywa  się  kosztem  zatarcia  różnic,  ujednolicenie  odbywa  się 
kosztem  pominięcia  i  wykluczenia.  Czyją  historię  opowiada  wiersz,  z  czyjej  konkretnie 
perspektywy?  Co  przemilcza,  co  przeinacza,  jak  rozkłada  akcenty?  Nie  trzeba  doskonałej 
znajomości  historii  USA,  aby  już  w  pierwszym  wersie  zauważyć  wołające  o  pomstę  do  nieba 
przemilczenie:  "ten  kraj  był  nasz",  mówi  podmiot,  choć  my  byliśmy  jeszcze  angielskimi 
kolonistami. Wiersz bezkrytycznie zakłada, że koloniści (oraz ich potomkowie) byli i są prawnymi 
posiadaczami  nowego  lądu,  chociaż  elementarna  wiedza  historyczna  podpowiada  nam,  że 
prawnymi  właścicielami  kontynentu byli jego rdzenni mieszkańcy. Zanim ten kraj stał się "nasz", 
musiał zostać brutalnie odebrany innym – ale na ten fakt w wierszu gloryfikującym eurocentryczną 
historię  Ameryki  zabrakło  już  miejsca.  Wiersz  niedwuznacznie  sugeruje,  że  zanim  na  kontynent 
przybyli  europejscy  osadnicy,  ziemia  ta  pozbawiona  była  "słowa,  obrazu,  mitu",  czyli kultury – a 
zatem  pozbawiona  była  ludzkiej  obecności.  Bogate  kultury  narodów  amerykańskich  i  ich  liczne 
związki  z  zamieszkiwaną  ziemią  zostały  całkowicie  zignorowane  w  imię  jednej,  eurocentrycznej 
tożsamości  narodowej.  Przemilczenie  ludzkiej  obecności  na  kontynencie  amerykańskim  przed 
okresem  kolonizacji  ma  jeden  ważny  efekt  psychologiczny:  usprawiedliwia  ekspansję  i  podbój,  a 
przynajmniej spycha traumatyczne doświadczenie eksterminacji rdzennych mieszkańców w otchłań 
narodowej  podświadomości.  Frost  jest  zresztą  spadkobiercą wielowiekowej tradycji upatrującej w 
Ameryce  "pusty  kontynent",  oczekujący  europejskich  osadników.  Już  William  Bradford, 
najsłynniejszy  kronikarz  pierwszej  grupy  Purytan  (tzw.  "Pielgrzymów"),  która  w  roku  1620 
założyła  kolonię  Plymouth,  wspomina  "ogromne  i  niezaludnione  (unpeopled)  połacie  Ameryki", 
gdzie dzikusy wędrują z miejsca na miejsce, nie różniąc się zbytnio od dzikiej zwierzyny

10

. Zgodnie 

z Drugim traktatem o rządzie Johna Locke'a, mieszając pracę swoich rąk z ziemią nowego świata, 
koloniści  (ale  przecież  nie  rdzenni  Amerykanie)  nabywali  prawo  własności  tej  rzekomo 
niezamieszkanej  ziemi

11

.  Prawo  własności  –  w  filozofii  Locke'a  jedna  z  podstaw  porządku 

społecznego – to jedno z najpilniej chronionych praw w Stanach Zjednoczonych, a zatem nie dziwi 
retoryka  własności  i  posiadania,  tak  mocno  akcentowana  przez  Frosta,  zwłaszcza  w  pierwszej 
części wiersza.  
 
W artykule krytykującym nieobecność problematyki płci kulturowej (gender) i orientacji seksualnej 
w programach edukacji pedagogów na polskich uczelniach Edyta Zierkiewicz pisze:  
 

Jednak  to,  co  najbardziej  chyba  niebezpieczne  w  pracy  zawodowej  przyszłych  pedagogów  i 
doradców  to  brak  forum  na  wspólną  dyskusję,  na  wspólne  dochodzenie  do  zrozumienia,  na 
doświadczanie  pozytywnych  i  negatywnych  konsekwencji  swoich  nastawień,  na  eksplorowanie  i 
kwestionowanie założeń i wartości leżących u podstaw osobistego ustosunkowania do świata. Brak 
takiej  przestrzeni  powoduje,  że  powielane  są  powszechne  opinie  i  wzorce  –  najczęściej 
schematyczne,  wrogie  wszystkiemu  co  inne,  nietolerancyjne.  Nie  zdając  sobie  z  tego  sprawy  sami 
reprodukujemy  poglądy  dyskryminujące  Innych,  doprowadzamy  do  perfekcji  represjonujące  nas 
samych wzory zachowań

12

.  

 

background image

tekst ukazał się w: Kultura dialogu: tożsamość europejska a edukacja, red. E. Borkowska, A. Łyda, Katowice: Wyższa Szkoła 

Zarządzania Marketingowego i Języków Obcych, 2004. 

 

6

6

W  tym  kontekście  z  podziwem  patrzę  na  kraj,  w  którym  stowarzyszenie  nauczycieli  organizuje 
warsztaty  pod  tytułem  Building  Safe  and  Caring  Classrooms,  Schools,  and  Communities  for 
Lesbian,  Gay,  Bisexual  and  Transgender  Students:  Professional  Development  Workshops  for 
Alberta  Teachers  (w  luźnym  przekładzie,  "Budowanie  atmosfery  bezpieczeństwa  i  zaufania  w 
klasie, szkole i lokalnej społeczności dla uczniów homo- i transseksualnych: warsztaty szkoleniowe 
dla  nauczycieli  Alberty")

13

.  Krajem  tym  jest,  jak  nietrudno  zgadnąć,  Kanada.  Choć  projekty  takie 

jak  ten  w  samej  Kanadzie  budzą  wiele  kontrowersji,  także  na  tle  religijnym,  to  jednak  fakt,  że 
szacowna  organizacja  reprezentująca  środowisko  nauczycielskie  poważnie  traktuje  inność  i 
różnorodność, dobrze świadczy o stanie świadomości przynajmniej pewnej części tego środowiska. 
W  demokratycznym  społeczeństwie  rolą  nauczyciela  jest  podnoszenie  świadomości  różnicy  i 
propagowanie postaw otwartości i dialogu. Demokracja jest, mówiąc w dużym skrócie, systemem 
opartym na różnicy, systemem, którego celem jest negocjowanie różnic, rozwiązywanie konfliktów, 
oraz minimalizowanie mechanizmów dyskryminacji i wykluczenia

14

. Kultura akademicka ma więc 

ogromne znaczenie w procesach demokratyzacji społeczeństwa.  

                                                      

1

 Więcej na temat takiego rozumienia procesu dydaktycznego (zwłaszcza z perspektywy Lacanowskiej) znajdzie czytelnik w artykule 

Mary Minock "Toward a Postmodern Pedagogy of Imitation" w JAC 15. 3 (1995), http://jac.gsu.edu/jac/15.3/Articles/6.htm.  

2

 Ernest Renan, "What is a Nation?" w Nation and Narration, red. Homi Bhabha (Routledge, London and New York, 1990), s. 11. 

Tłumaczenie moje, TS.  

3

 Ibid., s. 11.  

4

  Toni  Morrison,  "Unspeakable  Things  Unspoken:  The  Afro-American  Presence  in  American  Literature"  w  American  Literature, 

American Culture, red. Gordon Hutner (Oxford University Press, New York and Oxford, 1999), s. 542. Tłumaczenie moje, TS.  

5

 Ibid., s. 544.  

6

 Ibid., ss. 544-545.  

7

  Przykład  zaczerpnięty  z  eseju  Warda  Churchilla  "Fantasies  of  the  Master  Race:  Categories  of  Stereotyping  American  Indians  in 

Film" w From a Native Son. Selected Essays on Indigenism, 1985-1995 (South End Press, Boston, 1996), s. 417.  

8

 Robert Frost, "Dar bez reszty" w 55 wierszy, tłum. S. Barańczak (Wydawnictwo Arka, Kraków, 1992), s.  189.  

9

  Taka  zmiana  miała  na  celu  zapewne  uczczenie  J.  F.  Kennedy'ego  jako  spełnienie  wielkiej  historycznej  obietnicy  zawartej  w 

dotychczasowych dziejach Stanów Zjednoczonych.  

10

 William Bradford, Of Plimouth Plantation, http://www.vcu.edu/engweb/eng571/bradford.htm.   

11

 John Locke, The Second Treatise of Civil Government, http://www.constitution.org/jl/2ndtreat.htm.  

12

 Edyta Zierkiewicz, "O konieczności włączania problematyki społeczno-kulturowej tożsamości płci i tożsamości nienormatywnych 

do zawodowego przygotowania pedagogów-doradców" w Odmiany odmieńca. Mniejszościowe orientacje seksualne w perspektywie 
gender / A Queer Mixture. Gender perspectives on minority sexual identities, red. T. Basiuk, D. Ferens, T. Sikora (Wydawnictwo 
Naukowe Śląsk, Katowice, 2002), s. 146.  

13

 Więcej szczegółów na stronie http://www.teachers.ab.ca/safe/Lesbian_&_Gay_Youth.pdf.  

14

 Ciekawą pozycją szczegółowo poruszającą różne aspekty tak rozumianej pedagogiki jest praca zbiorowa Teaching for Diversity 

and Social Justice, red. Maurianne Adams, Lee Anne Bell i Pat Griffin (Routledge, New York, 1997).