Anders
Jakim człowiekiem był Władysław Anders? Polityk, generał, dla wielu wzór poświęcenia w
imię najwyższych idei. Zwycięski wódz spod Monte Cassino, który w drodze przez sowieckie
łagry wycierpiał tyle samo bólu i upokorzeń, co jego żołnierze. Czerwone maki i biały koń
niosący generała nabrały już charakteru symboli. Z książki Marii Nurowskiej wyłania się
także inne oblicze Andersa. Mężczyzny, któremu zabrakło odwagi, aby osobiście powiedzieć
ż
onie, że po 25 latach wspólnego życia związał się z inną kobietą – artystką kabaretową w
wieku ich córki. Przywódcy, którego plany nie zawsze były do końca przemyślane, co wielu
jego podwładnych kosztowało życie. Polityka niezbyt dobrze znającego się na ludziach, o
czym najdobitniej świadczy jego zaufanie do generała NKWD – Żukowa. Autorka nie
odmawia Andersowi wielkości, nie tworzy jednak pomnika. Dokumentując biografię listami i
wspomnieniami znających go osób, dąży do wydobycia prawdy o nim we wszystkich
aspektach jego życia. Maria Nurowska wielokrotnie udowodniła w swoich powieściach, że
potrafi przykuwać uwagę czytelnika. Także i tutaj wykorzystywana przez nią technika zmiany
perspektywy nie tylko nie pozwala się znużyć, ale również nadaje książce wiarygodność.
Anders, generał polskich nadziei, mówiono o nim. Mojżesz, który wyprowadził swój lud z
domu niewoli, wybitny talent wojskowy, stworzony do dowodzenia. Jednym spojrzeniem
potrafił rozbroić rozmówcę, nawet gdy tym rozmówcą okazywał się generalissimus Stalin.
Istniało takie przekonanie, że Stalin miał do Andersa słabość, do czasu oczywiście... Ale
zachowały się też o Generale opinie przeciwne – że zabrakło mu talentu politycznego i nie
potrafił wykorzystać sukcesów militarnych 2. Korpusu, a swoimi niefortunnymi
wypowiedziami zraził do sprawy polskiej niedawnych sojuszników, którzy przestawali go
traktować poważnie. (…) – On umiał uszczęśliwiać ludzi – powie po latach jeden z jego
podkomendnych. – Był wielbiony przez kobiety, ale także przez podwładnych, jakby trzeba
było, poszliby za nim w ogień... to był charyzmatyczny dowódca... Być może uszczęśliwiał
ludzi, a nawet niejednemu uratował życie, wyciągając ze stalinowskich łagrów, jednak swoim
najbliższym potrafił sprawiać ból. Nie dlatego, że był złym człowiekiem. W pewnych
sytuacjach przejawiał słabość, żeby nie powiedzieć, tchórzostwo. Nikt nie jest monolitem i
wielu popełnia błędy, chodzi tylko o to, czy wyciąga się z nich odpowiednie wnioski.
Rodzinie generała Andersa przyszło na to czekać całe dwadzieścia lat. Fragment
http://www.bezkartek.pl/ti-v-ti72299/Biografie/Maria_Nurowska/Anders.jsf