1
Agnieszka Kruszyńska
DZIAŁANIE ŚWIATA BAŚNI
- Wszyscy książęta, których znam, to tacy głupiutcy chłopcy
powiedziała księżniczka do ojca.
- Dlaczego muszę być uratowana przez księcia?
- Tak czyni się zawsze,[1] moja droga - odparł król (...)
E. Nesbit: Ostatni smok
Jeśli zastanowimy się nad fenomenem baśni, to chyba te właśnie słowa są kluczem do ich
ś
wiata, do którego - wbrew wszelkim pozorom - trzeba dorosnąć. Tak czyni się zawsze - jest
to w baśniach najpotężniejszym zaklęciem, owo "zawsze", które gwarantuje trwałość,
niezmienność i prawo. "Zawsze", dzięki któremu wartości nie mogą być sfałszowane,
odrzucone, zapomniane. Z całą pewnością mamy do czynienia z tekstami kultury
wybiegającymi poza granice literatury rozumianej tylko jako system będący swego rodzaju
lustrem dla rzeczywistości; mamy przed sobą to, czego ułamkowym odbiciem - odbiciem
jakże niedoskonałym! - może być rzeczywistość. Czyżby zatem znowu Platon? Świat idei i
ś
wiat rzeczy. Nowa i stara Narnia C. S. Lewisa.
Jaka jest natura baśniowego świata? Z samym już tworzeniem i czytaniem baśni wiąże się
coś niepokojącego, co tkwi w mentalności współczesnego człowieka, który gotów jest gardzić
"legendami, które niegdyś największym mędrcom oddały usługi" i - jak zauważa G. K.
Chesterton - od czasu przeczytania baśni trudno jest znaleźć dorównującą im książkę[2]. Nie
chodzi tu tylko o walory literackie - choć istotnie są znaczące - ale o coś więcej, bez czego
cała sztuka świata byłaby niewiele wartym ozdobnikiem - o zdrową, nienaruszalną, szlachetną
hierarchię wartości, która chwiać się może wszędzie wokół, ale nie w baśniach. Jeśli
zatrzymamy na baśniach wzrok na dłużej i będzie to wzrok uważny, dojść możemy do
wniosku, że od baśni krok tylko do Pisma Świętego, czy też od Pisma Świętego krok było do
baśni. I jeśli zestawienie to może szokować, bo skłonni jesteśmy je przyjąć jako odbieranie
rangi prawdy Słowu Bożemu, widać, że świata baśni nie rozumiemy. Nie idzie o zaprzeczanie
prawdziwości, idzie o wymiar wartości, na których straży baśnie stoją.
Najbardziej zdradliwą pułapką, największą przeszkodą we właściwym odbiorze baśni jest
mylne rozumienie kwestii opowiadacza i odbiorcy jako relacji pouczającego autorytetu do
hałaśliwego, nierozumnego dziecka, które trzeba czymś zająć. Nic bardziej błędnego. J. R.R.
Tolkien zauważa, że miejsca jego opowieści najbardziej skrytykowane przez jego własne
dzieci, to właśnie te, które starał się kierować wyłącznie do najmłodszych.[3] Materia baśni
nie jest równa materii celowo udziecinnianego języka pani z przedszkola; jeżeli zaś będzie w
jakikolwiek sposób celowo infantylizowana, nie będzie tym typem literatury, o którym
chcemy mówić. To, co baśń czerpie z postawy dziecka, to nie ograniczanie świata do
rozmiarów półki z zabawkami, lecz poszerzanie go o to wszystko, na co jako bardzo dorośli
zamykamy oczy; Lewis Carroll ujmuje to tak:
"Nie wierzę, że Bóg chce, byśmy podzielili nasze życie na dwie połowy i nosili poważne
twarze w niedziele, a w dni powszednie pilnowali, by nie wspominać Go nawet. Czy
myślicie, że On dba tylko o klęczące postacie i o to, żeby słyszeć wznoszone do siebie modły,
a nie pragnie zobaczyć jagniąt skaczących w promieniach słonecznych i usłyszeć szczęśliwe
głosy dzieci, gdy baraszkują na sianie? Z pewnością w Jego uszach ich niewinny śmiech jest
tak słodki jak najwspanialszy hymn z najbardziej dostojnej katedry. Jeśli napisałem coś, co
można dodać do tych opowieści dających niewinną i zdrową radość, która spoczywa w
książkach dla dzieci, to dlatego, iż może te opowieści to coś, co do czego mogę mieć
2
nadzieję, iż będę mógł obejrzeć się na nie wstecz, bez wstydu i smutku, kiedy przyjdzie moja
kolej, by przejść przez dolinę cieni."[4]
Zauważmy też, iż adresatami najdawniejszych baśni nie były dzieci - opowieściami takimi
bawiono gości, urozmaicano widowiska i spotkania. W "Listach pogańskich" Wacława
Grubińskiego baśni Koroiwy słuchają przebywający w Jerozolimie z czasów Chrystusa
rzymscy patrycjusze. Co więcej - opowieści tego dziwnego kupca, którego towarem bardziej
niż sukno jest słowo, są na tyle ważne, by rozmyślać o ich sensie i pisać o nich do przyjaciół.
Relacje Koroiwy spełniają wszystkie wymogi gatunku, włącznie z byciem odpowiedzią na
pragnienia i pytania człowieka. Jest wśród tych opowieści bajka o kocie, którego
dziewczynka imieniem Fi lubiła ogromnie, ale i bała się z powodu jego skrzącego iskrami,
niezwykłego ogona. Za sprawą czarów kot zaczął zamiast ogonem pysznić się kiścią
kwiatów. Jaki sens tej baśni? Otóż sposób jej opowiedzenia w najbardziej chyba zwięzły
sposób odkrywa istotę gatunku:
"Tę bajkę o dziewczynce i o śmiesznym kocie opowiedział wolno i z takim upodobaniem,
jak gdyby odsłaniał przez nią widok w głąb prawdy, utajonej przed ludźmi, dostępnej tylko
bogom i niektórym mędrcom." [5]
To odkrywanie prawdy o świecie i ludziach jest wszak esencją gatunku. Jeżeli szukać w
literaturze chcemy tego, co uniwersalne będzie dla wszystkich i tego, co skieruje nasz
zagubiony i niepewny wzrok na wzorce, których nie podważy żadna filozofia, szukać musimy
w baśniach. Rzymski patrycjusz w utworze Grubińskiego snuje jedną jeszcze ważną dla
rozważań o naturze baśni opowieść. Jest to historia dwóch pisarzy - Jusa i Nizochy. Jus
tworzył rzeczy nudne, lecz potrafił przekonać , iż są mądre, uczone i wielkie. Nizocha
"pisywał rzeczy krótkie, językiem zrozumiałym dla wszystkich i umiał zająć , rozśmieszyć i
wzruszyć opowiadaniem wydarzeń tak błahych, jak na przykład liszka, siedząca na liściu (...),
jak dobry uczynek lichwiarza (...). Wszyscy czytywali powiastki Nizochy i nie przywiązywali
do nich wagi. [Zapominali o nich] niby o powiewie , czy o ćwierkaniu szczygła (...) i wszyscy
odzywali się o tych opowiadaniach przez nos, tonem wyższości, ba! lekceważenia, nie mogli
się przecież oprzeć chęci mówienia o nich, przypominania ich i przytaczania." [6] Jus po
ś
mierci kurczy się, Nizocha - niewiarygodnie rośnie. Wyjaśnienie działania świata baśni
wyłożone przez Grubińskiego (warto dodać, że autor używa terminu bajka zarówno w
odniesieniu do opowieści Koroiwy, jak i w odniesieniu do utworów Nizochy) jest nie tylko
apoteozą gatunku, ale i bardzo wyrazistym i trafnym ujęciem jego właściwości. Oto arche-
typiczność świata baśni sprawia, że nie można się oprzeć jego czarowi, a jednocześnie
znajomość wszystkich jego elementów i naturalne ich "zatopienie" w naszej psychice pozwala
zapominać o sobie jak o śpiewaniu ptaków. Magia nie odwraca naszego wzroku od świata
wokół; przeciwnie - baśń kieruje uwagę na to, czego jak drzew i świerszczy czy liszki na
liściu nie zauważamy. Naprawdę bowiem, jak zauważa Tolkien, dach stacji kolejowej nie jest
bardziej prawdziwy niż chmury, a już na pewno jest mniej inspirujący niż smoki strzegące
skarbców. Nowoczesne surowe i brzydkie życie nie może równać się z żadnym baśniowym
zamkiem, który jest nie tylko piękniejszy niż realna fabryka, ale i - bardziej prawdziwy.[7]
Siłą baśni jest bowiem odwołanie do tego, co znamy naj-lepiej i co tkwi w nas najmocniej. I
jeżeli dziś cykl opowieści Joanne K. Rowling "Harry Potter" jest pozycją wydawniczą, po
którą zarówno w bibliotekach jak i w księgarniach ustawiają się długie kolejki, to właśnie
dlatego, iż świat tego tekstu sięga znowu po to, co jak pragnienie przygody, przyjaźni i -
powrotu do NATURALNEGO dla NIE-MUGOLI świata, uczenia się go (zatem i jego
smakowania !) jest marzeniem człowieka. Zauważmy, iż mimo że magii TRZEBA SIĘ
NAUCZYĆ, Artur Weasley na informacje o działaniu telefonu, reaguje uwagą: "Ile ci Mugole
wymyślają, by obyć się bez magii!" A więc jednak magia JEST pierwsza, dawniejsza, lepsza i
- bardziej naturalna.
3
Zauważmy pewną bardzo istotną właściwość baśni, którą gatunek ten dzieli z mitami i
Biblią. Chodzi o to, iż nie stanowią baśnie gatunku hermetycznego, zamkniętego pod
względem formy, lecz o ile są pod względem ukształtowania językowego, konwencji
ukazania świata niezależne od zmian zachodzących w literaturze ( ich forma jest czymś
constans) [8], o tyle same w widoczny sposób rzutują na inne gatunki, czy też są przez nie
wykorzystywane. Nie mam tu na myśli wyłącznie przetwarzania motywów, lecz
wyzyskiwanie szeroko rozumianych właściwości baśni, a zatem np. specyficznej zwięzłości
formy, ograniczenia materii słownej do niezbędnych słów, co pociąga za sobą brak
psychologizowania i kieruje uwagę czytelnika na to, na co powinna być skierowana w danym
momencie.[9] Nie tylko nadawanie utworom literatury współczesnej formy baśni, ale
wszelkie wplatanie do tekstów innych gatunkowo baśniowych przypowieści- jak to się dzieje
we wspominanym utworze Grubińskiego - jest wynikiem działania tej formy w systemie
literatury.
Pierwszym skojarzeniem każdego chyba czytelnika na słowo "baśń" będzie - magia. Jest to
tak oczywisty wyznacznik świata baśni, iż z pewnością możemy mówić o kategorii magii,
która nie może być mylona z ogólnym pojęciem fantastyczności, takiej jak np. w utworach
typu science-fiction. Jeżeli bowiem zadamy sobie pytanie o różnice między - ujmijmy to
ogólnie- tym, co wykracza poza ramy znanej nam rzeczywistości i prawdopodobieństwa w
baśniach i w literaturze fantastycznej, okaże się iż mówimy o dwóch różnych właściwościach
ś
wiata przedstawionego w dziele literackim. O tym, że nie zdajemy sobie sprawy z
odrębności magii od fantastyki współczesnej może świadczyć już fakt, na który zwraca uwagę
Adam Ziółkowski w artykule "J.R.R. Tolkien albo baśń zrehabilitowana"; otóż podczas gdy
nierealność w literaturze science-fiction uważa się za atrakcyjną i wartą uwagi, tę sama
nierealność w baśniach traktuje się jako banalne zmyślenie i stawia w jednym rzędzie z
przekłamaniem i nieprawdą, z iluzją rzeczywistości. Do takiego poglądu prowadzi
spoglądanie na powierzchniowy tylko efekt, na pojedyncze motywy, nie zaś na mechanizm
działania świata baśni. Dokąd teksty te traktować będziemy jak zmyślenia dla dzieci i
deprecjonować jako rzekomy obiekt wiary dawnych, prymitywnych ludzi, dotąd baśń stała
będzie w jednym szeregu z tak długo niedocenianymi i nierozumianymi cudownościami
literatury średniowiecznej. Tak długo jak na lampę Aladyna będziemy patrzeć jak na
przedmiot, który i tak nie istnieje, a hebanowego konia spróbujemy zaprząc do drabiniastego
wozu, zaś ludzi średniowiecza uznamy za ograniczonych, bo pisali o tym, jak to z raju święta
Dorota przysłała jabłka, tak długo nie zrozumiemy istoty magii. Kiedy królowa słyszy, że jej
córka zapadnie w stuletni sen, przebiega następująca rozmowa:
- W stuletni sen! Ładna historia! -zawołała królowa - Ach, ach! Zemdleję jeszcze raz!
- Chwileczkę, Wasza Królewska Mość! - podtrzymał ją wesoła wróżka- Proszę przedtem
wysłuchać mnie łaskawie do końca. Po stu latach - ciągnęła dalej z uśmiechem- zjawi się syn
królewski i obudzi królewnę.
- Syn królewski?- zapytała królowa raźniejszym głosem.
- Po stu latach? - westchnął król.
-I sto lat warto poczekać na takiego królewicza! - zawołała wesoła wróżka - Będzie to bardzo
piękny królewicz.
- A! - powiedziała królowa.
- Z zacnego rodu, rozumny i odważny.
- A - a ! - powiedział król. (...)
- Cierpliwości - powiedziała wróżka.
- Nic nam innego nie pozostaje - mruknął król."
/Ch. Perrault: "Śpiąca królewna", /w:/ tegoż "Bajki", Warszawa 1984, s. 12/
4
Zauważmy, że magia stuletniego snu i pojawienia się królewicza jest tu czymś najzupełniej
naturalnym; ani król ani królowa nie są bardziej zdziwieni niż zniecierpliwieni, król w
odpowiedzi zaledwie "mruknął", zaś królową interesuje przede wszystkim to, że królewicz
będzie przystojny. Magia jest immanentną cechą, czy ogólniej - właściwością świata baśni,
magia jest planem i prawem, którego nie można przyspieszać - stuletni sen musi być snem
stuletnim, a cała historia musi się wydarzyć. Niezwykłość służy tu czemuś i do czegoś
wiedzie, tak jak narodziny brzydkiego lecz mądrego Knypsa z Czubkiem i pięknej,
głupiutkiej królewny były zaplanowane przez wróżki, by wydarzył się czar ich miłości i by
wzbogacili się wzajemnie swoim zakochanym wzrokiem. Z magii wyrasta wartość
cierpliwości i miłości, która akceptuje; czy też - precyzyjniej - magia jest mówieniem o
wartościach w sposób maksymalnie oczywisty, jednoznaczny, niezachwiany. Jest to, jak pisze
G. K. Chesterton, "wizja (...)solidna i godna zaufania. Wizja to zawsze fakt. Natomiast
rzeczywistość często bywa fałszem."[10] Baśń jest, jak widać, gatunkiem o idealnie spójnej
treści i formie; naturalność magii opowiedziana jest naturalnym językiem, czar nie szokuje, a
zatem i słowo jest tym, o czym mówi Wilhelm Grimm: Poszukujemy czystości w prawdzie
prostej narracji, niczego nie ukrywającej w zanadrzu.[11] Podczas gdy magia - a co za tym
idzie - cały świat baśni jest wydobyty z naszej podświadomości (jest więc w pewien
specyficzny sposób oczywista), fantastyka science-fiction wydaje się być częściej efektem
pracy intelektu. Na naturalność magii najlepiej chyba wskazuje Chesterton, kiedy pisze, iż w
ś
wiecie wokół zbyt często nazywamy coś "prawem", choć nie rozumiemy mechanizmu
działania; prawo to idea więzienia i kieszonkowca, a zamiana myszy w konie, tak jak
wykluwanie się piskląt i blask słońca, są po prostu - magią.[12] Naturalność magii to także
władanie nią w baśniach przez siły pierwotne, stwórcze, idealnie SPRAWIEDLIWE, co jest
gwarantem zachowania nienaruszonego porządku nagrody i kary, zwycięstwa szlachetności
nad niegodziwością. Magia baśni jest PRAWEM; nierealność "nowoczesnej" fantastyki nie
daje podobnego
glejtu. Jest METODĄ, SPOSOBEM, ale nie
IDELNYM
I
BEZWZGLĘDNYM PRAWEM. Stąd znajduje się w rękach istot wtórnych; idealne siły
stwórcze tracą swój prymat.
Mimo pułapek i częstego lekceważenia czar baśni działa nieodparcie; czytywane są z
upodobaniem i nawet- jest to może zabawne, ale o jakże wielkiej sile gatunku świadczy - w
tajemnicy. Przez co zatem, przez jakie swoje właściwości działa świat baśni? Zasadne będzie,
jak myślę, omówienie następujących cech:
1. powtarzalność elementów (różnorodnych);
2. ukazanie świata trwałego, jasnego porządku i prawa;
3. odniesienie do kategorii dawności i dzieciństwa;
4. archetypiczność;
5. właściwości językowe;
6. konstrukcję niemilczącej rzeczywistości.
Powtarzalność, czy to między utworami, jak w przypadku motywów wędrownych, czy w
obrębie jednego tekstu, jak np. trzykrotne powtarzanie zaklęcia czy próby (jak pamiętamy,
Ośla Skórka prosi króla o trzy stroje, dżin trzykrotnie przysięga sobie, jak wynagrodzi tego,
kto uwolni go z amfory), jest owym magicznym "zawsze", o którym mówi król z przytaczanej
baśni "Ostatni smok". Jest gwarantem, po pierwsze nieza-wodnego działania praw w świecie
baśni, po drugie - tego, że z trzecią próbą na pewno coś się stanie. Autor "Etyki w krainie
elfów" powtarzalność tę wyjaśnia jako dziecięcy pęd do życia, do powtarzania tego, co bawi,
co jest piękne; do powtarzania tego, co jest pewne jak wschody słońca. Ta niezwykła
powtarzalność - niezwykła , bo nienużąca - zbliża baśnie do literatury średniowiecza, w której
snuto opowieści już opowiedziane (a jak chce Umberto Eco - każda historia snuje opowieść
raz już opowiedzianą), tak, że wszystko zyskiwało wymiar dziania się nunc et semper.
5
Zauważmy też, że ponadczasowość baśni zasadza się na tej powtarzalności- przygody nie są
przypisane datom, nie wydarzyły się raz; sezam otwiera się teraz i zawsze.
Jedna z baśni Koroiwy - o wyspie, z której co sześć pokoleń kobiety o zielonych oczach
wypływają na poszukiwanie mężów - powtarzalności zdarzeń nadaje rangę prawa życia, które
pozwala istnieć. W świecie baśni toczy się nieprzerwany krąg - trwałość jest najwyrazistszą
cechą tej konstrukcji.
Prawo nagrody i kary, zwycięstwa dobra nad złem i niezachwianej sprawiedliwości jest
znowu tym, co łączy interesujący nas gatunek z literaturą średniowiecza. Etyka krainy elfów
jest niezmienna; jest etyką chrześcijaństwa. Spoglądanie przez pryzmat tej krainy "daje czyste
okno spojrzenia na świat"[13] ; czyste w dwojakim sensie. Kiedy Charles Dodgson, znany
nam jako Lewis Carroll, pisze swe prace poświęcone logice, i kiedy tworzy "Alicję w Krainie
Czarów" i "Alicję po drugiej stronie lustra" , w baśnie, w których toczą się gry - krykiet,
warcaby... wpisuje reguły i mówi o tym, jak ważne jest, by zawsze jasno je widzieć - i
widzieć drogę.[14] Dlatego jeśli Alicja widzi bezsens dziwacznej gry w krykieta u królowej,
to jest to genialną właściwością świata baśni, który przypomina , że nie wolno dać się zgubić.
Konwencja rozgrywki w dziele Carrolla uwidacznia tę jasność zasad, czy też raczej - w tym
szalonym świecie - każe pamiętać o regułach ; są niezmienne i niezastąpione. Czyste okno
spojrzenia.
Skoro zaś odzyskujemy to nieskażone rzeczywistością pozabaśniową wejrzenie, zwróćmy
uwagę, co dojrzymy. Otóż zobaczymy idealny porządek; wszystkie wartości, o które człowiek
może zabiegać. Dla Jana Twardowskiego baśń jest nośnikiem świętości:
ś
więty Kopciuszku /.../
ś
więta Dziewczynko z zapałkami
ś
więty Andersenie
ś
więta Mario Konopnicka [15]
Gdy Aladyn zwycięża złego czarnoksiężnika i gdy wróżki nagradzają za dobro, za każdym
razem patrzymy na świat idealnego porządku. Na świat niezmiennych wartości, do których
powróci Herbert w "Panu Cogito" i o których Chesterton powie, iż są pierwsza i ostatni
filozofią nienaruszonej pewności; w baśniach "to nie ziemia osądza niebiosa, lecz niebiosa
osądzają ziemię", stąd to kraina elfów może krytykować rzeczywistość, ale nigdy odwrotnie.
To z "Pięknej i Bestii" uczymy się kochać, zanim obiekt miłości będzie jej godny.
Ponieważ zaś prawo i wartości są nienaruszone, nienaruszony musi być i plan. Plan, jaki
odnosi się do Knypsa i jego księżniczki i plan , jaki wyznacza przygody pana Bilbo Bagginsa,
który, gdy słyszy, iż jest tylko małą cząstką ogromnego świata - rozumie swoje w nim miejsce
i akceptuje je. A zatem znowu wracamy do średniowiecza. Wracamy do epoki, która tak samo
jak baśnie nie uznawała niczego pośredniego- żadne-go półdobra, które w istocie jest złem i
ż
adnej półprzyjaźni, która jest fałszem. Baśniowi bohaterzy to zawsze postacie czarne lub
białe; nie chodzi tu jednak o krytykę ich zarysowania, ale przeciwnie, o podkreślenie
doskonałego dostosowania postaci do idei tekstów; skoro nie ma kawałków dobra i ułamków
prawa, nie ma czynów i cech obojętnych. Nie może też być wątpliwości , co do oceny danego
czynu; kiedy Mardżana zabija przebranego za kupca herszta rozbójników, który zgładzić
chciał Ali Babę, czytamy, iż "Allach rzucił natychmiast jego duszę do smoły i ognia, gdzie
jęczą potępieni."[16] Świat baśni jest zamkniętą, doskonałą całością; Ali Baba nie tylko
odstępuje od wymierzenia Mardżanie kary, ale nie ma żadnych wątpliwości co do tego, iż
służąca zasługuje na nagrodę, zaś nowy dzień wstaje tylko dzięki woli Allacha. Siły
nadprzyrodzone ustanawiające w tej rzeczywistości porządek nie są nadprzyrodzone w sensie
czegoś niezwykłego, budzącego zdziwienie; są nadprzyrodzone, bo PONADLUDZKIE I
6
DOSKONAŁE. W takim modelu człowiek - będąc wolnym w działaniu - nie jest skazany na
błądzenie.
Zwróćmy uwagę, iż ta wspaniała jednoznaczność modelu baśniowego świata pociąga
konieczność bycia jednoznacznym; jest się albo tchórzem albo człowiekiem odważnym, albo
głupcem albo obdarzonym mądrością. Wszak każdy z "głupich" braci od początku jest tym
najmądrzejszym i wiemy to, mimo sugestii narracji czy tytułu. Baśnie pozwalają człowiekowi
na używanie rozumu, którego apoteoza w pełni wyraża się w "Opowieści o rybaku i dżinie".
Ale jest w tej jednoznaczności coś więcej jeszcze - konieczność dokonywania wyborów
ostatecznych i podejmowania ryzyka, bez którego nie ma bohaterstwa i wielkich czynów.
Etyka krainy elfów i średniowiecznego modelu świata jest więc spójna. Dlatego model ten
jest modelem wzorcowym; idealny ład i ostoja wartości, których w żadnej innej literaturze nie
znajdziemy. Jeżeli zarzucimy baśniom, iż zachowanie bohaterów w obliczu ogromnego
niebezpieczeństwa (jak w "Aladynie", "Rybaku i dżinie", czy "Ali Babie...") jest nadmiernie
wyważone, chłodne, a zatem - nieprawdziwe psychologicznie, zarzut ten będzie niesłuszny.
W konwencji świata baśni nie idzie przecież o realizm, ale o - WZORCE, O ZASADY
uwidocznione przez przełamanie realności. O wzorce, które ustawiają wszystko na
właściwym miejscu i do których zacny książę Knyps należy na równi z Sir Galahdem, a bez
których nie byłoby ani Korczaka ani Hubala.
Nie da się zaprzeczyć, iż zasady, których świat baśni broni, są także częścią odpowiedzi,
jakich utwory te udzielają na pragnienia i pytania człowieka. Jeśli bowiem zgodzimy się, iż
jest w człowieku pragnienie dobra i prawa, to i ta konstrukcyjna (także stylistyczna zatem!)
precyzja i jasność należy do właściwości archetypicznych modelu. Ale oczywiście świat baśni
archetypiczny jest w całości. Odpowiada na wszelkie niezmienne i odwieczne potrzeby
człowieka - na pragnienie bycia kimś znaczącym, pięknym, mądrym... Na pragnienie
POCZUCIA OPIEKI BOSKIEJ TAKŻE. Ukazuje odwieczne reakcje i postawy. Tolkien
wskazuje jeden utwór, który jest najpełniejszą baśnią - jest to Ewangelia:
Ewangelia zwiera baśń, czy też opowieść poważniejszego rodzaju, która ma w sobie całą
esencję baśni... i pomiędzy cudami jest najwspanialszą i najbardziej wiarygodną opowieścią o
szczęśliwej historii człowieka. Narodziny Chrystusa są tym, co poruszy historię człowieka.
Zmartwychwstanie jest zakończeniem opowieści o Wcieleniu.[17]
Ewangelia jest rzeczywistym uosobieniem wszelkich możliwych pragnień człowieka,
pragnienia bezgranicznej, wiecznej i nie cofającej się przed niczym miłości (co realizuje
przecież Chrystus), ale i pragnień wiary w samego siebie. I podczas gdy Ewangelia wiarę tę
przywraca przez postawę Chrystusa, który - mimo Piotrowej słabości- pyta "Czy mnie
miłujesz?", baśnie, dając swoim bohaterom magię, szklane góry i skarbce do zdobywania,
pozwalają otwierać zamknięte wcześniej bramy i czynią z człowieka koronowanego władcę
zaczarowanego świata.
W pracy Jane Nitzsche czytamy dalej, iż : "Baśń jako projekcja ludzkich nadziei, pragnień i
fantazji ucieleśnia ideały człowieka - subkreatora."[18] Świat otwierający się przed nami w
baśni jest równoległy wszelkim wytworom kultur różnych epok, które szukały możliwości
wyrażenia tego, co pozostawało w głębi ludzkiej natury, ludzkiej duszy; według Junga "/.../
wyraz ten nigdy nie oddaje w pełni [praprzeżycia] i nigdy nie wyczerpuje jego
bezgraniczności. /.../ To, co pojawia się w wizji, jest zbiorową nieświadomością /.../. Istota
dzieła sztuki nie polega bowiem na tym , że obrasta ono osobistymi przypadłościami /.../ ale
na tym, że wznosi się ono wysoko ponad to, co osobiste, i przemawia z ducha i serca
ludzkości i w imię jej serc i ducha." [19] Chcąc znaleźć dzieło literackie działające w taki
sposób, wykorzystujące , czy trafniej - wydobywające, pragnienia, lęki, pierwowzory postaw
z podświadomości, z głębi ludzkiej psychiki, możemy zwrócić się ku baśniom.
Wśród tych odwiecznych marzeń jest i to , by tworzyć. Baśń o tworzeniu. Magia
ustanawiania nowego. Każda prawdziwa baśń jest przestrzenią nieograniczonej twórczości;
7
czar, który ma moc powoływania do życia, daje krainie elfów ruch i dynamikę stawania się.
Trzeba podkreślić, iż czar tworzenia dzieje się już na poziomie języka. Skoro bowiem rzeczy
mogą wyglądać inaczej, niż to widzimy przez okno, skoro mogą nieustannie się zmienić,
ś
wiat ten ciągle staje się; język stwarza rzeczywistość. Jest to nieustannie ciekawe - stąd
wróżka, jak opowiada pan Chesterton, zadziwiona jest cudownymi czarami. Słowo w baśni
funkcjonuje samo jak czar - na zasadzie podświadomej umowy; kiedy umówimy się, ze coś
jest białe, to tak to będziemy traktować- są to poglądy, które Lewis Carroll wkłada w usta
Humpty'ego- Dumpty'ego. Autor jest zatem - dzięki specyfice działania słowa w literaturze -
prawodawcą; w baśniach jednak ma to charakter szczególny, ponieważ nawet zaczarowanie
słowem barw nie łamie reguł krainy. Autor prawdziwej baśni przyjmuje zasady tej
rzeczywistości i tym samym - zasady jej tworzenia. [20] Na tym właśnie polega językowe
działanie gatunku, który zwięzłym, ascetycznym słowem prowadzi w świat mitologizowany.
Słowo jest proste i naturalne, pierwsze, pozbawione jakiegokolwiek zmanieryzowania - słowo
o takich właściwościach tworzy taką samą rzeczywistość. Kiedy księżniczka Badr-el-Budur
opowiada ojcu swą przygodę, mówi:
Aż przybył do mnie mój Aladyn we własnej osobie i wymyślił podstęp dla uwolnienia mnie
z rąk czarownika. /.../Dał mi pewien proszek, a ja nasypałam go do mego pucharu, który
podałam czarownikowi. /.../ Po czym przybył do nas mój małżonek i nie wiem, co potem
zrobił, lecz wkrótce z afrykańskiej krainy powróciliśmy na swoje dawne miejsce. [21]
W relacji księżniczki wszystko opowiedziane jest prosto, składnie; wszystko jest bowiem
oczywiste, nie ma w słowach bohaterki emocji nie dlatego, że pisarz nie umiał ich wyrazić,
ale dlatego, że przeczyłyby konstrukcji świat baśni, odwracały uwagę czytelnika od zdarzeń,
nade wszystko zaś -sprawiałyby wrażenie, jakoby przygoda mogła mieć inny koniec. Skoro
jednak model rzeczywistości jest czymś pewnym i określonym, także słowo musi być pewne i
jasne.
Światu stającemu się nieustannie można przyglądać się z zadziwieniem, można powrócić do
postawy dziecka - do magii dzieciństwa i dawności. Jest to kolejny sposób, w jaki baśnie
przyciągają naszą uwagę. Otóż dają możliwość powrotu do rzeczywistości, w której dorosły
musi zamilknąć [22], a zasady i prawa stają się raz jeszcze proste i jednoznaczne. Dawność,
która jest chyba zawsze jako kategoria literacka mądrzejsza od teraźniejszości, a na pewno od
przyszłości, buduje cały krajobraz baśniowego świata; dlatego czar wpleciony w "Śmiech
Najady" budzi starożytną boginkę, a Lewis Carroll (który notabene pseudonim swój tworzy
latynizując swe imię - Charles!) pisząc Jabberwocky, sięga do dawnego języka anglo -
saksońskiego i mitologii skandy-nawskiej.[23] Powrót do dzieciństwa i operowanie
dawnością- choćby na poziomie ornamentyki - jest powrotem do podstaw naszego świata. Dla
braci Grimm był to powrót do historii życia narodu, do jego źródeł i jego najstarszych
opowieści.
Świat, w który wkraczamy, otwierając księgę baśni, daje nam coś jeszcze - oswojoną,
ż
yjącą i czującą naturę wokół człowieka. Jest to tak, jak w kulturze dawnych Greków, którzy
nie widzieli różnicy między drzewem a driadą, bo gdyby ją dostrzegali, żywą częścią świata
byłaby tylko boginka, drzewo zaś nadal pozostawałoby nieme.[24] Tę właściwość świata
baśni w pełni wykorzystał C.S. Lewis. W każdym pierścieniu może mieszkać dżin, pod
drzewem będą się uwijać mali kucharze, i nawet sezam jest jakby ożywiony, tylko dyskretnie
milczy... Razem z tryumfem obrazowania realistycznego świat staje się pusty i obcy,
człowiek - samotny.
© Agnieszka Kruszyńska
[1]E. Nesbit: "Ostatni smok" /w:/ tejże "Księga smoków", Warszawa 1992, podkr. A. K.
[2] . G. K. Chesterton: "Etyka krainy elfów" /w:/ tegoż "Ortodoksja", Warszawa 1998, tłum. A. Szymanowski, s. 59.
8
[3] Za: J. Ch. Nitzsche: "Tolkien's Art. A Mithology for England", Londyn 1979.
[4] L. Carroll: "An Easter Greeting" /za:/ A. Clark : "Lewis Carroll. A Biography", Londyn 1979, tłum. A. K.
[5] W. Grubiński: "Listy pogańskie", Warszawa 1991,s. 38 , podkr. A. K.
[6] Ibidem, s. 42-43, podkr. A.K.
[7] J.R.R. Tolkien: "On Fairy-Stories" /w:/ "Tree and Leaf",Londyn 1988, s. 57-59.
[8] Podkreślam, że mam na uwadze wyłącznie zagadnienie właściwości ukształtowania formalnego, nie zaś kwestię tradycji
literackiej i tradycjonalizmu, w czym baśnie są z samej ich natury zatopione.
[9] Ukształtowanie językowe baśni jest zatem zbieżne z tym, które właściwe jest utworom średniowiecznym; zob. J.R.R.
Tolkien: "Sir Gawain and the Green Knight" /w:/ "The Monsters & the Critics and Other Essays" Glasgow 1990.
[10] G. K. Chesterton, op, cit. s.58.
[11] W. Grimm: "Przedmowa" /1819/, s.258,za:"Mnifesty romantyzmu 1790-1830",Warszawa 1995.
[12] G.K. Chesterton, op.cit.s. 66-67.
[13] J.R.R. Tolkien: "On the Fairy-Stories" /w:/ "The Monster & the Critics".
[14] A. Clark: op. cit. s.170-171.
[15] J. Twardowski: "Odszukany w cieniu".
[16] "Baśnie z 1001 nocy", wg niemieckiego opr. Enno Litmnna; spolszczone przez K. Radziwiłł i J. Zeltzer.
[17] J.R.R.Tolkien: "On Fairy-Stories", za: J. Nitzsche, op.cit.s.52, tłum. A.K.
[18] Ibidem, s.53.
[19] Carl Gustaw Jung: " Psychologia i twórczość" /za:/ "Z problemów teorii literatury", Warszawa 1997, s.117-120.
[20] A. Clark, op. cit.
[21] "Aladyn...", s.127.
[22] J. Nitzsche,op.cit.
[23] A. Clark, op. cit. s.170-171.
[24] G. K. Chesterton ,op. cit.s.63.