Jan Brzechwa
BAŚNIE I POEMATY
PAN SZCZUKA
Żył pan Szczuka pod Olkuszem.
Łowił ryby kapeluszem,
Straszył jeże, muchy łapał,
Wreszcie popadł w taki zapał,
Że gdy zima w polu słabła,
Na przynętę schwytał diabła.
A rozpoznał go po pysku,
A przydybał na ściernisku.
Był ubrany diabeł modnie:
Tabaczkowe nosił spodnie,
Kusy fraczek granatowy,
Zapinany do połowy,
Kamizelkę, krawat nowy,
A na samym czubku głowy
Cylinderek ciemnoszary
I rogowe okulary.
Miał do tego bródkę krótką
I gdy mówił, trząsł tą bródką.
Był pan Szczuka bardzo srogi,
Więc do diabła rzekł: "Do nogi!"
Wyjął smycz ze skóry byczej.
I uwiązał go na smyczy.
Diabeł buczał, diabeł mruczał,
A pan Szczuka mu dokuczał:
To go w plecy trącił nogą,
To nadepnął mu na ogon,
To przez ramię go przewiesił,
Aż się bies ze złości biesił.
"Co pan robi panie Szczuka?
Czy pan zwady z piekłem szuka?"
Lecz pan Szczuka ani pisnął,
Tylko mocniej smycz zacisnął,
Aż burczała w diable dusza,
I tak szedł z nim do Olkusza.
Diabeł wścieka się i krztusi:
"Panie Szczuka, pan mnie dusi,
Niech pan w głowę się popuka,
Niech pan puści, panie Szczuka!"
Lecz pan Szczuka słuchać nie chce,
Diabła dręczy, drażni, łechce,
Wreszcie rzecze: "Zamilcz, biesie,
Bo wystraszysz pliszki w lesie!"
Zaczął diabeł z innej beczki:
Panie Szczuka, dość tej sprzeczki,
Ja do piekła wracać muszę,
Niech pan puści, bo się duszę,
Oddam panu moją duszę,
Tylko niech pan, u kaduka,
Już mnie puści, panie Szczuka!"
A pan Szczuka szydzi z czarta:
"Cóż jest twoja dusza warta?
Mniej niż zgniła ulęgałka,
Tyle ot, co gnoju gałka."
A czart skomle: "Panie Szczuka,
Niech pan prędko to odpuka,
Mam ja duszę wyborową,
Prawie nową, daję słowo,
Nie zniszczoną, w dobrym stanie,
Pan dziś takiej nie dostanie."
"Dawaj! - w końcu rzekł pan Szczuka. -
Jest w mym domu ruda suka,
Może taka dusza czarcia
Suce nada się do żarcia."
Z tymi słowy smycz rozluźnił,
Diabeł kwękał, szemrał, bluźnił
I namęczył się niemało,
Aż wykrztusił duszę całą,
Po czym zniknął w cieniu buka.
Tyle widział go pan Szczuka.
A na ziemi rozpostarta
Pozostała dusza czarta.
Jął pan Szczuka gnieść ją w rękach:
Była czarna, gładka, miękka
Jak najlepsze sukno bielskie
I nie poznać, że diabelskie.
Rzekł pan Szczuka: "Wiem, co zrobię!
Frak z niej każę uszyć sobie!"
Był w Olkuszu krawiec taki,
Który szył najlepiej fraki,
Więc pan Szczuka w karnawale
Był ubrany doskonale
I wyjeżdżał co niedziela
W nowym fraku na wesela.
Mądra sztuka był pan Szczuka,
A dla głupich stąd nauka.