2019 04 21 Te stare dzieci boją się umierać, gdzie indziej Wawer

background image

SERWISY:

Wawer

Klaudia Ziółkowska

Mateusz Szmelter, tvnwarszawa.pl

Te stare dzieci boją się

umierać, gdzie indziej

Dom opieki w Wawrze

r w domu opieki

Dom opieki w Wawrze

Spalony dach w domu
pomocy społecznej

Pożar w domu pomocy
społecznej w Warszawie

background image

Informacje

Nigdy nie miał rąk ani nóg. Jak żyje?
"Normalnie. Na patencie"

Dopiero co miał urodziny. Jak mówi: dwie
osiemnastki. Czyli skończył 36 lat. Przeprowadził się
do Warszawy, tu układa sobie życie, z
dziewczyną....

WIĘCEJ

»

Kto się zajmie naszymi dziećmi jak umrzemy? Zapłakali. "Bogata społecznica" sama się znalazła. I

wybudowali dom, gdzie każde z ich dzieci dostało swój "pokój do spokojnego umierania". W święta

budynek stanął w ogniu.

Dachu nie ma. Na poddaszu pobojowisko. W kącie kawałek nadpalonego łóżka. Jeszcze niedawno ktoś na nim

spał. Większość spalonych mebli strażacy wyrzucili do kiedyś ładnego ogródka po akcji. Wszędzie walają się

nadpalone książki, puchary, jakiś telefon, wełna. Druty najpewniej stopiły się pod wpływem temperatury.

Tylko w czarnej od dymu cukierniczce nadal jest krystalicznie biały cukier.

Co nie spłonęło, ocieka, gnije.

Pożar, który w Boże Narodzenie wybuchł w "domu do umierania" w Wawrze, gasiło kilkudziesięciu strażaków.

Płomienie ograbiły jego mieszkańców ze wszystkiego. Jest Wielkanoc, a jego mieszkańcy niczego nie odzyskali.

Nic nie mają i nie są u siebie. A nie chcą żyć i umierać nigdzie indziej.

Ten dom zbudowali ich rodzice. Te dzieci mają teraz po kilkadziesiąt lat. I potrzebują pomocy.

Odrębni

Ulica Odrębna. Wielkie domiszcze. Ponad tysiąc metrów

kwadratowych. Kilkanaście pokoi jedno- i

dwuosobowych. Wszystkie z łazienkami. Sale do

odpoczynku i zabawy, stołówka, duża kuchnia. Obok

duży ogród. Z ławkami i miejscem na grilla. Normalnie

pałac.

Przed pożarem mieszkało tam nawet 30 osób. Moi

rozmówcy powiedzą: niepełnosprawne dzieci. Choć

wszyscy lokatorzy są wiekowi.

Jadwiga ma ponad 80 lat, Dorota blisko 60, jest

niepełnosprawna.

Jadwiga: - Dorota to moje dziecko, jedyne.

Dorota w pokoju, w którym siedzimy, ma spokojnie

umrzeć. Tego życzy sobie jej matka. Ogień akurat z jej

pokojem obszedł się łagodnie.

Ale jak to?

Dom został wybudowany w czasach trudnych -

końcówka lat 80.

Jadwiga: - Całe swoje życie ukierunkowaliśmy na

Dorotę. Jeżeli Dorota szła do przedszkola, ja do

przedszkola szłam pracować, jeżeli chodziła do szkoły ja również pracowałam w szkole. Jednak po szkole

podstawowej nastąpiła pustka, okazało się, że w Polsce nie ma miejsca dla takich osób jak moja córka.

Radzili sobie sami. Założyli Zakład Pracy Chronionej. Zatrudnili córkę i kilkanaście innych niepełnosprawnych

intelektualnie osób. Składali długopisy i pudełka. Wszyscy mieli zapracować na swoje renty, chociaż te

najniższe. Tak było przez 21 lat.

Jadwiga: - Problem zaczął się wtedy, kiedy uświadomiliśmy sobie, że dobrze jest, póki rodzice żyją, ale co

będzie, kiedy nas zabraknie?

Na tej działce umarł jej syn

Los sprzyjał. Sąsiadką zakładu, gdzie niepełnosprawni składali pudełka, była starsza kobieta. Jadwiga mówi o

niej "bogata społecznica". Miała działkę w Wawrze. Oddała ją niepełnosprawnym. Zupełnie za darmo.

Jadwiga: - Powiedziała, że ją (działkę) chętnie odda, żeby wybudować dom, ponieważ ona sama była matką

malutkiego, adoptowanego chłopca z zespołem Downa.

Jadwiga i inni rodzice dzieci niepełnosprawnych pomyśleli: założymy fundację, wybudujemy dom, gdzie nasze

dzieci zamieszkają, kiedy umrzemy. Albo kiedy zabraknie nam zdrowia. My będziemy ich odwiedzać. A jak

umrzemy, to fundacja zorganizuje im pogrzeb.

Każdy dał, ile mógł. Każdy zapłacił za każdy metr pokoju, w którym miało zamieszkać jego syn lub córka. Na

tak zwane części wspólne szukali sponsorów.

Kobiety szyły zasłony, narzuty. Mężczyźni robili meble. Wszyscy zwozili ulubione przedmioty przyszłych

mieszkańców.

Juliusz, brat jednej z podopiecznych: – Pracowałem wtedy w duńskiej firmie, która robiła meble. Po kosztach

zrobiliśmy do wielu pokoi.

Po dwóch latach można się było wprowadzać. Niedługo potem "bogata społecznica" zmarła, a w domu

zamieszkał jej syn. Też już nie żyje.

background image

Mateusz Szmelter / tvnwarszawa.pl

I wielu z rodziców odeszło, nie przypuszczając, że ich dzieci będą zmuszone wynieść się stąd. Donikąd.

Pożar na święta

Po pogorzelisku oprowadza mnie Juliusz, 62-latek. Ten od duńskich mebli. Mężczyzna na Odrębnej odwiedza

swoją młodszą o dwa lata siostrę – Balbinę. Sam ma trójkę dzieci. Wcześniej – do jego siostry - przychodziła

matka, już nie żyje.

Jan o przyczynach pożaru: - Najprawdopodobniej doszło do zwarcia elektrycznego. Instalacja robiona była w

latach 90. Poszła iskra i…

Były święta Bożego Narodzenia. Późny wieczór.

Jadwiga: - Proszę sobie wyobrazić wieczór, wyją syreny. Niektórzy są już w łóżkach, inni pod prysznicem. Nagle

wchodzą opiekunowie i zaczynają ewakuację, trauma i żal są w moim sercu do dziś.

Na szczęście nikt nie zginał ani nie został ranny.

Spalony dach w domu pomocy społecznej

Ewakuacja

Balbina na rozmowę przychodzi z zajęć wokalnych.

Jakaś odważna para wychodzi na środek i zaczyna tańczyć. Starsza pani z zespołem Downa śpiewa do

mikrofonu "Byłam Różą" Kayah. Inni przygrywają jej na instrumentach. Są smutni, ale oczy im się świecą.

Balbina idzie niechętnie, wolałaby zostać na zajęciach.

Wspomina pożar: - Stefan (opiekun - red.) powiedział, żebyśmy poszli na podwórko. Później do samochodu, a

później do autobusu. Kasia, koleżanka, bardzo płakała.

Noc spędzili w hotelu. Później wrócili do domu, ale nie wszyscy.

Nigdy na zawsze

Ewy rzeczy już nie ma w jej pokoju. Na środku stoją tylko dwa odwrócone w różnych kierunkach fotele, inne

meble są przykryte folią. Pokój był zalany. 50-latka wskazuje na balkon i zdradza, że tam spotykali się z

sąsiadem na plotki. Pokazuje też nową fryzurę.

Spalony dach w domu
pomocy społecznej

Pożar w domu pomocy
społecznej w Warszawie

Służby ewakuowały
mieszkańców

background image

Informacje

Pożar domu pomocy społecznej.
Mieszkańcy ewakuowani

Pożar domu pomocy społecznej w warszawskim
Wawrze. Ogień zajął dach budynku. Informację o
pożarze otrzymaliśmy na Kontakt 24.

WIĘCEJ

»

Informacje

Wybudzili już 66 osób. Pierwsza dama
patronuje budowie nowego "Budzika"

Agata Kornhauser-Duda objęła honorowym
patronatem sfinansowanie budowy Kliniki "Budzik"
dla dorosłych przez Ministerstwo Sprawiedliwości.
Na...

WIĘCEJ

»

Krystyna Krzekotowska, matka Ewy: - Musieliśmy brać

sprawy w swoje ręce, a nie czekać, aż coś nam spadnie

z nieba. No i myśleliśmy, że to będzie już na zawsze.

Tymczasem podczas akcji strażaków, zalany został cały

pion. Nadzór budowlany kazał wyprowadzić się

mieszkańcom kilku pokoi. Także Ewie.

Krystyna Krzekotowska: - Podczas ubiegłorocznej

kampanii wyborczej kandydowałam na prezydenta

Warszawy. Na debatę zorganizowaną przez fundacje

działające na rzecz osób niepełnosprawnych przyszły

tylko dwie osoby: ja i Jan Śpiewak.

Smutne.

Tu luz

Sławomir czeka w pokoju swojej siostry. Jest sam.

Grażyna musiała się wyprowadzić. Mieszkała pod Ewą.

Wcześniej całe życie z matką. - Poświęciła jej całe

swoje życie – wspomina Sławomir. Kiedy umarła siostra

trafiła do niego. - Nie mogłem się nią zaopiekować,

mam rodzinę na utrzymaniu – tłumaczy się. Zaczął

szukać domu opieki.

- Odwiedzałem różne domy, ale wszędzie coś mi nie grało, aż trafiłem na Odrębną. Tutaj jest wesoło, tego nie

będzie w molochu stuosobowym. Gdzie wszystko jest jak w wojsku. Tutaj jest luz.

Przyjaźń

Grażyna w pokoju mieszkała z Mariolą. Były jak siostry.

Zawsze razem. Gdyby Sławomir chciał zabrać siostrę do

domu, to tylko w pakiecie. Z koleżanką.

Sławomir: - Mariolę znał tu każdy, każdego witała.

Podbiegała i mówiła "lubię Cię". To jej ksywa.

Obie trafiły do Międzylesia. – One się tam nie

odnajdują. Boją się wyjść z pokoju, ponieważ tam

trafiają osoby, tak zwane trudne przypadki, przykute do

łóżka.

Z Mariolą i Grażyną do Międzylesia trafiła też

Katarzyna. – Kiedy przychodziłem na Odrębną miałem z nią bardzo dobry kontakt. Witaliśmy się,

rozmawialiśmy. Tam nawet nie odpowiada mi dzień dobry. Patrzy błędnym wzrokiem, jakby mnie nie widziała.

Nie ma z nią kontaktu.

Dziewczyny chcą wracać. Do domu.

Wszystko kosztuje

Muszą czekać. Budynek był co prawda ubezpieczony, ale pieniądze do fundacji jeszcze nie dotarły. Rodzice już

teraz twierdzą, że to co dostaną, na odbudowę nie wystarczy. Zbierają pieniądze na odmalowanie pokoi,

ponowne wyposażenie wnętrz, ale, żeby prace rozpocząć potrzebne są ekspertyzy, za które zapłacić póki co

muszą sami. Eksperci maja ocenić szkody oraz przygotować nowe projekty. Wszystko kosztuje.

Krystyna Krzekotowska: - Za samą ekspertyzę straży pożarnej musimy zapłacić 20 tysięcy złotych.

Jeżeli pieniądze uda się zebrać, podopieczni wrócą do domu.

- Nigdzie nie będą mieć lepiej – przekonuje mnie Sławomir.

Wszyscy wierzą, że pomoc przyjdzie.

Jadwiga idzie z laską, pod ręką trzyma 60-letnią córkę. Dorota od czasu do czasu tam nocuje.

Jadwiga: - Ale gdzie będzie nocowała, jak mnie zabraknie?


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Spada liczba urodzeń Polacy nie chcą dzieci, boją się kosztów
2019 04 21 Nowy program rządu dla opiekunów osób niepełnosprawnych Zainteresowanie jest duże Nieza
2019 04 12 Błędnie diagnozowane dzieci są poddawane transseksualnym zabiegom Do Rzeczy
2019 04 16 Terlikowski Tyle możemy zrobić, gdy umiera nasz świat Do Rzeczy
2016 04 21 Gazeta Wyborcza PiS chce odrębnych klas dla dzieci niepełnosprawnych Wiadomości
2019 04 03 14 latce usunięto piersi, bo uznano ją za chłopca! Szokujące eksperymenty na dzieciach w
2019 04 09 Brytyjczyk czuje się psem Nigdy nie czułem się jak człowiek Do Rzeczy
2019 04 05 Antifa wybiera się do Ravensbrück Zaatakują „polskich nacjonalistów” uczestniczących w ob
demony boją się prawdziwych uczniow Chrystusa
Czy niektórzy księża boją się Rycerzy Chrystusa Króla
Dzieci uczą się tego, czego doświadczają
Dzieci uczą się tego
dzieci wieszają sie z biedy posłom zwrot kosztów burdelu miziaforum wordpress com
egzamin kwiecień, 2010 04 21 597 PUSTY
Dzieci uczą się od nas, KATOLICKA RODZINA
Patrzcie dzieci jak się kotek myje
Czy niektórzy księża boją się Rycerzy Chrystusa Króla
Pokoloruj tylko te obrazki, które kojarzą się z wakacjami nad morzem
Dlaczego dzieci stają się agresywne i stosują przemoc

więcej podobnych podstron