Problemy Genezy 2015, t. XXIII, s. 131–192.
Kazimierz Jodkowski
O twardym jądrze ewolucjonizmu
A. W poszukiwaniu twardego jądra ewolucjonizmu
Teoria naukowa nie jest taka sama co do wszystkich szczegółów przez cały
okres, kiedy jest akceptowana. Ulega stopniowym zmianom. Przyczyny tych zmian
są rozmaite. Najważniejsze z nich dokonują się pod wpływem nowych odkryć
empirycznych. Teorie coś przewidują, ale nie zawsze przewidywania te kończą się
sukcesem. W wypadku niepowodzenia uczony może, oczywiście, porzucić teorię,
ale ze zrozumiałych względów (pozostanie z niczym) robi to w ostateczności.
Uczony raczej stara się wówczas w taki czy inny sposób (tu ujawnia się jego
pomysłowość) przystosować teorię do znanych faktów empirycznych.
Przystosowanie to polega najczęściej na dodaniu nowej lub niewielkim
zmodyfikowaniu dotychczasowej tzw. hipotezy pomocniczej, będącej częścią
teorii.
Falsyfikowalność teorii wymaga, by wykluczała ona jakieś możliwe
zdarzenia, i to im więcej, tym lepiej, by była do pewnego stopnia „sztywna”, by się
nie dawała łatwo adaptować do rozmaitych możliwych faktów. Teoria absolutnie
„sztywna” zostanie bardzo szybko odrzucona po konfrontacji z faktami, teoria
absolutnie „miękka” po takiej konfrontacji nie zostanie odrzucona nigdy. Pierwsze
*
Jest to zmodyfikowana (poprawiona i rozszerzona) wersja dwu moich
wcześniejszych artykułów: „W poszukiwaniu twardego jądra ewolucjonizmu”, Filozofia
Nauki 2001, nr 2 (34), s. 7-18 oraz „Twarde jądro ewolucjonizmu”, Roczniki Filozoficzne
2003, t. 51, z. 3, s. 77-117.
**
W tej części wykorzystałem kilka spostrzeżeń Waltera ReMine'a (The Biotic
Message. Evolution versus Message Theory, St. Paul Science, Saint Paul, Minnesota
1993).
- 132 -
niebezpieczeństwo nie istnieje, na szczęście wszystkie teorie są do pewnego
stopnia „miękkie”. Jednak drugie niebezpieczeństwo jest realne. Historia nauki zna
przypadki proponowania absolutnie „miękkich”, czyli niepodatnych na empiryczną
krytykę teorii.
Jak
sprawdzić, co w danej teorii jest „twardym” elementem? Najlepiej
testować teorię. Jak wiadomo, teorię testuje się wyprowadzając z niej
konsekwencje i porównując je z obserwacjami lub eksperymentami. Żeby teorię
poddać testowi, musi ona coś przewidywać.
Co przewiduje teoria ewolucji? Kitcher twierdzi, że niewiele, jeśli coś w
ogóle:
Gdybyśmy wiedzieli wystarczająco dużo na temat sposobów, w jakie
środowiska będą się zmieniały, gdybyśmy wiedzieli wystarczająco dużo o
genetyce organizmów – nie tylko samych naczelnych, ale zwierząt i roślin,
z którymi wchodzą we wzajemne oddziaływania – wówczas być może
moglibyśmy przewidzieć przyszłą ewolucyjną drogę naczelnych. Ale
założenie, że wiemy – albo powinniśmy – wiedzieć wystarczająco dużo, jest
wyraźnie absurdalne. [...]
Kiedy [ewolucyjni biologowie] próbują rozwiązać problem, jak jakiś
gatunek będzie ewoluował, prawie wszystko jest potencjalnie istotne. Mała
środowiskowa zmiana może przenieść falę uderzeniową przez cały
ekosystem, nakładając nieprzewidywane wymogi na badany gatunek.
Ważne kwestie rozgałęziają się bez końca.
Ta
niemożność przewidywania dotyczy przyszłości. Teoria ewolucji nie
przewiduje przyszłych losów gatunków, gdyż – jak twierdzi Kitcher – wiemy za
mało. Jednak teoria ewolucji przewiduje i to całkiem sporo na temat przeszłości
ustalając rozmaite linie filogenetyczne. W astronomii przewidywanie przyszłości
(predykcja) praktycznie niczym się nie różni od przewidywania przeszłości
(retrodykcji). W biologii najwyraźniej się różni. Dziwaczność tej sytuacji wzmaga
się jeszcze bardziej, gdy uświadomimy sobie, że teoria ewolucji nie jest w stanie
przewidywać przyszłości, gdyż wiemy za mało o obecnym stanie rzeczy. Jednak o
przeszłych epokach, o tym, co było miliony lat temu, wiemy jeszcze mniej i nie
przeszkadza to snuć uczonym szczegółowe scenariusze.
Nieodparcie nasuwa się podejrzenie, że większa wiedza paraliżuje
ewolucjonistów, natomiast swobodnie i z rozmachem przedstawiają swoje wizje,
gdy nie są krępowani posiadanymi faktami, gdy są bardziej oderwani od empirii.
Różnica między przewidywaniem „w przód” i „w tył” polega na tym, że
1
Philip Kitcher, Abusing Science: The Case Against Creationism, MIT Press,
Cambridge, Massachusetts – London, England 1982, s. 79.
- 133 -
tego, co będzie, kompletnie nie znamy, natomiast to, co było, jest mniej lub
bardziej znane. Retrodykcja, w której teoria ewolucji święci takie tryumfy, jest
przewidywaniem „po fakcie”. Wyjaśnienia, jakich dostarcza teoria ewolucji, to
wyjaśnienia „po fakcie”. A co warte są wyjaśnienia „po fakcie”? Przyjrzyjmy się
wypowiedzi Stephena Goulda:
[Ptaki mogły łatwo stać się dominującymi mięsożercami], ale ssaki
ostatecznie zyskały przewagę i nie wiemy, dlaczego. Możemy wymyślać
opowiadania o dwu nogach, ptasich mózgach i braku zębów jako czegoś, co
z konieczności jest niższe wobec wszystkich czworonożnych i ostrozębnych
psowatych, ale wiemy w głębi serca, że gdyby ptaki zwyciężyły, to
moglibyśmy opowiedzieć równie dobrą opowieść o ich nieuchronnym
sukcesie.
Gould
mówi,
że jeśli wiemy, co mamy wyjaśnić, to zawsze da się to
zrobić. Ewolucjoniści wyjaśniają, dlaczego ssaki zyskały przewagę jako
dominujący mięsożercy, ale gdyby przegrały z ptakami, to to też dałoby się
wyjaśnić. Mamy tu przykład „miękkości” teorii ewolucji. Teoria ta jest w stanie
wyjaśnić równie dobrze przeciwne sytuacje empiryczne.
Może wyzwanie Darwina pozwoli zidentyfikować „twardy” element tej
teorii?
Gdyby można było dowieść, że jakikolwiek szczegół organizacji jednego
gatunku został wytworzony wyłącznie na korzyść drugiego gatunku,
obaliłoby to moją teorię, ponieważ szczegół taki nie mógłby powstać drogą
naturalnego doboru.
Wypowiedź Darwina sugeruje, że teoria ewolucji nie może przystosować
się do hipotetycznej sytuacji, gdy jakiś gatunek funkcjonuje tak, że jemu samemu
to nie przynosi korzyści, natomiast korzysta na tym jakiś inny gatunek. Gdyby
znaleziono tak powiązane gatunki, teoria ewolucji upadłaby. Czy rzeczywiście?
Otóż, nie. Nie upadłaby. Teoria ewolucji jest w stanie wyjaśnić i taką sytuację.
„Jest w stanie” to zwrot zbyt ogólny. Lepiej powiedzieć: bez najmniejszego
problemu, z największą łatwością. Przyjrzyjmy się temu, co na ten temat pisze
Futuyma:
Jakie losy spotkały wyzwanie Darwina? Nikt jeszcze nie odnalazł
przypadku gatunku altruistycznie służącego innemu gatunkowi, bez zysku
2
Stephen Jay Gould, Wonderful Life. The Burgess Shale and the Nature of
History, W.W. Norton & Company, New York 1989, s. 297.
3
Karol Darwin, Dzieła wybrane, tom II, O powstawaniu gatunków drogą
doboru naturalnego czyli o utrzymaniu się doskonalszych ras w walce o byt,
Państwowe Wydawnictwo Rolnicze i Leśne, Warszawa 1959, s. 201.
- 134 -
dla siebie samego. Rozważmy związki między gatunkami, jak zapylenie, w
których na pierwszy rzut oka wydaje się istnieć jakiś altruizm. Kwiaty
produkują nektar, by zwierzęta pomogły im się rozmnażać. Rośliny, które
nie potrzebują zwierząt, jak zapylane przez wiatr sosny i trawy, nie
produkują nektaru. Niektóre rośliny zwodzą zwierzęta i zachowują energię,
którą by zużyły produkując nektar. Wiele rodzajów kwiatów storczyków na
przykład, jest tak ukształtowanych i ubarwionych, aby wyglądać jak muchy
lub pszczoły. Zapylenie następuje, kiedy samiec muchy lub pszczoły
„myśli”, że widzi samicę i przybywa z nią kopulować – z kwiatem.
Słowa te sugerują, że test zaprojektowany przez Darwina teoria ewolucji
przeszła pomyślnie („Nikt jeszcze nie odnalazł przypadku gatunku altruistycznie
służącego innemu gatunkowi, bez zysku dla siebie samego”). Przykład, jaki
Futuyma dał, dotyczy kwiatów i nektaru. Rośliny kwiatowe nie są altruistami, w
zamian za nektar są zapylane. Futuyma nie zna przykładu gatunku funkcjonującego
w pełni altruistycznie. Kilka stron dalej okazuje się jednak, że zna, tylko sobie tego
nie uświadamia.
[...] spójrzmy na pospolity mniszek, a zobaczymy gatunek przystosowany
do swojej przeszłości. Większość gatunków mniszka rozmnaża się płciowo,
ma nektar i jasne żółte płatki, które przyciągają owady do krzyżowego
zapylania. Ale pewien konkretny gatunek mniszka, jaki rośnie na każdej
łące, jest anachronizmem: rozmnaża się całkowicie bezpłciowo i nie musi
być zapylany. Jednak on nadal ma nektar i żółte płatki, do których
przybywają owady, chociaż nie pełnią żadnej funkcji.
Cztery strony wcześniej Futuyma powiedział, że nie znaleziono przypadku
gatunku altruistycznie służącego innemu. Teraz jednak podaje przykład rośliny,
która produkuje nektar, z nektaru tego korzystają owady i nie przynosi to żadnej
korzyści samej roślinie. Co ciekawe, Futuyma nawet nie zauważył, że zaprzeczył
tym samym swojej wcześniejszej kategorycznej wypowiedzi, iż takich roślin nie
znaleziono! A dlaczego nie zauważył? Odpowiedź jest prosta, a znajduje się w
wyjaśnieniu, jak w ogóle może istnieć roślina, z której funkcjonowania korzysta
inny gatunek:
Są to bezużyteczne cechy, pozostałości z płciowej przeszłości tego
mniszka.
Okazuje
się, że kwiat i nektar mniszka powstały nie dla dobra owadów, ale
dobra samego mniszka, tyle że później mniszek przestał z nich korzystać, bo
4
Douglas J. Futuyma, Science on Trial: The Case for Evolution, Pantheon
Books, New York 1983, s. 123.
5
Futuyma, Science on Trial..., s. 127.
6
Futuyma, Science on Trial..., s. 127.
- 135 -
znalazł lepszy sposób rozmnażania się. Teoria się broni zarówno wtedy, gdy nie
znajduje się gatunków służących altruistycznie innemu gatunkowi, jak i wtedy, gdy
taki gatunek się znajduje. Teoria wyjaśnia obie te przeciwne sytuacje, i to „równie
dobrze”, żeby użyć słów Goulda. Tak dobrze, w tak oczywisty sposób, że Futuyma
nawet nie zauważył tego, że dał kontrprzykład dla twierdzenia Darwina. Test, jaki
zaprojektował Darwin, okazał się być testem nie dla teorii ewolucji, ale dla
pomysłowości ewolucjonistów. Jak widać, przeszli oni go celująco.
Podobnie
celująco przechodzą oni test w innym przypadku, gdy jeden
gatunek altruistycznie służy dobru drugiego gatunku.
Chodzi o osę
Hymenoepimecis, która po zaatakowaniu pająka Plesiometa argyra składa na jego
odwłoku jajo. Po chwilowym paraliżu w trakcie ataku przez następne 7-14 dni
pająk zachowuje się normalnie, tka pajęczynę, by łapać w nie ofiary. W tym czasie
z jaja wykluwa się larwa i rośnie ssąc hemolimfę pająka. W nocy, podczas której
larwa zabije (a potem zje) swego gospodarza, pająk zaczyna tkać specjalnie
przystosowaną do przyszłego kokonu osy sieć. Sieć ta ma inne własności i kształt
niż normalna sieć pająka i autor dokładnie wymienia te nadzwyczajne cechy sieci.
Powodują one, że sieć teraz jest bardzo mocną strukturą utrzymującą kokon owada
i dobrze chroni przepoczwarzającego się owada przed deszczem i wiatrem.
Wszystko, co robi pająk owej fatalnej dla niego nocy, służy wyłącznie dobru
innego gatunku, spełnia więc wyzwanie Darwina. Można by przypuszczać, że
larwa osy fizycznie wpływa na rodzaj ruchów pająka, zmuszając go do tkania
takiej sieci, jaka jest najlepsza dla przyszłego kokonu. Ale tego wyjaśnienia nie da
się utrzymać. Gdy usunięto larwę z odwłoka pająka tuż przedtem, zanim zaczął on
tkać sieć na potrzeby swojego pasożyta, zachowywał on się tak, jakby nadal
pasożytowała na nim larwa osy. Skoro nie fizycznie, to pewnie chemicznie –
wnioskował autor artykułu – larwa osy wpływa na swojego gospodarza. Jak nie
tak, to inaczej. Pająk zachowuje się altruistycznie, tka sieć przystosowaną
wyłącznie do potrzeb przepoczwarzającego się owada – mówiąc słowami Darwina,
mnóstwo szczegółów organizacji jednego gatunku zostało wytworzonych
wyłącznie na korzyść drugiego gatunku. Eberhard zwraca uwagę, że wiele
pasożytów manipuluje zachowaniem swoich gospodarzy, ale większość z nich
indukuje tylko proste zmiany, jak ruch z jednego środowiska do innego, zmiana w
żywieniu lub zapadanie w sen. To, do czego doprowadza larwa Hymenoepimecis,
jest prawdopodobnie najbardziej subtelną i skomplikowaną zmianą zachowania się
gospodarza, jaką obserwuje się w przyrodzie. Ale to wszystko da się tak czy
inaczej wyjaśnić, fizycznie bądź chemicznie (albo, dodajmy, jeszcze jakoś inaczej).
Trudno zresztą przypuszczać, by spełnienie wyzwania Darwina mogło być w tym
7
Por. William G. Eberhard, “Spider manipulation by a wasp larva. A parasitic
wasp forces its host to weave a special web for its own ends”, Nature 20 July 2000, vol.
406, No. 6793, s. 255-256.
- 136 -
przypadku podstawą zwątpienia w teorię ewolucji. Jeśli jeszcze teraz nie potrafimy
podać dokładnego mechanizmu „kierowania” pająkiem przez larwę osy, to
przecież od tego są uczeni, by odpowiedni mechanizm znaleźć i nie ulega
wątpliwości, że w końcu jakiś znajdą.
Teoria ewolucji wyjaśnia nie tylko utrzymanie się niepotrzebnych już cech,
ale i utratę cech dobrze rozwiniętych. W książce Kitchera znaleźć można
wyjaśnienie, dlaczego mamy gorszy węch niż nasi przodkowie:
Jedną ze zdolności, która jest wyraźnie mniej rozwinięta u ludzi niż u
naszych ssaczych przodków, jest nasz zmysł węchu. [...] Homo sapiens
utracił tę cechę, która była korzystna dla naszych przodków. Jednak nie
wzrusza to fundamentów teorii ewolucji. Nietrudno skonstruować
scenariusz ewolucyjny, który pokaże, jak mogliśmy utracić ostrość
powonienia. Oto jedna z możliwości. W środowisku leśnym wykrycie
przedmiotów przy pomocy węchu wydaje się być dużo mniej godne
zaufania, niż na otwartych równinach. Dlatego wśród nadrzewnych
zwierząt, od których pochodzimy, mogła istnieć selekcja alternatywnej
metody rozpoznawania zagrożeń i obietnic istniejących w środowisku.
Wzrok stał się naszym dominującym zmysłem. W miarę jak nasi
przodkowie doskonalili zdolność osiągania informacji wzrokiem, być może
nie uznali za konieczne zużywać środków na rozwijanie wypracowanego
systemu węchowego. W ten sposób nasz zmysł powonienia jest mniej ostry,
niż był u wczesnych ssaków, od których pochodzimy.
Znowu widzimy zdolność teorii do wyjaśniania przeciwnych sytuacji:
teoria może wyjaśnić utrzymanie się niepotrzebnych cech, jak i utratę nawet dobrze
rozwiniętych cech.
Czyżby teoria ewolucji mogła wszystko wyjaśnić, co tylko sobie
wyobrazimy? W literaturze przedmiotu można znaleźć parę prób pokazujących, że
teoria ta nie jest jednak całkowicie elastyczna. Oto próba Riddiforda-Penny'ego.
Ich zdaniem podczas ewolucji słonia nie mogła się na jego grzbiecie pojawić
struktura podobna do gniazda ptasiego, w którym mieszkałyby ptaki żywiące się
rybami.
Oto organizm, który byłby spójny z kreacjonizmem, ale nie z doborem
naturalnym. Byłby to słoń ze złożoną strukturą na grzbiecie, która
funkcjonowałaby tylko jako gniazdo dla ptaka odżywiającego się rybami
albo jakiegoś innego ptaka, co nie dawałoby żadnego zysku dla słonia.
Istnieją niezliczone przykłady tego rodzaju, które byłyby „dobrym
projektem”, ale są zakazane przez dobór naturalny.
8
Kitcher, Abusing Science..., s. 73-74.
9
A. Riddiford and D. Penny, “The scientific status of modern evolutionary
- 137 -
Chytrze
pomyślane. Wiadomo, że słonie takiej struktury nie mają. Teraz
Riddiford i Penny zaczęli udawać, że utracili charakterystyczną dla ewolucjonistów
pomysłowość w znajdowaniu scenariuszy ewolucyjnych. Nawet ktoś, kto
zawodowo nie zajmuje się znajdowaniem takich scenariuszy, potrafi wymienić
kilka różnych możliwości w „wyjaśnianiu” rzekomo niemożliwej struktury
ptasiego gniazda na grzbiecie słonia. Oto kilka przykładów:
1. Był to element ozdobny, zwiększający atrakcyjność słonia dla przeciwnej płci.
Teraz już tej funkcji nie pełni i jest wykorzystywany przez ptaki (albo pełni i jest
ubocznie wykorzystywany przez ptaki).
2. Ptaki zamieszkujące gniazdo były sojusznikami w odstraszaniu przeciwnika
(ćwierkając mu nad uchem albo latając nad nim). Teraz ci przeciwnicy wymarli, a
struktura pozostała.
3. Być może struktura ta pierwotnie stanowiła magazyn pożywienia i wody, a
dopiero potem została przystosowana na miejsce dla ptaków.
4. Może to był wymiennik ciepła, gdy w czasie ewolucji słonia był cieplej.
5. Może ta struktura pozwalała rozróżniać jednostki własnego gatunku od innych,
podobnych, które teraz wymarły.
6. Być może strukturę te zamieszkiwał ptak, który współpracował ze słoniem (np.
ostrzegał go przed zagrożeniem z zewnątrz). Pierwotnie była to więc współpraca
korzystna dla słonia, ale ptak wymarł i teraz z tej struktury korzysta inny ptak,
który już nie współpracuje. [Rozwiązanie analogiczne do tego z mniszkiem
pospolitym.]
7. I tak można ciągnąć bez końca.
Próbę Riddiforda-Penny'ego należy uznać za chybioną. Może lepiej się
powiedzie Ruse'owi? Ruse twierdzi, że gatunek nie może wyewoluować ponownie,
po raz drugi:
[...] inaczej niż lamarckowska ewolucja, darwinowska ewolucja nie może
się powtarzać. Dodo odszedł na zawsze. Załóżmy, że znaleźliśmy w zapisie
geologicznym cały zbiór kopalnych ssaków sprzed czterech miliardów lat i
theory”, w: J.W. Pollard (ed.), Evolutionary Theory: Paths into the Future, A Wiley-
Interscience Publication 1984, s. 25 [137].
10
Znane są takie formy symbiozy. Na przykład bąkojad czerwonodzioby
(Buphagus erythrorhynchus), afrykański gatunek szpaka, siada na grzbietach bawołów
afrykańskich, nosorożców czy zebr, żywi się kleszczami i innymi pasożytami,
przymocowanymi do skóry gospodarza, który sam nie może się ich pozbyć. Oprócz tego
szybkimi uderzeniami skrzydeł i nawoływaniem ostrzega go na czas przed
niebezpieczeństwem.
- 138 -
dalej nic, aż ssaki wracają. Darwinizm byłby fałszywy.
Ruse
najwyraźniej jest przekonany, że darwinizm przynajmniej do
pewnego stopnia jest teorią „sztywną”, że coś wyklucza, że można sobie wyobrazić
sytuację niezgodną z tą teorią. Myli się. Inny ewolucjonista, Steven D.
Schafersman, daje realny przykład takiej rzekomo niemożliwej sytuacji i pokazuje,
że nadzieje Ruse'a są złudne:
[...] ewolucja nie zakłada ani nie wymaga niepowtarzalności, a współczesna
teoria ewolucji z pewnością pozwala na nią. [...] faktycznie istnieją
udokumentowane przykłady powtarzanej czyli „iterowanej” ewolucji
homeomorfów od tych samych i od różnych linii ewolucyjnych. Przypadki
te występują na przykład w planktonowych otwornicach; powtórzone
homeomorfy uważa się za absolutnie nieodróżnialne, za wyjątkiem
położenia w zapisie stratygraficznym [...]
Ruse
twierdził, że ten sam gatunek nie może powtórnie wyewoluować.
Schafersman zaś uznał, że nie tylko może, ale też, że wyewoluował.
W
słynnym Ślepym zegarmistrzu Richarda Dawkinsa również
znajdujemy argument, że teoria ewolucji ma falsyfikowalny charakter. Podobnie
jak Riddiford i Penny, Dawkins także jako falsyfikującą przedstawia sytuację, o
której wie, że nie miała miejsca:
Gdyby w skałach sprzed 500 milionów lat występowała choćby jedna
niewątpliwa czaszka ssaka, cała współczesna teoria ewolucji ległaby w
gruzach.
11
Michael Ruse, Darwinism Defended: A Guide to the Evolution
Controversies, Addison-Wesley Publishing Company 1982, s. 137.
12
Steven D. Schafersman, “Fossils, Stratigraphy, and Evolution: Consideration of
a Creationist Argument”, w: Laurie R. Godfrey (ed.), Scientists Confront Creationism,
W.W. Norton and Company, New York – London 1983, s. 228 [219-244].
13
Schafersman uznawał niepowtarzalność tylko dla złożonych sekwencji przy
konstruowaniu związków i historii ewolucyjnych, takich jak genealogie i filogenezy (por.
tamże, s. 229).
14
Richard Dawkins, Ślepy zegarmistrz czyli, jak ewolucja dowodzi, ze świat nie
został zaplanowany, Biblioteka Myśli Współczesnej, Państwowy Instytut Wydawniczy,
Warszawa 1994, s. 352. Pomysł, że podobnie można by sfalsyfikować teorię ewolucji,
przedstawił kilka lata później Jerry Coyne, profesor biologii ewolucyjnej na Uniwersytecie
Chicagowskim, w recenzji znanej książki Michaela J. Behe'ego Darwin's Black Box. The
Biochemical Challenge to Evolution (The Free Press, New York 1996; wyd. polskie:
Czarna skrzynka Darwina. Biochemiczne wyzwanie dla ewolucjonizmu, Biblioteka
Filozoficznych Aspektów Genezy t. 4, Wyd. Megas, Warszawa 2008): „Mogę wyobrazić
sobie świadectwo empiryczne, które sfalsyfikowałoby ewolucjonizm (dobrym
falsyfikatorem byłoby znalezienie skamieniałości hominida w warstwie prekambryjskiej)
- 139 -
Dawkins nie ma jednak racji, że znalezienie czaszki ssaka w skałach sprzed
500 milionów lat obaliłoby teorię ewolucji. A kluczem do zrozumienia tego jest
użyte przezeń słowo „niewątpliwa”. Czaszka ssaka sprzed 500 milionów lat
automatycznie staje się wątpliwa, gdyż jej istnienia nie przewiduje teoria ewolucji.
Bo to teoria sprawia, czy jakieś odkrycie jest wątpliwe czy niewątpliwe. Istnieje
całkiem sporo tego typu znalezisk,
a mimo to (i dodam: słusznie z punktu
[...]” (Jerry Coyne,
, Nature 1996, vol. 383, s. 227-228),
http://pondside.uchicago.edu/ceb/Behe_review.pdf Podobny argument przedstawił Bernard
Korzeniewski: „Obserwacją wskazującą na nieprawdziwość teorii ewolucji byłoby
znalezienie kości słonia w osadach z wczesnej ery prekambryjskiej (ewolucjonizm nie
dopuszcza nagłego wyewoluowania słonia z żyjących wtedy bakterii, bez stadiów
przejściowych) lub też szkieletu człowieka z głową krokodyla (według teorii ewolucji
konieczną cechą organizmów żywych jest funkcjonalność)” (Bernard Korzeniewski,
Powstanie i ewolucja życia, Erem Fosze, Rzeszów 1996, s. 150). Do argumentu typu „słoń
w prekambrze” ustosunkowuję się w głównym tekście omawiając oryginalny argument
Dawkinsa. Jeśli chodzi o warunek stadiów przejściowych, to olbrzymia większość
gatunków i wyższych jednostek taksonomicznych pojawia się w zapisie kopalnym bez tych
stadiów (omawiam tę sprawę gdzie indziej, por. Kazimierz Jodkowski, „Ewolucja
ewolucjonizmu z popperowskiego punktu widzenia”, Filozofia Nauki 2003, Rok XI, nr 2
(42), s. 51–63, http://tiny.pl/g4gds). Natomiast drugi argument Korzeniewskiego jest
najsłabszy i praktycznie nie do przyjęcia. Już sam Darwin wskazywał na liczne przypadki
niedoskonałości u organizmów żywych zwalczając poglądy kreacjonistyczne, a ostatnio też
zauważono w świecie bakterii odpowiednik „człowieka z głową krokodyla”, co tłumaczy
się poziomym transferem genów (patrz dalej ten artykuł).
15
Można je znaleźć na przykład w książce Michaela A. Cremo i Richarda L.
Thompsona, Ukryta historia człowieka. Zakazana archeologia, Wydawnictwo Arche,
Wrocław 1998. Randy L. Wysong
wymienia co najmniej 15 takich przykładów, w tym
osławione ślady dinozaurów i człowieka (por. R.L. Wysong, The Creation-Evolution
Controversy, Inquiry Press, Midland, Michigan 1976, tenth printing 1997, s. 370-381).
Najnowszy przykład to doniesienie, że dr Steven Austin odnalazł w Wapieniu Redwall
Wielkiego Kanionu szacowane na miliard lat i długie na 24 cale łodziki (nautiloidy) (por.
John D. Morris, “A Thankful Look Back at 2000”, Acts & Facts January 2001, vol. 30, No.
1, s. 1 [1-2]).
Kreacjoniści największą nadzieje pokładali i pokładają nadal, przynajmniej
niektórzy z nich, na odkryciu pyłków roślin kwiatowych w prekambryjskich warstwach
skalnych. Sprawa zaczęła się od Clifforda Burdicka, który badał warstwy łupków Hakatai
w Wielkim Kanionie i znalazł w nich dużą różnorodność pyłków i sporów (Clifford L.
Burdick, „Microflora of the Grand Canyon”, Creation Research Society Quarterly 1966,
vol. 3, s. 38-50; tenże, „Progress report on Grand Canyon palynology”, Creation Research
Society Quarterly 1972, vol. 9, s. 25-30; tenże, Canyon of canyons, Bible-Science
Association, Caldwell, Idaho 1974). Wkrótce potem inni kreacjoniści potwierdzili odkrycie
Burdicka (Arthur V. Chadwick, Philip DeBord and Lanny H. Fisk, „Grand Canyon
Palynology – A Reply”, Creation Research Society Quarterly 1973, vol. 9, s. 238).
Odkrycie to było niewiarygodne, gdyż rośliny wydające pyłki wyewoluowały setki lat po
okresie prekambryjskim. Sam Burdick wymieniał też inne rejony na naszej planecie, gdzie
odkryto pyłki prekambryjskie i kambryjskie (Clifford L. Burdick, “More Precambrian
- 140 -
widzenia tego, co mówi filozofia nauki o relacji faktów do teorii naukowych)
teoria ewolucji nie tylko nie legła w gruzach, ale ewolucjoniści nie mają ani chęci,
ani czasu, by szczegółowo rozprawiać się z rewelacjami tego typu. Fakty są ważne
dopiero razem z teorią, której odpowiadają. A teoria kreacjonistyczna niezgodna
jest z naturalizmem – obowiązującym obecnie na mocy decyzji większości
pollen”, Creation Research Society Quarterly 1974, vol. 11, s. 122-123, 126; tenże,
“Cambrian and other pollen in the literature”, Creation Research Society Quarterly 1975,
vol. 12, s. 175-177; tenże, “Reply to Rusch”, Creation Research Society Quarterly 1982,
vol. 19, s. 144). Jednak późniejsze badania łupków Hakatai prowadzone przez kreacjonistę
Chadwicka wykazały, że nie ma tam skamieniałości roślin, co skłoniło go do wysunięcia
przypuszczenia, że przyczyną wcześniejszych znalezisk pyłków i sporów było
zanieczyszczenie (por. Arthur V. Chadwick, “Precambrian pollen in the Grand Canyon. A
reexamination”, Origins 1982, vol. 8, s. 7-12). W tej sprawie nawet więc sami kreacjoniści
są podzieleni. Jedni nadal popierają odkrycie pyłków (por. George F. Howe, “Creation
Research society studies on Precambrian pollen: Part I – A Review”, Creation Research
Society Quarterly 1986, vol. 23, s. 99104; George F. Howe, Emmett L. Williams, George
T. Matzko and Walter E. Lammerts, “Pollen research update”, Creation Research Society
1986, vol. 22, s. 181-182; George F. Howe, Emmett L. Williams, George T. Matzko and
Walter E. Lammerts, “Creation Research Society studies on Precambrian Pollen, Part III: A
pollen analysis of Hakatai Shale and other Grand Canyon rocks”, Creation Research
Society 1988, vol. 24, s. 173-182; George F. Howe, “Precambrian Pollen in Hakatai Shale,
Grand Canyon, Arizona”, Creation Research Society 2003, vol. 40, s. 7), inni zaś, z
różnych zresztą względów, je zwalczają (por. Stephen A. Austin (ed.), Grand Canyon:
Monument to catastrophe, Institute for Creation Research, Santee, CA 1994, s. 63, 137;
Stephen A. Austin and Kurt P. Wise, “The Pre-Flood/Flood boundary: As defined in Grand
Canyon, Arizona and eastern Mojave Desert, California”, w: Robert E. Walsh (ed.),
Proceedings of the Third International Conference on Creationism, Creation Science
Fellowship, Pittsburgh, PA 1994, s. 38-39 [37-47]. W podanej literaturze można znaleźć
dalsze dane bibliograficzne na ten temat.
O podobnych odkryciach donoszono także i w literaturze naukowej głównego
nurtu (por. R.M. Stainforth, “Occurrence of pollen and spores in the Roraima Formation of
Venezuela and British Guiana”, Nature 1966, vol. 210, s. 292-294). Odkrycie pyłków i
sporów w formacji prekambryjskiej było czymś tak zaskakującym, że zorganizowano
ekspedycję wykwalifikowanych geologów, by sprawdzić te fakty. Ponieważ się
potwierdziły, interpretowano je na dwa sposoby: albo pyłki znalazły się w tych warstwach
w rezultacie zanieczyszczenia, albo formacja Roraima nie pochodzi z prekambru.
Inny fakt podnoszony przez kreacjonistów to odkrycie trawy w skamieniałych
odchodach dinozaurów (V. Prasad, C. Strömberg, H. Alimohammadian, and A. Sahni,
„Dinosaur coprolites and the early evolution of grasses and graziers”, Science 18 November
2005, vol. 310, no. 5751, s. 1177–1180). Problem polega na tym, że dinozaury wymarły 65
milionów lat temu, a trawa miała wyewoluować ok. 55 milionów lat temu, czyli 10
milionów lat po wymarciu dinozaurów (por. Tas Walker, „Dino dung overturn objection”,
Creation, Sepotember–November 2007, vol. 29, no. 4, s. 35; Marta Cuberbiller, „Rola
odchodów dinozaura w sporze ewolucjonizm–kreacjonizm”, Idź Pod Prąd 2007, nr 39,
październik, s. 11 oraz w: Małgorzata Gazda (red.), Idź Pod Prąd w sporze
ewolucjonizm-kreacjonizm, Wyd. Pod Prąd, Lublin 2017, s. 173–174).
- 141 -
uczonych epistemicznym układem odniesienia. W tym układzie odniesienia
możliwe są tylko różne wersje ewolucjonizmu – ewolucja to jedyna rozrywka w
mieście, jak mawia Richard Dawkins.
Poza tym paleontologowie używają
pojęcia „out-of-placed fossils” – wskutek rozmaitych procesów geologicznych
skamieniałości mogą znaleźć się w innej warstwie, niż ta, która odpowiada tej
epoce, w której powstały.
Ostatni wreszcie przykład, ale i dotyczący najważniejszej sprawy.
Fundamentalne przekonanie ewolucjonistów dotyczy pokrewieństwa wszystkich
organizmów. Przekonanie to dotyczy czegoś, co się nazywa drzewem
filogenetycznym.
Organizmy żywe są ze sobą spokrewnione na poziomie
anatomicznym, fizjologicznym i molekularnym. Standardowa literatura
ewolucjonistyczna definiuje ewolucję biologiczną jako pochodzenie od wspólnego
przodka. Wybitny ewolucjonista, Niles Eldredge, uznał to za główną konsekwencję
teorii ewolucji:
[...] głównym przewidywaniem teorii ewolucyjnej jest to, że istnieje
pojedynczy zagnieżdżony wzorzec podobieństwa, wiążący wszystkie
organizmy.
16
Richard Dawkins, Najwspanialsze widowisko świata. Świadectwa ewolucji,
Wydawnictwo CIS, Stare Groszki 2010, s. 9.
17
Warto może wspomnieć, że w XIX wieku stopniowy postęp życia w zapisie
kopalnym uważano za ideę chrześcijańską: „[...] duchowieństwo pragnęło stwórczej
progresji jako znaku, że Bóg stale rozwijał życie. Ukierunkowany zapis kopalny był
dowodem, że od początku miał On na myśli człowieka. Potwierdzało to marsz naprzód, od
pierwszego Dnia Stworzenia do ostatniego Dnia Sądu” (Adrian Desmond, Huxley: From
Devil's Disciple to Evolution's High Priest, [1994], Perseus, Reading MA 1999, s. 154).
Thomas Henry Huxley jako zaciekły antykreacjonista mocno wierzył, że w zapisie
kopalnym da się znaleźć resztki garnków paleozoicznych, używanych niegdyś przez „ludzi
paleozoicznych” (por. tamże, s. 204-205). Łatwo zauważyć, że dążył do odkrycia czegoś,
co zdaniem Dawkinsa obaliłoby teorię ewolucji. Dziś kreacjoniści i antykreacjoniści
zamienili się miejscami. Kreacjoniści (młodej Ziemi) marzą o znalezieniu czegoś takiego,
jak garncarstwo paleozoiczne i nie uważają progresji zapisu kopalnego za świadectwo
Bożej opatrzności.
18
Prototypem były drzewa rodowe, jakie rysowano od czasów Odrodzenia.
Wszystkie organizmy systematycznie ułożone w postaci drzewa po raz pierwszy
przedstawił niemiecko-rosyjski przyrodnik, Peter Simon Pallas, w 1776 roku. W ten sam
sposób świadectwo kopalne uporządkował Heinrich Bronn w 1861 roku. Ale to Ernst
Haeckel w monumentalnej Generalle Morphologie (1866) po raz pierwszy przedstawił
historię życia na Ziemi w postaci drzewa. „Drzewa filogenetyczne są powszechne w
dzisiejszych czasopismach naukowych, ale rzadko kiedy uświadamiamy sobie, jak bardzo
są one spekulatywne, gdyż wyglądają tak realnie” (Geir Hestmark, „Temptations of the
tree”, Nature 2000, vol. 408, s. 911).
19
Niles Eldredge, “Do Gaps in the Fossil Record Disprove Descent with
- 142 -
Jest to wielkie przewidywanie ewolucji: że wzorce podobieństw w świecie
organicznym są ułożone jako złożony zbiór chińskich pudełek tkwiących
jedno w drugim. [...] Ale nie to jest najważniejsze. Ważniejsze jest, by
zobaczyć, że podstawowe pojęcie ewolucji ma fundamentalne
konsekwencje, które muszą być prawdziwe, jeśli sama ta idea jest
poprawna. Gdyby się nam nie udało znaleźć tego zagnieżdżonego wzorca
podobieństw łączących wszystkie formy życia w znanych nam dziedzinach,
to bylibyśmy zmuszeni jako uczeni przez reguły tej gry do odrzucenia
samego pojęcia ewolucji. Ewolucjonizm przewiduje i dzięki temu jest na
wskroś naukowy.
Wzorzec, o jakim mówi Eldredge, tłumaczy, dlaczego na przykład nie
mógł pojawić się pegaz, latający koń. Pegaz musiałby wyewoluować z jakiegoś
gatunku koniowatych. A wszystkie one miały dwie, nie trzy, pary kończyn.
Ewentualni przodkowie pegaza nie dysponują niczym, co mogłoby przekształcić
się ewolucyjnie w skrzydła. Dlatego tradycyjna teoria ewolucji wyklucza istnienie
pegazów, wyklucza na przykład znalezienie ich skamieniałości w warstwach
geologicznych. W tym ujęciu dzieje linii ewolucyjnych rozpoczynają się od
wspólnego przodka, od jednego pnia, a następnie rozwijają się w górę i na boki,
zajmując coraz więcej miejsca wyrastającymi kolejno konarami, gałęziami,
gałązkami i pędami (jednostkami taksonomicznymi). Obraz ten był powszechnie
przyjmowany. Na przykład Stephen Jay Gould, który kwestionował ten kształt,
zaproponował inny, ale uznał, że „wspólny pień stanowi założenie teorii, a nie
wynik przesądów społeczno-kulturowych”.
Okazuje
się jednak, że w pewnym zakresie faktów idea drzewa życia
upada, gdyż w ostatnich latach zaobserwowano coś analogicznego do pegaza, coś
co zgodnie z zagnieżdżonym wzorcem podobieństw nie powinno istnieć.
Od
późnych lat 1970-tych organizmy żywe klasyfikowano w trzy
Modifications?”, Creation/Evolution 1981, Issue 4, s. 17-18 [17-19]. Eldredge uważa
nawet, że Linneuszowska hierarchia gatunków jest „konieczną konsekwencją”
ewolucjonizmu (por. Niles Eldredge, The Triumph of Evolution and the Failure of
Creationism, W.H. Freeman 2000, s. 27).
20
Niles Eldredge, The Monkey Business: A Scientist Looks at Creationism,
Washington Square Press 1982, s. 36-38.
21
Stephen Jay Gould, „Drabiny i stożki: jak kanoniczne przedstawienia narzucają
wizję ewolucji, w: Oliver Sacks, Jonathan Miller, Stephen Jay Gould, Daniel J. Kevles,
R.C. Lewontin, Ukryte teorie nauki, Wydawnictwo ZNAK, Kraków 1996, s. 48 [30-53].
Na uznanie zasługuje to, że Gould – inaczej niż wielu naiwnych ewolucjonistów – nie
twierdzi, iż teoria ewolucji jest rezultatem „logiki i faktów” i widzi wpływ historycznie
zmiennych czynników kulturowych (por. np. Stephen Jay Gould, Niewczesny pogrzeb
Darwina. Wybór esejów, Biblioteka Myśli Współczesnej, PIW, Warszawa 1991, s. 184,
186, 189).
- 143 -
królestwa – archeaty (albo archebakterie), prawdziwe bakterie i eukarionty, do
których należały zwierzęta, rośliny, grzyby i pierwotniaki.
Eukarionty miały
rozwinąć się z archebakterii. Bakterie i archebakterie są komórkami bezjądrowymi
i nazywa się je prokariontami. Wierzono, że wszystkie zmiany w kwasach
nukleinowych pochodzą od pojedynczych podstawień nukleotydów oraz
niewielkich delecji i insercji w ciągu miliardów lat, dając liniowy ciąg kolejnych
pokoleń. Geny miały być przekazywane z pokolenia na pokolenie, a nowe
organizmy w procesie specjacji miały powstawać wskutek pojawiania się
zmutowanych genów.
Jednak zbadanie sekwencji chromosomalnego DNA u prokariontów i
drożdży, które są eukariontami, ujawniły dziwne pokrewieństwa. Na przykład
enzymy wiążące aminokwasy w łańcuchy (tworząc przez to białka) wykazują
niezgodne wzajemnie wzorce podobieństwa, jeśli chodzi o wspomniane trzy typy
komórek, archebakterie, bakterie i eukarionty. Enzymy, które syntetyzują
aminokwasy, jak syntetaza izoleucyny, są bardziej podobne między
archebakteriami i eukariontami (zgodnie z tradycyjnym drzewem filogenetycznym,
gdzie eukarionty wywodzono z archebakterii), ale syntetazy waliny już są bardziej
podobne między bakteriami i eukariontami.
Ciekawych
wniosków
dostarczyło również badanie termofilnej bakterii
Aquifex aeolicus. Bakterię tę umieszcza się w różnych miejscach drzewa
filogenetycznego, zależnie od tego, które geny się bada.
Gen syntezy
aminokwasu zwanego tryptofan jest powodem umieszczania Aquifexa wśród
archebakterii. Natomiast gen enzymu uczestniczącego w syntezie fragmentów
DNA świadczy o tym, by umieścić go poza archebakteriami.
Takie niespójne wyniki dotyczą nie tylko pojedynczych genów, ale także
ich grup, czasami setek genów. Wyróżnia się dwie klasy genów – informacyjne
oraz operacyjne.
Gdy porównano całe genomy dwu bakterii, E. coli i
Synechocystis, archebakterii Methanococcus oraz drożdża (czyli eukarionta)
Saccharomyces, to okazało się, że eukariotyczne geny operacyjne są bliżej
22
Por. np. Carl R. Woese and G.E. Fox, “Phylogenetic Structures of the
Prokaryotic Domain: The primary Kingdoms”, Proceedings of the National Academy of
Science 1977, vol. 74, s. 5088-5090.
23
Carl R. Woese, “The Universal Ancestor”, Proceedings of the National
Academy of Science 1998, vol. 95, s. 6854-6859.
24
E. Pennisi, “Genome Data Shake Tree of Life”, Science 1998, vol. 280, No.
5364, s. 672-673.
25
M.C. River, R. Jain, J.E. Moore and J.A. Lake, “Genomic Evidence for Two
Functionally Distinct Gene Classes”, Proceedings of the National Academy of Science
1998, vol. 95, s. 6239-6244.
- 144 -
spokrewnione z genami bakterii E. coli, natomiast geny informacyjne są bliższe
tym z archebakterii Methanococcus.
Te dziwne wzorce podobieństw i niepodobieństw tłumaczy się rezultatem
tzw. horyzontalnego lub poziomego transferu genów, czyli mechanizmu
używanego przez mikroorganizmy do pobierania nowych genów ze środowiska, od
innych rodzajów organizmów.
Eldredge
twierdził, że poziomy transfer jest niemożliwy, ale inny
znakomity ewolucjonista uważa, że jest możliwy, tylko że u bakterii i grzybów, a
nie u zwierząt:
Debata na temat poziomego transferu nie koncentruje się na wiarygodnych
mechanizmach. [...] Sporną sprawą nie jest wiarygodność, ale względna
częstość. Poziomy transfer jest sensowny i możliwy do przeprowadzenia,
ale jak często się zdarza w przyrodzie? Ta kluczowa kwestia musi być
ustalona przez przykład, nie przez teorię. (Często podkreślałem [...], że
historia naturalna jest tak twardą nauką, ponieważ większość jej głównych
kwestii to debaty na temat względnej częstości, a nie sprawy logiki czy
mechanizmu. W naszym ogromnym i różnorodnym świecie sprawy
względnej częstości są szczególnie trudne do rozwiązania.)
Gould
kwestionował odwoływanie się do mechanizmu poziomego
transferu przy wyjaśnianiu istnienia cząsteczki podobnej do hemoglobiny (tzw.
leghemoglobiny) u niektórych roślin strączkowych. Twierdził też, że sukces
Linneuszowskiej klasyfikacji przemawia przeciwko częstemu występowaniu
transferu horyzontalnego. 27 Nie wykluczał jednak tego mechanizmu u bakterii i
grzybów, jeśli wymagać tego będzie sytuacja empiryczna.
Idea horyzontalnego transferu pomaga ewolucjonistom zrozumieć przejście
od prokariontów do eukariontów, ale nie tylko.
Naprawdę niezwykłym odkryciem badaczy z HGP [Human Genome
Project] było zidentyfikowanie w naszym materiale genetycznym 233
genów... bakterii! Co najciekawsze, nie są one wcale pieczołowicie
przechowywaną pamiątką po wspólnym prapraprzodku człowieka i
26
Stephen Jay Gould, “Linnean Limits”, Natural History 1986, vol. 95, no. 8, s. 18
[16-23].
27
„Główny argument przemawiający przeciw wysokiej częstości [poziomego
transferu] jest stwierdzeniem prostego zdrowego rozsądku – oczywistym i mocnym. Mamy
dość solidną klasyfikację Linneuszowską, przynajmniej dla zwierząt. Poziomy transfer nie
może być wyrażony w hierarchicznym systemie nazewnictwa Linneuszowskiego. Gdyby
poziomy transfer był rozpowszechniony u zwierząt, nigdy nie moglibyśmy skonstruować
funkcjonalnej klasyfikacji dla nich na podstawie kryteriów Linneusza” (Gould, „Linnean
Limits...”, s. 23).
- 145 -
mikroorganizmów. Ponieważ nie znaleziono ich w DNA muszki owocowej,
nicienia i drożdży, są prawdopodobnie nabytkiem stosunkowo nowym.
Szczegółowe analizy porównawcze wykazały, że tajemnicze geny, oprócz
bakterii, są obecne tylko w genomach kręgowców. Wydaje się, że znalazły
się tam wskutek tzw. poziomego transferu genów – przekazywania DNA
między w ogóle niespokrewnionymi gatunkami. Ten proces jeszcze do
niedawna uważano za całkowicie niemożliwy. Niesamowity jest fakt, że w
ludzkim DNA geny pochodzenia bakteryjnego nie są wcale bezużyteczne.
Naukowcy sądzą, że komórki człowieka mogą je wykorzystywać m.in. do
obrony przed stresem.
Poziomy transfer genów wykorzystuje się więc nie tylko do wyjaśniania
podobieństw mikroorganizmów, ale także wyższych organizmów: wyższych roślin,
a nawet organów u zwierząt wielokomórkowych,
w tym naczelnych.
W 2003
roku zespół badawczy, kierowany przez U. Bergthorssona, doniósł o znalezieniu
homologicznych sekwencji mitochondrialnego DNA u wielu gatunków roślin,
także bardzo odległych ewolucyjnie. Autorzy uznali, że poziomy transfer genów
zachodził nie tylko między współcześnie istniejącymi gatunkami, ale także od
starożytnych linii rodowych do aktualnych, co implikuje istnienie przez wiele
milionów lat pośredniczącego nośnika tych genów.
Późniejsze badania tego
samego zespołu nad rośliną kwiatową Amborella trichopoda doprowadziły do
wniosku o masowym poziomym transferze od licznych wyższych roślin.
Także
inni uczeni donosili o odkryciu poziomego transferu genów między roślinami.
Matthew H.J. Cordes i Greta J. Binford donieśli ostatnio o odkryciu związku
chemicznego u pewnego rodzaju pająków, nieobecnego w królestwie zwierząt, ale
występującego w pewnym szczepie bakterii. Zbieżność tę tłumaczą poziomym
28
Piotr Kossobudzki, „Oto człowiek!”, Wiedza i Życie kwiecień 2001, s. 17 [14-
17]; podkr. moje – KJ.
29
„Podczas gdy oczy kałamarnicy i kręgowca różnią się wieloma szczegółami,
rozwiązują te same podstawowe problemy i każde nadzwyczajnie skorzystałoby z wymiany
fragmentów planów. Ciągły przepływ i wymiana aprobowanych części genów
wyjaśniałyby i ułatwiały ewolucję równoległą” (N. Anderson, „Evolutionary Significance
of Virus Infection”, Nature 1970, September 26, vol. 227, s. 1346 [1346-1347]).
30
O. Thalmann et al, Mol Ecol 2004, vol. 13, s. 321-335 (cyt. za: W. Martin,
„Lateral gene transfer and other possibilities”, Heredity 2005, vol. 94, s. 565-566).
31
U. Bergthorsson et al., Nature 2003, vol. 424, s. 197-201 (cyt. za: Martin,
„Lateral gene transfer…”).
32
U. Bergthorsson et al., Proc Natl Acad Sci USA 2004, vol. 101, s. 17747-17752
(cyt. za: Martin, „Lateral gene transfer…”).
33
H. Won, S.S. Renner, Proc Natl Acad Sci USA 2003, vol. 100, s. 10824-10829
(cyt. za: Martin, „Lateral gene transfer…”).
- 146 -
transferem genów.
Od kilku lat wybitni ewolucjoniści molekularni, jak Carl Woese czy W.
Ford Doolittle, argumentują, że w związku ze zjawiskiem poziomego transferu
genów należy odrzucić ideę LUCA (Last Universal Common Ancestor),
najdawniejszego uniwersalnego wspólnego przodka: „[...] współczesna komórka
mogła wyewoluować w wielu równoległych liniach rodowych. Najstarsze życie
mogło naprawdę mieć charakter polifiletyczny”.
Jak ważne twierdzenie porzuca
się w ten sposób, świadczyć może fakt, iż przy pomocy pochodzenia od wspólnego
przodka definiuje się najczęściej ewolucję. W jednym ze swoich artykułów
Woese postulował istnienie złotej ery przeddarwinowskiego życia, w czasie której
powszechny był horyzontalny transfer genów, a oddzielne gatunki nie istniały.
Życie było wtedy wspólnotą komórek, wymieniających się informacją genetyczną,
w rezultacie czego pomysłowe triki chemiczne i procesy katalityczne, wymyślone
przez jedną komórkę, mogły być dziedziczone przez nie wszystkie. Stopniowe
wydzielanie się gatunków i darwinowska ewolucja były sprawą miliony lat
późniejszą. Przez pierwsze kilkaset milionów lat podstawowe mechanizmy
biochemiczne ewoluowały szybko, ale po podziale życia na gatunki przez następne
dwa miliardy lat ewolucji zmieniły się niewiele. Ewolucja darwinowska jest wolna,
gdyż indywidualne gatunki, gdy już powstały, ewoluują w niewielkim stopniu. W
późniejszym stadium ery darwinowskiej ewolucję gatunków przyspieszyły trzy
innowacje: rozmnażanie płciowe, podobne do horyzontalnego transferu genów,
powstanie organizmów wielokomórkowych i pojawienie się układów nerwowych,
zwłaszcza mózgów. Zdaniem Dysona
po trzech miliardach lat nastał koniec ery
darwinowskiej. Biologiczna ewolucja została zastąpione ewolucją kulturową. W
ostatnich 30-tu latach, w opinii Dysona, Homo sapiens odnowił przeddarwinowską
praktykę horyzontalnego transferu genów w postaci inżynierii genetycznej, która
ponownie zamazuje granice międzygatunkowe. Najnowsze odkrycia
horyzontalnego transferu genów u roślin i zwierząt podważają jednak przemyślenia
zarówno Woesego, jak i Dysona.
34
Matthew H.J. Cordes, and Greta J. Binford, “Lateral gene transfer of a
dermonecrotic toxin between spiders and bacteria”, Bioinformatics 2006, vol. 22, no. 3, s.
264-268 (wg abstraktu http://bioinformatics.oxfordjournals.org/cgi/content/abstract/bti811).
35
Mike Syvanen, „On the Occurrence of Horizontal Gene Transfer Among an
Arbitrarily Chosen Group of 26 Genes”, Journal of Molecular Evolution 2002, vol. 54, s.
265 [258-266].
36
Carl Woese, “A New Biology for a New Century”, Microbiology and Molecular
Biology Reviews June 2004 (cyt. za: Freeman Dyson, “The Darwinian Interlude”,
Technology Review February 4, 2005; https://www.technologyreview.com/s/403777/the-
darwinian-interlude/).
37
Dyson, “The Darwinian Interlude…”.
- 147 -
Poziomy transfer genów staje się coraz bardziej popularny wśród
ewolucjonistów, gdyż może wyjaśnić niezrozumiały fakt przyspieszania tempa
ewolucji w trakcie upływu czasu. Ewolucja organizmów jednokomórkowych
trwała aż 2,5 miliarda lat z ogólnego 3,5 miliarda lat okresu trwania życia na
Ziemi. Wyewoluowanie rozmaitych roślin, płazów, gadów, ssaków, owadów zajęło
zaledwie 1 miliard lat. Według badań prowadzonych na Uniwersytecie Rice to
przyspieszenie ewolucji było możliwe dzięki temu, że bakterie i wirusy stale
wymieniały fragmenty DNA między gatunkami. Tak szybka ewolucja nie byłaby
możliwa, gdyby oparta była jedynie na doborze seksualnym i przypadkowych
mutacjach genetycznych. Model matematyczny takiej ewolucji stworzyli Michael
Deem i Jeong-Man Park. Deem uważa, że „życie najwyraźniej wyewoluowało
możliwość gromadzenia informacji genetycznej w postaci wymiennych modułów
oraz zdolność do przyjmowania od innych gatunków takich użytecznych modułów
informacji genetycznej”.
Oczywiście, horyzontalny transfer genów w takiej skali, jaką się obecnie
przyjmuje, unieważnia ideę drzewa filogenetycznego,
co znaczy – wbrew
cytowanej wypowiedzi Eldredge'a – że idea ta nie należy do trwałego jądra teorii
ewolucji.
Pod naporem faktów ewolucjoniści są w stanie porzucić tę centralną,
jak się poprzednio tylko wydawało, ideę i przyjąć coś, co jeszcze do niedawna
uważano za całkowicie niemożliwe. Poziomy transfer genów jest nieźle
38
„Does Evolution Select For Faster Evolvers? Horizontal Gene Transfer Adds To
Complexity, Speed Of Evolution” Science Daily January 27, 2009, http://tiny.pl/q6xtf.
39
„[...] historii życia nie można właściwie przedstawiać w postaci drzewa” (W.
Ford Doolittle,
„Phylogenetic classification and the universal tree”
, Science 25 June 1999, vol.
284, no. 5423, s. 2124 [2124-2128], http://tiny.pl/g4gf1.
40
Są też głosy, że prokarionty pochodzą od eukariontów (por. Hervé Philippe,
Patrick Forterre, “The Rooting of the Universal Tree of Life Is Not Reliable”, Journal of
Molecular Evolution 1999, vol. 49, s. 509-523 (http://tiny.pl/g4gfw; oraz Matt Ridley, “The
Search for LUCA”, Natural History November 2000, vol. 109, No. 9, s. 82-85,
http://tiny.pl/g4gfc). Trzeba też zwrócić uwagę, że w literaturze przedmiotu można znaleźć
opinie, że idea drzewa filogenetycznego jest niezależna od teorii doboru naturalnego:
„Sama w sobie ta teoria [doboru naturalnego] nie wyjaśnia rozbieżnego, podobnego do
drzewa przebiegu ewolucji. Był on [Darwin] dobrze świadomy tego, że ewolucja biegła
takim torem; hierarchiczna struktura, grupy wewnątrz grup w klasyfikacji, została ustalona
jako fakt na początku dziewiętnastego stulecia” (Mark Ridley, Evolution, Blackwell
Scientific 1993, section 14.8); „To, że organizmy można klasyfikować, niekoniecznie
implikuje ewolucję. Ani Arystoteles, ani Linneusz nie żywili żadnej koncepcji ewolucji.
Faktycznie Linneusz, zgodnie z religijnymi poglądami swych czasów, uważał każdy
gatunek za specjalnie stworzony. Ale z pewnością jest prawdą, że możliwość
klasyfikowania organizmów pasowała bardzo dobrze do idei ewolucji, gdy ideę tę zaczęto
rozważać” (George S. Carter, A Hundred Years of Evolution, Sidgwick and Jackson,
London 1957, s. 15).
- 148 -
udokumentowany i nie ma wątpliwości, że ma miejsce w przyrodzie. Problemem
jest tylko, w jakiej skali zachodzi. Niektórzy uważają, że jest on „istotą filogenezy”
i że w rzeczywistości, na poziomie biologii molekularnej, nie istnieje żadne drzewo
życia – jest ono aprioryczną strukturą, jaką nasz umysł usiłuje narzucić danym
empirycznym.
W związku z tym wyraża się opinię, że nie należy już łączyć
nazwiska Darwina z ewolucjonizmem, gdyż ten ostatni dotyczy wielu nieznanych
Darwinowi sposobów przekazywania informacji między organizmami. W biologii
musi nastąpić rewolucja, przejście od indywidualizmu (traktowania pojedynczych
organizmów jako względnie autonomicznych całości) do kolektywizmu (uwzględ-
niania zjawisk kolektywnych przy rozpatrywaniu strumieni energii, informacji i
genów, jakie docierają do świata ożywionego) i rewolucji tej musi towarzyszyć od-
powiednia zmiana używanego języka.
Inni są zdania, że jest to przesada,
wynikająca częściowo z polegania na nieadekwatnych metodach identyfikowania
transferu i że ma on miejsce w dużej skali tylko w prymitywnych genomach, a u
współczesnych organizmów jest ograniczony przez bariery selekcji. 43 Bada się
różne sposoby wymieniania genów – koniugację, transformację i transdukcję. 44
Jednak myliłby się ten, kto by sądził, że teoretycy poziomego transferu genów
odwołują się wyłącznie do czegoś, co jest znane empirycznie:
Niektórzy teoretycy filogenetyki molekularnej – m.in. Mitchell L. Sogin z
Marine Biological Laboratory w Woods Hole w Massachusetts i Russell F.
Doolittle [...] z University of California w San Diego – odwołali się do
poziomego przekazu genów także po to, by wyjaśnić zagadkę długo
dręczącą naukowców. Wiele genów eukariotycznych nie przypomina
żadnych ze znanych, występujących u bakterii ani archebakterii; wyglądają,
jakby pojawiły się znikąd. Dotyczy to na przykład genów kodujących
składniki dwóch charakterystycznych elementów komórek eukariotycznych:
cytoszkieletu i systemu wewnętrznych błon. Sogin i Doolittle
przypuszczają, że te zaskakujące geny trafiły do genomu jądrowego
eukariontów na drodze horyzontalnego przekazu od jakiegoś wymarłego już
41
Por. W. Ford Doolittle and Eric Bapteste, „Pattern pluralism and the Tree of Life
hypothesis”, Proceedings of the National Academy of Sciences of the United States of
America ; www.pnas.org/cgi/content/reprint/0610699104v1.
42
Nigel Goldenfeld and Carl Woese, „Biology/s next revolution”, Nature 25
January 2007, vol. 445, s. 369; http://tiny.pl/g4gfd.
43
Por. C.G. Kurland, B. Canback, and Otto G. Berg, “Horizontal gene transfer: A
critical view”, Proceedings of the National Academy of Sciences of the United States of
America August 19, 2003, vol. 100, no. 17, s. 9658-9662; http://tiny.pl/g4gf5.
44
Ich przystępny opis por. w artykule Robert V. Miller, „Wymiana genów
bakteryjnych w przyrodzie”, Świat Nauki, marzec 1998, nr 3 (79), s. 43-47.
- 149 -
czwartego nadkrólestwa organizmów.
Jeśli wydaje się, że jakieś geny pojawiły się znikąd, to tylko tak się wydaje.
Musiały istnieć organizmy, od których te geny zostały „wypożyczone”. Ale jakie
to organizmy? No, cóż, pewnie wymarły i nie ma po nich żadnego śladu. Ale
ewolucjoniści przyznają, że to żaden kłopot, bo nie zgodność z empirią stanowi o
wartości hipotezy:
[...] główna siła argumentu opiera się nie na jego bezpośredniej
weryfikowalności (lub falsyfikowalności), ale na jego mocy wyjaśniającej:
przedstawił on rozwiązanie dla wielu wielkich taksonomicznych i
ewolucyjnych zagadek i dostarczył przynajmniej logicznie wiarygodnego
ujęcia pochodzenia komórek eukariotycznych.
Te wielkie zagadki to problemy, jak dopasować ogólny schemat
ewolucyjny do zdobywanych danych empirycznych. Jeśli trzeba, to – dajmy na to –
przywołuje się mechanizm transferu horyzontalnego, jeśli nie trzeba, to się go
odrzuca. Oto teoria ewolucji w działaniu.
Autorzy pewnego podręcznika biologii słusznie pisali o kreacjonizmie:
„Spróbujcie wyobrazić sobie obserwację, która obaliłaby ideę boskiego stworzenia.
Cokolwiek zaproponujecie, zawsze można argumentować, że jakiś boski czynnik
tak stworzył rzeczy, że wyglądają tak, jak wyglądają.”
Ale o ewolucjonizmie
można napisać podobnie: spróbujcie wyobrazić sobie też obserwację, która
obaliłaby ideę Darwina. Cokolwiek zaproponujecie, zawsze można argumentować,
że mechanizmy ewolucji, np. mutacje i dobór naturalny tak stworzyły rzeczy, że
wyglądają tak, jak wyglądają...
Teoria ewolucji jest niezwykle elastyczną teorią. Dzięki pomysłowości
zawodowych ewolucjonistów potrafi dopasować się do niezwykle zróżnicowanego
45
W. Ford Doolittle, „Filogeneza na rozstajach”, Świat Nauki, maj 2000, nr 5
(105), s. 70 [66-71].
46
Evelyn Fox Keller, “One woman and her theory”, New Scientist, July 3, 1986, s.
48 [46-50]. Cytat dotyczył hipotezy endosymbiozy, ale nie ma powodu, by podobnych
uwag nie wypowiadać pod adresem hipotezy poziomego transferu genów.
47
George B. Johnson and Peter H. Raven, Biology: Principles and Explorations,
Holt, Rinehart & Winston, Austin, Texas 1998, s. 226.
48
Tak właśnie Karl Popper postrzegał ewolucjonizm: „Nie istnieje żadne prawo
ewolucji, a tylko fakty świadczące, że rośliny i zwierzęta ulegają zmianom, a dokładniej –
że ulegały. Koncepcja prawa wyznaczającego kierunek i charakter ewolucji jest typowym
dziewiętnastowiecznym złudzeniem mającym swe źródło w przypisywaniu «Prawu
Natury» funkcji tradycyjnie przyznawanych Bogu” (Karl Popper, Droga do wiedzy.
Domysły i refutacje, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 1999, s. 567). Jeśli jednak
nie ma prawa ewolucji, to trudno chyba mówić o teorii ewolucji.
- 150 -
zakresu możliwych faktów.
Trudno sobie wyobrazić jakieś fakty, których teoria
ta nie byłaby w stanie wyjaśnić. Nie wydaje się, by istniało jakieś empiryczne
twarde jądro ewolucjonizmu.
B. Naturalizm – twarde jądro ewolucjonizmu
Wstęp
Dyskusje
między ewolucjonistami i kreacjonistami przyjmują z reguły
nieoczekiwany, zaskakujący charakter. Wydawałoby się, że skoro antagoniści
różnią się poglądami co do pochodzenia życia i jego rozmaitych form, to
dominować winny argumenty natury merytorycznej. Tymczasem merytoryczne
dyskusje między tymi zaciekle zwalczającymi się stronami są niezwykle rzadkie.
W swojej książce
zastanawiałem się, dlaczego tak jest. W odpowiedzi
odwołałem się do pojęcia niewspółmierności. Pokazałem, że ewolucjonizm i
kreacjonizm są niewspółmierne na płaszczyźnie językowej (używają pojęć, które
często niełatwo, a czasami zupełnie nie można zdefiniować w aparaturze
pojęciowej przeciwnika), na płaszczyźnie obserwacyjnej (odmiennie interpretują te
same fakty), na płaszczyźnie metodologicznej (inaczej rozumieją istotę nauki i
podstawowe schematy eksplanacyjne) oraz wreszcie, co raczej nie zaskakuje, na
płaszczyźnie ontologicznej.
Kreacjonizm i ewolucjonizm wedle tej odpowiedzi
miały być tak bardzo różnymi przedsięwzięciami intelektualnymi, że zwolennicy
49
Tę zdolność ewolucjonistów do wyjaśniania nawet wzajemnie sprzecznych
faktów znakomicie obrazuje wypowiedź J.C. Fentressa: „Gdy byłem w Cambridge,
zajmowaliśmy się dwoma gatunkami brytyjskich nornic. Przeprowadzaliśmy niewielki test,
w którym poruszaliśmy pewien przedmiot nad ich głowami. Wówczas jeden gatunek
uciekał, a drugi zastygał w miejscu. Tak się zdarzyło, że drugi żył w lasach, a pierwszy –
na polach. Zabawne, bo nie będąc naprawdę zoologiem, odwiedziłem kiedyś moich
przyjaciół-zoologów i zamieniłem dane. Zapytałem ich po prostu, dlaczego gatunek, który
żył na polach zastygał w miejscu, a ten, który żył w lasach, uciekał (faktycznie było
odwrotnie). Szkoda, że nie zanotowałem ich wyjaśnień, ponieważ naprawdę były bardzo
przekonujące” (w: P.S. Moorhead and M.M. Kaplan (eds.), Mathematical Challenges to
the Neo-Darwinian Interpretation of Evolution, Wistar Institute Press, Philadelphia
1967, s. 71).
50
Metodologiczne aspekty kontrowersji ewolucjonizm-kreacjonizm, Realizm.
Racjonalność. Relatywizm t. 35, Wydawnictwo UMCS, Lublin 1998, http://tiny.pl/gpdgl.
51
Por. tamże, s. 204-318. Por. też Kazimierz Jodkowski, „Spór o istotę nauki.
Studium przypadku: kontrowersja ewolucjonizm–kreacjonizm”, w: Jolanta Świderek,
Marianna Flis-Jaszczuk, Waldemar Pycka (red.), Considerationes Philosophicales. W
czterdziestolecie pracy naukowej Profesora Tadeusza Kwiatkowskiego, Wydawnictwo
UMCS, Lublin 1999, s. 101-165.
- 151 -
ewolucjonizmu widząc obcość koncepcji przeciwnej, obcość przejawiającą się na
tylu płaszczyznach, odruchowo dyskwalifikują ją już wstępnie, odmawiając jej
miana koncepcji naukowej. W rezultacie merytoryczne dyskusje między obu
stronami należą do rzadkości.
Kreacjoniści są stroną słabszą w tym sporze – można się zastanawiać, czy
stanowią margines życia naukowego, czy też znajdują się nawet poza tym
marginesem. Dlatego chyba z ich strony widać większą chęć prowadzenia
merytorycznej dyskusji, chociaż odpłacają ewolucjonistom pięknym za nadobne,
uznając teorię ewolucji za nienaukową (znana sprawa tautologiczności zasady
doboru naturalnego), a nawet za pewnego rodzaju religię.
Dziś nie kwestionuję swoich analiz na temat niewspółmierności
ewolucjonizmu i kreacjonizmu, sądzę jednak, że analizy te nie były pełne i
pomijały pewną istotną własność koncepcji ewolucjonistycznej. Bodźcem dla
zmiany stanowiska był jeden z artykułów Phillipa E. Johnsona,
inicjatora
najciekawszego chyba i najbardziej dojrzałego intelektualnie prądu po stronie
antyewolucjonistycznej, tzw. ruchu inteligentnego projektu.
52
Phillip E. Johnson, “What Is Darwinism?”, w: Michael Bauman (ed.), Man and
Creation. Perspectives on Science and Theology, Hillsdale College Press, Hillsdale,
Michigan 1993, s. 177-190; przedr. w: Phillip E. Johnson, Objections Sustained.
Subversive Essays on Evolution, Law & Culture, InterVarsity Press, Downers Grove,
Illinois 1998, s. 19-33 (tłumaczenie polskie: “Co to jest darwinizm?”, Na Początku... 2000,
nr 7-8, s. 197-211, http://creationism.org.pl/artykuly/PEJohnson3).
53
Najwybitniejsi członkowie ruchu to (podaję jedynie ich najważniejsze
publikacje książkowe): Phillip E. Johnson (Darwin on Trial 1991 [2nd edition InterVarsity
Press, Downers Grove, Illinois 1993]; tłum. polskie Roberta Piotrowskiego: Sąd nad
Darwinem, Oficyna Wydawnicza „Vocatio”, Warszawa 1997; Reason in the Balance.
The Case Against Naturalism in Science, Law & Education, InterVarsity Press,
Downers Grove, Illinois 1995 (tłumaczenie polskie Piotra Bylicy trzech pierwszych
rozdziałów tej książki ukazało się najpierw w miesięczniku Na Początku... (2002, nr 1-2
(152-153), s. 3-14, http://creationism.org.pl/artykuly/PEJohnson; 2002, nr 3-4 (153-154), s.
89-106, http://creationism.org.pl/artykuly/PEJohnson4; 2002, nr 5-6 (155-156), s. 131-151 i
2002, nr 9-10 (159-160), s. 280-303, http://tiny.pl/q6x7l), a później w postaci osobnej
broszury Phillip E. Johnson, Wielka metafizyczna opowieść nauki, Archiwum Na
Początku... z. 13, Polskie Towarzystwo Kreacjonistyczne, Warszawa 2003); Defeating
Darwinism by Opening Minds, InterVarsity Press, Downers Grove, Illinois 1997 (tłum.
polskie Z otwartym umysłem wobec darwinizmu. Poradnik krytycznego myślenia,
Wydawnictwo Wista, Warszawa 2007); Objections Sustained...; The Wedge of Truth.
Splitting the Foundations of Naturalism, InterVarsity Press, Downers Grove, Illinois
2000), Michael J. Behe (Darwin's Black Box. The Biochemical Challenge to Evolution,
The Free Press, New York – London – Toronto – Sydney – Singapore 1996; tlum. polskie
Dariusza Sagana: Czarna skrzynka Darwina. Biochemiczne wyzwanie dla
ewolucjonizmu, Biblioteka Filozoficznych Aspektów Genezy t. 4, Wydawnictwo Megas,
Warszawa 2008), William A. Dembski (Mere Creation. Science, Faith & Intelligent
- 152 -
Johnson wskazuje, że ewolucjonizm ma dwa oblicza. Z jednej strony udziela
przekonujących i dobrze popartych empirycznie odpowiedzi, w jaki sposób może
się rozwinąć pewien poziom zróżnicowania form żywych, kiedy już istnieją różne
typy skomplikowanych żywych organizmów (chodzi o mikroewolucję). Ale
ewolucjonizm odpowiada także na znacznie szersze pytanie: jak powstały tak
skomplikowane organizmy, jak ptaki, kwiaty i ludzie? Odpowiedzi na oba pytania
odwołują się do tego samego mechanizmu, makroewolucja jest tylko ekstrapolacją
i rozszerzeniem mikroewolucji. To, co dzieje się na naszych oczach, zmiany
mikroewolucyjne, mają po dostatecznie długim okresie czasu prowadzić do
Design, ed. by William A. Dembski, InterVarsity Press, Downers Grove, Illinois 1998; The
Design Inference. Eliminating Chance Through Small Probabilities, Cambridge Studies
in Probability, Induction, and Decision Theory, Cambridge University Press, Cambridge –
New York – Melbourne 1998; Intelligent Design. The Bridge Between Science &
Theology, InterVarsity Press, Downers Grove, Illinois 1999; William A. Dembski (ed.),
Uncommon Dissent. Intellectuals Who Find Darwinism Unconvincing, ISI Books,
Wilmington, Delaware 2004; William A. Dembski, Jonathan Wells, The Design of Life.
Discovering Signs of Intelligence in Biological Systems, Foundation for Thought and
Ethics, Dallas 2008; William A. Dembski, Sean McDowell, Understanding Intelligent
Design. Everything You Need to Know in Plain Language, Harvest House Publishers,
Eugene, Oregon 2008; William A. Dembski and Jonathan Wells, How To Be An
Intellectually Fulfilled Atheist (or not), ISI Books, Wilmington, Delaware 2008; William
A. Dembski (ed.), Darwin’s Nemesis. Phillip Johnson and the Intelligent Design
Movement, InterVarsity Press, Leicester, England 2006; William A. Dembski & Jay
Wesley Richards (eds.), Unapologetic Apologetics. Meeting the Challenges of
Theological Studies, InterVarsity Press, Downers Grove, Illinois 2001; William A.
Dembski & James M. Kushiner, Signs of Intelligence. Understanding Intelligent Design,
Brazos Press, Grand Rapids 2001), Del Ratzsch (The Battle of Beginnings. Why Neither
Side Is Winning the Creation-Evolution Debate, InterVarsity Press, Downers Grove,
Illinois 1996; Science & Its Limits. The Natural Sciences in Christian Perspective,
InterVarsity Press, Downers Grove, Illinois, Leicester, England 2000; Nature, Design and
Science. The Status of Design in Natural Science, SUNY Series in Philosophy and
Biology, State University of New York Press, Albany 2001), Jonathan Wells (Icons of
Evolution. Science or Myth? Why Much of What We Teach About Evolution Is
Wrong, Regnery Publishing, Inc., Washington 2000; tłum. polskie Bożeny Olechnowicz:
Ikony ewolucji. Nauka czy mit?, W wyłomie, Gorzów Wlkp. 2007), Paul A. Nelson (On
Common Descent, Evolutionary Monographs vol. 16, University of Chicago Press,
Chicago 2000), Dean H. Kenyon (Percival Davis, Dean H. Kenyon, Of Pandas and
People. The Central Question of Biological Origins, Haughton Publishing Company,
Dallas, Texas 1993); J.P. Moreland (ed.), The Creation Hypothesis. Scientific Evidence
for an Intelligent Designer, InterVarsity Press, Downers Grove, Illinois 1994; Science
and Evidence for Design in the Universe. Papers Presented at a Conference Sponsored
by the Wethersfield Institute, New York City, September 25, 1999, Ignatius Press, San
Francisco 2000. Zwolennicy ruchu inteligentnego projektu wydawali przez parę lat
kwartalnik Origins & Design (wersja elektroniczna http://www.arn.org/odesign/), gdzie
znaleźć można wiele innych ich publikacji oraz prowadzą witryny internetowe
http://www.arn.org/ i http://www.discovery.org/.
- 153 -
zasadniczych zmian ogólnych planów budowy ciała, czyli do zmian
makroewolucyjnych.
Jednak makroewolucja jest dużo słabiej uzasadniona niż mikroewolucja
i dlatego argumentacja ewolucjonistów w tej kwestii musi być wsparta
argumentami pozaempirycznymi. Phillip E. Johnson przekonuje, że spór o
makroewolucję dotyczy ogólnej filozoficznej wizji rzeczywistości i natury nauki.
Wypowiada też zaskakującą tezę, że podstawowe poparcie teoria ewolucji czerpie
nie z empirii, ale ze swojego filozoficznego, materialistyczno-naturalistycznego
lepym zegarmistrzem” w sensie
sprecy
zaplecza.
Dla
żadnego współczesnego filozofa nauki nie ulega wątpliwości, że
uczeni nie mogą funkcjonować bez jakiegoś filozoficznego zaplecza, bez
wstępnego rozumienia zarówno natury rzeczywistości, jak i natury uprawianej
przez siebie nauki. Istnienie filozoficznych założeń, także materialistyczno-
naturalistycznych, nie może więc być uznane za coś nagannego. Ale jak to często
bywa ze wstępnymi założeniami, ich istnienie nie musi być i często nie jest –
przynajmniej wyraźnie – uświadamiane. Uczonym niejednokrotnie wydaje się, że
dalecy są od filozofii, że działają w sferze „faktów i logiki”. Oto przykład, jeden z
wielu, jak darwiniści nieświadomie zakładają, iż nie dysponują niczym więcej, jak
tylko doborem naturalnym, będącym „ś
zowanym przez Richarda Dawkinsa:
54
„Należy wszak podkreślić, że syntetyczna teoria ewolucji w odniesieniu do
zdarzeń makroewolucyjnych, pomimo wspierania jej znaczącymi danymi z różnych
dziedzin, pozostała w zasadzie nie udowodniona” (Solomon Eldra Pearl, Linda R. Berg,
Diana W. Martin, Claude A. Villee, Biologia, Multico Oficyna Wydawnicza, Warszawa
1996, s. 445).
55
Patrz dalej cytaty opatrzone przypisami 111 i 112.
- 154 -
które zwiększyły powierzchnię tych kończyn, zostały przystosowane do lotu
po tym, jak funkcjonowały w jakiejś innej zdolności, takiej jak społeczna
prezentacja, na przykład w zalotach. Pierwsze loty mogły być tylko
powiększonymi skokami w pościgu za ofiarą lub w ucieczce przed
drapieżnikiem. Gdy już lot stał się zaletą, dobór naturalny mógł
p
trzygnięta przez przyjęcie tezy naturalizmu
mniej i bardziej podstawowych. Najbardziej podstawowym
twierdzeniem jest teoria adaptacji:
natural
alne, ponieważ nie mamy innej
Teoria makroewolucji jako ekstrapolacji mikroewolucji jest jego zdaniem słabszym
rzemodelować skrzydła i pióra, by lepiej spełniały tę dodatkową
funkcję.
Mamy opisany przypadek, który może (powtarzam: może) sugerować
wcześniejsze planowanie – pewna linia gadów
(oprócz wymienionej w cytowanym tekście przydatności do zalotów w
literaturze znaleźć można jeszcze pomysły, że „półskrzydła” służyły do łapania
owadów i że mogły kontrolować temperaturę ciała). Musiała ta cecha być do
czegoś przydatna, bo jaką mamy alternatywę? Ingerencję Stwórcy? Otóż z
logicznego punktu widzenia taka alternatywa istnieje. Możemy dyskutować, czy
jest ona płodna metodologicznie (być może nie jest). Ale ewolucjoniści dyskusji
takiej nie podejmują, bo ich zdaniem sprawa została już dawno rozstrzygnięta,
jeszcze przez Darwina. Została rozs
metodologicznego: w wyjaśnieniach naukowych nie można odwoływać się do
ingerencji czynnika nadnaturalnego.
Na
przykład Mark Ridley uważa, że neodarwinizm obejmuje cały zbiór
twierdzeń,
adaptacje ewoluują tylko poprzez dobór
ny.
To stwierdzenie jest najbardziej fundament
teorii niż doboru naturalnego do wyjaśniania adaptacji; bez niej musimy
opierać się na cudach jako na wyjaśnieniu.
56
Neil A. Campbell, Jane B. Reece, Lawrence G. Mitchell, Biology, 5th ed.,
Benjamin Cummings, Menlo Park, California 1999, s. 458.
57
Pomijam sprawę, że „ruchliwe dwunożne dinozaury” pojawiają się w zapisie
kopalnym dziesiątki milionów lat po pierwszym ptaku, archeopteryksie.
58
Por. Stephen Jay Gould, Niewczesny pogrzeb Darwina. Wybór esejów,
Biblioteka Myśli Współczesnej, tł. N. Kancewicz-Hoffman, PIW, Warszawa 1991, s. 195.
- 155 -
twierd
a ji z
n
akty mogą obalać niektóre
ch – kiedy albo Boga nie ma, albo jeśli jest, to nie działa
bezpo
.
Powsz
a otów jest argumentem przemawiającym za ich
zeniem neodarwinizmu.
Jeśli twierdzenie to okaże się błędne, to pozostaje nadal mnóstwo
naukowych alternatyw, a wszystkie one są zgodne z neodarwinowską teorią
doboru naturalnego. Ekstrapolacyjna teoria makroewolucji może więc być
łatwo odrzucona, jeśli kiedykolwiek okaże się niezgodna z faktami. Jeśli
okaże się, że jakieś większe przejście ewolucyjne jest nagłe czy
nieadaptacyjne, to neodarwinizm w fundamentalnym sensie z pewnością nie
zostanie odrzucony. O ile nie pomylimy neodarwinowskiej teorii adapt c
eodarwinowską teorią makroewolucji, żaden problem się nie pojawi.
59
Filozof nauki w tych słowach zauważy dwie bardzo interesujące tezy. Po
pierwsze, teoria doboru naturalnego ma w istocie „religijne” uzasadnienie, jest
tylko sformułowaniem naturalizmu metodologicznego, i – po drugie, ale co się
ściśle wiąże z pierwszym – jako taka teoria doboru naturalnego jest empirycznie
nieobalalna, jest jedyną naukową możliwością. F
twierdzenia neodarwinizmu, ale nie to podstawowe.
Teza naturalizmu metodologicznego ma sens przy pewnych mocnych
założeniach ontologiczny
w
średni sposób.
I to właśnie twierdzenie – Boga nie ma albo nie działa w przyrodzie – jest
twardym jądrem ewolucjonizmu. Za takie jądro powszechnie uważa się tak lub
inaczej rozumianą dziedziczoną zmienność (w neodarwinizmie wywołana jest ona
przez przypadkowe mutacje) oraz działający deterministycznie dobór naturalny.
Jeśli jednak para mutacje+dobór stanowią empiryczne twarde jądro, to można
sobie przynajmniej wyobrazić takie obserwacje lub wyniki eksperymentów, które –
gdyby się okazały prawdziwe – kazałyby odrzucić teorię ewolucji. Jakie to
obserwacje? We pierwszej części tego artykułu przeanalizowałem i oceniłem
negatywnie kilka propozycji ewolucjonistycznych. Teraz żeby wzmocnić jej
konkluzję, przedstawię nowy przykład: uniwersalności kodu genetycznego
echnie się uważa, że uniwersalność ta przemawia na rzecz ewolucjonizmu:
[...] związek między kodonem i aminokwasem nie jest nieuniknioną
konsekwencją kształtu cząsteczek, co dowodzi, że jednolitość kodu
jądrowego wszystkich euk ri
wspólnym pochodzeniem.
59
Mark Ridley, Evolution, Blackwell, Cambridge MA (Second Edition) 1996, s.
586-587.
60
Henryk Szarski, Mechanizmy ewolucji, PWN, Warszawa 1986, s. 13.
- 156 -
przekonanie, że jest ona konsekwencją pochodzenia wszystkich żyjących
61
te zostały
wywoł
rwotniaków
64
podobnych
przypa
ie wydaje się, by
istniało jakieś empiryczne twarde jądro ewolucjonizmu.
dziś organizmów od wspólnego przodka.
ma nic zaskakującego w tym, że ewolucjoniści wierzą, iż odmiany
ane przez trwającą ewolucję uniwersalnego kodu genetycznego:
Odchylenia w kodzie mitochondrialnym mogłyby więc być pozostałościami
kodu, jaki występował u tych dawnych organizmów. Z drugiej strony, fakt
występowania pewnych odstępstw od uniwersalnego kodu u pie
(np. Paramecium) wskazuje, że zmiany te mogą być wtórne.
[...] odmienność kodu mitochondrialnego popiera hipotezę głoszącą, że
rozmaite organelle zawierające DNA, a szczególnie mitochon
zmodyfikowanymi symbiontami pochodzenia prokariotycznego.
Jak
się więc okazuje, teoria ewolucji jest doskonale zgodna zarówno z
uniwersalnością kodu genetycznego, jak i z ewentualną wielością tego kodu. W
pierwszej części niniejszego artykułu po przeanalizowaniu kilku innych
dków doszedłem w końcu do ogólnego sceptycznego wniosku:
Teoria ewolucji jest niezwykle elastyczną teorią. Dzięki pomysłowości
zawodowych ewolucjonistów potrafi dopasować się do niezwykle
zróżnicowanego zakresu możliwych faktów. Trudno sobie wyobrazić jakieś
fakty, których teoria ta nie byłaby w stanie wyjaśnić. N
61
Halina Krzanowska, „Zapis informacji genetycznej”, w: Halina Krzanowska,
Adam Łomnicki, Jan Rafiński, Henryk Szarski, Jacek M. Szymura, Zarys mechanizmów
ewolucji, Wyd. Naukowe PWN, Warszawa 1995, s. 24 [17-70].
62
Odkryto, że mitochondria kręgowców używają nieco odmiennego kodu
genetycznego (patrz B.G. Barrell, A.T. Bankier, J. Drouin, „A Different Genetic Code in
Human Mitochondria”, Nature November 8, 1979, vol. 282, no. 5735, s. 189-194; por.
Syozo Osawa, Thomas H. Jukes, K. Watanabe, A. Muto, “Recent evidence for evolution of
the genetic code”, Microbiological Reviews March 1992, vol. 56, no. 1, s. 229-264). Dziś
twierdzi się, że istnieje piętnaście wariantów tego kodu u bardzo różnych organizmów, w
tym u bakterii mikoplazmy, paru gatunków drożdży Candida i u niektórych organizmów
morskich (por. Todd Charles Wood and Megan J. Murray, Understanding the Pattern of
Life: Origins and Organization of the Species, Broadman and Holman Publishers,
Nashville, Tennessee 2003, s. 29).
63
Krzanowska, „Zapis informacji genetycznej...”, s. 25.
64
Szarski, Mechanizmy ewolucji..., s. 13.
- 157 -
Wniosek ten dotyczył tylko empirycznie rozumianego twardego jądra.
Okazuje się jednak, że o ile nie sposób znaleźć jakiekolwiek twierdzenia
empiryczne, przy którym ewolucjoniści upieraliby się od samego początku, o tyle
zaskakująco łatwo znaleźć jest takie twierdzenia pozaempiryczne, a dokładniej:
filozoficzne, a może nawet w pewnym sensie religijne.
Twierdzenia tego typu wypowiada się od półtora wieku, począwszy od
Darwina, a skończywszy na współczesnych koryfeuszach ewolucjonizmu. W
przeciwieństwie do twierdzeń empirycznych, tych nigdy nie porzucono. Co więcej,
wydają się one istotnym elementem ewolucjonistycznej argumentacji, znacznie
wzmacniającym jej moc.
Tezę prezentowanego tu artykułu głosiłem już w swojej książce
Metodologiczne aspekty... Nie mogę jednak rościć sobie pretensji do
pierwszeństwa. Kreacjoniści od dawna oskarżali ewolucjonizm o to, że jest
zamaskowaną religią (czasami przesadnie, ale czasami trafnie). Ukazała się też
monografia Corneliusa G. Huntera,
w której autor przekonuje, że celem Darwina
było rozwiązanie problemu zła w świecie przyrody i że Darwin rozwiązał ten
problem odsuwając Boga „poza horyzont” rozważanych w przyrodoznawstwie
zdarzeń. W przedstawianej niżej części artykułu zebrane wcześniej argumenty
uzupełniłem o kilka pochodzących z książki Huntera, a zainteresowanych
problemem odsyłam do tej książki po dalsze.
a. Ogólna naturalistyczna perspektywa ontologiczna ewolucjonizmu
Darwin
był wierzący w wieku młodzieńczym, ale już kilka lat przed
opublikowaniem swojego głównego dzieła był zdeklarowanym ateistą (aczkolwiek
ze względów praktycznych nie afiszował się tym).
White i Gribbin, biografowie
Darwina, nie mają w tej sprawie cienia wątpliwości: po śmierci córki, Annie, w
1851 roku
65
Cornelius G. Hunter, Darwin's God. Evolution and the Problem of Evil,
Brazos Press, Grand Rapids, MI 2001.
66
Dokładniej zagadnienie to omówiłem w artykule „Naturalizm ewolucjonizmu a
wiara religijna. Przypadek Darwina”, Przegląd Religioznawczy 1999, nr 1 (191), s. 17-34
oraz w: Metodologiczne aspekty..., s. 321-332. Por. też Kazimierz Jodkowski, „Poglądy
teologiczne Darwina”, w: Damian Leszczyński (red.), Ewolucja, filozofia, religia,
Lectiones & Acroases Philosophicae 2010, t. 3, s. 59-84, http://tiny.pl/g475t oraz Grzegorz
Malec, „«Wzniosły jest pogląd, że Stwórca…», czyli łapówka Darwina dla chrześcijan”,
Filozoficzne Aspekty Genezy 2014, t. 11, s. 187-204, http://tiny.pl/g475d i Grzegorz Malec,
„Teologiczne dylematy Karola Darwina”, Roczniki Filozoficzne 2012, t. 60, nr 1, s. 67-85,
http://tiny.pl/g4751.
- 158 -
wracając wiejskimi drogami do Kent czuł się zdruzgotany, był pogrążony w
najgłębszym w swym życiu, porażającym smutku. Tracąc uroczą córeczkę –
którą tak bardzo kochał, bo było to dziecko wręcz idealne, miłe i spokojne,
które nigdy świadomie nikomu nie zrobiło przykrości, bystre i inteligentne,
wesołe i czułe – stracił też wszelkie resztki wiary. Od tej chwili Darwin stał
się absolutnym, nieprzejednanym ateistą, jego jedynym bogiem był
racjonalizm, jedynym zbawieniem nauka i logika, i temu poświęcił resztę
swojego życia. Istnienie jest jedynie nagromadzeniem wydarzeń
biologicznych. Życie jest samolubne i okrutne, bezcelowe i nieczułe. Poza
biologią nie ma nic.
Darwin
dokonał przełomu w sposobie myślenia o świecie ożywionym.
Przed nim popularne było widzenie tego świata jako pola dla aktywności Boga,
tego który życie stworzył i który podtrzymuje jego istnienie.
Dla Darwina było
to absolutnie wykluczone:
Gdybym był przekonany, że do teorii doboru naturalnego potrzeba mi
takich uzupełnień, uznałbym ją za bzdurę. [...] Słowa bym nie powiedział w
obronie teorii doboru naturalnego, gdyby w którymkolwiek stadium
powstawania gatunków potrzebna była jakaś cudowna interwencja.
Darwin
dokonał nie tylko rewolucji naukowej, ale także metodologicznej.
Zabronił odwoływania się do sfery nadprzyrodzonej. Odrzucał jakiekolwiek próby
„ochrzczenia” swojej teorii.
I tę metodologiczną istotę teorii ewolucji
67
Michael White, John Gribbin, Darwin, Żywot uczonego, Na Ścieżkach Nauki,
Prószyński i S-ka, Warszawa 1998, s. 170. Por. też Grzegorz Malec, „Kiedy Darwin stracił
wiarę w Boga?”, Diametros 2016, t. 48, s. 38-54, http://tiny.pl/gpvwk.
68
„Przed Darwinem uważaliśmy, że zostaliśmy stworzeni przez dobrego Boga”
(Stephen Jay Gould, Ever Since Darwin, Pelican, W.W. Norton, New York 1977, s. 267).
69
List Darwina do Lyella (cyt za: Dawkins, Ślepy zegarmistrz..., s. 390).
Dawkins nie podaje jednak bliższych danych bibliograficznych. Jest to list z 11
października 1859 roku (Life and Letters of Charles Darwin, D. Appleton and Co.,
London 1911, vol. II, s. 7).
70
Wysiłek uzasadnienia teistycznego światopoglądu Darwina przybiera czasami
zabawne formy: „Harwardzki botanik, Asa Gray, w niespełna trzy lata po opublikowaniu
The Origin [czyli w 1862 roku – KJ] pisał do autora dzieła, z którym łączyły go więzy
przyjaźni: «Jestem zdecydowany ochrzcić je, co chcąc nie chcąc zapewni mu zbawienie».
Intelektualny chrzest dokonywał się za pośrednictwem serii artykułów publikowanych we
wpływowych periodykach. Sam Darwin zdawał się sympatyzować z interpretacją Graya,
podkreślał bowiem, iż jego przyjaciel stanowiący hybrydę poety, prawnika, przyrodnika i
teologa nie wypowiedział nigdy nawet słowa, które «nie wyrażałoby w pełni moich
przekonań»” (Józef Życiński, Ułaskawianie natury, Wyd. ZNAK, Kraków 1992, s. 89-90;
podkr. moje – KJ). Odsyłacz do tych słów Darwina wskazuje jednak, że zostały one
sformułowane w roku 1860, a więc dwa lata przedtem, jak Asa Gray zdecydował się
„ochrzcić” darwinizm. Trudno więc uznać, że mają one jakąkolwiek moc dowodową w
- 159 -
współcześni ewolucjoniści doskonale rozumieją:
Tu nie mamy do czynienia z żadnym drobiazgiem. Z punktu widzenia
Darwina, cała wartość teorii ewolucji w drodze doboru naturalnego polega
właśnie na tym, że dostarcza ona nie-cudownego wyjaśnienia, w jaki sposób
powstają złożone przystosowania organizmów. [...] Dla Darwina ewolucja,
dokonująca skoków jedynie dzięki pomocy boskiej, w ogóle nie byłaby
ewolucją. Istota ewolucji straciłaby wówczas jakikolwiek sens.
Dawkins trafnie odczytuje istotę darwinowskiego ewolucjonizmu: jest nią
metodologiczny naturalizm, zakaz odwoływania się do nadnaturalnych
interwencji.
Naturalizm był główną przesłanką w myśleniu Darwina, a sukces jego teorii
mocno poparł słuszność naturalizmu, pokazując że nadnaturalne ujęcie
rzekomego projektu świata było powierzchowne.
uzasadnianiu przekonania, że „Darwin zdawał się sympatyzować z interpretacją Graya”.
Warto zauważyć, że w późniejszej książce Życiński usunął przypis, na podstawie którego
można obalić jego tezę; samą tezę jednak zachował (Abp Józef Życiński, Bóg i ewolucja.
Podstawowe pytania ewolucjonizmu chrześcijańskiego, Towarzystwo Naukowe
Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, Lublin 2002, s. 26). Wiadomo też, że Darwin
publicznie odrzucił teistyczną interpretację Graya, kiedy na ostatniej stronie swojej książki
Variation of Animals and Plants Under Domestication, opublikowanej w 1868 roku,
konkludował: „Mimo szczerej chęci trudno zgodzić się ze zdaniem prof. Asy Graya, że
«przemiany były kierowane wzdłuż pewnych korzystnych linii», podobnie jak rzeki
«prowadzone są po określonych i pożytecznych liniach nawodnienia»„ (vol. 2, s. 428; za:
Ian T. T
AYLOR
, In the Minds of Men – Darwin and the New World Order, TFE
Publishing, Toronto 1984, s. 369, tłum. polskie: Karol Darwin, Dzieła wybrane, t. III,
Zmienność zwierząt i roślin w stanie udomowienia, cz. II, Państwowe Wyd. Rolnicze i
Leśne, Warszawa 1959, s. 403).
71
Dawkins, Ślepy zegarmistrz..., s. 390. Niektórzy pomniejszają znaczenie
Dawkinsa i jego książki wskazując, że ma ona charakter popularny, ale trzeba pamiętać, że
w 1990 roku otrzymał on od Brytyjskiego Towarzystwa Królewskiego Nagrodę Michaela
Faradaya jako „uczony, którzy najwięcej zdziałał dla rozumienia nauki przez zwykłych
ludzi”, co znaczy, że poglądy Dawkinsa nie są tylko jego osobistą własnością. A Francis
Crick tak oceniał Ślepego zegarmistrza: „Jeśli wątpisz w moc doboru naturalnego, to
zachęcam cię, abyś na zbawienie swej duszy przeczytał książkę Dawkinsa” (Francis Crick,
What Mad Pursuit: A Personal View of Scientific Discovery, BasicBooks 1988, s. 29;
cyt. za: Johnson, Reason in the Balance..., s. 76 i 227).
72
„Darwin interesował się filozofią i był świadomy jej implikacji. Wiedział, że
jego teoria różniła się od innych doktryn ewolucjonistycznych tym przede wszystkim, że
przyjmowała bezkompromisowy materializm filozoficzny” (Gould, Ever Since Darwin...,
s. 23).
73
David R. Oldroyd, Darwinian Impacts: an Introduction to the Darwinian
Revolution, Humanities Press, Atlantic Highlands, N.J. 1980, s. 254.
- 160 -
Zakaz ten nie jest tajemnicą dla żadnego ewolucjonisty:
Darwinizm odrzucił ze sfery racjonalnej dyskusji całą ideę Boga jako
stwórcy organizmów. Przed Darwinem tacy myśliciele jak Paley ze swoimi
znanymi Evidences mogli wskazywać na ludzką rękę lub oko i mówić:
„Ten organ jest pięknie przystosowany; został on w oczywisty sposób
zaprojektowany do spełniania swego celu; projekt wymaga projektanta; a
więc musi istnieć nadnaturalny projektant”. Darwin wskazał, że żaden
nadnaturalny projektant nie jest potrzebny; a ponieważ dobór naturalny
może wyjaśnić każdą znaną formę życia, to nie ma miejsca w jej ewolucji
na żadną nadnaturalną aktywność.
I
właśnie ten zakaz uznawany jest przez dzisiejszych biologów za
największe osiągnięcie Darwina, potwierdzone przez półtora wieku rozwoju nauki:
Największym dokonaniem Darwina było pokazanie, że organizacja życia
może zostać wyjaśniona jako rezultat naturalnych procesów, doboru
naturalnego, bez jakiejkolwiek potrzeby odwoływania się do Stwórcy lub
innych zewnętrznych czynników.
Darwin zebrał wystarczające poparcie dla teorii pochodzenia z modyfikacją,
by przekonać większość uczonych swej epoki, iż organizmy ewoluują bez
nadnaturalnej interwencji. Późniejsze odkrycia, w tym najnowsze odkrycia
biologii molekularnej, dalej popierają tę wielką zasadę, jednoczącą fakty,
które bez niej byłyby tylko dzikim chaosem.
Idąc śladem Darwina ewolucjoniści uważają, że naturalizm jest
definicyjnym elementem nauki, że nauka nienaturalistyczna po prostu nie istnieje:
Biologowie muszą stale pamiętać, że to, co widzimy, nie zostało
zaprojektowane, ale raczej wyewoluowało.
[...] każda „teoria”, która wyjaśnia zjawiska odwołując się do działań
wszechmocnego i wszechwiedzącego najwyższego bytu czy jakiejś innej
74
Wypowiedź Juliana Huxleya (“«At Random». A Television Preview”, w: Sol
Tax and Charles Callender (eds.), Evolution After Darwin. The University of Chicago
Centennial, Vol. III: Issues in Evolution. The University of Chicago Centennial
Discussions, The University of Chicago Press, 1960, s. 45-46 [41-66]).
75
Francisco Ayala, “Darwin’s Revolution”, w: J.H. Campbell and J.W. Schoff
(eds.), Creative Evolution?!, Jones and Bartlett, Boston 1994, s. 5 (cyt. za: Michał
Ostrowski, „Kambryjska eksplozja życia: biologiczny Big Bang”, Na Początku... 2005, nr
1-2 (190-191), s. 2-3 [2-44].
76
Neil A. Campbell, Lawrence G. Mitchell and Jane B. Reece, Biology. Concepts
and Connections, Benjamin/Cummings Publishing Co., Redwood City, CA 1994, s. 258.
77
Francis H.C. Crick, What Mad Pursuit: A Personal View of Scientific
Discovery, [1st ed. 1988] Penguin, London 1990, s. 138.
- 161 -
nadnaturalnej wszechmocnej istoty, nie jest teorią naukową. [...] Nie musi
być błędna. Po prostu nie nadaje się do badania naukowego.
Nienaturalistyczne koncepcje nie mogą być nauką, bo są religią:
Pytanie: Jeśli jakaś teoria, która mówi o nadnaturalnej interwencji Stwórcy,
nie jest nauką, to czym jest?
Odpowiedź: Jest religią. Moim zdaniem opieranie się na działaniach
Stwórcy jest z natury rzeczy religijne. Nie musi być błędne. Jest to po
prostu inna perspektywa. Ma ono swoje miejsce, tak jak nauka ma swoje
miejsce, ale nie jest nauką.
Ewolucjoniści nie mają też złudzeń, jaka relacja łączy darwinowski
ewolucjonizm i tradycję religijną:
Kamieniem węgielnym metody naukowej jest postulat obiektywności
przyrody. Jest to, innymi słowy, systematyczne zaprzeczanie, że dzięki
interpretowaniu zjawisk w kategoriach przyczyn celowych możemy
uzyskać „prawdziwą” wiedzę, czyli zaprzeczanie, że istnieje jakiś
„zamysł”.
Współczesna nauka bezpośrednio implikuje, że świat jest zorganizowany
ściśle według deterministycznych zasad albo przypadku. Nie ma żadnych
celowościowych zasad w przyrodzie. Nie istnieją żadni bogowie i nie ma sił
projektujących, które można by racjonalnie wykryć. Często wypowiadane
twierdzenie, że współczesna biologia i założenia judeochrześcijańskiej
tradycji są w pełni zgodne, jest fałszywe.
Nauka stoi więc w wyraźnej opozycji do religii. Według Goulda:
Przed Darwinem myśleliśmy, że stworzył nas dobry Bóg.
78
Douglas J. Futuyma, Science on Trial: The Case for Evolution, Pantheon,
New York NY 1982, s. 169.
79
Michael Ruse, “Witness Testimony Sheet. McLean v. Arkansas”, w: Michael
Ruse (ed.), But Is It Science? The Philosophical Question in the Creation/Evolution
Controversy, Prometheus Books, Amherst NY 1996, s. 301 [287-306].
80
Jacques Monod, Chance and Necessity, Vintage, New York 1972, s. 21 (cyt.
za: William A. Dembski, “Reinstating Design within Science”, w: John Angus Campbell
and Stephen C. Meyer (eds.), Darwinism, Design and Public Education, Michigan State
University Press, East Lansing 2003, s. 416 [403-417]; tłum. polskie: William A. Dembski,
“Powrót projektu do nauk przyrodniczych”, Na Początku… 2004, nr 9-10 (185-186), s. 325
[323-342]; http://tiny.pl/g4g23).
81
William B. Provine, “Progress in Evolution and Meaning in Life”, w: Matthew
H. Nitecki (ed.), Evolutionary Progress, University of Chicago Press, 1983, s. 65 [49-74].
82
Gould, Ever Since Darwin…, s. 267 (cyt. za: Johnson, Reason in the
Balance..., s. 75).
- 162 -
ale po Darwinie nasze widzenie świata zmieniło się radykalnie:
Żaden aktywny duch nie kontroluje z miłością spraw przyrody (chociaż
Newtonowski bóg nakręcający zegar mógł nastawić cały mechanizm na
początku czasu i pozwolić mu na ruch). Żadne siły życiowe nie popychają
zmiany ewolucyjnej, I cokolwiek myślimy o Bogu, jego istnienie nie
manifestuje się w wytworach przyrody.
Gdzie indziej
zastanawiałem się, dlaczego rację ma Provine, kiedy mówi:
Ewolucjonizm jest najskuteczniejszym narzędziem do produkowania
ateizmu, jaki kiedykolwiek wymyślono.
i doszedłem do wniosku, że jest tak nie dlatego, że ewolucjonizm ma charakter
naturalistyczny, bo fizyka też ma taki charakter, a do ateizmu nie prowadzi, ale
dlatego, że ewolucjonizm działa w sferze, w której w tradycji judeo-
chrześcijańskiej (także islamskiej) upatrywano miejsce szczególnej aktywności
stwórczej Boga.
Związek między ewolucjonizmem i ateizmem widoczny jest wyraźnie w
literaturze ateistycznej.
83
Stephen Jay Gould, “In Praise of Charles Darwin”, w: Charles L. Hamrun (ed.),
Darwin's Legacy, Harper & Row 1983, s. 6-7.
84
Por. Kazimierz Jodkowski, „Naturalizm ewolucjonizmu a wiara religijna.
Przypadek Darwina”, Przegląd Religioznawczy 1999, nr 1 (191), s. 17-34,
http://tiny.pl/g4g89.
85
William B. Provine, „Evolution: Free will and punishment and meaning in life”,
Second Annual Darwin Day Celebration, University of Tennessee, Knoxville, Feb. 12,
1998, http://tiny.pl/q6xp8. Por. też opinię Colina Browna: „jak dotąd najmocniejszym
pojedynczym czynnikiem, podważającym powszechną wiarę w istnienie Boga, jest w
czasach nowożytnych teoria ewolucji Charlesa Darwina” (Colin Brown, Philosophy and
the Christian Faith, Tyndale, Wheaton, IL. 1971, s. 147) i Hustona Smitha: „Powodem,
dla którego instytucje edukacyjne eliminują wiarę [w Boga], jest nauczanie ewolucjonizmu;
przesuwanie się samego Darwina od ortodoksyjnych poglądów do agnostycyzmu było
symptomatyczne. Martin Lings przypuszczalnie ma rację, gdy mówi, że «więcej
przypadków utraty wiary religijnej należy przypisać wpływowi teorii ewolucji [...] niż
jakiemukolwiek innemu powodowi»” (Huston Smith, The Christian Century 1982, July 7-
14, s. 755; cytuje on tam Studies in Comparative Religion, Winter 1970). Cytaty z Browna i
Smitha podaję za: John Ankerberg and John Weldon, The Facts on Creation vs.
Evolution, Harvest House Publishers, Eugene, Oregon 1993, s. 35 i 47; tlum. polskie:
Fakty w sporze: stworzenie czy ewolucja?, Wydawnictwo Megas, Warszawa 2003, s. 53.
86
Oprócz Richarda Dawkinsa por. na przykład George H. Smith, Atheism: The
Case Against God, Nash, Los Angeles 1974, s. 112-113. Por. też opinię Newmana Wattsa:
„Przygotowując książkę Britain Without God [Brytania bez Boga] musiałem przeczytać
bardzo wiele antyreligijnej literatury. Dwie rzeczy mnie uderzyły. Jedna to olbrzymia ilość
i dostępność tej literatury, a druga to fakt, że każdy atak na wiarę chrześcijańską, jaki się
- 163 -
Ewolucjonizm
ma
niewątpliwie charakter naturalistyczny. Niektórzy
uważają nawet, że była to istota propozycji Darwina:
[...] duża część konfliktu w czasach Darwina pochodziła z faktu, że istniały
w efekcie dwa, a nie jeden, główne systemy poznania historii naturalnej [...]
pozytywizm i kreacjonizm. Pozytywista ograniczał poznanie naukowe,
które uznawał za jedynie poprawną formę poznania, do praw przyrody i do
procesów obejmujących wyłącznie „drugorzędne” czyli przyrodnicze
przyczyny.
Naturalizm był główną przesłanką w myśleniu Darwina, a sukces jego teorii
mocno poparł słuszność naturalizmu, pokazując że nadnaturalne ujęcie
rzekomego projektu świata było powierzchowne.
Darwin odniósł sukces, bo przedstawił radykalną alternatywę wobec
dotychczasowego kreacjonizmu:
Dla Darwina alternatywny mechanizm, jaki należało zastąpić, było Boskie
Stworzenie. Gdyby argumentował on zamiast tego na rzecz czegoś
podobnego do współczesnego modelu punktualistycznego, to ofiarowałby
coś, co nie byłoby już przekonujące w naukowym sensie. [...] jego
argumenty utraciłyby wiarygodność.
Z wielu różnych zasad metodologicznych, które decydują o specyfice
poznania naukowego i które odróżniają to, co jest nauką, od tego, co nią nie
jest, na pierwsze miejsce wysuwa się postulat niczym nieograniczonego
dążenia do wyjaśnienia danego zagadnienia. Nauka ze swej natury nie może
zatrzymywać się w swych badaniach na jakimś jednym rozwiązaniu,
któremu zostanie nadany status wyjaśnienia ostatecznego i
niewymagającego żadnych dalszych analiz. Ten postulat – nazywa się go
niekiedy postulatem totalitaryzmu metody naukowej – znajduje swoje
uzasadnienie w przekonaniu, że zadaniem nauki jest wyjaśnianie zjawisk i
procesów fizycznych przez inne zjawiska i procesy fizyczne, a nie przez
czynniki pozanaturalne, które dostarczają ostatecznych rozstrzygnięć i przez
to w pewnym sensie zamykają proces naukowego badania. Nauka ma
„wyjaśniać wszechświat samym wszechświatem” i dlatego w swoich
dzisiaj przeprowadza, za swą podstawę ma doktrynę ewolucjonizmu” (Newman Watts,
Why Be an Ape? Observations on Evolution, Marshall, Morgan & Scott, Ltd., London
[b.d.w.], s. 97; cyt. za: Ankerberg and Weldon, The Facts..., s. 36 i 48).
87
Neal C. Gillespie, Charles Darwin and the Problem of Creation, University
of Chicago Press, Chicago 1979, s. 3.
88
Oldroyd, Darwinian Impacts…, s. 254. Por. też George Gaylord Simpson,
“The World Into Which Darwin Led Us”, Science 1960, vol. 131, s. 966-969.
89
Steven M. Stanley, The New Evolutionary Timetable: Fossils, Genes, and the
Origin of Species, Basic Books. In., Publishers, New York 1981, s. 48.
- 164 -
badaniach – np. nad genezą wszechświata – nie może uwzględniać hipotezy
Boga.
Ewolucjonizm akceptuje metodologiczny naturalizm, ale czy tylko
metodologiczny? Teistyczni ewolucjoniści (czy ogólniej: teiści usiłujący pogodzić
współczesną naukę z religią) twierdzą, że naturalizm naukowy ma charakter
metodologiczny, nie metafizyczny.
Pomiędzy myślą metafizyczno-teologiczną a sprawdzonymi osiągnięciami
m.in. kosmologii, antropologii i biologii nie ma i nie może być
sprzeczności, ponieważ jedne i drugie traktują wprawdzie o tych samych
przedmiotach, ale z całkowicie różnych punktów widzenia.
Nie należy jednakże zapominać o tym, że powyższy postulat – określa się
go mianem naturalizmu metodologicznego – jest jedynie założeniem
metody naukowej, które nie rozstrzyga niczego na temat ontycznej struktury
świata. W szczególności postulat ten nie domaga się, by zakładać, ze poza
fizycznym wszechświatem nic innego nie istnieje (byłby to już naturalizm
ontologiczny), ale jedynie, by badania naukowe ograniczyć do tego, co
fizyczne, bo tylko to jest w stanie „uchwycić” metoda nauk
empirycznych.
90
Michał Heller, Tadeusz Pabjan, Stworzenie i początek wszechświata. Teologia
– filozofia – kosmologia, Copernicus Center Press, Kraków 2014, s. 104–105. Autorzy nie
wyjaśnili jednak, dlaczego uważają, że wyjaśnienia przez czynniki pozanaturalne mają być
ostateczne, niewymagające żadnych dalszych analiz. Każde wyjaśnienie, naturalistyczne
również, jest w pewnym sensie ostateczne – proponuje się je nie po to, by je odrzucić, ale
po to, by je akceptować. Jeśli je za ostateczne nie uważamy, to tylko dlatego, że ten sam
uczony, który je przedstawił, albo każdy inny uczony, może w słuszność tego wyjaśnienia
zwątpić, odrzucić i zaproponować inne. Ale przecież to samo może spotkać wyjaśnienie
nienaturalistyczne – może być zakwestionowane z różnych powodów (na przykład
empiryczne przewidywania z niego płynące mogą się nie sprawdzić) i w rezultacie może
być zastąpione przez inne wyjaśnienie (zwłaszcza naturalistyczne).
91
Szczepan W. Ślaga, „Przedmowa”, w: Kazimierz Kloskowski, Między ewolucją
a kreacją, Wydawnictwa Akademii Teologii Katolickiej, Warszawa 1994, s. 6 [5–9]. Autor
tych słów najwyraźniej utrzymuje tzw. koncepcję teologii opancerzonego bunkra (bomb-
shelter theology), jak ją nazwał Brian W. Harrison („Bomb–Shelter Theology”,
Watchmaker 1995, vol. 2, no. 3, s. 1–28; przedruk z Living Tradition May 1994, no. 52,
http://www.rtforum.org/lt/lt52.html). jeśli chodzi o uwagi na temat tego typu eskapistycznej
teologii, patrz moje Metodologiczne aspekty..., s. 52 oraz „Eskapizm teologii i filozofii
katolickiej w sprawie «nauka a religia»”, Na Początku... lipiec-sierpień 2005, nr 7-8 (196-
197), s. 261-284, http://tiny.pl/bpl6.
92
Heller, Pabjan, Stworzenie i początek wszechświata..., s. 105. Autorzy nie
zauważają, że druga połowa ostatniego zdania ma charakter tautologiczny – nauka przy
pomocy swojej metody może uchwycić tylko to, co fizyczne (naturalne), ponieważ metodę
empiryczną nauki definiujemy naturalistycznie (jako ograniczoną do tego, co fizyczne).
- 165 -
Podobnie
argumentują niektórzy ateistyczni ewolucjoniści nie chcąc zrażać
ludzi wierzących do ewolucjonizmu darwinowskiego.
Jednak wypowiedzi
czołowych ewolucjonistów rzucają poważne wątpliwości, czy pogląd, że
naturalizm metodologiczny stosowany w nauce nie ma nic wspólnego z
naturalizmem ontologicznym, jest prawdziwy i czy nie prowadzi do tego, że nauka
może się znaleźć w ślepym zaułku i tworzyć fikcyjne wyjaśnienia. Oto przykład z
ostatniej książki Stephena Jaya Goulda, wydanej tuż przed śmiercią
monumentalnej monografii na temat teorii ewolucji:
W zasadzie można by proponować taką rewizję argumentując, że jakaś
wyższa siła, działająca na mocy zasady wyższego rzędu, „używa” doboru
naturalnego jako swojego mechanicznego narzędzia. (Mówię tu tylko
hipotetycznie, ponieważ nie istnieje obecnie żadna taka możliwa do obrony
hipoteza naukowa, chociaż pojęcie to z pewnością jest zrozumiałe. Jawnie
teologiczne wersje nie są nauką, bez względu na ich rodzaj czy formę
potencjalnej słuszności.)
Innymi słowy, nawet jeśli kreacjonizm jest prawdziwy, to nauka musi proponować
przyczyny naturalne. Podobnie wypowiadają się polscy filozofowie deklarujący się
jako osoby wierzące:
Nawet jeśli działanie Boga w świecie przyrody miałoby z jakichś powodów
przejawiać się w nadzwyczajnych interwencjach polegających na
chwilowym zawieszeniu praw przyrody (przyjmowanie takiego wyjaśnienia
nie jest wskazane z racji teologicznych [...]), to i tak nauka – jeśli ma być
nauką, a nie teologią – nie może brać pod uwagę takich interwencji.
Definicje naturalizmu metodologicznego i ontologicznego rzeczywiście
pokazują, że są to poglądy odmienne i że naturalizm ontologiczny nie wynika z
naturalizmu metodologicznego (w drugą stronę jednak wynikanie zachodzi). A
jednak choć można, to nie jest łatwo pogodzić akceptację naturalizmu
metodologicznego z odrzuceniem naturalizmu ontologicznego. Jeśli bowiem Bóg
przynajmniej od czasu do czasu działa w świecie w widomy, empiryczny sposób
(skutki tego działania nazywamy cudami) i jeśli uczeni posłuchają rady Goulda
oraz Hellera i Pabjana, że nauka nie może brać pod uwagę takich interwencji, to
zabrnie ona w ślepy zaułek i skazana będzie na fikcyjne naturalistyczne
93
Por. Robert T. Pennock, Tower of Babel. The Evidence against the New
Creationism, A Bradford Book, The MIT Press, Cambridge, Massachusetts – London,
England 2000 (1st ed. 1999), s. 191.
94
Stephen Jay Gould, The Structure of Evolutionary Theory, The Belknap
Press, Cambridge, MA 2002, s. 21. Por. Mieczysław Pajewski, „Gould: Nauka więźniem
naturalizmu”, Problemy Genezy 2010, t. XVIII, s. 68.
95
Heller, Pabjan, Stworzenie i początek wszechświata..., s. 105.
- 166 -
wyjaśnienia. Istnieje pewna perspektywa, z punktu widzenia której taki problem
nie powstaje. To deizm. Jeśli Bóg istnieje, ale za wyjątkiem pierwotnego
stworzenia nie działa empirycznie w świecie, czyli że cudów nie ma, to można
wierzyć w Jego istnienie i ze spokojem sumienia uprawiać naturalistycznie
rozumianą naukę. Czy to znaczy, że najlepiej gdyby uczony był ateistą, a jeśli już
jest człowiekiem wierzącym, to albo będzie deistą, albo nie może być uczonym?
Wbrew
pokutującym poglądom, główną „herezją” Darwina nie była jego
teoria ewolucji, ale filozoficzny materializm.
Ewolucjonizm w pierwszej
połowie XIX wieku był szeroko i otwarcie analizowany. Oczywiście, sprzeciwiała
mu się wówczas większość, ale najwięksi przyrodnicy przyznawali się do niego
bądź przynajmniej rozważali jego słuszność. Neal Gillespie wykazał, że Darwin
był zwolennikiem pozytywistycznego stylu myślenia. Odrzucał jakiekolwiek
pojęcia specjalnego stworzenia, boskiej interwencji lub boskiej teleologii w świecie
przyrody.
Notatki Darwina ujawniają, że żywił on przekonania, których obawiał
się ujawnić: filozoficzny materializm, postulat iż materia jest wszystkim, co
istnieje i że wszelkie umysłowe i duchowe zjawiska są jej wytworami
ubocznymi.
Gould tak pisze na ten temat:
Notatki te dowodzą, że Darwin interesował się filozofią i był świadomy jej
implikacji. Wiedział, że jego teoria różniła się od innych doktryn
ewolucjonistycznych tym przede wszystkim, że przyjmowała
bezkompromisowy materializm filozoficzny. Inni ewolucjoniści mówili o
siłach witalnych, kierowanej historii, dążeniu organicznym i o istotnej
nieredukowalności umysłu – używali pojęć, jakie tradycyjne
chrześcijaństwo mogło zaakceptować jako kompromis, gdyż dopuszczały
one, by chrześcijański Bóg działał przez ewolucję zamiast przez stworzenie.
Darwin mówił jedynie o przypadkowej zmienności i doborze naturalnym.
W notatkach tych Darwin stanowczo stosował swoją materialistyczną teorię
ewolucji do wszystkich zjawisk życia, włączając to, co nazwał „samą
twierdzą” – do ludzkiego umysłu. A jeśli umysł nie miał żadnego realnego
istnienia poza mózgiem, to czy Bóg mógł być czymś więcej, niż złudzeniem
wymyślonym przez złudzenie?... To przekonanie było tak heretyckie, że
96
Por. Stephen Jay Gould, „Drabiny i stożki: jak kanoniczne przedstawienia
narzucają wizję ewolucji”, w: Oliver Sacks, Jonathan Miller, Stephen Jay Gould, Daniel J.
Kevles, R.C. Lewontin, Ukryte teorie nauki, Wydawnictwo ZNAK, Kraków 1996, s. 47
[30-53].
97
Gillespie, Charles Darwin and the Problem of Creation..., s. 1-18.
98
„Chociaż twierdził, że jego praca nie ma żadnych innych celów oprócz
naukowych, to na podstawie jego prywatnych dzienników jasne jest, że jego motywy były
nie mniej metafizyczne niż tych duchownych, którzy go atakowali” (G.S. Johnston. „The
Genesis Controversy”, Crisis May 1998 s. 12 [12-18]).
- 167 -
Darwin opuścił je w O powstawaniu gatunków (1859), gdzie zaryzykował
jedynie tajemniczy komentarz, iż „mogłaby ona [książka] rzucić pewne
światło na pochodzenie człowieka i jego historię”. Ośmielił się przedstawić
swoje przekonania dopiero wówczas, gdy nie mógł już ich dłużej utrzymać
w ukryciu, w O pochodzeniu człowieka (1871) oraz O wyrazie uczuć u
człowieka i zwierząt (1872). [...]
Darwin był rzeczywiście łagodnym rewolucjonistą. Nie tylko opóźnił tak
długo swoje dzieło, ale także pilnie unikał wszelkich publicznych
wypowiedzi na temat filozoficznych implikacji swojej teorii.
Darwin
sam
przyznawał, że jego główny cel miał charakter antyreligijny,
dokładniej: antykreacjonistyczny, a cel naukowy (dobór naturalny) był – jak się
wydaje – mniej ważny, a przynajmniej Darwin wymieniał go na drugim miejscu:
[...] muszę jednak przyznać, że w pierwszych wydaniach mojego
„Powstawania gatunków” prawdopodobnie przeceniłem działanie doboru
naturalnego, czyli zasady przeżywania osobników najbardziej
przystosowanych. [...] Na moje usprawiedliwienie niech mi wolno będzie
wyjaśnić, że chodziło mi o dwa różne cele: po pierwsze, o wykazanie, że
gatunki nie zostały stworzone oddzielnie, i po drugie, że dobór naturalny
był głównym czynnikiem zmienności, jakkolwiek duże znaczenie miało tu
także oddziaływanie dziedzicznych skutków przyzwyczajeń oraz w
mniejszym stopniu bezpośrednie oddziaływanie otaczających warunków
środowiska. [...] Niejedni z tych, którzy przyjmują zasadę ewolucji, ale
odrzucają dobór naturalny, zdają się zapominać, krytykując moje dzieło, iż
miałem w nim na widoku dwa wyżej wymienione cele. Jeśli tedy
zbłądziłem to nie dlatego że przypisywałem doborowi naturalnemu
ogromne znaczenie, lecz, co jest w zasadzie możliwe, przeceniając jego
rolę. Mam jednak nadzieję, że przynajmniej pomogłem do odrzucenia
dogmatu o oddzielnych aktach stworzenia.
Darwin właściwie utożsamiał uzasadnianie swojej teorii z walką z kreacjonizmem:
Chociaż wiele rzeczy jest i długo jeszcze pozostanie nie wyjaśnionych, to
jednak na podstawie najskrupulatniejszych badań, najbezstronniejszego
sądu, do jakiego jestem zdolny, nie wątpię bynajmniej, że pogląd
wyznawany dotychczas przez większość przyrodników i podzielany
dawniej przeze mnie, a mianowicie, że każdy gatunek został stworzony
oddzielnie, jest błędny. Jestem całkowicie przekonany, że gatunki są
zmienne i że gatunki należące do jednego tak zwanego rodzaju są w prostej
linii potomkami jakiegoś innego, zazwyczaj wygasłego gatunku, tak samo
99
Gould, Ever Since Darwin..., s. 23-26.
100
Karol Darwin, O pochodzeniu człowieka, w: Karol Darwin, Dzieła wybrane,
t. 4, tł. S. Panek, s. 117-118.
- 168 -
jak uznane odmiany jednego gatunku są pochodnymi tego gatunku.
Darwin
ukrywał swoje poglądy, ujawniając tylko ich część dopiero wtedy,
gdy widział, że jego teoria jest dobrze przyjmowana. Tak było na przykład z
poglądem o ewolucji człowieka od zwierząt:
Przez wiele lat gromadziłem notatki dotyczące powstania, czyli
pochodzenia człowieka, nie zamierzając czegokolwiek publikować na ten
temat, a raczej z postanowieniem niepublikowania niczego z obawy, aby nie
potęgować jeszcze uprzedzeń co do moich poglądów. Zdawało mi się, że
wystarczyło zaznaczyć w pierwszym wydaniu mojej pracy O powstawaniu
gatunków, że «mogłaby ona rzucić pewne światło na pochodzenie
człowieka i jego historię», co zawiera w sobie myśl, że rozpatrując
zagadnienie, w jaki sposób człowiek pojawił się na ziemi, musi się
uwzględnić wszystkie ogólne wnioski dotyczące innych istot żywych.
Ale wyraźnie swojego ateizmu i materializmu nigdy publicznie nie ujawnił i
fałszywie przedstawiał się jako agnostyk.
Możemy o jego światopoglądzie, a
nawet o tym, że walczył z religią, dowiedzieć się dopiero z prywatnych notatek i
listów:
Mam wrażenie (słuszne czy niesłuszne), że występowanie wprost przeciwko
chrześcijaństwu i teizmowi nie znajduje u ludzi praktycznie żadnego
oddźwięku; natomiast zwiększaniu wolności myślenia najlepiej służy
stopniowe oświecanie umysłów, dokonujące się dzięki postępowi nauki.
Zatem zawsze staram się nie pisać o religii, lecz skupiać się na nauce.
Ponieważ Darwin nie deklarował się jako ateista, jego współcześni sądzili
co najwyżej, że charakter taki mają jedynie jego teorie, a nie ich twórca. Sądził tak
na przykład współczesny Darwinowi Charles Hodge:
Wnioskiem z całej sprawy jest, że zaprzeczenie projektu w przyrodzie jest
potencjalnie negacją Boga. Teoria pana Darwina zaprzecza jakiemukolwiek
projektowi w przyrodzie; dlatego jego teoria jest potencjalnie ateistyczna –
jego teoria, a nie on sam. On wierzy w Stwórcę. Ale jeśli ten Stwórca,
miliony milionów wieków temu, uczynił coś – powołał do istnienia materię
i zarodek życia – i porzucił wówczas Wszechświat samemu sobie, by był on
kontrolowany przez przypadek i konieczność, bez jakiegokolwiek celu czy
101
Karol Darwin, O powstawaniu gatunków drogą doboru naturalnego czyli o
utrzymaniu się doskonalszych ras w walce o byt, w: Karol Darwin, Dzieła wybrane, tom
II, tł. Szymon Dickstein i Józef Nussbaum, Państwowe Wydawnictwo Rolnicze i Leśne,
Warszawa 1959, s. 17.
102
Darwin, O pochodzeniu człowieka..., s. 1.
103
Por. Life and Letters of Charles Darwin, New York 1911, t. 1, s. 286.
104
Cyt. za: M. Shermer, „Racjonalny ateizm”, Świat Nauki 2007, nr 10, s. 22.
- 169 -
interwencji bądź kierownictwa, to potencjalnie równa się to Jego nie-
istnieniu.
Hodge
stosował tu tzw. argument do projektu, którego nie należy mylić z
bardzo popularnym argumentem z projektu. Zdaniem Hodge’a, jeśli Bóg istnieje,
to żywe organizmy są rezultatem projektu. Jeśli więc teoria Darwina zaprzecza
istnieniu projektu, to zaprzecza tym samym istnieniu Boga. Zdaniem Hodge’a
darwinizm jest ateizmem.
Ale znany dziewiętnastowieczny teolog, Adam
Sedgwick, który od wielu lat znał Darwina, uznał, że to sam Darwin chciał uwolnić
nas od Stwórcy.
Poglądy Darwina w tej sprawie podzielają najwybitniejsi ewolucjoniści.
Ernst Mayr uważał, że
istnieje naprawdę jedno przekonanie, jakie utrzymują wszyscy prawdziwi
darwiniści, a jest nim odrzucenie kreacjonizmu. [...] To była flaga, wokół
której się gromadzili i pod którą maszerowali. [...] przekonanie, iż
rozbieżność
świata przyrodniczego była rezultatem procesów
przyrodniczych, a nie dziełem Boga, było ideą, która zgromadziła
wszystkich tzw. darwinistów, pomimo występującej wśród nich niezgody
co do innych teorii Darwina.
Według George’a Gaylorda Simpsona
Chociaż wiele szczegółów pozostaje do opracowania, to jasne już jest, że
wszystkie obiektywne zjawiska historii życia można wyjaśnić czynnikami
czysto naturalistycznymi albo – używając właściwego sensu tego czasami
nadużywanego słowa – materialistycznymi. Łatwo je wyjaśnić różnicową
reprodukcją w populacjach (co jest głównym czynnikiem w nowoczesnej
koncepcji doboru naturalnego) i głównie przypadkowym oddziaływaniem
znanych procesów dziedziczności. [...] Człowiek jest wynikiem
pozbawionego celu przyrodniczego procesu, który nie miał go na myśli.
Znany ewolucjonista, Richard Dawkins, w swoim bestsellerze, Ślepy
105
Charles Hodge, What Is Darwinism?, Baker Books 1995, s. 155 (oryginał
ukazał się w 1874 roku).
106
Por. w tej sprawie Jonathan Wells, Charles Hodge's Critique of Darwinism:
An Historical-Critical Analysis of Concepts Basic to the 19th Century Debate, Studies
in American Religion, vol. 27, The Edwin Mellen Press, Lewiston, NY 1988.
107
Por. Robert E.D. Clarke, Darwin Before and After, Paternoster Press, London
1950, s. 96.
108
Ernst Mayr, One Long Argument: Charles Darwin and the Genesis of
Modern Evolutionary Thought, Harvard University Press, Cambridge, MA 1991, s. 99.
109
George Gaylord Simpson, The Meaning of Evolution, Yale University Press,
New Haven 1967 (rev. ed.), s. 344-345.
- 170 -
zegarmistrz, pisze, że Darwin sprawił, iż dziś „ateizm jest w pełni
satysfakcjonujący intelektualnie”.
Dotychczas spostrzeżenie olbrzymiej
złożoności organizmów biologicznych skłaniało ludzi do wniosku, że musiał je
zaprojektować niezwykle inteligentny Projektant. Ale padamy ofiarą złudzenia. Do
wyjaśnienia, dlaczego takie obiekty istnieją, nie jest potrzebna teoria Rozumnego
Stwórcy:
Wbrew wszelkim pozorom jedynym zegarmistrzem w przyrodzie są ślepe
siły fizyczne [...]. Dobór naturalny – odkryty przez Darwina ślepy,
bezrozumny i automatyczny proces, o którym wiemy dziś, że stanowi
wyjaśnienie zarówno istnienia, jak i pozornej celowości wszystkich form
życia – działa bez żadnego zamysłu. Nie ma ani rozumu, ani wyobraźni. Nic
nie planuje na przyszłość. Nie tworzy wizji, nie przewiduje, nie widzi. Jeśli
w ogóle można o nim powiedzieć, że odgrywa w przyrodzie rolę
zegarmistrza – to jest to ślepy zegarmistrz.
Dobór naturalny to ślepy zegarmistrz – ślepy, bo nie patrzy w przód, nie
planuje konsekwencji, nie ma celu. A mimo to żywe efekty działania
doboru naturalnego sprawiają wrażenie przemyślanego projektu, jak gdyby
zaplanował je prawdziwy zegarmistrz.
Nieprzewidywalność, niepowtarzalność, chaotyczność i losowość procesu
ewolucyjnego podkreśla w wielu publikacjach czołowy współczesny
ewolucjonista, Stephen Jay Gould:
„Powtórzmy taśmę milion razy od początku w Burgess [Shale] i wątpię, by
coś takiego jak Homo sapiens kiedykolwiek wyewoluowałoby
ponownie”;
Człowiek jest „niesamowicie nieprawdopodobnym
wydarzeniem ewolucyjnym”;
jest to „kosmiczny przypadek”.
[...] wielu paleontologów, w tym i ja, widzi obecnie gatunek Homo sapiens
jako maleńką i całkowicie nieprzewidywalną gałązkę na bogato
ugałęzionym drzewie życia – szczęśliwy przypadek ostatniej geologicznej
chwili bez najmniejszej szansy powtórnego pojawienia się, gdyby to drzewo
jeszcze raz wyrastało od nasienia.
110
Dawkins, Ślepy zegarmistrz..., s. 28.
111
Tamże, s. 27.
112
Tamże, s. 47.
113
Stephen Jay Gould, Wonderful Life: The Burgess Shale and the Nature of
History, W.W. Norton & Co., New York, NY 1989, s. 289.
114
Tamże s. 291.
115
Tamże s. 44.
116
Stephen Jay Gould, „Modified Grandeur”, Natural History, March 1993, s. 20
- 171 -
H. sapiens jest tylko małą, późną gałązką na ogromnie rozkrzewionym
drzewie życia; niewielkim pędem, który niemal na pewno nie pojawiłby się
ponownie, gdybyśmy mogli jeszcze raz zasadzić nasienie drzewa życia.
Jesteśmy tutaj, ponieważ pewna osobliwa grupa ryb miała swoistą anatomię
płetw, które mogły przekształcić się w nogi organizmów lądowych;
ponieważ komety zderzyły się z Ziemią i wygubiły dinozaury, dając tym
samym ssakom szansę, jaka inaczej nie byłaby dla nich dostępna (a więc
dziękujcie swoim szczęśliwym gwiazdom w dosłownym sensie); ponieważ
Ziemia nigdy całkowicie nie zamarzła podczas epoki lodowcowej;
ponieważ niewielki gatunek, jaki wyłonił się w Afryce ćwierć miliona lat
temu, przetrwał do dzisiaj nie przebierając w środkach. Możemy wzdychać
za „szlachetniejszą” odpowiedzią – ale żadna taka odpowiedź nie istnieje.
Wyjaśnienie to, choć na pierwszy rzut oka kłopotliwe, jeśli nie straszne,
ostatecznie niesie ze sobą uwolnienie i dodaje ducha.
Podobne idee znaleźć można w książce Władysława J.H. Kunickiego-
Goldfingera, której tytuł mówi, że człowiek z punktu widzenia teorii ewolucji jest
bytem „znikąd donikąd”. Jak to się ma do twierdzeń chrześcijaństwa, że Bóg znał
imiona zbawionych jeszcze „przed założeniem świata” (nie jesteśmy znikąd) i że
„w domu Ojca jest mieszkań wiele” (nie podążamy donikąd)? W
ewolucjonistycznym światopoglądzie człowiek jest niczym więcej jak tylko częścią
przyrody. Ewolucjonizm zrywa widzianą wcześniej więź człowieka ze światem
nadnaturalnym, wiążąc go ściśle z przyrodą:
W świecie Darwina człowiek [...] jest w najpełniejszym sensie częścią
przyrody, a nie kimś oddzielonym od niej. Jest on krewnym nie przenośnie,
ale dosłownie każdego żywego organizmu, czy to będzie ameba, tasiemiec,
wodorost, dąb czy małpa – nawet chociaż stopień pokrewieństwa jest różny
i możemy odczuwać mniejszą sympatię dla czterdziestu dwóch kuzynów w
rodzaju tasiemca niż dla, porównawczo mówiąc, braci w rodzaju małp
[...].
Przyroda,
będąca „stwórcą” człowieka, jest ślepa, co jest wyraźnie
niezgodne z jakimkolwiek świadomym i celowym działaniem rozumnego
(cyt. za: Henry M. Morris, “Foreword”. w: Duane T. Gish, Creation Scientists Answer
Their Critics, Institute for Creation Research 1993 s. v [iv-vii]).
117
Stephen Jay Gould, „Ewolucja życia na Ziemi”, Świat Nauki, grudzień 1994, nr
12 (40), s. 68 [61-68]).
118
Cyt. za: Ravi Zacharias, Can Man Live Without God, Word Pub., Dallas
1994, s. 31. Tę samą myśl Gould formułuje w: Niewczesny pogrzeb..., s. 328-329.
119
Simpson, “The World into Which Darwin...”, s. 970 (cyt. za: Wendell R. Bird,
The Origin of Species Revisited. The Theories of Evolution and of Abrupt
Appearance, vol. 1: Science, Regency, Nashville, Tennessee 1991, s. 139).
- 172 -
projektanta:
Rozwój ewolucyjny form żywych jest ślepy i nie przebiega wedle żadnego
programu.
Jego [Darwina – przyp. K.J.] teoria doboru naturalnego, działającego przede
wszystkim na znikome, sumujące się zmiany, zakłada przypadkowość
ewolucji, będącej rezultatem przypadkowych licznych zdarzeń.
Ewolucja nie ma żadnego programu. Jest ona ślepa, nawet jeśli możliwe jest
wyśledzenie jakiegoś kierunku procesu ewolucyjnego. Kierunek ewolucji,
jeśli istnieje, wynika bowiem nie z programu, lecz z sumowania losowych
ograniczeń dotyczących realizacji każdego kolejnego ewolucyjnego
etapu
Ewolucja jest owocem przypadkowych dziedzicznych, znikomych co do
natężenia zmian oraz naturalnej selekcji, w sposób naturalny i też
przypadkowy ustalającej pewne prawdopodobieństwo doskonalenia wciąż
nowych form. Proces ten jest z konieczności bardzo powolny, będąc
kumulacją przypadkowych zmian, jakie niekiedy – także przez przypadek –
mogą się okazywać korzystne.
Ssaki, których przedstawicielem nas najbardziej interesującym jest
człowiek, pojawiły się jako wynik serii przypadków bardzo późno w
ewolucji. Nic nie przemawia za tym, by była jakakolwiek konieczność ich
pojawienia się. Gdyby seria przypadków prowadząca do ich powstania, nie
zdarzyła się, pewno nie byłoby ich na Ziemi.
Los zdarzył, że Wszechświat ma takie, a nie inne właściwości [...]. Losowi
też zawdzięczamy, że na tej planecie od blisko 4 miliardów lat panują
warunki umożliwiające powstanie i ewolucję życia.
Jacques Monod twierdził, że
Tylko przypadek leży u źródła każdej zmiany wszystkich istot żyjących w
biosferze. Czysty przypadek, zupełnie wolny, lecz ślepy [...].
120
Kunicki-Goldfinger, Znikąd donikąd..., s. 50.
121
Tamże, s. 63.
122
Tamże, s. 85-86.
123
Tamże, s. 187.
124
Tamże, s. 202.
125
Tamże, s. 203.
126
Jacques Monod, Chance and Necessity, A.A. Knopf, New York 1971, s. 110
(cyt. za: Michael Denton, Evolution: A Theory in Crisis, Burnett Books, London 1985, s.
43).
- 173 -
Zimna i surowa, nie proponująca żadnego wyjaśnienia, ale narzucająca
ascetyczne wyrzeczenie się wszelkiej innej duchowej strawy, idea ta nie
usunęła trwogi, ale pogorszyła sytuację. Za jednym posunięciem chciała
usunąć tradycję stu tysięcy lat, która wtopiła się w ludzką naturę. Stanowiła
koniec dla starożytnego animistycznego przymierza między człowiekiem i
przyrodą, nie pozostawiając niczego na miejscu tego cennego związku, jak
tylko trwożliwe poszukiwanie w zamrożonym wszechświecie samotności.
Bez żadnego poparcia, jedynie z pewną purytańską arogancją, jak taka idea
mogła zdobyć akceptację? Nie zdobyła jej w przeszłości, ani obecnie.
Wymusiła ona jednak uznanie; ale tylko z powodu swoich kolosalnych
osiągnięć. [...] jak początkowy 'wybór' w biologicznej ewolucji gatunku
może być wiążący na całą jego przyszłość, tak wybór praktyki naukowej,
nieświadomy wybór na początku, uruchomił ewolucję kultury na
jednokierunkowej drodze; na trasie, którą dziewiętnastowieczny scjentyzm
uważał za prowadzącą wzwyż do empirejskiego szczytu dla rodzaju
ludzkiego, podczas gdy my widzimy przed sobą otwierającą się otchłań
ciemności.
I wreszcie konkluzja:
[człowiek – przyp. K.J.] jest samotny w nieczułym ogromie Wszechświata,
z którego się przypadkowo wyłonił [...].
Podobnie miejsce człowieka w przyrodzie widzi J.O. Burrow:
Przyroda według Darwina była wytworem ślepego przypadku i ślepej walki,
a człowiek samotnym, inteligentnym mutantem walczącym ze zwierzętami
o utrzymanie się przy życiu. Dla niektórych poczucie straty było
nieodwołalne; jak gdyby przecięta została pępowina, a człowiek stał się
częścią „zimnego bezdusznego Wszechświata”. Inaczej niż przyroda w
rozumieniu Greków, Oświecenia i racjonalistycznej tradycji chrześci-
jańskiej, przyroda Darwinowska nie daje żadnych wskazówek, jak człowiek
ma postępować, ani żadnych odpowiedzi na moralne dylematy
człowieka.
Również Steven D. Schafersman zwracał uwagę, że historia ewolucyjna
człowieka przepełniona jest strachem przed wrogim wszechświatem, brakiem
sensu i oczekiwaniem śmierci.
Kilkadziesiąt lat wcześniej, bo w 1923 roku,
127
Monod, Chance and Necessity..., s. 170.
128
Monod, Chance and Necessity..., s. 112 (cyt. za: Theodore Roszak, Where the
Wasteland Ends: The aquarian frontier and the evolution of consciousness, Harper &
Row, New York 1972, s. 249).
129
J.W. Burrow, „Introduction”, w: Charles Darwin, The Origin of Species,
Penguin, Baltimore 1974, s. 43 (cyt. za: Ankerberg and Weldon, The Facts..., s. 37 i 48).
130
Por. Steven D. Schafersman, “Fossils, Stratigraphy, and Evolution:
- 174 -
Bertrand Russell uważał, że prawdy takie jak to, że „człowiek jest wynikiem
przypadków, z którymi nie wiąże się żadna wizja końca; że jego pochodzenie,
rozwój, nadzieje i obawy, jego uczucia i wierzenia są tylko wynikiem
przypadkowych zderzeń atomów”, są źródłem nieustającej rozpaczy.
Zdaniem
Asimova „wizje świata, jakie prezentuje [nauka], są przerażające –
obezwładniająco ogromny wszechświat powstały przez przypadek, bez żadnej
znanej ludziom przyczyny, pusty i porzucony, niepojęty i powodujący zamęt
myśli.”
Według Williama B. Provine'a (profesora biologii na Cornell University):
Kiedy Darwin wydedukował teorię doboru naturalnego do wyjaśnienia
adaptacji, w których poprzednio widział dzieło rąk Bożych, to wiedział, że
popełnia kulturowe morderstwo. Od razu zrozumiał, że jeśli dobór naturalny
wyjaśnił adaptacje i ewolucja przez dziedziczenie jest prawdziwa, to
argument z projektu jest martwy i wszystko, co się z nim wiąże, mianowicie
istnienie osobowego Boga, wolna wola, życie po śmierci, niezmienne prawa
moralne i ostateczny sens życia. Bezpośrednie reakcje na książkę Darwina
O powstawaniu gatunków ujawniają, oprócz przychylnych odpowiedzi od
względnie niewielu uczonych, zrozumiały lęk i odrazę, które nigdy nie
znikły w zachodniej kulturze.
Jeśli naprawdę akceptujesz ewolucję poprzez dobór naturalny, mówi
Provine, wkrótce zetkniesz się twarzą w twarz ze zbiorem implikacji, które
podminowują fundamentalne założenia zachodniej cywilizacji:
– Nie istnieją bogowie ani siły celowe w przyrodzie.
– Nie istnieją wewnętrzne moralne lub etyczne prawa, kierujące ludzkim
społeczeństwem.
– Ludzkie istoty są złożonymi maszynami, które stają się istotami
etycznymi poprzez dziedziczenie i wpływy środowiska, przy czym
środowisko odgrywa nieco mniejszą rolę, niż to się powszechnie
przypuszcza.
– Nie istnieje wolna wola w tradycyjnym sensie zdolności do dokonywania
Consideration of a Creationist Argument”, w: Laurie R. Godfrey (ed.), Scientists Confront
Creationism, W.W. Norton & Company, New York – London 1983, s. 243 [219-244].
131
Cyt. za: Michio Kaku, Hiperprzestrzeń. Wszechświaty równoległe, pętle
czasowe i dziesiąty wymiar, Prószyński i S-ka, Warszawa 1995, s. 384 (Kaku te słowa
Russella cytuje z kolei za: Heinz Pagels, Perfect Symmetry: The Search for the
Beginning of Time, Bantam, New York 1985, s. 382).
132
Isaak Asimov, Błądzący umysł, tł. M. Przygocki, :Pandora, Łódź 1995, s. 21.
133
Cyt. za: John Marks Templeton (ed.), Evidence of Purpose: Scientists
Discover the Creator, Continuum, New York 1994, s. 30.
- 175 -
nieprzewidywalnych wyborów.
– Kiedy umieramy, to umieramy – ostatecznie, całkowicie i na zawsze.
Zdaniem Provine'a nowoczesna nauka prowadzi bezpośrednio do ateizmu, tylko z
praktycznych względów nie należy o tym zbyt głośno mówić:
Zastanówmy się nad następującą fantazją: Narodowa Akademia Nauk
publikuje swoje stanowisko w sprawie nauki i religii stwierdzające, że
nowoczesna nauka prowadzi bezpośrednio do ateizmu. Co by się stało z jej
funduszami?
Douglas Futuyma jest świadomy tego, że
Niektórzy wzdragają się przed wnioskiem, że gatunek ludzki nie został
zaprojektowany, nie ma żadnego celu i jest wytworem jedynie
mechanicznych mechanizmów – ale to właśnie wydaje się być przesłaniem
ewolucjonizmu.
Podobnie uważa John C. Avise:
Nasze współczesne zrozumienie procesu ewolucji wskazuje na to [...], że
ostateczny sens życia nie istnieje.
W 27-stronicowej broszurze, jaką Narodowa Akademia Nauk USA wydała
przeciwko kreacjonistom, znaleźć można bardzo wyraźne stwierdzenie
naturalistycznego charakteru nauki:
[...] celem nauki jest odkrywanie naturalistycznych wyjaśnień dla zjawisk –
a pochodzenie życia, Ziemi i Wszechświata są dla uczonych takimi
zjawiskami – w ramach praw i zasad przyrodniczych oraz operacyjnej
reguły testowalności.
Że ten naturalizm jest materializmem, stwierdza explicite obszerne wprowadzenie
do ewolucjonizmu:
Ewolucjonizm znacznie rozszerza zasięg materializmu, zasięg z którym
134
George Liles, “The Faith of an Atheist”, „MD” magazine, March 1994, s. 60.
135
Phillip E. Johnson, Reason in the Balance, InterVarsity Press, Downers Grove,
ILL. 1995, s. 189. Podobnie twierdzi Richard Milton, Shattering the Myths of
Darwinism, Vermont: Park Street Press, Rochester 1997, s. 276.
136
Futuyma, Science on Trial..., s. 12-13.
137
Cyt. za: Edward J. Larson i Larry Witham, „Naukowcy a religia w USA”, Świat
Nauki 1999, nr 11 (99), s. 78 [72-78].
138
James Ebert et al., Science and Creationism: A View from the National
Academy of Science, National Academy of Sciences, Committee on Science and
Creationism, National Academy Press, Washington, D.C. 1987, s. 26.
- 176 -
ludzie nadal się zmagają.
A zmagają się, bo nie chcą uznać, że są organizmami jedynie materialnymi.
Nauka
zakłada, że wszystko ma materialne wyjaśnienie. Założenie to było
tak pomyślne, że obecnie jest często uważane za rezultat. Ewolucjonizm i biologia
molekularna rozszerzają zakres materialistycznych wyjaśnień na wszystkie
biologiczne byty. Dopóki to, co wyjaśniano, nie obejmowało ludzi, implikacje
materializmu nie były kontrowersyjne, ale przynajmniej od opublikowania
Darwina O powstawaniu gatunków w 1859 roku ludzie działający w nauce i poza
nią zmagają się z materialistycznymi wyjaśnieniami rodzaju ludzkiego.
Bardzo
wyraźnie ateistyczne wnioski z darwinizmu wyprowadza filozof
Jego zdaniem Darwinowi należy się nagroda za najlepszą
ideę, jaką kiedykolwiek zaproponowano, przed Newtonem, Einsteinem i każdym
innym.
Osiągnięcie Darwina to dużo więcej niż teoria naukowa. Teoria
Darwina przypomina kwas uniwersalny, który wszystko rozpuszcza. Kiedy
bowiem naprawdę zrozumie się tę teorię, rozpuści ona prędzej czy później
wszystkie dotychczasowe poglądy na nasz temat. Na przykład jeśli chodzi o
moralność, to chrześcijanie uważają, że przykazania pochodzą od Boga-Stwórcy.
Ale po przyjęciu teorii Darwina musimy uznać, że zachowanie moralne jest
tworem doboru naturalnego, który jest ślepym i bezcelowym procesem.
Podobnemu rozpuszczeniu ulegnie sama idea Boga:
Dobrotliwy Bóg, który z miłością ukształtował każdego z nas (wszystkie
stworzenia wielkie i małe) oraz skropił niebiosa świecącymi dla naszej
przyjemności gwiazdami – ten Bóg, podobnie jak Święty Mikołaj, jest
mitem z dzieciństwa, czymś, w co zdrowy psychicznie i pozbawiony
złudzeń dorosły nie może wierzyć w dosłownym sensie. Ten Bóg musi albo
przekształcić się w jakiś symbol czegoś mniej konkretnego, albo należy go
całkowicie porzucić.
Zdaniem Dennetta teistyczny ewolucjonizm polega na głębokim
139
Stephen C. Stearns and Rolf F. Hoekstra, Evolution: An Introduction, Oxford
University Press, London – New York 2000, s. 332.
140
Tamże.
141
Por. Daniel C. Dennett, Darwin's Dangerous Idea: Evolution and the
Meanings of Life, Simon & Schuster, New York 1995; tenże, “Darwin's Dangerous Idea”,
The Sciences May/June 1995, s. 34-40.
142
Por. Dennett, Darwin's Dangerous Idea..., s. 21.
143
Tamże, s. 18.
- 177 -
nieporozumieniu, a w przyszłości religia przetrwa jedynie w „kulturowym zoo”.
Złudna jest nadzieja niektórych teistycznych ewolucjonistów, że proces
ewolucji można jakoś wiązać z ideą kierowania go przez jakąś istotę
nadprzyrodzoną.
Koryfeusze ewolucjonizmu na pewno nie mówią o takiej
ewolucji.
Należy wyrzucić z nauki kosmiczną teleologię. [...] Nie myślę, by istniał
choć jeden współczesny uczony, który by nadal w nią wierzył.
John Maddox, redaktor Nature, wyraźnie nadzieje te rozwiewa:
Nauka jako swoją ogólną hipotezę roboczą przyjmuje, iż wszelkie układy
(w fizyce i biologii) zawierają składniki i siły swojej własnej ewolucji.
Podobnie uważa Darlington:
Olbrzymią tajemnicą ewolucjonistyczną jest, jak materia powstała i
ewoluowała, dlaczego ma ona obecną postać we Wszechświecie i na Ziemi,
oraz dlaczego może formować się do postaci złożonych i ożywionych
zbiorów cząsteczek. Zdolność ta tkwi wewnątrz materii, jak wiemy, w jej
organizacji i energii. Podstawowym uogólnieniem ewolucyjnym jest to, że
żaden zewnętrzny czynnik nie nałożył życia na materię. Materia przyjmuje
formy takie, jakie przyjmuje, ponieważ posiada wewnętrzną zdolność do
tego. [...] Jednym z najokazalszych i tajemniczych faktów, dotyczących
naszego Wszechświata, jest to, że istnieje w nim taka materia, która ma
zdolność kształtowania siebie do postaci najbardziej złożonych wzorców
życia.
Nie chcę przez to sugerować istnienia siły witalnej, entelechii czy
uniwersalnej inteligencji, ale tylko stwierdzam pewien atrybut materii,
reprezentowanej przez znane nam atomy i cząsteczki [...]. Nie rozwiązuje
się tej tajemnicy wymyślając mistyczne wyjaśnienia przy użyciu naszych
niedoskonałych mózgów.
Istotnym znaczeniem używanego przez uczonych słowa „ewolucja” jest to,
144
Por. tamże, s. 520.
145
Patrz np. wypowiedź Kloskowskiego (Między ewolucją a kreacją..., s. 114).
146
Ernst Mayr, “Ideological Resistance”, s. 131 (cyt. za: Templeton (ed.),
Evidence of Purpose..., s. 26).
147
John Maddox, „Defending science against anti-science”, Nature, March 17,
1994, vol. 368, s. 185.
148
Philip Jackson Darlington, Evolution for Naturalists, Wiley, New York 1980,
s. 15, 233 (cyt. za: John Woodmorappe, “An Anthology of Matters Significant to
Creationism and Diluviology Report 2”, Creation Research Society Quarterly 1982, vol.
18, s. 205 [201-224]).
- 178 -
że jest to proces nieukierunkowany, pozbawiony celu.
Skoro spontaniczne
powstanie życia jest mało prawdopodobne, i skoro Bóg nie działa w przyrodzie, to
może dlatego A.R. Peacocke „argumentował [...], iż Bóg mógł [...] stworzyć
nieskończenie wiele wszechświatów, ufając, że przynajmniej niektóre [...] będą
zawierały życie tylko przez przypadek”?
b. Zło istniejące w świecie a dobroć Stwórcy
Stwórcę tradycyjnie widziano jako nieskończenie mądrego, potężnego i
dobrego. Darwin mocno odczuwał dysonans między takim postrzeganiem Boga, a
niedoskonałością przyrody i złem, jakie w niej się spotyka na każdym
kroku.
Nie wyobrażał sobie na przykład, by dobry Bóg mógł świadomie
stworzyć osę, której potomstwo karmi się żywym ciałem gąsienicy, albo kota,
który bawi się myszą, zanim ją zje.
Tego typu zjawiska nie są zgodne z
istnieniem dobrego Boga, ale całkowicie zgodne są z wiarą w dobór naturalny:
Cierpienie jest całkowicie zgodne z wiarą w Dobór Naturalny, który nie jest
doskonały w swoim działaniu, ale dąży jedynie, by każdy gatunek odnosił
tak duże sukcesy, jak to możliwe w walce o życie z innymi gatunkami w
cudownie złożonych i zmieniających się okolicznościach.
Nikt nie spiera się, że istnieje wiele cierpienia w świecie. Niektórzy
usiłowali wyjaśnić to odwołując się do ludzkich istot, wyobrażając sobie, że
służy ono ich moralnemu ulepszeniu. Ale wielu ludzi w świecie jest niczym
w porównaniu z liczbą wszystkich innych czujących istot, a te często cierpią
wielce bez żadnego moralnego ulepszenia. Istota tak potężna i tak pełna
wiedzy jak Bóg, który mógł stworzyć Wszechświat, jest dla naszych
149
Por. Phillip E. Johnson, “Darwinism's Rules of Reasoning”, Paper at Plenary
Session, Annual Meeting, Southwestern Anthropological Association, Berkeley, California,
April 1992 (tł. polskie: Phillip E. Johnson, „Reguły rozumowania darwinizmu”, w:
Jodkowski, Metodologiczne aspekty..., s. 460-472).
150
John Leslie, Universes, Routledge and Kegan Paul, London and New York
1989, s. 181 (cyt. za: Duncan MacIntosh, “Could God Have Made the Big Bang? (On
Theistic Counterfactuals)”, Dialogue 1994, vol. 33, s. 16-17 [3-20]). Podobnie Dennett
(Darwin's Dangerous Idea...) uważał, że „istniała ewolucja światów (w sensie całych
Wszechświatów), a świat, w którym sami się znajdujemy, jest po prostu jednym spośród
niezliczonych innych światów, jakie istniały w ciągu całej wieczności”.
151
Por. Ernst Mayr, Toward a New Philosophy of Biology, Harvard University
Press, Belknap Press, Cambridge, Mass. 1988, s. 170 oraz Neal C. Gillespie, Charles
Darwin and the Problem of Creation, University of Chicago Press, Chicago 1979, s. 72,
77-79, 126-127.
152
Por. Stephen Jay Gould, “Nonmoral Nature”, w: tenże, Hen's Teeth and
Horse's Toes, W.W. Norton, New York 1983.
- 179 -
skończonych umysłów wszechmocną i wszechwiedząca. To zmienia nasze
rozumienie i przypuszczamy, że jego dobroć nie jest nieograniczona,
bowiem jaki zysk może istnieć z cierpień milionów niższych zwierząt przez
niemal nieskończony czas? Ten bardzo stary argument z istnienia cierpienia
przeciwko istnieniu inteligentnej Pierwszej Przyczyny wydaje mi się
mocnym argumentem, a wszechobecność cierpienia zgodna jest znakomicie
z poglądem, że wszystkie istoty ożywione rozwinęły się przez zmienność i
dobór naturalny.
c. Brak optymalności struktur biologicznych
Z istnieniem Boga kłóci się też fakt niedoskonałości organizmów żywych.
Niektóre gatunki są źle przystosowane do swojego środowiska:
Kto wierzy, że każda istota została stworzona taką, jaką ją dzisiaj widzimy,
ten będzie nieraz zdumiony, gdy napotka zwierzęta, których budowa i
obyczaje nie odpowiadają sobie wcale. Cóż może być bardziej oczywistego,
jak to, że nogi kaczek i gęsi z palcami połączonymi błoną zostały utworzone
do pływania? Jednakże istnieją górskie gęsi z nogami opatrzonymi błoną,
które rzadko tylko zbliżają się do wody, a [...] nikt nie widział, by fregata,
która ma wszystkie cztery palce połączone błoną, siadała na powierzchni
morza. Z drugiej strony, perkozy i łyski są to ptaki przeważnie wodne,
chociaż ich palce są tylko obrzeżone błoną. Cóż zdaje się bardziej
oczywistego niż to, że długie nie połączone błoną palce brodzących
(Grallatores) stworzone są do chodzenia po błotach i pływających
roślinach? Tymczasem do rzędu tego należą kurka wodna (Ortygometra),
która prowadzi prawie tak samo wodny tryb życia jak łyska, oraz derkacz,
który jest prawie tak lądowy, jak przepiórka lub kuropatwa. W takich
wypadkach, a moglibyśmy podać wiele jeszcze innych, obyczaje zmieniły
się bez odpowiedniej zmiany w budowie.
Inne gatunki są nie najlepiej skonstruowane:
Jakże trudno wyjaśnić podobne zjawiska homologii szeregowej
powszechnym poglądem o stworzeniu. Dlaczego mózg zawarty jest w
puszce zbudowanej z tak wielu i tak niezwykle ukształtowanych kawałków
kości, które, jak się zdaje, są kręgami! [...] Lub też dlaczego nietoperz ma
podobne kości w swych skrzydłach i w swych nogach, jakkolwiek służą one
do zupełnie innych celów – do latania i chodzenia? A dlaczego skorupiaki
mające otwór gębowy zaopatrzony wielu parami narządów mają
odpowiednio do tego mniej odnóży i na odwrót – gatunki mające więcej
153
Charles Darwin, The Autobiography of Charles Darwin, Harcourt, Brace and
Company, New York 1958, s. 90.
154
Darwin, O powstawaniu gatunków..., s. 178-179.
- 180 -
odnóży mają otwór gębowy uzbrojony mniejszą ilością przysadek?
Wreszcie dlaczego działki kielicha i płatki korony, pręcik i słupki jednego
kwiatu pomimo przystosowania do różnych zupełnie celów zbudowane są
wszystkie według tego samego wzoru?
Podobne poglądy są utrzymywane także i przez współczesnych ewolucjonistów.
Douglas Futuyma wymienia
szczątkowe oczy zwierząt żyjących w jaskiniach; niewielkie bezużyteczne
nogi wielu wężopodobnych jaszczurek; resztki biodra u pytonów.
A Kenneth Miller tak mówi o genach produkujących różne postacie hemoglobiny u
człowieka:
Czy 5 genów tego zespołu jest eleganckim produktem projektu, czy
szeregiem błędów, z których korzysta ewolucja? Sam klaster, a w
szczególności szósty gen b-globiny, daje na to odpowiedź. Ten gen łatwo
rozpoznać jako część rodziny globin, ponieważ posiadają sekwencję DNA
prawie identyczną z innymi genami. Dziwne jest jednak to, że owy gen
nigdy się nie ujawnia, nigdy nie tworzy białek, a co za tym idzie, nie gra
żadnej roli w produkcji hemoglobiny. Biologowie nazywają takie regiony
„pseudogenami”, odzwierciedlającymi fakt, że chociaż bardzo
przypominają działające geny, to w rzeczywistości nimi nie są.
Pseudogeny – zdaniem – Millera ujawniają projektanta, który
robił poważne błędy, marnując milion zasad DNA na projekt pełen śmieci i
bazgrołów.
nie może więc być Bogiem, gdyż Bóg nigdy by czegoś takiego nie robił.
Richard Dawkins przedstawił dwa przykłady niedoskonałości świadczące
jego zdaniem przeciw istnieniu Projektanta:
Czaszka płaskich ryb kostnoszkieletowych stanowi skręcone i
zniekształcone świadectwo ich ewolucji. Jej niedoskonałość bardzo dobrze
odzwierciedla ich dawne dzieje, historię stopniowych zmian, a nie
przemyślanego projektu. Żaden rozsądny projektant nie wymyśliłby takiego
potwora, gdyby dać mu pełną swobodę tworzenia płaskiej ryby na czystej
rysownicy. Podejrzewam, że większość projektantów wymyśliłaby coś w
155
Darwin, O powstawaniu gatunków..., s. 462.
156
Futuyma, Science on Trial..., s. 207.
157
Kenneth R. Miller, „Wielki projekt życia”, Filozoficzne Aspekty Genezy 2004, t.
1, s. 27 [9–30], http://tiny.pl/xh2pv.
158
Tamże, s. 28.
- 181 -
rodzaju płaszczki.
Drugi przykład niedoskonałego projektu dotyczy budowy oka ludzkiego (i
wszystkich innych kręgowców):
Każdy inżynier zakładałby naturalnie, że komórki światłoczułe są
skierowane do światła, a ich przewody biegną do tyłu, w stronę mózgu.
Wyśmiałby pomysł, że komórki światłoczułe są odwrócone od światła, a ich
przewody wyprowadzone są po stronie najbliższej źródła światła. A jednak
tak właśnie jest skonstruowana siatkówka oka u każdego kręgowca. W
konsekwencji – każda komórka światłoczuła jest podłączona tyłem do
przodu, a jej przewód sterczy w stronę światła. Wszystkie przewody biegną
po powierzchni siatkówki aż do miejsca, gdzie przechodzą przez dziurkę w
siatkówce (tzw. plamka ślepa), żeby połączyć się ze sobą w nerw
wzrokowy. Oznacza to, że światło wcale nie ma swobodnego dostępu do
komórek światłoczułych i musi przechodzić przez cały las drutów,
prawdopodobnie ulegając przy tym pewnemu osłabieniu i załamaniu (w
gruncie rzeczy te efekty są, jak się wydaje, słabe, ale chodzi tu przecież o
zasadę, która byłaby nie do przyjęcia dla żadnego porządnego inżyniera).
Oczy ośmiornicy są bardzo podobne do ludzkich, tyle że przewody
wychodzące z komórek światłoczułych nie są skierowane w stronę światła,
jak to jest u człowieka. Pod tym względem oczy ośmiornicy skonstruowane
są rozsądniej od naszych.
159
Dawkins, Ślepy zegarmistrz..., s. 153.
160
Tamże, s. 155.
161
Tamże, s. 157. Ten argument Dawkinsa powtórzył Kenneth R. Miller, profesor
biologii na Brown University („Wielki projekt życia...”), a wcześniej wysuwał go William
M. Thwaites (“An Answer to Dr. Geisler – From the Perspective of Biology”,
Creation/Evolution, Summer 1983, Issue XIII, s. 19 [13–20]; “Design: Can We See the
Hand of Evolution in the Things It Has Wrought?”, Proceedings of the 63rd Annual
Meeting of the Pacific Division, American Association for the Advancement of
Science, 1984, vol. 1, Part 3, s. 210). Z argumentami Thwaitesa polemizował H.S.
Hamilton („The Retina of the Eye – An Evolutionary Road Block”, Creation Research
Society Quarterly 1985, vol. 22, No. 2, s. 62-63 [59-64] powołując się na fachową literaturę
i dochodząc do wniosku, że „zamiast być wielką wadą, 'przekleństwem' czy niepoprawną
konstrukcją, odwrócona siatkówka jest olbrzymią zaletą, jeśli chodzi o funkcjonowanie i
projekt, w porównaniu z prostym i mniej skomplikowanym nieodwróconym ustawieniem”.
Krytykę kreacjonistyczną argumentu Dawkinsa por. też w następujących publikacjach: Carl
Wieland, “Seeing back to front: are evolutionists right when they say our eyes are wired the
wrong way?”, Creation Ex Nihilo 1996, vol. 18, s. 38-40; Peter Gurney, “Our 'inverted'
retina – is it really 'bad design'?”, Creation Ex Nihilo Technical Journal 1999, vol. 13, s.
37-44; Michael J. Denton, The Inverted Retina: Maladaptation or Pre-adaptation?, Origins
& Design 1999, Issue 37, http://tiny.pl/xh24q; Jerry Bergman, „Is the Inverted Human Eye
a Poor Design?”, Journal of the American Scientific Affiliation March 2000, vol. 52, no, 1,
s. 18–30; Peter Gurney, „Dawkins' eye revisited”, TJ 2001, vol. 15, s. 92-99; George
- 182 -
Nic dziwnego, że zetknąwszy się z takimi faktami biolog wnioskuje, jak Futuyma:
Weźmy dowolną większą grupę zwierząt, a ubóstwo wyobraźni, jakie
musimy przypisać Stwórcy, staje się oczywiste.
Poglądy nieewolucjonistyczne, zdaniem ewolucjonistów, umniejszają
wszechmoc Boga:
Mianem kreacjonizmu, przeciwnie, określa się – obrażającą metodologię
naukową – tezę pseudonaukową, która zarazem umniejsza wszechmoc
boską poglądem, że Pan Bóg nie potrafił na początku nadać światu
jednorazowo praw i odpowiedniego impulsu, z którego ten mógłby
ewoluować przybierając różne stany i formy, ale musiał «ręcznie» wstawiać
pierwsze pary przedstawicieli każdego gatunku [...].
Komentując tę wypowiedź Piotr Kublicki trafnie zauważa:
Oto przedstawiciele nauk przyrodniczych na podstawie – jak sami twierdzą
– „nauki” wyciągają teologiczne wnioski. I tak dowiadujemy się, co może
umniejszać wszechmoc Bożą, a co jej nie ogranicza, a także jakiego
mechanizmu stworzenia powinien użyć Pan Bóg, aby mógł pozostać w
zgodzie z nowoczesną metodologią naukową.
d. Dziwne, niezrozumiałe i zabawne fakty
Biologowie
zwracają uwagę na fakty, które stają się zrozumiałe dopiero w
świetle teorii ewolucji. Praktykę tę zapoczątkował Darwin:
Przyjmując pogląd, iż gatunki są tylko bardzo wyraźnymi i trwałymi
odmianami i że każdy gatunek istniał najpierw jako odmiana, możemy
Ayoub, „O projekcie siatkówki kręgowców”, Na Początku... 2002, nr 3-4 (153-154), s. 67-
78, http://tiny.pl/g474p; Jerry Bergman and Joseph Calkins, „Is the Backwards Human
Retina Evidence of Poor Design?”, Acts & Facts October 2005, vol. 34, no. 10, Impact
#388; Michał Ostrowski, „Siatkówka oka kręgowców – kolejna bajeczka darwinistów”,
http://tiny.pl/g474n; Michał Ostrowski, „Oko kręgowców - kolejna odsłona”,
http://tiny.pl/g474k. Analizę problemu nie angażując się po żadnej ze stron przedstawił
Łukasz Pająk, „Spór o celowość organizmów żywych na przykładzie budowy oka
kręgowców”, Na Początku... 2004, nr 11–12A (187–188), s. 469–476; 2005, nr 1–2 (190–
191), s. 58–66; 2005, nr 5–6 (194–195), s. 225–236; 2005, nr 7–8 (196–197), s. 313–320;
2005, nr 9–10 (198–199), s. 363–376; 2005, nr 11–12A (200–201), s. 461–479.
162
Futuyma, Science on Trial..., s. 62.
163
Jerzy Andrzej Chmurzyński, „A jednak człowiek różni się od zwierząt”, Świat
Nauki, lipiec 1997, s. 81-82.
164
Piotr Kublicki, „(Po)mieszanie”, Na Początku... 2001, nr 1-3 (138-140), s. 80
[78-84].
- 183 -
zrozumieć, dlaczego nie podobna przeprowadzić granicy pomiędzy
gatunkami uważanymi powszechnie za wynik tylu samych oddzielnych
aktów stworzenia oraz pomiędzy odmianami uważanymi za skutek działania
praw wtórnych. Pogląd ten pozwala nam następnie zrozumieć, dlaczego na
obszarze, na którym powstały i istnieją dziś liczne gatunki jakiegoś rodzaju,
gatunki te zawierają liczne odmiany, tam bowiem, gdzie powstawały
gatunki w dużych ilościach, możemy przyjąć jako ogólną zasadę, że obecnie
jeszcze również to się odbywa; w tym właśnie wypadku odmiany będą
powstającymi gatunkami. Prócz tego gatunki obszerniejszych rodzajów
obejmujące najwięcej odmian, czyli powstających gatunków, same
zachowują do pewnego stopnia cechy odmian, różnią się bowiem od siebie
w mniejszym stopniu niż gatunki mniej obszernych rodzajów. Blisko ze
sobą spokrewnione gatunki obszerniejszych rodzajów mają, o ile się zdaje,
ściśle ograniczone zasięgi i tworzą wskutek wzajemnego pokrewieństwa
małe, dokoła innych gatunków zgromadzone grupy, co je także zbliża do
odmian. Jeślibyśmy przyjęli, iż każdy gatunek został stworzony niezależnie,
powyższe fakty przedstawiałyby dla nas zjawiska zagadkowe; ale są
zrozumiałe, gdy przyjmiemy, że wszystkie gatunki rozwinęły się z
odmian.
To dążenie do powiększania się wielkich grup i do wzrastającej
rozbieżności ich cech związane z nieuniknionym wskutek tego
wymieraniem innych grup tłumaczy nam uszeregowanie wszystkich form
organicznych w grupy podporządkowane innym grupom w obrębie kilku
nielicznych wielkich gromad; uszeregowanie to zawsze miało swoje
znaczenie. Wielki ten fakt zgrupowania wszystkich istot organicznych w tak
zwany układ naturalny zupełnie byłby dla nas niezrozumiały ze stanowiska
teorii stworzenia.
Podobnie jak niegdyś Darwin dziś argumentuje Gould. Jego zdaniem
pewne fakty kopalne byłyby niezrozumiałe, gdyby nie były skutkiem ewolucji:
Jeżeli Bóg stworzył każdy z pół tuzina gatunków człowieka odkrytych w
skałach, to dlaczego stworzył je w nieprzerwanej sekwencji czasowej
stopniowo coraz bardziej współczesnych cech: wzrastająca objętość mózgu,
zredukowana twarz i zęby, większy rozmiar ciała? Czy stwarzał po to, by
imitować ewolucję i w ten sposób sprawdzić naszą wiarę?
Ten argument sugeruje, że teoria ewolucji przewiduje pewien ciąg zdarzeń
ewolucyjnych (wzrastanie objętości mózgu, redukcja zębów itp.) i te
przewidywania zgodne są z zapisem kopalnym. Jednak teoria ewolucji niczego
165
Darwin, O powstawaniu gatunków..., s. 496.
166
Tamże, s. 497.
167
Gould, Niewczesny pogrzeb..., s. 136.
- 184 -
takiego nie przewiduje. Przewiduje ona cokolwiek, zależnie od warunków
środowiska. Sam Gould zwracał gdzie indziej uwagę, że przebieg ewolucji jest
nieprzewidywalny.
O wzroście objętości mózgu i redukcji zębów wiemy nie z
teorii, lecz z badań empirycznych. Argument, że gdyby to Bóg stwarzał
wspomniane gatunki człowieka, to imitowałby proces ewolucyjny, jest więc
chybiony, co akurat w kontekście niniejszego artykułu nie jest istotne, ale co może
warto wskazać.
Współcześnie wskazuje się także na fakty zaskakujące z punktu widzenia
koncepcji stworzenia:
Kiedy porównujemy anatomie różnych roślin lub zwierząt, odkrywamy
podobieństwa i różnice tam, gdzie najmniej byśmy się spodziewali, że
Stwórca je umieści.
Futuyma
odwołując się do wyników badań sekwencji aminokwasów w
białku zastanawia się, dlaczego cząsteczki hemoglobiny są nieco różne u różnych
gatunków i dochodzi do wniosku, że fakt ten nie pasuje do koncepcji stworzenia:
Kreacjonista może przypuszczać, że Bóg dostarczył tę samą cząsteczkę, by
spełniała tę samą funkcję, ale biolog nigdy nie będzie oczekiwał, że
ewolucja postępuje dokładnie po raz drugi tą samą drogą.
Mark Ridley uważa, że gdyby gatunki były stworzone niezależnie, to nie
mielibyśmy do czynienia z tym samym kodem genetycznym (czyli że Stwórca jest
z jakiegoś powodu zobowiązany do konstruowania odmiennych kodów
genetycznych dla odmiennych gatunków).
Podobnie uważa Tim Berra. Jego
zdaniem teoria ewolucji jest „jedynym rozsądnym wyjaśnieniem” dla faktu, że
wszystkie organizmy do przenoszenia informacji używają cząsteczki DNA.
Ewolucjoniści często wskazują, że organizmy żywe nie są skonstruowane
tak, jak powinny, gdyby były stworzone.
Dlaczego jeśli wieloryby powstały niezależnie od innych czworonogów,
mają używać kości, które są przystosowane dla wykształcenia się kończyny,
168
„Łańcuchy i sieci wydarzeń historycznych są tak splątane, tak przepełnione
czynnikami losowymi i chaotycznymi, że modele prostego przewidywania i powtarzalności
wyników do nich się nie stosują” (Gould, „Ewolucja życia na Ziemi...”, s. 61). Por. też
tenże, Niewczesny pogrzeb..., s. 328-329.
169
Futuyma, Science on Trial..., s. 199.
170
Tamże, s. 55.
171
Por. Mark Ridley, Evolution, Blackwell Scientific, Boston 1993, s. 49.
172
Tim M. Berra, Evolution and the Myth of Creationism, Stanford University
Press, Stanford, Calif. 1990, s. 19.
- 185 -
aby podeprzeć organy reprodukcyjne? Gdyby były one naprawdę
niezależne, to użyte zostałoby jakieś inne podparcie.
Dlaczego nasze ciało od kości pleców do mięśni brzucha ujawnia
pozostałości ustawienia lepiej dopasowane dla czworonożnego życia, jeśli
mamy nie być potomkami organizmów czworonożnych?
Przeciw stworzeniu przemawiają też fakty z embriologii:
Fakty embriologii, badanie rozwoju, także mają niewielki sens, jeśli nie są
widziane w świetle ewolucji. Dlaczego gatunki, które ostatecznie rozwijają
adaptacje do całkowicie odmiennych sposobów życia, były niemal
nieodróżnialne na wczesnych etapach rozwoju? Dlaczego Boży plan dla
ludzi i rekinów wymaga, by miały niemal identyczne embriony?
Przejście etapu rybopodobnego przez płody wyższych kręgowców nie jest
wyjaśnione przez stworzenie, ale łatwo je wyjaśnić jako pozostałość
ewolucyjną
Za podsumowanie niech posłuży opinia Goulda:
Dziwne ustawienia i zabawne rozwiązania są dowodem ewolucji – drogami,
którymi rozumny Bóg nigdy by nie podążał, ale na których działa proces
naturalny, ograniczony przez historię. Nikt lepiej tego nie rozumiał niż
Darwin. Ernst Mayr pokazał, jak Darwin broniąc ewolucjonizmu stale
zwracał uwagę na organiczne części i rozmieszczenie geograficzne, które
miały niewielki sens.
e. Różne środki do tych samych celów, te same środki do różnych celów
Szczególnym upodobaniem ewolucjonistów cieszyło się wskazywanie na
niezgodne z koncepcją stworzenia, nielogiczne z jej punktu widzenia stosowanie
struktur biologicznych – tych samych środków do różnych celów i różnych
środków do tych samych celów.
Jakże dziwny jest mniej ważny, lecz uderzający przykład, że tylne kończyny
kangura, tak dobrze przystosowane do skakania na otwartych równinach,
173
Ridley, Evolution..., s. 50.
174
Stephen Jay Gould, „Darwinism Defined: The Difference between Fact and
Theory”, Discover January 1987 (cyt. za: Cornelius G. Hunter, Darwin's God. Evolution
and the Problem of Evil, Brazos Press, Grand Rapids, MI 2001, s. 48).
175
Futuyma, Science on Trial..., s. 48.
176
Berra, Evolution and the Myth..., s. 22.
177
Stephen Jay Gould, „The Panda's Thumb”, w: tenże, The Panda's Thumb,
W.W. Norton, New York 1980, s. 20-21.
- 186 -
kończyny łażącej i karmiącej się liśćmi koali, przystosowanej dobrze do
chwytania gałęzi, kończyny torbacza Perameles ryjącego w ziemi i
żywiącego się owadami oraz korzeniami i niektórych innych torbaczy
australijskich – wszystkie zbudowane są według tego samego niezwykłego
typu, a mianowicie mają niezmiernie smukłe i okryte wspólną skórą kości
drugiego i trzeciego palca, tak że wyglądają one jak jeden palec zaopatrzony
dwoma pazurami. Pomimo tego podobieństwa budowy kończyny tylne tych
różnych zwierząt używane są, jak widać, do tak różnorodnych celów, jakie
tylko można sobie wyobrazić. Przykład będzie jeszcze bardziej uderzający,
jeśli dodam, że kończyny dydelfów amerykańskich, mających prawie taki
sam sposób życia jak niektórzy ich australijscy krewniacy, są zbudowane
według zwykłego typu. [...] Nie ma rzeczy bardziej beznadziejnej niż próby
wyjaśnień podobieństwa planu budowy u członków tej samej gromady za
pomocą użyteczności lub celowości.
Darwin wskazywał też na stosowanie różnych środków do tego samego celu:
Możemy następnie zrozumieć, dlaczego w całej naturze ten sam cel ogólny
może być osiągnięty przez nieskończoną prawie różnorodność środków,
każda bowiem raz osiągnięta właściwość będzie przez długi czas
dziedziczona, a struktury już w różny sposób zmienione muszą się nieraz
przystosowywać do tego samego ogólnego celu. Jednym słowem
zrozumiemy, dlaczego natura jest tak rozrzutna pod względem
różnorodności, a tak skąpa w nowości. Nie podobna by było jednak
zrozumieć, dlaczego istnieje takie prawo przyrody, gdyby każdy gatunek
był oddzielnie stworzony.
Darwin
nie
rozumiał też, dlaczego Bóg miałby używać tego samego
wzorca do różnych użyć, czasami nawet w tym samym gatunku.
Problem
zauważony przez Darwina jest po półtora wieku także problemem współczesnych
ewolucjonistów:
Gdyby Bóg wyposażył bardzo różne organizmy do podobnych sposobów
życia, nie istniałby powód, dlaczego nie miałby On dostarczyć im
identycznych struktur, ale faktycznie podobieństwa są zawsze
powierzchowne.
Podobnie przez półtora wieku utrzymały się wnioski Darwina, że storczyki
nie zostały stworzone, lecz wyewoluowały:
Storczyki wykonują swoje wewnętrzne części z powszechnych składników
178
Darwin, O powstawaniu gatunków..., s. 459-460.
179
Tamże, s. 497.
180
Por. tamże, s. 462 (patrz cytat opatrzony przypisem 155).
181
Futuyma, Science on Trial..., s. 46.
- 187 -
zwykłych kwiatów, z części zwykle dopasowanych do różnych funkcji.
Gdyby Bóg projektował piękną maszynę, by odzwierciedlała jego mądrość i
moc, z pewnością nie użyłby zbioru części ogólnie ukształtowanych do
innych celów. Storczyki nie zostały wykonane przez idealnego inżyniera; są
one sklecone w zaimprowizowany sposób z ograniczonego zbioru
dostępnych składników. A więc musiały wyewoluować ze zwykłych
kwiatów.
Warto
zwrócić na ten powtarzający się motyw w tego typu
rozumowaniach: nie zostały stworzone, a więc wyewoluowały. Nie trzeba nawet
przedstawiać szczegółowych scenariuszy, jak wyewoluowały, żeby mieć pewność
faktu ewolucji.
Co więcej, pewności tego faktu nie mogą podważyć żadne
argumenty.
Oto
typowy
przykład, jak ewolucjonista traktuje antyewolucjonistyczne
argumenty (w tym przypadku argumenty Jonathana Wellsa z książki Icons of
Evolution
):
jeśli całe świadectwo na rzecz ewolucji jest błędne, to jakie jest jego
alternatywne wyjaśnienie? Specjalne stworzenie każdego przedmiotu
naturalnego? Trochę boskiej interwencji tu i tam? Uznanie, że nie
powinniśmy badać naturalnych przyczyn ewolucji biologicznej? Że mogą
nie istnieć naturalne procesy rządzące wzorcami biologicznymi, inaczej niż
to jest w fizyce, chemii i astronomii? Wells i jego koledzy nie chcą na te
pytania odpowiadać.
Skoro nie istnieje alternatywa dla ewolucjonizmu, to musi on być słuszny bez
względu na argumenty:
Sam ewolucjonizm jest przyjęty przez zoologa nie dlatego, że
zaobserwowano zachodzenie ewolucji w przyrodzie albo [...] że można
udowodnić jego prawdziwość przy pomocy logicznie spójnego świadectwa
empirycznego, ale ponieważ jedyna alternatywa, specjalne stworzenie, jest
wyraźnie niewiarygodna.
182
Gould, “The Panda's Thumb...”, s. 20.
183
Por. Johnson, Darwin przed sądem..., s. 46.
184
Polskie wydanie: Ikony ewolucji. Nauka czy mit?, W wyłomie, Gorzów
Wlkp. 2007.
185
Kevin Padian, Alan D. Gishlick, “The Talented Mr. Wells (A review of Icons
of Evolution: Science or Myth? Why Much of What We Teach About Evolution Is
Wrong, By Jonathan Wells)”, The Quarterly Review of Biology March 2002, vol. 77, No.
1, s. 37 [33-37]).
186
D.M.S. Watson, „Adaptation”, Nature August 10, 1929, vol. 124, s. 231, 233
[231-234], cyt. za: Jerry Bergman, „The Transitional Form Problem”, Creation Research
- 188 -
Podsumowanie
Co
naprawdę jest ważne dla ewolucjonistów, to odrzucenie myśli, że w
procesie powstawania i różnicowania się organizmów żywych mogła mieć miejsce
jakaś nadnaturalna interwencja. Trwałym jądrem teorii ewolucji, twierdzeniem,
któremu nigdy się nie zaprzeczy, jest wyłącznie filozoficzna zasada naturalizmu. A
jeśli o istocie teorii decyduje jej twarde jądro, to teoria ewolucji w istocie jest
teorią filozoficzną, obudowaną co prawda w szereg twierdzeń empirycznych,
egzemplifikowaną ciągle zmieniającym się repertuarem twierdzeń empirycznych,
ale jednak teorią filozoficzną. Ponieważ to filozoficzne jądro dotyczy Boga, a
dokładniej: jego nieistnienia lub niedziałania, można uznać, że jest ono teologią
negatywną, a więc czymś w rodzaju religii.
Zoolog i popularyzator ewolucjonizmu i ateizmu, Richard Dawkins, pisał:
Cała wartość teorii ewolucji polega właśnie na tym, że dostarcza ona nie-
cudownego wyjaśnienia, w jaki sposób powstają złożone przystosowania
organizmów.
Przekonanie to jest powszechnie przyjmowane przez następców Darwina, przez
czołowych współczesnych ewolucjonistów.
Kreacjoniści od dawna zarzucali swoim adwersarzom, że głoszą religię w
naukowym przebraniu. Zarzuty takie są natychmiast odrzucane jako śmieszne, ale
ostatnio jeden z czołowych filozofów-ewolucjonistów, nie zmieniając swoich
dotychczasowych poglądów, uznał racje swoich przeciwników w tej konkretnej
sprawie.
Oto jak wspomina swoje utarczki z kreacjonistami przy okazji obalania
Society Quarterly, December 1998, vol. 35, no. 3, s. 146 [134-147].
187
Dawkins, Ślepy zegarmistrz..., s. 390.
188
Por. Michael Ruse, „Is Evolution a Secular Religion?”, Science 7 March 2003,
vol. 299, s. 1523-1524:
Główną skargą kreacjonistów, którzy zaangażowano są po stronie opartej na
Księdze Rodzaju opowieści o początkach, jest to, że ewolucjonizm – a zwłaszcza
darwinizm – jest czymś więcej niż tylko naukową teorią. Stawiają oni zarzut, że
zbyt często ewolucjonizm działa jako pewnego rodzaju świecka religia, popierając
normy i propozycje prawidłowego (czyli w ich opinii – nieprawidłowego)
postępowania. Ewolucjoniści odrzucają ten argument jako kolejny retoryczny
chwyt stosowany w dyskusji i w większości przypadków jest on nim. Twierdzenie,
że naturalistyczna opowieść o pochodzeniu prowadzi bezpośrednio do swobody
seksualnej i innych zakładanych chorób współczesnego społeczeństwa jest
niemądre. Ale jeśli chcemy zaprzeczyć, że ewolucjonizm jest czymś więcej niż
tylko teorią naukową, to kreacjonistom trzeba przyznać rację (s. 1523).
- 189 -
przed sądem prawa stanu Arkansas o tzw. zrównoważonym traktowaniu teorii
ewolucji i naukowego kreacjonizmu:
Pamiętam nadal spory w gmachu sądu Arkansas z jednym z najbardziej
znanych literalistów (obecnie ogólnie znanych jako kreacjoniści). Duane T.
Gish, autor bestsellera Evolution: The Fossils Say No!, był gorzko
oburzony za to, co odczuwał za bezpodstawne poczucie wyższości
zakładane przez nas ze strony nauki.
– Doktorze Ruse – rzekł p. Gish – kłopot z wami, ewolucjonistami, polega
na tym, że po prostu nie gracie uczciwie. Chcecie powstrzymać nas, ludzi
religijnych, od nauczania naszych poglądów w szkołach. Ale wy,
ewolucjoniści, jesteście tak samo religijni, tylko na wasz sposób.
Chrześcijaństwo mówi nam, skąd się wzięliśmy, dokąd idziemy i co
powinniśmy robić w międzyczasie. Żądam od pana, by pokazał pan
jakąkolwiek różnicę po stronie ewolucjonizmu. Mówi on wam, skąd się
wzięliście, dokąd zmierzacie i co powinniście robić w międzyczasie. Wy,
ewolucjoniści, macie swojego Boga, a nazywa się on Charles Darwin.
Wówczas raczej bagatelizowałem to, co p. Gish mówił, ale rozmyślałem
nad jego słowami podczas powrotnego lotu do domu. I myślę nad nimi
odtąd. Rzeczywiście, kierowały one większością mojego badania przez
ubiegłe dwadzieścia lat. Może to być heretyckie, co powiem – i wielu moich
przyjaciół uczonych przywiązać mnie do stosu i podłożyć ogień pod
zgromadzone wokół drewno – myślę teraz, że kreacjoniści w rodzaju p.
Gisha mieli absolutną słuszność w swojej skardze.
Ewolucjonizm jest propagowany przez ewolucjonistów jako coś więcej niż
tylko nauka. Ewolucjonizm jest rozpowszechniany jako ideologia, jako
świecka religia – jako dojrzała alternatywa dla chrześcijaństwa, dająca sens
i moralność. Jestem zawziętym ewolucjonistą i byłym chrześcijaninem, ale
muszę przyznać, że skarżąc się – a p. Gish jest tylko jednym z wielu, którzy
to czynią – literaliści mają absolutną rację. Ewolucjonizm jest religią. Było
to prawdą o ewolucjonizmie na początku i jest prawdą o ewolucjonizmie
nadal dzisiaj.
Ostatnie zdanie Ruse'a w jego intencji dotyczy tylko niektórych
ewolucjonistów: w czasach Darwina ewolucjonizm jako substytut religii głosił nie
Darwin, ale Thomas Henry Huxley, w połowie XX-go wieku – George Gaylord
Simpson, a dzisiaj – Stephen Jay Gould i Edward O. Wilson. Jeszcze przed
Karolem Darwinem jego dziadek, Erazm, uważał myśl o ewolucji za coś więcej niż
naukową hipotezę.
189
Michael Ruse, „How evolution became a religion. Creationists correct?:
Darwinians wrongly mix science with morality, politics”, National Post, Saturday, May 13,
2000; http://tiny.pl/g4rxp.
- 190 -
Ewolucja to był marsz w górę przez królestwo zwierząt, prowadzący do
rodzaju ludzkiego. Ewolucjonizm to postępowa wizja, wspierająca i uzasadniająca
brytyjski sukces w Rewolucji Przemysłowej, rywalizująca z chrześcijańskim
poglądem o Opatrzności Bożej.
Ponieważ Huxley widział, że główne
ideologiczne poparcie dla przeciwników reform społecznych płynie z kościoła
anglikańskiego, „widział potrzebę zbudowania swojego własnego kościoła, a
ewolucjonizm był do tego idealnym kamieniem węgielnym”.
Z
dążeniem tym współgrał pogląd Herberta Spencera, że droga do
prawdziwej cnoty wiedzie przez postęp, ujawniający się w rezultacie walki, jaka
się toczy zarówno w społeczeństwie, jak i w biologii. „W ten sposób ewolucjonizm
miał swoje przykazania, podobnie jak chrześcijaństwo.”
Nawet budowane wtedy muzea historii naturalnej, wypełnione okazami
nowoodkrytych dinozaurów, do złudzenia przypominały chrześcijańskie katedry.
Ten „religijny” wątek istnieje do dzisiaj, głównie wśród socjobiologów. Ruse
twierdzi, że E.O. Wilson zapewnia, iż ewolucjonizm jest mitem, który obecnie jest
gotów zastąpić chrześcijaństwo i cytuje jego słowa: „Ostateczne, rozstrzygające
zwycięstwo, którym wypadnie cieszyć się naukowemu materializmowi, przypadnie
mu dzięki możliwości wyjaśnienia tradycyjnej religii – jego głównego rywala –
jako zjawiska całkowicie materialnego. Jest mało prawdopodobne, aby teologia
mogła utrzymać się jako niezależna dyscyplina intelektualna”.
W opinii Ruse'a ewolucjonizm jest i może być zwykłą teorią naukową i
apeluje, by studentów nauczać „nauki i niczego więcej”, odkładając inne dyskusje
na bardziej odpowiedni czas.
[...] kiedy chrześcijanie ewangeliczni skarżą się, że jest nie w porządku, jeśli
do klas szkolnych dopuszcza się świecką religię (ewolucjonizm), ale nie
dopuszcza się rywalizujących z nią poglądów teologicznych, to zaczynam
odczuwać do nich sympatię. Nie do kreacjonizmu, który jest szkodliwym
nonsensem, ale z powodu ustawiania się przeciwko myśli religijnej,
dopuszczając dogmat w nauce, ale nie w teologii. My, którzy troszczymy
się namiętnie o naukę, powinniśmy wiedzieć, kiedy trzeba utrzymać naukę i
religię w separacji i zawsze pamiętać, kiedy jest właściwe nauczanie jednej,
190
Por. Michael Ruse, „Double-Dealing in Darwin. Are intellectuals allowing
dogma in science but not in religion?”, http://tiny.pl/g4rxb.
191
Ruse, „Is Evolution a Secular Religion?...”, s. 1524.
192
Tamże.
193
Edward O. Wilson, O naturze ludzkiej, przełożyła Barbara Szacka, Biblioteka
Myśli Współczesnej, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1988, s. 232-233.
194
Por. Ruse, „Is Evolution a Secular Religion?...”, s. 1524.
- 191 -
a nie drugiej.
W
przeciwieństwie do Ruse’a myślę, że religijny (czy łagodniej:
filozoficzny) charakter ewolucjonizmu jest jego immanentną i najbardziej istotną
cechą, czymś, bez czego nie może on istnieć. I nie dotyczy to tylko T.H. Huxleya,
Goulda, Wilsona czy Dawkinsa, ale wszystkich czołowych ewolucjonistów,
poczynając od samego Darwina.
Teoria ewolucji niewątpliwie jest teorią naukową, ale nie tylko. W sferze
pozanaukowej jej główna rola, na co zwracał uwagę Phillip E. Johnson,
polega
na dostarczaniu alternatywnego mitu pochodzenia. Każda cywilizacja, każda
ogólna organizacja życia społecznego, musi dysponować odpowiedzią na pytanie,
skąd pochodzimy? Dotychczasowe odpowiedzi na to pytanie miały charakter
religijny. Odpowiedź udzielana przez ewolucjonizm jest inna:
Ewolucjonizm jest mitem stworzenia naszej epoki. Mówiąc nam o naszym
pochodzeniu, kształtuje on nasze poglądy na temat, kim jesteśmy. Wpływa
nie tylko na nasze myśli, ale również na nasze uczucia i działania i to w
sposób, który przekracza jego oficjalną funkcję jako teorii biologicznej.
Naprawdę istotny znaczeniem słowa „ewolucja” nie jest to, że stworzenie
było stopniowym procesem wymagającym miliardów lat. Jest nim to, że
proces ten miał być nieukierunkowany i pozbawiony celu.
Odpowiedź ta powoli i skutecznie wypiera dotychczasowe. Wypiera więc religię ze
świadomości społecznej. „Odpowiadając na tak fundamentalne pytania: Czy życie
ma jakikolwiek sens? Po co istniejemy? Kim jest człowiek? – już nie musimy
odwoływać się do sił nadprzyrodzonych” – pisał Dawkins.
195
Ruse, „Double-Dealing in Darwin…”.
196
Por. Kazimierz Jodkowski, „Darwinowska teoria ewolucji jako teoria
filozoficzna”, w: Stefan Konstańczak i Tomasz Turowski (red.) Filozofia jako mądrość
bycia Oficyna Wydawnicza Uniwersytetu Zielonogórskiego, Zielona Góra 2009, s. 17-23.
197
Por. Phillip E. Johnson, Reason in the Balance. The Case Against
Naturalism in Science, Law & Education, InterVarsity Press, Downers Grove, Illinois
1995, s. 12–13; tenże, Wielka metafizyczna opowieść nauki, Archiwum „Na Początku...”
z. 13, PTK, Warszawa 2003, s. 9–10.
198
Mary Midgley, „The Religion of Evolution”, w: John Durant (ed.), Darwinism
and Divinity. Essays on Evolution and Religious Belief, Basil Blackwell, Oxford 1985, s.
154 [154-180]).
199
Phillip E. Johnson, „Reguły rozumowania darwinizmu”, w: Jodkowski,
Metodologiczne aspekty..., s. 465 [460–472].
200
Richard Dawkins, Samolubny gen, Prószyński i S-ka, Warszawa 1996, s. 17.
- 192 -
W swojej książce
sygnalizowałem przekonanie, że żyjemy w
przełomowym okresie, w okresie rewolucji, ale rewolucji pełzającej, rozciągniętej
na całe dziesięciolecia (choć od trzydziestu lat stale przyspieszającej) i przez to
słabo dostrzeganej i uświadamianej, rewolucji która od stu pięćdziesięciu lat
zmienia w decydujący sposób charakter naszej cywilizacji, prowadzi do cywilizacji
postchrześcijańskiej, gdyż – na co zwrócił uwagę Dennett
– darwinizm jak
uniwersalny kwas rozpuszcza wszystko, nawet moralność i religię. W książce
propagowałem performancyjny model wiedzy, który każe naukę widzieć jako „kły
i pazury” rodzaju ludzkiego, a nie jako bezinteresowne dążenie do prawdy. To
zerwanie ze starożytną tradycją, liczącą sobie dwa i pół tysiąca lat, zerwanie
motywowane przecież ewolucjonistycznym spojrzeniem, będące konsekwencją
ewolucjonizmu, również świadczy o głębokości zachodzącej rewolucji.
Ewolucjoniści są w stanie zmieniać wszystkie twierdzenia, tylko nie to, że
Boga nie ma, albo jeśli istnieje, to że nie działa jako pierwszorzędna przyczyna.
Teza naturalizmu została tak mocno zinternalizowana, że dla współczesnego
pokolenia stała się oczywista. Charakterystyczny jest odruch zżymania się
uczonego, gdy zetknie się z dziwakami-kreacjonistami. Feyerabend w swoich
pismach lubił analizować podobnie głęboko zinternalizowane twierdzenia
dawniejszych systemów naukowych. Nazywał je naturalnymi interpretacjami.
Dopiero zderzenie z radykalnie odmiennym sposobem myślenia pozwala te
twierdzenia „wydobyć”, uświadomić sobie ich istnienie. A to z kolei sprzyja ich
ponownej analizie, dalszemu potwierdzeniu, ewentualnie odrzuceniu bądź
zmodyfikowaniu, i w ten sposób sprzyja postępowi w nauce.
201
Por. Jodkowski, Metodologiczne aspekty..., s. 199-202.
202
Dennett, Darwin’s Dangerous Idea...
203
Por. Jodkowski, Metodologiczne aspekty..., s. 199-202.
204
Por. Paul K. Feyerabend, „Problems of Empiricism, Part II”, w: Robert G.
Colodny (ed.), The Nature and Function of Scientific Theories. Essays in
Contemporary Science and Philosophy, University of Pittsburgh Series in the Philosophy
of Science vol. 4, University of Pittsburgh Press, Pittsburgh 1970, s. 304–307 [275–353].