KRAINA LOGOS
www.logos.amor.pl
Edmund Husserl
Kryzys Europejskiego Czł
owieczeństwa
a Filzofia
Chcępodją
ćw tym wykł
adzie próbęobudzenia nowego
zainteresowania tak szeroko dziśdyskutowanym tematem
kryzysu europejskiego przez filozoficzne rozwinię
cie histo-
rycznej idei (albo teleologicznego sensu) europejskiego
czł
owieczeń
stwa. Jeż
eli uda mi sięprzy tym wykazaćistotne
funkcje, jakie w ramach tego sensu winny peł
nićfilozofia i
wyrosł
e z filozofii nauki, kryzys Europy ukaż
e sięnam w
nowym ś
wietle.
Zacznijmy od nawią
zania do tego, co wszyscy dobrze
znamy, do róż
nicy mię
dzy naukowąmedycynąprzyrodniczą
a tak zwaną„ludowąmedycynąnaturalną
". Podczas gdy ta
ostatnia czerpie swe soki z naiwnej empirii i tradycji, to
ź
ródł
em medycyny naukowej jest spoż
ykowanie wyników
nauk czysto teoretycznych, nauk o ludzkiej cielesnoś
ci, a
wię
c przede wszystkim anatomii i fizjologii. Te z kolei
opierają się na naukach podstawowych wyjaś
niają
cych
przyrodęnajogólniej, tj. na fizyce i chemii.
Przejdź
my teraz od ludzkiej cielesnoś
ci do ludzkiej du-
chowoś
ci, do tematu tak zwanych nauk humanistycznych.
Interesująsięone w sposób teoretyczny wył
ą
cznie czł
owie-
kiem jako osobą
, jego osobowym ż
yciem i dział
alnoś
cią
, a
korelatywnie - wytworami tej dział
alnoś
ci. O ż
yciu oso-
bowym mówimy wtedy, gdy Ja i My wspólnie ż
yj ą^hory-
zoncie wspólnoty. Sąto wspólnoty o rozmaitych, prostych
lub bardziej zł
oż
onych postaciach, jak rodzina, naród,
wspólnota ponadnarodowa. Sł
owo „ż
ycie" nie ma tu zna-
czenia fizjologicznego, lecz oznacza ż
ycie kierują
ce sięku
celom, dokonują
ce pracy w sferze ducha; jest to ż
ycie w
KRAINA LOGOS
www.logos.amor.pl
najszerszym sensie kulturotwórcze w jednoś
ci danej dzie-
jowoś
ci. Wszystko to jest tematem róż
norodnych nauk
humanistycznych. Rzecz jasna, róż
nica mię
dzy prę
ż
nym
rozwojem a uwią
dem albo - moż
na i tak powiedzieć-
mię
dzy zdrowiem a chorobą
, zachodzi równieżw odniesieniu
do wspólnot, ludów, pań
stw. Nie powinno zatem dziwić
pytanie: dlaczego tutaj nigdy nie wykształ
cił
a sięodpowiednia
medycyna naukowa, medycyna narodów i wspólnot
ponadnarodowych? Narody europejskie sąchore, sama
Europa, powiada się
, przeż
ywa kryzys. Bynajmniej nie
brak tu znachorów. Wrę
cz zalewająnas strumieniem na-
iwnych i nł
edowarzonych propozycji reform. Ale dlaczego te
tak wspaniale rozwinię
te nauki humanistyczne odmawiają
tu tej sł
uż
by, którąnauki przyrodnicze w swej sferze peł
nią
w sposób wzorowy?
Kto zna ducha nowoczesnych nauk, nie bę
dzie miał
kł
opotu z odpowiedzią
. Wielkoś
ćnauk przyrodniczych polega
na tym, ż
e nie poprzestająna naocznej empirii, wszelki
bowiem opis przyrody ma byćdla nich jedynie wstę
pnym
krokiem do ś
cisł
ego, a ostatecznie fizykalno-chemicznego
wyjaś
nienia. Powiada się
: nauki „tylko opisują
ce" wią
ż
ąnas ze
skoń
czonoś
ciąotaczają
cego nas ś
wiata. Ścisł
e matematyczne
przyrodoznawstwo
natomiast,
dzię
ki
swej
metodzie,
obejmuje nieskoń
czonoś
ci - wraz z tym, co w nich jest
rzeczywiste i realnie moż
liwe. To, co dane naocznie, jest
dlańjedynie subiektywnie zrelatywizowa-nym zjawiskiem i
chce
ono
w
systematycznej
aproksymacji
badać
bezwarunkowo
ogólne
prawa
i
elementy
ponadsu-
biektywnej („obiektywnej") przyrody. Wszelkie wstę
pnie
dane naocznie konkrety - oboję
tne, czy sąto ludzie, czy
zwierzę
ta, czy teżciał
a niebieskie - chce wyjaś
niaćna
podstawie tego, co istnieje ostatecznie, a mianowicie indu-
kują
c z wszystkich faktycznie danych zjawisk przyszł
e mo-
ż
liwoś
ci i prawdopodobień
stwa w takim zakresie i z taką
dokł
adnoś
cią
, jakie przekraczająwszelkązwią
zanąz nao-
cznoś
cią empirię
.
Nastę
pstwem
konsekwentnego
wy-
kształ
cenia nauk ś
cisł
ych w czasach nowoż
ytnych był
a pra-
wdziwa rewolucja w technicznym opanowaniu przyrody.
Cał
kiem inna, niestety, (w myś
l tego zrozumiał
ego jużdla
nas uję
cia) jest sytuacja metodyczna w naukach huma-
nistycznych - i to z powodów należ
ących do istoty rzeczy.
Ludzka duchowoś
ćma przecieżswąpodstawęw ludzkiej
physis, wszelkie jednostkowe życie psychiczne ufundo-
wane jest na fizycznej cielesnoś
ci - a zatem takż
e każ
da
wspólnota ufundowana jest na fizycznych ciał
ach ludzi bę
-
dą
cych jej czł
onkami. Gdyby wię
c w odniesieniu do feno-
menów humanistyki miał
o byćmoż
liwe rzeczywiś
cie ś
cisł
e
wyjaś
nianie, a co za tym idzie, podobnie dalekosię
żna
praktyka naukowa jak w sferze przyrody, to humaniś
ci
musieliby zajmowaćsięnie tylko duchem jako takim, ale
równieżcofaćsiędo jego fizycznych podstaw i korzystaćw
swych wyjaś
nieniach z poś
rednictwa ś
cisł
ej fizyki i chemii.
To jednak jużw odniesieniu do pojedynczego czł
owieka, nie
mówią
c o wielkich wspólnotach historycznych, rozbija się(i
nie widaćtu nadziei na ż
adnązmianę
) o skomplikowany
charakter niezbę
dnych ś
cisł
ych badań psychofizycznych.
Gdyby ś
wiat był budowlą o dwóch, by tak rzec,
równouprawnionych sferach realnoś
ci, przyrody i ducha, i
ż
adna z nich nie był
aby ani metodycznie, ani rzeczowo
uprzywilejowana, wówczas sytuacja był
aby zupeł
nie inna.
Ale jedynie przyrodęmoż
na traktowaćjako zamknię
ty
ś
wiat dla siebie, jedynie przyrodoznawstwo moż
e z niezł
o-
mnąkonsekwencjąabstrahowaćod wszystkiego, co du-
chowe i badaćprzyrodętylko jako przyrodę
. Taka konse-
kwentna abstrakcja, przeprowadzona vice versa po drugiej
stronie, nie prowadzi wcale humanisty, zainteresowanego
wył
ącznie sprawami ducha, do zamknię
tego w sobie, okre-
ś
lonego jedynie przez zwią
zki czysto duchowe „ś
wiata",
który mógł
by byćtematem czystej i uniwersalnej humani-
styki jako paraleli czystego przyrodoznawstwa. Ducho-
Edmund Husserl
12
Kryzys europejskiego czlowieczeństwa...
13
KRAINA LOGOS
www.logos.amor.pl
woś
ćanimalna, duchowoś
ćludzkich i zwierzę
cych „dusz",
do której odsył
a wszelka inna duchowoś
ć,ufundowana jest
w każ
dym przypadku przyczynowo w ciał
ach fizycznych.
Dlatego teżjest zrozumiał
e, ż
e humanista, zainteresowany
wył
ą
cznie sprawami ducha jako takimi, nie wychodzi poza
opisy, poza historięducha, i pozostaje cał
kowicie zwią
zany z
naocznymi
skoń
czonoś
ciami.
Widać to
na
każ
dym
przykł
adzie. Historyk np. nie moż
e zajmowaćsięantyczną
Grecją
, nie uwzglę
dniają
c jej geografii fizycznej, nie moż
e
badaćstarogreckiej architektury, pomijają
c stronęfizyczną
budowli itd. Wydaje sięto zupeł
nie jasne.
Ale czy cał
y manifestują
cy sięw tym wywodzie sposób
myś
lenia nie opiera sięna fatalnych przesą
dach i czy sam
przez swe oddział
ywanie nie ponosi współ
odpowiedzialnoś
ci
za chorobęEuropy? Rzeczywiś
cie, jestem o tym prze-
konany, a zarazem mam nadziejęwykazać
, ż
e tu również
leż
y istotne ź
ródł
o owej pozornej oczywistoś
ci, z jaką
współ
czesny naukowiec przeczy moż
liwoś
ci zbudowania
podstaw ogólnej, samodzielnej i nie odwoł
ują
cej siędo
innych dziedzin nauki o duchu, i nawet nie próbuje wdawać
sięna ten temat w dyskusję
.
Ze wzglę
du na nasz problem Europy musimy zają
ćsię
tymi sprawami nieco bliż
ej i obnaż
yćkorzenie powyż
szej, na
pierwszy rzut oka tak jasnej argumentacji. Z pewnoś
cią
historyk, badacz kultury, badacz każ
dej sfery ducha, wś
ród
swych fenomenów znajduje równieżfizycznąprzyrodę
, w
naszym przykł
adzie przyrodę antycznej Grecji. Ale ta
przyroda nie jest przyrodąw sensie nauk przyrodniczych,
lecz tym, co staroż
ytni Grecy uważ
ali za przyrodę
, tym, co
jako otaczają
cy ich ś
wiat stanowił
o ich naturalnąrzeczy-
wistoś
ć. Mówią
c peł
niej: historyczny ś
wiat otaczają
cy Gre-
ków nie jest ś
wiatem obiektywnym w naszym sensie, lecz
ich „przedstawieniem ś
wiata", tj. ogół
em tego, co subiek-
tywnie dla nich istniał
o, wraz ze wszystkim, co uznawali za
rzeczywiste, ł
ą
cznie z bogami, demonami itp.
„Świat otaczają
cy" jest poję
ciem należ
ą
cym wył
ą
cznie
do sfery duchowej. Fakt, ż
e zawsze ż
yjemy w jakimśota-
czają
cym nas ś
wiecie, do którego odnosząsięwszelkie
nasze troski i poczynania, jest faktem czysto duchowym.
Ten otaczają
cy nas ś
wiat jest naszym tworem duchowym,
powstał
ym w naszym historycznym ż
yciu. Jeż
eli ktoś
przeto za temat swych badańbierze ducha jako takiego, to
nie ma tu ż
adnych powodów, które nakazywał
yby mu
odwoł
ywaćsiędo wyjaś
nieńinnych niżczysto duchowe. I
tak jest wszę
dzie, albowiem: niedorzecznoś
ciąjest upa-
trywanie w przyrodzie czegośz istoty swej obcego duchowi,
podobnie jak niedorzeczna jest wynikają
ca z tego chę
ć
podbudowania humanistyki przyrodoznawstwem w celu
jej rzekomego uś
ciś
lenia.
Cał
kiem zapomina sięrównież
, ż
e przyrodoznawstwo
(jak wszelka nauka w ogóle) jest nazwąpewnych osią
gnię
ć
duchowych, mianowicie osią
gnię
ćwspół
pracują
cych ze
sobąprzyrodników; jako takie należ
ąone, na równi z
innymi wydarzemiami duchowymi, do krę
gu tego, co należ
y
wyjaś
nić humanistycznie. Czyż nie był
oby znów nie-
dorzecznoś
ciąi bł
ę
dnym koł
em, gdyby ktośchciałwyjaś
-
niaćprzyrodniczo to historyczne wydarzenie noszą
ce na-
zwę„przyrodoznawstwo", wyjaś
niaćodwoł
ują
c siędo
przyrodoznawstwa i jego praw przyrody, które same, jako
osią
gnię
cie duchowe, stanowiątu przecieżproblem?
Humaniś
ci
zaś
lepieni
naturalizmem
(zwalczanym
wprawdzie, ale tylko werbalnie) w ogóle zrezygnowali z
samego postawienia problemu czystej i uniwersalnej hu-
manistyki, nauki o istocie ducha jako takiego, nauki, która
ś
ledził
aby bezwarunkowo ogólne prawa i elementy ducho-
woś
ci, w celu uzyskania wyjaś
nieńnaukowych w sensie
absolutnie definitywnym.
Dotychczasowe filozoficzne rozważ
ania dotyczą
ce du-
cha prowadząnas do nastawienia, które pozwala prawi-
dł
owo uchwycićnasz temat duchowej Europy jako pro-
Edmund Husserl
14
Kryzys europejskiego czł
owieczeństwa...
15
KRAINA LOGOS
www.logos.amor.pl
blem czysto humanistyczny i tak teżgo potraktować
, a
wię
c przede wszystkim jako problem historii ducha. Jak
jużpowiedzieliś
my na wstę
pie, na tej drodze powinniś
my
dostrzec osobliwą
, tylko naszej Europie jakby wrodzoną
teleologię
, najś
ciś
lej przy tym powią
zanąz owym przeł
o-
mem czy teżwtargnię
ciem filozofii i jej rozgał
ę
zień- nauk -
w antycznej Grecji. Przeczuwamy już
, ż
e bę
dzie tu szł
o o
rozjaś
nienie najgł
ębszych ź
ródełfatalnego naturalizmu
albo też- co okaż
e sięrównoznaczne - nowoż
ytnego du-
alizmu w interpretacji ś
wiata. Ostatecznie na tej wł
aś
nie
drodze powinien odsł
onićsięwł
aś
ciwy sens kryzysu euro-
pejskiego czł
owieczeń
stwa.
Nasze pytanie brzmi: jak moż
na scharakteryzowaćdu-
chowąpostaćEuropy? Nie idzie nam wię
c o Europęw
rozumieniu geograficznym, Europęna mapie - tak, jakby
terytorialny zakres mieszkają
cych tu razem ludzi zakreś
lał
granice europejskiego czł
owieczeń
stwa. W sensie ducho-
wym do Europy należ
ąoczywiś
cie dominia angielskie,
Stany Zjednoczone itd., ale nie Eskimosi, Indianie z jar-
marcznych bud czy teżCyganie od wieków wł
óczą
cy się
po cał
ej Europie. Termin „Europa" obejmuje tutaj, rzecz
jasna, jednoś
ć duchowego ż
ycia, dział
ania, tworzenia,
wraz ze wszystkimi celami, interesami, zabiegami i wysił
-
kami oraz stworzonymi dla nich instytucjami i organizac-
jami. W tym wszystkim dział
ająposzczególni ludzie stowa-
rzyszeni w róż
noraki sposób i na róż
nych szczeblach w
rodzinach, plemionach, narodach, wszyscy wewnę
trznie
powią
zani duchowo i - jak powiedział
em - w jednoś
ci
jednej postaci duchowej. Osobom, zwią
zkom osób i wszy-
stkim ich dzieł
om kultury należ
y zatem przyznaćwspólny,
ł
ą
czą
cy je wszystkie charakter.
„Duchowa postaćEuropy" - co to jest? [Należ
y] wykazać
filozoficznąideęimmanentnie zawartąw historii Europy
(duchowej Europy) albo - co jest tym samym - jej
immanentnąteleologię
, która z punktu widzenia cał
ej lu-
dzkoś
ci uwidacznia sięjako wył
onienie sięi począ
tek ro-
zwoju nowej epoki ludzkoś
ci, epoki takiej ludzkoś
ci, która
chce i potrafi ż
yćjedynie w swobodnym kształ
towaniu
swego bytu (Daseins), swego historycznego ż
ycia w oparciu o
idee rozumu, o nieskoń
czone zadania.
Każ
da postaćduchowa z istoty swej osadzona jest w
uniwersalnej przestrzeni historycznej albo teżw szczególnej
jednoś
ci czasu historycznego [okreś
lają
cych ją
] co do
nastę
pstwa i współ
istnienia; każ
da postaćma swe dzieje.
Jeż
eli zatem podą
ż
ymy za zwią
zkami historycznymi i wyj-
dziemy, co jest konieczne, od nas i od naszego narodu, to
historyczna cią
gł
oś
ćpoprowadzi nas coraz dalej od naszego
narodu do są
siednich, i tak od narodu do narodu, od epoki do
epoki. W staroż
ytnoś
ci wreszcie od Rzymian do Greków, do
Egipcjan, Persów itd., ale to oczywiś
cie nie koniec.
Zagł
ębiamy sięw prehistorięi musimy się
gną
ćdo ważnego
i
obfitują
cego
w
cenne
uwagi
dzieł
a
Menghina
Weltgeschichte der Steinzeit. Przy takim postę
powaniu lud-
zkoś
ćjawi nam sięjako jedno jedyne, duchowo tylko po-
wią
zane ż
ycie ludzi i ludów. Peł
no tu typów kulturowych i
antropologicznych, ale nie ma mię
dzy nimi ostrych granic. Jest
jak morze, w którym ludzie i ludy tworząprzelotne i znów
znikają
ce fale, raz bogatsze i bardziej skomplikowane, raz
znów bardziej prymitywne.
A przecieżgdy rozważ
ymy sprawękonsekwentnie i nie
bę
dziemy ograniczaćsiędo czysto zewnę
trznych przeja-
wów, dostrzeż
emy nowe, swoiste powią
zania i róż
nice.
Narody europejskie, choćtak skł
ócone, ł
ą
czy przecieżpewne
szczególne pokrewień
stwo wewnę
trzne, które przenika je
wszystkie i wykracza poza róż
nice narodowe. Jest to jakby
braterstwo, które w tym krę
gu daje nam ś
wiadomoś
ć
wspólnej ojczyzny. Wychodzi to natychmiast na jaw, gdy
wczuwamy sięnp. w dzieje Indii z ich wieloma narodami i
tworami kulturowymi. W tym krę
gu znów zachodzi jednoś
ć
jakby rodzinnego pokrewień
stwa, ale obcego nam.
Edmund Husserl
16
Kryzys europejskiego czł
owieczeństwa...
n
T".
KRAINA LOGOS
www.logos.amor.pl
KRAINA LOGOS
www.logos.amor.pl
Kryzys europejskiego czł
owieczeństwa...
Z drugiej strony ludzie indyjskiego obszaru kulturowego
doś
wiadczająnas jako obcych, a tylko siebie nawzajem jako
wspótplemień
ców.
Lecz
ta
zrelatywizowana
na
wielu
poziomach istotowa róż
nica mię
dzy swojskoś
ciąa obcoś
cią
,
podstawowa
kategoria
wszelkiej
dziejowoś
ci,
nie
moż
e
wystarczyć
. Historyczna ludzkoś
ćnie zawsze da sięjednolicie
usystematyzowaćwedle tej kategorii. Czujemy to wł
aś
nie, gdy
idzie o nasząEuropę
. Jest w niej cośwyją
tkowego, co również
inne grupy ludzkoś
ci w nas wyczuwają
, a co, niezależ
nie od
wszelkich wzglę
dów utylitarnych, skł
ania je, przy niezł
omnej
woli
duchowego
samozachowania,
do
cią
gł
ej
przecież
europeizacji, podczas gdy my, o ile dobrze siebie rozumiemy,
nigdy nie bę
dziemy sięnp. india-nizować
. Jak są
dzę
, czujemy (i
przy cał
ej swej niejasnoś
ci poczucie to jest prawomocne), ż
e
naszemu europejskiemu czł
owieczeństwu wrodzona jest
pewna entelechia, która przenika wszelkie przemiany postaci
Europy i nadaje im sens rozwoju zmierzają
cego ku idealnej
postaci ż
ycia i bytu - jako wiecznemu biegunowi. Nie idzie tu o
którą
śz owych znanych celowoś
ci, które nadająspecyficzny
charakter fizycznemu królestwu istot organicznych, a wię
c o
cośw rodzaju biologicznego rozwoju od postaci zarodkowej,
poprzez liczne stadia, do dojrzał
oś
ci, a nastę
pnie staroś
ci i
obumierania. Z istoty nie istnieje zoologia narodów. Narody
sąjednoś
ciami duchowymi, brak im, a w szczególnoś
ci brak
ponadnarodowej Europie, jakiejkolwiek jużosią
gnię
tej albo
osią
galnej
postaci
dojrzał
ej,
jako
postaci
regularnie
powtarzalnej. Czł
owieczeń
stwo dusz nigdy nie był
o ani nigdy
nie bę
dzie gotowe i nigdy nie moż
e siępowtórzyć
. Duchowy
telos europejskiego czł
owieczeń
stwa, w którym zawarty jest
telos poszczególnych narodów i pojedynczych ludzi, leż
y w
nieskoń
czonoś
ci, jest nieskoń
czonąideą
, ku której, by tak
rzec, skrycie zmierza wszelkie duchowe stawanie się
. Skoro
uś
wiadomiony zostałw rozwoju jako telos, z koniecznoś
ci
stałsięteżpraktycznym celem woli,
i tak oto zapoczą
tkowane został
o nowe stadium rozwoju,
kierowane przez normy i idee normatywne.
To wszystko jednakż
e ma byćnie spekulatywnąinter-
pretacjąnaszych dziejów, lecz wyrazem ż
ywego przeczucia
narastają
cego w wyzbytym wszelkich przesą
dów namyś
le.
Przeczucie to daje nam do rę
ki intencjonalnąnićprzewo-
dnią
, która pozwala dostrzec w dziejach europejskich
szczególnie waż
ne zwią
zki; prześ
ledzenie tych zwią
zków
zmieni nasze przeczucie w pewnoś
ć
. Przeczucie jest emoc-
jonalnym drogowskazem wszelkich odkryć
.
Przejdź
my do rzeczy. Duchowa Europa ma swe miejsce
urodzenia. Nie mam tu na myś
li miejsca w sensie geogra-
ficznym, jako okreś
lonego kraju - jakkolwiek i to jest
faktem - lecz duchowe miejsce urodzenia w pewnym narodzie
lub w pojedynczych ludziach i grupach ludzi tego narodu.
Jest to oczywiś
cie naród grecki w VII i VI wieku przed Chr.
W
narodzie
tym
powstał
o
n o w e g o
r o d z a j u
n a s t a w i e n i e jednostek do otaczają
cego ś
wiata. A w
konsekwencji wył
oniłsięrównieżnowy rodzaj tworów
duchowych, szybko rozrastają
cy sięw zamknię
tąpostać
kulturową
; Grecy nazwali jąf i l o z o f i ą. W poprawnym
przekł
adzie, zgodnym ze ź
ródł
owym sensem, nie znaczył
o to
nic innego, jak uniwersalna nauka, nauka o wszechś
wiecie, o
wszech jednoś
ci wszelkiego bytu. Wkrótce zainteresowanie
wszechbytem, a tym samym pytanie o wszechogarniają
ce
stawanie sięi o byt w stawaniu zaczę
ł
o róż
nicowaćsięco do
ogólnych form i dziedzin bytu, i tak oto filozofia, nauka
jedyna, rozgał
ę
ził
a sięw liczne nauki szczegół
owe.
W wył
onieniu sięfilozofii mają
cej taki wł
aś
nie sens, a wię
c
sens, w którym współ
zawarte sąwszystkie nauki, widzę-
jakkolwiek moż
e to brzmiećparadoksalnie - pra-fenomen
duchowej
Europy.
Bliż
sze
wyjaś
nienia,
choć z
koniecznoś
ci zwię
zł
e, usunąniebawem pozór paradoksu.
Filozofia, nauka, to nazwa pewnej specjalnej klasy tworów
kultury. Historyczny ruch, którego formąstał
sięstyl
Edmund Husserl
19
18
KRAINA LOGOS
www.logos.amor.pl
Kryzys europejskiego czł
owieczeństwa...
europejskiej wspólnoty ponadnarodowej, zmierza ku pewnej
leż
ą
cej <v nieskoń
czonoś
ci postaci normatywnej, ale nie jest
to
taka
postać
,
którą moż
na by wyczytać z czysto
morfologiczcnej obserwacji zmian postaci tej wspólnoty. Stale
skierowanie na normę charakteryzuje wewnę
trznie ż
ycie
intencjonalne poszczególnych osób, a stą
d równieżnarody
wraz z ich poszczególnymi społ
ecznoś
ciami i w koń
cu
organizm
narodów
powią
zanych
swą europejskoś
cią
;
oczywiś
cie, nie charakteryzuje ono ż
ycia wszystkich osób, a
zatem nie jest w peł
ni rozwinię
te w osobach wyż
szego rzę
du,
ukonstytuowanych przez akty intersubiektywne, ale mimo to
przynależ
y do nich w formie koniecznego toku rozwoju i
rozprzestrzeniania
się
ducha
powszechnie
obowią
zują
cych.norm. To zaśoznacza postę
pują
cąprzemianę
cał
ej
ludzkiej
wspólnoty,
powodowaną przez
idee
kształ
towane i oddział
ują
ce pierwotnie tylko w mał
ych, a
nawet najmniejszych krę
gach. Idee, wytworzone w posz-
czególnych osobach twory sensowe nowego, cudownego
rodzaju, kryją
ce w sobie intencjonalne nieskończonoś
ci, nie
sąjak realne rzeczy w przestrzeni, które przez sam fakt
pojawienia sięw obszarze ludzkiego doś
wiadczenia wcale nie
musząjeszcze miećznaczenia dla czł
owieka jako osoby. Wraz z
pierwsząkoncepcjąidei czł
owiek stopniowo zaczyna stawaćsię
nowym czł
owiekiem. Jego duchowy byt wkracza w rozwijają
cy
się ruch kształ
towania od nowa. Ruch ten od samego
począ
tku ma charakter komunikatywny, budzi nowy styl w
sposobie
ż
ycia
osób
pozostają
cych
w
krę
gu
jego
oddział
ywania, a ci, którzy tylko rozumiejąidee zrodzone w
innych osobach, pobudzani sądo stawania sięnowymi ludź
mi.
W jego ramach (a nastę
pnie równieżpoza nimi) upowszechnia
sięszczególny sposób bycia czł
owiekiem, taki mianowicie, ż
e
ż
yją
c w skoń
czonoś
ci, czł
owiek kieruje sięcał
ym swym ż
yciem
ku biegunom nieskoń
czonoś
ci. Wraz z tym powstaje również
nowa zasada jednoczenia osób we wspólnotęi nowa postać
trwał
ej wspól-
noty, której ż
ycie duchowe, zjednoczone mił
oś
ciąidei,
wytwarzaniem idei i idealnym normowaniem ż
ycia, za-
wiera w sobie otwarty ku przyszł
oś
ci horyzont nieskoń
czo-
noś
ci: horyzont nieskoń
czonoś
ci pokoleńodnawiają
cych
sięz ducha idei. To wszystko dokonuje siępoczą
tkowo w
przestrzeni duchowej jednego jedynego narodu, narodu
greckiego, jako rozwój filozofii i wspólnot filozoficznych.
Wraz z tym rodzi się
, najpierw tylko w tym narodzie,
powszechny duch kultury, który póź
niej wcią
ga w swąorbitę
cał
ąludzkoś
ć- i tak oto dokonuje siępostę
pują
ca wcią
ż
przemiana w formie nowej historycznoś
ci.
Ten szkicowy zarys nabierze peł
ni i stanie siębardziej
zrozumiał
y, gdy dotrzemy do historycznego ź
ródł
a czł
o-
wieka uprawiają
cego filozofięoraz naukę
, i z tej perspek-
tywy wyjaś
nimy naocznie sens Europy oraz zwią
zany z
nim nowy rodzaj dziejowoś
ci, wyróż
niają
cy sięswym cha-
rakterem rozwoju z tł
a historii powszechnej.
Rzuć
my najpierw nieco ś
wiatł
a na owąosobliwąodrę
-
bnoś
ćfilozofii, rozwinię
tąw coraz to nowych naukach
szczegół
owych. Skontrastujmy jąz pozostał
ymi formami
kultury obecnymi jużprzed pojawieniem sięnauki: z rze-
miosł
em, uprawąroli, budownictwem itd. Formy te okreś
lają
klasy wytworów kultury wraz z przynależ
nymi do nich
metodami efektywnego wytwarzania. Ponadto mająone
przemijają
cy byt w otaczają
cym ś
wiecie. Z drugiej strony,
zdobycze
naukowe,
gdy
uzyskana
jest
już metoda
efektywnego wytwarzania, majązupeł
nie inny sposób ist-
nienia, zupeł
nie innączasowoś
ć
. Nie zuż
ywająsię
, sąnie-
przemijają
ce, a ponowne wytworzenie nie tworzy czegoś
jednakowego, co moż
na najwyż
ej w ten sam sposób uż
yć
,
lecz w dowolnie wielu aktach wytwarzania - dokonywanych
przez tęsamąosobęlub dowolnie wiele osób - wytwarza
identycznie to samo, identyczne co do sensu i waż
noś
ci.
Osoby zwią
zane ze sobąaktualnym wzajemnym porozu-
mieniem nie mogątego, co został
o wytworzone przez każ
-
21
Edmund Husserl
20
KRAINA LOGOS
www.logos.amor.pl
Kryzys europejskiego czł
owieczeństwa...
dorazowego partnera w jego akcie wytwarzania, doś
wiad-
czaćinaczej niżjako identyczne z tym, co same wytwarzająw
takich samych wł
asnych aktach. Innymi sł
owy: wytwory
dział
alnoś
ci naukowej nie mającharakteru realnego, lecz
idealny.
Ale jeszcze wię
cej. To, co został
o w ten sposób zdobyte i
obowią
zuje jako prawda, sł
uż
y za materiałmoż
liwego
wytwarzania [przedmiotów] idealnych wyż
szego rzę
du, i tak
wcią
żod nowa. Tam, gdzie zainteresowania naukowe sąjuż
rozwinię
te, każ
dy z nich od razu ma sens celu tylko relatywnie
ostatecznego, staje sięszczeblem poś
rednim na drodze do coraz
to nowych celów, coraz to wyż
szego rzę
du, w ramach tej
nieskoń
czonoś
ci, która dla każ
dej nauki jest wstę
pnie
zakreś
lona jako jej uniwersalne pole pracy, jako jej
„dziedzina" (Gebiet). Nauka oznacza zatem ideę nies-
koń
czonoś
ci zadań
, z których zawsze pewna skoń
czona iloś
ć
jest jużrozwią
zana i przechowywana jako mają
ca trwał
ą
waż
noś
ć. Tworzą one zarazem zasób przesł
anek
dla
nieskoń
czonego horyzontu zadań jako jednoś
ci zadania
wszechogarniaj ą
cego.
Należ
y tu jednak dodaćjeszcze jednąważ
nąuwagę
. W
nauce idealnoś
ćposzczególnych wytworów pracy -prawd -
nie
oznacza
tylko
powtarzalnoś
ci
pod
warunkiem
identyfikacji sensu i potwierdzenia. Idea prawdy w tym
znaczeniu, o które idzie w nauce, róż
ni się(i o tym bę
-
dziemy jeszcze mówić
) od prawdy ż
ycia przednaukowego.
Chce ona byćprawdąbezwarunkową
. Zawarta w tym jest
pewna nieskoń
czonoś
ć, która każ
demu faktycznemu po-
twierdzeniu i każ
dej faktycznej prawdzie nadaje charakter
czegośtylko relatywnego, przybliż
enia jedynie, odniesionego
wł
aś
nie do owego nieskoń
czonego horyzontu, w którym
prawda sama w sobie jest, by tak rzec, nieskoń
czenie
odległ
ym punktem. Korelatywnie nieskoń
czonoś
ćta za-
warta jest takż
e w tym, co w sensie naukowym „rzeczywiś
cie
istnieje" -w tej mierze, w jakiej posiada ono „powsze-
chną
" waż
noś
ćdla „każdego", jako dla podmiotu zawsze
moż
liwych uzasadnień
; nie jest to jużwię
c „każ
dy" w skoń
-
czonym sensie ż
ycia przednaukowego.
Po przeprowadzeniu charakterystyki tej swoistej ideal-
noś
ci naukowej, wraz z wielorako implikowanymi przez jej
sens idealnymi nieskoń
czonoś
ciami, wyraź
nie uwydatnia się
w perspektywie historycznej kontrast, któremu moż
emy dać
wyraz w twierdzeniu: ż
adna inna postaćkultury obecna w
horyzoncie historycznym przed filozofiąnie jest w takim
sensie [jak ona] kulturąidei i wszystkim im obce sązadania
nieskoń
czone, obce sątakie uniwersa przedmiotów idealnych,
które tak w cał
oś
ci, jak i w każ
dym szczególe oraz zgodnie z
sensem
metod
ich
wytwarzania
zawierają w
sobie
nieskończonoś
ć.
Przednaukowa, nie tknię
ta jeszcze przez naukękultura
jest zadaniem i osią
gnię
ciem czł
owieka ż
yją
cego w skoń-
czonoś
ci. Otwarty, nie mają
cy koń
ca horyzont, w którym
ż
yje, nie jest mu jeszcze dostę
pny; jego cele, dział
ania,
interesy, jego motywacja osobista, grupowa, narodowa -
wszystko to mieś
ci sięw ramach takiego ś
wiata otaczają
cego,
który moż
na przemierzyćskoń
czonąiloś
ciąkroków. Nie
ma tu ż
adnych nieskoń
czonych zadań
, ż
adnych zdobyczy,
których nieskoń
czonoś
ćsama był
aby polem pracy -i to w
taki sposób, ż
e pracują
cy na tym polu sami uś
wiadamialiby
sobie jego nieskoń
czonoś
ć jako wł
aś
ciwy mu sposób
istnienia.
Ale wraz z pojawieniem sięfilozofii greckiej i jej pierw-
szym przeformowaniem drogąkonsekwentnej idealizacji
nowego sensu nieskoń
czonoś
ci dokonuje się pod tym
wzglę
dem dalsza przemiana, wcią
gają
ca ostatecznie w swą
orbitęwszelkie idee należ
ące do sfery skończonoś
ci, a tym
samym cał
ąkulturęduchowąi skorelowane z niączł
owie-
czeń
stwo. Dlatego teżdla nas Europejczyków poza sferą
filozoficzno-naukowąistnieje jeszcze wiele róż
nych nies-
koń
czonych idei (jeż
eli wolno posł
uż
yćsiętym wyraż
ę-
23
Edmund Husserl
22
KRAINA LOGOS
www.logos.amor.pl
Kryzys europejskiego czlowieczeństwa...
niem), ale swój analogiczny charakter nieskoń
czonoś
ci
(nieskoń
czonych zadań
, celów, potwierdzeń
, prawd, „pra-
wdziwych wartoś
ci", „rzetelnych dóbr", „absolutnie" obo-
wią
zują
cych norm) zawdzię
czająone dopiero przekształ
-
ceniu czł
owieczeń
stwa przez filozofięi jej przedmioty ide-
alne. Kultura naukowa wyznaczona przez ideęnieskoń
czo-
noś
ci oznacza zatem zrewolucjonizowanie ca ł
ej kultury,
zrewolucjonizowanie cał
ego sposobu bycia czł
owiekiem
jako twórcy kultury. Oznacza takż
e zrewolucjonizowanie
dziejowoś
ci, która teraz jest dziejami stawania sięczł
owie-
czeń
stwa skoń
czonego czł
owieczeń
stwem nieskoń
czonych
zadań
.
Moż
emy spotkaćsiętu z zarzutem, ż
e filozofia, nauka,
wcale nie jest czymś
, co by szczególnie wyróż
niał
o Greków i
dopiero wraz z nimi przyszł
o na ś
wiat. Przecieżoni sami
przekazali nam informacje o uczonych Egipcjanach, Babi-
loń
czykach itd. i rzeczywiś
cie wiele sięod nich nauczyli.
Dysponujemy dzisiaj wieloma pracami o filozofiach indyjskich,
chiń
skich itd., przy czym filozofie te stawia sięna tej samej
pł
aszczyź
nie, co greckąi tylko ujmuje jako róż
ne historyczne
postacie w obrę
bie jednej i tej samej idei kultury. Oczywiś
cie,
nie
brak
tu
wspólnych
rysów.
Ale
przecież to,
co
morfologicznie powszechne, nie powinno przesł
onić nam
intencjonalnych gł
ę
bi i uczynićnas ś
lepymi na najbardziej
istotne róż
nice co do zasad.
Przede wszystkim zasadniczo odmienne jest podsta wowe
nastawienie
tych
„filozofii",
uniwersalny
kierunek
ich
zainteresowań
. Naturalnie i tu, i tam moż
na skonstatować
zainteresowanie ogarniają
ce cał
y ś
wiat, które wszę
dzie, a
wię
c
również w
„filozofiach"
indyjskiej,
chiń
skiej
i
podobnych, prowadzi do uniwersalnego poznania ś
wiata,
wszę
dzie rozwija sięono w traktowane jako rodzaj zawodu
podstawowe zainteresowanie ż
yciowe i w zrozumiał
ej mo-
tywacji prowadzi do wykształ
cenia sięwspólnot zawodowych,
w których z pokolenia na pokolenie przekazuje si ę
albo rozwija wspólne osią
gnię
cia. Ale tylko u Greków
pojawia sięto uniwersalne („kosmologiczne") zaintereso-
wanie w istotnie nowej postaci nastawienia czysto „teore-
tycznego" i tylko tutaj, odpowiednio, mamy istotnie nową
formęwspólnoty, w której realizuje sięono z powodów
wewnę
trznych - formęwspólnoty filozofów, naukowców
(matematyków, astronomów itd.). Sąto ludzie, którzy już
nie pojedynczo, lecz wspólnie i dla siebie nawzajem, a
wię
c w powią
zanej interpersonalnie pracy wspólnoty, szukają
i zdobywająteorięi tylko teorię
, a wraz z rozszerzaniem się
krę
gu współ
pracowników i nastę
powaniem po sobie
pokoleńbadaczy wzbogacanie i stał
e doskonalenie owej
teorii przybiera w ich woli sens zadania nieskoń
czonego i
najbardziej powszechnego. Nastawienie teoretyczne ma swe
historyczne ź
ródł
o u Greków.
Nastawienie, mówią
c ogólnie, jest habitualnie ustalo-
nym stylem ż
ycia wolitywnego wstę
pnie wyznaczają
cym
dostę
pne temu ż
yciu kierunki chcenia albo interesy, osta-
teczne cele, osią
gnię
cia kultury, których cał
oś
ciowy styl
jest zatem przez nie okreś
lony. W tym trwał
ym stylu, jako w
swej formie normalnej, przebiega każ
dorazowo okreś
lone
ż
ycie. Zmienia ono konkretne treś
ci kultury w ramach
wzglę
dnie
zamknię
tej
dziejowoś
ci.
Ludzkoś
ć w swej
historycznej sytuacji (wzglę
dnie zamknię
ta wspólnota, jak
naród, plemięitd.) zawsze ż
yje w jakimśnastawieniu. Jej
ż
ycie zawsze ma swój normalny styl, a w nim cią
gł
ąhisto-
rycznoś
ćlub rozwój.
Jeś
li wię
c odniesiemy nastawienie teoretyczne do nasta-
wienia poprzedzają
cego je, przedtem normalnego, to
trzeba je scharakteryzowaćjako przestawienie. W uniwer-
salnych rozważ
aniach nad dziejowoś
ciąistnienia ludzkiego
we wspólnotach w każ
dej formie i na każ
dym szczeblu
historycznym okazuje sięteraz, ż
e z istoty swej pewne
nastawienie jest samo w sobie pierwsze, albo też
, ż
e pewien
normalny styl istnienia czł
owieka (ujmują
c rzecz w forma-
Edmund Husserl
25
24
KRAINA LOGOS
www.logos.amor.pl
Kryzys europejskiego czł
owieczeństwa...
\
Inej ogólnoś
ci) zakreś
la pierwsząhistorycznoś
ć, w obrębie
której każ
dorazowy normalny styl faktyczny istnienia kul-
turotwórczego pozostaje formalnie ten sam, przy wszystkich
swych wzlotach, upadkach bą
dźstagnacji. Mówimy tutaj o
nastawieniu
pierwotnym,
naturalnym,
o
nastawieniu
pierwotnie
naturalnego ż
ycia,
o
pierwszej,
pierwotnie
naturalnej formie kultur - wyż
szych i niż
szych, rozwijają
cych
się bez
ograniczeń albo
popadają
cych
w
stagnację
.
Wszystkie inne nastawienia sąwię
c - w odniesieniu do tego
naturalnego - przestawieniami. Mówią
c w sposób bardziej
konkretny: w jednej z faktycznie istnieją
cych [postaci]
ludzkoś
ci o nastawieniu naturalnym w pewnym momencie
musiał
y z konkretnej, wewnę
trznej i zewnę
trznej sytuacji
wynikną
ć motywy, które skł
onił
y najpierw poszczególnych
ludzi i grupy ludzi w jej obrę
bie do dokonania takiego
przestawienia.
Jak moż
na scharakteryzowaćowo nastawienie z istoty
pierwotne, ów historycznie podstawowy sposób istnienia
czł
owieka? Odpowiadamy: jest rzecząjasną
, ż
e ludzie ze
wzglę
du na koniecznoś
ćodnawiania pokoleńzawsze ż
yjąwe
wspólnotach, w rodzinie, plemieniu, narodzie, które ze
swej strony dzieląsię- w sposób mniej lub bardziej
rozwinię
ty - na poszczególne społ
ecznoś
ci róż
nych typów.
Życie naturalne możemy scharakteryzowaćjako naiwne
otwarcie sięna ś
wiat, który jako uniwersalny horyzont
zawsze jest w pewien sposób obecny dla ś
wiadomoś
ci, ale
nietematycznie. Tematycznie [obecne] jest to, na co [ś
wia-
domoś
ć
] siękieruje. Życie przytomne zawsze jest kierowa-
niem sięna to lub owo, jest skierowane na cośjako na cel
lub ś
rodek, jako na cośważ
nego lub nieważ
nego, inte-
resują
cego lub oboję
tnego, prywatnego lub publicznego, na
potrzebę codzienną lub nowo powstają
cą
. Wszystko to
zawiera sięw horyzoncie ś
wiata, trzeba jednak szczególnych
motywów, by ten, kto ż
yje w takim ś
wiecie, dokonał
przestawienia i doszedłdo tego, aby tematem uczynićjakoś
sam ś
wiat, aby zainteresowaćsięnim na stał
e.
Niezbę
dne sątu dokł
adniejsze wywody. Poszczególni
ludzie, którzy dokonująprzestawienia, jako ludzie należ
ący
do uniwersalnej wspólnowy ż
yciowej (do swego narodu),
nadal mająnaturalne interesy, każ
dy swoje indywidualne, i
na mocy ż
adnego przestawienia nie mogąich po prostu
utracić
, gdyżdla każ
dego z nich znaczył
oby to po prostu
zaprzestaćbyćtym, kim jest, kim sięstałw cią
gu cał
ego
swego ż
ycia. Tak wię
c przestawienie moż
e siędokonaćtylko
na pewien czas; trwanie habitualne, obowią
zują
ce w cał
ym
dalszym ż
yciu moż
e przysł
ugiwaćmu tylko w formie
bezwarunkowej decyzji woli, by w periodycznych, ale
wewnę
trznie jednolitych okresach podejmowaćwcią
żna
nowo to samo nastawienie, by przerzucają
c intencjonalnie
most cią
gł
oś
ci nad niecią
gł
oś
cią utrzymywać w mocy
interesy
nowego
rodzaju,
jako
stale
wymagają
ce
urzeczywistnienia, oraz realizowaćje w odpowiednich tworach
kultury.
Cośpodobnego znamy z pojawiają
cych sięjużw natu-
ralnym pierwotnym ż
yciu kulturalnym zawodów, wraz z
ich periodycznym czasem pracy zawodowej (godziny urzę
-
dowania urzę
dników itd.) przeplatają
cym sięz resztąż
ycia i
jego konkretnączasowoś
cią
.
Moż
liwe sąteraz dwa przypadki. Albo interesy nowego
nastawienia mająsł
uż
yćnaturalnym interesom ż
yciowym
lub - w istocie jest to to samo - naturalnej praktyce; wtedy
nowe nastawienie samo przybiera charakter praktyczny.
Moż
e ono miećsens podobny do praktycznego nastawienia
polityka, który, jako rzecznik narodu, zmierza ku powsze-
chnemu dobru, a zatem chce swąpraktykąsł
uż
yćpraktyce
wszystkich (a poś
rednio równieżswojej wł
asnej). Takie
nastawienie z pewnoś
ciąnależ
y jeszcze do obszaru nasta-
wienia naturalnego, które przecieżw zależ
noś
ci od rodzaju
czł
onków wspólnoty róż
nicuje sięistotowo i de facto inne
Edmund Husserl
26
27
KRAINA LOGOS
www.logos.amor.pl
Kryzys europejskiego czlowieczeństwa...
jest dla tych, którzy rzą
dząwspólnotą
, a inne dla „obywateli"
- biorą
c oczywiś
cie oba te okreś
lenia w najszerszym
sensie. Analogia ta w każ
dym razie pozwala zrozumieć
, ż
e
uniwersalnoś
ćnastawienia praktycznego, skierowanego teraz
ku cał
emu ś
wiatu, wcale nie musi oznaczaćzainteresowania i
zajmowania sięwszystkimi szczegół
ami i poszczególnymi
cał
oś
ciami
na ś
wiecie,
co
był
oby
przecież nie do
pomyś
lenia.
Ale oprócz praktycznego nastawienia wyż
szego stopnia
zachodzi jeszcze inna istotowa moż
liwoś
ćzmiany powszechnego
nastawienia
naturalnego
(które
wkrótce
poznamy
na
przykł
adzie
nastawienia
religijno-mitycznego),
mianowicie
n a s t a w i e n i e t e o r e t y c z n e - nazwane tak jużz góry,
gdyżwł
aś
nie w nim w toku koniecznego rozwoju powstaje
filozoficzna teoria i staje sięcelem dla siebie bą
dźteżpolem
interesów. Nastawienie teoretyczne, choćznów
i jest
pewnym
nastawieniem
zawodowym,
jest
cał
kowicie
niepraktyczne. Opiera sięprzeto na bę
dą
cej wyrazem woli
epoche od wszelkiej naturalnej praktyki, a wię
c również
praktyki wyż
szego rzę
du, sł
uż
ącej w ramach swego życia
zawodowego naturalnoś
ci.
Zarazem jednak trzeba powiedzieć
, ż
e nie moż
e tu być
mowy o cał
kowitym „odcię
ciu" ż
ycia teoretycznego od
praktycznego, bą
dźo rozpadnię
ciu siękonkretnego ż
ycia
teoretyka na dwa, nie mają
ce ze sobąż
adnego zwią
zku,
przeplatają
ce sięcią
gi ż
yciowe, co - mówią
c ję
zykiem spo-
ł
ecznym - był
oby równoznaczne z powstaniem dwóch duchowo
nie powią
zanych ze sobąsfer kultury. Moż
liwa bowiem jest
jeszcze
trzecia
forma
nastawienia
uniwersalnego
(w
przeciwień
stwie do ufundowanego w naturalnym nastawienia
religijno-mitycznego, a z drugiej strony - do nastawienia
teoretycznego).
Jest
to
mianowicie
dokonują
ca
się w
przechodzeniu od nastawienia teoretycznego do praktycznego
synteza obustronnych interesów, synteza tego rodzaju, ż
e
wykształ
cona w zamknię
tej jednolitoś
ci i pod
epoche od wszelkiej praktyki teoria (uniwersalna nauka)
powoł
ana zostaje (i w teoretycznym wglą
dzie sama okazuje
swe powoł
anie) do tego, by w nowy sposób sł
uż
yć
ludzkoś
ci, która w swej konkretnej egzystencji zawsze
przede wszystkim ż
yje w sposób naturalny. Dzieje sięto w
formie praktyki nowego rodzaju, praktyki uniwersalnej
krytyki wszelkiego ż
ycia i wszelkich celów ż
yciowych,
wszelkich wyrosł
ych jużz ż
ycia ludzkoś
ci dziełkultury i
systemów kultury, a co za tym idzie - równieżkrytyki
samej ludzkoś
ci i wartoś
ci, którymi sięona ś
wiadomie i
nieś
wiadomie kieruje. W dalszych nastę
pstwach przybiera
ona formępraktyki zmierzają
cej do tego, by przez uniwer-
salny naukowy rozum podnieś
ćludzkoś
ćku wszelkim for-
mom norm prawdy, by przekształ
cićjąw cał
kowicie nową
ludzkoś
ć, zdolnądo absolutnej samoodpowiedzialnoś
ci na
podstawie absolutnych wglą
dów teoretycznych. Ale, rzecz
jasna, tęsyntezęteoretycznej uniwersalnoś
ci i uniwersalnie
zainteresowanej praktyki poprzedza inna synteza teorii i
praktyki - mianowicie synteza zastosowania do praktyki
życia naturalnego ograniczonych wyników teorii, ograni-
czonych nauk szczegół
owych, pomijają
cych w swej specja-
lizacji uniwersalnoś
ć zainteresowania teoretycznego. Mo-
mentem wią
ż
ą
cym nastawienie pierwotnie-naturalne z te-
oretycznym jest wię
c tutaj skierowanie ku skoń
czonoś
ci.
Aby gł
ę
biej zrozumiećzasadnicząróż
nicędzielą
cąnaukę
grecko-europejską (mówią
c
uniwersalnie:
filozofię
)
od
stawianych na równi z nią„filozofii" orientalnych, trzeba
rozważ
yćbliż
ej owo praktycznie-uniwersalne nastawienie,
jakie wytworzył
y sobie te filozofie przed naukąeuropejską
i objaś
nićje jako religijno-mityczne. Nie tylko jest znanym
faktem, ale równieżz istoty swej dają
cąsięzrozumieć
koniecznoś
cią
, ż
e praktyka i motywy religijno-mityczne
współ
przynależ
ą do każdej kultury naturalnej -zanim
wył
onił
a sięi oddział
ał
a filozofia grecka i zwią
zany z nią
sposób traktowania ś
wiata. Nastawienie religijno-mi-
Edmund Husserl
29
28
KRAINA LOGOS
www.logos.amor.pl
Kryzys europejskiego czł
owieczeństwa...
tyczne polega na tym, ż
e tematem, i to tematem praktycz-
nym, staje sięś
wiat jako cał
oś
ć; jest to oczywiś
cie ś
wiat
uznawany mocą konkretnej tradycji danej społ
ecznoś
ci
ludzkiej (np. narodu), a zatem ś
wiat apercepowany mity-
cznie. Do ś
wiata nastawienia mitycznego należ
ąnie tylko
istoty ludzkie, zwierzę
ce i stoją
ce jeszcze niż
ej, lecz takż
e
istoty ponadludzkie. Spojrzenie obejmują
ce je wszystkie
jako cał
oś
ćma charakter praktyczny, ale nie ma mowy o
tym, by czł
owiek, który w naturalnym ż
yciu interesuje się
aktualnie tylko poszczególnymi rzeczami realnymi, mógł
kiedyśdojś
ćdo tego, że nagle wszystko stał
oby siędlań
jednakowo i jednocześ
nie waż
ne praktycznie. Ponieważ
jednak cał
y ś
wiat uchodzi tutaj za ś
wiat opanowany przez
sił
y mityczne, a od sposobu, w jaki sił
y te nim rzą
dzą
,
zależ
y poś
rednio lub bezpoś
rednio ludzki los, zatem uni-
wersalno-mityczny sposób traktowania ś
wiata jest, na ile to
moż
liwe, inicjowany przez praktykęi wtedy sam nabiera
charakteru praktycznego. Motywy do przybierania takiego
religijno-mitycznego nastawienia maj ą
, rzecz jasna, kapł
ani,
którzy jako kler razem zarzą
dzają interesami mityczno-
religijnymi i zwią
zanąz nimi tradycją
. Wś
ród nich powstaje i
rozpowszechnia sięskanonizowana ję
zykowo „wiedza" o
potę
gach mitycznych (pomyś
lanych w najszerszym sensie
osobowo). Przyjmuje ona jakby sama z siebie formęmitycznej
spekulacji, która, wystę
pują
c jako naiwnie przekonują
ca
interpretacja, przekształ
ca sam mit. Spojrzenie, rzecz jasna,
jest przy tym cał
y czas skierowane równieżna pozostał
y
ś
wiat opanowany przez potę
gi mityczne i przynależ
ne doń
ludzkie i niż
sze od ludzi istoty (które, ską
diną
d, nie
utwierdzone przez wł
asnąistotęw swym bycie, podatne są
na napł
yw momentów mitycznych), na sposoby, w jakie
owe potę
gi rzą
dząlosami tego ś
wiata, w jakich same muszą
uczestniczyćw hierarchii tworzą
cej ł
ad najwyż
szej wł
adzy, w
jakie, tworzą
c poszczególne funkcje i
ich
podmioty,
dział
ają
c, kierują
c losem, wkraczają[w
bieg tego ś
wiata]. Celem cał
ej tej spekulatywnej wiedzy
jest jednak sł
uż
ba czł
owiekowi, tak, by mógłon kształ
tować
swe ż
ycie w miarę moż
liwoś
ci szczę
ś
liwie, by mógł
chronićje przed chorobą
, przeciwnoś
ciami losu, nę
dząi
ś
miercią
. Zrozumiał
e jest, ż
e w mityczno-praktycznym
sposobie rozważ
ania i poznawania ś
wiata czę
stokroćmogą
pojawićsiętreś
ci, które z póź
niejszej perspektywy zasł
ugują
na
miano
naukowego
poznania
ś
wiata
faktycznego,
poznania ś
wiata doś
wiadczenia naukowego. Ale w kontekś
cie
ich wł
asnego sensu sąone i pozostająmityczno-prak-tyczne i
jest czymśopacznym, jest zafał
szowaniem sensu, gdy ktoś
wychowany w naukowym sposobie myś
lenia stworzonym w
Grecji, a rozwinię
tym w czasach nowoż
ytnych, mówi o
chiń
skiej i indyjskiej filozofii i nauce (astronomii i
matematyce), gdy zatem interpretuje Indie, Babilonię
,
Chiny na sposób europejski.
Od nastawienia uniwersalnego, ale mityczno-praktycz-
nego ostro odcina sięniepraktyczne w każ
dym dotychcza-
sowym sensie nastawienie „teoretyczne", nastawienie fra-
v\ió,t
>
eiv - w którym tytani pierwszego okresu kulminacji
filozofii greckiej, Arystoteles i Platon, upatrywali ź
ródł
o
filozofii. Czł
owieka ogarnia teraz pasja poznawania i roz-
waż
ania ś
wiata, która odwraca go od wszelkich interesów
praktycznych. W zamknię
tym krę
gu swych czynnoś
ci poz-
nawczych oraz w ramach poś
wię
conego im czasu stara się
osią
gną
ći osiąga tylko i wył
ą
cznie czystąteorię
. Innymi
sł
owy: czł
owiek staje siętu niezaangaż
owanym obserwatorem,
przyglą
da sięś
wiatu, staje sięfilozofem; albo teżraczej jego
życie zyskuje odtą
d wraż
liwoś
ćna moż
liwątylko w tym
nastawieniu motywacjędo nowego typu celów myś
lowych i
metod, dzię
ki którym powstaje w koń
cu filozofia, a on sam
staje sięfilozofem.
Pojawienie sięnastawienia teoretycznego ma naturalnie,
jak wszystko, co wydarzył
o sięw historii, swąfaktyczną
motywacjęw konkretnych powią
zaniach procesu
Edmund Husserl
30
31
KRAINA LOGOS
www.logos.amor.pl
Kryzys europejskiego czł
owieczeństwa...
dziejowego. Należ
ał
oby zatem wyjaś
nić
, w jaki sposób
moż
liwe był
o pojawienie sięw horyzoncie ż
ycia greckiej
wspólnoty kulturowej (Menschentums) VII stulecia, wspólnoty
kontaktują
cej sięz wielkimi i reprezentują
cymi jużwysoką
kulturęnarodami otaczają
cego jąś
wiata, owego §ax)(j,dt,Eiv,
i w jaki sposób mogł
o ono przybrać- najpierw u poszczególnych
jednostek - postaćnastawienia habitua-Inego. Nie bę
dziemy
zagł
ę
biać się w tę problematykę
, waż
niejsze dla nas jest
zrozumienie cią
gu nadają
cych i tworzą
cych sens motywacji,
prowadzą
cych od samego przestawienia, bą
dź od samego
fta\)ua^£iv do teorii - fakt historyczny, który przecieżmusi
posiadać swój istotowy [sens]. Należ
y teraz wytł
umaczyć
przemianępierwotnej teorii, cał
kowicie „niezaangaż
owanego"
(dokonują
cego
się w
epoche od wszelkich interesów
praktycznych) oglą
du ś
wiata (poznanie ś
wiata na podstawie
uniwersalnego oglą
du) w teorięwł
aś
ciwej nauki, przy czym
obie
zapoś
redniczone
są przez
przeciwstawienie
óó^a
i
|
TCIOTT
|
U
.
TI
. Budzą
ce sięzainteresowania teoretyczne, jako owe
frouual;eiv jest oczywiś
cie odmianąciekawoś
ci, która w
naturalnym ż
yciu wystę
puje jako wył
om w toku „ż
ycia
poważ
nego",
jako
refleks
ukształ
towanych
pierwotnie
zainteresowańż
yciowych albo teżjako rozglą
danie sięwokół
siebie dla zabawy, gdy zaspokojone sąjużaktualne potrzeby
ż
yciowe bą
dźteżminę
ł
y godziny pracy. Ciekawoś
ć(nie
bę
dą
ca tutaj habitua-Iną „przywarą
") sama jest pewną
odmianą
, zainteresowaniem, które uwolnił
o sięod interesów
ż
yciowych, zerwał
o
z nimi.
Czł
owiek tak nastawiony dostrzega przede wszystkim
rozmaitoś
ćnarodów, swojego i obcych, z których każ
dy
ma swój wł
asny otaczają
cy go ś
wiat, bę
dą
cy dlańoczywi-
ś
cie, wraz z należ
ą
cymi dońtradycjami, bogami, demonami,
mocami mitycznymi, po prostu ś
wiatem rzeczywistym. W
tym zdumiewają
cym kontraś
cie wychodzi na jaw róż
nica
mię
dzy przedstawieniem ś
wiata a ś
wiatem rzeczywistym i
pojawia sięnowe pytanie o prawdę
; jużnie o zwią
zanąz
tradycjąprawdępotoczną
, lecz o identycznąprawdępo-
wszechnie obowią
zują
cąwszystkich nie zaś
lepionych tra-
dycją
, o prawdęsamąw sobie. Do teoretycznego nastawienia
filozofa należ
y wię
c i to, ż
e jest on stale i jużz góry
zdecydowany poś
wię
caćzawsze swe przyszł
e ż
ycie, w sensie
ż
ycia uniwersalnego, zadaniom teorii, pię
trzyćpoznania
teoretyczne na poznaniach teoretycznych in infinitum.
Tak oto w poszczególnych osobach, jak Tales itd., rodzi
sięnowy sposób bycia czł
owiekiem, czł
owiekiem, który
zawodowo tworzy ż
ycie filozoficzne, filozofięjako nowego
rodzaju postaćkultury. Zrozumiał
e jest, ż
e niebawem rodzi
sięodpowiednio nowy typ wspólnoty. Idealne twory teorii
od razu wspólnie przejmuje sięi wspólnie je oż
ywia we
wtórnym rozumieniu i wtórnym wytwarzaniu. Od razu
prowadząone do wspólnej pracy, do wzajemnego poma-
gania sobie przez krytykę
. Równieżci, którzy pozostają
poza tym krę
giem, nie-filozofowie, zaczynająbaczyćna tę
osobliwądział
alnoś
ć. Wtórnie rozumieją
c, albo sami stają
sięfilozofami, albo też
, gdy zbyt silnie zwią
zani sąze swym
zawodem - sł
uchaczami. Tak oto filozofia rozprzestrzenia
sięw dwojaki sposób, jako rozszerzają
ca sięzawodowa
wspólnota filozofów i jako rozszerzają
cy sięwraz z nią
wspólnotowy ruch oś
wiatowy. Tutaj jednak równieżleż
y
ź
ródł
o tak fatalnego póź
niej wewnę
trznego pę
knię
cia pier-
wotnej jednoś
ci ludzi i podział
u na wykształ
conych i nie-
wykształ
conych. Rzecz jasna, ta tendencja filozofii do
rozprzestrzeniania sięnie jest ograniczona do narodu oj-
czystego. W przeciwień
stwie do innych tworów kultury nie
jest ona ruchem interesów zwią
zanym z podł
oż
em tradycji
narodowych. Takż
e czł
onkowie innych narodów ucząsię
wtórnie rozumieći w ogóle biorąudziałw potę
ż
nej prze-
mianie kultury, jaka promieniuje z filozofii. Ale to wł
aś
nie
wymaga bliż
szej charakterystyki.
Filozofia rozprzestrzeniają
ca sięw formach odkryw-
Edmund Husserl
33
32
KRAINA LOGOS
www.logos.amor.pl
Kryzys europejskiego czł
owieczeństwa...
czego badania i kształ
cenia oddział
uje w dwojaki sposób. Z
jednej strony najbardziej istotna dla teoretycznego na-
stawienia czł
owieka filozofują
cego jest szczególna uniwer-
salnoś
ćpostawy krytycznej, zwią
zana z decyzją
, by nie
przyjmowaćz góry ż
adnej tradycji, nie pytają
c zarazem o to,
co w cał
ym danym już mocą tradycji uniwersum jest
prawdziwe samo w sobie, co jest idealne. Nie jest to jednak
tylko nowa postawa poznawcza.
Wobec ż
ą
dania, by
wszelką empirię poddać normom idealnym, mianowicie
normom bezwarunkowej prawdy, wkrótce dokonuje się
dalekosię
ż
na przemiana wszelkiej ludzkiej praktyki, a wię
c
cał
ego ż
ycia kulturowego; jej normąwinna byćteraz nie
naiwna potoczna empiria i tradycja, lecz obiektywna prawda.
W ten sposób prawda idealna staje sięwartoś
ciąabsolutną
,
która poprzez ruch oś
wiatowy i stał
e oddział
ywanie na
wychowywanie
dzieci
wprowadza
ze
sobą uniwersalnie
przekształ
conąpraktykę
. Gdy rozważ
ymy bliż
ej rodzaj tego
przekształ
cenia,
natychmiast
zrozumiemy
nastę
pują
cą
koniecznoś
ć
: jeż
eli powszechna idea prawdy samej w sobie
staje sięuniwersalnąnormąwszystkich pojawiają
cych sięw
ż
yciu ludzkim prawd relatywnych, rzeczywistych i rzekomych
prawd sytuacyjnych, to dotyczy to równieżwszelkich norm
tradycyjnych, norm prawa, pię
kna, celowoś
ci, dominują
cych
wartoś
ci osobowych, wartoś
ci charakterów osobowych itd.
Tak oto korelatywnie z tworzeniem nowej kultury rodzi się
szczególne czł
owieczeń
stwo i szczególny zawód - powoł
anie
ż
yciowe. Filozoficzne poznanie ś
wiata tworzy nie tylko te
[nowe] wyniki szczególnego rodzaju, lecz równieżpostawę
ludzką
,
która
wkrótce ingeruje w cał
ą resztę ż
ycia
praktycznego, ze wszystkimi jego wymogami i celami, wy-
znaczonymi przez tradycjęhistoryczną
, która stanowił
a
podstawęwychowania i z której czerpiąone swąmoc obo-
wią
zują
cą
. Wś
ród ludzi tworzy sięnowa i wewnę
trzna
wspólnota, moglibyś
my powiedzieć
, wspólnota interesów
czysto idealnych - wś
ród ludzi ż
yją
cych filozofią
, zwią
za-
nych poś
wię
ceniem sięideom, które nie tylko wszystkim
przynosząkorzyś
ć
, lecz takż
e jako identycznie te same
należ
ądo wszystkich. Z koniecznoś
ci tworzy sięwspólne
dział
anie szczególnego rodzaju, współ
praca i praca dla
siebie nawzajem, wzajemna pomoc przez krytykę
, z czego
wyrasta czyste i bezwarunkowe obowią
zywanie prawdy
jako dobro wspólne. Do tego dochodzi jeszcze konieczna
tendencja do upowszechniania zainteresowań poprzez
wtórne rozumienie tego, do czego siętu zmierza i co osią
-
gnię
to; zatem tendencja do wcią
gania coraz to nowych
osób jeszcze nie zwią
zanych z filozofiądo wspólnoty filo-
zofują
cych. Dzieje siętak najpierw w obrę
bie narodu oj-
czystego. Upowszechnienie nowej postawy nie moż
e się
dokonaćwył
ą
cznie jako upowszechnienie zawodowych badań
naukowych, raczej odbywa sięto wykraczają
c daleko poza
krą
g zawodowy, jako ruch oś
wiatowy.
Jakie skutki pocią
ga za sobąfakt, ż
e ruch oś
wiatowy
obejmuje coraz szersze krę
gi ludzi - przede wszystkim
krę
gi wyż
sze, mniej zaję
te zaspokajaniem podstawowych
potrzeb ż
yciowych? Rzecz jasna, nie prowadził
o po prostu
do homogenicznej przemiany normalnego, w sumie zado-
walają
cego ż
ycia pań
stwowo-narodowego, lecz - z duż
ą
doząprawdopodobieństwa - do gł
ębokich pęknię
ćwew-
nę
trznych, w których dochodzi do przeł
omu nie tylko w
tym ż
yciu, lecz równieżw cał
ej kulturze narodowej. Kon-
serwatyś
ci zadowalają
cy siętradycjąi krę
gi filozoficzne
bę
dąsięwzajemnie zwalczaći walka z pewnoś
ciąrozegra
sięw sferze wł
adzy politycznej. Jużw począ
tkach filozofii
rozpoczyna sięprześ
ladowanie. A przecieżidee sąsilniejsze
niżwszelka empiryczna wł
adza.
Należ
y tu równieżzauważ
yć
, ż
e rozprzestrzeniania się
filozofii, wyrosł
ej z nastawienia krytycznego wobec wszel-
kich przesł
anek tradycyjnych, nie mogąpowstrzymaćż
adne
bariery narodowe. Wystarczy tylko zdolnoś
ćdo uni-
35
Edmund Husserl
34
KRAINA LOGOS
www.logos.amor.pl
Kryzys europejskiego czł
owieczeństwa...
wersalnego nastawienia krytycznego, ską
diną
d zakł
adają
ca
jużokreś
lony poziom kultury przednaukowej. Przeł
om w
kulturze narodowej moż
e rozprzestrzeniaćsięcoraz dalej
dzię
ki temu, ż
e uniwersalna nauka staje się wspólnym
dobrem obcych sobie pierwotnie narodów i jednoś
ćwspó-
lnoty naukowej i wspólnoty ludzi wykształ
conych przenika
wieloś
ćnarodów.
Ale jeszcze cośważ
nego trzeba powiedzieć o stosunku
filozofii do tradycji. Trzeba wzią
ćpod uwagędwie możli-
woś
ci. Albo to, co obowią
zywał
o na mocy tradycji, zostaje
cał
kowicie zarzucone, albo teżjego treś
ćzostaje przeję
ta
przez filozofięi tym samym uformowana na nowo w duchu
filozoficznej idealnoś
ci. Znakomitym przykł
adem jest tutaj
religia. Nie wliczam tu „religii politeistycznych". Bogowie w
liczbie mnogiej, potę
gi mityczne wszelkiego rodzaju są
obiektami otaczają
cego ś
wiata i majątęsamąrzeczywistoś
ć,co
zwierzęalbo czł
owiek. W poję
ciu Boga istotna jest liczba
pojedyncza. Natomiast z punktu widzenia czł
owieka do
[istoty] Boga należ
y to, ż
e moc obowią
zują
ca jego istnienia i
wartoś
ci doś
wiadczane są jako absolutnie wewnę
trznie
wią
żą
ce. Nastę
pstwem jest narzucają
ce sięteraz stopienie się
tej absolutnoś
ci z absolutnoś
ciąidealnoś
ci filozoficznej. W
zapoczą
tkowanym przez filozofię powszechnym procesie
idealizacji Bóg zostaje, by tak rzec, zł
ogicyzowany, ba, staje
sięnosicielem absolutnego Logosu. Element logiczny ponadto
widzę jużw tym, ż
e religia za poś
rednictwem teologii
powoł
uje sięna oczywistoś
ćwiary jako na swój wł
asny i
najgł
ę
bszy sposób uzasadniania prawdziwego bytu. Bogowie
narodowi natomiast po prostu sąobecni jako realne fakty
otaczają
cego ś
wiata. Przed filozofiąnie staje ż
adne pytanie
dotyczą
ce krytyki poznania, ż
adne pytanie o oczywistoś
ć
.
Tak oto naszkicowaliś
my w najbardziej istotnych ry-
sach, aczkolwiek nieco schematycznie, historycznąmoty-
wację
, która pozwala teraz zrozumieć
, jak kilku greckich
dziwaków mogł
o zapoczą
tkowaćproces przemiany bytu
ludzkiego i cał
ego ż
ycia kulturalnego, najpierw w swym
wł
asnym narodzie, a póź
niej w są
siednich. Ale widaćteraz
równieżwyraź
nie, ż
e stą
d mogł
a wyrosną
ćwspólnota po-
nadnarodowa zupeł
nie nowego rodzaju. Oczywiś
cie, mam
na myś
li duchowąpostaćEuropy. Nie jest to jużistnienie
obok siebie róż
nych narodów, których wzajemny wpł
yw
dokonuje siętylko w walkach o rynki i wł
adzę- wspólnotę
ludzi opanowałnowy, pochodzą
cy z filozofii i jej nauk
szczegół
owych duch swobodnej krytyki i norm zwróconych
ku nieskoń
czonym zadaniom i tworzy teraz nowe, nieskoń
-
czone ideał
y! Sąto ideał
y dla jednostek w narodach i dla
narodów samych. Ale sąrównieżnieskoń
czone ideał
y dla
rozszerzają
cej sięsyntezy narodów, w której każ
dy naród,
wł
aś
nie dzię
ki temu, ż
e zmierza ku swym wł
asnym ideal-
nym zadaniom, w duchu nieskończonoś
ci, daje narodom
zjednoczonym z nim to, co ma najlepszego. W tym dawaniu
i przyjmowaniu powstaje ponadnarodowa cał
oś
ć z jej
społ
ecznoś
ciami róż
nych stopni, którąwypeł
nia duch nie-
wyczerpalnego, nieskoń
czenie róż
norodnego, a przecież
jedynego nieskoń
czonego zadania. W tej idealnie ukieru-
nkowanej wszechspoł
ecznoś
ci filozofia sama zachowuje
funkcjękierownicząi swe szczególne nieskoń
czone zadanie:
funkcję swobodnego i uniwersalnego namysł
u teore-
tycznego, która zawiera równieżwszelkie ideał
y i wszech-
ideał
, a zatem uniwersum wszelkich norm. W ludzkoś
ci
Europy filozofia winna stale peł
nićswąfunkcjęjako funkcję
archontycznącał
ej ludzkoś
ci.
II
Teraz jednak musządojś
ćdo gł
osu cisną
ce sięnatarczy-
/wie zarzuty i nieporozumienia, które, jak mi sięwydaje,
37
Edmund Husserl
36
KRAINA LOGOS
www.logos.amor.pl
Kryzys europejskiego czł
owieczeństwa...
cał
ąswąsugestywnąsił
ęczerpiąz modnych przesą
dów i
zwią
zanej z nimi frazeologii.
Czy wykł
ad ten nie jest zupeł
nie niestosownąw naszych
czasach próbąrehabilitacji racjonalizmu, tendencji do wy-
jaś
niania za wszelkącenę
, intelektualizmu gubią
cego sięw
obcych ś
wiatu teoriach - ze wszystkimi pł
yną
cymi stą
d
zł
ymi skutkami, z pustym kultem wykształ
cenia, ze snobiz-
mem intelektualnym? Czyżnie oznacza to chę
ci powrotu
do owej fatalnej pomył
ki, jakoby nauka czynił
a czł
owieka
mą
drym, jakoby był
a ona powoł
ana do stworzenia auten-
tycznego sposobu bycia czł
owiekiem - czł
owiekiem panu-
ją
cym nad swym losem i czynią
cym zadoś
ćswemu czł
owie-
czeń
stwu? Któżdziśjeszcze bę
dzie brałtakie myś
li powa-
żnie?
Zarzut ten na pewno jest wzglę
dnie prawomocny w
odniesieniu do fazy rozwoju Europy od XVII do końca
XIX wieku. Ale wł
aś
ciwego sensu moich wywodów on nie
dotyczy. Wydaje mi się
, ż
e ja, rzekomy reakcjonista, je-
stem duż
o bardziej radykalny i duż
o bardziej rewolucyjny
niżci, którzy dziśpozująna radykał
ów.
I ja jestem pewien, ż
e kryzys europejski ma swe korzenie w
zbł
ą
kanym racjonalizmie. Ale nie wolno są
dzić
, ż
e
racjonalnoś
ćjako taka jest zł
a albo też
, ż
e w cał
oś
ci egzy-
stencji ludzkiej ma ona znaczenie jedynie podrzę
dne. Rac-
jonalnoś
ćw owym szczytnym i rzetelnym sensie, o jakim tu
wył
ącznie mówimy, w sensie pierwotnie greckim, który w
klasycznym okresie greckiej filozofii stałsięideał
em -z
pewnoś
ciąwymagał
aby jeszcze wielu wyjaś
nień autoref-
leksyjnych, jest jednak powoł
ana do przewodzenia rozwojowi
w sposób dojrzał
y. Z drugiej strony chę
tnie przyznajemy (i
idealizm niemiecki dawno nas jużtu wyprzedził
), ż
e postać
racjonalizmu oś
wieceniowego, którąratio przybrał
a w toku
swego rozwoju, był
a zbł
ą
kaniem, choćzbł
ąkaniem dają
cym
sięprzecieżzrozumieć
.
Rozum jest obszernym terminem. Zgodnie z dobrą
starądefinicjączł
owiek jest rozumnąistotąż
ywąi w tym
szerokim sensie równieżPapuas jest czł
owiekiem, a nie
zwierzę
ciem. Ma on swoje cele i dział
a z namysł
em, roz-
waż
ają
c róż
ne praktyczne moż
liwoś
ci. Wyrosł
e stą
d dzieł
a i
metody przechodządo tradycji i zawsze dadząsięzrozumieć
w swej racjonalnoś
ci. Ale tak jak czł
owiek, a nawet i
Papuas, reprezentuje nowy szczebel w rozwoju istot ż
y-
wych, mianowicie w odniesieniu do zwierzę
cia, tak teżw
rozwoju czł
owieka i jego rozumu nowym szczeblem jest
rozum filozoficzny. Ten szczebel ludzkiej egzystencji,
szczebel idealnych norm obliczonych na idealne zadania,
szczebel egzystencji sub specie aeterni, moż
liwy jest jednak
tylko w absolutnej uniwersalnoś
ci, wł
aś
nie tej, która z
góry zawarta jest w idei filozofii. Wprawdzie uniwersalna
filozofia wraz ze wszystkimi naukami stanowi tylko czą
st-
kowy przejaw kultury europejskiej, ale sensem wszystkich
moich wywodów jest to, ż
e czę
ś
ćta jest, by tak rzec,
funkcjonują
cym mózgiem, od którego normalnego funk-
cjonowania zależ
na jest rzetelna, zdrowa duchowoś
ćeuro-
pejska. Bycie czł
owiekiem na wyż
szym szczeblu czł
owie-
czeń
stwa albo rozumu wymaga zatem autentycznej filozofii.
Ale tu wł
aś
nie tkwi niebezpieczeń
stwo! „Filozofia" -
musimy tu przecieżodróż
nićfilozofięjako historyczny fakt
zwią
zany z pewnąepokąoraz filozofięjako ideę
, ideę
nieskoń
czonego zadania. Wszelka historycznie rzeczywista
filozofia jest mniej lub bardziej pomyś
lnąpróbąurzeczy-
wistnienia przewodniej idei nieskoń
czonoś
ci, a nawet
ogół
u prawd. Ideał
y praktyczne, wypatrzone jako wieczne
bieguny, od których w cią
gu cał
ego ż
ycia nie moż
na zbo-
czyć
, by tego nie poż
ał
ować
, by nie sprzeniewierzyćsię
sobie i tym samym siebie nie unieszczę
ś
liwić
, ż
adnąmiarą
nie sąw tym widzeniu jasne i okreś
lone; raczej sąantycy-
powane w wieloznacznej ogólnoś
ci. Okreś
lenie dokonuje
siędopiero w konkretnym zastosowaniu i co najmniej
39
Edmund Husserl
38
KRAINA LOGOS
www.logos.amor.pl
Edmund Husserl
wzglę
dnie pomyś
lnym dział
aniu. Grozi tu stale popadanie w
jednostronnoś
ći przedwczesne zadowolenie, które mszczą
sięw pojawiają
cych siępotem sprzecznoś
ciach. Stą
d też
kontrast
mię
dzy
wielkimi
roszczeniami
systemów
filozoficznych, które nie dająsięprzecieżze sobąpogodzić
.
Do tego dochodzi koniecznoś
ćspecjalizacji, będą
ca no-
wym niebezpieczeń
stwem.
Tak wię
c jednostronna racjonalnoś
ćzawsze moż
e staćsię
ziem. Moż
na równieżpowiedzieć
: do istoty rozumu należ
y
to,
że filozofowie
począ
tkowo
mogą rozumieć i
opracowywaćswe nieskoń
czone zadanie tylko w absolutnie
koniecznej jednostronnoś
ci. Samo w sobie nie jest to by-
najmniej opaczne, nie ma w tym ż
adnego bł
ędu, lecz, jak
powiedział
em, prosta i konieczna droga filozofii najpierw
pozwala jej ogarną
ćtylko jednąstronęzadania i zrazu nie
dostrzega ona, ż
e cał
e nieskoń
czone zadanie teoretycznego
poznania ogół
u bytu ma inne jeszcze strony. Dopiero gdy w
niejasnoś
ciach i sprzecznoś
ciach ujawniająsięniedostatki, stają
sięone motywem do przeprowadzenia uniwersalnego namysł
u.
Filozof zatem zawsze musi dą
ż
yćdo opanowania prawdziwego
i
peł
nego
sensu
filozofii,
jej
wszystkich
horyzontów
nieskoń
czonoś
ci. Żadna linia poznania, ż
adna pojedyncza
prawda nie moż
e zostaćwyizolowana i zabsolutyzowana.
Tylko w tej najwyż
szej samoś
wiadomoś
ci, która sama staje się
jedną z gał
ę
zi nieskoń
czonego zadania, filozofia moż
e
speł
nićswąfunkcjęteleologicznąw odniesieniu do siebie
samej, a przez to i w odniesieniu do autentycznego
czł
owieczeń
stwa. A to, ż
e tak jest, takż
e i to przynależ
y znów
do dziedziny poznawczej filozofii na szczeblu najwyż
szego
samopoznania. Tylko dzię
ki tej stał
ej refleksyjnoś
ci filozofia
moż
e byćpoznaniem uniwersalnym.
Powiedział
em: droga filozofii wiedzie przez naiwnoś
ć
.
Oto wł
aś
nie miejsce krytyki tak wysoko cenionego dziś
irracjonalizmu, czyli miejsce, gdzie moż
na obnaż
yćcał
ą
Kryzys europejskiego czł
owieczeń
stwa...
naiwnoś
ćtego racjonalizmu, który uchodzi za filozoficzną
racjonalnoś
ćpo prostu, a z pewnoś
ciącharakteryzuje filo-
zofięepoki nowoż
ytnej od czasów Renesansu i sam siebie
uważ
a za racjonalizm rzeczywisty, a wię
c uniwersalny. W
tej nieuniknionej jako począ
tek naiwnoś
ci tkwiąwię
c
wszystkie nauki, takż
e i te, których rozwój zapoczą
tko-
wany zostałw staroż
ytnoś
ci. Mówią
c dokł
adniej: najbar-
dziej ogólnąnazwątej naiwnoś
ci jest o b i e k t y w i z m ,
przybierają
cy postaćróż
nych typów naturalizmu, naturali-
zacji ducha. Stare i nowe filozofie był
y i nadal sąnaiwnie
obiektywistyczne. Tutaj jednak należ
y oddaćsprawiedli-
woś
ćzapoczą
tkowanemu przez Kanta idealizmowi niemie-
ckiemu i dodać
, ż
e starałsięon ż
arliwie przezwycię
żyćtę
dotkliwie jużwtedy odczuwanąnaiwnoś
ć, choćprzecież
nie byłw stanie osią
gną
ćpoziomu wyż
szej refleksyjnoś
ci,
decydują
cego o nowej postaci filozofii i o europejskim czł
o wieczeń
stwie.
Tylko ogólnikowo mogęprzybliż
yćzrozumienie po-
wyż
szych sł
ów. Czł
owiek naturalny (przyjmijmy, czł
owiek
okresu przedfilozoficznego) kieruje sięwe wszystkich
swych troskach i czynach ku ś
wiatu. Polem jego ż
ycia i
dział
ania jest rozpoś
cierają
cy sięwokółniego w czasie i w
przestrzeni ś
wiat otaczają
cy, do którego zalicza on również
siebie samego. To wszystko zostaje zachowane w na-
stawieniu teoretycznym, które pierwotnie musi byćnasta-
wieniem niezaangaż
owanego obserwatora ś
wiata - ś
wiata
ulegają
cego przy tym demitologizacji. Filozofia widzi w
ś
wiecie uniwersum bytów, a ś
wiat sam staje sięś
wiatem
obiektywnym, w przeciwień
stwie do przedstawieńś
wiata,
róż
nych dla róż
nych narodów i pojedynczych podmiotów,
prawda staje sięwię
c prawdąobiektywną
. Tak oto filozofia
zaczyna jako kosmologia, pierwotnie kieruje swe teorety-
czne zainteresowanie ku materialnej przyrodzie - co zdaje
sięoczywiste, gdyżwszystko, co dane jest w czasoprze-
strzeni, zawsze ma, przynajmniej w swej podbudowie, ma-
41
KRAINA LOGOS
www.logos.amor.pl
Kryzys europejskiego czł
owieczeństwa...
terialną formęistnienia. Ludzie, zwierzę
ta nie sątylko
brył
ami materialnymi, lecz oglą
dane jako elementy otaczają
cego
ś
wiata przejawiająsięjako cośistnieją
cego materialnie, a wię
c
jako
[rzeczy]
realne
wł
ą
czone
do
uniwersalnej
czasoprzestrzeni. Tak teżwszystkim procesom psychicznym
zawsze zwią
zanym z jakimśJa - doś
wiadczaniu, myś
leniu,
chceniu - przysł
uguje pewna obiektywnoś
ć
. Życie wspólnot -
rodzin, narodów itp. - zdaje sięzatem sprowadzaćtutaj do
ż
ycia poszczególnych jednostek [rozumianych] jako obiekty
psychofizyczne;
duchowe
powią
zanie
na
mocy
przyczynowoś
ci psychofizycznej nie wymaga cią
gł
oś
ci czysto
duchowej, wszę
dzie wkracza fizyczna przyroda.
Na pewno tok rozwoju historycznego jest wstę
pnie wy-
znaczony przez to nastawienie na otaczają
cy ś
wiat. Już
pobież
ne spojrzenie na materialne ciał
a zastawane w ota-
czają
cym ś
wiecie pokazuje, ż
e przyroda jest homogeniczną
,
wszechpowią
zanącał
oś
cią
, ż
e jest, by tak rzec, ś
wiatem dla
siebie, otoczonym homogenicznąprzestrzenią
, podzielonym
na poszczególne rzeczy, równe sobie jako res exten-sac i
wzajemnie okreś
lają
ce się przyczynowo. Bardzo szybko
nastę
puje pierwszy i najwię
kszy krok na drodze odkryć
:
przezwycię
ż
enie skoń
czonoś
ci przyrody pomyś
lanej jako
obiektywnie
istnieją
ca
w
sobie,
skoń
czonoś
ci
mimo
otwartej niezakoń
czonoś
ci. Zostaje odkryta nieskoń
czonoś
ć
,
najpierw w formie idealizacji wielkoś
ci, miar, liczb, figur,
prostych, biegunów, powierzchni itd. Przyroda, przestrzeń
,
czas stająsięw nieskoń
czonoś
ćidealiter rozcią
gł
e i w
nieskoń
czonoś
ć idealiter podzielne. Ze sztuki mierzenia
powstaje
geometria,
ze
sztuki
liczenia
arytmetyka,
z
codziennej
mechaniki
mechanika
matematyczna
itd.
Naoczna przyroda i ś
wiat przekształ
cająsię
, choćnikt nie
wyraż
a tego explitice w hipotezach, w ś
wiat matematyczny, w
ś
wiat matematycznego przyrodoznawstwa. Staroż
ytnoś
ćbył
a
tu pierwsza i wraz z jej matematykąpo raz pierwszy
dokonał
o sięodkrycie nieskoń
czonych ideał
ów i nieskoń
-
czonych zadań
. Dla nauki we wszystkich póź
niejszych epo-
kach stał
o sięto gwiazdąprzewodnią
.
Jak ten oszał
amiają
cy sukces odkrycia fizycznej nies-
koń
czonoś
ci oddział
ałna naukowe opanowanie sfery du-
chowej? W nastawieniu na otaczają
cy ś
wiat, cią
gle mają
cym
charakter obiekty wisty czny, wszystko, co duchowe,
przejawiał
o siętak, jakby był
o nał
oż
one na fizycznąciele-
snoś
ć
. Tak wię
c przeniesienie przyrodniczego sposobu my-
ś
lenia narzucał
o sięsamo. Dlatego jużw począ
tkach filozofii
odnajdujemy demokrytejski materializm i determi-nizm.
Ale przecieżnajwię
ksze umysł
y wzdragał
y sięprzed tym. Od
Sokratesa
czł
owiek
w
swym
specyficznym
czł
o-
wieczeń
stwie, jako osoba, staje siętematem - czł
owiek w
duchowym ż
yciu wspólnotowym. Nadal pozostaje wł
ą
-
czony do obiektywnego ś
wiata,.ale jużdla Platona i Ary-
stotelesa staje sięon wielkim tematem. Daje siętu wyczuć
osobliwe pę
knię
cie: czł
owiek należ
y do uniwersum obiek-
tywnych faktów, ale jako osoby, jako Ja ludzie mającele,
dą
ż
enia, mająnormy tradycji, normy prawdy - wieczne
normy. I jeś
li w staroż
ytnoś
ci rozwój ten w koń
cu osł
abł
, to
przecieżsięnie zakończył
. Dokonajmy przeskoku do tzw.
czasów nowoż
ytnych. Z pł
omiennym zapał
em zostaje podję
te
na nowo nieskoń
czone zadanie matematycznego poznania
przyrody i w ogóle poznania ś
wiata. Olbrzymie sukcesy
poznania przyrody winny teraz przypaś
ćw udziale takż
e
poznaniu ducha. Rozum dowiódłswej sił
y w przyrodzie.
„Tak jak istnieje tylko jedno sł
oń
ce, które zarazem oś
wietla
i ogrzewa, tak teżrozum jest jeden" (Kartezjusz). Metoda
nauk przyrodniczych musi daćrównieżklucz do tajemnic
ducha. Duch istnieje realnie, obiektywnie w ś
wiecie, i jako
taki ufundowany jest w cielesnoś
ci. Dlatego teżod razu
zaczyna dominowaćdualistyczne uję
cie ś
wiata, w postaci
uję
cia psychofizycznego. Ta sama przyczynowoś
ć
, tylko
rozszczepiona na dwoje, ogarnia jeden ś
wiat, sens
Edmund Husserl
43
42
KRAINA LOGOS
www.logos.amor.pl
Edmund Husserl
racjonalnego wyjaś
niania jest wszę
dzie ten sam, ale przecież
tak, ż
e wszelkie wyjaś
nianie ze sfery ducha, jeś
li ma być
jedyne, a tym samym uniwersalnie filozoficzne, prowadzi do
sfery fizycznej. Niemoż
liwe jest czyste i zupeł
ne wyjaś
niają
ce
badanie ducha, niemoż
liwa jest czysto imma-nentystyczna
psychologia, która wychodzą
c od Ja, od przeż
ywanych przez
siebie samego treś
ci psychicznych, docierał
aby do psychiki
obcej. Trzeba pójś
ćdrogązewnę
trzną
, drogąfizyki i chemii.
Wszystkie tak chę
tnie uż
ywane zwroty o duchu wspólnoty, o
woli narodu, o idealnych, politycznych celach narodów itp. są
romantyką
, mitologiąwyrosł
ąz analogicznego przeniesienia
poję
ć, które swój wł
aś
ciwy sens mają tylko w sferze
pojedynczych osób. Na pytanie o ź
ródł
o wszystkich trudnoś
ci
trzeba
teraz
odpowiedzieć
: cał
y ten obiektywizm albo
psychofizyczne uję
cie ś
wiata, choćpozornie oczywiste, są
naiwnie jednostronne, a same nie potrafiątego zrozumieć
.
Realnoś
ćducha jako rzekomego realnego dodatku do ciał
materialnych, jego rzekomo czasoprzestrzenny byt w obrę
bie
przyrody, jest
niedorzecznoś
cią
.
Ale teraz, ze wzglę
du na nasz problem kryzysu, trzeba
pokazać
, jak to sięstał
o, ż
e dumna przez stulecia ze swych
praktycznych i teoretycznych sukcesów „nowoż
ytnoś
ć
" w
koń
cu popada w rosną
ce niezadowolenie z siebie, a swe
poł
oż
enie musi odczuwaćjako wrę
cz nad wyraz trudne.
Trudnoś
ci nawiedzająwszystkie nauki ostatecznie jako
trudnoś
ci metody. Ale nasza europejska trudnoś
ć
, nawet
jeś
li nie jest powszechnie rozumiana, jest trudnoś
ciąpo-
wszechną
.
Jedynym ź
ródł
em tych problemów jest naiwnoś
ćnauki
obiekty wistyczne j, która to, co nazywa obiektywnym ś
wia-
tem, uważ
a za uniwersum wszystkich bytów, nie baczą
c
na to, ż
e sama tworzą
ca naukęsubiektywnoś
ćnie może
dojś
ćswych praw w ż
adnej nauce obiektywnej. Dla kogoś
wychowanego w duchu nauk przyrodniczych jest
oczywi-
KRAINA LOGOS
www.logos.amor.pl
Kryzys europejskiego czł
owieczeństwa...
ste, ż
e trzeba wykluczyćwszystko, co ma charakter tylko
subiektywny i ż
e metoda nauk przyrodniczych, wystę
pują
c w
subiektywnych
sposobach
przedstawiania,
sama
okreś
la
obiektywnie. Dlatego równieżw sferze psychicznej szuka on
prawdy obiektywnej. Przyjmuje przy tym, ż
e to, co fizyk
wyklucza jako subiektywne, w psychologii trzeba wł
aś
nie
przebadać jako
psychiczne,
oczywiś
cie
w
psychologii
psychofizycznej. Lecz badacz przyrody nie uś
wiadamia sobie,
ż
e stał
ym fundamentem jego subiektywnej przecież pracy
myś
lowej jest otaczają
cy go ś
wiat, w którym ż
yje, ż
e stale
jest on zał
oż
ony jako ż
yciodajna gleba, jako pole pracy -
jedyne pole, na którym jego pytania, jego metody myś
lenia
mają sens. I gdzie teraz jest krytyka i wyjaś
nienie tej
olbrzymiej
czę
ś
ci
metody,
która
od
naocznego
ś
wiata
otaczają
cego prowadzi do idealizacji matematycznych i do
interpretacji tego ś
wiata jako bytu obiektywnego? Przewroty
Einsteina dotycząwzorów, w które ujmuje sięzidealizowanąi
naiwnie zobiektywizowaną
p/iys/.?. Ale o tym, jak wzory w
ogóle, jak matematyczna obiektywizacja w ogóle nabiera sensu
na podł
oż
u ż
ycia i naocznego ś
wiata otaczają
cego, o tym nie
dowiadujemy sięnic - dlatego wł
aś
nie Einstein wcale nie
reformuje tego czasu i tej przestrzeni, w których rozgrywa się
nasze ż
ywe ż
ycie.
Matematyczne przyrodoznawstwo jest cudownątechniką
dokonywania indukcji o takiej efektywnoś
ci i o takim
prawdopodobień
stwie, dokł
adnoś
ci i wyliczalnoś
ci, o jakich
przedtem nikt nawet nie miałpoję
cia. Co sięjednak tyczy
racjonalnoś
ci jego metod i teorii, to jest ona cał
kowicie
relatywna. Zakł
ada taki zespółfundamentalnych przesł
anek,
który sam zupeł
nie pozbawiony jest rzeczywistej racjonalnoś
ci.
Ponieważzaśnauka w swej tematyce zapomina o naocznym
ś
wiecie otaczają
cym, o tym ś
wiecie subiektywnym jedynie,
zapomina również o pracują
cym nad nią podmiocie i
naukowiec sam nigdy nie staje siędla niej tematem. (Z tego
wię
c punktu widzenia racjonalnoś
ć
45
KRAINA LOGOS
www.logos.amor.pl
Kryzys europejskiego czł
owieczeństwa...
nauk ś
cisł
ych stoi na równi z racjonalnoś
ciąegipskich pi-
ramid.)
Faktem jest, ż
e jużod Kanta dysponujemy niezależ
nąteorią
poznania, która ze swymi roszczeniami do wł
aś
ciwej naukom
przyrodniczym ś
cisł
oś
ci chce być podstawową ogólną
nauką o
duchu.
Ale
nasza
nadzieja
na rzeczywistą
racjonalnoś
ć
, tj. na rzeczywistąnaocznązrozumiał
oś
ć
, jak
zwykle zawodzi. Psychologowie wcale nie zauważ
ają
, ż
e w
tematyce swej nie docierająani do siebie samych jako
twórców tej nauki, ani teżdo otaczają
cego ich ś
wiata, w
którym ż
yją
. Nie zauważ
ają
, ż
e z koniecznoś
ci zakł
adająjużz
góry siebie samych jako ludzi ż
yją
cych we wspólnocie w
otaczają
cym ich ś
wiecie i w czasie historycznym; [czyniąto
zał
oż
enie] jużprzez to, ż
e zmierzajądo prawdy samej w
sobie jako do prawdy waż
nej dla każ
dego w ogóle. Z
powodu tego obiektywizmu dusza, która przecieżzawsze jest
jakimśdział
ają
cym i doznają
cym Ja, nie moż
e wcale staćsię
tematem psychologii w przysł
ugują
cym jej z istoty sensie.
Psychologia moż
e obiektywizowaćprzeż
ycia wartoś
ciują
ce i
przeż
ycia wolitywne, wią
żą
c je z fizykalnie pojmowanymi
żywymi ciał
ami, moż
e badaćje indukcyjnie, ale czy moż
na
robićto takż
e z celami, wartoś
ciami, normami, czy moż
e
uczynićtematem rozum, choć
by jako „dyspozycję
"? Cał
kiem
przeoczono, ż
e obiektywizm jako rzetelne osią
gnię
cie
badacza kierują
cego sięprawdziwymi normami zakł
ada
wł
aś
nie te normy, ż
e nie moż
e on przeto byćwywiedziony z
faktów, gdyżfakty te sątu jużpomyś
lane jako prawdy, a nie
jako urojenia. Oczywiś
cie, te wszystkie trudnoś
ci dał
y sięjuż
odczuć
, dlatego teżrozgorzałspór o psychologizm. Ale
odrzucają
c
psychologiczne
uzasadnienie
norm,
przede
wszystkim norm prawdy samej w sobie, nie osią
ga sięjeszcze
niczego. Poczucie koniecznoś
ci reformy cał
ej nowoż
ytnej
psychologii staje sięcoraz bardziej powszechne, ale jeszcze nie
rozumie
się
,
ż
e
zawiodł
a
ona
wł
aś
nie
przez
swój
obiektywizm, ż
e w ogóle nie
dociera ona do wł
asnej istoty ducha, ż
e dokonywana przez
ni ąizolacja obiektywnie pomyś
lanej duszy i psychofizy-
czna dezinterpretacja bycia-we-wspólnocie sączymśzgoł
a
opacznym. Z pewnoś
ciąjej praca nie był
a daremna, psy-
chologia odkrył
a wiele równieżpraktycznie wartoś
cio-
wych, empirycznych reguł
. Ale jest ona rzeczywistąpsy-
chologiąw równie mał
ym stopniu, jak statystyka przekonań
moralnych z jej nie mniej wartoś
ciowymi poznaniami jest
rzeczywistąnaukąo moralnoś
ci.
W naszych czasach wszę
dzie ujawnia siępalą
ca po-
trzeba zrozumienia ducha i jużprawie nie do zniesienia
stał
a sięniejasnoś
ćmetodycznego i rzeczowego stosunku
mię
dzy naukami przyrodniczymi a humanistycznymi. Dil-
they, jeden z najwię
kszych uczonych w naukach humani-
stycznych, poś
wię
ciłcał
ąenergięswego ż
ycia wyjaś
nieniu
stosunku przyrody i ducha, wyjaś
nieniu dzieł
a (Leistung)
psychologii psychofizycznej, którą
, jak są
dził
, należ
ał
oby
uzupeł
nićnowąpsychologią
, opisowąi analityczną
. Wysił
ki
Windelbanda i Rickerta nie przyniosł
y, niestety, upra-
gnionego wglą
du. Równieżoni pozostają
, jak wszyscy, w
okowach obiektywizmu, a cóżtu mówićo nowych reforma-
torach psychologii, wierzą
cych, ż
e wszystkiemu winien jest
panują
cy od dawna przesą
d atomizmu i ż
e wraz z psycho-
logiąholistycznąnadejdąnowe czasy. Żadna poprawa nie
bę
dzie tu jednak moż
liwa, dopóki nie przejrzy sięcał
ej
naiwnoś
ci obiektywizmu, który wyrósłz naturalnego na-
stawienia na otaczają
cy ś
wiat, i dopóki nie utoruje sobie
drogi poznanie, ż
e opaczne jest dualistyczne uję
cie ś
wiata, w
którym przyroda i duch uchodząza realnoś
ci mają
ce taki
sam sens, choćprzyczynowo nadbudowane jedna nad drugą
.
Z cał
ąpowagątwierdzę: nigdy nie istniał
a i nigdy nie
bę
dzie istniał
a obiektywna nauka o duchu, obiektywna teoria
psychiki - obiektywna w tym sensie, ż
e przyznawał
aby
duszom i wspólnotom osobowym istnienie w formach
czasoprzestrzeni.
47
Edmund Husserl
46
KRAINA LOGOS
www.logos.amor.pl
Kryzys europejskiego czł
owieczeństwa...
D u c h , a n a w e t t y l k o d u c h , i s t n i e j e w s o b i e
s a m y m i d l a s i e b i e s a me g o , j e s t s a m o d z i e l n y i
w t e j s a m o d z i e l n o śc i i t y l k o w n i e j m o że b yć
p o t r a k t o w a n y n a p r a w d ęr a c j o n a l n i e , na p r a w d ę
i od p o d s t a w n a u k o w o .
Co się natomiast tyczy
przyrody w jej przyrodoznawczej prawdzie, jest ona tylko
pozornie samodzielna i tylko pozornie poznawana jest
racjonalnie
i
dla
siebie
w
naukach
przyrodniczych.
Albowiem prawdziwa przyroda we wł
aś
ciwym jej sensie, w
sensie nauk przyrodniczych, jest wytworem badają
cego
przyrodęducha, zakł
ada zatem jużnaukęo duchu. Duch z
istoty swej zdolny jest do tego, by dokonywaćsamopo-
znania, a jako duch naukowy - samopoznania naukowego, i to
w
sposób
powtarzalny.
Tylko
w
czystym
poznaniu
humanistycznym naukowiec wolny jest od zarzutu skrywania
przed sobąswej wł
asnej dział
alnoś
ci. Dlatego teżopaczna jest
walka
humanistyki
o
równouprawnienie
z
przyro-
doznawstwem. O ile uznaje ona obiektywnoś
ćprzyrodoz-
nawstwa za samodzielnoś
ć
, sama popada w obiektywizm, ale
tej humanistyce, która faktycznie istnieje, podzielonej na
róż
norakie dyscypliny, brak jest racjonalnoś
ci ostatecznej,
rzeczywistej, takiej, która moż
liwa jest tylko dzię
ki
ś
wiatopoglą
dowi duchowemu. Ten wystę
pują
cy po obu
stronach brak rzetelnej racjonalnoś
ci jest ź
ródł
em dziśjuż
nieznoś
nego dla czł
owieka braku jasnoś
ci co do wł
asnej
egzystencji i wł
asnych nieskoń
czonych zadań
. Wszystkie te
zadania sąnierozerwalnie zjednoczone w jednym: D u c h
b ęd z i e
m ó g ł u c z y n i ć s o b i e
z a d o ść dop i e r o
w t e d y , g d y p r z e s t a n i e n a i w n i e z w r a c ać s i ę na
z e w n ąt r z , p o w r ó c i do s i e b i e s a m e g o i t y l k o
p r z y s o b i e s a m y m p o z o s t a n i e .
Jak jednak doszł
o do począ
tku takiej autorefleksji?
Począ
tek dopóty nie byłmoż
liwy, dopóki teren opanowany
byłprzez sensualizm, albo lepiej, przez psychologizm da-
nych, przez psychologiętabula rasa. Dopiero gdy Brentano
zaczai domagaćsiępsychologii jako nauki o przeż
yciach
intencjonalnych, pojawiłsięimpuls, który mógłpoprowadzić
dalej, jakkolwiek sam Brentano nie przezwycię
ż
yłjeszcze
obiektywizmu
i
psychologicznego
naturalizmu.
Wypracowanie rzeczywistej metody uchwytywania podsta-
wowej istoty ducha w jego intencjonalnoś
ciach i konsek-
wentnego rozbudowywania w nieskoń
czonoś
ćanalizy ducha
doprowadził
o
do
transcendentalnej
fenomenologii.
Przezwycię
ż
a ona obiektywizm naturalistyczny i w ogóle
każ
dy obiektywizm w jedyny moż
liwy sposób, a mianowicie
przez to, ż
e filozofują
cy punktem wyjś
cia czyni swe Ja,
rozpatrywane wył
ą
cznie w jego funkcji uznawania tego
wszystkiego, co ma dlańmoc obowią
zują
cą
, i poddaje to
czysto teoretycznej obserwacji. W tym nastawieniu udał
o
sięzbudowaćabsolutnie samodzielnąnaukęo duchu w
formie konsekwentnego samozrozumienia i zrozumienia
ś
wiata jako dokonania duchowego. Duch nie jest tutaj
duchem w przyrodzie albo obok niej, lecz to przyroda
sama przeniesiona zostaje do sfery ducha. Takż
e Ja nie jest
jużteraz izolowanąrzecząobok innych podobnych rzeczy
w danym z góry ś
wiecie; w ogóle traktowane poważ
nie
zewnę
trzne istnienie obok siebie podmiotowych osób
ustę
puje na rzecz wewnę
trznego splecenia i wzajemnego
bycia dla siebie.
O tym wszystkim nie sposób tu mówić
, ż
aden wykł
ad
tego nie wyczerpie. Mam nadzieję
, ż
e pokazał
em, iżnie
odnawiam tu starego racjonalizmu, bę
dą
cego niedorzecz-
nym naturalizmem, w ogóle niezdolnym do uchwycenia
najż
ywiej nas obchodzą
cych problemów ducha. Ratio, o
której teraz jest mowa, nie jest niczym innym jak rzeczy-
wiś
cie uniwersalnym i rzeczywiś
cie radykalnym samozro-
zumieniem ducha w formie uniwersalnej, odpowiedzialnej
nauki, uprawianej w zupeł
nie nowym modus naukowoś
ci, w
którym jest miejsce dla wszelkich dają
cych siępomyś
leć
pytań,pytańo byt i pytańo normę
, pytańo tak zwaną
Edmund Husserl
49
48
KRAINA LOGOS
www.logos.amor.pl
Edmund Husserl
egzystencję
. Jestem przekonany, ż
e intencjonalna fenomenologia
po
raz
pierwszy
uczynił
a
ducha
jako
takiego
polem
systematycznego doś
wiadczenia i nauki, a przez to spowodował
a
cał
kowite przestawienie zadania poznania. Uniwersalnoś
ć
ducha
absolutnego
obejmuje
wszelki
byt
w
absolutnej
historycznoś
ci, do której przyroda wł
ą
cza sięjako dzieł
o ducha.
Dopiero intencjonalna, i to transcendentalna fenomenologia
przyniosł
a ś
wiatł
o - dzię
ki swemu punktowi wyjś
cia i dzię
ki
swym metodom. Dopiero dzię
ki niej moż
na zrozumieć
, i to w
najgł
ębszych
podstawach,
czym
jest
naturalistyczny
obiektywizm, a w szczególnoś
ci to, ż
e psychologia, wł
aś
nie z
powodu swego naturalizmu, w ogóle nie mogł
a napotkać
problemu sprawczoś
ci - radykalnego i wł
aś
ciwego problemu
ż
ycia duchowego.
III
Podsumujmy teraz nasze wywody: dokumentują
cy sięw
niezliczonych symptomach rozkł
adu ż
ycia „kryzys euro-
pejskiego sposobu istnienia", o którym tak powszechnie się
dziśrozprawia, nie jest wcale ciemnym zrzą
dzeniem losu,
nie jest nieprzeniknionym fatum, lecz staje sięzrozumiał
y i
przejrzysty
na
tle
dają
cej
się filozoficznie
odsł
onić
t e l e o l o g i i d z i e j ó w E u r o p y . Zał
oż
eniem tego zro-
zumienia jest jednak to, ż
e najpierw uchwycony zostanie
fenomen „Europa" w swym centralnym rdzeniu istotnoś
-
ciowym. By poją
ćcał
e zwyrodnienie obecnego „kryzysu",
trzeba był
o wypracowaćp o j ęc i e „E u ro p a " jako hi -
s t o r y c z n ą t e l e o l o g i ę n i e s k ońc z o n y c h
c e l ó w
r o z u m u , trzeba był
o pokazać
, jak europejski „ś
wiat"
narodziłsięz idei rozumu, tzn. z ducha filozofii. Moż
na
był
o wtedy wyraź
nie zobaczyć „kryzys" jako p o z o r n e
f i a s k o r a c j o n a l i z m u . Podstawy tego niepowodzenia
racjonalnej kultury nie leż
ąjednak - jak powiedziano -
Kryzys europejskiego czlowieczeństwa...
w istocie samego racjonalizmu, lecz tylko w jego uze-
wnę
trznieniu, w uwikł
aniu sięw „naturalizm" i „obiekty-
wizm".
Istniejątylko dwa wyjś
cia z kryzysu europejskiego spo-
sobu istnienia: upadek Europy przez wyobcowanie ze
swego wł
asnego racjonalnego sensu ż
yciowego, popadniecie
we wrogoś
ć wobec ducha i barbarzyństwo, albo też
odrodzenie Europy z ducha filozofii przez heroizm rozumu
przezwycię
ż
ają
cego ostatecznie naturalizm. Najwię
kszym
niebezpieczeństwem dla Europy jest zmę
czenie. Jeż
eli
jako „dobrzy Europejczycy" bę
dziemy walczyćz tym nie-
bezpieczeń
stwem nad niebezpieczeń
stwami z takim mę
-
stwem, które nie lę
ka sięrównieżwalki nieskoń
czonej, to
wtedy z niszczą
cego poż
aru niewiary, z wezbranego ognia
zwą
tpienia w ogólnoludzkie posł
annictwo Zachodu, z po-
pioł
ów wielkiego zmę
czenia powstanie Feniks nowego
uduchowienia i skierowania ż
ycia ku wnę
trzu, jako rę
kojmia
wielkiej i odległ
ej przyszł
oś
ci czł
owieka, gdyżtylko duch
jest nieś
miertelny.
51
KRAINA
LOGOS
www.logos.amor.
pl
DODATKI
KRAINA LOGOS
www.logos.amor.pl
NAUKA
o
RZECZACH
REALNYCH
A
IDEALIZACJA
.
MATEMATYZACJAPRZYRODY
Nauka powstał
a z filozofii greckiej wraz z odkryciem
idei oraz poprzez idee okreś
lają
cej ś
cisł
ej nauki. Doprowa-
dził
a do wykształ
cenia sięczystej matematyki jako czystej
nauki o ideach, nauki o moż
liwych przedmiotach w ogóle
jako okreś
lonych przez idee. Staną
łprzed niąproblem
tego, co istnieje, jako istnieją
cego w sobie samym czegoś
realnego, istnieją
cego w sobie samym wobec róż
norodnoś
ci
subiektywnych sposobów dania każ
dorazowego podmiotu
poznają
cego; pytanie o przepł
yw stają
cego siębytu oraz o
warunki moż
liwoś
ci identycznoś
ci bytu w jego stawaniu
się
,
okreś
lalnoś
ci
czegoś istnieją
cego
realnie
jako
okreś
lalnoś
ci cią
gł
ego szeregu naocznego poprzez mate-
matyzacjękontinuów. Wszystko to zaśniezależ
nie od przy-
padkowej subiektywnoś
ci, co zrazu znaczył
o niezależ
nie
od przypadkowoś
ci aktualnej zmysł
owoś
ci.
Koniecznoś
ćrozwią
zania tych problemów w toku roz-
woju doprowadził
a do w y k s z t a ł
c e n i a s ię l o g i k i
b y t u j a k o l o g i k i r e a l n o ś
c i , zrazu mianowicie real-
noś
ci przyrodniczej, oraz logiki apof antyczne j jako formalnej
logiki okreś
lania predykatywnego.
Co siętyczy tej ostatniej, to ma ona do czynienia z tym,
co w ogóle istnieje, jako z identycznymi substratamjL
identycznych okreś
leń
; nastę
pnie ma ona do czynienia z
róż
norodnoś
ciąform są
dzenia i form substratów jako okre-
KRAINA LOGOS
www.logos.amor.pl
Nauka o rzeczach realnych a idealizacja
sianych oraz z formami predykatów w okre ś
laniu i z nale-
ż
ą
cymi do okreś
lania moż
liwoś
ciami okreś
lania hipotetycz-
nego, dysjunktywnego, z odmianami modalnymi itd. Co ś
identycznego jest korelatem identyfikowania, okre ś
lanie
jest są
dzeniem, cośokreś
lonego jako takie jest korelatem
są
dzenia.
Tutaj należ
ątakż
e normy moż
liwych są
dów, które mająmóc
byćprawdami, jako normy moż
liwych dróg wywodzenia przez
wnioskowanie,
wynikania
prawd
z
prawd
(po ś
redniego
wytwarzania
prawd)
wzglę
dnie
osią
gania
prawd
hi-
potetycznych z hipotetycznie przyjmowanych przes ł
anek
(prawd przyjmowanych na prób ę
, hipotez); nastę
pnie ro-
zważ
anie form myś
li, form moż
liwych wytworów my ś
lowych,
moż
liwych
form
sposobów
wytwarzania
lub
my ś
li
o
wytwarzaniu w drodze wynikania oraz krytyka my ś
li stosownie
do moż
liwych form myś
li prawdziwych; również problem
identycznoś
ci .„przedmiotu", tego, co „domniema ne", w
przechodzeniu do oczywisto ś
ci. W oczywistoś
ci zaśogólnie
poznawane s ąkoniecznoś
ci należ
ą
ce do moż
liwego utrzymania
identycznoś
ci, podczas gdy to, co identyczne, podlega tylko
tym
zmianom,
które
u trzymują jego
identycznoś
ć
.
Dochodzimy tu do identyczno ś
ci form myś
li przenikają
cych
wszystkie okre ś
lenia, które nie zrywaj ąjeszcze identycznoś
ci
okreś
lanych przedmiotów.
Przeciw pierwszym zal ą
ż
kom rozwoju nauki wystę
puje
sceptyczna krytyka nauki i wsze lkich praktycznych norm
pretendują
cych do obiektywnej waż
noś
ci. Reakcjąjest so-
kratejskie odwoł
anie siędo oczywistoś
ci, mianowicie uja-
ś
nianie sobie na przykł
adach pól czystych moż
liwoś
ci, swo-
bodne przebieganie odmian zachowuj ą
ce identycznoś
ć
sensu, identycznoś
ćprzedmiotu jako substratu okre ś
lania,
oraz pozwalają
ce dostrzec tęidentycznoś
ć
. Temu przebie-
ganiu odmian przeciwstawia sięinne, zrywają
ce identycz-
noś
ć
. Przebieganie odmian dokonuje si ęw przejś
ciu do
dziedziny czystego „w ogóle", do ogólnych form moż
liwo-
ś
ci oraz do przynależ
nych tu istotowych moż
liwoś
ci i isto-
towych niemoż
liwoś
ci. Stą
d wyrastająnormatywne poję
cia
dobra, pi ę
kna, prawdziwie dobrego polityka, rzetelnego
sę
dziego, prawdziwego honoru, prawdziwej dzielno ś
ci i
sprawiedliwo ś
ci, a takż
e podstawowe poję
cia samej krytyki:
prawo, bezprawie, prawdziwy, fa ł
szywy itp.
Tak oto sceptycyzm zmusza nas do krytyki krytyki scep-
tycznej , ponieważzaśkrytyka ta w ogólnoś
ci dotyczy mo-
żliwoś
ci prawdy i poznawalnego bytu, przymusza ona do
radykalnego rozważ
enia warunków moż
liwej prawdy i mo-
żliwego bytu oraz do uznania, że prawdęi byt zapewnić
sobie moż
emy nie przy pomocy niejasnego myś
lenia i mó-
wienia, lecz tylko przy pomocy oczywisto ś
ci, myś
lenia
ukierunkowanego na dokonują
ce sięw oczywistoś
ci wykazanie
moż
liwego bytu. Nie wolno mi pozwala ćsobie na pustą
gadaninę
, nie wolno mi zdawaćsięna nieostre poję
cia tradycji
i osady pasywnie tworzą
cych się residuów doś
wiadczeń
,
analogii itd., lecz w samodzielnym myś
leniu muszęczerpać
me poję
cia z czystej intuicji, wtedy zaś zyskuję czyste
prawdy, powoł
ane do tego, by stanowić normę
. Każ
da
prawda zaczerpnię
ta z czystej oczywistoś
ci jest rzetelną
prawdą i jest normą
. Z drugiej strony nie musi ona
bynajmniej sama zawiera ć w sobie poję
cia normy, tzn.
żadnej z wielorakich postaci „rzetelnie", „sł
usznie", które
same, uję
te myś
lowo, prowadządo poję
ći predykatywnych
wypowiedzi o rzetelnoś
ci i o prawdziwoś
ci; wypowiedzi te
same musząbyćzaczerpnię
te z oczywistoś
ci, same musząbyć
prawdziwe, a mogąbyćfał
szywe.
Nauka nie jest naiwnym poznaniem wiedzionym zain -
teresowaniem teoretycznym, lecz odtą
d do jej istoty należ
y
pewna krytyka - krytyka zasadnicza, krytyka uprawoma-
cniają
ca na podstawie „zasad" każ
dy krok poznawczego
dział
ania, na każ
dym kroku wprowadzają
ca ś
wiadomoś
ć
, ż
e
w ogóle krok o takiej formie jest z koniecznoś
ci sł
uszny, ż
e
tak oto droga poznawczego uzasadniania, przechodzę
-
Edmund Husserl
57
56
KRAINA LOGOS
www.logos.amor.pl
Nauka o rzeczach realnych a idealizacja
niąod tego, co uzasadnia do tego, co przezeńuzasadniane,
jest drogąsł
usznąi zmierzają
cądo celu, a tym samym, ż
e
poznanie jest poznaniem rzetelnym, ż
e poznany byt nie jest
tylko bytem domniemanym, lecz w ś
cisł
ym sensie poznanym,
prawdziwym bytem samym, wykazują
cym w poznaniu swe
uprawnienie. Najpierw dotyczy to tylko poznania aktualnego,
którego postę
p przeniknię
ty jest przez oczywistoś
ć
. Nauka
jednakż
e posł
uguje sięwynikami poznawczymi osią
gnię
tymi
we wcześ
niejszych poznaniach. Wprowadzana przez nią
ś
wiadomoś
ć normy
oznacza
wtedy
odsył
ają
cą do
wcześ
niejszego uzasadnienia ś
wiadomoś
ćrealnej zdolnoś
ci
powtórzenia uzasadnienia, sprowadzenia prześ
wiadczenia o
prawomocnoś
ci
do
jego
ź
ródł
a
i
ponownego
uprawomocnienia go.
Co dala tu epoka staroż
ytna i ku czemu utorował
a w
ten sposób drogę
? Po czę
ś
ci zalą
żkowe rudymenty i impulsy,
po czę
ś
ci fragmenty rzeczywiś
cie zapoczą
tkowanej nauki.
Droga, którąwskazał
a, jest drogąwykształ
cenia takiej
oto naczelnej zasady oczywistoś
ci ogólnej i zasadniczej:
W wyniku doś
wiadczenia jednostkowego, doś
wiadczenia
indywidualnego konkretnego bytu (Daseins) nie otrzymujemy
wypowiedzi, którąmoż
na by obiektywnie uprawomocnić
.
Jak
jednakż
e
mogą wtedy
w
ogóle
obowią
zywać
jednostkowe są
dy o faktach? Jak w ogóle d ośw i a dc z a n y
ś
wiat moż
e naprawdę być
? Byt okazuje się idealnym
biegunem
wobec
„nieskoń
czonoś
ci"
oczywistoś
ci
pre-
sumptywnych, zwią
zanych z danymi w sposób oczywisty
odcieniami sensu („stronami", przejawami), w których
przybiera róż
ne odcienie oczywiś
cie to samo, lecz w każ
dym
skoń
czonym odcinku jest tylko presumptywnie, choćjest to
presumpcja uprawniona
1
. Realna prawda jest kore-
1
Lecz tutaj wcią
żma sięna uwadze tylko przyrodę
, a przy tym w
odniesieniu do ś
wiata jako fundamentalnązakł
ada siętakąideęrealnoś
ci,
latem realnego bytu, i tak jak realny byt jest nieskoń
czenie
odległ
ąideą, ideąbieguna systematycznych nieskończonoś
ci
przejawów, „doś
wiadczeń
" w stale prawomocnej pre-
sumpcji, tak teżi realna prawda jest nieskoń
czenie odległ
ą
ideą
, tym, co identyczne w zgodnoś
ci są
dów doś
wiadcze-
niowych; w każ
dym z nich prawda „przejawia się
", jest
prawomocnie subiektywnie dana. Nieskoń
czenie odległ
ą
ideęmoż
na a priori okreś
lićzgodnie z czystąformąogól-
noś
ci zawierają
cąw sobie wszystkie moż
liwoś
ci, i stosownie
do niej na podstawie skoń
czonego, zamknię
tego cał
o-
ś
ciowego doś
wiadczenia (tzn. na podstawie jego wzglę
dnie
„zamknię
tego przejawu", na podstawie tego, co w sensie
zmysł
owych rzeczy okreś
lone, na podstawie zmysł
owych
predykatów doś
wiadczeniowych) moż
na skonstruowaćan-
tycypacjęodpowiedniej tkwią
cej w niej idei postulowanej
przez to doś
wiadczenie.
W formie idei czegośrealnego zawarte sąj ednostronne,
czą
stkowe idee, tak j a k w peł
nej prawdzie okreś
lają
cej to,
co istnieje (ogółprzysł
ugują
cych mu, okreś
lają
cych je jako
ono samo orzeczników), zawarta jest róż
norodnoś
ć
poszczególnych predykatywnych okreś
leń
, które w innych
kierunkach pozostawiająto, co istnieje, nieokreś
lonym.
Ponieważkaż
de doś
wiadczenie a priori moż
e zawieraćele-
menty niezgodnoś
ci, usuwane w toku dalszego doś
wiadczenia
i w ich syntezie, to okreś
lenie uzyskiwanej na jego
podstawie idei moż
e byćnie tylko jednostronne, lecz takż
e
czę
ś
ciowo fał
szywe, jakkolwiek naprawdępostulowane
przez owo dotychczasowe doś
wiadczenie. Do samej idei
tego, co realne oraz do jej czystej formy korelatywnie
przynależ
y nieskoń
czony system doś
wiadczeńtworzą
cych
system czystej zgodnoś
ci (w drodze cią
gł
ego usuwania
której korelatem jest idea prawdy samej w sobie, idea prawdy dają
cej się
empirycznie skonstruować
, choć
by nawet miał
a to być prawda w
dowolnym przybliż
eniu.
Edmund Husserl
59
58
KRAINA LOGOS
www.logos.amor.pl
Nauka o rzeczach realnych a idealizacja
niąod tego, co uzasadnia do tego, co przezeńuzasadniane, jest
drogą sł
uszną i zmierzają
cądo celu, a tym samym, ż
e
poznanie jest poznaniem rzetelnym, ż
e poznany byt nie jest
tylko bytem domniemanym, lecz w ś
cisł
ym sensie poznanym,
prawdziwym bytem samym, wykazują
cym w poznaniu swe
uprawnienie. Najpierw dotyczy to tylko poznania aktualnego,
którego postę
p przeniknię
ty jest przez oczywistoś
ć
. Nauka
jednakż
e posł
uguje sięwynikami poznawczymi osią
gnię
tymi
we wcześ
niejszych poznaniach. Wprowadzana przez nią
ś
wiadomoś
ć normy
oznacza
wtedy
odsył
aj
ą
cą do
wcześ
niejszego uzasadnienia ś
wiadomoś
ć realnej zdolnoś
ci
powtórzenia uzasadnienia, sprowadzenia prześ
wiadczenia o
prawomocnoś
ci do jego ź
ródł
a i ponownego uprawomocnienia
go.
Co dał
a tu epoka staroż
ytna i ku czemu utorował
a w
ten sposób drogę
? Po czę
ś
ci zalą
ż
kowe rudymenty i impulsy,
po czę
ś
ci fragmenty rzeczywiś
cie zapoczą
tkowanej nauki.
Droga, którąwskazał
a, jest drogąwykształ
cenia takiej
oto naczelnej zasady oczywistoś
ci ogólnej i zasadniczej:
W wyniku doś
wiadczenia jednostkowego, doś
wiadczenia
indywidualnego konkretnego bytu (Daseins) nie otrzymujemy
wypowiedzi, którąmoż
na by obiektywnie uprawomocnić
.
Jak
jednakż
e
mogą wtedy
w
ogóle
obowią
zywać
jednostkowe są
dy o faktach? Jak w ogóle d ośw i a d c z a n y
ś
wiat moż
e naprawdę być
? Byt okazuje się idealnym
biegunem
wobec
„nieskoń
czonoś
ci"
oczywistoś
ci
pre-
sumptywnych, zwią
zanych z danymi w sposób oczywisty
odcieniami sensu („stronami", przejawami), w których
przybiera róż
ne odcienie oczywiś
cie to samo, lecz w każ
dym
skoń
czonym odcinku jest tylko presumptywnie, choćjest to
presumpcja uprawniona
1
. Realna prawda jest kore-
1
Lecz tutaj wcią
żma sięna uwadze tylko przyrodę
, a przy tym w
odniesieniu do ś
wiata jako fundamentalnązakł
ada siętakąideęrealnoś
ci,
latem realnego bytu, i tak jak realny byt jest nieskoń
czenie
odległ
ąideą
, ideąbieguna systematycznych nieskoń
czonoś
ci
przejawów, „doś
wiadczeń
" w stale prawomocnej pre-
sumpcji, tak teżi realna prawda jest nieskoń
czenie odległ
ą
ideą
, tym, co identyczne w zgodnoś
ci są
dów doś
wiadcze-
niowych; w każ
dym z nich prawda „przejawia się
", jest
prawomocnie subiektywnie dana. Nieskoń
czenie odległ
ą
ideęmoż
na a priori okreś
lićzgodnie z czystąformąogól-
noś
ci zawierają
cąw sobie wszystkie moż
liwoś
ci, i stosownie
do niej na podstawie skoń
czonego, zamknię
tego cał
o-
ś
ciowego doś
wiadczenia (tzn. na podstawie jego wzglę
dnie
„zamknię
tego przejawu", na podstawie tego, co w sensie
zmysł
owych rzeczy okreś
lone, na podstawie zmysł
owych
predykatów doś
wiadczeniowych) moż
na skonstruowaćan-
tycypacjęodpowiedniej tkwią
cej w niej idei postulowanej
przez to doś
wiadczenie.
W formie idei czegośrealnego zawarte sąj ednostronne,
czą
stkowe idee, tak jak w peł
nej prawdzie okreś
lają
cej to,
co istnieje (ogółprzysł
ugują
cych mu, okreś
lają
cych je jako
ono samo orzeczników), zawarta jest róż
norodnoś
ć
poszczególnych predykatywnych okreś
leń
, które w innych
kierunkach pozostawiająto, co istnieje, nieokreś
lonym.
Ponieważkaż
de doś
wiadczenie a priori moż
e zawieraćele-
menty niezgodnoś
ci, usuwane w toku dalszego doś
wiadczenia
i w ich syntezie, to okreś
lenie uzyskiwanej na jego
podstawie idei moż
e byćnie tylko jednostronne, lecz takż
e
czę
ś
ciowo fał
szywe, jakkolwiek naprawdępostulowane
przez owo dotychczasowe doś
wiadczenie. Do samej idei
tego, co realne oraz do jej czystej formy korelatywnie
przynależ
y nieskoń
czony system doś
wiadczeńtworzą
cych
system czystej zgodnoś
ci (w drodze cią
gł
ego usuwania
której korelatem jest idea prawdy samej w sobie, idea prawdy dają
cej się
empirycznie skonstruować
, choć
by nawet miał
a to być prawda w
dowolnym przybliż
eniu.
Edmund Husseii
59
58
KRAINA LOGOS
www.logos.amor.pl
Nauka o rzeczach realnych a idealizacja
wszystkiego, co doś
wiadczone w sposób niezgodny, przy
dopasowaniu do tego, co sięzgadza) i mają
cych charakter
czegośdoś
wiadczonego. Wtedy zaśdo każ
dego doś
wiad-
czenia lub do stosownie ograniczonego doś
wiadczenia a
priori należ
y wł
aś
ciwa mu (als zugehorige) idea, która
wszakż
e nigdy nie jest ideąostateczną
, lecz tylko jej zaczą
-
tkiem (Anhieb), w pewnym sensie przedstawieniem idei
nieskoń
czenie odległ
ej i nieosią
galnej - z tej ostatniej dana
jest tylko forma, bę
dą
ca absolutnąnormąwszelkiego kon-
struowania takich zaczą
tków.
Jasne pokazanie tego wszystkiego oraz apioryczne na-
szkicowanie formy moż
liwego wzglę
dnie prawdziwego, a
dla każ
dego stanu doś
wiadczenia wzglę
dnie koniecznego
okreś
lenia tego, co samo w sobie prawdziwe w przyrodzie -
oto teoria nauk przyrodniczych; jako metoda - teoria
metody nauk przyrodniczych. Należ
y tu wszakż
e rozróż
nić
dwie sprawy:
1. Ontologia przyrody „samej w sobie": element konie-
cznoś
ci w przyrodzie w ogóle, konieczna forma, idealna
istota przyrody oraz konieczne formy okreś
leńwszelkiego
przedmiotu jednostkowego, który idealiter i „sam w sobie"
moż
e należ
ećdo przyrody. Takie rozważ
anie c z y s t e j
i d e i dokonywane jest w naukach o czystej matematyce
przyrody.
2. Aprioryczna metodologia moż
liwego poznania przy-
rody samej w sobie w prawdach samych w sobie: Jeś
li
zamiast czystej przyrody jako idei (jako idei matematycznej,
nadzmysł
owej)
pomyś
limy
sobie
p r z y r o d ę j a k o
d o św i a d c z a n ą przez doś
wiadczają
ce istoty albo jeś
li
przyrodęmatematycznąpotraktujemy jako idealny „byt
sam w sobie" [w stosunku do] doś
wiadczeńprzyrody (on-
tycznie: zmysł
owo naocznych przyród), wówczas bę
dziemy
mieli i n n ąc z y s t ąi d e ę
. Uzyskujemy wtedy naukęo
moż
liwoś
ci poznania przyrody samej w sobie na podstawie
doś
wiadczenia przyrody, a to jest aprioryczna nauka o
moż
liwoś
ci matematycznej nauki przyrodniczej lub też
nauka o wł
aś
ciwej naukom przyrodniczym metodzie okre-
ś
lania przyrody na podstawie danych doś
wiadczenia.
Wprowadź
my tu ograniczenie: za doś
wiadczenie uzna-
jemy tylko „doś
wiadczenie normalne", normalnązmysł
o-
woś
ći odniesienie do normalnego „rozumu". Jak na pod-
stawie normalnych przejawów moż
na okreś
lićmatematy-
cznąprawdziwąprzyrodę
? Dokonuje sięto dzię
ki metodzie
uś
ciś
lania
kontinuów,
przekształ
cania
przyczynowoś
ci
zmysł
owych w przyczynowoś
ci matematyczne itd. Dopiero
wtedy moż
na uwzglę
dnićto, co odbiega od psychofizycznej
normy.
Lecz czy w ten sposób rzeczywiś
cie moż
na odróż
nić
a p r i o r y c z n ą o n t o l o g i ę p r z y r o d y od apriorycznej
m e t o d o l o g i i moż
liwego okreś
lania przyrody samej w
sobie na podstawie jej doś
wiadczeń
? Jak ja, poznają
cy,
uzyskuję apriorycznie ontologiczne poznanie przyrody?
Żyjęwtedy w moż
liwych doś
wiadczeniach, w moż
liwych
spostrzeż
eniach i w moż
liwych są
dach spostrzeż
eniowych.
Co należ
y do owego czegośidentycznego, przy wszystkich
zmianach zmysł
owych sposobów przejawiania się
, jeś
li one to
wł
aś
nie, niezależ
nie od tego, jakie poza tym są
, mają
zbiegaćsięze sobąw zgodnoś
ci stanowią
cej identycznoś
ći
mająmóc umoż
liwiaćidentyczne okreś
lenia?
Nie każ
da z m i a n a zasobu zmysł
owych cech burzy
identycznoś
ći nie każ
da utrzymuje jąpod nazwą„p r z e -
m i a n a p r z e d m i o t u". Anormalne zmiany przejawów
nie sąapercepowane lub nie trzeba ich apercepować
, jako
„przemiany". Jeś
li zaśsątak apercepowane, to nastę
pnie
zostająunieważ
nione, otrzymują
c miano „iluzji". Gdy ż
yjęw
doś
wiadczeniu (w jego apercepcjach, dzię
ki którym mam
doś
wiadczenie
jako
zmysł
owo
naoczną realnoś
ć
)
i
trzymam sięlinii zgodnoś
ci, to wszelkie anomalie zostają
wykluczone i każ
da dana naocznie przemiana jest realną
przemianąd l a m n i e w ramach syntezy moich wł
asnych
Edmund Husserl
60
61
KRAINA LOGOS
www.logos.amor.pl
Nauka o rzeczach realnych a idealizacja
doś
wiadczeń
. Gdy teraz nawią
zujękontakt z k i m śi n-
n y m , to moż
e sięokazać
, ż
e odbiega on (w swej norma-
lnoś
ci, ale zał
óż
my ż
e jest on daltonistą
) w swych są
dach o
tym, co jednakie, o róż
nicach itd. ode mnie, podczas gdy
doś
wiadczamy tego samego. (Moż
e on takż
e miećbardziej
wyostrzone zmysł
y niżja, moż
e miećdobre oczy, gdy ja
mam gorsze - w przypadku każ
dego czł
owieka ulega to
zmianom.) Istnieje tu moż
liwoś
ćnader róż
norodnych, a
idealnie nieskoń
czenie wielu róż
nic, lecz takż
e sprzecz-
noś
ci. Cóżmoż
e tu pomóc?
Jeś
li spojrzymy na rozwinię
tąnaukęprzyrodniczą
, to
odpowiedźbę
dzie brzmiał
a: Każ
da doś
wiadczana przez
jednostkowy podmiot róż
nica zmysł
owa wskazuje na pe-
wnąprawdziwąróż
nicę
, to, co prawdziwe zaśokreś
lone
zostaje przez pomiar w sferze xoiva. Róż
nicom jakoś
cio-
wym w pewien sposób krok w krok towarzysząz grubsza
róż
nice iloś
ciowe. W sferze iloś
ciowej, w dziedzinie exten-
sio znajduje swój wyraz wszystko, co prawdziwe.
Z drugiej strony nie wszystkie wielkoś
ci i zależ
noś
ci
mię
dzy wielkoś
ciami, które dadząsięiloś
ciowo wykazać
, są
dla mnie i dla każ
dego w taki sam sposób „zauważ
alne".
Dzię
ki metodom pomiarowym mogęsięprzekonać
, ż
e
obowią
zująpewne iloś
ciowe stosunki i prawa, o których
wiem wł
aś
nie tylko dzię
ki metodzie, ż
e trwale zachodząi
obowią
zują
, podczas gdy przedtem jestem zdany tylko na
zmysł
owoś
ći „są
dy spostrzeż
eniowe".
Czy nauka przyrodnicza mogł
aby dojś
ćdo takiego ujęcia
inaczej niżprzez ogólny namysłnad metodą
, jak wobec
wzglę
dnoś
ci przejawów moż
na okreś
lićowo cośprawdzi-
wego, co sięw przejawach tych przejawia, zwł
aszcza zaś
przez ogólny namysłnad tym, jak w zmianie przejawów
moż
e ujawniaćsięi dokumentowaćprawdziwy byt? Taki
namysłjednakż
e, przeprowadzony w eidetycznej czystoś
ci,
prowadzi w oczywisty sposób do ontologii przyrody.
Moż
emy wię
c takż
e powiedzieć
: c z y m ó g ł
b y m
d o j śćdo a p r i o r y c z n e j o n t o l o g i i na drodze innej
niżta, ż
e uzyskam tęoczywistoś
ć:
1.
Jeś
li mam zgodnie doś
wiadczonąprzyrodę
, jeś
li
utrzymujęsięw obrę
bie zgodnoś
ci, a zwł
aszcza jakichś
zgodnie doś
wiadczonych rzeczy lub procesów, i jeś
li ja albo
ktośinny (o czym przekonujęsięporozumiewają
c sięz nim)
w dowolnym innym przypadku doś
wiadczyliś
my tych
samych rzeczy itd., to moż
liwoś
ćpoznania tego, co jest tym
samym w obu doś
wiadczeniach z koniecznoś
ci zakł
ada
„res
extensa",
czasoprzestrzenny
s z k i e l e t
obu
kwalifikacji,
identycznoś
ć rozł
oż
enia
kształ
tu
we
wspólnym czasie, identycznoś
ćnastępstwa czasu, a tym
samym
takż
e
przyczynowej
zależ
noś
ci
odpowiednich
ukształ
towań
. Natomiast zmiana kwalifikacji oraz są
dów o
kwalifikacjach jest „przypadkowa". W tym sensie, tzn. takż
e
i wtedy, gdy wynikająstą
d sprzecznoś
ci, nie szkodząone
identycznoś
ci.
(Również w
doś
wiadczeniu
samotnym
identycznoś
ćtego, co doś
wiadczone w róż
nych modisensu, z
koniecznoś
ci
jest
identycznoś
cią „czasoprzestrzennego"
szkieletu. Jest on tym, co koniecznie identyczne, koniecznie
identycznym zespoł
em okreś
leń we wszelkich róż
nicach
zmysł
owych
„sposobów
przejawiania
się
".)
Pierwsze
uwydatnienie tego, co istotowo, tzn. z koniecznoś
ci, przy-
należ
y do owego identycznego szkieletu, doprowadził
o do
geometrii,
foronomii,
a mogł
o takż
e doprowadzićdo
apriorycznej mechaniki, do dyscyplin o moż
liwych formach
funkcjonalnych zależ
noś
ci przemian, lub do dyscypliny o
formach moż
liwej przyczynowoś
ci iloś
ciowej i jej moż
liwych
przyczynowych prawach. To, co realne, okreś
lone jest samo w
sobie, gdy stale podlega nie tylko prawom (a wię
c prawom
przyczynowym) odnoś
nie do swej geometrycznej formy, lecz
takż
e odnoś
nie do moż
liwych przemian tej formy. Coś
realnego ma realne wł
asnoś
ci, ma swe empiryczne wł
asnoś
ci
przyczynowe. Aż
eby mogł
o istniećsamo w sobie jako coś
identycznego, musi ono mieć
Edmund Husserl
62
63
KRAINA LOGOS
www.logos.amor.pl
Nauka o rzeczach realnych a idealizacja
dają
ce sięempirycznie poznaćwł
asnoś
ci podlegają
ce iloś
-
ciowej przy czy nowoś
ci.
A zatem: nowa nauka o przyrodzie wyróż
nia siętym, ż
e
wobec zmiennoś
ci (prawomocnego) zjawiska zmysł
owego
zogniskował
a rozważ
ania na tym, co w okreś
lonym sensie
konieczne, i poznał
a, ż
e do tego, co konieczne, należ
ą
prawa iloś
ciowej przyczynowoś
ci.
2. Czymśdalszym był
y obserwacje takie jak ta: Sł
yszę
pewien dź
wię
k i widzęwibrują
cy ruch, dź
wię
k jest jakoś
ciowo
ten sam, niezależ
nie od barwy, od zmysł
owych jakoś
ci, ale
zależ
nie od sił
y napię
cia, gruboś
ci [struny] itd., a wię
c tylko
od czynników mierzalnych. To, co iloś
ciowe, nie tylko jest w
przejawiają
cych sięekstencjonalnych procesach, lecz takż
e jest
czymśwskazywanym w nich poprzez to, co tylko jakoś
ciowe.
Potem zaśewentualnie moż
na, j e takż
e wykazaćzmysł
owo w
zmysł
owych sposobach przejawiania się(jakoś„odzianych"
jakoś
ciowo).
Odwrotnie: każ
da jakoś
ciowa przemiana, każ
da jakoś
ciowa
charakterystyka (Soseiri) - jeż
eli jest to jakoś
ćnależ
ą
ca do
normalnego przejawu - powinna byćwł
asnoś
cią czegoś
realnego.
Lecz
„jakoś
ć" (jakoś
ć wtórna) nie może
przysł
ugiwaćprzedmiotowi samemu w sobie, jest czymś
, co
sięmoż
e subiektywnie zmieniać
, mianowicie dla podmiotów,
z których każ
dy doś
wiadcza odnoś
nąrealnoś
ć, każdy dla
siebie w sposób zgodny. Jeż
eli każ
da doś
wiadczona jakoś
ć
ma zachowaćswe uprawnienie do obiektywnoś
ci, to jest to
moż
liwe
jedynie
wtedy,
gdy
wskazuje
ona
coś
matematycznego, a tylko w tym i w tamtym przypadku
wskazuje z róż
nądoskonał
oś
cią
; to, co iloś
ciowe, każ
dy
musi móc metodycznie osią
gną
ćna podstawie wskazówek,
ewentualnie przy pomocy innych [ludzi], lecz to, co jako-
ś
ciowe, moż
e okreś
laćsam. Wszelki „byt sam w sobie" jest
zatem „sam w sobie" matematyczny, a wszelkie prawa
przyczynowe musząbyćprawami matematycznymi. Wł
asnoś
ci
realne są wł
asnoś
ciami przyczynowymi, okreś
lanymi na
gruncie praw przyczynowych.
65
Edmund Husserl
64
KRAINA LOGOS
www.logos.amor.pl
Należ
ał
oby tu wszakż
e rozróż
nićdwie rzeczy:
1. Omówione wyż
ej szczegół
owo poznanie, ż
e w zgodnym
doś
wiadczeniu (jako zmysł
owym sposobie przejawiania się
)
trzeba odróż
nićto, co przypadkowe, i to, co konieczne, tj.
cechy
pierwotne,
z
koniecznoś
ci
przenikają
ce wszelkie
doś
wiadczenie zmysł
owe, i cechy specyficzne poszczególnym
zmysł
om, wtórne, a wię
c poznanie, ż
e „wspólne" cechy
zmysł
owe nie przypadkowo sąwspólne, lecz z koniecznoś
ci.
2. To, co spostrzeż
one, doś
wiadczone, jako takie jest
cał
kowicie „niejasne", zawsze podlega - w zgodnym do-
ś
wiadczeniu - istotowemu prawu pewnego wzrostu doskonał
oś
ci,
który zawsze stanowi idealnąmoż
liwoś
ć
. Zgodnie z tym tę
samącechęmogęmiećdanąmniej albo bardziej „jasno" i
jakkolwiek jasno miał
bym jądaną
, zawsze jeszcze moż
liwy jest
dalszy wzrost tej jasnoś
ci. Zawsze da siępomyś
leć
, ż
e to, co
jasno uznajęza niezróż
nicowane, wraz ze wzrostem jasnoś
ci
wykaż
e
róż
nice,
i
to
zarówno
dla
mnie,
jak
i
intersubiektywnie.
Z
róż
nicami
jasnoś
ci
kore-latywnie
zwią
zane
są moż
liwoś
ci
[otwierane
przez]
moż
noś
ć
przybliż
ania
się do
zawsze
zapewne
odsuwają
cej
się
doskonał
oś
ci absolutnej, do prawdziwego bytu samego. Tak
wię
c i w odniesieniu do stopniowalnoś
ci jasnoś
ci zachowuje
waż
noś
ćprzyję
ty sposób mówienia o róż
nych „sposobach
przejawiania się
" tego samego. Lecz za tym kryje sięidea
identycznego Samego, Samego w sobie. Prawdziwe cechy są
granicznymi punktami moż
liwego wzrostu. Ponieważzaśtylko
cechy
matematyczne
są
„prawdziwe",
prawdziwe
matematyczne cechy sąmatematycznymi granicami.
Mówią
c wyraź
niej: w postę
pują
cej syntezie doś
wiadczenia
cechy pierwotne, tak samo jak i wtórne, wykazująróż
nice
doskonał
oś
ci.
Odpowiada
temu
dla
cech
pierwotnych
stopniowalnoś
ćdoskonał
oś
ci pomiaru, przybliż
ania sięprzez
pomiar, oraz dokonują
cej sięna tej podstawie,
KRAINA LOGOS
www.logos.amor.pl
Nauka
o
rzeczach
realnych
a
idealizacja
6
7
resp. w zwią
zku z tym, kwantyfikacji poprzez poję
cia ge-
ometryczne i podobne. To prowadzi do granicznej ideali-zacji
ś
cisł
ej
matematyki
przyrody
wraz
z
jej
myś
lowymi
okreś
leniami. Podczas gdy cechy pierwotne sąintersubiek-'
tywne, póki w ogóle moż
e dokonywaćsięzgodna identyfikacja,
i wykazujątylko tęwzglę
dnoś
ćdoskonał
oś
ci i przybliż
enia (oraz
wzglę
dnoś
ćprzyczynowoś
ci interrealnej), cechy wtórne są
wzglę
dne w inny jeszcze sposób, mianowicie „przypadkowo"
odniesione sądo normalnoś
ci lub anor-malnoś
ci doś
wiadczenia,
a przez to do podmiotów, i zmieniająsięwraz z nimi
2
. Granica
doskonał
oś
ci cech wtórnych nie jest przy tym mierzalna, w
ogóle
da
się ją tylko
„obejrzeć
".
Ale
jest
okreś
lona
intersubiektywnie i da sięokreś
lićpoprzez odniesienie do
matematycznych granic cech pierwotnych.
3. Okreś
lanie jest predykatywnym orzekaniem, a pier-
wotnie oczywiste okreś
lanie jest tworzeniem są
dów spo-
strzeż
eniowych, poś
rednie okreś
lanie jest tworzeniem em-
pirycznych są
dów ogólnych (indukcyjnych są
dów doś
wiad-
czeniowych), empirycznych są
dów przyczynowych Ud.
Okreś
lają
ce myś
lenie, są
dzenie i wnioskowanie, uogólnianie
i uszczegół
owianie, dokonują
ce sięw sferze wł
aś
ciwego
doś
wiadczenia, traktuje przejawiają
ce sięrzeczy, cechy i
prawidł
owoś
ci jako prawdziwe, lecz prawdziwoś
ćta jest
wzglę
dna i „uwarunkowana subiektywnie". Potrzeba do-
piero n o w e g o t y p u m y śle n i a lub swoistej m e t o d y ,
aż
eby to, co tu został
o uzyskane (i co wystarcza dla celów
praktycznych niż
szego szczebla), odnieś
ćdo jego obiekty-
wnoś
ci
3
, aż
eby kunsztownie wypracowaćna tej podstawie
2
Mamy tu dwojakąnormalnoś
ć
: 1) zał
oż
enie komunikacji jako wspólna
przyroda: tym, co konieczne jest tu to, co iloś
ciowe; 2) to, co wobec tego
przypadkowe, mianowicie zgodnoś
ćjakoś
ci wtórnych jest „przypadkowa".
3
Ta obiektywnoś
ćjest ideą„bezwzglę
dnej" prawdy samej w sobie.
prawdęsamąw sobie i prawdziwąrealnoś
ć.Rozważenie
zasadniczych warunków moż
liwoś
ci czegośidentycznego, co
prezentuje się w przepł
ywają
cych i subiektywnie zmie-
niają
cych sięsposobach przejawiania
4
(i prezentuje sięw
sposób zgodny), prowadzi do matematyzacji przejawów
jako immanentiiej im koniecznoś
ci, albo teżdo koniecznoś
ci
konstrukcyjnej
metody,
pozwalają
cej
z
przejawów
skonstruowaćto, co identyczne, i jego identyczne okreś
lenia
5
.
Lecz czy przejawy róż
nych zmysł
ów mogązawieraćcoś
identycznego - i w jakim sensie mogąje zawierać
? Róż
no-
rodnoś
ci przejawów, które zgodnie przynależ
ądo siebie i
konstytuującośidentycznego, musząodpowiadaćwarunkom
moż
liwoś
ci identycznej (prawdziwej) przedmiotowo-ś
ci,
wszystkie zaś prawa realnej matematyki muszą być
uszczegół
owieniami praw formalnej ontologii, formalnej
matematyki (teorii mnogoś
ci). Uszczegół
owieniami, gdyż
formalna matematyka uczy, jak konstruowaći konstruk-
cyjnie okreś
laćnieskoń
czenie wiele w ogóle moż
liwych
form przedmiotów i nieskoń
czonoś
ci przedmiotów, każ
dy
zaśdany system przejawów, każ
da jednoś
ćdoś
wiadczenia
wyznacza pewnąprzedmiotowąwszystkoś
ć(Allheit), pe-
wnąprzyrodę
, mianowicie co do jej formy.
W filozofii staroż
ytnej zainteresowanie począ
tkowo og-
niskuje sięna zniewalają
cej koniecznoś
ci rozumu, której
zaprzeczenie prowadzi do niedorzecznoś
ci, absurdu. Po
raz pierwszy w sposób czysty ujawnił
a sięona w sferze
matematycznej jako koniecznoś
ćgeometryczna i arytme-
tyczna. W tej sferze wielkoś
ci, począ
tkowo wielkoś
ci prze-
strzennych - zrazu w klasach uprzywilejowanych przypad-
ków (linii prostych, ograniczonych figur pł
askich i odpo-
wiednich przypadków wielkoś
ci przestrzennych), zrazu w
4
Lecz takż
e z zasady prezentuje siętylko w ten sposób.
5
Owo cośidentycznego z koniecznoś
ci jest substrukcją
.
Edmund Husserl
66
KRAINA LOGOS
www.logos.amor.pl
Nauka o rzeczach realnych a idealizacja
empirycznej
naocznoś
ci ukazują
cej
mnogoś
ci jednako-
wych elementów, które moż
na rozł
oż
yćna mnogoś
ci czą
-
stkowe, a przez doł
ączenie nowych elementów lub mnogoś
ci
elementów przekształ
cić w nowe mnogoś
ci, powstał
o
„ś
cisł
e" porównywanie wielkoś
ci, które sprowadzał
o siędo
porównywania liczb. Nieokreś
lonym [terminom] „wię
kszy",
„mniejszy", „wię
cej", „mniej", nieokreś
lonemu „równo"
moż
na był
o w procedurze okreś
lania przyporzą
dkowaćś
cisł
e
„o tyle wię
kszy", „tyle razy wię
kszy" albo „mniejszy" oraz
ś
cisł
e „równy". Każ
de takie ś
cisł
e rozważ
anie zakł
ada
moż
liwoś
ć przyję
cia pewnego „równo", wykluczają
cego
„wię
kszy" i „mniejszy", i przyję
cia takich jednostek
wielkoś
ci, które był
yby po prostu wzajemnie zastę
powalne,
jako wielkoś
ci był
yby identyczne, tzn. obj ę
te był
yby tym
samym identycznym poję
ciem wielkoś
ci, istotąwielkoś
ci. Do
wielkoś
ci przestrzennych, jako przedmiotów empirycznej
naocznoś
ci, należ
y,
ż
e moż
na się do nich
bardziej
przybliż
yć
,
„dokł
adniej"
je
sobie
obejrzeć
.
Owo
„dokł
adnie", „ś
ciś
le" w ż
yciu praktycznym okreś
lone jest
przez cel, „równo" (das Gleich) jest dla tego celu oboję
tne
(gleich-gtiltig), gdyżmogątu zachodzićnieistotne róż
nice,
które się nie liczą
. Tutaj przez wykluczenie wszelkich
ograniczeń praktycznych
mogł
a
zostać utworzona
idea
absolutnego „równo", matematycznie ś
cisł
ego.
Tutaj wię
c dopiero zaczyna sięmyś
lowy proces ideali-
zacyjnego tworzenia poję
ć, owa logicyzacja umoż
liwiają
ca
„ś
cisł
e" prawdy, prawdy logiczne, zaśdla owej sfery logi-
cznej myś
lenie w ś
cisł
ej koniecznoś
ci i powszechnej waż
-
noś
ci, których negacja nosi znamięniedorzecznoś
ci i znamię
to da się dostrzec we wglą
dzie. Powstał
e w sposób
naturalny znaczenia sł
ów sąostre, pł
ynne, tak, ż
e nie jest
okreś
lone na stał
e, co podpada pod „poję
cie", pod ogólny
sens. Znaczenie logiczne jest ś
cisł
e. To, co logicznie ogólne,
poję
cie, jest absolutnie identyczne z sobąsamym, sub-
sumpcja jest absolutnie jednoznaczna. Poję
cia logiczne
jednakż
e wł
aś
nie nie sąpoję
ciami zaczerpnię
tymi po prostu
z naocznoś
ci, powstająone dzię
ki wł
asnej aktywnoś
ci
rozumu, dzię
ki tworzeniu idei, śc i s ł
e m u tworzeniu poję
ć
,
np. dzię
ki tej idealizacji, która wytwarza geometryczne
proste,
geometryczne
okrę
gi,
przeciwstawione
nieo-
kreś
lonym empirycznym prostym i krzywym.
Praktyczna potrzeba pomiaru pól skł
ania zrazu tylko do
tego, aż
eby w sposób nieostry, poś
ród tego, co zmysł
owo
typowe, odróż
niaćto, co typowo równie waż
ne (gle-ich
Geltende} (dla aktualnej praktycznej potrzeby) od tego, co nie
był
o typowo równie waż
ne. To, co dla pewnego rodzaju
praktycznych celów był
o równie waż
ne, został
o uznane za
równe sobie, natomiast róż
nice cech w obrę
bie tej równoś
ci
był
y róż
nicami „oboję
tnymi" (gleichgultige), tzn. uchodził
y
one za róż
nice nie przeszkadzają
ce równej waż
noś
ci
(Gleichgultigkeit), dają
ce sięzignorować
. W ten sposób
moż
na już był
o zapoczą
tkować mierzenie i rachowanie,
moż
na był
o gł
osićtwierdzenia „geometryczne", a takż
e
dowodzićich, choćprzy pewnych zastrzeż
eniach. Gdy
bowiem dodano do siebie tysią
c „równych" dł
ugoś
ci, z
których każ
da róż
nił
a sięod poprzedniej tylko o gruboś
ćpalca
(róż
nica zupeł
nie oboję
tna), to pomiar mógłwykazać
, ż
e
10()0 ł
okci równa się1001. To znaczy, ż
e róż
ne pomiary
przy uż
yciu tej samej miary mogł
y dawaćróż
ne wyniki -
róż
ne, czyli nie oboję
tnie róż
ne. Dopiero koncepcja czystych
matematycznych
„idei"
jako
idealnych
norm
oraz
wykształ
cenie metod stosowania aproksymacji doprowadził
y
do czystej rzeczowo okreś
lonej matematyki i matematycznej
techniki.
W naturze doś
wiadczenia przestrzennego leż
ał
o,
ż
e jeś
li ktośprzeprowadzałw doś
wiadczeniu porównania, to
musiałrozpoznaćmoż
liwe róż
nice doskonał
oś
ci równoś
ci; to
mianowicie, co z pewnej odległ
oś
ci postrzegane był
o jako
zupeł
nie „równe", przy podejś
ciu bliż
ej mogł
o okazaćsię
róż
ne, to, co w dalszym
Edmund Husserl
68
69
KRAINA LOGOS
www.logos.amor.pl
Nauka o rzeczach realnych a idealizacja
cią
gu wydawał
o sięrówne, moż
na był
o rozpatrywaćjeszcze
bliż
ej itd.
Tak oto moż
na był
o sobie pomyś
lećprocesy idealnego
przybliż
ania, w których dawał
o sięskonstruowaćcośabsolutnie
równego
jako
granicę cią
gł
ego
przyrównywania,
przy
zał
oż
eniu, ż
e jeden z cz ł
onów sam pomyś
lany byłjako
absolutnie stał
y, absolutnie identyczny co do wielko ś
ci z sobą
samym. W ś
cisł
ym myś
leniu o ideach pos ł
ugiwano się
idealnymi
poję
ciami
niezmiennoś
ci,
spoczynku
i
niezmiennoś
ci jakoś
ciowej, idealnymi poję
ciami równoś
ci i
tego, co powszechne (co do wielko ś
ci, kształ
tu), co w
dowolnie wielu idealnie nie zmienionych, a przez to jako -
ś
ciowo identycznych egzemplar zach daje absolutne równo ś
ci;
każ
dą zmianę budowano z faz, które tak samo
j a k
momentalna ś
cisł
a niezmiennoś
ćrozpatrywane był
y w swych
ś
cisł
ych wielkoś
ciach itd.
Platoń
ski idealizm dzię
ki w peł
ni ś
wiadomemu odkryciu
„idei" i aproksymacji utorowałdrogęmyś
leniu logicznemu,
„logicznej" nauce, nauce racjonalnej. Idee uj ę
te został
y jako
„wzorce", w których wszystko, co jednostko we, mniej albo
bardziej „idealnie" uczestniczy, do których sięzbliż
a, które w
mniejszym lub wię
kszym stopniu realizuje; zwi ą
zane z
ideami czyste prawdy o ideach uj ę
te został
y jako absolutne
normy wszelkich prawd empirycznych. Jeś
li racjonalizmem
nazywa sięprześ
wiadczenie, ż
e wszelkie rozumne poznanie
musi byćracjonalne, jużto czysto racjonalne w my ś
leniu
badają
cym istotowe stosunki czysto racjonalnych poję
ć(albo
raczej badają
ce prawa tego, co moż
liwe, o ile podpada ono
pod czysto racjonalne idee, o ile pomyś
lane jest jako ś
ciś
le
okreś
lone), jużto [w tym sensie], ż
e to, co empiryczne
przymierza ono do teg», co czysto idealne, posł
ugują
c się
przy tym metodami aproksymacji i pozosta ł
ymi normami
osą
dzania
tego,
co
empiryczne,
podł
ug
odpowiednich
czystych idei, to prześ
wiadczenie cał
ej epoki nowoż
ytnej
jestracjonalistyczne.
Prawdziwym przedmiotem w sensie logiki jest przed-
miot, który jest absolutnie identyczny „z samym sob ą
", tzn.
jest absolutnie identycznie tym, czym jest, lub, wyraż
ają
c to
inaczej: przedmiot jest w swych okre ś
leniach, w swych
ąuidditatis (Washeiten), w swych predykatach, i jest on
identyczny, gdy owe ą
uidditatis sąidentyczne jako mu
przysł
ugują
ce albo teżgdy ich przysł
ugiwanie absolutnie
wyklucza ich nieprzys ł
ugiwanie. Jednakż
e tylko przedmiotom
idealnym przysł
uguje ś
cisł
a identycznoś
ć; w konsekwencji
cośjednostkowego był
oby naprawdęidentyczne, a wię
c
istnieją
ce, tylko wtedy, gdyby był
o idealnie identycz nym
substratem
ogólnych
absolutnych
idei.
Ale
jak
co ś
jednostkowego moż
e uczestniczyćw tym, co ogólne, nie
tylko „jakośtam", ale uczestniczy ćw sposób ś
cisł
y, jak
stosunek subsumpcji moż
e tu byćś
cisł
y?
Myś
lenie czysto matematyczne odnosi si ędo moż
liwych
przedmiotów, pomyś
lanych jako okreś
lone przez idealnie
„ś
cisł
e" (graniczne) poję
cia matematyczne, np. do prze -
strzennych kształ
tów przedmiotów przyrody, które jako
doś
wiadczone w nieostry sposób podpadająpod poję
cie
kształ
tu, sąco do kształ
tu okreś
lone; jednakż
e w naturze
tych danych doś
wiadczenia leż
y, ż
e pod identyczny przed -
miot, który w zgodnym do ś
wiadczeniu wykazuje sięjako
istnieją
cy, moż
e i prawomocnie musi zostaćpodł
oż
one coś
idealnie identycznego, idealnego we wszystkich swych
okreś
leniach; wszystkie te okre ś
lenia sąś
cisł
e, tzn. to, co
podpada pod ich ogólno ś
ć
, jest równe i równoś
ćta wyklucza
nierównoś
ćalbo, co jest tym samym, ś
cisł
e okreś
lenie
przysł
ugują
ce przedmiotowi wyklucza, ż
e okreś
lenie to
temu samemu przedmiotowi nie przys ł
uguje. Spoś
ród
wszystkich zaśszczegół
owych okreś
leń
, których zakres wy-
znaczony jest przez „ogóln ąnaturę
" przedmiotu - dla
przedmiotów przyrody mo ż
e to być np. przestrzenny
kształ
t - jedno mu przysł
uguje, a każ
de inne nie przysł
u-
g u j e . (Zasada wył
ą
czonego ś
rodka.)
71
Edmund Husserl
70
KRAINA LOGOS
www.logos.amor.pl
Przedmiot ma w ogóle kształ
t przestrzenny. Empirycznie
doś
wiadczone przestrzenne kształ
ty mająróż
ne empiryczne
typy. Moż
e sięjednak zdarzyć
, ż
e jakiśprzedmiot ma pewien
(najniż
szy) typ - mianowicie doś
wiadczam, ż
e ma on ten oto
szczególny kształ
t - i ż
e go nie ma - mianowicie w toku
dalszego doś
wiadczenia widzę
, ż
e (choćsięnie zmienił
) nie
ma go. (W sferze empirycznej zasada wył
ą
czonego ś
rodka nie
obowią
zuje.) Żadnego empirycznego okreś
lenia nie mogę
traktowaćjako rzeczywiś
cie przysł
ugują
cego przedmiotowi,
lecz mogętylko powiedzieć
, ż
e w tym okreś
leniu zostałon
doś
wiadczony. Takż
e w myś
leniu nie mogę utrzymać
absolutnej
identycznoś
ci
okreś
lenia,
nigdy
nie
mogę
powiedzieć
, podchodzą
c do doś
wiadczanego przedmiotu, ż
e
okreś
lenie, którego teraz doś
wiadczam, jest absolutnie to
samo co to, którego doś
wiadczał
em [przedtem].
Pod każ
dy doś
wiadczany przeze mnie kształ
t prze-
strzenny jednakż
e mogępodł
oż
yćideęczystego kształ
tu
przestrzennego, w której kształ
t widziany „uczestniczy",
zaśkształ
t przestrzenny w ogóle staje się[tu] empirycznym
rodzajem, za którym kryje sięczysty rodzaj czystych ś
ci-
sł
ych kształ
tów przestrzennych. Każ
dy przedmiot empiryczny
jest empirycznie ukształ
towany (z koniecznoś
ci da się
doś
wiadczaći w doś
wiadczeniu wyposaż
ony jest w jakiś
empiryczny kształ
t), lecz ma on takż
e kształ
t prawdziwy,
ś
cisł
y. Ścisł
e idee kształ
tów róż
niąsięod siebie w sposób
absolutny: jeś
li przedmiot ma [kształ
t bę
dą
cy] ujednostko-
wieniem jednej z nich, to tym samym wszystkie róż
ne od
niej sąwykluczone. Z dwóch ś
cisł
ych kształ
tów (najniż
-
szych odmian kształ
tów przestrzennych) każ
demu przed-
miotowi jeden przysł
uguje, drugi zaśnie przysł
uguje. (Zasada
wył
ą
czonego ś
rodka.)
II
NASTAWIENIENAUKIPRZYRODNICZEJ
i
NASTAWIENIE
NAUKI HUMANISTYCZNEJ.
NATURALIZM
,
DUALIZM
i
PSYCHOFIZYCZNAPSYCHOLOGIA
Nastawienie naturalistyczne
1
. Ś
wiat jako ogółrzeczy
realnych w formie zewnę
trznoś
ci. Przyroda jako królestwo
czystych res extensae. Wszystko, co realne, jest [fizycznym]
ciał
em lub ma takie ciał
o, lecz tylko ciał
o ma rzeczywistąi
wł
aś
ciwąco-extensio, rozumianązarazem czasowo i prze-
strzennie. Jednoś
ćnie zmienionego (choćzmiennego) albo
zmieniają
cego siękształ
tu w jednoś
ci trwania, forma ekste-
ncjonalnego kształ
tu, wypeł
niona okreś
leniami jakoś
cio-
wymi. Każ
de ciał
o [podlega] reguł
om powszechnej przy-
czynowoś
ci, uniwersalna przyroda [podlega] a priori przy-
czynowoś
ci - da sięokreś
lić
, da sięskonstruowaćw praw-
dach samych w sobie, zgodnie z okreś
lonymi przyczyno-
wymi prawami, które moż
na wyszukaćw drodze indukcji.
Byt cielesny jest wię
c bytem ekstensjonalnie koegzystu-
ją
cym, zaśw danych okolicznoś
ciach - współ
istnieją
cych,
koegzystują
cych ze sobąw jednoś
ci przyrody ciał- jest
bytem j ednoznacznie okreś
lonym - j eś
li przyroda j est przy-
rodąpozostawionąsamej sobie. Naturalizm rozpatruje
czł
owieka jako wypeł
nionąrozcią
gł
oś
ć
, zaśś
wiat w ogóle
1
„Nastawienie naturalistyczne" to nie zwią
zane z naturalnym uję
ciem
ś
wiata, konstytutywnie wytyczone uniwersalne ukierunkowanie spojrzenia,
lecz naturalistyczny przesą
d.
Edmund Husserl
72
KRAINA LOGOS
www.logos.amor.pl
tylko jako rozszerzonąprzyrodę
. Trwanie ludzkiego ducha
traktowane jest jako trwanie obiektywne, dusza zaśw każ
dej
fazie swego trwania - choćnie przypisuje sięjej rzeczy-
wistego przestrzennego kształ
tu w paraleli do kształ
tu ciał
a -
jako koegzystencja danych psychicznych, jako ich rów-
noczesnoś
ć, która przecieżjakośmusi daćsięprzyporzą
d-
kowaćrównoczesnoś
ci w formie tego, co współ
istnieje w
przestrzennej extensio i w ogóle współ
istnieje przestrzennie.
Naturalnie jest rzecząsł
uszną
, ż
e ludzkie ż
ycie psychi-
czne przebiega w formie immanentnego czasu i ż
e każ
da
momentalna teraź
niejszoś
ćjest dla nas jednoś
ciąwspół
ist-
nienia róż
norodnych „danych". Lecz tutaj trzeba dopiero
u/yskaćpodstawowe istotowe wglą
dy dotyczą
ce struktury
tego immanentnego
<
czasu, a z drugiej strony dotyczą
ce
tego, jak „czas obiektywny" otrzymuje konstytutywny sens
jako forma transcendentnego bytu naturalnego, w którym
obiektywnie „uczasowione" sąimmanentne czasy dusz, a
przez to i same dusze.
Naturalizm przyjmuje bez zastrzeż
eń
, ż
e w gruncie rzeczy
cał
y ś
wiat da siępomyś
lećanalogicznie do tak poję
tej
przyrody, a co za tym idzie, ż
e i byt sam w sobie ś
wiata
takż
e da siępomyś
lećjako korelat prawd samych w sobie,
mianowicie prawd konstruowalnych - tak samo jak (pozo-
stawiona sobie samej) przyroda
2
. Ś
wiat tematem uniwersalnej
indukcyjnej nauki o ś
wiecie, empiryczna indukcja jako
podł
oż
e idealizują
cej Tnetody matematycznej sł
uż
ą
cej
znajdowaniu ś
cisł
ych praw ś
wiata (w tym i praw przyrody),
2
Przyroda jest konstruowalna jako poddana idealizacji; w ten sposób jest
ona faktycznąrzeczywistoś
ciąontologicznej, mianowicie matematycznej
bezwarunkowej ogólnoś
ci, a przy tym takż
e idealizacjąempirycznego
przyporzą
dkowania empirycznych jakoś
ci empirycznym jakoś
ciom. Jeś
li
jednak konkretny faktyczny ś
wiat, ś
wiat doś
wiadczenia, ma być
idealizowalny i konstruowalny, to w konsekwencji wymaga to ogarniają
cej
ś
wiat matematyki.
znajdowaniu praw odnoszą
cych siędo ludzi i zwierzą
t jako
istot psychofizycznych, do ich dusz, do ich osobowego bytu i
czynów - tak samo, jak do ich ciał
. A zatem, wyraż
ają
c się
w sposób skrajny, Bóg dysponuje uniwersalnąmatematyką
ś
wiata, Bóg zna prawa ś
wiata odnoszą
ce siędo wszystkiego,
co istnieje w ś
wiecie i do wszystkich jego okreś
leń
, a wię
c
ś
cisł
e prawa współ
istnienia tego, co w ogóle istnieje w
czasoprzestrzeni i istnieją
c jest jakośokreś
lone; sąto
prawa przyczynowe, tylko bardziej skomplikowane, bar-
dziej róż
norodne, wł
aś
nie takż
e rozpostarte na sferęducha.
Problemem psychofizyki, wraz jej niepową
tpiewalnymi
ustaleniami empirycznymi, jest: co moż
na wł
ą
czyćdo przy-
porzą
dkowania psychofizycznego?
Naukowym nastawieniem na poznanie obiektywne (tak
jak praktykuje je nauka przyrodnicza), i to uniwersalnie
jako obiektywne poznanie ś
wiata, ogół
u istnieją
cych w
sobie samych rzeczy realnych, był
oby to, które kieruje się
zamiarem poznania bytu samego w sobie w prawdach sa-
mych w sobie. Lecz czyżnie jest to zadaniem nauki w
ogóle? Cóżoznacza to „samo w sobie" w odniesieniu do
przyrody, do zwierzę
cia, do czł
owieka, do wspólnoty ludzi,
do przedmiotów kultury i do uniwersalnej kultury jakiejś
ludzkoś
ci?
I czy moż
liwe był
oby odróż
nienie tematycznego nasta-
wienia na „obiektywny" ś
wiat (jako temat nauki) od tema-
tycznego nastawienia na uniwersalnąsubiektywnoś
ć, w
którym ś
wiat był
by ś
wiatem doś
wiadczanym, przejawiają
-
cym się
, osą
dzanym, wartoś
ciowanym itd.? Czy nie jest
to jednak nastawienie osobowe?
Cóżto takiego jest nastawienie osobowe? Ludzie, tak
samo jak zwierzę
ta, sąw przestrzeni, ś
wiat rzeczy realnych
zawsze jużjest wstę
pnie dany wraz z ludź
mi w nim. Zain-
teresowanie kieruje sięku ludziom jako osobom, które w
osobowym dział
aniu i doznawaniu odnosząsiędo „ś
wiata"
Edmund Husserl
74
Nastawienie nauki przyrodniczej
75
KRAINA LOGOS
www.logos.amor.pl
(auf „die" Welt), i we wzajemnym współ
życiu, w osobo-
wym obcowaniu ze sobą
, we wspólnym dział
aniu i w pozo-
stał
ych formach, w których okreś
lani sąprzez to, co ś
wia-
towe, i do tego, co ś
wiatowe, sięustosunkowują
, mają
jeden i ten sam ś
wiat otaczają
cy, mianowicie ten, który
sobie uś
wiadamiająi który uś
wiadamiająsobie jako ten
sam.
Świat, do którego sięustosunkowują,który dostarcza im
motywacji, z którym stale majądo czynienia, jest wprawdzie
wł
aś
nie jedynym ś
wiatem ( d i e Welt), jedynym ś
wiatem
istnieją
cym, lecz w nastwieniu osobowym zainteresowanie
kieruje sięku osobom i ich stosunkowi do ś
wiata, oraz ku
sposobom, w jakie tematyzowane osoby uś
wiadamiająsobie
to, co sobie uś
wiadamiają jako dla nich istnieją
ce, a
zwł
aszcza jaki szczególny przedmiotowy sens towarzyszy
temu uś
wiadamianiu. Z tego punktu widzenia problemem
staje sięnie ś
wiat taki, jakim rzeczywiś
cie jest, lecz ś
wiat
aktualnie waż
ny dla osób, pojawiają
cy się im i tak
uposaż
ony, jak im siępojawia; pytaniem jest, jak za-
chowująsięone jako osoby dział
ają
ce i doznają
ce, w jaki
sposób sąmotywowane do swych specyficznie osobowych
aktów spostrzegania, przypominania sobie, myś
lenia, war-
toś
ciowania, robienia planów, lę
kania sięi bezwzglę
dnego
wycofywania, bronienia się
, atakowania itd. Motywacji
dostarcza osobom tylko to, co one sobie uś
wiadamiają
, i to
na mocy sposobu, w jaki to czynią
, sensu, który ma dla nich
to, co sobie uś
wiadamiają
, tego, jak jest to dla nich waż
ne
lub nieważ
ne itd.
Zainteresowanie osobami naturalnie nie jest tylko za-
interesowaniem ich sposobami zachowania sięi motywami
tychż
e, lecz tym, co czyni je osobami identycznymi. Moż
na
powiedzieć
: osobowymi wł
asnoś
ciami habitualnymi i cha-
rakterami. Lecz te od razu odsył
ajądo sposobów zachowania
się
, w których sięujawniają(najpierw w aktach jako ich
Ja-podmioty), a z których te wypł
ywają
3
.
Jak ma siętematyka nauk humanistycznych i - wyma-
gają
cej jeszcze ugruntowania - ogólnej nauki humanisty-
cznej do antropologii, zoologii (w sensie nauki o ludziach i
zwierzę
tach
jako
„obiektywnych"
realnoś
ciach,
jako
przyrodzie), oraz do psychologii, bę
dą
cej naukąo obiek-
tywnie-realnych skł
adnikach realnych ludzi i zwierzą
t,
zwanych duszą
, ż
yciem psychicznym, psychicznąswoisto-
ś
cią
?
Nauka humanistyczna jest naukąo lud^kiej subiektyw-
noś
ci w jej ś
wiadomoś
ciowym odniesieniu do ś
wiata jako
pojawiają
cego sięjej i dostarczają
cego jej motywacji w jej
dział
aniu i doznawaniu - i odwrotnie: o ś
wiecie jako
otaczają
cym ś
wiecie osób, czyli jako pojawiają
cym sięim,
dla nich waż
nym. W zmianach sposobów pojawiania się
, w
zmianach apercepcji dokonywanych przez ludzi w ich
„ż
yciu wewnę
trznym", pojedynczo i wspólnie we wzajemnym
porozumieniu, „rzeczy" („die" Dinge) i stosunki, podobnie
jak dostarczają
ce im motywacji i bę
dą
ce dla nich tematem
w
otaczają
cym
ś
wiecie
osoby
i
zwią
zki
osób,
uś
wiadamiane sąjako te same, tylko pojawiają
ce sięim i
innym osobom raz tak, a raz inaczej, raz tak, a raz inaczej
obowią
zują
ce, na pewno istnieją
ce itd.
Na ogółjednakż
e w ż
yciu osobowym owe toż
same rzeczy
nie są [obiektami] tematycznego zainteresowania nau-
kowego, ż
ycie osobowe na ogółnie jest ż
yciem teoretycz-
nym, na ogółwię
c rzeczy nie sątematyzowane naukowo,
jako takie, jakimi są„zgodnie z prawdąobiektywną
",
„same w sobie", lecz jako mają
ce takąwł
aś
nie waż
noś
ć
dla osób, a wię
c jako rzeczy dostarczają
ce im takiej wł
aś
nie
motywacji, okreś
lają
ce je w ich pozateoretycznym dział
a-
Lecz wł
aś
nie korelatywnie naukowy charakter nauk osobowych do-
tyczy dostarczają
cego osobom motywacji, a wię
c przez nie uś
wiadamia-
nego ś
wiata otaczają
cego, tego, który w swym stylu przejawiania sięjest
im rzeczywiś
cie obecny, jest przez nie rzeczywiś
cie doś
wiadczany i da się
doś
wiadczać
.
Edmund Husserl
76
Nastawienie nauki przyrodniczej
77
KRAINA LOGOS
www.logos.amor.pl
niu i doznawaniu. Jeś
li czynimy rzeczy, przyrodę
, ś
wiat
zwierzą
t i ludzi, ż
ywe ciał
a i dusze, takie, jakie sąone
same w sobie i dla „siebie" (obiektywnie) tematem nauki,
to wówczas jesteś
my przyrodnikami, zoologami, antropo-
logami, a zwł
aszcza (teraz w sensie bę
dą
cym paralelądo
przyrodniczej zoologii) psychologami.
Odnoś
ne realnoś
ci sąwprawdzie dla nas nadal realno-
ś
ciami pojawiają
cymi się
, lecz nasze obiektywne zaintere-
sowanie nimi, ostatecznie rozumiane w peł
nej uniwersal-
noś
ci, jako teoretyczne zainteresowanie realnoś
cią
, kieruje
się ku nim jako pojawiają
cym się w przejawach, w
subiektywnych sposobach dania, dają
cym sięokreś
lićw
uniwersalnie waż
nych naukowych są
dach w swym ś
cisł
ym,
obiektywnie prawdziwym bycie, w prawdziwym bycie bę
-
dą
cym ich wł
asnym bytem, nie zaśbytem dla nas czy dla
takiej lub innej grupy osób, bytem dostarczają
cym róż
no-
rodnej motywacji
4
.
Uprzywilejowany jest tu pewien szczególny sposób mo-
tywowania, oznaczony wyraż
eniem „teoretyczne zaintere-
sowanie obiektywnie realnym bytem". Wprawdzie obiek-
tywna przyroda jako temat, jej obiektywnie prawdziwy byt
sam w sobie takż
e jest osią
gnię
ciem osobowym, albo
raczej ideątakiego osią
gnię
cia, osią
gnię
ciem metody za-
wierają
cej w sobie nieskoń
czonąideę
, ideęnieskoń
czonego
udoskonalania, mianowicie jako idealiterw metodzie nauk
przyrodniczych stale okreś
lają
cy sięi okreś
lają
cy sięcoraz
to doskonalej realny byt sam w sobie przyrody. Ale jest to
korelat osią
gnię
cia nieskoń
czonego, szczególny ko-relat
osią
gnię
ćtej osobowej wspólnoty, która tu nazywana jest
wspólnotąprzyrodników. O ile nauka humanistyczna jako
wszechogarniają
ca nauka o ś
wiecie duchowym ma za temat
wszystkie osoby, rodzaje osób i osobowych osią
g-
4
Taki jest ogólny sens nauki - choćta w swych naiwnych począ
tkach
nie osią
ga peł
nego ś
wiata, lecz zrazu pozostaje, niepostrzeż
enie dla siebie, w
wią
zach tradycji.
nieć
, osobowych dzieł
, które tu nosząmiano dziełkultury, to
obejmuje ona takż
e naukęprzyrodnicząwraz z jej przyrodą
samą w sobie, przyrodą jako realnoś
cią
. Każ
de ż
ycie
osobowe wszakż
e jest przeniknię
te na wskrośprzez stał
e
doś
wiadczenie przyrody wraz z ustawicznie powstają
cąw
ś
wiadomoś
ci identycznoś
ciątego, co doś
wiadczone. Jed-
nakż
e zainteresowanie okreś
lają
ce ż
ycie osobowe (które
tylko wyją
tkowo jest ż
yciem przyrodnika) nie jest zainte-
resowaniem przyrodą„istnieją
cąw sobie samej" i wypra-
cowaną(mają
cąbyćwypracowaną
) w naukach przyrodni-
czych, lecz wł
aś
nie przyrodąwolnąod wszelkiej teorii, ';
przejawiają
cąsię
, za każ
dym razem tak a tak domniemaną
, 'i
takąwł
aś
nie, jaka wystę
puje w osobowym ż
yciu ludzkoś
ci i
okreś
la wszelkąjego praktykę
. Dla wszystkich ludzi przyroda,
o której mówią
, i ś
wiat, w którym ż
yjąi w którym ze sobą
współ
żyją:przyroda i ś
wiat okreś
lają
ce ich, we wzajemnym
obcowaniu identyfikowane i korygowane, sąjednąprzyrodą
i jednym ś
wiatem, a takż
e sąidentyfikowane jako te same,
które obiektywny naukowiec ma za temat w swym
szczególnym stylu osobowej dział
alnoś
ci. O tyle teżś
wiat
osobowy nie jest innym ś
wiatem niż„obiektywny". Jednakż
e
ś
wiat wstę
pnie dany każ
dej osobie, waż
ny dla wszystkich
kultur we wszystkich epokach i dla każ
dej jednostki
ludzkiej, ś
wiat uznawany za rzeczywisty jest wł
aś
nie
ś
wiatem w jego każ
dorazowym „sposobie przejawiania
się
", w każ
dorazowej apercepcji, ś
wiatem otwartym na
dalsze przemiany przekształ
cają
ce go, przemieniają
ce byt w
niebyt (pozór); w przemianach tych, choćnie bez korekt,
tworzy sięwł
aś
nie jednoś
ćś
wiata trwale obowią
zują
cego
jako istnieją
cy, zawsze otwartego na dalsze okreś
lenia -
ewentualnie takż
e na teorie naukowe [okreś
lają
ce go] jako
realnoś
ć. Otwartoś
ć ta jest czymś trwał
ym.
Nauka
humanistyczna zaś
, której tematem sąfaktyczne osoby, ludy
epoki oraz domniemane w nich rzeczy jako w nich
domniemane, konkretnie tak oto przeja-
Nastawienie nauki przyrodniczej
79
Edmund Husserl
78
KRAINA LOGOS
www.logos.amor.pl
wiają
ce się
, tak oto mitologicznie czy jakośinaczej aperce-
powane ś
wiaty, doś
wiadczane przez nie przyrody, istnieją
ce
dla nich i dostarczają
ce im motywacji kultury, z koniecznoś
ci
i wył
ącznie w tematyce swej trzyma się ś
wiata w
„subiektywnym" Jak tematyzowanych przez siebie osobo-
woś
ci. Ten ś
wiat nie rozpada sięna zwią
zane tylko z posz-
czególnymi podmiotami i ustawicznie zmieniaj aą
ce sięw
czasie aspekty. W takich aspektach konstytuuje sięwspó-
lnotowy ś
wiat otaczają
cy historycznej wspólnoty. We
wspólnocie swego ż
ycia odnosi sięona - albo teżodnosi się
życie uczestniczących w niej osób - do wspólnego dla niej
ś
wiata otaczają
cego („ś
wiata" osobowego) i ten otaczają
cy
ś
wiat ma dla niej pewnąwzglę
dnąrzeczywistoś
ć-róż
nądla
róż
nych osobowych wspólnot i ich osobowych epok, co
jednak nie wyklucza, ż
e gdy wspólnoty osobowe, z których
każ
da
ma
swój
osobowy ś
wiat otaczają
cy nawią
zują
wzajemne kontakty albo pozostająw takich kontaktach,
mogą mieć albo uzyskać wspólny rozszerzony ś
wiat
otaczają
cy, bą
dźteż
, ż
e obcują
c ze sobąuważ
ają
, iżodnoszą
siędo tego samego „realnego" ś
wiata, i tylko odkrywaj ą, ż
e
każ
da z nich zupeł
nie inaczej ujmuje ten ś
wiat, nadaje mu
zupeł
nie innąrzeczywistoś
ć.Lecz ta wspólna „realnoś
ć", z
koniecznoś
ci się
gają
ca tak daleko, jak tylko się
gną
ćmoż
e
jakieśuwspólnocenie, wprawdzie jest uś
wiadamiana w swej
identycznoś
ci, lecz bynajmniej nie inaczej niżjako tworzą
ca
sięmię
dzy osobami jednoś
ćidentyfikacji, jednoś
ćdają
cego
sięwe wspólnotowym ż
yciu skonsta-.towaćpotwierdzenia.
Dopiero nauka mianuje jąrealnoś
cią„obiektywnej", tzn.
naukowej prawdy, taką
, jakąjest sama w sobie, skoro to
nauka o tym, co realne, okreś
la ją wł
aś
nie w swych
szczególnych
osobowych
dział
aniach
i
trwał
ych
dokonaniach
5
.
5
Celem „obiektywnoś
ci", tzn. nauki, nie jest to, co istnieje, jako
doś
wiadczane i potwierdzane przez okreś
lone osoby i ludzkoś
ci, tak jak
Dla nastawienia nauki humanistycznej punktem wyjś
cia
jest „nastawienie naturalne", w którym znajduje sięi moż
e
się odnaleź
ćw przytomnym życiu każ
dy, a wię
c i
począ
tkują
cy naukowiec-humanista, zanim jeszcze rozpo-
cznie swe naukowe czynnoś
ci i zamierzenia. Znajduje sięw
ś
wiecie, który go otacza, który przejawia mu sięraz tak, raz
inaczej, dostarcza mu raz takich, raz innych motywacji, w
ś
wiecie, któremu sięprzyglą
da, któremu sięprzysł
uchuje,
itd., który w ogóle na róż
ne sposoby praktycznie go
okreś
la i któremu w tej praktyce nadaje on coraz to nowe
oblicza. Do tego ś
wiata należ
y takż
e on sam i ludzie, z
którymi siękontaktuje; czy to jako z obiektami tej praktyki,
czy teżpodobnymi dońjej podmiotami; współ
dział
a wtedy
z nimi, ale takż
e współ
-widzi, współ
-sł
yszy - naturalnie te
same należ
ące do otaczającego ś
wiata rzeczy, zwł
aszcza
te, które w praktyce „wchodząw grę
" ze wzglę
du na jej
uwspólnocony
praktyczny
kierunek.
W
nastawieniu
naturalnym ś
wiat jako to, co stale toż
same w zmianach
rzeczywistych i moż
liwych, subiektywnych i intersubiekty-
wnie wią
ż
ą
cych przejawów, mniemań
, interesów, na ogół
nie
jest tematem naukowym, lecz w szerszym sensie tematem dla
czł
owieka jest to wszystko, co go w danym momencie dotyczy
lub co go na dł
uż
ej i ewentualnie trwale (np. zawodowo)
zajmuje: „poważ
nie" lub w zabawie, gdy dokonuje, sprawia
albo tworzy on cośbezwartoś
ciowego lub wartoś
ciowego,
przelotnego lub nieprzemijają
cego,
w swym wł
asnym
egoistycznym interesie lub w interesie wspólnoty, jako
pojedynczy podmiot lub jako funkcjonariusz wspólnoty i we
wspólnotowej pracy; pamię
ć wł
asna i pamię
ćpokoleń
prowadzi go do minionego ż
ycia wspólnoty.
jest ono doś
wiadczane i da sięw doś
wiadczeniu wykazać
, lecz to, co
istnieje dla wszystkich dają
cych siępomyś
lećludzkoś
ci (takż
e Papuasów),
doś
wiadczeń
, ś
wiatów otaczają
cych, co do których przyjmuje się
, ż
e do-
ś
wiadczajątego samego.
Edmund Husserl
Nastawienie nauki przyrodniczej
81
80
KRAINA LOGOS
www.logos.amor.pl
To, co został
o tu powiedziane, samo stanowi przykł
ad
uniwersalnego namysł
u, od którego moż
e i musi zaczą
ć
naukowiec-humanista: moż
e, ponieważjako Europejczyk
zna on jużnaukęi uniwersalne nastawienie teoretyczne,
wychowany jest do niego, a teraz w tym przeglą
dzie moż
e
uzyskaćswój temat. A wię
c czł
owiek, ludzie we wspólnocie i
same wspólnoty w swym ż
yciu i w swych zabiegach są
naukowym tematem nauki humanistycznej, w korelacji z
uzyskanymi w dział
aniu osią
gnię
ciami i z dokonanymi dzie-
ł
ami; równieżjednak jest nim czł
owiek pasywny w okre-
sach swego bezwł
adu, ś
pią
cy przez pewien czas i znów
budzą
cy się
, cał
y czł
owiek w jednoś
ci swego ż
ycia jako
ż
ycia osobowego, jako Ja, jako My w dział
aniu i doznawaniu.
Co czyni i czego doznaje osoba, co sięw niej dzieje,
jak odnosi sięona do swego otaczają
cego ś
wiata, co zł
oś
ci
j ą
, a co smuci, co wprawia jąw dobry humor, a co w zł
y
nastrój? - to sąpytania osobiste; podobnie wszystkie py-
tania tego rodzaju w odniesieniu do wspólnot każ
dego
szczebla - do mał
ż
eń
stw, krę
gów przyjaciół
, stowarzyszeń
,
wspólnot miejskich, wspólnot ludowych itd.; najpierw po -
stawione w historycznej rzeczowoś
ci, a potem w sposób
ogólny
6
. Czy wtedy ogólna nauka, która musi tu powstać
,
nie jest psychofizycznąpsychologią
, „psychologiąindywi-
dualną
" i psychologiąspoł
eczną
?
6
Powstaje pytanie, w jaki sposób rozumiana jest tu ogólnoś
ć- „na-
turalno-historycznie", morfologicznie czy teżjako ogólnoś
ćbezwarunkowa,
analogiczna do ogólno ś
ci ś
cisł
ej nauki przyrodniczej. Obiektywnoś
ć
przysł
ugują
ca tylko nauce przyrodniczej polega na „geometryzacji", takiej
idealizacji, która jest w stanie obją
ćteoretycznie wszystkie moż
liwoś
ci
do ś
wiadczenia jako doś
wiadczenia czegośin infinitum identycznego
poprzez ich idealizacj ę
: poprzez idealne poję
cia, poję
cia tego, co istnieje w
sobie samym, i poprzez idealne prawdy jako prawdy same w sobie. Czy
istnieje metoda pozwalają
ca obją
ćdziedzinę„ducha", dziedzinędziejów we
wszystkich istotowych moż
liwoś
ciach, a przez to pozwalają
ca stworzyć
odnoszą
ce siędo tej dziedziny „ś
cisł
e" prawdy w ś
cisł
ych poję
ciach?
Czł
owiek jako osoba - czy nie jest on czł
owiekiem
psychofizycznym? W rzeczy samej, jest on przecieżczł
o-
wiekiem, który ciał
em i dusząnależ
y do ś
wiata, jako rze-
mieś
lnik operuje w przestrzeni swymi rę
kami albo i cał
ym
ciał
em, walczą
c w bitwie walczy takż
e cieleś
nie, i naturalnie
stale ś
wiadom jest swego ciał
a, oddział
ują
c poprzez nie na
ś
wiat zewnę
trzny lub na nim doś
wiadczają
c czegośtakiego
jak dotyk, pchnię
cie, zranienie. Czł
owiek w nauce osobowej
naturalnie
jest
tym
samym
czł
owiekiem,
co
w
przyrodniczo-biologicznej antropologii. Gdy przechodzimy
od jednej nauki do drugiej, dokonujemy identyfikacji bez
zastanowienia. A przecieżtematyczne ukierunkowanie jest
istotnie róż
ne. Czł
owiek w nauce humanistycznej nie jest
tematem jako identyczna realnoś
ć
, której byt sam w sobie
należ
y obiektywnie okreś
lić
, lecz jest to czł
owiek historyczny,
subiektywnie gospodarzą
cy sięw otaczają
cym go ś
wiecie.
Przeciwień
stwo
badań „przyrodniczo"-psychologicz-
nych i humanistycznych polega na tym, jak wcześ
niej po-
wiedział
em, ż
e dla nauki przyrodniczej i dla nauki huma-
nistycznej pierwiastek duchowy jako dusza tematyzowany
jest w róż
nych nastawieniach: mianowicie dla nauki przy-
rodniczej jako zlokalizowany podmiot, jako dodatek
7
do
istnieją
cego fizycznego ciał
a, współ
istnieją
cy z nim i induk-
7
O „dodatku" mówićtu nie wolno. Uję
cie j ako dodatek jest j uż
pewnym zafał
szowaniem. Subiektywnie, w doś
wiadczeniu, doś
wiadczane
obce ciał
o poprzez doś
wiadczane kompleksy cielesnych dat (a wię
c to,
co doś
wiadczane, jako takie) wskazuje j u żna psychikęi Ja; wystę
puje tu
wię
c „kojarzenie", ale takie j ak w przypadku każ
dej apercepcji.
W danym wstę
pnie ś
wiecie przyroda konstytutywnie jest „przyczynową
"
jednoś
ciąw [formie] ze wnę
trznoś
ci. „Duch w przyrodzie" - tutaj pod
„lokalizację
" nietrudno podł
oż
yćprzestrzenne współ
istnienie i rzeczywistą
koegzystencję w czasoprzestrzeni, w tym samym wię
c sensie, jak
koegzystująrzeczy i realne momenty rzeczy. Lecz j a k duch jest u ciał
a?
Musimy postawićto pytanie. Jako wł
adają
cy, i to dopiero wchodzi do
apercepcji.
Nastawienie nauki przyrodniczej
83
Edmund Husserl
82
KRAINA LOGOS
www.logos.amor.pl
cyjnie z nim zjednoczony - psychofizycznie (w sensie kar-
tezjańskiego dualizmu), podczas gdy nastawienie humani-
styczne, nastawienie osobowe ukierunkowane jest wł
aś
nie
czysto na osobę
; w podobnym sensie „czysto", jak czysta
jest nauka przyrodnicza - jak sięwydaje, dzię
ki „abstrak-
cji". Dla osoby jej ciał
o jest wyróż
nionym obiektem w
otaczają
cym ś
wiecie, obiektem, którym moż
e ona bezpoś
-
rednio wł
adać
, dysponować
. To jednakż
e jest apercepo-
wane indukcyjnie i apercepcja ta ma charakter obiektywny.
Naturalnie osoba jest zlokalizowana, mianowicie po-
przez swe fizyczne ż
ywe ciał
o (korperlichen Leib) - w na-
turalnej przestrzeni i w naturalnej czasowoś
ci. Jeś
li pozo-
staje sięw przestrzennoś
ci ś
cisł
ej, to jest to lokalizacja
konkretna. Oczywiś
cie, tematyczne zainteresowania moż
na
w sposób czysty ukierunkowaćna przyrodę
, a w niej na
fizyczne ż
ywe ciał
a, i wtedy jako współwystę
pują
ce w
przyrodzie, empirycznej lub ś
cisł
ej resp. w odnoś
nych
miejscach czasowych i przestrzennych, bę
dzie moż
na od-
naleź
ćpodmioty, dusze. Powstaje jednak wówczas pytanie,
co moż
na przypisywaćtemu współ
-istnieniu, co stanowi
jednolity sens tej realnej jednoś
ci czł
owieka lub zwierzę
cia, na
ile moż
na i wolno mówićtu o „zwią
zku" ciał
a i duszy i
zwią
zek ten wrę
cz traktowaćjako przyczynowy, podobnego
rodzaju jak te zwią
zki przyczynowe, które wystę
pują w
przyrodzie. Do konstytucji ś
wiata, [traktowanego] jako
czysty ś
wiat doś
wiadczenia, a wię
c jako mój i nasz ś
wiat
otaczają
cy, z góry należ
y to, ż
e w nim doś
wiadczane sątu
same tylko rzeczy, tam ludzie, tam zwierzę
ta, tu dzieł
a
sztuki, tam narzę
dzia, tu rzemieś
lnicy, tam ż
oł
nierze itd., ż
e to
wszystko tak jest wstę
pnie dane i tak aper-cepowane, w
sposób dopuszczają
cy zmiany, ale jednak w ramach pewnej
najogólniejszej strukturalnej typiki, do której w sposób
konieczny należ
y wł
aś
nie wystę
powanie
ludzi (i ja sam jako czł
owiek). Wobec tego ś
wiata wszę
dzie
moż
na stawiaćpytania indukcyjne: gdziekolwiek wystę
puje
regularne współ
istnienie, tam pojawia się takż
e pro-
blematyka indukcyjna. W każ
dej prostej apercepcji ukryte
jest i da sięodsł
onićregularne współ
istnienie, należ
y wię
c
ono do każ
dego typu apercepcji, a takż
e do apercepcji
uniwersalnej, apercepcji ś
wiata; równie dobrze do apercepcji
ś
wiata pobliskiego lub ś
wiata ojczystego oraz ś
wiata
odległ
ego, jak do apercepcji poszczególnych bliskich lub
odległ
ych rzeczy. Moż
na wię
c i bę
dzie sięznajdowaćwskazane
implicite regularnoś
ci, odnoszą
ce do siebie fizyczno-
cielesne i psychiczne „dane", co jednakż
e zgoł
a nic nie
mówi jeszcze o przyrodniczej przyczynowoś
ci i o analogi-
cznym do przyrodniczego powią
zaniu w jednącał
oś
ć
. Za-
pewne, rozróż
nienie to znamionuje pewien rodzaj psycho-
fizyki, w tradycji uchodzą
cy za antropologię
, a ugrunto-
wany w tradycyjnym sensualizmie.
,Duch (dusza, konkretny byt osobowy) jest w czasoprze-
strzeni tam, gdzie jest jego ciał
o, i ską
d ż
yje on i oddział
uje na
Świat, na uniwersum tego, co czasoprzestrzennie istnieje. Jest
on duchem, osobą
, Ja swego otaczają
cego ś
wiata (a tym
samym i pewnego ś
wiata), gdy go sobie uś
wiadamia;
moż
liwoś
ćjego oddział
ywania polega na tym, ż
e w okre-
ś
lony uporzą
dkowany sposób ma on doś
wiadczenie tego
otaczają
cego ś
wiata, resp. doś
wiadczają
c go, moż
e być
przy nim, bliż
ej lub dalej od niego itd. Z tym zaświą
że się
,
ż
e stale ma on wyróż
nionądoś
wiadczeniowąś
wiadomoś
ć
„swego" ciał
a, a wię
c ma ś
wiadomoś
ć bycia zupeł
nie
bezpoś
rednio przy tym obiekcie oraz tego, ż
e jako pobu-
dzane i wł
adają
ce Ja stale w nim „ż
yje" i „moż
e". Owo
odniesienie, wszelki sposób, w jaki dokonuje sięosobowe
doś
wiadczanie, dzię
ki któremu ś
wiat otaczają
cy jest oto
naocznie obecny, wł
aś
nie jako osobowe jest pewnym faktem
należ
ącym do nauki humanistycznej.
Nauka humanistyczna ma do czynienia z duchem, i tu
Nastawienie nauki przyrodniczej
Edmund Husserl
85
84
KRAINA LOGOS
www.logos.amor.pl
nauka przyrodnicza, najpierw w wą
skim sensie, rozstaje się
z naukąhumanistyczną
: z jednej strony nauka o fizycznych
rzeczach, a z drugiej nauka o ludziach jako osobach,
wł
adają
cych swym ciał
em i poprzez nie (jako ciał
o spo-
strzegają
ce) odnoszą
cych siędo wszystkich innych rzeczy
realnych
8
.
Należ
y tu jednak zwrócićuwagę
, ż
e przyroda takż
e
istnieje w ś
wiecie otaczają
cym, w naszym dzisiejszym ś
wiecie
otaczają
cym, w hipotetycznym ś
wiecie otaczają
cym in-
dyjskim, neolitycznym itd.; dopóki tematem jest nauka
humanistyczna, nie zaś„obiektywna" nauka przyrodnicza,
dopóty mamy do czynienia nie z obiektywnąprzyrodą
, lecz
ze zwią
zkami ś
wiata otaczają
cego, stanowią
cymi historię
naturalnąw dawnym sensie (nawet jeś
li to odniesienie do
podmiotu nie zostanie wyraź
nie wyraż
one, czy wrę
cz
pozostanie nie zauważ
one przez samego badacza, nie bę
-
dzie przezeńtematyzowane). Dopiero gdy celem staje się
obiektywnoś
ć
, jej byt sam w sobie w sensie ontologicznym, a
potem matematycznym, nie zaśjej byt taki, jakim nam się
empirycznie przedstawia, zamiast historii naturalnej (która
należ
y do powszechnej historii ludzkoś
ci jako historyczny
ś
wiat otaczają
cy) mamy przyrodnicząbiologię
9
.
Jeś
li jednak tak jest, to powstaje pytanie, czy tego
samego rozróż
nienia nie należ
ał
oby przeprowadzićtakż
e w
odniesieniu do duszy, ducha, osoby, resp. czy nie należ
y
takż
e odróż
nićobiektywnąnaukęhumanistycznąod nauki
historycznej. Dokł
adniej, w nastawieniu na ś
wiat jako em-
piryczne uniwersum realnoś
ci: 1) ś
cisł
ąprzyrodęw kon-
8
Nastę
pnie moż
na naukęhumanistycznąrozumiećdwojako: Duch
jako istnieją
cy czasoprzestrzennie wraz z cielesnoś
cią
, wraz z niąw prze-
strzeni, wraz
T
, niąw czasoprzestrzeni, jako temat uniwersalnej indukcyjnej
nauki o ś
wiecie - towarzyszy temu wielkie pytanie, czy tym samym
wytyczony zostałjako sensowny, jako moż
liwy, naukowy cel ś
cisł
ej nauki
przyrodniczej w rozszerzonym sensie, dualistycznej ś
cisł
ej psychofizyki. Z
drugiej strony nauka humanistyczna jako nauka czysto osobowa.
9
Za tym kryje sięhipoteza idealizacji.
strukcji ontologiczno-matematycznej, a nastę
pnie ś
cisł
ą
psychofizykę przeciwstawioną empirycznemu współ
wystę
-
powaniu fizycznego ż
ywego ciał
a i duszy (sfera osobowa);
2) nastawienie od począ
tku humanistyczne - nastawienie
historyczne.
Wszystko stanie siędoskonale wyraź
ne, gdy powiemy
sobie to, co ja zwykle sobie powtarzam: ś
wiat, o którym
mówię
, ś
wiat, o którym mówi Chiń
czyk, Grek z epoki
Solona, Papuas - zawsze jest to ś
wiat obowią
zują
cy subiek-
tywnie, takż
e ś
wiat naukowca, bę
dą
cego czł
owiekiem z
krę
gu grecko-europejskiego.
xW ż
yciu praktycznym mam ś
wiat tradycyjny, ską
dkol-
wiek by ta tradycja pochodził
a, moż
e takż
e z dostę
pnych
mi, jakkolwiek zafał
szowanych nabytków naukowych,
które znam z czasopism i ze szkoł
y i które jakośdał
ej
przekształ
cam pod wpł
ywem róż
nych motywów - moich
wł
asnych i moich współ
czesnych, którzy przypadkowo na
mnie oddział
ują
. Mogęsięteraz rozejrzeći teoretycznie
zainteresowaćsięś
wiatem, obowią
zują
cym wł
aś
nie na
mocy tradycji, lub teżpostawićsięna miejscu staroż
ytnego
Greka, zanim jeszcze zaistniał
a nauka itd. Pierwsze uni-
wersalne zainteresowanie teoretyczne, to, które stanowił
o
począ
tek, był
o tego rodzaju - chciećpoznaćś
wiat obiek-
tywny to tyle, co chciećpoznaćś
wiat po prostu. Jest to
ś
wiat na mocy tradycji, ale to, ż
e jest on taki, pozostaje
ukryte, a w każ
dym razie moż
e zupeł
nie nie wchodzićw
grę
. Nauka obiektywna nie jest teraz traktowana w sensie
naturalistycznych sposobów myś
lenia itd. Nauka obiektywna
to czynienie ś
wiata wprost tematem, nauka humanistyczna
to czynienie tematem ś
wiata, jako ś
wiata peł
nią
cej wobec
niego swe funkcje subiektywnoś
ci, ś
wiata, o ile jest on
odniesiony do podmiotu (tematyzowane sątylko podmioty i
w nich „przedstawiony" ś
wiat wraz z jego czaso-
przestrzennoś
cią
). Moż
liwe jest, ż
e przyrodę
, ale takż
e
ludzi, krę
gi kulturowe, ludy itd. „po prostu" obiektywnie
czyni siętematem, a z drugiej strony, ż
e tematem czyni
Edmund Husserl
86
Nastawienie nauki przyrodniczej
87
KRAINA LOGOS
www.logos.amor.pl
sięludzi, krę
gi kulturowe, przyrodęw ich zrelatywizowa-
niu do subiektywnoś
ci. Korelacja zwielokrotnia się
. Wszy-
stko, co istnieje, jest czymśistnieją
cym w subiektywnych
sposobach dania, wszystko moż
e byćtematem wprost albo w
relatywizacji do subiektywnoś
ci. „Relatywizacja do su-
biektywnoś
ci" znaczy przy tym: tematyzacja podmiotów po
prostu, bez pytania o obiektywnąprzyrodę
; moż
na po-
wiedzieć
, tematyzacja abstrakcyjna. Od samego począ
tku w
nastawieniu teoretycznym ś
wiat stanowi uniwersum tego,
co istnieje, wszystko zaś
, co istnieje, takż
e to, czego dotyczy
nauka humanistyczna na pewnym szczeblu refleksji, znów
jest wł
ą
czane do ś
wiata, i tak in infinitum. Teraz jednak
dokonujęzwrotu poprzez transcendentalnąredukcję
: mamy
oto naukęhumanistyczną
, która nie jest poprzedzana przez
ś
wiat, a która ś
wiat na zawsze zachowuje.
Gdy uprawiają
c historięnaturalnąszukamy prawdy o
istotach ż
ywych, to z góry zakł
adamy, ż
e te rozpatrywane
bę
dąw zgodnym doś
wiadczeniu (co do swego bytu fizycznego
i psychicznego, oba dane sąw jednolitym doś
wiadczeniu),
nastę
pnie
zaś opisywane
w
wiernie
dostosowanych
poję
ciach doś
wiadczeniowych (deskrypcyjnych). Tak oto
mogęmylićsięco do innych, ewentualnie takż
e co do
siebie samego, ale dopóki doś
wiadczenie siępotwierdza,
dopóki mam zgodnoś
ć, uzyskujęempirycznąprawdę
, po-
znajęosoby. Z duszami jest tak, jak z fizycznymi ż
ywymi
ciał
ami jako obiektami przyrodniczymi (o tyle teżmamy tu
analogię
), mianowicie, ż
e doś
wiadczenie w odniesieniu do
nich nie ma koń
ca; lecz czy dusze majątakąistotową
strukturę(dają
cąsiępokazaćw sposób czysty), która przy-
pisywał
aby im obiektywny (ś
ciś
le ontologiczny) byt sam w
sobie, w podobnym sensie, jak rzeczom przyrody? Otóżjest
rzeczą od począ
tku jasną
, ż
e da sięrozpoznać pewna
istotowąforma ducha, jakkolwiek równie jasne jest, ż
e
istota subiektywnoś
ci duszy i istota rzeczy róż
niąsięo cał
e
niebo. Od razu trzeba trzymaćsięz dala od wszelkich
fał
szywych analogii i wprowadzanych przez nie zniekształ
ceń
.
Z drugiej wszakż
e strony, czyżnie jest to oczywiś
cie
sł
uszna i konieczna myś
l przewodnia, ż
e przebadanie fak-
tycznych duchów w ich historycznoś
ci próbuje sięugruntować
na istotowym poznaniu ducha (i wspólnoty, w której ż
yją
duchy) a stą
d czerpie się „ś
cisł
e poję
cia" i ś
cisł
e,
bezwarunkowo obowią
zują
ce prawdy, jako idealne bie-
guny duchowej faktycznoś
ci?
10
Nastawienie naturalne, nie bę
dą
ce nastawieniem natu-
ralistycznym: Gdy mówimy teraz o róż
nych doś
wiadcze-
niowych nastawieniach na gruncie ś
wiata naturalnego, to
musimy rozróż
nić
: 1) nastawienie na przyrodę
, mianowicie
na przyrodędoś
wiadczoną
, na same tylko rzeczy albo -
abstrakcyjnie - na materialne ciał
a zwierzą
t lub na obiekty
kultury jako same tylko rzeczy; 2) nastawienie personali-
styczne: nastawienia na osoby albo na ludzi jako osoby.
Co do tego należ
y? Czym sąosoby jako trwał
e jednoś
ci,
jakie mającharaktery - co skł
ada sięna ich „ż
ycie", co
jako osoby czyniąi czego doznają
, jak w róż
nych sytuac-
jach ż
yciowych „ustosunkowująsię
" do swego otaczają
-
cego ś
wiata, jak ten je osobiś
cie dotyka i jak na to osobiś
cie
reagują
; w końcu sam ich „ś
wiat otaczają
cy", dla nich
istnieją
cy, dla nich waż
ny i okreś
lają
cy je. Tutaj należ
y
takż
e wymienićpytanie, jak ich ś
wiat otaczają
cy sięprze-
kształ
ca, jakie typy obiektów należ
ądo tego otaczają
cego
ś
wiata; a wię
c ogólnie: jakąistotowąstrukturęma osobowy
ś
wiat otaczają
cy, w szczególnoś
ci zaś
, jakąma on ogólną
strukturęjako taki ś
wiat otaczają
cy, który swój kształ
t
zawdzię
cza i coraz to na nowo przybiera dzię
ki samemu
osobowemu ż
yciu w ś
wiecie (Weltleben), jakie [mamy tu]
typy obiektów kulturowych?
Struktura osobowego ś
wiata otaczają
cego z istoty od-
nosi siędo struktury osobowego ż
ycia (wraz z habitualnymi
Lecz jak tu wyglą
da poznanie istotowe w wied/y historycznej?
89
Nastawienie nauki przyrodniczej
Edmund Husserl
88
10
KRAINA LOGOS
www.logos.amor.pl
wł
asnoś
ciami), które jako ż
ycie ś
wiatowe (Weltleben) jest
ustosunkowywaniem siędo pojawiają
cych sięw otaczają
-
cym ś
wiecie przedmiotów i ich należ
ą
cych do tego ś
wiata
wł
aś
ciwoś
ci.
Szczególnie wyróż
nione w ś
wiecie otaczają
cym sąnależ
ące
do tego ś
wiata osoby. Waż
nąrolę odgrywa przy tym
róż
nica, sama bę
dą
ca tematem, mianowicie czy osoby
(inne osoby, ale ewentualnie takż
e ja sam) jako obiekty,
jako przedmioty ś
wiata otaczają
cego, z góry jużdanego
praktycznemu Ja, praktycznemu w najszerszym sensie, tzn.
Ja konkretnemu, przytomnie wiodą
cemu swe ż
ycie w
ś
wiecie, tematyzowane sąprzez nie jako przedmioty, z
którymi cośsiędzieje, które zastawane sąw otaczają
cym
ś
wiecie jako istnieją
ce, które sięwidzi, ale z którymi nie
ma siędo czynienia, z którymi nie ma sięnic wspólnego: są
oto tu i tam tak jak same tylko rzeczy; szczególnąchyba rolę
odgrywa tu zewnę
trzne widzenie i rozumienie kogoś
innego, ale bez wzywania sięw niego, bez wspólnego z
nim ż
ycia. Z drugiej strony inne podmioty jako współ
pod-
mioty, z którymi pozostaje sięwe wspólnocie doś
wiadczania,
myś
lenia, dział
ania, z którymi dzieli sięwspólnąpraktykęw
otaczają
cym ś
wiecie, jakkolwiek każ
dy z nich ma takż
e
praktykęwł
asną
. Pewną„wspólnotę
" mamy jużwtedy, gdy
nawzajem jesteś
my sobie obecni w otaczają
cym ś
wiecie
(ktośinny w moim), w tym zaśjużzawiera się
, ż
e jesteś
my
sobie
obecni
jako
fizyczne
żywe ciał
a.
Wzajemnie
doś
wiadczamy się
, gdy widzimy te same przedmioty, a
przynajmniej czę
ś
ciowo te same, z tego samego ś
wiata,
bę
dą
cego ś
wiatem dla nas. To doś
wiadczanie we wspólnym
widzeniu zwykle jest doś
wiadczaniem niewł
aś
ciwym, w pu-
stym rozumieniu kogośinnego i jego sytuacji doś
wiadcze-
niowej. Lecz czymśszczególnym jest wspólnota osób jako
wspólnota osobowego ż
ycia i ewentualnie jako trwał
y
zwią
zek osób. Pierwszym krokiem jest wyeksplikowane
ż
ywe zjednoczenie z innym w intuicyjnym rozumieniu jego
doś
wiadczania, jego sytuacji ż
yciowej, jego uczynków etc.
Dalej porozumienie poprzez wyraz i ję
zyk, co jest już
zwią
zkiem podmiotów. Wszelka komunikacja naturalnie
z góry zakł
ada wspólny ś
wiat otaczają
cy, który tworzy się
,
o ile w ogóle jesteś
my dla siebie osobami, ale moż
e być
cał
kowicie pusty, nieaktowy. Czymśinnym jednakż
e jest
stowarzyszenie sięz osobami we wspólnym ż
yciu, rozma
wianie z nimi, troskanie się
, staranie sięo nie, zwią
zanie
przyjaź
niąi wrogoś
cią
, mił
oś
ciąi nienawiś
cią
. Dopiero
wtedy wkraczamy w obszar ś
wiata „społ
eczno-historyczne-
go".
_ \
Gdy ż
yjemy w nastawieniu naturalnym - nie transcen-
dentalnym - otwierająsięprzed nami róż
ne ukierunkowania
tematyczne,
takż
e
ukierunkowania
zainteresowania
te-
oretycznego, stosownie do struktury z góry nam danego
ś
wiata, danego nam jako nasz wspólny ś
wiat otaczają
cy, a
poprzez niego jako ś
wiat obiektywny. „Poprzez niego"
znaczy, ż
e ś
wiat otaczają
cy ulega zmianom, ż
e w ż
yciu
przechodzimy od jednego ś
wiata otaczają
cego do drugiego,
przy czym w zmianach tych cią
gle przecieżdoś
wiadczany
jest ten sam ś
wiat, podczas gdy ś
wiat otaczają
cy staje się
sposobem
przejawiania
się ś
wiata.
W
nastawieniu
istotnoś
ciowym moż
emy, wychodzą
c od faktycznego wspó-
lnego ś
wiata, przebadaćistotowąformęludzkiego ś
wiata
otaczają
cego, wnikają
c zaśw ludzi obcych nam kultur -
formękonstytuują
cego sięw tej przemianie nowego ś
wiata
otaczają
cego oraz - uznają
c za moż
liwąkontynuacjętego
procesu w nieskoń
czonoś
ć- możemy zaprojektowaćstrukturę
istnieją
cego ś
wiata jako ś
wiata moż
liwego doś
wiadczenia,
tzn. ś
wiata ujawniają
cego sięw postę
pują
cych coraz dalej
korektach
w
moż
liwych
przejś
ciowych
ś
wiatach
otaczają
cych. Był
aby to idea ontologii ś
wiata doś
wiadczenia
wł
aś
nie jako takiego. Nastawienie teoretyczne moż
e
kierowaćsięku samej tylko przyrodzie, wówczas mamy
nastawienie przyrodnicze (naturale), które wszakż
e nie jest
Edmund Husserl
90
Nastawienie nauki przyrodniczej
91
KRAINA LOGOS
www.logos.amor.pl
„naturalistyczne". Z drugiej strony moż
emy nastawićsię
na osoby i osobowe wspólnoty, moż
emy nastawićsięna
moż
liwe konkretne ś
wiaty otaczają
ce i rysują
cy sięw nich
ś
wiat „prawdziwy".
Nastawienie na przyrodęmoż
e miećrozmaity sens. W
ogóle: w nastawieniu naturalnym jesteś
my jako osoby zaj-
mują
ce siębadaniami, a i jużprzedtem, jako ci, którzy ż
yją
ze sobąi obok siebie. Ale jako podmioty wobec ś
wiata
jesteś
my przy tym wraz z naszym ż
yciem anonimowi -
dopóki samych siebie nie uczynimy sobie tematem. Takie
wł
aś
nie jest nastawienie na przyrodę
: uczynićtematem
przyrodęi nic innego; tematyzowanie jest wię
c w pewnym
sensie zarazem „abstrahowaniem", co zrazu nie musi być
rozumiane, a wię
c nie musi byćrozumiane w sposób konie-
czny, jako czynne pomijanie czegoś
, lecz, jak to sięzwykle
dzieje, tylko jako wył
ączne skupianie sięna czymś
, a w
nastę
pstwie tego niebranie niczego innego pod uwagę
. U
podstaw naukowego nastawienia na przyrodęostatecznie
leż
y zapewne umyś
lne uczynienie tematem przyrody, i to
czystej przyrody przy ś
wiadomym wykluczeniu, przy dą
ż
eniu
do wykluczenia wszystkiego, co tylko subiektywne.
Przyrodą
, która jest tu tematyzowana, moż
e byćprzyroda
ś
wiata otaczają
cego, i to taka, jakąjest ona z góry dana, jak
prezentuje
się ona
w
rzeczywistym
i
moż
liwym
doś
wiadczeniowym spostrzeż
eniu i jak wykazuje sięjako
rzeczywiś
cie istnieją
ca w toku naszego doś
wiadczeniowego
życia dzię
ki zgodnoś
ci doś
wiadczeń(choćnie bez okazjo-
nalnych korekt). Tematyzacja ta ma oznaczać
, ż
e znajo-
moś
ćna podstawie doś
wiadczenia, konsekwentnego do-
ś
wiadczenia, wł
asnego i obcego, uzupeł
nionego przez do-
ś
wiadczeniowe antycypacje w poś
redniej indukcji, ustalona
zostaje w opisie; zmierza się tu do nauki opisowej,
uniwersalnej opisowej nauki przyrodniczej, obejmują
cej
uniwersum moż
liwego doś
wiadczenia przyrody, zmysł
o-
wego spostrzeż
enia, przypomnienia, dają
cej sięprzez nie
rzeczywiś
cie potwierdzićindukcji - po wszystkie czasy. U
podstaw leż
y - jakkolwiek w rzeczywistoś
ci jeszcze nie
wykształ
cona - ontologia „ś
wiata moż
liwego doś
wiadcze-
nia". Tutaj moż
na jużwyróż
nićrozszerzenie indukcji po-
przez homogenizacjętego, co niedoś
wiadczalnie odległ
e i
tego, co bliskie, a poczynają
c stą
d w ogóle idealizację
nieskoń
czonoś
ci.
Czymśinnym jest cel „ś
cisł
ej" nauki przyrodniczej, by
ponad wzglę
dnoś
ciąnaocznej przyrody, wzglę
dnej w ota-
czają
cym ś
wiecie, w „prawdach samych w sobie" okreś
lić
przyrodę„samąw sobie", jako identyczny we wszelkich
wzglę
dnoś
ciach byt sam w sobie. Przyroda opisowa jest
czymśwzglę
dnym wobec ludzi-osób, mianowicie wobec
nas, naszego narodu, naszej europejskiej ludzkoś
ci, nas-
ludzi ż
yją
cych na Ziemi w naszej epoce historycznej; my
sami wszakż
e nie stanowimy tu tematu ani nie stanowi go ta
relacja, która o tyle teżnie wymaga tematyzacji, o ile z
pokolenia na pokolenie jesteś
my przecieżtąsamąziemską
ludzkoś
cią w tej jednolitej epoce historycznej, sferze
czasowej, i ustalenia nauki z pokolenia na pokolenie w
sposób zrozumiał
y uznajemy za cią
gle obowią
zują
ce
11
.
Wystarczy, byś
my tylko tematycznie ukierunkowali
spojrzenie na tęwzglę
dnoś
ć, a widzimy, że owa nauka
.przyrodnicza należ
y do szerszego zakresu osobowej nauki o
ziemskim czł
owieczeń
stwie w ogóle, przy czym to trak-
towane jest jako „My-ludzie", jako takie, które od nas,
11
Uniwersalna nauka opisowa jako nauka o wstę
pnie danym ś
wiecie w
swej uniwersalnoś
ci pozostaje w dziedzinie rzeczywistego i umoż
liwionego,
bezpoś
redniego i poś
redniego doś
wiadczenia, postę
puje zatem w sposób
konieczny od wstę
pnie danego jako horyzont obecnego ś
wiata poprzez
ujawnianie wspólobecnoś
ci, kształ
tuje sięjako opisowa nauka o otwartej
obecnoś
ci,
nastę
pnie
jednak
takż
e
jako
nauka
o
przeszł
oś
ci
(paleontologicznie), czemu towarzyszy coraz dalej idą
ce ujawnianie prze-
szł
oś
ci, a potem przyszł
oś
ci. Naturalnie ukierunkowana jest ona na ty-
powe ogólnoś
ci, typowe sposoby zmieniania siętypów, a dalej na wyja-
ś
nianie poszczególnych faktów wedł
ug takich reguł
.
Edmund Husserl
Nastawienie nauki przyrodniczej
93
92
KRAINA LOGOS
www.logos.amor.pl
każ
dorazowych badaczy, uzyskuje swój horyzont czasowy i
swą wzglę
dną
, w szerokim sensie historyczną czasowoś
ć.
Wnikają
c w to widzimy, ż
e dopiero czł
owiek europejski,
którego ź
ródł
em byłfilozofują
cy Grek, powzią
łi mógł
uzyskaćteoretyczne nastawienie na najbardziej zewnę
trzny
osią
galny ś
wiat otaczają
cy. Świat otaczają
cy jest czymś
wzglę
dnym wobec peł
nią
cej swe funkcje subiektywnoś
ci -
typika funkcjonują
cych subiektywnoś
ci sama jest czymś
historycznym: ludzie z koniecznoś
ci sączł
onkami wspólnot
pokoleńi z koniecznoś
ci ż
yjąw jakimśwspólnotowo uzna-
wanym za wł
asny ś
wiecie otaczają
cym, w którym pod tym
wzglę
dem panuje uniwersalna historycznoś
ć
. Bynajmniej
jednak nie jest jeszcze przez to powiedziane, ż
e do każ
dego z
tych ś
wiatów należ
y moż
liwe nastawienie teoretyczne; takż
e
ono, zrazu w postaci „opisowego" nastawienia naukowego,
jest czymśz istoty historycznym. Jeś
li jednak nastawienie to
jużzaistniał
o, to w toku historii wyznaczony jest rozwój od
opisu czysto naturalnego do psychofizycznego.
Nowym nastawieniem jest nastę
pnie to, które kieruje
sięku ludziom i zwierzę
tom, traktują
c ich nie jako fizyczne
ciał
a, które należ
y przebadaćkonsekwentnie opisowo w
czysto przyrodniczym nastawieniu, lecz jako ludzi (wzglę
dnie
zwierzę
ta), którzy swe fizyczne ciał
a mająjako ciał
a ż
ywe,
każ
dy z nich ma swój osobisty ś
wiat otaczają
cy jako cieleś
nie
zorientowany ś
wiat tego, co bliskie i tego, co odległ
e, który
wystę
puje w sposobach przejawiania się„prawo-lewo", „na
górze-na dole" i wszystkie te sposoby przej awiania się
pozostają
we
współ
bież
nej
relacji
zależ
noś
ci
do
subiektywnych sposobów mego „poruszam mym ciał
em" w
systemie dają
cych siętakż
e dowolnie realizowaćkinestez. Do
tematyki czł
owieka należ
y wszystko to, co uznaje on za
obowią
zują
ce jako ś
wiat otaczają
cy i co odnosi siędo tego
ś
wiata, jego indywidualnego i wspólnotowego
ś
wiata
otaczają
cego, nadto należ
y tu dają
ce się
uchwycićw refleksji zjawiskowe „jak" tego otaczają
cego
ś
wiata, dla każ
dego z osobna, ale takż
e dla wspólnoty -jak
odpowiadają sobie sposoby przejawiania się komuni-
kują
cych sięze sobąjednostek, j a k każ
dy swemu byciu
czł
owiekiem,
rozumianemu jako
obiekt
wyznaczają
cy
punkt zerowy zorientowania ś
wiata otaczają
cego, nadaje w
doś
wiadczeniowej apercepcji miejsce w przestrzeni ota-
czają
cego ś
wiata, jak w zmianie miejsc zajmowanych przez
osoby, np. gdy zamieniająsięone miejscami, dla każ
dej z
nich muszązmienićsięzorientowania tych samych obiektów,
resp. musząone zamienićsięsposobami przejawiania się
.
Podczas gdy opisowa przyroda należ
y do osobowego
ś
wiata otaczają
cego wszystkich ludzi, wzglę
dnie do ś
wiata
otaczają
cego wszystkich ludzi „europejskich", a wię
c takż
e do
antropologii, przyroda ś
ciś
le naukowa oczywiś
cie nie należ
y
do
niego,
lecz
tylko
do
ś
wiata
otaczają
cego
ludzi
uprawiają
cych ś
cisł
ąnaukę przyrodniczą(lub jąrozumie-
ją
cych). Zapewne, naukowa historia naturalna takż
e nie
należ
y do ś
wiata otaczają
cego każ
dego czł
owieka, o ile
1
swój powszechny ś
wiat otaczają
cy uzyskał
a i wydobył
a na
ś
wiatł
o dzienne w badaniach, co mogł
oby byćś
wiatem
otaczają
cym, ale nie był
o i nie jest, chyba ż
e znów dla
naukowca. Nauka przyrodnicza jest pewną kulturą
, ale
należ
y tylko do ś
wiata kultury takiej ludzkoś
ci, która tę
kulturęukształ
tował
a i w obrę
bie której istniejądostę
pne dla
jednostki drogi jej zrozumienia.
Dalszym tematem moż
e sięstaćuniwersalna jednoś
ć
jakiejś„ludzkoś
ci", się
gają
ca tak daleko, jak daleko się
ga
wspólnotowe ż
ycie, bezpoś
rednie i poś
rednie, a korelaty-
wnie wspólnota ś
wiata otaczają
cego (w „jak" sposobów
przejawiania sięi ujmowania), zwł
aszcza wspólnota kultury.
Tematem moż
e sięona staćw jednoś
ci swego czasowego
ż
ycia, w jednoś
ci tej czasowoś
ci, która sama stanowi formę
tego ż
ycia, nie zaśnp. jest czasowoś
ciąprzyrody
Nastawienie nauki przyrodniczej
95
Edmund Husserl
94
KRAINA LOGOS
www.logos.amor.pl
ś
cisł
ej nauki przyrodniczej, która zgodnie ze swym sensem jest
zawsze
identycznym czasem ponad przyrodami ś
wiatów
otaczają
cych poszczególnych ludzkoś
ci, identycznym czasem
absolutnie identycznej przyrody, a nie czasem relatywnym,
istotowo powią
zanym z każ
dorazowąszczególnąludzkoś
cią
istnieją
cą w ż
yciu wspólnotowym we wszystkich
swych
przesz!oś
ciach i w otwartej przyszł
oś
ci, która przecieżz punktu
widzenia współ
czesnych ludzi ma sens ich przyszł
oś
ci,
przyszł
oś
ci ich ludzkoś
ci.
Nastę
pnie tematem mogąstaćsiętakż
e ludzkoś
ci tylko
luź
no kontaktują
ce sięze sobą
, sposoby, w jakie tworząone
wspólnotęi w historii stająsię
, resp. stał
y sięjedną
ludzkoś
cią
, przy czym zasadniczym elementem jest tu historia
wł
asnej ludzkoś
ci, jej historyczne powstawanie z ludzkoś
ci
i kultur wcześ
niejszych itd. Tutaj opuszczamy jużopisowe
badania nauk przyrodniczych i zagł
ę
biamy sięw problemy
humanistyki, wzglę
dnie opisowąprzyrodę wł
ączamy do
historycznej nauki humanistycznej.
Wszystko to jest jeszcze powierzchowne, nie został
y
jeszcze uwzglę
dnione normatywne idee owych ludzkoś
ci i ich
kultur, resp. te idee, które okreś
lająż
ycie czł
owieka,
jednostki ludzkiej i czł
owieka uczestniczą
cego na róż
ne
sposoby we wspólnocie, wyznaczają
ce to, co powinien on
czynići rozstrzygają
ce o jego ż
yciowych wyborach (nie-
kiedy jednak takż
e w decyzjach i rozstrzygnię
ciach woli,
stanowią
cych uniwersalne i waż
ne na zawsze prawidł
a wł
asnego
ż
ycia i ż
ycia wspólnotowego) . P r o w a d z i t o w i ęc
do
i m m a n e n t n e g o
d z i e j o m
„sensu", do problemów
teleologii rozwoju, do problemów rozwoju uniwersalnych
idei wyznaczają
cych ukierunkowanie nowego typu ludzkoś
ci;
należ
ątu idee nieskończonego i prawdziwego ś
wiata jako
korelatu idei nauki o ś
wiecie, idee prawdziwego i
rzetelnego osobowego ż
ycia jednostki i rzetelnej wspólnoty, w
koń
cu idee rzetelnej ludzkoś
ci i zwią
zanych z niąidei
„etycznych", idei uniwersalnej nauki nie o samym
tylko ś
wiecie, lecz o wszystkim, co w ogóle jest, takż
e jako
idea, jako idealna norma itd.
12
W koń
cu sama uniwersalna nauka osobowa zdaje się
przekształ
caćwe wszechnaukę
, zdaje sięrozpł
ywaćw uni-
wersalnej filozofii, a eidetycznie w uniwersalnej ontologii.
Wszystko bowiem ma począ
tek w nas, ż
ywych lud/iach
zadają
cych teoretyczne pytania, my sami jesteś
my osobami i
w naszym wspólnym ś
wiecie mamy temat wszystkich mo-
ż
liwych tematów, wszystkich moż
liwych do postawienia
pytań
, a wię
c równieżnajwyż
szych i ostatecznych pytań
czł
owieka.
Cofnię
cie sięod tego uniwersalnego, na swój sposób
historycznego, zorientowanego na osoby sposobu rozważ
ania
ś
wiata, poruszają
cego sięna gruncie ś
wiata wstę
pnie
danego, do absolutnego gruntu, gruntu transcendentalnej
subiektywnoś
ci.
Przy tym punkt wyjś
cia: My, którzy przeprowadzamy
uniwersalne rozważ
anie osobowe, wł
ą
czają
c w nie uniwer-
salne rozważ
anie ś
wiata otaczają
cego itd., sami jesteś
my
ludź
mi, ludź
mi europejskimi, staliś
my sięnimi w toku hi-
storii, sami tworzymy, jako historycy, historięś
wiata i
naukęo ś
wiecie we wszelkim sensie, ów historyczny twór
kulturowy w motywacji dziejów Europy, w których tkwimy.
Świat, który dla nas istnieje, sam jest naszym historycznym
tworem, nas, którzy w swym bycie takż
e jesteś
my tworem
historycznym. Czym jest zakł
adane przez tęwzglę
dnoś
ćto, co
bezwzglę
dne? Subiektywnoś
ćjako transcendentalna. Inny
punkt wyjś
cia: eidetycznie ogólna nauka osobowa -
psychologia.
Psychologia
uniwersalna.
Przeskok
do
transcendentalnej filozofii.
12
To jednakż
e w konsekwentnej realizacji nauki humanistycznej -w
nastawieniu naturalnym.
Nastawienie nauki przyrodniczej
97
KRAINA LOGOS
www.logos.amor.pl
III
ZAPRZECZENIEMOŻ
LIWOŚ
CIFILOZOFIINAUKOWEJ
-
KONIECZNOŚ
ĆNAMYSŁU
-
NAMYSŁHISTORYCZNY
-
JAKPOTRZEBAHISTORII
?
F i l o z o f i a j a k o n a u k a , jako poważ
na, ś
cisł
a, a
nawet apodyktycznie ś
cisł
a nauka - t e n s e n j u żs i ę
s k o ńc z y ł
. Zapewne, czł
owiek, który raz zasmakował
owoców filozofii, poznał
jej systemy, nastę
pnie podziwiał
je
nieodparcie jako najwyż
sze dobra kultury, nie moż
e już
porzucićfilozofii i filozofowania. Jedni patrząna filozofie
iak na dzieł
a sztuki najwię
kszych artystów i jednoś
ćfilozofii
upatrująw jednoś
ci sztuki. Inni znów przeciwstawiają
filozofięnaukom w odmienny sposób, stawiają
c jąna równi
z religią
, w którąwroś
liś
my w toku dziejów. Wiara
religijna, póki jeszcze jest wiarąż
ywą
, mówią
c o Bogu i
objawionej przezeńprawdzie, upewnia czł
owieka co do
tego, co jest metafizycznie transcendentne, co przekracza
ś
wiat bę
dą
cy tematem poznania naukowego, jako jego
ostateczna podstawa bytowa - i tam odnajduje ostateczną
podstawęabsolutnych norm, którym podporzą
dkowujemy
nasz ludzki byt w ś
wiecie. Filozofia są
dził
a niegdyś
, ż
e jest
naukąo cał
oś
ci bytu. A zatem nawet wtedy, gdy sama
dokonywał
a rozdział
u mię
dzy ś
wiatem jako cał
oś
ciąbytu
skoń
czonego a Bogiem jako zasadąjednoczą
cąnieskoń
-
czonoś
ćskończonoś
ci (a potem jako nieskoń
czonąnadoso-
bą
), są
dził
a, ż
e potrafi poznaćnaukowo zasadęmetafizy-
cznąi ś
wiat na podstawie tej zasady. Podstawiają
c dalej
pod ś
wiat cośtranscendentnego, metafizycznego i myś
lą
c
zasadęabsolutu, są
dził
a wcią
ż,ż
e moż
na dojś
ćdo sfery
KRAINA LOGOS
www.logos.amor.pl
Zaprzeczenie moż
liwoś
ci filozofii naukowej
tego, co transcendentne, absolutne i metafizyczne, dro-
gami naukowymi. Dlatego teżmoż
liwe był
o powią
zanie
nauki i religii - tak jak czynił
a to filozofia ś
redniowieczna,
pretendują
ca do zaprowadzenia peł
nej harmonii mię
dzy
wiarąreligijnąi rozumem naukowym. Ale teraz powszechnie
panuje przekonanie, ż
e te czasy jużminę
ł
y. Przez Europę
przepł
ywa potę
żny i wcią
żprzybierają
cy na sile strumieńtak
niewiary religijnej, jak i filozofii wyrzekają
cej sięswej
naukowoś
ci.
Powszechnie zapanował
o teżprzekonanie, ż
e filozofia jest
zadaniem walczą
cego o swąegzystencjęczł
owieka, i to
takiego czł
owieka, który w toku europejskiego rozwoju
kultury wzniósłsiędo autonomii, a dzię
ki nauce odnajduje
siebie w horyzoncie nieskoń
czonoś
ci - i zawartego w nich
losu. Namysłnad ś
wiatem przeprowadzony przez czł
o-
wieka autonomicznego z koniecznoś
ci prowadzi go do
tego, co transcendentne, jako czegośniepoznawalnego i
niemoż
liwego do opanowania. Czł
owiek moż
e tylko ze .
swego miejsca, ze swych horyzontów poznawczych i uczu-
ciowych uzyskiwaćprzeczucie i kształ
towaćprzy tym drogi
wiary, które jako ś
wiatopoglą
d nadajątemu przeczuciu i
normom dział
ania osobistąoczywistoś
ć- pod wodząprze-
czuwanego wiarąAbsolutu. Taka postawa daje takż
e grupom
ludzi o zbliż
onym pierwotnym ukierunkowaniu cośtakiego
jak wspólne rozumienie i wzajemne poparcie.
Światopoglą
d zatem jest osią
gnię
ciem z istoty swej in-
dywidualnym, jest rodzajem osobistej wiary religijnej, ale
od wiary tradycyjnej, objawionej, róż
ni siętym, ż
e nie
roś
ci sobie pretensji do prawdy bezwarunkowej, waż
nej
dla wszystkich ludzi i dają
cej sięwszystkim przekazać-
tak samo jak niemoż
liwa jest naukowa prawda o tym, co
absolutne, tak teżnie moż
na wykazaćw sposób waż
ny
powszechnie i obowią
zują
cy każ
dego prawdy ś
wiatopoglą
-
dowej. Każ
de takie roszczenie był
oby równoznaczne z
prześ
wiadczeniem, ż
e na podstawie racji rozumowych, a
101
Edmund Husserl
100
KRAINA LOGOS
www.logos.amor.pl
wię
c naukowych, moż
liwe jest poznanie tego, co absolutne, i
jego stosunku do czł
owieka.
Filozofia znalazł
a sięw niebezpieczeń
stwie, zagroż
ona jest
jej przyszł
oś
ć- czy nie powinno to pytaniu o obecne zadania
filozofii, jako pytaniu postawionemu wł
aś
nie teraz, nadawać
sensu wyróż
nionego?
Przez tysią
clecia, a raczej w powtarzają
cych sięepokach
filozofii ż
ywej, wcią
żodż
ywają
cej, utrzymywał
a sięwiara (i
na tym wł
aś
nie polegał
a egzystencja filozofii) w moż
liwoś
ć
urzeczywistnienia, a niekiedy w udanąjużrealizacjęfilozofii -
w formie systemów i zwią
zanych z nimi „szkół
". Cóżjednak
mogł
o podtrzymaćtęwiarę
, gdy systemy zmieniał
y się
, a
szkoł
y nie mogł
y siępogodzićdrogąujednolicenia swych
przekonań
? Tkwił
o w tym przecieżpewne niepowodzenie,
które nie mogł
o pozostaćw ukryciu. Cóżpodtrzymywał
o
ś
wiadomoś
ćkoniecznego zadania, które był
o podejmowane w
osobistej egzystencji, gdyżmusiał
o byćpodejmowane, i to
wł
aś
nie jako ś
wiadomoś
ć, ż
e podejmują
c urzeczywistnienie
zadania jako osobistąkoniecznoś
ć, wypeł
nia siękoniecznoś
ć
ponadosobistą
, ż
e jest to zadanie ludzkoś
ci implikowane we
wł
asnym zadaniu ż
yciowym?
Cóżmoż
e wią
zaćnas z tym celem? Czy tylko odwaga
porwania sięna cel pię
kny wprawdzie, ale moż
liwy tylko w
pustym sensie, cel na pewno nie niemoż
liwy, ale przecieżw
koń
cu tylko wyimaginowany, któremu po doś
wiadczeniach
tysią
cleci towarzyszy coraz wię
ksze prawdopodobień
stwo
nieosią
galnoś
ci?
Czy też mamy tu do czynienia z
oczywistoś
ciąpraktycznej moż
liwoś
ci i koniecznoś
ci, która
temu, co zewnę
trznie wydaje sięniepowodzeniem i, koniec
koń
ców, rzeczywiś
cie jest niepowodzeniem, nadaje charakter
wprawdzie niedoskonał
ego, jednostronnego, czę
ś
ciowego, ale
przecieżsukcesu w tym niepowodzeniu?
Lecz nawet jeś
li oczywistoś
ćta kiedykolwiek był
a ż
ywa, to
w naszych czasach osł
abł
a, utracił
a swąż
ywot-
KRAINA LOGOS
www.logos.amor.pl
Zaprzeczenie moż
liwoś
ci filozofii naukowej
noś
ć.Jest rzecząjasną,ż
e jeż
eli filozofia ma jeszcze jed-
noczą
cy jąsens, a w nim prawomocne, konieczne zadanie, to
musi utrzymywaćsiętaka oczywistoś
ć
, choć
by jako nie-
doskonał
a oczywista ś
wiadomoś
ćjasnego zamierzenia,
które realizowane jest we wszystkich próbach wielkich sy-
stemów, przynajmniej od niektórych stron, podczas gdy
inne podlegająkrytyce. Oczywistoś
ćtęmożemy wyczuć
tylko przez zagł
ębienie sięw oż
ywionąna nowo zawartoś
ć
tradycyjnych systemów, a wnikają
c w nie, stawiają
c wobec
nich pytania, moż
emy doprowadzićdo jasnoś
ci sens zadań
filozofii.
Co do tego nie ma wą
tpliwoś
ci-jeż
eli mamy zrozumieć
nas samych jako filozofów i to, co jako filozofia ma w nas
powstać
, musimy zagł
ę
bićsięw rozważ
ania historyczne.
Nie wystarcza jużatakowanie roboczych problemów, by
tak rzec, w naiwnym strumieniu ż
ycia i dział
ania, choć
przecieżz egzstencjalnych gł
ębi osobowoś
ci, problemów
napotykanych w naszej naiwnej egzystencji (Werden) i ro-
zważ
anie ich wspólnie z naszymi towarzyszami pracy, z
tymi, którzy natrafili na nie dzię
ki wspólnej, ż
ywej dla nas
wszystkich tradycji. Nie wystarcza to jużprzecieżw sytuacji
zagroż
enia, z której współ
czesna filozofia zdaje sobie
sprawę- musi zdawaćsobie sprawę
, musi przyją
ćjądo
wiadomoś
ci, jeś
li chce zapewnićsobie przyszł
oś
ć
, zagro-
ż
onąprzez przemoż
ne podszepty „ducha czasów".
Filozof i pokolenie filozofów, jako ż
e pracująodpowie-
dzialnie w pewnej przestrzeni ludzkoś
ci i kultury, stają
przed koniecznoś
ciąpodję
cia wynikają
cej równieżi stą
d
odpowiedzialnoś
ci i stosownych do niej dział
ań
. W ogóle
jest to tak, jak z ludź
mi w czasach zagroż
enia. W imię
moż
liwoś
ci wypeł
nienia przyję
tego zadania ż
yciowego w
czasach zagroż
enia trzeba najpierw wł
aś
nie to zadanie
odł
oż
yći czynićto, co w przyszł
oś
ci moż
e znów umoż
liwić
normalne ż
ycie. W konsekwencji dochodzi na ogółdo
tego, ż
e zmienia sięcał
a sytuacja ż
yciowa, a wraz z nią
pierwotne zadania - jeś
li nie stająsięw koń
cu zupeł
nie
bezprzedmiotowe. Pod k ażd y m w z g lę
d e m n i e z b ę
-
d n y j e s t w i ę
c n a m y s ł
, byś
my mogli odnaleź
ćsięw
tym wszystkim.
Namysł
historyczny, który musimy teraz podją
ć
, dotyczy
naszej wł
asnej egzystencji jako filozofów, a korelaty-wnie
egzystencji filozofii, która ze swej strony wypł
ywa z naszej
egzystencji filozoficznej
1
.
Sprawa jest doś
ćskomplikowana. K a żd y f i l o z o f
„ c z e r p i e z h i s t o r i i " minionych filozofów, z minionej
literatury filozoficznej - tak samo, jak dysponuje dzieł
ami
bę
dą
cymi dopiero od niedawna w obiegu w otaczają
cym
go współ
czesnym ś
wiecie filozoficznym, jak dodaje do nich
najnowsze pozycje i jak w mniejszym lub wię
kszym stopniu
wykorzystuje moż
liwoś
ć(która w stosunku do przeszł
oś
ci
jużnie zachodzi) osobistej wymiany myś
li z ż
yją
cymi jeszcze
współ
-filozofami.
„Filozof czerpie z historii" - ale ta nie jest przecież
obecna tak samo, jak obecny jest magazyn z nagromadzo-
nymi w nim zapasami, co do których każ
dy moż
e sięprze-
konać
, ż
e nie sąmajakiem sennym, nie sązł
udzeniem,
lecz ż
e rzeczywiś
cie sąoto w zasię
gu rę
ki, a to, ż
e sąi
jakie są
, jest pewne. Jużnawet dokumenty, dzieł
a filozofów
i informacje o nich, jako fakty literackie, same nie sąpo
prostu obecne tak jak teraź
niejsze i zawsze dają
ce się
spostrzec rzeczy. Albo teżinaczej: to, co z nich obecne
jako rzecz, nie jest jeszcze samym dokumentem, który
każ
dorazowy czytelnik rozumie jako dzieł
o filozoficzne
1
Moglibyś
my powiedziećto równieżproś
ciej, a zarazem z góry uogó-
lniają
c: namysł
, o który tutaj idzie, jest przypadkiem szczególnym tego
namysł
u nad sobąsamym, w którym czł
owiek jako osoba próbuje zasta-
nowićsięnad ostatecznym sensem swego istnienia. Należ
y rozróż
nić
szersze i wę
ż
sze poję
cie namysł
u nad sobąsamym: czysta refleksja nad Ja
i refleksja nad cał
oś
ciowym ż
yciem Ja jako Ja, oraz namysłw ś
cisł
ym
sensie jako skierowane wstecz pytanie o sens, o IdeologicznąistotęJa.
Edmund Husserl
102
103
KRAINA LOGOS
www.logos.amor.pl
Zaprzeczenie moż
liwoś
ci filozofii naukowej
albo informację
, gdy to, co tak jak rzecz ma przed sobą
, jest
dlańnoś
nikiem znaczeń
. Ale tak jest tylko dla niego, i
natychmiast moż
na postawićpytanie, czy rzeczywiś
cie idzie
tu o przekaz literacki, a nie o fał
szywe, zmyś
lone
przekształ
cenie, zawierają
ce jedynie ją
dro historycznej
rzeczywistoś
ci itd. Czytelnik, filozof myś
lą
cy samodzielnie, nie
troszczy się(i dla cał
ych epok był
o to w ogóle wykluczone) o
naukowąhistorycznoś
ć; to, co przedstawia mu sięjako
fakt.przekazu, przyjmuje bezkrytycznie jako takie i motywem
jego dział
ań staje się to, co sam uważ
a za filozofię
platoń
ską
, arystotelesowskąitd. Jeden się
ga do tych, inny do
innych dostę
pnych mu (albo w ogóle dostę
pnych w jego
czasach) dokumentów literackich, i jeż
eli nawet ktoś
decydują
cy impuls otrzymał
wł
aś
nie od Platona, tak ż
e potem
zalicza sięgo do platoników, to jest przecieżzupeł
nie
moż
liwe, ż
e w cią
gu cał
ego swego filozoficznego ż
ycia nie
miał on
czasu,
moż
liwoś
ci,
ochoty
na
studiowanie
wszystkich platoń
skich albo uchodzą
cych za platoń
skie pism,
nie mówią
c jużo cał
ej literaturze pomocniczej , komentują
cej
albo krytykują
cej filozofięPlatona.
Czytelnik taki, który jużotrzymałwychowanie filozo-
ficzne w swoich czasach, sam stałsięfilozofem i, byćmoż
e,
wystę
pował
jużjako autor, naturalnie czyta i rozumie to, co
przeczytał
, na podł
oż
u swoich wł
asnych myś
li, aperce-puje
Platona na swój wł
asny sposób, na podstawie „percepcji"
swoich, ukształ
towanych już poję
ć, metod, przekonań.
Dzię
ki tej apercepcji uzyskuje on cośnowego, rozwija się
jako filozof, a ogarniają
c i interpretują
c analogicznie takż
e
inne pisma filozoficzne, sam sięzmienia. Gdy po pewnym
czasie znów czyta Platona, ten ukazuje mu nowe oblicze,
tak samo jak i inni autorzy, których rozumie na nowo, co z
kolei stanowi nowy motyw itd.
W naszej epoce wł
aś
ciwie każ
dy ma swój ś
wiat otacza-
ją
cy, w praktycznym zakresie powszechnej dostę
pnoś
ci ma
jużnaukowąhistorię
, a w szczególnoś
ci naukowąhistorię
105
Edmund Husserl
104
KRAINA LOGOS
www.logos.amor.pl
filozofii. Albo teżraczej zrę
bem historii powszechnej, j a k i
każ
dej historii specjalistycznej, jest naukowa wstę
pna
interpretacja i krytyka literackich i nieliterackich doku-
mentów przeszł
oś
ci historycznej - bę
dą
ca nasząwł
asnoś
ciąi
wł
asnoś
cią historyka współ
przynależ
ą
cego do naszego
„My". Ale przecież
: j a k i e to ma z n a c z e n i e , jakie
znaczenie miećmusi d l a f i l o z o f a m yś
l ą
c e g o s a m o -
d z i e l n i e ? Czy praca, której dokonałnie baczą
c na naukę
historyczną
, a kierują
c sięswoim wł
asnym „niehistorycz-
nym", nieprawdziwym obrazem Platona, jest pracądaremną
?
O jakie „zmyś
lenie", o jakąinterpretacjęhistorycznątu
idzie, jaka moż
e nam pomóc i w jakiej mierze; jak daleko
mamy ją kontynuować i wykraczać poza nasze ż
ycie
filozoficzne, by doprowadzićdo jasnoś
ci niejasnąś
wiadomoś
ć
naszego telosl
Nigdy wyjaś
nienie to nie był
o sprawąwię
kszej wagi niż
w naszych czasach; filozofia przez tysią
clecia mogł
a
rozwijaćsięteoretyzują
c naiwnie, naiwnie stawiają
c pro-
blemy w naiwnie ukształ
towanych poję
ciach, mogł
a w naiwnej
metodyce kształ
towaćje, opisywaći ś
ledzić
. Ta naiwna, ale w
sobie niejasna pewnoś
ćcelu był
a wprawdzie od samego
począ
tku negowana przez sceptyków, ale niezależ
nie od
tego, jak dalece się
gnę
ł
a skepsis i pł
yną
ce z niej motywacje
w tok samej filozofii, waż
noś
ćteleologicz-nego sensu filozofii
w sposób cią
gł
y pozostawał
a nienaruszona, uzyskane już
zdobycze teoretyczne zawsze miał
y rangępoważ
nego i
potwierdzonego osią
gnię
cia - choćpóź
niej mogł
y przecież
ulec krytyce nastę
pców.
Powiedzmy wyraź
niej. Oczywiś
cie wiem, do czego
zmierzam, gdy mówięo filozofii, wiem, co jest celem i
polem mojej pracy. A przecieżnie wiem. Czy komuś
, kto
myś
li samodzielnie, wystarczył
a kiedykolwiek ta jego
„wiedza", czy dla kogośtakiego „filozofia" przestał
a byćw
jego ż
yciu filozoficznym zagadką
? Zapewne, każ
dy filo-
KRAINA LOGOS
www.logos.amor.pl
zof posiada teł
eologiczny sens filozofii, który stara sięurze-
czywistnićw swym ż
yciu filozoficznym, ma pewne formuł
y
wypowiadane w definicjach, ale tylko myś
liciele wtórni,
których nie moż
na wcale nazwaćfilozofami, poprzestająna
swoich definicjach, uś
miercają
c za pomocą sł
ów proble-
matyczny telos filozofowania. W owej ciemnej „wiedzy",
jak i w sł
owach formuł
tkwi przekaz historyczny, zgodnie ze
swym wł
asnym sensem jest on duchowym dziedzictwem
filozofują
cego, który oczywiś
cie tak samo rozumie innych,
tych, z którymi razem filozofuje, pozostają
c przez to w
pewnym zwią
zku z nimi, zwią
zku krytycznej przyjaź
ni lub
wrogoś
ci. Filozofują
c, jest on równieżw takim zwią
zku z
sobąsamym, jako z kimś
, kto przedtem inaczej rozumiałi
uprawiałfilozofię
, i wie, ż
e tradycja historyczna, tak jak on
jąrozumie i wykorzystuje, motywuje go i przenika jako
duchowy osad. Jego obraz historii, czę
ś
ciowo ukształ
to-
wany samodzielnie, czę
ś
ciowo przeję
ty, jego „zmyś
lenie
historii filozofii" nie był
o i nie jest czymśstał
ym, o tym on
wie; a przecieżkaż
de „zmyś
lenie" sł
uż
y mu i moż
e sł
uż
yć
do zrozumienia siebie samego i swoich zamierzeń
, do
zrozumienia innych, ich „zmyś
leń
" i ich zamierzeń
, i w
koń
cu do zrozumienia tego, co jest najbardziej wspólne, co
stanowi filozofię samą jako jednolity telos, wraz ze
wszystkimi próbami jego wypeł
nienia podejmowanymi
przez systemy, filozofiędla nas wszystkich, dla nas zwią
zanych
z filozofami przeszł
oś
ci - takimi, jakich moż
emy sobie
wieloznacznie zmyś
lać
.
Edmund Husserl
106
U. M. K.
•w Toruelu