Płaszcz Eliasza
By David Wilkerson
January 17, 2000 2 rozdział 2 Księgi Królewskiej zawiera jeden z najbardziej spektakularnych
fragmentów w całym Starym Testamencie. Rozdział ten opowiada cudowną historię proroka Eliasza,
będącego już w podeszłym wieku i jego sługi Elizeusza. Kiedy rozpoczynamy czytać tą historię Bóg
informuje Eliasza, że jego służba na ziemi się skończyła. Teraz ma on przejść przez rzekę Jordan i
dotrzeć do pewnego miejsca, gdzie niebiański rydwan zabierze go i przeniesie do chwały.
Kiedy ten stary prorok zastanawiał się nad swoim ostatnim dniem na ziemi zdecydował się odwiedzić
dwa miasta: Betel i Jerycho. Zaprosił swojego sługę Elizeusza, aby poszedł razem z nim i tak obaj
wyruszyli w coś, co nazywam "pouczającą podróżą". Po tym, jak odwiedzili te miasta, dotarli nad
brzeg rzeki Jordan. Eliasz ściągnął swój płaszcz (szeroki, luźny strój czy też suknię) i uderzył nim w
wodę. W nadprzyrodzony sposób wody rozdzieliły się i tych dwoje przeszło po suchym lądzie (zobacz 2
Królewska 2,8).
Kiedy dotarli do drugiego brzegu, Eliasz odwrócił się do swojego sługi i powiedział: "Proś, co mam dla
ciebie uczynić, zanim zostanę wzięty od ciebie" (2 Królewska 2,9). Bez wahania młodszy towarzysz
odpowiedział: "Proszę niech będzie dwójnasobny duch twój we mnie" (2 Królewska 2,9 BG).
Na pierwszy rzut oka Eliasz zdaje się być zaskoczony odpowiedzią Elizeusza. Powiedział jednak: "O
trudną rzecz poprosiłeś..." (2 Królewska 2,10). A później odparł: "... lecz jeśli mnie ujrzysz w chwili,
gdy będę od ciebie wzięty, spełni ci się to, a jeśli nie, to się to nie spełni. (2 Królewska 2,10). On
powiedział: "Jeśli zobaczysz, kiedy Pan będzie mnie stąd zabierał, twoje życzenie zostanie spełnione.
Ale jeśli przeoczysz to wydarzenie, będziesz musiał wrócić do domu rozczarowany."
Gdy tak szli razem nagle pojawił się z nieba rydwan i rozdzielił obu mężów. Eliasz został zabrany do
tego rydwanu w ciele, a Elizeusz był świadkiem całej tej sceny. Zawołał tylko: "Ojcze mój! Ojcze mój!
Rydwanie Izraela i jego jeźdźcze. I już go więcej nie ujrzał. Ująwszy następnie szaty swoje, Elizeusz
rozdarł je na dwie części" (2 Królewska 2,12 BT).
Eliasz odszedł, ale jego płaszcz spadł na ziemię. Kiedy Elizeusz zobaczył go, rozerwał swoje własne
szaty, porozrywał je na kawałki, a na swoje plecy zarzucił płaszcz Eliasza. Następnie powrócił nad
Jordan i uczynił tak, jak jego pan: ściągnął płaszcz i uderzył nim w wodę. Natychmiast wody podzieliły
się, a Elizeusz przeszedł po suchym gruncie. W ten sposób rozpoczęła się niezwykła służba tego
młodego proroka.
Wydarzenia w tym rozdziale są zupełnie niesamowite. Jednak cóż takiego ma nam dzisiaj do
powiedzenia ten fragment? Wierzę w to, że Bóg dał nam tutaj zrozumiałą lekcję, która ma jasne i
proste znaczenie: Bóg chce abyśmy czynili większe rzeczy w każdym następnym pokoleniu. Każde
nowe pokolenie musi też szukać Pana w celu osobistego doświadczenia Ducha Świętego oraz
własnego przyobleczenia mocą od Niego.
Wspaniale jest czytać, jak Bóg rozdzielał Morze Czerwone dla Mojżesza i Jordan dla Jozuego. Ale
zupełnie inną rzeczą jest, gdy prosimy Boga o dokonanie cudu dla nas. A przecież dokładnie tego
pragnie dla nas nasz Pan. On chce dokonywać cudów i dawać więcej Swojego Ducha dla Swego ludu,
niż to miało miejsce w przeszłości. On pragnie zwiększyć naszą wiarę. A więc tak, jak Elizeusz prosimy
o podwójną miarę Jego Ducha, o Jego chwałę.
W tej starotestamentowej scenie Eliasz jest pewnym symbolem Chrystusa, wstępującego do Ojca. A
Jezus obiecał nam: "Będziecie dokonywać większych dzieł, niż nawet Ja sam dokonywałem, ponieważ
idę do mojego Ojca" (zobacz Jana 14,12). Sedno tego, co On mówi brzmi tak: "Będziecie potrzebowali
więcej mojego namaszczenia, mocy i autorytetu, niż którekolwiek pokolenie w przeszłości. A mój
Duch zamierza przyoblec was we wszystko co jest wam potrzebne do zwycięstwa."
1. Moje pierwsze pytanie podczas czytania tej historii brzmiało tak: "Dlaczego Eliasz wziął Elizeusza w
tą podróż, w której został porwany?"Dlaczego ten starszy prorok chciał, aby jego sługa towarzyszył
mu do Betelu i Jerycha? Z pewnością nie była to dla Eliasza podróż powodowana sentymentami,
ostatnia podróż ścieżką wspomnień. Nie - ten mądry stary człowiek chciał pouczyć zarówno
Elizeusza, jak i nas dzisiaj odnośnie naszej potrzeby większej ilości Bożej mocy i namaszczenia.
Mężowie Ci najpierw dotarli do Betelu, którego nazwa oznacza "dom Boży". Doprawdy, Betel miał
wielkie duchowe dziedzictwo. Sam Jakub złożył tutaj swoje ofiary. Jednak na przestrzeni lat coś
wydarzyło się temu miastu. Jeroboam ustawił tam złotego cielca i wkrótce ludzie zostali wydani na
pastwę bałwochwalstwa. W rezultacie tego, całe pokolenie zostało zatracone w sceptycyzmie,
szyderstwie i kpiarstwie, obrabowując swoje dzieci z jakiegokolwiek śladu duchowych korzeni Betelu.
Rzeczy miały się tak źle, że ludzie prawdopodobnie kpili sobie z Eliasza i Elizeusza, kiedy się tam
pojawili. W jaki sposób możemy się o tym przekonać? Kilka dni później, kiedy Elizeusz wrócił do
Betelu młodzi mężczyźni z tego miasta wybiegli, aby sobie z niego kpić.
Kiedy chodzili po ulicach, Eliasz prawdopodobnie zauważył przerażenie i oburzenie swojego sługi na
to całkowicie odstępcze społeczeństwo. Sam Eliasz w swoim czasie na Górze Karmel stawił czoła tym,
którzy sobie z niego kpili i szydzili. Wiedział jednak, że potrzeba będzie jeszcze więcej
nadprzyrodzonej siły, aby stawić czoła temu nowemu pokoleniu. Ci młodzi ludzie byli o wiele bardziej
zatwardziali i bezbożni, niż bałwochwalczy kapłani, z którymi walczył.
Jestem przekonany, że w tym właśnie momencie Eliasz zdecydował poddać swojego sługę próbie.
Najprawdopodobniej zasugerował: "Elizeuszu, dlaczego nie miałbyś osiąść tutaj i pastorować tym
ludziom? Z pewnością masz powołanie i zostałeś dobrze do tego przygotowany. Mógłbyś pomóc w
przywróceniu wielkiego dziedzictwa Betelu."
Jestem pewien, że Elizeusz słuchał, ponieważ wiedział, że jego Pan ma wielką umiejętność
rozróżniania. Jednak wierzę, że ten młody człowiek bardzo szybko przypomniał sobie historię innego
proroka. Bóg posłał do Betelu pewnego bezimiennego rzecznika, aby prorokował przeciwko
bałwochwalstwu Jeroboama. Ten prorok wołał: "Jeroboamie, twój złoty cielec spada w dół" - i
natychmiast ten bałwan spadł, rozsypując popiół z ołtarza. Kiedy Jeroboam to zobaczył zamierzył się,
aby uderzyć proroka, ale nagle jego ręka została sparaliżowana.
Bóg potwierdził służbę tego bezimiennego proroka jeszcze innymi nadprzyrodzonymi dziełami.
Jednak ten sam święty prorok został później zwiedziony i doprowadzony do kompromisu w wyniku
braku mocy duchowej.
Kiedy Elizeusz przyglądał się tej sytuacji w Betelu, wiedział, że nie był gotowy powstać przeciwko
nikczemnym duchom, jakie tam były. Zdał sobie sprawę z tego, o czym Eliasz wiedział przez cały czas
- z potrzeby, aby Duch Święty dokonał większej, bardziej potężnej pracy w nim samym, zanim będzie
w stanie stawić czoła temu złu w tak nikczemnym mieście. Tak więc powiedział swojemu panu: "Jako
żyje Pan i jako żyjesz ty, że cię nie opuszczę" (2 Królewska 2,6). Następnie Pismo mówi: "... i szli
dalej razem" (2 Królewska 2,6 BT).
Wierzę, że Betel reprezentuje ten rodzaj złego społeczeństwa, jakim stał się nasz własny naród w
czasie trwania jednego pokolenia. My także żyjemy pośród szyderców i kpiarzy, cielesnych ludzi
wydanych na pastwę własnych pożądliwości, bałwochwalstwa, homoseksualizmu. To obecne
pokolenie jest jeszcze gorsze, niż to któremu stawiał czoła Eliasz czy Elizeusz. Ci święci prorocy
widzieli, jak dzieci kpiły, bluźniły i szydziły - ale amerykańskie dzieci zabijają się nawzajem.
Dziesięcioletni chłopcy gwałcą pięcioletnie dziewczynki. Młode dzieci zabijają bez żadnego poczucia
winy czy żalu - mordując swoich rodziców, kolegów z klasy, niewinnych nieznajomych.
Nie chcę tutaj uogólniać, rzucając osąd przeciwko całej młodzieży. Wiem, że jest wielu pobożnych
nastolatków w tym społeczeństwie, którzy mają w sobie ogień dla Jezusa. Dziękuję Bogu za każdą
młodą osobę, która staje po stronie Chrystusa w tych nikczemnych czasach.
Jednak te złe dni wymagają tego, aby lud Boży uzyskał podwójną miarę Jego mocy i autorytetu, aby
był w stanie dotrzeć do tego zagubionego pokolenia. To będzie wymagało takiej miary namaszczenia,
jakiej jeszcze nie widzieliśmy w całej historii. To wymaga, aby święta resztka powstała, jak Elizeusz i
wołała: "Och Panie, jeszcze więcej jest potrzebne."
2. Wiemy, że ta podróż nie jest jedynie ze względu na Elizeusza, ale ma ona na celu pouczenie
każdego następnego pokolenia.Eliasz i Elizeusz wyruszyli do Jerycha, które oznacza "miejsce nazwane
przyjemnym". Jednak to miasto było teraz jałowe, suche, zupełnie bez życia. Nie było żadnych drzew,
pastwisk, owoców. Wszystko uschło, ponieważ strumień trucizny przeniknął do źródeł zaopatrujących
Jerycho w wodę.
To miasto reprezentuje martwe, suche chrześcijaństwo - kościół, który Jezus opisuje w Objawieniu
Jana w ten sposób: "... masz imię, że żyjesz, a jesteś umarły" (Objawienie 3,1).
Eliasz ustanowił szkołę proroków w Jerychu i z pewnością razem z Elizeuszem odwiedzili tą szkołę.
Niektórzy spośród młodych, początkujących proroków podeszli do Elizeusza pytając go: "Czy wiesz, że
dzisiaj Pan uniesie twego pana w górę?" (2 Królewska 2,5). Elizeusz szybko uciszył ich, mówiąc im: "...
milczcie!" (2 Królewska 2,5).
Ci młodzi mocni mężowie Boży byli badaczami Pism. Oni nawet mieli jakieś prorocze wizje, ponieważ
wiedzieli, że Eliasz ma być tego dnia zabrany. Było to pokolenie posługujących, którzy mieli być
wysłani po całej Judei i Izraelu, aby posługiwać społeczeństwu - budując szkoły, karmiąc ubogich,
zwiastując i nauczając Słowa.
Ale w jasny sposób czegoś im brakowało: mocy, namaszczenia i autorytetu Ducha Świętego.
Następnego dnia ci sami posługujący mieli błagać Elizeusza, aby pozwolił im poszukiwać ciała Eliasza
na wypadek, gdyby Duch Święty zrzucił go na jedną z gór, bądź w jedną z dolin. Oni byli zupełnie
nieświadomi jeśli chodzi o sposoby i działanie Ducha Świętego. Mogli świadczyć, głosić kazania,
mówić o cudach - ale nie doświadczyli Bożej mocy dla samych siebie.
Eliasz prawdopodobnie podsłuchał ich rozmowę z Elizeuszem. Musiał się zastanawiać, czy jego sługa
rozpoznał dokąd zmierzała ta cielesna służba. Tak więc jeszcze raz ten stary prorok poddał próbie
swojego młodego protegowanego. Wygląda na to, że on zasugerował coś takiego: "Elizeuszu,
patrzysz na to pokolenie posługujących. Jednak w oczywisty sposób możesz w nich zobaczyć brak
pracy Ducha. Dlaczego nie miałbyś tutaj zostać i nauczać tych posługujących dróg Ducha? Jesteś
właśnie tym człowiekiem, który może przebudzić ten martwy, suchy, intelektualny kościół."
Ale Elizeusz wiedział, co by się stało, gdyby zaczął pastorować tym posługującym. Oni pozostaliby
rozmiłowani w pełnej mocy posłudze Eliasza - stale stawialiby go w krzyżowym ogniu pytań na temat:
"ile godzin dziennie twój pan spędzał na modlitwie? Jak wiele czasu poświęcił on studiowaniu zakonu?
Jakich używał metod? Jakich nauczał doktryn?"
Elizeusz skończyłby na tym, że cały swój czas poświęcałby na relacjonowaniu przebudzeń i cudów z
przeszłości, a ci młodzi posługujący cały swój czas i energię spędziliby próbując być małymi
Eliaszami, mając nadzieję na odtworzenie jego cudów - jednak bez mocy i autorytetu Ducha
Świętego.
Dzisiaj kościół wpadł w tą samą pułapkę. My badamy różne ruchy i przebudzenia z przeszłości,
szukamy klucza, próbując odkryć metody ściągnięcia ognia z nieba. Odkąd pamiętam, kościół zawsze
wołał o przebudzenie Ducha Świętego w starym stylu. Jednak to wszystko wynika z pragnienia
ujrzenia, jak Bóg odtwarza coś, co uczynił w przeszłości.
Elizeusz odparł teraz w taki sposób swojemu nauczycielowi-doradcy: "Nie zostanę tutaj. Nie opuszczę
cię" (zobacz 2 Królewska 2,2.4.6). On wiedział, że nie był w stanie wywrzeć wpływu na kogokolwiek w
tym martwym, suchym kościele, dopóki nie otrzyma swojego własnego dotknięcia od Boga. On nie
mógł polegać na wielkich dziełach, jakich dokonał Eliasz i wcale nie miał zamiaru spocząć na czymś,
co byłoby mniejsze niż miara Ducha większa niż ta, którą posiadał jego nauczyciel.
Mówił on Eliaszowi: "Ja mam szacunek dla wiary moich przodków, duchowych gigantów przeszłości,
ale wiem, że Pan chce uczynić nową rzecz i muszę mieć dotknięcie od Niego większe, niż cokolwiek
co widziano do tej pory."
Chcę teraz wrócić do sceny nad rzeką Jordan. Dlaczego Eliasz nalegał na cudowne przejście przez tą
rzekę. Jordan nie był jakąś głęboką, szeroką rzeką, a Pismo nie daje żadnego dowodu na to, że ta
rzeka wylała w tym czasie. Poza tym po drugiej stronie było pięćdziesięciu silnych młodych proroków,
którzy mogliby zbudować dla nich tratwę, co byłoby kwestią kilku godzin.
Wierzę, że Eliasz chciał nauczyć swojego następcę, że cudowne przejścia przez tą rzekę, jakie miały
miejsce w przeszłości - od Mojżesza, przez Jozuego do dnia obecnego - były wszystkie antyczną
historią. On chciał postawić Elizeuszowi takie wyzwanie, jak gdyby miał powiedzieć: "Kiedy zaczniesz
własną służbę i będziesz głosił, że Bóg jest Bogiem cudów, będziesz musiał zaświadczyć o tym, czego
On dokonał dla ciebie osobiście. Ja wkrótce odejdę, Elizeuszu. Chcę abyś jutro, kiedy powrócisz nad tą
rzekę przeszedł ją w taki sam sposób, jak myśmy to zrobili. Uwierz Bogu co do cudu w twoim własnym
życiu."
Większość z nas nie ma wiary, aby uwierzyć Bogu co do naszych własnych cudów dzisiaj. Spędzamy
czas zagłębiając się w niesamowite cuda w Piśmie. Jednak Bóg w tym wszystkim chce nam
powiedzieć: "Mam dla was nawet coś lepszego. Chcę dokonywać cudów w waszym życiu - chcę
przemieniać wasz dom, naprawić wasze małżeństwo, zbawić waszych nie nawróconych najbliższych.
Będziecie musieli stawić czoła waszemu własnemu Morzu Czerwonemu, waszej własnej rzece Jordan -
a ja chcę rozdzielić te wody dla was."
3. Przechodząc przez Jordan Eliasz powiedział do Elizeusza: "Proś mnie o to, co mam dla ciebie zrobić,
zanim odejdę."Stary prorok nie zaoferował tego jak gdyby mógł wyskoczyć z lampy i spełnić trzy
życzenia, jak jakiś dżin. On zaoferował to Elizeuszowi jako Boży nauczyciel wiary. Była to ostatnia
próba i chciał on zobaczyć w jaki sposób ten młody posługujący odpowie na nią.
Wierzę, że większość chrześcijan dzisiaj odpowiedziałaby: "Społeczeństwo jest wypaczone, a rzeczy
stają się coraz bardziej chaotyczne przez cały czas. Jestem już zmęczony tą walką i znużony tym
nękaniem przez diabła. Teraz niebezpiecznie jest po prostu żyć. Eliaszu zabierz mnie ze sobą, ja chcę
iść już do domu. Z pewnością w tym rydwanie jest wystarczająco miejsca dla dwojga."
Rzeczywiście, nasze wołanie jako ludu Bożego powinno brzmieć: "Przyjdź, Panie Jezu." Jednak Jezus
mówi nam także: "Handlujcie, aż przyjadę" (Łukasza 19,13 BG). Kiedy On wstępował do nieba, dał
swoim uczniom takie polecenie: "Dlaczego tu stoicie przypatrując się? Idźcie i pozostańcie do czasu
aż znów powrócę."
Elizeusz wiedział, że jego miejsce nie było w tym czasie u Pana. On wiedział, że Bóg nadal płakał nad
buntowniczymi dziećmi Betelu i jałowym kościele w Jerychu. Wiedział też, co było potrzebne: on
musiał pozostać i przyjąć odpowiedzialność stawiania czoła złemu społeczeństwu oraz martwemu
systemowi religijnemu.
Jestem pewien, że powiedział tak Eliaszowi: "Pokazałeś mi stan w jakim znajduje się to społeczeństwo
i ten kościół. Wiesz o tym, ze będę potrzebował więcej mocy, namaszczenia i autorytetu niż
ktokolwiek przede mną. Tak więc proszę cię o miarę Ducha, dwa razy większą o tej, którą Bóg dał
tobie." "Proszę niech będzie dwójnasobny duch twój we mnie" (2 Królewska 2,9 BG).
Kiedy Eliasz to usłyszał, odpowiedział: "O trudną rzecz poprosiłeś..." (2 Królewska 2,10). Jednak dla
kogo to zadanie miało być trudne? Czy miało ono być trudne dla Boga? Czy miało ono być trudne dla
Eliasza, człowieka, który wzbudził z martwych umarłego i ściągnął ogień z nieba?
Nie, to miało być trudne dla Elizeusza. To było coś, co on będzie musiał zdobyć dla samego siebie.
Eliasz nie miał takiej możliwości, aby obdarzyć swojego sługę nawet tą miarą Ducha, która
spoczywała na nim samym. Tylko Bóg może udzielić Swojego Ducha człowiekowi.
Ale Eliasz odpowiedział: " ... lecz jeśli mnie ujrzysz w chwili, gdy będę od ciebie wzięty, spełni ci się
to, a jeśli nie, to się to nie spełni" (2 Królewska 2,10). Ważne jest, aby zauważyć, że słowa "gdy" oraz
"będę" w tym wersecie nie pojawiają się w oryginalnym tekście hebrajskim. One zostały wstawione
później do tekstów współczesnych przekładów. Dlatego wierzę, że Eliasz mówi tak do Elizeusza: "Jeśli
będziesz mnie widział, jako zabranego od ciebie".
Eliasz innymi słowy mówił: "Duch Święty nie może w tobie wykonać wyjątkowej pracy, dopóki
będziesz ciągle polegał na swojej pamięci. Musisz uważać mnie za takiego, który odszedł. Już mnie
więcej nie potrzebujesz Elizeuszu. Zwróć się do Pana, którego Duch pracował także we mnie. On
odpowie na twoje wołanie."
W momencie, kiedy Elizeusz zobaczył, jak jego pan zniknął w niebiańskim rydwanie wziął na siebie
odpowiedzialność kontynuowania Bożej pracy w tym pokoleniu. Kiedy stanął nad Jordanem i uderzył
wodę, słowa, które wypowiedział brzmiały: "Gdzie jest Bóg Eliasza?" Młody prorok mówił: "Panie,
wszyscy spośród moich duchowych przodków są martwi i odeszli, a ta straszna godzina wymaga
nawet więcej niż dawałeś do tej pory. Działaj znowu Panie - tym razem przez mnie. Muszę zostać
przyobleczony w moc większą miarą Twojego Ducha."
4. Elizeusz powrócił do tych samych dwóch miast, idąc śladem swoich kroków z Eliaszem.Teraz, po
otrzymaniu Bożego dotknięcia Elizeusz wyruszył naprzód z własną wiarą. Jego pierwszy przystanek
był w Jerychu. Ta szkoła pięćdziesięciu proroków natychmiast rozpoznała Boże dotknięcie nad nim,
mówiąc: "Ten sam Duch, który spoczywał na Eliaszu, spoczął teraz na Elizeuszu". Dla wszystkich było
oczywiste, że ten ukryty sługa poruszał się w głębszej mocy i autorytecie Ducha.
Ci młodzi prorocy tak powiedzieli Elizeuszowi: "Położenie miasta jest miłe, jak ty, panie mój, widzisz,
lecz woda jest niezdrowa, a ziemia nie daje płodów" (2 Królewska 2,19 BT). Oni mówili: "W wodzie jest
trucizna i ona zabija wszystko." Jednak oczywistym jest, że tych pięćdziesięciu mężów Bożych było
bezsilnych jeśli chodzi o powstrzymanie trucizny od przynoszenia śmierci w Jerychu.
Zgodnie z tym, co mówi Izajasz, to "miłe położenie" reprezentuje posługę. "Zaiste, winnicą Pana
Zastępów jest dom izraelski, a mężowie judzcy ulubioną jego latoroślą..." (Izajasza 5,7) [angielski
przekład Biblii KJV zamiast słowa "ulubioną" używa słowa "miłą"]. Woda reprezentuje w tym
fragmencie także Słowo Boże.
Czy widzisz ten obraz? Zatrute wody Jerycha oznaczają zatrute słowo, jakie jest głoszone z niektórych
kazalnic. Ci mężowie Boży nigdy nie rozprawili się ze swoimi własnymi grzechami, tak więc ich
kazania były pełne trucizny, która wypływała z zepsutych serc. Ich kazania skupione na ciele, w
których nie było żadnego życia powodowały duchową śmierć pośród ludu.
Pokażcie mi kaznodzieję za kazalnicą, który już nie wierzy w nieomylność Bożego słowa - który
odrzucił narodzenie z dziewicy, który jest oddany ukrytemu grzechowi, który już więcej nie płacze nad
grzechem, jaki widzi w domu Bożym - a ja pokażę wam kościół, który umiera z powodu trucizny, jaka
wyrzucana jest z jego serca.
Jakie było lekarstwo na truciznę w Jerychu? Było nim oczyszczenie zasobów wody i dokładnie tego
dokonał Elizeusz. Wziął czyste naczynie, wypełnił je solą po brzegi i wsypał ją do źródła
zaopatrującego miasto w wodę. Wkrótce wszystkie wody zostały oczyszczone, a życie zakwitło
dookoła.
Oczywiście sól, której użył Elizeusz, reprezentuje ewangelię oczyszczenia i świętości. Czyste
naczynie, którego użył reprezentuje usługujących, którzy zostali oczyszczeni poprzez krew Chrystusa
oraz uświęceni przez oczyszczający ogień Ducha Świętego, przygotowanych do głoszenia czystej
ewangelii. Umiłowani, tylko te rzeczy mogą zablokować napływ zła w domu Bożym: czyste naczynia,
które chodzą w świętości i głoszą czyste słowo ze świeżym namaszczeniem.
A teraz Elizeusz powrócił do Betelu - zepsutego społeczeństwa, którego częścią było zatracone
pokolenie młodzieży. I jak tylko się tam pojawił, został wykpiony:
"Stamtąd poszedł do Betelu. A gdy szedł drogą, mali chłopcy wyszli z miasta i naśmiewali się z
niego, mówiąc doń: Chodź no, łysy, chodź no, łysy! Obróciwszy się więc i spojrzawszy na nich,
przeklął ich w imię Pana. Wtedy wyszły z lasu dwa niedźwiedzie i rozszarpały z nich czterdzieści
dwoje dzieci" (2 Królewska 2,23-24) [angielski przekład Biblii KJV zamiast słów "Chodź no, łysy" używa
słów "Idź w górę, łysy"].
Cóż za straszna scena! Możesz sobie pomyśleć: "Jakże jest to okrutne, że Bóg pozwolił na to, aby
takie małe dzieci zostały zaatakowane przez niedźwiedzie. Ale słowa "mali chłopcy" w tych wersetach
są tylko kiepskim tłumaczeniem. Oryginał hebrajski należy czytać jako "młodzi mężczyźni".
Czy Elizeusz spowodował ich śmierć będąc w egoistycznym napadzie złości spowodowanym faktem
wyśmiania go? Nie. Poruszał się bowiem w mocy i autorytecie Ducha Świętego. Jest faktem, że ci
młodzi mężczyźni, którzy go wyszydzali, popełnili grzech nie do opisania. Pozwólcie, że to wyjaśnię.
Bez wątpienia chłopcy słyszeli o uniesieniu Eliasza do nieba. Jednak teraz, poprzez szydzenie z
Elizeusza, wołając: "Idż w górę, łysy" [angielski przekład Biblii KJV], wyśmiewali prace Ducha. Słyszeli
prawdę o świętej pracy Ducha, ale nie akceptowali jej. Ich poczynania względem Elizeusza, były aktem
szyderstwa przeciwko służbie Ducha Świętego - były grzechem niewybaczalnym.
Dzisiaj młodzi kaznodzieje czynią te same rzeczy, które czynili posługujący w Betelu.Przez wiele lat
Bóg był cierpliwy dla upadłego kościoła w Betelu. Całe rzesze tłumnie tam przychodziły, aby uwielbiać
Boga przy ołtarzu ugody. Pan posłał wielu, włączając w to samego Eliasza, aby wypowiadali
ostrzeżenia. Ale nadszedł czas, kiedy Bóg nie był już w stanie tolerować bałwochwalstwa i
nikczemności tego miasta. Tak więc ogłosił sąd, posyłając na tą nikczemną scenę człowieka z
podwójną miarą Ducha Świętego. Elizeusz poruszał się w Betelu z autorytetem, głosząc sąd przeciwko
ich grzechowi.
Zbyt wielu młodych usługujących polega dzisiaj na tych samych cielesnych metodach, na jakich
polegał upadły kościół w Betelu. Oni wnoszą do domu Bożego tą samą muzykę, która wcześniej
wzbudziła bunt i cielesność w tym narodzie. Oni ankietują przesiąknięte grzechem społeczeństwo, aby
dowiedzieć się w jaki sposób mogą zwabić niewierzących do budynku kościelnego. Zamiast
zaoferowania uwielbienia, wystawiają farsę, zabawę i koncerty rockowe. Próbują zabawić młodzież,
niż raczej skonfrontować ją z jej grzechami i pustką przy pomocy prostej, czystej ewangelii.
W podobny sposób kościół stawia dzisiaj czoła temu samemu duchowi szyderstwa, jakiemu stawiał
Elizeusz. Bojowi homoseksualiści szydzą z Bożego Słowa. Prestiżowe muzea w Nowym Jorku z dumą
wystawiają bluźnierczą sztukę: krzyż Chrystusa zanurzony w naczyniu z moczem, portret dziewicy
Marii pomazany odchodami słonia. Taka zuchwała, arogancka nikczemność była kiedyś nie do
pomyślenia.
Podczas, gdy w tych ostatnich dniach grzech się pomnożył, miałem kontakt z wieloma pobożnymi
poszukiwaczami Boga. Nazywam tych ludzi "kompanią Elizeusza". Oni idą na przód razem z Panem,
wstawiając się, smucąc się z powodu nikczemności w społeczeństwie i kościele, dążąc do większego
namaszczenia Duchem. Oni wszyscy słyszą to samo przesłanie od Pana: Sąd jest u drzwi. Kiedy
analizują straszne katastrofy, jakie mają miejsce - powodzie, huragany, śmiertelne plagi komarów * -
wiedzą, że to Bóg przemawia.
Osobiście nie jestem usatysfakcjonowany przesiadywaniem i studiowaniem przebudzeń, jakie miały
miejsce w przeszłości. Chcę widzieć pracę Ducha Świętego, dokonującą jeszcze większych cudów, co
do których mamy obietnicę Jezusa. Będę kontynuował głoszenie miłosierdzia i łaski wszystkim, którzy
mają uszy do słuchania, ale nie będę słabeuszem, który tchórzy przed szydercami. Nadszedł czas, aby
ostrzegać wszystkich, którzy nienawidzą Chrystusa: Ich czas się kończy. Bóg doprowadzi ich do
bankructwa przez straszne sądy. A kiedy to się będzie działo, nawet najbardziej zatwardziali
powiedzą: "Tego dokonuje Bóg".
Ta kompania Elizeusza nie zadowoli się istniejącym stanem rzeczy, ani też odtwarzaniem pewnych
przebudzeń, jakie miały miejsce w przeszłości. Właśnie teraz, są zamknięci sam na sam z Panem,
modląc się bez przerwy o więcej mocy Ducha Świętego. Przygotowują swoje serca, aby zobaczyć jak
Pan dokonuje nowej rzeczy w tych ostatnich dniach.
Chodzi tutaj o plagę komarów, jaka miała miejsce w 1999 r. w Nowym Jorku, gdzie wiele osób straciło
życie w wyniku ukąszeń komarów - przyp. tłum.
Prawa Autorskie/Ograniczenia Kopiowania: Niniejszy plik lub publikacja jest wyłączną
własnością World Challenge, Inc i może być wydrukowana w całości tylko dla użytku osobistego lub w
celach podzielenia się nią z rodziną lub przyjaciółmi. Plik ten lub publikacja nie może być zmieniana
lub edytowana w żaden sposób i wszelkie jej kopie muszą zawierać niniejszą informację o Prawach
Autorskich. Powyższy materiał nie może być udostępniany lub też publikowany na żadnej stronie
www lub FTP innej niż: worldchallenge.org, davidwilkerson.org lub tscpulpitseries.org
© 2000 World Challenge, Inc., PO Box 260, Lindale, Texas 75771