\
I
o. Leon Beiugny Dyczewski OFMConv.
ŚWIĘTY MAKSYMILIAN MARIA KOLBE
I. RODZINNE PODSTAWY
Rajmund Kolbe — dzisiejszy św. Maksymilian — urodził się 8 stycz
nia 1894 roku w Zduńskiej Woli. Rodzice Rajmunda pochodzili ze sta
rych rodzin tkackich, pielęgnujących najlepsze tradycje samodzielnych
rzemieślników. Juliusz Kolbe był wysoki i dobrze zbudowany. Włosy
miał ciemne i czesał je na jeża. Był pogodny i wesoły. Lubił wdać się
z kimś w rozmowę i pożartować, zachowując przy tym takt i nie ura
żając nikogo. Nie kłócił się i nie obrażał. Można mu było wszystko po
wiedzieć. Łatwo nawiązywał kontakty z ludźmi, doprowadzał je często
do przyjacielskich związków. Chętnie angażował się w pracę społeczną.
Wykazywał dużo inicjatywy w poszukiwaniu lepszych warunków życia.
Był niespokojnym duchem. Wciąż szukał czegoś nowego.
Jego żona Marianna z Dąbrowskich była niską, raczej drobną sza
tynką. Czesała się bezpretensjonalnie, splatając włosy w warkocz i za
pinając go w kok. Ubierała się skromnie ale starannie, lubując się w
ciemnych kolorach przede wszystkim w czarnym. Była opanowana, ła
godna, pogodna i uprzejma, raczej skromna i nieśmiała, cicha i mało
mówna, ale sprowokowana do rozmowy chętnie ją podtrzymywała i an
gażowała się w sprawy poruszane przez rozmówcę. Nie stroniła od lu
dzi. Brała udział w okolicznościowych zabawach zachowując przyzwoi
tość i umiar. Była gospodarna, zaradna, pełna energii i nad podziw pra
cowita. Dominowała nad swoim małżonkiem umiejętnością organizowa
nia życia rodzinnego.
Marianna Dąbrowska i Juliusz Kolbe związek małżeński zawarli 5
października 1891 roku z Zduńskiej Woli. Z dużą energią zabrali się do
organizowania życia. W tymże mieście wynajmują dom i zakładają pra
cownię tkacką. Od szóstej rano do ósmej wieczorem, z przerwami na
śniadanie, obiad i podwieczorek, rozlega się w domu stukot czterech
warsztatów tkackich. Pracuje na nich dwóch terminatorów i czeladnik/
Stmęty Maksymilian Maria Kolbe
m
Juliusz dozoruje ich pracę, uczy rzemiosła, odstawia gotowy materiał do
nakładcy i pobiera od niego surowiec do dalszej produkcji. Marianm
zaś zajmuje się gospodarstwem domowym i wychowywaniem dzieci:
najpierw Franciszka, który urodził się niespełna rok po ślubie, a potem
Rajmunda.
Unormowany tryb życia rodziny Kolbów nie trwa długo. Załamuje
się on wraz z rozwojem kryzysu w przemyśle włókienniczym Królestwa.
Ostry kryzys wystąpił w latach 1889—1892, a dla rzemieślników trwa
dłużej. Rozwijający się bowiem wielki kapitał zachłannie uzależnia od
siebie drobnych wytwórców i tysiące rzemieślników, dotychczas dobrze
prosperujących, nie wytrzymując konkurencji z szybko rozwijającymi
się fabrykami, upada. Muszą szukać pracy najemnej w fabrykach. Taki
też los spotyka Kolbów. Nie czekają na zupełne bankructwo. W porę
sprzedają warsztaty tkackie i w nadziei znalezienia dobrze płatnej pra
cy przenoszą się do Łodzi.
Łódź z małej osady szybko przemieniała się w miasto typowe dla
wczesnego kapitalizmu. Bez planu i wyczucia na piękno rosną nowe fa
bryki i ulice. Przybywa ludności, wśród której szerzy się laicyzacja
i słabnie działanie norm moralnych utrwalonych od wieków w społe
czeństwie.
Juliusz Kolbe w tym „Manchester Wschodu”, jak zaczęto nazywać
Łódź, znajduje nieźle płatną pracę w fabryce. Rodzina powiększa się
0 trzeciego syna: Józefa (29.01.1896). Jednak ani miasto ani praca w fa
bryce nie odpowiadają Mariannie i Juliuszowi Kolbom. Oboje są przy
zwyczajeni do niezależności i samodzielności, a ponadto lękają się, aby
dzieci nie uległy ujemnym wpływom wielkiego miasta, które wówczas
było uważane za „stolicę oszustwa i nadużyć”, w którym „niezwykła
pobłażliwość opinii publicznej wybaczała wszelkie wykroczenia” *. Nie
namyślając się wiele podejmują decyzję opuszczenia łodzi. Nie wrata-
ją jednak w rodzinne strony ale osiedlają się w Jutrzkowicach, pod mia
stem Pabianice. Tu zakładają sklep z artykułami codziennego użytku.
Początkowo handel nie przynosi im zbyt wielkich dochodów. Do
rabiają więc tkactwem na własnych warsztatach i uprawiają kawa
łek dzierżawionej ziemi. Usytuowanie sklepu okazuje się szczęśliwe i po
jakimś czasie Kolbom zaczyna się zupełnie nieźle powodzić. Wynajmują
lepsze i większe mieszkanie. Rezygnują z warsztatów tkackich i dzier
żawienia ziemi. Swój byt materialny opierają na handlu. W między
czasie rodzina ich powiększa się o dwóch dalszych synów: Walentego
1 Antoniego. Obaj jednak w niedługim czasie umierają.
Okres pomyślności Kolbów trwa i tym razem krótko. Nie mają zbyt
wielkiego szczęścia do handlu a i czasy są niespokojne. Ich względne
prosperity załamuje się wraz ze wzrostem strajków robotniczych i na
silaniem się ruchów narodowowyzwoleńczych. Są to lata poprzedzające
rewolucję 1905 roku. Bogata finansjera dążąc do gwałtownego pomna
żania swego kapitału, obniża robotnikom pensję i masowo zwalnia ich
z pracy. Także tych, których władze carskie podejrzewały o działalność
narodowowyzwoleńczą. Liczba bezrobotnych i głodnych nieustannie
1
1
S . G ó r s k i , Łódź współczesna B.m.w. 1904 s. 53, 50.
240
o. Leon
Benigny Dyczewski OFMConu.
v zrasta. Kolbowie widząc tragiczną sytuację wielu ludzi i wczuwając
się w ich położenie dają towar na kredyt. A kiedy w sklepie dobroć za
częła brać górę nad kalkulacją i chęcią zysku, bankrutują.
Rodzina Kolbów znajduje się w trudnej sytuacji życiowej. Niepo
wodzenia nie burzą jednak jej harmonii życia i zaufania do ludzi. Ju
liusz i Marianna Kolbe posiadają w sobie wiele energii i umiejętności
przystosowania się do nowych sytuacji życiowych oraz głęboką wiarę
w Opatrzność Bożą. Szybko też znajdują mieszkanie i pracę. Przenoszą
się do miasta Pabianice i nie opuszczą już go do czasu, kiedy wszyscy
członkowie rodziny zdecydują się na wstąpienie do Zakonu. Kilkanaście
lat mieszkając w tym mieście, Kolbowie siedmiokrotnie zmienią miesz
kanie i parokrotnie pracę. Dzięki zaletom charakteru łatwo wchodzą
w nowe środowiska. Oboje chętnie pomagają ludziom i dbają o dobre
stosunki sąsiedzkie. Potrafią zyskać przyjaciół w pracy i wśród sąsia
dów. Gromadzą ich w swym domu na pogawędki, czytanie lektury reli
gijnej i patriotycznej. Spotkaniom tym towarzyszy wspólna modlitwa,
najczęściej różaniec i Anioł Pański.
W miarę swoich możliwości prowadzą działalność społeczną i reli
gijną. Po jedenasto-godzinnym dniu pracy Marianna za pozwoleniem
i wiedzą lekarza zajmuje się akuszerstwem. Leczy co lżejsze choroby
i obrażenia. Juliusz natomiast chwyta się różnych zajęć. Oprawia książ
ki, kolportuje tajną prasę patriotyczną i religijną, organizuje adoracje
niedzielne mężczyzn i adorację przy Grobie Pańskim w okresie Wielkiej
Nocy, pomaga w zorganizowaniu biblioteki parafialnej przy kościele św.
Mateusza, zbiera składki na budowę kościoła Najświętszej Marii Pan
ny. Dbają także o to, aby ich dzieci włączyły się w pozadomowe życie
religijne i społeczne. Wszyscy trzej żyjący synowie są ministrami, a naj
młodszy Józef należy do chłopięcego chóru kościelnego.
Rodzina Kolbów żywo uczestniczy w życiu parafii i pozostaje w wię- ]
zach zażyłości z niektórymi duszpasterzami, szczególnie z ks. Włodzi
mierzem Jakowskim, znanym społecznikiem na terenie Pabianic i Czę- !
stochowy. Od pierwszego roku po ślubie Juliusz i Marianna Kolbowie |
należą do Trzeciego Zakonu Św. Franciszka i swoje życie starają się j
przeniknąć duchem ubóstwa, radości i życzliwości wobec ludzi !
Kolbowie głęboko wierzą w prawdy religijne. Rozświetlają one ich I
życie nadzieją przyszłego szczęścia, obejmują całość życia rodzinnego
1
i dostarczają motywacji oraz uzasadnień we wszystkich poczynaniach.
Często wypowiadają akty strzeliste, pełne niezachwianej wiary w Bożą
Opatrzność, a w rozlicznych trudnościach wzywają pomocy Najświętszej
Marii Panny.
Nabożeństwo do Najświętszej Marii Panny w życiu religijnym Kol
bów zajmuje czołowe miejsce. W mało widocznym miejscu mieszkania
stoi ołtarzyk Matki Boskiej Częstochowskiej. Przed obrazem Pani Ja
snogórskiej oliwna lampka pali się w środy, soboty i niedziele oraz we
wszystkie święta maryjne. Marianna Kolbe należy do Żywego Różań
ca, a Juliusz rokrocznie odbywa pieszą pielgrzymkę do Częstochowy.
Ulubioną modlitwą rodzinną jest Zdrowaś Maryjo.
Rodzina Kolbów z dużo większą gorliwością i częstotliwością, niż to
jest
w
zwyczaju
przeciętnych
katolików,
wypełnia
praktyki
religijne
We Mszy świętej i nabożeństwach uczestniczy wspólnie. Jeżeli jest to
Święty Maksymilian Maria Kolbe
241
możliwe rodzice uczestniczą we Mszy świętej także w dni powszednie.
Wówczas wstają co najmniej o godzinie 4.30. Do kościoła ubierają się
zawsze odświętnie, każdy idzie z książką do nabożeństwa. Chłopcy, mi
mo dużej żywości, zachowują się poważnie i są wyjątkowo skupieni. Je
den z kolegów Rajmunda Kolbego rodzinę Kolbów charakteryzuje na
stępująco: „Juliusz Kolbe, wysoki, tęgi mężczyzna, ubrany starannie w
ciemne ubranie, chodził na nabożeństwa zawsze z dwoma synami. Syno
wie, dość wysocy jak na swój wiek, w mundurkach szkolnych, zapię
tych pod szyją, ubrani byli zawsze starannie i czysto, przyzwoicie. Bu
dowałem się zawsze ich pobożnością i przykładnym zachowaniem się
w kościele. Brałem ich sobie na wzór. Modlili się zawsze pobożnie, ład
nie śpiewali. Ich pełne skupienia zachowanie się, tym bardziej rzucało
się w oczy, że poza tym byli bardzo ruchliwi, zgrabni, elastyczni, cho
dzili szybko”
2
.
Franciszek, Rajmund i Józef pod opieką rodziców wzrastają w at
mosferze głębokiej i żywej, nie znającej wątpliwości wiary, a także
w atmosferze gorącego nabożeństwa do Bogarodzicy. Atmosfera ta kształ
tuje zasadnicze rysy jego religijności i przyszłej działalności Spośród
swoich braci Rajmund wyróżnia się nabożeństwem do Matki Bożej.
Często modli się przed Jej obrazem w domowym ołtarzyku. Nabożeń
stwo to wywiera swoisty wpływ na kształtowanie się jego osobowości,
o czym wspomina po latach on sam i jego matka.
Rajmund jest żywym chłopcem i ma wiele przeróżnych pomysłów,
nie zawsze dobrych. Zdarza mu się coś spsocić. Pewnego dnia, kiedy
wiele nabroił, matka, jakby nie mogąc zapanować nad synem, użala się:
„Mundziu, nie wiem, co z ciebie będzie”. To pytanie matki zapada głę
boko we wrażliwą duszę chłopca, a nie mogąc sam z sobą poradzić, szu
ka pomocy u Najświętszej Marii Panny. Dostrzega to matka i co wyda
rzyło się dalej, tak opisuje. „Mieliśmy taki skryty ołtarzyk, do którego
on często się wkradał i modlił się (...) w całym zachowaniu się był on
ponad swój wiek dziecinny zawsze skupiony i poważny. (...) Byłam nie
spokojna czy czasem nie j
ł
est chory, więc pytam się go, co się z tobą
dzieje? zaczęłam więc nalegać. Mamusi musisz wszystko opowiedzieć.
Drżąc ze wzruszenia i ze łzami mówi mi: jak mama mi powiedziała „co
to z ciebie będzie”, to ja bardzo prosiłem Matkę Bożą, żeby mi powie
działa, co ze mnie będzie. I potem, gdy byłem w kościele, to znowu ją
prosiłem, wtedy Matka Boża okazała mi się, trzymając dwie korony:
jedną białą a drugą czerwoną. Z miłością na mnie patrzyła i spytała,
czy chcę te korony. Biała znaczy, że wytrwam w czystości, a czerwona,
że będę męczennikiem. Odpowiedziałem, że chcę... wówczas Matka Boża
mile na mnie spoglądnęła i znikła”
s
.
W późniejszym życiu Rajmunda Kolbego nie natrafiamy na odwoły
wanie się do tego wydarzenia, nie znajdujemy też śladów tego objawie
nia w jego zapiskach i listach, trudno więc zdecydowanie orzec, czy mia
ło ono miejsce, czy nie, ale jego opis podany przez matkę świadczy, że
w życiu obecnego świętego Najświętsza Maryja Panna od jego lat_dzie-
* 3
* Teodor N o w a k , O Juliuszu Kolbem i jego synach. Oświadczenie. Pabia
nice 29. 07. 1954. W: Oświadczenie o rodzinie Kolbów, Niepokalanów 1969 s. 28.
3
List Marii Kolbe. Kraków 12. 10. 1941. Korespondencjo rodziny Kolbów, Nie
pokalanów 1965 s. 84.
IB _ Polscy święci
242
o. Leon Bcnigny Dyczewski OFMConv.
cięcych odgrywała ważną rolę. Ona kierowała rozwojem jego osobowo
ści i była motorem rozwoju jego cnót. Już wówczas szukał z Nią bezpo
średniego, głębokiego kontaktu.
Kolbowie kochają swoje dzieci, ale bez zaślepienia i pobłażliwości
dla ich błędów. Dają im wszystko, na co ich stać, ale też żądają od nich
zachowania porządku i pomocy w domu, pilności w nauce oraz posłu
szeństwa dla swych rad i poleceń. Konsekwentnie przestrzegają zasady:
„najpierw wypełnianie obowiązków', nauka, a dopiero potem zabawa”.
M. Zalewska, sąsiadka rodziny Kolbów, zaznacza, że pani Kolbe trzy
mała synów’ „mocną i sprężystą ręką”. Nie należy jednak z tej uwagi
wnosić jakoby w domu Kolbów’ panował rygoryzm i smutek.
Chłopcy czując, że w wymaganiach rodziców zawiera się prawdziwa
miłość i Troska o ich przyszłość, bez buntu przestrzegają dość surowy
regulamin domowy*. Są swobodni, ruchliwi, żywi i weseli. W razie prze
kroczenia regulaminu rodzice nie stosują kar cielesnych, ale tłumaczą
dzieciom, jak mają postępować i proszą, by w przyszłości unikali błę
dów. Włączają też synów' w' prace domowe, wyznaczają im konkretne
obowiązki. Między innymi do zadań Rajmunda należy troska o przygo
towanie posiłków i trzymanie porządku w domu. Jest w tym pomysło
wy i obowiązkowy. Wraz z bratem Franciszkiem często przynosi rodzi
com śniadanie do fabryki i zastępuje ich w pracy. Najczęściej ma to
miejsce w okresie wakacyjnym. W stosunkach między rodzicami a dzieć
mi panuje bezpośredniość przy zachowaniu autorytetu rodzicielskiego.
Kolbowie pragną kształcić synów. Nie stać ich jednak na kształcenie
wszystkich. Do szkoły- średniej wysyłają więc najstarszego syna: Fran
ciszka, żywiąc nadzieję, że zostanie księdzem. I gdyby nie zaszedł szczę
śliwy przypadek z lekarstwem, Rajmund może nigdy nie zostałby księ
dzem i być może w skrytości ducha zazdrościłby starszemu bratu ksią
żek i szkolnych kolegów. W życiu wielkich ludzi zdarzają się jednak wy
jątkowe zdarzenia. Takie też ma miejsce w latach dziecięcych przyszłe
go założyciela Niepokalanowa polskiego i japońskiego. Marianna Kolbe
opisuje je następująco:
„Raz miałam jedną chorą, której potrzeba było robić plastrowe okła
dy. Posłałam więc swego Mundzia do apteki po proszek. I gdy on za
żądał „Venkon greka” aptekarz spytał się „Skąd ty wiesz, że to się na
zywa „Venkon greka”? a on na to, bo tak nazywa się po łacinie. A skąd
ty wiesz, że po łacinie się nazywa? — bo my chodzimy do księdza na
lekcje łaciny. Potem wypytywał dalej: jak się nazywa, gdzie mieszka
i do jakiej szkoły uczęszcza. Mundziu odpowiedział mu, że brat chodzi
do szkoły i jest w pierwszej klasie handlówki, a jeżeli Bozia pozwoli to
mój starszy brat będzie księdzem, ja zaś muszę w domu pomagać, bo
nas rodzice obu nie mogą kształcić, bo nie są tacy zamożni, a na dwóch
trzeba dużo pieniędzy. Wtedy rzekł aptekarz, moje dziecko, ciebie szko
da tak zostawić. Przychodź tu do mnie, a ja ci będę dawał lekcje tak,
że w końcu roku dogonisz swego brata i razem zdacie do drugiej klasy.
I wyznaczył mu godziny. Przylatuje więc do mnie jak na skrzydłach
mój kochany Mundzio i z wielką radością opowiada, jakie to wielkie
szczęście go spotkało. I rzeczywiście uczęszczał odtąd do niego na lekcje,
a ten przezacny i opatrznościowy pan tak go przygotował, że dogonił
starszego brata i razem zdali do drugiej klasy. (...) Ten opatrznościowy
Święty Maksymilian Maria Kolbe
243
pan aptekarz nazywał się Kotowski, a ksiądz Jakowski Włodzimierz,
nasz przewodnik duchowy, dawał Mundziowi lekcje łaciny” *.
Od nowego roku szkolnego 1904/5 Rajmund i Franciszek uczęszcza
ją do tej samej klasy szkoły handlowej w Pabianicach. To nowa i jedy
na szkoła średnia w tym mieście. Panuje w niej świadomy, prężny duch
patriotyczny, który z siłą ujawnia się w strajku zorganizowanym na
rzecz większych swobód narodowościowych. Trwa on od 7 lutego do 8
marca 1905 roku. Bierze w nim udział młodzież oraz personel pedago-
giczno-dydaktyczny. Dla Franciszka i Rajmunda jest to wielkie wyda
rzenie i przeżycie, ale nie jedyne tego typu. W latach 1905 do 1907
przez ulice Pabianic wielokrotnie przeciągają fale strajkujących ludzi.
Jedni domagają się większej wolności politycznej, inni walczą przede
wszystkim o chleb. Wszystkich łączy hasło „równość, wolność i brater
stwo”. Za walkę o te wartości wielu traci pracę, wielu jest więzionych
i skazanych na Sybir. Na wrażliwej psychice Rajmunda wydarzenia te
wywierają silny wpływ i kształtują w nim przekonanie, że wielkie idee
wymagają częstokroć poświęcenia, a nawet ofiary z życia.
Jednym z efektów strajków w Pabianicach jest spolszczenie progra
mu nauczania i połączenie męskiej szkoły handlowej z żeńską. Od roku
szkolnego 1906/7 wszystkie przedmioty, prócz rosyjskiego, wykładane
są w języku ojczystym. Z wprowadzenia języka polskiego do szkoły
mieszkańcy Pabianic są dumni i zadowoleni. Natomiast wobec takiej
nowości, jak koedukacja, są podzieleni. Nie brakuje zwolenników daw
nego porządku separatystycznego, należy do nich pani Kolbowa, która
jak wiele ówczesnych matek, uważa, że koedukacja może zagrażać mło
dzieńczej czystości jej synów.
Kiedy Franciszek i Rajmund zaczęli uczęszczać do handlówki odtąd
noszą czarne mundurki z wysoko pod szyją zapiętymi kołnierzami, na
nich żółte kotwice z zielonymi wyłogami. Czapki mają czarne z zielony
mi otokami i kotwicą, przypominające maciejówki. Są pilni i uczą się
dobrze. Rajmund — jak zeznaje jego szkolny kolega Adam Zalewski —
„wyróżniał się spośród braci swą bogobojnością. (...) Ze wszystkich
uczniów był najzdolniejszy. Wybijał się w matematyce. (...) Ogólnie do
wszystkich przedmiotów był zdolny”
6
.
Rodzice stopniowo wdrażają dzieci w obowiązki życia domowego
i szkolnego. Ojciec niejednokrotnie powtarza Rajmundowi: „ucz się
i pracuj spokojnie”. Natomiast Rajmund, wzrastając w atmosferze pracy
, i ciągłej walki o byt, coraz lepiej zdaje sobie sprawę z tego, iż tylko
dzięki wytężonej i ofiarnej dla innych pracy można cokolwiek w życiu
osiągnąć.
Zycie pięcioosobowej rodziny Kolbów zaczyna zmieniać się zasadni
czo od 1907 roku. W tym to właśnie czasie za specjalnym zezwoleniem
gubernatora rosyjskiego przyjeżdża ze Lwowa do Łodzi i Pabianic ów
czesny prowincjał franciszkanów, ojciec Peregryn Haczela, aby głosić
rekolekcje. Cel jego pobytu w Kongresówce jest jednak znacznie szer
szy. Pragnie w niej odnowić zakon franciszkański, którego wszystkie
* Tamże s. 85
s
Adam Z a l e w s k i , Z lat chłopięcych Rajmunda Kolbego (O. Maksymiliana).
Oświadczenie. Łódź 2. 07. 1954. W: Oświadczenia... s. 46.
16*
244
o. Leon Benigny Dyczewski OFMConv.
klasztory zostały skasowane przez rząd carski. Apeluje do młodzieży
tamtejszej, aby zgłaszała się do zakonu. Rzucone ziarno pada na dobry
grunt. Franciszek i Rajmund ochoczym sercem przyjmują wezwanie.
Z Franciszkiem sprawa jest jasna. Od dawna rodzice pragną, aby kie
dyś został księdzem, ale Rajmunda chcą zostawić przy sobie. Na
usilne jego prośby zgadzają się w końcu, by i on wraz ze starszym bra
tem mógł wyjechać do niższego seminarium ojców franciszkanów we
Lwowie.
Kilkunastoletni chłopcy przygotowują się do podróży „zagranicznej”
i muszą ją odbyć bez paszportów. Jest to dla nich wielka przygoda
i traktują ją jako swoistego rodzaju wyczyn patriotyczny. Ojciec odwozi
ich do Miechowa, skąd przedostają się do Krakowa. Granicę austriacko-
-rosyjską przekraczają ukryci w furze zboża. W przyszłości z pewną
chlubą będą opowiadali kolegom, w jaki to chytry sposób wyprowadzili
w pole straż graniczną. Z Grodu Wawelskiego — już sami — pociągiem
jadą do Lwowa. Rok później, w ślad za Rajmundem i Franciszkiem, po
dąża najmłodszy syn Kolbów — Józef. Kiedy dzieci były już poza do
mem, Marianna i 'Juliusz Kolbe zdecydują się na zmianę drogi życia.
Jeszcze w latach panieńskich Marianna Kolbe marzyła o życiu za
konnym. Nie mogła jednak urzeczywistnić swoich zamiarów, ponieważ
w Kongresówce nie było odpowiednich dla niej domów zakonnych,
a także brakowało jej takiego posagu, jakiego wymagały wówczas kla
sztory od swych kandydatek. Teraz odżywa w niej dawne pragnienie
i sądzi, że jest jeszcze czas, by je urzeczywistnić. Ze strony męża nie
napotyka sprzeciwu. Juliusz szanuje jej szlachetne plany i sam też chce
spróbować życia na pół zakonnego.
Rozstanie się Marianny i Juliusza Kolbe po dziewiętnastu latach
wspólnego życia nie jest łatwe. Stanowią przecież dobraną parę mał
żeńską. Nie jest ono jednak czymś niespodziewanym i nagłym. Decyzję
tę poprzedziła długoletnia próba, o czym w sposób prosty i bezpośredni
pisze Marianna Kolbe: „gdyśmy już mieli pięciu synów (Bóg) kazał nam
żyć w czystości. Jawnie i wyraźnie była w tym wola Boża, a w ten czas
i nasze tajemnice musiały się odkryć. Po dziesięciu latach próby ślubów
rocznych byliśmy już przysposobieni do ślubu dozgonnych czystości. (...)
Postanowiliśmy więc sobie z mężem (gdy już dzieci będą załatwione)
resztę życia spędzić przy klasztorze. Najpierw przez próbę, czy to jest
wola boża, a gdy nam Bóg okazał, że tak jest, to rozłączyliśmy się, ro
biąc z uczuć ofiarę Bogu”
6
.
Juliusz Kolbe ze swej strony składa następujące oświadczenie: „ni
niejszym zaświadczam, że pożądaniem moim jest, ażeby żona i siostra
moja Marianna, za natchnieniem bożym, oddała się na wyłączną służbę
Jego, a ślub wieczystej czystości, mający nastąpić za lat trzy, jestem
gotów przyspieszyć na najbliższy czas. Oprócz tego obowiązuję się wszy
stkie oszczędzone pieniądze, o ile tego będzie potrzeba, oddać na utrzy
manie i kształcenie mojej rodziny i pozostać tak długo na moim stano
wisku, aż wszystko będzie załatwione. Do tego niech mi dopomoże do
brotliwy Bóg, w którym pokładam całą nadzieję”
7
.
*
* M. Kolbe. Kraków 14.04. 1941. Korespondencja... s. 82.
7
Personalia rodziny Kolbów, Niepokalanów 1969 s. 48.
Święty Maksymilian Maria Kolbe
245
Juliusz oświadczenie to pisze 9 lipca 1908 roku, ale Marianna Kolbe
dopiero dwa lata później wyjeżdża z Pabianic do Lwowa, by tam
wstąpić do klasztoru sióstr benedyktynek. Przez trzy kolejne lata prze
bywa w nim jako osoba świecka i usilnie stara się o przyjęcie do ja
kiegokolwiek klasztoru żeńskiego. Spotkawszy się jednak wszędzie z od
mową od roku 1913 żyje jako tercjarka i rezydentka przy klasztorze
sióstr felicjanek w Krakowie, gdzie 17 marca 1946 roku „po świątobli
wym, pełnym gruntownych cnót życiu zmarła nagle”
8
.
Dalsze koleje życia Juliusza nie są tak jednolite i unormowane jak
jego żony. Po wyjeździe Marianny z Pabianic Juliusz czas jakiś pra
cuje w fabryce pabianickiej i zarabia na opłacenie internatu najmłod
szego syna. Ostatecznie jednak i on opuszcza miasto. Przez jakiś czas
przebywa w klasztorach franciszkańskich jako tercjarz, następnie osia
da w Częstochowie i zakłada księgarnię. Myśli nawet o ukończeniu szko
ły organistowskiej. Jest niespokojny. Opanowują go czasami tęsknoty
za własną rodziną. Zdradza się z tego w liście do najmłodszego syna:
„w Częstochowie nie byłoby mi biedy, gdyż mam byt pewny, lecz
tęsknota nie pozwala mi być długo na jednym miejscu; a tym bardziej,
gdy wy, dzieci, zapominacie jaki list napisać. Wy macie swoich kolegów,
ale ja przed nikim serca otworzyć nie mogę — muszę być pustelnikiem
w ludnym mieście. Miarkuję z jednego słowa, któreś mówił do Matki,
że dlatego unikasz mojej korespondencji, abym ci nie przeszkodził. Moje
Dziecko! To słaba obrona. Mam ja już dawno na to rozum. Nie chcę nig
dy przeszkadzać w przyszłym dobru waszem, choćbym ja wiele przez
to cierpieć musiał”
9
.
„Zawiadamiam Cię przy tern, że już długo w Częstochowie być nie
myślę, bo tęsknota wzrasta z dniem każdym. Myślę się zacząć uczyć na
organach, choćby w Konserwatorium — na naukę'mnie kapitał wystar
czy. Sklep zostawię w Częstochowie! pod pewną administracją, a zysk
mi wystarczy na naukę. Nie wiem jednak, gdzie będzie lepiej — w Kra
kowie, we Lwowie lub gdzie indziej. Odpisz mi w tej sprawie”
10
.
Nie było jednak danym Juliuszowi zrealizować swych planów życio
wych. Z wybuchem I wojny światowej wstępuje do legionów J. Piłsud
skiego i jesienią 1914 roku ginie między Olkuszem a Miechowem, gdzie
Rosjanie otoczyli/jego oddział i stracili go jako dowódcę.
II. LATA NAUKI I WYBÓR DROGI ŻYCIA
Zarząd Niższego Seminarium Franciszkanów we Lwowie oraz jego
uczniowie przyjmują radośnie i życzliwie Franciszka i Rajmunda Kol
bów. Są jedynymi seminarzystami spod zaboru rosyjskiego. Szybko
* Nekrolog Marii Kolbe. Personalia s. 129.
• Juliusz Kolbe. Częstochowa 9. 12. 1913. Korespondencja rodziny Kolbów, Nie
pokalanów 1965 s. 2.
10
Juliusz Kolbe. Częstochowa 6. 04. 1914. Korespondencja... s. 5.
246
o. Leon Benigny Dyczewski OFMConv.
wchodzą w nowe środowisko. Rajmund wybija się wśród nowych kole
gów zdolnościami i pilnością. Jest też dobrym kolegą. Koledzy z tam
tych lat tak go charakteryzują: „Należał na internacie lwowskim do
uczniów celujących. Szczególne zdolności wykazywał w fizyce, mate
matyce i geomertii. Najtrudniejsze nawet zadania rozwiązywał bez trud
ności swoistym sposobem w bardzo krótkim czasie. Profesor matematyki
nie miał dla Rajmunda takiego zadania, którego by on nie rozwiązał.
Toteż Rajmund był przedmiotem podziwu tak dla samego profesora, jak
i dla kolegów. Mniej celował w naukach języków i historii”
n
. Nie zno
sił słowa „ja nie potrafię”. Im większe trudności, np. w rozwiązywaniu
zadania matematycznego, tym większy był zapał i natychmiastowy u Oj-
,a -JaKsymiliana, by tę przeszkodę usunąć. (...) Ciągle był zajęty, ciągle
coś obliczał, snuł dalekie projekty i często się zdarzało, że nawet nie
wracał uwagi, gdy w wolnym czasie w klasie ktoś do niego się zwracał.
Innym był poza klasą, wówczas całą duszą brał udział w zabawach.
Nie* dbał zupełnie o zewnętrzny wygląd, nie miał na to czasu; również
jego miejsce w ławce, gdzie były książki, pełne było papierów zapisa
nych obliczeniami i rysunkami technicznymi. Jako kolega był uczynny,
w czasie wolnym od nauki wesołym, brał z radością udział w zabawach,
zawsze pełen pomysłów, i inicjatywy”
11 12
.
Rajmund ze swym bratem Franciszkiem żywo interesują się dziejami
Polski i prądami narodowowzwoleńczymi. „Wszystkie ich dążenia,
pragnienia — zeznaje kolega o. Anzelm Kubit — streszczały się w Pol
sce, o której wolności marzyli, której przeszłość poznawali coraz lepiej
w nauce historii, literaturze i tym więcej jeszcze ją kochali”
13 *
. Rajmund
„wyrażał się zawsze z wielką miłością o Polsce i wszystkie plany i za
bawy — jakie inicjował były przygotowaniem do uwolnienia Polski.
Bolał nad losem dzieci we Wrześni, które były bite za pacierz polski.
Uważał się za ich kolegę”
u
.
Tematyka narodowowyzwoleńcza żywo pobudza wyobraźnię i umysł
Rajmunda. Tu we Lwowie, mieście bogatym w pamiątki z przeszłości
narodowej oraz w żywe tradycje walk narodowych i wyzwoleńczych,
, ozwija się u Rajmunda umiłowanie Ojczyzny i wzrasta duch poświęce
nia się dla wyższych idei. Na przechadzkach i rekreacjach z zapałem pla
nuje różne sposoby obrony Lwowa i ataki na pozycje wojsk austriac
kich. Jego ulubioną zabawą jest gra w wojnę, którą wymyśla na wzór
szachów.
Rajmund interesuje się również zagadnieniami związanymi z podró
żami kosmicznymi i z tak zwanym „perpetuum mobile”. Dziedzinie wy
nalazków technicznych z pasją oddaje cały swój czas wolny. W robieniu
wykresów i obliczeń technicznych wprost wyżywa się. Przekonuje ko
legów. że podróż na księżyc przy pomocy rakiety wybuchowej jest jąk
11
Bronisław Stryczny. Oświadczenie 1945. Oświadczenia współbraci zakonnych.
Ci. III. Niepokalanów 1953 s. 319.
11
Władysław D u b a n i o w s k i , Wspomnienia o Słudze Bożym o. Maksymilia
nie M-a Kolbe. B.r. W: Relacja osób duchownych i świeckich o Ojcu Maksymilia
nie Kolbem, Niepokalanów 1969 s. 25—27.
11
Anzelm K u b i t , Notki o Maksymilianie M. Kolbem, Niepokalanów 16. 01
1949. Oświadczenia współbraci zakonnych. Cz. II. Niepokalanów 1953 s. 127.
” Władysław D u b a n i o w s k i, jw. s. 26.
Święty Maksymilian Maria Kolbe
2
£7
najbardziej realna. Twierdzi, że jest to tylko sprawa czasu, co uzasadnia
ścisłymi obliczeniami. Pomysły techniczny, jakie wówczas opracowuje,
chce jak najszybciej realizować. W sprawie niektórych spośród nich wy
syła więc do Ministerstwa następujące pismo: „Ja niżej podpisany ośmie
lam się przedłożyć Wysokiemu Cesarsko-Królewskiemu Ministerium mo
je samodzielne pomysły: telegraf piszący, aparat zapisujący mowę i gło
sy natury, telegraf, w którym na stacji można tylko mówić, a na drugie.;
stacji będzie to zapisywał i odbierał aparat; i prosi o łaskawe zbadanie
i oszacowanie ich pod względem praktyczności. Lwów 1907. Rajmund
Kolbe uczeń V klasy gimnazjum”
1S
.
Pomysły Rajmunda na temat fortyfikacji Lwmwa, taktyki wojennej
i technicznych urządzeń świadczą o rozwijającej się w nim twórczej wy
obraźni, oraz o nastawieniu jego psychiki bardziej na przyszłość niż na
przeszłość, bardziej na sięganie po to, co nowe, niż na obronę zajmowa
nych pozycji.
Z pasją oddając się nauce Rajmund nie zaniedbuje życia religijnego.
Rozwija i pogłębia wyniesioną z domu pobożność. Ulubionym jego miej
scem staje się kaplica. Często do niej zachodzi, by swoją duszę otworzyć
przed Bogiem i Najświętszą Marią Panną, którą kocha szczerze i gorąco.
Jej przedstawia wszystkie kłopoty dorastającego chłopca i dla Niej prag
nie poświęcić swoje życie. Pisze o tym we wspomnieniach z tamtych
lat: „W internacie na chórze, gdzie słuchaliśmy mszy świętej, z twarzą
na ziemi obiecałem Najświętszej Marii Pannie królującej w ołtarzu, że
będę walczył dla Niej. Jak — nie wiedziałem, ale wyobrażałem sobie
walkę orężem materialnym”
16
.
Nabożeństwo do Najświętszej Marii Panny Rajmund ściśle wiąże
z miłością do Ojczyzny. Jego młodzieńcze myśli łączą w jedno wzór do
skonałego Polaka i obrońcę Maryi. Jego wyobraźnię pociągają ryngrafy
Bogarodzicy na pancerzach rycerzy, symbolizujące symbiozę kultu Mat
ki Bożej z walką o wolność i niepodległość Ojczyzny. Najchętniej i w
swoim życiu połączyłby wizję rycerza, Niepokalanej z wizją żołnierza
walczącego o niepodległość Polski. Obecnie musi jednak podjąć decyzję:
zakon franciszkański, czy wojsko. Początkowo idea walki o niepodle
głość Ojczyzny z bronią w ręku okazuje się silniejsza. Chce więc opuś
cić Niższe Seminarium i wstąpić do wojska. „Nie miałem chęci prosić
o habit — pisze we wspomnieniach — i jego chciałem odwieść (tzn. swe
go brata Franciszka) i wtedy była ta pamiętna chwila, kiedy idąc do O.
Prowincjała, aby oświadczyć, że ja i Franuś nie chcemy wstąpić do Za
konu, usłyszałem głos dzwonka — do rozmównicy. — Opatrzność Boża
w nieskończonym miłosierdziu swoim przez Niepokalaną przysłała w tej
tak krytycznej chwili Mamę do rozmównicy. — I tak potargał Pan Bóg
wszystkie sieci diabelskie”
17 18
.
W tym to właśnie krytycznym okresie dla powołania zakonnego
Rajmunda przyjeżdża matka, by oświadczyć synom, że ona i ojciec resz-
15
M. K o l b e , Wynalazki. W : Pisma Ojca Maksymialiana Marii Kolbego,
franciszkanina. Przygotował do druku Komitet redakcyjny. T. 6. Niepokalanów
1970 s. 66—67.
18
M. K o l b e , Jak się zaczęła Milicja Niepokalanej. Pisma... T. 7 s. 191.
11
M. K o l b e , List do Matki. Rzym 20.04.1919. Pisma... T. 1 s. 61—62.
248
o. Leon Denigny Dyczewski OFMConv.
tę życia postanowili spędzić w klasztorze. Ta wiadomość rozwiewa wąt
pliwości Rajmunda co do jego powołania życiowego. Wybiera habit fran
ciszkański i 4 września 1910 roku rozpoczyna nowicjat.
Rozpoczęcie nowicjatu znaczy dla Rajmunda Kolbego gruntowną
wewnętrzną przemianę. Zmienia nawet imię. Odtąd będzie nazywał się
brat Maksymilian. W życie zakonne wchodzi pod kierunkiem ojca Dio
nizego Sowiaka, ascety o surowych zasadach, wymagającego wiele od
siebie i od innych. Wielu ojców w prowincji uważa go nawet za zbyt
surowego w wymaganiach. Swoim wychowankom zabrania palenia pa
pierosów, używania wszelkich trunków, nawet piwa. Do karności zakon
nej zachęca na każdym kroku. Wszędzie zwalcza elegancję. W młodych
ludziach pielęgnuje ducha modlitwy. Atmosfera surowego życia zakon
nego przerabia młodych chłopców nieraz wprost do niepoznania. Ci, któ
rzy się temu nie poddają, opuszczają nowicjat. Wewnętrzną zmianę prze
chodzi też Rajmund Kolbe. W sposób wyraźny odbija się ona na zew
nątrz. „Przyszedł do nowicjatu jako dobry, szlachetny młodzieniec —
pisze o nim kolega o. Anzelm Kubit. Różne marzenia i plany rozsadza
ły jego głowę i serce, ale to było wszystko przyrodzone. W czasie nowi
cjatu wszystkie te siły, aspiracje, marzenia, wysiłki, zapał przesunął na
pole nadprzyrodzone. Zrozumiał i przetrawił tę prawdę, że dla Boga ży
je, dla jego chwały, że najpierw własnym życiem ma mu oddać cześć
i od tego ma się zacząć praca. Oddał się więc jej całym sercem. Modli
twy jego były gorące, szczególnie po komunii świętej. (...) Klęczał nie
oparty o klęcznik, z zamkniętymi oczyma, o twarzy promieniejącej ra
dością i pogodą nadprzyrodzoną. (...) Na rekreacji brat Maksymilian był
pełen uprzejmości, skromności. Nowicjat uczynił z brata Maksymiliana
w nadzwyczajnym stopniu to, co powinien tj.: człowieka modlitwy. (...)
Nie zauważyłem jakichś wad u niego, prócz może pewnej próżności
chłopięcej i pragnienia zdziałania czegoś wielkiego dla Boga”
18
.
W czasie nowicjatu brat Maksymilian przechodzi jedną z najcięż
szych prób wewnętrznych. Są nią skrupuły. W wielu sprawach nie może
sobie poradzić. Wciąż miewa wątpliwości czy dokonuje właściwych wy
borów i postępuje dobrze. Wychowawca widząc jego mękę wewnętrzną
przydziela go do mieszkania jednego z najbardziej poważnych nowicju
szy — brata Bronisława Strycznego — by ten się nim zaopiekował. Nie
mal we wszystkich sprawach brat Maksymilian pyta o rady starszego
od siebie kolegi i stara się być posłuszny jego rozstrzygnięciom. Po ja
kimś czasie uzyskuje spokój wewnętrzny.
Po roku próby życia zakonnego 11 września 1911 roku brat Maksy
milian składa pierwsze śluby zakonne. Wraca do Niższego Seminarium,
by skończyć gimnazjum. Z wrodzonym sobie zapałem zabiera się do na
uki. Ponowne zetknięcie się z przedmiotami humanistycznymi czyni go
bardziej naturalnym. Chętnie pomaga kolegom w matematyce i fizyce.
Po skończeniu gimnazjum jedzie do Krakowa na studia filozoficzno-te
ologiczne. Przełożeni widząc u niego zamiłowanie do nauki, duże w niej
postępy oraz wielkie umiłowanie ducha zakonnego, kierują go na dalsze
studia do Rzymu. Bral-Maksymilian przeżywa pewnego rodzaju wątpli
wości, czy z tej propozycji powinien skorzystać. Chce, by decyzję pod-
18
18
Anzelm K u b i t . Notatki o M. Kolbem, s. 128.
święty Maksymilian Maria Kolbe
249
jął za niego przełożony. Rozmowę z nim na ten temat tak po latach
opisuje: „Byłem wówczas klerykiem i przebywałem w Krakowie. Pew
nego dnia ogłasza nam ojciec mgr (magister), iż przyszło z Rzymu za
potrzebowanie na kilku kleryków. Między wyznaczonymi znalazłem się
i ja. Czując się niezdrowym, udałem się do magistra, by mu przedsta
wić sytuację.
Ojciec magister już zamierzał mnie pozostawić, gdy przyszła mi na
myśl wątpliwość: „czy nie byłoby w tym mojej woli?” i by się uwolnić
od tego zarzutu powiedziałem do ojca magistra:
— ja tylko przedstawiam racje, a chcę zrobić tak, jak ojciec magi
ster każe.
— W takim razie pojedziesz! — odrzekł ojciec magister.
— I pojechałem...
Tymczasem w Polsce wybucha wojna. Tłumy Polaków — patrio
tów — zaciągały się do wojska. Ruch ten znalazł także odzew w klasz
torze krakowskim; kilku kleryków zmieniło sukienki zakonne na mun
dury żołnierskie. Niektórzy wrócili, a inni...
Gdybym pozostał w Krakowie, uczyniłbym z pewnością to samo, gdyż
czułem w sobie pociąg do wojska”
19
.
Tak właśnie postąpił jego starszy brat Franciszek — w Zakonie Wa
lenty. Z wybuchem wojny zaciągnął się do legionów Piłsudskiego i wal
czył o niepodległość Polski. Założył rodzinę. Pracował jako nauczyciel,
organista, urzędnik państwowy. Dwa lata później niż jego brata — św.
Maksymiliana — wywieziono go do Oświęcimia, skąd przywieziono do
Buchenwaldu, gdzie zginął.
Tymczasem brat Maksymilian wraz z sześcioma kolegami wyjeżdża
na studia do Rzymu. Po drodze podziwia majestat Alp i zachwyca się
pięknem przyrody. Wielbi wspaniałość i dobroć Boga. W Rzymie 10 li
stopada 1912 roku rozpoczyna studia w Uniwersytecie Gregoriańskim.
Z całym zapałem pochłania wiedzę filozoficzną. Ponadprogramowo u-
częszcza na dwuletni wyższy kurs matematyki, następnie fizyki, chemii,
biologii, astronomii i historii sztuki. Szuka kontaktu z profesorami nauk
przyrodniczych i technicznych. Studia i życie zakonne pochłaniają go do
tego stopnia, że gubi się w życiu praktycznym. Myli się na przykład
w prowadzeniu modlitw w kaplicach i w refektarzu. Stopniowo wśród
kolegów uciera się opinia, że będzie filozofem niepraktycznym, poboż
nym bardzo zakonnikiem, napisze kilka książek, ale do życia praktycz
nego zupełnie się nie nadaje.
W czasie studiów rzymskich brat Maksymilian zapada na zdrowiu.
Miewa częste bóle głowy, otwierają mu się rany, boli go żołądek, a w
końcu zapada na gruźlicę, która staje się chorobą całego jego życia.
W czasie prawie siedmioletniego pobytu w Rzymie brat Maksymilian
poznaje przeszłość i teraźniejszość stolicy chrześcijaństwa. Ogląda i prze
żywa miasto dość selektywnie. Co wywiera na nim największe wraże
nie, zdradza się z tego w listach do matki, które śle dość często. W jed
nym z nich pisze: „Rzym to jeden wielki relikwiarz kości i krwi świę-
19
M. K o l b e . Posłuszeństwo. Konferencja. Niepokalanów pod koniec 1929 roku
W: Konferencje ascetyczne. Notatki słuchaczy z przemówień Ojca Maksymiliana
Kolbego, Niepokalanów 1974 s. 14—15.
250
o. Leon Benigny Dyczewski OFMConv.
tych, a zarazem wspaniały pomnik miasta Cezarów, co rozkazywali ca
łemu podówczas światu. Więc obok katakumb, kościołów z bogatymi
relikwiami, leży tu pełno gruzów, to starych murów, to pałacu Ceza
rów, to znów łaźni i wiele innych. Przed naszym Kolegium na przykład
rozciąga się prawdziwe cmentarzysko: szczątki starych murów pałacu
Cezarów otoczone zielenią wspinają się na wysoki pagórek, a pod jego
stopami ciągnie się płaszczyzna cała pokryta szczątkami kolumn i mu
rów. Na końcu zaś widnieje walące się już Koloseum, gdzie ziemia cała
przesiąkła krwią męczenników. Dlatego też na rozkaz jednego z Papie
ży przysypano ją na kilka metrów grubą warstwą ziemi. (...)
Niedługo po wysłaniu ostatniego listu byłem między innymi i w ba
zylice św. Piotra, gdzie, jak i w innych kościołach, odprawiały się wspa
niałe
nabożeństwa
wielkotygodniowe
w
obecności
wielu
kardynałów.
Przedtem mówiono mi, że zostanie tam udzielone błogosławieństwo re
likwiami Krzyża św., gwoździem, którym Pan Jezus był do krzyża przy
bity i chustą św. Weroniki. I rzeczywiście po nabożeństwie kardynał u-
dzielił
tego
błogosławieństwa
z
balkonu
wewnątrz
kościoła.
Relikwii
Krzyża św. i gwoździa nie widziałem dobrze, bo było za wysoko, ale
przy błogosławieństwie chustą św. Weroniki pożyczyłem sobie okula
rów od jednego z braci i spojrzałem — a przede mną widniała twarz
Pana Jezusa — prawdziwie, cudownie odbita na chuście św. Weroniki.
Skłoniłem głowę z innymi, a tymczasem w powietrzu rozległ się glos
dzwonów oznajmiający skończenie benedykcji.
W tym roku, jako 1600 rocznicę zwycięstwa Konstantyna i wskutek
tego pokoju po tylu prześladowaniach, odprawiają się w Rzymie solenne
nabożeństwa, gdzie celebrują wyżsi dygnitarze Kościoła, przy śpiewie
najsławniejszych chórów włoskich. Niedawno była tu także pielgrzym
ka polska, bawiła ona w Rzymie cały tydzień, po czym jedni pojechali
na Kongres Eucharystyczny na Maltę, inni do Neapolu, a reszta do do
mu”
20
.
Wielkie wrażenie na bracie ’ Maksymilianie wywierają wizyty u Oj
ca świętego..Z ich opisów przebija nieco upodobania do tryumfalizmu
Kościoła. W tym przypadku jest on dzieckiem swojej epoki. Zaznacza
się ono w liście do Matki, w którym opisuje audiencję u papieża świę
tego Piusa X. Pisze w nim. „W tym czasie byłem także dwa razy na au
diencji publicznej u Ojca świętego. Tysiączne tłumy (chociaż niełatwo
otrzymać bilet) zalegały dziedziniec św. Damazego. Poprzedzony biciem
bębnów i muzyką orkiestry papieskich szwajcarów, stojących na dzie
dzińcu, ukazywał się Ojciec św. na balkonie w białych szatach w gro
nie
towarzyszących
mu
dostojników.
Natychmiast
powitał
go
grzmot
oklasków. On zaś spoglądał miłościwie jak ojciec na swe dzieci i król
na swych poddanych. Tak, tu jest On i królem. Z boku bowiem powie
wa chorągiew żółto-biała, a na dziedzińcu stoją żołnierze i żandarmi pa
piescy, i lud, co także uznaje Go swym królem. Ale tam — kilkanaście
kroków dalej, przed bramą Watykanu — stoją policjanci włoscy... Lecz
tu On i królem. Oklaski wznawiane głuszą muzykę orkiestry, a w nie
bo wzbija się okrzyk: „niech żyje!”.
Wnet jednak ucichła muzyka i oklaski cichły i umilkły, zgięły się
M
M. K o l b e , List do Matki. Rzym 12.05.1913. Pisma... T. 1 s. 15-rl6.
Święty Maksymilian Maria Kolbe
251
kolana tłumów, a On, zastępca Pana Jezusa na ziemi, donośnym głosem
wyrzekł: „Sit nomen Domini benedictum”, „Ex hoc nunc et usque in
saeculum” — odpowiedzieli otaczający Go. Następnie wyciągnął rękę,
głowy się skłoniły, a wśród ciszy rozległ się czysty głos: „Benedicat
vos — Omnipotens Deus — Pater — et Filius — et Spiritus Sanctus”.
„Amen" — zaszumiała odpowiedź tłumów. I natychmiast zagrzmiała
muzyka, a oklaski tysiącznych dłoni wstrząsnęły murami. Ojciec zaś
święty, dziękując uprzejmie ręką za odwiedziny, zniknął w podwojach
balkonu. Muzyka jednak rżnęła kawałek po kawałku „na odchodne”
21
.
Brat Maksymilian poznając historię Rzymu i uczestnicząc w licznych
uroczystościach kościelnych coraz lepiej rozumie ducha Kościoła kato
lickiego, wzrasta w nim umiłowanie Kościoła i przywiązanie do jego pa
sterzy. Przeżywa więc głęboko wszystko, co godzi w Kościół i papieża.
Daje tego dowód w następującym opisie wydarzeń: „Było to w roku
1917. Masoneria rozegrała się we Włoszech na dobre. Przy obchodzie
rocznicy Giordano Bruna pozwolono sobie już na podnoszenie sztanda
ru, na którym św. Michał Archanioł leżał pod nogami zwycięskiego Lu
cyfera. Naprzeciw okien Watykanu zatknięto masońską szmatę, rozrzu
cone ulotki głosiły, że policja włoska powinna wkroczyć do Watykanu,
a złośliwa ręka pisała: „Diabeł będzie rządził w Watykanie, a papież mu
będzie za szwajcara” itd.”
22
Tego typu wydarzenia poruszają brata
Maksymiliana do głębi, mobilizują jego osobowość i popychają do zara
dzenia szerzącemu się złu. W takim duchu pisze pierwsze zdanie pa
miętnika' 1918 roku: „Usłyszałem okropne bluźnierstwo przeciwko Naj
świętszej Maryi Pannie. — Jestem już zdrów, niczego nie potrzebuję;
tylko pracować jak najwięcej dla zbawienia tych biednych dusz i na
wynagrodzenie Niepokalanej, Panu Bogu za tyle krzywd, co codziennie
się popełnia. Dosyć tego”
23
.
W czasie pobytu w Rzymie brat Maksymilian coraz ściślej łączy się
z zakonem. W dzień Wszystkich Świętych 1914 roku składa uroczystą
profesję zakonną i przybiera sobie dodatkowe imię Maria. Będzie go
zawsze odtąd używał. W tym też roku przyjmuje cztery niższe święce
nia. W roku następnym, 22 października, wieńczy doktoratem studia fi
lozoficzne. W związku z tymi wydarzeniami składa przysięgę antymo-
dernistyczną. Będzie jej wierny przez całe życie. Zawsze będzie daleki
od „nowinkarstwa” teologicznego. Prawdy wiary przyjmuje tak, jak one
brzmią w oficjalnym nauczaniu Kościoła. Najchętniej depozyt wiary
przejęty od apostołów przekazywałby niezmieniony. Zabiegałby jedynie
o ciągłe unowocześnianie metod i środków ich propagowania wśród lu
dzi.
Dalszym etapem ściślejszego związania się brata Maksymiliana z za
konem i Kościołem są święcenia kapłańskie. Dostarczają mu one głębo
kich przeżyć.
Z utęsknieniem czeka na ten dzień, ale przeżywa jakiś niepokój,
wzbudzony z poczucia niegodności wobec Boga, który obdarza go przez
* *
11
M. K o l b e , List do Matki. Rzym 8.07.1913. Pisma... T. 1 s. 19—20.
** M. K o l b e , Po co M. I., po co „Rycerz”, po co Niepokalanów. Pisma... T. 7
s. 205.
*
8
Pamiętnik. 29 styczeń 1918. Pisma... T. 5 s. 159.
252
o. Leon Benigny Dyczewski OFMConv.
sakrament kapłaństwa wyjątkową władzą. Niepokój ten odbija się cho
ciażby w takim zapisie: „O Niepokalana Pani moja, dopomóż mi, abym
się dobrze przygotował do tak ważnej chwili. — Jak myślę o tym, z jed
nej strony czuję jakiś strach przed tak wielką władzą; z drugiej zaś go
rące pragnienie tak pożądanej chwili”
2i
.
Święcenia
kapłańskie
ojciec
Maksymilian
uważał
za
nadzwyczajny
dar Boga otrzymany za pośrednictwem Niepokalanej: „Całą tę sprawę —
pisze — uznaję z wdzięcznością jako dar uproszony przez Niepokalaną
naszą wspólną Matuchnę. — Ileż to razy w życiu, a szczególnie w waż
niejszych jego przejściach doznałem szczególnej Jej opieki. — Chwała
zatem Sercu Przenajświętszemu Pana Jezusa przez Niepokalanie poczę
tą, co jest narzędziem w ręku Miłosierdzia Bożego do rozdawania łas
ki. — Całą też mą ufność na przyszłość w Niej pokładam”
2S
.
Pierwszą mszę świętą w łączności z przyjętymi święceniami kapłań
skimi ojciec Maksymilian odprawia 28 kwietnia 1918 roku w kościele
św. Andrzeja della Valle. Dnia następnego mszę św. odprawia na oł
tarzu św. Andrzeja delle Fratte o nawrócenie schizma tyków, akatolików,
masonów itd. Trzecią natomiast odprawia w Bazylice św. Piotra na gro
bie Księcia Apostołów o łaskę apostolatu dla siebie i łaskę męczeństwa
Ofiarował ją również za swoich współbraci w Kolegium.
Po otrzymaniu święceń kapłańskich ojciec Kolbe studiuje nadal teolo
gię. Kończy ją stopień doktora w Papieskim Wydziale Teologicznym św.
Bonawentury.
Śluby zakonne i śwńęcenia kapłańskie są normalną konsekwencją re
alizowanego powołania zakonnego. Mają one miejsce w życiu każdego,
kto odczyta wezwanie do służenia Bogu i ludziom w stanie kapłańskim
i pójdzie za tym głosem. W czasie studiów filozoficzno-teologicznych oj
ca Maksymiliana zachodzą również inne fakty — czysto wewnętrzne —
jemu tylko właściwe. Rodzą się one z natchnień i oświeceń Bożych,
z
głębokiego
nabożeństwa
do
Najświętszej
Maryi
Panny
Niepokalanej
i z wytężonej pracy wewnętrznej.
Od swego wstąpienia do zakonu ojciec Maksymilian żywo interesuje
się duchem maryjnym i nauką szkoły franciszkańskiej na temat Niepo
kalanego Poczęcia. W Rzymie zainteresowania te szczególnie rozwija.
W Klasztorze 12 Apostołów, gdzie mieszka, mieści się Akademia Niepo
kalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny ukonstytuowana po ogło
szeniu dogmatu. Korzysta z jej księgozbioru i bierze udział w organizo
wanych
przez
nią
spotkaniach.
W
uroczystość
objawień
Niepokalanej
w Lourdes, wraz z innymi klerykami idzie do ogrodów watykańskich,
gdzie papież Pius X wzniósł grotę lurdzką, i tam uczestniczy we Mszy
świętej odprawianej przez papieża, po której wraz z nim odmawia ró
żaniec. Szczegółowo poznaje historię i treść objawień Cudownego Meda
lika
Katarzynie
Labourć,
jak
też
nadzwyczajnego
nawrócenia
Alfonsa
Ratisbonne’a.
Atmosfera
maryjna,
jaką
ojciec
Maksymilian
spotyka
w
Zakonie
i subiektywne przekonanie o szczególnych łaskach, jakich wciąż doznaje
od Niepokalanej, pogłębiają jego miłość i gorące nabożeństwo do Boga-
u
Pamiętnik. 28 kwiecień 1918. Pisma... T. 5 s. 165.
“ List do matki, jw. s. 44.
Święty Maksymilian Maria Kolbe
253
rodzicy. Widzi w Niej najpiękniejszy wzór zjednoczenia z Bogiem i ludź
mi, wzór pełnego oddania się Bogu i ludziom, wzór doskonałości, szcze
gólnie dobra i piękna moralnego, kochającą i pełną dobroci Matkę oraz
hetmankę, która pomaga człowiekowi w walce ze ziem. Coraz wyraźniej
ogarnia go pragnienie służby dla Niej. Czyni wreszcie akt pełnego i bez
warunkowego oddania się Jej. Decyzja ta wypływa z całościowej posta
wy całkowitego poświęcenia się Bogu i ludziom. Nadaje ona kierunek
przyszłej działalności ojca Maksymiliana. Z niej też wyrasta konkretne
postanowienie, często powtarzane w jego zapiskach: „odnowić i dobrze
czynić wszystko w Chrystusie przez Niepokalaną”
2
®. Jest to „piękna
misja — zdaniem ojca Maksymiliana — dla której warto żyć, cierpieć,
pracować a także umrzeć (oby jako męczennik). Tak żyjąc uświęcimy
się również sami, będziemy jako ofiary trawione żarem zawsze czynnej
miłości; miłości ku samemu Bogu, a w konsekwencji ku wszystkim du
szom i każdej z osobna, które są i będą; miłości -wszystko obejmującej,
poprzez stworzenie sięgającej Bogu i tęskniącej za onym uszczęśliwia
jącym złączeniem wszystkich dusz z Bogiem przez miłość Bożą”
21
.
Pracę tę, jak zawsze, ojciec Maksymilian pragnie rozpocząć od sie
bie. Wyraźnie o tym mówi jego ulubiona, pełna poetycko wyrażonej
prośby, modlitwa: „Dozwól mi chwalić Cię, Panno Przenajświętsza.
Dozwól, bym własnym kosztem Cię chwalił.
Dozwól, bym dla Ciebie i tylko dla Ciebie żył, pracował, cierpiał,
wyniszczył się i umarł.
Dozwól, bym się przyczynił do jeszcze większego, do jak największe
go wyniesienia Ciebie.
Dozwól, bym Ci przyniósł taką chwałę, jakiej jeszcze nikt Ci nie
przyniósł.
Dozwól, by inni mnie w gorliwości o wywyższenie Ciebie prześcigali,
a ja ich, tak by w szlachetnym współzawodnictwie chwała Twoja wzras
tała coraz głębiej, coraz szybciej, coraz potężniej, tak jak tego pragnie
Ten, który Cię tak niewysłowienie ponad wszystkie istoty wyniósł.
W Tobie jednej bez porównania bardziej uwielbiony stał się Bóg,
niż we wszystkich Świętych swoich”
26 27 28
.
III. NARODZINY DZIAŁACZA
Ojciec Maksymilan nie ma natury estety. W zabytkach Wiecznego
Miasta nie szuka tylko piękna, które poruszałoby go do przeżyć este
tycznych i pobudzało do abstrakcyjnych refleksji. Umie je dostrzec, ale
go nie kontempluje. To, co najbardziej go porusza w historii i teraźniej
szości Rzymu, to ludzie, którzy za wiarę oddawali tu życie, którzy po
trafili znieść różne cierpienia i dochować wierności swoim postanowie-
26
M. K o l b e , Notatki z medytacji. Pisma... T. 5 s. 139, 143.
27
M. K o l b e , List do Paolo Morattiego to Zagarolo. Cracovia 4.U.1919. Pis
ma... T. 1 s. 89.
28
M. K o l b e , Maryja Niepokalana (Inwokacja). Pisma... T. 7 s. 379.
254
o. Leon Benigny Dyczewski OFMCont).
niom oraz Bogu. W notatkach i listach o muzeum watykańskim nie
wspomina ani razu, ale o Koloseum pisze kilkakrotnie. Tu bowiem roz
grywały się losy boskie i ludzkie, tu za najszlachetniejsze idee tysiące
ludzi oddawało życie, broniło Boga i Kościoła, a ich krew stawała się
posiewem wiary. W zabytkach i ludziach Wiecznego Miasta ojciec Ma
ksymilian odczytuje zmagania się dobra ze złem, Kościoła z tymi, któ
rzy propagują i czynią zło. W tę walkę chciałby się włączyć i on, stając
po stronie Kościoła i dobra. Autentycznie cierpi kiedy słyszy przekleń
stwa na ulicach miasta i widzi ugrupowania masońskie, liberalne i socja
listyczne atakujące Kościół oraz papieża. Nie wszystko z tych ataków
rozumie. W ich ocenie ulega opiniom swoich wychowawców i wysokich
dostojników
Kościoła,
którzy
w
masonerii
widzą
główne
źródło
zła
i sprężynę organizowanych napaści na Kościół i papieża. Taki pogląd
raa między innymi o. Ignudi, rektor kolegium, wybitny znawca A. Dan
tego, przyjaciel samego Ojca świętego, zakonnik pod każdym względem
wzorowy, mający wielki autorytet moralny wśród kleryków.
Pragnienie zdziałania czegoś wielkiego dla Boga i w obronie Kościo
ła, stopniowo nasila się w ojcu Maksymilianie. Jak najbardziej serio bie
rze nawoływanie papieży i przełożonych zakonnych do odnowy życia
na podstawie Ewangelii i reguły św. Franciszka z Asyżu. Chcąc cele te
realizować
jak
najszybciej
zakłada
Stowarzyszenie
pod
nazwą
Militia
Immaculatae. W języku polskim jest ono znane jako Rycerstwo Niepo
kalanej. Okoliczności towarzyszące jego powstaniu i pierwszemu zebra
niu opisuje ojciec Maksymilian następująco:
„W stolicy chrześcijaństwa, w Rzymie, mafia masońska wielokrot
nie piętnowana przez papieży, panoszyła się w latach przedwojennych
coraz bezczelniej. Nie cofnięto się przed obnoszeniem w obchodach Gior-
dano Bruna czarnej chorągwi z wizerunkiem Michała Anioła pod noga
mi
Lucyfera,
ani
przed
wywieszeniem
oznak
masońskich
naprzeciw
okien Watykanu. Nieprzytomna ręka nie wzdrygała się nawet pisać:
„szatan będzie rządził w Watykanie, a papież będzie mu służył za szwaj
cara” itp. W aż tak opłakanym stanie znajdowały się niektóre dusze od
dalone od Boga.
Śmiertelna ta nienawiść do ^ościoła Chrystusowego i Jego zastępcy
na ziemi to nie tylko wybryk wykolejonych jednostek, ale systematycz
na działalność wynikająca z zasady masonerii: „Zniszczyć wszelką reli-
gię, a zwłaszcza katolicką”. Po całym świecie rozsiane komórki tej mafii,
w najrozmaitszy sposób mniej lub więcej widoczny, do tego samego ce
lu zdążają. Posługują się przy tym całą plejadą zrzeszeń o najrozmait
szych nazwach i celach, które jednak pod ich wpływem szerzą obojęt
ność religijną i osłabiają moralność.
Na osłabienie tej ostatniej baczną oni zwracają uwagę w myśl po
wziętej uchwały: „My religii katolickiej nie zwyciężymy rozumowaniem,
tylko psuciem obyczajów”.
I toną dusze w powodzi literatury i sztuki obliczonej na osłabienie
poczucia moralności. Zaraza brudu moralnego szerokim korytem ścieka
prawie że wszędzie. Osłabiają się charaktery, rozrywają rodzinne ogni
ska i mnoży się smutek w głębi serc skalanych.
Dusze takie, nie czując sił do otrząśnięcia się z podlącego je jarzma,
omijają Kościół albo nawet powstają przeciwko niemu.
5u)łętv Maksymilian Maria Kolbe
255
By podać ręką tylu nieszczęśliwym duszom, by umocnić serca nie
winne w dobrem, by dopomóc wszystkim do zbliżenia się do Pośrednicz
ki wszelkich łask, Niepokalanej, powstaje w roku 1917 w Międzynaro
dowym
Kolegium
Braci
Mniejszych
Konwentualnych
(00.
Franciszka
nów) w Rzymie — Milicja Niepokalanej.
Zawiązuje się nasamprzód pomiędzy trzema alumnami tego kolegium
w czasie letnich wakacji szkolhych, w „Winnicy” zwanej Villa Antoni
na przy Termach Karakalli. (...)
Kółko zawiązywało się w ukryciu i wiedzieli o nim tylko przełożeni.
Wyjawiano je wyłącznie tym, których chciano do niego zaliczyć.
W ten sposób liczba członków do zebrania w dniu 16 października
doszła do siedmiu osób. Na zebraniu tym, przed figurą Niepokalanej,
przed którą jarzyły się dwie świece, przy drzwiach zamkniętych prze
dyskutowano dyplomik, zawierający najważniejsze punkty stowarzysze
nia i pocieszano się obietnicą spowiednika Ojca św. o. Aleksandra Basile
TJ, że zaznajomi go z faktem powstania stowarzyszenia”
29
.
Statut nowego stowarzyszenia jest niebywale krótki. Mieści się na
jednej stronie niewielkiej kartki, niedbale zresztą wyrwanej z zeszytu.
Takim jest właśnie założyciel. Nie przywiązuje wagi do formalnych
aspektów sprawy. Wierzy, że jeżeli założenia statutowe są ważne, po
chodzą z bożych natchnień, to obronią się przed zniszczeniem, ludzie
swoją myślą i czynem je utrwalą. A jeżeli są mało warte, tylko ludz
kie, to i tak zginą, choćby były spisane na najlepszym papierze i opra
wione w skórę. Ten krótki statut głosi, że zasadniczym celem Rycerstwa
Niepokalanej jest głoszenie Boga wszystkim ludziom, nawracanie ich,
szczególnie masonów, łączenie chrześcijan w Kościele katolickim oraz uś
więcenie własne i całego świata pod opieką i za pośrednictwem Niepo
kalanej. Statut podaje środki działania i warunki przynależności, spo
śród których najważniejszym jest całkowite oddanie się Niepokalanej.
Stowarzyszenie w swojej ideologii opiera się zdecydowanie na Najśw.
Maryi Pannie, przede wszystkim na Jej przywileju „niepokalaności”,
czyli wolności od jakiegokolwiek grzechu i najszlachetniejszej miłości
Boga. Niepokalana jest patronką nowego stowarzyszenia, wzorem do
skonałości
dla
jego
członków
oraz
pośredniczką
pomiędzy
Bogiem
a człowiekiem, przez Nią świat będzie odnowiony i praca dla tego dzieła
jest celem stowarzyszenia.
Ojciec Maksymilian mając dwadzieścia trzy lata i będąc na drugim
roku studiów teologicznych ma już całościowo przemyślaną i opracowa
ną formę przyszłej działalności apostolskiej. Na razie jest to schemat
dość ogólny, ale jego zasadnicze założenia nie będą zmieniane. Należą
do nich charakter maryjny działalności, akcentowanie doskonałości mo
ralnej, bezgraniczne oddanie się Bogu przez Niepokalaną, maksymalizm
w angażowaniu środków i metod działania, duża dowolność w formu
łowaniu konkretnych celów działania, luźna struktura organizacyjna.
Nowa organizacja istnieje w Kolegium, ale właściwie nie prowadzi
działalności. Przez najbliższe dwa lata nie powiększa się też liczebnie.
Jej założyciel natomiast pogłębia własne życie duchowe, pracuje usilnie
*» M. K o l b e , Dzieje Milicji Niepokalanej. Pisma., T. 7 s. 445—446.
256
o. Leon Benigny Dyczewski OFMCotw.
nad tym, by samemu stać się doskonałym jej członkiem, poszerza wie
dzę
o
Niepokalanym
Poczęciu
Najśw.
Maryi
Panny
i
rozczytuje
się
w historii objawień w Lourdes, Cudownego Medalika i nawrócenia Al
fonsa Ratisbonne. Wydarzenia te z ich treścią teologiczną i moralną wej
dą na stałe do nauczania i działalności ojca Maksymiliana. Często będzie
je sam rozważał i przedstawiał innym jako dowody przemawiające za
dobrocią i mocą Niepokalanej, a także jako wezwanie do bycia bardziej
doskonałym i bliższym Boga.
W 1919 roku ojciec Maksymilian kończy studia rzymskie. 22 lipca
tegoż roku broni doktoratu z teologii i dwa dni później pociągiem Czer
wonego
Krzyża
wyjeżdża
z
Wiecznego
Miasta
do
Krakowa.
Przełożeni
wadząc w nim od dawna profesora, przeznaczają go do seminarium. Od
nowego roku akademickiego uczy filozofii i historii powszechnej. Filo
zofia bardzo mu odpowiada, ale do historii nie ma zamiłowana, skoro
jednak przełożeni obdarzyli go nią, więc dokształca się i przekazuje kle
rykom dzieje ludzkich zmagań. Bardziej niż dawne dzieje pociąga go
teraźniejszość, a jeszcze silniej przyszłość. Taką już ma naturę, że się
ga po nowe. Należy do tych co tworzą historię, a nie ją odtwarzają.
Wszystek
więc
czas
wolny
poświęca
działalności
apostolskiej
szeroko
rozumianej.
Tworzy
małe
grupy
wśród
księży,
kleryków
i
katolików
świeckich.
Gromadzi
ich
na
comiesięcznych
spotkaniach
poświęconych
tematom z zakresu apologetyki i najnowszej historii Kościoła. Omawia
z nimi aktualne probiemy wiary i moralności oraz zagadnienia społecz
ne. Z grup tych tworzy pierwsze koła Rycerstwa Niepokalanej.
Stowarzyszenie założone w Rzymie przyjmuje się i szybko rozwija
się w Krakowie. Liczba jego członków rośnie gwałtownie i ojciec Mak
symilian coraz bardziej zdaje sobie sprawę z tego, że nie obejmie ich
swoim
oddziaływaniem.
Zamierza
więc
wydawać
pismo,
które
pełniło
by rolę moderatora i informatora dla członków Rycerstwa Niepokalanej
oraz kształtowałoby świadomość religijną, moralną i społeczną szerokich
mas społecznych. Popierają go w tym profesorowie Wyższego Semina
rium OO. Franciszkanów, jak na przykład o. Czesław Kellar, o. Hen
ryk Górczany, klerycy i w-ielu ojców z prowincji szczególnie o. Wenan-
ty Katarzyniec. Prowincjał daje sw
r
oją zgodę i ojciec Maksymilian na
styczeń 1922 roku postanawia wydać pierwszy numer nowego miesięcz
nika, któremu nadaje tytuł Rycerz Niepokalanej. Tytuł pisma, podobnie
jak
nazwa
stowarzyszenia,
wyraża
specyfikę
ideologiczną
ojca
Maksy
miliana. Sam chce naśladować Niepokalaną w Jej doskonałej miłości
Boga i pragnie, by inni szli tą samą drogą; Jej poświęca wszystko, co
czyni. Założeniom tym pozostanie wierny do końca życia. A wierność
ta będzie tak wielka, że wypali w nim nawet najmniejsze odruchy mi
łości własnej. Niczego nie będzie chciał zachować dla siebie. Wszystko
będzie oddawał Tej, którą gorąco i wyłącznie umiłował.
Rycerz Niepokalanej powstaje w wielkich trudnościach i wspólnym
wysiłkiem. Jego wspólnotowy charakter wyraża się nawet w tym, że
nie ma on określonej i stałej podstawy materialnej jak inne pisma. Na
początku stycznia 1922 roku ojciec Maksymilian wychodzi na ulice Kra
kowa i żebrze pieniądze na opłacenie drukarni. Kiedy okazało się, że
koszt druku przekracza uzbieraną sumę, anonimowy ofiarodawca przy
niósł owe brakujące 500 marek polskich, z napisem na kopercie „Dla
Święty Maksymilian Maria Kolbe
257
Ciebie, Matko Niepokalana” i zostawił na ołtarzu Niepokalanej w bazy
lice franciszkańskiej w Krakowie. Ojciec Maksymilian odczytuje ten
fakt jako wyraźny znak opieki Niepokalanej nad nowym dziełem. Od
pierwszego numeru pismo staje się własnością czytelników. Będzie do
nich wracało za banalnie małą cenę, a do wielu będzie szło za darmo.
Już część pierwszego numeru sam ojciec Maksymilian darmo rozdaje
przechodniom na ulicach Krakowa. Ludzie biorą go niechętnie, bo ar
tykuły są mało atrakcyjne i szata graficzna nieciekawa. Tych, którzy
biorą go do ręki uderza gorliwość apostolska i wielka bezinteresowność
naczelnego redaktora. W swojej odezwie do czytelników określa cel
i charakter pisma. Jego celem — pisze ojciec Maksymilian w nocie „Od
Redakcji” — „jest nie tylko pogłębić i umocnić wiarę, wskazać praw
dziwą ascezę i zapoznać wiernych z mistyką chrześcijańską, ale także
w myśl zasad Milicji Niepokalanej, starać się o nawrócenie akatolików.
Ton pisma będzie zawsze przyjazny dla wszystkich bez względu na róż
nice wiary i narodowości. Miłość, której uczył Chrystus — jego charak
terem. I właśnie z tej miłości ku zbłąkanym, a przecież szukającym
szczęścia duszom, postara się on piętnować fałsz, wyświetlać prawdę
i wskazywać prawdziwą drogę do szczęścia”
3
«.
Ojciec Maksymilian prowadząc różnorodną działalność apostolską nie
zaniedbuje życia duchowego. W postanowieniach, jakie w tym czasie
czyni, przebija wielka troska o rozwój miłości Boga i bliźniego. Te dwie
miłości sprowadza do jednej. Pragnie świadczyć Bogu miłość w służbie
bliźnim, a najgorliwiej służąc Bogu chce świadczyć miłość bliźnim.
W czasie ćwiczeń duchownych odprawianych w lutym 1920 roku ukła
da tzw. regulamin życia składający się z 12 punktów. Między innymi
postanawia w nim: „Muszę być świętym jak najświętszym; Nie opusz
czę: a) żadnego zła bez naprawienia go (zniszczenia go) i b) żadnego do
bra, które bym mógł zrobić, powiększyć lub w jakikolwiek sposób się
do niego przyczynić; Wszystko mogę w Tym, który mnie przez Niepo
kalaną umacnia”
31
. Te i pozostałe punkty regulaminu ukazują z jak
wielką siłą ojciec Maksymilian pragnie poświęcić się Bogu, by swoim
życiem przynieść Mu najwięcej chwały. W tyra pragnieniu zapomina zu
pełnie o sobie. Bóg, Niepokalana i bliźni stają się dla niego wszystkim.
Swymi postanowieniami i życiem wpisuje się do liczby największych
miłośników Boga i człowieka, szaleńców gotowych na największe ofia
ry.
Na drogę ofiary Bóg wprowadza go od samego początku. Jest nią
choroba. Z miesiąca na miesiąc pogarsza się stan jego zdrowia. Staje się
nieuleczalnym gruźlikiem, pracującym o jednym płucu. Ma głowę peł
ną planów, zapał przeogromny do ich urzeczywistniania i to jak najszyb
szego, a tu wielka niemoc fizyczna. Ten dziwny układ, dla wielu ludzi
tragiczny, będzie mu towarzyszył do końca życia, ale bez piętna tragiz
mu. Stanie się on jedynie szczególną okazją do lepszego rozumienia tych,
którzy są słabi i cierpiący oraz do okazywania im większej troski. Sam
nie korzystając z żadnych wyjątków z racji swojego stanu zdrowia, bę-
*° M. K o l b e , Od redakcji. „Rycerz Niepokalanej” 1 (1922) 3. Pisma... T. 6 s.
112—113.
« M. Ko 1 be, Regulamentum vitae. Pisma... T. 5 s. 59—61.
17 — Polscy święci
258
o. Leon Benigny Dyczewski OFMCono.
dzie je czynił dla innych. Kuracją, dla niego nieodzowną, odbywa na
wyraźne
polecenie przełożonych. A ci od samego początku wykazują
wiele zrozumienia dla jego choroby i prawdziwie troszczą się o stan je
go zdrowia. Nie bacząc nawet na ważne i pilne jego prace odrywają go
od nich i parokrotnie wysyłają na kuracje do Zakopanego, Mszany Dol
nej i klasztoru w Nieszawie.
Gdziekolwiek ojciec Maksymilian jest, szuka kontaktu z ludźmi, by
ich przybliżyć do Boga. Nie czeka, aż go ktoś o to poprosi. Jest typo
wym apostołem szukającym słuchacza. Czyni podobnie jak ewangeliczny
pasterz wobec zaginionej owcy. Cieszy się też z każdego sygnału świad
czącego o tym, że człowiek otwiera się na działanie Boga. Przebija to
z listu do rodzonego brata Alfonsa, wówczas jeszcze kleryka teologii.
„Niepokalana — pisze w nim — dozwoliła mi zbliżyć się do akademików
przebywających tu w ich domu zdrowia Bratnia Pornoc. Mają oni sławę
r.iereligijnych i nie bez powodu. Zarząd socjalistyczny (tak mówią), zło
żony kto wie z jakich głów. Teraz zapraszają mnie oni (tj. koło wybrane
pacjentów; akademicy) i to bardzo, abym im wyjaśniał sprawy religijne.
Urządziłem
więc
tam
seryjkę
pogadanek
apologetycznych,
w
których
każdy mógł dowolnie głos zabierać. Przeszliśmy od istnienia Boga aż
do
Bóstwa
Chrystusa
Pana.
Pokupili
nawet
sobie
Nowy
Testament
Szczepańskiego, Wieczory nad Lemanem i Apologetyką Bartynowskiego.
Ale i to ograniczam, aby zdrowiu nie szkodzić. — Śliczne nieraz były
sceny podczas dysput, ale nie mam czasu ich opisywać”
32
.
Pomimo choroby oraz stosunkowo częstych i długich nieobecności
ojca Maksymiliana, dzieło, jakie zapoczątkował krzepnie i rozwija się.
Klasztor krakowski okazuje się za mały i nie daje perspektyw rozwojo
wych. Poza tym, klimat miasta jest wprost zabójczy dla gruźlika, jakim
jest ojciec' Maksymilian. Przełożeni biorąc pod uwagę te dwa względy
decydują się przenieść jego i wydawnictwo Rycerstwa Niepokalanej do
niedawno odzyskanego klasztoru w Grodnie. Stoi prawie pustką, więc
daje szanse na organizowanie własnej drukarni, o czym marzy naczel
ny redaktor Rycerza Niepokalanej, a samo Grodno ze swoimi okolicami
posiada doskonały klimat, który będzie'lepiej służył zdrowiu schorowa
nemu ojcu Maksymilianowi. Wypadki toczą się szybko, jak w całym
jego życiu, i już 20 października 1922 roku wydawnictwo przenosi do
Grodna. Zespołem wydawniczym jest sam ojciec Maksymilian, a cały
majątek wydawnictwa przewozi w jednej teczce.
IV. STARY KLASZTOR ZA MAŁY DLA NOWEGO DZIEŁA
Ojciec Maksymilian Kolbe jedzie do Grodna z konkretnym zamia
rem: chce tam zorganizować wydawmictwo z własną drukarnią. Zamia
rowi temu przyświecają dwa cele. Jeden ekonomiczny, chce po prostu
” M. K o l b e , List do Alfonsa Kolbego. Zakopane 8.12.1920. Pisma... T. 1 s.
184.
Sunęły Maksymilian Maria Kolbe
259
uniezależnić się od koniunktury gospodarczej, od cen skaczących w gó
rę z miesiąca na miesiąc. A drugi cel jest duchowy. Wypływa z ducha
franciszkańskiego ubóstwa, nakazującego pracę bezinteresowną dla Bo
ga i ludzi. Ojciec Maksymilian w wydawanie Rycerza Niepokalanej prag
nie włożyć jak najwięcej pracy własnej, dzięki czemu pismo będzie
można rozprowadzać po niskiej cenie, a wówczas będą mogli je czytać
najubożsi, a tym, których w ogóle nie stać na kupno pisma będzie moż
na dawać je darmo.
W klasztorze grodzieńskim ojciec Maksymilian spotyka życzliwą po
stawę wobec swych planów. Miejscowy gwardian cieszy się z jego przy
bycia i wiąże z nim nadzieję, że praca wydawnicza przywróci znaczenie
klasztoru w mieście i okolicy oraz ugruntuje obecność ponownie tu przy
byłych franciszkanów. Wśród członków wspólnoty zakonnej ojciec Ma
ksymilian znajduje wiernego powiernika duszy i doskonałego doradcę.
Jest nim ojciec Melchior Fordon, zmarły w opinii świętości. Cechuje go
głębia
życia
wewnętrznego,
gorliwość
apostolska,
równowaga
ducha
i wielka życzliwość do ludzi. Dojrzałością swojej osobowości staje się
podporą zespołu wydawniczego, choć do niego nie należy. Między nim
a ojcem Maksymilianem nawiązuje się przyjaźń.
Prowincjał do pomocy ojcu Maksymilianowi daje brata Alberta 01-
szakowskiego, z zawodu zecera, następnie aspiranta Stanisława Gawła,
który wkrótce przywdziewa habit zakonny i otrzymuje imię zakonne Jo
achim. W trójkę stanowią pierwszy zespół wydawnictwa Rycerstwa Nie
pokalanej. Pracę wydawniczą dzielą między siebie następująco: Ojciec
Maksymilian organizuje treść numeru Rycerza Niepokalanej, opracowuje
go graficznie i szuka autorów. Do niego też należy organizowanie wy
dawnictwa, a więc kupowanie urządzeń i materiałów drukarskich. Brat
Albert drukuje, a brat Joachim zszywa i obcina. Adresują i wysyłają
wszyscy. Dorywczo pomagają im inni członkowie klasztoru i osoby świe
ckie, nawet dzieci. Co zdolniejszych chłopców brat Albert wciąga w ukła
danie łatwiejszych tekstów. Pierwszy numer Rycerza Niepokalanej na
1923 rok drukują już u siebie i wychodzi bez opóźnień. Przez cały rok
miesięcznik ukazuje się regularnie w stałym nakładzie pięciu tysięcy
egzemplarzy. Praca nad jego wybiciem trwa od 8 do 10 dni. Wymaga
ona dużego wysiłku fizycznego, bo nie jest jeszcze w pełni zmechani
zowana. Nie zawsze jest też prąd, klasztor bowiem leży na drugim brze
gu Niemna aniżeli centrum miasta i w późnych godzinach wieczornych
elektrownia wyłącza zasilanie, co szczególnie utrudnia pracę. Wszyscy
robią tu wszystko. Ojciec Maksymilian, kiedy potrzeba, pomaga zecero-
wi, obcina, zszywa, nosi paczki z Rycerzem Niepokalanej na pocztę. Czę
sto jeździ do Warszawy po czcionki i farbę drukarską lub po nowe urzą
dzenia. Wszystko chce kupić jak najtaniej, więc za poszukiwanymi rze
czami nieraz długo musi chodzić. Nie korzysta z taksówek, ani z pierw
szej klasy, w dodatku najczęściej podróżuje nocą.
Poza pracą wydawniczą ojciec Maksymilian głosi kazania, choć nie
zbyt często, spowiada, uczy dzieci religii i jeździ do chorych. Lubi tę
typowo duszpasterską pracę. Choć mówi cicho, spokojnie, bez nadmier
nej gestykulacji, ludzie słuchają go chętnie, bo — jak zaznacza jedna
z parafianek — „jakaś siła, moc ducha, miłość i chęć pomocy wyrwania
się biednych dusz na drogę Bożą, szły ze słów Ojca Maksymiliana. Był
17*
260
o. Leon Benigny Dyczewski OFMConv.
najlepszym spowiednikiem, bo potrafił najlepiej zrozumieć nędzę ludzką
i wskazać często biednym duszom drogę do najlepszej Opiekunki i Mat
ki — Matki Bożej. Przy jego konfesjonale było najwięcej osób i nieraz
długo trzeba było czekać, a warto było czekać, bo on napełniał duszę
bogatym zasobem łask Bożych często na całe życie”
33
.
Ojciec Maksymilian z posługą kapłańską jeździ nieraz do wiosek po
łożonych kilkanaście kilometrów od miasta. Między innymi dojeżdża do
szkoły w Kopciówce, która na niedzielę zamienia się w kaplicę. Kierow
niczka tej szkoły zapamiętała ojca Maksymiliana jak siedzi „na wózku
lekko zgarbiony, w szkłach na oczach, cichy, prosty, i wzbudzający swo
im wyglądem dziwną cześć”
34
. Jak tylko przyjechał „natychmiast sia
dał do konfesjonału i spowiadał długo i uważnie, aż wyczerpał wszy
stkich. Po Ewangelii świętej miał od ołtarza kazanie. Mówił cicho, bez
retoryki, bez gestykulacji. Mówił wnikliwie i jasno. Nie mogę powiedzieć
pięknie — relacjonuje T. Kostrzewska-Przanowska — gdyż to było wię
cej niż pięknie, choć nie było ozdobnie”
35
.
Ojciec Maksymilian polubił prosty lud grodzieński. Chętnie jeździ na
wieś. Łatwo nawiązuje kontakt z miejscową ludnością. W kontakcie
z ludźmi cechuje go „niezwykła uprzejmość, w której nie widziało się
tylko grzeczności, lecz niezwykłą ludzką, może zresztą więcej niż ludz
ką — serdeczność, braterstwa i cierpliwość”
36
. Szczególnie interesuje
się młodzieżą i dziećmi. Dla dzieci przychodzących do klasztoru na pró
by teatru organizuje coś w rodzaju podwieczorku. Składa się nań gorąca
zupa lub herbata i chleb. Dla niektórych dzieci, jak zaznacza nauczy
cielka prowadząca ów dziecięcy teatr, był to jedyny posiłek.
Ojciec Maksymilian coraz lepiej poznając ludzi różnych środowisk
nabiera też coraz wńększego przekonania, że dokonał dobrego wyboru
skierowrując swoje pismo do masowego odbiorcy. Okazuje się to wyprost
koniecznością właśnie tutaj w
7
e wschodnich częściach kraju, gdzie czy
telnictwo nie jest rozwinięte, gdzie ludność wydobywając się z analfa
betyzmu, tragicznej pozostałości rosyjskiego zaboru, garnie się do książ
ki i prasy, a nie jest na tyle przygotowana, by mogła czytać pisma sto
jące na wysokim poziomie. Dalszy rozwój działalności apostolskiej przez
prasę uważa za konieczność czasu. Już tutaj w 1923 roku rodzą się za
miary wydawania pisma dla dzieci, dziennika katolickiego oraz serii ksią
żek o niewielkiej objętości i łatwych w czytaniu, które stanowiłyby
bibliotekę Rycerstwa Niepokalanej. Na razie są to tylko pomysły. Z bie
giem lat będą one dojrzewały i urzeczywistniały się. Teraz ojciec Maksy
milian nie mając możliwości ich realizowania powiększa objętościowo
Rycerza Niepokalanej i wzbogaca go treściowo. Wprowadza dział dla
dzieci, stale podwyższa jego nakład. W grudniu 1924 wychodzi już w na
kładzie 12 tysięcy egzemplarzy, w następnym roku nakład wzrasta do
30 tysięcy, a w grudniu 1927 roku do 60 tysięcy egzemplarzy. Na rok
* **
**
Aleksandra
A.
A m e r s k a ,
Wspomnienia
o
Ojcu
Maksymilianie
Kolbem
w Grodnie: 1923—1928. Gdańsk-Wrzeszcz 2.01.1954. W: Relacje osób duchownych
i świeckich o ojcu Maksymilianie Kolbem, Niepokalanów 1969 s. 1.
u
Teresa
K o s t r z e w s k a - P r z a n o w s k a ,
Wspomnienia.
Skwierzyna
23.07.1946. W: Relacje... s. 55.
48
Tamże.
** Tamże.
Święty Maksymilian Maria Kolbe
261
1925 ukazuje się ilustrowany, ponad stustronicowy Kalendarz Rycerstwa
Niepokalanej. Od tego roku będzie to już stała pozycja wydawni-
nicza.
W czasie całego grodzieńskiego okresu wyposażenie wydawnictwa jest
słabe. Składają się na nie stare, często mocno już wypracowane i po
najniższych cenach kupione urządzenia. Braki technnicze nadrabia się
więc własną pracą. Pomimo takich warunków ojciec Maksymilian przyj
muje drobne zamówienia wydawnicze i realizuje je po niskich cenach,
niższych niż jakiekolwiek wydawnictwo mogłoby to uczynić. Między in
nymi drukuje przewodnik po muzeum miejskim w Grodnie, biografię
księdza A. Figlewskiego, nowennę do św. Antoniego, modlitewnik III
Zakonu św. Franciszka oraz miesięcznik Pochodnia Seraficka. Przyjmuje
te zamówienia wydawnicze nie dla zarobku. Jest on zresztą niewielki.
Realizując je, chce zyskać aprobatę i przychylność środowiska lokalnego
oraz zakonnego. Jest to jego metoda działalności apostolskiej. Rozpoczy
na ją od najbliższego środowiska i chce dla niej pozyskać jego przychyl
ność. Będzie o to dbał zawsze, gdziekolwiek przyjdzie mu pracować.
Przychylność tę ojciec Maksymilian zdobywa nie uległością i chwaleniem
środowiska, ale ofiarną pracą na jego rzecz, działalnością, która je wzbo
gaca i stylem życia. Żyje tak, by nawet najubożsi nie mieli mu czego
zazdrościć i pracuje nie licząc na jakikolwiek zysk. Postulat Chrystu
sowy „darmo bierzecie, darmo dawajcie” stara się realizować w całej
rozciągłości.
Ojciec Maksymilian kierując się w działalności takimi zasadami nig
dy nie traci w okresach inflacji, bo nie ma w kasie nadwyżek. Ta jest
i będzie przeważnie pusta. A jeżeli pojawią się w niej jakieś pieniądze,
zaraz ogląda się za nowymi narzędziami, które wprzęga w działalność
apostolską. Jest mu obca kalkulacja zabezpieczająca jego współbraci
i wydawnictwo na przyszłość. Bezgranicznie ufa Bożej Opatrzności. Pa
tronem kasy wydawnictwa czyni błogosławionego Józefa Kottolengo,
twórcę Domu Bożej Opatrzności w Turynie. Podobnie jak on, wierzy, że
Opatrzność Boża jest najlepszą kasą i w porę wszystkiemu zaradzi. Na
wet w najgorszym czasie nie przejmuje się zatem sytuacją materialną
wydawnictwa. Mając pustki w kasie, a najczęściej długi i to wieloty
sięczne, wciąż kupuje nowe urządzenia wydawnicze i przyjmuje nowych
współpracowmików.
Działalność prasową i organizacyjną ojciec Maksymilian wiąże ściśle
z reformatorską działalnością życia zakonnego w prowincji i całym za
konie. Należy do grupy zakonników pracujących nad pogłębieniem
i wzmocnieniem ustaw zakonnych, wprowadzeniem w codzienne życie
ducha ubóstwa i prostoty franciszkańskiej, większej gorliwości w dzia
łalność apostolską, otwartości na problemy współczesnego śwuata i jego
zdobycze, które jego zdaniem należy wykorzystywać w nawracaniu i u-
święcaniu siebie oraz innych. Bierze udział w spotkaniach, na których
omawia się stan i potrzeby prowincji. Przełożeni widząc u niego wielkie
umiłowanie ducha franciszkańskiego i gorliwość apostolską skierowują
do niego tych kandydatów do zakonu, którzy wyrażają chęć współpracy
z nim. Stopniowo rośnie ich liczba i w grodzieńskim klasztorze zaczyna
ją tworzyć odrębną wspólnotę zakonną. Cechuje ją wielka ofiarność w
pracy, ubóstwo, prostota i radość życia. Jej styl życia dobrze oddaje
262
o. Leon Bcnigny Dyczewski OFMConu.
wypowiedź brata Gabriela Siemieńskiego, jednego z pierwszych współ
pracowników ojca Maksymiliana:
„Potrzeby nasze osobiste — pisze — ograniczaliśmy do minimum.
Każda złotówka, każdy grosz szedł na wyłączne potrzeby drukarni. Sa
mi za wzorem Ubogiego Patriarchy praktykowaliśmy
ścisłe
ubóstwo.
W okresie pierwszych trzech lat książka rachunkowa, w rubryce „roz
chody” me wykazuje żadnej dyspozycji kupna jakiejś garderoby dla
któregoś z nas. Zadawalaliśmy się tym, co kto posiadał, a gdy już cze
goś brakowało, a było konieczne, udawaliśmy się na pożyczkę. (...)
O. Melchior, chociaż sam niewiele posiadał, dzielił się i pożyczał, co
mógł. Br. Albert przez parę lat używał jego surduta. (...) Ja najczęściej
wysługiwałem się garderobą br. Paschalisa. W jego zimowym płaszczu
chodziłem więcej aniżeli sam właściciel. (...) Ojcu Redaktorowi wystar
czyła jedna para butów' z cholewami na cały okres pobytu w Grodnie.
Przy końcu naszego tam bytowania, widziałem jak w tych butach cho
dzili na spółkę O. Redaktor z br. Zenonem. Dzielili się mianowicie w ten
sposób, że kiedy br. Zenon uskutecznił naprawę (a często były naprawia
ne, zaraz je używał, a o. Redaktorowi pozostawiał swoje nienaprawio-
ne, gdyż — jak mówił —- ja muszę uganiać się po mieście za sprawun
kami, a o. Redaktorowi po domu i te wystarczą; jeśli będzie jechał do
Warszawy, to się zmienimy. Jeden płaszcz wystarczył też o. Redakto
rowi i do konfesjonału i na wyjazd i do... nakrywania się w nocy. (...)
Dla oszczędności chodziliśmy przeważnie pieszo, niosąc z sobą nieraz
ciężkie pakunki zakupione w mieście, czy też przywożone z Warszawy,
a od stacji kolejowej mieliśmy do klasztoru do 4 km drogi"
37
.
Taki styl życia i wytężona praca podłamują i tak już słabe zdrowie
ojca Maksymiliana. Z siłą odzywa się gruźlica. Będąc chorym nie korzy
sta z żadnych ulg. Musi więc opuścić Grodno. Jedzie do Zakopanego.
Tym razem kuracja trwa od 19 września 1926 do 16 kwietnia 1927 ro
ku. Odbywa ją na wyraźny rozkaz prowincjała, który na jego miejsce
wysyła do Grodna rodzonego brata — ojca Alfonsa Kolbego. Od tego
czasu będą już razem pracowali aż do przedwczesnej śmierci ojca Alfonsa.
Ojciec Maksymilian odbywając kurację żywo interesuje się wszystkim,
co dzieje się w wydawnictwie. Śle do brata wiele wskazówek natury
organizacyjnej i technicznej oraz wiele pouczeń, jak ma postępować
wobec miejscowego przełożonego, członków klasztoru i braci z wydaw
nictwa. W czasie jego pobytu w Zakopanem umierają br. Albert Olsza-
kowski i ojciec Melchior Fordon. Ojciec Maksymilian obydwu bardzo
sobie cenił, a w ojcu Melchiorze miał wiernego przyjaciela i powierni
ka. Ich śmierć przeżywa mocno, ale pociesza się tym, że wydawnictwo
i Rycerstwo Niepokalanej będą miały w nich dobrych orędowników w
niebie.
Po powrocie z kuracji ojciec Maksymilian stwierdza, że klasztor gro- •
dzieński jest już za mały. Wszystkie pomieszczenia są zajęte, łącznie i
z korytarzami. Urządzenia wydawnicze stoją jedno obok drugiego i bra- f
cia mieszkają stłoczeni. Nie najlepszy też panuje układ pomiędzy współ- [
notą klasztorno-parafialną a wspólnotą wydawnictwa. Odrębność stylów
"Gabriel S i e m i e ń s k i , Na lali wspomnień, Niepokalanów 18.08.1949. W:
Ośioiadczenia współbraci zakonnych. Cz. 3. Niepokalanów 1953 s. 263—204.
Święty Maksymilian Maria Kolbe
283
życia tych dwóch wspólnot zakonnych oraz tendencje gwardiana klaszto
ru , by wydawnictwo we wszystkim, a zwłaszcza w sprawach finanso
wych, jemu podlegało, stwarzać zaczęło wiele napięć i konfliktów. To, '.o
nowe, tworzone przez ojca Maksymiliana i jego brata ojca Alfonsa za
czyna nie mieścić się w starym klasztorze grodzieńskim. Obaj pragną
tworzyć wspólnotę zakonną, w której duch św. Franciszka z Asyżu
mógłby na nowo ożyć w całym pięknie swojego ubóstwa i bezinteresow
nej działalności oraz którą przenikałaby ideologia Rycerstwa Niepoka
lanej. Ojciec Maksymilian najchętniej wspólnotę tę tworzyłby na no
wym terenie, zbudowałby nowy klasztor. Prowincjał daje mu wolną rękę
w szukaniu takiego miejsca. Spada ono wprost z nieba. Księżę Jan Druc-
ki Lubecki ofiarowuje ojcu Maksymilianowi pięć morgów ziemi w swo
im majątku teresińskim koło Sochaczewa. Początkowo za tę darowiznę
domaga się wieczystych Mszy św. za swoją rodzinę, ale kiedy zarząd
prowincji nie godzi się na ten warunek rezygnuje z niego i daje ziemię
bez żadnych warunków. Tak zaczęła się przyjaźń i współpraca pomię
dzy księciem Druckim Lubeckim a synem robotniczej rodziny Kolbów’.
Na jej bazie działalność ojca Maksymiliana będzie rozwijała się bez ogra
niczeń terenowych. Książę widząc jej rozwój ochotnym sercem będzie
wciąż dorzucał nowe kawałki ziemi, aż znaczna część jego majątku za
mieni się w osiedle zakonne i największe wydawnictwo katolickie w
Polsce.
V. TWORZENIE NOWEJ WSPÓLNOTY ZAKONNEJ
Na początku października 1927 roku ojciec Maksymilian otrzymuje
ziemię od księcia Druckiego Lubeckiego bez żadnych zobowiązań i przy
stępuje do budowy klasztoru-wydawnictwa. Część braci z wydawnictwa
pozostaje z ojcem Alfonsem w Grodnie, by drukować Rycerza Niepoka
lanej i Kalendarz Rycerza Niepokalanej na rok 1928, część zaś pod prze
wodem ojca Maksymiliana przybywa do Teresina, by budować kaplicę
i klasztor. Mieszkają u ludzi w niebywale ciężkich warunkach. Pracują
od świtu do późnych godzin wieczornych. Odżywiają się byle jak, naj
częściej tym, co otrzymają od ludzi. Codziennie chodzą do kościoła od
dalonego o 5 kilometrów, by tam uczestniczyć we Mszy św. i odprawić
poranne rozmyślanie. Ojciec Maksymilian przestrzega regularnego wy
pełniania praktyk zakonnych. Wieczorem często głosi braciom konferen
cje. Pracuje fizycznie na równi z innymi i dzieli z nimi wszystkie uciąż
liwości dnia. Łóżko odstępuje słabszemu a sam śpi na sienniku z wió-
' rów drzewnych. Stylem życia, jaki prowadzi ze swymi braćmi zyskuje
sympatię i uznanie miejscowej ludności.
Dla nowo powstającego klasztoru otwierają się serca i kieszenie moż
nych. Za darowizną księcia Druckiego Lubeckiego idą kolejne ofiary.
Między innymi książę Czetwertyński ofiarowuje dwa wagony desek.
Główny właściciel i dyrektor zakładów papierniczych w Myszkowie —
Steinhagen — ofiarowuje wagon papieru. Najcenniejszym darem dla po-
264
o. Leon Bcnigny Dyczewski OFMCoiw.
wstającego
klasztoru-wydawnictwa
jest
jednak
ogólna
życzliwość
i
po
moc miejscowej ludności. Jak średniowieczne klasztory i wspaniałe świą
tynie gotyckie powstaje on wspólną pracą zakonników i ludzi świeckich
z
okolicznych
wiosek.
Ofiarność
tę
w
ludziach
wyzwala
i
aktywizuje
ojciec Maksymilian.
Budowę nowego klasztoru ojciec Maksymilian rozpoczyna od kaplicy.
Jest
drewniana,
mała,
w
wyglądzie
zewnętrznym
i
wystroju
wnętrza
bardzo prosta jak ci, którzy ją budują. W prowizorycznym ołtarzu pa
nuje
figura
Matki
Bożej
Niepokalanej
darowana
przez
klasztor
łagiew
nicki kolo Lodzi. Dwunastego listopada, w sobotę — a więc w dzień
Matki Bożej — ojciec Maksymilian odprawia w niej pierwszą Mszę św.
Od tego dnia bracia nie muszą przemierzać 10 kilometrów dziennie, by
uczestniczyć w ofierze eucharystycznej. Mają ją u siebie. Oszczędza to
im wiele sił i czasu. Po zbudowaniu domu Bożego zabierają się do bu
dowy domu dla siebie. Jest złączony z kaplicą i równie prosty jak ona.
Ojciec Maksymilian pragnie, by ten dom jak i wszystkie budowle w
przyszłym
klasztorze-wydawnictwie
były
tanie
i
nietrwałe,
by
wystar
czały tylko dla jednego pokolenia. Ma to strzec zakonników przed sta
bilizacją
i
wygodnictwem,
ma
ich
zmuszać
do
dynamicznego
rozwoju,
do urządzania budynków^ dostosowanych do potrzeb, które są nieco od
mienne dla każdego czasu. Przy końcu listopada budowa pierwszego do
mu klasztornego jest już na ukończeniu. Ojciec Maksymilian jedzie do
Grodna, by sprowadzić pozostałych braci i urządzenia wydawnicze. 20
listopada 1927 roku opuszcza z nimi Grodno. Przed wyruszeniem na
stację wygłasza do nich konferencję. Kreśli w niej warunki życia w no-
w
r
o tworzącym się klasztorze i wzywa do całkowitego poświęcenia się
Bogu przez Niepokalaną.
„Niepokalanów — mówi — do którego za kilka godzin mamy wy
jechać, jest to miejsce obrane przez Niepokalaną i przeznaczone wyłącz
nie na szerzenie Jej czci. Wszystko, cokolwiek jest i będzie w Niepoka
lanowie, to Jej własność. My również zostaliśmy wybrani przez Niepo
kalaną, a przez to wybraństwo staliśmy się Jej własnością. (...) Złóżmy
ofiarę z siebie i oddajmy się jako nieużyteczne narzędzie w Jej ręce,
a oddajmy się niepodzielnie, bez zastrzeżeń, na zawsze.
W tym nowym klasztorze poświęcenie się nasze musi być całkowite.
Zakonność tam musi kwitnąć w całej pełni, praktykować będziemy prze
de wszystko posłuszeństwo. Będzie tam bardzo ubogo, bo wedle ducha
św. Franciszka. Dużo będzie pracy, wiele cierpień i wszelkich niewy
gód. Regułę naszą, święte konstytucje i wszystkie przepisy zakonne bę
dziemy zachowywać z całą surowością, bo Niepokalanów powinien i mu
si być wzorem życia zakonnego”
88
.
Słowa ojca Maksymiliana rozumieją bracia dosłowmie i zdają sobie
doskonale sprawę z tego, że tam pod Warszawą będą tworzyli nowy styl
życia zakonnego. Dwóch nie czując w sobie tyle sił, by temu zadaniu
sprostać, wycofuje się i zostaje w Grodnie. Reszta nocnym pociągiem
wyjeżdża do Warszawy. Przed południem zakonnicy wrysiadają na stacji
Szymanów. Urządzenia drukarskie, załadowane na cztery wagony jadą
**
** M. K o l b e , Cel i charakter Niepokalanowa. Konferencja. Grodno 20.11.1927.
W: Konferencje... s. 11—12.
Święty Maksymilian Maria Kolbe
265
za nimi. Oni natomiast cały swój majątek osobisty niosą w ręku. W ser
cu mają zapał do pracy i gotowi są na wielkie ofiary dla Boga i Niepoka
lanej.
Prymitywne
warunki
życia
w
nowym
klasztorze
nie
zaskakują
ich. Są na nie przygotowani. Po spożyciu ciepłej strawy zjednoczonymi
już siłami biorą się do pracy. Tworzą polskie Rivotorto, które od cza
sów św. Franciszka z Asyżu stało się symbolem ubóstwa i prostoty. Od
tego dnia uczestniczą w przygodzie franciszkańskiej, tworzonej w dwu
dziestym wieku przez ojca Maksymiliana. Pod jego kierunkiem będą tu
łączyć
skrajne
ubóstwo
osobiste
z
najnowocześniejszymi
urządzeniami
w służbie apostolskiej, radość życia z modlitewnym skupieniem i pracą,
bezwzględne posłuszeństwo ze swobodą wypowiadania myśli i planów,
poczucie braterstwa i wspólnoty z zachowaniem osobowych odrębności,
ducha franciszkańskiego z kultem Niepokalanej.
W szybkim tempie uzupełniają szczegóły w urządzeniu kaplicy i po
mieszczeń mieszkalnych. 27 listopada ojciec Maksymilian dokonuje po
święcenia kaplicy. Jest to radosne i ważne wydarzenie dla zakonników
i dla miejscowej ludności. Dom Boży mają u siebie. Nie muszą już cho
dzić do odległego o 5 kilometrów kościoła. 7 grudnia, w wigilię święta
Niepokalanego Poczęcia Najśw. Marii Panny, przyjeżdża prowincjał, oj
ciec Korneli Czupryk, i dokonuje poświęcenia całego klasztoru. Nadaje
mu nazwę Niepokalanów. Zaprowadza w nim klauzurę papieską, bez
względnie zabraniającą wstępu kobietom. Nowa wspólnota zakonna li
czy dwóch ojców i osiemnastu braci. Jej przełożonym jest ojciec Maksy
milian i to, co będzie odtąd tutaj tworzone, będzie zawierało w sobie
znamię jego duchowości. Już sama nazwa nowego klasztoru, jak też
dzień jego poświęcenia, wskazują, że duchowość ta ma orientację ma
ryjną. Niepokalana jako szczyt doskonałości moralnej, jako ta, która
najczystszą miłością ukochała Boga i człowieka, będzie tu wzorem ży
cia chrześcijańskiego i pośredniczką wszelkich łask Bożych.
Maryjny charakter życia i działalności nowego klasztoru w połącze
niu z franciszkańskim ubóstwem i Franciszkową prostotą życia często
podkreśla ojciec Maksymilian w swoich wypowiedziach do braci. Prag
nie ich przekonać, że dzieło, które razem z nim tworzą, jest dziełem
samej Niepokalanej. Ona nim od początku kieruje i tylko Jej należy
się cześć za wszystkie osiągnięcia. Siebie traktuje jedynie jako narzę
dzie — i to niegodne — w Jej ręku. Ten pozbawiony egoizmu punkt wi
dzenia na rozwijające się wydawnictwo i powstający klasztor jest cha
rakterystyczny dla ojca Maksymiliana. Wszystko pragnie oddać Bogu
przez Niepokalaną.
„Zaczynamy nowy okres w dziejach wydawnictwa — mówi w kon
ferencji do braci 8 grudnia 1927 roku. Niepokalana czuwała nad nimi
przez cały czas od początku założenia aż do chwili obecnej i czuwa ciągle
nad rozwojem wydawnictwa. W miarę rozwoju Rycerza ubóstwo jednak
towarzyszyło wciąż i na fundamencie tegoż wzrosło dzieło Niepokalanej
budząc podziw w społeczeństwie. I dziwić się jest czemu, gdyż to, co
obecnie
oglądamy, urzeczywistniło się wbrew wszelkim wątpliwościom.
Myśl utworzenia osobnej placówki wydawniczej była szczytem marzeń
wydawnictwa; lecz na myśl o tym mimo woli wyrywały się słowa —
to przecież niemożliwe i przechodzące ludzkie siły — a jednak, jak wi
dzimy tak się stało. Obecnie za przyczyną Niepokalanej mamy osobną
266
o. Leon Benigny Dyczewski OFMConv.
placówkę wydawnicza, mamy dach nad głową i roznoczęliśmy nowicjat;
za to niech będzie cześć Niepokalanej. (...)
Gdy
obejrzymy
się
wstecz,
to
zrozumiemy
jasno
czuwającą
ciągle
Opatrzność Bożą nad nami. Bez woli Bożej człowiek niczego spełnić nie
może, cokolwiek by zaś uczynił, wszystko staje się niedorzeczną głupotą
świadczącą o marności istoty ludzkiej. (...)
Bez matki Bożej nic zdziałać nie potrafimy, a jeżeli co czynimy, to
jedynie jako narzędzie w ręku Niepokalanej. (...) Dla Niepokalanej po
święcić mamy cafe nasze życic i dołożyć wszelkich starań, aby cześć
Niepokalanej wzrosła”
39
.
Ojciec
Maksymilian
mocno
podkreśla,
że
stowarzyszenie
Rycerstwa
niepokalanej,
wydawnictwo,
a
obecnie
powstający
klasztor
mają
nad
przyrodzony rodowód. Są dziełem samej Niepokalanej. Ona też jest ich
fundamentem. Stara się, by to, co w nich ludzkie, było wyciszone i zdo
minowane
przez
nadprzyrodzoność.
W
świecie
nadprzyrodzonym
widzi
źródło szczęścia człowieka. Troszcząc się o jego rozwój wśród swoich
współbraci, okazuje wyraźny brak zainteresowania dla tego, co doczes
ne. Nie dba o ubranie, jedzenie i mieszkanie. Rzeczy te są więc w Nie
pokalanowie proste, niewyszukane, tanie, ale praktyczne; w żadnym wy
padku nie służą wygodzie i byłoby trudno się nimi chełpić przed ludź
mi. Założyciel Niepokalanowa świat doczesny ceni i skrzętnie go wyko
rzystuje
w
wynalazkach
i
unowocześnieniach.
Skwapliwie
wprzęga
je
w poszerzenie i utrwalanie świata nadprzyrodzonego, czyli w dzieło na
wracania i uświęcania świata.
Wychodząc z takich założeń ojciec Maksymilian jest wprost skąpcem
dla siebie w zakresie dóbr materialnych, a dla Boga, Niepokalanej i lu
dzi najhojniejszym dawcą. Stosunek dystansu, a nawet obojętności dla
dóbr
materialnych
i
całkowite
ich
podporządkowanie
światu
nadprzy
rodzonemu
stara
się
przekazać
swym
współpracownikom.
Kształtuje
w
Niepokalanowie swoisty styl życia, wyrażający się najdobitniej w tym,
że zakonnicy budują najtańsze mieszkania — typowe baraki — nie dba
ją o urządzenie ich wnętrz, ciężko pracują a owoce swojej pracy rozdają
innym; dla Boga gotowi są podjąć najcięższe warunki życia, a przy tym
są radośni. Atmosferę tę odczuwa ojciec Florian Koziura, który odwiedza
Niepokalanów w samych jego początkach.
„Udałem się raz w gościnę — pisze on we wspomnieniach — gdy były
zaledwie sklecone pierwsze budynki, a raczej leszowe baraki. Z każde
go kąta wyzierało franciszkańskie ubóstwo, a na twarzach braci promie
niowała radość seraficka. Taka radość wśród franciszkowej pani biedy
bardzo mi się podobała. Zaproszono mnie do obiadu. Obsiedliśmy na
prostych deskach, opartych na koszykach, stoły koszowe i tak pełni ra
dości spożywaliśmy bardzo skromne potrawy ugotowane przez niefacho
wego kucharza”
40
.
*• M. K o l b e , Osobna placówka wydawnicza — to dzieło Opatrzności Bożej,
zbudowane na fundamencie ubóstwa, posłuszeństwa i pokory. Konferencja. Niepo
kalanów 8.12.1927. Konferencje... s. 12—14.
40
O. Florian M. K o z i u r a , Urywki z życia O. Maksymiliana M. Kolbego
i
z
początkowych
lat
Niepokalanowa,
Niepokalanów
27.02.1954.
W:
Dokumenty
o Ojcu Maksymilianie M. Kolbem. Oświadczenia współbraci zakonnych. Cz. II. Nie
pokalanów 1979 s. 138.
Święty Maksymilian Maria Kolbe
267
Dzieło ojca Maksymiliana staje się w kraju coraz bardziej znane.
Budzi ono zainteresowanie tych, w sercu których rozwija się powołanie
zakonne. Coraz też liczniej pukają oni do furty klasztornej w Niepoka
lanowie z prośbą o przyjęcie. Z przybywających kandydatów do życia
zakonnego ojciec Maksymilian tworzy wspólnotę zakonną cechującą się
atmosferą rodzinną. Ta cecha rodzinności nie słabnie wraz z rozrasta
niem się Niepokalanowa. Utrzyma się ona także wówczas, kiedy klasztor
stanie się małym osiedlem liczącym ponad 700 członków. Podstawą zes
polenia ludzi przybywających z różnych środowisk jest osoba ojca Ma
ksymiliana oraz idee, które potrafi tak braciom przedstawić, że dla nich
gotowi są poświęcać całe życie. Umie tych ludzi wciągnąć w działalność
dla Boga, Niepokalanej i ludzi, a następnie tak nią pokierować, że w
odczuciu działających jest to działalność wspólna, a nie poszczególnych
osób. Rolę jednoczącą osoby ojca Maksymiliana w tworzeniu wspólnoty
niepokalanowskiej w sposób prosty i plastyczny opisuje brat Salezy Mi
kołajczyk, jeden z pierwszych i najbliższych współpracowników założy
ciela Niepokalanowa.
„O. Maksymilian — pisze brat Salezy — zdobywał serca swoją po
korą. On się zniżał do poziomu braci, nie dawał odczuć, że jest uczonym,
kapłanem, przełożonym. Zachowując swoją godność z taką prostotą
i uprzejmością obcował z nami, jak kochający ojciec ze swymi dziećmi.
Taka postawa wprowadzała nas w nową rodzinę zakonną. Umiał zain
teresować braci przyszłością. Co nas czeka, co możemy zrobić, co jest
jeszcze do poznania, do zrobienia... Nieraz rozwijał przed nami horyzon
ty w różnych kierunkach, to zapalało do czynu, do ofiary dla wielkiej
sprawy, dla której warto nawet życie poświęcić. Toteż życie nasze było
bardzo radosne, chociaż niełatwe, a nawet dla natury ciężkie i odstra
szające.
Gdy mówił nam o nieskończoności Boga i ciągłym poznawaniu Go
przez całą wieczność, wyczuwaliśmy, że on te rzeczy przeżywa. Swoją
serdeczną miłość do Niepokalanej umiał w nas wszczepiać praktycznie.
Opowiadał o Jej cnotach, wielkości, ale zawsze Wskazywał na przykład
Pana Jezusa. On stał się Jej dzieckiem, jak Matkę Ją miłował i pragnie
byśmy Go i w tym naśladowali. Miłość do Niepokalanej, naszej Matki,
niech będzie serdeczna, uczuciowa, gorąca jak dziecka do Matki. To uko
chanie Jej całym sercem .i uczuciem kierowało nasze dusze do najwznio
ślejszego ideału piękna i miłości, do Niepokalanej. Ona znów, Matka
łaski Bożej, urabiała nasze dusze na wzór Serca swego i upodabniała
do Jezusa.
Gdy zaszło coś godnego uwagi dzielił się wiadomościami z braćmi,
tak samo gdy wrócił z podróży. Swoje pragnienia, plany zdobycia wszy
stkich dusz dla Niepokalanej, różne troski i trudności otwierał przed
nami, prosił o radę, jak by to zrealizować i tak nam to przedstawiał, że
czuliśmy się tym związani. Dana sprawa, a nawet wszystkie inne podob
ne sprawy stawały się nasze, jak w rodzinie. Stopniowo tak nas wycho
wywał, że nie było spraw tylko o. Maksymiliana, a te tylko nasze, ale
wszystko było wspólne. Jego zapał nam się udzielał. Nasze słabości on
wzmacniał.
Darzył nas zaufaniem. Prace, które nie wymagały święceń kapłań
skich powierzał braciom. To nas mobilizowało do starania, wysiłku.
268
o. Leon Bcnigny Dyczewski OFMConu.
przemyślności. Odpowiedzialność wzmagała w nas siły i zdolności. Takie
podejście o. Maksymiliana wzbudzało w nas poczucie i przekonanie, że
dzieło, dla którego się poświęcamy, jest nasze wspólne, nie czyje, ale
nasze. O. Maksymilian nie okazywał, ani nie dał odczuć, że to jest jego
dzieło, że on założył i prowadzi. On zawsze wskazywał na Niepokalaną
jako na ideał, cel najbliższy i Właścicielkę, która tym wszystkim rządzi.
Dla Niej się poświęcamy, dla Jej chwały, a przez Nią dla chwały Bożej.
To nas bardzo zbliżało. W czasie rekreacji bracia garnęli się do niego.
Zadawali mu różne pytania. (...) Jego zdrowy i piękny, zawsze celowy
humor, pouczał i bawił rozbrajająco. Tak, że rekreacje były naprawdę
wzmocnieniem sił i zapału, a jednocześnie odprężeniem i radością. Cza
sem rozbudzał pragnienia misyjne. Opowiadał o pracy i potrzebach misji
w różnych krajach na obu półkulach”
4I
.
Ojciec Maksymilian dąży do tego, by religijny i nadprzyrodzony cha
rakter Niepokalanowa odczuwali i uznawali ci, którzy się z nim stykają,
czytelnicy Rycerza Niepokalanej oraz władze państwowe. Jak może bro
ni się przed uznaniem Niepokalanowa za normalny klasztor, a tym bar
dziej za zakład przemysłowy. Na różne sposoby wykazuje, że Niepoka
lanów ma swoją specyfikę, a jest nią całkowite — wyrażające się w bez
interesownej działalności — poświęcenie się Bogu, Niepokalanej i lu
dziom. Między innymi uzasadnia to w liście do wojewody warszawskie
go. Formułuje w nim zasady działania klasztoru-wydawnictwa, a jed
nocześnie chce nimi wybronić go przed podatkami.
„Nie mamy zamiaru — pisze — prowadzić zakładu przemysłowego;
nie byłoby to zgodne z duchem zakonnym w ogóle, a osobliwie z duchem
naszego franciszkańskiego zakonu, który z założenia swego na ubóstwie
i ufności w Opatrzność się opiera.
Celem naszej pracy, nawet prasowej, w Niepokalanowie jest jedynie
szerzenie kultu Najświętszej Maryi Panny Niepokalanej, co uważamy za
skuteczne lekarstwo przeciw szerzącej się dziś zastraszająco zarazie nie-
moralności prywatnej i publicznej; — nigdy zaś celem naszym nie był
ani będzie zarobek, lub zarobkowe przedsiębiorstwo. Dowodem: choćby
już ta niezwykle niska cena wydawanego przez nas miesięcznika Rycerz
Niepokalanej 15 groszy egzemplarz o 32 stronach z kolorową okładką,
rocznie zaś 1,50 zł. A nawet i tej drobnej kwoty nie uważamy za cenę,
gdyż w pracy naszej kierujemy się zasadą służenia każdemu i przesyłania
numerów pisma wszystkim, którzy sobie tego życzą, bez względu na
to czy i ile zapłacić mogą. Na pokrycie zaś kosztów przyjmujemy do
browolne ofiary, sami mieszkamy w drewnianych barakach, żyjemy
z jałmużny i odmawiamy sobie najbardziej nawet prymitywnych udo
godnień — i obok naszych ćwiczeń zakonnych — sami nad wydawaniem
pisma się trudzimy pracując niejednokrotnie nad siły w duchu powoła
nia naszego: byle jak najwięcej nieśmiertelnych dusz dla Niepokalanej
zdobyć i tak je podźwignąć i naprawdę uszczęśliwić. Nie zatrudniamy
żadnych świeckich robotników w żadnym dziale pracy, bo i nie stać
nas na to a równocześnie zamówień z zewnątrz żadnych nie przyjmu-
4ł
Brat Salezy W. M i k o ł a j c z y k , W jaki sposób O. Maksymilian nas wy
chowywał. Niepokalanów 7.10.1965. W: Dokumenty o Ojcu Maksymilianie M. Kol
bem. Oświadczenia współbraci zakonnych. Cz. II. Niepokalanów 1979 s. 292—294.
Święty Maksymilian Maria Kolbe
IW •
jemy: nie mamy bowiem zamiaru stanowić zakładu graficznego w po
jęciu prawnym.
Wszelkie środki u nas zastosowane lub zastosować się mające — siu-
żą jedynie i wyłącznie do powyżej omówionego celu”
42
.
Ojciec Maksymilian, będąc głęboko przekonany, że dzieło, które two
rzy jest dziełem samej Niepokalanej i że przez Nią dokona się odno ś
nie oblicza ziemi, pragnie swoją działalnością ogarnąć jak największe
rzesze ludzi. Używa po temu wszelkich godziwych sposobów i do tej
działalności pragnie wciągnąć jak najwięcej ludzi. Dla bożej sprawy u-
siluje pozyskać tych, którzy mają wpływ na ludzi. Pisze więc list okól
ny do wójtów w całej Polsce. Podobny jest w tym do św. Franciszka,
który pisał list okólny do wszystkich burmistrzów i radnych, sędziów
i zwierzchników, i prosił ich, by z powodu trosk i kłopotów doczesnych,
nie zapominali o Panu i nie odstępowali od Jego przykazań. Ojciec Ma
ksymilian tego typu ludzi pragnie wciągnąć w działalność apostolską,
prosi ich, by wśród swojej ludności propagowali Rycerza Niepokalanej,
który „jest pisemkiem katolickim, nie wdającym się w żadne zawikła-
nia polityczne lub partyjne, a całą swoją treścią zmierza jedynie do te
go, by jak najwięcej dusz nieśmiertelnych wyrwać z pęt grzechu, od
zła moralnego zabezpieczyć, w dobrem utwierdzić — a to pod opieką
Królowej narodu naszego Niepokalanej Dziewicy. Niech jeno Ona za-
króluje naprawdę wszędzie, a rozgości się po kraju naszym i pokój,
i szczęście, i radość dzieci Bożych i spłynie obfite błogosławieństwo Nie
ba, potrzebne nam tak bardzo... (...)
Prosimy zatem łaskawie użyć swego wpływu na lud, by wśród ze
brań i rozmów zapoznać, zachęcić i zapośredniczyć w zdobywaniu wie
lu czytelników Rycerzowi Niepokalanej, za co z góry składamy serdecz
ne przez Niepokalaną Bóg zapłać!”
43
Ojciec Maksymilian chętnie korzysta z doświadczeń innych. Jeżeli
jest w Krakowie wpada do wydawnictwa Ilustrowanego Kuriera Co
dziennego, odwiedza Wydawnictwo św. Wojciecha w Poznaniu, bywa na
lotnisku Okęcie. Wszędzie podpatruje metody organizacji pracy i wypy
tuje o sprzęt techniczny oraz o kolportaż. Staje się doskonałym organi
zatorem wydawnictwa. Sprowadza coraz lepsze urządzenia i reorgani
zuje administrację wydawnictwa, kładzie nacisk na szkolenie braci, dą
ży do maksymalnej samodzielności klasztoru-wydawnictwa we wszyst
kich dziedzinach. Chce mieć jak najwięcej współpracowników i człon
ków Rycerstwa Niepokalanej, którzy stanowić mają przedłużenie dzia
łalności Niepokalanowa. Co jakiś czas ogłasza więc w Rycerzu Niepoka
lanej, że Niepokalanów stoi otworem dla wszystkich, którzy jako fran
ciszkanie, oddając się w pełni Niepokalanej, chcą pracować dla uświę
cenia świata. Podaje też informacje na temat Rycerstwa Niepokalanej
i zachęca do włączenia się w jego szeregi. Pusty dotychczas teren ksią
żęcego majątku szybko jest zabudowywany wciąż nowymi barakami,
a w nich przybywa ludzi i maszyn. W grudniu 1928 roku Niepokalanów
* 48
« M. K o l b e , List do Pana Wojewody w Warszawie, Niepokalanów 9.02.192$.
W' PtSTTIG.** Y 1 S.
499*
48
M. K o l b e , List do wójtów, Niepokalanów 1928—1930. W: Pisma... T. 2 s.
270
o. Leon Benigny Dyczewski OFMConv.
liczy już 35 braci, w ciągu tegoż roku do Rycerstwa Niepokalanej wpi
sało się prawie 50 tysięcy osób, a Rycerz Niepokalanej na miesiąc gru
dzień wychodzi w nakładzie 142 520 egzemplarzy.
Przełożeni widząc tak dynamiczny rozwój młodej placówki zakonnej
oraz biorąc pod uwagę ducha zakonnego, jaki w niej panuje, otwierają
w
Niepokalanowie
nowicjat
braci.
Powierzając
ojcu
Maksymilianowi
wychowywanie młodych zakonników aprobują tym samym styl życia,
jaki wprowadził w nowym klasztorze.
Ojciec Maksymilian działalnością apostolską pragnie objąć wszyst
kich ludzi i wszystkie dziedziny życia. Zdaje sobie doskonale sprawę
z tego, że celowi temu najlepiej służyć mogą środki masowego przeka
zu. Uważa zatem, że misją Niepokalanowa jest nie tylko bezpośrednie
nawracanie i uświęcanie dusz, ale także pozyskiwanie dla tego celu
dzienników’, periodyków, agencji prasowych, rozgłośni radiowych, tea-
:rów’, kin, literatury i sejmów’. Chce to czynić w Polsce i w innych
krajach. Coraz częściej wspomina o krajach dalekich i niechrześcijań
skich. Misjami interesuje się od dawna. Prowincja powierzyła mu to
zadanie już kilka lat temu. Ale teraz zainteresowania te poszerzają się
i rodzi się z nich konkretny plan działania. Niepokalanów powinien pro
wadzić misje. Działalność misyjna jest cechą zakonu franciszkańskiego
podobnie jak ubóstwo. Jeżeli Niepokalanów’ chce być wierny ideom fran
ciszkańskim, to obydwie cechy winien pielęgnować. By prowadzić mi
sje potrzeba jednak kapłanów, a tych brakuje. Powstaje wrięc pomysł
założenia misyjnego seminarium. Ojciec Maksymilian ze swym rodzo
nym bratem, ojcem Alfonsem, chcą go jak najszybciej realizować. Pro
wincjał jednak uznaje ten pomysł za nierealny i odrzuca go. Po jakimś
czasie wraca do niego, ocenia go jako natchnienie Boże i nie tylko go
dzi się na utworzenie Małego Seminarium Misyjnego, ale nakazuje jak
najszybciej je organizować. Od września 1929 roku rozpoczyna w nim
naukę 33 uczniów.
Ojciec Maksymilian nie myśli czekać, aż z jego seminarium wyjdą
kapłani, którzy mogliby pojechać na misje. Placówki misyjne w kra
jach pogańskich pragnie zakładać jak najszybciej. Prze do tego z prze
możną siłą. Jak zawsze, tak i teraz, rzucane projekty pragnie realizo
wać jako pierwszy. Zgłasza się więc na misje. Tym, którzy mu tłuma
czą, że Niepokalanów jeszcze nie okrzepł, że ma za mało sił, by mógł
prowadzić misje, odpowiada: „Misje winny być wykwitem nadmiaru sił
żywotnych (...) Św. Franciszek miał małą garstkę braci, a puścił się -—
on pierwszy! na misje, podczas, gdy ówczesne zakony, liczne, o misjach
nie myślały”
44
. 15 stycznia 1930 roku wyjeżdża więc do Rzymu, by tam
z generałem zakonu i władzami Kościoła powszechnego omówić wyjazd
misyjnv na Daleki Wschód. Podróż tę wykorzystuje dla wzmocnienia
swojego
życia
duchowego,
ściślejszego
jeszcze
zadzierzgnięcia
więzi
z Niepokalaną oraz dla zebrania doświadczeń w dużych i znanych oś
rodkach
wydawniczych.
Ogląda
więc
klasztor
i
wydawnictwo
ojców
Werbistów w Módlingu pod Wiedniem. Spotyka się z chińskimi klery
kami w Rzymie i uzyskuje od nich zapewnienie współpracy, jeżeli bę-
44
Alfons Kolbe, Notatki (Pamiętniki). T. 5: 22.04.1928—4.06.1929 s. 230 (ma
szynopis).
Święty Maksymilian Maria Kolbe
271
dzie zakładał Niepokalanów w ich kraju. Wśród kleryków franciszkań
skich w Padwie i Camposampiero propaguje idee misyjne. Poznaje dzia
łalność Małego Domu Opatrzności Boskiej w Turynie i zwiedza tam In
stytut księdza Jana Bosko. W Strassburgu, Augsburgu, Wiirzburgu i Ber
linie orientuje się w sprawie urządzeń wydawniczych, szczególnie inte
resują go maszyny drukarskie. Zatrzymuje się też w Toruniu i Aleksan
drowie Kujawskim, by zapoznać się z systemem organizacyjnym i spo
sobem prowadzenia szkół przez księży Salezjanów. W Paryżu znajduje
nawet czas, by pójść na uniwersytet i wysłuchać wykładów z zagadnień
społecznych. Uzyskawszy od generała zakonu zezwolenie na misje, od
wiedza miejsce objawień Niepokalanej w Lourdes i objawień Cudowne
go Medalika na rue du Bac w Paryżu. W tych dwóch miejscach wypra
sza łaski niebios dla działalności misyjnej. Niepokalanej powierza siebie
i wszystko, co będzie czynił. Jedzie także do Lisieux-Buissonet, miejsca
urodzin św. Teresy, by prosić ją o pomoc w swoich przedsięwzięciach
misyjnych. Wraca do kraju pełen nadziei, że misja się powiedzie, wszak
wszystko omówił z Niepokalaną. To Jej plan. On tylko w nim uczestni
czy, ale chce, by jego uczestnictwo było jak najpełniejsze. Niczfego, co
do niego może należeć jako wydawcy, nie zaniedbuje. Zdobywa więc już
dokładne informacje na temat możliwości podróży z Marsylii na Da
leki Wschód. Zna godziny odpływu statków i ceny biletów, oczywiście
jak najtańszych. Warunki, jakie będzie musiał znosić za tanie pieniądze,
go nie interesują. Dla Niepokalanej wszystko zniesie.
VI. WYJAZD NA DALEKI WSCHÓD
Ojciec Maksymilian pragnie, by wszyscy ludzie znali i kochali swego
Ojca, który w niebie jest, Zbawiciela — Jezusa Chrystusa i Jego Matkę,
która jest Matką wszystkich ludzi. Pragnienie to przenika jego myśli
i dążenia do tego stopnia, że idea zdobycia wszystkich ludzi i całego
świata dla Boga przez Niepokalaną staje się najsilniejszą ideą jego ży
cia. Ona też przynagla go do podjęcia wyprawy misyjnej tam, gdzie
Jezus Chrystus i Jego Niepokalana Matka są najmniej znani. Jako te
ren swej pracy wybiera Daleki Wschód.
W działalności misyjnej ojciec Maksymilian jest wiernym synem
swojego zakonodawcy, św. Franciszka. Poszedł on do obozu tureckiego
w spłowiałym od słońca i deszczu habicie i stanął przed wspaniałym
dworem sułtana, by go nawrócić. Nie zastanawiał się nad tym, że z po
wodu nieznajomości języka, nie porozumie się/z sułtanem, że może zgi
nąć zanim do niego dotrze, a wówczas może rozpaść się dopiero co pow
stały zakon. Poszedł tani, ponieważ obecnością swoją chciał świadczyć
0 Bogu, którego kochał nad własne życie i pragnął, by inni Go poznali
1 pokochali. Ojciec Maksymilian postępuje podobnie. Tam, gdzie chodzi
o chwałę Bogu i Niepokalanej oraz o zbawienie duszy ludzkiej nie kie
ruje się tak zwanym „trzeźwym rozsądkiem”. Licząc trzydzieści sześć
lat życia, w dwunastym roku swego kapłaństwa, będąc przez lekarzy
272
o. Leon Benigny Dyczewski OFMConv.
..skazany” na śmierć, udaje się do generała zakonu i przedstawia mu
projekt pracy misyjnej na Dalekim Wschodzie. General projekt akcep
tuje, a on w szybkim tempie go realizuje. Niepokalanów, który istnieje
zaledwie dwa lata i dwa miesiące, a który jest jego wymarzonym dzie
łem, zostawia bratu — o. Alfonsowi, sam zaś 26 lutego 1930 roku z czte
rema braćmi wyrusza na Daleki Wschód.
Jest to oryginalna wyprawa: bez ustalonego ściśle docelowego miej
sca podróży, bez zapewnienia sobie opieki ludzi wpływowych i władz
kościelnych, bez znajomości języka lokalnego i bez większych zasobów
pieniężnych. Ojciec Maksymilian zna tylko kierunek wyprawy i prag
nie, by sama Niepokalana zadecydowała, gdzie ma pracować dla Jej
chwały. Całkowicie liczy na Opatrzność Bożą. Kiedy ks. Ferdynand Ma-
chay, przed którym ojciec Maksymilian roztacza swe plany misyjne na
ulicach Paryża, pyta, czy ma pieniądze na misje, ten odpowiada bez na
mysłu: „Pieniądze? Jakoś znajdziemy, a tam Niepokalana pomoże, bo
to Jej sprawca i Jej Syna” *
s
. Czuje w sobie przedziwną siłę, która pcha
go na Daleki Wschód. Jest głęboko przekonany, że pochodzi ona od Nie
pokalanej, a więc i dalej będzie Ona kierowała krokami misyjnej wy
prawy. Do niego należy dokładne odczytywanie Jej planów i jak naj
wierniejsze ich wypełnianie. Chciałby, by w całej wyprawie jak naj
mniej było tego, co ludzkie, a jak najwięcej tego, co boskie. Jedno jest
dla niego jasne: wyprawa ta nie będzie łatwa, ze swoimi współbraćmi
będzie przechodził ciężkie próby. By wzmocnić i utrwalić swój oraz ich
zapał misyjny, by przygotować się do radosnego ponoszenia ofiar dla
Chrystusa oraz wyprosić nieodzowne łaski w pracy misyjnej odwiedza
z braćmi najbardziej uświęcone wiarą i męczeństwem miejsca w Rzy
mie: katakumby, w których odprawia Mszę św., koloseum, kościół na
wrócenia Alfonsa Ratissbonne.
Wyprawa misyjna zatacza wielki łuk wspierając się o wybrzeża po
łudniowo-wschodniej Azji, aż w końcu miejsce dla swej działalności
znajduje ojciec Maksymilian w Japonii. Zdążając do kraju kwitnącej wi
śni bada po drodze możliwości pracy misyjnej w różnych krajach. In
teresują go przede wszystkim wielkie miasta, ponieważ chce apostoło
wać przez prasę, a ta bardziej jest czytana w dużych skupiskach ludz
kich aniżeli w regionach rolniczych. Szuka takich możliwości w Bejru
cie, gdzie zamierza wydawać Rycerza Niepokalanej dla Syrii, Egiptu,
Tunisu, Maroka. W Port Saidzie uzyskuje zgodę od miejscowego bisku
pa na wydawanie pisma. Nie zostaje tam jednak. Bada możliwości pracy
wydawniczej w Singapurze, Malabarze, Sajgonie. Uśmiecha się los do
jego planów w Szanghaju. Bogaty katolik Józef Lo-Pa-Hong ofiarowuje
dla polskich misjonarzy drukarnię i pomoc materialną. Ale miejscowy
biskup nie wyraża swojej zgody na ich działalność. Nie jest zatem wolą
Niepokalanej, by tam zostali i ruszają w dalszą drogę. Ostatecznie lą
dują w Nagasaki.
Nagasaki jest dużym i najbardziej katolickim miastem Japonii. Pier
wsze kroki misjonarze kierują ku kościołowi. Zupełnie przypadkowo
trafiają na katedrę. Ku wielkiej radości stoi przed nią figura Matki
45
45
Ks. Ferdynand Machay, Jak O. Maksymilian Kolbe kupował linotyp. Kra
ków, luty 1947. W: Relacje... s. 69.
Święty
Maksymilian Maria Kolbe
273
Bożej
Niepokalanej.
Ojciec
Maksymilian
klęka
i
dziękuje
Niepokalanej
za opiekę w czasie podróży oraz ponawia całkowite oddanie się Jej na
nowej ziemi. Pierwsze dni pobytu w Nagasaki są czasem oczekiwania.
Biskup wyjechał na wizytację, i nikt nie może ich zapewnić, czy zgo
dzi się ich przyjąć, czy będą zmuszeni szukać nowego miejsca. Wynaj
mują
więc
byle
jakie
mieszkanie
niedaleko
katedry
i
przypuszczają
szturm do Boga: poszczą i modlą się. Chcą, by wypełniła się wola Nie
pokalanej. Po dziesięciu dniach wraca biskup. Szczęście, że ojciec Mak
symilian
jest
doktorem
filozofii i
teologii. Biskupowi brakuje profeso
rów w seminarium. Zgadza się na osiedlenie się zakonników w Nagasa
ki pod warunkiem, że ojciec Maksymilian przyjmie obowiązki profeso
ra filozofii. Co do wydawania przez nich pisma w języku japońskim,
nie jest przekonany i nię od razu wyraża na to zgodę. Ojciec Maksy
milian
podejmuje wykłady
i nie zaniedbuje niczego,
by otrzymać od
biskupa
zezwolenie
na
założenie
wydawnictwa.
Szybko
zyskuje
uzna
nie i szacunek kolegów profesorów oraz samego biskupa, który zezwala
na wydawanie Rycerza Niepokalanej.
Ojciec Maksymilian nie mógł lepiej trafić. Wśród profesorów i stu
dentów
seminarium
znajduje
pierwszych
współpracowników
i
przewod
ników w nowym środowisku. Tłumaczą mu artykuły i kontaktują go
z ludźmi, którzy mogą mu pomóc. Dokonuje się coś, czego miejscowi
nie
potrafią
zrozumieć.
Oto
ci
cudzoziemcy,
ogarnięci
wielką
miłością
do
Niepokalanej,
miesiąc
po
przybyciu
do
Nagasaki
wydają
pierwszy
numer
Rycerza
Niepokalanej,
który
odtąd
będzie
wychodził
regularnie
jako miesięcznik pod tytułem Seibo no Kishi. Nakład jest niebagatel
ny — dziesięciotysięczny, a więc dwukrotnie wyższy niż w Polsce przez
pierwszy
rok ukazywania się miesięcznika. Ojciec Maksymilian adresu
je go przede wszystkim do nieznających Chrystusa, tych bowiem, którzy
są Jego wyznawcami w całej Japonii nie ma więcej aniżeli 100 tysięcy.
Działalność
apostolską
w
Japonii
opiera
ojciec
Maksymilian
na
dwóch filarach: ubóstwie i kulcie Niepokalanej. Warunki pracy w Pol
sce były złe, ale tu są o wiele cięższe. Zakonnicy wynajmują najtańsze
mieszkanie,
jakie
można
było znaleźć.
Odżywiają
się
bardzo
skromnie.
Najczęstszym
ich
pożywieniem
jest
chleb
z
bananami
i
zimna
woda.
Ale już w pierwszym miesiącu pobytu w Nagasaki kupują maszynę dru
karską, by własną pracą wydawać następne numery Seibo no Kishi. Do
konują
rzeczy
wprost
nadzwyczajnej.
Nie
znając
języka
japońskiego
składają teksty, zszywają numery i adresują. Kosztuje ich to niebywale
dużo wysiłku. Ale robią to ochoczym sercem, bo wszystko dla Niepo
kalanej.
Japończycy
widząc
ich
wielką
bezinteresowność,
ostrożnie
i
z
delikatnością oferują swoją pomoc.
Dzieło jest rozpoczęte i ojciec Maksymilian zamiast osobiście doglą
dać jego rozwoju po dwóch miesiącach i trzynastu dniach pobytu w Na
gasaki
wyjeżdża
do
Polski,
by
uczestniczyć
w
kapitule
prowincjalnej,
która ma odbyć się w lipcu 1930 roku we Lwowie. Chce wziąć w niej
udział,
by
ojcom
prowincji
przedstawić
sytuację
nowej
placówki
misyj
nej, bo właśnie na tej kapitule ma zapaść decyzja o dalszych jej losach,
czy
należy
ją
podtrzymać,
czy
też
szukać
nowego
miejsca.
Po
ludzku
sądząc
wyjazd
ojca
Maksymiliana do Polski jest
przejawem braku roz
sądku.- Bracia bowiem, których zostawia, nie są tak przygotowani do
18
18 — Polscy święci
274
o. Leon Benigny Dyczewski OFMConv.
prowadzenia działalności w obcym świecie jak on, chociażby z tego
względu, że znając biegle język rosyjski i wioski, dość dobrze niemiecki
oraz słabiej angielski i francuski może porozumieć się z ludźmi, a po
nadto jako ksiądz po wieloletnich studiach zagranicznych i bogatym
już doświadczeniu życiowym stosunkowo łatwo mu zrozumieć odmien
ności kulturowe i religijne i do nich się dostosować, czego brakuje bra
ciom, nie mającym nawet średniego wykształcenia i będącym pierwszy
raz w tak odmiennym dla siebie świecie. Ale ojciec Maksymilian nie ro
zumuje po ludzku i nie bierze pod uwagę tych naturalnych uwarunko
wań. Jest przekonany, że dzieło, które kiełkuje w Japonii jest dziełem
samej Niepokalanej i Ona wszystkie ludzkie braki uzupełni, pokieruje
więc braćmi tak, że z powodu jego nieobecności samo dzieło w niczym
nie ucierpi. Tak głębokie zaufanie do Opatrzności Bożej może mieć tyl
ko ten, kto wyprost odczuwa, że Bóg jest z nim, że kieruje nie tylko jego,
ale i innych losem. Ojciec Maksymilian to odczucie ma. Zostawia więc
braci pod opieką Niepokalanej, a sam jedzie do kraju, by przekonać oj
ców prowincji, że Nagasaki jest właściwym terenem pracy misyjnej.
Za słusznością tego wyboru przedstawia następujące racje:
„1. tam męczennicy franciszkańscy przelali krew za Chrystusa;
2. tam znajduje się największe skupisko chrześcijan;
3. biskup jest dla tej działalności jak najbardziej przychylny;
4. gdy miesięcznik zaczął się ukazywać, katolicy a nawet poganie
tak go bardzo chętnie przyjęli, że nakład podniósł się już do 11.000 eg
zemplarzy, a nawet w krótkim czasie można było otworzyć drukar
nię” «.
Ojcowie prowincji przekonują się do argumentacji ojca Maksymi
liana i zatwierdzają misję franciszkańską w Nagasaki. Nic więc teraz
nie pozostaje, jak tylko ją wzmacniać. Ojciec Maksymilian wykorzystu
je pobyt w kraju na działalność propagującą misje. Chętnie wygłasza
odczyty na temat misji w* Warszawie, Gnieźnie i Poznaniu. Szuka po
parcia wśród duchowieństwa diecezjalnego i zakonnego, a od prowincja
ła uzyskuje dwóch kleryków-: Mieczysława Mirochnę i Damiana Eberla,
oraz zapewnienie, że będzie otrzymywał dalsze wsparcie w ludziach
i pomocy materialnej. 13 sierpnia 1930 roku razem z dwoma klerykami
wraca do Nagasaki przez Syberię.
Po raz drugi jadąc do Japonii, ojciec Maksymilian zbiera informacje
na temat stanu katolicyzmu w świecie i stwierdza, że w krajach azja
tyckich oraz arabskich jest on mało upowszechniony. Boleje nad tym,
że protestanci mają często lepiej zorganizowaną działalność misyjną ani
żeli katolicy i szerzej wykorzystują nowoczesne środki przekazu, jak
chociażby książkę i prasę. Narasta w nim pragnienie poszerzenia włas
nej działalności apostolskiej. Chciałby cały świat nią ogarnąć, ale bra
kuje mu ludzi. Placówkę w Nagasaki uważa za podstawę działalności
wśród ludności Azji. Musi zatem ona rozwńjać się, ale nie można zapo
minać o tworzeniu nowych. Pisze więc do prowincjała, o. Kornelego
Czupryka, który doskonale go rozumie i popiera jego działalność:
„Co do planów na przyszłość, myślę idąc w kierunku celu M.I., tj.
**
** M. K o l b e , List do kapituły prowincjalnej we Lwowie, Lwów 23.07.1930.
W '.‘Pisma... T. 2 s. 86—87.
Sioięty Maksymilian Maria Kolbe
275
zdobycia całego świata Niepokalanej, rozwijać jak najsilniej placówką
tutejszą, by Rycerz jak najprędzej zaglądał do każdego japońskiego do
mu. Równocześnie zaś rozpocząć i Rycerza chińskiego. Ciągle mi pow
raca myśl, żeby jednak jakiś ojciec (o duchu Niepokalanowa i M.l) za
korzenił się w Szanghaju i administrował, a potem i drukował Rycerza
przy pomocy braci na całe Chiny. No i Indie i Annam i syryjskie zagłę
bie dla języków: arabskiego, tureckiego, hebrajskiego. A i o angielskim
nie zapomnieć itd., aż cały świat będzie Niepokalanej. — Równocześnie
zaś myślałbym, że trzeba mnożyć Niepokalanowy europejskie, bo sam
polski Niepokalanów nie da rady z ofiar z Polski utrzymać i rozwijać
większą ilość Misji. I tak w Niemczech, Francji, Hiszpanii, Anglii i in
nych państwach, gdzie naszych nie ma, lub mało, a potem i w in
nych”
47
.
Dążąc do utrwalenia placówki w Nagasaki ojciec Maksymilian roz
glądał się za kawałkiem ziemi. Chce tu tworzyć japoński Niepokalanów.
Uważa, że jest on konieczny i ma szansę rozwoju. W niechrześcijańskim
świecie chce dawać świadectwo o prawdziwym Bogu przede wszystkim
życiem. Właśnie to świadectwo życia decyduje o tym, że polscy fran
ciszkanie zyskują sobie sympatię w coraz szerszych kręgach miejscowe
go środowiska. Aż dziw, że tak apologetycznie przed laty nastawiony
misjonarz, obecnie skupia wokół siebie ludzi odmiennych wyznań i re-
ligii. Tworzy typową ekumeniczną grupę. Są w niej chrześcijanie nie
katolicy, buddyści i szyntoiści. Odwiedzają oni polskich misjonarzy i po
magają im, gdyż dostrzegają, że w ich życiu na pierwszym miejscu stoi
Bóg, Niepokalana i wszyscy ludzie, natomiast swoją osobę chcą jak naj- ,
bardziej ukryć. Własne potrzeby materialne ograniczają do minimum,
a w pragnieniach chcą być narzędziem w ręku Niepokalanej. Ojciec Ma
ksymilian pragnie, by taki styl życia prowadzili wszyscy, którzy tutaj
się znajdą. Pisze więc do ojca Metodego Rejentowicza, wybierającego
się do Japonii:
„(...) zadanie tu bardzo proste: zapracować się, zamęczyć, być uwa
żany za niewiele mniej jak za wariata przez swoich i wyniszczony um
rzeć dla Niepokalanej. A ponieważ nie dwa razy żyjemy na tym świe
cie, tylko raz, więc trzeba po skąpiecku, każdy z powyższych wyrazów
jak najbardziej pogłębić, by miłość ku Niepokalanej okazać możliwie
najbardziej. — Czyż nie piękny to ideał życia? —.Wojna, by zdobyć
cały świat, serca wszystkich i każdego z osobna, zaczynając od siebie.
Potęga nasza w uznaniu swej głupoty, słabości i nędzy, i ufności bez
granicznej w dobroć i potęgę Niepokalanej. Natura może się zżymać,
tęsknym okiem spoglądać na bądź co bądź spokojniejsze i wygodniejsze
też życie w warunkach już ustalonych, ale też na tym polega ofiara,
by pójść wyżej niż cielesna natura ciągnie. — W Niepokalanej cała na-
‘ dzieją.
Więc odwagi, Bracie Drogi, przyjedź zginąć z głodu, przemęczenia,
upokorzeń i cierpień dla Niepokalanej”
48
.
Na takich to podstawach rozwija się misja polskich franciszkanów
47
M. K o l b e , List do o. Kornela Czupryka, Nagasaki 23.11.1930. W: Pisma...
T. 2 s. 128—129.
4
* M. K o l b e , List do o. Metodego Rejentowicza. Nagasaki 11.12.1930. W: Pis
ma... T. 2 s. 142—143.
18
*
276
o. Leon Benigny Dyczewski OFMConv.
w Japonii. Nakład grudniowego numeru Seibo no Kishi w 1930 roku
dochodzi do 25 tysięcy. Dwunastego grudnia tegoż roku, a więc w nie
całe sześć miesięcy po przybyciu do Nagasaki, prosi o przyjęcie do za
konu pierwszy Japończyk Sato Shigeo. Na powołanie zakonne spośród
tubylców czeka się na ogół lata całe, a tu one już się budzą. Ojciec
Maksymilian widzi w tym szczególny znak opieki Niepokalanej i kiedy
za cztery miesiące będzie dawał habit franciszkański Japończykowi da
mu też imię Marian, poświęcając go jako pierwociny pracy misyjnej Tej,
do której cała misja należy, to znaczy Najśw. Maryi Pannie. Te rados
ne momenty mąci tragiczna wiadomość. 7 grudnia ojciec Maksymilian
otrzymuje telegram o śmierci brata — o. Alfonsa. Niepokalanów polski
jest osierocony przez obydwu swoich założycieli. Sytuacja ta nie zała
muje ojca Maksymiliana, bowiem głęboko jest przekonany, że właśnie
teraz ujawni się, iż jest on dziełem nie tylko ludzkim, ale przede wszy
stkim Niepokalanej. Ster w nim przejmuje o. Florian Koziura. Ojciec
Maksymilian śle do niego list za listem, udzielając mu rozlicznych rad.
Niepokalanów nie tylko, że nie upada, ale nadal rozwija się, za co je
go założyciel nieustannie Niepokalanej dziękuje. Rozwija się także pla
cówka w Nagasaki.
W marcu 1931 roku za 6 800 jenów ojciec Maksymilian nabywa 4
hektary ziemi w dzielnicy Hongochi u stóp góry Hikosan. Miejsce jest
położone malowniczo na skraju miasta, ale teren do budowy bardzo
trudny, bo nierówny, mocno zarośnięty krzewami i niewielkimi drze
wami. Dziwią się co niektórzy, że ojciec Maksymilian wybrał to miejsce
i uparcie się go trzyma, skoro są inne place do kupienia i to bliżej mia
sta. Ale on woli właśnie na uboczu, no i że bardzo tanio. Po czternastu
latach okaże się, że zostało ono wybrane jak najbardziej szczęśliwie. Kie
dy 9 sierpnia 1945 roku Amerykanie zrzucą bombę atomową na Naga
saki, miasto zostanie zniszczone i prawie połowa ludności poniesie stra
szliwą śmierć, natomiast klasztor postrada tylko szyby w oknach i nikt
nie zginie. Góra Hikosan osłoni go od śmiercionośnego podmuchu ato
mowego.
Wówczas
też
zrozumiano,
że
sama
Niepokalana
wybrała
to
miejsce na swoje centrum.
Jak
kiedyś
brat
Eliasz
na
zarośniętych
i
pogardzanych
zboczach
miasta Asyża budował kościół i klasztor ku czci świętego zakonodaw-
cy — Franciszka, tak teraz na podobnym miejscu buduje klasztor ojciec
Maksymilian ku czci Niepokalanej. Nadaje mu poetyczną nazwę Mu-
genzai no Sono — co po polsku znaczy Ogród Niepokalanej. 16 maja 1931
roku wprowadzają się do niego zakonnicy. Podobnie jak w Niepokala
nowie
polskim
obowiązuje
tu
zasada:
jak
najwięcej
dla
Niepokalanej
i ludzi kosztem samego siebie. Stylem życia, jaki tu prowadzą, budzą
ciekawość tubylców oraz zyskują ich sympatię. Wokół nich zaczyna ros
nąć krąg przyjaciół, i to przede wszystkim pogan. Przychodzą do nich
ludzie
prości
i
wykształceni,
protestanci
i
buddyści,
nawet
bonzowie.
Częstym
gościem
jest
pastor
metodystów,
profesor
Franciszek
Jamaki,
który
bezinteresownie
tłumaczy
artykuły
do
japońskiego
Rycerza.
Nie
pokalanej.
Miejscowy
aptekarz,
poganin,
dostarcza
za
darmo
lekarstw,
inni żywności, a wielu pomaga przy budowie klasztoru, kaplicy i wy
dawaniu oraz kolportowaniu Seibo no Kishi. W taki to sposób skrajne
ubóstwo i praca bezinteresowna tworzą coś w rodzaju wspólnego języ-
Święty Maksymilian Maria Kolbe
277
ka, którym misjonarze porozumiewają się z tubylczą ludnością. W u-
myslach wielu Japończyków zakonnicy z Polski budzą niepokój religij
ny i moralny. Ziarno Boże rzucane przez nich zaczyna stopniowo kieł
kować. Ojciec Maksymilian z entuzjazmem pisze do prowincjała, o.
Kornelego
Czupryka:
„nawrócenia
nie
ustają”
49
.
Polscy
franciszkanie
zyskują także uznanie władz, które początkowo były nieufne i negatyw
nie do nich nastawione, jak wówczas do wszystkich Europejczyków.
Niepokalanów polski i prowincjał jak mogą, tak wspierają bratnią
placówkę misyjną w Nagasaki. Największym wsparciem są nowi ludzie.
W ciągu trzech lat jej istnienia do pierwszych czterech misjonarzy do
łącza z Polski 14 zakonników, w tym dwóch ojców. Nie wszyscy wy
trzymują warunki życia w Japonii. Czterech z nich wraca do kraju. Ale
i tak zostaje tam pokaźna liczba. Ojciec Maksymilian uważa, że nowa
placówka może już pracować bez niego. Szuka więc możliwości założe
nia nowego Niepokalanowa w Indiach i Chinach. 21 maja 1932 roku je-
dzie do Indii. W Ernakulum uzyskuje od biskupa zezwolenie na założe
nie ośrodka wydawniczego i klasztoru. Niestety brak współpracowni
ków nie pozwala mu na rozwinięcie dzieła misyjnego w kraju Gandhie-
go. Wraca do Nagasaki.
W tym to czasie wkłada wiele wysiłku w kształtowanie własnego ży
cia wewnętrznego i swych współpracowników. Pragnie, by stanowili oni
zwartą, na największe ofiary gotową wspólnotę zakonną. Ma poczucie
odpowiedzialności przed Bogiem za stan ich duchowego życia i czuje
z nimi silną więź duchową. Uważa ich za swoje duchowe dzieci. W li
ście do nich tłumaczy im, że ma prawo ich tak traktować.
„Moje Drogie Dzieci! — Pisze z podróży —
Dla miłości Niepokalanej wyrzekłem się rodziny i dzieci wedle cia
ła, a Niepokalana, która nigdy nie da się prześcignąć we wspaniałomyśl
ności, dała mi bardzo liczne dzieci, bo Was wszystkich, którzyście odda
li całe życie swoje i wieczność Niepokalanej, za dzieci duchowe, i uczy
niła mnie Waszym duchowym ojcem. I wierząjcie mi — dała mi Ona
taką tkliwość miłości względem Was wszystkich (czy w Japonii czy w
Polsce), jaką jest naprawdę tkliwość ojca i tkliwość matki względem
ukochanego dziecka swego. — I jest to w myśl także ducha pierwszych
wieków naszego Zakonu, kiedy przełożonego nazywano matką. Ale przy
znacie zaraz, że nie byłbym prawdziwym duchowym Waszym ojcem,
moje Drogie Dzieci, gdybym przede wszystkim i nade wszystko nie dbał
o dusze Wasze; dlatego nie obiecuję Wam bynajmniej, że będę Wam
przyjemności sprawiał na każdym kroku, bo bym był Waszym zdrajcą
duchowym, ale raczej wedle praktyki, takiej nawet świętej, jak św. Te
resa od Dzieciątka Jezus, będę się starał nie przepuszczać, ale zabić i po
grzebać zupełnie Waszą wolę własną, byście żyli tylko i wyłącznie Wolą
Niepokalanej. — Wtedy i na tym świecie będziecie mieli wolność dzieci
Bożych i Niepokalanej, gdyż każde chociażby najmniejsze przywiązanie
do czegokolwiek i kogokolwiek, jeżeli nie dla Boga i wedle Woli Bożej,
nie pozwoliłoby Wam wzlecieć wyżej ponad siebie. (...)”
50
.
« M. K o l b e , List do o. Kornela Czupryka, Nagasaki 23.04.1931. W: Pisma...
T. 2 s. 221.
so
M. K o l b e , List do br. kleryka Mieczysława Mirochny. W pociągu z Naga
saki do Tokio 17.03.1931. W: Pisma... T. 2 s. 207—208.
278
o. Leon Beiugny Dyczewski OFMConv.
Ojcu Maksymilianowi nigdy nie brakuje cierpień i doświadczeń. Ma
ich pod dostatkiem chociażby z powodu swojej choroby. W Japonii czę.
sto zapada na zdrowiu. Miewa stany zapalne, bóle głowy, na skutek cie
płego i wilgotnego klimatu otwierają mu się wrzody. Są to bolesne i do
kuczliwe cierpienia, ale jeszcze nie takie, jakie musi przejść od swojego
współpracownika. W maju 1932 roku przyjeżdża do Nagasaki o. Kon
stanty
Onoszko,
doktor
teologii,
wartościowy
zakonnik,
dobrowolnie
zgłaszający się na misje, ale odmiennych poglądów aniżeli ojciec Ma
ksymilian. Różnice dotyczą spraw, które dla ojca Maksymiliana są naj-
ważniejsze. O. Konstanty uważa, że ojciec Maksymilian mocno przesa
dza stawiając zawsze na pierwszym miejscu Niepokalaną, widzi w tym
jakby zachwianie chrystocentryzmu. Nie może też zgodzić się z tym,
że każdy zakonnik musi żyć w skrajnym ubóstwie, wymagającym od
siebie heroizmu. Natomiast ojciec Maksymilian całą działalność misyj
ną opiera na dwóch filarach: Niepokalanej i skrajnym ubóstwie, przy
czym mówiąc o Niepokalanej nie stawia Jej w miejsce Chrystusa, ale
jest przekonany, że właśnie Ona najszybciej do Niego ludzi doprowa
dza, i dlatego tak mocno akcentuje Jej osobę i rolę w działalności apo
stolskiej. Jest to jego credo ideologiczne i zasada działania apostolskie
go. Uważa, że nie popełnia błędu, bowiem kult Niepokalanej i całkowite
poświęcenie się Jej łączy z Chrystusem. Ostatecznie to On — Jego na
rodziny i wzrost w człowieku — jest celem całej działalności misyjnej
opartej o Niepokalaną. Tak właśnie tłumaczy w liście do o. Antoniego
Vivody. Między innymi pisze w nim tak:
„Wiemy
o opętanych, szalonych, za których myślał, mówił i działał
szatan. — My chcemy być w sposób jeszcze bardziej bezgraniczny za
władnięci przez Nią, by to Ona sama myślała, mówiła, działała za na
szym pośrednictwem.
Pragniemy do tego stopnia należeć do Niepokalanej, by nie pozosta
ło w nas nic, co by nie było Nią, byśmy jakby unicestwili się w Niej,
byśmy przemienili się w Nią, przeistoczyli się w Nią, aby tylko Ona
pozostała. — Byśmy tak bardzo byli Jej, jak Ona jest Boga. — Ona
należy do Boga aż do tego stopnia, że stała się Jego Matką, a my chce
my stać się matką, która zrodzi we wszystkich sercach, które istnieją
i
które istnieć będą — Niepokalaną. Oto MI, wprowadzić Ją do wszy
stkich serc, zrodzić Ją we wszystkich sercach, aby Ona wchodząc do i
tych serc, obejmując je
w
t
doskonałe posiadanie, mogła urodzić słodkie
go Jezusa, Boga, by mógł w nich rosnąć aż do wieku doskonałości. —
Cóż za wspaniałe posłannictwo!... Prawda?... Ubóstwienie człowieka aż
dc Boga-Człowieka przez Boga-Człowieka Matkę”
B1
.
Rozdźwięk
ideologiczny,
jaki
istnieje pomiędzy ojcem Maksymilia- [
nem a o. Konstantym, na którego współpracę tak bardzo liczył, staje się I
najcięższą próbą duchową dla założyciela Niepokalanowa polskiego i ja-
1
pońskiego. Ma on bowiem swoje reperkusje i w codziennym życiu wspól
noty zakonnej. Dotychczas tak bardzo harmonijna atmosfera zaczyna
się rysować podziałami. O. Konstanty szuka bowiem poparcia dla swych
poglądów wśród braci i czasami to mu się udaje. W listach zaś do Polski
51
51
M. K o l b e , List do o. Antoniego Vivody. Pomiędzy Szanghajem a Hong-
-Kongiem na statku „Conte Rosso” 12.04.1933. W: Pisma... T. 2 s. 664.
Święty Maksymilian Maria Kolbe
27'
j
i generalnego asystenta w Rzymie, o. Peregryna Haczeli, wypisuje, że
ojciec Maksymilian dąży do oderwania się od prowincji, a nawet zało
żenia nowego zakonu. Wszystko to staje się powodem bolesnych cier
pień ojca Maksymiliana. Ich oddźwięki znajdujemy w listach do pro
wincjała, o. Kornelego Czupryka, przed którym ojciec Maksymilian nie
ma tajemnic i wyjawia mu tajniki swej duszy. W jednym z nich pisze:
„(...) Już — cześć Niepokalanej — doszedłem do pewnej równowagi
po
pierwszych
głębokich
wrażeniach
w
sprawie
różnicy
poglądów
z współpracownikiem. Czasem nadzieja świta, że się dostroi, to znowu
zwątpienie, ale to już sprawa Niepokalanej czy zechce mu tego powoła
nia udzielić lub też są inne Boże zamiary nad nim. Dotąd jednak aż ta
kiego krzyża nie miałem. Lecz szkoda się nad tym rozpisywać. Niech
Niepokalana sama wszystkim kieruje. (...)
Wedle sił starał się będę o miłość wzajemną ... W niektórych jednak
wypadkach jest to wprost niemożliwe, dopokąd o. Konstanty nie poko
cha Niepokalanej i Jej M.I., Jej Rycerza, Jej Niepokalanowów, bo co wszy
stkich raduje i cieszy, to go niepokoi, smuci, nudzi i pobudza do zare
agowania. Lecz, jak to już powyżej zaznaczyłem, czasami znać otrze
źwienie i wtedy uznaje, że inaczej musi się ustosunkować, lecz potem
znowu wpada w stan poprzedni. Zdaje mi się, że to przede wszystkim
jest też powodem jego neurastenii. Staram się przy nim pomijać te te
maty. (...)
List N.O. Prowincjała zrobił na o. Konstantym głębokie wrażenie
dodatnie. Mówił mi, że O. Prowincjał go „pokonał”. Poczciwy on (...)”
Ojciec Maksymilian cierpienia przyjmuje spokojnie. Traktuje je jako
próbę miłości. Im jest ich zatem więcej i im są cięższe, tym miłość jego
ma większe możliwości rozwoju. „Bez ofiary nie ma miłości” — pisze do
swych braci w Mugenzai no Sono
53
. Towarzyszą mu też one obficie
przez całe życie, a w znoszeniu ich doskonali się oraz przejawia się jego
miłość ku Bogu i Niepokalanej. Żyje w obecności tych najdroższych so
bie osób i często z nimi rozmawia. To jego modlitwa. Nie trawi na niej
długich godzin, na to nie ma czasu. Całe swoje życie zamienia w mo
dlitwę. W każdej wolnej chwili formułuje ją w postaci aktów strzelis
tych. Uważa, że „są one jak drwa na ogień, aby w naszej duszy płonęła
miłość Boża. Wszystkie nasze czynności — mawia — przeplatane akta
mi strzelistymi stają się modlitwą”
54
. Jeżeli tylko ma wolną chwilę
wpada do kaplicy na krótką adorację Najśw. Sakramentu. Czyni to tak
że wówczas, kiedy jest w mieście i natrafia na kościół. Mając zajęcia
w seminarium lubi przechadzać się z klerykami w czasie przerwy. Przy
jej końcu idzie ku drzwiom kościoła, otwiera je, i nie wchodząc, klęka
razem z klerykami na progu kościoła, aby chwilę się pomodlić. Nie
wchodzi do wnętrza dlatego, bo zwyczajem japońskim należałoby zdjąć
buty, a ną to nie ma czasu
5S
.
“ M. K o l b e , List do o. Kornela Czupryka, Nagasaki 7.10.1932. W: Pisma... T
2
S.
538—539.
M
M. K o l b e , List do braci io Mugenzai no Sono. Szanghaj 9.04.1933. W: Pis
ma... T. 2 s. 649.
M
Henryk B o r o d z i e j , Bł. O. Maksymilian Maria Kolbe wzorem modlitwy.
Niepokalanów 7.11.1972. Dokumenty o Ojcu Maksymilianie M. Kolbem. Oświadcze
nia współbraci zakonnych. Cz. II. Niepokalanów 1979 s. 57 (maszynopis).
55
Tamże.
280
o. Leon Benigny Dyczewski OFMConv.
W Japonii ojciec 'Maksymilian nabiera coraz głębszego przeświad
czenia, że działalność apostolska oparta na ideach, jakie prezentuje sobą
Niepokalana, oraz na ubóstwie, rozumianym jak najbardziej radykalnie,
jest dziełem samej Niepokalanej i odpowiada ono potrzebom współczes
nego świata. Dąży też, by zakon i Kościół powszechny je zaakceptował
i przyjął. Za pośrednictwem zakonnej Kurii Generalnej w Rzymie czyni
starania, by do Kościoła powszechnego wprowadzono święto o wszech-
pośrednictwie łask Niepokalanej z własnym oficjum i Mszą św. Na ka
pitułę generalną przesyła wniosek, by uchwaliła poświęcenie się Zako
nu Najśw. M. Pannie Niepokalanej. Popiera założenie Akademii Maryj
nej w Rzymie. Czyni starania, by każda prowincja zakonna miała swój
Niepokalanów. Jadąc do Polski na kapitułę prowincjalną w^ 1933 roku,
zatrzymuje się na kilka dni w Rzymie, by sprawy te omówić z najwyż
szymi przełożonymi zakonu. Ideę działalności maryjno-franciszkańskiej
pragnie przekazać młodemu pokoleniu jako dziedzictwo po sobie. „Ja
jestem słaby — mówi podczas konferencji do kleryków w Rzymie
a nawet już się starzeję, dlatego mogę wkrótce umrzeć. Ponieważ każ
demu wolno napisać testament, dlatego sądzę, że i ja nie jestem pozba
wiony tego prawa. Przeto, Bracia, gdy dojdzie do Was wiadomość o mo
jej śmierci, wiedzcie, że na mocy testamentu Wy jesteście dziedzicami
moimi. Dotąd wszyscy pracowaliśmy dla Niepokalanej, gdy zaś umrę,
wtedy Wy powinniście pracować bez ograniczeń, aż do przelania krwi,
jeśli zajdzie potrzeba, i powinniście szerzyć Rycerstwo Niepokalanej aż
po krańce ziemi. Albowiem jest to zadanie święte, jest to wola Matki
Bożej, abyśmy my, Bracia Mniejsi Konwentualni, którzy niegdyś obro
niliśmy Jej Niepokalane Poczęcie, teraz także szerzyli Jej kult. Oto tes
tament, który Wam zostawiam”
56
.
W Japonii ojciec Maksymilian bardziej uniwersalnie formułuje cel
Rycerstwa Niepokalanej aniżeli w czasie jego założenia. Łagodzi jego bo
jowe nastawienie przeciwko wrogom Kościoła katolickiego, a eksponuje
doprowadzanie człowieka do prawdy i przemiany wewnętrznej. Infor
mując społeczeństwo japońskie o Rycerstwie Niepokalanej, pisze, że ot
wiera ono „oczy ludziom mającym fałszywe pojęcie o religii, poucza
o pięknie bohaterskiej cnoty ludzi żyjących na tym świecie; pragnącym
szczerze prawdy staje się przewodniczką, by nie zbłądzili w dążeniu do
najważniejszego ponad wszystko ostatecznego celu; oczyszcza dusze i jak
przyjaciel zachęca do postępowania drogą cnoty (.••)> daje silną pom<jc,
aby słuchać głosu rozumu i postępować drogą cnoty”
57
.
W
czasie
trzymiesięcznego
pobytu
w
Polsce
ojciec
Maksymilian,
gdzie tylko się da, upowszechnia i umacnia ducha misyjnego. Składa
wizyty
wszystkim
trzem
najwyższym
hierarchom
ówczesnego
Kościoła
w
Polsce:
kardynałowi
Al.
Kakowskiemu
i
nuncjuszowi
papieskiemu
Marrmagi w Warszawie, kardynałowi A. Hlondowi w Poznaniu i arcy
biskupowi S. Sapieże w Krakowie. W tychże miastach wygłasza odczy- ■
ty o misjach w salach uniwersytetów i stowarzyszeń oraz w kościołach. ;
84
M. K o l b e , Testamentum Patris Maximiliani, Konferencja. Rzym 23.05.1933.
W: Konjererucje... s. 31.
57
M. K o l b e , Co jest celem Rycerstwa Niepokalanej, „Mugenzai no Seibo no
Kishi” 3 (1932) 121—122. W: Pisma... T. 7 s. 36.
28:
Święty Maksymilian Maria Kolbe
Znajduje czas, by codziennie wykładać prawdy wiary chrześcijańskiej
ministrowi japońskiemu Kawai. Efektem tych dojazdów do Otwocka
i Warszawy jest chrzest najpierw ministra, a następnie całej jego rodzi
ny. W życie Kościoła wprowadza ich — przez chrzest — sam nuncjusz
papieski Marmaggi.
Najchętniej ojciec Maksymilian przebywa w Niepokalanowie. Cieszy
go rozwój tej placówki, a najbardziej widok ponad trzystu młodych lu
dzi. Patrzy na nich przez pryzmat działalności apostolskiej. W każdym
z nich chciałby widzieć gorliwego franciszkanina i czciciela Niepokala
nej. Jest przekonany, że takimi właśnie chcą być. Bracia garną się do
niego gromadnie, mimo że znaczna większość widzi go po raz pierwszy.
Jeden z braci tak oto opisuje pobyt misjonarza Dalekiego Wschodu
w Niepokalanowie. „Rekreacje wieczorne i popołudniowe od tego dnia —
tzn. od dnia przyjazdu ojca Maksymiliana do Niepokalanowa — były
szczególnie ludne i gwarne. Gdy tylko o. Maksymilian się zjawił, zaraz
gromada braci go okrążyła, a on opowiadał wrażenia z podróży, o pra
cy w Mugenzai no Sono, a już najczęściej i najwięcej o Niepokalanej,
o tym jak Ona czule nas kocha, jak my powinniśmy Ją kochać, Jej się
całkowicie oddać, bez zastrzeżeń, na własność i na zawsze.
Zarzucaliśmy go pytaniami najrozmaitszymi, a zwłaszcza na temat
Matki Najśw. Chętnie i wyczerpująco na wszystko odpowiadał, ale gdy
często dzwonek przerywał te miłe pogawędki, a pytania mnożyły się
stale, powiedział raz tak:
Słuchajcie bracia, wszyscy, którzy macie jakieś pytania, projekty,
trudności itp., pospisujcie to na kartkach, a na konferencji, gdy będą
wszyscy bracia, będziemy je rozwiązywać; wtedy będzie większe zain
teresowanie i większa korzyść duchowa”
58
. Konferencja stawała się
z czasem dla ojca Maksymiliana ważnym sposobem informowania braci
0 wszystkich sprawach, a przede wszystkim doniosłym środkiem kształ
towania duchowego oblicza wspólnoty zakonnej. Przywiązuje do niej
wielkie znaczenie. W przyszłości niemalże codziennie będzie głosił kon
ferencję.
Po kapitule prowincjalnej 1933 roku ojciec Maksymilian wraca do
Japonii z o. Kornelem Czuprykiem. Jest to wypróbowany przyjaciel oj
ca Maksymiliana. Przestając być prowincjałem, uzgadnia z ojcem Mak
symilianem, że chętnie pojedzie do Nagasaki i obejmie tam funkcję
przełożonego. Prosi o to ojców prowincji i kapituła prośbę tę przyjmuje.
Podejmując się tego obowiązku pragnie pomóc ojcu Maksymilianowi
1 wzmocnić placówkę misyjną w opinii zakonu oraz dobrze poznać jej
potrzeby i warunki misyjnej działalności. Nie zawsze i nie wszyscy bo
wiem dają wiarę temu, co ojciec Maksymilian referuje. Powszechnie
uważany jest za idealistę i abnegata, gotowego znosić najgorsze warun
ki, byleby tylko szerzyć chwałę Niepokalanej. Na dalszą metę — kiedy
jego zabraknie — działalności misyjnej należy stwarzać bardziej trwałe
podstawy. Nieodzowne jest zatem rozeznanie dokonane przez człowieka
życzliwego misji a jednocześnie bardzo trzeźwo oceniającego ludzi i wa-
88
Kamil M. B a n a s z e k , / Z pobytu o. Maksymiliana w Nicpokalanoicie, Nie
pokalanów wrzesień 1933. Dokumenty... s. 13.
282
o. Leon Benigny Dyczewski OFMConv.
runki. O. Kornel jako wieloletni prowincjał, człowiek powszechnie w za
konie
szanowany,
obecnie
gwardian
Niepokalanowa
japońskiego,
jak
najbardziej do tego się nadaje.
Zakonna wspólnota w Niepokalanowie uroczyście żegna misjonarzy.
Na to pożegnanie przyjeżdża także nowy prowincjał, o. Anzelm Kubit,
Są mowy, śpiewy, orkiestra, nawet sztuka teatralna, jaką bracia przygo
towali dla uczczenia swego ojca, a którą później będą grali dla miejsco
wej ludności. Jakże to wszystko uroczyste i dobrze zorganizowane. Ale
ojciec Maksymilian wyrywa się do pracy pionierskiej, gdzie wszystko
młode, można powiedzieć niekształtne w swoich wymiarach ludzkich.
Widzi siebie nie jako tego, który zbiera, ale jako siejącego ziarno Boże.
W pożegnalnym słowie przypomina więc, że każdy członek Niepokala
nowa takim siewcą winien być. „Wszyscy dobrze wiemy — mówi — po
cośmy tu do Niepokalanowa przyszli, po co nas Niepokalana powołała.
Wiemy, że gorącym pragnieniem św. naszego O. Franciszka było zba
wienie dusz. Porzucił on wszystko, aby oddać się całkowicie Bogu i pra
cować dla Jego chwały. Wiemy, że jeździł do Afryki, Egiptu, wysyłał
braci swych do Maroko. A ponieważ my czynimy się synami tegoż św.
O. Franciszka i nimi faktycznie jesteśmy, więc i my powinniśmy być,
jak On — misjonarzami”
59
. A misjonarz, to ten, który z nieużytków
i ugorów czyni żyzną glebę dla słowa Bożego i rzuca w nią ziarno Bo
że. Musi więc być gotowy na znoszenie wszelkich niewygód jakie są u-
działem pracy pionierskiej, musi mieć głęboką wiarę, że ta praca wzbo
gaca ludzi i przynosi chwałę Bogu.
W dzień św. Franciszka z Asyżu — 4 października 1933 roku ojciec
Maksymilian i ojciec Kornel wpływają do portu Nagasaki. Ojca Maksy
miliana nie było tu sześć miesięcy. Były one szczególnie długie, i teraz,
kiedy już wreszcie jest, witają go bracia z wdelką radością. „Czekali na
nas — opowiada o. Kornel — w porcie nagasackim, jak dzieci czekają
na powrót rodziców, witali nas nie słowami, gdyż te utknęły im w gar
dle, ale oczyma nas wchłaniali”
60
. Ojciec Maksymilian wraca do swoich,
a ojciec Kornel sięga po coś dla siebie nowego. Po latach, współpracą
z ojcem Maksymilianem na terenie Japonii określi jako „najjaśniejszy
okres swojego życia”®
1
.
Po kilku dniach obserwacji o. Kornel dokonuje podziału obowiązków
pomiędzy siebie i ojca Maksymiliana. Sobie zachowuje opiekę nad stro
ną gospodarczą domu, bo ta od samego początku jest zaniedbana, opie
kę nad nowicjatem i wychowywanie braci. Ojcu Maksymilianowi odda
je sprawy wydawnicze i opiekę duchową nad całą wspólnotą zakonną,
ponadto wykłada on w seminarium dogmatykę i Pismo św. Dla ojca
Maksymiliana nastał czas bardziej spokojnej pracy. Z ojcem Kornelem
znajduje wspólny język. Każdego dnia o godzinie 16 ojciec Maksymilian
przychodzi do ojca Kornela, by omówić plan zajęć na dzień następ-
* •
M
Tamże s. 19.
* Kornel C zup r y k , Wspomnienia o Słudze Bożym O. Maksymilianie Kolbem.
Sanok 15.10.1970. Dokumenty... s. 77.
•
ł
Kornel C z u p r y k , W sprawie zarzutów o. Konstantego Onoszki przeciwko
działalności
misyjnej
ojca
Maksymiliana
Marii
Kolbego.
Głogówek
28.11.1985.
W:
Dokumenty... s. 87.
Święty Maksymilian Maria Kolbe
283
ny i przedyskutować ważniejsze zagadnienia. Nie we wszystkich spra
wach zgadzają się. Do najbardziej spornych należy kierunek wychowa
nia młodzieży, nakłady Seibo no Kishi, rozbudowa administracji. Ojciec
Maksymilian chciałby widzieć w wychowaniu więcej heroicznej posta
wy, domaga się zwiększania nakładu miesięcznika, rozbudowywania ad
ministracji ułatwiającej kolportaż i korespondencję. Natomiast o. Kor
nel wielce ceni umartwienie i ofiarę, ale podchodzi do tych cnót z roz
tropnością. Nakład Seibo no Kishi zmniejsza do rozmiarów dyktowanych
zapotrzebowaniem czytelniczym. Kwestie sporne nie dzielą ich. Dysku
tują je i szukają polubownych rozwiązań.
Ojciec Maksymilian mając w ojcu Kornelu doskonałą pomoc w pro
wadzeniu zakonnej wspólnoty, więcej czasu może poświęcić działalności
wydawniczej i kierownictwu Rycerstwa Niepokalanej. Więcej pisze ar
tykułów do Seibo no Kishi i doskonali kolportaż miesięcznika. Inten
sywnie zajmuje się dopracowywaniem założeń organizacyjnych Rycer
stwa
Niepokalanej.
Opracowuje
ich
projekt
dla
dyrekcji
generalnej
i dyrekcji krajowej i wysyła go na kapitułę generalną. Mocno też za
biega, by w czasie tejże kapituły dokonano poświęcenia całego zakonu
Niepokalanej. Tak bardzo tego pragnie, bo im „bardziej Zakon — pisze
do socjusza generalnego, o. Peregryna Haczeli — zbliży się do Niepoka
lanej, tym więcej się odrodzi, rozwinie, rozkwitnie i owocami świętych,
nawet kanonizowanych okryje”
62
.
W tym okresie ojciec Maksymilian prowadzi bardzo żywą korespon
dencję. Traktuje ją jako środek apostolstwa i uświęcania dusz zakon
nych. W listach, które stają się pomostem pomiędzy Polską a Japonią
porusza przeróżne sprawy: od najdrobniejszych do bardzo ważnych, ale
we wszystkich zawiera się ogromna troska o wierność Niepokalanej
i franciszkańskiemu ubóstwu. Pomoc polskiej prowincji dla nowej pla
cówki w Japonii tak ustawia, by szła ona w takim kierunku, aby polscy
misjonarze stali się tylko nasieniem, które ma się zużyć na uformowa
nie w duchu franciszkańskim zakonników-krajowców, bo oni dopiero
mogą akcję rozwinąć i prowadzić dalszą ewangelizację Japonii, a nie ob
cokrajowcy
63
.
Bardzo go interesują sprawy wydawnictwa niepokalanowskiego. Cie
szy się, że w końcu będzie wydawany dziennik, ale jednocześnie zdaje
sobie sprawę z ogromu trudności, w jakie wchodzi Niepokalanów, przyj
mując na siebie jego wydawanie. Przestrzega przed wikłaniem się go
w sprawy polityczne. Zaleca, by był on mały, skromny w szacie graficz
nej, łatwy w czytaniu, tani i by zawsze posiadał najświeższe wiadomo
ści. Tak bardzo troszczy się o prasę, bo widzi jej wielką rolę w kształ
towaniu świata. Pisujących w niej uważa za misjonarzy i wychowaw
ców. „Misjonarz pióra — pisze — nie liczy swych owoców ilością wy
danych metryk, ale jest wychowawcą mas, urabia opinię, łagodzi nie
nawiść ku katolicyzmowi, wyświetla i pomału usuwa z umysłów" zasta
rzałe uprzedzenia i zarzuty, usposabia do stopniowej lojalności wzglę-
* •*
** M. K o l b e , List do O. Peregryna Haczeli, Nagasaki 24.04.1936. W: Pisma...
T. 3 s. 328.
•* M. K o l b e , List do o. Anzelma Kubita, Nagasaki 3.11.1934. W: Pisma-. T.
3 s. 164—165.
284
Leon Benigny Dyczewski OFMConv.
dem Kościoła, z czasem (mniej lub więcej długim) do pewnej sympatii,
zaufania, wreszcie chęci zapoznania się bliższego z religią. Droga to dłu
ga, ale za to prowadzi nią taki misjonarz już nie tylko jednostki, ale
masy.
1 jeszcze jedno. Taki misjonarz, żeby trafić do serc, musi się zbli
żyć do krajowców, dużo jeździć z rekolekcjami, misjami, spowiedziami
po różnych częściach kraju, poznać, pokochać ten lud itp. (...)”
64
.
By poznać i pokochać lud japoński ojciec Maksymilian z czasopis
mem i stowarzyszeniem wychodzi na ulice Nagasaki, jeździ do okolicz
nych miasteczek i wsi. Wszędzie nawiązuje kontakty i wdaje się w roz
mowę z miejscową ludnością, zostawiając jej Seibo no Kishi i Cudowny
Medalik. Ilekroć jest w terenie, a znajduje się tam kościół katolicki,
zawsze
najpierw
odwiedza
miejscowego
księdza.
W
swych
wędrówkach
po kraju nie omija klasztorów buddyjskich. Wstępuje w ich progi, by
z jego mieszkańcami porozmawiać na tematy religijne.
Placówka japońska rozwija się. Powstaje nowa kaplica, prawie ko
ściół. Buduje się internat dla małoseminarzystów. Są już tubylcy no
wicjusze.
Dwaj
polscy
klerycy
otrzymują
święcenia
kapłańskie.
Nakład
Seibo no Kishi sięga 60 tysięcy. I kiedy placówka ta zaczyna przecho
dzić od stanu narodzin do bardziej samodzielnego istnienia, ojciec Mak
symilian 23 maja 1936 roku wyjeżdża do kraju na kapitułę. Ma prze
czucie, że już tu nie wróci. „Drogie dzieci — pisze z podróży do braci
w Nagasaki — gdy już okręt unosił mnie coraz dalej od wybrzeża, po
myślałem sobie: „a może rzeczywiście widzę Was po raz ostatni na tej
ziemi” i ...coś się zakręciło w oczach. — Ale to wszystko dla Niepoka
lanej. Zresztą w niebie dopiero będzie prawdziwy Niepokalanów”
65
.
Przeczucia ojca Maksymiliana nie mylą. Tu już nie wróci. Związał
się z krajem kwitnącej wiśni na stałe. Pragnął mu dać Boga i nie ża
łuje żadnego trudu, żadnego cierpienia, jakie przyszło mu w nim dla
tego celu przeżyć. „Oddalenie od Ojczyzny, brak znajomości języka ja
pońskiego i znaczne różnice klimatu — były powodem wielu cierpień —
pisze — ale gdyby tylko jedna dusza zdobyła przez to szczęście — wszy
stkie
dotąd
zniesione
cierpienia
i
trudności
mają
wielką
wartość”
68
.
Pragnął ubogacać tu ludzi życiem Bożym, a dziś ich opuszcza, ale z na
dzieją, że dzieło rozpoczęte będzie się rozwijało, bo jest ono Niepoka
lanej.
Poznając
odmienną
kulturę
japońską
wraca
nią ubogacony. Tu
doświadczał, że dróg dochodzenia do prawdy jest wiele, choć prawda
jest jedna. Stal się bardziej tolerancyjny dla odmiennych postaw i za
chowań.
Ceniąc
apostolstwo
słowa,
przekonał
się
jeszcze
bardziej,
że
prawdziwej
przemiany
człowieka
dokonuje
się
świadectwem
życia,
a zmiana ta następuje stopniowo. Nawrócenie to przede wszystkim dzie
ło Boga i wysiłku poszukiwawczego samego nawróconego. Misjonarz —
apostoł jest tylko czymś w rodzaju katalizatora tego tajemniczego pro
cesu, w wyniku którego rodzi się nowy człowiek.
* •*
84
M. K o l b e , Sprawozdanie z pracy za rok 1934, „Wiadomości z Prowincji 00.
Franciszkanów w Polsce” 5 (1935) 24—25 i 27. W: Pisma... T. 7. s. 173.
® M. K o l b e , List do Mugenzai no Sono, Szanghaj 25.05.1936. W: Pisma... T.
3 s. 340.
•* M. K o l b e , Wspomnienie czterech ubiegłych lat, „Mugenzai.no Seibo no
Kishi” 5 (1934) 130—131. W: Pismo... T. 7 s. 122.
Święty Maksymilian Maria Kolbe
285
VII. DOSKONALENIE PIERWSZEGO DZIEŁA
Ojciec Maksymilian jest już znaną postacią w Polsce. I jak każdy
znany człowiek posiada swój obraz w wyobrażeniach tych, którzy in
teresują się jego dziełem, podziwiają je i chcą w nim uczestniczyć. Im
też dzieło jest większe i im większa sympatia dla jego twórcy, tym
obraz jest bardziej dostojny w swoich fizycznych rysach, co sprawia,
że dość często znacznie on odbiega od rzeczywistej postaci. Ma to miej
sce szczególnie dość często w przypadku dzieł Bożych. Wcale nierzad
ko tworzą je bowiem ludzie niepozorni, nie dbający o swój wygląd zew
nętrzny. Spełnia się tu powiedzenie św. Pawła „moc w słabości się ob
jawi”. Tak też jest z ojcem Maksymilianem i jego obrazem, wytworzo
nym na podstawie znajomości jego działalności. Ci, którzy po raz pierw
szy spotykają się z nim przeżywają swoistego rodzaju rozczarowanie.
Przeżywa je też wielu braci w Niepokalanowie, którzy go po raz pierw
szy zobaczyli po powrocie z Japonii. „Ojca Maksymiliana — pisze brat
Jan Kapistran Bednarski — wyobrażałem sobie jako mężczyznę wyso
kiego wzrostu, w sile wieku, pełnego energii i wprost młodzieńczej ży
wotności. A oto teraz spotkało mnie rozczarowanie, bo zobaczyłem przed
sobą człowieka niskiego wzrostu, w dodatku nieco przygarbionego, któ
ry robił na mnie wrażenie steranego wiekiem i pracą staruszka, zresztą
żywego z usposobienia i o bystrej inteligencji. (...) Oczy miał piwne,
spokojne, a równocześnie bardzo głębokie”
67
.
Istotnie, na ojcu Maksymilianie znać trudy sześciu lat misyjnej pra
cy w fatalnym dla niego klimacie Dalekiego Wschodu. Ale ci, którzy go
dobrze znają, wiedzą, że w tym wątłym ciele jest zdrowy duch, jasna
myśl i optymizm, którego nie są zdolne zachwiać największe trudności.
Nic więc dziwnego, że właśnie jemu ojcowie prowincji na kapitule
w lipcu 1936 roku powierzają obowiązki przełożonego klasztoru Niepo
kalanowa.
Gwałtowny rozwój tej placówki zakonnej, przypominający pierwsze
lata tworzenia się zakonu franciszkańskiego, jest powodem radości, a na
wet swoistej dumy polskich franciszkanów, ale jednocześnie i zmart
wień. Zasadniczym przedmiotem troski jest kierunek wychowawczy bli
sko
sześciusetosobowego
klasztoru,
dalszy
rozwój
wydawnictwa
oraz
problem kształtowania środowiska dla coraz liczniej przyjeżdżających
gości do Niepokalanowa. Ojcowie prowincji są przekonani, że tym pro
blemom sprostać może najlepiej ojciec Maksymilian, że żywiołowemu
rozwojowi Niepokalanowa, jaki sam przed paroma laty wywołał, nada
właściwy kierunek dalszego rozwoju.
Zanim
ojciec
Maksymilian
zacznie
pełnić
funkcje
przełożonego
w Niepokalanowie, prowincjał — o. Anzelm Kubit — kolega z lat Ma
łego Seminarium we Lwowie, nakazuje mu kilkudniowy odpoczynek
w Zakopanem. Jak zawsze, tak i tym razem posłuszny ojciec Maksymi
lian, jedzie do dobrze sobie znanego miejsca. Mieszka u Sióstr Sercanek
na Łukaszówkach. W otoczeniu piękna przyrody polskich Tatr rozmy-
87
Jan Kapistran B e d n a r s k i , O. Maksymilian i jego dzieło Niepokalanów
w moich wspomnieniach, Niepokalanów 1L 08. 1965. Dokumenty... s. 29.
o. Leon Benigny Dyczewski OFMConv.
286
śla nad nowymi obowiązkami, snuje plany, a przede wszystkim modli
się i prosi Niepokalaną, by oświeciła jego umysł, żeby jasno mógł po
znawać wolę Bożą, by umocniła jego wolę, żeby znalazł w sobie dość
sił na przeprowadzenie tego wszystkiego, czego życzą sobie ojcowie pro
wincji. Daje też folgę swoim pasjom technicznym i jako jeden z pierw
szych odbywa podróż kolejką linową na Kasprowy Wierch w towarzy
stwie kierownika budowy inżyniera N. Stadnickiego.
Kiedy w 1930 roku ojciec Maksymilian wyjeżdżał na Daleki Wschód,
Niepokalanów liczył kilkudziesięciu braci i kilka budynków. Obecnie,
kiedy wraca do swego dzieła, zastaje prawdziwe osiedle zakonne. Na
ongiś pustych polach teresińskiego majątku stoi dzisiaj 15 budynków,
przypominających baraki, połączonych piaszczystymi drogami, po któ
rych biegają lub jeżdżą rowerami bracia. A jest ich blisko sześciuset,
przeważnie bardzo młodych. Są niebywale zapracowani, bo nakłady wy
dawanych tu czasopism doprowadzili do maksymalnych granic. Kalen
darz Rycerza Niepokalanej na rok 1936 wydali w nakładzie 630 tysięcy
egzemplarzy, Rycerza Niepokalanej na sierpień tegoż roku w nakładzie
723 500 egzemplarzy, Małego Rycerzyka Niepokalanej — pismo dla mło
dzieży — w 130 tysiącach egzemplarzy, a Mały Dziennik przeciętny na
kład w tymże miesiącu osiągnął 145 280 egzemplarzy. Te osiągnięcia
cieszą ojca Maksymiliana, ale są też sprawy w życiu Niepokalanowa,
które go nurtują, niepokoją i chciałby je zmienić.
Jakkolwiekby na Niepokalanów popatrzeć, to stanowi on skompli
kowaną machinę do rządzenia, ponieważ łączy w sobie cechy życia ro
dzinnego i przedsiębiorstwa produkcyjnego, klasztoru franciszkańskiego
i centrali stowarzyszenia Rycerstwa Niepokalanej. Jak tu pracować, by
nie zgasić ducha pobożności, przed czym tak bardzo przestrzegał św.
ojciec Franciszek, i jak tu się modlić, oddawać się kontemplacji, by na
dal rosły nakłady istniejących czasopism i by można było jeszcze nowe
tytuły powoływać do życia, bo są one potrzebne dla nawracania i uś
więcania świata? Oto problem, który stawia sobie ojciec Maksymilian.
Z energią przystępuje do działania, i to tak, jak by cały czas był
w Niepokalanowie, a nie w dalekiej Japonii. Wnikliwie obserwuje wszy
stko, co dzieje się w życiu tego klaśztoru i w trzecim miesiącu swojego
przełożeństwa dokonuje zasadniczej jego reorganizacji. Wprowadza ją
w życie 12 listopada. Stopniowo będzie ją modyfikował i udoskonalał,
ale będzie to czynił już wespół z braćmi. Jedną z zasadniczych cech tej
reorganizacji
jest
bowiem
dopuszczenie
wszystkich
do
współrządów
i wyrabianie w każdym członku wspólnoty poczucia odpowiedzialności
za całość. Są to podwaliny demokratycznego systemu zarządzania klasz
torem, jaki ojciec Maksymilian wprowadza wraz z reorganizacją.
Uznając zasadę, że jedność jest bogatsza i doskonalsza, jeżeli składa
się z wielości, ojciec Maksymilian całość życia w Niepokalanowie dzieli
na kierownictwa, te na wydziały, następnie na działy i poddziały. Nad
całością czuwa dyrekcja. W przyszłości ukształtuje się 12 takich kierow
nictw, analogicznie do 12 gwiazd w koronie Niepokalanej, o których
mówi Objawienie św. Jana. Poszczególne kierownictwa tworzą stosun
kowo duże zespoły zakonników, mających ściśle określone zadania do
spełnienia. Posiadają swoje lokale, pomoce, i jeżeli konieczne, nawet od
mienny program dnia. Kierownictwa są przepływowe, to znaczy, co ja-
Święty Maksymilian Maria Kolbe
kiś czas bracia przechodzą z jednego do drugiego. Dzięki temu zdoby
wają nowe umiejętności, bogatsze doświadczenie z zakresu współpracy
z innymi i nawiązują bliższe więzi z coraz to nową grupą współbraci.
W ramach wielkiej wspólnoty zakonnej tworzą one nieco mniejsze
wspólnoty pracy i życia.
, Reorganizacja stwarza duże szanse rozwoju dla jednostek zdolnych
i odpowiedzialnych. Jest tak przeprowadzana przez ojca Maksymiliana,
by kształtowała w nich poczucie odpowiedzialności i mechanizmy sa-
mosterownicze. Często wpada do jakiegoś działu pracy, by zachęcić bra
ci do większej gorliwości, pomysłowości, inicjatywy. Każdy ma prawo
wyrazić swoje zastrzeżenia i pomysły. Sam zachęca do ciągłego dosko
nalenia fachowości i dokształcania się. Szybko też zdobywają bracia
najwyższe kwalifikacje zawodowe. Jakością swej pracy biją stare, re
nomowane zakłady. Pracują tak, jak ogół ludzi w kraju: osiem godzin
dziennie. Resztę dnia poświęcają na modlitwę, rekreację, zajęcia pry
watne. W dni powszednie wstają o godzinie 5.05, a w niedziele i świę
ta o godzinie 6.00. Spać idą o godz. 22.00.
Ojciec Maksymilian czuwa nad tym, by reorganizacji bracia nie ode
brali tylko jako reformy organizacji pracy nastawionej na zwiększenie
jej wydajności. Lęka się, by młodzi zakonnicy nie ulegli pokusie samo
zadowolenia z osiągnięć wydawniczych, które są rzeczywiście duże. Przy
pomina dla kogo pracują: dla Niepokalanej. Zabiega o to, by w świa
domości społeczeństwa, a tym bardziej w świadomości samych braci
Niepokalanów nie kojarzył się tylko z ośrodkiem wydawniczym —
z prasą. Zależy mu mocno na tym, by kojarzył się on z doskonałym
życiem zakonnym oraz z centralą Rycerstwa Niepokalanej.
Dokonując reorganizacji Niepokalanowa ojciec Maksymilian wiąże
w jedno doskonałość zakonnego życia franciszkańskiego z ideologią Ry
cerstwa Niepokalanej, rozwój życia wewnętrznego zakonników z dzia
łalnością zewnętrzną. Często przypomina braciom, że cała działalność
zewnętrzna, wszystkie osiągnięcia muszą mieć podstawę w rozwoju du
cha. Są one tylko nadwyżką tego, co w duszy jest, zewnętrznym prze
jawem czystej i bezinteresownej miłości Boga, Niepokalanej i ludzi.
Zdobycie świata dla Niepokalanej musi poprzedzać zdobycie własnej du
szy dla Niej. W licznych konferencjach, które głosi do braci regularnie
w każdą sobotę, często zamiast rozmyślania i z różnych okazji, ukazuje
realność świata duchowego. Przejawia się on w modlitwie, cierpieniu
i dobrej intencji. Wiele dla Boga i ludzi mogą zatem zdziałać także lu
dzie w sensie fizycznym nieproduktywni, a więc słabi i schorowani, bo
„poza pracą fizyczną jest jeszcze praca modlitwy i cierpienia”
68
. Cho
dząc do chorych, a czyni to bardzo często, mówi im: „Wyście działem
pracy, i to jednym z najważniejszych działów... Wy jesteście w tym
szczęśliwym położeniu, że nie widzicie owoców swej pracy, a żyjecie
z tego, co inni na was zapracują. Skutków swego cierpienia nie widzi
cie swoimi obzyma. Tu miłość własna nie ma co robić, nie ma dla niej
między wami miejsca. Pracując zaś w jakimś innym dziale, widzi się
wyniki swych wysiłków i nieraz przychodzi taka myśl, że nikt inny nie
; ’
m
M. K o 1 b e, Problemy życia weumętrmego. Konferencja do braci. Niepoka
lanów 8. 11. 1936. W: Konferencje... s. 93.
288
o.
Leon Benigny Dyczewski OFMConu.
potrafi^tego zrobić, że wszystko należy przypisywać mojemu pomysło
wi i zdolnościom, itp.”
6
* A przecież „nie te przyrodzone zdolności czy
nią nas wielkimi i pożytecznymi w oczach Bożyęh, bo te posiadają, i to
może nieraz w wyższym stopniu, sami poganie i najwięksi wrogowie
Boga. (...) Wielkość naszych czynów i przedsięwzięć mierzy się u Boga
tylko stopniem miłości Bożej i intencji, w jakiej daną rzecz wykonuje
my”
Zasadnicze zadanie, jakie sobie stawia ojciec Maksymilian jako prze
łożony
największego
klasztoru-wydawnictwa,
to
troska
o
życie
wew
nętrzne własne i swoich współbraci. W liście do prowincjała pisze:
„W
szczególniejszy
sposób
i
ponad
wszystko
podkreśliłem
uświęcenie
braci”
* 70 71 *
. A w konferencji do braci sprawę tę stawia jasno: „Od braci
będę wymagał, aby każdy z nich starał się być jak największym świę
tym i to nie byle jakim, ale jak największym, bo po to się przyszło do
klasztoru, aby nim zostać”
75
. Wzorem tej świętości jest sama Niepoka
lana, Jej czysta miłość do Boga i ludzi, całkowite zjednoczenie Jej woli
z wolą Bożą, dzięki czemu nie uczyniła w swoim życiu niczego, co mo
głoby nie podobać się Bogu. Ją w tym naśladować — mówi ojciec Mak
symilian — to osiągnąć coraz wyższe stopnie doskonałości, bo „dosto
sowanie naszej woli do woli Bożej jest istotą doskonałości”
73 *
. W życiu
codziennym zakonnik najlepiej to realizuje wypełniając doskonale swo
je obowiązki w duchu trzech ślubów zakonnych: posłuszeństwa, ubóstwa
i czystości. Doskonałe przestrzeganie tych ślubów odrywa człowieka od
tego, co ziemskie i uzdalnia go do całkowitego poświęcenia się Bogu i lu
dziom. Obowiązują zatem w Niepokalanowie takie zasady jak: wyrzec
się własnej woli, a czynić wolę Boga wyrażaną w poleceniach przełożo
nych; dla siebie jak najmniej a dla Niepokalanej i bliźnich jak najwię
cej; osoby, zachowania, słowa, rzeczy, cała atmosfera mają być czyste,
tchnąć nieskazitelnością. Do tych zasad dochodzi jeszcze jedna: życie
w Niepokalanowie ma być radosne, bo radość jest i konsekwencją i prze
jawem prawdziwej doskonałości. Ojciec Maksymilian wyznaje starą za
sadę mówiącą, że smutny święty, to żaden święty. Sam też jest radosny.
Ojciec
Maksymilian
pragnie
doprowadzić
swoich
braci
do
takiego
stanu doskonałości, w którym wszystko czyniliby z czystej miłości do
Boga przez Niepokalaną. Niepotrzebne wówczas będą przepisy. W całej
rozciągłości będzie realne powiedzenie św. Augustyna: „Kochaj i czyń,
co chcesz”. Bo człowiek prawdziwie kochający Boga nie uczyni niczego,
co byłoby niezgodne z Jego w*olą. Doprowadzenie do takiego stanu jest
zadaniem Niepokalanowa jako klasztoru i centrali Rycerstwa Niepoka
lanej wobec tych wszystkich, którzy wstępują w jego opłotki. Bardzo
prosto ojciec Maksymilian pyta swoich współbraci: „Na czym polega
** M. K o l b e , Zycie pozagrobowe. Konferencja do braci. Niepokalanów 4. 11.
1936. W: Konferencje... s. 89.
70
M. K o l b e , Duch zakonny przed naturalnymi zdolnościami. Konferencja
do braci. Niepokalanów 12. 09. 1936. W: Konferencje... s. 81—82.
71
M. K o l b e , List do o. Anzelma Kubita, Niepokalanów 10. 06. 1937. W:
Pisma... T. 4 s. 80.
77
M. K o l b e , Narządzie w ręku Niepokalanej. Konferencja do braci. Niepoka
lanów 3. 05. 1936. W: Konferencje... s. 122.
n
M. K o l b e , Nie bójmy sią mówić „wola Niepokalanej", c o wiącej chciejmy
Święty Maksymilian Marla Kolbe
289
istotny rozwój Niepokalanowa?” Szukając razem z nimi odpowiedzi, for
mułują ją tak: „Czy to, że teraz płot przesunięto już pod stację — jest
rozwojem Niepokalanowa? (...) że corocznie wyrastają coraz to nowe bu
dynki? (...) gdy przyjdą nowe i większe maszyny? (...) gdyby podczas
pięciolatki bardzo dużo osób wpisało się do M.I., gdyby nakłady Rycerza,
Rycerzyka i Małego Dziennika wzrosły kilkakrotnie, czy wtedy byłby
już pewny rozwój? (...) nie, bo to może być złudne. (...) Niepokalanów to
nie te budynki, nie maszyny i nie wydawnictwa. — Niepokalanów to
dusze nasze — dusza każdego z nas. Istotnym więc rozwojem Niepokala
nowa jest rozwój miłości Bożej w duszach naszych i to ustawiczne zbli
żanie się do Najśw. Serca Jezusowego przez Niepokalaną. Choćby te
opłotki Niepokalanowa się zwężyly, a jeżeli tylko dusze nasze będą się
zbliżały do Niepokalanej, wtedy można będzie powiedzieć, że Niepokala
nów się rozwija.. Chociażby nas rozpędzili na wszystkie strony świata
i każdy byłby zmuszony uciekać bez habitu, jeśli mimo to w duszach
naszych rozwijałaby się miłość — byłby jednak wtedy prawdziwy roz
wój. W tym tkwi istotny rozwój — żeby dusze nasze co chwila, co go
dzina stawały się coraz bardziej własnością Niepokalanej.
Wciąż zapominamy o tym istotnym rozwoju, więc musimy to sobie
ustawicznie przypominać. Te rzeczy zewnętrzne bardzo nas rozpraszają,
a nieraz zupełnie pochłaniają. O ile wskutek tego wylania się na zew
nątrz słabnie zbliżenie się do Niepokalanej, to wtedy słabnie i to sce-
mentowanie wzajemne dusz”
* 74
.
Ojciec Maksymilian widząc istotę doskonałości w rozwoju miłości,
stara się, by jak najpełniej realizowała się ona we wspólnocie zakonnej.
Pragnie, by tych paręset ludzi żyjących w Niepokalanowie czuło się złą
czonych więzami bratniej miłości, by stanowili jedną wielką rodzinę.
Spoidłem łączącyni ich ma być ta sama miłość Boga i Niepokalanej oraz
praca dla ludzi w imię tej miłości. Zjednoczenie wzajemne braci uważa
za warunek rozwoju doskonałości osobistej i działalności zewnętrznej.
Tworzy ono swoistego rodzaju klimat, w którym doskonałość się rozwi
ja. I im jest on bardziej ciepły, to znaczy, im bracia są ściślej z sobą
zjednoczeni, tym szybszy wzrost ich osobistej doskonałości i pełniejszy
owoc ich pracy zewnętrznej. „Jeżeli mamy swój cel osiągnąć — mówi
braciom — musimy więcej niż gdzie indziej być zjednoczeni wzajem
nie”
7S
.
Sercem tej wspólnoty jest on sam. Dla każdego z braci ma czas i żad
nego, nawet najbardziej banalnego ich problemu, nie lekceważy. Drzwi
do jego pokoju są zawsze otwarte. O każdej porze dnia, a nawet nocy
można do niego przyjść. Zdaje sobie sprawę z tego, że niektórzy nigdy
nie przyjdą. Wychodzi więc do nich, do miejsc ich pracy, odpoczynku,
modlitwy i choroby. Wszędzie jest z nimi. Jedzie nawet ze strażą pożar
ną do płonącego domu, by być przy ofiarnej pracy braci strażaków. Bra
cia czują jego obecność i czują, że każdy jest mu drogi i że za każdego
z nich poniósłby wielką ofiarę.
ją pełnić. Konferencja do braci. Niepokalanów 19. 11. 1939. 'W: Konferencje... s. 180.
74
M. K o l b e . Istotny rozwój Niepokalanowa. Konferencja do braci Niepo
kalanów 14. 05. 1938. W: Konferencje... s. 275—276.
75
M. K o l b e . Uwagi przed wyjazdem do Rzymu. Konferencja do braci. Nie
pokalanów 17. 01. 1937. W: Konferencje... s. 103.
19 — polscy święci
290
o. Leon Benigny Dyczewski OFMConv.
W bezpośrednich kontaktach bracia odczuwają wielkość osoby swego
przełożonego, którego zawsze nazywają ojcem. Mówią o nim nasz ojciec.
Choć niczego nadzwyczajnego nie robi, to czują jego wielkość. Wielkość
ta kryje się w tym, że swoje codzienne czynności wykonuje niecodzien
nie. A ta niecodzienność płynie z trwałego zjednoczenia z Niepokalaną.
Widoczne jest to nawet w czasie rozmowy. Momentami jakby wyłącza
się i przechodzi w inny świat, wówczas rozmawia z Niepokalaną. Z Nią
rozmawia często i wszędzie. Umie to robić, nie gubiąc wątku rozmowy
i nie obrażając rozmówcy.
Ojciec Maksymilian jest wychowawcą i nauczycielem swych braci.
Jest nim także w czasie rekreacji i przechadzek, ale bez mentorstwa i nu-
dziarstwa. Nie zabija wesołości braci. Sam często żartuje, dowcipkuje,
śmieje się, choć nigdy hałaśliwie. Rekreacje i przechadzki z nim są nie
bywale wesołe i ciekawe. Gdzie tylko pojawi się, rośnie wokół niego
grupa braci. Wygląda wśród nich jak prawdziwy ojciec. Mówi też im po
prostu dzieci. Często zasiada do partii szachów i umie przegrywać, gdy
widzi, że może tym sprawić przyjemność. W pogodne świąteczne dni za
biera braci na przechadzkę do pobliskiego lasu, parku pałacowego księ
cia Druckiego Lubeckiego lub Puszczy Kampinoskiej. Przed wyruszeniem
w drogę wstępuje z braćmi do kaplicy na kilkuminutową adorację Naj-
św. Sakramentu, a wyszedłszy z niej laską wskazuje braciom kierunek
drogi. W czasie tych eskapad wykorzystuje przyrodę i odpowiedni na
strój, by wtrącić poważniejszą myśl. Wiele opowiada o misjach.
Przebieg takich wycieczek opisuje brat Łukasz Kuźba następująco:
„Często wśród ukwieconych polanek i nastrojowego brzęku robotnic-
-pszczół i figlarnych koników polnych miewał O. Kolbe krótkie przemó
wienia do braci. Następnie czas był pozostawiony do poszczególnych upo
dobań i orientacji zdrowotnych. Zwykle zaś jakaś grupka braci pozosta
wała w bezpośrednim towarzystwie O. Maksymiliana i prowadziła z nim
swobodne, na dowolne tematy, pogawędki. Nieraz zagłębiano się w kwes
tie budowy wszechświata i inne ciekawe problemy filozoficzno-przyrod-
nicze. Na zakończenie takiej pogawędki uśmiechając się, mówił czasem
o. Maksymilian do braci: „Niedługo, a będziemy poznawali już dokład
niej te niezmierzone wspaniałości kosmosu, wśród którego szczodrą ręką
rozrzucił Bóg miliardy i miliardy gwiazd”. (.*.) O. Maksymilian wskazu
jąc na niebo, mawiał: „Tam nasze miejsce, nie gdzie indziej. Nawet
o czyśćcu nie ma co wiele myśleć. Tylko się dobrze na chwilę śmierci
przygotujmy w Niepokalanowie. Kto Niepokalanej z całym oddaniem
służy, ten nie może nie zostać świętym i to wielkim.
Wśród obfitych tematów przechadzkowych lubił też nieraz o. Mak
symilian porównywać kształty drzew do charakterów ludzkich. I tak
wysokopienna sosna — to już znacznie wykształcony charakter... Roz
łożysty dąb — to męstwo i siła woli... Białopienna brzoza nasuwa re
fleksje o pokorze; bo choć cała wysoko idzie w górę, to przecież deli
katna jej rozgałąź w zadumie zwisa się ku dołowi. Podobnie i człowiek
pokorny, choć wysoko podniesiony w miłości Boga, to zawsze jednak
ma niskie o sobie mniemanie.
W czasie pewnej przechadzki (...) bracia wspomnieli o. Maksymilia
nowi o tym, że człowiek, aby się uświęcić — musi bardzo wiele znieść
cierpień. O. Maksymilian powiedział, że tak jest istotnie, ale zaraz dodał,
Święty Maksymilian Maria Kolbe
291
że znacznie więcej i to bez porównania więcej muszą wycierpieć ci, któ
rzy
zmierzają do piekła”
76
.
W czasie jednej z pogawędek w parku Chrystusa Króla w Niepoka
lanowie ojciec Maksymilian mówi o Niepokalanej. Jego wywód przery
wa mu jeden z braci żądaniem: „To niech nam Ojciec pokaże Niepoka
laną!”...
Niespodziewana ta prośba dobrego brata, jakby franciszkowego bra
ta Leona, wprowadziła O. Maksymiliana w pewne zakłopotanie. Więc
zamyśliwszy się dłuższą chwilę, spojrzał pokornie na owego brata, uś
miechną! się do niego* życzliwie, poczem przeniósłszy swój ojcowski
wzrok na cały Niepokalanów, tak powiedział: Chcesz drogie dziecko, bym
ci pokazał Niepokalaną?... Oto Ją masz... Czy widzisz to wszystko? ...
tyle budynków... tyle w nich maszyn, które drukują dla chwały Nie
pokalanej tak wielkie nakłady pism... A głównie... tyle serc tu, w Niepo
kalanowie, bezgranicznie oddanych Niepokalanej dla Jej wyłącznej dys
pozycji... Oto Ją masz... A Niepokalanów w Japonii — Mugenzai no So
no... Kiedyś tego nie było... teraz jest... Oglądaj więc, dziecko drogie,
Niepokalaną w Jej dziele, które stworzyło Jej miłosierdzie... Ale niedłu
go już i w niebie ujrzymy Ją wyraźnie”
77
.
W życiu klasztornym ojciec Maksymilian przestrzega zasady rów
ności. Uważa ją za nieodzowny warunek właściwego zachowywania ślubu
ubóstwa. Rozumuje tu bardzo prosto: skoro wszyscy pracują dla tego
samego celu i wszyscy wkładają tyle wysiłku na ile każdego stać, to w
podstawowych rzeczach obowiązuje równość niezależnie od pochodzenia,
wykształcenia, funkcji czy stanowiska. Sam też nie korzysta z żadnych
przywilejów. Nie robi wyjątków nawet dla najwyższych dostojników
kościelnych i państwowych, którzy coraz liczniej przyjeżdżają do Niepo
kalanowa. Sadza ich na drewnianych taboretach, prowadzi do refektarza,
gdzie jedzą z takich samych cynowych talerzy, jak wszyscy bracia. Jako
wierny syn Biedaczyny z Asyżu, uważa, że skrajne ubóstwo dobrowolnie
podjęte dla miłości Boga, nie przynosi wstydu, lecz chwałę i błogosła
wieństwo. Tępi wszelkie wyjątki, jakie czasami bracia usiłują wprowa
dzić. Kiedy pewnego razu dostrzega, że bracia kredensowi jedne talerze
wycierają, a inne nie, pyta się ich dlaczego tak różnicują swoją pracę.
A dowiedziawszy się, że te wycierane to dla ojców, a niewycierane dla
braci, miesza jedne z drugimi i zaznacza, „by nie robić na przyszłość
niepotrzebnych wyjątków, ale wszystkim dobrze przygotować”
78
. Po
dobnie reaguje, kiedy spostrzega, że bracia fryzjerzy świeże nakrycia
i narzędzia używają przy strzyżeniu ojców.
Ojciec Maksymilian takąż równość stara się przestrzegać w budowa
niu i urządzaniu mieszkań. Wszystkie budynki mają być tanie, wytrzy
mujące tylko jedno pokolenie i na zewnątrz nie reprezentatywne. Na
takie budynki nikt nie będzie rzucał zazdrosnym okiem, a wszystkie nad-
78
Łukasz K u ź b a, Kilka rysów z życia o. Maksymiliana Kolbego. Oświadcze
nie. Niepokalanów 30. 09. 1953. W: Oświadczenia współbraci zakonnych. Cz. 2.
Niepokalanów 1953 s. 143—143b.
77
Tamże.
78
Włdzimierz B ł a s z c z y k , Życie wspólne. Niepokalanów 1946. W: Dokumen
ty o Ojcu Maksymilianie Kolbem. T. 2 Oświadczenia współbraci zakonnych, Niepo
kalanów 1953 s. 27.
292
o. Leon Benigny Dyczewski OFMCoiw.
wyżki, które pochłonęłaby budowa trwałych i wygodnych mieszkań, na
leży skierować na szerzenie chwały Niepokalanej. Jesteśmy przechodnia
mi na tym świecie — mawia — i powinniśmy żyć jak przechodnie.
Byłoby nieprawdą, gdybyśmy powiedzieli, że ojciec Maksymilian za
wsze i wobec wszystkich stosuje jednakowe wymogi i przykłada te same
miary.
Wyraźnie
wyróżnia
dwie
grupy
braci:
chorych
i
zakonników
o ślubach uroczystych, a więc tych, którzy już wiele lat przeżyli w kla
sztorze i na cale życie poświęcili się Bogu. Pierwszych darzy szczególną
miłością, ochrania ich, uzasadnia, że ich ofiary i modlitwy przynieść mo
gą więcej pożytku aniżeli efektywna praca zdolnych, dynamicznych, sil
nych młodych zakonników. Często ich odwiedza. Wpada do nich nawet
późnym wieczorem, kiedy wraca z podróży. Pozwala im na wyjątki w
jedzeniu i odpoczynku. Kiedy zachodzi konieczność gotów jest sprzedać
naczynia liturgiczne, by zdobyć pieniądze na lekarstwa.
Drugą grupę braci wyróżnia w taki sposób, że dzieli się z nimi my
ślami i planami, odkrywa przed nimi osobiste tajemnice oraz wymaga
od nich więcej. Kształtuje ich w taki sposób, by stawali się wychowaw
cami młodych nie słowem, lecz przykładem. Nieraz im powtarza, macie
być lepszymi zakonnikami, bo jesteście dłużej w klasztorze i dłużej słu
życie Niepokalanej. Uważa ich za swoich następców i pragnie im prze
kazać wszystko, czego w swoim życiu wewnętrznym i działalności do
świadczył.
Zdradza
nawet
przed
nimi
najbardziej
osobistą
tajemnicę.
To nadzwyczajne wyznanie opisuje brat Tadeusz Maj następująco:
W niedzielę 10 stycznia 1937 roku grane są jasełka. Ponieważ wszy
scy bracia nie pomieszczą się w sali, więc ojciec Maksymilian profesów
solemnych zaprasza na spotkanie z sobą. Jest to spotkanie w bardzo ro
dzinnej atmosferze. Między innymi ojciec Maksymilian tak zwraca się
do swych braci: „Zanim odejdę od was chciałbym wam coś pozosta
wić. (...) Wy mnie nazywacie gwardianem i jestem nim. Nazywacie mnie
dyrektorem, też dobrze mówicie, bo jestem dyrektorem wydawnictwa.
(...) A czym jeszcze jestem? ... Jestem waszym ojcem i to prawdziwym
ojcem — więcej nawet niż rodzony ojciec. Przez ojca ziemskiego daje
Pan Bóg życie człowiekowi dotąd nie istniejącemu. Przeze mnie otrzy
maliście życie duchowe, życie Boże, powołanie zakonne (...)
Żebyście wiedzieli dzieci drogie, jaki ja jestem szczęśliwy! Serce mo
je jest przepełnione szczęściem i pokojem, jakim tylko człowiek może
się cieszyć na tej ziemi. Mimo trosk i kłopotów codziennych, gdzieś na
dnie serca zawsze panuje pokój i szczęście, którego się nie da ludzkimi
słowy określić. Drogie dzieci kochajcie Niepokalaną, kochajcie Niepoka
laną, a Ona uczyni was szczęśliwymi. Zaufajcie Jej całkowicie, oddajcie
się Jej bez granic. Zrozumieć, kim jest Niepokalana, nie każdy może —
tylko ten, kto sobie tę łaskę na kolanach wymodli, wyprosi. Niepokalana
jest Matką Bożą. Rozumiemy, co to jest matka, ale Matka Boża... ■
Jeszcze coś więcej chciałem wam powiedzieć, ale czy już nie do- |
syć. (...)
I
Powiedziałem wam, że jestem bardzo szczęśliwy i doznaję wielkich
radości, a to dlatego, że mam i to z całą pewnością zapewnione niebo.
(..) tyle jeszcze powiem, że to było w Japonii. Więcej wam dzieci drogie
już nie powiem, i nie pytajcie mnie o te rzeczy. (...) Zdradziłem wam
Święty Maksymilian Maria Kolbe
293
swoją tajemnicę, a to dlatego, by wam to było siłą i podporą w trud
nościach życia. Przyjdą większe trudności i doświadczenia Boże”
79
.
Kiedy ojciec Maksymilian otrzymał takie zapewnienie, trudno do
kładnie określić. Jest jednak znamienne, że w czasie misji na Dalekim
Wschodzie przebija przez niego pewność, iż jest na właściwej drodze
apostolskiej działalności oraz poczucie posłannictwa w głoszeniu tą właś
nie drogą Królestwa Bożego. Jedno i drugie otrzymywał w kontempla-
tywnym kontakcie z Bogiem i Niepokalaną, w którym to kontakcie
otrzymał widocznie także zapewnienie swego zbawienia. A być może
poznał też rodzaj ofiary, jaką przyjdzie mu złożyć na końcu życia. Od
tamtego czasu tak często bowiem mówi o cierpieniu i tak bardzo nie
miał ochoty opuszczać Japonii. Został w Polsce bo taka jest wola Boża.
Ojciec Maksymilian mając zapewnione niebo, czyni wszystko, by do
niego wejść jako największy święty, ale nie sam, lecz z wielką rzeszą
swych współbraci i członków
Rycerstwa Niepokalanej. Troszcząc się
o postęp duchowy innych, sam stara się przybliżyć do Niepokalanej i jak
najwięcej dla Niej zdziałać. W zapiskach z ośmiodniowych rekolekcji,
jakie w 1937 roku odprawia w Zakopanem przebija troska o rozwój mi
łości bliźniego, przejawiającej się w coraz pełniejszym dawaniu siebie
innym oraz łączenie coraz pełniejszego oddania się Niepokalanej z dzia
łalnością apostolską. Między innymi postanowieniami notuje i takie: „Nie
opuść żadnej sposobności szerzenia Królestwa Niepokalanej przykładem,
modlitwą, cierpieniem (upokorzeniem), słowem, piórem itp. Okazuj czy
nem miłość ku Niepokalanej. Oddanie się i działanie”.
Daj siebie innym=miłość”
80
.
W czasie tychże rekolekcji dokonuje konfrontacji życia niepokala-
nowskiej wspólnoty z przepisami zakonnymi i zaleceniami o. Bondinie-
go, dawnego ojca duchownego. Odnotowuje te sprawy, które jego zda
niem wymagają jeszcze doprecyzowania. Pragnie bowiem, by życie w
tej wspólnocie pod każdym względem było wzorowe. Chce je doprowa
dzić do zgodności z założeniami, bowiem w przeciwnym wypadku prze
pisy tracą swoją moc obowiązującą i stają się fikcją. Skoro konstytucje
ułożono, to należy je stosować w życiu. Szuka też nowych form działa
nia apostolskiego. Z rekolekcji wraca z nowymi planami. Jest to typowe
dla ojca Maksymiliana, że po ciężkich doświadczeniach i po gorliwie
odprawionych rekolekcjach działalność apostolska nabiera u niego siły,
rozmachu i wzbogaca się w nowe formy działania.
Jest po temu doskonała okazja: dziesięciolecie Niepokalanowa. Posta
nawia wzmocnić działalność apostolską i prowadzić ją bardziej planowo.
Wprowadza pięciolatkę. W czasie tego okresu planuje podwojenie człon
ków Rycerstwa Niepokalanej, dalszy rozwój działalności prasowej, wpro
wadzenie nowych metod i środków działania.
Jego śmiała myśl nie lęka się żadnych wynalazków. Wszystkie chce
wprząc w nawracanie i uświęcanie świata. Nie chce dać się wyprzedzić
79
Tadeusz M a j, Moje spostrzeżenia z życia O. Maksymiliana. Oświadcze
nie. Niepokalanów, kwiecień 1944. W: Oświadczenia... s. 156—158: także Łukasz
K u ź b a , Kilka Rysów... s. 143d—143g.
80
M. K o l b e , Zapiski z rekolekcji, Zakopane 6—13. 11. 1937. W: Pisma... T.
5 s. 75.
294
o. Leon Benigny Dyczewski OFMConv.
tym, którzy użyć ich mogą dla własnych, egoistycznych celów, często
przynoszących nieszczęście milionom ludzi.
„(...) Wszelkie środki — pisze — wszelkie najnowsze wynalazki w
maszynach czy systemach pracy, niechaj nasamprzód posłużą sprawie
uświęcenia dusz przez Niepokalaną. Toteż ograniczając jak najbardziej
potrzeby prywatne, prowadząc życie jak najuboższe, będziemy używali
choćby najnowocześniejszych środków. W połatanym habicie, w połata
nych butach, na samolocie najnowszego typu, jeżeli to będzie potrzebne
dla zbawienia i uświęcenia większej ilości dusz — pozostanie naszym
ideałem. (...)
Wszyscy bez wyjątku ocknijmy się do roztropnej gorliwości o zba
wienie i uświęcenie naszych bliźnich czy bliskich, czy też dalekich, albo
nawet obcych zupełnie narodowością i rasą — przez Niepokalaną, Po
średniczkę łask wszelkich, wszelkiej łaski nawrócenia i uświęcenia.
Wszyscyśmy bowiem braćmi i siostrami wobec wspólnej niebieskiej Mat
ki Niepokalanej, wspólnego Ojca w niebie i wspólnego starszego Brata,
Boga-Człowieka Jezusa”
81
.
Ograniczając potrzeby własne do minimum oraz mając wciąż długi,
i to znaczne, ojciec Maksymilian kupuje i organizuje coraz to nowsze
środki masow*ego przekazu. W nich widzi większe szanse przeciwstawie
nia się złu, szybszego nawrócenia i uświęcenia świata. Ich wykorzysta
nie dla apostolstwa uważa za pilniejszą sprawę, aniżeli budowanie wiel
kich i bogatych kościołów.
Niepokalanów nie wyszedł jeszcze z długu, jaki zaciągnął na kupno
maszyny rotacyjnej we wrześniu 1936 roku, bijącej 76 tysięcy egzem
plarzy Małego Dziennika na godzinę, a już w grudniu 1937 roku ojciec
Maksymilian sprowadza drugą wielką nowość: teleskryptor. Dzięki te
mu wynalazkowi niepokalanowska prasa będzie miała najnowsze wia
domości, bo i one są potrzebne dla szerzenia Królestwa Niepokalanej. Dla
usprawnienia
kolportażu
chce
wykorzystać
komunikację
powietrzną.
Wysyła dwóch braci na kurs pilotażu i planuje lotnisko na terenie ma
jątku księcia Druckiego Lubeckiego, który obecnie gotów jest dać ojcu
Maksymilianowi tyle ziemi, ile mu potrzeba. W 1938 roku przystępuje
do organizowania własnej radiostacji. Jeździ do Raszyna, wówczas jed
nej z większych radiostacji w Europie, by zapoznać się z jej organizacją
i funkcjonowaniem. 26 października 1938 roku bracia kopią doły pod
budynek radiostacji, a 8 grudnia — w święto Niepokalanej, które jest
największym świętem Niepokalanowa — rozlega się już próbna audycja
radiowa od godz. 17 do 18 i od 19 do 20. Rozpoczyna ją melodia pow
szechnie znanej pieśni maryjnej Po górach dolinach, sławiącej objawie
nie Niepokalanej w Lourdes. Niestety, starania o własną radiostację
spełzły na niczym. Niepokalanów ma już wielu przeciwników, a ci dob
rze czuwają, by nie powiększał wpływu na społeczeństwo. Argumentują
to niskim poziomem wszystkiego, co tworzy Niepokalanów. Argumenta
cja jest chwytliwa i radiostacja staje na audycjach próbnych. Niepowo
dzeniem tym nie zraża się ojciec Maksymilian. Chodzi wszędzie, by od-
n
M. K o l b e , Do Rycerzy i Rycerek Niepokalanej, „Rycerz Niepokalanej” W
(1937) 353—355. W: Pisma... T. s. 254.
Święty Maksymilian Maria Kolbe
blokować przeszkody. Jeszcze tego pomysłu nie zrealizował, a już inte-
resuje się telewizją, która wówczas jest zaledwie w powijakach.
Przekonany informacjami, że wiele egzemplarzy pism niepokalanow-
skich, szczególnie Rycerza Niepokalanej, marnuje się, ojciec Maksymi
lian dokonuje weryfikacji czytelników i ogranicza nieco nakłady. Ale
powołuje do tycia nowe tytuły wydawnicze. Od stycznia 1938 roku wy
chodzi w języku łacińskim Miles Immaculatae, miesięcznik dla kleru ca
łego świata. Od września 1938 roku ukazuje się Mały Rycerzyk Niepoka
lanej, miesięcznik dla dzieci poniżej 10 lat, doskonale redagowany, z
piękną szatą graficzną. Były misjonarz nie może zapomnieć o misjach, od
stycznia więc 1939 roku wypuszcza nowy miesięcznik: Biuletyn Misyjny.
Niepokalanów staje się koncernem prasowym. Z racji bardzo niskich
cen i doskonale zorganizowanego kolportażu stanowi, poważną konku
rencję dla wielu czasopism w kraju. Ataki na Niepokalanów nasilają się.
Ojciec Maksymilian broni dobrego imienia dzieła Niepokalanej. Zakła
da procesy o zniesławienie i wygrywa je. Sprawa Małego Dziennika tra
fia nawet na salę sejmową, z której nie wychodzi jako pokonany.
Ojciec Maksymilian wielką wagę przywiązuje do bezpośredniego kon
taktu. Wysyła więc braci z propagandą Rycerza Niepokalanej do róż
nych diecezji, szczególnie wschodnich. Wysyła ich, jak św. Franciszek
swych braci, po dwóch i przypomina im, że mają być apostołami, jna-
wracać nie tyle słowem, co przykładem, bo słowa uczą, a przykłady po
ciągają. W myśl tego, że bezpośredni kontakt jest najlepszym środkiem
działalności apostolskiej, kładzie wielki nacisk na korespondencję, a czy
telników i członków Rycerstwa zachęca do odwiedzania Niepokalanowa.
Liczba korespondencji rośnie z każdym rokiem, i coraz więcej przybywa
ludzi do Niepokalanowa. W roku 1938 napłynęło 152 822 przesyłek kore
spondencyjnych
82 * *
. Ojciec Maksymilian organizuje specjalną grupę bra
ci, którzy odpowiadają na listy udzielając różnych rad, w szczególności
w odniesieniu do życia religijnego.
Ojciec Maksymilian bardzo liczy na działalność apostolską osób świec
kich, dlatego mocniej niż dotychczas propaguje Rycerstwo Niepokalanej.
Więcej o nim pisze i zachęca do wstępowania w jego szeregi. Chciałby,
by ono przybrało charakter masowy. I faktycznie z roku na rok jego
szeregi rosną. W księgach centrali do 24 lipca 1939 roku jest zapiane
691 073 osoby z terenu Polski, 39 792 Polaków z emigracji i 5 370 osób
z różnych narodowości. Ponadto na terenie całego kraju działa kilkaset
kół Rycerstwa Niepokalanej
8S
. Ojciec Maksymilian tak kształtuje człon
ków stowarzyszenia, by utrzymywali ścisłą łączność z centralą, dzięki
czemu oddolnie mogą wpływać na treść, formę i sposób tego, co ona
planuje i wytwarza oraz stają się przedłużeniem jej działalności w róż
nych środowiskach społecznych.
Ceniąc
bezpośredni
kontakt
z
człowiekiem,
ojciec
Maksymilian,
w
miarę
swoich
możliwości,
wygłasza
odczyty,
uczestniczy
w
zjazdach
krajowych i zagranicznych, bierze udział w konferencjach prasowych,
s* B. L. D y c z e w s k i , Religijno-społeczna działalność o. Maksymiliana Kolbe.
W: Studia o ojcu Maksymilianie Kolbe. Dzieło zbiorowe pod red. J.R. B a r a ,
Warszawa 1971 s. 252—253.
8* Tamże s. 241—245.
o. Leon Denigny Dyczewski OFMConv.
296
jest członkiem Stowarzyszenia Dziennikarzy i Wydawców, przyjmuje ho
norowe członkostwa komitetów, między innymi na zaproszenie prezyden
ta miasta Warszawy S. Starzyńskiego wchodzi w skład Społecznego Ko
mitetu Obywatelskiego Święta Niepodległości.
Żywo interesuje się sprawami ogólnymi kraju. Jest głęboko przeko
nany, że działalność jaką prowadzi stwarza też bardziej ludzkie warun
ki życia. Przed słuchaczami radiowymi, do których przemawia przez
Polskie Radio w dniu 8 grudnia 1937 roku, kreśli wizję przyszłości, któ
ra może zaistnieć, jeżeli społeczeństwo przyjęłoby głoszone i realizowa
ne przez niego ideały.
„Gdy duch Niepokalanowa, duch M.I. — mówi — przeniknie Ojczyz
nę i świat, gdy Niepokalana stanie się Królową każdego serca bijącego
pod słońcem, wtedy przyjdzie na ziemię raj, ale nie ten utopijny, ko
munistyczny czy socjalistyczny, lecz — o ile to na tej ziemi możliwe —
prawdziwy, którego szczęściem cieszą się obecnie mieszkańcy Niepoka
lanowa, gdzie istnieje jedna rodzina, której ojcem jest Bóg, matką Nie
pokalana, bratem starszym Boski Więzień miłości w Eucharystii, a wszy
scy inni nie towarzyszami, ale kochającymi się nawzajem braćmi i to
mniejszymi’'
M
.
Tymczasem nieubłaganie zbliża się druga wojna światowa. Ojciec
Maksymilian od kilku lat o niej mówi i określa jako wielką tragedię
ludzi. Wobec niewiadomych jeszcze zagrożeń sam jest spokojny, ale
przygotowuje na nie swych braci. Nie wykazuje specjalnej troski o to,
co stanie się z tak wspaniale rozwijającą się działalnością zewnętrzną,
z zakonnym osiedlem niepokalanowskim, które przed wybuchem wojny
zgromadziło już 13 ojców, 622 braci, 15 kleryków i 122 uczniów Małego
Seminarium Misyjnego. Troszczy się przede wszystkim o stan duszy
swych braci, o to, by wszystkie ciosy przyjęli spokojnie jako doświad
czenie Boże, jako próbę człowieczeństwa i zakonności. Już w maju 1938
roku tak do nich przemawia:
„(...) Kiedyś mówiłem, że różne czasy przyjść mogą i że ja z Wami
nie zawsze będę. Mogą przyjść prześladowania i wojny. Wojna jest bliż
sza, niż się wydaje. Prześladowania w czasie wojny są możliwe. Wy,
profesi solemni, którzy macie być ojcami duchowymi Niepokalanowa,
macie się przygotować na to. Oczywiście, że Niepokalana może dopuścić
to tylko dla naszego dobra. Kiedy by nie było trudności, wytworzyłaby
się przeciętność. (...)”
84 85
Ojciec Maksymilian stopniowo przygotowuje swych braci, że będzie
musiał się z nimi rozstać, że wojny, jaka się zbliża, nie przeżyje. Trzy
dni przed jej wybuchem wygłasza do braci konferencję, prosząc, by nie
dali się pochłonąć nienawiści, jaką niesie z sobą wojna, ale by zawsze
pamiętali, że miłość jest istotną cechą doskonałości człowieka i do niej
należy ostateczne zwycięstwo.
„Wiecie co, Drogie Dzieci — mówi do nich — życie człowieka składa
się z trzech części: przygotowania do pracy, samej pracy i — cierpienia.
84
M. K o l b e , W dziesięciolecie Niepokalanowa. Pisma... T. 7 s. 264.
85
M. K o l b e , Większe zbliżenie się do Niepokalanej przygotowaniem do roz
proszenia na wypadek wojny. Konferencja do braci. Niepokalanów 1. 05. 1938.
W: Konferencje... s. 267.
Święty Maksymilian Maria Kolbe
297
Jedni tu w Niepokalanowie dopiero się przygotowują, inni już pracu-
ją, a takim siwym, o ... jak tu siedzi (wskazał na siebie), to już należa-
loby przejść do tej ostatniej części — cierpienia. Tak to przez te trzy
etapy zbliża nas Bóg do siebie. Im więcej jaka dusza będzie oddan-i
Bogu, tym wcześniej do tej części trzeciej się przygotuje, aby miłość
swoją do Niepokalanej ugruntować cierpieniem z miłości. Bo nic nas
tak bardzo nie zbliża do Niepokalanej i nie utwierdza w miłości, jak
właśnie miłość połączona z cierpieniem z miłości. Na tej to właśnie diro-
dze cierpienia możemy się przekonać, czy naprawdę jesteśmy całkowi
cie Jej oddani, bez żadnych zastrzeżeń. (...)
Wszystko przeminie — wiara i nadzieja przeminą — miłość zostanie,
z miłością wejdziemy w życie wieczne i w miłości rozkoszować się bę
dziemy w niebie z Niepokalaną”
88
.
VIII. PRZEZ MĘKĘ DO CHWAŁY
Pierwszego września 1939 roku Hitler napada na Polskę. Dla Polski,
jak później dla wielu krajów, rozpoczyna się czas cierpienia, zniszczeń
i masowej śmierci. Dla milionów ludzi będzie to czas wyjątkowo trudnej
próby charakteru, zasad moralnych i przekonań religijnych. Ojciec Ma
ksymilian ogłaszając tę hiobową wiadomość apeluje do braci: „Trzeba
zachować spokój. Będą i trudności, ale tym się nie zrażajcie. Wszystko
oddajmy w ręce Niepokalanej.”
* 87
Jak dotychczas, tak i teraz zdaje się
na Opatrzność Bożą. Zło przypisuje człowiekowi, ale znoszenie i zwal
czanie go uzależnia od łączności z Bogiem. Bóg dopuszcza nieraz zło
i na ludzi niewinnych, ale niejednokrotnie jest to konieczne, by czło
wiek lepiej poznał siebie i wyciągnął właściwe wnioski w odniesieniu
do swojego postępowania. Ojciec Maksymilian wojnę i wiążące się z nią
cierpienia uważa za konsekwencje odejścia człowieka od Boga.
Ojciec Maksymilian, mając pełne zaufanie do Bożej Opatrzności, nie
zaniedbuje niczego, co człowiek sam może uczynić w obronie własnej.
W szybkim więc tempie organizuje drużyny przeciwpożarowe, przeciw
gazowe, posterunki obserwacyjne, punkty sanitarne. W klasztorze utrzy
muje dotychczasowy porządek, by życiu codziennemu nadać charakter
normalności i spokoju. Ta normalność łamie się wraz z przesuwaniem
się linii frontu ku Warszawie. Zdaje sobie doskonale sprawę z tego, że
działalność Niepokalanowa nie jest obojętna dla nazistowskich Niemiec,
że okupant będzie chciał pozyskać go dla siebie albo zgnieść i zniszczyć.
Poleca więc braciom jak najszybciej rozsyłać zaległe numery czasopism
i załatwiać korespondencję, 3 września ukazuje się ostatni numer Ma
łego Dziennika. Obaj z prowincjałem, o. Maurycym Madzurkiem, decy-
89
M. K o l b e , Okażmy największą miłość na etapie cierpienia. Konferencja do
braci. Niepokalanów 28. 08. 1939. W: Konferencje... s. 361—363.
87
Cherubin Adam P a w ł o w i c z , Taki byt O. Maksymilian. Dokumenty..
s. 348.
298
o. Leon Benigny Dyczewski OFMConv.
dują się na rozesłanie braci z klasztoru. Czyni starania, by przyjęto ich
do Czerwonego Krzyża w Warszawie i Sochaczewie. Nie udaje się to,
więc rozsyła ich do domu z zachętą, by w rodzinnych stronach starali
się wciągnąć do Czerwonego Krzyża lub w inny sposób pomagali lu
dziom. Przed wyruszeniem ich z klasztoru głosi im konferencję, w któ
rej daje wytyczne, jak mają postępować w nowej dla siebie sytuacji.
Przypomina im z naciskiem, że mają być wszędzie apostołami, nawracać
i uświęcać swoim przykładem.
„Drogie dzieci — mówi do nich — dobrze nam tu było żyć razem pod
czułą opieką Niepokalanej, lecz nadszedł czas, że musimy się rozejść.
Przepraszam was za wszystkie zgorszenia, jakie wam kiedykolwiek da
łem i za wszystkie przykrości, jakie wam wyrządziłem. (...)
Drogie
dzieci!
Teraz
idziecie
na
misje.
Chrystus
Pan
mówił
Apo
stołom: „Ja zawsze z wami nie będę” (J 16. 16). Tak samo i ja muszę
się z wami rozłączyć. Ale pamiętajcie — świećcie zawsze dobrym przy
kładem. Wspominajcie na to, co tyle razy wam powtarzałem, że Niepo
kalanów, to nie opłotki, budynki, czy maszyny. Gdzie znajdzie się nie-
pokalanowianin,
tam
także
ma
być
Niepokalanów.
Niepokalanów
ma
być w duszach i sercach waszych. Pamiętajcie o tym zawsze, co przyrze
kaliście Niepokalanej i bądźcie wierni swym zobowiązaniom. (...)
Wielu z was już tutaj nie powróci więcej. Ja też tej wojny podobno
nie przeżyję. (...) Proszę was, drogie dzieci, przyrzeknijcie mi, że będzie
cie starać się zachować to wszystko, o czym wam tyle mówiłem. (...)
Gdy znajdziecie się w rodzinie lub też u innych ludzi, gdzie będzie
cie przebywać przez czas, zanim wrócicie do klasztoru, to starajcie się
pracować
i
być
pomocni
swym
chlebodawcom.
Nie
bądźcie
ciężarem,
lecz pomocą. To jest nasza misja”
88
.
W dniu 5 września około sześciuset braci opuszcza klasztor. Zostaje
w nim dwóch ojców i około 40 zakonników. Także w Domu Zdrowia —
tak zwanym Lesie — położonym około trzy kilometry od klasztoru zosta
je jeden ojciec i kilku braci. Ruchliwe, tętniące życiem osiedle zakonne
nagle opustoszało. Stało się podobne do wyrojonego ula. Jego duch i dzia
łalność przenoszą się wraz z braćmi poza Niepokalanów. Bracia mieszają
się z uciekinierami i wnoszą w przelęknione serca pociechę i nadzieję.
Ministerstwo
Spraw
Wewnętrznych
chcąc
uchronić
od
zagłady
zna
nych
polityków,
działaczy
społecznych
i
twórców
kultury,
przeciwko
którym
zdecydowaną
walkę
wypowiedziała
faszystowska
partia
niemiec
ka, wydaje paszporty, by jak najszybciej mogli opuścić kraj zalewany
przez wojska Hitlera. Taki paszport 6 września otrzymuje także ojciec
Maksymilian. Zostaje jednak w kraju, bo uważa, że jest w nim potrzeb
ny. Organizuje pomoc dla uciekinierów i rannych, których w klasztorze
przybywa wraz ze zbliżającą się linią frontu. Po przerwaniu oporu armii
polskiej nad Bzurą armia niemiecka szybko maszeruje ku stolicy. Jej
żołnierze plądrują niepokalanowski klasztor. Od tej pory dzielił on bę
dzie los całego społeczeństwa. Odczuje na sobie przemoc i terror oku
panta. 19 września ojciec Maksymilian i 34 braci zostaje aresztowanych
M
M. K o l b e , Napomnienia przed ewakuacją Niepokalanowa. Konferencja do
braci. Niepokalanów 5. 09. 1939. W: Konferencje... s. 363—364.
Święty Maksymilian Maria Kolbe
299
i wywiezionych do obozów internowania. Władze okupacyjne nie wie
dzą dokładnie, co z nimi zrobić, więc przewożą ich z jednego miejsca
w drugie. Kolejno przebywają w Lamsdorf (obecnie Łambinowice),
Amtitz (Gąbice) i Ostrzeszowie. Obozowe warunki życia są różne i róż
nie są traktowani. Najbardziej dokuczają głód, brud, wszy. Jedni z władz
okupacyjnych i strażników wyzywają ich od bandytów i darmozjadów,
inni okazują im współczucie i starają się pomóc. Zakonnicy dotkliwie
odczuwają brak codziennej Mszy św. Ojciec Maksymilian stara się utrzy
mać dotychczasowy regulamin życia zakonnego. Odprawiają więc wspól
ne modlitwy, rozmyślania, rachunki sumienia, głosi braciom konferencje.
W październiku odprawiają nabożeństwo różańcowe, do którego dołącza
ją się osoby świeckie.
Pobyt w obozach internowania ojciec Maksymilian traktuje jako
szczególną misję. Uważa go za wolę i łaskę Niepokalanej. Ona ich tu
przysyła, by pokrzepiali strapionych i załamanych, by wzmacniali po
niżanych i krzywdzonych. „Jesteśmy teraz potrzebni tu — mówi braciom
w wigilię swoich imienin 11 października — a nie w Niepokalanowie (...)
Przywieźli nas tu za darmo i barak jest jakiś, i co zjeść. A dla wielu
ludzi może to jedyna okazja, by uporządkować swe sprawy z Panem Bo
giem albo, by wzbudzić większe zainteresowanie się religią, która daje
siłę, by spokojnie, a nawet ze śpiewem pieśni znosić tak przykre dla
natury warunki życia. Inni się gniewają, przeklinają, a patrząc na braci
zmieniają się na lepszych. Gdybyśmy tu chcieli przyjechać, ile by po
czynić trzeba starań o dokumenty i nie pozwolono by nam na taką mi
sję. Teraz mamy dobrą okazję. Wykorzystajmy ją, bo to się skończy.
Gdybyśmy tak mogli i na Wschód pojechać!...”
8
*
Biorąc pod uwagę takie motywy pobytu w obozie, ojciec Maksymi
lian nie składa podania o zwolnienie, do czego go niektórzy starają się
nakłonić. Wie, że jest tu potrzebny i stara się ludziom pomóc. Pociesza
strapionych, wprowadza pokój w ich duszę, przygotowuje do pojedna
nia się z Bogiem i zgodzenia się z Jego wolą, wzmacnia i budzi nadzie
ję na lepsze jutro. Przekonuje, że „hitleryzm przeminie. Musi zwyciężyć
prawda”
* 90
. Współczując w cierpieniu, dzieląc się swoimi racjami żyw
ności ze słabymi i chorymi, sprawiedliwie rozdzielając żywność zdobycz
ną pomiędzy wszystkich, uczy jak być solidarnym w trudnych warun
kach życia i jak świadczyć na co dzień miłość bliźniego. Nie korzysta
z przywilejów, jakie starają się stworzyć mu bracia przez odstąpienie
lepszego miejsca w baraku, zdobycie dodatkowego pożywienia czy ubra
nia. On zawsze zadawala się tym, co otrzymują wszyscy.
W święto Matki Bożej Niepokalanej — 8-go grudnia — ojciec Ma
ksymilian i bracia zostają zwolnieni z obozu internowania w Ostrzeszo
wie. Uważają to za szczególną łaskę swojej przemożnej Patronki i z ra
dością wracają do Niepokalanowa. Niektórzy bracia namawiają usilnie
ojca Maksymiliana, by gdzieś po drodze wysiadł i ukrył się. Zdecydo-
8
» M. K o l b e , Pełnienie misji Niepokalanej w warunkach wyjątkowych. Kon
ferencja do braci. Amtitz 11. 10. 1939. W: Konferencje... s. 365—366.
90
Juwentyn M. M ł o d o ż e n i e c , Znalem Ojca Maksymiliana Kolbego. W:
Studia o błogosławionym Maksymilianie Kolbem. T. 2. Praca zbiorowa pod red.
J.A. K s i ą ż k a , Niepokalanów 1981 s. 113.
300
o. Leon Bcnigny Dycseiesfci OFMCont*.
wanie odrzuca tę propozycję uważając, że jego miejsce jest w Niepoka
lanowie. W klasztorze zastają około piędziesięeiu braci i czterech ojców,
którzy wcześniej wrócili z rozproszenia. Ze smutkiem patrzą na częścio
we
zdemolowanie
wydawnictwa.
Niemcy
zdołali
już
wydemontować
in-
tertypy
z
zecerni,
część
maszyn
drukarskich
i
wywieźć
je.
Wkrótce
zabiorą też nagromadzony z trudem materiał budowlany na kościół.
W
nowej
sytuacji
ojciec
Maksymilian
szuka
możliwości
działania.
Najpierw ściąga braci i zabiega u władz okupacyjnych o zezwolenie na
ich pobyt w klasztorze. Chce chronić ich powołanie zakonne, wciągnąć
w nową działalność oraz ustrzec przed wywózką w głąb Rzeszy na przy
musowe
roboty.
Z
radością
przyjmuje
powracających
zakonników.
Jed
nakże stawia un warunek: muszą być przygotowani na wszystko. Tych,
którzy są w pobliżu i uważa, że powinni tam nadal zostać, odwiedza, by
ugruntowywać
w
nich
więź
z
zakonem,
do
przebywających
dalej
śle
listy. Są one pełne troski o nich oraz zawierają wiele informacji o wszy
stkim, co dzieje się w Niepokalanowie. Są to po prostu listy ojca do
ukochanych dzieci, zatroskanego o ich los oraz o wspólny dom. W jed
nym z nich między innymi pisze tak:
„Drogie dzieci! Już szereg miesięcy upłynęło od czasu, gdy w rozma
ite
strony
z
woli
Niepokalanej
rozeszli
się
bracia.
Gdziekolwiek
jednak
znajdzie się dusza, co Niepokalaną naprawdę serdecznie kocha, to i mi
łość swą ku Niej przelewa na otoczenie, czyli zdobywa dla Niej coraz
liczniejsze dusze i to co raz to doskonalej. (...)
Starajmy
się
nie
ustawać
w
misjonarzowaniu
pozyskiwania
dla
Niej
serc. Módlmy się, by Jej królowanie w duszach rozszerzało się, ofiaruj
my w tym celu nasze utrapienia i przykrości i starajmy się, by przede
wszystkim
Ona
z
nas
zadowolona
była.
(...)
Strzeżmy
czujnie
niepoka
lanej czystości sumienia. (...)
Jeden
akt
miłości
doskonalej
odradza
duszę;
używajmy
często
tego
środka. W praktyce to nie takie trudne, bo istotą tego aktu — to mi
łość
ofiarna:
starać
się
sprawić
Jej
przyjemność
naszym
kosztem,
nie
ze względu na nagrodę czy karę.
Drogie
Dzieci!
Wiem,
że
tęsknicie
za
zwyczajną
atmosferą
klasztor
ną, ale pocieszajmy się nadzieją, że obecne warunki wyjątkowe nie będą
trwać
zawsze
i
wybije
godzina,
kiedy
znowu
pokój
nastanie
i
każdy
powróci do dawnej pracy dla sprawy Niepokalanej w duszach. — Zresz
tą i teraz ta misja trwa, chociaż w innej formie i w innych warunkach.
Ile
dusz
dziękować
będzie
Niepokalanej
(i
...Wam)
przez
całą
wiecz
ność,
że
w*!aśrtie
z
powodu
obecnego
rozproszenia
miały
sposobność
z Wami się spotkać i do Niepokalanej Matki dusz zbliżyć.
Więc
módlmy
się,
znośmy
krzyżyki,
bardzo
miłujmy
dusze
wszyst
kich bez wyjątku bliźnich, przyjaciół i nieprzyjaciół i ufajmy, a to wszy
stko
w
tym
celu,
by
Ona
stała
się
jak
najprędzej
Królową
wszystkich
i każdego z osobna po całym świecie. (...)
Celem
Niepokalanowa,
jak
wiemy,
jest
szerzenie
czci
i
miłości
ku
Niepokalanej
i
pociąganie
ku
Niej
dusz.
Dawniej
czyniliśmy
to
prze
ważnie
za
pomocą
prasy,
obecnie
specjalną
uwagę
zwrócono
na
modlit
wy, pracę rąk, wytwórczość i dobroczynność. (...)
Po wojnie wytworzyły się nowe warunki i różne potrzeby, toteż Nie-
301
Święty Maksymilian Maria Kolbe
pokulanów w wielu wypadkach siara się przyjść z pomocą ludności oko
licznych wiosek, dworom i folwarkom. (...).”
01
Braciom,
którzy
są
w
Niepokalanowie,
ojciec
Maksymilian
bardzo
często głosi konferencje. Akcentuje w nich miłość jako zasadę życia bo
żego i ludzkiego. „Wszystko, co dobre, co wzniosie, co szlachetne —
mówi w jednej z nich — jest miłością. Miłość jest celem”
02
. „Króla mi
łości — mówi z kolei w innej — można uczcić tylko miłością — można
Mu złożyć w darze tylko miłość. (...) Opisać głębiej miłości nie da się.
Trzeba doświadczać. Niebo nie jest niczym innym jak coraz większym
zjednoczeniem z Bogiem przez miłość”
03
.
Ojciec
Maksymilian
mając
już
dość
sporą
liczbę
braci
organizuje
działalność Niepokalanowa dostosowaną do nowych potrzeb. Zaczyna od
modlitwy, bo od Boga wszystko zależy. Wprowadza wieczystą adorację
Najświętszego Sakramentu. Odtąd bracia, zmieniając się co pół godzi
ny, klęczą po dwóch, a potem po czterech, przed Najwyższym i Najmi
łosierniejszym i proszą Go o pokój, pomyślność dla Ojczyzny i Niepo
kalanowa,
wolność
dla
uwięzionych,
zdrowie
dla
chorych,
powrót
dla
zagubionych,
wytrwanie
dla
chwiejnych,
wiarę
dla
wątpiących.
Ojciec
Maksymilian swoją adorację odprawia pomiędzy 15 a 16 godziną.
Klasztor
staje
się
bardziej
otwarty
na
potrzeby
życiowe
ludności
okolicznej
i
ludzi
przebywających
w
nim
w
charakterze
przesiedleń
ców.
Rozwija
się
działalność
usługowa
różnych
warsztatów.
Szeroką
działalność prowadzi dział naprawy i budowy maszyn rolniczych, tar
tak, stolarnia, kuchnia. Z czasem powstaje pracownia zegarmistrzowska,
warsztat
naprawy
rowerów,
punkt
sanitarny.
Klasztor
przejmuje
też
prowadzenie
powiatowej
mleczarni
czym
bardzo
służy
okolicznej
lud
ności.
Intensywnie
pracuje
administracja
Rycerstwa
Niepokalanej.
W
dalszym
ciągu
utrzymuje
kontakt
korespondencyjny
z
czytelnikami
czasopism niepokalanowskich i członkami stowarzyszenia. Wysyła książ
ki i dewocjonalia, zwracając szczególną uwagę na młodzież wywiezio
ną do Niemiec na roboty. Na tę działalność krzywo patrzy gestapo i pa
rokrotnie
przysyła
zakaz
przesyłania
polskich
książek
i
dewocjonaliów
na teren Rzeszy.
Ojciec Maksymilian usilnie stara się u władz okupacyjnych o zezwo
lenie na wydawanie Rycerza Niepokalanej. Pisząc listy w tej sprawie do
urzędników i rozmawiając z nimi osobiście nie powołuje się na prawa,
bo wie, że okupant ich nie uznaje. Po prostu apeluje do nich jako ludzi,
a nie jako urzędników, do ich ogólnoludzkich odczuć. Przedstawia im,
co chce osiągnąć drukując miesięcznik i jaki ma on charakter. „Co do
miesięcznika Rycerz Niepokalanej uważam — pisze w liście do urzęd
nika powiatowego w Sochaczewie — że przyczyni się on do dobra ogól
nego, a to z następujących powodów.
Ja i Pan za 100 lat czy 200 żyć już nie będziemy. I wtedy ustaną
* **
»i M. K o l b e , List okólny do braci przebywających poza Niepokalanowem,
Niepokalanów 21. 05. 1940. W: Pisma... T. 4 s. 343—345.
•* M. K o l b e , O potrzebie wewnętrznego odrodzenia. Konferencja do braci.
Niepokalanów 8. 09. 1940. W: Konferencje... s. 392.
** M. K o l b e , Miłością uczcić Chrystusa Króla. Konferencja do braci. Nie
pokalanów 27. 10. 1940. W: Konferencje... s. 408.
302
o. Leon Benigny Dyczewski OFMConv.
300
wan
lano
któr
we
tert
żabi
Naj
ich
w r
mu
nak
któ
ugi
list
stk
uk'
ny
ite
zn;
ł05
lic
je
n
v
a
wszystkie sprawy, choć najpilniejsze i najważniejsze, i pozostanie tylko
jedna: czy i gdzie wtedy będziemy? — I czy będziemy szczęśliwi? Nie
inaczej i inni ludzie. Co godzina zaś o całą godzinę (nie mniej) zbliżamy
się do tej chwili.
Podobne zagadnienia porusza pismo religijne.
Najświętsza Maryja Panna to nie bajka czy legenda, ale istota ży
jąca, kochająca każdego z nas, lecz nie dość znana i nie dość nawzajem
miiowana — trzeba więc rozgłaszać Jej dobrotliwą działalność, a to
można dobrze wykonać przez czasopismo.
Wi*eszcie chciałbym zaznaczyć, że nie czuję nienawiści do nikogo na
świecie. Treść mego ideału znajduje się w załączonych drukach. Co
z nich wypływa, to moje; dla tego pragnę zawsze i pracować, i cierpieć,
i choćby życie złożyć w ofierze — co zaś temu przeciwne, to nie moje,
ale z zewnątrz i stąd wedle możności zwalczałem to, zwalczam i zawsze
zwalczać będę”
9
*.
Ojciec Maksymilian wbrew wszelkim przewidywaniom, uzyskuje ze
zwolenie na wydanie jednego numeru Rycerza Niepokalanej. Łączy w
nim miesiące grudzień 1940 i styczeń 1941 roku i drukuje w nakładzie
120 tysięcy. Na tyle tylko władze okupacyjne zezwalają i zamykają go
tylko w dystrykcie warszawskim. Społeczeństwo Rycerza Niepokalanej
przyjmuje radośnie. Niesie on pokrzepienie w tragedii wojennej i na
dzieję zwycięstwa. Naczelny redaktor akcentuje w nim znaczenie praw
dy jako podstawy życia społecznego i szczęścia jednostek.
„Chociaż nie wszyscy miłują prawdę — pisze — to jednak ona jed
na tylko może być podstawą trwałego szczęścia. (...)
Żadnej prawdy więc nie może nikt zmienić, ale może tylko prawdy
poszukiwać, znaleźć i uznać, i do niej życie swe dostosować, pójść dro
gą prawdy we wszystkich sprawach, a zwłaszcza dotyczących ostatecz
nego celu życia, stosunku do Boga, czyli w sprawach religii. (...)
Nie ma człowieka pod słońcem, co by nie poszukiwał szczęścia; ow
szem, w każdym czynie naszym szczęście przyświeca nam w tej czy in
nej formie jako cel, do którego naturalnie zdążamy. — Szczęście jednak,
zbudowane nie na prawdzie, nie może być — jak sama zresztą niepraw
da — trwałe. Jedynie prawda może być i jest niezłomnym fundamentem
szczęścia tak poszczególnych łudzi jak i całej ludzkości”
* 9S
.
Wojenny numer
Rycerza Niepokalanej
rozchodzi się błyskawicznie
i
rozwiewa
wszelkie wątpliwości władz okupacyjnych co do postawy na
czelnego redaktora. Przeciwstawia się ich przemocy i gwałtom, piętnuje
kłamstwo, którym
posługują się w
uzasadnianiu swoich decyzji i dzia
łań.
Następny numer nie
ukaże się, poprzednie zaczynają być ścigane,
a
naczelny
redaktor znajduje się na
liście
do likwidacji.
Jeszcze jeden
rodzaj
działalności
prowadzi klasztor niepokalanowski:
to pomoc
dla wysiedleńców,
którzy są tu skomasowani przez władze oku
pacyjne. W pierwszym rzucie przywożą około 2000 Polaków i około 1500
Żydów, w drugim około 1500 — głównie Yolksdeutschów. Ojciec Mak-
** M. K o l b e , List do urzędnika starostwa powiatowego (okupacyjnego) w
Sochaczewie, Niepokalanów 16. 02. 1940. W: Pisma... T. 4 s. 334—335.
95
M. K o l b e , Prawda, „Rycerz Niepokalanej” 19/20 (1940/41) 6—8. W: Pisma...
T. 7 s. 513—515.
Święty Maksymilian Maria Kolbe
303
symilian organizuje dla nich pomoc materialną i opiekę duchową. Do
każdej grupy przeznacza dwóch braci i sam często je odwiedza. „Musi
my wszystko zrobić — mówi do swych braci — by ulżyć doli tych bie
daków
wyrzuconych
z
gniazd
rodzinnych,
pozbawionych
najpotrzeb
niejszych rzeczy”
96
. Pociesza ich i dodaje optymizmu. Zanim władze
zaczęły dostarczać żywność, organizuje kwestę w pobliskich dworach
i wioskach. Organizuje im pasterkę i paczki świąteczne, a dla Żydów
coś w rodzaju gwiazdki na nowy rok. Bracia przygotowują dzieci do
pierwszej Komunii św.
,
Ojciec
Maksymilian
ograniczony
w
prowadzeniu
zewnętrznej
dzia
łalności udaje się na trzy tygodnie do Domu Zdrowia, tak zwanego Las
ku,
i
tam
bratu
Arnoldowi
dyktuje
swoje
przemyślenia
teologiczne,
głównie na temat Niepokalanej, oraz przeżycia religijne. Od dawna no
sił się z zamiarem napisania książki o Niepokalanej. Nadmiar obowiąz
ków nie pozwalał mu na to, chce więc teraz wykorzystać w tym celu
czas, którego ma więcej niż kiedykolwiek dotychczas.
Treść dyktowanych przez ojca Maksymiliana tekstów mocno odbiega
od tego wszystkiego, co wokół się dzieje. Wokół ludzie walczą o doczes
ność, o panowanie człowieka nad człowiekiem, nienawiść do drugiego
człowieka sieje śmierć, a on mówi o zjednoczeniu przez miłość, o życiu
bożym, o wieczności, o Niepokalanej, która nie popełniła najmniejszego
zła, o powołaniu człowieka do miłości i dobra. W jednym z dyktowa
nych wówczas tekstów mówi: „Celem stworzenia, człowieka, to miłość
Boga, Stworzyciela, Ojca; miłość coraz większa, ubóstwienie, powrót do
Boga, od którego wyszedł, zjednoczenie z Bogiem, miłość płodna.
By miłość ku Ojcu stawała się jeszcze doskonalsza, nieskończenie do
skonalsza, objawia się miłość Syna, Jezusa, który — żeby miłość ku
sobie rozniecić w sercach, zstąpił na ziemię, umarł na Krzyżu i pozo
stał w Eucharystii.
Aby zaś miłość ku Synowi potężniej się rozwijała i tak miłość ku
Ojcu jeszcze goręcej się zapalała, dopomaga nam miłość Ducha, Niepo
kalanej, pełnej miłosierdzia, Pośredniczki łask, naszej Współziemki, któ
ra matczynym swym sercem silnie pociąga serca ku sobie. — I jak Oj
ciec przez Syna i Ducha miłość Boga ku stworzeniu zstępuje na zie
mię, tak przez Ducha i Syna do Ojca wstępuje odpowiedź na tę miłość,
reakcja, miłość stworzenia ku Ojcu.
Miłość Ojca i Syna, i Ducha goreje odwiecznie, miłość Ojca, Jezusa
i Niepokalanej nie zna uszczerbku. Tylko człowiek (nie zawsze, nie we
wszystkim) niedoskonale na tę miłość odpowiada miłością.
Zapalać więc tę miłość ku Niepokalanej, rozpaliwszy ją w sercu
swoim, udzielać z tego ognia dookoła siebie; zapalić nim wszystkie du
sze i każdą z osobna, które są i będą i rozpłomieniać ten żar miłości
w sobie i po całym świecie coraz goręcej i goręcej, bez granic — oto
nasz cel.
Wszystko inne to środki tylko. (...)”
97
Wolność i swoboda działania, choć bardzo ograniczone, trwają dla
ojca Maksymiliana krótko. 17 lutego 1941 roku wraz z ojcami: Piusem,
M
J. Młodożeniec,'Znałem... s. 122.
” M. Kolbe, Nasz cel. W: Pisma... T. 7 s. 441.
304
o. Leon
Bt igny Dyczewski OFMCotw.
Antoninem, Justynem i Urbanem zostaje aresztowany przez gestapo
i osadzony w centralnym więzieniu gestapo na Pawiaku w Warszawie.
Prowmcjałat i klasztor mepokalanowski starają się o zwolnienie. Dwu
dziestu braci z Niepokalanowa zgłasza się dobrowolnie za swego ojca.
Są golowi nawet śmierć ponieść, byleby tylko go wypuszczono. Wszy
stko na nic. E. Bordelska, marianka, znająca doskonale język niemiecki,
zasięgając informacji u urzędnika gestapo za co ojciec Maksymilian jest
aresztowany i czy są szanse na jego uwolnienie, dowiaduje się od nie
go, że ojciec Maksymilian jest bandytą, politycznie podejrzany i nigdy
nie wyjdzie
98
.
Ojciec Maksymilian należy do tych, którzy upominają się o prawdę,
wskrzeszają nadzieję w społeczeństwie na lepsze jutro, budzą ludzkie
sumienia, podnoszą ducha narodowego. A tacy są bardziej niebezpieczni
aniżeli walczący z bronią w ręku, ponieważ oni uniemożliwiają władzom
okupacyjnym ludzi wolnych zamienić w niewolników, oni buntują ich
przeciwko sile i złu. Są więc przestępcami i muszą zginąć. Ojciec Mak
symilian pada ofiarą tego typu myślenia przywódców nazistowskich
Niemiec. 28 maja 1941 roku zostaje przewieziony do obozu zagłady
w Oświęcimiu. Dostaje obozowy, nasiąkły krwią i potem pasiak, numer
16 670 zamiast nazwiska i przydział do wyjątkowo źle traktowanej przez
hitlerowców grupy, więźniów politycznych, pod wszechwładnie panu
jącego — krwawego Krotta, zboczeńca i sadystę.
Czym w latach okupacji był Pawiak i koncentracyjny obóz w Oś
więcimiu wie każdy Polak. Obydwa miejsca najkrócej można określić
jako piekło na ziemi. To, co człowiek może wymyśleć przeciwko czło
wiekowi, znajduje tu natychmiast swoje zastosowanie w całej rozciągło
ści. Głód i poniżanie człowieka, ciężka praca i bicie, choroba i śmierć
panują tu wszechwładnie. Z obydwu miejsc drogą wyjścia jest śmierć
poprzedzona morzem cierpień. Są to miejsca wielkiej próby nawet dla
najszlachetniejszych osób. Opadają tu jak łuski wszelkie dobre nawyki
i przyzwyczajenia wyniesione z dobrego środowiska. Ostać się tu może
tylko prawdziwa szlachetność, doskonałość, którą przez lata zdobywa się
własnym
wysiłkiem.
Taką
próbę
przechodzi
też
ojciec
Maksymilian.
Weryfikuje się tu cała jego działalność, to, czego innych nauczał i co
sam realizował. Kiedyś postanawiał, że chce być świętym i to jak naj
większym. Dobrze, że właśnie pragnął być największym świętym i czy
nił wszystko, by nim zostać, bo gdyby chciał być tylko świętym — ot
takim przeciętnym, to może tej ostatniej próby nie przeszedłby tak
zwycięsko, jak to miało miejsce w jego przypadku.
Zarówno w więzieniu na Pawiaku jak i w Oświęcimiu ojciec Mak
symilian daje świadectwo prawdzie, nadziei i miłości. Swoim postępo
waniem świadczy o istnieniu świata nadprzyrodzonego, realności miło
ści bliźniego aż do zapomnienia o sobie samym i że właśnie miłość może
być realizowana w każdych warunkach i tylko ona wprowadza człowie
ka w stan zjednoczenia z innymi ludźmi i samym Bogiem.
O tym, jakim on był w okresie najcięższej próby życia, niech mówią
ci, którzy na niego wówczas patrzyli, którzy korzystali z jego bogactwa.
98
Elżbieta B o r d e l s k a , Oświadczenie. Niepokalanów 20. 10. 1969. W: Re
lacje... s. 12.
Święty Maksymilian Maria Kolbe
305
Ich wypowiedzi nie zastąpi żadne omówienie. Niech one będą epilogiem
jego życia.
„Był to człowiek spokojny, zrównoważony, twardy dla siebie, ale
bardzo wyrozumiały i wprost opiekuńczy dla innych. Każdego i przy
każdej sposobności otaczał w granicach swych możliwości serdeczną
troską. Korzystał z nadarzającej się okazji, ażeby nas zachęcić do pogo
dzenia się z losem i utrwalić w nas wiarę w lepsze jutro i w to, że spra
wy przybiorą szczęśliwszy obrót. (...) Obecność tego człowieka wpływa
ła na nas wszystkich, szczególnie na mnie młodzieńca, bardzo uspokaja
jąco” ".
„Na przesłuchaniach przeprowadzonych przez gestapo na alejach
Szucha byłem mocno pobity i mogłem spoczywać tylko w pozycji lezą
cej na brzuchu. Ojciec Kolbe zainteresował się mną sam. Podszedł do
mojego łóżka i usiadł na przeciwko mnie. Wiedząc, że jestem innego
wyznania, pocieszał mnie z wielkim wyczuciem, uwzględniając moje
przekonania religijne. (...) W rozmowie starał się wytworzyć atmosferę
optymizmu i wiary w przetrwanie”
10
°.
„Po paru dniach wspólnego pobytu z O. Kolbem wpadł do naszej
celi strażnik więzienny, gestapowiec w randze Scharfiihrera. (...) Widok
O. Kolbego w habicie wywołał u gestapowca gniew (...) podszedł do O.
Kolbego i wskazując palcem na krzyżyk przy koronce, zapytał:
— Ty wierzysz w to?
— Tak, wierzę, odpowiedział spokojnie zakonnik.
Niedowiarek wymierzył O. Kolbemu silny policzek.
Następnie gestapowiec szarpał ponownie za krzyż O. Kolbego i pow
tarzał swoje pytania: Czy wierzysz? — Po każdej twierdzącej odpowie
dzi O. Kolbego — że wierzy — esesman był coraz bardziej wzburzony
.(...) i powtarzał uderzenia w twarz. Widząc zaś, że O. Kolbe był nie
wzruszony, z gniewem opuścił celę, trzaskając za sobą drzwiami.
O. Kolbe podczas zajścia był opanowany. Nie zauważyłem u niego
najmniejszego zdenerwowania. Po wyjściu Scharfiihrera z celi — O.
Kolbe chodził po izbie i modlił się. Na twarzy jego było widać czerwo
ne plamy od uderzeń”
101
.
„O. Kolbe odebrał swoją miskę, przeżegnał się i rozpoczął jeść, gdy
z drugiego pomieszczenia podchodzi do O. Kolbego rńłody, wynędznia
ły więzień i w prostacki sposób prosi: Ty stary, po co ijsz, mosz durch-
fall, lepij daj mnie. I z beszczelnym uśmiechem na ustach czeka.
Ku memu wielkiemu zdziwieniu O. Kolbe sam wygłodniały daje pro
szącemu swoją ledwie zaczętą zupę. (...) Dla mego umysłu i normalnych
ludzkich uczuć taki czyn był wprost nadludzkim, gdyż głód zwijający
kiszki, instynkt ratunku życia nie pozwoliłby mi nigdy coś podobnego
zrobić”
102
.
•* ***
•* Tadeusz L. C h r o ś c i c k i , inżynier. Znałem
księdza Maksymiliana Kolbego
z Niepokalanowa na „Pawiaku” w Warszawie i obozie koncentracyjnym xo Oświę
cimiu (Auschwitz).
Oświadczenie. Warszawa 14. 09. 1961. W: Zemania współtrięi-
niów,
Niepokalanów 1970 s. 11.
100
Jan J. S z e g i d o w i c z , mahometanin.
Oświadczenie w sprawie Ojca Mak
symiliana Kolbego,
Katowice-Ochojec 13. 04. 1967. Tamże s. 60.
*** Edward G n i a d e k ,
Zeznanie.
Warszawa 1947. Tamże s. 24.
>°* Henryk S. C y a n k i e w i c z ,
Moje wspomnienia z kontaktów
osobistych
z
O.
Maksymilianem Kolbem,
Niepokalanów 19. 08. 1956. Tamże s. 15.
20 — Polscy świeci
306
o. Leon Benigny Dyczewski OFMConv.
„Pewnego dnia w czasie niedzielnego spaceru na drogach wewnątrz
obozu podszedł do mnie ojciec Kolbe i powiedział: „Pan doktór tyle dla
mnie zrobił dobrego, że chciałbym się czymś odwdzięczyć. Jestem księ
dzem i może chciałby pan wyspowiadać się u mnie”. Byłem wtedy w
stanie całkowitego zwątpienia w możliwość istnienia Opatrzności, która
może dopuścić do takich bestialstw w obozie; zresztą nie‘jestem kato
likiem i zapewne nie znajdziemy wspólnego, języka. Przeprowadziliśmy
dłuższą dysputę, w której poznałem, że mój rozmówca jest naprawdę
księdzem z powołania.
Zwróciłem mu uwagę, czy potrzebne jest takie samowyrzeczenie się
tu w obozie, w którym każdy walczy o utrzymanie się przy życiu za
wszelką cenę. Odpowiedział, że „każdy ma swój cel w życiu: powrót
do żony czy matki, on zaś poświęcił swoje życie dla dobra każdego czło
wieka i dlatego wierzy, że stanie się z nim to, co mu jest przeznaczo
ne”
ł0S
.
„Ojciec Kolbe zawsze usuwał się na bok, zostawiając co lepsze dla
swych
współtowarzyszów
niedoli,
może
nieraz
mniej
potrzebujących,
aniżeli on sam”
,04
.
„W specyficznym środowisku obozowym zachował on wielką pogodę
ducha, nadzieję i ufność w przyszłość, a jego -sposób porozumiewania
się nosił charakter szczególnej pokory”
10s
.
„To co ja mówiłem było żalem i buntem. Ja chciałem żyć. To co on
mówił było głębokie i proste. Przede wszystkim niezachwiana wiara w
zwycięstwo Dobra.
Nienawiść nie jest siłą twórczą. Siłą twórczą jest miłość — szeptał,
ściskając moją rękę swoją rozpaloną dłonią.
Nie zmogą nas te cierpienia. Tylko przetopią i zahartują. Wielkich
trzeba ofiar naszych, aby okupić szczęście i pokojowe życie tych, co po'
nas będą...”
106
Z miłości ku Bogu, Niepokalanej i człowiekowi ofiarowuje swoje
życie za współwięźnia — Franciszka Gajowniczka. Ten akt heroicznej
miłości ma miejsce na placu apelowym, na oczach całego bloku czternas
tego, ale wymiana życia za życie dokonuje się tak skromnie i cicho,
że w pierwszej chwili nawet najbliżej stojący nie wiedzą, co się tu dzie
je, z czym ojciec Maksymilian występuje do komendanta obozu F. Frit-
scha.
W bunkrze głodowym jest przy tych, którzy umierają powoli w naj
większych cierpieniach. Godzi ich z Bogiem i czyni wszystko, by nie
umierali z nienawiścią w duszy do swych oprawców. Faktycznie, nie
słychać przekleństw i złorzeczeń. Umiera jako jeden z ostatnich 14
sierpnia 1941 roku, dobity zastrzykiem fenolu. Dnia następnego z set-
* 105
,M
Rudolf D i e m, dr lekarz, wyznania ewangelicko-augsburskiego.
Wspom
nienia dotyczące Ojca Kolbego.
Oświadczenie. Warszawa 27. 04. 1957. Tamże s. 16.
101
Władysław L e w k o w i c z , lekarz weterynarii.
Zeznanie,
Poznań 24.
05.
1961. Tamże s. 37.
105
Tadeusz P a c z u ł a , lekarz.
Oświadczenie,
Swiętochowice 13. 04. 1969. Tam
że s. 39.
,M
Józef S t e m 1 e r dziennikarz, wydawca.
Człowiek czynu i ojiary,
„Kalen
darz Rycerza Niepokalanej” 1948 s. 25. Tamże s. 57.
I
Święty Maksymilian Maria Kolbe
kami innych ciał niszczy go ogień krematorium, a popiół rozsypuje się
na polach oświęcimskich.
Tak jak ciało ojca Maksymiliana zostało strawione przez ogień, tak
wszystkie jego niedoskonałości zostały wypalone przez heroiczny akt
miłości. W dzień wielkiego święta Najśw. Maryi Panny — w dzień Jej
Wniebowzięcia — której cale życie starał się służyć zapominając o so-
bie — cieszył się oglądaniem Jej i samego Boga. Jego życie stało się
wzorem obrony człowieka i służenia człowiekowi.
Wprawdzie ojciec Maksymilian Kolbe uległ biologicznemu zniszcze
niu, ale jego życie i śmierć nabrały pozaindywidualnego wymiaru i zna-
czenia, są świadectwem wielkiej miłości. Dzięki niemu miłość okazała
się potężniejsza od śmierci, odniosła swoje zwycięstwo tam, gdzie zda-
wała się tryumfować nienawiść i pogarda człowieka. Przez swoje życie
i śmierć ojciec Maksymilian stal się świętym, stał się przewodnikiem
do Boga przez służbę człowiekowi.
Papież Paweł VI-ogłosił ojca Maksymiliana Kolbego błogosławionym
(17 X 1971), a papież Jan Paweł II zaliczył go do grona świętych mę
czenników Kościoła katolickiego (10 X 1982).
/
NS
TU