MAKSYMILIAN MARIA KOLBE ŚWIĘTY

background image

\

I

o. Leon Beiugny Dyczewski OFMConv.

ŚWIĘTY MAKSYMILIAN MARIA KOLBE

I. RODZINNE PODSTAWY

Rajmund Kolbe — dzisiejszy św. Maksymilian — urodził się 8 stycz­

nia 1894 roku w Zduńskiej Woli. Rodzice Rajmunda pochodzili ze sta­
rych rodzin tkackich, pielęgnujących najlepsze tradycje samodzielnych
rzemieślników. Juliusz Kolbe był wysoki i dobrze zbudowany. Włosy
miał ciemne i czesał je na jeża. Był pogodny i wesoły. Lubił wdać się

z kimś w rozmowę i pożartować, zachowując przy tym takt i nie ura­
żając nikogo. Nie kłócił się i nie obrażał. Można mu było wszystko po­
wiedzieć. Łatwo nawiązywał kontakty z ludźmi, doprowadzał je często
do przyjacielskich związków. Chętnie angażował się w pracę społeczną.
Wykazywał dużo inicjatywy w poszukiwaniu lepszych warunków życia.
Był niespokojnym duchem. Wciąż szukał czegoś nowego.

Jego żona Marianna z Dąbrowskich była niską, raczej drobną sza­

tynką. Czesała się bezpretensjonalnie, splatając włosy w warkocz i za­
pinając go w kok. Ubierała się skromnie ale starannie, lubując się w
ciemnych kolorach przede wszystkim w czarnym. Była opanowana, ła­
godna, pogodna i uprzejma, raczej skromna i nieśmiała, cicha i mało­
mówna, ale sprowokowana do rozmowy chętnie ją podtrzymywała i an­
gażowała się w sprawy poruszane przez rozmówcę. Nie stroniła od lu­

dzi. Brała udział w okolicznościowych zabawach zachowując przyzwoi­
tość i umiar. Była gospodarna, zaradna, pełna energii i nad podziw pra­
cowita. Dominowała nad swoim małżonkiem umiejętnością organizowa­
nia życia rodzinnego.

Marianna Dąbrowska i Juliusz Kolbe związek małżeński zawarli 5

października 1891 roku z Zduńskiej Woli. Z dużą energią zabrali się do
organizowania życia. W tymże mieście wynajmują dom i zakładają pra­
cownię tkacką. Od szóstej rano do ósmej wieczorem, z przerwami na
śniadanie, obiad i podwieczorek, rozlega się w domu stukot czterech
warsztatów tkackich. Pracuje na nich dwóch terminatorów i czeladnik/

background image

Stmęty Maksymilian Maria Kolbe

m

Juliusz dozoruje ich pracę, uczy rzemiosła, odstawia gotowy materiał do
nakładcy i pobiera od niego surowiec do dalszej produkcji. Marianm

zaś zajmuje się gospodarstwem domowym i wychowywaniem dzieci:

najpierw Franciszka, który urodził się niespełna rok po ślubie, a potem

Rajmunda.

Unormowany tryb życia rodziny Kolbów nie trwa długo. Załamuje

się on wraz z rozwojem kryzysu w przemyśle włókienniczym Królestwa.

Ostry kryzys wystąpił w latach 1889—1892, a dla rzemieślników trwa

dłużej. Rozwijający się bowiem wielki kapitał zachłannie uzależnia od
siebie drobnych wytwórców i tysiące rzemieślników, dotychczas dobrze

prosperujących, nie wytrzymując konkurencji z szybko rozwijającymi

się fabrykami, upada. Muszą szukać pracy najemnej w fabrykach. Taki

też los spotyka Kolbów. Nie czekają na zupełne bankructwo. W porę

sprzedają warsztaty tkackie i w nadziei znalezienia dobrze płatnej pra­

cy przenoszą się do Łodzi.

Łódź z małej osady szybko przemieniała się w miasto typowe dla

wczesnego kapitalizmu. Bez planu i wyczucia na piękno rosną nowe fa­
bryki i ulice. Przybywa ludności, wśród której szerzy się laicyzacja

i słabnie działanie norm moralnych utrwalonych od wieków w społe­
czeństwie.

Juliusz Kolbe w tym „Manchester Wschodu”, jak zaczęto nazywać

Łódź, znajduje nieźle płatną pracę w fabryce. Rodzina powiększa się

0 trzeciego syna: Józefa (29.01.1896). Jednak ani miasto ani praca w fa­
bryce nie odpowiadają Mariannie i Juliuszowi Kolbom. Oboje są przy­

zwyczajeni do niezależności i samodzielności, a ponadto lękają się, aby

dzieci nie uległy ujemnym wpływom wielkiego miasta, które wówczas
było uważane za „stolicę oszustwa i nadużyć”, w którym „niezwykła

pobłażliwość opinii publicznej wybaczała wszelkie wykroczenia” *. Nie

namyślając się wiele podejmują decyzję opuszczenia łodzi. Nie wrata-
ją jednak w rodzinne strony ale osiedlają się w Jutrzkowicach, pod mia­

stem Pabianice. Tu zakładają sklep z artykułami codziennego użytku.
Początkowo handel nie przynosi im zbyt wielkich dochodów. Do­
rabiają więc tkactwem na własnych warsztatach i uprawiają kawa­

łek dzierżawionej ziemi. Usytuowanie sklepu okazuje się szczęśliwe i po

jakimś czasie Kolbom zaczyna się zupełnie nieźle powodzić. Wynajmują
lepsze i większe mieszkanie. Rezygnują z warsztatów tkackich i dzier­
żawienia ziemi. Swój byt materialny opierają na handlu. W między­
czasie rodzina ich powiększa się o dwóch dalszych synów: Walentego
1 Antoniego. Obaj jednak w niedługim czasie umierają.

Okres pomyślności Kolbów trwa i tym razem krótko. Nie mają zbyt

wielkiego szczęścia do handlu a i czasy są niespokojne. Ich względne
prosperity załamuje się wraz ze wzrostem strajków robotniczych i na­
silaniem się ruchów narodowowyzwoleńczych. Są to lata poprzedzające
rewolucję 1905 roku. Bogata finansjera dążąc do gwałtownego pomna­
żania swego kapitału, obniża robotnikom pensję i masowo zwalnia ich
z pracy. Także tych, których władze carskie podejrzewały o działalność
narodowowyzwoleńczą. Liczba bezrobotnych i głodnych nieustannie

1

1

S . G ó r s k i , Łódź współczesna B.m.w. 1904 s. 53, 50.

background image

240

o. Leon

Benigny Dyczewski OFMConu.

v zrasta. Kolbowie widząc tragiczną sytuację wielu ludzi i wczuwając

się w ich położenie dają towar na kredyt. A kiedy w sklepie dobroć za­
częła brać górę nad kalkulacją i chęcią zysku, bankrutują.

Rodzina Kolbów znajduje się w trudnej sytuacji życiowej. Niepo­

wodzenia nie burzą jednak jej harmonii życia i zaufania do ludzi. Ju­

liusz i Marianna Kolbe posiadają w sobie wiele energii i umiejętności
przystosowania się do nowych sytuacji życiowych oraz głęboką wiarę
w Opatrzność Bożą. Szybko też znajdują mieszkanie i pracę. Przenoszą
się do miasta Pabianice i nie opuszczą już go do czasu, kiedy wszyscy
członkowie rodziny zdecydują się na wstąpienie do Zakonu. Kilkanaście

lat mieszkając w tym mieście, Kolbowie siedmiokrotnie zmienią miesz­
kanie i parokrotnie pracę. Dzięki zaletom charakteru łatwo wchodzą

w nowe środowiska. Oboje chętnie pomagają ludziom i dbają o dobre

stosunki sąsiedzkie. Potrafią zyskać przyjaciół w pracy i wśród sąsia­
dów. Gromadzą ich w swym domu na pogawędki, czytanie lektury reli­

gijnej i patriotycznej. Spotkaniom tym towarzyszy wspólna modlitwa,
najczęściej różaniec i Anioł Pański.

W miarę swoich możliwości prowadzą działalność społeczną i reli­

gijną. Po jedenasto-godzinnym dniu pracy Marianna za pozwoleniem
i wiedzą lekarza zajmuje się akuszerstwem. Leczy co lżejsze choroby
i obrażenia. Juliusz natomiast chwyta się różnych zajęć. Oprawia książ­
ki, kolportuje tajną prasę patriotyczną i religijną, organizuje adoracje

niedzielne mężczyzn i adorację przy Grobie Pańskim w okresie Wielkiej

Nocy, pomaga w zorganizowaniu biblioteki parafialnej przy kościele św.
Mateusza, zbiera składki na budowę kościoła Najświętszej Marii Pan­

ny. Dbają także o to, aby ich dzieci włączyły się w pozadomowe życie
religijne i społeczne. Wszyscy trzej żyjący synowie są ministrami, a naj­

młodszy Józef należy do chłopięcego chóru kościelnego.

Rodzina Kolbów żywo uczestniczy w życiu parafii i pozostaje w wię- ]

zach zażyłości z niektórymi duszpasterzami, szczególnie z ks. Włodzi­
mierzem Jakowskim, znanym społecznikiem na terenie Pabianic i Czę- !

stochowy. Od pierwszego roku po ślubie Juliusz i Marianna Kolbowie |
należą do Trzeciego Zakonu Św. Franciszka i swoje życie starają się j

przeniknąć duchem ubóstwa, radości i życzliwości wobec ludzi !

Kolbowie głęboko wierzą w prawdy religijne. Rozświetlają one ich I

życie nadzieją przyszłego szczęścia, obejmują całość życia rodzinnego

1

i dostarczają motywacji oraz uzasadnień we wszystkich poczynaniach.

Często wypowiadają akty strzeliste, pełne niezachwianej wiary w Bożą
Opatrzność, a w rozlicznych trudnościach wzywają pomocy Najświętszej

Marii Panny.

Nabożeństwo do Najświętszej Marii Panny w życiu religijnym Kol­

bów zajmuje czołowe miejsce. W mało widocznym miejscu mieszkania

stoi ołtarzyk Matki Boskiej Częstochowskiej. Przed obrazem Pani Ja­

snogórskiej oliwna lampka pali się w środy, soboty i niedziele oraz we
wszystkie święta maryjne. Marianna Kolbe należy do Żywego Różań­

ca, a Juliusz rokrocznie odbywa pieszą pielgrzymkę do Częstochowy.
Ulubioną modlitwą rodzinną jest Zdrowaś Maryjo.

Rodzina Kolbów z dużo większą gorliwością i częstotliwością, niż to

jest

w

zwyczaju

przeciętnych

katolików,

wypełnia

praktyki

religijne

We Mszy świętej i nabożeństwach uczestniczy wspólnie. Jeżeli jest to

background image

Święty Maksymilian Maria Kolbe

241

możliwe rodzice uczestniczą we Mszy świętej także w dni powszednie.
Wówczas wstają co najmniej o godzinie 4.30. Do kościoła ubierają się
zawsze odświętnie, każdy idzie z książką do nabożeństwa. Chłopcy, mi­
mo dużej żywości, zachowują się poważnie i są wyjątkowo skupieni. Je­
den z kolegów Rajmunda Kolbego rodzinę Kolbów charakteryzuje na­
stępująco: „Juliusz Kolbe, wysoki, tęgi mężczyzna, ubrany starannie w
ciemne ubranie, chodził na nabożeństwa zawsze z dwoma synami. Syno­

wie, dość wysocy jak na swój wiek, w mundurkach szkolnych, zapię­
tych pod szyją, ubrani byli zawsze starannie i czysto, przyzwoicie. Bu­
dowałem się zawsze ich pobożnością i przykładnym zachowaniem się

w kościele. Brałem ich sobie na wzór. Modlili się zawsze pobożnie, ład­
nie śpiewali. Ich pełne skupienia zachowanie się, tym bardziej rzucało
się w oczy, że poza tym byli bardzo ruchliwi, zgrabni, elastyczni, cho­
dzili szybko”

2

.

Franciszek, Rajmund i Józef pod opieką rodziców wzrastają w at­

mosferze głębokiej i żywej, nie znającej wątpliwości wiary, a także
w atmosferze gorącego nabożeństwa do Bogarodzicy. Atmosfera ta kształ­
tuje zasadnicze rysy jego religijności i przyszłej działalności Spośród
swoich braci Rajmund wyróżnia się nabożeństwem do Matki Bożej.

Często modli się przed Jej obrazem w domowym ołtarzyku. Nabożeń­

stwo to wywiera swoisty wpływ na kształtowanie się jego osobowości,

o czym wspomina po latach on sam i jego matka.

Rajmund jest żywym chłopcem i ma wiele przeróżnych pomysłów,

nie zawsze dobrych. Zdarza mu się coś spsocić. Pewnego dnia, kiedy
wiele nabroił, matka, jakby nie mogąc zapanować nad synem, użala się:
„Mundziu, nie wiem, co z ciebie będzie”. To pytanie matki zapada głę­
boko we wrażliwą duszę chłopca, a nie mogąc sam z sobą poradzić, szu­
ka pomocy u Najświętszej Marii Panny. Dostrzega to matka i co wyda­

rzyło się dalej, tak opisuje. „Mieliśmy taki skryty ołtarzyk, do którego

on często się wkradał i modlił się (...) w całym zachowaniu się był on

ponad swój wiek dziecinny zawsze skupiony i poważny. (...) Byłam nie­

spokojna czy czasem nie j

ł

est chory, więc pytam się go, co się z tobą

dzieje? zaczęłam więc nalegać. Mamusi musisz wszystko opowiedzieć.
Drżąc ze wzruszenia i ze łzami mówi mi: jak mama mi powiedziała „co

to z ciebie będzie”, to ja bardzo prosiłem Matkę Bożą, żeby mi powie­
działa, co ze mnie będzie. I potem, gdy byłem w kościele, to znowu ją
prosiłem, wtedy Matka Boża okazała mi się, trzymając dwie korony:
jedną białą a drugą czerwoną. Z miłością na mnie patrzyła i spytała,

czy chcę te korony. Biała znaczy, że wytrwam w czystości, a czerwona,

że będę męczennikiem. Odpowiedziałem, że chcę... wówczas Matka Boża
mile na mnie spoglądnęła i znikła”

s

.

W późniejszym życiu Rajmunda Kolbego nie natrafiamy na odwoły­

wanie się do tego wydarzenia, nie znajdujemy też śladów tego objawie­
nia w jego zapiskach i listach, trudno więc zdecydowanie orzec, czy mia­
ło ono miejsce, czy nie, ale jego opis podany przez matkę świadczy, że

w życiu obecnego świętego Najświętsza Maryja Panna od jego lat_dzie-

* 3

* Teodor N o w a k , O Juliuszu Kolbem i jego synach. Oświadczenie. Pabia­

nice 29. 07. 1954. W: Oświadczenie o rodzinie Kolbów, Niepokalanów 1969 s. 28.

3

List Marii Kolbe. Kraków 12. 10. 1941. Korespondencjo rodziny Kolbów, Nie­

pokalanów 1965 s. 84.

IB _ Polscy święci

background image

242

o. Leon Bcnigny Dyczewski OFMConv.

cięcych odgrywała ważną rolę. Ona kierowała rozwojem jego osobowo­

ści i była motorem rozwoju jego cnót. Już wówczas szukał z Nią bezpo­
średniego, głębokiego kontaktu.

Kolbowie kochają swoje dzieci, ale bez zaślepienia i pobłażliwości

dla ich błędów. Dają im wszystko, na co ich stać, ale też żądają od nich

zachowania porządku i pomocy w domu, pilności w nauce oraz posłu­
szeństwa dla swych rad i poleceń. Konsekwentnie przestrzegają zasady:

„najpierw wypełnianie obowiązków', nauka, a dopiero potem zabawa”.
M. Zalewska, sąsiadka rodziny Kolbów, zaznacza, że pani Kolbe trzy­
mała synów’ „mocną i sprężystą ręką”. Nie należy jednak z tej uwagi

wnosić jakoby w domu Kolbów’ panował rygoryzm i smutek.

Chłopcy czując, że w wymaganiach rodziców zawiera się prawdziwa

miłość i Troska o ich przyszłość, bez buntu przestrzegają dość surowy
regulamin domowy*. Są swobodni, ruchliwi, żywi i weseli. W razie prze­

kroczenia regulaminu rodzice nie stosują kar cielesnych, ale tłumaczą
dzieciom, jak mają postępować i proszą, by w przyszłości unikali błę­
dów. Włączają też synów' w' prace domowe, wyznaczają im konkretne
obowiązki. Między innymi do zadań Rajmunda należy troska o przygo­

towanie posiłków i trzymanie porządku w domu. Jest w tym pomysło­

wy i obowiązkowy. Wraz z bratem Franciszkiem często przynosi rodzi­

com śniadanie do fabryki i zastępuje ich w pracy. Najczęściej ma to
miejsce w okresie wakacyjnym. W stosunkach między rodzicami a dzieć­

mi panuje bezpośredniość przy zachowaniu autorytetu rodzicielskiego.

Kolbowie pragną kształcić synów. Nie stać ich jednak na kształcenie

wszystkich. Do szkoły- średniej wysyłają więc najstarszego syna: Fran­

ciszka, żywiąc nadzieję, że zostanie księdzem. I gdyby nie zaszedł szczę­

śliwy przypadek z lekarstwem, Rajmund może nigdy nie zostałby księ­

dzem i być może w skrytości ducha zazdrościłby starszemu bratu ksią­

żek i szkolnych kolegów. W życiu wielkich ludzi zdarzają się jednak wy­
jątkowe
zdarzenia. Takie też ma miejsce w latach dziecięcych przyszłe­

go założyciela Niepokalanowa polskiego i japońskiego. Marianna Kolbe
opisuje je następująco:

„Raz miałam jedną chorą, której potrzeba było robić plastrowe okła­

dy. Posłałam więc swego Mundzia do apteki po proszek. I gdy on za­

żądał „Venkon greka” aptekarz spytał się „Skąd ty wiesz, że to się na­
zywa „Venkon greka”? a on na to, bo tak nazywa się po łacinie. A skąd

ty wiesz, że po łacinie się nazywa? — bo my chodzimy do księdza na

lekcje łaciny. Potem wypytywał dalej: jak się nazywa, gdzie mieszka

i do jakiej szkoły uczęszcza. Mundziu odpowiedział mu, że brat chodzi

do szkoły i jest w pierwszej klasie handlówki, a jeżeli Bozia pozwoli to

mój starszy brat będzie księdzem, ja zaś muszę w domu pomagać, bo
nas rodzice obu nie mogą kształcić, bo nie są tacy zamożni, a na dwóch
trzeba dużo pieniędzy. Wtedy rzekł aptekarz, moje dziecko, ciebie szko­
da tak zostawić. Przychodź tu do mnie, a ja ci będę dawał lekcje tak,

że w końcu roku dogonisz swego brata i razem zdacie do drugiej klasy.
I wyznaczył mu godziny. Przylatuje więc do mnie jak na skrzydłach

mój kochany Mundzio i z wielką radością opowiada, jakie to wielkie
szczęście go spotkało. I rzeczywiście uczęszczał odtąd do niego na lekcje,
a ten przezacny i opatrznościowy pan tak go przygotował, że dogonił

starszego brata i razem zdali do drugiej klasy. (...) Ten opatrznościowy

background image

Święty Maksymilian Maria Kolbe

243

pan aptekarz nazywał się Kotowski, a ksiądz Jakowski Włodzimierz,
nasz przewodnik duchowy, dawał Mundziowi lekcje łaciny” *.

Od nowego roku szkolnego 1904/5 Rajmund i Franciszek uczęszcza­

ją do tej samej klasy szkoły handlowej w Pabianicach. To nowa i jedy­
na szkoła średnia w tym mieście. Panuje w niej świadomy, prężny duch

patriotyczny, który z siłą ujawnia się w strajku zorganizowanym na
rzecz większych swobód narodowościowych. Trwa on od 7 lutego do 8
marca 1905 roku. Bierze w nim udział młodzież oraz personel pedago-

giczno-dydaktyczny. Dla Franciszka i Rajmunda jest to wielkie wyda­
rzenie i przeżycie, ale nie jedyne tego typu. W latach 1905 do 1907

przez ulice Pabianic wielokrotnie przeciągają fale strajkujących ludzi.
Jedni domagają się większej wolności politycznej, inni walczą przede
wszystkim o chleb. Wszystkich łączy hasło „równość, wolność i brater­

stwo”. Za walkę o te wartości wielu traci pracę, wielu jest więzionych
i skazanych na Sybir. Na wrażliwej psychice Rajmunda wydarzenia te
wywierają silny wpływ i kształtują w nim przekonanie, że wielkie idee

wymagają częstokroć poświęcenia, a nawet ofiary z życia.

Jednym z efektów strajków w Pabianicach jest spolszczenie progra­

mu nauczania i połączenie męskiej szkoły handlowej z żeńską. Od roku
szkolnego 1906/7 wszystkie przedmioty, prócz rosyjskiego, wykładane
są w języku ojczystym. Z wprowadzenia języka polskiego do szkoły

mieszkańcy Pabianic są dumni i zadowoleni. Natomiast wobec takiej
nowości, jak koedukacja, są podzieleni. Nie brakuje zwolenników daw­
nego porządku separatystycznego, należy do nich pani Kolbowa, która

jak wiele ówczesnych matek, uważa, że koedukacja może zagrażać mło­
dzieńczej czystości jej synów.

Kiedy Franciszek i Rajmund zaczęli uczęszczać do handlówki odtąd

noszą czarne mundurki z wysoko pod szyją zapiętymi kołnierzami, na
nich żółte kotwice z zielonymi wyłogami. Czapki mają czarne z zielony­
mi otokami i kotwicą, przypominające maciejówki. Są pilni i uczą się
dobrze. Rajmund — jak zeznaje jego szkolny kolega Adam Zalewski —

„wyróżniał się spośród braci swą bogobojnością. (...) Ze wszystkich
uczniów był najzdolniejszy. Wybijał się w matematyce. (...) Ogólnie do

wszystkich przedmiotów był zdolny”

6

.

Rodzice stopniowo wdrażają dzieci w obowiązki życia domowego

i szkolnego. Ojciec niejednokrotnie powtarza Rajmundowi: „ucz się
i pracuj spokojnie”. Natomiast Rajmund, wzrastając w atmosferze pracy

, i ciągłej walki o byt, coraz lepiej zdaje sobie sprawę z tego, iż tylko

dzięki wytężonej i ofiarnej dla innych pracy można cokolwiek w życiu
osiągnąć.

Zycie pięcioosobowej rodziny Kolbów zaczyna zmieniać się zasadni­

czo od 1907 roku. W tym to właśnie czasie za specjalnym zezwoleniem

gubernatora rosyjskiego przyjeżdża ze Lwowa do Łodzi i Pabianic ów­
czesny prowincjał franciszkanów, ojciec Peregryn Haczela, aby głosić
rekolekcje. Cel jego pobytu w Kongresówce jest jednak znacznie szer­
szy. Pragnie w niej odnowić zakon franciszkański, którego wszystkie

* Tamże s. 85

s

Adam Z a l e w s k i , Z lat chłopięcych Rajmunda Kolbego (O. Maksymiliana).

Oświadczenie. Łódź 2. 07. 1954. W: Oświadczenia... s. 46.

16*

background image

244

o. Leon Benigny Dyczewski OFMConv.

klasztory zostały skasowane przez rząd carski. Apeluje do młodzieży

tamtejszej, aby zgłaszała się do zakonu. Rzucone ziarno pada na dobry

grunt. Franciszek i Rajmund ochoczym sercem przyjmują wezwanie.

Z Franciszkiem sprawa jest jasna. Od dawna rodzice pragną, aby kie­

dyś został księdzem, ale Rajmunda chcą zostawić przy sobie. Na

usilne jego prośby zgadzają się w końcu, by i on wraz ze starszym bra­
tem mógł wyjechać do niższego seminarium ojców franciszkanów we
Lwowie.

Kilkunastoletni chłopcy przygotowują się do podróży „zagranicznej”

i muszą ją odbyć bez paszportów. Jest to dla nich wielka przygoda

i traktują ją jako swoistego rodzaju wyczyn patriotyczny. Ojciec odwozi
ich do Miechowa, skąd przedostają się do Krakowa. Granicę austriacko-

-rosyjską przekraczają ukryci w furze zboża. W przyszłości z pewną
chlubą będą opowiadali kolegom, w jaki to chytry sposób wyprowadzili
w pole straż graniczną. Z Grodu Wawelskiego — już sami — pociągiem
jadą do Lwowa. Rok później, w ślad za Rajmundem i Franciszkiem, po­
dąża najmłodszy syn Kolbów — Józef. Kiedy dzieci były już poza do­

mem, Marianna i 'Juliusz Kolbe zdecydują się na zmianę drogi życia.

Jeszcze w latach panieńskich Marianna Kolbe marzyła o życiu za­

konnym. Nie mogła jednak urzeczywistnić swoich zamiarów, ponieważ
w Kongresówce nie było odpowiednich dla niej domów zakonnych,

a także brakowało jej takiego posagu, jakiego wymagały wówczas kla­
sztory od swych kandydatek. Teraz odżywa w niej dawne pragnienie
i sądzi, że jest jeszcze czas, by je urzeczywistnić. Ze strony męża nie
napotyka sprzeciwu. Juliusz szanuje jej szlachetne plany i sam też chce

spróbować życia na pół zakonnego.

Rozstanie się Marianny i Juliusza Kolbe po dziewiętnastu latach

wspólnego życia nie jest łatwe. Stanowią przecież dobraną parę mał­

żeńską. Nie jest ono jednak czymś niespodziewanym i nagłym. Decyzję
tę poprzedziła długoletnia próba, o czym w sposób prosty i bezpośredni

pisze Marianna Kolbe: „gdyśmy już mieli pięciu synów (Bóg) kazał nam

żyć w czystości. Jawnie i wyraźnie była w tym wola Boża, a w ten czas
i nasze tajemnice musiały się odkryć. Po dziesięciu latach próby ślubów
rocznych byliśmy już przysposobieni do ślubu dozgonnych czystości. (...)
Postanowiliśmy więc sobie z mężem (gdy już dzieci będą załatwione)

resztę życia spędzić przy klasztorze. Najpierw przez próbę, czy to jest
wola boża, a gdy nam Bóg okazał, że tak jest, to rozłączyliśmy się, ro­
biąc z uczuć ofiarę Bogu”

6

.

Juliusz Kolbe ze swej strony składa następujące oświadczenie: „ni­

niejszym zaświadczam, że pożądaniem moim jest, ażeby żona i siostra

moja Marianna, za natchnieniem bożym, oddała się na wyłączną służbę
Jego, a ślub wieczystej czystości, mający nastąpić za lat trzy, jestem
gotów przyspieszyć na najbliższy czas. Oprócz tego obowiązuję się wszy­
stkie oszczędzone pieniądze, o ile tego będzie potrzeba, oddać na utrzy­
manie i kształcenie mojej rodziny i pozostać tak długo na moim stano­
wisku, aż wszystko będzie załatwione. Do tego niech mi dopomoże do­

brotliwy Bóg, w którym pokładam całą nadzieję”

7

.

*

* M. Kolbe. Kraków 14.04. 1941. Korespondencja... s. 82.

7

Personalia rodziny Kolbów, Niepokalanów 1969 s. 48.

background image

Święty Maksymilian Maria Kolbe

245

Juliusz oświadczenie to pisze 9 lipca 1908 roku, ale Marianna Kolbe

dopiero dwa lata później wyjeżdża z Pabianic do Lwowa, by tam

wstąpić do klasztoru sióstr benedyktynek. Przez trzy kolejne lata prze­

bywa w nim jako osoba świecka i usilnie stara się o przyjęcie do ja­
kiegokolwiek klasztoru żeńskiego. Spotkawszy się jednak wszędzie z od­
mową od roku 1913 żyje jako tercjarka i rezydentka przy klasztorze

sióstr felicjanek w Krakowie, gdzie 17 marca 1946 roku „po świątobli­
wym, pełnym gruntownych cnót życiu zmarła nagle”

8

.

Dalsze koleje życia Juliusza nie są tak jednolite i unormowane jak

jego żony. Po wyjeździe Marianny z Pabianic Juliusz czas jakiś pra­
cuje w fabryce pabianickiej i zarabia na opłacenie internatu najmłod­

szego syna. Ostatecznie jednak i on opuszcza miasto. Przez jakiś czas
przebywa w klasztorach franciszkańskich jako tercjarz, następnie osia­
da w Częstochowie i zakłada księgarnię. Myśli nawet o ukończeniu szko­

ły organistowskiej. Jest niespokojny. Opanowują go czasami tęsknoty
za własną rodziną. Zdradza się z tego w liście do najmłodszego syna:

„w Częstochowie nie byłoby mi biedy, gdyż mam byt pewny, lecz

tęsknota nie pozwala mi być długo na jednym miejscu; a tym bardziej,
gdy wy, dzieci, zapominacie jaki list napisać. Wy macie swoich kolegów,
ale ja przed nikim serca otworzyć nie mogę — muszę być pustelnikiem

w ludnym mieście. Miarkuję z jednego słowa, któreś mówił do Matki,
że dlatego unikasz mojej korespondencji, abym ci nie przeszkodził. Moje

Dziecko! To słaba obrona. Mam ja już dawno na to rozum. Nie chcę nig­
dy przeszkadzać w przyszłym dobru waszem, choćbym ja wiele przez
to cierpieć musiał”

9

.

„Zawiadamiam Cię przy tern, że już długo w Częstochowie być nie

myślę, bo tęsknota wzrasta z dniem każdym. Myślę się zacząć uczyć na
organach, choćby w Konserwatorium — na naukę'mnie kapitał wystar­
czy. Sklep zostawię w Częstochowie! pod pewną administracją, a zysk
mi wystarczy na naukę. Nie wiem jednak, gdzie będzie lepiej — w Kra­

kowie, we Lwowie lub gdzie indziej. Odpisz mi w tej sprawie”

10

.

Nie było jednak danym Juliuszowi zrealizować swych planów życio­

wych. Z wybuchem I wojny światowej wstępuje do legionów J. Piłsud­
skiego i jesienią 1914 roku ginie między Olkuszem a Miechowem, gdzie
Rosjanie otoczyli/jego oddział i stracili go jako dowódcę.

II. LATA NAUKI I WYBÓR DROGI ŻYCIA

Zarząd Niższego Seminarium Franciszkanów we Lwowie oraz jego

uczniowie przyjmują radośnie i życzliwie Franciszka i Rajmunda Kol­
bów. Są jedynymi seminarzystami spod zaboru rosyjskiego. Szybko

* Nekrolog Marii Kolbe. Personalia s. 129.

• Juliusz Kolbe. Częstochowa 9. 12. 1913. Korespondencja rodziny Kolbów, Nie­

pokalanów 1965 s. 2.

10

Juliusz Kolbe. Częstochowa 6. 04. 1914. Korespondencja... s. 5.

background image

246

o. Leon Benigny Dyczewski OFMConv.

wchodzą w nowe środowisko. Rajmund wybija się wśród nowych kole­
gów zdolnościami i pilnością. Jest też dobrym kolegą. Koledzy z tam­

tych lat tak go charakteryzują: „Należał na internacie lwowskim do
uczniów celujących. Szczególne zdolności wykazywał w fizyce, mate­
matyce i geomertii. Najtrudniejsze nawet zadania rozwiązywał bez trud­

ności swoistym sposobem w bardzo krótkim czasie. Profesor matematyki
nie miał dla Rajmunda takiego zadania, którego by on nie rozwiązał.

Toteż Rajmund był przedmiotem podziwu tak dla samego profesora, jak

i dla kolegów. Mniej celował w naukach języków i historii”

n

. Nie zno­

sił słowa „ja nie potrafię”. Im większe trudności, np. w rozwiązywaniu
zadania matematycznego, tym większy był zapał i natychmiastowy u Oj-
,a -JaKsymiliana, by tę przeszkodę usunąć. (...) Ciągle był zajęty, ciągle
coś obliczał, snuł dalekie projekty i często się zdarzało, że nawet nie

wracał uwagi, gdy w wolnym czasie w klasie ktoś do niego się zwracał.

Innym był poza klasą, wówczas całą duszą brał udział w zabawach.

Nie* dbał zupełnie o zewnętrzny wygląd, nie miał na to czasu; również

jego miejsce w ławce, gdzie były książki, pełne było papierów zapisa­

nych obliczeniami i rysunkami technicznymi. Jako kolega był uczynny,
w czasie wolnym od nauki wesołym, brał z radością udział w zabawach,

zawsze pełen pomysłów, i inicjatywy”

11 12

.

Rajmund ze swym bratem Franciszkiem żywo interesują się dziejami

Polski i prądami narodowowzwoleńczymi. „Wszystkie ich dążenia,
pragnienia — zeznaje kolega o. Anzelm Kubit — streszczały się w Pol­

sce, o której wolności marzyli, której przeszłość poznawali coraz lepiej
w nauce historii, literaturze i tym więcej jeszcze ją kochali”

13 *

. Rajmund

„wyrażał się zawsze z wielką miłością o Polsce i wszystkie plany i za­

bawy — jakie inicjował były przygotowaniem do uwolnienia Polski.
Bolał nad losem dzieci we Wrześni, które były bite za pacierz polski.

Uważał się za ich kolegę

u

.

Tematyka narodowowyzwoleńcza żywo pobudza wyobraźnię i umysł

Rajmunda. Tu we Lwowie, mieście bogatym w pamiątki z przeszłości

narodowej oraz w żywe tradycje walk narodowych i wyzwoleńczych,
, ozwija się u Rajmunda umiłowanie Ojczyzny i wzrasta duch poświęce­

nia się dla wyższych idei. Na przechadzkach i rekreacjach z zapałem pla­

nuje różne sposoby obrony Lwowa i ataki na pozycje wojsk austriac­

kich. Jego ulubioną zabawą jest gra w wojnę, którą wymyśla na wzór

szachów.

Rajmund interesuje się również zagadnieniami związanymi z podró­

żami kosmicznymi i z tak zwanym „perpetuum mobile”. Dziedzinie wy­

nalazków technicznych z pasją oddaje cały swój czas wolny. W robieniu

wykresów i obliczeń technicznych wprost wyżywa się. Przekonuje ko­
legów. że podróż na księżyc przy pomocy rakiety wybuchowej jest jąk

11

Bronisław Stryczny. Oświadczenie 1945. Oświadczenia współbraci zakonnych.

Ci. III. Niepokalanów 1953 s. 319.

11

Władysław D u b a n i o w s k i , Wspomnienia o Słudze Bożym o. Maksymilia­

nie M-a Kolbe. B.r. W: Relacja osób duchownych i świeckich o Ojcu Maksymilia­

nie Kolbem, Niepokalanów 1969 s. 25—27.

11

Anzelm K u b i t , Notki o Maksymilianie M. Kolbem, Niepokalanów 16. 01

1949. Oświadczenia współbraci zakonnych. Cz. II. Niepokalanów 1953 s. 127.

” Władysław D u b a n i o w s k i, jw. s. 26.

background image

Święty Maksymilian Maria Kolbe

2

£7

najbardziej realna. Twierdzi, że jest to tylko sprawa czasu, co uzasadnia
ścisłymi obliczeniami. Pomysły techniczny, jakie wówczas opracowuje,
chce jak najszybciej realizować. W sprawie niektórych spośród nich wy­
syła więc do Ministerstwa następujące pismo: „Ja niżej podpisany ośmie­
lam się przedłożyć Wysokiemu Cesarsko-Królewskiemu Ministerium mo­

je samodzielne pomysły: telegraf piszący, aparat zapisujący mowę i gło­
sy natury, telegraf, w którym na stacji można tylko mówić, a na drugie.;
stacji będzie to zapisywał i odbierał aparat; i prosi o łaskawe zbadanie

i oszacowanie ich pod względem praktyczności. Lwów 1907. Rajmund
Kolbe uczeń V klasy gimnazjum”

1S

.

Pomysły Rajmunda na temat fortyfikacji Lwmwa, taktyki wojennej

i technicznych urządzeń świadczą o rozwijającej się w nim twórczej wy­
obraźni, oraz o nastawieniu jego psychiki bardziej na przyszłość niż na
przeszłość, bardziej na sięganie po to, co nowe, niż na obronę zajmowa­
nych pozycji.

Z pasją oddając się nauce Rajmund nie zaniedbuje życia religijnego.

Rozwija i pogłębia wyniesioną z domu pobożność. Ulubionym jego miej­
scem staje się kaplica. Często do niej zachodzi, by swoją duszę otworzyć
przed Bogiem i Najświętszą Marią Panną, którą kocha szczerze i gorąco.
Jej przedstawia wszystkie kłopoty dorastającego chłopca i dla Niej prag­

nie poświęcić swoje życie. Pisze o tym we wspomnieniach z tamtych
lat: „W internacie na chórze, gdzie słuchaliśmy mszy świętej, z twarzą
na ziemi obiecałem Najświętszej Marii Pannie królującej w ołtarzu, że
będę walczył dla Niej. Jak — nie wiedziałem, ale wyobrażałem sobie
walkę orężem materialnym”

16

.

Nabożeństwo do Najświętszej Marii Panny Rajmund ściśle wiąże

z miłością do Ojczyzny. Jego młodzieńcze myśli łączą w jedno wzór do­
skonałego Polaka i obrońcę Maryi. Jego wyobraźnię pociągają ryngrafy
Bogarodzicy na pancerzach rycerzy, symbolizujące symbiozę kultu Mat­
ki Bożej z walką o wolność i niepodległość Ojczyzny. Najchętniej i w
swoim życiu połączyłby wizję rycerza, Niepokalanej z wizją żołnierza
walczącego o niepodległość Polski. Obecnie musi jednak podjąć decyzję:
zakon franciszkański, czy wojsko. Początkowo idea walki o niepodle­
głość Ojczyzny z bronią w ręku okazuje się silniejsza. Chce więc opuś­
cić Niższe Seminarium i wstąpić do wojska. „Nie miałem chęci prosić
o habit — pisze we wspomnieniach — i jego chciałem odwieść (tzn. swe­
go brata Franciszka) i wtedy była ta pamiętna chwila, kiedy idąc do O.

Prowincjała, aby oświadczyć, że ja i Franuś nie chcemy wstąpić do Za­
konu, usłyszałem głos dzwonka — do rozmównicy. — Opatrzność Boża

w nieskończonym miłosierdziu swoim przez Niepokalaną przysłała w tej
tak krytycznej chwili Mamę do rozmównicy. — I tak potargał Pan Bóg
wszystkie sieci diabelskie”

17 18

.

W tym to właśnie krytycznym okresie dla powołania zakonnego

Rajmunda przyjeżdża matka, by oświadczyć synom, że ona i ojciec resz-

15

M. K o l b e , Wynalazki. W : Pisma Ojca Maksymialiana Marii Kolbego,

franciszkanina. Przygotował do druku Komitet redakcyjny. T. 6. Niepokalanów

1970 s. 66—67.

18

M. K o l b e , Jak się zaczęła Milicja Niepokalanej. Pisma... T. 7 s. 191.

11

M. K o l b e , List do Matki. Rzym 20.04.1919. Pisma... T. 1 s. 61—62.

background image

248

o. Leon Denigny Dyczewski OFMConv.

tę życia postanowili spędzić w klasztorze. Ta wiadomość rozwiewa wąt­
pliwości Rajmunda co do jego powołania życiowego. Wybiera habit fran­

ciszkański i 4 września 1910 roku rozpoczyna nowicjat.

Rozpoczęcie nowicjatu znaczy dla Rajmunda Kolbego gruntowną

wewnętrzną przemianę. Zmienia nawet imię. Odtąd będzie nazywał się
brat Maksymilian. W życie zakonne wchodzi pod kierunkiem ojca Dio­
nizego Sowiaka, ascety o surowych zasadach, wymagającego wiele od
siebie i od innych. Wielu ojców w prowincji uważa go nawet za zbyt

surowego w wymaganiach. Swoim wychowankom zabrania palenia pa­
pierosów, używania wszelkich trunków, nawet piwa. Do karności zakon­

nej zachęca na każdym kroku. Wszędzie zwalcza elegancję. W młodych

ludziach pielęgnuje ducha modlitwy. Atmosfera surowego życia zakon­
nego przerabia młodych chłopców nieraz wprost do niepoznania. Ci, któ­
rzy się temu nie poddają, opuszczają nowicjat. Wewnętrzną zmianę prze­

chodzi też Rajmund Kolbe. W sposób wyraźny odbija się ona na zew­

nątrz. „Przyszedł do nowicjatu jako dobry, szlachetny młodzieniec —

pisze o nim kolega o. Anzelm Kubit. Różne marzenia i plany rozsadza­
ły jego głowę i serce, ale to było wszystko przyrodzone. W czasie nowi­

cjatu wszystkie te siły, aspiracje, marzenia, wysiłki, zapał przesunął na
pole nadprzyrodzone. Zrozumiał i przetrawił tę prawdę, że dla Boga ży­
je, dla jego chwały, że najpierw własnym życiem ma mu oddać cześć

i od tego ma się zacząć praca. Oddał się więc jej całym sercem. Modli­
twy jego były gorące, szczególnie po komunii świętej. (...) Klęczał nie

oparty o klęcznik, z zamkniętymi oczyma, o twarzy promieniejącej ra­

dością i pogodą nadprzyrodzoną. (...) Na rekreacji brat Maksymilian był
pełen uprzejmości, skromności. Nowicjat uczynił z brata Maksymiliana

w nadzwyczajnym stopniu to, co powinien tj.: człowieka modlitwy. (...)

Nie zauważyłem jakichś wad u niego, prócz może pewnej próżności
chłopięcej i pragnienia zdziałania czegoś wielkiego dla Boga”

18

.

W czasie nowicjatu brat Maksymilian przechodzi jedną z najcięż­

szych prób wewnętrznych. Są nią skrupuły. W wielu sprawach nie może
sobie poradzić. Wciąż miewa wątpliwości czy dokonuje właściwych wy­

borów i postępuje dobrze. Wychowawca widząc jego mękę wewnętrzną

przydziela go do mieszkania jednego z najbardziej poważnych nowicju­

szy — brata Bronisława Strycznego — by ten się nim zaopiekował. Nie­
mal we wszystkich sprawach brat Maksymilian pyta o rady starszego
od siebie kolegi i stara się być posłuszny jego rozstrzygnięciom. Po ja­
kimś czasie uzyskuje spokój wewnętrzny.

Po roku próby życia zakonnego 11 września 1911 roku brat Maksy­

milian składa pierwsze śluby zakonne. Wraca do Niższego Seminarium,

by skończyć gimnazjum. Z wrodzonym sobie zapałem zabiera się do na­
uki. Ponowne zetknięcie się z przedmiotami humanistycznymi czyni go
bardziej naturalnym. Chętnie pomaga kolegom w matematyce i fizyce.
Po skończeniu gimnazjum jedzie do Krakowa na studia filozoficzno-te­

ologiczne. Przełożeni widząc u niego zamiłowanie do nauki, duże w niej
postępy oraz wielkie umiłowanie ducha zakonnego, kierują go na dalsze
studia do Rzymu. Bral-Maksymilian przeżywa pewnego rodzaju wątpli­
wości, czy z tej propozycji powinien skorzystać. Chce, by decyzję pod-

18

18

Anzelm K u b i t . Notatki o M. Kolbem, s. 128.

background image

święty Maksymilian Maria Kolbe

249

jął za niego przełożony. Rozmowę z nim na ten temat tak po latach

opisuje: „Byłem wówczas klerykiem i przebywałem w Krakowie. Pew­

nego dnia ogłasza nam ojciec mgr (magister), iż przyszło z Rzymu za­

potrzebowanie na kilku kleryków. Między wyznaczonymi znalazłem się

i ja. Czując się niezdrowym, udałem się do magistra, by mu przedsta­
wić sytuację.

Ojciec magister już zamierzał mnie pozostawić, gdy przyszła mi na

myśl wątpliwość: „czy nie byłoby w tym mojej woli?” i by się uwolnić
od tego zarzutu powiedziałem do ojca magistra:

— ja tylko przedstawiam racje, a chcę zrobić tak, jak ojciec magi­

ster każe.

— W takim razie pojedziesz! — odrzekł ojciec magister.
— I pojechałem...

Tymczasem w Polsce wybucha wojna. Tłumy Polaków — patrio­

tów — zaciągały się do wojska. Ruch ten znalazł także odzew w klasz­
torze krakowskim; kilku kleryków zmieniło sukienki zakonne na mun­

dury żołnierskie. Niektórzy wrócili, a inni...

Gdybym pozostał w Krakowie, uczyniłbym z pewnością to samo, gdyż

czułem w sobie pociąg do wojska”

19

.

Tak właśnie postąpił jego starszy brat Franciszek — w Zakonie Wa­

lenty. Z wybuchem wojny zaciągnął się do legionów Piłsudskiego i wal­
czył o niepodległość Polski. Założył rodzinę. Pracował jako nauczyciel,
organista, urzędnik państwowy. Dwa lata później niż jego brata — św.
Maksymiliana — wywieziono go do Oświęcimia, skąd przywieziono do
Buchenwaldu, gdzie zginął.

Tymczasem brat Maksymilian wraz z sześcioma kolegami wyjeżdża

na studia do Rzymu. Po drodze podziwia majestat Alp i zachwyca się

pięknem przyrody. Wielbi wspaniałość i dobroć Boga. W Rzymie 10 li­

stopada 1912 roku rozpoczyna studia w Uniwersytecie Gregoriańskim.
Z całym zapałem pochłania wiedzę filozoficzną. Ponadprogramowo u-

częszcza na dwuletni wyższy kurs matematyki, następnie fizyki, chemii,

biologii, astronomii i historii sztuki. Szuka kontaktu z profesorami nauk
przyrodniczych i technicznych. Studia i życie zakonne pochłaniają go do
tego stopnia, że gubi się w życiu praktycznym. Myli się na przykład
w prowadzeniu modlitw w kaplicach i w refektarzu. Stopniowo wśród
kolegów uciera się opinia, że będzie filozofem niepraktycznym, poboż­

nym bardzo zakonnikiem, napisze kilka książek, ale do życia praktycz­
nego zupełnie się nie nadaje.

W czasie studiów rzymskich brat Maksymilian zapada na zdrowiu.

Miewa częste bóle głowy, otwierają mu się rany, boli go żołądek, a w
końcu zapada na gruźlicę, która staje się chorobą całego jego życia.

W czasie prawie siedmioletniego pobytu w Rzymie brat Maksymilian

poznaje przeszłość i teraźniejszość stolicy chrześcijaństwa. Ogląda i prze­
żywa miasto dość selektywnie. Co wywiera na nim największe wraże­

nie, zdradza się z tego w listach do matki, które śle dość często. W jed­
nym z nich pisze: „Rzym to jeden wielki relikwiarz kości i krwi świę-

19

M. K o l b e . Posłuszeństwo. Konferencja. Niepokalanów pod koniec 1929 roku

W: Konferencje ascetyczne. Notatki słuchaczy z przemówień Ojca Maksymiliana
Kolbego, Niepokalanów 1974 s. 14—15.

background image

250

o. Leon Benigny Dyczewski OFMConv.

tych, a zarazem wspaniały pomnik miasta Cezarów, co rozkazywali ca­

łemu podówczas światu. Więc obok katakumb, kościołów z bogatymi

relikwiami, leży tu pełno gruzów, to starych murów, to pałacu Ceza­
rów, to znów łaźni i wiele innych. Przed naszym Kolegium na przykład

rozciąga się prawdziwe cmentarzysko: szczątki starych murów pałacu

Cezarów otoczone zielenią wspinają się na wysoki pagórek, a pod jego

stopami ciągnie się płaszczyzna cała pokryta szczątkami kolumn i mu­

rów. Na końcu zaś widnieje walące się już Koloseum, gdzie ziemia cała
przesiąkła krwią męczenników. Dlatego też na rozkaz jednego z Papie­

ży przysypano ją na kilka metrów grubą warstwą ziemi. (...)

Niedługo po wysłaniu ostatniego listu byłem między innymi i w ba­

zylice św. Piotra, gdzie, jak i w innych kościołach, odprawiały się wspa­

niałe

nabożeństwa

wielkotygodniowe

w

obecności

wielu

kardynałów.

Przedtem mówiono mi, że zostanie tam udzielone błogosławieństwo re­
likwiami Krzyża św., gwoździem, którym Pan Jezus był do krzyża przy­

bity i chustą św. Weroniki. I rzeczywiście po nabożeństwie kardynał u-

dzielił

tego

błogosławieństwa

z

balkonu

wewnątrz

kościoła.

Relikwii

Krzyża św. i gwoździa nie widziałem dobrze, bo było za wysoko, ale

przy błogosławieństwie chustą św. Weroniki pożyczyłem sobie okula­

rów od jednego z braci i spojrzałem — a przede mną widniała twarz

Pana Jezusa — prawdziwie, cudownie odbita na chuście św. Weroniki.
Skłoniłem głowę z innymi, a tymczasem w powietrzu rozległ się glos

dzwonów oznajmiający skończenie benedykcji.

W tym roku, jako 1600 rocznicę zwycięstwa Konstantyna i wskutek

tego pokoju po tylu prześladowaniach, odprawiają się w Rzymie solenne

nabożeństwa, gdzie celebrują wyżsi dygnitarze Kościoła, przy śpiewie

najsławniejszych chórów włoskich. Niedawno była tu także pielgrzym­
ka polska, bawiła ona w Rzymie cały tydzień, po czym jedni pojechali
na Kongres Eucharystyczny na Maltę, inni do Neapolu, a reszta do do­

mu”

20

.

Wielkie wrażenie na bracie ’ Maksymilianie wywierają wizyty u Oj­

ca świętego..Z ich opisów przebija nieco upodobania do tryumfalizmu
Kościoła. W tym przypadku jest on dzieckiem swojej epoki. Zaznacza

się ono w liście do Matki, w którym opisuje audiencję u papieża świę­

tego Piusa X. Pisze w nim. „W tym czasie byłem także dwa razy na au­
diencji publicznej u Ojca świętego. Tysiączne tłumy (chociaż niełatwo
otrzymać bilet) zalegały dziedziniec św. Damazego. Poprzedzony biciem
bębnów i muzyką orkiestry papieskich szwajcarów, stojących na dzie­
dzińcu, ukazywał się Ojciec św. na balkonie w białych szatach w gro­

nie

towarzyszących

mu

dostojników.

Natychmiast

powitał

go

grzmot

oklasków. On zaś spoglądał miłościwie jak ojciec na swe dzieci i król
na swych poddanych. Tak, tu jest On i królem. Z boku bowiem powie­
wa chorągiew żółto-biała, a na dziedzińcu stoją żołnierze i żandarmi pa­

piescy, i lud, co także uznaje Go swym królem. Ale tam — kilkanaście
kroków dalej, przed bramą Watykanu — stoją policjanci włoscy... Lecz
tu On i królem. Oklaski wznawiane głuszą muzykę orkiestry, a w nie­

bo wzbija się okrzyk: „niech żyje!”.

Wnet jednak ucichła muzyka i oklaski cichły i umilkły, zgięły się

M

M. K o l b e , List do Matki. Rzym 12.05.1913. Pisma... T. 1 s. 15-rl6.

background image

Święty Maksymilian Maria Kolbe

251

kolana tłumów, a On, zastępca Pana Jezusa na ziemi, donośnym głosem
wyrzekł: „Sit nomen Domini benedictum”, „Ex hoc nunc et usque in

saeculum” — odpowiedzieli otaczający Go. Następnie wyciągnął rękę,
głowy się skłoniły, a wśród ciszy rozległ się czysty głos: „Benedicat

vos — Omnipotens Deus — Pater — et Filius — et Spiritus Sanctus”.
„Amen" — zaszumiała odpowiedź tłumów. I natychmiast zagrzmiała
muzyka, a oklaski tysiącznych dłoni wstrząsnęły murami. Ojciec zaś
święty, dziękując uprzejmie ręką za odwiedziny, zniknął w podwojach

balkonu. Muzyka jednak rżnęła kawałek po kawałku „na odchodne”

21

.

Brat Maksymilian poznając historię Rzymu i uczestnicząc w licznych

uroczystościach kościelnych coraz lepiej rozumie ducha Kościoła kato­

lickiego, wzrasta w nim umiłowanie Kościoła i przywiązanie do jego pa­
sterzy. Przeżywa więc głęboko wszystko, co godzi w Kościół i papieża.

Daje tego dowód w następującym opisie wydarzeń: „Było to w roku

1917. Masoneria rozegrała się we Włoszech na dobre. Przy obchodzie

rocznicy Giordano Bruna pozwolono sobie już na podnoszenie sztanda­
ru, na którym św. Michał Archanioł leżał pod nogami zwycięskiego Lu­
cyfera. Naprzeciw okien Watykanu zatknięto masońską szmatę, rozrzu­

cone ulotki głosiły, że policja włoska powinna wkroczyć do Watykanu,
a złośliwa ręka pisała: „Diabeł będzie rządził w Watykanie, a papież mu
będzie za szwajcara” itd.”

22

Tego typu wydarzenia poruszają brata

Maksymiliana do głębi, mobilizują jego osobowość i popychają do zara­
dzenia szerzącemu się złu. W takim duchu pisze pierwsze zdanie pa­
miętnika' 1918 roku: „Usłyszałem okropne bluźnierstwo przeciwko Naj­

świętszej Maryi Pannie. — Jestem już zdrów, niczego nie potrzebuję;

tylko pracować jak najwięcej dla zbawienia tych biednych dusz i na
wynagrodzenie Niepokalanej, Panu Bogu za tyle krzywd, co codziennie
się popełnia. Dosyć tego”

23

.

W czasie pobytu w Rzymie brat Maksymilian coraz ściślej łączy się

z zakonem. W dzień Wszystkich Świętych 1914 roku składa uroczystą
profesję zakonną i przybiera sobie dodatkowe imię Maria. Będzie go

zawsze odtąd używał. W tym też roku przyjmuje cztery niższe święce­
nia. W roku następnym, 22 października, wieńczy doktoratem studia fi­

lozoficzne. W związku z tymi wydarzeniami składa przysięgę antymo-
dernistyczną. Będzie jej wierny przez całe życie. Zawsze będzie daleki
od „nowinkarstwa” teologicznego. Prawdy wiary przyjmuje tak, jak one
brzmią w oficjalnym nauczaniu Kościoła. Najchętniej depozyt wiary
przejęty od apostołów przekazywałby niezmieniony. Zabiegałby jedynie
o ciągłe unowocześnianie metod i środków ich propagowania wśród lu­
dzi.

Dalszym etapem ściślejszego związania się brata Maksymiliana z za­

konem i Kościołem są święcenia kapłańskie. Dostarczają mu one głębo­
kich przeżyć.

Z utęsknieniem czeka na ten dzień, ale przeżywa jakiś niepokój,

wzbudzony z poczucia niegodności wobec Boga, który obdarza go przez

* *

11

M. K o l b e , List do Matki. Rzym 8.07.1913. Pisma... T. 1 s. 19—20.

** M. K o l b e , Po co M. I., po co „Rycerz”, po co Niepokalanów. Pisma... T. 7

s. 205.

*

8

Pamiętnik. 29 styczeń 1918. Pisma... T. 5 s. 159.

background image

252

o. Leon Benigny Dyczewski OFMConv.

sakrament kapłaństwa wyjątkową władzą. Niepokój ten odbija się cho­
ciażby w takim zapisie: „O Niepokalana Pani moja, dopomóż mi, abym

się dobrze przygotował do tak ważnej chwili. — Jak myślę o tym, z jed­
nej strony czuję jakiś strach przed tak wielką władzą; z drugiej zaś go­
rące pragnienie tak pożądanej chwili”

2i

.

Święcenia

kapłańskie

ojciec

Maksymilian

uważał

za

nadzwyczajny

dar Boga otrzymany za pośrednictwem Niepokalanej: „Całą tę sprawę —
pisze — uznaję z wdzięcznością jako dar uproszony przez Niepokalaną

naszą wspólną Matuchnę. — Ileż to razy w życiu, a szczególnie w waż­
niejszych jego przejściach doznałem szczególnej Jej opieki. — Chwała
zatem Sercu Przenajświętszemu Pana Jezusa przez Niepokalanie poczę­
tą, co jest narzędziem w ręku Miłosierdzia Bożego do rozdawania łas­

ki. — Całą też mą ufność na przyszłość w Niej pokładam”

2S

.

Pierwszą mszę świętą w łączności z przyjętymi święceniami kapłań­

skimi ojciec Maksymilian odprawia 28 kwietnia 1918 roku w kościele

św. Andrzeja della Valle. Dnia następnego mszę św. odprawia na oł­

tarzu św. Andrzeja delle Fratte o nawrócenie schizma tyków, akatolików,
masonów itd. Trzecią natomiast odprawia w Bazylice św. Piotra na gro­

bie Księcia Apostołów o łaskę apostolatu dla siebie i łaskę męczeństwa

Ofiarował ją również za swoich współbraci w Kolegium.

Po otrzymaniu święceń kapłańskich ojciec Kolbe studiuje nadal teolo­

gię. Kończy ją stopień doktora w Papieskim Wydziale Teologicznym św.
Bonawentury.

Śluby zakonne i śwńęcenia kapłańskie są normalną konsekwencją re­

alizowanego powołania zakonnego. Mają one miejsce w życiu każdego,
kto odczyta wezwanie do służenia Bogu i ludziom w stanie kapłańskim

i pójdzie za tym głosem. W czasie studiów filozoficzno-teologicznych oj­

ca Maksymiliana zachodzą również inne fakty — czysto wewnętrzne —

jemu tylko właściwe. Rodzą się one z natchnień i oświeceń Bożych,
z

głębokiego

nabożeństwa

do

Najświętszej

Maryi

Panny

Niepokalanej

i z wytężonej pracy wewnętrznej.

Od swego wstąpienia do zakonu ojciec Maksymilian żywo interesuje

się duchem maryjnym i nauką szkoły franciszkańskiej na temat Niepo­
kalanego Poczęcia. W Rzymie zainteresowania te szczególnie rozwija.
W Klasztorze 12 Apostołów, gdzie mieszka, mieści się Akademia Niepo­

kalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny ukonstytuowana po ogło­
szeniu dogmatu. Korzysta z jej księgozbioru i bierze udział w organizo­
wanych

przez

nią

spotkaniach.

W

uroczystość

objawień

Niepokalanej

w Lourdes, wraz z innymi klerykami idzie do ogrodów watykańskich,

gdzie papież Pius X wzniósł grotę lurdzką, i tam uczestniczy we Mszy

świętej odprawianej przez papieża, po której wraz z nim odmawia ró­
żaniec. Szczegółowo poznaje historię i treść objawień Cudownego Meda­

lika

Katarzynie

Labourć,

jak

też

nadzwyczajnego

nawrócenia

Alfonsa

Ratisbonne’a.

Atmosfera

maryjna,

jaką

ojciec

Maksymilian

spotyka

w

Zakonie

i subiektywne przekonanie o szczególnych łaskach, jakich wciąż doznaje
od Niepokalanej, pogłębiają jego miłość i gorące nabożeństwo do Boga-

u

Pamiętnik. 28 kwiecień 1918. Pisma... T. 5 s. 165.

List do matki, jw. s. 44.

background image

Święty Maksymilian Maria Kolbe

253

rodzicy. Widzi w Niej najpiękniejszy wzór zjednoczenia z Bogiem i ludź­
mi, wzór pełnego oddania się Bogu i ludziom, wzór doskonałości, szcze­

gólnie dobra i piękna moralnego, kochającą i pełną dobroci Matkę oraz

hetmankę, która pomaga człowiekowi w walce ze ziem. Coraz wyraźniej
ogarnia go pragnienie służby dla Niej. Czyni wreszcie akt pełnego i bez­

warunkowego oddania się Jej. Decyzja ta wypływa z całościowej posta­

wy całkowitego poświęcenia się Bogu i ludziom. Nadaje ona kierunek
przyszłej działalności ojca Maksymiliana. Z niej też wyrasta konkretne

postanowienie, często powtarzane w jego zapiskach: „odnowić i dobrze

czynić wszystko w Chrystusie przez Niepokalaną”

2

®. Jest to „piękna

misja — zdaniem ojca Maksymiliana — dla której warto żyć, cierpieć,
pracować a także umrzeć (oby jako męczennik). Tak żyjąc uświęcimy

się również sami, będziemy jako ofiary trawione żarem zawsze czynnej

miłości; miłości ku samemu Bogu, a w konsekwencji ku wszystkim du­
szom i każdej z osobna, które są i będą; miłości -wszystko obejmującej,

poprzez stworzenie sięgającej Bogu i tęskniącej za onym uszczęśliwia­

jącym złączeniem wszystkich dusz z Bogiem przez miłość Bożą”

21

.

Pracę tę, jak zawsze, ojciec Maksymilian pragnie rozpocząć od sie­

bie. Wyraźnie o tym mówi jego ulubiona, pełna poetycko wyrażonej
prośby, modlitwa: „Dozwól mi chwalić Cię, Panno Przenajświętsza.

Dozwól, bym własnym kosztem Cię chwalił.

Dozwól, bym dla Ciebie i tylko dla Ciebie żył, pracował, cierpiał,

wyniszczył się i umarł.

Dozwól, bym się przyczynił do jeszcze większego, do jak największe­

go wyniesienia Ciebie.

Dozwól, bym Ci przyniósł taką chwałę, jakiej jeszcze nikt Ci nie

przyniósł.

Dozwól, by inni mnie w gorliwości o wywyższenie Ciebie prześcigali,

a ja ich, tak by w szlachetnym współzawodnictwie chwała Twoja wzras­

tała coraz głębiej, coraz szybciej, coraz potężniej, tak jak tego pragnie
Ten, który Cię tak niewysłowienie ponad wszystkie istoty wyniósł.

W Tobie jednej bez porównania bardziej uwielbiony stał się Bóg,

niż we wszystkich Świętych swoich”

26 27 28

.

III. NARODZINY DZIAŁACZA

Ojciec Maksymilan nie ma natury estety. W zabytkach Wiecznego

Miasta nie szuka tylko piękna, które poruszałoby go do przeżyć este­
tycznych i pobudzało do abstrakcyjnych refleksji. Umie je dostrzec, ale
go nie kontempluje. To, co najbardziej go porusza w historii i teraźniej­

szości Rzymu, to ludzie, którzy za wiarę oddawali tu życie, którzy po­
trafili znieść różne cierpienia i dochować wierności swoim postanowie-

26

M. K o l b e , Notatki z medytacji. Pisma... T. 5 s. 139, 143.

27

M. K o l b e , List do Paolo Morattiego to Zagarolo. Cracovia 4.U.1919. Pis

ma... T. 1 s. 89.

28

M. K o l b e , Maryja Niepokalana (Inwokacja). Pisma... T. 7 s. 379.

background image

254

o. Leon Benigny Dyczewski OFMCont).

niom oraz Bogu. W notatkach i listach o muzeum watykańskim nie
wspomina ani razu, ale o Koloseum pisze kilkakrotnie. Tu bowiem roz­

grywały się losy boskie i ludzkie, tu za najszlachetniejsze idee tysiące
ludzi oddawało życie, broniło Boga i Kościoła, a ich krew stawała się

posiewem wiary. W zabytkach i ludziach Wiecznego Miasta ojciec Ma­
ksymilian odczytuje zmagania się dobra ze złem, Kościoła z tymi, któ­
rzy propagują i czynią zło. W tę walkę chciałby się włączyć i on, stając
po stronie Kościoła i dobra. Autentycznie cierpi kiedy słyszy przekleń­
stwa na ulicach miasta i widzi ugrupowania masońskie, liberalne i socja­
listyczne atakujące Kościół oraz papieża. Nie wszystko z tych ataków

rozumie. W ich ocenie ulega opiniom swoich wychowawców i wysokich
dostojników

Kościoła,

którzy

w

masonerii

widzą

główne

źródło

zła

i sprężynę organizowanych napaści na Kościół i papieża. Taki pogląd

raa między innymi o. Ignudi, rektor kolegium, wybitny znawca A. Dan­
tego, przyjaciel samego Ojca świętego, zakonnik pod każdym względem

wzorowy, mający wielki autorytet moralny wśród kleryków.

Pragnienie zdziałania czegoś wielkiego dla Boga i w obronie Kościo­

ła, stopniowo nasila się w ojcu Maksymilianie. Jak najbardziej serio bie­

rze nawoływanie papieży i przełożonych zakonnych do odnowy życia
na podstawie Ewangelii i reguły św. Franciszka z Asyżu. Chcąc cele te

realizować

jak

najszybciej

zakłada

Stowarzyszenie

pod

nazwą

Militia

Immaculatae. W języku polskim jest ono znane jako Rycerstwo Niepo­

kalanej. Okoliczności towarzyszące jego powstaniu i pierwszemu zebra­

niu opisuje ojciec Maksymilian następująco:

„W stolicy chrześcijaństwa, w Rzymie, mafia masońska wielokrot­

nie piętnowana przez papieży, panoszyła się w latach przedwojennych

coraz bezczelniej. Nie cofnięto się przed obnoszeniem w obchodach Gior-
dano Bruna czarnej chorągwi z wizerunkiem Michała Anioła pod noga­

mi

Lucyfera,

ani

przed

wywieszeniem

oznak

masońskich

naprzeciw

okien Watykanu. Nieprzytomna ręka nie wzdrygała się nawet pisać:
„szatan będzie rządził w Watykanie, a papież będzie mu służył za szwaj­

cara” itp. W aż tak opłakanym stanie znajdowały się niektóre dusze od­
dalone od Boga.

Śmiertelna ta nienawiść do ^ościoła Chrystusowego i Jego zastępcy

na ziemi to nie tylko wybryk wykolejonych jednostek, ale systematycz­
na działalność wynikająca z zasady masonerii: „Zniszczyć wszelką reli-

gię, a zwłaszcza katolicką”. Po całym świecie rozsiane komórki tej mafii,
w najrozmaitszy sposób mniej lub więcej widoczny, do tego samego ce­
lu zdążają. Posługują się przy tym całą plejadą zrzeszeń o najrozmait­

szych nazwach i celach, które jednak pod ich wpływem szerzą obojęt­
ność religijną i osłabiają moralność.

Na osłabienie tej ostatniej baczną oni zwracają uwagę w myśl po­

wziętej uchwały: „My religii katolickiej nie zwyciężymy rozumowaniem,

tylko psuciem obyczajów”.

I toną dusze w powodzi literatury i sztuki obliczonej na osłabienie

poczucia moralności. Zaraza brudu moralnego szerokim korytem ścieka
prawie że wszędzie. Osłabiają się charaktery, rozrywają rodzinne ogni­

ska i mnoży się smutek w głębi serc skalanych.

Dusze takie, nie czując sił do otrząśnięcia się z podlącego je jarzma,

omijają Kościół albo nawet powstają przeciwko niemu.

background image

5u)łętv Maksymilian Maria Kolbe

255

By podać ręką tylu nieszczęśliwym duszom, by umocnić serca nie­

winne w dobrem, by dopomóc wszystkim do zbliżenia się do Pośrednicz­

ki wszelkich łask, Niepokalanej, powstaje w roku 1917 w Międzynaro­

dowym

Kolegium

Braci

Mniejszych

Konwentualnych

(00.

Franciszka­

nów) w Rzymie — Milicja Niepokalanej.

Zawiązuje się nasamprzód pomiędzy trzema alumnami tego kolegium

w czasie letnich wakacji szkolhych, w „Winnicy” zwanej Villa Antoni­
na przy Termach Karakalli. (...)

Kółko zawiązywało się w ukryciu i wiedzieli o nim tylko przełożeni.

Wyjawiano je wyłącznie tym, których chciano do niego zaliczyć.

W ten sposób liczba członków do zebrania w dniu 16 października

doszła do siedmiu osób. Na zebraniu tym, przed figurą Niepokalanej,

przed którą jarzyły się dwie świece, przy drzwiach zamkniętych prze­
dyskutowano dyplomik, zawierający najważniejsze punkty stowarzysze­

nia i pocieszano się obietnicą spowiednika Ojca św. o. Aleksandra Basile
TJ, że zaznajomi go z faktem powstania stowarzyszenia”

29

.

Statut nowego stowarzyszenia jest niebywale krótki. Mieści się na

jednej stronie niewielkiej kartki, niedbale zresztą wyrwanej z zeszytu.
Takim jest właśnie założyciel. Nie przywiązuje wagi do formalnych

aspektów sprawy. Wierzy, że jeżeli założenia statutowe są ważne, po­
chodzą z bożych natchnień, to obronią się przed zniszczeniem, ludzie

swoją myślą i czynem je utrwalą. A jeżeli są mało warte, tylko ludz­
kie, to i tak zginą, choćby były spisane na najlepszym papierze i opra­

wione w skórę. Ten krótki statut głosi, że zasadniczym celem Rycerstwa

Niepokalanej jest głoszenie Boga wszystkim ludziom, nawracanie ich,
szczególnie masonów, łączenie chrześcijan w Kościele katolickim oraz uś­

więcenie własne i całego świata pod opieką i za pośrednictwem Niepo­
kalanej. Statut podaje środki działania i warunki przynależności, spo­
śród których najważniejszym jest całkowite oddanie się Niepokalanej.

Stowarzyszenie w swojej ideologii opiera się zdecydowanie na Najśw.
Maryi Pannie, przede wszystkim na Jej przywileju „niepokalaności”,
czyli wolności od jakiegokolwiek grzechu i najszlachetniejszej miłości
Boga. Niepokalana jest patronką nowego stowarzyszenia, wzorem do­
skonałości

dla

jego

członków

oraz

pośredniczką

pomiędzy

Bogiem

a człowiekiem, przez Nią świat będzie odnowiony i praca dla tego dzieła
jest celem stowarzyszenia.

Ojciec Maksymilian mając dwadzieścia trzy lata i będąc na drugim

roku studiów teologicznych ma już całościowo przemyślaną i opracowa­
ną formę przyszłej działalności apostolskiej. Na razie jest to schemat
dość ogólny, ale jego zasadnicze założenia nie będą zmieniane. Należą
do nich charakter maryjny działalności, akcentowanie doskonałości mo­
ralnej, bezgraniczne oddanie się Bogu przez Niepokalaną, maksymalizm

w angażowaniu środków i metod działania, duża dowolność w formu­
łowaniu konkretnych celów działania, luźna struktura organizacyjna.

Nowa organizacja istnieje w Kolegium, ale właściwie nie prowadzi

działalności. Przez najbliższe dwa lata nie powiększa się też liczebnie.
Jej założyciel natomiast pogłębia własne życie duchowe, pracuje usilnie

*» M. K o l b e , Dzieje Milicji Niepokalanej. Pisma., T. 7 s. 445—446.

background image

256

o. Leon Benigny Dyczewski OFMCotw.

nad tym, by samemu stać się doskonałym jej członkiem, poszerza wie­
dzę

o

Niepokalanym

Poczęciu

Najśw.

Maryi

Panny

i

rozczytuje

się

w historii objawień w Lourdes, Cudownego Medalika i nawrócenia Al­
fonsa Ratisbonne. Wydarzenia te z ich treścią teologiczną i moralną wej­

dą na stałe do nauczania i działalności ojca Maksymiliana. Często będzie
je sam rozważał i przedstawiał innym jako dowody przemawiające za

dobrocią i mocą Niepokalanej, a także jako wezwanie do bycia bardziej
doskonałym i bliższym Boga.

W 1919 roku ojciec Maksymilian kończy studia rzymskie. 22 lipca

tegoż roku broni doktoratu z teologii i dwa dni później pociągiem Czer­

wonego

Krzyża

wyjeżdża

z

Wiecznego

Miasta

do

Krakowa.

Przełożeni

wadząc w nim od dawna profesora, przeznaczają go do seminarium. Od
nowego roku akademickiego uczy filozofii i historii powszechnej. Filo­
zofia bardzo mu odpowiada, ale do historii nie ma zamiłowana, skoro
jednak przełożeni obdarzyli go nią, więc dokształca się i przekazuje kle­
rykom dzieje ludzkich zmagań. Bardziej niż dawne dzieje pociąga go

teraźniejszość, a jeszcze silniej przyszłość. Taką już ma naturę, że się­
ga po nowe. Należy do tych co tworzą historię, a nie ją odtwarzają.
Wszystek

więc

czas

wolny

poświęca

działalności

apostolskiej

szeroko

rozumianej.

Tworzy

małe

grupy

wśród

księży,

kleryków

i

katolików

świeckich.

Gromadzi

ich

na

comiesięcznych

spotkaniach

poświęconych

tematom z zakresu apologetyki i najnowszej historii Kościoła. Omawia
z nimi aktualne probiemy wiary i moralności oraz zagadnienia społecz­

ne. Z grup tych tworzy pierwsze koła Rycerstwa Niepokalanej.

Stowarzyszenie założone w Rzymie przyjmuje się i szybko rozwija

się w Krakowie. Liczba jego członków rośnie gwałtownie i ojciec Mak­
symilian coraz bardziej zdaje sobie sprawę z tego, że nie obejmie ich
swoim

oddziaływaniem.

Zamierza

więc

wydawać

pismo,

które

pełniło­

by rolę moderatora i informatora dla członków Rycerstwa Niepokalanej
oraz kształtowałoby świadomość religijną, moralną i społeczną szerokich

mas społecznych. Popierają go w tym profesorowie Wyższego Semina­

rium OO. Franciszkanów, jak na przykład o. Czesław Kellar, o. Hen­
ryk Górczany, klerycy i w-ielu ojców z prowincji szczególnie o. Wenan-
ty Katarzyniec. Prowincjał daje sw

r

oją zgodę i ojciec Maksymilian na

styczeń 1922 roku postanawia wydać pierwszy numer nowego miesięcz­
nika, któremu nadaje tytuł Rycerz Niepokalanej. Tytuł pisma, podobnie
jak

nazwa

stowarzyszenia,

wyraża

specyfikę

ideologiczną

ojca

Maksy­

miliana. Sam chce naśladować Niepokalaną w Jej doskonałej miłości
Boga i pragnie, by inni szli tą samą drogą; Jej poświęca wszystko, co

czyni. Założeniom tym pozostanie wierny do końca życia. A wierność
ta będzie tak wielka, że wypali w nim nawet najmniejsze odruchy mi­

łości własnej. Niczego nie będzie chciał zachować dla siebie. Wszystko

będzie oddawał Tej, którą gorąco i wyłącznie umiłował.

Rycerz Niepokalanej powstaje w wielkich trudnościach i wspólnym

wysiłkiem. Jego wspólnotowy charakter wyraża się nawet w tym, że

nie ma on określonej i stałej podstawy materialnej jak inne pisma. Na

początku stycznia 1922 roku ojciec Maksymilian wychodzi na ulice Kra­
kowa i żebrze pieniądze na opłacenie drukarni. Kiedy okazało się, że
koszt druku przekracza uzbieraną sumę, anonimowy ofiarodawca przy­

niósł owe brakujące 500 marek polskich, z napisem na kopercie „Dla

background image

Święty Maksymilian Maria Kolbe

257

Ciebie, Matko Niepokalana” i zostawił na ołtarzu Niepokalanej w bazy­

lice franciszkańskiej w Krakowie. Ojciec Maksymilian odczytuje ten

fakt jako wyraźny znak opieki Niepokalanej nad nowym dziełem. Od
pierwszego numeru pismo staje się własnością czytelników. Będzie do
nich wracało za banalnie małą cenę, a do wielu będzie szło za darmo.
Już część pierwszego numeru sam ojciec Maksymilian darmo rozdaje
przechodniom na ulicach Krakowa. Ludzie biorą go niechętnie, bo ar­
tykuły są mało atrakcyjne i szata graficzna nieciekawa. Tych, którzy
biorą go do ręki uderza gorliwość apostolska i wielka bezinteresowność
naczelnego redaktora. W swojej odezwie do czytelników określa cel

i charakter pisma. Jego celem — pisze ojciec Maksymilian w nocie „Od
Redakcji” — „jest nie tylko pogłębić i umocnić wiarę, wskazać praw­

dziwą ascezę i zapoznać wiernych z mistyką chrześcijańską, ale także
w myśl zasad Milicji Niepokalanej, starać się o nawrócenie akatolików.
Ton pisma będzie zawsze przyjazny dla wszystkich bez względu na róż­

nice wiary i narodowości. Miłość, której uczył Chrystus — jego charak­
terem. I właśnie z tej miłości ku zbłąkanym, a przecież szukającym
szczęścia duszom, postara się on piętnować fałsz, wyświetlać prawdę
i wskazywać prawdziwą drogę do szczęścia”

3

«.

Ojciec Maksymilian prowadząc różnorodną działalność apostolską nie

zaniedbuje życia duchowego. W postanowieniach, jakie w tym czasie
czyni, przebija wielka troska o rozwój miłości Boga i bliźniego. Te dwie
miłości sprowadza do jednej. Pragnie świadczyć Bogu miłość w służbie
bliźnim, a najgorliwiej służąc Bogu chce świadczyć miłość bliźnim.

W czasie ćwiczeń duchownych odprawianych w lutym 1920 roku ukła­
da tzw. regulamin życia składający się z 12 punktów. Między innymi

postanawia w nim: „Muszę być świętym jak najświętszym; Nie opusz­
czę: a) żadnego zła bez naprawienia go (zniszczenia go) i b) żadnego do­
bra, które bym mógł zrobić, powiększyć lub w jakikolwiek sposób się
do niego przyczynić; Wszystko mogę w Tym, który mnie przez Niepo­
kalaną umacnia”

31

. Te i pozostałe punkty regulaminu ukazują z jak

wielką siłą ojciec Maksymilian pragnie poświęcić się Bogu, by swoim
życiem przynieść Mu najwięcej chwały. W tyra pragnieniu zapomina zu­
pełnie o sobie. Bóg, Niepokalana i bliźni stają się dla niego wszystkim.

Swymi postanowieniami i życiem wpisuje się do liczby największych
miłośników Boga i człowieka, szaleńców gotowych na największe ofia­
ry.

Na drogę ofiary Bóg wprowadza go od samego początku. Jest nią

choroba. Z miesiąca na miesiąc pogarsza się stan jego zdrowia. Staje się
nieuleczalnym gruźlikiem, pracującym o jednym płucu. Ma głowę peł­
ną planów, zapał przeogromny do ich urzeczywistniania i to jak najszyb­

szego, a tu wielka niemoc fizyczna. Ten dziwny układ, dla wielu ludzi
tragiczny, będzie mu towarzyszył do końca życia, ale bez piętna tragiz­
mu. Stanie się on jedynie szczególną okazją do lepszego rozumienia tych,
którzy są słabi i cierpiący oraz do okazywania im większej troski. Sam
nie korzystając z żadnych wyjątków z racji swojego stanu zdrowia, bę-

*° M. K o l b e , Od redakcji. „Rycerz Niepokalanej” 1 (1922) 3. Pisma... T. 6 s.

112—113.

« M. Ko 1 be, Regulamentum vitae. Pisma... T. 5 s. 59—61.

17 — Polscy święci

background image

258

o. Leon Benigny Dyczewski OFMCono.

dzie je czynił dla innych. Kuracją, dla niego nieodzowną, odbywa na
wyraźne

polecenie przełożonych. A ci od samego początku wykazują

wiele zrozumienia dla jego choroby i prawdziwie troszczą się o stan je­
go zdrowia. Nie bacząc nawet na ważne i pilne jego prace odrywają go

od nich i parokrotnie wysyłają na kuracje do Zakopanego, Mszany Dol­

nej i klasztoru w Nieszawie.

Gdziekolwiek ojciec Maksymilian jest, szuka kontaktu z ludźmi, by

ich przybliżyć do Boga. Nie czeka, aż go ktoś o to poprosi. Jest typo­

wym apostołem szukającym słuchacza. Czyni podobnie jak ewangeliczny
pasterz wobec zaginionej owcy. Cieszy się też z każdego sygnału świad­

czącego o tym, że człowiek otwiera się na działanie Boga. Przebija to
z listu do rodzonego brata Alfonsa, wówczas jeszcze kleryka teologii.

„Niepokalana — pisze w nim — dozwoliła mi zbliżyć się do akademików

przebywających tu w ich domu zdrowia Bratnia Pornoc. Mają oni sławę
r.iereligijnych i nie bez powodu. Zarząd socjalistyczny (tak mówią), zło­
żony kto wie z jakich głów. Teraz zapraszają mnie oni (tj. koło wybrane
pacjentów; akademicy) i to bardzo, abym im wyjaśniał sprawy religijne.

Urządziłem

więc

tam

seryjkę

pogadanek

apologetycznych,

w

których

każdy mógł dowolnie głos zabierać. Przeszliśmy od istnienia Boga aż
do

Bóstwa

Chrystusa

Pana.

Pokupili

nawet

sobie

Nowy

Testament

Szczepańskiego, Wieczory nad Lemanem i Apologetyką Bartynowskiego.
Ale i to ograniczam, aby zdrowiu nie szkodzić. — Śliczne nieraz były
sceny podczas dysput, ale nie mam czasu ich opisywać”

32

.

Pomimo choroby oraz stosunkowo częstych i długich nieobecności

ojca Maksymiliana, dzieło, jakie zapoczątkował krzepnie i rozwija się.
Klasztor krakowski okazuje się za mały i nie daje perspektyw rozwojo­
wych. Poza tym, klimat miasta jest wprost zabójczy dla gruźlika, jakim

jest ojciec' Maksymilian. Przełożeni biorąc pod uwagę te dwa względy

decydują się przenieść jego i wydawnictwo Rycerstwa Niepokalanej do

niedawno odzyskanego klasztoru w Grodnie. Stoi prawie pustką, więc
daje szanse na organizowanie własnej drukarni, o czym marzy naczel­
ny redaktor Rycerza Niepokalanej, a samo Grodno ze swoimi okolicami
posiada doskonały klimat, który będzie'lepiej służył zdrowiu schorowa­

nemu ojcu Maksymilianowi. Wypadki toczą się szybko, jak w całym

jego życiu, i już 20 października 1922 roku wydawnictwo przenosi do

Grodna. Zespołem wydawniczym jest sam ojciec Maksymilian, a cały

majątek wydawnictwa przewozi w jednej teczce.

IV. STARY KLASZTOR ZA MAŁY DLA NOWEGO DZIEŁA

Ojciec Maksymilian Kolbe jedzie do Grodna z konkretnym zamia­

rem: chce tam zorganizować wydawmictwo z własną drukarnią. Zamia­
rowi temu przyświecają dwa cele. Jeden ekonomiczny, chce po prostu

” M. K o l b e , List do Alfonsa Kolbego. Zakopane 8.12.1920. Pisma... T. 1 s.

184.

background image

Sunęły Maksymilian Maria Kolbe

259

uniezależnić się od koniunktury gospodarczej, od cen skaczących w gó­
rę z miesiąca na miesiąc. A drugi cel jest duchowy. Wypływa z ducha
franciszkańskiego ubóstwa, nakazującego pracę bezinteresowną dla Bo­
ga i ludzi. Ojciec Maksymilian w wydawanie Rycerza Niepokalanej prag­

nie włożyć jak najwięcej pracy własnej, dzięki czemu pismo będzie
można rozprowadzać po niskiej cenie, a wówczas będą mogli je czytać
najubożsi, a tym, których w ogóle nie stać na kupno pisma będzie moż­

na dawać je darmo.

W klasztorze grodzieńskim ojciec Maksymilian spotyka życzliwą po­

stawę wobec swych planów. Miejscowy gwardian cieszy się z jego przy­
bycia i wiąże z nim nadzieję, że praca wydawnicza przywróci znaczenie
klasztoru w mieście i okolicy oraz ugruntuje obecność ponownie tu przy­

byłych franciszkanów. Wśród członków wspólnoty zakonnej ojciec Ma­
ksymilian znajduje wiernego powiernika duszy i doskonałego doradcę.
Jest nim ojciec Melchior Fordon, zmarły w opinii świętości. Cechuje go
głębia

życia

wewnętrznego,

gorliwość

apostolska,

równowaga

ducha

i wielka życzliwość do ludzi. Dojrzałością swojej osobowości staje się
podporą zespołu wydawniczego, choć do niego nie należy. Między nim

a ojcem Maksymilianem nawiązuje się przyjaźń.

Prowincjał do pomocy ojcu Maksymilianowi daje brata Alberta 01-

szakowskiego, z zawodu zecera, następnie aspiranta Stanisława Gawła,

który wkrótce przywdziewa habit zakonny i otrzymuje imię zakonne Jo­
achim. W trójkę stanowią pierwszy zespół wydawnictwa Rycerstwa Nie­

pokalanej. Pracę wydawniczą dzielą między siebie następująco: Ojciec
Maksymilian organizuje treść numeru Rycerza Niepokalanej, opracowuje
go graficznie i szuka autorów. Do niego też należy organizowanie wy­
dawnictwa, a więc kupowanie urządzeń i materiałów drukarskich. Brat
Albert drukuje, a brat Joachim zszywa i obcina. Adresują i wysyłają
wszyscy. Dorywczo pomagają im inni członkowie klasztoru i osoby świe­
ckie, nawet dzieci. Co zdolniejszych chłopców brat Albert wciąga w ukła­
danie łatwiejszych tekstów. Pierwszy numer Rycerza Niepokalanej na

1923 rok drukują już u siebie i wychodzi bez opóźnień. Przez cały rok

miesięcznik ukazuje się regularnie w stałym nakładzie pięciu tysięcy
egzemplarzy. Praca nad jego wybiciem trwa od 8 do 10 dni. Wymaga
ona dużego wysiłku fizycznego, bo nie jest jeszcze w pełni zmechani­
zowana. Nie zawsze jest też prąd, klasztor bowiem leży na drugim brze­
gu Niemna aniżeli centrum miasta i w późnych godzinach wieczornych
elektrownia wyłącza zasilanie, co szczególnie utrudnia pracę. Wszyscy
robią tu wszystko. Ojciec Maksymilian, kiedy potrzeba, pomaga zecero-
wi, obcina, zszywa, nosi paczki z Rycerzem Niepokalanej na pocztę. Czę­
sto jeździ do Warszawy po czcionki i farbę drukarską lub po nowe urzą­
dzenia. Wszystko chce kupić jak najtaniej, więc za poszukiwanymi rze­
czami nieraz długo musi chodzić. Nie korzysta z taksówek, ani z pierw­
szej klasy, w dodatku najczęściej podróżuje nocą.

Poza pracą wydawniczą ojciec Maksymilian głosi kazania, choć nie­

zbyt często, spowiada, uczy dzieci religii i jeździ do chorych. Lubi tę
typowo duszpasterską pracę. Choć mówi cicho, spokojnie, bez nadmier­
nej gestykulacji, ludzie słuchają go chętnie, bo — jak zaznacza jedna
z parafianek — „jakaś siła, moc ducha, miłość i chęć pomocy wyrwania
się biednych dusz na drogę Bożą, szły ze słów Ojca Maksymiliana. Był

17*

background image

260

o. Leon Benigny Dyczewski OFMConv.

najlepszym spowiednikiem, bo potrafił najlepiej zrozumieć nędzę ludzką
i wskazać często biednym duszom drogę do najlepszej Opiekunki i Mat­

ki — Matki Bożej. Przy jego konfesjonale było najwięcej osób i nieraz

długo trzeba było czekać, a warto było czekać, bo on napełniał duszę
bogatym zasobem łask Bożych często na całe życie”

33

.

Ojciec Maksymilian z posługą kapłańską jeździ nieraz do wiosek po­

łożonych kilkanaście kilometrów od miasta. Między innymi dojeżdża do
szkoły w Kopciówce, która na niedzielę zamienia się w kaplicę. Kierow­
niczka tej szkoły zapamiętała ojca Maksymiliana jak siedzi „na wózku
lekko zgarbiony, w szkłach na oczach, cichy, prosty, i wzbudzający swo­
im wyglądem dziwną cześć”

34

. Jak tylko przyjechał „natychmiast sia­

dał do konfesjonału i spowiadał długo i uważnie, aż wyczerpał wszy­
stkich. Po Ewangelii świętej miał od ołtarza kazanie. Mówił cicho, bez

retoryki, bez gestykulacji. Mówił wnikliwie i jasno. Nie mogę powiedzieć

pięknie — relacjonuje T. Kostrzewska-Przanowska — gdyż to było wię­

cej niż pięknie, choć nie było ozdobnie”

35

.

Ojciec Maksymilian polubił prosty lud grodzieński. Chętnie jeździ na

wieś. Łatwo nawiązuje kontakt z miejscową ludnością. W kontakcie

z ludźmi cechuje go „niezwykła uprzejmość, w której nie widziało się

tylko grzeczności, lecz niezwykłą ludzką, może zresztą więcej niż ludz­

ką — serdeczność, braterstwa i cierpliwość”

36

. Szczególnie interesuje

się młodzieżą i dziećmi. Dla dzieci przychodzących do klasztoru na pró­

by teatru organizuje coś w rodzaju podwieczorku. Składa się nań gorąca

zupa lub herbata i chleb. Dla niektórych dzieci, jak zaznacza nauczy­

cielka prowadząca ów dziecięcy teatr, był to jedyny posiłek.

Ojciec Maksymilian coraz lepiej poznając ludzi różnych środowisk

nabiera też coraz wńększego przekonania, że dokonał dobrego wyboru
skierowrując swoje pismo do masowego odbiorcy. Okazuje się to wyprost

koniecznością właśnie tutaj w

7

e wschodnich częściach kraju, gdzie czy­

telnictwo nie jest rozwinięte, gdzie ludność wydobywając się z analfa­

betyzmu, tragicznej pozostałości rosyjskiego zaboru, garnie się do książ­

ki i prasy, a nie jest na tyle przygotowana, by mogła czytać pisma sto­

jące na wysokim poziomie. Dalszy rozwój działalności apostolskiej przez

prasę uważa za konieczność czasu. Już tutaj w 1923 roku rodzą się za­

miary wydawania pisma dla dzieci, dziennika katolickiego oraz serii ksią­
żek o niewielkiej objętości i łatwych w czytaniu, które stanowiłyby
bibliotekę Rycerstwa Niepokalanej. Na razie są to tylko pomysły. Z bie­
giem lat będą one dojrzewały i urzeczywistniały się. Teraz ojciec Maksy­

milian nie mając możliwości ich realizowania powiększa objętościowo

Rycerza Niepokalanej i wzbogaca go treściowo. Wprowadza dział dla
dzieci, stale podwyższa jego nakład. W grudniu 1924 wychodzi już w na­

kładzie 12 tysięcy egzemplarzy, w następnym roku nakład wzrasta do

30 tysięcy, a w grudniu 1927 roku do 60 tysięcy egzemplarzy. Na rok

* **

**

Aleksandra

A.

A m e r s k a ,

Wspomnienia

o

Ojcu

Maksymilianie

Kolbem

w Grodnie: 1923—1928. Gdańsk-Wrzeszcz 2.01.1954. W: Relacje osób duchownych
i świeckich o ojcu Maksymilianie Kolbem, Niepokalanów 1969 s. 1.

u

Teresa

K o s t r z e w s k a - P r z a n o w s k a ,

Wspomnienia.

Skwierzyna

23.07.1946. W: Relacje... s. 55.

48

Tamże.

** Tamże.

background image

Święty Maksymilian Maria Kolbe

261

1925 ukazuje się ilustrowany, ponad stustronicowy Kalendarz Rycerstwa

Niepokalanej. Od tego roku będzie to już stała pozycja wydawni-
nicza.

W czasie całego grodzieńskiego okresu wyposażenie wydawnictwa jest

słabe. Składają się na nie stare, często mocno już wypracowane i po

najniższych cenach kupione urządzenia. Braki technnicze nadrabia się
więc własną pracą. Pomimo takich warunków ojciec Maksymilian przyj­

muje drobne zamówienia wydawnicze i realizuje je po niskich cenach,
niższych niż jakiekolwiek wydawnictwo mogłoby to uczynić. Między in­

nymi drukuje przewodnik po muzeum miejskim w Grodnie, biografię

księdza A. Figlewskiego, nowennę do św. Antoniego, modlitewnik III

Zakonu św. Franciszka oraz miesięcznik Pochodnia Seraficka. Przyjmuje
te zamówienia wydawnicze nie dla zarobku. Jest on zresztą niewielki.
Realizując je, chce zyskać aprobatę i przychylność środowiska lokalnego
oraz zakonnego. Jest to jego metoda działalności apostolskiej. Rozpoczy­

na ją od najbliższego środowiska i chce dla niej pozyskać jego przychyl­
ność. Będzie o to dbał zawsze, gdziekolwiek przyjdzie mu pracować.

Przychylność tę ojciec Maksymilian zdobywa nie uległością i chwaleniem
środowiska, ale ofiarną pracą na jego rzecz, działalnością, która je wzbo­

gaca i stylem życia. Żyje tak, by nawet najubożsi nie mieli mu czego
zazdrościć i pracuje nie licząc na jakikolwiek zysk. Postulat Chrystu­

sowy „darmo bierzecie, darmo dawajcie” stara się realizować w całej

rozciągłości.

Ojciec Maksymilian kierując się w działalności takimi zasadami nig­

dy nie traci w okresach inflacji, bo nie ma w kasie nadwyżek. Ta jest
i będzie przeważnie pusta. A jeżeli pojawią się w niej jakieś pieniądze,
zaraz ogląda się za nowymi narzędziami, które wprzęga w działalność

apostolską. Jest mu obca kalkulacja zabezpieczająca jego współbraci
i wydawnictwo na przyszłość. Bezgranicznie ufa Bożej Opatrzności. Pa­
tronem kasy wydawnictwa czyni błogosławionego Józefa Kottolengo,
twórcę Domu Bożej Opatrzności w Turynie. Podobnie jak on, wierzy, że
Opatrzność Boża jest najlepszą kasą i w porę wszystkiemu zaradzi. Na­

wet w najgorszym czasie nie przejmuje się zatem sytuacją materialną
wydawnictwa. Mając pustki w kasie, a najczęściej długi i to wieloty­
sięczne, wciąż kupuje nowe urządzenia wydawnicze i przyjmuje nowych
współpracowmików.

Działalność prasową i organizacyjną ojciec Maksymilian wiąże ściśle

z reformatorską działalnością życia zakonnego w prowincji i całym za­
konie. Należy do grupy zakonników pracujących nad pogłębieniem
i wzmocnieniem ustaw zakonnych, wprowadzeniem w codzienne życie
ducha ubóstwa i prostoty franciszkańskiej, większej gorliwości w dzia­

łalność apostolską, otwartości na problemy współczesnego śwuata i jego
zdobycze, które jego zdaniem należy wykorzystywać w nawracaniu i u-
święcaniu siebie oraz innych. Bierze udział w spotkaniach, na których
omawia się stan i potrzeby prowincji. Przełożeni widząc u niego wielkie

umiłowanie ducha franciszkańskiego i gorliwość apostolską skierowują

do niego tych kandydatów do zakonu, którzy wyrażają chęć współpracy

z nim. Stopniowo rośnie ich liczba i w grodzieńskim klasztorze zaczyna­

ją tworzyć odrębną wspólnotę zakonną. Cechuje ją wielka ofiarność w
pracy, ubóstwo, prostota i radość życia. Jej styl życia dobrze oddaje

background image

262

o. Leon Bcnigny Dyczewski OFMConu.

wypowiedź brata Gabriela Siemieńskiego, jednego z pierwszych współ­

pracowników ojca Maksymiliana:

„Potrzeby nasze osobiste — pisze — ograniczaliśmy do minimum.

Każda złotówka, każdy grosz szedł na wyłączne potrzeby drukarni. Sa­

mi za wzorem Ubogiego Patriarchy praktykowaliśmy

ścisłe

ubóstwo.

W okresie pierwszych trzech lat książka rachunkowa, w rubryce „roz­

chody” me wykazuje żadnej dyspozycji kupna jakiejś garderoby dla

któregoś z nas. Zadawalaliśmy się tym, co kto posiadał, a gdy już cze­

goś brakowało, a było konieczne, udawaliśmy się na pożyczkę. (...)
O. Melchior, chociaż sam niewiele posiadał, dzielił się i pożyczał, co

mógł. Br. Albert przez parę lat używał jego surduta. (...) Ja najczęściej

wysługiwałem się garderobą br. Paschalisa. W jego zimowym płaszczu

chodziłem więcej aniżeli sam właściciel. (...) Ojcu Redaktorowi wystar­

czyła jedna para butów' z cholewami na cały okres pobytu w Grodnie.

Przy końcu naszego tam bytowania, widziałem jak w tych butach cho­

dzili na spółkę O. Redaktor z br. Zenonem. Dzielili się mianowicie w ten

sposób, że kiedy br. Zenon uskutecznił naprawę (a często były naprawia­

ne, zaraz je używał, a o. Redaktorowi pozostawiał swoje nienaprawio-
ne, gdyż — jak mówił —- ja muszę uganiać się po mieście za sprawun­

kami, a o. Redaktorowi po domu i te wystarczą; jeśli będzie jechał do

Warszawy, to się zmienimy. Jeden płaszcz wystarczył też o. Redakto­

rowi i do konfesjonału i na wyjazd i do... nakrywania się w nocy. (...)

Dla oszczędności chodziliśmy przeważnie pieszo, niosąc z sobą nieraz

ciężkie pakunki zakupione w mieście, czy też przywożone z Warszawy,

a od stacji kolejowej mieliśmy do klasztoru do 4 km drogi"

37

.

Taki styl życia i wytężona praca podłamują i tak już słabe zdrowie

ojca Maksymiliana. Z siłą odzywa się gruźlica. Będąc chorym nie korzy­

sta z żadnych ulg. Musi więc opuścić Grodno. Jedzie do Zakopanego.
Tym razem kuracja trwa od 19 września 1926 do 16 kwietnia 1927 ro­

ku. Odbywa ją na wyraźny rozkaz prowincjała, który na jego miejsce

wysyła do Grodna rodzonego brata — ojca Alfonsa Kolbego. Od tego

czasu będą już razem pracowali aż do przedwczesnej śmierci ojca Alfonsa.

Ojciec Maksymilian odbywając kurację żywo interesuje się wszystkim,

co dzieje się w wydawnictwie. Śle do brata wiele wskazówek natury

organizacyjnej i technicznej oraz wiele pouczeń, jak ma postępować

wobec miejscowego przełożonego, członków klasztoru i braci z wydaw­

nictwa. W czasie jego pobytu w Zakopanem umierają br. Albert Olsza-

kowski i ojciec Melchior Fordon. Ojciec Maksymilian obydwu bardzo

sobie cenił, a w ojcu Melchiorze miał wiernego przyjaciela i powierni­

ka. Ich śmierć przeżywa mocno, ale pociesza się tym, że wydawnictwo

i Rycerstwo Niepokalanej będą miały w nich dobrych orędowników w

niebie.

Po powrocie z kuracji ojciec Maksymilian stwierdza, że klasztor gro- •

dzieński jest już za mały. Wszystkie pomieszczenia są zajęte, łącznie i
z korytarzami. Urządzenia wydawnicze stoją jedno obok drugiego i bra- f

cia mieszkają stłoczeni. Nie najlepszy też panuje układ pomiędzy współ- [
notą klasztorno-parafialną a wspólnotą wydawnictwa. Odrębność stylów

"Gabriel S i e m i e ń s k i , Na lali wspomnień, Niepokalanów 18.08.1949. W:

Ośioiadczenia współbraci zakonnych. Cz. 3. Niepokalanów 1953 s. 263—204.

background image

Święty Maksymilian Maria Kolbe

283

życia tych dwóch wspólnot zakonnych oraz tendencje gwardiana klaszto­

ru , by wydawnictwo we wszystkim, a zwłaszcza w sprawach finanso­
wych, jemu podlegało, stwarzać zaczęło wiele napięć i konfliktów. To, '.o
nowe, tworzone przez ojca Maksymiliana i jego brata ojca Alfonsa za­
czyna nie mieścić się w starym klasztorze grodzieńskim. Obaj pragną

tworzyć wspólnotę zakonną, w której duch św. Franciszka z Asyżu
mógłby na nowo ożyć w całym pięknie swojego ubóstwa i bezinteresow­
nej działalności oraz którą przenikałaby ideologia Rycerstwa Niepoka­

lanej. Ojciec Maksymilian najchętniej wspólnotę tę tworzyłby na no­
wym terenie, zbudowałby nowy klasztor. Prowincjał daje mu wolną rękę

w szukaniu takiego miejsca. Spada ono wprost z nieba. Księżę Jan Druc-
ki Lubecki ofiarowuje ojcu Maksymilianowi pięć morgów ziemi w swo­
im majątku teresińskim koło Sochaczewa. Początkowo za tę darowiznę
domaga się wieczystych Mszy św. za swoją rodzinę, ale kiedy zarząd

prowincji nie godzi się na ten warunek rezygnuje z niego i daje ziemię
bez żadnych warunków. Tak zaczęła się przyjaźń i współpraca pomię­
dzy księciem Druckim Lubeckim a synem robotniczej rodziny Kolbów’.

Na jej bazie działalność ojca Maksymiliana będzie rozwijała się bez ogra­
niczeń terenowych. Książę widząc jej rozwój ochotnym sercem będzie

wciąż dorzucał nowe kawałki ziemi, aż znaczna część jego majątku za­
mieni się w osiedle zakonne i największe wydawnictwo katolickie w
Polsce.

V. TWORZENIE NOWEJ WSPÓLNOTY ZAKONNEJ

Na początku października 1927 roku ojciec Maksymilian otrzymuje

ziemię od księcia Druckiego Lubeckiego bez żadnych zobowiązań i przy­
stępuje do budowy klasztoru-wydawnictwa. Część braci z wydawnictwa
pozostaje z ojcem Alfonsem w Grodnie, by drukować Rycerza Niepoka­

lanej i Kalendarz Rycerza Niepokalanej na rok 1928, część zaś pod prze­
wodem ojca Maksymiliana przybywa do Teresina, by budować kaplicę
i klasztor. Mieszkają u ludzi w niebywale ciężkich warunkach. Pracują
od świtu do późnych godzin wieczornych. Odżywiają się byle jak, naj­
częściej tym, co otrzymają od ludzi. Codziennie chodzą do kościoła od­

dalonego o 5 kilometrów, by tam uczestniczyć we Mszy św. i odprawić

poranne rozmyślanie. Ojciec Maksymilian przestrzega regularnego wy­

pełniania praktyk zakonnych. Wieczorem często głosi braciom konferen­
cje. Pracuje fizycznie na równi z innymi i dzieli z nimi wszystkie uciąż­
liwości dnia. Łóżko odstępuje słabszemu a sam śpi na sienniku z wió-

' rów drzewnych. Stylem życia, jaki prowadzi ze swymi braćmi zyskuje

sympatię i uznanie miejscowej ludności.

Dla nowo powstającego klasztoru otwierają się serca i kieszenie moż­

nych. Za darowizną księcia Druckiego Lubeckiego idą kolejne ofiary.

Między innymi książę Czetwertyński ofiarowuje dwa wagony desek.

Główny właściciel i dyrektor zakładów papierniczych w Myszkowie —
Steinhagen — ofiarowuje wagon papieru. Najcenniejszym darem dla po-

background image

264

o. Leon Bcnigny Dyczewski OFMCoiw.

wstającego

klasztoru-wydawnictwa

jest

jednak

ogólna

życzliwość

i

po­

moc miejscowej ludności. Jak średniowieczne klasztory i wspaniałe świą­
tynie gotyckie powstaje on wspólną pracą zakonników i ludzi świeckich

z

okolicznych

wiosek.

Ofiarność

w

ludziach

wyzwala

i

aktywizuje

ojciec Maksymilian.

Budowę nowego klasztoru ojciec Maksymilian rozpoczyna od kaplicy.

Jest

drewniana,

mała,

w

wyglądzie

zewnętrznym

i

wystroju

wnętrza

bardzo prosta jak ci, którzy ją budują. W prowizorycznym ołtarzu pa­
nuje

figura

Matki

Bożej

Niepokalanej

darowana

przez

klasztor

łagiew­

nicki kolo Lodzi. Dwunastego listopada, w sobotę — a więc w dzień

Matki Bożej — ojciec Maksymilian odprawia w niej pierwszą Mszę św.

Od tego dnia bracia nie muszą przemierzać 10 kilometrów dziennie, by

uczestniczyć w ofierze eucharystycznej. Mają ją u siebie. Oszczędza to
im wiele sił i czasu. Po zbudowaniu domu Bożego zabierają się do bu­

dowy domu dla siebie. Jest złączony z kaplicą i równie prosty jak ona.
Ojciec Maksymilian pragnie, by ten dom jak i wszystkie budowle w

przyszłym

klasztorze-wydawnictwie

były

tanie

i

nietrwałe,

by

wystar­

czały tylko dla jednego pokolenia. Ma to strzec zakonników przed sta­
bilizacją

i

wygodnictwem,

ma

ich

zmuszać

do

dynamicznego

rozwoju,

do urządzania budynków^ dostosowanych do potrzeb, które są nieco od­
mienne dla każdego czasu. Przy końcu listopada budowa pierwszego do­
mu klasztornego jest już na ukończeniu. Ojciec Maksymilian jedzie do

Grodna, by sprowadzić pozostałych braci i urządzenia wydawnicze. 20
listopada 1927 roku opuszcza z nimi Grodno. Przed wyruszeniem na
stację wygłasza do nich konferencję. Kreśli w niej warunki życia w no-

w

r

o tworzącym się klasztorze i wzywa do całkowitego poświęcenia się

Bogu przez Niepokalaną.

„Niepokalanów — mówi — do którego za kilka godzin mamy wy­

jechać, jest to miejsce obrane przez Niepokalaną i przeznaczone wyłącz­
nie na szerzenie Jej czci. Wszystko, cokolwiek jest i będzie w Niepoka­

lanowie, to Jej własność. My również zostaliśmy wybrani przez Niepo­

kalaną, a przez to wybraństwo staliśmy się Jej własnością. (...) Złóżmy
ofiarę z siebie i oddajmy się jako nieużyteczne narzędzie w Jej ręce,
a oddajmy się niepodzielnie, bez zastrzeżeń, na zawsze.

W tym nowym klasztorze poświęcenie się nasze musi być całkowite.

Zakonność tam musi kwitnąć w całej pełni, praktykować będziemy prze­

de wszystko posłuszeństwo. Będzie tam bardzo ubogo, bo wedle ducha
św. Franciszka. Dużo będzie pracy, wiele cierpień i wszelkich niewy­
gód. Regułę naszą, święte konstytucje i wszystkie przepisy zakonne bę­
dziemy zachowywać z całą surowością, bo Niepokalanów powinien i mu­
si być wzorem życia zakonnego”

88

.

Słowa ojca Maksymiliana rozumieją bracia dosłowmie i zdają sobie

doskonale sprawę z tego, że tam pod Warszawą będą tworzyli nowy styl
życia zakonnego. Dwóch nie czując w sobie tyle sił, by temu zadaniu
sprostać, wycofuje się i zostaje w Grodnie. Reszta nocnym pociągiem

wyjeżdża do Warszawy. Przed południem zakonnicy wrysiadają na stacji

Szymanów. Urządzenia drukarskie, załadowane na cztery wagony jadą

**

** M. K o l b e , Cel i charakter Niepokalanowa. Konferencja. Grodno 20.11.1927.

W: Konferencje... s. 11—12.

background image

Święty Maksymilian Maria Kolbe

265

za nimi. Oni natomiast cały swój majątek osobisty niosą w ręku. W ser­

cu mają zapał do pracy i gotowi są na wielkie ofiary dla Boga i Niepoka­

lanej.

Prymitywne

warunki

życia

w

nowym

klasztorze

nie

zaskakują

ich. Są na nie przygotowani. Po spożyciu ciepłej strawy zjednoczonymi
już siłami biorą się do pracy. Tworzą polskie Rivotorto, które od cza­

sów św. Franciszka z Asyżu stało się symbolem ubóstwa i prostoty. Od

tego dnia uczestniczą w przygodzie franciszkańskiej, tworzonej w dwu­

dziestym wieku przez ojca Maksymiliana. Pod jego kierunkiem będą tu
łączyć

skrajne

ubóstwo

osobiste

z

najnowocześniejszymi

urządzeniami

w służbie apostolskiej, radość życia z modlitewnym skupieniem i pracą,
bezwzględne posłuszeństwo ze swobodą wypowiadania myśli i planów,

poczucie braterstwa i wspólnoty z zachowaniem osobowych odrębności,
ducha franciszkańskiego z kultem Niepokalanej.

W szybkim tempie uzupełniają szczegóły w urządzeniu kaplicy i po­

mieszczeń mieszkalnych. 27 listopada ojciec Maksymilian dokonuje po­
święcenia kaplicy. Jest to radosne i ważne wydarzenie dla zakonników

i dla miejscowej ludności. Dom Boży mają u siebie. Nie muszą już cho­
dzić do odległego o 5 kilometrów kościoła. 7 grudnia, w wigilię święta
Niepokalanego Poczęcia Najśw. Marii Panny, przyjeżdża prowincjał, oj­
ciec Korneli Czupryk, i dokonuje poświęcenia całego klasztoru. Nadaje

mu nazwę Niepokalanów. Zaprowadza w nim klauzurę papieską, bez­

względnie zabraniającą wstępu kobietom. Nowa wspólnota zakonna li­
czy dwóch ojców i osiemnastu braci. Jej przełożonym jest ojciec Maksy­

milian i to, co będzie odtąd tutaj tworzone, będzie zawierało w sobie
znamię jego duchowości. Już sama nazwa nowego klasztoru, jak też
dzień jego poświęcenia, wskazują, że duchowość ta ma orientację ma­

ryjną. Niepokalana jako szczyt doskonałości moralnej, jako ta, która
najczystszą miłością ukochała Boga i człowieka, będzie tu wzorem ży­

cia chrześcijańskiego i pośredniczką wszelkich łask Bożych.

Maryjny charakter życia i działalności nowego klasztoru w połącze­

niu z franciszkańskim ubóstwem i Franciszkową prostotą życia często
podkreśla ojciec Maksymilian w swoich wypowiedziach do braci. Prag­
nie ich przekonać, że dzieło, które razem z nim tworzą, jest dziełem

samej Niepokalanej. Ona nim od początku kieruje i tylko Jej należy
się cześć za wszystkie osiągnięcia. Siebie traktuje jedynie jako narzę­

dzie — i to niegodne — w Jej ręku. Ten pozbawiony egoizmu punkt wi­

dzenia na rozwijające się wydawnictwo i powstający klasztor jest cha­
rakterystyczny dla ojca Maksymiliana. Wszystko pragnie oddać Bogu
przez Niepokalaną.

„Zaczynamy nowy okres w dziejach wydawnictwa — mówi w kon­

ferencji do braci 8 grudnia 1927 roku. Niepokalana czuwała nad nimi

przez cały czas od początku założenia aż do chwili obecnej i czuwa ciągle

nad rozwojem wydawnictwa. W miarę rozwoju Rycerza ubóstwo jednak
towarzyszyło wciąż i na fundamencie tegoż wzrosło dzieło Niepokalanej

budząc podziw w społeczeństwie. I dziwić się jest czemu, gdyż to, co
obecnie

oglądamy, urzeczywistniło się wbrew wszelkim wątpliwościom.

Myśl utworzenia osobnej placówki wydawniczej była szczytem marzeń
wydawnictwa; lecz na myśl o tym mimo woli wyrywały się słowa —
to przecież niemożliwe i przechodzące ludzkie siły — a jednak, jak wi­

dzimy tak się stało. Obecnie za przyczyną Niepokalanej mamy osobną

background image

266

o. Leon Benigny Dyczewski OFMConv.

placówkę wydawnicza, mamy dach nad głową i roznoczęliśmy nowicjat;
za to niech będzie cześć Niepokalanej. (...)

Gdy

obejrzymy

się

wstecz,

to

zrozumiemy

jasno

czuwającą

ciągle

Opatrzność Bożą nad nami. Bez woli Bożej człowiek niczego spełnić nie
może, cokolwiek by zaś uczynił, wszystko staje się niedorzeczną głupotą

świadczącą o marności istoty ludzkiej. (...)

Bez matki Bożej nic zdziałać nie potrafimy, a jeżeli co czynimy, to

jedynie jako narzędzie w ręku Niepokalanej. (...) Dla Niepokalanej po­
święcić mamy cafe nasze życic i dołożyć wszelkich starań, aby cześć

Niepokalanej wzrosła

39

.

Ojciec

Maksymilian

mocno

podkreśla,

że

stowarzyszenie

Rycerstwa

niepokalanej,

wydawnictwo,

a

obecnie

powstający

klasztor

mają

nad­

przyrodzony rodowód. Są dziełem samej Niepokalanej. Ona też jest ich
fundamentem. Stara się, by to, co w nich ludzkie, było wyciszone i zdo­
minowane

przez

nadprzyrodzoność.

W

świecie

nadprzyrodzonym

widzi

źródło szczęścia człowieka. Troszcząc się o jego rozwój wśród swoich
współbraci, okazuje wyraźny brak zainteresowania dla tego, co doczes­
ne. Nie dba o ubranie, jedzenie i mieszkanie. Rzeczy te są więc w Nie­

pokalanowie proste, niewyszukane, tanie, ale praktyczne; w żadnym wy­

padku nie służą wygodzie i byłoby trudno się nimi chełpić przed ludź­

mi. Założyciel Niepokalanowa świat doczesny ceni i skrzętnie go wyko­
rzystuje

w

wynalazkach

i

unowocześnieniach.

Skwapliwie

wprzęga

je

w poszerzenie i utrwalanie świata nadprzyrodzonego, czyli w dzieło na­
wracania i uświęcania świata.

Wychodząc z takich założeń ojciec Maksymilian jest wprost skąpcem

dla siebie w zakresie dóbr materialnych, a dla Boga, Niepokalanej i lu­
dzi najhojniejszym dawcą. Stosunek dystansu, a nawet obojętności dla

dóbr

materialnych

i

całkowite

ich

podporządkowanie

światu

nadprzy­

rodzonemu

stara

się

przekazać

swym

współpracownikom.

Kształtuje

w

Niepokalanowie swoisty styl życia, wyrażający się najdobitniej w tym,

że zakonnicy budują najtańsze mieszkania — typowe baraki — nie dba­

ją o urządzenie ich wnętrz, ciężko pracują a owoce swojej pracy rozdają
innym; dla Boga gotowi są podjąć najcięższe warunki życia, a przy tym

są radośni. Atmosferę tę odczuwa ojciec Florian Koziura, który odwiedza
Niepokalanów w samych jego początkach.

„Udałem się raz w gościnę — pisze on we wspomnieniach — gdy były

zaledwie sklecone pierwsze budynki, a raczej leszowe baraki. Z każde­

go kąta wyzierało franciszkańskie ubóstwo, a na twarzach braci promie­
niowała radość seraficka. Taka radość wśród franciszkowej pani biedy
bardzo mi się podobała. Zaproszono mnie do obiadu. Obsiedliśmy na
prostych deskach, opartych na koszykach, stoły koszowe i tak pełni ra­
dości spożywaliśmy bardzo skromne potrawy ugotowane przez niefacho­

wego kucharza”

40

.

*• M. K o l b e , Osobna placówka wydawniczato dzieło Opatrzności Bożej,

zbudowane na fundamencie ubóstwa, posłuszeństwa i pokory. Konferencja. Niepo­
kalanów 8.12.1927. Konferencje... s. 12—14.

40

O. Florian M. K o z i u r a , Urywki z życia O. Maksymiliana M. Kolbego

i

z

początkowych

lat

Niepokalanowa,

Niepokalanów

27.02.1954.

W:

Dokumenty

o Ojcu Maksymilianie M. Kolbem. Oświadczenia współbraci zakonnych. Cz. II. Nie­
pokalanów 1979 s. 138.

background image

Święty Maksymilian Maria Kolbe

267

Dzieło ojca Maksymiliana staje się w kraju coraz bardziej znane.

Budzi ono zainteresowanie tych, w sercu których rozwija się powołanie
zakonne. Coraz też liczniej pukają oni do furty klasztornej w Niepoka­

lanowie z prośbą o przyjęcie. Z przybywających kandydatów do życia
zakonnego ojciec Maksymilian tworzy wspólnotę zakonną cechującą się
atmosferą rodzinną. Ta cecha rodzinności nie słabnie wraz z rozrasta­

niem się Niepokalanowa. Utrzyma się ona także wówczas, kiedy klasztor
stanie się małym osiedlem liczącym ponad 700 członków. Podstawą zes­

polenia ludzi przybywających z różnych środowisk jest osoba ojca Ma­
ksymiliana oraz idee, które potrafi tak braciom przedstawić, że dla nich
gotowi są poświęcać całe życie. Umie tych ludzi wciągnąć w działalność
dla Boga, Niepokalanej i ludzi, a następnie tak nią pokierować, że w
odczuciu działających jest to działalność wspólna, a nie poszczególnych
osób. Rolę jednoczącą osoby ojca Maksymiliana w tworzeniu wspólnoty

niepokalanowskiej w sposób prosty i plastyczny opisuje brat Salezy Mi­
kołajczyk, jeden z pierwszych i najbliższych współpracowników założy­

ciela Niepokalanowa.

„O. Maksymilian — pisze brat Salezy — zdobywał serca swoją po­

korą. On się zniżał do poziomu braci, nie dawał odczuć, że jest uczonym,
kapłanem, przełożonym. Zachowując swoją godność z taką prostotą

i uprzejmością obcował z nami, jak kochający ojciec ze swymi dziećmi.
Taka postawa wprowadzała nas w nową rodzinę zakonną. Umiał zain­
teresować braci przyszłością. Co nas czeka, co możemy zrobić, co jest

jeszcze do poznania, do zrobienia... Nieraz rozwijał przed nami horyzon­
ty w różnych kierunkach, to zapalało do czynu, do ofiary dla wielkiej
sprawy, dla której warto nawet życie poświęcić. Toteż życie nasze było

bardzo radosne, chociaż niełatwe, a nawet dla natury ciężkie i odstra­
szające.

Gdy mówił nam o nieskończoności Boga i ciągłym poznawaniu Go

przez całą wieczność, wyczuwaliśmy, że on te rzeczy przeżywa. Swoją

serdeczną miłość do Niepokalanej umiał w nas wszczepiać praktycznie.
Opowiadał o Jej cnotach, wielkości, ale zawsze Wskazywał na przykład
Pana Jezusa. On stał się Jej dzieckiem, jak Matkę Ją miłował i pragnie
byśmy Go i w tym naśladowali. Miłość do Niepokalanej, naszej Matki,
niech będzie serdeczna, uczuciowa, gorąca jak dziecka do Matki. To uko­
chanie Jej całym sercem .i uczuciem kierowało nasze dusze do najwznio­

ślejszego ideału piękna i miłości, do Niepokalanej. Ona znów, Matka
łaski Bożej, urabiała nasze dusze na wzór Serca swego i upodabniała
do Jezusa.

Gdy zaszło coś godnego uwagi dzielił się wiadomościami z braćmi,

tak samo gdy wrócił z podróży. Swoje pragnienia, plany zdobycia wszy­
stkich dusz dla Niepokalanej, różne troski i trudności otwierał przed
nami, prosił o radę, jak by to zrealizować i tak nam to przedstawiał, że

czuliśmy się tym związani. Dana sprawa, a nawet wszystkie inne podob­

ne sprawy stawały się nasze, jak w rodzinie. Stopniowo tak nas wycho­

wywał, że nie było spraw tylko o. Maksymiliana, a te tylko nasze, ale
wszystko było wspólne. Jego zapał nam się udzielał. Nasze słabości on
wzmacniał.

Darzył nas zaufaniem. Prace, które nie wymagały święceń kapłań­

skich powierzał braciom. To nas mobilizowało do starania, wysiłku.

background image

268

o. Leon Bcnigny Dyczewski OFMConu.

przemyślności. Odpowiedzialność wzmagała w nas siły i zdolności. Takie
podejście o. Maksymiliana wzbudzało w nas poczucie i przekonanie, że

dzieło, dla którego się poświęcamy, jest nasze wspólne, nie czyje, ale
nasze. O. Maksymilian nie okazywał, ani nie dał odczuć, że to jest jego

dzieło, że on założył i prowadzi. On zawsze wskazywał na Niepokalaną
jako na ideał, cel najbliższy i Właścicielkę, która tym wszystkim rządzi.

Dla Niej się poświęcamy, dla Jej chwały, a przez Nią dla chwały Bożej.

To nas bardzo zbliżało. W czasie rekreacji bracia garnęli się do niego.

Zadawali mu różne pytania. (...) Jego zdrowy i piękny, zawsze celowy

humor, pouczał i bawił rozbrajająco. Tak, że rekreacje były naprawdę
wzmocnieniem sił i zapału, a jednocześnie odprężeniem i radością. Cza­
sem rozbudzał pragnienia misyjne. Opowiadał o pracy i potrzebach misji
w różnych krajach na obu półkulach”

4I

.

Ojciec Maksymilian dąży do tego, by religijny i nadprzyrodzony cha­

rakter Niepokalanowa odczuwali i uznawali ci, którzy się z nim stykają,

czytelnicy Rycerza Niepokalanej oraz władze państwowe. Jak może bro­
ni się przed uznaniem Niepokalanowa za normalny klasztor, a tym bar­
dziej za zakład przemysłowy. Na różne sposoby wykazuje, że Niepoka­
lanów ma swoją specyfikę, a jest nią całkowite — wyrażające się w bez­
interesownej działalności — poświęcenie się Bogu, Niepokalanej i lu­

dziom. Między innymi uzasadnia to w liście do wojewody warszawskie­

go. Formułuje w nim zasady działania klasztoru-wydawnictwa, a jed­
nocześnie chce nimi wybronić go przed podatkami.

„Nie mamy zamiaru — pisze — prowadzić zakładu przemysłowego;

nie byłoby to zgodne z duchem zakonnym w ogóle, a osobliwie z duchem

naszego franciszkańskiego zakonu, który z założenia swego na ubóstwie
i ufności w Opatrzność się opiera.

Celem naszej pracy, nawet prasowej, w Niepokalanowie jest jedynie

szerzenie kultu Najświętszej Maryi Panny Niepokalanej, co uważamy za
skuteczne lekarstwo przeciw szerzącej się dziś zastraszająco zarazie nie-

moralności prywatnej i publicznej; — nigdy zaś celem naszym nie był

ani będzie zarobek, lub zarobkowe przedsiębiorstwo. Dowodem: choćby

już ta niezwykle niska cena wydawanego przez nas miesięcznika Rycerz

Niepokalanej 15 groszy egzemplarz o 32 stronach z kolorową okładką,

rocznie zaś 1,50 zł. A nawet i tej drobnej kwoty nie uważamy za cenę,

gdyż w pracy naszej kierujemy się zasadą służenia każdemu i przesyłania
numerów pisma wszystkim, którzy sobie tego życzą, bez względu na
to czy i ile zapłacić mogą. Na pokrycie zaś kosztów przyjmujemy do­

browolne ofiary, sami mieszkamy w drewnianych barakach, żyjemy
z jałmużny i odmawiamy sobie najbardziej nawet prymitywnych udo­

godnień — i obok naszych ćwiczeń zakonnych — sami nad wydawaniem
pisma się trudzimy pracując niejednokrotnie nad siły w duchu powoła­
nia naszego: byle jak najwięcej nieśmiertelnych dusz dla Niepokalanej
zdobyć i tak je podźwignąć i naprawdę uszczęśliwić. Nie zatrudniamy

żadnych świeckich robotników w żadnym dziale pracy, bo i nie stać
nas na to a równocześnie zamówień z zewnątrz żadnych nie przyjmu-

Brat Salezy W. M i k o ł a j c z y k , W jaki sposób O. Maksymilian nas wy­

chowywał. Niepokalanów 7.10.1965. W: Dokumenty o Ojcu Maksymilianie M. Kol­

bem. Oświadczenia współbraci zakonnych. Cz. II. Niepokalanów 1979 s. 292—294.

background image

Święty Maksymilian Maria Kolbe

IW •

jemy: nie mamy bowiem zamiaru stanowić zakładu graficznego w po­
jęciu prawnym.

Wszelkie środki u nas zastosowane lub zastosować się mające — siu-

żą jedynie i wyłącznie do powyżej omówionego celu”

42

.

Ojciec Maksymilian, będąc głęboko przekonany, że dzieło, które two­

rzy jest dziełem samej Niepokalanej i że przez Nią dokona się odno ś­

nie oblicza ziemi, pragnie swoją działalnością ogarnąć jak największe
rzesze ludzi. Używa po temu wszelkich godziwych sposobów i do tej
działalności pragnie wciągnąć jak najwięcej ludzi. Dla bożej sprawy u-

siluje pozyskać tych, którzy mają wpływ na ludzi. Pisze więc list okól­
ny do wójtów w całej Polsce. Podobny jest w tym do św. Franciszka,
który pisał list okólny do wszystkich burmistrzów i radnych, sędziów

i zwierzchników, i prosił ich, by z powodu trosk i kłopotów doczesnych,
nie zapominali o Panu i nie odstępowali od Jego przykazań. Ojciec Ma­
ksymilian tego typu ludzi pragnie wciągnąć w działalność apostolską,
prosi ich, by wśród swojej ludności propagowali Rycerza Niepokalanej,
który „jest pisemkiem katolickim, nie wdającym się w żadne zawikła-
nia polityczne lub partyjne, a całą swoją treścią zmierza jedynie do te­
go, by jak najwięcej dusz nieśmiertelnych wyrwać z pęt grzechu, od
zła moralnego zabezpieczyć, w dobrem utwierdzić — a to pod opieką

Królowej narodu naszego Niepokalanej Dziewicy. Niech jeno Ona za-
króluje naprawdę wszędzie, a rozgości się po kraju naszym i pokój,

i szczęście, i radość dzieci Bożych i spłynie obfite błogosławieństwo Nie­
ba, potrzebne nam tak bardzo... (...)

Prosimy zatem łaskawie użyć swego wpływu na lud, by wśród ze­

brań i rozmów zapoznać, zachęcić i zapośredniczyć w zdobywaniu wie­
lu czytelników Rycerzowi Niepokalanej, za co z góry składamy serdecz­
ne przez Niepokalaną Bóg zapłać!”

43

Ojciec Maksymilian chętnie korzysta z doświadczeń innych. Jeżeli

jest w Krakowie wpada do wydawnictwa Ilustrowanego Kuriera Co­
dziennego,
odwiedza Wydawnictwo św. Wojciecha w Poznaniu, bywa na

lotnisku Okęcie. Wszędzie podpatruje metody organizacji pracy i wypy­

tuje o sprzęt techniczny oraz o kolportaż. Staje się doskonałym organi­
zatorem wydawnictwa. Sprowadza coraz lepsze urządzenia i reorgani­

zuje administrację wydawnictwa, kładzie nacisk na szkolenie braci, dą­
ży do maksymalnej samodzielności klasztoru-wydawnictwa we wszyst­
kich dziedzinach. Chce mieć jak najwięcej współpracowników i człon­
ków Rycerstwa Niepokalanej, którzy stanowić mają przedłużenie dzia­
łalności Niepokalanowa. Co jakiś czas ogłasza więc w Rycerzu Niepoka­
lanej,
że Niepokalanów stoi otworem dla wszystkich, którzy jako fran­
ciszkanie, oddając się w pełni Niepokalanej, chcą pracować dla uświę­
cenia świata. Podaje też informacje na temat Rycerstwa Niepokalanej
i zachęca do włączenia się w jego szeregi. Pusty dotychczas teren ksią­
żęcego majątku szybko jest zabudowywany wciąż nowymi barakami,
a w nich przybywa ludzi i maszyn. W grudniu 1928 roku Niepokalanów

* 48

« M. K o l b e , List do Pana Wojewody w Warszawie, Niepokalanów 9.02.192$.

W' PtSTTIG.** Y 1 S.

499*

48

M. K o l b e , List do wójtów, Niepokalanów 1928—1930. W: Pisma... T. 2 s.

background image

270

o. Leon Benigny Dyczewski OFMConv.

liczy już 35 braci, w ciągu tegoż roku do Rycerstwa Niepokalanej wpi­

sało się prawie 50 tysięcy osób, a Rycerz Niepokalanej na miesiąc gru­
dzień wychodzi w nakładzie 142 520 egzemplarzy.

Przełożeni widząc tak dynamiczny rozwój młodej placówki zakonnej

oraz biorąc pod uwagę ducha zakonnego, jaki w niej panuje, otwierają

w

Niepokalanowie

nowicjat

braci.

Powierzając

ojcu

Maksymilianowi

wychowywanie młodych zakonników aprobują tym samym styl życia,

jaki wprowadził w nowym klasztorze.

Ojciec Maksymilian działalnością apostolską pragnie objąć wszyst­

kich ludzi i wszystkie dziedziny życia. Zdaje sobie doskonale sprawę

z tego, że celowi temu najlepiej służyć mogą środki masowego przeka­
zu. Uważa zatem, że misją Niepokalanowa jest nie tylko bezpośrednie
nawracanie i uświęcanie dusz, ale także pozyskiwanie dla tego celu

dzienników’, periodyków, agencji prasowych, rozgłośni radiowych, tea-

:rów’, kin, literatury i sejmów’. Chce to czynić w Polsce i w innych

krajach. Coraz częściej wspomina o krajach dalekich i niechrześcijań­
skich. Misjami interesuje się od dawna. Prowincja powierzyła mu to
zadanie już kilka lat temu. Ale teraz zainteresowania te poszerzają się

i rodzi się z nich konkretny plan działania. Niepokalanów powinien pro­
wadzić misje. Działalność misyjna jest cechą zakonu franciszkańskiego

podobnie jak ubóstwo. Jeżeli Niepokalanów’ chce być wierny ideom fran­
ciszkańskim, to obydwie cechy winien pielęgnować. By prowadzić mi­

sje potrzeba jednak kapłanów, a tych brakuje. Powstaje wrięc pomysł
założenia misyjnego seminarium. Ojciec Maksymilian ze swym rodzo­

nym bratem, ojcem Alfonsem, chcą go jak najszybciej realizować. Pro­

wincjał jednak uznaje ten pomysł za nierealny i odrzuca go. Po jakimś

czasie wraca do niego, ocenia go jako natchnienie Boże i nie tylko go­
dzi się na utworzenie Małego Seminarium Misyjnego, ale nakazuje jak

najszybciej je organizować. Od września 1929 roku rozpoczyna w nim

naukę 33 uczniów.

Ojciec Maksymilian nie myśli czekać, aż z jego seminarium wyjdą

kapłani, którzy mogliby pojechać na misje. Placówki misyjne w kra­

jach pogańskich pragnie zakładać jak najszybciej. Prze do tego z prze­

możną siłą. Jak zawsze, tak i teraz, rzucane projekty pragnie realizo­

wać jako pierwszy. Zgłasza się więc na misje. Tym, którzy mu tłuma­
czą, że Niepokalanów jeszcze nie okrzepł, że ma za mało sił, by mógł

prowadzić misje, odpowiada: „Misje winny być wykwitem nadmiaru sił
żywotnych (...) Św. Franciszek miał małą garstkę braci, a puścił się -—
on pierwszy! na misje, podczas, gdy ówczesne zakony, liczne, o misjach
nie myślały”

44

. 15 stycznia 1930 roku wyjeżdża więc do Rzymu, by tam

z generałem zakonu i władzami Kościoła powszechnego omówić wyjazd
misyjnv na Daleki Wschód. Podróż tę wykorzystuje dla wzmocnienia
swojego

życia

duchowego,

ściślejszego

jeszcze

zadzierzgnięcia

więzi

z Niepokalaną oraz dla zebrania doświadczeń w dużych i znanych oś­
rodkach

wydawniczych.

Ogląda

więc

klasztor

i

wydawnictwo

ojców

Werbistów w Módlingu pod Wiedniem. Spotyka się z chińskimi klery­

kami w Rzymie i uzyskuje od nich zapewnienie współpracy, jeżeli bę-

44

Alfons Kolbe, Notatki (Pamiętniki). T. 5: 22.04.1928—4.06.1929 s. 230 (ma­

szynopis).

background image

Święty Maksymilian Maria Kolbe

271

dzie zakładał Niepokalanów w ich kraju. Wśród kleryków franciszkań­
skich w Padwie i Camposampiero propaguje idee misyjne. Poznaje dzia­
łalność Małego Domu Opatrzności Boskiej w Turynie i zwiedza tam In­
stytut księdza Jana Bosko. W Strassburgu, Augsburgu, Wiirzburgu i Ber­

linie orientuje się w sprawie urządzeń wydawniczych, szczególnie inte­
resują go maszyny drukarskie. Zatrzymuje się też w Toruniu i Aleksan­
drowie Kujawskim, by zapoznać się z systemem organizacyjnym i spo­
sobem prowadzenia szkół przez księży Salezjanów. W Paryżu znajduje
nawet czas, by pójść na uniwersytet i wysłuchać wykładów z zagadnień
społecznych. Uzyskawszy od generała zakonu zezwolenie na misje, od­
wiedza miejsce objawień Niepokalanej w Lourdes i objawień Cudowne­
go Medalika na rue du Bac w Paryżu. W tych dwóch miejscach wypra­
sza łaski niebios dla działalności misyjnej. Niepokalanej powierza siebie
i wszystko, co będzie czynił. Jedzie także do Lisieux-Buissonet, miejsca

urodzin św. Teresy, by prosić ją o pomoc w swoich przedsięwzięciach
misyjnych. Wraca do kraju pełen nadziei, że misja się powiedzie, wszak
wszystko omówił z Niepokalaną. To Jej plan. On tylko w nim uczestni­
czy, ale chce, by jego uczestnictwo było jak najpełniejsze. Niczfego, co
do niego może należeć jako wydawcy, nie zaniedbuje. Zdobywa więc już
dokładne informacje na temat możliwości podróży z Marsylii na Da­
leki Wschód. Zna godziny odpływu statków i ceny biletów, oczywiście

jak najtańszych. Warunki, jakie będzie musiał znosić za tanie pieniądze,
go nie interesują. Dla Niepokalanej wszystko zniesie.

VI. WYJAZD NA DALEKI WSCHÓD

Ojciec Maksymilian pragnie, by wszyscy ludzie znali i kochali swego

Ojca, który w niebie jest, Zbawiciela — Jezusa Chrystusa i Jego Matkę,

która jest Matką wszystkich ludzi. Pragnienie to przenika jego myśli

i dążenia do tego stopnia, że idea zdobycia wszystkich ludzi i całego

świata dla Boga przez Niepokalaną staje się najsilniejszą ideą jego ży­
cia. Ona też przynagla go do podjęcia wyprawy misyjnej tam, gdzie
Jezus Chrystus i Jego Niepokalana Matka są najmniej znani. Jako te­
ren swej pracy wybiera Daleki Wschód.

W działalności misyjnej ojciec Maksymilian jest wiernym synem

swojego zakonodawcy, św. Franciszka. Poszedł on do obozu tureckiego

w spłowiałym od słońca i deszczu habicie i stanął przed wspaniałym

dworem sułtana, by go nawrócić. Nie zastanawiał się nad tym, że z po­

wodu nieznajomości języka, nie porozumie się/z sułtanem, że może zgi­

nąć zanim do niego dotrze, a wówczas może rozpaść się dopiero co pow­

stały zakon. Poszedł tani, ponieważ obecnością swoją chciał świadczyć

0 Bogu, którego kochał nad własne życie i pragnął, by inni Go poznali
1 pokochali. Ojciec Maksymilian postępuje podobnie. Tam, gdzie chodzi

o chwałę Bogu i Niepokalanej oraz o zbawienie duszy ludzkiej nie kie­
ruje się tak zwanym „trzeźwym rozsądkiem”. Licząc trzydzieści sześć
lat życia, w dwunastym roku swego kapłaństwa, będąc przez lekarzy

background image

272

o. Leon Benigny Dyczewski OFMConv.

..skazany” na śmierć, udaje się do generała zakonu i przedstawia mu
projekt pracy misyjnej na Dalekim Wschodzie. General projekt akcep­

tuje, a on w szybkim tempie go realizuje. Niepokalanów, który istnieje
zaledwie dwa lata i dwa miesiące, a który jest jego wymarzonym dzie­

łem, zostawia bratu — o. Alfonsowi, sam zaś 26 lutego 1930 roku z czte­
rema braćmi wyrusza na Daleki Wschód.

Jest to oryginalna wyprawa: bez ustalonego ściśle docelowego miej­

sca podróży, bez zapewnienia sobie opieki ludzi wpływowych i władz

kościelnych, bez znajomości języka lokalnego i bez większych zasobów
pieniężnych. Ojciec Maksymilian zna tylko kierunek wyprawy i prag­
nie, by sama Niepokalana zadecydowała, gdzie ma pracować dla Jej
chwały. Całkowicie liczy na Opatrzność Bożą. Kiedy ks. Ferdynand Ma-

chay, przed którym ojciec Maksymilian roztacza swe plany misyjne na

ulicach Paryża, pyta, czy ma pieniądze na misje, ten odpowiada bez na­

mysłu: „Pieniądze? Jakoś znajdziemy, a tam Niepokalana pomoże, bo

to Jej sprawca i Jej Syna” *

s

. Czuje w sobie przedziwną siłę, która pcha

go na Daleki Wschód. Jest głęboko przekonany, że pochodzi ona od Nie­
pokalanej, a więc i dalej będzie Ona kierowała krokami misyjnej wy­
prawy. Do niego należy dokładne odczytywanie Jej planów i jak naj­

wierniejsze ich wypełnianie. Chciałby, by w całej wyprawie jak naj­
mniej było tego, co ludzkie, a jak najwięcej tego, co boskie. Jedno jest

dla niego jasne: wyprawa ta nie będzie łatwa, ze swoimi współbraćmi
będzie przechodził ciężkie próby. By wzmocnić i utrwalić swój oraz ich
zapał misyjny, by przygotować się do radosnego ponoszenia ofiar dla

Chrystusa oraz wyprosić nieodzowne łaski w pracy misyjnej odwiedza
z braćmi najbardziej uświęcone wiarą i męczeństwem miejsca w Rzy­

mie: katakumby, w których odprawia Mszę św., koloseum, kościół na­
wrócenia Alfonsa Ratissbonne.

Wyprawa misyjna zatacza wielki łuk wspierając się o wybrzeża po­

łudniowo-wschodniej Azji, aż w końcu miejsce dla swej działalności

znajduje ojciec Maksymilian w Japonii. Zdążając do kraju kwitnącej wi­

śni bada po drodze możliwości pracy misyjnej w różnych krajach. In­
teresują go przede wszystkim wielkie miasta, ponieważ chce apostoło­
wać przez prasę, a ta bardziej jest czytana w dużych skupiskach ludz­

kich aniżeli w regionach rolniczych. Szuka takich możliwości w Bejru­
cie, gdzie zamierza wydawać Rycerza Niepokalanej dla Syrii, Egiptu,
Tunisu, Maroka. W Port Saidzie uzyskuje zgodę od miejscowego bisku­

pa na wydawanie pisma. Nie zostaje tam jednak. Bada możliwości pracy
wydawniczej w Singapurze, Malabarze, Sajgonie. Uśmiecha się los do
jego planów w Szanghaju. Bogaty katolik Józef Lo-Pa-Hong ofiarowuje
dla polskich misjonarzy drukarnię i pomoc materialną. Ale miejscowy
biskup nie wyraża swojej zgody na ich działalność. Nie jest zatem wolą
Niepokalanej, by tam zostali i ruszają w dalszą drogę. Ostatecznie lą­

dują w Nagasaki.

Nagasaki jest dużym i najbardziej katolickim miastem Japonii. Pier­

wsze kroki misjonarze kierują ku kościołowi. Zupełnie przypadkowo
trafiają na katedrę. Ku wielkiej radości stoi przed nią figura Matki

45

45

Ks. Ferdynand Machay, Jak O. Maksymilian Kolbe kupował linotyp. Kra­

ków, luty 1947. W: Relacje... s. 69.

background image

Święty

Maksymilian Maria Kolbe

273

Bożej

Niepokalanej.

Ojciec

Maksymilian

klęka

i

dziękuje

Niepokalanej

za opiekę w czasie podróży oraz ponawia całkowite oddanie się Jej na

nowej ziemi. Pierwsze dni pobytu w Nagasaki są czasem oczekiwania.
Biskup wyjechał na wizytację, i nikt nie może ich zapewnić, czy zgo­
dzi się ich przyjąć, czy będą zmuszeni szukać nowego miejsca. Wynaj­

mują

więc

byle

jakie

mieszkanie

niedaleko

katedry

i

przypuszczają

szturm do Boga: poszczą i modlą się. Chcą, by wypełniła się wola Nie­

pokalanej. Po dziesięciu dniach wraca biskup. Szczęście, że ojciec Mak­
symilian

jest

doktorem

filozofii i

teologii. Biskupowi brakuje profeso­

rów w seminarium. Zgadza się na osiedlenie się zakonników w Nagasa­

ki pod warunkiem, że ojciec Maksymilian przyjmie obowiązki profeso­
ra filozofii. Co do wydawania przez nich pisma w języku japońskim,

nie jest przekonany i nię od razu wyraża na to zgodę. Ojciec Maksy­
milian

podejmuje wykłady

i nie zaniedbuje niczego,

by otrzymać od

biskupa

zezwolenie

na

założenie

wydawnictwa.

Szybko

zyskuje

uzna­

nie i szacunek kolegów profesorów oraz samego biskupa, który zezwala
na wydawanie Rycerza Niepokalanej.

Ojciec Maksymilian nie mógł lepiej trafić. Wśród profesorów i stu­

dentów

seminarium

znajduje

pierwszych

współpracowników

i

przewod­

ników w nowym środowisku. Tłumaczą mu artykuły i kontaktują go
z ludźmi, którzy mogą mu pomóc. Dokonuje się coś, czego miejscowi
nie

potrafią

zrozumieć.

Oto

ci

cudzoziemcy,

ogarnięci

wielką

miłością

do

Niepokalanej,

miesiąc

po

przybyciu

do

Nagasaki

wydają

pierwszy

numer

Rycerza

Niepokalanej,

który

odtąd

będzie

wychodził

regularnie

jako miesięcznik pod tytułem Seibo no Kishi. Nakład jest niebagatel­
ny — dziesięciotysięczny, a więc dwukrotnie wyższy niż w Polsce przez
pierwszy

rok ukazywania się miesięcznika. Ojciec Maksymilian adresu­

je go przede wszystkim do nieznających Chrystusa, tych bowiem, którzy

są Jego wyznawcami w całej Japonii nie ma więcej aniżeli 100 tysięcy.

Działalność

apostolską

w

Japonii

opiera

ojciec

Maksymilian

na

dwóch filarach: ubóstwie i kulcie Niepokalanej. Warunki pracy w Pol­
sce były złe, ale tu są o wiele cięższe. Zakonnicy wynajmują najtańsze
mieszkanie,

jakie

można

było znaleźć.

Odżywiają

się

bardzo

skromnie.

Najczęstszym

ich

pożywieniem

jest

chleb

z

bananami

i

zimna

woda.

Ale już w pierwszym miesiącu pobytu w Nagasaki kupują maszynę dru­
karską, by własną pracą wydawać następne numery Seibo no Kishi. Do­
konują

rzeczy

wprost

nadzwyczajnej.

Nie

znając

języka

japońskiego

składają teksty, zszywają numery i adresują. Kosztuje ich to niebywale
dużo wysiłku. Ale robią to ochoczym sercem, bo wszystko dla Niepo­
kalanej.

Japończycy

widząc

ich

wielką

bezinteresowność,

ostrożnie

i

z

delikatnością oferują swoją pomoc.

Dzieło jest rozpoczęte i ojciec Maksymilian zamiast osobiście doglą­

dać jego rozwoju po dwóch miesiącach i trzynastu dniach pobytu w Na­
gasaki

wyjeżdża

do

Polski,

by

uczestniczyć

w

kapitule

prowincjalnej,

która ma odbyć się w lipcu 1930 roku we Lwowie. Chce wziąć w niej
udział,

by

ojcom

prowincji

przedstawić

sytuację

nowej

placówki

misyj­

nej, bo właśnie na tej kapitule ma zapaść decyzja o dalszych jej losach,

czy

należy

podtrzymać,

czy

też

szukać

nowego

miejsca.

Po

ludzku

sądząc

wyjazd

ojca

Maksymiliana do Polski jest

przejawem braku roz­

sądku.- Bracia bowiem, których zostawia, nie są tak przygotowani do

18

18 — Polscy święci

background image

274

o. Leon Benigny Dyczewski OFMConv.

prowadzenia działalności w obcym świecie jak on, chociażby z tego
względu, że znając biegle język rosyjski i wioski, dość dobrze niemiecki

oraz słabiej angielski i francuski może porozumieć się z ludźmi, a po­
nadto jako ksiądz po wieloletnich studiach zagranicznych i bogatym

już doświadczeniu życiowym stosunkowo łatwo mu zrozumieć odmien­
ności kulturowe i religijne i do nich się dostosować, czego brakuje bra­

ciom, nie mającym nawet średniego wykształcenia i będącym pierwszy
raz w tak odmiennym dla siebie świecie. Ale ojciec Maksymilian nie ro­

zumuje po ludzku i nie bierze pod uwagę tych naturalnych uwarunko­

wań. Jest przekonany, że dzieło, które kiełkuje w Japonii jest dziełem

samej Niepokalanej i Ona wszystkie ludzkie braki uzupełni, pokieruje
więc braćmi tak, że z powodu jego nieobecności samo dzieło w niczym

nie ucierpi. Tak głębokie zaufanie do Opatrzności Bożej może mieć tyl­

ko ten, kto wyprost odczuwa, że Bóg jest z nim, że kieruje nie tylko jego,

ale i innych losem. Ojciec Maksymilian to odczucie ma. Zostawia więc
braci pod opieką Niepokalanej, a sam jedzie do kraju, by przekonać oj­

ców prowincji, że Nagasaki jest właściwym terenem pracy misyjnej.

Za słusznością tego wyboru przedstawia następujące racje:

„1. tam męczennicy franciszkańscy przelali krew za Chrystusa;

2. tam znajduje się największe skupisko chrześcijan;

3. biskup jest dla tej działalności jak najbardziej przychylny;

4. gdy miesięcznik zaczął się ukazywać, katolicy a nawet poganie

tak go bardzo chętnie przyjęli, że nakład podniósł się już do 11.000 eg­

zemplarzy, a nawet w krótkim czasie można było otworzyć drukar­

nię” «.

Ojcowie prowincji przekonują się do argumentacji ojca Maksymi­

liana i zatwierdzają misję franciszkańską w Nagasaki. Nic więc teraz

nie pozostaje, jak tylko ją wzmacniać. Ojciec Maksymilian wykorzystu­

je pobyt w kraju na działalność propagującą misje. Chętnie wygłasza

odczyty na temat misji w* Warszawie, Gnieźnie i Poznaniu. Szuka po­

parcia wśród duchowieństwa diecezjalnego i zakonnego, a od prowincja­

ła uzyskuje dwóch kleryków-: Mieczysława Mirochnę i Damiana Eberla,

oraz zapewnienie, że będzie otrzymywał dalsze wsparcie w ludziach

i pomocy materialnej. 13 sierpnia 1930 roku razem z dwoma klerykami

wraca do Nagasaki przez Syberię.

Po raz drugi jadąc do Japonii, ojciec Maksymilian zbiera informacje

na temat stanu katolicyzmu w świecie i stwierdza, że w krajach azja­

tyckich oraz arabskich jest on mało upowszechniony. Boleje nad tym,

że protestanci mają często lepiej zorganizowaną działalność misyjną ani­
żeli katolicy i szerzej wykorzystują nowoczesne środki przekazu, jak

chociażby książkę i prasę. Narasta w nim pragnienie poszerzenia włas­

nej działalności apostolskiej. Chciałby cały świat nią ogarnąć, ale bra­

kuje mu ludzi. Placówkę w Nagasaki uważa za podstawę działalności
wśród ludności Azji. Musi zatem ona rozwńjać się, ale nie można zapo­

minać o tworzeniu nowych. Pisze więc do prowincjała, o. Kornelego
Czupryka, który doskonale go rozumie i popiera jego działalność:

„Co do planów na przyszłość, myślę idąc w kierunku celu M.I., tj.

**

** M. K o l b e , List do kapituły prowincjalnej we Lwowie, Lwów 23.07.1930.

W '.‘Pisma... T. 2 s. 86—87.

background image

Sioięty Maksymilian Maria Kolbe

275

zdobycia całego świata Niepokalanej, rozwijać jak najsilniej placówką

tutejszą, by Rycerz jak najprędzej zaglądał do każdego japońskiego do­

mu. Równocześnie zaś rozpocząć i Rycerza chińskiego. Ciągle mi pow­

raca myśl, żeby jednak jakiś ojciec (o duchu Niepokalanowa i M.l) za­

korzenił się w Szanghaju i administrował, a potem i drukował Rycerza

przy pomocy braci na całe Chiny. No i Indie i Annam i syryjskie zagłę­

bie dla języków: arabskiego, tureckiego, hebrajskiego. A i o angielskim

nie zapomnieć itd., aż cały świat będzie Niepokalanej. — Równocześnie

zaś myślałbym, że trzeba mnożyć Niepokalanowy europejskie, bo sam

polski Niepokalanów nie da rady z ofiar z Polski utrzymać i rozwijać

większą ilość Misji. I tak w Niemczech, Francji, Hiszpanii, Anglii i in­

nych państwach, gdzie naszych nie ma, lub mało, a potem i w in­

nych”

47

.

Dążąc do utrwalenia placówki w Nagasaki ojciec Maksymilian roz­

glądał się za kawałkiem ziemi. Chce tu tworzyć japoński Niepokalanów.
Uważa, że jest on konieczny i ma szansę rozwoju. W niechrześcijańskim

świecie chce dawać świadectwo o prawdziwym Bogu przede wszystkim

życiem. Właśnie to świadectwo życia decyduje o tym, że polscy fran­

ciszkanie zyskują sobie sympatię w coraz szerszych kręgach miejscowe­

go środowiska. Aż dziw, że tak apologetycznie przed laty nastawiony

misjonarz, obecnie skupia wokół siebie ludzi odmiennych wyznań i re-

ligii. Tworzy typową ekumeniczną grupę. Są w niej chrześcijanie nie­
katolicy, buddyści i szyntoiści. Odwiedzają oni polskich misjonarzy i po­

magają im, gdyż dostrzegają, że w ich życiu na pierwszym miejscu stoi

Bóg, Niepokalana i wszyscy ludzie, natomiast swoją osobę chcą jak naj- ,
bardziej ukryć. Własne potrzeby materialne ograniczają do minimum,

a w pragnieniach chcą być narzędziem w ręku Niepokalanej. Ojciec Ma­
ksymilian pragnie, by taki styl życia prowadzili wszyscy, którzy tutaj
się znajdą. Pisze więc do ojca Metodego Rejentowicza, wybierającego
się do Japonii:

„(...) zadanie tu bardzo proste: zapracować się, zamęczyć, być uwa­

żany za niewiele mniej jak za wariata przez swoich i wyniszczony um­

rzeć dla Niepokalanej. A ponieważ nie dwa razy żyjemy na tym świe­
cie, tylko raz, więc trzeba po skąpiecku, każdy z powyższych wyrazów
jak najbardziej pogłębić, by miłość ku Niepokalanej okazać możliwie
najbardziej. — Czyż nie piękny to ideał życia? —.Wojna, by zdobyć

cały świat, serca wszystkich i każdego z osobna, zaczynając od siebie.

Potęga nasza w uznaniu swej głupoty, słabości i nędzy, i ufności bez­

granicznej w dobroć i potęgę Niepokalanej. Natura może się zżymać,
tęsknym okiem spoglądać na bądź co bądź spokojniejsze i wygodniejsze
też życie w warunkach już ustalonych, ale też na tym polega ofiara,
by pójść wyżej niż cielesna natura ciągnie. — W Niepokalanej cała na-

‘ dzieją.

Więc odwagi, Bracie Drogi, przyjedź zginąć z głodu, przemęczenia,

upokorzeń i cierpień dla Niepokalanej”

48

.

Na takich to podstawach rozwija się misja polskich franciszkanów

47

M. K o l b e , List do o. Kornela Czupryka, Nagasaki 23.11.1930. W: Pisma...

T. 2 s. 128—129.

4

* M. K o l b e , List do o. Metodego Rejentowicza. Nagasaki 11.12.1930. W: Pis­

ma... T. 2 s. 142—143.

18

*

background image

276

o. Leon Benigny Dyczewski OFMConv.

w Japonii. Nakład grudniowego numeru Seibo no Kishi w 1930 roku
dochodzi do 25 tysięcy. Dwunastego grudnia tegoż roku, a więc w nie­
całe sześć miesięcy po przybyciu do Nagasaki, prosi o przyjęcie do za­
konu pierwszy Japończyk Sato Shigeo. Na powołanie zakonne spośród
tubylców czeka się na ogół lata całe, a tu one już się budzą. Ojciec
Maksymilian widzi w tym szczególny znak opieki Niepokalanej i kiedy
za cztery miesiące będzie dawał habit franciszkański Japończykowi da

mu też imię Marian, poświęcając go jako pierwociny pracy misyjnej Tej,

do której cała misja należy, to znaczy Najśw. Maryi Pannie. Te rados­
ne momenty mąci tragiczna wiadomość. 7 grudnia ojciec Maksymilian
otrzymuje telegram o śmierci brata — o. Alfonsa. Niepokalanów polski

jest osierocony przez obydwu swoich założycieli. Sytuacja ta nie zała­

muje ojca Maksymiliana, bowiem głęboko jest przekonany, że właśnie
teraz ujawni się, iż jest on dziełem nie tylko ludzkim, ale przede wszy­

stkim Niepokalanej. Ster w nim przejmuje o. Florian Koziura. Ojciec
Maksymilian śle do niego list za listem, udzielając mu rozlicznych rad.
Niepokalanów nie tylko, że nie upada, ale nadal rozwija się, za co je­

go założyciel nieustannie Niepokalanej dziękuje. Rozwija się także pla­
cówka w Nagasaki.

W marcu 1931 roku za 6 800 jenów ojciec Maksymilian nabywa 4

hektary ziemi w dzielnicy Hongochi u stóp góry Hikosan. Miejsce jest

położone malowniczo na skraju miasta, ale teren do budowy bardzo
trudny, bo nierówny, mocno zarośnięty krzewami i niewielkimi drze­

wami. Dziwią się co niektórzy, że ojciec Maksymilian wybrał to miejsce
i uparcie się go trzyma, skoro są inne place do kupienia i to bliżej mia­

sta. Ale on woli właśnie na uboczu, no i że bardzo tanio. Po czternastu
latach okaże się, że zostało ono wybrane jak najbardziej szczęśliwie. Kie­

dy 9 sierpnia 1945 roku Amerykanie zrzucą bombę atomową na Naga­

saki, miasto zostanie zniszczone i prawie połowa ludności poniesie stra­

szliwą śmierć, natomiast klasztor postrada tylko szyby w oknach i nikt

nie zginie. Góra Hikosan osłoni go od śmiercionośnego podmuchu ato­

mowego.

Wówczas

też

zrozumiano,

że

sama

Niepokalana

wybrała

to

miejsce na swoje centrum.

Jak

kiedyś

brat

Eliasz

na

zarośniętych

i

pogardzanych

zboczach

miasta Asyża budował kościół i klasztor ku czci świętego zakonodaw-

cy — Franciszka, tak teraz na podobnym miejscu buduje klasztor ojciec
Maksymilian ku czci Niepokalanej. Nadaje mu poetyczną nazwę Mu-

genzai no Sono — co po polsku znaczy Ogród Niepokalanej. 16 maja 1931

roku wprowadzają się do niego zakonnicy. Podobnie jak w Niepokala­

nowie

polskim

obowiązuje

tu

zasada:

jak

najwięcej

dla

Niepokalanej

i ludzi kosztem samego siebie. Stylem życia, jaki tu prowadzą, budzą

ciekawość tubylców oraz zyskują ich sympatię. Wokół nich zaczyna ros­

nąć krąg przyjaciół, i to przede wszystkim pogan. Przychodzą do nich
ludzie

prości

i

wykształceni,

protestanci

i

buddyści,

nawet

bonzowie.

Częstym

gościem

jest

pastor

metodystów,

profesor

Franciszek

Jamaki,

który

bezinteresownie

tłumaczy

artykuły

do

japońskiego

Rycerza.

Nie­

pokalanej.

Miejscowy

aptekarz,

poganin,

dostarcza

za

darmo

lekarstw,

inni żywności, a wielu pomaga przy budowie klasztoru, kaplicy i wy­
dawaniu oraz kolportowaniu Seibo no Kishi. W taki to sposób skrajne

ubóstwo i praca bezinteresowna tworzą coś w rodzaju wspólnego języ-

background image

Święty Maksymilian Maria Kolbe

277

ka, którym misjonarze porozumiewają się z tubylczą ludnością. W u-

myslach wielu Japończyków zakonnicy z Polski budzą niepokój religij­

ny i moralny. Ziarno Boże rzucane przez nich zaczyna stopniowo kieł­
kować. Ojciec Maksymilian z entuzjazmem pisze do prowincjała, o.
Kornelego

Czupryka:

„nawrócenia

nie

ustają”

49

.

Polscy

franciszkanie

zyskują także uznanie władz, które początkowo były nieufne i negatyw­
nie do nich nastawione, jak wówczas do wszystkich Europejczyków.

Niepokalanów polski i prowincjał jak mogą, tak wspierają bratnią

placówkę misyjną w Nagasaki. Największym wsparciem są nowi ludzie.
W ciągu trzech lat jej istnienia do pierwszych czterech misjonarzy do­
łącza z Polski 14 zakonników, w tym dwóch ojców. Nie wszyscy wy­

trzymują warunki życia w Japonii. Czterech z nich wraca do kraju. Ale
i tak zostaje tam pokaźna liczba. Ojciec Maksymilian uważa, że nowa
placówka może już pracować bez niego. Szuka więc możliwości założe­
nia nowego Niepokalanowa w Indiach i Chinach. 21 maja 1932 roku je-
dzie do Indii. W Ernakulum uzyskuje od biskupa zezwolenie na założe­
nie ośrodka wydawniczego i klasztoru. Niestety brak współpracowni­
ków nie pozwala mu na rozwinięcie dzieła misyjnego w kraju Gandhie-
go. Wraca do Nagasaki.

W tym to czasie wkłada wiele wysiłku w kształtowanie własnego ży­

cia wewnętrznego i swych współpracowników. Pragnie, by stanowili oni

zwartą, na największe ofiary gotową wspólnotę zakonną. Ma poczucie

odpowiedzialności przed Bogiem za stan ich duchowego życia i czuje
z nimi silną więź duchową. Uważa ich za swoje duchowe dzieci. W li­
ście do nich tłumaczy im, że ma prawo ich tak traktować.

„Moje Drogie Dzieci! — Pisze z podróży —
Dla miłości Niepokalanej wyrzekłem się rodziny i dzieci wedle cia­

ła, a Niepokalana, która nigdy nie da się prześcignąć we wspaniałomyśl­
ności, dała mi bardzo liczne dzieci, bo Was wszystkich, którzyście odda­
li całe życie swoje i wieczność Niepokalanej, za dzieci duchowe, i uczy­
niła mnie Waszym duchowym ojcem. I wierząjcie mi — dała mi Ona
taką tkliwość miłości względem Was wszystkich (czy w Japonii czy w
Polsce), jaką jest naprawdę tkliwość ojca i tkliwość matki względem
ukochanego dziecka swego. — I jest to w myśl także ducha pierwszych
wieków naszego Zakonu, kiedy przełożonego nazywano matką. Ale przy­

znacie zaraz, że nie byłbym prawdziwym duchowym Waszym ojcem,
moje Drogie Dzieci, gdybym przede wszystkim i nade wszystko nie dbał
o dusze Wasze; dlatego nie obiecuję Wam bynajmniej, że będę Wam
przyjemności sprawiał na każdym kroku, bo bym był Waszym zdrajcą
duchowym, ale raczej wedle praktyki, takiej nawet świętej, jak św. Te­
resa od Dzieciątka Jezus, będę się starał nie przepuszczać, ale zabić i po­
grzebać zupełnie Waszą wolę własną, byście żyli tylko i wyłącznie Wolą
Niepokalanej. — Wtedy i na tym świecie będziecie mieli wolność dzieci

Bożych i Niepokalanej, gdyż każde chociażby najmniejsze przywiązanie

do czegokolwiek i kogokolwiek, jeżeli nie dla Boga i wedle Woli Bożej,
nie pozwoliłoby Wam wzlecieć wyżej ponad siebie. (...)”

50

.

« M. K o l b e , List do o. Kornela Czupryka, Nagasaki 23.04.1931. W: Pisma...

T. 2 s. 221.

so

M. K o l b e , List do br. kleryka Mieczysława Mirochny. W pociągu z Naga­

saki do Tokio 17.03.1931. W: Pisma... T. 2 s. 207—208.

background image

278

o. Leon Beiugny Dyczewski OFMConv.

Ojcu Maksymilianowi nigdy nie brakuje cierpień i doświadczeń. Ma

ich pod dostatkiem chociażby z powodu swojej choroby. W Japonii czę.

sto zapada na zdrowiu. Miewa stany zapalne, bóle głowy, na skutek cie­

płego i wilgotnego klimatu otwierają mu się wrzody. Są to bolesne i do­
kuczliwe cierpienia, ale jeszcze nie takie, jakie musi przejść od swojego

współpracownika. W maju 1932 roku przyjeżdża do Nagasaki o. Kon­
stanty

Onoszko,

doktor

teologii,

wartościowy

zakonnik,

dobrowolnie

zgłaszający się na misje, ale odmiennych poglądów aniżeli ojciec Ma­
ksymilian. Różnice dotyczą spraw, które dla ojca Maksymiliana są naj-

ważniejsze. O. Konstanty uważa, że ojciec Maksymilian mocno przesa­
dza stawiając zawsze na pierwszym miejscu Niepokalaną, widzi w tym
jakby zachwianie chrystocentryzmu. Nie może też zgodzić się z tym,
że każdy zakonnik musi żyć w skrajnym ubóstwie, wymagającym od
siebie heroizmu. Natomiast ojciec Maksymilian całą działalność misyj­
ną opiera na dwóch filarach: Niepokalanej i skrajnym ubóstwie, przy
czym mówiąc o Niepokalanej nie stawia Jej w miejsce Chrystusa, ale
jest przekonany, że właśnie Ona najszybciej do Niego ludzi doprowa­
dza, i dlatego tak mocno akcentuje Jej osobę i rolę w działalności apo­
stolskiej. Jest to jego credo ideologiczne i zasada działania apostolskie­

go. Uważa, że nie popełnia błędu, bowiem kult Niepokalanej i całkowite
poświęcenie się Jej łączy z Chrystusem. Ostatecznie to On — Jego na­
rodziny i wzrost w człowieku — jest celem całej działalności misyjnej
opartej o Niepokalaną. Tak właśnie tłumaczy w liście do o. Antoniego

Vivody. Między innymi pisze w nim tak:

„Wiemy

o opętanych, szalonych, za których myślał, mówił i działał

szatan. — My chcemy być w sposób jeszcze bardziej bezgraniczny za­
władnięci przez Nią, by to Ona sama myślała, mówiła, działała za na­

szym pośrednictwem.

Pragniemy do tego stopnia należeć do Niepokalanej, by nie pozosta­

ło w nas nic, co by nie było Nią, byśmy jakby unicestwili się w Niej,

byśmy przemienili się w Nią, przeistoczyli się w Nią, aby tylko Ona
pozostała. — Byśmy tak bardzo byli Jej, jak Ona jest Boga. — Ona

należy do Boga aż do tego stopnia, że stała się Jego Matką, a my chce­
my stać się matką, która zrodzi we wszystkich sercach, które istnieją

i

które istnieć będą — Niepokalaną. Oto MI, wprowadzić Ją do wszy­

stkich serc, zrodzić Ją we wszystkich sercach, aby Ona wchodząc do i
tych serc, obejmując je

w

t

doskonałe posiadanie, mogła urodzić słodkie­

go Jezusa, Boga, by mógł w nich rosnąć aż do wieku doskonałości. —
Cóż za wspaniałe posłannictwo!... Prawda?... Ubóstwienie człowieka aż
dc Boga-Człowieka przez Boga-Człowieka Matkę”

B1

.

Rozdźwięk

ideologiczny,

jaki

istnieje pomiędzy ojcem Maksymilia- [

nem a o. Konstantym, na którego współpracę tak bardzo liczył, staje się I
najcięższą próbą duchową dla założyciela Niepokalanowa polskiego i ja-

1

pońskiego. Ma on bowiem swoje reperkusje i w codziennym życiu wspól­
noty zakonnej. Dotychczas tak bardzo harmonijna atmosfera zaczyna

się rysować podziałami. O. Konstanty szuka bowiem poparcia dla swych
poglądów wśród braci i czasami to mu się udaje. W listach zaś do Polski

51

51

M. K o l b e , List do o. Antoniego Vivody. Pomiędzy Szanghajem a Hong-

-Kongiem na statku „Conte Rosso” 12.04.1933. W: Pisma... T. 2 s. 664.

background image

Święty Maksymilian Maria Kolbe

27'

j

i generalnego asystenta w Rzymie, o. Peregryna Haczeli, wypisuje, że

ojciec Maksymilian dąży do oderwania się od prowincji, a nawet zało­
żenia nowego zakonu. Wszystko to staje się powodem bolesnych cier­

pień ojca Maksymiliana. Ich oddźwięki znajdujemy w listach do pro­
wincjała, o. Kornelego Czupryka, przed którym ojciec Maksymilian nie

ma tajemnic i wyjawia mu tajniki swej duszy. W jednym z nich pisze:

„(...) Już — cześć Niepokalanej — doszedłem do pewnej równowagi

po

pierwszych

głębokich

wrażeniach

w

sprawie

różnicy

poglądów

z współpracownikiem. Czasem nadzieja świta, że się dostroi, to znowu
zwątpienie, ale to już sprawa Niepokalanej czy zechce mu tego powoła­
nia udzielić lub też są inne Boże zamiary nad nim. Dotąd jednak aż ta­

kiego krzyża nie miałem. Lecz szkoda się nad tym rozpisywać. Niech

Niepokalana sama wszystkim kieruje. (...)

Wedle sił starał się będę o miłość wzajemną ... W niektórych jednak

wypadkach jest to wprost niemożliwe, dopokąd o. Konstanty nie poko­

cha Niepokalanej i Jej M.I., Jej Rycerza, Jej Niepokalanowów, bo co wszy­

stkich raduje i cieszy, to go niepokoi, smuci, nudzi i pobudza do zare­
agowania. Lecz, jak to już powyżej zaznaczyłem, czasami znać otrze­

źwienie i wtedy uznaje, że inaczej musi się ustosunkować, lecz potem
znowu wpada w stan poprzedni. Zdaje mi się, że to przede wszystkim

jest też powodem jego neurastenii. Staram się przy nim pomijać te te­
maty. (...)

List N.O. Prowincjała zrobił na o. Konstantym głębokie wrażenie

dodatnie. Mówił mi, że O. Prowincjał go „pokonał”. Poczciwy on (...)”

Ojciec Maksymilian cierpienia przyjmuje spokojnie. Traktuje je jako

próbę miłości. Im jest ich zatem więcej i im są cięższe, tym miłość jego
ma większe możliwości rozwoju. „Bez ofiary nie ma miłości” — pisze do

swych braci w Mugenzai no Sono

53

. Towarzyszą mu też one obficie

przez całe życie, a w znoszeniu ich doskonali się oraz przejawia się jego
miłość ku Bogu i Niepokalanej. Żyje w obecności tych najdroższych so­
bie osób i często z nimi rozmawia. To jego modlitwa. Nie trawi na niej
długich godzin, na to nie ma czasu. Całe swoje życie zamienia w mo­
dlitwę. W każdej wolnej chwili formułuje ją w postaci aktów strzelis­

tych. Uważa, że „są one jak drwa na ogień, aby w naszej duszy płonęła
miłość Boża. Wszystkie nasze czynności — mawia — przeplatane akta­
mi strzelistymi stają się modlitwą”

54

. Jeżeli tylko ma wolną chwilę

wpada do kaplicy na krótką adorację Najśw. Sakramentu. Czyni to tak­
że wówczas, kiedy jest w mieście i natrafia na kościół. Mając zajęcia
w seminarium lubi przechadzać się z klerykami w czasie przerwy. Przy
jej końcu idzie ku drzwiom kościoła, otwiera je, i nie wchodząc, klęka
razem z klerykami na progu kościoła, aby chwilę się pomodlić. Nie

wchodzi do wnętrza dlatego, bo zwyczajem japońskim należałoby zdjąć
buty, a ną to nie ma czasu

5S

.

“ M. K o l b e , List do o. Kornela Czupryka, Nagasaki 7.10.1932. W: Pisma... T

2

S.

538—539.

M

M. K o l b e , List do braci io Mugenzai no Sono. Szanghaj 9.04.1933. W: Pis­

ma... T. 2 s. 649.

M

Henryk B o r o d z i e j , Bł. O. Maksymilian Maria Kolbe wzorem modlitwy.

Niepokalanów 7.11.1972. Dokumenty o Ojcu Maksymilianie M. Kolbem. Oświadcze­
nia współbraci zakonnych. Cz.
II. Niepokalanów 1979 s. 57 (maszynopis).

55

Tamże.

background image

280

o. Leon Benigny Dyczewski OFMConv.

W Japonii ojciec 'Maksymilian nabiera coraz głębszego przeświad­

czenia, że działalność apostolska oparta na ideach, jakie prezentuje sobą
Niepokalana, oraz na ubóstwie, rozumianym jak najbardziej radykalnie,

jest dziełem samej Niepokalanej i odpowiada ono potrzebom współczes­
nego świata. Dąży też, by zakon i Kościół powszechny je zaakceptował

i przyjął. Za pośrednictwem zakonnej Kurii Generalnej w Rzymie czyni
starania, by do Kościoła powszechnego wprowadzono święto o wszech-

pośrednictwie łask Niepokalanej z własnym oficjum i Mszą św. Na ka­

pitułę generalną przesyła wniosek, by uchwaliła poświęcenie się Zako­
nu Najśw. M. Pannie Niepokalanej. Popiera założenie Akademii Maryj­

nej w Rzymie. Czyni starania, by każda prowincja zakonna miała swój

Niepokalanów. Jadąc do Polski na kapitułę prowincjalną w^ 1933 roku,

zatrzymuje się na kilka dni w Rzymie, by sprawy te omówić z najwyż­

szymi przełożonymi zakonu. Ideę działalności maryjno-franciszkańskiej

pragnie przekazać młodemu pokoleniu jako dziedzictwo po sobie. „Ja

jestem słaby — mówi podczas konferencji do kleryków w Rzymie

a nawet już się starzeję, dlatego mogę wkrótce umrzeć. Ponieważ każ­
demu wolno napisać testament, dlatego sądzę, że i ja nie jestem pozba­

wiony tego prawa. Przeto, Bracia, gdy dojdzie do Was wiadomość o mo­

jej śmierci, wiedzcie, że na mocy testamentu Wy jesteście dziedzicami
moimi. Dotąd wszyscy pracowaliśmy dla Niepokalanej, gdy zaś umrę,

wtedy Wy powinniście pracować bez ograniczeń, aż do przelania krwi,

jeśli zajdzie potrzeba, i powinniście szerzyć Rycerstwo Niepokalanej

po krańce ziemi. Albowiem jest to zadanie święte, jest to wola Matki

Bożej, abyśmy my, Bracia Mniejsi Konwentualni, którzy niegdyś obro­

niliśmy Jej Niepokalane Poczęcie, teraz także szerzyli Jej kult. Oto tes­

tament, który Wam zostawiam”

56

.

W Japonii ojciec Maksymilian bardziej uniwersalnie formułuje cel

Rycerstwa Niepokalanej aniżeli w czasie jego założenia. Łagodzi jego bo­

jowe nastawienie przeciwko wrogom Kościoła katolickiego, a eksponuje

doprowadzanie człowieka do prawdy i przemiany wewnętrznej. Infor­

mując społeczeństwo japońskie o Rycerstwie Niepokalanej, pisze, że ot­

wiera ono „oczy ludziom mającym fałszywe pojęcie o religii, poucza

o pięknie bohaterskiej cnoty ludzi żyjących na tym świecie; pragnącym

szczerze prawdy staje się przewodniczką, by nie zbłądzili w dążeniu do

najważniejszego ponad wszystko ostatecznego celu; oczyszcza dusze i jak

przyjaciel zachęca do postępowania drogą cnoty (.••)> daje silną pom<jc,

aby słuchać głosu rozumu i postępować drogą cnoty”

57

.

W

czasie

trzymiesięcznego

pobytu

w

Polsce

ojciec

Maksymilian,

gdzie tylko się da, upowszechnia i umacnia ducha misyjnego. Składa
wizyty

wszystkim

trzem

najwyższym

hierarchom

ówczesnego

Kościoła

w

Polsce:

kardynałowi

Al.

Kakowskiemu

i

nuncjuszowi

papieskiemu

Marrmagi w Warszawie, kardynałowi A. Hlondowi w Poznaniu i arcy­
biskupowi S. Sapieże w Krakowie. W tychże miastach wygłasza odczy- ■

ty o misjach w salach uniwersytetów i stowarzyszeń oraz w kościołach. ;

84

M. K o l b e , Testamentum Patris Maximiliani, Konferencja. Rzym 23.05.1933.

W: Konjererucje... s. 31.

57

M. K o l b e , Co jest celem Rycerstwa Niepokalanej, „Mugenzai no Seibo no

Kishi” 3 (1932) 121—122. W: Pisma... T. 7 s. 36.

background image

28:

Święty Maksymilian Maria Kolbe

Znajduje czas, by codziennie wykładać prawdy wiary chrześcijańskiej
ministrowi japońskiemu Kawai. Efektem tych dojazdów do Otwocka
i Warszawy jest chrzest najpierw ministra, a następnie całej jego rodzi­
ny. W życie Kościoła wprowadza ich — przez chrzest — sam nuncjusz
papieski Marmaggi.

Najchętniej ojciec Maksymilian przebywa w Niepokalanowie. Cieszy

go rozwój tej placówki, a najbardziej widok ponad trzystu młodych lu­
dzi. Patrzy na nich przez pryzmat działalności apostolskiej. W każdym
z nich chciałby widzieć gorliwego franciszkanina i czciciela Niepokala­
nej. Jest przekonany, że takimi właśnie chcą być. Bracia garną się do

niego gromadnie, mimo że znaczna większość widzi go po raz pierwszy.
Jeden z braci tak oto opisuje pobyt misjonarza Dalekiego Wschodu
w Niepokalanowie. „Rekreacje wieczorne i popołudniowe od tego dnia —
tzn. od dnia przyjazdu ojca Maksymiliana do Niepokalanowa — były
szczególnie ludne i gwarne. Gdy tylko o. Maksymilian się zjawił, zaraz
gromada braci go okrążyła, a on opowiadał wrażenia z podróży, o pra­

cy w Mugenzai no Sono, a już najczęściej i najwięcej o Niepokalanej,
o tym jak Ona czule nas kocha, jak my powinniśmy Ją kochać, Jej się
całkowicie oddać, bez zastrzeżeń, na własność i na zawsze.

Zarzucaliśmy go pytaniami najrozmaitszymi, a zwłaszcza na temat

Matki Najśw. Chętnie i wyczerpująco na wszystko odpowiadał, ale gdy

często dzwonek przerywał te miłe pogawędki, a pytania mnożyły się
stale, powiedział raz tak:

Słuchajcie bracia, wszyscy, którzy macie jakieś pytania, projekty,

trudności itp., pospisujcie to na kartkach, a na konferencji, gdy będą
wszyscy bracia, będziemy je rozwiązywać; wtedy będzie większe zain­
teresowanie i większa korzyść duchowa”

58

. Konferencja stawała się

z czasem dla ojca Maksymiliana ważnym sposobem informowania braci
0 wszystkich sprawach, a przede wszystkim doniosłym środkiem kształ­

towania duchowego oblicza wspólnoty zakonnej. Przywiązuje do niej
wielkie znaczenie. W przyszłości niemalże codziennie będzie głosił kon­

ferencję.

Po kapitule prowincjalnej 1933 roku ojciec Maksymilian wraca do

Japonii z o. Kornelem Czuprykiem. Jest to wypróbowany przyjaciel oj­
ca Maksymiliana. Przestając być prowincjałem, uzgadnia z ojcem Mak­
symilianem, że chętnie pojedzie do Nagasaki i obejmie tam funkcję
przełożonego. Prosi o to ojców prowincji i kapituła prośbę tę przyjmuje.
Podejmując się tego obowiązku pragnie pomóc ojcu Maksymilianowi
1 wzmocnić placówkę misyjną w opinii zakonu oraz dobrze poznać jej

potrzeby i warunki misyjnej działalności. Nie zawsze i nie wszyscy bo­

wiem dają wiarę temu, co ojciec Maksymilian referuje. Powszechnie
uważany jest za idealistę i abnegata, gotowego znosić najgorsze warun­

ki, byleby tylko szerzyć chwałę Niepokalanej. Na dalszą metę — kiedy
jego zabraknie — działalności misyjnej należy stwarzać bardziej trwałe
podstawy. Nieodzowne jest zatem rozeznanie dokonane przez człowieka

życzliwego misji a jednocześnie bardzo trzeźwo oceniającego ludzi i wa-

88

Kamil M. B a n a s z e k , / Z pobytu o. Maksymiliana w Nicpokalanoicie, Nie­

pokalanów wrzesień 1933. Dokumenty... s. 13.

background image

282

o. Leon Benigny Dyczewski OFMConv.

runki. O. Kornel jako wieloletni prowincjał, człowiek powszechnie w za­

konie

szanowany,

obecnie

gwardian

Niepokalanowa

japońskiego,

jak

najbardziej do tego się nadaje.

Zakonna wspólnota w Niepokalanowie uroczyście żegna misjonarzy.

Na to pożegnanie przyjeżdża także nowy prowincjał, o. Anzelm Kubit,

Są mowy, śpiewy, orkiestra, nawet sztuka teatralna, jaką bracia przygo­
towali dla uczczenia swego ojca, a którą później będą grali dla miejsco­
wej ludności. Jakże to wszystko uroczyste i dobrze zorganizowane. Ale
ojciec Maksymilian wyrywa się do pracy pionierskiej, gdzie wszystko

młode, można powiedzieć niekształtne w swoich wymiarach ludzkich.

Widzi siebie nie jako tego, który zbiera, ale jako siejącego ziarno Boże.

W pożegnalnym słowie przypomina więc, że każdy członek Niepokala­

nowa takim siewcą winien być. „Wszyscy dobrze wiemy — mówi — po

cośmy tu do Niepokalanowa przyszli, po co nas Niepokalana powołała.
Wiemy, że gorącym pragnieniem św. naszego O. Franciszka było zba­
wienie dusz. Porzucił on wszystko, aby oddać się całkowicie Bogu i pra­

cować dla Jego chwały. Wiemy, że jeździł do Afryki, Egiptu, wysyłał

braci swych do Maroko. A ponieważ my czynimy się synami tegoż św.

O. Franciszka i nimi faktycznie jesteśmy, więc i my powinniśmy być,
jak On — misjonarzami”

59

. A misjonarz, to ten, który z nieużytków

i ugorów czyni żyzną glebę dla słowa Bożego i rzuca w nią ziarno Bo­
że. Musi więc być gotowy na znoszenie wszelkich niewygód jakie są u-

działem pracy pionierskiej, musi mieć głęboką wiarę, że ta praca wzbo­

gaca ludzi i przynosi chwałę Bogu.

W dzień św. Franciszka z Asyżu — 4 października 1933 roku ojciec

Maksymilian i ojciec Kornel wpływają do portu Nagasaki. Ojca Maksy­

miliana nie było tu sześć miesięcy. Były one szczególnie długie, i teraz,

kiedy już wreszcie jest, witają go bracia z wdelką radością. „Czekali na

nas — opowiada o. Kornel — w porcie nagasackim, jak dzieci czekają

na powrót rodziców, witali nas nie słowami, gdyż te utknęły im w gar­

dle, ale oczyma nas wchłaniali”

60

. Ojciec Maksymilian wraca do swoich,

a ojciec Kornel sięga po coś dla siebie nowego. Po latach, współpracą
z ojcem Maksymilianem na terenie Japonii określi jako „najjaśniejszy

okres swojego życia”®

1

.

Po kilku dniach obserwacji o. Kornel dokonuje podziału obowiązków

pomiędzy siebie i ojca Maksymiliana. Sobie zachowuje opiekę nad stro­
ną gospodarczą domu, bo ta od samego początku jest zaniedbana, opie­

kę nad nowicjatem i wychowywanie braci. Ojcu Maksymilianowi odda­
je sprawy wydawnicze i opiekę duchową nad całą wspólnotą zakonną,
ponadto wykłada on w seminarium dogmatykę i Pismo św. Dla ojca

Maksymiliana nastał czas bardziej spokojnej pracy. Z ojcem Kornelem

znajduje wspólny język. Każdego dnia o godzinie 16 ojciec Maksymilian

przychodzi do ojca Kornela, by omówić plan zajęć na dzień następ-

* •

M

Tamże s. 19.

* Kornel C zup r y k , Wspomnienia o Słudze Bożym O. Maksymilianie Kolbem.

Sanok 15.10.1970. Dokumenty... s. 77.

ł

Kornel C z u p r y k , W sprawie zarzutów o. Konstantego Onoszki przeciwko

działalności

misyjnej

ojca

Maksymiliana

Marii

Kolbego.

Głogówek

28.11.1985.

W:

Dokumenty... s. 87.

background image

Święty Maksymilian Maria Kolbe

283

ny i przedyskutować ważniejsze zagadnienia. Nie we wszystkich spra­
wach zgadzają się. Do najbardziej spornych należy kierunek wychowa­
nia młodzieży, nakłady Seibo no Kishi, rozbudowa administracji. Ojciec

Maksymilian chciałby widzieć w wychowaniu więcej heroicznej posta­
wy, domaga się zwiększania nakładu miesięcznika, rozbudowywania ad­
ministracji ułatwiającej kolportaż i korespondencję. Natomiast o. Kor­

nel wielce ceni umartwienie i ofiarę, ale podchodzi do tych cnót z roz­

tropnością. Nakład Seibo no Kishi zmniejsza do rozmiarów dyktowanych
zapotrzebowaniem czytelniczym. Kwestie sporne nie dzielą ich. Dysku­
tują je i szukają polubownych rozwiązań.

Ojciec Maksymilian mając w ojcu Kornelu doskonałą pomoc w pro­

wadzeniu zakonnej wspólnoty, więcej czasu może poświęcić działalności
wydawniczej i kierownictwu Rycerstwa Niepokalanej. Więcej pisze ar­

tykułów do Seibo no Kishi i doskonali kolportaż miesięcznika. Inten­

sywnie zajmuje się dopracowywaniem założeń organizacyjnych Rycer­
stwa

Niepokalanej.

Opracowuje

ich

projekt

dla

dyrekcji

generalnej

i dyrekcji krajowej i wysyła go na kapitułę generalną. Mocno też za­
biega, by w czasie tejże kapituły dokonano poświęcenia całego zakonu
Niepokalanej. Tak bardzo tego pragnie, bo im „bardziej Zakon — pisze
do socjusza generalnego, o. Peregryna Haczeli — zbliży się do Niepoka­

lanej, tym więcej się odrodzi, rozwinie, rozkwitnie i owocami świętych,
nawet kanonizowanych okryje”

62

.

W tym okresie ojciec Maksymilian prowadzi bardzo żywą korespon­

dencję. Traktuje ją jako środek apostolstwa i uświęcania dusz zakon­

nych. W listach, które stają się pomostem pomiędzy Polską a Japonią
porusza przeróżne sprawy: od najdrobniejszych do bardzo ważnych, ale
we wszystkich zawiera się ogromna troska o wierność Niepokalanej
i franciszkańskiemu ubóstwu. Pomoc polskiej prowincji dla nowej pla­
cówki w Japonii tak ustawia, by szła ona w takim kierunku, aby polscy
misjonarze stali się tylko nasieniem, które ma się zużyć na uformowa­

nie w duchu franciszkańskim zakonników-krajowców, bo oni dopiero
mogą akcję rozwinąć i prowadzić dalszą ewangelizację Japonii, a nie ob­
cokrajowcy

63

.

Bardzo go interesują sprawy wydawnictwa niepokalanowskiego. Cie­

szy się, że w końcu będzie wydawany dziennik, ale jednocześnie zdaje
sobie sprawę z ogromu trudności, w jakie wchodzi Niepokalanów, przyj­
mując na siebie jego wydawanie. Przestrzega przed wikłaniem się go

w sprawy polityczne. Zaleca, by był on mały, skromny w szacie graficz­
nej, łatwy w czytaniu, tani i by zawsze posiadał najświeższe wiadomo­
ści. Tak bardzo troszczy się o prasę, bo widzi jej wielką rolę w kształ­
towaniu świata. Pisujących w niej uważa za misjonarzy i wychowaw­
ców. „Misjonarz pióra — pisze — nie liczy swych owoców ilością wy­
danych metryk, ale jest wychowawcą mas, urabia opinię, łagodzi nie­
nawiść ku katolicyzmowi, wyświetla i pomału usuwa z umysłów" zasta­

rzałe uprzedzenia i zarzuty, usposabia do stopniowej lojalności wzglę-

* •*

** M. K o l b e , List do O. Peregryna Haczeli, Nagasaki 24.04.1936. W: Pisma...

T. 3 s. 328.

•* M. K o l b e , List do o. Anzelma Kubita, Nagasaki 3.11.1934. W: Pisma-. T.

3 s. 164—165.

background image

284

Leon Benigny Dyczewski OFMConv.

dem Kościoła, z czasem (mniej lub więcej długim) do pewnej sympatii,
zaufania, wreszcie chęci zapoznania się bliższego z religią. Droga to dłu­

ga, ale za to prowadzi nią taki misjonarz już nie tylko jednostki, ale
masy.

1 jeszcze jedno. Taki misjonarz, żeby trafić do serc, musi się zbli­

żyć do krajowców, dużo jeździć z rekolekcjami, misjami, spowiedziami

po różnych częściach kraju, poznać, pokochać ten lud itp. (...)”

64

.

By poznać i pokochać lud japoński ojciec Maksymilian z czasopis­

mem i stowarzyszeniem wychodzi na ulice Nagasaki, jeździ do okolicz­
nych miasteczek i wsi. Wszędzie nawiązuje kontakty i wdaje się w roz­
mowę z miejscową ludnością, zostawiając jej Seibo no Kishi i Cudowny

Medalik. Ilekroć jest w terenie, a znajduje się tam kościół katolicki,
zawsze

najpierw

odwiedza

miejscowego

księdza.

W

swych

wędrówkach

po kraju nie omija klasztorów buddyjskich. Wstępuje w ich progi, by

z jego mieszkańcami porozmawiać na tematy religijne.

Placówka japońska rozwija się. Powstaje nowa kaplica, prawie ko­

ściół. Buduje się internat dla małoseminarzystów. Są już tubylcy no­

wicjusze.

Dwaj

polscy

klerycy

otrzymują

święcenia

kapłańskie.

Nakład

Seibo no Kishi sięga 60 tysięcy. I kiedy placówka ta zaczyna przecho­
dzić od stanu narodzin do bardziej samodzielnego istnienia, ojciec Mak­
symilian 23 maja 1936 roku wyjeżdża do kraju na kapitułę. Ma prze­
czucie, że już tu nie wróci. „Drogie dzieci — pisze z podróży do braci

w Nagasaki — gdy już okręt unosił mnie coraz dalej od wybrzeża, po­
myślałem sobie: „a może rzeczywiście widzę Was po raz ostatni na tej
ziemi” i ...coś się zakręciło w oczach. — Ale to wszystko dla Niepoka­

lanej. Zresztą w niebie dopiero będzie prawdziwy Niepokalanów”

65

.

Przeczucia ojca Maksymiliana nie mylą. Tu już nie wróci. Związał

się z krajem kwitnącej wiśni na stałe. Pragnął mu dać Boga i nie ża­
łuje żadnego trudu, żadnego cierpienia, jakie przyszło mu w nim dla

tego celu przeżyć. „Oddalenie od Ojczyzny, brak znajomości języka ja­
pońskiego i znaczne różnice klimatu — były powodem wielu cierpień —

pisze — ale gdyby tylko jedna dusza zdobyła przez to szczęście — wszy­
stkie

dotąd

zniesione

cierpienia

i

trudności

mają

wielką

wartość”

68

.

Pragnął ubogacać tu ludzi życiem Bożym, a dziś ich opuszcza, ale z na­
dzieją, że dzieło rozpoczęte będzie się rozwijało, bo jest ono Niepoka­
lanej.

Poznając

odmienną

kulturę

japońską

wraca

nią ubogacony. Tu

doświadczał, że dróg dochodzenia do prawdy jest wiele, choć prawda
jest jedna. Stal się bardziej tolerancyjny dla odmiennych postaw i za­
chowań.

Ceniąc

apostolstwo

słowa,

przekonał

się

jeszcze

bardziej,

że

prawdziwej

przemiany

człowieka

dokonuje

się

świadectwem

życia,

a zmiana ta następuje stopniowo. Nawrócenie to przede wszystkim dzie­

ło Boga i wysiłku poszukiwawczego samego nawróconego. Misjonarz —
apostoł jest tylko czymś w rodzaju katalizatora tego tajemniczego pro­
cesu, w wyniku którego rodzi się nowy człowiek.

* •*

84

M. K o l b e , Sprawozdanie z pracy za rok 1934, „Wiadomości z Prowincji 00.

Franciszkanów w Polsce” 5 (1935) 24—25 i 27. W: Pisma... T. 7. s. 173.

® M. K o l b e , List do Mugenzai no Sono, Szanghaj 25.05.1936. W: Pisma... T.

3 s. 340.

•* M. K o l b e , Wspomnienie czterech ubiegłych lat, „Mugenzai.no Seibo no

Kishi” 5 (1934) 130—131. W: Pismo... T. 7 s. 122.

background image

Święty Maksymilian Maria Kolbe

285

VII. DOSKONALENIE PIERWSZEGO DZIEŁA

Ojciec Maksymilian jest już znaną postacią w Polsce. I jak każdy

znany człowiek posiada swój obraz w wyobrażeniach tych, którzy in­

teresują się jego dziełem, podziwiają je i chcą w nim uczestniczyć. Im
też dzieło jest większe i im większa sympatia dla jego twórcy, tym
obraz jest bardziej dostojny w swoich fizycznych rysach, co sprawia,
że dość często znacznie on odbiega od rzeczywistej postaci. Ma to miej­
sce szczególnie dość często w przypadku dzieł Bożych. Wcale nierzad­

ko tworzą je bowiem ludzie niepozorni, nie dbający o swój wygląd zew­
nętrzny. Spełnia się tu powiedzenie św. Pawła „moc w słabości się ob­
jawi”. Tak też jest z ojcem Maksymilianem i jego obrazem, wytworzo­

nym na podstawie znajomości jego działalności. Ci, którzy po raz pierw­
szy spotykają się z nim przeżywają swoistego rodzaju rozczarowanie.
Przeżywa je też wielu braci w Niepokalanowie, którzy go po raz pierw­

szy zobaczyli po powrocie z Japonii. „Ojca Maksymiliana — pisze brat
Jan Kapistran Bednarski — wyobrażałem sobie jako mężczyznę wyso­
kiego wzrostu, w sile wieku, pełnego energii i wprost młodzieńczej ży­
wotności. A oto teraz spotkało mnie rozczarowanie, bo zobaczyłem przed
sobą człowieka niskiego wzrostu, w dodatku nieco przygarbionego, któ­

ry robił na mnie wrażenie steranego wiekiem i pracą staruszka, zresztą
żywego z usposobienia i o bystrej inteligencji. (...) Oczy miał piwne,
spokojne, a równocześnie bardzo głębokie”

67

.

Istotnie, na ojcu Maksymilianie znać trudy sześciu lat misyjnej pra­

cy w fatalnym dla niego klimacie Dalekiego Wschodu. Ale ci, którzy go

dobrze znają, wiedzą, że w tym wątłym ciele jest zdrowy duch, jasna
myśl i optymizm, którego nie są zdolne zachwiać największe trudności.
Nic więc dziwnego, że właśnie jemu ojcowie prowincji na kapitule
w lipcu 1936 roku powierzają obowiązki przełożonego klasztoru Niepo­

kalanowa.

Gwałtowny rozwój tej placówki zakonnej, przypominający pierwsze

lata tworzenia się zakonu franciszkańskiego, jest powodem radości, a na­
wet swoistej dumy polskich franciszkanów, ale jednocześnie i zmart­
wień. Zasadniczym przedmiotem troski jest kierunek wychowawczy bli­
sko

sześciusetosobowego

klasztoru,

dalszy

rozwój

wydawnictwa

oraz

problem kształtowania środowiska dla coraz liczniej przyjeżdżających
gości do Niepokalanowa. Ojcowie prowincji są przekonani, że tym pro­
blemom sprostać może najlepiej ojciec Maksymilian, że żywiołowemu

rozwojowi Niepokalanowa, jaki sam przed paroma laty wywołał, nada

właściwy kierunek dalszego rozwoju.

Zanim

ojciec

Maksymilian

zacznie

pełnić

funkcje

przełożonego

w Niepokalanowie, prowincjał — o. Anzelm Kubit — kolega z lat Ma­

łego Seminarium we Lwowie, nakazuje mu kilkudniowy odpoczynek

w Zakopanem. Jak zawsze, tak i tym razem posłuszny ojciec Maksymi­
lian, jedzie do dobrze sobie znanego miejsca. Mieszka u Sióstr Sercanek
na Łukaszówkach. W otoczeniu piękna przyrody polskich Tatr rozmy-

87

Jan Kapistran B e d n a r s k i , O. Maksymilian i jego dzieło Niepokalanów

w moich wspomnieniach, Niepokalanów 1L 08. 1965. Dokumenty... s. 29.

background image

o. Leon Benigny Dyczewski OFMConv.

286

śla nad nowymi obowiązkami, snuje plany, a przede wszystkim modli

się i prosi Niepokalaną, by oświeciła jego umysł, żeby jasno mógł po­
znawać wolę Bożą, by umocniła jego wolę, żeby znalazł w sobie dość

sił na przeprowadzenie tego wszystkiego, czego życzą sobie ojcowie pro­

wincji. Daje też folgę swoim pasjom technicznym i jako jeden z pierw­

szych odbywa podróż kolejką linową na Kasprowy Wierch w towarzy­
stwie kierownika budowy inżyniera N. Stadnickiego.

Kiedy w 1930 roku ojciec Maksymilian wyjeżdżał na Daleki Wschód,

Niepokalanów liczył kilkudziesięciu braci i kilka budynków. Obecnie,
kiedy wraca do swego dzieła, zastaje prawdziwe osiedle zakonne. Na

ongiś pustych polach teresińskiego majątku stoi dzisiaj 15 budynków,
przypominających baraki, połączonych piaszczystymi drogami, po któ­
rych biegają lub jeżdżą rowerami bracia. A jest ich blisko sześciuset,
przeważnie bardzo młodych. Są niebywale zapracowani, bo nakłady wy­
dawanych tu czasopism doprowadzili do maksymalnych granic. Kalen­
darz Rycerza Niepokalanej
na rok 1936 wydali w nakładzie 630 tysięcy
egzemplarzy, Rycerza Niepokalanej na sierpień tegoż roku w nakładzie
723 500 egzemplarzy, Małego Rycerzyka Niepokalanej — pismo dla mło­
dzieży — w 130 tysiącach egzemplarzy, a Mały Dziennik przeciętny na­

kład w tymże miesiącu osiągnął 145 280 egzemplarzy. Te osiągnięcia
cieszą ojca Maksymiliana, ale są też sprawy w życiu Niepokalanowa,

które go nurtują, niepokoją i chciałby je zmienić.

Jakkolwiekby na Niepokalanów popatrzeć, to stanowi on skompli­

kowaną machinę do rządzenia, ponieważ łączy w sobie cechy życia ro­

dzinnego i przedsiębiorstwa produkcyjnego, klasztoru franciszkańskiego
i centrali stowarzyszenia Rycerstwa Niepokalanej. Jak tu pracować, by
nie zgasić ducha pobożności, przed czym tak bardzo przestrzegał św.

ojciec Franciszek, i jak tu się modlić, oddawać się kontemplacji, by na­

dal rosły nakłady istniejących czasopism i by można było jeszcze nowe
tytuły powoływać do życia, bo są one potrzebne dla nawracania i uś­

więcania świata? Oto problem, który stawia sobie ojciec Maksymilian.

Z energią przystępuje do działania, i to tak, jak by cały czas był

w Niepokalanowie, a nie w dalekiej Japonii. Wnikliwie obserwuje wszy­
stko, co dzieje się w życiu tego klaśztoru i w trzecim miesiącu swojego

przełożeństwa dokonuje zasadniczej jego reorganizacji. Wprowadza ją
w życie 12 listopada. Stopniowo będzie ją modyfikował i udoskonalał,
ale będzie to czynił już wespół z braćmi. Jedną z zasadniczych cech tej
reorganizacji

jest

bowiem

dopuszczenie

wszystkich

do

współrządów

i wyrabianie w każdym członku wspólnoty poczucia odpowiedzialności
za całość. Są to podwaliny demokratycznego systemu zarządzania klasz­

torem, jaki ojciec Maksymilian wprowadza wraz z reorganizacją.

Uznając zasadę, że jedność jest bogatsza i doskonalsza, jeżeli składa

się z wielości, ojciec Maksymilian całość życia w Niepokalanowie dzieli
na kierownictwa, te na wydziały, następnie na działy i poddziały. Nad
całością czuwa dyrekcja. W przyszłości ukształtuje się 12 takich kierow­
nictw, analogicznie do 12 gwiazd w koronie Niepokalanej, o których
mówi Objawienie św. Jana. Poszczególne kierownictwa tworzą stosun­

kowo duże zespoły zakonników, mających ściśle określone zadania do

spełnienia. Posiadają swoje lokale, pomoce, i jeżeli konieczne, nawet od­

mienny program dnia. Kierownictwa są przepływowe, to znaczy, co ja-

background image

Święty Maksymilian Maria Kolbe

kiś czas bracia przechodzą z jednego do drugiego. Dzięki temu zdoby­

wają nowe umiejętności, bogatsze doświadczenie z zakresu współpracy
z innymi i nawiązują bliższe więzi z coraz to nową grupą współbraci.

W ramach wielkiej wspólnoty zakonnej tworzą one nieco mniejsze
wspólnoty pracy i życia.

, Reorganizacja stwarza duże szanse rozwoju dla jednostek zdolnych

i odpowiedzialnych. Jest tak przeprowadzana przez ojca Maksymiliana,

by kształtowała w nich poczucie odpowiedzialności i mechanizmy sa-
mosterownicze. Często wpada do jakiegoś działu pracy, by zachęcić bra­
ci do większej gorliwości, pomysłowości, inicjatywy. Każdy ma prawo

wyrazić swoje zastrzeżenia i pomysły. Sam zachęca do ciągłego dosko­
nalenia fachowości i dokształcania się. Szybko też zdobywają bracia

najwyższe kwalifikacje zawodowe. Jakością swej pracy biją stare, re­
nomowane zakłady. Pracują tak, jak ogół ludzi w kraju: osiem godzin
dziennie. Resztę dnia poświęcają na modlitwę, rekreację, zajęcia pry­
watne. W dni powszednie wstają o godzinie 5.05, a w niedziele i świę­

ta o godzinie 6.00. Spać idą o godz. 22.00.

Ojciec Maksymilian czuwa nad tym, by reorganizacji bracia nie ode­

brali tylko jako reformy organizacji pracy nastawionej na zwiększenie

jej wydajności. Lęka się, by młodzi zakonnicy nie ulegli pokusie samo­
zadowolenia z osiągnięć wydawniczych, które są rzeczywiście duże. Przy­
pomina dla kogo pracują: dla Niepokalanej. Zabiega o to, by w świa­

domości społeczeństwa, a tym bardziej w świadomości samych braci
Niepokalanów nie kojarzył się tylko z ośrodkiem wydawniczym —
z prasą. Zależy mu mocno na tym, by kojarzył się on z doskonałym

życiem zakonnym oraz z centralą Rycerstwa Niepokalanej.

Dokonując reorganizacji Niepokalanowa ojciec Maksymilian wiąże

w jedno doskonałość zakonnego życia franciszkańskiego z ideologią Ry­
cerstwa Niepokalanej,
rozwój życia wewnętrznego zakonników z dzia­
łalnością zewnętrzną. Często przypomina braciom, że cała działalność
zewnętrzna, wszystkie osiągnięcia muszą mieć podstawę w rozwoju du­
cha. Są one tylko nadwyżką tego, co w duszy jest, zewnętrznym prze­

jawem czystej i bezinteresownej miłości Boga, Niepokalanej i ludzi.

Zdobycie świata dla Niepokalanej musi poprzedzać zdobycie własnej du­

szy dla Niej. W licznych konferencjach, które głosi do braci regularnie
w każdą sobotę, często zamiast rozmyślania i z różnych okazji, ukazuje
realność świata duchowego. Przejawia się on w modlitwie, cierpieniu
i dobrej intencji. Wiele dla Boga i ludzi mogą zatem zdziałać także lu­
dzie w sensie fizycznym nieproduktywni, a więc słabi i schorowani, bo

„poza pracą fizyczną jest jeszcze praca modlitwy i cierpienia”

68

. Cho­

dząc do chorych, a czyni to bardzo często, mówi im: „Wyście działem

pracy, i to jednym z najważniejszych działów... Wy jesteście w tym
szczęśliwym położeniu, że nie widzicie owoców swej pracy, a żyjecie
z tego, co inni na was zapracują. Skutków swego cierpienia nie widzi­
cie swoimi obzyma. Tu miłość własna nie ma co robić, nie ma dla niej
między wami miejsca. Pracując zaś w jakimś innym dziale, widzi się
wyniki swych wysiłków i nieraz przychodzi taka myśl, że nikt inny nie

; ’

m

M. K o 1 b e, Problemy życia weumętrmego. Konferencja do braci. Niepoka­

lanów 8. 11. 1936. W: Konferencje... s. 93.

background image

288

o.

Leon Benigny Dyczewski OFMConu.

potrafi^tego zrobić, że wszystko należy przypisywać mojemu pomysło­
wi i zdolnościom, itp.”

6

* A przecież „nie te przyrodzone zdolności czy­

nią nas wielkimi i pożytecznymi w oczach Bożyęh, bo te posiadają, i to
może nieraz w wyższym stopniu, sami poganie i najwięksi wrogowie
Boga. (...) Wielkość naszych czynów i przedsięwzięć mierzy się u Boga
tylko stopniem miłości Bożej i intencji, w jakiej daną rzecz wykonuje­

my”

Zasadnicze zadanie, jakie sobie stawia ojciec Maksymilian jako prze­

łożony

największego

klasztoru-wydawnictwa,

to

troska

o

życie

wew­

nętrzne własne i swoich współbraci. W liście do prowincjała pisze:

„W

szczególniejszy

sposób

i

ponad

wszystko

podkreśliłem

uświęcenie

braci”

* 70 71 *

. A w konferencji do braci sprawę tę stawia jasno: „Od braci

będę wymagał, aby każdy z nich starał się być jak największym świę­

tym i to nie byle jakim, ale jak największym, bo po to się przyszło do

klasztoru, aby nim zostać”

75

. Wzorem tej świętości jest sama Niepoka­

lana, Jej czysta miłość do Boga i ludzi, całkowite zjednoczenie Jej woli

z wolą Bożą, dzięki czemu nie uczyniła w swoim życiu niczego, co mo­

głoby nie podobać się Bogu. Ją w tym naśladować — mówi ojciec Mak­

symilian — to osiągnąć coraz wyższe stopnie doskonałości, bo „dosto­
sowanie naszej woli do woli Bożej jest istotą doskonałości”

73 *

. W życiu

codziennym zakonnik najlepiej to realizuje wypełniając doskonale swo­
je obowiązki w duchu trzech ślubów zakonnych: posłuszeństwa, ubóstwa

i czystości. Doskonałe przestrzeganie tych ślubów odrywa człowieka od
tego, co ziemskie i uzdalnia go do całkowitego poświęcenia się Bogu i lu­

dziom. Obowiązują zatem w Niepokalanowie takie zasady jak: wyrzec

się własnej woli, a czynić wolę Boga wyrażaną w poleceniach przełożo­

nych; dla siebie jak najmniej a dla Niepokalanej i bliźnich jak najwię­
cej; osoby, zachowania, słowa, rzeczy, cała atmosfera mają być czyste,

tchnąć nieskazitelnością. Do tych zasad dochodzi jeszcze jedna: życie

w Niepokalanowie ma być radosne, bo radość jest i konsekwencją i prze­

jawem prawdziwej doskonałości. Ojciec Maksymilian wyznaje starą za­

sadę mówiącą, że smutny święty, to żaden święty. Sam też jest radosny.

Ojciec

Maksymilian

pragnie

doprowadzić

swoich

braci

do

takiego

stanu doskonałości, w którym wszystko czyniliby z czystej miłości do
Boga przez Niepokalaną. Niepotrzebne wówczas będą przepisy. W całej
rozciągłości będzie realne powiedzenie św. Augustyna: „Kochaj i czyń,

co chcesz”. Bo człowiek prawdziwie kochający Boga nie uczyni niczego,

co byłoby niezgodne z Jego w*olą. Doprowadzenie do takiego stanu jest
zadaniem Niepokalanowa jako klasztoru i centrali Rycerstwa Niepoka­

lanej wobec tych wszystkich, którzy wstępują w jego opłotki. Bardzo
prosto ojciec Maksymilian pyta swoich współbraci: „Na czym polega

** M. K o l b e , Zycie pozagrobowe. Konferencja do braci. Niepokalanów 4. 11.

1936. W: Konferencje... s. 89.

70

M. K o l b e , Duch zakonny przed naturalnymi zdolnościami. Konferencja

do braci. Niepokalanów 12. 09. 1936. W: Konferencje... s. 81—82.

71

M. K o l b e , List do o. Anzelma Kubita, Niepokalanów 10. 06. 1937. W:

Pisma... T. 4 s. 80.

77

M. K o l b e , Narządzie w ręku Niepokalanej. Konferencja do braci. Niepoka­

lanów 3. 05. 1936. W: Konferencje... s. 122.

n

M. K o l b e , Nie bójmy sią mówić „wola Niepokalanej", c o wiącej chciejmy

background image

Święty Maksymilian Marla Kolbe

289

istotny rozwój Niepokalanowa?” Szukając razem z nimi odpowiedzi, for­
mułują ją tak: „Czy to, że teraz płot przesunięto już pod stację — jest

rozwojem Niepokalanowa? (...) że corocznie wyrastają coraz to nowe bu­
dynki? (...) gdy przyjdą nowe i większe maszyny? (...) gdyby podczas
pięciolatki bardzo dużo osób wpisało się do M.I., gdyby nakłady Rycerza,

Rycerzyka i Małego Dziennika wzrosły kilkakrotnie, czy wtedy byłby
już pewny rozwój? (...) nie, bo to może być złudne. (...) Niepokalanów to
nie te budynki, nie maszyny i nie wydawnictwa. — Niepokalanów to
dusze nasze — dusza każdego z nas. Istotnym więc rozwojem Niepokala­

nowa jest rozwój miłości Bożej w duszach naszych i to ustawiczne zbli­
żanie się do Najśw. Serca Jezusowego przez Niepokalaną. Choćby te

opłotki Niepokalanowa się zwężyly, a jeżeli tylko dusze nasze będą się
zbliżały do Niepokalanej, wtedy można będzie powiedzieć, że Niepokala­

nów się rozwija.. Chociażby nas rozpędzili na wszystkie strony świata
i każdy byłby zmuszony uciekać bez habitu, jeśli mimo to w duszach

naszych rozwijałaby się miłość — byłby jednak wtedy prawdziwy roz­
wój. W tym tkwi istotny rozwój — żeby dusze nasze co chwila, co go­
dzina stawały się coraz bardziej własnością Niepokalanej.

Wciąż zapominamy o tym istotnym rozwoju, więc musimy to sobie

ustawicznie przypominać. Te rzeczy zewnętrzne bardzo nas rozpraszają,
a nieraz zupełnie pochłaniają. O ile wskutek tego wylania się na zew­

nątrz słabnie zbliżenie się do Niepokalanej, to wtedy słabnie i to sce-

mentowanie wzajemne dusz”

* 74

.

Ojciec Maksymilian widząc istotę doskonałości w rozwoju miłości,

stara się, by jak najpełniej realizowała się ona we wspólnocie zakonnej.

Pragnie, by tych paręset ludzi żyjących w Niepokalanowie czuło się złą­

czonych więzami bratniej miłości, by stanowili jedną wielką rodzinę.
Spoidłem łączącyni ich ma być ta sama miłość Boga i Niepokalanej oraz

praca dla ludzi w imię tej miłości. Zjednoczenie wzajemne braci uważa

za warunek rozwoju doskonałości osobistej i działalności zewnętrznej.
Tworzy ono swoistego rodzaju klimat, w którym doskonałość się rozwi­

ja. I im jest on bardziej ciepły, to znaczy, im bracia są ściślej z sobą

zjednoczeni, tym szybszy wzrost ich osobistej doskonałości i pełniejszy

owoc ich pracy zewnętrznej. „Jeżeli mamy swój cel osiągnąć — mówi
braciom — musimy więcej niż gdzie indziej być zjednoczeni wzajem­
nie”

7S

.

Sercem tej wspólnoty jest on sam. Dla każdego z braci ma czas i żad­

nego, nawet najbardziej banalnego ich problemu, nie lekceważy. Drzwi
do jego pokoju są zawsze otwarte. O każdej porze dnia, a nawet nocy

można do niego przyjść. Zdaje sobie sprawę z tego, że niektórzy nigdy
nie przyjdą. Wychodzi więc do nich, do miejsc ich pracy, odpoczynku,
modlitwy i choroby. Wszędzie jest z nimi. Jedzie nawet ze strażą pożar­
ną do płonącego domu, by być przy ofiarnej pracy braci strażaków. Bra­
cia czują jego obecność i czują, że każdy jest mu drogi i że za każdego
z nich poniósłby wielką ofiarę.

ją pełnić. Konferencja do braci. Niepokalanów 19. 11. 1939. 'W: Konferencje... s. 180.

74

M. K o l b e . Istotny rozwój Niepokalanowa. Konferencja do braci Niepo­

kalanów 14. 05. 1938. W: Konferencje... s. 275—276.

75

M. K o l b e . Uwagi przed wyjazdem do Rzymu. Konferencja do braci. Nie­

pokalanów 17. 01. 1937. W: Konferencje... s. 103.

19 — polscy święci

background image

290

o. Leon Benigny Dyczewski OFMConv.

W bezpośrednich kontaktach bracia odczuwają wielkość osoby swego

przełożonego, którego zawsze nazywają ojcem. Mówią o nim nasz ojciec.
Choć niczego nadzwyczajnego nie robi, to czują jego wielkość. Wielkość

ta kryje się w tym, że swoje codzienne czynności wykonuje niecodzien­

nie. A ta niecodzienność płynie z trwałego zjednoczenia z Niepokalaną.

Widoczne jest to nawet w czasie rozmowy. Momentami jakby wyłącza
się i przechodzi w inny świat, wówczas rozmawia z Niepokalaną. Z Nią
rozmawia często i wszędzie. Umie to robić, nie gubiąc wątku rozmowy
i nie obrażając rozmówcy.

Ojciec Maksymilian jest wychowawcą i nauczycielem swych braci.

Jest nim także w czasie rekreacji i przechadzek, ale bez mentorstwa i nu-
dziarstwa. Nie zabija wesołości braci. Sam często żartuje, dowcipkuje,
śmieje się, choć nigdy hałaśliwie. Rekreacje i przechadzki z nim są nie­
bywale wesołe i ciekawe. Gdzie tylko pojawi się, rośnie wokół niego

grupa braci. Wygląda wśród nich jak prawdziwy ojciec. Mówi też im po
prostu dzieci. Często zasiada do partii szachów i umie przegrywać, gdy
widzi, że może tym sprawić przyjemność. W pogodne świąteczne dni za­

biera braci na przechadzkę do pobliskiego lasu, parku pałacowego księ­
cia Druckiego Lubeckiego lub Puszczy Kampinoskiej. Przed wyruszeniem

w drogę wstępuje z braćmi do kaplicy na kilkuminutową adorację Naj-
św. Sakramentu, a wyszedłszy z niej laską wskazuje braciom kierunek
drogi. W czasie tych eskapad wykorzystuje przyrodę i odpowiedni na­

strój, by wtrącić poważniejszą myśl. Wiele opowiada o misjach.

Przebieg takich wycieczek opisuje brat Łukasz Kuźba następująco:

„Często wśród ukwieconych polanek i nastrojowego brzęku robotnic-
-pszczół i figlarnych koników polnych miewał O. Kolbe krótkie przemó­

wienia do braci. Następnie czas był pozostawiony do poszczególnych upo­

dobań i orientacji zdrowotnych. Zwykle zaś jakaś grupka braci pozosta­

wała w bezpośrednim towarzystwie O. Maksymiliana i prowadziła z nim

swobodne, na dowolne tematy, pogawędki. Nieraz zagłębiano się w kwes­
tie budowy wszechświata i inne ciekawe problemy filozoficzno-przyrod-

nicze. Na zakończenie takiej pogawędki uśmiechając się, mówił czasem

o. Maksymilian do braci: „Niedługo, a będziemy poznawali już dokład­

niej te niezmierzone wspaniałości kosmosu, wśród którego szczodrą ręką

rozrzucił Bóg miliardy i miliardy gwiazd”. (.*.) O. Maksymilian wskazu­

jąc na niebo, mawiał: „Tam nasze miejsce, nie gdzie indziej. Nawet
o czyśćcu nie ma co wiele myśleć. Tylko się dobrze na chwilę śmierci

przygotujmy w Niepokalanowie. Kto Niepokalanej z całym oddaniem

służy, ten nie może nie zostać świętym i to wielkim.

Wśród obfitych tematów przechadzkowych lubił też nieraz o. Mak­

symilian porównywać kształty drzew do charakterów ludzkich. I tak
wysokopienna sosna — to już znacznie wykształcony charakter... Roz­
łożysty dąb — to męstwo i siła woli... Białopienna brzoza nasuwa re­
fleksje o pokorze; bo choć cała wysoko idzie w górę, to przecież deli­
katna jej rozgałąź w zadumie zwisa się ku dołowi. Podobnie i człowiek
pokorny, choć wysoko podniesiony w miłości Boga, to zawsze jednak
ma niskie o sobie mniemanie.

W czasie pewnej przechadzki (...) bracia wspomnieli o. Maksymilia­

nowi o tym, że człowiek, aby się uświęcić — musi bardzo wiele znieść
cierpień. O. Maksymilian powiedział, że tak jest istotnie, ale zaraz dodał,

background image

Święty Maksymilian Maria Kolbe

291

że znacznie więcej i to bez porównania więcej muszą wycierpieć ci, któ­

rzy

zmierzają do piekła”

76

.

W czasie jednej z pogawędek w parku Chrystusa Króla w Niepoka­

lanowie ojciec Maksymilian mówi o Niepokalanej. Jego wywód przery­
wa mu jeden z braci żądaniem: „To niech nam Ojciec pokaże Niepoka­
laną!”...

Niespodziewana ta prośba dobrego brata, jakby franciszkowego bra­

ta Leona, wprowadziła O. Maksymiliana w pewne zakłopotanie. Więc
zamyśliwszy się dłuższą chwilę, spojrzał pokornie na owego brata, uś­

miechną! się do niego* życzliwie, poczem przeniósłszy swój ojcowski

wzrok na cały Niepokalanów, tak powiedział: Chcesz drogie dziecko, bym
ci pokazał Niepokalaną?... Oto Ją masz... Czy widzisz to wszystko? ...
tyle budynków... tyle w nich maszyn, które drukują dla chwały Nie­
pokalanej tak wielkie nakłady pism... A głównie... tyle serc tu, w Niepo­
kalanowie, bezgranicznie oddanych Niepokalanej dla Jej wyłącznej dys­

pozycji... Oto Ją masz... A Niepokalanów w Japonii — Mugenzai no So­

no... Kiedyś tego nie było... teraz jest... Oglądaj więc, dziecko drogie,
Niepokalaną w Jej dziele, które stworzyło Jej miłosierdzie... Ale niedłu­
go już i w niebie ujrzymy Ją wyraźnie”

77

.

W życiu klasztornym ojciec Maksymilian przestrzega zasady rów­

ności. Uważa ją za nieodzowny warunek właściwego zachowywania ślubu

ubóstwa. Rozumuje tu bardzo prosto: skoro wszyscy pracują dla tego
samego celu i wszyscy wkładają tyle wysiłku na ile każdego stać, to w
podstawowych rzeczach obowiązuje równość niezależnie od pochodzenia,

wykształcenia, funkcji czy stanowiska. Sam też nie korzysta z żadnych
przywilejów. Nie robi wyjątków nawet dla najwyższych dostojników
kościelnych i państwowych, którzy coraz liczniej przyjeżdżają do Niepo­
kalanowa. Sadza ich na drewnianych taboretach, prowadzi do refektarza,
gdzie jedzą z takich samych cynowych talerzy, jak wszyscy bracia. Jako

wierny syn Biedaczyny z Asyżu, uważa, że skrajne ubóstwo dobrowolnie
podjęte dla miłości Boga, nie przynosi wstydu, lecz chwałę i błogosła­
wieństwo. Tępi wszelkie wyjątki, jakie czasami bracia usiłują wprowa­
dzić. Kiedy pewnego razu dostrzega, że bracia kredensowi jedne talerze
wycierają, a inne nie, pyta się ich dlaczego tak różnicują swoją pracę.
A dowiedziawszy się, że te wycierane to dla ojców, a niewycierane dla
braci, miesza jedne z drugimi i zaznacza, „by nie robić na przyszłość
niepotrzebnych wyjątków, ale wszystkim dobrze przygotować”

78

. Po­

dobnie reaguje, kiedy spostrzega, że bracia fryzjerzy świeże nakrycia

i narzędzia używają przy strzyżeniu ojców.

Ojciec Maksymilian takąż równość stara się przestrzegać w budowa­

niu i urządzaniu mieszkań. Wszystkie budynki mają być tanie, wytrzy­
mujące tylko jedno pokolenie i na zewnątrz nie reprezentatywne. Na
takie budynki nikt nie będzie rzucał zazdrosnym okiem, a wszystkie nad-

78

Łukasz K u ź b a, Kilka rysów z życia o. Maksymiliana Kolbego. Oświadcze­

nie. Niepokalanów 30. 09. 1953. W: Oświadczenia współbraci zakonnych. Cz. 2.

Niepokalanów 1953 s. 143—143b.

77

Tamże.

78

Włdzimierz B ł a s z c z y k , Życie wspólne. Niepokalanów 1946. W: Dokumen­

ty o Ojcu Maksymilianie Kolbem. T. 2 Oświadczenia współbraci zakonnych, Niepo­

kalanów 1953 s. 27.

background image

292

o. Leon Benigny Dyczewski OFMCoiw.

wyżki, które pochłonęłaby budowa trwałych i wygodnych mieszkań, na­
leży skierować na szerzenie chwały Niepokalanej. Jesteśmy przechodnia­

mi na tym świecie — mawia — i powinniśmy żyć jak przechodnie.

Byłoby nieprawdą, gdybyśmy powiedzieli, że ojciec Maksymilian za­

wsze i wobec wszystkich stosuje jednakowe wymogi i przykłada te same

miary.

Wyraźnie

wyróżnia

dwie

grupy

braci:

chorych

i

zakonników

o ślubach uroczystych, a więc tych, którzy już wiele lat przeżyli w kla­

sztorze i na cale życie poświęcili się Bogu. Pierwszych darzy szczególną

miłością, ochrania ich, uzasadnia, że ich ofiary i modlitwy przynieść mo­

gą więcej pożytku aniżeli efektywna praca zdolnych, dynamicznych, sil­
nych młodych zakonników. Często ich odwiedza. Wpada do nich nawet

późnym wieczorem, kiedy wraca z podróży. Pozwala im na wyjątki w
jedzeniu i odpoczynku. Kiedy zachodzi konieczność gotów jest sprzedać

naczynia liturgiczne, by zdobyć pieniądze na lekarstwa.

Drugą grupę braci wyróżnia w taki sposób, że dzieli się z nimi my­

ślami i planami, odkrywa przed nimi osobiste tajemnice oraz wymaga

od nich więcej. Kształtuje ich w taki sposób, by stawali się wychowaw­

cami młodych nie słowem, lecz przykładem. Nieraz im powtarza, macie

być lepszymi zakonnikami, bo jesteście dłużej w klasztorze i dłużej słu­

życie Niepokalanej. Uważa ich za swoich następców i pragnie im prze­

kazać wszystko, czego w swoim życiu wewnętrznym i działalności do­

świadczył.

Zdradza

nawet

przed

nimi

najbardziej

osobistą

tajemnicę.

To nadzwyczajne wyznanie opisuje brat Tadeusz Maj następująco:

W niedzielę 10 stycznia 1937 roku grane są jasełka. Ponieważ wszy­

scy bracia nie pomieszczą się w sali, więc ojciec Maksymilian profesów

solemnych zaprasza na spotkanie z sobą. Jest to spotkanie w bardzo ro­

dzinnej atmosferze. Między innymi ojciec Maksymilian tak zwraca się

do swych braci: „Zanim odejdę od was chciałbym wam coś pozosta­

wić. (...) Wy mnie nazywacie gwardianem i jestem nim. Nazywacie mnie

dyrektorem, też dobrze mówicie, bo jestem dyrektorem wydawnictwa.

(...) A czym jeszcze jestem? ... Jestem waszym ojcem i to prawdziwym

ojcem — więcej nawet niż rodzony ojciec. Przez ojca ziemskiego daje

Pan Bóg życie człowiekowi dotąd nie istniejącemu. Przeze mnie otrzy­
maliście życie duchowe, życie Boże, powołanie zakonne (...)

Żebyście wiedzieli dzieci drogie, jaki ja jestem szczęśliwy! Serce mo­

je jest przepełnione szczęściem i pokojem, jakim tylko człowiek może
się cieszyć na tej ziemi. Mimo trosk i kłopotów codziennych, gdzieś na

dnie serca zawsze panuje pokój i szczęście, którego się nie da ludzkimi

słowy określić. Drogie dzieci kochajcie Niepokalaną, kochajcie Niepoka­
laną, a Ona uczyni was szczęśliwymi. Zaufajcie Jej całkowicie, oddajcie

się Jej bez granic. Zrozumieć, kim jest Niepokalana, nie każdy może —
tylko ten, kto sobie tę łaskę na kolanach wymodli, wyprosi. Niepokalana
jest Matką Bożą. Rozumiemy, co to jest matka, ale Matka Boża... ■

Jeszcze coś więcej chciałem wam powiedzieć, ale czy już nie do- |

syć. (...)

I

Powiedziałem wam, że jestem bardzo szczęśliwy i doznaję wielkich

radości, a to dlatego, że mam i to z całą pewnością zapewnione niebo.

(..) tyle jeszcze powiem, że to było w Japonii. Więcej wam dzieci drogie

już nie powiem, i nie pytajcie mnie o te rzeczy. (...) Zdradziłem wam

background image

Święty Maksymilian Maria Kolbe

293

swoją tajemnicę, a to dlatego, by wam to było siłą i podporą w trud­

nościach życia. Przyjdą większe trudności i doświadczenia Boże”

79

.

Kiedy ojciec Maksymilian otrzymał takie zapewnienie, trudno do­

kładnie określić. Jest jednak znamienne, że w czasie misji na Dalekim

Wschodzie przebija przez niego pewność, iż jest na właściwej drodze
apostolskiej działalności oraz poczucie posłannictwa w głoszeniu tą właś­

nie drogą Królestwa Bożego. Jedno i drugie otrzymywał w kontempla-
tywnym kontakcie z Bogiem i Niepokalaną, w którym to kontakcie
otrzymał widocznie także zapewnienie swego zbawienia. A być może

poznał też rodzaj ofiary, jaką przyjdzie mu złożyć na końcu życia. Od
tamtego czasu tak często bowiem mówi o cierpieniu i tak bardzo nie

miał ochoty opuszczać Japonii. Został w Polsce bo taka jest wola Boża.

Ojciec Maksymilian mając zapewnione niebo, czyni wszystko, by do

niego wejść jako największy święty, ale nie sam, lecz z wielką rzeszą
swych współbraci i członków

Rycerstwa Niepokalanej. Troszcząc się

o postęp duchowy innych, sam stara się przybliżyć do Niepokalanej i jak

najwięcej dla Niej zdziałać. W zapiskach z ośmiodniowych rekolekcji,

jakie w 1937 roku odprawia w Zakopanem przebija troska o rozwój mi­
łości bliźniego, przejawiającej się w coraz pełniejszym dawaniu siebie
innym oraz łączenie coraz pełniejszego oddania się Niepokalanej z dzia­
łalnością apostolską. Między innymi postanowieniami notuje i takie: „Nie

opuść żadnej sposobności szerzenia Królestwa Niepokalanej przykładem,
modlitwą, cierpieniem (upokorzeniem), słowem, piórem itp. Okazuj czy­

nem miłość ku Niepokalanej. Oddanie się i działanie”.

Daj siebie innym=miłość”

80

.

W czasie tychże rekolekcji dokonuje konfrontacji życia niepokala-

nowskiej wspólnoty z przepisami zakonnymi i zaleceniami o. Bondinie-
go, dawnego ojca duchownego. Odnotowuje te sprawy, które jego zda­
niem wymagają jeszcze doprecyzowania. Pragnie bowiem, by życie w
tej wspólnocie pod każdym względem było wzorowe. Chce je doprowa­
dzić do zgodności z założeniami, bowiem w przeciwnym wypadku prze­
pisy tracą swoją moc obowiązującą i stają się fikcją. Skoro konstytucje
ułożono, to należy je stosować w życiu. Szuka też nowych form działa­
nia apostolskiego. Z rekolekcji wraca z nowymi planami. Jest to typowe
dla ojca Maksymiliana, że po ciężkich doświadczeniach i po gorliwie
odprawionych rekolekcjach działalność apostolska nabiera u niego siły,

rozmachu i wzbogaca się w nowe formy działania.

Jest po temu doskonała okazja: dziesięciolecie Niepokalanowa. Posta­

nawia wzmocnić działalność apostolską i prowadzić ją bardziej planowo.
Wprowadza pięciolatkę. W czasie tego okresu planuje podwojenie człon­
ków Rycerstwa Niepokalanej, dalszy rozwój działalności prasowej, wpro­
wadzenie nowych metod i środków działania.

Jego śmiała myśl nie lęka się żadnych wynalazków. Wszystkie chce

wprząc w nawracanie i uświęcanie świata. Nie chce dać się wyprzedzić

79

Tadeusz M a j, Moje spostrzeżenia z życia O. Maksymiliana. Oświadcze­

nie. Niepokalanów, kwiecień 1944. W: Oświadczenia... s. 156—158: także Łukasz
K u ź b a , Kilka Rysów... s. 143d—143g.

80

M. K o l b e , Zapiski z rekolekcji, Zakopane 6—13. 11. 1937. W: Pisma... T.

5 s. 75.

background image

294

o. Leon Benigny Dyczewski OFMConv.

tym, którzy użyć ich mogą dla własnych, egoistycznych celów, często
przynoszących nieszczęście milionom ludzi.

„(...) Wszelkie środki — pisze — wszelkie najnowsze wynalazki w

maszynach czy systemach pracy, niechaj nasamprzód posłużą sprawie

uświęcenia dusz przez Niepokalaną. Toteż ograniczając jak najbardziej
potrzeby prywatne, prowadząc życie jak najuboższe, będziemy używali
choćby najnowocześniejszych środków. W połatanym habicie, w połata­
nych butach, na samolocie najnowszego typu, jeżeli to będzie potrzebne
dla zbawienia i uświęcenia większej ilości dusz — pozostanie naszym
ideałem. (...)

Wszyscy bez wyjątku ocknijmy się do roztropnej gorliwości o zba­

wienie i uświęcenie naszych bliźnich czy bliskich, czy też dalekich, albo
nawet obcych zupełnie narodowością i rasą — przez Niepokalaną, Po­

średniczkę łask wszelkich, wszelkiej łaski nawrócenia i uświęcenia.
Wszyscyśmy bowiem braćmi i siostrami wobec wspólnej niebieskiej Mat­
ki Niepokalanej, wspólnego Ojca w niebie i wspólnego starszego Brata,

Boga-Człowieka Jezusa”

81

.

Ograniczając potrzeby własne do minimum oraz mając wciąż długi,

i to znaczne, ojciec Maksymilian kupuje i organizuje coraz to nowsze

środki masow*ego przekazu. W nich widzi większe szanse przeciwstawie­
nia się złu, szybszego nawrócenia i uświęcenia świata. Ich wykorzysta­
nie dla apostolstwa uważa za pilniejszą sprawę, aniżeli budowanie wiel­

kich i bogatych kościołów.

Niepokalanów nie wyszedł jeszcze z długu, jaki zaciągnął na kupno

maszyny rotacyjnej we wrześniu 1936 roku, bijącej 76 tysięcy egzem­

plarzy Małego Dziennika na godzinę, a już w grudniu 1937 roku ojciec
Maksymilian sprowadza drugą wielką nowość: teleskryptor. Dzięki te­

mu wynalazkowi niepokalanowska prasa będzie miała najnowsze wia­

domości, bo i one są potrzebne dla szerzenia Królestwa Niepokalanej. Dla

usprawnienia

kolportażu

chce

wykorzystać

komunikację

powietrzną.

Wysyła dwóch braci na kurs pilotażu i planuje lotnisko na terenie ma­

jątku księcia Druckiego Lubeckiego, który obecnie gotów jest dać ojcu
Maksymilianowi tyle ziemi, ile mu potrzeba. W 1938 roku przystępuje

do organizowania własnej radiostacji. Jeździ do Raszyna, wówczas jed­
nej z większych radiostacji w Europie, by zapoznać się z jej organizacją
i funkcjonowaniem. 26 października 1938 roku bracia kopią doły pod

budynek radiostacji, a 8 grudnia — w święto Niepokalanej, które jest

największym świętem Niepokalanowa — rozlega się już próbna audycja
radiowa od godz. 17 do 18 i od 19 do 20. Rozpoczyna ją melodia pow­

szechnie znanej pieśni maryjnej Po górach dolinach, sławiącej objawie­
nie Niepokalanej w Lourdes. Niestety, starania o własną radiostację
spełzły na niczym. Niepokalanów ma już wielu przeciwników, a ci dob­

rze czuwają, by nie powiększał wpływu na społeczeństwo. Argumentują
to niskim poziomem wszystkiego, co tworzy Niepokalanów. Argumenta­

cja jest chwytliwa i radiostacja staje na audycjach próbnych. Niepowo­
dzeniem tym nie zraża się ojciec Maksymilian. Chodzi wszędzie, by od-

n

M. K o l b e , Do Rycerzy i Rycerek Niepokalanej, „Rycerz Niepokalanej” W

(1937) 353—355. W: Pisma... T. s. 254.

background image

Święty Maksymilian Maria Kolbe

blokować przeszkody. Jeszcze tego pomysłu nie zrealizował, a już inte-

\

resuje się telewizją, która wówczas jest zaledwie w powijakach.

i.

Przekonany informacjami, że wiele egzemplarzy pism niepokalanow-

l

skich, szczególnie Rycerza Niepokalanej, marnuje się, ojciec Maksymi­

lian dokonuje weryfikacji czytelników i ogranicza nieco nakłady. Ale
powołuje do tycia nowe tytuły wydawnicze. Od stycznia 1938 roku wy­
chodzi w języku łacińskim Miles Immaculatae, miesięcznik dla kleru ca­

łego świata. Od września 1938 roku ukazuje się Mały Rycerzyk Niepoka­

lanej, miesięcznik dla dzieci poniżej 10 lat, doskonale redagowany, z
piękną szatą graficzną. Były misjonarz nie może zapomnieć o misjach, od
stycznia więc 1939 roku wypuszcza nowy miesięcznik: Biuletyn Misyjny.

Niepokalanów staje się koncernem prasowym. Z racji bardzo niskich

cen i doskonale zorganizowanego kolportażu stanowi, poważną konku­
rencję dla wielu czasopism w kraju. Ataki na Niepokalanów nasilają się.

Ojciec Maksymilian broni dobrego imienia dzieła Niepokalanej. Zakła­
da procesy o zniesławienie i wygrywa je. Sprawa Małego Dziennika tra­

fia nawet na salę sejmową, z której nie wychodzi jako pokonany.

Ojciec Maksymilian wielką wagę przywiązuje do bezpośredniego kon­

taktu. Wysyła więc braci z propagandą Rycerza Niepokalanej do róż­
nych diecezji, szczególnie wschodnich. Wysyła ich, jak św. Franciszek
swych braci, po dwóch i przypomina im, że mają być apostołami, jna-
wracać nie tyle słowem, co przykładem, bo słowa uczą, a przykłady po­

ciągają. W myśl tego, że bezpośredni kontakt jest najlepszym środkiem
działalności apostolskiej, kładzie wielki nacisk na korespondencję, a czy­

telników i członków Rycerstwa zachęca do odwiedzania Niepokalanowa.
Liczba korespondencji rośnie z każdym rokiem, i coraz więcej przybywa

ludzi do Niepokalanowa. W roku 1938 napłynęło 152 822 przesyłek kore­
spondencyjnych

82 * *

. Ojciec Maksymilian organizuje specjalną grupę bra­

ci, którzy odpowiadają na listy udzielając różnych rad, w szczególności
w odniesieniu do życia religijnego.

Ojciec Maksymilian bardzo liczy na działalność apostolską osób świec­

kich, dlatego mocniej niż dotychczas propaguje Rycerstwo Niepokalanej.
Więcej o nim pisze i zachęca do wstępowania w jego szeregi. Chciałby,
by ono przybrało charakter masowy. I faktycznie z roku na rok jego

szeregi rosną. W księgach centrali do 24 lipca 1939 roku jest zapiane

691 073 osoby z terenu Polski, 39 792 Polaków z emigracji i 5 370 osób
z różnych narodowości. Ponadto na terenie całego kraju działa kilkaset
kół Rycerstwa Niepokalanej

8S

. Ojciec Maksymilian tak kształtuje człon­

ków stowarzyszenia, by utrzymywali ścisłą łączność z centralą, dzięki
czemu oddolnie mogą wpływać na treść, formę i sposób tego, co ona
planuje i wytwarza oraz stają się przedłużeniem jej działalności w róż­
nych środowiskach społecznych.

Ceniąc

bezpośredni

kontakt

z

człowiekiem,

ojciec

Maksymilian,

w

miarę

swoich

możliwości,

wygłasza

odczyty,

uczestniczy

w

zjazdach

krajowych i zagranicznych, bierze udział w konferencjach prasowych,

s* B. L. D y c z e w s k i , Religijno-społeczna działalność o. Maksymiliana Kolbe.

W: Studia o ojcu Maksymilianie Kolbe. Dzieło zbiorowe pod red. J.R. B a r a ,
Warszawa 1971 s. 252—253.

8* Tamże s. 241—245.

background image

o. Leon Denigny Dyczewski OFMConv.

296

jest członkiem Stowarzyszenia Dziennikarzy i Wydawców, przyjmuje ho­
norowe członkostwa komitetów, między innymi na zaproszenie prezyden­
ta miasta Warszawy S. Starzyńskiego wchodzi w skład Społecznego Ko­
mitetu Obywatelskiego Święta Niepodległości.

Żywo interesuje się sprawami ogólnymi kraju. Jest głęboko przeko­

nany, że działalność jaką prowadzi stwarza też bardziej ludzkie warun­
ki życia. Przed słuchaczami radiowymi, do których przemawia przez
Polskie Radio w dniu 8 grudnia 1937 roku, kreśli wizję przyszłości, któ­

ra może zaistnieć, jeżeli społeczeństwo przyjęłoby głoszone i realizowa­
ne przez niego ideały.

„Gdy duch Niepokalanowa, duch M.I. — mówi — przeniknie Ojczyz­

nę i świat, gdy Niepokalana stanie się Królową każdego serca bijącego

pod słońcem, wtedy przyjdzie na ziemię raj, ale nie ten utopijny, ko­

munistyczny czy socjalistyczny, lecz — o ile to na tej ziemi możliwe —

prawdziwy, którego szczęściem cieszą się obecnie mieszkańcy Niepoka­

lanowa, gdzie istnieje jedna rodzina, której ojcem jest Bóg, matką Nie­

pokalana, bratem starszym Boski Więzień miłości w Eucharystii, a wszy­

scy inni nie towarzyszami, ale kochającymi się nawzajem braćmi i to

mniejszymi’'

M

.

Tymczasem nieubłaganie zbliża się druga wojna światowa. Ojciec

Maksymilian od kilku lat o niej mówi i określa jako wielką tragedię

ludzi. Wobec niewiadomych jeszcze zagrożeń sam jest spokojny, ale

przygotowuje na nie swych braci. Nie wykazuje specjalnej troski o to,
co stanie się z tak wspaniale rozwijającą się działalnością zewnętrzną,

z zakonnym osiedlem niepokalanowskim, które przed wybuchem wojny

zgromadziło już 13 ojców, 622 braci, 15 kleryków i 122 uczniów Małego

Seminarium Misyjnego. Troszczy się przede wszystkim o stan duszy

swych braci, o to, by wszystkie ciosy przyjęli spokojnie jako doświad­

czenie Boże, jako próbę człowieczeństwa i zakonności. Już w maju 1938

roku tak do nich przemawia:

„(...) Kiedyś mówiłem, że różne czasy przyjść mogą i że ja z Wami

nie zawsze będę. Mogą przyjść prześladowania i wojny. Wojna jest bliż­
sza, niż się wydaje. Prześladowania w czasie wojny są możliwe. Wy,

profesi solemni, którzy macie być ojcami duchowymi Niepokalanowa,

macie się przygotować na to. Oczywiście, że Niepokalana może dopuścić
to tylko dla naszego dobra. Kiedy by nie było trudności, wytworzyłaby

się przeciętność. (...)”

84 85

Ojciec Maksymilian stopniowo przygotowuje swych braci, że będzie

musiał się z nimi rozstać, że wojny, jaka się zbliża, nie przeżyje. Trzy
dni przed jej wybuchem wygłasza do braci konferencję, prosząc, by nie
dali się pochłonąć nienawiści, jaką niesie z sobą wojna, ale by zawsze

pamiętali, że miłość jest istotną cechą doskonałości człowieka i do niej

należy ostateczne zwycięstwo.

„Wiecie co, Drogie Dzieci — mówi do nich — życie człowieka składa

się z trzech części: przygotowania do pracy, samej pracy i — cierpienia.

84

M. K o l b e , W dziesięciolecie Niepokalanowa. Pisma... T. 7 s. 264.

85

M. K o l b e , Większe zbliżenie się do Niepokalanej przygotowaniem do roz­

proszenia na wypadek wojny. Konferencja do braci. Niepokalanów 1. 05. 1938.
W: Konferencje... s. 267.

background image

Święty Maksymilian Maria Kolbe

297

Jedni tu w Niepokalanowie dopiero się przygotowują, inni już pracu-

\

ją, a takim siwym, o ... jak tu siedzi (wskazał na siebie), to już należa-

i

loby przejść do tej ostatniej części — cierpienia. Tak to przez te trzy

t

etapy zbliża nas Bóg do siebie. Im więcej jaka dusza będzie oddan-i

5

Bogu, tym wcześniej do tej części trzeciej się przygotuje, aby miłość

i

swoją do Niepokalanej ugruntować cierpieniem z miłości. Bo nic nas

:

tak bardzo nie zbliża do Niepokalanej i nie utwierdza w miłości, jak
właśnie miłość połączona z cierpieniem z miłości. Na tej to właśnie diro-

dze cierpienia możemy się przekonać, czy naprawdę jesteśmy całkowi­
cie Jej oddani, bez żadnych zastrzeżeń. (...)

Wszystko przeminie — wiara i nadzieja przeminą — miłość zostanie,

z miłością wejdziemy w życie wieczne i w miłości rozkoszować się bę­
dziemy w niebie z Niepokalaną”

88

.

VIII. PRZEZ MĘKĘ DO CHWAŁY

Pierwszego września 1939 roku Hitler napada na Polskę. Dla Polski,

jak później dla wielu krajów, rozpoczyna się czas cierpienia, zniszczeń
i masowej śmierci. Dla milionów ludzi będzie to czas wyjątkowo trudnej
próby charakteru, zasad moralnych i przekonań religijnych. Ojciec Ma­

ksymilian ogłaszając tę hiobową wiadomość apeluje do braci: „Trzeba

zachować spokój. Będą i trudności, ale tym się nie zrażajcie. Wszystko
oddajmy w ręce Niepokalanej.”

* 87

Jak dotychczas, tak i teraz zdaje się

na Opatrzność Bożą. Zło przypisuje człowiekowi, ale znoszenie i zwal­
czanie go uzależnia od łączności z Bogiem. Bóg dopuszcza nieraz zło
i na ludzi niewinnych, ale niejednokrotnie jest to konieczne, by czło­
wiek lepiej poznał siebie i wyciągnął właściwe wnioski w odniesieniu
do swojego postępowania. Ojciec Maksymilian wojnę i wiążące się z nią
cierpienia uważa za konsekwencje odejścia człowieka od Boga.

Ojciec Maksymilian, mając pełne zaufanie do Bożej Opatrzności, nie

zaniedbuje niczego, co człowiek sam może uczynić w obronie własnej.

W szybkim więc tempie organizuje drużyny przeciwpożarowe, przeciw­
gazowe, posterunki obserwacyjne, punkty sanitarne. W klasztorze utrzy­
muje dotychczasowy porządek, by życiu codziennemu nadać charakter

normalności i spokoju. Ta normalność łamie się wraz z przesuwaniem
się linii frontu ku Warszawie. Zdaje sobie doskonale sprawę z tego, że
działalność Niepokalanowa nie jest obojętna dla nazistowskich Niemiec,
że okupant będzie chciał pozyskać go dla siebie albo zgnieść i zniszczyć.
Poleca więc braciom jak najszybciej rozsyłać zaległe numery czasopism

i załatwiać korespondencję, 3 września ukazuje się ostatni numer Ma­
łego Dziennika. Obaj z prowincjałem, o. Maurycym Madzurkiem, decy-

89

M. K o l b e , Okażmy największą miłość na etapie cierpienia. Konferencja do

braci. Niepokalanów 28. 08. 1939. W: Konferencje... s. 361—363.

87

Cherubin Adam P a w ł o w i c z , Taki byt O. Maksymilian. Dokumenty..

s. 348.

background image

298

o. Leon Benigny Dyczewski OFMConv.

dują się na rozesłanie braci z klasztoru. Czyni starania, by przyjęto ich

do Czerwonego Krzyża w Warszawie i Sochaczewie. Nie udaje się to,

więc rozsyła ich do domu z zachętą, by w rodzinnych stronach starali

się wciągnąć do Czerwonego Krzyża lub w inny sposób pomagali lu­
dziom. Przed wyruszeniem ich z klasztoru głosi im konferencję, w któ­

rej daje wytyczne, jak mają postępować w nowej dla siebie sytuacji.

Przypomina im z naciskiem, że mają być wszędzie apostołami, nawracać

i uświęcać swoim przykładem.

„Drogie dzieci — mówi do nich — dobrze nam tu było żyć razem pod

czułą opieką Niepokalanej, lecz nadszedł czas, że musimy się rozejść.

Przepraszam was za wszystkie zgorszenia, jakie wam kiedykolwiek da­
łem i za wszystkie przykrości, jakie wam wyrządziłem. (...)

Drogie

dzieci!

Teraz

idziecie

na

misje.

Chrystus

Pan

mówił

Apo­

stołom: „Ja zawsze z wami nie będę” (J 16. 16). Tak samo i ja muszę

się z wami rozłączyć. Ale pamiętajcie — świećcie zawsze dobrym przy­
kładem. Wspominajcie na to, co tyle razy wam powtarzałem, że Niepo­
kalanów, to nie opłotki, budynki, czy maszyny. Gdzie znajdzie się nie-
pokalanowianin,

tam

także

ma

być

Niepokalanów.

Niepokalanów

ma

być w duszach i sercach waszych. Pamiętajcie o tym zawsze, co przyrze­

kaliście Niepokalanej i bądźcie wierni swym zobowiązaniom. (...)

Wielu z was już tutaj nie powróci więcej. Ja też tej wojny podobno

nie przeżyję. (...) Proszę was, drogie dzieci, przyrzeknijcie mi, że będzie­
cie starać się zachować to wszystko, o czym wam tyle mówiłem. (...)

Gdy znajdziecie się w rodzinie lub też u innych ludzi, gdzie będzie­

cie przebywać przez czas, zanim wrócicie do klasztoru, to starajcie się

pracować

i

być

pomocni

swym

chlebodawcom.

Nie

bądźcie

ciężarem,

lecz pomocą. To jest nasza misja”

88

.

W dniu 5 września około sześciuset braci opuszcza klasztor. Zostaje

w nim dwóch ojców i około 40 zakonników. Także w Domu Zdrowia —

tak zwanym Lesie — położonym około trzy kilometry od klasztoru zosta­
je jeden ojciec i kilku braci. Ruchliwe, tętniące życiem osiedle zakonne
nagle opustoszało. Stało się podobne do wyrojonego ula. Jego duch i dzia­
łalność przenoszą się wraz z braćmi poza Niepokalanów. Bracia mieszają
się z uciekinierami i wnoszą w przelęknione serca pociechę i nadzieję.

Ministerstwo

Spraw

Wewnętrznych

chcąc

uchronić

od

zagłady

zna­

nych

polityków,

działaczy

społecznych

i

twórców

kultury,

przeciwko

którym

zdecydowaną

walkę

wypowiedziała

faszystowska

partia

niemiec­

ka, wydaje paszporty, by jak najszybciej mogli opuścić kraj zalewany
przez wojska Hitlera. Taki paszport 6 września otrzymuje także ojciec
Maksymilian. Zostaje jednak w kraju, bo uważa, że jest w nim potrzeb­
ny. Organizuje pomoc dla uciekinierów i rannych, których w klasztorze

przybywa wraz ze zbliżającą się linią frontu. Po przerwaniu oporu armii

polskiej nad Bzurą armia niemiecka szybko maszeruje ku stolicy. Jej
żołnierze plądrują niepokalanowski klasztor. Od tej pory dzielił on bę­
dzie los całego społeczeństwa. Odczuje na sobie przemoc i terror oku­
panta. 19 września ojciec Maksymilian i 34 braci zostaje aresztowanych

M

M. K o l b e , Napomnienia przed ewakuacją Niepokalanowa. Konferencja do

braci. Niepokalanów 5. 09. 1939. W: Konferencje... s. 363—364.

background image

Święty Maksymilian Maria Kolbe

299

i wywiezionych do obozów internowania. Władze okupacyjne nie wie­

dzą dokładnie, co z nimi zrobić, więc przewożą ich z jednego miejsca
w drugie. Kolejno przebywają w Lamsdorf (obecnie Łambinowice),
Amtitz (Gąbice) i Ostrzeszowie. Obozowe warunki życia są różne i róż­
nie są traktowani. Najbardziej dokuczają głód, brud, wszy. Jedni z władz
okupacyjnych i strażników wyzywają ich od bandytów i darmozjadów,

inni okazują im współczucie i starają się pomóc. Zakonnicy dotkliwie
odczuwają brak codziennej Mszy św. Ojciec Maksymilian stara się utrzy­
mać dotychczasowy regulamin życia zakonnego. Odprawiają więc wspól­

ne modlitwy, rozmyślania, rachunki sumienia, głosi braciom konferencje.

W październiku odprawiają nabożeństwo różańcowe, do którego dołącza­
ją się osoby świeckie.

Pobyt w obozach internowania ojciec Maksymilian traktuje jako

szczególną misję. Uważa go za wolę i łaskę Niepokalanej. Ona ich tu
przysyła, by pokrzepiali strapionych i załamanych, by wzmacniali po­
niżanych i krzywdzonych. „Jesteśmy teraz potrzebni tu — mówi braciom
w wigilię swoich imienin 11 października — a nie w Niepokalanowie (...)
Przywieźli nas tu za darmo i barak jest jakiś, i co zjeść. A dla wielu

ludzi może to jedyna okazja, by uporządkować swe sprawy z Panem Bo­

giem albo, by wzbudzić większe zainteresowanie się religią, która daje
siłę, by spokojnie, a nawet ze śpiewem pieśni znosić tak przykre dla
natury warunki życia. Inni się gniewają, przeklinają, a patrząc na braci
zmieniają się na lepszych. Gdybyśmy tu chcieli przyjechać, ile by po­
czynić trzeba starań o dokumenty i nie pozwolono by nam na taką mi­
sję. Teraz mamy dobrą okazję. Wykorzystajmy ją, bo to się skończy.
Gdybyśmy tak mogli i na Wschód pojechać!...”

8

*

Biorąc pod uwagę takie motywy pobytu w obozie, ojciec Maksymi­

lian nie składa podania o zwolnienie, do czego go niektórzy starają się
nakłonić. Wie, że jest tu potrzebny i stara się ludziom pomóc. Pociesza
strapionych, wprowadza pokój w ich duszę, przygotowuje do pojedna­
nia się z Bogiem i zgodzenia się z Jego wolą, wzmacnia i budzi nadzie­

ję na lepsze jutro. Przekonuje, że „hitleryzm przeminie. Musi zwyciężyć
prawda”

* 90

. Współczując w cierpieniu, dzieląc się swoimi racjami żyw­

ności ze słabymi i chorymi, sprawiedliwie rozdzielając żywność zdobycz­

ną pomiędzy wszystkich, uczy jak być solidarnym w trudnych warun­

kach życia i jak świadczyć na co dzień miłość bliźniego. Nie korzysta

z przywilejów, jakie starają się stworzyć mu bracia przez odstąpienie

lepszego miejsca w baraku, zdobycie dodatkowego pożywienia czy ubra­
nia. On zawsze zadawala się tym, co otrzymują wszyscy.

W święto Matki Bożej Niepokalanej — 8-go grudnia — ojciec Ma­

ksymilian i bracia zostają zwolnieni z obozu internowania w Ostrzeszo­

wie. Uważają to za szczególną łaskę swojej przemożnej Patronki i z ra­
dością wracają do Niepokalanowa. Niektórzy bracia namawiają usilnie

ojca Maksymiliana, by gdzieś po drodze wysiadł i ukrył się. Zdecydo-

8

» M. K o l b e , Pełnienie misji Niepokalanej w warunkach wyjątkowych. Kon­

ferencja do braci. Amtitz 11. 10. 1939. W: Konferencje... s. 365—366.

90

Juwentyn M. M ł o d o ż e n i e c , Znalem Ojca Maksymiliana Kolbego. W:

Studia o błogosławionym Maksymilianie Kolbem. T. 2. Praca zbiorowa pod red.

J.A. K s i ą ż k a , Niepokalanów 1981 s. 113.

background image

300

o. Leon Bcnigny Dycseiesfci OFMCont*.

wanie odrzuca tę propozycję uważając, że jego miejsce jest w Niepoka­
lanowie. W klasztorze zastają około piędziesięeiu braci i czterech ojców,
którzy wcześniej wrócili z rozproszenia. Ze smutkiem patrzą na częścio­
we

zdemolowanie

wydawnictwa.

Niemcy

zdołali

już

wydemontować

in-

tertypy

z

zecerni,

część

maszyn

drukarskich

i

wywieźć

je.

Wkrótce

zabiorą też nagromadzony z trudem materiał budowlany na kościół.

W

nowej

sytuacji

ojciec

Maksymilian

szuka

możliwości

działania.

Najpierw ściąga braci i zabiega u władz okupacyjnych o zezwolenie na
ich pobyt w klasztorze. Chce chronić ich powołanie zakonne, wciągnąć
w nową działalność oraz ustrzec przed wywózką w głąb Rzeszy na przy­

musowe

roboty.

Z

radością

przyjmuje

powracających

zakonników.

Jed­

nakże stawia un warunek: muszą być przygotowani na wszystko. Tych,
którzy są w pobliżu i uważa, że powinni tam nadal zostać, odwiedza, by
ugruntowywać

w

nich

więź

z

zakonem,

do

przebywających

dalej

śle

listy. Są one pełne troski o nich oraz zawierają wiele informacji o wszy­
stkim, co dzieje się w Niepokalanowie. Są to po prostu listy ojca do
ukochanych dzieci, zatroskanego o ich los oraz o wspólny dom. W jed­

nym z nich między innymi pisze tak:

„Drogie dzieci! Już szereg miesięcy upłynęło od czasu, gdy w rozma­

ite

strony

z

woli

Niepokalanej

rozeszli

się

bracia.

Gdziekolwiek

jednak

znajdzie się dusza, co Niepokalaną naprawdę serdecznie kocha, to i mi­

łość swą ku Niej przelewa na otoczenie, czyli zdobywa dla Niej coraz

liczniejsze dusze i to co raz to doskonalej. (...)

Starajmy

się

nie

ustawać

w

misjonarzowaniu

pozyskiwania

dla

Niej

serc. Módlmy się, by Jej królowanie w duszach rozszerzało się, ofiaruj­
my w tym celu nasze utrapienia i przykrości i starajmy się, by przede
wszystkim

Ona

z

nas

zadowolona

była.

(...)

Strzeżmy

czujnie

niepoka­

lanej czystości sumienia. (...)

Jeden

akt

miłości

doskonalej

odradza

duszę;

używajmy

często

tego

środka. W praktyce to nie takie trudne, bo istotą tego aktu — to mi­
łość

ofiarna:

starać

się

sprawić

Jej

przyjemność

naszym

kosztem,

nie

ze względu na nagrodę czy karę.

Drogie

Dzieci!

Wiem,

że

tęsknicie

za

zwyczajną

atmosferą

klasztor­

ną, ale pocieszajmy się nadzieją, że obecne warunki wyjątkowe nie będą
trwać

zawsze

i

wybije

godzina,

kiedy

znowu

pokój

nastanie

i

każdy

powróci do dawnej pracy dla sprawy Niepokalanej w duszach. — Zresz­
tą i teraz ta misja trwa, chociaż w innej formie i w innych warunkach.

Ile

dusz

dziękować

będzie

Niepokalanej

(i

...Wam)

przez

całą

wiecz­

ność,

że

w*!aśrtie

z

powodu

obecnego

rozproszenia

miały

sposobność

z Wami się spotkać i do Niepokalanej Matki dusz zbliżyć.

Więc

módlmy

się,

znośmy

krzyżyki,

bardzo

miłujmy

dusze

wszyst­

kich bez wyjątku bliźnich, przyjaciół i nieprzyjaciół i ufajmy, a to wszy­

stko

w

tym

celu,

by

Ona

stała

się

jak

najprędzej

Królową

wszystkich

i każdego z osobna po całym świecie. (...)

Celem

Niepokalanowa,

jak

wiemy,

jest

szerzenie

czci

i

miłości

ku

Niepokalanej

i

pociąganie

ku

Niej

dusz.

Dawniej

czyniliśmy

to

prze­

ważnie

za

pomocą

prasy,

obecnie

specjalną

uwagę

zwrócono

na

modlit­

wy, pracę rąk, wytwórczość i dobroczynność. (...)

Po wojnie wytworzyły się nowe warunki i różne potrzeby, toteż Nie-

background image

301

Święty Maksymilian Maria Kolbe

pokulanów w wielu wypadkach siara się przyjść z pomocą ludności oko­
licznych wiosek, dworom i folwarkom. (...).”

01

Braciom,

którzy

w

Niepokalanowie,

ojciec

Maksymilian

bardzo

często głosi konferencje. Akcentuje w nich miłość jako zasadę życia bo­
żego i ludzkiego. „Wszystko, co dobre, co wzniosie, co szlachetne —
mówi w jednej z nich — jest miłością. Miłość jest celem”

02

. „Króla mi­

łości — mówi z kolei w innej — można uczcić tylko miłością — można

Mu złożyć w darze tylko miłość. (...) Opisać głębiej miłości nie da się.

Trzeba doświadczać. Niebo nie jest niczym innym jak coraz większym
zjednoczeniem z Bogiem przez miłość”

03

.

Ojciec

Maksymilian

mając

już

dość

sporą

liczbę

braci

organizuje

działalność Niepokalanowa dostosowaną do nowych potrzeb. Zaczyna od
modlitwy, bo od Boga wszystko zależy. Wprowadza wieczystą adorację

Najświętszego Sakramentu. Odtąd bracia, zmieniając się co pół godzi­
ny, klęczą po dwóch, a potem po czterech, przed Najwyższym i Najmi­
łosierniejszym i proszą Go o pokój, pomyślność dla Ojczyzny i Niepo­
kalanowa,

wolność

dla

uwięzionych,

zdrowie

dla

chorych,

powrót

dla

zagubionych,

wytrwanie

dla

chwiejnych,

wiarę

dla

wątpiących.

Ojciec

Maksymilian swoją adorację odprawia pomiędzy 15 a 16 godziną.

Klasztor

staje

się

bardziej

otwarty

na

potrzeby

życiowe

ludności

okolicznej

i

ludzi

przebywających

w

nim

w

charakterze

przesiedleń­

ców.

Rozwija

się

działalność

usługowa

różnych

warsztatów.

Szeroką

działalność prowadzi dział naprawy i budowy maszyn rolniczych, tar­

tak, stolarnia, kuchnia. Z czasem powstaje pracownia zegarmistrzowska,
warsztat

naprawy

rowerów,

punkt

sanitarny.

Klasztor

przejmuje

też

prowadzenie

powiatowej

mleczarni

czym

bardzo

służy

okolicznej

lud­

ności.

Intensywnie

pracuje

administracja

Rycerstwa

Niepokalanej.

W

dalszym

ciągu

utrzymuje

kontakt

korespondencyjny

z

czytelnikami

czasopism niepokalanowskich i członkami stowarzyszenia. Wysyła książ­

ki i dewocjonalia, zwracając szczególną uwagę na młodzież wywiezio­
ną do Niemiec na roboty. Na tę działalność krzywo patrzy gestapo i pa­
rokrotnie

przysyła

zakaz

przesyłania

polskich

książek

i

dewocjonaliów

na teren Rzeszy.

Ojciec Maksymilian usilnie stara się u władz okupacyjnych o zezwo­

lenie na wydawanie Rycerza Niepokalanej. Pisząc listy w tej sprawie do

urzędników i rozmawiając z nimi osobiście nie powołuje się na prawa,
bo wie, że okupant ich nie uznaje. Po prostu apeluje do nich jako ludzi,
a nie jako urzędników, do ich ogólnoludzkich odczuć. Przedstawia im,
co chce osiągnąć drukując miesięcznik i jaki ma on charakter. „Co do

miesięcznika Rycerz Niepokalanej uważam — pisze w liście do urzęd­
nika powiatowego w Sochaczewie — że przyczyni się on do dobra ogól­
nego, a to z następujących powodów.

Ja i Pan za 100 lat czy 200 żyć już nie będziemy. I wtedy ustaną

* **

»i M. K o l b e , List okólny do braci przebywających poza Niepokalanowem,

Niepokalanów 21. 05. 1940. W: Pisma... T. 4 s. 343—345.

•* M. K o l b e , O potrzebie wewnętrznego odrodzenia. Konferencja do braci.

Niepokalanów 8. 09. 1940. W: Konferencje... s. 392.

** M. K o l b e , Miłością uczcić Chrystusa Króla. Konferencja do braci. Nie­

pokalanów 27. 10. 1940. W: Konferencje... s. 408.

background image

302

o. Leon Benigny Dyczewski OFMConv.

300

wan

lano

któr

we
tert

żabi

Naj

ich
w r

mu

nak

któ
ugi

list

stk

uk'

ny

ite

zn;

ł05

lic

je
n
v
a

wszystkie sprawy, choć najpilniejsze i najważniejsze, i pozostanie tylko

jedna: czy i gdzie wtedy będziemy? — I czy będziemy szczęśliwi? Nie

inaczej i inni ludzie. Co godzina zaś o całą godzinę (nie mniej) zbliżamy

się do tej chwili.

Podobne zagadnienia porusza pismo religijne.

Najświętsza Maryja Panna to nie bajka czy legenda, ale istota ży­

jąca, kochająca każdego z nas, lecz nie dość znana i nie dość nawzajem

miiowana — trzeba więc rozgłaszać Jej dobrotliwą działalność, a to

można dobrze wykonać przez czasopismo.

Wi*eszcie chciałbym zaznaczyć, że nie czuję nienawiści do nikogo na

świecie. Treść mego ideału znajduje się w załączonych drukach. Co

z nich wypływa, to moje; dla tego pragnę zawsze i pracować, i cierpieć,

i choćby życie złożyć w ofierze — co zaś temu przeciwne, to nie moje,

ale z zewnątrz i stąd wedle możności zwalczałem to, zwalczam i zawsze

zwalczać będę”

9

*.

Ojciec Maksymilian wbrew wszelkim przewidywaniom, uzyskuje ze­

zwolenie na wydanie jednego numeru Rycerza Niepokalanej. Łączy w

nim miesiące grudzień 1940 i styczeń 1941 roku i drukuje w nakładzie

120 tysięcy. Na tyle tylko władze okupacyjne zezwalają i zamykają go

tylko w dystrykcie warszawskim. Społeczeństwo Rycerza Niepokalanej

przyjmuje radośnie. Niesie on pokrzepienie w tragedii wojennej i na­

dzieję zwycięstwa. Naczelny redaktor akcentuje w nim znaczenie praw­

dy jako podstawy życia społecznego i szczęścia jednostek.

„Chociaż nie wszyscy miłują prawdę — pisze — to jednak ona jed­

na tylko może być podstawą trwałego szczęścia. (...)

Żadnej prawdy więc nie może nikt zmienić, ale może tylko prawdy

poszukiwać, znaleźć i uznać, i do niej życie swe dostosować, pójść dro­

gą prawdy we wszystkich sprawach, a zwłaszcza dotyczących ostatecz­

nego celu życia, stosunku do Boga, czyli w sprawach religii. (...)

Nie ma człowieka pod słońcem, co by nie poszukiwał szczęścia; ow­

szem, w każdym czynie naszym szczęście przyświeca nam w tej czy in­

nej formie jako cel, do którego naturalnie zdążamy. — Szczęście jednak,

zbudowane nie na prawdzie, nie może być — jak sama zresztą niepraw­

da — trwałe. Jedynie prawda może być i jest niezłomnym fundamentem

szczęścia tak poszczególnych łudzi jak i całej ludzkości”

* 9S

.

Wojenny numer

Rycerza Niepokalanej

rozchodzi się błyskawicznie

i

rozwiewa

wszelkie wątpliwości władz okupacyjnych co do postawy na­

czelnego redaktora. Przeciwstawia się ich przemocy i gwałtom, piętnuje

kłamstwo, którym

posługują się w

uzasadnianiu swoich decyzji i dzia­

łań.

Następny numer nie

ukaże się, poprzednie zaczynają być ścigane,

a

naczelny

redaktor znajduje się na

liście

do likwidacji.

Jeszcze jeden

rodzaj

działalności

prowadzi klasztor niepokalanowski:

to pomoc

dla wysiedleńców,

którzy są tu skomasowani przez władze oku­

pacyjne. W pierwszym rzucie przywożą około 2000 Polaków i około 1500

Żydów, w drugim około 1500 — głównie Yolksdeutschów. Ojciec Mak-

** M. K o l b e , List do urzędnika starostwa powiatowego (okupacyjnego) w

Sochaczewie, Niepokalanów 16. 02. 1940. W: Pisma... T. 4 s. 334—335.

95

M. K o l b e , Prawda, „Rycerz Niepokalanej” 19/20 (1940/41) 6—8. W: Pisma...

T. 7 s. 513—515.

background image

Święty Maksymilian Maria Kolbe

303

symilian organizuje dla nich pomoc materialną i opiekę duchową. Do
każdej grupy przeznacza dwóch braci i sam często je odwiedza. „Musi­
my wszystko zrobić — mówi do swych braci — by ulżyć doli tych bie­
daków

wyrzuconych

z

gniazd

rodzinnych,

pozbawionych

najpotrzeb­

niejszych rzeczy”

96

. Pociesza ich i dodaje optymizmu. Zanim władze

zaczęły dostarczać żywność, organizuje kwestę w pobliskich dworach
i wioskach. Organizuje im pasterkę i paczki świąteczne, a dla Żydów

coś w rodzaju gwiazdki na nowy rok. Bracia przygotowują dzieci do
pierwszej Komunii św.

,

Ojciec

Maksymilian

ograniczony

w

prowadzeniu

zewnętrznej

dzia­

łalności udaje się na trzy tygodnie do Domu Zdrowia, tak zwanego Las­
ku,

i

tam

bratu

Arnoldowi

dyktuje

swoje

przemyślenia

teologiczne,

głównie na temat Niepokalanej, oraz przeżycia religijne. Od dawna no­
sił się z zamiarem napisania książki o Niepokalanej. Nadmiar obowiąz­
ków nie pozwalał mu na to, chce więc teraz wykorzystać w tym celu
czas, którego ma więcej niż kiedykolwiek dotychczas.

Treść dyktowanych przez ojca Maksymiliana tekstów mocno odbiega

od tego wszystkiego, co wokół się dzieje. Wokół ludzie walczą o doczes­

ność, o panowanie człowieka nad człowiekiem, nienawiść do drugiego
człowieka sieje śmierć, a on mówi o zjednoczeniu przez miłość, o życiu
bożym, o wieczności, o Niepokalanej, która nie popełniła najmniejszego
zła, o powołaniu człowieka do miłości i dobra. W jednym z dyktowa­
nych wówczas tekstów mówi: „Celem stworzenia, człowieka, to miłość

Boga, Stworzyciela, Ojca; miłość coraz większa, ubóstwienie, powrót do

Boga, od którego wyszedł, zjednoczenie z Bogiem, miłość płodna.

By miłość ku Ojcu stawała się jeszcze doskonalsza, nieskończenie do­

skonalsza, objawia się miłość Syna, Jezusa, który — żeby miłość ku
sobie rozniecić w sercach, zstąpił na ziemię, umarł na Krzyżu i pozo­

stał w Eucharystii.

Aby zaś miłość ku Synowi potężniej się rozwijała i tak miłość ku

Ojcu jeszcze goręcej się zapalała, dopomaga nam miłość Ducha, Niepo­

kalanej, pełnej miłosierdzia, Pośredniczki łask, naszej Współziemki, któ­
ra matczynym swym sercem silnie pociąga serca ku sobie. — I jak Oj­

ciec przez Syna i Ducha miłość Boga ku stworzeniu zstępuje na zie­
mię, tak przez Ducha i Syna do Ojca wstępuje odpowiedź na tę miłość,
reakcja, miłość stworzenia ku Ojcu.

Miłość Ojca i Syna, i Ducha goreje odwiecznie, miłość Ojca, Jezusa

i Niepokalanej nie zna uszczerbku. Tylko człowiek (nie zawsze, nie we
wszystkim) niedoskonale na tę miłość odpowiada miłością.

Zapalać więc tę miłość ku Niepokalanej, rozpaliwszy ją w sercu

swoim, udzielać z tego ognia dookoła siebie; zapalić nim wszystkie du­
sze i każdą z osobna, które są i będą i rozpłomieniać ten żar miłości
w sobie i po całym świecie coraz goręcej i goręcej, bez granic — oto

nasz cel.

Wszystko inne to środki tylko. (...)”

97

Wolność i swoboda działania, choć bardzo ograniczone, trwają dla

ojca Maksymiliana krótko. 17 lutego 1941 roku wraz z ojcami: Piusem,

M

J. Młodożeniec,'Znałem... s. 122.

M. Kolbe, Nasz cel. W: Pisma... T. 7 s. 441.

background image

304

o. Leon

Bt igny Dyczewski OFMCotw.

Antoninem, Justynem i Urbanem zostaje aresztowany przez gestapo
i osadzony w centralnym więzieniu gestapo na Pawiaku w Warszawie.
Prowmcjałat i klasztor mepokalanowski starają się o zwolnienie. Dwu­

dziestu braci z Niepokalanowa zgłasza się dobrowolnie za swego ojca.

Są golowi nawet śmierć ponieść, byleby tylko go wypuszczono. Wszy­
stko na nic. E. Bordelska, marianka, znająca doskonale język niemiecki,

zasięgając informacji u urzędnika gestapo za co ojciec Maksymilian jest
aresztowany i czy są szanse na jego uwolnienie, dowiaduje się od nie­
go, że ojciec Maksymilian jest bandytą, politycznie podejrzany i nigdy

nie wyjdzie

98

.

Ojciec Maksymilian należy do tych, którzy upominają się o prawdę,

wskrzeszają nadzieję w społeczeństwie na lepsze jutro, budzą ludzkie
sumienia, podnoszą ducha narodowego. A tacy są bardziej niebezpieczni
aniżeli walczący z bronią w ręku, ponieważ oni uniemożliwiają władzom
okupacyjnym ludzi wolnych zamienić w niewolników, oni buntują ich
przeciwko sile i złu. Są więc przestępcami i muszą zginąć. Ojciec Mak­
symilian pada ofiarą tego typu myślenia przywódców nazistowskich

Niemiec. 28 maja 1941 roku zostaje przewieziony do obozu zagłady
w Oświęcimiu. Dostaje obozowy, nasiąkły krwią i potem pasiak, numer

16 670 zamiast nazwiska i przydział do wyjątkowo źle traktowanej przez

hitlerowców grupy, więźniów politycznych, pod wszechwładnie panu­
jącego — krwawego Krotta, zboczeńca i sadystę.

Czym w latach okupacji był Pawiak i koncentracyjny obóz w Oś­

więcimiu wie każdy Polak. Obydwa miejsca najkrócej można określić
jako piekło na ziemi. To, co człowiek może wymyśleć przeciwko czło­
wiekowi, znajduje tu natychmiast swoje zastosowanie w całej rozciągło­

ści. Głód i poniżanie człowieka, ciężka praca i bicie, choroba i śmierć
panują tu wszechwładnie. Z obydwu miejsc drogą wyjścia jest śmierć

poprzedzona morzem cierpień. Są to miejsca wielkiej próby nawet dla
najszlachetniejszych osób. Opadają tu jak łuski wszelkie dobre nawyki
i przyzwyczajenia wyniesione z dobrego środowiska. Ostać się tu może
tylko prawdziwa szlachetność, doskonałość, którą przez lata zdobywa się
własnym

wysiłkiem.

Taką

próbę

przechodzi

też

ojciec

Maksymilian.

Weryfikuje się tu cała jego działalność, to, czego innych nauczał i co
sam realizował. Kiedyś postanawiał, że chce być świętym i to jak naj­
większym. Dobrze, że właśnie pragnął być największym świętym i czy­
nił wszystko, by nim zostać, bo gdyby chciał być tylko świętym — ot
takim przeciętnym, to może tej ostatniej próby nie przeszedłby tak

zwycięsko, jak to miało miejsce w jego przypadku.

Zarówno w więzieniu na Pawiaku jak i w Oświęcimiu ojciec Mak­

symilian daje świadectwo prawdzie, nadziei i miłości. Swoim postępo­
waniem świadczy o istnieniu świata nadprzyrodzonego, realności miło­
ści bliźniego aż do zapomnienia o sobie samym i że właśnie miłość może
być realizowana w każdych warunkach i tylko ona wprowadza człowie­

ka w stan zjednoczenia z innymi ludźmi i samym Bogiem.

O tym, jakim on był w okresie najcięższej próby życia, niech mówią

ci, którzy na niego wówczas patrzyli, którzy korzystali z jego bogactwa.

98

Elżbieta B o r d e l s k a , Oświadczenie. Niepokalanów 20. 10. 1969. W: Re­

lacje... s. 12.

background image

Święty Maksymilian Maria Kolbe

305

Ich wypowiedzi nie zastąpi żadne omówienie. Niech one będą epilogiem
jego życia.

„Był to człowiek spokojny, zrównoważony, twardy dla siebie, ale

bardzo wyrozumiały i wprost opiekuńczy dla innych. Każdego i przy
każdej sposobności otaczał w granicach swych możliwości serdeczną

troską. Korzystał z nadarzającej się okazji, ażeby nas zachęcić do pogo­

dzenia się z losem i utrwalić w nas wiarę w lepsze jutro i w to, że spra­
wy przybiorą szczęśliwszy obrót. (...) Obecność tego człowieka wpływa­
ła na nas wszystkich, szczególnie na mnie młodzieńca, bardzo uspokaja­

jąco” ".

„Na przesłuchaniach przeprowadzonych przez gestapo na alejach

Szucha byłem mocno pobity i mogłem spoczywać tylko w pozycji lezą­
cej na brzuchu. Ojciec Kolbe zainteresował się mną sam. Podszedł do
mojego łóżka i usiadł na przeciwko mnie. Wiedząc, że jestem innego
wyznania, pocieszał mnie z wielkim wyczuciem, uwzględniając moje
przekonania religijne. (...) W rozmowie starał się wytworzyć atmosferę
optymizmu i wiary w przetrwanie”

10

°.

„Po paru dniach wspólnego pobytu z O. Kolbem wpadł do naszej

celi strażnik więzienny, gestapowiec w randze Scharfiihrera. (...) Widok
O. Kolbego w habicie wywołał u gestapowca gniew (...) podszedł do O.
Kolbego i wskazując palcem na krzyżyk przy koronce, zapytał:

— Ty wierzysz w to?
— Tak, wierzę, odpowiedział spokojnie zakonnik.

Niedowiarek wymierzył O. Kolbemu silny policzek.
Następnie gestapowiec szarpał ponownie za krzyż O. Kolbego i pow­

tarzał swoje pytania: Czy wierzysz? — Po każdej twierdzącej odpowie­

dzi O. Kolbego — że wierzy — esesman był coraz bardziej wzburzony

.(...) i powtarzał uderzenia w twarz. Widząc zaś, że O. Kolbe był nie­

wzruszony, z gniewem opuścił celę, trzaskając za sobą drzwiami.

O. Kolbe podczas zajścia był opanowany. Nie zauważyłem u niego

najmniejszego zdenerwowania. Po wyjściu Scharfiihrera z celi — O.
Kolbe chodził po izbie i modlił się. Na twarzy jego było widać czerwo­
ne plamy od uderzeń”

101

.

„O. Kolbe odebrał swoją miskę, przeżegnał się i rozpoczął jeść, gdy

z drugiego pomieszczenia podchodzi do O. Kolbego rńłody, wynędznia­
ły więzień i w prostacki sposób prosi: Ty stary, po co ijsz, mosz durch-

fall, lepij daj mnie. I z beszczelnym uśmiechem na ustach czeka.

Ku memu wielkiemu zdziwieniu O. Kolbe sam wygłodniały daje pro­

szącemu swoją ledwie zaczętą zupę. (...) Dla mego umysłu i normalnych
ludzkich uczuć taki czyn był wprost nadludzkim, gdyż głód zwijający
kiszki, instynkt ratunku życia nie pozwoliłby mi nigdy coś podobnego
zrobić”

102

.

•* ***

•* Tadeusz L. C h r o ś c i c k i , inżynier. Znałem

księdza Maksymiliana Kolbego

z Niepokalanowa na „Pawiakuw Warszawie i obozie koncentracyjnym xo Oświę­
cimiu (Auschwitz).

Oświadczenie. Warszawa 14. 09. 1961. W: Zemania współtrięi-

niów,

Niepokalanów 1970 s. 11.

100

Jan J. S z e g i d o w i c z , mahometanin.

Oświadczenie w sprawie Ojca Mak­

symiliana Kolbego,

Katowice-Ochojec 13. 04. 1967. Tamże s. 60.

*** Edward G n i a d e k ,

Zeznanie.

Warszawa 1947. Tamże s. 24.

>°* Henryk S. C y a n k i e w i c z ,

Moje wspomnienia z kontaktów

osobistych

z

O.

Maksymilianem Kolbem,

Niepokalanów 19. 08. 1956. Tamże s. 15.

20 — Polscy świeci

background image

306

o. Leon Benigny Dyczewski OFMConv.

„Pewnego dnia w czasie niedzielnego spaceru na drogach wewnątrz

obozu podszedł do mnie ojciec Kolbe i powiedział: „Pan doktór tyle dla
mnie zrobił dobrego, że chciałbym się czymś odwdzięczyć. Jestem księ­

dzem i może chciałby pan wyspowiadać się u mnie”. Byłem wtedy w
stanie całkowitego zwątpienia w możliwość istnienia Opatrzności, która

może dopuścić do takich bestialstw w obozie; zresztą nie‘jestem kato­

likiem i zapewne nie znajdziemy wspólnego, języka. Przeprowadziliśmy
dłuższą dysputę, w której poznałem, że mój rozmówca jest naprawdę

księdzem z powołania.

Zwróciłem mu uwagę, czy potrzebne jest takie samowyrzeczenie się

tu w obozie, w którym każdy walczy o utrzymanie się przy życiu za

wszelką cenę. Odpowiedział, że „każdy ma swój cel w życiu: powrót

do żony czy matki, on zaś poświęcił swoje życie dla dobra każdego czło­
wieka i dlatego wierzy, że stanie się z nim to, co mu jest przeznaczo­

ne”

ł0S

.

„Ojciec Kolbe zawsze usuwał się na bok, zostawiając co lepsze dla

swych

współtowarzyszów

niedoli,

może

nieraz

mniej

potrzebujących,

aniżeli on sam”

,04

.

„W specyficznym środowisku obozowym zachował on wielką pogodę

ducha, nadzieję i ufność w przyszłość, a jego -sposób porozumiewania
się nosił charakter szczególnej pokory”

10s

.

„To co ja mówiłem było żalem i buntem. Ja chciałem żyć. To co on

mówił było głębokie i proste. Przede wszystkim niezachwiana wiara w

zwycięstwo Dobra.

Nienawiść nie jest siłą twórczą. Siłą twórczą jest miłość — szeptał,

ściskając moją rękę swoją rozpaloną dłonią.

Nie zmogą nas te cierpienia. Tylko przetopią i zahartują. Wielkich

trzeba ofiar naszych, aby okupić szczęście i pokojowe życie tych, co po'

nas będą...”

106

Z miłości ku Bogu, Niepokalanej i człowiekowi ofiarowuje swoje

życie za współwięźnia — Franciszka Gajowniczka. Ten akt heroicznej
miłości ma miejsce na placu apelowym, na oczach całego bloku czternas­
tego, ale wymiana życia za życie dokonuje się tak skromnie i cicho,

że w pierwszej chwili nawet najbliżej stojący nie wiedzą, co się tu dzie­
je, z czym ojciec Maksymilian występuje do komendanta obozu F. Frit-

scha.

W bunkrze głodowym jest przy tych, którzy umierają powoli w naj­

większych cierpieniach. Godzi ich z Bogiem i czyni wszystko, by nie
umierali z nienawiścią w duszy do swych oprawców. Faktycznie, nie

słychać przekleństw i złorzeczeń. Umiera jako jeden z ostatnich 14
sierpnia 1941 roku, dobity zastrzykiem fenolu. Dnia następnego z set-

* 105

,M

Rudolf D i e m, dr lekarz, wyznania ewangelicko-augsburskiego.

Wspom­

nienia dotyczące Ojca Kolbego.

Oświadczenie. Warszawa 27. 04. 1957. Tamże s. 16.

101

Władysław L e w k o w i c z , lekarz weterynarii.

Zeznanie,

Poznań 24.

05.

1961. Tamże s. 37.

105

Tadeusz P a c z u ł a , lekarz.

Oświadczenie,

Swiętochowice 13. 04. 1969. Tam­

że s. 39.

,M

Józef S t e m 1 e r dziennikarz, wydawca.

Człowiek czynu i ojiary,

„Kalen­

darz Rycerza Niepokalanej” 1948 s. 25. Tamże s. 57.

background image

I

Święty Maksymilian Maria Kolbe

kami innych ciał niszczy go ogień krematorium, a popiół rozsypuje się
na polach oświęcimskich.

Tak jak ciało ojca Maksymiliana zostało strawione przez ogień, tak

wszystkie jego niedoskonałości zostały wypalone przez heroiczny akt
miłości. W dzień wielkiego święta Najśw. Maryi Panny — w dzień Jej

Wniebowzięcia — której cale życie starał się służyć zapominając o so-

l

bie — cieszył się oglądaniem Jej i samego Boga. Jego życie stało się

\

wzorem obrony człowieka i służenia człowiekowi.

'

Wprawdzie ojciec Maksymilian Kolbe uległ biologicznemu zniszcze­

niu, ale jego życie i śmierć nabrały pozaindywidualnego wymiaru i zna-

czenia, są świadectwem wielkiej miłości. Dzięki niemu miłość okazała

^^

— -

się potężniejsza od śmierci, odniosła swoje zwycięstwo tam, gdzie zda-

^

wała się tryumfować nienawiść i pogarda człowieka. Przez swoje życie

i śmierć ojciec Maksymilian stal się świętym, stał się przewodnikiem
do Boga przez służbę człowiekowi.

Papież Paweł VI-ogłosił ojca Maksymiliana Kolbego błogosławionym

(17 X 1971), a papież Jan Paweł II zaliczył go do grona świętych mę­

czenników Kościoła katolickiego (10 X 1982).

/

NS

TU


Document Outline


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Święty Maksymilian Maria Kolbe
Krajski Stanisław Święty Maksymilian Maria Kolbe o masonerii i żydach
Św Maksymilian Maria Kolbe o masonerii i Żydach
Maksymilian Maria Kolbe (1894 1941)
Św Maksymilian Maria Kolbe o masonerii i Żydach
MAKSYMILIAN MARIA KOLBE
ADORACJA PANA JEZUSA ZE ŚW MAKSYMILIANEM MARIĄ KOLBE
Św Maksymilian Maria Kolbe Biedni Zydzi
Dwulicowość masonerii – Sw Maksymilian Maria Kolbe
do Świętych (M e m e n t o M o r i), Litania do św. Maksymiliana Marii Kolbe (1)
do Świętych (M e m e n t o M o r i), Litania do św. Maksymiliana Marii Kolbe (2)
Święty Maksymilian Maria Kolbe2
Kazanie św Maksymiliana Marii Kolbe na Dzień Judaizmu
Rozważania różańcowe ze św Maksymilianem Kolbe + Obietnice dla odmawiających różaniec
NOWENNA KU CZCI ŚW MAKSYMILIANA KOLBE
Krajski Stanisław Sw Maksymilian Kolbe o masonerii
Sw Maksymilian Kolbe O Masonerii

więcej podobnych podstron