ROZDZIAŁ DWUNASTY
ZŁAPANA
„Oni zawsze muszą się zmieniać,
kto mógłby być stały w szczęściu albo mądrości.”
- Konfucjusz
Patrzałam na wiadomość, próbując uspokoić mój oddech. Myślałam, że zacznę
hiperwentylację. Łzy pchały się do moich oczu i po raz pierwszy zdałam sobie sprawę
z czegoś. Byłam szczęśliwa, szczęśliwsza niż kiedykolwiek od miesięcy, może dłużej niż rok.
I nagle uderzyła we mnie prawda jak wspomagający w drużynie Jadena. Wiadomość, na
którą patrzałam, miała zamiar zniszczyć to szczęście.
Jaden:
Ktoś widział Ciebie w centrum handlowym.
Litery zaczęły wirować i rozmywały się, kiedy moje oczy wypełniły się łzami. Moja
głowa pulsowała synchronicznie z krwią, która szumiała w moich uszach. Zassałam dwa
głębokie oddechy, wypuszczając je powoli, żeby uspokoić moje skołatane nerwy.
Jedna myśl przeszła mi przez głowę:
Muszę ostrzec Brodego
.
Dzwoniłam do niego, kiedy jechałam do szkoły, ale włączała się poczta głosowa.
Rozłączyłam się bez pozostawienia wiadomości. Łamiąc ograniczenia prędkości,
przejechałam przez żółte światła i mijałam znaki STOP. Miałam szczęście, że nigdzie nie
spotkałam żadnych radiowozów, bo dostałabym pewnie nie jeden mandat.
Zatrzymałam się na parkingu, nie dbając o to, że zajęłam dwa miejsca parkingowe
i pobiegłam do szkoły, stanęłam jak wryta, kiedy zobaczyłam Jadena, opierającego się
o moją szafkę. Modliłam się, żeby odpuścił. Żeby wykorzystał to jako pretekst do zerwania ze
mną. Żeby zagrał porzuconego chłopaka. Moje imię mogłoby być na ustach wszystkich. Nie
dbałam o to. Będę wolna od niego. To było wszystko, co się dla mnie liczyło. Ale głęboko we
mnie, wiedziałam, że on tego nie zrobi. Będzie chciał, żebym cierpiała z powodu wstydu, na
jaki go naraziłam. Zerwanie ze mną byłoby za łatwe. Będzie chciał mnie zranić –
sadystyczne rzeczy, przechodzące przez jego ciemną duszę nie pozwolą mu mnie puścić.
To jest dla niego tylko gra. Jedna rzecz więcej, aby mieć więcej zabawy.
- Nie wiem, co się działo w centrum handlowym i nie obchodzi mnie to. Ale koniec
z tym. Teraz. Od teraz, będę za Tobą chodził do klasy i z klasy. Będziesz siedziała ze mną
na lunchu – przez cały czas. Karen zostanie z Tobą i będzie oglądać Twoje treningi
szachowe i zawody i będziesz chodzić na wszystkie moje mecze. Jeśli będziesz
potrzebowała podwózki na mecz, Karen Cię przywiezie. - Jaden przerwał i potarł kciukiem
swoją dolną wargę. – Wiem, że na dużo zajęć chodzisz z Brodym Victorem. Rozmawiałem
już z moimi przyjaciółmi, którzy będą mieć na Ciebie oko, podczas tych zajęć, żeby upewnić
się, że nie przekraczasz żadnych granic. Myślę, że te nowe wytyczne, utrzymają Cię
w ryzach. Od teraz tak będzie. W przypadku, gdybyś się zastanawiała nad tym, rozmawiałem
z Ralphem. Zgodził się ze mną. Myślę, że jest bardziej niż zadowolony, biorąc pod uwagę
Twoje zachowanie. Więc, rozumiemy się?
Nie wiedziałam, co powiedzieć. Byłam całkowicie zaskoczona. Kiwnęłam głową
bardziej z szoku, niż z zaakceptowania.
- Dobrze. Cieszę się, że postępujesz dość sensownie w tym przypadku. – Złapał mnie
za ramię, ciągnąc na zajęcia biologii.
Szarpnął mnie, kiedy zatrzymaliśmy się obok mojego krzesła i potknęłam się o nie.
Stał obok mojego stolika, kiedy zadzwonił pierwszy dzwonek, a potem wyszedł bez słowa.
Brody pochylił się, żeby coś do mnie powiedzieć. Pokręciłam głową, ale nie spojrzałam na
niego. Odsunął się. Mogłam zobaczyć, że mnie obserwuje kątem oka. Wyjmując mój zeszyt
z torby, napisałam na kartce.
Jaden dowiedział się, że byłam w centrum handlowym. Jego przyjaciele patrzą.
Możemy porozmawiać, albo popisać później.
Gdy zadzwonił dzwonek po zajęciach, zebrałam swoje rzeczy. Nie zdążyłam nawet
opuścić klasy, kiedy Jaden już tu był i zaprowadził mnie na następne zajęcia. Trwało to cały
dzień.
Podczas lunchu, siedziałam przy stoliku Jadena. Gdy wspomniałam, że chcę się
przywitać z Jenną i Timem, wstał, żeby pójść ze mną. Usiadłam i powiedziałam, że
zmieniłam zdanie. Brody siedział z nimi i to on był tym, kogo naprawdę chciałam zobaczyć.
Ale to było niemożliwe z cieniem Jadena za mną.
Liczyłam minuty do nauki w bibliotece, kiedy będę mogła porozmawiać z Brodym. Ale
kiedy weszłam do biblioteki, stanęłam twarzą w twarz z jednym z przyjaciół Jadena. Jak
mogłam go wcześniej nie zauważyć? Nie było mowy, że mogłam porozmawiać z Brodym,
z lokajem Jadena, obserwującym mnie. Więc, usiadłam przy stoliku z przodu biblioteki, a nie
tam gdzie siedzieliśmy zawsze z Brodym.
Gdy skończyłam naukę, Jaden czekał w korytarzu. Poszedł ze mną do mojej szafki
i potem do mojego samochodu. Nigdy nie byłam sama w ciągu dnia. Całkowicie odciął mnie
od moich przyjaciół i co najważniejsze, od Brodego.
Wyjeżdżałam z parkingu, kiedy mój telefon zadzwonił, ale nie spojrzałam na niego.
Jaden wciąż mnie obserwował. Poczekałam, aż dojechałam na główną drogę, czekając na
światłach, spojrzałam na wiadomość.
Brody:
Zadzwoń do mnie.
Wybrałam jego numer tak szybko, jak wjechałam na mój podjazd. Nawet nie
zdążyłam wysiąść z samochodu, kiedy odebrał.
- Co się dzieje?
Zarzuciłam torbę na ramię i poszłam do domu.
– Ktoś widział nas wczoraj w centrum handlowym i poskarżył się Jadenowi. Nie mogę
uwierzyć, że byłam tak głupia. Ma przyjaciół wszędzie. Powinnam wiedzieć, że ktoś zobaczy
i mu powie.
- Więc, on zamierza niańczyć Ciebie każdego dnia, aby upewnić się, że z nikim nie
rozmawiasz? – zapytał Brody, jego głos był twardy. – Willow, nie możesz…
- Wiem, co chcesz powiedzieć i jeśli to by był ktokolwiek inny to bym z nim zerwała,
ale to jest Jaden. Zrobi z mojego życia piekło, jeśli spróbuję go zostawić. I to samo zrobi
Tobie. Zaufaj mi, próbowałam.
- A nie robi teraz z Twojego życia piekła? – Brody zapytał.
Nie odpowiedziałam. Miał rację.
- Muszę Cię zobaczyć – powiedział cicho.
Brałam dwa schody na raz i pobiegłam do swojego pokoju, zamykając drzwi na klucz.
- Nie mogę. Przychodzi dzisiaj na kolację. Moja mama i mój ojczym są owinięci wokół
jego palca. Nigdy nie pozwolą mi się z Tobą zobaczyć. – Wypuszczając oddech, rzuciłam
swoje rzeczy na podłogę, zanim położyłam się na łóżko.
- Możesz się wydostać stamtąd wieczorem? Kiedy Twoi rodzice będą w łóżku?
- Masz na myśli wymknięcie się? – Gryzłam moją dolną wargę, wymyślając
scenariusze w mojej głowie. Kiedy idę do łóżka, moja mama nigdy nie sprawdza mnie, odkąd
mam własną łazienkę, nie ma powodu, żebym opuszczała mój pokój. Ale moja sypialnia była
na drugim piętrze. Zejście po schodach i wyjście drzwiami nie stanowiłoby problemu. Jeśli
zostanę złapana… - Mogę to zrobić.
- Nie rób tego, jeśli możesz zostać złapana. Mojej mamy nie ma, więc jestem wolny,
żeby przyjść i wrócić. Nie chcę, żebyś wpadła w kłopoty.
- Nie, nic mi nie będzie. Możemy się spotkać na ulicy koło północy? Powinni być już
w łóżku. Czy to nie jest za późno? – Przebiegłam ręką wzdłuż mojego uda, czekając na jego
odpowiedź.
Faktycznie, oboje będą spać, ale to się mija z celem. Nie mogą się dowiedzieć, że
opuściłam dom.
- Muszę Cię zobaczyć. Nie ważne, która będzie godzina. Będę tam.
Patrzałam prosto przed siebie przez większość kolacji. Mówiłam, kiedy musiałam
mówić. Uśmiechałam się, kiedy musiałam. Odpowiadałam na pytania, grałam rolę adorującej
dziewczyny. W środku zaś, krzyczałam, rzucałam się i przeklinałam. Byłam uwięziona,
zarówno fizycznie, jak i w mojej własnej głowie. Nie chciałam tam być. Nie chciałam siedzieć
obok Jadena. Próbowałam nie kulić się, kiedy mnie dotykał i zmuszałam siebie, żeby nie
wymiotować, kiedy mnie całował.
Patrzałam na zegar. Wskazówki przesuwały się tak wolno, że wydawało się, że cofały
się.
- Musisz gdzieś iść? – zapytał Jaden, patrząc na mnie. Spojrzałam na niego
i zauważyłam, że chwycił widelec tak mocno, że pobielały mu kostki.
- Nie. – Pokręciłam głową i zmusiłam się do uśmiechu. – Mam po prostu dużo pracy
domowej. Mój nauczyciel historii kazał napisać kolejne wypracowanie. Czy Twój dał Ci to
samo zadanie? – Wzięłam kęs kolacji, zmuszając się do utrzymania kontaktu wzrokowego
z nim i utrzymania neutralnego wyrazu mojej twarzy.
- Tak, mam czas do piątku.
- Ja też.
- Powinniśmy popracować nad tym razem po zajęciach. Mógłbym podjechać po
Ciebie po treningu jutro i w czwartek. Możemy pójść do biblioteki i porobić wypracowanie. –
Uśmiechnął się, jakby wiedział, że odebrał mi jedyną szansę na spotkanie się z Brodym po
szkole, kiedy on miał trening.
- Och, brzmi dobrze, czyż nie, Willow? Ty i Jaden nie spędzacie ze sobą zbyt dużo
czasu odkąd zaczął się sezon footballowy – powiedziała moja mama, patrząc pomiędzy mną
i Jadenem.
- Tak, brzmi świetnie. – Utrzymałam mój uśmiech, a moje oczy nigdy nie opuściły
Jadena. Jaden nie wyszedł do ósmej. Moje nerwy były prawie postrzępione, a ja praktycznie
zjadłam moje paznokcie.
Włożyłam swoje słuchawki i słuchałam muzyki, żeby rozproszyć moją uwagę, kiedy
czyściłam kuchnię po kolacji i wyobrażałam sobie, że worek na śmieci jest twarzą Jadena,
kiedy wrzucałam go do śmietnika na zewnątrz.
- Wykonałam swoje obowiązki. Idę na górę.
- Okay – powiedziała moja mama.
- Dobranoc.
A potem czekałam. Słyszałam jak moja mama poszłam do łóżka o 22.30. Mój ojczym
został. Jedenasta wybiła, a on wciąż nie przyszedł na górę. Minęłam 23.30, a on wciąż nie
poszedł do łóżka.
Adrenalina zalała mój krwioobieg i moje serce zaczęło walić. Chodziłam po moim
pokoju, załamując moje drżące ręce i próbując wymyśleć inne drogi opuszczenia pokoju.
Czy mogę wyjść przez okno? Czy mogę wyjść przez okno w łazience
i zejść po drzewie,
znajdującym się obok domu? Czy dosięgnę? Czy mogę zejść po kratce, czy to działa tylko
w filmach?
I wtedy usłyszałam to i moje serce przyspieszyło. Podłoga zaskrzypiała za drzwiami
mojej sypialni, kiedy po niej przechodził. Chciałam wykonać szczęśliwy taniec. Nie
powinnam, jeśli nie chcę się bać, że on albo moja mama cokolwiek usłyszą. Więc zmusiłam
siebie, aby usiąść na brzegu łóżka i napisałam do Brodego.
Ja:
Będę za kilka minut.
Brody:
Będę czekał.
O północy, wyjrzałam na korytarz i patrzałam w stronę ich sypialni. Światło było
wyłączona i było cicho. Wymknęłam się z pokoju, starannie unikając desek, które
wiedziałam, że skrzypiały. Nauczyłam się bezpiecznie chodzić po domu około miesiąca po
przeprowadzce. To była umiejętność, która przydała się więcej niż raz.
Pominęłam drzwi frontowe, ponieważ były bezpośrednio pod ich sypialnią. Zamiast
tego, udałam nie na tyły domu i wyszłam przez tamte drzwi.
Widziałam Jeepa Brodego zaparkowanego trzy domy dalej. Silnik był uruchomiony,
ale światła były wyłączone. Jak tylko wyszłam na chodnik, Jeep podjechał do przodu, a ja
wspięłam się na miejsce pasażera.
- Hej, Ace – powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego. Chciałam go tak bardzo
dotknąć. Nie mogłam utrzymać moich rąk. Wsunęłam je między moje uda i siedzenie, żeby
nie wyciągnąć ich do niego.
- Hej ponowne. – Uśmiechnął się, kiedy odjeżdżał z dala od mojego domu. – Gdzie
chcesz pojechać?
Wzruszyłam ramionami.
– Nie wiem. Myślałam, że masz to zaplanowane.
Jego oczy spotkały moje. Otwarte i wrażliwe. Jego głos był cichy, kiedy powiedział.
– Po prostu musiałem Cię zobaczyć. Nie myślałem o niczym innym.
- Um, tam w dół drogi i na prawo, znajduje się mały park. Możemy pójść tam, jeśli
chcesz.
Jechaliśmy w milczeniu, aż Brody zaparkował na parkingu koło parku i wyłączył
Jeepa. Odwrócił się w swoim siedzeniu i spojrzał na mnie.
- Więc… - Potarł swoje uda.
- Tak.
Dlaczego jestem tak zdenerwowana? Wychodziłam z nim wcześniej. Nie byłam
zdenerwowana, kiedy pojechaliśmy na działkę jego cioci i kiedy oglądaliśmy film. Dlaczego
teraz jest inaczej?
Brody potarł kark i zaśmiał się krótko.
– Jestem cholernie zdenerwowany.
- Dlaczego? To tylko ja. – Nie powiedziałam mu, że także byłam zdenerwowana.
Bałam się, że przez to, będzie jeszcze bardziej zdenerwowany. – Chodźmy na huśtawkę. –
Wyskoczyłam z Jeepa i pobiegłam w stronę huśtawek. – Ścigajmy się – zawołałam przez
ramię, śmiejąc się.
Brody szybko mnie dogonił. Piszczałam, kiedy chwycił mnie w pasie i uniósł
w powietrze. Puścił mnie, zsuwając wzdłuż jego ciała. Mój oddech przyspieszył. Pożądanie
płynęło w moich żyłach. Trzymałam jego jedno ramię, moja druga ręka znajdowała się na
jego klatce piersiowej, gdzie czułam mocno bijące serce, naśladujące moje własne.
Spojrzałam w jego oczy, kiedy pochylił twarz do mojej. Moje usta się rozchyliły i zwilżyłam je
językiem. Brody obserwował mój język, przesuwający się wzdłuż ust i przeklął.
Ujął bok mojej twarzy z jednej strony, a drugą rękę umieścił na moim biodrze,
przyciągając mnie bliżej. Jego usta były tak blisko moich, że nasze oddechy się mieszały.
Potem przeniósł usta i pocałował moje ucho.
Potarł je swoimi ustami i wyszeptał.
– Nie pocałuję Cię dzisiaj. Nie pocałuję Cię jutro lub następnej nocy, albo nawet
potem. Chcę. Nie wiesz, jak cholernie mocno tego chcę, ale nie zrobię tego. Tak długo
dopóki należysz do Jadena. – Pocałował znowu tę stronę mojej twarzy, ssąc moje ucho.
Dyszałam, chwytając w ręce jego koszulkę. Podniósł głowę i oparł swoje czoło o moje.
Wziął mnie za rękę. Podeszliśmy do huśtawki i usiedliśmy obok siebie, kołysząc się tam
i z powrotem.
- Więc, opowiedz mi o Willow McKenna – powiedział Brody.
- Cóż. Po pierwsze, nazywam się Willow Rutherford, nie McKenna. To nazwisko
Ralpha. Jest moim ojczymem.
- Huh, jak to się stało, że tego nie wiem? Mam na myśli to, że wiedziałem, że jest
Twoim ojczymem, ale nie znałem Twojego nazwiska.
- To dlatego, że byłeś zbyt zafascynowany moim pięknem i dowcipem, żeby
przejmować się czymś tak błahym, jak moje nazwisko. – Odrzuciłam włosy i zatrzepotałam
rzęsami.
Zaśmiał się na widok mojej pozy i pocałował mnie w nos.
– To musiało być to.
- Albo to, że nie zadałeś sobie trudu, żeby poznać moje nazwisko, ponieważ
myślałeś, że jestem blacharą – zachichotałam.
- Nie pozwolisz o tym zapomnieć, co?
- Prawdopodobnie nie. Tak naprawdę, zastanawiam się nad umieszczeniem tego na
koszulce – powiedziałam.
- Nie ma mowy.
- Co? Powiedziałeś, że lubisz moje koszulki.
- Lubię, ale nie będziesz ubierać koszulki z napisem BLACHARA. – Brody pokręcił
głową. – Nie.
- Och, nie zrobiłabym tego dla siebie. Zrobiłabym to dla Ciebie. – Puknęłam go
w pierś i zaśmiałam się.
- Aha, tak to wykombinowałaś – zachichotał. – Więc w takim przypadku Rutherford
jest nazwiskiem Twojego biologicznego ojca?
Pukałam palcami po moim udzie, patrząc na swoje stopy.
– Um, nie. Rutherford jest panieńskim nazwiskiem mojej mamy. Nie znam swojego
biologicznego ojca. Wyszła za mąż już wcześniej. Był on najbliższą osobą, która mogłaby
być moim ojcem, ale zginął w wypadku samochodowym. Sześć miesięcy później, wyszła za
Ralpha. – Wzruszyłam ramionami.
Zamknij się. Zamknij się teraz! Za dużo gadasz.
- Urodziny? – zapytał.
- Ugh, nie zamierzasz pytać, jaki jest mój znak zodiaku, prawda?
- Nie – parsknął śmiechem. – Chcę po prostu wiedzieć, kiedy masz urodziny.
- Pierwszego maja. – Zrobiłam kilka kroków do tyłu i uniosłam nogi lecąc do przodu.
- Na serio? Moje są pierwszego kwietnia.
Zatrzymałam huśtawkę stopami, dopóki nie spojrzałam na Brodego i spojrzałam na
niego.
– Twoje urodziny są w Prima Aprilis?
- Tak. – Uśmiech pojawił się na jego ustach.
Zachichotałam.
– Więc jesteś, po prostu, głupkiem.
Spojrzał mi w oczy, jego, niebieskie, błyszczały.
– Głupkiem z Twojego powodu. – Nie uśmiechał się. Nie było żadnego śladu
drażnienia się w jego głosie.
- Brody, nie jestem głupkiem, ani trochę. – Próbowałam nie zwracać uwagi na to, co
powiedział.
Jestem z Jadenem. Brody i ja jesteśmy tylko przyjaciółmi. To dlaczego, to co
powiedział, sprawia, że mój żołądek mógłby robić salto? Dlaczego moje wargi mrowią,
chcące poczuć jego usta? Kogo ja oszukuję? Brody i ja przekroczyliśmy strefę przyjaciół już
dawno temu. Ale Jaden nigdy nie pozwoli mi odejść.
Siedzieliśmy na huśtawkach i rozmawialiśmy ponad godzinę, zanim Brody zawiózł
mnie do domu.
- Czy to byłoby zbyt chciwe, gdybym zapytał, czy mogłabyś się wymknąć jutro
wieczorem? - zapytał Brody, zanim wysiadłam.
- Bałam się, że nie zapytasz.
Wypuścił oddech i pokręcił głową.
– Jeśli chodzi o Ciebie, oczywiste jest to, że chcę spędzić każdą sekundę, jaką mogę
z Tobą.
Jego odpowiedź wypełniła mnie niezwykłymi uczuciami. Czułam bąbelki we mnie,
które miały początek w moim sercu, przepływały przez moje żyły, dopóki nie dotknęły każdej
części mnie. Nie wiem, co to było, ale nigdy nie czułam czegoś tak dobrego, tak właściwego.
- W takim razie, z pewnością będę czekał na Ciebie jutro. O tej samej porze.
Już byłam myślami przy następnej nocy, zastanawiałam się, co będziemy robić,
o czym będziemy rozmawiać, gdzie pójdziemy. Jaden w ogólnie nie przyszedł mi do głowy.
- Och, i Willow? Odpowiedź na Twoje pytanie to fioletowy. – Przechyliłam głowę
i spojrzałam na niego, moje czoło się zmarszczyło. Machnął na mnie ręką. – Twoja koszulka
-
Jeśli udusisz Smerfa, w jaki kolor się zmieni?
… Odpowiedź to
fioletowy
.
- Nawet nie chcę wiedzieć, skąd to wiesz. – Pokręciłam głową i wyskoczyłam z Jeepa.
Brody zachichotał.
– Do zobaczenia na zajęciach.
- Pa, Brody.
Wciąż się uśmiechałam, kiedy weszłam do łóżka. Gdy zasnęłam, śniłam o jasnych,
niebieskich oczach patrzące w moje, jakby mogły zobaczyć bezpośrednio moją duszę.
Środa. Ubrałam się normalnie dla Jenny. Cóż, myślę, że można nazwać to
normalnym. Nazwałam to moim żałobnym strojem – krótka, czarna koszulka, czarne
legginsy, czarny pasek wiszący na biodrach, czarne buty, czarny lakier do paznokci i czarny
eye-liner. Wyglądałam tak, jakbym wróciła z pogrzebu. Całkowicie klimatyczne. Dołączyłam
do tego moje kolczyki w czaszki i kości, które kupiła mi Jenna jako żart na Halloween, rok
wcześniej i wyszłam do szkoły.
Wchodząc do budynku, widziałam Jadena opierającego się o szafkę znajdującą się
obok mojej. Jenna wyciągała książki ze swojej szafki. Kartki i długopisy spadały z jej półki.
Jaden stał, patrząc na nią i kręcąc głową. Idiota nawet nie starał się pomóc.
Podając Jennie karmelowe macchiato ze Starbucksa, zebrałam długopisy, które
wypadły i wepchnęłam je z powrotem.
- Dzięki – powiedziała przez ramię. – Święta czarna dziuro, Batman. Czy idziesz
dzisiaj na pogrzeb?
Spojrzałam na Jadena i z powrotem na Jennę.
– Coś w tym stylu.
- Ach, strój żałobny. Jak mogłam zapomnieć? – Jenna skinęła głową.
- Czyż moja dziewczyna nie wygląda gorąco w czerni? – zapytał Jaden, owijając
ramiona wokół mnie, całując mnie mocno w usta. Nic nie czułam. Pustka. Martwa.
Brody wprawiał moje ciało w ogień samym spojrzeniem. Jaden powodował, że zamienia się
w lód. Powoduje, że czuję się brudna, kiedy mnie dotyka. Bycie z nim było złe. Ale on
wiedział, do cholery jasnej. On wiedział… i nie wiedziałam, jak uwolnić się od niego nie
zdradzając tego, co zrobiła – co my zrobiłyśmy. Ta jedna noc… jedna decyzja. Każdego
dnia, marzę, żebyśmy mogły cofnąć się do tego dnia. Kazałabym jej zrobić coś innego. Coś
innego, niż to, co robiła najlepiej – patrzała.
Złapałam moją książkę do biologii i poszłam do klasy, Jaden podążał za mną.
Zatrzymując się przed klasą, oparłam się plecami o ścianę. Widziałam Brodego
obserwującego mnie kątem oka.
- Nie wchodzisz? – zapytał Jaden.
- Nie. – Wzięłam łyk macchiato.
- Dlaczego nie?
- Piję moją kofeinę. Nie mogę zabrać tego ze sobą – powiedziałam i rozejrzałam się
po korytarzu, mówiąc cześć do ludzi, którzy mnie mijali.
- Nie będę stał w korytarzu, kiedy Ty pijesz swoje macchi - cokolwiek to do cholery
jest. Chodźmy. – Chwycił mnie za ramię, ciągnąc w stronę drzwi.
Uwolniłam się od jego uścisku.
– Jeśli nie chcesz tutaj stać, nie stój. Idź do swojej klasy. Kończę swój napój. Nie
mogę zabrać tego ze sobą do klasy, co oznacza, że będę stała na zewnątrz, dopóki nie
wypiję. Nie rozumiesz tego? Trudno. – Wzięłam kolejny łyk kawy, obserwując go znad kubka.
Przygotowałam się na jego wybuch, ale był zbyt inteligentny, żeby zrobić coś w szkole.
Poczeka na koniec zajęć, a potem wymierzy mi karę.
- W porządku. Zrobimy to dzisiaj na Twój sposób. Ale od teraz, upewnij się, że
wypijesz to, zanim dotrzesz do szkoły. Nie będę czekał w korytarzu, żebyś mogła znowu
dokończyć twoją kawę.
- Macchiato.
- Nieważne – warknął.
Celowo piłam tak wolno, jak tylko było to możliwe. Kiedy pierwszy dzwonek
zadzwonił, Jaden zaczął się denerwować. Przechodził z nogi na nogę, rozglądając się po
korytarzu.
- Spóźnisz się na zajęcia, Jaden. Jeśli spóźnisz się zbyt wiele razy, wylądujesz na
ławce rezerwowych. – Spojrzałam na niego z uniesionymi brwiami, wiedząc, że nie
zaryzykuje możliwości nie grania w meczu.
- Idź i usiądź. – powiedział przez zaciśnięte zęby.
- Pójdę. Mam jeszcze trochę kawy – skłamałam. Moje macchiato skończyło się, zanim
dotarłam do klasy. Odwrócił się z irytacją i odszedł. Uśmiechnęłam się znad mojego kubka.
Tak szybko, jak zniknął z widoku, stanęłam obok drzwi do klasy. Brody wstał i podszedł do
mnie.
- Hej, Ace – powiedziałam z uśmiechem. – Zmęczony?
- Nie. Mógłbym tak zostać całą noc. – Pozwolił sobie musnąć moją rękę. Owinęłam
palec mojej reki wokół jego palca i ścisnęłam.
- Lepiej tam wejdźmy.
- Wypiłaś już?
Roześmiałam się.
– Wypiłam, zanim znalazłam się tutaj.
- Sprytne. Idź pierwsza. Przyjdę minutę po Tobie.
Ścisnęłam jego rękę jeszcze raz i weszłam do klasy, wrzucając mój kubek do kosza,
po drodze do mojej ławki. Nie spojrzałam w górę, kiedy Brody wszedł do środka i usiadł obok
mnie. Nie rozmawialiśmy w klasie i trzymaliśmy krzesła tak daleko od siebie, jak tylko było to
możliwe.
To był występ. Takie było moje życie. Dym i lustra, dopóki nie byłam pewna, co było
prawdziwe, a co nie.
Ugh. Północ nigdy nie nadejdzie. Powinni być w łóżku za pół godziny. Jestem pewna,
że wychodzą dzisiaj.
Stałam w oknie, patrząc na ulice i czekając na Brodego. Tak szybko, jak zobaczyłam
jego Jeepa, wybiegłam z sypialni i wyszłam przez tylne drzwi. Pobiegłam do jego samochodu
i wsiadłam do środka.
- Hej Tobie – powiedział z uśmiechem. Jeezu, mógłby zatrzymywać serca tym
uśmiechem.
- Hej Tobie również.
- Chcesz pojechać na działkę mojej cioci? Chcę coś Tobie pokazać.
- Jasne. – Nie powiedziałam mu, że chciałam go, o to poprosić zanim zapytał.
Podjechał na miejsce i zaparkował w tym samym miejscu, kiedy byliśmy tutaj, oglądać film.
Wyciągając koc z bagażnika, otworzył drzwi pomagając mi wyjść. Ponownie byłam w stanie
wysiąść sama, ale wtedy nie dałabym mu szansy, żeby mnie dotknął.
Nawet niewinny dotyk wysyłał do mojego ciała szalone uczucia, których nigdy
wcześniej nie czułam. Uczucia, które dezorientowały mnie, ale czułam się tak dobrze. A ja
łapczywie brałam tak dużo, ile był mi skłonny dać.
Chwycił mnie w pasie, aby pomóc mi zejść, a ja położyłam ręce na jego ramionach.
Mięśnie naprężyły się pod moimi dłońmi, a ja prawie głośno jęknęłam. Przyciągnął mnie do
siebie i nasze twarze były tak blisko siebie, że musiałam sobie przypomnieć, jak się oddycha.
To było upajające, zatrzymujące serca i wytrącające z równowagi. I chciałam tego. Chciałam
tego wszystkiego. Chciałam jego.
Czy on próbuje mnie torturować?
Kiedy postawił mnie na ziemi, staliśmy tam, nasze ciała się dotykały, patrzeliśmy
w swoje oczy. Wyciągnął rękę i przesunął kosmyk moich włosów za ucho, zanim złapał mnie
za rękę i pociągnął z dala od Jeepa.
Rozłożył koc na ziemi i usiadł na nim.
- Poczekaj, aż zobaczysz to. Pokochasz to.
Kiedy przyciągnął mnie, żebym usiadła na kocu obok niego, położył się na plecach.
– Połóż się.
Położyłam się obok niego.
– Czego szukam?
- Wystarczy spojrzeć w górę – wyszeptał.
- To jest piękne.
Niebo było tak czarne, nie jak w mieście, w którym świeciło pełno świateł
i przedstawiało je w mętnej szarości. Gwiazdy były rozsypane po atramentowym niebie,
jasne i piękne, błyszczące tak, jakby mrugały do nas.
- Nigdy nie widziałam tak wielu gwiazd.
- Nie można ich zobaczyć w mieście, z tymi wszystkimi światłami.
- To jest niesamowite.
- Przychodzę tutaj, żeby pomyśleć. To mnie uspokaja. – Brody wymamrotał.
- Dziękuję, że mnie tutaj przywiozłeś. – Spojrzałam na niego. Patrzał w niebo. Miałam
czas, żeby patrzeć na jego profil, moje oczy przesuwały się po jego twarzy. Nie ogolił się
dzisiaj i jego twarz pokrywała króciutka broda, pokrywająca jego policzki, dając mu
seksowny, chropowaty wygląd.
Odwrócił się i splótł palce z moimi. Podniosłam głowę i spojrzałam na gwiazdy. To
było idealne, leżąc z nim w ciemności, gwiazdy świeciły nad nami. Nie byłam pewna, jak
długo leżeliśmy w milczeniu, trzymając się za ręce. To mogły być sekundy, minuty, godziny –
to nie miało znaczenia. Mogłam zostać tutaj z nim na zawsze. Czułam się tak dobrze.
- Dlaczego zostałaś z nim? – zapytał cicho Brody.
Otworzyłam usta, żeby odpowiedzieć, ale zamknęłam je i pokręciłam głową. Moje
oczy wypełniły się łzami. Nie mogłam mu dać odpowiedzi. Nie było dobrej odpowiedzi – nie,
prawdziwej.
Brody przewrócił się na bok i otarł łzy swoim kciukiem.
– Nie jesteś z nim szczęśliwa. Każdy, kto zwraca na to uwagę, może to zobaczyć.
I przysięgam na moje życie, jeśli uderzy Cię ponownie, zabiję go.
- Jaden mnie nie bije. – Próbowałam się wyrwać, ale Brody trzymał mnie w miejscu.
- Willow, widziałem siniaki. Wszyscy widzieli.
- Nigdy mnie nie uderzył. Jest czasami dupkiem, owszem, ale nigdy mnie nie uderzył.
Jestem po prostu niezdarna i łatwo o siniaki. Mam jasną karnację, więc wygląda to gorzej.
Proszę, zostaw to, proszę.
Brody pokręcił głową. Jego ręka opadła z twarzy i zeszła w dół, podciągając rękaw
mojej koszuli, patrząc mi w oczy.
- Nie możesz ich ukryć tymi wszystkimi dużymi bransoletkami i długimi rękawami. –
Jego palce lekko prześledziły moje siniaki na nadgarstku. Jego dotyk był tak delikatny.
- Ja… ja potknęłam się i…
- Powiedziałaś, że nie skłamiesz. Nie kłam z jego powodu. To jest idealny odcisk
dłoni. – Jego głos był twardy i wzdrygnęłam się.
Co mam mu powiedzieć? Jak mogę sprawić, żeby zostawił to w spokoju? Prawdę?
Czy mogę mu powiedzieć prawdę? Chcę mu powiedzieć, powiedzieć komuś.
- Jest późno. Muszę dostać się do domu, zanim mnie złapią.
Brody westchnął i puścił moją rękę.
– Okay.
Złożyliśmy koc i wsiedliśmy do Jeepa. Brody był cicho, kiedy jechał do mojego domu,
zatrzymując się kilka domów od mojego.
- Zobaczymy się jutro. – Odwróciłam się i uśmiechnęłam się do niego. – Dziękuję za
dzisiejszy wieczór. To było… idealne.
Nie odwzajemnił uśmiechu
– Willow, to nie musi być tak.
Łzy napłynęły do moich oczu.
– Tak, musi – wyszeptałam zanim wysiadłam z Jeepa. Pobiegłam do domu,
przemknęłam przez drzwi ze łzami spływającymi po mojej twarzy.
Chciałabym, żebyś miał rację i żeby mogło być inaczej. Ale marzenia nic mi nie
dadzą. On wie, co ona zrobiła. Co ja zrobiłam. Mogła podejść do niego. Ale ona nawet nie
próbowała… ja też nie. Jaden ma swojego haka na mnie, dopóki nie opuszczę miasta i nie
odjadę tak daleko, jak to będzie możliwe.
Oddychaj. Po prostu oddychaj. To nie będzie trwać wiecznie.
Piątkowy wieczór, mój ulubiony wieczór tygodnia. Albo nie. Siedzę na trybunach za
zawodnikami i oglądam mecz. Oczywiście tutaj, gdzie Jaden kazał mi być. Nie mogłam
spędzać czasu z Jenną albo Timem albo którymkolwiek z moich przyjaciół. Nawet nie mogę
wstać i pójść gdziekolwiek sama. Karen zawsze idzie za mną. Czułam się jak uciekinier.
Przynajmniej miałam zamiar wymknąć się, żeby zobaczyć się z Brodym na więcej czasu, niż
godzina tej nocy. Zatrzymałam się w domu Jenny. Jaden nie był zadowolony, ale
powiedziałam mu, że może iść robić coś bardzo niegrzecznego, co zawierało literę „F” i
wyraz „You”
1
. Coś, czego nie powiedziałam, ale pasowało do sytuacji i Jaden złapał haczyk.
Wziął wskazówkę i nawet nie walczył za bardzo.
Jenna przygowała wszystko, żebym mogła spędzić z Brodym wieczór razem. Miała
nawet przygotowane to jak będę mogła wyjść i wejść do jej domu, żeby wszystko się udało.
Kocham ją. Czekałam tylko na koniec meczu oraz żeby Jaden wziął prysznic, wysuszył jego
pieprzone włosy, przebrał się, a następnie zabrał mnie do domu. W tym czasie, kiedy będzie
to robił, co zajmie około dwóch godzin po meczu, Jenna i ja zaplanowałyśmy spotkanie trzy
godziny po meczu. Miała mnie odebrać i podrzucić do domu Brodego.
Zaplanowałyśmy to doskonale. Można było to nazwać najlepiej opracowanym
planem. To powinno się udać. Jaden nie brał prysznica. Tylko się przebrał i spotkaliśmy się
przy samochodzie. Chciał iść na imprezę do Jamiesona. Wiedział, że miałam być tej nocy
u Jenny, więc moja godzina policyjna nie będzie obowiązywać. Kiedy doszło do tego, że miał
pójść na imprezę, powiedział, że Jenna spotka się z nami tam.
1
„F” – fuck, „You” – Ty. Fuck you wiemy co znaczy :D
- Ona nie będzie chciała być na imprezie ze wszystkimi Twoimi pieprzonymi
przyjaciółmi, nie bardziej niż ja – wykrzyczałam. Zapłaciłam za to uderzeniem w twarz.
- Zmień. Swoje. Nastawienie. Willow.
- Zabierz. Mnie. Do. Domu. Teraz.
Pojechał na imprezę, mimo mojego żądania, żeby zawiózł mnie do domu.
Spodziewałam się tego. Kiedy dojechaliśmy do Jamiesona, pogrzebałam w szufladach
i znalazłam książkę telefoniczną i znalazłam numer, żeby zadzwonić po taksówkę.
Jaden wyrwał książkę z moich rąk i chwycił mój telefon.
– Co do cholery robisz?
- Dzwonię po taksówkę, żeby zabrała mnie do domu – powiedziałam, wyciągając ręce
po mój telefon.
Trzymał mój telefon nad głową.
– Pójdziesz, kiedy ja pójdę – powiedział Jaden, podając mi telefon.
Kiedy tylko Jaden odszedł, napisałam do Jenny, żeby mnie odebrała. Była tutaj
w ciągu dwudziestu minut – to było najdłuższe dwadzieścia minut mojego życia.
Byłyśmy w połowie drogi do domu, kiedy w bocznym lusterku zobaczyłam samochód,
który wyglądał jak Mustang Jadena. Odwróciłam się, żeby lepiej spojrzeć i mogłam zobaczyć
wiśniową farbę, gdy przejeżdżaliśmy obok lampy.
– Cholera, Jaden jedzie za nami. – Mój głos drżał.
- Co chcesz, żebym zrobiła? – Jenna spojrzała na mnie.
Spojrzałam do przodu i westchnęłam.
– Po prostu weź mnie do domu, żebym mogła wziąć moje rzeczy i przyjedź po mnie,
tak jak planowałyśmy.
- Nie chcę zostawić Cię z nim samej. On pił i jest wkurzony. – Jenna pokręciła głową.
- Wszystko będzie dobrze. Nie będę z nim sama. Moja mama i Ralph tam będą,
pamiętasz?
- Tak… obydwie wiemy, że Ralph nie da temu szczurzemu tyłkowi tego, na co
zasługuje.
Komentarz Jenny zaskoczył mnie i spojrzałam na nią, próbując coś powiedzieć.
– Moja mama będzie w domu. Będzie dobrze. Przyjedziesz mnie odebrać.
- Tak, bądź ostrożna. – Jenna wysadziła mnie przed moimi drzwiami. – Zobaczymy
się za godzinę – powiedziała zanim odjechała.
Jaden wychodził z samochodu, zanim opony zatrzymały się na moim podjeździe. I nie
był szczęśliwy.
Ja:
Czy Twoja mama jest w domu?
Brody:
Nie. Dlaczego?
Ja:
Tak pytam. Muszę iść.
Brody:
Wszystko w porządku?
Ja:
Tak. Do zobaczenia później.
Brody:
Pa.
Wkładając telefon do kieszeni, wymknęłam się z mojego pokoju. Cicho przeszłam
przed dom i wyszłam tylnymi drzwiami. Gdybym pojechała rowerem przez pola między
osiedlami, mogłabym zaoszczędzić kilka kilometrów i dostać się szybciej do domu Brodego.
Więc pojechałam na rowerze. To był szlak, wyjeżdżony przez dzieci sąsiadów, które jeździły
na rowerach, skacząc po rampach i robiąc te różne sztuczki. Pojechałam w dół szlaku,
omijając wszystkie pagórki. Moje zęby były zaciśnięte, kiedy mój rower podskoczył na
koleinach i wybojach. Dzięki Bogu, miałam rower górski. Nic innego nie było w stanie
pokonać tego niegodziwego szlaku. Kiedy przejechałam przez pole, rzuciłam rower przed
ogrodzenie i przeskoczyłam je.
Rzuciłam się biegiem przez podwórko, omijając samochodziki, wiaderka, łopatki
leżące na ziemi obok piaskownicy. Kiedy dotarłam do drogi, skręciłam w prawo, idąc
w stronę Chesnut Trail i idąc w lewo. Pobiegłam do końca ulicy, gdzie znajdował się piękny,
wiktoriański dom. Wspinając się po schodach na dużym ganku, dotarłam do drzwi
i zatrzymałam się. Stałam tam, próbując złapać oddech i powstrzymać nudności i zawroty
głowy, jakbym była milion razy wirowana w pralce. Ledwie mogłam stać prosto, więc byłam
zaskoczona, że dotarłam do tego domu. Wzięłam duży krok do tyłu, kiedy Brody otworzył
drzwi. Stał tam tylko w spodniach dresowych.
Och, to nie był dobry pomysł. On jest półnagi i wygląda o wiele lepiej niż osoba
w moich fantazjach – wszystkie dotyczyły niego.
- Willow? Co się dzieje?
Podeszłam do przodu i stanęłam w świetle, które świeciło przez drzwi. Twarz
Brodego stwardniała. Mogłam zobaczyć jak jego szczęka się zaciska i rozluźnia.
- Zabiję tego sukinsyna. – Wyciągnął rękę i wciągnął mnie delikatnie do domu,
zamykając drzwi za mną. – Co się stało?
Zaczęłam płakać. Nie były to małe łzy. Szlochałam. Brody owinął ramiona wokół
mnie, moja głowa leżała na jego piersi. Słyszałam jego serce bijące w stałym rytmie. Ciepło
jego skóry ogarnęło mnie, a ja w nim utonęłam. Trzymał mnie tak przez jakiś czas, nie wiem,
jak długo, gładził moje włosy, albo przesuwał dłonią po moich plecach.
Kiedy moje łkania przeistoczyły się w miękkie pociągnięcia, zaprowadził mnie do
kanapy.
– Usiądź i powiedz mi, co się stało – powiedział i usiadł obok mnie, przyciągając moje
ciało do jego.
- Muszę skorzystać z toalety.
- Nie dopóki, nie dowiem się, co się stało. – Złapał moją rękę, kiedy wstałam.
- Brody, naprawdę musze skorzystać z toalety w pierwszej kolejności. – Puścił moją
rękę. – Możesz napisać do Jenny, że jestem tutaj? – zapytałam przez ramię, kiedy szłam
prze korytarz do toalety.
Rozpryskując wodę na mojej twarzy, otarłam tusz do rzęs z moich oczu. Potem
stanęłam i spojrzałam w twarz, patrzącą na mnie. Nad moim okiem znajdowało się
poszarpane rozcięcie. Na stronie mojej twarzy znajdowała się rozmazana, wyschnięta krew.
Pasma włosów były do niej przyklejone. Na powiece pojawiał się już purpurowy siniak
i obrzęk. Moje wargi krwawiły, gdzie się ugryzłam, kiedy mnie uderzył, ale do tej pory, nie
było obrzęku i nie wyglądało to tak źle, jak się czułam.
Zakończyłam czynności w łazience i poszłam do pokoju. Pokój przechylił się w lewo,
a światła migały, jakby się włączały i wyłączały. Czułam się, jakbym kręciła się w kółko
i w kółko, jak robiłam, kiedy byłam dzieckiem.
- Brody?
Był tam w mgnieniu oka. Przynajmniej, tak mi się wydawało. Ale znowu, nie jestem do
końca pewna, co się stało. W jednej sekundzie go wołałam, a potem odwróciłam się, zdając
sobie sprawę, że leżę na podłodze w jego ramionach.
- Co się stało? – wyszeptałam.
- Straciłaś przytomność. Chodźmy. Zabieram Cię na pogotowie.
- Nie!
- Willow, masz ranę z tyłu głowy. Twoje włosy są zlepione krwią. Prawdopodobnie
potrzebujesz szwów. Musisz pójść do lekarza.
- Nie. Nie idę do szpitala. Nie mogę. Przyszłam tutaj, ponieważ myślałam, że mogę Ci
zaufać.
- Możesz mi zaufać. Zawsze możesz mi zaufać, ale naprawdę myślę, że musisz pójść
do lekarza.
- Nie.
Brody westchnął i pomógł mi wstać.
– Wciąż kręci Ci się w głowie?
- Nie, tak długo jak mnie trzymasz. – Uśmiechnęłam się do niego.
- Chodźmy na górę. Myślę, że jest tam apteczka. – Brody pomógł mi wejść po
schodach i zaprowadził do głównej łazienki. – Usiądź tutaj. – Wyciągnął małą ławkę pokrytą
różowym brokatem.
- Nie mogę na tym usiąść. Pobrudzę to.
- W porządku. Usiądź.
- Przestań być taki apodyktyczny, Ace.
- A Ty w takim razie przestań być taka uparta i pozwól mi Cię zabrać do szpitala –
warknął. Jego ramię obróciło się przede mną a ja się wzdrygnęłam.
- Cholera, Willow. Ja tylko chciałem się obrócić, Nie boisz się mnie, prawda? Bo ja
nigdy…
- Nie, nie boję się Ciebie. Sprawiasz, że czuję się bezpiecznie. Dlatego tutaj
przyszłam.
Brody usiadł na ławce okrakiem obok mnie i ujął mój policzek w swoją dłoń. Potarł go
lekko swoim kciukiem. Jego oczy nie opuściły moich, kiedy się pochylił do przodu. Nasze
usta były tak blisko siebie, że mogłam poczuć jego miętowy oddech. Odrzuciłam wzrok
w drugą stronę i odwróciłam twarz.
Westchnął i pocałował płatek mojego ucha. Starałam się ukryć dreszcz przebiegający
przez moją skórę, spowodowany dotykiem jego ust na mojej skórze.
- Jesteś taka piękna.
Zaśmiałam się pół-śmiechem i pół-szlochem.
– Jestem zniekształcona. – Znowu płaczę. Jak mógł pomyśleć, że jestem piękna?
Byłam uszkodzona. W środku i na zewnątrz.
Brody pokręcił głową, jego ręka wciąż znajdowała się na mojej twarzy.
– Patrzę na piękną dziewczynę, siedzącą naprzeciwko mnie, która doprowadza mnie
do szaleństwa, od dnia, kiedy spotkałem ją po raz pierwszy. Jesteś cholernie niesamowita,
jakbyś coś przeoczyła. Jesteś miła, zabawna, inteligentna i tak cholernie wspaniała. Jesteś
idealna, Willow, każda część Ciebie.
- Nie jestem idealna – wyszeptałam.
- Jesteś idealna dla mnie.
Oddychaj. Bądź silna. Brody sprawia, że jesteś silniejsza. Oddychaj.
Patrząc w jego oczy, uśmiechnęłam się. Czułam motyle wypełniające mój brzuch –
wielokolorowe. Piękne i pełne wdzięku. Nikt nigdy nie sprawił, że czułam się tak piękna, jak
to zrobił Brody, tak chciana, tak kochana.
- Jesteś taka słodka, kiedy się rumienisz. – Uśmiechnął się, pocierając kciukiem mój
różowy policzek. – Chodź, usiądź obok wanny.
- Co my robimy?
- Chcę oczyścić ranę na głowie i zobaczyć, jak jest źle – powiedział, rzucając ręczniki
na schodki prowadzące do wanny.
- Wow, ta wanna jest niesamowita.
- Chcesz się wykąpać i zmyć z siebie krew?
- Um… - Przygryzłam wargę, patrząc wszędzie, tylko nie na niego.
- Mam na myśli, że możesz się wykąpać. Ty. Sama. – Przestąpił z jednej nogi na
drugą, a jego policzki zrobiły się różowe. – Nie to, że nie chciałbym się wykąpać z Tobą,
wiesz, jeśli mnie poprosisz. Musisz mnie naprawdę ładnie poprosić.- Splótł palce i założył
ręce za głowę, wyciągając ramiona.
Oglądanie jego mięśni wycofało wszystkie racjonalne myśli z mojej głowy. Sekundy
mijały i Brody dał mi zainteresowane spojrzenie, kiedy nie odpowiadałam. Zmusiłam się,
żeby odwrócić wzrok i skupić się na rozmowie.
– Nie, jest w porządku. Ale dziękuję.
- Nie można winić faceta, że zapytał. Tutaj, usiądź na tym schodku i oprzyj się
plecami o te ręczniki, a resztę połóż na krawędzi wanny. – Brody usiadł wyżej i odkręcił
wodę. Wyciągnął słuchawkę od prysznica i spuścił ciepłą wodę na moje włosy. – Czy jest
w porządku? Nie jest za ciepła? Czy to nie boli?
- Mmm, jest wspaniale. – Obserwowałam jego twarz, kiedy mył moje włosy.
- Nigdy wcześniej tego nie robiłem. Jesteś pewna, że jest w porządku? – spojrzał
w moje oczy, kiedy wylał trochę szamponu na moje włosy.
- Ja też nigdy tego nie robiłam.
Pozwoliłam wędrować po nim moim oczom. Jego ręce zginały się, kiedy polewał
wodą moje włosy. Moje palce, aż drżały od chęci dotknięcia jego brzucha. Pozwoliłam im
przesunąć się po jego skórze, patrząc jak jego mięśnie się napinały i pojawiała się na nich
gęsia skórka. Jego spojrzenie wbiło się we mnie.
Spojrzałam na niego, kiedy delikatnie mył moje włosy, a potem zastosował odżywkę.
Wciągnął dolną wargę pomiędzy zęby, kiedy pracował, tak jak wtedy, kiedy jest
skoncentrowany na pracy domowej. Kiedy spojrzał w dół, złapał mnie gapiącą się na niego
i uśmiechnął się. Otarł krew z boku mojej twarzy i znad mojego oka.
- Czy tak jest w porządku? – zapytał ponownie.
- Czuję się dobrze.
Owijając ręcznik wokół moich włosów, zebrał nadmiar wody, a potem owinął je
suchym ręcznikiem, pomagając mi usiąść. Złożył delikatny pocałunek na moim czole, zanim
wytarł krople wody z mojej twarzy.
– Oszołomiona? Czujesz się dobrze?
- W porządku. – Uśmiechnęłam się.
- Nic nie zaczęło krwawić ponownie. To dobry znak.
- Widzisz, nie wymaga lekarza.
- Wciąż uważam….
- Nie. – Pokręciłam głową, natychmiast chcąc, żeby przestało boleć.
- Boli, co?
- Nie bądź z siebie zadowolony. To nie wygląda dobrze na Tobie, Ace.
Brody pomógł mi wstać.. Przebiegłam szczotką przez moje włosy, kiedy on chwycił
ręczniki i rzucił je w róg – typowy facet – potem pomógł mi wrócić do kuchni.
- Jesteś głodna? – zapytał.
- Bardziej niż głodna.
- Więc, masz zamiar mi powiedzieć, co się stało? – Postawił przede mną talerz
świeżych warzyw i humus.
- Humus? – Uśmiechnęłam się.
- Taak, ktoś powiedział mi, że nie jest to takie ohydne, na jakie wygląda. Okazuje się,
że miała rację. Próbujesz zmienić temat?
- Mogę po prostu zostać tutaj przez chwilę?
- Powinnaś znać odpowiedź na to pytanie – powiedział, siadając na stołku obok mnie.
Położył łokcie na blacie i oparł policzek o uniesioną dłoń.
Odwróciłam głowę powoli i spojrzałam na niego spod rzęs.
– Okay, mogę zostać bez rozmawiania o … tym.
Otworzył usta, żeby odpowiedzieć, ale zamknął je i skinął głową.
– Jeśli to jest to, czego chcesz. – Patrzał na mnie chwilę, zanim powiedział. – Willow,
spójrz na mnie. – Odwróciłam ciało w jego stronę. Patrzył się w moje oczy. – Możesz
powiedzieć mi wszystko. Wiesz o tym, prawda?
- Wiem. – Spojrzałam na mój talerz, kręcąc marchewką w humusie.
Brody westchnął i wstał.
– Chcesz obejrzeć film? – Wyciągnął swoją rękę w moją stronę. Splotłam moje palce
z jego. – Chodź. Weź ze sobą humus. – Zaczął wspinać się po schodach.
- Czekaj, dokąd idziemy.
- Będę oglądać film na górze, kiedy Ty będziesz tutaj ze mną.
- Och. – Poszłam za nim na górę, do pokoju na końcu korytarza. Wszedł do środka.
Zawahałam się przed drzwiami. – Twoja sypialnia?
Skinął głową. Stałam w drzwiach i rozejrzałam się. Jego pokój był dwa razy większy
niż mój. Ściany były pomalowane na srebrzysty kolor, a zasłony i pościel były granatowe.
Telewizor z płaskim ekranem wisiał na ścianie naprzeciwko łóżka. Na jednej ścianie
znajdowała się komoda i biurko z otwartym laptopem. Druga miała wbudowane regały
zapełnione książkami.
Wędrując wzrokiem po półkach regału, postawiłam talerz z humusem na stoliku przy łóżku.
Palcami przesuwałam po książkach, czytając ich tytuły. Niektóre z nich rozpoznawałam,
podczas, gdy inne były starsze, klasyki.
- Mam teraz e-czytnik, ale nie mogę się z tym rozstać – powiedział za mną, jego
oddech muskał moją szyję.
- Nie wiedziałam, że lubisz tak dużo czytać.
- Tak. Tak jak Ty – powiedział.
Odwróciłam się i spojrzałam na niego. Stał tak blisko mnie, ze czułam ciepło jego
ciała, a ja doskonale zdawałam sobie sprawę z braku jego koszulki. Starałam się utrzymać
wzrok na jego twarzy, ale one zdawały się mieć swój własny rozum i spacerowały po jego
klatce piersiowej, szerokich, umięśnionych ramionach – bardzo dobrze umięśnionych, pierś,
talia, gorący abs, skośne mięśnie znikające pod jego nisko zawieszonymi spodniami.
Ugh, myślę, że zaraz będę hiperwentylować. Ewentualnie, zemdleję. Mogę zrzucić to
na moją głowę. Ale Boże Święty… on jest wspaniały.
Pokręciłam głową i starałam przypomnieć sobie, o czym rozmawialiśmy… książki,
tak, książki.
– Um, skąd wiesz, że lubię czytać.
- Zwracam uwagę. – Wzruszył jednym ze swoich całkowicie orgazmicznych ramion. –
Zawsze wypożyczasz książki z biblioteki.
Ja, z kolei, nie zwracałam uwagi. Nie całkiem. Nie na to, co mówił. Zwracałam sporo
uwagi, na to jak wyglądał, i wyglądał niesamowicie. Jak model bielizny, Grecki Bóg i inni
niezwykle przystojni faceci, o których myślałam – ale odkąd moje myślenie było ograniczone
przez jego seksowne ciało, nie mogłam znaleźć innych mężczyzn, żeby go z nim porównać,
więc zadowoliłam się ciałem przede mną.
O Boże… on jest gorący.
Wyciągając rękę, przesunęłam palcami po tatuażu na lewym bicepsie. To był
skomplikowany projekt tribalu. Prześledziłam go moim palcem. Wciągnął powietrze przez
zęby i gęsia skórka pokryła jego skórę. Odsunęłam moją rękę z powrotem do siebie.
- Przepraszam – wyszeptałam. – Zastanawiałam się jak wyglądał, odkąd zobaczyłam
go w klasie pierwszego dnia.
- W porządku. – Jego głos był szybszy niż normalnie. Wziął mnie za rękę. – Chodźmy
obejrzeć ten film.
Usiadłam na krawędzi łóżka, kiedy Brody rzucił poduszki na wezgłowie.
– Chodź tu. Będzie Ci wygodniej, jeśli będziesz siedziała oparta o wezgłowie.
To była ostatnia rzecz, jaką zapamiętałam.
Brody obudził mnie o czwartej nad ranem.
– Willow, obudź się, kochanie.
- Film się skończył?
Zachichotał.
– Tak, zasnęłaś.
- Przepraszam. – Potarłam oczy, krzywiąc się. - Nazwałeś mnie kochanie?
- Próbowałem po prostu – powiedział z uśmiechem.
Zmarszczyłam nos i pokręciłam głową.
– Nah.
- Nie uważam tak. – Przesunął włosy z mojej twarzy. – Muszę zawieźć Cię do Jenny,
zanim jej rodzice zauważą, że Cię nie ma.
- Och, okay. – Zeszłam z łóżka i poszłam za nim na dół, chwytając moje buty. - Hej,
możemy po drodze podjechać na pole i zabrać mój rower? Zostawiłam go tam wieczorem.
- Jasne. Co on robi na tym polu? – zapytał Brody, kiedy zakładał swoje Nike.
- Zostawiłam go tam, kiedy przeskoczyłam przez ogrodzenie. – Spojrzałam w górę,
kiedy nic nie powiedział. – Co? – zapytałam.
Uśmiechnął się.
– Bardzo hardkorowe.
- Po prostu przeskoczyłam przez ogrodzenie. Boooże. Łatwo Tobie zaimponować.
- Wszystko, co robisz mi imponuje. – Przesunął ręką po moich włosach.
- Cóż, Ace. To uczucie jest odwzajemnione. Oprócz jednej rzeczy.
- Czyli? – Brody przechylił głowę i zmarszczył brwi.
- Nie jestem pod wrażeniem, kiedy budzisz mnie tak wcześnie. To jest to bani.
- Możesz wrócić do łóżka, kiedy dotrzesz do Jenny.
- Żartujesz? Co Ty w ogóle znasz Jennę? Będzie chciała wiedzieć wszystko.
Wszystko. Będę rozliczona z każdej sekundy. Nigdy nie wrócę do snu – westchnęłam.
- Biedne dziecko – powiedział, szczerząc się.
- Widzę, że jesteś całkowicie rozdarty.
Jenna czekała na mnie przed domem, kiedy Brody podrzucił mnie godzinę później.
Przyłożyła palec do jej ust, żebym była cicho – jakbym była w stanie śpiewać i tańczyć –
podczas drogi do jej sypialni. Kiedy tylko zamknęła drzwi, odwróciła się i wskazała na mnie
palcem.
- Tłumacz się. Teraz.
Tyle na temat snu.
- Ok, ale możemy najpierw wypić trochę kofeiny? – zapytałam.
Pobiegła na dół i wróciła z dwoma Red Bullami i podała mi je.
– Teraz mów. Chce wiedzieć wszystko. Począwszy od tego, co się stało z Twoją
twarzą.
ROZDZIAŁ TRZYNASTY
SWOBODNE SPADANIE
„Tak, sprawiasz, że jestem szczęśliwa.
Nawet, jeśli o tym nie wiesz.”
- Willow
Brody i ja spotykaliśmy się każdego dnia o północy. Zazwyczaj jeździliśmy na działkę
jego cioci i patrzyliśmy w gwiazdy, kiedy rozmawialiśmy. Czasami za dużo nie
rozmawialiśmy. Tylko leżeliśmy obok siebie, trzymając się za ręce. To nie była
niekomfortowa cisza. Pasowało nam to. Nic z Brodym nie było niekomfortowe, oprócz chwil,
kiedy mnie dotykał – ale to było dobre. Moje ciało płonęło. Potrzebowałam jego dotyku tak
samo, jak potrzebowałam powietrza. Każdej nocy, kiedy byłam z nim, czułam, że robię coś,
czego nie powinnam robić.
Upadałam szybko i mocno dla Brodego Victora. Czułam się, jakbym śniła. Żyję na
jawie z uczuciem spadania. Zastanawiałam się, czy Brody będzie tam, żeby mnie złapać, czy
jednak uderzę o dno. Ponieważ to mnie przerażało. Wiedziałam, kto będzie tam na mnie
czekał.
Brody i ja rozmawialiśmy o wszystkim, kiedy spotykaliśmy się każdej nocy. Nie było
żadnych tematów tabu. Nie było żadnej rzeczy, której bym mu nie powiedziała, prócz jednej
rzeczy, której nie mogłam mu powiedzieć. Nikt nie znał prawdy na ten temat – oprócz Ralpha
i Jadena. Dwójka ludzi, którzy nie mają żadnych problemów z używaniem tego jako groźby
i zmuszaniu mnie i mojej mamy do postępowania zgodnie z ich wolą.
- Ulubiony kolor?
- Biały – odpowiedziałam.
- Biały nie jest kolorem – powiedział Brody. – Dlaczego biały?
- Tak, to jest kolor, ponieważ jest czysty. Jaki jest Twój?
- Czerwony. Ulubione jedzenie?
- Shake’i Twojej cioci.
Brody roześmiał się.
– To samo. One rządzą.
- Taaak – zgodziłam się. – Gdzie jest Twój tata?
- Wszędzie. – Brody przewrócił oczami, chwytając kosmyk moich włosów, owijając go
wokół palca. – Wzięli rozwód. To był pretekst, żeby odejść i zniknąć.
Odwróciłam się, aby spojrzeć na niego.
– Przykro mi.
- Jest jak jest, tak myślę.
- Tak, ja też. – Zwilżyłam usta językiem. – Ty i twoja mama dogadujecie się.
- Tak, moja mama jest świetna. Co z Tobą? Dogadujecie się?
- Ralph i moja mama są naprawdę… dobrzy, po prostu są, tak sądzę. Nie jestem
pewna, czy to miłość, czy to jest rozplanowane w niebie, czy cokolwiek innego. –
Przewróciłam oczami i położyłam głowę na jego ramieniu. – Ale oni mają kogoś. Nie są sami,
rozumiesz.
- Przypuszczam, że tak. Słyszałem, że coraz więcej par jest razem dla towarzystwa.
Myślę, że to zależy od ludzi. – Brody wzruszył ramionami. Podniósł kamyk z naszego koca
i wyrzucił go. Został wchłonięty przez otaczającą nas ciemność.
- Okay, mam pytanie. Skąd wzięła się Twoja reputacja? – Uśmiechnęłam się
i uniosłam brew.
- Spotykałem się z cheerleaderką w Stanton i mieliśmy złe zerwanie. Potem od razu
zacząłem umawiać się z inną dziewczyną. Odbiłem ją. Nie trwało to długo. Cheerleaderka
rozgłosiła plotkę, że spaliśmy ze sobą i zaraz potem ją rzuciłem. Dziewczyna, którą odbiłem
powiedziała to samo i już masz – natychmiastową reputację.
- Zrobiłeś to? – Przygryzłam dolną wargę, czekając na jego odpowiedź.
- Zrobiłem co? Spałem z nią? – Wypuścił długi oddech i spojrzał w gwiazdy, zanim
jego oczy znalazły moje. – Tak, ale nie od razu. Nie rzuciłem jej od razu po tym jak się
przespaliśmy. Spotykaliśmy się prawie przez rok.
- A dziewczyna, którą odbiłeś?
- Czy naprawdę chcesz wiedzieć z iloma dziewczynami spałem? – Wzruszyłam
ramionami i wygładziłam koc. – Spałem z kilkoma, nie było ich wcale tak dużo. Mogę
policzyć je na palcach jednej ręki. I nie. Nie spałem z tą dziewczyną.
Co jest ze mną nie tak? Jestem zazdrosna. Nie powinnam być zaskoczona. Jeśli nie
chciałam wiedzieć, powinnam trzymać gębę na kłódkę. Ale jestem cholernie zazdrosna o te
wszystkie suki.
- Więc, co z Tobą, Willow? Czy spałaś z Jadenem? Jesteście ze sobą, od kiedy,
druga klasa? – Brody pociągnął pasmo moich włosów.
Oblizałam usta i ściągałam kawałek trawy z ramienia Brodego.
– Nie, nie spałam z nim.
- Żartujesz. Rozmawiamy o Jadenie, tak? Czeka przez cały ten czas? – Brody wsunął
kosmyk niesfornych włosów za ucho. Jego palce muskały moją szczękę, pozostawiając po
sobie gęsią skórkę.
- Nie, nie powiedziałam, że on nie spał z nikim. Powiedziałam, że ja nie spałam z nim,
ani z nikim innym – powiedziałam cicho.
- Och. Po prostu pomyślałem… To znaczy, Jaden… Sądziłem.
- Tak, wiem. Blachara. – Dałam mu mały uśmiech. Nie odwzajemnił go.
- Przepraszam – wymamrotał. Jego kciuk pocierał moją dolną wargę.
- Hej, tylko się drażnię. – Pchnęłam go w ramię. – Przeprosiłeś już za to. Po prostu
lubię się z Tobą drażnić.
- Jeśli byłoby coś, żebym mógł cokolwiek cofnąć, to byłby to ten komentarz.
Wzruszyłam ramionami.
– To nic wielkiego, Brody. Jestem ponad to. Uważam to teraz za zabawne.
- Mogę Cię o coś zapytać? – Jego brwi się uniosły.
- Myślałam, że właśnie to robimy. Zapytałeś, czy spałam z Jadenem. A ja po prostu
przyznałam, że nadal posiadam moją V-kartę. Myślę, że możesz mnie zapytać o wszystko –
powiedziałam z przymrużeniem oka.
- Dlaczego nie?
- Co? Spałam z nim? – Brody skinął głową. Położyłam moją rękę na jego ramieniu
i przesunęłam ją, dopóki nie zakrył jej swoją. Obracając moją dłoń, złączył nasze palce
razem i ucałował wnętrze mojego nadgarstka.
Wypuściłam mały oddech.
– Nie czułabym się dobrze, jeśli zrobiłabym to z Jadenem. Nigdy nie byłoby to
prawidłowe. Myślę, że zawsze wiedziałam, że nie będzie pierwszym, nawet, kiedy
zaczęliśmy się spotykać i było inaczej. – Przerwałam i spojrzałam na gwiazdy. – Nie mogłam
po prostu tego zrobić. Czekam, aż będzie miało to znaczenie.
Byliśmy w parku na moim osiedlu. Bujałam się na huśtawce, a Brody mnie pchał.
- Nie musisz mnie pchać, wiesz? Wiem, jak się huśtać od szóstego roku życia.
- Wiem.
- Więc chodź tutaj i usiądź obok mnie, żebyśmy mogli porozmawiać – powiedziałam
przez ramię.
- I odebrać mi szansę umieszczenia rąk na twoim tyłku? Nie ma mowy.
Roześmiałam się i zeskoczyłam z huśtawki.
– Jesteś takim zboczeńcem.
- Tak i kochasz to – powiedział z uśmiechem.
Och, ten uśmiech będzie moją zgubą.
Podszedł do mnie, wziął mnie za rękę i zaprowadził na karuzelę.
Położyliśmy się na
plecach, a Brody stopą zakręcił nas powoli,
kiedy spojrzeliśmy w niebo.
- Nie można zobaczyć tutaj takich gwiazd, jak na działce Twojej cioci.
- Nie – zgodził się.
- Wszyscy sądzą, że jesteś gejem, wiesz? – wypaliłam.
Podniósł się na łokciach i spojrzał na mnie wyraźnie rozbawiony.
– Naprawdę? Umawiałem się z kilkoma dziewczynami, od kiedy zerwałem z Cassidy.
Dlaczego tak uważają?
Wyciągnęłam ręce nad głową i chwyciłam środkowy słup.
– Spotkałeś się tylko z trzema dziewczynami i z każdą wyszedłeś tylko raz. Nawet ich
nie pocałowałeś. Przynajmniej, takie są plotki.
- Nie byłem w nastroju do całowania.
- Czy masz… To znaczy, czy jest ktoś wyjątkowy w Twojej starej szkole?
- Nie.
- Więc nie ma nikogo? – Odwróciłam się do niego. – Ciężko w to uwierzyć.
Położył się z powrotem i potarł dłonią czoło.
– Nie powiedziałem, że nie ma nikogo. Po prostu jeszcze tego nie zauważyła.
Parsknęłam śmiechem.
– Nie wiem, czy jesteś tego świadomy, ale każda dziewczyna Ciebie zauważa, Brody.
Nawet niektórzy faceci.
- Nie ta dziewczyna. Przynajmniej nie w sposób, w jaki jej pragnę.
- W takim razie, musi być ślepa albo nieprawdopodobnie głupie, jeśli nie jest Tobą
zainteresowana.
Wzruszył ramionami.
– Nie jest głupia, tylko… zajęta.
- Może powinieneś spróbować umówić się z kimś innym.
- Masz kogoś na myśli? – wymamrotał, wyciągając rękę i bawiąc się kosmykiem
moich włosów. Wzdrygnęłam się, kiedy jego palce dotknęły mojej skóry.
Tak… Mnie… och, jakbym chciała być tą dziewczyną.
- Nie wiem. Jenna mogłaby być w pierwszej kolejności, tak myślę. – Poczułam
zazdrość wypowiadając te słowa. Kochałam ją jak siostrę, ale nie chciałam, żeby Brody
spotkał się z Jenną. Nie chciałam, żeby spotykał się z kimkolwiek, chociaż wiedziałam, że to
niesprawiedliwe.
- Nie, będę czekać na tą dziewczynę. Jest tego warta, a ja nie jestem gotowy, aby się
poddać.
Poczułam ukłucie czegoś. Jakieś ukłucie w moim brzuchu. Zielonooki potwór
o nazwie Zazdrość bombardował mnie. Atakował moje życiowe organy i inne wystarczająco
mocno, że chciałam się tam zwinąć w kłębek. Kimkolwiek była ta dziewczyna, byłam o nią
zazdrosna. Nawet jej nie znałam i już jej nienawidziłam. Posiadała uczucie Brodego.
Szczęśliwa suka.
Czwartek. Spotykaliśmy się każdej nocy przez trzy tygodnie. Rozmawialiśmy, siedząc
w Jeepie na działce cioci Brodego. Padało, a my oglądaliśmy krople uderzające w przednią
szybę. Tak często, jak piorun rozświetlał niebo, dawało mi to widok na Brodego.
- Co zamierzasz robić po ukończeniu szkoły? – zapytał Brody.
- Poczekaj chwilkę. Jest coś, co muszę zrobić. – Przeniosłam się na tylne siedzenie.
- Co robisz? – zapytał się, śmiejąc się.
- Chodź tutaj. – powiedziałam.
Wsiadł do tyłu i opadł na siedzenie. Natychmiast przysunęłam się do niego, aż boki
naszych ciał się dotknęły. Siedział przez chwilę, patrząc na mnie, jego ręka była podniesiona
i znajdowała się na mnie, jakby Brody nie wiedział, co z nią zrobić. Czekałam, wstrzymując
oddech. Owinął rękę wokół mnie, przyciągając mnie bliżej siebie i wypuściłam oddech. Moje
ciało wibrowało za każdym razem, kiedy Brody mnie dotykał. Nigdy przedtem się tak nie
czułam.
- Po ukończeniu szkoły, ucieknę z Middleton, jak najdalej będę mogła. Zawsze
chciałam pojechać gdzieś, gdzie jest ciepło. Nienawidzę zimy w Michigan. Zgłosiłam się do
UCLA
2
.
- Dostałaś się?
- Tak.
Odsunął się i spojrzał na mnie.
– To niesamowite, Willow! Gratulacje. – Zatrzymał się i zmarszczył brwi. – Nie
wydajesz się być podekscytowana.
- Nie jestem pewna, jak będę płacić za to – przyznałam.
- Twoi rodzice mają pieniądze. Jestem pewien, że wszystko będzie w porządku.
Pokręciłam głową.
– Ralph nie da mi nic na studia. Nie jestem jego córką.
- Och. Czy twój tata nic Ci nie zostawił przed śmiercią?
- Um, coś mi zostawił. Nie mam pojęcia, co. Moja mama i Ralph kontrolują majątek
i nie powiedzą mi. Więc na to nie liczę. – Wzruszyłam ramionami. – Ale zawsze jest pomoc
finansowa i stypendia. Może uda mi się to zdobyć, szczególnie jeśli znajdę pracę.
- Dlaczego Kalifornia?
- Chodzi o to, że jest tak daleko od Michigan i mogę się tam dostać. Jaden idzie do
State, ponieważ ma tam stypendium sportowe. Myśli, że będę tam chodzić i że już zostałam
przyjęta. Nie powiedziałam mu, że nie ma żadnej szansy, że się tam pojawię.
Brody przesuwał rękę po moim ramieniu.
– Ach. Myślę, że nie przyjmie dobrze wiadomości.
- Moim planem zawsze było wytrzymanie do ukończenia szkoły i potem ucieknięcie
stąd. Pomyślałam, że mogę być z Jadenem do czasu ukończenia, a potem zerwać z nim,
kiedy wyjechałabym do collegum. To nie było nic wielkiego, umawianie się z nim do tego
2
UCLA – Uniwersytet Kalifornijski, kampus Los Angeles
czasu. Nie było nikogo innego, kim byłabym zainteresowana, więc to nie było problemem.
Ale teraz…
- Ale teraz, co? – wymamrotał Brody.
- Teraz pojawił się problem – odpowiedziałam, mój głos był delikatny.
- Dlaczego? – Brody przesunął się w fotelu i przyciągnął moją twarz do siebie. –
Muszę usłyszeć, jak to mówisz. – Ujął moją twarz w dłonie, jego kciuk pocierał mój policzek.
- Bo teraz jest ktoś inny. – Patrzyłam jak jego oczy pociemniały.
Pochylił się w moją stronę. Jego usta były tak blisko. Prawie dotykały moich. Mogłam
poczuć, jak się poruszają, kiedy mówił. – Więc zostaw go. Chcę Ciebie, Willow.
- Ja nie… On…
Odsunął się i opuścił ręce.
– Słuchaj… - Wypuścił oddech i potarł swoją twarz. – To… ta rzecz z Tobą, to
wszystko jest dla mnie nowe. Szaleję za Tobą. Jesteś we mnie. Mój dzień nie rozpocznie się,
dopóki Ciebie nie zobaczę i ostatnią rzeczą, którą chcę w nocy usłyszeć to dźwięk twojego
głosu. Nigdy nie czułem tego, co czuję do Ciebie. Milion dziewczyn może przyjść i odejść,
ale zawsze to Ty będziesz dziewczyną, której będę szukał, o której będę śnił, którą będę
kochał. Tylko Ty. Jesteś moim sercem. Jeśli byś się spotykała z jakimś świetnym facetem,
czułbym się w porządku z byciem tylko przyjacielem. Może mi się nie podobać, że byłbym
zazdrosny jak diabli, ale tak długo jak byłabyś szczęśliwa, czułbym się z tym w porządku.
Problemem jest to, że nie spotykasz się ze świetnym facetem. Jestem przegranym.
Zaborczy, apodyktyczny, protekcjonalny dupek, który uważa Ciebie za nagrodę…
- Powiedz mi, jak naprawdę się czujesz – wymamrotałam, opierając się z powrotem
o siedzenie.
- Nie czuję się z tym w porządku, Willow. Nie czuję się w porządku z tym, że stoję
przed Tobą i jestem tylko Twoim przyjacielem, kiedy umawiasz się z takim idiotą jak on. Nie
chce cały czas wykradać się, żeby zobaczyć Ciebie o północy na kilka godzin. Jestem
chciwy. Chcę całej Ciebie. Nie dzielę się.
- O czym Ty mówisz? – Moje serce biło podwójnie, a moje ręce się trzęsły.
Czy on każe mi wybierać pomiędzy nim, a Jadenem? Nie każ mi wybierać. Proszę,
proszę, nie rób tego.
- Rzuć go i bądź ze mną. Nie jestem idealny, ale jestem dużo bliżej tego niż Jaden,
przynajmniej dla Ciebie. Musisz to wiedzieć.
- Albo? – wyszeptałam.
- Nie ma żadnego albo. Nie mogę stać i patrzeć jak przez niego doprowadzasz siebie
do autodestrukcji.
- Chcesz żebym wybierała pomiędzy wami? – powiedziałam powoli, patrząc w jego
oczy.
- Nie chcę niczego więcej od Ciebie dzisiaj, tylko żebyś o tym pomyślała. Ale jutro,
tak, chcę żebyś dokonała wyboru. – Jego oczy trzymały mnie w niewoli, a jego słowa spadały
jak cegły pomiędzy nami. Po prostu na niego patrzałam. Nie jestem pewna, jak długo. Wtedy
odwróciłam się, otworzyłam drzwi i wysiadłam z Jeepa, opierając się plecami o drzwi. Nawet
nie zauważyłam, jak uderzył we mnie deszcz, jego słowa dzwoniły mi w uszach.
Każe mi wybierać. Moim wyborem jest on. Brody zawsze będzie moim wyborem. Ale
Jaden powie. Zrobi z mojego życia piekło. Powie wszystkim, co wie. Nie mogę ryzykować,
czyż nie? Czy Brody wciąż by mnie chciał, gdyby się dowiedział?
- Willow, - Brody stanął przede mną. – Wsiadaj do samochodu. Zamarzasz.
Wsiadłam do auta, kiedy otworzył drzwi. Jechaliśmy do mojego domu, żadne z nas
nic nie mówiło. To był pierwszy raz, kiedy czułam się z Brodym niekomfortowo. Chciałam po
prostu dostać się do domu i wślizgnąć się do łóżka.
- Zobaczymy się rano – powiedział, kiedy zatrzymał się koło mojego domu.
Skinęłam głową i wysiadłam z Jeepa.