MLP FIM Fanfic Wojna o Equestrię Rozdział 07

background image

Rozdział VII.

Północny-zachód od Ponyville, Equestria. Październik, 1251.

Bon Bon trzęsła się. Błoto było zimne. Mimo, że słońce stało wysoko na niebie, było

niezwyczajnie chłodno. A leżeli tu w błocie, na brzuchach, już tak długo. W zimnym, zimnym
błocie. Wysoka trawa - która według Kapitan Derpy miała ukrywać ich przed wzrokiem
gryfów - na pewno blokowała promienie słoneczne. Niestety, wiatru już nie.
Ale niedługo się zacznie. Słychać było głosy, niskie i chrapliwe. Szelest trawy. Dźwięki się
zbliżały. Coraz bardziej. Czuła gwałtowne bicie swojego serca. Jej sierść - w nielicznych
miejscach nieuwalanych błotem - była cała mokra od potu. Spróbowała przełknąć ślinę. Nie
mogła - całkiem zaschło jej w gardle. Spojrzała na lewo. Trawa. Spojrzała na prawo. Więcej
trawy. Zagwizdała, delikatnie, udając ptaka śpiewającego w oddali. Z trawy po jej prawej
wysunęło się miętowo-zielone kopyto. Przytknęła do niego swoje kopyto. Bon Bon się trzęsła.
Lyra też.

Wtedy rozległ się kolejny gwizd - tym razem ostry, przeciągły, głośny. Natychmiast,

tak jak na ćwiczeniach, Bon Bon zerwała się z ziemi. Umysł błagał ciało, żeby zignorowało
rozkaz, ale to było w nią wpojone. Długi gwizd oznaczał szarżę. A więc wstała. I zobaczyła, że
wszyscy inni robią to samo.
Wydało jej się to nierealnym. Jak straszny sen. Setka kolorowych kucyków szarżująca na
trochę ponad dwadzieścia lwów ciągnących wozy. Dudnienie jej serca było jedynym
dźwiękiem, jaki do niej docierał. W końcu, bezpośrednio przed nią stanął lew. Prawdziwy,
rozwścieczony lew, w gryfońskim pancerzu. Bon Bon zahamowała z poślizgiem. Lew.
Spojrzała na niego. On spojrzał na nią. Kucyk. I lew. Zielona smuga przeleciała obok niej.

W jednym płynnym ruchu, Lyra wylądowała w błocie i przetoczyła się po ziemi.

Znalazła się przed lwem. Na jej twarzy malowała się determinacja, gdy stanęła na przednich
łapach i kopnęła ze wszystkich sił. Lew instynktownie spróbował się odchylić. Nie pomogło
mu to. Kopyta Lyry trafiły go prosto w pysk. Przez ułamek sekundy czuła opór, potem coś
pękło, kopyta zagłębiły się. Ciało lwa zwaliło się na ziemię. Lyra straciła równowagę i upadła
prosto na jego twardy pancerz. Zakaszlała, uderzenie odebrało jej dech. Przez ciało lwa
przeszła fala drgawek. Usłyszała jego charczenie. Dotarło do niej, że nie słyszy nic innego.
Uniosła głowę i rozejrzała się. Wszyscy, kucyk czy lew, patrzyli ze zgrozą.

Po chwili rozległ się ryk. Setka kucyków i dwadzieścia lwów otrząsnęła się z szoku.

Lwy szczerzyły zęby. Kucyki prychały i darły ziemię kopytami. Po czym obie strony rzuciły się
ku sobie.
Lwy były silne, dumne i zawzięte. Gryzły. Szarpały pazurami. Ale było ich mniej. A ich
pancerze, mające chronić przed ciosami miecza, włóczni i atakami kłami i pazurami, nie
zdawały się na nic przeciwko miażdżącej sile, z którą kopały kucyki.
Lyra i Bon Bon walczyły razem. Jak inne kucyki, nawet nie próbowały zbliżać się do lwów.
Trzymały się razem, silnymi kopniakami chroniąc swoich towarzyszy przed szarżującymi

background image

lwami. Lwy z kolei walczyły w jedyny znany im sposób - rzucając się na wroga i starając się
dostać do ważnych narządów.
Tak toczyła się walka. ‘Atakujące’ kucyki starały się utrzymać linię, a ‘broniące się’ lwy rzucały
się w chaotycznych szarżach.
Bon Bon nie starała się liczyć. Jeden lew. Kolejny. I kolejny. Nie zostawały przy niej długo -
atakowały, przyjmowały kopniaki ze wszystkich stron i cofały się, po czym wybierały kolejny
cel. Co jakiś czas rozlegał się pełen boleści krzyk kucyka, ale było jasnym, że lwy przegrywają.
Co najmniej dwie trzecie z nich leżało na ziemi, martwych albo zbyt rannych, żeby wstać.
Kucyki zaczęły otaczać pozostałych drapieżców, uniemożliwiając ucieczkę.
Wtedy poczuła coś, czego się nie spodziewała. Ból. Dwa pasma bólu, od ogona, poprzez plecy,
aż do szyi. Na krótką chwilę, przed jej oczami stanęło coś biało-brązowego, szybkiego i
skrzeczącego. Kucyki dokoła zaczęły krzyczeć w trwodze: GRY FY !
Bon Bon postawiła niepewny krok. Czuła krew cieknącą po plecach, szyi, klatce piersiowej. A
więc to to się wtedy czuje. Kręciło jej się w głowie, była coraz bardziej senna. Zamknęła oczy i
zatoczyła się. Gryf zamachnął się jeszcze raz. Zwaliła się na ziemię.
Rozległy się trzy krótkie gwizdy. Trzepotanie skrzydeł. Odgłos ciał uderzających o rozmokłą
ziemię.
Spojrzała w górę. Widziała tylko kilka ciemnych chmur. Było ciemno. Zbyt ciemno jak na tą
porę dnia. Błoto było takie zimne. Nic nie słyszała. Prawie nic nie widziała. Zamknęła oczy.

I otworzyła je. Stała nad nią Lyra i siostra Redheart. Obie odetchnęły z ulgą.

- Dzięki Celestii, Bon Bon - Lyra zaczęła. - Tak się martwiłam, musieliśmy cię zanieść na wóz
ale tak długo zajęło zanim, oh, przepraszam, zrobiliśmy wszystko co mogliśmy ale byli inni
ranni ale wszystko będzie dobrze i-- Redheart położyła kopyto na ramieniu Lyry i uciszyła ją
łagodnie. Bon Bon spróbowała unieść głowę. Nie mogła. Odetchnęła z trudem. Było tak
zimno.
- Gryfy... - wyszeptała. - Gryfy zastawiły zasadzkę. - zakaszlała słabo. Lyra spróbowała się
uśmiechnąć. Wolała, żeby Bon Bon widziała jej uśmiech, nie łzy.
- Tak, kochanie. Ale my też je zaskoczyliśmy. Pegazy kryły się w chmurach. Zaatakowały
gryfy od góry. Wygraliśmy bitwę. Wzięliśmy kilkunastu jeńców i wszystkie wozy. A potem cię
tu sprowadziliśmy.
-... dobrze - wykrztusiła. - Możemy wracać do domu.
Lyra spojrzała na Redheart, która kiwnęła głową w odpowiedzi i odeszła.
- Słuchaj, kochanie - Lyra zaczęła, łamiącym się głosem. - Jesteś... bardzo poharatana.
Straciłaś dużo krwi. Bardzo dużo. Siostra mówi, że jesteś w szoku.
- Nic mi nie jest. Tylko... to błoto jest takie zimne.
- Jesteś w obozie, kotku. - łzy lały się z oczu Lyry. - Pod kocami. Opiekujemy się tobą. Ja się
tobą opiekuję.
Bon Bon patrzyła przed siebie tępym wzrokiem.
- Oh. To dobrze. Ale i tak mi zimno. Muszę się napić.
Lyra pociągnęła nosem.
- W porządku. Siostra mówiła, że musisz pić. To dobrze. Już podaję. - za pomocą magii,

background image

przystawiła dzbanek z wodą do ust Bon Bon, która uniosła głowę o parę cali i zaczęła pić.
Wypiła cały dzbanek, po czym opuściła głowę i zamknęła oczy.
Lyra rozejrzała się po namiocie. Wiedziała, że nie ma więcej koców. Ale naprawdę było zimno,
a Redheart powiedziała, że Bon Bon nie może tracić ciepła, jeśli ma przeżyć. Lyra zdjęła swój
podarty, brudny płaszcz i okryła nim Bon Bon. Może to pomoże.

***

Derpy spacerowała po polu bitwy. Cóż, w pewnym sensie było to pole bitwy.

Faktycznie było polem, i odbyła się na nim bitwa. Ale nie wyglądało tak, jak powinno. Zawsze
wyobrażała sobie ‘pole bitwy’ jako wielkie, prostokątne pole, z wystrzyżoną trawą, po którym
paradują wspaniałe armie. W tle opcjonalny zamek. A to? Mchy i błoto, rozniesione kopytami.
Trochę rozczarowujące. Wiedziała, że wojna jest zła. Ale myślała, że będzie... majestatyczna.
Gdyby była, kucyki umierałyby z godnością. Ale nie była. To była zwykła rzeź.
Zatrzymała się. Kucyk. W trawie leżała Aloes. Patrzyła żałośnie na Derpy. Jej grzywa była
mokra i ubłocona. Derpy natychmiast zaczęła krzyczeć.
- Medyka! Mam tu ranną! - schyliła się, uśmiechając się łagodnie. - Wszystko będzie dobrze,
Aloes. Zajmiemy się tobą.
Nie było odpowiedzi. Derpy poczuła mdłości. Dotknęła głowy byłej wizażystki. Opadła
bezwładnie na prawo. Lewa połowa czaszki była bezkształtną masą mózgu, kości, krwi i
włosów.
- Tak, Kapitanie? - Lemon Hearts, młoda, żółta klacz-sanitariuszka, zbliżyła się.
- Przepraszam. Myliłam się. - Derpy powiedziała cicho. - Musimy ją złożyć razem z resztą
ciał.
- Oh. Oh... Dobrze. Racja. Kapitanie. - Lemon Hearts kiwnęła głową, patrząc na Aloes.
Derpy przeczytała, że powinno się zamykać oczy martwym kucykom. Że to oznaka szacunku.
Że sprawia, że wyglądają jakby zasnęły. Zrobiła tak z Rose, która wykrwawiła się, po tym jak
lew oderwał jej nogę. Ale... Kiedy kucyk stracił połowę twarzy, połowę głowy, nie może
wyglądać spokojnie. Może wyglądać tylko na martwego. Na okaleczonego i martwego.
Wyciągnęła spod Aloes płaszcz, i zakryła nim jej twarz. To musiało wystarczyć.
Pokręciła głową ze smutkiem. Biedna Aloes.
Przed bitwą miała nadzieję, że widok zabitych kucyków ułatwi wydanie rozkazów w sprawie
jeńców. Ale nie. Nie ułatwił.
Wróciła do obozu, pod sztandar, gdzie spędzono związanych jeńców. Było ich dwudziestu -
siedemnaście lwów i trzy gryfy. Wszystkie pozostałe lwy i większość gryfów - tylko garstka
odleciała, zanim pegazy odcięły im drogi ucieczki - została zabita w bitwie.
Big Mac już na nią czekał. Zasalutował.
- Kapitanie. Kogo przydzielić do straży?
Derpy dała mu znak kopytem, żeby podszedł bliżej, i pokręciła głową. Przemówiła cichym, ale
pewnym tonem.
- Nikogo. Nie możemy brać jeńców.

background image

Mac uniósł brew.
- Więc po prostu ich puścimy?
Derpy znowu pokręciła głową.
- Nie. To okropne, ale tego też nie możemy zrobić.
Mac wytrzeszczył oczy.
- Oh, nie. Nie, Kapitanie. Oni się poddali. Nie mógłbym z tym żyć.
Derpy przygryzła wargę. Ona też ‘nie będzie mogła z tym żyć’. Ale nie mogli brać jeńców. A
będzie ich więcej. Po kopniakach kucyków lwy na pewno nie były w stanie dłużej walczyć, ale
rzadko umierały. Nie mogła ich po prostu uwalniać. Westchnęła.
- Musimy, poruczniku. Musimy. Jeśli ich wypuścimy, wkrótce będą palić kolejne miasteczka i
mordować kucyki. Gdyby to oni nas schwytali, od razu by nas zabili. W ich oczach nie
jesteśmy żołnierzami, jesteśmy bandytami. Oni by nas zabili.
- Ja nie mogę tego zrobić, Kapitanie. I ty też nie powinnaś. Jeśli do innych dotrze wiadomość,
że zabijasz jeńców, żaden się nie podda. Będą walczyć do śmierci.
- Więc nie będę musiała tego robić drugi raz! - uniosła głos. Kilka kucyków obejrzało się na
nią. Więźniowie też.
- Możesz ich... okaleczyć. Oślepić, odciąć skrzydła, cokolwiek, byle nie mogli walczyć. Nie
musisz ich od razu zabijać. Sam nie wiem. Może wymień ich na coś. Musi być inny sposób!
Derpy przetarła oczy kopytem i spojrzała na niego błagalnym wzrokiem.
- Bic Mac, proszę. Zrozum. Nie mogę okaleczać jeńców po każdej bitwie. Byłabym potworem.
A gryfy nie będą się z nami układać. A to... będzie szybkie. I tak jak powiedziałeś, nikt się nam
już nie podda. I nigdy nie będę musiała tego znowu zrobić.
Mac przełknął ślinę.
- Nie przyłożę do tego kopyta. Ty masz prawo zrobić, co chcesz. Ale... nie myślałem, że
możesz być do tego zdolna.
Wyraz rozczarowania na jego twarzy przygnębił Derpy bardziej, niż perspektywa zostania
morderczynią.
- Przykro mi, Mac. Nie proszę o twoją zgodę. Ani o zrozumienie. Tylko... Uwierz, że nie chcę
tego robić. Proszę.
- Kiedy ja nie chcę czegoś robić, po prostu tego nie robię. - odwrócił się i odszedł.
Jak... Jak mógł coś takiego powiedzieć... Poczuła wściekłość.
- Ja nie mogę sobie na to pozwolić! - krzyknęła za nim. Nie zareagował. Spróbowała
ponownie. - I ty też nie! - nawet nie zwolnił. Derpy jęknęła, wściekłość zniknęła, zastąpiona
rozpaczą.

Kucyki śpiewały razem. Melodia ulatywała na nocnym wietrze. Siedziały w kręgu,

oświetlonym pochodniami. W środku, okryte tanimi płachtami, spoczywały ciała ponad
czterdziestu zabitych. Całuny okrywające nieliczne, mniejsze ciała, były zafarbowane na
barwy Equestrii - złoto i biel. Większość była szara, prosta.

background image

Skończył się hymn, stary i piękny. Derpy wstała. Niektóre z kucyków patrzyły na nią. Inne na
ziemię. Reszta na ciała, żegnając przyjaciół, siostry, swoich ukochanych.
Derpy przemówiła.
- Kucyki. Wieści o wojnie dotarły do nas już kilka tygodni temu. Ale dopiero teraz poznaliśmy
ich prawdziwe znaczenie. Między nami leżą nasi przyjaciele i krewni. Leżą też nasi wrogowie,
których rodziny i przyjaciele nie będą mogli zrobić tego, co my dzisiaj robimy - pożegnać
najbliższych. Jak nasi zmarli zginęli za nas, tak te lwy i gryfy umarły za swoich. Tak więc
odpłacamy pamięcią za poświęcenie. Wspominając ich, mówimy: niech stanie się
sprawiedliwość.
- Niech stanie się sprawiedliwość. - tłum odpowiedział chórem.
- Nie prosiliśmy o wojnę. Nie chcieliśmy walczyć. Ale na nasze barki spadła ta
odpowiedzialność. Między nami leżą ci, którzy do końca nie zapomnieli o swoich
obowiązkach. Nie możemy się ugiąć. Nie możemy opuścić naszych posterunków. Bo oni
nigdy by tego nie zrobili. Wspominając ich, obiecajmy: dochowamy powinności.
- Dochowamy powinności.
- Opłakujemy zmarłych, ale dziękujemy też tym, którzy przeżyli. Żegnamy ich z
wdzięcznością. Płaczemy, żeby inni nie musieli. Opłakujemy przyjaciół, żeby matki nie
musiały opłakiwać swoich źrebaków. Opłakujemy ich, żeby przyszłe pokolenia nie musiały
płakać za utraconą wolnością. Nasi przyjaciele swoimi życiami zapłacili za niesprawiedliwy
dług, który nasi wrogowie narzucili niewinnym. Wspominając ich, prośmy: niech nadejdzie
miłosierdzie.
- Niech nadejdzie miłosierdzie.
- Chociaż nikt z nas nie chce umierać, pocieszamy się faktem, że żaden z naszych przyjaciół
nie zginął jak tchórz. Żaden nie zginął, uciekając. Żaden nie zginął, kryjąc się. Z odwagą
ruszyli na spotkanie ze śmiercią. Nie zginęli jak ofiary. Zginęli jak bohaterowie. Kiedy
nadejdzie nasz czas, okażmy taką samą odwagę, bo tylko przez gotowość do odrzucenia życia
możemy je ocalić. Wspominając przyjaciół, mówimy: pozostaniemy dzielni.
- Pozostaniemy dzielni.
- I nigdy nie zapominajmy, dlaczego oni zginęli. Nie byli najeźdźcami, liczącymi na zdobycie
jedzenia wyhodowanego kopytami innych. Nie byli najemnikami, chcącymi wzbogacić się na
cierpieniu innych. Byli zwykłymi kucykami, chcącymi tylko powrócić do swojego spokojnego
życia. Cierpieliśmy razem z nimi. Oni ucierpieli najbardziej. Ale zaznali już spokoju. My
musimy cierpieć dalej. Cierpieć, żeby w końcu zaznać znowu spokoju. Wspominając naszych
zmarłych, prośmy: niech powróci pokój.
- Niech powróci pokój.
Po czym jednym, wzniosłym głosem, kucyki znowu zaczęły śpiewać. Derpy spojrzała na Big
Maca z nadzieją w swoich zezowatych oczach. Ale on potrząsnął głową ze smutkiem. Derpy
odwróciła wzrok i uniosła głos.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
MLP FIM Fanfic Wojna o Equestrię Rozdział 11
MLP FIM Fanfic Wojna o Equestrię Rozdział 27
MLP FIM Fanfic Wojna o Equestrię Rozdział 32
MLP FIM Fanfic Wojna o Equestrię Rozdział 02
MLP FIM Fanfic Wojna o Equestrię Rozdział 15
MLP FIM Fanfic Wojna o Equestrię Rozdział 01
MLP FIM Fanfic Wojna o Equestrię Rozdział 06
MLP FIM Fanfic Wojna o Equestrię Rozdział 33
MLP FIM Fanfic Wojna o Equestrię Rozdział 16
MLP FIM Fanfic Wojna o Equestrię Rozdział 11
MLP FIM Fanfic Wojna o Equestrię Rozdział 22
MLP FIM Fanfic Wojna o Equestrię Rozdział 17

więcej podobnych podstron