Tomasz Beksiński Czarny kształt o ognistych oczach

background image

CZARNY KSZTAŁT O OGNISTYCH OCZACH

Long ago I wandered through my mind...

Kiedyś, kiedyś, dawno temu, chyba w grudniu 1971 roku, usłyszałem Paranoid - i od tamtej chwili stałem się niewolnikiem rocka. Black Sabbath od początku zajmował
szczególne miejsce w panteonie moich faworytów; był symbolem tajemniczości, mroku, grozy i rozkosznego dreszczu blużnierstwa. Niewiele wówczas rozumiałem z
tekstów, ale te czarne stroje, długie włosy (zakazane przez szkołę) i krucyfiksy na szyjach stanowiły idealne antidotum na szkółkę niedzielną, do której ciągała mnie na
siłę babcia. Ale o tym już kiedyś pisałem. Nie będę się więc powtarzał. Dodam tylko: żeby zobaczyć wówczas koncert Black Sabbath, sprzedałbym duszę diabłu.

In a land of fairytales and stories...

Tytuły utworów były istnym narkotykiem dla spragnionej sensacji wyobrażni. Elektryczny pogrzeb! Sałatka ze szczurów! Czarny sabat! Dzieci grobu! Stalowy
człowiek! Ramię zagłady! I tak dalej. Wykrzykniki umieściłem celowo. W komiksach oznaczają one gwałtowne olśnienie, zastrzyk adrenaliny, wybuch gniewu lub
namiętności. Słowem: coś, co uderza nagle. O tych niestworzonych rzeczach złowieszczo zawodził TEN GŁOS. I karmił wyobrażnię.

Life was born of fairytales and daydreams...

Jesienią 1972 roku udało mi sie zdobyć album "Paranoid" (przesłała go znajoma ojca z Meksyku, płyta miała więc inną okładkę i tytuł "Paranoico") oraz nagrać z trójki
Black Sabbath Vol.4, wówczas nowość. Kropka nad "I" została postawiona. Blac Sabbath znalazł się na czele mojej Trójcy Świętej, której pozostałymi członkami byli
Deep Purple i Uriah Heep. Głos Ozzy'ego i ciężka gitara Iommiego prowadziły mnie przez życie. I o mało nie kosztowały mnie tej najwyższej ceny: wiosną 1974 roku,
"słuchając" Killing Yourself To Live, wykonałem szaleńczą pantonimę i przeturlawszy się po podłodze, wbiłem pod szafę, która prawie na mnie runęła.

Please I beg you tell me in the name of hell - who are you?

Potem zacząłem się uczyć się angielskiego, rozumieć teksty piosenek, analizować ich znaczenie. I wciąż słuchając Black Sabbath, nabierałem zdrowego dystansu do
dziecięco - młodzieńczych fascynacji. Dystans jednak nie wyklucza rozkoszy. Można nie wierzyć w wampiry, ale bać się na horrorach.

Innocence was just another word...

Gdy Ozzy odszedł w 1980 roku, sen się skończył. Mimo że próbowałem z całego serca przekonać się do Black Sabbath z innymi wokalistami, czar prysnął. I nadzieja
również. Nadzieja, że TEN GŁOS I TA GITARA zagrają jeszcze kiedyś na strunach mojej duszy.
Nie, nie powiem, że czekałem na katowicki koncert. Nie czekałem, bo nie śnił mi się nawet w najdzikszych fantazjach.
Wykrzyknik pojawił się nad moją głową dokładnie w końcu listopada zeszłego roku, kiedy jacek Leśniewski oznajmił, że jedzie do Brimingham na koncert Black
Sabbath w starym składzie. Niewiele brakowało, a też bym pojechał. Jestem już jednak prawie czterdziestolatkiem, trochę zmęczonym i spragnionym wygody. Poza
tym żyjemy w innych czasach ( bardziej czarnych - dosłownie i w przenośni - idealnych dla Black Sabbath ); wierzyłem więc, że może oni przyjadą do mnie. I nie
omyliłem się. Tak, od tamtej chwili czekałem. Ale nie wierzyłem, że doczekam się czegoś takiego. Wiele ostatnio było koncertów marzeń. Wiele było wzruszeń.
Jednak - z pewnym zażenowaniem przyznaje - za każdym razem przypominalo mi to trochę rysunek Andrzeja Mleczki i parę staruszków w wannie: Nasze kąpiele w
szampanie nie mają już dawnego uroku. To tak, jakby po latach skonsumować młodzieńczą namiętność do osiemnastoletniej wówczas, a obecnie czterdziestoletniej
koleżanki. Czegoś już nie było. We mnie. A może też w moich bohaterach? Analizując przed rokiem przez lornetkę twarze Lake'a i Emersona, nie mogłem się na
przykład oprzeć wrażeniu, że wspólne granie jest dla nich jedzeniem martwej żaby. Was it illusion? Przyjechałem do Spodka o 20.45. Wszedłem do srodka. Usiadłem.
Zgaslo światło i zabrzmiała TA GITARA . I TEN GŁOS zaczął: Generals gathered in their masses... Ryknęliśmy zgodnie: just like witches at black masses! I tak już
było przez 90 minut. Szczuplutki, strojny w czarny dres i z na czarno umalowanymi powiekami Ozzy wprost szalał. I nie miałem żadnej wątpliwości, że bawiła go
każda sekunda na scenie. A to wsadził wiadro wody na głowę. A to złapał Iommiego za... (w filmie Jabberwocky nazywa się to chrześcijańskim pocałunkiem). A to
pokazał mu goły tyłek. Znalazłszy na scenie tenisówkę zawołał: To Znak! - cytując pythonowski Żywot Briana. Przez cały czas ryczał do publiczności: I want you to go
fucking crazy!!!
Cóż... Tuż koło mnie siedział redaktor Królikowski z 9-letnią córką, dalej żona Jacka Leśniewskiego, dalej redaktor Weiss. Nie wypadało zanurkować w tłum, podrzeć
na sobie ubrania, albo zerwać się i zacząć tańczyć jak Święty Wit. Coś mnie jednak roznosiło od środka tak, jakby czas się cofnął i jakbym słuchał Black Sabbath w
1973 roku. A przy Spiral Architect prawie sie rozryczałem. Zresztą, łzy cisnęły się do oczy także przy Black Sabbath - jednym z tych utworów, które zawsze
wywoływać będą horrorystyczne emocje.Satanizm? Skądże! Już w Trójce powiedziałem przed laty, że nie wiem, ile razy trzeba się walnąć Biblią w łeb, żeby nazwać
Black Sabbath zespołem satanistycznym. Nazwa grupy pochodzi od starego horroru, a wszelkie diabelskie elementy w tekstach są jedynie przyprawą. Większość
ówczesnych tekstów Black Sabbath jest przestrogą przed nuklearną zagładą (Electric Funeral, Children Of The Grave) lub narkotykami (Hand Of Doom, Snowblind).
Zaś sam Mistrz Ozzy wielokrotnie zwracał się do spodkowej publiczności: God bless you! Gdzie tu satanizm, panowie w czerni oszczerniałych mózgach?Wiem, że
choć Spodek pękał w szwach, a na każdej twarzy widziałem radość, uśmiech i ekstazę: z pewnością znajdą się smutni malkontenci i znowu napiszą coś o
podtatusiałych, opuchniętych zgredach i nostalgicznej czterdziestoletniej publiczności. Znowu padną słowa o "sztucznie wykreowanej popularności", za co opluje się
radośnie kilku zasłużonych radiowych prezenterów. Smutne, że pewne redakcje pozwalają wypisywać takie rzeczy różnej maści bublom, którym (wyobrażni) nie staje i
tryskają wprost zawiścią do starej gwardii, że jeszcze może. Zresztą, co to za "stara" gwardia? Pozazdrościc energii Ozzy'emu, który był w Katowicach szczuplejszy niż
w 1970 roku w Paryżu (po powrocie przypomniałem go sobie z tamtych czasów z kasety wideo). A większość wypełniającej Spodek publiczności stanowiła młodzież.
Krytykujcie dalej, koledzy redaktorzy o mózgach przesiąkniętych techno-rapem.

The world will still be turning when you're gone.

TOMASZ BEKSIŃSKI

PS: Utworu Wheels Of Confusion nie było, ale ponieważ gra mi w duszy od 25 lat, na jego kanwie napisałem ten tekst.

Tylko Rock 8/1998


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Beksiński Tomek Czarny kształt o ognistych oczach
Księżyc nad Denpasar, Audycje Radiowe, Tomasz Beksinski, ´90te, 1999, 1999-04-10 Księżyc nad Denpasa
Tomasz Beksiński felietony
Tomasz Beksiński Wieczór w porcie łez
Tomasz Beksiński Queen na planecie Mongo
Tomasz Beksiński Spopielony kurzy obojczyk
Tomasz Beksiński Pół żartem pół serial
Tomasz Beksiński Różowe okulary
Tomasz Beksiński Taniec umarłych w raju
Tomasz Beksiński Opowieści z krypty
Tomasz Beksiński In my camera
Tomasz Beksiński Rycerze okrągłego stołu A D 1992
Tomasz Beksiński Dyskretny urok pająków
44 Pan Samochodzik i Czarny Książę Tomasz Olszakowski
PS 44 Olszakowski Tomasz Pan Samochodzik i Czarny Książę
Tomasz Łysiak Cień czarnych orłów Czego nas uczy targowica
Skansen żeki Pilcy w Tomaszowie Mazowieckim


więcej podobnych podstron