Murray N. Rothbard
Co rząd zrobił z naszym
pieniądzem?
Tłumaczenie: Witold Falkowski
1
J.Neumann, O.Morgenstern, Theory of Games and Economic Behavior,
Princeton 1944.
2
J.Robinson, Economics of Imperfect Competition, London 1933; E.Chamberlin,
Theory of Monopolistic Competition, Cambridge 1956.
Tytuł oryginału: What Has Government Done to Our Money?
Przekład: Witold Falkowski
Redakcja: Jan M. Fijor
Copyright © 1980 by The Ludwig von Mises Institut
Skład: PIKTOGRAF
Wszystkie prawa zastrzeżone. Żadna część tej książki nie może być reprodukowana
jakimkolwiek sposobem – mechanicznie, elektronicznie, drogą fotokopii czy tp.
– bez pisemnego zezwolenia wydawcy, z wyjątkiem recenzji czy referatów, kiedy
to osoba recenzująca lub referująca ma prawo przytaczać krótkie wyjątki z książki
z podaniem źródła pochodzenia.
ISBN 83-89812-00-2
Dystrybucja wysyłkowa za pośrednictwem Internetu: fi jorr@fi jorr.com
fi jorr@fi jorr.com
lub www.fi jor.com
Wydanie pierwsze – Warszawa
Przedmowa
W historii myśli ekonomicznej Szkoła Austriacka jest nurtem
wyjątkowym, wyróżniającym się spośród innych szkół praktycz-
nie na każdej płaszczyźnie. Charakterystyczny dla „Austriaków”
jest przede wszystkim metodologiczny indywidualizm, czyli to,
że ekonomista śledzi każde zjawisko społeczno-gospodarcze aż
do poziomu działającego człowieka. Gospodarka nie składa się
z ekonometrycznych modeli, nie jest determinowana przez roz-
maite zależności ilościowe, więc nie da się jej trywialnie ująć
w rozbudowanych kategoriach matematycznych. Gospodarka to
wszelkie relacje, które nawiązują między sobą ludzie, działające
jednostki, a nie narysowane krzywe i funkcje użyteczności.
W ten właśnie sposób postrzegał ekonomię Ludwig von
Mises, nauczyciel Murraya Rothbarda – jako ogólną naukę o ludz-
kim działaniu. Niestety w XX wieku to metodologiczne podejście
– nie licząc kilku traktatów napisanych w jego początkach – nie
znalazło poparcia w środowisku akademickim. Zamiast skupiać
się na dynamice ludzkiego wyboru i tego, jakie fakty się z nim
wiążą, ekonomiści zaczęli zmierzać w stronę oderwanych od me-
todologicznego indywidualizmu teorii. Zaczęły się liczyć „gry”
1
,
„stany równowagowe”, „doskonałe i niedoskonałe konkurencje”
2
,
następnie „popyt globalny” i „manipulacje gospodarki”
3
. Miejsce
filozofii zajęły statystyka, ekonometria, matematyka i inne narzę-
dzia nie przyjmujące wolności jako fundamentalnego założenia
6
7
3
J.M.Keynes, Ogólna teoria zatrudnienia, procentu i pieniądza, Warszawa 2003;
J.Hicks, Mr.Keynes and the Classics (w:) idem, Economics of John Hicks, Nowy
Jork 1984, s.186-99.
4
M.Friedman, Methodology of Positive Economics (w:) Essays in Positive
Economics, Chicago 1953, s.3-43.
5
M.Blaug, Metodologia ekonomii, Warszawa 1995, s.11; D.McCloskey, The
Rhetoric of Economics, Madison 1985.
6
L.Mises, Human Action, Chicago 1966.
7
M.Rothbard, Man, Economy, and State, Los Angeles 1970 [1962].
8
idem, America’s Great Depression, Auburn 2000 [1963].
9
idem, What Has Government Done to our Money?, Auburn 1990 [1964].
ekonomii. Ostatecznie, podejście mainstreamowe przyjęło scep-
tyczno-nihilistyczną wizję nauki gospodarowania, w której eko-
nomista ma tworzyć nierealistyczny model i próbować przewidy-
wać przyszłość
4
. Nic dziwnego, że konsekwencją tego jest inwazja
hermeneutyki na ekonomię; inwazja podejścia antynaukowego,
zakładającego, iż prawda obiektywna nie istnieje lub po prostu
nie ma znaczenia i wszystkie postulaty są tylko retorycznym wy-
razem subiektywnych poglądów, a nie wynikiem poszukiwania
prawdy
5
.
Ekonomistą, który pozostał wierny tradycji austriackiej, był
Ludwig von Mises, autor Human Action, dzieła, które przedsta-
wiało wszelkie instytucje gospodarki i społeczeństwa jako rezul-
tat celowego działania człowieka
6
. Mises bronił tezy, że ekonomia
powinna zajmować się formalnymi implikacjami faktu, że czło-
wiek jest istotą wolną, wybierającą sobie subiektywne cele i środ-
ki służące ich realizacji. Konsekwencją tego indywidualnego po-
dejścia i uwypuklenia roli preferencji każdego człowieka z osobna
nie musi być ultrasubiektywizm i absolutne odrzucenie ekonomii
jako nauki. Mises wykazywał, że jest dokładnie odwrotnie. Z fak-
tu, że każdy z nas jest istotą wolną, można wyciągnąć wiele po-
żytecznych, niezbędnych do zrozumienia otaczającego nas świata
wniosków.
Od czasu wydania Human Action (w 1949) nie pojawiła się
książką, która zachowywałaby metodologiczną tradycję Misesa,
podkreślającego rolę indywidualności człowieka w procesie go-
spodarowania. Odrodzenie austriackie przyszło dopiero kilkana-
ście lat później, kiedy jeden z najzdolniejszych uczestników semi-
narium nowojorskiego, mowa o Murrayu Rothbardzie, wydał trzy
doniosłe dzieła, Man, Economy and State
7
, America’s Great De-
pression
8
oraz What Has Government Done to our Money?
9
, któ-
rej polską edycję Czytelnik trzyma w rękach. Chociaż przyjmuje
się, że odrodzenie austriackiej tradycji nastąpiło w roku 1974,
kiedy Friedrich von Hayek otrzymał Nagrodę Nobla w dziedzinie
ekonomii, to naprawdę miało ono miejsce dwanaście lat wcze-
śniej, gdy ukazał się ogólny traktat Rothbarda, Man, Economy
and State. Przez te dwanaście lat wyrosło kolejne pokolenie eko-
nomistów, nie usatysfakcjonowanych mechanistycznymi teoriami,
znajdowanymi w podręcznikach głównego nurtu.
Podstawową zaletą książki jest przejrzysty język, precyzja
w wyjaśnianiu monetarnych zjawisk. Taki sposób ujęcia teorii
sprawia, że Czytelnikami tej pozycji mogą być laicy, jak i profe-
sjonalni ekonomiści. Bez względu na to, czy autor porusza proble-
matykę systemu bankowego, czy historię światowego standardu
pieniężnego, nigdy nie posługuje się zawiłą terminologią i nie bu-
duje niezrozumiałych zdań; za cel stawia sobie bowiem dotarcie
do każdego Czytelnika.
Swój mały traktat o pieniądzu Rothbard zaczyna od wska-
zania właściwej metody poznawczej. Pierwszym krokiem Roth-
barda jest opisanie wolnego rynku pieniężnego. Zaczyna od samej
natury wymiany, od wyjaśnienia, dlaczego ludzie zaczynają ze
sobą handlować. Każdy działający człowiek zmierza do osiągnię-
cia stanu bardziej zadowalającego niż gdyby się (w jego subiek-
tywnym przekonaniu) tego działania nie podjął. Dlatego każdy,
kto angażuje się w wymianę, oczekuje, że osiągnie z niej zysk
8
9
10
M.Rothbard, Co rząd..., sekcja II, rozdział 1. Więcej o podstawach ekonomii
subiektywistycznej zob. C.Menger, Principles of Economics, Grove City 1994.
11
M.Rothbard, Co rząd..., sekcja II, rozdział 2.
12
M.Rothbard, Co rząd..., sekcja II, rozdział 3. Więcej o „teoremacie regresji” zo-
bacz u samego Misesa: L.Mises, Theory of Money and Credit, Indianapolis 1981,
s.129-44.
13
Dla przykład zobacz: D.Begg, S.Fisher, R.Dornbush, Mikroekonomia, Polskie
Wydawnictwo Ekonomiczne, Warszawa 1996. W tej książce nie ma osobnego
miejsca poświęconego pieniądzowi, a jednak pojawia się on we wszystkich
miejscach. Podobnie jest u Variana, gdzie pieniądz jest tylko trywialną jednostką
do liczenia (numeraire), a nie istotnym dla gospodarki dobrem: H.Varian, Mikro-
ekonomia, Warszawa 1999, s.57.
(dlatego handel nie jest grą o sumie zerowej). Strony transakcji
wartościują przeciwnie rzeczy, które wymieniają
10
.
Właśnie przez chęć osoby do zmiany stanu rzeczy na lep-
szy od tego, w którym się znajduje (precyzyjniej: ten, w którym
znajdzie się, jeśli czegoś nie zrobi), następuje wykształcenie takiej
społecznej instytucji jak pieniądz. Powstanie pieniądza jest moż-
liwe tylko dzięki działaniu mechanizmu rynkowego. Ponieważ lu-
dziom nie wystarcza prymitywna gospodarka barterowa, w której
towar jest wymieniany bezpośrednio na towar, zaczynają szukać
innych sposobów na zdobywanie dóbr, których pożądają
11
.
Rothbard odwołuje się w tym miejscu do jednego z najważ-
niejszych odkryć teoretycznych swojego nauczyciela, Ludwiga
von Misesa, tzw. „teorematu regresji” o powstaniu pieniądza.
Żeby gospodarka zaakceptowała jakieś dobro jako „pieniądz”,
dobro to musi wcześniej funkcjonować w gospodarce barterowej
jako coś użytecznego ze względu na swoje funkcje niepieniężne.
W przypadku złota i srebra była to sztuka zdobnicza i jubilerstwo.
Wcześniej stosowanymi środkami wymiany był: cukier, sól, zbo-
że, bydło, tytoń itd. Wszystkie te „pieniądze” (czyli dobra naby-
wane po to, aby je potem sprzedać za coś pożądanego), służące
do wymiany pośredniej, muszą mieć jakąś cenę w systemie bar-
terowym. Żeby ktoś, ktokolwiek, mógł wykorzystać dobro jako
pieniądz, musi je móc najpierw nabyć po określonej cenie (cenie
istniejącej przy wymianie „towar za towar”, która możliwa jest
tylko wtedy, gdy dobro posiada właściwości niepieniężne).
Dlatego zanim cokolwiek stanie się pieniądzem, musi on być
wcześniej jakimś użytecznym dobrem w systemie barterowym
(jak wyżej wymienione towary). Stąd żaden papierek z wypisaną
nazwą, „dolar”, „talar”, „wikar”, „rothbard”, „złotówka” nie może
po prostu stać się pieniądzem. Pieniądz musi mieć wcześniejszą
cenę na rynku barterowym (niepieniężnym) zanim będzie mógł
być nabyty po tej właśnie cenie i stać się pieniądzem. I stąd rady-
kalny wniosek, że tylko poprzez wolny rynek może wykształcić się
pieniądz; rząd jest w tej kwestii całkowicie bezradny
12
. Jednakże,
o czym niżej, rząd może mieć na pieniądz wpływ destrukcyjny.
Rothbard przedstawia, jak powstaje pieniądz na wolnym
rynku i czemu zawdzięcza swoją wartość. Głównie przez to tekst
ten odstaje od oficjalnych pozycji dotyczących nauki mikroekono-
mii w Polsce
13
. Z wykładu teorii mikroekonomicznej studenci nie
dowiadują się, na jakiej zasadzie działa wolny rynek pieniężny;
pieniądz jest wręcz (pomimo swojej oczywistej roli) zwykłym
tłem dla wydarzeń gospodarczych, podczas gdy w rzeczywistości
jest najważniejszym towarem na rynku.
Autor niniejszej książki pokazuje, w jaki sposób pieniądz po-
wstaje i dlaczego jest tak ważny. Demonstruje również, że swobod-
nie gospodarujący ludzie są w stanie wybrać właściwe dla pieniądza
parametry. Kształt pieniądza (monety) i jednostka wagowa, która
jest stosowana (np. uncje czy gramy złota) będą wybrane w zależ-
ności od decyzji przedsiębiorców, którzy produkując pieniądz będą
prześcigać się w zaspokajaniu potrzeb konsumentów. Właśnie
dlatego niezbędny jest również system prywatnego bicia monety.
Mennice nie powinny być własnością państwową, i nie powinny
10
11
14
M.Rothbard, Co rząd..., sekcja II, rozdziały 5,6,7.
15
D.Begg, S.Fisher, R.Dornbush, Makroekonomia, Polskie Wydawnictwo Eko-
nomiczne, Warszawa 2000, s.178-90; R.Hall, J.Taylor, Makroekonomia, PWN,
Warszawa 1997, s.194-215. Model został pierwotnie zaprezentowany w 1937
przez: J.Hicks, Mr.Keynes and the Classics (w:) idem, Economics of John Hicks,
Basil Blackwell, Nowy Jork 1984, s.186-99. Pewnym wyjątkiem jest podręcz-
nik „nowego klasyka”: R.Barro,
Makroekonomia, Polskie Wydawnictwo Eko-
nomiczne, Warszawa 1997. Niestety oddala się jeszcze bardziej od ludzkiego
działania i zdecydowanie bardziej skupia na równaniach matematycznych.
16
M.Rothbard, Co rząd..., sekcja II, rozdział 8.
17
Ibidem. Inną sprawą jest fakt, że klasyczni ekonomiści, autorzy tej konkluzji,
byli niekonsekwentni i wymieniali przypadki, w których warto zwiększać podaż
pieniądza!
18
Szczególnie obawiają się tego keynesiści od strony Paula Krugmana. P.Krug-
man, Wracają problemy kryzysu gospodarczego, Warszawa 2001, s.28-35. Cie-
kawe jest jednak to, że zdaniem samego Keynesa nie to bywa główną przyczyną
kryzysów; zob. J.M.Keynes, Ogólna teoria..., s.285.
być kontrolowane przez rząd, ponieważ stanowiłoby to pokusę, żeby
psuć monetę dla osiągnięcia korzyści przez skarb państwa
14
.
Chociaż studenci ekonomii nie są zaznajamiani z funkcjo-
nowaniem pieniądza na poziomie przedsiębiorstw i konsumentów
(a to jest najważniejsze), to na zajęciach z makroekonomii przed-
stawia się im wiele agregatów, które mają być stymulowane przez
podaż pieniądza. Podobnie jak w wykładzie mikroekonomii prze-
milczano problematykę pieniądza, tak nagle w makroekonomii
uczy się deux ex machina o tym, jak należy monetarnie planować
rynek. Za teoretyczną podstawę drukowania pieniądza i stymu-
lowania popytu służy słynny model IS-LM, który zdominował
podręczniki na polskim rynku
15
.
Pierwszą zauważalną różnicę między ujęciem Rothbarda
a ujęciem proponowanym przez główny nurt ekonomii stanowi
odrzucenie królującego w podręcznikach pojęcia „ogólnego po-
ziomu cen”. Dla autora zdecydowanie ważniejsze jest realistyczne
wyjaśnienie ceny pieniądza w powiązaniu z ludzkim działaniem.
Statystycznie liczony koszyk jest tylko wielkością historyczną,
która pokazuje pewne tendencje, ale nie wyjaśnia natury zmian
rejestrowanych liczb. Dla profesora Rothbarda cen pieniądza jest
wiele; nie ma jednej ceny liczonej „ogólnym poziomem cen”, po-
nieważ pieniądz może być w danej chwili zamieniony na wiele
dóbr. Wszystkie te możliwe wymiany stanowią o cenie pieniądza,
jego sile nabywczej
16
.
Co się wobec tego dzieje, kiedy podaż pieniądza zostaje
zwiększona, na przykład dwukrotnie? To co w przypadku wszyst-
kich innych dóbr: następuje spadek ceny tego dobra. Tak też się
dzieje z pieniądzem – zaczyna obniżać się jego siła nabywcza.
Jednakże w przypadku dóbr liczy się ich fizyczna ilość, ponieważ
znaczenie dla człowieka ma ich obfitość (więcej dóbr produkcyj-
nych lub konsumpcyjnych). W przypadku pieniądza ważna jest
tylko jego cena, a nie fizyczna ilość. Dlatego zwiększenie poda-
ży pieniądza po prostu zmniejszy jego cenę i nie doprowadzi do
dwukrotnego wzrostu dobrobytu. Stąd autor dochodzi do właści-
wej konkluzji, zgodnej z nauczaniem klasycznych ekonomistów:
ilość pieniądza nie ma znaczenia, ponieważ ważna jest jego siła
nabywcza. Każda podaż pieniądza będzie mogła pełnić funkcje
pieniężne, gdyż siła nabywcza zostanie po prostu odpowiednio
dostosowana do potrzeb rynku
17
. Teza ta jest bliska „ilościowej
teorii pieniądza”, należy jednak zaznaczyć, że jest to tylko ogólny
wniosek dotyczący natury i ceny pieniądza. W rzeczywistości bo-
wiem podejście autora jest bardzo krytyczne wobec monetaryzmu
(ilościowa teoria pieniądza).
Po przeprowadzeniu analizy pieniądza od strony podażowej,
Rothbard przechodzi do jego analizy od strony popytowej i oba-
la keynesowskie mity dotyczące kryzysogenności zwiększania
popytu na pieniądz
18
. „Pułapka płynności”, której obawiają się
zwolennicy interwencjonizmu, polega na tym, że ludzie dobro-
wolnie rezygnują z wydawania pieniędzy i chowają je w kieszeni
12
13
19
M.Rothbard, Co rząd..., sekcja II, rozdział 9.
20
Ibidem, zobacz o tym też: W.H.Hutt, The Yield from Money Held, (w:) M.Senholz
(red.), On Freedom and Free Enterprise, Princeton 1956, s.196-216.
21
O „szybkości obiegu” mówią podręczniki: D.Begg, S.Fisher, R.Dornbush,
Makroekonomia, s.261; R.Hall, J.Taylor, Makroekonomia, s.; R.Barro,
Makroekonomia, s.133-6; P.Samuelson, R.Nordhaus, Ekonomia t.I, Warszawa
1998, s.493-5. Chociaż głównym celem ataku był tutaj prawdopodobnie Milton
Friedman, u którego „szybkość obiegu” odgrywa kluczową rolę w całej teorii.
M.Friedman, A.Schwartz, A Monetary History of the United States, 1867-1960,
Chicago 1963.
22
Zobacz na ten temat klasykę: I.Fisher, Purchasing Power of Money, Nowy Jork
1913; a także esej jego ideowego następcy: M.Friedman, The Role of monetary
Policy, (w:) The Optimum Quantity of Money and Other Essays, Chicago 1969,
s.95-110.
(lub trzymają w banku). Rzekomo ma to rodzić zahamowanie
handlu, spadek inwestycji, wzrost bezrobocia itd. Tymczasem,
jak pokazuje Rothbard, jeśli ceny pozostają wolne, to po prostu
dochodzi do ich spadku, czyli dostosowania siły nabywczej do
wzrostu popytu na pieniądz (jeśli sprzedawcy nie chcą obniżać
cen przy wzroście popytu na pieniądz, to jest to ich własny wy-
bór, dotyczący ich własności). Każda jednostka pieniądza staje
się więcej warta
19
.
Oprócz tego profesor Rothbard przedstawia klarownie,
czym jest zasób gotówki i jak jest on rozlokowany w społeczeń-
stwie. Każdy z nas trzyma pieniądze z powodu niepewności
świata. Nie wiemy, co się może stać jutro, czy pojutrze, dlatego
wolimy mieć przy sobie uniwersalne dobro, pieniądz, który
może zostać praktycznie w każdej chwili zamieniony na inne
dobro konsumpcyjne lub produkcyjne. Gdyby nie to, że świat
jest nieprzewidywalny, nikt z nas nie trzymałby pieniądza, gdyż
zamiast tego lepiej byłoby wymienić go szybko na jakieś opro-
centowane aktywa. . W ten sposób pieniądz zostałby wyparty
z obiegu. Dlatego, jak podkreśla autor, istnieje coś takiego jak
korzyść z trzymania pieniądza w kieszeni.
20
.
Oprócz tego, pozostaje odpowiedzieć na pytanie: kiedy
popyt na pieniądz jest „szkodliwy”, a kiedy nie? Pieniądz nie
„krąży” z jakąś „szybkością obiegu” i nie naoliwia gospodarki.
W danej chwili, każda jednostka pieniądza musi się znajdować
w czyimś saldzie pieniężnym, w czyjejś kieszeni, albo na czy-
imś koncie. Nie ma kanałów pieniężnych, więc mówienie o ja-
kiejś szybkości obiegu jest mylące. Podkreślenie przez Rothbar-
da tego, że pieniądz nie „cyrkuluje”, tylko zawsze znajduje się
w kieszeni jakiegoś właściciela, który za jakiś czas go wymieni
na inne dobro, ostatecznie podważa współczesną mainstreamową
(agregaty) metodologię teorii monetarnej
21
.
Autorzy dostępnych na polskim rynku pozycji utrzymują,
iż państwo powinno prowadzić politykę pieniężna, aby „stabili-
zować ceny”. U keynesistów odgrywa to zdecydowanie mniejszą
rolę, ponieważ ważniejsze jest „stymulowanie popytu”. Natomiast
monetaryści, championi pustego papierowego pieniądza, emito-
wanego przez państwo, uważają, iż jedynym celem polityki pie-
niężnej powinna być właśnie stabilizacja cen
22
. W tym miejscu
krytyka profesora Rothbarda jest równie silna jak w przypadkach
omawianych wcześniej.
Po pierwsze, kto broni osobom handlującym indywidualnie
(na bazie suwerennych umów) indeksować sobie odpowiednie
wielkości? Niepotrzebna jest do tego nacjonalizacja pieniądza.
Jeśli tego nie robią, to oznacza, że nie tego nie chcą, więc dlacze-
go państwo ma ingerować w dobrowolne transakcje? Po drugie,
biznesmeni nie są zainteresowani jakimś „ogólnym poziomem
cen”, tylko indywidualnymi cenami (w szczególności różnicą
między kosztami a przychodami z tytułu produkcji. Po trzecie,
malejące ceny (w wyniku większej produktywności, rozwoju go-
spodarczego czyli dostarczania nowych dóbr i usług na rynek) są
dla konsumentów korzystne. Właśnie o to między innymi chodzi
w procesie gospodarowania – aby płace realne ludzi rosły i aby
14
15
23
M.Rothbard, Co rząd..., sekcja II, rozdział 10.
24
Ibidem, sekcja II, rozdział 12. Prawniczo-etyczna analiza systemu bankowego
jest całkowicie nieobecna w obowiązujących podręcznikach. Niestety ekono-
miści uciekają od tych problemów, milcząco akceptując obowiązujący system
(chociaż każdy system powinien się ostatecznie opierać na jakiejś etyce, a nie
tylko na ekonomicznej teorii). Zobacz analizy bankowości: D.Begg, S.Fisher,
R.Dornbush, Makroekonomia, s.95-113; R.Barro, Makroekonomia, s.503-32;
R.Hall, J.Taylor, Makroekonomia, s.407-18; a szczególnie P.Samuelson, R.Nor-
dhaus, Ekonomia t.I, Warszawa 1998, s.412-39.
ludzie osiągali wyższy poziom życia. Drukowanie pieniądza, by
zapobiec naturalnemu spadkowi cen, oddali wzrost dobrobytu.
Po czwarte, każde zwiększenie popytu na pieniądz jest wyrazem
realizowania indywidualnych preferencji właścicieli i nie istnieje
żadna gwarancja dotycząca tego, jak zareagują posiadacze nowo
wydrukowanego pieniądza (czy go wydadzą od razu, czy też
schowają go do kieszeni). I po piąte, pieniądz jest po prostu do-
brem, towarem, który znacznie ułatwia wymianę innych towarów.
Jego funkcją jest usprawnienie handlu, a nie „stabilizacja cen”
23
.
Ostatnią poruszaną przez Rothbarda kwestią, która dotyczy
pieniądza w wolnym społeczeństwie, jest bankowość. Również
w tym zagadnieniu analiza autora wyróżnia się zdecydowanie na
tle prac innych teoretyków. Rothbard rozpatruje biznes bankowy
z punktu widzenia praw własności, które jego zdaniem nie po-
winny być naruszane przez żaden rodzaj biznesu, tym bardziej
przez biznes finansowy. Depozyty bankowe są tytułem własności
do pieniądza, więc zgodnie z prawem własności powinny być
pokryte w 100% rezerwami. Ponieważ klienci mają prawo do
wypłacenia pieniądza w każdej chwili, banki nie mogą emitować
dodatkowych depozytów, tworzonych niejako z powietrza. Kiedy
dopuszczają się tej czynności, produkują tytuły własności do nie-
istniejących dóbr – emitują banknoty z teoretycznym pokryciem,
ale praktycznie tego zabezpieczenia nie ma. Stąd „system rezerw
cząstkowych” powinien zostać uznany za sprzeczny z zasadą po-
szanowania prawa własności.
Czy nie oznaczałoby to końca kredytu? Rothbard natych-
miast ripostuje, że nie. Czym innym jest kredyt, a czym innym
produkowanie nie mających żadnego pokrycia pieniędzy i prze-
znaczanie ich na kredyt. Pierwszy sposób wynika z dobrowolnej
oszczędności i odłożenia przez klienta określonej sumy na jakąś
lokatę terminową (tydzień, miesiąc, pół roku, rok, kilka lat itd.).
Drugi sposób polega na ukrytej konfiskacie czyjegoś bogactwa
wbrew woli tej osoby. W wolnym społeczeństwie banki będą albo
magazynami i będą przechowywać 100% rezerwy pieniądza na
banknoty (pobierając opłaty za przechowywanie jak każdy maga-
zyn), albo instytucjami inwestycyjnymi, pobierającymi oszczęd-
ności od społeczeństwa i przeznaczającymi je na przedsiębiorcze
inwestycje. Jeśli pierwszy biznes będzie bardzo ograniczony
– wtedy ludzie będą używać w transakcjach bezpośrednio pie-
niądza-towaru, a nie rozliczeń bankowych. Wszystko zależy od
preferencji konsumentów i sprawności banków w zaspokajaniu
ich potrzeb
24
.
Autor opisuje także system „wolnej bankowości” jako dru-
gie obok pełnego pokrycia rezerw pieniądzem (złotem czy sre-
brem) rozwiążanie. Nawet jeśli system opiera się na rezerwach
cząstkowych, to i tak nie ma powodu, by wprowadzać centralną
bankowość i nacjonalizować pieniądz; lepiej pozostawić zdecen-
tralizowany system. Wtedy banki nie mogą dowolnie zwiększać
podaży pieniądza. Zaufanie klientów do poszczególnych placó-
wek finansowych, ich skłonność do korzystania z substytutów
pieniądza (a tym są banknoty w systemie wolnorynkowym, bo
samym pieniądzem jest przecież towar np. złoto) oraz liczba kon-
kurujących ze sobą banków stwarzają ryzyko, że w każdej chwili
ludzie mogą się zjawić i zażądać wypłaty pieniądza z kont. Dzięki
tym ograniczeniom banki nie mogą dowolnie zwiększać podaży
16
17
25
M.Rothbard, Co rząd..., sekcja II, rozdział 12. Więcej o systemie „wolnej ban-
kowości” można przeczytać w dziełach Lawrenca White’a i George’a Selgina,
przeciwników ścisłej defi nicji prywatnej własności czyli stuprocentowych re-
zerw na depozyty natychmiastowe. Np. G.Selgin, L.White, How Would The
Invisible Hand Handle Money?, (w:) Journal of Economic Literature Vol.
XXXII (December 1994), s.1718-49; L.White, Competition and Currency,
Nowy Jork 1989; G.Selgin, Theory of Free Banking, New Jersey 1988.
26
M.Rothbard, sekcja III.
27
Nawet nieraz twierdzi, że druk pieniądza jest pożądany dla gospodarki w kry-
zysie. Zobacz jego artykuł o Japonii: M.Friedman, Reviving Japan, (w:) Hoover
Digest 1998 no.2; a także przedstawioną przez niego genezę Wielkiego Kryzysu:
M.Friedman, R.Friedman, Wolny wybór, Sosnowiec 1994, s.66-85.
28
Ponieważ ceny są zależne nie tylko od ilości pieniądza, ale od podaży dóbr, któ-
rych dodatkowa ilość na rynku może zakamufl ować zwiększenie podaży środka
wymiany. Między innymi dlatego lata 20 XX wieku są okresem infl acyjnym
– ceny pozostały stabilne przez wzrost produkcji, ale podaż pieniądza zdecy-
dowanie rosła, co stało się przyczyną Wielkiego Kryzysu 1929 roku, za który
należy winić państwo, a nie wolny rynek. Zob.: M.Rothbard, America’s Great
Depression, Auburn 2000.
środka wymiany, gdyż groźba zażądania wypłat (lub w ekstre-
malnym przypadku runu na bank) przez klientów lub konkurenta
jest realna
25
.
Po prezentacji mechanizmów wolnego rynku pieniężnego
autor przechodzi do analizy ingerencji państwa. Ponieważ rządy
z samej swojej natury nie pozyskują bogactwa na zasadzie dobro-
wolnego kontraktu, tylko za pomocą konfiskaty i zawłaszczania
majątku, zawsze stają przed problemem, jak jeszcze bardziej
zwiększyć swoje dochody. Prywatny przedsiębiorca stara się roz-
szerzać produkcję tak, aby przyciągać jak najwięcej konsumentów,
chętnych do kupna jego towaru. Organy państwowe szukają coraz
to nowych sposobów przechwytywania bogactwa ludzi wbrew ich
woli. Nic zatem dziwnego, że ingerują również w tak podstawową
instytucję gospodarki, jaką niewątpliwe jest pieniądz
26
.
Profesor Rothbard klarownie przedstawia teorię interwen-
cjonizmu monetarnego. Począwszy od czasów nacjonalizacji ko-
palń i mennic w celu psucia pieniądza, a skończywszy na budowie
banku centralnego. Władza jest odpowiedzialna za prawo Gresha-
ma (zwane w Polsce też prawem Kopernika), „dobry pieniądz jest
wypierany przez zły pieniądz”, które jest skutkiem państwowej
regulacji cen, zakłócającej swobodne działanie mechanizmu ryn-
kowego. Właśnie w tym rozdziale autor opisuje także „austriacką”
teorię inflacji, która stanowi podstawę wyjaśnienia całego zamie-
szania wokół wszystkich systemów pieniężnych. Inflacja, zazna-
cza Rothbard, jest procesem antyrynkowego zwiększania podaży
pieniądza, nie poprzez wydobycie złota, a poprzez druk pieniądza
nim niepokrytego, lub emisję fałszywych tytułów własności (two-
rzenie depozytów z powietrza).
Monetaryści definiują inflację jako wzrost „ogólnego pozio-
mu cen”, będący skutkiem zwiększenia podaży pieniądza. Fried-
man np. skupia się na statystycznym wyliczeniu koszyka dóbr
i dla niego druk pieniądza nie jest zjawiskiem szkodliwym do cza-
su aż nie pojawi się to w wyliczonych indeksie
27
. Dla Rothbarda
natomiast proces inflacji polega na czymś zupełnie innym. Każde
sztuczne (niezależne od rynku) zwiększenie podaży pieniądza
jest procesem inflacji, nawet jeśli indeks cen nie uległ zmianie,
a pozostał stabilny
28
.
Ten proces zostaje opisany niezwykle jasno i zrozumiale.
Nowe pieniądze wpływają na rynek i trafiają do konkretnych
osób. Czy wzrasta przez to dobrobyt społeczny? Oczywiście
nie. Jedynym skutkiem jest to, że niektóre osoby mogą za nowo
wydrukowane pieniądze, bez konieczności oferowania niczego
korzystnego innym, zakupić na rynku jakieś dobra. Wydając za-
tem te nowe pieniądze na rozmaite produkty podnoszą ich ceny
(zwiększenie popytu na określone towary prowadzi do wzrostu
cen). W rzeczywistości zachodzi tu proces redystrybucji bogac-
twa do tych, którzy mają nowo wydrukowane pieniądze, od tych,
18
19
29
Idem, Co rząd..., sekcja III, rozdział 2.
30
Pierwotnie ta analizę można odnaleźć u Cantillona. R.Cantillon, Ogólne rozwa-
żania nad naturalnymi prawami handlu, Warszawa 1938, s.140-8.
31
Idem, Co rząd..., sekcja III, rozdziały 7-11.
32
Więcej też o tym, jak pusty pieniądz może się stać standardem zobacz:
H.H.Hoppe, How is Fiat Money Possible? or, The Devolution of Money and
Credit Review of Austrian Economics, Vol.7 no.2, s.49-74.
którzy ich nie dostali. Drukarz banknotów (bank centralny),
podobnie jak fałszerz, może jedynie doprowadzić do przesuwa-
nia bogactwa od jednej grupy ludzi do drugiej. Nie jest w stanie
zwiększyć ogólnego dobrobytu, ponieważ ten zależy od ogółu
dóbr produkcyjnych i konsumpcyjnych dostępnych w społeczeń-
stwie. Stworzenie nowych pieniędzy może zatem tylko dać komuś
siłę nabywczą, kosztem innych; umożliwić przesuwanie dóbr,
a nie ogólny wzrost ich ilości. Autor zaznacza także, iż zwiększe-
nie podaży pieniądza może prowadzić do zakłócenia relatywnych
cen, a przez to i całego systemu produkcyjnego
29
.
Widać zatem, iż ta metoda zdecydowanie odbiega od me-
chanistycznego podejścia, traktującego zachowania ludzkie jako
fragmenty równania. Rothbard nie liczy średnich statystycznych,
nie opiera się na fikcyjnych wielkościach, takich jak „szybkość
obiegu”, nie mierzy „produkcji ogółem” i nie wskazuje na mylący
„ogólny poziom cen”. Zamiast tego analizuje prakseologicznie
efekty tego, że ktoś nowo wydrukowane pieniądze musi dostać
jako pierwszy, a ktoś tych pieniędzy nie dostanie (albo dostanie
dopiero za jakiś czas, gdy ceny już wzrosną). Trudno o precyzyj-
niejsze, a zarazem tak zrozumiałe, podejście do inflacji, podsta-
wowego problemu monetarnego dzisiejszych czasów
30
. Zupełnie
inaczej traktują ten problem podręczniki makroekonomiczne,
w których na próżno szukać tych mikroekonomicznych efektów
zwiększenia podaży pieniądza. Dla ich autorów zdecydowanie
ważniejsze są agregaty, a nie indywidualne procesy gospodaro-
wania.
W dalszej części sekcji III, Rothbard pokazuje, jakie skutki
niesie ze sobą państwowa regulacja pieniądza. Stopniowo pań-
stwo przechwytuje kolejne elementy rynku pieniężnego i zaczyna
odchodzić od twardego monetarnego standardu. Usuwa coraz to
kolejne hamulce, o których mowa we wcześniejszych rozdziałach.
Osłabiona zostaje konkurencja międzybankowa, państwo zezwala
na łamanie prawa własności przez banki pod nazwą „zawieszenia
spłaty zobowiązań”, albo „wakacji bankowych”. „Prawa do legal-
nego środka płatniczego” wprowadzają państwową monopoliza-
cję. W ślad za nim powstaje bank centralny, czołowa instytucja
w publiczno-prywatnym kartelu, regulowanym przez władze
państwowe. W efekcie cały pieniądz towarowy (kruszec) zostaje
przejęty przez państwo, a gospodarka pod naciskiem aparatu wła-
dzy przechodzi na system pustego pieniądza papierowego
31
.
Tak jak u Misesa mieliśmy do czynienia z „teorematem re-
gresji”, opisującym, jak w warunkach wolnego, nieskrępowanego
rynku wykształca się środek wymiany (złoto i srebro), tak samo
u Rothbarda mamy „teoremat progresji”. Rothbard pokazuje, jak
to jest możliwe, że współczesna gospodarka opiera się na pustym
papierowym pieniądzu, emitowanym przez państwowe instytucje.
Całość teoretycznego uzasadnienia dla tego zjawiska jest do-
prawdy imponująca, a czwarta sekcja niniejszej książki dostarcza
wspaniałej ilustracji historycznej
32
.
Podsumowując, czego może się z tej książki nauczyć student
teorii monetarnej? Przede wszystkim tego, jak funkcjonuje wol-
ny rynek pieniądza. Próżno szukać tego opisu w dostępnych na
polskim rynku podręcznikach. Równie dobra jest zaprezentowana
teoria interwencjonizmu monetarnego, zarówno keynesowskiego
jak i monetarystycznego. Co rząd… jest także pewnym przeło-
mem, jeśli chodzi o publikacje w kwestii klasyfikacji moneta-
20
21
33
Np. W.Morawski, Zarys powszechnej historii pieniądza i bankowości, Warszawa
2002, s.147, 198.
ryzmu jako fragmentu doktryny wolnorynkowej. W rzeczywi-
stości bowiem zalecenia profesora Friedmana należą do gatunku
klasycznych argumentów na rzecz etatyzmu pieniężnego, co
w swojej książce dobitnie pokazuje Murray Rothbard. Do tej pory
większość pozycji na rynku klasyfikuje Friedmana jako zwolen-
nika wolnego rynku. Zdarza się, że w Polsce Szkoła Chicagowska
klasyfikowana jest na równi ze Szkołą Austriacką. Błąd ten jest
popełniają nie tylko laicy, także osoby z kręgów naukowych
33
.
Rothbard obala także w książce mit „niezależnego banku
centralnego”, którego celem ma być rzekomo „walka z inflacją”.
Historycznie patrząc, inflacja i powodowane nią systematyczne
wzrosty cen, stały się poważnym problemem dopiero po powsta-
niu banków centralnych. Wcześniej zjawisko to było znikome
lub nie występowało wcale. Największy okres inflacji to czasy
„niezależności banków centralnych”, które w całości sterują ryn-
kiem pieniężnym i produkują pieniądza z powietrza, finansujący
wydatki budżetowe państwa. Banki centralne powstają bowiem
po to, aby umożliwić państwu regulacje rynku pieniężnego i pro-
dukowanie środka wymiany na swoje potrzeby. Gdyby rynek po-
został wolny, problem inflacji w ogóle by nie występował.
Implikacje teoretyczne tej książki są ważne także ze względu
na prowadzoną dzisiaj politykę. Okazuje się, że wolny rynek jest
systemem, który uniwersalnie (dla całego rynku) szuka wspólnego
pieniądza i niepotrzebne jest do tego żadne monetarne planowa-
nie. Wspólny europejski pieniądz już kiedyś obowiązywał. Były
to czasy klasycznego standardu złota, kiedy poszczególne waluty
wymieniano według określonego parytetu na złoto, a między
nimi występował sztywny kurs (nie wynikający z tego, że ktoś go
usztywniał tak jak dzisiaj robią to państwa, tylko z samego faktu,
że banknot był wymienialny na złoto o określonej wadze).
A zatem istnieje alternatywa dla dzisiejszego systemu. Za-
równo dla zakłócanych przez państwa kursów wymiany poszcze-
gólnych walut, jak i dla krajowych walut „wolnych”, „płynnych”,
propagowanych przez monetarystów. Nie jest to alternatywa
przewidująca wprowadzenie jednej światowej waluty emitowanej
przez światowy rząd (albo państwowej waluty regulowanej przez
etatystyczne zarządzenia Unii Europejskiej). Takie posunięcie
byłoby bardzo niebezpieczne i stanowiłoby zagrożenie stabilno-
ści finansowej światowej gospodarki. Właściwym rozwiązaniem
byłoby usunięcie rządowych regulacji rynku pieniężnego i dena-
cjonalizacja pieniądza. Wtedy rynek, czyli swobodnie działający
ludzie wybiorą sobie odpowiednie do potrzeb dobro, które będzie
służyć jako środek wymiany. Wówczas dobro to będzie na pewno
bardziej stabilne niż papier produkowany przez państwo, a przez
to jego ceny będą przewidywalne, w przeciwieństwie do dzi-
siejszego chaosu. Do tego niezbędna jest intelektualna krytyka
słynnych i wybitnych championów monetarnego interwencjo-
nizmu (Friedman, Keynes). Praca Co rząd… powinna stanowić
dobry tego początek, punkt wyjścia do rzeczowej dyskusji nad
problemami monetarnymi dzisiejszego świata, a w szczególności,
Polski.
Mateusz Machaj
Instytut Misesa
Wstęp do czwartego wydania
Polityka pieniężna jest – obok wojny – głównym narzędziem słu-
żącym do powiększania potęgi państwa. Umożliwia rozrost admi-
nistracji rządowej, zapewnia finansowanie deficytu budżetowego
i wspieranie grup specjalnego interesu, a także uzyskanie pożąda-
nego wyniku w wyborach. Bez niej federalny lewiatan upadłby,
a my moglibyśmy przywrócić republikę Ojców Założycieli.
Nasz system monetarny nie tylko sprzyja nadużyciom natury
politycznej, ale powoduje również inflację i cykl koniunkturalny.
Co należy w tej sytuacji zrobić?
Odpowiadając na to pytanie Instytut Misesa ma przyjemność
przedstawić czwarte, nieco rozszerzone, wydanie klasycznej pra-
cy Murraya N. Rothbarda Co rząd zrobił z naszymi pieniędzmi? .
Mimo swoich niewielkich rozmiarów, ta wydana po raz
pierwszy w 1964 roku książeczka jest jednym z dzieł profesora,
które odegrały największą rolę. Nie sposób zliczyć, ile razy z ust
naukowców, i nie tylko, słyszałem, że zmieniła ona na zawsze ich
spojrzenie na politykę pieniężną. Żaden z czytelników tej książki
nie będzie już słuchał z nabożeństwem oświadczeń urzędników
Rezerwy Federalnej
(Fed), ani nie będzie łatwowiernie przyj-
mował do wiadomości tekstów z zakresu polityki monetarnej.
Co rząd zrobił z naszymi pieniędzmi? to zdecydowanie najlepsze
wprowadzenie do problematyki związanej z pieniądzem. Podob-
nie jak inne dzieła profesora Rothbarda, książka jest napisana
przystępnie, posługuje się żelazną logiką i przytacza przekonują-
ce fakty.
Poruszane są tu zagadnienia z zakresu teorii, polityki i histo-
24
25
*
Fiat money (z łac. fi at = niech się stanie) – niewymienny (na pieniądz towarowy,
np. złoto) pieniądz papierowy zatwierdzony dekretem rządowym jako środek
obiegowy. W niniejszym tłumaczeniu odpowiada mu określenie „pusty pie-
niądz” lub „pieniądz bez pokrycia” (przyp. tłum.).
rii. W dziedzinie teorii Rothbard zgadza się z Ludwigiem von Mi-
sesem, że pieniądz pojawił się w wyniku dobrowolnej wymiany
wolnorynkowej. Pieniądz nie został powołany do życia na mocy
umowy społecznej ani dekretu rządu. Jego istnienie jest naturalną
konsekwencją tego, że jednostki odczuwały potrzebę budowania
relacji gospodarczych o strukturze bardziej złożonej niż barter.
Inaczej niż ma to miejsce w przypadku wszystkich innych
towarów, wzrost ilości pieniądza nie przynosi społeczeństwu
korzyści, ponieważ najważniejszym zadaniem pieniądza jest
ułatwianie wymiany innych towarów i usług. Konsekwencje
zwiększania ilości pieniądza przez bank centralny, taki jak Fed,
są wręcz przerażające. Profesor Rothbard przedstawia niezwykle
klarowne wyjaśnienie zjawiska inflacji .
Politycy – twierdzi Rothbard – muszą kierować się zasadą,
że produkcja i dystrybucja pieniądza może i powinna należeć do
wolnego rynku. Nie ma potrzeby, by stanowiła monopol należący
do ministerstwa finansów, ani tym bardziej – do prywatno-pań-
stwowego kartelu bankowego, jakim jest Fed.
Dobry pieniądz musi mieć tylko trwałe zakorzenienie
w towarze, który najlepiej nadaje się do użytku monetarnego, oraz
musi być wsparty systemem prawnym, który umożliwia egzekwo-
wanie umów i karze za kradzież i oszustwo. Na wolnym rynku
tym towarem było i pozostałoby nadal złoto.
W takim systemie wolnorynkowym pieniądz byłby wymie-
nialny na rynku wewnętrznym oraz w skali międzynarodowej.
Dla depozytów na żądanie utrzymywano by stuprocentową rezer-
wę, a poziom rezerwy dla depozytów terminowych zależałby od
roztropności bankierów i czujności konsumentów.
Praca profesora Rothbarda jest jednak najbardziej przekonu-
jąca w swojej warstwie historycznej. Zapoznaje czytelnika z dzie-
więtnastowiecznym klasycznym standardem złota i dochodzi do
wprowadzenia ecu, a w końcu – światowego pieniądza papiero-
wego bez pokrycia (fiat money
*
). Szczególnie godne uwagi jest
omówienie systemu z Bretton Woods i zniesienie wymienialności
pieniądza na złoto w początku lat siedemdziesiątych.
Profesor Rothbard dowodzi, że rząd zawsze i wszędzie po-
zostawał wrogiem mocnego pieniądza. Rząd i uprzywilejowane
grupy interesu za pomocą karteli bankowych i inflacji grabią do-
chody ludzi, osłabiają wartość pieniądza na rynku oraz powodują
recesje i depresje.
Główny nurt ekonomii zaprzecza tym faktom lub je lekce-
waży. Koncentruje się niezmiennie na „najlepszych” rozwiąza-
niach w obrębie polityki pieniężnej. Czym powinien kierować
się Fed? Wskaźnikiem PKB (produktu krajowego brutto)? Sto-
pami procentowymi? Krzywą dochodowości? Wartością dolara
w innych walutach? Indeksami towarowymi? Profesor Rothbard
powiedziałby, że rozważanie tych czynników zakłada istnienie
centralnego planowania, a ono właśnie stanowi źródło zła, które
zalęgło się w systemie monetarnym.
Oby ta książka dotarła do wszystkich i żeby w momencie
wystąpienia kolejnego kryzysu monetarnego Amerykanie mogli
zaprotestować przeciwko temu, co rząd wyprawia z naszymi pie-
niędzmi.
Llewellyn H. Rockwell
The Ludwig von Mises Institute
Auburn University
listopad 1990
*
Pod pojęciem „rząd” (ang. government) należy rozumieć ogólnie ludzi peł-
niących służbę w różnych instytucjach państwowych, a także samą instytucję
państwa. Wtedy, gdy oczywiste jest, że chodzi o konkretny aspekt słowa govern-
ment, lub jeśli wymagają tego względy stylistyczne, tłumaczę je jako „państwo”,
„władza”, „rządzący” itp. W pozostałych przypadkach government tłumaczę
jako „rząd” pozostawiając interpretację Czytelnikowi (przyp. tłum.).
I. Wstęp
Niewiele jest zagadnień ekonomicznych, które byłyby bardziej
zagmatwane i wokół których narosłoby więcej nieporozumień,
niż temat pieniądza. Wciąż wybuchają spory dotyczące „trud-
nego” i „łatwego” pieniądza, roli Systemu Rezerwy Federalnej
i ministerstwa finansów, kłótnie o różne wersje standardu złota
itd. Czy rząd
*
powinien pompować pieniądze do gospodarki, czy
wypompowywać je z niej? Które ministerstwo powinno się tym
zajmować? Czy państwo powinno zachęcać do zaciągania kredy-
tów, czy powstrzymywać od tego obywateli? Czy powinien być
przywrócony standard złota? Jeśli tak, to po jakim kursie? Takim
i wielu podobnym pytaniom nie widać końca.
Niewykluczone, że ta istna wieża Babel poglądów na zagad-
nienie pieniądza wyrasta ze skłonności człowieka do „realizmu”,
tzn. do tego, żeby zajmować się wyłącznie bieżącymi problemami
politycznymi i gospodarczymi. Gdy zanurzymy się całkowicie
w problemach życia codziennego, przestajemy rozróżniać zagad-
nienia podstawowe, zapominamy o fundamentalnych pytaniach.
Wkrótce kwestie zasadnicze znikają z pola naszego widzenia,
a w miejsce konsekwentnie wyznawanych pryncypiów pojawia
się bezcelowe unoszenie się z prądem wydarzeń. Często potrzeb-
na nam jest nowa perspektywa, dzięki której na sprawy codzienne
możemy spojrzeć z pewnego dystansu i lepiej je zrozumieć. Jest
to szczególnie widoczne w przypadku naszej gospodarki, w któ-
rej wzajemne relacje mają naturę tak złożoną, że konieczne jest
28
29
wyizolowanie kilku ważnych czynników, przeanalizowanie ich,
a następnie prześledzenie, w jaki sposób funkcjonują one w skom-
plikowanym świecie. Temu miała służyć „ekonomia Crusoe ”, ulu-
biona metoda klasycznej ekonomii. Analiza działań Crusoe i Pię-
taszka na bezludnej wyspie, wyśmiewana przez krytyków jako
nieprzystająca do świata współczesnego, pełniła w rzeczywistości
bardzo pożyteczne zadanie, polegające na koncentrowaniu uwagi
na podstawowych aksjomatach dotyczących działania ludzkiego.
Zagadnienie pieniądza jest prawdopodobnie najbardziej za-
wikłanym problemem w ekonomii i dlatego do jego rozpatrzenia
niezbędna jest odpowiednia perspektywa. Ponadto pieniądz jest
sferą gospodarki, która została najbardziej pogmatwana i nazna-
czona przez wielowiekowe ingerencje rządu. Wielu ludzi – wielu
ekonomistów – stojących normalnie po stronie wolnego rynku
zatrzymuje się przed problemem pieniądza. Uważają, że pieniądz
jest czymś szczególnym; za jego podaż musi być odpowiedzialny
rząd i rząd musi go poddawać regulacjom. Państwowej kontroli
nad pieniądzem nigdy nie traktują jako interwencji na rynku; nie
do pomyślenia jest dla nich wolny rynek w sferze pieniądza. Rzą-
dy muszą bić monety, emitować banknoty , ustanawiać „prawny
środek płatniczy”, powoływać do życia banki centralne, pompo-
wać i wypompowywać pieniądze, „stabilizować poziom cen” itd.
Z historycznego punktu widzenia pieniądz był jedną z pierw-
szych rzeczy kontrolowanych przez rząd, a wolnorynkowa „rewo-
lucja”, która miał miejsce w XVIII i XIX wieku nie naruszyła
prawie w ogóle sfery pieniądza. Najwyższy więc czas, żebyśmy
z uwagą przyjrzeli się życiodajnemu krwiobiegowi naszej gospo-
darki, jakim jest pieniądz.
Przede wszystkim postawmy pytanie: Czy pieniądz może
podlegać zasadom wolności? Czy możemy mieć wolny rynek
pieniądza , podobnie jak mamy go w przypadku innych towarów
i usług? Jak by taki rynek wyglądał? Jakie są skutki różnych ro-
dzajów państwowej kontroli nad pieniądzem? Jeśli opowiadamy
się za wolnym rynkiem w innych dziedzinach, jeśli chcemy, by
rząd przestał naruszać nietykalność osobistą i prawo własności, to
naszym najważniejszym zadaniem staje się zbadanie możliwości
i sposobów funkcjonowania wolnego rynku pieniądza.
II. Pieniądz w wolnym społeczeństwie
1. Znaczenie wymiany
Skąd wziął się pieniądz? Robinson Crusoe z pewnością nie po-
trzebował pieniędzy. Nie mógłby odżywiać się złotymi monetami.
Crusoe i Piętaszek, wymieniając między sobą ryby na drewno,
nie musieli troszczyć się o pieniądze. Kiedy jednak społeczeń-
stwo rozwinie się do rozmiarów przekraczających kilka rodzin,
powstaje grunt dla pojawienia się pieniądza.
Żeby wyjaśnić znaczenie pieniądza, musimy cofnąć się jesz-
cze bardziej i zapytać: dlaczego ludzie w ogóle dokonują wymia-
ny? Wymiana stanowi najbardziej podstawowy składnik naszego
życia gospodarczego. Gdyby nie istniała wymiana, nie byłoby
prawdziwej gospodarki i praktycznie nie istniałoby społeczeń-
stwo. Do dobrowolnej wymiany dochodzi niewątpliwie dlatego,
że obie strony spodziewają się na niej skorzystać. Wymiana to
umowa między osobami A i B dotycząca przejęcia towarów lub
skorzystania z usług oferowanych przez jedną osobę w zamian
za towary i usługi oferowane przez drugą. Oczywiście korzystają
obie strony, ponieważ każda z nich ceni wyżej to, co otrzymuje,
od tego, co daje w zamian. Gdy, powiedzmy, Crusoe wymienia
pewną ilość ryb na drewno, to „kupowane” drewno ceni wyżej
niż „sprzedawane” ryby, a Piętaszek – odwrotnie – ryby przed-
kłada nad drewno. Od Arystotelesa do Marksa ludzie hołdowali
błędnemu przekonaniu, że do wymiany dochodzi, gdy istnieje pe-
wien rodzaj równowartości – że jeśli beczułkę ryb wymienia się
na dziesięć bali, to istnieje między tymi towarami jakiś głębszy
rodzaj równowartości. Tymczasem do wymiany dochodzi tylko
dlatego, że każda ze stron ceniła te produkty w odwrotnym po-
rządku.
Dlaczego wymiana jest u ludzi tak powszechna? Podstawo-
32
33
wą tego przyczyną jest różnorodność występująca w naturze:
różni są ludzie, a bogactwa naturalne występują nierównomiernie.
Każdy człowiek dysponuje innym zestawem umiejętności i uzdol-
nień, a każda piędź ziemi ma unikalne właściwości i zawiera inne
bogactwa. Wymiany mają swoje źródło w zewnętrznym świecie
natury. Zboże z Kansas wymieniane jest na żelazo z Minnesoty,
czyjeś usługi medyczne – na wykonanie utworu skrzypcowe-
go przez inną osobę. Specjalizacja pozwala na to, żeby każdy
człowiek rozwijał swoje największe uzdolnienia, a każdy region
– swoje specyficzne zasoby. Jest oczywiste, że gdyby nikt nie
mógł prowadzić wymiany, gdyby wszyscy zmuszeni byli do
całkowitej samowystarczalności, to większość z nas umarłaby
z głodu, a pozostali z trudem utrzymywaliby się przy życiu. Wy-
miana jest siłą napędową nie tylko naszej gospodarki, ale w ogóle
cywilizacji.
2. Barter
Jednakże bezpośrednia wymiana użytecznych towarów i usług
nie wystarczyłaby do tego, by gospodarka wydobyła się z prymi-
tywnego poziomu. Taka bezpośrednia wymiana – czyli barter
– jest niewiele lepsza niż całkowita samowystarczalność. Dla-
czego? Dlatego, że w barterze produkcja musi się utrzymywać
na bardzo niskim poziomie. Jeśli Jones wynajmie robotników do
budowy domu, to czym im zapłaci? Częściami domu, czy pozo-
stałymi z budowy materiałami? Dwa podstawowe problemy, jakie
tu się pojawiają, to „niepodzielność” i „brak podwójnej zbieżności
potrzeb”. Jeśli Smith ma pług, który chciałby wymienić na kilka
innych rzeczy – powiedzmy na jajka, chleb i ubranie – to jak ma
to zrobić? Miałby rozebrać pług na części i niektóre z nich dać
rolnikowi, a inne krawcowi? Nawet, jeśli mamy do czynienia z to-
warami podzielnymi, to rzadko się zdarza, by dwóch chętnych do
takiej wymiany trafiło na siebie w tym samym czasie. Jeśli A ma
jajka na sprzedaż, a B – parę butów, to w jaki sposób dokonają
wymiany, skoro A potrzebuje ubrania? A pomyślcie, w jak trud-
nym położeniu znalazłby się nauczyciel ekonomii, który musiałby
szukać dostawcy jaj chętnego do wzięcia kilku lekcji ekonomii
w zamian za jajka! Nie ulega wątpliwości, że żadna cywilizowana
gospodarka nie jest możliwa w warunkach wymiany bezpośred-
niej.
3. Wymiana pośrednia
Metodą prób i błędów człowiek odnalazł drogę, która pozwala na
wspaniały rozwój gospodarki; jest nią wymiana pośrednia. Ko-
rzystając z wymiany pośredniej sprzedajecie swój produkt nie za
produkt, którego potrzebujecie do bezpośredniego użytku, lecz za
inny towar, który z kolei wymieniacie na potrzebny wam produkt.
W pierwszej chwili ta operacja wydaje się nieporęczna i okrężna.
W rzeczywistości jednak stanowi cudowny instrument umożli-
wiający rozwój cywilizacji.
Rozważmy sytuację, w której hodowca drobiu A chce kupić
buty wyprodukowane przez B. Skoro B nie potrzebuje jego jajek,
to A dowiaduje się, czego potrzebuje B – powiedzmy, że będzie
to masło. A wymienia więc jaja na masło z osobą C i sprzeda-
je masło za buty pochodzące od B. Kupuje najpierw masło nie
dlatego, że jest mu potrzebne do konsumpcji, tylko dlatego, że
umożliwi mu zakup butów. Również Smith – właściciel pługa
– sprzeda najpierw swój pług za towar, który będzie mógł łatwiej
podzielić i wymienić – powiedzmy na masło – a następnie odpo-
wiednie porcje masła wymieni na jaja, chleb, ubranie itd. W obu
przypadkach wyższość masła – będąca przyczyną popytu prze-
kraczającego zwykłą konsumpcję tego towaru – polega na tym, że
jest ono łatwiej zbywalne. Jeśli jakiś towar jest łatwiej zbywalny
34
35
34
Na temat początków pieniądza zob.: Carl Menger, Principles of Economics
(Glencoe, Illinois: Free Press, 1950), ss. 257-271; Ludwig von Mises, Theory
of Money and Credit, 3rd Ed. (New Haven Yale University Press, 1951), ss. 97-
123.
niż inny – jeśli wszyscy są przekonani, że będzie go łatwiej sprze-
dać – to wystąpi zwiększony popyt na ten towar, ponieważ będzie
on wykorzystywany jako środek wymiany. Będzie środkiem,
dzięki któremu jeden wyspecjalizowany producent będzie mógł
wymienić swoje towary na produkty innych wyspecjalizowanych
producentów.
Podobnie jak wielka jest różnorodność umiejętności i surow-
ców w naturze, tak rozmaita może być zbywalność różnych towa-
rów. Na niektóre towary jest większy popyt niż na inne, niektóre
dają się łatwiej dzielić na mniejsze jednostki bez utraty wartości,
niektóre mają większą trwałość, a niektóre dają się transportować
na duże odległości. Każda z tych zalet składa się na większą zby-
walność towaru. Oczywiste jest, że w każdej społeczności z bie-
giem czasu najłatwiej zbywalne towary będą się stawały środkami
wymiany. Gdy ludzie będą ich potrzebowali coraz bardziej jako
środków wymiany, to popyt na nie wzrośnie ze względu na to ich
zastosowanie i staną się jeszcze łatwiej zbywalne. Rezultatem
będzie samonapędzająca się spirala: większa zbywalność towaru
powoduje bardziej powszechne jego użycie jako środka wymiany ,
co powoduje większą zbywalność itd. W końcu jeden lub dwa
towary pozostają jako powszechne środki wymiany – używane
przy niemal każdej wymianie – i one noszą nazwę pieniędzy.
Na przestrzeni dziejów jako środków wymiany używano
wielu różnych towarów: tytoniu w kolonialnej Wirginii, cukru
w Indiach Zachodnich, soli w Abisynii, bydła w starożytnej Gre-
cji, gwoździ w Szkocji, miedzi w starożytnym Egipcie, a także
zboża, paciorków, herbaty, muszelek kauri (monetek) i haczyków
wędkarskich. Z biegiem wieków dwa towary – złoto i srebro
– w wyniku rynkowej konkurencji zostały wyłonione jako pienią-
dze. Wyparły one inne towary służące jako środek wymiany. Oba
te metale są niezwykle łatwo zbywalne, cieszą się dużym popytem
ze względu na swoje walory dekoracyjne i są niedoścignione pod
względem innych niezbędnych właściwości. W ostatnich czasach
srebro, które występuje w nieco większych ilościach niż złoto,
okazało się poręczniejsze w użyciu przy mniejszych transakcjach,
a złoto stosuje się, gdy w grę wchodzą wymiany o dużej wartości.
Najważniejsze jest w każdym razie to, że z takich czy z innych po-
wodów wolny rynek uznał złoto i srebro za najlepsze pieniądze.
Ten właśnie proces: stopniowo postępująca selekcja środka
wymiany na wolnym rynku – jest jedyną metodą, za pomocą któ-
rej można ustanowić pieniądz. Pieniądze nie mogą powstać w ża-
den inny sposób – ani w wyniku czyjejś nagłej decyzji, że pie-
niądz będzie produkowany z jakiegoś bezużytecznego surowca,
ani w wyniku nadania przez rząd miana „pieniądza” kawałkom
papieru. W popycie na pieniądz tkwi bowiem wiedza o cenach
pieniądza w niedawnej przeszłości; w przeciwieństwie do bez-
pośrednio wykorzystywanych dóbr konsumpcyjnych i środków
produkcji pieniądze muszą mieć pierwotną cenę, według której
kształtowałby się popyt na nie. Można to osiągnąć jedynie wtedy,
gdy z początku pewien użyteczny towar wymieniany jest w bar-
terze, później powstaje nań dodatkowy popyt (ze względu na jego
walory środka wymiany ) oprócz popytu podstawowego (ze wzglę-
du na właściwości użytkowe, takie jak walory zdobnicze złota
34
).
A zatem rząd nie dysponuje możliwością tworzenia pieniądza dla
gospodarki. Pieniądz może powstać jedynie w procesie wolnoryn-
kowym.
W naszych rozważaniach dochodzimy teraz do przedstawie-
nia najważniejszej prawdy na temat pieniądza: pieniądz jest towa-
rem. Jednym z najważniejszych zadań, jakie stoją przed światem,
jest uświadomienie sobie tego faktu. Bardzo często ludzie mówią
o pieniądzu jako o czymś znacznie mniej albo znacznie bardziej
36
37
ważnym niż towar. Pieniądz nie jest abstrakcyjną jednostką rozli-
czeniową, którą można oddzielić od konkretnego towaru. Nie jest
bezużytecznym żetonem służącym jedynie do wymiany. Nie jest
też czymś narzuconym społeczeństwu. Nie stanowi gwarancji
stałego poziomu cen. Pieniądz jest po prostu towarem. Różni się
od innych towarów tym, że popyt nań wiąże się przede wszystkim
z funkcją środka wymiany , jaką pełni. Poza tym jednak jest towa-
rem i – podobnie jak wszystkie inne towary – występuje w okre-
ślonych ilościach, jest kupowany i przechowywany przez ludzi
itd. itp. Podobnie jak inne towary, ma własną, wyrażaną w innych
towarach „cenę”, która jest wypadkową całkowitej podaży albo
zasobów oraz zgłaszanego przez ludzi łącznego zapotrzebowa-
nia na jego zakup i przechowywanie. (Ludzie „kupują” pieniądz
sprzedając za niego towary i usługi, podobnie jak „sprzedają” pie-
niądz, gdy kupują towary i usługi. )
4. Dobrodziejstwa pieniądza
Pojawienie się pieniądza było dla ludzi prawdziwym błogosła-
wieństwem. Bez pieniądza – bez powszechnego środka wymiany
– niemożliwa by była prawdziwa specjalizacja, a gospodarka nie
rozwinęłaby się powyżej podstawowego, prymitywnego poziomu.
Wraz z pojawieniem się pieniądza znikły problemy niepodziel-
ności i „podwójnej zbieżności potrzeb”, które były zmorą społe-
czeństwa opartego na barterze. Od tej pory Jones mógł wynająć
robotników i zapłacić im… pieniędzmi. Smith mógł sprzedać
swój pług za jednostki… pieniądza. Towar pieniężny daje się
podzielić na małe jednostki i jest powszechnie przez wszystkich
przyjmowany. Wszystkie towary i usługi są odtąd sprzedawane za
pieniądze, a pieniądze te służą do kupienia innych, potrzebnych
ludziom towarów i usług. Dzięki pieniądzowi może się rozwinąć
skomplikowana „struktura produkcji ”, w której ziemia, siła robo-
cza i dobra kapitałowe współdziałają na każdym etapie produkcji
i przynoszą dochód w pieniądzach.
Wprowadzenie pieniądza przyniosło jeszcze jedną ogromną
korzyść. Ze względu na to, że wszystkie transakcje dokonywane
są przy użyciu pieniądza, to wszystkie relacje dotyczące wymiany
wyraża się w pieniądzach, dzięki czemu ludzie mogą porówny-
wać wartość rynkową każdego towaru z wartością każdego inne-
go towaru. Jeśli odbiornik telewizyjny można otrzymać za trzy
uncje złota , a samochód można dostać za sześćdziesiąt uncji złota,
to każdy widzi, że jeden samochód „wart” jest na rynku tyle, co
dwadzieścia odbiorników telewizyjnych. Te relacje wymienne
są cenami, a towar pieniężny służy za wspólny mianownik dla
wszystkich cen. Tylko dzięki pojawieniu się na rynku cen pienięż-
nych biznesmeni mogą dokonywać kalkulacji ekonomicznej. Od
tej pory są w stanie ocenić, do jakiego stopnia zaspokajają potrze-
by konsumentów, ponieważ mogą porównać ceny sprzedawanych
przez siebie produktów z cenami czynników produkcji (które
stanowią ich „koszty”). Dzięki temu, że wszystkie te ceny wyra-
żane są w pieniądzu, biznesmeni mogą stwierdzić, czy osiągają
zyski , czy ponoszą straty. Takie kalkulacje służą jako wskazówka
dla przedsiębiorców, robotników i właścicieli ziemi w ich poszu-
kiwaniu możliwości zarobienia pieniędzy na rynku. Tylko takie
kalkulacje umożliwiają alokację zasobów służącą ich najbardziej
produktywnym zastosowaniom – takim zastosowaniom, które
w najlepszy sposób zaspokoją potrzeby konsumentów.
W wielu podręcznikach można znaleźć informację, że pie-
niądz służy jako: środek wymiany , jednostka rozliczeniowa albo
„miernik wartości”, „zapasy wartości” itd. Trzeba jednak pamię-
tać, że wszystkie te funkcje wynikają z jednej funkcji podstawo-
wej, jaką jest rola środka wymiany . Jako że złoto jest powszech-
nym środkiem wymiany, to jest najłatwiej zbywalne, może być
przechowywane, by posłużyć jako środek wymiany dla potrzeb
bieżących lub w przyszłości i wszystkie ceny są wyrażane w jego
38
39
35
Pieniądz nie „mierzy” cen ani wartości; jest tylko wspólnym mianownikiem
służącym do ich wyrażania. Ceny są wyrażane w pieniądzu, ale nie są przezeń
mierzone.
36
Nawet jeśli niektórymi towarami handluje się nominalnie w jednostkach objęto-
ści (belach, buszlach itd.), to milcząco zakłada się, że ich jednostka objętościowa
ma standardowy ciężar.
37
Jedną z podstawowych zalet złota jest jego jednorodność – w przeciwieństwie
do wielu innych towarów złoto nie może mieć różnej jakości. Na całym świecie
uncja czystego złota ma taką samą wartość jak każda inna uncja czystego złota.
jednostkach
35
. Będąc towarowym środkiem wymiany dla wszyst-
kich transakcji złoto może służyć jako jednostka rozliczeniowa
dla cen obecnych i przyszłych. Należy zdawać sobie sprawę, że
pieniądz nie może być abstrakcyjną jednostką rozliczeniową ani
tytułem do bogactwa; jest środkiem wymiany.
5. Jednostka pieniężna
Teraz, gdy już wiemy, jak się narodził pieniądz i jaka jest jego
rola, możemy zapytać: w jaki sposób używa się towaru pienięż-
nego? W szczególności, czym są zasoby, albo podaż pieniądza
w społeczeństwie i jak jest on wymieniany?
Przede wszystkim większość dóbr materialnych sprzedaje
się na wagę. Ciężar [właściwy – uwaga tłum. ] jest jednostką cha-
rakterystyczną dla substancji fizycznej i dlatego w handlu stosuje
się jednostki wagowe: tony, funty, uncje, grany, gramy itd.
36
. Zło-
to nie stanowi tu wyjątku. Złoto, podobnie jak inne towary będzie
sprzedawane w jednostkach wagowych
37
.
Jest oczywiste, że dla ekonomisty nie będzie miało zna-
czenia, jaką ilość obierze się na uniwersalną jednostkę używaną
w handlu
. Kraje, w których używa się systemu metrycznego,
mogą wybrać gramy; Anglia i Ameryka mogą zdecydować się na
rozliczenia w granach i uncjach. Każdą jednostkę wagową można
przeliczyć na dowolną inną; jeden funt równa się szesnastu un-
cjom; jedna uncja to 437,5 grana lub 28,35 grama itd.
Przy założeniu, że na pieniądz wybraliśmy złoto, bez zna-
czenia pozostanie, jaka będzie wielkość używanej do rozliczeń
jednostki złota . Jones może sprzedać palto w Ameryce za uncję
złota albo we Francji za 28,35 grama; te dwie ceny są identyczne.
Wszystko to może wyglądać na „odkrywanie Ameryki”,
ale świat mógłby uniknąć wielu nieszczęść, gdyby ludzie w pełni
zdawali sobie sprawę z tych prostych prawd. Na przykład prawie
wszystkim wydaje się, że pieniądze są abstrakcyjnymi jednost-
kami jakiejś waluty przypisanej do określonego kraju. Podobnie
ludzie myśleli nawet wówczas, gdy państwa stosowały „standard
złota ”. Amerykańskie pieniądze to były dolary, francuskie – fran-
ki , niemieckie – marki itd. Wiedziano wprawdzie, że każda z tych
walut była związana ze złotem, ale traktowano je jako samodziel-
ne i niezależne i dlatego poszczególne kraje bez trudu „odeszły od
standardu złota”. Tymczasem wszystkie te nazwy były nazwami
jednostek wagowych złota lub srebra .
Brytyjski „funt szterling” oznaczał pierwotnie wagowy funt
srebra
. A jak było z dolarem? Dolarem określano początkowo
powszechnie jedną uncję srebra w postaci monety bitej przez cze-
skiego hrabiego Schlicka w XVI wieku. Książę Schlick mieszkał
w Dolinie Joachima, zwanej inaczej Joachimsthal. Monety hra-
biego zyskały wielkie uznanie dzięki precyzji wykonania i czy-
stości i były powszechnie nazywane „Joachimsthalers” a później
„talarami”. Nazwa „dolara” pochodzi od „talara”.
A zatem na wolnym rynku różne nazwy jednostek są po pro-
stu definicjami jednostek wagowych. Do roku 1933, kiedy sto-
sowaliśmy „standard złota ”, mówiło się, że „cena złota” „ustalona
jest na dwadzieścia dolarów za uncję złota”. Takie pojmowanie
pieniądza prowadziło jednak do nieporozumień. W rzeczywi-
stości to „dolar” był zdefiniowany jako nazwa dla (około) 1/20
uncji złota. Niewłaściwe więc było mówienie o „kursach wymia-
40
41
38
Funt szterling odpowiadał dokładnie 4,87 dolarom; dla uproszczenia obliczeń
posługujemy się zaokrągleniem do 5 dolarów.
39
Żelaznych motyk używano powszechnie jako pieniądza w Azji i Afryce.
ny” jednej waluty na inną. „Funta szterlinga” nie wymieniało się
w rzeczywistości na pięć „dolarów”
38
Dolar był definiowany jako
1/20 uncji złota, a funt szterling – definiowany w tamtym czasie
jako nazwa dla ¼ uncji złota – odpowiadał po prostu 5/20 uncji
złota. Oczywiście takie wymiany i taka mnogość nazw powodo-
wały zamieszanie i prowadziły do nieporozumień. W następnym
rozdziale, dotyczącym majstrowania rządu przy pieniądzu, poka-
żemy, jak doszło do powstania tego zamętu. Na niezakłóconym
wolnym rynku złotem handlowano by bezpośrednio w jednost-
kach takich jak gramy, grany lub uncje i mylące nazwy – dolary,
franki itd. – byłyby zbędne. Dlatego w tej części pieniądz będzie-
my traktowali jako wymienialny bezpośrednio na uncje i gramy.
Wolny rynek za powszechnie używaną jednostkę przyjmie
niewątpliwie taką ilość towaru pieniężnego, jaką uzna za najwy-
godniejszą. Gdyby pieniądzem była platyna, handlowano by nią
zapewne na ułamki uncji; gdyby za pieniądz przyjęto żelazo, roz-
liczeń dokonywano by w funtach albo tonach. Jest oczywiste, że
wielkość jednostki nie ma dla ekonomisty żadnego znaczenia.
6. Postać pieniądza
Podobnie jak z punktu widzenia gospodarczego nie ma większe-
go znaczenia wielkość ani nazwa jednostki pieniężnej, tak nie
ma znaczenia forma , w której występuje kruszec używany jako
pieniądz. Ze względu na to, że pieniądzem jest towar, całe zasoby
kruszcu, przynajmniej w tej części, która dostępna jest człowieko-
wi, stanowią światowe zasoby pieniądza. Nie ma istotnego znacze-
nia, jaką postać ma kruszec w danym momencie. Jeśli pieniądzem
jest żelazo, to całe żelazo jest pieniądzem, bez względu na to, czy
występuje w postaci sztabek, brył czy przybiera formę jakiegoś
wyspecjalizowanego przyrządu
39
. Złotem handlowano w różnej
postaci: w formie samorodków, złotego pyłu w sakiewkach, a na-
wet biżuterii. Nie powinno nas dziwić, że złotem, a także innymi
pieniędzmi, można handlować w różnych postaciach, ponieważ
w przypadku pieniądza istotnym czynnikiem jest waga.
Prawdą jest jednak, że niektóre formy są wygodniejsze od
innych. W ostatnich stuleciach złoto i srebro dzielono na monety
używane do codziennych transakcji oraz na większe sztabki do
obsługi poważniejszych transakcji. Resztę złota wykorzystywano
w jubilerstwie i do innych celów zdobniczych. Każda przeróbka
z jednej formy w inną oznacza nakład czasu, energii i innych
środków. Wykonywanie takiej pracy będzie takim samym przed-
sięwzięciem, jak każde inne i ceny za tego typu usługi ustalone
zostaną na normalnej drodze. Większość ludzi zgodzi się, że
jubilerzy mają prawo wykonywać ozdoby ze złota, ale często od-
mawia przyznania takiego samego prawa w przypadku wyrobu
złotych monet. Tymczasem na wolnym rynku bicie monet jest
takim samym zajęciem jak każde inne.
W czasach, gdy obowiązywał standard
złota
, wielu ludzi
uważało złote monety za „prawdziwsze” pieniądze niż zwykły
złoty kruszec (w sztabkach, sztabach i w innych formach). Rze-
czywiście monety były cenione nieco wyżej niż kruszec o tej
samej wadze (agio złotych monet – uwaga tłumacza), ale nie wy-
nikało to z jakichś tajemniczych właściwości tych monet, tylko
z tego, że wyprodukowanie monet z kruszcu kosztowało drożej
niż przetopienie z powrotem monet na kruszec. Z tego powodu
monety miały większą wartość rynkową.
42
43
7. Prywatne mennice
Pomysł, żeby osoba prywatna biła monety, wydaje się dzisiaj tak
dziwny, że warto go dokładnie przeanalizować. Przyzwyczajeni
jesteśmy traktować bicie monet jako „przywilej władcy”. Ale
przecież nie wiążą nas żadne „królewskie prerogatywy”, a Ame-
ryka jest autorką koncepcji, według której władza nie należy do
rządu, lecz do obywateli.
W jaki sposób działałyby prywatne mennice? Jak już po-
wiedzieliśmy – na takiej samej zasadzie, jak każde inne przed-
siębiorstwo. Każdy mincerz produkowałby monety o rozmiarach
i kształtach preferowanych przez klientów. Cenę ustaliłby wolny
rynek na drodze konkurencji.
Standardowy zarzut mówi, że zbyt kłopotliwe byłoby waże-
nie i określanie próby przy każdej transakcji. Czy jednak stałoby
coś na przeszkodzie, żeby prywatni mincerze stemplowali mo-
netę, dając gwarancję, że ma ona odpowiednią wagę i czystość?
Prywatni mincerze mogą to zrobić co najmniej tak dobrze jak
mennica państwowa. Nieoznakowane kawałki kruszcu nie byłyby
przyjmowane jako monety. Ludzie używaliby monet wytwarza-
nych przez mincerzy, którzy cieszyłyby się najlepszą opinią z racji
jakości swoich produktów. Widzieliśmy, że w ten właśnie sposób
wiodącą rolę zdobył „dolar ” – jako srebrna moneta, która wygrała
w konkurencji z innymi.
Przeciwnicy prywatnych mennic podnoszą zarzut, że rozpo-
wszechniłoby się fałszowanie pieniędzy. Jednocześnie jednak ci
sami ludzie uważają, że należy ufać rządowi jako producentowi
monet. Jeśli mamy w ogóle ufać rządowi, to gdyby istniały pry-
watne mennice, z pewnością moglibyśmy wierzyć, iż rząd będzie
zapobiegał fałszerstwu i karał za nie. Przyjmuje się zwykle, że
prawdziwym uzasadnieniem dla istnienia rządu jest zapobieganie
fałszerstwu, złodziejstwu i innym przestępstwom oraz wymierza-
nie kary za nie. Jeśli jednak rząd nie potrafi pojmać przestępcy,
gdy polegamy na prywatnym pieniądzu , to jakim cudem mieli-
byśmy oczekiwać, że produkcja monet znajdzie się w dobrych
rękach, gdy uczciwość uczestników prywatnego rynku ustąpi
miejsca państwowemu monopolowi bicia monet
? Jeśli nie mo-
żemy pokładać zaufania w zdolności rządu do wytropienia poje-
dynczych złoczyńców operujących w warunkach wolnego rynku
produkcji monet, to dlaczego mielibyśmy wierzyć rządowi, gdy
będzie miał całkowitą kontrolę nad pieniądzem i będzie mógł bić
monety marnej jakości, fałszować monety i dopuszczać się innych
nadużyć dysponując prawnie usankcjonowaną wyłącznością do
pełnienia roli złoczyńcy na rynku? Niewątpliwie byłoby szaleń-
stwem twierdzić, że w celu zapobieżenia kradzieży mienia rząd
musi upaństwowić wszelką własność. Tymczasem argumenty
przeciwko prywatnym mennicom są tej samej natury.
Ponadto wszelki nowoczesny biznes opiera się na gwaran-
cjach standardu. W aptece sprzedaje się ośmiouncjową buteleczkę
lekarstw; pakowacz mięsa sprzedaje funt wołowiny. Kupujący
spodziewa się, że te gwarancje odpowiadają dokładnie rzeczywi-
stości – i nie myli się. A weźmy pod uwagę tysiące i setki tysięcy
precyzyjnych produktów przemysłowych, które muszą spełniać
wyśrubowane standardy i być zgodne ze szczegółowymi specyfi-
kacjami. Ktoś, kto chce kupić sworzeń półcalowy, musi otrzymać
sworzeń o średnicy ½ cala a nie o średnicy ¾ cala.
Mimo to jednak biznes nie popadł w ruinę. Nie ma zbyt
wielu osób, które domagałyby się nacjonalizacji przemysłu ma-
szynowego, żeby rząd mógł chronić standardy przed możliwymi
fałszerstwami. W dzisiejszej gospodarce rynkowej dochodzi do
niezliczonej ilości transakcji i w większości z nich standardy
ilościowe i jakościowe odgrywają zasadniczą rolę. A mimo to
przypadki fałszerstw stanowią nieistotny margines i ten margi-
nes, przynajmniej teoretycznie, można ścigać. Tak samo stałoby
się w przypadku bicia monet przez prywatne przedsiębiorstwa.
Z całą pewnością klienci mincerza, a także jego konkurenci, prze-
44
45
40
Zob.: Herbert Spencer, Social Statics (New York: D. Appleton & Co.) 1890,
s. 438.
41
Dla zaradzenia problemowi zużycia prywatni mincerze mogliby ustalać okres
gwarancji na zachowanie ostemplowanej normy wagowej, albo mogliby przyj-
mować zużyte monety do wymiany na monety o pierwotnej lub mniejszej wadze.
Należy zauważyć, że w wolnej gospodarce nie istniałaby przymusowa standary-
zacja monet, która obowiązuje zwykle w warunkach monopolu państwowego.
42
Więcej historycznych przykładów prywatnej produkcji monet można znaleźć
w: B.W. Barnard, „The use of Private Tokens for Money in the United States”,
Quarterly Journal of Economics (1916-17), ss. 617-626; Charles A. Conant,
The Principles of Money and Banking (New York: Harper Bros., 1905) I, ss.
127-132; Lysander Spooner, A Letter to Grover Cleveland (Boston: B.R. Tucker,
1886) s. 79; oraz J. Laurence Laughlin, A New Exposition of Money, Credit and
Prices (Chicago: University of Chicago Press, 1931) I, ss. 47-51. O biciu monet
pisze również Mises, op. cit., ss. 65-67 i Edwin Cannan, Money 8th Ed. (London:
Staples Press, Ltd., 1935) s. 33 n.
jawialiby niezwykłą czujność wobec ewentualnych przypadków
fałszowania wagi lub próby produkowanych przez niego monet
40
.
Entuzjaści państwowego monopolu na produkcję monet
twierdzą, że pieniądz różni się od wszystkich innych towarów,
gdyż zgodnie z prawem Greshama „zły pieniądz wypiera z obiegu
dobry pieniądz”. I dlatego nie można ufać, że rynek zapewni lu-
dziom podaż dobrego pieniądza. To twierdzenie opiera się jednak
na błędnej interpretacji słynnego prawa Greshama . W rzeczywi-
stości prawo to mówi, że „pieniądz, któremu rząd nada sztucznie
zawyżoną wartość, będzie wypierał z obiegu pieniądz, którego
wartość zostanie sztucznie zaniżona”. Przypuśćmy na przykład,
że w obiegu znajdują się jednouncjowe złote monety. Po iluś la-
tach w wyniku zużycia niektóre z tych monet będą ważyć już tyl-
ko – powiedzmy – 0,9 uncji. Oczywiście na wolnym rynku zużyte
monety będą miały tylko 90% wartości monet pełnowartościo-
wych i trzeba będzie zmienić ich wartość nominalną
41
. To właśnie
„złe” monety zostaną wyparte z rynku. Przypuśćmy jednak, że
rząd wydaje ustawę, która stanowi, iż wszyscy muszą traktować
zużyte monety tak samo jak nowe, pełnowartościowe i muszą je
przyjmować jako zapłatę wierzytelności na równi z nowymi. Co
w rzeczywistości zrobił rząd? Narzucił kontrolę cen wynikającą
z przymusu stosowania określonego „kursu wymiany ” jednych
monet na drugie. Zmuszając do stosowania kursu al pari (1: 1),
mimo że zużyte monety powinny być wymieniane z dziesięcio-
procentowym dyskontem, rząd sztucznie zawyża wartość starych
monet i zaniża wartość nowych. W rezultacie każdy będzie się
posługiwał zużytymi monetami, a nowe będzie gromadził lub je
wyeksportuje. Jak więc widzimy, „zły pieniądz wypiera z obiegu
dobry pieniądz”, ale nie na wolnym rynku , lecz w wyniku inter-
wencji rządu na rynku.
Mimo że prywatni mincerze byli nieustannie nękani przez
rządy, co sprawiało, że bicie monety było zajęciem wysoce ryzy-
kownym, prywatne monety doskonale funkcjonowały w różnych
momentach historii. Zgodnie z zasadą mówiącą, że wszelkich
wynalazków dokonują wolne jednostki a nie państwo, pierwsze
monety były bite przez osoby prywatne i złotników. Nawet, gdy
państwo zaczęło monopolizować produkcję monet, na królew-
skich monetach znajdowały się gwarancje prywatnych bankierów,
którym ludzie ufali widocznie znacznie bardziej niż rządowi.
W Kalifornii monety pochodzące z prywatnych mennic znajdo-
wały się w obiegu jeszcze w 1848 roku
42
.
8. „Właściwa” podaż pieniądza
Możemy teraz przejść do zagadnienia, czym jest podaż pieniądza
w społeczeństwie i w jaki sposób z niej się korzysta. W szczególności
zajmiemy się odwiecznym pytaniem o to, ile pieniędzy „potrzebuje-
my”. Czy podaż pieniądza powinna być regulowana według określo-
nych kryteriów, czy też może o niej decydować wolny rynek ?
46
47
Przede wszystkim, całkowite zasoby albo podaż pienią-
dza w społeczeństwie w określonym momencie odpowiadają
całkowitemu ciężarowi występującej w danym czasie substan-
cji używanej jako pieniądz. Załóżmy na razie, że tylko jeden
towar jest wykorzystywany na wolnym rynku
jako pieniądz.
Przyjmijmy ponadto, że tym towarem jest złoto (choć równie do-
brze mogłoby to być srebro albo nawet żelazo; o tym, który towar
przyjąć za pieniądz, decyduje rynek a nie my). Jeśli pieniądzem
jest złoto, to całkowita podaż pieniądza równa jest całkowitemu
ciężarowi złota , które znajduje się w posiadaniu społeczeństwa.
Postać, w jakiej złoto występuje, nie ma znaczenia – chyba, że
koszt nadania określonych form jest wyższy od kosztu tworzenia
innych form (np. bicie monet kosztuje więcej niż przetapianie ich).
W tej sytuacji jedna z form zostanie wybrana przez rynek jako
pieniądz rozrachunkowy, a inne formy będą miały wartość nieco
wyższą lub nieco niższą w zależności od ich względnej ceny ryn-
kowej.
Zmiany całkowitej ilości złota będą wywoływane przez te
same czynniki, które są odpowiedzialne za zmiany podaży innych
towarów. Zwiększenie jego ilości będzie wynikiem zwiększonego
wydobycia; zmniejszenie – rezultatem normalnego zużycia w co-
dziennych transakcjach, zużycia w przemyśle itd. Jako że rynek
przeznaczy na pieniądz towar trwały i dzięki temu, że pieniądze
nie ulegają tak intensywnemu zużyciu jak inne towary, służąc tyl-
ko jako środek wymiany – roczna produkcja towaru pieniężnego
będzie stosunkowo niewielka. Zmiany całkowitej ilości zasobów
złota są więc na ogół bardzo powolne.
Jaka „powinna” być podaż pieniądza? Podawano najróżniej-
sze zasady: że ilość pieniądza powinna zmieniać się odpowiednio
do liczby ludności, do „wolumenu handlu ”, do „ilości dóbr wy-
tworzonych”, powinna zapewniać utrzymanie stałego „poziomu
cen” itd. Nieliczni tylko postulują, żeby decyzję pozostawić ryn-
kowi. Pieniądz różni się jednak od innych towarów zasadniczym
czynnikiem. Uchwycenie tej różnicy jest kluczem do zrozumienia
spraw związanych z pieniądzem. Gdy wzrasta podaż jakiegokol-
wiek produktu innego niż pieniądz, to ów wzrost przynosi spo-
łeczeństwu korzyści; jest to powód do ogólnej radości. Większa
ilość dóbr konsumpcyjnych oznacza wyższy poziom życia dla
wszystkich; większa ilość dóbr kapitałowych oznacza utrzymanie
i podwyższenie stopy życiowej w przyszłości. Odkrycie nowej,
żyznej krainy albo złóż surowców naturalnych również zwiastuje
poprawę warunków życia, zarówno obecnie, jak i w przyszłości.
A co się dzieje w przypadku zwiększenia ilości pieniądza? Czy
wzrost podaży pieniądza jest równie korzystny dla ogółu społe-
czeństwa?
Dobra konsumpcyjne zużywane są przez konsumentów; do-
bra kapitałowe i surowce naturalne zużywane są w procesie pro-
dukcji dóbr konsumpcyjnych. Tymczasem pieniędzy nie zużywa
się; rola pieniądza polega na pośredniczeniu w wymianach – na
zapewnianiu łatwiejszego przechodzenia towarów i usług z rąk
do rąk. Wszystkie te wymiany dokonywane są w oparciu o ceny
pieniężne. Jeśli telewizor można wymienić na trzy uncje złota , to
mówimy, że „cena” telewizora wynosi trzy uncje. Dla określonego
czasu wszystkie dobra istniejące w gospodarce będą wymienialne
na złoto po określonym kursie, czyli po określonej cenie. A jak
będzie z samym pieniądzem? Czy pieniądz ma swoją „cenę”?
Jeśli cena jest po prostu kursem wymiany, to oczywiście tak, ale
w przypadku pieniądza jego ceną jest cały wachlarz kursów wy-
miany na wszystkie poszczególne dobra dostępne na rynku.
Przypuśćmy, że telewizor kosztuje trzy uncje złota , samo-
chód – sześćdziesiąt, bochenek chleba – 1/100 uncji, a godzina po-
rady prawnej u Jonesa – jedną uncję. „Cenę pieniądza” będą więc
stanowiły różne poszczególne stosunki wymiany. Jedna uncja zło-
ta będzie „warta” albo 1/3 telewizora, albo 1/60 samochodu, albo
100 bochenków chleba, albo 1 godzinę pracy Jonesa. I tak dalej
ze wszystkimi dobrami. Ceną pieniądza jest więc „siła nabywcza”
48
49
jednostki pieniężnej – w tym wypadku jednej uncji złota. Mówi
nam ona, co można otrzymać w zamian za tę uncję, podobnie
jak cena pieniężna telewizora mówi o tym, ile pieniędzy można
uzyskać w zamian za telewizor. Co determinuje cenę pieniądza?
Te same siły, które decydują o wszystkich cenach na rynku – pra-
stare, ale zawsze sprawdzające się prawo popytu i podaży. Wszy-
scy dobrze wiemy, że gdy wzrośnie podaż jaj, to ich cena będzie
spadać; jeśli zgłaszany przez kupujących popyt na jaja wzrośnie,
to cena będzie rosła. Tak samo dzieje się w przypadku pieniądza.
Wzrost podaży pieniądza spowoduje spadek jego „ceny ”; wzrost
popytu na pieniądz spowoduje wzrost tej ceny. Ale jaki jest popyt
na pieniądz ? Wiemy, co oznacza „popyt” w przypadku jaj; jest
to ilość pieniędzy, którą konsumenci są gotowi wydać na jaja
wraz z jajami, które pozostaną i nie znajdą nabywców. Również
w przypadku pieniądza „popyt” oznacza różne dobra oferowane
w zamian za pieniądze wraz z pieniędzmi, które zostaną zatrzy-
mane w gotówce i przez pewien czas nie będą wydawane. W oby-
dwu przypadkach „podaż” można odnieść do łącznych zasobów
danego dobra obecnych na rynku.
Co się zatem dzieje, gdy przy niezmienionym popycie na
pieniądz podaż złota wzrasta? „Cena pieniądza” spada, tzn. siła
nabywcza każdej jednostki pieniężnej maleje. Uncja złota będzie
teraz warta mniej niż 100 bochenków chleba, 1/3 telewizora itd.
I odwrotnie: gdy podaż złota maleje, siła nabywcza uncji złota
wzrasta.
Jaki jest skutek zmiany podaży pieniądza? Posługując się
przykładem jednego z pierwszych ekonomistów, Davida Hume-
’a, możemy postawić sobie pytanie, co by się stało, gdyby pew-
nej nocy jakaś dobra wróżka wśliznęła się do naszych kieszeni,
portfeli, sejfów bankowych i podwoiła ilość naszych pieniędzy.
Czy stalibyśmy się od tego dwukrotnie bogatsi? Oczywiście nie.
Bogaci stajemy się dzięki obfitości dóbr, a ograniczeniem tej ob-
fitości jest rzadkość zasobów: ziemi, pracy i kapitału. Zwiększe-
nie ilości bilonu nie spowoduje zaistnienia tych zasobów. Przez
moment możemy poczuć się dwa razy bogatsi, ale oczywiście
w istocie mamy tylko do czynienia z rozcieńczeniem podaży pie-
niądza. Gdy tylko ludzie ruszą na zakupy z nowo otrzymanymi
pieniędzmi w garści, ceny – z dużym przybliżeniem – wzrosną
dwukrotnie, a w każdym razie do takiego poziomu, przy którym
popyt zostanie zaspokojony, a pieniądz nie będzie podbijał cen na
istniejące dobra.
Widzimy zatem, że wzrost podaży pieniądza, podobnie jak
wzrost podaży każdego dobra, powoduje wprawdzie spadek jego
ceny , ale – w przeciwieństwie do innych dóbr – nie przynosi
społeczeństwu korzyści. Ludzie nie stają się bogatsi. Nowe dobra
konsumpcyjne i kapitałowe wpływają na podwyższenie poziomu
życia, natomiast nowe pieniądze wywołują tylko wzrost cen, tj.
rozcieńczają własną siłę nabywczą. Dzieje się tak dlatego, że
pieniądz jest użyteczny wyłącznie ze względu na swoją wartość
jako środek wymiany. Inne dobra mają różne zastosowania „prak-
tyczne” i z tego względu wzrost ich podaży służy zaspokojeniu
kolejnej części popytu zgłaszanego przez konsumentów. Użytecz-
ność pieniądza związana jest wyłącznie z potencjalną wymianą;
wynika z jego wartości wymiennej albo „siły nabywczej”. Nasze
prawo – mówiące o tym, że wzrost ilości pieniądza nie przynosi
społeczeństwu korzyści – jest konsekwencją unikalnego zastoso-
wania pieniądza jako środka wymiany .
Zwiększenie podaży pieniądza rozcieńcza tylko wydajność
każdej uncji złota
, z drugiej zaś strony zmniejszenie podaży
pieniądza zwiększa siłę, z jaką każda uncja wykonuje swoją pra-
cę. Dochodzimy więc do zadziwiającego wniosku, że wielkość
podaży pieniądza jest bez znaczenia. Każda podaż tak samo
dobrze spełni swoje zadanie. Wolny rynek dostosuje się poprzez
zmianę siły nabywczej albo wydajności jednostki złota. Nie ma
powodu, by wpływać na rynek w celu zmiany podaży pieniądza,
jaką sam determinuje.
50
51
43
Wydobycie złota nie jest oczywiście bardziej dochodowe niż jakiekolwiek inne
przedsięwzięcie. W dłuższej perspektywie rentowność tego rodzaju działalności
zrównuje się z rentownością netto każdej innej gałęzi przemysłu.
Planista monetarny mógłby w tym miejscu zaprotestować:
„W porządku, ale jeśli uznamy, że zwiększanie podaży pieniądza
nie ma sensu, to czy nie oznacza to, iż wydobywanie złota jest
marnotrawieniem środków? ” Ten argument może przemawiać do
osób, które nie mają zasadniczych zastrzeżeń do państwowego in-
terwencjonizmu, ale nie przekona zdecydowanych obrońców wol-
ności. Lekceważy on jednak ważny szczegół: złoto jest nie tylko
pieniądzem, ale także towarem. Wzrost podaży złota nie przynosi
żadnych korzyści pieniężnych , ale przynosi korzyści niepienięż-
ne , tzn. zapewnia większą ilość złota do celów konsumpcyjnych
(zdobniczych, dentystycznych i innych) i na potrzeby produkcji
(wyroby przemysłowe). Wydobycie złota nie jest więc wcale mar-
notrawieniem energii społeczeństwa.
Podsumowując, należy stwierdzić, że wyznaczenie wielkości
podaży pieniądza – podobnie jak i innych dóbr – należy pozosta-
wić wolnemu rynkowi. Poza ogólnymi zaletami natury moralnej
i gospodarczej, rozwiązanie polegające na powstrzymaniu się od
dyktowania ilości pieniądza będzie bardziej funkcjonalne, a wolny
rynek ustali wydobycie złota na poziomie odpowiednim do popytu
konsumentów oraz w proporcji do podaży pozostałych dóbr
43
.
9. Problem „tezauryzacji ”
Niełatwo jest jednak zamknąć usta przeciwników wolności
pieniądza. Szczególnie często posługują się oni straszakiem
„tezauryzacji ”. Przywołują obraz samolubnego starego skąpca,
który – bądź to z pobudek irracjonalnych bądź w jakichś niecnych
celach – gromadzi złoto w piwnicy albo w skarbcu i przyczynia
się w ten sposób do zatrzymania obiegu pieniądza w handlu i do
pojawienia się depresji oraz innych problemów. Czy tezauryzacja
stanowi rzeczywiście zagrożenie?
Przede wszystkim należy zauważyć, że w tym przypadku
mamy po prostu do czynienia ze zwiększonym popytem na pie-
niądz ze strony skąpca. W rezultacie ceny dóbr spadną, a siła na-
bywcza uncji złota wzrośnie. Nie przynosi to strat społeczeństwu,
które zadowala się niższą efektywną podażą wydajniejszych uncji
złota.
A zatem nawet w najgorszym wariancie sytuacja ta nie
prowadzi do żadnych fatalnych skutków i wolność pieniądza nie
wywołuje trudności. Na tym jednak problem się nie kończy, gdyż
dążenie ludzi do gromadzenia większej lub mniejszej ilości pie-
niądza w gotówce nie jest niczym irracjonalnym.
Przyjrzyjmy się bliżej zagadnieniu salda gotówkowego. Dla-
czego ludzie w ogóle trzymają gotówkę? Przypuśćmy, że każdy
byłby w stanie przewidzieć przyszłość z całkowitą pewnością.
W takim przypadku nikt nie musiałby w ogóle przechowywać
gotówki . Każdy wiedziałby, ile dokładnie pieniędzy wyda i jaki
osiągnie dochód każdego dnia. Nie musiałby więc trzymać go-
tówki pod ręką, tylko pożyczyłby swoje złoto i otrzymywał wy-
płaty w odpowiednich dawkach i dokładnie wtedy, gdy przewidy-
wałby określone wydatki. Tymczasem żyjemy przecież w świecie
niepewności . Ludzie nie są w stanie dokładnie przewidzieć, co
im się przytrafi, ani jakie będą ich przyszłe dochody i wydatki.
Im większa panuje wśród ludzi niepewność i strach, tym więcej
gotówki będą chcieli mieć pod ręką; im większe ludzie mają po-
czucie bezpieczeństwa, tym mniejszą będą mieli skłonność do
przetrzymywania gotówki
. Inna przyczyna trzymania gotówki
wiąże się również z niepewnością realnego świata. Jeśli ludzie
spodziewają się, że w niedalekiej przyszłości cena pieniądza
spadnie, to wydają pieniądze teraz, póki ich wartość jest większa;
52
53
44
W którym momencie zasoby gotówki stają się podejrzanym nieco „skarbem”,
a zapobiegliwa osoba – skąpcem? Nie da się ustalić żadnych defi nitywnych kry-
teriów: zarzut, że ktoś „tezauryzuje” gotówkę, oznacza tylko, że A przechowuje
więcej gotówki , niż B uważa za stosowne w jego przypadku.
następuje wówczas „detezauryzacja” i spada popyt na pieniądz.
I odwrotnie, jeśli ludzie przewidują wzrost ceny pieniądza, to
odłożą wydatki na później, kiedy jego wartość wzrośnie, a popyt
na pieniądz zwiększy się. Zgłaszany przez ludzi popyt na gotówkę
rośnie i maleje z istotnych i uzasadnionych przyczyn.
Ekonomiści, którzy uważają, że nie jest dobrze, jeśli pie-
niądze nie pozostają w stałym, czynnym „obiegu ”, są w błędzie.
Pieniądz jest rzeczywiście użyteczny wyłącznie jako środek wy-
miany, ale jego użyteczność nie ogranicza się wyłącznie do mo-
mentu, w którym dochodzi do wymiany. Często lekceważy się
ten fakt. Pieniądz jest tak samo użyteczny, gdy spoczywa „bez-
czynnie” jako czyjeś zasoby gotówki – nawet w postaci „skarbu”
skąpca
44
. Te pieniądze są bowiem przechowywane w oczekiwaniu
na możliwą przyszłą wymianę – ich właścicielowi zapewniają
w tym momencie korzyść polegającą na umożliwieniu dokona-
nia wymiany w dowolnym czasie – obecnie lub w przyszłości
– w którym właściciel zechce jej dokonać.
Należy pamiętać o tym, że całe złoto musi do kogoś należeć
i że w związku z tym całe złoto musi być przechowywane przez
ludzi w postaci gotówki lub na rachunkach gotówkowych. Jeśli
w społeczeństwie jest 3000 ton złota , to całe 3000 ton musi mieć
w każdym momencie swoich właścicieli i musi pozostawać w dys-
pozycji poszczególnych osób. Całkowita suma sald gotówkowych
jest zawsze identyczna z całkowitą ilością pieniądza w społe-
czeństwie. A zatem, jak na ironię, gdyby nie istniejąca w świe-
cie niepewność, niemożliwy byłby w ogóle system monetarny!
W świecie całkowitej pewności nikt nie chciałby przechowywać
gotówki , więc popyt na pieniądz byłby nieskończenie mały, ceny
nieskończenie wysokie i każdy system monetarny załamałby się.
Istnienie zasobów gotówkowych nie jest czynnikiem irytują-
cym i przysparzającym kłopotów, lecz jest absolutnie niezbędne
w każdej gospodarce pieniężnej.
Mówienie, że pieniądz „krąży” (znajduje się w „obiegu ”)
również prowadzi do nieporozumień. Tak jak wszystkie metafory
wzięte z nauk fizycznych, określenie to wskazuje na jakiś rodzaj
niezależnego od ludzkiej woli, mechanicznego procesu, który
odbywa się z pewną prędkością przepływu albo w pewnym „ryt-
mie”. W rzeczywistości pieniądz nie „krąży”, tylko od czasu do
czasu jest przekazywany z jednego salda gotówkowego na inne.
Jeszcze raz okazuje się, że istnienie pieniądza jest wynikiem tego,
iż ludzie chcą dysponować zasobami gotówki .
Na początku tego rozdziału pokazaliśmy, że „tezauryzacja”
nie przynosi społeczeństwu żadnych strat. Teraz przekonamy się,
że wahania ceny pieniądza wynikające ze zmian popytu na pie-
niądz mają dla społeczeństwa korzystne skutki – tak korzystne,
jak zwiększenie podaży każdego innego towaru lub usługi. Jak
widzieliśmy, całkowita suma sald gotówkowych w społeczeństwie
musi być równa i identyczna z całkowitą ilością pieniądza. Załóż-
my, że jego ilość jest stała i wynosi, powiedzmy, 3000 ton. Załóż-
my następnie, że z jakiegoś powodu – na przykład ze względu na
wzrost poczucia niepewności – zwiększa się zapotrzebowanie lu-
dzi na gotówkę. Oczywiście zaspokojenie tego popytu będzie dla
społeczeństwa korzystne, ale jak ten popyt ma być zaspokojony,
jeśli całkowita suma sald gotówkowych musi pozostać niezmien-
na? Po prostu tak: gdy ludzie cenią sobie wyżej gotówkę, popyt na
pieniądz rośnie, a ceny spadają. W rezultacie ta sama całkowita
suma sald gotówkowych daje teraz wyższe saldo „realne”, tzn. jest
większa w porównaniu z cenami dóbr – większa w stosunku do
pracy jaką mają wykonać pieniądze. Efektywne saldo gotówkowe
społeczeństwa zwiększyło się. I odwrotnie, zmniejszenie się po-
pytu na gotówkę spowoduje zwiększenie zakupów i wzrost cen.
54
55
45
Dla naszych rozważań nieistotne jest w tej chwili, w jaki sposób państwo tego
dokona. Ogólnie mówiąc będzie to polegało na sterowane przez rząd zmiany
w podaży pieniądza.
Potrzeba obniżenia efektywnego salda gotówkowego społeczeń-
stwa zostanie zaspokojona przez to, że ta całkowita ilość gotówki
będzie musiała wykonać większą pracę.
A zatem, zmiana ceny pieniądza wynikająca z wahań jego
podaży powoduje tylko zmniejszenie lub zwiększenie wydajności
jednostki pieniężnej i nie przynosi społeczeństwu korzyści; nato-
miast zmiana jego ceny wynikająca z wahań popytu na gotówkę
przynosi społeczeństwu korzyści – zaspokaja zgłaszaną przez
ludzi potrzebę, żeby saldo gotówkowe było większe lub mniej-
sze w stosunku do pracy wykonywanej przez gotówkę. Z drugiej
strony zwiększenie podaży pieniądza uniemożliwi zaspokojenie
oczekiwań ludzi, że całkowite zasoby gotówki będą miały większą
wydajność (większą wydajność pod względem siły nabywczej).
Na pytanie, czy chcą więcej pieniędzy, ludzie niemal zawsze
odpowiadają, że chcieliby ich jak najwięcej! W rzeczywistości
jednak nie chcą większej liczby jednostek pieniężnych – więcej
uncji złota albo „dolarów” – tylko bardziej wydajnych jednostek,
czyli większej ilości dóbr i usług, którą mogliby za te pienią-
dze nabyć. Widzieliśmy, że społeczeństwo nie może zaspokoić
zwiększonego popytu na pieniądz przez zwiększenie jego podaży
– ponieważ zwiększenie podaży spowoduje tylko rozcieńczenie
wydajności każdej uncji i pieniędzy nie będzie w rzeczywistości
więcej niż dotychczas. Poziom życia ludzi (pomijając niepienięż-
ne zastosowania złota) nie może się podnieść dzięki zwiększeniu
wydobycia złota. Jeśli ludzie chcą, żeby ich uncje złota miały
większą wydajność, mogą to osiągnąć jedynie poprzez obniżenie
cen i zwiększenie wydajności każdej uncji.
10. Czy należy stabilizować poziom cen?
Niektórzy teoretycy uważają, że wolny system pieniężny byłby
nierozsądny, ponieważ nie „stabilizowałby poziomu cen”, tzn.
ceny
jednostki pieniężnej. Pieniądz , powiadają oni, powinien
być ustaloną miarą, która nigdy nie ulega zmianom. Dlatego jego
wartość lub siła nabywcza powinna podlegać stabilizacji. Na wol-
nym rynku cena pieniądza podlegałaby wahaniom, więc należy
ją okiełznać państwowym zarządem, który zapewni stabilność
45
.
Stabilność zaowocuje sprawiedliwością. Na przykład dłużnicy
i wierzyciele będą mieli gwarancję, że zwracane dolary albo uncje
złota będą miały tę samą siłę nabywczą, którą miały w momencie,
gdy zostały pożyczone.
Jednakże, jeśli pożyczkodawcy i dłużnicy chcą zabezpieczyć
się przed przyszłymi zmianami siły nabywczej, to mogą bez trudu
osiągnąć ten cel na wolnym rynku . Gdy zawierają umowę, mogą
uzgodnić, że zwrot pożyczki będzie stanowiła suma pieniędzy
skorygowana o pewien ustalony wskaźnik zależny od zmian war-
tości pieniądza. Zwolennicy stabilizowania od zawsze opowiadali
się za takimi metodami, ale z zagadkowych przyczyn pożyczko-
dawcy i pożyczkobiorcy rzadko korzystali z tej możliwości. Czy
rząd musi w takim razie narzucić „korzyści” ludziom, którzy już
dobrowolnie je odrzucili? Wydaje się, że w tym świecie nieule-
czalnej niepewności chętnie zaryzykowaliby swoją umiejętnością
przewidywania przyszłej sytuacji na rynku. W końcu cena pie-
niądza nie różni się od innych wolnych cen na rynku. Skoro inne
ceny mogą się zmieniać w zależności od popytu zgłaszanego przez
jednostki, to dlaczego cena pieniądza nie miałaby się zmieniać?
Sztuczna stabilizacja poważnie deformowałaby rynek
i utrudniała jego funkcjonowanie. Jak wskazaliśmy, ludzie nie
mogliby zaspokoić potrzeby zmiany w relacjach na saldzie go-
tówkowym; nie istniałaby możliwość zmiany salda gotówkowego
zgodnie ze zmianą cen. Ponadto podwyższenie poziomu życia
56
57
ogółu jest wynikiem inwestycji kapitałowych. Wzrost produk-
tywności powoduje spadek cen (i kosztów) i dzięki temu owoce
wolnej przedsiębiorczości docierają do wszystkich. Utrzymywa-
nie na siłę poziomu cen uniemożliwia upowszechnienie się wyż-
szego standardu życia.
Pieniądz nie jest „ustaloną miarą”. Jest towarem służącym
jako środek wymiany. Elastyczność jego wartości względem po-
pytu konsumentów jest tak samo istotna i tak samo korzystna jak
w przypadku innych wolnych cen rynkowych.
11. Współwystępowanie różnych pieniędzy
Uzyskaliśmy jak dotąd następujący obraz pieniądza w wolnej go-
spodarce: złoto lub srebro będące w użyciu jako środek wymiany;
złoto w postaci monet bitych przez prywatne firmy i używane
w określonych jednostkach wagowych; ceny podlegające swobod-
nym wahaniom na rynku w zależności od popytu konsumentów
i podaży produktów. Wolność cen pociąga za sobą konieczność
swobody w dziedzinie kształtowania siły nabywczej jednostki
pieniężnej; nie jest możliwe użycie przemocy i ingerencja w zmia-
ny wartości pieniądza bez jednoczesnego podkopywania wolności
cen na wszystkie dobra. Oparta na takich zasadach wolna gospo-
darka nie byłaby chaotyczna. Wręcz przeciwnie, taka gospodarka
byłaby nastawiona na szybkie i efektywne zaspokojenie potrzeb
konsumentów. Rynek pieniądza może być również wolny.
Do tej pory upraszczaliśmy nieco problem, przyjmując, że
istnieje tylko jeden kruszec pieniężny- powiedzmy złoto. Przypu-
śćmy, że na światowym rynku pozostają w obiegu dwa lub więcej
rodzajów pieniędzy – dajmy na to złoto i srebro . Być może w nie-
których krajach pieniądzem byłoby złoto a w innych srebro, albo
wszędzie złoto i srebro krążyłyby równolegle. Złoto na przykład,
które miałoby – w stosunku uncja do uncji – wyższą wartość
rynkową niż srebro, byłoby używane do obsługi większych trans-
akcji, natomiast srebro – do obsługi mniejszych. Czy jednoczesne
użycie dwu rodzajów pieniądza nie wprowadzałyby straszliwego
chaosu? Czy rząd nie musiałby interweniować i narzucić ustalo-
nego stosunku między nimi („bimetalizmu”), albo w jakiś sposób
doprowadzić do demonetyzacji jednego z kruszców (narzucając
„monometalizm”)?
Jest wielce prawdopodobne, że gdyby rynkowi poluzować
cugle, to ostatecznie ustanowiłby jeden kruszec jako pieniądz.
Wprawdzie na przestrzeni ostatnich stuleci srebro wciąż konku-
rowało ze złotem, ale rząd wcale nie musi interweniować i rato-
wać rynku przed jego własnym kaprysem, jakim jest utrzymy-
wanie dwóch rodzajów pieniądza. Srebro pozostawało w obiegu
właśnie dlatego, że było wygodne w użyciu (na przykład jako
drobne monety). Srebro i złoto mogą z powodzeniem pozostawać
jednocześnie w obiegu i z taką sytuacją mieliśmy do czynienia
w przeszłości. Względna podaż i popyt na każdy z tych kruszców
będą wyznaczały ich wzajemny kurs wymiany, a ten kurs, tak jak
każda inna cena, będzie się wahał w zależności od zmiennych sił
popytu i podaży. W jakimś momencie srebro i złoto mogą być
wymieniane w stosunku 16: 1, kiedy indziej 15: 1 itd. O tym, któ-
ry kruszec służyłby jako jednostka rozliczeniowa, decydowałyby
konkretne warunki panujące na rynku. Jeśli złoto byłoby pie-
niądzem rozliczeniowym, to większość transakcji rozliczano by
w uncjach złota , a uncje srebra byłyby wymieniane po swobodnie
wahających się cenach w złocie.
Należy jasno powiedzieć, że kurs wymiany i siła nabywcza
jednostki każdego z tych kruszców będą zawsze dążyły do pozo-
stawania w stałej proporcji. Jeśli ceny dóbr liczone w srebrze będą
piętnaście razy wyższe od cen w złocie, to kurs wymiany będzie
dążył do stosunku 15: 1. W przeciwnym razie będzie się opłacało
wymienić jeden kruszec na drugi i trzymać go aż do czasu, gdy
osiągnięty zostanie parytet. Jeśli ceny w srebrze będą piętnaście
58
59
46
Na temat przykładów znanych z historii standardów równoległych zobacz:
W. Stanley Jevons, Money and the Mechanism of Exchange (London: Kegan
Paul, 1905) ss. 88-96 oraz Robert S. Lopez, „Back to Gold, 1252,” The Economic
History Review (grudzień 1956) s. 224. Moneta złota została w Europie wprowa-
dzona niemal jednocześnie w Genui i Florencji. Florencja ustanowiła bimetalizm ,
natomiast „Genua, przeciwnie, starając się ograniczyć jak najbardziej państwowy
interwencjonizm , nie próbowała narzucić ustalonego kursu między monetami
bitymi z różnych kruszców”, ibid. 179 n. O zgłoszonej przez urzędnika Urzędu
Probierczego USA propozycji, żeby Stany Zjednoczone przeszły na standard rów-
noległy, pisze J.W. Sylvester, Bullion Certifi cates as Currency (New York, 1882).
razy wyższe niż w złocie, a jednocześnie kurs srebra do złota wy-
nosić będzie 20: 1, to ludzie szybko zamienią dobra na złoto, ku-
pią srebro , a następnie odkupią te same dobra za srebro, nieźle na
tej operacji zarabiając. Dzięki temu szybko przywrócony zostanie
„parytet siły nabywczej” kursu wymiany ; gdy złoto tanieje w sto-
sunku do srebra, ceny dóbr w srebrze rosną, a ceny dóbr w złocie
maleją.
Wolny rynek pozostaje systemem niezwykle dobrze zorga-
nizowanym nie tylko wówczas, gdy pieniądz jest wolny, ale nawet
wtedy, gdy krąży na nim więcej niż jeden rodzaj pieniądza.
Jaki rodzaj „standardu” przyniesie wolność pieniądza? Istot-
ne jest, żeby standard nie został narzucony dekretem rządu. Gdy
rynkowi pozostawi się wolną rękę, to za jedyny pieniądz będzie
on mógł przyjąć złoto („standard złota ”) lub srebro („standard sre-
bra ”), albo – co wydaje się najbardziej prawdopodobne – za pie-
niądze uzna oba kruszce, a kurs wymiany pozostawi swobodnym
wahaniom („standardy równoległe”)
46
.
12. Magazyny pieniędzy
Załóżmy więc, że wolny rynek ustanowił złoto jako pieniądz (dla
uproszczenia pomijając znów srebro ). Nawet, gdy złoto występuje
w postaci zgrabnych monet, często nieporęcznie i niewygodnie
jest się nim posługiwać bezpośrednio. W przypadku większych
transakcji transport kilkuset funtów złota byłby uciążliwy i kosz-
towny. Dlatego wolny rynek, zawsze gotów do zaspokajania spo-
łecznych potrzeb, i tym razem spieszy z pomocą. Złoto musi być
najpierw gdzieś zmagazynowane, a ponieważ w innych gałęziach
przedsiębiorczości najlepiej sprawdza się specjalizacja, to również
w dziedzinie składowania będzie najbardziej efektywna. Określo-
ne firmy odniosą na rynku sukces oferując usługę składowania.
Niektóre z nich będą się specjalizować w przechowywaniu złota
i miliony ludzi powierzą im swoje złoto na przechowanie. W przy-
padku wszystkich magazynów prawo właściciela do zmagazy-
nowanego towaru poświadczane jest kwitem składowym , który
właściciel otrzymuje w zamian za wstawione do magazynu dobra.
Kwit upoważnia właściciela do żądania w dowolnym momencie,
by wydano mu jego towar. Magazyn złota zarobi tak jak każdy
inny – pobierając opłatę za usługę magazynową.
Wszelkie przesłanki przemawiają za tym, że składy złota lub
magazyny pieniędzy rozwiną się bujnie na wolnym rynku podob-
nie jak inne. W rzeczy samej w przypadku pieniędzy składowanie
ma do odegrania nawet jeszcze ważniejszą rolę. Wszystkie inne
towary przeznaczone są ostatecznie do konsumpcji i po jakimś
czasie muszą opuścić magazyn, by można je było przeznaczyć do
zużycia w produkcji lub do konsumpcji. Tymczasem pieniądz, jak
widzieliśmy, na ogół nie jest w sensie fizycznym „zużywany”; jest
wykorzystywany do wymiany na inne dobra i do przechowywa-
nia w oczekiwaniu na zaistnienie takich wymian w przyszłości.
Pieniądz jest nie tyle „zużywany”, co po prostu przekazywany
kolejnym osobom.
W takiej sytuacji względy wygody przemawiają nieuchron-
nie za tym, żeby przekazywać kwit składowy zamiast samego
złota w fizycznej postaci. Przypuśćmy na przykład, że Smith
i Jones przechowują złoto w tym samym składzie. Jones sprze-
60
61
47
Trzecią formę substytutu pieniądza stanowią monety zdawkowe służące jako
reprezentacja bardzo drobnego pieniądza. Monety takie są odpowiednikami
banknotów, tyle że „wydrukowanymi” na metalu o niskiej zawartości kruszcu
zamiast na papierze.
daje Smithowi samochód za 100 uncji złota. Mogliby oczywiście
zdecydować się na kosztowny proces polegający na tym, że Smith
przedstawiłby swój kwit, otrzymał złoto z magazynu i przywiózł
je do biura Jonesa, by ten dostarczył je z powrotem do depozy-
tu . Z pewnością wybraliby jednak wygodniejszy wariant: Smith
wręczyłby Jonesowi kwit opiewający na 100 uncji złota.
W ten sposób kwity składowe zaczynają w coraz większym
stopniu pełnić rolę substytutów pieniądza . Coraz mniej trans-
akcji odbywa się przy użyciu samego złota ; zamiast tego coraz
częściej używane są papierowe tytuły do złota. W miarę rozwoju
rynku, pojawią się trzy czynniki ograniczające proces przecho-
dzenia na korzystanie z substytutów. Pierwszym jest zakres,
w jakim ludzie korzystają z tych magazynów pieniądza – nazy-
wanych bankami – zamiast używać gotówki . Oczywiście, jeśli
Jones z jakichś powodów nie chciałby korzystać z usług banku,
to Smith musiałby przywieźć samo złoto. Drugim ogranicze-
niem jest klientela poszczególnych banków . Inaczej mówiąc, im
więcej transakcji jest zawieranych pomiędzy klientami różnych
banków , tym więcej złota trzeba transportować między banka-
mi . Im więcej transakcji zawierają klienci tego samego banku,
tym mniejsza potrzeba transportowania złota. Jeśli Jones i Smith
byliby klientami różnych składów, bank Smitha (lub sam Smith)
musiałby przewieźć złoto do banku Jonesa. Po trzecie, klienci
muszą wierzyć w uczciwość swoich banków . Jeśli na przykład
nagle dowiedzą się, że urzędnicy bankowi mają kryminalną prze-
szłość, to najprawdopodobniej bank szybko wypadnie z rynku.
W tej dziedzinie wszystkie składy – i wszystkie przedsięwzięcia
oparte na zaufaniu – są do siebie podobne.
W miarę jak banki będą się rozwijać, a zaufanie do nich
będzie rosło, klienci mogą uznać, że w wielu przypadkach wy-
godniej będzie zrezygnować z prawa do papierowych kwitów
– nazywanych banknotami (notami bankowymi – bank notes)
i zamiast tego posługiwać się rachunkami bieżącymi. W języ-
ku związanym z dziedziną pieniądza rachunki te nazywane są
depozytami bankowymi. Zamiast przekazywać papierowe kwi-
ty, klient dysponuje roszczeniem zapisanym w księdze handlowej
prowadzonej przez bank. Transakcji dokonuje wypisując polece-
nie, zgodnie z którym jego magazyn przekazuje część gotówki
z jego rachunku na dobro innej osoby. W naszym przykładzie
Smith poleci bankowi przekazanie zaksięgowanego tytułu do
swoich 100 uncji złota na dobro Jonesa. To pisemne polecenie
nazywane jest czekiem .
Należy zaznaczyć, że w sensie ekonomicznym nie ma żadnej
różnicy między notą bankową (banknotem) a depozytem banko-
wym. Obydwa te dokumenty stanowią roszczenie do przechowy-
wanego w banku złota ; obydwa przekazywane są na tej samej za-
sadzie jako substytuty pieniądza i obydwa podlegają tym samym
trzem ograniczeniom zakresu użycia. W zależności od preferencji
klient może zażyczyć sobie, by jego tytuł własności miał formę
banknotu (note) albo depozytu (deposit)
47
.
A teraz zastanówmy się, co się stało z podażą pieniądza
w wyniku tych wszystkich operacji. Czy to, że papierowe kwity
lub depozyty bankowe używane są jako „substytuty pieniądza”,
oznacza, iż efektywna podaż pieniądza w gospodarce wzrosła,
chociaż zasoby złota nie uległy zmianie? Oczywiście nie, ponie-
waż substytuty pieniądza to po prostu kwity składowe na faktycz-
nie zdeponowane złoto. Gdy Jones deponuje w swoim składzie 100
uncji złota i otrzymuje na nie kwit, to kwit ten może być użyty na
rynku jako pieniądz, ale tylko w formie ułatwiającego operację
zastępstwa za złoto a nie dodatkowych pieniędzy. Złoto w skarb-
cu nie bierze więc już udziału w efektywnej podaży pieniądza,
62
63
lecz jest przechowywane jako rezerwa na poczet wystawionego
za nie kwitu. Właściciel złota może w każdej chwili zgłosić się
z tym kwitem po odbiór swojej własności. Większy lub mniejszy
zakres użycia substytutów nie wywiera wpływu na podaż pienią-
dza. Zmienia się jedynie forma jego podaży a nie całkowita ilość.
Na początku w jakiejś społeczności podaż pieniądza może wyno-
sić dziesięć milionów uncji złota. Następnie sześć milionów ludzie
mogą zdeponować w bankach w zamian za pokwitowania na złoto
i od tej chwili na efektywną podaż pieniądza będą się składać:
cztery miliony uncji w złocie i sześć milionów uncji w tytułach do
złota (gold claims) w postaci papierowych banknotów. Całkowita
podaż pieniądza pozostała taka sama.
Co ciekawe, wielu ludzi uważa, że banki nie mogłyby zara-
biać, gdyby miały funkcjonować w oparciu o taką „stuprocentową
rezerwę” (kwit zawsze reprezentowałby złoto). Tymczasem pro-
blem w rzeczywistości by nie istniał, tak jak nie istnieje w przy-
padku innych składów. Niemal wszystkie magazyny przechowują
całość powierzonych im dóbr (stuprocentowa rezerwa ) i uważają
takie postępowanie za oczywiste. Właściwie inne postępowanie
uznane by zostało za oszustwo lub kradzież. Magazyny osiągają
dochody z opłat za usługi świadczone swoim klientom. Banki
mogą pobierać opłaty za swoje usługi na tej samej zasadzie. Jeśli
klienci nie zaakceptują wysokich opłat za usługi banków , to bę-
dzie to tylko oznaczać, że na usługi bankowe nie ma zbyt dużego
popytu i liczba osób korzystających z tych usług spadnie propor-
cjonalnie do niskiej oceny ich przydatności.
Dochodzimy tu do najbardziej chyba drażliwego problemu,
z którym zmagają się ekonomiści: do oceny „częściowej rezerwy
bankowej ”. Musimy postawić pytanie: czy częściowa rezerwa
bankowa byłaby dopuszczalna na wolnym rynku , czy też zakaza-
no by jej, traktując jako oszustwo? Jak wiadomo rzadko zdarzało
się, żeby banki trzymały się przez dłuższy czas zasady stupro-
centowego pokrycia. Gdy pieniądze pozostają w składzie przez
długi okres, bank ma pokusę, żeby części tych pieniędzy użyć
na własny rachunek. Pokusa ta wynika również z faktu, że za-
zwyczaj ludziom jest obojętne, czy złote monety, które odbierają
ze składu, są identyczne z monetami, które oddali do depozytu .
Bank ma więc przemożną chęć wykorzystania cudzych pieniędzy
dla własnego zysku.
Jeśli banki pożyczają bezpośrednio złoto, to kwity stają się
oczywiście częściowo nieważne. Niektóre kwity nie mają od tej
pory pokrycia w złocie; bank staje się faktycznie niewypłacalny,
ponieważ nie byłby w stanie wywiązać się z własnych zobowiązań,
gdyby go do tego wezwano. Nie mógłby zwrócić swoim klientom
ich własności, gdyby wszyscy zgłosili się po nią jednocześnie.
Na ogół, zamiast posługiwać się samym złotem, banki dru-
kują kwity bez pokrycia lub „pseudo” kwity magazynowe, tzn.
pokwitowania na złoto, którego nie mają i nie mogą mieć. Następ-
nie pożyczają je dla zysku. Oczywiście ma to swoje skutki ekono-
miczne. Wydrukowanych zostaje więcej kwitów składu niż złota ,
które przechowywane jest w skarbcach. Bank wystawił kwity
składu, które nie przedstawiają niczego, choć mają reprezentować
100% zapisanej na nich (nominalnej) wartości w złocie. Pseudo-
kwity napływają na ufny rynek w taki sam sposób jak prawdziwe
kwity, powiększając efektywną podaż pieniądza w kraju. Jeśli
w powyższym przykładzie banki wystawią teraz fałszywe, nie
mające pokrycia w złocie, pokwitowania na dwa miliony uncji
złota, to krajowa podaż pieniądza wzrośnie z dziesięciu do dwu-
nastu milionów uncji złota – przynajmniej do czasu, gdy te czary-
mary zostaną zdemaskowane i poddane korekcie. Teraz w obiegu
znajduje się – oprócz czterech milionów uncji złota pozostających
w posiadaniu ludzi – osiem milionów uncji w substytutach pienią-
dza , a z nich tylko sześć milionów ma pokrycie w złocie.
Emisja pseudo-kwitów, podobnie jak fałszowanie monety ,
stanowi przykład inflacji , którą poddamy teraz dalszej anali-
zie. Inflację można zdefiniować jako każde takie zwiększenie
64
65
48
Zobacz: Amasa Walker, The Science of Wealth, 3rd Ed.(Boston: Little, Brown,
and Co., 1867) ss. 139-141; oraz ss. 126-232, gdzie znajduje się doskonałe omó-
wienie zagadnienia pieniędzy pochodzących z częściowej rezerwy bankowej .
podaży pieniądza w gospodarce, które nie polega na zwięk-
szeniu ilości kruszcu pieniężnego. Banki oparte na częściowej
rezerwie są więc instytucjami, które ze swej natury wywołują
inflację.
Obrońcy banków argumentują w następujący sposób: banki
działają tak samo jak inne przedsiębiorstwa – po prostu ryzykują.
Bezsprzecznie, jeśli wszyscy deponenci zgłosiliby się ze swoimi
roszczeniami, banki zbankrutowałyby, ponieważ suma kwitów
przekraczałaby ilość złota w skarbcach. Tyle tylko, że banki liczą
po prostu na to – na ogół nie bez racji – iż nie wszyscy zgłoszą się
po złoto. Jednakże olbrzymia różnica między bankiem opartym
na „częściowej rezerwie” a każdym innym przedsiębiorstwem po-
lega na tym, że inni biznesmeni używają do swoich ryzykownych
przedsięwzięć własnego lub pożyczonego kapitału; jeśli zaciągają
kredyt, to obiecują go spłacić w określonym czasie i dbają o to,
żeby w umówionym dniu mieć do dyspozycji ilość pieniędzy
wystarczającą do wywiązania się z tej obietnicy. Jeśli Smith
pożyczy 100 uncji złota na rok, to postara się o to, żeby w ozna-
czonym dniu mieć 100 uncji złota. Tymczasem bank nie pożycza
od swoich deponentów. Nie składa obietnicy, że określonego dnia
zwróci złoto. Zobowiązuje się zamiast tego do wypłacenia na
każde żądanie złota za okazaniem kwitu. Banknot lub depozyt
nie jest więc rewersem (IOU) ani długiem; jest pokwitowaniem
na własność należącą do innych. Ponadto, gdy przedsiębiorca za-
ciąga dług lub pożycza komuś pieniądze, to nie zwiększa podaży
pieniądza. Pożyczone pieniądze są funduszami zaoszczędzony-
mi, częścią istniejących już pieniędzy, która zostaje przekazana
pożyczkobiorcy przez oszczędzającego. Natomiast emisja banko-
wa sztucznie zwiększa podaż pieniądza, ponieważ pseudo-kwity
zostają wprowadzone na rynek .
Bank nie ponosi więc zwykłego ryzyka związanego z pro-
wadzeniem działalności gospodarczej. W przeciwieństwie do
innych przedsiębiorstw nie sporządza okresowych zestawień
aktywów i pasywów, tzn. nie troszczy się o to, czy w określo-
nych terminach będzie dysponował sumami pieniędzy wystar-
czającymi do uregulowania swoich zobowiązań. Większość jego
zobowiązań – w przeciwieństwie do aktywów – to zobowiązania
bieżące.
Bank kreuje nowy pieniądz z powietrza i nie musi – tak jak
wszyscy inni – zdobywać pieniędzy produkując albo sprzedając
usługi. Bank jest już i przez cały czas pozostaje bankrutem; tyle
że jego upadłość wyjdzie na jaw dopiero wtedy, gdy klienci za-
czną coś podejrzewać i podejmą „run na banki ”. W żadnej innej
gałęzi gospodarki nie występuje zjawisko „runu”. Żadne inne
przedsiębiorstwo nie pogrąża się w upadku z dnia na dzień tylko
dlatego, że jego klienci postanawiają odzyskać swoją własność.
Żadne inne przedsiębiorstwo nie tworzy fikcyjnych nowych pie-
niędzy, które ulatniają się z chwilą, gdy chce się je przeliczyć.
Tragicznym konsekwencjom gospodarczym częściowej rezer-
wy bankowej przyjrzymy się bliżej w następnym rozdziale. Teraz
wystarczy powiedzieć, że w sensie moralnym taki rodzaj banków
nie miałby prawa istnieć na wolnym rynku , tak jak nie miałaby
prawa istnieć żadna inna forma ukrytego złodziejstwa. Prawdą
jest, że banknot lub potwierdzenie depozytu nie zawiera stwierdze-
nia, że skład gwarantuje utrzymywanie pełnego pokrycia w złocie
w każdym momencie. Jednakże bank składa obietnicę wypłaty na
żądanie, jeśli więc wydaje jakiekolwiek fałszywe kwity, to dopusz-
cza się fałszerstwa, ponieważ od tego momentu nie jest w stanie
dotrzymać swojej obietnicy i wypłacić złota za wszystkie bankno-
ty i potwierdzenia depozytów
48
. Do oszustwa dochodzi więc, gdy
tylko zostaną wystawione pseudo-kwity. Rozstrzygnięcie, które
dokładnie kwity zostały sfałszowane, ma miejsce dopiero po tym,
66
67
49
W systemie libertariańskim należałoby może uznać „ogólne dowody składowe”
(które pozwalają na to, żeby magazyn zwrócił deponentowi dowolne dobro
jednakowe ze zdeponowanym) za „określone dowody składowe”, takie jak listy
przewozowe, kwity zastawne, warranty dokowe itd., które ustanawiają prawo
własności do konkretnych wymienionych w tych dokumentach przedmiotów.
W przypadku ogólnego dowodu składowego magazyn ma pokusę, żeby zdepo-
nowane towary uważać za swoją własność a nie za własność należącą do klien-
tów. Tak właśnie uważają bank . Zobacz: Jevons, op. cit., ss. 207-212.
50
Fałszerstwo jest ukrytą kradzieżą, ponieważ oznacza, że po otrzymaniu dobra
umowa nie jest dotrzymana. Jeśli osoba A sprzedaje osobie B paczkę z napisem
„płatki kukurydziane”, a po otwarciu opakowania okazuje się, że w środku jest
słoma, to fałszerstwo A stanowi w rzeczywistości kradzież własności należącej
do B. Na tej samej zasadzie emisja kwitów magazynowych na nieistniejące to-
wary – gdy kwity te są identyczne z prawdziwymi – jest oszustwem w stosunku
do tych, którzy znajdują się w posiadaniu tytułów do nieistniejącej własności.
jak nastąpi run na bank i (ponieważ wszystkie kwity wyglądają tak
samo). Na lodzie zostają ci, którzy zgłoszą się najpóźniej
49
.
Jeśli w wolnym społeczeństwie miałoby być zakazane
fałszerstwo, to taki sam los powinien spotkać system bankowy
oparty na częściowych rezerwach
50
. Przypuśćmy jednak, że fał-
szerstwo i częściowa rezerwa bankowa byłyby dozwolone, a ban-
ki musiałyby się tylko wywiązywać z obowiązku wypłat złota na
żądanie. Każda odmowa wypłaty oznaczałaby natychmiastowe
bankructwo. Taki system znany jest pod nazwą „wolnej banko-
wości” („free banking ”). Czy doszłoby wtedy do poważniejszej
fałszerskiej emisji substytutów pieniądza powodującej sztuczną
kreację nowych pieniędzy? Wielu ludzi tak sądziło i uważało,
że „dzika bankowość” („wildcat banking ”) spowodowałaby po
prostu astronomiczny wzrost podaży pieniądza. Tymczasem jest
odwrotnie: „wolna bankowość” prowadziłaby do ustanowienia
znacznie bardziej „twardego” systemu pieniężnego niż ten, który
mamy obecnie.
Działalność banków byłaby ograniczona przez te same trzy
czynniki, o których mówiliśmy wyżej, i to ograniczona w sposób
rygorystyczny. Przede wszystkim ekspansja każdego banku by-
łaby ograniczona przez możliwość utraty złota na rzecz innego
banku. Bank może bowiem zwiększać ilość pieniądza tylko wśród
własnych klientów. Przypuśćmy, że bank A posiadający 10000
uncji złota w depozytach wystawia 2000 uncji fałszywych kwi-
tów depozytowych i pożycza je różnym przedsiębiorstwom lub
inwestuje w papiery wartościowe . Kredytobiorca lub poprzedni
właściciel papierów wyda nowe pieniądze na rozmaite towary
i usługi. W końcu, po jakimś czasie krążenia, pieniądze te trafią
do właściciela, który będzie klientem innego banku B.
Na tym etapie bank B wezwie bank A do wypłacenia za kwit
depozytowy złota , żeby bank B mógł umieścić je w swoim skarb-
cu. Oczywiście im szersze są rzesze klientów każdego banku i im
większe obroty między ich klientami, tym większą możliwość
ekspansji kredytowej i zwiększania podaży pieniądza ma każdy
z banków . Jeśli bowiem klientów banku jest niewielu, to w krót-
kim czasie po wyemitowaniu stworzonego przez siebie pieniądza
bank zostanie wezwany do wypłacenia złota – a jak wiemy – po-
siada on jedynie ułamek środków potrzebnych do dotrzymania
swoich zobowiązań. W celu uniknięcia bankructwa spowodowa-
nego taką sytuacją bank, który ma mniej klientów, musi utrzy-
mywać większą rezerwę złota i musi bardziej ograniczać swoją
ekspansję kredytową . Gdy w każdym kraju będzie jeden bank,
będzie on miał znacznie większe pole dla ekspansji, niż wtedy,
gdy jeden bank będzie przypadał na dwie osoby w społeczności.
A zatem, przy zachowaniu pozostałych czynników bez zmian,
im więcej jest banków
i im są one mniejsze, tym „twardsza”
– i lepsza – będzie podaż pieniądza. Klientela banków będzie do-
datkowo ograniczona przez te osoby, które w ogóle nie korzystają
z usług bankowych. Im więcej ludzi używa prawdziwego złota,
tym mniej jest miejsca dla inflacji wywoływanej przez banki .
Załóżmy jednak, że banki
budują kartel
i uzgadniają, że
będą nawzajem realizować swoje kwity, nie domagając się wypła-
68
69
ty w złocie. Przypuśćmy następnie, że pieniądz bankowy znajduje
się w powszechnym użyciu. Czy pozostałyby wówczas jakieś
ograniczenia dla ekspansji banków ? Tak, pozostaje jeszcze za-
ufanie klientów do banków . W miarę jak rośnie kredyt udzielany
przez banki i zwiększa się coraz bardziej podaż pieniądza, coraz
więcej osób zaczyna się niepokoić malejącą rezerwą częściową.
I w społeczeństwie prawdziwie wolnym osoby, które wiedzą
o tym, że system bankowy jest niewypłacalny, utworzą ligi anty-
bankowe, które będą nawoływały klientów do wycofania swoich
pieniędzy póki czas. Takie ligi miałyby na celu sprowokowanie
runów na banki, albo zagrożenie paniką, a to mogłoby się przy-
czynić do powstrzymania ekspansji pieniężnej.
To, co powiedzieliśmy powyżej, nie oznacza bynajmniej
potępienia kredytu w ogóle. Kredyt odgrywa na wolnym rynku
niezwykle ważną rolę. Zawarcie transakcji kredytowej oznacza,
że właściciel pieniędzy (dobra użytecznego w teraźniejszości)
wymienia je na rewers stanowiący zobowiązanie do spłacenia
długu w określonym dniu w przyszłości (rewers jest tutaj „do-
brem przyszłym”), a stopa procentowa odzwierciedla fakt, iż
dobra teraźniejsze cenione są na rynku wyżej niż dobra przyszłe .
Tymczasem banknoty albo potwierdzenia depozytów nie są kre-
dytem; są tylko kwitami magazynowymi zobowiązującymi bank
do natychmiastowej wypłaty gotówki (np. złota ) z zasobów skarb-
ca. Dłużnik dokłada starań, by spłacić swój dług , gdy zapadnie
termin; bankier w systemie częściowych rezerw może zapłacić
tylko drobny ułamek swoich zobowiązań.
W następnym rozdziale zbadamy różne formy interwen-
cji rządu w system pieniężny. Większość z nich ma na celu nie
powstrzymanie fałszerskiej emisji, tylko – wręcz przeciwnie
– usunięcie takich czy innych naturalnych przeszkód stojących na
drodze inflacji .
13. Podsumowanie
Czego dowiedzieliśmy się o pieniądzu w wolnym społeczeństwie?
Dowiedzieliśmy się, że każdy rodzaj pieniądza ma i musi mieć
swoje początki w użytecznym towarze wybranym przez wolny
rynek jako środek wymiany. Jednostka pieniężna jest to po prostu
jednostka wagowa towaru pieniężnego – zazwyczaj kruszcu, np.
złota lub srebra . W warunkach wolności to, jakie towary zostaną
obrane na pieniądz oraz jaki będzie ich kształt forma , zależy od
dobrowolnych decyzji jednostek. Prywatne mennice są więc tak
samo uprawnionym i dochodowym przedsięwzięciem jak każ-
da inna działalność gospodarcza. „Cena” pieniądza to jego siła
nabywcza mierzona ogółem dóbr w gospodarce; wyznacza ją
podaż i popyt na pieniądz zgłaszany przez poszczególne jednost-
ki. Każda czyniona przez rząd próba ustalenia jego ceny będzie
utrudniała zaspokojenie popytu na pieniądz zgłaszanego przez
ludzi. Jeśli ludzie uznają, że wygodnie będzie używać więcej niż
jednego kruszcu jako pieniądza, to wolnorynkowy kurs wymiany
między tymi kruszcami będzie określony przez względny popyt
i podaż każdego z nich. Kurs ten będzie dążył do poziomu rów-
nego stosunkowi pomiędzy siłą nabywczą jednego kruszcu a siłą
nabywczą drugiego. Gdy ilość kruszcu jest już wystarczająca do
tego, by został on wybrany na pieniądz, to zwiększenie jego poda-
ży nie spowoduje, że będzie lepiej pełnił swoją pieniężną funkcję.
Zwiększenie podaży pieniądza spowoduje tylko rozcieńczenie
wydajności każdej uncji pieniądza, nie pomagając jednocześnie
gospodarce. Jednakże zwiększenie zasobów złota i srebra w go-
spodarce pozwala na zaspokojenie potrzeb niepieniężnych (sztuka
zdobnicza , zastosowania przemysłowe itd. ) związanych z tymi
kruszcami i jest dla społeczeństwa korzystne. Inflacja (zwiększe-
nie ilości substytutów pieniądza nie mające pokrycia we wzroście
ilości kruszcu) nigdy nie jest dla społeczeństwa korzystna; przy-
nosi korzyści tylko pewnej grupie ludzi kosztem innych grup.
70
51
Bezpośrednie przejęcie dóbr nie jest teraz tak szeroko stosowane jak zawłasz-
czenie środków pieniężnych. Przykład przejęcia bezpośredniego, które wciąż
jest stosowane, stanowi „właściwa procedura” przejęcia gruntu na podstawie
przysługującego państwu prawa do przymusowego wywłaszczenia, zakwatero-
wanie wojsk na terytorium okupowanym, a zwłaszcza przymusowa konfi skata
usług polegających na świadczeniu pracy (np. pobór wojskowy, obowiązkowe
stawiennictwo sędziów przysięgłych oraz zmuszanie przedsiębiorców do prowa-
dzenia rejestrów podatkowych i pobierania podatków u źródła).
Inflacja, jako oparte na fałszerstwie naruszenie własności, nie
mogłaby mieć miejsca na wolnym rynku .
Podsumowując, wolność może organizować system pienięż-
ny tak samo znakomicie, jak organizuje resztę gospodarki. Wbrew
temu, co twierdzi wielu autorów, w pieniądzu nie ma niczego, co
wymagałoby szczególnych rządowych regulacji. Również w tej
dziedzinie wolni ludzie potrafiliby najlepiej i najsprawniej za-
spokoić wszelkie swoje potrzeby ekonomiczne. W przypadku pie-
niędzy, podobnie jak w przypadku innych obszarów działalności
człowieka, „wolność jest matką a nie córką ładu”.
III. Rząd majstruje przy pieniądzu
1. Dochody rządu
Rządy, w przeciwieństwie do wszystkich innych organizacji, nie
osiągają swoich dochodów w postaci zapłaty za świadczone usłu-
gi. W związku z tym rządy mają do czynienia z innymi problema-
mi gospodarczymi niż pozostałe podmioty. Prywatne osoby, które
chcą otrzymać od innych więcej dóbr i usług, muszą wyproduko-
wać i sprzedać więcej tego, czego inni potrzebują. Rządy muszą
tylko znaleźć sposób na przywłaszczenie sobie większej ilości
dóbr, bez oglądania się na przyzwolenie ze strony ich właściciela.
W gospodarce opartej na barterze urzędnicy państwowi
mogą przywłaszczać sobie środki tylko jedną metodą: przejmu-
jąc dobra w naturze. W gospodarce pieniężnej wygodniej będzie
im przejmować aktywa pieniężne, a następnie wykorzystywać
te pieniądze na zakup dóbr i usług dla rządu albo wypłacać je
uprzywilejowanym grupom w formie subsydiów. Takie przejęcie
nazywa się podatkiem
51
.
Jednakże podatki nie cieszą się zwykle popularnością
i w czasach, gdy panowały mniej powściągliwe zwyczaje, pro-
wadziły często do rewolucji. Pojawienie się pieniądza z jednej
strony było dla ludzkości błogosławieństwem, z drugiej jednak
otworzyło przed rządem możliwość bardziej subtelnej formy
72
73
przywłaszczania sobie środków. Na wolnym rynku
pieniądze
można zarabiać produkując i sprzedając dobra i usługi, których
potrzebują ludzie, albo wydobywając kruszce (w dłuższej per-
spektywie przedsięwzięcie opłacalne nie bardziej niż każda inna
działalność). Jeżeli jednak rządowi uda się znaleźć sposób na
fałszowanie pieniądza – kreowanie nowych pieniędzy z powie-
trza – to może szybko wyprodukować swoje własne pieniądze,
nie trudząc się sprzedawaniem usług ani wydobywaniem złota .
Może wówczas przejmować środki podstępem i w sposób nie-
mal niezauważalny, nie wywołując wrogości nieodłącznie zwią-
zanej z podatkami. Fałszowanie pieniądza może nawet wywołać
u samych ofiar tego procederu słodkie złudzenie niezwykłej
prosperity.
Fałszowanie pieniądza jest oczywiście innym określeniem
na inflację. W obydwu przypadkach mamy do czynienia z two-
rzeniem nowego „pieniądza”, który nie jest standardowym pie-
niądzem złotym lub srebrnym i w obydwu podobna jest zasada
działania. Teraz rozumiemy, dlaczego rządy ze swej natury dążą
do wywoływania inflacji : ponieważ inflacja jest potężnym i deli-
katnym sposobem na zdobycie przez rząd zasobów należących do
ludzi; bezbolesnym i dlatego tym bardziej niebezpiecznym rodza-
jem opodatkowania.
2. Gospodarcze skutki inflacji
Żeby ocenić gospodarcze skutki inflacji , przyjrzyjmy się, co
się stanie, gdy do roboty zabierze się grupa fałszerzy pieniędzy.
Przypuśćmy, że gospodarka dysponuje podażą 10000 uncji zło-
ta , a fałszerze – tak przebiegli, że nie można ich wykryć – wtła-
czają dodatkowo 2000 „uncji”. Jakie będą skutki? Po pierwsze,
fałszerze osiągną czysty zysk. Wezmą nowo wytworzone pie-
niądze i kupią za nie towary i usługi. Posługując się cytatem
ze słynnego zamieszczonego w New Yorkerze satyrycznego
rysunku, na którym widoczna jest grupa fałszerzy patrzących
z przejęciem na swoje dzieło, „handel detaliczny zaraz dostanie
zastrzyk, na który tak czeka”. Istotnie. Lokalne obroty dostaną
zastrzyk. Nowe pieniądze krok po kroku rozchodzą się po ca-
łym systemie gospodarczym. W miarę jak docierają w kolejne
rejony, powodują wzrost cen – jak widzieliśmy nowy pieniądz
może tylko rozcieńczyć wydajność każdego dolara.
Proces
rozcieńczania zabiera jednak pewien czas i w związku z tym
nie jest rozłożony równo; w międzyczasie niektórzy ludzie zy-
skują, a inni tracą. Fałszerze i lokalni sprzedawcy zwiększyli
swoje dochody zanim jeszcze nastąpiła jakakolwiek podwyżka
cen na produkty, które fałszerze nabyli. Jednocześnie jednak
mieszkańcy odległych rejonów kraju, nie otrzymawszy jeszcze
nowych pieniędzy, zauważają wzrost cen, który wyprzedza pod-
wyżkę ich dochodów. Straty poniosą na przykład sklepikarze
w przeciwległym zakątku kraju. Osoby, które pierwsze otrzy-
mują nowe pieniądze, zyskują najwięcej – kosztem osób, które
otrzymują je na końcu.
Inflacja nie przynosi korzyści ogółowi społeczeństwa; przy-
czynia się natomiast do redystrybucji bogactwa z korzyścią dla
tych, którzy są na czele stawki, i ze stratą dla maruderów w wyści-
gu. Inflacja staje się w rezultacie rodzajem wyścigów, w których
ważne jest, kto zdoła skorzystać z nowych pieniędzy najwcześniej.
Końcówka peletonu, czyli ci, których wrobiono w straty, nazywa-
ni są często „grupami o stałych dochodach”. Zwykli ludzie CWA-
NIAK! , nauczyciele, pracownicy etatowi zawsze zostają w tyle za
innymi grupami, które maja dostęp do nowych pieniędzy. Szcze-
gólnie poszkodowani będą ci, którzy realizują umowy z ustaloną
ceną – umowy zawarte w czasie, gdy jeszcze nie nastąpiła infla-
cyjna zwyżka cen. Korzystający z ubezpieczeń na życie, renciści,
emeryci, właściciele domów wynajmujący lokale na podstawie
długoterminowych umów, posiadacze obligacji i inni wierzyciele,
74
75
52
Modne stało się drwienie z zatroskania „konserwatystów” o losy „wdów i sierot”,
które cierpią z powodu infl acji . Tymczasem to jest właśnie jeden z podstawowych
problemów, którymi należy się zająć. Czy rzeczywiście „postęp” ma polegać na
tym, żeby okradać wdowy i dzieci, a zdobyte w ten sposób środki przeznaczać na
subsydia dla rolników i pracowników przemysłu zbrojeniowego?
53
Ten błąd będzie największy w przypadku fi rm dysponujących najstarszym wy-
posażeniem oraz w branżach o najwyższym stopniu skapitalizowania. Dlatego
w czasie infl acji do tych branż przejdzie zbyt dużo fi rm. Więcej na temat błędu
księgowania wydatku w: W.T. Baxter, „The Accountant’s Contribution to the
Trade Cycle,” Economica (May, 1955), ss. 99-112.
54
Obecnie, gdy z takim nabożeństwem traktuje się „wskaźniki kosztów utrzyma-
nia” (jak np. w przypadku indeksacji płac), istnieje silna zachęta do podnoszenia
cen w taki sposób, żeby ich wzrost nie wpływał na te wskaźniki.
osoby przechowujące gotówkę – wszyscy ci ludzie odczują skutki
inflacji najdotkliwiej. To właśnie oni zostaną „opodatkowani ”
52
.
Są jeszcze inne katastrofalne skutki inflacji . Ceny nie ule-
gają zmianom w jednakowym stopniu i z taką samą szybkością,
dlatego przedsiębiorcom niezwykle trudno jest ocenić, które zja-
wiska są trwałe, a które przejściowe. Nie mogą się zorientować,
jakie są rzeczywiste potrzeby ich konsumentów i jakie są kosz-
ty przedsiębiorstwa. Na przykład, zgodnie z praktyką przyjętą
w księgowości, w rubryce „koszty” wpisuje się taką cenę środka
trwałego, za jaką został on przez firmę nabyty. Jednakże, gdy po-
jawi się inflacja , to koszt zastąpienia zużytego już środka trwałe-
go będzie znacznie wyższy niż zaksięgowana cena. W rezultacie
księgowość firmy będzie poważnie przeceniała jej zyski w czasie
inflacji – może się nawet okazać, że firma skonsumuje kapitał ,
mimo że na pozór będzie zwiększać inwestycje
53
. Również posia-
dacze akcji i właściciele nieruchomości osiągną w czasie inflacji
zyski kapitałowe, które w rzeczywistości wcale nie są „zyskami”.
Mogą jednak część tych zysków przeznaczyć na konsumpcję, nie
zdając sobie sprawy z tego, że konsumują pierwotny kapitał.
Wywołując złudzenie zysków i deformując kalkulację eko-
nomiczną inflacja
sparaliżuje efekt działania wolnego rynku
polegający na karaniu firm nieefektywnych i nagradzaniu efek-
tywnych. Niemal wszystkim firmom z pozoru będzie się dobrze
powodziło. Panująca powszechnie atmosfera „rynku sprzedaw-
ców” będzie prowadziła do obniżenia jakości towarów i usług
oferowanych konsumentom, ponieważ konsumenci mają zwykle
mniej oporów wobec podwyżki cen, jeśli podwyżka ta występuje
w formie pogorszenia jakości
54
. Jakość pracy obniży się w czasie
inflacji z bardziej subtelnych przyczyn: ludzie będą pod urokiem
zasady mówiącej, żeby bogacić się szybko, i będą mieli złudze-
nie, że sukces jest na wyciągnięcie ręki; ceny będą stale rosły,
a oni będą gardzić uczciwą pracą. Inflacja karze gospodarność
i nagradza życie na kredyt. Każda pożyczona suma będzie zwró-
cona w dolarach o niższej sile nabywczej niż w dniu zaciągnięcia
pożyczki. Wystąpi więc zachęta do zaciągania kredytów i spłaca-
nia ich w przyszłości, a brak będzie motywacji do oszczędzania
i udzielania pożyczek. Jak więc widać, inflacja obniża ogólny
poziom życia, wytwarzając jednocześnie atmosferę pozornej
„prosperity”.
Na szczęście inflacja
nie może trwać w nieskończoność.
W końcu ludzie zorientują się, że jest to forma opodatkowania;
zauważą, że oznacza ona stałe kurczenie się siły nabywczej ich
dolara.
Z początku, gdy ceny rosną, ludzie mówią: „No, to jest nie-
normalne, to musi być wynik jakiegoś nagłego zdarzenia. Pocze-
kam z moimi wydatkami, aż ceny wrócą do poprzedniego pozio-
mu”. W pierwszej fazie inflacji takie podejście jest powszechne.
Przyczynia się ono zresztą do uspokojenia cen i czyni inflację
jeszcze bardziej niewidoczną, ponieważ powoduje wzrost popytu
na pieniądz. Gdy inflacja się utrzymuje, ludzie zaczynają zdawać
sobie sprawę, że ceny stale rosną w wyniku stałej inflacji . Teraz
ludzie powiedzą: „Kupię dzisiaj, mimo że ceny są ‘wysokie’, bo
76
77
55
O przykładzie Niemiec zobacz: Costantino Bresciani-Turroni, The Economics of
Infl ation (London: George Allen and Unwin, Ltd., 1937).
56
Szersze omówienie w: Murray N. Rothbard, America’s Great Depression
(Princeton: D. Van Nostrand Co., 1963), część I.
jeśli będę czekał, to ceny wzrosną jeszcze bardziej”. W konse-
kwencji popyt na pieniądz zaczyna spadać, a ceny rosną szybciej
niż podaż pieniądza. W tej sytuacji podnoszą się często głosy, że
rząd powinien „przeciwdziałać brakowi pieniądza” spowodowa-
nemu coraz szybszym wzrostem cen i rząd zaczyna napędzać
inflację jeszcze bardziej. Wkrótce kraj osiąga stadium „szaleń-
czego boomu”, kiedy ludzie mówią: „Muszę kupować cokolwiek
– byle tylko pozbyć się pieniędzy, które tracą na wartości z każdą
chwilą”. Podaż pieniądza gwałtownie rośnie, popyt spada na łeb
na szyję, a ceny osiągają astronomiczny poziom. Produkcja gwał-
townie spada, ponieważ ludzie coraz więcej czasu poświęcają na
poszukiwanie sposobów pozbycia się pieniędzy. System pieniężny
całkowicie załamuje się i gospodarka sięga po inne rodzaje pie-
niądza, o ile są one dostępne: po inny kruszec , obce waluty (jeśli
inflacja dotyczy jednego kraju), a nawet po wymianę barterową.
System pieniężny legł w gruzach pod naciskiem inflacji .
Taka sytuacja hiperinflacji występowała w historii w postaci
asygnat Rewolucji Francuskiej, continentali wprowadzonych w cza-
sie wojny o niepodległość Stanów Zjednoczonych, a zwłaszcza
kryzysów walutowych w czasie kryzysu w Niemczech w roku 1923
oraz w Chinach i w innych państwach po II wojnie światowej
55
.
Ostatnim punktem oskarżenia przeciwko inflacji jest to, że
kiedy nowo wyemitowane pieniądze trafiają najpierw w posta-
ci kredytów do biznesu, inflacja
wywołuje złowieszczy „cykl
koniunkturalny”. Ten cichy ale śmiertelnie groźny mechanizm,
który pozostawał niewykryty przez wiele pokoleń, działa w nastę-
pujący sposób. Nowy pieniądz zostaje pod egidą rządu wyemito-
wany przez banki i pożyczony firmom. Biznesmenom wydaje się,
że nowe fundusze stanowią prawdziwe inwestycje, tymczasem nie
pochodzą one – w przeciwieństwie do inwestycji na wolnym ryn-
ku – z dobrowolnych oszczędności. Nowy pieniądz inwestowany
jest przez biznesmenów w różne przedsięwzięcia oraz wykorzy-
stywany do opłacenia pracowników i pokrycia kosztów innych
czynników takich jak podwyższone płace i ceny . W miarę jak
gospodarka nasiąka nowymi pieniędzmi, ludzie dążą do przywró-
cenia poprzednich, dobrowolnie ustanowionych proporcji między
konsumpcją a oszczędnościami. Jeśli ludzie chcą oszczędzać i in-
westować około 20% swoich dochodów a resztę przeznaczać na
konsumpcję, nowy bankowy pieniądz pożyczony firmom wywo-
łuje wrażenie, że proporcja ta jest większa. Gdy nowe pieniądze
rozejdą się wśród społeczeństwa, przywraca ono starą proporcję
20 do 80 i wiele inwestycji okazuje się nagle niepotrzebnych.
Upłynnienie zbędnych inwestycji z czasów inflacyjnego boomu
stanowi fazę depresji cyklu koniunkturalnego
56
.
3. Przymusowy monopol bicia monety
Zanim rząd mógł uciec się do fałszowania pieniędzy w celu
zwiększenia swoich dochodów, musiało nastąpić wiele etapów
pośrednich na drodze oddalającej nas od wolnego rynku. Rząd nie
mógł po prostu zaatakować funkcjonującego wolnego rynku i roz-
począć druk własnych papierowych biletów. Gdyby zrobiono to
tak gwałtownie, to niewielu ludzi zaakceptowałoby rządowe pie-
niądze. Nawet w czasach nam współczesnych wielu ludzi w „kra-
jach zacofanych” odmawia przyjmowania pieniądza papierowego
i nadal uprawia handel przy użyciu złota . Dlatego ingerencja pań-
stwa musi być znacznie delikatniejsza i odbywać się stopniowo.
78
79
57
Na temat deprecjacji zobacz: Elgin Groseclose, Money and Man (New York:
Frederick Ungar, 1961, ss. 57-76.
Jeszcze kilkaset lat temu nie istniały banki
, w związku
z czym rząd nie mógł skorzystać z bankowego motoru do na-
pędzania olbrzymiej inflacji , tak jak to czyni obecnie. Co mógł
zrobić rząd, gdy w obiegu było tylko złoto i srebro ?
W pierwszym etapie każdy większy rząd obejmował cał-
kowitym monopolem bicie monety . Był to niezbędny środek do
przejęcia kontroli nad podażą monety. Na monetach odciskano
wizerunek króla albo księcia i rozpowszechniano mit o tym, że
bicie monety należy do podstawowych przywilejów królewskiej
lub książęcej „zwierzchności”. Monopol na mennice pozwalał
władzy dostarczać na rynek takich nominałów monet, jakie jej
się podobały, a nie takich, które potrzebne były ludziom. W ten
sposób różnorodność monet została siłą zredukowana. Ponadto
mennica mogła teraz żądać albo wysokiej opłaty, albo opłaty
przewyższającej koszty (regalia mennicze – dochód królewski
z mennicy), albo pokrywającej tylko koszty (opłata mennicza),
albo dostarczać monety nie pobierając opłat. Królewski dochód
z mennicy był ceną monopolistyczną i nakładał szczególne ob-
ciążenia na produkcję monet ze sztab; z drugiej strony darmowe
bicie monet stanowiło zachętę do nadmiernej produkcji monet ze
złotego surowca i zmuszało przeciętnego podatnika do płacenia
za usługi mennicy, z których korzystali inni.
Zdobywszy monopol na bicie monety
, rządy nakłaniały
do używania nazwy jednostki pieniężnej, robiąc wszystko żeby
oderwać nazwę od jej prawdziwego podłoża, którym była waga
monety. To również był niezwykle ważny krok, ponieważ dzięki
niemu rząd uwalniał się od konieczności podporządkowania walu-
ty pieniądzowi rynku ogólnoświatowego. Poszczególne państwa,
zamiast używać granów lub gramów złota czy srebra , w imię rze-
komego patriotyzmu pieniężnego wprowadzały nazwę narodową:
dolary, marki , franki itp. Ta zmiana umożliwiała rządom stosowa-
nie najważniejszej metody fałszowania monety: deprecjacji , czyli
obniżania jej wartości.
4. Deprecjacja
Deprecjacja była stosowaną przez państwo metodą fałszowania monet
– tych samych monet, których bicia zabroniło wcześniej firmom pry-
watnym w imię stanowczej ochrony standardu pieniężnego. Czasami
rząd dokonywał prostego fałszerstwa, dodając do złota domieszki
tanich metali i wypuszczając monety o zawartości złota mniejszej niż
nominalna. Częściej jednak mennica przetapiała wszystkie monety
używane w państwie i po wyprodukowaniu nowych monet zwracała
poddanym tę samą ilość „funtów ” lub „marek ” ale już o mniejszej
wadze. Pozostałą z tej operacji część złota lub srebra król zostawiał
sobie na własne wydatki. W ten sposób rząd notorycznie żonglował
i przedefiniowywał standard , do którego ochrony był zobowiązany.
Władcy rościli sobie prawo do zysków z deprecjacji nazywając je
z wyniosłością „regaliami menniczymi” („seignorate ”).
Szybka i znaczna deprecjacja była charakterystyczna dla nie-
mal wszystkich krajów średniowiecznej Europy. W roku 1200 fran-
cuski livre tournois był definiowany jako dziewięćdziesiąt osiem
gramów czystego srebra ; w roku 1600 oznaczał już tylko jedenaście
gramów. Znamienny jest przypadek dinara – monety używanej
przez Saracenów w Hiszpanii. Pierwotnie, czyli gdy zaczęto go bić
pod koniec VII wieku, dinar zawierał sześćdziesiąt pięć granó w
złota . Saraceni odznaczali się w sprawach pieniądza uczciwością
i w połowie XII wieku dinar miał wciąż sześćdziesiąt granów złota.
Wtedy Hiszpanię zdobyli królowie chrześcijańscy i na początku
XIII wieku dinar (który teraz nazywał się maravedi) został zre-
dukowany do czternastu granów . Wkrótce złota moneta stała się
zbyt lekka na to, żeby pozostawać w użyciu, więc zamieniono ją
na monetę srebrną o wadze dwudziestu sześciu granów . Również
i ta moneta uległa deprecjacji i w połowie XIV wieku zawierała już
tylko 1,5 grana srebra i znów stała się zbyt mała
57
.
80
81
5. Prawo Greshama i bicie monety
A. Bimetalizm
Rząd wprowadza kontrolę cen w dużej mierze po to, żeby odwró-
cić uwagę społeczeństwa od wywoływanej przez siebie inflacji
i skupić zainteresowanie ludzi na rzekomych ułomnościach wol-
nego rynku. Jak widzieliśmy, „prawo Greshama ”, mówiące o tym,
że pieniądz sztucznie niedoszacowany wypierany jest przez
pieniądz sztucznie przeszacowany, stanowi przykład ogólnych
skutków kontroli cen. Rząd ustala na pewien rodzaj pieniądza
maksymalną cenę w innym pieniądzu. Maksymalna cena wy-
wołuje braki – odpływ do skarbców i do innych krajów – waluty
obłożonej maksymalną ceną (sztucznie zaniżoną) i powoduje za-
stąpienie jej przez pieniądz przeszacowany.
Widzieliśmy, jak ta zasada działa w przypadku nowych i zu-
żytych monet – jednego z najwcześniejszych przykładów działa-
nia prawa Greshama . Przejście z definicji wagowej pieniądza na
pustą nazwę własną oraz ustalenie nominałów według własnych
kryteriów a nie dla wygody społeczeństwa pozwoliło rządom na
używanie tej samej nazwy dla starych i nowych monet, mimo
że różniły się ciężarem. W rezultacie pełnowartościowe nowe
monety były tezauryzowane lub eksportowane, a do obiegu prze-
znaczano stare monety. Rządy ciskały wtedy przekleństwa pod
adresem „spekulantów”, obcokrajowców, albo w ogóle wolnego
rynku, mimo że to one same były autorem powstałej sytuacji.
Szczególnie istotnym przypadkiem działania prawa Gresha-
ma był odwieczny problem „standardu”. Jak widzieliśmy, wolny
rynek ustanowił „standardy równoległe” złota
i srebra
; każdy
z tych standardów wahał się w stosunku do drugiego w zależ-
ności od rynkowej podaży i popytu. Rządy postanowiły pomóc
rynkowi za pomocą interwencji, która miała „uprościć” całe
zagadnienie. O ile bardziej przejrzysta będzie sytuacja – zda-
wali się mówić rządzący – jeśli stosunek złota do srebra zostanie
określony stałym kursem, powiedzmy dwudziestu uncji srebra do
jednej uncji złota. Wówczas obydwa rodzaje pieniądza mogłyby
pozostawać w obiegu przy zachowaniu niezmiennego kursu. Co
jednak znacznie ważniejsze, rząd mógł wreszcie uwolnić się od
kłopotu, jakim było nazywanie pieniądza jednostkami wagowymi
a nie nic nieznaczącymi określeniami. Wyobraźmy sobie jednost-
kę o nazwie „rur”, definiowaną przez Rurytańczyków jako 1/20
uncji złota. Widzieliśmy jak ważne jest dla rządu przekonanie
społeczeństwa, że „rur” jest abstrakcyjną niezależną jednostką,
która ma tylko luźny związek ze złotem. Czyż jest lepszy na to
sposób niż ustalenie stałego kursu złota do srebra? Wtedy „rur”
stanie się nie tylko 1/20 uncji złota lecz także jedną uncją srebra.
Precyzyjne znaczenie słowa „rur” – jako nazwy jednostki wago-
wej złota – zostaje zagubione i ludzie zaczynają traktować „rur”
jako coś namacalnego i samoistnego, coś co zostało ustanowione
przez rząd w dobrych i praktycznych celach, jako odpowiednik
określonych porcji wagowych złota i srebra.
Widzimy więc teraz, jak ważne jest, by nie nadawać uncjom
lub granom złota patriotycznych czy narodowych nazw. Gdy taka
nazwa zastąpi powszechnie w świecie używaną jednostkę wa-
gową, rządowi znacznie łatwiej będzie manipulować jednostką
pieniężną i nadać jej pozory niezależnego życia. Ustalony kurs
złota względem srebra , znany pod nazwą bimetalizm u, spełnił to
zadanie bardzo dobrze. Natomiast nie spełnił drugiego zadania,
którym miało być uproszczenie waluty krajowej. Jeszcze raz dało
o sobie znać prawo Greshama . Zwykle rząd ustalał na początku
bimetaliczny kurs (powiedzmy 20: 1) na poziomie obowiązują-
cym w danej chwili na wolnym rynku . Jednakże kurs rynkowy,
jak każda cena rynkowa, z biegiem czasu podlegał nieuchronnym
zmianom w zależności od tego, jak zmieniały się warunki popytu
i podaży. Gdy pojawia się taka zmiana, to sztywny kurs bime-
taliczny staje się z konieczności nieważny. Zmiana powoduje,
że albo złoto albo srebro staje się przeszacowane. Złoto zostaje
82
83
58
Pod pretekstem dostosowywania sztywnego kursu wymiany złota na srebro do
relacji rynkowej rządy dokonywały w istocie licznych deprecjacji .
59
Zwykłe przepisy dotyczące zawierania umów są zupełnie wystarczające i nie
wymagają ustaw nadających szczególne znaczenie określonym rodzajom walu-
ty. Za jednostkę pieniężną przyjęliśmy złotego suwerena (...). Jeśli zobowiążę się
do zapłacenia 100 suwerenów, to nie nie potrzebuję żadnego specjalnego prawa
walutowego o prawnym środku płatniczym, które mówiłoby, że jestem zobowią-
zany do zapłacenia 100 suwerenów oraz że jeśli mam zapłacić 100 suwerenów,
to nie zwolni mnie z tego obowiązku zapłacenie w jakiejś innej postaci.” Lord
Farrer, Studies in Currency 1898 (London: Macmillan and Co, 1898), s. 43. Na
temat przepisów o prawnym środku płatniczym zobacz też: Mises, Human
Action, (New Haven: Yale University Press, 1949), ss. 32n. 444.
zamienione na saldo gotówkowe , ucieka na czarny rynek lub jest
eksportowane, a srebro napływa z zagranicy i z sald gotówko-
wych, stając się jedyną walutą, która jest w obiegu w Rurytanii.
Przez całe stulecia państwa zmagały się ze zgubnymi skutkami
nagłych zmian walut kruszcowych. Najpierw napływało srebro
i znikało złoto; potem, gdy względny kurs rynkowy zmieniał się,
napływało złoto a srebro znikało
58
.
Wreszcie, po wiekach niepokojów związanych
z bimetalizm em, rządy zdecydowały się na jeden kruszec jako
standard ; zwykle było nim złoto. Srebro zdegradowano do statusu
„monety zdawkowej” o małych nominałach, która nie zawierała
czystego kruszcu. (Bicie monety zdawkowej zostało również
zmonopolizowane przez rząd i – ponieważ moneta ta nie miała
100% pokrycia w złocie – służyło do zwiększania podaży pienią-
dza. ) Likwidacja srebra jako pieniądza wyrządziła niewątpliwie
krzywdę wielu ludziom, którzy woleli używać srebra do różnych
transakcji. W wojennym zawołaniu zwolenników bimetalizmu,
że popełniono „zbrodnię przeciwko srebru” było wiele praw-
dy; jednakże prawdziwą zbrodnią było narzucenie bimetalizmu
w miejsce standardów równoległych. Bimetalizm wytworzył nie-
zwykle trudną sytuację. Rządy mogły sobie z nią poradzić albo
przywracając pełną wolność pieniądza (standardy równoległe),
albo wybierając na pieniądz jeden z dwóch kruszców (standard
złota albo srebra). Pełna wolność pieniężna wydawała się po tylu
latach czymś absurdalnym, donkiszoterią; a zatem powszechnie
przyjęto standard złota .
B. Prawny środek płatniczy
W jaki sposób rząd mógł narzucić kontrolę cen na kursy wy-
miany pieniądza? Za pomocą wynalazku znanego jako przepisy
o prawnym środku płatniczym. Pieniądz używany jest do spłaty
długów zaciągniętych w przeszłości, a także do obsługi bieżących
transakcji „gotówkowych”. Gdy w księgowości operuje się od
teraz nazwą waluty narodowej a nie jednostkami wagowymi, to
w umowach stosuje się zobowiązania do zapłaty określonych ilo-
ści „pieniędzy”. Przepisy o prawnym środku płatniczym okre-
ślały, co mogło być tym „pieniądzem”. Gdy za „prawny środek
płatniczy” ogłoszono tylko złoto i srebro , ludzie mogli uznać, że
nowe przepisy są nieszkodliwe, ale powinni zdawać sobie sprawę
z niebezpieczeństwa precedensu polegającego na wprowadzeniu
państwowej kontroli nad pieniądzem. Jeśli rząd pozostaje przy
pierwotnym pieniądzu , to przepisy o prawnym środku płatniczym
są zbędne
59
. Z drugiej strony, rząd może ogłosić, że prawnym
środkiem płatniczym będzie waluta o niższej wartości pozo-
stająca w obiegu równolegle do pierwotnej. Czyli że rząd może
zadekretować, iż monety zużyte służą tak samo dobrze do pła-
cenia długów jak nowe lub – na podobnej zasadzie – że złoto jest
wymienialne na srebro po sztywnym kursie. Przepisy o prawnym
środku płatniczym wprowadzają w życie prawo Greshama .
Zapewniając ochronę pieniądzowi o zbyt dużej wartości,
przepisy o prawnym środku płatniczym powodują również, że
dłużnicy odnoszą korzyści kosztem wierzycieli. Pożyczkobiorcy
mogą bowiem spłacać swoje długi w pieniądzu, który ma wartość
84
85
60
Monety obcych państw były w powszechnym użyciu w Średniowieczu oraz – do
połowy XIX wieku – w Stanach Zjednoczonych .
znacznie niższą niż w momencie zaciągania długu i kredytodaw-
cy zostają oskubani z należących im się pieniędzy. Jednakże na
tej konfiskacie własności wierzycieli korzystają tylko ci dłużnicy,
którzy zalegają ze spłatą należności; na przyszłych dłużników
spadną przykre konsekwencje krzywdy wyrządzonej w przeszło-
ści kredytodawcom: kredyt stanie się trudno dostępny.
6. Rząd i bicie monety
Przymusowy monopol na bicie monety oraz przepisy dotyczące
prawnego środka płatniczego stanowiły zwieńczenie wysiłków
rządów zmierzających do przejęcia kontroli nad walutami swoich
krajów. Dla wzmocnienia efektu każdy rząd dążył do wycofania
z obiegu wszystkich monet wyprodukowanych przez konkuren-
cyjne rządy
60
. Od tej pory w poszczególnych krajach wolno było
używać tylko monety bitej przez jego władcę. W rozliczeniach
międzypaństwowych posługiwano się nieoznakowanymi sztaba-
mi złota i srebra . Jeszcze bardziej utrudniło to kontakty między
różnymi częściami światowego rynku, prowadząc do wzmocnie-
nia podziałów między krajami i do dalszych utrudnień w między-
narodowym podziale pracy . Mimo wszystko jednak prawdziwie
twardy pieniądz nie pozostawiał rządom zbyt wiele miejsca na
działania inflacyjne. Rządy mogły deprecjonować walutę tylko
w pewnych granicach, a fakt, że wszystkie państwa używały złota
i srebra, ograniczał zakres kontroli sprawowanej przez rządy nad
swoimi terytoriami. W dalszym ciągu władców trzymał w ryzach
międzynarodowy pieniądz kruszcowy.
Dopiero wtedy, gdy w ostatnich stuleciach decydujące zna-
czenie zyskały substytuty pieniężne, państwowa kontrola nad
pieniądzem mogła zapanować niepodzielnie, a fałszowania przez
rząd pieniędzy już nic nie ograniczało. Pojawienie się pieniądza
papierowego i depozytów bankowych, które były dla gospodarki
błogosławieństwem dopóty dopóki związane były z pełnym po-
kryciem w złocie lub srebrze, otworzyło rządom drogę do sezamu
władzy nad pieniądzem, a co za tym idzie – do panowania nad
całym systemem gospodarczym.
7. Rząd zezwala bankom na odmawianie wypłaty
Nowoczesna gospodarka, w której powszechnie korzysta się
z usług bankowych i z substytutów pieniądza , otwiera przed
rządem wspaniałe możliwości zacieśnienia kontroli nad podażą
pieniądza i decydowania o inflacji . W rozdziale 12. mówiliśmy
o tym, że istnieją trzy zasadnicze ograniczenia, jakim podlega
każdy bank w zakresie możliwości zwiększania inflacji w syste-
mie „wolnej bankowości”: (1) liczba klientów każdego banku, (2)
liczba klientów całego systemu bankowego, (3) zaufanie klientów
do banków . Im węższa jest grupa klientów każdego banku i liczba
klientów całego systemu oraz im mniejsze zaufanie, tym bardziej
ograniczone będą możliwości wywoływania inflacji w gospodar-
ce. Nadane przez państwo przywileje dla banków oraz państwowa
kontrola nad systemem bankowym mają służyć zneutralizowaniu
tych ograniczeń.
Wszystkie te limity opierają się oczywiście na podstawo-
wym zobowiązaniu: konieczności wypłacenia przez bank przy-
rzeczonej sumy na każde żądanie. Widzieliśmy, że żaden bank
stosujący zasadę częściowej rezerwy nie jest w stanie wypłacić
wszystkich swoich zobowiązań; widzieliśmy także, że ryzyko to
podejmują wszystkie banki . Tymczasem w każdym systemie pry-
watnej własności podstawową zasadą jest konieczność wypełnia-
nia zobowiązań wynikających z umowy. Najprostszym sposobem,
86
87
61
Zobacz: Horace White, Money and Banking (4th Ed. Boston:Ginn and Co.,
1911), ss. 322-327.
w jaki rząd może utorować drogę inflacji , jest więc wyposażenie
banków w specjalny przywilej, który pozwalałby im odmawiać
spłacania swoich zobowiązań i mimo to funkcjonować dalej.
Chociaż wszyscy inni muszą płacić swoje długi albo zbankruto-
wać, to banki mają prawo odmówić przyjęcia własnych kwitów,
a jednocześnie zmuszać swoich dłużników do spłacania pożyczek
w terminie. Nazywa się ten proceder „zawieszeniem obowiązku
wymiany banknotów (na pieniądz kruszcowy) ”. Bardziej precy-
zyjnym terminem byłaby: „licencja na kradzież”, bo jak inaczej
nazwać przyzwolenie rządu na dalsze funkcjonowanie przedsię-
biorstwa, które nie wywiązało się z umowy?
Zawieszanie na dużą skalę obowiązku wymiany banknotów
w okresach kryzysów bankowych stało się już w Stanach Zjedno-
czonych tradycją. Po raz pierwszy miało miejsce w czasie wojny
1812 roku. Większość banków była wtedy zlokalizowana w Nowej
Anglii, czyli w stanie, który był niechętny przystąpieniu Ame-
ryki do wojny. Banki te odmówiły udzielenia pożyczek na cele
wojenne, wobec czego rząd zaciągnął kredyty w nowych bankach
powstałych na terenie innych stanów. Te banki wyemitowały na
poczet kredytów nowe pieniądze. Inflacja osiągnęła takie rozmia-
ry, że do nowych banków napłynęły zewsząd żądania wykupu,
zwłaszcza od powściągliwych banków z Nowej Anglii, w której
rząd wydał większość swoich pieniędzy na wojenne zakupy.
W rezultacie doszło do ogólnego „zawieszenia” w roku 1814,
które trwało przez ponad dwa lata (jeszcze długo po zakończeniu
wojny) ; przez ten czas banki wyrastały jak grzyby po deszczu
emitując banknoty , których nie musiały wymieniać na złoto albo
srebro .
To zawieszenie stało się precedensem dla kolejnych, które
nastąpiły podczas kryzysów w latach 1819, 1837, 1857 itd. W wy-
niku wytworzenia się takiej tradycji banki zdały sobie sprawę, że
nie muszą się obawiać bankructwa z powodu inflacji , a to oczy-
wiście stymulowało inflację oraz stanowiło zachętę dla „dzikiej
bankowości”. Autorzy, którzy twierdzą, że dziewiętnastowieczna
Ameryka stanowiła koszmarny przykład „wolnej bankowości”,
nie dostrzegają roli, jaką odegrało w każdym z tych kryzysów
zaniedbanie obowiązków przez władze poszczególnych stanów.
Rządy i banki przekonały ludzi o tym, że ich działania są
usprawiedliwione. Każdego, kto próbował wypłacić swoje pie-
niądze w czasie kryzysu, uważano za osobę „pozbawioną uczuć
patriotycznych” i zamierzającą się na własność innych mieszkań-
ców, natomiast banki chwalono często za patriotyczne wsparcie
udzielane społeczności w trudnych czasach. Wielu patrzyło jed-
nak na cały proceder z niesmakiem i z tej niechęci narodził się
nowy słynny ruch „twardego pieniądza” Jacksona, który doszedł
do pełnego rozkwitu przed wojną secesyjną
61
.
Takie okresowe przywileje dla banków – chociaż praktyko-
wano je w Stanach Zjednoczonych – nie stały się powszechnym
zwyczajem we współczesnym świecie. Była to metoda toporna,
można było po nią sięgać tylko sporadycznie (nie można było
stosować jej stale, ponieważ banki , które nigdy nie wypłacałyby
swoich zobowiązań, nie miałyby prawie w ogóle klientów), a w do-
datku nie dawała rządom kontroli nad systemem bankowym. Rzą-
dom nie chodzi przecież o samą inflację, lecz o pełną kontrolę nad
inflacją i możliwość samodzielnego sterowania nią. Nie można
pozwolić na to, żeby przedstawienie reżyserowały banki. Dlatego
opracowano metodę znacznie bardziej wyrafinowaną, niezawod-
ną i długookresową, a następnie przedstawiono ją ludziom jako
wyznacznik cywilizacji. Tą metodą był bank centralny .
88
89
62
Wszystkie banki w Stanach Zjednoczonych zostały z mocy prawa zmuszone do
udziału w Systemie Rezerwy Federalnej i do otwarcia rachunków w Bankach
Rezerwy Federalnej . („Banki stanowe”, które nie są członkami Systemu Rezer-
wy Federalnej , trzymają swoje rezerwy w bankach, które należą do Systemu.)
8. Banki centralne: koniec ograniczeń dla inflacji
Obecnie bankowość centralną zalicza się do tej samej klasy zja-
wisk, co nowoczesna kanalizacja i dobre drogi: jeśli gospodarka
ich nie ma, to jest „zacofana”, „prymitywna”, odstaje od reszty
świata. Wprowadzenie przez Amerykę Systemu Rezerwy Fede-
ralnej – naszego banku centralnego – w 1913 roku zostało powita-
ne jako nasze wejście do grona krajów wysoko rozwiniętych.
Nominalnymi właścicielami banków centralnych są często
osoby prywatne albo – w przypadku Stanów Zjednoczonych
– wszystkie banki prywatne. Jednakże bankiem centralnym kie-
rują zawsze urzędnicy wyznaczeni przez rząd i działający w jego
imieniu. Tam, gdzie banki centralne stanowią prywatną własność,
jak w przypadku pionierskiego Banku Anglii i Drugiego Banku
Stanów Zjednoczonych, ich potencjalne zyski
dołączają się do
normalnego parcia rządów w kierunku inflacji .
Swoją dominującą pozycję bank centralny zawdzięcza zagwa-
rantowanemu przez rząd monopolowi na emisję banknotów . Jest
to często niedoceniany klucz do jego potęgi. Banki prywatne mają
zakaz emitowania banknotów – ten przywilej zarezerwowany jest
dla banku centralnego . Prywatne banki mogą tylko wydawać po-
twierdzenia depozytów. Jeśli ich klienci zapragną zamienić depozyty
na banknoty , to banki muszą się po nie udać do banku centralnego .
Na tym polega wysoka pozycja banku centralnego jako „banku ban-
ków ”. Rzeczywiście jest on bankiem banków , ponieważ inne banki
zmuszone są do robienia z nim interesów. W rezultacie depozyty
bankowe zaczęły mieć postać nie tylko złota , lecz także banknotów
banku centralnego . Te nowe banknoty nie były zwykłymi bankno-
tami, lecz zobowiązaniami banku centralnego – instytucji otoczonej
aurą majestatu samego rządu. W końcu to rząd wyznacza urzędników
zawiadujących bankiem centralnym i koordynuje jego poczynania
z innymi dziedzinami polityki państwa. To rząd przyjmuje banknoty
w postaci podatków i ogłasza je prawnym środkiem płatniczym.
W wyniku zastosowania tych środków wszystkie banki
w całym kraju stały się klientami banku centralnego
62
. Do banku
centralnego popłynęło złoto z banków prywatnych, a w zamian
ludzie dostali banknoty banku centralnego oraz bezużyteczność
złotych monet. W „urzędowej” opinii złote monety były niepo-
ręczne, przestarzałe, niepraktyczne – stanowiły „fetysz” z za-
mierzchłej przeszłości, można je było tylko wrzucić dzieciom do
pończochy na Gwiazdkę, ale poza tym były nieprzydatne. O ileż
bezpieczniej, wygodniej i praktyczniej jest wtedy, gdy złoto w po-
staci sztab spoczywa w potężnym skarbcu banku centralnego !
Ludzie – karmieni taką propagandą i przekonani argumentami
o wygodzie oraz o tym, że rząd ma pokrycie banknotów – coraz
rzadziej używali na co dzień złotych monet. Złoto płynęło nie-
przerwanym strumieniem do banku centralnego i – będąc bar-
dziej „scentralizowane” – umożliwiało utrzymywanie inflacji na
znacznie wyższym poziomie za pomocą substytutów pieniądza .
Ustawa o Rezerwie Federalnej nakładała na banki obowią-
zek utrzymywania minimalnego poziomu rezerw w stosunku
do depozytów, a od roku 1917 na rezerwy te mogą się składać
wyłącznie depozyty złożone w Banku Rezerwy Federalnej . Złoto
nie mogło już wchodzić w skład wymaganych prawem rezerw;
musiało zostać zdeponowane w Banku Rezerwy Federalnej .
W wyniku całego tego procesu ludzie odzwyczaili się od
używania złota , a złoto dostało się pod niezbyt troskliwą opie-
kę państwa, które mogło je niemal bezboleśnie skonfiskować.
W handlu międzynarodowym przedsiębiorcy wciąż jeszcze uży-
wali złota w sztabach do obsługi dużych transakcji, ale stanowili
oni tylko niewielki procent wyborców.
90
91
Ludzie zrezygnowali ze złota i uwierzyli w banknoty między
innymi dlatego, że mieli wielkie zaufanie do banku centralnego .
Bank centralny
był przecież w posiadaniu niemal całego złota
w kraju i opierał się na potędze i prestiżu rządu, więc nie mógł po-
paść w kłopoty i zbankrutować! I rzeczywiście żaden bank cen-
tralny w historii nigdy nie zbankrutował. Ale dzięki czemu? Dzię-
ki istnieniu niepisanej ale oczywistej reguły, że do upadku banku
centralnego nie można dopuścić! Jeśli rządy pozwalały czasem
prywatnym bankom na zawieszenie wypłat, to o ileż łatwiej zgo-
dzą się na to, żeby bank centralny – czyli organ samego rządu
– zawiesił wypłaty, gdy znajdzie się w kłopotach! Taki precedens
w historii banków centralnych miał miejsce, gdy Anglia zezwoliła
Bankowi Anglii na zawieszenie wypłat pod koniec XVIII wieku;
wypłaty pozostawały zawieszone przez dwadzieścia lat.
Bank centralny cieszył się więc niemal nieograniczonym za-
ufaniem społeczeństwa. W tym czasie ludzie jeszcze nie zdawali
sobie sprawy z tego, że bank centralny mógł oddawać się do woli
fałszowaniu pieniądza i nie ponosić za to żadnej odpowiedzial-
ności w przypadku, gdyby zakwestionowano jego bona fides
.
W banku centralnym widziano po prostu wielki bank narodowy,
który służył dobru publicznemu i nie mógł upaść, gdyż w prakty-
ce stanowił organ rządu.
Bank centralny starał się rozciągnąć społeczne zaufanie lu-
dzi również na banki prywatne. To zadanie było trudniejsze. Bank
centralny ogłosił, że będzie zawsze pełnił rolę „pożyczkodawcy
ostatniej instancji” wobec poszczególnych banków – tzn. , że bę-
dzie gotów pożyczyć pieniądze każdemu bankowi, który znajdzie
się w kłopotach, zwłaszcza w sytuacji, gdy do wielu banków jed-
nocześnie napłyną żądania wypłat.
Rządy wspierały też konsekwentnie banki
, zapobiegając
panicznym „runom” na banki (czyli przypadkom, kiedy duża
liczba klientów podejrzewa bank o krętactwa i chce odebrać swoją
własność). Czasami władze zezwalały bankom na zawieszenie
wypłat, tak jak w przypadku przymusowych bankowych „świąt”
(bank „holidays”) w roku 1933. Wprowadzono przepisy zabra-
niające publicznego zachęcania do runów na banki, a rząd – na
przykład w czasie Wielkiego Kryzysu w Ameryce w roku 1929
– toczył kampanię przeciwko „egoistycznym”, „wyzutym z pa-
triotyzmu ciułaczom” złota . Ostatecznie Ameryka „rozwiązała”
nękające ją problemy z bankami , gdy wprowadziła w 1933 roku
federalne ubezpieczenie depozytów. FDIC
(Federalny Zakład
Ubezpieczeń Depozytów) dysponuje tylko niewielkim zabezpie-
czeniem na „pokrycie” depozytów bankowych, które „ubezpie-
cza”. Ludzie mieli jednak wrażenie (które zresztą może odpowia-
dać rzeczywistości), że rząd federalny będzie gotów wydrukować
wystarczającą ilość nowych pieniędzy potrzebnych do wypłace-
nia wszystkich ubezpieczonych depozytów. W rezultacie rządowi
udało się przenieść ogromne zaufanie, które pokładało w nim
społeczeństwo, na bank centralny i na cały system bankowy .
Widzieliśmy, że dzięki założeniu banku centralnego
rządy
znacznie poluzowały, a może nawet zniosły, dwa spośród trzech
ograniczeń, jakim podlegała inflacja
wywoływana przez kredyt
bankowy. A jak wygląda sprawa z trzecim ograniczeniem – pro-
blemem wąskiej grupy klientów każdego z banków ? Usunięcie tego
ograniczenia jest jednym z najważniejszych celów istnienia banku
centralnego . W systemie wolnej bankowości inflacja wywoływana
przez którykolwiek z banków prowadziłaby w szybkim tempie do
zgłaszania przez inne banki żądań wypłaty, ponieważ klientela każ-
dego banku byłaby silnie ograniczona. Tymczasem bank centralny ,
pompując rezerwy do wszystkich banków zapewnia im możliwość
wspólnej, ekspansji w jednakowym tempie. Jeśli ekspansja dotyczy
wszystkich banków , to problem wzajemnych żądań wypłaty mię-
dzy bankami nie istnieje i okazuje się, że klientelę każdego banku
stanowią właściwie wszyscy mieszkańcy kraju. Granice ekspansji
banków zostają niesłychanie rozciągnięte – od obszaru zdetermino-
wanego przez liczbę klientów każdego banku aż do całego systemu
92
93
63
Ustanowienie rezerwy
federalnej trzykrotnie zwiększyło możliwości ekspan-
sji systemu bankowego Stanów Zjednoczonych. System Rezerwy Federalnej
zmniejszył też średni poziom wymaganych przez prawo rezerw utrzymywanych
przez wszystkie banki z około 21% w roku 1913 do około 10% w 1917, co do-
datkowo podwoiło potencjał infl acyjny czyniąc go w rezultacie sześciokrotnie
większym. Por.: Chester A. Phillips, T.F. McManus i R.W. Nelson, Banking and
the Business Cycle (New York: The MacMillan Co., 1937) ss. 23 n
.
bankowego. Oczywiście oznacza to, że żaden bank nie może pro-
wadzić ekspansji poza granice wyznaczone przez bank centralny.
W ten oto sposób rząd zdobył w końcu możliwość kontrolowania
inflacji i sterowania nią w ramach systemu bankowego.
Akt ustanowienia banku centralnego – oprócz tego, że zniósł
ograniczania dla inflacji – wpływa też na zwiększenie inflacji
w sposób bezpośredni. Zanim powstał bank centralny
, banki
utrzymywały własne rezerwy w złocie; teraz natomiast całe złoto
odpływa do banku centralnego w zamian za depozyty złożone
w banku centralnym, które stają się odtąd rezerwą dla banków
komercyjnych. Jednakże sam bank centralny
utrzymuje tylko
częściową rezerwę złota dla swoich własnych zobowiązań! Dla-
tego założenie banku centralnego wielokrotniezwiększa potencjał
inflacyjny państwa
63
.
9. Banki centralne: sterowanie inflacją
W jaki dokładnie sposób bank centralny realizuje należące do nie-
go zadanie sterowania bankami prywatnymi? Poprzez kontrolo-
wanie „rezerw” bankowych, czyli rachunków depozytowych tych
banków prowadzonych przez bank centralny. Banki przechowują
na ogół rezerwy , które stanowią określony procent ich zobowiązań
z tytułu depozytów, a w Stanach Zjednoczonych kontrolę ułatwia
narzucenie ustawowej minimalnej rezerwy dla banku. Dzięki
temu bank centralny może wywoływać inflację poprzez kierowa-
nie rezerw do systemu bankowego, a także poprzez obniżanie pro-
centowego udziału mnimalnych rezerw. W ten sposób bank cen-
tralny umozliwia ogólnokrajową ekspansje kredytową banków
.
Jeśli banki utrzymują stosunek rezerw do depozytów na poziomie
1: 10, to „rezerwa nadwyżkowa” (ponad obowiązkowe minimum
procentowe) równa dzięsięciu milionom dolarów będzie pozwala-
ła na ogólnokrajową inflację w wysokości 100 milionów i będzie
zachętą do wywołania takiej inflacji . Jako że banki czerpią zyski
z ekspansji kredytowej i ponieważ rząd spowodował, że ich upa-
dek jest prawie niemożliwy, to na ogół będą się starały udzielać
jak najwięcej kredytów – aż do dozwolonego maksimum.
Bank centralny powiększa rezerwy bankowe, dokonując za-
kupu aktywów na rynku. Co się dzieje, gdy kupuje on na przykład
od pana Jonesa aktywa (jakiekolwiek aktywa) o wartości 1000
dolarów? Bank centralny wystawia panu Jonesowi czek na 1000
dolarów, którym płaci za aktywa. Bank centralny nie prowadzi in-
dywidualnych rachunków, więc pan Jones bierze czek i deponuje
go w swoim banku. Bank Jonesa zapisuje mu na jego konto 1000
dolarów i przedstawia czek bankowi centralnemu, który musi
dopisać 1000 dolarów do rezerw banku Jonesa. 1000 dolarów do-
datkowej rezerwy pozwala zwiększyć bankową ekspansję kredy-
tową , zwłaszcza jeżeli takie rezerwy dodawane są do rachunków
wielu banków w całym kraju.
Jeśli bank centralny kupuje aktywa bezpośrednio od banku
prywatnego, to sytuacja jest jeszcze bardziej przejrzysta; Bank
powiększa rezerwy i zostaje stworzona podstawa do zwielokrot-
nionej ekspansji kredytowej .
Niewątpliwie z punktu widzenia banku centralnego najlep-
szymi do kupienia aktywami są państwowe papiery wartościowe .
Rząd zapewnia sobie w ten sposób rynek dla swoich papierów
i może łatwo zwiększać podaż pieniądza (inflate the money sup-
ply), emitując nowe obligacje, a następnie polecając bankowi cen-
tralnemu, żeby je kupił. Zadanie banku centralnego polega często
94
95
na tym, żeby utrzymać cenę rynkową państwowych papierów
wartościowych na określonym poziomie, powodując w ten sposób
napływ papierów do banku i związaną z tym ustawiczną inflację.
W celu utworzenia nowych rezerw bank centralny może
– oprócz kupowania aktywów – użyć innej metody: pożyczania
ich. Opłata, jaką bank centralny pobiera od banków za tę usługę
stanowi „stopę redyskontową”. Oczywiście rezerwy
pożyczone
nie są przez banki tak pożądane jak jak rezerwy, które stanowią
ich własność, ponieważ w tym przypadku istnieje konieczność ich
spłaty. Wokół zmian stopy redyskontowej jest dużo szumu, ale
mają one niewielkie znaczenie w porównaniu ze zmianami ilości
rezerw bankowych i procentowego udziału rezerw.
Kiedy bank
centralny sprzedaje aktywa bankom lub lu-
dziom, to zmniejsza rezerwy i powoduje ograniczenie kredytów
oraz deflację , czyli zmniejszenie podaży pieniądza. Jak wiemy,
rządy ze swej natury wywołują inflację. Nieliczne i krótkotrwałe
są w historii przypadki, kiedy rząd podejmował działania mające
na celu deflację . Zapomina się często o jednym: deflacja może
mieć miejsce tylko po wcześniejszej inflacji ; tylko pseudo-kwity,
a nie złote monety, mogą przejść w stan spoczynku i ulec upłyn-
nieniu.
10. Odchodzenie od standardu złota
Wprowadzenie centralnej bankowości znosi ograniczenia, jakim
podlegała do tej pory ekspansja kredytu bankowego i wprawia
w ruch machinę inflacji . Nie znosi jednak wszystkich hamulców.
Wciąż jeszcze pozostaje problem samego banku centralnego
.
Można by sobie wyobrazić, że któregoś dnia obywatele przypusz-
czą szturm na bank centralny , choć jest to mało prawdopodobne.
Bardziej realnym zagrożeniem jest odpływ złota do innych kra-
jów. Podobnie jak ekspansja jednego banku powoduje, że złoto
odpływa z niego do klientów innych, niepraktykujących ekspansji
banków , tak ekspansja pieniężna jednego kraju prowadzi do utra-
ty złota na rzecz mieszkańców innych krajów. Kraje, w których
ekspansja postępuje szybciej, zagrożone są utratą złota, a ich sys-
temy bankowe zostaną zasypane wezwaniami do wypłat w złocie.
Według takiego właśnie klasycznego schematu w XIX wieku po-
jawiały się cykliczne kryzysy; bank centralny jednego kraju wy-
woływał ekspansję kredytu bankowego; ceny wzrastały; w miarę
jak nowe pieniądze przechodziły z rąk klientów krajowych do
rąk klientów zagranicznych, obcokrajowcy coraz częściej usiło-
wali wymienić walutę na złoto. W końcu bank centralny musiał
zarządzać koniec ekspansji kredytowej
, żeby ratować standard
pieniężny.
Tylko w jeden sposób można uniknąć konieczności wypłat za
granicę: poprzez współpracę między bankami centralnymi. Jeśli
wszystkie banki centralne umówią się, że będą zwiększać podaż
pieniądza w tym samym mniej więcej tempie, to wówczas żadne
państwo nie straci złota na rzecz innego i cały świat będzie mógł
brać udział w wywoływaniu inflacji praktycznie bez ograniczeń.
Jednakże każdy rząd jest zazdrosny o własne wpływy i podatny
na różne naciski i dlatego taki zgodny marsz ku pełnej współ-
pracy okazał się prawie niewykonalny. Jednym z największych
sukcesów w tej dziedzinie była zgoda amerykańskiej Rezerwy Fe-
deralnej na zwiększenie krajowej inflacji w latach dwudziestych,
która miała pomóc Wielkiej Brytanii w powstrzymaniu odpływu
złota do Stanów Zjednoczonych.
W XX wieku, gdy rządy stanęły wobec problemu poważ-
nych żądań wypłaty złota
, zamiast spowodować deflację albo
ograniczyć wywoływaną przez siebie inflację, po prostu „odeszły
od standardu złota”. Taki zabieg uniemożliwia oczywiście upa-
dek banku centralnego , ponieważ od tej pory jego banknoty stają
się pieniądzem standardowym. Jednym słowem rząd ostatecznie
odmówił spłacania swoich długów i praktycznie zwolnił system
96
97
64
Zobacz: Melchior Palyi, „The Meaning of the Gold Standard,” The Journal of
Business (lipiec 1941) ss. 299-304.
bankowy z tego uciążliwego obowiązku. Najpierw wypuszczono
pseudo-kwity bez pokrycia, a następnie, gdy nadchodził sądny
dzień, bezwstydnie dokończono dzieła bankructwa , znosząc obo-
wiązek wypłat w złocie. Dokonało się ostateczne oderwanie nazw
poszczególnych walut (dolar, funt, marka) od złota i srebra .
Z początku rządy nie chciały przyznać, że to rozwiązanie
wprowadzono na stałe. Mówiły o „zawieszeniu wypłat w złocie”,
przez co dawały do zrozumienia, że kiedyś, po zakończeniu woj-
ny albo innego „stanu wyższej konieczności”, rząd znów będzie
realizował swoje zobowiązania. Gdy pod koniec XVIII wieku od
złota odszedł Bank Anglii , stan taki utrzymywał się przez dwa-
dzieścia lat, ale przez cały ten czas wiedziano, że wypłaty w zło-
cie zostaną przywrócone po zakończeniu wojen z Francją.
Tymczasowe „zawieszenia” stanowiły przygrywkę do całko-
witego odejścia od złota . Standard złota nie jest mimo wszystko
kurkiem, który rząd może dowolnie odkręcać i zakręcać za po-
mocą dekretów. Albo kwit na złoto ma pokrycie, albo go nie ma;
gdy raz zawiesi się wypłaty złota, to sam standard złota staje się
żartem.
Kolejnym krokiem w kierunku stopniowej rezygnacji ze
złotego pieniądza było wprowadzenie „waluty sztabowo-złotej”.
W tym systemie waluta nie podlega już wypłatom w monetach;
można ją tylko wymienić na duże sztaby o olbrzymiej wartości.
Zawęża to grono osób, które mogą zażądać wypłaty w złocie, do
garstki specjalistów zajmujących się handlem międzynarodowym.
Standard złota już nie istnieje, ale rządy mogą nadal utrzymywać,
że opowiadają się za złotem. „Standardy złota” w Europie w la-
tach dwudziestych XX wieku były standardami tego typu
64
.
W końcu, wśród kanonady ataków na obcokrajowców i „po-
zbawionych patriotyzmu ciułaczy złota ”, rządy „odeszły od złota”
oficjalnie i ostatecznie. Emitowane przez rząd papiery stają się
od tego momentu pustym pieniądzem standardowym. Czasami
pustym pieniądzem są papiery ministerstwa finansów a nie ban-
ku centralnego , co dotyczy zwłaszcza okresu, gdy nie powstał
jeszcze system banków centralnych. Amerykańskie continentale ,
greenbacki i banknoty Konfederacji z czasów wojny secesyjnej,
a także francuskie asygnaty (assignats) – wszystkie te waluty
były pustym pieniądzem emitowanym przez ministerstwa skarbu.
Bez względu na to, czy emisją zajmuje się ministerstwo finansów
czy bank centralny , skutek jest ten sam: standard pieniężny pozo-
staje teraz na łasce rządu, a depozyty bankowe wypłacane są po
prostu w papierach emitowanych przez rząd.
11. Pusty pieniądz i problem złota
Gdy jakieś państwo odchodzi od standardu złota i przyjmuje stan-
dard pustego pieniądza, to tworzy tym samym kolejny rodzaj „pie-
niądza”. Oprócz dwóch rodzajów pieniądza towarowego – złota
i srebra – rozwijają się teraz niezależne pieniądze sterowane przez
poszczególne rządy za pomocą dekretów. Podobnie jak złoto i sre-
bro wymieniane są na wolnym rynku po określonym kursie, tak
rynek ustala kursy wymiany dla wszystkich tych rodzajów pienią-
dza. W świecie pustego pieniądza wartość każdej waluty będzie
się wahała wobec innych walut, o ile będzie to dozwolone. Jak
widzieliśmy, kurs wymiany między każdą parą walut zależy od
względnych parytetów siły nabywczej, a te z kolei zdeterminowa-
ne są przez poziom podaży i popytu na każdą z walut. Gdy waluta
przestaje mieć charakter kwitu na złoto, a zaczyna być papierem
bez pokrycia, to zaufanie do jej stabilności i jakości zostaje za-
chwiane i popyt na nią spada. Ponadto, gdy zostaje oderwana od
złota, widoczne się staje, że jej ilość znacznie przekracza ilość
złota, na którą rzekomo miała wcześniej pokrycie. Siła nabywcza
98
99
65
Frank W. Taussig, Principles of Economics, 2nd Ed. (New York: The MacMillan
Company, 1916) I, s. 312. Zobacz też: J.K. Upton, Money in Politics, 2nd Ed.
(Boston: Lothrop Publishing Company, 1895) ss. 69 n.
66
Wnikliwą analizę kolejnych kroków amerykańskiego rządu przedsięwziętych
w celu skonfi skowania złota należącego do ludzi i odejścia od standardu złota
w roku 1933 przeprowadza Garet Garrett w: The People’s Pottage (Caldwell,
Idaho: The Caxton Printers, 1953) ss. 15-41.
takiej waluty, a co za tym idzie jej kurs, spada w stosunku do
złota, ponieważ jej podaż przekracza ilość złota, a popyt na nią
jest mniejszy. A jako że rząd ze swej natury wywołuje inflację,
z czasem doprowadzi do dalszego spadku jej wartości.
Taka deprecjacja jest dla rządu bardzo kłopotliwa i uderza
w obywateli, którzy chcieliby importować dobra. Obecność zło-
ta w gospodarce stale przypomina o marnej jakości rządowych
papierów i wciąż stanowi groźbę, że kiedyś złoto zastąpi papier
odgrywający w państwie rolę pieniądza. Nawet, jeśli rząd da na
pokrycie pustego pieniądza cały swój prestiż i przepisy o praw-
nym środku płatniczym, to pozostające w rękach ludzi złote mo-
nety będą wciąż stanowiły memento i zagrożenie dla państwowej
kontroli nad pieniądzem.
W trakcie pierwszej depresji w Ameryce w latach 1819-1821
cztery stany (Tennessee, Kentucky, Illinois i Missouri) założyły
banki stanowe emitujące puste papiery. Miały one pokrycie w za-
pewnieniach dotyczących prawnego środka płatniczego, a nie-
kiedy także w prawnym zakazie deprecjacji banknotów obowią-
zującym w tych stanach. Mimo to jednak wszystkie te zrodzone
z wielkich nadziei eksperymenty zakończyły się niepowodzeniem:
wartość nowych papierów szybko spadła niemal do zera. Trzeba
było szybko zarzucić tego typu pomysły. Później w charakterze
pustego pieniądza pojawiły się greenbacki , które były w obiegu
na Północy w czasie wojny secesyjnej i po jej zakończeniu. W Ka-
lifornii nie przyjmowano jednak greenbacków i nadal używano
złota jako pieniądza. Jak napisał wybitny ekonomista:
„W Kalifornii, podobnie jak w innych stanach, papiery były
prawnym środkiem płatniczym i przyjmowano je w urzędach; nie
istniała nieufność ani wrogość wobec rządu federalnego. A jednak
ludzie zdecydowanie (… ) woleli złoto niż papiery (… ). Każdy
dłużnik mógł w świetle prawa spłacić swoje zobowiązania w zde-
precjonowanych papierach. Gdy jednak tak postąpił, to stawał się
napiętnowany (zwykle wierzyciel zamieszczał o nim informację
w gazecie) i praktycznie podlegał bojkotowi. Przez cały ten okres
w Kalifornii nie posługiwano się papierami. Mieszkańcy stanu
dokonywali transakcji przy użyciu złota , podczas gdy we wszyst-
kich pozostałych stanach używano waluty wymienialnej”
65
.
Dla rządów stało się jasne, że nie mogą dalej tolerować
posiadania złota przez prywatne osoby. Rząd nie byłby w stanie
ugruntować swojej władzy nad walutą narodową, gdyby ludzie
mogli w razie potrzeby porzucić pusty pieniądz papierowy na
rzecz pieniądza złotego. W związku z tym rządy zabroniły oby-
watelom posiadania złota. Złoto , nie licząc niewielkich jego ilości,
które dopuszczono do użytku w celach przemysłowych i jubiler-
skich, zostało w całości znacjonalizowane. Domaganie się zwrotu
skonfiskowanej ludziom własności uważane jest obecnie za prze-
jaw beznadziejnego wstecznictwa
66
.
12. Pusty pieniądz i prawo Greshama
Dzięki wprowadzeniu pustego pieniądza i zakazu posiadania złota
otwarta została droga do sterowanej przez rząd inflacji na wielką
skalę. Pozostaje tylko jedno, bardzo ogólne ograniczenie: groźba
rozpętania hiperinflacji , załamania się waluty. Hiperinflacja ma
miejsce wtedy, gdy ludzie – zauważywszy, że rząd zdecydował
się wywoływać inflację – postanawiają uniknąć inflacyjnego po-
datku nałożonego na ich środki i w tym celu zaczynają wydawać
100
101
67
W ciągu kilku ostatnich lat wartość dolara jest zawyżona w stosunku do innych
walut i dlatego dolar odpływa z USA.
pieniądze możliwie jak najszybciej, póki mają one jeszcze jakąś
wartość. Dopóki nie zapanuje hiperinflacja, państwo może bez
przeszkód zarządzać walutą i inflacją. Wtedy pojawiają się jednak
nowe trudności. Jak zwykle, interwencja rządu, która ma uleczyć
jakiś problem, wywołuje mnóstwo nowych, nieprzewidzianych
problemów. W świecie pustego pieniądza każdy kraj ma własny
pieniądz. Oparty na międzynarodowej walucie światowy podział
pracy został zniszczony i państwa coraz bardziej zamykają się
w postaci poszczególnych autarkii. Brak stabilności pieniądza jest
dodatkowym utrudnieniem w handlu . Poziom życia we wszyst-
kich krajach obniża się. Każde państwo utrzymuje płynne kursy
wymiany swojej waluty na waluty innych krajów. Państwo, które
zwiększa inflację bardziej niż inne nie obawia się już utraty złota,
ale musi stawić czoło innym przykrym konsekwencjom. Kurs wa-
luty takiego kraju spada w stosunku do innych walut. Jest to nie
tylko przykre, ale też niepokojące dla obywateli, którzy boją się
dalszej deprecjacji . Znacznie wzrastają też ceny dóbr z importu,
a to ma istotne znaczenie w przypadku krajów, w których gospo-
darce handel zagraniczny odgrywa dużą rolę.
Dlatego w ostatnich latach rządy postanowiły znieść płynne
kursy walutowe. Zamiast nich wprowadziły ustalane odgórnie,
sztywne kursy w stosunku do innych walut. Prawo Greshama
mówi dokładnie, jaki będzie skutek takiej arbitralnej kontroli cen.
Jakiejkolwiek by nie ustalono wartości kursu, nigdy nie będzie
on kursem wolnorynkowym, który może być ustalany jedynie
każdego dnia na nowo. Dlatego jedna waluta będzie miała zawsze
wartość sztucznie zawyżoną, a inne – zaniżoną. Na ogół rządy
celowo zawyżają wartość swojej waluty – ze względów presti-
żowych, a także z powodu wynikających z tego konsekwencji.
Gdy na mocy zarządzenia waluta ma zawyżoną wartość, ludzie
wymieniają ją na walutę niedoszacowaną po okazyjnych kursach;
to doprowadza do powstania nadwyżki waluty przeszacowanej
i niedoborów waluty niedoszacowanej. Kurs nie może się zmienić
do poziomu równowagi na rynku walutowym. Obecnie wszystkie
waluty na świecie mają na ogół zawyżoną wartość w stosunku
do dolara, czego wynikiem jest znane zjawisko „niedostatku do-
larów” – jeszcze jednego przykładu na to, jak funkcjonuje prawo
Greshama .
Kraje, które podnoszą wrzawę wokół „niedostatku dolara”,
spowodowały go same własną polityką. Niewykluczone, że rządy
tych państw przyjęły ten stan rzeczy pozytywnie, ponieważ: (a)
dał on im pretekst do domagania się pomocy w dolarach, która
miała „położyć kres brakowi dolarów w wolnym świecie” oraz
(b) dostarczył pretekstu do kontyngentowania importu z Ame-
ryki. Niedoszacowanie dolarów powoduje, że import z Ameryki
jest nienaturalnie tani a eksport do niej drogi [uwaga wydawcy
amerykańskiego: to zdanie zostało usunięte z czwartego wyda-
nia]. Skutek: deficyt w handlu zagranicznym i groźba odpływu
dolarów
67
. Rząd innego państwa interweniuje więc, obwieszczając
z przykrością, że będzie zmuszony ustanowić kontyngenty na im-
port, tzn. wydawać importerom zezwolenia i decydować o tym,
jakie towary mogą być importowane „zgodnie z potrzebami”.
W celu ograniczenia importu wiele rządów konfiskuje obywate-
lom znajdujące się w ich posiadaniu obce waluty, zmuszając ich
do przyjęcia w zamian znacznie mniejszej ilości waluty krajowej
niż mogliby otrzymać na wolnym rynku
. W ten sposób rząd
podtrzymuje sztucznie zawyżony kurs waluty
krajowej. Kurs
wymiany walut, podobnie jak złoto, został znacjonalizowany,
a karę ponieśli eksporterzy. W krajach, gdzie handel zagraniczny
odgrywa szczególnie ważną rolę, ta państwowa „kontrola kursów
walutowych
” oznacza praktycznie przymusowe uspołecznienie
gospodarki. Sztuczny kurs wymiany daje więc państwom pretekst
102
103
68
Doskonałe omówienie problematyki kursów walutowych i panujących w tej
dziedzinie regulacji znajduje się w: George Winder, The Free Convertibility of
Sterling (London: The Batchworth Press, 1955).
do domagania się pomocy zagranicznej i do rozciągnięcia socjali-
stycznej kontroli nad handlem
68
.
Obecnie świat oplątany jest gąszczem chaotycznych regula-
cji w obrocie dewizowym, blokami walutowymi, ograniczeniami
wymienialności i przeróżnymi systemami kursów wymiany.
W niektórych krajach „czarny rynek ” walutowy jest w legalny
sposób nakłaniany do określenia prawdziwego kursu, według
którego ustala się następnie różne kursy dla różnych typów trans-
akcji. Niemal wszystkie kraje posługują się standardem pustego
pieniądza, ale nie mają odwagi otwarcie się do tego przyznać
i plotą o rzekomym „ograniczonym standardzie sztabowo-zło-
tym”. W rzeczywistości złoto używane jest nie jako prawdziwa
definicja walut, lecz dla wygody rządów, gdyż: (a) ustalenie kursu
waluty względem złota ułatwia obliczenie kursu wymiany wobec
dowolnej innej waluty; (b) złoto wciąż jest używane przez te
rządy. Gdy kursy walut są sztywne, to jakiś obiekt musi się prze-
mieszczać, żeby bilansować płatności państwa, a złoto doskonale
się do tego celu nadaje. Złoto nie jest więc już pieniądzem świato-
wym; jest pieniądzem należącym do rządów, które używają go do
wzajemnych rozliczeń między sobą.
Oczywiście marzeniem inflacjonistów jest wprowadzenie
jakiegoś rodzaju światowego pieniądza papierowego
, którym
manipulowałby światowy rząd i bank centralny, wywołując wszę-
dzie inflację na tym samym poziomie. Realizacja tego marzenia
jest póki co sprawą mglistej przyszłości. Wciąż jeszcze daleko
jesteśmy od rządu światowego, a waluty narodowe wywołują tyle
problemów i sprzeczności, że niemożliwe jest na razie połączenie
ich w jeden pieniądz. Jednakże świat systematycznie zdąża w tym
kierunku. Na przykład Międzynarodowy Fundusz Walutowy jest
w zasadzie instytucją, której zadaniem jest wzmocnienie kontroli
nad obrotem dewizowym w ogóle, nad zaniżaniem kursu dolara
w szczególności. Fundusz żąda od każdego kraju członkowskiego
ustalenia sztywnego kursu swojej waluty, a następnie wpłacenia
składki w złocie i dolarach, z której udzielane będą pożyczki dla
rządów potrzebujących twardej waluty.
13. Rząd i pieniądz
Wielu ludzi uważa, że chociaż wolny rynek ma różne zalety, to na
ogół przedstawia obraz bałaganu i chaosu. Wszystko jest „nieza-
planowane” i przypadkowe. Natomiast władza rządu wydaje się
prosta i uporządkowana; polecenia przekazywane są na niższe
szczeble i wykonywane. W żadnej innej dziedzinie gospodarki
mit ten nie jest tak żywy jak w sferze pieniądza. Wydaje się, że
przynajmniej pieniądz musi podlegać rygorystycznej kontroli
państwa. Tymczasem pieniądz jest życiodajną siłą gospodarki,
jest pośrednikiem we wszystkich transakcjach. Gdy rząd domi-
nuje w sferze pieniądza, to znaczy, że przejął już kontrolę nad
najważniejszym stanowiskiem dowodzenia i znajduje się na
drodze ku socjalizmowi. Jak widzieliśmy, wolny rynek pieniądza
– w przeciwieństwie do panującej powszechnie opinii – nie byłby
chaotyczny; lecz stanowiłby wzór porządku i efektywności.
Czego dowiedzieliśmy się o rządzie i pieniądzu? Widzieli-
śmy jak na przestrzeni wieków rząd krok po kroku wkraczał na
wolny rynek i w końcu przejął całkowitą kontrolę nad systemem
pieniężnym. Widzieliśmy, jak każda nowa regulacja, często z po-
zoru nieszkodliwa, powodowała wprowadzenie kolejnych regu-
lacji. Widzieliśmy, że rządy są z natury skore do wywoływania
inflacji , ponieważ inflacja jest kuszącym sposobem osiągania
dochodów przez państwo i uprzywilejowane grupy. Powolne lecz
stanowcze przechwycenie kontroli nad pieniądzem zostało wyko-
104
rzystane do: (a) wywoływania w gospodarce inflacji w tempie,
o którym decyduje rząd; (b) wprowadzenia socjalistycznego za-
rządzania całą gospodarką.
Skutkiem majstrowania rządu przy pieniądzu jest nie tylko
nieopisana tyrania na świecie, lecz także chaos, a nie porządek.
Spowodowało ono rozbicie produkującego w pokoju światowe-
go rynku na tysiące fragmentów. Handel
i inwestycje zostały
okaleczone i spętane milionami restrykcji, regulacji, sztucznych
kursów, kryzysami walutowymi itd. Państwowa kontrola nad
pieniądzem, zmieniając świat pokojowych stosunków w dżunglę
zwalczających się bloków walutowych, przyczyniła się do wojen.
Widzieliśmy więc, że wynikiem przymusu – zarówno w sferze
pieniądza, jak i w innych dziedzinach – nie jest porządek, tylko
konflikt i chaos.
IV. Załamanie systemu pieniężnego na
Zachodzie
Od czasu, kiedy ukazało się pierwsze wydanie tej książki, dały już
o sobie znać konsekwencje interwencjonizmu w dziedzinie pie-
niądza. Światowy kryzys monetarny w lutym i marcu 1973 roku
oraz zniżka notowań dolara w lipcu tego samego roku to tylko naj-
nowsze przykłady coraz częściej występujących kryzysów, które
stanowią podręcznikową ilustrację naszej analizy nieuchronnych
skutków ingerencji państwa w system pieniężny. Po zażegnaniu
każdego takiego kryzysu za pomocą doraźnych środków zachod-
nie rządy obwieszczają, że tym razem światowy system pieniężny
otrzymał solidną podstawę i że wszystkie kryzysy pieniężne zo-
stały zażegnane. Prezydent Nixon posunął się nawet do tego, że
umowę smithsoniańską z 18 grudnia 1971 roku nazwał „najwięk-
szą umową monetarną w dziejach świata”; w niewiele ponad rok
później ta największa umowa legła już w gruzach. Każde kolejne
„rozwiązanie” upadało szybciej niż poprzednie.
Żeby zrozumieć panujący obecnie chaos w sferze pieniądza,
trzeba pokrótce prześledzić rozwój międzynarodowego systemu
pieniężnego w XX wieku i zobaczyć, jak każda konfiguracja nie-
zdrowych inflacjonistycznych interwencji załamywała się z powo-
du tkwiących w niej problemów, robiąc miejsce dla kolejnej rundy
interwencji. Dwudziestowieczną historię światowego porządku
pieniężnego można podzielić na dziewięć faz. Zanalizujmy każdą
z nich po kolei.
106
107
1. Faza I: klasyczny standard złota , 1815 – 1914
Na okres „klasycznego” standardu złota panującego na Zachodzie
w XIX i XX wieku, można spojrzeć jak na wiek złoty w sensie
dosłownym i przenośnym. Nie licząc kłopotów wywołanych
przez problem srebra , świat opierał się na standardzie złota, co
oznaczało, że każda narodowa waluta (dolar, funt, frank itd. ) była
tylko nazwą dla określonej porcji wagowej złota. „Dolar ” był na
przykład zdefiniowany jako 1/20 uncji złota, funt szterling – jako
nieco mniej niż ¼ uncji złota itd. Oznaczało to, że „kursy wymia-
ny” między poszczególnymi walutami narodowymi były sztywne,
ale nie dlatego, że podlegały arbitralnym regulacjom rządu, tylko
z tej samej przyczyny, dla której jeden funt wagowy zdefiniowany
jest jako równy szesnastu uncjom.
Międzynarodowy standard złota dawał tę korzyść, że do-
brodziejstwa płynące z używania jednego środka wymiany roz-
ciągały się na cały świat. Jedną z przyczyn wzrostu i prosperity
w Stanach Zjednoczonych był fakt, że mieliśmy jeden pieniądz
dla całego olbrzymiego obszaru kraju. Mieliśmy standard zło-
ta lub przynajmniej jeden standard dolara w całym kraju i nie
musieliśmy cierpieć z powodu chaosu związanego z używaniem
różnych rodzajów emitowanego przez poszczególne miasta i hrab-
stwa pieniądza, którego wartość wahałaby się w stosunku do in-
nych pieniędzy używanych w pozostałych miastach i hrabstwach.
XIX wiek pokazał korzyści płynące z używania jednego pienią-
dza w całym cywilizowanym świecie. Wspólny pieniądz wspierał
wolność handlu , swobodę inwestowania i podróżowania w całej
tej strefie handlu i pieniądza, co przyczyniało się do rozwoju spe-
cjalizacji i międzynarodowego podziału pracy.
Należy podkreślić, że złoto nie zostało wybrane na standard
pieniężny w sposób arbitralny przez rządy. Złoto zostało uznane
za najlepszy pieniądz po wielu wiekach używania go przez wolny
rynek ; zostało uznane za towar, który mógł służyć jako najbardziej
stabilny i pożądany środek wymiany. Przede wszystkim podaż i za-
opatrzenie w złoto zależały tylko od sił rynkowych a nie od arbi-
tralnych decyzji rządu o uruchomieniu maszyny drukarskiej.
Międzynarodowy standard
złota zapewniał automatyczny
rynkowy mechanizm ograniczający potencjał inflacyjny rządu.
Zapewniał również mechanizm pozwalający utrzymać w rów-
nowadze bilans płatniczy poszczególnych krajów. Jak w połowie
XVIII wieku zauważył filozof i ekonomista David Hume, jeśli
jeden kraj, powiedzmy Francja,
zwiększa podaż papierowych
franków, ceny
w tym kraju wzrastają, zwiększone dochody
w papierowych frankach stymulują import, dodatkowo pobu-
dzany przez spadek cen towarów importowanych względem cen
krajowych. Jednocześnie wyższe ceny krajowe hamują eksport.
Skutkiem jest deficyt w bilansie płatniczym, który trzeba spłacić
wobec innych krajów wymieniających franki na złoto. Odpływ
złota zmusza Francję do zmniejszenia ilości inflacyjnych papiero-
wych franków. Ma to zapobiec utracie całego krajowego złota. Je-
śli inflacja przybrała formę depozytów bankowych, to francuskie
banki muszą zmniejszyć ilość kredytów i depozytów, żeby nie
dopuścić do bankructwa spowodowanego koniecznością wypłat
obcokrajowcom posiadającym depozyty w złocie. Ograniczenie
ilości papierowego pieniądza powoduje spadek cen krajowych
i nadwyżkę w eksporcie, w wyniku czego odwrócony zostaje
kierunek przepływu złota aż do momentu, gdy poziom cen we
Francji i w pozostałych krajach zostanie zrównany.
Prawdą jest, że interwencje rządu dokonywane przed wie-
kiem XIX zmniejszyły szybkość tego mechanizmu rynkowego
i umożliwiły powstanie w warunkach standardu złota cyklu ko-
niunkturalnego następujących po sobie inflacji i recesji. Interwen-
cje te polegały w szczególności na zmonopolizowaniu przez rządy
mennic, wprowadzeniu przepisów o prawnym środku płatniczym,
wprowadzeniu pieniądza papierowego i rozwoju inflacyjnej ban-
kowości wspieranej przez poszczególne rządy. Jednakże, mimo iż
108
109
69
Najnowsze studium dotyczące klasycznego standardu złota i historii wczesnych
faz jego załamania na początku XX wieku przedstawia Melchior Palyi, The Twi-
light of Gold, 1914-1936 (Chicago: Henry Regnery, 1972).
interwencje spowolniły procesy dostosowawcze rynku, to procesy
te nadal miały ostateczną kontrolę nad sytuacją. Chociaż więc
dziewiętnastowieczny klasyczny standard złota nie był doskonały
i dopuszczał do powstawania niewielkich boomów i załamań, to
mimo wszystko stanowił najlepszy porządek monetarny w dzie-
jach; porządek, który funkcjonował, który nie pozwalał na to,
żeby cykl koniunkturalny wymknął się spod kontroli i który
umożliwiał rozwój wolnego handlu międzynarodowego, obrotu
dewizowego i inwestycji
69
.
2. Faza II: I wojna światowa i okres po zakończe-
niu wojny
Skoro klasyczny standard złota funkcjonował tak dobrze, to dlacze-
go załamał się? Załamał się, ponieważ zaufano rządom, że dopilnu-
ją, by funty, dolary, franki itd. były zawsze wymienialne na złoto
– tak jak to obiecały i jak obiecał to kontrolowany przez nie system
bankowy
. Powodem załamania nie było złoto, tylko niemądra
wiara, że rząd dotrzyma swoich obietnic. Wszystkie rządy szyku-
jące się do tragicznej I wojny światowej musiały zwiększyć podaż
własnego pieniądza papierowego oraz waluty bankowej. Inflacja
przybrała tak poważne rozmiary, że rządy państw biorących udział
w wojnie nie były w stanie wywiązać się z obietnic i „odeszły od
standardu złota”, tzn. ogłosiły swoje własne bankructwo, niedłu-
go po przystąpieniu do wojny. Tak postąpiły wszystkie państwa
oprócz Stanów Zjednoczonych, które przystąpiły do wojny później
i nie zwiększyły podaży dolarów do tego stopnia, żeby zagroziło
to wymienialności waluty na złoto. Jednakże poza USA świat do-
świadczał tego, co niektórzy współcześni ekonomiści nazywają nir-
waną swobodnie wahających się kursów wymiany (nazywa się je
również „systemem płynnych kursów walutowych, brudną płynno-
ścią – dirty float ”), konkurencyjnych dewaluacji, zwalczających się
bloków walutowych, kontroli kursów wymiany, ceł i kontyngentów
oraz załamania się międzynarodowego handlu i inwestycji. Podda-
ne inflacji funty, marki itd. straciły na wartości w stosunku do złota
i do dolara; na całym świecie zapanował chaos pieniężny.
Na szczęście w tamtych czasach niewielu było ekonomistów,
którzy uważaliby taką sytuację za ideał systemu pieniężnego.
Na ogół fazę II postrzegano jako krok w kierunku nadchodzącej
międzynarodowej katastrofy. Politycy i ekonomiści rozglądali się
w poszukiwaniu sposobów na przywrócenie równowagi i wolności,
które były charakterystyczne dla klasycznego standardu złota .
3. Faza III: system waluty dewizowo-złotej
(Wielka Brytania i USA), 1926-1931
Jak powrócić do złotego wieku? Rozsądek nakazywałby uznać
fakty – fakt deprecjacji funta, franka, marki itd. – i przywrócić
standard złota po zdefiniowanym na nowo kursie: takim, który
byłby dostosowany do istniejącej podaży pieniądza i do bieżącego
poziomu cen. Brytyjski funt był na przykład tradycyjnie definio-
wany jako waga, której odpowiadało 4,86 dolara. Tymczasem pod
koniec I wojny światowej w wyniku inflacji w Wielkiej Brytanii
funt spadł do wartości około 3,50 dolara na wolnym rynku walu-
towym. Podobnie zmalała wartość innych walut. Gdyby Wielka
Brytania chciała prowadzić rozsądną politykę, to wróciłaby do
standardu złota przy kursie 3,50 dolara. Podobnie powinny były
zrobić pozostałe kraje borykające się z inflacją. Dzięki temu po-
wrócono by szybko i bez przeszkód do fazy I. Zamiast tego Wielka
Brytania podjęła fatalną decyzję o przywróceniu starego parytetu
110
111
70
Na temat brytyjskiego błędu i jego skutków, które doprowadziły do depresji roku
1929, zobacz: Lionel Robbins, The Great Depression (New York: MacMillan,
1934).
wynoszącego 4,86 dolara
70
. Podjęto ją za względu na narodowy
„prestiż” i w płonnej nadziei, że uda się przywrócić Londynowi
znaczenie światowego centrum finansowego dla „twardego pie-
niądza”. Żeby ten akt heroicznego szaleństwa mógł doprowadzić
do zwycięstwa, Wielka Brytania musiałaby poważnie zmniejszyć
podaż pieniądza i obniżyć poziom cen, ponieważ przy kursie 4,86
dolara za funt ceny brytyjskiego eksportu były znacznie za wyso-
kie na to, by stanowić konkurencję na światowych rynkach. Defla-
cja nie wchodziła wówczas w grę ze względów politycznych, gdyż
wzrost znaczenia związków zawodowych oraz ogólnokrajowy
system ubezpieczeń od bezrobocia spowodowały, że płace trwale
się obniżyły. Żeby doprowadzić do deflacji, rząd brytyjski mu-
siałby powstrzymać rozrost państwa opiekuńczego. Tymczasem
Brytyjczycy chcieli, żeby inflacja i ceny nadal rosły. W wyniku
kumulacji dwóch czynników – inflacji oraz przywrócenia nad-
wartościowego parytetu – eksport brytyjski przeżywał stagnację
przez całe lata dwudzieste, a w czasie, gdy w pozostałych krajach
miał miejsce boom gospodarczy, bezrobocie w Wielkiej Brytanii
utrzymywało się na wysokim poziomie.
W jaki sposób Brytyjczycy mogliby mieć ciastko i zjeść je
zarazem? Poprzez wprowadzenie nowego międzynarodowego
systemu pieniężnego, który zachęcałby lub zmuszał inne rządy
do zwiększenia podaży pieniądza albo do przywrócenia standar-
du złota przy zawyżonych parytetach dla walut ich krajów, co
spowodowałoby sparaliżowanie eksportu tych państw i subsydio-
wanie importu z Wielkiej Brytanii. Tak właśnie postąpiła Wielka
Brytania , doprowadzając na konferencji w Genui w roku 1922 do
utworzenia nowego międzynarodowego porządku monetarnego:
standardu waluty dewizowo-złotej.
Standard waluty dewizowo-złotej działał w następujący spo-
sób: Stany Zjednoczone pozostały przy klasycznym standardzie
złota i wypłacały za dolary złoto. Wielka Brytania i inne kraje
Zachodu powróciły natomiast do standardu pseudo-złota – Wiel-
ka Brytania w roku 1926, a pozostałe kraje mniej więcej w tym
samym czasie. Za funty i inne waluty nie wypłacano złotych
monet, tylko duże sztaby złota, które nadawały się wyłącznie do
obsługi transakcji międzynarodowych. Uniemożliwiało to zwy-
kłym obywatelom Wielkiej Brytanii i innych państw europejskich
używanie złota na co dzień i dzięki temu pozwalało na większą
inflację pieniędzy papierowych i bankowych. Co więcej, Wielka
Brytania wypłacała za funty nie tylko złoto, lecz także dolary,
natomiast inne kraje płaciły za swoje waluty nie w złocie lecz
w funtach. Większość z tych państw Wielka Brytania nakłoniła
do przywrócenia standardu złota przy zawyżonym parytecie.
W rezultacie powstała piramida: na złocie opierały się dolary, na
dolarach funty, na funtach pozostałe waluty – „standard waluty
dewizowo-złotej”, w którym dolar i funt odgrywały rolę „walut
kluczowych”.
Teraz, gdy Wielka Brytania zwiększała podaż pieniądza
i borykała się z deficytem bilansu płatniczego, mechanizm stan-
dardu złota nie działał w kierunku ograniczenia inflacji . Pozo-
stałe kraje nie wymieniały teraz swoich funtów na złoto, tylko
trzymały funty i na ich bazie zwiększały inflację. Dlatego Wielka
Brytania i cała Europa mogły zwiększać inflację bez ograniczeń,
a deficyt Wielkiej Brytanii mógł rosnąć niekrępowany rynkową
dyscypliną, jaką dawniej stanowił standard złota. Wielka Bryta-
nia przekonała również Stany Zjednoczone , by zwiększyły podaż
dolara. Zapobiegło to odpływowi rezerw złota i dolarów do Sta-
nów Zjednoczonych.
Problem ze standardem dewizowo-złotowym polega na tym,
że nie może on trwać wiecznie; w końcu trzeba będzie zapłacić
rachunek, ale stanie się to dopiero w reakcji na przedłużający się
112
113
71
Cordell Hull , Memoirs (New York, 1948) I, 81. Zobacz też: Richard N. Gardner,
Sterling-Dollar Conspiracy (Oxford: Clarendon Press, 1956) s. 141.
inflacyjny boom. W miarę jak rosły salda w funtach szterlingach
we Francj i, Stanach Zjednoczonych i w innych krajach, najmniejszy
przejaw utraty zaufania do chwiejnej i tandetnie zbudowanej infla-
cyjnej struktury mógł doprowadzić do ogólnego załamania. To wła-
śnie stało się w roku 1931. W całej Europie upadały powodujące in-
flację banki , a Francja, która opierała się na „twardym pieniądzu”,
podjęła próbę wymiany swojego salda w szterlingach na złoto. To
spowodowało, że Wielka Brytania całkowicie odeszła od standardu
złota . Wkrótce inne kraje Europy podążyły jej śladem.
4. Faza IV: Płynne kursy pustych walut, 1931-1945
Świat znowu pogrążył się w chaosie pieniężnym znanym już
z okresu I wojny światowej; z tym, że teraz nadzieje na przywró-
cenie standardu złota były niewielkie. Międzynarodowy system
gospodarczy rozpadał się w chaosie płynnych kursów waluto-
wych, konkurujących dewaluacji, regulacji kursów wymiany,
barier w handlu . Rozszalała się gospodarcza i monetarna wojna
między poszczególnymi walutami i blokami walutowymi. Mię-
dzynarodowy handel i inwestycje praktycznie zamarły. Handel
odbywał się na podstawie umów barterowych między konkuru-
jącymi ze sobą i skłóconymi rządami. Sekretarz stanu Cordell
Hull wielokrotnie zwracał uwagę, że właśnie konflikty pieniężne
i gospodarcze lat trzydziestych były główną przyczyną wybuchu
II wojny światowej
71
.
Stany Zjednoczone
utrzymywały standard
złota jeszcze
przez dwa lata, a następnie odeszły od klasycznego standardu
złota, usiłując w ten sposób zaradzić depresji . Obywatele amery-
kańscy nie mogli już wymieniać dolarów na złoto i nie wolno im
było nawet posiadać złota ani w kraju ani za granicą. Jednakże
po roku 1934 Stany Zjednoczone utrzymywały nadal dziwaczną
nową formę standardu złota. Dolar został zdefiniowany jako 1/35
uncji złota i na złoto wymieniać go mogły obce rządy oraz banki
centralne. Dawny związek ze złotem pozostał. Ponadto chaos na
rynku pieniężnym w Europie powodował, że złoto odpływało do
jedynego względnie bezpiecznego raju pieniężnego, jakim były
Stany Zjednoczone.
Chaos i nieokiełznana wojna gospodarcza lat trzydziestych
wskazują na to, jak poważnym błędem politycznym (nie mówiąc
o problemach w wymiarze gospodarczym) był system płynnych
kursów pustych walut, który zaproponowała szkoła chicagowska
Miltona Friedmana . Zwolennicy Friedmana – w imię obrony wol-
nego rynku – przecięli ostatecznie wszelkie więzy łączące pie-
niądz ze złotem, oddali całkowitą kontrolę nad poszczególnymi
walutami w ręce rządów centralnych emitujących puste papiery
jako prawny środek płatniczy, a następnie poradzili rządom, żeby
pozwoliły swoim walutom wahać się względem pozostałych walut
oraz żeby powstrzymały się od wywoływania nadmiernej inflacji .
Poważnym błędem politycznym było przekazanie całkowitej kon-
troli nad podażą pieniądza w ręce państwa narodowego i żywienie
złudnej nadziei, że państwo powstrzyma się od wykorzystywania
możliwości wywoływania inflacji . Nadarzające się możliwości
– w tym również sposobność zgodnego z prawem fałszowania
pieniędzy – są skwapliwie wykorzystywane, dlatego naiwność
i etatystyczny charakter tego rodzaju projektu powinny być cał-
kowicie oczywiste. Tak więc katastrofalne doświadczenie fazy IV
– świat pustego pieniądza i wojny gospodarczej lat trzydziestych
– doprowadziło do tego, że władze Stanów Zjednoczonych za
główny cel ekonomiczny II wojny światowej uznały odbudowę
trwałego międzynarodowego systemu pieniężnego; systemu,
który umożliwiałby odrodzenie światowego handlu i korzystanie
z owoców międzynarodowego podziału pracy.
114
115
5. Faza V: Bretton Woods i nowy standard dewizo-
wo-złoty (USA), 1945-1968
Nowy międzynarodowy porządek monetarny narodził się na
międzynarodowej konferencji w Bretton Woods , w stanie New
Hempshire w połowie roku 1944. Kongres ratyfikował jego wpro-
wadzenie w USA w roku 1945. Chociaż system z Bretton Woods
funkcjonował znacznie lepiej niż fatalne rozwiązania z lat trzy-
dziestych, to stanowił tylko kolejny inflacyjny wariant standardu
dewizowo-złotego z lat dwudziestych i – podobnie jak w latach
dwudziestych – jego dni były policzone.
Nowy system nie różni się zasadniczo od standardu waluty
dewizowo-złotej z lat dwudziestych, z tym, że na miejsce funta
brytyjskiego w roli jednej z „kluczowych walut” wdarł się brutal-
nie dolar. Teraz jedyną kluczową walutą miał być dolar, którego
wartość określono na 1/35 uncji złota . Drugą różnicą w porów-
naniu z latami dwudziestymi było to, że dolar nie mógł być już
wymieniany na złoto przez obywateli amerykańskich. Konty-
nuowano system z lat trzydziestych, który możliwość wymiany
dolara na złoto dopuszczał tylko w przypadku rządów innych
państw i ich banków
centralnych. Normalni ludzie nie mogli
korzystać z przywileju wymiany dolarów na światowy pieniądz
złoty; korzystały z niego tylko rządy. W systemie z Bretton Wo-
ods dolary USA (w pieniądzach papierowych i depozytach ban-
kowych) opierały się na złocie, na które obce rządy mogły dolary
wymieniać; natomiast rządy innych krajów utrzymywały podsta-
wowe rezerwy w dolarach i na nich opierały swoje waluty. Stany
Zjednoczone dysponowały zaraz po wojnie ogromnymi zasobami
złota (wartości około 25 miliardów dolarów), więc dysponowały
dużymi możliwościami budowania na ich podstawie piramidy do-
larów. Ponadto system mógł przez pewien czas „działać”, ponie-
waż wszystkie światowe waluty zostały do niego włączone przy
zachowaniu swoich przedwojennych parytetów, w większości
przypadków znacznie zawyżonych w stosunku do rzeczywistej
wartości walut, które były poddawane inflacji i deprecjonowa-
ne. Na przykład zdewaluowany funt szterling powrócił do kursu
4,86 dolara, mimo że pod względem rynkowej siły nabywczej
miał wartość znacznie niższą. Ze względu na to, że w roku 1945
wartość dolara była sztucznie zaniżona, a wartość innych walut
zawyżona, dolar stał się dobrem rzadkim i świat cierpiał na jego
tzw. niedostatek, co dla podatnika amerykańskiego oznaczało,
że ma obowiązek uzupełnić istniejące na świecie niedobory po-
przez pomoc zagraniczną. Jednym słowem, nadwyżki z eksportu
uzyskane dzięki niedoszacowaniu dolara amerykańskiego miały
być częściowo finansowane z kieszeni nieszczęsnego podatnika
w formie pomocy zagranicznej.
Istniała spora przestrzeń dla zwiększania inflacji
zanim
wystąpią negatywne zjawiska. Dlatego Stany Zjednoczone
za-
częły uprawiać powojenną politykę stałej inflacji
pieniężnej,
polityki, którą beztrosko stosują do tej pory. Na początku lat
pięćdziesiątych utrzymująca się nieprzerwanie inflacja w Ame-
ryce spowodowała, że kierunek międzynarodowego handlu zaczął
się odwracać. Podczas gdy USA wywoływały inflację oraz upra-
wiały ekspansję pieniądza i kredytu, rządy największych państw
europejskich – w wielu przypadkach pod wpływem „austriac-
kich” doradców specjalizujących się w problematyce monetarnej
– uprawiały politykę względnie „twardego pieniądza” (np. Niem-
cy
Zachodnie, Szwajcaria
, Francja,
Włochy ). Wielka Brytania ,
w której inflacja osiągnęła wyjątkowo wysoki poziom, z powodu
odpływu dolarów zmuszona była do dewaluacji funta do bardziej
realistycznej wartości (przez jakiś czas funt był wart około 2,40
dolara). To wszystko, w połączeniu z rosnącą produktywnością
Europy a później Japonii, doprowadziło do stale utrzymującego
się deficytu bilansu płatniczego Stanów Zjednoczonych. W latach
pięćdziesiątych i sześćdziesiątych Stany Zjednoczone miały co-
raz większą inflację – zarówno w wymiarze bezwzględnym, jak
i w porównaniu z Japonią oraz Europą Zachodnią. Tymczasem nie
116
117
istniał już klasyczny standard złota , który byłby ograniczeniem
dla inflacji , zwłaszcza inflacji w Ameryce. Reguły gry wymy-
ślone w Bretton Woods przewidywały, że kraje Europy Zachod-
niej będą musiały stale zwiększać swoje rezerwy , a nawet używać
dolarów jako podstawy do zwiększania podaży własnych walut
i kredytu.
Jednakże w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych kraje
Europy Zachodniej, które prowadziły politykę twardszego pie-
niądza (a także Japonia) zaczęły się niecierpliwić koniecznością
gromadzenia dolarów. Z niedowartościowanych dolary stawały
się teraz coraz bardziej przeszacowane. Gdy siła nabywcza do-
larów – a co za tym idzie ich prawdziwa wartość – spadła, dolar
stał się dla rządów innych państw pieniądzem niechcianym. Tym-
czasem rządy były uwięzione w systemie, który stawał się coraz
większym koszmarem. Na skargi ze strony państw europejskich,
którym przewodziła Francja i główny doradca monetarny De
Gaulle’a , zwolennik klasycznego standardu złota , Jacques Rueff ,
Ameryka odpowiedziała pogardą i szorstką odmową. Amerykań-
scy politycy i ekonomiści oświadczyli wprost, że Europa musi
używać jako waluty dolara, że nie potrafiła zaradzić swoim pro-
blemom i że wobec tego USA będą nadal uprawiać politykę „bez-
troskiego lekceważenia” („benign neglect”) międzynarodowych
skutków monetarnych własnych działań.
Europa dysponowała prawnie zagwarantowaną możliwo-
ścią wymiany dolarów na złoto po kursie 35 dolarów za uncję.
I w miarę jak dolar stawał się coraz bardziej nadwartościowy
względem twardych walut i złota , rządy europejskie coraz chęt-
niej korzystały z tej możliwości. Dała o sobie znać kontrolna
funkcja standardu złota: od początku lat pięćdziesiątych złoto od-
pływało z USA nieprzerwanie przez dwie dekady. Amerykańskie
zasoby złota skurczyły się w tym czasie z ponad 20 miliardów
do 9 miliardów dolarów. Skoro dolary coraz bardziej traciły na
wartości w stosunku do topniejącej podstawy z zasobów złota,
to w jaki sposób USA miały wymieniać zagraniczne dolary na
złoto, realizując zasadę, która stanowiła kamień węgielny systemu
z Bretton Woods ? Te problemy nie spowodowały zahamowania
utrzymującej się w USA inflacji dolarów i cen, ani nie zmieniły
amerykańskiej polityki „beztroskiego lekceważenia”, co w końcu
lat sześćdziesiątych doprowadziło do szybkiego zgromadzenia
w Europie nie mniej niż 80 miliardów niechcianych dolarów (tzw.
eurodolarów). W celu powstrzymania rządów europejskich przed
dalszym wykupywaniem amerykańskiego złota, USA wywierały
na nie silne naciski polityczne. Przypominały one zabiegi, które
podejmowali Brytyjczycy w celu powstrzymania Francuzów od
realizacji w złocie przed rokiem 1931 ich nabrzmiałego salda
w szterlingach; z tym że naciski Amerykanów były znacznie
silniejsze. Jednakże w dłuższej perspektywie rządy muszą się
w końcu skonfrontować z prawem ekonomicznym. I to właśnie
się przytrafiło pod koniec lat sześćdziesiątych zwiększającemu
wesoło inflację rządowi USA. System waluty dewizowo-złotej
z Bretton Woods – chwalony przez amerykański establishment
polityczno-ekonomiczny jako trwały i niezniszczalny – w roku
1968 zaczął się gwałtownie rozpadać.
6. Faza VI: rozpad systemu z Bretton Woods ,
1968-1971
W miarę jak za granicą rosły rezerwy dolarowe, a złoto wciąż od-
pływało, USA coraz trudniej było utrzymać cenę złota na poziomie
35 dolarów za uncję na wolnym rynku złota w Londynie i Zurichu.
Kurs 35 dolarów za uncję stanowił filar systemu. Obywatele ame-
rykańscy od roku 1934 nie mieli prawa posiadać złota w kraju ani
za granicą, ale mieszkańcy innych krajów korzystali ze swobody
posiadania złotych sztab i monet. Dlatego w Europie prywatne oso-
by w wymieniały dolary na złoto na wolnym rynku po kursie 35
118
119
72
Na temat dwupoziomowego rynku złota zobacz: Jacques Rueff , The Monetary
Sin of the West (New York: MacMillan, 1972).
dolarów. Wraz z postępującą inflacją i ze spadkiem wartości dolara
i w miarę jak rósł deficyt bilansu płatniczego USA, Europejczycy
i obywatele innych państw coraz szybciej wykupywali złoto za
dolary. Dla utrzymania kursu 35 dolarów za uncję rząd amerykań-
ski zmuszony był dalej uszczuplać stopniałe już zasoby złota, żeby
podtrzymać cenę 35 dolarów za uncję w Londynie i Zurichu.
Kryzys zaufania do dolara na wolnym rynku złota zmusił
Stany Zjednoczone do wprowadzenia zasadniczych zmian w sys-
temie pieniężnym w roku 1968. Chodziło o to, żeby niesforny
wolny rynek
złota przestał zagrażać porozumieniu z Bretton
Woods
. W ten sposób powstał „dwupoziomowy rynek złota”.
Intencją było posłanie wolnego rynku złota do diabła; miał on zo-
stać szczelnie odizolowany od prawdziwych działań monetarnych
podejmowanych przez banki centralne i rządy na świecie. Stany
Zjednoczone miały poniechać prób utrzymania wolnorynkowej
ceny 35 dolarów za uncję złota i nie zważać na wolny rynek złota.
USA i wszystkie inne państwa uzgodniły, że cena 35 dolarów za
uncję będzie obowiązywała na zawsze. Rządy i banki centralne
miały odtąd zaprzestać kupowania i sprzedawania złota na rynku
„zewnętrznym”; teraz bowiem złoto miało krążyć między ban-
kami centralnymi jako żetony, a nowa podaż złota, wolny rynek
złota i prywatny popyt na złoto szłyby własnym torem, całkowicie
niezależnym od organizacji światowego systemu pieniężnego.
Równocześnie USA mocno naciskały na wprowadzenie no-
wego rodzaju światowej rezerwy
papierowej, specjalnych praw
ciągnienia, czyli SDR -ów (Special Drawing Rights), które miałyby
docelowo całkowicie zastąpić złoto i służyć jako nowa światowa
waluta papierowa emitowana przez przyszły Światowy Bank Re-
zerw ; gdyby udało się stworzyć taki system, wtedy USA mogły-
by po wsze czasy zwiększać podaż pieniądza bez ograniczeń we
współpracy z innymi rządami (jedyne ograniczenie stanowiłaby
katastrofa polegająca na galopującej inflacji i załamaniu się świato-
wej waluty papierowej). Na razie jednak SDR -y – zwalczane przez
zachodnioeuropejskie państwa „twardego pieniądza” – stanowią
tylko niewielką część rezerw w Ameryce i w innych krajach.
Wszyscy ekonomiści opowiadający się za pieniądzem papie-
rowym – od keynesistów po zwolenników Friedmana – byli pewni,
że złoto zniknie teraz z międzynarodowego systemu pieniężnego.
Z pełnym przekonaniem twierdzili oni, że wolnorynkowa cena
złota – odcięta od „podstawy”, jaką stanowił dla niej dolar – spad-
nie wkrótce poniżej poziomu 35 dolarów za uncję, a nawet do ceny
„przemysłowego” złota niepieniężnego, szacowanej na 10 dolarów
za uncję. Tymczasem nie dość, że wolnorynkowa cena złota nigdy
nie spadła poniżej 35 dolarów, to stale utrzymywała się powyżej
tego poziomu i w roku 1973 doszła do około 125 dolarów za uncję.
Jeszcze rok wcześniej ekonomiści – zwolennicy pieniądza papiero-
wego nie podejrzewali, że złoto może osiągnąć taką cenę.
Dwupoziomowy rynek
złota
nie przyniósł wcale nowego
trwałego systemu pieniężnego; pozwolił tylko zyskać parę lat.
Inflacja i deficyt rosły w Ameryce nadal. Szybko pęczniały zaso-
by eurodolarów, złoto nadal odpływało, a jego zwyżkująca cena
rynkowa przyspieszyła po prostu utratę zaufania do dolara. Dwu-
poziomowy system szybkimi krokami zmierzał do kryzysu i do
ostatecznego rozpadu Bretton Woods
72
.
7. Faza VII: Koniec Bretton Woods : płynne kursy
pustych walut, sierpień-grudzień 1971
15 sierpnia 1971 roku, w tym samym czasie, gdy prezydent Nixon
zamroził ceny i płace, podejmując daremną próbę ograniczenia
inflacji
,
pan Nixon doprowadził również powojenny system
120
121
z Bretton Woods do gwałtownego upadku. Gdy europejskie banki
centralne zagroziły wreszcie, że wymienią sporą część swoich po-
tężnych zasobów dolarowych na złoto, prezydent Nixon odszedł
całkowicie od złota . Po raz pierwszy w historii dolar był zupełnie
pusty, nie miał żadnego pokrycia w złocie. Nawet wątły zwią-
zek ze złotem utrzymywany po roku 1933 został teraz zerwany.
Świat pogrążony w systemie pustego pieniądza z lat trzydziestych
znalazł się w jeszcze gorszej sytuacji: teraz nawet dolar utracił
związek ze złotem. Nad horyzontem zawisło widmo bloków wa-
lutowych, konkurujących dewaluacji, wojen gospodarczych oraz
załamania się międzynarodowego handlu
i inwestycji, a także
związanej z nimi ogólnoświatowej depresji .
Co robić? Podejmując próbę przywrócenia międzynarodo-
wego porządku w sferze pieniądza, który pozostawałby niepo-
wiązany ze złotem, Stany Zjednoczone narzuciły światu umowę
smithsoniańską z 18 grudnia 1971 roku.
8. Faza VIII: umowa smithsoniańska, grudzień
1971 – luty 1973
Umowa smithsoniańska, którą prezydent Nixon nazwał „najwięk-
szą umową monetarną w dziejach świata”, była jeszcze bardziej
niestabilna i obarczona błędami niż standard dewizowo złoty z lat
dwudziestych i niż Bretton Woods . Państwa ponownie zobowią-
zały się do utrzymywania sztywnych kursów wymiany, ale tym
razem rezygnując i ze złota i z pieniądza światowego, które stano-
wiłyby pokrycie dla poszczególnych walut. Ponadto wartość licz-
nych walut europejskich była ustalona według parytetu zaniżo-
nego w stosunku do dolara; jedynym ustępstwem ze strony USA
była niewielka dewaluacja oficjalnego kursu dolara do poziomu
38 dolarów za uncję. Chociaż dewaluacja ta była znacznie za mała
i nastąpiła o wiele za późno, to była istotna, gdyż przełamywała
zaklęty krąg składanych przez amerykańskie władze zapewnień,
że kurs 35 dolarów będzie utrzymywany po wieczne czasy. Teraz
wreszcie w zawoalowany sposób przyznano, że cena 35 dolarów
nie jest wyryta na kamiennych tablicach.
Sztywne kursy, nawet z szerszym zakresem dozwolonych wa-
hań, ale pozbawione światowego środka wymiany , skazane były na
szybki upadek. Wiązało się to przede wszystkim z inflacją pienięż-
ną i cenową w Ameryce, malejącym znaczeniem dolara i deficytem
bilansu płatniczego, które nadal pozostawały poza kontrolą.
Olbrzymia podaż eurodolarów, połączona z utrzymującą się
inflacją i zniesieniem pokrycia w złocie, spowodowały wywindo-
wanie ceny złota do poziomu 215 dolarów za uncję. Gdy stało się
oczywiste, że dolar jest przeszacowany, a europejskie i japońskie
twarde pieniądze niedoszacowane, dolar w końcu załamał się na
światowych rynkach; w lutym – marcu 1973 nastąpiła panika.
Niemcy
Zachodnie, Szwajcaria
, Francja i inne kraje twardego
pieniądza nie mogły już kupować dolarów, żeby podtrzymać
ich zawyżoną wartość. W niewiele ponad rok od wprowadzenia
smithsoniański system sztywnych kursów bez pokrycia w złocie
roztrzaskał się o skały ekonomicznych realiów.
9. Faza IX: płynne kursy pustych walut, marzec
1973 –?
Po zapaści dolara świat powrócił znów do systemu płynnych kur-
sów pustych walut. W obrębie bloku krajów Europy Zachodniej
kursy wymiany były wzajemnie powiązane, a USA ponownie
zdewaluowały oficjalny kurs dolara o symboliczną wartość – do
42 dolarów za uncję. Gdy z dnia na dzień wartość dolara w sto-
sunku do innych walut spadła, a frank szwajcarski i japoński jen
poszybowały w górę, władze amerykańskie, wsparte opinią eko-
nomistów – zwolenników Friedman a, stwierdziły, że to właśnie
122
123
jest idealny system pieniężny. W warunkach płynnych kursów
wymiany nadwyżki dolara i gwałtowne kryzysy w bilansie płat-
niczym faktycznie przestały gnębić świat. Ponadto amerykańscy
eksporterzy nie mogli się utulić z radości, że spadek kursu dolara
spowodował obniżkę cen towarów amerykańskich za granicą, co
wpłynęło korzystnie na eksport. Wprawdzie rządy nadal sterowa-
ły zmianami kursów („brudne” pływanie zamiast „czystego”),
ale w sumie wydawało się, że międzynarodowy system pieniężny
podążył za utopią friedmanowską.
Jednakże bardzo szybko okazało się, że międzynarodowy
system pieniężny znajduje się w stanie dalekim od doskonało-
ści. W dłuższej perspektywie problem polegał na tym, że kraje
o twardych walutach nie będą bez końca przyglądały się biernie,
jak kursy ich walut rosną, a własny eksport przegrywa z konku-
rencją amerykańską. Jeśli w Ameryce nadal miałaby trwać infla-
cja , a wartość dolara wciąż by spadała, to kraje te powróciłyby
do dewaluowania na wyścigi swoich walut, do kontroli kursów,
bloków walutowych i wojen gospodarczych z lat trzydziestych.
Jednakże bardziej bezpośrednim problemem była odwrotna stro-
na medalu: mianowicie fakt, że tracący na wartości dolar oznaczał
znaczny wzrost cen towarów importowanych, niekorzystną sytu-
ację dla podróżujących za granicę turystów amerykańskich, a tak-
że tak duży popyt na tani eksport amerykański, iż powodowało to
wzrost cen towarów eksportowych na rynku wewnętrznym (np.
inflacja cen amerykańskiego zboża i mięsa). Tak więc eksporte-
rzy amerykańscy mogli rzeczywiście zyskać, ale tylko kosztem
uderzenia przez inflację w konsumentów amerykańskich. Pa-
raliżująca niepewność związana z nagłymi wahaniami kursów,
w widoczny sposób powróciła do Ameryki wraz z nagłą zniżką
notowań dolara na rynkach walutowych w lipcu 1973 roku.
Od czasu, gdy Ameryka odeszła całkowicie od złota w sierp-
niu 1971 roku i wprowadziła friedmanowski system płynnych
kursów pustej waluty w marcu 1973 roku, USA i inne kraje
doświadczyły najbardziej intensywnego i najdłuższego ataku
inflacji w czasach pokoju, jaki kiedykolwiek miał miejsce. Czy-
telnik już z pewnością rozumie, że nie stało się tak przypadkiem.
Zanim dolar został oderwany od złota, keynesiści i friedmanowcy,
opowiadając się na różne sposoby za pustym pieniądzem papie-
rowym, przewidywali niewzruszenie, że gdy zostanie wprowa-
dzony pusty pieniądz, rynkowa cena złota spadnie szybko do
poziomu niepieniężnego, który wynosił wówczas około 8 dolarów
za uncję. Obie te grupy, mając w pogardzie złoto, twierdziły,
że cenę złota windował potężny dolar a nie odwrotnie. Po roku
1971 rynkowa cena złota nigdy nie spadła poniżej starej sztywnej
ceny 35 dolarów za uncję i prawie przez cały czas utrzymywała
się na poziomie o wiele wyższym. Gdy w latach pięćdziesiątych
i sześćdziesiątych ekonomiści, tacy jak Jacques Rueff , postulowa-
li standard złota z ceną 70 dolarów za uncję, uważano, że cena ta
jest niewiarygodnie wysoka. Obecnie wydaje się ona jeszcze bar-
dziej niewiarygodnie niska. Znacznie wyższa cena złota świadczy
o tym, że od czasów, gdy „postępowi” ekonomiści zaczęli mieć
decydujący głos i pokrycie w złocie zostało całkowicie zniesione,
dolar fatalnie się stoczył.
Jest aż nazbyt oczywiste, że ludzie na całym świecie – za-
równo w Stanach Zjednoczonych , jak i w innych krajach – mają
już dość bezprzykładnej inflacji , która pojawiła się wraz z na-
staniem ery płynnego pustego pieniądza w roku 1973. Jesteśmy
również zmęczeni skrajną zmiennością i nieprzewidywalnością
kursów wymiany walut. Zmienność ta jest konsekwencją syste-
mu pustego pieniądza narodowego, który poszatkował wspólną
niegdyś walutę światową i przyczynił się do tego, że oprócz na-
turalnej niepewności zawartej w wolnorynkowym systemie cen,
pojawiła się sztuczna niestabilność natury politycznej. Friedma-
nowskie marzenie o płynnym pustym pieniądzu legło w gruzach
i widoczna jest zrozumiała tęsknota za powrotem do międzynaro-
dowego pieniądza ze sztywnymi kursami wymiany.
124
125
Klasyczny standard
złota
pozostaje niestety zapomniany,
a ostatecznym celem większości przywódców, zarówno amery-
kańskich, jak i innych krajów, jest urzeczywistnienie starej key-
nesowskiej wizji światowego standardu pustego pieniądza papie-
rowego , nowej jednostki pieniężnej, którą emitowałby Światowy
Bank Rezerw (World Reserve Bank – WRB). Nie ma znaczenia,
czy nowej walucie nada się nazwę „bankor” (jak zaproponował
Keynes), „unita” (co sugerował urzędnik ministerstwa finansów
w czasie II wojny światowej Harry Dexter White) czy też „feniks”
(jak podsunął The Economist). Zasadniczą sprawą jest to, że taka
światowa waluta papierowa uwalniałaby wprawdzie świat od kry-
zysów bilansu płatniczego (ponieważ WRB mógłby emitować
dowolne ilości bankorów i dostarczać je do wybranego kraju), ale
otwierałaby jednocześnie drogę dla nieograniczonej, ogólnoświa-
towej inflacji , której nie trzymałyby w ryzach ani kryzysy bilansu
płatniczego, ani spadki kursów walutowych. WRB decydowałby
niepodzielnie o podaży światowego pieniądza i określałby sposób
jego dystrybucji wśród poszczególnych krajów. WRB skorzystał-
by z możliwości narzucenia światu „mądrze sterowanej” inflacji .
Niestety nic nie stałoby wówczas na przeszkodzie, żeby rozpę-
tała się niewyobrażalna katastrofa zagłady gospodarczej, którą
stanowiłaby ogólnoświatowa galopująca inflacja; nic – oprócz
wątpliwej umiejętności dostrajania światowej gospodarki, którą
dysponowałby WRB.
Podczas gdy ogólnoświatowy pieniądz papierowy i bank
centralny pozostają odległym celem przywódców o nastawieniu
keynesowskim, to powrót do zachwalanego systemu z Bretton
Woods jest celem bardziej realistycznym i mniej odległym, z tym,
że teraz system ten byłby pozbawiony ograniczenia w postaci
jakiegokolwiek pokrycia w złocie. Już teraz największe banki
centralne świata próbują „koordynować” politykę pieniężną
i gospodarczą, uzgadniać stopy inflacji i ustalać kursy wymiany.
Wygląda na to, że wojownicze działania na rzecz europejskiej
waluty papierowej emitowanej przez europejski bank centralny,
lada moment zakończą się sukcesem. Zamiar ten przedstawia się
łatwowiernej publice przy użyciu fałszywego argumentu, jakoby
wolny handel w krajach Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej
(EWG ) koniecznie wymagał zwieńczenia w postaci europejskiej
biurokracji, jednolitych podatków w całej EWG, a w szczegól-
ności europejskiego banku centralnego i pieniądza papierowego .
Gdy te cele zostaną już osiągnięte, natychmiast nastąpi bliższa
koordynacja działań z Rezerwą Federalną i innymi ważniejszy-
mi bankami centralnymi. A wtedy światowy bank centralny nie
byłby już celem tak odległym. Jednakże, abstrahując od tego osta-
tecznego celu, niedługo możemy pogrążyć się w kolejnym Bretton
Woods, z wszystkimi towarzyszącymi mu kryzysami bilansu
płatniczego i ze skutkami działania prawa Greshama , które sta-
nowią konsekwencję sztywnych kursów ustanowionych w świecie
pustych walut.
Gdy spojrzymy w przyszłość, prognozy dla dolara i mię-
dzynarodowego systemu pieniężnego są naprawdę ponure. O ile
nie powrócimy do klasycznego standardu złota przy realistycznej
cenie złota, międzynarodowy system pieniężny skazany będzie na
oscylowanie między sztywnymi a płynnymi kursami wymiany
i na borykanie się z nierozwiązywalnymi problemami, którymi
obciążone jest każde z tych dwu rozwiązań. Problemy te będą
powodować wadliwe funkcjonowanie systemu a ostatecznie do-
prowadzą do jego upadku. Do postępującego rozpadu przyczyni
się ciągła inflacja podaży dolarów, a co za tym idzie, wzrost cen,
które nie wykazują w Ameryce żadnych tendencji spadkowych.
W perspektywie rysuje się coraz szybsza i w końcu galopująca
inflacja na rynku wewnętrznym, której towarzyszyć będzie zała-
manie pieniądza i wojna gospodarcza za granicą. Prognozy te nie
spełnią się tylko wówczas, gdy wprowadzi się drastyczne zmiany
w amerykańskim i światowym systemie pieniężnym: gdy nastąpi
powrót do wolnorynkowego pieniądza towarowego , na przykład
126
127
do złota, i gdy rząd zostanie całkowicie usunięty ze sfery pienią-
dza.
SPIS TREŚCI
Przedmowa.................................................................................... 5
Wstęp do czwartego wydania .................................................... 23
I. Wstęp ..................................................................................... 27
II. Pieniądz w wolnym społeczeństwie ................................... 31
1 Znaczenie wymiany… ......................................................... 31
2 Barter .................................................................................... 32
3 Wymiana pośrednia .............................................................. 33
4 Dobrodziejstwa pieniądza .................................................... 36
5. Jednostka pieniężna ............................................................. 38
6. Postać pieniądza ................................................................... 40
7. Prywatne mennice ................................................................ 42
8. „Właściwa” podaż pieniądza ............................................... 45
9. Problem „tezauryzacji” ........................................................ 50
10. Czy należy stabilizować poziom cen? ................................. 54
11. Współwystępowanie różnych pieniędzy .............................. 56
12. Magazyny pieniędzy ............................................................ 58
13. Podsumowanie ..................................................................... 69
III. Rząd majstruje przy pieniądzu......................................... 71
1. Dochody rządu ..................................................................... 71
2. Gospodarcze skutki inflacji .................................................. 72
3. Przymusowy monopol bicia monety .................................... 77
4. Deprecjacja .......................................................................... 79
5. Prawo Greshama i bicie monety .......................................... 80
6. Rząd i bicie monety ............................................................. 84
7. Rząd zezwala bankom na odmawianie wypłaty .................. 85
8. Banki centralne: koniec ograniczeń dla inflacji ................... 88
9. Banki centralne: sterowanie inflacją .................................... 92
10. Odchodzenie od standardu złota .......................................... 94
11. Pusty pieniądz i problem złota ............................................. 97
12. Pusty pieniądz i prawo Greshama ........................................ 99
13. Rząd i pieniądz ................................................................... 103
IV. Załamanie systemu pieniężnego na Zachodzie .............. 105
1. Faza I: klasyczny standard złota, 1815 – 1914 .................. 106
2. Faza II: I wojna światowa i okres po zakończeniu wojny . 108
3. Faza III: system waluty dewizowo-złotej (Wielka Brytania
i USA), 1926-1931 ............................................................. 109
4. Faza IV: Płynne kursy pustych walut, 1931-1945 .............. 112
5. Faza V: Bretton Woods i nowy standard dewizowo-złoty
(USA), 1945-1968 .............................................................. 114
6. Faza VI: rozpad systemu z Bretton Woods, 1968-1971 ..... 117
7. Faza VII: Koniec Bretton Woods: płynne kursy pustych
walut, sierpień-grudzień 1971 ............................................ 119
8. Faza VIII: umowa smithsoniańska,
grudzień 1971 – luty 1973 ................................................. 120
9. Faza IX: płynne kursy pustych walut, marzec 1973 -? ...... 121
W ofercie Fijorr Publishing Company znajdują sie tak
wybitne pozycje, jak:
1. Hernando de Soto
Tajemnice kapitału