0
Sarah Morgan
Lekarz z Grecji
Tytuł oryginału: The Greek Billionaire's Love–Child
1
PROLOG
To uczucie przyszło nie w porę.
W sali reanimacyjnej panowała napięta atmosfera, bo obrażenia dziecka
były tak poważne, że nikt nie dawał mu szansy na przeżycie.
Nikt oprócz doktora Nikosa Mariakosa, specjalisty z Grecji, który cieszył
się opinią cudotwórcy.
Regulując dopływ tlenu, Ella zerknęła ukradkiem na mężczyznę
pochylonego nad pacjentem.
Dlaczego teraz? Dlaczego akurat ten?
Złamałaś dwie fundamentalne zasady, które sobie narzuciłaś: nie ufaj, nie
kochaj.
Już w wieku ośmiu lat pojęła, że mężczyzn należy się obawiać oraz
należy trzymać swoje emocje pod kluczem.
Ale ten Grek znalazł klucz i z niego skorzystał. I tak coś, co zaczęło się
jako burzliwy romans, sposób na rozładowanie stresu związanego z pracą na
oddziale ratunkowym, przeistoczyło się w coś głębszego.
– Ssak... więcej światła... –usłyszała jego spokojny głos. Pracował w
skupieniu, ale nie sprawiał wrażenia człowieka, którego przerasta wykonywane
zadanie. Wręcz przeciwnie, wydawało się, że to wyzwanie daje mu satysfakcję.
Ręce mu nie drżały, nie pocił się, a na jego twarzy nie było śladu emocji.
Ja go naprawdę kocham, pomyślała, obserwując jego wprawne ruchy.
Jeszcze kilka godzin wcześniej byli w jej łóżku. I tymi samymi rękami
dokonywał całkiem innych cudów, budząc jej uśpione zmysły. Poczuła się
bezbronna. Miłość zrobiła wyrwy w jej obronnym murze, wystawiając ją na
takie samo cierpienie, jakiego doświadczyła w dzieciństwie.
RS
2
– Jeszcze jedna jednostka krwi? – zapytał jeden z młodszych lekarzy,
równie blady jak ich mały pacjent.
– Nie. Chcę zatrzymać krwotok. – Chłodne, analityczne podejście
specjalisty stanowiło skrajne przeciwieństwo wyczuwalnego zdenerwowania
jego mniej doświadczonego kolegi. – Podnieście temperaturę w sali. Grzejniki
nad stołem... koce...
Wykonując polecenia, Ella wspominała jego pierwszy dzień na tym
oddziale. Zanim Nikos się pojawił, cały personel przez wiele dni rozmawiał
wyłącznie o jego rewelacyjnej technice oraz o tym, że będzie najmłodszym
specjalistą w historii tego szpitala.
Ledwie przekroczył próg oddziału, rozważania o technice ustąpiły
miejsca zachwytom nad jego seksowną powierzchownością.
Przystojny, Grek olśnił nawet Ellę, ale nie urodą, lecz podejściem do
każdego przypadku. Ignorował biurokratyczne procedury, potrafił myśleć
niekonwencjonalnie, nie bał się przekraczać granic, przez co często dochodziło
do starć między nim i dyrekcją, przerażoną jego obojętnością wobec
protokołów oraz polityki szpitala.
Nikos miał to w nosie.
W pracy interesowało go tylko jedno: chore dzieci. Jakby prowadził
osobistą jednoosobową krucjatę, żeby uratować każde ranne dziecko.
Łącznie z tym chłopczykiem na stole operacyjnym.
– Brak akcji serca... Zestaw tracheotomijny... Otwieram klatkę piersiową.
– Na oddziale ratunkowym? – Phil, anestezjolog, kręcił z
niedowierzaniem głową. – Nikos, chyba żartujesz. Nie znasz statystyk
umieralności na skutek przeprowadzenia tego zabiegu poza salą operacyjną?
Nikos podjął czynności reanimacyjne.
– Możesz mi je przypomnieć.
RS
3
Anestezjolog już otworzył usta, ale Nikos nie dopuścił go do słowa.
– Ello, otwórz zestaw tracheotomijny – polecił, po czym zwrócił się do
Phila. – Powinieneś się zatrudnić w kancelarii prawnej. Na rękach by cię tam
nosili... Kardiochirurg wezwany?
– Nikos, na głowę upadłeś?! – Anestezjologowi pot spływał po twarzy ze
strachu nie o pacjenta, lecz o niego samego oraz możliwe konsekwencje takiej
decyzji. – Nie możesz trzymać się protokołu?
– Na pewno nie wtedy, kiedy idzie o życie dziecka –żachnął się Nikos. –
Ten dzieciak ma szansę przeżyć, jeśli w ciągu kilku minut uda mi się
zatrzymać krwotok. Ella, zestaw!
– Pomyśl o swojej opinii. – Anestezjolog zbladł jeszcze bardziej. –
Odbiorą ci prawo wykonywania zawodu...
– Jeśli za to, że zrobiłem co w mojej mocy, żeby ratować pacjenta, to
rozstanę się z medycyną jako człowiek szczęśliwy. To tak jak dostać zawału w
trakcie uprawiania seksu. – Nikos spokojnie cedził słowa, mimo że za chwilę
czekało go przeprowadzenie poważnej operacji. – Uważam, że jeśli już trzeba
zejść ze sceny, to w wielkim stylu, w trakcie dochodzenia do perfekcji.
Zapewne z powodu napięcia narastającego w sali Ella omal nie parsknęła,
rozbawiona pomysłem, że ktoś tak zbudowany i wytrzymały jak on mógłby
zejść z tego świata w trakcie aktu płciowego.
– Twoja kobieta to szczęściara... – zażartowała któraś z odważniej szych
pielęgniarek.
Ella poczuła, że się czerwieni.
O ich zażyłości nikt nie wiedział, ale ona nagle poczuła, że najchętniej
poinformowałaby wszystkich, że ten utalentowany lekarz należy do niej, że to
z nią spędza każdą noc.
RS
4
Gdy ich spojrzenia się spotkały, nie miała wątpliwości, że Nikos czyta w
jej myślach. Ułamek sekundy później wyciągnął dłoń.
– Skalpel, proszę – powiedział, a ona posłusznie podała mu instrument,
czując, że ta chwila ma niemal symboliczną wymowę. Nikos umie leczyć, ale
też potrafi zadawać rany.
Czy ją też mógłby zranić?
Mimo to tylko jego wybrałaby na swojego lekarza.
Anestezjolog nie darzył go aż takim zaufaniem.
– Robiąc sobie żarty w takiej sytuacji – ciągnął – pokazujesz, że nie
zdajesz sobie sprawy z powagi zabiegu, na który się decydujesz.
Nikos już rozpoczął operację.
– Phil, jeśli ta procedura ma jakąkolwiek szansę się udać, to musi być
wykonana w ciągu pięciu minut od ustania akcji serca. Mam jeszcze cztery
minuty. Chcesz rozmawiać czy ratować ludzkie życie?
– Chcę, żebyś się zastanowił, co robisz.
– Retraktor... – Nikos zwrócił się do Elli.
– Nikos, to dziecko tego nie przeżyje – upierał się Phil.
– Nie przeżyje, jeśli tego nie zrobię – mruknął Nikos. – Nareszcie widzę,
na czym polega problem – dodał rzeczowym tonem. – Uszkodzony
przedsionek. Podaj mi nici.
Ella starała się wyciszyć emocje wywołane dramatyczną sytuacją. To jest
procedura, a nie dziecko. Gdyby przejmowała się każdym przypadkiem, który
trafia na oddział, w krótkim czasie stałaby się emocjonalnym wrakiem. Podała
Nikosowi instrumenty, skupiając się na jego ruchach, by przewidzieć, co
jeszcze będzie mu potrzebne, ponieważ pierwszy raz asystowała przy takiej
operacji.
Anestezjolog rękawem otarł pot z czoła.
RS
5
– Jeśli on umrze, rodzice podadzą cię do sądu. Nie boisz się tego?
– Wystarczy, że ty boisz się za nas obu. – Wprawnymi ruchami zakładał
szwy, po czym ze stoickim spokojem spojrzał na monitor. – No, rusz się, agori
mou. Walcz. Wysil się trochę. Do tej pory to tylko ja się wysilam i już jestem
zmęczony. Teraz twoja kolej.
Gdy kontynuowali reanimację, Ella przyłapała się na tym, że wstrzymuje
oddech.
Jeśli będzie choćby iskierka nadziei, Nikos nigdy się nie podda. Dla
niego ważne jest każde dziecko.
Tym razem jego wysiłek został nagrodzony. Małe serduszko dało o sobie
znać w chwili, gdy do sali wszedł kardiochirurg.
– Spóźniłeś się – powiedział Nikos, nie odrywając wzroku od monitora. –
Phil, a jak to u ciebie wygląda?
– Zadziwiająco dobrze. – Anestezjolog nie krył zdumienia. – Twardy z
ciebie zawodnik, Nikos. I masz cholerne szczęście.
– I dlatego patrzysz na mnie tak, jakby mi rogi wyrosły? Skończyłem. –
Nikos przeniósł spojrzenie na kardiochirurga, który patrzył na niego z
zachwytem. – Pozszywasz go? Na pewno zrobisz to ładniej niż ja. Macie
miejsce na intensywnej terapii?
– Zajmę się tym. – Kardiochirurg mył ręce. – Jesteś pewien, że nie chcesz
sam dokończyć? Świetnie sobie dajesz radę.
– Pójdę porozmawiać z rodzicami. – Nikos odsunął się od stołu,
ustępując miejsca koledze. – Zawołajcie mnie, gdyby zaszły jakieś zmiany. –
Wrzucił rękawice do kosza i opuścił salę.
W ciszy, jaka zapanowała po jego wyjściu, nagle rozległ się cichy głos
stażysty:
RS
6
– Jak będę duży, chciałbym być taki jak on. Jak on to robi? Chciałbym
być taki opanowany. To kwestia doświadczenia?
– Nie, wyłącznie temperamentu – odezwał się kardiochirurg. – W tej
specjalizacji trzeba mieć dwie rzeczy. Niesamowitą technikę oraz, panie
wybaczą, jaja z czystej stali. Przekażcie mu, że jak mu się znudzi na ratunko-
wym, przyjmę go do siebie z otwartymi ramionami.
– Nie znam reszty jego anatomii – żachnął się anestezjolog – ale w żyłach
to on ma lód, a nie krew. A do tego jest arogancki. Przesadnie pewny siebie.
Moim zdaniem, to go zgubi. Dzisiaj po prostu mu się udało.
– Widziałem, co zrobił, i to nie był przypadek. – Kardiochirurg przystąpił
do pracy. – On ma talent. I nie przypominam sobie, kiedy ostatnio
pochwaliłem kogoś, kto nie był mną, więc zapamiętajcie tę chwilę.
– Dzieciak żyje – stwierdziła Ella, podając instrumenty – tylko dlatego,
że Nikos był gotowy podjąć ryzyko.
– Niewykluczone. Ale peszy mnie jego brak emocji. – Anestezjolog
obstawał przy swoim. – Technicznie jest kapitalny, niezaprzeczalnie. Owszem,
ma... – sparafrazował powiedzenie kolegi – nerwy ze stali, ale jest zimny jak
głaz. Was to nie peszy?
Ella spuściła wzrok. Tak, ją to peszy.
W łóżku nietrudno pozbyć się takiego dystansu, ale poza łóżkiem...
Nie, lepiej nie wymyślać problemów, których nie ma. Nie wolno jej
zapominać, że doświadczenia dzieciństwa wypaczyły jej spojrzenie na życie...
oraz że nie każdy mężczyzna jest jej ojcem.
Phil wyprostował się.
– Dobrze by było dostrzec w nim człowieka – rzekł powoli. – Żeby
chociaż na pięć minut stracił tę cholerną samokontrolę. Wolałbym czuć, że on
udaje... wielu z nas udaje opanowanych, żeby bronić się przed stresem emo-
RS
7
cjonalnym, nieuniknionym na tym oddziale. Ale Nikos Mariakos... –
Potrząsnął głową. – Nie wydaje mi się, żeby on tłumił emocje. Podejrzewam,
że on po prostu nic nie czuje, że nie jest do tego zdolny.
Nikos przystanął pod drzwiami pokoju dla rodzin i z drwiącym
uśmiechem na wargach spojrzał na swoje drżące dłonie.
Doskonale wiedział, co o nim teraz mówią w sali reanimacyjnej.
Zimny facet.
Pozbawiony emocji.
Zawsze to samo.
Dobrze, że go teraz nie widzą, bo jego opinia ległaby w gruzach. Na
szczęście dla pacjentów w sali reanimacyjnej jego organizm nigdy go nie
skompromitował. Reagował dopiero po zabiegu. Dopiero wtedy wracały
wspomnienia.
Odetchnął głęboko, odsuwając je od siebie.
Obrazy innego dziecka.
Dziecka, którego nie udało mu się uratować.
Ale tym razem... tym razem wygrał bitwę o życie.
Wszedł do pokoju dla rodzin. Także tym razem łamiąc procedury, które
wymagały, by towarzyszyła mu pielęgniarka. W odróżnieniu od wielu innych
lekarzy, nie unikał konfrontacji z przerażonymi i zrozpaczonymi krewnymi.
Przekazywał im złe informacje, ale nigdy nie przyszło mu do głowy, by mógł
pozwolić, żeby wypłakali się tylko przed pielęgniarką.
To on prowadzi konkretny przypadek. I to on potrafi udzielać odpowiedzi
na ich pytania, aczkolwiek wobec jednego, najbardziej dramatycznego pytania,
był bezradny.
Dlaczego?
RS
8
Na szczęście tym razem przynosił wiadomość lepszą, niż ktokolwiek by
się spodziewał jeszcze dziesięć minut wcześniej. Po krótkiej rozmowie udał się
do swojego gabinetu, świadom, że w sali reanimacyjnej nadal toczy się
ożywiona dyskusja na temat ryzyka, które odważył się podjąć.
Kręcąc głową, żeby rozluźnić napięte mięśnie karku, patrzył przez okno
na ruchliwą ulicę. Zamyślony wspominał...
– Nikos...
Uśmiechnął się na widok Elli, bo tylko ona umiała obniżyć poziom jego
stresu.
– Skończyłaś dyżur?
– Tak. Dzieciak jest już na oiomie, dochodzi do siebie. – Szła ku niemu,
ale on już nie myślał o małym pacjencie. – Byłeś rewelacyjny.
– Bałem się, że Phil dostanie apopleksji – odparł, ujęty jej uśmiechem i
szczerym podziwem.
Jaka ona rozkosznie nieskomplikowana. I ma boskie ciało.
– Phil jest wyjątkowo ostrożny – zauważyła. Objął ją.
– W tym zawodzie osobniki ostrożne są bardzo pożądane.
– Jako przeciwwaga dla takich jak ty? – Rzuciła mu wyzywające
spojrzenie. – Ty nie należysz do ostrożnych.
– Jeśli pytasz, czy wiem, czego chcę, to moja odpowiedź jest twierdząca.
– Pocałował ją. Smakowała miodem i pokusą. – W tej chwili chcę ciebie, w
moim łóżku, nagiej.
– W moim łóżku – sprostowała, wodząc palcem po jego policzku i
oddychając szybciej niż przed chwilą. –Kochamy się wyłącznie u mnie. U
ciebie nie byliśmy ani razu. Zdajesz sobie z tego sprawę?
Tak, zdawał sobie z tego sprawę.
RS
9
– To dlatego, że bliżej mieszkasz – zmienił temat. –Jestem głodny. Co
mam zrobić, żeby zasłużyć na twoją pyszną grzankę z serem?
Zarzuciła mu ręce na szyję. Czułość. Ciepło.
– Nie masz dosyć grzanek z serem w moim pokoju? Na pewno nie wolisz
zjeść czegoś w restauracji?
– Wolę się z tobą kochać, potem coś przekąsić, a potem znowu się
kochać – zamruczał, przypierając ją do ściany. – I jeszcze raz się kochać. W
restauracji by nas za to aresztowano.
Roześmiała się cicho.
– Nikos, co ty wygadujesz? Zawsze lądujemy na moim pojedynczym
łóżku w internacie dla pielęgniarek. Śpimy ze sobą od sześciu miesięcy.
Najwyższy czas, żebyśmy przestali zachowywać się jak napalone małolaty.
Mimo że zamknął jej usta pocałunkiem, jego umysł nie przestał
pracować. Pól roku? Niemożliwe. Miłość?
Zesztywniał. Kiedy to się stało? I dlaczego tego nie zauważył?
– Lubię twoje wąskie łóżko. – Uznał w duchu, że dopuścił ją zbyt blisko.
Przytulił ją mocniej. Wiedział, co musi zrobić, ale wydało mu się to wyjątkowo
trudne. Wcześniejsze rozstania z kobietami przychodziły mu bardzo łatwo. –
Wybieraj. Albo pobiegnę piętnaście kilometrów, albo zabieram cię do łóżka.
– Trudny wybór. – Oddychała bardzo szybko. – Wieczorem ulice w
Londynie nie są bezpieczne...
– Słusznie.
Jeszcze raz ją pocałował, po czym sięgnął po marynarkę. Gdy wychodzili
z pokoju, zastanawiał się, jak jej powiedzieć, że między nimi wszystko
skończone.
RS
10
ROZDZIAŁ PIERWSZY
– Ciągle nie mogę uwierzyć, że Nikos cię rzucił. Dlaczego?
Ella patrzyła na niewielką zieloną łódź przycumowaną do słupka na
brzegu kanału.
– Widocznie za mało mnie lubił. – Nawet teraz, cztery miesiące później,
nie potrafiła pogodzić się z myślą, że już go nigdy nie zobaczy, że tego, co jej
zdaniem ich łączyło, wcale nie było.
Helen prychnęła pogardliwie.
– Opowiadałaś mi, że przez sześć miesięcy nie wypuszczał cię z łóżka,
więc chyba jednak cię lubił.
– Lubił seks. – Obserwowała zimorodka nurkującego w rzece w
poszukiwaniu śniadania. – Z męskiego punktu widzenia udany seks
niekoniecznie prowadzi do ołtarza. Kobiety szukają partnera na całe życie,
mężczyźni zmieniają partnerki przy każdej okazji.
Zdaje się, że pozwoliła sobie o tym zapomnieć. Wyobrażała sobie
związek oparty na wzajemnej chemii i, co gorsza, zaufała facetowi.
– Zmieńmy temat – zaproponowała. – Muszę o nim zapomnieć i zacząć
nowe życie.
On to zrobił, prawda?
– Ella, jak możesz o nim zapomnieć? Jesteś w ciąży. Co ty teraz
poczniesz?
Ella patrzyła na łódź. Lata wcześniej odkryła, że jeśli bardzo się skupi,
może powstrzymać łzy. Więc wpatrywała się w jeden punkt. Czuła, jak ten
złowieszczy ucisk stopniowo ustępuje. Będzie dobrze. Poradzi sobie. I dziecku
też niczego nie zabraknie.
RS
11
– Przestanę opłakiwać faceta, który na to nie zasłużył. A dopóki nie
podejmę decyzji, co ze sobą zrobię, będę tu mieszkać. Nawet nie wiedziałam,
że można mieszkać na rzece. Bardzo mi się to podoba.
Ciemnozielona farba połyskiwała w słońcu, a barwne kwiaty aż kipiały w
skrzynkach na niskim płaskim dachu. Ella lekko przeskoczyła na wyszorowany
pokład.
– Dlaczego się na to zdecydowałaś? Jak można mieszkać na takim
pustkowiu? – Helen popatrzyła na pustą ścieżkę nad sennym kanałem. – Ty
kochasz miasto, światła, tłum ludzi...
– Zamarzyła mi się odmiana. Jestem zmęczona miejskim hałasem.
– Hm, ale nie popadaj w skrajność. Kiedy powiedziałaś, że się
przeprowadzasz na barkę na kanale, wyobraziłam sobie jakąś strzeżoną
przystań, a nie takie odludzie. Tu na pewno kręci się mnóstwo podejrzanych
typów.
– Tutaj mi się podoba. – Przed nimi przepływała kaczka z szóstką
drobiazgu. Nie jest źle. Ona też będzie miała swoje maleństwo. – Jakie one
słodkie.
– Uhm... Jak jakiś oszołom będzie cię nękał, możesz nimi w niego rzucać
– mruknęła Helen.
– Ale śmieszne. Wchodzisz czy nie?
– Nie rozumiem, dlaczego nie możesz dalej mieszkać w moim drugim
pokoju. – Helen ostrożnie przeszła na pokład. – Lubię, jak u mnie mieszkasz.
– Nie mogę bez końca korzystać z twojej gościnności.
To będzie moja baza, dopóki nie zdecyduję, co dalej. – Otworzyła drzwi
do kabiny na dziobie. – Jak tu cicho...
– Ella, wypłakujesz oczy od czterech miesięcy. Taka cisza wcale nie jest
ci potrzebna!
RS
12
Nie zwracając uwagi na przyjaciółkę, pochyliła się i weszła do kabiny.
Na ciemnozielonych kanapach piętrzyły się różnokolorowe poduszki, a od
jasnej podłogi odbijały się promienie słońca. Ella już sobie wyobraziła, jak
rozpiera się na tych poduszkach z zimnym drinkiem w ręce.
Sama.
Zrobiło się jej tak przykro, że aż zacisnęła pięści. Zanim poznała Nikosa,
samotność była jej wyborem. Poza tym to nie potrwa długo, bo będzie miała
dziecko. Będą rodziną...
Helen sceptycznie rozglądała się po ciasnym wnętrzu.
– Czy zauważyłaś, że od kiedy tu jesteśmy, przeszła tędy tylko jedna
osoba? Facet z psem. To nie jest odpowiednie miejsce dla kobiety.
Puszczając mimo uszu uwagi koleżanki, Ella rozglądała się po swoim
nowym mieszkaniu.
– Bardzo przytulna sypialnia – orzekła, stawiając torbę na podłodze. –
Rozpakuję się później.
– Kto jest właścicielem tej łodzi?
– Jeden specjalista ze szpitala. Na pół roku wyjechał z rodziną do
Australii. Jednym z warunków, które mi postawił, jest podlewanie kwiatków.
– Ella, błagam... – Helen przysiadła na łóżku. – Zastanów się. Co ty
robisz?
– Organizuję sobie życie. – Uklękła obok Helen, żeby wyjrzeć przez
okienko. – Jaka idylliczna atmosfera! Co rano na dzień dobry będę widziała te
płaczące wierzby.
– I zalewała się łzami. Ella, porozmawiaj ze mną, powiedz mi, co czujesz.
Jakby wbił mi skalpel w serce.
– W porządku. Nie mam porannych mdłości ani spuchniętych kostek...
RS
13
– Nie pytam o ciążę. Ty wszystkich trzymasz na dystans. Zawsze taka
byłaś. – Helen rozłożyła ręce w geście bezradności. – Jego też tak traktowałaś?
Nie powiedziałaś mu, co do niego czujesz?
– On to wiedział. –I dlatego z nią zerwał. Dla niej to było coś więcej niż
ognisty romans, a dla niego tylko przygoda. – Chcesz wiedzieć, co czuję?
Powiem ci. Czuję się tak, jakbym się rozsypała na milion kawałeczków.
Posklejałam je i na razie się trzymam. Ale mam wrażenie, że już nie jestem
sobą.
– I dlatego postanowiłaś zamieszkać na takim pustkowiu?
– Chcę w spokoju zaplanować swoją przyszłość, a tu jest bardzo ładnie. –
Nasłuchiwała kwakania kaczek. – Poradzę sobie. Jestem pielęgniarką, umiem
wziąć niemowlę na ręce i je przewinąć.
– Nie boję się, że nie umiesz zmienić pieluchy – westchnęła Helen. – Nie
podoba mi się, że będziesz sama.
– Co w tym złego? To jest też sposób na życie. My, kobiety niezależne,
zarabiamy pieniądze, kupujemy domy...
– I co? Uprawiacie seks same z sobą? Same się przytulacie, jak jest wam
smutno? Same naprawiacie auto, jak silnik nie chce zapalić? Tylko wam
pozazdrościć. –Helen drgnęła na widok pająka w rogu kajuty. – Przepraszam,
zdaję sobie sprawę, że to niepoprawne politycznie, ale ja nie planuję zostać
starą panną. I ty też nie jesteś do tego stworzona. Masz bardzo tradycyjne
poglądy. Ten człowiek cię zapłodnił, więc musisz mu o tym powiedzieć.
– Nie muszę – odparła stanowczym tonem. – Helen, on mnie nie chciał.
Więc ona zrobi wszystko, żeby oszczędzić swojemu dziecku katuszy
emocjonalnych, jakie sama przeżywała w dzieciństwie.
– Nie wiedział, że jesteś w ciąży, a ty nie wiesz, dlaczego cię rzucił.
Wiem bardzo dobrze. Ella przymknęła oczy.
RS
14
– Prowadził podwójne życie i mi o tym nie powiedział.
– Hm, podejrzane, przyznaję. – Helen ściągnęła brwi. – Trudno mi
uwierzyć, że Nikos jest miliarderem. Ale też i nie. spotkałam na swojej drodze
takiego bogacza.
– I pomyśleć, że karmiłam go grzankami z serem. –Ella wstała z łóżka i
przeszła do mikroskopijnego saloniku. – Po restauracjach z gwiazdkami
Michelina musiało to być dla niego sporym rozczarowaniem. Nic dziwnego, że
sobie poszedł. Pewnie co wieczór cierpiał przez to na niestrawność.
– A może tylko cię sprawdzał, przemilczając te swoje miliony?
– Nie przypisuj mu żadnych szlachetnych cech. –Ella zajrzała do szafki z
talerzami. – Nikos jest ambitnym, egoistycznym pracoholikiem. I zależało mu
tylko na jednym.
– Ale był w tym niezły. – Helen, spojrzawszy na Ellę, wzruszyła
ramionami. – Przepraszam, ale nie widzę związku między jego fortuną a tym,
że odszedł. To nielogiczne. I frustrujące. Nie chcesz z nim porozmawiać?
– Nie mam o czym. Okłamywał mnie, a potem zniknął. Nawet nie miał
odwagi powiedzieć mi tego prosto w oczy, tylko przysłał mi e–maila, że wraca
do Grecji i że romans skończony.
Helen się skrzywiła.
– Nienawidzę e–maili. Odpisałaś mu?
– Nie. Tego samego dnia poszłam do lekarza, bo źle się czułam. Wyobraź
sobie, że nie przyszło mi do głowy, że mogę być w ciąży. – Ella kręciła głową
z niedowierzaniem. – W poczekalni przeglądałam jakieś pismo o celebrytach i
trafiłam na czterostronicową wkładkę o Nikosie Mariakosie. – Dotknęła
dłońmi skroni, bo nie mieściło jej się w głowie, że coś takiego ją spotkało.
– Nie wiem, co powiedzieć. – Helen ją objęła. – Tak mi przykro...
RS
15
– Mnie też – odparła Ella zmęczonym głosem. – Ale takie jest życie.
Powinnam dziękować losowi, że poznałam prawdę o Nikosie, zanim sprawy
nie posunęły się za daleko. Dzięki temu tylko ja cierpię. – Lepiej teraz, zanim
dziecko przyjdzie na świat.
To niesamowite, jak można być opiekuńczym wobec kogoś, kto się
jeszcze nie urodził.
– Ale gdyby się zjawił, tobyś z nim porozmawiała?
– On się nie zjawi.
– Skąd wiesz?
Ella zwlekała z odpowiedzią.
– Bo jest żonaty – odrzekła po chwili. – Myślę, że to dlatego nie chciał
angażować się emocjonalnie. Bo już jest zaangażowany. Jego żona ma na imię
Ariadne. Musi być świętą kobietą, skoro pozwala mu do siebie wracać po
każdym jego romansie. Przez cały czas, kiedy on pracował w Londynie, ona
nie ruszała się z Grecji.
Zorientowawszy się, że Helen milczy, przeniosła wzrok na przyjaciółkę.
– Nikos ma żonę? – W oczach Helen wyczytała przerażenie.
– Tak.
– Skąd wiesz?
– Widziałam zdjęcie z ich ślubu. W tym samym magazynie, w którym
wyczytałam, że jest miliarderem. Ariadne jest piękna. Pobrali się, jak byli
bardzo młodzi.
– Dlaczego mi o tym wcześniej nie powiedziałaś?
– A jak myślisz? Bo się wstydziłam, że mam romans z żonatym facetem.
To nie jest powód do dumy.
RS
16
– Ale ja jestem twoją najlepszą przyjaciółką! Jak mogłaś to przede mną
ukrywać? O kurczę! – Helen opadła na kanapę. – Gdybym wiedziała... O rany,
co ja narobiłam?!
– Ty nic złego nie zrobiłaś, to ja... – Dopiero teraz dotarło do niej
przerażenie Helen. – O czym ty mówisz? Co zrobiłaś?
– Ella, miałam jak najszlachetniejsze intencje, nie wiedziałam, że jest
żonaty... Uznałam, że oboje jesteście uparci jak osły, że jak się spotkacie, to
zażegnacie ten kryzys...
– Helen...
– Napisałam do niego – wyznała Helen ze łzami w oczach. – Jesteś moją
serdeczną przyjaciółką, przez cztery miesiące byłam świadkiem twoich łez.
Byłam na niego wściekła, więc pomyślałam, że jak się dowie o twojej ciąży...
– Napisałaś mu o tym?! No nie!
– Przepraszam. – Helen ukryła twarz w dłoniach. –Źle zrobiłam. Ale
wiem, że potrafisz być strasznie uparta, Nikos też, a sprawialiście wrażenie
zakochanych po uszy. Myślałam, że w końcu się dogadacie. Chciałam wam
pomóc, żebyście byli szczęśliwi...
– Coś ty narobiła?! – Ella z trudem chwytała powietrze, starając się
myśleć przytomnie. – A jak on tu przyjedzie? Jeżeli powiedziałaś mu o
dziecku...
– Może jednak byłoby lepiej, gdyby przyjechał. Porozmawialibyście i...
– Helen, on ma żonę, więc jeśli o mnie chodzi, sprawa jest definitywnie
skończona. Facet nie może mieć dwóch rodzin! – Wymówienie tego na głos
dużo ją kosztowało. – Jak mogłaś wtrącać się w moje życie?! – Głos jej się
łamał.
RS
17
– Nie wiedziałam, że jest żonaty — tłumaczyła się Helen. – Wiem, że
nigdy mi nie wybaczysz i żałuję, że nie można cofnąć czasu. Ale ty przez całe
życie stronisz od facetów, więc pomyślałam, że ci pomogę.
– Doskonale wiem, że stronię od facetów – wykrztusiła Ella. – I teraz
mam dowód, że słusznie. Helen, on mnie oszukiwał. Nie powiedział, że jest
żonaty, ani że ma taką kasę. Podejrzewam, że w tym, co mówił, też nie było
krzty prawdy. Żadna rozmowa tego nie zmieni. Takie oszustwa to nie
przypadek. I jeśli przejdzie przez ten próg, to od razu dostanie ode mnie w łeb.
– Mnie też się to należy. — Helen przeszukiwała torbę w poszukiwaniu
chusteczek. – Głupia sprawa, ale powinnyśmy już jechać do szpitala. Na dyżur.
A może chcesz wziąć zwolnienie? Jak się nie stawisz, to cały oddział się
rozsypie, ale jakoś cię wytłumaczę.
– Nie ma mowy. – Teraz nie wolno jej stracić pracy. Będzie miała
dziecko na utrzymaniu, poza tym jest potrzebna w szpitalu. – Dam sobie radę.
Dyrekcja po raz kolejny odrzuciła podanie Rose o dodatkowe pielęgniarki, a
poczekalnia pęka w szwach.
– To przez te upały. – Helen wyjrzała przez okienko. –
Wczasowicze już są na plaży i okładają się kijami baseballowymi albo
dają się żądlić osom. – Przygryzła wargę. – Przepraszam.
– Daj spokój. Stało się – odparła głucho Ella. – Wyjdź, a ja tu
pozamykam.
Helen wahała się.
– Ella...
– Idź już.
Nikos nie przyjedzie, powtarzała w myślach. Ma żonę i na pewno jakieś
dzieci. A ona była dla niego jedynie wygodną rozrywką w trakcie pobytu w
Londynie.
RS
18
Jej ciąża nic go nie obchodzi.
Wszystko skończone.
Z bijącym sercem rozejrzał się po poczekalni dziecięcego oddziału
ratunkowego, czując, że powinien jakoś zareagować, by nie sprawić przykrości
siostrze przełożonej. Jeszcze nigdy nie było mu tak trudno skupić się na pracy.
Powiódł wzrokiem po kolorowych ścianach oraz czerwonych fotelikach.
– Macie tu osobne wejście dla dzieci? – zapytał.
– Tak. Dorośli nie mają tu wstępu. Co pan o tym myśli, profesorze? –
Rose rzuciła mu wyczekujące spojrzenie. – Ekipa budowlana pracowała tu
przez bite cztery miesiące.
Udając zainteresowanie, przemierzył poczekalnię, po czym zatrzymał się
przed jedną z kabin. Oprócz sprzętu medycznego zauważył tam skrzynki z
zabawkami, książeczki i kasety wideo.
– Sala reanimacyjna?
– Po lewej stronie. – Rose niemal biegła, żeby za nim nadążyć. –
Profesorze, czy mogę o coś zapytać?
W sali reanimacyjnej starał się zapamiętać każdą sztukę sprzętu, żeby
tylko nie myśleć o sprawie, która od tygodnia nie dawała mu spokoju.
– Mów mi po imieniu. Nikos. Tak, pytaj.
– Jesteśmy oczywiście zachwyceni, że nasz oddział spotkał taki zaszczyt,
ale... dlaczego chcesz tu pracować? – Wzruszyła ramionami. – Cały świat
medyczny zna twoje nazwisko. Dwa lata temu byłam na twoim wykładzie.
Sala była wypełniona po brzegi.
– Prawdopodobnie padał deszcz.
Rose uśmiechnęła się z przymusem.
RS
19
– Oboje wiemy, że nie pogoda była przyczyną. Możesz pracować
wszędzie, gdzie zechcesz, więc dlaczego twój wybór padł akurat na naszą
placówkę?
– Wszędzie są chore dzieci. – Omiótł wzrokiem zestaw do intubacji. Nie
zamierzał wyjawiać, co kryje się za jego decyzją, mimo że zdawał sobie
sprawę, że prawda wkrótce wyjdzie na jaw. – Czy personel jest przeszkolony
pediatrycznie?
– Zdecydowana większość tak, a w razie potrzeby posiłkujemy się ludźmi
z oddziału ratunkowego dla dorosłych. Dzisiaj po południu dyżuruje Ella,
pielęgniarka pediatryczna. Świetna.
Ella.
Na wspomnienie jej blond włosów, uwodzicielskiego uśmiechu i
pięknego ciała poczuł ucisk w dołku.
– Znam ją. Pracowaliśmy razem w Londynie.
A teraz Ella nosi jego dziecko. Fakt, który przed nim ukryła. Z
wściekłości wszystko się w nim zagotowało. Resztkami woli przekonywał się,
że złość mu nie pomoże.
Emocje niczego nie rozwiążą. Sytuacja wymaga rzeczowej rozmowy.
On powie swoje, ona swoje. Spokojnie i do rzeczy.
– Znasz Ellę? – zdziwiła się Rose. – Cudownie.
Uśmiechnął się ironicznie, świadom, że Ella nie uzna tej sytuacji za
cudowną. Nie poinformowała go o ciąży.
– Cieszę się, że odnowimy dawną znajomość.
– I to niedługo, bo Ella zaczyna dyżur za kilka minut.
W tej samej chwili, jak na dany znak, usłyszał za plecami jej śmiech. To
go rozwścieczyło. Jak można się śmiać z tego, że odebrało się facetowi jego
dziecko?!
RS
20
Zapomniał o racjonalnej wymianie zdań i spokoju. Gdy wyszła z jednej z
sal, poczuł przypływ gniewu.
Stanęła z podniesionymi rękami, bo właśnie związywała włosy w koński
ogon. Ubrana była w uniform z tkaniny w egzotyczne zwierzaki. Jej wesoły
uśmiech i skłonność do zabawy sprawiały, że i tu, w nowym miejscu, oddział
ratunkowy stawał się strefą, w której każdemu dziecku robiło się lepiej.
– Witaj, Ella.
Znieruchomiała, a jej uśmiech zgasł. Ciężko oddychając, opuściła
ramiona.
To poczucie winy, pomyślał ponuro. Wie, że postąpiła karygodnie. Mimo
że w nim kipiało, czuł, że gdyby miała zemdleć, jego ręce ją podtrzymają.
Zarzuty cisnęły mu się na usta, ale ponieważ miejsce nie sprzyjało poważnym
rozmowom, jedynie spiorunował ją wzrokiem.
– Ella, w samą porę – szczebiotała niczego nieświadoma Rose. – Nie
miałam pojęcia, że wy się znacie. Nareszcie mam zespół na najwyższym
poziomie – zachwycała się. – To będzie bardzo udane lato.
– Jak za dawnych czasów... – wycedził Nikos, nie odrywając spojrzenia
od pobladłej Elli.
Jednak coś w jej oczach mówiło mu, że już nic nie będzie jak dawniej.
Tylko gniew, wymówki i wzajemne oskarżenia.
Nie poinformowała go o ciąży, a to niewybaczalne. Tym razem chciał
skorzystać z prawa do ojcostwa.
Niespodziewanie zrobiło mu się przykro. Najchętniej już w tej chwili
wymusiłby na niej odpowiedź, dlaczego się z nim nie skontaktowała.
Rose powiodła po nich wzrokiem.
– Ustawiłam wasze dyżury tak, że do końca lata będziecie pracowali
razem. Nie muszę wam chyba mówić, że dyrekcja będzie bardzo uważnie
RS
21
przyglądać się temu oddziałowi, bo jest nowością, ale wierzę, że to będzie
wielki sukces.
Wzrok Nikosa ześliznął się z twarzy Elli na jej brzuch. Dla
niewprawnego oka jej ciąża nie była widoczna, ale on, który tak dobrze poznał
jej ciało, dostrzegł istotne zmiany, na przykład pełniejsze piersi i biodra.
Nosi jego dziecko.
Ciekawe, jak będzie się tłumaczyć.
A może Ella jest wojującą feministką, która chce mieć dziecko, ale bez
męża?
Z nim taki numer nie przejdzie. Nie z Grekiem.
Ledwie Rose przekazała jej klucze do szafki z lekami, poczekalnia
wypełniła się zapłakanymi dziećmi: pogryzienie przez psa, dwa napady
duszności oraz rany odniesione na skutek upadku na skałach.
Zajęła się najpoważniejszym przypadkiem, czyli trzyletnią dziewczynką
z atakiem astmy.
Nie ma to jak doświadczenie, pomyślała, regulując przepływ tlenu. Tylko
dzięki niemu mogła funkcjonować, jakby nic się nie stało. Jej ręce same
wszystko robiły, jej głos sam wiedział, co powiedzieć, mimo że w środku była
wstrząśnięta i rozdygotana.
Pożegnawszy Helen, wsiadła na rower i ruszyła na dyżur. Po drodze
rozważała różne sposoby rozegrania tej skomplikowanej sytuacji.
Nikos przyjedzie, była o tym przekonana. Zatem najważniejsze to
zachować spokój i hamować emocje, trzymać się faktów. Poznać jego warunki,
po czym oddalić się w celu ich przemyślenia. Zignoruje go, jak on ją.
Teoretycznie.
Ale jak można zignorować mężczyznę takiego jak Nikos?
RS
22
Na szczęście Rose zabrała go do innej sali, zostawiając Ellę z Alanem,
stażystą na oddziale ratunkowym, oddelegowanym na miesięczny staż na
oddziale pediatrii ratunkowej. Alan był bardzo uprzejmy, delikatny i całkiem
sprawny, a mimo to Ella nie była przekonana, czy powinien pracować z
dziećmi.
Teraz, na przykład, nie udało mu się osłuchać małej Tamsin.
Dziewczynka stanowczo odmawiała jakiejkolwiek z nim współpracy. Płacząc
coraz głośniej, wymachiwała rączkami, a on, czerwony po uszy, sztucznie
słodkim głosem starał się ją przekonać.
Idąc mu w sukurs, Ella dała mu znak, by odszedł od stołu, po czym
sięgnęła do pudła po lalkę.
– To jest Angie. Ładna, prawda? – zagadnęła dziewczynkę. – Najpierw ją
ubierzemy, a potem pomożemy jej oddychać. Którą sukienkę jej włożymy?
Różową czy fioletową? Wybieraj.
Dziewczynka oddychała ciężko, ale przestała szarpać maskę tlenową, po
czym wskazała na jedną z sukienek.
– Różowa? Ja też lubię różowy kolor. – Gdy ubrała lalkę, dziewczynka
wyciągnęła po nią rączkę. – Pomożesz mi założyć jej maskę? Oj, chyba za
duża... – Zapomniawszy o swojej masce, Tamsin próbowała pomóc lalce.
– Świetnie, bardzo dobrze. Angie zaraz poczuje się lepiej.
– Chwaląc dziewczynkę, Ella spojrzała na monitor, którego wykres
mocno ją zaniepokoił. Zwróciła się do matki Tamsin. – Czy mała miewała już
takie napady?
– Nie tak silne. – Kobieta trzymała na kolanach niemowlę.
– Była przeziębiona? Miała jakąś infekcję?
– Nie, nic takiego. – Niemowlę zaczęło płakać. –Przepraszam, ale nie
miałam jej z kim zostawić. Cii, Poppy...
RS
23
Alan poprawił okulary.
– Ktoś z nas może zadzwonić do pani męża – zaproponował. – Pomógłby
pani.
Kobieta pokręciła głową, niespokojnie zerkając na Tamsin.
– Wypisał się – wyznała półgłosem. – Jak się dowiedział, że jestem w
drugiej ciąży.
Ella ze smutkiem patrzyła na Tamsin. Słodka twarzyczka, długie rzęsy,
jasne loki. I nie ma ojca. Kolejna rozbita rodzina.
Ojciec powinien być tutaj, pomyślała ponuro, i trzymać tę małą za
rączkę.
Alan, speszony popełnioną gafą, znowu się zaczerwienił, ale dla Elli stan
dziewczynki był ważniejszy od małżeńskich rozgrywek.
– Mam wrażenie – zwróciła się do niego – że salbutamol słabo działa.
Podasz jej prednisolon?
– Może należy zwiększyć przepływ?
Kolejny ostrożny. Szkoda, że Rose gdzieś zabrała Nikosa. Osobiście nie
chce mieć z nim do czynienia, ale w sprawach zawodowych uznawała jego
niekwestionowany autorytet.
Alan podrapał się w kark.
– Myślę, że trzeba skonsultować to z profesorem.
– Oczywiście. Sprawdź, czy jest wolny. – Natychmiast.
Nieoczekiwanie, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, do sali
wkroczył Nikos.
– Tutaj wszystko gra? – zagadnął.
– Panie profesorze... – wyjąkał Alan. – Nie byliśmy pewni, czy od razu
podać Prednisolon, czy jeszcze poczekać.
RS
24
Nikosowi wystarczyło spojrzeć na dziecko i wsłuchać się w jego
świszczący oddech.
– Prednisolon. Już teraz – rzucił bez wahania.
Ellen błyskawicznie podała Tamsin dawkę leku, którą wcześniej
przygotowała, przeczuwając, że będzie potrzebna.
– Nasycenie tlenem dziewięćdziesiąt pięć procent – poinformowała
Nikosa. – Za tobą jest wykres.
Ale on już zajął się małą pacjentką. Obserwując, jak z nią rozmawia, jak
ją oswaja, wyjąwszy z kieszeni filcową syrenkę, którą należy osłuchać, od
czasu do czasu spoglądała na Alana, który kompletnie nie rozumiał, co się
dzieje.
Alan widział wyłącznie lekarza o światowej renomie, który nie wiadomo
dlaczego, bawi się z dzieckiem.
Ella specjalistę, który stosuje technikę odwracania uwagi jako narzędzie,
które ma dostarczyć mu konkretnych odpowiedzi. Nikos wpatrywał się w
klatkę piersiową dziewczynki, żeby ocenić jej oddychanie, zachęcał ją do
rozmowy, by sprawdzić, jak bardzo brakuje jej tchu.
Alan, patrz i się ucz, pomyślała.
W końcu Tamsin pozwoliła się osłuchać, po czym sama osłuchała chorą
syrenkę.
Trudno zapałać nienawiścią do tęgo człowieka. Bardzo trudno.
– Poprawa nasycenia – zameldowała, a on przytaknął.
Mimo panującego między nimi napięcia pracowali sprawnie, bez
najmniejszych zgrzytów.
Dwukrotnie mimochodem dotknął jej ręki, więc w końcu odsunęła się od
stołu. Wiedziała, że to zauważył, bo na moment jego źrenice się zwęziły.
Dlaczego jest taki wściekły?
RS
25
Powinien być jej wdzięczny za to, że mu pomaga.
Oraz za to, że tak spokojnie przyjęła e–maila, w którym z nią zerwał.
Na jego twarzy szukała śladów stresu, dowodów, że to rozstanie cztery
miesiące wcześniej dotknęło go podobnie jak ją. Nic z tego. Pod rozchyloną
koszulą dostrzegła jego smagłą skórę, ciemniejszą niż dawniej, co sugerowało,
że przebywał w cieplejszym klimacie niż angielski.
Był w Grecji.
U swojej pięknej żony?
Ogarnął ją najpierw smutek, ale chwilę później złość. Nie wolno jej
zapominać, że ją oszukał.
– Już jest lepiej – usłyszała jego głos. Rozmawiał teraz z matką
dziewczynki. – Zastanówmy się nad przyczyną tego ataku.
– To pierwszy taki silny napad duszności. W zimie zdarzają się jej
kłopoty z oddychaniem, ale tylko kiedy się przeziębi, a w tym roku
wynajęliśmy z moją siostrą i jej rodziną dom nad morzem. Tamsin spokojnie
się bawiła i nagle zaczęła się dusić.
– Nie zauważyła pani w niej żadnej zmiany?
Kobieta się zastanawiała.
– Nic mi nie przychodzi do głowy. Nawet rzadko chodzimy na plażę, bo
dzieci chcą tylko bawić się w domu z pieskiem.
Nikos uniósł brwi.
– Z pieskiem?
– Siostra kupiła go tydzień temu. Młodego spanielka. Tamsin za nim
przepada. Nawet śpi z nim.
Ella i Nikos wymienili spojrzenia, bo Tamsin nagle zerwała z twarzy
maskę.
– Ja chce do Bruna!
RS
26
– Tamsin, nie zdejmuj maski! O matko. Pan myśli, że to przez psa?
Uczulenie? Nie pomyślałam o tym.
– To bardzo możliwe. – Sięgnął po kartę Tamsin. –Do końca urlopu
bawcie się z psem na dworze, nie w domu, a po wakacjach niech się pani
zgłosi do swojego lekarza rodzinnego. Jej stan zdecydowanie się poprawia.
Proszę przejść do jednej z kabin i niech Tamsin tam się pobawi. Jeśli w ciągu
godziny jej stan się nie pogorszy, możecie spokojnie wracać do domu.
Siostrzyczka Tamsin traciła cierpliwość.
– Nie wiem, dlaczego moja siostra nie odpowiada na esemesa. Poszli na
spacer. – Mała Poppy płakała coraz głośniej. – Podrzuciłabym jej małą, żeby
zająć się Tamsin.
Ella wyciągnęła do niej ręce.
– Ona wyczuwa pani stres. Proszę mi ją dać, a pani niech przytuli
Tamsin. – Przejęła od niej niemowlę. – No, Poppy, pewnie nie rozumiesz,
dlaczego znalazłaś się w takim obcym miejscu. – Paplała tak, dopóki mała nie
ucichła, a potem się do niej uśmiechnęła.
Poppy, zaciekawiona nową twarzą, odwzajemniła jej uśmiech.
– Poppy się uśmiechnęła! – ucieszyła się matka dziewczynek, przytulając
starszą córeczkę. Oraz syrenkę. – Tams, widziałaś? Poppy uśmiechnęła się do
pani pielęgniarki. To jej pierwszy uśmiech. Ona panią lubi. Ma pani własne
dzieci?
– Nie, nie mam.
– Jeszcze pani zdąży. Najpierw trzeba znaleźć królewicza, prawda,
Tams?
W jej głosie Ella wyczuła nutę zawodu. Czy należy mieszać dziecku w
głowie bajkami?
RS
27
Jak będę miała córkę, to będę się tego wystrzegać, obiecała sobie w
duchu. Będzie jej wpajała realistyczne podejście do życia.
Żeby nie liczyła na bajkowych królewiczów.
Do sali zajrzała pielęgniarka w poszukiwaniu profesora Mariakosa.
Pożegnał Tamsin szerokim uśmiechem, Ellę zaś spojrzeniem, które
zwiastowało przyszłość bardziej skomplikowaną niż bajka.
Prowadząc Tamsin i jej matkę do kabiny, zastanawiała się nad
przebiegiem czekającej ją konfrontacji. Co Nikos jej powie? Jak się będzie
tłumaczył? Powie, że żona go nie rozumie? Że jego małżeństwo istnieje tylko
na papierze?
Godzinę później do kabiny wszedł Nikos, żeby ponownie zbadać Tamsin.
Orzekł, że mała może wracać do domu, po czym przysiadł, żeby zrobić
stosowny wpis do jej karty. Na odchodnym Tamsin pociągnęła Ellę za rękę.
– Chodź!
– To się nazywa zaproszenie! – roześmiała się Ella.
Z największą przyjemnością zrobiłaby wszystko, żeby uniknąć Nikosa. –
Niestety, nie mogę pójść z wami.
– Szkoda – westchnęła mama Tamsin. – Ma pani cudowne podejście do
dzieci.
Nie umknęło uwadze Elli, że na moment ręka Nikosa z długopisem
znieruchomiała. Ciekawe, o czym pomyślał.
Zrobiło mu się żal, że nigdy nie będą rodziną?
Ma wyrzuty sumienia, że jego dziecko nie będzie miało ojca?
Odprowadziła Tamsin do wyjścia, a gdy wróciła na oddział, Nikosa już
nie było.
Nieco spokojniejsza już miała wyjść z sali, gdy zastąpił jej drogę.
Zamknął drzwi.
RS
28
– Teraz porozmawiamy, agape mou.
RS
29
ROZDZIAŁ DRUGI
– Nikos, nie mam ci nic do powiedzenia.
Przyparta przez niego do ściany, zdała sobie sprawę, że oto ma przed
sobą człowieka, który za nic nie zamierza jej przepraszać.
– Nie masz mi nic do powiedzenia? Nosisz moje dziecko i nie masz mi
nic do powiedzenia?! – Głos mu drżał z emocji. – Chcę wiedzieć, czy
zamierzałaś mnie o tym poinformować. Gdyby nie Helen, to czybym się o tym
dowiedział od ciebie?
– To by cię interesowało? – Wzruszyła ramionami.
– Pytasz poważnie? – warknął.
– Tutaj nie będziemy o tym rozmawiać. – Czuła, że ten temat ją
przerasta. – Po pracy.
Nikos parsknął złowrogim śmiechem.
– Nie spuszczę cię z oczu, agape mou. To miejsce nie jest gorsze od
innych. Poczekalnia pusta. Powtarzam: miałaś zamiar mi powiedzieć?
– Nie wiem. – Przyłożyła dłonie do skroni. – Mam być szczera? Nie
wiem. To była najtrudniejsza decyzja w moim życiu.
– Nie rozumiem, dlaczego powiedzenie facetowi, że zostanie ojcem, ma
być takie trudne – wycedził.
– Jest jeszcze trudniejsze, jak ten facet jest żonaty.
Nieoczekiwanie Nikos zbladł.
– Na jakiej podstawie doszłaś do takiego wniosku? –wychrypiał, a ona
nagle poczuła się winna, mimo że to on ją rzucił.
– Nikos, wiem o wszystkim – mówiła z trudem. –O tym, co przede mną
ukrywałeś.
– Co ja przed tobą ukrywałem?
RS
30
– Drugie życie. To, że jesteś miliarderem i że w Grecji czeka na ciebie
żona.
Jego milczenie wystarczyło jej za odpowiedź. Przez cztery miesiące w
skrytości duszy łudziła się, że to nieprawda. Bardzo tego chciała, mimo że
miała twarde dowody. Nawet teraz liczyła, że Nikos zaprzeczy.
Ale na to się nie zanosiło.
Omiótł ją nieprzyjaznym spojrzeniem.
– I dlatego nie powiedziałaś mi, że jesteś w ciąży? Z powodu jakichś
plotek?
– To nie są plotki.
– Usłyszałaś to ode mnie? Czy padły z moich ust słowa „moja żona"?
– Wiesz, że nie.
– I nie przyszło ci do głowy zapytać mnie o to „drugie życie", zanim
postanowiłaś odmówić mi prawa do ojcostwa?
– Rzuciłeś mnie. Jak miałam cię zapytać?
– Nie wiedziałem, że zaszłaś w ciążę. Atmosfera stawała się coraz
bardziej napięta.
– Czy to by coś zmieniło? Jesteś żonaty. Rozumiem, dlaczego odszedłeś.
– Nic nie rozumiesz. – syknął. – Absolutnie nic. Spojrzała mu w oczy.
– Wiem, że mnie okłamywałeś. Może między wami się nie układa, nie
wiem, ale to cię nie usprawiedliwia.
Niezależnie od tego, jak wygląda wasze małżeństwo, nie mogę być z
człowiekiem, któremu nie ufam.
– Ty mówisz o zaufaniu?! – Zaśmiał się cynicznie. – Ty, która
planowałaś ukryć przede mną ciążę?!
Westchnęła sfrustrowana, bo cała rozmowa toczyła się wokół niego.
Wokół jego ego oraz jego uczuć. On myśli tylko o sobie.
RS
31
Czy chociaż raz zapytał, co ona czuje? To go nie obchodzi. Dla niego
ważne jest tylko to, że mu nie powiedziała, że jest w ciąży.
Tak kieruje rozmową, żeby to ona poczuła się winna, a ona oczekiwała
przeprosin. Zamiast tego atakuje ją tak, jakby popełniła jakąś zbrodnię.
– Nikos, tu nie chodzi o dziecko.
– Dlaczego? Nie moje?
Wstrzymała oddech, po czym uniosła ramię. Odgłos policzka odbił się
echem od ścian pokoju.
– Jak śmiesz?!
– Theos mou... – Przyłożył dłoń do zaczerwienionego policzka. – To
było sensowne pytanie.
– Nie sensowne, lecz obraźliwe – wykrztusiła. – Zwłaszcza w twoich
ustach. Kochając się ze mną noc w noc, ukrywałeś, że masz żonę. Co masz na
swoją obronę? Niepohamowany popęd? Nawet nie wiesz, jak bardzo bym
chciała, żeby ono nie było twoje. – Nadal piekła ją dłoń, poza tym wstydziła
się, że puściły jej nerwy. To, że jej nie uderzył, dobrze o nim świadczy,
pomyślała ponuro. –Nie powiedziałam ci o dziecku, bo nie mogłam tego zrobić
twojej żonie. – Dumnie uniosła głowę. – Ani mojemu dziecku.
– Naszemu – żachnął się. – To jest nasze dziecko.
– Przed chwilą w to wątpiłeś. Nikos, nic nas nie łączy. Wracaj do żony.
Między nami skończone. – Nagle poczuła się wyczerpana tą wymianą zdań.
– Skończone? – Jego oczy lśniły gniewem. – Nawet jeszcze nie
zaczęliśmy. Ale masz rację, tutaj tego nie zrobimy. Lepiej, żebym teraz nie był
z tobą sam na sam. Zawiadomię cię, jak będę gotowy na dalszy ciąg tej
rozmowy.
RS
32
Gdy wychodził, poczuła, że serce jej pęka. Może naiwnie łudziła się, że
porwie ją w ramiona i powie, że to ponura pomyłka, że ją kocha. Że żona to
czysty wymysł.
Ale takie rzeczy się nie zdarzają, bo ludzie są ułomni. Happy endem
kończą się tylko bajki dla dzieci.
A prawdziwa miłość to mit.
Targana skrajnymi emocjami ledwie dożyła końca dyżuru, bezskutecznie
walcząc z drżeniem rąk.
– Do kubła. – Ściągnął brwi, gdy po raz drugi coś upuściła na ziemię. –
Co się z tobą dzieje?
To przez ciebie, miała ochotę wykrzyczeć, ale potulnie wyrzuciła
opakowanie nici chirurgicznych, umyła ręce i otworzyła nowe opakowanie.
Płonęła ze wstydu, bo jedyną sferą życia, w której czuła się pewnie, była
praca na oddziale ratunkowym.
Teraz i to straciła.
Za to na jakość pracy Nikosa napięta atmosfera nie miała najmniejszego
wpływu. Jak zwykle zachowywał zimną krew i zakładając szwy małej
pacjentce, pogodnie z nią gawędził o wróżkach, pałacach i zaczarowanych
królestwach. Jakby kilka godzin wcześniej nie był gotowy udusić Elli!
Bardzo mu zazdrościła umiejętności dystansowania się od problemów.
Co gorsza, najwyraźniej wcale mu nie przeszkadzało, że pracuje razem z nią.
Bo mu na niej nie zależy. Ona cierpi, a jemu jest to obojętne. Nie dość, że
złamał jej serce, to teraz czeka ją jeszcze nieprzyjemna z nim konfrontacja.
Kiedy? I gdzie?
Żeby jak najmniej o tym myśleć, nie odrywała wzroku od pacjentki lub
instrumentów, ale nadal była kłębkiem nerwów. W pewnej chwili Nikos
RS
33
mruknął coś pod nosem, po czym nakrył jej rękę, żeby uspokoić drżenie jej
palców. Natychmiast upuściła to, co trzymała.
– Theos mou!
– Przepraszam, przepraszam – kajała się, myśląc ze strachem, że szpital z
niej zrezygnuje.
Nikos zakładał ostatni szew.
– Za dziesięć dni zdejmiemy ci szwy – zwrócił się do dziewczynki. –
Skończone. Byłaś bardzo dzielna. – Uśmiechnął się, ściągnął rękawiczki i, nie
spoglądając na Ellę, wyszedł z pokoju.
Czując się jak młoda pielęgniarka na stażu, opatrzyła dziecko i
posprzątała salę.
Nie będzie w stanie skupić się na pracy, dopóki nie uwolni się od strachu
przed czekającą ich rozmową.
W głowie ciągle dzwoniły jej jego słowa. Jakim prawem Nikos odwraca
kota ogonem, zrzucając winę na nią, mimo że to on kłamał? Jakim prawem ma
jej za złe?
Z bijącym sercem ruszyła na jego poszukiwanie. Zastała go w gabinecie,
gdy poirytowanym tonem rozmawiał z kimś przez telefon.
– Sprawa zawodowa czy prywatna? – zapytał, odkładając słuchawkę. –
Jeśli prywatna, to nie mam czasu.
– To go znajdź. Muszę porozmawiać z tobą teraz. –Stanowczym ruchem
zamknęła drzwi. – Nie masz prawa mieć do mnie pretensji, bo wina leży po
twojej stronie. Nie chodzi o to, że ze mną zerwałeś, ani że jesteś żonaty, a o to,
że mnie okłamywałeś. Nie byłeś tym, kim mówiłeś, że jesteś.
– Sugerujesz, że nie jestem lekarzem?
RS
34
– Dobrze wiesz, że to nie to. Nie łap mnie za słówka! – Wystawiła palec
oskarżycielskim gestem. – Masz domy i jachty, jesteś właścicielem sieci
luksusowych hoteli na całym świecie... Miałam prawo o tym wiedzieć.
– Dlaczego? – zapytał bez cienia zażenowania. – To niczego nie zmienia.
– To zmienia bardzo dużo. Jak myślisz, jak się poczułam, kiedy
dowiedziałam się o twojej fortunie?
Rzucił jej drwiące spojrzenie.
– Pomyślałaś o tym, co straciłaś.
Miała ochotę spoliczkować go po raz drugi.
– Ja nie mówię o pieniądzach! Szkoda, że je masz, bo wtedy popełniłbyś
jedno kłamstwo mniej. Poczułam się oszukana. Oszukana! – Ręce jej opadły,
bo zorientowała się, że nie dociera do niego powód jej zdenerwowania. –
Zataiłeś przede mną, kim jesteś oraz to, że jesteś żonaty. W poczekalni u
lekarza oglądałam magazyn, w którym były zdjęcia z twojego ślubu. Jak
mogłeś? Jak mogłeś, mając żonę, sypiać ze mną? Nie masz sumienia? – Głos
jej drżał. – Czym byłam dla ciebie? Kochanką na czas pobytu w Londynie?
To jasne, że ona nic dla niego nie znaczy.
– Jesteś matką mojego dziecka – odparł z zimnym błyskiem w oku. – Nie
poniżaj się.
– To ty mnie poniżyłeś! Spałeś ze mną, będąc mężem innej kobiety.
Poniżyłeś mnie i zbrukałeś nasz związek. Skoro masz tyle kasy, to dlaczego nie
przywiozłeś jej do Anglii, żeby zaspokajała twój samczy popęd? – Ze złości aż
się trzęsła, za to on mierzył ją zimnym spojrzeniem.
– Jesteś zazdrosna.
– Mogłabym być zazdrosna, gdyby mi na tobie zależało, ale mi nie
zależy. Już dawno przestałam cię opłakiwać. – Umilkła przestraszona, że
powiedziała za dużo.
RS
35
Nikos wstał i powoli podszedł do niej.
– Jak na kogoś, komu nie zależy, jesteś podejrzanie rozemocjonowana.
Cofnęła się na krok.
– Zostaw mnie w spokoju. Będziemy dalej razem pracować, bo musimy,
ale nie musimy poruszać tematów osobistych. Masz do mnie pretensje, a
prawdę mówiąc, ja też mam ci za złe.
Przede wszystkim to, że w dalszym ciągu jej na nim zależy.
– Jak jesteś zła, to ciemnieją ci tęczówki. – Spoglądając na nią spod
opuszczonych powiek, przytrzymał ją za ręce. – Tak jak wtedy, gdy jesteś
podniecona. Tak, oboje jesteśmy wściekli i oboje piekielnie namiętni.
Zacisnęła zęby, bo jego palce z równym mistrzostwem uzdrawiały
chorych, jak i ją elektryzowały. W okamgnieniu jej złość wyparły
zdecydowanie silniejsze emocje. Czuła, że brakuje jej tchu.
Gdzie się podziała złość tak bardzo teraz jej potrzebna?
– Po co tu przyjechałeś?
Wbrew jej intencjom jej ręce same objęły go za szyję, a z jej ust
wydobyło się dramatyczne westchnienie. Gdy przyparł ją do ściany, bezwolnie
poddała się naporowi jego ciała.
– Theos mou, jak ja cię pożądam – szepnął, a jej aż zakręciło się w
głowie.
Zatraceni w sobie, nie słyszeli, że ktoś otwiera drzwi.
– Doktorze... – Rose znieruchomiała, bąknęła słowa przeprosin i
pospiesznie się wycofała.
To ich przywołało do porządku.
– Nikos... – jęknęła Ella, ale on nie wypuszczał jej z objęć. – Nikos...
przestań.
– O co ci chodzi?
RS
36
– Jak śmiesz? Ja tu pracuję. Moja opinia...
– Całowanie się z ojcem twojego dziecka nie ma żadnego wpływu na
twoje kwalifikacje zawodowe. – Omiótł wzrokiem jej biust. – Masz piękne
piersi.
– Jak nie potrafisz zapanować nad popędem – kipiała ze złości – to
zadzwoń do żony i zaproponuj jej jakiś układ. Ja nie jestem zainteresowana.
– A ty, jak oglądasz jakieś pisma, to się wysil i przeczytaj choćby tylko
podpisy pod zdjęciami – odciął się. – To były zdjęcia sprzed szesnastu lat, z
naszego ślubu. Opublikowano je ponownie kilka miesięcy temu z okazji
rocznicy wypadku Ariadne. Moja żona nie żyje. Zginęła piętnaście lat temu
razem z naszą córeczką.
Co ją podkusiło przyjść do pubu? Przecież nie miała ochoty na żadne
towarzystwo.
Nieszczęśliwa siedziała na murku przed pubem ze szklanką soku
pomarańczowego i gapiła się na żaglówki. Wieczór był ciepły, więc lokal za jej
plecami huczał od gości.
Było to ulubione miejsce piątkowych spotkań personelu oddziału
ratunkowego. Wbrew sobie uległa namowom koleżanek, choć wiedziała, że nie
będzie duszą towarzystwa. Czuła, że nie ma siły podjąć żadnego tematu.
Jeden drink, a potem wraca do domu. Jego żona nie żyje? Ta myśl nie
dawała jej spokoju. Nic dziwnego, że facet jest taki zamknięty. Stracił żonę i
dziecko.
Na jednej z łódek dostrzegła parę z dziećmi. Siedzieli roześmiani,
zajadając hot dogi. Kwintesencja szczęścia.
Zazdrościła im. Można by przysiąc, że nie ma nic prostszego niż życie
rodzinne.
Ale to nie takie łatwe.
RS
37
Ciekawe, jakie myśli chodzą po głowie temu uśmiechniętemu tatusiowi?
Ile czasu musi upłynąć, żeby ta rodzina się rozpadła?
Jej myśli powędrowały do Nikosa. Dlaczego był na nią taki zły? Byli
razem pół roku, a mimo to ani razu nie wspomniał o żonie i dziecku.
Wydawało się jej, że nie mieli przed sobą tajemnic. Uśmiechając się
gorzko, upiła łyk soku. Fizycznie byli bardzo blisko, ale nie emocjonalnie. Ale
z drugiej strony, ona też mu się nie zwierzała.
Dlaczego życie jest takie skomplikowane?
Na szczęście zobaczy go dopiero jutro. Ma czas na zastanowienie się, co
dalej. Nie chciała sprawiać zawodu Rose i nie chciała rezygnować z pracy, ale
ten dzień pokazał, że już nie potrafi pracować u jego boku.
– Uśmiechnij się, jeśli nie chcesz, żeby cię zasypywano pytaniami. – Z
zadumy wyrwał ją głos Helen, która przysiadła obok z miseczką orzeszków. –
Masz minę, jakbyś chciała rzucić się do tej wody. Sądząc po twoim
zachowaniu, wasze ponowne spotkanie nie wypadło najlepiej.
– To znaczy, że wiesz, że Nikos przyjechał. Wszyscy już plotkują?
Wszyscy wiedzą?
– Że coś cię łączy z przystojnym Grekiem? Jasne. Całowaliście się bez
opamiętania. Gdyby mnie tak ktoś całował, to chybabym umarła ze szczęścia.
Iskrzyło między wami przez całe popołudnie.
– Co mówią dziewczyny?
– Sama wiesz, jak jest na takim oddziale. Każdy chce usłyszeć coś
pozytywnego. Myślę, że w cztery sekundy wszystkie się o was dowiedziały.
Teraz ciągną zapałki, która ma wam pomagać na pediatrycznym, żeby obser-
wować, jak sytuacja się rozwinie.
– Fantastycznie.
RS
38
– Wytłumaczyłam im, że nikomu nie powiedziałaś o Nikosie, bo nie
chciałaś, żeby dziewczyny czuły się skrępowane.
– Dzięki. – Ella podniosła szklankę do ust. – Przepraszam, że na ciebie
nawrzeszczałam. Poniosło mnie. Wiem, że chciałaś mi pomóc.
– To ja przepraszam za to, co zrobiłam.
– Nie wszystko ci powiedziałam, więc to też moja wina.
– I tak bardzo mi przykro. – Helen ponuro pokiwała głową. – Nie
spodziewałam się, że po moim e–mailu Nikos tu się zatrudni. Dyrekcja z
otwartymi ramionami przyjęła takiego gwiazdora.
– Nie wątpię. Chyba powinnam być ci wdzięczna, bo już nie muszę się
zastanawiać, czy mu powiedzieć, czy nie.
– Jak przyjął wiadomość, że zostanie ojcem? Ella mocniej zacisnęła palce
na szklance.
– Nie było wylewnych powitań. – Naiwnością z jej strony było
oczekiwanie przeprosin. Nikos nie odczuwa takiej potrzeby, bo wyklucza moż-
liwość przyznania się do błędu. Helen odstawiła miseczkę.
– Ella, on tu przyjechał za tobą. Pytałaś go, jak wyglądają jego układy z
żoną? Rozwiodą się?
Ella przeniosła wzrok na grupę koleżanek z pracy, które zaśmiewały się z
jakiegoś dowcipu Rose.
– Jego żona nie żyje. Zginęła w wypadku piętnaście lat temu razem z ich
córką.
To tłumaczy jego chłód oraz dystans emocjonalny. Pewnie tylko tak
potrafi sobie z tym radzić.
– O Boże. – Helen podniosła dłoń do warg. –I dalej pracuje na
ratunkowym? To mu się nie kojarzy?
RS
39
– Nie wiem. Nie znam szczegółów. On nie jest skłonny rozmawiać o
uczuciach. – Bardzo nad tym ubolewała. Związek pozbawiony zaufania
sprowadza się do seksu, pomyślała.
– To skąd te zdjęcia w tym piśmie?
– Dla upamiętnienia rocznicy wypadku jego żony. Zdaje się, że z tej
okazji sfinansował budowę szpitala dziecięcego w Atenach. – Uśmiechnęła się
gorzko. –Oglądając te zdjęcia, nie przeczytałam całego artykułu i dlatego
umknęła mi wzmianka o wypadku. – To go rozsierdziło.
– To przykre, ale upłynęło już kilkanaście lat. Na pewno zdążył się z tym
pogodzić.
– Tak sądzisz? Chyba nie. Można się pogodzić z taką tragedią? Wątpię.
Człowiek żyje dalej, bo musi. To wyjaśnia, dlaczego z nikim ponownie się nie
związał. Przeczytałam sobie o nim w internecie – mówiła beztroskim tonem. –
Ciągle zmienia miejsce pracy. Oraz towarzyszki.
Helen położyła jej rękę na ramieniu.
– Ella, on tu przyjechał za tobą. To coś znaczy.
– Same niedogodności. Jedno z nas stąd wyjedzie.
– Nie popadaj w skrajność. Tworzycie zespół doskonały.
– Tworzyliśmy – poprawiła ją. – A to, co nas łączyło, to już przeszłość.
Helen, on tyle przede mną zataił, całe swoje życie. Nie potrafię być z takim
człowiekiem. A w tej chwili nawet nie mam ochoty o nim rozmawiać.
– Jak tak, to sytuacja rzeczywiście jest trudna. – Helen wpatrywała się w
odległy koniec nabrzeża. – Ten twój seksowny kawaler właśnie zaparkował
swoją równie seksowną brykę i zmierza w naszą stronę. O matko, jaki on
przystojny.
Na jego widok Ella wypuściła szklankę z ręki, ale gdy kucnęła, by
pozbierać potłuczone szkło, dźwignęła ją para silnych ramion.
RS
40
– Theos mou, chcesz się pokaleczyć? – zapytał tonem pełnym
zatroskania, po czym gestem przywołał obsługę pubu.
Korzystając z zamieszania, Helen dyskretnie oddaliła się w stronę stołu,
przy którym siedziały pielęgniarki.
– Jeżeli znowu zamierzasz stracić panowanie nad sobą, nie rób tego w
miejscu publicznym – mruknęła. Po co on tu przyjechał?
Spojrzał na nią spode łba.
– Uważasz, że nie mam prawa być zły?
– Może masz, nie wiem. Cała ta sytuacja... – Zawahała się. – Nie
wiedziałam o twojej żonie i dziecku. Przepraszam.
Nim Nikos zdążył otworzyć usta, podszedł do nich Billy, ratownik.
Ella westchnęła. Tutaj nie da się porozmawiać.
– Szefie, witamy w naszym gronie – powiedział Billy, kładąc rękę na
ramieniu Elli. – Upiła się i rzuca szklankami? Nigdzie nie można jej zabrać.
Jeden drink i każdy może ją mieć. Ślicznotko, co piłaś?
– Ona nie jest każdego, ona jest moja – odparł Nikos stanowczym tonem.
– I pije to, co jej postawię.
Billy zerknął na Nikosa i błyskawicznie cofnął rękę.
– Gratuluję dobrego smaku. A ponieważ szef jest ode mnie szerszy w
barach i o głowę wyższy, oddaję pole. –Z pogodnym uśmiechem na wargach
Billy odmaszerował do kolegów.
Ella siedziała czerwona jak burak.
– Dziękuję, że przez ciebie najadłam się wstydu.
– On cię obejmował.
– Po koleżeńsku.
– Nie bądź naiwna. On cię podrywał.
– No to co? Co w tym złego?
RS
41
– Nic – odparł słodkim głosem Nikos, nonszalancko opierając się o
murek. – Pod warunkiem że ktoś nie chce dożyć statystycznej średniej.
Westchnęła.
– Trudno cię rozgryźć. Z jednej strony światowej sławy lekarz w
markowym garniturze, z drugiej troglodyta w skórach, który gołymi rękami
zabija lwy.
– Umiem walczyć o to, co moje.
– Nie jestem twoja – wykrztusiła.
– Nosisz moje dziecko.
– I dlatego innemu mężczyźnie nie wolno się do mnie odezwać?
– Może na ciebie patrzeć – cedził – ale nie dotykać. Wpadłaś mu w oko,
więc mu pokazałem, że nie ma najmniejszej szansy. Oszczędziłem mu
rozczarowania.
– Skąd ta pewność, że Billy nie ma szans? To ja decyduję, z kim chcę się
spotykać. Nie jestem twoją własnością. Nikos, między nami wszystko
skończone.
Okłamywał cię i jest niezdolny do zaangażowania emocjonalnego.
Dobrze, że nie jest żonaty, pomyślała, ale nie daj Boże mieć takiego partnera
życiowego.
Wpatrywał się w nią pociemniałym wzrokiem, przenikliwym
wszystkowidzącym wzrokiem medyka.
– Nosisz moje dziecko.
– To całkiem inna sprawa.
– Nie dla Greka.
– Nikos, za późno na taką zaborczość. Co tu robisz? Po co przyszedłeś?
– Powiedzieć to, czego nie powiedziałem wcześniej. Przyniosę ci coś do
picia i porozmawiamy.
RS
42
– Przy tylu świadkach? Uśmiechnął się lekko.
– To powinno nas skłonić do trzymania nerwów na wodzy.
Słysząc, że rozmowy przy dużym stole nieco przycichły, Ella przywołała
na wargi promienny uśmiech. Gdy mijał stół w drodze do baru, ktoś
zapraszającym gestem podsunął mu krzesło, ale on grzecznie podziękował.
Wróciwszy z drinkami, oparł się o murek tuż przy Elli i gestem
posiadacza nakrył jej rękę.
Kilka miesięcy wcześniej nie zwróciłaby na to uwagi, nawet by to jej
pochlebiało. Ale teraz...
– Niereformowalny Grek – zadrwiła.
– Możliwe. Owszem, w pewnych kwestiach. Jadłaś coś?
– Na twój widok tracę apetyt.
– Może masz złamane serce, ale hartu ducha nie straciłaś. – Zerknął w
stronę stołu, ale zebrane tam towarzystwo przestało się nimi interesować i teraz
trwała tam gorąca dyskusja na temat przydatności śmigłowca sanitarnego.
Ella cały czas rejestrowała ciepło jego uda oraz delikatną pieszczotę jego
palców. Żeby się ratować, chciała cofnąć rękę, ale bała się, że w ten sposób
ściągnie na siebie uwagę koleżanek przy stole.
– Podły chwyt, bo w miejscu publicznym nie wypada mi cię
spoliczkować. Nikos, czego ty chcesz?
– Ciebie. – Wpatrywał się w jej wargi. – Ciebie, agape mou. W moim
łóżku, bo tam jest twoje miejsce.
Zatkało ją.
– Dlaczego? Żaden z twoich romansów nie trwał dłużej niż kilka
miesięcy. A ja już jestem towarem przeterminowanym.
Zacisnął palce na jej dłoni.
RS
43
– Zdaje się, że ustaliliśmy wcześniej, że nie należy wysnuwać
pochopnych wniosków.
Jego dotyk kompletnie ją rozpraszał.
– Zerwałeś ze mną. Nie jestem głupia, żeby znowu się z tobą wiązać.
– Już jesteśmy związani. Mamy dziecko.
– Nikos, nic z tego – powiedziała, zniżając głos, bo zauważyła, że
dyskusja przy stole przycichła. – Po co tu przyjechałeś?
– Jak nie wiesz, po co, to znaczy, że mnie nie znasz.
– Tak, nie znam cię. Byłam z tobą przez pół roku, ale odkryłam, że nie
jesteś tym, za kogo się podawałeś. –Zawahała się. – Ani razu nie wspomniałeś
o żonie.
– Chcesz o tym rozmawiać tutaj?
– W ogóle nie chcę o tym rozmawiać. Nie ma o czym. Mieliśmy romans,
ale to już historia. Nie mam nic przeciwko temu, żebyś widywał nasze dziecko.
– Zadrżała, mimo że wieczór był ciepły. – Myślę, że znajdziemy jakieś
rozwiązanie.
– Theos mou, dajesz mi prawo do odwiedzin? Sądzisz, że o to mi chodzi?
– Podniósł głos, a ona ścierpła na myśl, że ludzie mogą ich usłyszeć.
– Mów ciszej. Nie wiem, czego chcesz. Myślałam, że chcesz widywać
swoje dziecko. Ale jak nie chcesz... w porządku. Podejrzewam, że twoja nowa
przyjaciółka nie byłaby zachwycona, wiedząc, że masz dziecko na boku.
– Nie mam przyjaciółki – warknął zniecierpliwiony. – Po tym, jak się
rozstaliśmy, harowałem w szpitalu w Atenach. Dajmy spokój przeszłości,
porozmawiajmy o przyszłości.
– Przed nami nie ma żadnej przyszłości – powiedziała, hamując łzy.
– Uważaj – warknął – bo w miejscu publicznym udowodnię ci, że się
mylisz.
RS
44
Gdy mierzyli się wzrokiem, podeszła do nich Rose.
– Nikos, twój samochód budzi sensację – powiedziała, zerkając na
wianuszek chłopców wokół jego sportowego auta. – Chciałam cię zapytać, jak
przebiegło spotkanie z dyrekcją szpitala? Podejrzewam, że jak zwykle
odrzucono twój wniosek.
Nikos z trudem oderwał wzrok od Elli.
– Od poniedziałku budżet ma uwzględnić trzy nowe pielęgniarki w
sezonie letnim, w tym jedną na oddziale pediatrycznym.
– Nie żartuj! – ucieszyła się Rose.
– W służbie zdrowia zagadnienie personelu nie może być przedmiotem
żartów – oświadczył, na co Rose wspięła się na palce, by go objąć.
– Jesteś genialny. O, przepraszam... – Rzuciła Elli przepraszające
spojrzenie. – Ale każdego lata brakuje nam pielęgniarek. Jak im to
wytłumaczyłeś?
– Zaapelowałem do ich rozsądku.
Ella podniosła oczy do nieba.
– Wymusiłeś to na nich.
– Użyłem mocnych argumentów.
Rose wybuchnęła śmiechem.
– To dobre. Mocne argumenty. Wykorzystam tę metodę w przyszłą
sobotę, kiedy pijani pacjenci przypuszczą szturm na izbę przyjęć. –
Zadowolona wróciła do koleżanek, żeby przekazać im dobrą wiadomość.
– Zostałeś bohaterem – mruknęła Ella. – No ale... jak już załatwiłeś
dodatkowy personel, to nikt nie będzie żałował, że odejdę. Jutro składam
wymówienie.
– Nie masz powodu odchodzić.
RS
45
– Nie będę pracować u boku byłego kochanka. – Nagle ogarnęło ją
zmęczenie.
Skutek ciąży czy stresu?
Pomyślała o tej chwili, kiedy dowiedziała się, że zostanie matką.
Przytłoczona rewelacjami na temat Nikosa, nawet nie miała siły cieszyć się tą
wiadomością.
Mimo że teraz wiedziała, że w dużej mierze było to nieporozumienie, nie
mogła mu wybaczyć, że nie powiedział jej o swojej fortunie oraz przeszłości.
– Jesteś zmęczona. – Obejmując ją, zwrócił się z wyjaśnieniem do
towarzystwa przy stole. – Długo się nie widzieliśmy...
Gdy podeszli do jego auta, grupka wyrostków rozstąpiła się w milczeniu.
– Ale bryka... – sapnął jeden z nich, na co Nikos zaczął im opowiadać o
wyposażeniu samochodu.
Ella skorzystała z okazji, żeby mu się wymknąć.
– Zostawiam was. Moja supermaszyna na pedały stoi tuż, tuż. Postaram
się cię nie wyprzedzić. – Już miała odejść, ale w ostatniej chwili Nikos chwycił
ją za rękę.
– Nie będziesz jechała na rowerze po zmroku.
– A to dlaczego?
– Ella, nie prowokuj. Odwiozę cię, a potem ktoś przyprowadzi twój
rower do szpitala.
– Jak? – zapytała wkurzona, bo po raz kolejny przejął kontrolę nad
sytuacją. – Masz tu służbę, która tylko czeka na twoje zachcianki?
– Nie gadaj, wsiadaj – mruknął.
Miała ochotę mu się postawić, ale nie była pewna, czy ma siłę pedałować
aż do łodzi.
Jak amen w pacierzu wylądowałaby w kanale.
RS
46
Tym razem niech się rządzi, pomyślała. Ale tylko tym razem.
– To nie samochód, a rakieta kosmiczna – mruknęła, tłumiąc zachwyt.
Eleganckie kosztowne auto, technologiczne cacko. Zdecydowanie nie z jej
bajki.
Posłusznie zapięła pasy.
– Nie rozumiem, dlaczego jesteś na mnie taki wściekły – rzuciła. – To
przecież ty mnie rzuciłeś.
– Na dzisiejszy wieczór ten temat uważam za wyczerpany.
– Czymś takim przemieszczają się milionerzy? Tu są tylko dwa fotele.
Oszukali cię! – Odrzuciła do tyłu głowę. – Gdzie się zatrzymałeś? Zdajesz
sobie sprawę, że jak byłeś ze mną, ani razu nie zaprosiłeś mnie do siebie?
Domyślam się, że mieszkałeś wtedy w jakimś pałacu. Dlaczego to przede
mną ukrywałeś?
– Bo pieniądze wszystko zmieniają.
– Nic mi o tym nie wiadomo. – Przymknęła powieki. – Nigdy nie miałam
ich za dużo. A teraz gdzie mieszkasz? Nie mów! W luksusowym apartamencie
na ostatnim piętrze z widokiem na morze.
– Nie, agape mou. – Wyjechał z nabrzeża. – Z matką mojego dziecka.
Dokąd jedziemy?
RS
47
ROZDZIAŁ TRZECI
W łodzi na kanale?!
Mieszka sama w łodzi na kanale?
Z latarką w zębach i śpiącą kobietą na rękach zastanawiał się, jak ludzie
nie wyposażeni w długie nogi pokonują odległość między brzegiem i
pokładem.
Ryzykowna sprawa.
Co gorsza, ścieżka oddzielona od ulicy zaroślami była pogrążona w
ciemnościach.
Skóra mu ścierpła na myśl, kto z tych krzaków może obserwować
samotną kobietę na łodzi.
Dlaczego zdecydowała się na takie lokum?
Co chciała przez to udowodnić?
Jutro ją stąd przeprowadzę, obiecał sobie w duchu.
Po omacku otworzył drzwi i nisko schyliwszy głowę, wniósł ją do
kabiny. Mimo to wyrżnął głową we framugę. Światło. Czy na takiej łodzi jest
światło?
W dalszym ciągu skulony przy świetle latarki ułożył Ellę na wąskiej
kanapce, jednocześnie postanawiając, że ani na chwilę nie zostawi jej samej w
takim miejscu. Nawet gdyby sam musiał zamieszkać w tej balii.
Znalazł włącznik, zamknął drzwi, przez które chmara komarów już
zdążyła wedrzeć się do środka, po czym ze zdumieniem rozglądał się po
ciasnych pomieszczeniach. Taka mała łazienka?
Jak dorosły facet ma się tu umyć?
RS
48
To ma być sypialnia? Uznawszy, że zmieści się na jej łóżku, pod
warunkiem że ułoży się na ukos, zawrócił, żeby ją tam przenieść z kanapki.
Spała jak zabita.
Zdjął marynarkę, po czym zaczął przyglądać się jej bladej twarzy i
podkrążonym oczom. To zapewne na skutek stresu i ciąży.
Przypomniawszy sobie jej przerażenie, gdy opatrunki i instrumenty
wypadały jej z rąk, nagle poczuł wyrzuty sumienia, bo przecież to on sam
przysporzył jej tego stresu.
Na tym kończy się twoje racjonalne myślenie.
W tej samej chwili, w której ją zobaczył, kompletnie zapomniał o tym, że
miał nie dać się ponieść nerwom. W dalszym ciągu był na nią zły, ale teraz
złości towarzyszyło uczucie, które kazało mu zdjąć jej buty i okryć ją pledem.
Ona chce się go pozbyć, ale to się jej nie uda.
– Ella... – rzekł półgłosem, ale nie zareagowała.
Niedługo potem okazało się, że jego talent w dziedzinie rozbierania
kobiet zawodzi w przypadku tych pogrążonych we śnie. Sfrustrowany rozbierał
ją długo i powoli. Na koniec uznał, że nie zdejmie jej bielizny, bo przeczuwał,
że nie byłaby zadowolona.
Potem sam się rozebrał i położył obok niej, a ona przez sen przytuliła się
do niego, prowokując gwałtowną reakcję jego ciała. Właśnie dlatego z nią
zerwał.
Czuł, że coraz mocniej angażuje się emocjonalnie i przysiągł sobie, że to
się nie powtórzy.
To postanowienie było aktualne, dopóki nie dowiedział się, że zaszła w
ciążę.
Sytuacja uległa diametralnej zmianie.
RS
49
Obudziło ją kwakanie kaczek. Trwało jakiś czas, nim zdała sobie sprawę,
że na czymś leży. Na męskim ramieniu. To Nikos!
– Co ty robisz w moim łóżku? – zawołała. – Wynoś się!
– Śpij – powiedział, nie otwierając oczu.
Dzięki temu mogła patrzeć na jego regularne rysy, długie rzęsy,
zmysłowe wargi, muskularne ciało. Stworzony, by odbierać kobietom rozum.
Nic dziwnego, że i ona postradała dla niego zmysły.
Kłamca! Zgoda, nie jest żonaty, ale nie powiedział jej o swoim majątku
oraz nie uprzedził, że z nikim nie zamierza się wiązać.
– Nikos, wynoś się z mojego łóżka – wycedziła przez zęby, na co on
tylko leniwie się uśmiechnął.
– Dlaczego? Nie ufasz sobie, leżąc tak blisko mnie? Przecież nic nas nie
łączy. Wydawało mi się, agape mou, że nic do mnie nie czujesz.
– Pomyliłam się. – Podciągnęła wyżej prześcieradło. – Coś czuję. Chętnie
bym ci przyłożyła.
– Już to zrobiłaś. – Otworzył oczy. – Jeśli masz taki zamiar, to nie rób
tego lewą ręką.
Zaskoczona tą uwagą popatrzyła na swoją lewą dłoń. Na serdecznym
palcu w porannym słońcu lśnił brylant tak duży, że aż ją zamurowało.
– Co... co to jest? – wyjąkała.
– Pierścionek. – Podparł się ramieniem. – Ode mnie. Masz go nosić.
– A to dlaczego? Nie jesteś żonaty, to prawda, ale mnie to nie interesuje.
– Jesteś matką mojego dziecka i masz nosić ten pierścionek. – Opadł na
poduszkę. – Będzie odstraszał innych facetów, dopóki nie zorganizuję ślubu. –
Mówił to tak zasadniczym tonem, że odniosła wrażenie, że się przesłyszała.
Ślub?
– Powiedziałeś „ślub"? Nie żartuj. Oświadczasz mi się?
RS
50
– Z jakiego innego powodu miałbym ci dać pierścionek z brylantem?
– Nie wiem. Żeby się popisać. To dlatego, że wydał się twój milionerski
sekret? Dlatego, że łatwiej jest kupić pierścionek niż porozmawiać? –
Wstrząśnięta odsunęła się od niego. – Nikos, jak możesz mi się oświadczyć po
tym, co się stało?
– Nie widzę żadnych przeszkód.
On się jej oświadcza?
Ileż to razy wyobrażała sobie tę scenę. Marzyła o tym. Ale to marzenie
prysło, gdy dowiedziała się o żonie, ale teraz wie, że żona nie żyje.
Przyszło jej do głowy, że mogłaby przyjąć te oświadczyny, zapomnieć o
tym, co było i wówczas jej marzenie by się spełniło.
Na pewno?
Nigdy nawet nie śniła o brylantach, o sukni ślubnej z kilkumetrowym
trenem, druhnach i podróży poślubnej.
Marzyła o wspólnym życiu z człowiekiem kochanym, godnym jej
zaufania i kochającym.
A w tym układzie brakuje miłości i zaufania.
Czy wolno jej odpowiedzieć „tak" człowiekowi, który tyle przed nią
zataił?
– Nie – wykrztusiła. Przyjrzał się jej badawczo.
– Słucham?
– Nie wyjdę za ciebie. To niemożliwe. Łudziłeś się, że się zgodzę?
– Nosisz moje dziecko.
– Nikos, zerwałeś ze mną. Nie chciałeś mnie.
– Jak wyjeżdżałem, nie byłaś w ciąży.
– Nie chciałeś mieć ze mną do czynienia, jak nie byłam w ciąży, to
dlaczego chcesz mnie teraz?
RS
51
– To oczywiste.
– Dziecko to nie powód, żeby się pobierać! Do małżeństwa konieczna
jest wzajemna miłość i zaufanie. –Głos jej się załamał. – Nie można brać ślubu,
dlatego że zrobiło się dziecko!
– O czym ty mówisz? – Uśmiechnął się cynicznie. – Brylant jest za
mały?
– O tym, że ten pierścionek nie naprawi naszych stosunków. Tylko mi
przypomina, że jesteś milionerem, o czym mi nie powiedziałeś. – Chciała
wstać, ale przyciągnął ją do siebie.
– Rozmawiamy, więc nie odchodź.
– Puszczaj! – Szarpnęła się, ale przygwoździł ją do materaca. – Paranoja!
Jesteś milionerem, a ja karmiłam cię grzankami z serem.
– Przepadam za twoimi grzankami z serem – odparł rozbawiony.
– Spaliśmy na wąskim łóżku...
– Było bardzo przytulnie – szepnął.
– W ogóle cię nie znam!
– Nie znasz mnie? – Przylgnął do niej mocno. –Pethi mou, co jeszcze
chcesz o mnie wiedzieć?
– Nikos...
– Lubię, jak wymawiasz moje imię. – Z leniwym uśmiechem zaczął ją
całować. Zadrżała, gdy jego ręka zaczęła wędrować po jej ciele.
Oprzytomniała, gdy położył dłoń na jej brzuchu.
– Nie. – Dla niego liczy się tylko dziecko. – Nikos, nie. Nie pozwolę,
żebyś jeszcze raz mi to zrobił. – Mimo że rozpalało ją pożądanie, odepchnęła
go i wstała. – Wystarczy, że znajdziemy się w łóżku, a od razu przestajemy
myśleć. Zapominamy o tym, co słuszne albo rozsądne. To, co nas łączy, nawet
RS
52
trudno nazwać więzią! Drugi raz to się nie powtórzy. – Przygryzła wargę w
nadziei, że to pomoże jej ochłonąć. – I nie patrz tak na mnie!
Z samczym podziwem pożerał ją wzrokiem, więc tylko jęknęła cicho, po
czym wyciągnęła obszerny T–shirt ze swojej ciągle nierozpakowanej torby.
Nakładała go w takim pośpiechu, że z trudem trafiała w rękawy. Czym prędzej
umknęła do ciasnej kuchenki, nie zwracając uwagi na protesty swojego ciała.
Była podniecona, rozpalona i gotowa.
Gdy nalewała wodę do imbryka, perswadowała sobie, że jeśli coś można
zrobić, to wcale nie znaczy, że należy. Jeśli jeszcze kiedyś zainteresuje ją jakiś
mężczyzna, to będzie to spokojny rozsądny Anglik, przysięgła sobie, włączając
gaz. A nie zapalczywy Grek, mistrz sztuki uwodzenia.
Przez dwadzieścia cztery lata trzymała się z daleka od mężczyzn, była
ostrożna i czujna, ale potem poznała Nikosa i cała ta rozwaga poszła z dymem
w eksplozji zmysłów. Co sprawia, że przy nim traci rozum?
Zerknęła na pierścionek.
Bez trudu mogłaby powiedzieć „tak".
Ale przyjąć oświadczyny człowieka, który nie tylko ma przed nią
tajemnice, ale nie widzi w tym nic niestosownego?
Stała zamyślona z ręką na brzuchu, gdy Nikos wszedł do kuchni.
– Musisz wyprowadzić się z tej łodzi – powiedział. –Tu jest
niebezpiecznie. – Miał na sobie tylko spodnie.
Poruszona widokiem jego muskularnego torsu, pospiesznie usiadła przy
stoliku, by być od niego jak najdalej.
– Podoba mi się tutaj.
– To nie jest miejsce dla samotnej kobiety – stwierdził po prostu. –
Zwłaszcza ciężarnej.
RS
53
Dlaczego mając przed oczami jego tors, od razu widzi go nagiego?
Zaschło jej w ustach. Poprawiła podkoszulek, by zasłonić uda. Szkoda, że tak
się spiesząc, nie włożyła dżinsów.
– Co mi tu grozi? Tędy nikt nie chodzi.
– No właśnie.
– Potrzebowałam przestrzeni.
– Tego tu nie brakuje – przyznał. – Owszem, jest tu pięknie, ale znam
bezpieczniejsze miejsca poza miastem.
– Na to mnie nie stać. – Natychmiast pożałowała tych słów. – Nie chcę
twoich pieniędzy.
Szacował ją wzrokiem.
– To ja zadecyduję, gdzie będziemy mieszkać.
– Nie zamieszkam z tobą.
Usiadł na wprost.
– Okej, coś musimy sobie wyjaśnić – zaczął. – Chcesz się mnie pozbyć,
ale nic z tego. Nosisz moje dziecko oraz mój zaręczynowy pierścionek.
– Subtelność nie jest twoją specjalnością – zauważyła półgłosem. – Ten
pierścionek ma pokazać całemu światu, jaki jesteś bogaty.
– Nie, agape mou. On ma wszystkim pokazać, że należysz do mnie. –
Patrzył, jej w oczy. – Chcę, żeby to było jasne.
– Nie jestem twoja.
– Dlaczego chcesz się ze mną kłócić?
– Nie wiem. Może dlatego, że jesteś absolutnie pozbawiony wrażliwości.
– To znaczy, że dzieli nas przepaść kulturowa. Bo staram się, jak mogę,
zrozumieć, jakim cudem zaproponowanie małżeństwa matce mojego dziecka
świadczy o braku wrażliwości z mojej strony.
– Bo małżeństwo to nie tylko prokreacja.
RS
54
– W Grecji tak jest. W Grecji człowiek bierze ślub i ma dzieci.
– No właśnie. Najpierw ślub, potem dzieci. My zaczęliśmy od końca, ale
to nie dlatego za ciebie nie wyjdę. Nie mogę cię poślubić, bo cię nie znam.
Człowiek, w związek z którym się zaangażowałam, nie był milionerem z
tragiczną przeszłością. Okazałeś się kimś innym.
– Jestem tym samym facetem, któremu się oddawałaś co noc przez pół
roku – stwierdził, wpatrując się w swój kubek z kawą.
– Nie. Ty wszystko trzymasz dla siebie. Nie mogę poślubić takiego
osobnika.
– Pieniądze niczego w naszym związku nie zmieniają.
– To dlaczego mi o tym nie powiedziałeś? Miałeś mnie za łowczynię
fortun?
– Trudno przewidzieć, co pieniądze potrafią zrobić z człowiekiem. –
Wstał. – Czyta się w gazetach o ludziach, którzy wygrali miliony na loterii, po
czym rozpadło się im całe życie. Pieniądze bardzo człowieka zmieniają. Wiem
coś o tym, wierz mi.
– Kobiety cię oblegają, bo jesteś bogaty? – To oczywiste. Za takim
facetem ciągną sznurem. – Dlaczego mi nie powiedziałeś? Każdą noc
spędzałeś w moim łóżku w internacie dla pielęgniarek. Wtedy myślałam, że po
prostu tak jest ci wygodniej, ale teraz podejrzewam, że nie chciałeś, żebym
zobaczyła, jak mieszkasz.
– To, co nas łączyło, było cudownie nieskomplikowane – odparł po
chwili. –I to mi odpowiadało.
– To było nieuczciwe.
– Nie. Wręcz przeciwnie, myślę, że tylko z tobą byłem uczciwy. Tylko
my dwoje. Mężczyzna i kobieta.
Ella czuła, że brakuje jej tchu.
RS
55
Jak najszybciej zapomnieć, jak byli sobie bliscy.
– Więc dlaczego słowem nie wspomniałeś o przeszłości?
Rysy mu stężały.
– Bo przeszłość nie ma tu nic do rzeczy.
– Ależ ma! Po prostu nie ufałeś mi na tyle, żeby mi o tym opowiedzieć. I
właśnie dlatego za ciebie nie wyjdę. Nie mam nic przeciwko twojemu
piekielnemu dystansowi w sali reanimacyjnej, to rozumiem. Ale w związku to
jest niedopuszczalne. – Podniosła się, by wstać od stolika.
– Theos mou... – Chwycił ją za ramię. – Albo tu siedzisz i mnie słuchasz,
albo zaniosę cię na kanapę i zastosuję inne sposoby zmuszenia cię do
słuchania. Wybieraj.
– Spróbuj. Jest szansa, że walniesz tą tępą głową w sufit.
– Podoba mi się twój temperament. – Uśmiechnął się, wyraźnie z siebie
zadowolony. – To dzięki niemu nasz związek jest taki podniecający.
Przygryzła wargę.
– Wasze małżeństwo było udane? Powoli pił kawę, zwlekając z
odpowiedzią.
– Czy to coś zmienia?
– Nie wiem. – Bezradnie opuściła ramiona. Jak się do niego przebić? –
Powiedzmy, że bardzo się staram cię zrozumieć.
– Byliśmy za młodzi.
– Co to znaczy? Ślepo zakochani? Naiwni?
– Byłem wtedy niepoprawnym idealistą. Chciałem zostać lekarzem, a ona
myślała, że wychodzi za potentata, który z czasem przejmie fortunę imperium
Mariakos.
– Co się składa na to imperium?
RS
56
– Hotele, rozrywka, turystyka. – Wzruszył ramionami. – Firma Mariakos
Industries rozrastała się przez dziesiątki lat. Dzięki temu przetrwała różne
kryzysy.
– Nie chciałeś mieć z tym nic wspólnego?
– W takiej rodzinie jak moja to nie do pomyślenia. Już jako dzieci
byliśmy w to zaangażowani. Praktycznie mieszkaliśmy w hotelu Mariakos
Athens, a wakacje spędzaliśmy na naszej wyspie. Jak skończyłem osiemnaście
lat, już umiałem kierować hotelem i prowadzić księgowość.
– Ale to ci nie odpowiadało.
– Chciałem zostać lekarzem.
Medycyna poniosłaby niepowetowaną stratę, gdyby zajął się biznesem,
przeszło jej przez myśl.
– Dlaczego?
– Bo bardziej interesowała mnie medycyna niż hotele. Wyczuła, że za tą
odpowiedzią kryje się coś więcej.
– Rodzice muszą być z ciebie dumni.
– Teraz owszem, ale wtedy... – Zaśmiał się ponuro. –Ojciec był
przerażony, że nie chcę przejąć interesów. Uważali, że to tylko mój kaprys.
Bunt nastolatka. Może mieli rację, nie wiem. – Zawahał się. – Moja żona
zginęła, wyjechałem z Grecji, studiowałem, zrobiłem specjalizację z pediatrii.
Nie wspomniał o córeczce, ale wolała o to nie pytać.
– I nigdy poważnie się nie zaangażowałeś?
– Ella, miałem przyjaciółki. – Popatrzył na nią z politowaniem. –
Skłamałbym, gdybym się upierał, że żyłem jak mnich.
Ale nigdy nie pozwolił sobie otworzyć się przed kobietą.
Ella przypomniała sobie rozważania Helen.
– To, że nie wspomniałeś o pieniądzach, to miał być taki test?
RS
57
– Nie, nie test.
– Nie musiałeś poddawać mnie takiej próbie, bo nie zamierzałeś się ze
mną wiązać.
Nie zaprzeczył.
– Podobało mi się, że nic o mnie nie wiesz. Że nie mamy żadnych
obciążeń.
– Każdy ma jakiś bagaż. My też go mamy. – Uśmiechnęła się słabo. – Z
tą różnicą, że twój był z brylantów, a mój z taniego plastiku.
Wcale go to nie rozbawiło.
– Jak dowiedziałaś się, że jesteś w ciąży, to nie przyszło ci do głowy
skontaktować się ze mną? – zapytał.
– Dowiedziałam się o tym tego samego dnia, kiedy dostałam twojego e–
maila, w którym ze mną zrywasz. –Otrząsnęła się na to wspomnienie. – Co
miałam zrobić? Jak koniec, to koniec. Dziecko tego nie zmieni.
Wyprostował się.
– I tu się z tobą nie zgadzam.
– Tyle przede mną zataiłeś i uważałeś, że to w porządku. Co będzie
następnym razem? Kiedy w twoim życiu wydarzy się coś, o czym według
ciebie nie muszę wiedzieć?
Nie miała pewności, że wówczas usłyszy od niego prawdę. Już sobie
wyobraziła swoją przyszłość. Szokujące wyznania, cierpienie i przerażająca
samotność. Już raz przez to przechodziła i drugi raz na to się nie godzi.
Tak, kocha go. Tak, cierpi. Ale nie aż tak, jak ona i dziecko cierpieliby za
kilka lat, gdyby on ich zawiódł.
Ta świadomość dała jej ostateczny impuls do zrobienia najtrudniejszego
kroku w życiu.
Zsunęła pierścionek z palca.
RS
58
– Bardzo mi przykro, że twoja żona nie żyje, ale i tak za ciebie nie wyjdę.
Wybiegła na pokład, nim zdążył ją zatrzymać.
Jak trudno jest rozstać się z czymś, czego się naprawdę pragnie.
RS
59
ROZDZIAŁ CZWARTY
Do śmierci nie zrozumiem kobiet, pomyślał, parkując na swoim
wyznaczonym miejscu tuż przy wejściu na pediatryczny oddział ratunkowy.
Poprosił ją o rękę. Wsunął jej na palec pierścionek z brylantem jak
orzech. A ona mu go zwróciła.
Theos mou, co się dzieje w jej głowie?
Tyle kobiet oczekiwało na ten ruch z jego strony!
Chce wzbudzić jego podziw?
Wyskoczył z auta jak tygrys z klatki, ku zaskoczeniu przechodzącej
pielęgniarki. Przystanął na moment, żeby się zastanowić. Analizował sytuację
tak, jakby chodziło o postawienie diagnozy, uwzględniając język jej ciała w
trakcie tego starcia, drżenie rąk i bladość policzków.
Nie, nie zależy jej na jego podziwie.
Jej odmowa jest autentyczna i szczera.
Mimo to Ella go pragnie, tego był pewien.
Więc dlaczego po prostu nie przyjęła jego oświadczyn?
Chodzi o pieniądze?
Czy o to, że nie powiedział jej o żonie?
Nie znał odpowiedzi na te pytania, ale jednocześnie uprzytomnił sobie,
jak mało wie o Elli.
Co ich łączyło przez sześć miesięcy? Prawdę mówiąc, tylko seks,
przyznał niechętnie. Żyli pracą i sobą nawzajem. Nic im nie przeszkadzało.
Tego pragnął. Żadnych emocji, które by komplikowały ich znajomość.
Ale Ella jest kobietą.
Kobiety lepiej reagują na emocje niż na logikę. Stąd wniosek, że
powinien zmienić taktykę.
RS
60
Zamknął samochód, po czym energicznym krokiem ruszył w stronę
wejścia.
Ona nosi jego dziecko. I wyjdzie za niego, poprzysiągł sobie. Wystarczy,
by zrozumiał, dlaczego go odtrąciła. I on wówczas sprawi, że ona za niego
wyjdzie.
– Przepraszam, że zawracam głowę – tłumaczyła się młoda kobieta. –
Martwię się o niego. Byłam z małym dwa razy u naszego lekarza rejonowego,
który twierdzi, że to tylko jakiś wirus. Ale Harry ciągle płacze i mówi, że go
boli brzuszek. Już sama nie wiem... Pomyśli pani, że jestem durna i że marnuję
pani czas.
– Wcale tak nie pomyślę. – Ella położyła zdesperowanej matce rękę na
ramieniu. – Po prostu niepokoi się pani o synka. Zbadamy go bardzo starannie.
– Przysiadła na leżance, żeby zaprzyjaźnić się z malcem, którego matka
trzymała na kolanach.
Nie sprawiał wrażenia cierpiącego. Był bardzo spokojny.
Ella wzmogła czujność. Podejrzanie cichy jak na małe dziecko,
pomyślała. Powinien od razu zainteresować się kolorowymi zabawkami.
– Hej, Harry. Co słychać?
Chłopiec, wbrew jej oczekiwaniom, nie zareagował. Jedynie podniósł na
nią wzrok.
Ella sięgnęła do skrzynki z zabawkami po autko i położyła je chłopcu na
kolanach.
– Harry, popatrz, jaki fajny samochodzik. Ma otwierane drzwi. I kręci się
mu kierownica, a jak tu naciśniesz, to zapalą się reflektory. – Harry jednak nie
okazał zainteresowania. Nagle wykrzywił buzię i złapał się za brzuch.
RS
61
– Widzi pani? – Matka przygryzła wargę. – Tak jest od dwóch dni. Trwa
to najdłużej kilka minut, a potem przechodzi. Lekarz powiedział, żebym
dawała mu paracetamol, ale nie pomaga. Pewnie przesadzam...
Ella była innego zdania, bo apatyczność chłopca jej się nie podobała.
Instynktownie czuła, że coś jest nie w porządku.
– Poproszę naszego specjalistę, żeby go zbadał.
Nawet nie wiedziała, czy Nikos jest na oddziale. Po tym, jak oddała mu
pierścionek, praktycznie się do niej nie odezwał, więc nie wiedziała, co myśli.
Odwiózł ją na przystań i odczekał, aż odjedzie na rowerze, a sam pojechał w
przeciwnym kierunku. Co on sobie wyobraża?
Nie wiedziała, gdzie Nikos mieszka. Dotarło to do niej, gdy wyszła z
gabinetu na jego poszukiwanie.
Bez wątpienia w apartamencie godnym milionera. Może nawet w pałacu
lub wytwornym apartamencie na ostatnim piętrze z widokiem na morze, w
miejscu stanowiącym idealne tło dla pięknej, luksusowej kobiety w je-
dwabiach, która popija drinki i czeka, by spełniać zachcianki greckiego
potentata.
To nie jest odpowiednie miejsce dla biednej pielęgniarki w sukience ze
sklepu z używaną odzieżą, a grzanka z serem nie zadowoli greckiego
milionera.
Od śmierci żony unikał zaangażowania emocjonalnego, więc ona nie
zaryzykuje związku z kimś takim. Podjęła słuszną decyzję. Obojgu wyjdzie to
na dobre.
W poczekalni czekała spora liczba małych pacjentów.
Jakieś niemowlę głośno płakało, a dwuletni chłopiec budował wieżę z
fotelików. Recepcjonistka Kelly wyglądała na sfrustrowaną. Rzuciła Elli
spojrzenie pełne wdzięczności.
RS
62
– Jak ty to robisz? – jęknęła. – Te maluchy nie potrafią powiedzieć, co im
dolega. Mogę się tylko domyślać... A ten rejwach...
– Widziałaś Nikosa? – Ella weszła jej w zdanie.
– Tak. Jest u dyrektora. Roztrząsają jakieś ważne problemy.
– Kelly, zadzwoń do niego – poleciła jej Ella bez wahania. – Musi zbadać
jednego z pacjentów.
Kelly nerwowo się roześmiała.
– Chyba żartujesz? Mam przerwać spotkanie dyrektora z greckim
bóstwem?
– Nie mów tak o nim – ucięła Ella, sięgając po słuchawkę. – Sama
zadzwonię. – Połączono ją z sekretarką, która oznajmiła, że przez najbliższych
dziesięć minut doktor Mariakos będzie zajęty.
Ella spojrzała na zegar, mając przed oczami apatycznego chłopczyka i
zrozpaczoną matkę. A jeśli dziesięć minut to za długo?
– Muszę porozmawiać z doktorem Mariakosem teraz, nie za dziesięć
minut. – Czekała w napięciu, aż w słuchawce usłyszała głos Nikosa.
– Nikos, musisz zbadać tego małego. – Poczuła, że się czerwieni. A jeśli
ją zbeszta, że mu przeszkadza?
Nie zrobił tego. Powiedział tylko:
– Już tam idę – i odłożył słuchawkę, nie czekając na jej wyjaśnienia.
– Odważna jesteś – zauważyła z podziwem Kelly. –Przywilej
narzeczonej...
– Nie jestem jego narzeczoną! – Lecz kim? Nie miała pojęcia. Jest z
Nikosem w ciąży, co wkrótce stanie się widoczne. – Jak Nikos się pokaże,
przyślij go do mnie. Mam chłopca z podejrzanym bólem brzucha.
Gdy wróciła do gabinetu, matka czytała Harry'emu książeczkę, więc
korzystając z okazji, raz jeszcze zmierzyła mu temperaturę.
RS
63
– Rozmawiałam ze specjalistą. Zaraz tu przyjdzie.
– Nakrzyczy na mnie? – zaniepokoiła się kobieta. –Żałuję, że przyszłam.
Od kiedy pani wyszła, Harry ani razu nie zapłakał. Nic mu nie jest. Ale ja czuję
się jak oszustka.
– Dlaczego czuje się pani jak oszustka? – Z tym pytaniem na ustach
Nikos wszedł do pokoju, a Elli serce mocniej zabiło jak zawsze na jego widok.
Ciekawe, co zrobił z pierścionkiem? Rzucił jej spojrzenie, z którego
wyczytała, że mają jeszcze pewne sprawy do załatwienia.
– Przepraszam, że wyrwałam pana doktora z zebrania – powiedziała
szczęśliwa, że oboje skupią się na czymś innym niż ich romans. – To jest
Harry, który od dwóch dni cierpi na napady bólu brzucha, a jego mama ma
nieczyste sumienie, bo już dwa razy była u lekarza pierwszego kontaktu.
– Jaką postawił diagnozę? – Nikos mył ręce.
– Wirus. Powiedział, że z czasem samo przejdzie oraz że jestem
przewrażliwiona. Może jestem, ale...
– Proszę powiedzieć, co panią niepokoi. – Przykucnął przed nimi, by
lepiej przyjrzeć się chłopcu. – Coś konkretnego czy tylko przeczucie?
– Ma napady przeraźliwego płaczu, które trwają po kilka minut, a
potem... Lekarz powiedział, że Harry tak się złości, ale mnie się wydaje, że on
płacze z bólu. Jest nieswój. Normalnie tryska energią, wszystko go interesuje, a
teraz jakby na nic nie miał siły.
– Jak to się zaczęło?
– Przeziębił się. Prawdę mówiąc, nie bardzo się tym przejęłam, ale potem
zaczął chwytać się za brzuch i jęczeć, że go boli. To trwa tylko kilka minut i
przechodzi, i Harry znowu zachowuje się normalnie.
Potem Nikos wypytał ją o przebieg obu wizyt w przychodni rejonowej.
– Czy lekarz zbadał mu brzuch?
RS
64
– Nie. Stwierdził, że to wirus i że dopiero po weekendzie mam przyjść do
niego ponownie. Więc poszliśmy do domu, ale Harry wyglądał coraz gorzej.
Nie wiedziałam, co robić... i przyszłam tutaj. Pan doktor pewnie też na mnie
nakrzyczy.
Nagle jak na dany znak w poczekalni rozległ się krzyk dziecka.
– Jak pani słyszy, na tym oddziale krzyczą tylko dzieci – zauważył. –
Teraz zbadam Harry'ego. Proszę go położyć na stole. Ella, mamy jakieś
zabawki, żeby go czymś zająć?
– Uśmiechał się promiennie. – Normalnie przychodzę ze swoją zabawką,
ale byłem na rozmowie w dyrekcji...
Ella wyłowiła drugi samochodzik, a potem kukiełkę, ale okazało się, że
chłopczyka nie trzeba zabawiać, bo gdy Nikos obmacywał mu brzuch, leżał
bardzo spokojnie. W skupieniu wpatrywała się w palce Nikosa, nie wątpiąc ani
przez chwilę, że postawi trafną diagnozę.
On jest świetnym lekarzem.
Zlekceważył zatroskaną matkę? Nie. Potraktował jej obawy z należytą
powagą.
– Temperatura?
– Normalna. – Zastanawiała się, czy i jemu jest tak trudno się
skoncentrować jak jej. – Pan doktor też uważa, że to wirus?
Przez dłuższą chwilę nie odpowiadał, uważnie obmacując jamę brzuszną.
– Nie – odparł w końcu. – To nie wirus. Objawy nie są typowe, ale... –
Spojrzał na dziecko. – Czy... ? Ella, zadzwoń do doktora Greena i w moim
imieniu poproś, żeby tu zaszedł.
Spiesząc do telefonu, zastanawiała się, co Nikos ma na myśli, skoro prosi
Eda Greena, chirurga, o konsultację. Nikos tymczasem rozmawiał z matką.
RS
65
– Dobrze pani zrobiła, przychodząc z nim do nas oraz słuchając swojej
intuicji.
– To nie wirus? – przestraszyła się kobieta.
– Nie. To coś, co nazywamy wgłobieniem. – Sięgnął po długopis, żeby
wyjaśnić jej to na schematycznym rysunku. – To jest jelito, tak? Czasami jeden
jego segment wsunie się w drugi... o, tak... I to nazywamy wgłobieniem.
– I Harry ma tego objawy?
– Nie. – Schował długopis do kieszeni. – Pani synek nie ma żadnych
typowych objawów.
– To skąd pan doktor wie, że to to?
– Po prostu wiem. Pani kierowała się matczyną intuicją, która
podpowiadała pani, że coś jest nie w porządku. Ja też mam intuicję. Lekarską.
Można to nazwać przeczuciem.
– Czy to coś poważnego?
– Bywa, ale w tym przypadku wychwyciliśmy to we wczesnym stadium.
Dzięki pani intuicji – zaznaczył. –Zaraz przyjdzie kolega...
– Nikos, w czym mogę ci pomóc? – Doktor Green,szczupły mężczyzna w
okularach, podszedł do stołu, po czym w skupieniu wysłuchał relacji Nikosa.
– Wgłobienie?
– Harry nie ma żadnych typowych objawów – oznajmił Nikos
zdecydowanym tonem. – Nie ma gorączki, wczoraj lekka biegunka, ale dzisiaj
już nie, raz wymiotował, nie wyczułem żadnego guza.
– Zatem to jest tylko twoje domniemanie – zauważył doktor Green. – To
może być zapalenie wyrostka.
– To jest wgłobienie. – Nikos nie tracił pewności siebie. – I to nie jest
domniemanie.
Ed Green uniósł brwi.
RS
66
– Nikos, nie możesz być tego pewny.
– Mam absolutną pewność. Ponieważ nie ma perforacji, sugeruję wlew z
barytu. – Odszedł od stołu, zwracając się do matki chłopca. – Doktor Green się
tym zajmie, a ja zadzwonię do pani lekarza.
– Dziękuję, dziękuję – powtarzała wzruszona kobieta.
– Podziwiam pani odwagę – mówił, zniżywszy głos. –Zdecydowała się
pani do nas zgłosić, mimo że dwa razy powiedziano pani, że Harry'emu nic nie
jest. Uratowała go pani, bo gdyby nie pani intuicja oraz upór, nie wiadomo,
czym by się to skończyło. Gratuluję Harry'emu takiej dzielnej matki.
Szczęściarz z niego.
Kobieta lekko się zaczerwieniła, ale ciepłe słowa Nikosa wyraźnie dodały
jej sił i otuchy, bo ze spokojem oddała synka w ręce chirurga.
Kilka godzin później Ella ponownie natknęła się na Nikosa, który w
dalszym ciągu przyjmował małych pacjentów. Żeby rozładować tłok w
poczekalni, wspierało go jeszcze dwoje lekarzy z głównego oddziału ratunko-
wego, ale on wziął na siebie najcięższe przypadki.
– Przed chwilą dzwonił doktor Green. Nikos podniósł głowę znad
notatek.
– Jak Harry? Ed ma mi coś do przekazania?
– Owszem. – Zawahała się. – Prosił, żeby ci powiedzieć, że jesteś
arogancki i pewnego dnia słono za to zapłacisz, ale zanim to się stanie, to
gdyby któreś z jego dzieci wylądowało w izbie przyjęć, masz wtedy być na
dyżurze.
Po jego twarzy przebiegł lekki uśmiech.
– Postaram się.
– Chciał przez to powiedzieć, że twoja diagnoza okazała się trafna.
Wzruszył ramionami.
RS
67
– Wiem, że była trafna. Nie miałem co do tego najmniejszych
wątpliwości. Ale i ty wykazałaś się ogromną czujnością. – Odchylił się w
fotelu. – Słusznie wyciągnęłaś mnie z tego spotkania.
Serce jej rosło.
– Rozmawiałeś z ich lekarzem pierwszego kontaktu?
– Tak. – Wstał. – Przejdźmy teraz do całkiem innego tematu. Nie
spędzisz drugiej nocy na tej łodzi. Chcę, żebyś zamieszkała ze mną. Po pracy
pojedziemy zabrać stamtąd twoje rzeczy.
Zdumiona nie wierzyła własnym uszom.
– Nie wyjdę za ciebie. Nie słuchałeś mnie?
– Słuchałem. Powiedziałaś, że mnie nie znasz. Więc zamieszkaj ze mną,
żeby w krótkim czasie uwierzyć, że z fortuną czy bez, jestem taki sam.
Pieniądze znaczą tylko tyle, że kto inny zrobi nam grzanki z serem, a my
będziemy mogli więcej czasu spędzić w łóżku.
– Nikos, to nie jest aż tak proste! Nie mogę się do ciebie wprowadzić! – I
bez mieszkania pod jednym dachem trudno było jej mu się oprzeć. –
Wykluczone.
– Jak chcesz, możemy się kłócić. Ale moje zawsze będzie na górze.
– Nie.
Przyłożył jej rękę do brzucha.
– Ella, jestem ojcem tego dziecka – szepnął. – Co mu powiesz, gdy
zapyta, dlaczego jego rodzice nie są razem?
– To jest chwyt poniżej pasa.
– Więc się ze mną nie sprzeczaj. Zrobię wszystko, co w mojej mocy,
żebyś postąpiła zgodnie z interesem naszego dziecka. Powiadasz, że mnie nie
znasz i może to prawda, bo gdybyś mnie znała, wiedziałabyś, że nie pozwolę,
żeby nasze dziecko rosło w niepełnej rodzinie. Tyle o mnie. Teraz ja chcę się
RS
68
czegoś dowiedzieć o tobie. – Ujął ją pod brodę. – Chcę się dowiedzieć,
dlaczego stawiasz taki opór.
– Wiesz, dlaczego – wykrztusiła. – Rzuciłeś mnie. Odszedłeś. Jesteś tutaj
tylko z powodu dziecka, a to dla mnie za mało. Z żadną kobietą nie byłeś
dłużej niż pół roku. Ty po prostu nie chcesz się angażować.
Uniósł wysoko brwi.
– Jestem gotowy ożenić się z tobą, to chyba znaczy, że jestem
zaangażowany.
– A co będzie, jak zechcesz odejść? Ja się staram chronić moje dziecko.
– Nasze dziecko. – Ujął jej twarz w dłonie. – To jest nasze dziecko,
agape mou, a moją rolą jest was chronić. Jestem facetem, prawda? Możesz mi
ufać, że będę chronił nasze dziecko. O to nie musisz się martwić.
Chyba że to on sam stanie się źródłem zagrożenia. Co będzie, jak się nimi
znudzi i weźmie sobie nową kobietę?
– Znowu przeszedłeś na tryb jaskiniowca – westchnęła niezadowolona,
że nawet się jej podobają jego ultra tradycyjne poglądy. – Dla ciebie nie
istnieje poprawność polityczna.
– Interesuje mnie tylko to, co najlepsze dla naszego dziecka. –
Obserwował ją spod opuszczonych powiek. – A ciebie?
– To co najlepsze dla naszego dziecka – powtórzyła.
– Więc wyjdź za mnie i przestań się wygłupiać.
Zamurowało ją. Jaki on jest pewny siebie. Ale najokrutniejsze było to, że
tak bardzo chciała się zgodzić.
Kochała go i naprawdę chciała, żeby wsunął jej na palec obrączkę oraz
pokazał, jak żyje się w baśniowej krainie, z której przybył.
– Nie będę dłużej o tym rozmawiać. – Podeszła do drzwi. –I nie ruszę się
z łodzi na kanale.
RS
69
– Ile nocy tam spędziłaś? Dziwne pytanie.
– Jedną, ale co to ma do rzeczy?
Długo mierzył ją wzrokiem, po czym zerknął na zegarek.
– Muszę jechać na uniwersytet. Mam tam wykład dla studentów.
Zobaczymy się później.
Chciała jeszcze raz powtórzyć, że nie zamierza z nim mieszkać, ale on
był już na korytarzu.
Stała zmieszana, zastanawiając się, po co mu informacja, ile nocy
spędziła na łodzi.
Co to ma do rzeczy?
To zupełnie nieważne. I tak nie zmieni zdania i się do niego nie
przeprowadzi. Też pomysł! Jak mogłaby narazić się na takie ryzyko?!
Położyła rękę na brzuchu.
– Robię to dla ciebie – szepnęła do dziecka. – On mnie nie kocha. Wcale
nie chce być ze mną. Jest tutaj wyłącznie z twojego powodu. A to za mało,
prawda? Ty byś tego nie chciało. Wiem to.
Sfrustrowany jej odmową, szedł w stronę auta, po drodze przeglądając e–
maile w notebooku.
Z zaciśniętymi wargami bezlitośnie usuwał wszystkie wiadomości nie
zasługujące na uwagę. Przy jednej się zatrzymał, żeby ją przeczytać.
Usiadłszy w samochodzie, wybrał numer.
– Ma pan już potwierdzenie od właściciela domu? – Wysłuchawszy
chaotycznych wyjaśnień wystraszonego pośrednika, westchnął. – Nie chcę
czekać cały miesiąc. Chcę mieć ten dom dzisiaj. Proszę mi podać numer
telefonu właściciela. – Nie zwracając uwagi na słabe protesty pośrednika,
sprytnie wydostał od niego numer, by chwilę później połączyć się z
właścicielem nieruchomości.
RS
70
Osiągnięcie rezultatu zadowalającego obydwie strony tych negocjacji
oraz ustalenie, że klucz zostanie dostarczony do szpitala, trwało nie dłużej niż
trzy minuty.
Nikos zatelefonował jeszcze do Aten, po czym uśmiechnął się z
satysfakcją.
Załatwione.
Ma dom. Dom, który spodoba się Elli. Chciała mieć kontakt z przyrodą,
to będzie go miała, bo posiadłość ma kilka hektarów powierzchni. I przylega
bezpośrednio do plaży. Teraz pozostało mu tylko wytłumaczyć jej, że ma tam
zamieszkać.
Oczywiście, będzie się sprzeciwiała, bo najwyraźniej się uparła, żeby na
każdy temat z nim się sprzeczać.
Wyjeżdżając z parkingu, po raz kolejny się zastanawiał, co dzieje się w
jej głowie.
Odrzuciła jego oświadczyny, bo nie wyjawił jej szczegółów swojej
sytuacji majątkowej? Co to zmienia, że jest bogaty? Większość kobiet
skakałaby z radości, dowiedziawszy się, że mają zapewnioną przyszłość.
Zwłaszcza te, które jak Ella ledwie wiążą koniec z końcem.
Ale jej pieniądze w ogóle nie interesują, a wyłącznie to, że jej o nich nie
powiedział.
Kompletnie bez sensu, pomyślał.
Ale potem doznał uczucia, które zawsze mu towarzyszyło, gdy
przynoszono mu na oddział chore dziecko. Od takiego pacjenta niczego nie
mógł się dowiedzieć, ale kręciło go wyzwanie polegające na wykorzystaniu
wszystkich swoich umiejętności w celu uzyskania odpowiedzi.
RS
71
Tak też będzie w przypadku Elli, postanowił, wyjeżdżając na ulicę
prowadzącą do uniwersytetu. Jest lekarzem. Musi postarać się o więcej
obiektywizmu. Przyjrzeć się uważnie objawom.
Ale pierwszym krokiem będzie doprowadzenie do tego, żeby zamieszkała
z nim pod jednym dachem.
Skonana po pracowitym dyżurze, przebrała się w dżinsy, przewiesiła
torbę przez ramię i pożegnała się z koleżankami, które stawiły się na nocny
dyżur.
Gdy nigdzie nie dostrzegła Nikosa, ogarnęło ją uczucie zawodu, bo była
przygotowana na kolejną słowną potyczkę na temat jej mieszkania na łodzi.
W ciemnym kącie pod rampą dla karetek po omacku odpięła rower, po
czym pogrążoną w mroku alejką wyjechała z terenu szpitala na ścieżkę nad
kanałem.
Po raz pierwszy znalazła się tam w nocy. Zadrżała.
Poprzedniego wieczoru spała, gdy Nikos przeniósł ją na łódź, więc
dopiero teraz dotarło do niej, czym jest jazda na rowerze opustoszałą ścieżką.
A co dopiero spanie w pojedynkę na kanale...
Nagle pożałowała, że tak lekceważąco podchodziła do wątpliwości Helen
i Nikosa. Być może to jej odmienny stan tak pobudził jej wyobraźnię, ale
spoglądając w nieoświetloną czeluść wśród zarośli, zaczęła po prostu się bać.
Zła na siebie, włączyła przednią lampę.
Szkoda, że nie ma tu Nikosa. Jego ramiona i męska siła na pewno
podziałałyby jak balsam na jej nerwy.
Znając go tak dobrze, była zdziwiona, że pozwolił jej samej wracać do
domu.
RS
72
Spoglądając w mrok, chrząknęła. O co chodzi? Sama tego chciała, sama
wybrała spokój i ciszę. Chciała być niezależna. Westchnęła zirytowana swoim
tak pełnym sprzeczności podejściem do życia.
Rzuciła mu w twarz, że zachowuje się jak jaskiniowiec, więc teraz sama
pedałuje tą ścieżką! Szkoda, że nie wybił jej tego z głowy. Rozpaczliwie
starała się zapanować nad strachem. Mazgaj. Przecież ma lampę, więc nie
wjedzie do kanału. A reszta...
Lepiej o tym nie myśleć. Ledwie ruszyła, w koronach drzew ponuro
zahuczał puszczyk, co jej przypomniało, że o tej porze zarośla tętnią życiem.
Za jakimś krzakiem coś błysnęło... Czyjeś ślepia?
Serce biło jej jak oszalałe, ręce się jej pociły. I przez cały czas
towarzyszyło uczucie, że coś, lub ktoś, ją obserwuje. Pedałowała jak szalona,
gnana przeświadczeniem, że ktoś ją goni. Kilka razy kusiło ją, by zwolnić i się
obejrzeć, ale w końcu dotarła do łodzi.
Ułamki sekundy później przyczepiła rower do pobliskiego drzewa i
wskoczyła na pokład. Gdy znalazła się w środku, pozamykała wszystkie
zamki. Nareszcie jest bezpieczna.
Żeby uspokoić oddech, na chwilę przymknęła powieki. Drzwi zamknięte,
nic jej nie zagraża.
Mimo to nie mogła się rozluźnić. Nie mogła przestać myśleć o tym, że
nikogo z nią nie ma. Nawet sąsiadów. Że tylko za dnia na tym odcinku ścieżki
nad kanałem czasami pojawiają się ludzie z psami. Kto tędy chodzi nocą?
Helen miała rację, pomyślała nerwowo, zaciągając zasłonki, żeby nikt nie
mógł zajrzeć do środka. To jest kompletne odludzie.
A może to hormony sprawiają, że jest taka podminowana?
Zirytowana na siebie, zrobiła herbatę, po czym sięgnęła po poradnik dla
przyszłych matek. Do tej pory nie miała czasu dowiedzieć się o zmianach,
RS
73
które zachodzą w jej organizmie. Może powinna poszukać w indeksie
odnośników do takich zjawisk jak przywidzenia i halucynacje, pomyślała
ponuro, zawstydzona z powodu strachu, który ogarnął ją, gdy jechała na
rowerze.
Reaguje jak prawdziwa idiotka.
Nagle usłyszała chrzęst żwiru na ścieżce. Złowieszczy odgłos
stanowczych ciężkich kroków, zdecydowanie męskich. Wstrzymała oddech,
książka wypadła jej z ręki, herbata chlusnęła na kolana.
Jeszcze nigdy tak bardzo się nie bała.
Ktoś jest na zewnątrz. Stoi w ciemnościach i ją podgląda. A ona nie ma
gdzie się ukryć.
Kimkolwiek był, wiedział, że ona jest na łodzi. I że jest sama. Szedł za
nią. Jadąc, czuła, że ktoś za nią podąża. To nie były urojenia. Ktoś za nią szedł
naprawdę.
Myślała, że serce wyskoczy jej z piersi, poczuła suchość w ustach.
Sztywna ze strachu przekonywała się, że ten ktoś wyszedł na spacer z psem,
mimo że rozsądek podpowiadał jej, że po dziesiątej w nocy nie spaceruje się z
psem po pogrążonych w ciemnościach ścieżkach.
Odgłos kroków ucichł, a to znaczy, że ten osobnik stoi przed jej łodzią.
Drżącą ręką sięgnęła do torby po komórkę. Niestety, zapomniała ją
naładować.
Została bez jakiegokolwiek kontaktu ze światem. Jest zdana sama na
siebie. Wstała powoli i chwyciła rondel, który stał na palniku kuchenki
gazowej. Marna to broń, ale innej nie ma.
I wówczas usłyszała głuchy łomot, po którym cała łódź się zakołysała,
gdy intruz wylądował na pokładzie.
Z jej gardła wyrwał się histeryczny krzyk.
RS
74
ROZDZIAŁ PIĄTY
Sparaliżowana strachem zacisnęła palce na rondlu. Serce waliło jej jak
młotem. Usłyszała najpierw soczyste przekleństwo, a potem męski głos
zawołał:
– Ella!
Roztrzęsiona dopiero po chwili zorientowała się, że zna ten głos, że pod
drzwiami stoi Nikos, nie zboczeniec.
Chciała coś powiedzieć, ale nagły zwrot akcji wytrącił ją z równowagi do
tego stopnia, że wybuchnęła płaczem.
– Ella, otwórz! – krzyczał Nikos.
Do jej uszu dobiegł najpierw strumień słów w obcym języku, a następnie
łoskot wyważanych drzwi. Nikos niczym taran wpadł do środka.
– Theos mou, co się stało?! Kto cię napadł? Mów! –Gdy chwycił ją za
ramiona, przywarła, łkając, do jego szerokiej klatki piersiowej. – Powiedz coś!
Radość z jego obecności sprawiła, że Ella nie mogła wydobyć z siebie
głosu.
Tuląc ją, zaklął płynną angielszczyzną, po czym przeszedł na ojczysty
język, a na koniec usiadł na kanapie, biorąc ją na kolana.
– Już, ciii... Spokojnie... – Delikatnie odgarniał jej włosy z twarzy. –
Powiedz, co się stało. Co cię tak przestraszyło?
– Wydawało mi się, że ktoś za mną idzie, słyszałam kroki... Rozładowała
mi się komórka... i huczała sowa... – wyrzuciła z siebie bez ładu i składu.
Tak kurczowo zaciskała palce na jego koszuli, że aż jej pobielały.
– Jak się mieszka poza miastem, to sowa nie powinna być niczym
strasznym. – Ostrożnie rozgiął jej palce, żeby wziąć ją za rękę. – Komórka się
RS
75
rozładowała, bo zawsze zapominasz o jej naładowaniu. A to, że ktoś szedł za
tobą... – Zawiesił głos.
– Też to słyszałeś?
– Ella, to ja szedłem za tobą.
Spojrzała na niego, jakby go nie zrozumiała.
– To byłeś ty? Dlaczego za mną szedłeś?
– Bo jesteś uparta jak osioł i chcesz wszystkim pokazać, jak fantastycznie
jest mieszkać na odludziu. Naprawdę myślałaś, że pozwolę ci samej pojechać
do domu? Zatrzymał mnie telefon, a jak skończyłem, ty już wyszłaś z dyżuru.
Chciałem sprawdzić, że bezpiecznie dotarłaś na łódź.
– To znaczy, że słyszałam twoje kroki.
– Tak.
– Mało nie umarłam ze strachu.
– Przepraszam. Przysięgam, nie chciałem cię przestraszyć. Ale masz
niezbity dowód, że nie możesz tu mieszkać. – Wsunął palce w jej włosy. – To
nie jest odpowiednie miejsce dla kobiety.
– Nieprawda. Przecież to ty za mną szedłeś.
– Ale mógł to być ktoś inny. I co wtedy? Myślisz, że przegoniłabyś
napastnika rondlem? Co zamierzałaś z nim zrobić? Ugotować z czosnkiem i
podać ze spaghetti?
– Dać mu w łeb – odparła urażona jego drwiącą uwagą, a zarazem
zawstydzona tym incydentem. – Nie przeczę, może trochę przesadziłam –
dodała wyniosłym tonem. – To pewnie przez te hormony... Poniosła mnie
wyobraźnia. Już mi przeszło.
Najchętniej zapadłaby się pod ziemię. Politowania godne mazgajstwo.
Tłumaczenie kompromitujące kobietę dwudziestego pierwszego wieku.
RS
76
Zrobiła z siebie kompletną idiotkę. Jak mogła się doprowadzić do takiego
stanu?
Czując się bezpiecznie na jego kolanach, rozejrzała się po kajucie,
zastanawiając się, co może być strasznego na pokładzie takiej przytulnej łodzi.
– Już ci przeszło? Na pewno? – Wstał z kanapy. – W takim razie mogę
cię zostawić. Wiem, że bardzo marzysz o samotnej nocy...
– Chcesz mnie tu zostawić? – Nie dowierzała własnym uszom. –
Wychodzisz? – Bez niego ta kajuta przestanie być taka przytulna. Poczuła, że
zagrożenie czyha na nią ze wszystkich stron: w zaroślach i na gładkiej tafli
wody.
– Wiem, że moja obecność tutaj jest ci niemiła. Chciałem się tylko
upewnić, że bezpiecznie dotarłaś do domu. – Odwrócony tyłem, przykucnął
przy zamku w drzwiach, coś tam pogrzebał, po czym się wyprostował. –
Zamek naprawiony. Nie jest zbyt wymyślny, więc, dzięki Bogu, wpadając tu,
go nie wyłamałem. Jak wyjdę, zamknij się na klucz, a jak pójdziesz spać, to na
wszelki wypadek postaw sobie ten rondel przy łóżku.
Zamek nie jest bezpieczny?
Zmagały się w niej dwa uczucia: strach i godność.
– Zaczekaj, nie wychodź. – Godność przegrała z kretesem. – Nie chcę,
żebyś sobie poszedł.
– Nie chcesz? – Spojrzał na nią pociemniałym wzrokiem. – Dlaczego?
Kaszlnęła.
– Bo... jak tu jesteś, czuję się raźniej.
– Wydawało mi się, że odpowiada ci ta pustelnia na kanale – odparł
słodkim tonem. – Bo daje ci błogie poczucie niezależności. Nie chciałbym ci
go odbierać.
RS
77
Jego muskularna postać wypełniała niemal całą kajutę, co uprzytomniło
Elli, że tylko w jego obecności będzie czuła się bezpiecznie. Jeśli sobie
pójdzie...
– Bo lubię, jak tu jesteś.
Uniósł brwi.
– Jako twój goryl? Liczysz na moje mięśnie? I na to, że potrafię dać w
pysk?
Atmosfera w ciasnym pomieszczeniu gęstniała z każdą sekundą.
Owładnięta nagłą reakcją swojego ciała Ella spuściła z tonu.
– Nie w roli goryla. – O matko, co ona mówi? – Po prostu... nie chcę,
żebyś wychodził.
Powoli przekręcił klucz w zamku, zamykając drzwi od środka.
– Zostanę – rzekł półgłosem – pod warunkiem, że mi obiecasz, że jutro
się stąd wyprowadzisz.
– Nikos, ja nie...
– Chcesz sama spędzić tu jutrzejszą noc?
– Nie. – Miała do siebie żal, że jest takim mięczakiem. – Za dnia tu jest
jak w raju... woda, przyroda... ale po zmroku...
Nie ma sensu udawać bohatera.
Nie musi mu opowiadać, jak strasznie jest po zmroku, bo sam widział, w
jakim była stanie. Pewnie do tej pory ma koszulę mokrą od jej łez.
Wyraźnie rozbawiony podniósł z podłogi rondel i postawił go na
kuchence.
– To już nie będzie nam potrzebne. Gdyby przyszło mi przegonić
jakiegoś napastnika, wybrałbym raczej walkę wręcz niż garnek. – Podał jej
rękę, pomagając wstać. – Pora do łóżka, agape mou. Ty jesteś wyczerpana, a ja
za wysoki na to pomieszczenie. Wygodniej nam będzie, jak się położymy. –
RS
78
Nie czekając na jej komentarz, pociągnął ją do korytarzyka prowadzącego do
sypialni.
Drgnęła na widok owadów na ścianach.
– Ojej, zostawiłam otwarte okno – jęknęła, spoglądając na dorodnego
pająka.
Nie miała odwagi poprosić Nikosa, by go usunął. Już i tak się
skompromitowała, więc tylko starała się wzrokiem zmusić intruza do obrania
najkrótszej drogi na dwór.
Obserwując ją, Nikos przechylił głowę.
– Podobno kochasz przyrodę. I lubisz z nią obcować.
– Kocham kaczki. I lubię z daleka obserwować ważki. Trzeba mu oddać,
że powstrzymał się od komentarza.
Bez słowa strącił pająka na swoją dłoń, po czym spokojnie strząsnął go
za okno.
– Coś jeszcze? – zapytał.
Stała w pąsach. Przecież on wie, jakim ona jest tchórzem, to po co
udawać?
– Na suficie jest drugi.
I ten okaz fauny wylądował za oknem.
– Dziękuję – bąknęła. – Strasznie się wstydzę. Na pewno sobie myślisz,
że jestem beznadziejna.
Uśmiechając się, ujął jej twarz w dłonie.
– Myślę, że jesteś piękna. I bardzo kobieca. Nie wydaje mi się, żeby taka
łódka na kanale była dla ciebie najlepszym mieszkaniem. Powinnaś mieszkać
w luksusowych wnętrzach z nadopiekuńczym Grekiem, a nie z okazami
angielskiej fauny. Ciebie trzeba chronić i rozpieszczać. – Zdecydowanym
gestem ściągnął z niej T–shirt, a następnie sięgnął do zatrzasku jej spodni.
RS
79
Wstrzymała oddech, czując na brzuchu ciepło jego palców.
– Nie, Nikos, naprawdę, nie powinniśmy tego robić. To wszystko
zagmatwa.
– Dla mnie wszystko jest proste. – Uśmiechnął się zaborczo. – Agape
mou, te dżinsy strasznie cię opinają. Niedługo twoja ciąża stanie się widoczna i
zaczną się pytania. – Pogładził ją palcem po szyi. – Ale nim do tego dojdzie,
już będziesz moją żoną.
– Nikos...
– Przenocujemy tutaj – zamruczał – a ja będę cię bronił.
Uznała, że po tym, jak się zbłaźniła, nie przekona go tłumaczenie, że
obroni się sama.
Nagle zdała dobie sprawę, że jedynym zagrożeniem, które nie zniknęło z
łodzi, jest Nikos. Emocje, jakie w niej budzi. Oszołomiona oparła mu głowę na
piersi, delektując się jego męskim zapachem. Jednocześnie powtarzała w
myślach powody, dla których nie powinna tego robić. Ale chwilę później
poczuła, jak jego ręce zmysłowo zsuwają się po jej obnażonych ramionach ni-
czym obietnica tego, co ją czeka. Trudno o większą bliskość: tylko ich dwoje
na małej łódce w otoczeniu przyrody.
– Co to?! – Na zewnątrz rozległ się przenikliwy krzyk.
Nikos ze śmiechem pchnął ją na łóżko i nakrył ciałem.
– Lis szuka lisiczki. – Pogładził ją po policzku. –A teraz wyłącz zmysł
słuchu, bo zwariujesz, zanim się rozwidni. Nie masz powodu do strachu,
dopóki jestem z tobą. – Wstrzymała oddech, gdy jego palce wsunęły się
między jej uda. Tak blisko najczulszego miejsca...
Gdy wargami zamknął jej usta, przypomniała sobie, że gdy całował ją po
raz pierwszy, pomyślała, że mogliby to robić całą wieczność. Że żadna kobieta
nie powinna schodzić z tego świata, nie zaznawszy takich pocałunków.
RS
80
Rozpalał ją wargami i pieszczotą palców, wprawiając całe jej ciało w
gorączkowe drżenie, ale gdy uniosła biodra zapraszającym ruchem, jego
palce... nie dotknęły jej tam, gdzie pragnęła, by ją dotykał. Westchnęła sfrust-
rowana. On przedłuża jej udrękę w nieskończoność, doprowadzając ją niemal
do utraty zmysłów.
– Nikos...
Głuchy na jej prośby, zsuwał się coraz niżej.
– Moje dziecko – szepnął.
Na jego zaborczy ton w jej głowie rozległ się dzwonek alarmowy, ale
była zbyt podniecona, by się tym przejąć. Cały jej świat skupił się na jego
palcach. Ale w końcu to nie jego palce jej dotknęły, lecz wargi. Krzyknęła. Nie
zdążyła zaprotestować ani nawet poczuć się skrępowana, bo jego język
błyskawicznie doprowadził ją w rejony rozkoszy. Z trudem chwytając
powietrze, ledwie żywa z podniecenia, wpiła palce w prześcieradło,
jednocześnie jak przez mgłę orientując się, że są nadzy. Kiedy to się stało?
– Jesteś cudowna – szepnął jej do ucha.
Razem stoczyli się w otchłań nieziemskiej rozkoszy w pierwotnym akcie,
który od zarania dziejów łączył kobietę i mężczyznę.
Długo trwało, nim odzyskali oddech.
W końcu Nikos uniósł głowę, żeby na nią popatrzeć.
– Gdybyś już nie była ze mną w ciąży – powiedział, zniżywszy głos – to
stałoby się to teraz.
Serce biło jej jak oszalałe.
– Oto odzywka godna prawdziwego Greka.
– Z iloma Grekami się zadawałaś? – Ton jego głosu był poważny, ale
oczy mu się śmiały. – Masz szczęście, że wiem, że praktycznie nie miałaś
żadnego doświadczenia, kiedy cię poznałem.
RS
81
Dotknięta tym, jak on na nią działa, zesztywniała.
– Miałam chłopaków... – Uciszył ją, kładąc jej palec na wargach.
– Nie chcę o nich słyszeć.
– Kolejna uwaga typowa dla samca z Grecji.
Z lekko drwiącym uśmiechem położył jej rękę na brzuchu.
– Twoje ciało się zmienia.
– Chcesz przez to powiedzieć, że jestem gruba. – Starała się, by
zabrzmiało to beztrosko, ale Nikos jako doświadczony lekarz na pewno wyczuł
nutę niepewności w jej słowach.
– To ja się do tego przyczyniłem. – Musnął jej wargi. – I bardzo mi się to
podoba.
– Uważasz to za swoje osobiste osiągnięcie. – Wstrzymała oddech w
nadziei, że w tej szczególnej chwili Nikos powie coś więcej. Coś, co by
sprawiło, że mogłaby uwierzyć, że zależy mu nie tylko na dziecku.
Ale on milczał, przechyliwszy głowę, jakby czegoś nasłuchiwał.
– Co to?! Co usłyszałeś? – Uprzytomniła sobie, że wyłącznie za sprawą
jego obecności nie wpadła w panikę.
– Biedne lisy – powiedział, przewracając się na plecy.
– Wyobraziłem sobie, jak małe liski pytają swoją mamę: „Co to za
hałasy?", a ona na to: „To tylko ludzie".
Roześmiała się nieco zawstydzona swoim zachowaniem.
– Myślisz, że ktoś nas słyszał?
– Mam szczerą nadzieję, że nie. – Ziewnął, mocniej ją przytulając. – Bo
to by znaczyło, że ktoś stoi na ścieżce i podsłuchuje, a ty masz na tę noc dosyć
wymachiwania rondlem. Zrelaksuj się. Jestem z tobą. Nikomu ani niczemu nie
pozwolę dotknąć ciebie ani dziecka. – Przesunął ręką po jej udzie. – Tylko ja
mogę cię dotykać.
RS
82
To ją zelektryzowało, a chwilę później, gdy przywarł wargami do jej ust,
zapomniała o bożym świecie.
Obudziła się z głową na jego opalonym ramieniu.
Deszcz walił w dach kabiny, a na jej palcu znowu lśnił pierścionek z
brylantem. Wpatrywała się w pięknie rżnięty diament z niedowierzaniem,
wspominając, co robili w mroku minionej nocy.
Boże, rzuciła mu się w ramiona jak przestraszone zwierzę, a on przejął
inicjatywę i wykorzystał jej słabość.
Usiadła nagle przerażona i pełna pogardy dla samej siebie. Nikos
otworzył oczy, po czym rzucił jej pytające spojrzenie.
– Pająk?
– Nie, ty. – Zasłaniając się prześcieradłem, zsunęła się z łóżka. Odwróciła
wzrok od jego kuszącego ciała.
– Wykorzystałeś mnie.
– Ja? – Uniósł wysoko brwi. – W jaki sposób cię wykorzystałem?
– Bałam się, a ty... a ty...
– Dodałem ci otuchy, żebyś nie musiała dłużej się bać. – Wysunął rękę i
pociągnął ją z powrotem na łóżko. – Nie rób tego, agape mou. Po prostu to
zaakceptuj. To się musiało stać. Ty tego chciałaś i ja tego chciałem.
– Nie. Ja nie chciałam. – Próbowała się wyswobodzić, ale trzymał ją
mocno, układając się obok niej.
– Ella, urodzisz moje dziecko. – Bawił się jej włosami, pochyliwszy się
nad nią. – Przestań ze mną walczyć, bo przecież wiesz, że ja też będę walczyć i
wygram.
Jego bliskość sprawiła, że przestała myśleć racjonalnie, zapomniała, jakie
miała kontrargumenty. Pragnęła tylko jednego: żeby znowu ją całował. Tylko
tego.
RS
83
– Tyranizujesz mnie – szepnęła bez przekonania, bezradnie wpatrzona w
jego zmysłowe wargi.
O Boże, przepadła z kretesem.
– Nie jestem tyranem – odparł lekko rozbawiony. – Po prostu wiem,
czego chcę. I wiem, że ty też chcesz tego, ale się boisz. Dlaczego?
– Bo znalazłeś się tutaj wyłącznie z powodu dziecka.
– To, co robiliśmy w nocy, nie ma żadnego związku z dzieckiem.
– To był seks, Nikos, a to nie wystarczy. – Bez chwili namysłu zsunęła
pierścionek i położyła mu na piersi.
Zamknął oczy, znudzony jałową wymianą zdań.
– Za każdym razem, kiedy zdejmiesz ten pierścionek, włożę ci go z
powrotem.
Czuła, że jak najszybciej musi się od niego odsunąć, żeby nie podjąć
kolejnej złej decyzji.
– Muszę iść do łazienki.
Puścił ją niechętnie, a ona wstała z łóżka po świeży T–shirt z ciągle
nierozpakowanej torby.
Zamknąwszy się w ciasnej łazience, zrozumiała, że właśnie przyczyniła
się do dalszego zagmatwania i tak trudnej sytuacji. Jej ciało nadal tętniło
rozkosznymi wspomnieniami, a ona sama całym sercem pragnęła wrócić do
łóżka, by znowu sycić się jego męskością.
Na moment przymknęła oczy, zastanawiając się, dlaczego tak trudno było
jej zwrócić mu pierścionek oraz wstać z łóżka. Jak mogła tak daleko się
zapędzić?
Dlaczego mu się nie oparła?
Nigdy nie potrafiła mu się oprzeć.
RS
84
Z łazienki przeszła do kuchenki. Strumienie deszczu smagały szyby, a
zieleń drzew za oknem stała się jeszcze bardziej soczysta. Widok był
nieopisane piękny, więc czego tak się wieczorem przestraszyła?
Niezadowolona z siebie sięgnęła po imbryk, ale natychmiast krzyknęła.
Nikos błyskawicznie znalazł się przy niej.
– Co się stało?!
Powiódł wzrokiem za jej spojrzeniem, aż ujrzał pięć dużych ślimaków,
które dostały się do środka przez kratkę wentylacyjną, i teraz sunęły po szybie.
– Aha, znowu zderzenie z przyrodą... Wyszły na deszcz i po trzcinach
wdrapały się na ścianę, a potem wpełzły do środka przez ten lufcik.
Zadrżała, spoglądając z odrazą na oślizłe potwory oraz ciągnący się za
nimi srebrzysty szlak.
– Paskudztwo – prychnęła.
– Ślimaki to element środowiska, który lokatorzy łódek na kanałach
muszą polubić – zauważył słodkim tonem, a ona zamknęła oczy, czując, że nie
znajdzie w sobie wystarczająco dużo siły, by spędzić tu kolejną noc.
– Okej. Wygrałeś. Poszukam kawalerki w mieście.
W trakcie akcji wysadzania ślimaków za okno Nikos ściągnął brwi.
– Co takiego?
– Kawalerki. To takie małe mieszkanko. – Zapaliła gaz i postawiła
czajnik na ogniu. – Chyba wiesz, co to kawalerka. Praktycznie jeden pokój.
– Jeden pokój? – zdumiał się, rozejrzawszy się po kabinie. – Uważasz, że
tutaj jest za dużo miejsca? Wolałabyś, żeby było trochę ciaśniej?
– Stać mnie tylko na kawalerkę – żachnęła się.
Marzyła, żeby coś zburzyło tę jego pewność siebie, bo coraz częściej
wyprowadzała ją z równowagi.
RS
85
– Ella, jak powiedziałem, że nie powinnaś tu mieszkać, to wcale nie
miałem na myśli, że masz szukać innego lokum. – Ostrożnie wypchnął za okno
ostatniego ślimaka. – Masz zamieszkać ze mną. I zanim wyliczysz milion
przeszkód, ostrzegam cię, że w tej kwestii nie będzie żadnych negocjacji.
Jestem skłonny przesunąć termin ślubu, dopóki nie oswoisz się z tą myślą, ale
na tej łodzi nie zostaniemy ani chwili dłużej.
Zapatrzyła się na ślimaki teraz uczepione mokrych trzcin, na ścieżkę
wśród zarośli i tajemnicze cienie, które w nocy zlewały się w kompletną
ciemność. Myślała o tym, ile trudu będzie ją kosztowało o tej porze roku
znalezienie kawalerki do wynajęcia.
– Dobrze – mruknęła niechętnie. – Ale to, że zgadzam się pomieszkać u
ciebie przez kilka dni, nie oznacza, że zgadzam się na resztę. To jest
rozwiązanie tymczasowe.
Postara się jak najszybciej poszukać mieszkania. Nie pozwoli, żeby ją
zmusił do podjęcia kroku, którego potem będzie żałowała.
– Oczywiście, że tymczasowe. Musimy jeszcze się zastanowić, gdzie
zamieszkamy na stałe. – Otworzył jedną z szafek. – Masz coś do jedzenia?
Ubierz się. Zabieram cię do twojego nowego domu na śniadanie.
Nie spuszczając ślimaków z oka, wyłączyła gaz.
– Zatrzymajmy się przy jakimś sklepie, bo w twoim domu nie będzie
więcej jedzenia niż tutaj.
– Będzie jedzenie. –Zawrócił do sypialni, by się ubrać. – Mam kucharza,
gosposię i ogrodnika. Jeśli we troje nie są w stanie zrobić nam śniadania, to
mogą poszukać sobie nowego pracodawcy.
Ruszyła za nim.
– Masz służbę? – Wciągnęła dżinsy, po czym spakowała torbę. – Jakim
cudem masz służbę, jak nie masz domu?
RS
86
– Podróżuję ze służbą. – Zapiął spodnie, po czym podniósł z podłogi
koszulę. – Tych troje to tylko część obsady w moim domu na Krecie.
– Masz dom na Krecie?
– Na Krecie i w Atenach. – Zapinał guziki koszuli. Spojrzała na niego
spode łba.
– Jak można mieszkać w dwóch domach? – zapytała.
– Na co dzień mieszkam na Krecie. W dalszym ciągu uczestniczę w
rodzinnym biznesie, więc jak mam załatwić coś w Atenach, to muszę gdzieś
nocować. – Zapiął zegarek. – Nie lubię hoteli, a rodzinę kocham bardzo, ale
nie przepadam za pławieniem się w dusznej atmosferze ich domów. Muszę
mieć dokąd od nich uciec.
– To gdzie mieszkałeś, jak pracowałeś w Londynie?
– W hotelu. Tak jest wygodniej.
– W hotelu?! Już sobie wyobrażam, co myślałeś, waletując u mnie w
internacie.
Ujął jej twarz w dłonie i tęsknie ją pocałował.
– Bez wątpienia było to najwygodniejsze łóżko, na jakim kiedykolwiek
spałem – szepnął. – Przestań się bać. Chciałaś, żebym był z tobą szczery, więc
jestem szczery. Spakuj się. Musimy jechać na śniadanie.
RS
87
ROZDZIAŁ SZÓSTY
Wyjechali z miasta, po czym Nikos obrał szosę prowadzącą w kierunku
półwyspu, na którym znajdowały się najwspanialsze i najdroższe rezydencje w
całej Anglii, zamieszkałe przez bogaczy.
Ella jechała z gardłem ściśniętym niepokojem.
Boże, dlaczego tutaj? Dlaczego akurat tutaj?
To zrozumiałe. Nikos jest milionerem, a milionerzy upodobali sobie
właśnie tę miejscowość.
Zaciskała palce, powtarzając sobie w duchu, że na półwyspie jest
mnóstwo innych fantastycznych posiadłości. To wcale nie musi być ta.
Złudnie nadzieje.
Oczywiście, to była ta sama rezydencja.
Najokazalsza na półwyspie, bezpośrednio nad plażą. Co innego mógłby
wybrać grecki potentat?
Gdy Nikos parkował, zajechawszy długim i krętym podjazdem, Ella bez
słowa przyglądała się nowemu otoczeniu. Jej ciałem targały dziwne doznania.
Zrządzenie losu, pomyślała z goryczą. To los kazał Nikosowi ją tu
przywieźć. By sprawdzić, jak sobie z tym poradzi. Uda jej się przejść tę próbę?
Czy potrafi mieszkać w domu, który w jej dzieciństwie odegrał tak
koszmarną rolę?
Rosła, patrząc na niego, zastanawiając się, co się dzieje w jego
wnętrzach. Wyobrażała sobie, jak jest urządzony, mimo że mogła tylko
zaglądać tam przez okno.
– Coś się stało? – Zgasił silnik, po czym badawczo się jej przyjrzał. –
Jesteś bardzo blada.
RS
88
– Nic mi nie jest. – Czuła suchość w ustach i niespokojne bicie serca.
Miała potrzebę wyrzucenia z siebie całej prawdy, ale uznała, że zwierzanie się
komuś z tak innego świata nie wchodzi w rachubę.
– Nie zapominaj, że jestem lekarzem. – Wierzchem dłoni pogładził ją po
policzku. – Widzę, że coś ci dolega. Powiedz mi.
Ten ciepły gest sprawił, że poczuła ucisk w gardle. Przeczuwając, że
Nikos nie da jej spokoju, dopóki się nie dowie, co jej jest, zdecydowała się na
półprawdę.
– W dzieciństwie czasami bawiłam się na tej plaży z Helen. Widziałyśmy
tę rezydencję, wymyślałyśmy fantastyczne opowieści o jej mieszkańcach. –
Niedaleko odbiega to od prawdy, pomyślała, spoglądając na ogromne okna
zaprojektowane tak, by do środka wpadało jak najwięcej światła.
– No proszę, a teraz będzie to twój dom. Do ślubu, a potem podejmiemy
decyzję, gdzie osiądziemy na stałe.
Serce jej pękało. Jeśli potrzebowała czegoś, co by przypomniało jej, że
nie wolno jej poślubić Nikosa, to takim memento jest ta rezydencja.
Ponieważ to luksusowe domostwo było w jej oczach świadectwem
męskiej słabości.
Otworzyła drzwi auta pchana w stronę domu niezrozumiałą,
masochistyczną energią. Z jednej strony chciała Nikosowi powiedzieć, że nie
będzie tam mieszkać, z drugiej bardzo chciała wejść do środka. Ileż to godzin
zastanawiała się, jak tam jest, puszczała wodze wyobraźni...
Teraz zapragnęła zobaczyć to na własne oczy, żeby raz na zawsze
skończyć z rojeniami.
– Wpuszczą nas tu w dżinsach? – zażartowała, by odwrócić jego uwagę
od swoich emocji, ale spojrzawszy na niego, zorientowała się, że jej wybieg
okazał się nieskuteczny.
RS
89
Domyślał się, że coś jest nie tak. Wytarła dłonie w dżinsy, mając mu za
złe taką przenikliwość.
– Chyba powinnam kupić sobie coś bardziej stosownego.
– Zabiorę cię na zakupy. Dobrze się składa, bo ja też mam w Londynie
coś do załatwienia, ale teraz oprowadzę cię po domu.
Zamiast do drzwi frontowych powiódł ją na tył domu, skąd rozciągał się
widok na plażę. Trzymając ją za rękę, poprowadził po schodach na taras.
Zatrzymała się, niemal czując, jak jakaś stanowcza ręka wypycha ją,
intruza, z tego miejsca.
Z przestronnego drewnianego pomostu roztaczał się widok na całą plażę
oraz liczne rodziny wylegujące się i baraszkujące na piasku.
– Powiedz, o czym myślisz – poprosił łagodnym tonem, ale ona nie
odrywała wzroku od plaży, żeby nie wyznać mu wszystkiego.
Jednak te ciche podszepty ginęły pośród barier, którymi się otoczyła,
żeby nikt nie miał dostępu do jej najboleśniejszych wspomnień.
– W tym samy miejscu kopałyśmy dołki z Helen. Miałyśmy wtedy po
osiem lat.
A ona nie mogła przestać płakać. Jej pogląd na życie został wówczas
nieodwracalnie wypaczony.
Związki są tak nietrwałe jak zamki z piasku, pomyślała, patrząc na
dziecko, które pracowicie wznosiło fortecę. Człowiek buduje coś pełen nadziei
oraz oczekiwań, a tak mało trzeba, by to zburzyć.
– Mieszkałaś tu w dzieciństwie?
– Nie, dziesięć mil stąd. – W ciasnym mieszkaniu, tak różnym od tego
pałacu, jak Afryka od Ameryki.
– Twoi rodzice nadal tam mieszkają? Nigdy o nich nie wspomniałaś.
RS
90
– Bo nie pytałeś. Rozmawianie nie wchodziło do programu naszej
znajomości, zapomniałeś?
– Teraz pytam.
Udzieliła tej samej odpowiedzi co zawsze, ułożonej lata wcześniej.
– Rodzice się rozstali, jak byłam mała. Tata wyjechał za granicę i
straciłam z nim kontakt. Potem umarła mama, a mnie przygarnęli rodzice
Helen. Miałam dużo szczęścia. – Była całkiem zadowolona, że potrafi przed-
stawić swoje dzieciństwo jako coś całkiem zwyczajnego. Dzieciństwo jak
każde inne.
Czując, że panuje nad emocjami, odważyła się dorzucić garść informacji.
– Helen budowała wspaniałe zamki, z fosą, mostami zwodzonymi,
murami obronnymi i drogami, po których miał przyjechać królewicz, żeby
zabrać ją do krainy wiecznej szczęśliwości. – Potarła ramiona, bo owiał ją
chłodny wiatr od morza.
– A ty? – Przyciągnął ją do siebie, żeby ją ogrzać. –Jaki był twój
królewicz?
– Byłam większą realistką niż Helen i nie wierzyłam w królewiczów. –
Odsunęła się od niego, by nie ulec przemożnej pokusie przylgnięcia do niego
całym ciałem.
– Muszę się rozpakować i przebrać do pracy. Czy mogę... ? – Głos jej się
łamał. – Mogę sama rozejrzeć się po tym domu? – Tak jest łatwiej, kiedy nie
ufa się swoim emocjom, bo w razie załamania nie będzie świadków.
Ściągnął brwi, ale nie oponował.
– Oczywiście, idź. Weź prysznic, przebierz się i jak będziesz gotowa,
wróć tutaj. Zjemy coś.
Podchodziła do drzwi powoli, z tymi samymi mieszanymi uczuciami co
w wieku ośmiu lat.
RS
91
Krucha, obnażona.
W progu wytarła dłonie w dżinsy, wzięła głęboki wdech i odważnie
wkroczyła do środka.
Stał na tarasie tyłem do plaży, bębniąc palcami o balustradę i obserwując
Ellę.
Dlaczego sama chciała rozejrzeć się po domu? Może przytłacza ją jego
wielkość? Źle tu się czuje?
Czy ciągle chodzi jej o pieniądze?
Zamyślony wszedł do domu. Prawdę mówiąc, oczekiwał z jej strony
bardziej entuzjastycznej reakcji.
Gdy przebrany i ogolony wrócił na taras, Ella już na niego czekała.
Oparta o balustradę patrzyła na plażę.
Omiótł wzrokiem jej piękne nogi i pełne biodra. Miała teraz na sobie
płócienne szorty do pół uda i skąpy top. Jasne włosy opadały jej na ramiona.
Odniósł jednak wrażenie, że nie zastanawiała się nad wyborem stroju.
Najwyraźniej nie usłyszała, że znalazł się na tarasie, więc podszedł bliżej
i wówczas jego uwagę zwróciły jej pobielałe kłykcie. Kurczowo trzymała się
balustrady, jakby bała się, że spadnie w przepaść.
Poczuł ukłucie niepokoju, a zarazem frustracji. Ella niezłomnie się od
niego dystansuje.
Z drugiej strony, to on z nią zerwał.
Uśmiechnął się drwiąco. Czego oczekiwał? Niełatwo jest zasłużyć na
czyjeś zaufanie. Upłynie jakiś czas, nim Ella mu zaufa. Przyznał w duchu, że
są do siebie podobni, po czym podszedł do niej i delikatnie wziął ją za rękę. Jej
palce były sztywne i zimne.
– Znalazłaś wszystko, czego potrzebowałaś? – Delikatnie masował jej
dłoń, by ją rozgrzać.
RS
92
– Tak, dziękuję.
Sprawiała wrażenie osoby w stanie wstrząsu, a on żałował, że nie potrafi
czytać w jej myślach.
Zazwyczaj nie trzeba namawiać kobiet do zwierzeń, ale umysł Elli
bardziej przypominał komputer, do którego trzeba znać hasło. Niepożądani nie
mają tam dostępu.
Sfrustrowany tym, że zamknęła się w sobie, chwycił ją za ramiona.
– Powiedz mi, co się stało. Podniosła na niego wzrok.
– Ostatnie dwa dni były bardzo stresujące – odrzekła. – Nie
spodziewałam się, że jeszcze kiedykolwiek cię zobaczę, a tu nagle się zjawiasz
i wymachujesz mi przed nosem pierścionkiem. Wszystko toczy się inaczej, niż
sobie wyobrażałam.
Mimo że brzmiało to logicznie, on czuł, że nie jest to cała prawda.
Przez chwilę patrzyli sobie w oczy, po czym Nikos opuścił ręce, pomny,
ile warta jest cierpliwość.
– Musimy coś zjeść. Niedługo jedziemy na dyżur.
Usiedli przy stole przygotowanym przez służbę. Nalewając jej sok, Nikos
chłodno analizował sytuację. Domyślał się, że jeśli zacznie nalegać, by
powiedziała, co ją gnębi, Ella zamknie się jeszcze bardziej.
– Co chcesz na śniadanie? Szef kuchni proponuje jajka w każdej postaci.
Na bekonie, na kiełbasie? Powiedz.
– Wystarczy mi sok. Nie jestem głodna. – Wybrała krzesło ustawione
tyłem do domu. – Może... może zjem później.
Martwi się o dziecko? Przejmuje ślubem? Tym, co jest między nimi?
Nałożył łyżkę miodu do miseczki z jogurtem i podsunął ją Elli.
– Zjedz – zachęcał ją. – Nie możesz z pustym żołądkiem pracować przez
cały dyżur.
RS
93
Niechętnie sięgnęła po łyżkę. Po chwili wahania zjadła trzy łyżki jogurtu,
a Nikos nie nalegał na więcej. Postanowił dopilnować, by zjadła coś na
oddziale, w przerwie na drugie śniadanie.
Ostatnie dwa dni niewątpliwie były dla niej emocjonalnym tornado, więc
da jej dwa dni odpoczynku, a jeśli przez ten czas sytuacja się nie wyklaruje,
dopiero wtedy się tym zajmie.
Bolała ją głowa, bolało serce, miała wrażenie, że lada chwila się rozsypie.
Miniony tydzień był dla niej istnym koszmarem. To przez ten dom,
pomyślała ponuro, porządkując poczekalnię. To przez ten głupi, przeklęty
dom. Noc w noc nie mogła zasnąć, dręczona sprzecznymi uczuciami.
Miała wrażenie, że cofnęła się do czasów dzieciństwa, więc stało się dla
niej jasne, że dłużej w tych warunkach nie może przebywać. Ani jednej nocy
więcej.
Udręczona przysięgła sobie w trakcie przerwy skontaktować się z agencją
pielęgniarek.
Ułożyła gazety, wrzuciła zabawki do skrzyni, pozbierała kartki z
rysunkami.
– Pomocy! Ratunku! – usłyszała głos młodego mężczyzny, który wpadł
do poczekalni z kilkuletnią dziewczynką na rękach. – Nie oddycha!
Ella bez wahania rzuciła w kąt rysunki.
– Proszę za mną do sali. – Otworzyła drzwi do recepcji, zwracając się do
Kelly, która spisywała dane innego pacjenta. – Wezwij Nikosa, natychmiast!
Mężczyzna poruszał się nerwowo, a dziecko w jego ramionach leżało
bezwładnie.
– Mieliśmy piknik na plaży, jedliśmy coś. Jak się zakrztusiła, miała
odruch wymiotny, ale bez skutku, a teraz nie oddycha. Boże, niech pani coś
zrobi!
RS
94
– Proszę ją położyć na stole, o tak. – Otworzyła usta dziewczynki, by
sprawdzić, czy widać przyczynę zatrzymania oddechu. – Co jadła, jak się
zakrztusiła?
– Co to było? Nie wiem, nie wiem. – Mężczyzna chwycił się za włosy.
Był tak przerażony, że ledwie mówił. – Ona... nie wiem... nawet nie mogę
sobie przypomnieć. Chrupki, chleb, parówki. – Przyłożył dłoń do czoła. Widać
było, że odchodzi od zmysłów. – To, co się je na pikniku.
Z pomocą wziernika zajrzała głębiej do gardła, gdzie dostrzegła coś
brązowego.
Błyskawicznie rozważyła różne opcje. Może spróbować usunąć to ciało
obce chwytem palcowym, ale istnieje ryzyko, że wepchnie je głębiej. Może też
poczekać na lekarza z laryngoskopem oraz kleszczykami Magilla.
– Niech pani nie pozwoli jej umrzeć – błagał przerażony ojciec,
półprzytomny z rozpaczy. – Jak to się stało... ?! Niech pani coś zrobi!
Świadoma, że liczy się każda sekunda i przekonana, że ciało obce jest w
jej zasięgu, włożyła dziewczynce palec do buzi i je wyjęła, po czym wrzuciła
do nerki.
Jej zadowolenie jednak przyćmił fakt, że dziecko w dalszym ciągu nie
oddychało.
Raz jeszcze otworzyła mu usta, by wykonać pięć wdechów, gdy do sali
wszedł Nikos.
Szykując się do uciskania klatki piersiowej, już miała przedstawić mu
sytuację, gdy dziewczynka kaszlnęła, po czym nabrała powietrza w płuca.
– Dzięki ci, Panie! – zawołał ojciec.
– Widzę, że już nie jestem potrzebny – odezwał się Nikos, przechylając
głowę i posyłając Elli dyskretny uśmiech.
RS
95
– Nie jestem tego pewna – odparła półgłosem, zakładając dziewczynce
maskę tlenową. – Powiedzmy, że tylko zaczęliśmy bez ciebie.
Ojciec stał nad dziewczynką, całując ją w czoło.
– Już dobrze, dziecinko, już dobrze. Tatuś jest z tobą. –Nie przestając
gładzić jasnej główki, przeniósł spojrzenie na Ellę. – Nie wiem, jak pani
dziękować. Była pani niesamowita... ani chwili wahania. Kazała mi pani ją po-
łożyć i wzięła sprawy w swoje ręce. – Wyraźnie wzruszony otarł łzy. –
Przepraszam, tak mi wstyd...
– Nie ma czego się wstydzić. – Nikos uścisnął mu rękę, po czym
skoncentrował się na dziecku. Zbadał je skrupulatnie, po czym orzekł, że
dochodzi do siebie.
– To to. – Ella podniosła naczynie. – Wygląda jak paróweczka
koktajlowa.
– Palcami?
– Tak. Udzielisz mi nagany za to, że ryzykowałam? W jego oczach
migotały wesołe iskierki.
– Niby za co? Domyślam się, że dokonałaś oceny sytuacji i uznałaś, że
masz szansę to usunąć. Nazwałbym to akcją odważną i zdecydowaną, a nie
ryzykowną.
Takie podejście do przypadku to jego specjalność.
Nikt nie może zarzucić Nikosowi Mariakosowi braku zdecydowania.
– Sądzę, że wszystko jest w porządku– zwrócił się do ojca dziewczynki.
– Ale wolałbym, żeby jeszcze została tu godzinę lub dwie, żebyśmy mieli
absolutną pewność. Jak dojdzie do siebie, niech ją pan zabierze do poczekalni i
niech mała trochę się tam pobawi.
– Jestem pani dozgonnie wdzięczny. – Mężczyzna ściskał Elli obie
dłonie. – Dziękuję, dziękuję.
RS
96
– Nie ma za co. Cieszę się, że już po wszystkim. –Zamrugała, poruszona
emocjami malującymi się na jego twarzy. Ten ojciec kocha swoje dziecko.
Mężczyzna wziął córeczkę na ręce i mocno ją przytulił.
– Już nigdy nie rób mi takich numerów – szepnął, zerkając na Ellę. –
Chyba postarzałem się o sto lat w ciągu pięciu minut. Człowiek nie wie, co to
zmartwienie, dopóki nie ma dzieci. Czy ktoś może wyjść na zewnątrz, żeby
uspokoić moją żonę? Została na parkingu w samochodzie z drugim dzieckiem.
Żona odchodzi od zmysłów, jak któreś zachoruje, więc zazwyczaj wtedy ją
wyręczam. Ale ja też jestem beznadziejny.
– Wcale nie jest pan beznadziejny – zapewnił go Nikos, po czym
wyprowadził go do poczekalni.
Ella żegnała ich ze łzami w oczach.
Teraz zrozumiała, dlaczego Nikos ma taki dobry kontakt z rodzicami. Bo
sam był rodzicem.
Co się stało z jego córeczką?
Jej wzrok powędrował do komputera na biurku. Mogłaby sprawdzić to w
internecie, ale uznała, że nie wypada.
Nie chciała dowiadywać się z cyberprzestrzeni szczegółów z jego życia.
Chciała usłyszeć o nich z jego ust.
Pragnęła zdobyć jego zaufanie.
Stracił dziecko. Nagle dotarła do niej cała potworność tego faktu. A ona
planuje odebrać mu jego drugie dziecko.
Do zamętu w jej głowie dołączyło poczucie winy.
Czy ma prawo odebrać mu możliwość bycia blisko dziecka? Czy ona
chroni dziecko, czy siebie?
Ukryła twarz w dłoniach targana niepewnością.
W tej samej chwili do sali wrócił Nikos.
RS
97
– Co się stało? – zaniepokoił się od progu.
Spojrzała na niego bezradnie. Szkoda, że mężczyźni nie rodzą się z
instrukcją obsługi i gwarancją. Zdecydowałaby się na ten krok, ale
powstrzymywał ją strach przed porażką.
– Nic. Nic mi nie jest. Zamknął drzwi.
– Ella, nie mów, że nic ci nie jest. – W jego głosie wyczuła desperację. –
Jesteś zmęczona. Za dużo pracujesz.
– Kocham moją prace.
– Jesteś wyjątkową pielęgniarką. – Podszedł do niej i ujął jej twarz w
dłonie. – Ale musisz myśleć także o swoim zdrowiu. Dzisiaj kończysz pracę o
czwartej.
Zamarła. Nie chciała wcześniej wychodzić z oddziału. Na myśl o
powrocie do tego domu dostawała palpitacji serca. Nie wróci tam. Musi
poszukać sobie noclegu na najbliższą noc.
– Mam dyżur do dziewiątej – odrzekła stanowczym tonem. – Potem
chętnie bym poszła z dziewczynami na drinka. Mamy piątek. W piątki
spotykamy się w pubie.
– Ella, pracujesz po dwanaście godzin dziennie, żeby rozkręcić ten
oddział. – Powiódł palcem po jej szyi.
– Musisz odpocząć. Oboje mamy wolny weekend, więc warto, żebyśmy
wyszli o czwartej.
Jego pieszczota doprowadzała ją do obłędu.
Nagle zapragnęła całe popołudnie spędzić z nim w łóżku... Ale nie w
łóżku, które będzie w domu nad plażą.
– Nie odważę się zapytać Rose, czy mogę wyjść wcześniej. – Wcale nie
zamierzała wcześniej wychodzić. W domu na wydmie nie będzie przebywać
dłużej niż to bezwzględnie konieczne.
RS
98
– Rose już się zgodziła. Nawet ma zastępstwo.
– Och... – Przygryzła wargę, szukając pretekstu, żeby nie wracać do
domu.
Spojrzał na zegar ścienny.
– Jeżeli wyjdziemy o czwartej, będziesz miała sporo czasu, żeby
nacieszyć się hotelem.
– Jakim hotelem? – Spojrzała na niego zmieszana, podejrzewając, że się
przesłyszała.
– Już ci o nim wspominałem. – Ściągnął brwi wyraźnie zawiedziony. –
Mam w ten weekend biznesowe spotkanie w Londynie. Pomyślałem, że warto
połączyć to z odpoczynkiem i zakupami.
Londyn?
– Nie wracamy do domu?
– Nie. Zaplanowałem, że od razu pojedziemy do Londynu. Będziesz
mogła kupić sobie wszystko, co ci potrzebne.
Nagłe uczucie ulgi sprawiło, że aż zrobiło się jej słabo. Pomyślała o
luksusie, jakim będzie pobyt w anonimowych hotelowych pokojach. Nie na
pokładzie łodzi pełnej pająków i nie w tym domu, w aurze bolesnych
wspomnień oraz strachu, że w każdej chwili emocje wezmą górę.
Zamiast tego odpocznie w hotelowym pokoju, który z niczym nie będzie
się jej kojarzył. Znajdzie czas na zastanowienie się. Długie kąpiele, trochę
zakupów. Nic zagrażającego.
Ma dwie doby na obmyślenie, jak podjąć temat nowego mieszkania.
– Super. Bardzo się cieszę.
Nikos rozłożył ręce, wyraźnie zaskoczony zmianą jej nastroju.
– Myślałem, że nie chcesz rozstawać się z oddziałem.
– No, jeśli Rose się zgodziła, to i ja nie mam nic przeciwko temu.
RS
99
Przystałaby na wszystko, byle nie spędzać kolejnej nocy w domu nad
plażą.
Oszołomiona siedziała w śmigłowcu.
– Lecimy do Londynu?
Kiedy wcześniej wsiedli do jego sportowego auta, myślała, że w ten
sposób dojadą do Londynu, ale Nikos zatrzymał się na najbliższym lotnisku.
– Tak milionerzy radzą sobie z weekendowymi korkami – wyjaśnił,
zapinając jej pasy. – Mam pilne spotkanie biznesowe i nie mam czasu na
pięciogodzinne wleczenie się w korku. – Pochylony nad nią, dotknął
nieogolonym policzkiem jej twarzy.
Pogładziła go po włosach.
– Chcesz mi zaimponować?
Uśmiechnął się szelmowsko.
– Myślałem, że już to zrobiłem, ale z przyjemnością postaram się
zaimponować ci, jak dotrzemy do hotelu.
– Ale śmieszne. Po co zabierasz mnie do Londynu, jak będziesz tam
zajęły?
– Bo chciałaś się dowiedzieć, jak wygląda moje życie, a to część mojego
życia. – Pocałował ją w usta, po czym się wyprostował. – Dzisiaj masz
odpoczywać, a jutro będziesz robiła, co zechcesz.
Zadowolona, że los darował jej weekend w nadmorskiej rezydencji,
usiadła wygodniej.
– Zgoda. Co teraz? Wydasz pilotowi polecenie?
– Ja jestem pilotem.
– Będziesz tym kierował?! – przestraszyła się. –Umiesz?
– Myślisz, że latałbym, nie umiejąc?
– Nie wiem. Jesteś znany z tego, że lubisz ryzyko.
RS
100
Uśmiechnął się.
– Ty też, agape mou. Obiecuję jednak, że w powietrzu nie będę
ryzykował.
Ufając, że Nikos za sterami jest tak samo sprawny jak w sali operacyjnej,
zacisnęła palce na brzegach siedzenia. Gdy śmigłowiec oderwał się od ziemi,
wstrzymała oddech, ale chwilę później roześmiała się, zachwycona widokiem.
Zafascynowana podziwiała z lotu ptaka angielski krajobraz.
Ledwie wylądowali, podjechała po nich limuzyna z szoferem, który
zawiózł ich do jednego z najbardziej luksusowych hoteli w Londynie.
Na widok jakiejś gwiazdy z Hollywood i jej orszaku Ella nerwowo
wytarła ręce w dżinsy.
– Czuję się tak, jakby za chwilę ktoś miał mnie stąd wyprosić, odsyłając
do wejścia dla dostawców. – Wzruszyła bezradnie ramionami. Co on w niej
widzi? – Ja tu nie pasuję. Jak ja jestem ubrana?
– Jesteś najpiękniejszą kobietą w tym hotelu. – Poprowadził ją do
marmurowego foyer. – Obsługę hotelu interesuje wyłącznie mój portfel, a nie
twoje stroje.
– Jak gruby jest ten twój portfel?
– Wystarczająco gruby, żeby cały personel szeroko się uśmiechał, kiedy
moja narzeczona zjawia się w wytartych dżinsach.
Przed nimi wyrósł jak spod ziemi mężczyzna w nieskazitelnym
garniturze, który przywitał się z Nikosem tak wylewnie, że Ella powzięła
podejrzenie, że musi to być jakiś jego krewny.
Rozmawiali
przez
chwilę,
gwałtownie
gestykulując.
Potem
poprowadzono ich szerokimi schodami do wyłożonego puszystym dywanem
korytarza, a następnie do apartamentu, na który składał się szereg pokoi, z któ-
RS
101
rych każdy był cztery razy większy niż jakiekolwiek całe mieszkanie, które
Ella widziała w swoim życiu.
Stanęła w progu.
– Zarezerwowałem dla nas apartament – wyjaśnił Nikos, wciskając
banknot mężczyźnie, który zaraz dyskretnie się oddalił – żebyśmy mieli więcej
miejsca.
– Ten facet w recepcji... bardzo się ucieszył na twój widok. To twój
krewny?
– To kierownik. – Powiesił marynarkę na oparciu najbliższego krzesła i
spojrzał na zegarek. – Mam dwadzieścia minut, żeby wziąć prysznic, przebrać
się i dotrzeć na spotkanie. Przepraszam, że cię opuszczam. Nie będziesz miała
mi za złe?
– Skądże. – W duchu stwierdziła, że w takim apartamencie mogłaby
spędzić resztę życia. Żadnych insektów, żadnego sprzątania.
Na widok ogromnego ekranu plazmowego na jednej ze ścian pomyślała,
że najpierw weźmie długą kąpiel, a potem zasiądzie przed telewizorem.
– Masz mapę albo plan? – zapytała.
– Londynu? – Nikos ściągnął brwi, rozpinając guziki koszuli. – Chyba
nie powinnaś wychodzić do miasta.
– Nie mam zamiaru. Miałam na myśli plan tego apartamentu – odparła ze
śmiechem. – Boję się, że tu zabłądzę. W której z tych licznych komnat będę
spać?
– W mojej – odrzekł gładko, zrzucając koszulę i prezentując muskularny
tors.
Ich spojrzenia się spotkały. Ellen spoważniała, słysząc, jak mocno zabiło
jej serce. Dawno tak między nimi nie iskrzyło. Oblizała wargi, żałując, że za
RS
102
dwadzieścia minut Nikos musi wyjść. Zrobiła krok w jego stronę, ale on
zatrzymał ją gestem dłoni.
– Jeśli zrobię to, co byś chciała, żebym zrobił – wyszeptał – to nie dotrę
na to spotkanie i oka nie zmrużymy do samego rana, a powinnaś odpocząć.
Jesteś zmęczona i zdenerwowana. Jutro zabiorę cię na zakupy, żebyś się
rozerwała.
– Aha. – Stanęła przed nim ze splecionymi ramionami, by uciszyć
wewnętrzne rozedrganie.
– Nie patrz tak na mnie. – Ruszył w głąb apartamentu. – Wezmę teraz
prysznic. Bardzo zimny.
– Kalimera. Dzień dobry. – Świeżo ogolony, w czarnych dżinsach i
luźnej koszuli powitał ją przy stole nakrytym do śniadania.
Jaki on piękny, mimo woli przeszło jej przez głowę. Czy jest na świecie
kobieta przy zdrowych zmysłach, która potrafiłaby mu się oprzeć?
Po raz pierwszy od tygodnia przespała całą noc. Bez koszmarów, bez
ponurych wspomnień.
– Położyłeś się tej nocy?
– Wróciłem bardzo późno, jak już spałaś. Nie chciałem cię budzić, a poza
tym musiałem jeszcze popracować. – Nalał sobie kawy, po czym spojrzał w
okno. –Mamy dzisiaj słoneczną pogodę.
– Nie ma ślimaków na szybie?
– Za ślimaki jest dodatkowa opłata.
– Skąd znasz tak dobrze kierownika tego hotelu?
– Mieszkałem tu, gdy pracowałem w Londynie. Dlaczego tak na mnie
patrzysz?
– Nikos, normalni ludzie nie mieszkają w hotelach – powiedziała słabym
głosem. – Hotel jest na kilka nocy.
RS
103
– Pracowałem o najdziwniejszych godzinach. – Wzruszył ramionami,
jakby to wszystko wyjaśniało. – Zjadłaś coś?
– Croissanta. Zanim mnie poznałeś i nagle stwierdziłeś, że wolisz moje
wąskie łóżko, mieszkałeś tutaj? – Nie kryła niedowierzania.
– Tak.
– Hm... – Rozejrzała się wkoło, uśmiechając się z przekąsem. – Już
wiem, dlaczego wolałeś nocować u mnie. Każde miejsce jest lepsze niż to.
Podejrzewam, że nie było ci łatwo tu wrócić po sześciu miesiącach na matera-
cu przeznaczonym dla jednej osoby.
– Noce spędzone z tobą były zdecydowanie przyjemniejsze niż wszystko,
co hotelowy apartament ma do zaoferowania – oznajmił cicho, a ona się
zaczerwieniła, obserwując, jak jego smukłe palce obierają pomarańczę.
– To również wyjaśnia wylewność kierownika.
– Nie ma to związku z moim wkładem w jego zyski.
– Położył pomarańczę na jej talerzu. – On ma kuzyna, który uległ
wypadkowi, kiedy byłem na dyżurze.
– Miał poważne obrażenia?
– Przeżył.
– Innymi słowy, wyrwałeś go ze szponów śmierci?
Wzruszył ramionami.
– Los mi sprzyjał.
– Los nie ma tu nic do rzeczy. Jesteś świetnym lekarzem. Co do tego
nigdy nie miałam wątpliwości.
Ale czy Nikos będzie dobrym ojcem? Nie kocha jej, a mimo to jest
gotowy wziąć odpowiedzialność za nią i za dziecko. Czy to wystarczy? Nie
spuszczał z niej wzroku.
– Dzisiaj musisz podjąć ważną decyzję.
RS
104
Zamarła. Obiecywał, że nie będzie wywierał na nią nacisku w kwestii
ślubu.
– Nikos...
– Musisz zdecydować, czy chcesz pojechać na zakupy, czy zakupy mają
przyjechać do ciebie.
Parsknęła nerwowym śmiechem. Uff, szczęście, że nie chciał rozmawiać
o ślubie, bo w dalszym ciągu nie dojrzała do tego tematu.
– Weźmiesz telefon, gdzieś zadzwonisz, a potem kurier przywiezie stos
ubrań prosto do twojego pokoju? Tak naprawdę się dzieje? Powiesz: „Ona ma
wymiary małego słonia", na co oni „Przywieziemy najładniejszą kolekcję
ubrań stosownych dla małego słonia"?
– Nie jesteś małym słoniem. – Nalał sobie kolejną filiżankę kawy. – Jeśli
chcesz, mogę załatwić, żeby ktoś te ubrania tu przywiózł. Ale myślałem, że
będziesz wolała sama wybrać.
– Co ja mam wybierać? – Wzruszyła ramionami. –Nikos, czego ja
potrzebuję? Nigdzie nie chodzę. I nie mam pieniędzy na stroje. Muszę
rozejrzeć się za jakimś mieszkaniem, a to będzie znacznie droższe niż łódź...
– Słuszna decyzja. Pojedziemy na zakupy. – Wstał od stołu i podał jej
ramię.
– Nie mogę wydawać twoich pieniędzy.
– Pomogę ci w tym – odparł spokojnym tonem, uśmiechając się łagodnie.
– Jestem przekonany, że odrobina wprawy i niewielka zachęta pomogą ci się
przełamać.
– Nie potrzebuję żadnych ubrań – upierała się. – Nigdzie nie jadę.
Zawahał się, po czym ujął jej twarz w dłonie.
RS
105
– Zostaniesz moją żoną. Nie wiem, czy ci się spodoba wszystko, co się z
tym łączy. Czasami będziemy spędzać wieczory przy winie na tarasie, ale
kiedy indziej będziemy musieli brać udział w spotkaniach towarzyskich.
– Jakich spotkaniach towarzyskich?
– Wytwornych.
– Z czerwonym dywanem?
– Tak. Czasami. Jestem lekarzem, ale i patronem kilkunastu organizacji
dobroczynnych, które mają dla mnie duże znaczenie. Ponadto moim
obowiązkiem wobec rodziny jest uczestnictwo w interesach.
– Nie wiem, czy potrafię temu sprostać. Obawiam się, że nawet mając
nieograniczony budżet, nie wypadnę wytwornie. Nikos, ja jestem pielęgniarką.
– Na myśl o zdjęciach celebrytów w kolorowych magazynach poczuła się
bardzo niepewnie. – Przywykłam paradować w szpitalnym uniformie i
wchodzić w interakcje z osobnikami poniżej dziesiątego roku życia.
– Więc dzisiejsza impreza będzie przyjemną odmianą. Pójdziemy na
bardzo wytworny bal dobroczynny.
Z jednej strony ta perspektywa ją ucieszyła, z drugiej, przeraziła.
– A jak cię skompromituję?
– Nie skompromitujesz. Spodoba ci się tam. To idealna okazja, żeby się
wystroić. To będzie wielka gala.
Skuliła się w sobie. Na pewno go skompromituje.
– Nie mam pojęcia, jak się zachować na wielkiej gali. Nikos, ja pracuję z
dziećmi – powtórzyła zdesperowana. – Moje wyobrażenie o strojeniu się to
włożenie czystego uniformu.
Odgarnął jej kosmyk włosów z czoła.
– Agape mou, będziesz piękna. Nie martw się.
– Jaki jest cel tej gali?
RS
106
Pokrótce przedstawił jej cele i zadania organizacji wspierającej rodziny
chorych dzieci.
– Naszym naczelnym celem jest wybudowanie drugiego ośrodka
wakacyjnego dla tych dzieci.
– Czyli chodzi o zebranie pieniędzy – domyśliła się. – Nie rozumiem, jak
z balu można mieć pieniądze. Drogie bilety?
– Bardzo drogie. Ale najwięcej środków zbiera się w trakcie imprezy.
Organizatorzy
przygotowują
licytację
i,
ogólnie
mówiąc,
szukają
najprzeróżniejszych sposobów, żeby przekonać gości do otwierania portfeli.
– A jak kogoś na to nie stać?
– To nie dostaje zaproszenia. – Przyciągnął ją do siebie. – Ty, agape
mou, nie będziesz wydawała pieniędzy.
– Z kim poszedłeś na taki bal w zeszłym roku?
– Z siostrą. I przez cały wieczór się kłóciliśmy. Nie zamierzam powtarzać
tego eksperymentu.
– Nigdy nie byłam na balu – wyznała. – W szpitalu ciągniemy losy, kto
dostanie zaproszenie, ale nigdy nie miałam szczęścia. A nawet gdybym
wygrała zaproszenie, to nie byłoby mnie stać na wykupienie biletu. Poza tym
nie wiem, co się robi na balu.
Spojrzał na nią zdziwiony.
– Zasadniczo chodzi o to, żeby się dobrze bawić – wyjaśnił. – To ma być
rozrywka. Razem z butami, fryzurami, sukniami, co podobno kobiety
uwielbiają. Koniec gadania.
Zabrał ją do jednego z najdroższych sklepów, gdzie przekazał ją smukłej,
nieskazitelnie ubranej i uczesanej dziewczynie, której jedynym celem w życiu
było wyczerpanie konta bankowego Nikosa w trakcie jednej wizyty.
RS
107
Spodnie, suknie, żakiety oraz buty, buty, buty: na obcasie, z kokardkami,
różowe buty, złote... Pudełka zaścielały całą podłogę. Przymierzała jedną parę
po drugiej, chyba wszystkie modele po kolei. Mniej więcej po pięciu minutach
dziewczyna porzuciła oficjalny ton.
– Wybiera się pani na bal – powiedziała cicho, poprawiając na niej
podszewkę sukni. W jej głosie dźwięczała nuta zazdrości. – Szczęściara z pani.
– Tak pani myśli? – Ella stanęła bokiem do lustra, żeby lepiej się
zobaczyć. – Jak się to pani podoba?
– Tylko pozazdrościć – odparła ekspedientka rozmarzonym tonem. –
Wszystko bym oddała za jeden wieczór z Nikosem Mariakosem.
Ella poczuła nieprzyjemny ucisk w dołku.
– Zna go pani?
– Oczywiście. Jest bogaty, wolny i zabójczo przystojny. Jego brat jest
naszym klientem. I ich siostra. Ta suknia jest za ciasna w pasie – orzekła,
ściągając brwi, po czym rzuciła Elli pytające spojrzenie. – Pani jest... ?
– Mam słabość do słodyczy – pospiesznie wyjaśniła Ella, domyślając się,
że Nikos nie chciałby, żeby jej ciąża wyszła na jaw.
– No tak... Nie dla pani ten fason, ale mam coś innego.
Na ramiączkach z kryształów. To nie jest tani model, ale dla kogoś, kto
nosi nazwisko Mariakos to drobiazg.
Ostatecznie Ella wyszła ze sklepu z nową garderobą i mimo że gorąco
kajała się przed nim, że tyle wydała, nie zrobiło to na nim żadnego wrażenia.
– Wybrałaś coś na dzisiejszy wieczór?
– Tak. – Rozmarzona pomyślała o pięknej sukni. Wręcz nie mogła się
doczekać, kiedy ją włoży. Oraz szpilki. Nagle przypomniała się jej dziewczyna
ze sklepu. – Ona chyba się domyśliła, że jestem w ciąży. Powiedziałam, że
przepadam za słodyczami, ale nie wyglądała na przekonaną.
RS
108
Ściągnął brwi.
– Theos mou, nie wziąłem tego pod uwagę. Rodzina nie będzie
zadowolona, jeśli informacja o ciąży dotrze do mediów przed informacją o
naszych zaręczynach.
– Myślisz, że ich to obchodzi? – Taka możliwość nie przyszła jej do
głowy, za to Nikos uważnie się jej przyjrzał.
– Oczywiście, że obchodzi. Moja rodzina jest bardzo tradycyjna. I
wszyscy bardzo chcą cię poznać.
– Wiedzą o mnie? – Aż się skurczyła. – Powiedziałeś im o dziecku?
– Oczywiście. Zostanę ojcem. Jak mogłem nie podzielić się z nimi taką
nowiną? To należy uczcić, a nie za to przepraszać. – Przyciągnął ją do siebie. –
Dlaczego cię to dziwi?
– Nie wiem. Nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo jesteś z nimi zżyty.
– Trudno było jej to pojąć.
– Jesteśmy Grekami – odparł, jakby to wszystko wyjaśniało. – Grecy się
kłócą, wtrącają w swoje życie prywatne, ale rodzina zawsze trzyma się razem.
Pomyślała o swoim krótkim doświadczeniu członka rodziny. Pokręconej i
zaburzonej. Kompletnie innej od modelu, który przedstawił jej Nikos.
Zastanawiała się nad namalowanym przez niego obrazem hałaśliwej,
wścibskiej i licznej familii. Czy potrafi się odnaleźć w takim otoczeniu?
RS
109
ROZDZIAŁ SIÓDMY
Przechadzał się po apartamencie, czekając, aż Ella wyjdzie z pokoju.
Siedzi tam godzinami, pomyślał, spoglądając na zegarek. Co ona tam
robi?! Przecież zamówił wizażystkę, która przyszła do hotelu, żeby Ella nie
musiała robić tego sama. Jak długo można wkładać suknię?
Przemknęło mu przez myśl, że powiązała prześcieradła i uciekła przez
okno. Rozdrażniony potarł czoło.
Tego wieczoru przełamie jej opór, obiecał sobie. Jeszcze tej nocy będzie
miała na palcu jego pierścionek.
– Nikos... – usłyszał jej pełny wahania głos.
Odwróciwszy się, ledwie rozpoznał słodką zasadniczą pielęgniarkę, którą
wcześniej widywał w szpitalnym uniformie albo w spłowiałych dżinsach.
Stała przed nim z wysoko i misternie upiętą fryzurą, w srebrzystej sukni
na cieniutkich ramiączkach z kryształów.
Powiódł wzrokiem po jej drżącej postaci z zamiarem zlustrowania
całości, ale nie mógł oderwać oczu od jej dekoltu i krągłych piersi. Pożerał ją
wzrokiem.
– Proszę, powiedz coś miłego. – Popatrzyła po sobie. – Twoje milczenie
sprawia, że czuję się bardzo niepewnie. Nie podoba ci się, prawda? Wyglądam,
jakbym urwała się z choinki bożonarodzeniowej. To nie ja. Powinnam była
wybrać coś czarnego, mniej wyszukanego...
Chciał coś powiedzieć, ale w głowie miał pustkę, jakby wszystkie
neurony w jego mózgu padły ofiarą krótkiego spięcia. Jedyne, co mu
przychodziło na myśl, to fakt, że bal odbędzie się bez nich.
– Nikos...
RS
110
Zrezygnował z mówienia, za to błyskawicznie znalazł się przy niej, objął
ją i zaczął namiętnie całować.
Krzyknęła zaskoczona, gdy popchnął ją na ścianę i wsunął dłoń pod
suknię, podciągając ją aż na jej biodra. Jednym gwałtownym szarpnięciem
zerwał z niej stringi, opętany jedną tylko myślą. Z trudem chwytając powietrze,
pieścił ją, zarazem nią się napawając. Łkała i kołysała biodrami, tym gestem
błagając o jeszcze.
– Theos mou... – jęknął. – Jesteś cudowna... Podniósł ją, żeby się z nią
połączyć.
Przez tkaninę koszuli czuł na plecach jej paznokcie, czuł, jak całym
ciałem ponagla go... żeby uwolnił ich oboje od tych cudownych zmysłowych
tortur. Ale to on był panem sytuacji.
Czuł, że Ella jest podniecona do granic wytrzymałości, że rozpaczliwie
pragnie spełnienia. Odwlekał tę chwilę, walczył z pożarem, który w nim
rozgorzał mimo jej błagalnych próśb między żarliwymi pocałunkami.
Ale przegrał tę walkę. Był to akt pierwotny, prymitywny, pozbawiony
finezji. Wziął ją szybko i brutalnie, rytmicznie dając upust swojemu pożądaniu.
Razem dali się ponieść ekstazie. W miarę jak spadała temperatura tego
szaleństwa, odzyskiwali oddech i jasność umysłu. W końcu postawił ją na
podłodze, obejmując mocno, bo czuł, że sama nie ustoi.
Nie znajdując właściwych angielskich słów, powiedział po grecku, co
miał do powiedzenia, szczęśliwy, że Ella tego nie rozumie. Zajrzał jej w oczy.
Oblizała spieczone wargi.
– Wygląda na to, że odpowiedź brzmi „tak" – wykrztusiła, a on patrzył na
nią, nie rozumiejąc, bo połączenia w jego mózgu nadal funkcjonowały
wyjątkowo wolno.
Ella uśmiechnęła się leniwie.
RS
111
– Podobała ci się ta suknia.
Kaszlnął zażenowany tym, do jakiego stopnia stracił panowanie nad sobą.
Pierwszy raz...
Jakimś cudem srebrzysta kreacja przeżyła tak brutalne traktowanie.
Opuścił wzrok na jej dekolt.
– Mam włożyć płaszcz? – zapytała kpiącym tonem. –Myślę, że
dzisiejszego wieczoru nie powinieneś opuszczać wzroku niżej niż moja szyja.
Zdumiony uniósł brwi.
– Chcesz jechać na bal?
– Oczywiście. – Lekko go pchnęła. – Nikos, specjalnie się
wyszykowałam. Mam piękną suknię, przez którą puściła ci ta twoja słynna
żelazna samokontrola. Chcę się w niej pokazać.
– Po co? – Zalała go fala zazdrości na myśl, że inni mężczyźni będą mieli
okazję podziwiać jej piękne ciało. – Możemy zjeść kolację tutaj. Możemy tu
zostać.
– Chcę się przejść po czerwonym dywanie. – Kładąc ręce na biodrach,
poprawiła suknię gestem, który rozpalił go na nowo. Po raz kolejny krew z
mózgu odpłynęła mu do zupełnie innej części ciała.
– To zwyczajny dywan – żachnął się.
– Nikos, sam mówiłeś, że powinnam się rozerwać.
– Spóźnimy się.
– Nie, nie spóźnimy. Daj mi pięć minut.
– Zmień tę suknię – warknął, gdy znikała w łazience.
Wróciła kilka minut później. Sama poprawiała uczesanie i nie wiadomo
dlaczego, pewien zauważalny brak wprawy sprawiał, że wyglądała jeszcze
bardziej pociągająco. Na wargach miała nowy błyszczyk, a na policzkach
rumieńce.
RS
112
Miał ochotę od razu zawlec ją do łóżka. I to samo poczuje każdy facet,
który na nią spojrzy.
– Rozchmurz się – powiedziała, biorąc go pod ramię. – Zamierzam
dobrze się bawić. Sam tego chciałeś.
– Chcę, żebyś zatrzymała mój pierścionek. Wyjdź za mnie – mruknął. –
Dobrze wiesz, że tak powinnaś postąpić.
W jej spojrzeniu dostrzegł wahanie. Wahanie i coś jeszcze. Strach?
– Obiecałeś, że już o tym nie wspomnisz.
– Ella... – jęknął sfrustrowany. – Jak możesz tak mówić, po tym, co
przeżyliśmy przed chwilą?
– Nikos, to był seks. – Odsunęła się od niego. – Bałeś się, że się
spóźnimy.
Jeszcze nigdy z takim brakiem entuzjazmu nie udawał się na prestiżową
galę dobroczynną. Nagle zapragnął wrócić z nią na łódź na kanale, gdzie ich
związek był idealnie odizolowany od reszty świata.
Kopciuszek, pomyślał ironicznie, gdy wkrótce potem szli po czerwonym
dywanie. Żałował, że tak skutecznie udała mu się transformacja skromnej
pielęgniarki w seksowną celebrytkę.
Z drugiej jednak strony jest nadzieja, że ta przemiana obejmie jej umysł.
Może Ella zrozumie, że razem będzie im dobrze.
Obserwował, jak z pogodnym uśmiechem wita się z setkami osób,
zasiada do bankietu, tańczy do upadłego.
Taką szczęśliwą widział ją dawno temu, w początkach znajomości, kiedy
ich całe życie skupiało się na pracy i na nich samych.
Siedziała obok niego i z szeroko otwartymi oczami przysłuchiwała się
dobroczynnej licytacji. Kiedy zapowiedziano kolejną nagrodę, spojrzała na
niego.
RS
113
– Siedem dni w hotelu Mariakos Spa w Grecji? Ty to zgłosiłeś?
– Oczywiście. Oczy jej zalśniły.
– Więc jak ktoś ma na to ochotę, to oferuje swoją cenę? Musi za to
zapłacić?
– Owszem.
– I cała ta kasa idzie na cel dobroczynny, szlachetny? Masz zamiar wziąć
udział w licytacji?
– Jasne.
W tej samej chwili na wielkim ekranie na jednej ze ścian pokazały się
zdjęcia hotelu. Kamera powoli sunęła po eleganckim prywatnym pawilonie z
hotelowymi ogrodami w tle. Istna oaza spokoju z prywatnym basenem.
Turkusowa woda w basenie zlewała się z turkusem morza. Przez salę przeszło
tęskne westchnienie. Po migotliwej tafli morza sunął jacht, a w zatoczce
otoczonej z trzech stron górami baraszkowały delfiny.
– Chcę tam pojechać – szepnęła rozmarzonym głosem. – Wylicytuj to.
Popatrzył na nią rozbawionym wzrokiem.
– Chcesz, żebym licytował pobyt w moim własnym hotelu?
– Tak – poprosiła. – Można? Tam jest bajecznie. To elegancki hotel?
– Tylko dla wybranych. – Cedził słowa, zastanawiając się, jak to
wykorzystać na swoją korzyść. – Czemu nie? Tydzień słońca, morza i seksu?
To mi odpowiada.
Zaczerwieniła się spłoszona.
– Ale nie mam urlopu.
– Ella, pracujesz bez przerwy od czterech miesięcy –szepnął jej do ucha,
podnosząc rękę na znak, że bierze udział w licytacji. – Należy ci się urlop.
– Bez ciebie sobie nie poradzą.
Nie zwracając uwagi na zdumione spojrzenia z całej sali, podbił stawkę.
RS
114
– Poszukam kogoś na zastępstwo. Mam kumpla w Londynie, który ma u
mnie dług wdzięczności. Powinien się zgodzić.
– Naprawdę? – zapytała uradowana. – I będziemy mogli tam kiedyś
polecieć?
Znudzony przeciągającą się licytacją, rzucił astronomiczną sumę, która
wywołała sensację wśród obecnych. Moment później w sali zapanowała cisza.
– Cel jest szlachetny – wyjaśnił Elli, po czym delikatnie musnął wargami
jej otwarte usta. – Spędzimy siedem dni w jednym z moich własnych hoteli. To
będzie bardzo ciekawe doświadczenie. Jeszcze nigdy nie byłem u siebie
gościem.
Zachichotała.
– Jesteś niesamowity. – Przytuliła się do niego, żeby serdecznie go
uścisnąć. – Dziękuję. Nie masz pojęcia, jak się cieszę.
Gdy się odsuwała, zajrzał jej głęboko w oczy, próbując odczytać jej
myśli.
– Wracajmy do hotelu – szepnął. – Chcę cię mieć tylko dla siebie.
Kilka minut po tym, jak weszli do apartamentu, znowu znaleźli się w
łóżku. Tym razem kochał ją długo i delikatnie.
– Wyjdź za mnie – wyszeptał w pewnej chwili, a ona aż jęknęła z
podniecenia.
– Nikos, nie rób mi tego. – Głos jej się rwał. – Nie teraz. Muszę... chcę...
proszę...
Jej zamglony wzrok był dla niego sygnałem, że już nie ma dla nich
odwrotu.
Gdy fala namiętności, która wyniosła ich na wyżyny rozkoszy, wygasła,
obsypał pocałunkami jej czoło i odgarnął włosy z twarzy.
– Mów do mnie.
RS
115
– Myślisz, że mogę teraz mówić? – zapytała z uśmiechem.
Wtuliła w niego twarz, żeby pocałować go w szyję, ale on odsunął się
lekko, chcąc ją widzieć.
Co się dzieje w jej głowie? Dlaczego ciągle się opiera? I kiedy powie to,
co chciałby usłyszeć z jej ust?
Obudziła się rano z uczuciem strachu, bo wiedziała, że znowu przyjdzie
jej spać w domu na wydmie.
– O czym myślisz? – zapytał, gdy wróciwszy do sypialni, zastał ją
zapatrzoną w sufit.
– To był wspaniały weekend – westchnęła. – Mam wrażenie, że... nie
wiem, jak to ująć. Jakbyśmy byli na innej planecie. Fantastycznie. O której
musimy wyjechać?
– Zaraz. – Przytulił ją. – Weźmiemy prysznic, ubierzemy się i
wyjeżdżamy.
Miałaby się z tego cieszyć?
Czując się z każdą minutą coraz podlej, ruszyła za nim do łazienki, ale
gdy tym razem się kochali, wybuchnęła płaczem.
– Theos mou, co się stało? – Zakręcił kran i odgarnął jej mokre włosy z
twarzy. – Sprawiłem ci ból?
– Nie, skądże, to nie to – chlipnęła. Czując się jak idiotka, wtuliła twarz
w jego tors. – To nie przez ciebie. To moja wina. Nie chcę wracać do domu.
Otarł twarz dłonią, po czym ujął Ellę pod brodę.
– Nie jedziemy do domu, agape mou. Lecimy do Grecji.
Nie dowierzała własnym uszom.
– Jak to lecimy do Grecji?
– Wczoraj namówiłaś mnie, żebym przystąpił do licytacji, nie pamiętasz?
– Ale nie było mowy o tym, że to ma być dzisiaj.
RS
116
Wzruszył ramionami.
– Liczy się tylko dzień dzisiejszy. Przyda się nam trochę czasu sam na
sam. Do tej pory nasze relacje zawsze miały w tle oddział ratunkowy. –
Uśmiechnął się ironicznie. – Myślę, że nadszedł czas na trochę romantyczności
we dwoje zamiast reanimacji, nie sądzisz?
– Nie rób sobie żartów – prychnęła. – Rose dała nam wolny weekend, a
nie cały tydzień.
– Już to załatwiłem, więc o nic się nie martw. Roześmiała się niepewnie.
– Lecimy na tydzień do Grecji?
Owinął ją ręcznikiem i lekko wypchnął z łazienki.
– Ruszajmy. Im wcześniej tam dotrzemy, tym prędzej przestaniesz się
powtarzać.
Wyciągnięta na leżaku spoglądała na gładką taflę wody w basenie, który
zdawał się łączyć bezpośrednio z morzem. Słońce ogrzewało wszystko, na co
padły jego gorące promienie, od jaskrawozielonych jaszczurek wylegujących
się na pobliskim murku aż po ukryte za mgłą szczyty gór za jej plecami.
Anglia wydawała się oddalona o miliony kilometrów.
– Jak się czujesz? – Jego niski głos wyrwał ją z zadumy, więc
pospiesznie sięgnęła po zapomnianą książkę.
– Wspaniale. Oprócz tego, że nadal jestem w szoku, że relaksuję się na
Krecie, zamiast biegać po oddziale ratunkowym. Ciągle nie mogę uwierzyć, że
znalazłam się w twojej willi. Myślałam, że zatrzymamy się w hotelu.
– Uznałem, że należy się nam trochę prywatności, więc pomyślałem, że
nie musimy mieszkać w hotelu, skoro mój dom stoi pusty. – Przysiadł obok
niej. – Posmarowałaś się kremem z filtrem?
Przytaknęła, w milczeniu podziwiając jego muskulaturę. Wystarczyło, że
na niego spojrzała, by za każdym razem ogarniała ją dokuczliwa tęsknota. Nie
RS
117
mogła się nadziwić, co on z nią wyprawia. Czy przyjdzie czas, kiedy przestanie
tak na niego reagować?
– Cudowne miejsce – wyznała. – Od dawna jest twoje?
– Kupiłem je piętnaście lat temu.
– Mieszkałeś tu z nią?
– Nie. W Atenach. – Wstał z leżaka, a ona wyczuła, że nie ma ochoty
rozmawiać na ten temat.
– Przepraszam. Nie powinnam o to pytać.
– Nie szkodzi. Muszę przed kolacją załatwić kilka telefonów – rzekł
oficjalnym tonem. – Zobaczymy się później. Gdybyś czegoś potrzebowała,
poproś kogoś ze służby.
Żałowała, że w porę nie ugryzła się w język. Ledwie wspomniała o żonie,
on od razu zamknął się w sobie.
Resztę popołudnia spędziła nad basem, napawając się ciszą i ciepłem. Z
rozkoszą oddawała się błogiemu lenistwu.
Nikos zjawił się, gdy szykowała się do kolacji.
– Gotowa? – Był w koszuli oraz jasnych spodniach i nadal miał wilgotne
włosy.
– Wybieramy się gdzieś? – Wsunęła stopy w eleganckie sandały na
koturnie, po czym sięgnęła po torebkę. –Myślałam, że zjemy na tarasie.
– Nie dzisiaj. – Podał jej rękę i poprowadził do wyjścia. – Jedziemy do
moich rodziców.
– O Boże! – jęknęła przerażona, spoglądając po sobie. – A jak uznają, że
nie jestem odpowiednią kandydatką?
– O to się nie martw.
Jechali wąskimi, krętymi i kamienistymi drogami, mijając gaje oliwne i
maleńkie plaże pośród skał, aż dotarli do malowniczej wioski.
RS
118
– Twoi rodzice tutaj mieszkają?
– To rodzinna wioska mojego ojca. Tutaj się urodził. Kiedy rozkręcał
interes, przeniósł się do Aten, a teraz, gdy uznał, że pora się wycofać z
interesów, dzieli czas między Ateny i tamtą wyspę. – Gestem głowy wskazał
kierunek.
– Mieszkają na wyspie?
– Żeby obniżyć koszty zabezpieczeń i ochrony – wyjaśnił, parkując na
poboczu, skąd poprowadził ją ku luksusowej motorówce przycumowanej na
przystani. – Cierpisz na chorobę morską?
– Zapytaj mnie o to za pięć minut – odparła mocno speszona.
Pomógł jej wsiąść i usadowić się na wygodnym skórzanym siedzeniu.
Podniósł kotwicę, włączył silnik i sprawnie wyprowadził łódź na głębszą
wodę. Potem otworzył przepustnicę i motorówka pomknęła w kierunku wyspy.
Ella śmiała się jak dziecko, gdy łódź skakała przez fale jak rozbawiony
delfin. Morska bryza muskała jej pliczki, a lekki wietrzyk rozwiewał włosy.
– Fantastycznie! – Popatrzyła na Nikosa, zastanawiając się, co by
pomyśleli jego koledzy, gdyby go teraz zobaczyli. Zniknął gdzieś pozbawiony
emocji robot z oddziału ratunkowego, a jego miejsce zajął zrelaksowany i
opalony playboy.
Może nie odpowiada mu taki styl życia, ale patrząc na niego, nie miało
się wątpliwości, że jest w swoim żywiole.
W miarę jak zbliżali się do wyspy, morze stawało się coraz płytsze, aż
dobili do małej przystani.
Czekały tam na nich dwie osoby, kobieta i mężczyzna. Kobieta podeszła
do nich pierwsza, przez cały czas mówiąc coś po grecku, po czym ze łzami w
oczach objęła najpierw Nikosa, potem Ellę.
RS
119
W pierwszej chwili Ella, trochę spłoszona, uznała, że takie
demonstracyjne powitanie musi być greckim zwyczajem. Jednak gdy już
wpadła w szczere i czułe objęcia, zrozumiała, że nie jest to czczy towarzyski
konwenans. Poczuła, jak padają wszystkie bariery, którymi tak starannie się
otaczała, i opuszczają napięcie. Całkiem bezwiednie odwzajemniła ten
serdeczny gest.
Taka bezwarunkowa akceptacja sprawiła, że coś chwyciło ją za gardło
tak, że gdy kobieta opuściła ramiona, Ella nie mogła wydobyć z siebie ani
słowa.
Kiedy witano ją tak wylewnie?
– To jest moja mama – oznajmił Nikos szorstkim głosem, na co Ella
tylko przytaknęła, z jednej strony spłoszona, z drugiej zaszczycona, bo kobieta
nadal, w sposób całkiem naturalny, trzymała ją za rękę.
Onieśmielona przywitała się z ojcem Nikosa, a gdy podniosła wzrok, ze
zdumieniem dostrzegła gromadę dzieci, które pędziły w ich stronę.
– To moje siostrzenice, siostrzeńcy, bratanice, bratankowie, kuzynięta...
Krewnych mam bez liku – wyjaśnił obojętnym tonem, ale dostrzegłszy jego
rozmiłowany wzrok, zorientowała się, że on wszystkich ich kocha
bezgranicznie.
Przez kolejnych dwadzieścia minut, nie posiadając się ze zdumienia,
obserwowała, jak Nikos zrzuca maskę zimnej obojętności i otwiera się przed
rodziną. Jedno po drugim uradowany chwytał dzieciaki w ramiona, jedno-
cześnie wysłuchując tyrady wygłaszanej przez ojca.
Odpowiadał monosylabami, aż w końcu zwrócił się ku matce. Gdy
jeszcze raz oplótł ją ramionami, Ella poczuła wręcz nieznośny ucisk w gardle.
Jak mogła myśleć, że on jest oziębły?
Nikos nie jest oziębły, lecz nieufny.
RS
120
Otoczona wianuszkiem Mariakosów odpowiadała na niekończące się
pytania, dopóki nie wziął jej za rękę i nie poprowadził w kierunku domu.
– Moja rodzina potrafi być przytłaczająca – wyjaśnił z błyskiem w oku. –
Teraz chyba już rozumiesz, dlaczego mam własny dom o godzinę drogi stąd.
Bardzo zależało mi na domu na tyle daleko od tej wyspy, żeby nikomu z nich
nie chciało się wybierać do mnie z niezapowiedzianą wizytą.
– Oni są cudowni.
Bacznie się jej przyjrzał.
– To dlaczego jesteś smutna?
– Nie jestem smutna. – Po prostu zdumiona, bo ujrzała jego drugą twarz.
– Masz fantastyczną rodzinę. – Jak by to było dorastać ze świadomością, że
jest się tak kochanym?
Nie spuszczał z niej wzroku, ale nim się odezwał, podeszła do nich matka
i poprowadziła na przepiękny taras okalający basen połączony z morzem.
Nie bardzo wiedząc, jak się zachować, Ella ostrożnie się rozejrzała. Miała
wrażenie, że znalazła się na planie filmowym.
– Jaki piękny dom – westchnęła zachwycona.
– Tak, piękny – odezwała się matka Nikosa, biorąc ją pod rękę. – Bóg
nam sprzyja. Ale dom to tylko budynek, prawda? – Powiodła wzrokiem po
marmurowym tarasie, po drzewkach pomarańczowych w terakotowych doni-
cach i różnobarwnym kwieciu bugenwilli rozpiętej na białym murze. – Dom
staje się miejscem wyjątkowym dzięki ludziom, którzy w nim mieszkają.
Dzisiaj jestem bardzo szczęśliwa, bo mam przy sobie całą rodzinę.
– Mam nadzieję, że nie będę przeszkadzać. – Ku swojemu zdziwieniu w
oczach matki Nikosa zobaczyła łzy.
– Jak to przeszkadzać? Przecież to na twoją cześć jest to uroczyste
spotkanie. Już straciliśmy wszelką nadzieję, że Nikos jeszcze raz odda komuś
RS
121
swoje serce. To już tyle czasu... Jak on żyje? Tak nie można. Pewnie to
zrozumiałe po tym, co przeszedł, ale to bardzo niedobrze. Grek musi mieć
kobietę. Chociaż taki z niego kosmopolita, on ciągle jest Grekiem. Jemu
potrzebna jest żona i dzieci.
Ella, speszona, przyłożyła rękę do brzucha.
– Powiedział pani o dziecku?
– Oczywiście. – Starsza pani wyglądała na zachwyconą. – Teraz musimy
zaplanować wesele. Powiesz mi, o czym zawsze marzyłaś, a ja się tym zajmę.
Ella już miała wyjaśnić, że jeszcze daleko do wyboru tortu weselnego, ale
w oczach jej rozmówczyni znowu wezbrały łzy.
– Wesele? Prawdę mówiąc, jeszcze o tym nie myśleliśmy –powiedziała
niepewnym głosem, ale matka Nikosa przytuliła ją po raz kolejny.
– O nic się nie martw. Całe planowanie biorę na siebie. To będzie dla
ciebie mój prezent ślubny.
Podszedł do nich Nikos.
– Nie ponaglaj jej, mamo – powiedział ze ściągniętymi brwiami.
– Czy ja ją ponaglam? – Matka spojrzała na niego z wyrzutem, nie
puszczając ręki Elli. – To ty powinieneś ją ponaglać. Ta kobieta nosi twoje
dziecko i nawet nie ma pierścionka zaręczynowego! Aż trudno mi uwierzyć, że
mój syn tak się zachował. Powinieneś się wstydzić.
Nikos wyprostował się gwałtownie, ale słowem się nie odezwał, tylko
odetchnął głębiej i zacisnął wargi.
Przeczuwając, że zbiera się, by wyjawić faktyczny charakter ich
znajomości, Ella ujęła jego dłoń.
– Nikos kupił mi pierścionek – wyjaśniła pospiesznie – piękny, ale był za
duży, więc akurat jest u jubilera, który ma go zwęzić. Zdaje się, że dzisiaj
wieczorem go nam dostarczą. A reszta... jesteśmy zapracowani... To nasz
RS
122
pierwszy krótki urlop. Nie mieliśmy czasu pomyśleć o ślubie. Pani pomoc
będzie nieoceniona.
Nikos wpatrywał się w nią w napięciu. Gdy wspięła się na palce, by go
pocałować, matka westchnęła z zadowolenia.
– To najlepsza wiadomość, jaką usłyszałam od lat –westchnęła, po czym
zaklaskała w dłonie. – Pora na uroczystość, pora na jedzenie.
Gdy wszyscy podeszli do suto zastawionych stołów, Ellę otoczył
wianuszek zaciekawionych członków rodziny Nikosa, tak że do końca
wieczoru praktycznie nie miała z nim kontaktu.
Do tej pory nie spotkała tak ciepłej i serdecznej grupy ludzi. Zauważyła,
że wszyscy starali się mówić po angielsku, żeby nie czuła się wykluczona.
Gdy w końcu Nikos zjawił się jako jej wybawca, by zabrać ją do domu,
szumiało jej w głowie.
– Podoba mi się twoja rodzina – powiedziała bez tchu, gdy zamknęli za
sobą drzwi. – Podoba mi się to miejsce, a twoją matką jestem zachwycona.
Zasunął szklane drzwi prowadzące z sypialni nad basen. Odpowiedział
dopiero, gdy nabrał pewności, że nikt ich nie słyszy.
– I dlatego nie prostowałaś jej planów związanych z weselem? – Jego
glos zabrzmiał bardzo surowo. – Bo nie potrafiłaś jej odmówić?
Porażona jego lodowatym tonem przysiadła na brzegu łóżka.
– Nie, nie dlatego. – Skronie jej pulsowały. – Poczułam... że tak ma być.
Nikos, chcę zostać twoją żoną. Jeśli ty też tego pragniesz.
– Skąd taka nagła zmiana? – zapytał bezbarwnym tonem. – Tyle czasu
proszę cię o rękę... Dlaczego akurat teraz?
– Bo już wiem, że tego chcę.
– Zasmakowałaś w stylu życia, który dają duże pieniądze, i stwierdziłaś,
że możesz zostać moją żoną.
RS
123
Poczuła, że krew odpływa jej z twarzy.
– Dobrze wiesz, że tak nie jest. – Wbiła drżące palce w narzutę. – Jak
możesz tak mówić? Dlaczego dla ciebie wszystko i zawsze sprowadza się do
pieniędzy?
Przegarnął włosy palcami i mruknął coś po grecku.
– Przepraszam. – Rozłożył ręce w przepraszającym geście. – Zaskoczyła
mnie ta nagła zmiana nastawienia. To było najprostsze wyjaśnienie,
zważywszy, że nic innego między nami się nie zmieniło.
Wstała, starając się nie pamiętać, jak dotkliwie ją uraził.
– A może miałam okazję zobaczyć cię na łonie rodziny i dopiero teraz się
przekonałam, jaki jesteś za tą fasadą oschłości?
– Jak mam to rozumieć?
– Nikos, ty ich kochasz. To widać po tym, jak rozmawiasz z rodzicami,
jak rozpieszczasz bratanków i siostrzeńców. Pierwszy raz zobaczyłam, jak
okazujesz komuś ciepło i serdeczność.
– Od kilku tygodni nieustannie okazuję ci ciepło i serdeczność – mruknął.
– To nie jest uczucie, to jest seks. To co innego. Jesteś zamknięty. Nie
zwierzasz się, ani razu tego nie zrobiłeś. Nigdy nie opowiadasz o sobie. Ale
dzisiaj zobaczyłam, że potrafisz się otworzyć. Nabrałam pewności, że będziesz
dobrym ojcem.
Nikos, jej nie kocha, to oczywiste, ale może być pewna, że pokocha
dziecko. A ona nie pozbawi malca tej miłości.
Ujął jej twarz w dłonie i uważnie spojrzał jej w oczy.
– Wyjdziesz za mnie?
– Jeśli tego chcesz – wyszeptała. – Tak, zostanę twoją żoną.
Pocałował ją.
– Czy zdajesz sobie sprawę z tego, jak długo czekam, żeby to usłyszeć?
RS
124
Przepełniona radością przymknęła powieki w przekonaniu, że podjęła
słuszną decyzję.
RS
125
ROZDZIAŁ ÓSMY
Uczucie szczęścia towarzyszyło jej, dopóki nie przekroczyli progu domu
na wydmie.
Już gdy parkowali na podjeździe, poczuła, jak wzbiera w niej dojmujący
strach.
– Milczysz. – Zgasił silnik i spojrzał na nią. – Zmęczona?
– Tak – skłamała, szukając w myślach pretekstu, żeby nie wysiadać z
auta.
W trakcie pobytu w Grecji miała wrażenie, że powoli zaczyna rozstawać
się z przeszłością, ale teraz przeszłość znowu ją dopadła. Zerknęła na
pierścionek z brylantem, modląc się, by dodał jej odwagi, ale czuła się coraz
gorzej.
W Grecji przepełniał ją optymizm oraz wiara w pomyślną przyszłość.
Tutaj, przed tym upiornym domem, zrozumiała, że oszukiwała samą
siebie, że widziała rzeczywistość taką, jaką chciała widzieć, a nie jaka była
naprawdę.
Powiedział „kocham cię"?
Nie. Ale to nie był najpoważniejszy problem.
W dalszym ciągu wiedziała o nim za mało, o jego przeszłości, o której
nigdy z nią nie rozmawiał. Jak mogła uwierzyć, że to jest nieważne? Jak mogła
zaryzykować swoją przyszłość, przeczuwając, jak istotną część siebie Nikos
przed nią skrywa?
– Chcesz, żebym zadzwonił i powiedział, że dzisiaj nie przyjdziesz na
dyżur? Głupio zrobiliśmy, obiecując, że stawimy się na wieczorną zmianę.
– Nie, nie. Chcę iść do pracy. Ściągnął brwi.
– Jeśli jesteś zmęczona...
RS
126
– Nie jestem. – Nie bardzo zdawała sobie sprawę, co mówi, czym go
zaskoczyła.
– W porządku – odparł łagodnym tonem, rozpinając jej pas. – Bierzemy
prysznic, ubieramy się, jemy lunch. Potem, jeżeli jesteś na siłach, do pracy.
Siedziała sztywno, nie mogąc się poruszyć.
– Nie – wykrztusiła.
– Co „nie"? Praca?
– Nie będzie ślubu – szepnęła miotana sprzecznymi emocjami. – Bo...
Nikos, nie mogę. Przepraszam. Pomyliłam się we wszystkich kwestiach.
Wydawało mi się, że możemy być razem, ale nie... Zapomnij o tym... – Mam-
rocząc coś niezrozumiale, ściągnęła pierścionek z palca, cisnęła mu na kolana,
po czym otworzyła drzwi tak szybko, że nie zdążył jej zatrzymać.
Na miękkich nogach i z sercem pełnym bólu biegła podjazdem, byle dalej
od domu. Nawet nie wiedziała, dokąd gna. Czuła jedynie, że musi uciekać.
– Theos mou... – Dogoniwszy ją, chwycił ją za ramiona. – Co ty
wyprawiasz?
– Nie wyjdę za ciebie – dyszała bliska histerii. – Nie mogę, nie mogę.
Przepraszam... Pomyliłam się...
– Ella, co ty bredzisz... ? – Z zaciśniętymi wargami, nie puszczając jej
ramion, lekko nią potrząsnął. –Spędziliśmy razem piękny tydzień. Sama
zadecydowałaś, że będziesz nosić ten pierścionek. Co się zmieniło?
– Nic. To nie przez ciebie. Przeze mnie. – Ukryła twarz w dłoniach, a on
zaklął pod nosem, po czym przygarnął ją do siebie i zaczął delikatnie gładzić ją
po plecach.
– Dałaś się ponieść emocjom. W ciąży to normalne. Położysz się, a ja
wytłumaczę siostrze przełożonej...
Wyzwoliła się z jego objęć.
RS
127
– Nie. Idę do pracy. Teraz. Tam wezmę prysznic i się przebiorę. Nie
próbuj mnie zatrzymywać. Po rzeczy przyjadę później.
Albo pożyczy coś od Helen. Nikos głęboko odetchnął.
– Nie rozumiem, co się dzieje. W czym ci uchybiłem?
Zamrugała, żeby powstrzymać łzy.
– W niczym. – Sięgnęła do torby po komórkę, ale okazało się, że bateria
jest wyczerpana.
Wznosząc oczy do nieba, Nikos podał jej swoją.
– Dokąd chcesz dzwonić? – zapytał.
– Po taksówkę.
– I dokąd chcesz jechać?
– Do szpitala.
– Chcesz pracować w tym stanie?
– Tak. – Będąc w pracy, nie będzie zmuszona wchodzić do tego domu.
Poza tym w pracy nie ma czasu na myślenie o innych sprawach. Liczyła, że do
końca dyżuru podejmie decyzję, co dalej.
– To kompletnie irracjonalny pomysł.
– Nikos, zamów mi taksówkę.
Schował do kieszeni komórkę, za to wyjął z kieszeni kluczyki do
samochodu.
– Jeśli rzeczywiście chcesz jechać do szpitala, to cię zawiozę. Ale nie
wyobrażaj sobie, że ta rozmowa jest skończona.
Jeśli wydawało się jej, że pracowite popołudnie na oddziale ratunkowym
odwróci jej myśli od Nikosa, to się pomyliła. Wszystkie przypadki, które tego
dnia trafiły na oddział, były skomplikowane i wymagały jego interwencji.
Przez cały czas widziała jego pochmurne oblicze i czuła narastające
między nimi napięcie.
RS
128
Dlaczego życie musi być takie skomplikowane?
Nie może tak po prostu odejść... Jest matką jego dziecka. Ale przecież nie
może wyjść za niego.
Sprawdzała zestaw intubacyjny w sali reanimacyjnej, gdy wszedł Nikos.
Po tygodniu w śródziemnomorskim słońcu wydał się jej jeszcze bardziej
pociągający.
– Ratownicy już tu wiozą dwudniowego noworodka z problemami z
oddychaniem.
Czy to tylko ona marzy o powrocie do Grecji?
– Nie ma więcej informacji? – zapytała.
– Nie – odparł, nie odrywając wzroku od jej warg. – Po tym przypadku
wracamy do domu. Musimy dokończyć naszą rozmowę. Tak jak było na
Krecie, może być i tutaj.
Czując erotyczne wibracje, odwróciła wzrok.
– Teraz nie będziemy o tym rozmawiać. Mamy pacjenta. – Zauważyła, że
już ma trudności z koncentracją.
– Od słońca dostałaś piegów. – Gestem pełnym czułości odgarnął jej z
czoła kosmyk włosów.
Serce zadrżało jej niespokojnie. Czy on musi okazywać jej czułość akurat
teraz, kiedy ona ma taki mętlik w głowie?
Nie było jej dane oszaleć, bo do sali wpadł ratownik z noworodkiem na
rękach, a za nim zrozpaczona matka.
– Nie obudził się na karmienie – powiedziała – a jak zajrzałam do
łóżeczka, był cały siny. Wzięłam go na ręce, a on ani nie płakał, ani się nie
ruszał...
Dziecko leżało na stole blade, z trudem chwytając oddech, ewidentnie w
stanie wstrząsu. Cały zespół stanął w gotowości, czekając na polecenia Nikosa.
RS
129
– Wezwij kardiologa dziecięcego i skontaktuj się z oiomem na
neonatologii. Uprzedź ich, że będą mieli nowego pacjenta. Ella, tętno ramienne
i udowe, ja w tym czasie przygotuję go do kroplówki.
Założyła dziecku pulsoksymetr, po czym przystąpiła do odczytywania
jego wskazań.
– Bardzo słabe tętno w ramionach, bardzo zimne kończyny dolne. – Czyli
za mało krwi dociera do kończyn malucha. – Nikos, spada zawartość tlenu.
– Zmierz ciśnienie krwi w obu ramionach i obu nogach. Podajcie mu tlen.
– Uważnie badał dziecko, poszukując źródła problemu.
– Ciśnienie w nogach niższe niż w prawym ramieniu – relacjonowała
Ella.
– To potwierdza moje podejrzenia. Zwężenie aorty. Wstrząs na skutek
nagłego zamknięcia przewodu tętniczego.
– Echokardiogram?
– Tak, ale najpierw wlew z prostaglandyną.
– Żeby udrożnić przewód? – Przygotowywała wlew, podczas gdy reszta
zespołu stabilizowała krążenie.
– Możemy być zmuszeni go wentylować.
– On umrze? – zapytała zapłakana matka, zasłaniając twarz dłońmi.
Jedna z pielęgniarek odprowadziła ją na bok, ale Nikos ściągnął brwi i
gestem nakazał im wrócić bliżej stołu.
– Wiem, że to panią przeraża – przemówił łagodnym tonem – ale proszę
mi zaufać. Tom ma zwężone jedno z naczyń wyprowadzających krew z serca.
To dlatego jest taki chory. Nie otrzymuje tyle tlenu, ile powinien, ale już
zastosowaliśmy rozwiązanie tymczasowe. Proszę podejść. Może go pani wziąć
za rączkę... o, tak. Czy chce się pani z kimś skontaktować? Z partnerem?
Kobieta pokręciła głową.
RS
130
– Nie mam nikogo – szepnęła. – Można by... Każdy jest przekonany, że
jemu to się nie przytrafi. Jak się ma dziecko, to człowiek sobie wyobraża, że
nic złego go nie spotka.
Ella spoglądała na palce kobiety splecione na rączce noworodka i
zastanawiała się, skąd Nikos wie, jak pomóc rodzicom małych pacjentów.
Ta matka ma potrzebę dotykania swojego dziecka.
– Ten problem z sercem... – Nie odrywała wzroku od synka. – Czy
można go usunąć?
– Kardiolog wykona kilka badań, zrobi zdjęcia serca za pomocą
ultrasonografu, a potem zadecyduje, jakie rozwiązanie będzie najlepsze. – Gdy
regulował dopływ tlenu, do sali wkroczył zespół pediatryczny.
Teraz pediatrzy przejęli małego pacjenta. Nikos tymczasem odprowadził
matkę na stronę, by wyjaśnić jej, co robi nowy zespół i dlaczego. Cierpliwie
odpowiadał na jej pytania, czasami podpierając się rysunkami, kiedy indziej
zadając pytanie kolegom.
Gdy w końcu wywieziono Toma na oddział neonatologiczny, matka,
ewidentnie w szoku, wylewnie im dziękowała.
– Koszmar... – westchnęła Ella. – Gdy tuż po porodzie okazuje się, że
dziecko jest tak poważnie chore.
– I nikogo bliskiego... To jeszcze gorzej. – Patrzył jej w oczy, ale jego
spojrzenie było zimne i nieprzyjazne. – Tego chcesz? Chcesz być sama w
takich sytuacjach? Dowiedz się, że w moich planach nie ma takiej opcji.
– Nikos...
– Pora wracać do domu. Idź się przebrać. Spotkamy się na parkingu.
– Nie zostanę z tobą na noc – wykrztusiła ze ściśniętym sercem. –
Zabiorę swoje rzeczy i zanocuję u Helen.
RS
131
– Porozmawiamy o tym w domu. – Nie dając jej szansy na odpowiedź,
wyszedł z sali.
Zajechali pod dom o zmierzchu. Wysiadłszy z samochodu, Ella
doświadczyła nagłej zmiany nastroju. Miała wrażenie, że przygniata ją ciężka,
zakurzona peleryna z ciągnącym się za nią trenem przeszłości.
Służba Nikosa już rozpakowała jej rzeczy, więc musiała z powrotem
poukładać je w torbie.
– Dzwoniła matka. Potrzebowała twojej zgody na jej propozycję
kwiatów. – Sięgnął po kieliszek z winem. –Powiedziałem, że byłaś zmęczona i
już śpisz.
– Jutro do niej zadzwonię. – Stała pośrodku eleganckiego holu, z każdą
chwilą czując się coraz gorzej. – Pójdę się spakować.
Samo przemieszczanie się po tym domu wiele ją kosztowało. Wydawało
się jej, że każdy pokój się z niej naigrawa, aż rozbolała ją głowa. Czuła, że
oszaleje.
Zamknęła się w łazience, łudząc się nadzieją, że gdy przemyje twarz
zimną wodą, łatwiej jej będzie zebrać się w sobie. Na miły Bóg, to tylko
budynek, perswadowała sobie. Ściany, pokoje, okna. To ona sama przez lata
przypisywała mu jakąś osobowość.
Nie wolno jej doprowadzać się do takiego stanu.
Zła na siebie przeszła do wspólnej sypialni.
Piękny pokój, z niewielkim balkonem oraz widokiem na plażę i pomost.
Pochylając się, by podnieść coś z podłogi, dostrzegła kawałek papieru
wystający spod jednej z szuflad. W przekonaniu że należy do niej, pociągnęła
go.
Była to fotografia.
RS
132
Wpatrywała się w nią przez dłuższą bolesną chwilę, aż osunęła się w
bezkresną ciemność.
– Już będzie dobrze. – Lekarz zamknął walizeczkę. –Omdlenia często
przytrafiają się ciężarnym.
– Nic mi nie jest, słowo honoru – powiedziała w nadziei, że lekarz i
Nikos zostawią ją samą. – Jestem tylko zmęczona. Przepraszam, że napędziłam
wam strachu. Muszę się wyspać. Jutro będę jak nowa.
Naprawdę, naprawdę musi pobyć sama.
Ale Nikos nie zamierzał wyjść. Chwilę porozmawiał z lekarzem, po
czym poprosił kogoś ze służby, by go odprowadził do wyjścia.
– Nie musiałeś wzywać doktora – szepnęła, zamykając oczy i zwijając się
w kłębek.
– Musiałem. Jak myślisz, co czułem, gdy znalazłem cię na podłodze?
– Byłeś zły?
– Ella, przestań. Popatrz na mnie – poprosił łagodnym tonem, a ona
poczuła pieczenie pod powiekami.
– Chciałabym przez jakiś czas być sama. – Nie otwierała oczu, ale po
chwili poczuła, że Nikos gładzi ją po włosach.
– Rozumiem, że źle się czujesz. To rozumiem. Ale nie wiem, dlaczego. I
zamierzam się tego dowiedzieć.
– Nikos...
– Powiedz, co cię gnębi. Musimy to jakoś rozwiązać. – Masował jej
skronie. – Zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby to naprawić, przysięgam.
Szczera troska w jego glosie sprawiła, że wzruszenie chwyciło ją za
gardło.
– Ty tego nie naprawisz – szepnęła, mocniej zaciskając powieki. – To nie
jest jakiś hałas w ciemnościach ani pająk.
RS
133
Usłyszała, że po coś sięgnął.
– Kiedy cię znalazłem, ściskałaś to w ręce. Fotografię trzech osób. Jest na
niej mężczyzna, kobieta i mała dziewczynka. – Palce, które wcześniej
masowały jej skroń, teraz ocierały jej łzy. – Powiedz, kim są ci ludzie. Chcę
wiedzieć, dlaczego to zdjęcie tak tobą wstrząsnęło.
Czuła się tak słaba jak wtedy, gdy miała osiem lat. Każdym nerwem
reagowała na bliskość Nikosa, który czekał cierpliwie.
– Powiedz, kto jest na fotografii i dlaczego tak cię poruszyła. Czy to ty
jesteś na tym zdjęciu? Ty jesteś tą dziewczynką?
To pytanie sprawiło, że puściły jej wszystkie hamulce. Rozpłakała się.
Słyszała, jak Nikos przeklina po grecku, słyszała niepokój w jego głosie,
a po chwili poczuła, jak ugiął się pod nim materac. Usiadł przy niej i ją objął.
– Zarzucasz mi, że mam przed tobą tajemnice – mówił półgłosem – ale
podejrzewam, że to ty coś ukrywasz.
Nie próbował jej pocieszać, tylko czekał, aż się wypłacze. W końcu się
ukoiła, wyczerpana, z uczuciem wewnętrznej pustki. Opierała się o niego
bezwładnie, z głową na jego piersi.
– Nie jestem tą dziewczynką – wykrztusiła w końcu. – Ale chciałam nią
być. To jest mój ojciec i jego żona. Oraz jego druga córka. W tym samym
wieku co ja. Oni tu mieszkali.
Nikos nie wypuszczał jej z ramion.
– Ojciec ożenił się po raz drugi?
– Nie. Miał już rodzinę, kiedy poznał moją mamę. Mieli romans i mama
zaszła w ciążę. Przez osiem lat udawało mu się mieć dwie rodziny oddalone od
siebie o dziesięć mil. Nikt niczego nie podejrzewał. – Pociągnęła nosem,
ocierając policzki. – Masz chusteczkę?
Wychylił się, żeby wyjąć chusteczkę z pudełka na nocnym stoliku.
RS
134
– Nie mógł się z nią ożenić, bo już miał żonę.
– Wątpię, czy miał zamiar z nią się żenić. Podejrzewam, że był to
romans, który się skomplikował. Kiedy dowiedział się o ciąży, znalazł mamie
mieszkanie. Pół tygodnia był z nami. Mama myślała, że resztę czasu spędzał,
pracując. Ufała mu. Nie miała powodu mu nie ufać. Nie przyszło jej do głowy,
że on ma drugą rodzinę.
– Pozostałe dni spędzał z nimi? Ella wytarła nos.
– Myślę, że to najbardziej zabolało moją mamę, kiedy sprawa wyszła na
jaw. Że nawet nie udawał, że jego małżeństwo jest nieudane i pozbawione
miłości. Jego córka była dokładnie w moim wieku. Sam wyciągnij wnioski.
– Jak to się stało, że poznałaś prawdę?
– W najbardziej okrutny możliwy sposób. – Ściskając zmiętą chusteczkę,
zapatrzyła się w sufit. – Miałam osiem lat. Moja klasa rozgrywała mecz piłki
siatkowej z inną szkołą. W trakcie meczu nagle wśród publiczności
zobaczyłam mojego tatę. Ale on nie patrzył na mnie, tylko na dziewczynkę z
przeciwnego zespołu.
Spuściła głowę.
– Nie wiedział, że ja tam będę, bo naszą drużynę dopuszczono do
eliminacji w ostatniej chwili, na miejsce innej drużyny. Widziałam, jak stał pod
ścianą, gdy jedna z dziewczynek nagle powiedziała: „To mój tato". W przerwie
podbiegła do niego, żeby go uścisnąć. Osłupiałam, a potem podbiegłam do
nich i zawołałam: „Dlaczego ściskasz mojego tatę?". Resztę pamiętam jak
przez mgłę. Dostałam... histerii. Prawda ujrzała światło dzienne, gdy wezwano
moją mamę.
– A ojciec?
– Nie miał wyjścia, jak się przyznać, że kłamał przez całe lata.
Okłamywał obie rodziny. Ale jego żona była skłonna mu przebaczyć, pod
RS
135
warunkiem że wybierze ją. I tak też zrobił. – Uśmiechnęła się smutno. – Tego
wieczoru przyszedł do nas i powiedział mi, że już więcej się nie zobaczymy,
ale że zawsze będzie mnie kochał. I tyle. Zniknął z mojego życia.
– Spotkaliście się jeszcze kiedyś? – Nikos sprawiał wrażenie do głębi
wstrząśniętego.
– Żona zagroziła mu rozwodem, jeśli nawiąże z nami kontakt. Jakiś czas
później przenieśli się do Australii, ale jeszcze przez kilka miesięcy mieszkali w
tym domu. Przychodziłam tu czasami, żeby na niego popatrzeć. Wyobrażałam
sobie, że jak mnie zobaczy, to do mnie wróci. Nie mogłam uwierzyć, że tak po
prostu mnie porzucił. Zrozum, jednego dnia miałam tatę, który czytał mi na
dobranoc i nazywał mnie królewną, a drugiego okazał się obcym człowiekiem,
który nas zostawił.
Mrucząc coś pod nosem, posadził ją sobie na kolanach i długo trzymał w
objęciach.
– Teraz na pewno jesteś na mnie wściekły o to, że ci nie powiedziałam. –
Wytarła nos.
– Widzę, że inne zasady stosujesz wobec mnie, a inne wobec siebie –
zauważył. – Ale jesteś kobietą, więc nie bardzo mnie to dziwi.
Roześmiała się przez łzy.
– Zabawne jest to, że kiedyś chciałam zobaczyć ten dom. Ciekawiło
mnie, co jest w środku. Wydawało mi się, że jak go zobaczę, to będzie mi
lepiej.
– Ale widać, że ci to nie wyszło na dobre. Nareszcie zaczynam rozumieć,
dlaczego tak niechętnie nosisz mój pierścionek. Przywiozłem cię do miejsca,
które tylko nasiliło twoje obawy. Boisz się tego, co mógłbym ukrywać, tak?
Boisz się, że zrobię ci to samo, co ojciec twojej matce.
Przytulił ją mocniej, a ona z lubością wdychała jego zapach.
RS
136
– Twoja przeszłość była dla mnie tajemnicą. I jest nadal. Bardzo mało
powiedziałeś mi o sobie. A ja już w dzieciństwie dowiedziałam się, że związki
nie zawsze są takie, na jakie wyglądają.
– Ale bywają i inne – oznajmił bez wahania, sadzając ją na łóżku, żeby
wyjąć z kieszeni netbooka.
– Nikos... – Patrzyła, jak wybiera numer. – Dokąd dzwonisz?
– Do mojego asystenta. Przede wszystkim muszę jak najszybciej
wywieźć cię z tego domu. – Gdy rozmawiał po grecku, dotarło do niej, że
dopiero teraz dowiaduje się o istnieniu osobistego asystenta.
– Masz asystenta dyspozycyjnego przez całą dobę? –zapytała, gdy
schował netbooka do kieszeni.
– Nawet dwoje. Przez nich przechodzi większość spraw związanych ze
społeczną odpowiedzialnością naszego biznesu. Dzięki temu mam czas na
leczenie ludzi. – Pomógł jej wstać. – Jak się czujesz? Masz zawroty głowy?
Możesz chodzić?
– Jasne, że mogę chodzić. Dokąd mnie prowadzisz? Nikos, już jest
ciemno. Nie znajdziesz na dzisiaj noclegu. Za późno. Wszystko już zajęte.
Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zadzwonił jego telefon.
Godzinę później siedziała wygodnie na miękkiej kanapie w apartamencie
na ostatnim piętrze luksusowego pensjonatu nad morzem.
– Nie do wiary, że o tej porze znalazł się apartament. Nikos rzucił jej
zdziwione spojrzenie, ale powstrzymał się od komentarza.
– Tak, udało się nam, to prawda – przyznał. – Teraz już nie jesteś w
tamtym domu, więc dokończmy naszą rozmowę. – Podał jej wodę. – Dlaczego
nie opowiedziałaś mi o tym domu pierwszego dnia, jak tam cię przywiozłem?
Mogłaś od razu powiedzieć, że nie chcesz tam mieszkać.
RS
137
– Nie mogłam. – Podciągnęła nogi pod siebie. – Nikos, nie jestem
milionerką! Nie potrafię powiedzieć „Nie podoba mi się tu, poszukaj czegoś
innego". Poza tym, gdybym powiedziała, że nie chcę tam mieszkać, dopyty-
wałbyś się dlaczego.
– Gdybyś mi wszystko wyjaśniła, pewnie oboje uniknęlibyśmy
niepotrzebnych przykrych emocji – wycedził. – Zrób mi tę przyjemność i od
teraz zachowuj się jak typowa kobieta, czyli myśl na głos.
– To jest jedyna sprawa, o której nigdy nikomu nie opowiadam. –
Postawiła szklankę na podłodze. – Świadomość, że porzucił mnie ojciec, nie
najlepiej wpływa na moje poczucie pewności siebie. Musisz zrozumieć, że
moja rodzina w niczym nie przypominała twojej.
Nikos potarł kark.
– To dlatego nie chcesz wyjść za mnie?
– Myślę, że jedno łączy się z drugim. Tyle przede mną ukrywałeś... Mój
ojciec też musiał to robić. Te wszystkie tajemnice... Kiedy tyle dowiedziałam
się o tobie z tej gazety, byłam w szoku.
– Ella...
– A kiedy się dowiedziałam, że twoja żona... i o wypadku... – Zawahała
się, usiłując przełożyć swoje emocje na słowa. – Nawet nie będę próbować
poruszać tego tematu, bo wiem, że nie chcesz o tym rozmawiać. Nie chcesz
dzielić się ze mną emocjami. Wypierasz je i ja to rozumiem. Nie kochasz mnie,
więc dlaczego miałbyś ze mną rozmawiać?
Gwałtownie ściągnął brwi.
– Babska logika – mruknął. – To, że się nie zwierzam, nie ma
najmniejszego związku z tym, co do ciebie czuję. Nie rozmawiam o swojej
przeszłości, to prawda. Ale ty też, agape mou, tego nie robisz. W przeciwnym
razie nie bylibyśmy teraz tu, gdzie jesteśmy.
RS
138
– To naprawdę jest bez znaczenia. – Zapatrzyła się w wiszący na ścianie
obraz w tonacji biało–niebieskiej.
– Uczuć nie da się sztucznie wywołać.
– Uważasz, że jestem pozbawiony uczuć?
– Wiem, że nie – powiedziała cicho, spoglądając na niego. – Po prostu
wydaje mi się, że nie czujesz do mnie tego, co mógłbyś czuć.
Przez chwilę mierzyli się wzrokiem, po czym Nikos usiadł przy niej i
wziął ją za rękę.
– To moja wina, że tak myślisz – przyznał niechętnie. –Bo nie dałem ci
powodu, żebyś myślała inaczej.
– Nie oczekuję przeprosin za to, co czujesz.
– Nic nie wiesz o tym, co ja czuję – żachnął się. –Absolutnie nic.
Siedziała sztywno, bojąc się poruszyć. Bała się też odezwać speszona
cierpieniem malującym się na jego twarzy.
– Poznałem żonę, jak miałem osiemnaście lat. Miłość od pierwszego
wejrzenia. Wydawało mi się, że ją kocham... I że ona mnie kocha. – Parsknął
gorzkim śmiechem. – Byłem wtedy bardzo pewny siebie, pewny wszystkiego.
Nie zastanawiałem się nad jej motywacją. Ożeniłem się z nią. Mimo że moi
rodzice mi to odradzali, za to z pełnym błogosławieństwem jej rodziców. Nie
posiadali się ze szczęścia, że ich córka wżeniła się w taką fortunę. Nawet nie
czekała, aż wyschnie atrament na akcie ślubu, i od razu wystąpiła o rozwód.
Ella nie wiedziała, co powiedzieć, więc tylko mocniej ściskała jego rękę
w geście współczucia.
– Dałbym jej ten rozwód – mruknął – bo już się zorientowałem, że to był
błąd. Ale odkryłem, że jest w ciąży. Próbowała to przede mną ukryć... –
Zawahał się.
RS
139
Ella zarzuciła mu ręce na szyję, bo nagle zrozumiała, dlaczego był na nią
taki zły o to, że nie poinformowała go o ciąży.
– Bo się bała, że nie dasz jej rozwodu?
– Tak. I słusznie się bała. Odmówiłem. Naszym obowiązkiem wobec
dziecka było trzymać się razem. Niestety, ona widziała to inaczej. Marzyło jej
się życie w pojedynkę z finansowym zabezpieczeniem w postaci moich
pieniędzy. Udało mi się ją zatrzymać, do kiedy nasza córeczka skończyła pół
roku. I wtedy doszło do potwornej awantury. Staliśmy przed domem, a Katrina
już była w samochodzie. Miały pojechać w odwiedziny do jej rodziców. Żona
postawiła mi ultimatum. Dam jej rozwód albo ona zabiera dziecko. Był to
wyjątkowo ponury szantaż, bo oboje wiedzieliśmy, że Katrina mało ją
interesuje.
Ella siedziała porażona jego opowieścią. Wiedziała przy tym, że
najgorsze jeszcze przed nimi.
– To straszne – szepnęła, ale on chyba tego nie usłyszał.
– Była wściekła i odjechała, zanim zdążyłem ją powstrzymać. Z Katriną.
Ruszyłem za nią z zamiarem odebrania jej dziecka. Ją puściłbym wolno. Ale
ona była roztrzęsiona i nie koncentrowała się na prowadzeniu. Na zakręcie
straciła panowanie nad kierownicą. Obydwie zginęły na miejscu. Nie mogłem
nic zrobić. Pieniądze zostały ze mną, ale co warte są pieniądze, skoro zginęło
moje dziecko?
– Nikos, tak mi przykro... – Łzy ciurkiem płynęły po jej twarzy. – To
koszmar, że nie mogłeś jej uratować. Ocaliłeś życie setkom, tysiącom dzieci...
– Postawiłem sobie za punkt honoru, żeby już nigdy żaden rodzic nie
przechodził przez to co ja – powiedział, zniżywszy głos. – Nie płacz. To było
dawno temu.
– Ale ty nadal o tym myślisz.
RS
140
– Takie przeżycia zabiera się do grobu. One kształtują zachowanie
człowieka. Nauczyłem się nie zakochiwać, bo człowiek zakochany traci
ostrość widzenia, widzi tylko to, co chce widzieć.
Kaszlnęła. Coś jej o tym wiadomo.
– Hm... Chyba rozumiem, dlaczego nie wspomniałeś o majątku.
– Ty byłaś inna. – Delikatnie gładził ją po policzku. – Od początku
czułem, że jesteś inna. Jesteś ciepła wobec naszych małych pacjentów, dobra,
szczodra... Ledwie wiązałaś koniec z końcem, ale zawsze to ty robiłaś zakupy,
gotowałaś i kupowałaś mi prezenciki.
– Żenujące wspomnienia – szepnęła. – Zważywszy, jaki jesteś zamożny.
– Ciągle przechowuję twoje prezenty, wszystkie. Wartość prezentu to nie
jego cena, ale uczucia, jakie towarzyszyły jego wręczeniu.
– Dobrze, że nie trzymałeś się tej zasady, wybierając pierścionek –
zażartowała bez większego przekonania, ale on się uśmiechnął.
– I w ten sposób wróciliśmy do najistotniejszego tematu. Naszego
związku. – Spoważniał, przez dłuższą chwilę patrząc jej w oczy. – Na razie
piętrzą się przed nami przeróżne przeszkody, potykamy się na błędach.
Gdybym wiedział o twoim ojcu, nie dziwiłby mnie twój opór przed
zamążpójściem.
Uśmiechnęła się.
– A gdybym ja wiedziała o twojej żonie, rozumiałabym, dlaczego
zachowujesz taki emocjonalny dystans. Co robimy dalej?
Pocałował ją.
– Czuję się zobowiązany udowodnić ci, że nie chodzi mi tylko o dziecko.
– Znowu musnął jej wargi. – Ella, poprosiłbym cię o rękę, nawet gdybyś nie
była w ciąży. Nie odrywała od niego wzroku.
– To nieprawda – wyszeptała. – Nie chcę, żeby dzieliły nas kłamstwa.
RS
141
– To nie jest kłamstwo.
– Zerwałeś ze mną.
– Bo przestraszyłem się tego, co do ciebie czuję. Takie silne uczucia
często zaburzają percepcję. Wydawało mi się, że mnie kochasz, ale już raz
popełniłem ten błąd.
– Odszedłeś z miłości do mnie?
– Bo ten związek zaczynał mnie przerastać.
– Zerwałeś, wysyłając mi e–maila.
– Ella, nie potrafimy żyć bez siebie... Gdybym w cztery oczy powiedział
ci, że zrywam, to byśmy się nie rozstali. Musiałem zrobić to tak, żebyś mnie
znienawidziła.
– Wcale cię nie znienawidziłam. Nigdy bym cię nie znienawidziła.
Domyślałam się, że coś się dzieje, o czym nie wiem, ale też nie wiedziałam, że
twoja żona nie żyje.
– Śmierć żony ma mi przypominać, że uczuć nie wolno lekceważyć.
– Kiedy Helen poinformowała cię o mojej ciąży...
– Byłem wściekły, ale jednocześnie poczułem ulgę, bo dzięki temu
miałem pretekst, żeby do ciebie wrócić, żebyś na zawsze była ze mną. –
Wzruszył ramionami. – Nie wziąłem jednak pod uwagę odmowy z twojej stro-
ny. Nie najlepiej wpływasz na moje ego, agape mou.
Przytuliła się do niego.
– Kocham cię. Naprawdę cię kocham.
– Wiem. – Gładził ją po włosach. –I ja ciebie kocham.
Wzruszenie ścisnęło ją za gardło.
– Nie wierzę... Na pewno nie.
RS
142
– To święta prawda. Zwróć uwagę na dowody. Nocowałem na łodzi
wielkości mojego auta, żeby być blisko ciebie. Spałem na twoim wąskim
łóżku, jadłem twoje grzanki z serem...
– Przynajmniej miałeś pewność, że nie poluję na twoją kasę. – Pociągnęła
nosem, nieco się odsuwając. –Przed ślubem podpiszę, no wiesz, wszystko, co
podpisują bogacze, że w razie rozwodu nie dostanę ani grosza. Nie chcę, żebyś
myślał, że wychodzę za ciebie dla pieniędzy.
– A ja nie chcę, żebyś myślała, że cię kiedykolwiek porzucę jak twój
ojciec. To się nie wydarzy. I też dlatego nie mam zamiaru wymagać od ciebie,
żebyś cokolwiek podpisywała poza aktem ślubu. – Ostrożnie wsunął jej na
palec pierścionek.
Patrzyła na wielki brylant, tym razem przekonana, że na zawsze zostanie
na jej palcu. Poczuła się kochana, szczęśliwa, uwierzyła, że los się do niej
uśmiechnął.
– Kocham cię – szepnął Nikos. –I wiem, że ty mnie kochasz.
– Mam wyrzuty sumienia, że zmusiłam cię do zrezygnowania z tego
domu. Co teraz zrobimy?
– Teraz? – Uśmiechnął się zagadkowo. – Proponuję, żebyśmy znaleźli
sypialnię w tym apartamencie.
Zaczerwieniła się.
– Jesteś nienasycony.
– Jak chodzi o ciebie, to święta prawda. – Pocałował ją w usta. – Agapę
mou, nigdy, przenigdy się tobą nie nasycę. Ale, odpowiadając na twoje
pytanie... Najpierw do rana będę ci dostarczał dowodów na to, jak bardzo cię
kocham, a potem ty zadzwonisz do mojej matki, żeby odpowiedzieć na jej
pytania w kwestii kwiatów. Następnie wybierzesz suknię, a na koniec staniesz
u mojego boku i powiesz „Tak". Odpowiada ci?
RS
143
Nie posiadała się ze szczęścia.
– Zdecydowanie – wyszeptała. – Doskonały plan.
RS