0
Sarah Morgan
Zbuntowana księżniczka
Cykl: „Romans z szejkiem" - 20
1
PROLOG
- Znajdźcie wyjście z tej sytuacji. I to szybko. - Trzęsący się ze złości
sułtan chodził nerwowo w tę i z powrotem po grubym perskim dywanie.
Odwrócił się i spojrzał na grupę mężczyzn zebranych wokół lśniącego,
zabytkowego stołu. - Czas ucieka. Powtarzam wam, nie poślubię tej kobiety.
Doradcy naradzali się w pośpiechu. Są jak przepłoszone króliki, pomyślał
sułtan, obserwując mężczyzn z rosnącą irytacją.
- Wasza Wysokość - jeden z prawników wstał; widać było, że drżą mu
ręce - przejrzeliśmy wszystkie dokumenty. Nie unikniemy tego małżeństwa.
- Sprawdźcie jeszcze raz - odparł spokojnie sułtan, patrząc na pobladłego
mężczyznę. - Znajdźcie cokolwiek, żeby zerwać ten absurdalny kontrakt.
- W tym problem, Wasza Wysokość. - Mężczyzna oparł się ciężko na
blacie stołu, który dzielił go od sułtana. - Nie ma nic takiego. To sytuacja bez
wyjścia. Ojciec Waszej Wysokości podpisał go z władcą Roviny szesnaście lat
temu, na kilka miesięcy przed swoją tragiczną śmiercią. Byli razem w szkole,
w wojsku...
- Nie czas na wykład o przyczynach tego ambarasu - warknął sułtan. -
Poradźcie mi lepiej, jak się z niego wyplątać. Jak najszybciej.
- Nie ma wyjścia. Wasza Wysokość musi poślubić Aleksandrę,
księżniczkę Roviny - szepnął prawnik drżącym głosem. - Może wynikną z tego
jakieś korzyści - zasugerował nieśmiało, lecz urwał, widząc cyniczne
spojrzenie sułtana.
- Czyżby? Zbuntowana księżniczka - czy nie tak się nazywa kobietę
przeznaczoną mi na żonę? Odkąd zaczęła szkołę, sieje spustoszenie. Jeździ jak
szalona, upija się do nieprzytomności i traktuje seks jak dyscyplinę olimpijską.
R S
2
A nie ma nawet dwudziestu czterech lat. Oświeć mnie więc, jakie korzyści
mogą wypłynąć z tego związku dla naszego kraju.
W pokoju zapadła grobowa cisza.
Sułtan zmarszczył brwi.
- Nic nie przychodzi wam do głowy? - Brak odpowiedzi bezgranicznie go
rozsierdził. Odwrócił się i podszedł do okna zły na siebie, że dał się ponieść. -
Wyjść. Wszyscy. Natychmiast!
Doradcy w popłochu opuścili pokój. Kiedy drzwi się zamknęły, sułtan
zaczął nacierać sobie skronie, próbując złagodzić ból i rozjaśnić myśli.
Zastanawiał się, co go martwi bardziej: małżeństwo w ogóle czy ślub z kobietą
pokroju Aleksandry. Bez wątpienia ma ona mnóstwo cech, które zniechęciły
go do niej już w dzieciństwie. Jest płytka i głupia. W jej zachowaniu nie ma
krztyny dostojeństwa. Wykluczone, żeby została jego żoną. Spodobałaby się za
to jego ojcu.
Nagle jakiś dźwięk wyrwał go z zamyślenia.
Odwrócił się i zmrużył powieki.
- Omar?
- Wasza Wysokość - mężczyzna zrobił krok naprzód - jeśli mógłbym coś
zasugerować...
- Jeżeli dotyczy to małżeństwa, daruj sobie.
- Nic dziwnego, że Wasza Wysokość ma wątpliwości, zważywszy na
historię swojego ojca...
- Nie zamierzam o tym dyskutować. - Sułtan poczuł, jak napinają mu się
wszystkie mięśnie.
- Rozumiem, ale jest to niezwykle istotne dla naszej sytuacji. Masz,
Panie, rację. Mieszkańcy Zangraru nie zaakceptują kobiety podobnej do twojej
macochy.
R S
3
Sułtan odetchnął głęboko.
- Jesteś niezwykle śmiały, mówiąc takie rzeczy. Znasz mnie wprawdzie
od dziecka, ale na zbyt wiele sobie pozwalasz.
Omar uśmiechnął się grzecznie.
- To, czego dokonałeś od śmierci ojca, jest zadziwiające. Dałeś ludziom
nadzieję, a teraz boisz się, że wszystko zaprzepaścisz.
- Tak będzie, jeśli poślubię tę kobietę.
- Być może. Ale Wasza Wysokość potrzebuje żony - szepnął Omar. -
Ludzie pragną, żebyś się zakochał i ożenił.
- Jestem gotowy na wiele wyrzeczeń dla dobra mojego kraju, ale tego nie
mogę zrobić. Za jakiś czas znajdę kobietę, która da mi potomstwo, ale z
pewnością nie będzie to jakaś nieokiełznana księżniczka z Europy.
Omar chrząknął.
- Aleksandra pochodzi z królewskiego rodu. Za rok, dokładnie w dniu
dwudziestych piątych urodzin, zasiądzie na tronie Roviny.
- Co oznacza, że pogrąży swój kraj w jeszcze większym chaosie.
Omar znów się uśmiechnął.
- Chodzi mi raczej o korzyści, jakie przyniosłoby Zangrarowi połączenie
obu krajów. Handel, turystyka...
- To znaczy, że mam przymknąć oko na jej reputację i brak królewskich
manier?
- Aleksandra jest podobno niezwykle piękna. Wasza Wysokość
doskonale sobie radzi z kobietami, więc bez trudu ją utemperuje.
- W mojej żonie będę przedkładał morale nad walory zewnętrzne -
warknął sułtan. Znowu zaczęła w nim narastać złość. - Nieważne zresztą, jakie
są moje poglądy, skoro nie mogę zerwać absurdalnej umowy, którą zawarł mój
ojciec.
R S
4
- To prawda - przyznał spokojnie Omar. - Wasza Wysokość nie może
tego zrobić.
Coś w tonie doradcy poruszyło sułtana, który spojrzał na niego, mrużąc
oczy. Omar uśmiechnął się lekko.
- Przestudiowałem dokumenty bardzo dokładnie. Wasza Wysokość w
żaden sposób nie może jej naruszyć - urwał - ale może to zrobić sama
Aleksandra.
Sułtan wyprostował ramiona.
- Chcesz powiedzieć, że księżniczka może nie zgodzić się na
małżeństwo?
- Właśnie tak. Ale zanim Wasza Wysokość poczyni jakieś kroki, chcę
zapewnić, że ona nie może się doczekać ślubu.
- Obaj wiemy, dlaczego. - Sułtan uśmiechnął się gorzko, wspominając
wszystko, co czytał na temat księżniczki. - Skarbiec Roviny świeci pustkami.
- Być może to nie jest jedyny powód. Wasza Wysokość jest niezwykle
przystojnym mężczyzną. Najlepszą partią.
Sułtan zaśmiał się ponuro i podszedł do okna. Gdyby Aleksandra
wiedziała, jaki jest naprawdę, nie spieszyłoby się jej do małżeństwa. Zimny
niczym pustynna noc. Tak mówiły o nim wszystkie kobiety, z którymi
bezlitośnie zrywał kontakt.
Bezwiednie wpatrywał się w dziedziniec, zastanawiając się, dlaczego nie
martwi go ta opinia. Pewnie dlatego, że to prawda. Nie potrafi kochać.
Widział, co miłość potrafi zrobić z człowiekiem, i nie miał ochoty zmieniać
swoich poglądów. Interesuje go jedynie dobro kraju. Ślub z księżniczką o
wątpliwej reputacji nie może doprowadzić do niczego dobrego.
Odwrócił się gwałtownie i spojrzał na doradcę.
- Jesteś przekonany, że Aleksandra ma prawo zerwać umowę?
R S
5
- Jak najbardziej. Tylko ona może zapobiec temu małżeństwu.
- A więc dobrze. - Sułtan skinął głową zadowolony. - Omar, jesteś wielki.
- Niech Wasza Wysokość pozwoli sobie przypomnieć, że księżniczka
bardzo tego związku pragnie, więc ta wiedza do niczego nam się nie przyda.
- Niekoniecznie - wycedził sułtan. - Potrzebuję tylko trochę czasu, a
zobaczysz, że zmieni zdanie.
- Wasza Wysokość chce wpłynąć na jej decyzję?
- Właśnie tak. Problem będzie rozwiązany. Aleksandra przekona się, że
małżeństwo ze mną to zły pomysł. A my jej w tym pomożemy - uśmiechnął się
ponuro. - Osobiście tego dopilnuję.
R S
6
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Pokój rozbrzmiewał szczękiem uderzających o siebie szabli. Karim ujął
mocniej rękojeść i wycelował w pierś przeciwnika z niezwykłą siłą. Zebrani
wstrzymali oddech.
Atak, kontrnatarcie. Pchnięcie, finta, zasłona. Toczyła się zaciekła walka
o zdobycie przewagi.
Karim obserwował rywala, próbując przewidzieć jego kolejny ruch. Nie
potrafił. Po raz pierwszy w życiu spotkał godnego siebie przeciwnika.
Zamaskowany, bezimienny zawodnik, ubrany w nienaganny strój, zmieniał
strategię przy każdym ataku, a jego ruchy były zwinne i wprawne. Mężczyzna
był drobnej postury, ale poruszał się z szybkością i zręcznością prawdziwego
sportowca.
Karim czuł stróżki potu płynące po plecach.
Kiedy się dowiedział, że Aleksandra chce zobaczyć, jak walczy, zanim
pozwoli mu towarzyszyć sobie w podróży do Zangraru, poczuł się dotknięty.
Miał zostać jej ochroniarzem. Sądził, że pokona przeciwnika w kilka minut. W
rzeczywistości napotkał prawdziwe wyzwanie. Do tej pory był przekonany, że
nie ma sobie równych w fechtunku.
Kim jest ten zamaskowany mężczyzna?
Protokół wymagał, aby walczący pozdrowili się na początku starcia. Jego
rywal wszedł na matę w masce, a wcześniej też nie pokazał swojej twarzy.
Przyzwyczajony do nudy, Karim poczuł przypływ adrenaliny. Nie mógł
się doczekać, kiedy pozna tożsamość szermierza.
R S
7
Uwagę Karima rozproszył dziewczęcy śmiech. Rzucił poirytowane
spojrzenie w stronę kobiet, które obserwowały go zalotnie. Która z nich to
Aleksandra?
Uznał, że walka trwa już zbyt długo, więc skoncentrował się na swoim
przeciwniku, zaatakował celnie i zdobył zwycięski punkt.
Dysząc ciężko, zdjął maskę.
- Wygrałem. - Wyciągnął dłoń, jak nakazywał protokół. - Pokonałem
smoka. Mam nadzieję, że mogę już chronić księżniczkę? Zdejmij maskę, mam
prawo ujrzeć twarz mężczyzny, z którym walczyłem.
Konkurent zawahał się przez chwilę, po czym zdjął kask.
- Kobieta. - Karim usłyszał głos, który go zmroził.
Burza miedzianozłotych włosów rozsypała się na zgrabne ramiona.
Widywał już piękne kobiety, ale tym razem stał jak porażony.
Rozbawiona, wyciągnęła szczupłą dłoń.
- Jestem Aleksandra - mówiła cicho, jakby nie chciała, żeby ktoś inny
oprócz niego ją usłyszał. - A ty masz być moim ochroniarzem. Problem w tym,
że nie jesteś mi potrzebny. Obawiam się, że na próżno się fatygowałeś.
Przegrała!
Miała tylko nadzieję, że nie zorientował się, jak drżą jej kolana. Jest taki
przystojny i silny, myślała, odgarniając włosy.
Jego sylwetka i muskulatura świadczyły o tym, że szermierka jest tylko
jedną z wielu dyscyplin, w której próbował swych sił.
Karim poluzował zapięcie wokół szyi, ukazując fragment kusząco
brązowej skóry, lśniącej od potu. Zmuszał ją wzrokiem, by patrzyła tylko na
niego.
Uwięziona spojrzeniem Aleksandra poczuła, że oto dzieje się z nią coś
nowego i zarazem niebezpiecznego. Jej ciało ogarnęło pożądanie. Mimo że
R S
8
przywykła do męskich spojrzeń, nigdy tak żywo nie zareagowała na żadne z
nich.
Wytrzymała jego spojrzenie i czekała, aż się wycofa i okaże jej należny
szacunek.
W końcu jest tylko ochroniarzem, a ona księżniczką. On jednak zdawał
się mieć za nic honory i jej królewski tytuł. Wręcz przeciwnie, stał dumny i
wyprostowany, jakby całe życie wydawał rozkazy.
Zapewne ma wysoką pozycję w służbie sułtana, dumała Aleksa,
ogarniając wzrokiem jego doskonałą sylwetkę. Ścisnęło ją w żołądku.
Sytuacja stała się naprawdę niezręczna. Nie chce, żeby ją eskortował. Nie
ufa mu. Nikomu nie ufa. Musi sama o siebie zadbać. Tylko tak zdoła brnąć
przez swoje zagmatwane życie.
Walczyła z narastającą paniką. Działo się tak zawsze, kiedy myślała o
małżeństwie z sułtanem Zangraru.
Nie chodzi o to, że się go bała. Nie przejmowała się faktem, że uważano
go za bezdusznego, pozbawionego emocji despotę. To właściwie przemawiało
na jego korzyść. Nie musiała mieć wyrzutów sumienia, że zmusza go do mał-
żeństwa bez miłości.
W innej sytuacji nigdy nie zdecydowałaby się zostać jego żoną. Ale
okoliczności są dalekie od normalności. Nie idzie tu o nią, ale o dobro Roviny.
Przyszłość jej kraju zależy od tego małżeństwa. A teraz wreszcie wszystko jest
w zasięgu ręki.
Od Zangraru dzieli ją już tylko podróż. Będzie musiała mieć się na
baczności. Obecność tego mężczyzny jako ochroniarza mogłaby ją narazić na
jeszcze większe niebezpieczeństwo.
Dobiegł ją chichot, który uprzytomnił jej, że narażają się na plotki.
Aleksa uśmiechnęła się, powracając do roli księżniczki.
R S
9
- Możesz zbierać się do domu - powiedziała cicho, zdejmując rękawice. -
Nie potrzebuję twojej ochrony - wyszeptała, tak by tylko on ją usłyszał.
- Nie masz wyboru. - Jego oczy ciskały gniewne błyski. - Musimy
natychmiast porozmawiać. Na osobności.
Zaskoczona nieznoszącym sprzeciwu tonem, Aleksa otworzyła usta, by
odmówić. Wtedy poczuła silny uścisk w nadgarstku, a jej niedoszły ochroniarz
wepchnął ją do pomieszczenia, w którym przechowywano sprzęt do fechtunku.
Za nic miał zdziwione spojrzenia gapiów.
Walczył z kobietą?
Tłumiąc wybuch wściekłości, Karim puścił ją i zatrzasnął drzwi.
Wpatrywał się w jedwabiste pukle miękko opadające na plecy Aleksy. Są jak
zachód słońca na pustyni. Jego ciało trawił płomień pożądania tak
niesamowity, że przez chwilę mógł myśleć wyłącznie o seksie.
- Otwórz drzwi - nakazała szorstko, zapewne nieświadoma wrażenia,
jakie na nim robi. W jej głosie słychać było panikę. - Otwórz natychmiast.
- Wypełniam tylko rozkazy sułtana.
- Proszę... - Jej twarz pobladła.
Karim zmarszczył brwi.
- Stając do walki, jeszcze przed chwilą, nie dbałaś o swoje
bezpieczeństwo - powiedział wolno - a teraz chcesz mi wmówić, że przerażają
cię zamknięte drzwi?
- Po prostu otwórz - powiedziała schrypniętym głosem. - Otwórz, proszę.
W równej mierze zakłopotany co zirytowany, Karim przekręcił klucz w
zamku. Kobieta odetchnęła z ulgą. Zbuntowana księżniczka boi się
zamkniętych drzwi. Było to tak nieprawdopodobne, że o mało się nie
roześmiał. Skoro jest aż tak strachliwa, nietrudno będzie ją zniechęcić do życia
w surowym klimacie Zangraru, u boku bezwzględnego sułtana.
R S
10
- Nie walczę z kobietami, Wasza Wysokość.
- Teraz już tak. - Wzruszyła ramionami, odzyskując pewność siebie.
Zgrabnym ruchem zdjęła kurtkę. - Tak czy inaczej, ty zwyciężyłeś. Twoje ego
pozostało nietknięte.
- Moje ego nie wymaga ochrony. - Z trudem oderwał oczy od jej włosów.
Pożądanie i rozsądek walczyły w nim o pierwszeństwo. - Mogłem cię zranić. -
Studiował jej niezwykle piękną, niewinną twarz i próbował zestawić ten obraz
ze wszystkim, co do tej pory o niej słyszał.
- Jesteś niezły. Ale przyjechałeś tu na darmo. Nie chcę ochrony.
- Twoje zdanie nie ma żadnego znaczenia, Wasza Wysokość.
Jego zadaniem jest towarzyszyć jej na każdym kroku i zniechęcić do
małżeństwa. I dopnie swego.
- Jesteś ochroniarzem sułtana? - Rzuciła mu zaciekawione spojrzenie.
Nie przewidział takiego pytania, dlatego minęła chwila, zanim znalazł
wiarygodną odpowiedź.
- Mam obowiązek dbać o jego bezpieczeństwo.
- W takim razie wracaj do domu. Bardziej się tam przydasz.
- Nie zamierzasz za niego wychodzić?
- Ależ owszem. Po prostu nie potrzebuję towarzysza podróży. Sama
zorganizuję sobie ochronę.
- A kogo wybrałaś do tej roli?
- Siebie. - Z tonu jej głosu wynikało, że to oczywiste. - Przez lata
nauczyłam się, że jeśli chodzi o bezpieczeństwo, można polegać wyłącznie na
sobie.
- Zamierzasz sama przemierzyć pustynię?
R S
11
- Zgadza się. I mam nadzieję, że nikt nie będzie mnie straszył. Robię się
wtedy niezwykle groźna. - Na dowód tego przeszyła go spojrzeniem swoich
błękitnych oczu.
- Nie wiem, czy wiesz, ale większość mężczyzn uwielbia kobiecą
bezradność.
- To ci, którzy mają problemy z własnym ego i muszą pokonać smoka,
żeby udowodnić swoją męskość. - Pochyliła się, żeby schować rękawice.
Karim zaniemówił. Nigdy nie spotkał takiej kobiety.
- Nie mówisz chyba poważnie? Chcesz jechać do Zangraru zupełnie
sama? Nie znasz przecież drogi.
- Potrafię czytać mapę, używać nawigacji i rozmawiać przez telefon.
Księżniczki w dzisiejszych czasach umieją zadziwiająco wiele. Jesteśmy
wszechstronne. Nie słyszałeś?
Słyszał jedynie, że Aleksandra jest buntowniczką i przekonał się, że
plotki nie są bezpodstawne. Już po pięciu minutach rozmowy z nią wiedział, że
daleko jej do wizerunku łagodnej i uległej kobiety.
- Widzę, że nigdy nie chciałaś być księżniczką z bajki.
- Chciałeś powiedzieć bezradną ofiarą? - Zamyśliła się, zmarszczyła brwi
i wzruszyła ramionami. - Nie jestem na tyle głupia, żeby wziąć zatrute jabłko
od macochy, która mnie nienawidzi. Poza tym nie znoszę kobiecych robótek,
więc raczej nie ukłuję się wrzecionem.
- Ale chcesz wyjść za sułtana - zauważył celnie Karim.
- Tak, chcę. - Nie wydawała się być zrażona tą perspektywą.
- Sułtan nalega na moją eskortę w czasie podróży, Wasza Wysokość.
Spojrzała na niego wyzywająco i przez chwilę mierzyli się spojrzeniem.
Karim nie spuszczał wzroku, pewny swego.
R S
12
- Dobrze więc. - Odwróciła głowę i wdzięcznym ruchem zsunęła buty. -
Widzę, że cię nie powstrzymam. Mam tylko nadzieję, że nie pożałujesz.
Zaskoczony, że tak szybko uległa, Karim stał się podejrzliwy. Do czego
ona zmierza?
- Nie przedstawiłeś się - rzuciła, chowając buty.
- Możesz nazywać mnie Karim, Wasza Wysokość - odpowiedział po
chwili, otrząsając się z wrażenia, jakie zrobił na nim zarys jej piersi
widocznych pod białą koszulką.
- Aleksa. Nie dbam o protokoły.
- Nie powinienem mówić ci po imieniu.
- Nie dbałeś o to, co wypada, kiedy wepchnąłeś mnie do tego pokoju. -
Patrzyła na niego z ironią. - Najwyraźniej robisz, co chcesz.
- Chciałabyś ochroniarza, który pyta o pozwolenie, zanim ocali ci życie?
- Ja w ogóle nie chcę ochroniarza. - Energicznie zatrzasnęła drzwi szafy. -
Jeśli potrzebna mi będzie ochrona, poradzę sobie sama.
Karim zacisnął zęby, powstrzymując się od komentarza, że w
rzeczywistości Aleksa potrzebuje ochrony przede wszystkim przed sobą samą.
Nie dalej jak miesiąc temu wyniesiono ją nieprzytomną z klubu, a kilka lat
wcześniej rozbiła dwa samochody i miała wypadek na łodzi. Cudem uszła z
życiem. Bez wątpienia jest nie tylko zuchwała, lecz także lekkomyślna.
- Pustynia kryje wiele niebezpieczeństw. Wiedzą o nich jedynie ci, którzy
się na niej urodzili i wychowali.
- Moje życie nigdy nie było bezpieczne. Karim, mam pytanie. - Nie
patrząc w jego stronę, założyła obcisły sweterek w kolorze głębokiej zieleni.
Nadal miała na sobie bryczesy okrywające długie, szczupłe nogi.
- Śmiało.
R S
13
- Co myślisz o sułtanie? Oddałbyś za niego życie? - Karim wyczuł ironię
w jej głosie.
- Bez wahania - odpowiedział stanowczo.
Aleksa upięła włosy, lecz kilka niesfornych kosmyków wysunęło się,
opadając miękko na twarz.
- Co wiesz o mojej ojczyźnie?
- Rovina jest niewielkim państwem, w którym od śmierci twoich
rodziców rządzi wuj regent. Jesteś jedyną spadkobierczynią, ale nie mogłaś
zasiąść na tronie ze względu na swój młody wiek. - Karim dostrzegł cień na jej
pięknej twarzy i pomyślał, że być może tragiczna utrata rodziców miała wpływ
na jej późniejsze zachowanie. Gdyby ktoś pokierował nią twardą ręką, być
może nie zeszłaby na złą drogę. - Twój ojciec i ojciec sułtana byli
przyjaciółmi. Zawarli umowę, na której mocy masz poślubić obecnego władcę
Zangraru w dniu swoich dwudziestych czwartych urodzin. To znaczy za cztery
dni. - Nie wiedział, czy tylko mu się wydaje, ale oddech Aleksy znacznie
przyspieszył.
- Odrobiłeś zadanie - przyznała.
- Kiedy skończysz dwadzieścia pięć lat, zostaniesz królową Roviny.
Dziwię się, że w obliczu takiej perspektywy chcesz się przenieść na inny
kontynent i zostać żoną człowieka, którego nigdy nie widziałaś. Jego wiara i
obyczaje tak bardzo różnią się od twoich. - Jeśli teraz uda mu się zniechęcić ją
do małżeństwa, zaoszczędzi sobie męczącej podróży.
- Uważasz, że nie powinnam wychodzić za sułtana?
- Wręcz przeciwnie - skłamał gładko. - Wierzę, że to małżeństwo będzie
udane. Jesteś odważna i zuchwała. Potrzeba obu tych cech, żeby ujarzmić
sułtana.
- Ujarzmić?
R S
14
- Kobiety twierdzą, że sułtan jest niczym dziki tygrys, którego zamknięto
w klatce. - Karim uśmiechnął się współczująco, zadowolony z wrażenia, jakie
zrobiły na niej te słowa. - Kobieta, która będzie dzieliła z nim swój los, musi
być niezwykle śmiała.
- Jeśli próbujesz mnie nastraszyć, nic z tego. Wybrałeś złą osobę.
- Wcale nie - skłamał, zaskoczony jej reakcją. - Im dłużej na ciebie
patrzę, tym bardziej jestem przekonany, że będziecie idealną parą. Chciałem
się tylko przekonać, czy ty sama jesteś pewna, że tego chcesz. Masz prawo
zerwać umowę.
- Nie zamierzam tego robić.
Patrzył teraz w jej duże błękitne oczy, a jego ciało przeszył kolejny
dreszcz pożądania. Zastanawiał się, czy powinien jej powiedzieć, że sułtan jak
najbardziej byłby nią zainteresowany, tyle że nagą i bez obrączki.
- Jak widzę, nie ma w twoim życiu miejsca na miłość i romantyczne
uniesienia.
- Nie chcesz mi chyba powiedzieć, że wierzysz w miłość? - Jej piękne
oczy zalśniły z rozbawienia. - Jesteś romantykiem?
- Nie rozmawiamy o mnie.
- Czyżbym trafiła w czuły punkt? - Przyglądała mu się przez chwilę w
milczeniu, po czym podeszła do okna i zerknęła na dziedziniec. - Nie będę
udawać, że to małżeństwo ma cokolwiek wspólnego z miłością. Oboje wiemy,
że tak nie jest... - Ściszyła głos i zmarszczyła brwi, jakby zaskoczona własnymi
słowami. - Po co ja ci to w ogóle mówię? Nie twoja sprawa, dlaczego chcę
wyjść za sułtana. Masz mnie tylko bezpiecznie dowieźć do Zangraru.
Karim zastanawiał się, co by powiedziała, wiedząc, że jego zadanie jest o
wiele bardziej skomplikowane. Aleksandra jest jedyną osobą, która może
zerwać tę idiotyczną umowę, i to on ma się postarać, żeby tak właśnie się stało.
R S
15
Kieruje nią wyłącznie chciwość, a świadomość, że jest ona w stanie
poślubić mężczyznę, którego w życiu nie widziała, przyprawiała Karima o
mdłości. Taka kobieta mogłaby tylko zaszkodzić jego krajowi.
Nie zdając sobie sprawy, że cel Karima dalece różni się od jej własnych
dążeń, Aleksa przechadzała się w tę i z powrotem po pokoju. Co chwilę
zerkała na drzwi, jakby spodziewała się, że zaraz ktoś wejdzie.
- Skoro nalegasz, żeby mi towarzyszyć, powiedz mi, jakie masz plany co
do podróży.
- Wyruszamy o świcie. Odrzutowiec sułtana czeka na lotnisku. - Karim
zauważył, jak księżniczka nerwowo splata palce wyraźnie czymś poruszona.
Coś ją niepokoi. Pytanie tylko, co?
- Mój wuj zna twoje plany? - Spojrzała mu prosto w oczy, a Karim
nieomal poczuł jej przerażenie.
- Poprosił mnie o szczegółowy plan podróży.
- Świetnie. - Milczała przez chwilę, zastanawiając się nad czymś. - Wuj
zaprasza cię na kolację. Jako wysłannik sułtana jesteś honorowym gościem.
Chciałabym zadać ci jeszcze jedno pytanie, zanim stąd wyjdziemy.
- Proszę.
- Jesteś naprawdę dobry w tym, co robisz? Najlepszy?
- Nie musisz się martwić o swoje bezpieczeństwo.
- Tak myślisz? - Pytaniu towarzyszył gorzki śmiech.
- Nikt nie odważy się tknąć nawet palcem przyszłej żony sułtana.
Księżniczka przyglądała mu się dłuższą chwilę. Jej błękitne oczy
intensywnie studiowały jego twarz.
- Z wyjątkiem tych, którzy nie chcą, żebym została jego żoną.
R S
16
ROZDZIAŁ DRUGI
Aleksa siedziała przy długim stole w sali bankietowej. Ręce jej drżały i z
trudem trzymała sztućce. Z powodu napięcia nie była w stanie usiedzieć w
miejscu. Gdyby nie to, że wuj mógłby zacząć coś podejrzewać, wykręciłaby się
od tej kolacji. Ale nie śmiała tego zrobić. Zbyt wiele ma do stracenia.
Wpatrywała się w talerz, lecz kątem oka dostrzegła, jak Karim sięga po
kieliszek z winem. Przypadkiem otarł się o nią ramieniem. To już wystarczyło,
by poczuła dreszcz budzącego się w niej podniecenia.
Cały czas próbowała się od niego odsunąć, zdumiona i zaniepokojona
reakcją swojego ciała. Co się z nią dzieje?
- Jesteś dziś niezwykle milcząca. - Przez gwar rozmów dobiegł ją głos
wuja Williama, który wzniósł kieliszek na cześć Karima. - Mam nadzieję, że w
Zangrarze są jakieś porządne sklepy, Aleksa nie przeżyłaby bez zakupów.
Prawda, kochanie?
Znając wuja, Aleksa wiedziała, że ten ton oznacza najgorsze. Poczuła
przypływ paniki i próbowała skupić się na dłoni Karima, który właśnie
odstawiał swój kieliszek.
Miała nadzieję, że jest tak twardy, na jakiego wygląda.
Gdyby przypadkiem stanął pomiędzy nią a wujem, zginąłby razem z nią.
Ta świadomość nie dawała jej spokoju.
Dlaczego po prostu nie wrócił do domu?
Czując, że wuj jej się przygląda, stłumiła ziewnięcie i starała się
wyglądać jak kobieta, która nie potrafi myśleć o niczym poza błahostkami.
- Słyszałam, że niektóre plemiona handlują cudownym jedwabiem. Nie
mogę się doczekać, żeby skompletować nową garderobę.
R S
17
- Przyznaję, że trochę ją rozpuściłem od śmierci jej rodziców - rzucił
William w stronę Karima. - Mam nadzieję, że sułtan jest tak samo hojny jak
bogaty.
- To nie ulega wątpliwości, jednak trudno jest szastać pieniędzmi na
pustyni. A właśnie tam spędza najwięcej czasu - odparł Karim rzeczowo.
Aleksa spojrzała na niego zaskoczona.
- Sułtan mieszka na pustyni?
- Od śmierci ojca. I tego oczekuje od swojej przyszłej żony. Jeśli
zamierzasz zmieniać garderobę, dobrze byłoby, gdybyś się zaopatrzyła w
długie szaty i buty pustynne. - Sięgnął po kieliszek. - Takie, które chronią
przed ukąszeniem węży.
Spotkanie oko w oko z wężem jest dla niej niczym w porównaniu z
życiem, jakie wiedzie u boku wuja.
- Poradzę sobie i z tym. - Aleksa wzruszyła ramionami. - Pustynia to po
prostu większa plaża. - Starała się, by jej głos brzmiał beztrosko. - Nie sądzę,
żeby sułtanowi podobała się żona ubrana w łachmany. Ma tyle pieniędzy, że
raczej nie pożałuje mi kilku par nowych butów.
- Chyba że zobaczy, ile kosztują. - Oczy Williama zwęziły się. -
Powtarzam bratanicy, że to małżeństwo jest bez sensu. Jej ojciec zaplanował
je, kiedy była jeszcze dzieckiem, nie wiedząc, co z niej wyrośnie. Prawda jest
taka, że Aleksa nie jest kobietą, która będzie szczęśliwa w starej fortecy na
środku pustyni. - Złagodził te słowa uśmiechem i sięgnął po wino. - Bez urazy.
Aleksa poczuła, że Karim nagle się usztywnił i ze wstydu chciała się
zapaść pod ziemię.
Zdała sobie sprawę, że Karim ma o niej podobne zdanie, dlatego wysiliła
się na odpowiedź pasującą do takiego wizerunku.
R S
18
- Jestem pewna, że sułtan czasami lubi się rozerwać. Nieważne gdzie,
ważne, żeby wszyscy dobrze się bawili. - Kątem oka zauważyła, jak palce
Karima zaciskają się na nóżce kieliszka.
- Obawiam się, że imprezy nie są na porządku dziennym u Jego
Wysokości. Kiedy już kogoś zaprasza, to przede wszystkim dygnitarzy i głowy
państw. Te spotkania zawsze mają związek z polityką zagraniczną.
Teraz Karim ma ją na pewno za płytką i niepoważną trzpiotkę. Nic
dziwnego. Zastanawiała się tylko, dlaczego tak się przejmuje jego opinią.
Dlaczego liczy się dla niej wrażenie, jakie zrobi na zwykłym ochroniarzu? Dziś
wieczorem musi koniecznie wypaść jak kobieta, która dba jedynie o to, co na
siebie włożyć. Gdyby William wiedział, co naprawdę planuje, zamknąłby
wszystkie drzwi w pałacu na cztery spusty.
- Nie brzmi to zbyt zachęcająco. - Stłumiła ziewnięcie. - Myślę, że mogę
trochę ubarwić nudne życie sułtana.
- Jest taka romantyczna. - Wzrok Williama powędrował do Karima. -
Spodziewa się stada arabskich ogierów i cudownego sułtana, który padnie jej
do stóp.
Aleksa obserwowała wyraz twarzy Karima. Dojrzała na niej
zniecierpliwienie i dezaprobatę. Zastanawiała się, czy uda mu się utrzymać
emocje na wodzy. Kiedy wreszcie przemówił, jego głos był opanowany.
- W pustyni nie ma nic romantycznego. To surowe, bezlitosne miejsce, w
którym roi się od przeróżnych niebezpieczeństw. Dajmy na to burza piaskowa,
najbardziej złowrogi żywioł, czy skorpiony zamieszkujące pustynię Zangraru.
Nie mówiąc już o wężach, których jad jest tak trujący, że jedno ukąszenie
wystarczy, by zabić dziesięciu rosłych mężczyzn.
R S
19
- Węże i skorpiony. Widzisz, Alekso? - William odchylił się na krześle i
natychmiast pojawił się jeden ze służących, by zabrać jego talerz. - To nie to,
co Rovina.
- Faktycznie - szepnęła Aleksa. - Niemniej, skoro mój ojciec życzył sobie
tego małżeństwa, powinnam wypełnić jego wolę. Jestem mu to winna.
Ma obowiązek to zrobić także dla mieszkańców Roviny. Jeśli dożyje
dwudziestych czwartych urodzin, musi poślubić sułtana.
- Jesteś jeszcze bardzo młoda, Wasza Wysokość. - Karim wpatrywał się
w nią złowrogo. - Wuj martwi się, jak sobie poradzisz w takim kraju jak
Zangrar. Lepiej posłuchaj jego rady.
- Nie obawiam się niczego, co mogę zastać w Zangrarze.
- Zatem nie zdajesz sobie sprawy, co tak naprawdę cię czeka - powiedział
Karim tak cicho, że tylko ona mogła go usłyszeć.
Podniosła na niego wzrok. Co to ma znaczyć?
Patrzyli na siebie i Aleksa znów poczuła, że zaiskrzyło między nimi.
- Próbujesz mnie nastraszyć - zaatakowała Aleksa, a Karim, rozbawiony,
uniósł brew.
- Wystraszyłem cię, Wasza Wysokość?
- Nie - odparła zdecydowanie.
Spojrzała na Williama i zobaczyła, że się uśmiechał. Serce zabiło jej
szybciej. Przez te wszystkie lata nauczyła się rozpoznawać nastroje wuja i
tylko jedna rzecz przerażała ją bardziej niż jego gniew. Uśmiech.
- Słyszałem, że o mało cię nie pokonała. Wybrała sobie niezbyt damski
sport. Zresztą Aleksandra jest niezwykła pod wieloma względami. Będziesz
miał okazję się przekonać. Z jej zachowania trudno wnioskować, że jest księż-
niczką.
R S
20
Karim zacisnął usta. Aleksa wiedziała, że wuj odniósł sukces, próbując ją
ośmieszyć w oczach gościa. Nie po raz pierwszy miała ochotę chwycić nóż i
uciszyć starca raz na zawsze.
- Mam też wiele zalet, które sułtan, mam nadzieję, doceni - rzuciła lekko,
ale jedno spojrzenie na Karima wystarczyło, żeby się zorientowała, że jeszcze
bardziej się pogrążyła.
Nie o to mi chodziło! - chciała krzyknąć. Dlaczego mężczyźni myślą
tylko o jednym? Właściwie o dwóch rzeczach: seksie i władzy! Tylko to się dla
nich liczy.
Normalnie nie zaprzątała sobie tym głowy, ale od czasu, gdy ujrzała
przystojną twarz ochroniarza, sama nie potrafiła myśleć o niczym innym.
Tak wiele rzeczy może się nie udać.
Czuła się jak psychiczny wrak.
Jej ślub z sułtanem to przyszłość dla Roviny. Jeśli stanie się coś, co jej
przeszkodzi.
Otrząsnęła się z ponurych myśli, karcąc się za utratę kontroli, i upiła łyk
wina.
- A skoro mowa o zaletach, o większości z nich można przeczytać w
dzisiejszej prasie. - William uśmiechnął się współczująco. - „Zbuntowana
księżniczka ma ochotę na harem", czy jakoś tak. - Potrząsnął głową. -
Doprawdy, dziennikarze nie mają za grosz poczucia wstydu. Zawsze grzebią w
czymś, o czym dawno powinno się zapomnieć. Miejmy tylko nadzieję, że
sułtan nie oczekuje niewinnej dziewicy? Może należy do grona tych
nielicznych, którzy przedkładają doświadczenie nad cnotę. Tak mi przykro,
Alekso.
To jej jest przykro. Nie miała złudzeń, dlaczego akurat dzisiaj w gazetach
pojawiły się te zdjęcia. Poczuła, jak narasta w niej wściekłość.
R S
21
- Nadejdzie czas, gdy wyjawię sułtanowi prawdę o moim życiu. Całą
prawdę, wuju. Wiem, że mi uwierzy. - Pochwyciła zdumione spojrzenie
Karima, który dostrzegł ponurą groźbę w spojrzeniu Williama.
Emocje opadły i Aleksandra zadrżała.
Po co to powiedziała?
Nic przez to nie osiągnęła. Zupełnie nic, a mogła stracić wszystko.
Wiedziała, że nie wolno zadzierać z kimś takim jak jej wuj. Tym bardziej teraz.
Od kiedy to złość bierze u niej górę nad zdrowym rozsądkiem?
- Jesteś moją bratanicą - westchnął William. - Chcę dla ciebie jak
najlepiej. Zangrar jest tak daleko. Boję się, że coś może ci się stać w czasie
podróży. Sama wiesz, jak łatwo ulegasz wypadkom.
Dłonie zwilgotniały Aleksie od potu, a serce zaczęło walić jak oszalałe.
To była groźba.
- Karim zadba o moje bezpieczeństwo - powiedziała z naciskiem, modląc
się, by on nie poinformował wuja, że jeszcze niedawno chciała go odesłać.
William delikatnie otarł usta serwetką.
- Nie wiem, co bym zrobił, gdyby przytrafiło ci się coś złego.
Wreszcie mógłby zrealizować swój plan, o którym marzy przez całe
życie.
W końcu zniszczyłby jej rodzinę.
- Twoja troska jest wzruszająca. Ojciec byłby poruszony, widząc, jak
wiele dla mnie zrobiłeś od jego śmierci. - Nie mogąc już znieść jego widoku,
Aleksa wstała od stołu. - Wyruszamy rano. Będę potrzebowała paszport.
Tej chwili obawiała się najbardziej. Od szesnastu lat nie miała go w ręce.
Czy wreszcie zwróci jej dokument?
William milczał przez długą chwilę, po czym uśmiechnął się łagodnie.
- Jakaś ty niemądra. Dam go Karimowi. Na wszelki wypadek.
R S
22
Tylko nie to!
Poczuła skurcz w żołądku. Musi zdobyć paszport. Z jej planu będą nici,
jeśli dostanie go Karim. Wuj w ogóle nie dopuści do wyjazdu.
Dlatego nie będzie czekała tak długo.
Aleksa poczuła ogromny ciężar. Jeśli nie zdobędzie paszportu, nie będzie
mogła przejść do dalszej części planu. Wszystko na próżno.
Próbowała wyglądać na zrelaksowaną, a jednocześnie starała się
uporządkować myśli i nie poddać panice.
- Dobrze więc, daj mój paszport Karimowi. - W ten czy inny sposób
odzyska dokument. Ma tylko nadzieję, że ochroniarz śpi twardo.
W pokoju było ciemno, lecz Aleksa mogła dostrzec zarys sylwetki pod
kołdrą. Śpi, dzięki Bogu. To jej jedyna nadzieja.
Gdzie mógł schować paszport?
Dostrzegła marynarkę wiszącą na oparciu krzesła i podkradła się do niej
cicho. Wyciągnęła rękę i gwałtownie wciągnęła powietrze, kiedy ktoś chwycił
ją od tyłu i pchnął na łóżko. Aleksa walczyła jak oszalałe zwierzę. Wiła się,
gryzła i biła na oślep, ale za każdym razem trafiała na opór silnych mięśni. Z
przerażeniem pomyślała, że nie ma szans.
Nie! Tylko nie teraz, kiedy już jest tak blisko. Zdołała wyswobodzić
jedną nogę i kopnęła celnie.
Oprawca z jękiem chwycił ją za nadgarstki i wymruczał coś w obcym
języku.
- Karim? - Aleksa rozpoznała jego głos.
Mężczyzna znieruchomiał, przycisnął ją ciałem, po czym wyciągnął rękę
i zapalił światło.
Aleksa ujrzała płonące złością, czarne oczy, i westchnęła z ulgą.
R S
23
- Myślałam...
- Że co? Kogo się spodziewałaś? - Wpatrywał się w nią z
niedowierzaniem. - To przecież moja sypialnia.
- Wiem. - Nie mogła oddychać przytłoczona jego ciężarem. Widziałam
zarys pod kołdrą i sądziłam, że śpisz. Wtedy ktoś złapał mnie od tyłu i byłam
przekonana, że to... - urwała, nie chcąc powiedzieć zbyt wiele.
- To poduszka. Słyszałem, jak się skradasz. Byłem ciekaw, kto chce mi
złożyć nieoczekiwaną wizytę. Co tym razem, Wasza Wysokość? Testujesz
mnie w walce wręcz? A może miałaś zupełnie inny powód, żeby przyjść w
środku nocy do mojej sypialni? - Aluzja była aż nadto czytelna. Aleksa zdała
sobie sprawę z siły jego szerokich ramion i z intymności wynikającej z pozycji,
w których się znaleźli.
- Chcę tylko odzyskać swój paszport. Po to tu przyszłam.
- O trzeciej nad ranem? Wybierasz się gdzieś?
- Nie twoja sprawa.
- Nie wydaje mi się, skoro chodzi o paszport.
- Sułtanowi nie spodobałoby się, że leżysz na jego narzeczonej. - Aleksa
spróbowała wybiegu.
- Biorąc pod uwagę, że jestem jednym z wielu mężczyzn, którzy widzieli
cię w tej pozycji, mało przekonujący argument - powiedział drwiąco. - Mam
cię bezpiecznie dowieźć do Zangraru. Jeśli zamierzasz się ulotnić sama w
środku nocy, jak najbardziej jestem zainteresowany tym, co knujesz. Mów
więc, Wasza Wysokość.
Bliskość jego ciała rozpraszała Aleksę do tego stopnia, że nie była w
stanie mówić. Unieruchomiona jego ciężarem i płonącym spojrzeniem, leżała
bez słowa, czując narastające podniecenie.
R S
24
On wyczuł jej napięcie, przesunął się nieznacznie i w jednej chwili z
napastnika zmienił się w uwodziciela.
Aleksa położyła mu dłoń na piersi, chcąc go odepchnąć, ale jej palce
natrafiły na ciepłe, nagie ciało. Zamiast cofnąć rękę, gładziła jego tors z
nieświadomą fascynacją.
Karim westchnął i mruknął coś, czego nie zrozumiała.
Zaczęli się całować.
Jego usta były natarczywe, a jej ciało zareagowało jak sucha ściółka na
iskrę. Zapomniała, po co przyszła do jego sypialni. Zapomniała o wszystkim
pod wpływem płomieni, jakie ogarnęły jej lędźwie. Te pocałunki całkowicie
odebrały jej zdolność myślenia.
Poczuła jego napięte mięśnie i pulsowanie serca pod jej dłonią. Nagle
oderwał się od jej ust i odsunął. Oddychał ciężko, jego oczy pałały gniewem.
- Co ty wyprawiasz?
Oszołomiona Aleksa próbowała się skupić.
- Ja? To ty mnie dotykałeś.
Nie była w stanie odeprzeć ataku. Leżała jak odurzona, zastanawiając się,
jak do tego doszło. Ten pocałunek był jak wejście na ruchome piaski - jeden
fałszywy ruch, a zatraciłaby się zupełnie.
Czy to nieznośna samotność tak zawładnęła jej rozsądkiem? Czyżby była
tak zdesperowana, że uczepiła się pierwszego lepszego mężczyzny?
- Puść mnie, proszę. I oddaj mi paszport - szepnęła drżącym głosem. Jak
mogła się dać tak otumanić? Zegar tykał złowieszczo. Z każdą chwilą jej
zadanie było coraz bardziej niebezpieczne. - Pozwól mi wyjechać samej. Nikt
nie będzie cię winił.
R S
25
Karim przyglądał się jej przez chwilę i nagle wstał. Aleksa usiadła na
łóżku i głośno przełknęła ślinę. Zszokowana, zdała sobie sprawę, że Karim jest
całkiem nagi. Przepiękny, zmysłowy i w pełnej gotowości.
Wiedziała, że powinna odwrócić wzrok, ale nie mogła. Po raz pierwszy w
życiu miała przed sobą nagiego mężczyznę. Jak zaczarowana wpatrywała się w
jego męskość i dopiero gwałtowny oddech Karima wyrwał ją z tego stanu.
Spojrzała wyżej i jej oczom ukazały się szerokie, muskularne ramiona i tors
osłonięty mgiełką ciemnych włosów Musiała użyć całej siły woli, by wreszcie
przestać patrzeć na tak doskonały obraz. Policzki jej płonęły. Zupełnie nie
wiedziała, co powiedzieć. Jej myśli krążyły tylko wokół tego, co przed chwilą
zobaczyła.
Nic dziwnego, że nie potrafi mu się oprzeć.
- Wdzięczny rumieniec, ale trochę po niewczasie, zważywszy na ten
pocałunek - rzucił Karim lodowatym tonem i sięgnął po szlafrok. Niespiesznie
zarzucił go na ramiona i przewiązał paskiem. W przeciwieństwie do niej nie
był ani trochę zmieszany. - Poza tym nie rozumiem twojego zawstydzenia,
skoro już dawno temu odkryłaś swoją seksualność. Ale skoro chcesz się tak
bawić, to bardzo proszę. Możesz bezpiecznie patrzeć.
Bezpiecznie?
Zazwyczaj w pełni kontrolowała swoje reakcje, ale teraz jest zupełnie
inaczej. Przeraża ją ta myśl. Nie może sobie na to pozwolić. Nie potrzeba jej
takich komplikacji. Musi zachować jasny umysł. Od tego zależy jej przyszłość.
Przyszłość Roviny.
Aleksa rozpaczliwie próbowała nad sobą zapanować. Jednocześnie
chciała zniknąć stąd na zawsze i nigdy więcej go nie oglądać, z drugiej jednak
strony...
R S
26
- To nie miało żadnego znaczenia - powiedziała schrypniętym głosem,
chcąc przekonać bardziej samą siebie. - Ja...
- Co? - Skrzyżował ramiona i posłał jej mało życzliwe spojrzenie. -
Sułtan nie byłby zachwycony, gdyby widział, jak prowadzi się jego przyszła
żona. Jest bardzo zaborczy.
- Oboje wiemy, że nie bardzo go interesuje, co się ze mną dzieje.
Zresztą, od kiedy ktokolwiek się tym przejmuje? Tak długo już była
zdana sama na siebie, że trudno jej jest sobie wyobrazić, że ktoś mógłby się o
nią martwić.
- Mylisz się. Jeśli za niego wyjdziesz, staniesz się jego własnością. -
Przyglądał jej się ponuro. - Sułtan zazdrośnie strzeże wszystkiego, co do niego
należy. Nie potrafi się dzielić.
Aleksa wstała.
- Nie masz pojęcia o mojej sytuacji. Gdybyś ją znał, za nic nie chciałbyś
zostać moim ochroniarzem. Pozwól mi odejść i może pewnego dnia spotkamy
się w Zangrarze.
Jeśli uda jej się przeżyć podróż. Odwróciła się i spostrzegła, że Karim
przygląda jej się spod zmrużonych powiek.
- A więc wuj odebrał ci paszport. Pewnie dla twojego dobra. Nie jesteś
zbyt posłuszna. Nie zazdroszczę mu.
- Nie masz prawa osądzać czegoś, o czym nie masz pojęcia. - Aleksa
wyprostowała się dumnie. - To nie twoja sprawa.
- A jednak, bo zamierzasz się niepostrzeżenie wymknąć. Jeśli jutro rano
cię tu nie będzie, ja odpowiem za to przed sułtanem. A on nie wybacza błędów.
- Podróż ze mną jest jeszcze większym błędem.
- Skoro tak uważasz, to w ogóle nie znasz sułtana. - Jego twarz miała
nieodgadniony wyraz. - Jeśli znikniesz, to będzie moja wina.
R S
27
- Jemu i tak wszystko jedno, przecież nie chce się ze mną żenić.
- Ale też nie chce międzynarodowej afery - zauważył oschle Karim. -
Wyjdziesz za niego w dniu swoich dwudziestych czwartych urodzin.
- I tak pojadę sama, a jeśli mi przeszkodzisz, gorzko pożałujesz.
Karim zacisnął szczęki, a w jego oczach czaiła się powaga.
- Nigdy w życiu nie groziła mi kobieta, która sięga mi ledwo do ramion.
Aleksa poczuła się zmęczona. Nie dość, że nieustannie musiała myśleć,
jak przechytrzyć Williama, to jeszcze teraz stoi w obliczu kolejnej walki. Nie
ma już siły pokonywać kolejnych przeszkód. Opadła bezsilnie na łóżko i kątem
oka dostrzegła, że coś zalśniło pod poduszką. Sięgnęła w tym kierunku i aż
jęknęła z wrażenia.
- Śpisz z bronią?
- Jestem ostrożny. - Podszedł do niej i jednym ruchem postawił Aleksę na
nogi. - Dlaczego chcesz opuścić pałac w środku nocy?
- Ponieważ muszę bezpiecznie dotrzeć do Zangraru. - Starała się
zignorować jego żelazny uścisk.
- Jesteś aż tak zdesperowana?
- Wolę określenie „zdecydowana". - Choć pewnie to pierwsze było
bliższe prawdy
- Sądzisz, że wuj spróbuje cię powstrzymać?
- Jeśli będę czekała do rana, na pewno. - Zawahała się chwilę, ale w
końcu uznała, że musi wyjawić mu chociaż część prawdy.
- William jest przeciwny temu małżeństwu. Do tego stopnia, że gotów
jest użyć siły.
Karim ważył jej słowa.
- W takim razie musi cię bardzo kochać, skoro aż tak się martwi. Ale jak
widzę, ty sobie z tego nic nie robisz.
R S
28
- Kocha? On mnie nienawidzi. Zawsze tak było.
- Jesteś jeszcze młoda. Czasami nie chcemy słyszeć, co się do nas mówi,
zwłaszcza jeśli kłóci się to z naszymi poglądami.
- Doskonale wiem, o co mu chodzi. Jego w ogóle nie obchodzi moje
dobro. - Zerknęła w kierunku drzwi. Traci cenne minuty. - Muszę iść.
- W takim razie idę z tobą. Bez gadania. Mam cię chronić.
- Nie potrzebuję cię.
- Przed chwilą sama mówiłaś, że coś ci grozi.
- Nie ufam ci.
- Masz ku temu jakiś powód? - Karim zmarszczył brwi.
- Nikomu nie ufam. Jeśli chcesz ze mną jechać, wiedz, że sam
ryzykujesz. - Westchnęła i potarła czoło. - Naprawdę będzie niebezpiecznie.
- Nie sądzisz, że to brzmi trochę melodramatycznie?
On nic nie rozumie.
Zrezygnowana, wzruszyła ramionami. Już i tak zmarnowała zbyt dużo
czasu. Ostrzegała go. Jeśli nie chce jej słuchać, jego sprawa.
- Idziesz czy nie, ja wychodzę - powiedziała znużona. - Jeśli chcesz
czekać do rana, mnie już tu nie będzie. Z paszportem czy bez. Jeżeli nie
wyjadę natychmiast, z pewnością nie dożyję świtu. Gdybyś nie słyszał, często
ulegam wypadkom.
Stanowczo ruszyła do wyjścia. Przy drzwiach odwróciła się i spojrzała na
Karima.
- Zabierz ze sobą broń. Mam nadzieję, że naprawdę jesteś dobry, bo
będzie nam potrzeba wiele szczęścia.
R S
29
ROZDZIAŁ TRZECI
Karim wśliznął się do maleńkiego auta, zastanawiając się, w którym
momencie w ciągu ostatnich czterech godzin zmienił swoje poglądy.
Potarł palcami dolną wargę, jakby chciał się pozbyć cudownego smaku
ust Aleksy i wymazać wspomnienie gorącego pocałunku. Nic to jednak nie
dało. Wręcz przeciwnie, znowu poczuł narastające podniecenie.
Aleksa jest najbardziej seksowną kobietą, jaką kiedykolwiek spotkał. Jej
postępowanie wciąż wprawiało go w osłupienie.
To, że pocałowała obcego mężczyznę na kilka dni przed swoim ślubem,
potwierdziło wszystko, co o niej słyszał. Ten pocałunek tak zamieszał mu w
głowie, że teraz reaguje zupełnie irracjonalnie. Zamiast panować nad sytuacją,
dał się namówić na tajemniczą podróż nie wiadomo dokąd z księżniczką, która
zachowuje się jak histeryczka.
Nie dożyję świtu? Co to miało znaczyć?
Pewnie pomyślała, że jeśli zrobi scenę, zmusi go do działania. A może
chciała, żeby jej współczuł? Nie wie jednak, że doświadczenie nauczyło go, że
kobiety potrafią się uciec do przeróżnych sztuczek, żeby wyjść na swoje.
Szczególnie, jeśli w grę wchodzą pieniądze. To zrozumiałe, że Aleksandra boi
się, że wuj może jej przeszkodzić. Nie trzeba być geniuszem, by się domyślić,
dlaczego tak się stara, żeby mu się wymknąć.
Dopóki nie odwiedzie jej od małżeństwa, nie będzie mógł spać spokojnie.
Musi spędzić z nią jak najwięcej czasu.
Wiercił się nieustannie, próbując znaleźć dogodniejszą pozycję w
ciasnym wnętrzu samochodu.
R S
30
- Dziwię się, że nie wybrałaś wygodniejszego środka transportu -
mruknął, lecz Aleksa nawet na niego nie spojrzała.
- Nie zależy mi na wygodzie. Nikt nie może mnie rozpoznać.
W obliczu wszystkiego, co wie o Aleksandrze, Karim zdziwił się, słysząc
te słowa. Minęli znak wskazujący drogę na lotnisko.
Karim zmarszczył brwi.
- Chyba pomyliłaś drogę.
Nie odpowiedziała. Skupiona patrzyła przed siebie i tak mocno ściskała
kierownicę, aż zbielały jej palce.
- Nie jedziemy na lotnisko.
- Ale tam czeka samolot sułtana.
- Wiem, właśnie dlatego tam będą mnie szukać najpierw, kiedy się
zorientują, że zniknęłam. - Zerknęła w lusterko i gwałtownie skręciła w lewo,
nie włączywszy kierunkowskazu. Koła zapiszczały przeraźliwie, a Karim z
impetem uderzył głową o szybę.
- Zatrzymaj samochód! Ja poprowadzę.
- Mowy nie ma, nawet nie wiesz, dokąd jedziemy.
- Gdziekolwiek to jest, chciałbym tam dotrzeć żywy. - Już prawie
odzyskał równowagę, gdy nagle Aleksa skręciła w prawo. Karim w ostatniej
chwili przytrzymał się, by na nią nie wpaść.
- Sam chciałeś ze mną jechać. - Zmieniła bieg jak kierowca rajdowy. -
Zawsze jesteś taki nerwowy, kiedy nie prowadzisz?
- To zależy od kierowcy.
- Ja jestem doskonałym kierowcą.
- Uszłaś z życiem z dwóch wypadków w ciągu zaledwie kilku lat.
- Właśnie. Mniej doświadczony kierowca już dawno by nie żył.
R S
31
- Ale bardziej doświadczony nigdy by im nie uległ. Dlaczego ciągle
patrzysz w lusterko? Nikogo za nami nie ma.
- Muszę się upewnić, że nikt za nami nie jedzie.
- Wiem, że kobiety lubią dramatyzować, ale to już przesada -
zdenerwował się Karim. - Zatrzymaj się.
- W żadnym wypadku. Mój wuj na pewno już się zorientował, że nas nie
ma. Jeśli się zatrzymam, stracimy nad nim przewagę.
- Nie przyszło ci nigdy do głowy, że może on robi to wszystko w twoim
najlepszym interesie?
- A ty nigdy nie wziąłeś pod uwagę, że jest dokładnie odwrotnie? Nie
pouczaj mnie. To ty się uparłeś, że potrzebna mi ochrona. Nie chciałam cię ze
sobą ciągnąć. - Gładko zmieniła bieg i pomknęła w ciemność. Wokół nie było
żadnych świateł, ale Aleksa prowadziła tak, jakby znała każdy zakręt drogi. -
Chciałeś ze mną jechać, więc pojedziesz tam, gdzie ja.
- Czyli dokąd?
- Do sułtana, tyle że moją własną drogą.
- Mam nadzieję, że nie będziesz żałowała tej decyzji. - Jej upór strasznie
go drażnił. Jak to się dzieje, że kobiety tak bardzo pragną pieniędzy?
- Mój ojciec pragnął, żebym wyszła za sułtana.
- Przecież nawet go nie znał.
- Ale przyjaźnił się z jego ojcem.
Karim poczuł ciężar w piersi.
- Dowiedz się więc, że sułtanowi nie zawróci w głowie byle ładna buzia.
- Nieważne. Oboje wiemy, że jemu nie wolno zerwać umowy.
- Jestem pewny, że będzie się czuł zaszczycony twoją niecierpliwością.
- Daruj sobie ten sarkazm. Już ustaliliśmy, że nie mam zamiaru niczego
udawać. Tym bardziej, że go nie kocham, a z tego co wiem, to powinna być dla
R S
32
niego miła odmiana. - Zmieniła bieg i zredukowała prędkość. - Zdaje się, że
nieustannie musi się opędzać od kobiet, które chcą go nakłonić do małżeństwa.
To jest pewnie strasznie denerwujące.
- Nie musisz mu współczuć - odgryzł się Karim. - Sułtan ma
doświadczenie, jeśli chodzi o kobiety, i doskonale potrafi sobie z nimi radzić.
- Ze mną nie będzie miał problemu. Ja stawiam sprawę jasno. I jak
mówiłam, nie zamierzam udawać, że go kocham. Dogadamy się.
- Założę się, że sułtan będzie pod wrażeniem twojego romantyzmu -
zauważył oschle Karim. Chciwość jest chyba jeszcze bardziej odrażająca,
kiedy ktoś się do niej tak otwarcie przyznaje.
- Z tego co słyszałam, on sam jest całkowicie pozbawiony tej cechy.
- Skąd wiesz? Może ślub z tobą pozbawia go szansy na wielką miłość?
- Daj spokój, Karim. Sam przecież powiedziałeś, że sułtan unika
małżeństwa jak ognia. Ma trzydzieści cztery lata i umawiał się na randki z
każdą chyba kobietą na zachodniej półkuli. Gdyby chciał, już dawno by się
ożenił.
- Skąd ten wniosek?
- Ma władzę absolutną. Może poślubić, kogo tylko zechce.
- Najwyraźniej nie, skoro żeni się z tobą. Obawiam się, że życie nie jest
tak proste, jak myślisz. Nawet dla sułtana.
- Jesteśmy. - Zignorowała jego ostatnią uwagę i jak szalona przejechała
przez dziurę w ogrodzeniu, kierując się na otwartą przestrzeń. Trzy razy
mrugnęła światłami. Ktoś odpowiedział jej tym samym. - Musimy się spieszyć,
nie wiem, ile mamy jeszcze czasu. - Nasunęła czapkę głębiej na czoło,
podniosła kołnierz kurtki, wysiadła z samochodu i pobiegła w stronę świateł.
Karim pobiegł za nią. Był pełen wątpliwości, czy dalej powinien jej
towarzyszyć. Kiedy ją dogonił, przyciągnął do siebie.
R S
33
- Dość już tego! Nikt nas nie goni.
- Jeszcze nie, ale już niedługo. Musimy wsiąść do samolotu. Natychmiast.
- Usłyszał ponaglenie w jej głosie. - Oni już na pewno są w drodze. Czuję to.
Aleksa drżała na całym ciele. Dlaczego tak jej zależy na tym ślubie? Czy
rzeczywiście chodzi tylko o pieniądze?
I co się z nim dzieje? Czy wsiądzie do samolotu z kobietą, której nie ufa,
ba! wręcz nie lubi?
- To wszystko brzmi niedorzecznie. Daj mi chociaż jeden powód, dla
którego powinienem cię posłuchać.
Wstrzymała oddech, a potem wycelowała w niego broń. Jego własną.
- Jeśli tego nie zrobisz, zastrzelę cię. Nikomu nie pozwolę popsuć mojego
planu, nawet tobie. Straciliśmy już za dużo czasu. Decyduj się, byle szybko.
Ręce jej drżały. Aleksa starała się trzymać rewolwer tak, jak to widziała
na filmach. Miała tylko nadzieję, że wygląda groźnie.
- Więc?
Karim stał spokojnie i patrzył na lufę własnego pistoletu. Nagle
wyciągnął rękę i łagodnym, ale pewnym ruchem odebrał jej broń.
- Niebezpiecznie jest bawić się zabawką, o której nic nie wiesz -
powiedział miękko i schował pistolet do kabury pod kurtką. - Następnym
razem, kiedy będziesz chciała kogoś przestraszyć, wybierz broń, o której masz
jakieś pojęcie. Chodźmy już, przecież zależy ci na czasie.
- Dziękuję. - Powinna poczuć ulgę, ale wolałaby, żeby puścił ją samą.
Nigdy nie spotkała mężczyzny, który wzbudzałby w niej taki niepokój. W jej
życiu nie ma miejsca dla kogoś takiego. Zwłaszcza teraz, kiedy musi się
skoncentrować na walce o przeżycie. Wyjęła telefon i zamieniła z kimś kilka
zdań. Para świateł rozbłysła na pasie startowym. Samolot był gotowy.
R S
34
Obejrzała się szybko, żeby się upewnić, że nikt ich nie goni, i pomknęła
jak szalona do samolotu. Nie miało dla niej znaczenia, czy Karim biegnie za
nią.
Dlaczego on zadaje tyle pytań? Jest zwykłym ochroniarzem. Powinien
wypełniać polecenia, a nie je wydawać.
Kiedy dopadła samolotu, wspięła się szybko do środka i bez tchu opadła
na siedzenie. Karim zajął miejsce obok niej. Otarł się o nią ramieniem.
Czuła, że na nią patrzy.
Westchnął zniecierpliwiony i zdecydowanym ruchem zapiął jej pas.
Aleksa poczuła, że zaschło jej w ustach.
- Dziękuję. - Nie śmiała na niego spojrzeć. Musi się skoncentrować.
Z kabiny wyszedł pilot i skinął w jej kierunku.
- Możemy ruszać, Wasza Wysokość?
- Tak, Davidzie, jak najszybciej. - Wiedziała, że mężczyzna wiele
ryzykuje. - Jesteś pewny, że chcesz to zrobić?
- Jak możesz w to wątpić? - odrzekł stanowczo. - Jesteśmy to winni
twojemu ojcu. I naszemu krajowi.
Karim zatopił się w wygodnym skórzanym fotelu i przyglądał się Aleksie
spod wpół przymkniętych powiek. Kiedy tylko wystartowali, zasnęła głęboko.
Jej gęste, ciemne rzęsy układały się w półksiężyce na bladych policzkach.
On sam nie otrząsnął się jeszcze z szoku po tym, jak trzymała go przez
moment na muszce. Dowiedział się jednak dzięki temu dwóch ważnych rzeczy.
Po pierwsze, księżniczka Aleksandra jest zdecydowana na małżeństwo z
sułtanem, a po drugie, nie jest wcale taka twarda i niezależna, za jaką chce
uchodzić.
R S
35
Smukłe dłonie tak drżały, trzymając rewolwer, że broń dwa razy
wypaliła. Pierwsza z kul o mało nie sięgnęła jego głowy, druga trafiłaby go w
stopę.
Nie docenił jej. Nieustannie go zaskakuje. A przecież powinien się tego
spodziewać. Karim uśmiechnął się cynicznie. Jego doświadczenie z kobietami
pokazało mu, że nic ich tak nie mobilizuje, jak zagrożenie, że zostaną odcięte
od pieniędzy. Dla Aleksandry takim zagrożeniem jest jej wuj.
Ciekawe, co by powiedziała, gdyby się przyznał, że on również chce
zapobiec temu małżeństwu? Jedyna różnica między Williamem a nim jest taka,
że jemu się to uda.
Spojrzał w kierunku kabiny pilota. Zastanawiał się, kim on jest.
Zaskoczyło go oddanie i lojalność tego człowieka wobec Aleksandry. Może to
jeden z jej licznych kochanków? Pewnie tak, sądząc po jej reputacji.
Księżniczka spała przez cały czas. Jej głowa opadła na ramię Karima.
Mężczyzna zastygł bez ruchu, kiedy kobieta jeszcze bardziej się do niego
przytuliła. Nieświadomie szukała wygodniejszej pozycji. Wszystkie zmysły
Karima skupiły się na jej złotomiedzianych włosach.
Pachnie jak angielski ogród w środku lata.
Chcąc się pozbyć tej nieoczekiwanej bliskości, Karim podniósł rękę i
chciał posadzić Aleksę prosto. Ten ruch spowodował, że jego dłoń zaplątała się
w jej długich lokach. Jedwabista gładkość, którą poczuł pod palcami, sprawiła,
że zafascynowany wpatrywał się w ich żywy kolor.
Prawdą jest, co o niej mówią. Księżniczka Aleksandra jest niezwykle
piękna. Nie oprze się jej żaden mężczyzna. Jej usta smakują...
Zły na siebie za swoje myśli, Karim cofnął rękę i zganił się, że zapomina
o właściwym celu tej podróży. Musi zniechęcić księżniczkę do małżeństwa z
sułtanem. Nie wolno mu o tym zapomnieć, inaczej wszystko się skomplikuje.
R S
36
Pozwolił jednak pozostać jej w tej pozycji i, mimo że czuł ogromny
dyskomfort, nie miał śmiałości jej obudzić.
Spała tak mocno, że Karim mimowolnie sprawdzał, czy w ogóle
oddycha. Poruszyła się dopiero wtedy, gdy samolot wylądował w Zangrarze.
Jej głowa nadal spoczywała na jego ramieniu. Otworzyła oczy, a jej twarz
znalazła się niebezpiecznie blisko.
Karim dotknął jej policzka i zapragnął znów zatopić się w jej
zmysłowych ustach. Siłą woli powstrzymał się, by tego nie zrobić. Zdał sobie
sprawę, że podniecenie nie opuściło go właściwie ani na chwilę, odkąd po raz
pierwszy ją zobaczył.
Aleksa odsunęła się gwałtownie, kiedy zdała sobie sprawę z pozycji, w
jakiej się znajduje.
- Zasnęłam. Przepraszam - szepnęła zaskoczona. - Która godzina?
- Właśnie wylądowaliśmy w Zangrarze.
- Ale to niemożliwe. - Zdezorientowana wyjrzała przez okno. - Przecież
to dziesięć godzin lotu.
- Spałaś przez cały czas. - I to przytulona do mnie - dodał w myślach
Karim, jednocześnie starając się pozbyć pulsowania w ciele. - Wylecieliśmy w
środku nocy. Nic dziwnego, że byłaś zmęczona.
- Spałam przez dziesięć godzin? - Wyglądała na zaskoczoną.
- Ani razu się nie obudziłaś.
- Ale ja nigdy... - urwała, przygryzła wargę i wyjrzała przez okno. - Jak
daleko jest stąd do pałacu?
Karim uśmiechnął się cynicznie. Ledwo otarła z oczu resztki snu, a już
szuka złota, które na nią czeka.
- Sułtan będzie zaszczycony, że aż tak nie możesz się doczekać.
R S
37
Długo nie odpowiadała i Karim miał wątpliwości, czy w ogóle usłyszała
jego zjadliwą uwagę. Wreszcie odwróciła się do niego z kamiennym wyrazem
twarzy.
- Muszę się przebrać. Nie mogę przecież tak wyglądać.
„Tak" oznaczało czarne spodnie i sweter, które założyła przed
wymknięciem się z pałacu. Teraz chciała się wystroić na spotkanie z sułtanem.
- Myślę, że strój nie będzie dla niego najważniejszy. W Zangrarze
obowiązuje pewna tradycja - zaczął łagodnie. - Kiedy kobieta wychodzi za
mąż, zakłada prostą suknię. I ma to wielkie znaczenie. Oddaje mężczyźnie
prawdziwą siebie. To oznacza, że w małżeństwie liczą się otwartość i prawda.
- Prawda? - Świdrowała go wzrokiem. - Sugerujesz, że nie jestem
szczera?
- Mówię, że kiedy kobieta oddaje się mężczyźnie, niczego nie wolno jej
ukrywać.
- A jeśli to on ofiarowuje się kobiecie? Ile może zataić? A może ta
uczciwość ma być jednostronna? - W jej oczach czaił się smutek. - Nadal nie
odpowiedziałeś na moje pytanie. Jak daleko jest stąd do pałacu?
- Cztery dni jazdy samochodem przez pustynię i góry. - Celowo pominął
fakt, że helikopter mógłby pokonać tę drogę w kilka godzin, i z satysfakcją
przyglądał się, jak jej twarz tężeje z przerażenia. - Zangrar to ciągle dziki kraj.
W większości piach i skały. Mieliśmy ograniczone możliwości, jeśli chodzi o
budowę lotniska.
- Niemożliwe! - krzyknęła ze zgrozą. - Sprawdzałam na mapie i nie
wyglądało na to, że jest tak daleko.
- Odległości na pustyni są złudne.
- Nie mogę spędzić czterech dni na pustkowiu. To zbyt niebezpieczne.
R S
38
Wyraźnie ucieszony jej reakcją, Karim usiadł wygodnie w fotelu. Tak jak
zamierzał, nastraszył ją perspektywą podróży przez pustynię. Teraz pozostaje
mu już tylko zatroszczyć się o to, by te kilka dni utwierdziły ją w przekonaniu,
że takie życie nie jest dla niej.
- Musimy jechać samochodem? - Jej wzrok nadal był utkwiony w jego
twarzy. - Nie ma innego wyjścia?
- Cztery koła są do tego najlepsze. - Urwał na chwilę, dając sobie
przewagę, po czym wyjaśnił: - Wielbłądy też są dobre, ale nie tak szybkie, a
tobie zależy na czasie.
Nie zauważyła ironii w jego głosie. Usiadła ciężko w fotelu i oddychała
głęboko, chcąc opanować niepokój.
Karim uśmiechnął się sceptycznie. Nietrudno zgadnąć, o czym teraz
myśli. Dla rozrywkowej dziewczyny ubierającej się na co dzień w jedwabie,
taka podróż nie zapowiada się atrakcyjnie.
Do czasu, kiedy dotrą do pałacu, odechce jej się tego małżeństwa.
- Dlaczego się nie przebierasz? - Był pewny, że Aleksa wybierze coś
zupełnie nieodpowiedniego. I dobrze. Im bardziej niewygodna podróż, tym
szybciej zweryfikuje swój pogląd na ślub z sułtanem.
Pewny sukcesu, Karim uśmiechnął się lekko.
- Witamy w Zangrarze, Wasza Wysokość, witamy na pustyni.
R S
39
ROZDZIAŁ CZWARTY
Aleksa wzięła małą torbę i bez słowa poszła na tył samolotu.
Cztery dni? To zbyt niebezpieczne. W innych okolicznościach cieszyłaby
się na możliwość spędzenia kilku dni na pustyni, ale nie teraz!
Nie wiedziała, co bardziej ją niepokoi: pozostawanie na otwartej
przestrzeni, co zwiększa zagrożenie, że William w każdej chwili może ich
dopaść, czy fakt, że spędzi ten czas z Karimem.
Nadal na wspomnienie pozycji, w jakiej spała, z zażenowania bolał ją
żołądek.
Co się z nią dzieje? Czy to on pierwszy ją pocałował, czy może ona jego?
A potem zasnęła, wtulona w niego jakby byli kochankami, a nie parą obcych
sobie ludzi. To nie ma sensu. Od dawna nie spała tak mocno i długo. Zupełnie
jakby przez sen wyczuła jego siłę i nieświadomie poddała się jego ochronie.
Przecież nigdy dotąd nikomu nie ufała. Musi nadal działać sama, tak jak
do tej pory.
Nawet nie pragnie jego towarzystwa.
Ten mężczyzna, tak jak wszyscy inni, nie wierzy, że coś jej grozi.
Nie może się zupełnie skupić w jego obecności. Poczuła ciepło w całym
ciele, kiedy sobie uzmysłowiła, że to kolejny powód, dla którego wolałaby
podróżować sama. Nie chodzi tylko o brak zaufania. Przy nim po raz pierwszy
w życiu poczuła się jak prawdziwa kobieta. Coś w jego spojrzeniu absolutnie
ją zniewala.
Zirytowana, westchnęła głośno.
To nie czas na odkrywanie namiętnej cząstki duszy, o której dotąd nie
miała pojęcia. Nie na kilka dni przed ślubem.
R S
40
Przebrała się szybko i postanowiła przestawić myślenie na właściwy tor.
Jej uczucia nie mają żadnego znaczenia. Musi po prostu bezpiecznie dotrzeć do
pałacu i poślubić sułtana. Od jego bogactwa i wpływów zależy przyszłość
Roviny.
A co będzie, jeśli on nie zechce jej pomóc?...
Niemożliwe, stwierdziła stanowczo, upychając rzeczy w walizce. Może i
jest bezwzględny, ale też podobno niezmiernie uczciwy. Ich ojcowie się
przyjaźnili. Z pewnością sułtan uszanuje tę przyjaźń.
Odczekała chwilę, żeby się uspokoić, i wróciła na przód samolotu. Miała
teraz na sobie jasne bojówki i solidne, pustynne buty. Z satysfakcją zauważyła
zaskoczenie na twarzy Karima.
- No co? - Położyła torbę na siedzeniu. - Spodziewałeś się szpilek i
diademu? Nie wierz wszystkiemu, co o mnie słyszałeś. Byłam przygotowana
na wyprawę przez pustynię, co prawda krótszą, ale jednak. Skoro ma to
potrwać cztery dni, muszę zmienić plan podróży.
- Już wszystko załatwiłem - przerwał jej zdecydowanie.
- Ale to ja decyduję.
- Teraz podróżujesz ze mną, Wasza Wysokość. Jestem twoim
ochroniarzem i musisz robić, co mówię. Jedziesz i śpisz tam, gdzie ja. -
Ostatnie słowa zabrzmiały tak, że Aleksie aż się zakręciło w głowie.
- Mowy nie ma. Już wolę jechać sama.
- Tylko głupiec wypuszcza się na pustynię bez przewodnika.
- A jeszcze większy powierza innym swoje życie.
- Wątpisz we mnie? - Uniósł brwi. - Niepotrzebnie. Będziesz zupełnie
bezpieczna.
Bezpieczna. To słowo nie istniało dla niej przez ostatnie szesnaście lat.
R S
41
- Jak mogę ci ufać, skoro nawet nie wierzysz, że jestem w
niebezpieczeństwie? Jak chcesz mnie chronić, skoro nie znasz zagrożenia?
- Jestem dzieckiem pustyni. Jeśli ktokolwiek będzie nas śledził, będę to
wiedział.
Aleksa patrzyła na niego bezradnie. Chciała się zbuntować, ale musiała
przyznać mu rację. Nie da rady pokonać pustyni bez przewodnika. Nie była
jednak na to przygotowana.
- Tak dobrze znasz to miejsce?
- Mogłabyś zostawić mnie tu z zawiązanymi oczami, a znalazłbym drogę
do pałacu - zapewnił ją rozbawiony powątpiewaniem w jej głosie.
Co za arogancki typ!
Aleksa odwróciła wzrok od jego ust, żeby skupić myśli. Nie przywykła
ufać nikomu ze swojego otoczenia, ale teraz nie ma wyjścia. Nie przewidziała
tak długiej podróży.
- W porządku. Prowadź - powiedziała z wahaniem.
Ale na pewno nie będzie spać tam, gdzie on.
Dwie godziny później była wdzięczna, że nie musiała podjąć tej wyprawy
sama. Pustynia jest ogromna, a człowiek na niej jak ruchomy cel. Nie ma
dokąd uciec ani gdzie się schować.
- Możemy jechać trochę szybciej?
- Nie, jeśli zamierzasz dotrzeć do sułtana cała i zdrowa. - Karim
prowadził spokojnie i pewnie. Jego wzrok był ukryty pod ciemnymi okularami,
które chroniły oczy przed ostrym słońcem. - Skoro twój wuj tak bardzo chce
zapobiec temu małżeństwu, dlaczego ty sama jeszcze się nad tym nie
zastanowisz?
R S
42
- To jedyne wyjście. - Patrzyła przed siebie świadoma jego przenikliwego
spojrzenia. Niezręcznie jest jej rozmawiać o ślubie, kiedy tak bardzo pragnie
innego mężczyzny. - Strasznie dużo mówisz jak na ochroniarza.
- W moim kraju inteligencję ceni się na równi z tężyzną fizyczną. -
Uśmiechnął się nieznacznie. - Myśliwy nie upoluje zwierzyny, jeśli nie potrafi
jej wytropić, Wasza Wysokość.
Aleksa zadrżała. Przez ostatnie szesnaście lat to ona była czyimś celem.
Teraz, kiedy wreszcie udało jej się wymknąć, ma wrażenie, że pod wpływem
wzroku Karima znów traci z takim trudem odzyskaną wolność.
Starając się opanować strach, odruchowo spojrzała w lusterko, żeby się
upewnić, że nikt za nimi nie jedzie. Droga była pusta, więc Aleksa uspokoiła
się trochę i podziwiała krajobraz. Była nim urzeczona. Wpatrywała się w
nieskończone wydmy, które mieniły się niezliczoną ilością odcieni.
- Zupełnie jak moje włosy - mruknęła, a Karim rzucił jej ukradkowe
spojrzenie.
- Co takiego?
- Pustynia. Ma taki sam kolor. - Przez moment udało jej się zapomnieć o
Williamie. - Niesamowite. Nie miałam pojęcia, że piasek może mieć tak wiele
barw. Niby to tylko piach, ale... - urwała i osłoniła dłonią oczy przed ostrym
słońcem. - Są takie wysokie.
- Nigdy nie byłaś na pustyni?
- Nigdzie nie byłam. - Aleksa przytrzymała się, kiedy samochód
przechylił się na nierówności. - Droga nie jest najgorsza.
- Jeśli ją widać. Kiedy wieje wiatr, cała jest zasypana piaskiem.
- Skąd wtedy wiesz, którędy jechać?
- Mam nawigację. A jeśli sprzęt zawodzi, polegam na doświadczeniu i
bardziej tradycyjnych metodach: położeniu Słońca, kierunku wiatru, zapachu
R S
43
powietrza. - Wzruszył ramionami. - Pustynia sama ci podpowie. Musisz tylko
uważnie słuchać. Po co pytasz? Jeszcze kilka godzin temu chciałaś
podróżować sama, więc zakładam, że doskonale o tym wiesz.
- Dałabym sobie radę. - Coś zamajaczyło na horyzoncie. Serce podeszło
Aleksie do gardła. - Ktoś tam jest...
- To wielbłądy - rzekł Karim spokojnie. - Ludzie nadal podróżują w ten
sposób.
- Możemy podjechać bliżej? - Aleksa patrzyła zafascynowana.
- Chcesz im się przyjrzeć?
- A czy to jakiś problem?
- Nie, ale jestem zaskoczony - powiedział z niedowierzaniem. -
Większość kobiet nie byłaby zainteresowana takim widokiem.
- Pamiętaj, że większość kobiet nie była więziona w jednym miejscu
przez całe życie.
- Chcesz powiedzieć, że nigdy nie wyjeżdżałaś z Roviny?
Aleksa uznała, że za dużo już powiedziała. Nie będzie nikomu zdradzać
szczegółów swojego życia.
Karim zignorował jej milczenie i zmarszczył brwi.
- Twój wuj jest niezwykle opiekuńczy. Powinnaś być wdzięczna, że tak
się o ciebie troszczy. Nie czujesz, że go zdradziłaś, uciekając?
- Jeżeli zawsze sądzisz tylko po pozorach, to marny z ciebie ochroniarz.
Powiedzmy, że William i ja mamy różną wizję mojej przyszłości.
- Za rok będziesz królową. Myślę, że chciałby, abyś została w Rovinie. W
ten sposób mogłabyś się przygotować do nowej roli.
Aleksandra oparła głowę o oparcie fotela i zamknęła oczy. Mogła
powiedzieć mu prawdę, ale już dawno nauczyła się nie ufać nikomu, dlatego
milczała.
R S
44
Wspomnienie wuja na nowo wzbudziło w niej niepokój. Zrobiło jej się
niedobrze.
Kątem oka zerknęła na Karima. Czy gdyby doszło do walki, stanąłby po
jej stronie?
Ubrany był w wojskowe spodnie i solidne buty, i gdyby nie kilkudniowy
zarost, wyglądałby jak prawdziwy żołnierz. Albo jak bandyta. Jego
kruczoczarne włosy lśniły w ostrym słońcu, a brązowy odcień skóry zdradzał
pustynne dziedzictwo.
Jest niewiarygodnie przystojny i bardziej męski niż jakikolwiek
mężczyzna, którego Aleksa spotkała. Strasznie żałowała tamtego pocałunku.
Gdyby nie on, żyłaby nadal w błogiej nieświadomości, jak wygląda prawdziwa
namiętność. Nie musiałaby teraz całą siłą woli odwracać oczu od jego
kuszących warg.
Przeniosła wzrok na jego szerokie barki, płaski brzuch i wreszcie na
mocne, muskularne uda. Do paska miał przytroczony połyskujący w słońcu
nóż.
- Przestań mi się tak przyglądać, Wasza Wysokość - powiedział nagle. -
Może upał tak na ciebie działa? Czasem to się zdarza. Na pustyni powraca się
do najbardziej prymitywnych instynktów.
Aleksa oblała się rumieńcem i natychmiast odwróciła twarz w
przeciwnym kierunku. Była potwornie zażenowana.
- Wcale tego nie robię.
- Kiedy zostaniesz żoną sułtana, będziesz musiała ukrywać słabość do
innych mężczyzn - zawyrokował.
Aleksa zdała sobie sprawę z tego, że twarz płonie jej ze wstydu. Upał stał
się nagle nie do zniesienia.
- Nic do ciebie nie czuję.
R S
45
- Patrzyłaś na mnie jak na kochanka. Tak samo jak tej nocy, kiedy
przyszłaś do mojej sypialni.
- Mówiłam ci już, że chciałam tylko odzyskać swój paszport. - Głos
uwiązł jej w gardle. - I nie patrzyłam na ciebie w taki sposób. Wierz mi.
Nigdy nie miała kochanka. Mając szesnaście lat, przeżyła traumatyczne
doświadczenie i nawet nie chciała zbliżać się do mężczyzn.
Aż do tej pory.
Ta myśl ją zaskoczyła. Potarła palcami wilgotne czoło i spróbowała
skierować myśli na coś innego. To zdarzenie nauczyło ją czegoś bardzo
ważnego. Raz, zaledwie raz zaufała mężczyźnie i dotąd za to płaci. Ale dzięki
temu łatwiej jej teraz wyjść za sułtana. Miłość nie jest jej pisana.
Starała się zignorować uczucie, jakie wzbudził w niej Karim. Patrzyła
przez okno. Musi pozbyć się ze swojej głowy myśli o nim.
- Wypadasz z roli, Wasza Wysokość - zauważył Karim. - Nie możesz być
jednocześnie zuchwała i zawstydzona.
- Wszystko zależy od tematu rozmowy - rzuciła ostro, rozzłoszczona jego
uwagą.
- Seks jest zupełnie naturalnym tematem dla ludzi w pewnym wieku. - Na
ustach Karima błądził nikły uśmiech.
- Nieprawda. A poza tym wcale nie o tym myślałam. - Wbrew temu, co
powiedziała, jej ciało zapłonęło i poczuła nagły ucisk w żołądku. Na przekór
rozsądkowi nie potrafiła myśleć o niczym innym. Karim jest główną postacią
jej namiętnych wizji.
Wzrok Aleksy spoczął na brązowych dłoniach mężczyzny. Wyobraziła
sobie ich dotyk na swoim ciele. Krew w niej zawrzała.
- Czy ta klimatyzacja na pewno działa? - zapytała bliska desperacji.
R S
46
- Gorąca jesteś, habibati. - Zacisnął usta. - Martwi cię, że myślisz o kimś
innym na cztery dni przed swoim ślubem? Przyznaję, że to niezbyt zręczna
sytuacja.
Aleksa nie mogła znieść, że tak dokładnie potrafił odczytać jej emocje.
- Wcale o tobie nie myślę.
- Czyżby?
- Masz jakieś urojenia.
- Jestem po prostu szczery. Ale to pewnie cecha obca kobietom.
Zwłaszcza, gdy gra toczy się o tak wysoką stawkę.
- Wychodzę za sułtana za cztery dni.
- O tym właśnie mówię. - Odwrócił się do niej, jednak okulary skrywały
prawdziwy wyraz jego oczu. - Powinnaś zostawić te tęskne spojrzenia na noc
poślubną.
Na te słowa Aleksa skurczyła się w sobie. Nie chce myśleć o nocy
poślubnej.
- Nie chcę już o tym rozmawiać.
- Dlaczego? Przecież sama wybrałaś taką przyszłość. - Spojrzał znów na
drogę. - Myślałem, że zechcesz dowiedzieć się czegoś o sułtanie.
Serce waliło jej jak młot, a w ustach miała zupełnie sucho. Może ten
temat ostudzi trochę jej zmysły.
- No dobrze. Opowiedz mi o nim. - Nieważne, o czym rozmawiają,
ważne, żeby jak najdłużej pozwoliło jej to zapomnieć o niebezpiecznym
napięciu między nimi.
- Jest typowym jedynakiem.
- Rozpieszczony?
- Bardziej chodzi mi o to, że jest ambitny i najlepiej czuje się sam ze
sobą.
R S
47
- Wszyscy chyba wyłażą ze skóry, byle tylko spełnić każde jego
życzenie. To musi być trudne. Otaczają go ludzie, którzy mówią to, co chce
usłyszeć. Nie może ufać nikomu, ponieważ każdy z nich ma w tym jakiś
własny interes. - Karim milczał i Aleksa zauważyła, że ma mocno zaciśnięte
szczęki.
- Masz niezłą orientację w tym, jak wygląda życie w pałacu. Widzę, że
bawią cię nie tylko buty i fatałaszki.
- Całe życie mieszkam w takim miejscu, więc doskonale wiem, co znaczy
być ciągle na świeczniku. Wszystko, co robisz, jest wyolbrzymione setki razy,
a potem wszyscy o tym mówią. Myślę, że w przypadku sułtana jest podobnie.
Manipulacja i polityka.
- Sułtan wydaje rozkaz i ktoś natychmiast go wykonuje. Tak to działa w
Zangrarze.
- Nikt mu się nie sprzeciwia?
- Nikt nie śmie. On nie uznaje kompromisów.
- Ale mimo to lubisz go?
- Pierwszy raz ktoś mnie o to pyta. - Zmarszczył brwi.
- To nie odpowiedź, tylko unik.
- W takim razie, nie. Nieszczególnie. - Wziął głęboki oddech. - Są
sytuacje, kiedy nie znoszę go bardziej niż ktokolwiek. Jest strasznie
autokratyczny i zaborczy.
- Faktycznie jesteś szczery. - Aleksa wpatrywała się w niego zszokowana.
- Zdawało mi się, że o to ci chodzi.
- Właściwie tak, ale... Nie boisz się, że mogę mu to powtórzyć?
Karim się roześmiał.
R S
48
- Nie. Z dwóch powodów. Po pierwsze, sułtan nie oczekuje, że będziesz z
nim rozmawiać, a poza tym nie zależy mu, żeby być lubianym. Szacunek to co
innego.
- Więc go szanujesz? - drążyła Aleksa, decydując się zapomnieć mu
wcześniejsze insynuacje.
- Mamy podobne zdanie co do przyszłości Zangraru.
- I on zapewni tę przyszłość?
- Co do tego nie mam wątpliwości. W jego przypadku porażka nie
wchodzi w grę.
- To dobrze. Jeśli czegoś chce, po prostu to zdobywa.
- Do wszystkiego ma takie podejście. Konsekwentnie dąży do celu i
zawsze wygrywa. Lepiej, żebyś o tym pamiętała.
- Mam nadzieję, że mu się przydam.
- Zdecydowanie. - Aleksa wyczuła podtekst, ale puściła tę uwagę mimo
uszu.
- Mogę służyć mu bezstronną opinią. - Aleksa wiedziała, że orientuje się
w polityce pałacowej jak mało kto.
Na te słowa Karim roześmiał się głośno, szczerze rozbawiony.
- Myślisz, że obchodzi go twoje zdanie? Jego oczekiwania wobec ciebie
nie będą wykraczały poza sypialnię.
- To jakiś absurd.
- Tak będzie. Widzę, że nie zastanawiałaś się nad tym, jak będzie
wyglądało twoje życie po ślubie.
- Mogę mu się przydać na wiele sposobów - rzuciła Aleksa obronnym
tonem, ale wiedziała, że Karim ma rację.
- Jego interesuje tylko jeden. - Spojrzał na nią uważnie. - Ale nie
powinno cię to martwić. Z tego co widziałem poprzedniej nocy, masz ogromne
R S
49
możliwości. Nie wątpię, że go zadowolisz. Musisz tylko dużo wypoczywać,
kiedy go nie będzie.
- Teraz przesadziłeś.
- Przeciwnie. Sułtan naprawdę dużo pracuje. Nie ma czasu na
odpoczynek ani na to, żeby zadbać o kondycję. Tak więc stara się to łączyć.
Ma niespożyte siły, jeśli chodzi o te sprawy. Ale to raczej nie problem. Im
dłużej cię znam, tym bardziej jestem przekonany, że będziecie udanym
małżeństwem.
- Będzie nas łączyć o wiele więcej niż seks - szepnęła przez zaciśnięte
gardło. - Mamy w końcu podobną przeszłość. Kiedy go zrozumiem, będę
mogła mu pomóc w wielu kwestiach.
- Jemu nie zależy, żebyś go rozumiała. Nie potrzeba mu też niczyjej
pomocy. Jak już mówiłem, twoim zadaniem będzie... - urwał, szukając
właściwego określenia - dostarczenie mu rozrywki.
- Skąd możesz to wiedzieć? - Aleksa wyprostowała się w fotelu. -
Zacznijmy od tego, że nawet mnie nie widział. Może w ogóle mu się nie
spodobam.
- Sułtan czyta zagraniczną prasę - zauważył Karim - i jak większość
ludzi, widział już twoje wdzięki.
Aleksę przeszył nagły dreszcz na myśl o tym, w jakich okolicznościach
zrobiono te zdjęcia.
- Wszystko zostało spreparowane. Nie wiedziałam, że ktoś mnie
fotografuje.
- Więc nie byłaś wtedy z mężczyzną?
- Byłam, ale...
- Nie musisz się tłumaczyć. A co do sułtana... - Karim wzruszył
ramionami - nie wiem, co on o tym myśli, ale może lepiej nie poruszaj tego
R S
50
tematu. Nie sądzę też, że spodziewa się cnotliwego niewiniątka. Małżeństwo z
kobietą taką jak ty może oznaczać, że nie będzie musiał się ograniczać.
Wystarczająco szybko jedziemy? - zapytał nagle, jakby zgadł, że Aleksa
chciałaby w tej chwili uciec w przeciwnym kierunku.
Odwróciła się od niego. Nie chce myśleć o zdjęciach ani o tym, co o jej
przeszłości myśli sułtan, a już tym bardziej o nocy poślubnej. Wcześniej nawet
nie przeszło jej to przez głowę. Wiedziała, dlaczego nie chce sobie tego
wyobrażać. Podczas całej rozmowy widziała siebie w objęciach nie sułtana,
lecz Karima.
Pożądanie, które połączyło ich od pierwszego momentu, zdawało się
przybierać na sile z każdą chwilą spędzoną na pustyni. Może dlatego, że jest
taki pewny siebie.
I oszałamiająco seksowny.
Ta myśl ją poraziła. Nie czas teraz na takie rzeczy.
Aleksa patrzyła przed siebie. Małżeństwo z sułtanem to ucieczka od
dotychczasowego życia.
- Myślę, że wszystko się ułoży. Długo go znasz? - Aleksa zastanawiała
się, dlaczego Karim się uśmiecha.
- Całe życie.
- Wychowaliście się razem? - Jego odpowiedź sugerowała, że on i sułtan
są w podobnym wieku.
- Można tak powiedzieć.
Z tą różnicą, że Karim nie pochodzi z królewskiego rodu, pomyślała
Aleksa, ale nie powiedziała tego głośno.
- Pewnie dobrze go znasz?
- Zbyt dobrze. Miałem okazję poznać wszystkie jego najgorsze cechy.
- To znaczy?
R S
51
- Mógłbym wymieniać w nieskończoność. Jest nietolerancyjny, jeśli
chodzi o niedoskonałości innych ludzi. Jest arogancki i rzadko, jeśli w ogóle,
wierzy, że ktokolwiek inny jest w stanie wyczuć niuanse tak jak on.
- Może ma rację.
- To nie miała być lista komplementów.
- Wiem. Ale jeśli faktycznie jest tak inteligentny, jak mówią, to całkiem
możliwe, że tylko on wyczuwa takie rzeczy. Nie nazwałabym tego arogancją.
- Jesteś bardzo wyrozumiała.
- Czasami nie wszystko jest takie, jak nam się wydaje. - Sama doskonale
o tym wiedziała. - Co jeszcze? Co jest dla niego ważne?
- Uczciwość i lojalność. To cię martwi?
- Nie. Cenię te same wartości.
- Naprawdę? Wychodzisz za człowieka, którego nie kochasz. Gdzie w
tym uczciwość?
- W tym, że nie mam zamiaru udawać, że go kocham. - Spojrzała na jego
arogancki profil. - Tym sposobem oboje wiemy, na czym stoimy. Nie
okłamujemy się, a to, jak myślę, jest niezły początek.
- Nie wiesz, czego sułtan oczekuje od swojej żony.
Właściwie jest jej wszystko jedno. Najważniejsze, że będzie wreszcie
bezpieczna. Wszystko się ułoży.
- Będę dobrą żoną.
- Czyli wystarczy ci, że będziesz miała dostęp do jego pieniędzy.
Nie o pieniądze jej chodzi, ale o ochronę.
O mało nie powiedziała tego na głos. Jak to możliwe, że znów poczuła
nagłą chęć, żeby wyjawić mu całą prawdę? Do tej pory nikomu nie ufała. I
niech tak zostanie.
- Czy sułtan ma poczucie humoru?
R S
52
- Od śmierci jego ojca pojawiło się wiele problemów w kraju, żaden
jakoś nie był powodem do śmiechu.
- Dyskusje na temat ropy i komplikacje w związku z systemem
nawadniającym. - Wyczuła, że jej wiedza go zaskoczyła. Wzruszyła
ramionami. - Potrafię czytać. Znalazłam artykuł w Internecie. Sułtan naprawdę
poważnie traktuje swoje obowiązki.
Aleksa uśmiechnęła się smutno na myśl, jak różny był to sposób myślenia
w porównaniu do rządów Williama.
- Jestem przekonana, że będziemy dobrym małżeństwem.
- Nie wydaje mi się, żeby sułtan mógł z kimkolwiek dobrze żyć. - Karim
bez ostrzeżenia zatrzymał samochód i wpatrywał się w niebo.
- Co się dzieje? Gdzie jesteśmy? I gdzie jest droga?
- Zasypana piaskiem. Wiatr się nasila. - Wcisnął przycisk na tablicy
rozdzielczej. - Pogoda nie jest taka, jak bym sobie życzył.
- Będzie burza? - Osłoniła oczy od słońca i spojrzała w niebo. Zobaczyła
jedynie błękit i kilka białych chmurek. - Nic na to nie wskazuje.
- Jeszcze nie. Na pustyni pogoda zmienia się bardzo gwałtownie.
Zatrzymamy się tu na chwilę, żeby odpocząć.
- Jedźmy dalej. - Nerwowo zerknęła w lusterko.
- Musimy robić przerwy. I dużo pić. - Otworzył drzwi i Aleksa poczuła,
jak upał wdziera się do wnętrza samochodu.
- Dzięki Bogu za klimatyzację. Jest strasznie gorąco.
- Temperatura sięga pięćdziesięciu stopni. Bez wody długo nie
przetrwamy. Zaczekaj, przyjdę po ciebie.
- Sama mogę wysiąść. - Bez przesady.
Co on sobie w ogóle wyobraża? Że odbierze jej resztki niezależności?
Mowy nie ma!
R S
53
Już miała wyskoczyć, kiedy Karim ją przytrzymał.
- Mówiłem, żebyś zaczekała.
- A ja cię nie posłuchałam. Nie wiem, z jakimi kobietami masz na co
dzień do czynienia, ale ja nie potrzebuję pomocy przy tak prostej czynności. -
Chciała, żeby jak najszybciej ją puścił. Jej ciało gwałtownie reagowało na jego
dotyk. Serce biło jak oszalałe. - Co robisz?
- Nie chcę, żebyś się zabiła - wyjaśnił szorstko. - Nie wychodź, jeśli
najpierw się nie upewnisz, że nie ma węży.
- Węży? - Jego bliskość odbiera jej zdolność jasnego myślenia.
- To ich dom. W ciągu dnia są ospałe i najbardziej niebezpieczne. Nie
lubią, żeby im przeszkadzać.
Przyjrzał się uważnie ziemi pod stopami i delikatnie postawił Aleksę
obok siebie. Właściwie ześlizgnęła się powoli po jego silnym ciele. Zalała ją
fala gorąca niemająca nic wspólnego z żarem, który lał się z nieba.
Urywany oddech Karima zdradzał, że czuje to samo.
Przez chwilę stali jak zaklęci. Aleksa nie była w stanie oddychać ani się
poruszyć. Jak może myśleć o wężach czy innych zagrożeniach, kiedy w jej
głowie jest tylko on? Poczuła nagły przypływ paniki. Co takiego jest w tym
mężczyźnie? Nigdy nie miała problemów z koncentracją, a teraz...
Wciąż czuje tamten pocałunek. W wyrazie oczu Karima widziała, że
targają nim podobne emocje.
- Aż tak nie znam się na pustyni. - Zdołała się odsunąć od niego na kilka
kroków.
- Sułtan by mi nie wybaczył, gdyby coś ci się stało.
- Jak one wyglądają? Te węże? - Aleksa próbowała odzyskać panowanie
nad ciałem. Czuła pulsowanie w dole brzucha, w ustach jej zaschło i
odruchowo zwilżała wargi językiem. - Potrafią się dobrze ukrywać?
R S
54
- Bardzo. Tylko kamuflaż chroni je przed śmiercią. - Z trudem cedził
słowa. Widać było, że nie myśli w tej chwili o wężach. Zupełnie tak jak ona.
- Co teraz? - Aleksa odsunęła się ostrożnie o krok, mając nadzieję, że
dystans pozwoli jej ochłonąć.
- Czas na posiłek. - Sięgnął do samochodu i podał jej butelkę. - Woda.
Trzeba dużo pić w takim upale.
Jej palce musnęły dłoń Karima i o mało nie upuściła drogocennego
napoju.
- Ta droga nie jest chyba zbyt uczęszczana? - Szybko napiła się wody,
żeby ukryć drżenie rąk, a potem nerwowo spojrzała za siebie. Robiła tak
nieustannie, odkąd tylko opuścili lotnisko.
- To tylko jedna z kilku prowadzących do pałacu sułtana. Chcesz coś
zjeść?
- Nie, dziękuję. - Żołądek miała skurczony i nie była w stanie niczego
przełknąć. - Jest zbyt gorąco.
- Czasami nawet mury fortecy nie chronią przed upałem. Wiele
Europejek nie zniosłoby tych temperatur i kurzu. Ty też wiodłaś wygodne,
bezpieczne życie w klimatyzowanym pałacu.
Bezpieczne? Tak mu się tylko wydaje!
- Upał mi nie przeszkadza. - Odniosła wrażenie, że Karim chce ją
nastraszyć. To ją zaintrygowało. Dlaczego ochroniarz wypowiada się na temat
tego małżeństwa?
- Powinniśmy ruszać. - Karim schował wodę do lodówki turystycznej.
- Gdzie będziemy spać?
- Na pustyni. A gdzieżby indziej? - Otworzył przed nią drzwi. W
kącikach jego ust igrał uśmiech. - Możesz patrzeć w gwiazdy i marzyć o
sułtanie.
R S
55
ROZDZIAŁ PIĄTY
Dotarli do namiotów, kiedy zapadał zmierzch, a zachodzące słońce
płonęło niczym pomarańczowa kula na ciemniejącym horyzoncie.
Karim cierpiał fizyczne i psychiczne katusze. Nie był pewien, komu
bardziej dała się we znaki ta podróż.
Jego plan, żeby zniechęcić Aleksę do sułtana, nie powiódł się zupełnie.
Do tego był podniecony właściwie cały czas od momentu, kiedy poczuł dotyk
jej ciała. Temat rozmowy jeszcze bardziej rozbudzał jego zmysły. Trudno mu
było skupić się na jeździe.
W którymś momencie chciał już zatrzymać samochód i oblać się
lodowatą wodą, żeby przywrócić sobie jasność myślenia.
W końcu przestał mówić w nadziei, że Aleksa przetrawi jego słowa i
nabierze wątpliwości. Ale ona po prostu zasnęła. Sam musiał sobie radzić z
niepohamowanym pożądaniem.
Powinien ją obudzić, ale nie miał sumienia tego robić, kiedy spojrzał na
jej ziemistą cerę i cienie pod oczami. Potrzebowała snu.
Zaczął się zastanawiać, od kiedy przejmuje się takimi rzeczami.
Zatrzymał samochód i spojrzał na nią poirytowany.
Cały czas śpi.
Tryb życia, który prowadziła, wykończył ją. Jeśli ta kobieta zostanie
królową Zangraru, to będzie katastrofa. Nie może do tego dopuścić.
- Wasza Wysokość. - Nie poruszyła się. - Aleksa!
Otworzyła oczy i Karim zatonął w jej głębokim, błękitnym spojrzeniu.
Nagle zapragnął spędzić życie, całując jej usta...
R S
56
Poczuł, że zaraz straci głowę, więc oderwał wzrok od jej warg i ścisnął
kierownicę.
- Dojechaliśmy.
- Jak to? - zachrypiała, przeciągnęła się kocim ruchem i zerwała z
miejsca. - Mój Boże! Dlaczego mnie nie obudziłeś?
- Byłaś bardzo zmęczona. Tu będziemy spali.
- Jesteś zły? - Odgarnęła z twarzy niesforne kosmyki i nieprzytomnym
wzrokiem spojrzała przez okno. - Nie do wiary, znowu usnęłam.
- Za późno chodzisz spać.
- Po prostu nie sypiam zbyt dobrze w domu.
Na wspomnienie zdjęcia półprzytomnej Aleksy wynoszonej z klubu
Karim chciał dodać, że powinna w tej sytuacji sypiać we własnym łóżku.
Powstrzymał się jednak, ponieważ nie chciał robić sobie z niej wroga. Nie taki
ma cel.
- Upał jest strasznie męczący.
- Powinieneś był mnie obudzić i dać mi prowadzić.
- Nie było potrzeby. - Nawet o tym nie pomyślał, zważywszy na
wypadki, którym uległa.
- Co za ulga, że wuj nas nie dopadł.
- Naprawdę myślisz, że jadą za nami?
- Wysłał swoich ludzi, to pewne. - Przeniosła wzrok na jego twarz. - Jeśli
nadarzy się okazja, by nie dopuścić do ślubu, na pewno ją wykorzysta.
Zmęczony ciągłym napięciem, Karim pożałował, że William nie ma
większego daru przekonywania. Wtedy nie musiałby spędzać nocy w
towarzystwie kobiety, przy której zupełnie traci rozum...
R S
57
- Zostajemy tu na noc. To oaza. Warunki może niezbyt komfortowe, ale
to powinno nam wystarczyć. - ...i przekonywać jej, że życie na pustyni jest nie
dla niej.
Aleksa wyjrzała przez okno.
- Kto zatrzymuje się w tym miejscu?
- Wędrowne plemiona i turyści, którzy chcą poznać prawdziwy Zangrar. -
Otworzył drzwi, a człowiek stojący niedaleko natychmiast do niego podbiegł i
upadł na kolana. Karim rzucił kilka słów, a mężczyzna wstał i odszedł.
Aleksa wysiadła z samochodu i z wyrazem najgłębszego zdumienia
obserwowała całą sytuację.
- Dlaczego tak się ukłonił? Co mu powiedziałeś?
- Domyślił się, że jesteś księżniczką, która ma wyjść za sułtana. - Karim
zatrzasnął drzwi. - Powiedziałem mu, że nie chcemy, żeby ktoś nas rozpoznał.
- Skąd wiedział, kim jestem? Wyglądam jak przeciętna turystka.
- Ślub sułtana to ważne wydarzenie. Wszyscy wiedzą o tobie.
- Ale jeśli on wie, kim jestem...
- Będzie dyskretny. Nie przejmuj się nim. - Wyciągnął walizkę Aleksy z
bagażnika. - Warunki są naprawdę skromne, ale myślę, że uda ci się wykąpać
w tamtej sadzawce pod drzewami. Uważaj tylko na zwierzęta. - Jeśli
spodziewał się strachu lub obrzydzenia ze strony Aleksy, znów musiał się
rozczarować. Skinęła tylko głową i zaniepokojona spojrzała w stronę, skąd
właśnie przyjechali.
- Mój wuj już dawno się zorientował, że nas nie ma. Jego ludzie na
pewno są już w drodze.
- Skoro aż tak jest przeciwny twojemu małżeństwu, pewnie ty sama
zastanawiasz się, czy to ma rzeczywiście sens. - Karim skierował się w stronę
R S
58
namiotów, zachęcając gestem, żeby poszła za nim. - Nie wydaje ci się, że
William robi to dla twojego dobra?
- Nie.
- On ma zdecydowanie większe doświadczenie, dobrze cię poznał,
opiekując się tobą od śmierci twoich rodziców. Pewnie martwi go, że pakujesz
się w związek, w którym nie będziesz szczęśliwa.
Kiedy nie odpowiedziała, Karim westchnął. Jej wuj zapewne w ogóle nie
zna się na kobietach i dlatego wybrał nie ten sposób perswazji. Gdyby nalegał
na to małżeństwo, byłaby szansa, że ona sama uznałaby, że to nie dla niej.
Nieważne. Skoro nie słucha rad, sama musi podjąć taką decyzję.
A on jej w tym pomoże.
Co prawda do tej pory nie bardzo mu się to udawało, ale mają przed sobą
jeszcze trzy dni podróży przez surową pustynię.
Kiedy wchodzili do namiotu, Aleksa nagle odwróciła się do niego. Na jej
twarzy malował się niepokój.
- Mam złe przeczucia. Powinniśmy odpocząć krótko i ruszać dalej.
- Nie ty decydujesz - uciął Karim, a Aleksa spojrzała na niego bezsilnie.
- Ja poprowadzę, a ty w tym czasie mógłbyś się zdrzemnąć.
- To bez sensu. Oboje będziemy spać tutaj.
- A jeśli William jest już blisko?
- Będę cię bronił - powiedział, a w duchu pomyślał, że może wtedy im
obu uda się ją przekonać.
- Jak możesz to zrobić, skoro nawet nie wierzysz, że istnieje jakieś
zagrożenie? Przyznaj się, masz mnie za rozhisteryzowaną idiotkę.
- Niektóre kobiety są z natury bardziej nerwowe niż inne. - Karim nie
widział powodu, żeby kłamać.
Aleksa wetknęła ręce do kieszeni.
R S
59
- Być może te niektóre kobiety mają po prostu powód, żeby się
denerwować. Pamiętaj o tym.
- Wierzę, że twój wuj chce zapobiec małżeństwu, ale jestem też pewien,
że robi to dla twojego dobra. Masz zostać królową Roviny. Wydaje mu się na
pewno, że to nie najlepszy czas, żebyś opuściła kraj. To jednak nie znaczy, że
chce cię skrzywdzić. Nic w ten sposób nie osiągnie.
Aleksa milczała, ale Karim czuł, że chce mu powiedzieć coś bardzo
ważnego. Po chwili jednak się odwróciła.
- Dobrze, skoro uważasz, że nie powinniśmy jechać nocą, zostańmy.
Jej nagła uległość wzbudziła nieufność Karima.
- Jeśli zamierzasz czmychnąć sama przez pustynię, ostrzegam, że śpimy
w jednym namiocie i nie ruszysz się stąd bez mojej wiedzy.
- A niby dlaczego?
Karim zacisnął zęby. Nie chce dzielić z nią namiotu, ale nie jest też tak
głupi, żeby spuścić ją z oczu.
- Moim zadaniem jest cię chronić, więc muszę być cały czas przy tobie.
- Ale nie wierzysz, że coś mi grozi. - Teraz ona zrobiła się podejrzliwa.
- Widzę, że się denerwujesz - wybrnął. - Moja obecność być może cię
uspokoi.
- Lepsze to niż nic. - W jej głosie słychać było rozczarowanie. - Masz
ochotę popływać?
Karim zgrzytnął zębami.
- Nie mam. - Wizja ich dwojga półnagich w wodzie rozpaliła wszystkie
jego zmysły.
- Myślałam, że wszędzie będziesz mi towarzyszył. - Przez chwilę
walczyli na spojrzenia. Karim starał się zignorować sygnały, jakie wysyłało mu
jego ciało.
R S
60
- Popatrzę. - Zły na siebie, wrócił do namiotu. Tego mu tylko jeszcze
brakowało, żeby przyglądać się nagiej Aleksie. - Na pewno chcesz pływać?
Może jeszcze odpoczniesz przed posiłkiem?
- Dość już spałam. Daj znać, kiedy będziesz gotowy. - Otworzyła walizkę
i wyjęła mały ręcznik - Nie mam kostiumu, więc będę się kąpać w bieliźnie.
Karim poczuł, jak krople potu wystąpiły mu na czoło. Nie chce nawet
myśleć o jej wyglądzie. W ogóle nie chce o niej myśleć.
Aleksa zanurzyła się w wodzie, żałując, że się na to zdecydowała. Nie
wzięła pod uwagę, że będzie półnaga w obecności Karima. Chłód wody nie
ostudził żaru jej ciała.
Nawet nie patrzył w jej stronę. Stał odwrócony plecami i wpatrywał się w
horyzont. Jego nóż lśnił złowieszczo w promieniach zachodzącego słońca i
boleśnie przypominał Aleksie, że ta podróż to nie przyjemna wycieczka.
Nie bała się już tak bardzo i to właśnie dzięki Karimowi.
Po raz pierwszy w życiu Aleksa poczuła się mniej samotna. Przyszło jej
do głowy, żeby powiedzieć mu prawdę, ale prawie natychmiast otrząsnęła się z
tych myśli.
Nie zrobi tego. Boleśnie odczuła, jak bardzo można się zawieść na
ludziach. Dlaczego więc w ogóle brała to pod uwagę? Owszem, Karim się o
nią troszczy, ale to jego praca. Nie może się łudzić. Zawsze była samotna.
Dlaczego teraz poczuła nagłą potrzebę bliskości?
Aleksa wyszła z wody i zatrzymała się w pół kroku. Kątem oka
dostrzegła jakiś ruch.
- Karim...
- Tak? - zapytał, ale się nie odwrócił.
- Jest okazja, żebyś mnie uratował. Jeśli się nie odwrócisz, będę musiała
pożyczyć twój nóż. Mamy gościa.
R S
61
Karim natychmiast spojrzał w jej stronę, a rękę odruchowo położył na
rękojeści sztyletu. Przyjrzał się uważnie wężowi, który wił się w cieniu
wielkiego głazu. Głośno odetchnął z ulgą.
- W porządku. Nie jest niebezpieczny.
- Skąd wiesz?
- Ma charakterystyczny wzór na głowie.
Aleksa uklękła, żeby z bliska przyjrzeć się zwierzęciu.
- Nigdy nie widziałam czegoś takiego. Niesamowity. Ma taki sam kolor
jak piasek. Ledwie go dojrzałam. - Zafascynowana, przeciągnęła palcem po
suchych łuskach.
Kiedy wstała, zobaczyła niedowierzanie w oczach Karima.
- To był wąż.
- No tak.
- Duży.
- Ale niegroźny - dodała Aleksa, zastanawiając się, co go tak dziwi.
- Dotknęłaś go.
- Uhm. Jest zupełnie suchy.
- Kobiety z reguły nie zachwycają się gadami.
- Jeśli oczekujesz ode mnie histerii, będę musiała odegrać scenę. -
Zerknęła w kierunku skały, żeby zobaczyć, czy wąż się jeszcze pojawi.
- Jesteś inna niż kobiety, które znam.
Aleksa nie była pewna, czy to komplement.
- Po prostu nie boję się węży - westchnęła. - Każdego przeraża co innego.
Lepiej się ubiorę, bo czuję się zupełnie bezbronna, stojąc tak w samej bieliźnie.
Płomienne spojrzenie Karima przeniosło się natychmiast na jej piersi, a
Aleksa pożałowała swoich słów. Szybko naciągnęła spodnie, które przykleiły
się do wilgotnego ciała.
R S
62
Od strony namiotów dobiegł ich hałas.
- Ktoś idzie. - Rzucił jej koszulkę. - Ubierz się.
- Staram się. - Szarpała się chwilę z guzikami, zanim wreszcie udało jej
się zapiąć bluzkę. Kąpiel nieco ją ochłodziła, ale teraz znów było jej gorąco. I
to nie za sprawą upału. Potrafiła myśleć tylko o nim.
Co takiego w nim jest? A może z nią jest coś nie tak? Za długo była
zamknięta w pałacu. Od śmierci ojca w nikim nie znalazła oparcia, więc i teraz
go nie potrzebuje. Nie interesuje jej żaden związek. Za sułtana wychodzi tylko
dlatego, że musi. Jest to winna mieszkańcom Roviny, którzy porzucili nadzieję
na lepsze jutro, kiedy jej wuj został regentem.
Poczuła niepokój. Obowiązek czy nie, musi poślubić mężczyznę, którego
nigdy nie widziała. Teraz jawi się to w zupełnie innym świetle.
Zerknęła na Karima. Seks nabrał nowego znaczenia, ponieważ po raz
pierwszy w życiu poczuła swoją kobiecość. Karim rozbudził w niej namiętność
i uczucia, o jakich istnieniu nie miała pojęcia.
Ręce jej drżały, kiedy zapinała ostatni guzik. To nie czas na odkrywanie
swojej drugiej natury. Musi się bezpiecznie dostać do pałacu i wyjść za sułtana.
Nieważne, jaki on jest i tak zostanie jego żoną.
- Odprowadzę cię do namiotu, odpoczniesz przed posiłkiem - powiedział
Karim lodowatym tonem i przeprowadził ją przez oazę drzew wąską,
piaszczystą ścieżką. - Zawołam cię, kiedy jedzenie będzie gotowe.
- Nie jestem śpiąca.
- Przynajmniej odpocznij - warknął, jakby rozzłoszczony jej
odpowiedzią. - Będę na zewnątrz.
To wszystko nie ma sensu. Musiał się powstrzymać, żeby nie przyłączyć
się do niej w wodzie i żałował, że nie może ulegać takim impulsom.
R S
63
Otrząsnął się z tych myśli i wpatrywał się w drogę. Jego zadaniem jest
pokazać księżniczce wszystkie najgorsze strony pustyni.
Na razie nie idzie mu zbyt dobrze.
Moment z wężem byłby doskonały, gdyby nie zaskakująca reakcja z jej
strony. Zamiast obrzydzenia i strachu, które miał nadzieję ujrzeć, zobaczył
fascynację i żywe zainteresowanie.
Nie potrafił sobie przypomnieć, by którakolwiek ze znanych mu kobiet
podobnie zareagowała.
Przetarł dłonią twarz. Zdał sobie sprawę z ironii całej sytuacji. Po raz
pierwszy poznał kobietę, która czuła się tu jak w domu. Tyle razy marzył, żeby
spotkać kogoś, kto podzieli jego miłość do Zangraru. Jej zachwyt nad pustynią
jest zaskakujący i pewnie by go ucieszył, gdyby nie okoliczności.
To, że nie przeszkadzają jej skwar i kurz, nie wystarczy by ze
Zbuntowanej księżniczki stała się odpowiednią kandydatką na żonę.
Spojrzał w kierunku namiotu. Co ona teraz robi?
Może znowu śpi?
A może marzy o bogactwie, które czeka na nią w Zangrarze?
Odświeżona kąpielą, ubrana w długą, błękitną, lnianą sukienkę, Aleksa
wyszła z namiotu i wpadła prosto na Karima.
Ucieszyła się z jego obecności, lecz nie okazała tego tylko stała bez
słowa. W końcu on przerwał niezręczną ciszę.
- Zjemy przy ognisku. Zwierzęta trzymają się z dala od ognia - rzucił
oschle, co nasunęło jej myśl, że Karim nie podziela jej radości. Przeraziło ją
własne rozczarowanie.
- O jakich zwierzętach mówimy tym razem? - spytała, gdy wzrok Karima
powędrował do jej sandałów.
- O takich, które ucieszyłyby się na widok bosych stóp.
R S
64
- Chcesz mnie przestraszyć? Cały czas mówisz tylko o
niebezpieczeństwach czyhających na pustyni.
- Przecież ty się nie boisz.
- Jestem zachwycona. - Rozejrzała się wokoło. - Wszystko tu jest
cudowne. Kolory, samotność, ogrom tego miejsca przypominają, jaki człowiek
jest mały i niewiele znaczy. - Urwała i wzruszyła ramionami, zakłopotana
swoim entuzjazmem. - Nigdy nie wyjeżdżałam z Roviny. Wuj odebrał mi
paszport, kiedy miałam osiem lat.
- Wtedy zginęli twoi rodzice.
Wcześniej o tym nie rozmawiali i teraz głowę Aleksy wypełniały wizje i
wspomnienia, które całkowicie ją paraliżowały.
- Aleksa?
Głos Karima wyrwał ją z otchłani.
- Tak? - Zmusiła się, by przemówić. - Wuj nie chciał, żebym
gdziekolwiek wyjeżdżała.
- Jako twój opiekun, poważnie traktował swoje obowiązki.
- O której jutro wyruszamy? - zapytała, znów boleśnie przywołana do
rzeczywistości.
- Wcześnie. - Karim wskazał pled rozłożony przy ognisku. - Siadaj.
Musisz być głodna.
- Nie bardzo. Chciałabym, żeby ta podróż już się skończyła.
- Jesteś bezpieczna. Mam nadzieję, że nie możesz się doczekać spotkania
z sułtanem.
Aleksa przyglądała się mężczyźnie, który stawiał przed nimi
najróżniejsze potrawy.
- Zapomnijmy o nim na chwilę. Opowiedz mi coś o sobie. Dorastałeś w
pałacu? Czy twoja rodzina od zawsze pracowała dla sułtana?
R S
65
- Tak, zawsze byliśmy blisko. - Wysłuchał mężczyzny, który zwrócił się
do niego, potrząsnął głową, po czym odprawił go ruchem ręki.
- Coś nie tak? - zainteresowała się Aleksa.
- Pytał, czy ma ci podać sztućce. Powiedziałem, że nie, ponieważ chcesz
poznać uroki prawdziwej pustyni. Mam rację?
- Bardzo chętnie wszystkiego się nauczę - odparła szczerze. - Czy sułtan
zatrzymuje się w takich obozach jak ten?
- Od czasu do czasu. Zdarza się, że warunki są jeszcze bardziej skromne,
ale z reguły jest lepiej. Wszystko zależy od celu podróży.
- Jeździsz z nim?
- Zawsze.
- Pewnie mu ciebie brakuje. - Aleksa sięgnęła po kubek i upiła duży łyk. -
Dobre. Co to takiego?
Karim położył się wygodnie obok niej i spojrzał na nią rozbawiony.
- Wielbłądzie mleko.
- Naprawdę? Jest pyszne! - Podniosła kubek i zauważyła jego zdziwienie.
- Co? Niegrzecznie tak się gapić.
- Jesteś nauczona pić wyborne wina z kryształowych kieliszków.
Wielbłądzie mleko z ceramicznego kubka to chyba dla ciebie nowość.
- Nie wszystkie nowe doświadczenia są złe. - Sięgnęła po jedzenie i,
naśladując Karima, włożyła je do ust palcami. - Spędzałeś dużo czasu na
pustyni, kiedy byłeś chłopcem?
- Tak. Moja rodzina wywodzi się z pustyni, a wielu naszych nadal
prowadzi koczowniczy tryb życia. Ważne, żeby zrozumieć trudności, z jakimi
się borykają.
- Teraz mieszkasz w pałacu?
- Oczywiście. Jestem wszędzie tam, gdzie sułtan.
R S
66
- To znaczy, że będziemy się często widywać po moim ślubie.
Karim patrzył w ogień, a kiedy wreszcie podniósł wzrok, w jego
spojrzeniu była drwina, której źródła Aleksa nie potrafiła się domyślić.
- Jeśli wyjdziesz za sułtana, będziesz mnie widywała bez przerwy.
Serce w niej zamarło. Myśl, że będzie go spotykała codziennie, bardzo ją
zaniepokoiła.
- Dlaczego mówisz „jeśli"?
Płomienie odbijały się w jego czarnych oczach.
- Pałac to forteca, a nie centrum handlowe. Jeśli sułtan będzie chciał,
zamknie cię w niej. Czy takiego życia naprawdę chcesz?
Aleksa się uśmiechnęła. Życie w fortecy. William będzie poza murami.
- Bardzo.
- Chcesz dać się uwięzić z mężczyzną, którego nawet nie znasz? To
dziwne.
- Nic nie wiesz o moim życiu.
- Opowiedz mi o nim. - Pochylił się w jej stronę. Na jego twarzy
malowała się powaga, a głos brzmiał łagodnie. - Dlaczego tak bardzo chcesz
tego małżeństwa? Nikt nas nie słyszy. Jesteśmy tylko we dwoje. Powiedz mi.
Aleksa patrzyła na niego, milcząc. Pozbawiono ją miłości i przyjaźni, a
teraz nagle jedno cieplejsze spojrzenie ma ją zwabić w pułapkę?
- Nigdy nikomu tego nie mówiłam.
- Może czas to zmienić - zachęcał ją. - Takie zachowanie nie jest
naturalne dla kobiety.
Ale większość z nich nie miała takiego życia - pomyślała gorzko.
Przeszłość wdarła się w jej myśli jak czarna chmura. Aleksa zerwała się
na nogi. Znowu to robi! Potrzeba zwierzenia mu się ze wszystkiego jest coraz
silniejsza, mimo że wie, czym to może grozić.
R S
67
- Jedzenie było pyszne. Podziękuj im, proszę, w moim imieniu. Jutro
wcześnie ruszamy, lepiej będzie, jeśli pójdę już spać.
ROZDZIAŁ SZÓSTY
Jeszcze chwila, a coś by powiedziała. Pytanie tylko, co?
Właściwie, dlaczego tak go to interesuje?
Kipiący ze złości po jej nagłym odejściu, Karim stał przed namiotem,
czekając, aż Aleksa się położy. Jakie wyznanie zawisło na jej ustach?
Żal z powodu zachowania? Wahanie? Czy warto poślubić kogoś tylko dla
jego pozycji i pieniędzy?
Podniósł klapę i wszedł do namiotu.
Zasnęła. Jej cudowne złotomiedziane włosy były bezładnie rozrzucone na
poduszce jak piasek rozdmuchany przez wiatr. Usta miały kolor dojrzałych
truskawek.
Nawet pogrążona we śnie jest ucieleśnieniem najśmielszych marzeń
każdego mężczyzny. Poczuł nagły przypływ pożądania. Przeklął cicho i
poszedł w odległy kąt namiotu, byle znaleźć się jak najdalej od niej.
Po co wpadł na tak idiotyczny pomysł, żeby być z nią cały czas? Nie
wiedział, kto bardziej na tym cierpi.
Położył się i czekał, aż nadejdzie sen, ale wiedział, że to niemożliwe.
Patrzył tępo na ścianę namiotu, kiedy nagle księżniczka krzyknęła.
Zerwał się na nogi i chwycił za nóż.
- Aleksa? - Słabe światło lampy oliwnej zdradzało, że nikt obcy nie
wszedł do namiotu. Jej strach musi być spowodowany czymś innym.
Pająk? Skorpion?
R S
68
Wciąż czujny, podszedł cicho do jej łóżka. Policzki miała rozpalone.
Śpi. Widocznie miała zły sen. Pewnie ma wyrzuty sumienia.
Powoli schował nóż i patrzył na jej nagie, alabastrowe ramię. Zauważył
stróżkę potu na czole. Nagle zaczęła głośno płakać. Po policzkach płynęły jej
łzy.
Karim zamarł. Odruchowo zrobił krok do tyłu.
Wolałby ratować ją z paszczy drapieżnika. Nienawidzi łez. Już jako
dziecko dowiedział się, że kobiety potrafią wykorzystywać je do
manipulowania mężczyznami. Nigdy jednak nie widział, by któraś płakała
przez sen.
Niechętnie musiał przyznać, że te łzy wywołane są przez prawdziwe
emocje. Stał jak sparaliżowany. Co powinien teraz zrobić? Nie miał pojęcia,
jak się zachować w takiej sytuacji.
Nagle uświadomił sobie, że nie musi nic robić.
Ona śpi. Nie oczekuje od niego, żeby ją pocieszył.
Zadowolony, już miał wrócić do swojego łóżka, kiedy Aleksa jęknęła
głośno jak zranione zwierzę. Usiadł obok niej.
Co on właściwie robi?
Nie wie nawet, jak się pociesza. Z reguły kobiety płakały przez niego.
Zdecydował, że najlepszym rozwiązaniem będzie ją obudzić. Wtedy już
poradzi sobie sama. Potrząsnął jej ramieniem.
Zerwała się natychmiast przerażona. Patrzyła na niego szeroko otwartymi
oczami.
- Odejdź! - Usiadła wyprostowana. - Nie dotykaj mnie! - Uderzyła go
pięścią w brzuch z zadziwiającą siłą.
- To ja - wycedził Karim przez zęby, skręcając się z bólu. - Miałaś zły
sen. - Przytrzymał jej rękę gotową do kolejnego ciosu.
R S
69
Czekał aż Aleksa oprzytomnieje i myślał o tym, że faktycznie
niepotrzebny jej ochroniarz. Na pewno nie jest bezbronna. Nie z takim ciosem.
Oddychała szybko, a policzki wciąż miała mokre od łez.
- Przepraszam. Miałam koszmary.
- Wiem. - Z ulgą pomyślał, że problem sam się rozwiązał.
Wypuścił jej dłoń i chciał wstać, ale Aleksa chwyciła go za ramię.
- Poczekaj. Nie odchodź. Proszę, nie zostawiaj mnie.
Jej prośba była tak nieoczekiwana, że nie wiedział, co powiedzieć. Czego
od niego oczekuje?
- Już dobrze. Sen się skończył.
- Cały czas mam go w głowie. Był taki wyraźny... - Jej palce zacisnęły się
mocniej na jego ramieniu. Nie miał wyjścia. Musiał usiąść.
- Pomyśl o czymś innym - poradził szybko, a Aleksa westchnęła jak
dziecko.
- Przepraszam. Tego nie było w umowie, co? Wracaj do łóżka. Nic mi nie
będzie. - Z ociąganiem puściła jego ramię i podkuliła nogi jak mała
dziewczynka. - Przepraszam, że cię obudziłam. - Dygotała przeraźliwie.
Karim westchnął zniecierpliwiony.
- To tylko sen.
- Tak. - Szczękała zębami i wtuliła głowę w ramiona. - Wracaj do łóżka.
Powinien tak zrobić, ale coś nie pozwalało mu zostawić jej samej. Był zły
na siebie za tę słabość.
- O czym był ten sen?
Podniosła głowę i spojrzała mu w oczy. Łzy nieprzerwanie płynęły jej po
policzkach. Mrugnęła kilka razy i otarła twarz.
- Nieważne.
R S
70
- Śpij - rzucił szorstko. - Cokolwiek to było, rano nie będziesz nawet
pamiętać.
- Nie wszystkie wspomnienia można tak łatwo wymazać - powiedziała
cicho, jakby bojąc się, że znów przywoła wizje. - Miałam nadzieję, że zacznę
wszystko od początku, że uwolnię się od przeszłości. Ale to idzie za tobą
wszędzie. Jest częścią ciebie.
Mówi o sobie, czy o nim?
Czy oczekuje jakiejś odpowiedzi?
- Co cię prześladuje?
- Przeszłość. Nie mogę się jej pozbyć.
Karim rozluźnił się nieco, kiedy się dowiedział, w czym tkwi problem.
To oczywiste, że Aleksa żałuje tego, co robiła w przeszłości. Nic dziwnego.
Wolałaby pewnie cofnąć czas. To sumienie nie daje jej spać.
- To już za tobą - powiedział stanowczo, modląc się, by przestała się
wreszcie trząść. - Nie ma sensu tego rozpamiętywać.
- Nieprawda - weszła mu w słowo. - Ty nigdy nie myślisz o tym, co było?
- Nie. Liczy się tylko przyszłość. A twoja przyszłość wymaga, żebyśmy
jutro wyruszyli o świcie. Jeśli zaraz nie zaśniesz, będziesz za bardzo zmęczona.
- Nie chcę. Możemy wyjechać od razu? Boję się.
- Nigdzie się stąd nie ruszymy. Połóż się.
Po raz pierwszy nie protestowała. Jak dziecko posłuszne rodzicom
ułożyła się na wznak. Wyglądała jak roztrzęsiona kupka nieszczęścia. Czy ona
się wreszcie przykryje? Widok jej półnagiego ciała nie pozwalał mu się skupić.
Po chwili wahania okrył ją po same ramiona. To było dla niego zupełnie nowe
doświadczenie, nigdy przedtem nie okrywał kobiety w łóżku, nie zamierzając
się do niej przyłączyć. Już miał wstawać, kiedy Aleksa chwyciła go za rękę.
R S
71
- Zostań. Tylko przez chwilę. - Jej zimne palce zacisnęły się jeszcze
mocniej i Karim odruchowo nakrył je swoją dłonią. Cofnął ją jednak
gwałtownie zaskoczony własną reakcją.
- Już dobrze.
Jak to się stało, że zaczął ją pocieszać, skoro wydawało mu się, że w
ogóle nie potrafi tego robić?
- Posiedź ze mną. Proszę.
Po co? Czego ona oczekuje? Omiótł wzrokiem jej ciało, ale nie znalazł w
nim nic, co by świadczyło o tym, że Aleksa chce go uwieść. Jest taka krucha i
bezbronna.
- Czego się boisz? - Był zły na siebie, że nie potrafi jej odmówić i
zabrzmiało to ostrzej niż chciał. - Powiedz mi.
- Wtedy wyciągniesz broń i to zastrzelisz? - roześmiała się żałośnie.
Puściła jego dłoń i zwinęła się w kłębek. - Przed tym nie ochroni mnie żaden
człowiek. Masz rację. Nie możesz mi pomóc. Idź spać, Karim. Przepraszam.
Coś w jej głosie nie pozwoliło mu się ruszyć, a potrzeba ukojenia jej bólu
była tak zaskakująco silna, że prawie roześmiał się na głos.
A więc jednak jest podobny do swojego ojca. Daje się omamić kobiecym
łzom.
- Nie ma się czego bać - powiedział zły bardziej na siebie niż na nią.
Dostrzegł jednak, że to Aleksa się wycofała.
- Już w porządku. Idź spać.
Wściekły, że nie potrafi odejść, przyglądał się cieniom pod jej oczami.
Skóra na policzkach zdawała się zupełnie przezroczysta. Nie wygląda dobrze.
Jakby nawiedzały ją demony. Tyle w niej sprzeczności. Raz silna i zadziorna,
innym razem bezbronna. I jakim cudem tak delikatna osoba tak dobrze znosi
surowy klimat pustyni?
R S
72
- Czy ten sen miał coś wspólnego z twoim wujem?
- Możemy porozmawiać o czymś innym? Wszystko jedno o czym? -
spytała łamiącym się głosem. - O czymś normalnym. Może opowiesz mi o
swojej rodzinie?
- Moja rodzina wcale nie jest normalna - rzucił oschle. - Wybierz coś
innego.
- Ty zdecyduj.
- Słyszałaś kiedyś o ruchomych wydmach? Następny odcinek drogi
wiedzie przez najpiękniejsze formacje wydm w Zangrarze - zamilkł
zaskoczony swoim entuzjazmem. Dlaczego właśnie o tym zaczął mówić? Co w
niej takiego jest, że przywołuje w nim wspomnienia z czasów, gdy
przyjemność była ważniejsza niż odpowiedzialność?
- Nie przerywaj - mruknęła. - Opowiadaj dalej. Jeździłeś tam, kiedy byłeś
młody?
- Jak tylko nauczyłem się prowadzić samochód.
- Czy sułtan był wtedy z tobą?
Karim zastygł w pół ruchu.
- Zawsze musisz o niego pytać?
- Chcę go sobie wyobrazić.
- Zanim życie zamieniło się w pasmo nieustających obowiązków,
uwielbiał to.
- Na czym polega jazda po wydmach?
- Wjeżdżasz na sam szczyt wydmy, a potem gwałtownie zjeżdżasz w dół
po stromej części. To trochę jak roller coaster, tyle że mniej przewidywalne i
bardziej niebezpieczne. Czasem samochód się przewraca.
- Zdarzyło ci się to?
R S
73
- Kilka razy. - Karim się uśmiechnął, ale szybko spoważniał. Ma jej
pomóc się uspokoić, a nie robić wycieczkę w przeszłość.
- To musi być faktycznie ryzykowne - powiedziała sennie. - Dziwne, że
ktoś pozwolił na to sułtanowi. Czy nie było ludzi mówiących mu, co ma robić?
- Kiedy miał siedem lat, wysłano go do szkoły z internatem, a potem
prosto do wojska. Czas, który spędził w Zangrarze, był bardzo cenny, bo wtedy
nikt się nim nie przejmował.
Zapadła długa cisza.
- Czy to nie za wcześnie, żeby wyprowadzać się od rodziców? - spytała
wreszcie Aleksa.
- Taki jest zwyczaj.
- Ja nie mogłabym odesłać nigdzie moich dzieci. Chciałabym mieć je jak
najdłużej przy sobie. A co na to jego matka? Pewnie nie miała wyboru?
Temat zrobił się niewygodny i Karim obiecał sobie, że już nigdy nie
obudzi żadnej kobiety. Słowa Aleksy zagęściły atmosferę w namiocie, w
którym teraz roiło się od duchów przeszłości.
- Jego matka zmarła, kiedy był jeszcze mały.
- To straszne - westchnęła poruszona. - Nic dziwnego, że teraz ma
problemy, żeby zaangażować się emocjonalnie w jakikolwiek związek. Nigdy
nie zaznał miłości.
- Myślałem, że nie wierzysz w miłość.
- Tego nie powiedziałam. - Stłumiła ziewnięcie i przymknęła oczy. -
Mówiłam, że nie ma ona nic wspólnego z moim małżeństwem. To nie znaczy,
że w ogóle w nią nie wierzę. Ale trudno ją znaleźć.
Karim uznał, że rozmowa zaszła za daleko.
- Powinnaś odpocząć.
R S
74
Nie odpowiedziała, a Karim się zorientował, że Aleksa zasnęła.
Oddychała miarowo i spokojnie. Łzy obeschły.
Wstał i poszedł do swojego posłania. Zirytowany, pomyślał, że sam
będzie musiał zmierzyć się z uczuciami, jakie obudziły w nim wspomnienia.
Sen szybko nie nadejdzie.
Aleksa obudziła się i spostrzegła, że jest sama.
Chwilę później usłyszała głos Karima tuż przy namiocie. Nie odszedł
daleko. Nie miałaby do niego o to pretensji. Nie dziwiłaby się, gdyby miał
ochotę uciec od niej jak najdalej po takiej nocy.
Zamknęła oczy. Czuła się zmęczona i słaba. Powracający koszmar
zawsze tak samo odbijał się na jej samopoczuciu następnego dnia.
Ale po raz pierwszy mogła się z kimś podzielić swoimi emocjami. I nie
był to byle kto, tylko mężczyzna, który jest ucieleśnieniem wytrzymałości i
siły. Pewnie trudno mu sobie wyobrazić, że sen może być źródłem strachu.
Ukryła twarz w dłoniach. Co on teraz myśli? Wiedziała, że źle się czuł w
swojej roli. Został z nią, ponieważ właściwie błagała, by nie odchodził.
Ale nie zostawił jej samej. Nie było mu łatwo i dlatego jego gest jeszcze
bardziej ją wzruszył. Nikt nie zrobił dla niej tak wiele.
Z tą myślą Aleksa wstała z łóżka, naciągnęła spodnie i wojskowe buty, a
włosy związała na czubku głowy. Ubrana, czuła się pewniej. A może to nie
strój, tylko świadomość, że nie została sama, dodaje jej odwagi?
Po raz pierwszy w życiu nie czuje się samotna.
Wdzięczna za wszystko, co dla niej zrobił, wyszła z namiotu i
natychmiast natknęła się na jego szerokie ramiona. Pogrążony był w rozmowie
z kilkoma mężczyznami, ale się odwrócił, gdy tylko usłyszał jej kroki.
Ich oczy spotkały się na chwilę.
R S
75
Mimo że nie padły żadne słowa, połączyło ich coś bardzo osobistego.
Skinął głową, a Aleksa poczuła, że żołądek jej się przewraca.
- Dzień dobry - zwrócił się do niej i odprawił swoich rozmówców ruchem
ręki. - Wszystko w porządku?
Wetknęła ręce do kieszeni. Niby co ma odpowiedzieć? Nic nie jest w
porządku. Nagle poczuła się jak ośmioletnia dziewczynka, którą była, kiedy
zginęli jej rodzice, a która rozpaczliwie chciała znaleźć kogoś, kto doda jej
otuchy i ukoi ból.
Zaznała ciepła drugiego człowieka i czuła niedosyt. Ta myśl uderzyła ją i
przeraziła bardziej niż nocny koszmar.
Chce znów poczuć jego dotyk. Nie wolno jej. Mimo że często na nią
patrzy, cały czas zachowuje dystans, jakby chciał powiedzieć, że wraz z nocą
minęły magiczne chwile.
Znowu jest sama. I czuje się jeszcze gorzej, ponieważ obudziło się w niej
pragnienie jedności z drugim człowiekiem.
- Wszystko dobrze. - Uciekła wzrokiem, zbyt zmieszana, by na niego
spojrzeć. - Przepraszam za tę noc. To pewnie nie jest twój ulubiony scenariusz.
- Nie odpowiedział, a Aleksa pożałowała, że w ogóle poruszyła ten temat. Czu-
ła, że Karim nie chce do tego wracać. - W każdym razie dziękuję. Byłeś
bardzo... uprzejmy. - To określenie w ogóle do niego nie pasuje.
Zmrużył oczy i przyglądał się jej w milczeniu.
- Nie musisz przepraszać - odezwał się w końcu. - Miałaś ciężki dzień, a
to wystarczy, żeby przywołać złe sny.
Nie ma sensu tłumaczyć, że koszmar, który śniła, nie ma nic wspólnego
ze zmęczeniem, ale ze wszystkim, co przeżyła przez szesnaście lat. Nie musi o
tym wiedzieć. Pewnie nawet nie chce. Samotność przytłoczyła ją zupełnie.
R S
76
- Powinniśmy ruszać - stwierdził chłodno i cofnął się o krok. - Zjedz coś
najpierw. - Wskazał miejsce niedaleko namiotu. - Czekam przy samochodzie.
Patrzyła, jak odchodzi. Nie była głodna. Skubnęła trochę chleba, kilka
daktyli i popiła wodą. Potem wróciła do namiotu po swoje rzeczy.
Karim pakował już wszystko do auta.
- Gotowa?
- Tak. - Wręczyła mu walizkę. - Jak daleko dziś pojedziemy?
- Powinniśmy dotrzeć do następnej oazy. Jest znacznie większa niż ta.
Coś jak kurort wypoczynkowy. Stamtąd mamy jeszcze dwa dni drogi. Będziesz
miała jeszcze trochę czasu do ślubu.
- Ślubu? - spytała nieprzytomnie i patrzyła na niego, jakby nie wiedziała,
o czym mowa.
- Czyżbyś zapomniała?
- Nie żartuj. Oczywiście, że nie. - Naprawdę jednak tak bardzo skupiła się
na przeżyciach ostatniej nocy, że zupełnie wyleciało jej to z głowy.
Rzeczywistość znów brutalnie dała o sobie znać.
Odruchowo zerknęła w lusterko, a potem przeniosła wzrok na Karima. To
jego siła pomogła jej przetrwać tę noc. Dla niego jednak to był nic nieznaczący
gest.
- Opowiedz mi o szaleństwach na wydmach - poprosiła. Schowała oczy
za ciemnymi okularami i patrzyła przez okno. - Są bardzo wysokie. Naprawdę
wjeżdżaliście na sam szczyt?
- A potem w dół i znów na górę.
- Brzmi nieźle. Możemy spróbować?
- Mówisz poważnie? - Przyglądał się jej z niedowierzaniem.
- Rozładowanie napięcia przyda się nam obojgu.
- Nie robiłem tego od dawna.
R S
77
- Czy to znaczy, że jesteś za stary na zabawę? - drażniła się z nim. - A
może nie masz już odwagi?
- Nie o siebie się martwię. Może i jesteś zbuntowana, ale nie sądzę, żebyś
była wystarczająco odważna.
Wiedziała, że myśli o minionej nocy. Wzięła głęboki oddech.
- Bez obaw. Podobno chciałeś mi pokazać wszystkie uroki pustyni.
Przez chwilę myślała, że odmówi, ale spojrzał na nią czarnymi oczami, w
których dostrzegła zaciekawienie.
- Lubisz jazdę kolejką górską?
- Nie wiem. Nigdy nie próbowałam. - Aleksa poczuła, że Karim się
rozluźnił.
- Obiecujesz, że nie będziesz krzyczała jak mała dziewczynka? - Uśmiech
błąkał się w kącikach jego ust.
- Obiecuję. Jedźmy, przypomnij sobie beztroską młodość.
- Trzymaj się. - Nie dając jej szansy na zmianę decyzji, popędził na
wydmy.
Aleksa natychmiast pożałowała nieprzemyślanej propozycji. Po co go
zachęcała, żeby zachowywał się jak nieodpowiedzialny nastolatek?
Przytrzymując się siedzenia, spojrzała na profil Karima. Wpatrywał się
skupiony przed siebie i starał się panować nad pojazdem. Wjechali na wydmę i
Aleksa aż westchnęła z zachwytu. Przed nimi rozciągał się widok na labirynt
płomiennoczerwonych piaszczystych wzniesień.
- Przepięknie. Zupełnie jak w innym świecie.
Stali przez chwilę na szczycie, a potem Karim posłał jej szelmowski
uśmiech i gwałtownie wcisnął pedał gazu. Samochód pomknął prawie pionowo
w dół i Aleksa musiała zaprzeć się o deskę rozdzielczą, żeby utrzymać
równowagę. Nie mogła złapać tchu. Czekała aż samochód się przewróci i
R S
78
stoczy siłą bezwładności. Karim zjechał jednak gładko do podnóża wydmy i
zaciągnął hamulec. Aleksa roześmiała się podniecona.
Wzięła głęboki oddech i spojrzała na Karima. Nie była pewna, dlaczego
żołądek podszedł jej do gardła. Ze strachu czy może z powodu zabójczego
uśmiechu, który jej posłał?
- Tego was uczyli w wojsku?
- Szkoła przetrwania. - Z uśmiechem zawrócił auto na drogę. - Jesteś
niezwykła, wiesz?
- Bo nie krzyczałam? Nie mogłam, z braku powietrza.
- Nie boisz się niczego, czego bym się spodziewał. Niestraszny ci upał,
głaszczesz węże. Podoba ci się szalona jazda po wydmach, ale za to
nienawidzisz drzwi zamkniętych na klucz, płaczesz przez sen i uciekasz przed
człowiekiem, który nie ma powodu cię ścigać.
- Strach to dziwna rzecz. - Uśmiech spełzł z jej twarzy.
Złowrogie myśli zaczęły się gromadzić w jej głowie, gotowe zdusić
przebłysk szczęścia, który czuła jeszcze przed chwilą.
- Dasz mi poprowadzić?
- Teraz chyba żartujesz.
Jego reakcja rozbawiła Aleksę.
- A więc ty boisz się kobiety za kierownicą?
- Piach to zupełnie co innego niż asfalt. Cały czas się przesuwa, gnany
wiatrem. To nie takie łatwe, jak ci się zdaje.
- Ale to chyba wielka frajda. Dlatego chcę spróbować. - Nie mogła sobie
przypomnieć, kiedy ostatnio tak się śmiała. Chciała przedłużyć te beztroskie
chwile. - Mogę?
- Już raz mieliśmy okazję się przekonać, jakim jesteś kierowcą. Nawet
bez piasku pod kołami było przerażająco.
R S
79
- To nie fair. Wtedy bałam się, że ktoś nas goni.
- Jechałaś jak wariatka. Nic dziwnego, że miałaś tyle wypadków.
Na te słowa jej dobry nastrój ulotnił się bezpowrotnie.
- Jedno z drugim nie ma nic wspólnego.
- To znaczy, że drzewo samo wyskoczyło ci na drogę?
- Nie, ja... - Nie ma sensu niczego tłumaczyć. Karim ma ją tylko dowieźć
do sułtana, a nie wysłuchiwać jej zwierzeń. - Wypadki się zdarzają.
Patrzył na nią przenikliwie.
- Nie wtedy, kiedy ja cię ochraniam. - Zabrzmiało to tak stanowczo, że
przez chwilę zapragnęła mu uwierzyć. Jak dobrze byłoby wreszcie odpocząć i
pozwolić komuś czuwać.
Nie może sobie na to pozwolić. Jej życiu grozi niebezpieczeństwo. Nie
będzie bezpieczna, dopóki nie dotrze do pałacu.
R S
80
ROZDZIAŁ SIÓDMY
O zmierzchu dotarli do oazy.
Aleksa przyglądała się, jak Karim ominął miejsce dla turystów i pojechał
na ubocze, gdzie stało zaledwie kilka namiotów.
- Nazywają to Królewskim apartamentem. Jest do naszej dyspozycji.
- Szkoda, że musimy przerwać podróż.
- Nawet ja nie dam rady prowadzić przez cztery dni bez przerwy - odparł
oschle. - O nic się nie martw i odpocznij. Jeśli będzie problem, ja go rozwiążę.
Serce zabiło jej mocniej.
- A jeśli go nie dostrzeżesz, a on cię zaskoczy?
- Wtedy trzeba reagować natychmiast.
Aleksa oparła głowę o siedzenie i zamknęła oczy. Mimo że udało jej się
przespać kilka godzin, czuła się wykończona psychicznie i fizycznie.
Wydarzenia ostatnich kilku tygodni dały jej się we znaki.
- Jestem bardzo zmęczona.
- Miejmy nadzieję, że dziś będziesz lepiej spała.
- Tak. - Aleksa spojrzała na niego nieśmiało. - Dziękuję. Wiem, że nie
chciałam ochroniarza, ale nie poradziłabym sobie sama. Teraz to wiem.
Czuła, że Karim się wycofuje.
- To moja praca.
Rozczarowana jago reakcją, wysiadła z samochodu i poszła za nim w
stronę namiotu.
- Zazdroszczę ci takiej wytrzymałości. Ja nie mam siły jeść. Chyba od
razu się położę i... - Westchnęła z podziwu, kiedy weszła do środka. - Mój
Boże! Jak w bajce.
R S
81
- Turystom też się podoba - poinformował Karim, wręczając jej butelkę
wody. - To apartament dla nowożeńców.
Aleksa wpatrywała się w wielkie łoże przykryte udrapowaną narzutą w
kolorze złota i aksamitne poduszki. Poczuła, że się rumieni. W namiocie
panowała intymna atmosfera. To idealne miejsce dla zakochanych.
- Nie będziemy się za bardzo rzucać w oczy?
- Nikt nie będzie cię tu szukał. Nie jesteś jeszcze mężatką.
„Jeszcze" zawisło w powietrzu, a Aleksa zauważyła, że Karim jest spięty.
To bez sensu, że ona tak bardzo pragnie innego mężczyzny, skoro za
kilka dni ma poślubić sułtana. Musi przestać myśleć o Karimie w ten sposób.
To, że był miły, nie znaczy, że on też...
- Powinniśmy coś zjeść - zakomenderował szorstko i się odwrócił.
Czy to dlatego, że wyczuł jej nastrój?
- Nie jestem głodna.
- Siadaj - polecił zmęczonym tonem i potarł skronie, jakby chciał
złagodzić napięcie. - Musisz coś zjeść. Mamy przed sobą jeszcze dwa dni
podróży, a ty dziś prawie nic nie tknęłaś.
- No dobrze. Może coś przegryzę. A więc to właściwie jest hotel?
- Zangrar jest zaskakująco popularny wśród turystów. - Karim podał jej
talerz z jedzeniem. - Mogą tu popływać, pojeździć na wydmach albo na
wielbłądzie i spędzić noc pod gwiazdami.
- Czy rozwój turystyki to pomysł sułtana?
- Tak. Stara się szukać alternatywy, ponieważ kończą się naturalne
zasoby naszego kraju.
- To wspaniale, że tak troszczy się o przyszłość Zangraru. - Aleksa
przyglądała się jedzeniu. - Mój ojciec też był taki. Miał obsesję na punkcie
Roviny. - Urwała przestraszona.
R S
82
Dlaczego mówi o ojcu?
- Kraj poniósł wielką stratę.
- Tęsknię za nim każdego dnia. - Ręce jej drżały, gdy podawała
Karimowi talerz.
- Poczucie bezpieczeństwa w znacznym stopniu zależy od miłości
rodziców w dzieciństwie. Ty zostałaś tego pozbawiona. - Jego celna uwaga ją
zaskoczyła.
- Było mi bardzo ciężko.
- Miałaś przynajmniej wuja, który o ciebie dbał.
Aleksa się zawahała. To najlepszy moment, żeby powiedzieć mu prawdę.
Chciała to zrobić. Nie mogła jednak wydusić słowa. Milczała. Już miała
zmienić temat, kiedy usłyszała odgłos samochodu przy namiocie.
- Słyszałeś? - Spojrzała nerwowo w kierunku wejścia.
- Pewnie spóźnieni turyści.
Poczucie zagrożenia i intuicja podpowiadały jej, że to ktoś inny. Zerwała
się szybko na nogi.
- Znaleźli nas.
- Spokojnie. Poczekaj tu, a ja sprawdzę. - Karim się podniósł.
- Nie! - Zmusiła się, by jasno myśleć i chwyciła go za ramię. - Jest tu
jakieś inne wyjście? Musimy uciekać zanim nas znajdą.
- Uspokój się. - Uwolnił ramię z jej uścisku, przekonany, że Aleksa
przesadza, i wyszedł z namiotu.
Ona z kolei nie traciła czasu. Schowała włosy pod czapkę, wyjęła nóż,
rozcięła płótno i wybiegła w ciemność.
Nie chciała spotkać tych ludzi, bo i tak wie, kim są.
Biegła jak szalona w kierunku pustyni. Musi znaleźć jakąś kryjówkę.
Serce waliło jej jak młot, a w ustach zaschło.
R S
83
W pobliżu namiotów rozlegały się krzyki. Nagle usłyszała wystrzał i
zamarła. Zostawiła Karima samego z napastnikami.
Spojrzała przez ramię, bijąc się z myślami. To jego wina, nie chciał jej
uwierzyć. Ale ona nie powiedziała mu wszystkiego, a teraz grozi mu
niebezpieczeństwo. Klnąc w duchu, że nie zmusiła go do ucieczki, cofnęła się i
już miała pobiec, kiedy usłyszała ryk silnika i dwa reflektory rzuciły światło
wprost na nią.
Znaleźli ją. Nie ma szans się obronić.
To już koniec. Nie była w stanie się ruszyć. Bezwolnie czekała na śmierć.
- Aleksa! Rusz się! - Ostry głos przedarł się do jej mózgu.
Karim wyskoczył z samochodu i porwał ją na ręce. Wrzucił ją na
siedzenie, jakby nic nie ważyła, wskoczył za kierownicę i popędził przed
siebie.
- Zapnij pas. W ciemności nie mam pewności, gdzie są dziury.
Drżącymi rękami wykonała polecenie i nagle zauważyła plamę na
rękawie koszuli Karima.
- Jesteś ranny.
- To tylko draśnięcie.
- To wszystko moja wina. Nie powinnam się zgadzać, żebyś ze mną
uciekł.
- Gonią nas?
Aleksa obejrzała się i zobaczyła światła.
- Tak.
- Pojedziemy tam, gdzie oni się nie dostaną. - Mówiąc to, skręcił
gwałtownie i zjechał z drogi.
- Chcesz jeździć po wydmach po ciemku? - Aleksa patrzyła na niego z
niedowierzaniem.
R S
84
- To im utrudni pościg. Niedaleko jest stary szlak dla wielbłądów. Jeśli
uda nam się tam dotrzeć, będziemy bezpieczni.
- Muszę zatamować twoje krwawienie. Masz apteczkę?
- Pod siedzeniem. Daj spokój, teraz trzeba ich zgubić.
- Wjechali na szczyt wydmy, a Karim zerknął w lusterko. Po chwili na
jego twarzy pojawił się tryumfalny uśmiech.
- Wjechali pod złym kątem i samochód się stoczył.
- Twoje ramię...
- Trzymaj się. - Ostrożnie sprowadził pojazd do podnóża wydmy. -
Powiedz mi, kim są ci ludzie.
- Nie wiem. Pracują dla mojego wuja. To za każdym razem ktoś inny. Na
wszelki wypadek nie ufam nikomu.
- Chcesz mi powiedzieć, że William zatrudnia ludzi, żeby cię zabić?
- Mówiłam ci, że jestem w niebezpieczeństwie, ale nie chciałeś mi
wierzyć.
- Trzeba mi było powiedzieć prawdę.
- Teraz to już nieważne. Mój Boże! Wszędzie pełno krwi. - Sięgnęła pod
siedzenie i wyjęła apteczkę. - Będziesz musiał się na chwilę zatrzymać, żebym
mogła założyć ci opatrunek.
- Odpowiedz. - Zignorował ją. - Dlaczego wuj chce się ciebie pozbyć?
- To skomplikowana historia. - Przez chwilę szperała w pudełku, aż
znalazła bandaż. - Kula jest w środku?
- Nie. Już ci mówiłem, że tylko mnie drasnęła. Odpowiedz na moje
pytanie. O co w tym wszystkim chodzi?
- Kain i Abel - szepnęła, a Karim rzucił jej szybkie spojrzenie.
- Zazdrość pomiędzy braćmi?
R S
85
- Jego brat, a mój ojciec nie żyje. - Rozerwała opakowanie. - Jedyną
przeszkodą do objęcia tronu jestem ja.
- Ale to on teraz rządzi.
- Jako regent. Zawsze chciał być jedynym władcą. Jeśli dożyję
dwudziestych piątych urodzin, obejmę panowanie w Rovinie. On nie chce do
tego dopuścić. - Przytrzymała się siedzenia, kiedy samochód podskoczył. -
Zatrzymaj się, żebym mogła obejrzeć ranę.
- Stanę dopiero wtedy, gdy uznam, że jesteśmy bezpieczni.
- W takim razie zawinę przez rękaw. Przykro mi, że jesteś przeze mnie
ranny.
Spojrzał na nią znacząco, oczy błyszczały mu niebezpiecznie w
półmroku.
- Przepraszam, że ci nie wierzyłem. Kiedy będzie bezpiecznie,
zatrzymamy się i wszystko mi opowiesz. Tym razem będę cię uważnie słuchał.
- Zagrożenie nie minie, dopóki nie dotrzemy do pałacu.
- Pustynia jest niebezpiecznym miejscem dla tych, którzy jej nie znają.
Ten szlak prowadzi do jaskiń. Tam nikt nas nie znajdzie. - Sięgnął po telefon i
rozmawiał przez chwilę w języku, którego Aleksa nie rozumiała.
- O co chodziło?
- Poprosiłem strażników, żeby zajęli się tymi ludźmi i przesłuchali ich
wszystkich. - Zmienił bieg i przyspieszył.
- Ale być może są jeszcze inni.
Jaskinie układały się w długi ciemny labirynt u podnóża piaszczystego
klifu. Aleksa wypatrywała oczy, żeby dojrzeć ich wnętrze.
- Wchodzimy do środka?
- Tak. - Karim zaparkował samochód z dala od drogi i wyjął latarkę oraz
koce. - Nikt nas nie będzie tu szukał.
R S
86
Aleksa poczuła ucisk w żołądku na myśl o ciasnej, ciemnej przestrzeni.
Nie odezwała się jednak. Wiedziała, że muszą się ukryć i martwiła się o ramię
Karima. Zatrzymali się w pobliżu wejścia do jaskini.
- Nie możemy tu zostać? - Jej głos odbił się echem od skał, a Karim
oświetlił miejsce, gdzie ściany się zwężały.
- Tam dalej będzie cieplej.
I ciaśniej. Aleksa nie była w stanie się poruszyć. To przez nią są w takiej
sytuacji. Zmusiła się, by pójść za nim, w myślach powtarzając, że nikt ich tu
nie zamknie.
W każdej chwili może wyjść.
Karim sprawdził, czy podłoże jest suche i rozłożył koce.
- Siadaj.
- To ty usiądź. Muszę wreszcie opatrzyć twoją ranę. - Odwiązała
prowizoryczny opatrunek i czekała, aż Karim zdejmie koszulę.
Aleksa zaklęła cicho i zaczęła tamować krwawienie.
- Postaram się to oczyścić, a potem zabandażować, ale raczej nie obejdzie
się bez szwów.
- Więc krew to kolejna rzecz, która cię nie przeraża?
- Nie żartuj. Poświeć, proszę, muszę się przyjrzeć. - Uważnie badała
ramię. - Masz rację, to nic poważnego, ale potrzebny będzie antybiotyk
- Jakim cudem księżniczka, którą interesują tylko szybkie samochody i
wysokie obcasy, ma taką wiedzę? - Patrzył, jak Aleksa wprawnie zakłada
sterylny opatrunek i bandażuje ranę.
- Spędziłam dużo czasu, pomagając w miejscowym szpitalu. William nie
dawał żadnych pieniędzy na służbę zdrowia, odkąd został regentem. W
szpitalach brakuje personelu. Ludzie są zrozpaczeni. Pomagam, kiedy mogę.
- Pracujesz w szpitalu?
R S
87
- Jako wolontariuszka. - Aleksa zamknęła apteczkę. - Nie mam
wykształcenia w tym kierunku, ale bardzo chciałabym być lekarzem. Nigdy nie
miałam takiej szansy.
- Siadaj, Aleksandro. Nadszedł czas, żebyś opowiedziała mi o swoim
wuju.
Aleksa usiadła, powtarzając sobie w duchu, że nie są tu zamknięci na
klucz.
- Przykro mi, że cię w to wszystko wciągnęłam. To był błąd.
- Właściwie nie dałem ci wyboru. - Usiadł obok niej. - Powinienem był
cię posłuchać. Teraz będzie inaczej. - Cisza otuliła ich jak kokon.
- Nie wiem, od czego zacząć.
- Może od tego, dlaczego chcesz wyjść za sułtana. - Skierował światło
tak, żeby mógł widzieć jej twarz. - To nie ma nic wspólnego z jego pieniędzmi
czy pozycją, prawda?
- To dla mnie jedyna szansa, żeby przeżyć. Mówiłeś, że sułtan zamknie
mnie w fortecy i na to właśnie mam nadzieję - rzekła łagodnie. - Chcę dożyć
dwudziestych piątych urodzin i panować w Rovinie. Przez lata patrzyłam, jak
wuj prowadzi kraj do ruiny. Zamiast łożyć pieniądze na oświatę i służbę
zdrowia, wydawał je na to, co tylko jemu dawało korzyści. Remontował pałac
albo kupował kolejne ogiery do swojej stajni. William okrada Rovinę od śmier-
ci mojego ojca.
- Ślub to dla ciebie ucieczka?
- Teraz tak, ale w przyszłości... - Zawahała się i wzruszyła ramionami. -
Sułtan ma wielką władzę i wiele dobrego zrobił dla Zangraru. Jeśli ktoś może
mi pomóc dźwignąć mój kraj z kryzysu, to właśnie on. Nasi ojcowie się
przyjaźnili. Mam nadzieję, że chociażby z tego powodu zechce mi pomóc.
R S
88
- Wuj nie chce dopuścić, żebyś została królową? To dlatego sądzisz, że
chce cię zabić?
- Ja to wiem. - Łatwiej jej mówić to wszystko w półmroku. - Założył
sobie, że ośmieszy mnie w oczach ludzi, a wtedy nikt nie będzie chciał, żebym
została królową. Mój wizerunek w mediach to jego dzieło. Począwszy od tych
zdjęć topless.
- Fotomontaż?
- Nie. - Aleksa podkurczyła nogi. - To był pierwszy i ostatni raz, kiedy
komukolwiek zaufałam. On był aktorem, a ja byłam samotna i cieszyłam się,
że ktoś zwraca na mnie uwagę... - roześmiała się smutno. - Wiem, to żadne
usprawiedliwienie.
- Wrobili cię?
- William zapłacił mu, żeby dał się ze mną złapać w kompromitującej
sytuacji. Obaj nieźle na tym wyszli. Aktorzyna zrobił karierę, a moje zdjęcia
kilkakrotnie pojawiły się w prasie na całym świecie. Księżniczka Aleksandra
zeszła na złą drogę. W każdym razie, mimo że dla wszystkich to był szok,
ludzie i tak byli po mojej stronie. Może dlatego, że straciłam rodziców? Nie
wiem. Może po prostu nie lubią Williama. Już wtedy wszyscy wiedzieli, że nie
dba o dobro kraju. Postanowił bardziej się postarać. Wtedy właśnie stałam się
tak podatna na wypadki.
- A więc to...
- W obu przypadkach ktoś majstrował przy hamulcach - dokończyła
Aleksa.
- Jesteś pewna? - wycedził Karim.
- Tak. Byłam na siebie zła za ten drugi raz. Powinnam była się domyślić.
Przestałam prowadzić. Tylko czasem pożyczałam auto.
- Nie próbowałaś nigdy uciec? Mogłaś wyjechać za granicę.
R S
89
- Nieustannie mnie obserwował. Miałam szczęście, jeśli udało mi się
wydostać za bramę pałacu. Kiedy byłam mała, zamykał mnie na klucz.
- Dlatego nienawidzisz zamkniętych drzwi - powiedział cicho Karim.
- Wiem, że to głupie, ale muszę mieć świadomość, że w każdej chwili
mogę wyjść. Kiedy podrosłam, miał już trudniejsze zadanie. Nie mógł mnie
zabić, więc miał mnie bez przerwy na oku. To było jak zabawa w kotka i
myszkę. Przebierałam się i próbowałam różnych sposobów, żeby mu się
wymknąć.
- Zawsze cię znajdował?
- Ma wielu popleczników. Chciwych jak on, których interesuje tylko ich
własne dobro.
- A co z wypadkiem na motorówce?
- To nie był wypadek.
Karim potarł kark.
- A kiedy wynieśli cię zamroczoną z klubu?
- Podali mi narkotyk. Nie byłam nawet w tym klubie. Ustawili to. A
potem nazwano mnie Zbuntowaną księżniczką - roześmiała się. - Po jakimś
czasie sama wpasowałam się w rolę. Tak było bezpieczniej.
- Nie miałaś nikogo, kto by się za tobą wstawił?
- Pamiętaj, że większość ludzi myślała tak jak ty. Nikt nie rozumiał, do
czego zdolny jest wuj. - Aleksa poczuła ucisk w gardle. - Za każdym razem,
gdy komuś zaufałam, popełniałam błąd. Przestałam więc wierzyć
komukolwiek.
- Dlaczego nie powiedziałaś mi wcześniej? - Był zły i nie mogła go za to
winić.
- Próbowałam cię przekonać, że będzie nas ścigał.
R S
90
- Ale nie zdradziłaś żadnych szczegółów. - Ujął ją pod brodę, zmuszając,
by na niego spojrzała. - Pominęłaś wszystko, co mogłoby mnie przekonać.
- Chciałam ci powiedzieć - szepnęła - i kilka razy o mało tego nie
zrobiłam. Ale musisz zrozumieć, że przez szesnaście lat nikomu nie mogłam
ufać. Nie potrafię tego zmienić na zawołanie.
Karim starał się ogarnąć wszystko, co przed chwilą usłyszał.
- Skoro William jest w stanie posunąć się tak daleko, żeby pozostać przy
władzy, pewnie nieraz się zastanawiałaś, czy nie maczał palców w śmierci
twoich rodziców?
- To on kazał ich zabić. - Cisza panująca w jaskini przydała jej słowom
dramatyzmu.
Słyszała, jak Karim oddycha ciężko.
- Wiem, że to wydaje ci się logiczne w obliczu tego, jak postępował
wobec ciebie, ale...
- Ja tam byłam. - Odwróciła się do niego. Z jej postawy biła stanowczość.
- Wszystko widziałam.
- Byłaś świadkiem wybuchu, który zabił twoich rodziców?
- Ja też miałam zginąć. Spędzaliśmy weekend w domku za miastem.
Kiedy mieliśmy wyjeżdżać, przypomniałam sobie, że zapomniałam lalki. -
Serce zabiło jej szybciej, w ustach zaschło i poczuła, że pocą jej się dłonie.
Nigdy wcześniej o tym nie mówiła. - Wróciłam do domu, a wtedy samochód
eksplodował.
Zapadła długa cisza. Aleksa pragnęła, żeby Karim ją przytulił i pocieszył,
jak tamtej nocy, kiedy dręczyły ją koszmary. W końcu powiedziała:
- Nie mogłam tego w żaden sposób udowodnić, ale jestem pewna, że
widziałam go zaraz potem. - Zadrżała. - Nigdy nie zapomnę wyrazu jego
R S
91
twarzy. Nie był smutny ani nawet zaskoczony. Zdziwił się tylko, kiedy mnie
zobaczył. Mimo że byłam mała, wiedziałam, że on za tym stoi.
- Miałaś osiem lat.
- Chciał zabić całą rodzinę. Nienawidził mojego ojca. Za wszystko.
Byłam przerażona. Na początku próbowałam z kimś porozmawiać, ale
wszyscy sądzili, że histeryzuję. A potem człowiek, któremu się zwierzyłam,
zniknął. Zrozumiałam, że bezpieczniej jest milczeć.
- Nie mogę uwierzyć, że chciał cię skrzywdzić. Byłaś dzieckiem.
- Ale niewygodnym. - Uniosła głowę. - Dzieckiem swojego ojca. Rovina
jest w mojej krwi i on o tym wiedział.
- Byłaś taka mała i taka samotna. - Karim potrząsnął głową z
niedowierzaniem. - To cud, że się nie załamałaś.
- Bywały dni, kiedy rozpaczliwie potrzebowałam, żeby ktoś mnie
przytulił i powiedział, że wszystko będzie dobrze.
Światło zamigotało, kiedy Karim odkładał latarkę.
Wziął Aleksę i posadził ją sobie na kolanach.
- Ja cię przytulę, habibati. - Odgarnął włosy z jej twarzy i oparł jej głowę
na swoim ramieniu. - Wszystko będzie dobrze, obiecuję. Twój wuj więcej się
do ciebie nie zbliży. Masz moje słowo.
- A jeśli sułtan mi nie uwierzy? - spytała ze strachem.
Karim milczał przez chwilę.
- Zapewniam cię, że uwierzy.
Jego słowa zabrzmiały tak przekonująco, że Aleksa nieco się uspokoiła.
Wspaniale jest być w jego ramionach i przez chwilę nie martwić się o nic.
- Dziwnie się czuję, cały czas wydaje mi się, że zaraz powiesz, że nie
jesteś tym, za kogo się podajesz i że pracujesz dla Williama.
Mięśnie Karima natychmiast się napięły.
R S
92
- Rozumiem, że masz uraz, ale przyrzekam, że możesz mi zaufać -
zapewnił, a Aleksa wtuliła się mocniej w jego ramię.
Jego zapach przyprawił ją o zawrót głowy.
- Masz pojęcie, jak to jest mieć kogoś po swojej stronie po tylu latach
samotności? - Poczuła się bezpieczna. - Jak ramię?
- Prawie nie boli.
- Kłamiesz. - Uśmiechnęła się do ciemności.
- Opowiedz mi o tamtym śnie.
- Nie chcę o tym rozmawiać. - Uśmiech zgasł.
- Spróbuj - zachęcił ją i przytulił mocniej. - Zrób to dla mnie.
- Po śmierci moich rodziców nie mogłam wyjść z szoku. Chciałam cofnąć
czas i sprawić, żeby to oni wrócili po lalkę. Marzyłam, że coś powstrzymało
nas przed wejściem do samochodu - urwała przytłoczona wspomnieniami. -
Taki jest mój sen. Biegnę do samochodu, żeby ich ostrzec, ale zawsze jest za
późno.
- Dlaczego nikt nie był w stanie cię chronić?
- William jest sprytny i, jak mówiłam, ma wielu sprzymierzeńców. Nie
zapominaj, że to on odpowiada za mój wizerunek w mediach. Chodziło o to,
żeby ludzie zaczęli się zastanawiać, jak księżniczka, która nawet nie potrafi
prowadzić samochodu, może rządzić krajem. Wiedziałam, że muszę uciec,
żeby przetrwać. Dlatego tak uczepiłam się myśli o małżeństwie. To moja
jedyna nadzieja. Dziwisz mi się? - Uniosła głowę i zobaczyła, że oczy Karima
błyszczą w świetle latarki.
- Nie - odrzekł chłodno. - Po tym, co mi powiedziałaś, już nie.
- Uratowałeś mi dziś życie. - Bezwiednie pogładziła go po twarzy. -
Spanikowałam i uciekłam.
R S
93
- Nie masz mi za co dziękować. - Wyczuła napięcie w jego głosie. - To
moja praca.
To jego obowiązek. Czuła smutek pomieszany z rozczarowaniem.
Właściwie, czego się spodziewała?
- Trudno mi było ci zaufać, ale teraz cieszę się, że tak się stało. Jesteś
pierwszą osobą w moim życiu, która mnie nie zawiodła. Dziękuję.
- Jesteś bezpieczna i to jest najważniejsze.
Wiedziała, że powinna się teraz odsunąć. Przytulił ją, żeby pocieszyć. Nic
więcej. Ale nie mogła się ruszyć. Jeszcze tylko chwilę.
- Myślisz, że nas nie znajdą? - Omiotła wzrokiem wnętrze jaskini.
- Niemożliwe, żeby nas znaleźli. Powinnaś teraz odpocząć.
- Nie chcę spać.
- Przez te koszmary? Myślę, że masz je wtedy, kiedy jesteś spięta -
przekonywał.
Aleksa objęła go za szyję.
- Możemy tak zostać jeszcze przez moment?
Mięśnie Karima napięły się jak stal.
- Aleksa...
- Proszę - wyszeptała mu w kark
- Nie powinniśmy...
- Chcę tylko, żebyś mnie przytulił. Nic więcej. Ostatni raz tuliłam się do
kogoś, kiedy miałam osiem lat. Prawie tego nie pamiętam.
Zdjął ją z kolan i cały czas trzymając, położył się obok niej.
- Śpij, będę przy tobie. - Zabrzmiało to jak rozkaz, więc Aleksa się
uśmiechnęła.
- Czy ty zawsze musisz o wszystkim decydować?
Sięgnął po koc i przykrył ich oboje.
R S
94
- Muszę. Śpij już.
Ciemność wcale nie wydawała się już przerażająca, a kiedy Karim
przylgnął do niej całym ciałem, wiedziała, że sen szybko nie nadejdzie.
Dlaczego tak się czuje?
Pewnie dlatego, że uratował jej życie. Wmawiała sobie. A może dlatego,
że po raz pierwszy w życiu miała z kim podzielić się swoimi przeżyciami.
To tylko wdzięczność.
Ale niebezpieczne ciepło w dole brzucha podpowiadało jej, że nie ma to
nic wspólnego z wdzięcznością. Starała się za wszelką cenę stłumić te emocje.
- Przestań się kręcić. - W głosie Karima czaiło się napięcie.
Już miała się odsunąć, kiedy nagle przewrócił ją na plecy i pocałował
łapczywie. Wsunął dłoń w jej włosy i zatopił się w jej ustach.
Aleksa poddała się bez sprzeciwu. Nie przyszło jej nawet do głowy, żeby
go powstrzymać. Podniecenie ogarnęło całe jej ciało i wbiła palce w jego silne
ramiona. Zupełnie straciła panowanie nad sobą. Kiedy dotknął jej piersi, jęk-
nęła cicho z rozkoszy.
Jego niecierpliwe palce odkrywały jej ciało.
- Nie. - Powstrzymała go, chwytając za nadgarstek. Nie może tego zrobić.
Karim nie jest jej pisany. - Musimy przestać. Za chwilę będzie za późno.
Karim gwałtownie przerwał pocałunek.
- Chcesz, żebym przestał?
- Tak. - Nieprawda, ale nie ma innego wyjścia.
- Kłamiesz. - Jego usta znów dotknęły jej warg.
- Nie, Karim. - Zaprzeczając wszystkiemu, czego w tej chwili pragnęła,
odwróciła głowę. - To nie w porządku. Mam wyjść za sułtana. Nie powinniśmy
tego robić.
- Przecież mnie pragniesz - powiedział z mocą.
R S
95
Nie mogła zaprzeczyć.
- To niczego nie zmienia. - Podjęła trud, żeby wyśliznąć się z jego objęć.
- Ja... to nie powinno się wydarzyć. Nie mogę być z tobą. Nie potrafię przespać
się z jednym mężczyzną, a potem poślubić innego.
Jest dziewicą i chociaż to może ofiarować sułtanowi.
Karim milczał i próbował odzyskać panowanie nad swoim ciałem.
Położył się na plecach, a Aleksa pochwyciła jego spojrzenie. Oczy ciskały
iskry, szczęki miał zaciśnięte. Nagle zgasił latarkę.
Aleksa wpatrywała się w ciemność, nie wiedząc, co powiedzieć. Chciała
go dotknąć, ale wiedziała, że nie powinna.
Nagle zapragnęła, żeby wiedział, ile dla niej znaczy.
- Jesteś pierwszą osobą, której zaufałam - zaczęła. Ciemność dodawała jej
odwagi. - Mimo że spędziliśmy ze sobą tak niewiele czasu, mam wrażenie, że
dobrze cię znam. Gdyby nie ta sytuacja, byłbyś moim pierwszym kochankiem.
- Wystarczy - przerwał jej ostro. - Powinnaś odpocząć.
Rozczarowanie przygniotło ją jak wielki głaz. Czego się spodziewała?
Wyznania, że Karim ją kocha? Nie, ale chociaż znaku, że jej uczucia nie są
jednostronne. Wiedziała, że go obchodzi. Nigdy jednak nie dał jej tego do
zrozumienia otwarcie.
Nic dziwnego, ma przecież zostać żoną sułtana. Jedynym wyjściem jest
zaprzeczyć tym uczuciom, jeżeli ma patrzeć, jak Aleksa wychodzi za innego.
Tak bardzo chciała to usłyszeć, mimo że niczego by to nie zmieniło.
Teraz małżeństwo oznaczało dla niej ofiarę.
Płonąc z pożądania, Karim leżał na wznak i walczył z wyrzutami
sumienia. Po raz pierwszy w życiu Aleksa spała spokojnie, ale jej słowa
dotknęły go bardziej, niż się spodziewał.
R S
96
Jak ona to ujęła? Powiedziała, że Karim jest pierwszą osobą, która nie
zawiodła jej zaufania.
To nieprawda.
Jego zadaniem wcale nie było ją chronić, ale odwieść od małżeństwa z
sułtanem.
Teraz, kiedy już wie, jaka jest naprawdę, przekonał się, że byłaby
wspaniałą żoną. Jest lojalna, zaradna i odporna psychicznie. Potrafi się
dostosować do sytuacji.
O ironio! Jedyna zmaza na jej charakterze to reakcja na niego. Ma
poślubić sułtana, a tak namiętnie oddaje się innemu. Ale przecież go
powstrzymała. To działa na jej korzyść.
Biorąc pod uwagę jej żywą reakcję, ani przez chwilę nie uwierzył, że jest
dziewicą. Miała jednak na tyle przyzwoitości, żeby odrzucić propozycję
krótkiej, ognistej przygody, mimo pożądania, które ogarnęło ich oboje.
Omiótł wzrokiem śpiącą Aleksę. Dlaczego czuje się winny? Musiał tak
postąpić. To nie jego wina, że wuj Aleksy stworzył jej taki wizerunek. Teraz
jego misja nie ma już sensu.
Nie ma powodu, dla którego nie mogłaby poślubić sułtana.
R S
97
ROZDZIAŁ ÓSMY
Aleksa obudziła się i zobaczyła, że światło wdziera się wąską smugą do
wnętrza jaskini.
Usiadła. Czuła się bardzo zmęczona, oczy ją piekły. Pół nocy spędziła,
powstrzymując się, żeby nie dotknąć Karima. Jakaś jej część żałowała, że tak
się stało. Właściwie to byłby pierwszy raz, kiedy zrobiłaby to, czego naprawdę
chciała.
Musi być odpowiedzialna. Dla sułtana i dla mieszkańców Roviny. Teraz,
kiedy wybawienie jest w zasięgu ręki, pozostaje tylko mieć nadzieję, że
potężny sułtan zechce pomóc jej ukochanemu krajowi.
Snop światła rozświetlił kryjówkę i Aleksa mogła się przyjrzeć miejscu,
gdzie spędzili noc. Nigdzie nie było śladu Karima.
Już miała go zawołać, kiedy usłyszała dźwięk lądującego helikoptera.
Zerwała się na równe nogi, w ustach jej zaschło.
Znaleźli ją.
Teraz oboje są w pułapce.
Trzęsąc się ze strachu i przeklinając swoją głupotę, pobiegła do wyjścia,
ale wpadła prosto w silne ramiona.
- Spokojnie. Nic złego się nie dzieje. - Głos Karima brzmiał szorstko. -
Wezwałem helikopter. W tej sytuacji najbezpieczniej będzie zabrać cię stąd jak
najszybciej, zanim William znów zaatakuje.
Chwilę trwało, zanim dotarł do niej sens jego słów.
Odetchnęła z ulgą.
- Helikopter? Lecisz ze mną?
Zawahał się, a jego palce mocniej zacisnęły się na jej ramionach.
R S
98
- Nie. Zawiozą cię prosto do pałacu. - Zwolnił uścisk i cofnął się o krok. -
Tam będziesz bezpieczna.
- Nie chcę lecieć bez ciebie - wypaliła Aleksa, zanim zdążyła pomyśleć.
Odwróciła się szybko, zawstydzona swoją reakcją. Nigdy nie okazywała uczuć,
ale teraz jest inaczej. Dwa dni na pustyni wszystko zmieniły.
Po raz pierwszy od śmierci rodziców ktoś się o nią martwił, miała z kim
porozmawiać, do kogo się przytulić. A teraz muszą się pożegnać. Marzyła
przecież o tej chwili, dlaczego więc tak trudno jej wejść na pokład?
Wdzięczność?
Aleksa zerknęła na przystojną twarz Karima. Nic podobnego. To coś
więcej. To miłość.
Przerażona tą myślą, aż jęknęła. Nie tak miało być.
- Aleksa - w jego głosie także wyczuła napięcie - wszystko będzie
dobrze.
Zdała sobie sprawę, że mówi o jej bezpieczeństwie.
Karim nie wie, że ona go kocha. A może wie, tylko jest mu niezręcznie?
To wszystko komplikuje jego pracę dla sułtana.
Musi się pozbierać. Tak długo tęskniła za bliskością, że teraz trudno jej
się z nim rozstać.
Po raz ostatni spojrzała na twarz Karima. Czy zapomni smak jego ust?
Czy będzie o nim myślała, kiedy sułtan będzie ją całował?
Zaraz zrobi coś nierozsądnego. Odwróciła się i szybkim krokiem poszła
w stronę helikoptera, walcząc z pragnieniem, żeby się odwrócić.
Nie oglądaj się, mówiła do siebie, jesteś silna.
Poślubi sułtana, tak jak zaplanowała. Musi zapomnieć o Karimie. Nie ma
wyboru. Przepełniało ją poczucie straty.
R S
99
Weszła na pokład i zapięła pasy. Maszyna uniosła się w powietrze, a
Aleksa wyjrzała przez okno. Przez wirujący piasek zobaczyła Karima, który
stał nieporuszony tam, gdzie go zostawiła.
Bronił jej, dał nadzieję i pokazał, że miłość istnieje. Powinna być
wdzięczna i szczęśliwa. Dlaczego więc czuje się, jakby wszystko straciła?
Gdyby nie to, że pochłaniały ją myśli o Karimie, Aleksa ucieszyłaby się z
widoku fortecy. Z góry wyglądała jak majestatyczna twierdza, w której środku
pysznił się okazały pałac.
Ścisnęło ją w żołądku i w jednej chwili przypomniała sobie wszystko, co
Karim mówił jej o sułtanie. Nikt nie śmie mu się przeciwstawić. Jego
oczekiwania wobec Aleksy ograniczą się wyłącznie do sypialni.
Te myśli ją przytłoczyły i poczuła paniczny strach. A jeśli sułtan nie
będzie chciał jej pomóc?
Może wpada prosto z deszczu pod rynnę?
Może nowe życie okaże się gorsze od tego, które miała?
Przed oczami stanął jej obraz wuja, a głowę wypełniły wspomnienia. Nie
ma nic gorszego.
Zatopiona w ponurych rozmyślaniach, prawie nie zauważyła, że
wylądowali. Uzbrojona straż odprowadziła ją do prywatnej części pałacu.
Stremowana, rozejrzała się wokoło, czekając na przybycie sułtana.
- Kiedy poznam Jego Wysokość?
- Na pewno nie przed ślubem.
Zajmował się nią cały sztab kobiet. Uwijały się wokół niej, zbierając
zakurzone ubrania, i wsypały płatki róż do wanny.
- Sama mogę się wykąpać. - Nie przywykła, by ktoś jej usługiwał, ale one
nic sobie nie robiły z jej prośby i wkrótce leżała zanurzona po szyję w
R S
100
pachnącej wodzie. Nic nie zmyje jej wspomnień o Karimie. Zostawił na niej
trwałe piętno. Przywołała obraz jego ust i rąk na swoim ciele.
Nie wolno jej tego robić. Usiadła wyprostowana. Sułtan ma wielki apetyt
na seks. Tak powiedział Karim. Wtedy te słowa nic nie znaczyły, ale teraz,
kiedy doświadczyła tak cudownych chwil...
Co będzie, jeśli nie pozwoli się dotknąć innemu mężczyźnie?
Może kiedy go wreszcie pozna, wszystko okaże się łatwiejsze? A może
odwrotnie.
Wyobraźnia podsuwała jej najgorsze scenariusze.
- Chciałabym porozmawiać z sułtanem - zwróciła się do kobiety, która
przygotowywała olejki do masażu.
- To niemożliwe, Wasza Wysokość - szepnęła inna. - Oglądanie panny
młodej przed ślubem przynosi pecha.
A jeśli po ślubie spojrzy na nią i ucieknie? Aleksa snuła ponure
rozważania, przyglądając się płatkom róż, które pływały na powierzchni.
Sama najchętniej by tak zrobiła, gdyby nie obowiązek wobec ojczyzny.
- To już jutro. Wtedy będzie dużo czasu. - Kobiety wymieniły
porozumiewawcze spojrzenia, a Aleksa westchnęła poirytowana.
Powinna czuć radość i ulgę. Nic jej już nie grozi.
Zostawiła serce na pustyni i nigdy go nie odzyska. Teraz wie, jak
wygląda prawdziwa miłość. Ślub z innym mężczyzną wydał jej się kompletnie
bez sensu.
Po relaksującym masażu Aleksa trafiła do łoża w ogromnej sypialni.
Gdyby nie jej spotkanie z Karimem, na pewno poczułaby się w pełni
odprężona.
Ale go poznała. Zakochała się. A to zmieniało wszystko.
R S
101
Obudziła się wcześnie. Gorące słońce wlewało się do pokoju,
rozświetlając bogactwo materiałów udrapowanych na łóżku. Leżała przez
chwilę zatopiona w rozmyślaniach.
Gdzie on teraz jest i co ona sama właściwie robi?
Przepełniona bolesną tęsknotą za Karimem, odwróciła głowę i spojrzała
przez okno. Czy też o niej myśli?
Aleksa usiadła na łóżku. Dziś są jej urodziny. Dwudzieste czwarte.
Dziś zostanie żoną sułtana.
Jak na zawołanie rozległo się pukanie do drzwi i wkrótce pokój wypełnił
się kobietami gotowymi pomóc jej w przygotowaniach. Kilka następnych
godzin spędziła w ich towarzystwie. Zadbały o jej fryzurę, makijaż i
dopasowały suknię ślubną. Aleksa przyglądała się sobie ubranej w prostą
jedwabną szatę. Co mówił Karim? Prostota oznacza szczerość?
Na początku o to jej właśnie chodziło.
A teraz? Ma poślubić sułtana, kiedy jej serce należy do innego?
Miała nadzieję, że Karima nie będzie podczas ceremonii. A jeśli się
pojawi, a ona nie będzie potrafiła ukryć swoich prawdziwych uczuć? Co
będzie, jeśli sułtan się dowie?
- Wasza Wysokość jest bardzo blada - zauważyła makijażystka i
upudrowała poszarzałe policzki Aleksy. - Nie powinnaś się denerwować, jesteś
bardzo piękna. Sułtan będzie zachwycony.
Ta uwaga nie pocieszyła jej ani trochę. Zastanawiała się, czy w ogóle da
radę przez to przebrnąć.
Jej uczucie do Karima pojawiło się tak nagle i było tak wielkie, że nie
wyobrażała sobie życia z innym mężczyzną. Ale przecież Karim jest
nieosiągalny. Na prośbę ojca musi wyjść za sułtana.
R S
102
Kobiety zakończyły swą pracę. Twarz i ramiona Aleksy spowijał teraz
delikatny welon.
- Sułtan może spojrzeć na swoją małżonkę dopiero po słowach przysięgi -
wyjaśniła jedna z dziewcząt. - Gotowe. Proszę za mną, Wasza Wysokość.
Podłoga usłana była płatkami róż, ale Aleksa z trudnością stąpała po
miękkim dywanie. Przeprowadzono ją przez dziedziniec, ponieważ ślub, ku jej
zaskoczeniu, miał się odbyć pod gołym niebem.
Przesuwała wzrok po twarzach ludzi zebranych na uroczystości,
wypatrując sułtana. Jej spojrzenie spoczęło na mężczyźnie, który wyróżniał się
z tłumu. Ubrany był w tradycyjny strój i stał do niej plecami. Wiedziała, że to
on. Z jego postawy biła siła i władczość.
Wstrzymała oddech i czekała, aż mężczyzna na nią spojrzy, ale on nawet
nie drgnął.
- Sułtan nie może zobaczyć narzeczonej, dopóki ceremonia się nie
skończy - pospieszyła z wyjaśnieniem jedna z kobiet, wyczuwając niepewność
Aleksy.
Uroczystość się zaczęła. Aleksa nie rozumiała ani słowa, więc
podpowiadano jej, co ma mówić w odpowiednim momencie. Była tak spięta,
że ledwo docierał do niej jakikolwiek głos. Twarz narzeczonego była
przysłonięta.
Nagle wszyscy zgromadzeni upadli na kolana i Aleksa uświadomiła
sobie, że ślub dobiegł końca.
Ludzie zniknęli w pałacu, a ona została sama na zalanym słońcem
dziedzińcu z człowiekiem, który teraz jest jej mężem.
Czy on w ogóle na nią spojrzy? A może został zmuszony do tego
małżeństwa i teraz będą żyli obok siebie jak wrogowie?
R S
103
Zamknęła oczy i próbowała się uspokoić. Wtedy poczuła, że do niej
podszedł i zaczął odsłaniać welon.
Oczy miała nadal zamknięte i nie mogła złapać tchu.
To wszystko moja wina, myślała.
- Mam nadzieję, że w końcu otworzysz oczy. - Jego głos zabrzmiał
zadziwiająco znajomo i Aleksa natychmiast spojrzała z niedowierzaniem na
mężczyznę, który stał teraz naprzeciwko niej.
- Karim? - Zdołała tylko wyszeptać jego imię. Ogarnęło ją bezgraniczne
szczęście, ale zaraz potem przyszło olśnienie. Mimo upału, przeszył ją
lodowaty dreszcz. - To ty...
- Zgadza się. - Nie próbował się nawet usprawiedliwiać.
Nie zaprzeczał ani nie przepraszał. Aleksa potrząsnęła głową, jakby
chciała się obudzić ze złego snu.
Cały czas myślała...
Ufała mu.
- Ale ty... ja... tyle ci powiedziałam. Więcej niż komukolwiek. -
Otworzyła przed nim swoją duszę, nie wiedząc, kim on jest. - Byłam z tobą
szczera.
- To dobrze. Nie musisz tego żałować.
- To, co zrobiłeś, było okropne. - Czuła się zraniona. - Oszukałeś mnie!
Zaufałam ci, a ty udawałeś kogoś innego.
- To było konieczne. - Stał przed nią pewny siebie i arogancki. - Bycie
żoną sułtana to wielka odpowiedzialność. Myślisz, że zaryzykowałbym
małżeństwo z kobietą o twojej reputacji?
Jego słowa świdrowały jej mózg.
- Nie miałeś zamiaru się ze mną ożenić, prawda? Dlatego chciałeś mi
towarzyszyć, żebym zmieniła zdanie. - Oddech miała płytki i urywany, obraz
R S
104
sytuacji dotarł do niej z całą przejrzystością. - Wszystkie te historie o sułtanie...
- W ustach jej zaschło i przez chwilę nie mogła mówić. - Niebezpieczeństwa
pustyni, które mi pokazywałeś. To wszystko miało mnie zniechęcić, prawda?
Osobiście chciałeś o to zadbać? - Nie żywił do niej żadnych uczuć. To było
wielkie oszustwo.
- Cieszę się, że większość plotek była wymyślona przez twojego wuja. -
Wzruszył ramionami, nie odpowiadając na żaden z jej zarzutów.
Większość? Jej świadomość zarejestrowała to słowo, ale nie miała czasu,
by pomyśleć, co to może znaczyć.
- To miał być test?
- To już przeszłość.
- Nie wiem, jak mogłam być aż tak głupia! - Dostała gęsiej skórki i drżała
na całym ciele. - Dlaczego niczego nie zauważyłam? Ten mężczyzna w oazie,
który się ukłonił, a potem ten helikopter... - Urwała i zakryła twarz dłońmi. -
Dotarliśmy tu w kilka godzin, ta cała farsa z podróżą przez pustynię... -
Przeszyła go wzrokiem i po raz pierwszy Karim poczuł się nieswojo.
- Przyznaję, że są łatwiejsze sposoby podróżowania, ale chciałem spędzić
z tobą trochę czasu.
- Żeby mnie odstraszyć.
- Nie udało się.
- Ale próbowałeś. - W jej głosie mieszały się ból i wściekłość. -
Naprawdę się starałeś.
- Pokazałem ci tylko, jak wygląda życie na pustyni.
- Tylko że zapomniałeś się przedstawić. - Postanowiła się dowiedzieć
całej prawdy. - Ile czasu zająłby nam lot do pałacu?
- Krótki lot helikopterem.
R S
105
- Nie musieliśmy tak ryzykować. Igrałeś z moim życiem. - Pokręciła
głową z niedowierzaniem.
- Nie wiedziałem, że coś ci grozi. Chroniłem cię.
- To niczego nie usprawiedliwia. Zaufałam ci, a ty mnie zdradziłeś.
- W jaki sposób? - Zauważyła napięcie w jego twarzy. - To ty prosiłaś
mnie o wsparcie. Tej nocy, kiedy miałaś koszmary. Dostałaś je, a kiedy nas
zaatakowali, broniłem cię. Gdzie tu zdrada?
- Nie byłeś ze mną szczery. - Czuła się taka zagubiona i bezbronna.
- Gdybym ci powiedział, nie odważyłabyś się wyznać mi prawdy i teraz
nie bylibyśmy małżeństwem.
- Nieprawda. Tobie nie wolno było zerwać umowy.
- Wierz mi, znalazłbym sposób. - Uśmiechnął się ponuro.
- Dlaczego tego nie zrobiłeś? - zapytała i się odsunęła.
Karim przyglądał się jej niewzruszony.
- Nie było takiej potrzeby. Przekonałem się, że nadajesz się na żonę. W
niektórych momentach nawet bardzo... - Spojrzał na nią znacząco, a Aleksa
poczuła, jak zalewa ją fala gorąca.
- Wtedy... prawie... - Jej głowa wypełniła się wspomnieniami, a na
policzkach wykwitły rumieńce.
- Tak. - Jego głęboki głos drażnił jej zmysły. - Prawie. Powstrzymałaś
mnie ze względu na ślub. To dobrze o tobie świadczy. Między innymi dlatego
teraz tu jesteś.
- To miał być test? - Wpatrywała się w niego przerażona. - Wtedy w
jaskini... Sprawdzałeś mnie?
- Nie. To było szczere i nie mam ci za złe twojej reakcji. Miałaś
niezwykle trudne życie. To naturalne, że uległaś komuś, kto dał ci wsparcie.
R S
106
Spotykała już osoby, które oferowały jej wsparcie, ale nigdy żadnej nie
zaufała. Tym razem miało być inaczej. Tak bardzo się pomyliła.
Właśnie się dowiedziała, że mężczyzna, którego pokochała, nie istnieje.
- Nie wybaczę ci - szepnęła rozżalona.
- Nie ma czego. Chciałaś poślubić sułtana i tak się stało - powiedział
chłodno. - Powinnaś być wdzięczna.
Za co?
Chyba tylko sobie, że nie ujawniła swoich uczuć. Przynajmniej
zaoszczędziła sobie upokorzenia. Dla niego wszystko, co przeżyli na pustyni,
wynikało z czystego pożądania. Nie będzie go uświadamiać, że w jej
przypadku jest inaczej.
- Co teraz będzie?
- Dziś wieczorem jest bankiet z okazji naszego ślubu. Będzie wielu
dygnitarzy.
- Nie chcę tam iść. - Stała oniemiała. - Nie będę umiała się zachować po
tym wszystkim.
- Nie mam zwyczaju się powtarzać - wycedził ze złością - ale zrobię
wyjątek. Kiedy cię nie znałem, nie wydawałaś się odpowiednią kandydatką na
żonę. Musiałem tak zrobić.
- A pierwszej nocy w Rovinie też musiałeś mnie pocałować? - Na tamto
wspomnienie poczuła się strasznie upokorzona.
- Wtedy to ty mnie pocałowałaś. Ale nic dziwnego, oboje tak na siebie
działamy. Koniec na tym, mam jeszcze dużo pracy. Zobaczymy się na
przyjęciu.
- Nigdzie nie idę.
- Teraz jesteś żoną sułtana i musisz wypełniać swoje obowiązki. Chciałaś
tego małżeństwa, bo potrzebowałaś mojej ochrony - rzekł łagodnie. - Teraz
R S
107
masz to wszystko. Niedługo zajmę się sytuacją w twoim kraju. W zamian
oczekuję lojalności i szacunku.
- Nie można tego kupić - odparła dumnie. - Przyjdę na bankiet, bo taka
jest moja rola. - Spodziewała się, że jej słowa go rozzłoszczą, ale on wydawał
się rozbawiony tym wystąpieniem.
- To dobrze. A co z nocą poślubną? Czy też odegrasz swoją rolę?
- Nie zamierzam z tobą sypiać. - Policzki jej płonęły.
Mówiąc to, próbowała odzyskać kontrolę nad sytuacją. To był akt
samoobrony.
Karim doskonale to wiedział i uśmiechnął się do niej.
- Nieźle. Może faktycznie jesteś prawdziwą zbuntowaną księżniczką. Nie
udawaj, że nic do mnie nie czujesz, oboje wiemy, że tak nie jest. - Wyciągnął
rękę i dotknął niesfornego kosmyka, który wysunął się spod welonu. - Ta noc
nie kłamała...
- Ale ty tak! Ufałam ci, a ty mnie oszukałeś. Dla mnie tylko to się liczy.
Dla kobiety seks to coś więcej niż chemia. Pragnęłam mężczyzny, który był ze
mną na pustyni.
- Ja się nie zmieniłem, więc w czym problem?
- Nie znam cię!
- Poznasz mnie już dziś w nocy, kiedy przyjdziesz do mojej sypialni. -
Pogładził jej policzek, a Aleksa musiała użyć całej siły woli, żeby się odsunąć.
- Nie dotykaj mnie.
- Sama tak wybrałaś - zawyrokował.
Głośno przełknęła ślinę. Karim ma rację. To ona szukała u niego pomocy,
ale teraz nie jest pewna, czy dobrze zrobiła.
R S
108
ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY
Na wystawny bankiet przybyło kilkaset osób i wszyscy chcieli zamienić
słowo z Karimem.
Aleksa stała sztywno u jego boku i przyjmowała gratulacje. Nadal była na
niego wściekła, ale jeszcze bardziej na siebie, że dała się tak oszukać.
Jak mogła się nie zorientować?
Teraz wydaje jej się to takie oczywiste. Wskazówki były wszędzie. W
jego sposobie poruszania się, mówienia, zachowania. Silny i władczy, jakby od
zawsze wydawał rozkazy.
Ludzie tłoczą się wokół niego, walcząc o jego uwagę. Przyjrzała mu się
uważnie. Ubrany w szaty królewskie, może budzić strach.
Przysłuchiwała się rozmowom i zauważyła, że opinie Karima są dla
wszystkich bardzo cenne. Dyskusje dotyczyły spadających cen ropy i
zagospodarowania pustyni.
Nawet kiedy zasiedli przy stole, temat pozostał ten sam.
- Nie jestem przekonany, to bardzo ryzykowna inwestycja - wyraził
swoje zaniepokojenie jeden z ambasadorów, kiedy zaczęto omawiać któryś z
projektów. - Nie mamy pewności, że nam się uda, Wasza Wysokość.
- Ale też nie wiemy, czy się nie powiedzie - odparł spokojnie Karim,
niezrażony ponurymi rokowaniami rozmówcy. - Musimy podjąć ryzyko. Życie
jest wtedy ciekawsze. - Spojrzał na Aleksę, która odniosła wrażenie, że to
aluzja do ich małżeństwa.
Przytrzymał jej wzrok, a Aleksa poczuła mrowienie w całym ciele.
Gdzie się podziała jej duma?
R S
109
Przecież sam powiedział, że byłaby ostatnią osobą, którą wybrałby na
swoją żonę.
Owszem, poślubił ją, ale dopiero wówczas, gdy się dowiedział, że wiele
dotyczących jej faktów przekazywanych przez media zostało sfabrykowanych.
Nie może się oszukiwać. Nie ma tu mowy o miłości. Uznał, że Aleksa będzie
dobra do tej roli i to wszystko.
A że łączy ich namiętność? Cóż, sułtan jest wyjątkowo zmysłowy.
Aleksa starała się brać udział w rozmowie, ale im bliżej zakończenia
przyjęcia, tym bardziej nie mogła się uwolnić od myśli o nocy poślubnej.
Kiedy wreszcie wstali od stołu, nogi prawie nie chciały jej nosić. Szła więc
chwiejnym krokiem do jego sypialni.
- Zawsze tak to wygląda? Nie miałeś ani chwili wytchnienia. - Aleksa
nerwowo rozejrzała się po przestronnym pokoju. Cały wieczór była świadoma
jego bliskości, a kiedy przypadkowo otarł się o jej udo, Aleksa myślała, że
eksploduje.
Nie mogła sobie wybaczyć tej reakcji po tym wszystkim, co jej zrobił.
Nieświadomy jej wewnętrznej walki, podszedł do stołu i napełnił
szklankę.
- Tradycja mówi, że takie przyjęcie ślubne to czas hojności. Coś jak
dzielenie się powodzeniem. - Uśmiechnął się. - Prawdopodobnie każdy z nich
liczy na to, że sułtan jest tak pochłonięty myślą o nocy poślubnej, że zgodzi się
na wszystko.
- Co ty na to? - Serce zabiło jej mocniej.
- Nie zaakceptowałem wszystkiego, na co chcieli mnie namówić. - Jego
twarz rozjaśnił uśmiech. - Ale faktycznie, byłem bardziej ugodowy niż zwykle.
- Nie masz przecież czego świętować. Nie chciałeś tego małżeństwa.
R S
110
- Ale ty tak - przypomniał, patrząc na nią zagadkowo. - Byłaś gotowa
przyjść tu sama na piechotę, byle tylko zostać moją żoną. Dlaczego wyglądasz,
jakbyś chciała uciec?
Bo wszystko się zmieniło. Chciała wykrzyczeć, że od chwili, gdy się
dowiedziała, kim on jest, nic już nie jest takie, jak było.
- Chciałam uciec od wuja - powiedziała ze ściśniętym gardłem i spuściła
głowę.
- Rozumiem. I dlatego byłaś w stanie nawet wyjść za człowieka, którego
nigdy nie widziałaś.
- Jak się okazuje, poznałam go wcześniej.
- I połączyło nas niesamowite pożądanie. Gdyby nie twoja postawa
tamtej nocy, już wtedy byłabyś moja - podsumował złośliwie. - Czy to nie
zabawne? Mam się przebrać za ochroniarza i zabrać cię na pustynię? Czy tak
będzie ci łatwiej?
Aleksa była wzburzona. Nikt już jej nie skrzywdzi.
- Było mi źle, a ty mi pomogłeś.
- Nie wydaje mi się, że tylko o to chodziło. - Zamyślił się.
- Chciałaś pozostać nietknięta dla sułtana. I bardzo dobrze. Na szczęście
dla nas obojga, nie musisz już się opierać.
- Przecież mnie nie chcesz. - Poczuła, jak ciepło rozchodzi się po jej
ciele.
- Nie ukrywam, że sam nie zabiegałem o to małżeństwo. - Karim odstawił
szklankę na stół i przyglądał się jej uważnie. - Ale jestem świadomy moich
powinności wobec Zangraru i już je częściowo wypełniłem.
- Jak to?
- Teraz pozostaje tylko, żebyś urodziła mi syna. - Mówiąc to, podszedł do
niej i spojrzał jej głęboko w oczy.
R S
111
- Równie dobrze to może być dziewczynka. - Serce Aleksy waliło jak
młot, zrobiła krok w tył.
- Też ją będę kochał. Nie uciekaj ode mnie - rozkazał i ujął ją w pasie. -
Zachowujesz się jak przestraszona panienka. Nie ma sensu dłużej się przed tym
bronić.
- Karim... - Chciała zaprotestować, ale zamknął jej usta pocałunkiem i
chwilę później Aleksa nie pamiętała, co chciała powiedzieć. Zapomniała też,
że Karim ją oszukał. Nic się nie liczyło oprócz namiętności, która nimi zawład-
nęła.
Pieszczota jego języka prawie zwaliła ją z nóg i Aleksa oparła się dłońmi
o jego pierś. Świat zawirował, a Karim, który wyczuł jej stan, wziął ją na ręce i
postawił przy łóżku. Aleksa prawie nie zauważyła, kiedy rozpiął jej zamek
sukienki.
Zdecydowanym ruchem Karim się rozebrał, a Aleksa uciekła
zawstydzonym spojrzeniem. Pogładził ją po policzku.
- Zdenerwowana?
Nigdy chyba nie była tak nerwowa jak teraz. Czuła, jak jego palce gładzą
jej rozgrzaną skórę, kiedy zdejmował z niej bieliznę. Jej piersi otarły się o jego
nagi tors i Aleksa jęknęła. Położył ją na łóżku i nakrył swoim ciałem.
W jednej chwili cała delikatność zniknęła.
Jej dłonie przesuwały się po jego napiętych ramionach, kiedy zachłannie
pieścił jej piersi. Dygotała, kiedy Karim odkrywał wszystkie zakamarki jej
ciała. Wreszcie wspiął się na nią, a Aleksa przyjęła go całą sobą, westchnęła i
zatopiła paznokcie w jego barkach. Słodki ból przeszył jej ciało i pogrążyła się
w rozkoszy.
- Aleksa? - Patrzył na nią wstrząśnięty. - Jestem pierwszy?
Uniosła powieki i spojrzała mu głęboko w oczy.
R S
112
- Tak - szepnęła i objęła go za szyję.
Karim westchnął głęboko i ucałował jej usta.
- To dla mnie zaszczyt. - Zawahał się przez moment, a jego ruchy nabrały
delikatności. Nie odrywał wzroku od jej twarzy. Ich ciała poruszały się jednym
rytmem.
Ekstaza ogarnęła ich w jednym momencie. Uda Aleksy zacisnęły się
wokół jego bioder, a Karim szepnął coś, czego nie usłyszała, pogrążona w
obezwładniającym uniesieniu.
Aleksa leżała odurzona siłą namiętności, jaka ich połączyła. Delektowała
się jego bliskością, tak jak tej nocy w jaskini. Miała wtedy wrażenie, że i jemu
na niej zależy.
Kocha go. Nieważne czy jest ochroniarzem czy sułtanem.
Karim opadł bezsilnie obok niej i podparł się łokciem. Aleksa zerknęła na
jego profil i przywołała się do porządku.
Co ona sobie wyobraża?
Ten mężczyzna zataił swoją prawdziwą tożsamość. Oszukał ją i nawet
nie okazał skruchy. Uparcie dąży do własnych celów i przyznanie się do uczuć,
jakie wobec niego żywi, byłoby ogromnym błędem. Poczuła ogromne roz-
czarowanie.
On jej nie kocha.
Teraz, kiedy nie leżą w miłosnym uścisku, zniknęła też więź, która przed
chwilą ich łączyła. Nawet tej nocy w jaskini okazał jej więcej czułości niż
teraz. Ta myśl zdusiła szczęście, które zaczęło kiełkować w duszy Aleksy.
Nie może się oszukiwać.
To, że ją poślubił, nie zdradzając kim jest, było niewybaczalne. Karim
niczym się nie różni od ludzi na usługach jej wuja. Oni też oszukiwali i
narażali jej życie.
R S
113
Karim nie dba o miłość. Nie pragnie jej i nie chce się angażować. Nigdy
nie okazuje uczuć i jest typem samotnika. To, co przed chwilą się stało, nie ma
dla niego żadnego znaczenia.
Ożenił się, ponieważ potrzebował żony. Aleksa nie jest dla niego nikim
wyjątkowym. Równie dobrze mógłby leżeć teraz u boku innej kobiety. Nie
może pokazać mu, co naprawdę czuje. To mogłoby wszystko skomplikować.
Zacisnęła pięści, powstrzymując się, żeby go nie dotknąć. Czuła się taka
samotna.
Wreszcie jest bezpieczna z dala od Williama, ale się zakochała i teraz jest
jeszcze bardziej bezbronna niż kiedykolwiek.
Karim potrafi ją zranić o wiele bardziej niż wuj.
Karim leżał na plecach i starał się uspokoić oddech. Nigdy nie przeżył
czegoś podobnego. Żadna kobieta nie działała na niego tak silnie.
Niesamowity seks. Fakt, że była dziewicą, przydał mu dodatkowego
smaku i połechtał jego męskie ego. To był dobry wybór.
Nagle poczuł, że wezbrała w nim czułość do tej kobiety.
Normalnie już dawno wstałby z łóżka, żeby uniknąć bliskości, jakiej
kochanki oczekiwały od niego po wspólnie spędzonej nocy. Teraz to nie ma
sensu.
Wiedział, że ona coś do niego czuje. To nie była przygoda na jedną noc,
są małżeństwem i Aleksa ma pełne prawo pokazać mu swoje uczucia.
Leżał bez ruchu, czekając, aż ogarnie go panika, która zawsze pojawiała
się na myśl o jakimkolwiek związku. Nic takiego jednak nie nastąpiło. Wręcz
przeciwnie, znów miał ochotę ją posiąść.
Odwrócił się i zdziwiony spostrzegł, że Aleksa zasnęła. Nigdy wcześniej,
z żadną kobietą się to nie zdarzyło. Ogarnął wzrokiem jej kuszące usta i
zaróżowione policzki, i poczuł nieodpartą chęć, żeby ją obudzić. Delikatnie
R S
114
odgarnął włosy z jej twarzy. Może po prostu nie zdążyła mu powiedzieć, co
czuje? Nie mógł się nadziwić, że nie przytuliła się do niego po wszystkim.
Kobiety z reguły żądały czułości, a zwłaszcza po wspólnej nocy.
A ona nawet go nie dotknęła.
Przyglądał się tej kruchej, bezbronnej kobiecie skulonej obok niego i w
jednej chwili wezbrała w nim wściekłość na Williama. Nic dziwnego, że bała
się komukolwiek zaufać, skoro jej własny wuj zgotował jej takie piekło.
Przepełniła go nieodparta potrzeba, by ją chronić. Gwałtownie wciągnął
powietrze, zdziwiony ogromem tego uczucia. Złamał właśnie swoją żelazną
zasadę, żeby nie budzić się rano w objęciach kochanki. Żadna z nich nie
potrafiła oddzielić uczuć od zwykłej przyjemności. Teraz Aleksa jest jego
żoną, a on sam pragnie, żeby okazała mu swoje uczucia.
Nagle dotarła do niego inna możliwa przyczyna jej zachowania. Ona się
boi. Opadł z powrotem na poduszki. Postanowił, że kiedy tylko Aleksa się
obudzi, zachęci ją, by wyznała, co czuje.
Aleksa otworzyła oczy i ujrzała twarz Karima, który bacznie jej się
przyglądał. Miała ochotę wtulić się w niego i poprosić, żeby powtórzył
wszystko, co robili poprzedniej nocy.
Zawstydzona odwróciła głowę.
Oszukał ją. Wiedział, ile ją kosztuje, by komuś zaufać, i mimo to ją
zdradził.
- Jak się czujesz? - zapytał z czułością.
Bezbronna, pomyślała Aleksa, a głośno powiedziała:
- Dobrze. - Karim zmarszczył brwi, widać spodziewał się czegoś więcej. -
A ty?
R S
115
- Cudownie. Jesteś niesamowita. - Słysząc te słowa, Aleksa na moment
zapomniała o złości. - Wczoraj tak szybko zasnęłaś. - Delikatnie pogładził jej
udo.
- Byłam bardzo zmęczona.
- I trochę zawstydzona - dodał, nie przerywając pieszczoty. - Mam
wrażenie, że chciałaś mi coś powiedzieć. Nie krępuj się, jestem gotowy to
usłyszeć. Jesteś moją żoną, a szczerość jest bardzo ważna.
- Czyżby? - spytała ironicznie, ale czuła dziwną ulgę. - Jestem
zaskoczona, słysząc to od ciebie. Ale jeśli koniecznie chcesz wiedzieć, to nadal
uważam, że to, co zrobiłeś, było wstrętne.
- Co masz na myśli? - Wpatrywał się w nią z niedowierzaniem. - Przecież
też tego chciałaś!
- Nie mówię o seksie, tylko o tym, że zataiłeś przede mną, kim naprawdę
jesteś. Wykorzystałeś moje zaufanie. Ja powiedziałam ci wszystko o swoim
życiu, a od ciebie nie usłyszałam ani słowa.
Karim mruknął coś niezrozumiale i wyskoczył z łóżka.
- Nie możesz po prostu o tym zapomnieć? Było, minęło.
- Sam nalegałeś, żebym powiedziała, co czuję. - Aleksa usiadła na łóżku
wzburzona i okryła się narzutą.
Karim krążył po pokoju jak rozjuszone zwierzę.
- Ale nie to chciałem usłyszeć. Nie wracajmy już do przeszłości -
warknął.
- Aha, czyli mogę wyrażać swoje zdanie, bylebym mówiła to, co chcesz
usłyszeć? - Aż dygotała ze złości. - Dla mnie to nadal aktualne. Czuję się
zdradzona.
- Chciałem po prostu znaleźć sposób, żeby uniknąć tego małżeństwa. Nie
chciałem, żeby moją żoną została jakaś zbuntowana księżniczka.
R S
116
- Ale ja taka nie jestem.
- Teraz to wiem - przyznał ponuro. - Nie miałem pojęcia, że to
sfałszowany obraz, dopóki nie spędziłem z tobą tych kilku dni. Wcześniej
wydawało mi się, że mieszkańcy Zangraru zasługują na kogoś lepszego niż
kopię mojej macochy.
Po raz pierwszy wspomniał o swojej rodzinie, a jego wyznanie wzbudziło
czujność Aleksy.
- Co ona ma z tym wspólnego?
- Wszystko - rzucił lodowatym tonem. - Ale to nie twoja sprawa.
- Nieprawda. Jeśli mnie do niej porównałeś, mam prawo wiedzieć, co
takiego zrobiła.
Karim podszedł do okna i milczał przez dłuższą chwilę. Potem się
odwrócił, a jego twarz wyrażała ogromny ból.
- Kiedy umarła moja matka, ojciec stał się celem dla pozbawionych
skrupułów kobiet. - Uśmiechnął się cynicznie. - Tam, gdzie są władza i
pieniądze, zawsze pojawia się kobieta. Niestety, mój ojciec miał słabość do
kobiet. Moja macocha wprowadziła kompletny zamęt. Wyciągała od ojca
ogromne sumy pieniędzy i wydawała na swoje zachcianki. Dbała tylko o dobrą
zabawę i blichtr, a za nic miała interesy Zangraru. Jej nieodpowiedzialność i
egoizm przyniosły wiele strat.
- Nietrudno mi to sobie wyobrazić. William zrobił dokładnie to samo. Nie
mogłeś jakoś wpłynąć na ojca?
- Już ona zadbała, żebym się nie wtrącał. Przekonała ojca, żeby odesłał
mnie do szkoły z internatem, kiedy miałem siedem lat. - Uśmiechnął się
smutno. - Potem studiowałem prawo na uniwersytecie, aż w końcu poszedłem
do wojska. Wtedy dużo czasu spędzałem w Zangrarze, ale często ukrywałem,
R S
117
kim jestem i spędzałem czas na pustyni. W ten sposób dowiedziałem się, co
naprawdę ludzie myślą o niej i moim ojcu.
- Nie miała własnych dzieci?
- To by oznaczało, że musi troszczyć się o kogoś innego, a sama usunąć
się w cień. To zupełnie nie w jej stylu. Kiedy dorosłem, zauważyłem, jakie
spustoszenie siała w kraju, ale nie mogłem nic zrobić. Po skończeniu służby
zacząłem studia w szkole handlowej. Dopiero wtedy mogłem tu wrócić i zająć
miejsce w rządzie. Starałem się ukrócić wybryki mojej macochy.
- Udało ci się?
- Mój ojciec był jej ślepo oddany. Widział, co się dzieje, ale nie potrafił
się jej przeciwstawić. A ona próbowała wszystkich sztuczek, żeby mnie do
siebie przekonać. - Uśmiechnął się znacząco. - Tak, posunęła się nawet tak
daleko. Ale oczywiście nic jej z tego nie wyszło. Doświadczenie mojego ojca
pokazało mi, że należy się wystrzegać takich kobiet. - Urwał, a Aleksa
wstrzymała oddech, oczekując zakończenia historii.
- I co?
- Zabił ją upadek z konia. Ojciec był zrozpaczony i doznał ataku serca
kilka dni później. Kraj pogrążony był w chaosie, ale wiedziałem, że wreszcie
mam szansę go odbudować. - Zamilkł na chwilę, po czym ciągnął opowieść. -
Właśnie wtedy dowiedziałem się, że ojciec zaaranżował moje małżeństwo z
księżniczką o reputacji podobnej do tej, jaką miała moja macocha, ale nie
zdążył mi tego powiedzieć przed śmiercią. Bałem się, że ślub z tobą zniszczy
wszystko, nad czym tak ciężko pracowałem. Chciałem chronić mój kraj.
Aleksa siedziała bez ruchu i czuła, jak uchodzi z niej cała złość.
- Nie miałam pojęcia...
- Teraz już wiesz. Pamiętaj o tym, zanim znowu obrzucisz mnie
oskarżeniami.
R S
118
- Nie potrafię czytać w myślach. Powinieneś był mi o tym powiedzieć.
- Nie było takiej potrzeby.
- Jak to nie? Mogłabym zrozumieć twoje zachowanie.
- Nigdy mi na tym nie zależało.
Aleksa patrzyła na niego bezradnie. Wszystko, co do tej pory o nim
sądziła, stało się nieaktualne. Była zagubiona.
- Czego ode mnie oczekujesz? Zażądałeś prawdy, a teraz jesteś zły. Co
chciałeś usłyszeć?
- Że coś do mnie czujesz. - Te słowa tak ją zaskoczyły, że nie mogła
złapać tchu. - Na pustyni robiłaś to przy każdej okazji. Pragnęłaś być blisko,
potrzebowałaś kogoś, kto cię przytuli i powie, że wszystko będzie dobrze.
- Nieprawda. - Aleksa spłonęła rumieńcem na wspomnienie tamtej
chwili.
Karim powstrzymał ją gestem.
- Nie pozwolę ci od tego uciec. To, że potrafiłaś okazać uczucia, między
innymi zdecydowało o tym, że teraz tu jesteś. Nie chciałem za żonę kobiety,
która nie kocha nikogo poza sobą. Dla swojego dobra i dla dobra naszych
dzieci.
Dzieci? Aleksa zamarła. On naprawdę wie, że jej na nim zależy.
- To nie w tobie się zadurzyłam, ale w ochroniarzu, który mi towarzyszył.
Dałeś mi poczucie bezpieczeństwa. To wszystko. Byłam ci po prostu
wdzięczna. Dziwię się, że ktoś tak doświadczony mógł uznać to za oznaki
czegoś głębszego.
- Chcesz powiedzieć, że z wdzięczności prawie oddałaś mi się tamtej
nocy w jaskini?
Czy on naprawdę myśli, że Aleksa złoży swoje serce u jego stóp, żeby
mógł je tak po prostu podeptać? Nie ma mowy!
R S
119
- Nawet sułtan nie może nikomu nakazać miłości. Na uczucie trzeba
sobie zasłużyć.
- Pomogłem ci uciec, ożeniłem się z tobą. Tak jak chciałaś. Jaka jest cena
za twoją przychylność?
- Dlaczego tak ci na tym zależy? Powiedziałeś, że nie wierzysz w miłość.
- Jesteś moją żoną i wiem, że nie jestem ci obojętny - wycedził. - Chcę,
żebyś była ze mną szczera, inaczej ten związek nie ma sensu. - Tą ponurą
groźbą zakończył dyskusję, poszedł do łazienki i zatrzasnął za sobą drzwi.
Aleksa opadła na poduszki wstrząśnięta wyznaniem Karima.
Oczekuje od niej szczerości, a sam aż do tej chwili nie mówił prawdy.
Z drugiej strony, on też nie potrafił zaufać żadnej kobiecie.
To niczego nie zmienia. A zresztą on i tak wie, co Aleksa czuje.
Rozpaczliwie próbowała się bronić.
To, że są małżeństwem nie znaczy, że musi spełniać wszystkie jego
żądania.
Leżała wsłuchana w szum wody. Zamknięte drzwi łazienki stały się
symbolem bariery, która ich dzieli.
Pytanie tylko, czy można ją obalić?
R S
120
ROZDZIAŁ DZIESIĄTY
Karim stał w strugach lodowatej wody i czekał, aż zimny prysznic zmyje
z niego gniew i frustrację. Zignorował piekący ból ramienia.
Czy ona w ogóle wie, ile kobiet zrobiłoby wszystko, byle tylko dzielić z
nim łoże? A ona, zamiast docenić ten fakt i wyznać mu swoje uczucia,
rozwodzi się nad tym, że nie powiedział jej, kim jest.
A właściwie to dlaczego tak mu na tym zależy?
Wcześniej unikał jakichkolwiek oznak przywiązania ze strony kobiety.
- Dlaczego bierzesz zimny prysznic? - Niepewny głos wdarł się w jego
myśli.
Otworzył oczy i przetarł dłonią twarz.
Przed nim stała Aleksa. Miała na sobie jego szlafrok, a ponieważ był o
wiele za duży, wyglądała w nim jak mała dziewczynka.
- Przyszłam cię przeprosić - zaczęła łamiącym się głosem. - Nie miałam
pojęcia, że twoja macocha... Teraz wiem, dlaczego tak bardzo nie chciałeś tego
małżeństwa. Żałuję tylko, że nie zaufałeś mi na tyle, żeby wcześniej mi o tym
powiedzieć. Nie zrobiłeś tego nawet wtedy, gdy już wiedziałeś, że jestem
zupełnie inna.
Karim zakręcił wodę gwałtownym ruchem.
- Nie mam zwyczaju ufać.
- Ja też nie. - Szczelniej otuliła się szlafrokiem.
- A jednak wyszłaś za mnie.
- Nie miałam wyjścia. Byłeś moją ostatnią nadzieją. - Zawahała się. -
Chcesz, żebym mówiła ci wszystko, ale zapominasz, że przez szesnaście lat
milczenie ratowało mi życie.
R S
121
- Wiem. - Sięgnął po ręcznik i owinął nim biodra. - Teraz jesteś
bezpieczna. Wierzysz w to?
- Tak, ale nie uda mi się zmienić przez jedną noc. Chcesz o mnie
wiedzieć wszystko, a nie mówisz niczego o sobie.
- Dotrzymałem mojej części umowy. Zapewniłem ci bezpieczeństwo.
Nigdzie nie było napisane, że mam się przed tobą wywnętrzać.
- Masz rację. - Aleksa wzdrygnęła się na te słowa. - To mnie zależało na
tym małżeństwie, a ty uratowałeś mi życie. Wiele ci zawdzięczam i postaram
się jak najlepiej wypełniać rolę żony. Nie wiedziałam, że oczekujesz ode mnie
okazywania uczuć - przyznała zmieszana. - Zaskoczyłeś mnie, nie wiedziałam,
że tego chcesz.
Do zeszłej nocy on sam o tym nie wiedział.
- Jesteś moją żoną, to chyba oczywiste.
Minęła chwila, zanim Aleksa zebrała się na odwagę, żeby powiedzieć, co
myśli.
- Nie wiem, czy potrafię. To mnie przeraża... - westchnęła ciężko.
- Całe życie walczyłaś o przetrwanie. Wykazałaś się niesamowitą
odwagą, a teraz boisz się przyznać, co czujesz?
- Nie wiesz, jak boli odrzucenie... - szepnęła, zrobiła krok w tył i o mało
nie upadła, zaplątana w poły zbyt dużego szlafroka.
Karim chwycił ją w ostatniej chwili. Kiedy jej dotknął, poczuł, że znów
wzbiera w nim pożądanie. Jak to się dzieje, że tak na nią reaguje? Zupełnie
traci nad sobą kontrolę.
Może jest podobny do ojca?
Zaniepokojony tą myślą, wypuścił ją z objęć i odruchowo się cofnął.
- Mówisz o Williamie?
R S
122
- Jemu nigdy nie ufałam. Ale byli inni. - Przełknęła ślinę. - Byłam taka
mała i tak bardzo pragnęłam, żeby ktoś mnie kochał. Moi rodzice okazywali mi
bardzo wiele miłości, a potem szukałam kogoś, kto mógłby mi pomóc. Tak
bardzo potrzebowałam wsparcia, że dużo czasu mi zajęło, żebym przestała
ufać. A teraz nie wiem, czy potrafię...
- Nie musisz się już niczego bać - zapewnił ją żarliwie i mocno przytulił.
- Nikt już cię nie skrzywdzi. Wszystko, co powiedziałem wtedy w jaskini, jest
aktualne. Nie pozwolę, by ktoś się do ciebie zbliżył.
- Bo jestem twoją żoną. - Tęsknota w jej głosie sprawiła, że Karim stał się
czujny.
- Oczywiście - powiedział, ale czuł, że nie to chciała usłyszeć.
- Mówiłeś, że może nam się nie udać.
- Jeśli nie będziesz szczera. Mów mi o wszystkim i o nic się nie martw.
- Powiedziałeś, że nie potrzebujesz miłości.
- Nigdy cię nie zawiodę. Ja potrzebowałem żony, a ty opieki. To uczciwy
układ. - Mógł skłamać, ale zdecydował, że już wystarczy niedomówień. Nie
chciał też ciągnąć tej rozmowy. Rozsunął jej szlafrok i pozwolił, by tkanina
miękko opadła na posadzkę.
- Mówiłem ci już, że jesteś niesamowicie piękna? - zapytał, wpatrując się
w jej alabastrowe ciało.
Aleksa spłonęła rumieńcem.
- Nie - wyjąkała zawstydzona i uciekła wzrokiem. - Czy ramię bardzo cię
boli?
- Ani trochę - skłamał i ujął ją pod brodę, zmuszając, by na niego
spojrzała.
Przyciągnął ją do siebie i pocałował. Kiedy poczuł jej nagie ciało, jęknął i
porwał ją na ręce.
R S
123
Położył ją na łóżku i pozwolił, by oboje pochłonęła obezwładniająca
rozkosz.
Było to tak intensywne doznanie, że minęło sporo czasu, zanim Karim
odzyskał jasność myślenia. Odcisnął gorący pocałunek na jej szyi i zmęczony
opadł na poduszki. Aleksa oparła głowę na jego piersi, a Karim objął ją ramie-
niem.
- To było niesamowite - szepnął i przytulił ją mocniej.
- Wiem. - Aleksa gładziła jego rozgrzaną skórę. - Uda nam się?
- Oczywiście - zapewnił zdecydowanym tonem. - Teraz jesteś moja.
Miesiąc później Aleksa nie mogła się nadziwić, jak bardzo zmieniło się
jej życie. Po raz pierwszy od wielu lat czuła się naprawdę bezpieczna.
Poznawała Zangrar, uczyła się języka i tęskniła za Karimem, który, zajęty
obowiązkami, miał dla niej czas dopiero wieczorami.
- Mam wrażenie, że muszę umawiać się na spotkanie, żeby w ogóle cię
zobaczyć - zażartowała pewnego dnia przy kolacji.
- Tęsknisz za mną? - drażnił się z nią Karim. - Dobrze wiedzieć.
Słyszałem, że byłaś dziś w szpitalu. To bardzo miło z twojej strony.
- Personel zapoznał mnie ze wszystkim. - Przygryzła wargę, jakby nie
była pewna, czy może coś powiedzieć. - Potrzebują nowego sprzętu do
rezonansu. Szef radiologii mówił, że bardzo usprawniłoby to pracę oddziału.
Myślisz, że... to znaczy obiecałam... - wyjąkała, a rozbawiony Karim uniósł
brwi.
- Znowu wydajesz moje pieniądze?
- Ja tylko obiecałam, że z tobą porozmawiam. - Aleksa zarumieniła się
speszona.
- No tak, wszyscy już zdążyli przywyknąć do tego, że sułtan nie potrafi
odmówić swojej żonie - powiedział ciepło.
R S
124
- Zgodzisz się?
- Jeśli uważasz, że naprawdę go potrzebują, to niech będzie. Omar się
wszystkim zajmie.
- Wspaniale! - wykrzyknęła szczęśliwa, że zaufał jej opinii. - Dziękuję.
- Uważaj tylko, żebyś nie dała się naciągać - ostrzegł Karim.
- To cudowne uczucie wiedzieć, że można pomóc. - Uśmiech znikł z jej
twarzy i musiała przełknąć kulę, która urosła jej w gardle. - Taki był właśnie
mój ojciec. Nieważne, jakim kosztem, jeśli uznał, że prośba jest uzasadniona,
był w stanie poruszyć góry, żeby ją spełnić. Ludzie go uwielbiali. O
wszystkich się troszczył, a na końcu myślał dopiero o sobie.
- Jego duch przetrwał w tobie - szepnął Karim i ujął jej dłoń. - Byłby z
ciebie dumny.
- Chyba nie. - Aleksa potrząsnęła głową ze smutkiem. - Nie zrobiłam nic
dla Roviny. Patrzyłam bezradnie, jak William obraca w niwecz wszystko, co
zbudował mój ojciec.
- Byłaś tylko dzieckiem. Nie miałaś nikogo bliskiego, a mimo to udało ci
się przetrwać. Jesteś odważna i uczciwa. - Urwał, po czym dodał ze złością -
William odpowie za wszystko, możesz być pewna.
- Masz jakiś plan? - spytała Aleksa przerażona perspektywą kontaktu z
wujem.
- Nie będziemy o tym rozmawiać. - Puścił jej dłoń i wstał od stołu.
- Ale to dotyczy mojego kraju.
- Alekso - spojrzał jej w oczy - obiecałaś, że będziesz mi ufać.
- No tak, ale..
- Nie pytaj mnie o nic. Przyjdzie moment, że powiem ci więcej. Teraz
proszę, żebyś nie opuszczała fortecy. Możesz mi to obiecać?
- Tak, ale...
R S
125
- Zawsze musisz mieć jakieś „ale" - przerwał jej zniecierpliwiony, ale i
rozbawiony Karim. - Na szczęście znam sposób, żeby cię uciszyć. - Mówiąc to,
podszedł do Aleksy i zamknął jej usta pocałunkiem.
Przez kilka kolejnych dni Aleksa chodziła smutna, ale sama nie wiedziała
dlaczego.
Marzyła przecież o tym, by zostać żoną sułtana. Jest wolna i nie musi już
oglądać się ze strachem za siebie.
Brakuje jej tylko jednego. Miłości. Karim jej nie kocha.
W nocy jest dla niej czuły, za dnia również się stara, by była szczęśliwa.
Nie chodzi tylko o biżuterię czy inne prezenty, jakie jej przysyła, ale też o
drobne gesty, którymi chce jej zrobić przyjemność. Kiedy się dowiedział, że
Aleksa interesuje się historią, zorganizował dla niej wycieczkę po wszystkich
zabytkowych miejscach Zangraru. Starał się pokazać jej całe swoje królestwo.
Aleksa z radością brała udział we wszystkim, co choć na chwilę
pomagało jej zapomnieć o tym, co stoi między nimi.
Z czasem poznała więcej szczegółów na temat wybryków jego macochy i
tym bardziej się starała, by Karim był z niej dumny. Chciała też zrobić jak
najwięcej dla samego Zangraru, ponieważ na razie nie mogła uczynić nic dla
ukochanej Roviny.
Może z czasem Karim ją pokocha? - rozmyślała, siedząc w cieniu i
patrząc na przepiękną fontannę na dziedzińcu.
Nagle usłyszała swoje imię, podniosła wzrok i spostrzegła Omara, który
biegł w jej kierunku.
- Coś się stało? - Zerwała się na nogi i strzepnęła trawę z ubrania. -
Omar?
- Wasza Wysokość, zdarzył się straszny wypadek - wyjaśnił zdyszany
mężczyzna.
R S
126
- Czy sułtan jest ranny? - spytała przerażona Aleksa, ale Omar potrząsnął
głową.
- Jego Wysokość jest bezpieczny - zapewnił pospiesznie - ale
otrzymaliśmy wiadomość, że nastąpił wybuch na polu naftowym. Nikt nie wie,
na ile poważny. Sułtan przeprasza, ale nie wróci dziś do domu. Leci prosto na
miejsce wypadku. Odezwie się tak szybko, jak to będzie możliwe.
- Ale przecież nie ma go w kraju. Wieki upłyną, zanim Karim dotrze tam
z Kazbanu. Ktoś musi się natychmiast zająć rannymi. - W jednej chwili Aleksa
podjęła decyzję.
- Jadę tam i sprawdzę, jaka jest sytuacja.
- To nie jest dobry pomysł. - Omar patrzył na nią skonsternowany.
- Niby dlaczego?
- Żona poprzedniego sułtana nigdy by tego nie zrobiła.
- Ja nie jestem żoną poprzedniego, tylko obecnego sułtana - zauważyła
chłodno Aleksa. - Chcę pomóc. Karim ożenił się ze mną, bo wiedział, że
jestem inna niż ona, prawda?
- No tak, ale Wasza Wysokość... - zaczął Omar, ale Aleksa nie pozwoliła
mu dokończyć.
- Proszę cię więc, przygotuj samolot. Jak daleko jest to miejsce?
- Pół godziny helikopterem. Ale sułtan zabronił, żeby opuszczała pani
mury fortecy. - Odważył się zaprotestować.
- Przesadza. Nic mi nie grozi. Żadnych „ale" - rzuciła Aleksa. - Pójdę się
tylko przebrać - i pobiegła do pałacu.
- Moja żona poleciała na miejsce wypadku? - Oczy Karima ciskały iskry,
kiedy usłyszał co się stało. - Jak mogłeś na to pozwolić?! - krzyczał do
słuchawki.
R S
127
- Nalegała, a Wasza Wysokość wie, że niełatwo z nią dyskutować.
- Wiem, ale powinieneś był jej to wybić z głowy. - Karim poczuł ukłucie
paniki. - Powiedz chociaż, że kogoś z nią wysłałeś.
- Dwóch ochroniarzy.
Nagle w głowie Karima zakiełkowało przerażające podejrzenie i zamarł
ze strachu. Czy to możliwe, że to sprawka Williama?
- Omar, dzwoń do pilota, żeby pod żadnym pozorem nie lądował, to zbyt
niebezpieczne.
- Za późno. Dotarli tam już pół godziny temu. Jej Królewska Wysokość
opatruje rannych.
Był bliski paniki. To jego wina. To on chciał, by mu zaufała. Znów
naraził ją na niebezpieczeństwo. Nie jest już podejrzliwa tak jak kiedyś, a przez
to nie będzie czujna.
Pozwolił jej żyć ze świadomością, że niebezpieczeństwo zostało
zażegnane, choć wiedział, że to nieprawda.
- Omar - rzucił szybko do słuchawki - skontaktuj się z ochroną, niech
przekażą Aleksie, żeby jak najszybciej opuściła to miejsce. Natychmiast.
Odłożył słuchawkę. Nie dotrze tam prędzej niż za piętnaście minut.
Oby tylko nie było za późno.
Aleksa pomagała ratownikom najlepiej jak umiała. Właśnie zakładała
opatrunek na kolejną krwawiącą ranę, kiedy podbiegł do niej jakiś człowiek.
- W stacji kontroli jest jeszcze jeden ranny - poinformował ją zdyszany. -
Potrzebujemy pomocy.
- Już idę. - Aleksa bez wahania pospieszyła za mężczyzną.
Mogło być gorzej, myślała. Oprócz kilku rannych nie było żadnych ofiar
śmiertelnych. Z nadzieją, że kolejna osoba nie ma poważnych obrażeń, wspięła
się po schodkach i otworzyła drzwi. Mężczyzna leżał na ziemi w kałuży krwi.
R S
128
- Zawołaj ratownika... - Odwróciła się w poszukiwaniu człowieka, który
ją tu wezwał, ale na jego miejscu zobaczyła Williama.
- Kogo my tu mamy - wycedził, patrząc na jej brudne ubranie. - Żona
sułtana nie ma widać tak lekko.
Przerażenie odebrało jej mowę. Nie mogła się poruszyć.
William? Tutaj?
Mężczyzna na podłodze jęknął, a Aleksa instynktownie odwróciła się w
tamtą stronę.
- Ani kroku - warknął wuj.
- Ten człowiek potrzebuje pomocy - szepnęła Aleksa, ale William
wzruszył tylko ramionami. - Czego tu szukasz?
- Przyszedłem po to, co mi się należy. - Złośliwie wyszczerzył zęby. -
Zawsze byłaś moja.
- Mam ochronę. - Aleksa poczuła, że pocą jej się dłonie, a serce wali jak
oszalałe.
- Na nieszczęście dla ciebie dostali pilne wezwanie. - To mówiąc,
zatrzasnął drzwi i przekręcił klucz. - Tyle razy ci się udawało, ale wreszcie
szczęście mi dopisało. Nikt cię nie uratuje. Jesteśmy tylko ty i ja. Przykro mi,
ale nie zdmuchniesz dwudziestu pięciu świeczek na swoim torcie.
Mężczyzna na podłodze jęknął ponownie.
- Pozwól mi chociaż go opatrzyć, a potem pójdę z tobą, gdzie tylko
chcesz.
- Nigdzie się stąd nie ruszysz - powiedział spokojnie i wyciągnął broń. -
Myślałaś, że sułtan cię ocali? Zginiesz tu, na pustyni. I tak za długo to trwa,
powinnaś była umrzeć dawno temu razem z twoimi rodzicami.
- Nigdy nie zrobiłam ci nic złego. - Aleksa patrzyła na pistolet.
R S
129
- Zniszczyłaś wszystko, nad czym tak ciężko pracowałem. - Jego słowa
ociekały jadem. - Nigdy nie miałem należnego mi szacunku. Wszyscy martwili
się tylko o ciebie. Biedna sierotka. Wiesz, jak zjednywać sobie ludzi. Wszyscy
cię uwielbiali i czekali na dzień, kiedy zostaniesz królową. Nie mogłem na to
pozwolić. Musiałaś zginąć w wypadku. - William zachichotał histerycznie. -
Niełatwo było cię zabić, musiałem się bardzo starać.
- Niczego w ten sposób nie osiągniesz. - Aleksa z trudem łapała oddech.
Jak mogła do tego dopuścić?
- Wprost przeciwnie. Będę miał wielką satysfakcję. Odebrali mi tron.
Wiedziałaś o tym? - warknął i przystawił jej lufę do skroni. - Zmusili mnie,
żebym ustąpił. Chcą, żebyś to ty rządziła krajem. Nie mogę do tego dopuścić.
Kątem oka zauważyła jakiś ruch przy drzwiach. Może, jeśli uda jej się
grać na zwłokę...
- To jakieś nieporozumienie.
- Być może. - Uśmiechnął się ohydnie. - Wszystko się wyjaśni po twojej
śmierci. Moi ludzie prawie cię dopadli na pustyni, gdyby ten twój ochroniarz
nie wszedł im w drogę. - Aleksa zobaczyła, że William pociąga za spust i
odskoczyła na bok.
W tej samej chwili rozległ się brzęk tłuczonego szkła i do środka wpadło
kilku żołnierzy i Karim. Rozbroił napastnika i wymierzył mu cios tak silny, że
mężczyzna zatoczył się na biurko i upadł na podłogę. Po raz pierwszy Aleksa
zobaczyła strach w oczach wuja.
Karim podniósł go i rzucił na ścianę, po czym pochylił się nad nim i
zacisnął palce wokół jego szyi.
- Nie waż się nigdy tknąć mojej żony. - W głosie Karima brzmiała
ogromna wściekłość. - William walczył o haust powietrza, ale Karim ani na
chwilę nie zwolnił uścisku.
R S
130
- Karim - szepnęła nieśmiało Aleksa, ale on jej nie słyszał, zaślepiony i
ogłuszony gniewem
- Ona już nie jest sama. Jest moja i będę ją chronił.
- Karim, puść go. Nie jest tego wart - wtrąciła pospiesznie.
- Jak możesz tak mówić? On próbował cię zabić!
- Ale mu się nie udało. To koniec. Teraz zgnije w więzieniu.
Karim puścił mężczyznę i dał znać żołnierzom, żeby go zabrali.
- Popełnił przestępstwo w moim kraju, więc otrzyma karę według
naszego prawa. Osobiście tego dopilnuję.
Kiedy żołnierze wyprowadzili Williama, Aleksa natychmiast uklękła przy
rannym.
- Musimy wezwać lekarza. - Zdjęła kurtkę i przycisnęła do krwawiącego
miejsca. - Przepraszam, nie mogłam ci wcześniej pomóc. Wszystko będzie
dobrze, zawieziemy cię do szpitala.
Chwilę później ratownicy zabrali rannego, a Aleksa wstała i wytarł ręce
w koszulę.
Spojrzała na Karima i natychmiast ogarnęło ją poczucie winy.
- Dziękuję. Znowu uratowałeś mi życie. Chyba weszło ci to w krew. -
Próbowała się uśmiechnąć. - Jesteś bardzo zły?
- Sam mógłbym cię teraz zabić. - Dygotał z wściekłości. - Co ty sobie
myślałaś? Co cię opętało, żeby tu przylecieć? - Karim był jak chodząca bomba.
- Mogłaś zginąć, gdybym się nie pojawił w ostatnim momencie.
Aleksa patrzyła na niego zadziwiona jego silną reakcją.
- Masz rację. Zbyt pochopnie podjęłam decyzję, ale wiedziałam, że ty tak
szybko tu nie dotrzesz. Chciałam pomóc.
- To było głupie. - Zniecierpliwiony przeczesał włosy palcami.
R S
131
- Pragnąłeś, żeby twoja żona troszczyła się o mieszkańców Zangraru -
zauważyła nieśmiało. - Dbam o nich od dłuższego czasu, a oni sprawili, że
czuję się jak u siebie w domu. W domu, którego nie miałam.
- Wykazałaś się niezwykłą odwagą i poświęceniem. To moja wina, znów
naraziłem cię na niebezpieczeństwo.
- Nie rozumiem. - Aleksa patrzyła na niego zdziwiona.
- Po pierwsze, kazałem ci zaufać mi we wszystkim, a po drugie, nie
powiedziałem ci, że nadal coś ci może grozić.
- Wiedziałeś, że on znowu zaatakuje?
- Miałem swoich informatorów od czasu tej nocy na pustyni - przyznał z
wahaniem. - Czułem, że William coś knuje, ale wiedziałem, że w pałacu jesteś
bezpieczna. Kiedy Omar powiedział, że poleciałaś na miejsce wybuchu, omal
nie postradałem zmysłów.
- Skąd wiedziałeś, że to jego sprawka?
- Moi ludzie zaczęli już wcześniej coś podejrzewać, ale nie znali żadnych
szczegółów.
- Nie mógł przecież wiedzieć, że będę sama.
- On cię dobrze zna. Był przekonany, że będziesz chciała pomóc. - Karim
przytulił ją i delikatnie pogładził jej włosy. - To dlatego mieszkańcy Roviny
cię kochają, tak samo jak ludzie w Zangrarze i... - odetchnął głęboko - dlatego
ja tak bardzo cię kocham.
Aleksa zamarła.
- Ty? Nigdy tego nie mówiłeś.
- Dopiero kilka godzin temu zdałem sobie sprawę, jak wiele dla mnie
znaczysz. - Pogładził ją po policzku. - Kiedy się dowiedziałem, że tu jesteś,
próbowałem się z tobą skontaktować, ale mogłem tylko czekać. Każda minuta
lotu była torturą. Wyobrażałem sobie, co może ci grozić.
R S
132
- Ale przecież nie wierzysz w miłość. - Aleksa oparła dłoń na jego piersi.
- Widocznie się myliłem. - Pocałował ją z czułością. - Zupełnie straciłem
dla ciebie głowę. Tak bardzo cię kocham. Jesteś tylko moja.
Odurzona pocałunkiem, uniosła głowę.
- Zmusiłam cię, żebyś się ze mną ożenił.
- Przyjechałem do Roviny, żeby cię od tego odwieść, ale kiedy zdjęłaś
maskę po skończonej walce, wiedziałem, że mam problem.
Aleksa oparła głowę na jego piersi, żeby ukryć łzy.
- Zabraniam ci płakać. Chyba, że ze szczęścia.
Aleksa uśmiechnęła się niepewnie, kręciło jej się w głowie. Już nigdy nie
będzie samotna.
- A co z moim wujem?
- Spędzi resztę życia za kratkami - uspokoił ją. - Teraz dopiero mamy
problem. Rovina czeka na swoją królową. Mam nadzieję, że podejmiesz się
nowej roli?
- Jestem to winna mojemu ojcu. Tyle rzeczy trzeba naprawić.
- We wszystkim ci pomogę. Mam wprawę w naprawianiu cudzych
błędów.
- Chcesz podzielić obowiązki na oba państwa?
- To nie jest w końcu tak daleko. Są samoloty, więc możemy to pogodzić.
Nasze dzieci będą dorastać na pustyni, ale poznają też lasy i pola Roviny. Będą
miały okazję poznać dwie odmienne kultury i nauczą się tolerancji. Nasz
pierworodny syn będzie rządził Zangrarem, a jego brat Roviną.
- A jeśli będziemy mieć córkę? - spytała Aleksa i objęła go za szyję.
- Jeśli będzie tak odważna i mądra jak jej matka, da radę panować w obu
krajach. I to z zamkniętymi oczami, biorąc jednocześnie lekcje fechtunku -
powiedział rozbawiony i pocałował szczęśliwą Aleksę. - Najważniejsze, że
R S
133
zjednoczymy oba państwa i wreszcie będziesz mogła wprowadzić zmiany, o
jakich marzyłby twój ojciec.
- Dajesz mi tyle szczęścia - szepnęła wzruszona.
- Przyzwyczaj się do tego, bo odkryłem, że najbardziej mi zależy na
uszczęśliwianiu mojej żony. Zrównam z ziemią wszystkich, którzy staną ci na
drodze.
- Już to zrobiłeś. - Rozejrzała się po pomieszczeniu, w którym walały się
resztki szkła i zniszczonych drzwi. - Znów uratowałeś mi życie.
- Zawsze będę cię chronił, ale chciałbym, żebyś już nie dawała mi
powodów do zmartwień, inaczej osiwieję, zanim zostanę ojcem.
- Nie wyglądasz jak ktoś, kto łatwo się przejmuje.
- Ale wiem, jak bronić tego, co do mnie należy. - Przyciągnął ją do siebie.
- Pamiętaj o tym, Aleksandro.
- Czego pragniesz w zamian?
- Dobrze wiesz - powiedział stanowczo. - Wszystkiego. Wszystkiego, co
możesz mi ofiarować.
Aleksa uśmiechnęła się, ponieważ po raz pierwszy w życiu poczuła, że
ktoś ją kocha i wreszcie jest bezpieczna.
- Tylko tyle, Wasza Wysokość? Myślę, że to nie będzie trudne...
R S