Opowiadanie Sekret Andrzej Paczkowski

background image
background image

ANDRZEJ PACZKOWSKI

SEKRET

Oficyna wydawnicza RW2010 Poznań 2012

Redakcja i korekta zespół RW2010

Redakcja techniczna zespół RW2010

Copyright © Andrzej Paczkowski 2012

Okładka Copyright © Andrzej Paczkowski 2012

Aby powstało to opowiadanie, nie wycięto ani jednego drzewa.

Dział handlowy:

marketing@rw2010.pl

Zapraszamy do naszego serwisu:

www.rw2010.pl

Utwór bezpłatny,

z prawem do kopiowania i powielania, w niezmienionej formie i treści,

bez zgody na czerpanie korzyści majątkowych z jego udostępniania.

background image

Andrzej Paczkowski: Sekret

R W 2 0 1 0

T

ego dnia wstaje mi się ciężko. Z tygodnia na tydzień pogarsza się mój stan

zdrowia. Ale czego się spodziewać po mężczyźnie w wieku przeszło

dziewięćdziesięciu lat!?

Zanim wstanę, długo leżę, by życie wraz z krążeniem wróciło do

zesztywniałych, zdrętwiałych członków. Nogi nie słuchają mnie już tak jak za

czasów młodości. Ręce potrafią wykonać celowy ruch dopiero po długim porannym

ćwiczeniu. W kościach mi strzela jak w rozpalonym kominku, kiedy ogień liże grube

polana, otulając je swoimi ramionami.

Po półgodzinie wreszcie udaje mi się podnieść. Najpierw siadam na łóżku,

powoli, ostrożnie, bo czasami potrafi mi się nieźle zakręcić w głowie. Kiedy

stwierdzam, że dzisiaj obędzie się bez zawrotów, opuszczam nogi na zimną podłogę;

stopy szukają kapci. Potem seria rozciągnięć, ziewnięć, trochę dodatkowych ruchów

dłońmi, kilka jęków, stęków, geriatrycznych trzasków dobywających się spod

prześwitującej starczej skóry – i mogę wstać. Dziś minęła niemal godzina od

przebudzenia. Każdego dnia zabiera mi to coraz więcej czasu!

Przytrzymując się ścian i mebli, człapię do ubikacji. W domu panuje potworne

zimno, bo w piecu dawno wygasło, a nie było komu napalić. Co prawda,

przyzwyczaiłem się do życia w chłodzie, jednak zima tego roku mocno daje mi się

we znaki. Firanki poruszają się jak fale na morzu, ponieważ okna nie są zbyt

szczelne; nie pomaga nawet koc leżący na parapecie. Na łazienkowej szybie, od

strony wewnętrznej, rozrosła się gruba warstwa lodu. Para mojego oddechu zamienia

się w gęsty obłok.

Z łazienki wędruję do kuchni. Wstawiam wodę i parzę cały dzban herbaty z

dzikiej róży. Z trudem odkrawam kromkę czerstwego chleba, zasiadam do stołu i

zjadam pajdę wraz z kiełbasą, której już nie miałem ochoty podgrzewać. Całość

3

background image

Andrzej Paczkowski: Sekret

R W 2 0 1 0

zapijam herbatą osłodzoną lipowym miodem. Ciepło przyjemnie rozlewa się po

skostniałym ciele...

Po śniadaniu jakoś udaje mi się umyć naczynia – w lodowatej wodzie, ponieważ

mieszkam w bardzo starym budownictwie, pozbawionym nie tylko centralnego

ogrzewania, ale także dostępu do ciepłej wody.

Przechodząc do pokoju, włączam grzejnik stojący w pobliżu skórzanego fotela.

Siadam ciężko i pilotem, leżącym na szerokim podłokietniku, uruchamiam telewizor,

by obejrzeć poranne wiadomości. Po półgodzinie w zamku chrobocze klucz, potem

słyszę charakterystyczny, długi skrzek otwieranych drzwi, wreszcie odgłos

zamykania.

– Dzień dobry! – krzykiem oznajmia swe przybycie Krystyna, moja pomoc

domowa.

Odpowiadam dopiero gdy wchodzi, już przebrana w swój kwiecisty fartuch i

gotowa do pracy.

– Ależ tu zimno, panie Vacłavie. Pan tu kiedyś jeszcze zamarznie, mówię panu.

Każdego dnia, wchodząc do mojego pokoju, mówi to samo

Krystyna to kobieta po pięćdziesiątce, o ciemnych, krótko przystrzyżonych

włosach i pełnej twarzy. Posiada zdecydowanie kobiece kształty i poczciwe oczy.

Człowiek o takich oczach nigdy nie będzie w stanie uczynić bliźniemu niczego

złego.

– Niech się pani poczęstuje nalewką, pani Krysiu. I mnie też proszę nalać. Dla

rozgrzania. Nie wybaczyłbym sobie, gdyby pani mi tutaj zamarzła.

– Przecież pan wie, że ja nie piję! – obrusza się dla zachowania pozorów. Od lat

to taka nasza wspólna gra. Wiem, że pić to ona nie pije, ale kieliszkiem nalewki

jeszcze nigdy nie pogardziła. Zwłaszcza zimą.

4

background image

Andrzej Paczkowski: Sekret

R W 2 0 1 0

– Wiem, wiem. Jednak jestem pani pracodawcą, więc nalegam, by się pani

poczęstowała i dotrzymała mi choć przez chwilę towarzystwa.

Pani Krystynie wystarcza taki argument; teatralnie wzdycha, mówiąc:

– Oj, panie Vacłavie, panie Vacłavie, co ja z panem mam...

Ale posłusznie otwiera stary kredens, rozlega się brzęk szkła, a potem gosposia

przynosi na srebrnej tacy dwa pełne kieliszki.

– Poczeka pan jeszcze momencik, jeżeli już mam tu z panem siedzieć.

I pospiesznie bierze się za rozpalanie w piecu, co zabiera jej jakieś pięć minut.

Potem, gdy już ogień pali się, aż huczy, siada w drugim fotelu z westchnieniem ulgi.

– No, to się napijmy!

Podaje mi kieliszek, stukamy się ze słowami „na zdrowie”, i kosztujemy trunku.

Kiedyś nalewki robiła moja babcia z Szumawy, potem pałeczkę przejęła jej córka, a

moja mama. Te od babci już dawno stały się tylko wspomnieniem. Resztę

schowałem w piwnicy; wystarczą jeszcze na długie lata, do śmierci będę mógł się

nimi delektować. To jedyna, zamknięta w smaku, pamiątka po mojej matce. Kiedy

upijam łyczek, jakby czas się zatrzymywał. W oddali słyszę jej śmiech...

Widzę ją tak wyraźne, jakby dopiero wczoraj odeszła z tego świata. A umarła

czterdzieści lat temu! Nie ma bliższej człowiekowi osoby od matki; czy kocha swoje

dziecko, czy nie, pozostawia w nim swój ślad, a kiedy odchodzi, żyje w nim w

postaci gestów, mimiki, wspomnień, odczuć, wrażeń, czasem smaku właśnie...

– Dobra ta nalewka, panie Vacłavie. – Krysia uśmiecha się ciepło.

– Dobra, bo od mamy – odpowiadam.

– Musiała być niezwykłą kobietą.

– Taka właśnie była...

Rozmawiamy. W tle towarzyszy nam telewizor, oczywiście z wyłączonym

głosem.

5

background image

Andrzej Paczkowski: Sekret

R W 2 0 1 0

– To po jeszcze jednym? – pytam, czując, jak energia wraca do zziębniętego

ciała.

– Ale ostatni! – zaznacza pani Krysia z palcem podniesionym w górę.

– Twarda z pani sztuka.

– W męskim świecie my, kobiety, musimy być twarde. Nie mamy innego

wyjścia.

Uśmiecham się do niej. Znamy się już tyle lat, ale nigdy nie przekroczyliśmy

niepisanych zasad, w myśl których dotąd nie przeszliśmy na ty – dobrze nam w

takim właśnie układzie. Szanujemy się nawzajem, ona pomaga mnie, a dzięki temu ja

pomagam jej.

I tylko pani Krysia zna moją tajemnicę...

– A więc kolejne walentynki? – Mruga porozumiewawczo.

Potakuję z uśmiechem.

– Kolejne. Czy przygotuje pani wszystko?

– Jak każdego roku, kochany panie. Może pan na mnie polegać.

Dzień mija jej na sprzątaniu. W mieszkaniu robi się ciepło, lód znika z szyb.

Po południu, po wcześniej ugotowanym obiedzie, pani Krysia odchodzi; ma

jeszcze jedno zadanie do wykonania.

– To do zobaczenia za dwie godziny. Proszę uważać na siebie, na zewnątrz

ślizgawica.

– Niech się pani o mnie nie martwi. Ważne, by wszystko było przygotowane

tak, jak powinno.

– O to nie musi się pan kłopotać – zapewnia i odchodzi.

Włączam radio. Grają wyłącznie powolne piosenki; w końcu to dzień

zakochanych i nie ma się czemu dziwić. A ja w gruncie rzeczy jestem romantykiem,

więc rad słucham tych spokojnych ballad.

6

background image

Andrzej Paczkowski: Sekret

R W 2 0 1 0

Siedzę teraz blisko okna, odciągnąłem firany. Lubię popatrzeć każdego dnia na

świat, chcę wiedzieć, jak żyją ludzie. Moje mieszkanie znajduje się na nabrzeżu

Małej Strony w samym sercu Pragi. Okna wychodzą wprost na rzekę Wełtawę, na

którą dziś powoli pada śnieg i znika w ciemnej głębinie. Na wprost widzę Teatr

Narodowy ze swoją złotą kopułą, sławną restaurację Slavia, a gdybym tak lekko

wychylił się za parapet, zobaczyłbym most Karola w całej krasie.

W ten sposób upływają mi prawie dwie godziny. Ściemnia się. Na szczęście

poranne dolegliwości zupełnie ustąpiły. Czuję się o parę dziesiątek lat młodszy. Nie

tylko z powodu nalewki i ciepła w domu. Również dlatego, że dzisiaj jest ten

wyjątkowy dzień.

Kiedy odchodzę od okna, dzwoni telefon. Domowy, nie mam komórki. Za stary

jestem.

– Tato? Witaj. Jak się masz?

To mój syn, Jirka. Dokładnie o tej samej godzinie, każdego dnia. W moim życiu

bowiem wszystko jest zaplanowane, toczy się zawsze tak samo.

– Jirko... – mówię do słuchawki takim głosem, jakbym zwracał się do małego

dziecka, tymczasem Jirka ma już pięćdziesiąt zim za sobą, założył własną rodzinę,

został nawet dziadkiem. Dla mnie jednak pozostanie chłopcem, to się nigdy nie

zmieni. Darzę go wielką miłością, bowiem z miłości powstał. Kocham go, ponieważ

jest częścią mnie oraz kobiety, z którą spędziłem większość swojego życia.

– Tato? Stało się coś? – pyta, gdy zbyt długo milczę.

– Nie, nie, wszystko w porządku. Coś mi tylko w gardle... wiesz, jak to jest.

Jirka jest zaniepokojony, jak każdego dnia. Martwi się o mnie. Role się

odwróciły. Już nie muszę się nim opiekować, choć instynkt ojcowski nadal czai się

gdzieś we mnie – pojawił się wraz z jego narodzinami i nigdy do końca nie zniknął.

Choć teraz Jirka opiekuje się mną. Przyjmuję to z pokorą; takie życie. Najpierw

7

background image

Andrzej Paczkowski: Sekret

R W 2 0 1 0

troszczymy się o dzieci, chronimy je, wychowujemy, a potem dzieci opiekują się

nami. Teraz ja zamieniałem się w dziecko.

Życie jest naprawdę dziwnie skonstruowane. Nie zawsze je rozumiem.

Wiem jedno: wszystko w życiu wraca, odbija się jak światło w lustrze. Jeżeli

dbasz o kogoś, ktoś kiedyś zadba o ciebie. Jeżeli nienawidzisz kogoś, ktoś

znienawidzi ciebie. Jeżeli skrzywdzisz bliźniego, to i ciebie spotka, prędzej czy

później, krzywda ze strony drugiego człowieka.

Między mną a synem relacje się właśnie odwróciły – przyszła kolej na niego. I

dobrze, tak jest naturalnie, po ludzku. Tak po prostu ma być. Bo o to właśnie w tym

życiu chodzi, by nauczyć się być człowiekiem.

Kiedyś powiedziałem Jirkowi:

– Powinieneś mnie oddać do domu starców. Niedołężnieję, nie mogę zajmować

się sobą, jak to robiłem kiedyś, wymagam coraz większej opieki. A ty masz przecież

swoje życie. I widzę, jak ci ciężko, jak czasu brak...

– Tatku... – odpowiedział, klękając i wtulając twarz w moje stare kolana otulone

kocem. – Przecież by mi serce pękło, gdybym cię miał cudzym pod opiekę oddać.

– Przysięgnij, że kiedy już nie będziesz miał sił i kiedy stanę się zbyt wielkim

obciążeniem dla ciebie i twojej rodziny...

– Nie!

Teraz przypominam sobie tamtą rozmowę i myślę: mój syn mnie kocha, martwi

się o mnie.

– Mam się dobrze, Jirzyku. Wszystko w porządku – powtarzam.

– Będziemy u ciebie jutro. Petra ugotuje obiad, zjedziemy się wszyscy, jak za

starych dobrych czasów. Dzwoniłem do cioci Jany, również się pojawi.

– Toż to zjazd rodzinny! – wykrzykuję.

– Jak każdego roku, zawsze po walentynkach – mówi.

8

background image

Andrzej Paczkowski: Sekret

R W 2 0 1 0

Taką mamy tradycję. Jednak nie zawsze udaje się wszystkim pojawić tego dnia,

ten jeden raz w roku, nie licząc Wigilii oczywiście. Jutro mój dom znów zatętni

życiem. Jak za dawnych czasów...

– Cieszę się...

– My również. Pani Krysia jest?

– Jest, jest – kłamię, bo przecież jej nie ma. – Wszędzie jej pełno.

– Nigdy nie zawiedzie. – Czuję, że mój syn się uśmiecha.

Rozmawiamy jeszcze o jego pracy i umawiamy się na konkretną godzinę.

Potem syn rozłącza się, a ja stoję i patrzę dobrą minutę na milczącą słuchawkę.

Wreszcie odkładam ją na aparat.

Wybija godzina siódma. A więc czas na mnie. Ubieram się i po zamknięciu

drzwi na klucz, wychodzę na zewnątrz. Śnieg przestał sypać, nadal jest jednak

zimno, mróz od razu zaczął szczypać w nos i wdzierać się pod ubranie.

W pobliskiej kwiaciarni kupuję bukiet czerwonych róż, a potem, wspierając się

na lasce, idę powoli do Kampy, gdzie mieści się ulica Winogronowa.

Przystaję i zerkam w jedno z okien. Tam, za tymi białymi firankami, spędzę

dzisiejszą długą noc. Już od wielu lat świętuję tak każde walentynki, bo to dla mnie

dzień szczególny, najważniejszy w całym roku.

Pani Krysia otworzyła drzwi, wpuszczając mnie do ciepłego wnętrza.

– Jakie piękne kwiaty, panie Vacłavie. Na pewno się spodobają.

Mam taką nadzieję.

– Wszystko już gotowe. W kominku ogień, wystarczy tylko czasem dorzucić

kawał drewna, żeby nie wygasło. Jest tak, jak zawsze, jak pan lubi.

– Nie wiem, jak pani dziękować... – mówię wzruszony.

– Nie musi pan dziękować. Każdy na moim miejscu postąpiłby tak samo –

odpowiada, narzucając na siebie płaszcz.

9

background image

Andrzej Paczkowski: Sekret

R W 2 0 1 0

Wychodzi.

Wcale nie jestem przekonany, że każdy potrafiłby zrobić dla mnie tyle co ona.

Już samo utrzymanie sekretu świadczy, iż pani Krystyna jest osobą godną zaufania.

Do tego wyrozumiałą, dyskretną i pełną współczucia.

Wchodzę do pokoju w którym cicho rozbrzmiewa muzyka Chopina: Nokturn f-

moll op. 55 nr 1. W czasach swej młodości grałem go namiętnie na pianinie,

oczywiście amatorsko. Ale już nie te palce.

W kominku płonie ogień. Jest ciepło i przyjemnie, a mnie nie pozostaje nic

innego, jak tylko czekać.

Mijają długie godziny, w trakcie których może nawet zdrzemnąłem się raz czy

drugi, aż wreszcie zegar wybija dwunastą. Otwieram szeroko oczy. A więc nastał

czas!

Dorzucam do kominka. Słabnący już płomień, nagle rozbłyskuje mocniej,

rozjaśniając pokój. Chopin wciąż gra swój nokturn, któryś raz z kolei. Okrążam stół,

a wtedy gdzieś w ciemności rozlegają się ciche kroki.

Stoję nieruchomo, pewnie, z nadzieją w oczach. Nie denerwuję się, jak kiedyś

się zdarzało, po prostu czekam z radością. Wreszcie otwierają się drzwi. Staje w nich

ona, najpiękniejsza kobieta, jaką ziemia nosiła. O całe dwadzieścia lat młodsza ode

mnie. Wpatruje się we mnie z taką miłością. Minął długi rok, od kiedy widzieliśmy

się po raz ostatni. A jednak nic się nie zmieniła, jakby nie było tych miesięcy. Tak,

ona wygląda zupełnie tak samo. Jedynie ja się postarzałem. Ale nie wątpię, że darzy

mnie tak samo szczerym i głębokim uczuciem jak za dawnych lat.

– Witaj... – szepczę.

Uśmiecha się czule. Nie musi nic mówić, rozumiemy się przecież bez słów.

Podaję jej bukiet róż. Znowu odpowiada uśmiechem. Hana całe życie uwielbiała

róże. Wiem, że jej się podobają, znam ją bardzo dobrze. Tak jak ona mnie.

10

background image

Andrzej Paczkowski: Sekret

R W 2 0 1 0

Opieram laskę o stół, podchodzę do niej i zamykam w objęciach, wdychając

jedyny w swoim rodzaju zapach, za którym nigdy nie przestanę tęsknić.

– Tak długo... – Wtulam swoją starczą twarz w jej ciemne włosy, też

gdzieniegdzie przetykane pasemkami siwizny.

Patrzę na jej jasną, długą suknię, szczupłą talię przepasaną kremowym paskiem,

na buty z małym obcasem i kameę, którą dostała ode mnie – właśnie w tym pokoju,

kiedy oboje byliśmy młodymi, pełnymi życia ludźmi. Ja miałem twarz pozbawioną

zmarszczek i jędrne, silne ciało; ona była jeszcze piękniejsza, delikatniejsza i taka

pełna wiary we mnie. Przed sobą mieliśmy cały świat! Czekało na nas wspólne

życie...

Całe dziesiątki lat temu...

Zasiadamy do stołu. Napełniam kieliszki nalewką mojej mamy, wznosimy

bezgłośny toast. Siedzimy w milczeniu, nie odrywając od siebie wzroku. Godziny

mijają, dźwięki nokturnu Chopina wciąż nam towarzyszą; ogień gaśnie, ale tego nie

zauważamy, bo w tym czasie znajdujemy się tysiące lat świetlnych stąd, tam, gdzie

to wszystko się zaczęło. W czasach naszej młodości.

Jak w transie odchodzimy od stołu i tańczymy na środku pokoju. Tej nocy nic

mi nie dolega, nie odczuwam żadnego bólu. Tej nocy znów jestem młody. Tej nocy

kocham całym sercem, i tylko żal mi umykającego czasu, życia, które bywa nieraz

tak okrutne, tak niesprawiedliwe, rozdzielając ukochanych...

Ale na tym polega tajemnica ludzkiego losu: nigdy nie możemy być pewni jutra.

Praga śpi. Za oknem pada śnieg. Tak cicho. Tak przyjemnie. Zdaje mi się, że na

tym pięknym, spokojnym świecie jesteśmy tylko my. I nikt więcej.

A potem nastaje świt.

W pokoju panuje chłód. W butelce zostało trunku tylko na ostatni kieliszek.

Zupełnie nie odczuwam zmęczenia. Może czas ze mnie zakpił i na powrót uczynił

11

background image

Andrzej Paczkowski: Sekret

R W 2 0 1 0

młodym człowiekiem? Spoglądam na ręce. Te nie kłamią – zdradzają mój prawdziwy

wiek.

Hana wie doskonale, jakie myśli kłębią się w mojej głowie. Czyta w nich jak w

otwartej księdze. Zna mnie przecież dobrze, jak nikt inny.

– Czas na mnie – zwracam się do niej.

Bóg mi świadkiem, że nie chcę odchodzić. Z roku na rok jest mi coraz ciężej

oprzeć się pokusie pozostania z nią. Ale nie mam wyboru, Hana nie godzi się, bym z

nią został. Daje mi jedną noc w roku. Tylko jedną. Na więcej nie może sobie

pozwolić. Więcej nie mógłbym od niej wymagać. Zbyt wiele ją to kosztuje.

Gdybym został, byłoby mi zdecydowanie lepiej. Tak bardzo chciałbym już

zostać z nią na zawsze, po prostu przestać myśleć, czuć, zapomnieć o wszystkim.

Byle tylko być z nią.

– Nie nadszedł jeszcze twój czas. – To pierwsze słowa, jakie wypowiada tej

magicznej nocy.

Narzucam na siebie płaszcz, owijam szyję szalem, wkładam na głowę czarny

kapelusz i jestem gotowy do wyjścia.

– A więc znów za rok, kochana...

Zamykam za sobą drzwi, zostawiając ją w środku samą.

Robię parę kroków, wydeptując swoje ślady w dziewiczym śniegu. Zatrzymuję

się, odwracam i spoglądam w okno. Stoi w nim Hana. Moja żona. Druga połowa

mojego złamanego serca, za którą tęsknię już od tylu lat.

Potem patrzę, jak Hana podnosi rękę i kiwa mi na pożegnanie, później rozpływa

się za szybą, znika, nie pozostawiając po sobie żadnego śladu.

D

wadzieścia lat temu, w domu na ulicy Winogronowej, jakiś zdradzony przez

kobietę szaleniec strzelił mojej Hanie prosto w serce, a potem sam się zabił.

12

background image

Andrzej Paczkowski: Sekret

R W 2 0 1 0

Znalazłem ją właśnie w tym pokoju, w którym spędziłem z nią dzisiejszą noc.

Pogrążony w smutku, tkwiłem w nim zamknięty przez cały rok, a kiedy nadeszła

rocznica jej śmierci, Hana ukazała mi się po raz pierwszy. Odtąd przychodziła

każdego roku, zawsze w dzień świętego Walentego. Zawsze tylko na tę jedną noc.

Przez dwadzieścia lat opłacałem to mieszkanie i nikt poza panią Krystyną o tym

nie wiedział. Zaufałem tylko jej.

Nigdy nie zdradziła mojego sekretu.

I tak już miało pozostać.

13

background image

Andrzej Paczkowski: Sekret

R W 2 0 1 0

14


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Andrzej F Paczkowski Na złość
ZAWSZE BĘDZIE BUDZIĆ KONTROWERSJE rozmowa z Andrzejem Paczkowskim na temat stanu wojennego
Andrzej Kruszewicz opowiada o zwierzetach Andrzej Kruszewicz
Andrzej Paczkowski Trzy twarze Józefa Światły
Paczkowski Andrzej Pół wieku dziejów Polski 1939 1989
Sekrety uwodzenia Andrzej Zaleski
ANDRZEJ PILIPIUK OPOWIADANIA
Sekrety uwodzenia Andrzej Zaleski
Sekrety uwodzenia Andrzej Zaleski fragment
Andrzejewski Księżyc dwudziestu rąk (zbior opowiadan)
ANDRZEJ PILIPIUK OPOWIADANIA 3
Andrzej Zaleski Sekrety uwodzenia 2
Andrzej Stefańczyk Sekrety języka C# (c sharp)
ANDRZEJ PILIPIUK SEKRET ALCHEMIKA SĘDZIWOJA
Andrzej Pilipiuk sekret alchemika Sędziwoja cz 01

więcej podobnych podstron