Ze zbiorów
Zygmunta Adamczyka
Elias Loennrot
Kalev
Kalev
Kalev
Kalevala
ala
ala
ala
Proszę przyjaciół łaskawych,
Aby się nie dziwili,
Że śpiewałem tak długo,
Gdy chciałem tyle wyśpiewać.
Nie byłem mistrzem słowa,
Nie byłem biegły w naukach,
Słowa same szły do mnie
Inaczej z każdej strony.
Trwałem przy swojej mowie
Jak przy kądzieli wrzeciono,
Które puściła moja matka
Z rąk swoich do moich stóp;
Brałem słowo spod hebla
Mojego starszego brata
Odheblowane od sosny,
Od rdzenia mowy jak wiór.
A jednak, jakby nie było,
Drogę wam wypaliłem
Wśród borów, przez które idą
Młodzi, sprawniejsi pieśniarze.
Dla was ja swoją pieśnią
Przetarłem trakt przez puszczę,
Stąd teraz wolna droga
Dla wszystkich po mnie pieśniarzy.
Dobrzy ludzie, jeśli łaska,
Nie dziwcie się zbytnio temu,
Żem w dzieciństwie śpiewał wiele,
Jako malec popiskiwał!
Nie było gdzie terminować,
Mistrzów pod ręką nie miałem,
Obcych słów nie przyswoiłem
Ani mądrości z daleka.
Inni nabierali wiedzy,
A ja ujść nie mogłem z domu,
Od pomagania mateczce,
Przebywania ciągle przy niej;
W domu uczyć się wypadło,
Pod krokwiami własnej chaty,
Nad wrzecionem mej macierzy,
Nad ciesiołką mego brata,
Mnie małemu, zielonemu,
W potarganej koszulinie.
Mimo to i mimo wszystko
Sannę przetarłem pieśniarzom,
Rozsunąłem czuby sosen,
Naciąłem na drzewach znaki,
Zmiotłem chrust, wskazałem drogę.
Nowy szlak utorowany
Dla doświadczonych śpiewaków,
Piewców szczodrzej obdarzonych
Pośród powstającej młodzi,
Rosnącego wzwyż narodu.
Zakończenie 'Kalevali':
[po lewej – w przekładzie Jerzego Litwiniuka (1998), po prawej – w przekładzie Józefa Ozgi Michalskiego (1974
[fragment]
przekład: Jan Brzechwa
STWORZENIE ŚWIATA
Będę śpiewał pieśni przodków
Ukochane, zapomniane,
Będę śpiewał je do końca
I przed końcem nie przestanę,
Słowa dźwięczą już na ustach,
Już spływają do języka
I słowami, i dźwiękami
Pieśń przez zęby mi przenika.
Ulubiony przyjacielu,
Towarzyszu lat dziecięcych!
Nie widziałem cię od wielu
Dni, tygodni i miesięcy,
Aż spotkaliśmy się wreszcie
W tej krainie, tej północnej,
Gdzie nad ziemią niebo niskie
Trwa w tęsknocie bezowocnej.
A więc weźmy się za ręce
I z palcami palce splećmy,
Zaśpiewajmy pieśń z tych czasów,
Gdyśmy byli jeszcze dziećmi.
Przyjaciele niech usłyszą,
Młodzi niech powtórzą z czasem.
Stary, wierny Väinömäinen
Chował pieśni te za pasem,
Ilmarinen w miechu swoim
Miał ukrycie dla nich tajne,
Kaukomieli zaś na mieczu,
A w kołczanie Joukahajnen,
2
Przechowane one były
Śród Pohioli mrocznych dali,
Na wyżynach, na dolinach,
Na równinach Kalevali.
Ojciec śpiewał mi te pieśni,
Zasłyszane od swych przodków,
Nauczyła mnie ich matka
Przędąc nić na kołowrotku,
Dawne dzieje, przyjacielu,
Zapomniane i dalekie,
Byłem wówczas małym dzieckiem,
Które karmią tylko mlekiem,
I słyszałem właśnie wtedy
Tę historię niebywałą,
Jak zginęła stara Louhi,
Jak się Sampo postarzało,
Jak śpiewając zmarł Vipunen
I jak skończył Lemminkainen,
Usłyszałem słowa mądre,
Słowa wieszcze, nadzwyczajne,
Odnalazłem je na ścieżkach,
Wyzwoliłem je z uwięzi,
Pozbierałem je z badyli,
Z krzaków, z wrzosów i z gałęzi,
Gdy, pastuchem jeszcze będąc,
Szedłem łąką w babie lato
Za Murikki czarną, dojną
I za Kimmo, za pstrokatą.
Deszcz mi runy opowiedział,
Mróz powtórzył, bym zrozumiał,
Fale morskie pieśń przyniosły,
Wiatr do ucha ją naszumiał,
Ptaki słowa poskładały,
Drzewa treść nadały słowom,
Szczyty sosen, brzóz i jodeł
Zaszumiały śpiewną mową.
3
W kłębek pieśni te zwinąłem
W porze roku niewesołej
I na saniach je złożyłem,
I zawiozłem do stodoły.
Tam schowałem je do skrzynki,
Gdzie dotychczas leżą. Czyżby
Nie czas wyjąć je z ukrycia,
Nie czas przynieść je do izby?
Pójdę, skrzynkę mą otworzę,
Skrzynkę pełną słów i dźwięków,
Potem kłębek mój rozwinę
Powolutku, pomaleńku
I zaśpiewam pieśń wspaniałą,
Runy zabrzmią słowem żywym,
Zwłaszcza jeśli mnie ktokolwiek
Poczęstuje młodym piwem,
A jak piwa nie dostanę,
Wody też mi będzie zadość,
Żeby śpiewać z wesołością,
Żeby wszystkim sprawić radość,
Żeby dzień ten uprzyjemnić
I z wieczorem go połączyć,
A wieczorem czekać nocy
I śpiewając noc zakończyć.
W dawnych czasach tak podobno
Układano wszystkie pieśnie:
Noce idą pojedynczo,
Zorze lśnią niejednocześnie -
Väinömäinen, pieśniarz wieczny,
Był samotny śród przestworzy,
Był samotny Väinömäinen,
Kiedy ujrzał świat ten boży.
Matką była mu Ilmatar,
Od obłoków bladych - bledsza,
4
Panna nieba wysokiego,
Córa światła i powietrza.
Czas dziewczęcy, czas miniony,
Który nigdy nie powraca,
Przepędziła w górnym niebie,
W modrych zamkach i pałacach,
Aż sprzykrzyło jej się wreszcie
W tej niezmiennej samotności,
W tej codziennej samotności
Na błękitnej wysokości.
Opuściła więc niebiosów
Głębię cichą i pogodną
I schyliła się nad morzem,
Nad bezbrzeżną pustką wodną.
Wtem od wschodu runął wicher,
Przyszła burza niespodziana,
Morze zbladło i stuchlało,
Z fal trysnęła mętna piana
I dziewczynę wiatr ogarnął,
I ogłuszył swym zamętem,
I pociągnął ją za sobą
Przez obszary nieobjęte.
Siedem wieków po otchłaniach
Przebłąkała się bezludnie,
Od zachodu aż do wschodu
I z północy na południe.
Poprzez wszystkie morza krańce
I we wszystkie świata strony
Niósł ją, targał nią i miotał
Wiatr szalony, niestrudzony.
Rozpłakała się Ilmatar,
Cała we łzach tak powiada:
"O, ja biedna! Po co zeszłam
Tu, gdzie czeka mnie zagłada,
5
Opuściłam nierozważnie
Moje zamki napowietrzne,
Teraz burze wieczne, piany mleczne,
Lepiej w niebie żyć dziewczynie,
Gdzie spokojnie życie płynie,
Niż nieszczęsną być wodnicą.
I wędrować po głębinie."
Nie minęło czasu wiele,
Jedno krótkie mgnienie oka,
A tu właśnie niespodzianie
Kaczka spada w dół z wysoka
I z trzepotem wkoło krąży,
Ponad morską pustką leci,
Niespokojnie szuka miejsca,
Gdzie by mogła gniazdo sklecić.
Wschód przemierza, potem zachód,
Mknie na północ, na południe,
Nigdzie ziemi, nigdzie lądu -
Wszędzie fale błyszczą złudnie,
Kaczka krąży, kaczka słabnie,
Prawym skrzydłem łuk zatacza,
Nad okrutnym swoim losem
Tak rozmyśla i rozpacza:
"Gdy zbuduję dom na wietrze,
Gniazdo pośród fal uwiję,
Wiatr w perzynę dom obróci,
Gniazdo moje fala zmyje."
Na te słowa córa światła,
Panująca mórz bałwanom,
Wyłoniła ramię z wody,
Wyłoniła z fal kolano,
Żeby biedny ptak mógł wreszcie
Przerwać lot swój niedorzeczny,
Żeby miał dla swego gniazda
6
Ląd przychylny i bezpieczny.
Kaczka krąży, kaczka słabnie
Widzi pośród fal kolano,
Tedy, biorąc je za kępę,
Z dawna w morzu zapodzianą,
Ptak opada na nią śmiało,
Wije sobie gniazdko cudne,
W gnieździe składa sześć jaj złotych
I żelazne jajo siódme.
Siedzi kaczka pracowicie
I kolano wciąż ogrzewa,
Już trzy dni nie wstaje z jajek,
Siedmiu piskląt się spodziewa.
Córa wody i stworzenia
Ból poczuła niespodzianie,
Skóra cała jest jak w ogniu,
Płonie straszny żar w kolanie,
Drgnęła z bólu córa światła,
Serce w piersiach jej zadrżało,
Wstrząs gwałtowny, niewysłowny
Przebiegł nagle białe ciało
I do wody wpadły jaja,
W otchłań morskiej zawieruchy,
Na kawałki się potłukły,
Zamieniły się w okruchy.
Nie zginęły jednak w morzu,
Nie przepadły szczątki drobne,
Lecz zmieniły się cudownie
Te odłamki, te osobne.
Więc skorupy dolnej części
Utworzyły ziemię czarną,
Z górnej powstał sklep niebieski,
Który ziemię tę ogarnął,
7
Z żółtek wyszło wielkie słońce,
Co promienie mu się złocą,
Z białka powstał księżyc srebrny,
Który świeci tylko nocą,
Wszystko to, co pstre jest w jajku,
Wieczną postać gwiazd przybrało,
Zaś ciemniejsze cząstki jajek
Odpłynęły czmurą białą.
Rośnie czas, mijają lata,
Złote słońce lśni podniebnie,
A gdy słońce zachód przebrnie,
Młody miesiąc świeci srebrnie.
Matka wody, córa światła
Wciąż po mętnych falach płynie,
Nad nią wisi niebo modre,
Przed nią wodne są pustynie.
Dziewięć lat już upłynęło,
Więc gdy przyszło lato nowe,
Pierwsza z dziew z głębokiej fali
Wyłoniła swoją głowę
I na wód równinie pustej,
Gdzie się morze wyprzestrzenia,
Jęła tworzyć swoje dzieło
I zaczęła dzień stworzenia.
Tam, gdzie rękę wyciągnęła -
Był przylądek od tej pory,
Gdzie dotknęła nogą ziemi,
Ryby miały swoje nory,
Gdzie się cała zanurzała,
W morzu głębia powstawała,
Zalęgały się łososie
Tam, gdzie noga jej postała.
Równy brzeg się ukazywał,
8
Gdy dotknęła lądu bokiem,
A gdzie głowę opierała -
Pojawiały się zatoki.
Odpłynęła znów od lądu
I śród wodnych tych bezdroży
Niebezpieczne rafy wznosi
I podwodne skały tworzy,
I już wicher wokół szumi
Swoją pieśń z otchłani wziętą,
Na zagładę marynarzom
I ładunkom, i okrętom.
Już się wyspy wyłoniły,
Już się lądy potworzyły,
Wydźwignęły się z głębiny
Gór podwodnych ciemne bryły,
Już kamienie kolorowe
Młodą ziemię obsypały,
A nad ziemię, ku obłokom,
Wystrzeliły dumne skały.
Jeden tylko Väinömäinen,
Pieśniarz wieczny i natchniony,
Wciąż się jeszcze z matką błąka
Po powierzchni wód spienionej.
Długo, długo ten bohater
Z falą morską się sprzymierzał,
Dnia, co dotąd nie ma nazwy,
Przybił wreszcie do wybrzeża,
A wybrzeże było puste,
Bezimienne, beznadziejne,
Właśnie tam, pod gołym niebiem,
Wylądował Väinömäinen,
Żeby słońcem się zachwycać
I zachwycać się księżycem,
9
I podziwiać gwiazdy srebrne,
I zobaczyć Niedźwiedzicę.
VÄINÖMÄINEN BUDUJE ŁÓDŹ
Najpiękniejsza z dziew Pohioli,
Ta, co świat urodą wieńczy,
Na powietrznym siedzi łuku,
Na podniebnej siedzi tęczy.
Przyodziana w czystą suknię,
Obleczona w białe stroje,
Czarnej ziemi, morskim falom
Ofiaruje wdzięki swoje:
Tka ze złota lekką odzież,
Zdobi srebrem, nitką cienką,
Srebrnie dźwięczy złota szpulka,
Przez osnowę mknie czółenko.
W dłoniech sporzy się robota
Tej Pohioli, ślicznej pannie,
Która srebrną cienką nitką
Złotą odzież tka starannie.
Stary, wierny Väinömäinen
Jedzie szumnie środkiem drogi
Z ziem ponurej Sarioli,
Z ziem Pohioli tej złowrogiej.
Niezbyt wiele się oddalił -
Wtem czółenko nad nim brzęczy,
Podniósł głowę, a tu w górze
Panna siedzi wprost na tęczy.
Stary, wierny Väinömäinen
Konia zwinnie pohamował,
Ściągnął lejce i powiada,
I odzywa się w te słowa:
"Zejdź, dziewczyno, do mnie na dół,
Opuść swój przewiewny obłok,
10
Siądź tu przy mnie, w moich saniach,
W moich saniach usiądź obok."
Odpowiada mu dziewczyna:
"Na cóż sanie mi się zdadzą,
I co będę w nich robiła
Przy twym boku, pod twą władzą?"
Stary, wierny Väinömäinen
Tak po czwili się odzywa:
"Po to masz do moich sanek
Zejść, dziewczyno urodziwa,
Żeby siedzieć w moim oknie,
Żeby warzyć piwo młode,
Żeby śpiewać dla mnie pieśni,
Piec mi białe chleby z miodem
I zabawiać się na ławie,
Jak się inni zabawiali
Pośród złotych pól Wejnele,
Na równinach Kalevali."
Odpowiada mu dziewczyna:
"Na kwiecistej byłam łące,
Gdy się właśnie na tę łąkę,
Kładło słońce zachodzące.
Nagle słyszę - ptak mi śpiewa,
Drozd mi śpiewa w cieniu drzewa
O tym, co się pannie marzy,
Czego panna się spodziewa.
Więc spytałem z ciekawości:
Powiedz mi, ptaszyno mała,
Powiedz swoją ptasią mową,
Bym dokładnie zrozumiała,
Komu w życiu jest przyjemniej,
Komu czas weselej płynie,
Czy kobiecie obok męża,
Czy też pannie i dziewczynie?
11
Ptak mi na to odpowiada:
Ciepłe dni bywają w leci,
Ale pannie znacznie lepiej,
Znacznie cieplej jest na świecie,
Chłodne w zimie jest żelazo,
Twardy kruszec mrozem wionie,
Ale jeszcze chłodniej w życiu
Jest przy mężu biednej żonie.
W domu panna chodzi wolna,
Zawsze w tańcu, zawsze w ruchu,
A przy mężu każda żona
Jest jak suka na łańcuchu.
Do nędznego niewolnika
Nieraz ktoś przemówi czulej,
Tylko żony nikt nie pieści,
Tylko żony nikt nie tuli."
Stary, wierny Väinömäinen
Takie na to rzecze słowa:
"Puste są te śpiewy ptasie,
Głupia jest ta ptasia mowa,
Panna zawsze jest jak dziecko,
Choćby nawet była gładka,
Poważanie zaś zdobywa
Tylko żona i mężatka.
Usiądź przy mnie w moich saniach,
Zejdź tu prędzej, zejdź tu zwinniej,
Jam wszak mąż nie byle jaki
I nie gorszy niźli inni."
Lecz dziewczyna mówi mądrze:
"Będziesz dla mnie mężem godnym,
Będziesz dla mnie bohaterem
I zwycięzcą niezawodnym,
Jeśli nożem nie ostrzonym
12
Włos rozteniesz mi na dwoje.
Jeśli jajko zwiążesz w supeł
Tak, by przy tym oczy moje
Tego supła nie widziały.
Skoro spełnisz to zadanie,
Zejdę z mojej wysokości
I usiądę w twoje sanie."
Stary, wierny Väinömäinen
Tępym nożem włos rozcina,
Wiąże jajo w taki supeł,
Że nie widzi go dziewczyna,
A gdy już wykonał szybko
To, co było mu zadane,
Znów zaprasza ją uprzejmie,
Znów zaprasza ją do sanek.
Lecz dziewczyna mówi mądrze:
"Wtedy będę twoją całkiem,
Gdy z kamienia zedrzesz łyko,
Zdatne dla mnie na kobiałkę,
Gdy mi pręt wystrugasz z lodu
Tak, ażeby przy tym jednak
Ani jeden pyłek nie spadł
I kruszyna ani jedna."
Stary, wierny Väinömäinen
Zręcznie kamień ujął w rękę
I z kamienia w oka mgnienie
Poutaczał pasma cienkie,
Z bryły lodu pręt wystrugał,
Pręt wystrugał, przy czym jednak
Ani jeden pyłek nie spadł
I kruszyna ani jedna.
Znów dziewczynę do swych sanek
Tak zaprasza i zachęca:
13
"Już spełnione twe życzenie,
Dumna wola twa dziewczęca!"
Lecz dziewczyna mówi mądrze:
"Temu serce dam i posag,
Kto z wrzeciona złamanego
Dla mnie nową łódź wyciosa,
Potem ją na wodę zepchnie,
Na burzliwe te przestrzenie,
Nie trącając jej kolanem,
Nie ruszając jej ramieniem."
Rzecze stary Väinömäinen:
"Pod sklepieniem tego nieba
Jeden tylko ja potrafię
Łódź wyciosać tak, jak trzeba!"
Wziął wrzeciona szczątki kruche,
Przyniósł szpulkę połamaną,
Łódź majstruje, łódź buduje,
Jakiej dotąd nie widziano:
Tysiąc desek zgodnie łączy,
Tysiąc desek zbija razem
Na tej górze wypełnionej
Miedzią, stalą i żelazem.
LEMMINKÄINEN JEDZIE W SWATY
Lemminkäinen wbrew przestrogom,
Bierze konia dobrej rasy
I z hałasem pędzi z domu
Na Saari poprzez lasy,
Żeby starać się o rękę
Tej przecudnej narzeczonej,
Narzeczonej, która słynie
Na północne świata strony.
14
Roześmiały się dziewczęta,
Roześmiały się i żony,
Gdy z ulicy na dziedziniec
Wjeżdżał dziwnie niezdarzony:
Tu zahaczył, tak zawadził,
Szarpnął konia raz i drugi,
Aż wywrócił własne sanie
I rozciągnął się jak długi.
Wstaje z ziemi Lemminkäinen,
Zagniewany brodę kąsa,
Twarz wykrzywił, czoło zmarszczył,
I powiada cały w pąsach:
"Tego oczy nie widziały,
Tego uszy nie słyszały,
Żeby panny i mężatki,
Tak się ze mnie wyśmiewały."
Krótko myślał Lemminkäinen
I po chwili znów zaczyna:
"Czy jest miejsce na Saari
Na rozległych tych równinach,
Gdzie się panny zabawiają
I gdzie można tańczyć z niemi
Wieczorami pod gwiazdami,
Na łaskawej waszej ziemi?"
Na to panny śmiech porywa,
Aż się aż pod boki biorą:
"Dość jest miejsca na Saari,
Na ściernisku za oborą,
Pastuchowi do zabawy
Też wystarczy obszar taki,
Wątłe u nas są dzieciaki,
Za to tłuste są źrebaki!"
15
Krótko myślał Lemminkäinen
Za pastucha chętnie przystał,
Cały dzień po łące chodzi,
Cały dzień po polu śwista,
Za to nocą wszystkim pannom
I mężatkom serce kradnie,
Każdą tuli, każdą pieści,
Z każdą bawi się przykładnie.
Tak postąpił Lemminkäinen,
Zuchowaty Kaukomieli,
I wyśmiewać go już odtąd
Nikt się więcej nie ośmielił.
Już nie było na Saari
Takiej panny, takiej żony,
Której nie miałby w ramionach
Lemminkäinen niestrudzony.
Ale jedna się znalazła,
Pośród wszystkich tylko jedna,
Której zdobyć nie potrafił,
Której nie mógł sobie zjednać,
Odtrąciła go Kyllikki,
Panna czysta, panna biała,
W jego stronę nie patrzyła,
Jego mowy nie słuchała.
Już wesoły Lemminkäinen,
Dzielny syn dzielnego Lempi,
Sto par wioseł zaprzepaścił,
Sto par butów zdarł na strzępy,
Wciąż się stara i zabiega,
Żeby zdobyć pannę hardą,
Lecz Kyllikki nieugięta,
Odpowiada mu pogardą:
16
"Po co tutaj się obijasz,
Niedołęgo zatracony,
Po co starasz się o rękę
Panny dobrze urodzonej?
Lepiej wracaj, skąd przyszedłeś,
Drzwi otwarte są na roścież,
Bo za ciebie wyjdę wtedy,
Gdy na wylot przetrę moździerz,
Gdy na proszek zetrę tłuczek,
Gdy z kamienia pył zostanie,
Może wtedy ci się uda
Zdobyć moje miłowanie.
Nie chcę ciebie, takiej ścierki!
Męża sobie szukam z dawna
Postawnego, wysokiego,
Bom wysoka i postawna."
Czasu przeszło niezbyt wiele,
Upłynęły dwa tygodnie,
Aż pewnego dnia pięknego,
Gdy zapadał zmierzch pogodnie,
Zabawiały się dziewczęta,
Zabawiały się na łące,
A wśród nich Kyllikki piękna
Jak to słońce zachodzące.
Zuchowaty Lemminkäinen,
Na wybornym swoim koniu
Nagle zjawił się wśród dziewcząt,
W malowniczym ich ustroniu,
Do Kyllikki się przybliżył,
Gwałtem wrzucił ją do sanek,
Związał sznurem i rzemieniem
Ciało jej nieusłuchane.
Potem konia zaciął batem
I gotowy do ucieczki,
17
Jeszcze tylko z drogi krzyknął:
"Posłychajcie mnie, dzieweczki,
Jeśli powie którakolwiek,
Co widziała i słyszała,
Gorzko tego pożałuje
Nędzna wasza wyspa cała,
Bo zaklęciem wszystkich mężczyzn
Poślę w świat na krawawe boje,
I już nigdy nie powrócą
Pod rodzinne strzechy swoje!"
18
Kalevala, napisana językiem pełnym aliteracji, antropomorfizmów, paralelizmów, dyktowana charakterystycznym
rytmem, nie była łatwa do przetłumaczenia (szczególnie jeśli chodzi o tak różne od polskiego poczucie rymu).
Pierwszą wersją Kalevali, jaką udało mi się zdobyć, było prozatorskie (z elementami pieśni) opracowanie Joanny
Porazińskiej. Obecnie dysponuję jeszcze tłumaczeniem angielskim (Oxford University Press 1989, reissued 1999
- i za tym wydaniem będę cytował po angielsku) i polskim przekładem Józefa Ozgi Michalskiego (wydanie I LWS z
1974 w nakładzie 5305 egzemlarzy). Stąd będą pochodzić cytaty polskojęzyczne.
Ze względu na to, że podstrona przeznaczona również (a może przede wszystkim) dla laików (sam jestem kone-
serem najwyżej w wymiarze czytelniczym), przed każdym runem umieszczę krótkie streszczenie
19
Runo pierwsze
Treść: Ilmatar, córka przestworzy, staje się panią morza. Kaczka składa jaja na jej kola-
nie, z ich [rozbitych] kawałków powstaje świat. Z pani morza rodzi się [wiekowieczny]
Väinämöinen.
To, czego, co oczywiste, brakowało w przekładzie Porazińskiej (dla dzieci) - Ilmatar
zostaje zapłodniona przez morze (życiodajne - to ciekawe, że w przeciwieństwie do wielu
baśniowych teorii ta jest w pewnym sensie bliska prawdzie - życie powstało w oceanie).
"Antropomorfizacja" i motyw falliczno-semeniczny w jednym .-):
Spadła ze wschodu burza -
Aż z grzywy posypał się puch,
A z fal sypały się pióra...
Szkwał kołysał dziewczynę,
Fala szalała wraz z nią,
Wicher rozsadzał jej biodra,
Brzeg pieścił jej białą pierś.
Poprzez spienioną wodę
Gwałtowny strzelił gejzer,
Wbił się w jej białe uda,
pełne ciepłego nieba.
Ciekawy motyw sprawczej funkcji słowa (świat staje się co prawda z kaczych jaj, ale
kaczka została posłana przez najwyższego boga Ukko, od niego pochodzi więc niejako
wola, choć nie wypowiada jej):
Odezwał się z łoskotem
Zrodzony z miazgi ląd
I pierwsze słowo: ziemia
Wrosło w jałową skałę.
Väinämöinen spieszy się do świata, choć jeszcze dojrzewa w łonie matki:
"Ja, syn człowieczy, dnia pragnę!
Chcę księżyc widzieć na niebie,
W dłonie chcę słońce brać
I Niedźwiedzicę głaskać,
Jak groch trząsać na sicie
Gwiazdy łuskane nocą!"
To pierwsze sygnały miłości Väinämöinena do świata, co będzie się przejawiać później.
Tuż po narodzinach Väinämöinen:
Wstał, w górę wzniósł ramiona
I najpierw niebo objął,
Potem całował ziemię,
Całował myślą gwiazdy...
Runo drugie
Treść: [Väinö postanawia obsiać ziemię. Pojawia się Sampsa Pellervoinen - i] sieje drze-
wa. Jedno z nich [dąb] wyrasta tak wysoko, że zasłania słońce i księżyc. Z morza wychodzi
mały człowieczek, który ścina dąb. Słońce i księżyc znów mogą świecić. [Czarodziej znaj-
20
duje siedem ziaren jęczmienia, karczuje ziemię i pali drzewa. Te "oddają popiół" ziemi,
użyźniając ją. Väinö obsiewa ziemię. Zostawił był pojedyncze drzewo - brzozę - dla po-
dróżnych ptaków, za co te są mu wdzięczne.]
Zaklinacz sieje jęczmień, modląc się przy tym do boga Ukko, ale i do ziemi:
Ziemio spękanych dłoni!
Obudź się chlebem na stole,
Wypuszczaj szybko pędy
I kłosy na nich osadź!
Następnie zwraca się do Ukko z prośbą o deszcze dla jęczmienia:
Aby był słodki jak usta
Dziewczyny, co miód pije.
Runo trzecie
Treść: Joukahainen [, młody i porywczy śpiewak z Pohjoli,] wyzywa Väinämöinena na
pojedynek dotyczący wiedzy o początkach świata. [Jest pewny siebie i buńczuczny, czym
budzi gniew nawet w dobrodusznym Väinö.] Väinämöinen zwycięża i śpiewem sprawia, że
bagno pochłania Joukahainena. W zamian za darowanie życia, Joukahainen obiecuje Vä-
inämöinenowi za żonę swoją siostrę, Aino [inne propozycje darów, jak cudowne
przedmioty i bogactwa Väinö odrzuca. Joukahainen wraca do Pohjoli strapiony, ale matka
cieszy się na zaręczyny córki z kimś tak sławnym, jak pieśniarz z Kalevali. ]
Ciekawy motyw, do którego powrócę w późniejszych księgach - mianowicie upatry-
wanie źródła "niszczenia" człowieka w jego samotności. O tym śpiewa Väinö, kiedy z ra-
dością rozmyśla o swym przyszłym ślubie (jest to niejako uzasadnienie potrzeby ożenku i
rodziny):
Śpiewał, że czas w przyrodzie
Ginie nie mając siły,
Lecz jest niszczącą potęgą,
Dla samotnego człowieka.
Spotkanie z Joukahainenem. Tak stary pieśniarz kwituje przechwałki młodzieńca (jed-
nocześnie pojawia się istotny wątek pochwały prostego życia, skromności i prostych rado-
ści, obecny nie tylko w Kalevali, ale i w późniejszej literaturze fińskiej):
Na słowa ostrożądłe*
Väinämöinen miód leje:
"Jaki ze mnie zaklinacz,
Jaki tam pieśniarz ze mnie?
W tym zaścianku - siedlisku,
Spędziłem całe życie.
Moja magia? Rozumiem,
Kiedy śpiewa kukułka,
Ale było - nie było,
Pozwól teraz usłyszeć,
Co ty lepiej ode mnie
Umiesz rozumem rozgryźć...?"
* Swoją drogą, zastanawiam się, czy te "neologizmy" lub dość naturalne w fińskim złoże-
nia nie są tylko elementem tłumaczenia. W angielszczyźnie wygląda to po prostu tak: Ste-
ady old Väinämöinen / uttered a word and spoke thus: (...).
21
Poetyckie inwektywy Väinö .-), gdy Joukahainen przechwala się, że zna prawdę o po-
czątku świata, prawdę, której nikt nie może znać. I tu znowu rzecz istotna - Väinö chce
uniknąć walki na miecze, rozlewu krwi. To bardzo istotny motyw Kalevali - jeśli dochodzi
już do rywalizacji krainy Kalevy i Pohjoli, ludzie południa chcą rozwiązać konflikt w jak
najłagodniejszy sposób. Upraszczając: tym - tj. umiłowaniem spokoju - różni się Finlandia
i jej epos od wojowniczych wypraw szwedzkich i norweskich. Ale wróćmy do Väinö, któ-
ry tłumaczy, dlaczego nie chce walki z Joukahainenem .-):
Boję się tknąć nadętej
Purchawki pełnej oszustw,
Boję się ciebie zdeptać,
Bo byłby wielki smród.
Joukahainen próbuje przebłagać triumfującego czarownika, oferując siostrę. Tak ją
opisuje (ach, ten romantyzm praktyczny):
Rozjaśni twoją izbę,
Pod jej dłonią śpiewają
Garnki, cebry i wiadra,
Czyste przy niej są gwiazdy!
Będzie ci prać odzienie
Jak deszcz majowy liście
Joukahainen zgnębiony wraca w rodzinne progi:
Stał z czapką przekrzywioną,
Z sercem bijącym na opak,
Gorzkimi łzami próg polał.
Z ustami w zimną podkowę,
Stojąc na niskim progu
Nos opuścił na kwintę.
Dość liryczny moment, męskie łzy, hm (uczciwość, hm, narracji, hm). Na to matka pocie-
sza go (syn przegrany, wraca z podróży, w którą wyruszył wbrew radom matki odwodzą-
cym go od tego):
Płaczesz gorzko, mój synu,
Jabłko mojej miłości,
Już cię wdeptano w trawę?
Nie płacz, ja cię podniosę,
Nie stój tak smutny w progu,
Z ust twych zdejmę podkowę,
Zanim próg ten przestąpisz.
Runo czwarte
Treść: [Aino jest jednak zrozpaczona wizją ślubu z czarownikiem Kalevali. Spacerując spotyka
starego pieśniarza i popada w jeszcze większe przygnębienie. W końcu rzuca się do morza. Zając
przynosi wieść o jej śmierci do domu rodziców. Trzy kukułki śpiewają pieśń - jedna z nich chce
radości dla matki bolejącej po stracie córki, ale piosenka tylko pogorsza sprawę, bowiem tylko
przypomina o stracie.]
Aino rozpacza, odliczając czas do dnia, w którym zmuszona będzie poślubić starego
pieśniarza:
Czy nie byłoby lepiej
Na świat ten nie przychodzić
22
I nigdy nie urosnąć?
Nie znałabym udręki
I nie zaznała rozpaczy,
Gdybym bezgłośnie umarła
W mej siódmej nocy życia.
Gdybym cicho odeszła
W wieku ośmiu wieczorów,
Starczyłaby mi wówczas
Piędź jedna białego płótna
I parę łez matczynych,
Jedna łza mego ojca
I suche oczy brata.
Wystarczyłby mi kopczyk
Wielkości czapki zimowej.
Aino nadal w rozpaczy. Uciekła z domu rodzinnego, bo nie mogła się twarz w twarz
przeciwstawić woli chcących ją wydać za mąż rodziców. Ładnie abstrakcja miesza się z
konkretem:
Tam noc ją przechwyciła
Palcami, po omacku,
A gardło żal uciskał
Dłonią ojca i matki.
Aż noc od płaczu zmiękła,
A kamień porósł solą
Zając przynosi wieść, że Aino utopiła się. Ciekawy eufemizm samobójstwa - Aino zo-
staje siostrą ryb. Ten eufemizm później stanie się ciałem, bo Väinämöinen spotka niedo-
szłą małżonkę w postaci ryby. Póki co zając obwieszcza:
Nie ma już waszej Aino!
Dziś siostrą ryb została,
Bliską krewniaczką sieji.
Dach się nad nią zatrzasnął
Dwóch zbitych z sobą fal.
Jej matka żałuje błędu zmuszania córki do małżeństwa wbrew jej woli. Wspaniały
fragment:
"Niech nigdy żadna matka -
Dopokąd żyje na ziemi -
Nie kołysze swej córki
Pod wiatr z przeciwnej strony,
Jak ja wykołysałam
Córkę aż na dno morza."
Matka płacz topi głębiej
Niż Aino utonęła,
Co w morzu śpi jak strumień.
Matka słone łzy leje
Tam, gdzie strumień zaginął.
Zlatują się trzy kukułki. "Ta, co pragnie radości, Dla zrozpaczonej matki Śpiewała całe
życie, Aby ją uweselić". Fragment - na zakończenie runa - o tym, jak życie nie zatrzymuje
się w biegu nad czyimś grobem:
Otrząsnęła się matka
Z piór dzwoniącej kukułki.
Trzeba strzec się uroku,
Jaki zadaje jej krzyk,
23
Rytmiczny i dokładny,
Jakby liczyła kroki
Człowieka, w którym zawsze
Bije zranione serce,
Gdy liczy dojrzały smutek,
Od łez w oczach pełniejszy.
Wtedy życie usycha:
Starość rośnie na cal,
Młodości na piędź ubywa...
Runo piąte
Treść: Väinämöinen szuka Aino w morzu. Aino w postaci ryby zostaje złowiona przez Väinämöin
na, który jednak traci ją. [Aino wymyka mu się z łodzi. Väinämöinen wygłasza monolog rozpaczy.
Zwraca się o pomoc do matki - pani mórz, Ilmatar. Ta radzi mu udać się do Pohjoli, gdzie znaleźć
ma jeszcze piękniejszą żonę dla siebie]
Pościel ścielić ci mogę,
Poduszki kłaść pod powałę
Monolog Väinämöinena (po tym, jak Aino na zawsze mu umyka). Stary, mocny Väinö
też uległ. Jest to pewien rodzaj "uczciwości pieśniarza", bo kobieta Kalevali jest często za-
leżna od mężczyzn i im podległa (na przykład żona Ahtiego w runie dwunastym), ale i ona
ma władzę nad mężczyzną - tak nawzajem trzymają się w szachu:
Cóż ze mnie za szaleniec!
Jaki mój męski rozum?
Bystry byłem jak wiatr,
Serce miałem szlachetne.
A oto coś się stało
I pękło w moim życiu...
Czyżby napad starości?
Myśl moja słabnie nagle.
Gdzie jest moja odwaga,
Którą tak się chlubiłem?
Gdzie rusałka Vellamo,
O którą zabiegałem
Przez całe życie moje?
Gdzie najmłodsza mórz panna,
Najwierniejsza dziewczyna?
I TO też mówi wiekowy ("wiekowieczny" w tłum. Porazińskiej) pieśniarz:
Nie umiem pojąć życia!
Co począć, aby trwała
Radość w szerokim świecie
Wielka jak cała ziemia?
Jak chodzić po tej ziemi,
Aby nas nie mijała?
Runo szóste
24
Treść: Väinö wyrusza w zaloty do córki Pohjoli. Żądny zemsty Joukahainen [, mimo że
matka odwodzi go od zemsty na pieśniarzu, z którym niegdyś przegrał,] zabija pod nim
konia. Väinämöinen wpada do morza.
Coś na wzór epitetu stałego (stałe porównanie) - powtarza się później kikakrotnie:
A młody Joukahainen -
Chudy lapoński kot -
Złakniony mleka sławy
Łapczywie pił gniew i złość
Jedna z wielu (wielu, wielu) antropomorfizacji - tak dla przykładu: Joukahainen zakra-
da się i czatuje na Väinö:
Chciwy lapoński kot
Chodzi aż nad zatokę,
Gdzie lśni przylądek ognisty,
Aż na brzeg wodospadu,
Gdzie rzeka święta kipi
Z oburzenia i gniewu,
Że przeglądać się musi
W fałszywych jego ślepiach.
A to na potwierdzenie słów o umiłowaniu prostoty. Matka Joukahainena odwodzi syna
od morderstwa na Väinö:
Gdybyś go zabił, synu,
Pieśń by umarła na ziemi!
A cóż ponad radość zwykłą
Lepszego na tym świecie?
Łoś, trafiony strzałą Lapończyka, zrzuca Väinämöinen do morza:
Pyszałek Joukahainen
Pysznił się nad nim z daleka:
"Väinämöinenie stary!
Nigdy nie ujrzą twe oczy
Księżyca światła złotego,
Chyba że księżyc utonie.
Nie ujrzysz pól Väinöli,
Wrzosowisk Kalevali,
Chyba że pola te umrą
I pójdą z tobą na dno.
Runo siódme
Treść: Orzeł wynosi Väinämöinena na brzeg Pohjoli. Louhi, pani Pohjoli, zajmuje się nim.
[Louhi zapewnia, że odeśle pieśniarza do Kalevali, ale najpierw] wymusza na nim obietni-
cę, że przyśle jej kowala Ilmarinena, żeby ten wykuł jej czarodziejski młynek Sampo. W
nagrodę przyrzeka kowalowi rękę swojej córki.
Tu tylko jeden cytat - Väinämöinen w Pohjoli mówi:
Opuściłem swą ziemię,
Własne rzuciłem pola.
Znalazłem się w tym miejscu,
Gdzie nawet drzewa kąsają,
Jodłowa gałąź siecze,
25
Brzoza zadaje rany,
A olcha chce mnie rozedrzeć.
Tylko wiatr jest mi bliski,
Tylko słońce mi wierne
W dziwnej, obcej krainie,
Której nie umiem pojąć.
Istotny jest ten ostatni wers, taki "zaśpiew" występuje w Kalevali często. I aż dziwne, że
wciąż wielu ludzi nie widzi zbyt wielkiej różnicy między "ekspedytorskimi" Norwegami i
Szwedami, a Finami-domatorami (przynajmniej od czasów, gdzie sięga już oko historii).
Runo ósme
Treść: W drodze do domu Väinämöinen spotyka córkę Pohjoli [, siedzącą na tęczy i tkają-
cej "materię złotą",] i oświadcza się jej. By uzyskać jej zgodę, musi dokonać czynów wy-
magających nadnaturalnych mocy [, np. wyciąć z lodu bicz "giętki jak pręt leszczyny"].
Budując łódź [(co było jednym z zadań)], Väinämöinen rani się toporem w kola-
no.[Siekierę zaczarował był zły bóg Hiisi. Z żył Väinö wycieka "jego wspaniałe życie".
Pieśniarz rwie mchy, "bierze porosty z moczarów", "darń pazurami zdzierać", by "zatkać
straszną ranę", ale nie pamięta zaklęcia, które zatamowałoby płynącą krew. Udaje się
prędko do pobliskiej wioski w poszukiwaniu znachora.]
Z runa ósmego też niewiele - kiedy Väinö szuka znachora, napotyka starą kobietę. Czy
przedstawienie jej, jak i społeczności północy, przedstawienie dość deprecjonujące ,-), by-
ło celowe i dyktowane wrogością ku Pohjoli (wrogością, przypomnijmy, wyróżniającej się
wyjątkową "łagodnością") - nie wiem. Oto jak kobiecina odpowie czarownikowi na pyta-
nie o lekarza:
Staruszka okryta szalem,
Babina o trzech zębach
(Bo resztę wygdakała
Na ławce przed domem w święta)
Rozgadała się w młyn:
"Nie ma w zagrodzie nikogo,
Kto zna krwi pochodzenie,
Skąd się w ogóle krew bierze,
Nie wiem, nie mam pojęcia.
Nie znam tutaj znachora
Dla zranionego żelazem."
Runo dziewiąte
Treść: [Väinämöinen trafia wreszcie do chaty znachora. Twierdzi, że musi "sięgnąć pa-
mięcią do narodzin żelaza", żeby przypmnieć sobie słowa zaklęcia tamującego krew. Vä-
inämöinen rozpoczyna opowieść o narodzinach żelaza. W "młodości" ogień, "brat starszy
żelaza", "poderwał się wściekły" żeby wchłonąć młodszego brata. Ten jednak umknął i od
tamtej pory ukrywał się przed ogniem w ziemi. Wreszcie kowal Ilmarinen odnalazł żelazo
i przekonał je, że lepiej będzie mu w kuźni, niż pod darniami. Ilmari zaczyna obróbkę su-
rowca - gdy ten znajduje się w ogniu podsycanym miechami, kowal zmusza je do złożenia
przysięgi, że nigdy nie obróci się przeciwko ludziom. Żelazo obiecuje dotrzymać słowa.
Wkrótce jednak kowal wysyła pszczołę Mehiläinen po miód do wody, której "czegoś bra-
kuje, stal się hartuje w niej kiepsko". Ale pszczołę uprzedza zły bóg Hiisi, który podsyła
kowalowi szerszenia z trucizną. Włącza się starzec-znachor. Przeklina łajdactwa i krzyw-
dy wyrządzane przez żelazo. Zwraca się do krwi z wezwaniem, aby ta płynęła w człowie-
26
ku i nie opuszczała go. W końcu prosi Ukko o pomoc w zawarciu rany; wszechmocny bóg
wysłuchuje modlitw. Zamkniętą ranę trzeba jeszcze posmarować balsamem. Chłopiec, po-
słany na jego poszukiwanie przez znachora, nie wraca dopóki nie upewni się, że odnale-
ziona przez niego substancja jest tak mocna, że pod jej działaniem zrastają się dwa głazy.
Ból opuszcza ciało Väinämöinena, pozostawiając świadomość kruchości ziemskich rze-
czy.
Ilmarinen odkrywa żelazo, ukrywające się w glebie przed ogniem (patrz streszczenie):
Wtedy pomyślał sobie:
"Co by się też z nim stało,
Gdybym je wrzucił w ogień,
Gdybym do kuźni przyniósł?"
Zadrżało biedne żelazo
Ze strachu przed słowem ogień,
Aż kowal Ilmarinen
Zaczął żelazo pocieszać:
"Wdeptane jesteś w ziemię,
Ogień ciebie wyzwoli.
Leżysz oto jak niedźwiedź,
Poszybujesz jak orzeł.
Teraz jesteś zaledwie
Żelazem tropo-wilczym,
A gdy wyszlachetniejesz,
Ty będziesz wilka tropić."
Ozga Michalski ma taką manierę, że jak raz zastosuje grę słów, to grupuje kilka po-
dobnych na niewielkiej przestrzeni. Nie sądzę, żeby dobrze oddawało to poetykę Kalewali,
ale czasem miło przeczytać fragmenty taki jak ten (trzy nienatrętne chwyty słowne),
szczególnie wobec jałowości przekładu angielskiego (słowa padają w momencie, gdy że-
lazo w ogniu zmuszone jest złożyć przysięgę):
Rzecze rozważny Ilmari:
"Jeśli zdejmę cię z ognia,
Żądła w tobie nie spalę,
Będziesz zadawać rany.
Brat od tej rany umrze,
Matce dziecko zabijesz
I nawet się nie skrzywisz."
Wtedy skruszone żelazo
Przysiegę w kuźni złożyło
Wobec człowieka mądrego,
Między kowadłem i młotem:
"Będzie mi wolno odtąd
Wgryzać się w serce kamienia,
Nie wolno mi ran zadawać
Żadnemu człowiekowi.
Tak będzie lepiej dla mnie.
Stal musi być szlachetna:
Będzie druhem piechura
I przyjacielem podróżnych,
Nigdy nie będzie katem
Własnej ludzkiej rodziny."
Starzec-znachor prowadzi swój monolog - tu część o krwi, która na wezwanie żelaza
zaczęła opuszczać ludzkie ciało:
27
Niech krew powstrzyma swój bieg,
Przestanie na nas spływać
Wielkimi jak deszcz kroplami.
Niech nie ucieka z nas
Szybki śmiertelny strumień,
Niech już spokojnie krzepnie
U ujścia naszej rany.
Niech stanie jak irys morski
Lub jak turzyca we mchu,
Jak na kaskadzie rafa,
Jak w polu płot drewniany
Lecz ciebie, krwi gorąca,
Już ogarnęło szaleństwo:
Wylewasz się z naczynia,
Miast się przelewać w żyłach.
Krwi szalona w człowieku,
Rwij potokami wśród kości!
Piękniej pulsujesz pod skórą,
Niż krzepniesz rozlana na ziemi.
Niedobrze mleko rozlewać.
Jescze gorzej, gdy krew
Niewinną poniewieramy,
Gdy wdeptujemy w ziemię,
To, co winno być w sercu.
Przez serce płyń bez przerwy,
Tam miejsce krwi najgodniejsze!
W czystym oddechu łuc
Oczyszczaj się jak w źródle.
Wracaj na miejsce swoje -
Ze śmiercią żartów nie ma.
Wracaj bez dalszej zwłoki,
Dopóki jesteś żywa.
Sądzisz, że jesteś wodą,
Jeziorem albo rzeką?
Krwi drogocenna, pomyśl,
Czym dla człowieka jesteś!
Jeśli nie możesz wrócić,
To się przynajmniej wstrzymaj
Jak wodospady Tyrjä
Jak rzeka zmarłych, Tuoni.
Väinämöinen poddaje się działaniu balsamu:
Skręcał się Väinämöinen,
Z bólu, co go opuszczał,
Wił się w cierpieniu strasznym,
Co z niego wychodziło -
W nim czuło się doskonale,
Jak w każdym chorym boleść.
Wreszcie cierpienie musiało
Opuścić ludzkie mieszkanie
I wychodziło długo:
Aż po szczyt Góry Bólu
Po górę Kipumäki,
Gdzie nawet kamienie chore.
28
Słowa pieśniarza (doświadczonego bliskim spotkaniem ze śmiercią) - epilogiem runa.
"Wzbijanie się ku Stwórcy" i w ogóle wszechobecny duch Ukko - to jakby zapowiedź
nadchodzącego monoteizmu. No cóż, w każdej mitologii prędzej czy później zajdzie po-
trzeba uwszechmocnienia czegoś nieogarnionego rozumem. Każda mitologia ma też swo-
jego Eklezjastę:
A potem stary Väinö Spojrzeniem objął ziemię:
"Tu wyznaczone początki
I tu pisany koniec.
Cóż warta wiedza człowieka?
Co - władza i moc jego?
Ku Stwórcy trzeba się wzbijać
Bez niepotrzebnej pychy,
W zwyczajnej ziemskiej łodzi."