RADOŚĆ CZYSTEJ MIŁOŚCI
Jan Bilewicz
SPIS TREŚCI
1. Czy współżycie seksualne to dopełnienie miłości?
2. Seks nie jest potrzebą a popędem.
3. Czy podejmowanie życia płciowego pomoże w bardziej udanym wyborze męża?
4. Przedmałżeńskie doświadczenia seksualne są przeszkodą do udanego małżeństwa.
Rozdział 2 - KOSZTY REWOLUCJI OBYCZAJOWEJ
Rozdział 3 - TWOJE ŻYCIE DUCHOWE
Rozdział 4 - PROGRAM DLA MŁODYCH
1. Wytrwale poszukuj spotkania z Chrystusem.
3. Staraj się poznawać Chrystusa i żyć Jego Ewangelią.
4. Zachowuj umiarkowany post i skupienie.
5. Staraj się odkryć piękno i wartość czystości.
7. Uważnie dobieraj sobie przyjaciół.
8. Ogranicz do minimum albo zrezygnuj z oglądania T.V.
10. Zachowaj skromność w ubiorze.
11. Konsekwencje wykroczeń przeciw czystości obyczajów
12. Konsekwencje zachowania czystości przedmałżeńskiej
OD AUTORA
Rozdział 1 - Za i Przeciw
2.00 nad ranem w jesienną noc. Moja poduszka jest wilgotna a tusz do rzęs, z taką uwagą
nakładany, aby zrobić na Tobie wrażenie, rozmazał sie na nosie i policzkach. Piszą, że jest
wodoodporny, ale okazuje się, że czasami nie wystarczająco na życiowe załamania.
Kiedy godzinę temu odjechałeś urażony w swojej męskiej dumie, uświadomiłam sobie, że
wszystko skończone. Wprawdzie nie powiedziałeś tego wprost, ale wiem że więcej nie
zadzwonisz. Usłyszałam tylko: "Okazałem dosyć cierpliwości, 3 miesiące to wystarczająco
długo". Jasne! Chodzić aż 3 miesiące z dziewczyną, która do ślubu chce pozostać dziewicą!
Dziewica i rockowy piosenkarz! Taka kombinacja to nieporozumienie. Przynajmniej byłeś na
tyle miły, że zechciałeś być ze mną przez te 3 miesiące. Inni stawiają swoje żądania dużo
wcześniej.
Nie myśl, że będę do końca życia bez chłopaka Jest sporo takich, którzy zechcą chodzić z
dziewczyną z zasadami, choć może nie są to takie super gwiazdy jak Ty. Nie szkodzi
Przynajmniej będę wiedziała, że są ze mną dla mnie samej, a nie dla seksu.
Ponieważ jesteś przystojny, inteligentny, dowcipny i jeszcze na dodatek nieźle śpiewasz,
oczekujesz, że każda zgodzi się na wszystko, co zechcesz. Rzeczywiście, mam wiele takich
przyjaciółek. Może spotkasz jeszcze niejedną z nich? Dlaczego nie ja?... Kiedy siedzieliśmy
obok siebie ostatniego wieczoru, a Ty z gniewem patrzyłeś na mnie, wszystkie argumenty
gdzieś mi uciekły. Mam jednak powody. Powiedziałbyś, że są idiotyczne i w tej chwili ja też
myślę trochę podobnie. Ale być może jutro staną się one dla mnie na nowo ważne.
Zapytałeś, czy to dlatego, że jestem wierząca.. Gdybym się zgodziła, spowodowałoby to
reakcję łańcuchową i teraz widzę wszystko jeszcze wyraźniej. Nie poszłabym do Komunii św.
w niedzielę. Chodzę na Mszę św. z całą rodziną więc bardzo by to zmartwiło rodziców. Co
bym im powiedziała? I tak bym zraniła dwoje ludzi, których kocham A i sama czułabym się
winna i być może w ogóle przestałabym chodzić do kościoła. Nie jestem święta, ale nie
zrezygnuję ze swojej wiary. Wiele znaczy dla mnie. Wierzę w Boga i ta wiara daje mojemu
życiu jakąś zdrową pespektywę. Chcę być praktykująca, ale dla Ciebie, ponieważ nie
wierzysz, Kościół to relikt przeszłości. Po prostu nic nie rozumiesz!
Dla naszej generacji "seksualna rewolucja" nie jest już rewolucją. Możemy stanąć z boku i
przyjrzeć się jej skutkom Szczerze mówiąc nie podoba mi się to, co dostrzegam. Gdybym
patrząc na starszych znajomych czy krewnych, mogła z przekonaniem powiedzieć: "Nic im to
nie zaszkodziło, są i tak szczęśliwi", może i zmieniłabym zdanie. Może i teraz w tej chwili
byłabym w twoich ramionach. Ale to nie jest tak. Dostrzegam u tych ludzi wielki brak
szczęścia, nawet cierpienie, często przeżyli jakiś osobisty dramat, ponieśli jakąś klęskę.
Moja starsza o rok siostra żyła ze swoim chłopakiem przez 12 miesięcy. Potem wszystko się
rozpadło, głównie z jego powodu. Była tak zraniona całą tą sprawą! Wiele razy ostrzegała
mnie, bym nie dała się wciągnąć w podobną sytuację. Nie musiała mnie ostrzegać.
Wiedziałam dobrze co przeżyła... . I nawet nie była w ciąży. Nie wyobrażam sobie, co by się
działo, gdyby zaszła w ciążę. W końcu zostałaby pewnie "matką samotnie wychowującą
dziecko". Mało kusząca perspektywa! Nie wyszła jeszcze za mąż. Wydaje mi się, ze to
doświadczenie tak głęboko ją zraniło, że w jakiś sposób nawet wypaczyło jej nastawienie do
małżeństwa
Jakie jeszcze powody przychodzą mi do głowy? Wiele. Nasze pokolenie widzi skutki
przygodnych miłostek: choroby, wśród nich AIDS, również komplikacje ginekologiczne,
wszystkie konsekwencje przerywania ciąży.
Jest jeszcze jeden powód, mój przystojny Przyjacielu, dla którego chciałabym do ślubu
pozostać dziewicą. To, co miało się rozpocząć dzisiaj, byłoby luźnym związkiem,
"chodzeniem ze sobą" bez zobowiązań. Jak długo by to trwało? Pół roku, rok? Ale nie
zawsze, to pewne. Ani ja ani Ty nie jesteśmy gotowi do małżeństwa Dwie z moich
przyjaciółek żyją w taki sposób. Jest to znowu początek łańcuchowej reakcji Kiedy te związki
rozpadną się, przejdą do łóżka kogoś innego. Słyszy się czasami, że dziewczyna po
pierwszych doświadczeniach żałuje tego i potem żyje w czystości, ale to rzadkie przypadki
Gdyby siało się to teraz, kiedy mam 18 lat, z ilu mężczyznami jeszcze spałabym do spotkania
tego, za którego wyjdę za mąż? Nie chcę być dla nikogo "tymczasową partnerką". Oddam się
mężczyźnie, z którym będę żyła już do końca życia. Nie będzie to półroczne spotkanie się
głównie dla seksu, ale trwający całe życie odpowiedzialny związek. Będę kochać i będę
kochana bez rozmieniania się na drobne.
Już 3.00. Czuję się lepiej. Powinnam ci była wszystko to powiedzieć ostatniego wieczoru. Ale
teraz, kiedy jeszcze raz wszystko przemyślałam, lepiej poradzę sobie z tym rozstaniem.. Czy
zobaczymy się na imprezie u Marty? Kto będzie trzymał Cię pod rękę? Czy ściśnie mi się
serce na Wasz widok? Chyba tak. Straciłam Cię. Jutro pewnie będę miała zapuchnięte od
płaczu oczy, ale zachowałam szacunek dla samej siebie... Chyba więc jednak nie
przegrałam...
Bywa, że młodzi ludzie decydują się na podjęcie współżycia seksualnego przed zawarciem
małżeństwa. Jaki jest sens zachowania czystości? Czy warto być dziewicą? - pytają sami
siebie.
Różne argumenty "za" przedmałżeńskim seksem może podsuwać środowisko rówieśnicze,
środki masowego przekazu, literatura.
Jakie są te najbardziej popularne "za":
1. Miłość uprawnia do rozpoczęcia współżycia. Jeżeli para młodych ludzi odda się sobie
całkowicie, pogłębi i ubogaci to jeszcze ich związek. Jeżeli będzie między nimi mniej barier,
lepiej się zrozumieją. Współżycie seksualne to naturalne dopełnienie każdej miłości.
2. Życie seksualne jest konieczne dla higieny psychicznej. Popęd płciowy jest normalnym,
biologicznym impulsem i nie należy go tłumić. Z postępowania wbrew naturze wyniknąć
może nerwica czy jakieś inne destruktywne skutki.
3. Podjęcie współżycia seksualnego jest korzystne dla wyboru przyszłego małżonka,
ponieważ sam popęd płciowy i zaciekawienie nie skłaniają wtedy do zaakceptowania
pierwszego partnera, który może być atrakcyjny seksualnie, ale który okaże się później
całkiem nieodpowiedni pod innymi względami.
4. Potrzebne jest pewne praktyczne wychowanie seksualne. Jeżeli dziewczyna wychodzi
za mąż, nie mając za sobą żadnych doświadczeń, nie powinna się spodziewać, że potrafi
zadowolić prawdziwego mężczyznę. Podobnie i mężczyzna powinien zatroszczyć się o
swoją edukację seksualną, aby umieć usatysfakcjonować swoją żonę. Narzeczeni powinni też
sprawdzić, czy są dopasowani seksualnie.
Przeanalizujmy po kolei powyższe argumenty, które na pierwszy rzut oka mogą wydawać
się
1. Czy współżycie seksualne to dopełnienie miłości?
Badania ankietowe Zygmunta Jaczewskiego wykazały, że tylko 15% mężczyzn kochało
swoje partnerki w chwili podejmowania współżycia. Ponad 80% rozpoczęło je - jak sami
przyznają - dążąc jedynie do osiągnięcia przyjemności seksualnej. A więc to nie miłość chce
przedmałżeńskiego współżycia, ale egoistyczne pożądanie, przynajmniej jednej ze stron. Co
to oznacza? W takim wypadku nie traktuje się kobiety jako pełnowartościowej osoby, ale jak
rzecz, której można używać dla własnej przyjemności. Staje się ona w takim układzie swego
rodzaju zabawką. Ma być ładna, pociągająca i zgodzić się na wszystko, na co on ma ochotę.
Mężczyzna chce się nią bawić, nie myśli o małżeństwie i nie ma ochoty być ojcem. Niestety
wiele dziewcząt zgadza się na taką rolę, a wzory życia prezentowane przez środki masowego
przekazu utwierdzają je jeszcze w przekonaniu, że jest to rzecz normalna, że "takie jest
życie".
W okresie dojrzewania dominującym mechanizmem zachowania dziewczyny jest
poszukiwanie akceptacji. Nawiązując przyjaźń ze swoim kolegą, nie tyle szuka zmysłowej
przyjemności, co akceptacji siebie. Chce się komuś podobać, pragnie uznania, zrozumienia,
trochę czułości. Przy braku aprobaty ze strony środowiska czy rodziny, pragnienie
znalezienia kogoś, kto da jej poczucie wartości, nasila się. Zaczyna wtedy robić wszystko,
żeby zainteresować chłopaka sobą. W końcu, chcąc skuteczniej zatrzymać go przy sobie,
daje mu "dowody miłości". Godzi się na rolę zabawki seksualnej. Nie znajduje jednak
miłości, której szukała. Jest używana, a nie kochana.
"Czułość, delikatność, których dziewczyna oczekuje ze strony chłopaka tracą dla niego
znaczenie, kiedy seks jest łatwo dostępny. Staje się wtedy bezosobowy, a często nawet
agresywny i wulgarny".
(Barbara, 1. 23)
Przedwczesne doświadczenia seksualne dziewcząt mogą być również motywowane chęcią
zwrócenia na siebie uwag., poszukiwaniem wrażeń, ciekawością, wypełnieniem wymagań
mody na "nowoczesność", itp. Ale nie do tych celów ma służyć seks. Nie takie jest jego
wewnętrzne przeznaczenie. Dlatego doświadczenia te odczuwane są często jako
rozczarowujące i odpychające, zamiast dawać szczęście pozostawiają niesmak:
"Miałam takie poczucie winy! Nie jestem z bardzo wierzącej rodziny, ale wiedzieliśmy w
domu co jest dobre a co złe. Nie kochałam go potem bardziej, ani nie zyskałam szacunku dla
siebie. Nic się przez to nie polepszyło, przeciwnie wiele pogorszyło się".
(Agnieszka, 1. 22)
Doświadczenie życiowe uczy, że przedmałżeńskie stosunki seksualne zamiast pogłębić i
umocnić miłość, niszczą ją. D/leje się tak dlatego, że "partnerzy" nie oddają się sobie
całkowicie, bo nie czynią tego na zawsze. W takim tymczasowym układzie brakuje poczucia
emocjonalnego bezpieczeństwa, które jest podstawą konstruktywnego związku. Uczucie
wstydu lub poczucie winy, obawa przed wykryciem, strach przed ciążą czy zarażeniem się
chorobą przenoszoną drogą płciową, wątpliwości co do motywów postępowania partnera
sprawiają, że akt seksualny me jest prawdziwym dzieleniem się sobą z drugą osobą, jakiego
pragnie natura ludzka; nie jest całkowitym oddaniem się sobie nawzajem, ani stapianiem się
obojga w związek, który przerasta pojedynczego człowieka. Prawdopodobnie pozostanie na
poziomie koncentracji na własnych doznaniach zmysłowych. Dlatego epizody tego rodzaju
nie są motorem wzrostu emocjonalnego, lecz powodują raczej jego zahamowanie, bardzo
trudne później do pokonania. Osobowość karłowacieje, jeżeli nie jest zaangażowana w
głębokie i trwałe uczucie.
"Jesteśmy stworzeni do miłości, spełniamy się przez nią. Ale miłość to nie sprawa kilku minut
spędzonych w seksualnej gorączce, to sprawa całego życia. Jeżeli jest dojrzała seks przestaje
być najważniejszy. Najważniejszy jest dla niekochających się ludzi Współżycie bez miłości to
zwykła kopulacja Może nawet dawać chwilę przyjemność, choć i tak wątpliwej jakości ale
nie szczęście".
(Barbara, 1. 22)
"Miłość nigdy nie może zostać zdominowana przez przyjemność. Prawdziwa miłość jest
zdolna do rezygnacji ze współżycia, kiedy dobro ukochanej osoby tego wymaga Ludzie,
którzy nie rozumieją, czym jest miłość, przeceniają i gloryfikują seks".
(Andrzej, 1. 25)
Podejmowanie współżycia w tak niekorzystnych warunkach, jakie daje narzeczeństwo, czy
tylko "chodzenie ze sobą", świadczy nie tyle o miłości co o niepanowaniu i niekontrolowaniu
siebie. W związku takim dominuje najczęściej pragnienie użycia i zmysłowość. Zmysłowość
zaś jest ślepa na osobę. Tak jak przez pryzmat uprzedzeń, niechęci czy złości nie można
dostrzec wartości innego człowieka, jego zalet i talentów, tak poprzez pryzmat zmysłowości
widzi się w drugiej osobie głównie - jeżeli nie jedynie - ciało.
Narzeczony powinien dostrzec i przeżyć fakt, że nie samo ciało stanowi o kobiecości jego
narzeczonej, ale przede wszystkim to, że kiedyś będzie matką, że w jej łonie dokona się
wielka tajemnica powołania do istnienia nowego życia, że właśnie ona posiada niezastąpiony
dar zaopiekowania się potomstwem i otoczenia go matczynym ciepłem, że - jak każda
kobieta - otrzymała wspaniałą zdolność obdarzania bezinteresowną miłością, dzięki której
będzie opiekunką domowego ogniska i towarzyszką doli i niedoli całego życia.
Jak się ma do tego widzenia narzeczonej jako "partnerki seksownej", "wyzwolonej z
kompleksów", "interesującej"? Zauważmy, w jaki sposób mówi się o kobietach. Rzadko
słyszy się dziś takie określenia jak: "dobra", "uczuciowa", "miła", "mądra", "macierzyńska".
Przeważnie jest "mało ciekawa", "ładna", albo najwyższa ocena - "sexy". Zmysłowość
uniemożliwia dostrzeżenie tego, co w drugiej osobie jest najpiękniejsze i najwartościowsze.
Dopiero po przezwyciężeniu niechęci i uprzedzeń do kogoś, odkryjemy jego zalety.
Podobnie, dopiero przezwyciężenie zmysłowości, pozwoli odkryć w kobiecie jej pełnię.
"Narzeczeństwo to czas uczenia się troski o drugą osobę i chronienia drugiej osoby nawet
przed własnym pożądaniem Małżeństwo może przetrwać tylko w oparciu o szacunek i troskę
o siebie (...) Myślenie, że życie małżeńskie to seksualny raj, jest czystą fikcją Nie można
stawiać osobistego pożądania, nad dobro i pragnienia drugiej osoby. Nieopanowane
pożądanie, które tak niszczy związki osobowe przed małżeństwem jest równie destruktywne w
małżeństwie".
(Tadeusz, 1. 28)
Co to jest miłość? Czy zakochanie i miłość to to samo? Zaobserwować można następującą
prawidłowość: im więcej w danej społeczności pozamałżeńskiego seksu, tym mniej szacunku
dla kobiety, tym więcej traktowania jej w sposób przedmiotowy, niewolniczy, nawet
brutalny. Tym większe jest także niedocenianie wartości macierzyństwa i posiadania dzieci,
a więc w ogóle rodziny. Zauważamy, że zwolennicy swobody seksualnej silnie zwalczają
rodzinę. Najlepszym przykładem jest działalność IPPF - Międzynarodowej Federacji
Planowanego Rodzicielstwa.
Co to jest miłość? Czy zakochanie i miłość to to samo? Miłość to me tylko uczucie,
sympatia czy zakochanie. Dopiero przerodzić się one mogą w prawdziwą miłość. Miłość jest
przede wszystkim darem z siebie samego dla drugiej osoby. W naszej mocy leży danie go
lub nie. Zakochanie się w kimś nie jest wolnym wyborem. Czy można obiecać komuś, że się
w nim zakocha? Nie, ponieważ leży ono w sferze emocji, emocje zaś nie są wolne. Nie
możemy obiecać, że zareagujemy emocjonalnie w określony sposób. Możemy jednak
obiecać miłość. Kiedy dwoje ludzi zawiera małżeństwo, przyrzeka sobie wzajemną miłość
do końca życia. Skoro można miłość obiecać musi być ona wolnym wyborem, nie zaś jakąś
automatyczną emocjonalną reakcją. Gdyby miłość nie była wolnym wyborem, w czasie
ślubu moglibyśmy wyrazić jedynie to, co czujemy w danej chwili i mieć nadzieję, że będzie
to trwało. Ślub jednak to obietnica, a nie przewidywanie.
Miłość jest zobowiązaniem do troski o dobro drugiej osoby, a więc czymś więcej niż
uczucie, a nawet czymś niezależnym od istniejących uczuć. Możemy kochać, nie
doświadczając stale pozytywnych uczuć. Właściwie dopóki miłość nie została sprawdzona
przez brak wzniosłych i gorących uczuć, nie możemy być pewni, czy rzeczywiście kochamy.
Uczucia przychodzą i odchodzą, miłość pozostaje i trwa. To, że jest wolnym aktem
człowieka, nadaje jej powagę, wartość i znaczenie dla naszego życia. Wiążemy się z kimś
węzłem miłości, ponieważ chcemy tego. Zobowiązanie stanowi o różnicy pomiędzy miłością
a zwykłą sympatią dla kogoś. Jeżeli kogoś kochamy, podejmujemy zobowiązanie.
Wypełnienie tego zobowiązania jest miłością i dopiero to stanowi ojej istocie.
Mąż i żona po wielu latach małżeństwa nie patrzą na siebie tak jak dwoje umawiających się
na spotkanie narzeczonych. Jednak w ich związku jest głębia, wynikająca ze wzajemnego
zobowiązania.
Ono daje poczucie bezpieczeństwa. Czujemy się bezpieczni tylko w związkach z tymi,
których miłość do nas nie jest urokiem, pociągiem, ale zobowiązaniem. I nasze poczucie
bezpieczeństwa jest tylko tak silne, jak silna jest nasza wiara w słowo drugiej osoby.
Czujemy się bezpieczni z braćmi czy siostrami, których czasami nawet nie bardzo lubimy.
Dzieje się tak, ponieważ wiemy, że cokolwiek się stanie i cokolwiek będą do nas czuli, nie
odrzucą nas, przynajmniej kiedy znajdziemy się w potrzebie. Gdybyśmy np. zachorowali i
wymagali stałej opieki do końca życia, rodzice zajęliby się nami. A kiedy oni by umarli,
robiliby to bracia czy siostry. To jest właśnie miłość: związek, na którym można polegać,
zobowiązanie tak głębokie i radykalne jak ludzka wolność. Kiedy zastanawiamy się, czy
kochamy kogoś wystarczająco mocno, by zawrzeć z nim związek małżeński, zapytujemy
samych siebie, czy chcemy i możemy podjąć zobowiązanie na całe życie.
Mówi się, że seks jest wyrazem miłości. Skoro jest wyrazem miłości, której istotą jest
zobowiązanie, to bez tego zobowiązania sam seks jest kłamstwem.
"Ci, którzy współżyją przed ślubem, ponieważ "czują", że moją do tego prawo, nastawiają się
na przyjemność. Uczą się, że pożądanie i przyjemność mogą brać górę nad obowiązkiem i
zobowiązaniem To prosta droga do zdrady. Małżonkowie muszą robić to, co dobre dla obu
stron, a nie to, na co mają aktualnie ochotę. Dobro małżonków i rodziny, z którego wynika
prawdziwe szczęście jest ważniejsze niż przyjemność. Trzeba je stawiać na pierwszym
miejscu i podporządkować mu swoje pragnienia i pożądania".
(Robert, 1. 29)
"Chodzimy ze sobą 3,5 roku, z czego rok byliśmy zaręczeni. Pewnego wieczoru nierozważnie
pozwoliliśmy, aby nasze pragnienia zbytnio się rozpaliły i o mało nie stało się owo
przysłowiowe "to". Robert szybciej potrafił zapanować nad tą gorącą sytuacją. Powiedział:
"Nie, nie zrobiłbym ci tego". Wtedy dopiero dokładnie uświadomiłam sobie, że rzeczywiście
mnie kocha. Wszyscy mówią: "Taką sytuację trzeba wykorzystać", on tymczasem potrafił
pomyśleć o mnie. Chodziło mu bardziej o mnie niż o siebie! Cóż za fantastyczny materiał na
męża.."
(Monika, 1. 24)
Stanie się kochającą osobą należy do największych życiowych osiągnięć. Nie sposób
porównać miłości ze wspaniałym, ale powierzchownym uczuciem zakochania. Wiele
młodych małżeństw stwierdza
z przerażeniem, jak szybko zanikła ich "miłość". Nie dostrzegają, że nie nauczyli się jeszcze
prawdziwie kochać. Dużo dobrej woli i pracy trzeba, aby w ogóle stać się dobrym i
kochającym człowiekiem, a nie tylko mieć od czasu do czasu dobre uczucia. Prawdziwa
miłość jest najbardziej trwałym ze wszystkich uczuć. Zakochanie po prostu samo się zdarza,
jest seksualną albo emocjonalną reakcją. Miłość jest natomiast z trudem zdobywanym
osiągnięciem wymagającym wiele samodyscypliny i poświęcenia.
Zauważmy, że "chodzenie ze sobą" jest właściwie tylko dla osób, które zaczynają poważnie
myśleć o małżeństwie, a zwłaszcza kiedy wiek na to pozwala (tzn. ok. 18-20 roku życia).
Podejmowane zbyt wcześnie ma negatywny wpływ na rozwój młodego człowieka, zawęża
bowiem kontakt z rówieśnikami, a przez to możliwość wymiany myśli i doświadczeń z nimi.
Tym samym ogranicza także możliwości wyboru najbardziej odpowiedniego kandydata(ki)
na męża czy żonę.
2. Seks nie jest potrzebą a popędem.
Czy słyszeliśmy o tym, by ktoś umarł od abstynencji seksualnej, tak jak można umrzeć np.
z głodu lub pragnienia? Niektórzy wprawdzie robią takie wrażenie, ale nie trzeba się o nich
specjalnie lękać. Wielu ludzi z konieczności czy z wyboru żyje bez seksu przez długie okresy
czy nawet całe życie.
"Czy celibat jest trudniejszy niż małżeństwo? Chyba nie. Uważa sie, że trzeba zrezygnować z
wielu rzeczy, aby stać sie celibatariuszem. Ale trzeba umieć także zrezygnować z wielu
rzeczy, aby stworzyć kochające małżeństwo. Dobre, szczęśliwe, kochające się małżeństwo
jest niezwykle trudne. Dobroć i miłość są trudne i tu i tu. Mądrość i dyscyplina potrzebne są
zarówno celibatariuszowi jak i małżonkom Małżonkowie, którzy nie potrafią żyć bez seksu,
nawet ze względu na słuszne przyczyny, nie stworzą udanego małżeństwa"
(ks. Jan, 1. 26)
Ważne, abyśmy dostrzegali różnice między seksualnością człowieka a popędem płciowym
zwierząt. Mamy skłonność myśleć, że skoro tak samo jak zwierzęta jemy, śpimy i
oddychamy, to na podobnych zasadach działamy seksualnie. W takim wypadku mylimy
potrzeby (to te, które muszą być zaspokojone np. pożywienia czy snu) z popędami (to te,
które chcielibyśmy zaspokoić, np. popęd seksualny). Zwierzęta w czasie rui ślepo idą za
seksualnym impulsem. Nie mają innego wyboru. Człowiek jest istotą nieporównywalnie
wyższą, duchową, zdolną decydować o sobie. Nasze popędy nie muszą być kontrolowane
przez naturę, tak jak u zwierząt, ponieważ jesteśmy w stanie kontrolować je sami. Nie
musimy iść bezwolnie za każdym pragnieniem seksualnym zwłaszcza wtedy, kiedy - jak
przewidujemy - przyniosłoby to jakąś szkodę nam samym czy drugiej osobie.
Seksualność człowieka odgrywa dużą rolę w kształtowaniu jego życiowych losów.
Praktykowanie wstrzemięźliwości płciowej spotyka się w wielu duchowych tradycjach i
kulturach zarówno Wschodu jak i Zachodu. Dostrzega się znaczenie energii seksualnej
dążąc, do jej zachowania na użytek wszechstronnego rozwoju człowieka: duchowego,
emocjonalnego, fizycznego.
Chińscy mistrzowie Taoizmu jako pierwsi, już 3 tys. lat temu użyli terminu "Ching" -
energia seksualna. Oddani rozwojowi człowieka, ze swoją genialną samoobserwacją i
przemyśleniami dojrzewającymi tysiące lat, stwierdzają, że popęd seksualny jest nośnikiem
wielkiej życiowej energii czekającej na swe żniwo. Energia seksualna to energia życia. Jej
zasób jest ograniczony. Człowiek posiada pewien jej kapitał, który im bardziej wydatkuje na
jeden rodzaj działania (np. współżycie seksualne czy masturbację) tym mniej pozostaje na
inne.
Funkcja seksualna - stwierdzają - ściśle związana jest z fizycznym i psychicznym zdrowiem
człowieka. Wytwarzana stale w organizmie "ching" karmi nas nieustannie dniem i nocą,
pobudza każdą życiową funkcję. Ktoś, kto ją marnuje przez nadużycie seksualne podkopuje
swoje zdrowie, traci życiowe siły, starzeje się przed czasem, hamuje wewnętrzny rozwój,
powoduje emocjonalne komplikacje. Zachowanie zaś "ching" stanowi nie tylko podstawę
doskonalenia wyższych duchowych zdolności, ale jest także potężnym narzędziem auto-
terapii.
Yoga tantryczna nazywa energię seksualną Kundalini Sakti "twórczą siłą wszechświata",
która niezbędna jest dla osiągnięć duchowych.
Szkoła Bramacharya, znana w świecie dzięki pismom Mahatmy Ghandiego i jego uczniów,
zaleca wstrzemięźliwość seksualną tym, którzy wstępują na drogę osobowego rozwoju.
Ghandi mówi o transformacji niezaspokojonego popędu seksualnego w osiągnięcia ducha.
Trzeba może jeszcze wielu dziesiątków lat, aby nauka w pełni zbadała funkcje seksualności
człowieka. Jej rola jest wciąż słabo zrozumiana. Wiemy jedynie sporo o fizjologii życia
seksualnego człowieka.
"Jeżeli ktoś rozpoczyna prowadzić czyste życie zauważa, że medytacja staje się
nieporównywalnie łatwiejsza niż poprzednio. Z wielką jasnością zaczyna rozumieć pisma
duchowych mistrzów, które dotychczas wydawały się niejasne i enigmatyczne. Znajduje w
nich nowych przyjaciół, nowych braci.
Człowiek ożywa, jest coraz bardziej świadomy, czuje w sobie ogień życia Dopiero teraz
widzi, że dotąd z ledwością żył, raczej wegetował niż żył".
(Marcin, 1. 23)
Wiemy z bliższej czy dalszej historii, że w czasie najbardziej intensywnej twórczej pracy
geniusze na różnych polach: pisarze, filozofowie, naukowcy, politycy powstrzymywali się od
małżeńskiego współżycia często przez wiele miesięcy. Żar seksualnej energii przelewali na
wyższe działanie. Wielu wybitnych ludzi znanych było z wybujałego temperamentu, np.
George Washington, William Shakespeare,
Ralp Waldo Emerson, Enrico Caruso. Nie stali się oni jednak ofiarami własnej
seksualności. Przeciwnie była ona dla nich dobroczyńcą. Służyła indywidualnym sukcesom,
wyniosła na szczyty osobistych osiągnięć. Nie znajdziemy w historii cywilizacji człowieka,
który osiągnąłby wybitny i trwały sukces, a który nie potrafił wznieść się ponad swoją
zmysłową naturę.
"Większość młodych nie wie nawet, że popęd seksualny może być realizowany w sposób
daleko ważniejszy niż fizyczne zaspokojenie. Marnuje się energię, która mogłaby tymczasem
pomnożyć wartość wszystkiego co się robi, znaleźć wyraz w każdym działaniu. Nawet dodać
ciepła do uśmiechu i uścisku dłoni Zamiast ubogacać człowieka często poniża go, zamiast
służyć mu, niszczy go.
Młody człowiek przez zachowywanie czystości kierunkuje seksualną energię na inne sfery. To
tak, jak gdyby centralna siłownia zaczęła przekazywać energię do innej linii Poznaje wtedy
radość twórczego życia w porównaniu, z którą niczym jest chwila zmysłowej przyjemności,
pozostawiająca go wyjałowionym i pustym Przestoje myśleć jak najlepiej zadowolić swoją
namiętność. Zaczyna interesować się głębszym znaczeniem rzeczy. Pragnie teraz, aby
partner życia dzielił z nim duchowe pokrewieństwo. Nie wystarcza mu proste zaspokojenie
instynktów przy jego pomocy".
(Maciej, 1. 20)
Słyszy się czasami opinię jakoby Z. Freud uważał wszelkie tłumienie popędu seksualnego
za szkodliwe. W rzeczywistości twierdził on coś wręcz przeciwnego: "Uważamy, że
cywilizacja została zbudowana dzięki ofierze z zaspokojenia prymitywnych impulsów (...)
Popęd seksualny należy do najważniejszych w tym celu używanych sił. Jest on
sublimowany, tzn. jego energia kierowana jest z seksualnych celów na inne, już nie
seksualne, a społecznie bardziej cenne".
Po 7 latach wytrwałych badań nad wieloma dawnymi i współczesnymi cywilizacjami
angielski antropolog Joseph Unwin wymownie udowodnił freudowską tezę mówiącą, że
osiągnięcia każdej cywilizacji są wynikiem sublimacji popędu seksualnego, która opiera się
na wstrzemięźliwości.
Unwin rozpoczął swoje badania nad tezą Freuda z nadzieją obalenia jej, ale wkrótce był
zmuszony wyciągnąć wniosek, że prawdopodobnie zawiera ona trudną i kłopotliwą prawdę.
Najpierw przebadał kilka dawnych kultur - Sumerów, Babilończyków, Asyryjczyków,
Hetytów, Persów, Rzymian i innych. Zdumiony wyrazistością dowodów przystąpił do
badania prymitywnych ludów. I wśród nich także
odkrył ścisły związek pomiędzy zakresem swobody seksualnej i jakością kultury. W książce
pt. "Sexual Regulations and Cultural Beha-viour" stwierdza, że jakość kultury jakiejkolwiek
społeczności zależy od psychicznej i społecznej energii, a to z kolei od zakresu
wstrzemięźliwości seksualnej. 'Tak bliski jest ten związek, że jeśli tylko znamy seksualne
zasady przyjęte przez daną społeczność, możemy dokładnie przewidzieć formę jej kultury.
(...) Można udowodnić na dowolnym przykładzie i na przestrzeni całych dziejów świata, że
większemu lub mniejszemu psychicznemu rozwojowi towarzyszy ograniczenie lub
poszerzenie swobody seksualnej". Uczony stwierdził, że powiększenie czy pomniejszenie
"wolności seksualnej" musi trwać 3 generacje, czyli około 60 lat, aby mieć swój kulturowy
oddźwięk, (to opóźnienie wynika z tego, że młodsze pokolenie potrzebuje czasu, aby
nauczyć się nowych reguł postępowania). Pierwszym skutkiem zmniejszenia swobody
seksualnej do minimum czyli do współżycia małżeńskiego jest ujawnienie się ekspansywnej
energii. Społeczność stawała się wtedy niezadowolona z ograniczeń narzuconych przez
środowisko. Wewnętrzna żarliwość popychała do badania nowych lądów. Ludzie zaczynali
patrzeć poza horyzont, który ich ojcowie uważali za granicę świata. Rozszerzał się handel,
powstawało osadnictwo i kolonie na nowych terenach.
Dobrze znana jest historia o tym, jak upadł Rzym. Warto zwrócić uwagę na fakt, że w
czasie 1200 lat, które upłynęły od założenia Rzymu, do upadku Zachodniego Imperium 4
różne grupy społeczne dominowały w społeczeństwie rzymskim. Każda z nich posiadała
większą energię wtedy, kiedy swoboda seksualna była ograniczona i każda traciła ją po tym
jak wolna miłość stawała się częścią odziedziczonej tradycji. W ogóle energia całej
społeczności zwiększała się lub zmniejszała w zależności od przymusowej
wstrzemięźliwości jej dominującej grupy. Grupa, która w danym społeczeństwie zachowała
największą wstrzemięźliwość, posiadała największą energię i dominowała w nim. Kiedy
tylko swoboda seksualna zwiększała się i stosowano mniej rygorystyczne zasady życia,
energia - czy to całej społeczności, czy to jakiejś grupy w niej - zmniejszała się, a następnie
zupełnie zanikała.
Najwyższy poziom rozwoju kulturalnego - stwierdza J. Uwin osiągnęły te społeczności,
które pozostały wierne swoim seksualnym ograniczeniom tzn. czystości przedmałżeńskiej i
wierności małżeńskiej przez najdłuższy czas. W ten sposób gromadziły ogromne zapasy
energii społecznej, która znajdowała ujście w twórczym rozwoju -intelektualnym, religijnym,
artystycznym.
Czystość przedmałżeńska to nie brak seksualnych pragnień. Jest to wybór: "Odkładam
wszelką aktywność seksualną aż do dnia ślubu". Nie trzeba zbytnio obawiać się słowa
"tłumienie". Jest ono czasami wręcz nieodzowne. Każdy np. odczuwa przynajmniej od czasu
do czasu agresywne impulsy. Jak wyglądałoby nasze życie społeczne gdybyśmy uznali, że
tłumienie ich jest niewskazane?
Młody człowiek szybko wzrasta i dojrzewa tylko wtedy gdy potrafi utrzymać popęd
seksualny w ryzach. Niezwykle silny w młodym wieku może zdominować go i nie pozwolić
na pełny, wszechstronny rozwój. Ogień jest ciepły i przyjemny, kiedy pali się na kominku,
niszczy, kiedy wymknie się spod kontroli. Popęd seksualny dobrze
kontrolowany jest dobroczyńcą, wspaniałym sługą, mocą najszlachetniejszych osiągnięć.
Kiedy wymknie się spod kontroli staje się okrutnym panem, zniewalającym, upokarzającym i
niszczącym. Czyni człowieka słabszym, gorszym, bardziej egoistycznym, mniej kochającym.
W okresie przedmałżeńskim należy zaakceptować swoją płciowość, odkryć jej miejsce w
życiu, uznać konieczność samodyscypliny w tej sferze, a całą swoją uwagę i siły skierować
na rozwój fizyczny, intelektualny i duchowy. Młodość to czas świadomego budowania
fundamentu pod całe życie. Zwłaszcza zaś warto pielęgnować swój szczególny talent, starać
się być twórczym, stworzyć coś własnego, nowego, ważnego, prawdziwie wielkiego w
wybranym przez siebie polu, czy to będzie nauka, czy sztuka, służba społeczna albo
działalność religijna. Takie zaangażowanie w twórczą pracę czyni życie piękniejszym,
szczęśliwszym i zapobiega bezsensownemu marnowaniu go. W ten sposób dojrzewa się
także do szczęśliwego życia małżeńskiego.
3. Czy podejmowanie życia płciowego pomoże w bardziej udanym wyborze męża?
Wręcz przeciwnie. Analiza wielu przypadków pokazuje, że nader często prowadzi to do
gorszego lub zgoła żadnego wyboru. Faktem jest, że przeciętny mężczyzna nadal woli
poślubić dziewicę.
Załóżmy, że przeprowadzono eksperyment w klimacie arabskich baśni, w którym komuś
przedstawiono dwie śliczne dziewczyny bliźniaczki, tak do siebie podobne, że nie mógł ich
rozróżnić. Powiedziano, że ma wybrać sobie którąś z nich za żonę. Dalej poinformowano go,
że jedna jest dziewicą, a druga miała w ciągu kilku ostatnich lat sporo miłosnych przygód...
Czy na dziesięciu zapytanych dziewięciu nie wybrałoby dziewicy? Kiedy natomiast
priorytetem jest przyjemność, mężczyzna, oczywiście wybierze tę, która - jak się spodziewa -
mu ją da.
"Przebywanie z czystą i skromna dziewczyną to szczególna radość. Emanuje wdziękiem To
się widzi i czuje. Czystość jest atrakcyjna, przyciąga. Smutne natomiast, kiedy z nawet ładnej
dziewczyny emanuje rozwydrzenie. To też się widzi"
(Mateusz, 1. 22)
Aby nie skrzywdzić kiedyś w przyszłości swojej żony, chłopak nie może dzisiaj zabawiać
się z tą, czy tamtą. Podobnie dziewczyna. I jej przeszłość należy do ukochanej osoby, której
w tej chwili może
jeszcze nie zna. Miłostki, w które się teraz angażuje, z pewnością sprawią ból jej przyszłemu
mężowi. Pragnąłby on być dumny z przeszłości swojej żony, tak jak ona z jego. Poza tym -
co zrozumiałe - nie chciałby być porównywany ze swoimi poprzednikami. Także dla kobiety
takie porównanie byłoby raniące.
"Dziewczyna na jedna noc? Na dwa tygodnie? Dwa miesiące? I najważniejsze w tym
wszystkim jest oczywiście łóżko. Nie, to nie dla mnie! To taki sam związek, jak między
prostytutką a jej klientem Tylko że tam się płaci a tu nie. Mieć ochotę na seks, to trochę za
mało. Sporo razy słyszałam: "Nic ci się nie stanie", "Co ci zależy", itp. Trzeba mówić bardzo
stanowczo "nie". Niektórzy mężczyźni uważają, że "nie" kobiety oznacza "być może" albo
"spróbuj jeszcze raz mnie przekonać". Nie można pozostawiać żadnych wątpliwości co do
granic związku. Partner musi wiedzieć, że nie będzie żadnych negocjacji
Reakcje mężczyzny są bardzo dobrym barometrem jego charakteru. Jeżeli mimo wszystko jest
natarczywy, mam do czynienia z egoistą. Lepiej dać sobie spokój. Ten problem to tylko
wierzchołek góry lodowej".
(Ola 1. 23)
Utrata dziewictwa nie zwiększa szans na pomyślne małżeństwo!. Czasami prowadzi wręcz
do rezygnacji z niego z powodu rozczarowania do mężczyzn. Czasami nie daje spokoju
poczucie winy, lub zdobywa się reputację, która rani. Trudno bronić się przed złą reputacją.
Głęboko w sercu wiemy, co jest dobre, a co złe.
Zdarza się, że ktoś zostaje wciągnięty w małżeństwo, które w innej sytuacji odrzuciłby.
Myśli: "Zaszedłem już tak daleko, że teraz nie mogę się cofnąć". Prawdopodobieństwo
takiego niechcianego małżeństwa zwiększa się w przypadku niespodziewanej ciąży.
Okres narzeczeństwa ma służyć wzajemnemu poznawaniu siebie - nie swoich ciał, ale
swoich charakterów, zainteresowań, pragnień, dążeń, planów na przyszłość. Narzeczeni
muszą się nauczyć pełnej samokontroli w sferze seksualnej, a w ten sposób kochania siebie,
ze względu na to, jacy są, a nie ze względu na fizyczną atrakcyjność.
Zjednoczenie cielesne, które nastąpi później w małżeństwie, nie będzie wtedy uleganiem
namiętnościom, wobec których są bezradni, ale jeszcze jednym sposobem obdarowywania
(swoim ciałem) ukochanej osoby.
"Rozstanie było dla mnie strasznym doświadczeniem Nie mogłam sobie znaleźć miejsca
Pracowałam po 16 godzin na dobę... Wszystko to nauczyło mnie mówić "nie". Potrafię
stanowczo powiedzieć: "Nie będzie nic z tych rzeczy". Teraz dopiero poznaję mężczyzn Mogą
być dobrymi przyjaciółmi, dlaczego zaraz kochankami.
Jednego z nich znam od 3 lat. Przez pierwsze 3 miesiące byłam zakochana i wszystkim
opowiadałam, że pobierzemy się. Ale potem stwierdziliśmy, że będziemy lepsi jako
przyjaciele niż małżonkowie. Myślę, że wyjdę jeszcze za mąż. Na pewno będzie to dobra
decyzja Seks przeszkadza Przestaje się jasno widzieć, czy mężczyzna jest tym jedynym
przeznaczonym dla ciebie."
(Ewa, 1. 28)
Koncentracja na sobie i swoich doznaniach czyli zseksualizowanie związku staje na
przeszkodzie do poznania drugiej osoby. Młodzi zamiast skupić się na komunikacji,
rozumieniu, uczeniu się siebie, na omówieniu różnych problemów, myślą (zwłaszcza
mężczyźni) o osiągnięciu seksualnego zbliżenia.
Niewątpliwie złączy ono dwie osoby. Dziewczyna może nawet zacząć czuć się prawie
"żoną", a przez to będzie mniej krytyczna w ocenie swego "małżonka" i nie dostrzeże, czy
rzeczywiście jest on właściwym dla niej kandydatem na męża. Wiele małżeństw, które
później się rozpadły, nie doszłoby do skutku, gdyby nie było żadnej więzi seksualnej między
narzeczonymi. Seks nie jest podstawą, na której można budować związek dwojga ludzi,
spłaszcza go do jednego wymiaru, zamiast ubogacać. Miłość, to coś znacznie więcej niż
układ seksualny. Czystość otwiera drogę do głębszych związków międzyludzkich i rozwoju
wyższej uczuciowości.
Przedmałżeńskie pożycie seksualne może także wprowadzić kobietę w błąd co do jego roli
w życiu małżeńskim, zawęzić i spłycać wizję małżeństwa. Kobieta stwierdza, że narzeczony
szczególnie nalega na współżycie i w związku z tym zaczyna myśleć, że jest ono wszystkim,
co może mu dać. Nie dostrzega faktu, że w małżeństwie stosunek seksualny zabiera może w
sumie jedną godzinę na sto, i chociaż ta jedna godzina jest ważna, to jednak zdolność bycia
towarzyszką życia, opiekunką domowego ogniska i matką podczas pozostałych 99 godzin są
również ważne, jeśli nie ważniejsze. Nie stara się rozwijać tych zdolności, sądzi bowiem, że
nie potrzebuje być niczym innym jak tylko czarującą i zawsze chętną do pójścia do łóżka
"partnerką".
Mąż musi umieć wykazać trochę samokontroli i bezinteresowności! Czy zdoła te zalety
osiągnąć, jeśli nie nauczy się ich przed ślubem? Jak będzie zachowywał się w okresach
przymusowej wstrzemięźliwości: choroby, oddzielnych wyjazdów, ciąży żony?
Mąż będzie bardziej ufał żonie, która zachowała dziewictwo aż do ślubu. Będzie godził się
na to, by miała przyjaciół przeciwnej płci, gdyż wie, że potrafi powiedzieć "nie". Podobnie
żona bardziej zaufa mężowi, który udowodnił, że potrafi się kontrolować. Jeżeli natomiast
dziewczyna przed małżeństwem stanowczo nie odmówiła narzeczonemu, skąd pewność, że
odmówi komuś innemu, zwłaszcza np. w okresach małżeńskiego kryzysu? I jeżeli on stale
nalegał, skąd pewność, że nie uczyni tego w stosunku do innej, może bardziej atrakcyjnej
fizycznie kobiety?
Jeszcze inna tendencja może pojawić się u małżonków, którzy rozpoczęli współżycie przed
ślubem. Powszechnie działa zasada "zakazanego owocu", który jak wiadomo smakuje lepiej.
Jeżeli "zakazany owoc" staje się dozwolony, przestaje smakować. Trzeba poszukać sobie
czegoś nowego, żeby zaradzić znudzeniu. A więc może zdrada? A może podjęcie jakiegoś
seksualnego dziwactwa czy perwersji?
Niektórym dziewczętom trudno jest powiedzieć stanowczo "nie". Zawsze jest to jednak
łatwiejsze niż powiedzieć "tak" i ponosić później tego konsekwencje.
"Chodzę z Jackiem od 6 miesięcy. Myślę, że rzeczywiście go kocham Nasze pierwsze
spotkania były fajne. Planowaliśmy je, szliśmy gdzieś, coś robiliśmy. Ale potem było coraz
więcej nie zaplanowanego czasu... Przy każdym spotkaniu posuwaliśmy się trochę dalej.
Mówi, że mnie kocha, ale jego miłość do mnie nie jest taka jak moja do niego. Coraz bardziej
jestem zła kiedy nalega Zaczynam się już nawet bać naszych spotkań, ponieważ wiem że
znów będziemy mieli ten sam problem Lubię, kiedy jemy razem obiad w szkole. Wtedy
możemy po prostu porozmawiać i nie trzeba martwić się o seks".
(Grażyna, 1. 17)
Prawdą jest, że chłopcy często wywierają presję na dziewczęta, depcząc ich przekonania i
ideały. Zasypują je argumentami, na które nie zawsze są w stanie odpowiedzieć, oskarżają o
oziębłość, brak miłości albo zahamowania. I za to należy obwiniać chłopaka. Nie szanuje on
swojej dziewczyny, odbiera jej wolność własnego wyboru. Ale czy nie należy obwiniać
także dziewcząt za dopuszczanie do takiego traktowania? Ile z nich tłumi swoje przekonania
i ideały, aby tylko zadowolić swojego chłopaka? Ile dziewcząt ulega nie dając nawet do
zrozumienia, że powinni szanować ich wartości i uczucia na równi ze swoimi?
W ten sposób sprawiają wrażenie, że nie posiadają wartości godnych respektowania. Skąd
chłopak ma wiedzieć, że dziewczyna posiada jakieś głębokie przekonania, jeżeli ona nie
domaga się, żeby je szanował? A jeżeli dziewczyna podporządkuje swoje uczucia, aby
zadowolić narzeczonego, czy przygotuje go do tego, by później w małżeństwie szanował jej
uczucia i wartość? Czy należy się spodziewać, że młody człowiek, który przyzwyczaił się do
otrzymywania tego co chce, zmieni swoje nastawienie po ślubie?
Stare powiedzenie: "Mężczyźni szanują kobiety, które potrafią powiedzieć "nie"" jest
niezmiennie aktualne. Dziewczyna ulegając swojemu chłopakowi przed małżeństwem,
wyrządza mu taką samą krzywdę, jak on jej, wywierając na nią presję.
Zachowanie czystości jest wspaniałą szkołą doskonałości. Uczy wewnętrznej walki i
zwyciężania siebie. Jeżeli młody człowiek nauczy się być panem swej pożądliwości, będzie
także umiał kontrolować swój gniew, pychę, zazdrość i inne wady. Na tej umiejętności
budować można dobre małżeństwo.
Zachowanie czystości przedmałżeńskiej jest najlepszą szkołą miłości, której podstawą jest
zdolność do wyrzekania się siebie. Wśród tych, którzy zrezygnowali z walki o czystość,
trudno znaleźć prawdziwie kochających. Wielkie ideały, najszlachetniejsze zasady życia
wymagają codziennej, żmudnej pracy nad sobą, zmagania się ze sobą. To, czym są wielcy
tego świata, nie jest wynikiem "uśmiechu losu", ale codziennego trudu, który przynosi
równie wielką satysfakcję i radość.
4. Przedmałżeńskie doświadczenia seksualne są przeszkodą do udanego małżeństwa.
Przede wszystkim należy spodziewać się, że warunki, w jakich przebiega przedmałżeński
związek, nie będą zadawalające. Co gorsza, te lęki (przed odkryciem, ciążą, itp.), poczucie
winy, inne negatywne emocje mogą być na trwałe skojarzone ze współżyciem i przenoszone
później na sytuację małżeńską, upośledzając przez to przeżywanie aktu małżeńskiego.
Przedmałżeńska koncepcja seksu jest zawsze fałszywa, tzn. partnerzy nie realizują jego
właściwego przeznaczenia. Dzieje się tak dlatego, że istotą seksualnego aktu jest
obdarowanie sobą współmałżonka. Jest to ciągle ponawiany akt jednoczenia pragnień,
zamiarów, celów, myśli, stapianie się nie tylko ciał, ale przede wszystkim dusz. Jest
głębokim aktem złączenia swego życia z życiem małżonka. Może być takim tylko wtedy,
jeżeli jest darem z siebie na zawsze. Przedmałżeńskie współżycie nie spełnia tego warunku.
Narzeczem nie są jeszcze małżonkami i mogą w każdej chwili, nawet na dzień przed ślubem,
bez żadnych konsekwencji i zobowiązań rozstać się. Nikt nie broni ich związku.
Powiedzielibyśmy w takim przypadku: "Szkoda, ale mieli przecież prawo to zrobić".
Narzeczeni mniej lub bardziej uświadamiają sobie fakt, że ich właściwa droga jeszcze się nie
rozpoczęła. Mają wciąż poczucie tymczasowości. Dlatego też oddanie się sobie i zawierzenie
nie mogą być pełne.
Dopiero wzajemne ślubowanie złożone wobec świadków: rodzin, przedstawicieli państwa i
Kościoła jest gwarancją dobrych intencji i podstawą złączenia całego swego życia z życiem
współmałżonka. Małżeństwa brom teraz Kościół całą swą powagą i autorytetem, a także
przynajmniej częściowo bronią go prawo cywilne i opinia społeczna. Daje to konieczne do
wzajemnego oddania się sobie poczucie bezpieczeństwa i stałości.
Dziewczyna, jak już zostało powiedziane, może czuć się w przedmałżeńskim związku
dowartościowana. Czasami ze swoim kolegą jest jej lepiej niż we własnym domu, gdzie
bywa nie w pełni akceptowana. Chłopak okazuje jej swoje zainteresowanie, daje wyraz temu,
że jest dla niego atrakcyjna. Seksu dziewczyna zacznie używać po to, aby uporać się z
poczuciem samotności czy nieadekwatności. W ten sposób rozwinie w sobie pewien schemat
reagowania - tym mocniejszy, im dłużej trwa tego rodzaju związek. W takim kontekście
wychodzi za mąż. Kiedy pojawi się jakiś zły nastrój, zmartwienie, niepowodzenie, tak samo
jak kiedyś, będzie szukała we współżyciu upewnienia, że wszystko jest w porządku.
Stosunek podejmowany z taką motywacją będzie daleki od tego, czym mógłby być i czym
być powinien.
Mężczyźnie, który nie nauczył się kontrolować cielesnych pożądań, chodzi o zwykłe
rozładowanie napięcia seksualnego, czyli po prostu o przyjemność. Kobieta ulegając, rozwija
w nim egoistyczny schemat myślenia: "Mam ochotę na seks i chcę abyś mi służyła swoim
ciałem. To jest moje prawo". Nie może być gorszego przygotowania do małżeństwa. Ten
schemat może spowodować traktowanie stosunku jako swego rodzaju nawyku.
Jeżeli kiedyś w przyszłości mężczyzna nie otrzyma należnej mu porcji seksu, odczuje
psychiczny dyskomfort, podobnie jak np. palacz, którego pozbawiono papierosów. Ten
nieprzyjemny stan będzie
się starał uśmierzyć przez domaganie się, nawet brutalnie, spełnienia przez żonę jej
"powinności". Żona w takiej relacji staje się przedmiotem użycia, co często wyraźnie
odczuwa. Jest to cena, jaką płaci za dawną zgodę na przedmałżeński związek.
"Mój mąż traktuje mnie jak rzecz, która nie ma dla niego specjalnej wartości Nie okazuje mi
nigdy żadnego uczucia, nie darzy miłością, nie zwierza sie".
(Maria, 1. 28)
Nastawienie na przyjemność może zmienić stosunek seksualny w kwestię techniczną.
Uważa się coraz częściej, że im więcej przyjemności może dać mężczyźnie kobieta i
odwrotnie, tym lepiej. Taką koncepcję współżycia należy nazwać masturbacyjną, skoro
pracuje się nad tym, by dać samą przyjemność, czyją osiągnąć. Nieprzezwyciężony nawyk
masturbacji może leżeć u podstaw tej koncepcji. Kobieta daje więcej "satysfakcji". Nadal
jednak najważniejsza pozostaje przyjemność, osoba schodzi na dalszy plan i ma być tylko
środkiem do celu.
"Kobieta wie, kiedy mężczyzna uprawia masturbację przy pomocy jej ciała Najtragiczniejsze,
że bywa on zadowolony z tego stanu rzeczy ponieważ myśli, że na tym właśnie polega
współżycie. Bagaż doświadczeń jaki wnosi się do małżeństwa czasami czyni nas kalekami
Tylko ci którzy nauczyli się od siebie wymagać, przygotowani są do seksualnego
funkcjonowania".
(Iza, 1. 26)
Człowiek, zwłaszcza młody, ma tendencję do myślenia, że może robić cokolwiek zechce i
nie będzie to miało większego wpływu na jego przyszłość. To, jakie znaczenie ma
współżycie dla młodych małżonków, zależy od tego, jakiego znaczenia nabrało w ich
wcześniejszych doświadczeniach. Jeżeli służyło do rozładowania napięcia seksualnego,
zatrzymania kogoś przy sobie, uniknięcia samotności, udowodnienia swojej atrakcyjności,
partnerzy wyrobili w sobie taki sposób jego traktowania i przeżywania, utrwalili w sobie
przekonanie, że takie jest jego przeznaczenie. Tę nieadekwatną i niedojrzałą koncepcję seksu
wnoszą w małżeństwo. Złe nastawienia, złe wzory reagowania stają się barierą do
zrozumienia i doświadczenia, czym małżeńskie współżycie mogłoby być. Im więc mniej
doświadczeń ma osoba wstępująca w małżeństwo, tym mniej trzeba uleczyć i naprawić.
Jeżeli ktoś używał seksu przez wiele miesięcy czy nawet lat w jakimś określonym znaczeniu,
czy w chwili otrzymania świadectwa zawarcia ślubu, zacznie go używać w zupełnie innym
znaczeniu? Człowiek warunkuje się także w tej sferze.
Jesteśmy małżeństwem od 2 lat. Współżyjemy z żoną dosyć rzadko. Jest w naszym
codziennym obcowaniu sporo napięcia seksualnego, ale potrafimy je łatwo kontrolować.
Zmienia się ono we wzajemną czułość i delikatność. Na pewno tak jest. Myślę, że nawet
innych przez to kochamy bardziej. Współżycie pozbawia mnie tego ciepła. Wstrzemięźliwość
jest jak ładowanie akumulatorów.
Jeżeli już mówimy o fizycznej stronie naszego związku: jest w naszym fizycznym obcowaniu
sporo - powiedziałbym - dziecinnej niewinności Nie tyle pożądam żonę, co raczej zachwycam
się nią, również jej ciałem Jest doskonalsze niż greckie rzeźby: choć może nie tak
proporcjonalne, ale żywe... kochające..., oddane. Tak misternie stworzone! Czuję szacunek
do niego.
Kiedyś inaczej patrzyłem na kobiety. Wyzbyłem się zmysłowości Sporo mnie to kosztowało:
to prawda że żyłem jak mnich, ale otworzył sie przede mną zupełnie nowy świat."
(Andrzej, 1. 27)
Wiele kobiet prowadzących przedmałżeńskie życie seksualne nie osiąga pełnej satysfakcji
(chociaż czasami okłamują partnerów i udają, że ją osiągają, aby ich nie zawieść lub nie być
posądzonymi o oziębłość). Kobieta aby normalnie reagować seksualnie, potrzebuje poczucia
bezpieczeństwa, które daje stabilne, trwałe małżeństwo, a nie tylko bodźca erotycznego.
Dlatego przedmałżeńskie współżycie nie może być prawdziwym testem "dopasowania".
Zresztą ktoś, kto proponuje współżycie w takim celu mówi, że ważniejsze są dla niego
seksualne przyjemności, które będzie lub nie będzie miał, niż osoba partnera.
Jeżeli dziewczyna nie osiągnie oczekiwanej satysfakcji (w sytuacji pełnej ufności i oddania
zareagowałaby inaczej), może zacząć myśleć, że "coś z nią nie jest tak" i wytworzy w sobie
kompleks prowadzący do coraz bardziej desperackich prób znalezienia mężczyzny, który
uwolniłby ją od mego. Zaczyna niepokoić się, co pogarsza jeszcze jej sposób przeżywania
współżycia. Każde następne niepowodzenie pogłębia trudności. Rezultatem tego może być
nerwica, uniemożliwiająca, bez terapii, udane współżycie małżeńskie w późniejszym czasie.
W małżeństwie zakłada się z góry, że pierwsze stosunki nie będą tak doskonałe, jak te kilka
miesięcy czy lat później. Mąż z żoną współpracują w związku trwającym całe życie, mają
czas i mogą sobie pozwolić na powolne doskonalenie.
Akt małżeński może być wyrazem miłości małżonków, (a taki jest obok prokreacji jego cel)
jeżeli jest wolnym darem z siebie. Wolnym, a więc nie wymuszonym przez działanie
popędu. Darem, a więc podejmowanym nie z myślą o sobie, ale tylko wtedy gdy wiadomo,
że sprawi współmałżonkowi radość, jaką ma się z czegoś upragnionego i oczekiwanego. Im
bardziej akt małżeński będzie aktem miłości, tym mniejsze znaczenie będzie miała zmysłowa
przyjemność. Bardziej istotną będzie radość: "że dajesz mi siebie, że powierzasz mi siebie,
obdarowujesz sobą i że jest to dar bezinteresowny, że nie myślisz o sobie, co znaczy, że mnie
kochasz".
Poczucie, że jest się kochanym daje radość, która jest ważniejsza niż zmysłowa
przyjemność. Taką radość można sprawić także powstrzymując się od współżycia: "Z myślą
o mnie, o moim zmęczeniu, złym samopoczuciu zaniechałeś współżycia. Nie nalegałeś, bo
mnie kochasz".
Opanowanie siebie staje się okazją do wielkiej szczodrobliwości, z której wypływa
prawdziwe, głębokie szczęście dla obu stron. Szczyt rozkoszy seksualnej trwa tylko chwilę,
prawdziwa radość jest w dawaniu, a nie w braniu. Chwila przyjemności, a trwałe szczęście i
radość to dwie zupełnie różne rzeczy.
I odwrotnie, akt małżeński może dawać zmysłową przyjemność, a przy tym sprawić
przykrość, być wyrazem braku miłości, szacunku i odpowiedzialności: "Chodzi ci nie o
mnie, a jedynie o moje ciało. Potrzebna ci jestem tylko jako środek do zaspokojenia
namiętności". I nawet jeżeli partnerzy osiągną zadowolenie seksualne, całe współżycie
będzie w końcu budziło niesmak.
Seks jest językiem miłości, ma wyrażać jedność, takie jest jego wewnętrzne przeznaczenie.
Kiedy nie spełnia go, ram. Jest przyjemność, ale nie ma radości zjednoczenia z osobą, którą
się kocha.
"Pobraliśmy się 10 lat temu Mamy troje dzieci Współżycie doje nam coraz więcej
zadowolenia. Wynika to z tego, że wspólnie wiele przeżyliśmy, wiele nas łączy, zwiększyła się
nasza zażyłość, umocniła miłość. Małżonkowie wnoszą we współżycie to wszystko. Seks jest
jak dobre wino, z wiekiem staje się coraz lepszy."
(Teresa, 1. 30)
Płciowość nie została dana człowiekowi jako źródło przyjemności. Zbliżenie cielesne nie
może zostać sprowadzone do zaspokojenia instynktownych potrzeb, ale musi stać się
wzajemnym darem, który uszczęśliwia ukochaną osobę, znakiem jedności nie tylko ciała, ale
i dusz. Pożądanie zmysłowe trzeba podporządkować miłości.
Uważam że małżeństwo musi opierać się na wzajemnym zrozumieniu, zaufaniu i zdolności
poświęcenia się dla drugiego człowieka Jeżeli mężczyzna poślubi kobietę ze względu na jej
ciało, nigdy nie znajdzie pełnego zadowolenia w małżeństwie, gdyż każdy z nas potrzebuje
przede wszystkim "duszy kobiety".
(Marek, 1. 25)
Trzeba pamiętać, że miłość wyraża się nie tylko przez seksualne współżycie. Będzie jej
tyle, ile odpowiedzialności i troski o drugą osobę, wzajemnej ofiarnej służby, przebaczenia,
cierpliwości.
Zwraca uwagę fakt, że pierwszy akt płciowy ma wartość, której nie posiada żaden inny. Nie
można wymazać z pamięci, zwłaszcza kobiety, klimatu pierwszego współżycia. Jest on,
mówiąc obrazowo, motywem koncertu trwającego całe życie.
Nie zaczyna się symfonii od dysonansu. Jeżeli pierwszy akt płciowy jest zwykłym
wykorzystaniem drugiej osoby, albo stanowi paniczną próbę uwolnienia się od kompleksów,
lub jest prostym uleganiem namowom trudno będzie potem zmienić ten dysonans. Uraz
pozostanie zmieniając sposób przeżywania płciowości. Jeżeli natomiast jest znakiem miłości,
danym sobie nawzajem przez dwie osoby złączone w związek, trwający do końca życia,
rozwinie się w harmonię.
Narzeczeni, którzy w czystości dotrwają do dnia ślubu przeżywają w ten dzień radość pełną,
sięgającą dna serca Ale to mało. Z perspektywy 16 lat małżeństwa mogę jeszcze powiedzieć,
że radość ta nie pomniejsza się, ale z roku na rok stale rośnie, opromieniając dobrze
odczuwalnym ciepłem cały związek. Do tego dochodzi całkiem uzasadniona duma i
satysfakcja że jednak mimo wielu trudności, mimo tego, że "świat" żyje inaczej, byliśmy
zawsze tylko dla siebie. Jest to bardzo pomocne w zachowaniu wierności i przetrzymaniu
nawet najgłębszych kryzysów małżeńskich. Daje nadzieję na przyszłość, bo przecież jeśli
moja przeszłość była darem dla ciebie i jest nim moje "teraz" to wierzę, że będzie nim także
przyszłość".
(Ewa, 1. 40)
Czym będzie akt małżeński dla dziewiczych małżonków? Zachowali dar swoich ciał, by
teraz obdarzyć nim siebie. Musieli niejednokrotnie staczać wewnętrzne walki, aby pozostał
nienaruszony.
Zdobycie go kosztowało wiele trudu, ale przez to nabrał wartości. Nawet kiedy
małżonkowie nie znali się jeszcze, każda pokonana pokusa cielesna była wyrazem miłości
dla przyszłego współmałżonka. Pierwszy akt małżeński jest więc, można powiedzieć,
podniosłym, uroczystym wydarzeniem. Biorący w nim udział obdarowują siebie czymś, na
co pracowali w trudzie przez wiele lat, a przy tym jest to najbardziej intymna cząstka siebie,
rezerwowana i ochraniana tylko dla tej jedynej osoby.
Taki akt małżeński jest czymś nieskończenie większym niż samą zmysłową przyjemnością i
nawet jeżeli tej przyjemności zupełnie zabraknie (co może mieć miejsce w wypadku kobiety)
nie pomniejszy to jego znaczenia.
Przez przedmałżeńskie współżycie trwoni się ten dar. Nie przynosi się już drugiej osobie
czegoś zachowanego wyłącznie dla niej. Bywa, że ma on (ona) do dania niewiele ponad
zmysłową przyjemność, ale jest to w sumie niewiele. Brak zadowolenia seksualnego staje się
tym większym problemem dla małżonków, im mniej mają sobie do dania poza
przyjemnością.
Oddanie się sobie dziewiczych małżonków, w kontekście nierozerwalnego (a więc dającego
poczucie bezpieczeństwa) związku małżeńskiego, mocno zwiąże ich ze sobą. Będzie to silny
fundament dla głębokiej jedności na dobre i złe, uzdalniający do podejmowania najbardziej
ambitnych życiowych rodzinnych i małżeńskich zadań, realizowania najbardziej
szlachetnych planów, pokonywania różnych życiowych przeszkód i małżeńskich konfliktów.
W takim związku małżonkowie będą silni zaufaniem do siebie i oddaniem sobie.
Dopiero silne małżeństwo otwiera się na nowe życie. Zrodzenie i wychowanie potomstwa
jest wspaniałym, ale i trudnym zadaniem.
Dlatego w związku niestabilnym, mało ufnym, w którym małżonkowie nie bardzo liczą na
siebie, pojawi się lęk przed dzieckiem. Stąd już krok do stosowania środków
antykoncepcyjnych, a gdy zawiodą zaczyna się myśleć o tzw. "przerywaniu ciąży".
To, jak widzimy świat, zależy nie tylko od informacji jakie o nim posiadamy, własnych
doświadczeń, przemyśleń, tego wszystkiego, co wynosi się ze środowiska rodzinnego czy
rówieśniczego itd. Są jeszcze inne wewnętrzne uwarunkowania, często nawet silniejsze od
wyżej wymienionych. Na przykład człowiek chciwy patrzy na drugiego jak na potencjalne
źródło dochodów i nie wesprze nawet kogoś bardzo potrzebującego. Ktoś hojny i kochający
ubogich, zareagowałby w tej samej sytuacji zupełnie inaczej.
Drzemią w każdym z nas różnego rodzaju namiętności: chciwość, pycha, nienawiść, gniew,
zmysłowość, które zawładną nami, gdy zaczniemy im ulegać. Zniewolą nas, wykrzywią
widzenie i przeżywanie świata.
Młodemu człowiekowi łatwo jest ulec zmysłowości. Kiedy raz zacznie ją karmić, coraz
bardziej będzie widział i przeżywał świat przez jej pryzmat. Coraz bardziej miłość będzie
rozumiana jako środek do zaspokojenia namiętności, małżeństwo jako zalegalizowane
współżycie, akt małżeński jako sposób na rozładowanie napięcia seksualnego, samo zaś
życie jako czas poszukiwania przyjemności i wrażeń.
Tymczasem miłość to coś nieskończenie więcej niż pożądanie, kobieta to coś nieskończenie
więcej niż ciało, małżeństwo nieskończenie więcej niż układ seksualny... To "nieskończenie"
będziemy odkrywać proporcjonalnie do zdolności kontrolowania w sobie zmysłowości.
Zanim przejdziesz do czytania następnego rozdziału, spróbuj spokojnie zastanowić się nad
poniższymi pytaniami i uczciwie na nie odpowiedzieć.
1. Jak rozumiem wolność? Być wolnym znaczy dla mnie móc robić to, na co mam ochotę,
nawet jeżeli jest to destruktywne, albo też móc robić to, co służy mojemu osobistemu dobru
czy dobru innych?
2. Czy ktoś, kto stale mówi o seksie i poszukuje go, chodzi co miesiąc z inną dziewczyną,
ogląda pornograficzne filmy, itp. jest wolny? Jeżeli potrafię sobie powiedzieć: "Seks,
owszem, ale po ślubie", znaczy to, że jestem wolny albo uzależniony od biologicznych
funkcji ciała?
3. Czy pozytywne uczucia zawsze wskazują na to, co czym mnie lepszym, a negatywne na to
co czyni mnie gorszym? Czy uczucia mogą zastąpić zasady moralne?
4. Czy jestem człowiekiem z zasadami? Czy potrafię żyć według tych zasad, nawet jeżeli nie
akceptuje ich otoczenie?
5. 25-letni Mozart wyznaje w jednym z listów, że nigdy dotąd nie dotknął kobiety, choć
tęsknił za miłością i małżeństwem. Nie stać go jednak było na małżeństwo, a związek
pozamałżeński był dla niego
odpychający. Czy określiłbyś postawę Mozarta jako "staroświecką"? Czy to czasy się
zmieniły albo część młodych zatraciła poczucie świętości związku małżeńskiego i zła
związku przedmałżeńskiego?
6. Jeżeli będę stawał się coraz lepszy(a), zwiększam czy zmniejszam swoje szanse na
znalezienie dobrej żony(męża), a w konsekwencji stworzenie dobrego małżeństwa i rodziny?
Czy udane małżeństwo to kwestia przypadku?
Rozdział II - Koszty „Rewolucji obyczajowej"
Mam 38 lat, jestem matką trojga dzieci: najstarsza córka ma 17 lat, syn -10, najmłodsza
córeczka ma 21 miesięcy. Jednakże to nie wszystkie dzieci, które miałam. Przed ośmiu laty
usunęłam 13-tygo-dniową ciążę. Nie zapomnę tego do końca życia (...) Przed samym
zabiegiem dostałam jakiś oszałamiający zastrzyk, kładąc się na stół wiedziałam, że za chwilę
wyjmą ze mnie dziecko i zarazem nie zdawałam sobie z tego sprawy. (...) Poczułam okropny
ból i słowa jakiejś pielęgniarki asystującej przy zabieg "Już nie mogę" i doktora: "Ma pani
dzieci? Aha dwoje. A to byłby chłopczyk, nie szkoda pani?" Gdy kilka godzin później leżałam
na szpitalnym łóżku, już po wszystkim dałabym sobie odebrać życie, aby zwrócić je dziecku.
(Kaja z Gdańska)
...Tłumaczysz się tym, że skoro inni tak zrobili i potrafią żyć z tą świadomością, to pewnie i
tobie się uda. Ale tak ci się tylko wydaje, bo nie potrafisz dotrzeć do wnętrza tych ludzi, nie
potrafisz dotrzeć do ich psychiki, a w związku z tym nigdy nie dowiesz się, co czują i jak
cierpią. Przekonasz się o tym dopiero wtedy, gdy będzie za późno. Wtedy każde dziecko,
każda zabawka, bucik czy ubranko będzie wzbierało w tobie morze łez. I choćbyś miała nie
wiem ile dzieci, stracisz wiarę w sens życia. I wtedy będziesz chciała pójść do lekarza i
powiedzieć mu, że się zastanowiłaś i chcesz, żeby ci oddał to dziecko. Ale tylko to dziecko,
które zabił, żadne inne. Tylko czy on jest w stanie to uczynić? Skoro nie, to dlaczego chce być
panem życia i śmierci? Wtedy, gdy żadna ziemska istota nie jest w stanie ci pomóc,
pozostanie ci tylko gorąca żarliwa modlitwa do Boga żeby jeszcze raz dał życie twemu
dziecku..."
(Elżbieta S.)
To, co się dzieje w kraju, niektórzy nazywają "rewolucją obyczajową" albo "seksualną".
Rzeczywiście obserwuje się obecnie coraz więcej aktywności seksualnej przed małżeństwem
i coraz więcej ludzi mówi, że nie ma w tym nic złego. Prawda jest taka, że ta "rewolucja" to
w dużym stopniu twór środków masowego przekazu. Mogą one uczynić z kogoś bohatera w
ciągu jednego dnia. Tworzą mody, a nawet społeczne trendy, propagując jakąś ideę. Łatwo
pozwalamy się prowadzić. Czerpiemy poczucie bezpieczeństwa z robienia tego co inni.
"Jeżeli wszyscy mówią, że można tak robić, to nie jest to z pewnością takie całkiem złe" -
brzmi dość powszechne założenie.
Pójdziemy z prądem, czy zajmiemy własne stanowisko? Jak powinniśmy odpowiedzieć na
obiegowe poglądy w sprawach współżycia seksualnego? Musimy zdać sobie także jasno
sprawę z tego, że nasze osobiste stanowisko w kwestiach etyki seksualnej, determinuje w
jakimś stopniu stanowisko otaczającego nas środowiska. Możemy tworzyć swoją postawą
"rewolucję obyczajową" albo też przeciwdziałać jej.
W pewnym filmie Jamesa Deana grupa nastolatków wymyśliła zabawę, w której pędząc
samochodami zatrzymywali się na skraju przepaści. Kierowca, który zatrzymał się najbliżej
krawędzi wygrywał. James Dean i chłopak, z którym się ścigał pojechali zbyt daleko, aby na
czas wyhamować. Dean zdążył w ostatniej chwili wyskoczyć, drugi samochód wraz z
kierowcą spadł w dół.
Jeżeli jakaś grupa zacznie podążać w pewnym kierunku, czy to np. użycia narkotyków, czy
"wolności seksualnej", niektórzy z członków tej grupy być może będą umieli zatrzymać się,
zanim stanie się jakaś tragedia, jednak i oni ponoszą odpowiedzialność za tych, którzy
spadną w przepaść.
Lista ofiar "rewolucji seksualnej" jest długa. To ci cierpiący przez rozwody (ok. 40 tys.
każdego roku, z których 40 proc. spowodowanych jest pozamałżeńskimi związkami
erotycznymi), przez konieczność samotnego wychowywania dzieci (ponad 1 min matek
samotnie wychowuje dzieci), cierpiący na wszelkiego rodzaju choroby przenoszone drogą
płciową, w tym AIDS.
We wszystkich rewolucjach płaci się zwykle także ludzkim życiem. Kto umiera za
seksualne wyzwolenie współczesnego człowieka? Jaka jest cena seksualnej wolności? Ok. 50
min. dzieci na całym świecie zabija się przez tzw. "przerywanie ciąży". To jest rzeczywisty
owoc "seksualnej rewolucji".
W wyniku wzrostu ilości niepożądanych ciąży przyjęto nowy stosunek do życia; dziecko w
łonie matki nie jest już przez wielu uważane za człowieka. Można je wyciąć jak zraczałą
tkankę i nawet nie pogrzebać, ale po prostu wyrzucić na śmietnik z chirurgicznymi
odpadkami.
Na antyaborcyjnych manifestacjach w USA często przemawia 16-letnia dziewczyna. Ma w
sobie niesłychanie dużo entuzjazmu i miłości. Mówi swobodnie nawet na wielkich
zgromadzeniach. Jej bawełniana koszulka zawiera przesłanie, które głosi: z przodu - trzy
pary odcisków stopek nie narodzonego 10-, 20, i 36-tygodniowego dziecka. Z tyłu - napis:
"Kiedyś byłam embrionem i dlatego jestem przeciw aborcji".
Nazywa się Gianna Jessen. Mieszka obecnie w San Clemente. Dziwnie potoczyły się losy
Gianny. W 1977 r. jej matka udała się do kliniki w Los Angeles, aby dokonać aborcji.
Dziecko jednak przeżyło zastrzyk z roztworu solnego, który miał je uśmiercić. Jeden z
pracowników zauważył, że dziecko żyje. Wezwał pogotowie, które zabrało dziewczynkę do
szpitala. Pielęgnowano ją do czasu, kiedy mogła być zabrana do sierocińca dla małych
dzieci. Kiedy miała 3 lata została adoptowana. 'To, co nazywają prawem kobiety do wyboru
- mówi -jest prawem do zabijania. Gdyby lekarz nie «spartaczył» swojej roboty, nie byłoby
mnie tutaj. Wiem, że dzieje się coś strasznego".
W kwietniu 1991 r. przed sądem w Morris County (New Jersey) stanął Alexander Loce i 16
innych oskarżonych w tej samej sprawie. Loce próbował odwieść swoją narzeczoną w 8
tygodniu ciąży od zamiaru aborcji. Zapewniał, że zajmie się dzieckiem. Kiedy starania jego
zawiodły, zwrócił się do sądu, ale sprawa została odrzucona. Po wyczerpaniu wszystkich
legalnych sposobów ocalenia życia dziecka, rano w dniu planowanej aborcji Loce wraz z 16
innymi osobami wszedł do kliniki aborcyjnej i przykuł się łańcuchami do kaloryfera w sali,
gdzie dokonywano aborcji. Wszystkich aresztowano pod zarzutem naruszenia praw innych
osób. Aborcja została dokonana.
Obrońca Loce'a wezwał do złożenia zeznań, m.in. prof. Jerómeme Lejeune'a, światowej
sławy francuskiego genetyka, odkrywcę syndromu Downa. Prokurator zaprotestował.
Porównał legalną aborcję do egzekucji skazanego na śmierć. Chociaż skazany jest
człowiekiem, nikt nie może przeszkadzać w egzekucji dokonanej zgodnie z prawem. Nawet
gdyby zeznania ekspertów - mówił - potwierdziły, że 8-tygodniowy embrion jest
człowiekiem, prawo do dokonania aborcji gwarantowane jest przez decyzję Sądu
Najwyższego Stanów Zjednoczonych. Sędzia uznał jednak, że sprawa nie dotyczy aborcji,
ale naruszenia praw innych w obronie drugiej osoby i zezwolił na wyjaśnienia prof.
Lejeune'a.
Na prośbę obrońcy Loce'a profesor rozpoczął składanie zeznań od opisu procesu
reprodukcji człowieka. Nauka wie, bez wątpienia -stwierdził - że nowy człowiek powstaje w
momencie zapłodnienia. "Życie każdego z nas ma swój jedyny początek. Jest to moment, w
którym cała genetyczna informacja konieczna i wystarczająca, aby być tym szczególnym
osobnikiem ludzkim, którego nazwiemy później Piotrem czy Małgorzatą, w zależności od
układu genetycznego, kiedy ta pełna, konieczna i wystarczająca informacja zostaje zebrana
(...) Jest to dokładnie w tym momencie, kiedy główka plemnika przenika do środka żeńskiej
komórki jajowej. Wtedy informacja przekazywana przez ojca spotyka się w komórce
przyjmującej z informacją przekazywaną przez matkę. (...) Wiemy obecnie - i sądzę, że
panuje w tej kwestii powszechna zgoda wśród biologów - że po zapłodnieniu żadna nowa
informacja nie zostaje dodana". Embrion na każdym etapie rozwoju zachowuje swoją
indywidualność i swoje człowieczeństwo, należy do gatunku homo sapiens. Żaden człowiek
nie był np. małpą, ani małpa człowiekiem. W momencie zapłodnienia mamy do czynienia z
człowiekiem ponieważ informacja zawarta w chromosomach jest informacją stanowiącą o
człowieku.
Na prośbę sądu prof. Lejeune opisał 8-tygodniowy embrion. Nazwał go Tomcio Paluch,
"ponieważ człowiek w 8 tygodniu życia jest wielkości mojego kciuka". Można by go
zamknąć w dłoni. "Ale kiedy otwarłbym dłoń, zobaczylibyście małego człowieka, z palcami
u rąk, nóg, twarzą, nawet limami papilarnymi na dłoniach, dostrzegalnymi pod
mikroskopem. Wiadomo by było, czy jest to chłopak czy dziewczynka. (...) Każdy z nas był
kiedyś takim Tomcio Paluchem w łonie swojej matki, w tym przedziwnym schronieniu, do
którego dochodzi jedynie ciemne, czerwone światło i w którym słychać dwa dźwięki, jeden
głośny i silny, powolne uderzenia serca matki, a drugi bardzo szybki i słabszy, uderzenia
serca dziecka - prawdziwa symfonia dwóch serc".
Obrońca pyta: "Panie profesorze, jaki jest skutek aborcji dokonanej na 8-tygodniowym
człowieku?" "Zabija ona przedstawiciela naszego gatunku" - odpowiedział profesor.
Na zakończenie procesu sędzia przewodniczący powiedział: "Sąd uznaje świadectwo prof.
Lejeune'a za prawdziwe i stwierdza, że życie ludzkie rozpoczyna się w chwili poczęcia (...)
Stwierdzam, w oparciu o niepodważalne dane naukowe przedstawione tutaj, że 8-
tygodniowy embrion (w tym wypadku) był żyjącą osobą, człowiekiem.
Oskarżeni zostają jednak uznani winnymi popełnionego przestępstwa. Decyzja Sądu
Najwyższego z 1973 r. zezwalające na aborcję jest prawem i sąd jest nią związany. "Dlatego
- powiedział sędzia -stwierdzam, że 8 tygodniowy płód był żyjącym człowiekiem, na którym
dokonano legalnej egzekucji...".
Przy innej okazji prof. Lejeune mówił o katastrofalnych skutkach aborcji. "Dla kobiety
katastrofa jest podwójna. Po pierwsze dlatego, że okłamano ją i niektóre uwierzyły, że nie
noszą w swoim łonie człowieka. A po drugie, rozum można zwieść, ale nie można oszukać
ludzkiego serca. Kobieta oszukana przez prawo zabijając swoje dziecko, zadaje sobie samej
ranę, którą nie sposób zmierzyć i której nie można zapomnieć. Wiele lat po aborcji kobiety
mówią o dziecku nie urodzonym, ale nadal żyjącym, wzrastającym w ich sercach. I nie
chodzi tu o aborcję dokonaną 2, 3 czy 5 lat temu. Chodzi o dziecko, którego nie ma, ale które
w ich pamięci ma 2, 3 czy 5 lat".
Pani Z., matka 8-tygodniowego dziecka bronionego przez Aleksandra Loce'a, nigdy nie
słyszała tych słów. Ale po dokonanej aborcji napisała: Nigdy nie płakałam tak gorzko. Ból
serca był większy niż ciała. Wołałam do Boga i prosiłam o przebaczenie".
Matka Gianny Jessen też może płacze, kiedy widzi w telewizji swoją córkę na
antyaborcyjnych manifestacjach. Chciała ją przecież kiedyś zabić. A ile polskich rodzin
mogłoby mieć takie córki jak Gianna? Jednak kiedyś skazali je na śmierć. Egzekucje były
dokonane legalnie, w zgodzie ze stalinowską ustawą z 1956 r.
Została ona, na szczęście, zmieniona na początku 1993 r. Państwo zaczęło choć jeszcze nie
w pełni - wypełniać swoją podstawową funkcję: obrony swoich najsłabszych, najbardziej
bezbronnych obywateli.
"Rewolucja seksualna" zaczyna także "pożerać własne dzieci". W 1981 r. odnotowano w
USA 31 pierwszych przypadków nieznanej przedtem - i jak się później okazało - zawsze
śmiertelnej choroby. Dopiero w następnym roku nadano jej nazwę: AIDS. Do czerwca 1994
r. zarejestrowanych zostało 401 tys. chorych na AIDS Amerykanów, z czego 243 tys.
zmarło. (5)
Ok. 1 min zarażonych jest wirusem HIV, który wcześniej czy później rozwija się w AIDS.
Wszystko to stało się w ciągu zaledwie trochę ponad 10 lat. Z różnych grup wiekowych
najszybciej wzrasta liczba zachorowań wśród nastolatków.
Czystość przedmałżeńska i wierność małżeńska są - pomijając jakieś nadzwyczajne
okoliczności - w 100 % pewnym sposobem zapobiegania AIDS. Sami ideolodzy "rewolucji
obyczajowej" mają jednak inny pogląd na ten temat. Czystość i wierność nie mieszczą się w
ich systemie wartości. Człowiek, zdają się myśleć,nie ma wolnej woli, aby kształtować swoje
życie godnie, ale jest marionetką własnych namiętności, robotem, który musi reagować na
każdy seksualny impuls. W konsekwencji - głosi się - że trzeba dać ludziom jakieś
"zabezpieczenie", aby nie zarazili się śmiertelnym wirusem HIV. Trzeba - mówi się -
propagować tzw. "bezpieczny seks" czyli upowszechnić stosowanie prezerwatyw.
Jak brzmi przesłanie liberałów? "Od śmierci uratuje cię prezerwatywa". A więc chcieliby
oni, żeby ludzie budowali swoje życie, przyszłość, szczęście, swoje "być albo nie być", żyć
albo umrzeć - na prezerwatywie. Dla kogoś, kto ma w sobie choć odrobinę poczucia
godności i szacunku dla siebie, jest to przesłanie zaiste żałosne.
Jak bezpieczny jest tzw. "bezpieczny seks"? Różne badania przeprowadzone, między
innymi na Uniwersytecie Kalifornijskim i Uniwersytecie Miami wykazały, że wirus HIV
przedostaje się przez prezerwatywę w 10-50 % przypadków (6). A więc jeszcze jeden
niebezpieczny mit liberałów. Epidemia AIDS zmieniła całą dyskusje n. t. dziewictwa. W
przyszłości będzie bardziej cenione niż kiedykolwiek dotąd.
"Rewolucja obyczajowa" wydaje się zataczać coraz szersze kręgi. Jeżeli zgodzimy się stać
jej częścią, musimy także zaakceptować nasz udział w odpowiedzialności za wszystkie jej
konsekwencje.
Zachowanie seksualnej integracji nigdy nie było łatwe. Lecz każda osoba, która myśli,
mówi czy działa w sposób, który umacnia właściwe nastawienie do życia płciowego, ułatwia
innym realizowanie szlachetnych ideałów w sferze seksualnej. I odwrotnie, każdy kto
pomaga tworzyć trend wiązania seksu jedynie ze zmysłową przyjemnością, wzmacnia
sytuację, która później negatywnie wpływa na życie otaczających go ludzi.
Ponieważ nikt nie jest "samotną wyspą", wszystko cokolwiek ludzie czynią, wpływa na
innych. I kiedy jakiś sposób zachowania staje się tak powszechny, że zmienia się w ruch
społeczny, (taki jak na przykład "rewolucja seksualna" obecnie), wtedy oparcie się tym
tendencjom staje się równie trudne jak "płynięcie pod falę". Zdarza się, że młodzi ludzie
nawet wstydzą się przyznać, że nie mają żadnych doświadczeń seksualnych. Innymi słowy
wstydzą się tego, że żyli dobrze.
Spróbuj zastanowić się znowu nad poniższymi pytaniami:
1. Czy kieruję się w życiu prawdą? Czy stać mnie na wysiłek jej poszukiwania albo może
bezkrytycznie przyjmuję różne opinie i poglądy, które podaje prasa, TV, otoczenie?
2. Czy legalne znaczy dobre? Jeżeli prawo w naszym kraju zezwala na sprzedaż w kioskach
pornograficznych pism, znaczy to, że nie ma nic złego w pornografii? Albo gdyby zezwalało
się na aborcję, znaczyłoby to, że nie ma w niej nic złego? Czy Sejm może większością
głosów ustalić co jest dobre a co złe?
3. Świat zachodni szybko rozwija się technicznie i ekonomicznie. Czy rozwija się także
moralnie? Prawo do aborcji to osiągnięcie na miarę wylądowania człowieka na Księżycu,
albo cofnięcie się do epoki barbarzyństwa i przemocy wobec najsłabszych? Dlaczego wciąż
jest, także w naszym kraju, tylu zwolenników zabijania, jako rozwiązywania "problemu
niechcianej ciąży". Czy są wolni, aby kochać?
4. Czy ci, którzy przekonują o dobrodziejstwach stosowania prezerwatyw, albo nawet
rozdają je przy różnych okazjach odwodzą od pozamałżeńskiego współżycia? Czy raczej
zachęcają do niego? Im więcej pozamałżeńskiego współżycia, tym więcej czy tym mniej
zachorowań na AIDS?
5. Czy prezerwatywa chroni przed psychologicznymi i duchowymi konsekwencjami
przedmałżeńskiej aktywności seksualnej?
6. Po której jestem stronie w "rewolucji seksualnej"? Czy zająłem jasne stanowisko?
Rozdział III - Twoje życie duchowe
Znany francuski lekarz konwertyta Alexis Carrel, pisał w swoim dzienniku duchowym:
"Pragnę wierzyć. Gdybym nie wierzył, nie wiem, czym bym się stał. Osamotnienie jest
straszliwym doświadczeniem... Mam 30 lat, a jestem już stary. Czuję się, jak gdybym miał
lat osiemdziesiąt... Jak uspokoić własny niepokój... To, że stałem się profesorem wielkich
uniwersytetów w Stanach Zjednoczonych, nie zadawala mnie. Być znanym, mieć pieniądze
to dla mnie rzecz obojętna. Nie wiem, czy może mnie zaspokoić cokolwiek poza Bogiem.
Czy warto w ogóle żyć? Dlaczego pracować, jeśli praca moja nie służy niczemu innemu jak
próżności i dostarczaniu sobie zadowolenia, jeżeli ma służyć jedynie fortunie, majętności.
Wszystko to wywołuje we mnie zmęczenie, znużenie i chorobę. Co zresztą ze mną będzie,
kiedy nawiedzi mnie starość? Dlaczego mam kochać i kogo mam kochać? Jedynie Bóg może
mi dać wyjaśnienie mego życia. Jedynym możliwym, godnym przyjęcia jego
wytłumaczeniem jest uznać istnienie Boga. Bóg i życie wieczne po śmierci są czymś
koniecznym. Bez Niego życie przypominałoby smutną, żałobną farsę... [...]
Boże dziękuję Ci... żeś mi dał życie. Było ono pustynią, bo nie znałem Ciebie. Spraw, żeby
ta pustynia zakwitła na nowo..." (7)
Młodzi są nadzieją świata, ponieważ noszą w sobie prawdziwe duchowe skarby: otwartość,
bezinteresowność, optymizm, radość, wrażliwość na dobro i piękno, krzywdę i
niesprawiedliwość. Ale jak łatwo doznać duchowej klęski. Jak często ideowość i
bezinteresowność zmienią się w egoizm i pogoń za dobrami materialnymi, optymizm w
beznadziejność, wrażliwość w brutalność, nawet wobec najbliższych.
Popatrzmy na młodych ludzi uwikłanych w przedmałżeńskie związki czy autoerotyzm.
Powinna się w nich iskrzyć młodzieńcza energia, tymczasem żyją bez radości i rozmachu.
Zaczyna brakować odwagi, wielkoduszności, chęci do nauki i pracy. Rezygnują z wielu
przyjaźni, zainteresowań, ideałów.
Wkraczali w życie z najpiękniejszymi nadziejami, a teraz łamią się pod jego ciężarem.
Nieczystość to najskuteczniejsza broń ducha zła w walce z młodymi. Nie ma on
skuteczniejszego środka by zniszczyć ich związek z Bogiem, który jest źródłem wszelkiego
dobra, wszystkiego co najpiękniejsze, najszlachetniejsze w naszym życiu.
Jak obronić skarb, który nosimy w sobie, jak go pomnażać? Współczesnemu światu
zdominowanemu przez technikę, rozdartemu przez konflikt, pogrążonemu w płytkim
materializmie, przyziemności i małoduszności, potrzeba pokolenia ludzi płonących nowym
duchem, którzy staliby się narzędziem w ręku Boga i swoim życiem szerzyli wokół siebie
miłość i prawdę. Może nawet samo istnienie świata zależy od szlachetności tych młodych
ludzi, którzy zrezygnują dla Chrystusa z własnych materialnych ambicji, zabiegania o
komfort życia, stanowiska czy grzeszne przyjemności, podobnie jak czynili to święci
wszystkich czasów.
Jesteśmy powołani, każdy z nas, do rzeczy wielkich, do tego by uczynić nasze życie
niepowtarzalnym, jedynym w swoim rodzaju dziełem. Każdy z nas stworzony został na
obraz Boga. Gdzieś głęboko w naszych sercach żyje Chrystus, Jego myśli, pragnienia, Jego
moc i dobroć. To co w nas dobre płynie właśnie stad, od Niego. Ale jest w nas także
ciemność; złe myśli, złe skłonności, słabość i pokusy, całe dziedzictwo grzechu
pierworodnego. Kłębi się w naszych sercach dobro i zło. Tam, gdzie pojawia sie dobra myśl,
pojawia się i zła. Stajemy przed koniecznością dokonywania wyborów.
Kształt twojego życia, to czy będzie ono szczęśliwe, piękne, pełne dobrych owoców,
poczucia sensu i spełnienia, czy też będzie zwykłą wegetacją tak, że kiedy staniesz u jego
kresu stwierdzisz z niewymownym bólem, że przeciekło ci ono przez palce, że przegrałeś je,
straciłeś jedyną niepowtarzalną szansę, wszystko to zależy od twoich wyborów. Wybierasz
między Dobrem a Złem, możesz żyć z Bogiem, najwyższą życiodajną zasadą, albo
przeciwko Niemu.
Stanowisko Kościoła jest jednoznaczne. Św. Paweł pisał: "... wolą Bożą jest wasze
uświęcenie: powstrzymanie się od rozpusty, aby każdy umiał utrzymać ciało własne w
świętości i we czci, a nie w pożądliwej namiętności, jak to czynią nie znający Boga poganie"
(1 Tes, 4,3-5). "O nierządzie zaś i wszelkiej nieczystości, albo chciwości, niechaj nawet
mowy nie będzie wśród was, jak przystoi świętym...
O tym bowiem bądźcie przekonani, że żaden rozpustnik ani nieczysty, ani chciwiec - to jest
bałwochwalca - nie ma dziedzictwa w Królestwie Chrystusa i Boga." (Ef 5,3-6). "Persona
humana" - oficjalny dokument Kościoła poświęcony zagadnieniom etyki seksualnej mówi:
"... obcowanie cielesne jest godziwe tylko w ramach trwałej wspólnoty życia mężczyzny i
kobiety. To zawsze rozumiał i tego nauczał Kościół, z którego nauką jak najbardziej zgodne
są wskazania mądrości ludzkiej i świadectwa historii. Doświadczenie uczy, że miłość należy
zabezpieczyć przez trwałość małżeństwa, by pożycie seksualne rzeczywiście odpowiadało
wymaganiom właściwej mu celowości i godności ludzkiej. (...) Wielu rości sobie dzisiaj
prawo do pożycia seksualnego przed zawarciem małżeństwa, przynajmniej wtedy, gdy
poważny zamiar zawarcia małżeństwa i już poniekąd małżeńskie związanie się uczuciem,
domaga się tego dopełnienia, które uważają za naturalne... Tego rodzaju pogląd sprzeciwia
się nauce chrześcijańskiej, która głosi, że wszelkie działanie seksualne winno mieścić się w
ramach małżeństwa."
Chrześcijaństwo to nie system narzuconych arbitralnie nakazów i zakazów, niewiele
mających wspólnego z naszym życiem. Etyka Kościoła zawiera objawione przez Boga
prawdy, których słuszność potwierdza doświadczenie. Bóg, nasz Stwórca najlepiej wie,
czego człowiekowi potrzeba. "Człowiek (...) nie zdoła osiągnąć prawdziwego szczęścia, do
którego tęskni całą swoją istotą inaczej, jak zachowując prawa, wszczepione w jego naturę
przez najwyższego Boga. Do tych praw powinien odnosić się w duchu mądrości i miłości" -
czytamy w Encyklice "Humanae Vitae". (9)
Nieczystość to nieposłuszeństwo wobec Bożej woli, czyli grzech. Co jest grzechem
przeciwko VI przykazaniu? Ogólnie rzecz biorąc grzeszyć możemy: myślą, mową,
pragnieniem, czynem a także zaniedbaniem. Grzech ciężki jest świadomym i dobrowolnym
przekroczeniem prawa Bożego w rzeczy ważnej.
Pan Jezus powiedział: "Każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę już się w swoim sercu
dopuścił z nią cudzołóstwa" (Mt 5,28). Samo pożądliwe spojrzenie utożsamia Chrystus z
grzesznym czynem. Szczególnie więc łatwo o poważne naruszenie VI przykazania.
Nie każda jednak myśl czy obraz, które pojawiają się w naszej świadomości, nie każde
wewnętrzne poruszenie jest grzechem. Nie są grzeszne, jeżeli odsuwamy je, odwracamy od
nich uwagę, jednym słowem jeżeli walczymy z pożądliwością. Skażenie pierworodnym
grzechem powoduje, że spontanicznie, bez udziału naszej woli mogą pojawiać się w nas złe
myśli i pragnienia. Sama pokusa nie jest jeszcze grzechem. Zachowamy czystość, jeżeli
pokonamy ją. Zgrzeszymy, jeżeli znajdziemy w niej upodobanie.
1. Jaki jest sens mojego życia? Po co żyję? Dokąd zmierzam? Co się stanie ze mną po
śmierci? Gdzie szukać prawdziwe szczęście?
2. Czy zdaję sobie sprawę, że jest we mnie ogromny potencjał dobra, który trzeba stale
odkrywać, ochraniać, pielęgnować? Czy może ktoś lekceważeniem mnie, gniewem, drwiną
czy w inny sposób nie wmówił mi, że jest inaczej? Czy może uwierzyłem tym, którzy mnie
nie kochają?
3. Dlaczego łatwo mi pragnąć dobra a trudno je realizować? Jaką rolę odgrywają w tym
czynniki zewnętrzne: naciski środowiska rówieśniczego, T.V., filmy video, popularna prasa
młodzieżowa, propaganda życiowego "luzu", słowa piosenek rockowych, picie alkoholu?
4. Kościół chce mojego dobra czy nie? Jego pragnienie, abym powstrzymana) się od
wszelkiej aktywności seksualnej przed ślubem, to wyraz jego troski o mnie czy nie? Będę
bezpieczniejszy (a) słuchając Kościoła czy proroków "rewolucji seksualnej"?
Rozdział IV - Program dla młodych
1 .Wytrwale poszukuj spotkania z Chrystusem.
Zapytano kiedyś znanego angielskiego pisarza K.Chestertona: "Gdyby Jezus żył i był
obecny we współczesnym świecie, co by zrobił, co by powiedział?". Pisarz zastanawiał się
przez chwilę i odpowiedział:" Ależ On żyje i jest obecny we współczesnym świecie".
Chrystus nie egzystuje gdzieś w niedostępnych zaświatach, albo za grubym wysokim
murem, jest blisko, żyje wśród nas... . I nie jest to jakaś abstrakcyjna, teologiczna teoria, ale
wspaniała rzeczywistość, której każdy może doświadczyć. Możemy Chrystusa spotkać,
rozmawiać z Nim, iść z Nim przez życie.
Kiedy mówimy o tym związku musimy zadać sobie pytanie: "Jaki jest Jezus?" Może
wyniosły, surowy, obcy? Ewangelie zostały napisane również po to, abyśmy mogli Go
poznać. Czynią Go realną postacią po wszystkie czasy.
Chciałbyś mieć prawdziwego przyjaciela: delikatnego, rozumiejącego, mądrego, dobrego,
który cieszy się z każdego spotkania z Tobą i ma dla Ciebie czas, któremu możesz powierzyć
nawet największe tajemnice, który gotów pomóc, jeśli się do Niego zwrócisz i wybaczyć,
jeśli zdarzy Ci się Go zawieść. Każdy chciałby mieć takiego przyjaciela albo takiego ojca.
Taki jest właśnie Chrystus: nieskończenie mądry i dobry. To, co widzisz dobrego w ludziach
to tylko słaby odblask Bożej dobroci. On jest źródłem tej dobroci. Trzeba by to pomnożyć
przez nieskończoność, aby sobie uzmysłowić, jaki On jest.
Może jednak masz wątpliwości: "Czy jestem tego godny, mam przecież tyle wad. Czy mam
dość wiedzy i inteligencji, aby rozmawiać z samym Bogiem?" To doświadczenie,
najważniejsze w twoim życiu, to nie kwestia wiedzy czy inteligencji, ale wytrwałego
poszukiwania Go. Przyjmie Cię takim, jakim jesteś, z tym większą miłością im słabszy i
bardziej zagubiony. Kocha Cię mimo Twoich wad i grzechów. Chce Cię, z Twoją pomocą,
uleczyć i przemienić. To szczególny Przyjaciel - jedynie On może odpowiedzieć na
najgłębiej nurtujące Cię pytania i ugasić Twoje pragnienie absolutu, nieskończoności,
wieczności, świętości.
Jest fizycznie obecny w każdym kościele pod postacią Eucharystycznego Chleba. Tam idź
do Niego i mów Mu z głębi serca : żałuję tego, co było złe, chcę być blisko Ciebie -
wzmocnij moją wiarę, weź za rękę, przeżyjmy to życie razem w dobrym i złym ,
gdziekolwiek pójdę idź ze mną. Mów Mu szczerze o swoich radościach i kłopotach,
powierzaj swoje problemy. On Cię umocni, pocieszy, natchnie swoją mądrością. Tu doznasz
pokoju, spełnienia, nasycenia.
Do młodzieży w Cardiff Jan Paweł II powiedział:
"... w modlitwie zjednoczeni z Jezusem - waszym Bratem, waszym Przyjacielem, waszym
Zbawicielem i Bogiem - zaczynacie oddychać nową atmosferą. Stawiacie sobie nowe cele i
tworzycie nowe ideały.(...) W Jezusie, którego poznajecie na modlitwie, wasze marzenia o
sprawiedliwości i pokoju nabierają bardziej konkretnych kształtów i szukają dróg
praktycznej realizacji.(...) Poprzez kontakt z Jezusem w modlitwie zyskujecie poczucie misji,
której nic nie może zmącić.(...) W jedności z Chrystusem w modlitwie będziecie odkrywać
coraz pełniej potrzeby waszych braci i sióstr. Będziecie dostrzegać coraz ostrzej ból i
cierpienia, które przytłaczają serca niezliczonych ludzi.(...) Poprzez modlitwę otrzymacie
siłę, by oprzeć się duchowi świata. Otrzymacie moc okazywania miłosierdzia każdej ludzkiej
istocie - tak, jak Jezus to czynił(...) To modlitwa wniesie radość w wasze życie i pomoże
wam pokonywać przeszkody, które utrudniają prowadzenie chrześcijańskiego życia".
Doskonała czystość jest darem Bożym. Dlatego św. Hieronim pisał: "Dany jest on tym,
którzy proszą o niego, którzy pragną go, którzy pracują, aby go otrzymać. Ponieważ ci,
którzy proszą otrzymują, którzy szukają znajdują, a kołaczącym otwiera się". (11)
Nie ma pomocy bardziej koniecznej dla pokonania pokus przeciwko czystości niż modlitwa.
Zwłaszcza skuteczne, jak udowadnia doświadczenie wieków, jest gorące nabożeństwo do
Dziewicy Matki Boga, wzoru i ideału czystości.
2. Umacniaj się Sakramentami.
Wszechwiedzący Bóg nie mógł wymyśleć dla nas większego daru niż Komunia św. I choć
najpotężniejszy nie może nam dać czegoś więcej daje nam bowiem w Eucharystii nie coś, ale
samego siebie, źródło wszelkiego dobra, mądrości, siły. 'To jest ciało moje..."
(Łk 22,19) powiedział w wieczerniku, kiedy ustanowił Eucharystię. Wcześniej
wypowiedziane słowa o chlebie, który zstępuje z nieba (J 6, 50) wywołały sprzeciw. "Trudna
jest to mowa, któż jej może słuchać" (J 6, 60) mówiono. Ale Jezus niczego nie odwołuje,
nawet wobec faktu odejścia niektórych uczniów.
"Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna
Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie". (J 6, 53)
mówił z mocą Jezus. Zapragnął być pokarmem dusz, aby w nich utrzymywać i pomnażać
swoje życie, by je łączyć z sobą i przemieniać w siebie. W Eucharystii jest realnie obecny ten
sam Jezus, którego Maryja porodziła w Betlejem, który przez 30 lat żył w Nazarecie, a
potem rozpoczął publiczną działalność: głosił dobrą nowinę, uzdrawiał chorych, wskrzeszał
umarłych, wypędzał złe duchy, który umarł na Krzyżu, ale po 3 dniach zmartwychwstał.
Papież Jan Paweł II powiedział: "Ten kto przystępuje do Komunii św. otrzymuje duchową
siłę, potrzebną do tego, by stawić czoło wszystkim trudnościom i próbom, dochowując
wierności zobowiązaniom chrześcijanina. Ponadto nieustannie czerpie on z tego Sakramentu,
niczym z najobfitszego źródła, energię potrzebną do rozwoju wszystkich zasobów i
przymiotów..."
Kościół zawsze zalecał wiernym częstą Spowiedź, nawet wtedy kiedy sumienia nie
obciążają grzechy ciężkie. Częsta Spowiedź uważana była i jest za najskuteczniejszy środek
do poprawy błędów i złych skłonności. W niej penitent otrzymuje łaskę sakramentalną, która
jest w istocie Bożą pomocą do przezwyciężania słabości, pokus i wszelkich trudności w
praktykowaniu dobra.
Próbując realizować nasze ideały może zdarzyć się, że upadniemy. Co wtedy? Przede
wszystkim nie wolno obniżać sobie poprzeczki. Jeżeli upadniemy i przyznamy się do tego w
Sakramencie Pojednania, wtedy upadek ten może nawet umocnić w pragnieniu życia zgodnie
z ideałami. Każde wyznanie grzechu jest równocześnie wyznaniem wiary.
Powiedzieć: "Postąpiłem w tym a w tym źle" znaczy równocześnie: "Wierzę, że słusznie
jest czynić przeciwnie". Świadomość grzechu nie oznacza, że ktoś, kto ją posiada jest zły.
Wręcz przeciwnie, oznacza, że patrzy z dystansu na popełniony grzech. Nie można zaś
patrzeć na coś z dystansu, jeśli nie jest się ponad tym. Warto zauważyć, że od poczucia winy
uwalnia jedynie przebaczenie, nie zaś racjonalizowanie i usprawiedliwienie się przed samym
sobą.
Komunia św. oraz Sakrament Pokuty i Pojednania są źródłem mocy, której potrzebujesz. Nie
są to żadne dodatki, w których możesz dowolnie wybrać, ale są tak konieczne dla twojego
życia wewnętrznego, jak jedzenie i picie dla ciała. Jeżeli me będziesz przynajmniej na
niedzielnej Mszy św. przyjmować Komunii św. i regularnie, przynajmniej raz w miesiącu
chodził do Spowiedzi, nie będziesz w stanie oprzeć się atrakcyjności grzesznego seksu.
3. Staraj się poznawać Chrystusa i żyć Jego Ewangelią.
Dla świętych znać Ewangelię, znaczyło żyć nią. Słowo Boże wypełniali co do joty, na ile
tylko okoliczności pozwalały. Wszystkie rady starali się wykonywać z największą pilnością i
z największym uszanowaniem. Słowa Chrystusa, z którymi zapoznali się przez codzienne
czytanie i słuchanie Ewangelii tworzyły regułę, obejmującą całe życie. Z prostotą i heroiczną
stanowczością żyli Ewangelią. Nie zawsze było to łatwe. Św. Paweł nie na darmo domaga
się, aby każdy chrześcijanin był"... jako dobry żołnierz Chrystusa Jezusa" (2 Tym 2,3).
Życie w czystości także nie będzie łatwe. Im większa wartość tym większego samozaparcia
i wysiłku wymaga jej osiągnięcie. Papież Jan Paweł II mówił do młodzieży na Westerplatte:
"Każdy z Was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje "Westerplatte". Jakiś
wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę,
o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić.
Nie można zdezerterować. Wreszcie - jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba
"utrzymać" i "obronić" - tak jak to Westerplatte, utrzymać i obronić w sobie i wokół siebie.
Obronić dla siebie i dla innych..."
Ile wewnętrznej walki wymagać będzie obrona w sobie czystości wśród propagandy
seksualnej swobody i użycia, wśród dość powszechnych głosów: 'Taki jest dzisiejszy świat",
"Przecież wszyscy tak robią" itp, wśród nalegań i szantaży: "Jeżeli tego nie chcesz, to
znaczy, że mnie nie kochasz", wśród zalewu zmysłowej mody, nagości, pornografii, przy
słabym proteście starszego pokolenia.
Może będziesz kroczyć w zupełnej ciemności, może będziesz smagany drwiną i
wyśmiewany, doświadczysz niepewności, zniechęcenia i samotności. Może pojawią się
wątpliwości: "Czy rzeczywiście mam rację?"
Kiedyś zawierzyłeś Chrystusowi, który pragnie byś zachował czystość. Dostrzegłeś piękno
i wartość czystości. Teraz twoje postanowienie słabnie pod naporem środowiska, czy kogoś
na kim Ci zależy. To jest Twoje Westerplatte! Jeżeli wytrwasz wbrew wszystkiemu, nawet
wbrew sobie, wygrałeś. U kresu drogi krzyżowej było zmartwychwstanie. Ty także możesz
doświadczyć radości duchowego zmartwychwstania.
Św. Franciszek powiedział kiedyś do jednego z braci: "Naprawdę nikt nie powinien uważać
się za sługę Bożego, dopóki nie przejdzie przez pokusy i udręczenia. Przezwyciężona pokusa
staje się w jakiś sposób pierścieniem, za pomocą którego Pan zaślubia sobie duszę swego
sługi."
4. Zachowuj umiarkowany post i skupienie.
Mistrzowie życia wewnętrznego stwierdzają, że post uśmierza wszelkie impulsy
namiętności. Jest początkiem każdego wysiłku skierowanego przeciw grzechowi i pożądaniu,
wzmacnia wiarę.
Różnimy się w potrzebie fizycznej strawy. Ktoś potrzebuje mało, ktoś inny więcej, aby
zachować swoją naturalną siłę. Lecz ten kto walczy z namiętnością i poszukuje Boga, nie
powinien najadać się zawsze do syta. Niewłaściwym byłoby nadmierne, zbytnio osłabiające
organizm poszczenie, ale też nie trzeba przesadnie obawiać się o swoje zdrowie.
Podstawowe znaczenie dla życia wewnętrznego ma także skupienie. Im więcej hałasu i
wrzawy wokół, tym mniej słyszalny jest Głos Boga
przemawiającego w najsubtelniejszych pokładach serca. Aby usłyszeć ten Głos, nasza uwaga
nie może być skupiona na zewnętrznych wrażeniach. Trzeba ją przenieść na to, co dzieje się
w naszym wnętrzu.
Mówił Jan Paweł II do młodych: "Nie zamykajcie waszych serc przed Jezusem. U innych
nie znajdziecie odpowiedzi, której wciąż może szukacie. Nazbyt wiele głosów rozbrzmiewa
wokół nas, zbyt wiele obietnic i złudnych nadziei. Zdobądźcie się na obszary ciszy, w
których będziecie mogli powrócić do samych siebie i nasłuchiwać. Chrystus chce wam coś
powiedzieć, słowo osobiste, bezpośrednie, w którym zawarty jest sekret waszej
teraźniejszości i waszej przyszłości. Jeśli będziecie potrafili przyjąć je, będziecie też mogli,
pewni i radośni iść na spotkanie jutra."
Życie wewnętrzne człowieka jest dzisiaj mniej intensywne, niż kiedyś. Mało znamy jego
prawa i radości. Życie zewnętrzne zaś nabrało przedziwnego uroku; stale włączone radio,
telewizor, bezustanne spotkania, rozmowy, natłok informacji. Dostarczamy sobie wszelkiego
rodzaju zmysłowych wrażeń i nie wyobrażamy sobie życia bez nich. Wydaje się nam, że
byłoby ono wtedy nudne, puste, szare i odwrotnie, sądzimy, że im więcej tych wrażeń, im
mocniejsze, tym życie nasze będzie ciekawsze. Czulibyśmy się może zubożeni gdybyśmy
mieli czegoś nie zobaczyć, czegoś nie przeżyć, nie wziąć udziału w tym czy tamtym, nie
zakosztować jakiejś przyjemności, nie spróbować czegoś. Poszukujemy nawet wrażeń. Po
jakimś czasie nudzą się nam, trzeba sięgnąć po nowe, mocniejsze.
Czy Edyta Stein, europejskiej sławy filozof, uczestnicząca w życiu wielkich tego świata,
czuła się zubożona po wstąpieniu do klauzurowego klasztoru ss. karmelitanek? Czy Karol de
Foucauld należący do jednego z najznakomitszych i najbogatszych francuskich rodów
żałował, że zrezygnował z wygodnego, przyjemnego życia po tym, kiedy udał się do swojej
pustelni na Saharze.
Życie tych dwojga ludzi i bardzo wielu innych nabrało swojej pełni i sensu, stało się do
końca szczęśliwe kiedy umartwili swe zmysły. Ich uwaga mogła się wtedy skupić na Tym,
który żył w ich wnętrzu i który jest największym bogactwem człowieka, jedynym Dawcą
prawdziwej radości i pokoju.
5. Staraj się odkryć piękno i wartość czystości.
W książce bł. Josemarii Escriva de Balaguera czytamy: 'Wiemy wszyscy z doświadczenia,
że można żyć w czystości, zawsze czujni, często korzystając z Sakramentów, tłumiąc
zawczasu pierwsze iskry namiętności, nie pozwalając im, by rozrosły się w płomień. Właśnie
wśród ludzi czystych znajdują się najdoskonalsi pod każdym względem". (15) "Nie
zapomnij, że czystość wzmacnia i odradza charakter". (16) "Wiele osób żyje na tym świecie
na podobieństwo aniołów. A czemu nie Ty?..." (17)
Czystość jest warunkiem znajdowania i postępowania w mądrości. "Skierowałem ku niej
(tj. mądrości) moją dusze i znalazłem ją dzięki czystości" (Syr 51,20). Tę myśl Starego
Testamentu kontynuuje św. Paweł, kiedy stwierdza, że mądrość, którą głosi nie jest
"mądrością tego świata", lecz "mądrością ukrytą", Bożą, którą Bóg objawia przez Ducha, a
której "człowiek zmysłowy (...) nie pojmuje..." (1 Kor 2, 14). Dopiero w tym Duchu można
zrozumieć, czym jest w istocie małżeństwo, jak wielkim darem jest potomstwo, czym
powinien być akt małżeński, jakie jest znaczenie Eucharystii, modlitwy, umartwiania.
6. Umacniaj swoją wolę.
Powiedzieć "nie" czemuś przyjemnemu wymaga silnej woli. Mądrą rzeczą jest ćwiczyć ją
w sobie. Gdy nauczysz się kontrolować własne zachcianki, osiągniesz także niezależność
konieczną, aby oprzeć się naciskowi rówieśników i stanąć w obronie ważnych wartości.
Męskość to zdolność panowania nad swoim ciałem, kontrolowania swoich reakcji,
nakazywanie sobie i konsekwentnego realizowania podjętej decyzji. Reakcje seksualne
poddają się sterowaniu, o ile postawimy sobie wymagania opanowania siebie. Gorzej, jeżeli
nie tylko nie próbujemy hamować swoich reakcji, a robimy wszystko, żeby je wywołać.
Przeciwieństwem opanowania jest zależność od mechanizmów fizjologicznych, bezradność
wobec chwilowej reakcji ciała. Można czasem usłyszeć skargę: "Nie mam silnej woli". Silna
wola nie jest dana człowiekowi, trzeba ją w sobie wypracować. Rezygnowanie z różnych,
nawet drobnych przyjemności - jest sposobem jej wzmacniania. Uleganie natomiast
wszystkim swoim zachciankom, osłabiają.
7. Uważnie dobieraj sobie przyjaciół.
Jeżeli będziesz przebywał w złym towarzystwie, ulegniesz w końcu złym wpływom.
Na przestrzeni całych dziejów Kościoła, Chrystus był "znakiem sprzeciwu". To co dla
niego było mądrością, innym wydawało się głupstwem. Urągano temu, co On nakazywał, a
chwalono i pozwalano na to, czego zakazywał. Kiedy głosem papieża, biskupów czy
kapłanów mówił: "Miłujcie Boga nade wszystko i szukajcie najpierw tego, co się Jemu
podoba", wołano: "Miłujcie siebie nade wszystko, a szukajcie tego, co się wam samym
podoba". On mówił: "Zaprzyjcie się siebie i wydajcie walkę namiętnościom", "świat":
"Żyjcie na luzie, żyć przyjemnie, to żyć szczęśliwie."
Zawsze byli tacy, którzy nazywali poświęcenie dla Boga szaleństwem, pokutę -
samobójstwem, modlitwę - stratą czasu, posłuszeństwo Kościołowi - niewolnictwem,
samolubstwo zaś roztropnością, pychę - poczuciem własnej godności. Ostatnio określają
rozwiązłość "wolnością" i "postępem", a zabijanie dzieci "przerywaniem ciąży" czy
"zabiegiem".
Dobrze zdać sobie sprawę z istnienia wokół nas zupełnie przeciwnych sobie systemów
wartości i w konsekwencji diametralnie różnych dróg życia. Stale musimy podejmować
decyzje za czy przeciw. Stale realizują się słowa :"...kładę przed wami życie i śmierć,
błogosławieństwo i przekleństwo" (Pwt 30, 19), "ogień i wodę, co zechcesz, po to wyciągasz
rękę" (Syr 15, 16).
Celem chrześcijańskiej moralności nie jest unikanie zła, ani nawet nie jest nim czynienie
dobra. Chrześcijanin nie kocha po prostu tego, co jest słuszne, ale kocha Jezusa Chrystusa i
czym dobro wyrażając tym swoją lojalność, przyjaźń, przynależność do Niego. Początkiem
chrześcijańskiej moralności jest poczucie przynależności. Należymy do Chrystusa, a nie do
siebie czy świata. Zawarliśmy z Nim Przymierze, na mocy którego żyjemy dla Niego i
według Jego przykazań.
8. Ogranicz do minimum albo zrezygnuj z oglądania T.V.
Telewizor staje się coraz bardziej intymnym towarzyszem polskich rodzin. Ekran przyciąga
uwagę nawet wtedy, kiedy oferuje banalne, bezużyteczne czy nawet szkodliwe treści.
Trywialny film wypiera z naszego życia rozmowę i dzielenie się. W rodzinach zaczyna
brakować właściwego im uczuciowego klimatu, który wymaga czasu dla siebie. Coraz mniej
przebywamy z sobą, cieszymy się sobą, robimy coś dla siebie. Coraz też mniej mamy czasu
na wartościową lekturę czy pielęgnowanie swoich zainteresowań. Wielu Polaków stało się
nałogowymi oglądaczami TV., której poświęcają coraz więcej czasu. Trudno im wręcz
wyobrazić sobie choć jeden wieczór bez niej. Co wtedy robić?
Nie zawsze to co oglądamy jest bezpośrednio szkodliwe. Niektóre programy mają ambicje
poznawcze, inne mogą stanowić godziwą rozrywkę. Trzeba jednak umieć je znaleźć, a
odmówić sobie innych.
Telewizja w nadmiarze uczy pasywności. Widz jest tylko biernym obserwatorem. Niczego
się od niego nie wymaga, nic nie musi dawać, w nic angażować, nie potrzebny jest
jakikolwiek wysiłek. Obrazy pojawiają się i znikają z taką szybkością, że nie ma czasu na
namysł, czy głębsze przeżycie? Widz staje się coraz bardziej bezmyślnym i zimnym
konsumentem.
Młody człowiek, aby rozwijać się musi być aktywny. Nawet rozrywka powinna wymagać
aktywnego uczestnictwa. Wtedy uczy inicjatywy i podejmowania decyzji, krytycznej
analizy, obcowania z drugim człowiekiem, albo choćby ćwiczy mięśnie. Nie chodzi tu o
aktywizm zawsze zewnętrzny, gorączkowy, hałaśliwy, bez planu i ładu. Aktywność
potrzebna jest także, aby zorganizować sobie dobrze czas w wieczór, kiedy nikogo nie ma w
domu, a na dworze pada deszcz i jest nudno. Aktywność wyobraźni i myślenia wymaga
czytanie książki.
Mało masz czasu do stracenia, teraz kiedy jeszcze możesz i powinieneś się szybko rozwijać.
Słusznie nazywa się TV "złodziejem czasu". Okrada Cię z czasu, a więc także z tych rzeczy,
które mógłbyś zrobić, kiedy bezproduktywnie wpatrujesz się w ekran.
Jaka jest większość filmów najchętniej oglądanych w TV? Zwróć uwagę, że np. mniej czy
bardziej normalna rodzina pojawia się tam bardzo rzadko, jak gdyby w rodzime nie
przeżywało się niczego interesującego. Tematem jest najczęściej patologia: żona zdradza
męża, maż zabija żonę, ślub jeżeli w ogóle zostaje zawarty w trakcie akcji filmu, to zwykle
na jego końcu, po długim i pikantnym romansie. O czym może myśleć młody mężczyzna w
czasie spotkania ze swoją dziewczyną, jeżeli bezustannie ogląda takie filmy?
Generalnie rzecz biorąc przemysł filmowy przedstawia nam postacie, jeżeli nie w ogóle złe
to przynajmniej mniej uczciwe i mniej inteligentne niż nasi przyjaciele czy sąsiedzi.
Dlaczego tak się dzieje? Skąd to zaabsorbowanie i adoracja zła wśród wielu twórców.
Ankieta przeprowadzona wśród 104 czołowych autorów i dyrektorów różnych programów
TV i wytwórni filmowych w USA, pokazując jakimi wartościami żyje elita pop-kultury.
Widać tutaj także jak różne są one od wartości przeciętnego Amerykanina. 45%
ankietowanych nie przyznaje się do żadnej religii (wśród ogółu Amerykanów 4%), połowa
uważa, że cudzołóstwo nie jest złem (15% Amerykanów), 80%, że homoseksualizm nie jest
złem (24% ogółu Amerykanów). Zasadnicze różnice można by z pewnością znaleźć także w
każdej innej kwestii moralnej. Czy polska elita pop-kultury różni się tak bardzo od
amerykańskiej?
Ludzie, którzy robią filmy i programy TV są (zdarzają się wyjątki) inni niż Ty. Oczywiście
propagują swój styl życia, swoje patrzenie na świat, swoje wartości. Dawać można tylko to
co się ma.
Mamy do czynienia z dziwną sytuacją, niewielka cząstka społeczeństwa przy pomocy
niezwykle wpływowej telewizji indoktrynuje większość swoimi poglądami i usiłuje ją
urabiać na swoje podobieństwo. Czy jest to najlepsza cząstka naszego społeczeństwa? Czy
nie powinieneś obawiać się tych wpływów? Czy rzeczywiście jesteś, jak może myślisz,
odporny na nie?
9. Unikaj pornografii
Młody człowiek, który stara się zachować czystość nie może pozwolić sobie nawet na
przelotny kontakt z pornografią. Z pewnością złamie jego samokontrolę, którą pragnie
zdobyć.
Dość popularne jest przekonanie, że wiedza stanowi uniwersalne dobro i dlatego
powinniśmy dążyć do zdobycia jej całej, nie wykluczając nawet największych perwersji i
deprawacji. Ten błąd przywodzi na myśl fragment Księgi Rodzaju. Naszym przodkom Bóg
zabronił jeść z drzewa poznania dobra i zła. "Co za zniewaga", powiedział na to szatan.
Niestety często podzielamy jego zapatrywanie. Czy nie jesteśmy wykształceni? Czy nie
można nam zaufać, że potrafimy rozróżnić między tym co dobre, a tym co złe? Nie
potrzebujemy autorytetów, aby nam mówiły, co możemy sami stwierdzić czy zobaczyć. Wąż
przemówił do dumy Ewy. Popełniła katastrofalny błąd. A my na jej miejscu postąpilibyśmy
być może tak samo.
Tylko poznanie dobra jest dobrem. Poznanie zła jest do pewnego stopnia nieuniknione, ale
dążenie do poznania go jest zawsze niebezpieczne, a nigdy dobroczynne. Tylko ci, którzy ze
względów zawodowych mają do czynienia ze złem: policjanci, prawnicy, patolodzy różnych
dziedzin, powinni podejmować takie badania, lecz nawet oni mogą skazić siebie złem.
Nieznajomość zła, jest często wyśmiewana jako ignorancja. Mamy tutaj do czynienia z
fałszywym doborem słów, chodzi bowiem o niewiedzę, która oznacza "nie poznanie".
Ignorancja zaś wskazuje na zawinione zaniedbanie zdobycia wiedzy.
Św. Paweł pisał:"...wszystko, co jest prawdziwe, co godne, co sprawiedliwe, co czyste, co
miłe, co zasługuje na uznanie; jeżeli jest jakąś cnotą i czynem chwalebnym - to miejcie na
myśli."(Fil 4,8). Wyobraźnia ma realny wpływ na nas samych i przyszłe wydarzenia. Co
siejesz, to żąć będziesz.
Św. Grzegorz powiada: "Nie godzi się spoglądać na to, czego pożądać nie wolno. Bo jeśli
będziesz na to spoglądał, to oko cię za sobą pociągnie i serce twe złupi... Dlatego też Hiob
bardzo dobrze się pod tym względem uzbroił: "Uczyniłem przymierze z oczami moimi,
abym nawet nie pomyślał o pannie" (Hi 31,1). Cóż to za przymierze wchodzi w układ z
oczyma, aby nie pomyśleć? Zdaje się należało wejść w układy z rozumem i wyobraźnią, by
nie myśleć; a z oczyma by nie patrzeć. Lecz nie tak mówi, ale: 'Wszedłem w układy z
oczyma moimi, abym nie pomyślał o pannie". Dlaczego? Bo Hiob bardzo dobrze wiedział,
że przez oczy wchodzą złe myśli do serca i że strzegąc oczu, drzwi zmysłów, ustrzeże
zarazem i serce i rozum." (19) Św. Chryzostom zastanawiając się nad tymi słowami Hioba,
pyta: "Któż się nie zdziwi, widząc, że ten wielki mąż, który się przeciwstawił szatanowi,
odważnie z nim walczył i wszystkie jego podstępy i napady odparł, nie śmie spojrzeć na
pannę?" I odpowiada: "czyni tak, abyśmy poznali, jak potrzebna nam jest ostrożność w tych
rzeczach, choćbyśmy nie wiem jak doskonałymi byli".
Pornografia jest tak jadowita, że jej demoralizujący wpływ dosięgnie każdego, kto ma z nią
kontakt. Niszczy naturalną wstydliwość i skromność, które chromą przed nadużyciami
seksualnymi. Całkowicie oddziela seks od miłości, depersonalizuje go. Utożsamia kobietę z
atrybutami seksualnymi, zamyka człowieka w jego własnym egoizmie, przyczynia się do
powstania perwersji seksualnych. Jeżeli ktoś lubi oglądać nieprzyzwoite filmy, wiadomo, że
nawet nie próbuje zachować czystości. Prywatne życie ludzi, którzy dali się wciągnąć
pornografii jest jednym wielkim bałaganem, kroniką wielu małżeństw, rozwodów, zdrad i
wszelkiego pokrewnego zła. Jeżeli staniesz się klientem dystrybutorów pornografii,
otwierasz się na ich perwersyjne myśli i wystawiasz na działanie tego wszystkiego, co i
Ciebie poprowadzi kiedyś do jakiejś osobistej katastrofy.
10. Zachowaj skromność w ubiorze.
"Wypada... przypomnieć" - pisał Karol Wojtyła - "że człowiek jest osobą, bytem, o którego
naturze mówi "wnętrze". Prócz piękna zewnętrznego trzeba umieć odkrywać również piękno
wewnętrzne człowieka i w nim sobie także podobać, a może nawet w nim umieć podobać
sobie przede wszystkim. Prawda ta w jakiś szczególny sposób jest ważna dla miłości
pomiędzy mężczyzną a kobietą... Upodobanie, na którym ta miłość się opiera nie może
rodzić się tylko z widzialnego i zmysłowego piękna, ale powinno uwzględnić całkowite i
dogłębne piękno osoby".
Kobieta ubrana w coś specjalnie zaprojektowanego, aby dla męskich oczu stać się
przedmiotem pożądania, jest nieskromna, obojętnie czy zdaje sobie sprawę z tego, czy nie.
Ta nieskromność będzie miała wpływ nie tylko na innych, ale i na nią samą. Stajemy się
bowiem tym co akceptujemy. Nieświadomie skłonni jesteśmy grać takie role, na które
wskazuje nasz ubiór.
Naiwnością by było ignorowanie faktu, że pewne bodźce pobudzają popęd płciowy
normalnego mężczyzny. Nie zamykają oczu na ten fakt businessmani i zarabiają fortuny (za
przykład niech posłuży całe "Imperium Playboy'a"). Projektanci mody i pracownicy reklamy
dobrze wiedzą, jak przedstawić ciało kobiety, aby pobudzić seksualne apetyty mężczyzn.
Kobiety ogromnie tracą na tym. Waży się tutaj ich własna tożsamość. Przez swój ubiór mogą
mówić, że nie mają mężczyźnie nic innego do zaoferowania poza podnieceniem. Jeżeli
chcemy traktować się osobowo i szanować, nie może nas nie interesować wpływ, jaki ma
sposób ubierania się kobiet na mężczyzn > ich wzajemne relacje. W stopniu, w jakim styl ten
jest rozmyślnie prowokujący, należy uznać go za pewną formę gwałtu, ponieważ wywołuje
on spontaniczne seksualne pożądanie u kogoś, kto może nie mieć na to ochoty. Jeżeli taka
sytuacja ma miejsce, wywołuje gniew. W ten sposób wyjaśnić można pewne agresywne
zachowania mężczyzn względem kobiet.
Dziewczyna powinna wiedzieć o naturalnej słabości chłopaka i pomagać mu przez
wymaganie czystości w zachowaniu czy słowach. Sama zaś powinna być tak czystą, by
wzbudzić pragnienie podobnego życia u młodego mężczyzny. Ale słyszy się raczej o
zupełnie odwrotnej sytuacji. Przyciąganie uwagi innych może być miłe. Najłatwiej to czynić,
przemawiając do namiętności, szczególnie silnych w młodym wieku, a nad które mamy się
nieustannie wznosić...
1. Dlaczego moja wiara jest wciąż słaba? Czy robię wszystko, aby ją umocnić; korzystam
regularnie z sakramentów, mam zarezerwowany czas (np. 15-30 min.) na modlitwę,
skupienie, refleksję nad upływającym dniem. Czy potrafię znaleźć chwilę czasu na lekturę
duchową? Ile czasu w ciągu dnia marnuję na rzeczy mało ważne?
2. Jakie są moje talenty, a jakie są moje wady? Czy pracuję nad sobą, robiąc konkretne
postanowienia i konsekwentnie je wypełniam?
3. Co daje większą radość: uleganie pokusie czy zwyciężenie jej, doznanie porażki czy
odniesienie zwycięstwa?
4. Czy filmy, które oglądam w TV i kinie pomagają mi stawać się lepszym? Inspirują mnie
do dobra? Pokazują ideały, które chciałbym realizować w życiu? Karmią ducha?
5. Jakie są motywy producentów filmowych? Chodzi im o moje dobro czy raczej o własną
kieszeń? Czy warto pozwolić im na kształtowanie mnie?
W młodym wieku pewne rzeczy mogą wydawać się tak ekscytujące, że człowiek gotów jest
na bardzo wiele aby je osiągnąć. Jest to zrozumiałe. Ale trzeba także dokładnie zbadać
wartości i konsekwencje podejmowania pewnych wyborów.
Działanie seksualne angażuje nie tylko ciało, ale całą osobę. Dlatego wszelkie wykroczenia
przeciw czystości obyczajów godzą oprócz sfery cielesnej również w sferę emocjonalną,
wolitywną i duchową człowieka.
Oto niektóre konsekwencje tych wykroczeń:
— zamknięcie sobie dostępu do bogactwa wartości duchowych, utrata wiary,
— zarażenie się chorobą przenoszoną drogą płciową, co prowadzić może nawet do śmierci,
— lęk przed ciążą, ciąża i związany z nią pośpiesznie zawarty ślub,
— ukształtowanie w sobie hedonistycznego nastawienia do życia i egoistycznych zachowań,
utrata poczucia uczciwości w kontaktach z płcią przeciwną, utrata poczucia
odpowiedzialności za drugą osobę i siebie,
— zdegradowanie całej przebogatej rzeczywistości stosunków międzyosobowych, wspólnoty
małżeńskiej i rodzinnej do doznań tylko zmysłowych,
— osłabienie woli, zrezygnowanie z pracy nad sobą, zaniedbanie nauki, porzucenie
szlachetnych ideałów i ambicji,
— poczucie bycia oszukanym i wykorzystanym, ból porzucenia, obniżenie poczucia własnej
wartości i godności, depresja, nieufność albo wrogość w stosunku do płci przeciwnej,
— uzależnienie się od bodźców seksualnych podobne do uzależnienia od alkoholu czy
narkotyków.
A oto niektóre konsekwencje zachowania czystości przedmałżeńskiej:
— utwierdzenie na drodze do Boga, wprowadzanie w orbitę dóbr niewypowiedzianie
wielkich: dóbr łaski i dóbr wiecznych,
— uzyskanie wolności do cieszenia się fizycznym zdrowiem,
— uzyskanie wolności do cieszenia się spokojem sumienia,
— uzyskanie wolności do skoncentrowania się na ważnych życiowych zadaniach i siłę do
realizowania tych zadań,
— otwarcie drogi do rozwoju głębszych związków międzyosobowych i wyższej osobowości,
— uczy pokonywania własnego egocentryzmu, uczy samozaparcia, ofiarności, poświęcenia,
a więc prawdziwej miłości, która jest podstawą małżeństwa i rodziny,
— hartuje wolę, stwarza człowieka wolnego, zdolnego wybierać między dobrem a złem.
Daje wolność kształtowania siebie,
— uczy radzenia sobie z zewnętrznymi trudnościami, a więc jest szkołą doskonałości,
— daje głęboką satysfakcję ze "zwycięstwa nad sobą" i poczucia "jestem wolny".
Być może nie całkiem zdajesz sobie sprawę z tego, że jesteś obiektem niezwykle
intensywnej, psychologicznie wyszukanej kampanii zmierzającej do uwikłania Cię w
działania prowadzące do zawsze negatywnych a często katastrofalnych dla Ciebie skutków.
Młodzież 20, 50 czy 100 lat temu nie podlegała takiej presji, aby czynić złe życiowe wybory.
Sytuacja, w której żyjemy nie ma odpowiednika w całej naszej historii. Tę kampanię (często
nieświadomie) prowadzą środki masowego (a więc na masową skalę) przekazu, różne
instytucje w kraju i za granicą dysponujące ogromnymi środkami finansowymi, różnego
rodzaju "autorytety" z naukowymi tytułami, niektórzy politycy.
Bezustannie wtłacza się w Twoją świadomość i podświadomość pewne sugestie: "że trzeba
żyć na luzie", "że wolność możemy robić to na co ma się ochotę", "że przedmałżeński seks to
rzecz normalna, byle mieć przy sobie prezerwatywę", "że wszyscy to robią", "że trzeba być
nowoczesnym", "że onanizm to dobry sposób na zrelaksowanie się", "że dorośli a
szczególnie rodzice nie mają ci nic do zaoferowania, podobnie Kościół", itp. itp. Kampania
ta zmierza do zniesienia zasad postępowania, których dobro i mądrość sprawdziło
doświadczenie wieków. Niszcząc te zasady niszczy sie także człowieka.
Na Zachodzie niektórzy dawni propagatorzy "wolnej miłości" zaczynają dostrzegać skutki
swojej działalności i zmieniają ton. W miesięczniku "Life" czytamy: "Dzisiaj seks może
więcej niż sparaliżować nastolatka niepokojem, może go zabić"(21). "Glamour" pisze:
"niektóre choroby przenoszone drogą płciową: AIDS, hepretis-B, syfilis mogą cię zabić"
(22). "Seventeen": "Seks stał się niebezpieczny dla Twojego zdrowia. Może być zagrożeniem
dla twojej płodności a nawet twojego życia".
Skąd ten alarm? Przed rokiem 1960 znano tylko dwie choroby przenoszone wyłącznie przez
kontakt płciowy. Dzisiaj tych chorób jest około 30. AIDS nie jest wśród nich jedyną
śmiertelną. W latach 1981-1989 zmarło na AIDS 54 tys. Amerykanów, podczas gdy 80 tys.
na inne choroby przenoszone drogą płciową (24). 70% mężczyzn i 80% zarażonych kobiet
nie cierpi na żadne widoczne objawy choroby i może ona ujść niezauważona przez lata.
Chory może więc zarażać innych, nie będąc tego zupełnie świadomy.
Trzeba było śmierci ponad 100 tys. osób i wielu set tysięcy poważnie chorych, żeby
niektórzy przynajmniej propagatorzy "rewolucji seksualnej" zaczęli cokolwiek rozumieć.
Inni wciąż trwają przy swoim.
Ile tysięcy młodych Polaków musi umrzeć, ile tysięcy zachorować, żeby nasi rodzimi
"wyzwoleni" dziennikarze, artyści, naukowcy, politycy zaczęli cokolwiek rozumieć?