1
To nie będzie centrum dla biednych ludzi [KOMENTARZ]
Szymon Bujalski
13.04.2016 01:00
Włókiennicza (MAŁGORZATA KUJAWKA)
Jeśli z centrum znikną osoby potrzebujące wsparcia, to nie będziemy rewitalizować
śródmieścia, lecz je upiększać. Nie dla dzisiejszych łodzian, lecz dla przyszłych.
„Ulica Sezamkowa” przeszła w ostatnim czasie metamorfozę. Na tyle dużą, że o przemianie
kultowego programu dla dzieci rozpisywały się media całego świata. W tym m.in. „Guardian”.
„ »Ulica Sezamkowa” była tak naturalna i miejska, jak tylko program dla przedszkolaków może
być. Miała ciasne mieszkania, podupadły plac zabaw i sugerowała, że Oskar Zrzęda, który żył
w koszu na śmieci, faktycznie był bezdomny. Teraz Oskar dba o recykling i ma kompostownik,
a Elmo przeniósł się z ciasnego mieszkania do kamienicy” - opisywał brytyjski dziennik.
Gentryfikacja UliSez
Zmian jest więcej. Pojawił się publiczny ogród, darmowe wi-fi, lokalny sklep serwuje latte pod
markizami, a w mieszkaniu Grovera są witraże i ściany z blachy falistej. Wśród fanów
zawrzało. Oburzają się, że "Ulica Sezamkowa", dla której dotarcie do biedniejszych dzieci i ich
edukacja były wręcz misją, teraz je wykluczyła i po prostu się sprzedała. I to dosłownie, bo
program z publicznej i darmowej stacji PBS przeniósł się do płatnego HBO. „Inny odbiorca,
inny świat” - ironizują krytycy. I dodają, że pozostaje tylko czekać, aż Ciasteczkowy Potwór
przerzuci się na bezglutenowe ciastka.
Popularne muppety mają to szczęście, że nie żyją w realnym świecie. Dzięki temu wzrost
atrakcyjności terenu nie pociągnął za sobą znacznie większych kosztów. Mogą więc żyć tam,
2
gdzie żyły, ale w lepszych warunkach. Jeśli nie oddzielą ulicy płotami i wciąż będą otwarte na
nowych, sponsorem „Ulicy Sezamkowej” śmiało będzie mogła zostać literka R. Jak
Rewitalizacja.
Ale prawdziwe życie sponsoruje literka G. Jak Gentryfikacja. W rzeczywistości po takiej
przemianie na ulicy szybko pojawiliby się kolejni deweloperzy i inwestorzy, którzy ściągnęliby
klasę średnią i wysoką. Czynsze wzrosłyby znacząco, podobnie jak ceny jedzenia w okolicy.
Bo tani lokalny warzywniak zastąpiłaby Alma. Poprzednią budę trzeba by było zlikwidować,
bo byłaby za brzydka i nie pasowałaby do zmieniającej się okolicy. Podobnie jak dawni
mieszkańcy. Zbyt biedni, by żyć na UliSez (nowa, kreatywna nazwa ulicy), musieliby się
przeprowadzić i ustąpić miejsca nowym lokatorom z grubszymi portfelami. Z czasem zbyt
drogo stałoby się nawet dla pionierów, którzy dostrzegli potencjał w okolicy i tchnęli w niego
nowego ducha jako pierwsi.
Wyprowadzki z centrum
Przemiana "Ulicy Sezamkowej", choć brzmi to niedorzecznie, idealnie pasuje do zmian
szykowanych w Łodzi. Niestety, wiele wskazuje na to, że mieszkańcy centrum - przede
wszystkim ci najbiedniejsi - odczują na sobie bolesne skutki gentryfikacji. Choć władze miasta
przekonują, że nie chcą dokonać „wymiany tkanki ludzkiej”, podejmowane działania stoją
z tym w sprzeczności.
Już program „Mia100 Kamienic” zakładał, że po remoncie z odnowionych budynków
znikną lokalne socjalne.
Wyższe o 30 proc. czynsze zniechęcały wielu dotychczasowych lokatorów.
Z centrum znikają również - i mają dalej znikać - dłużnicy.
W polityce mieszkaniowej miasta zapisano zaś program sprzedaży miejskich działek
pod zabudowę mieszkaniową w centrum i socjalną poza nim. „Jest to zapis, którego
realizacja przyczyni się do szkodliwego i niepożądanego społecznie zjawiska segregacji
przestrzennej” - tłumaczyli eksperci w raporcie przygotowanym pod rewitalizację
specjalnie na zlecenie Urzędu Miasta Łodzi. I proponowali, by z takiego podejścia
zrezygnować.
Ale magistrat z rekomendacji, które sam zamówił, nie korzysta. Przy ul. Rogozińskiego
i Objazdowej ma powstać ponad 150 lokali socjalnych i pomieszczeń tymczasowych. Kolejne
58 znajdzie się przy ul. Łęczyckiej, w dawnej siedzibie ZUS. Mają tam trafić głównie wdowy
i matki samotnie wychowujące dzieci. Choć dla przeprowadzanych osób zostaną przeznaczone
całe budynki, zdaniem wydziału budynków i lokali o żadnym tworzeniu gett nie ma mowy.
Rewitalizacja = resocjalizacja?
Przy okazji konferencji na temat readaptacji budynku przy Łęczyckiej spytałem
wiceprezydenta Ireneusza Jabłońskiego, czy kobiety, które tam trafią, zostaną objęte
programem rewitalizacji. Odpowiedział, że nie. - Żeby mogła się odbyć rewitalizacja w części
dotyczącej porządkowania architektonicznego, urbanistycznego i funkcji przestrzeni, musimy
wyprowadzić obecnych lokatorów. Tym działaniom będzie towarzyszył program nazywany -
moim zdaniem fałszywie - rewitalizacją społeczną. Bo tak naprawdę są to przecież programy
resocjalizacyjne. Nie będą adresowane do grupy, którą chcemy tutaj przeprowadzić, bo
zakładamy, że nie będzie ona wymagać rewitalizacji społecznej, tylko wsparcia finansowego.
A tym wsparciem będzie mieszkanie komunalne lub socjalne - tłumaczył Jabłoński.
3
Jeszcze raz: zdaniem wiceprezydenta wyprowadzone z centrum samotne matki nie powinny
być objęte rewitalizacją. I potrzebują jedynie tańszego mieszkania. Takie podejście bardzo źle
wróży sprawie. Podobnie jak to, że odpowiedzialny za kluczową w rewitalizacji politykę
mieszkaniową Jabłoński stawia znak równości między rewitalizacją i resocjalizacją.
By nie być gołosłownym, posłużę się kilkoma cytatami ze wspomnianych raportów.
W dokumencie dotyczącym zagrożeń procesów rewitalizacji jeden z ważnych punktów
dotyczył właśnie gentryfikacji.
Segregacja potęguje problemy
„Zastrzeżenia budzi scenariusz, w którym po zakończeniu akcji remontowej do nowych,
wyremontowanych budynków kwaterowani byliby tylko lokatorzy o uregulowanym czynszu,
gotowi do ponoszenia nowych, wyższych opłat. Dotychczasowe zadłużenie nie powinno
automatycznie skutkować przeniesieniem, w związku z rewitalizacją, do lokalu odległego od
dotychczasowego ani do lokalu o niższym standardzie” - piszą autorzy.
Badacze podkreślają też, że ani rozpraszanie, ani koncentrowanie ubogich mieszkańców nie
rozwiązuje ich problemów. Te - w myśl zasady „co z oczu, to z serca” - są po prostu
przenoszone w inne miejsce. „Doświadczenia miast europejskich i amerykańskich pokazują, że
segregacja przestrzenna nie jest narzędziem rozwiązywania problemów, ale ich potęgowania,
przez tworzenie bądź umacnianie mechanizmów gettoizacji biedy i wykluczenia społecznego.
Dodatkowo próba tworzenia centrum miasta, które spełnia funkcję ‘salonu miejskiego’,
skupiającego jedynie funkcje wysokodochodowe oraz mieszkańców o wysokim statusie
ekonomicznym, w dłuższej perspektywie prowadzi do gentryfikacji” - piszą autorzy raportu.
I wprost tłumaczą, że przy polityce mieszkaniowej koniecznie (sic!) trzeba zmienić sposób
postrzegania zasobu komunalnego i socjalnego. „Funkcje te należy postrzegać w większym
stopniu w kategoriach prowadzenia zintegrowanej polityki społecznej, a nie polityki zasobem
materialnym z elementami ekonomicznymi” - przekonują. Nie jako pierwsi zwracają też
uwagę, że cwaniak i dłużnik to nie to samo. „Należy się zgodzić, że istnieje grupa mieszkańców,
która może płacić czynsze komunalne, a ich płacenie jest akceptowalną społecznie
powinnością. Wydaje się jednak, że w Łodzi bardzo duża grupa rodzin po prostu nie jest
w stanie opłacać czynszów” - zauważają.
Zatrzymać obecnych
Oczywiście jest wiele osób, które na gentryfikacji korzystają. To nowi mieszkańcy, właściciele
nieruchomości, przedsiębiorcy budowlani czy spekulanci. Lepszy staje się też wizerunek
miasta. Za kilka lat Łódź z pewnością będzie miastem piękniejszym i takim, w którym
przyjemniej spędzi się czas. Będzie więcej ładnych kamienic, nowe atrakcje, kolejne woonerfy.
Zakładam, że dzięki temu Łódź zyska nowych mieszkańców (choć nie mam pojęcia ilu).
I dobrze. Przez migracje, osiedlanie się na obrzeżach i ujemny przyrost naturalny nasze centrum
wyludnia się coraz bardziej. Jeśli chcemy, by nie umarło, potrzeba mu zastrzyku świeżej krwi.
Ale jak zawsze liczy się to, co jest po „ale”. A jak piszą autorzy raportów: „Byłoby paradoksem,
gdyby rewitalizacja, której cele obejmują przezwyciężanie problemów społecznych, miała
niekorzystne skutki dla mieszkańców przeznaczonego do rewitalizacji obszaru, których te
problemy dotyczą”.
4
Dlatego władze Łodzi powinny myśleć nie tylko o sprowadzaniu nowych mieszkańców, lecz
także o zatrzymaniu obecnych. Bo jeśli z centrum znikną osoby potrzebujące wsparcia, to nie
będziemy rewitalizować śródmieścia, lecz je upiększać. Nie dla dzisiejszych łodzian, lecz dla
przyszłych. A nie na to miały być wydane miliardy.
Źródło:
http://lodz.wyborcza.pl/lodz/1,35153,19908408,to-nie-bedzie-centrum-dla-biednych-
ludzi-komentarz.html