Żleb Drégea w Tatrach droga do śmierci compressed

background image

Żleb Drége'a w Tatrach: droga do śmierci
Zrazu łagodny, szeroki stok zaprasza, by właśnie tu skręcić ze szlaku prowadzącego granią Granatów i zacząć schodzić
w dół, do Czarnego Stawu Gąsienicowego. Nic nie zapowiada czyhającej poniżej śmiertelnej pułapki. Żleb Drége'a był
świadkiem jednego z największych dramatów tatrzańskich.

Hala Gąsienicowa, Granaty, Kościelec i Świnica Foto: Agencja BE&W / Agencja BE&W
rejonie Granatów biegnąca tędy Orla Perć na chwilę "uspokaja się". Szlak łagodnieje. Można spojrzeć w dół, nisko, na
taflę Czarnego Stawu Gąsienicowego. W pewnym momencie wzrok turystów pada na szeroki trawiasty żleb, łagodnie
opadający na zachód. Jakby zapraszał do zejścia.

"Widać, jak na przestrzeni kilkuset metrów zbiega łagodnie w dół, a gdzieś niżej, gdzie żleb się kończy - błyszczy tafla
Czarnego Stawu. Biada jednak turyście, który by zaufał tej drodze i począł nią schodzić. Początkowo istotnie nie
napotka żadnych trudności, potem już nieco gorzej, ale wciąż jeszcze będzie mu się dobrze schodziło poprzez
niewielkie progi skalne, oddzielające od siebie połogie części trawiasto-piarżystego żlebu. Wreszcie żleb zaczyna się
robić bardzo stromy, a na koniec urywa się olbrzymim, przewieszonym kominem." ("Zdradziecka pułapka Granatów"
Wawrzyniec Żuławski)

Drége'a. Jego faktyczne trudności można obserwować z daleka, stojąc np. nad Czarnym Stawem Gąsienicowym i
obserwując masyw Granatów. Długi, 400-metrowy żleb spadający ze Skrajnej Sieczkowej Przełączki pomiędzy
Pośrednim a Skrajnym Granatem, w dolnej części zwęża się, przewiesza i zmienia w urwisty komin, wysoki na ok. 180
metrów. Nazwa żlebu pochodzi od nazwiska Jana Drége’a - pierwszej jego ofiary.

Z dołu nie widać łagodnej zielonej płaśni, która od góry, z Orlej Perci, tak wabi niektórych turystów. Żleb naznaczony
został tragediami, z których najgłośniejsze stały się dwie - z 1911 i 1914 roku.

background image

Żleb Drége'a w Tatrach

23 sierpnia 1911 roku Jan Drége, młody student uniwersytetu w Moskwie, wraz z dwiema siostrami wybrał się na
Granaty. Na odcinku pomiędzy Pośrednim a Skrajnym Granatem, w zapadającym zmierzchu zgubił szlak. Zaczął
schodzić łagodnym na początku żlebem w stronę Czarnego Stawu.

"W miejscu, w którym żleb stawał się stromy i trudny, polecił siostrom zaczekać, sam zaś udał się na poszukiwanie
dalszej drogi zejściowej. Po chwili zniknął im z oczu, próbując, mimo ciemności, sforsować dalszą część żlebu. Gdy żleb
zmienił się w pionowy komin, Drége ześliznął się najpierw kilka metrów, potem kilkanaście. Być może udało mu się w
ten sposób dotrzeć aż na platformę ponad wielką przewieszką w kominie. Stamtąd lub jeszcze wcześniej nastąpił
stumetrowy upadek". (Wawrzyniec Żuławski, "Tragedie tatrzańskie")

Siostry przenocowały tam, gdzie je zostawił. Na szczęście nie poszły za bratem. Wróciły na szlak i odnalazły drogę do
Zakopanego.

Trzy lata później rozegrała się tu jedna z najbardziej ponurych tragedii tatrzańskich. 23 lipca 1914 roku trójka turystów
wędrowała Orlą Percią z Koziego Wierchu na Granaty. I znów - podobnie jak 3 lata przed nimi młody student - zaczęli
schodzić łagodnym na początku, jakby zachęcającym żlebem… Było to rodzeństwo Maria i Bronisław Bandrowscy, oraz
ich towarzyszka Anna Hackbeilówna.

background image

Żuławski pisze: "Losy Bandrowskiego i jego towarzyszek były początkowo identyczne, jak grupy Drége'a. Tak samo
schodzili żlebem, dopóki był łatwy, ześlizgując się przez niewysokie skalne progi. Gdy doszli do miejsca, w którym
rozpoczynają się trudności żlebu, wykazali nieco więcej rozsądku. Postanowili mianowicie przepędzić noc na wygodnej
trawiastej platformie, tuż ponad pionowym obrywem komina, a na drugi dzień wzywać pomocy. Minął ranek 24 lipca,
minęło południe, turyści zdążający od Czarnego Stawu ścieżką w kierunku Zawratu słyszeli krzyki, ale nie rozumieli ich
treści, nie domyślili się, że są to wołania o pomoc. Odpowiadali beztroskim pokrzykiwaniem i szli dalej swoją drogą".

Najpierw zginęła Anna Hackbeilówna. Próbowała trawersować żleb na północ, w kierunku Żółtej Turni, nie zdając
sobie sprawy z trudności terenu. Brat i siostra nadal oczekiwali pomocy.

"Tak przeszła druga noc, spędzona w tym samym miejscu. Rozpoczął się trzeci dzień powolnego konania…
Bandrowskiego nurtował coraz większy niepokój, coraz bardziej nabierał przekonania, że stało się nieszczęście.
Prześladowała go myśl, że to on jest odpowiedzialny za sytuację, w której się znaleźli, że on jest także sprawcą śmierci
Hackbeilówny. Począł się głośno obwiniać, tracił resztki panowania nad sobą, trawiła go gorączka, był chory, moralnie
zdruzgotany. Wreszcie - wśród majaczeń zjawiła się uporczywa myśl o samobójstwie. Tak minęła trzecia noc, czwarty
dzień i znów jeszcze jedna noc. (…) Doszli do platformy ponad wielką przewieszką w kominie. Pułapka zamknęła się
definitywnie. Pod nimi rozwierała się stumetrowa głębia, nad nimi wznosiły się przewieszone skały, z których przed
chwilą zsunęli się". (Żuławski)

Piątego dnia od wejścia w żleb, ok. godz. 13 Bandrowski rzucił się w przepaść. Maria pozostała sama. Gdy zaczął
zapadać zmrok, postanowiła pójść za bratem.

background image

Żleb Drége'a w Tatrach

Tymczasem dopiero po 4 dniach od zniknięcia rodzeństwa Bandrowskich i Hackbeilówny rozpoczęto ich poszukiwania.
Ratownicy otrzymali informację o przedłużającej się nieobecności turystów z pensjonatu, w którym zamieszkiwali.
Niestety, nie były znane żadne szczegóły ich trasy.

Dopiero piątego dnia od zniknięcia, po południu, naczelnik Pogotowia gen. Mariusz Zaruski ustalił, że turyści mieli
pójść na Granaty. W tym czasie Bandrowski już nie żył, a Maria leżała na skalnej półce. Ratownicy szybko znaleźli się u
podnóża Granatów. Zaczęli obserwować przez lornety masyw Granatów.

W końcu dostrzegli na platformie, tuż ponad śmiertelnym kominem - pułapką - zsuwającą się w stronę przepaści
sylwetkę. To Maria zsuwała się w stronę przepaści. Nogi już wisiały nad otchłanią, górną częścią ciała pozostawała
jeszcze na platformie.

Zaruski przyłożył ponoć do ust trąbkę sygnałową, zatrąbił, a potem krzyknął: - Czekać spokojnie! Idziemy!. Ratownicy
zobaczyli, że postać na półce skalnej znieruchomiała. Przestała zsuwać się w stronę przepaści.

Mimo że noc nadciągała, ratownicy ruszyli na Granaty. Następnie zaczęli schodzić, a później zjeżdżać na linach żlebem
Drége’a.

Gdy Zaruski dojechał do platformy, zobaczył Marię leżącą na krawędzi przepaści. Jej słowa skierowane do naczelnika,

background image

przeszły do historii: - Ostrożnie, tam przepaść - powiedziała dziewczyna.

Zaruski zjechał jeszcze niżej, by własnym ciałem odgrodzić ją od przepaści. Przywiązał ją do liny.

Żleb Drége'a owszem, czasem pokonują, ale wspinacze, od dołu, z asekuracją. Wiedzie nim trudna droga
wspinaczkowa, którą po raz pierwszy taternicy pokonali w 1938 roku, a więc już po opisywanych tragediach. Drogę
poprowadzili Wanda Heniszówna, Zofia Radwańska (później Paryska) oraz Tadeusz Orłowski. Droga ta jednak nie
należy do często pokonywanych.

Apoloniusz Rajwa

, obecnie ponad 80-letni przewodnik tatrzański, ratownik TOPR, speleolog i znawca Tatr, ma na

koncie siódme przejście Żlebu Drége'a. Było to w latach 50. - W Żlebie Drége'a omal nie zginąłem - wspomina po
latach.

Wraz z partnerem wspinaczkowym mieli tylko 3 haki i linę sizalową. W pewnym momencie upuścili jeden z haków.
Rajwa zaczął schodzić trudnym, przewieszonym terenem, asekurowany przez partnera, ale była to asekuracja bardzo
niepewna.

- W pewnym momencie uchwyt kiełznął, a ja wyprułem. Lecę w dół ośmiometrowym wahadłem, pode mną 120
metrów. Wylądowałem na półeczce. Przyrżnąłem żebrami. Patrzę, a tu leży nasz hak… Krzyczę do partnera: "jestem na
półce, wszystko ok., mam hak". I wtedy dopiero, gdy stanąłem przy haku, popatrzyłem na linę: nie miałem na końcu
zabezpieczenia w postaci węzła. Brakowało 2 cm, a wysunąłbym się z liny i poleciał w przepaść.

W późniejszych latach zdarzało się, że turyści zapuszczali się w zdradliwy żleb. Niektórych uratowali ratownicy. W 1954
roku 18-letnia studentka, Joanna Stencówna, wędrując samotnie Orlą Percią, powtórzyła scenariusz z 1911 roku. Pod
koniec dnia zaczęła schodzić żlebem. Rano znaleziono jej ciało u podnóża komina.


Document Outline


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Hassel Sven Krwawa droga do śmierci part 11
Alkohol droga do śmierci
Hassel Sven Krwawa droga do śmierci part 11
Hassel Sven Krwawa droga do śmierci
Droga do doskonałości compressed
Droga do śmierci
Droga do meczenskiej smierci Maksymiliana Marii Kolbego Teresa Wontor Cichy
Edukacja prawna droga do przyjaznej i bezpiecznej szkoly[1]
ABC mądrego rodzica droga do sukcesu
ABC madrego rodzica Droga do sukcesu
Droga do Hogwartu, METODYKA, ZABAWY TEMATYCZNE
DROGA DO BETLEJEM
3 - Droga do Sukcesu - strona druga, fm, 45 sekundowa prezentacja, sekrety, teczka fm
Akumulator do AMA COMPRESSOR ST180H 1 2
Akumulator do HOLMAN COMPRESSORS??1?1S?1SS
Dowody na istnienie Boga i życia po śmierci compressed

więcej podobnych podstron