244 Harlequin Romance Winters Rebecca Podwodne spotkanie

background image

REBECCA WINTERS

Podwodne

spotkanie

Harlequin

®

Toronto • Nowy Jork • Londyn

Amsterdam • Ateny • Budapeszt • Hamburg • Istambuł

Madryt • Mediolan • Paryż • Praga • Sofia • Sydney

Sztokholm • Tajpej • Tokio • Warszawa

scandalous

wykonanie - Irena

background image

ROZDZIAŁ PIERWSZY

- Brawo, zuchy! Tak trzymać! Jestem pewna, że

w przyszłą sobotę pobijecie na głowę West Holly­

wood. Nie macie równych sobie pływaków w całym

stanie Kalifornia!

Grupą trzydziestu pięciu chłopców i dziewcząt

w wieku pd sześciu do siedemnastu lat wydała rado­

sny okrzyk triumfu; trzydzieści pięć ociekających

wodą twarzy uśmiechało się do Lindsay Marshall.

Lindsay przerzuciła swój imponujący złoty warkocz

przez prawe ramię i przyklęknęła nad krawędzią

basenu.

- Najbliższe trzy tygodnie spędzę na Wyspach

Bahama j- oznajmiła - ale z pewnością zdążę wrócić

na zawody z Culver City. Tymczasem będzie was

trenować Bethany. Są jakieś pytania?

- Czy możemy pojechać z tobą? - zawołało równo­

cześnie dwóch starszych chłopców.

Dzieci wybuchnęły głośnym śmiechem. Lindsay

uśmiechnęła się również.

- Chętnie zabrałabym was wszystkich, ale ekipa

filmowa chyba nie byłaby zachwycona. Nie zapomi­

najcie, że jadę tam pracować.

- Czy to będzie niebezpieczna praca? - spytała

mała Cindy Lou. Należała do dwanaściorga dzieci,

które Lindsay trenowała indywidualnie, pływanie bo­

wiem było dla nich formą terapii. - Bałabym się

rekinów...

scandalous

wykonanie - Irena

background image

- Och, rekiny nie są groźne, gdy się ich nie prowo­

kuje - uspokoiła ją Lindsay. - W gruncie rzecz)

obawiam się tylko tego, że zbierze mi się na kichanie,

gdy będę na głębokości sześciu metrów i mój wspa­

niały kostium pęknie w szwach.

- No, to dopiero byłoby ciekawe! - skomentował

Kyle Roberts, najstarszy chłopiec w zespole, podczas

gdy reszta dzieci zaśmiewała się do łez.

-Ale z ciebie mądrala - zażartowała Lindsa)

i wstała, zerkając na zegarek. - Na dzisiaj dosyć

Lekcja skończona. Wasze mamy czekają już na was

dobre pięć minut.

Gdy dzieci powoli opuszczały basen, Lindsay wło­

żyła podkoszulek z wydrukowanym na plecach napi­

sem Bel Air Club i udała się do dyżurki, by odłożyć

stoper i gwizdek. j

- Cześć, Nate - powitała siedzącego tam ra­

townika.

- Witaj. - Opalony młodzian powiódł po jej smuk­

łym, długonogim ciele wzrokiem tak natarczywym, że

przebiegły ją ciarki. Najwyraźniej jednak innym ko­

bietom jego styl zachowania odpowiadał, od czasi

bowiem, gdy zatrudnił się w klubie, damskiej klientel

przybyło. - Były do ciebie trzy telefony, w tym dwa

od mężczyzn - oznajmił. - Kiedy wreszcie z nim:

zerwiesz i umówisz się ze mną?

Lindsay powściągnęła ciętą ripostę. Pracując w tyrr

ekskluzywnym klubie, odwiedzanym przez wiek

gwiazd Hollywoodu, musiała przywyknąć do zarozu­

miałych, uważających siebie za pępek świata instruk­

torów golfa i tenisa, tudzież do muskularnych ratow­

ników, którym pewności siebie przydawały wydatne

bicepsy.

Ile ty masz lat, Nate? Dwadzieścia jeden... dwa­

dzieścia dwa?

scandalous

wykonanie - Irena

background image

Zalotny uśmiech znikł z twarzy Nate'a.

- Mam dwadzieścia cztery lata i doskonale o tym

wiesz - rzekł urażony.

- Och, ja zaś niebawem skończę dwadzieścia sie­

dem i dobrze wiesz, że spotykam się tylko ze starszymi

mężczyznami, i to w dodatku takimi, którzy nie

przejmują się stanem swojej muskulatury. Innymi

słowy, nie umawiam się z mężczyznami, którzy tu

pracują. - To była prawda. Zatrudnieni w klubie

przedstawiciele płci męskiej byli tak zajęci podziwia­

niem samych siebie i marzeniami o hollywoodzkiej

karierze, że żadna kobieta nie mogłaby z tym kon­

kurować. - Dzięki za przyjęcie telefonów - dodała

pojednawczo, zdejmując kartki z tablicy informacyj­

nej. - D o zobaczenia pod koniec miesiąca, Nate. -Nie

przejmując się jego zbolałą miną, Lindsay chwyciła

torebkę i wyszła z biura.

Na parkingu jej niewielka jetta prezentowała się

niepozornie pośród ferrari, mercedesów, jaguarów

i porsche. Lindsay usiadła za kierownicą i zerknęła na

pierwszą z brzegu karteczkę. Widniało tam nazwisko

jej sąsiada, Rogera Bragga. Umówiła się z nim raz na

randkę i bardzo tego pożałowała. Okazało się, że od

niedawna był rozwiedziony i, nim wieczór dobiegł

końca, zdążył się jej oświadczyć. Lindsay miała na­

dzieję, że teraz, gdy wyjedzie, Roger szczęśliwie do­

jdzie do wniosku, że zakochała się w kimś innym.

Druga wiadomość pochodziła od agenta biura

podróży, które organizowało jej pobyt w Nassau.

Bilet lotniczy miał czekać jutro rano na lotnisku

w Los Angeles.

Trzeci telefon był bez wątpienia od jej rodziców.

Lindsay westchnęła. Naprawdę nie miała najmniejszej

ochoty wysłuchiwać kolejnych argumentów przeciw

wyjazdowi i pracy, której się podjęła. Postanowiła, że

scandalous

wykonanie - Irena

background image

zadzwoni do rodziców i pożegna się dopiero z lotnis­

ka, tuż przed odlotem samolotu. Teraz musiała się

szybko spakować. Uruchomiła silnik i skierowała

samochód na drogę do Santa Monica.

Perspektywa pływania i nurkowania w przeświet­

lonych słońcem wodach otaczających wyspę New

Providence jawiła się niczym sen, który nagle staje się

rzeczywistością. Dla nurka, który na co dzień miał do

czynienia z zimnym, porośniętym wodorostami ocea­

nem wzdłuż wybrzeży Kalifornii, wyjazd na Wyspy

Bahama był wycieczką do raju.

Żywiła ogromną wdzięczność dla przyjaciółki swej

matki, która pewnego razu przedstawiła ją agentowi

z Hollywood. Niebawem Lindsay otrzymała propozy­

cję zagrania w filmie reklamującym nową serię kos­

metyków. Kontrakt opiewał na pięćdziesiąt tysięcy

dolarów - kwotę, która z powodzeniem mogła wy­

starczyć na opłacenie studiów podyplomowych w In­

stytucie Oceanografii na uniwersytecie w San Diego.

Instytut Scrippa sławny był na cały świat, i Lindsay

od dawna marzyła, by uzyskać tam specjalizację

z biologii morza. Miała nadzieję, że praca nad projek­

tami dotyczącymi ochrony środowiska zaprowadzi ją

w przyszłości w różne zakątki świata.

Bez wahania podpisała kontrakt, potem zaś czytała

wszystko, co tylko wpadło jej w ręce, na temat

pływania i nurkowania na Karaibach. Przepytała

również kolegów, którzy spędzili tam wakacje. Wszys­

cy zgodnie przyznawali, że tamtejsze płytkie wody,

określane często mianem baja mer, stanowią praw­

dziwy raj dla płetwonurków. Lindsay nie mogła więc

doczekać się wyjazdu. Opisy hiszpańskich galeonów

i statków pirackich, które pływały niegdyś po tych

wodach, zdjęcia raf koralowych i różnobarwnych

tropikalnych ryb rozpalały jej wyobraźnię.

scandalous

wykonanie - Irena

background image

Wiedziała, że przed rozpoczęciem zdjęć filmowych

będzie mogła cały tydzień poświęcić na próbne pły­

wanie i ćwiczenie podwodnych scen, które już wcześ­

niej przygotowała w studio z reżyserem i choreo­

grafem. Postanowiła każdą wolną od prób i zdjęć

chwilę wykorzystać dla siebie. A kiedy te cudowne

trzy tygodnie miną... cóż, wróci do Kalifornii i będzie

żyła perspektywą studiów, dzięki którym zyska zawód

i tak bardzo upragnioną niezależność. Te myśli krze­

piły ją na duchu.

Andrew Cordell wszedł do sypialni Randy'ego i aż

gwizdnął na widok swego osiemnastoletniego syna

paradującego po pokoju w nowym czarno-różowym

skafandrze nurkowym, w masce, skarpetach i płet­

wach. Randy kupił ekwipunek w związku ze zbliżają­

cym się wyjazdem na Wyspy Bahama.

Chłopak uśmiechnął się porozumiewawczo i nie­

spodziewanie rzucił ojcu torbę, którą Andrew, choć

zaskoczony, złapał jednym szybkim ruchem.

- Kazałeś mi kupić sprzęt, więc kupiłem dla nas

obu identyczne kombinezony - wyjaśnił Randy.

- Przymierz swój i sprawdź, czy pasuje!

- Och, poczekam do jutra, gdy znajdziemy się

w Nassau.

- No, tato, nie musisz się krępować - pocieszył go

uprzejmie syn. - Jak na trzydziestosiedmioletniego

faceta, który najlepsze lata ma już za sobą, wyglądasz

całkiem nieźle.

- Czy ja dobrze słyszę? - Andrew uniósł brew.

- Czyżby moja latorośl obdarzyła mnie wreszcie

komplementem?

- Ma się rozumieć! Nawet Linda, nasza instruktor­

ka nurkowania, ma na ciebie oko!

- Linda? Nie przypominam jej sobie.

scandalous

wykonanie - Irena

background image

-Całe szczęście, że tego nie słyszy. Na każdym

treningu wypytuje mnie o ciebie. Mówi, że jesteś

podobny do młodego Roberta Redforda, tylko oczy­

wiście o wiele przystojniejszy. Dokładnie tak powie­

działa, daję słowo! - Randy uderzał się w pierś. - To

samo zresztą powiedziała ciotka Alex wujowi Za-

ckowi, gdy w ubiegłym roku jechaliśmy na wycieczkę

do Hidden Lake. A wtedy wujek omal nie spowodo­

wał wypadku...

-Ach, więc to tak... - Andrew roześmiał się do

swych myśli.

Po dziś dzień był nieco oszołomiony faktem, że

jego szwagier, Zackery Quinn, do niedawna najbar­

dziej zatwardziały kawaler w Newadzie, jest teraz

szczęśliwym małżonkiem Alexandrii Duncan. Zack

był tak bardzo zakochany, że prawie nie spuszczał

oczu ze swej pięknej, rudowłosej żony, która właśnie

spodziewała się dziecka.

- Co z twoim pakowaniem? Czy chociaż zacząłeś?

- Randy popatrzył na ojca jak na młodszego brata

i posłał mu przelotny, czuły uśmiech.

I nagle Andrew znów poczuł znajome ukłucie bólu.

Ten uśmiech tak bardzo przypominał mu Wendie...

Choć żona nie żyła już -od trzech lat, bolesne ukłucie

pojawiało się nadal przy różnych okazjach.

-Wiesz, pomyślałem, że mógłbyś mi pomóc...

- Spojrzał na syna lekko zakłopotanym wzrokiem.

-Obawiam się, że... .

- Że spotkanie z dyrektorem departamentu trwało

dłużej, niż się spodziewałeś - dokończył za niego syn

trochę protekcjonalnym, lecz ciepłym tonem. - Rozu­

miem, że miałeś mnóstwo spraw do załatwienia, skoro

wyjeżdżasz na całe dwa tygodnie...

Andrew obdarzył swego ciemnowłosego syna po­

rozumiewawczym uśmiechem. Jakże go kochał i jakże

scandalous

wykonanie - Irena

background image

był z niego teraz dumny... Randy po lekcjach praco­

wał w sklepie z ekwipunkiem sportowym, żeby z włas­

nej kieszeni opłacić kurs nurkowania. Gdy uzyskał

licencję nurka głębinowego, namówił również ojca do

uprawiania tego fascynującego sportu. Andrew więc

- by sprawić synowi przyjemność i móc spędzać razem

z nim wolny czas - ukończył sześciotygodniowy kurs.

Z początku nawet nie podejrzewał, że ten sport tak

bardzo go wciągnie. Nurkując, doznawał uczucia

niewiarygodnej lekkości i swobody. I to go urzekło.

Co więcej, dzięki wspólnemu nurkowaniu udało mu

się nawiązać z synem bliższy kontakt psychiczny.

Nadszedł wreszcie upragniony czerwiec i czas na

pierwszą wspólną podwodną przygodę. Dla obydwu

były to zasłużone wakacje - Randy ukończył właśnie

szkołę średnią, natomiast gubernator stanu Newada

potrzebował odpoczynku od nawału codziennych

obowiązków.

- Nie mogę się wprost doczekać wyjazdu - powie­

dział Andrew. I była to szczera prawda.

- Ja też! - przyznał Randy podnieconym głosem.

Zdjął kombinezon i zapakował go do torby. -Dobrze,

że wyjeżdżamy za granicę. Tutaj nigdy byś nie uciekł

od służbowych spraw. - Szybko przebrał się w szorty

i wyszedł za ojcem na korytarz. - Wszyscy mówią, że

za ciężko pracujesz, tato. Już czas, byś zafundował

sobie prawdziwe wakacje.

- Święta racja - bąknął Andrew, wchodząc na

piętro, gdzie znajdowała się jego sypialnia.

Andrew Cordell doskonale zdawał sobie sprawę,

że odkąd został gubernatorem Newady właściwie nie

miał dla syna czasu. W połowie pierwszej kadencji

zmarła mu żona i wówczas sytuacja stała się wręcz

dramatyczna. Andrew, sam przeżywając głęboki kry­

zys, nie potrafił pocieszyć ani roztoczyć ojcowskiej

scandalous

wykonanie - Irena

background image

opieki nad swym dorastającym synem. Ten zaś, w tak

trudnej sytuacji pozostawiony sam sobie, niebawem

wplątał się w poważne kłopoty i stał się bohaterem

prasowego skandalu.

Dopiero jednak sprawa nielegalnego procederu,

jakiego dopuścił się Randy wraz ze swym przyjacie­

lem, Troyem Duncanem, uświadomiła gubernatorowi

rozmiary jego ojcowskiej porażki. Randy poznał Tro-

ya za pośrednictwem krótkofalówki i wkrótce potem

obaj zajęli się nielegalną wysyłkową sprzedażą plaka­

tów przedstawiających siostrę Troya, Alex. Alex oczy­

wiście nic nie wiedziała o robionych jej potajemnie

zdjęciach... Andrew przebywał wówczas w podróży

służbowej i cała sprawa z pewnością trafiłaby do

gazet, gdyby nie bezpardonowe wejście do akcji Zacka

Quinna, który odkrył sekret chłopców i rychło położył

kres ich nielegalnej działalności. Wszystko więc przy­

brało w końcu szczęśliwy obrót, lecz Andrew Cordell

musiał wreszcie zmierzyć się z bolesną prawdą.

Sam przed sobą przyznawał, że zaniedbywał syna

i że z tego powodu częściowo ponosi odpowiedzial­

ność za jego wybryki i ciemne sprawki. Przypomniało

mu się wówczas ulubione powiedzonko nieżyjącego

już teścia: „Sukces zawodowy nigdy nie zrekompen­

suje rodzinnej porażki". Oczywiście, że chciał odnieść

sukces. Przede wszystkim jednak pragnął dotrzymać

obietnic złożonych swoim wyborcom i żyć w poczuciu

dobrze spełnionego obowiązku. Praca wciągała go bez

reszty, tłumiła rozpacz, którą odczuwał po śmierci

Wendie...

Oddalił się wtedy bardzo od swego syna, zaniedbał

obowiązki ojcowskie. Sytuacja uległa gwałtownej

zmianie dopiero po rozmowie, którą odbyli przed

jedenastoma miesiącami. Skruszony Randy wyznał

wówczas ojcu wszystkie swoje przewiny, z własnej

scandalous

wykonanie - Irena

background image

inicjatywy opowiedział o prowadzeniu nielegalnego

interesu i prosił o przebaczenie. Andrew z kolei

wyznał synowi, że bardzo za nim tęsknił, że zmarno­

wał mnóstwo czasu i że od tej pory będą żyli bardzo

blisko siebie. Ta rozmowa była przełomem w ich

wzajemnych stosunkach.

- Czy wspomniałem ci już o niespodziance, jaką

Jim dla nas przygotował? - zagadnął Andrew, wy­

jmując z szafy letni, jasnoszary garnitur, aby spako­

wać go na wakacje. - Wyobraź sobie, że zadzwonił

do mnie dwa dni temu ze swego biura w Sacramento

i oznajmił, że w Miami czeka na nas hydroplan, który

zabierze nas do portu w Nassau. Nieźle się zapowia­

da, co? Lądowanie na wodzie, masz pojęcie!

- Rewelacja! Ten gubernator Stevens to równy

gość. Wygląda, że jest twoim dobrym przyjacielem.

-Poznaliśmy się w ubiegłym roku w podróży

służbowej. Ma dwie córki mniej więcej w twoim

wieku... Zaprosiłem go wraz z całą rodzinką na kilka

dni do nas, do Carspn City. Przyjadą w lipcu.

Randy przyglądał się ojcu z rosnącym zaintereso­

waniem.

- Widziałeś jego córki? - spytał podejrzliwie.

- Jeszcze nie. -Andrew uśmiechnął się porozumie­

wawczo. - Ale widziałem ich zdjęcia. Atrakcyjne

dziewczyny. Mam nadzieję, że razem z Troyem poka­

żecie im okolicę i Virginia City, może pojeździcie

konno w Posiadłości Q... Chyba to się da zrobić,

prawda? - Spojrzał na syna z pokerowym wyrazem

twarzy.

-W porządku. - Randy roześmiał się ubawiony.

- Tato, pozwolisz, że już sobie pójdę? Mam jeszcze

coś pilnego do powiedzenia Troyowi.

-Dobrze się składa, że używacie krótkofalówki

- rzucił za nim ojciec. - W przeciwnym razie

scandalous

wykonanie - Irena

background image

musiałbyś pracować w weekendy, żeby zarobić na

opłacenie rachunków za rozmowy z Posiadłością Q.

Dobranoc, Randy, i nie zapomnij nastawić budzika.

- Jestem tak podekscytowany wyjazdem, że chyba

w ogóle nie zasnę. Och, byłbym zapomniał. Quin-

nowie przyjadą o wpół do siódmej, by pojechać z nami

na lotnisko.

- Doskonale. Postaraj się jednak trochę odpocząć.

- Spróbuję. Cześć, tato.

Andrew, ciągle uśmiechając się do siebie, skończył

pakowanie. Wykonał jeszcze kilka służbowych telefo­

nów i wreszcie położył się do łóżka. Gdy wyciągnął

rękę, by zgasić lampę, zobaczył stojącą-na nocnym

stoliku fotografię Wendie. Przez dobrą chwilę wpat­

rywał się w nią zaskoczony. Jak to się stało, że

zapomniał zapakować fotografię do walizki? Zdarzy­

ło się to po raz pierwszy od czasu śmierci żony...

Nagle poczuł się trochę winny z powodu tej małej

zdrady, ale gdzieś w zakamarkach umysłu błąkała się

niejasna myśl, że w jakimś nieuchwytnym momencie,

jakby gdzieś po drodze, po prostu przestał ją opłaki­

wać... Po prostu pozwolił jej nareszcie odejść...

- Och, Beth, jestem ci ogromnie wdzięczna za

podwiezienie! Wiem przecież, jak bardzo lubisz sobie

pospać... Ale rozmowa z tobą naprawdę świetnie mi

zrobiła. Wiesz, mama i tata omal nie zamęczyli mnie

na śmierć z powodu tej podróży...

Najlepsza przyjaciółka Lindsay zatrzymała samo­

chód przed budynkiem portu lotniczego.

-I'stale cię będą zamęczać, dopóki w końcu nie

przestaną się wtrącać. Ale zanim nadejdzie ten dzień,

postaraj się nie przejmować. Posłuchaj mojej rady: leć

do Nassau i baw się dobrze! Pomyśl tylko o tych

upojnych, gorących nocach, o plażach oblanych po-

scandalous

wykonanie - Irena

background image

świata księżyca... No i o tych zniewalających super-

menach, którzy przyjechali tam wyłącznie po to, by

poznać taką dziewczynę jak ty.

- Och, daj spokój... - Lindsay zmarszczyła brwi.

- Mam dosyć takich facetów na co dzień w klubie.

Nie zapominaj, że będę tam pracować. - Wysiadła

z kabrioletu Bethany, wyciągnęła walizkę z tylnego

siedzenia, a potem podeszła do przyjaciółki, by ją

uściskać. - Dzięki za wszystko. Nie wiem, co bym bez

ciebie zrobiła.

- A ja bez ciebie - szepnęła Beth. - Trzy tygodnie

to kawał czasu. Dzwoń jak najczęściej, bym nie

oszalała z ciekawości.

- Oczywiście! -zapewniła ją Lindsay. Ale po chwili

dodała: - Co prawda wątpię, bym cię zastała w domu

wieczorami. Z pewnością będziesz na randkach z Dou-

giem. Lepiej ty dzwoń do mnie. Ja co wieczór na pewno

będę leżeć w swoim pokoju całkiem wyczerpana...

- I d ę o zakład, że nie. - Beth roześmiała się

szczerze. - Lindsay, stale ci powtarzam, że jesteś jak

latarnia na horyzoncie. Przyciągasz mężczyzn, czy

tego chcesz czy nie. Gdy tylko ta reklamówka pokaże

się w telewizji, zobaczysz, że będziesz rozrywana. Jak

z rogu obfitości posypią się kontrakty, a mężczyźni

będą leżeć u twych stóp. Dla mnie zaś wcale nie

będziesz mieć czasu...

- Doskonale wiesz; że kariera gwiazdy filmowej

w ogóle mnie nie interesuje - zaprotestowała Lindsay

z ożywieniem. - Jadę wykonać jednorazową robotę.

Dla pieniędzy. Tylko po to, bym mogła skończyć

studia podyplomowe. I w tej chwili mężczyźni w ogóle

mnie nie interesują.

- Zapamiętam te słowa - zawołała Beth, chicho­

cząc i ruszyła spod budynku dworca tak szybko, jak

tylko potrafi to kierowca urodzony w Los Angeles.

scandalous

wykonanie - Irena

background image

Gdy samochód zniknął z pola widzenia, Lindsay

odwróciła się i weszła do budynku, by załatwić for­

malności odjazdowe.

Tuż po starcie samolotu sięgnęła po powieść kry­

minalną i usiłowała zagłębić się w lekturze. Ale nie

mogła się należycie skoncentrować. Z irytacją od­

łożyła książkę i tępo patrzyła w okno.

Rodzice nadal stanowili problem... Nie mogła go

w żaden sposób rozwiązać. W zeszłym tygodniu na

przykład dzwonili do niej co wieczór. Prosili, błagali

wręcz, by nie przyjmowała tej pracy. Wczoraj zaś

posłużyli się starym, dobrze znanym chwytem; ojciec

zadzwonił i poinformował, że matka leży w łóżku

z okropną migreną. Och, dobrze znała tę metodę...

Dwa lata temu nie udało im się - mimo gróźb,

próśb i szantażu - powstrzymać jej przed wyprowa­

dzeniem się z domu. Tym bardziej teraz nie mogła

pozwolić, by nią manipulowali. Choć bardzo kochała

rodziców i wiedziała, że oni kochają ją również, czuła

się przytłoczona, osaczona ich zaborczą miłością i tro­

ską. Och, dlaczego była jedynaczką! Gdyby miała

rodzeństwo, rodzice musieliby rozłożyć równomiernie

swe uczucia i troskliwość. A tak - koncentrowali się

jedynie na niej. Wiedziała, że działają w dobrej wierze,

powodowani strachem o jej bezpieczeństwo, ale z bie­

giem lat stawało się to nie do zniesienia. Raz nawet

wspomniała, by udali się do psychologa i poroz­

mawiali z nim o swych lękach i niepokojach, ale

propozycja ta spotkała się jedynie z pełnym urazy

zdziwieniem. Tak jakby uznawali swe postępowanie

za całkiem naturalne.

A źródło problemu, który latami narastał, tkwiło

w odległej przeszłości. Gdy Lindsay miała jedenaście

lat, wyjechała z dziećmi na szkolną wycieczkę. W gó­

rach wycieczkowy autokar zderzył się z ciężarówką.

scandalous

wykonanie - Irena

background image

W wyniku wypadku kilkoro dzieci doznało poważ­

nych obrażeń.

Lindsay wylądowała w szpitalu z groźnym uszko­

dzeniem kręgosłupa. Dopiero po kilku latach inten­

sywnego leczenia i po przebyciu kilku operacji odzys­

kała władzę w nogach. Przez długi czas w ogóle nie

wychodziła z domu. Gdyby nie towarzystwo Beth i jej

matki, nuda i samotność byłyby nie do zniesienia.

Państwo Marshallowie, wzięci scenarzyści filmowi,

pracowali w domu, mogli więc córce stale nadskaki­

wać, co też skwapliwie czynili. Ich troskliwość, usłuż­

ność i opiekuńczość przybierały jednak często męczą­

ce formy.

Gdy lekarz zalecił pływanie jako znakomitą formę

terapii, państwo Marshall wybudowali basen, zatrud­

nili instruktora i fizykoterapeutę. Gdy Lindsay skoń­

czyła osiemnaście lat, mogła już normalnie chodzić

i tylko kilka blizn na plecach przypominało o jej

niedawnym kalectwie. Rodzice jednak traktowali ją

nadal jak jedenastoletnią inwalidkę. Nie chcieli spuś­

cić jej z oczu i w końcu wymogli, by wstąpiła na

uniwersytet, który znajdował się w pobliżu domu.

Z początku Lindsay wychodziła naprzeciw ich

prośbom, zdawała sobie bowiem sprawę, że zrobili

wszystko, by odzyskała zdrowie. Rzadko wychodziła

z domu, ograniczyła swe kontakty towarzyskie, po­

nieważ rodzice niepokoili się o nią. Jednak na

drugim roku studiów pojawił się w jej życiu Greg

Porter... Greg zaprosił ją, by spędziła wakacje z nim

i jego rodziną w letnim domu w La Jolla, ale

rodzice Lindsay kategorycznie się sprzeciwili. Twie­

rdzili, że pozwolą jej wyjechać z Gregiem dopiero

po zaręczynach. Żadne perswazje nie pomogły

i w końcu pozostała w domu. I to był początek

nieszczęśliwych miłosnych związków, które Lindsay

scandalous

wykonanie - Irena

background image

zrywała przeważnie z powodu rodziców. Teraz, z per­

spektywy czasu wiedziała, że działali celowo, by jak

najdłużej (może na zawsze?) zatrzymać ją pod swoją

kontrolą. Oczywiście Helen i Ned Marshallowie nigdy

by się do tego nie przyznali.

Lindsay ukończyła biologię i pragnęła studiować

dalej, by uzyskać specjalizację w dziedzinie biologii

morza. Rodzice sprzeciwili się tym pomysłom. Wów­

czas Lindsay zwierzyła się swej najlepszej przyjaciółce,

Beth, która odwiedzała właśnie psychoterapeutę, po­

nieważ czwarte małżeństwo jej matki (sławnej aktorki

i ekscentrycznej kobiety, którą Lindsay ze swej strony

ogromnie lubiła) doprowadziło ją do psychicznego

rozstroju. Beth po wysłuchaniu zwierzeń oznajmiła,

że jej zdaniem cała rodzina Marshallów kwalifikuje

się na leczenie psychiatryczne. I Lindsay, mimo po­

czątkowych oporów, postanowiła w końcu odwiedzić

dobrego psychiatrę. Poddano ją czteromiesięcznej

terapii, która cały jej świat przewróciła do góry

nogami, ale w efekcie niezmiernie jej pomogła. Stosu­

jąc taktykę zaleconą przez lekarza, Lindsay dokonała

w swym życiu przełomu. Zatrudniła się w lokalnym

klubie jako instruktorka pływania. Później znalazła

sobie samodzielne mieszkanie w Santa Monica, blisko

plaży, gdzie codziennie mogła pływać na desce i brać

lekcje nurkowania. Choć mieszkała wystarczająco

blisko Bel Air, by utrzymywać stały kontakt z rodzi­

cami, życie w Santa Monica zapewniło jej odrobinę

tak bardzo upragnionej swobody.

Rodzice, oczywiście, natychmiast po wyprowadzce

przestali dawać jej pieniądze w nadziei, że brak

gotówki przywiedzie ją z powrotem w domowe piele­

sze. Ale życie na własny rachunek było dla Lindsay

fascynującym doświadczeniem. W krótkim czasie wy­

specjalizowała się w trenowaniu dzieci z uszkodzenia-

scandalous

wykonanie - Irena

background image

mi kręgosłupa i podjęła pracę w dodatkowych godzi­

nach, by zwiększyć swe zarobki i móc nieco odłożyć.

Nie zrezygnowała z planów dalszego studiowania,

musiała tylko uzbierać odpowiednie fundusze.

Najważniejsze, że teraz sama mogła podejmować

decyzje i popełniać błędy. Rodzice oczywiście wtrącali

się nadal, ale siła ich perswazji na odległość była

odpowiednio mniejsza. Tym razem również nie udało

im się odwieść jej od powziętej decyzji... Jechała na

Karaiby, by zarobić pieniądze. Te pieniądze pozwolą

jej opłacić na jesieni naukę w Instytucie Oceanografii.

Beth uważała, że te studia są dla niej stworzone

i prorokowała nawet, że Lindsay w końcu wyjdzie za

mąż również za oceanografa, z którym spędzi resztę

życia w jakimś odludnym zakątku świata.

Ale Lindsay w ogóle nie myślała o zamążpójściu.

Nie miała najmniejszego zamiaru poddawać się znów

czyjejś kontroli i presji, tym bardziej że nadal walczyła

ze swymi rodzicami o wolność. A wolność była dla

niej wartością najwyższą.

scandalous

wykonanie - Irena

background image

ROZDZIAŁ DRUGI

- Tato, zanurkujmy jeszcze raz w 20000 Mil, nim

wrócimy na obiad. Może uda mi się sfotografować

tego anioła morskiego, którego widzieliśmy tam

przedwczoraj...

Tego dnia byłoby to ich trzecie zejście pod wodę.

Zwiedzili już sławny wrak Cessny oraz rozmaite

szczątki nazwane wrakami Bonda, tam bowiem na­

kręcono swego czasu kilka odcinków filmu ze sław­

nym agentem. Pierwszego dnia pobytu zeszli pod

wodę na głębokość ośmiu metrów w miejscu zwanym

20000 Mil. Znajdował się tam zachwycający koralowy

ogród pełen krętych wapiennych tuneli, którymi prze­

mykały różnorodne tropikalne ryby. Postanowili wró­

cić w to miejsce jeszcze nieraz.

Siedzący na dziobie płaskiej łódki ojciec odwrócił

się do Pokeya Albrighta i jego załogi. Byli to miejs­

cowi przewodnicy, którzy towarzyszyli Andrew i Ran-

dy'emu i asekurowali ich przy każdym nurkowaniu.

- Jedźmy tam jeszcze raz, Pokey!

Ogorzały mężczyzna z kędzierzawą rudą brodą

wydał polecenie sternikowi i łódź jak strzała po­

mknęła po lśniącej tafli wody ku otwartej przestrzeni.

Andrew spostrzegł skrzywione miny Skipa i Lar-

ry'ego, swoich dwóch ochroniarzy. Wypływali już

z nim dzisiaj dwa razy i prawdopodobnie byli śmier­

telnie znudzeni. Andrew, jako gubernator stanu, nie

mógł się nigdzie poruszać bez obstawy, nawet poza

scandalous

wykonanie - Irena

background image

godzinami pracy skazany był na swoich aniołów

stróżów.

Po pięciu latach urzędowania zdążył już się przy­

zwyczaić do nieodłącznych towarzyszy i nauczył się

z tym żyć. Tak samo jak Randy.

Andrew musiał zabrać ze sobą na wakacje aż

sześciu ludzi z ochrony. Teraz jeden z nich czekał

w porcie, a trzej pozostali w ekskluzywnym ośrodku

wypoczynkowym Lyford Cay położonym na połu­

dniu wyspy. Ale mimo tak dobrej opieki już na

samym początku podróży Andrew miał kłopoty

z prasą. Jeden z reporterów przedarł się jakoś przez

kordon obstawy i zrobił gubernatorowi zdjęcie na

lotnisku w Reno. Drugi natomiast, jak widać dobrze

poinformowany, zaczaił się w porcie w Nassau prze­

brany za oficera marynarki. Następnego dnia oba

zdjęcia ukazały się w amerykańskich gazetach, infor­

mując świat, że gubernator Newady spędza wakacje

wraz z synem na Karaibach. Nie można więc było

przewidzieć, czy jakiś szaleniec nie wykorzysta tej

informacji. Andrew zatem przedsięwziął konieczne

środki ostrożności.

Ale przynajmniej podczas nurkowania mógł te

troski zostawić za sobą. Tu, w niewiarygodnie pięk­

nym, podwodnym świecie, był osobą całkowicie ano­

nimową.

Gdy dopłynęli do rejonu nazywanego 20000 Mil,

zauważył na horyzoncie tylko jedną łódkę. Była piąta

po południu. O tej porze większość ludzi skończyła

już nurkowanie, mieli więc to niezwykłe miejsce wy­

łącznie dla siebie.

Ojciec i syn sprawdzili swój ekwipunek, Pokey zaś

pomógł im obliczyć na podstawie indywidualnych

wskaźników dekompresji dopuszczalny czas pobytu

pod wodą.

scandalous

wykonanie - Irena

background image

Gdy zaczęli się ubierać, Andrew zauważył błysk

wyzwania w oczach Randy'ego. Rywalizowali pomię­

dzy sobą, który z nich pierwszy dotknie wody. And­

rew zdeterminowany, by choć raz wygrać wyścig

i udowodnić synowi, że nie jest jeszcze taki stary,

wciągnął skafander z prędkością światła. Następnie

włożył buty, płetwy i zacisnął wokół talii pas balas­

towy. Nim założył aparat nurkowy, starannie skont­

rolował ciśnienie powietrza w butli. Potem jeszcze

tylko kamizelka ratunkowa, maska - i trzymając

kamerę w ręce był gotów.

Z radością zauważył, że Randy boryka się jeszcze

z kołnierzem maski. Dał więc znak Pokeyowi, usiadł

na krawędzi łódki i skoczył za burtę.

Przy każdym zanurzeniu odczuwał dreszcz przyje­

mnego podniecenia. Schodząc w dół musiał jednak

pamiętać, by zachować spokój i normalnie oddychać.

Na jednej z pierwszych lekcji nurkowania nauczono

go, by nigdy nie powstrzymywał oddechu. Ten błąd

można było przypłacić życiem.

Gdy zszedł już na głębokość sześciu metrów

i osiągnął zerową pływalność, odwrócił głowę, by

uwiecznić na filmie zanurzanie się Randy'ego i Po-

keya. Obaj wolno opadali w dół obok wyrastają­

cych z dna trzymetrowych ścian krętego wapiennego

labiryntu.

Andrew przeczytał gdzieś, że nurkowanie w tym

miejscu przypomina oglądanie Wielkiego Kanionu

z lotu helikoptera. Zdecydowanie zgadzał się z tą

opinią, dwa lata temu bowiem miał przyjemność

odbyć taki lot w towarzystwie gubernatora Arizony.

Za każdym zakrętem wąskich tuneli roztaczał się

następny wspaniały widok na koralowe ściany i od­

nogi. Gdzieniegdzie pojawiały się kolorowe tropikal­

ne ryby odpoczywające w niszach i szczelinach rafy.

scandalous

wykonanie - Irena

background image

Pokey dał znak ręką i przez następne dziesięć minut

płynęli za nim przez tunele przypominające rynny

- niektóre tak wąskie, że trzeba było bardzo uważać,

by płetwami nie zaczepić o delikatną koralową mate­

rię. Dopłynąwszy do skraju ściany, ujrzeli wielką

płaszczkę. Andrew zawzięcie filmował, gdy Randy

i Pokey płynęli w jej bezpośredniej bliskości. Unosiła

się nad piaszczystym dnem, a potem szybko ruszyła

do przodu. W pewnej chwili Pokey znów dał znak

ręką, by płynęli za nim.

Sunęli gęsiego, zachowując ze względów bezpie­

czeństwa odległość pomiędzy sobą nie większą niż

sześć metrów. Andrew zamykał pochód. Nagle zoba­

czył coś dużego, kolorowego, co płynęło na wprost

niego kanałem po lewej stronie. Zwolnił, wreszcie

zatrzymał się,widząc wyraźny zarys płetwy.

Serce waliło mu z podniecenia, gdy ustawiał kame­

rę we właściwej pozycji i włączał światło. Był pewien,

że spotkał wielką garupę - rybę, z której te wody

słynęły. Lecz to, co po chwili ujrzał w obiektywie,

przeczyło wszelkiej logice. Przemknęło mu przez myśl,

że ma halucynacje.

Syrena... Zapierająca dech syrena o słodkiej owal­

nej buzi okolonej długimi, złotymi włosami, które

falowały wzdłuż jej cudownie smukłego, zmysłowego

ciała. Na ten zdumiewający widok serce Andrew

zabiło żywiej w piersi.

Była tam zaledwie kilka sekund. Chyba prze­

straszyło ją światło, bo w okamgnieniu odpłynęła

z niewiarygodną wprost prędkością. Wiedziony im­

pulsem Andrew zgasił reflektor i popędził za zjawą.

Pragnął jej dotknąć, by upewnić się, że naprawdę

istnieje. Płynąc pokonał może dziesięć metrów, gdy

zorientował się, że ktoś stuka w jego butlę. Jakby

wybity ze snu, rozejrzał się wokół i zobaczył Pokcya,

scandalous

wykonanie - Irena

background image

pokazującego na zegarek, a następnie unoszącego

kciuk do góry.

Dobry Boże! Zupełnie zapomniał o Pokeyu

i Randym! Na kilka ulotnych chwil zupełnie się

oderwał od rzeczywistości. Nie wiedział, gdzie jest

ani co tu robi... Widok syreny zaprzątnął całą jego

uwagę. Może zbyt długo przebywał pod wodą i za­

czynało mu się mącić w głowie? Może powoli tracił

przytomność...

Gdy osiągnęli poziom ośmiu metrów, Pokey roz­

postarł dłoń, co oznaczało stop. Na specjalnej tablicz­

ce przeznaczonej do pisania pod wodą napisał: „Wy­

nurzyłem się już z Randym. Przekroczyłeś swój czas

przebywania na dole. Musimy zatrzymać się tu na trzy

minuty. Odpowiedz, że mnie zrozumiałeś".

Dopiero teraz Andrew zrozumiał powagę sytuacji.

Zrobiło mu się nieskończenie głupio. Zachował się jak

nowicjusz. Zarumieniony ze wstydu, przekazał właś­

ciwy sygnał prawą ręką, cały czas wyobrażając sobie,

jak Pokey musi być na niego wściekły. Być może po

tej niesubordynacji przewodnik w ogóle odmówi mu

asysty. A Randy? Randy siedzi teraz na łódce i z pew­

nością umiera z niepokoju.

Pokey trzymał w dłoni tabliczkę z pytaniem: „Czy

dobrze się czujesz?" Andrew sięgnął po swoją tablicz­

kę i napisał: „Tak". Jeśli próbowałby wyjaśniać, że

widział syrenę, Pokey wziąłby go za wariata. Zresztą

może i miałby rację...

Co się z nim dzieje? Nigdy w życiu nie zachował

się tak idiotycznie! Musi szybko obejrzeć ten film

i sprawdzić, czy jego syrena istnieje naprawdę. Na

razie nikomu nic nie powie.

Postanowił napisać jednak kilka słów wyjaśnienia:

„Kręciłem film i straciłem poczucie czasu. Przepra­

szam. Dzięki za pomoc".

scandalous

wykonanie - Irena

background image

Pokey przeczytawszy tabliczkę, odpisał: „To samo

mi się przytrafiło, gdy zaczynałem nurkować. Zapom­

nij o tym".

To nie będzie takie proste, pomyślał Andrew, nadal

oszołomiony i wstrząśnięty. Zastanawiał się, co zrobi,

jeśli okaże się, że na filmie zarejestrował tylko tropi­

kalne ryby i koralowce. Nie przypominał sobie, by na

kursie wspominano o możliwości wystąpienia pod

wodą tego rodzaju halucynacji.

Gdy, po odczekaniu koniecznych w tym wypadku

trzech minut, wynurzyli się na powierzchnię, pierwsze,

co Andrew zauważył, to wyraz ulgi na twarzy swego

syna. Randy odebrał od niego kamerę i pomógł mu

wsiąść do łódki. Skip i Larry również sprawiali wra­

żenie zdenerwowanych.

- Do licha, tato, co się z tobą działo? Wszystko

w porządku?

Andrew zdjął maskę i odpiął pas balastowy.

- W porządku, Randy. - Objął syna ramieniem

i uścisną).

Pokey uśmiechnął się do nich szeroko.

- Twego ojca tak bardzo podniecił widok morskich

głębin, że zapomniał o całym świecie.

Podniecenie... To nie było właściwe słowo. Uczucie,

jakiego doznał tam na dole, trudne było do zdefiniowa­

nia. Nigdy dotąd niczego podobnego nie przeżył.

- Bałem się, że może dostałeś ataku serca albo coś

podobnego... - wyjąkał Randy z wyrazem przestra­

chu w oczach.

Andrew odczuwał okropne wyrzuty sumienia.

Przecież naprawdę mógł zginąć, i to z powodu własnej

nieostrożności. Jakżeby mógł wyrządzić swemu dziec­

ku taką krzywdę!

- Wiem, że facet pod czterdziestkę to dla ciebie

staruszek - odparł ze sztuczną wesołością - ale przed

scandalous

wykonanie - Irena

background image

wyjazdem poddałem się badaniom kontrolnym i mój

lekarz twierdzi, że jestem w znakomitej formie. - Zdjął

z siebie ekwipunek i kombinezon. - Przepraszam, że

cię nastraszyłem, Randy - dodał poważnym tonem.

- To się więcej nie powtórzy. - A potem zwrócił się

do Pokeya: - Płyńmy już do domu. Umieram z głodu.

Jaka jest najlepsza knajpa w Nassau?

- Graycliff przy ulicy West Hill - wtrącił sternik.

- Oczywiście, jeśli lubicie owoce morza.

- Co ty na to, Randy?

-Ekstra!

Na przystani czekała na nich opancerzona limuzy­

na. Andrew podziękował Pokeyowi i jego ekipie za

wspaniale spędzony dzień i zaznaczył, że zadzwoni

jutro w sprawie ustalenia następnego terminu. Teraz

myślał wyłącznie o obejrzeniu nakręconego przez

siebie filmu. Wsiadając do limuzyny ściskał w ręce swa>

kamerę niczym bezcenny skarb.

Gdy dojechali do Lyford Cay i weszli na ukwieco­

ny ganek białej willi, Randy, nieco jeszcze markotny

po przeżytym szoku, powiedział do ojca, że weźmie

prysznic i zniknął po chwili w drzwiach łazienki.

Andrew, zadowolony ze swej chwilowej samotno­

ści, udał się prosto do sypialni, gdzie stał telewizor

i odtwarzacz. Ubrany wciąż w kąpielówki i plażowe

sandały włożył do magnetowidu nagraną kasetę

i przysunąwszy sobie krzesło rozsiadł się wygodnie

przed telewizorem.

Zdjęcia szczątków rozbitego samolotu wyglądały

doprawdy sensacyjnie, Andrew jednak niecierpliwie

przewinął taśmę do przodu. Samolot zdąży obejrzeć

sobie potem. Teraz widział już Randy'ego, jak pod­

pływa blisko płaszczki...

Patrzył i czekał. Pot kroplił mu się na czole i górnej

wardze. Serce biło mu szybko, coraz szybciej, jakby

scandalous

wykonanie - Irena

background image

za chwilę miało wyskoczyć z piersi. Nagle - jest!

Skoczył na równe nogi.

- Jest! - krzyknął z taką mocą, że dwóch ochro­

niarzy z impetem otworzyło drzwi, jakby oczekując

najgorszego.

- Oglądam film z dzisiejszego nurkowania - roze­

śmiał się radośnie.

Gdy ochroniarze przepraszając zamknęli ponownie

drzwi, przyklęknął przed telewizorem i zaczął przewijać

film do tyłu, by w pewnym momencie go unieruchomić.

Przyglądał się teraz uważnie, z namaszczeniem...

Była to doprawdy cudowna, zachwycająca, złoto­

włosa bogini mórz! Musiała się wystraszyć, bo jej

obwiedzione ciemnymi rzęsami oczy były szeroko

otwarte, a delikatne brwi wysoko uniesione. Oczy

miała ciemnoniebieskie z ametystowymi cętkami - ko­

lor tak egzotyczny jak ławice fluoryzujących rybek.

Usta w kształcie serca rozchyliła w małe o, gdy

wypuszczała nimi pęcherzyki powietrza.

Skierował wzrok niżej, ku jej wypukłym piersiom,

częściowo schowanym pod różowym staniczkiem, ku

smukłej talii i ledwie widocznym zarysom bioder.

Och, gdyby mógł ją dogonić, dotknąć tego ciepłego,

sprężystego ciała...

Czuł pulsowanie w skroniach. Czyżby tracił zmys­

ły? Żadna kobieta nie wywarła na nim dotąd takiego

oszałamiającego wrażenia. Nawet poznawszy Wen-

die, nie był tak podekscytowany jak teraz... Co się

z nim działo?

Wziął kilka głębokich, uspokajających oddechów

i uruchomił obraz. Zniknęła natychmiast. Uciekła.

Patrzył na długą, zwężającą się linię jej bioder i nóg

spętanych syrenim ogonem. Chciał zanurzyć ręce

w ekranie i zamknąć w dłoniach te ponętne biodra,

nim zniknęły w morskiej toni. A potem chciałby...

scandalous

wykonanie - Irena

background image

-Tato? Nie bierzesz prysznicu?

Głos Randy'ego przywrócił go do rzeczywistości.

Z zaczerwienioną twarzą wstał i z powrotem przewijał

taśmę, usiłując opanować przyspieszone bicie serca.

- Chciałem jak najszybciej obejrzeć film, który dziś

nakręciłem - usprawiedliwił się pospiesznie.

-1 jak wypadł?

- Nieźle - bąknął, a potem z roztargnieniem spo­

jrzał synowi w oczy.

-Tato... dobrze się czujesz?

- Oczywiście. Dlaczego pytasz?

- Sam nie wiem, ale... od kiedy wynurzyłeś się na

powierzchnię, wydajesz mi się po prostu... inny.

- Randy... czy wierzysz w syreny? - spytał i nie­

znaczny uśmiech rozjaśnił mu twarz.

Chłopak gwałtownie odrzucił głowę do tyłu i wy- /

buchnął śmiechem.

- Syreny?

-Wiesz, o czym myślę... Ó tych mitycznych pół

kobietach, pół rybach, które swym śpiewem wabią

żeglarzy w niebezpieczne miejsca.

- Aha. - Randy uśmiechnął się porozumiewawczo.

- Są zbyt piękne, aby były prawdziwe.

Andrew skrzyżował ramiona na szerokiej klatce

piersiowej.

- Zakładasz się?

-Tato, mówisz głupstwa. - Randy zmarszczył

brwi.

-W takim razie popatrz! - Andrew uruchomił

magnetowid.

Z początku chłopak piszczał z zachwytu, widząc

siebie i Pokeya pływających nad płaszczką. W mo­

mencie jednak, gdy na ekranie pojawiła się syrena,

w pokoju zapadła martwa cisza. Randy patrzył na

ekran, jak zahipnotyzowany.

scandalous

wykonanie - Irena

background image

- N i e wierzę... nie wierzę w to, co widziałem...

- wyszeptał, gdy syrena raptownie zniknęła, a ojciec

wyłączył magnetowid. -Tato, ona jest... cudowna...

- Wydawało się, że szuka właściwego słowa, ges­

tykulując rękami.

Andrew przytaknął, krzywiąc twarz w wymuszo­

nym uśmiechu.

- Teraz rozumiesz, co przytrzymało mnie pod wo­

dą. Myślałem, że mam halucynacje. Nie chciałem nic

mówić przed obejrzeniem taśmy. Bałem się, że mi nie

uwierzycie i, co gorsza, pomyślicie, że zwariowałem.

Randy raz jeszcze przewinął taśmę i włączył mag­

netowid.

- O rety! Gdybyśmy z Troyem nadal prowadzili

ten wysyłkowy interes - rozmarzył się - to robiąc z nią

plakaty, szybko zostalibyśmy milionerami. - Posłał

ojcu figlarny uśmiech. - Tato, jak myślisz, kim ona

jest? Co robiła pod wodą w tym dziwacznym kos­

tiumie i bez ekwipunku?

- Nie mam pojęcia. - Andrew zamyślił się. - Ale

rychło się dowiem.

- Aha. - Randy odwrócił się i spojrzał wymownie

na ojca.

- Aha - powtórzył ojciec, lekko go przedrzeź­

niając. - Masz mi za złe?

- Coś ty! Żałuję tylko, że to nie ja pierwszy ją

zobaczyłem!

- No, lepiej trzymaj się od niej z daleka - za­

żartował, ale głos jego zabrzmiał groźnie. -Pamiętasz,

co Bruce nam powiedział o znalezionych przed­

miotach?

Randy przytaknął.

- Oczywiście, że pamiętam. Wszystko, co znaj­

dziemy, należy do nas. Tylko że ją właściwie trudno

nazwać znaleziskiem, prawda?

scandalous

wykonanie - Irena

background image

- Och, bo ja wiem... - Przewinął taśmę i znów

włączył wideo. - Znalazłem ją przecież pod wodą...

wolną i niczyją... Zabranie jej stamtąd w niczym nie

zagraża środowisku...

- Do licha, tato, widzę, że tli się w tobie jeszcze

trochę życia! Ty na nią po prostu lecisz! Nie do wiary!

Mój własny ojciec!

Andrew podparł się pod boki.

- A jak sądzisz, chłopcze - roześmiał się - w jaki

sposób zostałeś poczęty?

-Jeśli zamierzasz mnie teraz uświadamiać, to

wiedz, że spóźniłeś się co najmniej o pięć lat. Ale

wracając do rzeczy, w jaki sposób chcesz ją odnaleźć?

- Pokey wie o wszystkim, co tu się dzieje. Zadzwo­

nię do niego, gdy wrócimy z restauragi. Mam nadzie­

ję, że go zastanę w domu. W przeciwnym razie...

- W przeciwnym razie spędzisz bezsenną noc i jut­

ro będziesz do niczego. Może lepiej zostańmy W do-

mu, żebyś mógł spokojnie z nim pogadać. Zamówię

pizzę i wypożyczę jakąś dobrą kasetę. Wiesz, właś­

ciwie jestem trochę zmęczony...

- Kłamiesz jak z nut, aby zadowolić swego starego.

Wybaczam ci, i zważywszy na okoliczności, przyjmuję

propozycję.

- Teraz już wiem, dlaczego omal nie oszalałem,

widząc po raz pierwszy zdjęcia ciotki Alex. Mówią,

że jaki ojciec, taki syn.

- Coś w tym jest.

-A wuj Zack to już przypadek nieuleczalny.

Wiesz, że zatrzymał sobie te wszystkie plakaty z ciot­

ką Alex, które nam zabrał. Schował je w swoim

pokoju. Wbrew naszym przewidywaniom wcale ich

nie zniszczył.

- Mówisz poważnie? - Andrew uśmiechnął się

bezceremonialnie.

scandalous

wykonanie - Irena

background image

- Yolanda, jego gospodyni, nam powiedziała. Zna­

lazła je ukryte w kącie pokoju. I wtedy właśnie

nabrała pewności, że wuj Zack wkrótce się ożeni.

Może i ty... Może i ty poślubisz swą tajemniczą

nimfę? Już widzę nagłówki w gazetach: „Tajemnicza

syrena zostaje pierwszą damą Newady".

- Zmykaj już, Randy! I nie wracaj bez dużej pizzy!

Gwiżdżąc wesołą melodię, Andrew odszukał nu­

mer agencji, w której zatrudniony był Pokey. Po

chwili uzyskał połączenie.

- Jakieś pytania w związku z jutrzejszym nurko­

waniem? - spytał Pokey, gdy poproszono go do

telefonu.

- Nie. Chodzi o coś innego. Potrzebuję twojej

pomocy, Pokey. - Bez zbędnych wstępów Andrew

opowiedział mu o swym spotkaniu z syreną i poprosił

Pokeya o informacje.

-Przyjeżdża tu sporo ekip filmowych. Wiem, że

w poniedziałek jedna z ekip będzie kręcić reklamówkę

w 20000 Mil. Przez tydzień będą filmować podwodne

sceny, potem mają się przenieść na Podwodną Skałę.

Jesteśmy zawiadamiani wcześniej, by ograniczyć licz­

bę nurków-amatorów na tych obszarach. Może ko­

bieta, którą pan widział, ćwiczyła tam swoją rolę...

Zaraz wykonam kilka telefonów i dowiem się więcej.

- Jeśli zdobędziesz dla mnie nazwisko i adres tej

kobiety, sowicie ci to wynagrodzę, Pokey.

- Zrobię, co w mej mocy. Będzie pan w domu

w najbliższym czasie?

- Tak. Zrezygnowaliśmy z restauracji. Dzwoń

o dowolnej porze. Ale pamiętaj, Pokey, to sprawa

poufna.

Po odłożeniu słuchawki Andrew udał się do ła­

zienki, by wziąć prysznic. Potem w szlafroku rozsiadł

się przed telewizorem i, po raz nie wiadomo który,

scandalous

wykonanie - Irena

background image

zaczął oglądać swój film. Przyglądając się syrenie, starał

się dociec, dlaczego odczuwał do tej dziewczyny tak

przemożny pociąg. To nie było zwykłe zauroczenie...

- Złapałem cię na gorącym uczynku! - To był głos

Randy'ego. - Na miłość boską, tato, czy z tobą już

tak źle? - Chłopak stał w drzwiach i obserwował ojca

z miną pełną niedowierzania. - Hej, obudź się! Wró­

ciłem zjedzeniem. - Podszedł do ojca i postawił tacę

na stoliku obok telewizora. - Nie mają tu nadzwyczaj­

nego wyboru, ale znalazłem jedną kasetę, która z pew­

nością ci się spodoba.

-Jeśli to znów „Na dnie mórz" lub coś w tym

rodzaju, to wielkie dzięki.

- Ciepło, ciepło!

- Idę o zakład, że to „Szczęki" albo „20000 mil

podmorskiej żeglugi"... Widzieliśmy to przed wyjaz­

dem do Nassau.

- Pudło! Tego filmu z pewnością jeszcze nie widzia­

łeś. Siadaj i baw się dobrze. - Randy włożył do

odtwarzacza przyniesioną kasetę i usiadł obok ojca.

Po chwili obaj zanosili się śmiechem.

- Oglądałem „Małą syrenkę" ze Steve'em, gdy

opiekował się swą młodszą siostrą - wyznał Randy

zawstydzony. - Tylko nie mów nikomu... Jak na film

rysunkowy jest całkiem niezły.

Andrew przez najbliższą godzinę oglądał film i ku

swemu zażenowaniu utożsamiał się z księciem.

Telefon zadzwonił, gdy książę miał zamiar pocało­

wać dziewczynę.

- Ma pan szczęście, gubernatorze. - To był Pokey.

- Mój dobry znajomy, Don, instruktor z zachodniej

części wyspy, spędził cały tydzień z pańską syreną.

Nazywa się Lindsay Marshall, ma dwadzieścia sześć

lat, jest panną i pochodzi z Santa Monica w Kalifornii

- wyrecytował Pokey jednym tchem. - Gra główną

scandalous

wykonanie - Irena

background image

rolę w reklamówce, którą będą tu kręcić w przyszłym

tygodniu. To reklama jakichś nowych kosmetyków

produkowanych z owoców morza...

- Gdzie się zatrzymała? - spytał Andrew, starając

się ukryć podniecenie.

-Wszyscy filmowcy od reklamy zatrzymują się

w hotelu Black Coral Marina na zachodniej stronie

wyspy. Pańska syrena trenuje nurkowanie bez maski

co dzień rano na Podwodnej Skale, a potem o piątej

po południu Don zabiera ją do 20000 Mil. Don

twierdzi, że ona nieźle nurkuje...

Andrew, podekscytowany, zaczął spacerować po

pokoju.

- Czy... Don zna jej rozkład zajęć na jutro?

-Jeśli pogoda się utrzyma popłyną na Boję za­

miast do Podwodnej Skały.

- Czy to nie tam pojawiają się rekiny? - spytał

Andrew, marszcząc brwi.

- Na tym polega cały urok tego miejsca... Ale to

całkiem bezpieczna zabawa. W każdym razie nikt

dotąd nie został okaleczony.

- Czy mógłbym nurkować tam razem z nimi?

- wtrącił Andrew wiedziony nagłym impulsem.

-Proszę mnie źle nie zrozumieć, gubernatorze...

To prawda, że robi pan postępy, ale ciągle jest pan

nowicjuszem. Nurkowanie w tym specyficznym miej­

scu wymaga pewnych kwalifikacji.

- W porządku. Co zatem proponujesz na jutro?

- Kryjówkę Morświna. Zejdziemy tam ha sześć

metrów, żeby zobaczyć czarne korale i niesamowite

gąbki. To się wam spodoba. No i mamy jeszcze

Pochylnię, gdzie pojawia się wspaniały trygon kolisty

ponad dwumetrowej rozpiętości płetw.

- Brzmi groźnie. Ale o piątej chcemy nurkować raz

jeszcze w 20000 Mil.

scandalous

wykonanie - Irena

background image

- Naturalnie - zgodził się Pokey.

- Powiedz mi, Pokey, w jaki sposób udało ci się

zdobyć informacje, nie wspominając, że to ja jestem

stroną zainteresowaną?

- To nie było trudne. Uchodzę tu za podrywacza.

- Pokey roześmiał się. - Don pewnie pomyślał, że

pytam we własnym imieniu.

- Wyświadczyłeś mi ogromną przysługę. Jestem ci

ogromnie wdzięczny, Pokey.

- Niema sprawy. Do zobaczenia jak zwykle o dzie­

wiątej.

Andrew odłożył słuchawkę. A więc jego syrena

miała imię i adres... Cóż, to mu nie wystarczało.

Musiał wiedzieć więcej. To już była robota dla pry­

watnego detektywa, Buda Atkinsa. Kątem oka ze­

rknąwszy na syna, który na szczęście zapatrzony był

w telewizor i na moment zapomniał o bożym świecie,

ponownie podniósł słuchawkę.

scandalous

wykonanie - Irena

background image

ROZDZIAŁ TRZECI

Lindsay, leżąc na dnie łódki i mrużąc oczy w po­

południowym słońcu, z wysiłkiem wciągała na siebie

przeznaczony do treningu kostium syreny. Musiała

pod spód włożyć rajstopy, by oporny kostium z lycry

dał się wcisnąć na nogi i biodra. Na koniec, wstrzy­

mując oddech, zapięła boczny suwak.

- Życie syreny wcale nie jest słodkie - zauważyła

i roześmiała się do Dona i Kena, dwóch braci, którzy

służyli jej za przewodników. - Och, przestańcie się

śmiać - zażartowała. - Chciałabym was zobaczyć

w tej roli.

- Dziękujemy bardzo - odparł z uśmiechem Don.

- Całkiem nam dobrze w naszej własnej skórze.

Lepiej powiedz, kiedy będziesz gotowa, by cię wy­

rzucić za burtę.

- Jeszcze moment. Tylko rozplotę warkocz. - Roz­

puściła włosy, które sięgały jej poniżej pasa. - Och,

naprawdę mi głupio, że musicie się tyle przy mnie

nadźwigać...

- Ryby nie mają głosu, a więc syrena nie powinna

się w ogóle odzywać. - Siedzący przy sterze Ken puścił

do Lindsay oko. - Poza tym nigdy w życiu nie

zrezygnowalibyśmy z takiej szansy, prawda, Don?

- Przenigdy! - przyznał skwapliwie Don i podniósł

Lindsay do góry jak piórko.

- Och! - Uśmiech zamarł jej na ustach, gdy spo­

strzegła w nieznacznej odległości inną łódkę. - Don,

scandalous

wykonanie - Irena

background image

czy to nie jest ta sama łódka, która pływała tu

wczoraj? - spytała zaniepokojona.

- Trudno powiedzieć. Z daleka wszystkie wygląda­

ją podobnie. Jak myślisz, Ken?

- Nie mam pojęcia. A ten nurek, który cię wczoraj

filmował, dał znać o sobie?

- N i e - potrząsnęła głową. - Może to zabrzmi

głupio, ale, uwierzcie mi, czułam się potwornie. Zupeł­

nie tak, jakby ktoś obcy niespodziewanie wkroczył do

mego intymnego świata.

Bracia wy buchnęli śmiechem.

- Moja droga, wkrótce ta reklamówka będzie na

okrągło pokazywana w telewizji. Cóż, w pewnym

sensie staniesz się publiczną własnością...

- Och, wiem, ale... - wzruszyła ramionami. - Nadal

trenuję i wydaje mi się, że tam na dole jestem zupełnie

sama. A kiedy on nagle się pojawił... Po prostu byłam

zażenowana... Kostium, w którym wystąpię w filmie,

odsłania znacznie mniej niż ten. - Wskazała ręką na

ministaniczek i rybi ogon sięgający jej do pasa.

- To prawda, w tym kostiumie mogłaś tego nurka

przyprawić o atak serca! - Ken parsknął rubasznym

śmiechem i włożył do wody przewód podłączony do

sprężarki. Przewód był wystarczająco długi, by Lind-

say, będąc nawet wiele metrów pod wodą, mogła bez

trudu chwycić go i zaczerpnąć powietrza. - To z pew­

nością turysta, który przyjechał tu w poszukiwaniu

wrażeń - ciągnął Ken. - Dostarczyłaś mu wrażeń, że

ho, ho! Jak wróci do domu, będzie chwalił się tym

filmem przed wszystkimi znajomymi, a gdy zobaczy

cię w telewizji, powie, że poznał cię osobiście. - Ken

roześmiał się gromko.

- Och, daj już spokój, Ken - obruszyła się Lindsay.

- Don - zwróciła się do starszego brata - jestem

gotowa do skoku!

scandalous

wykonanie - Irena

background image

- Pamiętaj, pływaj tylko pomiędzy bojami syg­

nalizacyjnymi. Łatwo je dostrzeżesz spod wody. I do­

kładnie co sześć minut wypływaj na powierzchnię.

- Dobrze.

Lindsay przyjęła odpowiednią pozycję do skoku

i wzięła głęboki oddech. Już po chwili sunęła w dół,

odpychając się nogami jak delfin. Gdy znalazła się na

głębokości sześciu metrów, zaczęła ćwiczyć swój pod­

wodny taniec. Wolno obracała się wokół własnej osi,

tak jak życzył sobie choreograf, co sprawiło, że jej

długie włosy tworzyły w wodzie złocisty wachlarz.

Nabyła już znacznej wprawy i całe to ćwiczenie

przychodziło jej z łatwością. Musiała omijać tylko

wąskie kanały i trenować w szerszych. Dzięki koloro­

wym bojom bez problemu ustalała swe położenie.

Łódka znajdowała się dokładnie nad wężem.

Po zaczerpnięciu powietrza zaczęła ćwiczyć następ­

ne ewolucje - unoszenie się we wdzięcznym pochyleniu

oraz obracanie się jak na diabelskim młynie. Kilka­

krotnie powtórzyła ostatnie ćwiczenie, by zsynchroni­

zować ruchy rąk z ruchami ciała. Cały czas musiała

pamiętać o uśmiechu i mieć oczy szeroko otwarte.

Po sześciu minutach wynurzyła się na powierzch­

nię, pomachała ręką Donowi i znów pomknęła na dół.

I nagle - gdy po raz kolejny wykonywała obrót

- zauważyła, że z odległości około dziesięciu metrów

obserwuje ją jakiś nurek. Był bez kamery, ale potężna

sylwetka, blond włosy widoczne pod maską, jak

również czarno-różowy kombinezon wyglądały dziw­

nie znajomo... Tak, to był ten sam człowiek, który

filmował ją wczoraj! Serce Lindsay zaczęło walić jak

oszalałe.

Irytowała ją myśl, że nurek wrócił tu celowo,

by ją podglądać. Nieważne, że tym razem nie zabrał

kamery...

scandalous

wykonanie - Irena

background image

Gdy dotarła do węża z powietrzem, spostrzegła, że

nieznajomy płynął za nią w dyskretnej odległości,

Nabrała powietrza i śmignęła wąskim tunelem w na-

dziei, że nurek nie zdoła się tamtędy przecisnąć. Ale jej

nadzieje okazały się płonne.* Gdy odwróciła głowę,

okazało się, że on tam nadal był. Wyglądał groźnie

i złowieszczo z twarzą ukrytą za czarną maską. Lindsay

odnosiła okropne wrażenie, że podkrada się do niej

niczym rekiny, które obserwowała dziś rano. Z taką

samą bezlitosną precyzją...

Czego ten człowiek od niej chciał?

W klubie nieraz słyszała opowieści sławnych ak­

torek o fanatycznych wielbicielach, którzy nie chcieli

pozostawić swych idoli w spokoju. Przestraszyła się nie

na żarty i z impetem ruszyła do góry, by jak najszybciej

znaleźć się na powierzchni. Jednak ku swemu przera­

żeniu nie mogła się poruszyć!

Spojrzała w dół. Jej rybi ogon zaplątał się w rybacką

sieć! Najgorsze, co mogło się przytrafić nurkowi! Zaczę­

ła ją ogarniać panika. Za kilkadziesiąt sekund zabrak­

nie jej powietrza. Kręciła się, szarpała - na próżno.

Wypłynęła poza oznakowany teren, więc Don nie mógł

zauważyć, że ma kłopoty... Instynktownie sięgnęła do

suwaka, by uwolnić się z kostiumu, ale w suwak

wkręciły się strzępy materiału i ani drgnął. Szarpała

materiał - bez skutku. Nie miała siły go rozedrzeć.

I nagle czyjeś silne, pewne ręce rozdarły materiał

wzdłuż bocznego szwu, w ten sposób uwalniając jej

spętane nogi. Lindsay, nie oglądając się za siebie,

gwałtownie rzuciła się do góry. Wypłynęła na powierz­

chnię i z niewysłowioną ulgą zaczerpnęła powietrza.

Łódka podpłynęła do niej natychmiast.

- Co się stało? - spytał Don, wyciągając ją z wody.

- Gdzie twój kostium? I, do licha, dlaczego wypłynęłaś

poza boje nurkowe?

scandalous

wykonanie - Irena

background image

- Och, odpłyńmy stąd! -jęknęła. - Zabierzcie mnie

z powrotem do hotelu!

Gdy Don wyciągnął przewód powietrzny, Ken na­

tychmiast uruchomił silnik. Z maksymalną prędkością

popłynęli w stronę nabrzeża. Lindsay bała się nawet

spojrzeć za siebie. Chociaż nurek uwolnił ją ze śmier­

telnej pułapki, w jego niespodziewanym pojawieniu się

pod wodą było coś tak przerażającego, że nigdy więcej

nie chciała go widzieć.

- Możesz nam teraz opowiedzieć, co się stało?

- spytał Don łagodnym tonem.

Oddychając nierówno, opowiedziała o wszystkim,

co wydarzyło się pod wodą.

- Wygląda na to, że twój prześladowca ocalił ci

życie - skomentował Don, wysłuchawszy całej opo­

wieści.

- Jeśliby mnie nie ścigał, nigdy nie wpadłabym

w sieć - powiedziała z nachmurzoną miną.

- Skarbie, ten człowiek cię przestraszył. To fakt. Ale

wiedz, że sieć zauważa się dopiero, gdy już jest za

późno. To niczyja wina, że twoja płetwa się zaplątała

- orzekł rzeczowym tonem. - Dzięki Bogu, że dziś

wrócił, by cię obserwować. Inaczej byłoby z tobą źle.

Gdy dobili do brzegu, dodał:

- Odwieziemy cię do hotelu, a potem wrócimy

z Kenem po twój kostium. Myślę, że da się go do jutra

zreperować.

-Dzięki, Don. Ale... nie chcę już nurkować

w 20000 Mil. Mogę przecież ćwiczyć gdzie indziej...

I Don... chcę, byś od jutra zaczął nurkować ze mną.

Boję się być sama pod wodą... Boję się kolejnych

psychopatów...

- Oczywiście, jak sobie życzysz. Ale psychopata to

chyba zbyt mocne określenie. Facet po prostu chciał

ci się przyjrzeć. Jesteś piękną kobietą, Lindsay.

scandalous

wykonanie - Irena

background image

- Dzięki za komplement, Don. Ale ten człowiek

mnie przeraża. Jest silny, potężny, i wydaje mi się, że

działa z premedytacją... Och, sama nie wiem... - Za­

topiła twarz w dłoniach. Obraz jasnowłosego nurka

pojawił się przed jej oczami tak wyraziście, że za­

drżała. - Nie podoba mi się, że mnie filmował...

Matka mojej najlepszej przyjaciółki, która jest znaną

aktorką, była kiedyś prześladowana przez wielbicie­

la... Och, to był dla niej koszmar!

- Uspokój się - pocieszył ją Don. - Jutro zejdę

z tobą pod wodę. Jeśli zobaczymy w sąsiedztwie

kogokolwiek przypominającego twego dzisiejszego

prześladowcę, zawiadomimy straż portową. Oni go

sprawdzą.

- Dzięki, Don. - Odetchnęła z ulgą. - Od razu mi

lepiej. Ze swej strony zawiadomię jednak ochronę

w hotelu... - Włożyła plażową sukienkę i klapki

i pomaszerowała na drugą stronę ulicy do hotelowego

wejścia. Potrzebowała teraz kąpieli, drinka i dużo,

dużo spokoju.

Szybko przeszła przez hol do windy i nacisnęła

guzik trzeciego piętra.

Zazwyczaj po południu Lindsay lubiła odpoczywać

na porośniętym egzotycznymi roślinami balkonie,

skąd rozciągał się widok na pobliską przystań. Roz­

koszowała się miękkim, balsamicznym powietrzem

i bajkowym widokiem lazurowego morza. Dziś jed­

nak, po tym przerażającym wydarzeniu, wiedziała, że

nie zazna spokoju, póki nie porozmawia z ochroną

hotelu. Miała dziwne przeczucie, że nurek znów się

pokaże i to w chwili najmniej odpowiedniej. Wolałaby

tego uniknąć.

Oczywiście nie mogła zapomnieć, że pospieszył jej

na ratunek i być może zapobiegł śmiertelnemu wypad­

kowi. Gniew jednak brał górę nad wdzięcznością

scandalous

wykonanie - Irena

background image

- gniew, że w ogóle się pojawił i zakłócił jej błogi

spokój. Przypomniała sobie jego silne ręce na swoim

ciele. Z jaką precyzją wydobył ją z kostiumu! Za­

chował się tak władczo, jakby był przyzwyczajony do

roli przywódcy...

Rozdrażniona faktem, że całkowicie nieznajomy

mężczyzna zaprząta jej myśli, weszła pod prysznic

i umyła włosy. To przyniosło chwilowe odprężenie.

Potem, owinięta w ręcznik, ze szklanką zimnej coli

w ręce podeszła do telefonu, podniosła słuchawkę

i poprosiła o połączenie z szefem ochrony hotelu.

Gdy wyjaśniła całą sprawę, jej rozmówca poprosił,

by przyszła do jego biura w hotelu, złożyła stosowne

oświadczenie i podała możliwie dokładny rysopis

mężczyzny.

Uspokojona tą rozmową powoli zaczęła się ubie­

rać. Włożyła kwiecistą spódnicę i liliową bluzkę,

której kolor sprawiał, że w jej ciemnoniebieskich

oczach pojawiły się ametystowe cętki. Do tego

białe sandały na płaskim obcasie. Mając ponad

metr siedemdziesiąt wzrostu, nie musiała się pod­

wyższać.

Oprócz jasnej szminki, która podkreślała blask

opalonej cery, nie stosowała makijażu. Śmiało za­

znaczone brwi i gęste rzęsy były wystarczająco cie­

mne. Gdy skończyła suszyć włosy, puszyste fale

opadły jej na ramiona jak mieniąca się kurtyna

ze złota.

Przynajmniej raz do roku postanawiała je obciąć.

Tłumaczyła sobie, że ich pielęgnacja zabiera zbyt dużo

czasu i pracy. Zawsze jednak coś ją powstrzymywało.

Włosy były tak bardzo kobiecą ozdobą... Teraz była

niezmiernie szczęśliwa, że nie poddała się impulsowi.

To dzięki swoim włosom została wybrana do re­

klamówki.

scandalous

wykonanie - Irena

background image

Gdy już stała w drzwiach, zadzwonił telefon.

Przekonana, że to rodzice, którzy dzwonili codzien­

nie, podbiegła do nocnego stolika i podniosła słu­

chawkę.

- Panna Marshall? - To była Leanne z recepcji.

- Przepraszam, że niepokoję, ale na dole w holu czeka

jakiś pan, który chciałby z panią porozmawiać. Twier­

dzi, że przyniósł coś, co do pani należy...

Lindsay pełna najgorszych przeczuć zadrżała.

-Czy może go pani opisać... Ale tak, by nie

słyszał...

-Jest niezwykle przystojny - powiedziała recep­

cjonistka przyciszonym głosem. - W typie Roberta

Redforda. Około trzydziestu pięciu lat, wysoki blon­

dyn, oczy orzechowe, ubrany w popielaty garnitur

i koszulę bez krawata.

- Czy... przedstawił się? - Lindsay oblizała spierz­

chnięte wargi. Cała się trzęsła.

- Nie. Twierdzi, że to nieważne, bo pani i tak go

nie zna.

A jednak dowiedział się, gdzie mieszka! Odnalazł

ją! Na czole Lindsay pojawiły się krople potu.

-Leanne, proszę posłuchać... - szepnęła. - Ten

mężczyzna mnie śledzi, napastuje... Rozmawiałam na

jego temat z ochroną hotelu. Gdy się rozłączymy,

zachowuj się naturalnie i powiedz mu, że za chwilę

zejdę. Zatrzymaj go, za wszelką cenę zatrzymaj!

Nastąpiła chwila głuchej ciszy.

- Dobrze - odezwała się w końcu recepcjonistka.

- Czy pani uważa, że ten człowiek może być niebez­

pieczny?

- Nie wiem. To musi sprawdzić ochrona.

Natychmiast po tej rozmowie Lindsay wykręciła

numer szefa ochrony i poinformowała go o wydarze­

niach z ostatniej chwili.

scandalous

wykonanie - Irena

background image

Po kilku minutach siedziała w jego gabinecie,

usiłując się opanować.

- To jest sprawa policji - wyjaśniał jej pan Herrera.

- Pozwoliłem więc sobie ich zawiadomić. Oni najlepiej

się nim zajmą, sprawdzą jego tożsamość, zadadzą

kilka pytań. To nie potrwa długo... Złoży oświad­

czenie, dlaczego panią śledził. Och, naprawdę proszę

się uspokoić... Prosiłem, by przyjechali jak najprę­

dzej. - Pan Herrera popatrzył na Lindsay z wyrazem

pewnego zakłopotania na twarzy. - Panno Marshall,

jest pani doprawdy piękną kobietą... Nie można

wykluczyć, że ten człowiek po prostu chciał panią

zobaczyć. W końcu, nie możemy zapominać, że wy­

ratował panią z nie lada opresji. Proszę tu chwilę

poczekać i napisać stosowne oświadczenie dla policji,

a ja zejdę na dół i rozejrzę się w sytuacji, dobrze?

Skinęła głową.

- Dziękuję za pomoc - powiedziała.

- Po to tu jesteśmy. - Wyszedł dokładnie zamyka­

jąc za sobą drzwi.

Na biurku leżał formularz, który musiała wypełnić.

Zabrała się do pisania, ale nie mogła się skupić.

Oczyma duszy wyobrażała sobie dramatyczne sceny,

które prawdopodobnie rozgrywały się na dole.

Patrzyła bezmyślnie na pustą kartkę papieru i za­

stanawiała się, czy któryś z tych mężczyzn, z którymi

dziś rozmawiała, naprawdę uwierzył w jej relację. Czy

ktokolwiek uwierzył, że nurek stanowi dla niej za­

grożenie? Może potakiwali wyłącznie dla uspokojenia

jej? Być może po cichu stukali się w czoło. Nie, żaden

mężczyzna, nawet najbardziej wrażliwy, nigdy nie

zrozumie uczucia osaczonej kobiety.

Ani Ken, ani Don, ani pan Herrera nie mogli

wiedzieć, co to znaczy być obserwowaną i śledzoną

przez tajemniczego nurka... Lindsay nie znała przecież

scandalous

wykonanie - Irena

background image

tutejszych wód, czuła się w obcym otoczeniu całkowicie

bezradna i bezbronna. W dodatku odziana tylko

w kostium syreny... Nie miała żadnej broni, nawet

sprzętu do nurkowania...

Och, jakże ją złościło, że dla wielu mężczyzn

kobieca uroda i wdzięk stanowiły po prostu wy­

zwanie. Tacy mężczyźni uważali, że pięknej kobiecie

wypada, a nawet należy się narzucać.

Minęło następne pół godziny. Lindsay dawno już

napisała oświadczenie i teraz zaczęła się nerwowo

przechadzać po pokoju. Umierała z ciekawości, co też

się dzieje na dole.

Po nieskończenie długim czasie drzwi się wreszcie

otworzyły i do pokoju wkroczył pan Herrera. W jego

postawie i zachowaniu dało się od razu zauważyć

pewną zmianę. Oczy mu błyszczały, a na twarzy

ujrzała wyraz lekkiego rozbawienia.

- Co się stało? - spytała zdziwiona.

- O wiele więcej, niż można było przypuszczać.

- Roześmiał się cicho, jakby opowiedział świetny

dowcip. - Przepraszam, że zachowuję się trochę taje­

mniczo, ale cóż, zaszło pewne nieporozumienie, które,

jak mniemam, za chwilę się wyjaśni. Zapewniam

panią, że nie ma powodów do obaw... Proszę zabrać

ze sobą oświadczenie, które pani napisała. Zejdziemy

teraz na dół. Oficer śledczy wszystko pani wyjaśni.

Lindsay zrobiło się lżej na sercu i raźno dotrzymała

kroku szefowi ochrony.

W recepcji troje ludzi uśmiechnęło się do niej

z takim samym jak pan Herrera wyrazem rozbawienia

na twarzy. Najwyraźniej wszyscy się świetnie bawili.

Lindsay poczuła się nagle trochę nieswojo.

Pan Herrera otworzył szeroko drzwi za kontuarem

recepcji.

- Bardzo proszę, panno Marshall...

scandalous

wykonanie - Irena

background image

Gdy Lindsay przekroczyła próg małego pokoju,

poczuła nagłe onieśmielenie. Pięciu mężczyzn, w tym

dwóch umundurowanych, przyglądało się jej w napię­

ciu. Czyjeś orzechowe oczy, taksujące ją w milczącym

skupieniu, przykuły jej szczególną uwagę...

Opamiętała się i odwróciła wzrok. Przemknęło jej

przez myśl, że już gdzieś tego mężczyznę widziała...

Z pewnością był to podejrzany nurek, który ją

śledził. Raz jeszcze posłała mu baczne spojrzenie.

Myśl, że już gdzieś go widziała, stawała się coraz

bardziej uporczywa. I nie miało to nic wspólnego

z jego lekkim podobieństwem do Roberta Redforda.

Był niewątpliwie atrakcyjny, choć w niczym nie

przypominał tak dobrze jej znanych supermenów

z klubu sportowego. Krótkie blond włosy o końcach

rozjaśnionych przez słońce rzeczywiście przywodziły

namyśl sławnego aktora filmowego. Skórę miał raczej

spaloną słońcem niż opaloną, a więc wylegiwanie się

na plażach nie było dlań chlebem powszednim. Ostre

rysy, prosty nos nadawały jego twarzy bardzo męski

wyraz i twarz ta pasowała do wysokiej, muskularnej

sylwetki.

Stał teraz oparty niedbale o ścianę, z rękami

skrzyżowanymi na piersi i przyglądał się Lindsay

w sposób tak intensywny, że poczuła zażenowanie.

- Panno Marshall - odezwał się wreszcie jeden

z policjantów - jestem inspektor Ortiz, a to mój

współpracownik, inspektor Henderson. Pani pozwoli,

że przeczytam oświadczenie.

Lindsay podała mu papier. Szybko przebiegł go

wzrokiem, a potem uniósł głowę i przemówił:

-A zatem twierdzi pani, że ten oto mężczyzna

- zerknął z ukosa na nurka - zaczaił się na panią

dzisiejszego popołudnia, by panią napastować...

Utrzymuje pani, że wypadek, który miał miejsce pod

scandalous

wykonanie - Irena

background image

wodą, wydarzył się z jego winy, ponieważ wpadła

pani w popłoch i starała się uciec. Czy dobrze

rozumiem?

Do licha! W interpretacji inspektora wypadła na

przewrażliwioną idiotkę, histeryczkę o nadmiernej

wyobraźni. Wstydziła się spojrzeć nurkowi w twarz.

- Owszem - wykrztusiła wreszcie, biorąc głęboki

oddech i starając się opanować drżenie głosu. - Wła­

śnie do takich wniosków doszłam. Poprzedniego

dnia ten mężczyzna obserwował mój trening i fi­

lmował mnie.

Mężczyzna, o którym była mowa, wyprostował się,

a Lindsay zauważyła na jego wargach cień uśmiechu.

Na wspomnienie o podwodnym spotkaniu zarumie­

niła się. Uświadomiła sobie nagle w jak skąpym

występowała wówczas stroju.

- Nie może pani jednak zaprzeczyć - kontynuował

inspektor - że kiedy pani... hmm... syreni ogon

zaplątał się w sieć, ten człowiek pomógł pani wydostać

się z kostiumu.

- Istotnie. Chodzi jednak o to, że nigdy nie znalaz­

łabym się w takim położeniu, gdyby ten pan... od­

dawał się swym pasjom gdzie indziej. - Obrzuciła

nurka pełnym wyrzutu spojrzeniem, które odparował

z pełnym rozbawienia błyskiem w oczach.

- Panno Marshall - zauważył inspektor - nasze

wody dostępne są dla każdego.

- Możliwe - przerwała mu gwałtownie - ale, gdy

mnie zobaczył, zaczął za mną płynąć. Odniosłam

wrażenie, że chce mnie zaatakować. Och, maska

skrywała mu twarz i po prostu przestraszyłam się.

Może nie znajduje to racjonalnego wytłumaczenia, ale

poczułam się całkowicie bezradna. Poza tym brako­

wało mi powietrza, a mój instruktor nie miał pojęcia,

że wpadłam w kłopoty.

scandalous

wykonanie - Irena

background image

Pozostali dwaj mężczyźni, ubrani podobnie jak

inspektor Herrera w podkoszulki i szorty, starali się

powstrzymać uśmiech. Ich reakcja sprowokowała

Lindsay do ostrzejszej wypowiedzi.

- Być może trudno wam w to uwierzyć, panowie

- wybuchła - ale nie wszystkie kobiety lubią narzu­

cających się mężczyzn. Jeśli ten pan ma jakieś logiczne

wytłumaczenie dla swego postępowania, chciałabym

je usłyszeć. A jeśli, jak sądzę, po prostu pragnie

poznać producenta i reżysera filmu, to, przykro mi,

ale wybrał złą drogę. Nie mam żadnego wpływu na

obsadę ról.

Ten komentarz wywołał znów powszechne roz­

bawienie powstrzymywane z coraz większą trudnoś­

cią. Lindsay gotowała się ze złości.

- Panno Marshall - inspektor Ortiz wziął do rąk

swój kapelusz - pozwoli pani, że zaczekamy na

zewnątrz. W tym czasie gubernator Cordell przed­

stawi pani swój punkt widzenia.

Lindsay nerwowo zamrugała oczami. Cordell. Cor­

dell.. . Gorączkowo szukała w pamięci i nagle doznała

olśnienia. Cordell! Do licha, chyba nie Andrew Cor­

dell, gubernator stanu Ńewada!

Napotkała jego spojrzenie i nagle zrozumiała, dla­

czego od samego początku wydawał jej się znajomy.

Odniosła wrażenie, że ziemia usuwa się spod nóg.

Kurczowo zacisnęła palce na krawędzi biurka, by

utrzymać równowagę.

scandalous

wykonanie - Irena

background image

ROZDZIAŁ CZWARTY

Mężczyzna, który bacznie ją obserwował, nagle

przestał się uśmiechać.

- Może usiądziemy? - zaproponował poważnym

tonem.

- Wolę postać - odparła.

Niezależnie kim był, przestraszył ją nie na żarty.

Pragnęła jak najszybciej usłyszeć jego wyjaśnienia

i zastanawiała się właśnie, jakiej użyje wymówki.

Przez dłuższą chwilę wpatrywał się w jej napiętą

twarz.

-Instynkt panią nie zawiódł, panno Marshall

- odezwał się wreszcie. - Śledziłem panią. Co więcej,

okłamałem inspektora.

- Czy to oznacza, że wiedział pan, gdzie będę

ćwiczyć dziś po południu? - spytała, wstrząśnięta

jego szczerością i brakiem skruchy.

- To prawda. Przeprowadziłem wywiad odnośnie

pani osoby.

Przemknęło jej przez myśl, że właściwie wolałaby

zgrabne kłamstwo od tej brutalnej szczerości.

- Rozumiem, że będąc gubernatorem, trudno pa­

nu zabawiać się podglądaniem kobiet, musiał więc

pan wyjechać na wakacje, by szukać wrażeń pod

wodą - odcięła się, nadal trochę zła.

Wybuchnął szczerym śmiechem i śmiał się tak

zaraźliwie, że w efekcie i na jej wargach pojawił się

z lekka wymuszony uśmiech.

scandalous

wykonanie - Irena

background image

- Przepraszam, nie chciałam pana obrazić

- usprawiedliwiła się. - Nadal jednak nie usłyszałam

pańskich wyjaśnień.

Przestał się śmiać i zrobił nawet poważną minę.

Powiódł po jej twarzy tak badawczym wzrokiem,

że cofnęła się o krok gwałtownie, jakby zamierzała

uciec.

- Cały problem polega na tym, że nie mam

nic na swoje usprawiedliwienie - powiedział z go­

dnością.

- Proszę sobie ze mnie nie żartować... - Spojrzała

na niego niepewnie, a potem opuściła wzrok. Powoli

zaczynała do niej docierać cała prawda.

- Wczoraj natknąłem się na syrenę, która mnie

oczarowała - wyjaśnił z niezmąconą powagą. -1 by­

łem tak zauroczony, że popędziłem za nią, by ją

dotknąć, by sprawdzić, czy istnieje naprawdę. Nie

byłem pewien, czy moja wyobraźnia nie płata mi

figla. Myślałem, że syreny nie istnieją... Ale moja

syrena istnieje. Mam ją uwiecznioną na filmie.

- Uśmiechnął się łagodnie do Lindsay. - Dziś wró­

ciłem w to samo miejsce, by zobaczyć ją raz jeszcze.

Naprawdę nie sądziłem, że moja obecność tak ją

przestraszy. A potem, gdy zaplątała się w sieć,

wpadłem w przerażenie i zrobiłem wszystko, co

mogłem, by jej pomóc. No cóż, zniszczyłem przy tym

jej ogon, ale zreperowałem go i przyniosłem w na­

dziei, że wybaczy zwykłemu śmiertelnikowi, który

przypadkowo wkroczył do jej świata, a potem po raz

wtóry chciał przeżyć ten sam cudowny sen...

- Panno Marshall? - Inspektor Ortiz pojawił się

w uchylonych drzwiach. - Mamy następne wezwa­

nie. Czy będziemy jeszcze pani potrzebni?

- Dostałam satysfakcjonujące wyjaśnienie - po­

wiedziała zmieszana. -Dziękuję panom za wszystko.

scandalous

wykonanie - Irena

background image

- Cała przyjemność po naszej stronie. - In­

spektor Ortiz ukłonił się obojgu i zamknął za

sobą drzwi.

Gdy zostali sami, znów poczuła się nieswojo.

Pokój wydał jej się dziwnie ciasny, a obecność guber­

natora przytłaczająca. Tym razem ogarnęły ją obawy

zupełnie innego rodzaju...

- Nadal pani się mnie boi? - Czytał w niej jak

w otwartej książce! - Zastanawiam się, dlaczego tam

pod wodą tak pochopnie doszła pani do wniosku, że

chcę ją zaatakować. Pragnąłbym lepiej poznać mo­

tywy pani postępowania. Skąd wzięła się taka lęko­

wa reakcja?

Była zaskoczona pytaniem, a jednocześnie pełna

podziwu dla niezwykłej przenikliwości jego umysłu.

Minęło kilka chwil, nim ochłonęła i mogła prze­

mówić.

- Przypuszczam, że oglądał pan filmy z Victorią

Harris? - Oparła się o brzeg biurka, zaczynała

bowiem odczuwać skutki męczącego dnia. Poza tym

była głodna; od lunchu nie miała nic w ustach.

Andrew Cordell powoli skinął głową. Nie odrywał

przy tym oczu od jej warg, co kompletnie ją roz­

praszało. - Jej córka, Beth, jest moją najlepszą

przyjaciółką. Domy naszych rodziców sąsiadują ze

sobą, więc właściwie razem dorastałyśmy. Vicky

traktuję jak swą ciotkę. Uwielbiam ją...

Lindsay słyszała drżenie własnego głosu. Łzy na­

płynęły jej do oczu na wspomnienie tych koszmar­

nych lat rekonwalescencji, kiedy to właśnie Vicky

podtrzymywała ją na duchu, okazała jej tyle troski

i serca.

- Bardzo dużo jej zawdzięczam. - Zamrugała

nerwowo oczami, by nie rozpłakać się przed nie­

znajomym człowiekiem. - Dzięki niej mam moż-

scandalous

wykonanie - Irena

background image

liwość zagrania w tej reklamówce. Jest tak serdecz­

ną, uczynną osobą... Jak pan zapewne wie, to

niezwykle piękna kobieta. Dziesięć lat temu, pod­

czas pewnej charytatywnej imprezy, jakiś przystoj­

ny mężczyzna pojawił się nagle za kulisami i zrobił

jej zdjęcie... Potem wysłał jej do domu odbitkę

wraz z miłosnym listem. Vicky przeraziła się, ponie­

waż w liście tym poruszył jej intymne sprawy,

o których nikt, jak sądziła, nie miał prawa wie­

dzieć. Jej ówczesny mąż, Pat, alkoholik zresztą,

w ogóle tym się nie przejął i nie potrafił wesprzeć

jej na duchu. - Lindsay przerwała na chwilę, by

zaczerpnąć oddechu i poskładać myśli. - Miesiąc

później pojawił się następny list i kolejne zdjęcia...

Tym razem przedstawiały Vicky i Beth wychodzące

ze sklepu. Oznaczało to, że były śledzone. I wtedy

rozpoczął się koszmar. Zawiadomiono policję, Vi-

cky wynajęła ochroniarzy, którzy na stałe zamiesz­

kali w jej domu... Moi rodzice ze względów bez­

pieczeństwa zabronili mi wówczas w ogóle spoty­

kać się z Beth... - Głos Lindsay się załamał.

-I właśnie dlatego...

- Proszę nic więcej nie wyjaśniać - przerwał ze

zrozumieniem. - Czy policja złapała tego mężczyznę?

- Nie. Szukano go cały rok, ale nie natrafiono na

żaden ślad. A potem nagle listy i zdjęcia przestały

przychodzić. Oczywiście życie Vicky i Beth uległo po

tych wydarzeniach zasadniczej zmianie... Pozostawi­

ły trwały ślad w ich psychice. Pat, nie mogąc znieść

napięcia, odszedł od Vicky, i to akurat wtedy, gdy

najbardziej go potrzebowała. Z pewnością nie był dla

niej odpowiednim mężczyzną, ale rozpad tego trze­

ciego z kolei małżeństwa całkiem wytrącił ją z rów­

nowagi... Gorączkowo zaczęła szukać następnego

męskiego ramienia... Beth była w takim stanie, że

scandalous

wykonanie - Irena

background image

musiała poddać się leczeniu psychiatrycznemu. Nie

mogłam spotykać się z nią tak często jak niegdyś.

Poza tym moi rodzice utrudniali nasze kontakty...

Bali się o moją równowagę psychiczną. W tym

okropnym dla nas wszystkich okresie moja psychika

uległa poważnym przeciążeniom... Chyba na zawsze

straciłam ufność wobec świata i ludzi. To był kres

mego dzieciństwa...

W małym pokoiku zapadła żenująca cisza. Lind-

say zupełnie nie potrafiła zrozumieć, co skłoniło ją

do tak spontanicznych, intymnych zwierzeń przed

człowiekiem, przeciw któremu jeszcze przed godziną

gotowa była wnieść oskarżenie.

- Przykro mi, że zrobiłam z tego incydentu taką

aferę - usprawiedliwiała się. - Don, mój instruktor

nurkowania, powiedział mi, że nurkom zdarza się

zaplątać w sieć, i mogło mi się przytrafić to nie­

szczęście niezależnie od pana obecności. - Podniosła

nań oczy pełne niepokoju. - Dziękuję, że pospieszył

mi pan na ratunek. Prawdopodobnie zawdzięczam

panu życie...

- Och, teraz przyznaję - odparł zmieszany - że

moja obecność rzeczywiście mogła panią wystra­

szyć i zdekoncentrować. Po tym, co usłyszałem,

potrafię wczuć się w pani położenie. Biorę na sie­

bie całą winę za ten incydent. Mimo że zauroczony

syreną działałem jak w transie, nic mnie nie uspra­

wiedliwia.

Naprawdę było mu przykro i powiedział to tak

ujmująco, że Lindsay po raz pierwszy szczerze się

uśmiechnęła.

- Wprost nie do wiary, że to mówię, ale pański

komplement bardzo mi pochlebił. Mam nadzieję, że

na filmie wypadnę równie przekonywająco. Nie wy­

obraża pan sobie, jak trudno jest naśladować rybę...

scandalous

wykonanie - Irena

background image

- Och, z pewnością. Gdy pani odpłynęła, roz­

ciąłem sieć i wyplątałem ogon. Zabrałem go do

domu, by dać do naprawy. Gdy mu się przyglądaliś­

my z Randym, nie potrafiliśmy sobie w ogóle wyob­

razić, w jaki sposób pani go zakłada i jak można

wykonywać w nim te wszystkie ewolucje. Z pewnoś­

cią jest pani znakomitą pływaczką.

- Mam sporą praktykę - odpowiedziała skrom­

nie, wdzięczna za tyle troski i zaopiekowanie się jej

kostiumem. - Czy Randy to pański instruktor?

- spytała.

Podniósł jeden kącik ust w nieznacznym uśmie­

chu.

- Randy to mój osiemnastoletni syn, który

wprost umiera z ciekawości, by poznać panią oso­

biście.

Każde słowo tego mężczyzny intrygowało ją.

Narastała w niej ciekawość, której nie potrafiła

opanować.

- Spędza pan tu wakacje z rodziną? - ośmieliła się

spytać.

- Tak. To nasz pierwszy wspólny wyjazd z synem

od trzech lat, czyli od śmierci mojej żony...

Lindsay przypomniała sobie teraz, że dwa lata

temu, gdy opublikowano wyniki wyborów i przed­

stawiono sylwetki zwycięskich kandydatów, czytała

coś na temat życia osobistego gubernatora Newady.

- To musiała być dla pana prawdziwa tragedia

- powiedziała współczująco. - Ogromnie mi przykro,

że w tak głupi sposób zakłóciłam panu wakacje.

Uniósł jedną brew na znak ni to zdziwienia, ni

zakłopotania.

- N o cóż, faktycznie nie byłem uszczęśliwiony,

gdy niepostrzeżenie zbliżyło się do mnie dwóch

policjantów i zażądało, bym udał się z nimi do tego

scandalous

wykonanie - Irena

background image

kantorku, ponieważ chcą mi zadać kilka pytań na

temat pewnej syreny... - Uśmiechnął się pod nosem.

- Moi ochroniarze byli nie mniej zaskoczeni ode

mnie i omal nie wywiązała się poważna awantura.

Lindsay, mimo że starała się zachować powagę,

wybuchnęła perlistym śmiechem. Radosne iskierki

w jego oczach były zaraźliwe.

- Co gorsza, przyplątał się zaraz jakiś reporter

i zdołał zrobić mi zdjęcie, gdy maszerowałem tu

z syrenim ogonem.

- Do licha! - wyrwało się Lindsay, gdyż natych­

miast uświadomiła sobie wszystkie możliwe konsek­

wencje.

- W prasie na pewno zrobi się huczek. - Znów się

uśmiechnął. - Naprawiony kostium dostarczono już

do pani pokoju.

Lindsay jęknęła z przerażenia. Wiedziała, że prasa

zrobi wszystko, by gubernatora skompromitować,

w dodatku mając tak znakomitą po temu okazję.

Wszak dziennikarze z tego żyli. Wyrzucała sobie

teraz, że narobiła tyle niepotrzebnego zamieszania.

- Tak mi przykro... - powiedziała, nie znajdując

dalszych słów.

- Proszę się uspokoić - zaoponował. - To wszys­

tko moja wina. Niepokoję się o panią, tym bardziej

teraz, gdy zrozumiałem podłoże pani lęków. Pod­

jąłem już konieczne kroki, by przynajmniej uniemoż­

liwić publikację pani nazwiska, ale oczywiście nie

mogę tego zagwarantować.

- Doceniam pańską troskliwość - bąknęła zmie­

szana i wystraszona nie na żarty. Jeśli jej rodzice

dowiedzą się o wszystkim...

- Poza tym, by uchronić panią przed wścibskimi

gapiami, opuści pani ten pokój w towarzystwie

moich dwóch uzbrojonych ochroniarzy, którzy będą

scandalous

wykonanie - Irena

background image

przy pand do końca pani pobytu w Nassau, a potem

eskortują panią do Kalifornii.

- Och, to z pewnością przesada!

- Obawiam się, że nie. W ciągu kilku godzin ten

incydent stanie się publiczną tajemnicą, a wówczas

niejeden, ciekawski będzie chciał panią zobaczyć,

a może i dotknąć... Myślę, że będzie pani zadowo­

lona z ochrony.

Zaczynała mu wierzyć. Poczuła się nagle bardzo

naiwna, głupiutka i bezbronna.

- A kto będzie w takim razie chronił pana? - spy­

tała cicho.

- Zawsze podróżuję z liczną ochroną i z powodze­

niem mogę użyczyć pani dwóch swoich ludzi. Oczy­

wiście nie będą pracować na koszt podatników, tylko

na mój prywatny rachunek, jeśli to panią niepokoi.

Och, miał niewiarygodną zdolność czytania w jej

myślach! Zarumieniła się z wrażenia.

- Skąd pan właściwie wie, że mieszkam w Kalifor­

nii? - przyszło jjej nagle do głowy.

Przelotny uśmieszek na moment nadał jego twa­

rzy chłopięcy, figlarny wyraz.

- Spodziewałem się tego pytania - odparł. - M a m

doprawdy mnęstwo wad, ale kłamać nie potrafię.

Muszę wyznać, że wynająłem detektywa. Och, wiem,

jestem czasem pozbawiony skrupułów. Moi polity­

czni oponenci wytykają mi to zawsze w czasie kam­

panii wyborczej".

Był pewny siebie, przekorny, może nawet odro­

binkę arogancki, ale w jakiś niewytłumaczalny spo­

sób cechy te dodawały mu wdzięku. Lindsay pozo­

stawała pod tak dużym wrażeniem jego inteligencji,

silnej osobowości, że zapomniała nawet o zmęczeniu

i głodzie. Gdy jednak w końcu zerknęła na zegarek,

zorientowała się, że rozmawiali już dobrą godzinę.

scandalous

wykonanie - Irena

background image

- Zrobiło się późno - zauważyła. - Muszę iść.

- Proszę pozwolić, bym wyszedł pierwszy z hote­

lu. To na pewien czas odsunie od pani uwagę.

I jeszcze jeden drobiazg... Jeśli pani nalega, odeślę

pani tę kasetę wideo...

- Och, nie ma sprawy. Ufam, że zachowa pan

dyskrecję. - Wdzięcznym gestem odgarnęła włosy

z policzka. - Większość filmów z wakacji i tak

kończy swój żywot na półce.

-Proszę na to zbytnio nie liczyć - ostrzegł

z uśmiechem.

Popatrzył na nią chwilę w milczeniu, a potem

otworzył drzwi i wyszedł.

Pozostawił Lindsay oszołomioną i... smutną. To

w ogóle nie miało sensu, ale przygnębiała ją myśl, że

nigdy go już nie zobaczy. Zdała sobie sprawę, że

wraz z jego odejściem jakaś żywotna siła opuściła ten

pokój - a może również jej życie...

Gdy po upływie pięciu minut wyszła z pokoju,

czekali już na nią dwaj krzepko wyglądający mężczy­

źni oraz pan Herrera.

- Jestem panu niewymownie wdzięczna - zwróciła

się do Herrery. - Cała sprawa okazała się burzą

w szklance wody.

- To się doskonale składa - odparł. - Chciałbym

przedstawić panów Garveya i Arce'a, którym guber­

nator Cordell zlecił opiekę nad panią.

Dwaj mężczyźni, którzy przedstawili się jako Jake

i Fernando, serdecznie uścisnęli Lindsay dłoń.

- Gubernator zarządził, by przeniesiono panią do

specjalnego apartamentu - powiedział Jake. - Czuje

się odpowiedzialny za wplątanie panji w tę sytuację

i uważał, że trzeba zachować wszystkie środki bez­

pieczeństwa. Gubernator to bardzo przezorny i opie­

kuńczy człowiek...

scandalous

wykonanie - Irena

background image

Cała ta sytuacja wydawała się Lindsay nierealna.

- Do pani apartamentu prowadzi bezpośrednia

winda prosto z garażu - dodał Fernando. - My

będziemy mieszkać w sąsiednich pokojach, by zape­

wnić pani bezpieczeństwo, nie naruszając jednocześ­

nie prywatności.

Pomyślała, że gubernator szybko i śmiało sobie

poczyna, ale w żadnym razie nie mogła przystać na

taki gest z jego strony.

- Proszę podziękować za troskę panu Cordel-

lowi - odezwała się - ale pozostanę w swoim

pokoju.

- Za późno, panno Marshall. Wszystkie rzeczy

już przeniesiono, a pani poprzedni pokój został

przygotowany dla następnych gości.

- Wskażę pani drogę do prywatnej windy - wtrą­

cił pan Herrera, jakby kładąc kres wszelkim dys­

putom.

Lindsay nie pozostało nic innego, jak podążyć za

nim do głównego holu. Po drodze starała się nie

zauważać zaciekawionych spojrzeń pracowników re­

cepcji.

Fernando szedł tuż obok niej, Jake zaś przodem.

Ten mężczyzna, który z początku tak ją wystraszył,

okazał się jej wybawicielem i obrońcą. Teraz zaś

przewrócił cały jej świat do góry nogami. Czuła się

jak wielka gwiazda, gdy w towarzystwie osobistych

ochroniarzy szła do swojego ekskluzywnego apar­

tamentu.

Kiedy drzwi windy rozsunęły się bezszelestnie,

oczom Lindsay ukazał się przepastny hol z dwiema

parami drzwi po obu stronach. Na końcu korytarza

znajdował się wielki salon urządzony w tonacji sza-

ro-biało-perłowej. Na jednej z kanap pokrytych bia­

łym jedwabiem leżał kostium syreny...

scandalous

wykonanie - Irena

background image

Na ścianach tego eleganckiego wnętrza wisiały

współczesne obrazy - prawdziwe dzieła sztuki. W je­

dnym rogu stało czarne pianino, w drugim malowa­

ny chiński parawan, częściowo osłaniający pokaź­

nych rozmiarów stół i krzesła z drzewa tekowego. Na

tle biegnących przez całą długość pokoju okien

przesłoniętych żaluzjami ustawiono mnóstwo doni­

czek z drzewkami i kwitnącymi roślinami. Na wprost

okna szklane drzwi prowadziły do pozostałych po­

mieszczeń apartamentu. Były tam mała jadalnia

i przytulny salonik, sypialnia, kuchnia i łazienka.

Fernando oprowadził ją po wszystkich pomiesz­

czeniach, a potem pokazał jeszcze niewielkie patio

z ogrodowym stolikiem i leżakami. Pełno tu było

kwitnących i pachnących roślin, których sylwetki

majaczyły teraz na tle szafirowego nieba.

-Jeśli będzie pani chciała opuścić hotel, proszę

nas zawiadomić - powiedział Fernando.

- Dziś już nigdzie nie wyjdę. Dopiero jutro rano

o szóstej mam zamiar udać się do portu.

- Skontaktowaliśmy się już z pani instruktorem

i powiadomiliśmy go o wszystkim. Gubernator za­

mówił dla pani kolację. Wystarczy zadzwonić do

kuchni. Czy jeszcze mogę pani w czymś pomóc?

- Doprawdy, dziękuję. Czuję się tu jak prawdziwa

księżniczka.

Fernando uśmiechnął się.

- Pan Cordell tak właśnie nakazał nam panią

traktować. Proszę mi wybaczyć śmiałość, ale gdy

panią ujrzałem, wydało mi się to całkiem naturalne.

Nigdy nie widziałem tak pięknych włosów...

- Dziękuję ci, Fernando.

- Mieszkamy z Jakiem w pokojach po prawej

stronie korytarza. Gdyby były jakieś problemy, pro­

szę dzwonić.

scandalous

wykonanie - Irena

background image

- Nie przewiduję żadnych, ale z góry dziękuję.

Wszystko to wydawało jej się nadmiarem ostroż­

ności, ale wiedziała, że nie ma sensu protestować.

- Telefony będziemy do pani przełączać. Pani

również może dzwonić, gdzie zechce, uprzedzam

jednak, że rozmowy będą nagrywane. W Kalifornii

oczywiście zwrócimy pani taśmy.

Lindsay miała już dosyć tych pouczeń, a nawet

poczuła, że lekki dreszcz przechodzi jej po krę­

gosłupie. Tak, siła gubernatora była niczym przy­

obleczona w aksamitną rękawiczkę pięść z harto­

wanej stali.

Nie mogła pojąć, jak ludzie mogli tak na co dzień

żyć. Sama nie potrafiła. To nieodmiennie przywo­

dziło jej na myśl lata spędzone w domu z nad-

opiekuńczymi rodzicami, którzy chcieli znać każdy

jej ruch i żyli w ustawicznym strachu o jej bez­

pieczeństwo.

Trochę później, gdy czekała na zamówioną kola­

cję, zadzwonił telefon.

- Panna Marshall?

- Słucham, gubernatorze - ożywiła się, słysząc

znajomy głos.

- Och, proszę mówić do mnie Andrew. Choć na

chwilę chcę zapomnieć o swych obowiązkach.

- Ciekawa jestem, co by na to powiedzieli twoi

wyborcy - zażartowała.

Roześmiał się głośno i to sprawiło jej prawdziwą

przyjemność.

- Gdy Jake i Fernando pilnują telefonu, nie mar­

twię się o nic.

- To bardzo sympatyczni ludzie, a apartament

jest doprawdy wspaniały. - Westchnęła głęboko, by

opanować przyspieszone bicie serca. - Dziękuję ci za

szczodrość. Proszę jednak, nie rób nic więcej...

scandalous

wykonanie - Irena

background image

Wiem, że chcesz mi wszystko wynagrodzić, że jest ci

przykro... ale ja także czuję się źle, ponieważ po­

psułam ci beztroskie wakacje. Nie mam żadnych

możliwości, by odpłacić ci za kłopoty, które spowo­

dowałam, a więc proszę, nie chcę na dodatek zacią­

gać wobec ciebie długu wdzięczności. I tak czuję się

wystarczająco źle.

- Czy aż tak źle, by odmówić zjedzenia z nami

jutro wieczorem kolacji? Zapraszam cię do nas po

zakończeniu nurkowania. Pokażemy ci nasze filmy.

Być może rozśmieszy cię widok dwóch nowicjuszy

nieudolnie raczkujących wśród koralowych raf.

A może zechcesz zobaczyć film ze sobą w roli

głównej?

Była zaskoczona zaproszeniem i jednocześnie bar­

dzo wzruszona. To zaczynało ją przerażać. Instynk­

townie czuła, że jeśli z tym mężczyzną zacznie spę­

dzać więcej czasu, będzie coraz bardziej za nim

tęsknić.

- Naprawdę nie jesteś ciekawa, jak wygląda ostat­

nia ocalała syrena? - zażartował. - Każdy człowiek

powinien ją zobaczyć, nim wróci do morza, by

zniknąć na zawsze.

Lindsay poczuła się nieswojo. Czyżby guberna­

tor w ten poetycki sposób chciał jej dać do zro­

zumienia, że ich znajomość ma charakter wakacyj­

ny. Zwykły flirt... i nic więcej. Ta myśl wytrąciła ją

z równowagi.

- Być może ona zniknie dlatego, że nie jest praw­

dziwą syreną - powiedziała pół żartem, pół serio.

- Wolałbym w to nie wierzyć - odparł z dziwną

stanowczością w głosie. - A więc czekamy na ciebie

jutro o wpół do ósmej, zgoda?

- Będę trenować do siódmej, więc nie mogę obie­

cać punktualności.

scandalous

wykonanie - Irena

background image

- Nieważne kiedy. Przyjdź choćby i o północy.

Jake i Fernando znają drogę. I jeszcze jedno... Nie

czytaj jutro gazet, jeśli chcesz mieć dobry humor.

- Dziękuję za wszystko. Również za zaproszenie

na kolację. Dobranoc... Andrew.

Gdy odkładała słuchawkę, ręce jej drżały, a nogi

miała jak z waty.

W drodze do jadalni zatrzymała się, by obejrzeć

syreni ogon porzucony na kanapie. Ktoś zszył długie

pęknięcie na boku i naprawił suwak...

Jak mu się udało tak szybko znaleźć szwaczkę

lub krawca? Wydawało się, że nic nie istnieje poza

jego zasięgiem i kontrolą. I tego właśnie Lindsay

się bała...

scandalous

wykonanie - Irena

background image

ROZDZIAŁ PIĄTY

- Tato, dzwoni wujek Zack!

Zack nie zawracałby mu głowy, gdyby nie wyjąt­

kowa sytuacja. A więc mogło to oznaczać tylko

jedno... Adrew z wyrazem niesmaku na twarzy

odłożył „Los Angeles Examiner" i podszedł do

aparatu stojącego przy łóżku.

- Cześć, Zack! Przypuszczam, że właśnie natkną­

łeś się na moje nazwisko w gazecie.

- Trudno by było go nie zauważyć. „Sun" donosi

na pierwszej stronie, że gubernator Cordell bohater­

sko ratuje piękną syrenę. Co więcej, zamieszczono

tam zdjęcie, na którym trzymasz w ręce jakiś dziwny

eksponat. Chyba ogon rybi, czy tak? Na litość boską,

Andrew, martwiłem się, gdy osoba Randy'ego poja­

wiała się w kolumnie plotek, ale teraz ty sam jesteś

bohaterem pierwszej strony! - Zack nie mógł po­

wstrzymać śmiechu.

- T o było do przewidzenia - jęknął Andrew.

- Wiedziałem, że dla prasy będzie to łakomy kąsek.

- Alex przesyła ci pozdrowienia i twierdzi, że na

tym zdjęciu wyglądasz na uradowanego. Podejrzewa,

że pan gubernator wplącze się w miłosną historię.

Andrew siadając na brzegu łóżka spytał:

- A co ty byś na to powiedział, Zack?

- Od dawna miałem nadzieję i modliłem się w du­

chu, że znajdziesz wreszcie kogoś, kto zastąpi ci moją

siostrę. Jesteś zbyt młody i pełen życia, by długo

scandalous

wykonanie - Irena

background image

wytrzymać w samotności. Ale dlaczego akurat sy­

rena?

Andrew wybuchnął śmiechem, a Zack mu za­

wtórował.

- Jesteś pewien, że ona jest warta tego całego

zamieszania, które być może zniszczy twój politycz­

ny wizerunek? - padło po chwili pytanie.

Andrew zacisnął mocniej dłoń na słuchawce.

- Wiesz, gdy ujrzałem ją po raz pierwszy, napraw­

dę zastanawiałem się przez kilka chwil, czy nie jest

prawdziwą syreną...

- Rzeczywiście jest taka piękna?

- Sfilmowałem ją i oglądałem już tę taśmę tyle

razy, że chyba niedługo się zedrze. Teraz potrafię

zrozumieć twoje szaleństwo na punkcie Alex. Randy

powiedział mi, że po kryjomu zachowałeś wszystkie

plakaty...

- Tato, do licha! - To był zirytowany głos Ran-

dy'ego.

- No tak, okazuje się, że we własnym domu

nie mogę mieć żadnej tajemnicy - westchnął ^ re­

zygnacją Zack.

- Ja też nie. Zauważ, że przy okazji takiego

drobnego incydentu zrobiono ze mnie huLake, de­

wianta, zdeprawowanego urzędnika, który tylko

czyha, by zaatakować młode, niewinne syreny.

- Zrobiłeś to? Rzeczywiście ją napastowałeś?

- A jak myślisz?

- No cóż, gdy po raz pierwszy zabrałem Alex

na ranczo, powiedziałem jej, że słono jej zapłacę,

jeśli będzie pozować nago na koniu dla celów re­

klamowych.

-A sądziłem, że znam cię na wylot, Zackery

Quinnie!

- Nie znasz mnie nawet w połowie.

scandalous

wykonanie - Irena

background image

- Teraz jednak mogę cię łatwiej zrozumieć - po­

wiedział Andrew poważniejszym tonem. - Ona jest

ode mnie dziesięć iat młodsza, Zack.

- To co z tego?

- Ona się mnie boi. -Andrew opowiedział w skró­

cie całą historię, ukrywając przed szwagrem jedynie

swe najbardziej intymne przemyślenia i emocje.

- Niedługo zobaczysz ją w telewizji. Będzie reklamo­

wać nowe kosmetyki. „Czar natury". Jestem pewny,

że dzięki niej producent zrobi furorę.

- A poza tym dobrze się bawisz? - spytał Zack na

zakończenie rozmowy.

-Tak. Obaj z Randym jesteśmy bardzo zado­

woleni.

- Masz wspaniałego syna, Andrew. - W głosie

Zacka dał się słyszeć cień zadumy?

- Znacie już płeć dziecka? - zagaił Andrew.

- Nie. Zdecydowaliśmy z Alex, że wolimy nie

wiedzieć. W ten sposób nasze oczekiwanie jest jesz­

cze bardziej emocjonujące.

- Macie rację. Przekaż Alex moje gorące pozdro­

wienia. I powiedz jej, żeby poczekała do naszego

powrotu!

- Termin wypada dopiero pod koniec miesiąca.

- No to będziemy już w domu. Cieszę się, Zack,

że zadzwoniłeś. Bardzo pomogłeś mi poskładać my­

śli. Odezwij się jeszcze.

Rozmowa z Zackiem wyraźnie poprawiła mu

humor. Zaraz po odłożeniu słuchawki wyrzucił do

kosza wszystkie gazety, w których aż się roiło od

skandalizujących doniesień z Wysp Bahama.

- Mam pomysł! - zwrócił się z ożywieniem do syna.

- Pojedźmy teraz ponurkować na Skalnej Ścianie!

Wystąpił z tą propozycją, ponieważ godziny dzie­

lące go od spotkania z Lindsay Marshall dłużyły się

scandalous

wykonanie - Irena

background image

niemiłosiernie. Pomyślał, że oszaleje, jeśli przyjdzie

mu cały dzień spędzić w domu. Randy wydawał się

zaskoczony tą śmiałą propozycją. Sądził, że pozo­

staną w domu, by uniknąć spotkań z miejscowymi

łowcami sensacji.

- Mówisz poważnie? - Chłopakowi oczy pojaś­

niały z radości. - Ale przecież to miejsce jest prze­

znaczone dla doświadczonych płetwonurków.

- Och, namówimy Pokeya. Sprowadzi nas na

bezpieczną głębokość. A w czasie naszej nieobecno­

ści kucharz przygotuje wspaniałe przyjęcie!

Randy przez chwilę przyglądał się ojcu w skupie­

niu, a potem skonstatował:

- Już dawno nie widziałem cię w tak znakomitym

humorze, tato. Myślę, że panna Marshall nie jest na

ciebie bardzo zła, skoro zgodziła się do nas przyjść.

Postaraj się więcej jej nie wystraszyć.

- A to co znowu? - Andrew wybuchnął szczerym

śmiechem. - Mój rodzony syn poucza mnie, jak

trzeba się obchodzić z kobietą!

- Właśnie. - Randy wyszczerzył zęby. - Od trzech

lat nie interesowałeś się kobietami, więc teraz, skoro

panna Marshall tak bardzo ci się podoba...

- Wezmę pod uwagę twe światłe rady, synu - uciął

z figlarnym uśmiechem.

Dom, który wynajmował gubernator, przywodził

Lindsay na myśl greckie wyspy z ich nieskazitelnie

białą zabudową. W świetle zapadającego zmierzchu,

na tle ciemniejącej zieleni, kolorowe płatki kwit­

nących, drzew i krzewów jaśniały nierzeczywistym

blaskiem.

Gdy limuzyna pokonywała ostatni zakręt drogi

prowadzącej do frontowego podjazdu, miała szczerą

ochotę poprosić kierowcę, by zawrócił. Przez cały

scandalous

wykonanie - Irena

background image

dzień przygotowywała się na ponowne spotkanie

z gubernatorem Cordellem, a teraz miotana tysiącem

sprzecznych uczuć obawiała się, że nie podoła wyzwa­

niu. Czuła dziwny rodzaj napięcia i lęku, choć nie był

to już dławiący strach, którego doznawała wczoraj.

Szykując się do wyjścia kilkakrotnie zmieniała

ubranie - wiecznie niezadowolona ze swego wy­

glądu. Po długich rozterkach zdecydowała się na

wąską, jedwabną suknię w kolorze zgaszonego różu

z niewielkim dekoltem i skromnym rozcięciem z bo­

ku. Zarówno koronkowa halka jak i pantofle kom­

ponowały się kolorystycznie.

Włosy pozostawiła rozpuszczone, przerzuciła je

tylko przez prawe ramię, by wyeksponować jeden

z kolczyków - mały topaz w kształcie kryształowej

kuli, w którym odbijało się światło i kolor sukni.

Gdy kierowca okrążył fontannę i zatrzymał się

przed frontowym wejściem, Fernando - nieodłączny

towarzysz - pierwszy wysiadł z samochodu, by ot­

worzyć Lindsay drzwiczki.

Drzwi willi otworzyły się niemal natychmiast i na

progu pojawiła się znajoma, jakże intrygująca syl­

wetka Andrew Cordella. Przyciągał wzrok jak pro­

mień światła. Omiotła spojrzeniem jego twarz, jasne

włosy, które teraz wyglądały na bardziej spalone

słońcem niż wczoraj, jego świeżo opaloną skórę.

Miał na sobie elegancki letni garnitur w kolorze

beżu, który uwydatniał mocne linie jego ciała, dos­

konale skomponowany z ciemniejszą nieco koszulą

i kolorem krawata. Z całej sylwetki emanowały

witalność, energia i siła, które Lindsay wyczuwała

mimo dzielącej ich odległości. Na miękkich nogach

weszła po schodach.

- Kłamałem, oczywiście, twierdząc, że wszystko

mi jedno, o której przyjdziesz. Już po ósmej i gotów

scandalous

wykonanie - Irena

background image

byłem udać się po ciebie osobiście. - Wypowiedział

te kilka słów bardzo poważnym tonem.

- Och, mieliśmy małą awarię - usprawiedliwiła się

w nerwowym podnieceniu. - Ken nie mógł urucho­

mić silnika.

- Postaram się mu wybaczyć - zażartował, biorąc

ją pod rękę i wprowadzając do środka.

Kiedy drzwi zamknęły się za nimi bezszelestnie,

Lindsay z nieokreślonego powodu doznała takiego

samego wrażenia jak wówczas, gdy schodziła po

pionowej ścianie w dół - w przepastny wodny błękit.

I tak samo jak wówczas, miała niezachwiane prze­

konanie, że wypłynie z powrotem na powierzchnię.

Podniecająca bliskość Andrew Cordella sprawia­

ła, że ledwie mogła docenić piękny wystrój wnętrza.

Co za ironia, myślała. Przecież całe życie obracała

się wśród przystojnych, wpływowych mężczyzn. Na

urządzanych przez rodziców przyjęciach poznawała

producentów, amantów filmowych, dygnitarzy, któ­

rzy bez wątpienia byli niezwykle atrakcyjni. Dlacze­

go więc Andrew Cordell był jedynym, który wzbudził

w niej takie emocje? Jedynym, którego spojrzenie czy

dotknięcie ręki wywoływało podniecający dreszcz?

Poprowadził ją przez kwadratowy hol, ozdobiony

różnymi gatunkami egzotycznych roślin, do salonu

urządzonego w stylu śródziemnomorskim, którego

zakończone łukiem okna wychodziły na morze. Po

lewej stronie zauważyła wejście do jadalni.

- Mój syn czeka na nas w gabinecie - powiedział

Andrew, prowadząc ją następnie do pokoju, którego

misternie rzeźbione ściany oraz meble przypominały

styl mauretański.

Siedzący przed telewizorem opalony, ciemnowło­

sy chłopak wstał na ich widok. Z czarującym uśmie­

chem otrzepał spodnie i obciągnął sweter.

scandalous

wykonanie - Irena

background image

- Cześć - powiedział do Lindsay, a ona natych­

miast odgadła, jak Andrew Cordell wyglądał dwa­

dzieścia lat temu.

-Randy, pozwól, że ci przedstawię prawdziwą

syrenę. - Mówiąc to Andrew nadal trzymał ramię

Lindsay we władczym uścisku. - Wyobraź sobie, że

ona przybrała nazwisko Lindsay Marshall.

Rozbawiona tymi słowami Lindsay uśmiechnęła

się i serdecznie uścisnęła dłoń Randy'ego.

- Witaj, Randy. Mam nadzieję, że będziesz mnie

nazywać Lindsay.

- Cieszymy się, że nas odwiedziłaś, Lindsay. Gdy

tata pokazał mi film, myślałem, że jesteś prawdziwą

syreną. Musisz go koniecznie zobaczyć.

- Nie sądzę, bym mogła dobrze wvjść. Zacze­

rpnęłam wówczas za dużo powietrza i cały czas

unosiło mnie do góry. Musiałam zbyt mocno machać

ramionami.

-Zapewniam cię, że żaden z nas niczego nie

zauważył - wtrącił Andrew. - Czy masz ochotę napić

się czegoś przed kolacją?

- Nie, dziękuję. Szczerze mówiąc po treningu

jestem zawsze głodna jak wilk.

- Zatem natychmiast temu zaradzimy. - Gdy to

mówił, w jakiś dziwny sposób patrzył na jej usta,

co sprawiło, że ciało jej przeszył dreszcz. Nadal

czuła na ręce dotyk jego dłoni, mimo że już ją

puścił. - Chodź, powiemy kucharzowi, że jesteśmy

gotowi.

Gdy opuścili gabinet, Lindsay odezwała się:

- Masz bardzo przystojnego syna. Podobny do

ciebie, tylko ma trochę ciemniejszą karnację.

- Dziękuję. Myślę jednak, że najładniejsze rysy

odziedziczył po swej matce.

- Masz więcej dzieci?

scandalous

wykonanie - Irena

background image

- Nie. Mieliśmy szczęście, że Randy w ogóle się

urodził. Moja żona chorowała na rzadką chorobę

krwi, odziedziczoną po swej matce. Obie zmarły

przedwcześnie...

- Musiałeś to bardzo przeżyć. - Lindsay uniosła

ku niemu oczy pełne bólu. - W dodatku byłeś już

wówczas osobą publiczną, musiałeś podołać setkom

obowiązków...

Zauważyła, że Andrew nerwowo zaciska szczęki.

- Tak, to było piekło - wyznał. - Szczególnie dla

Randy'ego. Miałem za dużo obowiązków, by mu

pomóc. Musiał radzić sobie sam i bywało różnie...

Cóż, teraz próbuję mu to wynagrodzić.

- Szkoda, że nie wiedziałam tego, zanim... - za­

jąknęła się.

- Daj spokój - przerwał gwałtownie. - Za wszelką

cenę chciałem cię poznać, choć oczywiście nie w taki

sposób, jak to się w rezultacie stało. Wolałbym, by

na naszym pierwszym spotkaniu nie było policjan­

tów, strażników i reporterów... Chciałem zrealizo­

wać własny scenariusz...

- Własny scenariusz? - ożywiła się.

- Tego dnia zamierzałem poczekać, aż skończysz

nurkowanie. Pokey i reszta załogi dostali instrukcje,

by podpłynąć do waszej łódki, a wtedy Pokey miał

poprosić Dona, aby nas sobie przedstawił. Chciałem

przeprosić za to, że ubiegłego dnia cię wystraszyłem.

Miałem zamiar zaprosić cię na kolację i oczywiście

oddać kasetę, jeślibyś tego zażądała. - Przerwał

i popatrzył jej prosto w oczy. - Czy przyjęłabyś

zaproszenie?

Lindsay, która słuchała tych wyjaśnień z uczuciem

rosnącego zdziwienia, niespodziewane pytanie wy­

straszyło. Jakiś głos płynący z serca przekonywał ją

jednak, że niezależnie od lęku, jaki Andrew Cordell

scandalous

wykonanie - Irena

background image

w niej wówczas budził, prawdopodobnie swą osobo­

wością i wdziękiem całkiem by ją zawojował. Dzięki

tym cechom pozyskał głosy elektoratu i został wy­

brany na drugą kadencję. Jeśli ją pamięć nie myliła,

odniósł znów przygniatające zwycięstwo.

- Kolacja czeka. - To był Randy.

Wybawił Lindsay z nie lada kłopotu, ponieważ na

zadane pytanie nie potrafiła znaleźć odpowiedzi.

- J u ż idziemy - odparł Andrew, nie spuszczając

z Lindsay wzroku.

Znów poczuła ciepło przenikające z jego dłoni do

jej ciała. Nim doszli do jadalni, wyszeptał prosto do

jej ucha:

- Skoro tu jesteś dziś wieczorem, wnioskuję, że

odpowiedź brzmiałaby: „tak".

Z wypiekami na twarzy Lindsay pierwsza weszła

na taras, gdzie już nakryto do stołu. Było tu bardzo

przytulnie - wokół tarasu rósł żywopłot i kwitnące

krzewy.

Pośrodku stołu ustawiono kompozycję z orchidei,

którą oświetlało teraz światło świec. Ciepłe, upojne

nocne powietrze i zbliżający się ku pełni księżyc na

aksamitnym niebie, dawały Lindsay uczucie odreal­

nienia. Nie mogła uwierzyć, że to wszystko dzieje się

naprawdę. Przypomniała sobie rozmowę z Beth na

lotnisku...

Nie dalej jak wczoraj siedziała w biurze pana

Herrery i miała nadzieję, że jej prześladowca za

chwilę zostanie aresztowany. I potem nagle cała

sytuacja uległa diametralnej zmianie. Nadal czuła

z tego powodu oszołomienie.

- Jak to się mogło stać, że do tej pory nie oglą­

daliśmy cię w żadnym filmie? - zagaił Randy, gdy

podano na przystawkę smakowicie wyglądające na­

dziewane krewetki.

scandalous

wykonanie - Irena

background image

Lindsay upiła łyk białego wina.

- Nigdy nie byłam aktorką.

- W takim razie musisz być modelką. Jesteś prze­

cież taka piękna... - Miał taki sam jak jego ojciec

bezpośredni sposób wyrażania się.

Potrząsnęła głową z uśmiechem.

- Dzięki za uroczy komplement, ale znów się

mylisz. Nagrywam tę reklamówkę wyłącznie po to,

aby zarobić pieniądze na dalsze studia. A wybrano

mnie do roli syreny tylko dlatego, że dobrze pływam

i mam długie włosy.

- Och, z pewnością to nie jedyny powód - bąknął

Andrew, obrzucając ją wymownym spojrzeniem.

- Co zamierzasz studiować? - zapytał poważnym

tonem.

- Chcę kontynuować studia na wydziale biologii

morskiej w La Jolla.

- Słyszałem o tym instytucie - powiedział Randy.

- W ubiegłym roku dwóch moich przyjaciół od­

bywało tam praktykę.

-Zamierzam się zająć obserwacją rekinów...

- wyjaśniła Lindsay.

- Żartujesz! To fantastyczny pomysł! A wczoraj

widziałaś dużo rekinów? Chcieliśmy z tatą nurkować

w tym samym miejscu, ale okazuje się, że jeszcze

jesteśmy za słabi.

Było oczywiste, że dokładnie znali jej rozkład

zajęć, a jednak Randy zupełnie nie wyglądał na

zmieszanego.

- Było ich chyba osiem - odpowiedziała po chwili.

Podano główne danie - udziec jagnięcy, ziemniaki

au gratin

i lukrowaną marchewkę. Gdy jedli, ze­

rknęła ukradkiem na gospodarza. Był dziwnie upięty.

- Ze wszystkich morskich stworzeń rekiny Mit naj­

bardziej niebezpieczne - skonstatował Andrew.

scandalous

wykonanie - Irena

background image

- Dlaczego chcesz się poświęcić pracy związanej

z takim ryzykiem?

Wiele razy sama zadawała sobie to pytanie. Nadal

brzmiały jej w uszach kategoryczne protesty rodzi­

ców, gdy wtajemniczyła ich w swe plany.

Odłożyła widelec na talerz i powiedziała:

-Jeśli zna się te zwierzęta i wie, jak z nimi

postępować, ryzyko nie jest tak duże. Zastanów się,

dlaczego ty sam poświęciłeś się karierze politycznej?

Przecież ten zawód wiąże się z o wiele większym

ryzykiem. Ryzykujesz szczęściem własnej rodziny,

własnym zdrowiem psychicznym...

Ich oczy spotkały się na moment.

- T o nie jest właściwe porównanie. Jeśli mnie

zniszczą jakieś grube ryby, zawsze mogę pracować,

powiedzmy, jako prokurator okręgowy. Ty nato­

miast nie masz żadnego wyboru, jeśli rekin-ludojad

postanowi skonsumować cię na podwieczorek.

Upiła kolejny łyk wina, nim odpowiedziała.

- Owszem, ludojad jest bardzo groźnym rekinem,

ale przecież to nie jedyny gatunek występujący w na­

szych wodach. Na przykład rekiny młotowate do­

starczają naukowcom fantastycznego materiału do

badań, a ich szczęki wcale nie prezentują się tak

groźnie.

- Chcesz przez to powiedzieć, że potrafią człowie­

ka tylko nadgryźć, zamiast zjeść go w całości?

- Każde żyjące stworzenie potrafi zaatakować,

gdy zostanie zapędzone w pułapkę albo gdy jest

ranne. Jeśli obserwacja rekinów byłaby tak bardzo

niebezpieczna, nikt by się jej nie podjął, i w związku

z tym nic byśmy do dziś nie wiedzieli o tych fas­

cynujących rybach.

- Właściwie, w jaki sposób prowadzicie obserwa­

cje? - dopytywał się Randy.

scandalous

wykonanie - Irena

background image

Lindsay wytarła usta serwetką.

- Dam ci taki przykład: rekiny trzeba oznakować,

by zbadać zasięg ich migracji, a więc nurek musi

podpłynąć tak blisko, by wystrzelony nadajnik pew­

nie umieścić w ciele rekina pośrodku jego grzbietu.

Czasem ból powoduje u rekina chęć odwetu. Oczy­

wiście trzeba być tego świadomym i zastosować

wszystkie środki ostrożności, by uniknąć niebezpie­

czeństwa.

- To właśnie masz zamiar robić na jesieni? - spy­

tał zafascynowany Randy.

- Nie. Instytut Scrippa oferuje sześcioletni pro­

gram. Podczas pierwszego roku będą tylko zajęcia

teoretyczne. Później ukończę specjalistyczny kurs

nurkowania i dopiero potem będę mogła uczest­

niczyć w niektórych podwodnych badaniach.

- Och, sam chciałbym to robić! - entuzjazmował

się Randy.

- Na szczęście masz jeszcze przed sobą cztery

lata studiów, a w tym czasie, mam nadzieję, zdążysz

zmienić zdanie - wtrącił ostro Andrew. - Może

teraz przejdziemy do salonu, gdzie podadzą nam

deser, a Lindsay będzie mogła wreszcie zobaczyć

się na wideo.

Nagła zmiana tematu zaskoczyła Lindsay. And­

rew był prawdopodobnie bardzo opiekuńczy w sto­

sunku do swego jedynaka. Być może śmierć żony

spowodowała nawet pewne przewrażliwienie na pun­

kcie jego bezpieczeństwa...

Potrafiła to zrozumieć lepiej niż ktokolwiek inny.

Czyżby Andrew Cordell przypominał jej nadopie-

kuńczych rodziców? Jeśli tak, współczuła zarówno

jemu, jak i jego synowi.

Andrew czule obejmując Lindsay w talii, popro­

wadził ją do gabinetu.

scandalous

wykonanie - Irena

background image

Czy wszystkie kobiety tak traktował? - zastana­

wiała się. A co na to Randy? Pewnie był przy­

zwyczajony do widoku kobiet u boku swego ojca...

Właściwie dlaczego ją tu zaprosił? Istniała tylko

jedna sensowna odpowiedź. Był to z jego strony

przepraszający gest. Nie przyjął do wiadomości jej

zapewnień, że to ona czuje się winna, gdyż naraziła

go naśmieszność.

I pewnie nigdy więcej już go nie zobaczy - ani

jego, ani Randy'ego... Ta myśl przygnębiła ją bar­

dzo. Powinna przynajmniej wykorzystać te krótkie

chwile, które jeszcze jej pozostały i dziś wieczór

dobrze się bawić w ich towarzystwie. Wiedziona

nagłym impulsem, powiedziała:

- Nim ujrzę syrenę, chciałabym zobaczyć naj­

pierw pozostałe filmy, które nakręciliście. - W ten

sposób będzie mogła bezkarnie rozkoszować się wi­

dokiem Andrew Cordella, nie dając mu poznać, jak

bardzo interesuje się nim naprawdę.

Przez następną godzinę Lindsay siedziała przed

telewizorem, jak zaczarowana.

- Jak na dwójkę amatorów, nurkujecie wspaniale!

- pochwaliła. - I robicie znakomite filmy.

- M ó j przyjaciel, Troy - wtrącił Randy - robi

wspaniałe zdjęcia. Myślę, że pewnego dnia zatrudnią

go w „National Geographic". To on nauczył nas, jak

należy się obchodzić z kamerą.

- Jestem zachwycona, Randy. Czy on też nu­

rkuje?

- Nie. Dwa lata temu, grając w piłkę, fatalnie

złamał nogę i od tamtej pory nie może uprawiać

żadnych sportów.

- T o niedobrze - powiedziała Lindsay, trochę

jakby sama do siebie. - Myślę, że właśnie pływanie

byłoby dla niego znakomitą terapią.

scandalous

wykonanie - Irena

background image

Randy raptownie odwrócił głowę.

- Naprawdę tak myślisz?

- Ależ ja to wiem. - Uśmiechnęła się, zdając sobie

sprawę, że Andrew przygląda się jej zaintrygowany.

- Jestem instruktorką pływania. Uczę pływać rów­

nież dzieci kalekie i po urazach ortopedycznych.

Wiele z nich dzięki pływaniu wraca do zdrowia.

- Sądzisz, że Troy mógłby ukończyć kurs nur­

kowania?

- Oczywiście.

- Tato, słyszysz? - zawołał podekscytowany Ran­

dy.

- Oczywiście. Gdy tylko wrócimy do domu, po­

staramy się go namówić. Jeśli uda mu się skończyć

szybko kurs, będzie mógł pojechać z nami w sierpniu

na Kajmany.

- Och, tam podobno jest cudownie - szepnęła

Lindsay, zafascynowana widokiem podwodnego

świata na ekranie telewizora. Jednak mimo widoku

przepięknych koralowców i tropikalnych ryb, nie

potrafiła oderwać wzroku I od sprężystej, wyspor­

towanej sylwetki Andrew. Jak na człowieka, który

prawdopodobnie większość czasu spędzał za biur­

kiem, prezentował znakomitą kondycję. Chciała go

spytać, jak mu się to udaje, ale po krótkim namyśle

uznała to pytanie za zbyt osobiste.

Randy z wrażenia ukląkł przed telewizorem.

- Popatrzcie, za chwilę będzie...

Lindsay ożywiła się, widząc zarys charakterys­

tycznej płetwy wśród korali. To wyglądało niesamo­

wicie... A gdy podpłynęła w kierunku kamery, sama

się nie poznała. Wyglądała jak prawdziwa syrena!

Randy zatrzymał obraz.

- Wprost nie mogę uwierzyć - powiedziała za­

skoczona.

scandalous

wykonanie - Irena

background image

- Też nie wierzyłem własnym oczom - szepnął

Andrew. - Może teraz lepiej zrozumiesz moje ocza­

rowanie.

- Kosmetyki, które zareklamujesz, dzięki tobie

zrobią prawdziwą furorę - dodał Randy.

- Dziękuję za słowa otuchy - odparła cicho.

Czuła, że z każdą chwilą staje się bardziej związana

z Randym i jego ojcem, i wiedziała, że powinna już

pójść, jeśli nie chce, by rozstanie stało się zbyt

dramatyczne. Dodała więc szybko: - Właśnie przy­

pomniałam sobie, że jutro muszę wcześnie rano

wstać. Pozwolicie, że już was opuszczę.

W pokoju zapadła dziwna cisza. Po chwili And­

rew wstał i zapalił światło.

- Jutro jest niedziela. O ile wiem, to twój ostatni

dzień wolności przed rozpoczęciem zdjęć. Co po­

wiesz, byśmy wspólnie popływali na wyspie Bar-

molal? Zabierzemy ze sobą lunch.

Spuściła oczy, by nie wyczytał w nich gwałtow­

nego wybuchu radości i podniecenia, jakie wywołała

ta propozycja. Nie mogła jednak, nie była w stanie

jej przyjąć... Obawiała się konsekwencji, jakie może

przynieść jeszcze jeden dzień spędzony w towarzyst­

wie tego mężczyzny.

Andrew stał przy drzwiach z nieodgadnionym

wyrazem twarzy.

- Nie musisz podejmować decyzji teraz. Po prostu

umówmy się, że zadzwonisz do mnie jutro o dziesią­

tej, zgoda?

- Nie... Już teraz mogę dać odpowiedź. - Zrobiła

rękoma bezradny gest. - Bardzo chciałabym z wami

pojechać, ale jutro jestem umówiona z kostiumolo­

giem i charakteryzatorem, nie wiem więc, o której

będę wolna... Nie mogę robić żadnych planów...

- zająknęła się.

scandalous

wykonanie - Irena

background image

- Mówisz zupełnie tak jak ojciec, gdy dzwonię do

niego do biura - zauważył Randy, nie kryjąc roz­

czarowania.

Lindsay wstrzymała oddech, czekając aż Andrew

coś powie, on jednak milczał jak zaklęty. Musiała

przejąć inicjatywę.

- Dziękuję wam. To był niezapomniany wieczór.

Dziękuję za kolację i miłe towarzystwo.

- Cała przyjemność po naszej stronie - padła

zdawkowa, grzeczna odpowiedź.

Przed frontowymi drzwiami willi, jak spod ziemi

wyrósł Fernando i kilku innych ochroniarzy. Fer­

nando poszedł przodem w kierunku samochodu,

Randy pozostał z tyłu, Andrew zaś sprowadził Lin­

dsay ze schodów.

- Dobranoc, słodka syreno - wyszeptał jej do

ucha.

Próbowała, udawać, że nie czuje ani delikatnego

dotknięcia jego warg na swoich włosach, ani subtel­

nej pieszczoty palców na skórze.

Andrew pożegnał się i zatrzasnął drzwi samo­

chodu. Przez szybę pomachała jeszcze Randy'emu,

i limuzyna ruszyła. Zmusiła się, by raz jeszcze nie

posłać Andrew tęsknego spojrzenia. Wiedziała, że

oto wydarzyło się w jej życiu coś znaczącego - coś

nowego i do głębi przejmującego. Gdy teraz myślała

o powrocie do Kalifornii, ogarniało ją uczucie do­

jmującego smutku. Do licha, przecież to zupełnie nie

miało sensu! Nie tak szybko. Nie teraz, gdy była

zadowolona ze swego życia. Zadowolona - aż do

wczoraj.

scandalous

wykonanie - Irena

background image

ROZDZIAŁ SZÓSTY

- Telefon do pana, gubernatorze. -Jeden z ochro­

niarzy wsunął głowę do sypialni. - Dzwoni Clint.

Andrew, słysząc dzwonek telefonu, przypuszczał,

że to Troy dzwoni do Randy'ego. Skoro Clint, jego

drugi zastępca, odważył się go niepokoić o tak późnej

porze-mogło to oznaczać wyłącznie kłopoty. Zmar­

szczył brwi podnosząc słuchawkę. Wieści były istot­

nie niepokojące. Po wydaniu niezbędnych poleceń

odłożył słuchawkę i skierował się prosto do sypialni

syna. Musiał mu zakomunikować smutną nowinę.

Randy mył w łazience zę*by. Uśmiechnął się do

ojca znad umywalki.

- Ona jest nie tylko piękna, tato - powiedział.

- Jest także miła. Naprawdę miła pod każdym

względem. Muszę cię pochwalić. Rozegrałeś to zna­

komicie.

- Doprawdy? - Andrew rozpogodził się.

Aprobata syna przyniosła mu prawdziwą ulgę,

ponieważ miał szczery zamiar nadal widywać się

z Lindsay Marshall. Instynktownie wyczuwał, że ona

również miała ochotę wyrazić zgodę na jego za­

proszenie.

- Kto dzwonił?

- Clint.

- Och! Czyżby nastąpiło jakieś trzęsienie ziemi

albo tornado, albo coś w tym rodzaju? - spytał

Randy, wycierając twarz ręcznikiem.

scandalous

wykonanie - Irena

background image

- Coś w tym rodzaju.

Chłopak odłożył ręcznik na toaletkę i poważnie

spojrzał ojcu w oczy.

- Tylko mi nie mów, że musimy natychmiast

wracać do domu.

- Obawiam się, że tak. Huragan zatamował Tru-

ckee River. Jeśli się szybko nie usunie naniesionego

gruzu, w Reno może zabraknąć wody. Muszę na­

tychmiast wracać, by wydać odpowiednie polecenia.

Niewykluczone, że trzeba będzie ogłosić stan wy­

jątkowy.

- Do licha! -jęknął przerażony Randy.

Andrew wziął głęboki oddech dla odzyskania

równowagi.

- Myślisz, że ja mam ochotę wyjeżdżać? - wy­

krztusił. - Czy nie widzisz, jak bardzo chciałbym

zobaczyć Lindsay?

Randy skinął potakująco głową. Po dłuższej chwi­

li ciszy odezwał się:

- Jeśli chcesz pojechać teraz do niej do hotelu,

żeby się pożegnać, to ja spakuję rzeczy i spotkamy

się dopiero na lotnisku.

Andrew był pełen uznania dla domyślności swego

syna.

- Dziękuję - powiedział. - Czy myślisz, że będzie

chciała się ze mną zobaczyć, mimo że odrzuciła nasze

zaproszenie?

- Mogę ci to zagwarantować - powiedział Randy

dobitnie.

Pod wpływem nagłego wzruszenia poklepał czule

syna po plecach.

- Czasami się zastanawiam, czym zasłużyłem sobie

na takiego syna jak ty... - powiedział z uśmiechem.

- Pomyślę nad tym i dam ci znać. Życzę szczęścia,

tato.

scandalous

wykonanie - Irena

background image

Andrew czule uściskał syna.

W drodze do hotelu, korzystając z telefonu

w samochodzie, załatwił kilka najważniejszych

spraw, tak by przez najbliższe kilka minut mieć

niczym nie zaprzątniętą głowę i całą uwagę po­

święcić Lindsay.

Lindsay zbyt podekscytowana i niespokojna, by

szykować się do łóżka, stała na patio i przyglądała

się morskiej toni zalanej światłem księżyca. Wykreś­

lenie Andrew ze swych myśli okazało się trudniejsze,

niż przewidywała.

- Lindsay?

Wzdrygnęła się i zaskoczona odwróciła głowę.

Nie minęła jeszcze godzina, nim się pożegnali, a jed­

nak on tu był - był w jej apartamencie. Radość, która

ją ogarnęła, wystraszyła ją nieco.

Miał na sobie ten sam garnitur co podczas kolacji,

ale był bez krawata i miał bardzo poważny wyraz

twarzy.

- Jake mnie wpuścił - odezwał się. - Przepraszam,

że bez uprzedzenia, ale sprawa jest bardzo pilna.

Stała zdumiona i niespokojna. Przez głowę prze­

latywały jej przeróżne okropne myśli.

- Coś się stało? - spytała, czując przyspieszone

uderzenia swego serca. - Chodzi o Randy'ego? Czy

wszystko w porządku?

-Tak. Obaj jesteśmy cali i zdrowi. - Głos mu

zamarł.

- Proszę, nie trzymaj mnie w niepewności. - Zma­

rszczyła brwi i przygryzła wargę. - Powiedz wreszcie,

co się stało?

Zrobił krok w jej kierunku. Dłuższą chwilę

przyglądał się jej twarzy, jakby chciał zapamiętać

każdy rys.

scandalous

wykonanie - Irena

background image

- Wyjątkowa sytuacja zmusza mnie do natych­

miastowego powrotu do domu - powiedział rze­

czowym tonem. - Randy czeka już na mnie na

lotnisku.

Lindsay jęknęła w duszy i szybko odwróciła

wzrok, by nie zauważył w jej oczach niemej rozpaczy.

- Biedny Randy... - udało się jej wykrztusić.

- Przecież to miały być wasze pierwsze prawdziwe

wakacje...

- No cóż, ryzyko zawodowe. Zawsze muszę się

z tym liczyć. Ale szczerze przyznam, że byłem wyjąt­

kowo zły i rozczarowany, gdy zadzwonił Clint i opo­

wiedział mi o zaistniałej tragedii.

- Klęska żywiołowa? - spytała.

- Truckee River została zablokowana i w Reno

może zabraknąć wody. Muszę dokonać inspekcji,

spotkać się ze specjalistami i moimi urzędnikami,

i podjąć szybkie decyzje.

A jednak poświęcił swój cenny czas, by się ze mną

zobaczyć - pomyślała z zadowoleniem.

- Mogłeś przecież zostawić wiadomość prze? Ja-

ke'a lub Fernanda... - powiedziała ze zrozumieniem.

- Zamiast pożegnać się z tobą osobiście? - W jego

głosie pobrzmiewała lekka złość. - Niewątpliwie tak

byś wolała, ale, w przeciwieństwie do ciebie, ja gram

uczciwie.

Oblała się rumieńcem.

- Co masz na myśli? - spytała lekko urażona.

- Nie udawaj, że nie rozumiesz. Z pewnością

również zauważyłaś, że reagujemy na siebie w wyjąt­

kowy sposób... Z jakiegoś nie wyjaśnionego powodu

boisz się do tego przyznać. Obawiasz się mnie?

- T o . . . to nieprawda - wyjąkała. - Uratowałeś mi

życie, a potem starałeś się uchronić przed wszystkimi

konsekwencjami tego całego zamieszania. Po prostu

scandalous

wykonanie - Irena

background image

jestem ci wdzięczna za twoją troskę i szlachetność.

To wszystko.

- A więc przyjęłaś zaproszenie na kolację z wdzię­

czności? Z żadnego innego powodu, tak? Czy to

właśnie chcesz mi powiedzieć?

- Tak - powiedziała szybciej, niż zdążyła pomyś­

leć. Uchwyciła się furtki, którą sam przed nią ot­

worzył. A po chwili dodała: - I również dlatego, by

przeprosić cię, przynajmniej w niewielkim stopniu,

za sprowokowanie wrogich komentarzy w prasie.

Nastąpiła długa, nieskończenie długa cisza.

- Życzę udanej pracy i sukcesu filmowego", panno

Marshall - odezwał się w końcu. - Jake i Fernando

otrzymali już odpowiednie instrukcje i zaopiekują się

panią do końca pobytu w Nassau. Proszę mnie nie

odprowadzać.

- Powodzenia, zuchy! Wiem, że straciliśmy dwa

treningi, ale wierzę, że drużynę z Culver City uda

nam się pokonać. Trzymam za was kciuki. A teraz

zmykajcie do szatni!

Dzieci pospiesznie opuściły autokar i pobiegły do

szatni klubu pływackiego w Culver City. Tylko mała

Cindy Lou naumyślnie została trochę z tyłu. Lindsay

z radością zauważyła, że stan jej nogi uległ znacznej

poprawie w porównaniu z początkiem terapii.

- Cieszę się, że już jesteś, i że nie ugryzł cię żaden

rekin - szepnęła Cindy Lou, wsuwając rękę w dłoń

Lindsay.

Rekin - to słowo nieodmiennie przywodziło Lin­

dsay na myśl ów magiczny wieczór, który spędziła

w towarzystwie Andrew Cordella, i który za wszelką

cenę starała się usunąć z pamięci.

- Nie mogłabym przecież nie wrócić na twój

występ - powiedziała szczęśliwa, że mała Cindy Lou

scandalous

wykonanie - Irena

background image

uwierzyła w siebie i mogła już występować przed

publicznością. - A teraz leć się przebrać, bo się

spóźnisz!

Lindsay podziękowała kierowcy i wysiadła z auto­

karu. Nie chciała teraz myśleć o Andrew Cordellu,

ale wspomnienia atakowały ją przy każdej okazji,

zwłaszcza wspomnienie bolesnej chwili na hotelo­

wym patio, gdy odszedł niemal bez słowa.

Z początku myślała, że szybkie zakończenie tej

krótkiej znajomości będzie dla obydwojga najlep­

szym rozwiązaniem. Rozstanie bez zobowiązań, bez

emocjonalnego zaangażowania. Ale, do licha, dla­

czego tak cierpiała? Od pamiętnego wieczoru minęło

szesnaście długich dni wypełnionych pracą nad fil­

mem i szesnaście długich, bezsennych nocy...

Mimo że nie potrafiła się do tego przyznać,

nieustannie czekała na telefon z Carson City - cze­

kała bezskutecznie. Właściwie dlaczego liczyła na

telefon od gubernatora, skoro zachowała się wobec

niego nieuczciwie? Był mężczyzną zbyt poważnym

i zajętym swą pracą, by mieć czas i ochotę na jakieś

niemądre gry...

Oczywiście nie musiał wiedzieć, że Lindsay nicze­

go nie chciała grać. Chciała się z nim zobaczyć

i wszystko wyjaśnić, ale z narastającą rozpaczą w ser­

cu czuła, że pora na wyjaśnienia minęła. Mogła

jedynie pielęgnować wspomnienia. To wszystko, co

jej pozostało, nie licząc wycinków prasowych z tam­

tych dni. Ilekroć na nie patrzyła, ból jak ostry cierń

przeszywał jej serce. Nie mogła jednak powstrzymać

się, by od czasu do czasu ich nie przeglądać.

Wszystkim artykułom niezmiennie towarzyszyła

fotografia przystojnego gubernatora Newady, kro­

czącego przez hol z ogonem syreny przerzuconym

przez ramię.

scandalous

wykonanie - Irena

background image

Rodzice Lindsay oczywiście uwierzyli w wersję,

zgodnie z którą gubernator najpierw napastował ich

córkę, a dopiero potem przybył jej na ratunek. Nie

chcieli słuchać żadnych wyjaśnień i rzecz jasna od

razu uprzedzili się do Andrew Cordella. Lindsay była

bezradna. Zresztą czy mogła im powiedzieć, jak wiele

zaczął dla niej znaczyć, mimo że znała go zaledwie

trzy krótkie dni?

- Lindsay! Czekamy na ciebie! -Kyle przerwał jej

rozmyślania.

Zażenowana, że dała się złapać na bujaniu w ob­

łokach, pobiegła czym prędzej do wejścia.

- Życzę wam powodzenia, Kyle! - zdołała jeszcze

zawołać.

Zawody rozpoczęły się. Jako pierwsze wystąpiły

„żabki" - mali pływacy do lat ośmiu.

Cindy Lou dwoiła się i troiła, ale ostatecznie

dopłynęła do mety dopiero trzecia od końca. Ze

łzami zawodu w oczach podbiegła do Lindsay, by

ukryć twarz na jej kolanach, ale Lindsay podniosła

jej główkę do góry.

- Cindy Lou - powiedziała spokojnie - pamiętaj,

że w ubiegłym miesiącu byłaś ostatnia. Dziś na­

tomiast pokonałaś dwóch chłopców z przeciwnej

drużyny - i to chłopców, którzy mają obie nogi

zdrowe! Jestem z ciebie naprawdę dumna! Powinnaś

się cieszyć.

Nagły uśmiech rozjaśnił buzię dziewczynki,

i w tym samym momencie dał się słyszeć donośny,

męski głos:

- Czy mogłyby panie tu spojrzeć, proszę!

Obydwie jednocześnie odwróciły głowy. Stał

przed nimi w odległości kilku kroków i patrzył na

nie przez obiektyw kamery wysoki, jasnowłosy męż­

czyzna ubrany w szorty i podkoszulek.

scandalous

wykonanie - Irena

background image

Lindsay rozpoznała go natychmiast. Świat nagle

stanął, a potem zawirował jej przed oczami.

Niektórzy spośród widzów na trybunach rozpo­

znali gubernatora Newady. Po widowni przeszedł

szmer.

Ahdrew Cordell przyglądał się Lindsay badawczo,

jakby spragniony jej widoku.

- Andrew... -zdołała szepnąć głosem drżącym ze

wzruszenia.

Radość odebrała jej głos, oślepiła ją. Nie widziała

nic, szumiało jej w uszach, nie potrafiła zebrać myśli.

Cindy Lou patrzyła na nieznajomego mężczyznę

z nie ukrywanym zaciekawieniem.

- Dlaczego nas filmujesz? - spytała.

Uśmiechnął się rozczulająco - tak słodko, że

Lindsay zaparło dech.

- Ponieważ pewien chłopiec, przyjaciel mego sy­

na, uważa, że nie może uprawiać żadnych sportów,

bo kiedyś grając w piłkę złamał nogę. Gdy mu

pokażę, jaką świetną jesteś pływaczką, będzie mu

głupio. Jak się nazywasz?

- Cindy Lou Markham. A ty?

- Andrew Cordell.

- Dlaczego usiadłeś obok mojej trenerki?

- Ponieważ to moja przyjaciółka. - Andrew spo­

jrzał na Lindsay oczami tryskającymi rozbawieniem.

- Nigdy przedtem cię nie widziałam - powiedziała

rezolutnie dziewczynka.

- To dlatego, że tu nie mieszkam.

- A więc, jak możesz być przyjacielem Lindsay?

- Poznaliśmy się na Wyspach Bahama - wyjaśnił

ogromnie ubawiony.

- A więc to ty jesteś tym mężczyzną z gazet!

- Cindy Lou miała oczy jak spodki. - Ty wy­

swobodziłeś ogon syreny...

scandalous

wykonanie - Irena

background image

- To prawda. - Zerknął na Lindsay porozumie­

wawczo.

- Ugryzł cię kiedyś rekin? - indagowała dalej

Cindy Lou.

-Nie. - Uśmiechnął się szeroko. - Ale za to

syrena coś mi skradła.

- Cindy Lou, rozpoczyna się następna konkuren­

cja - wtrąciła Lindsay. Ostatnie słowa Andrew spra­

wiły, że serce waliło jej jak oszalałe. - Biegnij do

swojej grupy, dobrze?

- Dobrze. - Musnęła wargami policzek Lindsay.

- Do widzenia, Andrew. - Pomachała ręką i oddaliła

się, lekko kulejąc.

- Przepraszam, że ci przeszkadzam - wyszeptał.

- Nie zwracaj na mnie uwagi do końca zawodów.

Lindsay wiedziała, że to nie będzie możliwe.

- Jak długo możesz tu zostać? - spytała.

- Za dwie godziny mam otworzyć festyn dob­

roczynny.

- W Los Angeles?

- Nie. W Carson City.

Przymknęła oczy i westchnęła ciężko. Jak mógł jej

to zrobić! Jeśli nie mógł zostać dłużej, byłoby lepiej,

żeby w ogóle nie przyjeżdżał.

- Co robisz po zakończeniu zawodów? - usłyszała

jego głos.

- Nic ważnego - odparła niemal natychmiast.

- Pojedź ze mną na lotnisko. Porozmawiamy po

drodze, zgoda?

Nerwowo pocierała dłońmi ramiona.

- Czy przyjechałeś z Randym? - zmieniła temat.

Udawała, że dopinguje swoją drużynę, ale w rze­

czywistości straciła orientację, co się dzieje w basenie.

- Randy bardzo chciał cię zobaczyć, ale dzisiaj

musiał zostać w sklepie. Od czasu naszego powrotu

scandalous

wykonanie - Irena

background image

mówi o tobie bez przerwy i pokazuje wszystkim nasz

film o syrenie. Masz już w Newadzie pokaźne grono

miłośników.

- Miło mi to słyszeć. - Uśmiechnęła się, a po

chwili dodała zdumionym tonem: - Skąd wiedziałeś,

gdzie mnie szukać?

- Mam swoje metody. Mój przyjaciel i zarazem

prywatny detektyw, Bud Atkins, zna się na swojej

robocie.

- Czy to oznacza, że wiesz już, jakiej pasty do

zębów używam? - zażartowała.

- Tego rodzaju informacje wolę zdobywać sam.

Lindsay nie sądziła, że jej z pozoru niewinne

pytanie zabrzmi prowokacyjnie i teraz wiele by dała,

by je cofnąć. Była całkiem zbita z tropu jego bezpardo­

nową odpowiedzią. Zupełnie nie wiedziała, co począć.

- Muszę odwieźć dzieci z powrotem do klubu

- powiedziała wymijająco.

- Pojadę z tobą.

Nie mogła wprost uwierzyć, że Andrew Cordell

przyleciał z Carson City specjalnie, by z nią poroz­

mawiać. Wiedziała, że przez ostatnie dwa tygodnie

ciężko pracował nad rozwiązaniem problemu niedo­

boru wody w swoim stanie. A jednak najważniejszy

człowiek w Newadzie zostawił wszystko, by przyje­

chać na jej zawody! A ona myślała, że nigdy go już

nie zobaczy... ,

Zawody zdawały się ciągnąć w nieskończoność.

Ostatecznie drużyna gości wygrała niemal wszystkie

konkurencje. Gdy tylko dzieci opuściły basen i udały

się do szatni, Lindsay poderwała się na równe nogi.

Tak mało mieli czasu, by wszystko sobie wyjaśnić.

Każda minuta była cenna.

- Do zobaczenia w Bel Air za kwadrans - powie­

działa zduszonym głosem, czując na swoim ciele jego

scandalous

wykonanie - Irena

background image

przenikliwy wzrok. Choć miała na sobie szorty

i przyzwoity podkoszulek, badawcze spojrzenie tego

mężczyzny wprawiło ją w zakłopotanie.

- Pospiesz się! - ponaglił.

Gdy szła do szatni, zdawała sobie sprawę, że

zarówno zawodnicy, jak i widzowie rozprawiają

o Andrew Cordellu. Nim dzień dobiegnie końca

wszyscy od Culver City po Bel Air będą wiedzieli, że

gubernator Newady złożył Lindsay Marshall wizytę.

Domysłom i plotkom nie będzie końca.

Następne pół godziny minęło jak we śnie. Po

drodze podekscytowane sukcesem dzieci rozprawiały

z ożywieniem o odniesionym zwycięstwie oraz o nie­

spodziewanej wizycie gubernatora na zawodach.

Gdy dwóch chłopców zauważyło jadące za auto­

karem limuzyny, Andrew Cordell stał się głównym

tematem rozmów i dociekań.

Kiedy wreszcie dotarli do klubu i dzieci powsia­

dały do samochodów swoich rodziców, Lindsay

popędziła do łazienki, by przejrzeć się w lustrze.

Włosy miała skromnie zaplecione w warkocz.

Prezentowały się dobrze. Pociągnęła lekko usta po-

madką i wsunęła podkoszulek w szorty.

Andrew stał na dworze przy samochodzie i roz­

mawiał z jednym ze swoich ludzi. Gdy zauważył

Lindsay, natychmiast przerwał rozmowę, otworzył

drzwiczki i pomógł jej wsiąść.

- Nareszcie jesteś - wyszeptał, nim zatrzasnął

drzwi i przeszedł na drugą stronę.

Usiadł obok niej i przesunął lekko ręką po jej

nagim ramieniu. Poczuła, że drży pod jego dotknię­

ciem. Siedziała zelektryzowana i pełna niepokoju. Co

teraz będzie? Jak się potoczy ta rozmowa? Wy­

czuwała na sobie jego wzrok, ale bała się spojrzeć

mu w oczy. Jakże pragnęłaby go dotknąć! Musiała

scandalous

wykonanie - Irena

background image

kurczowo przyciskać się do drzwi, by nie poddać się

impulsowi. Czyż jeszcze rano, wychodząc na zawo­

dy, mogła przypuszczać, że będzie jechała na lotnis­

ko z Andrew Cordellem? Sytuacja zdawała się nie­

realna. Oto mężczyzna, o którym tak intensywnie

myślała od dwóch tygodni, siedzi teraz obok niej jak

gdyby nigdy nic. Słyszała głośne walenie swego serca.

Była pewna, że on również je słyszy.

Napięcie w samochodzie stawało się nie do znie­

sienia. Dotąd nie powiedzieli do siebie ani słowa.

Czego on ode mnie chce? - myślała gorączkowo.

I w końcu,nie mogąc dłużej wytrzymać.przerwała

milczenie:

- Dlaczego nie zadzwoniłeś?

- Chciałem sprawdzić, jak zareagujesz na moją

niespodziewaną wizytę - powiedział z zagadkowym

wyrazem twarzy.

Lindsay odwróciła głowę. Uświadomiła sobie, że

wówczas, w pierwszym odruchu, jej radość była tak

widoczna, że trudno by było jej nie dostrzec. Wszys­

cy musieli to zauważyć. Teraz nie mógł mieć wątp­

liwości, że darzy go czymś więcej niż przelotną

sympatią.

- Nie chciałem wyjeżdżać z Nassau - powiedział.

- Wiem, że ty również byłaś zawiedziona.

Zagryzła wargę, zastanawiając się nad odpowie­

dzią. Zdecydowała się mówić prawdę.

- Masz rację - wyznała szczerze. - Wiem jednak,

że twoje życie prywatne podporządkowane jest wy­

mogom twej pracy. Wybrałeś ten szczególny rodzaj

pracy z własnej woli... Po prostu lubisz to, co robisz,

prawda?

Odważyła się odwrócić, spojrzeć mu w oczy. Ich

dziwny, twardy wyraz zaskoczył ją.

- Tak bardzo nienawidzisz mojej pracy, Lindsay?

scandalous

wykonanie - Irena

background image

- Mam dużo szacunku dla twej pracy - odparła

ze spuszczoną głową - ale przeraża mnie brak pry­

watności, który się z tym wiąże. Ustawiczna kontrola

i restrykcje, jakim podlega twoja rodzina. Na samą

myśl o tym dostaję klaustrofobii.

Przez kilka chwil jakby rozważał jej słowa, potem

odezwał się cichym, spokojnym głosem:

- Owszem, w miejscach publicznych to tak wy­

gląda.

- Chcesz powiedzieć, że u ciebie w domu jest

inaczej? - wtrąciła, mimo że nie powinna.

- Chciałabyś sprawdzić osobiście? - podchwycił

natychmiast.

Zaskoczona przyjrzała mu się uważnie.

- Co masz na myśli?

- Zapraszam cię do Carson City na dwa tygodnie

w lipcu.

Tego nie spodziewała się zupełnie. Musiał do­

strzec w jej oczach niemy szok, bo natychmiast dodał

tonem usprawiedliwienia:

- Będzie tam również gubernator Stevens z żoną

i córkami. Będę miał urlop w tym czasie, więc

pomyślałem, że dla odmiany spędzę go wraz z synem

w domowych pieleszach. Pojeździmy sobie konno na

ranczu mego szwagra w Posiadłości Q. A potem

urządzimy piknik w moim ulubionym miejscu nad

Hidden Lake... Zobaczysz, że ci się spodoba.

Och, nie miała wątpliwości. Nagle wszystko za­

częło dziać się tak szybko. Zbyt szybko.

- To bardzo miło z twojej strony - powiedziała

-ale... ale nie sądzę, by był to dobry pomysł.

- Przecież nie jestem ci obojętny! - uniósł się.

- Upewniłem się o tym na basenie. Wiem, że w twoim

życiu nie ma innego mężczyzny... A więc... a więc

przeraża cię wyłącznie to, że jestem gubernatorem?

scandalous

wykonanie - Irena

background image

Lindsay, nie zapominaj, że mam swoje życie prywat­

ne, zupełnie oddzielone od publicznego!

- Ale przecież zawsze towarzyszą ci ochroniarze.

- Co za ironia! - westchnął. - Większość kobiet,

które znam, byłaby zachwycona. Cóż, zapomniałem,

że jesteś syreną.

Poruszyła się niespokojnie na siedzeniu. Być może

rzeczywiście była niezwykła,nie chcąc być śledzona,

obserwowana, chroniona... Wzmianka o innych ko­

bietach w dziwny sposób ją zaniepokoiła.

- Wiedziałem o chorobie Wendie, gdy ją poślu­

białem. Przysiągłem sobie, że jeśli zostanę guber­

natorem, ona nigdy z tego powodu nie ucierpi.

I zapewniam cię, że miała tyle prywatności, ile

pragnęła. Nigdy z tego powodu się nie uskarżała.

Miała wystarczająco dużo swobody, by zajmować się

różnymi sprawami, które były zresztą ważne dla nas

obojga. Niestety, choroba pokonała ją.

- Andrew... - zająknęła się. - Jestem doprawdy

poruszona, że wyznałeś mi coś tak bardzo osobistego

i bolesnego zarazem. Ale... ale ty nadal nie rozu­

miesz istoty sprawy.

- A więc pomóż mi to zrozumieć.

Biorąc głęboki oddech powiedziała:

- Miałeś rację w Nassau twierdząc, że reagujemy

na siebie w niezwykły sposób. Przyznaję, że jestem

bardzo szczęśliwa, że cię widzę, i... i naprawdę

chciałabym przyjąć twoje zaproszenie, ale to nie ma

sensu... W przyszłości chcę pracować jako biolog

morski, a to koliduje z twoją pracą i twoją pozycją

społeczną. Poważny związek między nami po prostu

nie jest możliwy. -Znów wzięła głęboki oddech. -Mój

pobyt w twoim domu wszystko by jeszcze bardziej

skomplikował... Nie chcę dotknąć Randy'ego. Lepiej

nie zaczynać czegoś, co się nie może dobrze skończyć.

scandalous

wykonanie - Irena

background image

To była prawda. W każdym razie część prawdy.

O reszcie wolała nie wspominać. Nastała napięta,

trudna do zniesienia cisza.

- Nie wierzę, że to są jedyne powody, dla któ­

rych nie chcesz nawiązać ze mną bliższych sto­

sunków - powiedział chłodnym tonem. - Ale po­

nieważ nie chcesz czy też nie możesz powiedzieć

mi, co naprawdę cię powstrzymuje, co tak bardzo

przeraża cię w znajomości ze mną, wydaje mi się,

że nie mamy już sobie nic więcej do powiedzenia.

Możesz być spokojna. Nie będę cię więcej nie­

pokoił.

- Och, teraz jesteś na mnie zły...

- Tego się nie da ukryć - mruknął.

Lindsay ogarnęła rozpacz. Wszystko było bez­

nadziejne, pozbawione sensu... Była bliska zakocha­

nia się... zakochała się w tym mężczyźnie, ale nie

mogłaby żyć u jego boku. Nie potrafiłaby zrezyg­

nować ze swoich marzeń o studiach, które nareszcie

miały szansę się urzeczywistnić. Znajomość z And-

rew Cordellem skończyłaby się na krótkim, burz­

liwym romansie, a czegoś takiego w ogóle nie brała

pod uwagę - ani z nim, ani z kimkolwiek innym.

Miłość oznaczała dla Lindsay stałość i całkowite

oddanie. Oznaczała wszystko lub nic. A poza tym,

Andrew Cordell nie należał do mężczyzn, których

można było zapomnieć. To oznaczało cierpienie

- pasmo cierpienia i udręki.

Była tak rozstrojona, że nawet nie zauważyła,

kiedy samochód zatrzymał się przed budynkiem

portu lotniczego. Nim zdążyła się zorientować, An­

drew wysiadł. Pochylił się jeszcze na moment przy

oknie i powiedział:

Los spłatał mi figla. Mógłbym przysiąc, że

zdarzyło się w mym życiu coś nadzwyczajnego, gdy

scandalous

wykonanie - Irena

background image

spotkałem pewną syrenę. Okazało się jednak, że to

był tylko wytwór mojej wyobraźni.

- Andrew, poczekaj! - krzyknęła, ale on otoczony

ochroniarzami, zniknął już w tłumie.

Kierowca musiał usłyszeć jej rozpaczliwy krzyk,

ponieważ odwrócił się do tyłu i odsunął dzielącą ich

szklaną przegrodę.

- Czy mam pójść po gubernatora, panno Mars­

hall? - spytał.

- Nie, to nic ważnego - powiedziała zażenowana.

- Przepraszam.

Samochód ruszył, minął zakręt, potem wjechał

na zatłoczoną autostradę. Z minuty na minutę

coraz bardziej oddalała się od mężczyzny, którego

pokochała. Od mężczyzny, który burzył cały jej

system obronny szybciej, niż ona go budowała.

Lindsay ukryła twarz w _ dłoniach. Co ona naj­

lepszego zrobiła?!

- Tato, to ty?

Andrew zesztywniał, słysząc głos syna dochodzą­

cy z górnego podestu. Miał nadzieję, że uniknie

pytań Randy'ego aż do chwili, gdy zdoła dojść do

siebie. Godziny, które upłynęły po spotkaniu z Lin­

dsay Marshall, upłynęły jak sen. Nawet nie pamiętał,

co mówił, otwierając imprezę dobroczynną. Wszyst­

ko zatarło się w pamięci.

- Wejdź, proszę -powiedział, zdejmując smoking.

Randy wsunął głowę do sypialni, ale pełen wy­

czekiwania uśmiech zniknął mu z twarzy, gdy ojciec

zdawkowo spytał go, jak było w pracy.

- Coś się stało, prawda? - nalegał.

Andrew uniósł głowę i ich spojrzenia spotkały się.

- Można to tak nazwać.

- Nie odnalazłeś jej, czy coś takiego?

scandalous

wykonanie - Irena

background image

- Coś takiego - powiedział Andrew, przypomina­

jąc sobie nagle podobny dialog sprzed kilku tygodni.

- Nie ucieszyła się na twój widok? - Randy nie

dał za wygraną.

- Czuła to samo co ja. - Nigdy nie potrafi zapom­

nieć tego blasku w jej oczach, gdy go rozpoznała.

- No więc, co?

- Ona się boi.

- Myślałem, że to już jej przeszło.

- Widzisz, ona nie boi się mnie. Z jakiegoś nie­

wiadomego powodu nie akceptuje mojego stylu ży­

cia, ograniczeń związanych z moją pracą...

- Chodzi o ochroniarzy i tym podobne sprawy?

- Wydaje mi się, że to tylko część prawdy. - Zdjął

koszulę i powiesiłją na krześle. - Randy, to już niema

znaczenia. Postanowiłem więcej jej się nie narzucać.

- Chcesz powiedzieć, że odrzuciła twoje zaprosze­

nie? Czy nie wspomniałeś jej o naszych planach?

- Wydaje ci się dziwne, że można odrzucić pro­

pozycję udania się na piknik nad Hidden Lake,

nieprawdaż? - Andrew uśmiechnął się pod nosem,

wieszając smoking w szafie. - Widzisz, wydaje mi się,

że nasza syrena woli pływać we własnych wodach.

- Przykro mi, tato. - Randy popatrzył na ojca ze

współczuciem. -Miałem nadzieję, że...

- Ja też. - Andrew sam był zaskoczony ukłuciem,

jakie nagle poczuł w sercu. - Cóż, dama nie jest

zainteresowana i dała to wyraźnie do zrozumienia.

Pozostanie naszym wakacyjnym wspomnieniem. To

już naprawdę koniec.

- Tato, jeśli cię to może pocieszyć, pamiętaj, że

w morzu jest mnóstwo ryb. Tak powiadają. - Roze­

śmiał się z wyraźnym wysiłkiem. - Tak mi powie­

działeś, gdy Allison odrzuciła moje zaproszenie na

dyskotekę, pamiętasz?

scandalous

wykonanie - Irena

background image

- Teraz wiem, że to mało pocieszające. - Wyciąg­

nął rękę i zmierzwił synowi czuprynę. - Zawsze mi

lżej na duszy, gdy z tobą pogadam. A teraz dob­

ranoc, Randy.

- Cześć, tato.

Andrew obawiał się, że długo tej nocy nie zaśnie.

Otworzył teczkę z ważnymi dokumentami, które

musiał szybko opracować. Nie mógł się jednak sku­

pić na pracy.

Po śmierci Wendie rzucił się w wir zajęć, by ukoić

ból. Teraz ta metoda jednak nie poskutkowała. Być

może dlatego, że Lindsay Marshall żyła... Wystar­

czyło podnieść słuchawkę i wykręcić numer, by

usłyszeć jej głos.

Pokusa była silna, prawie nie do pokonania. Ale

Andrew Cordell ostatkiem woli wstał i poszedł wziąć

prysznic.

scandalous

wykonanie - Irena

background image

ROZDZIAŁ SIÓDMY

Lindsay na widok maszerującego w jej kierunku

Nate'a z westchnieniem ulgi poderwała się z krzesła,

na którym siedziała od czterech godzin, pełniąc obo­

wiązki ratownika. Czuła się fatalnie; ból głowy po nie

przespanej nocy nasilił się w ciągu upalnego dnia

i teraz stał się wprost nie do zniesienia. Powinna jak

najszybciej pojechać do domu i położyć się do łóżka.

- Ktoś czeka na ciebie w biurze - powiedział Nate.

Nim usiadł, celowo naprężył muskuły, ale Lindsay

zupełnie nie zwróciła na tę demonstrację uwagi.

Wiedziała, że to nie może być Andrew, ale z biją­

cym sercem biegła do biura. Czuła ogromne wyrzuty

sumienia, że pozwoliła mu wczoraj odejść, nie mówiąc

całej prawdy. On z pewnością nigdy jej tego nie

wybaczy...

- To nie jest twój przyjaciel gubernator! - zawołał

za nią Nate.

Zignorowała tę zaczepkę. Myślała wyłącznie o An­

drew. Nic nie miało znaczenia.

Gdy ujrzała Beth, rzuciła się, by ją uściskać.

- Cudownie, że jesteś!

- Mama usłyszała plotki, że Andrew Cordell poja­

wił się wczoraj na zawodach - wyjaśniała Beth.

- Potem dzwonili twoi rodzice, wstrząśnięci, ponieważ

mu nie ufają, a z tobą nie mogli się w ogóle porozu­

mieć. Niepokoją się, co się dzieje, więc mama zadzwo­

niła do mnie.

scandalous

wykonanie - Irena

background image

- Przykro mi, że skrupiło się to na tobie, Beth. Nie

chcę niczego rodzicom tłumaczyć, póki sama wszyst­

kiego nie przemyślę.

- Domyśliłam się tego. Nie odpowiadałaś na moje

telefony, więc wzięłam urlop i przyjechałam, by cię tu

złapać. - Uważnie przyjrzała się Lindsay. - Och,

kochana, co się dzieje? Wyglądasz okropnie. Sądzi­

łam, że ucieszysz się na widok Andrew Cordella...

-Och, Beth... - urwała, czując dławienie w ga­

rdle. Z oczu popłynęły jej łzy. - Pojedź ze mną

do domu.

Lindsay dopiero teraz zdała sobie sprawę, jak

bardzo potrzebuje szczerej rozmowy z przyjaciółką.

Gdy już dotarły do Santa Monica i siedziały w salo­

niku, sącząc zimne drinki, Lindsay zwierzyła się Beth

ze wszystkiego, co ją dręczyło.

- Pewnie mną teraz pogardza - zakończyła. Głos

jej drżał, bo musiała przełykać łzy.

- Nie co dzień się zdarza, że taki ważny polityk jak

Andrew Cordell rzuca wszystko, by okazać kobiecie

zainteresowanie - powiedziała Beth po namyśle.

-I w dodatku dostaje kosza! On przecież nie wiedział,

z jakiego rodzaju kobietą ma do czynienia, prawda?

- Nie rozumiem cię, Beth. - Lindsay poruszyła się

niespokojnie na kanapie.

- Nie ma pojęcia o twoich problemach z rodzicami.

Ani o tym, że byłaś leczona... że przechodziłaś tera­

pię. Domyślam się, że o tym również mu nie powie­

działaś.

Po dłuższej ciszy Lindsay skinęła głową.

- Nie mogłam mu tego powiedzieć - wyznała.

- Zbyt krótko się znaliśmy... Nie jestem pewna, czy

zrozumiałby to...

Lindsay podniosła się i poszła do łazienki po

aspirynę. Beth ruszyła w ślad za nią.

scandalous

wykonanie - Irena

background image

- Trudno mu się dziwić, że próbował... - podjęła.

Lindsay, trzymając się umywalki, oczami pełnymi

cierpienia patrzyła na swe odbicie w lustrze.

- Czy wiesz, Beth, że nawet gdy korzysta się

z toalety, ochroniarz stoi na straży?

- Ale co to ma wspólnego z twoimi uczuciami do

Andrew Cordella? - zadała rozsądne pytanie. - Czyż­

by ci się już oświadczył i to przede mną ukrywasz?

Lindsay odwróciła się i wycofała do saloniku.

Z podniecenia nie mogła usiąść, zaczęła więc nerwowo

chodzić po pokoju.

- On mnie nawet nie pocałował - wyznała drżącym

głosem.

- Ale chciałabyś, aby to zrobił. O co ci właściwie

chodzi? Czego się boisz?

Lindsay uśmiechnęła się przez łzy.

- Boję się, że będę chciała, aby nigdy nie przestał.

I co teraz powiesz o mojej uczciwości?

- To jej początek. - Beth uśmiechnęła się z ap­

robatą. - Nigdy nie widziałam, żebyś tak się za­

chowywała w stosunku do mężczyzny. A nie zapomi­

naj, że znamy się od dziecka.

Lindsay przestała się uśmiechać.

-O niczym nie zapomniałam. Nie zapomniałam

również o tym, że dzień i noc byłyście pilnowane przez

ochronę...

- Lindsay! - Beth przechyliła głowę na lewe ramię.

- Porównujesz sytuacje, które są zupełnie odmienne.

Mamę prześladował szaleniec. Byłyśmy przerażone

i potrzebowałyśmy pomocy. Andrew Cordell natomiast

niczego się nie boi, wcale nie żyje w strachu. W przeciw­

nym razie nie wybrałby kariery polityka. Musi posiadać

ochronę jak każda ważna osobistość. To środek

zapobiegawczy i oznacza życie w komforcie, w spokoju.

Czy masz coś przeciwko Jake'owi i Fernando?

scandalous

wykonanie - Irena

background image

- Ależ nie. Oczywiście, że nie. Wiedziałam jednak,

że ich obecność przy mnie jest chwilowa. Na stałe

tego bym nie zniosła. Stała kontrola, każde posunięcie

zaplanowane... Niczego nie można zrobić sponta­

nicznie.

- Na przykład nurkować o wschodzie słońca, aby

popatrzyć na rekiny, gdy ma się na to nagłą ochotę?

- Dlaczego wspomniałaś o rekinach? - Lindsay

popatrzyła na przyjaciółkę ze zdziwieniem.

- Sama nie wiem. A może ty mi pomożesz? Za­

stanawiam się, czy wybór zawodu, który jest w pe­

wnym sensie niebezpieczny, nie jest przypadkiem

formą buntu przeciwko temu, co zrobili ci rodzice.

Być może podświadomie chcesz ukarać Andrew za

ich błędy.

Nastała chwila kłopotliwego milczenia.

- Mówisz jak psychoanalityk.

- Nie trzeba być lekarzem, aby się domyślić, co

się dzieje w twoim sercu i umyśle, Lindsay. - Beth

wstała. - Na twoim miejscu głęboko zastanowiłabym

się nad sobą. Lęki i obawy rodziców wypłoszyły

wszystkich twoich chłopców. Teraz jednak jesteś do­

rosła i odpowiadasz sama za swoje życie. Nie po­

winnaś pozwolić, by przeszłość tak tragicznie za­

ciążyła na twoim życiu. Nie możesz tak po prostu

poddać się i stracić Andrew, nawet nie podejmując

walki!

Lindsay zacisnęła powieki.

- On nigdy nie był mój, więc nie mogę go stracić.

- Bez względu na to, co myślisz, jestem przekona­

na, że jeszcze nie jest za późno, aby wszystko na­

prawić. On nie przyleciał na kilka godzin do Kalifor­

nii, przerywając swe ważne zajęcia, tylko dlatego, że

cię lubi, albo że mu się trochę podobasz. Ten mężczyz­

na zrobił wszystko, żeby cię poznać, ośmieszył się

scandalous

wykonanie - Irena

background image

nawet, i w dodatku przyjechał tu wczoraj - i co?

Kolejny raz dostał kosza!

-Przestań! - Z oczu Lindsay wyzierał strach.

- Każde twoje słowo dobija mnie coraz bardziej!

- T o dobrze. - Beth była nieugięta. - Mam na­

dzieję, że poczujesz się tak źle, że nareszcie coś z tym

zrobisz. Obmyśl jakiś efektowny plan, aby go odzys­

kać. Oczywiście - dodała ciszej - jeśli tego naprawdę

chcesz.

- Pragnę go. - Lindsay załamała ręce w rozpaczy.

- Ale jednocześnie nie chcę nani obojgu komplikować

życia, a bez tego się nie obejdzie... To nie jest

zwyczajny mężczyzna. Po pewnym czasie zacznie

oczekiwać ode mnie tego, czego nie będę mogła albo

nie będę chciała mu ofiarować. Dojdzie do walki, do

takiej walki, jaką toczyłam z mamą i tatą.

- Nareszcie zbliżamy się do prawdy. Uważasz, że

Andrew Cordell stawia ci, podobnie jak niegdyś twoi

rodzice, nierealne żądania, czy tak?

-Tak... To znaczy nie. Niezupełnie. Ale...

- Na miłość boską, Lindsay! Daj facetowi jakąś

szansę! - krzyknęła w chwili, gdy zadzwonił telefon.

Lindsay pobiegła odebrać, wbrew logice i zdrowe­

mu rozsądkowi mając nadzieję, że to Andrew. Był to

jednak jej ojciec.

- Uciekam już - szepnęła Beth. - Zadzwonię póź­

niej. Tylko, na litość boską, nie wykreślaj tego faceta

ze swego życia! Przynajmniej daj mu szansę.

Po rozmowie z Beth, Lindsay z większym spoko­

jem mogła stawić czoło rodzicom. Uspokoiła ich,

zapewniła, że wizyta Andrew Cordella była całkiem

przypadkowa i zupełnie bez znaczenia. Na koniec

obiecała, że ich wkrótce odwiedzi.

Rozmawiając z ojcem, cały czas myślała o Andrew

i o przestrogach, jakich udzieliła jej Beth. Ale czy

scandalous

wykonanie - Irena

background image

Andrew jej wybaczy? Czy kiedykolwiek zrozumie jej

lęki i zahamowania? Była niemal gotowa zadzwonić

do informacji i poprosić o numer telefonu do posiad­

łości gubernatora w Carson City. Nie odważyła się

jednak. Bała się odrzucenia. Bała się, że on w ogóle

nie podejdzie do telefonu.

Co prawda mogła napisać list, ale to wydawało jej

się zbyt pretensjonalne i oficjalne. Pozostawało tylko

jedno wyjście - pojechać do Carson City i osobiście

z nim porozmawiać. Ostatecznie on zrobił to samo,

przyjeżdżając do Kalifornii, aby sprawdzić, jak ona

zareaguje na jego niespodziewany widok.

Jutro miała wolny dzień, a pojutrze było święto

4 Lipca. W ciągu dwóch dni zdąży pojechać i wrócić.

Ale czy Andrew tam będzie? Wiedziała, że wolny czas

często spędza z synem na ranczu swego szwagra. Musi

poprosić matkę Beth, by przez swych znajomych

dyskretnie ustaliła miejsce pobytu Andrew Cordella...

- Tato, gwardia honorowa i orkiestra już masze­

rują. Kolej na nas!

Andrew przerwał rozmowę ze znajomym prawni­

kiem i usiadł na koźle wozu obok Randy'ego i Troya.

Spojrzał na ustawioną po bokach policyjną eskortę,

a potem mocniej nasunął kapelusz na oczy, chroniąc

je przed ostrymi promieniami słońca. Wystarczyło

leciutko musnąć wodzami czwórkę zaprzężonych ara­

bów, by ruszyły kłusem przy aplauzie tysięcy widzów

zgromadzonych na głównej ulicy miasta.

- Chyba całe Carson City wyległo na dzisiejszą

paradę - zauważył Troy.

Andrew co chwila słyszał wiwaty na swoją cześć.

Machał ręką, uśmiechał się, wymieniał powitania

-jak przystało na uradowanego gubernatora. Na ogół

tego rodzaju obowiązki wypełniał z przyjemnością,

scandalous

wykonanie - Irena

background image

dziś jednak z trudem przychodziło mu ukryć fatalny

nastrój. Po powrocie z Los Angeles popadł w głęboką

depresję. Stracił chęć do życia i tak charakterystyczny

dla siebie entuzjazm. Rozmowa z Lindsay Marshall

boleśnie zapadła mu w pamięć; odczuwał bezdenną

pustkę, której niczym nie potrafił zapełnić.

Randy, który doskonale ojca rozumiał, stał się dla

niego w tych trudnych dniach prawdziwą podporą.

Również Troy, który często ich teraz odwiedzał,

wnosił do smutnego domu gubernatora nieco ożywie­

nia. Andrew bardzo się przywiązał do młodszego

brata Alex. Troy mieszkał z nimi od kilku dni,

ponieważ Alex przebywała jeszcze w szpitalu ze swym

nowo narodzonym dzieckiem - Zackerym Seanem

Quinnem IV.

- Zanim pojedziemy na piknik na ranczo, wstąpi­

my jeszcze do szpitala, by odwiedzić małego Seana

- powiedział Andrew.

- On jest cudowny! - uśmiechnął się Troy. - Zack

uważa, że mały jest podobny do dziadka Quinna, Alex

natomiast przysięga, że to skóra zdarta z naszego

ojca. A ja po prostu twierdzę, że jest nieprawdopodo­

bnie śmieszny. Włosy sterczą mu na wszystkie strony

i ma taką pucołowatą buźkę.

-Wszystkie dzieci wyglądają po urodzeniu tak

samo. Szkoda, że nie widziałeś Randy'ego - zażar­

tował Andrew, z ukosa obserwując reakcję syna.

- Tato... - Randy miał dziwnie poważny głos.

- Co się stało? - spytał Andrew nagle zaniepo­

kojony.

Szybko poszukał wzrokiem ochroniarzy, ale spra­

wiali wrażenie, jakby wszystko było w najlepszym

porządku.

-Tato... - Randy zająknął się z emocji. - Spójrz,

to chyba Lindsay! Tam, na lewo, obok klowna...

scandalous

wykonanie - Irena

background image

- O, do licha! - Troy gwizdnął przeciągle. - To

musi być syrena! Żadna kobieta na świecie nie ma

takich włosów.

Andrew z bijącym sercem wpatrywał się w dziew­

czynę w kowbojskim kapeluszu, spod którego wy­

pływał welon włosów, jakby kaskada roztopionego

złota, i opadał aż do kształtnych, kobiecych bioder.

Dziewczyna ubrana była w dżinsy, dżinsową koszulę

i kowbojskie buty - strój, który uwydatniał jej długie

nogi i zmysłowe kształty. Andrew miał minę, jakby

nie wierzył własnym oczom.

- A ty myślałeś, że to koniec! - szepnął Randy.

- Muszę z nią natychmiast porozmawiać, nim się

wystraszy i ucieknie.

, Andrew jakby zapomniał o miejscu i czasie. Podał

synowi wodze i zwinnym ruchem zeskoczył na ziemię.

- Szefie, co się dzieje? - wymamrotał zdezorien­

towany Skip. Pozostali ochroniarze otoczyli go ko­

łem.

Gubernator, na nic nie zważając, maszerował po

lśniącym, rozgrzanym chodniku.

- Lindsay Marshall. Lindsay... Ona tam stoi -sze­

ptał gorączkowo.

- Moglibyśmy ją przecież przyprowadzić - protes­

tował Larry. - To niebezpieczne...

Andrew nie myślał o niczym, prawie nie oddychał.

Jeszcze trzy, dwa metry... I nagle Lindsay odwróciła

twarz. Na długą, wymownie długą chwilę skrzyżowali

spojrzenia. Miała oczy lśniące, ciemnoniebieskie z fio­

letowymi cętkami, jak rozświetlone słońcem wody na

Karaibach... Zauważył, że była zdenerwowana, bo na

szyi pulsowały jej żyły, i to jej zdenerwowanie wy­

zwoliło w nim natychmiast instynkt opiekuńczy.

- Andrew... - szepnęła, bezwiednie wyjmując ręce

z kieszeni jak dobrze wychowana uczennica. -- Nie

scandalous

wykonanie - Irena

background image

chciałam tu robić scen. Chciałam tylko... iść za tobą

podczas parady, a potem porozmawiać, gdy wszystko

się skończy.

- Całe szczęście, że Randy tak szybko cię zauważył

- powiedział z nie ukrywanym entuzjazmem. - Inaczej

stracilibyśmy tylko cenny czas. - Gwałtownie chwycił

jej rękę i pociągnął za sobą.

- Dokąd mnie porywasz?

- Wystąpisz z nami podczas parady - tłumaczył

gorączkowo. - A potem, mam nadzieję, znajdziemy

dłuższą chwilę, by porozmawiać na osobności. Tylko

mi nie mów, że zaraz wyjeżdżasz. Nie teraz! Nie psuj

tej cudownej chwili.

Szedł trochę wolniej, by mogła za nim nadążyć. Za

każdym razem, gdy przypadkowo się dotknęli, wy,-

czuwał, że cała drży. On zaś ledwie mógł się opamię­

tać, by nie porwać jej na ręce i nie zabrać, gdzie oczy

poniosą.

- Lindsay! - Randy ucieszył się na jej widok.

- Witaj, Randy!

Andrew objął ją mocno w talii, uniósł do góry

i posadził z przodu na miejscu Troya, który stanął za

siedzeniem.

- T o wspaniale, że przyjechałaś! - Randy cały

promieniał. - Dlaczego nas nie zawiadomiłaś?

Andrew usiadł tuż za Lindsay i ponownie objął ją

w talii, nie chcąc .tracić kontaktu z jej ciepłym,

miękkim ciałem.

- To była nagła decyzja - wyjaśniła krótko.

- Zrobiłaś nam cudowną niespodziankę. Pozwól,

że przedstawię ci Troya. Jest bratem mojej ciotki,

Alex. Och, to bardzo skomplikowane powinowactwo.

Alex została moją ciotką, gdy wyszła za mąż za

mojego wuja, Zacka. Rozumiesz coś z tego?

Troy roześmiał się szczerze.

scandalous

wykonanie - Irena

background image

- Bardzo się cieszę - powiedział - że mogę poznać

prawdziwą syrenę. Kiedy zobaczymy cię w telewizji?

- W sierpniu.

Czując uścisk dłoni Andrew, odwróciła głowę

i spojrzała nań pytająco.

- Wstrzymujemy paradę -powiedział. - Muszę się

przesiąść, żeby móc powozić.

Zamienił się miejscami z Randym i po chwili

siedziała obok niego. Objął ją wpół, chowając rękę

pod rozpuszczonymi włosami i przytulił do siebie.

Radość znów zagościła mu w sercu. Już nawet

nie pamiętał, kiedy po raz ostatni był tak bardzo

szczęśliwy.

Przejechali zaledwie kilka metrów, gdy do wozu

podbiegła reporterka lokalnej telewizji.

-Panie.gubernatorze... Może zechce pan powie­

dzieć naszym widzom kilka słów. Kim jest ta urocza

dama u pańskiego boku? Czyżby to była syrena, którą

wyłowił pan na Wyspach Bahama?

Randy zaklął pod nosem. Na twarzy Lindsay

odmalował się strach. Andrew dał ręką znak Skipowi,

a potem odpowiedział spokojnym tonem:

- To jest przyjaciółka mojej rodziny. Przyjechała,

aby wraz z nami obchodzić święto 4 Lipca. Gratuluję

komitetowi organizacyjnemu, który przygotowywał

tę imprezę. Ten dzień pozostanie długo w naszej

pamięci.

Błysnęły flesze. Andrew pomachał kapeluszem,

a potem znów usiadł i władczo przyciągnął Lindsay

do siebie. Bez oporu spoczęła w jego ramionach.

Domyślał się, że nie przyjechała tu przypadkowo

i wprost nie mógł się doczekać chwili, gdy pozostanie

z nią sam na sam.

Lindsay nie była zaskoczona, że jej niespodziewa­

ne pojawienie się u boku gubernatora wzbudziło

scandalous

wykonanie - Irena

background image

zainteresowanie mediów, nie spodziewała się nato­

miast tej gwałtownej fali pożądania, jaka ogarnęła ją

na jego widok. Była przerażona intensywnością włas­

nych uczuć i nie kontrolowanych reakcji. Czyniła

nadludzkie wysiłki, by nie zarzucić mu rąk na szyję

i nie przytulić się do niego na oczach tłumu.

- Jak długo z nami zostaniesz, Lindsay? - dopyty­

wał się Randy.

Poczuła na sobie zaniepokojone, wyczekujące spo­

jrzenie Andrew.

- Przyjechałam tu samochodem, więc będę musiała

ruszyć w drogę powrotną o szóstej po południu.

Jutro rano o wpół do dziewiątej prowadzę zajęcia

na basenie.

- A więc po zakończeniu parady możesz polecieć

z nami na ranczo wuja Zacka. Wraz ze swym przy­

jacielem Miguelem urządza barbecue. Pojeździmy so­

bie konno...

-Może znajdziesz chwilę czasu - wtrącił Troy

- żeby zademonstrować mi, jak mam ćwiczyć chorą

nogę. Chciałbym skończyć kurs nurkowania, ale

z moją nogą nie jest najlepiej...

- Och, oczywiście, że ci pomogę - powiedziała

Lindsay ze szczerym entuzjazmem.

- Chłopcy, uspokójcie się - wtrącił Andrew. - Daj­

cie Lindsay trochę odsapnąć.

- Sam się zastosuj do swojej rady - zażartował

Randy.

Lindsay spłonęła rumieńcem, lecz Andrew wcale jej

nie puścił. Cały czas, świadom, że nikt tego nie widzi,

dyskretnie pieścił palcami krągłą linię jej bioder. Nie

wzbraniała się, przeciwnie, coraz bardziej tęskniła do

chwili, gdy nareszcie pozostaną sam na sam.

By choć na chwilę oderwać myśli od Andrew,

odwróciła głowę i powiedziała do Randy'ego:

scandalous

wykonanie - Irena

background image

- Muszę szczerze wyznać, że nigdy nie jechałam

na koniu.

- Wielkie nieba! - zawołali chłopcy równocześnie.

Kątem oka dostrzegła, że Andrew się uśmiecha.

- Zdecydowanie lepiej się czuję w towarzystwie ryb

- zażartowała. - Proszę, nie śmiejcie się ze mnie, jeśli

od razu spadnę z siodła.

Już chciała opowiedzieć, jak uraz kręgosłupa unie­

możliwił jej w dzieciństwie uprawianie jakichkolwiek

sportów, ale ugryzła się w język. To nie było od­

powiednie miejsce ani czas na takie zwierzenia.

- Zapewniam cię, że nie spadniesz -podtrzymywał

ją na duchu Troy. - Każdy, kto pływa wśród rekinów,

musi mieć dobry refleks i koordynację ruchów.

Andrew na dźwięk słowa „rekin" zesztywniał. Lin-

dsay od razu pożałowała, że w ogóle zaczęła tę

rozmowę. Chcąc szybko zmienić temat, wskazała ręką

na szybujący w górze balon, kształtem przypomina­

jący czarnego kruka.

- Co to jest? - spytała.

- To maskotka jednej z naszych lokalnych stacji

radiowych - objaśnił Andrew.

Lindsay nie pojęła sensu słów, ponieważ jego usta

były w odległości zaledwie kilku centymetrów od jej

ust. Pragnęła pocałunku tego mężczyzny bardziej niż

powietrza.

Do końca parady była tak podniecona, że nie

potrafiła prowadzić swobodnej konwersacji. Bliskość

Andrew, ciepło i podniecający zapach, płynące z jego

muskularnego ciaia, otuliły ją niewidzialną, miękką

peleryną.

Nim dotarli do miejskiego parku, gdzie kończyła

się parada, jej pożądanie przeszło niemal w fizyczny

ból. Nie odważyła się spojrzeć na Andrew, nawet

wówczas, gdy wziął ją na ręce i postawił na ziemi.

scandalous

wykonanie - Irena

background image

A później poczuła delikatny dotyk jego ręki na swoim

karku, gdy prowadził ją do zaparkowanego nie opo­

dal samochodu.

W samochodzie usiedli w bezpiecznej odległości od

siebie. Musieli stworzyć pewien dystans, by nie krę­

pując chłopców, spokojnie dojechać na ranczo.

W drodze na lotnisko Randy i Troy rozprawiali

z ożywieniem o malutkim, nowo narodzonym synku

Alex i Zacka, którego zamierzali odwiedzić w szpitalu

jeszcze dziś wieczór po zakończeniu pikniku. Przy

okazji wytłumaczyli Lindsay skomplikowane powią­

zania rodzinne. Słuchała z zainteresowaniem. To

pozwoliło jej na chwilę oderwać myśli od Andrew.

Raz po raz powracała jej w pamięci scena, gdy

Andrew szedł ku niej przez rozstępujący się tłum,

a jego oczy płonęły dziwnym, hipnotycznym bla­

skiem. Aż do tamtej niezapomnianej chwili podświa­

domie obawiała się, że może ją zlekceważyć, że

nie zechce z nią rozmawiać. Wystarczyło jednak

jedno spojrzenie, jeden błysk w oku, by pojęła, że

jej obawy były nieuzasadnione. Zrozumiała, że nic

się nie zmieniło.

Siedząc obok Andrew w ośmioosobowej awionet-

ce, Lindsay była tak bardzo szczęśliwa, że ledwie

zapamiętała krótki lot na ranczo Zackery'ego Quinna

ponad nie kończącymi się zielonymi polami lucerny.

scandalous

wykonanie - Irena

background image

ROZDZIAŁ ÓSMY

- Chyba Pete z resztą chłopców udali się już na

szlak - oznajmił Troy, gdy wszyscy czworo wysiedli

z furgonetki należącej do Posiadłości Q i weszli do

stajni, która znajdowała się nie opodal lądowiska.

- Dla ciebie, Lindsay, osiodłam Niteczkę. Zdaniem

Zacka to najłagodniejsza klacz na ranczu. W sam raz

na twoją pierwszą jazdę.

- Lindsay potrzebuje trochę czasu, by oswoić się

z koniem - wtrącił niespodziewanie Andrew. - Pro­

ponuję, byście pojechali przodem, a ja tymczasem

poznam ją z Niteczką. Dogonimy was.

- W porządku, tato. - Randy spojrzał na ojca

porozumiewawczo. - Chodźmy, Troy.

Gdy chłopcy wyprowadzili konie, Andrew odwró­

cił do Lindsay twarz ocienioną szerokim rondem

kapelusza i powiedział:

- Zaczekaj tu chwilę. Przyniosę siodła.

Zgodziła się bez słów, jakby w obawie, że głos ją

zdradzi. Jakże pragnęła zostać z nim wreszcie sam na

sam... Rozglądała się po stajni, wdychając ciepły

a zarazem cierpki zapach koni i siana. Zbliżając się

do Posiadłości Q zauważyła - zarówno z lotu ptaka,

jak i z okien furgonetki - wiele szczegółów, świad­

czących o wielkiej dbałości właściciela o swą ziemię.

Dowiedziała się, że Randy odziedziczył po matce

połowę tego ogromnego rancza i kilka tygodni temu

stał się pełnoprawnym wspólnikiem swego wuja.

scandalous

wykonanie - Irena

background image

Po powrocie z Karaibów Lindsay pozwoliła sobie

zebrać trochę informacji o Andrew i jego rodzinie.

Z artykułów prasowych dowiedziała się, że rodzina

Cordellów dorobiła się majątku na hodowli owiec.

Dokonywane przez wiele lat korzystne inwestycje

uczyniły z Andrew bogatego człowieka i niezależ­

nego finansowo polityka. Podziwiała jego zdolności

i ambitny charakter. Wcześnie skończył szkołę śred­

nią i wstąpił na wydział' prawa w Yale. Jeszcze

przed skończeniem studiów ożenił się z Wendie

Quinn i doczekał swego jedynego syna. Po uzys­

kaniu dyplomu najpierw praktykował w prywatnej

firmie prawniczej, potem został prokuratorem okrę­

gowym, wreszcie wygrał wybory na urząd guber­

natora stanu, który piastował już drugą kadencję.

Lindsay nie byłaby zdziwiona, gdyby jego przezna­

czeniem miał się okazać Waszyngton. Andrew był

niezwykle pracowitym, oddanym służbie publicznej

urzędnikiem, a jednocześnie potrafił być także ko­

chającym i troskliwym ojcem. Zauważyła, że Randy

go uwielbiał, że byli sobie bardzo bliscy i traktowali

się po przyjacielsku.

Lindsay doszła do wniosku, że Andrew Cordell był

mężczyzną niezwykłym. To wielkie szczęście, że mogła

go poznać. Zaczynała się zastanawiać, dlaczego los

okazał się dla niej tak łaskawy. Czuła teraz nawet

pewne zażenowanie, że w ogóle ośmieliła się do niego

przyjechać.

Usłyszała stukot kopyt na podjeździe i podeszła do

drzwi, aby popatrzeć na odjeżdżających chłopców.

Jakkolwiek nie znała się na koniach, musiała przy­

znać, że araby hodowane przez Zacka Quinna prezen­

towały się doprawdy wyśmienicie.

Nagle czyjaś ręka szybkim ruchem zamknęła

drzwi. Odwróciła się zaskoczona.

scandalous

wykonanie - Irena

background image

- Andrew! - krzyknęła zduszonym głosem, bo

z wrażenia ledwie mogła zaczerpnąć oddechu.

Pochylał się tuż nad nią, wsparty rękami o drzwi.

Poczuła twarde mięśnie jego ciała przy swoim ciele

i gorąca fala namiętności obezwładniła ją. Znalazła

się w pułapce - w pułapce, z której wcale nie zamie­

rzała uciekać.

- N i e masz pojęcia, jak bardzo pragnąłem wziąć

cię w ramiona na oczach całego tłumu - szeptał. Jego

oddech pieścił jej uszy, a słowa napełniały szczęściem

i uniesieniem. - Mam już dość tej udręki. Jeśli więc

przyjechałaś do Carson City z jakiegoś innego powo­

du... Trudno, już jest za późno.

Zachłannie przywarł ustami do jej ust, a ona

oddała mu pocałunek z żarliwością, o którą się

nie podejrzewała. Rozpalona namiętnością wyzbyła

się w jednej chwili wszelkich lęków i zahamowań.

Jakże mogła kiedykolwiek obawiać się tego męż­

czyzny! Czuła się jak tonący, który nieoczekiwanie

wypłynął na powierzchnię i bierze pierwszy ożywczy

łyk powietrza. Andrew prowadził ją w nieznaną kra­

inę, a ona szła za nim ufnie, jak dziecko wiedzione

odwiecznym instynktem i pragnieniami, których je­

szcze nie poznało.

Objęła go rękami w talii i przycisnęła się doń

jeszcze mocniej i goręcej. Pragnęła tego od dawna, od

chwili gdy się poznali. Miała niejasne wrażenie, że

pragnęła tego mężczyzny od zawsze.

Pogrążona w nieskończenie długim pocałunku,

straciła poczucie czasu i miejsca. Nie liczyło się teraz

nic, nic nie istniało - tylko jego usta na jej ustach

i jego ręce pieszczotliwie błądzące po jej ciele...

- Jesteś taka piękna, Lindsay - szeptał. - Wprost

nie potrafię uwierzyć, że nareszcie trzymam cię w ra­

mionach. Tak bardzo cię pragnę...

scandalous

wykonanie - Irena

background image

- Ja ciebie też - wyznała w gorączce podniecenia,

jakby nie do końca zdając sobie sprawę, co mówi.

Usłyszała jego jęk - ni to ulgi, ni bólu. Oderwał od

niej usta i odsunął się nagle na odległość ramienia.

Oczy miał szeroko otwarte i dziwnie płonące.

- Jeśli jeszcze raz cię pocałuję, nie będę mógł już

przestać i skończymy tu, na sianie.

Lindsay była tak podniecona, że nie mogła wydo­

być głosu. Lekko potrząsnęła głową, a włosy zatań­

czyły wokół jej ramion.

Andrew odrzucił głowę do tyłu i patrzył na nią jak

urzeczony.

-Przy tobie czuję się jak spragniony miłości

chłopiec, który przeżywa swe pierwsze uniesienie

- wyznał tonem człowieka, który przygląda się sobie

w zdumieniu. - Mam trzydzieści siedem lat i już

dawno skończyłem szkołę. Co więcej, mam doros­

łego syna, którego kocham i obowiązki, od których

nie mogę się uchylić. Ale teraz... - zatopił palce

w jej włosach - teraz nie potrafię o niczym myśleć,

tylko o tobie. O kochaniu się z tobą. - Był spięty,

zniecierpliwiony. Wyglądał jak człowiek u kresu

wytrzymałości. - Czy mnie rozumiesz? Czy rozu­

miesz, co czuję?

- Tak! - zawołała z głębi serca.

- Rozumiesz więc - mówił gorączkowo - z jakim

trudem przychodzi mi zachowywanie się przyzwoicie

w twoim towarzystwie. Już dawno powinniśmy być

na pikniku, ale nic mnie to nie obchodzi. Nie chcę się

tobą z nikim dzielić.

Lindsay doskonale go rozumiała. Andrew od daw­

na był najważniejszy w jej życiu i wszystko inne

rozpływało się w nicość.

- Chyba nie powinnam przyjeżdżać - wykrztusiła.

- Wprowadzam tylko zamęt w twoje życie.

scandalous

wykonanie - Irena

background image

Usiłowała zebrać chaotyczne myśli i zachowywać

się bardziej racjonalnie. Jakimś cudem wyzwoliła się

z jego objęć. Próbowała podnieść kapelusz, który

poniewierał się na ziemi. Andrew jednak, szybki jak

pantera, przyciągnął ją do siebie, przywarł do jej

pleców i z jeszcze większym pożądaniem pieścił ręko­

ma jej biodra i brzuch.

, - Masz rację - wyznał. - Od momentu, gdy poja­

wiłaś się w tym morskim tunelu i skierowałaś ku

światłu mego reflektora, wstrząsnęłaś moim życiem.

- Mówił jednym tchem, jakby brakowało mu powiet­

rza. - Na litość boską, nie wiem, jak przeżyję najbliż­

sze godziny. Nie wiem, jak zdołam sensownie roz­

mawiać z rodziną i przyjaciółmi, gdy moje ciało płonie

i pragnie ciebie. Chciałbym leżeć z tobą w zaciszu

mojej sypialni, dotykać cię i pieścić, i mieć przed sobą

całą długą noc, całą wieczność.

- Andrew - wyznała - czuję to samo co ty, ale nie

mogłabym mieć z tobą romansu, nawet jeśli bardzo

bym tego pragnęła.

Obrócił ją twarzą do siebie i wycedził przez zaciś­

nięte zęby:

- Jeśli miałbym taki zamiar, po prostu zabrałbym

cię do motelu, gdy przyjechałem do Culver City.

Myślę, że byłbym w stanie cię przekonać.

- Prawdopodobnie tak - wyznała z rozbrajającą

szczerością. Podniosła na niego oczy pełne udręki

i nerwowo przełykając ślinę, dodała: - Gdy jestem

w pobliżu ciebie, również nie potrafię kontrolować

swych uczuć. Podczas parady... - urwała, by nie

powiedzieć za dużo.

- Istnieje więc tylko jedno rozsądne wyjście - orzekł

poważnym tonem. - Nie możemy się więcej widywać.

Śmiertelne przerażenie, jakie wyczytał w jej twarzy,

ucieszyło go tak bardzo, że wydał radosny okrzyk,

scandalous

wykonanie - Irena

background image

przytulił ją mocno do siebie i zatopiwszy twarz w jej

pachnących włosach, usprawiedliwił się szybko:

-Powiedziałem tak wyłącznie po to, by upewnić

się co do twych uczuć, nim poproszę cię o rękę.

Lindsay miała wrażenie, że śni. Uniosła głowę

i spojrzała na niego niepewna, czy się nie prze­

słyszała.

- Dlaczego jesteś zaskoczona? Czy sądzisz, że po­

leciałem do Kalifornii tylko dlatego, że nie miałem nic

lepszego do roboty?

-Ale my się prawie nie znamy... - wyjąkała

kompletnie ogłuszona nowiną.

Położył dłonie na jej ramionach i pochylił się, by

ucałować jej powieki i nos.

- P o prostu kochamy się, a to jest najważniejsze.

Bo wiem, że mnie kochasz, w przeciwnym razie nie

przyjechałabyś do Newady. Ja zaś kocham cię ponad

wszystko, moja zwodnicza syreno. I pragnę jak naj­

szybciej zostać twoim mężem. Mamy przed sobą

długie lata, by wszystkiego się o sobie dowiedzieć.

A tymczasem co wieczór chcę się z tobą kochać, chcę

mieć z tobą dzieci, chcę żyć, Lindsay, naprawdę żyć!

Ale tylko z tobą.

- Andrew... - Była tak wzruszona i przejęta, że nie

znajdowała odpowiednich słów.

- Nie chcę żyć w obawie, że jakiś straszny tryton

albo morska wiedźma porwie cię do swej groty - szep­

tał. - Najbardziej jednak boję się, że jakiś rekin zrobi

ci krzywdę. - Ścisnął ją mocniej. - I nie mogę

pozwolić, by tak się stało. Za nic w świecie.

Zaczynało do niej docierać, że spośród wielu ko­

biet, które z pewnością rzuciłyby dla niego wszystko,

wybrał właśnie ją, jej się oświadczył.

- Ale przecież ty jesteś gubernatorem - usiłowała

protestować - i potrzebujesz kobiety...

scandalous

wykonanie - Irena

background image

- Nie mów nic. - Zamknął jej usta namiętnym,

długim pocałunkiem, a potem kołysząc ją w swych

objęciach przekonywał: - Pojedziemy teraz na piknik.

Spędzimy tam trochę czasu, a później wrócimy do

Carson City. Spędzisz noc w moim domu, z Randym

i ze mną. Będziesz mogła zobaczyć, jak żyjemy.

-Ale...

- Wcześnie rano odwiozę cię na lotnisko. Zdążysz

na trening. Mój człowiek odprowadzi twój samochód

do Kalifornii. Zgoda? - Popatrzył na nią błagalnie.

- Proszę, nie odmawiaj.

Wolno skinęła głowę. Gdy była w jego objęciach,

niczego nie potrafiła mu odmówić. Pragnęła na za­

wsze być tak blisko niego i móc zapomnieć o całym

świecie.

- Dzięki Bogu - wyszeptał.

Drżały mu wargi, gdy całował ją raz jeszcze

- wolno, namiętnie, uwodzicielsko. Gdy wreszcie

delikatnie odsunął ją od siebie, zrazu nie mogła

pojąć, co się stało. Zachwiała się na nogach i musia­

ła chwycić go za nadgarstki, by utrzymać równo­

wagę. Ręce i nogi miała bezwładne i ciężkie, oddech

urywany.

- Nie... nie wiedziałam, że może tak być -wyznała

całkiem oszołomiona.

Gdy powiódł palcami po jej obrzmiałych wargach,

ciało jej odpowiedziało mimowolnym dreszczem po­

żądania.

- To, co nam się przydarzyło, Lindsay - powiedział

- jest bardzo rzadkie i bardzo cenne. Niewielu ludzi

ma takie szczęście.

Wiedziała, że Andrew mówi prawdę. Spotykała się

przecież na uniwersytecie z kilkoma chłopcami,

a w Gregu była nawet zakochana. Ale to nie było to

samo co dziś. Nigdy nie pragnęła Grega, tak jak dziś

scandalous

wykonanie - Irena

background image

pragnęła Andrew, i nigdy nie chciała iść z nim do

łóżka. Tamte pocałunki nie wyzwalały w niej takich

namiętności. Z perspektywy czasu, a zwłaszcza dzi­

siejszych doświadczeń, wiedziała, że jeśli naprawdę

kochałaby Grega, jeśli naprawdę by go pragnęła,

przeciwstawiłaby się wówczas rodzicom i spędziła

z nim wakacje w La Jolla.

Uczyniła nadludzki wysiłek, by wyzwolić się z obe­

jmujących ją ramion. Podniosła kapelusz, włożyła go

na głowę i zawiązała tasiemki. Unikała wzroku And­

rew w obawie, że znów rzuci mu się w objęcia.

- Jestem gotowa do jazdy - powiedziała ze sztucz­

ną wesołością. - Tylko, proszę, nie śmiej się ze mnie.

Nigdy nie jeździłam konno.

- Nie przewiduję żadnych problemów. Chodźmy

już, nim znów stracę panowanie nad sobą.

Położył rękę pod jej włosami na karku i tak wyszli

na dwór, gdzie czekały już osiodłane konie.

Nagle Lindsay znieruchomiała. Całe jej szczęście,

cała radość prysła. W niewielkiej odległości dostrzegła

dwóch mężczyzn na koniach. Ochroniarzy Andrew...

Od razu, w jednej chwili, wróciła jej przytomność

umysłu. Uświadomiła sobie z dreszczem to, o czym

zapomniała na chwilę, że Andrew nie ma prywatnego

życia, że jego ludzie w każdej chwili mogli wejść do

stajni i zakłócić intymną scenę. Może właśnie dlatego

nie zdecydował się posunąć dalej, zastanawiała się

przerażona.

- Zapomnij o nich. - Czytał w jej myślach jak

w otwartej książce. - Nigdy by nie weszli do stajni bez

pozwolenia, chyba że nasze życie byłoby zagrożone.

Pomógł jej wsiąść na siodło, podał wodze i do­

pasował strzemiona. Gdy dosiadł swego wierzchowca,

nasunął mocniej kapelusz na oczy i odwrócił ku

niej głowę.

scandalous

wykonanie - Irena

background image

- Zanim twa bujna wyobraźnia podsunie jakieś

mylne wnioski, pozwól, że wyjaśnię ci pewne sprawy

- powiedział z lekkim uśmiechem. - Nie zamierzałem

kochać się z tobą przy pierwszej nadarzającej się

sposobności. Nie jestem człowiekiem pozbawionym

skrupułów. Najpierw pragnę ożenić się z tobą. Ale nie

miej złudzeń - w jego głosie zabrzmiała twarda nuta

- gdy już zostaniesz moją żoną, będziemy się kochać

zawsze i wszędzie, gdy tylko przyjdzie nam ochota.

I obiecuję ci, że nie zamierzam przejmować się resztą

świata.

Gdy pojęła sens tych słów, na twarz wystąpiły jej

rumieńce, a serce zaczęło bić gwałtowniej.

- Wystarczy tylko lekko klepnąć ją po zadzie

- instruował po chwili. - I trzymaj wodze tak

mocno, by wiedziała, kto tu rządzi, ale nie krępuj

jej pyska.

Lindsay zadowolona ze zmiany tematu zastosowa­

ła się do poleceń i po chwili, gdy klacz posłusznie

ruszyła z miejsca, wydała okrzyk radości.

- Świetnie sobie radzisz - pochwalił ją Andrew.

- Teraz spóbuj zrobić okrążenie. Żeby zmienić kieru­

nek , po prostu pociągnij odpowiednią wodzę. To

doskonale ujeżdżona klacz. Z łatwością dostosuje się

do twoich życzeń.

Po zrobieniu kolejnego okrążenia Lindsay poczuła

się już dość pewnie w siodle i oznajmiła, że jest gotowa

do drogi, co Andrew skwitował pełnym podziwu

spojrzeniem.

Gdy jechali ścieżką wiodącą poprzez słodko pach­

nące pola lucerny, opowiadał jej o Walker River

i o pierwotnych mieszkańcach tych ziem. Zafascyno­

wana tymi opowieściami całkiem zapomniała o bólu

w dolnym odcinku kręgosłupa, który pojawił się

w chwili, gdy tylko dosiadła Niteczki. Nigdy nie

scandalous

wykonanie - Irena

background image

siedziała na koniu i sądziła, że tak powinno być.

Nawet nie wspomniała o tym Andrew.

Choć ból narastał i było jej niewygodnie, a żar

płynący z bezchmurnego nieba palił jej skórę, czuła

się niezmiernie szczęśliwa i pewna, że przeżywa naj­

piękniejszy dzień w swoim życiu. Przez chwilę udało

jej się nawet zapomnieć o jadących z przodu i z tyłu

ochroniarzach.

Gorączkowo zasypywała Andrew dziesiątkami py­

tań, pragnąc dowiedzieć się o nim jak najwięcej

— poznać te wszystkie lata, te doświadczenia, które

uczyniły go takim człowiekiem, jakim był dziś.

Z początku pomyślała, że nie zechce rozmawiać

o Wendie. Gdy jednak ośmieliła się poruszyć ten

temat, zaspokoił jej ciekawość bez najmniejszego

skrępowania. Tak jak się spodziewała stanowili szczę­

śliwe małżeństwo, co prowadziło do wniosku, że

Andrew był mężczyzną zdolnym do głębokiej, trwałej

miłości. Zapewne, myślała, pragnął raz jeszcze do­

świadczyć podobnego emocjonalnego spełnienia. Od­

niosła wrażenie, że Andrew nie trapią już demony

przeszłości, że pogodził się z nieuchronnością losu

i jedyne, czego naprawdę żałuje i o co ma do

siebie pretensję, to zaniedbanie syna po śmierci żony.

Teraz w dwójnasób chciał wszystko Randy'emu wy­

nagrodzić.

-Już prawie dojeżdżamy do mety - powiedział,

gdy pozostawili za sobą pola uprawne i wjechali na

rozległy teren dzikiej przyrody z majaczącymi w od­

dali stokami Sierra Newada, porośniętymi karłowatą

sosną. - Mam wrażenie, że moja syrena przemieniła

się już w prawdziwą amazonkę i potrafi zagalopować.

Chcesz spróbować? - Wyglądał jak podekscytowany

chłopiec, więc, choć czuła coraz bardziej dojmujący

ból w krzyżu, nie potrafiła sprawić mu zawodu.

scandalous

wykonanie - Irena

background image

- Dobrze - zgodziła się. - Co mam zrobić?

- Klepnij ją tylko po zadzie i jedź za mną. Popuść

trochę wodze, by mogła wyciągnąć szyję, a jeśli

zechcesz stanąć, po prostu ściągnij je. Posłucha cię bez

szemrania.

Lindsay zagryzła wargi, mając nadzieję, że Andrew

nie zauważy, z jakim trudem utrzymuje w siodle

prostą pozycję.

- A więc naprzód! - Cmoknął na konia i ruszył

galopem.

Lindsay zaciskając zęby klepnęła konia, ale gdy ten

wszedł w galop, poczuła gwałtowny, przeszywający

ból w nogach.

Krzyknęła, a wtedy spłoszony koń poniósł ją przed

siebie. Straciła panowanie nad wodzami, wysunęły jej

się z ręki i obijały teraz o końską szyję. Robiło jej się

słabo z bólu; czuła, że zwymiotuje. Kurczowo przy­

trzymywała się łęku i usiłowała stanąć w (strzemio­

nach, gdy nagle poczuła, że... nie ma nóg!

I raptem powrócił koszmar. Przypomniała sobie

z dreszczem przerażenia swój powrót do przytomno­

ści po wypadku autobusowym, gdy od pasa w dół nie

czuła nic...

- Och, nie! - krzyknęła w rozpaczy, a jej krzyk

przeszedł w bezgłośny szept: - Nie! - Ledwie zdawała

sobie sprawę, że Andrew już ją dogonił, chwycił

wodze i zatrzymał Niteczkę.

- Lindsay! Co się stało? - Z twarzą pobladłą ze

strachu zeskoczył z siodła.

-Andrew... - zdołała jeszcze powiedzieć, nim

chwycił jej bezwładne ciało w ramiona. Antlrew

- powtórzyła jego imię i zapadła w ciemność.

scandalous

wykonanie - Irena

background image

ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY

- Co się stało, tato?

Andrew podniósł wzrok i mętnymi oczami popa­

trzył na syna wchodzącego do szpitalnej poczekalni.

Skip stał na zewnątrz, za drzwiami korytarza, by nie

dopuścić tu żadnych łowców sensacji.

- Przylecieliśmy z Troyem i wujem Zackiem natych­

miast, gdy nas powiadomiono. Oni czekają na ze­

wnątrz. Powiedz wreszcie, co się stało Lindsay?

Andrew wstał i uściskał syna.

- Cieszę się, że tu jesteś. Na razie nic nie wiadomo.

Robią jej zdjęcia rentgenowskie.

- Wuj Zack powiedział tylko, że ona zemdlała i że

polecieliście do szpitala...

- Obawiam się, że jest niedobrze. - Opadł bezwład­

nie na krzesło. - Coś jej się stało podczas jazdy i straciła

władzę w nogach.

- Czy to bardzo poważna sprawa, tato? - Zmarsz­

czka na czole Randy'ego pogłębiła się.

- Mam nadzieję, że nie. - Znów powstał z krzesła,

nie mogąc usiedzieć na miejscu. Sposób, w jaki wypo­

wiedziała jego imię, nim zemdlała, będzie prześladował

go przez całe życie... - Nie powinienem wsadzać jej na

konia - wyznał z rozpaczą. - Gdy powiedziała nam,

że nigdy nie jeździła konno, powinienem zorientować

się, że musiały być po temu jakieś powody.

Och, tato, nie obwiniaj się! Znam przecież ludzi,

starszych od Lindsay, którzy nigdy nie siedzieli na koniu.

scandalous

wykonanie - Irena

background image

Uwaga była wielce rozsądna i uspokajająca. An-

drew obdarzył syna uśmiechem pełnym wdzięczności.

- Gdy ją tu przywiozłem, porozumiałem się z Bu-

dem Atkinsem. Zdobył zastrzeżony numer telefonu do

jej rodziców w Bel Air. Zadzwoniłem i poinformowa­

łem ich, że Lindsay znajduje się w szpitalu. Randy, oni

się kompletnie załamali! I... oskarżyli mnie o wszyst­

ko... Okazało się, że Lindsay uległa ciężkiemu wypad­

kowi, gdy miała jedenaście lat. Doznała wówczas urazu

kręgosłupa i paraliżu dolnej części ciała.

- Lindsay? Wielki Boże! - Randy był wstrząśnięty.

- Wiem, że trudno w to uwierzyć, gdy się ją widzi

w roli zwinnej syreny, ale naprawdę była ciężko chora,

przeszła kilka operacji kręgosłupa i dopiero po upływie

wielu lat odzyskała władzę w nogach. Całe dzieciństwo

spędziła na wózku. Pływanie okazało się najskutecz­

niejszą terapią i dzięki niemu wyzdrowiała.

- Czy myślisz...?

- Tylko nic nie mów! - przerwał mu Andrew.

- Tato, na litość boską! - Randy chwycił ojca za

ramiona i potrząsnął nim. - To nie twoja wina! Nie

obwiniaj się, nie zważaj na to, co opowiadają jej

rodzice!

- Powinienem zostawić ją w spokoju... - Na twarzy

Andrew pojawiły się zmarszczki, które przydały mu lat.

- Ale byłem egoistą. Za wszelką cenę pragnąłem ją

poznać. Omal się przeze mnie nie utopiła! A teraz

z mojego powodu być może do końca życia będzie

kaleką!

- Przestań! - Randy popatrzył na ojca twardym

wzrokiem. - Nikt przecież nie zmuszał Lindsay, by

przyjęła zaproszenie na kolację, ani też nikt jej nie

zmuszał, by tu przyjeżdżała. To po prostu nieszczęśliwy

wypadek. Nikogo nie można winić.

Zapadła długa niepokojąca cisza.

scandalous

wykonanie - Irena

background image

-Może masz rację - przyznał w końcu Andrew,

nerwowo przesuwając dłońmi po włosach. - Ale

trudno mi to wszystko ocenić obiektywnie. Ja ją

kocham, Randy. Po śmierci twojej mamy nie sądzi­

łem, że to mnie jeszcze spotka. No i stało się.

-Wiem. To było widać. I jeśli chcesz wiedzieć,

ona też cię kocha. Troy jest tego samego zdania.

Zachowujecie się dokładnie tak samo, jak wuj Zack

i ciotka Alex. Gdy są razem, nie dostrzegają innych

ludzi.

- Chcę ci powiedzieć, że poprosiłem Lindsay

o rękę.

Radosny uśmiech, który pojawił się na twarzy

Randy'ego, rozwiał wszelkie wątpliwości Andrew.

W oczywisty sposób syn zaakceptował nową kobietę

w ich życiu.

- Dlaczego tak późno, tato? - spytał

Andrew, mimo całej grozy sytuacji, nie potrafił

powstrzymać śmiechu.

- Musisz jednak wiedzieć, że nie dała mi odpowie­

dzi - odezwał się po chwili. - I odnoszę wrażenie, że

mi odmówi. Zwłaszcza teraz, po tym wypadku.

-Ale przecież ona cię kocha! - zaprotestował

Randy.

- Sam wielu rzeczy nie rozumiem - wyznał stro­

piony. - Ale mam zamiar dokopać się do prawdy.

- Szefie? - Skip wsadził głowę do poczekalni.

- Doktor mówi, że może ją pan teraz odwiedzić.

- Trzymam kciuki, tato!

Andrew zerwał się z krzesła i niemal biegiem

popędził do pokoju zabiegowego, gdzie leżała Lind­

say. Gdy ją widział po raz ostatni była nieprzytomną,

a jej piękną, bladą twarz wykrzywiał grymas bólu.

Gdy wszedł do pokoju, serce zabiło mu żywiej na

jej widok. Była już przytomna i leżała płasko na łóżku.

scandalous

wykonanie - Irena

background image

Twarz miała teraz lekko zaróżowioną, złote włosy

niemal przykrywały szpitalny materac. Wyglądała jak

księżniczka z bajki. Jak syrena wyrzucona na brzeg.

- Andrew...

Natychmiast znalazł się u jej boku i z nadzieją

w sercu czekał, że wyciągnie rękę, uczyni cokolwiek,

by okazać mu, jak bardzo się cieszy na jego widok.

Jeśli oczy były zwierciadłem duszy, to jej serce ściś­

nięte było cierpieniem. Zauważył to od razu i poczuł

się znów załamany.

- Boli cię nadal? - wyszeptał.

-Nie... Dostałam jakieś środki. - I nagle łzy

wypełniły jej oczy. - Wybacz mi, wybacz, że urządzi­

łam takie przedstawienie. Narażam cię wyłącznie na

kłopoty. Oderwałam cię od rodziny i popsułam ci

weekend.

Wzruszony do głębi pochylił się, odsunął włosy z jej

skroni i delikatnie pocałował.

- Nie ma tu hic do wybaczania - powiedział

pieszczotliwym tonem. - Kocham cię, Lindsay i po­

nad wszystko na świecie pragnę, byś powróciła do

zdrowia.

Odwróciła głowę i wbiła wzrok w stojący z boku

parawan.

- Dziękuję ci za wszystko. Byłeś naprawdę cu­

downy... A ja popsułam naszą wycieczkę. - Głos

jej się załamał. - Biedna Niteczka. Musiałam ją

wystraszyć...

Andrew wziął głęboki oddech, by uspokoić głos,

i zapytał:

- Dlaczego nic nie wspomniałaś o urazie krę­

gosłupa?

- Skąd o tym wiesz? - Raptem odwróciła ku niemu

twarz. Miała oczy bezradne jak dziecko. - Och, wiem.

Twój prywatny detektyw...

scandalous

wykonanie - Irena

background image

Była zdenerwowana, tak samo jak wówczas w Na-

ssau, gdy wezwała policję. Nie mógł zrozumieć, co ją

tak bardzo dręczyło.

- Powiedzieli mi twoi rodzice - wyjaśnił.

Z twarzą pobladłą i złą zamarła w szoku. Po chwili

napiętego milczenia odezwała się tonem wymówki:

- Rozmawiałeś z moimi rodzicami?

- Oczywiście. Zadzwoniłem, gdy tylko tu dota­

rliśmy.

- Och, dlaczego? Po co? - Był to głos pełen cier­

pienia i paniki zarazem.

- Przecież to twoja rodzina - usprawiedliwiał się.

- Mają prawo wiedzieć, że ich córka jest w szpitalu.

Obiecałem, że powiadomię ich o wynikach badań.

- Och, nie powinieneś tego robić - jęknęła. - Nie

miałeś prawa! Mam dwadzieścia siedem lat i nie życzę

sobie, by ktoś kierował moim życiem i podejmował

za mnie decyzje. Nie jestem małą dziewczynką!

Poczuł się jak człowiek kopnięty znienacka w żo­

łądek. Nie mógł jednak zakończyć tej rozmowy.

Instynktownie wyczuwał, że powoli zbliża się do

prawdy. Prawdy, którą musiał poznać, jeśli chciał

zrozumieć Lindsay.

-Myślisz, że próbuję cię kontrolować? - spytał

z niedowierzaniem.

- Oczywiście. Najpierw przydzieliłeś mi ochronia­

rzy, samowolnie zmieniłeś mi pokój... To samo robisz

z Ran... - urwała nagle spłoszona. - Och, nie powin­

nam... To nie moja sprawa. - Zamknęła oczy i od­

wróciła głowę.

- Owszem, to jest twoja sprawa. - Był oszołomiony

i zaintrygowany. - Musisz mi powiedzieć, co takiego,

twoim zdaniem, robię z Randym? Proszę, Lindsay. To

dla mnie bardzo ważne. Chcę poznać twój punkt

widzenia.

scandalous

wykonanie - Irena

background image

Łzy ciekły spod jej zamkniętych powiek i wsiąkały

w poduszkę.

- Kiedy Randy dowiedział się, że mam zamiar

studiować życie rekinów, bardzo się tym zaintereso­

wał i oznajmił, że chciałby robić to samo. Wtedy ty

od razu zmieniłeś temat.

Walcząc z chaosem myśli, Andrew usiłował zro­

zumieć, o co jej chodzi.

- Owszem - przyznał. - Przecież rekiny są niebez­

pieczne.

- Ale jeśli Randy chciałby studiować biologię mor­

ską, nie powinno mieć znaczenia, co ty będziesz o tym

sądził, rozumiesz? Przecież to jest jego życie i jego

decyzja.

- T o prawda. - Nie potrafił ukryć zdziwienia.

- Jeśli zechce zostać ekspertem od rekinów, nie będę

mu przeszkadzał. Ale na razie Randy nie ma pojęcia,

co naprawdę chce robić w życiu. Teraz pasjonuje go

nurkowanie, wcześniej entuzjazmował się produkcjią

plakatów. A wyobraź sobie, że od powrotu z Wysp

Bahama stale rozmawia z Troyem o wspólnym pro­

wadzeniu rancza. Nie będę zdumiony, jeśli po dwóch

miesiącach pobytu na uniwersytecie, dojdzie do wnio­

sku, że jego powołaniem jest gra na fagocie w orkies­

trze symfonicznej. - Uśmiechnął się myśląc, że ją

także trochę rozbawił, ale ona tylko niespokojnie się

poruszyła.

- Moi rodzice, gdy nie chcieli pogodzić się z praw­

dą, zawsze twierdzili, że nie rozumieją, o co mi chodzi

i że sama nie wiem, czego chcę. Za każdym razem,

gdy coś im było nie w smak, reagowali podobnie jak

ty. Randy mimowolnie zauważa nagłe zmiany twoje­

go zachowania.

- Lindsay! - na wpół roześmiał się, na wpół krzyk­

nął poirytowany. - Przecież ja głównie niepokoiłem

scandalous

wykonanie - Irena

background image

się o ciebie. Gdy Pokey mi powiedział, że będziesz ..:

nurkować na Boi, drżałem ze strachu. Lindsay, ko­

chałem cię już wówczas i nie mogłem dopuścić myśli,

że jesteś w niebezpieczeństwie. A jeśli chodzi o zmianę

pokoju... Cóż, chciałem ci zapewnić maksimum bez­

pieczeństwa i chronić twą prywatność po tym in­

cydencie, o którym dowiedziała się prasa. Nie mogłem

zostawić cię na pastwę wścibskich reporterów.

Minęła długa chwila, nim się odezwała.

- Mówisz zupełnie jak moi rodzice. Oni zawsze

uważali, że to, co robią, jest dla mnie najlepsze.

Zawsze z góry obawiali się, że coś mi się przytrafi.

To się zaczęło dawno temu, po moim wypadku.

Zniszczyli wszystkie moje przyjaźnie, aby tylko za­

trzymać mnie w domu, gdzie ich zdaniem byłam \

bezpieczna. Tylko Beth wytrzymała ten reżim i wy­

trwała przy mnie.

- Nie porównuj mnie, proszę, z twoimi rodzicami.

- Andrew był wyraźnie sfrustrowany. - Przypusz­

czam, że oni potrzebują pomocy lekarskiej. Teraz

jednak ani czas, ani miejsce, by się nad tym za­

stanawiać. Spróbuj usnąć, dobrze?

- Wcale nie chce mi się spać - powiedziała z upo­

rem. - Bez względu na to, jakie motywy tobą kiero­

wały, wyszło na to samo. W Nassau postanowiłeś

chronić mnie przed niebezpieczeństwem i podjąłeś

samowolnie pewne decyzje. Niczego ze mną nie skon­

sultowałeś, a gdy się sprzeciwiłam...

- Wymagała tego sytuacja - przerwał jej gwałtow­

nie. - Czy chcesz powiedzieć, że ciebie nie obchodziło­

by moje bezpieczeństwo?

- Och, oczywiście... - wyznała przerażona. - Moż­

liwość... zamachu zawsze istnieje ito mnie dręczy. Ale

nigdy bym cię nie prosiła, abyś zrezygnował ze swego

stanowiska z tego powodu. Nie próbowałabym kon-

scandalous

wykonanie - Irena

background image

trolować, dokąd jeździsz, co robisz. Nie usiłowałabym

myśleć za ciebie, a tym bardziej nie podejmowałabym

decyzji.

- I uważasz, że ja to robiłem? - Poczuł gwałtowny

przypływ złości.

- Zadzwoniłeś do moich rodziców, nie pytając

mnie o zdanie.

- Przypuszczałem, że jeśli konieczna byłaby opera­

cja, potrzebowałabyś ich wsparcia - powiedział, ner­

wowo zaciskając dłonie w pięści.

- Powinieneś najpierw ze mną o tym porozmawiać

- odparła zmęczonym głosem. Powieki miała ciężkie,

zbyt ciężkie, by na niego patrzeć. - Są ostatnimi

ludźmi, których chciałabym o tym powiadomić. Nie

dlatego, bym ich nie kochała, ale z powodu ich lęków...

- Lindsay - westchnął ciężko - gdy cię tu przywioz­

łem, bardzo cierpiałaś. Lekarz, który cię badał, nie

wykluczał możliwości operacji. Jesteś pod moją opie­

ką, czułem się zobowiązany poinformować twoich

rodziców.

- Nie jestem pod twoją opieką! -prawie krzyknęła.

- Przyjechałam do Carson City, ponieważ były spra­

wy, które chciałam ci wyjaśnić... - Potrząsnęła głową

i zakryła oczy ręką. - Och, ty po prostu instynktownie

przejmujesz opiekę. Nad niczym się nie zastanawiasz.

To jest dla ciebie tak naturalne, jak oddychanie.

Nasze małżeństwo nie miałoby szans.

- Mówisz głupstwa! - Poczuł, że krew odpływa mu

z twarzy.

- Moi rodzice zawsze tak mówią, gdy są źli. And-

rew, powiedz uczciwie: czy zgodzisz się, bym za­

jmowała się biologią morza, gdy będę twoją żoną?

Czyż nie zażądasz, bym bezwarunkowo i bez żadnej

dyskusji porzuciła swą pracę? Sam powiedziałeś, że

nienawidzisz mojego pomysłu...

scandalous

wykonanie - Irena

background image

- To prawda - przyznał zaciskając zęby. Nie

zdołał jednak powiedzieć nic więcej, do pokoju bo­

wiem wszedł lekarz.

- Mam dla państwa dobre wiadomości - powie­

dział od progu. Z uśmiechem na ustach podszedł

do łóżka Lindsay. - Zdjęcia wykazały, że kręgo­

słup nie jest uszkodzony. Moim zdaniem, po pros­

tu nadwerężyła pani mięśnie, panno Marshall.

Ponieważ nigdy nie siedziała pani na koniu, była

pani ogromnie spięta i gdy koń wszedł w galop,

doznała pani skurczu niektórych partii mięśni.

Stąd to uczucie bezwładu w nogach. Teraz je pani

czuje, nieprawdaż? - Uniósł brzeg kołdry i dotknął

jej stóp.

Po twarzy Lindsay przemknął wyraz pewnego

zaskoczenia. Uniosła się na poduszkach i z trudnoś­

cią usiadła. Popatrzyła najpierw na Andrew, a potem

znów na lekarza.

- Nie mogę uwierzyć. Myślałam...

- Zrobiono pani zastrzyk, który przyspieszył roz­

kurcz mięśni - wyjaśnił doktor. - Cała reszta pani

odczuć w czasie wypadku ma podłoże psychiczne.

Teraz może pani spokojnie wracać do domu. Jeszcze

przez jakiś czas, ale nie dłużej niż dwanaście godzin,

będzie pani odczuwać pewne dolegliwości. Ciepła

kąpiel i środki uspokajające, które pani przepisałem,

powinny pomóc.

Dwanaście godzin, myślał Andrew. Dwanaście

godzin, by dotrzeć do Lindsay i przekonać ją...

Uścisnął dłoń lekarza.

- Dziękuję za dobre nowiny, doktorze.

- Gdy dojdzie pani w pełni do zdrowia, może pani

znów spróbować jazdy konnej. Proszę jednak uczyć

się powoli i systematycznie. Trzeba przygotować

mięśnie do wysiłku. Życzę powodzenia.

scandalous

wykonanie - Irena

background image

Gdy lekarz wyszedł, Andrew w pierwszym odruchu

chciał po prostu porwać Lindsay w ramiona. Poha­

mował się jednak. Kobieta, która zaledwie kilka

godzin temu niemal wyznała mu, że go kocha, wyda­

wała mu się teraz całkiem obcą osobą. Potrzebował

czasu, by przemyśleć sobie jej ostatnie słowa.

- Poproszę pielęgniarkę, by pomogła ci się ubrać.

Samochód czeka na nas przed wejściem - dodał

i odwrócił się do drzwi.

- Dziękuję za wszystko - powiedziała, zaciskając

konwulsyjnie dłonie na prześcieradle. - Czuję się jak

oszustka.

- Ja natomiast czuję ogromną ulgę, że wyjdziesz

stąd na własnych, pięknych nogach.

- Andrew...

- Lindsay, nie teraz - uciął stanowczo i opuścił

pokój.

Domyślał się, że za wszelką cenę będzie chciała

uniknąć gościny w jego domu. Ale potrzebowała

pomocy i była zdana na niego. Och, dlaczego mu nie

ufała? Był przekonany, że wspólnie uporaliby się z jej

problemami.

- Tato, umieść Lindsay w pokoju obok mojej

sypialni - mówił Randy. - Gdy będzie w nocy po­

trzebowała pomocy, usłyszę ją.

- Obiecuję, że nie będę nikogo niepokoić - szep­

nęła Lindsay.

Andrew z ustami zatopionymi w jej włosach wnosił

ją na drugie piętro swego domu. Wiedziony natural­

nym instynktem niechybnie zaniósłby ją do swej

sypialni. Musiał się jednak opamiętać. I tak już

niebawem będzie stale spała w jego łóżku - miał

bowiem zamiar, mimo wszystkich jej lęków i uprze­

dzeń, poślubić ją jak najszybciej.

scandalous

wykonanie - Irena

background image

- Posłuchaj, Lindsay - ciągnął podniecony Ran­

dy - i tak nie możesz wrócić na trening jutro

rano, poproś więc o urlop i zostań z nami cały

miesiąc. Mamy tu basen, w którym codziennie mo­

żesz pływać. I mogłabyś pomóc Troyowi. Co o tym

sądzisz?

- To znakomity pomysł - odparła. - Obawiam się

jednak, że właściciel klubu, w którym pracuję, nie

byłby zachwycony moją miesięczną nieobecnością.

Już niedługo właściciel klubu będzie musiał po­

szukać sobie kogoś innego na twoje miejsce, pomyślał

Andrew. Im szybciej, tym lepiej. Nie ośmielił się

jednak powiedzieć tego na głos, choć przyklaskiwał

synowi.

Randy zupełnie oszalał na punkcie Lindsay i robił

wszystko, by ją zatrzymać, a tym samym pomóc

sprawie.

- Ojciec mi mówił, że zaprosił cię do nas na czas

pobytu gubernatora Stevensa z rodziną. Jakie ma

znaczenie, jeśli pobędziesz z nami tydzień dłużej?

Andrew wniósł Lindsay do jednej z gościnnych

sypialni i położył ją na łóżku pokrytym pikowaną

kapą. Z bijącym sercem czekał na odpowiedź i usiło­

wał przyciągnąć jej spojrzenie.

-Mimo że brzmi to cudownie - odpowiedziała

wreszcie, unikając nadal jego wzroku - obawiam się,

że mam inne zobowiązania w tym czasie. Dziękuję ci

jednak bardzo za to miłe zaproszenie.

Andrew chciał coś powiedzieć, ale najpierw wymo­

wnie spojrzał na syna. Randy postawił walizkę Lind­

say na podłodze.

- Przyniosę ci coś do picia - zaproponował i opuś­

cił pokój.

Gdy Randy wyszedł, Lindsay zaczęła coś mówić,

ale Andrew przejął inicjatywę.

scandalous

wykonanie - Irena

background image

- Lekarz powiedział, że dobrze ci zrobi gorąca,

długa kąpiel - rzekł, biorąc jej torbę i pewnym

krokiem kierując się do łazienki. - Odkręcę kurki

i przyślę ci zaraz na górę Maud, naszą gospodynię.

Pomoże ci się wykąpać.

Drugimi drzwiami wyszedł z łazienki na korytarz,

aby rozmówić się z gospodynią.

- Dopilnuj, aby wzięła dwie tabletki - poinstruo­

wał, podając jej lekarstwo, które przywiózł ze szpital­

nej apteki. - Będę czekał w gabinecie. Poinformuj

mnie, gdy już będzie po kąpieli. Jeśli zechce zjeść

kolację, sam jej zaniosę.

- O rany, tato, co właściwie masz zamiar zrobić

z Lindsay? - zapytał Randy, gdy Maud się oddaliła.

- Nie można powiedzieć, by była zachwycona poby­

tem u nas.

- Zauważyłeś? - Andrew zasępił się. - Cóż, mam

zamiar zatrzymać ją tak długo, aż uda mi się przeko­

nać ją do siebie.

- Ona cię kocha, więc z pewnością znajdziesz jakiś

sposób - pokrzepił go syn.

- Całe szczęście, że mam ciebie na podorędziu.

- Poklepał syna po ramieniu. - A teraz leć już i baw

się dobrze na pokazie sztucznych ogni. Tylko nie

wracaj zbyt późno.

- Nie ma mowy. Muszę być o ósmej rano w pracy.

- Rzucił ojcu porozumiewawczy uśmiech i dodał

konfidencjonalnie: - Ty też zachowuj się przyzwoicie,

tato.

Andrew wziął prysznic, przebrał się, a potem zszedł

na dół do kuchni. Zrobił sobie kanapki i zaniósł je do

gabinetu, skąd zatelefonował jeszcze do Clinta. Coś

niespodziewanego mogło się wydarzyć w każdej chwi­

li. Wolał trzymać rękę na pulsie i załatwić wszystkie

pilne sprawy, nim wejdzie na górę zobaczyć, co

scandalous

wykonanie - Irena

background image

słychać u Lindsay. Na szczęście dzień minął bez

wstrząsów. Andrew, uspokojony, mógł teraz wszyst­

kie myśli poświęcić swej tajemniczej syrenie.

Bez względu na to, jakich argumentów użyje, musi

zatrzymać ją tu jak najdłużej. Dziś będzie spać w jego

domu... Jutro spędzą cały długi dzień ze sobą. Będą

mogli godzinami rozmawiać, rozmarzył się.

Zapadał półmrok, gdy Maud przyszła zawiadomić,

że Lindsay leży już wygodnie w łóżku. Andrew po­

dziękował gospodyni, odsunął na bok papiery, któ­

rych zresztą wcale nie przejrzał i wyszedł z pokoju.

Biegł na górę, przeskakując co drugi stopień.

Drzwi do pokoju Lindsay były otwarte. Ukrad­

kiem, jak kot, wszedł do ciemnego wnętrza i zatrzymał

się przy łóżku. Leżała odwrócona plecami, z prze­

ścieradłem podciągniętym do pasa.

Pomyślał, że śpi. Po tym, co przeszła, było to

całkiem naturalne, ale wbrew logice i zdrowemu

rozsądkowi pragnął, by nie spała i zareagowała na

jego obecność. Rozczarowany odwrócił się, aby wyjść.

- Andrew?

Serce zabiło mu gwałtownie i natychmiast znalazł

się przy jej łóżku.

- To ty? - spytała sennym głosem, przewracając się

na plecy.

-Nie chciałem cię budzić. Przyszedłem tylko się

upewnić, że wszystko w porządku i powiedzieć ci

dobranoc.

- Czekałam na ciebie - powiedziała pieszczotliwym

tonem. - Musimy porozmawiać.

- Nie dzisiaj, Lindsay. Zażyłaś proszki na sen.

Mamy przed sobą cały dzień.

- Nie. Och, nic nie rozumiesz. Nie mogę zostać...

- mówiła coraz bardziej niewyraźnie.

- Nie odjedziesz, póki nie wyzdrowiejesz.

scandalous

wykonanie - Irena

background image

- Och, to nie ma znaczenia... Ja...

Nie zdążyła dokończyć zdania, ponieważ nagły

przymus, silniejszy od wszystkiego, czego kiedykol­

wiek doświadczył, kazał mu klęknąć przy jej łóżku.

- Czy tu cię boli? - spytał zduszonym głosem,

delikatnie masując jej obolałe plecy w okolicach

krzyża.

- Och, jak mi dobrze... - pod wpływem przyjem­

ności wydała cichy jęk.

Nie potrafił przestać. Odsunął jej długie złote włosy

z ramion i zaczął pieszczotliwie masować całe plecy.

Przy każdym okrężnym ruchu rąk przysuwał się coraz

bliżej, aż wreszcie ustami zaczął błądzić po jej karku.

A gdy westchnęła zachęcająco, w jednej chwili jego

usta odnalazły kącik jej ust.

-Lindsay... - Głos miał przepełniony pożąda­

niem, a gdy odwróciła się do niego z rozchylonymi

wargami, zatracił się w porywie szalonej namiętności.

Całował ją wolno, leniwie, aż poczuł, że tonie,

zalany falą emocji i wzruszeń, jakich dawno już nie

doświadczył. Nie chciał przyjąć do wiadomości, że

tabletki nasenne mogły osłabić jej zdolność do ra­

cjonalnego myślenia, że pożądanie wzięło górę nad

świadomymi decyzjami. Wcześniej powiedziała prze­

cież, że nie widzi żadnych szans na ich wspólną

przyszłość, a teraz przyjęła go z niepohamowaną

namiętnością...

Wydawało się, że w ogóle zapomniała o bólu, gdy

raz po raz szeptała jego imię, gdy tuliła się do niego

z czułością i bezbronnym oddaniem.

Marzył o takiej chwili, odkąd ujrzał ją po raz

pierwszy. Musiał się jednak opamiętać. Kochanie się

z nią teraz - gdy była odurzona lekami, a tak wiele

spraw między nimi pozostało nie rozwiązanych - kłó­

ciło się z jego prywatnym kodeksem etycznym.

scandalous

wykonanie - Irena

background image

Wysunął się z jej objęć i wstał. Usłyszał jęk protestu

i zawodu. Jakże był bliski złamania wszelkich zasad!

Zebrał wszystkie siły, by zrobić krok w stronę drzwi.

Nasłuchiwał jednak. Czy go zawoła? Czy wypowie raz

jeszcze jego imię? Wystarczyłoby jedno jej słowo...

Ale panowała niczym nie zmącona cisza.

Czekał jeszcze kilka chwil na jakiś znak protestu

z jej strony, ale gdy to nie nastąpiło, wyszedł z pokoju

i zamknął za sobą drzwi. ' ,

Siedzący na straży Skip ze współczuciem popatrzył

na jego twarz naznaczoną cierpieniem.

- Jak ona się czuje? - spytał.

- Lekarstwa pomogły jej usnąć. Popływam trochę

przed snem. Jeśli się obudzi, wiesz gdzie mnie szukać.

- Tak jest, szefie.

scandalous

wykonanie - Irena

background image

ROZDZIAŁ DZIESIĄTY

Około wpół do piątej nad ranem Lindsay obudziła

się z koszmarnego snu. Była zlana potem, a poduszkę

miała mokrą od łez. Ciężko usiadła na łóżku i odgar­

nęła z twarzy wilgotne włosy.

Śnił jej się Andrew. Kłócili się o coś okropnie; on

postawił jej jakieś ultimatum, i ostatecznie rozeszli się

na zawsze... Szczegółów tego koszmaru nie mogła

sobie przypomnieć. Od czasu do czasu we śnie poja­

wiała się groźna postać jej ojca. Słyszała jego gniewny,

podniesiony głos... To raczej on, a nie Andrew ją

dręczył. Niemniej jednak czuła podświadomie, że sen

ów potwierdził jej najgorsze przypuszczenia: małżeń­

stwo z Andrew nie mogło się udać.

Musiała od niego uciec. Jak najszybciej i jak

najdalej, nim stanie się jakieś nieszczęście.

Chociaż nadal bolały ją plecy, ból był znacznie

mniej dotkliwy niż wczoraj i mogła dość swobodnie

się poruszać. A zatem mogła opuścić ten dom bez

problemu... Maud napomknęła wczoraj, że Andrew

wyjął kluczyki z jej torebki i wysłał jednego ze swych

ludzi po jej samochód do Carson City. Jeśli kluczyki

zostały zwrócone...

Porwała torebkę z nocnego stolika i nerwowo

penetrowała jej wnętrze z obawą w sercu, że kluczy­

ków tam nie znajdzie. Ale natrafiła na charakterys­

tyczny metalowy breloczek i zrobiło jej się wstyd.

Zdążyła już bowiem pomyśleć, że Andrew specjalnie

scandalous

wykonanie - Irena

background image

zatrzymał kluczyki, by oddać je dopiero, gdy sam

uzna to za stosowne. Jej ojciec w podobnej sytuacji

postąpiłby tak bez żadnych skrupułów.

Lindsay nie miała pojęcia, o której Andrew za­

czyna dzień. Przypuszczała jednak, że nawet jeśli już

nie śpi, powinien jeszcze być w łóżku. Jego ochronia­

rze zaś... Cóż, nie powinni jej przeszkodzić. Jedyny

problem, by zgodzili się nie mówić nic Andrew aż do

jej odjazdu.

Szybko posłała łóżko i udała się do łazienki. Po

dziesięciu minutach, w czystej bluzeczce i dżinsach,

z zaplecionymi starannie włosami była gotowa do

wyjścia.

Nim opuściła pokój, usiadła przy toaletce i napi­

sała do Andrew list. Pisząc,raz po raz musiała wycie­

rać łzy cieknące jej po policzkach.

Podziękowała mu za gościnę i przeprosiła za kło­

poty, których stała się przyczyną. Drżącą ręką po­

twierdziła to, co powiedziała mu w szpitalu, że ich

małżeństwo nie ma szans. Lepiej rozstać się teraz,

pisała, nim zdarzy się coś, czego obydwoje będą

żałować. Poprosiła Andrew, by pożegnał syna w jej

imieniu. Tak bardzo żal jej było Randy'ego...

Gdy skończyła, złożyła kartkę na pół i napisała na

odwrocie jego imię. Bezwiednie pocałowała to miejs­

ce, a potem zatknęła karteczkę za ramę lustra.

Być może zachowywała się jak tchórz, nie czuła się

jednak na siłach znów spojrzeć Andrew w oczy. Nie

ufała sobie, zwłaszcza po tym, jak zareagowała na

niego wczorajszej nocy. Pod wpływem jego dotknięcia

traciła zdolność myślenia. Na tym właśnie polegał

problem. Nie mogli przebywać blisko siebie, nie rzu­

cając się sobie w ramiona.

Kiedy wczoraj przyszedł na górę i zaczął masować

jej bolące plecy, nie potrafiła się opanować. Jakaś

scandalous

wykonanie - Irena

background image

tajemnicza siła kazała jej odpowiedzieć na jego piesz­

czoty. Choć bardzo by chciała za swą nieposkromioną

reakcję obwinie lekarstwa, wiedziała, że nie była to

prawda. Pieszczoty i pocałunki tego mężczyzny przy­

wiodły ją na skraj przepaści i jedyne, czego pragnęła

naprawdę, to zrobić ten jeden mały krok do przodu...

Gdyby nie jego silna wola, z pewnością spędziliby

razem resztę nocy. Nie mogła dłużej kusić losu. Nie

mogła przedłużać tej żenującej i w gruncie rzeczy

niebezpiecznej sytuacji.

Biorąc kapelusz i torebkę, omiotła ostatnim spo­

jrzeniem uroczą sypialnię, w której spędziła noc, po

czym przeszła na palcach przez ciemny hol ku oświet­

lonej przyćmionym światłem klatce schodowej.

Gdy mijała pokój Randy'ego, zauważyła ochronia­

rza siedzącego przy balustradzie schodów i pogrążo­

nego w lekturze. Mężczyzna był rosłym blondynem.

Przeszła jeszcze dwa kroki i nagle wydała okrzyk

przerażenia. To był Andrew!

- Moja intuicja mnie nie zawiodła - powiedział

lodowatym tonem.

Zachwiała się przestraszona jego gwałtowną reak­

cją. Gdy patrzył na nią tym twardym, nieustępliwym

spojrzeniem, niemal go nie poznawała.

Wstał teraz i z impetem cisnął książkę na ziemię.

Jego oczy pokryła czarna, lodowa powłoka. Lindsay

przerażona pomyślała, że już nigdy nie ujrzy w nich

miłości ani pożądania.

Nagle usłyszała z tyłu czyjeś kroki i odwróciła się

na pięcie.

- Co się dzieje? - To był Randy. Stał w piżamie

i patrzył na Lindsay i ojca szklanym wzrokiem.

- Dobrze, że się obudziłeś - powiedział Andrew

jadowitym tonem. - Nasza syrena właśnie nas opu­

szcza!

scandalous

wykonanie - Irena

background image

Randy zamrugał zaspanymi oczami. Był komplet­

nie zaskoczony.

- Ale dlaczego, Lindsay? Przecież jest środek

nocy...

- Musimy jej to wybaczyć - przerwał mu ojciec.

- Ona należy do podwodnego świata, więc przywyk­

ła do ciemności.

Lindsay głośno westchnęła, jakby przeszył ją pa­

roksyzm nagłego bólu.

- Przybyłeś w samą porę, by się z nią pożegnać

- ciągnął Andrew. - Za chwilę zniknie w swoim

świecie wśród szczelin i tunelów, gdzie żyje nie

zauważona przez człowieka. Ona woli towarzystwo

rekinów lub ryb, które nie potrafią ani kochać, ani

nienawidzić, i jeśli nie są akurat bardzo głodne

zostawiają syreny w spokoju...

Lindsay stała jak skamieniała i słuchała w niemym

przerażeniu słów pełnych jadu i goryczy, które pły­

nęły z jego ust. Nie kochał jej już. Zabiła tę miłość

i będzie musiała dźwigać to brzemię do końca

swych dni...

- Przy... przykro mi... - zdołała wykrztusić, prag­

nąc natychmiast zapaść się pod ziemię. Kręciło jej

się w głowie, a w ustach czuła przeraźliwą suchość.

- Mnie także jest przykro - wymamrotał Randy.

- Myśleliśmy z tatą, że to cudownie jest poznać

syrenę... Jak widać nie można zakłócać praw rzą­

dzących podwodnym światem. Lepiej pozostawić go

w spokoju. Do widzenia, Lindsay. - Głos mu drżał,

a w oczach błyszczały łzy. - Zobaczymy cię w tele­

wizji. - Wrócił do swego pokoju i zatrzasnął drzwi

z takim hukiem, aż echo rozległo się w sercu Lindsay.

- Legenda głosi, że syreny wabią swym śpiewem

żeglarzy ku ich zgubie - powiedział Andrew. - Teraz

już wiem, że to prawda.

scandalous

wykonanie - Irena

background image

- Proszę, posłuchaj mnie... - zaczęła desperacko.

- Wielu rzeczy o mnie nie wiesz... To dotyczy moich

rodziców, mojego dzieciństwa... Oni trzymali mnie

jak w więzieniu, ustawicznie kontrolowali... I w koń­

cu udałam się do psychoterapeuty. On mi pomógł,

nauczył mnie dawać sobie z tym radę.

- Moje gratulacje dla twojego terapeuty! - po­

wiedział szyderczo, a jego oczy przeszywały ją ni­

czym sztylety. - Jego terapia, rzec można, zakoń­

czyła się stuprocentowym sukcesem. Odcięłaś się

od wszystkich ludzi i nikomu nie ufasz. - Jego głos

był pełen sarkazmu, gdy po chwili milczenia ode­

zwał się znów: - Wszyscy przecież wiedzą, że nie

udaje się zmienić syreny w kobietę. A ja, idiota,

chciałem się koniecznie przekonać osobiście, no

i stoczyłem walkę. Na pamiątkę pozostały mi trwa­

łe blizny. - Gniewnie zacisnął pobladłe wargi.
- Chwila minęła, czar prysł! A zatem wracaj do

swego podwodnego świata, tam, gdzie nie istnieją

ludzkie uczucia, gdzie z pewnością nie spotkasz

mężczyzny, który chciałby cię kochać i opiekować

się tobą. Nie mamy już sobie nic więcej do powie­

dzenia.

- Andrew! - krzyknęła w rozpaczy. - Przysięgam,

że nie chciałam cię zranić!

- Ależ wierzę ci - powiedział beznamiętnie. - Od

pierwszej chwili robiłaś wszystko, żeby mnie znie­

chęcić. I ostatecznie ci się udało.

Odwrócił się od niej i zawołał do mężczyzny

siedzącego u podnóża schodów:

- Larry, odprowadź pannę Marshall do samo­

chodu. A później przyprowadź mój wóz. Śpieszę się

na spotkanie w Las Vegas.

Po raz drugi w życiu Lindsay miała wrażenie, że

się topi. Tym razem jednak nie było w pobliżu nurka,

scandalous

wykonanie - Irena

background image

który podpłynąłby z pomocą. Była zdana na własne

siły...

- Beth?

Śliczna brunetka, niezwykle podobna do swej ma­

tki, sławnej aktorki, okręciła się na swym biurowym

krześle. Obrzuciwszy Lindsay badawczym spojrze­

niem, powiedziała:

- Dobrze, że jesteś. Lepiej późno niż wcale. Wielkie

nieba, czyżby to rzeczywiście była owa cudowna

syrena, o której mówią całe Stany! Usiądź, bo się

przewrócisz. - Wyskoczyła zza biurka. - Przyniosę ci

coś do picia.

-Och, nie! Nie trzeba. Niczego nie mogłabym

przełknąć.

Beth znów usiadła i wzrokiem pełnym niepokoju

przyglądała się przyjaciółce.

- Co się stało, Lindsay?

- Chyba nie powinnam tu przychodzić i niepokoić

cię w pracy...

- Nie bądź głupia! Nie pamiętasz, ile razy sama

przybiegałam do twego domu, ponieważ któryś z mę­

żów mojej matki został przyłapany z inną kobietą

albo przystawiał się do mnie? Lindsay, wiesz przecież,

jak wiele dla mnie znaczysz.... Znam cię dobrze

i czuję, że coś się dzieje. Od czasu twego powrotu

z Carson City rozmawiałyśmy tylko dwa razy. To

niebywałe! A w dodatku w ogóle nie wspomniałaś

o Andrew ani o tym, co się wydarzyło.

- Nie mogłam. - Z oczu Lindsay popłynęły łzy.

- Domyśliłam się tego. Dałam ci więc spokój i po­

przestałam na oglądaniu twojej telewizyjnej rekla­

mówki. Jesteś tam naprawdę rewelacyjna. Mama

mówiła mi, że podobno zaproponowano ci rolę w no­

wej wersji „Małej syreny".

scandalous

wykonanie - Irena

background image

Lindsay skinęła głową.

- To ostatnia rzecz, na którą miałabym ochotę.

Niestety, mój agent nie daje mi spokoju. Zwrócił się

nawet do moich rodziców, by wywarli na mnie presję.

- Szkoda, że nie zwrócił się do mnie. Już ja bym

wiedziała, co mu powiedzieć! - Beth, krzyżując ramio­

na, kręciła się na obrotowym krześle. - Czy już

skończyłaś pracę w klubie?

- Tak. Wczoraj byłam tam po raz ostatni.

- I kiedy wyjeżdżasz do San Diego?

Cisza, która zapadła, trwała nieskończenie długo.

- Nie mam ochoty jechać do San Diego - wyznała

Lindsay cichym głosem.

- Nareszcie! - ucieszyła się Beth. - Kiedy w końcu

oświeciło cię, że wcale nie chcesz zostać biologiem

morskim?

Lindsay patrzyła na przyjaciółkę szeroko otwar­

tymi oczami.

- W drodze do Carson City. Och, Beth - zająknęła

się. - Miałaś absolutną rację. Przez cały ten czas

starałam się ukarać Andrew za sprawy, które nie

miały z nim nic wspólnego. Oskarżałam go o prze­

winy, których nie popełnił i nie mógłby popełnić.

On w niczym nie przypomina mego ojca, byłam

jednak tak zaślepiona swoimi lękami, że wcale nie

chciałam go słuchać. A teraz już jest za późno.

Straciłam go... Straciłam na zawsze. - Głos załamał

się jej z rozpaczy.

- Już raz to mówiłaś i wcale nie miałaś racji. - Beth

usiłowała ją pocieszyć.

- Ale tym razem jest inaczej. - Wstała i niespo­

kojnie zaczęła przemierzać pokój. - Zachowałam

się w Carson City o wiele gorzej w stosunku do

niego, niż wówczas, gdy on tu przyjechał do mnie...

Poprosił mnie o rękę, ale w szpitalu odrzuciłam

scandalous

wykonanie - Irena

background image

tę propozycję... - Lindsay opowiedziała ze szczegóła­

mi przebieg swej wizyty w Carson City, a potem

ukryła twarz w dłoniach i szepnęła przez łzy: - On

powiedział mi wówczas takie rzeczy, które nadal

przyprawiają mnie o ból. I to zranione spojrzenie

Randy'ego... Och, nigdy tego nie zapomnę!

- Kochasz go nadal? - spytała Beth, pochylając się

do przodu.

-Kocham go tak bardzo, że zrobiłabym wszyst­

ko, by odzyskać jego miłość. Teraz już wiem, że

w moim życiu liczy się tylko on. - Lindsay otarła łzy

z policzków i dodała bardziej stanowczym tonem:

- I dlatego tu jestem. Mam pewien plan i chcę go

z tobą skonsultować. - W oczach Beth dojrzała

nagły błysk zainteresowania, i to ośmieliło ją do

dalszych zwierzeń: - Plan jest absurdalny i śmieszny,

i jeśli się nie powiedzie, naprawdę stracę Andrew

Cordella... Nie wspominając już o tym, że stanę się

pośmiewiskiem w całej Newadzie... Ale muszę i chcę

zaryzykować. Chcę zaryzykować poniżenie, poświę­

cić wszystko... Musi zrozumieć, jak wiele dla mnie

znaczy!

Beth uśmiechnęła się zagadkowo.

- Czyżbym miała przed sobą tę samą Lindsay,

którą tak dobrze znam?

- Niezupełnie. Lindsay, którą znałaś, umarła w ze­

szłym miesiącu w drodze do Kalifornii. Nie wiem

dokładnie, kim teraz jestem, ale wiem jedno: chcę

zostać żoną Andrew Cordella!

- No więc mów wreszcie! Co zamierzasz zrobić?

- Po pierwsze muszę porozmawiać z Randym. Jest

do ojca bardzo przywiązany. Jeśli on mi nie wybaczy,

to znaczy, że nie ma żadnych nadziei...

- Do rzeczy! - wtrąciła Beth. - Przypuśćmy, że

oszaleje z radości, gdy dowie się, że zamierzasz jednak

scandalous

wykonanie - Irena

background image

zostać jego macochą. Umieram z ciekawości, co

chcesz robić dalej?

Gdy już Lindsay wszystko wyjaśniła, Beth z entu­

zjastyczną miną podała jej słuchawkę.

- Dzwoń do Randy'ego! Zadzwoń do pracy i weź

go z zaskoczenia.

Pokrzepiona na duchu poparciem przyjaciółki

Lindsay zadzwoniła do informacji w Carson City,

a potem do sklepu ze sprzętem do nurkowania.

- Tu „Podwodny Świat" - odezwał się po chwili

kobiecy głos.

- Czy mogę poprosić Randy'ego Cordella? - spy­

tała, a Beth dyskretnie wycofała się za drzwi.

Lindsay usiadła na krześle, kurczowo trzymając

w dłoni słuchawkę, a gdy Randy odebrał telefon,

zrobiło jej się sucho w ustach z przejęcia.

- Randy...? - szepnęła.

- Wielkie nieba! Lindsay?

- Tak. Proszę, nie odkładaj słuchawki.

- Nie mam najmniejszego zamiaru.

- Sądziłam, że musisz pogardzać mną, tak samo

jak twój ojciec.

- Do licha, pleciesz głupstwa!

- Zachowałam się w stosunku do niego okrutnie

i zraniłam go, mimo że wcale tego nie chciałam.

- Wiem... - Ten cichy komentarz potwierdził jej

najgorsze obawy.

- Co u niego słychać?

- Bardzo ciężko pracuje. Więcej niż zwykle.

Ostatnio jednak trochę wypoczywaliśmy. Bawił

u nas gubernator Stevens z córkami. Bardzo fajne

dziewczyny... - Randy rozgadał się na dobre.

- Zajmowaliśmy się nimi z Troyem, a ojciec z Ji­

mem jeździli konno i rozmawiali o sprawach zawo­

dowych.

scandalous

wykonanie - Irena

background image

- A więc nie pojechaliście nurkować na Kajmany?

-spytała Lindsay.

- Nie. Ojciec powiedział, że ma już dość podmor­

skich przygód, a więc jeździliśmy nad Hidden Lake

z wujkiem Zackiem i Troyem.

Lindsay zdobyła się na odwagę i spytała:

- Czy on czasem o mnie mówi, Randy?

- Nigdy. Nie może nawet wysiedzieć przed te­

lewizorem, gdy leci twoja reklamówka. Kilka ty­

godni temu, gdy oglądaliśmy na ranczu telewizję,

w czasie wyświetlania reklam po prostu wstał i wy­

szedł z domu.

Serce Lindsay waliło tak mocno, że sprawiło

jej ból.

- Czy wiesz, że twój ojciec prosił mnie o rękę?

-Wiem. Dlaczego mu odmówiłaś, Lindsay?

- W jego głosie słyszała urazę.

-Ponieważ... musiałam najpierw pewne sprawy

przemyśleć.

- Przecież go kochałaś.

-Kochałam i kocham nadal. Bardziej niż kogo­

kolwiek na świecie.

- Na czym więc polega problem?

- N i e ma już żadnego problemu... - Oczy jej

zaszły łzami.

Nastała chwila ciszy, a potem nagle usłyszała

podniecony głos Randy'ego:

- Mówisz poważnie?

- Tak. I chciałabym wyjść za niego za mąż, tak

szybko jak to tylko możliwe. Chcę, byśmy stanowili

rodzinę.

Randy wydał z siebie dziecięcy okrzyk radości.

To fantastycznie! - zawołał.

Jest jednak pewien szkopuł... - wykrztusiła.

Twój ojciec powiedział, bym wracała tam, skąd

scandalous

wykonanie - Irena

background image

przyszłam, i że nie mamy sobie już nic do po­

wiedzenia.

- On zakochał się w tobie w chwili, gdy ujrzał

cię po raz pierwszy i po prostu nie mógł pogodzić

się z faktem, że go odrzucasz - Randy usprawie­

dliwiał ojca.

- Muszę znaleźć okazję, by poprosić go o wyba­

czenie i przekonać, że powinniśmy być razem. Na

zawsze. Pomożesz mi, Randy?

- A jak myślisz?

- Myślę, że bardzo cię kocham, Randy Cordellu.

- Z wzajemnością.

scandalous

wykonanie - Irena

background image

ROZDZIAŁ JEDENASTY

Randy wsunął głowę do biura swego ojca w gma­

chu władz stanowych. Andrew, nie przerywając roz­

mowy telefonicznej, machnięciem ręki poprosił syna

do środka.

- To mnie nie obchodzi, Clint - mówił podniesio­

nym głosem do słuchawki. -Jutro z samego rana chcę

mieć ten raport na biurku. W przeciwnym razie będę

domagał się publicznej kontroli. Możesz się na mnie

powołać!

- To dobrze, że ciotka Alex zaprosiła nas na obiad.

Założę się, że przeoczyłeś dzisiejszy lunch -powiedział

żartobliwie Randy, gdy jego ojciec ze zniecierpliwioną

miną odłożył słuchawkę.

- Masz rację. Nie miałem czasu. - Andrew wstał

zza biurka i włożył marynarkę. - Odkryliśmy malwer­

sacje w biurze funduszu ubezpieczeniowego. Mam

pełne ręce roboty.

- Och! Czy to dlatego przed budynkiem kłębi się

taki tłum?

- Nie sądzę, choć cała sprawa niewątpliwie prze­

ciekła już do prasy. To pewnie grupa turystów robi

sobie zdjęcia przed imponującą siedzibą władz stano­

wych. - Otworzył teczkę i wrzucił do niej raporty

z ostatniej chwili.

- Jest tu również ekipa telewizyjna -podjął Randy.

Andrew rzucił synowi zdziwione spojrzenie i przy­

wołał swą rzeczniczkę prasową.

scandalous

wykonanie - Irena

background image

- Co się dzieje przed budynkiem, Judith? - spytał,

gdy ta wpadła jak burza do gabinetu. - Randy widział

tam dziennikarzy i ekipę telewizyjną.

- Jake dowiedział się, że jedna z gwiazd telewizji

ma zamiar złożyć oświadczenie na schodach gmachu.

Proszono pana o uczestnictwo, ale tym razem uzna­

łam, że nie powinien pan się pokazywać. Dlatego

postanowiłam pana nie niepokoić.

- Och, Judith, przecież pani mnie dobrze zna!

Prasa czeka na moje wyjaśnienia w związku ze skan­

dalem w ubezpieczeniach. Myślę, że o to tu chodzi.

Powinienem uspokoić opinię publiczną.

- Tato, wyjdź do nich! - zachęcał Randy. - Nikt

nie radzi sobie z nimi lepiej niż ty!

Judith nie wyglądała na przekonaną.

- Nie podoba mi się ta cała sprawa...

- Proszę zawiadomić Jake'a, że wychodzę. Ktokol­

wiek stoi za tą aferą, musi być naprawdę zdespero­

wany, jeśli zdecydował się na takie widowisko. Cóż,

gotów jestem podjąć wyzwanie!

Andrew pragnął rzucić się w wir konfliktu i dotrzeć

do sedna sprawy. Choć na chwilę pozwalało mu to

zapomnieć o niedawnej osobistej porażce, o kobiecie,

która była dla niego stracona... Może pewnego dnia,

jeśli bogowie będą dlań łaskawi, ześlą mu dar zapom­

nienia...

Szybko opuścił gabinet. Wraz z Randym przeszli

przez okrągły hol i skierowali się do głównego wejścia.

Tam Andrew zatrzymał się, zaskoczony liczebnością

zgromadzonego tłumu. Ludzie szczelnie wypełniali

podjazd i cały teren przed budynkiem.

Andrew w otoczeniu ochroniarzy przekroczył

próg. I nagle zatrzymał się znów, jakby uderzył

w niewidoczną, szklaną ścianę. Na najwyższym stop­

niu schodów leżała we wdzięcznej pozie... złotowłosa

scandalous

wykonanie - Irena

background image

syrena, syrena usmiecnara się i macnaia oo rozentu­

zjazmowanego tłumu. Andrew mimowolnie chwycił

syna za ramię.

Oślepiające słońce odbijało się od fali jej złotych

włosów i lśniącego ogona i raziło go w oczy. Leżała

do niego plecami. Nie mogła widzieć, że za nią stoi.

-Witam państwa - powiedziała reporterka do

mikrofonu, zwracając twarz do kamery. - Dziś wie­

czór mamy dla państwa specjalny reportaż ze stopni

naszego historycznego gmachu, tu w Carson City.

Przypomnę państwu, że w czerwcu gubernator And­

rew Cordell, przebywając na Wyspach Bahama, po­

znał tajemniczą syrenę. I oto ta zapierająca dech

w piersiach syrena - od niedawna gwiazda telewizyj­

nej reklamy - leży tu, na tych stopniach. Poinfor­

mowano nas, że tajemnicza syrena protestuje w ten

sposób przeciw niesprawiedliwemu traktowaniu.

- Pochyliła się nad syreną. - Prosimy o kilka słów.

Przeciwko czemu protestujesz i dlaczego?

-Tato, złamiesz mi rękę! - zaprotestował cicho

Randy.

Andrew jednak nie słyszał słów syna ani nie zdawał

sobie sprawy z siły własnego uścisku. Z zapartym

tchem przyglądał się Lindsay, która usiadła właśnie

i zaczęła mówić do mikrofonu.

-Kiedyś, dawno dawno temu, pływałam w mo­

rzach i oceanach zajęta sobą i sprawami podmors­

kiego świata. I nagle pojawił się w nim pewien

śmiertelnik i nie chciał mi dać spokoju...

- Czy był to gubernator Cordell?

-Tak. - Stwierdzenie to wywołało szmer wśród

publiczności. Niektórzy widzowie zorientowali się już,

że Andrew stoi na zewnątrz i przysłuchuje się tym

wyznaniom. - Bardzo się bałam - ciągnęła syrena

- ponieważ w moim świecie obowiązuje prawo, by

scandalous

wykonanie - Irena

background image

trzymać się z daleka od istot ludzkich. Rodzice wy­

chowywali mnie surowo, dbali o to, bym nie zetknęła

się z żadnym śmiertelnikiem, który mógłby mnie

porwać.

- Czyżby gubernator porwał cię wbrew twojej

woli?

-Och, zrobił coś o wiele gorszego... Gdy znaj­

dowałam się w śmiertelnym niebezpieczeństwie, ocalił

mi życie.

- To rzeczywiście w stylu naszego gubernatora. On

jest jednak wielkim orędownikiem praw kobiet. Co

więc tak bardzo cię niepokoi?

- Musicie wiedzieć, że syrena, gdy choć raz zetknie

się z człowiekiem, traci całą swą siłę oporu. Nie słucha

już rodziców i każdą chwilę pragnie spędzić z tym

człowiekiem. Aż... aż w końcu jest już za późno.

- Za późno?

- Syrena bardzo łatwo staje się niewolnicą takiego

człowieka. I pozostając nadal w głębinach morskich,

jest bardzo nieszczęśliwa.

-1 to właśnie przytrafiło się tobie?

- Gdy ów śmiertelnik poprosił mnie, bym została

z nim na zawsze i nie wracała już do swojego świata,

wpadłam w panikę. Przestrogi moich rodziców oka­

zały się prawdą. Ten śmiertelnik chciał mnie porwać

i zatrzymać przy sobie na zawsze.

- Czy użył wobec ciebie siły?

- Ależ skąd! Zrobił coś o wiele bardziej skute­

cznego...

- Co takiego?

- Powiedział, że mnie kocha.

Przez tłum przeszedł szmer. Andrew nie słyszał

jednak nic poza głośnym waleniem własnego serca.

- Byłam tak wystraszona - ciągnęła syrena - że

postanowiłam uciekać. I wtedy on mnie zranił...

scandalous

wykonanie - Irena

background image

- Gubernator cię zranił? Cóż takiego uczynił?

- Nie wiedziałam, że potrafi tak się zachować.

Zawsze był uprzejmy i delikatny...

Andrew poczuł, jak lodowe okowy ściskające jego

serce zaczynają pękać.

- Powiedział mi, żebym wracała tam, skąd przy­

byłam, ponieważ nie mamy już sobie nic do po­

wiedzenia.

- Czyż nie tego właśnie pragnęłaś? Być wolną?

- Och, nie! Myślałam, że chcę być wolna, ponieważ

przez całe życie uczono mnie, bym trzymała się z dala

od śmiertelników. Gdy jednak wróciłam do morza,

poczułam się opuszczona i cały czas płakałam. Od­

kryłam, że wcale nie pragnę samotności wśród reki­

nów i innych morskich stworzeń. - Uniosła głowę

i popatrzyła prosto do kamery. - Chcę pozbyć się

swego ogona i być tak samo śmiertelna jak on. Chcę

żyć z tym człowiekiem na zawsze... Chcę jednak

również służyć innym ludziom, podobnie jak dotąd

służyłam innym syrenom...

- Co takiego masz na myśli?

-Wszystkie syreny wykonują jakieś zadania. Ja

uczyłam pływać małe syrenki. Zajmowałam się głów­

nie chorymi i kalekimi, którym należało udzielać

specjalnych lekcji. Pomyślałam, że jeśli zostanę kobie­

tą, mogłabym uczyć pływać małe dzieci. Zawsze

marzyłam o własnej małej syrence, którą mogłabym

uczyć pływać. Och, boję się jednak, że to się nigdy nie

stanie...

- Czy uważasz, że gubernator już cię nie zechce?

- spytała reporterka.

- Tak. Czekałam na niego we wszystkich naszych

znajomych miejscach. Miałam nadzieję, że go spot­

kam. On jednak nigdzie się nie pojawił - powiedziała

ze łzami w oczach. - Dlatego jestem tutaj. Chciałam

scandalous

wykonanie - Irena

background image

dotrzeć do jego biura, ale siły mnie opuściły i tu

upadłam. Jeśli on mnie teraz nie zechce, nigdy już nie

zmienię się w prawdziwą kobietę...

- To znaczy, że będziesz musiała pozostać syreną?

- Tak. Nie będę jednak już mogła powrócić do

morza, a jednocześnie nie będę mogła chodzić. To

okrutna kara.

- Wobec tego masz prawo protestować. Czy zgro­

madzona tu publiczność mogłaby ci w czymś pomóc?

- Słyszałam, że wyborcy mogą przyjść do guber­

natora z ważną sprawą. Miałam nadzieję, że jeśli

wszyscy usłyszą moją historię, ulitują się nade mną

i wystąpią do gubernatora o łaskę dla mnie. Nie

miałam dokąd pójść ani do kogo się zwrócić...

- Będziemy protestować całą noc! Tu, na scho­

dach! - Okrzyk Randy'ego spotkał się z wyraźną

aprobatą tłumu.

Chłopiec odstąpił od ojca i stanął u boku syreny.

Andrew stał skupiony, z zamkniętymi oczami.

Z emocji nie śmiał się nawet poruszyć. Tak, teraz

doznał olśnienia. Zrozumiał, że Lindsay go kocha!

Kochała go tak bardzo, że udało jej się również

pozyskać uczucie jego syna. I jego pomoc! Kochała

go tak bardzo, że poniżyła się, upokorzyła w obliczu

tysięcy widzów. By go odzyskać, podjęła tak wielkie

ryzyko.

Otworzył oczy i zdawało mu się, że śni. Troy,

Alex, Zack z maleńkim dzieckiem - wszyscy dołą­

czyli do Lindsay i Randy'ego. Wszyscy, których

kochał...

- Szefie! - To był głos Jake'a. - Czy zamierza

pan podnieść ją i wynieść stąd, czy ma to zrobić

któryś z nas?

Andrew uniósł jeden kącik ust w nieznacznym

uśmiechu.

scandalous

wykonanie - Irena

background image

- Nie masz prawa jej tknąć! - powiedział stanowczo

i pomaszerował w stronę Lindsay.

Reporterka zastąpiła mu drogę.

- Panie gubernatorze, czy zamierza pan rozwiązać

problem siedzącej tu na schodach syreny?

Ponad głową dziennikarki popatrzył na Lindsay,

która właśnie odwróciła ku niemu twarz. W jej pięk­

nych oczach wyczytał strach, niepokój. A więc napraw­

dę nie była pewna jego reakcji.

Andrew odchrząknął i spojrzał prosto w kamerę.

Z trudnością oderwał od Lindsay wzrok i nie śmiał

spojrzeć na nią znów aż... aż wreszcie będą sami.

Siedem tygodni minęło od czasu, gdy ją dotykał.

Siedem ponurych, pustych, długich tygodni, które

zdawały się trwać siedem lat.

- Ubiegłej jesieni - zaczął - kiedy wybrano mnie na

drugą kadencję, nie wiedziałem jeszcze, że pewna syre­

na pojawi się w mym życiu i zamieni je w chaos.

Uwierzcie mi, syreny to zwodnicze stworzenia...

- W tłumie dały się słyszeć śmiechy. - Najpierw wabią,

a potem nieoczekiwanie się wycofują. Śmiertelnik musi

przywdziać pancerz, by jego kruche serce nie roztrzas­

kało się o skały.

-Ależ, panie gubernatorze - wtrąciła reporterka

- nasza syrena postanowiła zostać śmiertelną kobietą.

W ten sposób znalazła się w okrutnej pułapce między

dwoma światami. Jej los leży teraz w pańskich rękach.

Zmuszając się, by nie patrzeć na Lindsay, powiedział:

- Proponuję, byśmy to przegłosowali, nim moi poli­

tyczni przeciwnicy oskarżą mnie o naruszanie integral­

ności środowiska naturalnego i niszczenie zagrożonych

gatunków. - Przerwał na chwilę, ponieważ dalsze słowa

zagłuszył głośny śmiech publiczności. - Kto zatem

chciałby - ciągnął - by eks-syrena została pierwszą

damą stanu Newada?

scandalous

wykonanie - Irena

background image

W tłumie rozległy się ogłuszające wiwaty. Gdy

wreszcie ucichły, reporterka powiedziała:

- Wydaje się oczywiste, że dostał pan mandat,

gubernatorze.

Mówiła coś jeszcze do mikrofonu, ale Andrew

już jej nie słyszał. Pochylił się nad Lindsay i wy­

szeptał:

- Zarzuć mi ręce na szyję, kochanie. - A gdy to

uczyniła, podniósł ją do góry i przycisnął do serca.

- Sama wpadłaś więc w tę pułapkę na lądzie, moja

oporna syreno. I nie masz już odwrotu.

W odpowiedzi mocniej się do niego przytuliła.

- Zabierz mnie stąd, Andrew - szepnęła. - Ko­

cham cię i pragnę zostać z tobą sama.

Przyciskając ją czule do siebie, skierował się do

swego biura. I jeszcze zanim drzwi się za nimi za­

mknęły, odgradzając ich od reszty świata, usta Lind­

say przywarły do jego ust z władczą, niepohamowaną

siłą. Spragnieni siebie całowali się z coraz większą

namiętnością, gdy nagle usłyszeli pukanie do drzwi,

a potem stanowczy głos Randy'ego:

- Tato, z przykrością muszę cię zawiadomić, że

musicie już wyjść. Wszyscy czekają w głównej auli, by

poznać Lindsay. Sytuacja będzie niezręczna, jeśli

wkrótce się nie pokażecie. Daję wam jeszcze minutę!

A gdy będę odliczał, pamiętaj, że jesteś winien mnie

i Troyowi podróż na Kajmany. Doszliśmy do wnios­

ku, że tam powinniście spędzić miodowy miesiąc...

Lindsay już dawno przebrała się ze ślubnej sukni

w podróżny kostium i teraz, co najmniej od pół

godziny, niecierpliwie wyczekiwała ną pojawienie się

swego małżonka. Andrew ciągle jednak nie było. Gdy

więc wreszcie usłyszała na korytarzu jego głęboki głos,

podbiegła do drzwi i otworzyła je z rozmachem.

scandalous

wykonanie - Irena

background image

- Nareszcie! - Wciągnęła go do środka. - Już

myślałam, że stało się coś złego.

Prócz ojca żaden mężczyzna nigdy nie przekroczył

progu jej sypialni w domu rodzinnym. Kiedy matka ją

urządzała, Lindsay była małą dziewczynką. Rosła,

męska postać Andrew wyglądała dość dziwnie na tle

tych słodkich dekoracji.

Ujął jej twarz w dłonie i uniósł, by popatrzeć

jej w oczy.

- Co złego mogłoby się wydarzyć w naszą poślubną

noc? - zapytał czule.

- Nie... nie wiem - powiedziała nerwowo. - Zoba­

czyłam, że ojciec wziął cię na bok... i od tej chwili

trochę się bałam. Wszyscy goście już wyszli. Zack

odwiózł Troya i Randy'ego na lotnisko dobre dwadzie­

ścia minut temu. Czy nie spóźnimy się na samolot?

Pochylił głowę i pocałował ją.

- Nie denerwuj się, skarbie. Mamy jeszcze mnóstwo

czasu. Odbyłem z twoimi rodzicami bardzo poważną

rozmowę... Chcieli mi podziękować za to, że namówi­

łem cię, by ślub odbył się w twoim rodzinnym domu.

-Ale przecież...

-Posłuchaj, oni byli pewni, że to moja zasługa.

Przyznali, że stosunki między wami od dłuższego czasu

nie były dobre. Gdy miesiąc temu powiadomiłaś ich,

że bierzesz ślub, sądzili, że tracą cię na zawsze. I bardzo

się przestraszyli myśląc, że to się stało z ich winy.

- Naprawdę? - Lindsay nie mogła uwierzyć.

Andrew przytaknął i ucałował jej dłonie.

- Gdy im wyjaśniłem, że zorganizowanie ślubu i we­

sela w ich domu było twoją wyłącznie decyzją, i że

zrobiłaś to, ponieważ ich bardzo kochasz... Cóż, na­

prawdę się wzruszyli... Matka wybuchła płaczem,

a ojciec... ojciec po prostu załamał się.

Tata? Załamany? W ogóle nie mogę tego pojąć.

scandalous

wykonanie - Irena

background image

- Oni cię bardzo kochają, Lindsay. I doszli do

wniosku, że jeśli chcą nas często widywać, nas i nasze

dzieci, muszą pozwolić ci żyć własnym życiem. Nie

mogą stawiać warunków i żądań. Muszą docenić twą

miłość, inaczej bowiem cię stracą. Lindsay, to jest

milowy krok do przodu w waszych wzajemnych sto­

sunkach!

- Och, Andrew! - Zarzuciła mu ręce na szyję i pod­

niosła nań wzrok. - To wszystko dzięki tobie. Ty ich

odmieniłeś. Spotkało mnie wielkie szczęście, że po­

ślubiłam takiego mężczyznę jak ty.

- Myślę to samo o mojej żonie - powiedział głosem

drżącym ze wzruszenia. - Randy jest taki szczęśliwy,

że zaproponowałaś jemu i Troyowi podróż z nami na

Kajmany. Wspominał co prawda o tym, ale sądził, że

potraktujemy to jako żart. Od czasu śmierci Wendie

tak bardzo brakowało mu rodziny... I ty sprawiłaś, że

ją odzyskał. Gdy spytałaś, czy chce polecieć z nami na

Kajmany, przywróciłaś mu wiarę, że naprawdę ma

rodzinę. Och, Lindsay, tak bardzo cię kocham... - Na­

gle uśmiechnął się szeroko i dodał: - Tylko nie myśl

sobie, że będziesz razem z chłopcami oddawać się

podwodnym sportom! Mimo że sam lubię pływanie,

mam tym razem dla nas inne, bardziej interesujące

plany... Będziemy tak zajęci, że znajdziemy czas tylko

na wspólne posiłki z chłopcami.

Lindsay myślami wybiegła już w przyszłość i czule

pocałowała swego ukochanego.

- Może i na to nie będzie czasu, Andrew. - Po­

całowała go po raz drugi. - Może i na to nie

będzie czasu...

scandalous

wykonanie - Irena


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Winters Rebecca Harlequin Romans 745 Pełnia życia
Winters Rebecca Harlequin Romans 1011 W cieniu legendy
Wilson Patricia Harlequin Romance 228 Spotkanie we mgle
Winters Rebecca Harlequin Romans 1081 Szczęście po włosku
Winters Rebecca Zaproszenie do raju
819 Winters Rebecca Zaproszenie do raju
Murray Annabel Harlequin Romance 40 Zmęczony pocał‚unkami
Winters Rebecca Młode wino
Denton Kate Harlequin Romance 251 Sprzeczne zamiary
275 Harlequin Romance Neels Betty Szczescie bywa tak blisko
Rutland Eva Harlequin Romance 145 Boze Narodzenie jest codziennie

więcej podobnych podstron