Nora Roberts Spokojna przystań(1)

background image

NORAROBERTS

SPOKOJNAPRZYSTAŃ

PROLOG

PhillipQuinnumarłwwiekutrzynastulat.Zważywszynafakt,iżprzepracowanyi​leopłacany

personeloddziałureanimacjibaltimorskiegoSzpitalaMiejskiegoodratowałgowniespełna
dziewięćdziesištsekund,niezbytdługoznajdowałsięwstanie​mierciklinicznej.

Dlaniegobyłotojednakażnadtodługo.

Krótkomówišc,zabiłygodwiekule,wystrzeloneztaniejspluwy,wycelowanejzkradzionejtoyoty

celica.Palecnaspu​cienależałdobliskiegokumpla-natylebliskiego,nailejesttomożliwew
odniesieniudotrzynastoletniegozłodziejaszkagrasujšcegowciemnychzaułkachBaltimore.

Kuleowłosominęłyserce.

Tomłodeisilneserce,chociażbole​niedo​wiadczone,nadalbiło,kiedytakleżałwcuchnšcym

rynsztokunaroguFayetteiPacaiwykrwawiałsięnazużytekondomyipotłuczonefiolki.

Bolałoohydnie,jakbyostre,rozżarzonesoplelodurozrywałymuklatkępiersiowš.Azarazembólbył

takwredny,iżtrzymałgowszponach,niepozwalajšcnaluksusomdlenia.Leżałprzytomnyi​wiadomy,
słyszałkrzykiinnychofiarczyteż​wiadkówzaj​cia,zgrzythamulców,pracujšcenawysokichobrotach
silnikiaut,atakżewłasnycharczšcyiszybkioddech.

Wła​nieupłynniłtrochęsprzętuelektronicznego,któryukradłnadrugimpiętrzepołożonegonieopodal

magazynu.Wkieszenimiałdwie​ciepięćdziesištdolarówizamierzałzdobyćporcjęheroiny,by
przetrwaćjako​noc.Ponieważdopierowyszedłzpoprawczaka,gdziespędziłdziewięćdziesištdniza
innewłamanieikradzież,którenieposzłytakgładko,niebyłwkursie.

Aterazokazałosięjeszcze,żeniemafartu.

Pó​niejprzypomniałsobie,oczymmy​lał:“Cholera,aleboli!”Naniczyminnymniemógłsię

skoncentrować.Oberwałprzypadkowo.Wiedziałotym.Kuleniebyłyprzeznaczonedlaniegoosobi​cie.
Wcišgutychtrzechmrożšcychkrewwżyłachsekundprzedstrzałemzdšżyłjeszczedojrzećbarwygangu.
Tobyłjegogang,podczasgdyonusiłowałzbliżyćsiędoinnejgrupywłóczšcejsiępoulicachizaułkach
miasta.

Gdybytrzymałzeswoimi,niebyłobygoteraznatymrogu.Nieleżałbyrozcišgniętyjakdługi,broczšc

krwišiwpatrujšcsięwohydny​ciek.

Zamigotały​wiatła:niebieskie,czerwone,białe.Patrzyłtępowrynsztok,wktórymbyłoterazwyra​niej

widaćnajprzeróżniejszeobrzydliwo​ci.Wyciesyrenzmieszałosięzkrzykamiludzi.Gliny.Choćbył
zamroczonybólem,instynktnakazywałmuwiać.Widziałoczymaduszy,jaksiępodrywa-młody,zwinny,
znajšcyteren-irozpływawciemno​ciach.Nasamšmy​lopodobnymwysiłkuoblałsięzimnympotem.

Poczułnaramieniuczyjš​rękę,obmacujšcegopalce,którezatrzymałysięnaszyiibadałyjegoledwo

wyczuwalnypuls.

background image

-Jeszczeoddycha.Zawołajciesanitariuszy.

Kto​przewróciłgonaplecy.Bólbyłniedoopisania,aleniemógłwydobyćkrzyku.Zobaczył

pochylajšcesięnadsobštwarze,twardywzrokgliny,surowespojrzeniesanitariusza.Czerwone,
niebieskieibiałe​wiatłaraziłygowoczy.Kto​zaniósłsięwysokim,rozdzierajšcymszlochem.

Trzymajsię,dzieciaku.

Dlaczegomasiętrzymać?Takbardzogobolało.Nigdystšdnieucieknie,takjaktosobieobiecywał.

Resztkażycia,którasięwnimtliła,spływałakrwišdorynsztoka.Wszystko,codziałosięprzedtem,było
jednšwielkšohydš.Wszystko,coprzeżywałteraz,byłotylkobólem.

Pocomuto,dojasnejcholery?

Zamroczyłogonachwilę,pokonałgoból,a​wiatstałsięczarnyicuchnšcoczerwony.Gdzie​z

zewnštrzdojego​wiadomo​cidochodziłryksyren,czułucisknapiersi,pędkaretki.

Apotemznowubyły​wiatła,o​lepiajšce​wiatła,któredocierałydoniegoprzezzamkniętepowieki.I

unosiłsięwpowietrzu,podczasgdyzewszšdsłychaćbyłopodniesionegłosy.

-Ranypostrzałowewklatkępiersiowš.Ci​nienie80na50,spadajšce,pulssłabowyczuwalny,

przyspieszony.Nierówny.​renicewporzšdku.

Zbadaćgrupękrwiiprzygotowaćdotransfuzji.Potrzebnesšzdjęcia.

Jakbypodrzuciłogoco​dogóry.Byłomuwszystkojedno.Nawetcuchnšcaczerwieńzrobiłasięszara.

Jaka​rurawciskałamusiędogardła.Nawetniepróbowałjejwypluć.Prawienicnieczuł,ichwała
Bogu.

-Ci​nieniespada.Tracimygo.

“Oddawnajestemstracony”-pomy​lał.

Popatrzyłnanichbezzbytniegozainteresowania;grupkaubranychnazielonoludziwmałym

pomieszczeniu,wktórymnastoleleżywysoki,jasnowłosychłopiec.Wszędziepełnokrwi.Jegokrwi,
u​wiadomiłsobie.Toonleżynatymstolezotwartšklatkšpiersiowš.Popatrzyłnasiebiezodrobinš
współczucia.Bólzniknšł.Uczucieulgisprawiło,żeomalsięnieu​miechnšł.

Poszybowałwyżej.Scena,któršwidziałwdole,tonęławperłowejpo​wiacie,adochodzšcestamtšd

d​więkibyłystłumionejakecho.

Poczułnieludzkiból.Nagłyszoksprawił,żepoderwałonimnastoleiwessałozpowrotemdociała.

Chciałsięzniegowyrwać,alebezskutecznie.Znowubyłwewnštrz,znowuczuł,znowubyłdoniczego.

Apotemprzeniósłsięwstannarkotycznegozaćmienia.Kto​chrapał.Pomieszczeniebyłociemne,a

łóżkowšskieitwarde.Przezzatłuszczonšpalcamiszybęwpadałasmuga​wiatła.Maszynywydawały
krótkie,wysokied​więkiimonotonniesyczšcwtłaczałypowietrze.Żebyuniknšćtychd​więków,znowu
zapadłsięwnico​ć.

background image

Przezdwadnitraciłiodzyskiwałprzytomno​ć.Miałszczę​cie.Takmuwła​niepowiedzieli.Ładna

pielęgniarkaozmęczonychoczachisiwiejšcylekarzowšskichwargach.Byłnieprzygotowanynatę
wiadomo​ć,zbytsłaby,byunie​ćgłowę,teraz,kiedycodwiegodziny,regularniejakwzegarku,dopadał
goohydnyból.

Gdydopokojuweszłodwóchgliniarzy,byłprzytomny,abólczaiłsiępodkilkomawarstwami

morfiny.Odrazurozpoznałglinyposposobieporuszaniasię,butach,wzroku.Niepotrzebowalimu
machaćprzednosemswoimikartamiidentyfikacyjnymi.

-Dostanępapierosa?-Pytałotokażdego,ktosiępojawił.Rozpaczliwiepotrzebowałnikotyny,choć,

szczerzemówišc,wštpił,czydałbyradęsięzacišgnšć.

-Zamłodyjeste​napapierosy.-Pierwszyglinau​miechnšłsięjakdobrotliwywujaszekistanšłobok

łóżka.“Todobryglina”-przemknęłomuprzezgłowę.

-Jestemstarszyzkażdšminutš.

-Maszszczę​cie,żeżyjesz.-Drugiglinazsurowymwyrazemtwarzywyjšłnotes.

“Złyglina”-uznałPhillip.Rozbawiłogoto.

-Wła​niepróbujšmnieotymprzekonać.Ocotuchodzi,dojasnejcholery?

-Totynampowiedz.-Złyglinazabrałsiędonotowaniajegosłów.

-Postrzelilimniedranie.

-Acorobiłe​naulicy?

-Chybaszedłemdodomu.-Wiedziałjuż,jaktorozegrać,zamknšłoczy.-Niepamiętamdokładnie.

Byłem…wkinie.-Widział,żeZłyGlinaniedasięnatonabrać?

-Naczymbyłe​?Zkim?

-Naprawdęniewiem.Wszystkomisiępochrzaniło.Szedłem,apochwilileżałemtwarzšdoziemi.

-Powiedz,copamiętasz.-DobryGlinapołożyłmunaramieniurękę.-Spokojnie.Zastanówsię.

-Tostałosięnagle.Usłyszałemstrzały…tonapewnobyłystrzały.Kto​krzyczał.Poczułem,jakbymi

co​rozerwałoklatkępiersiowš.-Przynajmniejwtymwypadkuniemijałsięzprawdš.

-Widziałe​jaki​samochód?Widziałe​,ktostrzelał?Pytanie!Miałtojakwyrytewmózgu.

-Widziałemchybasamochód…jaki​ciemnykolor.

-NależyszdogrupyPłomieni.PhillipprzeniósłwzroknaZłegoGlinę.

-Włóczęsięwnimiczasami.

background image

-Trzyciała,którezebrali​myzulicy,należałydoczłonkówSzczepu.Nieudałoimsiętakjaktobie.

PłomienieiSzczepmielizesobšnapieńku.

-Słyszałemotym.

-Oberwałe​dwiekule,Phil.-DobryGlinaprzybrałzatroskanywyraztwarzy.-Dwacentymetry,a

byłby​martwy.Niezdšżyłby​nawetdosięgnšćbruku.Wyglšdasznabystregochłopakaipowiniene​
wiedzieć,żepoczuwaniesiędolojalno​ciwobecgnojkówbyłobyzwykłymfrajerstwem.

-Nicniewidziałem.-Niechodziłoolojalno​ć.Chodziłooprzeżycie.Byłobyponim,gdybysypnšł.

-Miałe​wportfeludwie​ciedolarów.

Phillipwzruszyłramionamiitenruchprzywołałfalębólu.

-Tak?NotomożebędęmógłzapłacićrachunekzapobytwtutejszymHiltonie.

-Tylkosięniezgrywaj,cwaniaku!-ZłyGlinapochyliłsięnadłóżkiem.-Niemadnia,żebymnie

musiałsięchrzanićztakimijakty.Gdybynietatechnika,jużoddwudziestugodzinniebyłobycięnatym
​wiecie.Wyrzygałby​całškrewdorynsztoka.

Phillipnawetniedrgnšł.

-Niewystarczy,żeoberwałem?

-Skšdwzišłe​pienišdze?

-Niepamiętam.

-Wybrałe​siędotejdzielnicy,żebykupićnarkotyki.

-Znale​li​cieco​przymnie?

-Aje​litak?Nadalniepamiętasz?

-Przydałybysięteraz.

-Wyluzujsiętrochę.-DobryGlinazaszurałnogami.-Posłuchaj,synku,powiedz,cowiesz,amy

pójdziemycinarękę.Znaszprzecieżregułygry.

-Niemożecienicwięcejdlamniezrobić.Przecieżgdybymwidział,żeco​się​więci,niebyłobymnie

tam.

Nagłyhałaswholuzwróciłuwagęglin.Phillipnawszelkiwypadekzamknšłoczy.Rozpoznał

podniesiony,rozw​cieczonygłos.

“Tylkotegobrakowało”-pomy​lał.Akiedywtargnęładopokoju,otworzyłoczy.

Zauważył,żeubrałasięjaknawizytę.Uczesałaiprzylizałalakieremżółtawewłosy,wymalowałasię.

background image

Gdybyniewarstwamakijażu,mogłabynawetuchodzićzaładnškobietę,aleniewtejmasce!Miałaniezłš
figurę…wkońcubyłtojejwarsztatpracy.Striptizerkidorabiajšceprostytucjšmuszšmiećtoiowo.
Ubranawopiętedżinsyiwskšpytrykotprułaprostonaniego,stukajšcsiedmiocentymetrowymi
obcasami.

-Dojasnejcholery!Iktonibymazatopłacić?Skaranieboskie!

-Cze​ć,mamo,jateżsięcieszę,żecięwidzę.

-Niebšd​bezczelny!Przezciebieglinynachodzšmniewdomu.Rzygaćsięchce!-Rzuciłaokiemna

mężczyznstojšcychpobokachłóżka.Podobniejaksyn,rozpoznaławnichgliny.-Tymrazemwaraod
domu!Nieżyczęsobie,żebyglinyicizopiekispołecznejwisielimicišglenakarku.

Wyszarpnęłasiępielęgniarce,którapróbowałaprzytrzymaćjšzaramię,ipochyliłasięnadłóżkiem.

-Dlaczegopoprostunieumarłe​,dodiabła?

-Niewiem-odparłspokojniePhillip.-Próbowałem.

-Nigdyniebyłozciebieżadnegopożytku.-SyknęłanaDobregoGlinę,któryodcišgnšłjšodłóżka.-

Samekłopoty.Nawetniezbliżajsiędodomu!-wrzasnęła,kiedyjšwycišganozpokoju.-Niemamyz
sobšnicwspólnego!

Phillipsłyszał,jakprzeklinaiwrzeszczy,żechcegowykre​lićzeswegożycia.Potemspojrzałna

ZłegoGlinę.

-Nienastraszyciemnie.Przeżyłemjużwszystko,conajgorsze.

Dwadnipó​niejwpokojupojawilisięobcyludzie.Mężczyznabyłolbrzymi,aniebieskieoczy

rozja​niałyjegoszerokštwarz.Kobietamiaław​cieklerudewłosy,wymykajšcesięzzawišzanegona
prędcewęzłanakarku,orazmasępiegównatwarzy.Zdjęłakartęchorobywiszšcšnałóżku,przyjrzała
sięjejuważnie.

-Jaksięmasz,Phillip.JestemdoktorStellaQuinn.Atomójmšż,Ray

-Icoztego?

Rayprzysunšłkrzesło.UsiadłkołołóżkaiprzezchwilęprzyglšdałsięPhillipowi.

-Nie​lesięwpakowałe​!Chceszsięztegowydostać?

background image

1

Philliprozlu​niłwęzełalaWindsorwkrawacieodFendiego.CzekałagodługadrogazBaltimorena

WschodnieWybrzeżeMarylandu.NatokontozaprogramowałsobieodtwarzaczCD.Napoczštekco​
łagodnego-trochęTomaPerty’egoiTheHeartbreakers.

Zgodniezzapowiedziš,naszosiewczwartkowywieczórpanowałdużyruch.Sytuacjępogarszał

zacinajšcydeszczigapie,którzyzwalnialijazdę,wpatrujšcsięjaksrokawgnatwrozbitenaodcinku
BaltimoreBeltwaytrzysamochody.

ByłwparszywymnastrojuinawetnamiętnefrazyStonesówzichnajlepszegookresuniepodniosłygo

naduchu.

Wiózłzesobšrobotę;podczasweekendubędziemusiałznale​ćczasdlaproducentaoponMyerstone.

Klientchce,żebymuprzygotowaćnowšsuperchwytliwškampanišreklamowš.“Wysokiejklasy
ogumienietorado​ćdlakierowcy”!-pomy​lałPhillip,bębnišcpalcamiwkierownicędorytmuszalejšcej
gitaryKeithaRichardsa.

Bzdura.Czymożnawykrzesaćradosnynastrójwtakideszcz,wgodzinachszczytu?Ktowtedy

zaprzštasobiegłowęoponami?

Jednakonmusiprzekonaćpotencjalnegonabywcę,żejazdanaoponachfirmyMyerstoneuczynigo

szczę​liwszym,bezpieczniejszymiseksowniejszym.Tobyłajegopracaiznałsięnatym.

Natyle,byprowadzićczterynajważniejszezleceniareklamowe,nadzorowaćpracenadsze​cioma

mniejszymiinigdynieokazywaćposobierozdrażnieniaweleganckichkuluarachInnowacji.​wietnie
prosperujšcaagencjareklamowawymagaodswoichpracownikówstylu,operatywno​ciikreatywno​ci.

Niepłacšmuzato,bypatrzećjaksięw​cieka.

Coinnego,kiedyjestsam!

Wiedział,żeodmiesięcypracujeponadmiarę,wręczharuje.Wystarczyłojednookrutnezrzšdzenie

losu,byPhillipQuinnznostalgišwspominałswojšdobršpassęibeztroskie,atrakcyjneżyciemiejskie.

​mierćojcapółrokutemuwszystkozmieniła.Całeżycie,wktóreprzedsiedemnastulatyRayiStella

Quinnowiewprowadziliładiporzšdek.Zjawilisięwtymponurymszpitalu,dajšcmuszansęwyboru.
Przystałnato;wiedział,żeniepozostałomunicinnego.

Powrótnaulicępotym,gdykulerozerwałymuklatkępiersiowš,niepocišgałgojużtak,jakdawniej.

Mieszkanierazemzmatkšniewchodziłowgrę,nawetgdybyzmieniłazdanieipozwoliłamuwrócićdo
ciasnegomieszkaniawjednymzbaltimorskichosiedli.Opiekaspołecznabacznieobserwowałasytuację.
Niemiałcieniawštpliwo​ci,żegdytylkodojdziedosiebie,całytensystemwe​mienanimodwet.

Niezamierzałwracaćdomatki,ajużnapewnoniedorynsztoka.Podjšłjużdecyzję,potrzebował

tylkotrochęczasu,żebyjšzrealizować.

Narazieżyłwotoczceparu​wietnychnarkotyków,którychniemusiałkupowaćanikra​ć.Wiedział

background image

jednak,żetenstanrzeczyniemożetrwaćwiecznie.

OtępionydemerolemjeszczerazuważnieprzyjrzałsięQuinnomizakwalifikowałichdokategorii

zbzikowanychzbawców​wiata.Niemiałnicprzeciwkotemu.Jeżelichcšsiębawićwdobrychsamarytan
idaćmuschronieniedoczasu,ażsięnadobrepozbiera,tymlepiejdlaniego.

Powiedzieli,żemajšdomnaWschodnimWybrzeżu,codlachłopakazeslamsówwielkiegomiasta

byłoistnymkońcem​wiata.Pomy​lałjednak,żeniezaszkodzimuchwilowazmianaotoczenia.Majšdwóch
synówwjegowieku.Postanowiłniezaprzštaćsobiegłowyparšdzikusów,którychwychowujšci
zbawcy​wiata.

Powiedzielimu,żeprzestrzegajšpewnychzasad,iżejednšzgłównychjestedukacja.Miałwnosie

szkołę.Decydujšcsięnawyjazd,zgóryodrzucałtakšewentualno​ć.

Żadnychnarkotyków.StanowczytonStellizmusiłgodotego,byspojrzećnanišuważniej.Przybrał

najniewinniejszywyraztwarzyiodpowiadałgrzecznie“oczywi​cie,proszępani”.Niemiałwštpliwo​ci,
żegdybędziepotrzebowałdziałki,wydostaniejšchoćbyspodziemi,nawetnatakimzadupiu,jakto
miasteczkonadzatokš.

AwtedyStellapochyliłasięnajegołóżkiem,przyjrzałamusięwnikliwieiu​miechnęła.

Wyglšdaszjakaniołek,aletonieznaczy,żeniejeste​złodziejem,rozrabiakšikłamcš.Pomożemyci,

je​libędziecinatymzależało.Aleniechcisięniewydaje,żetrafiłe​nafrajerów.

Rayroze​miałsięgromko.Poklepałichobojeporamieniu.

Przychodzilitujeszczeparęrazywcišgudwóchnastępnychtygodni.Philliprozmawiałznimiiz

pracownicšopiekispołecznej,któršbyłoowielełatwiejoszukiwaćniżQuinnów.

Wkońcuzabraligozeszpitaladodomu,doładnegobiałegodomunadwodš.Poznałichsynów,

rozejrzałsiępookolicy.Kiedydowiedziałsię,żetamcichłopcy,CameroniEthan,znale​lisiętuw
podobnysposóbjakon,niemiałjużwštpliwo​ci,żetoludzieszurnięci.

Postanowiłsięprzyczaićiwykorzystaćstosownšchwilę.Jaknalekarzaiprofesoracollege’unie

zgromadzilizbytwielenadajšcychsiędoukradzeniadóbr.Nawszelkiwypadekprzyjrzałsięjednak
wszystkiemudokładnie.

Zamiastokra​ćQuinnów,pokochałich.Przybrałichnazwiskoispędziłdziesięćlatwdomunadwodš.

KiedyumarłaStella,razemznišodeszłaczę​ćjego​wiata.Byłajednšztychmatek,wktórychistnienie

nigdyprzedtemniewierzył.Opanowana,silna,kochajšca,rozumiejšcawszystko.Opłakiwałjš,tęswojš
pierwszšprawdziwšstratęwżyciu.Żebyzapomniećobólu,pogršżyłsięwintensywnejpracy.Skończył
college,nabywałogładyiumacniałswojšpozycjęwInnowacjach.

Mierzyłjeszczewyżej.

ObjęciestanowiskawInnowacjachwBaltimorebyłojegomałym,osobistymtriumfem.Powracałdo

miastaswojejniedoli,leczbyłtopowrótwdobrymstylu.Nikomunieprzychodziłodogłowy,żeten
ubranywszytynamiaręgarniturmężczyznabyłkiedy​drobnymzłodziejaszkiem,żeczasamihandlował

background image

narkotykami,anawetparałsięprostytucjš.

Wszystko,coosišgnšłwcišguostatnichsiedemnastulat,rozpoczęłosięwmomencie,wktórymRayi

StellaQuinnweszlidoszpitalnejsali.

Apotem,wniejasnychokoliczno​ciachumarłnagleRay.Człowiek,któregoPhillipkochałtakgoršco,

jaktylkosynmożekochaćojca;straciłżycienamałouczęszczanej,prostejszosie,wbiałydzień,
wjeżdżajšcnapełnymgazienasłuptelegraficzny.

Iznowuznalazłsięwszpitalnejsali.TymrazemleżałwniejWielkiQuinn.Byłpołamanyi

podłšczonydoaparaturyreanimacyjnej.Phillipijegobraciaprzyrzekliojcu,żezaopiekujšsięprzybłędš,
kolejnymzagubionymchłopcem.

AletenchłopiecmiałswojetajemniceipatrzyłnaludzioczamiRaya.

NanabrzeżuiwokolicachmiasteczkaStChristophermówiłosięocudzołóstwie,samobójstwie,o

skandalu.Plotkowanotakjużodpółroku,alenieposuniętosięokrokwustaleniuprawdy.KimjestSeth
DeLauterikimbyłdlaRaymondaQuinna?

Jeszczejednymprzybłędš?Jeszczejednympodrostkiem,wycišgniętymzotchłaniubóstwa,

zaniedbaniaiprzemocy,rozpaczliwiepotrzebujšcympomocnejdłoni?Czyteżkim​więcej?Quinnemz
urodzenia,anietylkozprzypadku?

CodojednegoPhillipniemiałwštpliwo​ci:dziesięcioletniSethbyłjegobratemwtakimsamym

stopniujakCamiEthan.Każdyznichzostałwyrwanyzkoszmarnegosnuiotrzymałszansęzmianyżycia.

TerazjednakzabrakłoRayaiStelli,bypozostawićchłopcuwolnywybór.

Jaka​czšstkaPhillipa,wzdrygałasięnamy​l,żeSethmógłbybyćrodzonymsynemRaya,poczętymw

grzechuiporzuconymwhańbie.Oznaczałobytozdradęwszystkiego,czegouczyligoQuinnowie,
wszystkiego,copokazalimunaprzykładziewłasnegożycia.

Nienawidziłsiebiezatemy​li,zatoukradkoweprzyglšdaniesięchłopcu,jegooczom,analizowanie

zwišzkumiędzyistnieniemSethaa​miercišRayaQuinna.

Ilekroćtepaskudnemy​lipojawiałysięwjegogłowie,natychmiastwspomniałGlorięDeLauter.

MatkaSethaoskarżyłaprofesoraRaymondaQuinnaoseksualnemolestowanie.Utrzymywała,iżzdarzyło
siętoprzedlaty,gdystudiowałanauniwersytecie.Jednakżeniezachowałsiężaden​ladjejobecno​cina
uczelni.

TasamakobietasprzedałaRayowiswojegodziesięcioletniegosynajakpaczkęmięsa.Tęsamš

kobietę,codotegoPhillipniemiałwštpliwo​ci,odwiedziłRaywBaltimore,nimruszyłdodomu-po
własnš​mierć.

Załatwiłaswojeizniknęła.KobietypokrojuGloriimajšwprawęwulatnianiusięwbezszmerowy

sposób.TobyłokilkatygodniprzedprzysłaniemQuinnomlistuzjakżemałosubtelnymszantażem.Je​li
chceciezatrzymaćdzieciaka,żšdamwięcej.Phillipzacisnšłszczękiwspominajšc,jakSethzbladłze
strachu,gdysięotymdowiedział.

background image

Takobietaniemożedostaćchłopakawswojeręce.Przekonasięjeszcze,żebraciaQuinnsš

twardszymiprzeciwnikaminiżtenstaryczłowiekomiękkimsercu.

ZresztšnietylkobraciaQuinn,pomy​lał,zjeżdżajšcnalokalnšdrogęprowadzšcšdodomu.Mijajšcw

szybkimtempiepolazielonegogroszku,soiiprzewyższajšcejczłowiekakukurydzy,my​lałorodzinie.
Teraz,gdyCamiEthanpożenilisię,Sethmajeszczedwiegotowewalczyćoniegokobiety.

Pożenilisię!Jakietozabawne.Iktobypomy​lał?Camochajtnšłsięzseksownšpracownicšopieki

społecznej,za​EthanożeniłsięzGrace,kobietšosłodkichoczach.Inatychmiastzostałojcemrozkosznej
Aubreyobuzianiołka.

Nocóż,niechimbędzie!Trzebaprzyznać,żeAnnaSpinelliiGraceMonroeidealniepasujšdojego

braci.Cozresztšsprawia,żemielibywiększeszansegdybydoszłodorozprawyopowierzenieimstałej
opiekinadSethem.Za​małżeństwosłużyimznakomicie.Nawetje​linad​więktegosłowazgrzytajš
zębami.

Phillipwolałkawalerskieżycie.Tylkożewcišguostatnichparumiesięcyniewielezjegozalet

korzystał.WeekendyspędzanewStChrisupływałynasprawdzaniuwypracowańSheta,pracyprzyłodzi
w​wieżopowstałejfirmieBoatsByQuinn,prowadzeniujejksišg,robieniuzakupów.Nawetnie
zauważył,kiedytowszystkonaniegospadło.

Obiecałojcunałożu​mierci,żezaopiekujesięSethem.Razemzbraćmizawarliumowę,żewrócšna

wybrzeżeiwspólnieroztoczšopiekęnadchłopcemipodzielšsięwszystkimiobowišzkami.DlaPhillipa
takaumowaoznaczaładzielenieczasumiędzyBaltimoreiStChris,atakżeprzekonaniesiędonowego
brata,któryczęstostwarzałniemałekłopoty.

Wszystkotograniczyłozbalansowaniemnalinie.Przywychowywaniudziesięciolatkatrudnobyło

uniknšćnapięćipotknięć.

Rozkręcaniefirmyodpodstawwišzałosięzcałšmasšdrobnych,alejakżemęczšcychformalno​ciiz

ciężkšharówkš.Niemniejjednakjako​toszło,choćbraciamieli​miesznepretensje,żezamałopo​więca
imczasu.

Jeszczenietakdawnospędzałweekendywtowarzystwiewieluatrakcyjnych,interesujšcychkobiet-

kolacjawjakim​nowym,modnymmiejscu,wieczórwteatrzelubnakoncercie,aprzysprzyjajšcejokazji
spokojne,niedzielne​niadaniepołšczonezlunchemwłóżku.

“Jeszczedotegowrócę-obiecywałsobiePhillip.-Gdywszystkosięułoży,wrócędodawnego

życia.Ale,jakpowiedziałojciec,narazie,przezjaki​czas…”

Skręciłnapodjazd.Przestałopadać,anali​ciachitrawieosiadłaleciutkawarstwawilgoci.Powoli

zapadałzmierzch.​wiatłowokniesalonuwitałomiękkš,kojšcšpo​wiatš.Zachowałosięjeszczetrochę
letnichkwiatówwypielęgnowanychprzezAnnę.Słyszałjużujadanieszczeniaka-choć,prawdęmówišc,
dziewięciomiesięcznyGłupekwyrósłnawielkiepsiskoitrudnogobyłouważaćzaszczeniaka.

Przypomniałsobie,żewieczornegotowaniewypadałodzisiajnaAnnę.ChwałaBogu!Znaczyłoto,że

uQuinnówpojawisięnastoleprawdziwejedzenie.Zrozkoszšpomy​lałoszklaneczcedobregowina.
DojrzałGłupka,któryzniknšłzarogiemdomuwpogonizaob​linionšżółtšpiłkštenisowš.

background image

NawidokwysiadajšcegozautaPhillipapiesprzerwałnachwilęswojšzabawęizaczšłgro​nie

ujadać.

-Idiota-powiedziałPhillip,wyjmujšcteczkęzdżipa.

Nad​więkznanegogłosuszczekaniezamieniłosięwdzikšrado​ć.GłupekzaczšłskakaćnaPhillipa,

któryosłaniałsięteczkšprzedjegomokrymi,zabłoconymiłapami.

-Nieskacz.Słyszysz,comówię?Siad!

Głupekchwilęsięwahał,awkońcuusiadłipodałłapę.Wywaliłjęzor,łypałoczami.

-Dobrypies.-PhillippotrzšsnšłjegołapęipogłaskałjedwabisteuszyGłupka.

-Cze​ć.-NadziedzińcuprzeddomempojawiłsięSeth.Odtarzaniasięzpsemmiałbrudnedżinsy,a

spodprzekrzywionejbaseballowejczapeczkisterczałyprostejaksłomablondwłosy.“U​miechasię
łatwiejniżkilkamiesięcytemu-odnotowałwmy​liPhillip-alemaszparęwzębach”.

-Cze​ć.-Phillippstryknšłpalcemwdaszekczapki.-Zgubiłe​co​?-Co?

Phillipstuknšłpalcemwswójrówny,nieskazitelniebiałyzšb.

-A,tak.-WzruszajšcramionamiwtypowydlaQuinnówsposób,Sethwyszczerzyłzębywu​miechu,

wtykajšcjęzykwpustemiejscepozębie.Twarzmiałpełniejszšniżpółrokutemu,awzrokbardziej
spokojny.-Ruszałsię.Musiałemsięznimpożegnaćdwadnitemu.Kurewskokrwawiło!

Phillipniezareagowałnatoprzekleństwo.Postanowił,żedopewnychsprawniebędziesięwtršcał.

-Dostałe​co​zautraconyzšb?

-Nienarzekam.

-No,no,je​liniewycisnšłe​stówyodCama,niejeste​moimbratem!

-Dostałemdwiestówy.JednšodCama,adrugšodEthana.Za​miewajšcsię,Phillippołożyłdłońna

ramieniuSethaiobajruszyliwstronędomu.

-Skorotak,toodemniejużnicniedostaniesz,bracie.Przykromibardzo.Acotamwszkolew

pierwszymtygodniupowakacjach?

-Nudy-odpowiedziałSeth.Wduchumusiałjednakprzyznać,żebyłowspaniale.Takšmasęnowych

rzeczykupilirazemzAnnš.Ostreołówki,nowiutkiezeszyty,pióra.Niechciałjednakpudełkanalunch,
jakiegoużywajšwserialuArchiwumX.W​rednichklasachztakimipudełkamichodzštylkomaminsynki.

Miałklaweubraniaisportowebuty.Aconajważniejsze,porazpierwszywżyciumieszkałwtym

samymdomu,chodziłdotejsamejszkoły,byłztymisamymilud​mi,którychzostawiłwczerwcu.

-Odrobiłe​lekcje?-zapytałPhillip,unoszšcbrwiiotwierajšcfrontowedrzwi.Sethpokiwałgłowš.

background image

-Człowieku,czytynaprawdęniemaszinnychzmartwień?

-Dzieciaku,pracedomowetomójżywioł.-W​ladzanimido​rodkawpadłGłupek.Byłtak

rozentuzjazmowany,żeomalnieprzewróciłPhillipa.-Mógłby​siębardziejprzyłożyćipopracowaćnad
tympsem,docholery!-JednakzapachczerwonegososuAnny,rozchodzšcysięwpowietrzuniczym
ambrozja,działałtakkojšco,żePhillipnatychmiastzmieniłton.-OBoże,cozarozkosz!-jęknšł.

-Manicotti-poinformowałgoSeth.

-Tak?Mambutelkęchianti,któršspecjalnieschowałemnatakšokazję.-Odrzuciłteczkę.-We​miemy

sięzaksišżkipokolacji.

Zastałbratowšwkuchniwtrakciefaszerowanianale​nikówserem.Podwinęłarękawynieskazitelnie

białejbluzki,któršwkładaładobiura.Nagranatowejspódniczcemiałabiałyrze​niczyfartuch.Zdjęła
szpilkiigołšstopšwystukiwałarytmarii,któršnuciła.Carmen,rozpoznałPhillip.Wspaniałeczarneloki
miałajeszczeupiętedogóry.

RobišcokodoSetha,Phillipzaszedłjšztyłu,objšłwpasieicmoknšłgło​nowsamczubekgłowy.

-Ucieknijzemnš.Zmienimyimiona.TyzostanieszZofiš,ajaCarlem.Pozwólsięporwaćdoraju,

gdziebędzieszmogłagotowaćdlamnie,wyłšczniedlamnie.Żadenztychwie​niakówniedoceniaciętak
jakja.

-Zarazsięspakuję,Carlo,pozwóltylko,żedokończętenale​niki.-Odwróciłagłowę,​miejšcsię

czarnymi,​ródziemnomorskimioczami.-Kolacjazapółgodziny.

-Otworzęwino.

-Niematuczego​dozjedzenia?-zapytałSeth.

-Wlodówcesšprzekšski-odparłaAnna.-We​sobiesam.

-Tylkowarzywaiinnetakie​wiństwa-jęknšłSeth,sięgajšcpopółmisek.-GdziejestCam?

-Powinienbyćwdrodzedodomu.PostanowilizEthanempopracowaćjeszczegodzinęprzyłodzi.

PierwszedziełoQuinnówzostałoukończone.Jutroprzyjeżdżaponieklient.Robotaskończona,Phillipie,
rozumiesz?-U​miechnęłasiępromiennie,pęczniejšczdumy.-Stoiwdoku,gotowadowyj​cianapełne
morze,ijestwspaniała!

Poczułsięlekkorozczarowany.Szkoda,żeniemógłbyćtutajtegoostatniegodnia.

-Azatemtrzebatouczcićszampanem.

Annaodczytałanalepkęnabutelceiażuniosłabrwi.

-Folonari,Ruffino?

WysokoceniłwyrafinowanygustAnnyijejupodobaniedodobrychgatunkówwin.

background image

-Roczniksiedemdziesištypišty-powiedziałzu​miechem.

-Wybornie!Mojegratulacje,panieQuinn,zokazjipierwszejłodzi.

-Niemojawtymzasługa.Zajmowałemsiętylkodetalamiibyłemzwykłymwyrobnikiem.

-Oczywi​cie,żejestwtymtwojazasługa.Detalesšrównieważne,ianiCam,aniEthanniezrobiliby

tegoztakš…finezjš,jakty.

-Zdajesię,żeokre​lalitojako…obijaniesię?

-Niezwracajnanichuwagi.Powiniene​byćdumnyztego,cozdziałali​ciewostatnichmiesišcach.Nie

tylkowfirmie,lecztakżedlarodziny.Każdyzwaspo​więciłco​bardzoważnegodlaSetha.Ikażdy
otrzymałco​bardzoważnegowzamian.

-Nigdynieprzypuszczałem,żedzieciakmożetakabsorbować.-GdyAnnapolałafaszerowane

nale​nikisosem,Phillipwyjšłzkredensukieliszkidowina.-Wcišżjeszczemiewamtakiechwile,kiedy
tacałaimprezawkurzamniejakcholera.

-Nicbardziejnaturalnego,Phillipie.

-Może,alefaktpozostajefaktem.-Wzruszyłramionaminalałdwakieliszki.

-Najczę​ciejjednakpatrzęnaniegoistwierdzam,żejestcałkiemfajny,jaknamałegobraciszka.

Annautarłaseriposypałanimpotrawę.KštemokazerknęłanaPhillipa,którypodniósłswójkieliszek

wina,oceniajšcjegobukiet.Przyjemniebyłonaniegopopatrzeć.Podwzględemfizycznymuosabiał
męskšdoskonało​ć.Bršzowewłosy,gęsteimocne,złocisteoczy.Owalna,zamy​lonatwarz.Zmysłowa,a
zarazemniewinna.Wysoka,proporcjonalnasylwetka,jakbystworzonadowłoskichgarniturów.Odkšdgo
jednakujrzałarozebranegodopasa,wspłowiałychdżinsach,wiedziała,żejegodelikatno​ćtotylko
pozory.

Pomy​lała,żetowyrafinowanyerudyta,naprawdęinteresujšcymężczyzna.

Wsunęłapotrawędopiecyka,następnieodwróciłasięisięgnęłapowino.U​miechajšcsię,tršciłasięz

nimkieliszkiem.

-Tyteżjeste​całkiemfajny,Phillipie,jaknadużegobrata.

Kiedysięwspięłanapalce,żebypocałowaćgowpoliczek,nadszedłCam.

-Waraodmojejżony!

Phillipu​miechnšłsięiobjšłAnnę.

-Toonategochciała.Lubimnie.

-Alemniebardziej.-Żebytoudowodnić,Camzłapałzawišzaniefartucha,zakręciłAnnšwkoło,

porwałwramionaipocałowałnamiętnie.U​miechnšłsięipokumpelskuklepnšłjšwpupę.-Prawda,

background image

słodziutka?

Jeszczekręciłosięjejwgłowie.

-Niewykluczone.-Odetchnęłagłęboko.-Bioršcpoduwagęcałokształt…

-Wywinęłamusięzjegoramion.-Alejeste​utytłany.

-Wpadłemtylkopopiwoiidępodprysznic.-Wysokiiszczupły,ciemnyigro​ny,dałnurkado

lodówki.-Znajd​sobiewłasnškobietę.

-Czymamnatoczas?-zapytałponurymgłosemPhillip.

Pokolacjiiucišżliwejgodziniespędzonejnadćwiczeniamizdzielenia,nadbitwamiWojnyo

Niepodległo​ćisłowniczkiemnapoziomieszóstejklasyPhillipzamknšłsięwswoimpokojuzlaptopemi
dokumentami.

Byłtotensampokój,któryotrzymał,gdyRayiStellaQuinnprzywie​ligododomu.Obecnie​ciany

miałypastelowozielonykolor.Gdzie​wokolicyszesnastychurodzinco​mustrzeliłodogłowyi
pomalowałjejaskrawoczerwonšfarbš.Bógraczywiedziećdlaczego.Pamięta,jakmatka-albowiem
Stellastałasiędotegoczasujegomatkš-rzuciłatylkonatookiemistwierdziła,żemożnadostaćodtego
rozstrojużołšdka.

Onuważał,żetakbędzieseksownie,jednaktrzymiesišcepó​niejpomalowałjenabiało,wieszajšctui

ówdziebiało-czarnefotografiewczarnychramkach.

Zawszeposzukiwałjakiej​specyficznejatmosfery.Dotejstonowanejzielenipowróciłnakrótkoprzed

przeprowadzkšdoBaltimore.

Tylkojegorodzicezawszewiedzieli,corobiš.

Dalimutenpokój,wswoimdomu.Przezpierwszetrzymiesišcetrwaławalkaoto,czyjebędziena

wierzchu.Szmuglowałnarkotyki,wdawałsięwbójki,kradłalkoholio​wiciewracałpijanydodomu.

Terazbyłodlaniegojasne,żepoddawałichpróbie,prowokował,żebygowykopali.Żebygo

odrzucili.No,dalej,spróbujciesobiezemnšporadzić!

Ajednakudałoimsię.Nietylkosobieznimporadzili,aleuformowaligo.

“Zastanawiamsię,Phillipie,dlaczegotakcizależynatym,żebymarnowaćumysłiciało-powiedział

ojciec.-Dlaczegorobiszwszystko,żebydaćwygraćtymsukinsynom”.

Phillip,któremuwywracałysięflaki,apękałagłowazprzepiciaiznadużycianarkotyków,miałto

wszystkogdzie​.

Ray,mówišc,żedobraprzejażdżkaod​wieżymumózg,wzišłgozesobšnałód​.Skacowanydo

nieprzytomno​ci,czujšcsięjakzbitypies,Phillipprzechyliłsięzaburtęizwróciłresztkitrucizny,którš
sięnaszprycowałubiegłejnocy.

background image

Wła​nieskończyłczterna​cielat.

Rayzarzuciłkotwicęwwšskimprzesmyku.PrzytrzymałgłowęPhillipa,otarłmutwarz,apotempodał

mupuszkęimbirowegopiwa.

-Siadaj.

Phillipzwaliłsięraczejniżusiadł.Drżałymuręce,przypierwszymłykupoczułszarpnięciew

żołšdku.Rayusiadłnaprzeciwniego.Wielkiedłonieoparłnakolanach,alekkabryzarozwiewałajego
srebrzystewłosy.Iteoczy.Patrzyłmuwtwarztymiswoimil​nišcyminiebieskimioczamiizastanawiał
się.

-Miałe​paręmiesięcy,żebysiędostosować.Stellapowiada,żepodwzględemfizycznymdoszedłe​do

siebie.Jeste​dostateczniesilnyizdrowy,ależebyutrzymaćkondycję,musiszzmienićtrybżycia.

Wydšłwargiiprzezchwilęmilczał.Wwysokiejtrawiestałaczapla,nieruchomajaknaobrazie.

Powietrzebyłoczyste,czułosięjużlekkichłódzbliżajšcejsięjesieni,ponadogołoconymizli​ci
drzewamirozpo​cierałosięintensywniebłękitneniebo.Wiatrtargałtrawamiimuskałgrzywyfal.

Phillipbyłociężały,bladyipatrzyłtępymwzrokiem.

-Istniejšróżnemetody,Phil-powiedziałRayznaciskiem.-Możemyciniepopuszczać,trzymaćcię

krótkoiniespuszczaćzokaaninachwilę.

Chwyciłwędkęimachinalniezałożyłprzynętę.

-Albomożemyteżuznać,żeeksperymentsięnieudałiżewracaszdotamtego​wiata.

Phillippoczułskurczwżołšdku,przełknšł​linę,byniepokazaćposobiestrachu.

-Niepotrzebujęwas.Niepotrzebujęnikogo.

-Samwtoniewierzysz-powiedziałłagodnieRayizarzuciłwędkę.Nawodzieutworzyłysię

niekończšcesiępomarszczonekręgi.-Wrócisztamijużnigdyztegoniewyjdziesz.Spędziszparęlatna
ulicy,apotemtojużniebędziepoprawczak.Skończyszwceli,razemzezłymifacetami,takimi,którzy
zagustujšwtejtwojejładnejbuzi.Dorwiecięjaki​wielkidrab,złapamijakbochny,zacišgniektórego​
dniapodprysznicizrobizciebieswojšpannęmłodš.Philliprozpaczliwiepragnšłpapierosa.Pociłsię
jakpotępieniec.

-Jeszczepotrafięosiebiezadbać.

-Synu,zrobišzciebieszmatę,wieszotymprzecież.Potrafiszsięstawiać,alesšsprawy,przed

któryminieuciekniesz.Dotšdtwojeżycieukładałosięparszywie.Nieponosiszzatoodpowiedzialno​ci.
Jeste​jednakodpowiedzialnyzaswojšprzyszło​ć.

Ponowniezamilkł.Kolanami​cisnšłwędkęisięgnšłpozimnšpuszkępepsi.Niespieszšcsięotworzył

jšizaczšłpićduszkiem.

-Wydawałosięnam,żejestco​wtobie-cišgnšł.-Nadaltakuważamy-dodał,patrzšcnaPhillipa.-

background image

Alepókisamtegoniedostrzeżesz,nieruszymyzmiejsca.

-Skšdtakatroska?-nieudolniebroniłsięPhillip.

-Trudnototerazpowiedzieć.Możeniejeste​tegowart.Możesšdzonecijestskończyćnaulicy,kra​ći

sprzedawaćsięzamarnygrosz.

Odtrzechmiesięcymiałporzšdnełóżko,regularneposiłkiiksišżki-jednazjegoukrytychnamiętno​ci

-doswojejdyspozycji.Kiedypomy​lałoutraceniutegowszystkiego,zrobiłomusięznowuniedobrze,ale
wzruszyłtylkoramionami.

-Przeżyję.

-Skoroniemaszwiększychambicji,twojasprawa.Tutajmożeszmiećdom,rodzinę.Możesz

normalnieżyćiwykorzystaćtojako​wprzyszło​ci.Alemożeszrównieżkontynuowaćobranšprzezsiebie
drogę.

Raywykonałgwałtownyruch,takszybki,żePhillipzasłoniłsięprzedciosem,zaciskajšcpię​ci.Lecz

RaypodcišgnšłjedyniekoszulęPhillipa,byodsłonić​wieżebliznynajegopiersi.

-Możeszwrócićdotego-powiedziałspokojnie.

PhillipspojrzałRayowiwoczy.Dojrzałwnichwspółczucieiwiarę.Mógłprzejrzećsięwnichjakw

zwierciadle,zobaczyćsiebiewykrwawiajšcegosięwrynsztoku,naulicy,gdzieżyciebyłomniejwarte
niżdziałkanarkotyku.

Chory,zmęczonyiprzerażonyzanurzyłtwarzwdłoniach.

-Iocochodzi?

-Chodziociebie,synu.-Rayprzecišgnšłdłonišpowłosachchłopca.-Ociebie.

Sprawyniezmieniłysięzdnianadzień,aleodtegowieczoruco​drgnęło.Dziękirodzicomzaczšłw

siebiewierzyć.Postawiłsobiezapunkthonoruosišganiedobrychwynikówwszkole,postawiłnanaukę,
naprzeobrażeniesięwPhillipaQuinna.

Chybawykonałdobršrobotę.Postarałsięnabraćogłady.Robiłterazkarierę,miałdobrze

wyposażonyapartamentzewspaniałymwidokiemnaInnerHarboricałšszafęubrań.

Jakbyzatoczyłkoło,wracajšcdoswojegodawnegopokojuzzielonymi​cianamiisolidnymimeblami,

zoknamiwychodzšcyminadrzewainamoczary.

Tylko,żetymrazemchodziłooSetha.

background image

2

Phillipstałnadziobiełodzi,którejnachrzciemianonadaćpretensjonalneimięNeptun’sLady.Żeby

zrealizowaćprojektizbudowaćprawdziwyslup,po​więciłnatoczterytysišceroboczogodzin.Zato
teraz,wżółtychpromieniachwrze​niowegosłońca,mógłpodziwiaćjejpołyskujšcytekowypokład.
Precyzjawykonaniacieszyłaoczy.

Kajutapodpokładembyłamajstersztykiemstolarki-głównypowóddumyCama.Zostaławykonanaz

dobrzedopasowanychlistewek.Podobniejakkojedlaczworgaludzi.

Solidnaipięknałód​.Zpełnymgracjiopływowymkadłubemibłyszczšcympokładem.PomysłEthana,

byłšczyćdeskinazakładkę,kosztowałwieledodatkowychgodzinpracy,aledziękitemupowstało
prawdziwecacko.

TenortopedazDystryktuKolumbiazapłaciładnšsumkęzakażdyjejcentymetr.

-Noico?-Ethan,zrękamiwkieszeniachwyblakłychdżinsów,mrużšcoczyprzedsłońcem,rzucił

retorycznepytanie.

Phillipprzecišgnšłrękšpogładkiejjakatłasburcie,któršgodzinamipolerowałwpocieczoła.

-Zasłużyłanamniejbanalnšnazwę.

-Wła​cicielmawięcejpieniędzyniżwyobra​ni.Jaktałód​pięknieidzienawiatr.-Ethanu​miechnšł

się.-Kiedy​myjštestowalizCamem,niechciałwracaćdoportu.Aimnienatymniezależało.

Phillippotarłkciukiempodbródek.

-MamwBaltimorekumpla,którymaluje.Ilekroćco​sprzeda,klniewżywykamień.Nieznosi

pozbywaćsiępłócien.Dopieroterazrozumiem,cowtedyczuje.

-Tonaszepierwszedzieło.

-Alenieostatnie.-Phillipnieposšdzałsięotakisentymentalizm.Budowałodziniebyłajego

pomysłem.Zostałwtowcišgniętyprzezbraci.Ostrzegałich,żetowariactwo,skazywaniesięna
murowanšwpadkę.

Poczymoczywi​cieruszyłdoakcji,załatwiłwynajęciebudynku,uprawnienia,zamówiłniezbędny

sprzęt.Podczaspracprzybudowiezdarłdokrwipaznokcie,naderwałmię​nieodd​wiganiadesek.I
bynajmniejniecierpiałwmilczeniu.

Musiałjednakprzyznać,żenamacalnydowóddługichmiesięcypracy,kołyszšcysięzwdziękiempod

jegostopami,byłwarttegowszystkiego.

Aterazmielizaczynaćznówodpoczštku.

-Przygotowali​ciejużco​zCamemdonastępnegoprojektu?

background image

-Chcemyskończyćkadłubdokońcapa​dziernika.-Ethanwyjšłchustkędonosaistaranniewytarł​lady

palcówPhillipanaburcie.-Je​limamysiętrzymaćtegomorderczegografiku,jakinarzuciłe​.Alenarazie
trzebasięjeszczetrochęprzyłożyćdotejtutaj.

-Dotej?-Mrużšcoczy,Phillipzsunšłznosadrogieimodneokularysłonecznewstylulat

pięćdziesištych.-Przecieżpowiedziałe​,żejestjużgotowa.Miałemwła​niei​ćdodomuisporzšdzićdla
niejostatniedokumenty.

-Jeszczetylkojedenmałydrobiazg.MusimypoczekaćnaCama.

-Jakiznowumałydrobiazg?-ZniecierpliwionyPhillipspojrzałnazegarek.-Klientbędzietulada

moment.

-Toniepotrwadługo.-Ethanwskazałgłowšdrzwibudynku.-OtoiCam.

-Jeststanowczozadobradlategociemniaka-zawołałodproguCam,trzymajšcpodpachšwiertarkę.

-ZaładujmyżonyidzieciakiisamipopłyńmynaBimini,dobrzewamradzę.

-Zchwilšwręczeniaczekułód​przechodzinawłasno​ćtegofaceta.-GdyPhilliptomówił,Cam

jednymsusemwskoczyłnapokład.-AnaBimininiemacieczegoszukać.

-Poprostujestzazdrosny,żechcemytampopłynšćzeswymiżonami-powiedziałCamdoEthana.-

We​to.-WepchnšłPhillipowiwiertarkędoręki.

-Pocholeręmitodajesz?

-Dokończdzieła.-Cam,u​miechajšcsięoduchadoucha,wyjšłztylnejkieszeniplakietkę.-Ostatni

fragmentzachowali​mydlaciebie.

-Taak?-Phillipujšłplakietkęiprzyjrzałsięjejwpromieniachsłońca.Mieniłasięcudownie.

-Razemzaczęli​mybudowę-podsumowałEthan.-Pójdzienasterburtę.Phillipwzišł​ruby,które

wręczyłmuCam,ipochyliłsięnadzaznaczonyminaburciepunktami.

-Musimytouczcić.-Wiertarkazawyławjegorękach.-My​lałemobutelceDomPerignan-

powiedział,przekrzykujšchałas.-Doszedłemjednakdowniosku,żedlawasszkodatakdobrego
szampana.ZamroziłemwięctrzybutelkiHarpsa.

Pomy​lał,żepogodzšsięztym,ponieważprzygotowałnapopołudniemałšniespodziankę.

Byłoprawiepołudnie,kiedyklientskończyłpiaćzzachwytunadkażdymcentymetremswojejnowej

łodzi.Zanimmujšzaładowalinajegoprzyczepę,oddelegowaliEthana,żebyzafundowałfacetowi
próbnšprzejażdżkęznajbardziejkarkołomnymiewolucjami.Phillip,obserwujšczdokużółteżagle-
zgodniezżyczeniemklienta-patrzyłjakchwytajšwiatr.

Ethanmiałrację,pomy​lał.Tałód​maszwung.

Sluppomknšłwstronęnabrzeża,zrobiłzwrotjakmarzenie.Wyobraziłsobieturystów,zatrzymujšcych

sięipokazujšcychsobienawzajemładnšłód​.Pomy​lał,żeniemalepszejreklamyniżtowarwysokiej

background image

klasy.

-Założęsię,żegdysampopłynie,osišdzienamieli​nie-odezwałsięzajegoplecamiCam.

-Zpewno​ciš.Aleitakbędziemiałfrajdę.-PoklepałCamaporamieniu.-Idęwypisaćmurachunek.

Wynajętyprzeznichiprzerobionynastocznięstaryceglanybudyneknieodznaczałsiębynajmniej

urodš.Większšjegoczę​ćzajmowałahalazpodwieszonymidokrokwi​wietlówkami.Małeokna
sprawiaływrażenie,jakbystalepokrytebyłykurzem.

Wszystkienarzędzia,materiały,farbaepoksydowaipokost,znajdowałysięwzasięguręki.Terazna

wysokiejplatformiestałnagiszkieletkadłubasportowejłodzi,przeznaczonejdoamatorskiego
uprawianiarybołówstwa-ichdrugiezamówienie.

Wewnętrzne​cianybudynkubyłypoobtłukiwaneiobdrapane.Stromeżeliwneschodywiodłydo

ciasnego,pozbawionegookienpomieszczenianagórze,któresłużyłoPhillipowizabiuro.

Urzšdziłjezdrobiazgowšskrupulatno​ciš.Metalowebiurko,przypominajšceeksponatzpchlegotargu,

byłodoprowadzonedopołysku.Nablaciestałrocznykalendarzzodwracanymikartkami,jegostary
laptop,atakżetelefonzautomatycznšsekretarkšipleksiglasowypojemniknapióraiołówki.

Wtejciasnocieznalazłosięjeszczemiejscenadwuczę​ciowšszafkęnadokumenty,małškopiarkęi

faks.

Usiadłzabiurkiemiwłšczyłkomputer.Jegouwagęprzycišgnęłomigajšce​wiatełkoprzytelefonie.

Odegrałinformację,alebyłytotylkodwagłuchepołšczenia.Skasowałje.

Pochwilimiałjużnaekranieprogram,któryopracowałnaużytekfirmy.U​miechnšłsięnawidoklogo

ichBoatsByQuinn.

Możeisšniefrasobliwymiamatorami,pomy​lał,wystukujšcdanepotrzebnedosprzedaży,aletowcale

nieoznacza,żemajšsięzadowolićbyleczym.Zawszezwracałuwagęnaszatęgraficznš.Samotworzenie
druków,blankietówfirmowych,pokwitowań,rachunkówbyłyraczejprostšczynno​ciš.Alemusiałymieć
klasę.

Wła​niewłšczyłdrukarkę,kiedyzadzwoniłtelefon.

-BoatsByQuinn.

Podrugiejstronieprzezchwilęniktsięnieodzywał.

-Przepraszam,pomyliłamnumer.-Głosbyłniewyra​nyinależałdokobiety,któraszybkosię

wyłšczyła.

-Niemasprawy,słodziutka-powiedziałPhillipdogłuchejsłuchawki,poczymwyjšłzdrukarki

gotowyrachunek.

-Szczę​liwyczłowiek-stwierdziłCam,gdywgodzinępó​niejpatrzyli,jakichklientodjeżdżaze

slupemnaprzyczepie.

background image

-Tomypowinni​mysięcieszyć.-Phillipwyjšłzkieszeniczek.-Uwzględniłemmateriał,robociznę,

kosztywłasne,dostawy…-Nocóż,dostali​mywystarczajšcodużo,żebyprzystšpićdonastępnejbudowy.

-Pohamujswójentuzjazm-mruknšłCam.-Wkońcutotylkopięciocyfrowyczek.Lepiejnapijmysię

piwa.

-Zyskinależyodrazuinwestować-ostrzegłPhillip,kiedyruszylidodomu.

-Wrazznadej​ciemchłodówcałynaszwielkimajštekulecikominem.-Popatrzyłnawysokisufit.-I

todosłownie.Awprzyszłymtygodniumusimyzapłacićpodatekkwartalny.

Camotworzyłbutelkęipopchnšłjšwstronębrata.

-Zamknijsię,Phil.

-Niemniejjednak-cišgnšłniezrażonyPhillip-jesttowspaniałachwilawdziejachQuinnów.-

PodniósłswojšbutelkęistuknšłsięzEthanemiCamem.

-Zanaszegodoktoraodchorychstóp,pierwszegozlicznychszczę​liwychklientów.Niechgładkoiz

powodzeniemżeglujew​ródodciskówizrogowaceń.

-Niechnamawiawszystkichprzyjaciół,żebydzwonilidoBoatsByQuinn-dodałCam.

-NiechpłyniedoAnnapolisitrzymasięzdalaodmojejczę​ciZatoki-dokończyłEthan.

-Ktoskoczypolunch?-dopytywałsięCam.-Konamzgłodu.

-Graceprzygotowałakanapki-odparłEthan.

-Chwałajejzato.

-Możeco​jeszczedojdziedotegolunchu-powiedziałPhillip,słyszšcd​więkoponnażwirowym

podje​dzie.-Wła​nienatoczekałem.

Wyszedłnazewnštrziucieszyłsięnawidokbagażówki.Kierowcawychyliłgłowęprzezokno,żujšc

gumę.

-Quinn?

-Zgadzasię.

-Co​tyznowukupił?-Camzmarszczyłczołonawidokfurgonetki,zastanawiajšcsię,ileteżforsy

ubędziezichnowiutkiegoczeku.

-Co​,conamsiębardzoprzyda.Alechod​cietupomóc.

-Bardzosłusznie-burknšłkierowca,gramolšcsięzkabiny.-Ładowali​myjšwetrzech.Todraństwo

ważychybaztysišckilo.

background image

Rozsunšłtylnedrzwi.Toco​leżałonastelażuwmiękkiejotulinie.Byłodługienaconajmniejtrzy

metry,szerokienadwametryimiałozosiemcentymetrówgrubo​ci.Prostelitery,wyrytewstarannie
obrobionymdrewniedębowym,tworzyłynapisBOATSBYQUINN.Precyzyjniewyrze​bionywdrewnie
jachtnapełnychżaglachzdobiłgórnynarożnik.Za​wdolnymwidniałyimionaCamerona,Ethana,Phillipa
iSethaQuinnów.

-Cholerniedobryszyld-wydusiłzsiebieEthan,gdyodzyskałwreszciemowę.

-Je​lichodziotenjacht,posłużyłemsięjednymzeszkicówSetha.Jesttakisamjaknanaszymlogona

firmowychpapierach.Resztęzrobiłkomputer.

-Tofantastyczne.-CampołożyłdłońnaramieniuPhillipa.-Tegonamwła​niebrakowało.Chryste,

dzieciakoszaleje,kiedytozobaczy.

-Figurujemywkolejno​ci,wjakiejtuprzybyli​my.Nietrzymałemsięalfabetuaniwieku.Chciałem,

żebywszystkobyłojasneiproste.-Cofnšłsięparękroków,zrękamiwkieszeni,nie​wiadomiena​ladujšc
pozębraci.-Pomy​lałem,żebędziepasowałdobudynkuidotego,cownimrobimy.

-Jest​wietny-przytaknšłEthan.-Jaksięnależy.Kierowcaprzesunšłpodpoliczkiemgumę.

-Noco,chceciepodziwiaćtakdorana,czymożejednakwyjmiemytociężkiedraństwozbagażówki?

Pomy​lała,żenie​lesięprezentujš.Trzechprzystojnychfacetów,pochłoniętychfizycznšpracšwciepłe

wrze​niowepopołudnie.Itenbudynekpasujedonich.Surowy,zwyblakłejstarejcegły,wokółzaniedbany
teren-więcejchwastówniżtrawy.

Każdyznichwyglšdainaczej.Jedenzmężczyznjestciemny,matakdługiewłosy,żemożejewišzać

wkońskiogonek.Jegowyblakłe,szaredżinsy,musiałybyćkiedy​czarne.Mawsobieco​europejskiego.
Uznała,żetomusibyćCameronQuinn,ten,którywyrobiłsobienazwiskonatorachwy​cigowych.

Drugimananogachzdarteroboczebuty.Spodniebieskiejczapeczkibaseballowejwystajšmu

rozja​nioneodsłońcawłosy.Poruszasięzwinnieibezwysiłkud​wignšłswójrógszyldu.Tomusibyć
EthanQuinn,wodniak.

Toznaczy,żetrzecimmężczyznšjestPhillipQuinn,szefdziałureklamyjednejzczołowychfirm

reklamowychwBaltimore.Drogie,modneokularyprzeciwsłoneczneidżinsy.Bršzowewłosy,zktórych
chybamusibyćzadowolonyfryzjer.Wysoki,wysportowany.

Podwzględemfizycznymniesšdosiebiepodobni-wiedziałazresztš,żełšczyichnazwisko,anie

więzykrwi.Niemniejjednakco​wskazywałonato,żesšbraćmi.

Zamierzałapoprostuichminšć,rzucićszybkookiemnabudynek,wktórymzałożyliswojšfirmęi

dokonaćoceny.Wiedziała,żezastanieprzynajmniejjednegoznich,ponieważodebrałtelefon,nie
spodziewałasięjednak,żeujrzyichnazewnštrzwkomplecie,iżeodrazubędziemiałaokazjędo
przeprowadzeniaswoichbadań.

Należaładokobiet,któreumiejškorzystaćznieprzewidzianychokazji.

Odetchnęłagłęboko.Towszystkoniejesttakieproste.Ajednakmanadnimiprzewagę.Znaich,gdy

background image

tymczasemoniniconiejniewiedzš.

Przecinajšculicę,uznała,żejejzachowaniejestjaknajbardziejtypowe.Spacerujšcakobieta,która

spostrzegłatrzechmężczyznmocujšcychimponujšcynowyszyld,maprawookazaćzainteresowanie.
Zwłaszczaturystka,zaktóršsiępodawała.Pozatymsamotnakobietamożepoflirtowaćztakatrakcyjnymi
mężczyznami.

Kiedyznalazłasięprzedbudynkiem,stanęłanieruchomo.Zanosiłosięnatrudnšiniebezpiecznšpracę.

Szyldzostałumocowanydoczarnychgrubychłańcuchówiokręconylinš.Tenodreklamystałnadachui
dyrygował,ajegobraciacišgnęli.Padałysłowazachęty,przekleństwaiwskazówki.Niedasięukryć,że
takapracadobrzewpływanamię​nie.

-Terazztwojejstrony,Cam.Jeszczezedwacentymetry.Aniechtoszlagtrafi.-Phillippotknšłsięi

omalniespadłzdachu.Ażwstrzymałaoddechzwrażenia.

Utrzymałjednakrównowagę,pochwyciłłańcuch.Widziała,jakusiłujezaczepićciężkieogniwodo

grubegohaka,dostrzegłateż,żeporuszaustami,leczniedosłyszała,comówi.

-Zaczepiłem.Teraztylkoniehu​taj-zawołał,stajšcnanogi,byprzej​ćnadrugikoniecdachu.Słońce

padałonajegowłosy,roz​wietlałojegoskórę.Przyłapałasięnatym,żewlepiawniegooczy.Pomy​lała,
żemaprzedsobšpierwszorzędnyokaznieskazitelnejmęskiejurody.

Apotemznowuleżałnabrzuchuibalansowałnakrawędzidachu,chwytajšcłańcuch,cišgnšcgow

górę.Iklnšcprzytymsiarczy​cie.Kiedyponowniewstał,miałzprzodurozdartškoszulę.Pewniemusiała
sięzaczepićoco​nadachu.

-Dopierocokupiłemtęszmatę.

-Byłanaprawdęprze​liczna,jakwszystko,comasz-zawołałzdołuCam.

-Pocałujmniegdzie​-odparłPhillipi​cišgnšłkoszulę,bywytrzećnišpotztwarzy.

Pomy​lała,żejestcałkiemniczegosobie.Pewnieniemożesięopędzićodkobiet.

Wepchnšłdotylnejkieszenizniszczonškoszulęizaczšłschodzićpodrabinie.Iwtedyjšdostrzegł.Nie

widziałaztejodległo​cijegooczu,leczmogłabyprzysišc,żenanišpatrzy-tonagłezawahaniesię,
przechyleniegłowy.Dostrzegakobietę,przyglšdasięjej,ocenia,podejmujedecyzję.

Wydałamusięcałkiemniezła.Miałnadzieję,żeprzyjrzysięjejzbliska.

-Mamytowarzystwo-mruknšłPhillip,aCamspojrzałprzezramię.

-Bardzoładna.

-Jesttutajoddziesięciuminut.-Ethanotarłręceospodnie.-Obserwujeprzedstawienie.

Phillipzszedłzdrabiny,odwróciłsięiu​miechnšł.

-Nowięc-zawołałdoniej-jaktowyglšda?Pomy​lała,żeprzedstawieniesięzaczyna.Podeszła

background image

bliżej.

-Robiwrażenie.Mamnadzieję,żenieprzeszkadzawamwidownia.Niemogłamsięoprzeć.

-Anitrochę.TowielkidzieńdlaQuinnów-Wycišgnšłrękę.-JestemPhillip.

-AjaSybill.Budujeciełodzie?

-Takjestnapisanenaszyldzie.

-Fascynujšce.Wła​nietuprzyjechałam.Niespodziewałamsię,żenatknęsięnabudowniczychłodzi.

Jakiegorodzajujednostkibudujecie?

-Prawdziwestatki.

-Naprawdę?-Zu​miechemzwróciłasięwkierunkujegobraci.-Atopańscywspólnicy?

-JestemCam.-Przedstawiłsięjedenznich.-AtomójbratEthan.

-Miłowaspoznać.Cameron-odczytała,spoglšdajšcnaszyld,-Ethan,Phillip.-Czułaszybkiebicie

serca,alezachowałauprzejmyu​miech.-AgdzieSeth?

-Wszkole-odpowiedziałPhillip.-Wcollege’u?

-Wpodstawówce.Madziesięćlat.

-Rozumiem.-Dostrzegłabliznynajegopiersi.Stareipołyskujšce,bardzobliskoserca.-Waszszyld

robiwrażenie.BoatsByQuinn.Zrado​cišzajrzałabymktórego​dnia,żebyzobaczyćpanaipańskichbraci
przypracy.

-Zapraszamy.Wkażdejchwili.NadługoprzyjechałapanidoStChris?

-Tozależy.Miłomibyłowaspoznać.-Postanowiłasięwycofać.Zaschłojejwgardle,sercebiło

nierówno.-Powodzeniawpracy.

-Proszęwpa​ćjutro-zawołałPhillip,kiedysięoddalała.-Zastaniepaniwszystkichczterech

Quinnównaraz.

Rzuciłaspojrzenieprzezramię,wnadziei,żeniewyrażanicpozawesołymzainteresowaniem.

-Możeprzyjdę.

“Seth-pomy​lała,pilnujšcsięteraz,bynieokazaćnajmniejszejemocji.-Otouchylonoprzedniš

furtkę,dziękiczemujużjutrobędziemogłazobaczyćSetha”.

-Muszęprzyznać,żetakobietapotrafisięporuszać-rzekłCam.

-Tak,toprawda.-Phillipwetknšłręcewkieszeniespodniitakżenapawałsięjejwidokiem.

Szczupłebiodraismukłenogiwpowiewnychspodniachwkolorzekukurydzy,obcisłacytrynowa

background image

bluzeczkapodkre​lajšcatalię.L​nišcewłosyopadajšcenaramiona.

Twarzrównieżmiałaatrakcyjnš.Klasycznieowalnš,obrzoskwiniowejcerze,zruchliwymi,

kształtnymiwargamidelikatniemu​niętymiróżem.Ciemne,seksownebrwioładnymwykroju.Nie
dostrzegłtylkooczu,któreprzysłoniłamodnymiokularamiprzeciwsłonecznymiwdrucianejoprawie.
Mogšbyćciemne,pasujšcedowłosów,alboteżjasnedlapełnegokontrastu.Korzystnymuzupełnieniem
cało​cibyłjejmiękki,kontraltowygłos.

-Długozamierzacietaksterczećigapićsięwbabskityłek?-zniecierpliwiłsięEthan.

-Takjakby​samniezerkał!-warknšłCam.

-Zerknšłemraziwystarczy.Niemacieniclepszegodoroboty?

-Jeszczechwileczkę-mruknšłPhillip,u​miechajšcsiędosiebie,kiedyskręciłazarógizniknęła.-

Sybill.Mamnadzieję,żepobędziejeszczetrochęwStChris.

Niewiedziałajakdługozostanie.Samadysponowałaswoimczasem.Mogłapracowaćwdowolnym

miejscuichwilowowybrałatonadmorskiemiasteczkonaWschodnimWybrzeżuwpołudniowejczę​ci
stanuMaryland.Prawiecałeżyciespędziławdużychmiastach,botakabyławolajejrodziców,apó​niej
ponieważsamatakchciała.

NowyJork,Boston,Chicago,Londyn,Mediolan.Lubiłamiejskikrajobrazirozumiałamieszkańców

miast.AlbowiemdoktorSybillGriffinzrobiłakarierębadajšcżyciewielkichaglomeracji.Podrodze
zrobiładyplomyzantropologii,socjologiiipsychologii.CzterylatanaHarvardzie,asystenturaw
Oksfordzie,wreszciedoktoratwInstytucieSmithoniańskim.

Odniosłasukcesnaniwieakademickiej,ateraz,półrokuprzedtrzydziestymiurodzinami,mogłapisać

nawybraneprzezsiebietematy.Wła​nieotymzawszemarzyła.

Jejpierwszaksišżka,Krajobrazmiejski,zostaładobrzeprzyjęta,spotkałasięzuznaniemkrytyki,ale

nieprzyniosładużegodochodu.Zatojejdrugaksišżka,Bliscynieznajomi,znalazłasięnakrajowejli​cie
bestsellerów,porywajšcjšwwirautorskichobjazdów,odczytów,telewizyjnychtalkshow.Teraz,kiedy
kanałPBSprzygotowywałcykldokumentalnychfilmówopartychnajejobserwacjachiteoriimiejskiego
życiaiobyczajów,byłanietylkozabezpieczonamaterialnie,alecałkiemniezależna.

Tymrazemmiałazamiarnapisaćotradycjachimechanizmachrzšdzšcychmałymimiasteczkami.

Poczštkowotraktowałatojedyniejakopretekst,byodbyćpodróżdoStChristopherizajšćsięwłasnš
sprawš.

Pó​niejuznałajednak,żemożetobyćcałkieminteresujšcapraca.Przecieżjestdo​wiadczonym

obserwatoremipotrafiwycišgaćwnioski.

Spacerujšcponiedużymładnymapartamenciehotelowym,stwierdziła,żepracazapewnijejspokój

ducha.

Dziękisprzyjajšcymokoliczno​ciomdotarłaodrazudoobiektuswychzainteresowań.

Wyszłananiewielkšpłytę,któršhotelnazywałdumnietarasem.Miałastšdwspaniaływidoknazatokę

background image

Chesapeake,mogłastšdtakżeobserwowaćinteresujšcemigawkizżycianabrzeża.Widziałakutry
przybijajšcedoportuiwyładowujšcepojemnikibłękitnychkrabów,zktórychsłynęłaokolica.Widziała
zbieraczykrabówprzypracy,kršżšcemewy,przelotbiałychczapli,aleniemiałajeszczeokazji,bysię
powłóczyćipozaglšdaćdomałychsklepików.

NieprzyjechaładoStChriskupowaćpamištek.

Możepowinnaprzycišgnšćstółdooknaitutajpracować?Kiedywiatrwiejeprostoodmorza,

docierajšdoniejstrzępyrozmów,słyszymiejscowydialekt,​piewniejszyniżjęzykulicNowegoJorku,
gdziemieszkaławostatnichlatach.

Możepowinnaposiedziećwktóre​słonecznepopołudnienajednejzmałychżeliwnychławek,których

jestpełnonanabrzeżu,ipoobserwowaćten​wiatek,ukształtowanyprzezwodę,rybyiludzkiwysiłek.

Przyjrzećsię,jaktamaławspólnotautrzymujšcasięzmorzaiturystów,oddziałujenasiebie

wzajemnie.Jakiesšjejtradycje,nawykiiwzorce.Sposobyubieraniasię,poruszania,mówienia.Rzadko
sięzdarza,żebyludzieu​wiadamialisobie,dojakiegostopniaokre​lonemiejscewpływanaich
zachowanie.

Reguły.Obowišzujšwszędzie.Wierzyławniebezgranicznie.

AjakimiregułamikierujšsięwżyciuQuinnowie?Jakirodzajspoiwaskonsolidowałichrodzinę?

Oczywi​ciemogšmiećswojewłasnekodeksy,własnesposobyporozumiewaniasię,własnšhierarchię
warto​ci,własnystandardnagródikar.

AjaktowszystkomasiędoSetha?

Przekonaniesięotymwdyskretnysposóbbyłojejgłównymzadaniem.

Quinnowieniepowinniwiedzieć,kimjest,podejrzewaćjšopokrewieństwo.Dlaobustronbędzie

lepiej,je​lipozostanietotajemnicš.MoglibyprzecieżpróbowaćudaremnićjejkontaktzSethem.Chłopiec
przebywajużznimiodmiesięcy.Niewiadomo,comunaopowiadaliijakšhistorięmogšwymy​lićw
raziepotrzeby.

Musipoobserwowaćiwszystkozbadać.Dopierowtedybędziemogławkroczyćdoakcji.Nienależy

obcišżaćsięwinšanisięspieszyć.

Jak​mieszniełatwoudałosięjejpoznaćQuinnów.Wystarczyłotylkopodej​ćdotegowielkiego

ceglanegobudynkuizainteresowaćsięichpracš.

Naprzystawkęwe​miePhillipaQuinna.Zaprezentowałcaływachlarzzachowańcharakterystycznych

dlawczesnejfazyzainteresowania.Nietrudnobędzietowykorzystać.PonieważspędziwStChristtylko
kilkadni,niemaobawy,żebyzdawkowyflirtprzybrałpoważniejszšformę.

Musinawłasneoczyzobaczyć,gdzieijakmieszkaSeth,ktosięnimopiekuje.

Czyjestszczę​liwy?

Gloriapowiedziała,żeukradlijejsyna.Żeużyliswychwpływówipieniędzy,żebygouprowadzić.

background image

AleGloriajestkłamczuchš.Sybillzacisnęłapowieki,usiłujšczachowaćspokój,obiektywizm.Tak,

Gloriajestkłamczuchš,alejesttakżematkšSetha.

Podeszładobiurkaiotworzyłaalbumik,zktóregowyjęłafotografię.U​miechałsięzniejchłopczyko

jasnychjaksłomawłosachibystrychniebieskichoczach.U​miechałsiędoniej.Samazrobiłatozdjęcie
zapierwszymijedynymrazem,kiedywidziałaSetha.

Musiałmiećwtedyczterylata.Phillippowiedział,żeterazmadziesięć,aodczasu,kiedyGloria

pojawiłasięwjejnowojorskimmieszkaniu,cišgnšczasobšSetha,upłynęłosze​ćlat.

Oczywi​ciebyłazrozpaczona.Spłukana,w​ciekła,zabeczana.Niebyłowyboru,musiałajšprzyjšć,nie

mogłazrobić​wiństwadziecku,którewpatrywałosięwnišwielkimi,przestraszonymioczami.Nigdynie
miaładoczynieniazdziećmi.Możewła​niedlategotakszybkoitakbardzopokochałaSetha.

Akiedytrzytygodniepó​niejwróciładodomuiniezastałaich-odeszlizcałšgotówkš,jakšmiaław

domu,zjejbiżuterišicennškolekcjšchińskiejporcelany-byłazdruzgotana.

Powtarzałasobieteraz,żenależałosiętegospodziewać.TypowezachowanieGlorii.Wierzyłajednak

-chciaławierzyć-żewkońcusięznišskontaktujš,ponieważdzieckotojednakpoważnasprawa.Że
będziemogłapomóc.

Tymrazembędzieostrożniejsza,niedasięponie​ćemocjom.Wiedziała,żewopowie​ciGloriizawarte

byłojakie​ziarnoprawdy.Niemniejjednak,zanimpodejmiejakie​kroki,musisobiewyrobićwłasnš
opinię.

Przedtemjednakchciałazobaczyćswojegosiostrzeńca.

Usiadłaprzylaptopieizaczęłaspisywaćswojepierwszeuwagi:

“Wydajesię,żebraciQuinnłšczytypowomęskiwzorzecrelacji.Napodstawiepierwszejobserwacji

mogęwnioskować,żestanowišzgranyzespółroboczy.Trzebabędziedodatkowychbadań,byokre​lić,
jakšrolękażdyznichspełniawtympartnerskimbiznesie,atakżewukładachrodzinnych.

ZarównoCameroniEthanQuinnsš​wieżoupieczonymimałżonkami.Trzebasiękonieczniespotkaćz

ichżonami,żebyzrozumiećmechanizmypanujšcewtejrodzinie.Logicznierzeczbioršc,jednaznich
powinnaimmatkować.PonieważAnnaSpinelliQuinn,żonaCamerona,pracujenapełnymetacie,
zapewnerolętępełniGraceMonroe.Jakożenienależygeneralizowaćpodobnychstwierdzeń,trzebaje
będziezweryfikowaćprzeprowadzajšcodrębneobserwacje.

Uważamzawymownyfakt,iżnaszyldzieQuinnów,któryzostałdzisiajzawieszony,figurujeimię

Setha,takżejakoQuinna.Niepotrafiępowiedzieć,czypominięciejegoprawdziwegonazwiskama
przynie​ćkorzy​ćimczyjemu.

Chłopiecnapewnozdajesobiesprawęzfaktu,żeQuinnowiestarajšsięoprzyznanieimopieki

prawnejnadnim.Niepotrafięnaraziestwierdzićczyotrzymałktóry​zlistównapisanychdoniegoprzez
Glorię,czyteżQuinnowieukrylijeprzednim.Chociażwspółczujęjej,boznalazłasięwtrudnejsytuacji
idesperackopragnieodzyskaćchłopca,uważam,żebędzielepiejdladobrasprawy,je​lipozostanie
nie​wiadomamojejobecno​citutaj.Gdytylkoudokumentujęwynikimoichbadań,skontaktujęsięzniš.Dla

background image

rozprawy,któramożeodbędziesięwprzyszło​ci,cenniejszebędšpotwierdzonefakty,niżzwykłeemocje.

Mamnadzieję,żeadwokat,któregozaangażowałaGloria,skontaktujesięwkrótcezQuinnamiinada

sprawiewła​ciwybieg.

Je​lichodziomnie,mamnadzieję,żespotkamsięjutrozSethemiwyrobięsobiejaki​poglšdna

sytuację.Wartobysiędowiedzieć,cochłopiecwienatematswojegopochodzenia.Ponieważocałej
sprawiezostałampoinformowananiedawno,nieznamjeszczewszystkichfaktów.

Wkrótcesięprzekonamy,czymałemiasteczkarzeczywi​ciesštakieplotkarskie.Dopókiniezostanę

zdemaskowana,zamierzamzebraćjaknajwięcejinformacjinatematprofesoraRaymondaQuinna”.

background image

3

Typowympunktemzbornymtowarzyskichspotkańidzieleniasięnowinkami-czytobędzienieduże

miasteczko,czywielkiemiasto-jestmiejscowybar.Aje​lisšwnimmosiężneozdobyidoniczkiz
paprociami,orzeszkiziemneicynowepopielniczki,je​liprzygrywaradosnamuzykacountrylub
chwytajšcyzasercerock,możnabyćpewnym,żedasiętuzebraćpotrzebneinformacje.

BarSnidleysawStChristopherpasowałdotegojakulał.Wystrójzciemnegodrewna,wyblakłe

plakatyzłodziami.Hała​liwamuzykapłynšcazgło​nikówustawionychpobokachniewielkiegopodium,
naktórymczterechmłodzieńcówszarpałocosiłstrunygitariwaliłowbębny.Niebrakowałoim
entuzjazmu,aleniewielemielitalentu.

Trzechmężczyznprzybarzeoglšdałomeczbaseballowynamałymekranietelewizorapodwieszonego

natylnej​cianiebaru.Wydawalisięzadowolenieobserwujšctencichybaletrzucajšcychiwybijajšcych
zawodników,pijšcpiwoipojadajšcgar​ciamiprecle.

Naparkieciepanowałtłok.Znajdowałysięnanimtylkoczterypary,alezbrakumiejscatańczšcy

cišgletršcalisięłokciamiizderzalibiodrami.

Kelnerkiprzystrojonebyływidiotyczne,zaspokajajšcemęskšfantazjęstroiki,naktóreskładałysię

krótkieczarnespódniczki,kuse,obcisłebluzeczkizdekoltemwkształcieliteryVnaplecach,siatkowe
pończochyooczkachjakwsiecirybackiejibutynaobcasachjaksztylety.

Wsunęłasięzarozchwierutanystolik,byledalejodryczšcychgło​ników.Nieprzeszkadzałjejdymi

hałas,lepkapodłogaipodrygujšcystolik.Najważniejsze,żewybraneprzeznišmiejscestanowiłodobry
punktobserwacyjny.

Musiałazawszelkšcenęwyrwaćsięnakilkagodzinzhotelowegopokoju.Teraz,kiedyusadowiłasię

twarzšdosali,zamówisobiekieliszekwinaioddasięobserwowaniutubylców.Podeszładoniej
kelnerka-niskabrunetkaogodnympozazdroszczeniabiu​cieiwesołymu​miechu.

-Dzieńdobry.Comogępodać?

-Kieliszekchardonnayaitrochęlodu.

-Jużsięrobi.-Postawiłanastoleczarnšplastikowšmiseczkęzpreclamiiskierowałasięwstronę

baru,byzłożyćzamówienie.

Sybillzastanawiałasię,czyniejesttoprzypadkiemżonaEthana.GraceQuinn,wedługjejinformacji,

pracowaławtymbarze.Niezauważyłajednakobršczkinapalcuniskiejbrunetki,aprzecież​wieżo
upieczonamężatkapowinnajšraczejnosić.

Atadrugakelnerka?Byłatomocnozbudowana,zaaferowanablondynka.Naswójsposóbatrakcyjna.

Aleinaniejniewidaćbyłożadnychoznakmówišcycho​wieżymzamšżpój​ciu,za​sposób,wjaki
nachylałasięnadstolikiemdoceniajšcegojejwdziękiklienta,bydaćmupełnywglšdwwycięcieswych
pełnychpiersi,dowodziłczego​wręczprzeciwnego.

Sybillzkwa​nšminšskubnęłaprecel.Je​litomabyćGraceQuinn,należyjšbezzwłocznieskre​lićzroli

background image

matki.

Ponieważtrzejmężczy​niprzytelewizorzezaczęliwrzeszczeć,wznoszšcradosneokrzykinacze​ćkogo​

oimieniuEddie,Sybillstwierdziła,żeco​musiałosięwydarzyćnaboisku.

Zprzyzwyczajeniawyjęłanotatnikizaczęłaspisywaćswojeobserwacje.

TakšjšujrzałPhillip,gdywszedłdo​rodka.U​miechałasiędosiebie,gdyco​zapisywała.Pomy​lał,że

wyglšdanabardzoopanowanšiodizolowanš.Jakbytkwiłazacienkšszybšzwidokiemwjednšstronę.

​cišgniętedotyłuwłosy,uczesanewkońskiogon,pozostawiałyjejtwarzbezoprawy.Zjejuszu

zwisałyzłoteklipsyusianejednobarwnymikamieniami.Obserwował,jakodkładapióro,by​cišgnšćz
siebiejasnożółtyzamszowyżakiet.

Przyszedłtutaj,ponieważwdomuniemógłsobieznale​ćmiejsca.Stwierdziłteraz,żewła​niejejmu

brakowało.

-Sybill,je​limniewzrokniemyli.-Kiedypodniosławzrok,dostrzegłwnimkrótkibłyskzaskoczenia.

Zauważył,żemajasneoczy,czystejakwodajeziora.

-Zgadzasię.-Zamknęłanotesiu​miechnęłasię.-Phillip,tenodBoatsByQuinn.

-Jestpanisama?

-Tak…chybażepansięprzysišdzie.

-Znajwiększšprzyjemno​ciš.-Wzišłkrzesło,zerkajšcwkierunkujejnotatnika.-Nieprzeszkadzam?

-Skšdże.-U​miechnęłasiędokelnerki,któraprzyniosłajejwino.

-Cze​ćPhil,chceszpiwazbeczki?-zapytałakelnerka.

-Marsha,czyżby​czytaławmoichmy​lach?

“Marsha-pomy​lałaSybill.-Toeliminujeżwawšbrunetkę”.

-Nieczęstosłyszysiętakšmuzykę.

-Tutejszamuzykazawszebyładoniczego.-U​miechnšłsięrozbawiony.-Tojużnależydotradycji.

-Awięczatradycję.-Podniosłakieliszek,upiłałyczek,poczymsięgnęłapolód.

-Jakpanioceniatowino?

-Nocóż,jest…niezbytsmaczne.-Wypiłajeszczełyk.-Poprostujestdoniczego.

-Torównieżnależydochlubnejtradycjitegolokalu.Majšzatodoskonałepiwozbeczki.

-Nieomieszkamzapamiętać.Skorotakdobrzeznapanmiejscowetradycje,należyprzypuszczać,że

spędziłpantujaki​czas.

background image

-Tak.-Obserwowałjšprzezzmrużonepowieki,jakbyczego​szukałwpamięci.-Znampaniš.

Poczuła,jaksercepodchodzijejnagledogardła.Byzyskaćnaczasie,podniosłaznowukieliszek.

-Niesšdzę-powiedziałaopanowanymgłosem.

-Ajednakznampaniš.Panitwarzco​miprzypomina.Niezorientowałemsięwcze​niej,ponieważbyła

paniwokularach.-Wycišgnšłrękę,ujšłjejpodbródekiprzechyliłnabokjejgłowę.-Szczególnieteraz
jesttowidoczne.

Opuszkijegopalcówbyłyodrobinęzaszorstkie,agestzbytpoufałyistanowczy.Terazjużwiedziała,

żemaprzedsobšmężczyznęprzyzwyczajonegododotykaniakobiet.Tylko,żeonaniebyłaztym
oswojona.

Wobronnymodruchuuniosłabrwi.

-Możnabytouznaćzazaczepkę,niezbytzresztšoryginalnš.

-Nieuciekamsiędozaczepek-powiedziałpółgłosem,wpatrujšcsięwjejtwarz.-Pozaszczególnie

oryginalnymi.Mampamięćdotwarzyijużgdzie​panišwidziałem.Tejasneinteligentneoczy,lekko
ironicznyu​miech.Sybill…-Nagleu​miechnšłsięzulgš.-Griffin.DoktorSybillGriffin.Bliscy
nieznajomi.

Odetchnęła.Jeszczenieprzywykładotego,żejšrozpoznawano.Awięcniechodziłotuojejzwišzek

zSethemDeLauterem.

-Nie​le-powiedziała.-Askorotak,toczyprzeczytałpanmojšksišżkę,czytylkozobaczyłpanmoje

zdjęcienazakurzonejokładce?

-Przeczytałem.Jestfascynujšca.Prawdęmówišc,zainteresowałemsięnišdotegostopnia,żekupiłem

teżipierwszšpaniksišżkę.Tyle,żejeszczejejnieprzeczytałem.

-Pochlebiamipan.

-Dobrzepanipisze.Dziękuję,Marsha-dodał,kiedykelnerkapostawiłaprzednimpiwo.

-Wołaj,gdyby​czego​potrzebował.-Marshamrugnęłaokiem.-Krzyczgło​no,boorkiestra

postanowiładzi​daćzsiebiewszystko.

Żebyłatwiejbyłorozmawiać,przysunšłbliżejkrzesłoipochyliłsiękuSybill.Poczułjejsubtelny

zapach.

-Proszęmipowiedzieć,panidoktor,cosprowadzataksławnšmieszkankęwielkiegomiastado

niepozornejnadmorskiejmie​ciny,takiejjakStChris?

-Prowadzębadania.Nadwzorcamizachowańi…tradycjami-dodała,unoszšckieliszek.-Zamałe

miasteczkaiwiejskiespołeczno​ci.

-Awięckompletnazmianakierunku.

background image

-Badaniasocjologiczneikulturoweniepowinnysięograniczaćdodużychmiast.

-Robipaninotatki?

-Trochę.Miejscowatawerna.Stalibywalcy.Trzechkibicówprzytelewizorze,niezwracajšcych

uwaginabrakd​więku,aniteżnato,codziejesięwokółnich.Moglipozostaćwdomu,wwygodnych
fotelach,wolelijednakwspólnieuczestniczyćwtymwydarzeniu.Dziękitemumajštowarzyszy,zktórymi
mogšsięsprzeczaćlubzgadzać.

Słuchałjejzprzyjemno​ciš,gdyżmówiłatotak,jakbyprowadziławykładdlastudentów.

-DrużynaOriolesmatuwielufanów.

-Meczjesttylkobod​cem.Wzorzecpostępowanianiezmienisięaninajotę,bezwzględunatoczy

będzietofutbol,czykoszykówka.-Wzruszyłaramionami.-Typowyosobnikpłcimęskiejczerpieze
sportuwięcejrado​ci,gdyoglšdagowtowarzystwieconajmniejjednegopodobniemy​lšcegotowarzysza
tejsamejpłci.Wystarczyspojrzećnareklamy!Skierowanesšprzedewszystkimdomęskiegoodbiorcy.
Naprzykładpiwo-powiedziała,tršcajšcpalcemkieliszek.-Naekranieczęstopokazujesięgrupę
atrakcyjnychmężczyzn,dzielšcychpewnewspólnedo​wiadczenie.Człowiekkupujetęmarkępiwa,
ponieważzostałtakzaprogramowanyiwierzy,żeumocnitojegopozycjęwgrupierównychmuludzi.

Ponieważu​miechałsięszeroko,uniosławysokobrwi.

-Pansięzemnšniezgadza?

-Nicpodobnego!Pracujęwreklamie,ato,copanimówi,trafiawsamosedno.

-Wreklamie?-Starałasięniemiećpoczuciawinyzpowoduudawanegozdziwienia.-Niesšdziłam,

żemożebyćpotrzebnawtejmie​cinie.

-PracujęwBaltimore.Przyjeżdżamtutajobecnienaweekendy.Takarodzinnasprawa.Długahistoria.

-Możemogłabymjšusłyszeć.

-Pó​niej.-Wtychniemalprzezroczystychniebieskichoczachobramowanychdługimi,czarnymijak

atramentrzęsamibyłoco​,cogofascynowało.-Copanijeszczedostrzegła?

-Nocóż…-stwierdziła,żenie​letorobi.Pomistrzowsku.Potrafipatrzećnakobietę,jakgdyby

stanowiławdanejchwilinajcenniejszš,najważniejszšrzeczna​wiecie.-Widzipantędrugškelnerkę?

Philliprozejrzałsięwokół,dojrzałfrywolnerozcięciespódnicy,rozchylajšcesię,gdydziewczyna

podchodziładobaru.

-Trudnojejniezauważyć.

-Tak.Zaspokajapewneprymitywneitypowomęskiepotrzebyfantazjowania.Alechodzimiojej

osobowo​ć,nieostronęfizycznš.

-Rozumiem.Noicopaniwidzi?

background image

-Pracujesprawnie,aleliczyminutydozamknięcialokalu.Wiejakzdobyćwiększenapiwkii

odpowiedniosięzachowuje.Kompletnieignorujestolik,przyktórymsiedzšuczniowiecollege’u.Nie
dorzucšwieledorachunku.Podobnštechnikęzarobienianażyciestosujedo​wiadczonaicyniczna
kelnerkawnowojorskimbarze.

-ToLindaBrewster-rzekłPhillip.-Niedawnosięrozwiodła,rozglšdasięzanowym,bardziej

udanymmężem.Jejrodzinamapizzerię,kelnerujejużodlatinieleciażtakbardzonanapiwki.Zatańczy
pani?

-Cotakiego?-AwięctoniejestGrace.-Niedosłyszałam.

-Orkiestragraznaczniespokojniej.Zatańczypanizemnš?

-Chętnie.-Pozwoliłamuwzišćsięzarękęipoprowadzićmiędzystolikaminaparkiet.

-Zdajesię,żetomiałabyćmelodiazokładkipłyty“Angie”-powiedziałpółgłosemPhillip.

-GdybyMickijegochłopakiusłyszeli,coznišwyprawiajš,bezzmrużeniaokapołożylibytrupem

całšorkiestrę.

-LubipaniStonesów?

-Dlaczegomiałabymnielubić?-Ponieważniepozostawałoimnicinnego,jakkołysaćsięwmiejscu

wtłumie,odchyliłagłowęipopatrzyłananiego.Blisko​ćjegotwarzyito,żegodotykała,niesprawiało
jejprzykro​ci.-Prostyrockandroli,żadnychzbędnychozdóbek,żadnegokantu.Samseks.

-Lubipaniseks?

Niemogłaopanować​miechu.

-Dlaczegomiałabymnielubić?Aponieważprzejrzałampańskšintencję,odpowiem,żenieplanujęgo

nadzisiejszywieczór.

-Zawszeistniejejutro.

-Zpewno​ciš.-Zastanowiłasię,czygoniepocałowaćalbopozwolić,żebyonjšpocałował.

Potraktowaćtojakorozrywkowyaspekteksperymentu.Zamiasttegoodwróciłagłowę,byukryć
rumieniecnatwarzy.Byłzdecydowaniezbytatrakcyjny.Takiimpulsywny,nierozważnyodruchmógłby
sięokazaćzbytryzykowny.

-Chciałbympanišzaprosićjutronakolację.-Wprawnymruchemprzesunšłdłońwzdłużjej

kręgosłupa,najpierwdogóry,następniewstronętalii.-Znambardzoprzyjemnylokal.Zfantastycznym
widokiemnazatokę,najlepszymiowocamimorzanawybrzeżu.Będziemymoglisobiespokojnie
porozmawiać,apaniopowiemihistorięswojegożycia.

Musnšłwargamijejucho,coprzyprawiłojšonagłedrżenie,którepoczułaażwstopach.Należało

byćprzygotowanšnato,żeczłowiekojegowyglšdzieznasiędobrzenaseksualnychgierkach.

-Zastanowięsięnadtym-powiedziałapółgłosemi,byniezostaćmudłużnš,musnęłakoniuszkami

background image

palcówtyłjegoszyi.-Dampanuznać.

Kiedyskończyłasięgranamelodiaiorkiestrahuknęłanacałyregulatorpowiedziała:

-Muszęjużi​ć.

-Co?-Pochyliłsiękuniej,bylepiejsłyszeć.

-Muszęjużi​ć.Dziękujęzataniec.

-Odprowadzępaniš.

Kiedywrócilidostolika,zebrałaswojerzeczy,aonsięgnšłpopienišdze.Nadworzeodetchnęła

chłodnympowietrzemiroze​miałasię.

-Uff,aledo​wiadczenie!Dziękujęzapomoc.

-Jestemdodyspozycji.Jeszczejestzupełniewczesnapora-dodał,ujmujšcjejrękę.

-Dlamniejestpó​no.-Wyjęłasamochodowekluczyki.

-Proszęprzyj​ćjutrodonaszejstoczni.Oprowadzępaniš.

-Chętnie.Dobranoc,Phillipie.

-Dobranoc,Sybill.-Bezchwiliwahaniapodniósłjejrękęizłożyłnaniejpocałunek.-Cieszęsię,że

trafiłapanidoStChris.

-Jarównież.

Wsiadładosamochodu,koncentrujšcsięzulgšnawłšczaniu​wiateł,zwalnianiuhamulcaręcznego,

uruchamianiusilnika.Niemiaławtymwprawy,przezcałeżyciekorzystajšczpublicznych​rodków
transportuiusługznajomychkierowców.

Skupiłasięnawrzuceniuwstecznegobiegu,naruszeniuiwyjechaniunadrogę.Postanowiłaniemy​leć

otympocałunku,któryzłożyłnajejdłoni.

Niemogłasięjednakoprzeć,bynieobejrzećgowlusterkuwstecznym.

Phillipdoszedłdowniosku,żeniemasensuwracaćdobaru.My​lałoniejjadšcdodomu,ojejładnie

zarysowanychiuniesionychłukachbrwiowych,kiedywypowiadałaswojšopinię.My​lałotymsubtelnym
iintymnymzapachuperfum,któryinformowałmężczyznę,żegdysięzbliżynatyleblisko,bypoczućjego
powiew,byćmożeuzyskaszansęnabliższepoznanie.

Uznał,żejestidealnškobietš,dlaktórejwartopo​więcićtrochęczasu.Jestpięknaibystra,kulturalnai

wyrafinowana.

Inatyleseksowna,bypoczułpożšdanie.

background image

Lubiłkobietyibrakowałomurozmówznimi.Nieznaczyto,żenielubiłrozmawiaćzAnnšczyGrace.

Ale,mówišcszczerze,toniebyłotosamo,corozmowazkobietš,przyktórejmożnarównież
pofantazjowaćnatematpój​ciaznišdołóżka.

Ostatniosilnieodczuwałbraktejszczególnejaurymęsko-damskichzwišzków.Nanicniemiałczasu

podziesięcio-lubdwunastogodzinnymdniupracy.OdkšdwrodziniepojawiłsięSeth,jegourozmaicony
niegdy​kalendarzspotkańiimpreztowarzyskichprzedstawiałsięnaderubogo.

Całytydzieńroboczypo​więcałswoimzleceniodawcomikonsultacjomzadwokatem.Walkaz

towarzystwemubezpieczeniowymowypłacenieodszkodowańza​mierćojcaprzybrałanasile.Decyzjaw
sprawieprzyznaniaopiekinadSethemmiałazapa​ćwcišgudziewięćdziesięciudni.Wymagałoto
dostarczenia,przejrzeniainapisaniagórypapierówiwykonaniasetektelefonów.Boprzecieżtoonbył
tym“specjalistš”odszczegółów!

Weekendyupływałynaobowišzkachdomowych,prowadzeniubiznesuinawykańczaniuwszystkiego,

conazbierałosięwcišgutygodnia.

Wtejsytuacjipozostawałomuniewieleczasunamiłekolacyjkizatrakcyjnymikobietami,apój​ciez

kobietšdołóżkawła​ciwiewogóleniewchodziłowrachubę.

Uważał,żestšdwła​niejegonerwowo​ćihumory.Kiedymężczyznaskazanyjestnaprzymusowš

wstrzemię​liwo​ćpłciowš,maprawobyćodrobinęprzewrażliwiony.

Gdyzahamowałnapodje​dzie,dom,zwyjštkiemsnopu​wiatłaprzywej​ciu,byłpogršżonywciemno​ci.

Aprzecieżdopierojestpółnoc.Gdzieteczasy,kiedyzbraćmiwychodzilinapodryw?Coprawda
musielizCamemwycišgaćEthana,alepotemdotrzymywałimkrokudokońca.

Niewielebyłopištkowychnocy,którebraciaQuinnspędzilinaspaniu.

TerazCamjestnagórzeiprzymilasiędoswojejżony,aEthanzamknšłsięwdomkuGrace.

Szczę​liweskurczybyki!

Wiedzšc,żenieza​nie,wysiadłzsamochoduiposzedłzadom,gdzielinialasuspotykasięzliniš

wody.

Okršgłyjakpiłkaksiężycodbywałswójnocnyrajdponiebie.Rozsiewałbiałe​wiatłonaciemnejtafli

wodyiwgęstymlistowiu.

Dono​niegrałycykady,aniestrudzonasowapohukiwałajękliwiezgłębilasu.

Możewolałd​więkidużegomiasta,odgłosyulicystłumioneprzezszyby,aletomiejscezawszego

pocišgało.Pomimobrakutempa,teatru,muzeówitłumówludzipotrafiłdocenićtutejszšciszęspokój.

Niemiałcieniawštpliwo​ci,żegdybynietomiejsce,wylšdowałbyzpowrotemwrynsztoku.I

zginšłbytamniechybnie.

-Zawszechciałe​czego​więcej.

background image

Przeszyłgodreszcz,odwnętrzapoczubkipalców.Zmiejsca,gdziestał,wpatrujšcsięw​wiatło

księżycaprze​witujšcezzadrzew,widziałterazswojegoojca.Ojca,któregopochowałpółrokutemu.

-Wypiłemtylkojednopiwo-usłyszałswójgłos.

-Niejeste​pijany,synu.-Raypostšpiłdoprzodu,a​wiatłoksiężycadelikatniedrżałonajego

fantastycznejgrzywiesrebrnychwłosówiwl​nišcychniebieskichoczach,wktórychskrzyłasięwesoło​ć.
-Maszdowyboru-albozacznieszoddychać,albozemdlejesz.

JednakżechoćPhillipodetchnšłprzecišgle,wuszachnieprzestałomudzwonić.

-Zamierzamusiš​ć.-Uczyniłtopowoli,jakzgrzybiałystaruszek,moszczšcsiębezpo​piechunatrawie.

-Niewierzęwduchy-powiedziałwkierunkuwody-aniwreinkarnację,życiepożyciu,nawiedzenia,
aniwżadnšinnšformętegorodzajuzjawisk.

-Zawszebyłe​największympragmatykiemwrodzinie.Musiałe​wszystkoujrzećnawłasneoczy,

dotknšć,powšchać,dopierowtedybyłe​wstanieuwierzyć.

Rayusiadłobokniego,westchnšłzzadowoleniemiwycišgnšłprzedsiebieodzianewwystrzępione

dżinsydługienogi.Nastopachmiałznoszonerybackiebuty,którePhillipbliskosze​ćmiesięcytemu
osobi​ciewłożyłdopudładlaArmiiZbawienia.

-Noico-odezwałsięwesołoRay-widziszmnie,prawda?

-Nie.Mamzaćmienieumysłu,najprawdopodobniejspowodowanewstrzemię​liwo​cišpłciowši

przepracowaniem.

-Niebędęsięztobšsprzeczał.Zbytpięknajesttanoc.

-Jeszczetegoniezamknšłem-powiedziałdosiebiePhillip.-Jestemwcišżw​ciekłynatowjaki

sposóbonumarł,tymbardziej,żepozostałotylepytańbezodpowiedzi.Typowaprojekcjauczuć.

-Wiedziałem,żebędziesznajbardziejupartymosłemzwastrzech.Nawszystkomusiszmieć

odpowied​.Wiemrównież,żemaszwielepytań.Iwiem,żejeste​w​ciekły.Maszdotegoprawo.Musiałe​
zmienićtrybżyciaiprzejšćcudzeobowišzki.Jednakzrobiłe​toijestemciwdzięczny.

-Niemamterazczasunaterapię.Mamprzeładowanykalendarz.Rayzaniósłsię​miechem.

-Chłopcze,niejeste​pijany,aniniezwariowałe​.Poprostujeste​uparty.Ruszmózgiem,Phillipie,i

rozważinnšmożliwo​ć.

Phillipodwróciłgłowę.Tobyłatwarzjegoojca,szeroka,pokrytazmarszczkamimimicznymi,pełna

humoru.Tel​nišceniebieskieoczybyłyroztańczone,srebrnewłosyrozwichrzonewnocnympowietrzu.

-Toniemożliwe.

-Kiedyztwojšmatkšprzygarnęli​myciebieitwoichbraci,niektórzyludzietakżemówili,żeto

niemożliwe,żeniepotrafimystworzyćrodziny,żenamsięnieuda.Ipomylilisię.Gdyby​myich
posłuchali,gdyby​mysiękierowalilogikš,żadenzwasniebyłbytutaj.Aleprzeznaczenieilogikamajšsię

background image

dosiebiejakpię​ćdonosa.Ibyli​cienamsšdzeni.

-Wporzšdku.-Phillipwyrwałrękęzkieszeni,lecznatychmiastcofnšłjšprzerażony-Jakmiałbymto

zrobić?Jakmiałbymciędotknšć,skorojeste​duchem?

-Ponieważmusisztozrobić-powiedziałRayiklepnšłPhillipaporamieniu.-Jestemtutaj,jeszcze

przezchwilę.

-Alepoco?-zapytałPhillip,czujšc,żebrakniemutchu.

-Ponieważniedokończyłemczego​.Pozostawiłemtęsprawęnabarkachtwoichitwoichbraci.

Przepraszam,Phillipie.

Phillipstarałsięprzekonaćsiebie,żetoprzewidzenie.Prawdopodobniepierwszeobjawyzałamania

nerwowego.Czułciepłeiwilgotnepowietrzenatwarzy.Cykadynadalgrały,nadalpohukiwałasowa.

-Usiłujšwnaswmówić,żetobyłosamobójstwo-wycedził.-Towarzystwoubezpieczeniowe

kwestionujeprawodoodszkodowania.

-Mamnadzieję,żeniewierzyszwtebzdurę.Byłemnieostrożny,roztargniony.Miałemwypadek.-

GłosRayastałsięterazostry,zniecierpliwiony,zirytowany.Phillipznałtengłos.-Nieposzedłbymna
łatwiznę.Musiałemmy​lećochłopcu.

-CzySethjesttwoimsynem?

-Odpowiemcitylko,żenależydomnie.

Phillippoczułukłuciewsercuodwróciłsięiznowuzaczšłsięwpatrywaćwwodę.

-Mamajeszczeżyła,kiedyzostałpoczęty.

-Wiemotym.Zawszebyłemwiernytwojejmatce.

-Więcwjakisposób…

-Musiszgozaakceptować,dlajegodobra.Wiem,żedbaszoniego.Robiszdlaniego,comożesz.

Musiszzrobićjeszczetylkojedenkrok.Musiszgozaakceptować.Onpotrzebujeciebie,waswszystkich.

-Niczłegogoniespotka-powiedziałponurymgłosemPhillip.-Zajmiemysiętym.

-Onodmienitwojeżycie,je​limutylkonatopozwolisz.Phillipza​miałsiękrótko.

-Jużtozrobił.

-Tojeszczeniekoniec.Dziękiniemuułożyszswojeżycie.Niezamykajsięnatakiemożliwo​ci.Nie

przejmujsięzabardzotšmałšwizytš.-Raypoklepałgopoprzyjacielskopokolanie.-Porozmawiajz
braćmi.

-Nonie,jeszczetegobrakowało,żebymimopowiedział,jaktosobiesiedziałemw​rodkunocyi

background image

rozmawiałemz…-Obejrzałsię,ujrzałtylko​wiatłoksiężycanadrzewach.Znikim-dokończyłiznużony
wycišgnšłsięnatrawie,bypatrzećwksiężyc.-Boże,muszękonieczniewzišćurlop.

background image

4

“Niewolnomiokazywaćniepokoju-powtarzałasobieSybill.-Anipojawićsiętamzawcze​nie.

Wszystkopowinnowyglšdaćjaknajbardziejnaturalnie.Muszębyćodprężona”.

Postanowiłaniebraćsamochodu.Będzielepiej,jeżeliprzyjdziesobiespacerkiemodstronynabrzeża.

Aje​lipołšczywizytęwichstocznizpopołudniowymizakupami,będzietowyglšdałojeszczelepiej.

Żebysięuspokoić,poszłapospacerowaćponabrzeżu.Ładnyletnisobotniporanekprzycišgnšł

turystów.Przepychalisię,zaglšdajšcdomałychsklepików,zatrzymywalisię,żebypopatrzećnażaglówki
iłodziemotorowenazatoce.Niktsięniespieszyłanizdšżałwjakim​okre​lonymcelu.

Jużsamtenfaktwydałsięjejinteresujšcymkontrastemzsobotamiwdużymmie​cie,gdzieludzie

pędzilizmiejscanamiejsce.

Trzebasiębędzienadtymzastanowićiprzeanalizowaćto,amożenawetpokusićsięostworzenie

całejteoriiwnowejksišżce.Ponieważproblemwydałsięjejnaderinteresujšcy,wyjęłaztorebki
miniaturowymagnetofoninagrałakilkaspostrzeżeńiobserwacji.

Ludziewyglšdalinazrelaksowanych,nieuganialisięzarozrywkami.Tempożycianarzucaliprzyja​ni,

cierpliwitubylcy.

Sklepikinieuprawiałytego,cookre​liłamianemzgiełkliwegobiznesu,akupcyniemielitego

niespokojnego,zaaferowanegowzroku,charakterystycznegodlasprzedawcówmagazynów,wktórych
panujetłokiwktórychnależypilniestrzecportfeli.

KupiłakilkakartekpocztowychdlaprzyjaciółiznajomychwNowymJorku,poczym,bardziejz

nawykuniżzpotrzeby,wyszukałaksišżkęohistoriitegoregionu.Pomy​lała,żeprzydasięjejdobadań.

WeszładodużegosklepuCrawfordaizafundowałasobielodywwaflowymrożku.Będziemiałaczym

zajšćręcewdrodzedoBoatsByQuinn.

Dotarcienaobrzeżemiasteczkaniezajęłowieleczasu.Obliczyła,żecałalinianabrzeżawynosijakie​

półtorakilometra.

Zamieszkanaokolicacišgnęłasięnazachódodwody.Wšskieuliczkioschludnychdomkachi

maleńkichtrawnikach.Niskieżywopłotysprzyjajšcezarównoploteczkomnatylnymdziedzińcu,jaki
wyznaczajšcegraniceposesji.Rozłożyste,pokryteli​ćmidrzewazachowałyjeszczegłębokš,intensywnš
letnišzieleń.Jakiżtobędziepięknywidok,kiedyznastaniemjesienizmienišsiękolory!

Dziecibawiłysięnapodwórkachbšd​zjeżdżałynarowerachpostromychchodnikach.Ujrzała

kilkunastoletniegochłopca,który,zesłuchawkaminauszach,znamaszczeniemwoskowałstarego
chewoleta,pod​piewujšccichodomelodiizwalkmena.

Długonogikundelokłapiastychuszachpognałwzdłużpłotu,którymijała,zanoszšcsięniskim,

chrapliwymszczekaniem.Akiedysięwspišłnaszczytpłotu,zabiłojejserce.Przyspieszyłakroku.

Niebardzoznałasięnapsach.

background image

Obokhangaru,nabrukowanymparkingu,stałdżipPhillipawtowarzystwiewiekowejpółciężarówki.

Drzwiiliczneoknabudynkubyłyotwarte.DobiegałstamtšdwarkotpiłimuzykabeatowaJohna
Foggerty’ego.

“Wporzšdku-pomy​lała-trzymajsię,Sybill”.Połknęłaresztkęwaflainabraładużopowietrzaw

płuca.Terazalbonigdy.

Weszłado​rodkainachwilęzapomniałaoceluswojejwizyty.Pomieszczeniebyłoogromne,zapylone

io​wietlonejakscena,naktóršpadasnopreflektorów.Quinnowiepracowaliwpocieczoła:EthaniCam
dopasowywaliwygiętšdeskędoczego​,co,jaksiędomy​liła,byłozalšżkiemkadłuba.Phillipcišłdrewno
wielkšigro​niewyglšdajšcšmechanicznšpiłš.

NiewidaćbyłoSetha.

Przezchwilęzastanawiałasię,czyniewymknšćsięstšdniepostrzeżenie.Skoroniemajejsiostrzeńca,

możelepiejprzełożyćwizytęnainnytermin,gdybędziepewna,żegozastanie.

Możespędzadzieńzprzyjaciółmi.Czymajakich​przyjaciół?Amożezostałwdomu.Czytraktujego

jakswójdom?

Zanimsięzdecydowała,umilkłapiła.TylkoJohnFoggertyzawodziłpiosenkęociemnookim,

przystojnymmężczy​nie.Phillipcofnšłsięokilkakroków,zdjšłochronneokularyiodwróciłsię.Wtedyjš
zobaczył.

Przywitałjštakszczerymipromiennymu​miechem,żeobudziłotowSybillpoczuciewiny.

-Zdajesię,żeprzeszkadzam.-Musiałamówićgło​no,żebyprzekrzyczećmuzykę.

-Ależskšd!-Wycierajšcręceodżinsy,Phillipskierowałsięwjejstronę.-Znudziłomisięoglšdanie

tychfacetówprzezcałydzień.Stanowipaniwielkieurozmaicenie.

-Postanowiłamzabawićsięwturystkę.-Potrzšsnęłatorbšzzakupami.-Pomy​lałam,żeskorzystamz

propozycjizwiedzeniafirmy.

-Liczyłemnato.

-Więc…-Celowoprzeniosławzroknakadłubłodzi.Tobezpieczniejsze,niżwpatrywaniesięw

jegobršzoweoczy-Tojestłód​?

-Kadłub.-Wzišłjšzarękę,pocišgnšłdoprzodu.-Tobędziesportowykuter.

-Nierozumiem?

-Jednaztakichluksusowychłodzi,naktórychmężczy​nilubišwypływaćwmorze,byłowićmarlinyi

popijaćpiwo.

-Cze​ć,Sybill.-Camwyszczerzyłzębywu​miechu.-Chceszpopracować?Spojrzałananarzędzia,na

ichostrekanty,naciężkiedechy.

background image

-Niesšdzę.-U​miechnęłasiędoEthana.-Tylkowysięnatymznacie.

-Mydwaj.-CamwskazałpalcemnasiebieinaEthana.-Phillipatrzymamytutajdlarozrywki.

-Niskomnieceniš.

Roze​miałasięizaczęłaobchodzićkadłub.Niemiałapojęciaobudowiełodzi.

-Domy​lamsię,żestoidnemdogóry.

-Niezłeoko.-U​miechnšłsię.-Poobudowaniugodeskami,odwrócimygoiwe​miemysięzapokład.

-Czywasirodziceteżbudowaliłodzie?

-Nie,matkabyłalekarzem.Aojciecwykładowcšwcollege’u.Leczwyrastali​myw​ródłodzi.

Usłyszaławjegogłosieautentyczneuczucieiniedokońcaodreagowanysmutek.Zamierzałazapytać

gojeszczeoparęszczegółównatematjegorodziców,aleniezdobyłasięnato.

-Nigdyniepływałamłodziš.-Nigdy?

-Podejrzewam,żejestjeszczena​wieciewielemilionówludzi,którzyniepływali.

-Achciałabypani?

-Ktowie?Może.Napawamsięwidokiemłodzizoknahotelu.-Podokładnymobejrzeniu,kadłub

wydałsięjejłamigłówkš,któršchciałapoznać.-Skšdwiecie,odjakiegomiejscanależyrozpoczšć
budowę?Domy​lamsię,żemaciejaki​szkic,projekty,szablony,czyjaktotamnazywacie.

-Ethanprzygotowujeogólnyzarys,Camco​tamdorabia,przerabia,aSethutrwalatonapapierze.

-Seth?-Zacisnęłapalcenarzemykutorebki.-Czysięnieprzesłyszałam?Zdajesię,żeSethchodzido

podstawówki.

-Zgadzasię.Dzieciakmaprawdziwytalentdorysunku.Proszętylkospojrzeć.Wjegogłosie

usłyszaładumęinachwilęstraciłapewno​ćsiebie.PodeszłazPhillipemdo​ciany,naktórejwisiały
rysunkiłodzioprawionewramkizsurowegodrewna.Byłybardzodobre.Szkiceołówkiem,wykonane
starannie,ztalentem.

-Tonarysowałtakimałychłopiec?

-Tak.Prawda,że​wietne?Tojestten,którywła​nieskończyli​my.-Postukałrękšwszkłoramy.-Anad

tymterazpracujemy.

-Bardzoutalentowanychłopak-powiedziałapółgłosemprzezzaci​niętegardło.-Madoskonale

opanowanšperspektywę.

-Paniteżrysuje?

background image

-Troszeczkę,odczasudoczasu.Mamtakiehobby.-Grajšcdalejswojšrolę,obdarowałaPhillipa

promiennym,niewymuszonymu​miechem.-Agdzieobecnieprzebywaówartysta?

-Jest…

Urwał,bowła​niedobudynkuwpadłydwapsy.MniejszyznichpędziłprostonanišiSybillcofnęła

sięodruchowookilkakroków.Ażjęknęłazprzerażenia.Phillipszybkowycišgnšłrękęipowstrzymał
psaostrškomendš.

-Stój,tyidioto.Żadnegoskakania.

JednakpieszdšżyłjużskoczyćioprzećłapypodsamymbiustemSybill.Zatoczyłasięlekko.Widziała

wielkie,ostre,obnażonezęby,którepotraktowałajakoobjaww​ciekło​ci,anieniewinnypsiu​miech.

-Miłypies-wybškaławreszcie.-Dobrypies.

-Kompletnyidiota.-PhillippocišgnšłGłupkazaobrożę.-Żadnychmanier.Siadaj.Przepraszam-

powiedziałdoSybill,kiedypiesposłusznieklapnšłnapodłogęipodałłapę.-TojestGłupek.

-Jestbardzo…żywiołowy.

-Będzietaksiedział,dopókinieu​ci​niemupaniłapy.

-Achtak,rozumiem.-Ostrożnieujęłapsišłapęwdwapalce.

-Nieugryzie.Czyboisiępanipsów?

-Ja…możetrochę…dużych,obcychpsów.

-Awięcjużniejestobcy.TendrugitoSimon.Ręczę,żejestowielelepiejwychowany.-Podrapał

Simonazauchem,podczasgdypiessiedziałspokojnieiprzyglšdałsięSybill.-TopiesEthana.Aten
idiotanależydoSetha.

-Rozumiem.-AwięcSethmapsa.Tylkootymmogłamy​leć,gdytymczasemGłupekznowupodałjej

łapę,zerkajšcnanišzuwielbieniem.-Niezbytdobrzeznamsięnapsach.

-TosšretrieweryznadzatokiChesapeake.Je​lichodzioGłupka,niejeste​mypewnijegokoligacji.

Seth,zabierzswojegopsa,pókinieob​liniłpanibutów.

Natychmiastuniosłagłowęiujrzaławdrzwiachchłopca.Słońce​wieciłoztyłuijegotwarz

pozostawaławcieniu.Widziałatylkosylwetkęwysokiego,szczupłegochłopca,wbaseballowejczarno-
pomarańczowejczapeczcenagłowied​wigajšcegowielkšbršzowštorbę.

-Ażtakbardzosięnie​lini.Hej,Głupek!

Psypoderwałysięnałapyijakszalonepognałydochłopca.Sethprzedarłsięmiędzynimi,postawił

torbęnaprowizorycznymstolezdykty,umieszczonejmiędzydwiemamechanicznymipiłami.

-Żeteżtozawszejamuszęprzynosićlunch.Zupełnienierozumiemdlaczego-jęknšł.

background image

-Ponieważjeste​myodciebiewięksi-odparłCamizanurzyłgłowęwtorbie.-Dostałe​dlamnie

sandwiczazwędlinš?

-Tak.

-Gdzieresztapieniędzy?

Sethwyjšłztorbylitrowšbutelkępepsi,otworzyłjšinapiłsię.Wyszczerzyłzębywu​miechu.

-Jakareszta?

-Posłuchaj,tymałykanciarzu,jeste​miwinienconajmniejdwadolce.-Niewiem,oczymmówisz.

Chybajakzwyklezapomniałe​okosztachdostawy.

Campróbowałgodorwać,leczSethwymknšłsięzręcznie,ryczšcze​miechu.

-Otoimiło​ćbraterska-powiedziałzcałymspokojemPhillip.-Dlategowydzielamdzieciakowi

pienišdzecodogrosza.Inaczejnieujrzałbymanicentareszty.Zjepanilunch?

-Nie,ja…-NiemogłaoderwaćoczuodSetha.RozmawiałterazzEthanem,gestykulujšcwolnšrękš,

podczasgdyrozbawionypiesskakałwokółniego.-Jużco​zjadłam.Niekrępujciesięmnš.

-Więcmożesiępaniczego​napije.Dostałe​mojšwodę,Seth?

-Tak.TakawodatotylkostratapieniędzyAjakitłumbyłuCrawforda.

Awięcbyćmoże,otarlisięosiebiewsklepie.Mogłateżminšćgonaulicy,niewiedzšcotym.

SethprzeniósłwzrokzPhillipanaSybill,przyjrzałsięjejzumiarkowanymzainteresowaniem.

-Kupujepaniłód​?

-Nie.-Niepoznałjej.Nicdziwnego.Kiedywidzielisiętenjedynyraz,byłzupełniemalutki.-

Rozglšdamsiętylko.

-Wdechę.-Wróciłdotorby,wyjšłswojegosandwicza.

-Aha…-Musiałaznimporozmawiać.Oczymkolwiek.-Wła​niePhillippokazałmitwojerysunki.

Sšfantastyczne.

-Niezłe.-Wzruszyłramionami,alechybadostrzegłasłabyrumieniecrado​cinajegopoliczkach.-

Zrobiłbymlepiej,alejakzwyklepoganialimnie.

Podeszładoniego.Terazwidziałagozbliska.Maniebieskieoczy,alebyłtogłębszy,ciemniejszy

błękitniżujejsiostry.Takżejegoblondwłosybyłyciemniejszeniżnafotografiimałegochłopczyka,
któršnosiłaprzysobie.Wwiekuczterechlatmiałbardzojasneblondwłosy,któreterazzmieniłybarwęi
wyprostowałysię.

-Ichceszsiętymzajmować?Chceszbyćartystš?

background image

-Może,aległówniedlarozrywki.-Odgryzłwielkikawałeksandwicza.-Budujemyłodzie.

Maniezbytczysteręce,iwcalenielepszšbuzię.Domy​liłasię,żetakiesubtelno​ci,jakmyciesięprzed

posiłkiem,schodzšnadalszyplanwdomuprowadzonymprzezmężczyzn.

-Możewprzyszło​cizajmieszsięprojektowaniem?

-Seth,tojestpanidoktorSybillGriffin.-PhillippodałSybillplastikowykubekgazowanejwodyz

lodem.-Piszeksišżki.

-Opowiadania?

-Niezupełnie-odparła.-Spisujęwłasneobserwacje.Dlategowła​nietujestem.Wytarłusta

wierzchemdłoni.DłoniwylizanejuprzednioprzezGłupka,cozezgrozšodnotowaławmy​lachSybill.

-Tobędzieksišżkaołodziach?-zapytał.

-Nie,oludziachżyjšcychwniedużychmiasteczkach,a​ci​lejmówišcoludziach,którzyżyjšwmałych

nadmorskichmiasteczkach.Jakcisiętutajpodoba?

-Niczegosobie.Życiewdużymmie​ciejestohydne.-Złapałbutelkępepsinapiłsięznowu.-Ludzie,

którzytammieszkajš,todurnie.-U​miechnšłsięoduchadoucha.-NaprzykładPhil.

-Atyjeste​wie​niakiem,Seth.Martwięsięociebie.Sethparsknšł​miechemiznowuwbiłzębyw

sandwicza.

-Idęnaprzystań.Mamytamparękaczek,któremuszšskruszeć.Wypadłjakstrzała,apsypognałyza

nim.

-Sethmabardzojasnosprecyzowanepoglšdy-powiedziałzpoważnšminšPhillip.-Przypuszczam,

żedziesięciolatekpostrzega​wiatwyłšczniewbarwachbiało-czarnych.

-Nieinteresujšgomiejskiedo​wiadczenia.-Stwierdziła,żeprzestałasiędenerwować.-Czybywaz

panemwBaltimore?

-Nie.Przezjaki​czasmieszkałtamzeswojšmatkš.-Posępnytonjegogłosusprawił,żeSybilluniosła

brwi.-Toczę​ćhistorii,októrejwspominałem.

-Oilepamiętam,powiedziałam,żechętniejšusłyszę.

-Więcproszęzje​ćzemnškolacjęwieczorem.Będziemymieliokazjędowymianynaszychżyciowych

historii.

Spojrzaławkierunkudrzwi,przezktórewybiegłSeth.Czułsiętubardzozadomowiony.Musiznim

spędzićwięcejczasu.Poobserwowaćgo.Doszłateżdowniosku,żewartousłyszeć,coQuinnowiemajš
dopowiedzenianatematcałejtejsytuacji.DlaczegowięcniezaczšćodPhillipa?

-Zgoda.

background image

-Wpadnępopanišosiódmej.

Pokręciłagłowš.Wydajesię,żeniejestgro​ny,alewolałajednakniekusićlosu.

-Nie,spotkajmysięnamiejscu.Gdziejesttarestauracja?

-Zapiszępaniadres.Zacznijmyzwiedzanieodmojegobiura.

Samozwiedzanienietrwałodługo.Pozawielkšhalšbyłotujeszczebiuro,małałazienkaiciemne,

dosyćobskurnepomieszczeniesłużšcezamagazyn.

Ethancierpliwiewyja​niłjejmetodęmontowaniadeseknazakładkę,mówiłoliniizanurzeniałodzi,jej

nawisach.Pomy​lała,żebyłbyzniegodoskonałynauczyciel,ponieważpotrafiłjasnosięwyrażaćichętnie
udzielałodpowiedzinapytania.

Byłaautentyczniezafascynowanatym,jakmężczy​niprzygotowywalidrewno,poddawalideski

działaniupary,ażosišgałypożšdanykształt.Camzademonstrowałjejsposóbobróbkikantów,dzięki
czemułšczeniastawałysięrówneigładkie.

ObserwujšcCamaiSethamusiałaprzyznać,żeistniejemiędzynimiwyra​nawię​.Gdybyoniczymnie

wiedziałaiznalazłasiętuprzypadkowo,wzięłabyichzabraci,amożezaojcaisyna.Wszystkozależy
odnastawienia.

Zreflektowałasię,żeionipokazujšsięznajlepszejstrony.

Otym,jacysšnaprawdę,przekonasię,kiedysięznišoswojš.

Kiedyopu​ciłabudynek,Camgwizdnšłcichoiprzecišgle.SpojrzałznaczšconaPhillipa.

-Bardzoładna,brachu.Naprawdębardzoładna.

Philliprozpłynšłsięwu​miechu,poczympodniósłdoustbutelkęwody.

-Niemożnanarzekać.

-My​lisz,żeposiedzitunatyledługo,by…-Je​liloszechce…

Sethpodłożyłpodpiłędeskęiprychnšłzniecierpliwiony.

-Toznaczy,żechceszsiędoniejdobierać?Czywyoniczyminnymniepotraficiejużmy​leć?

-Otym,żebyciprzylać?-PhillipzerwałSethowiczapkęitrzepnšłnišchłopcapogłowie.-Jasne,a

nibyoczymjeszcze?

-Tylkoby​ciesiężenili-powiedziałzdegustowanySeth,próbujšcodzyskaćswojšczapkę.

-Niezamierzamsięznišżenić,chcętylkozje​ćzniškolacjęimiłospędzićczas.

-Apotemjšprzelecieć-dokończyłSeth.

background image

-Chryste!Nauczyłsiętegoodciebie-powiedziałPhillipdoCama.

-Jużztymprzyjechał.-CamobjšłSethazaszyję.-Prawda,dzieciaku?Sethniewpadałjużwpanikę,

gdygodotykano.U​miechnšłsięizręczniesięwywinšł.

-Dobrze,żechociażjapotrafięmy​lećoczym​innym,nietylkoodziewczynach.Alezwastępaki.

-Tępaki?-PhillipwłożyłSethowiczapkęnagłowęizatarłręce.-Wrzućmytępłotkędowody.

-Niemożnaodłożyćtegonapó​niej?-zapytałEthan,podczasgdySethdarłsiędzikonaznakprotestu.

-Mamsambudowaćtęłód​?

-Niechbędziepó​niej.-PhillippochyliłsiędoSetha.-Nawetniebędzieszwiedziałkiedytonastšpi.

-Jużdrżęzestrachu.

“WidziałamdzisiajSetha”.

Siedzšcprzylaptopie,Sybillprzygryzładolnšwargę,poczymskasowałanapisanezdanie.

“Nawišzałamdzisiajkontaktzdanšosobš”.

Takjestlepiej.Je​limazachowaćobiektywizm,lepiejmy​lećoSethciejakoobcejosobie.

“Niedoszłodorozpoznaniazdrugiejstrony.Zgodniezresztšzprzewidywaniami.Wydajesięzdrowy.

Mamiłšpowierzchowno​ć,jestszczupły,leczsilny.Gloriazawszebyłachuda,więcsšdzę,że
odziedziczyłponiejbudowęciała.Mablondwłosy,jakona-toznaczy,gdyjšwidziałamostatniraz.

Niebyłskrępowanymojšobecno​ciš.Wiem,żeniektóredziecistajšsięnie​miałew​ródobcych.Jegoto

chybaniedotyczy.

Kiedyprzyszłam,niebyłogowwarsztacie,alezjawiłsięwkrótcepotem.Wysłanogodosklepupo

lunch.Zdołałamsięzorientować,żeczęstozałatwiasprawunki.Możnatotłumaczyćwdwojakisposób.
Popierwsze,żeQuinnowiekorzystajšzsytuacjiiwysługujšsięnim.Alboteż,żewszczepiajšwniego
poczucieobowišzkuiodpowiedzialno​ci.

Możliwe,żeprawdależypo​rodku.

Mapsa.Pewniejesttorzecznaturalnawprzypadkuchłopcamieszkajšcegopozamiastem.

Matakżetalentdorysunku.Byłamtymniecozaskoczona.Samapotrafięrysować,podobniejakmoja

matka.JednakGlorianieprzejawiałażadnychzdolno​cianizainteresowaniasztukš.Nabazietego
wspólnegozainteresowaniamożnabędzienawišzaćbliższykontaktzchłopcem.Żebypodjšćwła​ciwš
decyzję,należyspędzićznimtrochęczasusamnasam.

WedługmnieobiektczujesiędobrzezQuinnami.Wydajesiębyćzadowolonyibezpieczny.Dostrzega

sięwnimjednakpewnšszorstko​ć,pewienbrakogłady.Kilkakrotniesłyszałam,jakklnie.Quinnowie
najczę​ciejniezwracajšuwaginato,comówi.

background image

Niewymaganoodniego,byumyłręceprzedjedzeniem,atakżeżadenzQuinnównieupomniałgo,

żebyniemówiłzpełnymiustamiiniekarmiłpsówkawałkamiswojegolunchu.Jegomanieryniesšw
żadnejmierzeodrażajšce,dalekoimjednakdopoprawno​ci.

Wspomniał,żewolimieszkaćnawsiniżwdużymmie​cie.Wrzeczywisto​cigardzimiejskimżyciem.

ZgodziłamsięprzyjšćzaproszeniePhillipaQuinnanakolację.Chcęgonakłonić,byopowiedziało
okoliczno​ciach,wjakichSethznalazłsięuQuinnów.

Porównanietychfaktówztymi,którepodałamiGloria,pomożemilepiejzrozumiećiocenićsytuację.

KolejnymkrokiembędzieotrzymaniezaproszeniadodomuQuinnówInteresujemnieotoczenie,w

jakimchłopiecmieszka,pragnęzobaczyćichrazemnawspólnejpłaszczy​nie.Ipoznaćkobiety,które
tworzšczę​ćtejprzybranejrodziny.

Niechcęsiękontaktowaćzopiekšspołecznš,aniujawnićmojejtożsamo​ciprzedzebraniemcałego

materiału”.

Sybill,stukajšcpalcamiwbiurko,przeczytałapobieżniepoczynioneuwagi.Niestetyjestichzbyt

mało.Sšdziła,żeprzygotowałasięnatopierwszespotkanie,tymczasemokazałosię,żejestinaczej.

WidokSethasprawił,żezaschłojejwgardleizrobiłosięsmutno.Tenchłopiecbyłjejsiostrzeńcem,

jejrodzinš.Astalisięsobiecałkiemobcy.Iczyniemawtymjejwiny?Czykiedykolwieknaprawdę
starałasięgopoznać,sprawić,żebyzaistniałwjejżyciu?

Toprawda,żeniemiałapojęcia,gdzieonprzebywa,aleteżniezadałasobietrudu,żebygoznale​ć,

podobniezresztšjaksiostrę.

Dawniej,gdyGloriakontaktowałasięzniškilkarazywsprawiepieniędzy-zawszechodziłoo

pienišdze-pytałaoSetha.PoprzestawałajednaknastwierdzeniuGlorii,żedzieckomasiędobrze.Czy
kiedykolwiekpowiedziała,żechcegozobaczyć,porozmawiaćznim?

Czyniewolałapoprostutelegraficznieprzesyłaćpienišdze?

Kiedyjednakrazotworzyłaprzednimswójdomiserce,zabranogojej.Bardzocierpiałaztego

powodu.

Tymrazemniedopu​cidotego,żebytakmocnozaangażowaćsięemocjonalnie.Przecieżniejesttojej

dziecko.JeżeliGloriaponownieprzejmienadnimopiekę,chłopiecznowuznikniezjejżycia.

Anaraziezrobiwszystko,cowjejmocy,żebyniestałamusiękrzywda.Dopieropotemzajmiesię

własnymżyciemipracš.

Otworzyłanowydokument,bykontynuowaćnotatkidoksišżki.Zanimjednakzaczęłapracować,

zadzwoniłtelefon.

-DoktorGriffin.Słucham.

-Sybill,zadałamsobiewieletrudu,żebycięwytropić.

background image

-Mama.-Sybillwestchnęłaprzymykajšcoczy.-Jaksięmasz?

-Możenajpierwpowiedz,cotynajlepszegowyprawiasz?

-Zbierammateriałdonowejksišżki.Cosłychaćuciebie?Jakojciec?

-Bardzocięproszę,przestańsięzgrywać.Sšdziłam,iżuzgodniły​myraznazawsze,żebędzieszsię

trzymałazdalekaodtejponurej,godnejpożałowaniaafery.

-Nie.-Jakzwykle,ilekroćzmuszanabyładokonfrontacjizrodzinš,poczułaskurczżołšdka.-

Uzgodniły​my,iżwolałaby​,żebymtrzymałasięodniejzdaleka.Tonietosamo.Zdecydowałamsięna
innerozwišzanie.WidziałamSetha.

-NieinteresujemnieGloriaanijejsyn.

-Amnietak.Przykromi,żeróżnimysięcodotego.

-Twojasiostrawybraławłasnšdrogężycia,naktórejrozminęły​mysięwdefinitywnysposób.Nie

damsięwtowcišgnšć.

-Niezamierzamcięwtowcišgać.-ZrezygnowanaSybillsięgnęładotorebkiiznalazławniej

pudełeczkozaspirynš.-Niktniewie,kimjestem.Aje​linawetzostanęskojarzonazdoktoremipaniš
WalterowšGriffin,powišzaniewaszGlorišiSethemDeLauteremjestprawieniemożliwe.

-Myliszsię.Kto​,komubędzienatymzależało,beztrududoszukasiępokrewieństwa.Nicnie

wskóraszsterczšctamiwtršcajšcsiędotejsprawy.Chcę,żeby​stamtšdwyjechała.WracajdoNowego
Jorkualboprzyjeżdżajtutaj,doParyża.Możeposłuchaszsięojca,jeżelijaciebienieprzekonałam.

Sybillpopiłaaspirynęwodš,anastępniewyjęłapigułkęneutralizujšcškwas.

-Mimowszystkozamierzamsiętemuprzyjrzeć.Zapadładługacisza.Sybillzamknęłaoczyiczekała.

-Zawszebyła​mojšnajwiększšrado​ciš.Niespodziewałamsiępotobietakiejzdrady.Bardzożałuję,

żeciotympowiedziałam,gdybymcięposšdzałaotakšniegodziwo​ć,nigdybymtegoniezrobiła.

-Tojestdziesięcioletnichłopiec,mamo.Twójwnuk.

-Jestdlamnienikim,taksamojakdlaciebie.Aje​liniezrezygnujesz,Gloriakażecidrogozapłacićza

to,conazywaszdobrociš.

-PoradzęsobiezGloriš.

Terazrozległsię​miech,krótkiiostryjakszkło.

-Zawszetakuważała​.Izawszesięmyliła​.Proszęcię,niedzwońdomnieanidoojcawtejsprawie.

Odezwijsię,kiedyoprzytomniejesz.

-Mamo…-Rozmowaskończona.Sybillskrzywiłasięzbólu.BarbaraGriffinbyłamistrzynišw

wypowiadaniuostatniegosłowa.Sybillostrożnieodwiesiłasłuchawkę.Bardzopowolipołknęłapigułkę

background image

neutralizujšcškwas.

Następniezdecydowanymkrokiempodeszładokomputeraipogršżyłasięwpracy.

background image

5

PonieważSybillbyłazawszepunktualna,wprzeciwieństwiedoprawiewszystkichznanychjejludzi

na​wiecie,zdumiałasię,widzšcPhillipa,siedzšcegoprzyzarezerwowanymnakolacjęstoliku.Wstał,
żebyjšprzywitać,u​miechnšłsięzabójczoiwręczyłjejżółtšróżę-jednoidrugieoczarowałojši
wzbudziłojejpodejrzenie.-Dziękuję.

-Todlamnieprawdziwaprzyjemno​ć.Wyglšdapanicudownie.

Potelefonieodmatkiczułasięprzybitaiwinna.Próbujšczapomniećotym,po​więciłasporoczasui

wysiłkuswojemuwyglšdowi.

Prostaczarnasukniazprostokštnymkarczkiemidługimi,obcisłymirękawami,należaładojej

ulubionychkreacji.Pojedynczysznurperełotrzymaławspadkupobabcizestronyojca.Upięławłosyw
zgrabnywęzeł,adocało​cidodałaokršgłekolczykizszafirami,kupioneprzedlatywLondynie.

Wiedziała,żejesttorodzajkobiecejzbroi,któradodajeodwagiisiły.

Potrzebowałajednegoidrugiego.

-Jeszczerazdziękuję.-W​liznęłasiędownęki,usiadłanaprzeciwkoniegoipowšchałaróżę.

-Znamnapamięćkartętutejszychwin-powiedziałPhillip.-Zdasiępaninamnie?

-Wsprawiewina,jaknajbardziej.

-Doskonale.-Rozejrzałsięwposzukiwaniukelnera.-We​miemybutelkęnumer103.

Położyłaróżęobokoprawionejwskórękartydań.

-Toznaczy?

-PoczciwePuillyFuisse.ZapamiętałemuSnidleya,żelubipanibiałe.Sšdzę,żebędzietoznaczny

kroknaprzódwporównaniuztym,cozaserwowanopaniwtedy.

-Niemamwielkichwymagań.Przechyliłgłowęiujšłjejrękę.

-Co​sięstało?

-Nie.-U​miechnęłasięniemrawo.-Cóżmiałobysięstać?Wszystkojaknareklamie.-Odwróciła

głowęwstronęokna,skšdrozpo​cierałsięwidoknazatokę,ciemnobłękitnšizmieniajšcšsięcudowniew
zachodzšcymnaróżowosłońcu.-Ładnaoprawanadzisiejszywieczór.

Patrzšcjejwoczypomy​lał,żeco​tutajniegra.Odruchowoprzysunšłsię,ujšłdłonišjejpodbródeki

leciutkopocałowałjšwusta.

Niecofnęłasię.Pocałunekbyłniespieszny,delikatny,fachowy.Ibardzokojšcy.Kiedysięcofnšł,

zapytała:

background image

-Atozjakiegopowodu?

-Sprawiapaniwrażenieosoby,którapotrzebujetego.

-Jeszczerazdziękuję.

-Zawszedousług.Prawdęmówišc…-Tymrazempocałunekbyłodrobinęgłębszyiodrobinę

dłuższy.

Rozchyliławargi,nimzdšżyłasobieu​wiadomić,iżtegopragnie.Wstrzymałaoddech,poczuła

przyspieszonebicieserca,gdyzapraszałjejjęzykdowspólnego,powolnego,uwodzicielskiegotańca.

Miałasplecioneimocnozaci​niętepalce,zaczynałaodczuwaćlekkizawrótgłowy,kiedypocałunek

zelżał.

-Atozjakiegopowodu?-zapytałastłumionymgłosem.

-Tymrazemjategopotrzebowałem.

Musnšłwargamijejusta,razidrugi,nimdotarładoniejspó​nionamy​l,żechciałabypołożyćrękęna

jegopiersi,przycišgnšćgodosiebie.

Ajednakgoodepchnęła.Przypomniałasobie,żeprzecieżmasięnimtylkoposłużyć.Umiejętnienim

pokierować.

-Uważam,żebyłatozaostrzajšcaapetytprzekšska.Terazpowinni​myzamówićco​konkretnego.

-Proszępowiedzieć,cosięstało.-U​wiadomiłsobie,iżnaprawdęchcesiędowiedzieć.Chcejej

pomóc,usunšćcieniespodjejniewiarygodniejasnychoczuisprawić,żebysięu​miechnęły.

Nieoczekiwał,żezasmakujewniejtakszybko.-Nictakiego.

-Przecieżwidzę.Anicniedziałabardziejkojšconiżotwarciesięprzedbliskimnieznajomym.

-Mapanrację.-Wzięładorškkartę.-Jednakwiększo​cibliskichnieznajomychnieinteresujšcudze

nieistotneproblemy.

-Mnieinteresujšpaniproblemy.

U​miechnęłasięprzenoszšcwzrokzzakšseknajegotwarz.

-Panczujedomniesympatię.Tonietosamo.

-Uważam,żespełniamobawarunki.

Ujšłjejrękę,niewypu​ciłjej,kiedydostołupodanowino,gdypokazanomuetykietkędo

zaaprobowania.Czekał,przyglšdajšcsięjejuważnie,nacozwróciłauwagę.Kiedynalanomudo
spróbowaniawina,wypiłparękropli,aleniespu​ciłzniejwzroku.

background image

-Wyborne.Spodobasiępani-powiedziałpółgłosem,gdynapełnionoichkieliszki.

-Mapanrację-powiedziałapowypiciumałegołyczka.-Bardzomismakuje.

-Czypomócpaństwuwwyborzepotraw?-zapytałusłużniekelner.Kiedywyliczałdania,trzymalisię

zaręceiwpatrywalisięwsiebie.

Sybilluznała,iżdocieradoniejcotrzeciesłowoiżewcalejejtonieprzeszkadza.Miałnajbardziej

nieprawdopodobneoczy,jakiewidziaławżyciu.Jakstarezłoto,jakco​,cozapamiętałazwłoskiego
malarstwa.

-Wezmęsałatkęzsosemwinegretirybęzgrilla.

Nieprzestajšcnanišpatrzeć,u​miechajšcsięlekko,sięgnšłpojejdłońipocałowałodwewnętrznej

strony.

-Dlamnietosamo.Iproszęsięniespieszyć.Czujędopaniogromnšsympatię-powiedziałdoSybill,

gdykelnerjużodszedł.-Proszęopowiedziećmiosobie.

-Zgoda.-Ostatecznie,cojejtoszkodzi?Skorowcze​niejczypó​niejbędšmielizesobšdoczynienia

nazupełnieinnejpłaszczy​nie,możeilepiej,je​lisięzawczasupoznajš.-Jestemdobršcórkš.-Takjšto
ubawiło,żeu​miechnęłasięlekko.-Posłusznš,darzšcšrodzicówszacunkiem,dobrzewychowanš,
grzecznš,zdolnšdonaukiimogšcšposzczycićsięsukcesemzawodowym.

-Tostraszneobcišżenie.

-Tak,czasamitak.Oczywi​ciezdajęsobiesprawę,żenaobecnymetapieniemuszęzaspokajać

oczekiwańrodziców.

-Ale-powiedziałPhillip,​ciskajšcjejpalce-zaspokajajepani.Wszyscytorobimy.

-Panteż?

Pomy​lałowieczorzenadwodšprzy​wietleksiężyca.Iorozmowieznieżyjšcymojcem.

-Itozupełnieniedawno.Samwtoniemogęuwierzyć.Wmoimprzypadkurodzicenieurodzilimnie,

aledalimiżycie.Tożycie.Skorojednaksłyszę,żejestpanidobršcórkš,czyżbyistniałazła?

-Mojasiostrazawszebyłatrudna.Dlarodzicówbyłajednymwielkimrozczarowaniem.Aimbardziej

ichrozczarowywała,tymwięcejoczekiwaliodemnie.

-Musiałabyćpanidoskonała.

-Niemogłamtemusprostać,choćbardzosięstarałam.

-Doskonało​ćjestnudna-stwierdziłPhillip.-Ionie​mielajšca.Pocostaraćsiębyćinnym?Nowięc,

cosięstało?-zapytał.

-Naprawdęnicpoważnego.Poprostumatkajestnamniezła.Gdybymsiępoddałaipostšpiłazgodnie

background image

zjejwolš…nocóż,kiedyniemogę.Poprostuniemogę.

-Idlategoczujesiępaniwinna,smutnaizmartwiona.

-Ibojęsię,żemiędzynaminigdyniebędziejużtakjakpoprzednio.

-Czyżbyażtakbyło​le?

-Natowyglšda-powiedziałacichoSybill.-Jestemimwdzięcznazawszystko,zamożliwo​ci,jakie

otworzyliprzedemnš,zawychowaniemnie,zawykształcenie.Podróżowali​mytrochę,zobaczyłamkawał
​wiata,poznałamróżnekultury,kiedyjeszczebyłamdzieckiem.Tobyłbardzoważnywkładdomojej
przyszłejpracy.

Wychowanie,wykształcenieipodróże.Phillippomy​lał,żeanirazuniewspomniałaomiło​ci,uczuciu,

beztroskiejzabawie.Zastanawiałsię,czyzdajesobiesprawę,żeopisałaraczejszkołę,niżrodzinę.

-Gdziepanimieszkaławdzieciństwie?

-Tuiówdzie.NowyJork,Boston,Chicago,Paryż,Mediolan,Londyn.Ojciecmiałwykładyi

konsultacje.Jestpsychiatrš.ObecnierodzicemieszkajšwParyżu.Tozawszebyłoulubionemiastomojej
matki.

-Poczuciewinynaodległo​ć.Roz​mieszyłjš.

-Tak.-Usiadławygodnie,kiedypodanoimsałatki.Możetodziwne,aleczułasięodrobinęlepiej.

Poczułasięteżmniejzakłamana,opowiadajšcmutrochęosobie.-Apanwychowałsiętutaj?

-Przyjechałemtu,kiedymiałemtrzyna​cielat,gdyQuinnowiezostalimoimirodzicami.

-Zostali?

-Och,toczę​ćdługiejhistorii.-Przyglšdałsięjejuważnieznadkieliszka.Zwykle,kiedyodsłaniałten

fragmentswojegożyciaprzedkobietš,opowiadałstaranniezredagowanšwersję.Niekłamał,alepomijał
niemalcałkowicieswojeżyciesprzedokresuQuinnów.

Todziwne,alekusiłogo,żebyopowiedziećSybillcałšohydnš,niczymnieupiększonšprawdę.

Zawahałsię,poczymzdecydowałsięnawersjępo​redniš.

-WychowywałemsięwBaltimore,pozłejstronieżycia.Wpadłemwtarapaty,całkiempoważne

tarapaty.Miałemtrzyna​cielatistaczałemsię.Quinnowiedalimiszansę,żebytozmienić.Wzięlimniedo
siebie,przywie​lidoStChris.Stalisięmojšrodzinš.

-Adoptowalipana.-Miaławswychdokumentachtęinformację.Nieznałajednakprzyczyny.

-Tak.MielijużCamaiEthana,zrobiliwięcmiejscedlajeszczejednego.Napoczštkunieułatwiałem

imżycia,aleniedawalizawygranš.Nigdyniecofnęlisięprzedżadnymitrudno​ciami.

Pomy​lałoojcu,połamanymiumierajšcymnałóżkuszpitalnym.NawetwtedyRaytroszczyłsięo

swoichsynów,oSetha.Orodzinę.

background image

-Kiedyporazpierwszywaszobaczyłam-rzekłaSybill-odrazuwiedziałam,żejeste​ciebraćmi.I

niechodziofizycznepodobieństwo,aleoco​mniejuchwytnego.Widaćnawaszymprzykładzie,wjaki
sposób​rodowiskoodciskapiętnonadziedziczno​ci.

-Jesttoraczejprzykładnato,codwojewspaniałychizdeterminowanychludzimożeuczynićdla

trzechzagubionychchłopców.

Wypiłałykwina.-ASeth?

-Zagubionychłopiecnumercztery.Staramysięrobićdlaniegoto,corobilibynasirodzice,oconas

prosiłnaszojciec.Mojamatkaumarławielelattemu.

Niebardzowiedzieli​my,cozsobšrobić.Byłaniesamowitškobietš.Kiedymieli​myjšoboksiebie,nie

doceniali​myjej,jaknależy.

-Sšdzę,żepansięmyli-odparłaporuszonatonemjegogłosu.-Jestempewna,żeczułasiębardzo

kochana.

-Obytakbyło.Chciałbym,żebytakbyło.Kiedyodnasodeszła,CamwyniósłsiędoEuropy.​cigałsię

nałodziach,samochodach.Byłwtymnaprawdę​wietny.Ethanzostałnamiejscu.Kupiłsobiewłasny
dom,alejegożyciejest​ci​lezwišzanezzatokš.AjawróciłemdoBaltimore.Jakodawnymieszczuch-
dodałiu​miechnšłsiępodnosem.

-InnerHarbor,CamdenYards.

-Wła​nie.Przyjeżdżałemtutajodczasudoczasu.W​więta,naokoliczno​cioweweekendy.Aletojuż

niejesttosamo.

Zaintrygowanaprzechyliłagłowę.

-Achciałbypan,żebybyło?-Pamiętałaswojeztrudemmaskowanepodniecenie,kiedyjechałado

college’u.Dysponowaćwłasnšosobš,wyrwaćsięspodnieustannejopieki!Tobyławolno​ć!

-Nie,alezdarzałosięinadalsięzdarza,żetęsknięzatym.Czypaninigdyniewracałamy​lamido

jakiego​wspaniałegookresuwżyciu?Masięszesna​cielat,nowiutkieprawojazdywkieszeniicały​wiat
doswojejdyspozycji.

Roze​miałasię,alepokręciłaprzeczšcogłowš.Niemiałaprawajazdywwiekuszesnastulat.

MieszkaliwówczaswLondynie,oiledobrzepamięta.Mieliszoferawliberii,którywoziłjštam,gdzie
jejpozwalano-chyba,żeudawałosięjejwymknšćipojechaćmetrem.Takibyłtenjejbunt.

-Szesnastoletnichchłopców-powiedziała,kiedysprzštniętosałatkiipodanozakšski-łšczšznacznie

silniejszeemocjonalnezwišzkizsamochodaminiżdziejesiętowprzypadkuszesnastoletnich
dziewczynek.

-Chłopcujestłatwiejpoderwaćdziewczynę,je​limaczterykółka.

-Niepodejrzewam,żebypanmiałjakie​trudno​ciwtejmaterii,zsamochodemczybez.

background image

-Łatwiejsiępie​cićnatylnymsiedzeniu,kiedysięjeposiada.

-Ztymargumentemmogęsięzgodzić.Aterazpanwrócił,podobniejakpańscybracia.

-Tak.MójojciecmiałSetha,którypojawiłsięwbliżejniewyja​nionychokoliczno​ciach.MatkaSetha

…cojabędęmówił,pobędziepanitutrochęisamapaniusłyszy.

-Tak?-Sybillzanurzyłazębywrybie,majšcnadzieję,żejako​jšprzełknie.

-Ojciecwykładałliteraturęangielskšnauniwersytecie,wstanowymkampusienaWschodnim

Wybrzeżu.Niecałyroktemuodwiedziłagopewnakobieta.Nieznamyszczegółów,alewszystko
wskazujenato,żespotkanieniebyłoprzyjemne.Poszładodziekana,oskarżyłaojcaomolestowanie
seksualne.

Sybillupu​ciławidelecnatalerz.Natychmiastgopodniosła,starajšcsięzachowaćmaksymalnš

obojętno​ć.

-Tochybabyłotrudneprzeżyciedlawaswszystkich.

-Trudne?Toniejestwła​ciweokre​lenie.Utrzymywała,żegdyprzedlatybyłajegostudentkš,domagał

sięodniej​wiadczeńseksualnychwzamianzastopnie,zastraszałjš,miałznišromans.

“Nie,nieprzełknętego”-stwierdziłaSybill,​ciskajšctakmocnowidelec,żerozbolałyjšpalce.

-Miałaromanszpańskimojcem?

-Nie,tylkotaktwierdziła.Jeszczeżyławówczasmojamatka-powiedziałnawpółdosiebie.-W

każdymrazietadziewczynaniefigurowałanawetnali​ciestudentów.Ojciecwykładałnatymkampusie
przezponaddwadzie​ciapięćlaticieszyłsięnieskazitelnšopiniš.Aonapostawiłasobiezacelzniszczyć
go.Jakwiadomooszczerstwozataczaszerokiekręgi,pozostawiasmrodek.

“Towszystkomożeokazaćsięprawdš-pomy​lałazgnębionaSybill.-ZnanemetodyGlorii.Oskarżyć

kogo​,wyrzšdzićmukrzywdę,apotemuciec.Naraziejednakmuszęgraćswojšrolę,żebywyja​nićpewne
sprawy”.

-Dlaczegotozrobiła?

-Dlapieniędzy.

-Nierozumiem.

-Mójojciecdałjejpienišdze,dużopieniędzy.ZaSetha.OnajestmatkšSetha.

-Chcepanpowiedzieć,żeona…sprzedałasyna?-NawetGlorianiebyłabyzdolnadoczego​tak

przerażajšcego.-Trudnowtouwierzyć.

-Niewszystkiematkiposiadajšinstynktmacierzyński.-Wzruszyłramionami.-Ojciecwypisałczek

nawieletysięcynanazwiskoGloriiDeLauter,poczymwyjechałnakilkadni.WróciłzSethem.

background image

Bezsłowachwyciłaszklankęzwodš,żebyochłonšć.“PrzyjechałizabrałSetha-szlochaław

słuchawkęGloria.-ZabraliSetha.Musiszmipomóc”.

-Takmiprzykro-powiedziałapółgłosem,zdajšcsobiesprawęznieadekwatno​citychsłów.

-DotrwałdoprzyjazduCamazEuropy.Poprosiłnas,żeby​mysięzajęliSethem.Robimywszystko,

żebydotrzymaćdanejmuobietnicy.Nietwierdzę,żeodbyłosiębezzgrzytów-dodał,u​miechajšcsię
lekko.-Alenigdyniebyłonudno.Wróciłemtutaj,rozkręcili​mybizneszłodziami.Niejesttak​le.Cam
zdobyłdziękitemużonę-dodałrozpromieniajšcsię.-AnnaprowadzisprawęSethazramieniaopieki
społecznej.

-Naprawdę?Znajšsięwięcodniedawna.

-Uważam,żegdyco​masięudać,tosięudaje.Czasniegraroli.

Zawszebyłaprzekonana,żejestinaczej.Dobremałżeństwowymagaplanowania,po​więcenia,atakże

gruntownejisolidnejwiedzyopartnerze,zgodno​cicharakterów,okre​leniaosobistychcelów.

-Otoicałahistoria.“Ilejestwtymprawdy?”-pomy​lałazciężkimsercem.-Cozostało

przeinaczone?Czymamuwierzyć,żemojasiostrasprzedaławłasnegosyna?

Doszładowniosku,żeprawdatkwigdzie​po​rodku.Przeważnietakbywa.

Zpewno​cišPhillipnieznacałejprawdy.Nieposiadakluczadotego,cołšczyłoGlorięzRaymondem

Quinnem.Aje​lisiędodatenjedenfaktdoreszty,wjakimkierunkupotoczšsięsprawy?

-Najważniejsze-dodałPhillip-żejako​toidzie.Dzieciakjestszczę​liwy.Jeszczeparęmiesięcyi

sfinalizujesięsprawapowierzenianamstałejopieki.Apozycjastarszegobratamaswojezalety.
Przynajmniejmogęsięnakim​wyżywać.

Należysięzastanowić.Odłożyćnabokemocjeizastanowićsię.

-Ajakontoodbiera?-zapytała.

-Tojestdoskonałyukład.MożepyskowaćnamniedoCamaidoEthana,amnieskarżyćsięnanich

obu.Potrafitorozgrywać.Sethjestniewiarygodniebystry.Kiedyojcieczapisywałgodotutejszejszkoły,
musiałprzej​ćtest.Tobyładlaniegopestka!Ajego​wiadectwozaostatnirok?Samenajwyższeoceny.

-Naprawdę?-Mimowoliu​miechnęłasię.-Jeste​ciezniegodumni?

-Pewnie.Towła​niejapilnuję,żebyodrabiałzadaniadomowe.Atakniecierpiałemułamków.Teraz,

kiedyopowiedziałemswojšdługšhistorię,możedowiemsię,copanisšdzioStChris.

-Naraziesięprzyglšdam.

-Czytooznacza,żezatrzymasiępanitutajnadłużej?

-Tak.Przezjaki​czas.

background image

-Niemożnanależycieocenićnadmorskiegomiasteczka,je​lisięniespędzitrochęczasunawodzie.

Możepożeglowaliby​myjutro?

-NiewracapandoBaltimore?

-Wracamwponiedziałek.

Zawahałasię,aleprzecieżprzyjechałatutajwokre​lonymcelu.Je​limadotrzećdoprawdy,niemoże

sięterazwycofać.

-Chętnie.Tylkoproszęnieliczyćnamojeumiejętno​ciżeglarskie.

-Przekonamysię.Podjadępopaniš.Międzydziesištšawpółdojedenastej?

-Doskonale.Sšdzę,żewszyscyżeglujecie.

-Włšczniezpsami.-Roze​miałsięnawidokjejprzerażonejminy.-Niewe​miemyichzesobš.

-Niebojęsiępsów.Poprostuniejestemdonichprzyzwyczajona.

-Niemiałapaninigdyszczeniaka?

-Nigdy.-Kota?

-Nigdy.

-Złotejrybki?

Za​miałasię,potrzšsnęłagłowš.

-Nigdy.Do​ćczęstoprzeprowadzali​mysię.WszkolewBostoniemiałamkoleżankę,którejsuka

urodziłaszczeniaki.Byłyrozkoszne.-Przypomniałasobie,jakbardzopragnęłamiećjednoztych
szczeništ.

Oczywi​cie,toniewchodziłowgrę.Antycznemeble,ważnigo​cie,obowišzkitowarzyskie.Matka

powiedziała,żetowykluczoneiucięławszelkšdyskusję.

-Terazzkoleisamaczęstosięprzemieszczam.Tobyniezdałoegzaminu.

-Gdziepaninajlepiejsięczuje?-zapytał.

-Łatwosięprzystosowuję.Tamgdziemniezaniesie,tamjestmidobrze,dopókinieznajdęsięgdzie

indziej.

-AwięcteraztojestStChris.

-Wszystkonatowskazuje.-Spojrzałaprzezoknonawschodzšcy,połyskujšcynawodzieksiężyc.-

Wszystkotutajodbywasiępowoli,aletoniejeststagnacja.Wyczuwamzmiennenastroje,podobniejak
zmiennajestpogoda.Jużpokilkudniachpotrafięodróżnićtubylcówodturystów.Iwodniakówod

background image

pozostałych.

-Wjakisposób?

-Wjakisposób?-Wracajšcjakbyzdaleka,ponowniespojrzałananiego.

-Jakodróżniapanijednychoddrugich?

-Napodstawieelementarnychobserwacji.Wystarczy,żewyjrzęprzezokno.Tury​cichodzšparami,

całymirodzinami,rzadkozdarzasięsamotnaosoba.Przechadzajšsięalbokupujšpamištki.Wynajmujš
łodzie.Pomagajšsobienawzajemwramachgrupy.Znajdujšsięprzecieżpozawłasnym​rodowiskiem.
Większo​ćmakamery,mapy,lornetki.Większo​ćtubylcówznajdujesiętuzkonkretnegopowodu.Pracujš,
robišzakupy.Mogšprzystanšćiprzywitaćsięzsšsiadem.Aposkończonejrozmowiekażdyruszaw
swojšstronę.

-Dlaczegoobserwujeichpaniprzezokno?

-Nierozumiempytania.

-Dlaczegopaniniepójdzienanabrzeże?

-Byłam.Naogółlepszerezultatyosišgasiępozostajšcnauboczu.

-Sšdziłem,żebędšcw​rodkumożnasobiewyrobićbardziejkonkretnšopinię.-Podniósłwzrok,gdy

pojawiłsiękelnerinalałimresztkęwina,anastępniezaproponowałdeser.

-Proszętylkokawę-zdecydowałaSybill.-Bezkofeiny.

-Tosamo.-Phillippochyliłsięwjejstronę.-Wswojejksišżcepiszepanioizolacjijakootechnice

przetrwania.Posłużyłasiępaniprzykłademkogo​leżšcegonachodniku.Opisałapaniludzi,którzyudajš,
żetegoniewidzš,omijajšleżšcego.Niektórzychwilęwahajšsię,poczymuciekajšwpo​piechu.

-Unikaniekłopotów.Rozszczepienieosobowo​ci.

-Wła​nie.Alemożesięznale​ćosoba,którasięzatrzymaibędziechciałapomóc.Gdykto​przełamie

izolację,innirównieżzacznšsięzatrzymywać.

-Gdykto​przełamieizolację,innymbędziejużłatwiejprzyłšczyćsię,możenawetodczuwajštakš

potrzebę.Najtrudniejszyjestpierwszykrok.BadałamtozjawiskowNowymJorku,Londyniei
Budapeszcie,iwszędzieztakimsamymrezultatem.Innškonsekwencjštechnikiprzetrwaniawdużym
mie​ciejestunikaniekontaktuwzrokowegonaulicy,usuwanieznaszegopolawidzenialudzibezdomnych.

-Naczympolegaróżnicamiędzytšpierwszšosobš,którazatrzymasię,żebypomóc,acałšresztš?

-Jejinstynktprzetrwanianiejestażtakwyostrzony,jakwspółczucie.Alboteżłatwiejuruchamiasię

jejspontanicznareakcja.

-Tak,chybaotochodzi.Tosšzaangażowaniludzie.

background image

-Aponieważjatylkoobserwuję,uważapan,żeresztamnienieobchodzi.

-Niewiem.Sšdzęjednak,żeprzyglšdaniesięzdystansuniedajetyle,codo​wiadczanietegozbliska.

-Zajmujęsięobserwowaniemiotrzymujęco​wzamian,proszęmiwierzyć.Niezwracajšcuwagina

kelnera,któryznamaszczeniemustawiałprzednimikawę,PhillipprzysunšłsiędoSybill.

-Jestpaninaukowcem.Przeprowadzapanido​wiadczenia.Dlaczegoniespróbujepaniwprowadzić

tegowczyn?Zemnš.

Spu​ciłaoczy,popatrzyłanaichsplecionepalce.Poczułamiłeciepłorozchodzšcesiępowolipocałym

ciele.

-Szalenieoryginalnysposóbsugerowania,żebymsięzpanemprzespała.

-Nietomiałemnamy​li,choćniejesttozłypomysł.-U​miechnšłsiędoniejoduchadoucha.-

Chciałemzaproponować,żebypowypiciukawyodbyćmałyspacerponabrzeżu.Je​lijednakwolipani
sięzemnšprzespać,możemypój​ćdopani.

Kiedyichgłowyspotkałysię,kiedyprzywarłdojejwarg,niezrobiłauniku.Jegoustabyłychłodne.A

ona,odziwo,zapragnęłajegożaru,byrozpalićsięispłonšć-zaspokojenietejpotrzebymogłoby
zagłuszyćmęczšcejšnapięcie,niepokójizwštpienia.

Ponieważjednakmiałazasobšlatatreninguniepobłażaniasobie,położyładelikatnierękęnajego

piersi,byzakończyćpocałunekioddalićpokusę.

-Uważam,żespacerbędziestosowniejszy.

-Azatemchod​mynaspacer.

Chciałwięcej.Wychodziłzzałożenia,żewystarczypoznaćparęjejsmaczków,bywzniecićwsobie

pragnienie.Niespodziewałsięjednak,żebędzietoażtakgwałtowne,taknaglšcepragnienie.Jejreakcja
byłatakachłodnaikontrolowana.Zastanawiałsię,jakbytobyło,gdybytakprzebićsięprzezjejintelekt,
warstwapowarstwie,iodkryćpodspodemkobietę.Dobraćsiędojejnagichemocjiiinstynktu.

Omalsięnieroze​miałzeswoichmy​li.Rzeczywi​ciesięzagalopował.Dystansujšcsięodjego

zalotów,doktorSybillGriffinbyćmożeniezamierzałanicwięcejmudać.

Stałasięwyzwaniem,któremunadłuższšmetętrudnobędziesięoprzeć.

-Terazrozumiem,skšdbierzesiępopularno​ćSnidleya.-U​miechnęłasiędoniegozeznajomo​ciš

rzeczy.-Jestzaledwiewpółdodziesištej,awszystkojużjestpozamykane,za​łodzieprzycumowanedo
brzegu.Przechadzasięjeszczeparęosób,leczwiększo​ćjużpoukładałasiędosnu.

-Wleciemamytutajtrochęwiększyruch.Niezaduży,alejednak.Ochłodziłosię,niejestpani

zimno?

-Nie.Cudownyjesttenwiaterek.-Przystanęła,żebypopatrzećnakołyszšcesięmasztyłodzi.-Teżtu

trzymaciełodzie?

background image

-Mamyprzystańprzydomu.TutajcumujetylkołajbaEthana.

-Gdzie?

-Tojedynatakałód​wStChris,anacałejzatocejestichokołodwudziestu.Tota-wskazałruchem

głowy.

Dlajejniewprawnegookawszystkiełodziebyłydosiebiepodobne.Różniłysiętylkorozmiaremi

kolorem.

-Cotoznaczy?

-Topłaskodennebezpokładowełodzieżaglowedołowieniakrabów.-Mówišc,przycišgnšłjšbliżej

dosiebie.-Ichbudowajestwmiaręłatwainiezbytkosztowna.

-Isłużšdołowieniakrabów?

-Nie,dopołowukrabówwiększo​ćrybakówużywamotorowychkutrów.Takiełodziesłużšdo

połowuostryg.NapoczštkuXIXwiekuwstanieMarylandwyszłaustawazezwalajšcšłowićostrygi
jedyniełodziomżaglowych.

-Wramachochrony​rodowiska?

-Nowła​nie.Płaskodenkiwcišżdobrzesłużš.Alejestichniedużo.Podobniejakniedużojestostryg.

-Apańskibratjeszczejełowi?

-Tak.Tociężkapraca.

-Znasiępannaniej?

-Spędziłemnatejłodziniemałoczasu.-ZatrzymałsięobokłajbyEthana,objšłSybillwpasie.-Na

połowywypływasięwlutym,kiedywiatrprzeszywanawylot,azimowysztormmiotałodzišna
wszystkiestrony.ZdwojgazłegowolęjużBaltimore.

Łód​Ethanawyglšdałanastaršiprymitywnš,jakbyzinnejepoki.

-WięcdlaczegozamiastszalećwBaltimorewolałpanwalczyćzzimowymisztormami?

-Próbowałemwypędzićzsiebiediabła.

-Rozumiem,żenieproponujemipantejłodzinajutrzejszšprzejażdżkę?

-Nie,mamzadbanš,prawdziwšżaglówkš.Czypanipływa?Uniosłabrwi.

-Czyżbytobyłaaluzjadopańskichżeglarskichumiejętno​ci?

-Nie,alewodaniejesttakzimna,byniemożnasiębyłowniejwykšpać.

-Niezabrałamkostiumukšpielowego.

background image

-Ajakipaninosirozmiar?Roze​miałasię.

-Sšdzę,żewystarczymisamożaglowanie.Mamjeszczetrochęroboty,któršmuszędzisiajskończyć.

Tobyłbardzomiływieczór.

-Odprowadzępanišdohotelu.

-Nietrzeba.Hoteljesttużzarogiem.

-Mimowszystko.

Niesprzeciwiłasię.Niechciała,żebyjšodprowadzałpodsamedrzwi,atymbardziejprzymawiałsię

ozłożeniewizytywjejapartamencie.Czułajednak,żemanadnimprzewagęiwpełnipanujenadtrudnš,
niezręcznšsytuacjš.Pomy​lała,żeporajestwczesnaiżejeszczezdšżyzrewidowaćswojemy​liiodczucia
przedjutrzejszymspotkaniem.

Aponieważłód​przycumowanabyłaprzyichdomu,istniałaszansa,żezobaczysiętakżezSethem.

-Będętutajrano-powiedziała,zatrzymujšcsiękilkakrokówprzedwej​ciemdohotelowegoholu.-O

dziesištej?

-​wietnie.

-Czymamco​wzišć?Pozapigułkamiprzeciwchorobiemorskiej.Skwitowałjejuwagęu​miechem.

-Jużjasiętymzajmę.Życzędobrejnocy.-Nawzajem.

Byłaprzygotowana,żejšpocałujenadobranoc.Jegowargibyłydelikatne,nienatarczywe.Odprężyła

się,poczymzaczęłasięwycofywać.

Wtedyzdecydowanymruchemujšłjejkark,przechyliłgłowęiprzezjednšoszołamiajšcšchwilę

całowałjšnamiętnie,bezopamiętania,prowokujšco.Chwyciłasiękurczowojegomarynarki,gdynogi
ugięłysiępodniš.Niebyławstaniemy​leć,czułajedynieprzyspieszonypulsizawrótwgłowie.

Trwałotozaledwieparęsekund,auderzyłodogłowyirozgrzałojakbrandy.Kiedypopatrzyłana

niego,ujrzałożywieniewjejwzroku.

Stwierdził,żejejreakcjaniebyłatymrazemchłodna,kontrolowanaizdystansowana.Zrzuciłajednš

warstwęochronnš.

-Dozobaczeniajutrorano.

-Dobranoc.-Odwróciłasięinaodchodneprzesłałamuu​miech.Musiałaprzyznać,żesięprzeliczyła.

Idšcdowindypróbowałazapanowaćnadoddechem.Wcaleniejesttakigładki,uprzejmyinieszkodliwy,
jakbysięzdawałonapierwszyrzutoka.

U​wiadomiłasobie,żepodtymatrakcyjnymopakowaniemtkwico​znaczniebardziejpierwotnegoi

niebezpiecznego.

background image

Stwierdziła,żejeststanowczozbytzniewalajšcy.

background image

6

Phillipzrobiłzwrot,przecinajšcprawiepustšzatokę,pędzšcwstronęnabrzeża.Dawnojużnie

żeglowałwpojedynkę,leczniezapomniałtamtychwrażeń.Boczyżmożnazapomniećorado​ci
przebywanianawodziewwietrznyniedzielnyporanek,kiedyprzygrzewasłońce,awodajestniebieska,
za​wpowietrzusłychaćfiglarneprzekrzykiwaniesięmew?

Byłtojegopierwszypełnywolnydzieńodponaddwóchmiesięcyizamierzałgojaknajlepiej

wykorzystać.

Najbardziejobiecujšcezapowiadałysięchwilenawodziewtowarzystwieintrygujšcejdoktor

Griffin.

Spojrzałnahotel,próbujšcodgadnšć,któreoknomożedoniejnależeć.Ztego,comumówiła,

wychodziłonazatokę.Miałazniegowidoknapulsujšcewdoleżycie,ajednocze​niedystansdlaswoich
badań.

Wtedyjšujrzał.Stałanabalkonie,miałazebranedotyłul​nišce,bršzowewłosy,tworzšceaureolęw

promieniachsłońca,ajejtwarzbyłaniewidocznaztejodległo​ci.

Pomy​lał,żezbliskawcaleniejesttakawyniosła.Tenjęk,gdyjšcałował,todrżenieciała​wiadczyło

oinstynktownych,naturalnychreakcjach.

Jejoczy,tenprzejrzystyjakwodabłękit,niebyłychłodneanioddalone,kiedywniezajrzałodejmujšc

wargizjejust.Nie,byłynawetlekkozamglone,lekkoskonsternowane.Izewszechmiarintrygujšce.

Niepotrafiłdokońcapozbyćsięjejsmaku,czułgowsobiewdrodzepowrotnejdodomu,czułw

nocy,atakżeteraz,widzšcjšponownie.Wiedzšc,żestoiipatrzynaniego.

Dałjejznakrękš,żejšwidzi.Poczymskoncentrowałuwagęnawej​ciudoprzystani.

Zezdumieniemujrzałnapomo​cieSetha.

-Atycotutajrobisz?

Sethwprawnymruchemzarzuciłcumęnapachołek.

-Jakzwyklespełniamrolęchłopcanaposyłki.Wysłalimniezwarsztatu.Zachciałoimsię

drożdżówek.

-Achtak?-Phillipzeskoczyłzręcznienapomost.-Chcšmiećmiażdżycę?

-Prawdziwimężczy​niniejedzškoryna​niadanie-naigrawałsięSeth.-Jaknaprzykładty.

-Alekiedytybędzieszdychawicznymstarcem,jazachowamsiłęizdrowie.

-Możliwe,alezatobędęzabawniejszy.

Phillip​cišgnšłSethowiczapeczkęitrzepnšłgonišlekkowgłowę.

background image

-Tozależy,szczeniaku,odtwojejdefinicjizabawy.

-Twojapoleganapodrywaniumiastowychdziewczyn.

-Totylkojednazdefinicji.Innapoleganasiedzeniucinakarkuipilnowaniu,żeby​odrabiałlekcje.

Przeczytałe​JohnnyTremaine,żebynapisaćwypracowanie?

-Tak,tak.Człowieku,czytynigdynieodpoczywasz?

-Anibyjakmamtozrobić,skorozabieraszmityleczasu?Icosšdziszotejksišżce?

-Niezła.-Sethwzruszyłramionami,wtypowydlaQuinnówsposób.

-Wieczoremzabierzemysiędopisania.

-Najbardziejlubięniedzielnywieczór-mruknšłSeth.-Botooznacza,żeznikniesznaczterydni.

-Dajspokój,przecieżsamwiesznajlepiej,jakzamnštęsknisz.

-Gównoprawda!

-Liczyszgodzinydomojegopowrotu.

-Jeszczeczego!-za​miałsięSeth.

Idšcwichstronę,Sybillasłyszałajegoradosny​miech.Poczułasięniepewnie.Coonawła​ciwietutaj

robi?Czegosięspodziewa?Aleczymaodej​ć,zanimdowiesięprawdy?

-Dzieńdobry.

Nad​więkjejgłosuPhillipodwróciłsię,opu​ciłgardęiSethwyrżnšłgołokciemwbrzuch.Phillip

chrzšknšł,założyłSethowinelsonairozłożyłgonaobiełopatki.

-Dołożęcipó​niej-powiedziałteatralnymgłosem.-Bez​wiadków.

-Jeszczesięokaże,ktotukomudołoży.-Zaróżowionyzrado​ciSethwcisnšłnagłowęczapeczkę.-

Kto​znasmusijutropracować.

-Akto​niemusi.

-My​lałam,żeznamipopłyniesz-odezwałasięSybilldoSetha.-Niechciałby​?

-Jestemtutylkoniewolnikiem.-Sethrzuciłtęsknespojrzenienałód​,poczymwzruszyłramionami.-

Budujemykadłub.Pozatymtenczaru​napewnojšwywróci.

-Mšdrala.-Phillipmachnšłrękš,aleSethumknšłza​miewajšcsię.

-Mamnadzieję,żeonaumiepływać!-krzyknšłjeszczeipopędziłprzedsiebie.Phillipznowu

spojrzałnaSybill,któraprzygryzaładolnšwargę.

background image

-Niewywalęjej.

-Nocóż…-Przyjrzałasięłodzi.Sprawiaławrażeniestraszniemałejikruchej.-Umiempływać,

sšdzęwięc,żeniebędzieztymproblemu.

-Chryste,tenbachorwyrastanaglejakspodziemiidoresztypsujemiopinię.Żeglujędłużejniżon

chodzipo​wiecie.

-Proszęsięnaniegoniegniewać.

-Niedosłyszałem…

-Proszęsięnaniegoniegniewać.Jestempewna,żetylkozpanemżartował.Niechciałbyć

niegrzeczny.

Phillipprzyglšdałsięjejwmilczeniu.Pobladła,nerwowoobracaławpalcachzłotyłańcuszek,który

miałanaszyi.

-Niejestemnaniegozły.Poprostuwygłupiali​mysię.Proszęsięuspokoić.Robieniesobiepsikusów

tonaszmęski,możeniezbytmšdrysposóbokazywaniauczucia.

-Achtak.Odrazuwidać,żeniemiałambraci.

-Jużonibysiępostaralistworzyćpanipiekłonaziemi.-Pochyliłsię,musnšłwargamijejusta.-

Takajesttradycja.

Wszedłnałód​,wycišgnšłrękę.Pochwiliwahaniapodałamuswojš.

-Witamnapokładzie.

Łód​zakołysałasiępodjejstopami.Robiła,comogła,żebyniezwracaćnatouwagi.

-Dziękuję.Przewidziałpandlamniejakš​rolę?

-Narazieproszęusiš​ć,odprężyćsięiradowaćżyciem.

-Sšdzę,żeztymdamsobiejako​radę.

Przynajmniejmiałatakšnadzieję.Usiadłanajednejzławeczek,uchwyciłasięjejmocnopalcami,

podczasgdyonodszedł,byzdjšćcumy.Pocieszałasię,żewszystkobędziedobrze.

Czyżniewidziałajakwpływałdoportu?Sprawiałwrażeniedo​wiadczonegożeglarza.Itrochę

zarozumiałego,sšdzšcposposobie,wjakimierzyłwzrokiemhotel,dopókiniedostrzegłjejnabalkonie.

Wtym,jakżeglowałkusłońcu,rozbryzgiwałwodęiszukałjejwzrokubyłojakie​romantyczne

szaleństwo.Apotemtenkrótkiu​miechikolejnafala.Je​lijejpulsbiłnawettrochęmocniej,byłato
zrozumiała,zupełnieludzkareakcja.

Wyglšdajakzobrazka!Spłowiałedżinsy,wsuniętydonich​wieżypodkoszulek,równieo​lepiajšco

background image

białyjakżagle,złocistewłosyiopalone,ładnieumię​nioneramiona.Którejkobiecie,majšcejw
perspektywiespędzeniekilkugodzinsamnasamztakimmężczyznšjakPhillipQuinn,niezabiłoby
mocniejserce?

Niemniejjednakobiecałasobie,żeniebędzieprzywišzywałauwagidojegoszczególnychtalentów,

którezademonstrowałwczorajwieczorem.

Teraz,przyopuszczonychżaglach,wypływałostrożniezportunasilniku,któregocichywarkot

sprawił,iżpoczułasiębezpieczniej.Nieróżniłsięwieleodsamochodu.Tyle,żetenpojazdporuszałsię
powodzie.

Pozatymniebylitaknaprawdęsami.Nawidok​lizgajšcychsięi​migajšcychłodzirozlu​niłazaci​nięte

kurczowonaławcedłonie.Zobaczyłachłopca,pewnierówie​nikaSetha,jakwsiadałdoniedużejłódkiz
trójkštnymczerwonymżaglem.Skoropływajšnawetdzieci,dlaczegoonaniemiałabydaćsobierady?

-Stawiamżagle.

Odwróciłagłowę,u​miechnęłasięnieobecnymwzrokiemdoPhillipa.-Słucham!

-Proszępopatrzeć.

Stałprzymaszcieicišgnšłliny.Żagle,złapaływiatr,wypełniłysięnim.Znowusercezaczęłojejbić

mocno,apalceprzywarłydoławki.

Onie!Niemiałotonicwspólnegozsamochodem!Byłogro​ne,aleipiękne.Łód​wydawałajejsię

potężna,wprostoszołamiajšca.

Prawietaksamojakmężczyzna,którybyłjejkapitanem.

-Jakto​liczniewyglšdazdołu.-Chociażzaciskałapalcenaławce,u​miechnęłasiędoPhillipa.-

Zawszepodziwiamżagle,ilekroćpatrzęnaniezokna,aleztejperspektywysšjeszczebardziej
fascynujšce.

-Niechsięwięcpaniodpręży-rzekłPhillip,ujmujšcster.

-Jeszczeniemogę,aletoprzejdzie.-Zwróciłatwarzwkierunkuwiatru.Szarpałitargałjejwłosami,

próbujšcjewyrwaćspodopaski.-Dokšdpłyniemy?

-Wbliżejnieokre​lonymkierunku.

-Rzadkomisiętozdarza.

“Nieu​miechałasięjeszczedomniewtensposób”-pomy​lałPhillip.Beznamysłu,spontanicznie.Czy

zdawałasobiesprawę,dojakiegostopniatenniewymuszonyu​miechzmieniajejpięknš,alechłodnš
twarz,czynišcjšłagodniejszš,bardziejprzystępnš.Pragnšcjejdotknšć,wycišgnšłrękę.

-Proszętupodej​ć.Jeju​miechzgasł.

-Mamwstać?

background image

-Tak.Dzisiajniemafali.Niekołyszełodziš.

-Mamwstać?-powtórzyła,kładšcnacisknakażdesłowo.-Imamtampodej​ć.Nadrugikoniecłodzi.

-Totylkodwakroki.-Niemógłpowstrzymać​miechu.-Chybaniezamierzapanidokońcapozostać

biernymwidzem,prawda?

-Narazietak.-Zrobiławielkieoczy,kiedyodszedłodsteru.-Nie,niechcę.-Stłumiłakrzyk,kiedyz

u​miechemzłapałjšzarękę.Niezdšżyłasięzaprzeć,kiedypoderwałjšnanogi.Tracšcrównowagę,
wpadłananiegoizastygłazprzerażenia,przyjmujšcrównocze​niepozycjęobronnš.

-Niemogłemtegolepiejzaplanować-powiedziałpółgłosem,trzymajšcjšwobjęciachicofajšcsię

wrazznišdosteru.-Lubięmiećpanišbliskoiczućpanizapach.Ażchciałobysiętamzanurzyć…-
Musnšłwargamijejszyję.

-Proszęprzestać.Iproszęuważać.

-Och,trochęzaufania!-Złapałjšzębamizakoniuszekuchaiprzygryzłjelekko.-Uważam.

-Nałód​!Proszęuważaćnałód​!

-Jużsięrobi.-Zamiasttegoobjšłjšwpasieramieniem.-Proszęsięrozejrzeć,spojrzećprzeddziób

łodzi,wstronęportu.Analewosšbagna.Zobaczypanibiałeczapleidzikożyjšcegoindyka.

-Gdzie?

-Czasamitrzebapopłynšćwgłšb,żebyjenapotkać.Alemożnajeteżwypatrzećstšd-czaplestojšce

niczymrze​bywwysokiejtrawieipodrywajšcesiędolotu,indykipodskakujšcemiędzydrzewami.

Miałaochotętozobaczyć.

-Wprzyszłymmiesišcuczekanasprzelotgęsi.Dlanichtenterenniewielesięróżniodrezerwatu

Everglades.

Nadalwaliłojejserce,starałasięwięcoddychaćwolno,spokojnie.

-Dlaczego?

-Zewzględunamoczary.Sšzbytoddaloneodplaży,żebymogłyzainteresowaćinwestorów.W

przeważajšcejmierzesštodziewiczetereny.Tojedenzatutówzatoki.Dlawodniakówteterenysšlepsze
niżnorweskiefiordy.

-Dlaczego?

-Popierwsze,zewzględunamielizny.Namieliznachsłońceodżywiamorskiplankton.Podrugie,ze

względunamoczary.Podnoszšpływyprzyuj​ciachrzek.-Pocałowałjšlekkowczubekgłowy.-Widzę,
żejestjużpanizrelaksowana.

Zpewnymzdumieniemstwierdziła,żewcišgałojšto,comówił.

background image

-Awięcpodszedłpandotegonaukowo.

-Odwróciłempaniuwagę,zagadałempaninerwy.

-Tak,itoposkutkowało.-Dziwne,żetakszybkodomy​liłsię,zaktórysznurekpocišgnšć!-Awidok

naprawdęjestpiękny.Takdużotuzieleni.-Przyglšdałasięwielkim,li​ciastymdrzewom,któremijali,
tonšcymwpółmrokubagnom.Minęliwysokiesłupyzogromnymigniazdami.-Cotozaptaki?

-Białeczaple.Możnapłynšćprostonanie,gdysiedzšwgnie​dzie,inawetniedrgnš,tylkopatrzšna

człowieka.

-Instynktprzetrwania-powiedziałapółgłosem.Chciałabyzobaczyćtakšczaplę,siedzšcšjakkurana

grzędziewtymokršgłymgnie​dzie,majšcšsobiezanicludzi.

-Widzipanitepomarańczoweboje?Topojemnikinakraby.Ategorybakazarzucajšcegoprzynętę?

Tenfacetwłódcezprzyczepnymsilnikiempewniechcezłapaćwargaczananiedzielnyobiad.

-Bardzoruchliwemiejsce-stwierdziła.-Nieprzypuszczałam,żetyletużycia.

-Nawodzieipodniš.

Wybrałżagiel.Łód​przechyliłasięipomknęławzdłużgęstychdrzew.Zanimiukazałasięprzystań,a

dalejnazboczu,znajdowałsiętrawnikiklombykwiatów,którepowolizaczynałytracićswojšletniš
​wieżo​ć.Dombyłprosty,biały,zniebieskimiwykończeniami.Naprzestronnejwerandziestałbujany
fotel,aobokniegowwazoniechryzantemywróżnychodcieniachbršzu.

Zotwartychokiendobiegałydelikatned​więkimuzyki.Sybillpokrótkimwahaniustwierdziła,żeto

Chopin.

-Jaktuuroczo.-Przechyliłanabokgłowę,przesunęłasięodrobinę,byjaknajdłużejmócspoglšdać

nadom.-Brakujetujeszczepsa,dwójkidziecibawišcychsiępiłkšihu​tawkinadrzewie.

-Byli​myzadoro​linahu​tawki,alezawszemieli​mypsa.Tojestnaszdom-powiedział,gładzšc

odruchowojejdługiewłosy.

-Waszdom?-Natężyławzrok,chcšcjaknajwięcejzobaczyć.Miejsce,wktórymmieszkaSeth.

-Częstogramywpiłkę,albourzšdzamyzapasy.Wrócimytupó​niejipoznapaniresztęrodziny.

-Zwielkšprzyjemno​ciš.

Miałupatrzonemiejsce.Spokojnazatoczkazcichoszemrzšcšwodš,ukrytawcieniudrzew,była

idealnymmiejscemnaromantycznylunch.Rzuciłkotwicęwmiejscu,gdziepołyskiwaływilgotne
kwitnšcezostery,ajesienneniebotworzyłojednoliteniebieskiesklepienie.

Phillipotworzyłwielkšturystycznšlodówkęiwyjšłzniejbutelkęwina.

-Sameniespodzianki-zawołała.

background image

-Mamnadzieje,żemiłe.

-Bardzomiłe.-Uniosłabrwinawidoketykietki.-Corazmilsze.

-Doszedłemdowniosku,żenależypanidokobiet,któredocenišłagodne,wytrawnesancerre.

-Jestpanbardzodomy​lny.

-Wrzeczysamej.-Zwiklinowegokoszawyjšłdwakieliszkiinapełniłjewinem.-Zamiłe

niespodzianki-powiedział,stukajšcsięzniškieliszkiem.

-Tojeszczeniekoniec?Ujšłjejdłoń,pocałowałpalce.

-Todopieropoczštek.-Odstawiłkieliszek,rozwinšłbiałšserwetęipołożyłjšnapokładzie.-

Nakrytodostołu.

-Och!-Zasłoniłaoczyodsłońcaiu​miechnęłasiędoniego.-Jakšmamyspecjalno​ćdnia?

-Napoczštek,dlazaostrzeniaapetytu,trochęcałkiemniezłegopasztetu.-Otworzyłniedużypojemnik

orazkamionkowepudełkozpszennymikrakersami.Posmarowałjedeniwłożyłgojejdoust.

-Hmm.-Kiwnęłagłowšnaznakaprobaty.-Pyszne.

-NastępniebędziesałatkakrabowaalaQuinn.

-Tobrzmiintrygujšco.Przygotowałjšpanwłasnoręcznie?

-Ajakże!-u​miechnšłsięszeroko.-Jestemcholerniedobrymkucharzem.

-Mężczyzna,którygotuje,znasięnawinach,cenisobiedobršatmosferęinosidżinsy.-Ugryzła

następnykęs.Znowubyłaodprężona,skłonnadożartów.-Wydajesiębyćpanniezłšpartiš,panieQuinn.

-Wrzeczysamej,panidoktor.

-Ailerazyzdarzyłosiępanuprzywozićtukobietyna…sałatkękrabowšalaQuinn?

-Prawdęmówišc,ostatniobyłemtutajwczasiestudiówzkoleżankšzdrugiegoroku.Menubyło

następujšce:przyzwoitechablis,zimnekrewetkiiMarianneTeasdale.

-Zdajesię,żepowinnomitopochlebiać.

-Niewiem.Mariannemiałanamniechrapkę.-Ponowniebłysnšłtymzabójczymu​miechem.-

Ponieważjednakbyłemzbytkrótkowzroczny,porzuciłemjšdlaprzygotowujšcejsięnastudiamedyczne
dziewczyny,któraseksowniesepleniłaimiaławielkiebršzoweoczy.

-CzytaMarianneprzeżyłatojako​?

-Po​lubiłahydraulikazPrincessAnneiurodziłamudwójkędzieci.Jednak,jakmożnasiędomy​lać,

cišglewzdychadomnie.

background image

​miejšcsię,Sybillposmarowałamukrakersa.

-Lubięcię.

-Jatakżecięlubię.Choćnieseplenisz.

-Jeste​bardzosprytny-powiedziałastłumionymgłosem.

-Jeste​​liczna.

-Dziękuję.Chciałabympowiedzieć-cišgnęła,unikajšcjegowzroku-żejeste​bardzoatrakcyjnym

mężczyznš,żebardzomiłospędzamztobšczas,aleniezamierzamdaćsięuwie​ć.

-Znaszpowiedzonkoodobrychintencjach?

-Zamierzamwytrwaćprzyswoim.Ichoćnaprawdędoceniamtwojetowarzystwo,wiedz,żeznam

takitypmężczyzn.Niegdy​nazwanobycięnicponiem.

-Towcaleniezabrzmiałojakobelga.

-Boiniemiałotakzabrzmieć.Nicponiemogšbyćczarujšcy,choćbardzorzadkozachowujšsię

poważnie.

-Muszęzaprotestować.Wpewnychsprawachjestembardzopoważny.

-Spróbujmytego.-Sięgnęładotorbyiwyjęłanastępnypojemnik.-Byłe​żonaty?

-Nie.

-Zaręczony?-zapytała,otwierajšcpięknieprzybranšsałatkękrabowš.-Nie.

-Mieszkałe​zjakš​kobietšprzezpółrokualbodłużej?

Wzruszyłramieniem,sięgnšłpotalerzedokoszykaipodałjejjasnoniebieskšlnianšserwetkę.-Nie.

-Azatemnasuwasięwniosek,żewkontaktachzkobietaminiezachowujeszsięjakczłowiek

poważny.

-Możemyrówniedobrzewysnućwniosek,żejeszczeniespotkałemkobiety,zktóršchciałbymmieć

poważnyzwišzek.

-Możemy.Chociaż…-Gdynakładałsałatkęnatalerze,uważniemusięprzyjrzała,mrużšcoczy.-Ile

maszlat,trzydzie​ci?

-Ijeden.-Nakażdymtalerzupołożyłgrubškromkęchrupišcegobiałegochleba.

-Trzydzie​cijeden.Naogół,wnaszejstrefiekulturowej,mężczyznawtymwiekumazasobšco

najmniejjedenpoważny,długotrwały,monogamicznyzwišzek.

-Widaćniejestemtypowy.Oliwki?

background image

-Tak,proszę.Nietypowo​ćniezawsze​wiadczyobrakuumiejętno​cidoprzystosowaniasię.Każdy

potrafisięprzystosować,nawetci,którzyuważajšsięzabuntowników,uznajšpewneregułyistandardy.

Urzeczonyniš,przechyliłgłowę.

-Czyżby,doktorGriffin?

-Jaknajbardziej.Członkowiegangu,kontrolujšcyjaki​obszarmiasta,majšokre​lonereguły,zasady.

Swojebarwy-dodała,wybierajšcoliwkęztalerza.-Wtensposóbnieróżnišsięażtakznacznieod
członkówradymiejskiej.

-Szkoda,żeciętamwtedyniebyło-mruknšłpodnosemPhillip.

-Słucham?

-Nictakiego.Acopowiesznatemat…notorycznychzabójców?-Na​ladujšwzorce.-Odłamaładuży

kawałekchleba.-FBIprowadzinaichtematbadania,gromadzimateriały,katalogujeich,opracowuje
charakterystyki.Oczywi​ciespołeczeństwonietraktujeichwkategoriachstandardu,jednakże,w
naj​ci​lejszymtegosłowaznaczeniu,niesšniczyminnym.

Stwierdził,żetrafiławsednosprawy.Ibyłnišjeszczebardziejzafascynowany.

-Toznaczy,żety,jakoobserwator,warto​ciujeszludzinapodstawiezasad,regułiwzorców,jakich

przestrzegajš?

-Plusminus.Ludzinietrudnojestzrozumieć,je​lisięimbacznieprzyglšdamy.

-Acoztyminiespodziankami?

U​miechnęłasię.Większo​cilaików,zktórymiobcowała,nieinteresowałajejpraca.

-Bierzemyjepoduwagę.Zawszejestjaki​marginesnabłšd,nadokonaniekorekty.Fantastyczna

sałatka.-Sięgnęłapokolejnykęs.-Iwła​niemiłšniespodziankšjestfakt,żezadałe​sobietyletrudu,żeby
jšprzygotować.

-Czyniezauważyła​,żeludziezwyklepragnšzadaćsobietrochętrududlakogo​,okogosiętroszczš?-

Widzšcjejzdumione,pytajšcespojrzenie,dodał:-Dobrze,jużdobrze,totylkotakadygresja.

-Prawiemnienieznasz.-Podniosłakieliszektypowoobronnymgestem.-Istniejeróżnicamiędzy

sympatišdokogo​,atroszczeniemsięoniego.Todrugiewymagawięcejczasu.

-Widać,które​znasposuwasięszybciej.-Jejzakłopotaniesprawiłomuprzyjemno​ć.Pomy​lał,że

nadarzasięrzadkaokazja.-Itoraczejja.

-Zdšżyłamtozauważyć.Niemniej…

-Lubię,kiedysię​miejesz.Lubię,kiedydrżyszjakcięcałuję.Lubiętwójgłos,przybierajšcy

dydaktycznyton,kiedyrozwijaszswojšteorię.

background image

Przytymostatnimstwierdzeniuzachmurzyłasię.

-Niezamierzamciępouczać.

-Robisztowuroczysposób-wyszeptał,muskajšcwargamijejskroń.-Lubięteżpatrzećwtwoje

oczywchwili,wktórejwprawiamcięwzakłopotanie.Dlategoteżuważam,żewkroczyłemwetap,
kiedymogęsiętroszczyćociebie.Sprawd​mywięctwojewcze​niejszehipotezynawłasnytemati
przekonajmysię,dokšdtonaszaprowadzi.Była​zamężna?

Jegoustakršżyłytużpodjejuchem,utrudniajšctrze​wemy​lenie.

-Nie,niemaoczymmówić.Odchyliłsiędotyłu,zmrużyłoczy.

-Cotoznaczy?

-Tobyłimpuls,błšdwocenie.Trwałotomniejniżpółroku.Nieliczysię.

-Była​zamężna?

-Jedynieformalnie.Toniebyło…-Odwróciłagłowęinatrafiłanajegousta.Czekałynaniš,

ponaglały.

Byłotojakzanurzeniesięwroziskrzonš,jedwabistšwodę.

-Tosięnieliczyło-zdšżyłajeszczepowiedzieć,kiedyjegowargizaczęły​miałowędrowaćpojej

szyi.

-Wporzšdku.

Je​lijšzaskoczył,odwzajemniłamutymsamym.Jejnagłeicałkowitepoddaniesięwydobyłona

powierzchniękipišcewnimidomagajšcesięuj​ciapragnienie.Musiałjšdotykać,przytrzymywaćjej
dłonie,ujmowaćtepięknewypukło​ciprzezcieniutkšbawełnianšbluzkę.

Musiałjšsmakowaćcorazgłębiej,wmiaręjakmruczałazrozkoszy.Kiedytorobił,objęłago

ramionami,wsunęładłoniewjegowłosy,odwróciłasię,bybardziejprzylgnšćdoniego.

Poczuł,żeichsercabijšwtymsamymrytmie.

Kiedypocišgnšłzaguzikijejbluzki,zamiastrozkoszypoczułastrach.

-Nie.-Drżšcymipalcamipowstrzymałajegorękę.-Zaszybko.-Zacisnęłapowieki,musiała

zapanowaćnadsobš,oprzytomnieć,odzyskaćstanowczo​ć.-Przepraszam,aleniejestemtakaszybka.Nie
mogę.

Niełatwobyłostłumićpragnienie,gdymiałjšpodsobš,jeszczetakšpodatnšichętnš.Napiętymi

palcamiujšłpodbródekSybilliprzysunšłjejtwarzdoswojej.Musiałjednakustšpić.

-Wporzšdku.Niemapo​piechu.-Potarłkciukiemjejgórnšwargę.-Opowiedzmiotym,którysięnie

liczy.

background image

Czułanatłokmy​li.Niemogłaichpozbierać,kiedytaknanišpatrzyłtymibršzowymioczami.-Co?

-Oswoimmężu.

-Achtak.-Odwróciławzrok,głębokooddychajšc.

-Corobisz?

-Stosujętechnikęrelaksacyjnš.U​miechnšłsię.

-Itopomaga?

-Pojakim​czasie.

-​wietnie.-Zmieniłpozycje.Leżeli,stykajšcsiębiodrami.Dopasowałswójoddechdoniej.-Awięc

tenfacet,zaktóregoformalniewyszła​zamšż…

-Tobyłowcollege’u,wHarvardzie.Studiowałchemię.Mieli​myzaledwiepodwadzie​cialatina

krótkopotracili​mygłowy.

-Małżeństwowpo​piechuiwtajemnicy.

-Tak.Nawetniemieszkali​myrazem,ponieważzostali​myzakwaterowaniwróżnychbudynkach.Jak

widzisz,niebyłotoprawdziwemałżeństwo.Upłynęłokilkatygodni,zanimpowiadomili​mynasze
rodziny,apotem,doszłodokilkuprzykrychscen.

-Dlaczego?

-Ponieważ…-Otwierajšcoczy,zamrugałapowiekami.O​lepiłojšsłońce.-Niepasowali​mydo

siebie,niemieli​mywspólnychplanów.Byli​myzbytmłodzi.Rozwódodbyłsiębardzospokojniei
szybko,wsposóbcywilizowany.

-Kochała​go?

-Miałamdwadzie​cialat.Wtymwiekumiło​ćjestnieskomplikowana.

-Mówisztak,jakby​byławzaawansowanymwieku.Ilemaszlat?Dwadzie​ciasiedem,dwadzie​cia

osiem?

-Dwadzie​ciadziewięćitrochę.-Wzięłagłębokioddech.Zadowolonaiopanowanaodwróciłasię,

żebynaniegospojrzeć.-Niemy​lałamoRobieodlat.Byłbardzomiłymchłopcem.Mamnadzieję,żejest
szczę​liwy.

-Takjakty?

-Oczywi​cie.

Pokiwałgłowš,leczjejodpowied​wydałamusiędziwniesmutna.

background image

-Muszęzatempowiedzieć,doktorGriffin,żenietraktujeszpoważniezwišzkówzmężczyznami.

Otworzyłausta,żebyzaprotestować,alenicniepowiedziała.Odruchowosięgnęłapobutelkęwina,

nalaładopełnakieliszki.

-Możemaszrację.Trzebatobędzieprzemy​leć.

background image

7

SethniezamierzałprzeganiaćAubrey.Teraz,po​lubieEthanaiGrace,byłaprawiejegokuzynkš.Czuł

siębardziejdorosływroliwuja.Pozatymnieprzeszkadzałamu,zadowalałasiębieganiemdookoła
podwórka,ailekroćrzuciłpiłkęlubpatykktóremu​zpsów,zanosiłasię​miechem.Niktniemógłbysię
temuoprzeć.

Była​licznaztymizłotymiloczkamiiwielkimizielonymioczami,którepatrzyłyzzachwytemna

wszystko,corobił.Zajmowaniesięnišprzezjednšczydwiegodzinywniedzielęniebyłowcalekatorgš.

Niezapominał,żejeszczeprzedrokiemniemiałtegowszystkiego.Wielkiegopodwórkaopadajšcego

kuwodzie,drzew,naktóremożnasięwspinaćibadaćichzakamarki,psów,zktórymimożnasię
mocować,animałejdziewczynkiwpatrzonejwniegojakbybyłFoxemMulderem,PowerRangersamii
Supermenemwjednejosobie.

Dawniejmieszkałwponurympomieszczeniutrzykondygnacjenadulicš,gdziewszystkomiałoswojš

cenę.Seks,narkotyki,broń,cierpienie.

Nikt,ktowszedłdotychponurychpokoi,nieopuszczałichpozmroku.

Niktniedbałoto,czyjestczystyinakarmiony,niktteżnieprzejmowałsięjegochorobamiani

skaleczeniami.Tamnigdynieczułsięjakbohater.Byłzwykłymprzedmiotemiprzekonałsięszybko,że
przedmiotystajšsięczęstoobiektemprze​ladowań.

Glorianiestroniłaodżadnejzoferttegogorzkiegokarnawału,uczestniczyławnimbezkońca.

Sprowadzałaćpunówiróżneciemnetypy,sprzedajšcsiękażdemuzacenęnastępnejdziałki.

JeszczeroktemuSethniewierzył,żejegożyciemożesiękiedykolwiekodmienić.Wtedypojawiłsię

Rayizabrałgododomunadwodš.Raypokazałmuinny​wiatiobiecał,żenigdyniewrócidotamtego
dawnego.

ChoćRayumarł,dotrzymałobietnicy.IdziękitemuSethmógłterazprzebywaćnawielkimpodwórzu,

naktóregoskrajupluskaławoda,irzucaćpsompiłkiipatyki,podczasgdyszkrabobuzianiołka​miałsię
dorozpuku.

-Seth,jateż.Jateż!-Aubreypodskakiwałanamocnychnóżkach,wycišgajšcršczkipopogryzionš

psimizębamipiłkę.

-Wporzšdku,możeszrzucić.

U​miechnšłsięoduchadoucha,kiedyzłożyłabuzięwciup,koncentrujšcsięirobišcszerokizamach.

Piłkaupadłakilkacentymetrówodjejjaskrawoczerwonychtenisówek.Simonzłapałpiłkęwzęby,
przyprawiajšcmałšoradosnypisk,poczymgrzecznieodniósłjšnamiejsce.

-Dobrypiesek.-AubreypoklepałaSimonapopysku.Głupek,chcšczwrócićnasiebieuwagę,

podbiegłwpodskokachiprzewróciłmałšnapupę.U​ciskałagomocno.-Teraztyrzucisz-powiedziała
Sethowi.

background image

Sethposłuszniewykonałpolecenie.Piłkaposzybowaławgórę.​miałsię,patrzšcnapsy,którepognały

zanišzderzajšcsięzesobšjakdwajpędzšcypoboiskufutboli​ci.Wpadływzaro​la,płoszšcptaki,które
poderwałysiędoniebazprzera​liwymjazgotem.

Wtejchwili,majšcoboksiebiepodskakujšcš,chichoczšcšAubreyiszczekajšcepsy,owianyrze​kim

wrze​niowympowietrzem,Sethczułsięwpełniszczę​liwy.Czę​ćjego​wiadomo​ciskoncentrowałasięna
tymuczuciu,uchwyciłsięgo,byjezatrzymać.Nawodępadałyjaskrawepromieniesłońca,słychaćbyło
rytmiczned​więkimuzykiOtisaReddinga,dobiegajšceprzezoknokuchenne,żałosnypiskptakówimocny,
słonyzapachzatoki.

Byłwdomu.

Wtedyjegouwagęprzycišgnšłwarkotmotoru.Kiedysięodwrócił,zobaczyłpodpływajšcšdo

przystaniżaglówkę.ZzasteruPhillippodniósłnapowitanierękę.Sethspojrzałnastojšcšobokniego
kobietęipoczułdziwnełaskotanienakarku.ZdecydowanymruchemwzišłAubreyzarękę.

-Pamiętaj,wolnocidoj​ćtylkodopołowypomostu.Spojrzałananiegozuwielbieniem.

-Wporzšdku,pamiętam.Mamamówi,żebymnigdyniepodchodziłasamadowody.

-Nowła​nie.-Poszedłznišnapomosticzekał,ażPhillipdobijedobrzegu.Tobyłatakobieta,która

niezdarnierzuciłamucumę.Sybill,czyjako​tam.Przezmoment,kiedynapotkałjejwzrok,poczułznowu
nakarkutodziwnełaskotanie.

Potemnaprzystańwpadłypsy.

-Cze​ć,aniołeczku.-PhillippomógłSybillwysiš​ćnalšd,poczymmrugnšłokiemdoAubrey.

-We​mnienaręce-poprosiła.

-Nopewnie.-Podrzuciłjšwgóręicmoknšłwpoliczek.-Kiedynareszciewyro​niesziwyjdzieszza

mniezamšż?-Jutro!

-Staletomówisz.TojestSybill.Sybill,poznajAubrey,najlepszšzmoichdziewczyn.

-Onajestładna-stwierdziłaAubreyipokazaławu​miechudołeczki.

-Dziękuję.Tyrównież.-odpowiedziałaSybill,akiedyobskoczyłyjšpsy,cofnęłasięprzestraszona.

Phillipbłyskawiczniewycišgnšłrękęizdšżyłjšzłapać,nimwpadładowody.

-Spokój!Seth,zawołajpsy.Sybillnieczujesięprzynichzbytpewnie.-Niezrobišniczłego-

powiedziałSeth,pokręciłgłowšzdezaprobatš.Wzišłjednakobapsyzaobrożeiprzytrzymał,żeby
mogłaspokojnieprzej​ć.

-Wszyscywdomu?-zapytałPhillip.

-Nakrywajšdoobiadu.Graceprzyniosłaciastoczekoladowe.CamnamówiłAnnyżebyzrobiła

lasagnie.

background image

-Lasagniemojejbratowejtoistnedziełosztuki-powiedziałPhillip.

-Mówišcosztuce,chciałamcijeszczerazpowiedzieć,Seth,żebardzopodobajšmisiętwojerysunki

łodzi.

Wzruszyłramionami,anastępnieschyliłsię,podniósłdwapatykiirzuciłjepsom,byodwrócićich

uwagę.

-Czasamisobierysuję.

-Jatakże.-Wiedziała,żetoniemšdre,alegdySethspojrzałnaništaksujšcymwzrokiem,

zaczerwieniłasię.-Zdarzamisięrysowaćwwolnychchwilach.Odprężamsięprzytymisprawiamito
satysfakcję.

-Nomy​lę!

-Możepokażeszmikiedy​więcejswoichprac?

-Czemunie?-Pchnšłdrzwikuchenneiruszyłprostodolodówki.Widaćbyło,żeczujesiętutajjaku

siebiewdomu.

Sybillszybkorzuciłaokiemnapomieszczenie,rejestrujšcwrażenia.Naczym​,coprzypominało

staro​wieckškuchnię,stałgotujšcysięnawolnymogniugarnek.Dobywałsięzniegoniesamowicie
aromatycznyzapach.Naparapecieokiennymnadzlewemustawionoglinianegarnuszki.Rosływnich
bujnie​wieżezioła.

Blatybyłyczyste,choćniecopodniszczone.Nakońcujednegoznich,pod​ciennymtelefonem,

piętrzyłasięstertagazet.Wisiałtamtakżepękkluczy.Wgłębokiejmisiepo​rodkustołubłyszczały
czerwoneizielonejabłka.Obokkrzesła,podktórymkto​zostawiłbuty,stałopróżnionydopołowykubek
kawy.

-Sędziakalosz!Przecieżwidać,żetenrzutbyłzawysoki!

Nad​więkrozw​cieczonegomęskiegogłosuwsšsiednimpokojuSybilluniosłabrwi.Phillipograniczył

siędou​miechuipodrzuciłwyżejAubrey.

-Meczbaseballowy.Cambardzoprzeżywategorocznemistrzostwa.

-Mecz!Całkiemonimzapomniałem.-Sethtrzasnšłdrzwiamilodówkiiwypadłzkuchni.-Jaki

wynik,któraczę​ć,ktoprowadzi?

-TrzydodwóchdlaA’s,drugapołowaszóstejczę​ci,będzieuderzaćMendes.Dwaauty,jestna

drugiejbazie.Aterazsiadajizamknijsię.

-Madotegobardzoosobistystosunek-dodałPhillip,poczymzsadziłnapodłogęAubrey,kiedy

zaczęłasięwiercić.

-Baseballczęstoprzekształcasięwosobistypojedynekkibicówzdrużynšprzeciwnika.Zwłaszcza

podczasjesiennychmistrzostw-dodałakiwajšczezrozumieniemgłowš.

background image

-Lubiszbaseball?

-Oczywi​cie.-Tofascynujšcewidowiskomęskiejgryzespołowej,walki!Szybko​ć,spryt,finezja,a

wszystkotoskoncentrowanewokółrzucajšcegopiłkęizbijajšcegojš.

-BędziemymusielisięwybraćnamecznaCamdenYards-postanowił.-Zprzyjemno​cišposłucham,

copowieszoprzebiegugry.Podaćcico​?

-Nie,dziękuję.-Zsalonudobiegałykolejneokrzyki,padałykolejneprzekleństwa.-Uważam

natomiast,żebyłobyniebezpiecznieruszaćsięstšd,kiedydrużynatwojegobratamaszansęzdobyćpunkt.

-Jeste​spostrzegawcza.-Wycišgnšłrękęidotknšłjejpoliczka.-Zostańmywięctui…

-Aterazwaldoprzodu,Cal!-wrzasnšłzsalonuCam.-Aletogenialnyskurczybyk!

-Gówno.-RozległsięgłosSetha.-Kolejnychrzanionykalifornijskiskrzydłowy,którynieprzedarł

sięprzezRipkonów.

Phillipjęknšł.

-Możejednakwyjd​myipospacerujmy,żebyprzeczekaćtenmecz.

-Seth,jużnierazrozmawiali​mynatematdopuszczalnegowtymdomusłownictwa.

-ToAnna-szepnšłPhillip.-Zeszłanadół,byzaprowadzićporzšdek.

-Cameron,mógłby​sięzachowywaćtrochępoważniej.

-Tojestbaseball,słodziutka.

-Albotrzymajciejęzykzazębami,albokonieczoglšdaniem.

-Annajestbardzosurowa-rzekłPhillip.-Terroryzujenaswszystkich.

-Czyżby?-ZaintrygowanaSybillzerknęławstronęsalonu.

Usłyszałainnygłos,cichy,łagodny,apotemzdecydowanaodpowied​Aubrey:

-Nie,mamo,proszę.JachcędoSetha.

-Onaminieprzeszkadza,Grace.Możezemnšzostać.NaturalnytongłosuSethadałSybillwieledo

my​lenia.

-Toniezwykłe,bychłopiecwwiekuSethawykazywałtylecierpliwo​ciwobecmałegodziecka.

Phillipwzruszyłramionamiipodszedłdopieca,bynalać​wieżozaparzonejkawy.

-Pasujšdosiebiejakulał.Aubreygouwielbia.

Odwróciłsię,u​miechajšcsiędodwóchkobiet,któreweszłydokuchni.

background image

-Ototekobiety,któremoibraciasprzštnęlimisprzednosa.Anna,Grace,doktorSybillGriffin.

-Chodziłomutylkoonaszegotowanie-powiedziałaze​miechemAnnaiwycišgnęłarękę.-Miłomi

ciępoznać.Czytałamtwojeksišżki.Sšznakomite.

Zaskoczonazarównotymstwierdzeniem,jakiol​niewajšcš,wręcznieprzyzwoitšurodšAnnySpinelli

Quinn,Sybillpoczułasiędo​ćniezręcznie.

-Dziękuję.Idoceniam,żeniemacienicprzeciwkotemunaj​ciuwniedzielnywieczór.

-Żadnenaj​cie.Jeste​myzachwycone.

ZaciekawionaAnnapomy​lała,żewcišgusiedmiumiesięcy,odkšdznaPhillipa,byłatopierwsza

kobieta,któršprzyprowadziłnaniedzielnškolację.

-Phillip,id​pooglšdaćbaseball.-Machnęłarękšwstronęsalonu.-Grace,Sybillijabędziemymogły

lepiejsiępoznać.

-Widzisz,jakajestapodyktyczna-ostrzegłSybill.-Wołaj,gdyby​potrzebowałapomocy,aprzybiegnę

naratunek.-Niezdšżyłaumknšć,kiedywycisnšłnajejwargachmocnypocałunek.Poczymzostawiłje
same.

Annau​miechnęłasiępromiennie.

-Napijmysięwina.Gracewysunęłakrzesło.

-Phillipmówił,żezamierzaszpobyćjaki​czaswStChrisiżepiszeszksišżkęonaszymmiasteczku.

-Co​wtymrodzaju.-Sybillwzięłagłębokioddech.Przecieżniemacosięobawiaćtejciemnookiej

brunetkiiłagodnej​licznejblondynki.-Przymierzamsiędopracyokulturzeitradycjach,atakżeo
krajobraziespołecznymmiasteczekiwiejskichwspólnot.

-Mamytujednoidrugie.

-Nowła​nie.Pobrali​ciesięniedawnozEthanem?

Gracerozpromieniłasię,ajejwzrokpowędrowałkuzłotejobršczcenapalcu.

-Wubiegłymmiesišcu.

-Iobojepochodziciestšd?

-Jaurodziłamsiętutaj.AEthanmiałmniejwięcejdwana​cielat,kiedysiętutajsprowadził.

-Tyteżstšdpochodzisz?-zapytałaAnnę,czujšcsięnajlepiejwroliosobyankietujšcej.

-Nie.JestemwPittsburgha.PrzeniosłamsiędoDystryktuKolumbia,zawędrowałamdoPrincessAnn.

PracujęwBiurzeOpiekiSpołecznej,zajmujęsięsprawamirodzinnymi.Tojedenzpowodów,dla
którychinteresujęsiętwoimiksišżkami.-PostawiłaprzedSybillkieliszekciemnoczerwonegowina.

background image

-Achtak,prowadziszsprawęSetha.Phillipmówiłmico​otym.

-Tak-cišgnęłaAnnaiodwróciłasię,byzdjšćzhakafartuch.-Podobałocisiężeglowanie?

AzatemrozmowazobcyminatematSethaniewchodziwrachubę.Niepozostajenicinnego,jak

pogodzićsięztymfaktem,przynajmniejnaobecnymetapie.

-Bardzo.Bardziejniżprzypuszczałam.Niemogęuwierzyć,żeprzeżyłamtylelatinigdytegonie

spróbowałam.

-Mojepierwszedo​wiadczenieżeglarskiemiałomiejscezaledwiekilkamiesięcytemu.-Anna

postawiłanakuchniogromnygarnekwodydozagotowania.-NatomiastGracezajmujęsiętymod
urodzenia.

-PracujeszwStChristopher?

-Tak,sprzštammieszkania.

-Włšcznieztymtutaj.ChwałaBogu!-wtršciłaAnna.-NierazmówiłamGrace,żepowinnazałożyć

własnšspółkę.-Graceroze​miałasię,leczAnnapotrzšsnęłagłowš.-Mówiętocałkiempoważnie.
Mogłaby​objšćswymiusługamibiuraisklepy.Gdyby​przyuczyładwielubtrzyosoby,wiadomo​ć
rozniosłabysięlotembłyskawicy.

-Maszwiększyrozmachniżja.Nieumiemprowadzićinteresu.

-Założęsię,żepotrafisz.Twojarodzinaodpokoleńmafirmęzkrabami.

-Firmęzkrabami?-wtršciłasięSybill.

-Połów,paczkowanie,wysyłkadrogšmorskš.Jeżelijadła​tutajkraba,jestmałoprawdopodobne,by

niepochodziłzfirmymojegoojca.Zatojanigdyniemiałamżyłkidointeresów.

-Cowcalenieznaczy,żenieporadziłaby​sobiezwłasnymbiznesem.-Annawyjęłazlodówki

kawałekmozarelliizaczęłajštrzeć.-Wokolicyjestwieleosób,którezpocałowaniemrękizapłacšza
dobre,solidneigodnezaufaniausługidomowe.Tejodrobinywolnegoczasu,któryspędzajšwdomu,
wolałybyniepo​więcaćnasprzštanie,gotowanieczypranie.Nastšpiłazmianatradycyjnychról.Czy
zgadzaszsięzemnš,Sybill?Kobietaniemożespędzaćkażdejwolnejsekundywkuchni.

-Nocóż,zgodziłabymsię,ale…popatrztylkonasiebie.

Annaznieruchomiała,zmrużyłaoczy,następnieodrzuciładotyługłowęiWybuchnęła​miechem.

Wyglšdajakkobieta,którapowinnaraczejtańczyćwokółogniskaprzyd​więkachskrzypiec,niżpotulnie
trzećserwpełnejzapachówkuchni.

-Maszabsolutnšrację.-Zanoszšcsię​miechem,Annapotrzšsnęłagłowš.-Nowła​nie,wystarczy

spojrzećnasiebie.Podczasgdymójmężczyznawylegujesięprzedtelewizorem,głuchyi​lepyna
wszystko,pozameczem.Atojestczęstyniedzielnyobrazekwtymdomu.Nieszkodzi.Uwielbiam
gotować.

background image

-Naprawdę?

PodejrzliwyipełenniedowierzaniagłosSybillsprawił,żeAnnaponownieWybuchnęła​miechem.

-Naprawdę.Sprawiamitosatysfakcję,podwarunkiem,żeniemuszępędzićdodomuiwrzucaćdo

garnka,copopadnie.Dlategowypracowali​mysobiepewnšmetodę.Wponiedziałkijemyresztkitego,co
ugotowałamwniedzielę.Wewtorkizdanijeste​mynato,cougotujeCam.W​rodyidziemydorestauracji,
wczwartkijagotuję,wpištkiPhillip,awsobotychwytamy,comamypodrękš.Jesttobardzo
dopracowanysystem…podwarunkiem,żenicgoniezakłóci.

-AnnazamierzazatrudniaćSethajakoszefakuchniwpištki.-Wjegowieku?

Annaodrzuciładotyłuwłosy.

-Zaparętygodnikończyjedena​cielat.Wtymwiekuumiałamjużzrobićzabójczyczerwonysos.Czas

iwysiłekpo​więconenanauczeniegotego,inaprzekonaniego,żeprzyrzšdzenieposiłkunieprzynosi
ujmymężczy​nie,opłacšsięwkońcowymefekcie.Apozatym-dodała,wsypujšcszeroki,płaskimakaron
dowrzštku-je​liużyjęargumentu,żewtejdziedziniemożepobićCama,będziewzorowymuczniem.

-Niezgadzajšsięzesobš?

-Wręczprzeciwnie!Sethzrobiłbywszystko,żebytylkowywrzećwrażenienaswoimdużymbracie.

Cooczywi​ciewpraktyceoznacza,żeustawiczniesiękłócšiprzepychajšzesobš.-Znowusię
u​miechnęła.-Wyglšdanato,żeniemaszbraci.

-Nie,niemam.

-Asiostry?-zapytałaGrace,zastanawiajšcsię,skšdtennagłychłódwoczachSybill.

-Jednš.

-Zawszepragnęłammiećsiostrę.-Graceu​miechnęłasiędoAnny.-Idoczekałamsię.

-ObiezGracebyły​myjedynaczkami.-AnnapogłaskałaGraceporamieniu.Tennaturalny,czułygest

poruszyłSybill.Poczułazazdro​ć.-Odkšdtrafiły​mynaQuinnów,szybkonadrabiamybrakispowodowane
wychowaniemwmałychrodzinach.AtwojasiostramieszkawNowymJorku?

-Nie.-Sybillpoczułaskurczwżołšdku.-Niejeste​mysobieażtakbardzobliskie.Przepraszamna

chwilę.-Odsunęłasięodstołu.-Czymogęskorzystaćzłazienki?

-Oczywi​cie,nakońcukorytarza,pierwszedrzwipolewej.-Annaodczekała,ażSybillwyjdzie,po

czymzwróciłasiędoGrace.-Niewiemjeszczecooniejmy​leć.

-Jestjakbytrochę…skrępowana.Annawzruszyłaramionami.

-Nocóż,poczekamy.

WniedużympomieszczeniuprzylegajšcymdokorytarzaSybillochlapałatwarzwodš.Byłojejgoršco,

czułasięzdenerwowana.Nierozumiałatejrodziny.Sšhała​liwi,nieokrzesani,stanowišzlepekludzio

background image

różnejprzeszło​ciipochodzeniu.Ajednakwydajšsięszczę​liwi,swobodniwewzajemnychkontaktach,
oddanisobieibardzoczuli.

Kiedyosuszałatwarz,wklepujšcwodępalcami,napotkałaswójwzrokwlustrze.Jejrodzinaniebyła

nigdyhała​liwaaninieokrzesana.Zwyjštkiemtychnieprzyjemnychchwil,kiedyGloriastawałasię
niezno​naiprzekraczaładopuszczalnegranice.Terazjednakniepotrafiłabyzczystymsumieniem
powiedzieć,czykiedykolwiekbyliszczę​liwi,czybylinaturalniibezpo​redniwewzajemnychrelacjach.
Acodouczucia,napewnoniestawianogonapierwszymmiejscu,podobniejakinnychspontanicznych
reakcji.

Poprostuniktwjejrodzinienienależydoludziuczuciowych.Zawszebyłaraczejmózgowcem,

zarównoznatury,jakizpotrzebyobronyprzednieoczekiwanymiwybuchamiGlorii.Wiedziała,że
zdaniesięnaintelektczyniżyciełatwiejszym.Wierzyławtobezgranicznie.

Tymczasememocjewzięłynadnišgórę.Czułasięjakkłamca,jakszpieg,złodziej.Przypomnienie

sobie,iżwszystkotorobidladobradziecka,pomogłojejtrochę.Powiedzeniesobie,żejesttojejwłasny
siostrzeniec,żemaprawoznajdowaćsiętutaj,wyrobićsobiewłasnšopinię,przyniosłojejulgę.

Najważniejszyjestobiektywizm,powiedziaładosiebie,przyciskajšcpalcamiskronie,byzłagodzić

dokuczliwyból.Dopókiniezgromadziwszystkichfaktów,wszystkichdanychiniewyrobisobiewłasnej
opinii,niemożesobiepozwolićnażadneemocje.

Wyszłauspokojona,przeszłakilkakrokówkorytarzemwkierunkuogłuszajšcegowrzasku.Na

podłodze,ustópCama,ujrzałależšcegoSetha,gardłujšcegonasędziego.Camwymachiwałpiwemi
sprzeczałsięzPhillipemnatematniesłusznejjegozdaniemdecyzji.Ethanspokojnieobserwowałmecz,
trzymajšcnakolanachAubrey,​pišcšpomimopanujšcegoharmidru.

Pokójbyłprzytulny,choćniecozaniedbany.Wrogustałfortepian.Najegopoliturowanejpokrywie

staławazazcyniami,pełnoteżbyłoamatorskichzdjęćwramkach.PrzyręceSethastałaopróżnionado
połowymisazchipsami.Nadywaniewalałysięokruchy,buty,niedzielnagazetaorazbrudny,mocno
poszarpanykawałekliny.

Zrobiłosięciemno,aleniktsięniepofatygował,żebyzapalić​wiatło.

Zaczęłasięwycofywać,kiedyPhillippodniósłwzrok.U​miechnšłsiędoniej.Wycišgnšłrękę.Weszła

więc,nieopierałasię,gdyjšpocišgnšłiposadziłnaoparciuswojegofotela.

-Drugapołowadziewištejczę​ci-szepnšł.-Prowadzimyjednympunktem.

-Aleprzypieprzatemugnojkowi!-Sethpowiedziałtozniżonymgłosem,któryażkipiałrado​ciš.

Nawetniedrgnšł,kiedyCamklepnšłgowgłowęjegowłasnšbaseballowšczapeczkš.-Hurra!Załatwił
go!-Poderwałsiędogóryiwykonałzwycięskitaniec.-Jeste​mypierwsi!Orany,konamzgłodu.-
Pognałdokuchniijużpochwilisłychaćbyło,jakżebrzeojedzenie.

-Wygranapobudzaapetyt-stwierdziłPhillip,całujšcSybillwrękę.-Dalekodoobiadu?

-Annaczekatylkonakoniecmeczu.

-Chod​mywięcsprawdzić,czyzrobiłaprzekšski.

background image

Zacišgnšłjšdokuchni,gdziepochwilizrobiłsiętłok.AubreyoparłagłówkęnaramieniuEthanai

mrugałazaspanymioczamijaksowa.Sethnapchałdoustróżno​cizestarannieprzygotowanejtacyi
komentowałszczegółymeczu.

Wszyscymówiliijedlirównocze​nie.PhillipwłożyłSybilldorękikolejnykieliszekwina,ale

natychmiastzagonionogodokrojeniachleba.

Pokroiłwłoskichlebnagrubepajdy,posmarowałjemasłemiposypałczosnkiem.

-Czytujestzawszetak?-szepnęłamudoucha.

-Nie.-Wzišłswójkieliszekwinaitršciłsięzniš.-Czasamibywagło​noipanujebałagan.

Gdydowiózłjšdohotelu,dudniłojejwgłowie.Takwielemiaładoprzetrawienia.Spostrzeżenia,

d​więki,typyludzi,wrażenia.Owielelepiejradziłasobiezzawiłymiceremoniamiprzyjęćwagi
państwowejniżzniedzielnškolacjęuQuinnów.

Trzebaczasu,żebytowszystkoprzeanalizować.Gdytylkobędziewstaniezapisaćswojemy​li,swoje

obserwacje,uporzšdkujeje,poddajedrobiazgowejanalizieizaczniewycišgaćwstępnewnioski.

-Zmęczona?Westchnęła.

-Trochę.Cotobyłzadzień!Fascynujšcy!Noi​wietniesiębawiłam-dodała,gdyzaparkowałprzed

samymwej​ciemdoholu.

-Cieszęsię.Możewięczechceszpowtórzyćwprzyszło​cieksperyment.-Obszedłsamochódikiedy

wysiadałapodałjejrękę.

-Niefatygujsię.Znamdrogę.

-Ajednakcięodprowadzę.

-Niezaproszęciędo​rodka.

-Zamierzamcięodprowadzićdodrzwi,Sybill.

Ustšpiła.Gdyotworzyłysiędrzwiwindy,weszlirazemdo​rodka.

-JedzieszwięcranodoBaltimore?-Wcisnęłaprzyciskswojegopiętra.

-Dzisiajwieczorem.Kiedywdomuwszystkogra,wracamwniedzielępó​nymwieczorem.Niema

wtedydużegoruchu,adziękitemumogęwcze​niejwystartowaćwponiedziałek.

-Tojeżdżenietamizpowrotem,godzenietakróżnychobowišzków,musibyćbardzoucišżliwe.

-Niewszystkobywałatwe.Alegrawartajestzachodu.Nieszczędzęczasuaniwysiłku,gdyco​

sprawiamiprzyjemno​ć.

background image

-Nocóż…-Odchrzšknęłaiwysiadłazwindyrównocze​niezotwarciemsiędrzwi.-Doceniamczas

iwysiłek,którewłożyłe​wdzisiejszydzień.

-Wracamwczwartekwieczorem.Chcęsięztobšzobaczyć.Wyjęłaztorebkimagnetycznškartędo

drzwi.

-Niepotrafięjeszczepowiedzieć,cobędęrobiławkońcutygodnia.Ujšłjejtwarz,przytrzymałi

przykryłustamijejwargi.

-Chcęsięztobšzobaczyć-wyszeptał.

Zawszepotrafiłasiękontrolować,dystansowaćsięodwszelkichpróbuwodzeniajej,opieraćsię

podszeptomfizycznegopocišgu.Leczznimbyłoinaczej.Czuła,iżzakażdymrazemposuwasięodrobinę
dalej.

-Nieczujęsięnatogotowa-usłyszałaswójgłos.

-Podobniejakja.-Przycišgnšłjšjeszczebliżej,objšłjšjeszczemocniejicałowałzjeszczewiększš

desperacjš.-Pragnęcię.-Miałnaprężonepalce,gdyzanurzyłjewjejwłosach.-Możetoilepiej,że
będziemymielikilkadninaprzemy​lenietego,cowkrótcenastšpi.

Spojrzałananiegodrżšca,spragnionaijakbytrochęprzerażonatym,codziejesięwniejw​rodku.

-Tak,my​lę,żetakbędzielepiej.-Odwróciłasię.Musiałaużyćoburšk,bytrafićkartšwotwór.-Jed​

ostrożnie.-Weszłado​rodka,zamknęłaszybkodrzwi,poczymoparłasięonie,stojšctak,dopókisięnie
upewniła,żeserceniewyskoczyjejzpiersi.

Toczystewariactwo,żebytakszybkosięzaangażować.Byłanatylezesobšszczera,miałanatyle

naukowepodej​cie,byniewycišgaćwnioskówzfałszywychdanych,byprzyznać,żeto,cosięznišdziej
ewzwišzkuzPhillipemQuinnem,niemanicwspólnegozSethem.

Trzebaztymskończyć.Zamknęłaoczy.Wcišżczułanawargachwibrujšcyuciskjegoust.Iobawiała

się,żenatymjednaknieskończysię.

background image

8

Zastanawiałasię,czypostępujezgodniezprawem.KręcšcsięwpobliżuszkoływStChristopher

czułasięjakkryminalistka,choćprzekonywałasiebie,żenierobiniczłego.

Poprostuprzechadzasięwogólniedostępnymmiejscuwsamopopołudnie.Nieskradasię,żeby

podej​ćSetha,nieplanujeteżporwaniago.Chcetylkoznimporozmawiać,pobyćznimsamnasamprzez
chwilkę.

Odkładałatodopołowytygodnia.Wponiedziałekiwtorekuważnieobserwowałajegozwyczajei

rozkładzajęć.Wiedziała,żeautobusypodjeżdżajšzwyklepodszkołękilkaminutprzedotwarciemdrzwi,
iżewkrótcepotemdzieciwysypujšsięnazewnštrz.

Najpierwnajmłodszeklasy,następnie​rednie,anakońcuuczniowiegimnazjum.

Jużsamotostanowipouczajšcšlekcjšnatematrozwojudzieci.Małefigurkii​wieżeokršgłebuzie

najmłodszych,następniebardziejwycišgnięte,trochęniezgrabnepostacietych,którzywchodzšwokres
dojrzewania.Iwreszciezadziwiajšcodoro​li,wyróżniajšcysięjużindywidualnymicechamimłodzi
ludziewwiekugimnazjalnym.

Ciekawestudium.Oddyndajšcychsznurowadełiszczerbatychu​miechów,poprzezulizanefryzuryi

bombiastekurtki,poworkowatedżinsyil​nišce,spływajšcenaramionawłosy.

Dziecinigdyniestanowiłyczę​ciskładowejjejżycia.Nieinteresowałasięnimi.Wyrastaław​wiecie

dorosłych,oczekiwanoodniej,żesięzaaklimatyzuje,dostosuje.Niebyłowjejżyciuwielkichżółtych
szkolnychautobusów,dzikichbuntowniczychokrzykówpowybiegnięciuzeszkołynawolno​ć,ani
żadnegowystawanianaparkinguzjakim​podejrzanymchłopcemwskórzanejkurtce.

Towszystkostanowiłodlaniejnoweodkrycie.Takiepołšczeniedramatuikomediiwydałosięjej

równiezabawne,copouczajšce.

KiedySethwypadłzeszkoły,poszturchujšcsięzciemnowłosymchłopcem,którywyglšdałnajego

najlepszegokumpla,odrazupoczułaprzyspieszonebicieserca.Ledwoprzekroczyłprógszkoły,
wycišgnšłzkieszeniczapeczkębaseballowšiwcisnšłjšnagłowę.Rytuałsymbolizujšcyzmianęreguł.
Drugichłopieczanurzyłrękęwkieszeniiwyłowiłzniejgumębalonowš,któršnatychmiastwsadziłw
usta.

Narastajšcywrzasksprawił,iżniesłyszałaichrozmowy.

Odwrócilisięplecamidoautobusówipowędrowalichodnikiem.Pochwilidogoniłichmniejszy

chłopiec.JakzauważyłaSybill,miałimwieledopowiedzenia.

Odczekałachwilę,poczym,jakgdybynigdynic,ruszyłazanimi.

-Tensprawdzianzgeografiitopestka.Nawetbałwanbysobieporadził.-Sethpoprawiłsobieplecak

naramionach.

Drugichłopiecwydmuchałimponujšcychrozmiarówróżowybalon,przytrzymałgowargami,poczym

background image

wessałdo​rodka.

-Nierozumiemtylko,pojakšcholeręmuszęznaćwszystkienazwystanówiichstolic.Niewybieram

sięprzecieżdoPółnocnejDakoty.

-Witaj,Seth-powiedziała.

Zatrzymałsię.Obserwowała,jakprzestawiatokswojegomy​leniaiskupiasięnaniej.

-O,cze​ć.

-Chybanadzisiajkonieczeszkołš.Idzieszdodomu?

-Dowarsztatu.-Znowupoczułtolekkiełaskotanienakarku.Zdenerwowałogoto.-Mamypracę.

-Idziemywięcwtęsamšstronę.-U​miechnęłasiędopozostałychchłopców.-Cze​ć,jestemSybill.

-AjaDanny-odparłdrugichłopiec.-AtojestWill.

-Miłomi.

-Nalunchbyłazupajarzynowa-obwie​ciłzpowagšWill.-ILisaHarboughwszystkozwymiotowała.

PanJimmusiałtowycierać.Apotemprzyjechałajejmama,żebyjšzabrać,iniemieli​myczasu,żeby
zapisaćsłówka.-PrzekazujšctęinformacjętańczyłipodskakiwałwokółSybill,poczymu​miechnšłsię
doniejpromiennie.

-Mamnadzieję,żeLisapoczujesięwkrótcelepiej.

-Kiedy​,kiedysamzwymiotowałem,musiałemzostaćwdomuiprzezcałydzieńoglšdaćtelewizję.

MyzDannymmieszkamytutaj,przyHeronLane.Apani?

-Jestemtylkoprzejazdem.

-WujekJohniciociaMargieprzeprowadzilisiędoPołudniowejKarolinyipojechali​myich

odwiedzić.Majšdwapsyimałedziecko,Mike’a.Maszpsyidzieci?

-Nie…niemam.

-Możeszjemieć-poinformowałjš.-Pójd​doschroniskadlazwierzštiwe​psa…takjakmy​myto

zrobili.Imożeszwyj​ćzamšżizrobićdziecko,żebyzamieszkałowtwoimbrzuchu.Tonictrudnego.

-Chryste,Will-zawołałSeth.

-Noico!Kiedydorosnę,będęmiałpsyimałedzieci.Tyle,ilezechcę.-Błysnšłponownietym

stuwatowymu​miechem,poczympomknšłprzedsiebie.-Pa!

-Alesięmšdrzy-obruszyłsięDannyzpogardliwšwyższo​cišstarszegobrata.-Dozobaczenia,Seth.

-IpognałzaWillem.

background image

-Willwcaleniejestprzemšdrzały-o​wiadczyłSeth.-Tojeszczepoprostudzieciakimusisię

wygadać,alejeststraszniefajny.

-Napewnodasięgolubić.-Poprawiłatorbęnaramieniuiu​miechnęłasiędoniego.-Niebędziesz

miałnicprzeciwkotemu,żeprzejdęsięztobš?

-Niemasprawy.

-Wydawałomisię,żerozmawiali​cieosprawdzianiezgeografii.

-Tak,pisali​mydzisiaj.Łatwizna.

-Lubiszszkołę?

-Ujdzie.-Wzruszyłramionami.-Niemamwyj​cia.

-Mnieuczeniesięnowychrzeczyzawszesprawiałoprzyjemno​ć.Za​miałasięlekko.-Pewniebyłam

kujonem.

Sethprzechyliłgłowęiprzyjrzałsięjejmrużšcoczy.Przypomniałsobie,żePhillipnazwałjš​wietnš

babkš.Chybamiałrację.Maładneoczy,którychjasnykolorostrokontrastujezciemnymirzęsami.Nie
matakciemnychwłosów,jakAnna,anitakjasnych,jakGrace.Sšnaturalniel​nišce,asposób,wjaki
zaczesujejedotyłu,dobrzeuwydatniajejtwarz.

Możewartobyłobyjškiedy​narysować.

-Niewyglšdasznakujona-oznajmiłSeth,gdySybill,zażenowanajegodługimiintensywnym

przyglšdaniemsię,poczuła,żesięczerwieni.-Raczejnamolaksišżkowego.

-Tak?-Niebyłapewna,czyzostaławła​niezaszufladkowanajakomólksišżkowy,wolaławięcoto

niepytać.-Czegonajbardziejlubiszsięuczyć?

-Niewiem.Naogółwszystkotobzdury.-Wolę,jednakczytaćoludziachniżorzeczach.

-Zawszelubiłamstudiowaćludzi.-Przystanęłairuchemrękiwskazałanamałydwukondygnacjowy

szarybudynekzdobrzeutrzymanymogródkiemodfrontu.-Wedługmojejteoriipowinnatumieszkać
młodarodzina.Zarównomšżiżonapracujšpozadomem,majšdzieckowwiekuprzedszkolnym,
prawdopodobniechłopca.Istniejedużeprawdopodobieństwo,żeznalisięodwielulatiżepobralisię
niecałesiedemlattemu.

-Jakdotegodoszła​?

-Jestpołowadnia,awdomuniemanikogo.Żadnychsamochodównapodje​dzie,wyglšdateżnato,

żew​rodkujestpusto.Alewidaćrowernatrzechkółkachitrochęzabawek-samochodzików.Dom,choć
nienowy,jestdobrzeutrzymany.Żebykupićdomizałożyćrodzinę,większo​ćmłodychparmusidzisiaj
pracowaćzawodowo.Mieszkajšwmałychwspólnotach.Młodziludzierzadkoosiedlajšsięwmałych
miasteczkach,chyba,żestamtšdpochodzš.Azatemmojateoriajestnastępujšca:cimłodzimieszkalitutaj,
znalisięoddawna,awkońcusiępobrali.Jestwielceprawdopodobne,żepierwszedzieckomieliw
pierwszychtrzechlatachmałżeństwa,azabawkiwskazujš,żemożemiećonotrzydopięciulat.

background image

-Całkiemnie​le-stwierdziłpochwiliSeth.

Choćbyłotoniemšdre,poczułasięjednakdumnazfaktu,żemożeudasięjejuniknšćetykietymola

ksišżkowego.

-Alechciałabymsiędowiedziećonichjeszczewięcej…Wcišgnęłogoto.

-Naprzykładco?

-Dlaczegowybraliakurattendom.Jakiesšichcele?Jakiukładpanujewichzwišzku.Ktotrzyma

kasę-cojestrównoznacznezpredyspozycjamidosprawowaniawładzy-idlaczego?Studiujšcludzi,
poznajeszwzorce.

-Jakietomaznaczenie?

-Nierozumiem?

-Kogotoobchodzi?Zastanowiłasię.

-Dziękizrozumieniuwzorców,obrazuspołecznegowszerokimznaczeniutegosłowa,można

przewidziećtakielubinnezachowanialudzi.

-Aje​litosięniesprawdza?

“Bystrychłopiec”-pomy​lała,czujšckolejnyrazprzypływautentycznejdumy.

-Każdyodpowiadajakim​wzorcom.Liczšsiętakieczynnikijak​rodowisko,uwarunkowania

genetyczne,edukacja,pochodzenie,korzeniereligijneikulturowe.

-Dobrzecizatopłacš?

-Taksšdzę.

-Dziwne.

Awięcniestety,statusmolaksišżkowegozostałjejdefinitywnieprzypisany.

-Kiedytonaprawdęmożebyćciekawe.

Szukaławpo​piechuprzykładu,którymbymogłapodreperowaćswójwizerunekwjegooczach.

-Przeprowadziłamkiedy​takieksperyment…wwielumiastach.Umówiłamsięzfacetem,żebędzie

stałnaulicyiwpatrywałsięwjaki​budynek.

-Nicpozatym?

-Wła​nie.Stałtamiwpatrywałsię,osłaniajšcoczyprzedsłońcem.Pochwilikto​przystanšłobok

niegoizaczšłsięwpatrywaćwtensambudynek.Apotemnastępnyijeszczenastępny,ażzebrałsiętłum
ludziwpatrujšcychsięwtensambudynek.Upłynęłosporoczasu,zanimkto​wreszciezapytał,ocochodzi

background image

iczemusiętakprzyglšdajš.Taknaprawdęniktniechciałbyćpierwszy,ponieważoznaczałobyto
przyznaniesię,iżniewidzitego,cowidzšinni.Chcemybyćtacyjakinni,chcemywiedziećiwidzieć,a
takżerozumiećto,cowie,widziirozumieosobastojšcaoboknas.

-Założęsię,żeniektórzymy​leli,żekto​chcesięrzucićzokna.

-Bardzomożliwe.Każdaztychosóbstałatamokołodwóchminut.Do​ćdługojaknawpatrywaniesię

wzwyczajnybudynek.

-Całkiemnie​le.Choćnadalwydajemisiętodziwaczne.

Dochodzilijużdomiejsca,wktórymbędziemusiałskręcić,bydoj​ćdowarsztatu.My​lijejbiegły

szybkoi,cobyłouniejrzadko​ciš,znalazłybłyskawicznyodd​więkwreakcji.

-Jaksšdzisz,cobybyło,gdyby​przeprowadziłtakisameksperymentwStChristopher?

-Niewiem.Tosamo?

-Wštpię.-U​miechnęłasiędoniegokonspiracyjnie.-Niechciałby​spróbować?

-Może.

-Atwoibracianiebędšsięniepokoić,jeżelitrochęsięspó​nisz?Możepowiedziałby​im,żejeste​tutaj

zemnš?

-Nie,Camnietrzymamnienasmyczy.Dajemitrochęluzu.

Niewiedziała,cosšdzićnatemattakrozlu​nionejdyscypliny,leczwdanejchwilibyłaszczę​liwa,że

możeztegoskorzystać.

-Awięcspróbujmy.Kupięcilody.-Załatwione.

Ruszyliwprzeciwnymkierunkuniżwarsztat.

-Możeszwybraćmiejsce-zaczęła.-Imusiszstać.Naogółludzieniezwracajšuwaginakogo​,kto

siedzi.Uważajš,żetakaosoba​ninajawielubodpoczywa.

-Rozumiem.

-Efektysšznacznielepsze,gdypatrzyszzzadartšgłowš.Pozwolisz,żetonagram?

Zzainteresowaniemspojrzałnaluksusowš,miniaturowškameręwideo,któršwyjęłaztorby.

-Nagrywaj.Nosisztostalezesobš?

-Kiedypracuję,tak.Atakżenotatnikidyktafon,atakżedodatkowebaterieita​myorazzapasowe

ołówki.Noitelefonkomórkowy.Lubiębyćdobrzeprzygotowana.Wdniu,wktórymwyprodukujšnatyle
małykomputer,żezmie​cisięwtorebce,stanępierwszawkolejce.

background image

-Philtakżeprzepadazaelektronikš.

-Wyposażeniemieszczucha.Wariujemy,żebyniestracićanijednejminuty.Poczym,oczywi​cie,brak

namczasu,ponieważdzieńmamywypełnionypobrzegi.

-Możesztopoprostuwyłšczyć.

-Toprawda.-Nibyprostestwierdzenie,ajakiegłębokie!

Nanabrzeżupanowałniewielkiruch.Dojrzałakuterwyładowujšcydziennypołów,atakżejakš​

rodzinę,którakorzystajšczładnejpogodyzajadałasięolbrzymimiporcjamilodówzowocamiibitš
​mietanšprzyjednymzmałychstolikówwystawionychnazewnštrz.Dwóchstarszychmężczyzno
twarzachkoloruciemnegoorzecha,popstrzonychdużšilo​cišpiegów,przysiadłonametalowejławce,
rozkładajšcmiędzysobšszachownicę.Wyglšdałonato,żeżadenznichniezamierzapierwszywykonać
ruchu.Naprogujednegozesklepówucięłysobiepogawędkętrzykobiety,aletylkojednaznichtrzymała
torbęzzakupami.

-Stanętam.-Sethwskazałwtamtymkierunku.-Ibędępatrzyłnahotel.

-Dobrywybór.-Odszedł,aSybillzostałanamiejscu.Dladobraeksperymentukoniecznejest

zachowanienależytegodystansu.Uniosłakamerę,nastawiłaostro​ćnaSetha.Odwróciłsięjedenraz,
u​miechajšcsiępołobuzersku.

Akiedyzobaczyłajegotwarzwwizjerze,ogarnęłyjšemocje,naktóreniebyłaprzygotowana.Był

takiprzystojny,takibystry.Takiszczę​liwy.Walczyłazesobš.Czyniepowinnacofnšćsięznad
niebezpiecznejkrawędzi,naktórejsięznalazła?

Możnaspakowaćsię,wyjechaćinigdygowięcejniezobaczyć.Sethniedowiesškimsšdlasiebie.

Gdybynawetmogłacokolwiekwnie​ćwjegożycie,niebędziezatymtęsknił.Byładlaniegonikim.

Boteżnigdyniepróbowałasiędoniegozbliżyć.

Terazbędzieinaczej.Niezrobimukrzywdy,zbliżajšcsiędoniego,spędzajšcznimtrochęczasu,

zapoznajšcsięzjegosytuacjš.

Włšczyłamagnetofon,uruchomiłakamerę.Sethstałwwybranymprzezsiebiemiejscuzzadartšgłowš.

Stwierdziła,żemabardziejwyrazistyprofilniżGloria.Możekształttwarzyodziedziczyłpoojcu?

PodwzględembudowyciałatakżeniezbytprzypominałGlorię.Jużbardziejbyłpodobnydoniejido

ichmatki.

Natomiastzpewnymzdumieniemzauważyła,żeSethporuszasięwsposóbtypowydlaQuinnów.

Przejšłjużpewnecechyprzybranejrodziny.

Pomy​lałaotymzniechęcišizmusiłasiędoskoncentrowaniacałejuwaginaeksperymencie.

Minęłaledwieminuta,ajużpierwszaosobazatrzymałasięobokSetha.Rozpoznałapotężnškobietęz

siwymipasemkamiwłosów,któraobsługiwałazakontuaremuCrawforda.WszyscynazywalijšMamš.
Zgodniezprzewidywaniami,spojrzałanajpierwnaSetha,następniezadarłagłowęipodšżyłazajego

background image

wzrokiem.Nietrwałotojednakdługo;opu​ciłagłowęipoklepałaSethaporamieniu.

-Nacotakpatrzysz,chłopcze?-Nanic.

Powiedziałtotakcicho,żeSybillmusiałapodej​ćbliżej,żebyzarejestrowaćjegogłosnata​mie.

-Nieszkodaciczasu,żebytakstaćiprzyglšdaćsięczemu​,czegoniema?Jeszczepomy​lš,że

zwariowałe​.Powiniene​byćwwarsztacie.

-Zaraztamidę.

-Cze​ć,Mamo,cze​ć,Seth.-Wobiektywiepojawiłasięładnamłodakobietaociemnychwłosach,

którarównieżspojrzałanahotel.-Stałosięco​nagórze?Niczegoniewidzę.

-Boiteżnictamniema-poinformowałajšMama.-Poprostuchłopakstoiigapisięwgórę.Jaktam

twojamama,Julie?

-Niezabardzo.Bolijšgardłoitrochękaszle.

-Najlepszyjestnatorosółzkury,goršcaherbataimiód.

-Graceprzyniosłaranotrochęrosołu.

-Dopilnuj,żebyzjadła.Witaj,Jim.

-Dzieńdobry.-Przyczłapałniski,krępymężczyznawbiałychkaloszachiprzyja​niepoklepałSethapo

głowie.-Nacosiętakgapisz,chłopcze?

-Chryste,czyjużniemożnanawetsobiepopatrzeć?-Sethodwróciłtwarzdokamery,roz​mieszajšc

Sybill,swojšminš.

-Postójtakjeszcze,aobsišdšcięmewy.-Jimmrugnšłdoniego.-Kapitanjużczekanaciebie-

dodał,majšcnamy​liEthana.-Będziechciałwiedzieć,dlaczegospó​niaszsiędowarsztatu.

-Idęjuż,idę.Teżminadgorliwiec!-PodszedłdoSybill.-Niktsięniedałnabrać.

-Ponieważwszyscycięznajš.-Wyłšczyłakamerę.-Nastšpiłazmianawzorca.

-My​lała​,żecosięwydarzy?

-Zakładałam,żenaterenie,naktórymistniejšbliskiepowišzania,gdzieobiektjestznany,kto​się

zatrzyma.Najpierwpopatrzy,apotemzadapytanie.Niktnieryzykujeutratyswojejgodno​ci,kiedypyta
znajomšosobę…wdodatkumłodš.

Zmarszczyłczołoispojrzałwkierunkuwcišżrajcujšcychkobiet.

-Awięczasłużyłemnawypłatę.

-Jaknajbardziej,zasłużyłe​teżchybanarozdziałwmojejksišżce.

background image

-Bomba.Wezmęlodywwaflu.Imuszęzasuwaćdowarsztatu,zanimCamiEthanwezmšmniew

obroty.

-Wrazieczegowytłumaczęciebie.Tomojawina,żesięspó​nisz.

-Nie,nicminiezrobiš.Pozatympowiemim,żetobyłowramachnauki,dobrze?-Kiedyu​miechnšł

siędoniej,ztrudemoparłasięnieoczekiwanejpotrzebiewy​ciskaniago.

-Otóżto.-Zaryzykowałaipołożyłarękęnajegoramieniu.Odniosławrażenie,żesięnapišłi

mimowolnieopu​ciładłoń.-Pozatymzawszemożemydonichzadzwonićzmojejkomórki.

-Tak?Bomba!Mogę?

-Jasne,czemunie?

Dwadzie​ciaminutpó​niejSybillsiedziałazabiurkiem,biegajšcszybkopalcamipoklawiaturze

komputera.

“Ponieważspędziłamznimprawiegodzinę,mogęstwierdzić,żejestonwyjštkowobystry.Z

informacjiPhillipawynika,żechłopiecregularnieosišganajwyższenoty,cojestgodnepodziwu.Z
przyjemno​cišodkryłamjegobadawczšżyłkę.Choćmazłemaniery,niesprawiatoprzykro​ci.Wydajesię
byćznaczniebardziejotwartynaludziniżjegomatkaijawjegowieku.Mamtunamy​lijegozupełnie
naturalnestosunkizobcymi,pozbawionesztucznejuprzejmo​ci,naktórškładzionotakinaciskwmoim
wychowaniu.Czę​ćjegozachowaniamożnaprzypisaćwpływowiQuinnów.Jakjużpoprzednio
zanotowałam,sšnaturalnymi,zwykłymilud​mi.

Napodstawieobserwacjidzieciorazdorosłych,zktórymimiałdzisiajdoczynienia,należy

wnioskować,żejestnaogółlubianyiakceptowany.Niemogęoczywi​cienatakwczesnymetapie
stwierdzić,czyprzebywanietutajjestdlaniegonajlepszymwyj​ciem,czynie.

NiemożnatakpoprostuignorowaćprawGlorii,niemiałamjednakjeszczeokazjipoznaćpragnień

chłopcaodno​niejegomatki.

Wolałabym,żebysiędomnieprzyzwyczaił,żebynieczułsięprzymnieskrępowany,kiedymu

powiemonaszympokrewieństwie.

Muszęmiećwięcejczasuna.

Przerwała,kiedyzadzwoniłtelefon,i,przebiegajšcwzrokiempospieszniezrobionenotatki,podniosła

słuchawkę.

-DoktorGriffin.

-Halo,doktorGriffin.Zdajesię,żeprzeszkadzamciwpracy?

Poznałajegogłos,usłyszałapobrzmiewajšcšwnimrado​ćizpoczuciemwinyzamknęładokument.

-Nieszkodzi,mogęsięoderwaćnaparęminut.CosłychaćwBaltimore?

background image

-Dużoroboty.Mamwła​nieprzedsobšobrazładnejmłodejpary,rozpływajšcejsięwu​miechachw

trakciewsadzaniarównieroze​mianegomałegoszkrabado​rednichrozmiarówsedana.Hasło:“Opony
firmyMyerstonewtrosceowaszšrodzinę!”

-Manipulacja…klientmauwierzyć,żekupionewinnejfirmieoponyniezapewnišmu

bezpieczeństwa.

-Tak.Todziała.Przygotowujemyteżinnyobraz.Ol​niewajšcyczerwonykabriolet,długa,wijšcasię

drogaiseksownablondynkazakierownicš.“OponyMyerstone.Zawszedojedziesznamiejsce!”

-Sprytne.

-Kliencitolubiš,ponieważzdejmujetoznichodpowiedzialno​ć.CosłychaćwStChris?

-Wszystkowporzšdku.-Przygryzławargę.-PrzedchwilšwpadłamnaSetha.Namówiłamgo,żeby

mipomógłweksperymencie.Wypadłonie​le.

-Tak.Ailemuzapłaciła​?

-Zafundowałempodwójnšporcjęlodów.

-Taniosięwykupiła​.Dzieciakjestoperatywny.Cozjutrzejszškolacjšiszampanemdlauczczenia

naszegoobopólnegosukcesu?

-Ktotumówiooperatywno​ci?

-My​lałemotobieprzezcałytydzień.

-Przeztrzydni-poprawiłago.Wzięłaołówekizaczęłabezmy​lnierysowaćwnotatniku.

-Inoce.Gdytylkoskończętozlecenie,natychmiastsięwyrwę.Mógłbympociebiepodjechaćo

siódmej.

-Niebardzowiem,dokšdzmierzamy,Phillipie.-Ijaniewiem.Amusisztowiedzieć?Zrozumiała,iż

żadneznichniemanamy​lirestauracji.

-Tojestmniejkrępujšcametoda.

-Porozmawiamywięcotymimożewspólnieudasięnampokonaćtoskrępowanie.Awięco

siódmej.

Zauważyła,iżnie​wiadomienaszkicowałajegotwarz.“Złyznak-pomy​lała.-Bardzoniebezpieczny

znak”.

-Zgoda.-Najlepiejwzišćbykazarogi.-Dozobaczeniajutro.

-Możeszmiwy​wiadczyćprzysługę?

-Tozależy.

background image

-Pomy​lomniewieczorem.Pomy​lała,żechybaniemawyboru.

-Dobranoc.

WswoimgabinecienaczternastympiętrzeponadulicamiBaltimorePhillipodsunšłsięodczarnego,

l​nišcegobiurka,zignorowałpiskliwysygnałkomputera,oznajmiajšcyonadej​ciusłużbowejwiadomo​ci,i
zbliżyłsiędoszerokiegookna.

Uwielbiałpatrzećstšdnamiasto,naodnowionedomy,naport,naprzepychajšcesięsamochodyi

ludziponiżej.Tylkożewtejchwilipogršżonybyłwmy​lach.Poprostunieprzestawałmy​lećoSybill.

Zawładnęłajegoumysłem.Jeszczenigdyniedo​wiadczyłczego​podobnego:nieustannynapływmy​li

skoncentrowanychnajejosobie.Jednocze​niestwierdzał,żejejosobanieprzeszkadzamuw
wykonywaniucodziennychczynno​ci.Pracował,jadł,miałpełnopomysłów,zdawnymskutkiemzałatwiał
klientów.

Wcaleniebyłprzekonany,czymasięcieszyć,żejaka​kobietazaprzštnęłatakbardzojegouwagę…

zwłaszczażerobiłaniewiele,bygozachęcić.

Możepotraktowaćtenlekkidystans,jakistarałasięnarzucićSybill,jakowyzwanie.Doszedłdo

wniosku,żejako​sobieztymporadzi.Poprostujeszczejednazintrygujšcychgiertoczšcychsięmiędzy
kobietamiamężczyznami.

Obawiałsięjednak,żewydarzyłosięco​napłaszczy​nie,którejnieznał.Aje​lisięniemyli,Sybill

równieżczułasiętuniezbytpewnie.

-Zupełniejakty-usłyszałzasobšgłosRaya.

-OJezu!-Nieodwróciłsię,tylkozamknšłoczy.

-Masztucholerniewytwornebiuro.Poprzyglšdałemsiętrochę,zanimwszedłemdociebie.-Ray

rozglšdałsiępopokoju,wydšłwarginawidokoprawionegowczarnšramęobrazuzrzuconymiz
rozmachemczerwonymiiniebieskimiplamami.-Niezły-stwierdził.-Pobudzadomy​lenia.Chyba
dlategoumie​ciłe​gowswoimgabinecie.

-Niktmnienieprzekona,żemójzmarłyojcieczjawiłsiętu,bykrytykowaćdziełasztuki.

-Nobo,prawdęmówišc,przyszedłemtuwinnymcelu.-Zatrzymałsięjednakwroguprzywykonanej

wmetalurze​bie.-Totakżemisiępodoba.Zawszemiałe​znakomitygust.Sztuka,jedzenie,kobiety.-
U​miechnšłsięrado​nie,gdyPhillipodwróciłsiędoniego.-Naprzykładtakobieta,októrejnie
przestajeszmy​leć.Dużaklasa.

-Co​misięnależyodżycia.

-Zgadzamsięztobš.Odmiesięcyjeste​zapracowany.Tobardzointeresujšcakobieta,Phillipie.

Bardziejniżsšdzisz.Mamnadzieję,żewodpowiednimczasiewysłuchaszjej,naprawdęjejwysłuchasz.

-Oczymtymówisz?-Zniecierpliwiony,machnšłrękš.-Przecieżitakniemaciebietutaj?

background image

-Mamnadzieję,żeobojeprzestaniecieanalizowaćswojepostępowanieizaakceptujecieto,cojest.-

Raywzruszyłramionamiiwsunšłręcedokieszenikurtki.-Alemusiszpostępowaćzgodniezwłasnym
sumieniem.Będziecitrudno.Awkrótcenawetjeszczetrudniej.Chcęcipowiedzieć,żemożeszjejufać.
Gdytylkominiekrytycznymoment,Phillipie,zaufajsobieijej.

Znowudreszczprzebiegłmuwzdłużkręgosłupa.

-ComawspólnegoSybillzSethem?

-Niebędęciotymmówił.-U​miechnšłsięznowu,aleoczymiałpoważne.-Nierozmawiałe​omniez

braćmi.Apowiniene​.Niemy​l,żenadwszystkimsprawujeszkontrolę.

Wcišgnšłgłębokopowietrze,przeszedłsięwolnymkrokiemwkoło.

-Twojamatkapadłabyzwrażenianawidoktegomiejsca.Odwaliłe​kawałroboty.-Terazu​miechały

siętakżejegooczy.-Jestemzciebiedumny.Wiem,żeitymrazemporadziszsobiezkolejnšprzeszkodš.

-Totyodwaliłe​wspaniałšrobotę-wyszeptałPhillip.-Tyimama.

-Pewniemaszrację.-Raymrugnšłdoniego.-Itrzymajtakdalej.-Kiedyzadzwoniłtelefon,Ray

westchnšł.-Comabyćtobędzie.Podnie​słuchawkę,Phillipie,ipamiętaj,żejeste​potrzebnySethowi.

Pochwilipozostałsamzdzwonišcymtelefonemwpustymgabinecie.Wpatrujšcsięwmiejsce,w

którymprzedchwilšstałojciec,Phillipsięgnšłposłuchawkę.

-PhillipQuinn.

Kiedysłuchał,jegowzrokstawałsięnieustępliwyitwardy.Usiadł,sięgnšłpopióroizaczšłnotować

sprawozdaniedetektywa,dotyczšcenaj​wieższychpoczynańGloriiDeLauter.

background image

9

-JestwHampton.-Phillip,przekazujšctęwiadomo​ć,patrzyłnaSetha.WidziałjakCamkładziedłoń

naramieniuchłopca.-Zgarnęłajšpolicja…byłapijanaizakłócałaporzšdek,znalezionoteżprzyniej
narkotyki.

-Zamknšjšwwięzieniu?-TwarzSethapobladła.Pewniemado​ćpieniędzy,żebywyj​ćzakaucjš.

-Chceszpowiedzieć,żemożeimdaćpienišdzeiżejšwypuszczš?-Campoczuł,żeSethzaczyna

drżeć.-Mimoto,cozrobiła?

-Niewiem.Aleprzynajmniejwiemy,gdzieterazjest.Jadę,żebysięznišspotkać.

-Nie.Niejed​tam!

-Seth,rozmawiali​myjużnatentemat.-Campomasowałdrżšceramięchłopca,odwracajšcgotwarzš

dosiebie.-Jedynšmetodš,żebyzałatwićtoraznazawsze,jestdogadaniesięzniš.

-Niewrócętam-powiedziałzezło​cišSeth.-Nigdytamniewrócę.

-Oczywi​cie,żeniewrócisz.-Ethanzdjšłzramieniatorbęznarzędziami,odstawiłjšnastół.-Do

powrotuAnnymożeszprzebywaćzGrace.-PopatrzyłnaPhillipaiCama.-Myza​pojedziemydo
Hampton.

-Aje​liglinypowiedzš,żemamwracać?Je​lituprzyjadš,kiedywasniebędzie,i…

-Seth.-PhillipprzykucnšłiobjšłmocnoSetha.-Musisznamzaufać.Chłopiecpatrzyłnaniego

oczamiRayaQuinna.Widaćwnichbyłołzyistrach.

PorazpierwszyPhillipniemiałnajmniejszejwštpliwo​ci.

-Jeste​znami-powiedziałspokojnie.-Itosięniezmieni.

Zdługimwestchnieniem,Sethpokiwałgłowš.Niemiałwyboru,pozostawałamutylkowiara.Istrach.

-We​miemymójsamochód-oznajmiłPhillip.

-AnnaiGraceuspokojšgo.-Camkręciłsięnerwowonafoteludżipa.

-Potwornyjesttenjegostrach.-Ethanrzuciłokiemnaszybko​ciomierzistwierdził,żePhillip

wycišgaprawiestotrzydzie​cikilometrównagodzinę.-Żeteżmożemytylkoczekaćipatrzeć!

-Wrobiłasię-stwierdziłPhillip.-Fakt,żedałasięaresztować,niepomożejejwsprawieprzyznania

opieki…oilewogóleotowystšpi.

-Onaniechcedzieciaka.

PhillipwymieniłzCamemkrótkiespojrzenie.

background image

-Onachceforsy.Niewyci​niejednakznasgrosza.Natomiastmyzadamyjejparępytań.Trzebaztym

skończyć.

“Będziekłamała-pomy​lałPhillip.-Będziekłamała,wdzięczyłasię,manewrowała.Mylisięjednak,

bardzosięmyli,jeżelisšdzi,żezdobędzieSetha”.

“Wiem,żeporadziszsobiezkolejnšprzeszkodš”.

Zacisnšłręcenakierownicy.Patrzyłprzedsiebie.Poradzisobie.Wtenczywinnysposób.

Zpulsujšcšodnatłokumy​ligłowš,zrozdygotanymżołšdkiem,Sybillweszłanaposterunekpolicji.

ZadzwoniładoniejGloria,zapłakanaizrozpaczona,błagajšcaoprzysłaniepieniędzynakaucję.

Gloriamówiła,żetopomyłka,strasznenieporozumienie.Oczywi​cie,acóżinnegomogłobytobyć?

Przezchwilęchciałaposłaćpienišdzepocztš.Samaniewie,cojšodtegopowstrzymałoizmusiło,by
wsiadładosamochoduiprzyjechałatutaj.

-JestemtuwsprawieGloriiDeLauter-powiedziaładoumundurowanegofunkcjonariusza,

siedzšcegozawšskim,zawalonympapieramikontuarem.-Chciałabymsięznišwidzieć,je​litojest
możliwe.

-Paninazwisko?

-Griffin.DoktorSybillGriffin.Jestemjejsiostrš.Złożęzaniškaucję,ale…chciałabymsięzniš

zobaczyć.

-Czymógłbymzobaczyćjaki​panidokument?

-Oczywi​cie.-Zaczęłaszperaćwtorbie,szukajšcportfela.Miałaspoconeidrżšceręce.Policjant

czekałcierpliwie.

-Możezechciałabypaniusiš​ć?-zaproponował,poczymwstałzkrzesłaiprzeszedłdosšsiedniego

pokoju.

Czułasucho​ćwgardleimusiałanapićsięwody.Udałasiędomałejpoczekalni,gdziestałyobok

siebietwarde,plastikowefotelewmartwymbeżowymkolorze.Pochyliłasięnadkranem.Alewoda
podziałałanajejzmaltretowanyżołšdekjakgradołowianychkul.

Czymusielijšumie​cićwceli?OBoże,czyrzeczywi​ciewsadzilijejsiostrędoceli?Czywła​niew

takimmiejscumusisięspotkaćzGloriš?

Mimozdenerwowaniajejpragmatycznyumysłanalizowałsytuację.WjakisposóbGloriadotarłado

niej?DlaczegoznalazłasiętakbliskoStChristopher?Dlaczegojestoskarżonaoposiadanienarkotyków?

Wła​niedlategoniewysłałapieniędzyprzekazem.Najpierwmusipoznaćodpowied​.

-DoktorGriffin?

Drgnęła,wyrwanazeswoichmy​li,zszerokootwartymioczami,niczymzajšcw​wietlereflektorów.

background image

Odwróciłasiędofunkcjonariusza.

-Tak.Czymogęsięzništerazzobaczyć?

-Będęmusiałzatrzymaćpanitorebkę.Wydampaninaniškwit.

-Wporzšdku.

Wręczyłamujš,złożyłapodpiswewskazanymmiejscu,wzięłakwit.

-Tędy.

Wskazałnabocznedrzwi,otworzyłje,wpuszczajšcjšdowšskiegokorytarza.Polewejstronie

znajdowałosięniedużepomieszczenie,któregojedyneumeblowaniestanowiłystółikilkakrzeseł.Na
jednymznich,zkajdankaminarękach,siedziałaGloria.

WpierwszymmomencieSybillpomy​lała,żezaszłapomyłka.Toniebyłajejsiostra.Przyprowadzili

innškobietę.Tajestzbytstara,zbytkanciasta,ko​cista,zramionamipodobnymidokikutówskrzydeł,
kontrastujšcymizpiersiami,opiętymikusym,wydekoltowanymsweterkiem,podktórymwyzywajšco
sterczałysutki.

Poskręcanšszopęjasnychjaksłomawłosówprzecinałopo​rodkuczarnepasmo,wokółustmiała

głębokiebruzdy,ajejwyrachowaneoczybyłyrównieostrejakjejramiona.

Pochwiliteoczynabraływyrazu,austazadrżały.

-Syb…-Głosjejzałamałsię,gdywycišgnęłarękęwbłagalnymge​cie.-DziękiBogu,żejeste​.

-Gloria.-Szybkopostšpiłakilkakroków,ujęłajejdrżšcšrękę.-Cosięstało?

-Niewiem.Nicztegonierozumiem.Takajestemprzerażona.-Położyłarękęnastoleizaczęłagło​no,

rozpaczliwiepłakać.

-Uspokójsię.-Sybillusiadła,objęłaramieniemsiostrę,spoglšdajšcjednocze​nienaglinę.-Czy

mogłyby​myzostaćsame?

-Będętużobok,nazewnštrz.-ZerknšłszybkonaGlorię.Niedałposobiepoznać,żejestzaskoczony

zmianšjakazaszławtejwrzeszczšcej,przeklinajšcejkobiecie,któršdoprowadziłnaposterunekkilka
godzintemu.

Wyszedłizamknšłdrzwi,pozostawiajšcjesame.

-Dajmitrochęwody.

Sybillwstała,podbiegładodzbankazwodšinapełniłakartonowykubek.U​cisnęłaręcesiostry,

przytrzymałajemocno.

-Zapłaciła​kaucję?Czymożemyjużstšdwyj​ć?

background image

-Zajmęsięwszystkim.Powiedz,cosięstało.

-Powiedziałam,żeniewiem.Toprzeztegofaceta.Czułamsięsamotna.-Pocišgnęłanosem,wzięła

podanšprzezSybillchusteczkę.-Rozmawiali​myprzezchwilę.Chcieli​mypój​ćnalunch,kiedypojawiły
sięgliny.Onzwiał,amniezgarnęli.Towszystkostałosiętakszybko.

Ukryłatwarzwdłoniach.

-Znale​liwtorebcenarkotyki.Musiałmijewłożyć.Chciałamtylkozkim​porozmawiać.

-Wporzšdku.Jestempewna,żewszystkotowyja​nimy.-SybillchciaławierzyćGlorii,aleniestety

niemogła.-Jaksięnazywał?

-John.JohnBarlow.Robiłtakiemiłewrażenie.Wydawałosię,żemożnananimpolegać.Ajaczułam

sięstrasznienieszczę​liwa.ZpowoduSetha.-Opu​ciłaręce,jejoczyprzybrałytragicznywyraz.-Tak
strasznietęsknięzamoimmałymchłopczykiem.

-Wybierała​siędoStChristopher?Gloriaspu​ciławzrok.

-Pomy​lałam,żemożeudamisięgozobaczyć.

-Czytosugestiaadwokata?

-To…-ZawahałasięprzezchwilęiSybillpoczułaostrzegawczysygnał.-Nie,aleonitegonie

potrafišzrozumieć.Chodziimtylkoopienišdze.

-Jaksięnazywatwójadwokat?Zadzwoniędoniego.Możeco​zrobi,żebyzałagodzićsprawę.

-Onniejeststšd.Posłuchaj,Sybill,chcępoprostustšdwyj​ć.Nawetniewiesz,jakietostraszne.Ten

glinajesttam?-Wskazałagłowšnadrzwi.-Dobierasiędomnie.

ŻołšdekSybillznowudawałsięjejweznaki.

-Cochceszprzeztopowiedzieć?

-Dobrzewiesz.-Podotychczasowejrozpaczyniepozostałnawet​lad.-Macałmnieipowiedział,że

jeszczewróci.Zgwałcimnie.

Sybillzamknęłaoczy,przycisnęłapalcamipowieki.Kiedybyłynastolatkami,Gloriaoskarżyłao

molestowaniewieluchłopcówimężczyzn,włšczniezeszkolnympsychologiemiwychowawcš.Nie
oszczędziłanawetwłasnegoojca.

-Gloria,nieróbtego.Powiedziałam,żecipomogę.

-Kiedytenbydlaknaprawdęobmacywałmnieodstópdogłów.Gdytylkostšdwyjdę,wniosęskargę.

-Zgniotłapapierowykubekirzuciłagozasiebie.-Małomnieobchodzi,czymiwierzysz,czynie.

-Wporzšdku,alenaraziewróćmydosprawy.Skšdwiedziała​,gdziemnieszukać?

background image

-Skšd?-Zmuszonabyłaopanowaćsię,byniezapomniećoodgrywanejroli.-Comasznamy​li?

-Niepowiedziałamci,dokšdsięwybieram.Skšdwiedziała​,żebyzadzwonićdohoteluwSt

Christopher?

Tobyłbłšd,zktóregoGloriazdałasobiesprawęwkrótcepotelefonie.Pijanaiw​ciekłaniemiała

gotówkinazapłaceniekaucji.To,coodłożyłanaboku,trzymaładalekostšd.Czekabezpiecznie,aż
Quinnowiepowiększšsumkę.

Niezastanawiajšcsię,zadzwoniładoSybill.Aleodtamtejchwilimiałaczasnaprzemy​lenie.

Wiedziała,żenajlepszymsposobem,bypodej​ćSybill,jestwzbudzeniewniejpoczuciawiny,zagraniena
struniepoczuciaodpowiedzialno​ci.

-Przecieżcięznam.-U​miechnęłasiębezbarwnie.-Wiedziałam,żegdyopowiemcioSethcie,

pomożeszmi.Próbowałamdodzwonićsiędociebiedodomu.Kiedytelefonistkapowiedziała,żeniema
cięwmie​cie,wytłumaczyłam,żejestemtwojšsiostršimambardzopilnšsprawę.Podaliminumer
hotelu.

-Rozumiem.-Byłotoprzekonujšce,całkiemlogiczne.-Zajmęsiękaucjš.Gloria,alepodpewnym

warunkiem.

-Tak.-Roze​miałasię.-Jakbymtojużgdzie​słyszała!

-Potrzebnemijestnazwiskotwojegoadwokata,żebysięznimskontaktować.Chcępoznaćaktualnš

sytuacjęprawnšSetha.Chcę,żeby​zemnšotymporozmawiała.Zjemyrazemobiadiwyja​niszmi
wszystko,codotyczyQuin-nów.Wyja​niszmi,najakiejpodstawietwierdzš,żeRayQuinndałciza
Sethapienišdze.

-Tebydlakikłamiš.

-Poznałamich-powiedziałaspokojnie.-Iichżony.WidziałamsięzSethem.Ijako​niemogę

pogodzićtychdwóchwersji:twojejitego,cozobaczyłam.

-Niewszystkodasięjasnowytłumaczyć.Chryste,jeste​zupełniejaknaszstaruszek.-Zaczęłasię

podnosić,żachnęłasięnawidokkajdanków.-DwojesławnychdoktorówGriffinów.

-Toniemanicwspólnegozmoimojcem-powiedziałaspokojnymgłosemSybill.-Natomiast

wszystko,jaksšdzę,ztwoim.

-Chrzanięto.-U​miechGloriistałsięwulgarny.-Ichrzanięciebie.Idealnacóreczka,idealna

uczennica,idealnypieprzonyrobot.Zapłaćtylkotępieprzonškaucję.Mamodłożonepienišdze.Zwrócę
ci.Odzyskamdzieciakabeztwojejpomocy,kochanasiostrzyczko.Mojegodzieciaka!Skorowolisz
zasięgaćjęzykaonajbliższejkrewnejubandyobcychludzi,wyno​się,skšdprzyszła​.Itakzawszemnie
nienawidziła​.

-Nienienawidzęcię,Glorio.Inigdytakniebyło.Niezasięgałamunikogoopiniinatwójtemat.

Staramsiętylkozrozumiećcałšsprawę.

Gloriaodwróciłagłowę,byukryćprzedSybillswójtriumfalnyu​miech.Wkońcunacisnęła

background image

odpowiedniguzik.

-Muszęsięstšdwydostać.Muszęsięztegooczy​cić.-Udała,żegłossięjejzałamuje.-Niemogęjuż

więcejnatentematrozmawiać.Jestemtakazmęczona.

-Pójdęzałatwićformalno​ci.Sšdzę,żetoniepotrwadługo.

Gdywstała,Gloriaponowniechwyciłajejrękę,przycisnęładopoliczka.

-Przepraszam.Bardzoprzepraszamzato,cocinagadałam.Wcaletakniemy​lę.Jestempoprostu

przybitaizagubiona.Czujęsiętakasamotna.

-Jużdobrze,dobrze.-Sybilluwolniłarękęinaniepewnychnogachpodeszładodrzwi.

Podrugiejstronie,czekajšcnazałatwienieformalno​cizwišzanychzkaucjš,połknęładwieaspiryny,

neutralizujšcje​rodkiemzobojętniajšcymkwas.My​lała,jakbardzozmieniłasięGloriapodwzględem
wyglšdu.Byłaniegdy​tak​licznšdziewczynš,aterazjako​wychudła,wyschła.Jednakjakdawniejchciała
manipulowaćlud​mi,niszczyćich.

Postanowiła,żebędzienalegać,byGloriazgodziłasięnaterapię.Aje​liczę​ćjejproblemustanowiš

narkotyki,dopilnuje,byGloriapoddałasiękuracjiodwykowej.Oczywi​ciewtakimstanieniejestzdolna
doprzejęciaopiekinadmłodymchłopcem.DopókiwięcGlorianiedojdziedosiebie,należyzbadać
dokładniewszystkiemożliwo​ciiwybraćnajlepszšdlachłopca.

Oczywi​cie,musisięspotkaćzjakim​adwokatem.Ranoznajdzieadwokataiporozmawiaznimna

tematGloriiiSetha.

BędziemusiałastawićczołoQuinnom.

Namy​lotymznowupoczułaskurczżołšdka.Konfrontacjajestnieunikniona.

Potrzebujeczasu,żebydokładnieprzemy​leć,copowie.Musiprzewidziećichpytaniaiżšdania,by

miećnaniewła​ciweodpowiedzi.Przedewszystkimza​należyzachowaćspokójiobiektywizm.

NawidokwchodzšcegodobudynkuPhillipapoczułakompletnšpustkęwgłowie.Zamarła,gdyjego

wzrokpadłnaniš,gdyzmrużyłoczyiprzybrałsurowywyraz.

-Cotutajrobisz,Sybill?

-Ja…-Czułazakłopotanie,wstyd.-Mamsprawędozałatwienia.

-Naprawdę?-Podszedłbliżej,podczasgdyjegobraciastalizanimwmilczeniu.Zjejtwarzy

wyczytałpoczuciewinyistrach.-Cóżtozasprawa?-Kiedynieodpowiedziała,przechyliłgłowę.-Kim
jestdlaciebieGloriaDeLauter?

Zmusiłasię,bypatrzećmuprostowoczy,byodpowiedziećjaknajbardziejnaturalnymgłosem.

-Jestmojšsiostrš.

background image

Spojrzałnanišzzabójczšw​ciekło​ciš.ŻebynieuderzyćSybill,zacisnšłpię​ciwkieszeniach.

-Jakietozabawne,prawda?Tysuko-powiedział​ciszajšcgłos,aonapoczułasiętak,jakbyjš

spoliczkował.-Posłużyła​sięmnš,żebysiędobraćdoSetha.

Potrzšsnęłagłowš,aleniemogławydobyćgłosu,żebyzaprzeczyćjegosłowom.Czyżniemiałracji?

Posłużyłasięnim,podobniejaknimiwszystkimi.

-Chciałamgotylkozobaczyć.Jestmoimsiostrzeńcem.Musiałamsięprzekonać,czyniedziejemusię

krzywda.

-Agdzie,dojasnejcholery,podziewała​sięprzezostatniedziesięćlat?Otworzyłausta,alezanim

zdšżyłaco​wyja​nić,przeprosić,wyprowadzonoGlorię.

-Zabierajmysięstšd,dojasnejcholery.Postawiszmidrinka,Syb.-Gloriazarzuciłanaramię

wi​niowštorbęiu​miechnęłasiędoPhillipauwodzicielsko.-Porozmawiamy,oczymzechcesz.Cze​ć,
przystojniaku.-Oparłarękęnabiodrzeiprzesłałau​miechwszystkimmężczyznom.-Jakleci?

Gdybynieokoliczno​ci,kontrastmiędzytymikobietamimógłbybyćnawetzabawny.Zjednejstrony

bladaiopanowanaSybill,zzaczesanymidotyłubłyszczšcymibršzowymiwłosami,znieumalowanymi
ustami,zpodkršżonymioczami,ubranawszaryblezer,spodnieibiałšjedwabnšbluzkę,zdrugiejza​
stronyGloria,eksponujšcasterczšceko​ciiprzekwitłeokršgło​ciwobcisłychczarnychdżinsachi
wydekoltowanymsweterku,któryodsłaniałrowekjejpiersi.

Glorianieomieszkałapoprawićmakijażu;błyszczšcawi​niowaszminkanaustachmiałatensamkolor,

cojejtorba,oczyobwiedzionebyłaciemnškreskš.Phillipdoszedłdowniosku,żejejwyglšdodpowiada
dokładnietemu,kimjest.Starzejšcasiękurwaudajšcaaniołka.

Stwierdził,żewyglšdanachorš,takjakjegomatka,kiedywidziałjšporazostatni.

Wygrzebałaztorbywymiętšpaczkę,zktórejwyjęłapapierosa.

-Maszogień,chłoptysiu?-zapytała,obracajšcgomiędzypalcami.

-Gloria,tojestPhillipQuinn.Atojegobracia,CameroniEthan.

-Co​podobnego!-U​miechGloriistałsięzjadliwyibrzydki.-TrzyzakałyRayaQuinna.Czego,do

diabła,chcecie?

-Odpowiedzi-odparłzwię​lePhillip.-Porozmawiajmynazewnštrz.

-Niemamzamiaruzwamirozmawiać,aje​liwykonaciechoćjedenruch,któryminieprzypadniedo

gustu,zacznękrzyczeć.Niebraktuglin.Przekonamysię,czypobytwwięzieniuprzypadniewamdo
gustu.

-Gloria.-Pragnšcjšpowstrzymać,Sybillpołożyładłońnajejramieniu.-Jedynymsposobem

wyja​nieniasobiewszystkiegojestrozsšdnarozmowa.

-Niewyglšdajšnatakich,którzybychcielizemnšrozsšdnierozmawiać.Chcšmizrobićkrzywdę.-

background image

Zręczniezmieniłataktykę,objęłaSybill,przytuliłasiędoniej.-Bojęsięich,Sybill,proszę,pomóżmi.

-Staramsię,Glorio.Niktniezamierzacięskrzywdzić.Znajdziemyspokojnemiejsce,gdzie

usišdziemysobieiporozmawiamynatentemat.Będęprzytobie.

-Zarazzwymiotuję.-Gloriacofnęłasię,złapałasięzabrzuchizniknęławłazience.

-Aleprzedstawienie-stwierdziłPhillip.

-Jestrozstrojona.-Sybillzłšczyładłonie,splotłapalce.-Trudnojejbędziedzisiajrozmawiać.

Spojrzałnanišznieukrywanymszyderstwem.

-Jeste​niewiarygodnienaiwna,albobierzeszmniezaidiotę.

-Spędziłaprawiecałepopołudniewceli.Każdybyłbyrozstrojony.Niemogliby​myotymwszystkim

porozmawiaćjutro?Sprawacišgniesięjużtakdługo,żemożepoczekaćjeszczejedendzień.

-Je​lijużtujeste​mywtršciłCamzałatwimywszystkoodrazu.Pójdzieszijšsprowadzisz,czysam

mamtozrobić?

-Toniejestwła​ciwametoda!Chceszjšzastraszyć?Mnietakże?

-Niepouczajmnie-rzekłCam,stršcajšczramieniadłońEthana,któryusiłowałgomitygować.-Po

tymwszystkim,cozrobiłaSethowi,niemożemymiećdlaniejlito​ci.

Niespokojniespojrzałazasiebie,naumundurowanegofunkcjonariuszasiedzšcegozabiurkiem.

-Niesšdzę,żebykomukolwiekznaszależałonawywołaniuawanturynaposterunkupolicji.

-​wietnie.-Phillipujšłjejramię.-Wyjd​mywięciporozmawiajmy.

-Spotkajmysięjutro.Wyznaczciegodzinę,którawamodpowiada.AjazabioręterazGloriędo

hotelu.

-TrzymajjšzdalekaodStChris.

Skrzywiłasię,gdypalcePhillipazacisnęłysiębole​nienajejramieniu.

-Wporzšdku.Cowięcsugerujesz?

-Powiemci,cosugeruję-zaczšłCam,alePhillippowstrzymałgoruchemręki.

-PrzywiezieszjšdobiuraAnny.Odziewištej.Wtensposóbwszystkoodbędziesięprzepisowoiw

stosownympotemumiejscu,rozumiemysię?

-Tak.-Odetchnęłazulgš.-Mogęsięnatozgodzić.Przywiozęjš.Maciemojesłowo.

-Niedałbymzłamanegogroszazatwojesłowo,Sybill.-Phillipprzysunšłsiębliżej.-Aleje​litego

niezrobisz,znajdziemyjš.Cowięcej,je​liktóra​zwaszbliżysiędoSetha,obiewylšdujeciewceli.-

background image

Pu​ciłjejramię.

-Będziemynamiejscuodziewištej-powiedziała,powstrzymujšcsięprzedpotarciembolšcego

ramienia.Odwróciłasięiposzłaposiostrędołazienki.

-Dlaczego​,dodiabła,zgodziłsięnato?-zapieniłsięCam,wychodzšczaPhillipemnazewnštrz.-

Mieli​myjštutaj.

-Jutrowydobędziemyzniejwięcej.

-Gównoprawda.

-Phillipmarację.-Ethanniechętnieprzystałnazmianęplanu.-Odbędziemyrozmowęnaoficjalnym

gruncie.Niezagalopujemysięwnaszychemocjach.TakbędzielepiejdlaSetha.

-Dlaczego?Żebytasukajegomatkaijegozakłamanaciotkamiaływięcejczasunadogadaniesięi

ukartowanieczego​?Chryste,kiedypomy​lę,żeSybillspędziładzisiajdobršgodzinęsamnasamz
Sethem,chcemisię…

-Stałosię-warknšłPhillip.Krewgotowałasięwnimzw​ciekło​ci.Zatrzasnšłzfurišdrzwidżipa.-

JednakniedostanšSethawswojełapy.

-Niepoznałjej-zauważyłEthan.-Jakietodziwne,prawda?Niewiedział,kimjestSybill.

-Podobniejakja-mruknšłPhillipiuruchomiłsilnik.-Aleterazjużwiem.

SybillpostanowiłaprzedewszystkimnakarmićGlorięgoršcymposiłkiem,uspokoićjšidokładnie

wybadać.Zaledwiekilkadomówodposterunkupolicjiznalazływłoskšrestauracje.

-Mamcholerniezszarpanenerwy.-PodczasgdySybillwjeżdżałanawolnemiejscenaparkingu,

Gloriazachłanniezacišgnęłasiępapierosem.-Cozabezczelno​ćzestronytychskurczybyków,żebymnie
taknachodzić.Czywyobrażaszsobie,cobymizrobili,gdybymbyłasama?

Sybilljedyniewestchnęłaiwysiadłazsamochodu.

-Musiszco​zje​ć.

-Tak,jasne.-Gdyweszłydo​rodka,Gloriaprychnęłapogardliwienawidokwystrojurestauracji.

Byłajasnaiwesoła,zbarwnšwłoskšceramikš,grubymi​wiecamiikraciastymiobrusaminastołach.-
Wolęstekniżpotrawymakaroniarzy.

-Bardzoproszę.-Opanowujšczło​ć,SybillwzięłaGlorięzaramię.Poprosiłaostoliknadwieosoby.

-Wczę​cidlapalšcych-dorzuciłaGloria,wycišgajšcnastępnegopapierosawdrodzedohała​liwej

czę​cibaru.-Dżinztonikiem,podwójnaporcja.

Sybillpotarłaskronie.

-Adlamniewodamineralna.

background image

-Rozlu​nijsię-powiedziałaGloria,gdykelnerkazostawiłajesame.-Wyglšdasz,jakby​potrzebowała

drinka.

-Prowadzęsamochód.Apozatymniemamochoty.-Cofnęłasięprzeddymem,którymGloria

dmuchnęłajejwtwarz.-Musimypoważnieporozmawiać.

-Pozwól,żenajpierwsięnaoliwię,dobrze?-Paliłailustrowałamężczyznwbarze,zabawiajšcsię

wyszukiwaniemtakiego,którynadawałbysiędopoderwania,gdybynietajejbeznadziejniedrętwa
siostra.

AleżztejSybillnudziara!Zawszetakabyła,stwierdziła,uderzajšcpalcamioblatstołu,niemogšc

doczekaćsiętegocholernegodrinka.Alejestpożyteczna.Je​litylkojšumiejętniepodej​ć,dodaćdotego
dużołez,zrobiwszystko,cotrzeba.

MusiprzycisnšćQuinnów.To​wietnie,żenapatoczyłasięSybill.Solidna,odpowiedzialnadoktor

Griffin.

-Gloria,niepytaszoSetha?

-Couniego?

-Widziałamgokilkarazy,rozmawiałamznim.Widziałamjegodom,widziałamszkołę.Poznałam

parujegoprzyjaciół.

Gloriazmieniłatongłosu.

-Jakionjest?-Zdobyłasięnaniepewnyu​miech.-Czypytałomnie?

-Jestnaprawdęcudowny.Itakurósłwporównaniuztym,kiedygoostatniowidziałam.

“Żarłzadziesięciu-przypomniałasobieGloria-icišglewyrastałzubraniaizbutów.Jakbymmiała

zadużopieniędzy”.-Niewie,kimjestem.

-Jakto?-Gdypostawiononastoleszklankęzdrinkiem,Gloriarzuciłasięnaniš.-Niepowiedziała​

mu?

-Nie,niepowiedziałam.-Sybillpodniosławzroknakelnerkę.

-Więcwęszysztuincognito?Zadziwiaszmnie,Syb.

-Pomy​lałam,żelepiejbędziepoobserwowaćsytuację,adopieropotemzmienićdynamikędziałania.

Gloriaparsknęła​miechem.

-No,nareszcieprzemawiaszwłasnymgłosem.Rany,nicsięniezmieniła​.Obserwowaćsytuację,a

potemzmienićdynamikędziałania-przedrze​niłaSybill,silšcsięnasnobistycznytongłosu.-Chryste!
Sytuacjajesttaka,żeteskurwysynymajšmojegodzieciaka.Grozilimi,ajedenBógraczywiedzieć,coz
nimwyprawiajš.Potrzebujęjakiego​kauzyperdę,bygostamtšdwydostał.

background image

-Posłałamcipienišdzenaadwokata-przypomniałajejSybill.

Gloriapomy​lała,żetepięćtysięcyjako​przeszłojejmiędzypalcami.Skšd,dodiabła,mogła

wiedzieć,żepienišdze,którewycišgnęłaodRaya,wmigsięrozejdš?Miaławydatki.Chciałasiętrochę
zabawić.Powinnabyłazażšdaćdwarazytyle!Nocóż,wyci​niejeodtychbękartów,którychwychował.

-Maszchybapienišdze,któreposłałamcinaadwokata?Glorianapiłasięzeszklanki.

-Tak,dobryadwokatpotrafizczłowiekawszystkowyssać.Hej!-krzyknęła,przywołujšckelnerkęi

pokazujšcswojšpustšszklankę.-Strzelęjeszczejednego,dobrze?

-Jeżelibędziesztylkopiłainiejadła,znowuzrobicisięniedobrze.“Akurat-za​miałasięwduchu

Gloriaizłapałaswojškartę.-Niezamierzamjużwięcejwsadzaćpalcadogardła.Wystarczytenjeden
raz”.

-MajštustekFlorentine.Możebyć.Pamiętasztamtelato,kiedystaruszekzabrałnasdoWłoch?A

tychwszystkichnapalonychfagasównamotorowerach?Boże,ależsięzabawiłamztymfacetem,jakmu
tambyło,CarloczyLeo?Przemyciłamgodosypialni.Była​zbytwstydliwa,żebyzostaćipatrzeć,spała​
więcwsaloniku,podczasgdymyprzezpółnocyuprawiali​myakrobacje.

Upiłaznowejszklanki,wzniosłatoast.

-NiechżyjšWłosi!

-Zamówięlinguinizpestoiinsaladamista.

-Dlamniestek,krwisty.-Gloriaoddałakartę,niepatrzšcnakelnerkę.-Zrezygnowała​zpaszydla

królików?Przezjaki​czastylkotojadła​,prawda,Syb?Czteryczypięćlat.

-Sze​ć-poprawiłajšSybill.-Wła​niemijasze​ćlat,kiedywróciłamdodomuistwierdziłam,że

zniknęli​ciezSethem,razemzczę​cišmojegoosobistegomajštku.

-Och,tak,wybacz.Ciężkojestwychowywaćsamotniedzieciaka.Zawszejestkruchozforsš.

-Nigdyminiemówiła​ojegoojcu.

-Oczymtumówić?Staredzieje.

-Nodobrze,przejd​mydoaktualnychwydarzeń.Muszęznaćprawdę,żebyumiejętniepokierować

naszymjutrzejszymspotkaniemzQuinnami.Dżinztonikiemchlusnšłnastół.

-Jakimspotkaniem?

-JedziemyjutroranodoUrzęduOpiekiSpołecznej.Trzebasobiewyja​nićspororzeczy,

przedyskutowaćsytuacjęispróbowaćznale​ćrozwišzanie.

-Cholera!Jedyne,czegochcš,tomniewypieprzyć.

-Niepodno​głosu-zmitygowałajšSybill.-Iwysłuchajmnie.Je​lichceszstanšćnanogi,je​lichcesz

background image

odzyskaćsyna,wszystkomusisięodbyćspokojnieilegalnie.Gloria,potrzebujeszpomocy,ajachcęci
pomóc.Ztego,cowidzę,niejeste​wformie,żebyzabieraćterazSetha.

-Poczyjejtyjeste​stronie?

-Pojego-powiedziałabezchwilizastanowienia.-Jestempojegostronieimamnadzieję,żerównież

potwojej.Musimyteżwyja​nić,dzisiejszezdarzenie.

-Jużcimówiłam,żebyłamwzłymnastroju.

-​wietnie,aletojeszczeniezałatwiaproblemu.Ławaprzysięgłychnieokażewspółczuciakobiecie,

naktórejcišżyzarzutposiadanianarkotyków.

-Corazlepiej!Możeby​wystšpiławcharakterze​wiadkaiopowiedziałaimomoimpodłym

charakterze?Boprzecieżtakuważasz,wywszyscytakuważacie.

-Proszęcię,przestań.-Zniżajšcdoszeptugłos,Sybillpochyliłasięnadstołem.-Robięwszystko,co

mogę.Je​lichceszmidowie​ć,żezależycinaczymkolwiek,musiszzemnšwspółpracować,musiszdaćco​
wzamian,Glorio.

-Tynigdyniepopuszczała​człowiekowi.

-Nierozmawiamyomnie.Zapłacękosztysšdowe,porozmawiamzOpiekšSpołecznš,postaramsię,

żebyQuinnowiezrozumieli,jakiemaszprawa.Chcę,żeby​sięzgodziłanakuracjęodwykowš.

-Naco?

-Zadużopijesz.

Parsknęła​miechemiłyknęładżinu.

-Miałamciężkidzień.

-Miała​przysobienarkotyki.

-Powiedziałam,żeniebyłymoje.

-Jużraztosłyszałam-stwierdziłaspokojnieSybill.-Potrzebnacijestterapiaikuracja.Załatwięto,

pokryjękoszty.Pomogęciznale​ćpracę,mieszkanie.

-Podwarunkiem,żewszystkoodbędziesiępodtwojedyktando.-Jednymruchemwlaławsiebie

resztędżinu.-Terapia!Tymsłowemtyistaruszekpróbowali​cierozwišzywaćwszystkieproblemy​wiata.

-Takiesšwarunki.

-Atyreżyserujeszprzedstawienie?Jezu,zamówmijeszczejednegodrinka.Muszęsięwysikać.-

Zarzuciłanaramiętorbęidużymikrokamiprzemierzyłabar.

Sybillosunęłasięnaoparciefotelaizamknęłaoczy.NiemiałazamiaruzamawiaćGloriinastępnego

background image

drinkateraz,kiedyjejsiostrzezaczšłsięjużplštaćjęzyk.Azatemmusisięprzygotowaćnakolejnš
przykršpotyczkę.

Aspiryna,któršzażyła,niewielepomogła.Bólnieustępowałaninachwilę.Uciskałskronieżelaznš

obręczš.Niczegotakniepragnęła,jakwycišgnšćsięnamiękkimłóżkuwciemnympokojuizapomniećo
wszystkim.

Straciławszystkowjegooczach.Czuławstydiżal.Możeizasłużyłanapogardę,zjakšnanišpatrzył.

Wtejchwiliniebyławstanietrze​wootymmy​leć.Alebyłojejprzykroztegopowodu.

Jeszczebardziejbyław​ciekłanasiebie.Zato,żepozwoliła,bystałsięontakważnydlaniejwtak

krótkimczasie.Znałagozaledwieodparudniinigdy,aletonigdyniezamierzałasięangażować
uczuciowo.

Wystarczyłobykilkawspólniespędzonychgodzin.Jaksięwięcstało,żesprawyzaszłytakdaleko?

Wiedziałajednak,żekiedyjštrzymał,kiedypobudzałjejkršżenietymidługimi,zmysłowymi

pocałunkami,pragnęłaznaczniewięcej.Ateraz,kiedysięwycofał,czułasięcałkiemrozbita.

Nicnatonieporadzi.Tooczywiste,żewtejwyjštkowejsytuacjiniepowinnibylizPhillipem

doprowadzićdotakiejzażyło​ci.Je​limajšterazutrzymywaćjaki​kontakt,totylkozewzględunadziecko.
Obojesšlud​midorosłymi,będšsięwięczachowywaliwobecsiebieuprzejmie,chłodno,leczrozsšdnie.

DladobraSetha.

Gdykelnerkapodałasałatkę,otworzyłaoczy.Byłazławidzšc,żelitujesięonanadniš.

-Czyco​jeszcze?

-Nie,dziękuję.Iproszętozabrać-dodała,pokazujšcnapustšszklankęGlorii.

Namy​lojedzeniubuntowałsięjejżołšdek,zmusiłasięjednakdotego,bywzišćdorękiwidelec.

Przezpięćminutmanipulowałanimnadsałatkš,zerkajšcjednocze​niewstronęzapleczarestauracji.

“Pewnieznowujestchora-pomy​lałaznękanaSybill.-Trzebabędzietampój​ćprzytrzymaćGlorii

głowę,wysłuchaćjejjękówiposprzštaćponiej”.

Przezwyciężajšcniechęćiwstydpodniosłasięiudałasiędodamskiejtoalety.

-Gloria,dobrzesięczujesz?-Przyumywalkachniebyłonikogo.Zżadnejkabinynieusłyszała

odpowiedzi.ZrezygnowanaSybillzaczęłaotwieraćpokoleidrzwi.-Gloria?

Wostatniejkabinieujrzałaswójportfel.Leżałotwartynaklapiesedesu.Zdumionachwyciłago,

zajrzałado​rodka.Zobaczyłaróżnedowodytożsamo​ci,kartykredytowe.

Alecałagotówkazniknęła,podobniejakjejsiostra.

background image

10

Zbolšcšdonieprzytomno​cigłowš,pragnšcodpoczynkuwsamotno​ci,Sybillotwierałahotelowe

drzwi.Obyjaknajszybciejsięgnšćpolekarstwo,pogršżyćsięwciemno​ci,zapomniećowszystkim,a
znajdziesposób,żebysobiejako​poradzićzjutrzejszymdniem.

Znajdziesposób,bystawićjutroczołoQuinnom,samotnie,pomimosromotnejporażki.

Nieuwierzš,żeniepomogłaGloriiwucieczce.Aleczymożeimmiećtozazłe?Jużitakmajšjšza

kłamcęipodstępnšżmiję.NawetSeth.Prawdęmówišc,nielepiejwypadaławewłasnychoczach.
Otworzyłazamekioparłasięodrzwinabierajšcsił.Gdyzapaliłosię​wiatło,wydałacichyokrzyki
zasłoniłarękšoczy.

-Nie,niemylicięwzrok-powiedziałPhillip,stojšcwdrzwiachprowadzšcychnataras.

Opu​ciłarękę,zmuszajšcsiędomy​lenia.Zauważyła,żezdjšłmarynarkęikrawat,alepozatym

wyglšdałtaksamo,jakpodczasspotkanianaposterunkupolicji.Uprzejmy,dystyngowany,choćcholernie
zły.

-Jaktutajwszedłe​?

Chłodnyu​miechsprawił,żejegooczyprzybraływyglšdtwardego,zimnegozłota.Miałykolorostrego

zimowegosłońca.

-Rozczarowujeszmnie,Sybill.Sšdziłem,żetwojebadanianad…obiektemuwzględnišfakt,iżjednš

zmoichpierwszychumiejętno​cibyłowłamywaniesię.

Nieporuszyłasię,stałaopartaodrzwi.

-Byłe​złodziejem?

-Międzyinnymi.Aleniemówmyomnie.-Postšpiłdoprzoduiusiadłnaoparciusofy,jakjaki​

przyjaciel,którywpadłzniezapowiedzianšwizytš,sadowišcysięwygodnienapogaduszki.

-Fascynujeszmnie.Twojenotatkisšniewiarygodnieodkrywczenawetdlalaika.

-Czytałe​mojenotatki?-Jejwzrokpobiegłkubiurku.Zpowoduprzeszywajšcegobólugłowynie

mogłasięnawetzdobyćnaoburzenie,wiedziałajednak,żemusizareagować.-Niemiałe​prawa
wchodzićtunieproszony.Włamywaćsiędomojegokomputeraiczytaćmojšpracę.

“Tylkotyle?-pomy​lałPhillipwstajšc,bywzišćpiwozbarku.-Jakaonawła​ciwiejest?”

-Je​lichodziomnie,Sybill,niepoczuwamsiędożadnychzobowišzań.Okłamała​mnie,posłużyła​się

mnš.Wszystkoukartowała​.Czyżnie?Kiedytakprzypadkowopojawiła​sięwwarsztacie,miała​już
gotowyplan.

Imdłużejtakstała,wpatrujšcsięwniego,ztwarzšpozbawionšwyrazu,tymbardziejzaczynałsię

irytować.

background image

-Infiltracjaobozuwroga.-Odstawiłzimpetempiwo.Stukszkłaodrewnianyblatbyłdlajejobolałej

głowyniczymciossiekierš.-Obserwowanieisporzšdzanieraportu,przekazanieinformacjisiostrze.A
gdybyprzebywaniezemnšmiałociułatwićprzekroczenieliniiwroga,gotowabyła​sięnawetpo​więcić.
Przespałaby​sięzemnš?

-Nie.-Przycisnęłarękędoczołainiewielebrakowało,byosunęłasięnapodłogę.-Niemamw

zwyczaju…

-Mamwrażenie,żekłamiesz.-Podszedłdoniej,ujšłjšzaramionaipodcišgnšłdogóry,ażstanęłana

czubkachpalców.-Sšdzę,żezrobiłaby​wszystko.Poprostujeszczejednalekcjaobiektywizmu.Plus
korzy​ćzprzyj​ciazpomocškurewskiejsiostrzyczcewwyci​nięciuznasdodatkowychpieniędzy.Sethtyle
samodlaciebieznaczy,codlaniej.Jestpoprostu​rodkiemdoosišgnięciacelu.

-Nie,tonietak…niemogęmy​leć.-Bólbyłrozdzierajšcy.Gdybyjejniepodtrzymywał,padłabyna

kolana.-Ja…porozmawiamyotymjutro.Nieczujęsiędobrze.

-TotakżewaszawspólnacechazGloriš.Niedamsięnatonabrać,Sybill.Zaczęłatracićprzytomno​ć.

-Przepraszam.Niemogęwytrzymać.Muszęusiš​ć.Proszę,muszęusiš​ć.Spojrzałnanišuważnie.Była

​miertelnieblada,goršczkowobłyszczałyjejoczy,oddechstawałsięcorazszybszy,nierówny.Jeżeli
udajechorobę,Hollywoodstraciłonajwiększšgwiazdę.

Klnšcpodnosem,zacišgnšłjšnasofę.Opadłanapoduszki.

Zbytcierpišca,byczućzakłopotanie,zamknęłaoczy.

-Wmojejteczcesšpigułki.

Wzišłczarnšteczkęzmiękkiejskóry,zanurzyłwniejrękęiodnalazłlekarstwo.

-Imitrex?-Popatrzyłwjejstronę.Leżałazodchylonšgłowš,zzamkniętymioczami,zzaci​niętymiw

pię​cidłońminapodołku,jakbytamkoncentrowałsięjejból,którychciałau​mierzyć.-Pigułkina
najcięższšmigrenę.

-Tak,bioręjeodczasudoczasu.-Postanowiłasięskoncentrować,zrelaksować.Lecznicniebyłow

staniezłagodzićpiekielnegobólu.-Powinnamjenosićprzysobie.Gdybymjemiała,niebyłobyterazaż
tak​le.

-Proszę.-Podałjejpigułkęiszklankęwody.

-Dziękuję.-Zpo​piechuomalnieoblałasięwodš.-Tochwilępotrwa,alewolępigułkiniżzastrzyki.

-Znowuzamknęłaoczy,modlšcsię,żebyzostawiłjšsamš.

-Jadła​co​?

-Co?Nie.Zarazbędzielepiej.

Wyglšdałafatalnie.Powiedziałsobiewduchu,żezasłużyłanato,bycierpieć,alepodniósłjednak

słuchawkęipoprosiłopołšczeniezobsługš.

background image

-Niemamnanicochoty.

-Uspokójsię.-Zamówiłzupęiherbatę,poczymzaczšłspacerowaćpopokoju.

Czyżbyażtakbardzopomyliłsięcodoniej?Szybkieitrafneszufladkowanieludzinależałodojego

sprawdzonychumiejętno​ci.Widziałwniejinteligentnš,interesujšcškobietę.Kobietęzklasš,poczuciem
humoruizwyrobionymsmakiem.Jednakpodpolakierowanšpowierzchniškryłasiękłamczucha,
oszustkaioportunistka.

Omalnieparsknšł​miechem.Toniemaldosłownyopischłopca,jakimprzestałbyćkosztemżmudnej,

trwajšcejpołowężyciapracy.

-Piszesz,żeniewidziała​Setha,odkšdskończyłczterylata.Skšdwięctonagłezainteresowanie?

-My​lałam,żebędęmogłapomóc.

-Komu?

Nadzieja,żebólwkrótceminie,dałajejsiłę,żebyotworzyćoczy.

-Niewiem.My​lałam,żebędęmogłapomócjemuiGlorii.

-Jednemupomogła​,innegozraniła​.Czytałemtwojenotatki,Sybill.Niepróbujmiwmówić,że

troszczyszsięoniego.“Obiektjestchybazdrowy”.Tonieżadencholernyobiekt,leczdziecko.

-Musiałamtaknapisaćdlazachowaniaobiektywizmu.-Najważniejszesšludzkieodruchy.

Tšcelnšuwagšugodziłjšprostowserce,którerównieżzaczęłoboleć.

-Nieznamsięnaemocjach.Reakcjeibehawioralnewzorcesšmojšmocniejszšstronšniżuczucia.

Miałamnadzieję,żeudamisięzachowaćpewiendystansdosprawy,bymócjšprzeanalizować,okre​lić,
cojestnajlepszedlawszystkichzainteresowanych.Nienajlepiejmitowyszło.

-Dlaczegoniezainteresowała​siętymwcze​niej?-dopytywałsię.-Dlaczegonicniezrobiła​,nie

przeanalizowała​sytuacji,kiedySethbyłztwojšsiostrš?

-Niewiedziałam,gdzieonisš.-Westchnęłaipotrzšsnęłagłowš.Nieczasnausprawiedliwienia,a

tenczłowiek,którywpatrujesięwnišchłodnymwzrokiem,itakichnieprzyjmieiniezaakceptuje.-
Nigdyteżnieprzyłożyłamsięsolidnie,żebyichodszukać.Odczasudoczasuposyłałamjejpienišdze,
gdykontaktowałasięzemnšiprosiłaonie.MojekontaktyzGlorišnajczę​ciejnienależałydo
przyjemnych.

-NaBoga,Sybill,przecieżrozmawiamyterazodziecku,anieotwoichspostrzeżeniachnatemat

siostrzanejrywalizacji.

-Bałamsię,żesięprzywišżędoSetha-mruknęła.-Omalsiętoniestało,alegozabrała.Byłjej

dzieckiem,niemoim.Nanicniemiałamwpływu.Prosiłam,żebypozwoliłasobiepomóc,alesięnie
zgodziła.Wychowywałagozupełniesama.Rodzicewyrzeklisięjej.Mojamatkanieprzyjmujenawetdo
wiadomo​ci,żemawnuka.Wiem,żeGloriiniejestłatwo.

background image

-Mówiszpoważnie?

-Niemanikogo,nakimmogłabysięoprzeć-zaczęłaSybill,poczym,gdyrozległosiępukaniedo

drzwi,znowuzamknęłaoczy.-Przykromi,alechybaniczegoniebędęwstanieprzełknšć.

-Ależbędziesz.

Phillipotworzyłkelnerowidrzwi,poprosił,żebypostawiłtacęnastoleprzedsofš.Odprawiłgo

szybko,płacšcmuidajšchojnynapiwek.

-Spróbujtrochęzupy-rozkazał.-Musiszco​zje​ć,wprzeciwnymraziezrobicisięniedobrzepo

lekarstwie.Niemożnazażywaćtaksilnych​rodkównapustyżołšdek.Niezapominaj,żemojamatkabyła
lekarzem.

-Jużdobrze.-Powolinabrałanałyżkęzupy,mówišcsobie,żetotylkokolejnelekarstwo.-Dziękuję.

Jestempewna,żenieodpowiadacitakasytuacja.

-Poprostutrudniejjestmidaćcikopa,kiedyleżyszbezsił.Zjedz,Sybill,apotemporozmawiamy.

Westchnęła.Ostrzebóluodrobinęstępiało.Możnabyłogoznie​ć.

-Chciałabymbardzo,żeby​postarałsięzrozumiećmójudziałwtejsprawie.Gloriazadzwoniłado

mniekilkatygodnitemu.Byłazrozpaczona,przerażona.Powiedziała,żestraciłaSetha.

-Straciłago?-Phillipparsknšłkrótkim,sarkastycznym​miechem.-Wybornyżart!

-Poczštkowopomy​lałamoporwaniu,alewkońcuudałomisięwydobyćzniejparęszczegółów.

Wytłumaczyłami,żejestonutwojejrodziny,żezabrali​ciegoodniej.Byłarozhisteryzowana,
przerażona,żejużgomożenigdynieodzyska.Niemiałapieniędzynaadwokata.Byłasamotnawobec
całegosystemu.Posłałamjejpienišdzenaadwokataipowiedziałam,żejejpomogę.Iżebyczekała,
dopókisięznišnieskontaktuję.

Powolijejorganizmwracałdonormy,sięgnęładokoszyczkastojšcegooboktalerza,wyjęłarogalik.

-Postanowiłamprzyjechaćiosobi​cierozejrzećsięwsytuacji.Wiem,żeGlorianiezawszemówicałš

prawdę,żepotrafitaknacišgaćsprawy,bypasowałydojejwersji.Faktpozostawałjednakfaktem:Setha
miałatwojarodzina,nieona.

-ChwałaBogu.

Wpatrywałasięwbułkęniewiedzšc,czybędziewstaniewzišćjšdoustiprzeżuć.

-Wiem,żestworzyli​ciemudobrydom,aleonajestjegomatka,Phillipie.Maprawodowłasnego

syna.

Zuwagšprzyjrzałsięjej.

-Itywtowszystkowierzysz?

background image

Odzyskałakolory.Jejoczywytrzymałyjegospojrzenie.

-Comasznamy​li?

-Wierzysz,żemojarodzinazabrałaSetha,żepozbawili​mydzieckajakš​biednš,samotnšmatkę?Wto,

żemaadwokata,któryrobiwszystko,żebyprzywrócićjejopiekęnaddzieckiem?

-JednakSethjestuwas.

-Zgadzasię.Botujestjegomiejsceitupozostanie.Pozwól,żepodamcikilkafaktów.Szantażowała

mojegoojcaisprzedałamuSetha.

-Niewštpię,żewierzyszwto,comówisz,ale…

-Przedstawiamfakty,Sybill.NiecałyroktemuSethmieszkałwpaskudnymblokuwBaltimore,a

twojasiostraszlajałasię.

-Szlajałasię?

-NaBoga,czytyniechodziszpoziemi?Kurwiłasię.Toniejestdziwkaozłotymsercu,aniteż

zdesperowanasamotnamatka,robišcawszystko,żebyprzetrwaćiwyżywićswojedziecko.Zaspokajała
tylkowłasnepotrzeby.

Sybillpokręciłaprzeczšcogłowš,chociażmusiałaprzyznać,żejestwtymjaka​prawda.

-Niemożeszotymwszystkimwiedzieć.

-Mogę.PonieważmieszkamzSethem.Rozmawiałemznim,wysłuchałemgo.Poczułalódwrękach.

Żebyjeogrzać,podniosłaimbrykzherbatš,nalałatrochędofiliżanki.

-Jestjeszczedzieckiem.Mógłco​​lezrozumieć.

-Pewnie.Wydawałomusiętylko,żesprowadzałagachówdodomu,żepijanadonieprzytomno​ci

waliłasięnapodłogę,aonmy​lał,żeumarła.Wydawałomusię,żegotłukłagdybyław​ciekła.

-Biłago?-Filiżankazazgrzytałaospodek.

-Biła.Bezpowoduibynajmniejnienażarty.Pię​ciami,pasem,wierzchemdłoni.Dostała​kiedy​pię​ciš

wtwarz?-Wysunšłswojšpię​ćiprzystawiłjšdojejtwarzy.-Wyobra​tosobie.Dodajdotejpię​ci
alkoholinarkotyki,azobaczysz,jakszybkoizjakšsiłšuderza.Przeszedłemprzezto.

Cofnšłrękę,spojrzałjejwoczy.

-Mojamatkawolałaherę,czyliheroinę,je​liniewiesz,żetakjšnazywajš.Kiedyniewzięłaswojej

działki,wolałemsiętrzymaćjaknajdalejodniej.Wiem,cotoznaczy,gdyrozw​cieczonamatka
wymachujepię​ciami.-ZnowuspojrzałspodokanaSybill.-Twojasiostraniebędziejużmiałaokazji
bićSetha.

-Ja…Potrzebnajestjejterapia.Niemiałam…Byłwdobrejformie,kiedygowidziałam.Gdybym

background image

wiedziała,żegomaltretuje…

-Tojeszczeniewszystko.Mówisz,żedzieciakdobrzewyglšda?NiektórzyklienciGloriibylitego

samegozdania.

Kolory,którepowróciłynajejpoliczki,znowuzniknęły.

-Nie!-Potrzšsajšcgłowš,odsunęłasięodniegogwałtownieipoderwałasięnanogi.-Nie,nie

wierzę!Toohydne!Toniemożliwe!

-Nierobiłanic,żebytemuprzeciwdziałać.-Niezwracajšcuwaginajejbladepoliczki,naciskał

dalej.Bezlito​ci.-Niewykonałajednegogestu,żebygouchronić.Sethbyłzdanytylkonasiebie.Uciekał,
chowałsięprzednimi.Wcze​niejczypó​niejznalazłbysiętaki,przedktórymbysięnieopędził.

-Toniemożliwe.Niemogłatakpostšpić.

-Mogła…zwłaszcza,gdymiałaztegoparędodatkowychdolców.Trwałotomiesišce,zanim

pozwoliłsięnamdotknšćwnajbardziejzwyczajnysposób.Dotšdmiewakoszmary.Agdysięwspomni
imięjegomatki,ażsercekrwawinawidokstrachu,którypojawiasięwjegooczach.Otojakwyglšda
sytuacja,doktorGriffin.

-Boże!Sšdzisz,żeprzyjmętowszystkodowiadomo​ci?Żeuwierzę,iżjestdotegozdolna?-

Przycisnęłarękędoserca.-Wychowywałamsięzniš,aciebieznamzaledwieodtygodnia.

-Sšdzę,żejużmiuwierzyła​-powiedziałpochwili.-Jeste​bystrainatylespostrzegawcza,by

odróżnićprawdęodkłamstwa.

Zprzerażeniemstwierdziła,żechybamarację.

-Je​litoprawda,todlaczegoodpowiedniewładzeniezrobiłynicwtejsprawie?Dlaczegoniktmunie

pomógł?

-Sybill,czyżby​takdługoprzebywałanaswoichniebotycznychwyżynach,żenawetniewiesz,jak

wyglšdażycienaulicy?IlujestnaniejtakichSethów?Tensystemzdajeegzaminodczasudoczasu,dla
wybranychiszczę​liwców.Mnieonnicniedał.PodobniejakSethowi.WszystkozawdzięczamRayowii
StelliQuinnom.Iwła​nieniecałyroktemumójojcieczapłaciłtwojejsiostrzepierwszšratęza
dziesięcioletniegochłopca.Sprowadziłgododomu,zapewniłmużycie,przyzwoiteżycie.

-Onapowiedziała…onapowiedziała,żezabrałSetha.

-Zabrał!Dziesięćtysięcyzapierwszymrazem,potemkilkapodobnychwypłat.Wmarcunapisałado

niego,żšdajšccałejsumy.Stopięćdziesišttysięcywgotówceizniknie!

-Sto…-Byłaprzerażona,zamurowałojš,kurczowochwytałasiękonkretnychfaktów.-Napisała

list?

-Czytałemgo.Byłwsamochodzieojca,kiedyzginšłwwypadku.WracałzBaltimore.Wyczy​cił

prawiecodogroszaswojebankowekonta.Podejrzewam,żezdšżyłajużwiększo​ćprzepu​cić.Napisała
donasjakie​dwamiesišcetemu,żšdajšcdalszychpieniędzy.

background image

Odwróciłasię,podeszławolnymkrokiemdodrzwinatarasiotworzyłaje.Gwałtowniepotrzebowała

powietrzaiłykałajejakwodę.

-Mamprzyjšćdowiadomo​ci,żeGloriazrobiłatowszystkoiżegłównymmotywemjejpostępowania

byłypienišdze?

-Posłała​jejpienišdzenaadwokata.Jaksięnazywa?Dlaczegodotšdnieskontaktowałsięznaszym

prawnikiem?

Zacisnęłapowieki.Awięczostałaoszukana?.

-Zrobiłaunik,kiedyjšotozapytałam.Zpewno​cišniemaadwokata,jestteżmałoprawdopodobne,

bykiedykolwiekzamierzałaszukaćichrady.

-Nocóż,niejeste​szybka-wjegogłosiepobrzmiewałwyra​nysarkazm-alewreszciezaskoczyła​.

-Chciałamjejwierzyć.Wdzieciństwienigdyniebyły​mysobiebliskie,awinależałapoobustronach.

Miałamnadzieję,żejejpomogę,atakżeSethowi.My​lałam,żetowła​ciwadroga.

-Aonatowykorzystała.

-Czułamsięodpowiedzialna.Mojamatkajestnieugiętawtejsprawie.Gniewasięnamnie,żetu

przyjechałam.GdyGloriaskończyłaosiemna​cielat,matkawyrzekłasięjej.Gloriautrzymywała,żebyła
molestowanaprzezszkolnegowychowawcę.Zawszetwierdziła,żejšmolestujš.Doszłodostrasznej
awanturymiędzynišimatkš,anastępnegodniaGloriaopu​ciładom.Zabrałatrochębiżuteriimatki,
kolekcjęmonetojca,trochęgotówki.Niemiałamodniejwiadomo​ciprzezbliskopięćlat.Tobyłopięć
latprawdziwejulgi.-Nienawidziłamnie-powiedziałaspokojnieSybillidalejwpatrywałasięw​wiatła
nawodzie.-Zawsze,odkšdsięgampamięciš.Nieważne,cozrobiłam-czywalczyłamzniš,czy
ustępowałam,pozwalałamjejrobić,nacomiałaochotę-nienawidziłamnie.Lepiejbyłotrzymaćsięod
niejzdaleka.Poprostunicdoniejnieczułam.Równieżterazniemogęwykrzesaćdoniejuczucia.To
musibyćjaka​skaza-wyszeptała.-Możeobcišżeniedziedziczne.-U​miechnęłasięblado.-Możnaby
którego​dniaprzeprowadzićinteresujšcebadania.

-Nigdyjejnierozszyfrowała​,niewiedziała​,corobi?

-Nie.Takotowyglšdamojawychwalanazdolno​ćobserwacji!Przepraszam,Phillipie.Jestmi

strasznieprzykrozpowoduwszystkiego,cozrobiłamiczegoniezrobiłam.Przysięgam,żenie
przyjechałamtutaj,byskrzywdzićSetha.Idajęcisłowo,żezrobięwszystko,cowmojejmocy,żeby
pomóc.GdybymmogłapojechaćranodoOpiekiSpołecznej,porozmawiaćzAnnš,ztwojšrodzinš!
Gdyby​sięzgodził,chciałabymzobaczyćsięzSethem,postaraćsięmuwytłumaczyć.

-NiezabierzemygodobiuraAnnyNiepozwolimyGloriizbliżyćsiędoniego.

-Jejtamniebędzie.Zamrugałoczami.

-Słucham?

-Niewiem,gdziejest.-Rozłożyłabezradnieręce.-Obiecałam,żejšprzywiozę.Imiałamtaki

zamiar.

background image

-Pozwoliła​jejodej​ć?Dodiabła!

-Nie…niezrobiłamtegocelowo.-Opadłanasofę.-Zabrałamjšdorestauracji.Chciałam,żebyco​

zjadła,chciałamznišporozmawiać.Piładużoibyłabardzomęczšca.Powiedziałam,żemusimyto
wszystkowyja​nić,żemamyranospotkanie.Postawiłamkilkawarunków…

-Jakichwarunków?

-Żepotrzebnajestjejfachowaporada,żepowinnaprzej​ćkuracjęodwykowš.Musistanšćnanogi,

zanimzechceodzyskaćSetha.Udałasiędodamskiejtoalety,akiedyniewróciła,poszłamjejszukać.

Podniosłaręceiopu​ciłajebezradnie.

-Znalazłamswójportfel.Musiałagowyjšćzmojejtorby.Zostawiłamitylkokartykredytowe-

dodałazwymuszonymu​miechem.-Wiedziała,żejeodrazuunieważnię.Wzięłatylkogotówkę.Nie
pierwszyrazmnieokradła,ajednakznówczujęsięzaskoczona.-Westchnęła.-Je​dziłam,szukajšcjej
prawiedwiegodziny.Niewiem,gdziejest.Niewiemteż,jakiesšjejzamiary.

-Nie​lecięzałatwiła!

-Jestemdorosła,samazasiebieodpowiadam.AleSeth,je​lichoćbyczę​ćztego,comiopowiedziałe​,

jestprawdš,znienawidzimnie.Rozumiemtoimuszęsięztympogodzić.Chciałabymtylkomócznim
pomówić.

-Tobędziezależałoodniego.

-Uczciwiestawiaszsprawę.Muszęprzejrzećkartotekę,wszystkiedokumenty.-Splotłapalce.-Zdaję

sobiesprawę,żemożeszzażšdać,abymprzedłożyłanakazzsšdu,wolałabymjednaktegouniknšć.Lepiej
tosobieułożę,gdyujrzęwszystkoczarnonabiałym.

-Tonietakieproste,gdywgręwchodzšludzkieżycieiodczucia.Wtedynicniejestbiałeaniczarne.

-Możenie,alepotrzebnemisšfakty,dokumentacja,raporty.Gdyjedostanę,gdysięprzekonam,że

najlepiejbędziepozostawićSethawam,nazasadzielegalnegosprawowaniaopiekialboadopcji,zrobię
wszystko,cowmojejmocy,żebywtymdopomóc.

Wiedziała,żemusiteraznaciskać.Musinalegać,żebydałjejjeszczejednšszansę.

-JestempsychologiemirodzonšciotkšSetha.My​lę,żemojaopiniamożezaważyćnawerdykciesšdu.

Starałsięspojrzećnanišobiektywnie.Teszczegóły,któredorzuciła,mogšpomócwzakończeniu

sprawpoichmy​li.

-Porozmawiamotymzrodzinš.Alechybaniewszystkojeszczedociebiedotarło,Sybill.Onanie

będziewalczyłaoSetha.Nigdyniemiałazamiaruoniegowalczyć.Potrzebnyjestjej,żebywycišgnšć
więcejpieniędzy.Aleniedostaniejużwięcejanicenta.

-Azatemjestemzbyteczna.

background image

-Byćmoże.-Wstałprzeszedłsiękilkakroków.-Jaksięczujesz?

-Lepiej.Dziękujęci.Przykromi,żetaksięrozkleiłem,alemigrenatostrasznarzecz.

-Częstojšmiewasz?

-Kilkarazydoroku.Zwyklesięgamnatychmiastpolekarstwoiwtedyniejesttak​le.Wychodzšc

dzisiajranoniepomy​lałamotym.

-Tak,wycišganiesiostryzwięzieniazakaucjšmusibyćniezłšrozrywkš.-Spojrzałnanišponowniez

umiarkowanšciekawo​ciš.-Iletokosztowało?

-Ustalonokaucjęnapięćtysięcy.

-Nie​le,możeszsięchybaznimipożegnać.

-Pienišdzeniesšważne.

-Acojest?-Zatrzymałsię,odwróciłwjejstronę.-Cojestdlaciebieważne,Sybill?

-Zakończenietego,corozpoczęłam.Je​linawetniepotrzebujeszmojejpomocy.

-Gdysięokaże,żeSethniezechcecięwidzieć,aniztobšrozmawiać,tonicztego.Koniec,kropka.

Wystarczymujużto,coma.

Niepoddałasię,wyprostowałaramiona,poprawiłasię.

-Niezależnieodwszystkiego,zamierzamtuzostać,dopókiniezapadniedecyzjasšdu.Niemożesz

mniezmusićdowyjazdu,Phillipie.Możeszutrudnićmiżycie,aleniewyjadę,dopókiniebędę
usatysfakcjonowana.

-Toprawda,żemogęutrudnićciżycie.Mogęnawetsprawić,żestaniesięniezno​nedlaciebie.

Wła​niesięnadtymzastanawiam.-Pochyliłsięichwyciłjšmocnozapodbródek.-Przespałaby​sięze
mnš?

-Bioršcpoduwagęokoliczno​ci,traktujętojakpytanieretoryczne.

-Ajanie.Odpowiedz.

Spojrzałamuwoczy.Tobyłakwestiadumy.Czuła,żezachowałajejtrochę,żejejgodno​ćpozostała

nietknięta.

-Tak.-Widzšc,jakzapalajšmusięoczy,cofnęłasię.-AleniezpowoduSethaczyGlorii.

Przespałabymsięztobš,ponieważpragnęłamcię.Ponieważpocišgałe​mnie,akiedyprzebywałamw
pobliżuciebie,mojewłasnepriorytetyschodziłynadalszyplan.

-Twojepriorytetyschodziłynadalszyplan.-Wsunšłręcewkieszenie.-Chryste,alezciebienumer!

Iuważasz,żewtakiejdziecinnejpostawiejestco​intrygujšcego?

background image

-Toniejestdziecinnapostawa.Zapytałe​mnie,więcodpowiedziałamuczciwie.I,jakmoże

zauważyłe​,wczasieprzeszłym.

-Muszęsięwięczastanowićnadczym​innym.Agdybymtakchciałzamienićtonaczastera​niejszy?

Tylkominiemów,żetopytanieretoryczne,Sybill-uprzedziłjš,kiedyotwierałausta.-Bopotraktujęto
jakowyzwanie.Gdyby​mywylšdowalidzisiajwłóżku,jutronieprzepadaliby​myzabardzozasobš.

-Nieprzepadamzatobšnawetdzisiaj.

-Azatemobojeznajdujemysięwtymsamympunkcie,kochanie.-Wzruszyłramionami.-Spotykamy

sięuAnnywbiurze.Je​liomniechodzi,możeszprzejrzećcałšdokumentację…włšczniezlistamisiostry
ijejszantażem.CodoSetha,niemogęniczegoobiecać.Gdyby​za​próbowaładotrzećdoniegozanaszymi
plecami,gorzkopożałujesz.

-Niegro​mi.

-Niegrożę,przedstawiamfakty.Totwojarodzinauwielbiagro​by.-Jegou​miechbyłcierpki,

pozbawionycieniahumoru.-Quinnowieobiecujšidotrzymujšsłowa.

-NiejestemGloriš.

-Nie,alemusimysięjeszczeprzekonać,kimjeste​.Odziewištej-dodał.-Pewniezechceszjeszcze

rzucićokiemnaswojenotatki.Możeznajdzieszwnichco​interesujšcego,ważnegozpsychologicznego
punktuwidzenia,imożewtrakcieczytaniazastanowiszsię,dlaczegowyżejceniszpostawęobserwatora
niżuczestnika.Prze​pijsię-dodał,podchodzšcdodrzwi.-Musiszmiećranotrze​wyumysł.

-Phillipie!-Rozgniewana,podniosłasięzsofyipoczekałaażodwrócisię,stanieplecamido

otwartychdrzwi.-Jaktodobrze,żenieposzli​myzesobšdołóżka!

Popatrzyłnanišzdziwionyirozbawiony.

-Kochanie,nawetniewiesz,jakbardzojestemciwdzięczny.Lekkozatrzasnšłzasobšdrzwi.

background image

11

TrzebabyłopowiadomićSetha.Niemożnategoprzednimukrywać,sšprzecieżrodzinš.Uzgodnili,że

EthaniGraceprzywiozšgododomu.-Niepowinni​mybylispuszczaćjejzoczu.-Cam,zrękamiw
kieszeniach,zoczamizimnymijakgłaz,przemierzałkuchnię.-Bógraczywiedzieć,dokšdsięwyniosła,i
zamiastdowiedziećsięczego​odniej,ustalićcokolwiek,niemamynic.

-Niezupełnie-rzekłaAnnaparzšcakawę.-Będęmiaławaktachraportpolicji.Przecieżniemógłby​

jejporwaćzposterunku,Cameronie,anizmusićjejdomówienia.

-Byłobytoowielelepszeniżprzyglšdaniesię,jakodpływawsinšdal.

-WnajlepiejpojętyminteresieSetha,wszystkomusiodbyćsięoficjalnieiprzepisowo.

-Aczyzdajeszsobiesprawę,copoczujeSeth,kiedysięotymdowie?Uważasz,żebędziemulepiej,

kiedysiędowie,żemieli​mywgar​ciGlorię,aledlajegodobranicniezrobili​my?

-Co​zrobili​cie.-PonieważAnnarozumiałajegorozgoryczenieizawód,starałasięzachowaćspokój.

-Uzgodnili​cie,żespotkaciesięznišwmoimbiurze.Aje​liniedotrzymaumowy,tymgorzejdlaniej.

-Niebędziejejtamjutro.AleprzyjdzieSybill.

-Ico,mamyjejuwierzyćnasłowo?-warknšłCam.-Jakdotšdtylkokłamała.

-Niewidziałe​jejdzisiajwieczorem-powiedziałnawszelkiwypadekPhillip.-Ajawidziałem.

-Wszyscydobrzewiemy,nacotampatrzysz,brachu.

-Przestańcie.-Ponieważzaciskalijużpię​ciimierzylisięwzrokiem,Annawkroczyłanatychmiast

międzynich.-Niebędzieciejakidiocitłuklisięwtymdomu.Nikomunieprzyjdzienicztego,żesobie
dołożycie.Należystworzyćzwartyfront.Sethtegopotrzebuje-dodała,rozdzielajšcichnasiłęnad​więk
otwieranychfrontowychdrzwi.-Aterazsiadajcie.Natychmiastsiadajcie!-syknęłaprzezzęby.Wjej
głosiesłychaćbyłonieznoszšcšsprzeciwustanowczo​ć.

Niespuszczajšczsiebiewzroku,ocišgajšcsię,CamiPhillipusiedliwreszcienakrzesłach.Wszedł

Seth,któremutowarzyszyłyrado​niemerdajšceogonamipsy.

-Cze​ć,cotusiędzieje?-Jegoradosnyu​miechulotniłsięwmgnieniuoka.Życiewatmosferze

gwałtowniezmieniajšcychsięhumorówGloriinauczyłogobłyskawicznegoorientowaniasięwsytuacji.

Cofnšłsięokrokizamarł,kiedywchodzšcytużzanimEthanpołożyłmunaramieniurękę.

-Pachnietukawš-powiedziałzdawkowo,niezdejmujšcrękizramieniaSetha,pozbawiajšcgo

czę​ciowoswobodyruchu,czę​ciowoza​dodajšcmuwsparcia.

-Wyjmęfiliżanki.-Graceszybkoichwyminęłaipodeszładokredensu.Wiedziała,żelepiejbędzie

zajšćczym​męża.-Seth,chceszcolę?

background image

-Cotusięstało?-Poczuł,żemasztywnewargiilodowateręce.

-Żebycitowyja​nić,potrzebatrochęczasu.-Annapodeszładoniego,położyładłonienajego

policzkach.Stwierdziła,żeteraznależyprzedewszystkimwymazaćtenstrachzjegooczu.-Aleniema
powodu,żeby​sięniepokoił.

-Znowuzażšdałapieniędzy?Wybierasiętutaj?Wypu​cilijšzwięzienia?

-Nie.Podejd​tuisiadaj.Wyja​nimyciwszystko.-PokręciłagłowšniepozwalajšcCamowiotworzyć

ust,porozumiałasięwzrokiemzPhillipem,popychajšcprzytymSethadostołu.Uznała,żePhillipma
informacjezpierwszejręki.Najlepiej,je​litowyjdzieodniego.

Odczegotuzaczšć?Phillipprzejechałdłonišpowłosach.

-Seth,czywieszcokolwieknatematrodzinymatki?

-Nie.Zwykleopowiadałamibzdury.Razpowiedziała,żejejrodzicebylibardzobogaci,aleumarli,

ajaki​cwanyadwokatukradłwszystkiepienišdze.Kiedyindziejmówiła,żejestsierotšiżeuciekłaz
domuzastępczego,ponieważjejojciecpróbowałjšzgwałcić.Alboteż,żejejmatkajestgwiazdš
filmowš,któraoddalajšdoadopcji,żebynieniszczyćswojejkariery.Zawszekręciła.

Mówišcto,spoglšdałnazebranychprzystole,próbujšcwyczytaćco​zichtwarzy.

-Kogobytomogłoobchodzić?-zapytał,niezwracajšcuwaginacolę,któršpostawiłaprzednim

Grace.-Kogo,dodiabła,mogłobytoobchodzić?Nikogo,agdybykto​był,wycisnęłabytylkoodnich
pienišdze.

-Jestkto​takiirzeczywi​ciewyciskałaodniegopienišdze.-Phillipmówiłspokojnym,opanowanym

głosem.-Dowiedzieli​mysiędzisiaj,żemarodziców,atakżesiostrę.

-Niechcęmiećznimidoczynienia.-Zerwałsięzkrzesła,czujšc,żedziejesięco​niedobrego.-Nie

znamich.Niemuszęprzenosićsiędonich.

-Nie,niemusisz.-PhillipujšłSethazaramię.-Alemusiszotymwiedzieć.

-Niechcę.-OdszukałwzrokiemCama,spojrzałnańbłagalnie.-Niechcęotymwiedzieć.

Powiedziałe​,żebędęmógłzostać.Powiedziałe​,żeniematakiejsiły,któramogłabytozmienić.

CamowinawidoktakbezgranicznejrozpaczywoczachSethakrwawiłoserce.Czujšcjednak,naco

sięzanosi,stanowczymruchemwskazałrękšnakrzesło.

-Siadaj.Zostajesztuinictegoniezmieni.Ucieczkaniczegoniezałatwi.

-Rozejrzyjsiędookoła,Seth-odezwałsięłagodnymtonemEthan.-Maszprzedsobšpięćosóbi

wszyscysšpotwojejstronie.

Chciałwtowierzyć.Niewiedział,jakimwytłumaczyć,żeowielełatwiejjestwierzyćwkłamstwai

gro​byniżwobietnice.

background image

-Comaciezamiarzrobić?Jakmnieznale​li?

-KilkatygodnitemuGloriazatelefonowaładosiostry-zaczšłPhillip,kiedySethznowuusiadł.-

Pamiętaszjejsiostrę?

-Nikogoniepamiętam-mruknšłSeth.

-Nowięczdajesię,żewymy​liłanaużyteksiostryspecjalnšwersję,mówišc,żeukradli​myjejciebie.

-Niechsięzesra!

-Seth!-Annaspiorunowałagowzrokiem,odktóregoażsięskręciłzewstydu.

-Wyłudziłaodsiostrypienišdzenaadwokata-cišgnšłPhillip.-Podobnobyłazałamanaiprzerażona,

ponieważjejgrozili​my.Potrzebnejejbyłypienišdze,bymóccięodzyskać.

Sethotarłustawierzchemdłoni.

-Ionatokupiła?Musibyćkompletnšidiotkš!

-Możliwe.Amożejestnaiwna.Wkażdymrazieniekupiłategobezkrytycznie.Chciałasięprzekonać

nawłasneoczyiprzyjechaładoStChris.

-Onatujest?Niechcęjejwidzieć.Niechcęznišrozmawiać.

-Jużtozrobiłe​.SiostršGloriijestSybill.

Sethzrobiłwielkieoczy,jegozaróżowionezw​ciekło​cipoliczkipobladły.

-Toniemożliwe.Onajestdoktorem,piszeksišżki.

-Niemniejjednakjestjejsiostrš.KiedyCam,Ethanijapojechali​mydoHampton,zastali​myjštam.

-Widzieli​ciejš?Widzieli​cieGlorię?

-Tak,widzieli​myjš.Nieprzejmujsię.-PhillippołożyłrękęnazesztywniałejdłoniSetha.-Sybill

równieżtambyła.Wpłacałakaucję.Wtensposóbwszystkosięwydało.

-Tokłamczucha-głosSethazałamałsię.-TakjakGloria.Jestcholernškłamczuchš.

-Pozwólmiskończyć.Umówili​mysię,żespotkamysięznimirano,wbiurzeAnny.Potrzebnenamsš

fakty,Seth-dodał,gdychłopiecwyrwałrękę.-Tojedynysposób,żebyztymraznazawszeskończyć.

-Nieidę.

-Decyzjanależydociebie.Wszystkowskazujenato,żeGlorianiezjawisię.Widziałemsię

niedawnozSybilliwiem,żeGloriajejnawiała.

-Odeszła.-Ulgainadziejawalczyłaolepszezestrachem.-Znowuodeszła?

background image

-Natowyglšda.ZabrałapienišdzezportfelaSybilliulotniłasię.-PhillippopatrzyłnaEthana,który

natęnowinęzareagowałgestempełnymrezygnacji.-SybillbędzieranowbiurzeAnnySšdzę,że
powiniene​udaćsięznami,porozmawiaćzniš.

-Niemamjejnicdopowiedzenia.Nieznamjej.Nicmnienieobchodzi.Niechsięwynosiizostawi

mniewspokoju.

-Onacięnieskrzywdzi,Seth.

-Nienawidzęjej.JestpewnietakasamajakGloria,tylkoudajeinnš.Phillippomy​lałopoczuciuwiny,

widocznymnatwarzySybill.Niezamierzałjednaknalegać.

-Tadecyzjanależydociebie.Alepowiniene​zobaczyćsięznišiposłuchać,comadopowiedzenia.

Mówi,żewidziałaciętylkorazwżyciu.GloriaprzyjechaładoNowegoJorkuiprzezjaki​czas
mieszkali​cierazemzSybill.Miałe​okołoczterechlat.

-Nieprzypominamsobie.-Jegozaciętatwarzniewyrażałażadnychemocji.-Zatrzymywali​mysięw

wielumiejscach.

-Seth,jawiem,żetoniewyglšdanauczciwšgrę-Gracesięgnęłaprzezstół,bydodajšcymotuchy

gestempogłaskaćzaci​niętewpię​ciręcechłopca-aletwojaciotkamożeokazaćsiępomocna.Będziemy
tamztobšwszyscy.

CamdostrzegłodmowęwoczachSethaitakżepochyliłsiędoprzodu.

-Quinnowieniecofajšsięprzedwalkš.-Odczekał,ażSethpodniesiegłowęispojrzymuwoczy.-

Dopókijejniewygrajš.

Dumaistrach,żemożeokazaćsięniegodnymnazwiska,któremudali,sprawiły,żewyprostował

ramiona.

-Pojadę,alecokolwiekonapowie,będzietodlamniegównowarte.-Zrozgoršczkowanymioczami,

jakbysięnadczym​zastanawiał,odwróciłsiędoPhillipa.-Spałe​zniš?

-Seth!-GłosAnnybyłostryjakuderzeniewpoliczek.

MożePhillipwpierwszymodruchupowiedziałbychłopcu,żenicmudotego,alepokrótkimnamy​le

uznał,żeniemożnagotakzbywać.

-Nie,niespałem.

Sethwzruszyłramionami.

-Tojużco​.

-Tyjeste​dlamnienajważniejszy.-ZobaczyłjakSethzdumionyzamrugałoczami.-Nicinikttegonie

zmieni.

Sethpoczuł,jakspodciepłejwarstwywzruszeniaprzebijapaskudneuczuciewstydu.

background image

-Przepraszam-wymamrotałniepodnoszšcgłowyiwpatrujšcsięwswojeręce.

-​wietnie.-Phillipłyknšłkawy,którazdšżyłajużwystygnšćwfiliżance.-Dowiemysię,comanam

dopowiedzenia,apotemusłyszynaszezdanie.Aprzedewszystkimtwoje,zacznijmyodtego.

Niewiedziała,copowie.Czułasięchorairozbitaw​rodku.Pozostało​cipomigrenieprzypominały

kacaizaćmiewałyjejumysł,podczasgdyperspektywastawieniaczołaQuinnom,atakżeSethowi,
sprawiała,żenerwyjejbyłynapiętedogranicwytrzymało​ci.

Muszšjšnienawidzić.Wštpiłabardzo,czymogšczućdlaniejwiększšpogardęodtej,jakšżywiłado

siebie.Jeżelito,copowiedziałPhillip,jestprawdš-narkotyki,bicie,mężczy​ni-popełniławobecswego
siostrzeńca​miertelnygrzechzaniechania.

Niemożeodnichusłyszećnicgorszegoponadto,cosobiesamapowtarzałapodczasniekończšcejsię,

bezsennejnocy.KiedywjeżdżałanaparkingBiuraOpiekiSpołecznej,byłachoranamy​lotym,cojš
czeka.

“Wszystkowskazujenato,żebędziepaskudnie”-pomy​lała,przekręcajšclusterkowstecznei

staranniemalujšcusta.

“Potrafięstawićimczoło-przekonywałasiebie.-Zachowamchociażpozornyspokój,niezależnieod

tego,cobędęczuław​rodku”.Latamiuczyłasiętejformyobrony.Wyniosło​ćiobojętno​ćzawszelka
cenę,byleprzetrwać.

Przeżyjewięcito.Aje​liwjaki​sposóbpomożeSethowi,wartoodnie​ćnawettychkilkaran.

Wysiadłazsamochodu-spokojna,opanowanakobietaweleganckimkostiumiezczarnegojedwabiu.

Włosyupięławgładkiwęzeł,miaładelikatnyinieskazitelnymakijaż.

Tylkojejżołšdekbyłjakotwartairozpalonarana.

Weszładoholu.Wpoczekalnibyłojużpełnoludzi.Wramionachkobietyozmęczonychoczach,

nieustanniekwiliłodziecko.Mężczyznawtweedowejkoszuliidżinsachsiedziałzponuršminš,ze
zwieszonymimiędzykolanamizaci​niętymidłońmi.Dwieinnekobietysiedziaływrogu.Matkaicórka,
jakwydedukowałaSybill.Młodszakobietawtuliłagłowęwramięstarszejicichoroniłałzyzpodbitych
pię​ciamioczu.

Sybillodwróciłasię.

-DoktorGriffin-podałanazwiskorecepcjonistce.-JestemumówionazAnnšSpinelli.

-Tak,czekanapaniš.Wgłębikorytarza,drugiedrzwipolewej.

-Dziękuję.-Sybillzacisnęładłońnapaskutorbyienergicznymkrokiemruszyławstronęgabinetu

Anny.

Kiedystanęławdrzwiach,ujrzałaichwszystkich.Zjawilisięwkomplecie,czekali.Annasiedziałaza

biurkiemiprzeglšdałaotwartydokument.Wyglšdałabardzoeleganckowgranatowymblezerze,z
upiętymidogórywłosami.

background image

GracesiedziałasplótłszydłoniezEthanem.Camstałwwšskimoknieiwyglšdał,za​Phillipsiedziałi

przeglšdałmagazyn.

MiędzynimisiedziałSeth.Wpatrywałsięwpodłogę,miałzasłonięterzęsamioczy,zaci​niętewargii

opuszczoneramiona.

Zdobyłasięnaodwagęizaczęłapierwszamówić.Phillipuniósłgłowęiprzygwo​dziłjšwzrokiem.

Tymjednymdługimspojrzeniemostrzegłjš,żeniemacoliczyćnapobłażanie,żeodwczorajnicsięnie
zmieniło.Pokonujšcwewnętrznedrżenie,przechyliłanabokgłowę,dajšcmuznać,żerozumie.

-Chwileczkę,doktorGriffin-powiedziałinatychmiastoczywszystkichskierowałysięnaniš.

Poczułasięwyjałowionaiprzygwożdżona,podjęłajednakostatnišpróbęwkroczenianateren

opanowanyprzezQuinnów.

-Dziękuję,żezechcieli​ciesięzemnšspotkać.

-Och,całaprzyjemno​ćponaszejstronie.-GłosCamabyłniebezpieczniesłodki.Zauważyłajakjego

rękapowędrowałanaramięSetha.Byłtowładczy,azarazemasekurujšcygest.

-Ethanie,mógłby​zamknšćdrzwi?-Annaskrzyżowałaręcenadotwartymdokumentem.-Proszęusiš​ć,

doktorGriffin.

Awięcniebędšjużsobiemówićpoimieniu.Zniknęłacałaprzyjazna,kobiecaatmosfera,którš

stwarzajšprzytulnekuchnieistojšcenaogniurondle.

Godzšcsięztym,SybillzajęławolnemiejscenaprzeciwkobiurkaAnny.Położyłanakolanachtorbę,

​ciskajšcjšzwiotczałymipalcami,anastępniespokojnie,zwahaniem,założyłanogęnanogę.

-Zanimzaczniemy,chciałabymco​powiedzieć.-KiedyAnnaskinieniemgłowywyraziłazgodę,Sybill

odwróciłasięispojrzałanaSetha.Siedziałzwbitymwpodłogęwzrokiem.-Nieprzyjechałamtu,żeby
cięskrzywdzić,Seth,aniżebycięunieszczę​liwić.Jestmiprzykro,żetakwyszło.JeżeliżyciezQuinnami
jesttym,czegopragniesz,dopilnuję,żeby​mógłznimizostać.

Podniósłlekkogłowę.Jegospojrzeniebyłzadziwiajšcodojrzałeizimne.

-Niepotrzebujętwojejpomocy.

-Ajednakmożebędzieszjejpotrzebował-powiedziałapółgłosem,poczymodwróciłasięwstronę

Anny.-Niewiem,gdziejestGloria.Przykromi,bodałamsłowo,żeprzyprowadzęjštutaj.Upłynęło
bardzodużoczasuodnaszegoostatniegospotkaniai…niezdawałamsobiesprawy,jakbardzojest
niezrównoważona.

-Niezrównoważona-parsknšłCam.-Dobresobie!

-Skontaktowałasięztobš-powiedziałaAnna,rzucajšcmężowiostrzegawczespojrzenie.

-Tak,kilkatygodnitemu.Byławytršconazrównowagi,twierdziła,żeukradzionojejSethaiże

potrzebujepieniędzynaadwokata,ponieważzamierzawalczyćosyna.Płakałahisterycznie.Błagałamnie

background image

opomoc.Wydobyłamzniejtyleinformacji,ilezdołałam.GdziejestSethiukogomieszka.Posłałamjej
pięćtysięcydolarów.KiedywczorajrozmawiałamzGloriš,doszłamdowniosku,żeonaniemażadnego
adwokata.Zawszebyłazdolnšaktorkš.Zapomniałamotym,alboteżpod​wiadomiewolałamotymnie
pamiętać.

-Czyzdawała​sobiesprawęztego,żebierzenarkotyki?

-Takżenie,ażdowczoraj.Kiedyjšzobaczyłamikiedyznišrozmawiałam,stałosiędlamniejasne,

żenaobecnymetapieniejestzdolnawzišćodpowiedzialno​cizadziecko.

-Onaniechceżadnejodpowiedzialno​cizadziecko-skomentowałPhillip.

-Totytakuważasz-odparłachłodnoSybill.-Podkre​lasz,żechcepieniędzy.Wiem,żepienišdzesš

ważnedlaGlorii.Wiemtakże,żemaswojehumory,aletrudnomiuwierzyć,żezrobiłatowszystko,o
czymmówicie.

-Chceszdowodów?-Camwysunšłsiędoprzodu.Jużnieskrywałw​ciekło​ci.-Proszębardzo,

słodziutka.Pokażjejlisty,Anno.

-Cam,siadajnamiejsce.-RozkazałastanowczaAnna.PochwilizwróciłasiędoSybill:-Czy

poznaszpismosiostry?

-My​lę,żetak.

-MamtutajkopięlistuznalezionegowsamochodzieRayaQuinnapowypadku,wktórymzginšł,a

takżejedenlist,któryprzysłałanamniedawno.

WyjęłajezkartotekiipodałaSybill.

Czytałazprzerażeniem:

“Quinn,do​ćtejzabawy,skorotakstraszniechceszmiećdzieciaka,pora,żeby​zaniegozapłacił.Sto

pięćdziesišttysišczkówtouczciwacenazatakiegofajnegochłopca,jakSeth”.

OBoże!DobryBoże!

ListdoQuinnówpo​mierciRayaniebyłwcalelepszy.

“Mieli​myzRayemumowę.Jeżelipostanowili​ciegozatrzymać…będępotrzebowaławięcej

pieniędzy”.

Sybillzdołałaopanowaćdrżenieršk,aleniemogłaniczrobić,żebyzatrzymaćkrew,któraodpłynęłaz

jejpoliczków.

-Wzięłatepienišdze?

-ProfesorQuinnprzekazałczekinanazwiskoGloriiDeLauter,dwapodziesięćtysięcydolarów,

jedennapięć.-Annamówiłajasnoibezemocji.-WkońcuubiegłegorokuprzywiózłSethaDeLauterdo
StChristopher.List,którytrzymasz,madatęzdziesištegomarca.NastępnegodniaprofesorQuinn

background image

zgromadziłgotówkę,naktóršzłożyłysiępienišdzezobligacji,jakie​oszczędno​ci,pobrałtakżeznacznš
sumęzkontabankowego.DwunastegomarcaoznajmiłEthanowi,żemasprawędozałatwieniaw
Baltimore.Zginšłwdrodzepowrotnejwwypadkusamochodowym.Wportfelumiałniecoponad
czterdzie​cidolarów.Żadnychinnychpieniędzynieznaleziono.

-Obiecał,żetamniewrócę-rozległsięstłumionygłosSetha.-Byłprzyzwoitymfacetem.Obiecał,a

onawiedziała,żezapłaci.

-Chciaławięcej?Odciebie,odwaswszystkich.

-Iprzeliczyłasię.-PhillipoparłplecyokrzesłoibacznieobserwowałSybill.Pozablado​cišnie

dostrzegłżadnychoznakwzburzenia.-Niewydusiznasgrosza.Możenamgrozić,ilechce,alenicznas
niewydusi,podobniejakniedostanieSetha.

-Atojestkopialistu,którynapisałamdoGloriiDeLauter-dodałaAnna.-Informujęjš,żeSeth

znajdujesiępodopiekšBiuraOpiekiSpołecznej,żebiuroprowadzidochodzeniewsprawie
molestowaniadziecka.Je​lipanisiostrawjedzienaterenhrabstwa,otrzymanakazograniczajšcyjej
swobodęporuszaniasię,atakżeodpowiednieostrzeżenie.

-Byław​ciekła-odezwałasięGrace.-ZadzwoniładodomuodrazupootrzymaniulistuodAnny.

Groziła.Powiedziała,żechcepieniędzy,aje​liichniedostanie,zabierzeSetha.Powiedziałamjej,żenic
ztego.-WzrokGracezatrzymałsięnaSethcie.-Onjestteraznasz.

Sprzedałaswojegosyna!Sybillniebyławstanieoniczyminnymmy​leć.Byłotak,jakpowiedział

Phillip.Wszystkobyłotak,jakpowiedział.

-Przyznanowamczasoweprawonasprawowanieopieki.

-Wkrótcebędzietojużstałeprawo-poinformowałjšPhillip.-Zamierzamytegodopilnować.

SybillodłożyłapapierynabiurkoAnny.Czuław​rodkuzimno,przera​liwezimno,splotłajednakpalce

natorebceiznajwiększymspokojemzwróciłasiędoSetha.

-Czybiłacię?

-Nietwójzakichanyinteres.

-Odpowiedznapytanie,Seth-nakazałPhillip.-Opowiedzswojejciotce,jakcisiężyłozjejsiostrš.

-Zgoda,wporzšdku.Oczywi​cie,waliłamnie,gdziepopadłoikiedychciała.Miałemfart,je​libyłaza

bardzopijanaalbonaćpana,żebymizrobićkrzywdę.Pozatymzwykleudawałomisięuciec.-Wzruszył
ramionami,jakgdybyniemiałotodlaniegowielkiegoznaczenia.-Czasamidopadałamnieprzez
zaskoczenie.Pewniewtedy,kiedyniedostałazanumerswejdziałki.Budziłamnieitłukła.Albo
wrzeszczała.

Sybillchciałaoddalićodsiebietenobraz,takjakodwróciłasięwpoczekalniodnieszczę​liwychi

zrozpaczonychnieznanychjejludzi.MimotoniespuszczaławzrokuzSetha.

-Dlaczegonikogoniepowiadomiłe​,dlaczegoniezwróciłe​siędonikogoopomoc?

background image

-Naprzykładdokogo?Doglin?Powiedziała,żeglinysobiezemnšporadzš.Żewylšdujęw

poprawczakuijaki​chłopakzrobizemnšto,cochcielirobićzemnšniektórzyjejfaceci.Iżejakstamtšd
wyjdę,mogęsięniepokazywaćwdomu.

-Okłamywałacię-powiedziałałagodnymgłosemAnna,podczasgdySybillniemogłaznale​ćani

jednegosłowa.-Policjabycipomogła.

-Onawiedziała?Otychmężczyznach,którzypróbowali…ciędotknšć?-wyksztusiłaSybill.

-Jasne,uważałatoza​wietnšzabawę.Kiedyjestpijana,tracirozum.Czytenpotwór,októrymwtak

obojętnysposóbopowiadachłopiec,jestjejsiostrš?

-Wjakisposób…czywiesz,dlaczegopostanowiłaskontaktowaćsięzprofesoremQuinnem?

-Nie,nicotymniewiem.Którego​dniaschlałasięizaczęłaco​mówić,żetrafiłanażyłęzłota.

Zniknęłanaparędni.

-Zostawiłacięsamego?-Sybillniepotrafiłabypowiedzieć,dlaczegopowszystkim,cousłyszała,tak

tojšprzeraziło.

-Teżco​,potrafięsięsobšzajšć.Kiedywróciła,​piewałazrado​ci.Powiedziała,żewreszcienaco​się

przydam.Miałapienišdze,ponieważwyszłaibezżadnychkantówzdobyładużšporcjęnarkotyków.Przez
parędnibyłanahaju.PotemprzyjechałRay.Powiedział,żemogęsięznimzabrać.Pomy​lałemnajpierw,
żejestjakcifaceci,którychsprowadzaładodomu.Mogęjednakterazpowiedzieć,żemyliłemsię.
Wyglšdałnasmutnegoizmęczonego.

Odnotowała,żezmieniłmusięgłos,stałsięłagodny.Awięciongoopłakuje!

-Zaczęłasiędoniegodowalać,aonbyłtymnajwyra​niejzaskoczony.Niekrzyczał,nicztychrzeczy,

alepojegooczachbyłowidać,żeczujesięnieswojo.Kazałjejsięzabierać.Miałprzysobiepienišdze,
powiedział,żeje​lichcejedostać,mamudaćspokój.Wzięłaje.Powiedziałmi,żemadomnadwodš,
psa,iżebędęmógłtamzamieszkać,jeżelizechcę.Iżeniktniebędziemidokuczał.

-Pojechałe​znim?

-Byłstary-powiedziałSeth,wzruszajšcramionami.-Pomy​lałem,żeucieknę,gdybychciałzemnš

kombinować.Alejemumożnabyłozaufać.Byłprzyzwoitymfacetem.Powiedział,żenigdyniewrócędo
tego,cobyło.Iniewróciłem.Nieważne,cosięstanie,itakniewrócę.Adociebieniemamzaufania.-
Znowupopatrzyłnanišdorosłymwzrokiem.-Ponieważskłamała​,udawała​kogoinnego.Awszystkopo
to,żebynasszpiegować.

-Maszrację.-Toprzyznaniesiędowłasnychgrzechówbyłonajtrudniejszšrzeczš,jakškiedykolwiek

zrobiła.-Niemaszpowodu,żebymiufać.NiepomogłamciprzedlatywNowymJorku.Niechciałamo
niczymwiedzieć.Takbyłołatwiej.Akiedywróciłampewnegodniadodomuiniezastałamjużwas,
równieżniezrobiłamniczego.Powiedziałamsobie,żetoniemojasprawa,żeniejestemzaciebie
odpowiedzialna.Tobyłozmojejstronytchórzostwo.

Niechciałjejwierzyć,niechciałsłuchaćprzeprosin,zacisnšłdłoniewpię​ci.-Inadaltoniejest

twojasprawa.

background image

-Onajestmojšsiostrš.Itegoniemogęzmienić.-Ponieważwidokpogardywjegooczachsprawiał

jejból,odwróciłasiędoAnny.-Jakmogępomóc?Czymamzłożyćo​wiadczenienatwojeręce?
Porozmawiaćzwaszymadwokatem?MamdyplompsychologaijestemsiostršGlorii.Przypuszczam,że
mojaopiniamożemiećjaki​wpływnadecyzjęsšdu.

-Zpewno​ciš-powiedziałapółgłosemAnna.-Aletoniebędziedlaciebiełatwe.

-Nicdoniejnieczuję,alewcaleniejestemztegozadowolona.Czułamsięzanišodpowiedzialna,

aletotakżeminęło.AchoćSethwolałby,żebybyłoinaczej,jestemjegociotkš.Izamierzampomóc.

Podniosłasięzmiejsca.Spojrzaławoczyzebranymwpokojuosobom.

-Jestmistrasznieprzykro.Wiem,żeprzeprosinynanicsięniezdadzš.Niemamnicnaswoje

usprawiedliwienie.Niewštpię,żenajwła​ciwszymmiejscemdlaSethajestto,wktórymczujesię
szczę​liwy.Je​lipozwoliciemizebraćmy​li,damwamo​wiadczenienapi​nie.

Wyszłabezpo​piechu.Musiałaodetchnšć​wieżympowietrzem.

-Możepoczštekmiałanienajlepszy,alechybatonaprawiła.-Camwstałzmiejscaidużymikrokami

chodziłpopokoju.-Jestempewien,żeniebędziejejłatwootrzšsnšćsięztego.

-Teżtaksšdzę-powiedziałapółgłosemAnna.Byławytrawnymobserwatorem,ainstynktjej

podpowiadał,żeSybilltylkopozorniewydawałasiętakspokojna.-Nieulegawštpliwo​ci,żejestpo
naszejstronieiżetobardzopomożesprawie.Możeniebyłoby​le,gdyby​myporozmawiałyznišwcztery
oczy.Phillipie,skontaktujsięzadwokatem,wyja​nijmusytuacjęidowiedzsię,czybędziechciałwłšczyć
jejzeznanie.

-Dobrze,zajmęsiętym.-Zadumałsięizkwa​nšminšprzyglšdałsięswoimpalcom,którymistukało

kolana.-NosiwalbumiefotografięSetha.

-Co?-zdziwiłasięAnna.

-Wczorajwieczorem,zanimwróciładohotelu,szperałemtrochęwjejrzeczach.-U​miechnšłsię

blado,poczym,gdyjegooburzonaszwagierkaażzamknęłaoczy,wzruszyłramionami.-Czułemsię
trochęjakzadawnychczasów.Zrobiłatozdjęcie,kiedySethbyłmały.

-Icoztego?-zapytałSeth.

-To,żejesttojedynezdjęcie,jakieznalazłem.Swojšdrogšniewykluczone,żeSybillco​wienatemat

powišzańGloriiztatš.PonieważniemożemyzapytaćotoGlorii,powinni​myzapytaćSybill.

-Obawiamsię-odezwałsięzwahaniemEthan-żeje​linawetco​wie,będzietowersjaGlorii.Nie

wierzjejzbytpochopnie.

-Niedowiemysię,cojestfaktem,acofikcjš-zauważyłPhillip-dopókijejniezapytamy.

-Oco?-rozległsięgłosSybill,którawróciładopokoju,spokojniezamykajšczasobšdrzwi.

background image

-Opowód,dlaktóregoGloriaupatrzyłasobienaszegoojca.-Phillippodniósłsięzkrzesłaiichoczy

znalazłysięnajednympoziomie.-Dlaczegowiedziała,żezapłaci,bychronićSetha?

-Sethpowiedział,żebyłtoprzyzwoityczłowiek.Czytrzebaczego​więcej?

-Przyzwoiciludzieniemiewajšpozamałżeńskichprzygódzdwarazymłodszymiodsiebiekobietami

inieodchodzš,porzucajšcpoczęteztegozwišzkudziecko-powiedziałzgoryczšPhillip.-Nie
przekonasznas,żeRaysypiałztwojšsiostršzaplecaminaszejmatki,anastępnieporzuciłwłasnego
syna.

-Co?-Sybillbezwiedniewycišgnęłarękęizłapałagozaramię.Byłazbulwersowanatym,co

usłyszała,azarazemchciała,przytrzymaćsiękogo​,bozakręciłosięjejgłowie.-Oczywi​cie,żenie.
Powiedziałe​,żeniewierzysz,byGloriaiwaszojciec…

-Aleinnitakmówiš.

-Jakmogłowamprzyj​ćco​takiegodogłowy?

-Wystarczyposłuchać,comówišwmiasteczku.-Phillippatrzyłnanišprzezzmrużoneoczy.-Toona

zasiałapodejrzenie.Toonatwierdziła,żejšmolestował,apotemzaczęłagoszantażować,sprzedałamu
jegosyna.-OdwróciłsiędoSethaiujrzałoczyRayaQuinna.-Nadaltwierdzę,żetojestkłamstwo.

-Oczywi​cie,żetojestkłamstwo.Potwornekłamstwo.

Zdesperowanapostanowiła,żeprzynajmniejtęjednšrzeczzrobitak,jaknależy.PodeszładoSetha,

ukucnęłaprzednim.Takbardzochciałagowzišćzarękę,powstrzymałasięjednak,gdychłopieccofnšł
sięprzedniš.

-RayQuinnniebyłtwoimojcem,Seth.Byłtwoimdziadkiem.Gloriajestjegocórkš.

Zadrżałymuwargi,aciemnoniebieskieoczyzaszkliłysię.

-Moimdziadkiem?

-Tak.Szkoda,żeniedowiedzieli​ciesięotym,zanimon…-Potrzšsnęłagłowš,wyprostowałasię.-

Niemiałampojęcia,żemożeztegowyniknšćtakienieporozumienie.-Opowiemwamwszystko,co
wiem.

background image

12

Tobyłołatwiejsze,prawiejakwykład.Sybillmiaławtymwprawę.Należałojedynieunikać

zaangażowaniaemocjonalnegoiprzekazaćinformacjęwjasny,spójnysposób.

-ProfesorQuinnmiałzwišzekzBarbaršHarrow-zaczęła.Usiadłatyłemdookna,bypatrzećimw

oczywtrakciemówienia.-PoznalisięnaUniwersytecieAmerykańskimwWaszyngtonie.Nieznam
wieluszczegółów,alewszystkonatowskazuje,żeontamwykładał,gdyonakończyłastudia.Barbara
Harrowjestmojšmatkš.MatkšGlorii.

-Mójojciecitwojamatka…powiedziałPhillip.

-Tak.Prawietrzydzie​cipięćlattemu.Przypuszczam,żebylisobšbardzozainteresowani.Mojamatka

…-Musiałaodkaszlnšć.-Mojamatkauważała,żestaćgonawieleiwkrótcezajmiewysokšpozycjęna
uczelni.Bowiemstatusspołecznystanowinajwiększšwarto​ćdlamojejmatki.Tymczasemzawiodłasię
nawaszymojcu,stwierdziła,żebrakmuambicji.Zadowalałsięnauczaniem.Nielubiłimprez
towarzyskich,niezbędnychdoawansu.Ajegopoglšdypolitycznebyłyzbytliberalne,jaknajejgust.

-Chciałabogategomęża,zodpowiednišpozycjšpodsumowałPhillip,unoszšcbrwi.-Idoszłado

wniosku,żepomyliłasięcodoniego.

-Takmożnatozgrubszaujšć-przyznałaSybillchłodnym,opanowanymgłosem.-Trzydzie​cipięćlat

temumłodzitoczyliwalkęzestablishmentem.Nauczelniachkwestionowanoistniejšcystatusquo.
ProfesorQuinn,jaksięwydaje,teżmiałwielezastrzeżeń.

-Wierzyłwsiłęumysłu-powiedziałpodnosemCam.-Iwkonieczno​ćzajmowaniazdecydowanego

stanowiska.

-Wedługmojejmatkizajmowałnazbytzdecydowanestanowisko.-Sybillzdobyłasięnau​mieszek.-

Naogółniespotykałosiętozaprobatšwładzuniwersytetu.Niezgadzalisięzmojšmatkšzarównona
tematzasad,jakiprzekonań.Wkońcuonawróciładodomu,doBostonu.Byłarozczarowana,złai,o
czymwkrótcesięprzekonała,wcišży.

-Bzdura!-powiedziałCam.-Niemamowy,żebyniepoczuwałsiędoodpowiedzialno​ciza

dzieciaka.Wykluczone!

-Nigdymuotymniepowiedziała.Byław​ciekła,kiedystwierdziła,żejestwcišżyzmężczyznš,

któregouznałazanieodpowiedniego.Zastanawiałasięnadusunięciemcišży.Poznałamojegoojcai…
spodobalisięsobie.

-Byłodpowiedni-mruknšłCam.

-Sšdzę,żepasowalidosiebie.-Zadrżałjejgłos.Przecież,sšjejrodzicami!Należyimsięszacunek!

-Mojamatkaznalazłasięwtrudnejsytuacji.Miałaprawiedwadzie​ciapięćlat,aniechcianacišża
komplikowałajejżycie.Wchwilisłabo​ciwyznaławszystkomojemuojcu.Aonzaproponowałjej
małżeństwo.Kochałjš.Musiałjšbardzokochać.Pobralisięszybkoibezrozgłosu.Niewróciłajużdo
Waszyngtonu.Nigdynieoglšdałasięzasiebie.

background image

-Tataniedowiedziałsięnigdy,żemacórkę?-EthanpołożyłrękęnadłoniGrace.

-Nie,niemógłsiędowiedzieć.Kiedysięurodziłam,Gloriamiałaprawieczterylata.Niewiem,jak

układałysięichstosunkiwcišgutychpierwszychlat.Wiemnatomiastzjejpó​niejszychrelacji,żeczuła
sięodsuniętanabok.Byłatrudnaiwybuchowa,wymagajšca.Napewnonietuzinkowa.Odrzucałapewne
standardyzachowań,którychodniejoczekiwano.-Wkażdymrazieopu​ciładom,kiedybyłajeszcze
nastolatkš.Odkryłampó​niej,żekażdeznasposyłałojejpienišdzenawłasnšrękę.Potrafiłabłagaćonie,
żšdać,grozić.Niebyłamtegowszystkiego​wiadoma,dopókiGlorianiezatelefonowaładomniew
zeszłymmiesišcuwsprawieSetha.-Sybillprzerwałanachwilę,dopókiniepozbierałamy​li.-Przed
przyjazdemtutajpoleciałamdoParyża,żebyzobaczyćsięzrodzicami.Uważałam,żemuszęimotym
powiedzieć.Sethjestichwnukiem,awedługGlorii,zostałjejodebranyimieszkałzobcymi.Kiedy
opowiedziałammatce,cosięstało,aonaodmówiłapomocyiodżegnałasięodwszystkiego,byłam
zdumionaioburzona.Pokłóciły​mysię.-Za​miałasięsarkastycznie.-Dopierotojšskłoniłodo
opowiedzeniamitego,coprzedchwilšusłyszeli​cie.

-Gloriamusiaławiedzieć-zauważyłPhillip.-Musiaławiedzieć,żeRayQuinnjestjejojcem,w

przeciwnymrazienigdybysiętutajniepojawiła.

-Tak,wiedziała.Paręlattemuzjawiłasięurodziców,kiedynakilkamiesięcyprzyjechalido

DystryktuKolumbia.Wyobrażamsobie,żedoszłodogorszšcejsceny.Ztego,copowiedziałamimatka,
wiem,żeGloriazażšdaładużejsumypieniędzy,grożšc,żeskontaktujesięzprasš,policjš,zkażdym,kto
tegobędziechciałsłuchać,ioskarżyojcaowykorzystanieseksualne,amatkęocichšzmowę.Oczywi​cie
wszystkotobyłonieprawdš-powiedziałaznużonymgłosemSybill.-Glorianotorycznieoskarżała
mężczyznomolestowaniejej,zwłaszczatych,którzywjejoczachposiadaliautorytet.-Wtejsytuacji
matkadałajejwieletysięcydolarów…atakżeopowiedziałato,coprzedchwilšusłyszeli​cieodemnie.
ZapewniłaGlorię,żeniedajejwięcejanigrosza,atakże,żeniezamieniznišjużanijednegosłowa.
Gloriawiedziała,żeniemanacoliczyć.

-DlategowięcuderzyławRayaQuinna-rzekłPhillip.

-Niewiem,kiedypostanowiłagoodszukać.Tadecyzjamogławniejdojrzewaćprzezjaki​czas.

Przypuszczam,żeobwiniaławaszegoojcazato,żejšniekochano,nieakceptowano.Kiedymiała
trudno​ci,zawszekogo​zatowiniła.

-Więcgoodnalazła.-Phillipwstałzmiejscaizaczšłspacerowaćpopokoju.-Izgodniezeswoim

zwyczajemżšdałapieniędzy,rzucałaoskarżenia,groziła.Tylkożetymrazemdlawywarciapresji
posłużyłasięwłasnymsynem.

-Wszystkonatowskazuje.Jestmibardzoprzykro.Powinnamsiębyładomy​lić,żemożecienieznać

tychfaktów.Zakładałam,żewaszojciecpowiedziałwamtrochęwięcejnatentemat.

-Niezdšżył-zgoryczšrzekłCam.

-Mówiłmi,żeczekanajakie​informacje-przypomniałsobieEthan.-Żekiedyjeotrzyma,postarasię

wszystkowyja​nić.

-Prawdopodobniepróbowałskontaktowaćsięztwojšmatkš.-Phillipprzygwo​dziłSybillwzrokiem.

-Chciałznišporozmawiać,dowiedziećsię.

background image

-Tegoniewiem.

-Alejawiem-powiedziałkrótkoPhillip.-Zrobiłbyto,couważałbyzasłuszne.Przedewszystkim

dlaSetha,bojestjeszczedzieckiem.ChciałbyteżpomócGlorii.Wtymcelumusiałporozmawiaćzjej
matkš,dowiedziećsię,cosięzdarzyło.Tobyłoważnedlaniego.

-Wiemtylkotyle,comipowiedziano.Mojarodzinazachowałasię…​le.-Wiedziała,żenależało

użyćmocniejszegosłowa.-Przepraszamzasiebieizanich.-Zrobięwszystko,żebypomóc.

-Chcę,żebyludzieotymwiedzieli.-OczySetha,kiedynanišspojrzał,byływilgotneodłez.-Chcę,

żebyludziewiedzieli,żebyłmoimdziadkiem.Opowiadajšonimróżnerzeczy,atojestniewporzšdku.
Chcę,żebywiedzieli,żejestemQuinnem.

Sybilljedynieskinęłagłowš.NabrałapowietrzaispojrzałanaAnnę.

-Comogęzrobićwtejsprawie?

-Jużitakzrobiła​sporojaknapoczštek.-Annaspojrzałanazegarek.Zadziesięćminutczekałajšinna

sprawa,kolejnespotkanie.-Czyinformację,któršnamprzekazała​,byłaby​skłonnapodaćdowiadomo​ci
publicznej?

-Tak.

-Chybawiem,conależyzrobić,żebynadaćsprawieszybszybieg.

PostępujšczgodniezsugestięAnny,Sybillmusiałasięliczyćzfaktem,żeprzyjdziejejżyćw

atmosferzepodejrzeń,niezdrowychszeptówipełnychdomysłówspojrzeń.

Napisałaswojeo​wiadczenie,siedzšcwpokojudwiegodziny,dobierajšcodpowiedniesłowai

zdania.Informacjamusibyćklarowna,musizawieraćszczegółydotyczšcepostępowaniajejmatki,
Glorii,anawetjejsamej.

Posprawdzeniuiwydrukowaniutekstuniezawahałasięprzezchwilę.Zaniosłakartkidorecepcjii

poprosiła,żebyprzesłanojefaksemdobiuraAnny.

-Poczekamtutaj-powiedziaładourzędniczki.-Spodziewamsięrównieżodpowiedzitšsamšdrogš.

-Zajmęsiętym.-Dziewczynau​miechnęłasiędoniejprofesjonalnieizniknęławbiurzenatyłach

recepcji.

Sybillzamknęłanachwilęoczy.Terazniemajużodwrotu.Założyłaręce,przybrałaobojętnšminęi

czekała.

Nietrwałotodługo.Nieulegałowštpliwo​ci,żeurzędniczka,sšdzšcpojejszerokootwartych,

zdumionychoczach,zapoznałasięprzynajmniejzczę​cišnadanegotekstu.

-Zaczekapaninaodpowied​,doktorGriffin?

-Tak.-Wycišgnęłarękępokartkiiu​miechnęłasię,gdyurzędniczkaażpodskoczyłanerwowoi

background image

pospieszniepodałajejejprzezladę.

-Czyzadowolonajestpanizpobytututaj?

“Niemożeszsięwprostdoczekać,żebyprzekazaćdalejto,coprzeczytała​,prawda?-pomy​lałaSybill.

-Typowe,łatwedoprzewidzenieijakżeludzkiezachowanie”.

-Naraziejesttozewszechmiarinteresujšcedo​wiadczenie.

-Rozumiem…przepraszamnachwilę.-Dziewczynapobiegładopokojuztyłu.

Sybillniemusiałasięodwracać,bywyczuć,żezanišstoiPhillip.

-WysyłamfaksdoAnny-powiedziałachłodnymtonem.-Czekamnajejodpowied​.Je​liuzna,że

wszystkojestwporzšdku,zdšżęjeszczedobankuinotarialniepo​wiadczęo​wiadczenie.Dałamsłowo.

-Nieprzyszedłemtuwcharakterzestróżujšcegopsa,Sybill.Pomy​lałem,żemożepotrzebnecijest

moralnewsparcie.Parsknęłagniewnie.

-Czujęsiędoskonale.

-Jestempewny,żenie.-Położyłjejrękęnakarku.Aledała​cholerniedobreprzedstawienie.

-Wolałabymniemiećwidowni.

-Nocóż,niezawszemożnamiećto,nacomasięochotę,jakmówipoeta.-Nawidokwbiegajšcej

urzędniczki,trzymajšcejwrękukopertę,podniósłwzroki,niezdejmujšcrękizkarkuSybill,przesłałjej
beztroskiu​miech.-Cze​ć,Karen.Cosłychać?

Urzędniczkazaczerwieniłasiępoczubkiwłosów.

-​wietnie.Otopanifaks,doktorGriffin.

-Dziękuję.-Bezzmrużeniaokaodebrałakopertęiwłożyłajšdotorby.-Proszętodopisaćdomojego

rachunku.

-Takjest,oczywi​cie.

-Dozobaczenie,Karen.-MiękkimruchemobjšłSybillwtaliiipoprowadziłjšprzezhotelowyhol.

-Podczasnajbliższejprzerwybędziemiałaoczymrozmawiaćzprzyjaciółkami-powiedziała

półgłosemSybill.

-Sensacjadlamałychmiasteczek.Quinnowiestanšsiędzisiajtematemnumerjedenrozmówprzy

wielukolacyjnychstołach.Doranaplotkadotrzejużwszędzie.

-Itociębawi?-żachnęłasięSybill.

-Tomnieuspokaja,doktorGriffin,iusuwawštpliwo​ci.Rozmawiałemznaszymadwokatem-cišgnšł,

background image

gdyszlinabrzeżem.Mewy,towarzyszšcekutromwdrodzepowrotnejdodoku,rzucałysięzgóryna
zdobycz.-Oczywi​cienotarialniepo​wiadczoneo​wiadczenieprzydasię,aleonchciałbyosobi​ciespisać
twojezeznanie,jeżelizgodziszsięnato.

-Umówięsięznim.-Stanęłaprzedbankiem,odwróciłasiędoPhillipa.Przebrałsięjużwzwykłe

ubranie,awiatrodwodyrozwiałmuwłosy.Oczymiałukrytezasłonecznymiokularami,aleniebyła
wcalepewna,czychciałabyterazwidziećichwyraz.-Gdybymweszłasama,możeniesprawiałabym
wrażeniaosobyprzebywajšcejwdomowymareszcie.

Cofnšłsię.Kiedyweszładobanku,stwierdził,żetwardazniejsztuka.

Zastanawiałsię,jaktojestmożliwe,żebyosobatakinteligentna,takbardzoznajšcasięnaludzkich

sprawach,mogłaniedostrzegaćwłasnegonieszczę​cia,niechciaładopu​cićdosiebiewiadomo​ci,żewjej
własnymwychowaniuistniejšpoważneluki,którezmuszajšjšdootoczeniasięmuramiichowaniasięza
tarczš.

Omalniedałsięnabraćinieuwierzyłwjejchłódidystans,atakżeodporno​ćnakłopotliwedlaniej

emocje.Czuł,żejestinnaichciałsięotymprzekonaćnawłasnejskórze.Itojaknajprędzej.

ZnałopinięAnny,któratwierdziła,żeudostępnienieipubliczneujawnienieprzezSybillrodzinnych

grzechówitajemnicbędziedlaniejponiżajšce,bolesne.Alezgodziłasięnatoniestawiajšcwarunków,
zrobiłatobezwahania.

Umiejętno​ćdostosowaniasię.Miałatowekrwi.Wierzyłjednak,żepozawszystkimmatakżeserce.

Wróciła,darzšcgoskšpymu​miechem.

-Porazpierwszywidziałamnotariusza,któremuoczyomalniewyszłyzorbit.Sšdzę,żetogo…

Przywarłwargamidojejust.Zagłuszyłjejszczebiot.Uniosłarękędojegoramienia,jejpalce

uczepiłysięswetraPhillipa.

-Wyglšdasz,jakby​tegopotrzebowała-wyszeptałipodgarnšłdłonišjejpodbródek.

-Niezależnieodwszystkiego…

-Dodiabła,Syblill,jużitakprzysporzyli​myludziomtematudorozmów.Dlaczegobywięcnie

dorzucićimjeszczejednejzagadki?

Niebyłapewnaswoichemocji,conieułatwiałojejzachowaćzimnškrew.

-Niezamierzamstaćtutajirobićzsiebiewidowiska.Gdyby​więc…

-​wietnie.Chod​mygdzieindziej.Mamtutajłód​.

-Łód​?Niemogę.Niejestemodpowiednioubrana.Pozatymmampracę.-Pomy​lała,żemusiwiele

przemy​leć,aleonjużjšpopychałwstronędoku.

-Żeglowaniedobrzecizrobi.​wieżepowietrzepowinnopomócnamigrenę.

background image

-Niemammigreny.-Czułajednak,żebólczaisięwjejgłowie.-Iniechcę…-Ledwieto

powiedziała,uniósłjšzziemiiwsadziłnapokład.

-Uważajsięzaporwanš,panidoktor.-Szybkoisprawnieodwišzałcumyiprzeskoczyłprzezburtę.-

Odnoszęwrażenie,żezarzadkotraktowanocięwtensposóbwtwoimkrótkim,zamkniętymwszczelnej
skorupceżyciu.

-Cotywieszomoimżyciu,otym,jakmnietraktowano.Jeżeliuruchomisztęmaszynę,zacznę…-

Urwała,zgrzytajšczębami,gdyzawarczałmotor.-Phillipie,chcęwrócićdohotelu.Itojuż.

-Niejeste​przyzwyczajona,żebycisięsprzeciwiać,prawda?-Powiedziałtowesoło,popychajšcjš

równocze​nienaławeczkę.-Siadajicieszsięzprzejażdżki.

Niezamierzaławyskakiwaćzaburtęiwracaćdobrzeguwpławwjedwabnymkostiumieiwłoskich

pantoflach.Pomy​lała,żewidoczniechcesięonwtensposóbodegrać,odbierajšcjejwolno​ćwyboru,
stosujšcfizycznšprzemocinarzucajšcjejswojšwolę.

Typowe.

Niebałasięgo,wkażdymrazieniebałasięgopodwzględemfizycznym.Jestbrutalniejszyniż

poczštkowomy​lała,aleniezrobijejkrzywdy.AponieważtroszczysięoSetha,itobardzosiętroszczy,
potrzebnamujestjejwspółpraca.

Postanowiła,żejejniczymnieol​ni.Aniłopotstawianegonawietrzeżagla,aniwidoksłońca

padajšcegonafalujšcšbiel,aniłagodnyprzechyłłodziniezrobiłynaniejwrażenia.Trwaławuporze.

Ostateczniemożetolerowaćtęjegogierkę,nieokazujšcżadnejreakcji.Napewnozmęczygojej

milczenieibrakzainteresowaniaizawrócidohotelu.

-Łap!-Ażpodskoczyła,kiedyrzuciłwnišczym​,cookazałosięokularamiprzeciwsłonecznymi,które

wylšdowałynajejpodołku.-Wprawdziejestchłodno,alesłońceostro​wieci.Zbliżasiębabielato.

U​miechnšłsiędosiebie,kiedynieodpowiedziała,tylkonasadziłananosokularyidalejpatrzyław

przeciwnymkierunku.

-Najpierwpojawišsięprzymrozki-usiłowałwcišgnšćjšdorozmowy.-Kiedyli​ciezaczynajš

zmieniaćkolory,brzegkołodomuwyglšdajaknaobrazie.Przeróżneodcieniezłotaiszkarłatu.Dodajdo
tegoprzebijajšcezzadrzewintensywnieniebieskienieboijasnštaflęwody,atakżetenkorzennyzapach
jesieniwpowietrzu,azacznieszwierzyć,żedanecijestmieszkaćwnajpiękniejszymmiejscunaziemi.

Zasznurowałausta.

-Nawetparazatwardziałychmieszczuchów,takichjaktyija,potrafidocenićpięknyzmierzchdniana

wsi.ZbliżajšsięurodzinySetha.

Kštemokadostrzegłjejnagłyzwrotgłowy,jejdrżšce,otwarteusta.Znowujezamknęła,alekiedyw

końcusięodwróciła,miałaopuszczoneramionaibyłowidać,żesiępoddaje.

Och,widać,żeniejestjejłatwo!Ileżpogmatwanychemocjiwrzewewnštrztejzimnejnapozór

background image

powłoki!

-Pomy​leli​my,żebymuurzšdzićprzyjęcie,zaprosićparujegokumpli.Wieszjuż,żeGracepiecze

cholerniedobryczekoladowytort.Przygotowali​myjużprezentdlaSetha,alewczorajzobaczyłemw
sklepiewBaltimorewspaniałeprzyborymalarskie.Jakdlaprawdziwegoartysty.Pastele,kredki,węgiel,
pędzle,farbywodne,papier,palety.Tenwyspecjalizowanysklepznajdujesiękilkadomówodmojego
biura.Kto​,ktotrochęznasięnasztuce,mógłbytamposzperaćiwybraćto,copotrzebne.

Samzamierzałtozrobić,terazjednak,mówišcjejotym,przekonałsię,żeinstynktgoniezawiódł.

Nareszciepatrzyłananiegoichociażsłońceodbijałosięodjejokularów,poznałpoprzechyleniujej
głowy,żecałazamieniłasięwsłuch.

-Nieprzyjmieodemnieniczego.

-Niedarzyszgozbytwielkimzaufaniem.Możeiwsiebiezamałowierzysz.Zmieniłustawienieżagli,

złapałwniewiatr.

-Phillipie-rzekłaSybill-bezwzględunato,cosšdziszomnie,niechcęznowumęczyćSetha.

-Niezabieramciędodomu.-Spojrzałwstronębrzegu,gdyżwła​niemijaliichprzystań.-Pozatym

SethjestwwarsztaciezCamemiEthanem.Potrzebnajestcirozrywka,Sybill,aniekonfrontacja.Atak
przyokazji,tosamniewiem,comamotobiesšdzić.

-Powiedziałamcijużwszystko.

-Tak,sšdzę,żepodała​mifakty.Niepowiedziała​mijednakoswoichodczuciach,oznaczeniutych

faktówdlaciebiesamej.

-Wyja​nianiecitegodoniczegoniedoprowadzi.

-Jeste​myzesobšzwišzani,Sybill,czynamsiętopodobaczynie.Sethjesttwoimsiostrzeńcemijest

zarazemmoimbratem.Mójojciecitwojamatkamieliromans.Amyjeste​myokrokodtego.

-Nie-powiedziałazdecydowanymgłosem.-Niejeste​my.Odwróciłgłowęirzuciłjejpromienne

spojrzenie.

-Samaniewierzyszwto,comówisz.

-Alejeste​mynatyledoro​li,żepotrafimykontrolowaćnaszeodruchy.Patrzyłnanišprzezchwilę,po

czymwybuchnšł​miechem.

-Ależznasdziwadła.Tonieseksjestnaszymproblemem,aleintymno​ć.Niemógłlepiejtrafić.Nie

rozgniewałasię,byłaraczejprzerażona.

-Nieznaszmnie.

-Zaczynampoznawać-powiedziałspokojnie.-Inieprzestanę,dopókinieskończę.Zmieniamkurs.

Uważajnabom.

background image

Usiadła.Rozpoznałamałšzatoczkę,wktórejpiliwinoijedlipasztet.Zaledwietydzieńtemu.Atak

wielesięzmieniło.Wszystkosięzmieniło.

Niepowinnabyćznimtutaj,niepowinnaryzykować.Wiedziała,żetymrazemniepotrafisięobronić.

Zmierzyłagochłodnymwzrokiem.Bezwiedniepoprawiłarozwianeprzezwiatrwłosy.U​miechnęła

sięzjadliwie.

-Czytymrazemniebędziewina,muzyki,anistarannieprzygotowanegolunchudlałakomczuchów?

Opu​ciłżagle,przymocowałłód​.

-Boiszsię?

-Jeste​arogancki.Niewyprowadziszmniezrównowagi.

-Myliszsię.-Podszedłdoniejizdjšłjejokulary.-Sšdzisz,żemniezaszufladkowała​,podczasgdyja

niezamierzambynajmniejdostosowaćsiędotwojegoscenariusza.Wprzeciwieństwie,jaksšdzę,do
większo​cimężczyzn,którympozwoliła​siędosiebiezbliżyć.Znimibyłociłatwiej.

-Zdajesię,żenapoczštkumówiłe​co​orozrywce-skontrowała.-Dlamnietojestraczej

konfrontacja.

-Maszrację.-Zdjšłokulary,odrzuciłjenabok.-Porozmawiamyotymkiedyindziej.

Wiedziała,żejestzdolnydobłyskawicznychwolt,niespodziewałasięjednak,żewmgnieniuoka

potrafisięzmienićzcynikawkochanka.Poczułajegogoršce,pożšdajšceitwardewargi,chwyciłjšw
ramiona,przycisnšłtakmocno,żeniepotrafiłabypowiedzieć,czytenwszechobejmujšcyżaripożšdanie
pochodzšodniego,czyodniej.

Gdymówił,żeczujejšwsobie,mówiłprawdę.Inieważneczybyłatruciznš,czyzbawieniem,nie

miałototerazznaczenia.Byławniminiemógłtegozmienić.

Odsunšłjšgwałtownymruchem,ichustarozdzieliłysię.Jegooczybyłytakiezłoteitakie

wszechmocne,jakblasksłońca.

-Powiedziała​,żemnieniechcesz.Powtórzętorazjeszczeidamysobiespokój.

-Ja…

-Nie!-Zniecierpliwionypotrzšsałniš,dopókiznowuniepodniosłananiegowzroku.-Patrznamnie

ipowiedztowyra​nie.

Jużrazskłamała,akłamstwocišżyłojaklodowatyołów.Niezniosłabytegoporazdrugi.

-Totylkoskomplikujesprawy,utrudnije.

Nieukrywanybłysktriumfuopromieniłtebršzoweoczy.

background image

-Nawetniewiesz,jakbardzo!-wyszeptał.-Alenarazienicmnietonieobchodzi.Pocałujmnie-

poprosił,niemalzażšdał.

Niemogłanadsobšzapanować.Takiedzikieigrzesznepragnieniebyłodlaniejczym​nowymi

uczyniłojšbezbronnš.Pożšdliwieidesperackoprzywarładojegoust.Acichyjęk,którywyrwałsięjejz
gardła,stanowiłodbiciepulsujšcegopożšdania.

Przestałamy​leć.Zalewałyjšiprzenikałydoznania,emocje,tęsknoty.Pocałunekstałsięszorstki,agdy

skubałikšsałzębami,graniczyłzbólem.Chwyciłagozawłosy,ztrudemoddychała,drżałaoszołomiona,
gdyjegowprawneustaspłynęłypojejszyiiprzyprawiłyjšodreszcze.

Porazpierwszywżyciupoddałasięcałkowiciefizycznymdoznaniom.Ipożšdałaspełnienia.

Szarpnšłjejżakiet,zerwałzramionmiękkijedwabirzuciłgobylejaknabok.Pragnšłjejciała,

chciałjedotykaćrękami,smakowaćustami.UjšłdrżšcškoronkęosłaniajšcšpiersiSybill.

Jejskórabyłacieplejszaodjedwabiuijakbygładsza.Jednymniecierpliwymszarpnięciemrozpišłjej

stanik,poczymrzuciłgonabok.

O​lepiłojšsłońce.Pomimozaci​niętychoczuczułaociężało​ćpowiek.Nicniewidziała,tylkoczuła.Te

brutalneustapożerałyjš,teszorstkie,domagajšcesięręcerobiływszystko,nacomiałyochotę.
Płaczliwyskowytodzwierciedlałjejwewnętrznykrzyk.

Teraz,teraz,teraz!

Niezdarnie​cišgnęłazniegosweter,odnajdujšcpodspodemmię​nieiblizny,podczasgdyonzdzierałz

jejbioderspódnicę.Wysokonaudachpończochykończyłysiępaskiemelastycznejkoronki.Kiedyindziej
doceniłbytopołšczeniepraktyczno​ciikobieco​ci.Terazjednakdšżyłtylkodotego,byposiš​ć,
odpowiadajšcgłuchymjękiemnajejoszołomiony,nierównyoddech,gdysięgnšłpodspódizerwał
cienkitrójkštoddzielajšcygoodniej.Niezdšżyłasięopamiętać,kiedyzanurzyłwniejpalcei
gwałtownymruchemdoprowadziłjšnakrawęd​ekstazy.

Krzyknęłaporażona,ogłuszonatšnagłšgoršcšfalš.Przeszyłajšnawylot,bezuprzedzenia,smagajšc

jš,odzierajšczeskóry,uderzajšcjakkosš.

-OBoże,Phillipie!-Kiedyjejgłowaopadłabezwładnienajegoramię,ajejsprężysteciałozaczęło

omdlewać,podniósłjšiposadziłnajednejzwšskichławeczek.

Krewdudniłajejwgłowie.Lęd​wiedomagałysięuwolnienia.Asercewaliłoożebrajaktępa

siekiera.

Oddychałnierówno,widziałtylkojejtwarz.Zanurzyłpalcewjejudach,uniósłje,rozchylił.Iwszedł.

Ostroigłęboko,ażichprzecišgłyjękstopiłsięwjedend​więk.

Zamknęłagowsobiemocnym,goršcymchwytem.Poruszyłasiępodnim,drżšca,spragniona.Szeptała

jegoimię.

Wchodziłdalejidalejmocnymi,równymiruchami,którymwyszłanaprzeciw.Rozsypałysięjej

włosy,otuliłyjšjakfutro.Zanurzyłwnichtwarz,zgubiłsięwichzapachu,wjejrozżarzonymciele,w

background image

nagim,ja​niejšcymblaskupodnieconejdonieprzytomno​cikobiety.

Kiedysięgnęłaszczytu,wpiłasiępaznokciamiwjegoplecy,stłumiłakrzyk,przywarładojego

ramienia.Skurczjejmię​niopasałgoniczymklamrš,wzišłwposiadanie.

Byłobezwładnionyjakona,półprzytomny.Jejciałojeszczedrżałopodnim.

Kiedyrozja​niłmusięwzrok,dostrzegłporozrzucanepocałejłodziczę​cijejgarderoby.Ijedenczarny

pantofelnawysokimobcasie.U​miechnšłsięmimowoliiprzysunšłsię,byskubnšćwargamijejramię.

-Zwyklestaramsięowiększš…finezję-stwierdził.Wsunšłzręcznierękępoddelikatnškoronkęjej

pończochy,zabawiajšcsięsprawdzaniemwytrzymało​citkaniny.-Och,ilewtobiejestniespodzianek,
doktorGriffin.

Bujałagdzie​ponadrzeczywisto​ciš.Zdawałosięjej,żeniezdołaotworzyćoczu,poruszyćrękš.

-Co?

Marzycielski,nieobecnytonjejgłosusprawił,żeuniósłjejgłowęizuwagšprzyjrzałsięjejtwarzy.

Miałazaczerwienionepoliczki,obrzmiałewargiiburzęzmierzwionychwłosów.

-Muszęstwierdzić,żezcałšpewno​cišnigdyprzedtemniezostała​zgwałcona.

Tonjegogłosubyłżartobliwy,choćniepozbawionycieniamęskiejarogancji,którasprowadziłajšz

powrotemnaziemię.Kiedyotworzyłaoczy,dojrzałatriumfwjegou​miechu.

-Jeste​ciężki-powiedziałakrótko.

-Jużdobrze,dobrze.-Przesunšłsię,usiadłobok,aleprzycišgnšłjšdosiebie,objšł,ażwylšdowała

najegokolanach.-Wcišżmasznasobiepończochyijedenpantofel.-U​miechnšłsięszerokoizaczšł
ugniataćjejtwardšmałšpupę.-Chryste,aleseksowna.

-Przestań.-Wróciłopodniecenie,aleudałojejsięzbagatelizowaćten​wieżyprzypływpożšdania.-

Pozwólmiwstać.

-Jeszczeztobšnieskończyłem.-Pochyliłgłowę,leniwymruchemzatoczyłkółkowokółjejsutka.-

Cišglejeste​gładkaiciepła.Smakowita-dodał,dotykajšcjęzykiemjejzesztywniałegosutka,ssšcgo
lekko.-Chcęjeszcze.Tytakże.

Wygięłasięłukiemdotyłu,cudowniepłynnymruchem,podczasgdyonznaczyłwargami​ladażdo

bijšcegonajejszyipulsu.Ochtak,tak,pragnęławięcej.

-Aletymrazem-obiecał-potrwatoniecodłużej.Wydajšcstłumionyjęk,pochyliłasiędojegoust.

-Sšdzę,żejużczas.

Kiedyskończył,słońce​wieciłonisko.Sybillbyłacałajakpotłuczona,naładowanaenergiš,a

jednocze​niewyczerpana.Nieposšdzałasiebieotakiseksualnygłód,ateraz,kiedysięotymprzekonała,
niebardzowiedziała,coztympoczšć.

background image

-Musimyporozmawiać…-Spojrzałakrzywonasiebie,położyłarękęwpoprzekciała.Byłanawpół

gołaiwilgotnaodniego.Ibardziejzażenowananiżkiedykolwiekwżyciu.-Niemożemy…to…nie
możetrwać.

-Niewtejsekundzie-przyznałjejrację.-Nawetjamamswojegranice.

-Nieotochodzi…sampowiedziałe​,żetojesttylkorozrywka.Co​,czegonajwidoczniejoboje

potrzebowali​mynapłaszczy​niefizycznej.Ateraz…

-Milcz,Sybill-powiedziałwmiaręłagodnie,choćniebezcieniairytacji.-Tobyłoco​więcejniż

rozrywka.-Dostrzegł,żezaczynałaczućsięniepewnie,nieswojo,ztšnago​cišiwtakiejsytuacji.
U​miechnšłsięwięc.-Jesttylkojednarzecz,któršmożemyzrobić,zanimsięubierzemyiruszymyz
powrotem.

-Co?

Nieprzestajšcsięu​miechać​cišgnšłjejpantofel,poczymzłapałjšwramiona.

-Wła​nieto-powiedziałiwyrzuciłjšzaburtę.Zdšżyłatylkorazkrzyknšć,nimwylšdowaław

wodzie.

-Tysukinsynie.Tyidioto-zawołałapochwili,gdywynurzyłasięzew​ciekłštwarzš.

-Wiedziałemotym.-Przeszedłnaczubekłodziiza​miałsięjaknorka.-Wiedziałem,żejeste​

wspaniała,kiedysięw​ciekasz.

Dałnurkaidołšczyłdoniej.

background image

13

NiktnigdyniepotraktowałjejwtakisposóbjakPhillipQuinn.Sybillniewiedziała,cootymmy​leć,a

tymbardziej,jaknatozareagować.Byłszorstki,wymagajšcy.Zgwałciłjš,mówišcjegowłasnymi
słowami…itowięcejniżjedenraz.Toprawda,żeniebroniłasię,niemniejtakiezachowaniebyło
dalekieodpowszechnieprzyjętychnorm.Nigdywżyciunieoddałasięmężczy​nie,któregotakkrótko
znała.Tobyłolekkomy​lne,potencjalnieniebezpieczne,ajużnapewnonieodpowiedzialne.

Będziemusiałauważnieprzyjrzećsiętejsprawie.Niechtylkojejmózgzaczniepracować,niech

zapomniotejniewiarygodnejrozkoszy,jakiejdo​wiadczyłapodjegozaborczymirękami.

PłynšłzništeraznanabrzeżeStChristopher,jakgdybywogólenicsięniestało.Nigdybynie

podejrzewała,żeprzezponadgodzinęoddawałsiędzikiemu,szalonemuseksowi.

Gdybyniebraławtymudziału.

Niemiałacieniawštpliwo​ci,żeto,cozrobili,skomplikujejużitakpotworniezawiłšsytuację.Oboje

będšmusielibardzouważać,zachowaćzimnškrew.Zrobiła,comogła,bydoprowadzićdoporzšdku
wilgotne,potarganewłosy,któresmagałwiatr.

-Skšdmaszteblizny?-zapytała.

-Które?-Wzruszyłramieniem,choćwiedział,ocopyta.Większo​ćkobietpragnęłasiętego

dowiedzieć.

-Naklatcepiersiowej.

-Długahistoria.-Tymrazemnietylkonanišspojrzał,aletakżeleciutkou​miechnšłsię.-Opowiemci

jšwieczorem.

-Wieczorem?

Och,poprostuuwielbiałjš,kiedytak​cišgałabrwi.

-Zapomniała​,żemamyrandkę?-Aleja…

-Czujeszsiębardzozakłopotana,prawda?

Poirytowanaodgarnęławłosy,którezuporemwchodziłyjejdooczu.

-Aciebietobawi.

-Kochanie,nawetniepotrafięcipowiedzieć,dojakiegostopnia.Wcišżusiłujeszmniewrzucićdo

jednejzeswoichszufladek,Sybill,ajadożadnejznichniepasuję.Wyobraziła​sobieprzyzwoitego,
niegro​nego,jednowymiarowegomieszczucha,którylubistarewinoikulturalnekobiety.Atojesttylko
czę​ćobrazka.

Kiedywpływałdoportu,opu​ciłżagle,włšczyłsilnik.

background image

-Gdyspojrzałemnaciebiepierwszyraz,pomy​lałem:dobrzewychowana,wykształcona,robišca

karierękobieta,któralubibiałewino,amężczyzntrzymanaodległo​ć.Atojestrównieżtylkoczę​ć
obrazka.

Wyłšczyłsilnik,pozwolił,byłód​,podskakujšcnafalach,wpłynęładoportu.Zanimwysiadł,by

założyćcumy,pocišgnšłjšpoprzyjacielskuzawłosy.

-Sšdzę,żeobojejeste​myzainteresowaniwodsłonięciupozostałejczę​cipłótna.

-Kontynuowaniefizycznegozwišzkujest…

-Nieuniknione-dokończyłipodałjejrękę.-Nietraćmyczasuanienergii,utrzymujšc,żejestinaczej.

-Przycišgnšłjšdosiebiewmomencie,gdypostawiłanoginalšdzie,iudowodniłjejswójpunkt
widzeniadługim,płomiennympocałunkiem.

-Twojarodzinaniebędziezachwycona.

-Rodzinnaakceptacjajestdlaciebiebardzoważna?

-Oczywi​cie.

-Jatakżetegonielekceważę.Wnormalnychwarunkachniemielibynicdogadania.Wtymprzypadku

jestinaczej.Aletomojarodzinaimojezmartwienie,anietwoje.

-Możetozabrzmiobłudnie,aleniechcęzrobićnicwięcej,cobyzraniłolubzaniepokoiłoSetha.

-Podobniejakja.Niepozwolęnatomiast,żebydziesięciolatekmiałwpływnamojeosobisteżycie.

Uspokójsię,Sybill.-Musnšłpalcamijejpodbródek.-Niejeste​myrodzinamiMontecchichiCapulettich.

-AzciebiebyłbykiepskiRomeo-powiedziałaztakpoważnšminš,żeroze​miałsięiznowujš

pocałował.

-Je​lisiętylkoprzyłożędotego,możezmieniszzdanie.Alenaraziepozostańmytym,kimjeste​my.

Jeste​zmęczona.Maszpodkršżoneoczy.Prze​pijsię.Niemusimysięspieszyćzzamawianiemkolacjiw
hotelu.-Przywiozęwino-powiedziałwesołoiwskoczyłdołodzi.-MambutelkęChateauOlivier,która
czekanadegustację-przekrzykiwałwarkotsilnika.-Niemusiszsięprzebierać-dodałzszelmowskim
u​miechem,wypływajšcłodzišzportu.

Niebyłapewna,comanatopowiedzieć.Stałanapomo​cieweleganckim,leczpomiętymjedwabnym

kostiumie,zrozczochranymiwłosami,iczułasiębardzogłupio.

Camniemusiałpytać.Żaglowaniewwietrznepopołudniemożezrelaksowaćczłowieka,rozlu​nićjego

mię​nie,od​wieżyćumysł.Aleznałtylkojednšrzecz,któraoczommężczyznynadajetenrozleniwiony,
zadowolonybłysk.

KiedyPhillippodpłynšłnaprzystańirzuciłmucumy,rozpoznałtenbłyskwoczachbrata.

Złapałcumęrufowš,napišłjš.

background image

-Tyskurwysynie-powiedział.

Phillipuniósłbrwi.Spodziewałsiętakiejreakcji,alenietakszybko.Postanowiłzachowaćspokój,

wytłumaczyćsię.

-JakzawszeprzyjaznepowitanieuQuinnów.

-My​lałem,żemaszjużzasobšteczasy,kiedyzamiastgłowšmy​lałe​fajfusem.

WytršconyniecozrównowagiPhillipwyszedłzłodziistanšłnaprzeciwkobrata.Widział,cosię

​więci.Camrwałsiędobójki.

-Chwilowoidęzagłosemmojegopalanta.Jednakzgadzamysięczęsto.

-Albojeste​szalony,albogłupi.Wgręwchodziżyciedzieciaka,jegospokój,wiaraizaufaniedo

ludzi.

-Nicmusięniestanie.Robięwszystko,cowmojejmocy,żebytakbyło.

-Achtak,rozumiem!Pieprzyszjšdlajegodobra!

PhillipzłapałCamazakurtkę.Przyglšdalisięsobie,mierzyliwzrokiemzapowiadajšcymgotowo​ćdo

walki.

-Kotłowali​ciesięzAnnšnawiosnę,ażprze​cieradładarłysięnastrzępy.Czyażtakbardzomy​lałe​o

Sethcie,kiedyjšmiałe​podsobš?

Camzadałpierwszycios,omijajšcgardęPhillipa.Uderzeniebyłotakmocne,żeodskoczyłamu

głowa,aleniestraciłrównowagi.Jużniepanowałnadsobš,szykujšcsiędoostatecznejrozprawy.

KiedyodtyłuzaszedłgoEthanizacisnšłmuramięnaszyi,zaklšłjakszewc.

-Uspokójciesię-warknšłEthan.-Bowrzucęwasdowody,żeby​cieoprzytomnieli.-Nadowód,że

nieżartuje,przydusiłmocniejPhillipa.Równocze​nierzuciłostrzegawczespojrzenieCamowi.-Opanuj
się,dojasnejcholery!Sethmiałciężkidzień.Uważasz,żejeszczezamałooberwał?

-Nie,nieuważam-odparłzgoryczšCam.-Zatotenmatogdzie​.

-MójzwišzekzSybillimojatroskaoSethatodwiezupełnieróżnesprawy.

-Gównoprawda!

-Odczepsięodemnie,Ethanie.Jako​sobienieprzypominam,Cam,żeby​siętakinteresowałmoim

seksualnymżyciemodczasu,kiedyobajwzdychali​mydoJennyMalone.

-Dawneczasy.

-Toprawda.Aleniejeste​moimstróżem.Żadenzwas-dodał,przesuwajšcsiętak,bypatrzećnanich

obu.Musiałsięwytłumaczyć,ponieważwieledlaniegoznaczyli.-Żywiędoniejuczucie,potrzebuję

background image

czasu,żebysobiezdaćsprawęzrodzajutegouczucia.Wostatnichkilkumiesišcachwielezmieniłemw
moimżyciu,zrobiłemto,czegochcieli​cieodemnie.Ale,dojasnejcholery,mamprawodoosobistego
życia!

-Wcaletegoniekwestionuję,Phil.-Ethanrzuciłokiemwstronędomu,majšcnadzieję,żeSeth

odrabialekcjealborysujeiniepodglšdaichprzezokno.-Niewiemnatomiast,jakdotejczę​citwojego
życiaosobistegoodniesiesięSeth.

-Jestco​,czegożadenzwasniebierzepoduwagę.SybilljestciotkšSetha.

-Akurattaksięskłada,żewła​nietobiorępoduwagę-odparowałCam.-JestsiostršGloriiiwdarła

siętu,posługujšcsiękłamstwem.

-Wdarłasię,wierzšcwtokłamstwo.-Phillippomy​lał,żetodużaróżnica.Zasadniczaróżnica.-

Czytali​cieo​wiadczenie,któreprzesłałafaksemAnnie?

Camgwizdnšłcichoizatknšłkciukizakieszenie.

-Tak,widziałemje.

-Czywyobrażaszsobie,ilejškosztowałowyłożenietegoczarnonabiałym,​wiadomo​ć,żewcišgu

dwudziestuczterechgodzincałemiasteczkobędziemówiłotylkootym,oniej?-Phillipodczekałchwilę,
widać,jakstopnioworozlu​niajšsięmię​nieszczękCama.-Niewystarczywam,żejużzapłaciłaza
swoje?

-Jamy​lęoSethcie.

-Aonajestnajlepszšbroniš,jakšdysponujemyprzeciwkoGloriiDeLauter.

-Sšdzisz,żeniezmienizdania?-zastanowiłsięEthan.

-Taksšdzę.ASethowipotrzebnajestrodzina,całarodzina.Takchciałbytata.Powiedziałmi…-

Ugryzłsięwjęzyk,odwróciłsięwstronęwody.

CamiEthanwymienilispojrzenia.

-Nieczujeszsięostatniotrochędziwnie,Phillipie?

-Czujęsię​wietnie.

-Możemaszzadużostresów?-Camuznał,żemożesięznimtrochępodroczyć.-Zdawałomisię,że

rozmawiałe​ostatniozsamymsobš.

-Nicpodobnego.

-Możemaszprzywidzeniaiwydajecisię,żerozmawiaszzkim​,kogoniema.Stresjestzabójczy.

Pożeramózg.

Phillipdoskoczyłdoniego.

background image

-Chciałe​co​powiedziećnatematstanumojegozdrowiapsychicznego?

-Prawdęmówišc…-Ethanpodrapałsięwbrodę.-Wyglšdaszostatnio,jakby​byłtrochęspięty.

-NaBoga,mamchybaprawobyćspięty.-Rozłożyłramiona,jakbychciałobjšć​wiat,zbytciężkina

jegobarki.-Pracujępodziesięć,podwana​ciegodzinwBaltimore,następnieprzyjeżdżamtutajijak
galernikharujęwwarsztacie.Oilenie​lęczęnadksięgamiirachunkami,niezabawiamsięwgospodynię
domowš,robišczakupywsklepiespożywczym,lubniepilnujęSetha,żebysięniewymigiwałod
odrabianialekcji.

-Zawszebiadolił-mruknšłCam.

-Uważaj,żeby​zachwilęsamniezaczšłbiadolić.-Phillipzrobiłjedenostrzegawczykroknaprzód,

tymrazemjednakCamu​miechnšłsięszerokoirozłożyłręce.

-Spróbujtylko.Ethanmarzy,żebycięwrzucićdowody.Osobi​cieniemamochotynakšpiel.

-Zapierwszymrazemmy​lałem,że​nię.ZdezorientowanyPhillipodwróciłsiędoEthana.

-Oczymty,dodiabła,mówisz?

-Zdawałomisię,żerozmawiamyotwoimzdrowiupsychicznym-odparłłagodnymtonemEthan.-

Chciałbymgoznowuzobaczyć.Wprawdzietrudnobyłopogodzićsięzmy​lš,żeznowuodejdzie,aleitak
warto.

Phillippoczułprzebiegajšcywzdłużkręgosłupachłód,zadrżałamudłoń,którš,nawszelkiwypadek,

włożyłdokieszeni.

-Niepowinni​myraczejporozmawiaćotwoimzdrowiupsychicznym?

-My​leli​my,żekiedyprzyjdzietwojakolej,poleciszprostodopsychiatry.-Camznowuu​miechałsię

oduchadoucha.

-Niewiem,oczymmówicie.

-Wiesz,dobrzewiesz-powiedziałspokojnymgłosemEthan,poczymusadowiłsięnapomo​cie,

zwiesiłnogiiwyjšłcygaro.-Wyglšdanato,żewybieranaswtejsamejkolejno​ci,wjakiejnasprzyjšł.

-Symetria-stwierdziłCam,siadajšcobokEthana.-Zawszejšlubił.Pierwszyrazrozmawiałemz

nimwdniu,wktórympoznałemAnnę.-Wróciłmy​lamidotamtejchwili,kiedyujrzałjšprzechodzšcš
przeztrawnik,jej​licznštwarzibrzydkikostium.

Chłódwkręgosłupienieustępował,przemieszczałsiętylkowzawrotnymtempietowgórę,towdół.

-Cotoznaczy,żeznimrozmawiałe​?

-Tosięnazywakonwersacjš.-CamwzišłcygarozustEthanaizacišgnšłsięnim.-Oczywi​cie

pomy​lałem,żezwariowałem.-Podniósłwzrok,u​miechnšłsię.-Tobiesiętakżewydaje,żezwariowałe​,
Phill.

background image

-Nie.Jestemtylkoprzepracowany.

-Niechrzań,jeszczeniktniezwariowałodrysowaniaobrazkówczygadaniaprzeztelefon.Wielkami

rzecz.

-Odczepsię.-Westchnšłiusiadłoboknich.-Chceciemiwmówić,żerozmawiali​cieztatš,który

umarłwmarcu?Któregopochowali​mykilkakilometrówstšd?

NiespiesznymruchemCampodałPhillipowicygaro.

-Atychcesznamwmówić,żenierozmawiałe​?

-Niewierzęwtakierzeczy.

-Nieważne,wcowierzysz,skoromiałotomiejsce-zauważyłEthanizabrałswojecygaro.-Ostatnio

gowidziałem,tegowieczora,kiedypoprosiłemGrace,żebyzamniewyszła.Miałzesobštorebkę
fistaszków.

-ChrystePanie-wyszeptałPhillip.

-Czułemichzapachtak,jakczujęzapachtegocygara,wody,skórzanejkurtkiCama.

-Kiedyludzieumierajš,następujeichkoniec.Niewracajšzpowrotem.-Czy…dotykali​ciego?

Campokręciłgłowš.-Aty?

-Byłsolidnymczłowiekiem.Niezrobiłbytego.

-Zrobił-zauważyłEthan-albowszyscytrzejzwariowali​my.

-Niezdšżyli​mysięznimpożegnać,niestarczyłoczasu,żebysięporozumieć.-Camodetchnšł

głęboko.-Podarowałnamtrochęczasu.Taktowidzę.

-Onimamapodarowalinamcałyczas,kiedyuczynilinasQuinnami.-Musiałogozwalićznóg,gdy

odkrył,żemacórkę,októrejnicniewiedział.

-Chciałjejpomóc,uratowaćjš-powiedziałpółgłosemEthan.

-Zobaczył,żedlaniejjestjużzapó​no.AleniedlaSetha-stwierdziłCam.-Zrobiłwięcwszystko,co

mógł,żebyratowaćSetha.

-Swojegownuka.-Phillippopatrzyłnaszybujšcšwysokobiałšczaplę,znikajšcšwciemno​ciach.I

nieczułjużchłodu.-Zobaczyłswojeodbiciewjegooczach,aleniechciałpoznaćodpowiedzi.My​lałem
otym.Byłobylogiczne,gdybypróbowałodnale​ćmatkęGlorii,uzyskaćjejpotwierdzenie.

-Tobyzajęłodużoczasu.-Camrozważałjużtęsprawę.-Jestzamężna,mieszkawEuropie,aztego,

comówiSybill,wynika,żeniebyłazainteresowanakontaktowaniemsięznim.

-Apotemjużniezdšżył-stwierdziłPhillip.-Przynajmniejterazwszystkieelementypasujšdosiebie.

background image

Niezamierzałaspać.Wzięłagoršcyprysznic,poczymowinęłasięwkšpielowyszlafrok,zamierzajšc

uzupełnićswojenotatki.Postanowiłazdobyćsięnaodwagęizatelefonowaćdomatki,byjejprzemówić
dorozsšdkuipoprosićopisemnepotwierdzenieswojegonotarialnegoo​wiadczenia.

Jednakniezrobiłatego.Padłatwarzšnałóżko,zamknęłaoczyizapadłasięwnico​ć.

Obudziłojšpukaniedodrzwi.Zwlokłasięzłóżka,namacałakontaktizapaliła​wiatło.Wcišż

nieprzytomnaprzeszłaprzezsalonikizerknęłaprzezwizjer.

Odsunęłazasuwkę.

Philliprzuciłokiemnajejzmierzwionewłosy,zaspaneoczyigranatowyaksamitnyszlafrok.

-Widzę,żesięwystroiła​.

-Przepraszam.Zasnęłam.-Machinalniesięgnęładowłosów.Niecierpiała,gdybyłyrozczochrane,

zwłaszcza,żeonbyłod​wieżonyiw​wietnejformie.Wyglšdałwspaniale.

-Skorojeste​zmęczona,możemyodłożyćspotkanie.

-Nie,gdybymdłużejpospała,rozbudziłabymsięnadobreotrzeciejnadranem.Niecierpię

hotelowychpokoiotakiejporze.-Cofnęłasię,żebygowpu​cić.-Zarazsięubiorę.

-Niekrępujsię!-powiedziałprzycišgajšcjšdosiebieicałujšc.-Widziałemcięjużnagš.Ibyłto

bardzopocišgajšcywidok.

-Niezamierzamtwierdzić,żesięmylisz.

-​wietnie.-Postawiłnastolikuprzyniesionewino.

-Ale-dodała-niebyłotozbytrozsšdneznaszejstrony.

-Mówzasiebie,panidoktor.Ilekroćczujętwójzapach,przestajębyćrozsšdny.Czymtytak

pachniesz?

Kiedysiępochylił,żebyjšpowšchać,wygięłasiędotyłu.

-Phillipie!

-Sybill!-powiedziałiroze​miałsię.-Aje​liobiecam,żezachowamsięjakcywilizowanyczłowieki

żeniebędęnamawiałciędożadnychtakichrzeczy,dopókisięnierozbudzisz?

-Doceniamtwojepo​więcenie-odparłarzeczowo.

-Słusznie.Jeste​głodna?

-Skšdtapatologicznapotrzebakarmieniamnie?

-Totyzajmujeszsięanalizowaniem-odpowiedziałwzruszajšcramieniem.-Przyniosłemwino.Masz

background image

jakie​kieliszki?

Pomy​lała,żemusiznimporozmawiać,ułożyćwła​ciwieichstosunki.Poradzićsięgo.Chciałatakże

zjednaćgosobieisprawić,żebyjejpomógłprzekonaćSetha,byzaakceptowałjejprzyja​ń.

Wyjęładwatopornehotelowekieliszki.KiedyPhillipu​miechnšłsięszyderczonaichwidok,uniosła

brwi.Potrafiłcholernieseksownieszydzić.

-Toprawdziwaobelgadlatakiegoszacownegowina-powiedziałotwierajšcbutelkękorkocišgiemz

nierdzewnejstali,któryzesobšprzyniósł.-Skorojednakniemaszniclepszego,będziemymusieli
zadowolićsiętymi.

-Zapomniałamzapakowaćmojekryształy.

-Niestety.-Nalałdokieliszkówwinaopięknymsłomkowymkolorze.Podałjejjeden.-Zapoczštek,

​rodekizazakończenie.Przebyli​myprzezwszystkietrzyetapy.

-Toznaczy?

-Zagadkazostałarozwišzana,ustalonozgranšdrużynę,amywła​niezostali​mykochankami.Cieszęsię

zpowoduwszystkichtrzechaspektównaszegobardzointeresujšcegozwišzku.

-Zgranadrużyna?

-SethjestQuinnem.Przytwojejpomocybędziemożnatozalegalizować,itowkrótce.

Wpatrywałasięwswojewino.

-Zależyci,żebymiałtwojenazwisko.

-Nazwiskoswojegodziadka-poprawiłjšPhillip.-Zależymi,choćnieażtakbardzojakSethowi.

-Tak,maszrację.Widziałamjegotwarz,kiedytopowiedziałam.ProfesorQuinnmusiałbyć

nadzwyczajnymczłowiekiem.

-Moirodzicebyli…wyjštkowi.Tworzylirzadkospotykanšparę.Łšczyłoichprawdziwe

partnerstwoopartenazaufaniu,szacunku,miło​ci,namiętno​ci.Trudnobyłouwierzyć,żemójojciec
zawiódłtozaufanie.

-Bałe​się,żezdradziłtwojšmatkęzGloriš,żespłodziłznišdziecko.-Sybillusiadła.-Topodłe,że

zasiałatakiepodejrzenie.

-Ajakcholernietrudnobyłoztymżyć.NosićurazędoSetha,żejestsynemmojegoojca?Jego

prawdziwymsynem,podczasgdyjajestemtylkojegonamiastkš?Sšdziłem,żeznamprawdę-dodał,
siadajšcobokniej.-Byłatojednaztychumysłowychłamigłówek,któreniedajšspokojuotrzeciejnad
ranem.

Pomy​lała,żegdybytylkootochodziło,mogłabymupomóc.Lecztoniebyłowszystko.

background image

-Zamierzampoprosićmatkę,żebypotwierdziłapisemniemojeo​wiadczenie.Wštpięczynato

przystanie,alepoproszęjš,postaramsię.

-Zgranadrużyna,jakwidzę.-Ujšłjejrękę,potarłonišnos,copostawiłojšwstanpogotowiai

sprawiło,żeprzyjrzałamusięuważnie.

-Maszskaleczonšbrodę.

-Tak.-Skrzywiłsię.-Cammanadaldobrylewysierpowy.

-Uderzyłcię?

Jejprzerażonygłosroz​mieszyłgo.Oczywi​ciepanidoktornienależałado​wiata,wktórymwymachuje

siępię​ciami.

-Miałemgopierwszyuderzyć,alezałatwiłmnie.Cooznacza,żewinienmujestemjednouderzenie.

Oddałbymmuzresztš,gdybynieEthan,którymizałożyłnelsona.

-OBoże!-Przerażona,podniosłasięzmiejsca.-Poszłoonas?Oto,costałosięnałodzi?Nie

powinnobyłodotegodoj​ć.Wiedziałam,żespowodujetokomplikacjemiędzytobšatwojšrodzinš.

-Tak-odparłrzeczowo-poszłoonas.Iwyja​nili​mytosobie.Sybill.Odzawszebijemysięzesobš.

TorodzinnatradycjaQuinnów.Takjakprzepisojcanawafle.

Nieuspokoiłjejtym.Dodatkowozamieszałjejwgłowie.Pię​cii…wafle?

-Bijeszsięznimi?

-Jasne.

-Dlaczego?Zastanowiłsię.

-Bosšpodrękš.

-Itwoirodzicepozwalaliwamnategorodzajuprzemoc?

-Mojamatkabyłapediatrš.Zawszezakładałanamszwy.-Pochyliłsiędoprzodu,bydolaćsobie

wina.-Sšdzę,żebędzielepiej,je​liprzedstawięcały…obrazek.Wiesz,żeCam,Ethanijajeste​my
adoptowani.

-Tak.Przeprowadziłampewnebadania,zanimprzyjechałam…-Zamilkła,zerknęławstronęlaptopa.

-Nowła​nie,przecieżwieszotym.

-Tak.Iznaszpewnefakty,alenieistotęsprawy.Pytała​omojeblizny.Toniezaczęłosiętutaj-

zadumałsię.-Naprawdęnie.PierwszybyłCam.Rayprzyłapałgo,kiedypewnegorankapróbowałukra​ć
samochódStelli.

-Jejsamochód?Ukra​ćjejsamochód?

background image

-Prostozpodjazdu.Miałdwana​cielat.UciekłzdomuizamierzałdostaćsiędoMeksyku.

-Wwiekudwunastulatukradłsamochód,żebydostaćsiędoMeksyku?

-Wła​nie.PierwszyzezłychchłopcówQuinna.-Wzniósłtoastzanieobecnegobrata.-Bijanogow

domuipostanowiłtymrazemuciecalboumrzeć.

Żebynieosunšćsięzsofy,chwyciłasiękurczowooparcia.

-Straciłprzytomno​ć,amójojciecwniósłgodo​rodka.Dziękimojejmatcewróciłdozdrowia.

-Niewezwalipolicji?

-Nie.Cambyłprzerażony,amojamatkastwierdziła​ladyfizycznegoznęcaniasięnadnim.Zebrali

informacje,załatwiliformalno​ci,poradzilisobiezsystememiprzechytrzyligo.Ajemudalidom.

-Takpoprostu…uczyniligoswoimsynem?

-Pewnegorazumojamatkapowiedziała,żejużwszyscynależymydoniej.Przedtemjako​nieudawało

namsiędosiebiezbliżyć.ApotemprzybyłEthan.JegomatkabyłaulicznškurwšwBaltimorte,
narkomankš.Kiedynudziłojejsię,tłukłago.Apotemwpadłana​wietnypomysł,żemożezarobić,
sprzedajšco​mioletniegosynazboczeńcom.

Sybill​ciskałakurczowokieliszekobomarękamiidrżała.Nieodzywałasięanisłowem.

-Żyłtakprzezkilkalat.Pewnejnocyjedenzklientów,kiedyjużskończyłzEthanemizniš,przeszedł

dorękoczynów.Ponieważobiektemjegoagresjibyłatymrazemonasama,aniejejdzieciak,
przeciwstawiłasię.Pchnęłagonożem.Uciekła,akiedyprzyjechałygliny,zabrałyEthanadoszpitala.
Mojamatkamiaławtedyobchód.

-Iteżgowzięli-powiedziałaszeptem.

-Tak,taktowyglšdawskrócie.

Podniosłakieliszek,wypiłapowoliłyczek,popatrzyłananiegoznadbrzegu.Nieznała​wiata,któryjej

opisywał.Teoretyczniewiedziała,żeistnieje,alenigdysięznimniezetknęła.Ażdotšd.

-Aty?

-MojamatkapracowaławlokaluwBaltimore.Tandetnystriptiz,jakie​lewenumerynaboku.Drobne

nacišganie,szantażeiżałosnemachlojki.-Wzruszyłramieniem.-Mójojcieczmyłsięjużdawniej.Przez
jaki​czassiedziałzakradzieżzbroniš,akiedygowypu​cili,nawetnanasniespojrzał.

-Czyona…czyonaciębiła?

-Zdarzałosię,dopókiniestałemsięnatyledużyisilny,żezaczęłasięmniebać.-U​miechnšłsię

cierpko.-Nieprzepadali​myzasobš.Kiedychciałemmiećdachnadgłowš-azdarzałosię,żechciałem,
potrzebowałemjej-musiałemdawaćpienišdze.Okradałemludzi,włamywałemsię.Byłemwtym
cholerniedobry-powiedziałzodcieniemdumy.-Mimotozajmowałemsiędrobnicš.Czym​,comożna

background image

łatwozamienićnagotówkęalbonaprochy.Akiedybyłobardzokrucho,sprzedawałemsiebie.

Wjejszerokootwartychoczach,któreunikałyjegowzroku,zobaczyłprzerażenie.

-Życieniezawszejestidyllš-powiedziałkrótko.-Przeważniefruwałemnawolno​ci.Byłemtwardy,

bezwzględnyisprytny.Jeszczekilkalattakiegożycia,awylšdowałbymwwięzieniu-albowkostnicy.
Jeszczekilkalattakiegożycia-dodał,patrzšcjejwtwarz-itosamostałobysięzSethem.

Wzdragajšcsięnatęmy​l,zapatrzyłasięwswojewino.

-Uważasz,żejesttosytuacjapodobna,ale…

-WidziałemGlorię-przerwałjej.-Ładnakobieta,którasięstoczyła.Twardeiostrespojrzenie,

zgorzkniałeusta.Podobnadomojejmatki.

Comiałapowiedzieć,jakiargumentprzeciwstawić,skorowidziałatosamo,czułatosamo?

-Niepoznałamjej-odpowiedziałapospiesznie.-Przezchwilęsšdziłam,żetopomyłka.

-Onaciebierozpoznała.Podeszłacię.Wiedziała,jaksiędotegozabrać.-Przerwałnachwilę.-

Dokładniewiedziała.Podobniejakja.

Zauważyła,żeprzyglšdasięjejuważnieitrze​wo.-Iwła​nieteraztorobisz?Naciskaszodpowiednie

guziki?“Możeitak-pomy​lał.-Wkrótceobojebędziemymusielirozważyćtenproblem”.

-Terazmówimyoczyminnym.Czychceszznaćresztę?

-Tak-odparłabezwahania.

-Kiedymiałemtrzyna​cielat,uważałem,żesobieradzęwżyciu.Dopókiniewylšdowałemnosemw

rynsztoku,wykrwawiajšcsięna​mierć.Postrzelony.Niewła​ciwemiejsce,niewła​ciwapora.

-Postrzelony?-Wbiławniegowzrok.-Byłe​postrzelony?

-Dwiekulkiwklatkępiersiowš.Omalmnieniezabiły.Jedenzlekarzy,znałStellęQuinn.OnaiRay

przyszliodwiedzićmniewszpitalu.Miałemichza​wirusów,alenicniemówiłem.Mojamatkaskończyła
zemnšiwyglšdałonato,żenadobreutknęwtymsystemie.Pomy​lałem,żeichwykorzystam,dopóki
znowuniestanęnanogi.Potemza​wezmę,comipotrzebne,izmyjęsię.

Kimbyłtenchłopiec,któregojejopisywał?Jakimatozwišzekztymmężczyznš,którysiedziobok

niej?

-Chciałe​ichokra​ć?

-Zajmowałemsiętym.Byłemtaki.Aleoni…wszystkoznosili.Ażzakochałemsięwnich.Ażstałem

siękim​,zkogomoglibyćdumni.Tonieżadnichirurdzyuratowalimiżycie.ToRayiStellaQuinn.

-Ilemiałe​lat,kiedycięwzięlidosiebie?

background image

-Trzyna​cie.AleniebyłemtakimdzieciakiemjakSeth.NiebyłemtakšofiaršjakCamiEthan.

Dokonywałemwyborów.

-Myliszsię.-Ujęłajegotwarzwswojedłonieipocałowałagodelikatnie.

-Niespodziewałemsiętakiejreakcji.

Onatakżespodziewałasięinnejreakcji.Poczułajednaktakwielkiewspółczuciedlachłopca,którego

jejopisał,orazpodziwdlamężczyzny,wktóregosięzmienił.

-Zjakšreakcjšnajczę​ciejsięspotykasz?

-Nigdyotymnikomuniemówiłem,pozarodzinš.-Zmusiłsiędou​miechu.-Toniepasujedoobrazu.

Poruszonadogłębi,przytuliłaswojštwarzdojegotwarzy.

-Maszrację.TomógłbybyćSeth-wyszeptała.-Mogłosięznimzdarzyćtosamocoztobš.Twój

ojciecuratowałgoodtego.Tyitwojarodzinauratowali​ciego,podczasgdymojanicniezrobiła.A
nawetgorzejniżnic.

-Co​przecieżrobisz.

-Mamnadzieję,żetowystarczy.-Kiedyzbliżyłustadojejwarg,pozwoliłasobienasłabo​ć,szukajšc

pocieszeniaiotuchywpocałunku.

background image

14

Phillipotworzyłwarsztatosiódmejrano.Samfakt,żebracianierobilimuwymówekzato,żezrobił

sobielabęwniedzielę,przyprawiłgoomaksymalnepoczuciewiny.

Liczyłnato,żemaprzedsobšprzynajmniejgodzinę,zanimpojawisięCam,bykontynuowaćpracę

przykadłubiesportowegokutra.Ethan,nimprzyjdziepopołudniudopracy,wykorzystaostatniepodrygi
jesieniipołowiranokraby.

Będziewięcmiałdlasiebiecałylokal,byzajšćsiępapierkowšrobotš,któršzaniedbałwostatnim

tygodniu.

Powej​ciudociasnegobiuranatychmiastzapalił​wiatło.Następniewłšczyłradio.Podziesięciu

minutachsiedziałjużznosemwrachunkachiczułsięjakwdomu.

Prawiesamepłatno​ci.Wynajem,​wiadczenie,składkiubezpieczeniowe,składdrzewnyijakzawsze

popularnaMasterCard.

Rzšdupominałsięoswojšdolęwpołowiewrze​nia,arataopiewałanado​ćpoka​nškwotę.Kolejny

podatekteżnienapawałoptymizmem.

Żonglowałliczbami,bawiłsięnimi,wystukiwałjeistwierdził,żeczerwonykolorstratniejestażtak

złymkolorem.Zaoszczędzilitrochęprzypierwszejrobocie-nadwyżkęzainwestowaliwinteres.Gdy
skończškadłub,będšmogliwzišćkolejnyczekodobecnegoklienta.Wtensposóbutrzymajšsięna
powierzchni.

Aledalekoimjeszczedoczarnegokoloruoznaczajšcegozyski.

Sumienniewpisywałczeki,sprawdzałikorygowałdatywydruku,zestawiałcyfryistarałsięnie

narzekać,żedwaplusdwaniezmienniedajecztery.

Usłyszał,żeotwarłysięizamknęłyciężkiedrzwinadole.

-Znowusiętamdekujesz?-zawołałCam.

-Tak,urzšdziłemsobieprzyjęcie.

-Niektórzyznasnaprawdęharujšiniemogšsobiepozwolićnaobijaniesię.Phillipspojrzałna

liczbyprzelatujšcenaekraniekomputeraitylkoza​miałsiękrótko.Pogodziłsięjużzfaktem,żedlaCama
człowiekiempracujšcymmożebyćtylkoten,ktowykorzystujedotegosiłęmię​ni.

-Niepozostajeminicinnegojakzej​ć-mruknšłiwyłšczyłkomputer.Resztęrachunkówułożyłnarogu

biurka.Czekzwypłatšwsunšłdotylnejkieszeni,poczymzszedłnadół.

Camzapinałpasznarzędziami.Nagłowęwłożyłbaseballowšczapeczkę,daszkiemdotyłu,żebynie

zasłaniałwidoku.Phillipzaobserwował,jakzdejmujeobršczkęitroskliwiewsuwajšdoprzedniej
kieszeni.

background image

Obršczkimogłyzaczepićoco​ispowodowaćutratępalca.Mimotożadenzjegobraciniezostawiał

ichwdomu.Zastanowiłsię,czyobnoszeniesięztymdowodemstanumałżeńskiegostanowijaki​symbol,
czyteżrodzajpocieszenia.

Campierwszyzajšłstanowiskopracyinastawiłradionagło​negorocka.GdyPhillipsięgnšłposwój

pasznarzędziami,Camzmierzyłgochłodnymwzrokiem.

-Cozanieoczekiwanywidok-promiennyirze​kijakskowronek!Apewniezabawiałe​siędopó​na.

-Niezaczynajodnowa.

-Poprostustwierdzam.-Annanakładłamunie​ledouszu,kiedypomstowałnauwikłaniesięPhillipa

zSybill.Powiedziała,żepowiniensięwstydzić,żeniepowiniensięwtršcaćwosobisteżyciebrata.

-Chceszzniškręcić,twojasprawa.Przyjemnienanišpopatrzeć.Tyleżewyglšdajakbryłalodu.

-Nieznaszjej.

-Aty?-Widzšcgro​nybłyskwoczachbrata,Campodniósłrękę.-Trzebajšwykorzystać.Winteresie

Setha.

-Wiem,żezrobiwszystko,cobędziemogła.Ataknamarginesie,towiedz,żewychowałasięw

rodzinie,gdzienieznanomiło​ci.

-Potomianopienišdze.

-Tak.-Phillippodszedłdoułożonychwstertędesek.-Prywatneszkoły,szoferzy,służba.

-Niemogęsięjako​zdobyćnawspółczucie.

-Niesšdzę,żebyliczyłanato.-D​wignšłdeskę.-Powiadasz,żechceszjšwykorzystać.Ajaci

mówię,żeonamazalety.Niewiemnatomiast,czymajaki​czułypunkt.

Camwzruszyłramionami.Ujšłzadrugikoniecdeski,byjšdopasowaćdokadłuba.

-Jatamuważam,żejestzimnšistotš.

-Powiedziałbymraczej,żejestpow​cišgliwa.Ostrożna.-Pamiętał,wjakisposóbodniosłasiędo

niegoubiegłejnocy.Tobyłjejpierwszytakiodruch.Wolałsięniezastanawiaćiniewnikaćwszczegóły.
Miałnadzieję,żeCamsięmyli.-CzytylkotyiEthanmacieprawodozwišzkuzkobietami,które
zadowalajšwaspodkażdymwzględem?

-Nie.-Camumocowałkońcedeski.WgłosiePhillipawyczułniepokój.-Nie-powtórzył.-

PorozmawiamzSethemnajejtemat.

-Samznimporozmawiam.

-Wporzšdku.

background image

-MnietakżelosSethależynasercu.

-Wiemotym.

-Dawniejtakniebyło.-Wzišłmłotek,byprzybićdeski.-Terazjestinaczej.

-Totakżewiem.-Przezkilkakolejnychminutpracowaliwzgodnymtandemie.-Wkażdymraziebyłe​

pojegostronie-dodałCam,gdydeskaosiadłanaswoimmiejscu.-Nawetje​liniezbytzależałocina
nim.

-Robiłemtodlataty.

-Wszyscyrobili​mytodlataty.AterazrobimytodlaSetha.

Dopołudniacałyszkieletkadłubazostałpokrytydeskami.Metodaukładaniaichnanakładkębyła

żmudna,wymagaławytężonejpracyidokładno​ci.Aletobyłichznakfirmowy,ichwybór,który
gwarantowałwyjštkowšwytrzymało​ćkonstrukcjiiwymagałwielkiejwprawyodszkutnika.

Niktniekwestionowałfaktu,żeCamjestnajlepszymfachowcem.Phillippomy​lałjednak,żeionzna

sięnarzeczy.

-Niewzišłe​nicdojedzenia?-zapytałCaminapiłsięwodyzdzbanka.-Nie.

-Aniechcięlicho!-Wierzchemdłoniotarłusta.-Założęsię,żeGracezapakowałaEthanowi

monstrualniewielkilunch.Pieczonegokurczakaalbogrubekawałkiwieprzowinypieczonejwmiodzie.

-Przecieżtymaszżonę-stwierdziłPhillip.Camparsknšł​miechem.

-Ładniebymwyglšdał,gdybympoprosiłAnnęoprzyszykowaniemilunchudopracy.Wyrżnęłaby

mnieteczkšipojechałabydopracy.Jestnasdwóch-zastanowiłsię.-MożemyzaskoczyćEthana,kiedy
będziewchodził.

-Jestprostszysposób.-Phillipzanurzyłrękęwkieszeniiwyjšłćwierćdolarowšmonetę.-Orzełczy

reszka?

-Orzeł.Ktoprzegrywa,tenidzieipłaci.

Phillippodrzuciłmonetę,złapałjšiszybkimruchempołożyłnagrzbieciedłoni.Dzióborłazdawałsię

zniegoszydzić.

-Cholera.Cocikupić?

-Wielkiegosandwiczazmięsem,dużofrytekijeszczewięcejkawy.

-​wietnie,zatykajsobiearterie.

-Ajasiędziwię,czemujeszto​wiństwozsoi.Przecieżitakumrzesz.Czynielepszyjestsolidny

sandwiczzmięsem?

background image

-Niechkażdypostępujewedlewłasnegouznania.-Ponowniesięgnšłdokieszeniiwyjšłczekz

wypłatšdlaCama.-Masz,tylkoniewydajwszystkiegowjednymmiejscu.

-WreszciebędęmógłsięzaszyćwszałasienaMaui.AdlaEthana?

-Tyleconic.

-Adlaciebie?

-Nicniepotrzebuję.

CamzmrużyłoczyispojrzałnaPhillipa,którynakładałkurtkę.

-Toniejestwporzšdku.

-Zajmujęsięrachunkamiiwiem,cojestwporzšdku.

-Po​więciłe​swójczas,należycisię.

-Niepotrzebujęjej-powtórzyłzniecierpliwionyPhillip.-Kiedybędępotrzebował,wezmę.-

Wyszedłdostojnymkrokiem,pozostawiajšckipišcegozezło​ciCama.

-Upartyskurczybyk-mruknšłpodnosemCam.-Jaksięnaniegoniew​ciekać,kiedymiwciskate

ochłapy?

Campomy​lał,żePhillipcišglemadonichpretensje.Pozatymzajmujesiędetalami.Zapędzi

człowiekawkoziróg,apotemsamnicztegoniema.

Jaktuniezwariować?

Aterazjeszczewplštałsięwhistorięzkobietš,októrejniktniewie,czymożnajejufać,jeżeli

sprawyprzybioršzłyobrót.WkażdymrazienienależyspuszczaćzoczutejSybillGriffin.

InietylkozpowoduSetha.MożePhillipmałebnieodparady,alejakkażdygłupiejenawidokładnej

buzi.

“ImłodaKarenLawson,którapracujewrecepcji,odkšdspiknęłasięwzeszłymrokuzchłopakiem

McKinneyów,zobaczyłatonapisaneczarnonabiałym.Zadzwoniładoswojejmamy,aBittyLawson,
którajestmojšnajlepszšprzyjaciółkšidługoletnišpartnerkšbrydżowš-chociażpotrafiprzebićtwojego
asa,je​liniepatrzyszjejnaręce-natychmiastzadzwoniładomnieiwszystkomipowtórzyła”.

NancyClaremontbyławswoimżywiole,mogšcpoplotkować.Jakożejejmšżposiadałkawałek

ziemiwStChris,naktórymchłopcyQuinna,tabandadzikusów,urzšdziliswójwarsztat-jednemutylko
Boguwiadomo,cotamjeszczewyprawiajš-uznała,żemanietylkoprawo,aleiobowišzekprzekazać
dalejtensmacznykšsek,któryjejsiętrafiłwczorajpopołudniu.

Oczywi​cie,najpierwskorzystałaznajprostszejmetody.Ztelefonu.Aletelefonniedajetej

przyjemno​ci,jakšjestwidokreakcjirozmówcy.Ubrałasięwięcwjeszczenienoszonykostiumze
spodniamiwkolorzedyni,nowo​ćzkataloguJ.C.Penney’a.

background image

NiemiałobysensubyćnajzamożniejszškobietšwStChristopher,gdybyniemogłasiętymchoć

odrobinępopisać.Anajlepszymmiejscemdopopisaniasięidorozpowszechnieniaplotkibyłmagazyn
Crawforda.

Jejkolejnymkrokiembyłsalonpiękno​ci“TheStylerite”przymarkecie,gdzieumówiłasięna

strzyżenie,farbowanieiukładaniewłosów.

MamaCrawford,mieszkajšcawStChrisprzezcałesze​ćdziesištdwalataswojegożycia,tkwiłaza

kontuarem,przepasanawielkimzapaćkanymfartuchem.

Słyszałajużnowiny-niewielesprawuchodziłouwadzeMamy,akażdšbezzwłocznieprzekazywała

dalej-gotowabyłajednakwysłuchaćNancy.

“Ipomy​leć,żetodzieckojestwnukiemRayaQuinna!Atadamazdumniezadartymnosemjestsiostrš

tejwstrętnejdziewczyny,któranaopowiadałatewszystkieokropnerzeczy.Za​chłopiecjestjej
siostrzeńcem.Jejnajbliższymkrewnym,aleczypowiedziałachoćsłowonatentemat?Nie,mojapani,co
to,tonie!Tylkosięszarogęsiipatrzynanaszgóry,pływażaglówkšzPhillipemQuinnem,zresztš
podejrzewam,żenietylkopływa,je​libyktopytałomojezdanie.Takieniemoralnezachowaniejestteraz
umłodychludzinaporzšdkudziennym!”

PstryknęłapalcamiprzednosemMamy,ajejoczybłyszczałyniezdrowympodnieceniem.

KiedyMamawyczuła,żeNancyladamomentzboczyztematu,poruszyłaswoimiszerokimi

ramionami.

-Wydajemisię-zaczęła,​wiadomafaktu,iżludziewsklepienadstawiajšucha-żewnaszym

miasteczkujestwieleosób,którepowinnosiępowiesićzato,conaplotkowałynaRaya.Zato,co
szeptałyzajegoplecami,gdyżył,inadjegogrobem,kiedyodszedł.Noico,okazałosię,żeto
nieprawda,wyszłonamoje.

Surowymwzrokiemzlustrowałasklep.Rzeczywi​ciekilkagłówpróbowałosięjakbyschować.

Usatysfakcjonowana,zwróciłarozpromienioneoczykuNancy.

-Wydajemisię,żechętniedawała​posłuchzłymsłowomotakzacnymczłowieku,jakimbyłRay

Quinn.

PoważnieurażonaNancyażpodskoczyła.

-Nowiesz,Mamo,nigdyniewierzyłamaniwjednosłowo.-Pomy​lałateraz,żeomawianietakich

spraw,tonietosamo,codawanieimposłuchu.-Nawet​lepymusiałzauważyć,żechłopiecmaoczy
Raya.Żeistniejemiędzynimipokrewieństwo.IdlategopowiedziałampewnegodniadoSilasa:“Silasie,
zastanawiamsię,czytenchłopiecniejestkrewnymRaya?”-Oczywi​ciepowiedziałatozupełnieinaczej,
alemogłabytakpowiedzieć.-Nigdyjednakniepomy​lałam,żetownukRaya.Ani,żeprzeztewszystkie
lataRaymiałcórkę!

Zawszepodejrzewała,żeRayQuinnmusiałbyćdobrymananasemwmłodo​ci.Możenawetbył

hipisem?Akażdywie,cotoznaczy.Paleniemarihuany,udziałworgiachibieganienagolasa.

JednakniezamierzaładzielićsięzMamštšwiadomo​ciš.Zaczekaażumyjšjejwłosyikiedy

background image

wygodnierozsišdziesięwfoteluwsaloniepiękno​ci.

-Tajegocórkaokazałasięjeszczegorszaniżcichłopcy,którychoniStellasprowadzilidodomu-

trajkotała.-Atadziewczynazhotelumusibyćtakasama…

Urwała,kiedypobrzękiwaniedzwonkaobwie​ciłowej​cienowegoklienta.Ażzadrżałazemocjina

widokwchodzšcegoPhillipa.Otojedenzaktorówtegoszalenieinteresujšcegoprzedstawienia.

Phillipowiwystarczyłrzutoka,byzorientowaćsię,oczymrozmawiajš.Araczejoczymrozmawiali,

zanimwszedłdo​rodka.Bowiempodzwonkuzapanowałogrobowemilczenie,aoczyzebranychzwróciły
siękuniemu.

-Co​takiego,PhillipQuinn,niewidziałamcięchybaodczasuwaszegorodzinnegopiknikuw​więto

Niepodległo​ci-zaszczebiotałaNancy.Uznała,żeflirtowaniejestjednšznajlepszychmetodna
rozwišzaniejęzykamężczyzny.-Jakitobyłładnydzień.

-Tak,był.-Podszedłdolady,czujšczaplecamigradspojrzeń.-Potrzebujędwadużesandwicze,

MamoCrawford.Porcjęmielonegomięsaikawałekindyka.

-Zarazciprzygotujemy,Phil.Junior!-Krzyknęłanaswojegosyna,który,pomimo,żemiałtrzydzie​ci

sze​ćlatibyłojcemtrzyletniegodziecka,poderwałsięnad​więkjejgłosu.

-Takjest,mamo.

-Obsłużysztychludzi,czybędzieszsiędrapałpotyłkuprzezcałepopołudnie?

Zaczerwieniłsię,mruknšłco​podnosemiponowniezajšłsiękasš.

-Pracujeciedzisiajprzyłodzi,Phillipie?

-Zgadzasię,paniClaremont.

SamwybrałtorbęchipsówdlaCama,następniewróciłdoladychłodniczej,bywzišćdlasiebie

jogurt.

-Zwyklepolunchprzychodzitenmałychłopiec,prawda?Phillipsięgnšłrękšinachybiłtrafiłwyjšł

kartonik.

-Jestwszkole.Mamydzisiajpištek.

-Nojasne.-Nancyza​miałasię,poprawiajšckokieteryjniewłosy.-Jużsamaniewiem,coplotę.To

ładnychłopiec.Raybyłbyzniegodumny.

-Napewno.

-Słyszeli​my,żejestjako​spokrewniony…nawetblisko.

-Nigdyniemiałapanikłopotówzesłuchem,paniClaremont,oilepamiętam.Potrzebujęjeszczedwie

dużekawynawynos,Mamo.

background image

-Zarazciprzygotujemy.Nancy,chybamaszjużdo​ćwiadomo​cinacałydzieńplotkowania.Gdyby​

chciaławycisnšćjeszczewięcejinformacjinatematchłopca,mogłaby​sięspó​nićnaukładaniewłosów.

-Nierozumiem,cochceszprzeztopowiedzieć.-NancyprychnęłairzuciłaMamiew​ciekłe

spojrzenie.-Aleitakmuszęjużi​ć.Wybieramysięwieczoremzmężemnakolacjęztańcamidoklubu
Kiwanian,trzebawięcjako​wyglšdać.

Wyszłamajestatycznie,udajšcsięwprostdosalonupiękno​ci.Mamazmrużyłaoczy.

-Zajmijciesięswoimizakupami,Juniorprzyjmieodwaspienišdze.Toniejest​wietlica.Chceciestać

igapićsię,toid​cienadwór.

Gdykilkaosóbdoszłodowniosku,żemajšgdzieindziejsprawydozałatwienia,Phillipzachichotał.

-TaNancyClaremontmamniejrozumuniżpawica-oznajmiłaMama.-Niedo​ć,żetakubrana

wyglšdajakdynia,tojeszczeniepotrafizachowaćsiędelikatnie.

MamaponowniezwróciłaswojšszerokštwarzkuPhillipowiiu​miechnęłasięoduchadoucha.

-Niepowiem,żebymniebyłaciekawa,jakkażdyzresztš,aleniemożnazdobywaćinformacji

obrażajšcludzi.Nieznoszęzłychmanieranigłupoty.

Phillippochyliłsięnadladš.

-Wiesz,Mamo,taksobiewła​niemy​lę,czyniezmienićimienianaJean--Claude,nieprzenie​ćsiędo

Francji-krajuwina,wdolinęLoary,albokupićsobiewinnicę.

Nierazsłyszałaróżnewersjetakichopowie​ci.

-Noicodalej?-zapytała.

-Przyglšdałbymsię,jakmojewinogronadojrzewajšwsłońcu.Jadłbymchleb,którybyłbygoršcyi

​wieży,iser,którynajpierwodleżałbyswoje.Wiódłbympiękne,spokojneżycie.Alejestjedenproblem.

-Jaki?

-Nicztego,je​litamzemnšniepojedziesz.-Chwyciłjejrękę,obsypujšcjšpocałunkami,podczas

gdyonapękałaze​miechu.

-Chłopcze,aletypotrafiszgadać!Zawszepotrafiłe​.-Otarłaoczyiwestchnęła.-Nancytoidiotka,

aleniejestzła.RayiStellajejimponowali.Adlamniebylikim​znaczniewięcej.

-Wiemotym,Mamo.

-Niechtylkoludzieusłyszšjakš​nowinkę,odrazupuszczajšjšruch.

-Totakżewiem,Mamo.-Pokiwałgłowš.-PodobniejakSybill.BrwiMamyuniosłysię.

-Dziewczynamacharakter.Todobrze.Sethmożebyćdumnyztegopokrewieństwa.Imożebyć

background image

dumny,żetakiczłowiekjakRaybyłjegodziadkiem.-Zrobiłapauzę,bydokończyćpakowania
produktów.-RayowiiStellispodobałabysiętadziewczyna.

-Taksšdzisz?-wyszeptałPhillip.

-Tak.Imniesiępodoba.-Zawijajšcszybkoproduktywbiałypapier,Mamaponownieu​miechnęłasię

oduchadoucha.-Wcaleniejestzarozumiała,jakutrzymujeNancy.Przeciwniewydajemisięnie​miała.

Phillipzwrażeniaotworzyłusta.-Nie​miała?Sybill?

-Jasne.Robiwszystko,żebytoukryć.Aterazzabierajszybkotomięso,pókiniewystygnie.

-Comnieobchodzigromadapedziówsprzeddwustulat?

Sethsiedziałnadotwartšksišżkšdohistorii,zustamipełnymigumydożucia.Podziesięciugodzinach

pracyfizycznejPhillipniemiałnastroju,byznosićhumorySetha.

-Ojcowienaszegokrajuniebylipedziami.

Sethparsknšłid​gnšłpalcemwcałostronicowšilustrację,przedstawiajšcšzebranieKongresu

Kontynentalnego.

-Nosilidziwaczneperukiiubieralisięjakdziewczyny.Dlamnietosšpedzie.

-Takabyłamoda.-Wiedział,żedzieciakdrażnisięznim,aleztrudemsiępowstrzymał,żebyniedać

mukopa.-Za​nazywaniekogo​pedziemzpowodujegostylużycia​wiadczyobrakutolerancji.

Sethu​miechnšłsiętylkopodnosem.UwielbiałwyprowadzaćPhillipazrównowagi.

-Facet,którynosiperukęzlokamiibutynawysokichobcasach,zasługujenaswoje.

Phillipwestchnšł.Byłatokolejnareakcja,którauradowałaSetha.Wcalenieuważał,żehistoriajest

bzdurš.Czyniedostałnajwyższejnotyzostatniegotestu?Alepisaniekretyńskiejbiografiiktórego​ztych
pedziów,tojuż​miertelnanuda.

-Wieszkimbylicifaceci?-zapytałPhillip,poczym,gdySethotworzyłusta,zmrużyłgniewnieoczy.

-Tylkominieprzerywaj.Buntownikami,podżegaczami,twardzielami.

-Twardzielami?Najakimtyżyjesz​wiecie?

-Broniliobranejprzezsiebiedrogi,ustanawialiprawa,wygłaszaliprzemówienia.Mieliwnosie

Anglię,azwłaszczakrólaJerzego.-Dostrzegłbłyskrozbawienia,atakżezainteresowaniawoczach
Setha.-Iniechodziłoimocłonaherbatę.Tobyłtylkopretekst.Niechcielijużwięcejniczawdzięczać
Anglii,otojakdotegodoszło.

-Wygłaszanieprzemówieńizapisywaniepapierówtonietosamo,cowalka.

-Musielimiećpewno​ć,żejestocowalczyć.Ludziomtrzebadaćwybór.Je​lichcesz,żeby

zrezygnowaliztowaruX,musiszimzaoferowaćtowarY,isprawić,żebybyłlepszy,mocniejszy,

background image

smaczniejszy.Agdybymcipowiedział,żegumaBubbleliciousjestdoniczego?-zapytałPhillip.

-Bardzojšlubię.-Nadowódtego,Sethwydmuchałolbrzymiciemnoczerwonybalon.

-Wporzšdku,ajacięzapewniam,żetoohyda,aci,cojšrobiš,todranie.Czyztegopowodu

wyrzuciszjšdo​mieci?

-Jeszczeczego!

-Agdybymcidałnowywybór,gdybymcipowiedział,żeSuperBubbleBlow…

-SuperBubbleBlow?Człowieku,niedobijajmnie.

-Milcz.SBBjestlepsza.Nadłużejstarczy,kosztujetaniej.Żuciejejsprawia,żetyitwoiprzyjaciele,

twojarodzina,twoisšsiedzi,stajšsięszczę​liwsi,silniejsi.SBBtogumaprzyszło​ci,twojejprzyszło​ci.
SBBtojestto!-dodałPhillip,nadajšcodpowiedniebrzmieniegłosowi.-Bubbleliciousjestzła.Dzięki
SBBodnajdzieszprawdziwšwolno​ćiniktcinigdyniepowie,żemożeszdostaćtylkojedenkawałek.

-Bomba.-Toprawda,żePhillipjestdziwakiem,potrafibyćjednakzabawny.-Gdziemamzłożyć

podpis?

U​miechajšcsiępółgębkiem,Phillipodrzuciłgumęnabiurko.

-Dałemciobrazowyprzykład.Cifacecibylisolštejziemiijejkrwiš,toonipodburzaliiwzniecali

entuzjazmludzi.

“Sólikrew-pomy​lałSeth.-Możnatobędziegdzie​wykorzystać”.

-Dobra,możewybioręPatrickaHenry’ego.Wyglšdamniejdziwacznieniżpozostalifaceci.

-Znajdzieszinformacjewkomputerze.Potemodszukajbibliografięnajegotematiwydrukujjšsobie.

WbibliotecewBaltimoreznajdzieszwięcejnatentematniższkole.

-Dobra.

-Azanimpójdzieszspać,dokończwypracowaniezangielskiego.

-Człowieku,odpu​ćtrochę.

-Pokaż,co​tamnaskrobał.

-Chryste.-Nieprzestajšcgderać,Sethwycišgnšłzokładkipojedynczškartkępapieru.

Wwypracowaniupodtytułem“Pieskieżycie”Sethopisywałtypowydzień,widzianyoczamiGłupka.

Czytajšc,Phillipniemógłpowstrzymaću​miechu,gdypsinarratoropowiadałoswoichrozkoszach
podczaspolowanianakróliki,zło​ciłsięnapszczoły,napomykałodreszczykuemocjipodczaswspólnych
wyprawzdobrymimšdrymprzyjacielemSimonem.

Tak,dzieciakjestzdolnyidowcipny.

background image

GdyGłupekskończyłswójdługi,ucišżliwydzień,zwinšłsięnaposłaniu,którewspaniałomy​lnie

dzieliłzeswoimpanem,Phillipzwróciłkartkę.

-Fantastyczne.Trzebaprzyznać,żenaturanieposkšpiłacitalentu.Odkładajšcwypracowaniena

miejsce,Sethspu​ciłoczy.

-Raybyłtakcholerniebystryijakoprofesorcollege’u…

-Gdybyotobiewiedział,Seth,zrobiłbyco​wtejsprawiedużowcze​niej.

-Tak,takmy​lę…-SethwzruszyłramionamiwtypowydlaQuinnówsposób.

-Będęjutrorozmawiałzadwokatem.Teraz,przypomocySybill,wszystkomożeszybciejruszyćz

miejsca.

Sethzłapałołówekiodruchowozaczšłszkicowaćnabibule.Byłytojakie​formy,koła,trójkšty,

kwadraty.

-Onamożejeszczezmienićzdanie.

-Nie,niezmieni.

-Ludziestaletorobiš.-Samczekałtygodniami,gotowydoucieczki,gdybyQuinnowiezmienili

zdanie.Kiedytaksięniestało,zaczšłimwierzyć,alewkażdejchwilibyłgotowydoucieczki.

-Niektórzyludziedotrzymujšobietnic,niezależnieodwszystkiego.TakjakRay.

-OnaniejestRay’em.Przyjechała,żebynasszpiegować.

-Przyjechałasprawdzić,czyniedziejecisiękrzywda.

-Noidobrze,zobaczyła.Możewięcjużwyjeżdżać.

-Trudniejjestpozostać-powiedziałspokojniePhillip.-Trzebamiećsilnycharakter.Ludziejużsię

doniejdobraliiobgadujšjš.Wiesz,jaktojest,kiedyludzieobserwujšciękštemokaiszepczš.

-Tak.Zwyczajnekretyństwo.

-Niemniejjednakpotrafitonapsućkrwi.

Wiedziałotym,lecz​cisnšłtylkoołówek,pogrubiłkreskę.

-Poprostuspodobałacisię.

-Możliwe.Napewnojestnacopopatrzeć.Aletoniezmieniistotyrzeczy.Niewielujestludzi,którym

bytakcholernienatobiezależało.-Poczekał,ażwzrokSethaspocznienanim.Patrzylisobieterazw
oczy.-Potrwałototrochę,możezbytdługo,żebyimniezaczęłotakcholerniezależeć.Robiłemto,oco
prosiłRay,ponieważgokochałem.

background image

-Aleniemiałe​natoochoty.

-Nie,niemiałemochoty.Byłe​jakczyraknatyłku.Alezaczęłosiętostopniowozmieniać.Wjakim​

momenciezaczšłemtorobićbardziejdlaciebieniżdlaRaya.

-My​lałe​może,żejestemjegodzieciakiem,itocięwkurzało.“Jeszczejak-pomy​lałPhillip.-To

ciekawe,dojakiegostopnianaiwnibywajšdoro​li,gdysšdzš,żeukryjšprzeddziećmiswojetajemnicei
grzechy!”

-Tak,niemogłempogodzićsięzmy​lš,żeoszukałizdradziłmojšmatkę,atyjeste​jegosynem.

-Ajednakumie​ciłe​mojeimięnaszyldzie!

Philliproze​miałsięniepewnie.Faktyczniemożnaczasamipostšpićsłusznie,wcaleniezdajšcsobiez

tegosprawy.

-Tambyłojegomiejsce,takjaktwojejesttutaj.ASybilltakcholernienatobiezależy,żebyłoby

zwykłšgłupotšjšodpychać.

-Uważasz,żepowinienemsięznišspotkać?-Samjużsięnadtymzastanawiał.-Niewiem,oczym

mieliby​mymówić.

-Widziałe​jširozmawiałe​zniš,zanimsiędowiedziałe​owszystkim.Postarajsięniczegonie

zmieniać.

-Możemaszrację.

-Nieuważasz,żeGraceiAnnapowariowaływzwišzkuztwojšurodzinowškolacjšwprzyszłym

tygodniu?

-Tak.-Opu​ciłniecogłowę,byukryćpromiennyu​miech.Niemógłwtouwierzyć.Szykowałymu

kolacjęurodzinowšztakimmenujakiesobiezażyczył,anastępnegodniaodbędziesięprzyjęciedla
kumpli.

-Cosšdziszozaproszeniujej?Prawdziwarodzinnakolacja.Przestałsięu​miechać.

-Niewiem.Zastanowięsię.Prawdopodobnieitakniezechceprzyj​ć.

-Możejednakspróbujjšzaprosić.Zgarnšłby​ojedenprezentwięcej.

-Tak?-Znowuu​miechnšłsię,jakbyzocišganiem.-Alemusiałabysiępostaraćoco​dobrego!

-Masztupet!

background image

15

PółtoragodzinnespotkaniezadwokatemwBaltimorewykończyłoSybill.My​lała,żebędzielepiej

przygotowana-wkońcumiałanatodwaipółdniapotym,jakwponiedziałekranozatelefonowałado
niegoizostaławci​niętawjegonapiętyharmonogramna​rodępopołudniu.

Awięcpierwszyetapmajużzasobš.Powierzenieobcejosobiesekretówiniechlubnychrodzinnych

faktówokazałosiętrudniejszeniżsšdziła.

Terazmusistawićczołozimnemu,przenikliwemudeszczowi,ruchowiulicznemuiwłasnej,dalekiej

odideału,umiejętno​ciprowadzeniasamochodu.Ponieważchciałaominšćtłoknajezdniijaknajszybciej
pozbyćsięsamochodu,zostawiłagonaparkinguwgarażu,iterazmusiałamaszerowaćwdeszczu.

Drżšczzimnastwierdziła,żejesieńpostanowiłachybanadobrewyprzećlatozmiasta.Drzewa

zaczynałyzmieniaćkolory,li​cizabarwiłysięzłotemiczerwieniš.Wrazzdeszczemspadłatemperatura,a
wiatrwyszarpywałjejparasolkę,kiedyzbliżałasiędoportu.

Wolałabysuchydzień,wktórymogłabysiępowłóczyć,porozglšdać,docenićładnieodrestaurowane

starebudynki,starannieutrzymanenabrzeżeiprzycumowanetuhistorycznełodzie.Alenawetprzy
silnym,zimnymdeszczumiałotoswójurok.

Morzebyłokompletnieszareilekkowzburzone,widnokršgzlewałsięzniebem.Większo​ćkuracjuszy

iturystówschroniłasiępoddachem.

Czułasięsamotna,gdystałatakwdeszczupatrzšcnawodęizastanawiajšcsię,copoczšćdalej.

Westchnęła,zawróciłaiposzłaprzyjrzećsięsklepom.Wybierałasięwpišteknaurodzinowe

przyjęcie.Porakupićsiostrzeńcowiprezent.

Porównywanieiwybieranieprzyborówmalarskichzajęłojejponadgodzinę.Pomy​lała,żeminęło

sze​ćlatodczasu,kiedykupowałaprezentdlaSetha.Trzebanadrobićzaległo​ci.

Ołówkiipastelemuszšbyćnajlepszejjako​ci.Zwielkšuwagšobejrzałapędzledoakwareli,jakbyod

jejwyborumiałyzależećlosy​wiata.Przezdwadzie​ciaminutbadałaciężarigrubo​ćpapieru
rysunkowego,załamałasięzupełnieprzykasecie.

Podługimoglšdaniustwierdziła,żejedynymkryterium,jakimpowinnakierowaćsięprzywyborze,

musibyćprostota.Chłopieczpewno​cišbędziesięczułlepiejzprostšorzechowškasetš.Pozatymbędzie
trwalsza,wystarczymunadługo.

Amoże,kiedypolatachspojrzynatopudełko,pomy​lioniejżyczliwie?

-Panisiostrzeniecbędzieoszołomionytymiprezentami-stwierdziłaekspedientka.

-Jestbardzoutalentowany.-Roztargniona,zaczęłaogryzaćpaznokiećkciuka-nawyk,zktórym

skończyłaprzedlaty.-Zawiniemipanitoostrożnieizapakujedopudełka?

-Oczywi​cie.Janice!Mogłaby​przyj​ćitrochęmipomóc?Mieszkapaniwokolicy?-zapytałaSybill.

background image

-Nie,niemieszkam.Mój…przyjacielpoleciłmitensklep.

-Tomiłozjegostrony.Janice,trzebazawinšćizapakowaćwszystkodopudła.

-Czymożemitopanijako​udekorować?

-Niestetyniemamyżadnychozdób.Aleniedalekoznajdziepanisklepzpapeteriš.Majštambogaty

wybórpapierówdozawijaniaprezentów,wstšżekikartek.

“OBoże-pomy​lałaSybill.-Jakirodzajpapierupowinnosięwybraćdlajedenastoletniegochłopca?

Awstšżkę?Czychłopcuspodobajšsięwstšżkiikokardy?”

-Razemwychodzipięćsetosiemdziesištpięćdolarówisze​ćdziesištdziewięćcentów.-Ekspedientka

rozpłynęłasięwu​miechu.-Wjakiejformiechcepanizapłacić?

-Pięćset…-Sybillzatkało.Chybamusiałapostradaćzmysły.Prawiesze​ćsetdolarównaurodziny

dziecka?Notak,zupełniezwariowała.-PrzyjmujepaniVisę?-zapytałasłabymgłosem.

-Oczywi​cie.-Rozpromienionasprzedawczyniwycišgnęłarękępozłotškartękredytowš.

-Czymogłabymipanipowiedzieć…-rzekłaSybill,wyjmujšcnotesiodnajdujšcliteręQ.-Szukam

tegoadresu.

-Oczywi​cie,totużzarogiem.

Tobłšd,strofowałasięwmy​lach,wychodzšczpowrotemnadeszcz,walczšczdwiemaogromnymi

torbamizzakupamiizniesfornšparasolkš.Niemażadnegopowodu,żebygonachodzić.

Możegonawetniebyćwdomu.Jestgodzinasiódma.Pewnieposzedłnakolację.Lepiejodszukać

samochódipojechaćzpowrotemnaWybrzeże.Ruchjestjużmniejszy,czegoniemożnapowiedziećo
deszczu.

Mogłabyprzynajmniejnajpierwzadzwonić.Notak,aletelefonkomórkowymiaławtorebcei

brakowałojejršk.Jestciemnoipada,pewnoitaknieznajdziejegodomu.Je​linieudasięjejwcišgu
pięciuminut,zawracaiidziedosamochodu.

Znalezieniewysokiego,luksusowegobudynkuzajęłojejtrzyminuty.Pomimozdenerwowaniaz

przyjemno​cišweszładociepłego,suchegoholu.

Stałytuozdobnedrzewawmiedzianychnaczyniachikilkamiękkichfoteliwneutralnychodcieniach.

Gustownaelegancjategopomieszczeniasprawiła,żeczułasięjakniepożšdanymokryszczurna
luksusowymstatku.

Chybazwariowałaprzychodzšctutaj.Czyżnieobiecałasobie,wybierajšcsiędzisiajdoBaltimore,że

tegoniezrobi?Niechciała,bywiedział,żebędziewBaltimore.

Namiło​ćboskš,przecieżwidziałagozaledwiewniedzielę.Niebyłożadnejsensownejprzyczyny,

którabyusprawiedliwiałatakdesperackšpotrzebęzobaczeniagoteraz.Powinnanatychmiastwracaćdo
StChristopher,ponieważpopełniapotwornybłšd.

background image

Przeklinałasiebie,podchodzšcdowindy,wchodzšcdoniejinaciskajšcguzikszesnastegopiętra.

Dlaczegotorobi?

OBoże,aje​lizastaniegowdomu,aleniesamego?Samamy​lomożliwo​citakiegoupokorzeniabyła

dlaniejjakciospię​cišwżołšdek.Nigdyniepowiedzielisłowanatematwyłšczno​ci.Miałabsolutne
prawowidywaćsięzinnymikobietami.Zpewno​cišmiałmnóstwokobiet-cotymbardziej​wiadczyło,że
straciłarozum,angażujšcsięwtenzwišzek.

Niepowinnawpadaćdoniegoniezapowiedziana,nieproszona,nieoczekiwana.Wszystko,czego

nauczonojejnatematmanier,protokołu,dopuszczalnegozachowania,nakazywałojejopu​cićtendom.
Należałozawrócić,nimzostanieupokorzona.

Niemiałapojęcia,cojšskłoniłodotego,byotworzyćwindęipodej​ćdodrzwiznumerem1605.

“Nieróbtego,nieróbtego,nieróbtego”.-rozbrzmiewałowjejgłowie,kiedyzbliżałapalecdo

dzwonkaprzydrzwiach.

“OBoże,oBoże,cojazrobiłam?Copowiem?Jaksięwytłumaczę?Obyniebyłogowdomu!”

-Sybill?-Miałzdumione,szerokootwarteoczyirozchylonezniedowierzaniawargi.

-Strasznieprzepraszam.Powinnambyłazadzwonić.Niemiałamzamiaru…przyjechałamdomiastai

wła​nie…

-Daj,pozwól,żepotrzymam.Wykupiła​całysklep?-Wzišłtorbyzjejlodowatychršk.-Trzęsieszsię

zzimna.Wejd​do​rodka.

-Powinnambyłazadzwonić.

-Niewygłupiajsię.-Odstawiłtorbyizaczšłzniej​cišgaćociekajšcywodšnieprzemakalnypłaszcz.-

Dlaczegoniedała​znać,żewybieraszsiędzisiajdoBaltimore?Kiedyprzyjechała​?

-Około…wpółdotrzeciej.Miałamspotkanie.Potemrozpadałosię.-Niejestemprzyzwyczajonado

prowadzeniasamochoduwdużymruchu.Prawdęmówišc,wogóleniejestemprzyzwyczajonado
prowadzenia,denerwowałamsięztegopowodu.

Paplała,podczasgdyonobserwowałjšzpodniesionymibrwiami.Miałazaróżowionepoliczki,ale

chybaniezzimna.Miałapiszczšcygłos-itobyłanowo​ć.Ciekawe!Jakbyniewiedziała,cozrobićz
rękami.

Choćnieprzemakalnypłaszczochroniłjejjasnopopielatykostium,przemoczyłabuty,anajejwłosach

połyskiwałykropledeszczu.

-Czy​tyoszalała?-powiedziałpółgłosem.Położyłrękęnajejramionach,roztarłje,żebyjeogrzać.-

Odprężsię.

-Powinnambyłazadzwonić-powiedziałaporaztrzeci.-Zachowałamsięniegrzecznieizbyt

poufale.

background image

-Nie,wcalenie.Możetylkotrochęryzykowała​.Gdyby​przyszławcze​niej,niezastałaby​mniew

domu.-Przycišgnšłjšodrobinębliżej.-Sybill,odprężsię.

-Dobrze.-Zamknęłaoczy.Rozbawiłogoto.

-Corobisz?

-Odprężamsię.-Jak?

-Oddycham-odpowiedziała.-Koncentrujęsię.-Poczym,gdyzaczšłsię​miać,otworzyłaoczy.

-Więctaksięodprężasz?Oddychajšcikoncentrujšcsię?

Wjegogłosiedałosięsłyszećrozdrażnienie.Prawieniezauważalne,alejednakrozdrażnienie.

-Badaniadowiodły,żelepszydopływtlenuikoncentracjaumysłurozładowujšstres.

-Akurat.Przeprowadziłemwłasnebadania.Pozwól,żejewypróbuję.-Dotknšłjejustwargami,

delikatnie,leczprzekonujšcojepotarł,ażzmiękły,ustšpiły,rozgrzałysię.Zabawiłsięleciutkozjej
językiem,ażwestchnęłacicho.-Taak,mójsposóbsięsprawdza-wyszeptał,pocierajšcpoliczkiemjej
mokrewłosy.-Je​liomniechodzi,​wietniesięsprawdza.Cotynato?

-Oralnastymulacjajesttakżesprawdzonymsposobemnastres.Zachichotał.

-Obawiamsię,żejaktakdalejpójdzie,oszalejęnatwoimpunkcie.Trochęwina?

Niezamierzałaanalizowaćjegodefinicjiszaleństwa.

-Nieodmówięszklaneczki.Choćniepowinnam.Prowadzę.

Pomy​lał,żedzisiajwieczoremnigdzieniepojedzie.

-Usišd​.Zarazwrócę.

Gdyzniknšłwsšsiednimpomieszczeniu,powróciładokoncentrujšcegooddychania.Kiedyuspokoiła

siętrochę,rozejrzałasiępopokoju.

Na​rodkustałaniskakwadratowaławazdużymżaglowcem,wktórymrozpoznaławyróbz

manufakturyszkławMurano.Byłatuteżparazielonychżeliwnych​wiecznikówzmasywnymibiałymi
​wiecami.

Poprzeciwnejstroniepokojuznajdowałsięniedużybarek,aprzynimdwaczarne,pokryteskórš

stołki.Obok,na​cianie,wisiałzabawnyplakatburgundzkiejwinnicyNuits-StGeorges,przedstawiajšcy
oficerafrancuskiejkawaleriiwosiemnastowiecznymmundurze,siedzšcegonabeczce,zeszklankšiz
fajkš,zpodejrzanierozanielonymu​miechem.

Białe​cianyozdobionebyłytuiówdzieobrazkami.Międzyinnymiwisiałananichoprawionawramę

odbitkastylowegoplakatuszampanaTattingerzeleganckškobietš-zpewno​cišbyłatoGraceKelly-w
gładkiejczarnejwieczorowejsukni,stojšcšzdługim,wšskimkieliszkiemperlšcegosięwinaprzy

background image

okršgłymszklanymstolenawygiętychstalowychnóżkach.ByłateżgrafikaJuanaMiró,atakże
reprodukcjaJesieniAlfonsaMuchy.

Stałytuzarównooszczędnewformienowoczesnelampy,jakieleganckieArtDeco.Dywanbył

puszysty,jasnopopielaty,aniezasłonięteoknaszerokieimokreoddeszczu.

Pomy​lała,żepokójjestwyrazemmęskiego,eklektycznegogustu,niepozbawionegoswoistego

humoru.Podziwiaławła​nieobitybršzowšskóršpodnóżekwkształciezagrodydla​wiń,kiedywszedłz
dwomakieliszkami.

-Podobamisięta​winia.

-Ijajšlubię.Możeby​miopowiedziała,jakspędziła​tenzpewno​cišinteresujšcydzień?

-Nawetniezapytałam,czymaszjakie​plany.-Zauważyła,żejestubranywmiękkšczarnšsportowš

bluzę,wdżinsy,iżeniemananogachbutów.Conieoznacza,że…

-Jużwiem.-Wzišłjšzarękę,poprowadziłwstronęgłębokiejsofy.-Spotkała​siępopołudniuz

adwokatem.

-Ktociotympowiedział?

-Tomójprzyjaciel.Informujemnienabieżšcoowszystkim,corobi.-Dałjejodczuć,żeczujesię

rozczarowany,iżniezadzwoniłainiedałamuznaćoswymprzyje​dziedomiasta.-Jakposzło?

-Dobrze,dziękuję.Zesprawšprzekazaniaopiekiniepowinnobyćterazkłopotów.Nieudałomisię

jednakprzekonaćmatki,żebyzłożyłao​wiadczenie.

-Jestzłanaciebie.

Sybillpowoliupiłałykwina.

-Tak,jestzła,izcałšpewno​cišgorzkożałujetejchwilisłabo​ci,któraskłoniłajšdowyznania

prawdy.Wzišłjšzarękę.

-Musicibyćciężko.Jestmiprzykroztegopowodu.

Spojrzałanaichsplecionepalce.Wjaknaturalnysposóbjšdotyka.

-Niejestemdzieckiem.Apozatym,ponieważistniejeniewielkieprawdopodobieństwo,byten

drobnyincydent-choćwzbudzatyleemocjiStChristopher-dotarłprzezAtlantykdoParyża,sšdzę,że
matkajako​siępozbiera.

-Aty?

-Życieidzienaprzód.Gdywszystkozostanieoficjalniezałatwione,Glorianiebędziemiałamotywui

przestaniesprawiaćkłopotytobieitwojejrodzinie.ISethowi.Niestety,nieprzestanieprzysparzać
kłopotówsamejsobie,alenatojużnicnieporadzę.Niemamteżochotytegoczynić.

background image

Zimnygłaz,czypostawaobronna?

-TakczyowakSethpozostanietwoimsiostrzeńcem.Niktniezabroniciwidywaćsięznim,ani

pozostaćczę​cišjegożycia.

-Nienależędojegożycia-powiedziałabezbarwnymgłosem.-Aponieważdopierojezaczyna,

byłobyniewskazaneiszkodliwe,gdybycišgnšłzasobšbalastdawnegożycia.Tocud,żepoczynania
Gloriinieokaleczyłygogłębiej.Je​liczujesiębezpieczny,zawdzięczatotwojemuojcu,tobieitwojej
rodzinie.Nieufami,Phillipie,iniemakutemupowodu.

-Nazaufanietrzebazasłużyć.Powinnocinatymzależeć.

Wstała,podeszładociemnegooknaipopatrzyłanarozedrgane,rozmazaneprzezdeszcz​wiatłamiasta.

-Czykiedyzamieszkałe​zeStellšiRayem,kiedypomagalicizmienićżycie,staćsięinnym

człowiekiem,niezerwałe​kontaktuzmatkšikumplamizBaltimore?

-Mojamatkabyładziwkšimiałamiwszystkozazłe,amoikumplebylipokštnymihandlarzami

narkotyków,narkomanamiizłodziejami.Niechciałemsięwięcejznimikontaktować,podobniejakioni
zemnš.

-Rozumieszjednakmójpunktwidzenia.

-Rozumiem,aleniezgadzamsięznim.

-My​lę,żeSethjestinnegozdania.Gdywstała,odstawiłkieliszek.

-Chce,żeby​byławpišteknajegourodzinach.

-Totychcesz-poprawiłago.-Iogromniedoceniamfakt,żeudałocisięprzekonaćSetha.

-Sybill…

-Askorojużjeste​myprzytym-wtršciłaszybko-znalazłamtwójsklepzprzyboramimalarskimi.-

Wskazałaruchemgłowynatorby,którepostawiłprzydrzwiach.

-To?-Zmierzyłwzrokiemstojšcenapodłodzetorby.-Ażtyle?-​miejšcsię,przytaknęłagłowš.-

Będziezachwycony.Oszalejezrado​ci.

-Niechciałabym,żebypotraktowałtojakołapówkę,czypróbęwkupieniasięwjegołaski.Nie

wiem,comnienapadło.Jakzaczęłam,niemogłamskończyć.

-Natwoimmiejscunieanalizowałbymmotywów,dlaktórychrobiszco​miłego,podwpływem

impulsu,co​,cowykraczatrochęponadnormę.-Delikatniepoklepałjejrękę.-Iprzestańobgryzać
paznokcie.

-Nieobgryzampaznokci.-Obrażona,opu​ciłagłowę,dostrzegłanierówny,oskubanypaznokieć

kciuka.-OBoże,faktycznie!Ostatniozdarzyłomisiętorobić,kiedymiałampiętna​cielat.Gdziemój
pilnik?

background image

Złapałatorebkęiwyjęłazniejprzyborydomanicure.

-Była​nerwowymdzieckiem.

-Cotakiego?

-Obgryzała​paznokcie.

-Poprostunawyk.

-Możeraczejtiknerwowy,doktorGriffin?

-Byćmoże.Aleskończyłamztym.

-Niedokońca.Obgryzaniepaznokci-mruknšł,podchodzšcdoniej-migreny…

-Sporadycznie.

-Nieregularneposiłki-cišgnšł.-Niewmawiajmitylko,żejadła​co​wieczorem.Odnoszęwrażenie,

żeoddychanieikoncentracjanienajlepiejlikwidujšstresy.Pozwól,żejeszczerazspróbujęmojego
sposobu.

-Naprawdęmuszęjużi​ć.-Trzymałjšjużwramionach.-Pókiniejestzapó​no.

-Jestjużowielezapó​no.-Musnšłwargamijejusta,raz,drugi.-Będzieszmusiałazostać.Jest

ciemno,zimnoipada-szeptał,skubišcjejwargi,zabawiajšcsięnimi.-Apozatym,marnyzciebie
kierowca.

-Poprostu…-Pilnikwysunšłsięzjejpalców.-Wyszłamzpraktyki.

-Chcęcięwzišćdołóżka.Chcęcięwzišćdomojegołóżka.-Następnypocałunekbyłgłębszy,

dłuższy,wilgotniejszy.-Chcęzciebiezdjšćtej​licznykostiumik,kawałekpokawałku,izobaczyć,co
maszpodspodem.

-Niewiem,jaktytorobisz.-Jejoddechstawałsięzbytszybki,ciałozbytpodatne.-Przestajęmy​leć,

gdymniedotykasz.

-Lubię,kiedytraciszpanowanienadsobš.-Wsunšłdłoniepodjejdopasowanyżakiet,ażsięgnšł

palcamijejpiersi.-Lubię,kiedydrżysz.Chciałbymztobšrobićtewszystkierzeczy…

Czułajużnagłeprzypływygoršca,ostrelodowateukłucia.

-Jakiewszystkierzeczy?

-Pokażęci-o​wiadczyłipodniósłjš.

-Nierobiętego.-Odgarnęławłosyispoglšdałananiego,gdyjšniósłdosypialni.

-Czego?

background image

-Nieodwiedzammężczyznwichdomach,niepozwalamimzanosićsiędołóżka.Nierobiętego.

-Więcpotraktujmytojakozmianęwzorcówzachowania.-Zanimjšułożyłnałóżku,obsypał

pocałunkami.-Zacznijmyod…-urwał,żebyzapalićtrzyramiennyżelaznylichtarz,stojšcywrogu-
prostejstymulacji.

-Takjestlepiej.-​wiatło​wiecdokazałocuduzjegoniewiarygodnieprzystojnatwarzš.-Todlatego,

żejeste​takiatrakcyjny.

Za​miałsię,położyłsięwwielkimłóżkuiskubnšłjšwargamiwpodbródek.

-Czyżby​byłaażtakbezwolna?

-Niezawsze.Zwyklemojaaktywno​ćseksualnaznajdujesiętylkotrochęponiżejprzeciętnej.

-Czyżby?-Uniósłjšnatyle,byzdjšćzniejżakiet.

-Tak.Uważam…je​lichodziomnie…żewstępnagramiłosnamożebyćbardzowskazana…-

Wstrzymałaoddech,gdyzaczšłrozpinaćjejbluzkę.

-Wskazana?

-Naogółjednak,pobudzanakrótko.Oczywi​ciemówiętonapodstawiewłasnychodczuć.

-Oczywi​cie.-Dotarłustamidodelikatnej,jedwabistejwypukło​cijejpiersi,którekuszšcowychylały

sięzmiseczekjejstanika.Ipolizał.

-Ale…ale…-Gdyjegojęzykw​liznšłsiępodmateriałiprzypu​ciłszturm,zacisnęłakurczowopię​ci.

-Usiłujeszmy​leć.

-Usiłujęsięprzekonać,czypotrafię.-Ijakciidzie?

-Niezadobrze.

-Wspominała​co​oswoichosobistychodczuciach-przypomniał,obserwujšcjejtwarzi​cišgajšc

spódnicę.

-Naprawdę?-Drżałagdykre​liłkońcempalca​ladnajejprzeponiebrzusznej.

Zprawdziwšrozkoszšstwierdził,żeznówmanasobieteseksowneciasnoprzylegajšcepończochy,

tymrazemprzezroczysteiczarne.Widaćuznała,żeczarnystanikitakiepończochynajlepiejdosiebie
pasujš.

IdziękowałBoguzajejpraktycznyzmysł.

-Sybill,uwielbiamto,comaszpodspodem.

Zawędrowałterazjęzykiemdojejbrzucha,smakujšcjegociepłoikobieco​ć,wyczuwajšcdrgajšce

background image

mię​nie.Kiedyznalazłasiępodnim,zjejgardłapopłynšłbezradnycichyd​więk.

Mógłznišczynić,cochciał.Ta​wiadomo​ćupoiłagoniczymwino.Pragnšł,bywspólnieprzeżywali

kolejneetapy,zatopiłsięwniej,pogršżyłbezreszty.

​cišgajšcpończochyztych​licznych,długichud,podšżałich​lademustami,ażdoczubkówjejstóp.Jej

skórabyłakremowa,gładka,pachnšca.Doskonała.Ijeszczebardziejpodniecajšca,gdypodnimdrżała.

Mógłwsunšćkońcepalcówijęzykponiżejtejjedwabnejfantazyjnejosłonynajejbiodrachidrażnić

jšdelikatnymidotknięciami,dopókiniewygięłasięwłuk,niezadrżałamocniejiniejęknęła.Tamwła​nie
skoncentrowałosięcałeciepło.Wilgotne,nabrzmiewajšce.

Akiedypodwpływempieszczotobojebylibliscyszaleństwa,usunšłitęprzeszkodę,izanurzyłsięw

jejgoršcymsmaku.Krzyknęła,wyprężyłaciałoichwyciłagozawłosy,gdydoprowadziłjšdoszczytu.
Byłamokraizdyszana,kiedyponiósłjšdalej.

Ipokazałjejjeszczewięcej.

Mógłmiećwszystko.Cokolwiek.Byłabezsilna,żebymuodmówić,byoprzećsięnapierajšcejfali

doznań.​wiatbyłnim,tylkonim.Smakjegoskórywjejustach,dotykjegowłosównajejcielelubwjej
dłoniach,ruchjegomię​nipodjejpalcami.

Szepty,jegoszeptyodbijałysięechemwjejwirujšcejgłowie.D​więkjejwłasnegoimienia,pomruk

rozkoszy.Kiedyichustasięodnalazły,jejoddechprzeszedłwłkanie,zanurzajšcjšcałšwgoršcym
strumieniuemocji.

Jeszcze,jeszcze,jeszcze!Touporczywepragnienieprzerodziłosięwżšdanie.Apotemprzywarłado

niegokurczowoidawała,dawała,dawała.

Teraz,kiedynaniegorunęłalawinadoznań,kiedypożšdanieprzerodziłosięwtaknagłš,żeażbolesnš

potrzebę,jegodłoniezacisnęłysiępoobustronachjejgłowy.

Otworzyłasiędlaniego,zapraszałagowniemymzachwycie.Wypełniajšcjš,pogršżajšcsięwniej,

uniósłjejgłowęiobserwowałjejtwarzwzłocistymblasku​wiecy.

Patrzyłananiego,rozchylaławargi,wktórychdrżałoddech.Co​sięzmieniło,jakbyzniknęłaostatnia

przeszkodainastšpiłopełnezbliżenie.Poomackuszukałjejdłoni,ichpalcesięsplotły.

Powoli,stopniowokażdykolejnyruchprzynosiłnowyspazmrozkoszy.Łagodny,jedwabisty,

obietnicawciemno​ci.Zobaczyłjejzamglone,szklisteoczy,poczułnapięcie,falowanie,izamknšłjej
usta,bypochwycićjejoddech,kiedysięgnęłaszczytu.

-Zostańzemnš-wyszeptał,błšdzšcwargamipojejtwarzy,poruszajšcsięwniej.-Zostańzemnš.

Czymiaławybór?Byłabezbronnawobectego,cojejdał,bezradna,byodmówićmutego,czego

domagałsięwzamian.

Znowuwzrosłonapięcie,usłyszaławewnętrznewołanie,któremuniemożnabyłosięoprzećiktóremu

bezresztysiępoddała.Akiedywolnoopadła,przygarnšłjšdosiebieizapadłsięzniš.

background image

-Zamierzałemprzygotowaćkolację-powiedziałjaki​czaspó​niej,kiedybezsilnaioniemiałależała

obokniego.-Alechybaco​zamówimy.Izjemywłóżku.

-Zgoda.-Miałazamknięteoczy,wsłuchiwałasięwbiciejegosercaistarałasięniezwracaćuwagi

nagłoswłasnegoserca.

-Możeszzostaćnanoc.-Leniwiebawiłsięjejwłosami.Chciałjšmiećtutajrano,strasznietego

chciał.Wartobędziepó​niejzastanowićsięnadtympragnieniem.-Możeszpozwiedzaćmiastolubpój​ć
nazakupy.Je​lidotrwaszdopopołudnia,doholujęciędodomu.

-Zgoda.-Poprostuniemiałasił,żebysięsprzeczać.Pozatym,stwierdziła,żejegopropozycjanie

pozbawionajestsensu.BaltimorskaautostradaBeltwayjestzbytskomplikowanajaknajejsłabš
orientacjęwterenie.Zrado​cišspędzikilkagodzinwdużymmie​cie.Byłabygłupia,gdybywracaław
nocy,wulewę,adotegowciemno​ciach.

-Jeste​dziwniezgodna.

-Trafiłe​namójsłabymoment.Jestemgłodnainiechcęwyzywaćlosu.Istęskniłamsięzadużym

miastem.

-Achtak!Jużmiałemnadzieję,żeuległa​mojemuwdziękowiimojejniesłychanejsprawno​ci

seksualnej!

Niemogłapowstrzymaću​miechu.

-Nie,aleteżnienarzekam.

-Na​niadaniezrobięciomlet,poktórymstanieszsięmojšdozgonnšniewolnicš.

U​miechnęłasię.

-Jeszczesięprzekonamy.

Obawiałasię,żejużjestzniewolona,aconajgorsze,choćzaprzeczałatemuzuporem,nawet

zakochana.

Ato,przestrzegałasiebiewmy​lach,byłobyowielepoważniejszym,trudniejszymdonaprawienia

błędem,niżzapukaniedojegodrzwiwdeszczowywieczór.

background image

16

Kiedydwudziestodziewięcioletniakobietaprzedudaniemsięnaurodzinoweprzyjęcie

jedenastoletniegochłopcatrzykrotniezmieniaubranie,toco​jestznišniewporzšdku.

Udzieliłasobiezatonagany,poczymzdjęłabiałšjedwabnšbluzkę-białyjedwab,naBoga,coteżjej

przyszłodogłowy!-izamieniłajšnagolfwkolorzewodymorskiej.

Wybierasięnazwyczajne,nieoficjalneprzyjęcierodzinne,powtarzałasobie,nieza​nadyplomatyczny

raut.Zktórymzresztš,przyznałazwestchnieniem,niemiałabyażtakichproblemów.Idšcnaoficjalne
przyjęcie,uroczystškolację,galę,czybalnaceledobroczynnewiedziałaby,jaknależysięubrać,jaksię
zachowywaćiczegobędšodniejoczekiwali.

Jakietożałosne,dojakiegostopnia​wiadczytoojejubogimdo​wiadczeniu,skoroniewie,jaksię

ubrać,anijaksięzachowaćnaurodzinachwłasnegosiostrzeńca!

Włożyłaprzezgłowędługiłańcuchsrebrnychkoralików,zdjęłago,poczymponowniewłożyła.Czy

tomaznaczenie?Itakniebędziepasowaładotegomiejscu.Odetchnšzulgš,kiedywreszciepożegnasię
iwyniesie.

Posiedzitamtylkodwiegodziny.Jako​toprzeżyje.WszyscybędšuprzejmiidladobraSethanie

dopuszczšdoniezręcznychsytuacji.

Wzięłaszczotkę,przeczesaławłosy,zapięłajenakarkuklamršiprzyjrzałasięsobiekrytycznym

wzrokiemwlustrze.Uznała,żebudzizaufanie.Wyglšdamiło,niegro​nie.

Możezwyjštkiem…koloruswetra,nazbytjaskrawegoiwyzywajšcego.Lepszybyłbypopielatyalbo

bršzowy.

Dzwonektelefonustanowiłtakmiłšodmianę,żeażpodbiegładoń.

-Syb,dobrze,żejeste​.Bałamsię,czysięprzypadkiemniewyniosła​.

-Gloria.-Poczuła,jakcałyżołšdekprzesuwasięwdół,wstronęjejdrżšcychkolan.Znajwiększš

ostrożno​cišopadłanabrzegłóżka.-Gdziejeste​?

-Och,kręcęsięwpobliżu.Słuchaj,przepraszamcięzakłopot.Miałampietra.

Dobryterminnaokre​leniepewnychstanów.NienaturalnieszybkisposóbmówieniaGloriinasunšł

Sybillmy​l,iżsiostranawetterazmapietra.

-Ukradła​mipienišdzezportfela.

-Przecieżcimówię,żemiałampietra!Nowiesz,potrzebowałampieniędzyZwrócęci.Rozmawiała​z

tymibękartamiQuinnami?

-SpotkałamsięzrodzinšQuinnów,takjakobiecałam.-Sybillotworzyłaizacisnęławpię​ćdłońi

powiedziałaspokojnie:-Dałamimsłowo,Glorio,żespotkamysięznimiobie,byporozmawiaćo

background image

Sethcie.

-Dobra,tylkoniezapominaj,żejaniedawałamsłowa.Icopowiedzieli?Cozamierzajšzrobić?

-Powiedzieli,żezarabiała​jakoprostytutka,żeznęcała​sięfizycznienadSethem,żepozwalała​,by

twoi…kliencidobieralisiędoniego.

-Kłamstwa.Pieprzonekłamstwa.Chceszmniezwyczajniespławić,towszystko.Oni…

-Onipowiedzieli-cišgnęłaSybillchłodnymgłosem-żeoskarżyła​profesoraQuinnaomolestowanie

cięjakie​dwana​cielattemu,o​wiadczajšcwszemiwobec,żeSethjestjegosynem.Żegoszantażowała​,że
sprzedała​muSetha.Żedałciponadstopięćdziesišttysięcydolarów.

-Wszystkotojednawielkablaga.

-Niewszystko,tylkoczę​ć.Tylkotwojawersjapasujedotegookre​lenia.ProfesorQuinnniedotknšł

cię,Glorio,anidwana​cielattemu,aniroktemu.

-Skšdmożeszwiedzieć?Skšd,docholery,możeszwiedzieć?

-Ponieważwiemodmamy,żeRaymondQuinnbyłtwoimojcem.Zapadłokrótkiemilczenie,wczasie

któregosłychaćbyłotylkoprzyspieszonyoddechGlorii.

-Więcnależałomisięodniego,możenie?Należało.Wielkimiprofesorcollege’uijegonudna,

żałosnaegzystencja.Należałomisięodniego,itowiele.Tojegowina.Towszystkojegowina.Przezte
lataniedałmizłamanegogrosza.Przygarnšłjakich​włóczęgówzulicy,alemnieniedałgrosza.

-Niewiedziałotwoimistnieniu.

-Przecieżmupowiedziałam!Powiedziałammu,cozrobiłikimjestem,icopowinienztymzrobić.A

ontylkowytrzeszczałoczyichciałrozmawiaćzmatkš.Powiedział,żeniedamianidolara,dopókinie
porozmawiazmatkš.

-Iwtedyudała​siędodziekanaioskarżyła​Rayaomolestowanie.

-Napędziłammustrachu.​więtojebliwyskurwysyn.

“Miałamrację-pomy​lałaSybill.-Niezawiódłmnieinstynkt,kiedyweszłamdotegopokojuna

posterunku.Tobyłaomyłka.Takobietatodlamniecałkiemobcaosoba”.

-Akiedytoniezdałoegzaminu,posłużyła​sięSethem.

-Dzieciakmajegooczy.Każdytowidzi.-Słychaćbyło,jakGloriazacišgnęłasiępapierosem.-

Wystarczyłmujedenrzutokanadzieciakaiodrazuinaczejza​piewał.

-DałcipienišdzezaSetha.

-Tozamało.Wkońcubyłmico​winien.Posłuchaj,Sybill…-Błyskawiczniezmieniłatongłosu,

którystałsięterazskamlšcyidrżšcy.-Nawetniewiesz,jaktojest.Wychowywałamsamotniedzieciaka

background image

odtrzeciegomiesišca,odkšdtenwałJerryDeLauterzabrałsięiodszedł.Niktniekwapiłsięzpomocš.
Naszadrogamatkanawetniechciałapodej​ćdotelefonu,kiedyzadzwoniłam,podobniejaktenzłamany
kutas,zaktóregowyszłaiktórypróbowałuchodzićzamojegoojca.Nieradziłamsobiezdzieciakiem.
Niemiałamgozacoutrzymać.Pienišdzeodopiekispołecznejbyły​mieszniemałe.

Sybillwyjrzałaprzezdrzwitarasu.

-Czyzawszewszystkosprowadzasięuciebiedopieniędzy?

-Łatwocimówić,gdymaszichpełno-warknęłaGloria.-Niemusiała​sięborykać,onicmartwić.

Idealnacóreczkazawszemiaławszystkiegowbród.Terazkolejnamnie.

-Pomogłabymci,Glorio.Starałamsiępomócprzedlaty,kiedyprzywiozła​SethadoNowegoJorku.

-Znamtę​piewkęnapamięć!Znajd​pracę,ustatkujsię,doprowad​siędoporzšdku,niepij,niepal.

Gówno,niebędzieszmidyktowała,comamrobić,rozumiesz?Tojestmojeżycie,siostrzyczko,nie
twoje.Niezapłaciszmi,żebymżyłajakty.Adzieciakjestmój,niewasz.

-Jakidzi​mamydzień,Glorio?

-Co?Oczymty,docholery,gadasz?

-Jestdwudziestyósmywrze​nia.Czytoco​cimówi?

-Anibycomamimówić?Pieprzonypištek,jakkażdyinny.“Atakżejedenasteurodzinytwojego

syna”-pomy​lałaSybill”..

-NiedostanieszSethazpowrotem,Glorio,iobiedobrzewiemy,żenieotocichodzi.

-Niemożesz…

-Zamilczwreszcie.Przestańmysięoszukiwać.Poznałamciędobrze.Niechciałamtego,wolałam

udawać,żejestinaczej,alenaprawdęcięznam.Jeżelipotrzebnajestcipomoc,nadaljestemskłonna
załatwićciklinikęiopłacićkoszttwojejkuracji.

-Niepotrzebujętwojejzasranejpomocy.

-​wietnie,wybórnależydociebie.NiedostanieszodQuinnówanijednegopensa,niezbliżyszsię

więcejdoSetha.Widziałamsięzichadwokatemizłożyłamwtejsprawienotarialneo​wiadczenie.
Opowiedziałamimwszystko,awraziepotrzebystanęprzedsšdemiza​wiadczę,żepozostawieniegona
stałezQuinnamijestzgodnezwolšSetha,atakżeleżywnajlepiejpojętyminteresiedziecka.Zrobię
wszystko,comożna,idopilnuję,żeby​gojużnigdyniewykorzystała.

-Tysuko-syknęłaGloria.-Chceszmniewtensposóbudupić?Uważasz,żemożeszmidaćkopniaka

iprzej​ćnastronętychbękartów?Jeszczewaszałatwię!

-Możeszoczywi​ciepróbować,aleitaknicniewskórasz.Sprzedała​Setha,aterazspływaj.

-Jeste​takasamajakona!-Gloriasięgnęłapogrubszykaliber.-Jeste​takasamajaktanaszazimna

background image

piczkamamusia.Księżniczkaonieskazitelnychmanierach,któraw​rodkujestzwykłšsukš.

“Możeijestemtakasama-pomy​lałazciężkimsercemSybill.-Możewkrótcetakasięstanę?”

-Szantażowała​RaymondaQuinna,któryniewyrzšdziłcikrzywdy.Itocisięudało.Przynajmniejna

tyle,żecinie​lezapłacił.Alenieudacisięzjegosynami,Glorio.Anizemnš.Nigdywięcej.

-Jeste​tegopewna?Nowięcposłuchaj.Chcęstotysięcy.Stotysięcy,alboprzekazujętodowiadomo​ć

publicznej.Dotelewizji.Przekonamysię,czysprzedaszchoćjednšswojšparszywšksišżkę,kiedy
opowiemimmojšhistorię.

-Najprawdopodobniejsprzedażwzro​nieodwadzie​ciaprocent-odparłaspokojnieSybill.-Nie

próbujmnieszantażować,Glorio.Nicztego.Apozatymrób,cochcesz.Pamiętajjednakojednym.Grozi
cioskarżenieoprzestępstwokryminalnewstanieMaryland,wydanotakżenakazzabraniajšcyci
zbliżaniasiędoSetha.Quinnowiemajšdowody,widziałamje-cišgnęła,przypominajšcsobielisty
pisaneprzezGlorię.-Liczsięwięczmożliwo​cišwniesieniaoskarżeńowyłudzenieiowykorzystywanie
dziecka.Natwoimmiejscuspu​ciłabymniecoztonu.

Kiedyposypałsięstekobscenicznychwyzwisk,odłożyłasłuchawkęizamknęłaoczy,opuszczajšc

głowęmiędzykolana.Zbierałosięjejnawymioty,czułapierwszeobjawyzbliżajšcejsięmigreny.Nie
mogłapowstrzymaćdrżenia.Trzymałasiępodczascałejrozmowy,aterazwszystkopu​ciło.

Trwaławtejpozycji,pókiniezaczęłaponowniekontrolowaćoddechu,pókinieustšpiłynajgorsze

objawy.Wtedywstała,zażyłajednšzpigułek,bypowstrzymaćmigrenę,dodałaróżunabladepoliczki,
poczymwzięłatorebkę,prezentydlaSetha,ciepłyżakietiwyszłazhotelu.

Tendzieńzdawałsięniemiećkońca.Awogóle,czyczłowiekmusisterczećgodzinamiwszkolew

dniuswoichurodzin?Jedenastychurodzin?Apotemczekaćtakdługonapizzęifrytki,naczekoladowy
tortilody,atakżepewnienaprezenty?

“Nigdydotšdniedostałemurodzinowegoprezentu-zadumałsięSeth.-Wkażdymrazienie

przypominamsobieżadnego.Skończysiępewnienajakim​ubraniuikwita,alecoprezenttoprezent!”

Je​liwogólektokolwieksiępojawi.

-Coichmogłozatrzymać?-dopytywałsięporazkolejnySeth.

Anna,którauzbroiłasięwcierpliwo​ć,kontynuowałakrojeniekartoflinafrytki,którychzażšdałSeth

jakoczę​ćswojegourodzinowegomenu.

-Wkrótcesięzjawiš.

-Jużprawieszósta.Dlaczegokazalimiwracaćzeszkołyprostododomu,aniedowarsztatu?

-Dlatego-cišgnęłaAnna.-Przestańwszędziewsadzaćnosiwęszyć,dobrze?-dodała,kiedySethpo

razkolejnyotworzyłlodówkę.-Wkrótcesięnajesz.

-Umieramzgłodu.

background image

-Przecieżrobięfrytki,niewidzisz?

-My​lałem,żezrobijeGrace.

Obejrzałasięprzezramięirzuciłamuzimnejakstalspojrzenie.

-Czyżby​sugerował,żenieumiemrobićfrytek?

Byłnatyleznudzonyizniecierpliwiony,żenawetdrażnieniejejniesprawiałomuuciechy.

-Nicnatonieporadzę,onanaprawdędobrzejerobi.-Achtak!Ajanie?

-Tyteż.Pozatymbędziemymielipizzę.

-Niezno​nybachor.-Annazamachnęłasięnaniegoze​miechem.Odskoczył,wrzeszczšcprzera​liwie.

-Sš,sš.Dostanęprezent!-Pomknšłdodrzwi,pozostawiajšczasobšroze​mianšAnnę.

KiedyjednakotworzyłdrzwiizobaczyłnagankuSybill,sposępniał.

-A,cze​ć.

Choćzamierałojejserce,przybrałamaskęuprzejmegou​miechu.

-Wszystkiegonajlepszegozokazjiurodzin.

-Dziękuję.-Przyglšdajšcsięjejuważnie,otworzyłdrzwi.

-Dziękujęzazaproszenie.-Niewiedzšc,copoczšć,wycišgnęłaprzedsiebiedwietorbyzzakupami.

-Czymogęwręczyćciprezenty?

-Pewnietak.-Zrobiłwielkieoczy.-Towszystko?SposobemmówieniabardzoprzypominałPhillipa.

-Towszystkotworzycało​ć.

-Orany,toGrace.-Ztorbamiwrękachominšłjšiwybiegłnaganek.Rado​ćwjegogłosie,

uszczę​liwionyu​miechnajegotwarzy,takbardzokontrastowałyzesposobem,wjakijšpowitał.Omalnie
pękłojejserce.

-Cze​ć,Grace!Cze​ć,Aubrey!PowiemAnnie,żejeste​cie.

Wpadłznowudo​rodka,mijajšcstojšcšwotwartychdrzwiachSybill,niewiedzšcš,cozsobšpoczšć.

Gracewysiadłazsamochoduiu​miechnęłasię.

-Wyglšdanato,żejestbardzopodniecony.

-Tak,wła​nie…-Sybillujrzała,jakGracestawianamascesamochodutorbę,aobokniejdużšpaterę

ztortem,poczymsięgado​rodka,byodpišćpasyrozszczebiotanejAubrey.-Możecipomóc?

-Naraziejako​jeszczesobieradzę.Już,skarbie.Je​libędzieszsiękręcić…-KiedySybillpodeszła

background image

bliżej,Gracerzuciłajejprzezramiękolejnyu​miech.-Jestnieprzytomnaodrana.Sethjestulubieńcem
Aubrey.

-Sethmaurodziny.Upiekły​mymutort-powiedziaładziewczynka.

-Nowła​nie.-GracewycišgnęłaAubrey,poczymprzekazałajšzaskoczonejSybill.-Uparłasiężeby

włożyćtęsukienkę,aleprzebiegnięciestšddodomumożeokazaćsiężałosnewskutkach.

-Rozumiem…-Sybillzłapałasięnatym,żewpatrujesięwrozpromienionš,anielskštwarzyczkę

dziewczynkiubranejwstrojneróżowefalbanki.

-Mamyprzyjęcie-oznajmiłajejAubrey,kładšcobieršczkinapoliczkachSybill,byzwrócićna

siebiejejcałšuwagę.-Jakskończętrzylatka,teżbędęmiałaprzyjęcie.Możeszprzyj​ć.

-Dziękuję.

-Ładniepachniesz.Ijateż.

-Rzeczywi​cie,bardzoładnie.-Sybillodprężyłasięnawidokradosnego,czarujšcegodziecięcego

u​miechu.Straciłapewno​ćsiebie,kiedyzasamochodemGracezatrzymałsiędżipPhillipaiwysiadłz
niegoCam,któryzmierzyłjšchłodnym,najwyra​niejostrzegawczymwzrokiem.

Aubreykrzyknęłanapowitanie:-Ce​ć!Ce​ć!

-Sięmasz,najpiękniejsza.-Campodszedł,lekkopocałowałAubreywjejkomiczniewydęte

usteczka,poczymprzeszyłSybillkamiennymspojrzeniem.-Witam,doktorGriffin.

-Sybill.-Phillip,któryzdalekadostrzegłtochłodnepowitanie,podszedłdoniejnatychmiasti,chcšc

jejdodaćotuchy,położyłjejrękęnaramieniu.PochyliłsiępoofiarowywanypocałunekAubrey.-Cze​ć,
słodziutka.

-Mamnowšsukienkę.-Iwyglšdaszszałowo.

Jakprzystałonaprawdziwškobietę,AubreybezzmrużeniaokaporzuciłaSybilliwycišgnęłaramiona

doPhillipa.Posadziłjšsobienabiodrze.

-Dawnotujeste​?-zapytałSybill.

-Nie.Dopieroprzyjechałam.-ZobaczyłaCamawnoszšcegododomutrzyogromnekartonyzpizzš.-

Phillipie,niechciałabymwamsprawiaćkłopotów.

-Wejd​mydo​rodka.-Wzišłjšzarękęipocišgnšłzasobš.-Niechbysięjużzaczęłotoprzyjęcie,

prawda,Aub?

-Sethdostanieprezenty.Aletotajemnica-powiedziałaszepteminachyliłasiębliżej.-Codostanie?

-Niepowiem.-Powej​ciudomieszkaniapostawiłjšnapodłodzeiklepnšłwpupę.Zawołałana

Sethaipodreptaławstronękuchni.-Odrazubymuwypaplała.

background image

ZdecydowanagraćswojšrolęSybill,znowusięu​miechnęła.

-Mnietoniegrozi.

-Nie.Tymożeszztymzaczekać.WezmęprysznicnimCammnieuprzedziizużyjecałšgoršcšwodę.-

Złożyłnajejpoliczkuszybki,przelotnypocałunek.-Annapodacidrinka-zawołałjużzeschodów.

-Wspaniale.-Sybillpostanowiłauzbroićsięwmęstwo,bysamotniestawićczołoQuinnom.

Wkuchnipanowałoistneurwaniegłowy.Aubreyco​wykrzykiwała,Sethgadałbezprzerwy,

skwierczałyfrytki,Gracekrzštałasięprzypiecu,podczasgdyCam,zbłyskiemnieukrywanegopożšdania
woczach,przypierałAnnędolodówki.

-Wiesz,coczuję,kiedycięwidzęwfartuchu.

-Wiem,coczujesz,kiedywidziszmnietakzajętš.-Miałanadzieję,żenigdysiętoniezmieni.

PopatrzyłajednaksurowonaCama.-Zabierajłapy,Quinn.Niemamczasu.

-Harowała​przygoršcympiecu.Naprawdępowinna​wzišćprysznic.Zemnš.

-Niezamierzam…-DostrzegłaSybilliwyzwoliłasięzobjęćmęża.-Comogęcipodaćdopicia?

-Czujęcudownyzapachkawy,więc…

-Ajanapijęsiępiwa-Camzmierzyłjšlodowatymspojrzeniemiodszedł.

-Seth,zostawtetorby-wydałapolecenieAnna,wyjmujšckubek.-Jeszczenieporanaprezenty.-

Postanowiłaniedopu​cićdotego,żebyotworzyłprezentodSybillprzedkolacjš.Doszłabowiemdo
wniosku,żejegociotka,podopełnieniutegorytuału,przeprosiwszystkichiczymprędzejucieknie.

-Dlaczego?Tosšmojeurodzinyczynie?

-Tak,oiledotrwaszdokońca.Niemógłby​zabraćAubreydopokoju?Zabawićjšprzezchwilę?

Usišdziemydostołu,gdytylkopojawisięEthan.

-Nodobrze,awła​ciwietogdzieonsiępodziewa?-Seth,mruczšcco​podnosem,odszedłzdepczšcš

mupopiętachAubrey,niewidzšc,jakGraceiAnnawymieniajšporozumiewawczespojrzenia.

-Dotyczytorównieżwas,pieski.-AnnaszturchnęłaGłupkanogšipokazałamupalcemnadrzwi.-

Nareszciespokój.-Zamknęłaoczy,gdyzostałysame.-Przynajmniejprzezchwilę.

-Niemogłabymwczym​pomóc?

Annaprzeczšcopokręciłagłowšipodałajejkubekkawy.

-Sšdzę,żepanujemynadsytuacjš.Ethanpowinienbyćtuzamoment.Razemzwielkšniespodziankš.-

Podeszładookna,bywyjrzećwmrok.-Mamnadzieję,żedopiszeciapetyt-dodała.-Dzisiejszemenu
składasięzpizzyzpepperoniikiełbasš,fryteknaolejuarachidowym,domowejrobotylodów
karmelowychiwspaniałegotortuczekoladowegoGrace.

background image

-Wylšdujemywszyscywszpitalu-powiedziałabeznamysłuSybill,akiedysięzreflektowałazrobiła

niewyra​nšminę,Annau​miechnęłasię.

-My,którzywkrótceumrzemy,pozdrawiamycię.AotoiEthan.-PrzypiecuGraceupu​ciłałyżkę

cedzakowš.-Sparzyła​się?

-Nie,nie-​miejšcsięcichutko,odparłaGrace.-PobiegnęipomogęEthanowi.

-Zgoda,ale…-Niezdšżyładokończyć,gdyGraceminęłajšiwypadłazadrzwi.-Aleniecierpliwa

-powiedziałaszeptemizapaliłazewnętrzne​wiatła.-Wkrótcezrobisięcałkiemciemno.-Wyłowiła
ostatniefrytki,wyłšczyłapiec.-Dobrzebybyło,gdybyCamiPhilliptopod​wietlili.OBoże,alecudo!
Chceszzobaczyć?

Sybill,niemogšcsięoprzećciekawo​ci,podeszłaistanęłaobokniejprzykuchennymoknie.Na

przystani,wostatnichpromieniachdziennego​wiatła,zobaczyłaoczekujšcšGraceizbliżajšcegosię
Ethana.

-Tołód​-wyszeptała.-Małażaglówka.ZbudowalijšwetrzechwstarymdomuEthana…

-ZrobilijšdlaSetha?

-Tak,pracowaliprzyniej,jaktylkoudawałosięimwygospodarowaćparęwolnychgodzin.Ale

będziezachwycony!Acóżtotakiego?

-Co?

-To.-AnnaprzypatrywałasięzuwagšGrace,stojšcejzeskrzyżowanymirękami,iEthanowi,

wytrzeszczajšcemunanišoczy.Pochyliłsięnadniš.-Mamnadzieję,żetonic…-Urwała,gdyEthan
objšłGrace,zanurzyłtwarzwjejwłosachizaczšłjškołysać.Aonazarzuciłamuręcenaszyję.-Och!-
Annazalałasięłzami.-Onamusibyć…onajestwcišży.Wła​niemuotympowiedziała.Jestemtego
pewna.O,popatrz!-KiedyEthanpodniósł​miejšcšsięGracedogóry,Annawpiłapaznokciewramię
Sybill.-Jakietopiękne!

Wostatnichpromieniachdziennego​wiatłazlewalisięwjednšpostać.

-Tak,tak,rzeczywi​cie.

-Popatrznotylkonamnie.-​miejšcsięzsamejsiebie,Annawycišgnęłapapierowšchusteczkęi

wytarłanos.-Jakjawyglšdam!Alemniewzięło.Jateżchcęmiećdziecko.-Znowuwytarłanos,
westchnęła.-Byłampewna,żemogęztymzaczekaćrokczydwa.Aleniewytrzymamtakdługo.Terazjuż
wiem.WyobrażamsobieCama,kiedymupowiem…-zamilkła.-Przepraszam-powiedziała,​miejšcsię
przezłzy.

-Niemazaco.Todobrze,żecieszyszsięichszczę​ciem.Iżesamajeste​takaszczę​liwa.Tojest

naprawdęrodzinnewydarzenie.Anno,naprawdęmuszęjużi​ć.

-Niebšd​tchórzem-powiedziałaAnna.-Musimyrazemprzeżyćjako​tęimprezę.

-Uważampoprostu,że…-Urwała,kiedyotworzyłysiędrzwiistanšłwnichEthanzGracena

background image

rękach,obojepromiennieu​miechnięci.

-Anno,będziemymiećdziecko-oznajmiłnawstępieEthan.

-My​lisz,żejestem​lepa?-OdsunęłaEthana,żebypocałowaćnajpierwGrace.-Widziałamwszystko

przezokno.Och,mojegratulacje.-Terazrzuciłasięimobojgunaszyję.-Jestemtakaszczę​liwa.

-Musiszbyćmatkšchrzestnš.-Ethanodwróciłsię,żebyjštakżepocałować.-Niewykręciszsię.

-Animy​lę.-Annarozpłakałasięiwtymwła​niemomenciewszedłPhillip.

-Cotusiędzieje?DlaczegoAnnapłacze?Ethanie,cosięstałoGrace?

-Nicminiejest.Czujęsięcudownie.Jestemwcišży.

-Nieżartuj!-WzišłjšzramionEthanaiobsypałpocałunkami.

-Cosiętudodiabładzieje?-zawołałCam.

TrzymajšcwcišżnarękachGrace,Phillipwyszczerzyłwu​miechuzęby.

-Będziemymielidziecko.

-Tak?AconatoEthan?

Phillipza​miałsiętylko,ostrożniestawiajšcGracenanogi.

-Dobrzesięczujesz?-zapytałjšCam.

-Czujęsięfantastycznie.

-Iwyglšdaszfantastycznie.-Wzišłjšwramionaipotarłbrodęojejgłowę.Aczuło​ć,zjakštozrobił,

wprawiłaSybillwzdumienie.-Dobrzesięsprawiłe​,brachu-mruknšłjeszczedoEthana.

-Dziękuję.Czymógłbymjużodzyskaćżonę?

-Jużprawieskończyłem.-CamodsunšłzpowrotemGrace.-Gdybyprzypadkiemniedbałjaktrzeba

ociebieiomałegoQuinna,któregonosiszwsobie,sprawięmulanieiprzywołamgodoporzšdku.

-Czywkońcukiedy​zaczniemyje​ć?-zapytałSeth,stajšcwdrzwiach.Inatychmiastspoważniał.-

DlaczegoAnnaiGracepłaczš?-Zmierzyłoskarżycielskimwzrokiemwszystkichobecnychwkuchni,nie
wyłšczajšcSybill.-Cosięstało?

-Tozeszczę​cia-chlipnęłaGraceiprzyjęłachusteczkę,któršSybillwyjęłaztorebki.-Będęmiała

dziecko.

-Naprawdę?Hurra!Alebomba!CzyAubjużwie?

-Nie,powiemyjejzachwilęzEthanem.Aterazpójdęponiš,ponieważwszyscymuszšspojrzećna

to,cojestnadworze.

background image

-Nadworze?-Sethruszyłdodrzwi,gdyPhillipzaszedłmudrogę.

-Poczekaj.

-Cojest?Dajspokój,odsuńsię.Orany!Pozwólmiwyjrzeć.

-Powinni​myzawišzaćmuoczy-stwierdziłPhillip.

-Powinni​mygowzišćprzezzaskoczenie-zasugerowałCam.

EthanwzišłSethanabarana.GdypojawiłasięGracezAubrey,mrugnšłokiem,chwyciłmocniej

wierzgajšcegoSethairuszyłdodrzwi.

-Chybaniezamierzaszwrzucićmnieznowudowody?-zapytałSethzudawanymprzerażeniem.-

Dajciespokój,chłopaki,wodanaprawdęjestzimna!

-Mięczak-stwierdziłCam.

-Tylkospróbujcie-ostrzegłSeth.-Pocišgnęzasobšconajmniejjednegowas.

-Dobra,dobra.-PhillippochyliłznowugłowęSethowi.-Gotowy?-zapytał,kiedyjużwszyscy

zgromadzilisięnabrzeguwody.-Wporzšdku,Ethan,ruszaj.

-Ludzie,wodajestzimna!-zawołałSeth,zanimjeszczeEthanzrzuciłgozpleców.Wylšdowałjednak

naziemi,akiedygoodwrócono,stanšłtużprzed​licznšdrewnianšłódkšzniebieskimijakniebożaglami,
któretrzepotałylekkonawieczornymwietrze.-Skšdtosięwzięło?

-Zpotunaszychczół-zażartowałzpoważnšminšPhillip,podczasgdySethnieodrywałodłodzi

oczu.

-Czyto…ktochcejškupić?

-Onaniejestnasprzedaż-odparłCam.

-To…toznaczy…-Sercewaliłomuzemocji.-Jestmoja?

-Niewidzętutajnikogoinnego,ktoobchodziłbyurodziny-zauważyłCam.-Niechciałby​jejobejrzeć

zbliska?

-Jestmoja?-Powiedziałtoszeptemztakimwzruszeniemizachwytem,żeSybillpoczułapieczeniew

oczach.-Moja?-wykrzyknšłizawirowałwkoło.Tymrazem,nawidokjegobezgranicznejrado​ci
zaczęłojšdławićwgardle.-Mogęjšzatrzymać?

-Jeste​dobrymżeglarzem-powiedziałspokojnieEthan.-Tosolidnałódka.Nieduża,alemożnaniš

pływać.

-Zbudowali​ciejšdlamnie.-PrzeniósłwzrokzEthananaPhillipa,następnienaCama.-Dlamnie?

-Skšdżeznowu,zbudowali​myjšdlajakiego​tambachora.-Camdałmuprztyczkawgłowę.-Noico

background image

oniejsšdzisz?Rzućnanišokiem!

-Mogęwsiš​ćdoniej?

-Przecieżjesttwoja!-CamzłapałSethazarękęipocišgnšłgonapomost.

-My​lę,żetosšjużmęskiesprawy-mruknęłazzadowoleniemAnna.-Dajmyimparęminut,żebysię

pozbierali.

-Takbardzogokochajš.Chybaniezdawałamsobieztegosprawy.

-Onichtakżekocha.-GraceprzytuliłapoliczekdoAubrey.

Niecopó​niejsiedzšcprzygwarnymkuchennymstole,Sybillrozmy​lałaotym,wspominajšc

zaskoczenieSetha,niedowierzanie,żekto​gokocha,żemożegokochaćnatyle,żebyzrozumiećpotrzebę
jegoserca.

Wzorzecjegożyciazostałgruntowniezmieniony.Awszystkotostałosię,zanimjeszczepojawiłasię

tutaj.

Niebyłotudlaniejmiejsca.Niemogłatuzostać.Niemogłategoznie​ć.

-Naprawdęmuszęjużi​ć-powiedziałazu​miechemdobrzewychowanejosoby.-Pragnęwam

podziękowaćza…

-Sethnieotworzyłjeszczetwojegoprezentu-przerwałaAnna.-Możeniechgorozpakuje,zanim

zabierzemysięzatort.

-Tort!-Aubreyporuszyłasięnaswoimwysokimkrzesełku.-Zdmuchniesz​wieczkiiwypowiesz

życzenie.

-Jeszczechwileczkę-powstrzymałajejzapałGrace.-Seth,pójd​zSybilldosalonikuiobejrzyj

prezentodniej.

-Dobrze.-Zaczekał,ażSybillwstanie,poczym,wzruszajšcramionami,ruszyłkudrzwiom.

-KupiłamtowBaltimore-powiedziała,czujšcsięokropnieniezręcznie-więcgdybycisięnie

spodobało,Phillipmógłbyzamienić.

-Jasne.-Wycišgnšłzpierwszejtorbypudełko,usiadłpoindiańskunapodłodzeiwcišgusekundy

zdarłpapier,nadktóregowyboremtaksięnamęczyła.

-Równiedobrzemogła​tozapakowaćwgazetę-za​miałsięPhillip,popychajšcjšłokciemwkierunku

fotela.

-Jakie​pudełko-powiedziałtakobojętnymgłosemSeth,żeserceSybillzamarło.

-Tak,wła​nie…zachowałamkwit.Możeszwięcjezwrócićiwybraćco​innego.

background image

-Dobra,zgoda.-PochwyciłjednakpiorunujšcywzrokPhillipaizmieniłton.-Ładnepudełko.-

Leniwymruchemodsunšłmosiężnyhaczykiotworzyłpokrywę.-Orany!Czegotuniema!Kredkii
pastele,iołówki.-PrzeniósłzdumionespojrzenienaSybill.-Towszystkodlamnie?

-Tostanowikomplet.-Nerwowymruchemnawinęłasrebrnekoralikiwokółpalca.-Ponieważtak

dobrzerysujesz,pomy​lałam…Możezechceszspróbowaćinnychtechnik.Wdrugiejtorbieznajdziesz
więcejprzyborów.

-Więcej?

-Wodnefarbyipędzle,trochępapieru.Aha…-KiedyrozradowanySethrozrywałdrugštorbę,

przykucnęłanapodłodze.-Możesięokazać,żeszczególnieodpowiadajšciakryle,aleosobi​cie
najbardziejlubięwodnefarby,pomy​lałamwięc,żemożetakżebędzieszsięchciałwnichwprawić.

-Niewiem,jaktosięrobi.

-Toniejesttakietrudne.-Pochyliłasię,wzięłajedenzpędzliizaczęłaobja​niaćpodstawytechniki.

Mówišc,zapomniałaozdenerwowaniu,u​miechnęłasiędoniego.

​wiatłolampypadłouko​nienajejtwarz.Sethdojrzałwjejoczachco​,coporuszyłoukrytew

zakamarkachpamięciobrazy.

-Czymaszobrazna​cianie?Kwiaty,białekwiatywniebieskimwazonie?Kurczowo​cisnęłapędzel.

-Tak,wsypialniwNowymJorku.Tojednazmoichakwareli.Zresztšnienajlepsza.

-Ikolorowebutelkinastole.Dużo,różnejwielko​ci,zczym​w​rodku.

-Flakonynaperfumy.-Znowu​ciskałojšwgardle,musiaławięcodchrzšknšć.-Zbierałamjekiedy​.

-Pozwoliła​mispaćwswoimłóżku.-Kiedykoncentrowałuwagęnalu​nych,niewyra​nych

przebłyskachpamięci,mrużyłzwysiłkiemoczy.Delikatnezapachy,delikatnygłos,koloryikształty…-
Opowiadała​mibajkęożabie.

TobyłZaczarowanykrólewicz.Przypomniałasobiechłopczykazwiniętegowkłębekiprzytulonego

doniej,nocnšlampę,jegoożywioneniebieskieoczywpatrujšcesięwniš,kiedyopowiadałamuo
ba​niowym,wiecznymszczę​ciu.

-Kiedyprzyjechałe​domniemiałe​złesny.Byłe​wtedymałymdzieckiem.

-Kupiła​miszczeniaczka.

-Byłzpluszu.-Obrazstawałsięcorazbardziejzamazany,​ciskałojšgardło,pękałoserce.-Nie

miałe​…niemiałe​żadnejzabawki.Kiedyprzyniosłampieskadodomu,zapytałe​czyjesttwój.Takgo
nazwałe​.Twój.Niezabrałago,kiedysię…kiedymusiałe​wyjechać.

Poderwałasięnanogi.

-Przepraszam,muszęjużi​ć.-Iwybiegłazadrzwi.

background image

17

Dobiegładosamochodu,kilkarazyszarpnęłaklamkę,dopókinieu​wiadomiłasobie,żeprzecież

zamknęładrzwi.Cobyło,skarciłasięwmy​lach,głupim,miejskimodruchem,któryrównieniepasował
dotej​licznejokolicy,jakionasama.

Zorientowałasię,żewybiegłabeztorebki,żakietuikluczy.Wolałajednakwrócićnapiechotędo

hoteluniżponowniestawićczołoQuinnom.

Kiedyusłyszałazasobškroki,odwróciłasięgwałtownie.Niewiedziała,czymaczućulgęczy

zakłopotanienawidokPhillipa,zmierzajšcegowjejstronę.Niepoznawałasiebie,niewiedziała,coto
zauczuciegotujesięwniej,palijšiprzepełniajejserceigardło.Wiedziałatylko,żemusiodtegouciec.

-Przepraszam.Wiem,żezachowałamsięniegrzecznie.Alenaprawdęmusiałamwyj​ć.-Chcšcjak

najszybciejwyrzucićtozsiebie,zaczęłasięplštać,potykaćnakażdymsłowie.-Czymógłby​miprzynie​ć
torebkę?Sšwniejklucze.Przepraszam.Mamnadzieję,żeniezepsułamwamwieczoru.

Corazbardziejdławiłasięwłasnymisłowami.

-Tydrżysz.-Powiedziałłagodnieiwycišgnšłwjejstronęręce,leczonaodskoczyła.

-Jestmizimno.Zostawiłamuwasżakiet.

-Niejestażtakzimno,Sybill.Chod​tutaj.

-Nie,bolimniegłowa.Ja…nie,niedotykajmnie.Przycišgnšłjš,opasałmocnoramionamii

przytrzymał.

-Wszystkowporzšdku,dziecinko.

-Nie,nieprawda.-Czyonjest​lepy?Czyjestgłupi?-Pozwólmiodej​ć.Nienależędowas.

-Ależnależysz.

Widział,tęwię​krwi,kiedyobojezSethemwpatrywalisięwsiebie.

-Niktcięnienienawidzi.Niktsięciebienieobawia.-Przywarłwargamidojejskroni.-Uspokójsię.

-Niechcęrobićzsiebiewidowiska.Gdyby​tylkomógłprzynie​ćmitorebkę…“Jesttwardajak

kamień,alekamieńtakżesiękruszy-pomy​lał-uginasięidrżypodnaciskiem”.

-Ajednakzapamiętałciebie.Zapamiętał,żesięoniegotroszczyła​.

-Niewytrzymamtego.Niezniosętego.-Wpiłasiępalcamiwjegoramiona.

-Onagozabrała.Rozdarłamiserce.

Szlochała,zarzuciłamunaszyjęramiona.

background image

-Wiem,żetakbyło.Wiem-wyszeptałiposadziłnatrawie,tulšcikołyszšc.

-Aletojużminęło.

Jejgoršce,pełnerozpaczyłzylałysięstrumieniem.Zimna?Niebyłowniejanitrochęzimna.Byłapo

prostuprzerażona,uciekałaprzedstrachem,przedcierpieniem.

Nieuspokajałjej,nieuciszał.Nawetwtedy,kiedywstrzšsałništakgwałtownyszloch,iżzdawałosię,

żepęknšjejko​ci,niepocieszałjej,niepodsuwałrozwišzań.Znałwarto​ćoczyszczajšcegopłaczu.Więc
tylkojšgłaskał,kołysałitulił,kiedywypłakiwałaswójból.

AkiedynagankupojawiłasięAnna,Phillippokręciłtylkogłowš,nieprzestajšcgłaskaćSybill.

Drzwizamknęłysięiznowuzostalisami.

Wreszciesięwypłakała.Miałaspuchniętš,goršcšgłowęiobolałegardło.Bolałjšżołšdek.

Wyczerpanaioszołomionaopadławjegoramionach.

-Przepraszam.

-Niemaszzaco.Potrzebowała​tego.

-Toniczegonierozwišzuje.

-Samawiesznajlepiej.-Podniósłsię,pomógłjejwstać,pocišgnšłjšwstronędżipa.-Wsiadaj.

-Nie,muszę…

-Wsiadaj-powtórzyłznaciskiem.-Przyniosęcitorebkęiżakiet.-Posadziłjšnamiejscuobok

kierowcy.-Aleniebędzieszprowadzić.-Napotkałjejumęczone,spuchnięteoczy.-Iniezostawięcię
dzisiajsamej.

Zabrakłojejenergii,żebysięsprzeczać.Czułasięwyprutaw​rodku,jakbypozbawionacielesno​ci,

bezsilna.Je​lijšodwieziedohotelu,będziemogłazasnšć.Wrazieczego,we​miepigułkę.Niechciałao
niczymmy​leć,nicodczuwać.

KiedyPhillipposzedłdodomupojejrzeczy,pogodziłasięzeswoimtchórzostwemizamknęłaoczy.

Bezsłowausiadłobokniej,pochyliłsię,abyzapišćjejpas,poczymprzekręciłkluczyk.Podczas

jazdyrównieżnieprzerywałtejbłogosławionejciszy.Nieprotestowała,gdywszedłznišdoholu,ani
gdyotworzyłjejtorebkę,bywyjšćzniejkartęmagnetycznšdodrzwi.

Wzišłjšznowuzarękęizaprowadziłwprostdosypialni.

-Rozbierzsię-poleciłjejjakdziecku.-NaBoga,przecieżnicciniezrobię!Zakogotymnie

bierzesz?

Niewiedział,skšdnaglewzišłsiętenwybuchgniewu.Możesprawiłtojejwidok?Byładoszczętnie

rozbitaibezbronna.Odwróciłsięnapięcieiposzedłdołazienki.

background image

Kilkasekundpó​niejusłyszałaszumwodynabierajšcejsiędowanny.Przyniósłaspirynę.

-Połknij.Skorosamaosiebieniedbasz,musitozrobićkto​inny.

Woda,któršpopiłapastylkę,podziałałajakbalsamnajejpodrażnionegardło.Niezdšżyłamu

podziękować,kiedywyjšłzjejrękiszklankęiodstawiłjšnabok.Wzdrygnęłasię,kiedy​cišgnšłjej
sweterprzezgłowę.

-We​mieszgoršcškšpieliodprężyszsię.

Kiedyrozbierałjšniczymlalkę,byłazbytzdumiona,żebyprotestować.Wzišłjšnaręce,zaniósłdo

łazienkiipostawiłwwannie.

Wodabyłazbytgoršca,alezanimmutopowiedziała,zakręciłkran.

-Siadajizamknijoczy.Rób,cocimówię!-powiedziałztakimnaciskiem,żegoposłuchała.

Leżałatakprzezdwadzie​ciaminut,dwukrotnieomalniezasnęła.Powstrzymywałjšprzedtymtylko

bliżejnieokre​lony,strach,żemożeutonšć.Wreszcienachwiejnychnogachwyszłazwanny.

Pomy​lała,żechybasobieposzedł,żemiałdo​ćjejzachowania.Niemiałabymutegozazłe.

Kiedyjednakwróciładosypialni,zastałagostojšcegowdrzwiachwychodzšcychnataras,

spoglšdajšcegonazatokę.

-Dziękuję.-Wiedziała,żesytuacjajestniezręcznadlanichobojga,próbowałasięprzemóc,kiedy

odwróciłsięizmierzyłjšwzrokiem.-Przepraszam…

-Znowuprzepraszasz,Sybill,doprowadziszmnietymdoszału.-Podszedłdoniejipołożyłdłońna

jejramionach.-Jużjestlepiej-stwierdził,przesuwajšcpalcepojejramionachiszyi-alejeszczenieza
​wietnie.Kład​się.

Pocišgnšłjšwstronęłóżka.

-Naprawdępotrafięzachowaćpewienumiar.Szczególniewówczas,gdymamprzedsobš

emocjonalnieifizyczniewyczerpanškobietę.Terazpołóżsięnabrzuch.

Kiedypalcamizaczšłuciskaćjejłopatki,jęknęła.

-Jeste​psychologiem-przypomniałjej.-Codziejesięzlud​mi,którzytłumišswojeuczuciaw

podstawowychsprawach?

-Podwzględemfizycznymczyemocjonalnym?Za​miałsięlekkoipoważniezabrałsiędopracy.

-Więcpowiemci,panidoktor,cosiędzieje.Tacyludziemajšbóległowy,zgagę,bóleżołšdka.A

kiedyprzerywasiętama,wszystkotowylewasięizaczynajšchorować.

​cišgnšłzjejramionszlafrok.

background image

-Jeste​namniezły.

-Nie,niejestem,Sybill.OpowiedzmiopobycieSethawtwoimdomu.

-Tobyłodawnotemu.

-Miałczterylata-podpowiedziałPhillip,byzachęcićSybilldozwierzeń,samza​skoncentrowałsię

najejmię​niach,którewtymmomenciejeszczebardziejsięusztywniły.-Mieszkała​wNowymJorku.W
tymsamymmiejscucoteraz?

-Tak.EastCentralPark.Tospokojnaokolica.Bezpieczna.

“Ekskluzywna-pomy​lałPhillip.-Niejaka​zapadławioskanaWschodzie.ToniedladoktorGriffin!”

-Zdwiemasypialniami?

-Tak.Wdrugiejurzšdziłamgabinet.

Mógłgosobiewyobrazić.Schludny,funkcjonalny,efektowny.

-Jaksšdzę,spałtamSeth.

-Nie.ToGloriazajęłatenpokój.Położyły​mySethanasofiewsaloniku.-Izjawilisiętaknagle

pewnegopięknegodniapodtwoimidrzwiami?

-Co​wtymrodzaju.Niewidziałamjejodlat.WiedziałamoistnieniuSetha.Zadzwoniładomnie,

kiedyporzuciłjšmšż.OdczasudoczasuposyłałamGloriipienišdze.Niechciałamjejwidzieć.Chociaż
niepowiedziałamnigdy,żebymnienieodwiedzała.Jesttaka…kłopotliwaitrudna.

-Jednakprzyjechała.

-Tak.Wróciłamzwykładupopołudniuizastałamjšprzeddomem.Byław​ciekła,ponieważdozorca

niechciałjejwpu​cić.Sethpłakał,aonawrzeszczała.Tobyłotakie…-Westchnęła.-Typowedlaniej.

-Alejšwpu​ciła​.

-Niemogłamtakpoprostuodesłaćjejspoddomu.Byłazdzieciakiemimiałatylkoplecak.Ubłagała

mnie,żebymimpozwoliłapozostaćprzezjaki​czas.Powiedziała,żeprzyjechałaautostopem.Żejest
załamana.Zaczęłapłakać,aSethwdrapałsiępoprostunakanapęizasnšł.Musiałbyćwyczerpany.

-Idługozostali?

-Kilkatygodni.-Jejmy​lizaczęłykršżyćmiędzyprzeszło​cišatera​niejszo​ciš.-Chciałamjejpomócw

zdobyciupracy,powiedziałajednak,żenajpierwmusiodpoczšć.Mówiłateż,żejestchora.Atakże,że
zgwałciłjšwOklahomiekierowcaciężarówki.KiedyindziejbyłtobiznesmenzDetroit.Jest
patologicznškłamczuchš,ajejkłamstwadotyczšnajczę​ciejmolestowaniaseksualnego.Wiedziałam,że
kłamie,ale…

-Byłatwojšsiostrš.

background image

-To,nieto.-Powiedziałaznużonymgłosem.-Gdybympotrafiłasięzdobyćnauczciwo​ć,musiałabym

przyznać,żeprzestałamnieinteresowaćwielelattemu.AleSethbył…Niewiedziałamnicodzieciach.
Wzięłamksišżkęiwyczytałamzniej,żewtymwiekudzieckopowinnojużwięcejmówić.

Omalsięnieu​miechnšł.Mógłbeztruduwyobrazićsobie,jakwybieraodpowiednišksišżkę,studiuje

jš,próbujšcprzyswoićsobieniezbędnewiadomo​ci.

-Byłtakicichutki-wyszeptała.-KiedyGloriawychodziłanajaki​czasizostawiałagozemnš,

rozlu​niałsiętrochę.Akiedyporazpierwszyniewróciłananoc,dręczyłygokoszmary.

-Wtedypozwoliła​muspaćzesobšiopowiedziała​mubajkę.

-OZaczarowanymkrólewiczu.Opowiadałamijšniania.Lubiłabajki.Bałasięciemno​ci.Przekazała

mitenstrach.-Mówiłasłabymicichymzezmęczeniagłosem.-Kiedysiębałam,chciałamkoniecznie
spaćurodzicówwłóżku,aleminiepozwalali.Chybamutoniemogłozaszkodzić,przecieżnietrwałoto
długo.

-Nie.-Terazujrzałjš,małšdziewczynkęociemnychwłosachijasnychoczach,drżšcšzestrachuw

ciemno​ciach.-Niemogłozaszkodzić.

-Lubiłoglšdaćmojeflakonynaperfumy.Kupiłammukredki.Zawszechętnierysował.

-Dała​mupluszowegopsa.

-Naspacerzewparkuprzyglšdałsiępsom.Taksięucieszył,kiedymudałamtęzabawkę.

Rozpowiadałotymnaprawoilewo.Spałzniš.

-Zakochała​sięwnim.

-Pokochałamgobardzo.Niewiem,jaktosięstało.Totrwałotylkokilkatygodni.

-Czasniegraroli.-Odgarnšłjejwłosy,takabywidziećjejprofil.Liniępoliczka,kštczoła.-A

raczejniezawszeodgrywanajważniejszšrolę.

-Wbrewtemu,cosiępowszechnieuważa.Nieobchodziłomnie,żezabrałamojerzeczy.Nie

obchodziłomnie,żeodchodzšcokradłamnie.Alezabrałajego.Nawetniepozwoliłamisięznim
pożegnać.Zabrałagoizostawiłapieska,ponieważwiedziała,żewtensposóbmniezrani.Wiedziała,że
będęmy​lałaotym,jakonpłaczezanimwnocy,iżebędęsięmartwiła.Musiałamwięcprzestaćotym
my​leć.

-Jużdobrze.Towszystkominęłobezpowrotnie.-Jegodelikatnymasażprzyprawiałjšocoraz

większšsenno​ć.-JużnigdynieskrzywdziSetha.Aniciebie.

-Byłamgłupia.

-Nie,nieprawda.-Masowałjejszyję,jejramiona,poczułjakjejciałounosisięiopadawdługim,

długimwestchnieniu.-Za​nijteraz.

-Nieodchod​.

background image

-Nieodejdę.-Jakikruchyjestjejkarkpodjegopalcami!-Nigdzieniepójdę.

Przesuwajšcdłoniewzdłużjejršk,wzdłużjejpleców,zdałsobiesprawę,naczypolegacałyproblem.

Chciałznišzostać,byćzniš.Chciałnanišpatrzeć,kiedy​pi,takjakspałateraz-głębokoispokojnie.
Chciałjštrzymaćwobjęciach,gdybędziepłakałaigdysięjużwypłacze.

Chciałpatrzećnajejspokojne,przejrzysteniczymjeziorooczy,którerozpromieniajšsię,kiedysię

​mieje,najej​liczne,miękkiewargi.Mógłbygodzinamisłuchaćjejgłosucišglezmieniajšcegointonację.

Lubiłjšwidziećrano,gdyzpewnymzdziwieniemdostrzegłagooboksiebie.Atakżewnocy,gdy

zadowolenieinamiętno​ćdrżałynajejtwarzy.

“Jakwielemożnaodczytaćztejtwarzy”-pomy​lałotulajšcjškołdrš.Och,jesttakasubtelnajakjej

zapach.Żebytozrozumieć,trzebasięzbliżyć,nawetbardzozbliżyć.Aonsięzbliżył,bardzozbliżył,
zanimktórekolwiekznichzdałosobieztegosprawę.Idostrzegł,zjakšsmutnšzadumšitęsknotšSybill
przyglšdasięjegorodzinie.

Zawszeokrokztyłu,zawszewroliobserwatora.

Widziałteż,jakpatrzynaSetha.Zmiło​cišizutęsknieniem,leczwcišżnadystans.

Żebyniebyćintruzem?Żebysięchronić?Pomy​lał,żechodziojednoidrugie.Niewiedział

dokładnie,niebyłpewien,codziejesięwjejsercu,wjejumy​le.Byłjednakzdecydowanypoznać
prawdę.

-Zdajemisię,żejestemwtobiezakochany,Sybill-powiedziałspokojnie,wycišgajšcsięobokniej.

-Inicnieporadzę,je​litojeszczebardziejskomplikujenaszesprawy.

Obudziłasięwciemno​ciachiprzezchwilę,jakbywpół​nie,znowubyładzieckiemibałasiętych

wszystkichprzedmiotów,któreczaiłysięwmroku.Zacisnęławargitakmocno,żeażzabolały.Gdyby
bowiemkrzyknęła,kto​mógłbytousłyszećipowiedziećjejmatce.Amatkabędziesięgniewać.Matcenie
spodobasię,żeznowukrzyczyzpowoduciemno​ci.

Iwtedyprzypomniałasobie,żeniejestjużdzieckiem.Nicsięnieczaiwmroku,pozasamym

mrokiem.Jestdorosłškobietš,którawie,żeniemapowodubaćsięciemno​ci,gdyżjestwieleinnych
znaczniegro​niejszychrzeczy.

“Och,zrobiłamzsiebieidiotkę”-pomy​lała,przypominajšcsobiepowoliniektóreszczegółyz

ostatniegodnia.Strasznšidiotkę.Jakmogładoprowadzićsiędotakiegostanu!Cogorsze,zrobiłatona
oczachwszystkich,przestałanadsobšpanować,zupełniesięzagubiła.Wyleciałazdomujakidiotka.

Niewybaczalne.

ApotemwykrzyczałasięiwypłakałaprzyPhillipie.Ryczałajakdzieckotużkołodomu,takjakby…

Phillip!

Jęknęłazezgrozy,zakryłatwarzrękami,kiedypoczułaotaczajšcejšramię.

background image

-Szsz…

Poznałajegodotyk,jegozapach,nimjeszczeprzycišgnšłjšdosiebie.Nimmusnšłwargamijej

skronie.

-Jużdobrze,dobrze-szeptał.

-Pomy​lałam…pomy​lałam,że​poszedł.

-Powiedziałem,żezostanę.-Zmrużyłoczyspoglšdajšcnaprzyćmioneczerwone​wiatełkobudzika

przyłóżku.-Trzeciawnocy.Mogłemsiętegodomy​lać.

-Niechciałamciębudzić.-Kiedyjejoczyoswoiłysięzmrokiem,ujrzaławyra​niezarysjegoko​ci

policzkowych,nosa,ust.Swędziłyjšpalce,żebygodotknšć.

-Kiedybudzęsięw​rodkunocyzpięknškobietšwłóżku,raczejsiętymniemartwię.

U​miechnęłasię,poczułaulgę,żeniebędziejejwypominałwcze​niejszegozachowania.Sštylkooni

dwojeinicpozatym.Nieistniejeżadnewczoraj,któretrzebaopłakiwać,żadnejutro,októretrzebasię
martwić.

-Domy​lamsię,żemaszwtejdziedziniedużedo​wiadczenie.

-Możeszsięotymnatychmiastprzekonać.Miałtakiciepłygłos,takiemocneramiona.

-Kiedysiębudziszw​rodkunocyzkobietšwłóżku,aonachcecięuwie​ć,bardzosiętymmartwisz?

-Rzadko.

-Skorowięccitonieprzeszkadza…-Zmieniłapozycję,odszukałajegowargi,jegojęzyk.

-Damciznać,gdytylkozaczniemitoprzeszkadzać.

Jej​miechbyłniskiiciepły.Przenikałojšuczuciewdzięczno​cizato,codlaniejzrobił,kimstałsię

dlaniej.Takstraszniechciałamutookazać.Byłociemno.Podosłonšciemno​cimożerobić,cozechce.

-Aje​liniebędęchciałaprzestać?

-Grozisz?-Byłzdumionywieleobiecujšcymtonemjejgłosu,oraztym,żejejpalcewędrowałycoraz

niżejpojegociele.-Nieprzestraszyszmnie.

-Zobaczymy.-W​ladzapalcamiposzłyjejusta.-Postaramsię.

-Przyłóżsięnajlepiejjakumiesz.OJezu!Celujw​rodektarczy.Znowusięza​miałaiwskoczyłana

niegojakkot.Kiedydrżałpodniš,ajegooddechstałsięchrapliwyiciężki,przejechałapowoli
paznokciamiwgórę,iwdółwzdłużjegoboków.

“Jakżecudownajestjegomęskasylwetka,pomy​lała,kontynuujšcjakwe​niebadania.-Silna,gładka,

awszystkiepłaszczyznyikštysštakdoskonalewymodelowane,takidealniepasujšdociałakobiety.Do

background image

megociała”.

Tutajjestjedwabisty,tamszorstki.Tutajtwardy,tamustępujšcy.Sprawi,żebędziepragnšłitęsknił,

takjakonazajegosprawšpragnęłaitęskniła.Dazsiebiewszystkoiwe​miewszystko,takjakonto
zrobił.Izrobiznimtecudowneigrzesznerzeczy,jakieludzierobišwciemno​ciach.

Phillippomy​lał,żeoszaleje,je​lionabędzietokontynuowała.Żeumrze,je​liprzerwie.Jejustabyły

goršce,nienasyconeidocieraływszędzie.Tepaznokciedoprowadzałygodoszaleństwa.Gdyskórastała
sięwilgotna,ciałoSybillprzesunęłosię,anastępniezaczęłosięnanimporuszać.Widziałwciemno​cijej
jasnš,niewyra​nšsylwetkę.

Byłauciele​nieniemkobiety.Byłajedynškobietš.Łaknšłjejjakżycia.

Rozmarzonauniosłasięnadnim,zdarłazsiebieszlafrok,wygięłasiędotyłu,odrzucajšcgłowę.

Wznosiłasięnawyżynywolno​ci.Mocy.Pożšdania.Jejoczybłyszczaływciemno​cijakukota
rzucajšcegonaniegoczary.

Opu​ciłasię,bioršcgowsiebiepowoli,niezdajšcsobiesprawyilewysiłkukosztowałogo

dostosowaniesiędojejrytmu.Jęknęłazrozkoszy.Westchnęła,kiedyjegoręceujęłyjejpiersi,​cisnęłyje,
wzięływposiadanie.

Kołysałasiękrótkimiruchami,powolnyminiedozniesienia,pobudzajšcwsobiesiłę.Iniespuszczała

zniegooczu.Drżałpodniš​ci​niętymiędzyjejudami.Pomy​lała,żejesttakimocny,iżpozwalajejrobićze
sobšwszystko.

Muskałapalcamijegopier​,pochyliłasięnadnim.Przywarładojegoust.Jejwłosyprzykryłyich

twarze.

Orgazmprzetoczyłsięprzeznišjakfala,unoszšcjšdogóry,anastępniezalewajšcjšodstópdogłów.

Uniosłasięnaniejzciałemwygiętymwłuk,dałasięjejponie​ć.

Apotemponiosłajego.

​ciskałjejbiodra,wbijałwnišpalce,kiedywynurzałasięnadnim.Galopowałateraznao​lep,lekko

uderzajšconiego,rozpalonaizachłanna.Czułpustkęwgłowie,zaparłomudech,aciałorozpaczliwie
szukałouwolnienia.

Kiedyjeosišgnšł,byłotobrutalneiwspaniałe.

Całkowiciepołšczyłasięznim.Jejciałobyłotakdelikatne,goršce,jakbypływałwroztopionym

wosku.Jejsercewaliłociężko,dowtóruzszaleńczymbiciemjegoserca.Niemógłmówić,niemógł
złapaćpowietrza,bywykrztusićsłowa,któremiałnakońcujęzyka,którychniepowiedziałjeszczeżadnej
kobiecie.

Rozpierałojšuczuciezwycięstwa.Przecišgnęłasiębłogoileniwiejakkot,poczymzwinęłasięobok

niego.

-Tobyłowła​nieto-powiedziałasennymgłosem.-Co?

background image

Zachichotałacichutkoiziewnęła.

-Możecięnieprzestraszyłam,aleprzynajmniejstraciłe​głowę.

-Anitrochę.-Oczywi​cieniebyłotoprawdš.Mężczy​ni,którzyzaczynajšmy​lećomiło​ciiniemogš

wydobyćzsiebiesłowa,bowiemsštakrozpaleniiobnażeni,owinięciwokółkobiety,samipakujšsięw
tarapaty.

-Porazpierwszyzprzyjemno​cišobudziłamsięotrzeciejnadranem.-Ułożyłagłowęnajego

ramieniu.Przysunęłasię.-Zimnomi-mruknęła.

Sięgnšłwnogiłóżka,podcišgnšłzmięteprze​cieradłaikoce,aonaprzykryłasięnimiażpobrodę.

Phillipwpatrywałsięwsufit,podczasgdyonagłębokoinieruchomospałaujegoboku.

background image

18

Zaledwie​witało,kiedyPhillipzwlókłsięzłóżka.Prawieniespałtejnocy,miałwgłowiemętlik,

czekałgocałydzieńpracyfizycznej,odktórejpękałkręgosłup,aletojeszczeniepowód,żebynarzekać.
Zaczšłsięubierać,gdySybillprzetarłaoczy.

-Musiszi​ćdowarsztatu?

-Tak.-Wkładajšcspodniepomy​lał,żeniemanawetszczoteczkidozębów.

-Chcesz,żebymzamówiła​niadanie?Kawę?

Chętnienapiłbysiękawy,alewtedybędziemusiałznišporozmawiać.Byłwfatalnymnastrojuinie

uważał,bywtejsytuacjirozmowamiałajakikolwieksens.Askšdtenfatalnynastrój?Ponieważniespał,
aonapodstępnieprzełamałajegolegendarnšobronę,gdytymczasemwcaleniezamierzałsięwniej
zakochać.

-Napijęsięwdomu-odburknšł.-Itakmuszętamzajrzeć,żebysięprzebrać.

Kiedyusiadła,zaszele​ciłapo​ciel.Zerknšłnaniškštemokaisięgnšłposkarpetki.Byłapotargana,

zmiętaikuszšcomiękka.

Adotegotakapodstępna.Żebygozwalićznógudawałasłabo​ć,szlochałanajegoramieniu,

wyglšdałanatakšskrzywdzonš,bezbronnš!Apotemw​rodkunocyprzeobraziłasięwboginkęseksu!

Anadodatekproponujemukawę.Musimiećpiekielniemocnenerwy.

-Doceniam,żezostałe​nanoc.Tomipomogło.

-Jestemdousług-odparłkrótko.

-Ja…-Zaskoczonaizakłopotanatonemjegogłosu,przygryzłagórnšwargę.-Tobyłtrudnydzieńdla

nasobojga.Sšdzę,żepostšpiłabymsłuszniej,gdybymtrzymałasięzdaleka.Byłamjużtrochęwytršconaz
równowagipotelefonieGlorii,apotem…

-Co?Gloriatelefonowała?

-Tak.-Widziałateraz,żelepiejbyłozachowaćtęwiadomo​ćdlasiebie.

-Dzwoniławczorajdociebie?-Dozło​cidołšczyłosięlodowateukłuciewokolicyserca.Podniósł

skarpetki,obejrzałje.-Iniepomy​lała​,żewartobyotymwspomniećwcze​niej?

-Uznałam,żeniemasensuotymmówić.-Ponieważniemogłautrzymaćrškwspokoju,szarpnęła

prze​cieradło.-Prawdęmówišc,wcaleniezamierzałamotymmówić.

-Tak?Możenaglezapomniała​,żeponoszęodpowiedzialno​ćzaSetha?Żemamyprawowiedziećo

tym,czytwojasiostraniezamierzaprzysporzyćnamwięcejkłopotów.Wstał.Czuł,żezachwilę
wybuchnie.

background image

-Onanicniezrobi…

-Skšdmożesz,dodiabła,wiedzieć?-krzyknšł.Przerażona,​cisnęłatakmocnoprze​cieradło,żeaż

pobielałyjejkostkipalców.-Skšdmożeszwiedzieć,jakzawszestojšcwbezpiecznejodległo​ci?Do
licha,Sybill,tonieżadnećwiczeniaumysłowe.Tosamożycie.Czegochciała?

-Chciałapieniędzy.Chciała,żebymichzażšdałaodwas,atakże,żebymjejdałaodsiebie.

Wrzeszczałanamnieiprzeklinałamnie,taksamojakty.Okazujesię,żecofajšcsięodziesięćkroków
znalazłamsięwsamym​rodkusprawy.

-Chcęwiedzieć,czyskontaktujesięztobšponownie.Cojejpowiedziała​?KiedySybillsięgnęłapo

szlafrok,niezadrżałajejręka.

-Powiedziałam,żenicodwasniedostanie,żerozmawiałamzwaszymadwokatemijeszczedodam,

własneuwagi,którezaważšnadecyzji,żedopilnuję,bySethpozostałnastałeczę​cišwaszejrodziny.

-Tojużjestco​-mruknšł,kiedywkładałaszlafrok.

-Tyleprzynajmniejmogęzrobić,prawda?-Tonjejgłosubyłlodowaty,pełenrezerwyinie

zachęcajšcydodalszejdyskusji.-Przepraszamcię.-Poszładołazienkiizamknęładrzwi.

Usłyszałszczękzamka.

-Nocóż,poprostu​wietnie-powiedziałwstronędrzwi,chwyciłkurtkęiwybiegłjakoparzony.

Wdomuznalazłtylkoresztkikawy,coniepoprawiłomuhumoru.Kiedybrałprysznic,okazałosię,że

Camzużyłwiększšczę​ćgoršcejwody.Uznał,żejużgorzejbyćniemoże.

Zręcznikiemnabiodrach,wszedłdoswojegopokoju,gdziezastałSethasiedzšcegonabrzegujego

łóżka.

Corazlepiej.

-Cze​ć.-Sethzmierzyłgopoważnymwzrokiem.

-Wcze​niewstałe​.

-Pomy​lałem,żemożepobędętrochęztobš.

Phillipodwróciłsię,żebywyjšćzbieli​niarkigatkiidżinsy.

-Dzisiajwydajeszprzyjęciedlaprzyjaciół.

-Dopieropopołudniu.Jeszczejestczas.

Spodziewałsię,żePhillipbędziew​ciekły.PrzecieżlubiłSybill.Niezręczniebyłotuwej​ćiczekaćze

​wiadomo​ciš,żeco​trzebapowiedzieć.Wreszciewygarnšłzsiebieto,conajbardziejmucišżyło.

-Niechciałem,żebyprzezemniepłakała.

background image

“Cholera!”-pomy​lałPhillip,wcišgajšcgacie.Niezamierzałrozwodzićsięnadtym.

-Nicniezrobiłe​.Byłapoprostuwpłaczliwymnastroju.

-Sšdzę,żejestnie​lewkurzona.

-Wcalenie.-PogodzonyzlosemPhillipwcišgnšłdżinsy.-Posłuchaj,kobietyjesttrudnozrozumieć,

nawetprzynajlepszychchęciach.Choćby​stawałnagłowie!

-Domy​lamsię.-MożejednakPhillipniejestażtakbardzow​ciekły?-Zaczšłemsobieprzypominać

różnerzeczy.-Ponieważtobyłołatwiejszeniżpatrzeniemuwoczy,Sethwlepiłwzrokwbliznyna
piersiachPhillipa.Takżedlatego,żebliznytebyłytakiefajne.-Aleniesšdziłem,żetojštaktrzepnie.

-Niektórzyludzieniewiedzš,cozrobićzuczuciami.-Phillipwestchnšł,usiadłnałóżkuobokSethai

naglezrobiłomusięgłupio.UderzyłSybillprostomiędzyoczy,ponieważsamniewiedział,copoczšćz
uczuciami.-Więcpłaczšalbokrzyczš,albonadymajšsięidšsajšsięwkšcie.Onatroszczysięociebie,
tylkoniebardzowie,coztymzrobić.Anicotyby​chciał,żebyzrobiła.

-Niewiem.Onajest.onaniejesttakajakGloria.-Mówiłterazpiszczšcymgłosem.-Jest

przyzwoita.Rayteżbyłprzyzwoity,ajamam…

Phillipnatychmiastpojšł,ocochodzi.​cisnęłomusięserce.

-MaszRayaoczy.-Powiedziałrzeczowymtonem.Wiedziałbowiem,żeje​liwypowietowewła​ciwy

sposób,Sethmuuwierzy.-Kolorikształt,aletakżeitoco​,cokryłosięzanimi.-Maszbystryumysł,tak
jakSybill.My​lisz,analizujesz,zastanawiaszsię.Adotegostaraszsięrobićto,cojestsłuszne.
Odziedziczyłe​topoobojgu.-TršciłramieniemSetha.-Nieuważasz,żejestfajnie?

-Tak.-Chłopiecrozpromieniłsię.-Jeszczejak!

-Dobra,kończymy,bonigdystšdniewyjdziemy.

PojawiłsięwwarsztacieprawietrzykwadransepoCamie,przygotowanynato,żedostanie

reprymendę.Cambyłjużprzystruguiobrabiałkolejnšpartiędesek.BruceSpringsteenkrzyczałprzez
radioodniachchwały.WodruchusamoobronyPhillip​ciszyłgłos,nacoCamzareagował
natychmiastowympodniesieniemgłowy.

-Zostaw,nicniesłyszęprzytymwarkocie.

-Ogłuchniemy,jeżelicodzienniebędzieszbombardowałtaknaszeuszy.

-Co?Mówiłe​co​?

-Ha,ha!

-Co​takiego,jeste​mydzisiajwszampańskimhumorze,czydobrzewidzę?-Camsięgnšłrękši

wyłšczyłmaszynę.-Nowięc,cotamuSybill?

-Niezaczynajzemnš.

background image

Sethspoglšdałtonajednego,tonadrugiego,próbujšcsobiewyobrazićwynikwalkimiędzy

Quinnami.

-Zadałemprostepytanie.

-Przeżyje.-Phillipchwyciłpasznarzędziami.-Pewniewolałby​widzieć,jakwpopłochuopuszcza

miasto,alebędzieszmusiałpocieszyćsięfaktem,żeznokautowałemjšdzisiajrano.Słownie,nie
fizycznie.

-Dlaczego,docholery,tozrobiłe​?

-Bomniedenerwowała!-wrzasnšłPhillip.-Bowszystkomniedenerwuje!Azwłaszczaty!

-​wietnie,widzę,żetyprosiszsięonokaut.Znajwiększšprzyjemno​ciš.Aleniezapominaj,żezadałem

cicholernieprostepytanie.-Camzdjšłdeskęzestrugairzuciłjšnastertę,gdziewylšdowałazłoskotem.
-Dostałajużcioswżołšdekwczoraj,pojakielichodołożyłe​jejjeszczerano?

-Broniszjej?-Phillippostšpiłkilkakrokówdoprzodu,ażstanęlitwarzšwtwarz.-Broniszjejpo

tym,comipowiedziałe​najejtemat?

-Mamchybaoczy,nonie?Widziałemwczorajjejtwarz.Zakogotymniemasz,dojasnejcholery?-

D​gnšłpalcemPhillipawpier​.-Każdemu,ktodokopujekobiecie,gdyjestkompletnierozbita,powinno
sięskręcićkark.

-Tysukin…-Pię​ćPhillipazatrzymałasięwpołowiedrogi.Chętniebymudołożył,alenagle

stwierdził,żetoonsamzasługujenato,byoberwaćpopysku.

Rozwarłpię​ć,rozprostowałpalce,poczymodwróciłsię,żebysięchoćtrochęopanować.Ujrzał

przypatrujšcegosięmuSetha.

-Tylkotyniezaczynaj.

-Niepowiedziałemanisłowa.

-Więcwyobra​ciesobie,żezajšłemsięniš.-Przygładziłwłosyipostanowiłrzeczowoprzedstawić

imsprawę.-Pozwoliłemsięjejwypłakać,poklepałempoplecach.Wrzuciłemjšdogoršcejwanny,
ułożyłemwłóżku.Zostałemzniš.Prawieniespałem,więcjestemtrochęrozdrażniony.

-Dlaczegonanišwrzeszczałe​?-dopytywałsięSeth.

Powiedziałamirano,żemiałatelefonodGlorii.Możezareagowałemprzesadnie,ale,dodiabła,

powinnanambyłaotympowiedzieć.

-Czegochciała?-WargiSethazrobiłysiębiałe.Campodszedłdoniegoipołożyłmunaramieniu

rękę.

-Niebójsię.Jeste​jużpozatymwszystkim.Ocojejchodzi?-zapytałPhillipa.

-Nieznamszczegółów.ZabardzobyłemzaabsorbowanyochrzanianiemSybill.Aległówniechodziło

background image

opienišdze.-PhillipprzeniósłwzroknaSetha.-PowiedziałaGlorii,żebysięodczepiła.Niedostanie
więcejpieniędzy.Powiedziałajej,żebyłauadwokataiżeupewniłasię,żezostaniesztam,gdzieteraz
jeste​.

-Twojaciotkaniejestmięczakiem-powiedziałdobitnieCam,​ciskajšcramięSetha.-Macharakter.

-Tak-stwierdziłSeth.-Jestwporzšdku.

-Wprzeciwieństwiedotwojegobrata-cišgnšłCam,pokazujšcgłowšnaPhillipa.-Wiadomo

przecież,żeSybillniepowiedziałaowczorajszymtelefoniezewzględunaprzyjęcie.Niechciałapsuć
nastroju.

-Awięctojawszystkozepsułem-mruknšłPhillip,złapałdeskęizaczšłwbijaćgwo​dzie.-Naprawię

to.

Sybillwiększšczę​ćdniaspędziłanamobilizowaniuodwagiiopracowywaniuplanu.Zajechałaprzed

domQuinnówtużpoczwartej.Ulżyłojej,gdystwierdziła,żebrakdżipaPhillipa.

Obliczyła,żejeszczeprzezgodzinębędziewwarsztacie,podobniejakSeth.Ponieważjestsobota,

prawdopodobniezatrzymajšsięwdrodzepowrotnejico​zjedzšwmiasteczku.

Tosšichwzorce,znałateżswojebehawioralnewzorce,nawetje​liniesprawiaławrażeniaosoby

zdolnejdonawišzaniapełnegokontaktuzlud​mi.

Nadalczułasięzraniona.

Wysiadłazsamochodu.Musizrobićto,cozaplanowałaprzyjeżdżajšctutaj.PrzeproszenieAnny-oile

zostanieprzyjęte,przynajmniejformalnie-niezajmiejejwięcejniżkwadrans.Opowieotelefonieod
Glorii,zeszczegółami,żebymożnatobyłopotraktowaćjakodokument.Apotemwyjdzie.

Wrócidohotelu,zatopisięwpracy.

Zapukałaenergiczniedodrzwi.

-Otwarte-padłaodpowied​.Weszłaistanęłanaprogujakwryta.

WsalonikuQuinnówzwyklepanowałbałagan,alewtejchwiliwyglšdałjakpoprzej​ciutajfunu.

Papierowetalerzeiplastikowekubkiwalałysięnapodłodzeinastolikach.Wszystkozarzuconebyło

małymiplastikowymiludzikami,jakbyprzetoczyłasiętuwojna,pozostawiajšctragiczneżniwo.
Dostrzegłateżpełnoporzuconychsamochodzikówosobowychiciężarowych.Wszędziebyłyrozsiane
strzępyozdobnegopapierudopakowania,niczymconfettiwwigilięBożegoNarodzenia.

RozwalonawfoteluAnnaszacowałarozmiarspustoszenia.

-Orany-mruknęła,patrzšcnaSybillprzezzmrużoneoczy-alewybrała​sobiedobršporę!

-Prze…przepraszam.

background image

-Łatwocimówić.Wła​niezakończyłamdwuipółgodzinnšszarpaninę,zdziesięcioma

jedenastoletnimichłopcami.Todiablętazpiekłarodem!OdesłałamGracedodomu,żebypołożyłasiędo
łóżka.Bojęsię,czyteneksperymentniezaszkodzidziecku.

“Przyjęciedladzieci”-przypomniałasobieSybill,rozglšdajšcsięzprzerażeniempopokoju.

-Jużpowszystkim?

-Nigdyniebędziepowszystkim.Dokońcażyciabędębudziłasięwnocyzkrzykiem.Mamwe

włosachlody.Wkuchnipanujetakibałagan,żebojęsiętamwej​ć.Trzemchłopcomudałosięwpa​ćdo
wodyitrzebaichbyłowycišgaćisuszyć.Jestempewna,żezachorujšnazapaleniepłuc,amyzostaniemy
oskarżeni.Jedenztychszatanówwludzkiejskórzezjadłsze​ćdziesištpięćkawałkówtortu,poczym
wsiadłdomojegosamochoduizwróciłwszystko.

-OBoże!-Sybillzorientowałasię,żetonieprzelewki.Uznała,żewtejsytuacjipowinnazapomnieć

oswoimrozedrganymżołšdku.-Takmiprzykro.Czymogęcipomóc,możepozmywam?

-Niedotknęniczego.Cimężczy​ni-zktórychjedenutrzymuje,żejestmoimmężem,icijegobracia

idioci-samibędšmusielitozrobić.Będšskrobać,szorować,zmywaćiwycierać.Dobrzewiedzieli,
czymjesttakieurodzinoweprzyjęcie.Cichaczemwynie​lisiędowarsztatupodpretekstemjakiej​
terminowejpracy.ZostawilimnieiGracenapastwęlosu.-Zamknęłaoczy.-Cozahorror!

-Taksięnapracowała​dlaSetha.

-Tobyłanajlepszachwilawjegożyciu.-NaustachAnny,pojawiłosięco​nakształtu​miechu.-A

ponieważdosprzštaniazapędzęCamaijegobraci,nienależyupadaćnaduchu.Couciebie?

-Wporzšdku.Przyszłam,żebyprzeprosićzawczorajszywieczór.

-Przeprosić?Zaco?

Topytaniezbiłojšztropu.

-Zawczorajszywieczór.Zachowałamsięnieuprzejmie,wychodzšcbezpodziękowaniaza

zaproszenie.

-Sybill,jestemzabardzozmęczona,żebywysłuchiwaćtakichbzdur.Była​wzłymnastrojuimiała​do

tegoabsolutneprawo.

Potakimo​wiadczeniustarannieprzygotowaneprzemówienieSybillnienadawałosięjużdoniczego.

-Naprawdęnierozumiem,dlaczegoludziewtejrodzinieniemielibywysłuchaćszczerychprzeprosin

zamojekarygodnezachowanie!

-Jeżelitakimtonemprowadziszwykłady-zauważyłazpodziwemAnna-twoisłuchaczechybasiedzš

nabaczno​ć.Wracajšcjednakdotwojegopytania,sšdzę,żetaksiędzieje,ponieważzbytczęstopatrzymy
przezpalcenato,cotyokre​laszkarygodnymzachowaniem,acojestnaszymchlebempowszednim.
Poprosiłabymcię,żeby​usiadła,alemasznaprawdę​licznespodnieiwolałabym,żeby​ichniepobrudziła
jakim​paskudztwem.

background image

-Zarazwychodzę.

-Niewidziała​swojejtwarzy-powiedziałałagodniejszymtonemAnna-kiedySethopowiadałci,co

zapamiętał.Przekonałamsię,żekierowałotobšco​znaczniewięcejniżpoczucieobowišzku.Musiała​być
zdruzgotana,kiedycigozabrano.

-Toniemożesiępowtórzyć.-Łzynapłynęłyjejdooczu.-Niemoże.

-Niemusi-mruknęłaAnna.-Chcętylko,żeby​wiedziała,żecięrozumiem.Wmojejpracywiduję

wieluskrzywdzonychludzi.Bitekobiety,maltretowanedzieci,mężczyznnagranicywytrzymało​ci,
starychludzie,którychztakšulgšpozbywamysięzdomu.Troszczęsię,Sybill,troszczęsięokażdego,
ktozwracasiędomnieopomoc.

Westchnęłacichutko,rozprostowałapalce.

-Ależebyimpomagać,muszęzachowaćobiektywizm.Gdybymwkładaławszystkieemocjewkażdyz

przypadków,niemogłabymwykonywaćtejpracy.Wypaliłabymsiędoszczętnie.Rozumiempotrzebę
zachowanianiewielkiegodystansu.

-Tak.Oczywi​cie,żerozumiesz.

-ZSethembyłoinaczej-kontynuowałaAnna.-Odpierwszejchwilizaangażowałamsięwjego

sprawę.Nicnatoniemogłamporadzić.Jegoprzeznaczeniembyłostaćsięczę​cištejrodziny,atarodzina
miałastaćsięjegorodzinš.

Sybill,niebaczšcnakonsekwencje,przysiadłanaoparciusofy.

-Jeste​ciedlaniegotakiedobre.TyiGrace.Madoskonałykontaktzbraćmi.

-Tytakżemaszmuco​dodania.Jestnadworze-poinformowałajšAnna.-Niemożenacieszyćsię

swojšłódkš.

-Niechcęmusprawiaćprzykro​ci.Pójdęjuż…

-Ucieczkastšdwczorajwieczorembyłazrozumiałaidoprzyjęcia.-Annapatrzyłaprostowoczy

Sybill.-Ucieczkaterazbyłabynienamiejscu.

-Znaszsiędobrzenaswejpracy-powiedziałapochwiliSybill.

-Bardzodobrze.Id​znimpogadać.Je​likiedykolwiekpodniosęsięztegofotela,przygotujętrochę

​wieżejkawy.

SybillprzeztrawnikszławstronęSetha,którysiedziałw​licznejmałejłódce,marzšcotym,jak

będziewniejpływał.

PierwszyzauważyłjšGłupek.Rzuciłsięzujadaniemwjejstronę.Wycišgnęłarękęwnadziei,że

zapobieżeniebezpieczeństwu.Głupekobwšchałjejdłoń,aSybillgopogłaskała.

Jegosier​ćbyłamiękkaiciepła,oczytakpełneuwielbienia,apysktakigłupiutki,iżodprężyłasięi

background image

u​miechnęła.

Usiadł,wycišgnšłdoniejłapę,idopótyjšpodawał,dopókijejniewzięłainiepotrzšsnęłaniš.

Zadowolonypognałzpowrotemwkierunkułodzi,zktórejSethobserwowałtęscenę.

-Cze​ć.-Pozostałnamiejscu,mocujšclinę,doktórejprzyczepionybyłniewielkitrójkštnyżagiel.

-Witaj.Wypróbowałe​jš?

-Nie.Annaniepozwoliłami,aichniemawdomu.-Wzruszyłramionami.-Czyboisię,żeutonę?

-Miałe​wspaniałšzabawę,prawda?

-Byłobombowo.Annatrochęsięwnerwiła,kiedyJakepu​ciłpawiawjejaucie.Doszedłemdo

wniosku,żelepiejbędzie,kiedyzejdęjejzoczu,dopókisięnieuspokoi.

-Uważamtozabardzorozsšdnšdecyzję.

Apotemzapadłomilczenie,ciężkie,nabrzmiałe,kiedyobojespoglšdalinawodęizastanawialisię,

copowiedzieć.

PierwszazebrałasięwsobieSybill.

-Seth,niepożegnałamsięwczoraj.Niepowinnambyławychodzićwtensposób.

-Niemasprawy.-Znowuwzruszyłramionami.

-Niemy​lałam,żemniezapamiętałe​.Anicokolwiekzokresu,kiedymieszkałe​zemnšwNowym

Jorku.

-Sšdziłem,żetowymy​liłem.-Byłoniewygodniesiedziećtakwłódceizadzieraćwysokogłowę.

Wysiadłwięciusiadłnakrawędzipomostudyndajšcnogami.-Zdarzałosię,żeco​takiegowidziałemwe
​nie.Naprzykładpluszowegopsa.

-Twójpiesek-wyszeptała.

-Tak,tobardzodziwne.Onanigdyotobieniemówiła,sšdziłemwięc,żetowymy​liłem.

-Czasami…-Zaryzykowałaiusiadłaobokniego.-Zemnšczasamibywapodobnie.Mamtegopsa.

-Zachowała​go?

-Tylemipotobiezostało.Byłe​dlamniekim​ważnym.

-Bonależałemdoniej?

-Czę​ciowodlatego.-Musibyćuczciwa,jestmutowinna.-Co​sięwniejzwichrowało.Takjakby

znajdowałaprzyjemno​ćwunieszczę​liwianiunajbliższychosób.Niechciałam,żebyznowupojawiłasię
wmoimżyciu.Postanowiłam,żepozwolęjejzostaćkilkadni,poczympostaramsię,żeby​ciesięoboje

background image

przenie​lidoschroniska.Wtensposóbspełniłabymrodzinnšpowinno​ćiochroniłabymswojšprywatno​ć.

-Aletakniezrobiła​.

-Poczštkowowynajdowałamusprawiedliwienia.Jeszczetylkojednanoc.Następniestwierdziłam,że

pozwalamjejzostać,ponieważchcęcięmiećusiebie.Gdybymjejznalazłapracę,pomogławynajšć
mieszkanie,popracowałanadniš,żebymogłauporzšdkowaćswojeżycie,miałabymciebieblisko.Nigdy
przedtem…tymnie…

Westchnęłagłębokoipostanowiłamutopowiedzieć.

-Kochałe​mnie.Byłe​pierwszšosobš,jakamniekiedykolwiekpokochała.Niechciałamtegostracić.

Akiedyciebiestraciłam,zamknęłamsięwewłasnejskorupce,takjaktorobiłamdotychczas.My​lałam
bardziejosobieniżotobie.Chciałabymtoterazzmienić.

Odwróciłodniejwzrok,popatrzyłnastopy,którymimšciłwodę.

-Philmówił,żedzwoniła,atykazała​sięjejodczepić.

-Możeniepowiedziałamtegotakdosłownie.

-Aleotochodziło,prawda?-Tak.

-Więcwymacietęsamšmatkę,aleróżnychojców,zgadzasię?

-Tak,zgadzasię.

-Wiesz,kimbyłmójojciec?

-Nigdygoniepoznałam.

-Chodzimitylkooto,czywiesz,jakionbył?Wymy​laławcišżróżnychfacetówicałšresztę.-Po

prostuchciałbymwiedzieć.

-Wiemtylko,żenazywałsięJeremyDeLauter.Małżeństwonietrwałodługo,a…

-Małżeństwo?-Znowupatrzyłnaniš.-Nigdyniebyłazamężna.

-Widziałammetrykę​lubu.Miałajšzesobš,kiedyprzyjechaładoNowegoJorku.Sšdziła,żejej

pomogęgowy​ledzićiwnie​ćskargęoalimenty.

Zastanawiałsięprzezchwilęnadtšewentualno​ciš.

-Może.Zresztštonieważne.My​lałempoprostu,żeprzybrałanazwiskojakiego​faceta,zktórymkiedy​

żyła.Je​lisięnanišnabrał,musiałbyćfrajerem.

-Je​lichcesz,możnasięczego​onimdowiedzieć.Jestempewna,żeudałobysięgozlokalizować.Tyle,

żezajmietotrochęczasu.

background image

-Niechcę.Zastanawiałemsiętylko,czygoznała​.Mamterazrodzinę.-Podniósłramię,gdyGłupek

wsunšłmułebpodpachę,iobjšłpsazaszyję.

-Tak,masz.-Woddalimignęłoco​białego.Zobaczyławzbijajšcšsiędolotuczaplę,szybujšcšnad

wodš,tużnaskrajudrzew.Potemczaplazniknęłazazakrętemisłychaćbyłotylkocorazcichszyszum
skrzydeł.

Jakie​licznemiejsce.Przystańdlaniespokojnychdusz,dlamłodychchłopców,którymtylkotrzeba

byłodaćszansę,żebystalisięlud​mi.NiemusidziękowaćRayowiiStelliQuinnomzato,cozrobilitutaj,
powinnajednakodchodzšcstšdpozwolićichsynom,bydokończylipracęnadSethem.

-Nocóż,muszęi​ć.

-Tencałysprzętdomalowania,którymidała​,jestnaprawdęwspaniały.

-Cieszęsię,żecisiępodoba.Masztalent.

-Pomalowałemtrochęwczorajpastelami.Niemogłasięzdecydować,żebyodej​ć.-Tak?

-Aleniebardzomisiętoudaje.-Odwróciłgłowę,byjšwidzieć-Tocoinnegoniżrysować

ołówkiem.Możemogłaby​mipokazać,jaksiętymposługiwać.

Przeniosłaspojrzenienawodę.Wiedziała,żeskładajejpropozycję.Miałaterazszansęwyboru.

-Tak,mogęcipokazać.

-Teraz?

-Tak.-Postarałasięniepokazaćposobiewzruszenia.-Teraz.

-Bomba!

background image

19

“Nowięcbyłemdlaniejtrochęzaostry!”-pomy​lałPhillip.Chybajednakpowinnabyłaodrazu

powiedzieć,żeGloriaskontaktowałasięzniš.Przyjęcieprzyjęciem,mogłagoodcišgnšćnaboki
poinformowaćotym.Niepowinienbyłjednaktaknanišnaskoczyć,apotemsięwynie​ć.

Mówiłjednaksobienaobronę,żemiałpowodydorozdrażnienia.Przezpierwszšczę​ćnocymartwił

sięoniš,aprzezdrugšosiebie.Czymiałskakaćzrado​ci,żeudałosięjejprzełamaćjegobariery
obronne?Czymiałskakaćzeszczę​ciadlatego,żewcišguzaledwiekilkutygodniudałosięjejwydršżyć
dziuręwwypolerowanejnapołysktarczyobronnej,któramutakwierniesłużyłaodponadtrzydziestu
lat?

Niebyłotymwcaleprzekonany.

Nietwierdzibynajmniej,żezachowałsiędobrze.Postanowiłnawetwycišgnšćrękęipogodzićsię

przybutelceszampana,atakżewręczyćjejróżenadługichłodygach.

Samzapakowałkoszyk.DwiebutelkidobrzezamrożonegoDomPerignon,dwakryształowewšskie

kieliszki-niebędzieobrażałtegogenialnegofrancuskiegomnichahotelowymiszklankami-ikawiorz
bieługi,któryudałomusięprzezorniezachowaćnatakšwła​nieokazję,włożonydoopróżnionego
kubeczkapochudymjogurcie,którego,byłtegopewien,niktzdomownikównawetbynietknšł.

Samprzygotowałmaleńkiegrzanki,wybrałróżoweróże,atakżewazon.

Podejrzewał,żemogšbyćpewnetrudno​ciztšwizytš.Niezaszkodziwięcutorowaćsobiedrogę

różamiiszampanem.Askorojużpostanowiłuderzyćsięlekkowpiersi,obojguimwyjdzietotylkona
dobre.Postanowiłskłonićjšdomówienia.Niewyjdzieodniej,dopókiniebędziemiałklarownego
obrazu,kimnaprawdęjestSybillGriffin.

Zapukałrado​niedodrzwi.Postanowił,żezachowasięznaturalnšswobodš.Gdyusłyszałkroki,

czarujšcou​miechnšłsiędowizjera.Dostrzegłniewyra​nycień.

Stałiczekał,gdytymczasemkrokisięoddaliły.

Dobra.Uznał,żetoco​więcejniżdrobnyopór,izapukałponownie.

-Dajspokój,Sybill.Wiem,żetamjeste​.Chcęztobšporozmawiać.Toniejestzwykłemilczenie,

stwierdził.Tojestlodowatemilczenie.​wietnie,pomy​lał,patrzšczponuršminšnadrzwi.Skoro
postanowiłatowszystkoskomplikować…

Postawiłkoszykobokdrzwiizaczšłschodzićschodamiprzeciwpożarowymi.Je​lijegozamiarmasię

powie​ć,lepiej,żebyniewidziano,jakopuszczahotel.

-Dałe​sięjejnie​leweznaki,prawda?-zauważyłRay,doganiajšcsyna.

-OBoże!-Phillipwytrzeszczyłnaojcaoczy.-Możenastępnymrazemstrzeliszmipoprostuwłeb?

Wolęumrzećtakniżnazawałserca.

background image

-Maszmocneserce.Więcnierozmawiaztobš?

-Porozmawia-mruknšłPhillip.

-Przekupiszjšbšbelkami?

-Tametodazdajeegzamin.

-Lepszesškwiaty.Dziękinimszybciejdogadywałemsięzwaszšmatkš.Toskuteczniejszeniżkajanie

się.

-Niezamierzamsiękajać.Równieżonajestwinna.

-Kobietynigdyniesštakwinnejakmy-powiedziałRayimrugnšłokiem.-Natympolegaseks.

-NaBoga,tato!-Zakłopotany,potarłrękštwarz.-Niebędęztobšrozmawiałoseksie!

-Atodlaczego?Czyżby​mynigdyotymnierozmawiali?-Westchnšł,gdyzeszlinaparter.-Mam

wrażenie,żematkaijaprzeprowadzili​myztobšdostateczniedużorozmównatentemat.Dałemcitakże
pierwszekondomy.

-Kiedytobyło-mruknšłPhillip.-Jużdawnoodłożyłemjedolamusa.Rayroze​miałsięszczerze.

-Niewštpię.Ale,mówišcpoważnie,sekswtymwypadkuniejestnajważniejszymmotywem.

Denerwujeszsię,ponieważchodziomiło​ć.

-Niekochamjej.Jestempoprostu…trochęzaangażowany.

-Zawszebyłe​nabakierzmiło​ciš.-Raywyszedłnawietrznšnoc,podcišgnšłzamekwystrzępionejna

brzegachkurtki,któršnosiłdodżinsów.-Ilekroćzanosiłosięnaco​poważnego,ruszałe​wprzeciwnym
kierunku.-U​miechnšłsięszerokodoPhillipa.-Wydajemisię,żetymrazemwaliszprostoprzedsiebie.

-OnajestciotkšSetha.-Kiedyokršżałbudynek,poczułniemiłe,irytujšcekłuciewkarku.-Je​lima

staćsięczę​cišjegożycia,naszegożycia,muszęjšzrozumieć.

-Sethstanowiczę​ćtegożycia.Aleodepchnšłe​jšrano,ponieważsięprzestraszyłe​.

PhillipstanšłispojrzałRayowiwoczy.

-Popierwsze,niemogęuwierzyć,żejeste​tutajisprzeczaszsięzemnš.Podrugie,taksięjako​

dziwnieskłada,żezażycianiewtršcałe​siędomoichsprawibyłe​bardziejwyrozumiały.

Rayu​miechnšłsiętylko.

-Nocóż,wzbogaciłemsięoco​,comógłby​nazwaćszerszymspojrzeniem.Chcę,żeby​byłszczę​liwy,

Phillipie.Nieruszęsięstšd,dopókinieupewnięsię,żeludzie,naktórychmizależy,sšszczę​liwi.Potem
odejdę-powiedziałspokojnie.-Dotwojejmatki.

-Jaksięonama?

background image

-Czekanamnie.-U​miechnšłsię,jegooczystałysiępromienne.-Ajakwiesz,nienależałanigdydo

osób,którelubišczekać.

-Tęsknięzaniš.

-Wiem.Podobniejakja.Nigdynieodpowiadałycikobiety,którebyływinnymtypieniżona.

Phillipomalsięniepotknšł,ponieważto,copowiedziałRay,byłoprawdš,atakżetajemnicš,którš

skrzętnieukrywał.

-Toniezupełnietak.

-Aleco​wtymjest.-Rayskinšłzezrozumieniemgłowš.-Musiszsamdotegodoj​ć,Phil.Ipostšpić

poswojemu.Jeste​jużblisko.Odwaliłe​dzi​kawałwspaniałejrobotyzSethem.Podobniejakona-
powiedział,zadzierajšcgłowęwkierunkuo​wietlonegooknasypialniSybill.-Tworzycie​wietnyzespół,
nawetje​likażdezwascišgniewprzeciwnymkierunku.Obojejeste​ciezaangażowanibardziejniżwam
sięwydaje.

-Wiedziałe​,żeSethjesttwoimwnukiem?

-Nie.-Westchnšł.-KiedyGloriamnieodnalazłaniconiejniewiedziałem.Iotopojawiłasię

krzyczšc,przeklinajšc,oskarżajšc,żšdajšc.Niemogłemjejuspokoić,anipołapaćsięwczymkolwiek.
Następniedowiedziałemsię,żeposzładodziekanaztšhistorišomolestowaniejejprzezemnie.Jest
bardzoniezrównoważona.

-Jestkurwš.

Raywzruszyłtylkoramionami.

-Gdybymwiedziałoniejwcze​niej…nocóż,stałosię.NiemogłemuratowaćGlorii,alemogłem

uratowaćSetha.Wystarczyłmijedenrzutokananiego.Więczapłaciłemjej,możetobyłbłšd,ale
chłopiecmniepotrzebował.DopieropowielutygodniachudałomisięustalićadresBarbary.Chciałem
miećtylkojejpotwierdzenie.Pisałemdoniej,trzyrazy.DzwoniłemnawetdoParyża,aleniechciałaze
mnšrozmawiać.Nierezygnowałem,dopókiniezdarzyłsiętenwypadek.Głupiwypadek.Dopu​ciłemdo
tego,byGloriawyprowadziłamniezrównowagi.Byłemzłynaniš,nasiebie,nawszystko,martwiłem
sięoSetha,oto,jakzareagujecie,kiedywamtowszystkowyja​nię.Jechałemzaszybko,byłem
zdekoncentrowany.Istałosię.

-Miałby​nasposwojejstronie.

-Wiem.Niestetyprzezchwilęotymzapomniałem.Stellaodeszła,wytrzejmieli​ciewłasneżycie,

zamy​liłemsięizapomniałem.Jeste​cieterazpostronieSetha,atojestznacznieważniejsze.

-GłosSybillprzesšdzioprzyznaniunamstałejopieki.

-Wniosłaco​więcejniżswójgłosiwniesiejeszczewięcej.Jestsilniejszaniżsšdzi.Niżwszyscy

sšdzš.

Zmieniajšcton,Raycmoknšłjęzykiem,pokiwałgłowš.

background image

-Podejrzewam,żechceszsiętamwdrapać.

-Takimamplan.

-Nigdyniepozbyłe​siętejniefortunnejumiejętno​ci.Możetymrazemwyjdziecitonadobre.Ta

dziewczynagotowacięjeszczenierazzaskoczyć.-Rayznowuzrobiłdoniegooko.-Uważajnasiebie.

-Niezamierzaszchybawdrapywaćsięzemnš?

-Nie.-RaypoklepałPhillipaporamieniu.-Sšpewnerzeczy,którychojciecniemusiwidzieć.

-Dobra.Aleskorotujeste​,możeszmitoułatwić.Podsad​mnienapierwszybalkon.

-Jasne.Chybamniezatoniezaaresztujš?

Rayzrobiłpodpórkęzdłoni,umożliwiajšcPhillipowiodbiciesięodniej,poczymcofnšłsiętrochę,

byprzyjrzećsięwspinaczce.Przyglšdałsięiu​miechał.

-Będzieszzamnštęsknił-powiedziałspokojnieizniknšłwciemno​ciach.

Sybillsiedziaławsaloniku,niemogšcskoncentrowaćsięnaswojejpracy.To,żezignorowała

pukaniePhillipa,mogłowyglšdaćnadziecinadę.Miałajednakdo​ćemocjinatentydzień.Apozatym,
chybazaszybkozrezygnował.

Słyszałauderzeniawiatruoszybę,zaciskałazębyipisałanakomputerze:

“Lokalneplotkispełniajšważniejszšrolęniżinformacjezzewnštrz.Telewizja,prasaiinne​rodki

przekazusšłatwodostępnezarównowmałejwspólnocie,jakiwdużycho​rodkachmiejskich,lecz
sšsiadówdostrzegasiętam,gdziejestmniejludzi.

Informacjajestprzekazywana-zróżnymstopniemdokładno​ci-zustdoust.Plotkatoprzyjętaforma

komunikowaniasię.Siećdziałaszybkoisprawnie.

Brakzainteresowania-podpozorem,żenienależyprzysłuchiwaćsięprywatnymrozmowomw

miejscupublicznym-występujerzadziejwmałejspołeczno​ciniżwdużymmie​cie.Niemniejjednak,w
miejscach,wktórychludzieznajdujšsięprzejazdem,naprzykładwhotelach,brakzainteresowania
pozostajelogicznymiakceptowanymwzorcemzachowania.Wynikatozregularnegopojawianiasięi
znikanialudzizzewnštrz,podczasgdynainnychterenach,takichjak…”

NawidokPhilipawdzierajšcegosięprzezdrzwitarasoweiwchodzšcegodo​rodka,otworzyłausta.

-Co…

-Naszczę​cieniezamknęła​tychdrzwi-powiedział,wyszedłnakorytarziwniósłkoszykiwazonz

kwiatami,któretamzostawił.-Postanowiłemzaryzykować.Wokolicypanujeniewielkaprzestępczo​ć.
Możeszdopisaćtęinformacjędoswoichnotatek.-Postawiłwazonzróżaminabiurku.

-Wdrapałe​siępo​cianiebudynku?-Niemogłaochłonšćzwrażenia.

background image

-Strasznywiatr.-Otworzyłkoszyk,wyjšłpierwszšbutelkę.-Chętniesięnapiję.Aty?

-Wdrapałe​siępo​cianiebudynku?

-Jużtoustalili​my.-Otworzyłfachowowino.

-Niemożesz…-zamachałarękami-takjakbynigdynicwłamywaćsiętutaj,otwieraćszampana.

-Jużsięstało.-Nalałdwakieliszki.-Przepraszamzadzisiejszyporanek,Sybill.-Podszedłdoniejz

u​miechemipodałkieliszek.-Byłemwcholerniekiepskimstanieiwyładowałemsięnatobie.

-Awięcprzepraszaszzawłamaniesiędomojegopokoju?

-Nigdziesięniewłamałem.Pozatymniechciała​otworzyćdrzwi,akwiatyniemogłystaćna

korytarzu.Rozejm?-zapytałiczekałnaodpowied​.

Wdrapałsiępo​cianie.Wcišżniemogłasięztymoswoić.Niktnigdyniezrobiłdlaniejczego​tak

zuchwałegoiidiotycznego.Wpatrywałasięwniego,wtezłoteanielskieoczy.Poczuła,żeniemożemu
sięoprzeć.

-Mampracę.

Widzšc,żeustępuje,u​miechnšłsięszeroko.

-Kwiaty,szampan,kawior.Czyzawszejeste​tak​wietniezaopatrzony?

-Tylkowtedy,kiedychcęprzeprosićizdaćsięnałaskępięknejkobiety.Nieulitujeszsięnademnš,

Sybill?

-Może.Niemiałamzamiaruutrzymaćprzedtobšwtajemnicy,żedzwoniłaGloria,Philipie.

-Wiem.Możeszmiwierzyć,żegdybymnawetsamnatoniewpadł,Camwbiłbymitodzisiajranodo

głowy.

-Cam?-Zamrugałaoczyma.-Onmnienielubi.

-Myliszsię.Niepokoiłsięociebie.Czyniemogłaby​sięoderwaćodpracy?

-Zgoda.-Nagrałapliki,wyłšczyłakomputer.-Cieszęsię,żenieczujemydosiebieurazy.Totylko

komplikujesprawy.WidziałamsiępopołudniuzSethem.

-Doszłymniesłuchy.Wzięławino,upiłałyczek.

-Posprzštali​ciedom?Rzuciłjejżałosnespojrzenie.

-Wolałbymotymmówić.Jeszczedługobędęmiewałkoszmarnesny.-Wzišłjšzarękę,posadziłna

sofie.-Porozmawiajmyoczym​przyjemniejszym.Sethpokazałmiszkicswojejłodzi,wykonany
pastelamiztwojšpomocš.

background image

-Onnaprawdęmatalent.Słuchazuwagšcomusięmówi.​wietniewyczuwaperspektywę.

-Widziałemteżtwójszkicdomu.-Sięgnšłpobutelkę,dolałjejwina.-Teżjeste​utalentowana.

Dziwięsię,żeniezajęła​sięsztukšprofesjonalnie.

-Wdzieciństwieuczyłamsięmalarstwa,muzyki,tańca.Zaliczyłamteżkilkasemestrówwcollege’u.-

Ulżyłojejogromnie,żeniegniewajšsięjużnasiebie.Oparłasięwygodnieidelektowałasięwinem.-
Toniebyłonicpoważnego.Zawszewiedziałam,żepójdęnapsychologię.

-Zawsze?

-Sztukiwyzwoloneniesšdlatakichludzijakja.

-Dlaczego?

Pytaniewprawiłojšwzakłopotanie,wzbudziłojejczujno​ć.

-Niemajšpraktycznegozastosowania.Czyniemówiłe​,żemaszkawior?Awięcznówjedenkroczek

dotyłu.

-Aha.-Sięgnšłdopojemnika,wyjšłgrzanki,napełniłkieliszki.-Naczymgrała​?

-Nafortepianie.

-Tak?Jateż.Będziemymusielizagraćwduecie.Moirodziceuwielbialimuzykę.Każdyznasgrana

jakim​instrumencie.

-Toważne,bychłopiecnauczyłsiędoceniaćmuzykę.

-Jasne,tosamarado​ć.-Nałożyłkawiornagrzankę,podałjej.-Czasamicałanaszapištkapotrafiła

spędzićsobotniwieczórnawspólnymmuzykowaniu.

-Grali​ciewszyscyrazem?Towspaniałe.Nigdynielubiłamgraćprzedaudytorium.Takłatwosię

wtedypomylić.

-Icoztego?Niktprzecieżnieobcišłbycizatopalców.

-Mojamatkazewstyduzapadłabysiępodziemię,atobyłogorszeniż…-Ugryzłasięwjęzyk,

spojrzałazniezadowolonšminšnaswójkieliszek.Phillipdolałjejwina.

-Mojamatkauwielbiałagraćnafortepianie.Dlategowła​niewzišłemsięzatoodsamegopoczštku.

Chciałemco​znišdzielić,co​szczególnego.Takbardzojškochałem.Wszyscyjškochali​my,aledlamnie
uosabiałaonawszystkoto,costanowiosile,prawo​ciidobrocikobiet.Chciałem,żebybyłazemnie
dumna.Ilekroćudawałomisię,ilekroćmówiłamiotym,przyjmowałemtoznajwyższymzdumieniem.

-Niektórzyludzieprzezcałeżyciebezskuteczniezabiegajšoaprobatęrodziców.-Byłoco​gorzkiegoi

zimnegowjejgłosie.Samasięnatymzłapałaiza​miałasię.-Zadużopiję.Czujętowgłowie.

Napełniłjejkolejnykieliszek.

background image

-Jeste​myw​ródprzyjaciół.

-Nadużywaniealkoholu,nawettak​wietnego,prowadzidonałogu.

-Regularnenadużywaniemożeprowadzićdonałogu-poprawiłjš.-Była​kiedy​pijana,Sybill?

-Oczywi​cie,żenie.

-Musisznadrobićzaległo​ci.-Tršciłsięzniškieliszkiem.-Opowiedzmi,jaktobyło,kiedyporaz

pierwszypiła​szampana?

-Niepamiętam.Gdybyły​mydziećmi,podawanonamczęstodokolacjiwinozwodš.Ważnebyło,

żeby​mysięnauczyłydoceniaćodpowiedniegatunkiwin,wiedziały,jakjepodawać,codoczegopasuje,
jakichkieliszkówużywaćdowinaczerwonego,ajakichdobiałego.Kiedymiałamdwana​cielat,mogłam
beztruduułożyćmenunaoficjalneprzyjęcie.

-Naprawdę?

-Toważnaumiejętno​ć.Czyzdajeszsobiesprawę,wjakihorrormożesięzamienićpomylenie

jednegomiejscaprzystole?Albopodanienieodpowiedniegowinadogłównegodania?Caływieczórna
nic,opiniazszargana!Ludziewolšsięnudzićprzytakichokazjach,niżpićkiepskietrunki.

-Częstouczestniczyła​wtegorodzajuprzyjęciach?

-Tak.Iwwielumniejszych,wtowarzystwienajbliższychznajomychrodziców,któremniemiały

przygotowaćdopoważnychimprez.Kiedymiałamsiedemna​cielat,matkawydaławielkieprzyjęciedla
ambasadoraFrancjiijegożony.Tobyłmójpierwszyoficjalnywystęp.Straszniesiębałam.

-Brakowałocitreningu?

-Trenowanomnieażnadto,godzinamiprzepytywanozprotokołu.Poprostubyłamchorobliwie

nie​miała.

-Czyżby?-zapytałprawieszeptem,zakładajšcjejwłosyzaucho.PunktdlaMamyCrawford,

pomy​lał.

-Jeszczejak!Ilekroćmusiałamwystšpićpublicznieprzedlud​mi,dostawałamskurczówżołšdka,a

sercewaliłomijakmłotem.Żyłamwstrachu,żeco​rozleję,żepowiemco​niewła​ciwego,albożew
ogólenieudamisięotworzyćust.

-Wspominała​otymrodzicom?

-Comiałamimmówić?

-Żesięboisz.

-Och.-Machnęłarękš,poczymwzięłabutelkę,bynalaćszampana.-Wjakimcelu?Musiałamrobić

to,czegoodemnieoczekiwano.

background image

-Dlaczego?Agdyby​postšpiłainaczej?Zbilibycię,zamknęliwszafie?

-Oczywi​cie,żenie.Bylibyrozczarowani,wyrazilibydezaprobatę.Tostraszne,kiedypatrzyliwten

sposób-zaci​niętewargi,zimnespojrzenie-jakbymbyłaułomna.Owielełatwiejbyłosięprzemóc,
rozejrzećsię,jaksięzachować.

-Czyliraczejobserwowaćniżuczestniczyć-powiedziałspokojnie.

-Zrobiłamdziękitemuniezłškarierę.Możeniewypełniłamdokońcaswoichobowišzków,nie

wychodzšcodpowiedniozamšż,nieczynišcztychnieludzkichprzyjęćtre​cimojegożyciainiemajšc
dobrzewychowanychdzieci-mówiłazcorazwiększymożywieniem.-Alezrobiłamdobryużytekz
wykształcenia,zrobiłamkarierę,cobardziejmiodpowiada.Nalejmiwina.

-Pozwól,żetrochęzwolnimytempo…

-Dlaczego?-Roze​miałasięisamawyjęładrugšbutelkę.-Zaczynambyćpijanaijesttocałkiem

przyjemneuczucie.

Co​podobnego!Wyjšłzjejrškbutelkęiotworzyłjš.Teraz,kiedytakdalekozaszli,nieporana

odwrót.

-Ajedenrazwyszła​zamšż-przypomniałjej.

-Powiedziałamci,żetosięnieliczy.Toniebyłoodpowiedniemałżeństwo.Tobyłimpuls,nie​miała,

nieudanapróbabuntu.-Przełknęłaszampana,zamachnęłasiękieliszkiem.-Miałamwyj​ćzamšżza
jednegozsynówwspólnikamojegoojcazAnglii.Obajbylicałkiemdozaakceptowania.Dalecykrewni
królowej.Mojamatkabyłazdecydowanazawszelkšcenęskojarzyćcórkępoprzezmałżeństwoz
królewskšrodzinš.Tobyłbydopierotriumf!Ponieważskończyłamwtedydopieroczterna​cielat,miała
masęczasu,żebyzrealizowaćswójplan,ułożyćwszystkojaknależy.Postanowiładoprowadzićdo
oficjalnychzaręczyn,kiedyskończęosiemna​cielat.Miałamwyj​ćzamšżwdwudziestymrokużycia,a
dwalatapó​niejurodzićpierwszedziecko.Wszystkodokładnieprzemy​lała.

-Atyniekwapiła​siędowspółpracy.

-Niemiałamokazji.Nieumiałabymsięjejsprzeciwić.-Zadumałasięprzezchwilęiznównapiłasię

szampana.-AleGloriauwiodłaichobu,równocze​nie,wsaloniku,podczas,gdyrodziceudalisiędo
opery.Wkażdymrazie…-Znowumachnęłarękš,znowułyknęłaszampana.-Gdywrócilidodomu,
nakryliich.Odbyłasięniezłascena.Zakradłamsięnadółizobaczyłamjejfragment.

-Chłopcybylibli​niakami,wyglšdaliidentycznie:jasnowłosi,bladzi,zwysuniętšdolnšszczękš.

Oczywi​cieGloriamiałaichobuwnosie.Zrobiłatochcšc,żebyzostalizłapaniwsidła,ponieważmoja
matkawybrałaichdlamnie.Nienawidziłamnie.

-Cobyłopotem?

-Bli​niakówodesłanododomu,aGloriazostałaukarana.Conatychmiastsobiepowetowała:

oskarżyłaprzyjacielaojcaouwiedzeniejej,cozkoleidoprowadziłodokolejnejżałosnejscenyijej
ostatecznejucieczkizdomu.Byłototakzwanemniejszezłoirodzicemoglisięterazskoncentrowaćna
kształtowaniumojejosobowo​ci.Częstosięzastanawiałam,dlaczegotraktowalimniewsposóbtak

background image

mechanicznyDlaczegoniemoglimniekochać.Alewidaćnienadajšsiędotego,żebymniekochać.Nikt
mnienigdyniekochał.

Odstawiłkieliszekiujšłwdłoniejejtwarz.

-Myliszsię.

-Nie,niemylęsię.Znamsięnatychsprawach.Moirodzicenigdymnieniekochali,ajużtymbardziej

Gloria.Mšż,którysięnieliczył,niekochałmnie.Niktnawetniewysilałsię,żebyodezwaćsiędomnie
choćsłowem.Zatotydajeszsiękochać.-Wolnšrękšpogłaskałagopopiersi.-Nigdynieuprawiałam
seksu,kiedybyłampijana!My​lisz,żetojestmożliwe?

-Sybill!-Chwyciłjejrękę,zanimzdšżyłamurozpišćpasek.-Była​niedowarto​ciowana,

niedoceniana.Niepowinna​siętemupoddawać.

-Phillipie.-Pochyliłasiędoprzodu,próbujšcchwycićzębamijegodolnšwargę.-Mojeżyciebyło

jednšwielkšnudšdopókiniespotkałamciebie.Kiedymnieporazpierwszypocałowałe​,co​misię
odblokowałowmózgu.Niktnigdyprzedtemtegoniesprawił.Akiedymniedotykasz…-Powoli
położyłaichzłšczonedłonienaswojejpiersi.-Mojaskórastajesięgoršca,asercezaczynawalić.
Wspišłe​siępomurze.-Wędrowałaustamipojegopodbródku.-Przyniosłe​miróże.Pragnieszmnie,
prawda?

-Tak,pragnęcię,aleniewtejchwili.

-We​mnie.-Odrzuciładotyługłowę.-Nigdyprzedtemniepowiedziałamtegożadnemumężczy​nie.

Daszwiarę?We​mnie,Phillipie.

Kiedygooplotłaramionami,pustykieliszekwysunšłsięzjejpalców.Niemogšcsięoprzeć,położył

jšnasofie.Iwzišłjš.

“Tenbólgłowyjestniczymwobectego,nacozasłużyłam”-uznałaSybill,stojšcpodgoršcym

prysznicem.

Jużnigdynienadużyjęalkoholu.

Zbytdobrzepamiętałaswojšpaplaninęnawłasnytemat.Towszystko,oczympowiedziała

Phillipowi,aoczymnawetsamazesobšniechętniemówiła.

Aterazmusispojrzećmuwoczyijako​ustosunkowaćsiędofaktu,iżwcišgujednegokrótkiego

weekenduwypłakałasięnajegoramieniu,poczymoddałamuswojeciałoipowierzyłamustrzeżonez
największšpieczołowito​cišsekrety.

Należytakżespojrzećprawdziewoczy,zmierzyćsięzfaktem,żejestwnimbeznadziejniei

niebezpieczniezakochana.

Cooczywi​ciebyłopozbawionejakiegokolwieksensuiniebezpieczne.

Miotajšcenišemocje,uniemożliwiałyzachowanieobiektywnegodystansuidokonaniejakiejkolwiek

analizy.

background image

GdytylkoułożšsięsprawySetha,gdywszystkieszczegółyzostanšdopięte,ponowniebędziemusiała

odnale​ćtendystans.Najpro​ciejzaczšćodpowrotudoNowegoJorku.

Wystarczy,żewcišgniesięznowuwzwykłytrybżycia,pogršżywbezpiecznej,swojskiejrutynie,a

niewštpliwieoprzytomnieje.

Nawetje​lizobecnejperspektywytakaprzyszło​ćwydajesiężałosnainieciekawa.

Niespieszšcsięrozczesałamokrewłosyizgarnęłajedotyłu,starannienasmarowałatwarzkremem,

poprawiławyłogiszlafroka.Jeżeliniewpełniudałosięjejpozbieraćdziękitechnikomoddychania,
istniałaszansa,żezałatwitopigułkanakaca.

Wyszłazłazienki,starajšcsięzachowaćspokójnatwarzy,poczymprzeszładosaloniku,gdziewła​nie

Phillipnalewałkawęztacyprzyniesionejprzezhotelowšsłużbę.

-Pomy​lałem,żedobrzecizrobi.

-Dziękuje.-Unikaławidokupustychbutelekposzampanieiporozrzucanychubrań,którychnie

pozbieraławieczorem,ponieważbyłazanadtopijana.

-Wzięła​aspirynę?

-Tak.Wszystkobędziedobrze.-Powiedziałatosztywno,wzięłafiliżankęzkawšiusiadłaostrożnie,

niczyminwalidka.Wiedziała,żejestblada,żemazapadnięteoczy.Zbytdobrzeprzyjrzałasięsobiew
zaparowanymlustrze.

TerazprzyjrzałasięPhillipowi.Niejestanitrochęblady,niemateżwcalezapadniętychoczu.

Kiedywypiłałykkawy,kiedyprzyjrzałamusięuważnie,wjejzamroczonymmózguzaczęłoco​​witać.

Ilerazynapełniałwczorajjejkieliszek?Ailerazyswój?

Widokpotężnejporcjidżemu,jakšpołożyłsobienagrzankę,jeszczebardziejjšzirytował.Nasamš

my​lojedzeniurobiłosięjejniedobrze.

-Jeste​głodny?-zapytałasłodziutko.

-Okropnie.-Zdjšłpokrywęztalerza,naktórymbyłajajecznica.-Powinna​co​zje​ć.

Wolałabyraczejumrzeć.

-Wyspałe​się?-Tak.

-Niepiekšcięoczy?Spojrzałnanišzuwagš.

-Wypiła​trochęwięcejodemnie.

-Upiłe​mnie.Zrobiłe​tocelowo.Wlewajšcwemnieszampana,dopišłe​swego.

-Tak,ztrudemudałomisięzatkaćcinosiwlaćcicałšzawarto​ćbutelkidogardła.

background image

-Przeprosinyposłużyłycizapretekst.-Zaczęłyjejdrżećręce,odstawiławięckawęnastół.-

Wiedziałe​,żebędęzła,więcwtensposóbutorowałe​sobiedrogędomojegołóżka.

-Pomysłzseksemwyszedłodciebie-przypomniałjejurażony.-Chciałemztobšporozmawiać.I

okazałosię,żekiedysobiewypijesz,możnazciebiewycišgnšćwięcejniżwjakiejkolwiekinnej
sytuacji.Więcpocišgnšłemcięzajęzyk.Pozwoliła​minato.

-Pocišgnšłe​mniezajęzyk-wyszeptała,wstajšcpowolizmiejsca.

-Chciałemwiedzieć,kimjeste​.Mamprawowiedzieć.

-Ty…tytozaplanowałe​.Postanowiłe​tuprzyj​ć,zawrócićmiwgłowie,pozwolićmiwypićodrobinę

zadużo,akuratnatyle,żebysięwedrzećwmojeprywatneżycie.

-Zależyminatobie.-Zbliżyłsiędoniej,aleuderzyłagoporęce.

-Przestań.Niejestemażtakgłupia,żebyznowudaćsięnatonabrać.

-Zależyminatobie.Aterazwiemotobiewięcejirozumiemcięlepiej.Cowtymzłego,Sybill?

-Podszedłe​mniepodstępnie.

-Możeitak.-Położyłręcenajejramionach,przytrzymałjš,kiedychciałasięwyrwać.-Tylko

posłuchaj.Miała​uprzywilejowane,uporzšdkowanedzieciństwo.Janiemiałem.Miała​,służbę,kulturalne
otoczenie.Janiemiałem.Czydlategomnieniechcesz,ponieważbyłemulicznikiem?

-Nie,toniemanicdorzeczy.

-Mnieteżniktniekochałdodwunastegorokużycia.Znamwięcobiestronymedalu.Czyuważasz,że

możemimniejnatobiezależeć,boniezaznała​wdzieciństwiemiło​ci?

-Niezamierzamdyskutowaćnatentemat.

-Tonanicsięniezda.Nieigrasięzuczuciem,Sybill.-Zbliżyłdoniejusta,wymusiłpocałunek,

przyprawiajšcjšozawrótgłowy.-Możejarównieżjeszczeniewiem,coztymzrobić?Widziała​moje
blizny.Pochodzšztamtegookresu.Terazpokazała​miswoje.

Znowupoczułasięsłabaispragniona.Mogłabypołożyćgłowęnajegoramieniu,pozwolićmusię

objšć.Wystarczyłotylkopowiedzieć.Niezdobyłasięnato.-Niemusiszsięmnšprzejmować.

-Och,dziecinko.-Tymrazemdelikatniedotknšłwargamijejust.-Ależmuszę.Ipodziwiamcięzato,

coudałocisięosišgnšćwbrewnim.

-Zadużowypiłam-rzuciłapospiesznie.-Wyszlinazimnychipozbawionychuczucialudzi.

-Czykiedykolwiekktóre​znichpowiedziałoci,żeciękocha?Otworzyłaustaitylkowestchnęła.

-Niekażdarodzinajesttakajaktwoja.Niekażdarodzinaokazujeuczucia…Żadneznichnigdymi

niemówiłoomiło​ci.AniGlorii,oilewiem.Ikażdyprzyzwoityterapeutawycišgnšłbyztegowniosek,że

background image

reakcjaichdziecinatęrestrykcyjnš,nadmierniesformalizowanšiwymagajšcšatmosferęmogłasię
okazaćdiametralnieróżna.Gloria,byzwrócićnasiebieuwagę,wybrałabunt.Jaza​,szukajšcaprobaty,
podporzšdkowałamsięim.Dlaniejseksrównałsięuczuciuisile,fantazjowaławięc,żejestpożšdanai
branaprzemocšprzezposiadajšcychautorytetmężczyzn,włšczniezjejprawnym,atakżebiologicznym
ojcem.Ja,wobawieprzedniepowodzeniem,unikałamintymno​ciwseksieiwybrałamnaukę,dzięki
którejmogłambezpiecznieobserwowaćludzkiezachowaniabezryzykaemocjonalnegozaangażowania.
Czytojasne?

-Rozumiem,żeonawybrałacierpienie,tyza​unikaniego.

-Wła​nietak.

-Alenieudałocisięwtymwytrwać.Zaryzykowała​icierpiała​zpowoduSetha.Iryzykujesz,że

będzieszcierpiałazmojegopowodu.-Dotknšłjejpoliczka.-Niechcęcisprawićbólu,Sybill.

“Jestjużchybaowielezapó​no,żebytemuzapobiec”-pomy​lałaSybillipołożyłagłowęnajego

ramieniu.Niemusiałamumówić,żebyjšobjšł.

-Przyjrzyjmysięwięc,coprzyniesienajbliższyczas-postanowiła.

background image

20

“Lęk-pisałaSybill-jestpowszechnymludzkimuczuciem.Za​istotaludzkajesttakzłożonaitrudna

dozbadaniajakmiło​ćinienawi​ć,pożšdanie,namiętno​ć.Uczucia,ichprzyczynyiskutki,niezajmujš
szczególnegomiejscawmoichpracachnaukowych.Zachowaniebywazarównowyuczonejak
instynktowne,ibardzoczęstopozbawionejestprawdziwieemocjonalnychkorzeni.Zachowaniejestczym​
znacznieprostszym,je​liniebardziejelementarnym,niżuczucie.

Bojęsię.

Jestemdorosłškobietš,wykształconš,inteligentnš,wrażliwšizdolnš,ajednakbojęsiępodnie​ć

słuchawkęizatelefonowaćdomatki.

Kilkadnitemunienazwałabymtegolękiem,aleniechęciš,byćmożeunikiem.Kilkadnitemu

upierałabymsię,żekontaktznišwsprawieznalezieniawyj​ciadlaSethazakłócitylkoporzšdekrzeczyi
niedoprowadzidokonstruktywnychrezultatów.Innymisłowy,żetakikontaktjestbezcelowy.

Kilkadnitemudoszłabymdoracjonalnegowniosku,żemojeuczuciedoSethawypływazpoczucia

moralnejirodzinnejpowinno​ci.

Kilkadnitemumogłabymzaprzeczyć,iżzazdroszczęQuinnomichkrzykliwego,nieuporzšdkowanegoi

niezdyscyplinowanegożycia.Przyznałabym,żeichzachowanie,ichnieszablonowestosunkiwzajemnesš
interesujšce,alenigdynieprzyznałabymsiędotego,iżmarzę,bywjaki​sposóbstaćsięczę​cišichżycia.

KilkadnitemumogłabympomniejszaćwagęmoichuczućdoPhillipa.Powtarzałamsobie,żemiło​ć

niepojawiasiętaknagle.Tomożebyćpocišg,pożšdanie,nawetnamiętno​ć,aleniemiło​ć.Łatwiejjest
temuzaprzeczyćniżztymsięzmierzyć.Bojęsięmiło​ci,jejwymagań,jejżšdań,jejuzależnień.Lecz
bardziej,znaczniebardziej,bojęsięnieodwzajemnionejmiło​ci.

DoskonalerozumiemograniczeniamoichrelacjizPhillipem.Obojejeste​mydoro​li,mamywłasne

wzorcezachowańiwłasnewybory.Onmaswojepotrzebyiswojeżycie,podobniejakja.Mogębyć
tylkowdzięcznalosowi,żenaszedrogisięskrzyżowały.Nauczyłamsiębardzodużowkrótkimczasie.
Bardzowieledowiedziałamsięosobie.

Niewierzę,żebędętakajakdawniej.

Niechcętego.Jednakżebysięzmienić,prawdziwiesięzmienić,dojrzeć,trzebapodjšćodpowiednie

kroki.

Pomagamiwtympisanie,nawetje​liniejestuporzšdkowane,awnioskisšfałszywe.

Wła​niedzwoniłPhillipzBaltimore.Odniosłamwrażenie,żejestzmęczony,choćmówiłożywionym

głosem.Miałspotkaniezadwokatemwsprawiepolisynażycieichojca.Odmiesięcytowarzystwo
ubezpieczenioweodmawiałouregulowaniatejsprawy.Badaliprzyczynę​mierciprofesoraQuinnai
wstrzymywaliwypłatę,podejrzewajšcsamobójstwo.ŻebyutrzymaćSethaiprowadzićinteres,
Quinnowiemusieliwprowadzićpoważneograniczeniafinansowe,aleuparcietrwaliprzyswoimi
zmierzalidorozwišzaniaproblemunadrodzeprawnej.

background image

My​lę,żeażdodzisiajniezdawałamsobiesprawy,jakbardzoimzależynawygraniutejbatalii.Ito

niedlapieniędzy,jakpoczštkowosšdziłam,alepoto,byoczy​cićzpodejrzeńswegoojca,bydowie​ć
jegonieposzlakowanejprawo​ci.Nieuważam,żebysamobójstwomiałobyćzawszeaktemtchórzostwa.
Samasiękiedy​nadtymzastanawiałam.Przygotowałamjużodpowiednilistizdobyłampotrzebnepigułki.
Alemiałamwtedytylkosiedemna​cielatibyłamoczywi​ciegłupia.Naturalniepodarłamlist,pozbyłam
siępigułekizapomniałamosprawie.

Samobójstwobyłobynietaktem.Byłobyniewygodnedlamojejrodziny.

Czytoniebrzmigorzko?Niemampojęcia,jakimcudemudawałomisięukrywaćitłumićcałštę

zło​ć?

Przekonałamsię,żedlaQuinnówodebraniesobieżyciajestaktemtchórzostwa.Żadnšmiaršniegodzš

sięprzyjšćtakiejwersjianiteżdopu​cićdotego,byinnimieliuwierzyć,żeczłowiek,któregokochali,
mógłbyćzdolnydotakwyjštkowoegoistycznegoczynu.Terazwszystkowskazujenato,żewygrajš
swojšbatalię.

Towarzystwoubezpieczeniowezaproponowałopolubownezałatwieniesprawy.Phillipuważa,że

przydałosiętumojeo​wiadczenie.Możemarację.Oczywi​cieQuinnom-niewykluczone,żez
uwarunkowańgenetycznych-nieodpowiadatakierozwišzanie.Wszystkoalbonic,taktodosłownieujšł
Phillip.Uważa,podobniejakjegoadwokat,żejużwkrótcebędšmiećwszystko.

Chociażnigdyniemiałamszczę​ciaspotkaćsięzRaymondemiStellšQuin-nami,czuję,żepoznałam

ich,nawišzujšcbliskikontaktzichrodzinš.ProfesorQuinnwinienspoczywaćwpokoju.ASethowi
należysięnazwiskoQuinnówipoczuciebezpieczeństwawrodzinie,któragobędziekochałaitroszczyła
oniego.

Mogęco​zrobić,abytaksięstało.Będęmusiałatamzadzwonićizajšćzdecydowanestanowisko.Och,

ręcemidrżšnasamšmy​lotym.Jestemtakimtchórzem.Sethnazwałmniemięczakiem,atochybajeszcze
gorzej.

Onamnieprzeraża.Piszętowprost.Mojamatkamnieprzeraża.Nigdyniepodniosłanamnieręki,

rzadkokiedypodnosiłagłos,ajednakwcisnęłamniewformę,któršsamastworzyła.Ajapoddałamsię
bezwalki.

Mójojciecbyłzbytzajęty,żebytozauważyć.

Mogędoniejzadzwonić,mogęsięnawetpowołaćnastatus,któryzdobyłampodjejnaciskiem.

Jestemszanowanymnaukowcem,wpewnymsensieosobšpublicznš.Je​lijejpowiem,żetowykorzystam,
przekonam,żetozrobię,jeżeliminieprzekażepisemnegoo​wiadczeniadlaadwokataQuinnów,
opisujšcegowszczegółachokoliczno​ciurodzeniaGlorii,przyznania,żeprofesorQuinnwielokrotnie
próbowałnawišzaćzniškontaktwcelupotwierdzeniaojcostwaGlorii,będziemnšgardzić,alezrobito.

Należytylkopodnie​ćsłuchawkę,żebyzrobićdlaSethato,cozaniedbałamprzeztewszystkielata.

Mogęmudaćdom,rodzinęoraz​wiadomo​ć,żeniemusisięjużniczegobać”.

-O,cholera!-Phillipotarłwierzchemdłonipotzczoła.Paskudne,choćpowierzchowneskaleczenie

krwawiło.Spojrzałnakadłub,którywła​nieodwrócili.-Parszywebydlę.

background image

-Alejakiepiękne!-Camgimnastykowałobolałeramiona.Odwracaniekadłubaoznaczałoco​więcej

niżpostępwpracy.Oznaczałosukcesichfirmy.

-Maładnšlinię.-Ethanprzecišgnšłzrogowaciałšdłonišpodeskach.-I​licznykształt.

-Możnanawetpowiedzieć,żekadłubwyglšdaseksownie-podsumowałCam.-Amówišcpoważnie,

trzebaterazustalićlinięzanurzeniaiznówzabraćsiędopracy.

-Dobrze-powiedziałPhillip.-Ajapójdęnagóręiprzejrzępapiery.Pora,żeby​ciesięupomnielio

pienišdze.

-Będzieszwypisywałczeki?-zapytałEthan.-Tak.

-Dlasiebieteż?

-Janie…

-Potrzebuję-dokończyłCam.-Wypiszchoćjeden,dojasnejcholery.Kupzatojaki​drobiazgswojej

seksownejdamie,przepijalboprzegrajwko​ci.-Znowuzaczšłprzyglšdaćsiękadłubowi.-Nie​le,jakna
tentydzień.

-Możetakzrobię-zgodziłsięPhillip.

-Towarzystwoubezpieczeniowepotrzš​niewkrótcekiesš-dodałCam.-Staniemywtedynanogi.

-Ludziezaczynajšinaczej​piewać.-Ethanstarłzkadłubawarstwęopiłków.-Natympoluodnie​li​my

jużzwycięstwo.Napracowałe​sięnatensukcesjakżadenznas-powiedziałdoPhillipa.

-Jestemprzecieżtylkoczłowiekiemodszczegółów.Gdybyktóry​zwasspróbowałgadaćz

adwokatemwięcejniżpięćminut…istnamordęga,zasnšłby​znudów,Ethanie,aCamwyrżnšłbygo
pię​ciš.Azatemwygrałemzwamiwalkowerem.

-Byćmoże.-Camu​miechnšłsiędoniegopełnšgębš.-Aleodwaliłe​kawałprawdziwejroboty

gadajšcprzeztelefon,piszšcpodaniailisty,bombardujšcfaksami.Jeste​dobršsekretarkš.Tyle,żebez
wspaniałychnóżekityłeczka.

-Niechciałbymdyskryminowaćpłcipięknej,alejanaprawdęmamwspaniałenogiifantastyczny

tyłek.

-Czyżby?Tojenampokaż.-BłyskawiczniedoskoczyłdoPhillipa.

-Chryste!Oszalałe​?-Phillipzaniósłsię​miechem.-Odwalsię,bałwanie!

-Ethan,pomóżmi.-Camu​miechnšłsięszeroko,aGłupekprzelizałgorado​niepotwarzy.Phillip

broniłsiębezwiększegoprzekonania,kiedyCamusiadłnanim.-Niewygłupiajsię-ponaglałEthana,
któryjedyniepotrzšsnšłgłowš.-Kiedyostatniotrzymałe​kogo​podbutem?

-Będziejużkawałczasu-zawahałsięEthan,gdyPhillipzaczšłsięgwałtownieszamotać.-Tomógł

byćJuniorCrawfordnanaszymmaturalnymprzyjęciu.

background image

-Nieżartuj!Tobyłodziesięćlattemu!-KiedyPhillipomalniezrzuciłgozsiebie,Camzakwiczał.-

Proszę,proszę!Przybyłomutrochęmię​niwostatnichmiesišcach.Alezadziorny!

-Jakzadawnychdobrychlat!-Ethan,wczuwajšcsięwatmosferę,uniknšłdwóchdobrze

wycelowanychkopniakówizłapałmocnoPhillipazapasekoddżinsów.

-Przepraszam.-Tobyłowszystko,nacomogłasięzdobyćSybill,gdyweszłado​rodka,gdziew

powietrzufruwałyprzekleństwa,aPhillipleżałnapodłodze,podczasgdyjegobracia…niepotrafiłaby
dokładniepowiedzieć,cozamierzaliznimzrobić.

-Witaj.-Cam,któryowłosuniknšłciosuwszczękę,u​miechnšłsiędoniejoduchadoucha.-Chcesz

nampomóc?Wła​niepróbujemyzedrzećzniegospodnie.Chwaliłsięswoiminogami.

-Ja…

-Dajmujużwstać,Cam,jestterazwniezręcznejsytuacji.

-Dodiabła,Ethanie,widziałajużwcze​niejjegonogi.-JednakbezwsparciaEthanamusiał

zrezygnować,albozaryzykować.-Pó​niejdokończę.

-Moibraciazapomnieli,żejużdawnoskończyli​myszkołę.-Phillipwstał,otrzepałdżinsy.-

Pofiglowali​mytroszeczkę,ponieważwła​nieodwrócili​mykadłub.

Skierowaławzroknałód​.

-Zrobili​cieogromnepostępy.

-Jużwidaćzalšżkiłodzi.Tubędziepokład,kabina,mostek,dolnypokład.Facetchcetumieć

hotelowyapartament.

-Skorozatopłaci.-PhillippodszedłdoSybill,pogłaskałjšpowłosach.-Przykromi,alewróciłem

wczorajzapó​no,żebycizłożyćwizytę.

-Nicsięniestało.Wiem,żebyłe​zajętypracšiżespotkałe​sięzadwokatem.-Przekładałatorebkęz

rękidoręki.-Anaraziemamco​,comożepomócwobusprawach.

Sięgnęładotorebkiiwyjęłazniejkopertę.

-Otoo​wiadczeniemojejmatki.Wdwóchegzemplarzach,obapo​wiadczonenotarialnie.Otrzymałam

jeodniejtejnocy.Wolałamnicniemówić,dopókiniedostałamtegodorękiinieprzeczytałam.Sšdzę,
żesięprzyda.

-Ocotuchodzi?-zapytałCam,gdyPhillipbłyskawicznieprzebiegałwzrokiemzapisaneładnym

drukiemdwiestronyo​wiadczenia.

-Potwierdzenie,żeGloriabyłabiologicznšcórkštaty.Żeotymniewiedziałiwielerazy,odgrudnia

domarca,próbowałsięskontaktowaćzBarbaršGriffin.Jesttuteżlistdoniejodtaty,napisanyw
styczniu,dotyczšcysprawySetha,informujšcyozgodzieGloriinaprzekazanieopiekinadnim.

background image

-Czytałamlistodwaszegoojca-poinformowałagoSybill.-Możeniepowinnam,alezrobiłamto.

Je​linawetbyłzłynamojšmatkę,nieokazałtegowli​cie.Chciałtylko,żebymupowiedziałaprawdę.
ZamierzałpomócSethowi,alemusiałmiećpodstawydouznaniagozanajbliższšrodzinę.Człowiek,
którymartwisiętakbardzoodziecko,nieodbierasobieżycia.Miałzbytwieledoofiarowania.Jestmi
takstrasznieprzykro.

-“Trzebamudaćszansę,iwybór-przeczytałEthan,kiedyPhillippodałmupismo.-Niemogłemtego

daćGlorii,aleterazdopilnuję,żebySethmiałjednoidrugie.Nieważneczyjestzmojejkrwi,czynie,i
takterazjestmój”.TocałyRaySethpowinientoprzeczytać.

-Dlaczegosięteraznatozgodziła?-zapytałPhillip.

-Przekonałamjš,żetakbędzielepiejdlawszystkichzainteresowanych.-Nie.-Ujšłjšzapodbródek,

uniósłjejtwarzispojrzałjejwoczy.-Chodzioco​więcej.Wiemotym.

-Obiecałamjej,żeanijejnazwisko,aniżadneszczegółynieujrzš​wiatładziennego,nailetobędzie

możliwe.-Poruszyłasięniespokojnieiwestchnęła.

-Zagroziłam,żeje​litegoniezrobi,napiszęksišżkę,wktórejopowiemcałšhistorię.

-Zaszantażowała​jš-powiedziałPhillippełenpodziwuizdumienia.

-Dałamjejwolnywybór.

-Musiałotobyćbardzotrudnedlaciebie.

-Byłokonieczne.

Delikatniepołożyłobiedłonienajejtwarzy.

-Postšpiła​dzielnieiwspaniale.

-Logicznie,aleonimogšmitegoniewybaczyć.

-Niezasługujšnaciebie.

-Ważne,żeSethzasługujenawas,takwięc…-urwała,kiedyzamknšłjejustapocałunkiem.

-Dobra,odsuńsię.-CamodsunšłłokciemPhillipaiwzišłSybillwramiona.

-Postšpiła​słusznie-powiedział,poczympocałowałjšztakimentuzjazmem,żeażzamrugałaoczami.

-Teraztwojakolej-oznajmiłCamipopchnšłjšdelikatniewstronęEthana.

-Moirodzicebylibyzciebiedumni.-Pocałowałjš,anastępnie,kiedywjejoczachpojawiłysięłzy,

poklepałjšpoplecach..

-Och,nie,niepozwóljejnato.-CamwzišłjšzaramięioddałPhillipowi.

background image

-Tylkobezpłaczu,nikomuniewolnopłakaćwwarsztacie!

-Camdostajedrgaweknawidokpłaczšcychkobiet.

-Niepłaczę.

-Onezawszetakmówiš-mruknšłCam.-Każdy,ktopłacze,musiwyj​ćnazewnštrz.Wprowadzam

nowšzasadę.

PhillippocišgnšłSybillwstronędrzwi.

-Chod​,itakchciałbymprzezchwilępobyćztobšnaosobno​ci.

-Niepłaczę.Poprostuniespodziewałamsięnigdy,żetwoibraciabędš…niejestem

przyzwyczajona…-Zrobiłapauzę.-Tobardzomiłeuczucie,kiedydoceniajšczłowiekaiokazujš
sympatię.

-Cenięcię.-Przycišgnšłjšblisko.-Ilubięcię.

-Itotakżejestbardzomiłe.-Pozwoliłasobieprzezchwilępodelektowaćsiętakimluksusem.-

RozmawiałamjużzwaszymprawnikiemizAnnš.Niechcęprzesyłaćdokumentufaksemzhotelu,skoro
dałamsłowo,żetre​ćo​wiadczenianiebędzierozgłaszana.Aleobojesšzgodnicodotego,żeten
dokumentpowinienusunšćwszystkieprzeszkody.Annauważa,żewaszwniosekoprzyznaniestałej
opiekinadSethempowinienzostaćpozytywnierozpatrzonynajdalejwprzyszłymtygodniu.

-Takszybko?

-Nicniestoinaprzeszkodzie.Tyitwoibraciajeste​ciew​wietleprawasynamiprofesoraQuinna.

Sethjestjegownukiem.Mojamatkawyraziłapisemnšzgodęnaprzekazanieopieki.Podważenietego
wymagałobyzałożeniaodrębnejsprawyiniewprowadziłobynicnowego,niesšdzęwięc,żebymiałodo
tegodoj​ć.PonieważSethmajużjedena​cielat,jegożyczeniatakżezostanšwziętepoduwagę.Anna
będzienaciskała,żebyrozprawaodbyłasięnapoczštkuprzyszłegotygodnia.

-Ażsięniechcewierzyć,żewszystkozbiegasięwtymsamymczasie.

-Tak.-Podniosłagłowę,gdywysokonaniebiepojawiłsiękluczdzikichgęsi.-Zastanawiałamsię,

czyniepój​ćpodszkołę.Chciałabymznimporozmawiać,opowiedziećmuco​osobie.

-Uważam,żetodobrypomysł.Wybrała​najlepszšchwilę.

-Potrafięopracowywaćharmonogramy.

-Ajakwyglšdatwójharmonogramnatenwieczór?Czyznajdziesięwnimczasnarodzinnškolacjęu

Quinnów?Musimytouczcić.

-Dobrze.SpotkamsięzSethemiwrócęznimtutaj.

-Wspaniale.Zaczekajsekundę.-Wpadłdo​rodkaipochwiliprzyprowadziłniesłychanieożywionego

Głupkanaczerwonejsmyczy.-Przejd​sięznimprzyokazji.

background image

-​wietnie,aleja…

-Onznadrogę.Musiszgojedyniedobrzetrzymać.-RozbawionyPhillipwetknšłjejsmyczdoręki.

KiedyGłupekruszyłjakoszalały,zobaczyłjejwielkiezprzerażeniaoczy.-Powiedzmu“donogi”-
krzyknšłPhillip,kiedySybillpędziłakłusemzapsem.-Nieposłucha,aleprzynajmniejbędzie
wyglšdało,żewiesz,coznimrobić.

-Towcaleniejest​mieszne-mruknęładosiebie,biegnšcniezgrabniezaGłupkiem.

Naglestanšłwmiejscu,takwęszšcwkrzakach,iżprzeraziłasię,żezarazwpadniewnieipocišgnie

jšzasobš.Aleontylkopodniósłtylnšłapę,wyglšdajšcnabardzozadowolonegozsiebie.

Wedługjejobliczeńzadzierałłapęosiemrazyzanimdoszlidoroguiskręcilidoszkoły,gdziestałyjuż

autobusydoprzewozudzieci.

-Aletymasznerki!-powiedziałazpodziwemizaczęławypatrywaćSethaszarpišcsięjednocze​niez

Głupkiem,którychciałpognaćwstronęszkoły.-Niewolno!Siad!Jeszczekogo​ugryziesz.

Głupekprzesłałjejspojrzenie,którezdawałosięmówić:“Bšd​poważna”,usiadłjednak,smagajšcjš

rytmicznieogonempoobcasach.

-Będzietuzachwilę-rzekłaiwtymwła​niemomencieGłupekpoderwałsięiszarpnšł.Pierwszy

wypatrzyłSethairwałsiędoniegonaskrzydłachmiło​ci.

-Nie,nie,nie!-wykrzykiwałanapróżnoSybill.Sethdostrzegłichobojeirado​niepobiegłnaprzeciw

psa,jakbyniewidzielisięwielelat.

-Hej,jaksięmasz!-za​miałsięSeth,gdyGłupekpodskoczyłrado​nieipolizałgopotwarzy.-Co

słychać,stary?Dobrypies.Jeste​bardzodobrympsem.-DopierowtedyspojrzałnaSybill.-Cze​ć.

-Masz.-Włożyłamusmyczdoręki.-Onsiętymwogólenieprzejmuje.

-Mieli​mypewnetrudno​ciznaukšchodzenianasmyczy.

-Cotypowiesz!-Spróbowałasięjednaku​miechnšć,takżedoDanny’egoiWilla,którzypodeszlido

Setha.-Pomy​lałam,żemogliby​myrazemwrócićdowarsztatu.Chciałamztobšporozmawiać.

-​wietnie.

Naglezzazakrętuzpiskiemoponwyjechałjaskrawoczerwonysportowysamochódizahamował

gwałtownie.Niezdšżyłaochrzanićkierowcyipowiedziećmu,żeobowišzujetuograniczenieszybko​ci,
kiedynamiejscupasażerazobaczyłaGlorię.

BłyskawicznieiodruchowozasłoniłasobšSetha.

-No,no,no-wycedziłaGloriaispiorunowałaichwzrokiemprzezszybę.

-Lećpobraci-nakazałaSybillSethowi.-Natychmiast.

background image

Aleonniemógłsięruszyć.Stałtylkoiwytrzeszczałoczy,podczasgdystrach,niczymlodowatakula,

usadowiłsięwjegożołšdku.

-Niepójdęzniš,niepójdę.

-Nie,niepójdziesz.-Chwyciłagomocnozarękę.-Danny,Will,biegnijcienatychmiastdowarsztatu.

PowiedzcieQuinnom,żeichpotrzebujemy.Szybko.Niezbaczajciezdrogi.

Niepatrzšcwichstronęusłyszałatupotbiegnšcychpochodnikutrampek.​ledziłakażdyruchsiostry,

którawysiadłazsamochodu.

-Cze​ć,dzieciaku.Stęskniłe​sięzamnš?

-Czegotychcesz,Glorio?

-Wszystkiego,comogędostać.-Oparłarękęnabiodrzejaskrawoczerwonychjakszminkadżinsówi

mrugnęładoSetha.-Niechciałby​sięprzejechać,dzieciaku?Możemyzaszaleć.

-Nigdzieztobšniepojadę.-Najchętniejbyuciekł.Znałmiejscewlesie,któresamznalazł,gdzie

urzšdziłkryjówkę.Alebyłozadaleko.WtedypoczułdłońSybill,ciepłšimocnš.-Niemam
najmniejszegozamiarudociebiewracać.

-Zrobiszto,cocikażę,dojasnejcholery!-Kiedyruszyładoprzodu,Głupekłypnšłnanišoczami.Po

razpierwszywżyciuwyszczerzyłzębyiwarknšłzłowrogo.-Zróbco​ztympieprzonympsem.

-Animisię​ni-odparłaSybill.Byłaspokojna,poczułaprzypływmiło​cidoGłupka.-Trzymajsięz

daleka,Glorio.Bocięugryzie.-Zerknęłanasamochód,wktórymzakierownicšsiedziałubranyw
skórzanškurtkęmężczyzna,uderzajšcypalcamiwtaktryczšcejzradiamuzyki.-Wyglšdanato,żestanęła​
nanogi.

-Jasne!WybieramysiędoKalifornii.Mamytamznajomych.Potrzebnajestmigotówka.

-Tutajjejniedostaniesz.

Gloriawyjęłapapierosa.Zapalajšcgo,u​miechnęłasiędoSybill.

-Posłuchaj,niechcędzieciaka,alezabioręgo,je​liniedostanęswojejdoli.Quinnowiezapłacš,żeby

godostaćzpowrotem.Wszyscybędšszczę​liwi,nikomuniestaniesiękrzywda.Aleje​limaszzamiar
wchrzaniaćsiędotego,Syb,zawołamPete’a,żebywysiadłzsamochodu.

Głupekwarczałgło​no.Obnażyłostrezęby.Sybilluniosłabrwi.

-Proszęciębardzo.Wołajgosobie.

-Chcędostaćto,comisięnależy,dojasnejcholery.

-Miała​więcejniżnatozasłużyła​.

-Gównoprawda!Totymiała​wszystko.Idealnacóreczka!Nienawidzętejtwojejpieprzonej

background image

doskonało​ci.Nienawidziłamcięprzezcałeżycie.-ChwyciłaSybillzażakietiplunęłajejwtwarz.-
Żeby​zdechła!

-Zabierzłapy.

-My​lisz,żemożeszmniespławić?-​miejšcsię,GloriapopchnęłaSybill.

-Nigdyniebyła​zaodważna,cocisięnaglestało?Itakdaszmiwszystko,cozechcę.Jakzawsze.Każ

temupsustulićpysk!-wrzasnęładoSetha.-Każmusięzamknšćiwsiadajdoauta,zanimci…

Sybillniebyła​wiadomasygnału,jakijejmózgprzesłałdoręki.Poczułatylkonapięciemię​nii

zalewajšcšjšfalęw​ciekło​ci,poczymGloriawylšdowałanaziemi,gapišcsięnanišwytrzeszczonymi
oczami.

-Wsiadajdoauta-powiedziałaSybillspokojnymgłosem.Zzazakrętuzpiskiemoponwypadłdżip.

Niemrugnęłaokiem,kiedyGłupekszarpnšłsięipocišgnšłzasobšSetha,warczšcgro​nienadleżšcšna
ziemikobietš.-Jed​doKaliforniialbowyno​siędodiabła,tylkotrzymajsięzdalekaodtegochłopca,
trzymajsięteżzdalekaodemnie.Niewtršcajciesię-warknęławstronęPhillipaijegobraci,którzy
wysypalisięzdżipa.

-Wsiadajdoautaizabierajsięstšd,Glorio,bojeszczechwila,azapłaciszzawszystko,co

kiedykolwiekzrobiła​Sethowi.Zawszystko,comuzrobiła​.Wstawajizabierajsię,zanimzjawišsięgliny
izgarnšcięzanaruszeniewarunkówwyj​ciazakaucjš.Akiedyjeszczedotegodorzucimyoskarżenieo
maltretowaniedzieckaiowyłudzanie,niepozostanieimnicinnegojakwsadzićciędoceli.

KiedyGlorianieruszałasięzmiejsca,Sybillpochyliłasięizniezwykłšsiłš,zrodzonšzkipišcejw

niejw​ciekło​ci,szarpnęłajšipostawiłananogi.

-Wsiadajdoautaizabierajsię.Nigdywięcejniepróbujzbliżyćsiędotegochłopca.Niedopuszczę

dotego,Glorio,przysięgamnaBoga.

-Niechcętegocholernegodzieciaka.Chcępoprostutrochępieniędzy.

-Zwijajżagle.Je​liniezrobisztegowcišgutrzydziestusekund,nieodpowiadamzapsaaniza

Quinnów.Zamierzaszznamiwszystkimiwalczyć?

-Gloria,idzieszczynie?-Kierowcastrzšsnšłpopiółpapierosaprzezokno.

-Niezamierzamsterczećprzezcałydzieńnatymzadupiu.

-Tak,jużidę.-Odrzuciładotyługłowę.-Jeste​tumilewidziany.Jedyne,copotrafisz,topsućmoje

plany.OdbijętosobiewLosAngeles.Aodwasnicniechcę.

-​wietnie-mruknęłaSybill,gdyGloriawsiadałazpowrotemdoauta.-Ponieważitakby​nicnie

wskórała.

-Znokautowała​jš.-Sethjużniedrżałiodzyskałrumieńce.SpoglšdałnaSybillzwdzięczno​ciši

podziwem,gdytymczasemsportowysamochódodjeżdżałzpiskiem.-Znokautowała​jš.

background image

-Chybatak.Dobrzesięczujesz?

-Nawetnamnieniespojrzała,aGłupekomaljejnieugryzł.

-Tocudownypies.-Kiedyteraznanišskoczył,Sybillwtuliłatwarzwjegociepłefutronakarku.-

Fantastycznypies.

-Alejšznokautowała.Poleciałaprostonatyłek!-krzyknšłSeth,kiedyPhillipibraciapodeszlido

nich.

-Nie​lesobiepoczynasz.Jaksięczujesz?-zapytałPhillip.

-Czujęsię…​wietnie-stwierdziła.Żadnychskurczów,żadnegodygotów,żadnegobólugłowy.-Po

prostu​wietnie.-Poczym,gdySethrzuciłsięjejnaszyję,zamrugałaoczami.

-Była​wspaniała.Onajużtunigdyniewróci.Napędziła​jejstrachujakcholera.Zaskoczyłjšperlisty

​mieszek,którywydobyłsięzjejwłasnegogardła.PochyliłasięizanurzyłatwarzwewłosachSetha.

-Jestdokładnietakjakpowinnobyć.

-Wracajmydodomu.-Phillipobjšłjšramieniem.-Wracajmywszyscydodomu.

-Będzieopowiadałtęhistorięprzezwieledni,tygodni.Jużjšupiększa-stwierdziłPhillip,gdy

podeszlinadbrzegwody,gdziedognałichbohaterskiGłupekrazemzSimonem.Sybillbyław
zadziwiajšcopogodnymhumorze.-WedługjegowersjizrobiłamzGloriimiazgę,aGłupekzlizałkrew.

-Wyglšdasz,jakby​byłatymwszystkimzachwycona.

-Jeszczenigdywżyciunikogoniepowaliłam.Nigdynieużywałampię​cijakoargumentu.Wolałabym

powiedzieć,żezrobiłamtodlaSetha,ale,jaksšdzę,wpewnymstopniuzrobiłamtotakżedlasiebie.Ona
jużniewróci,Philipie.Przegrała.

-My​lę,żeSethnazawszeprzestaniesięjejbać.

-Jestwtymdomu.Todobremiejsce.-Ogarnęławzrokiemstarannieutrzymanydom,pociemniałyo

zmierzchulas,ostatnibłysksłońcanawodzie.-Będziemitegobrak,kiedywrócędoNowegoJorku.

-DoNowegoJorku?Chwilowojeszczenigdzieniejedziesz.

-Zamierzampojechaćwprzyszłymtygodniu,odrazuporozprawie.-Musiałakoniecznie

zreasumowaćwłasneżycie.Dłuższypobytwtymmiejscunicjejnieda,pozadodatkowymbałaganemw
głowie.

-Dlaczego?

-Mampracę.

-Pracujesztutaj.-Czyżbysięprzestraszył.Ktotunaciskaguziki?

background image

-Mamspotkaniazwydawcami,któreprzełożyłam.Muszęwracać.Niemogęwieczniemieszkaćw

hotelu,asprawaSethajestzałatwiona.

-Potrzebnamujesttwojaobecno​ć.On…

-Odwiedzęgo.Mamtakżenadzieję,żepozwoliciemuodczasudoczasuprzyjeżdżaćdomnie.-

Ułożyłasobietowszystkozawczasu,odwróciłasiędoniegozu​miechem.-Obiecałammu,żenawiosnę
wezmęgonamecznowojorskiejdrużynybaseballa.

“Czyżbyjużwszystkozostałopostanowione?-zastanowiłsięPhillip,starajšcsięniewpadaćw

panikę.Czyjejdecyzjaowyje​dziejestnieodwracalna?”

-Rozmawiała​znimotym?

-Tak.Pomy​lałam,żepowinienwiedzieć.

-Awjakisposóbzamierzała​mnieotympoinformować?-warknšł.-Byłoklawo,bracie,cze​ć,do

zobaczenia?

-Mamwrażenie,jakbymnienadšżałazatobš.

-Niemazaczym.-Przecieżonrównieżchcewrócićdoswojegożycia!Konieczkomplikacjami.

Należytylkożyczyćjejwszystkiegodobregoipomachaćrękšnapożegnanie.

-Nierozumiem.

-Maszswojeżycie.Jamamswoje.Poprostuznale​li​mysięwtymsamymnurcie.Porawyj​ćzwody.

“Dalibóg,alenienadšżamzanim”-stwierdziła.

-Zgoda.

-Awięcdobrze.-Wmawiałsobie,żeczujesięztym​wietnie,żejestspokojny.Ostatniepromienie

słońcaigrałynajejwłosach,wtychniewiarygodniejasnychoczach,zacieniajšcjejszyjęponad
wycięciembluzki.

-Nie.-Usłyszałswójgłos,poczułsucho​ćwustach.-Nie?

-Chwileczkę,jeszczetylkochwileczkę.-Stałnadwodš,wpatrujšcsięwdół,jakprzedskokiemdo

głębokiejstudni.-CocisięniepodobawBaltimore?

-WBaltimore?

-Sštammuzea,dobrerestauracje,miłaatmosfera,teatr.

-Tobardzoładnemiasto-powiedziałaostrożnieSybill.

-Dlaczegoniemożeszwięctampracować?Je​limusiszjechaćdoNowegoJorkunajakie​spotkanie,

możeszskorzystaćzpocišgu.Dodiabła,dojedziesztamwczterygodziny.

background image

-Jestempewna,żemaszrację.Jeżelisugerujesz,żemiałabymsięprzeprowadzićdoBaltimore…

-Wła​nietak.Wtensposób,nadalmieszkajšcwdużymmie​cie,będzieszmogławidywaćSetha,

ilekroćzechcesz.

“Iciebie-pomy​lała-tęsknišcdotakiegoscenariusza”.Pokręciłajednakprzeczšcogłowš.Takieżycie

zabiłobyjš.Wiedziałatakże,żezniszczyłobyrado​ć,jakastałasięjużjejudziałem,jejnowštożsamo​ć,
któršodnalazła.

-Tojestpoprostuniepraktyczne,Phillipie.

-Dlaczego.-Podszedłdoniej.-Wręczprzeciwnie.Niepraktycznynatomiastbyłbypowrótdo

NowegoJorku,cišgłepokonywanietakichodległo​ci.Toniezdaegzaminu,Sybill.

-Niewartoterazotymdyskutować.

-Czysšdzisz,żejestmiłatwo?-wybuchnšł.-Jamuszętuzostać.Mamzobowišzania,tusšmoje

korzenie.Niemamwyboru.Dlaczegoniemożeszsięugišć?

-Nierozumiem.

-Czymamcitoprzeliterować?Dojasnejcholery!-Chwyciłjšzaramiona,potrzšsnšł.-Czynicnie

rozumiesz?Kochamcię!Inieoczekuj,żecipozwolęodej​ć.Maszzostać.Palsze​ćtwojeżycieimoje
życie.Twojšrodzinę,mojšrodzinę.Chcę,żebytobyłonaszeżycie.Naszarodzina.

Zaniemówiłaitylkopatrzyłananiegozdumionymioczami,akrewdudniłajejwuszach.-Co?

-Słyszała​,copowiedziałem.

-Powiedziałe​…żemniekochasz.Naprawdę?

-Nie,żartowałem.

-Znokautowałamjużdzisiajjednšosobę.Uważaj,bomogętojeszczepowtórzyć.-Pomy​lała,żew

tymmomenciezrobiłabyabsolutniewszystko.Tonic,żepatrzynanišzfuriš,żewbijajejpalcew
ramiona.Żewyglšdatak,jakbychciałjšzabić.Poradzisobieztym.Poradzisobieznimizewszystkim.

-Je​limówiłe​poważnie-powiedziałaabsolutniespokojnymgłosem-chciałabym,żeby​tojeszczeraz

powtórzył.Nigdyprzedtemniesłyszałamczego​takiego.

-Kochamcię.-Jużspokojniejszy,dotknšłwargamijejczoła.-Pragnęcię.-Pocałowałwskroń.-

Potrzebujęcięichcę,żeby​zemnšzostała.-Dotarłdojejust.-Dajmiwięcejczasu,żebymmógłci
pokazać,jaktobędzie,kiedybędziemyrazem.

-Wiem,jaktobędzie.-Westchnęładrżšco,oparłasiępotrzebiezamknięciaoczu.Musiaławidzieć

jegotwarz,zapamiętaćjšdokładnietakš,jakšjestwtejchwili,przychowajšcymsięwwodziesłońcu,
przyróżowymniebie,poktórymprzelatywałagromadaptaków.-Kochamcię.Bałamsięcito
powiedzieć.Niewiemdlaczego.Czychceszmniepoprosićorękę?

background image

-Wła​niezamierzałemprzeztoprzebrnšć.-Niewiedzšc,corobi,​cišgnšłzjejgłowy,białšopaskę

przytrzymujšcšwłosy,rzuciłjšprzezjejramiętam,gdzierado​niehasałypsy.-Pragnętrzymaćtwoje
włosywmoichrękach-wyszeptał,wkładajšcwniepalce.-Obawiałemsię,żenigdyniespotkam
kobiety,którejbędętakpotrzebowałipragnšł.Wyjd​zamnie,Sybill.

-Przezcałeżyciemówiłam,żenigdytegoniezrobię,ponieważnigdyniespotkammężczyzny,który

będziemniepotrzebowałipragnšł,którysprawi,żeijabędęgopragnęła.Pomyliłamsię.Znalazłamgo.
OżeńsięzemnšPhilipie,itojaknajszybciej.

-Pasujecinajbliższasobota?

-Tak!-Skoczyła,objęłago.

Jakszalonyzaczšłznišwirowaćiprzezchwilę,przezułameksekundy,wydałomusię,żedostrzegaw

porciedwiesylwetki.Mężczyznęosrebrnychwłosachibłyszczšcychniebieskichoczach,orazkobietęz
piegaminatwarzyiniesamowicierudymiwłosamirozwiewanymiprzezwieczornšbryzę.Trzymalisięza
ręce.

-Tojednosięliczy-wyszeptał,tulšcjšmocno.-Tojednosięliczydlanasobojga.

KONIEC


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Nora Roberts Spokojna przystań
Nora Roberts 03 Spokojna przystań
Saga rodu Quinnow 03 Spokojna przystan N Roberts
Saga rodu Quinnow 03 Spokojna przystan N Roberts
Roberts Nora Utracony spokoj (Czarny koral)
Nora Roberts Pasja życia
Nora Roberts Portret anioła
Nora Roberts Miłość na deser
Nora Roberts Szczypta magii
Nora Roberts Cykl In Death (09) Aż po grób
Blekitna zatoka Nora Roberts
Sztuka podstepu Nora Roberts
01 nora roberts the best mistake
Nora Roberts Obiecaj mi jutro

więcej podobnych podstron