Jak zarumienić Snape'a na 20 sposobów
autor: yaoi-fied
tytuł oryginalny: 20 Ways to Make My Professor Blush
link do oryginału: http://www.fanfiction.net/s/3389323/1/20_ways_to_make_my_Professor_blush
tłumacz: Agee
gatunek: komedia/romans
para: HP/SS
Rozdział
1:
Przez
pomyłkę
(2
września
- Pierwszy
dzień
szkoły)
Na piątym roku zrozumiałem, że go lubię. On nie był taki jak reszta, nie widział - Harry’ego Pottera -
widział mnie, potrzebowałem tego. Z kolei spojrzałem na niego z innej strony, z tej, z której inni nigdy nie
będą w stanie go zobaczyć.
Harry odłożył swoje pióro i westchnął.
Nora była zbyt zatłoczona pod koniec lata, więc został z Hermioną. Nie było nawet tak źle. Przynajmniej
jego zadania domowe były odrobione już w pierwszym tygodniu. Jedynym problemem było to, że
przyzwyczaiła go do przelewania swoich myśli na papier.
Więc oto on w Wielkiej Sali, ze swoim czarno-czerwonym pamiętnikiem, piszący o tym jak bardzo
chciałby przelecieć Mistrza Eliksirów. Nie byłoby tak źle gdyby nie to, że w tym roku był pełnoletni.* Jak
zamierzał teraz ignorować Snape'a?
- Harry?
Harry spojrzał w górę, gdy usłyszał swoje imię. To była Hermiona.
- Co?
- Musimy iść do klasy. Jeśli teraz się nie ruszymy, będziemy spóźnieni!
- Jaką lekcje mamy pierwszą? - spytał Ron.
- Eliksiry.
Harry poderwał się z miejsca.
- Eliksiry? Ze Snape'em?
Hermiona przewróciła oczami, kiedy Ron zaczął się śmiać.
- Tak. Eliksiry. No wiesz, ta lekcja, na której wciąż gapisz się... - Hermiona spojrzała ukradkiem na
Rona. - ...w przestrzeń.
- Zamknij się. - Harry zaśmiał się, uderzając ją zaczepnie w ramię.
Ron zmarszczył brwi, kiedy ich obserwował. - Huh?
- Nic Ron, nie martw się. - Hermiona klepnęła Rona pocieszająco w głowę. - Po prostu zostaw
Harry’ego. Niech się gapi.
- Wcale się nie gapię.- burknął brunet.
- O co tutaj chodzi?!
Harry i Hermiona spojrzeli na niego, potem na siebie i wybuchli głośnym śmiechem, co jeszcze bardziej
zmieszało rudzielca.
- Więc zamierzasz w tym roku wziąć się porządnie do pracy? - spytała rozbawionym tonem dziewczyna.
- Nie będziesz już rozkojarzony?
- Ja zawsze jestem rozkojarzony.
- Właśnie Miona. Jak Harry może się skupić, kiedy każda dziewczyna z siódmego roku obserwuje każdy
jego ruch? - spytał Ron.
Harry zakrył dłonią swoje oczy i westchnął cicho.
- Nie martw się, to się zdarza każdemu. - Hermiona uśmiechnęła się słodko do Rona i ścisnęła
delikatnie jego dłoń. - Dajmy temu czas.
- Co? - Ron spoglądał raz na nią, raz na swojego przyjaciela próbując rozeznać się w sytuacji.
Harry uśmiechnął się i odwrócił w ich stronę. - Dalej, ścigajmy się.
Ron otrząsnął się z zamyślenia, gdy spostrzegł że jego dziewczyna i najlepszy przyjaciel znikli za
rogiem. Potrząsnął głową i ruszył za nimi.
- Czekajcie!
- Wybacz Ron. - powiedział Harry, kiedy zatrzymał się przed klasą.
- Być na czas, to jedno, ale, rany!
- Och, Ron, Harry po prostu chce się już zabrać do nauki. - Hermiona zaśmiała się chowając się za
Ronem, kiedy Harry spojrzał na nią niebezpiecznie. - Myślę, że jak zaraz nie zacznie to wybuchnie.
- Myślę, że to nie był dobry pomysł zostawać z Hermioną, ona cię zmieniła stary!
Weszli do sali i zajęli swoje miejsca na końcu klasy.
- Uwierz mi Ron - wyszeptał Harry. - Byłem zmieniony jeszcze przed wakacjami i to nie ma nic
wspólnego z Hermioną.
- Ale ty nigdy nie lubiłeś się uczyć. Teraz ty i Miona namawiacie się przeciwko mnie! - powiedział Ron.
- Ron my nie mówimy o książkach. - wtrąciła Hermiona.
- Właśnie Ron. Poza tym... - uśmiechnął się przebiegle. - Nie jesteś w moim typie.
- O czym wy mówicie?!
- Ciii! - Harry i Hermiona powiedzieli równocześnie, gdy Snape wparował do pomieszczenia.
- Jak wy bezczelne dzieciaki dostaliście się do mojej klasy tego nigdy nie zgadnę.
- Cholera...- westchnął Harry, kiedy obserwował jak czarna peleryna Snape’a falowała za nim, gdy
wchodził. - Auć! - syknął po chwili, masując miejsce gdzie Hermiona go uderzyła.
- W tym roku będziecie warzyć dużo bardziej skomplikowane i niebezpieczne eliksiry niż te, które do tej
pory przerabialiście.
- On ma cholernie seksowny głos. - wyszeptał do siebie chłopak.
Snape zaczął chodzić pomiędzy ławkami, kontynuując lekcję.
- Pierwszym eliksirem jaki uwarzycie, będzie ulepszona wersja Amorentii, która sama w sobie jest
najpotężniejszą miłosną miksturą na świecie. Teraz! Jedyną różnicą między tą wersją, a Amorentią są
użyte płatki róży. Kiedy zwykła potrzebuje krwistoczerwonej róży pochodzącej z lasu w Zachodniej Azji,
nasza mikstura zawierać będzie Północnej Róży liliowej rosnącej jedynie w najgłębszych obszarach Morza
Martwego. - Snape przerwał by upewnić się, że wszyscy słuchają. - Nie każdy czarodziej potrafi ją
uwarzyć, nawet niektórzy Mistrzowie Eliksirów; tu w grę wchodzą przede wszystkim koncentracja i siła
umysłu, której niektórym... - Tutaj spojrzał wymownie na Harry’ego. - ...Brakuje.
- O tak, pokażę ci jak bardzo mogę się skoncentrować. Może gdybym myślał bardzo intensywnie
mógłbym sprawić że twoje ciuchy znikną...
- Harry! - oburzyła się Hermiona.
- Czy ktoś może mi powiedzieć, co w tym eliksirze jest tak niebezpiecznego?
Ręka Hemriony wystrzeliła automatycznie w górę.
Mistrz Eliksirów rozejrzał się by sprawdzić czy nikt inny się nie zgłasza zanim dał jej prawo do głosu.
- Normalny eliksir miłości, profesorze, sprawia tylko że pijący wierzą, że są zakochani, jednak wciąż
myślą racjonalnie. Natomiast Amorentia jest formą miłosnej obsesji. Ulepszona wersja stwarza więź
Pan/Sługa między pijącym a warzycielem tak, że zerwać ją może tylko śmierć.
- Nie miałbym nic przeciwko mając cię za Pana. - wymruczał Harry.
- Masz coś do dodania, panie Potter? - spytał kąśliwie Snape.
Harry spojrzał w górę, zaskoczony że nikt go nie usłyszał.
- Nie, Panie.
Snape zarumienił się i poruszył swoimi ustami, jednak żadne słowo ich nie opuściło. Klasa wybuchła
śmiechem. Jego twarz jeszcze bardziej zaczerwieniła się i warknął mówiąc wszystkim by się uspokoili.
Nawet Ślizgoni śmiali się tak mocno, że mieli łzy w oczach. Snape w końcu nie wytrzymał i rozkazał
wszystkim opuścić klasę.
- Jak mogłeś! - spytała oburzona Hermiona, gdy wyszli szybko z sali.
- To było nieziemskie. - Ron klepnął przyjaciela w plecy.
- Ron!
- Wyluzuj Miona.
- Właśnie, Hermiono.- Harry uśmiechnął się czarująco. - Poza tym, widziałaś jak się zarumienił...?
Rozdział
2:
Quizy
(17
września)
Minęło kilka tygodni, od kiedy widziałem ten delikatny rumieniec na jego bladej twarzy. To była
najbardziej erotyczna i najbardziej seksowna rzecz, jaką kiedykolwiek widziałem. Mój umysł szaleje. Myślę
o nim i o różu na jego policzkach, który kieruje się w dół jego szyi, świadomy, że tam się jeszcze nie
kończy. Śnię o tym rumieńcu po nocach, dodając tylko odrobinę koloru do tego bladego, smukłego ciała,
które ukrywa pod swoimi ciężkimi szatami. Biegnę dłonią wzdłuż jego osoby, by poczuć ten podniecający
żar, pragnę znów zobaczyć go w taki sposób...Harry zarumienił się gdy skończył wpis do swojego
pamiętnika.
- Miło widzieć, że używasz tego do dobrych celów. - wyszeptała Hermiona w jego ucho, powodując, że
gwałtownie podskoczył.
- Cholera! Hermiona, nie rób tego… Hej, gdzie jest Ron?
- Filch złapał go na korytarzu, gdy próbował rzucić zaklęcie na Malfoy’a. Ma szlaban.
- Świetnie. - mruknął Harry. - Szlaban czy Sala Naukowa. Też mi wybór.
- Tutaj przynajmniej uczy Snape.
- Tak… - Harry spojrzał kątem oka na Snape’a.
- Kłopoty trzymają twój umysł na torturach?
- Uwierz mi Hermiono, mój umysł jest na torturach.
- Więc bierzmy się do roboty… - powiedziała z uśmieszkiem i wyjęła swoją gazetę.
Harry uśmiechnął się i wziął od niej magazyn „Czarownica”.
- Co to jest?
- To jest test, który pomoże ci znaleźć twojego idealnego partnera. Odpowiadasz na pytania, a gdy
skończysz pokażą twój wynik. - zachichotała Hermiona, kiedy Harry wyciągnął rękę by zwrócić jej gazetę.
- Już wiem kto mi się podoba. Między nami, nie jest to wielka tajemnica. Jest to tak samo oczywiste jak
to, że tobie podoba się Ron.
- Och. Wiem, ale będzie zabawnie. Zrób to dla mnie? - Hermiona zatrzepotała rzęsami.
- To na mnie nie działa. Preferuję męskie zaloty.
- Proszę, Harry?
- Dobra - westchnął - Pierwsze pytanie?
Hermiona uśmiechnęła się i rozglądnęła po pomieszczeniu by mieć pewność, że Snape’a nigdzie nie ma
w pobliżu.
- Co byś chciał, aby posiadał twój partner?
I wtedy pytania ruszyły. W końcu, Hermiona zadeklarowała koniec i właśnie miała rzucić zaklęcie dla
wyniku kiedy Snape wyrwał jej gazetę z ręki.
- Od kiedy “Czarownica” stała się twoim ulubionym przedmiotem szkolnym, panno Granger? -
mężczyzna spostrzegł imię na górze strony. - Ach, więc widzę, że to pan, panie Potter, ma problemy ze
znalezieniem swojego ideału. ‘Poznaj swojego partnera: Droga do miłości Madame Malkin’?
Snape spojrzał w dół i zaczął przeglądać quiz.
- P: Co chciałbyś, aby twój partner posiadał?
- O: Mroczny głos jak aksamit, muskający moją skórę przy jego ciętych ripostach.
- P: Jaka byłaby twoja reakcja, gdybyś spotkał swojego partnera po raz pierwszy?
- O: Strach, szacunek, niekontrolowane pożądanie.
Snape spojrzał gwałtownie w górę na Harry’ego, jego ciało napięło się pod wpływem ogarniającego go
żaru.
Harry powoli przejechał swoim językiem po suchych wargach mierząc Snape’a z góry na dół.
- P: Jak chciał byś, aby wyglądał twój partner?
- O: Wysoki, ciemne włosy i oczy, jasna cera.
- P: Co najbardziej pociągałoby cię w swoim partnerze?
- O: Jego rumieniec biegnący po jego twarzy, po szyi chowając się w jego szatach, sprawiając, że staję
się podniecony na samą myśl co jeszcze mogłoby okryć się delikatnym żarem, gdzie jeszcze mógłbym
przejechać językiem by zmusić go do tego jeszcze raz...
Snape prawie upuścił gazetę, jego oczy próbowały nie zwracać uwagi na intensywne, zielone
spojrzenie.
- P: Jakbyś się zwracał do swojego partnera, gdybyś miał mu nadać ksywkę?
- O: PANIE…
Na to Snape upuścił gazetę, jego ręce trzęsły się (nie wiadomo czy ze złości czy z zażenowania), a
twarz pokryta była różową maską. Spojrzał w górę wystarczająco szybko by spostrzec pożądanie wyraźnie
rosnące w oczach chłopaka. Zanim zdążył się powstrzymać i pomyśleć nad jakimkolwiek komentarzem,
wyszedł dość szybkim krokiem z sali.
Harry uśmiechnął się do Hermiony.
- To był wspaniały plan.
Rozdział
3:
Lodziarnia
(23
września)
Śniłem o nim ostatniej nocy. Jego głos... silny, pod kontrolą, zdradzony przez rumieniec, który wzniecał
ogień w moim ciele. On był tam, przy mnie. We mnie. Biorąc mnie. Przywłaszczając mnie z każdym
pchnięciem. Nigdy wcześniej nie myślałem, że Snape może się rumienić. Teraz stało się to moją obsesją...
Harry zmarszczył brwi, patrząc na to co właśnie napisał. Odłożył swój pamiętnik, decydując się ubrać i
zacząć kolejny dzień.
Dzisiaj odbywała się pierwsza wizyta w Hogsmeade w tym roku, tylko dla siódmoklasistów.
Wziął swoje jeansy i nowy sweter, obie rzeczy były bardzo ciasne, lecz Hermiona nalegała na ich
kupno. Góra mogłaby być o rozmiar większa lecz spodnie naprawdę mu się spodobały. Były czarne, lekko
starte na kolanach i jeszcze w niektórych miejscach. Nie rozumiał jak ktoś mógł kupować takie spodnie,
lecz Hermiona powiedziała mu, że specjalnie zostały tak wyprodukowane. Nie żeby go to interesowało, był
po prostu szczęśliwy że pasują. Były to niskie biodrówki, prawie za niskie, kurczowo trzymające się jego
skóry.
Wszedł do łazienki by się przebrać, na szczęście był jedynym, który wstał już z łóżka.
- Harry. - wyszeptała Hermiona gdy weszła po cichu do pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi.
- So ty thu obisz? - powiedział ze szczoteczką w ustach.
- Ten strój wygląda dobrze, ale nie podoba mi się kolor tego swetra…
- Hermiona..? - zapytał niepewnie, nie lubił tego błysku w jej oczach.
Wraz z szybkim zaklęciem jego sweter zmienił się z gryfońskiej czerwieni w ślizgońską zieleń - kolor
oczu chłopaka.
- O wiele lepiej - uśmiechnęła się Hermiona.
- Możesz sprawić by był trochę większy?
- Pewnie Harry. - Po następnym zaklęciu ubranie wreszcie pasowało idealnie.
Właśnie wtedy, wciąż śpiący Ron wszedł chwiejnie do łazienki. Spuścił swoje spodnie od piżamy i
westchnął, gdy sobie ulżył.
- Ronald! - oburzyła się dziewczyna.
Ron odwrócił się gwałtownie co spowodowało, że kilka kropel spadło na kafelki. Kiedy zobaczył
Harry’ego i Hermionę, czerwony z zażenowania szybko odwrócił się do nich plecami.
Umył ręce i nie przejmując się wysuszaniem ich znów skierował swoją uwagę na dwójkę Gryfonów.
- Co wy do diabła tu robicie?!
- Cóż. Wydaje mi się że Ron naprawdę jest czerwono głowy.
Harry śmiał się tak mocno, że musiał podeprzeć się ściany by nie upaść.
- Zamknij się, Harry. - Hermiona uderzyła go i przewróciła oczami kiedy on zaśmiał się jeszcze mocniej.
- Ron ubierz się, Harry i ja będziemy czekać w pokoju wspólnym.
- Widziałaś jego twarz? - zapytał Harry, kiedy Hermiona wyciągnęła go z dormitorium.
Hermiona spojrzała na niego, na jej twarzy pojawił się mały uśmieszek.
- Jestem ciekawa ile zajmie mu czasu zrozumienie, że byliśmy w łazience razem.
Harry uśmiechnął się.
- 5…
- …4… - ciągnęła Hermiona.
- …3…
- …2…
- …1… - Harry spojrzał na schody i zobaczył Rona biegnącego w ich stronę.
- Co wy dwoje robiliście tam na górze?!
Hermiona uśmiechnęła się i pocałowała rudowłosego w policzek.
- Dalej, bo się spóźnimy.
Kiedy szli wzdłuż korytarza chcąc zjeść porządny posiłek zanim dostaną się do Miodowego Królestwa,
zaczepił ich Neville.
- S-słyszeliście? Wszyscy uczniowie r-rozdzielają się.
- Naprawdę? - spytała Hermiona układając rękę Rona wokół swojego pasa.
- M-my jesteśmy w jednej grupie. Z Seamusem.
- Co z Deanem? - zapytał Harry patrząc w ziemię. Wciąż trochę się działo między nimi, mając na
uwadze to że Ginny go bardzo lubi i w ogóle.
- Jest z Malfoy’em.
Ron nie mógł powstrzymać śmiechu. Harry bardziej współczuł blondynowi niż Deanowi.
- A-ale wy nie wiecie d-dlaczego?
- Wydaje mi się, że nauczyciele próbują nas zintegrować. - powiedziała Hermiona.
Neville, Ron i Harry spojrzeli na nią.
- Och proszę - powiedziała. - Jakbyście nie wiedzieli, że prędzej czy później to nadejdzie.
Harry potrząsnął głową i odwrócił się znów w stronę Neville’a. - Więc? Z kim my jesteśmy?
- Z p-profesorem S-S-S..
- Snape? - krzyknął Ron.
Hermiona zasłoniła usta by ukryć niepohamowany chichot. - Och, idealnie. - odchrząknęła, próbując
złapać oddech. - ...Po prostu...
Harry czuł jak jego serce zaczyna bić szybciej. Snape? Miał spędzić cały dzień ze Snape’em?
- Jasna cholera! Jak mamy wytrzymać cały dzień z tym draniem? - oburzył się Ron.
- Uwierz mi, panie Weasley mam lepsze rzeczy do roboty niż niańczenie gromadki bachorów śliniących
się do kawałka czekolady. - powiedział Snape kiedy zatrzymał się za Harrym.
Harry obrócił się tak szybko, że stracił równowagę i upadł na zimną, kamienną podłogę lądując twardo
na swoim tyłku.
- No, to się nazywa być do góry nogami.
Hermiona zaśmiała się cichutko. Harry skorzystał z oferowanej ręki Snape’a i stanął bardzo blisko
niego, szepcząc: Lepsze rzeczy do roboty? Jak mogę się dostać na listę?
Profesor nic nie odpowiedział, po prostu odwrócił się na pięcie i odszedł w stronę Wielkiej Sali.
- Co się stało? - zapytał, Seamus, jednak nikt nie zdążył odpowiedzieć, gdyż Snape wrócił do nich,
obrzucając każdego pogardliwym spojrzeniem i skierował się do głównego wyjścia.
- No, chodźcie! Nie mam całego dnia na niańczenie bachorów.
Wyszedł, mrucząc coś pod nosem o Gryfonach i o tym, że są tylko użyteczni jako króliki doświadczalne
na eliksirach. Hermiona spojrzała na Harry’ego i posłała mu porozumiewawczy uśmieszek, poczym
dołączyła do reszty.
Harry utrzymywał niezbyt szybkie tempo, starając się być jak najbliżej Mistrza Eliksirów. Spacer do
Hogsmeade był powolny. Kiedy w końcu dotarli do miasteczka, Hermiona zaprowadziła ich do małego
sklepu na końcu ulicy. Wszyscy weszli do środka z wyjątkiem Harry’ego i Snape’a. Gryfon nie spuszczał
wzroku z mężczyzny.
- Wspaniały chuj. - wyszeptał do niego.
Snape odwrócił sztywno głowę i spojrzał na chłopaka.
- Coś ty powiedział, panie Potter?
- Słój. - Harry uśmiechnął się uroczo do niego. - Jest naprawdę duży - ciągnął mierząc swojego
profesora z góry na dół - Słój oczywiście.
Snape prychnął i wszedł pospiesznie do sklepu. Wrócił kilka minut później ciągnąc za sobą swoich
podopiecznych. Rozejrzał się. Harry był po drugiej stronie ulicy, w starym pubie.
- Potter, pora wracać. - powiedział profesor, głosem nie znoszącym sprzeciwu.
- Już zamówiłem. - Podniósł do góry dwa kufle piwa korzennego.
- Ron - powiedziała Hermiona - Czy wszystko w porządku? Zbladłeś okropnie!
Snape uniósł zaintrygowany brew. Chłopak nie wyglądał inaczej niż przed kilkoma minutami, gdy
wychodzili ze sklepu.
- Właśnie - zgodził się Harry - Seamus, Neville, wy też nie wyglądacie najlepiej...
- Cóż, muszę przyznać, że naprawdę czuję się trochę słabo - oświadczył Ron.
Harry nie mógł powstrzymać się przed śmiechem, gdy cała trójka pobiegła do łazienki zakrywając usta
dłońmi.
Hermiona usiadła przy stoliku i wzięła jedno z piw, drugie podała profesorowi. Snape przyłączył się do
niej w tym samym momencie, gdy Harry wrócił z porcją małych lodów.
- Lody o smaku piwa korzennego z czekoladą, toffi i kawałkami orzechów - wyjaśnił jakby ich to
interesowało.
Wziął łyżeczkę i nabrał dużą ilość lodów wkładając ją w usta i mrucząc, gdy poczuł różne smaki
rozpływające się na jego języku.
Snape obserwował go kątem oka. Jego ręka zacisnęła się kurczowo na oparciu krzesła. Był ciekaw czy
Harry wydawałby z siebie podobne dźwięki, gdyby miał w ustach coś innego...
Na twarzy Harry’ego pojawił się uśmieszek. Jęknął głośniej, zamykając oczy i odchylając głowę nieco do
tyłu.
Snape polizał swoje usta, nie zwracając uwagi, że Gryfonka coś do niego mówi. Tylko przytakiwał, co
jakiś czas. Nie spuszczał swoich czarnych oczu z młodego czarodzieja.
Harry nabrał kolejną łyżkę, tym razem bawiąc się na niej swoim językiem, zlizując z niej ten
przepyszny deser...
Wówczas Snape zrobił to, czego starał się nie robić przez cały dzień... zaczął się rumienić. Spoglądał
Harry’emu głęboko w oczy, gdy ten zlizywał ze swoich ust resztki czekolady.
Spostrzegł, że Granger wciąż do nich mówi, jak gdyby nigdy nic. Wkrótce jednak poszła do pozostałej
trójki, by upewnić się, że wszystko w porządku, zostawiając dwójkę czarodziejów samych sobie. Harry
pochylił się nad stołem i powiedział:
- Ta polewa toffi nie smakuje zbyt dobrze... Myślisz, że byłaby lepsza gdybym ją zlizał z ciebie?
Snape gwałtownie wstał z krzesła i odchrząknął:
- Myślę, że powinniśmy już wracać.
Opuścił pub, z twarzą koloru włosów Rona. Harry uśmiechnął się przebiegle i odwrócił się by spojrzeć
na swoją przyjaciółkę, która szła w jego kierunku z Ronem, Seamusem i Nevillem, dając znać, że plan się
powiódł.
Rozdział
4
Zakazany
dział
(1
października).
”Jego oczy płonęły żarem, gdy na mnie spoglądał. Mogłem poczuć tą silną potrzebę, jaka się z nich
ulatniała. Chciałem w nie spojrzeć. Chciałem wiedzieć, jaki odcień by one przybrały gdyby patrzyły na
moje nagie ciało, jakby wyglądały gdyby on mnie w końcu wziął...”
- Panie Potter! Czy ty naprawdę nie jesteś zdolny do tego, by skoncentrować się na więcej niż jedną
minutę?! - krzyknął Snape, gdy wszedł do pomieszczenia i chwycił jego pamiętnik.
Harry spojrzał w górę, w czarne oczy swojego nauczyciela.
- Profesorze?
Snape zamknął gwałtownie pamiętnik, po pobieżnym zapoznaniu się z tekstem.
- Szlaban, zostań po lekcji.
Harry uśmiechnął się, gdy zauważył, że Snape nie chce spojrzeć mu w oczy.
- Zrobiłeś to specjalnie, prawda Harry? - zapytała radośnie Hermiona.
- Dlaczego Harry miał by próbować dostać szlaban ze Snape’em?!
Harry i Hermiona spojrzeli na Rona. Jak mogli zapomnieć, że on tu jest?!
- Więc? - zapytał rudzielec, podnosząc nieco głos. - Nie jestem kompletnie głupi, wiecie? Coś się dzieje.
- Odwrócił się do Hermiony. - Wiem, że coś ukrywacie.
Harry rozumiał. Ron bał się, że nie jest wystarczająco dobry dla Hermiony. Nie chciał by jego przyjaciel
źle zrozumiał zaistniałą sytuację.
- Ron uspokój się, Hermiona tylko sobie żartuje.
- Ale teraz wszystko jest inaczej! - oburzył się Ron.
- Oczywiście, że tak - westchnęła dziewczyna. - Jesteś teraz moim chłopakiem, więc między nami jest
inna więź niż ta między mną, a Harrym. Jest tak jak być powinno. Gdybyśmy byli znów przyjaciółmi
traktowałabym cię tak jak traktuję Harry’ego.
- Ona ma rację - odparł Harry, gdy profesor ogłosił koniec lekcji. - Widzimy się później.
- Na razie, stary - pożegnał się Ron kładąc zaborczo rękę wokół talii dziewczyny.
- Tak, trzymaj się Harry - dodała nieco ciszej Hermiona zamykając za sobą drzwi.
- Potter!
Harry podskoczył gwałtownie i odwrócił się.
- Profesorze?
Snape oddał Gryfonowi pamiętnik.
- Jeśli jeszcze raz będziesz pisał na mojej lekcji, dostaniesz automatycznie szlaban z Filchem. Czy
wyraziłem się jasno?
- Jak słońce, panie.
- I jeszcze raz się tak do mnie odezwiesz, a dam dwa miesiące.
- Tak, profesorze.
Mężczyzna przyglądał mu się chwilę.
- Profesor Dumbledore powiedział, że pytałeś o jakąś książkę, uznał, że mógłbym ci pomóc w jej
znalezieniu.
Harry przytaknął, trochę zawiedziony, że Snape nie zarumienił się gdy nazwał go ‘panem’.
- „Czarna Magia: Poradnik bezpieczeństwa”. Nie mogę tego znaleźć w bibliotece.
Snape uniósł brew.
- Chcę wiedzieć wszystko, co możliwe. Dumbledore zaoferował mi pozycję nauczyciela OPCM w
przyszłym roku.
- Jedyna kopia jest w Dziale Zakazanym.
- Nie jesteś zły? - spytał niewinnie Harry - Że będę uczył Obrony?
- Nie, nie jestem, Potter. Jedyny problem w tym wypadku polega na tym, że będę się musiał użerać z
tobą więcej czasu.
Na twarzy Gryfona pojawił się wielki uśmiech.
- Dziękuję, profesorze.
Snape przytaknął i ruszyli razem do biblioteki.
Harry spojrzał na Mistrza Eliksirów.
- Czytał pan tę książkę, profesorze?
Snape zmilczał.
Harry szedł obok niego i nagle zatrzymał się.
- „Hogwart i ty”?
- Kopie zasad, które Dumbledore toleruje, jednak woli by uczniowie o tym nie wiedzieli.
- Och. - Harry spojrzał na mężczyznę, wodzącego dłonią wzdłuż półek.
Uśmiechnął się. Podszedł do Snape’a i wślizgnął się pomiędzy niego, a regał. Jego plecy przylgnęły do
klatki piersiowej profesora.
Nauczyciel próbował się odsunąć, jednak wciąż był za blisko swojego ucznia.
Harry próbował ukryć uśmieszek, który czaił się w kącikach jego ust, gdy wypinał swój tyłek w stronę
miednicy Mistrza Eliksirów. Ugryzł się w wargę by powstrzymać jęk, który próbował się wydobyć z jego
ust.
Snape wciągnął gwałtownie powietrze, jego ręka zacisnęła się na jednej z półek. On doprowadzał go do
szaleństwa! Ten jędrny tyłek. Właśnie tu, czekający na to by go posiąść. Jęk wyrwał się z jego ust, kiedy
Harry przylgnął do niego mocniej. Nie mógł tego znieść.
Chwycił jedną ręką jego biodro, a drugą sięgnął po kruczoczarne, potargane włosy i pociągnął go do
tyłu. Potem pchnął go w przód, na regał, poruszając gwałtownie biodrami i ssąc namiętnie szyję Gryfona.
Westchnął głęboko.
Harry również się poruszał. Chciał więcej. Jego ciało ocierało się o twarde drewno naprzeciw niego. Ich
odgłosy rozkoszy mieszały się. Och, bogowie, jak on tego pragnął! Czuł się jak w niebie, gdy czuł erekcję
Snape’a za sobą.
Właśnie wtedy mężczyzna znieruchomiał i doszedł.
Orgazm był tak silny, że w przypływie ekstazy, przygryzł szyję chłopaka. Mógł poczuć tą słodką krew
na swoim języku. Był na granicy wytrzymałości, kiedy Harry wrócił w tym roku do Hogwartu. Cholerny
chłopak, robił z jego życia piekło! Ale gdyby wiedział, że ono tak wygląda, to już dawno dałby się ponieść
pragnieniom. Harry westchnął, dochodząc tuż po Snape’ie. Odwrócił się z uśmiechem na twarzy i książką
w ręce.
Mistrz Eliksirów spojrzał na okładkę i stężał. Rumieniec okrył gwałtownie jego twarz, kiedy doszło do
niego, że kompletnie zapomniał o tej cholernej rzeczy.
- Dziękuję za pomoc, profesorze. - Harry uśmiechnął się jeszcze szerzej i podążył ku wyjściu z
biblioteki.
Rozdział
5:
Polerując
twoją
miotłę
…
Jego usta, tak gorące, całujące moją szyję. Och, jak ja pragnę tych ust na moim ciele, pochłaniających
mnie całego. Chcę jego dłoni dotykających mojej skóry. Pragnę wiedzieć czy na jego twarz wpełznie
rumieniec, gdy po raz pierwszy we mnie wejdzie...
- Możemy pogadać?
Harry wciąż patrzył się na swój pamiętnik, nie kwapiąc się by spojrzeć w stronę swojej przyjaciółki.
- Harry? - spytała Hermiona siadając obok niego. - Wszystko w porządku?
Gryfon spojrzał na nią i uśmiechnął się.
- Raczej tak. - Odpiął kołnierz i pokazał dziewczynie wielką malinkę.
- Czy to ON ją zrobił? - pisnęła i uścisnęła go szybko. - Musisz mi opowiedzieć, co się wydarzyło.
- Ej, Harry. Co chcesz abyśmy teraz zrobili? - krzyknął Seamus ze swojej pozycji na miotle.
Harry spojrzał w górę.
- Chcę, aby pałkarze popracowali nad wymijaniem, a reszta niech próbuje ich zatrzymać.
Gracze przytaknęli i zabrali się za kontynuowanie swojego treningu.
- Możesz mi podać moją miotłę? - spytał Harry podnosząc sprzęt do polerowania.
- Więc?
- Co? - Na twarzy Gryfona pojawił się uśmieszek, gdy jego palce zanurzały się w galaretowatej
substancji. Nałożył ją na trzonek miotły i zaczął wsmarowywać ją w drewno.
- Między tobą, a...
Harry uciszył ją przykładając palec do swoich ust. Powoli, bezgłośnie poruszając ustami ‘on patrzy’
spojrzał znacząco w stronę oddalonego o kilkanaście metrów narożnika boiska.
Udając, że bierze kawałek pergaminu, Hermiona popatrzyła na miejsce, które potajemnie wskazał
Harry poczym odwróciła się z powrotem i uśmiechnęła.
- Zbliża się - wymruczał chłopak, nie przestając pocierać miotły swoimi klejącymi się dłońmi.
- I co zamierzasz z tym zrobić?
- Nic. - uśmiechnął się. - Czy uważasz, że jest na tyle blisko by nas usłyszeć?
Hermiona pokręciła tylko głową i odeszła zostawiając chłopaka ze swoją Błyskawicą. Harry spojrzał
nieznacznie w lewo, a jego oczy spotkały się ze Snape’a. Na twarzy Gryfona pojawił się diabelski
uśmieszek, ścisnął mocniej miotę i zaczął intensywniej i wolniej pocierać błyszczące od przezroczystej
substancji drewno.
- Witam, Profesorze. Przyszedłeś szpiegować moją drużynę?
Snape nic nie powiedział ani się nie poruszył. Śledził tylko dłonie Pottera, które tak namiętnie poruszały
się na śliskim trzonku... Cichy jęk doszedł do uszu Harry’ego.
- Nie byłem w stanie się skupić na nauce, za każdym razem, gdy szedłem do biblioteki czułem cię za
sobą. - powiedział nie przestając polerować.
Snape oblizał suche wargi. Bardzo kuszący był pomysł o przeleceniu tego bachora na oczach
wszystkich. Jego myśli zakłóciły nagle jęki Harry’ego. Widok młodego czarodzieja ocierającego sprawnymi
dłońmi klejącą Błyskawicę, poruszającego rytmicznie biodrami z głową odrzuconą lekko do tyłu sprawiał,
iż Severus mógł spuścić się tu i teraz.
- Myślę o tobie... Zawsze o tobie myślałem... Tylko ty. - Gryfon znów podniósł głowę by móc spojrzeć
na Snape’a. Oczy profesora błyszczały z podniecenia, a twarz... Była cała czerwona.
Harry uśmiechnął się. Znów mu się udało.
Rozdział
6:
Wyjec
Mogę czuć jego usta na sobie. Są niczym ogień w mojej pamięci, którego płomienie rozchodzą się po
ciele rozprzestrzeniając swój żar. Chcę czuć te wargi na całym sobie, chcę wszystkiego. Pragnę by jego
ramiona trzymały mnie z całych sił. By te boskie usta wzywały moje imię w przypływie rozkoszy...
Harry odłożył swój pamiętnik. Tak bardzo pragnął Snape’a, że to aż bolało. Naprawdę bolało. Za
każdym razem, gdy go widział, miał wrażenie, że ktoś wrzuca go do Piekła i pali żywcem.
Gryfon podniósł głowę, gdy spostrzegł Hermionę, która postanowiła dotrzymać mu towarzystwa w
sowiarni.
- On mnie unika.
Dziewczyna spojrzała na przyjaciela. Czuła się okropnie widząc jego czerwone od płaczu i braku snu
oczy.
- To była po prostu zabawa. Tylko taka gra.
Hermiona przyglądała się uważnie jak czarodziej przywiązuje czerwony list do nogi Hedwigi.
- Myślę, że się w nim zakochałem.
- Och, Harry. - Gryfonka wstała i uściskała go, nie lubiła widzieć jak cierpi. - Przecież go lubisz.
Myślałam, że będziesz szczęśliwy.
Harry odsunął się od niej delikatnie i wytarł wierzchem dłoni zmęczone oczy.
- Jestem. Będę. Naprawdę, Hermiono, po prostu nie spodziewałem się, że tak będzie.
Hermiona uśmiechnęła się do niego, rozumiejąc już, co go trapi.
- No dalej, jestem pewna, że chcesz dojść do Wielkiej Sali zanim przyleci poczta.
Chłopak zaśmiał się, planował to przez ostatnie tygodnie. Nie ma mowy by to przegapił!
Praktycznie wbiegli do wielkiej sali, przybywając w sam raz by usiąść i nałożyć sobie jedzenie na talerze
przed nadejściem sów, które wleciały przez okna dostarczając listy i paczki. Spojrzenia wszystkich padły
na Mistrza Eliksirów, przy którym jedna z sów upuściła wyjca.
Snape przyglądał się przez chwilę przesyłce. Nie otrzymał wyjca od czasu, gdy Dumbledore oświadczył
mu po wojnie, że jest wolny. Rozejrzał się po sali widząc, że wszyscy się na niego gapią. Czy to od
jednego z uczniów? Jego wzrok padł na Harry’ego, wciąż nie był gotów stawić czoła temu, co
prawdopodobnie go czeka...
Otworzył powoli kopertę, szykując się psychicznie na wrzaski i ostre słowa wypowiedziane w gniewie,
które jednak nie nadeszły.
Och, rany, Sev! Och, tak! Właśnie tu. Och!
Snape nie mógł powstrzymać rumieńca, który wtargnął na jego twarz, gdy usłyszał jęki wydobywające
się z wyjca. Rozpoznawał te jęki. Był to dźwięk, który wydobywał się z ust pewnej postaci, nawiedzającej
go w snach od wydarzenia w Dziale Zakazanym.
Jego serce zaczęło bić szybciej, gdy jęki zmieniły się w błagania o rozkosz...
Tak! Mocniej, proszę... Och! Och, boże.
Profesor chciał tylko wrócić do swoich lochów i iść z powrotem spać, udając, że to był tylko sen. Jego
spojrzenie spoczęło na Harry’m. Gryfon przygryzł wargę, gdy wzrok Mistrza Eliksirów zetknął się z jego
własnym. Kochał te oczy, te rumieńce.
Snape wstał pospiesznie z krzesła, które przewróciło się z głośnym hukiem, gdy z wyjca dobiegł okrzyk
spełnienia. Musiał wyjść. Musiał szybko zniknąć sprzed tych błyszczących wesoło oczu Dumbledore’a. I
sprzed oczu Harry’ego, które intensywnie mu się przyglądały.
Harry obserwował jak mężczyzna przechodzi obok niego niemalże wybiegając z sali pełnej uczniów i
nauczycieli. Uśmiechnął się do siebie. Pragnął tego rumieńca, tego cudownego widoku, gdy jego profesor
był zawstydzony.
Rozdział
7:
Spotkania
z Dumbledore
’ em
Jego rumieniec, jego oczy. Myślę o nich, gdy siebie dotykam. Udaję, że tak naprawdę to jego dłonie
wodzą po moim ciele, wypełniając mnie całkowicie niczym ostatnie kawałki puzzli. Krzyczę jego imię
wyobrażając obie jego ramiona splecione namiętnie wokół mnie...
- Co to ma znaczyć, Harry? - spytał Dumbledore kładąc przed nim na biurku znajomy pamiętnik.
Harry ugryzł się w wargę i wyszeptał.
- Przepraszam, profesorze. - Nienawidził przychodzić do gabinetu Dumbledore’a, zawierał on wiele
złych wspomnień. W dodatku być tutaj z takiego powodu! Nie wiedział czy ma się śmiać czy wczołgać pod
głaz i umrzeć. Zrozumiał jednak, że jeśli zaśmieje się na oczach Snape’a, i tak umrze.
- To jest karygodne! - wrzasnął Snape.
Harry nie musiał podnosić głowy by wiedzieć, że oczy Dumbledore’a błyszczały przez cały czas, mógł to
prawie poczuć.
- Chłopak przekroczył swoje granice, Albusie! Nie możesz pozwolić, by to kontynuował!
- Spokojnie, Severusie. Jestem pewien, że Harry chciał...
- Nie obchodzi mnie to! - przerwał mu uderzając pięścią w blat biurka.
- Albusie... Och! Przepraszam. - McGonagall weszła niespodziewanie do pomieszczenia, wyczuwając
napiętą atmosferę. - Była bójka. Poppy prosi cię o jak najszybsze przybycie do Skrzydła Szpitalnego.
- Bardzo dobrze. - dyrektor uśmiechnął się do swoich gości. - Zaraz wrócę. Spróbujcie się nie pozabijać
podczas mojej nieobecności.
Drzwi zamknęły się cicho, pozostawiając pokój w śmiertelnej ciszy.
- Przepraszam, profesorze. - powiedział Harry.
Snape odwrócił się gwałtownie w jego stronę.
- "Przepraszam"?! Za co? Za to, że zostałeś przyłapany?!
Harry wstał z krzesła i stanął przy odrobinę wyższym od niego nauczycielu.
- Chciałem ci pokazać, że mi zależy. I...
- I co? Poniżyć przed resztą nauczycieli i uczniów? Jesteś tak samo żałosny jak twój ojciec. - żachnął się
Snape. Gryfon momentalnie go spoliczkował.
- I chciałem ci uświadomić, że chcę z tobą być. Choć w tym momencie, chyba nie ma to już znaczenia.
- Być ze mną? Chyba nawet ty nie jesteś na tyle naiwny, by sądzić, że byłbym zainteresowany tą...
propozycją.
Harry przełknął ślinę powstrzymując się od rzucenia na Snape'a klątwy.
- Co jest, Potter? Nic nie odpowiesz? Słów zabrakło? Muszę przyznać, że nie spodziewałem się, że taki
dzień nadejdzie.
- Zamknij się! Jak śmiesz tak do mnie mówić!
- Będę się do ciebie zwracał jakkolwiek zechcę, ty nędzny bachorze. Jesteś niczym więcej, jak tylko
rozpieszczonym dzieciakiem, który dostaje wszystko, co zechce podczas, gdy my walczymy o przetrwanie.
Harry warknął w gniewie i uniósł gwałtownie kolano starając się sprawić Snape’owi tyle bólu na ile go
było stać.
Snape odskoczył zaskoczony gryząc się w wargę by powstrzymać jęk bólu. Miał za sobą o wiele gorsze
obrażenia, co nie znaczy, że uderzenie było bezbolesne.
Młody czarodziej próbował zwiać, jednak Mistrz Eliksirów chwycił go za ramię i popchnął go na biurko.
- Myślałeś, że tak łatwo uciekniesz? Potter, chyba straciłeś rozum.
Harry starał się wyrwać z rąk profesora, jednak Snape wzmocnił uścisk na tyle, by Potter zrozumiał, że
nie uda mu się wymknąć.
- Może i ty go straciłeś, jednak ja wciąż go posiadam.
Gryfon nie miał nawet czasu, by pomyśleć, co nauczyciel miał na myśli, usta Snape’a przywarły do
niego w brutalnym pocałunku, a jego ciało pchało go mocniej na kant drewnianego biurka, tak, że Harry
myślał, iż zaraz przetnie go wpół.
Poczuł jak silne dłonie puszczają jego rękę tylko po to, by długie, gorące palce chwyciły przez spodnie
jego nabrzmiałego członka. Cichy jęk wydobył się z jego gardła. Ugryzł się w język, próbując nie wydawać
żadnych zawstydzających dźwięków. Jednak niezbyt mu się to udawało.
Snape włożył rękę pomiędzy ciepłą skórę Harry’ego, a jego bokserki. Uśmiechnął się, gdy napotkał na
swej drodze twardy członek. Chłopak jęknął z bólu, gdy były śmierciożerca wgryzł się w jego ramie. Był
zbyt zajęty tym, co robi Snape, by zauważyć, że drzwi do biura się otworzyły i wszedł Dumbledore.
Jednak Mistrz Eliksirów, który przez lata był szpiegiem, natychmiast wyczuł obecność osoby trzeciej i
szybko odsunął się wyciągając różdżkę w stronę intruza. Był zbyt zszokowany widokiem dyrektora by ją
opuścić.
- Wiesz, nie przeszkadzaj sobie, to jest tylko mój gabinet.
Snape spojrzał na Harry’ego, potem na Albusa, następnie znów na Pottera. Zarumienił się i wybiegł
szybko z pomieszczenia.
- Miałeś rację, Harry. - zaczął Dumbledore. - Jego rumieniec jest naprawdę intrygujący.
Rozdział
8:
Szlaban
On mnie dotknął. Mogę zamknąć oczy i poczuć jego dłonie na moim penisie. Jego zapach, gdy napierał
na mnie. Widzę jego oczy, tak pełne pożądania, że aż serce boli. W tym boskim momencie nie pragnąłem
nic więcej, jak tylko obudzić się przy nim następnego ranka...
- Proszę, nie mów mi, że piszesz o nim w ten sposób przez cały czas.
Harry zaśmiał się i spojrzał na przyjaciółkę.
- A chcesz przeczytać?
Hermiona westchnęła i wywracając oczami usiadła okrakiem na leżącym na jej łóżku chłopaku.
- Wiesz, jesteś gorszy niż dziewczyna.
- Hej! - pacnął ją Gryfon, szczerząc się jak idiota - To nie ja rumienię się za każdym razem, gdy
zaczyna się robić trochę goręcej...
- Czy ty właśnie próbujesz porównać Snape’a do zabujanej nastolatki? Daruj, Harry, Snape jest
prawdziwym mężczyzną.
- Och, wierz mi, że zdaję sobie z tego sprawę. - westchnął zamyślony.
- Podaj mi lepiej balsam leczący. - zaśmiała się Gryfonka.
- Harry?
Harry podniósł wzrok i ujrzał Ginny stojącą przy drzwiach.
- Co... Co ty robisz w dormitorium dziewczyn? Przecież są obłożone zaklęciami, by chłopcy nie mogli tu
wchodzić.
- To, dlatego, że Harry nie ma żadnych złych intencji. Chodź, usiądź. I podaj mi balsam.
Ginny weszła niepewnie i podała Hermionie wyznaczony słoik.
- Dzięki.
Harry wciągnął gwałtownie powietrze, gdy lodowaty krem dotknął jego pleców.
- Więc dlaczego nie mogę po prostu użyć eliksiru?
- Eliksiry leczą kości i poważne rany. Tego typu zranienie nie jest zbyt niebezpieczne, nie ma, więc
potrzeby by używać silniejszych substancji. - odparła Hermiona.
- Dlaczego tu jesteś? - spytała niecierpliwie Ginny.
- Zraniłem się, ponieważ zostałem niemalże wgnieciony w biurko dyrektora. Hermiona pomaga mi to
wyleczyć. - Filuternie poruszył brwiami wspominając owe wydarzenie.
Młoda Gryfonka wytrzeszczyła oczy w przerażeniu, co to mogło oznaczać.
- Ty i Dumbledore?!
- Fuuuuuuj - odparli równocześnie i zaczęli się głośno śmiać.
- Czy byłaś na śniadaniu, gdy ktoś otworzył wyjca? - spytała Hermiona.
- Nie. Wyszłam wcześniej, bo długo was nie było...
- A czy słyszałaś dzisiaj jakieś plotki? Na obiedzie czy kolacji? - zapytał Harry.
- Niektórzy mówili, że Snape i Dumbledore zabrali cię z Wielkiej Sali po tym, co się stało.
- Dobrze, więc. - westchnął Gryfon. - Lubię Snape’a. Od jakichś kilku lat... - przyznał.
- Harry może wchodzić do naszego dormitorium, ponieważ jest gejem, więc bariery go nie wychwytują.
- wytłumaczyła Hermiona kończąc uleczanie pleców przyjaciela. - Tak właściwie, co ty tu robisz? Czy nie
masz Eliksirów za jakieś dziesięć minut?
- Och! - Wesley’ówna podskoczyła i rzuciła swoją torbę na łóżko. Wyjęła kawałek pergaminu i wręczyła
go czarodziejowi. - Profesor Snape powiedział, że masz się pojawić w jego kwaterach na szlaban, w
między czasie zwolnił moją klasę.
Harry usiadł gwałtownie, nie zwracając uwagi na Hermionę, która upadła na podłogę.
- Jasna cholera! Nie wyrobię się!
- Masz! - rzuciła mu jego bluzkę i wyrzuciła pospiesznie z pokoju.
Harry biegł po schodach jednocześnie próbując się ubrać. W końcu udało mu się to i wyszedł z pokoju
wspólnego pędząc przez wszystkie korytarze jak oszalały. Upadł tuż przed drzwiami do laboratorium i
podnosząc się otworzył pospiesznie drzwi. Uczniów już nie było.
- Spóźniłeś się, Potter - powiedział Snape zza biurka - Zacznij od kociołków, bez magii.
Harry wciąż próbował złapać oddech, jednak mimo wszystko zabrał się do roboty. Pracował przez kilka
godzin, przynajmniej tak mu się zdawało, wyczyścił dwanaście kociołków. Usiadł ciężko na podłodze,
wdychając raptownie powietrze w swoje wyschnięte gardło.
- Podejdź tu, Potter. - Snape podniósł kielich pełen dyniowego soku i podał go Gryfonowi.
- Nie mam zamiaru sprzątać twoich zwłok.
Potter przyjął z wdzięcznością napój i wypił go natychmiast, nie spostrzegając przebiegłego uśmieszku
na twarzy profesora. Po ostatniej kropli zauważył, że wszystko przed jego oczami zaczyna zachodzić mgłą.
- Veritaserum - wyjaśnił Snape spokojnym, seksownym tonem. - W swojej słabszej formie. Potrwa
najwyżej godzinę, góra dwie.
Harry przełknął głośno ślinę. Och, on tego NIE potrzebował.
Mistrz Eliksirów wstał i podszedł do niego. Tak blisko, ze niemal się dotykali.
- Teraz, panie Potter, proszę wyjaśnić mi, dlaczego próbujesz mnie sprowokować za każdym razem,
gdy się widzimy?
- Aby zobaczyć jak się rumienisz - wyjaśnił Harry oblizując usta.
Snape warknął. Nie będzie znów robił z siebie idioty. Szczególnie przez kolejnego ‘Pottera’.
- Dlaczego?
Harry’emu nie podobała się ta sytuacja. Nie chciał, by Snape o tym wiedział.
- Ponieważ kocham twój rumieniec, prawie tak bardzo jak ciebie.
Mówiąc to zamknął oczy szykując się na werbalny atak swojego nauczyciela. Snape natomiast był
zszokowany słowami Gryfona. Spodziewał się nienawiści, zemsty, ale nie wyznania miłości! Harry
niemalże podskoczył, gdy Snape pochylił się nad nim i pocałował go. Trzymał swoje ręce przy bokach.
Wszystko, co mógł robić to jęczeć z rozkoszy. Uwielbiał to. Pocałunek był gwałtowny, zmuszający jego
usta do otwarcia i wpuszczenia mokrego języka do środka.
Gryfon został przyciśnięty do ściany uderzając głową o twarde cegły. Po chwili usta profesora
zaatakowały jego rozpaloną szyję. Z ledwością utrzymywał się na własnych nogach, jednak Snape objął
go i przyciągnął do siebie. Był podniecony, przerażony i... Jeszcze bardziej zakochany w Mistrzu Eliksirów
niż wydawało się to możliwe.
Całując zaczęli kierować się w stronę biurka, jednak Harry potknął się i oboje upadli na podłogę. Gryfon
wykorzystał sytuację i położył się na Snape’ie. Włożył dłoń między guziki koszuli nauczyciela i jęknął, gdy
jego palce dotknęły rozpalonej z podniecenia skóry. Rozerwał bluzkę, wyrywając przy tym kilka guzików, i
skosztował ciała pod sobą przesuwając po nim językiem.
Snape nie dał Potterowi zbyt długo rozkoszować się tą chwilą, szybko przejął kontrolę i zabrał się do
rozbieranie swojego ucznia. Gładził dłońmi delikatną, opaloną skórę, nieznacznie pokrytą włosami. Na jego
twarzy pojawił się niewielki uśmieszek, gdy zauważył jak pod jego łagodnym dotykiem sutki Gryfona
zaczynają twardnieć.
Harry z chęcią ulegał pieszczotom mężczyzny. Z jego ust wyrwały się ciche jęki, jednak po chwili
zostały one przytłumione przez wargi Mistrza Eliksirów. Zadrżał, gdy dłonie mężczyzny wsunęły się między
jego uda chwytając i pieszcząc jego penisa.
- O Merlinie! - krzyknął Harry przerywając namiętny pocałunek.
Snape ponownie się uśmiechnął krążąc dłonią po wewnętrznej części jego nogi, podczas gdy z ust
Gryfona wydobyło się ciche mruknięcie. Szybko wypowiedział zaklęcie, które usunęło ich ciuchy
zostawiając obu czarodziei całkowicie nagich.
Snape pochylił się atakując szyję Harry’ego, trzymając jego ręce po obu stronach czarnej czupryny.
- Profesorze? - jęknął Harry.
Jednak Mistrz Eliksirów nie odpowiedział, całując sobie drogę od jego szczęki aż po palce u nóg,
przerywając od czasu do czasu by podrażnić nieco wrażliwsze części ciała Gryfona.
Harry jęknął, gdy zwinny, wilgotny język owinął się wokół jego palca.
- S-Sev, och tak, twój!
Snape cofnął się odrobinę od niego i nałożył silne, umięśnione nogi chłopaka na swoje ramiona.
Przywołał słoik z lubrykantem, który trzymał w biurku, poczym otworzył go rozsmarowując jego zawartość
po podbrzuszu i genitaliach swojego kochanka.
Harry nie był w stanie powstrzymać jęków, gdy chłodny palec masował jego wnętrze.
- Aaach! - zapomniał jak się oddycha, kiedy poczuł jak coś o wiele grubszego niż palec, powoli zaczyna
w niego wchodzić.
Snape zanurzył się w niego maksymalnie, czekając tylko chwilę zanim wyjął swojego penisa niemal do
końca gwałtownie wracając „na swoje miejsce”. Harry owinął swoje nogi wokół jego ramion, gdy
czarodziej wchodził w niego wciąż i wciąż.
- Szybciej. - westchnął Gryfon. Nagle fala gorąca zaczęła zamieniać się w żywy ogień skupiając się w
jego podbrzuszu i wydzielając białą ciecz w przypływie niewypowiedzianej rozkoszy. - Aaaach!
Starszy czarodziej kontynuował jednak penetrację, czując jak Harry ściska go od wewnątrz. Nie
potrwało to długo zanim i on nie dostał orgazmu, odchylając głowę w ekstazie.
- To było super. - westchnął Harry wtulając się w ciało obok siebie. Spojrzał w górę napotykając wzrok
swojego kochanka. - Więc to było jednorazowe, czy może wpuścisz mnie do swojego życia? Jestem
pewien, że Dumbledore wolałby byśmy się zeszli. Pod warunkiem, że nie będziemy już tego robić na jego
biurku...
Snape natychmiast się zarumienił na myśl o wcześniejszym incydencie, jednak po chwili pochylił się, by
pocałować Gryfona w czoło, szepcząc:
- Zamknij się, bachorze.
I obydwoje powędrowali do krainy snów...
Rozdział
9:
To
jest
zakazane
(1
listopad)
Moja skóra wciąż płonie od jego dotyku. Roztapiam się na samą myśl, że on jest we mnie. Ciągle czuję
przyjemny ból po wczorajszej nocy. Jeśli zamknę oczy, mogę zobaczyć, jak rusza się na mnie, we mnie…
- Już ranek, kochanie - wyszeptał Snape, owijając dłonie dookoła jego pasa i całując w szyję.
Harry zrelaksował się pod wpływem silnego uścisku.
- Jesteś w dobrym nastroju. Zwykle bywasz rozdrażnionym łajdakiem.
Snape zachichotał cicho, kontynuując pieszczenie językiem szyi swojego kochanka.
- Spowodowany przynależnością domową i historią przeszłych studentów, Slytherin przyciąga. Istotny
więc jest dla wroga, odpowiedni wygląd.
- Zasnęliśmy na podłodze - szepnął Potter, zmieniając temat na inny niż rywalizacja między-domowa.
- Hmm…
Potter spróbował wstać, ale Snape powstrzymał go, ciągnąc w dół.
- Musimy się przygotować. Niedługo mamy lekcje - westchnął i pocałował chłopaka. Zacieśnił uścisk,
gdy nagle dotarło do niego, co się wydarzyło. - Nie możemy tego robić.
- Czego robić? - zapytał Harry, odchylając głowę i tym samym dając Snape’owi możliwość ponownego
zaatakowania jego gardła.
Severus cofnął się.
- Jestem twoim nauczycielem. Dopóki będziesz moim uczniem, nie możemy tego powtórzyć. Ostatniej
nocy straciłem kontrolę, przepraszam.
- Dobrze - westchnął dramatycznie Potter, decydując się dowiedzieć czy istnieją jakieś zasady
przeciwko temu. Wstał i spojrzał na mężczyznę. - Więc jak powinienem cię teraz nazywać?
- Profesorem.
- Wiem, jak duży jest twój penis, a nie mogę nazywać cię po imieniu? - Harry uśmiechnął.
- Jestem pewny, że wymyślimy coś później.
Harry ubrał się i szybko opuścił lochy, kierując się do Wieży Gryffindoru. Wewnętrznie znów się śmiał.
Niedługo po tym, jak się uspokoił, dołączył do Gryfonów idących do Wielkiej Sali.
- Harry! - Hermiona usiadła obok niego i uścisnęła go. - Nie wróciłeś na noc. Co się stało?
Potter patrzył na nią z uśmiechem.
- Coś.
Oczy dziewczyny rozszerzyły się.
- Nie zrobiłeś tego!
- Czego nie zrobił? - zapytał Ron, dołączając do nich.
- Uprawiał seks!
- W porządku, kumplu, masz mnóstwo fanek! - Weasley klepnął go w plecy. - Więc, która to
dziewczyna?
- Profesor Snape.
Rudzielec zmierzył go spojrzeniem, a jego usta otworzyły się.
- Żartujesz, tak?
- Nie, naprawdę. O, cholera!
- O co chodzi? - zapytała Hermiona.
- Zostawiłem różdżkę w sali eliksirów! - powiedział, wstając.
Ron i Hermiona spojrzeli na siebie i wzruszyli ramionami, ruszając za Potterem. Dogonili go kilka stóp
przed drzwiami do klasy. Harry szarpnął drzwi i wszedł do środka.
Wszystko wyglądało tak samo.
- Dlaczego… do cholery… zawsze… musimy tu biec? - wydyszał Ron.
- Język, panie Weasley. - Snape odwrócił się do Złotego Chłopca. - Więc czego zapomniałeś? - zapytał.
Stał w drzwiach prowadzących do jego biura. Jego koszula była rozpięta, podobnie jak spodnie,
opierające się nisko na biodrach mężczyzny. Włosy Snape’a były mokre, zapewne po prysznicu.
- Różdżki, proszę pana - odpowiedział Harry. Patrząc na klatkę Mistrza Eliksirów, powstrzymywał się od
jęku.
Snape uśmiechnął się z wyższością.
- Sprawdź na podłodze, tam ją ostatnio widziałem.
Hermiona zajrzała pod kilka stołów stojących w pobliżu i znalazła ją. Podniosła i podała Harry’emu,
który schował różdżkę do tylnej kieszeni spodni. Nie odrywał wzroku od starszego czarodzieja. Ron patrzył
to na Snape’a, to na Pottera.
- Naprawdę uprawialiście seks? - zapytał. - Gdzie?
Mistrz Eliksirów odwrócił się do Weasleya. Niewiele brakowało, by rzucił złośliwy komentarz, ale Harry
go uprzedził.
- Na podłodze, tu gdzie stoisz.
Rudzielec krzyknął i wskoczył na stół.
- Musimy iść na lekcje - powiedziała Hermiona, spoglądając na swój zegarek.
Potter podszedł do Snape’a, wsuwając dłonie pod jego rozpiętą koszulę i kierując je na plecy
mężczyzny. Po krótkim muśnięciu jego ust, Harry uśmiechnął się, mówiąc:
- Zmień swoje zachowanie, profesorze, albo to ja stracę kontrolę.
Gryfon oblizał uwodzicielsko wargi, gdy jego genitalia ocierały się o Snape’a.
Zanim odszedł z przyjaciółmi, mógł podziwiać rumieniec Mistrza Eliksirów.
Rozdział
10:
Wystrzegaj
się
…
fanów
(12
listopada)
Chcę czuć jego dotyk, jego skórę tuż przy mojej. Potrzebuję tego. Moje usta są pełne śliny, gdy go
widzę. Pragnę go…
Harry z frustracją rzucił pamiętnikiem w ścianę. Minęły trzy tygodnie, od kiedy pocałował Snape’a.
- Naprawdę powinieneś porozmawiać o tym wszystkim z Ronem. Tylko śpi i chodzi na lekcje. Wygląda
jak mugolskie zombie - powiedziała Hermiona, dołączając do niego w swoim pokoju.
- Ten głupi palant to przetrwa, tak samo jak Ginny - Potter wstał i przeciągnął się.
- Masz eliksir?
- Tutaj. - Dziewczyna podała mu niewielką fiolkę. - Łatwy do uwarzenia, ale bardzo silny. To jedna z
najpotężniejszych mikstur żądzy. Uważaj, bo potrzebna jest tylko jedna kropla. Efekty miną po dziesięciu
godzinach.
- Co powoduje, że jest tak niebezpieczny?
- Ten, kto go uwarzy nie może osiągnąć orgazmu zanim nie zrobi tego jego kochanek.
- Ale to ty go przyrządzałaś - powiedział Harry, marszcząc brwi.
- Tak, ale użyłam twojej krwi, co oznacza, że będziesz traktowany jako warzyciel.
- Dzięki - Harry uśmiechnął się. - Zgredku!
POP.
- Harry Potter wzywał Zgredka? - zaskrzeczał skrzat.
- Chcę, żebyś dodał to do jego porannego napoju. Bądź ostrożny, wystarczy jedna kropla. Nie daj się
złapać.
- Tak, Harry Potter. Zgredek zrobi, co Harry Potter chce. Harry Potter jest wielkim czarodziejem, sir -
powiedział i zniknął z następnym POP.
- Umm… Harry?
- Tak, Hermiono?
- Zdajesz sobie sprawę, że nie zaznaczyłeś, że „on” to „profesor Snape”?
- N-nie powiedziałem… Och, cholera jasna! Chyba nie sądzisz, że Zgredek już to zrobił?
Potter nie czekał na odpowiedź Hermiony. Wybiegł z pomieszczenia, kierując się do Wielkiej Sali.
Zatrzymał się w drzwiach, próbując złapać oddech i oparł się ramieniem o framugę, by odzyskać
równowagę.
Niedługo po tym dołączyła do niego panna Granger. Rozejrzała się po Sali - wszystko wyglądało tak
samo… przez chwilę. Miała nadzieję, że Zgredek nie był zbyt podekscytowany możliwością pomocy
Harry’emu i zauważył nieodpowiedni dobór słów. Potter ruszył przez pomieszczenie, mówiąc po drodze
przypadkowym ludziom, żeby niczego nie pili.
Podbiegł do Rona, wytrącając mu puchar w chwili, gdy przykładał go do ust. Nie zauważył, że
zawartość wylała się na Seamusa, który gryzł tost.
- Nie pij soku z dyni!
Harry rzucił okiem na Finnigana. Chłopak parsknął i spojrzał na Pottera błyszczącymi oczami. Złoty
Chłopiec przełknął głośno ślinę, ponieważ reszta młodych mężczyzn też patrzyła na niego w ten sposób.
Nieznacznie przesunęli się bliżej niego.
- Zgaduję, że Zgredek zdążył to zrobić - wymamrotał.
Popatrzył na stół prezydendialny i zaobserwował, jak Snape bierze łyk ze swojego pucharku. Powinien
cieszyć się, gdy w oczach nauczyciela zapłonęła żądza, ale był zbyt zmartwiony ilością chłopaków,
zbierających się wokół niego. Każdy tak gorący, że potrzebował zanurzenia się w zimnej wodzie. Najlepiej
w jeziorze. Harry miał nadzieję, że pójdą i utopią się, zanim zostanie oddany na ich łaskę.
Hermiona skoczyła do przodu, złapała przyjaciela za tył szaty i siłą wyciągnęła go z Wielkiej Sali,
ponieważ chłopcy zaczęli się niebezpiecznie ślinić.
- Kurwa mać! - krzyknął Harry, gdy biegli w dół korytarza. - Może eliksir to nie był najlepszy pomysł.
- Naprawdę? - warknęła dziewczyna. - Chodź, trzeba cię schować w jakieś bezpieczne miejsce. Jak
myślisz, gdzie cię nie znajdą?
Potter myślał przez chwilę.
- Kwatery Snape’a? To znaczy… Starałem się do niego zbliżyć, jaką różnicę zrobi to, czy dam się
złapać?
- Dobrze, dobrze. Czy ktoś jeszcze miał dostęp do jego pokoi?
- Dyrektor, ale wiem, że nie jest zagrożeniem.
- Skąd możesz to wiedzieć? Jeśli wypił miksturę, on…
- Dumbledore co rano pije eliksir, który nie pozwala zbliżyć się do niego innym specyfikom. Mówi, że to
pomaga, kiedy niespodziewanie musi spotkać się z wrogiem.
- Racja - zgodziła się Hermiona, patrząc za siebie. - Chodź, musimy się pospieszyć. Są coraz bliżej.
Chłopak pospieszył w stronę kwater Mistrza Eliksirów. Gdy ukazały się na widoku, odwrócił się do
swojej przyjaciółki.
- Dzięki. Jeśli spotkasz Snape’a, powiedz mu, gdzie mnie znajdzie.
Wyszeptał hasło i dał nura do środka. Portret zamknął się za nim.
Czas, który spędził w pokoju wykorzystał do rozejrzenia się dookoła. Wszystko było czyste, a na stołach
i krzesłach leżały poukładane książki i papiery. Harry’ego uderzyło podobieństwo tego pomieszczenia do
pokoju Hermiony. Zgadywał, że to przez fakt, iż oboje są niewiarygodnie inteligentni.
- Ty!
Harry odwrócił się, by zobaczyć jak Snape dostaje się do środka.
- Proszę pana…
- Dałeś każdemu eliksir. Wiem o tym, nie próbuj zaprzeczać.
- To miało tak być, sir - powiedział, przyciskając swoje ciało do Snape’a. - Mówiłeś, że nie możemy
uprawiać seksu, bo jestem uczniem, więc zapytałem Hermiony, czy są jakieś reguły przeciwko temu.
Jeszcze nie znalazła żadnej odpowiedniej książki, ale to tylko kwestia czasu. A mówiąc o czasie… wiesz,
kiedy ten eliksir przestaje działać?
Snape chrząknął jakby był zmęczony i zawiedziony. Próbował nie wypchnąć do przodu swoich bioder.
Harry przesunął językiem po swoich wargach i uśmiechnął się. Severus nie mógł się powstrzymać.
Popchnął Gryfona na najbliższą ścianę i wsunął jedną nogę pomiędzy uda Harry’ego. Snape trzymał
dzieciaka za biodra, gdy się o siebie ocierali.
Dzień przeminął dużo szybciej niż Potter by sobie tego życzył. Cieszył się, że ma możliwość zbadania
ciała mężczyzny i że ten może to odwzajemnić. Jednak niedługo minie działanie eliksiru i profesor zrobi
mu wykład na temat skutków ubocznych i niewłaściwego użycia mikstur.
- Więc - Harry uśmiechnął się z wyższością, gdy leżeli wtuleni w siebie po kolejnym orgazmie. - Jak
dużo uczniów zauważyło, że jesteś twardy, gdy tu szedłeś?
Severus zarumienił się, chowając głowę pod prowizoryczną poduszkę i mamrocząc coś o głupim
Gryfonie i że nie wyjdzie ponownie z lochów.
Rozdział
11:
Ważniejsze
od
jedzenia
(24
listopad)
Chciałbym, żeby ta noc trwała wiecznie. Kiedy on nalega, byśmy nie robili nic więcej poza dotykaniem
się, zauważam, że uzależniłem się od jego głosu, kołyszącego mnie do snu. Pragnę spędzać w jego
ramionach więcej czasu. Chcę sprawić, by mnie pokochał…
- Nie śpisz? – zapytał zaspany Snape.
- Nie. Przepraszam, jeśli cię obudziłem – odpowiedział Harry, odkładając pamiętnik.
- Hmmm… - mruknął Mistrz Eliksirów, owijając ramiona wokół szczupłego ciała Gryfona.
Potter przekręcił się na plecy, po czym usiadł patrząc w dół na Severusa w taki sposób, jakby robił to
po raz pierwszy.
Snape nie był zbyt szczupły, ale nie był również gruby. Odpowiednio wyrobione mięśnie na jego ciele
wskazywały na jego wiek. Jego klatka piersiowa i pachy nie były szczególnie owłosione, za to pomiędzy
nogami znajdował się prawdziwy las.
Harry uśmiechnął się na myśl, że „Zakazany Las” nagle nabrał nowego znaczenia.
- Na co patrzysz?
- Na ciebie – odpowiedział szczerze Potter.
Kochał ciało Snape’a. Nie obchodziło go, że nie można nazwać go przystojnym czy pięknym.
Wystarczyło, że był z nim. Jego.
Severus uśmiechnął się z wyższością, przyciągając Złotego Chłopca do pocałunku.
To było jedynie muśnięcie warg, ale Harry był zadowolony, gdy oddawał pieszczotę. Kochał nawet
żółtawy odcień cery mężczyzny i jego krzywe zęby.
- Patrzysz na mnie w ten sposób, że jestem zmuszony znów dać ci szlaban – Mistrz Eliksirów położył się
na brzuchu, podpierając brodę na rękach.
- I znów skończymy tak, jak dzisiaj? – zażartował Potter, obdarzając delikatnymi pocałunkami plecy i
ramiona starszego mężczyzny.
- Myślałem, że jesteśmy tutaj, bo wciąż musisz uciekać przed swoimi kolegami, którzy są pod wpływem
Eliksiru Żądzy i będą od niego uwolnieni dopiero za dziesięć godzin.
- Och, stanęli ponad tym. Z tego, co mówili Ron i Hermiona, nie wszyscy będą niezadowoleni z
końcowego efektu.
- Jestem tego pewien – Snape spojrzał na niego przez ramię. – Nie mam dziś żadnych zajęć, nie
chciałbyś zostać? Mógłbym poprosić jednego ze skrzatów domowych, żeby coś przyniósł.
- Brzmi cudownie – Harry pocałował Severusa w policzek i wstał. – W tym czasie pójdę pod prysznic.
Potter skierował się do łazienki, świadom wzroku czarodzieja, który go odprowadzał. Odkręcił wszystkie
krany i wszedł pod strumień wody, gdy ta była już wystarczająco ciepła i pozwolił jej spływać po swoim
ciele. Uwielbiał czas, który spędzał z Mistrzem Eliksirów, ale cieszył się, że ma możliwość pozbycia się
płynów ustrojowych, które przy okazji wymieniali.
Naprawdę nie zastanawiał się nad tym dopóki nie musiał tego wszystkiego zetrzeć, co robił teraz. Jego
skóra była pokryta plamami i zaczerwieniona. To była cena, którą płacił za spędzanie czasu w ramionach
Snape’a. No i za oszałamiające orgazmy, które przeżywał dzięki temu mężczyźnie.
Harry zakręcił wodę i wyszedł spod prysznica owijając się jednym z czarnych ręczników profesora i
wszedł do sypialni. Nikogo tam nie było.
Potter zmarszczył brwi, ale pomyślał, że mężczyzna mógł przejść do innego pokoju.
Znalazł go w salonie, czytającego książkę. Na stoliku obok niego stało naczynie z roztopioną czekoladą i
miska owoców. Severus, na złość Potterowi, miał na sobie szatę.
- To jest śniadanie?
- Skoro postanowiliśmy spędzić dzień w łóżku, pomyślałem, że możemy sobie trochę dogodzić –
powiedział, odkładając książkę.
Odwrócił się, by podać rękę Potterowi. Ten złapał ją i został pociągnięty na kolana starszego
czarodzieja.
- Mam nadzieję, że ci to nie przeszkadza.
- Nie – powiedział szczęśliwy Harry, całując Snape’a. – Mogę cię nakarmić?
- Jeśli chcesz. Mam nadzieję, że będę miał możliwość się odwdzięczyć.
Harry przygryzł wargę mężczyzny. Mistrz Eliksirów cicho jęknął. Złoty Chłopiec wziął truskawkę i
zanurzył ją w gęstej czekoladzie. Trzymał ją przy ustach Severusa, czekając, aż Snape ją ugryzie, co
starszy czarodziej zrobił moment później.
Mistrz Eliksirów polizał jeden z palców Gryfona, trzymający do połowy zjedzony owoc. Złapał go za
głowę i przyciągnął do pocałunku. Przesunął językiem po dolnej wardze Pottera w miejscu, gdzie ten miał
czekoladę.
Severus zanurzył dłoń w naczyniu pełnym brązowej mazi i skierował ją do szyi Pottera, na której
rozsmarował czekoladę. Następnie skierował w to miejsce swoje usta i zaczął lizać ją do czysta. Z
przyjemnością słuchał cichych mruknięć i jęków wydobywających się z gardła Harry’ego.
Wypchnął swoje biodra w górę, ocierając się o Złotego Chłopca, rozpaczliwie pragnąc rozładować
napięcie, które spowodowały jęki młodzieńca siedzącego na jego kolanach. Ugryzł Pottera w ucho, gdy ten
zaczął robić to samo.
To były po prostu wolne, nieznośnie wolne ruchy, które raczej drażniły niż przynosiły ulgę. Harry rozpiął
szatę Snape’a jedną ręką, drugą wsuwając w jego tłuste włosy. Gryfon ustawił swoje biodra pod takim
kątem, by jego penis mógł dotknąć skóry starszego czarodzieja.
Severus jęknął i przyssał się mocniej do szyi Pottera. Przesunął dłonie w dół pleców Złotego Chłopca,
zatrzymując je na jego tyłku, by zwiększyć tarcie pomiędzy nimi.
PSTRYK! PSTRYK! PSTRYK!
Harry i Snape odwrócili się w stronę drzwi, by zobaczyć jak Hermiona i Colin, będący w posiadaniu
aparatu fotograficznego, wybiegają z pokoju, chichocąc.
Implikacje były oczywiste.
Gryfoni mieli zdjęcia kochanków.
Czerwieni na policzkach Snape’a zazdrościłby niejeden Weasley. Mężczyzna zakrył twarz poduszką,
mamrocząc coś o cholernych, rozmnażających się Gryfonach.
Rozdział
12:
Cichy
przypadek
(16
grudzień)
Boże, chcę go. Jego oczu, głosu. Wszystkiego. Nie mogę przestać o nim myśleć. Łaknę go. Pragnę go.
Chcę być przez niego pożerany…
- Jesteś gotowy stawić czoła swoim wiernym fanom zaprzeczając faktowi, że ich bohater zwrócił się do
samego siebie szukając towarzystwa? Chcesz mu o tym powiedzieć, prawda?
- Zawsze musisz być taka melodramatyczna?
- Już nawet brzmisz jak on.
Harry uśmiechnął się, wiążąc krawat.
- Myślisz, że Colin wywołał już zdjęcia?
- Może. Powiedziałeś Snape’owi, że kazałeś mnie i Colinowi tam pójść?
- Nie. Poza tym prosiłem, żebyś ty przyszła. Nie chciałem, żebyś go przyprowadzała.
- A co miałam zrobić? – Warknęła Hermiona. – On nawet śpi z tym aparatem!
- Więc dlaczego nie pożyczyłaś od Deana?
- Używał go. – Dziewczyna wzruszyła ramionami.
Potter nie mógł powstrzymać się od śmiechu. Wiedział, co dla tego chłopaka znaczyło „używać
kamery”. Prawdopodobnie miał więcej taśm z nagranym porno niż Snape uwarzonych eliksirów.
- Zamierzasz mu powiedzieć? – Zapytała.
- I co bym mu powiedział? „Cześć, Sev! Podałem Hermionie hasło do twoich prywatnych kwater, by
razem z Colinem zrobili nam zdjęcia, które pomogłyby mi przekonać cię, że nie jestem już dzieckiem i
możesz uważać, że nasze wzajemne relacje są poważne?” Tak, to na pewno mi pomoże.
- To dlatego ich potrzebowałeś?!
- Nie – westchnął, zarzucając torbę na ramię i przytrzymując otwarte drzwi Hermionie. – Ale to brzmi
zabawnie.
Razem z panną Granger szli do Wielkiej Sali. Wydawało mu się, że jest tam trochę za cicho. Rozejrzał
się dookoła i zauważył, że wszyscy wpatrują się w niego.
- Harry! – Wykrzyknął Colin, biegnąc w ich stronę. – Naprawdę nie wiem, kto to zrobił! Przysięgam!
Musieli być w moim pokoju!
Cała trójka spojrzała w dół korytarza, zatrzymując się nieopodal wejścia do lochów. Na jednym ze zdjęć
przyczepionych do ściany, on i Snape całowali się i dotykali.
Potter odwrócił się i złapał młodszego Gryfona za przód koszuli.
- Ty! Ty to zrobiłeś!
- Harry! Harry, uspokój się! – Powiedziała Hermiona, próbując namówić go, by puścił Colina.
Uczniowie, głównie Ślizgoni, przypatrywali się im. Większość z nich szeptała do siebie, a kilkoro z nich
odsunęło się od niego, jakby był trędowaty i chciał ich zarazić.
- Ty cholerny idioto! Jak mogłeś…?
- Co się tu dzieje? – Snape podszedł do grupy studentów. – Dlaczego nie jesteście w Wielkiej Sali?
Złoty Chłopiec puścił młodszego kolegę i spojrzał prosząco na Mistrza Eliksirów. Nie pragnął niczego
więcej jak zmusić mężczyznę, by wziął go w ramiona i powiedział mu, że wszystko będzie w porządku.
- To prawda? – Zapytał Malfoy, przekrzykując tłum.
Harry odwrócił się do niego; jego spojrzenie mogłoby zabijać.
- Na to wygląda – odpowiedział Snape, nie patrząc Potterowi w oczy. – Jednakże czekamy aż skończy
szkołę, by przenieść nasz związek na poważniejszy poziom.
Gryfon nie wiedział, co myśleć. Owszem, Severus powiedział, że chce czekać, ale ich wzajemne relacje
już były wystarczająco intymne. Czyżby Snape zapomniał? Naprawdę był aż tak zły? A może po prostu
starał się to ukryć? Tylko dlaczego?
- Wszyscy do Wielkiej Sali – warknął Mistrz Eliksirów, starając się opuścić zatłoczony korytarz.
Harry złapał jego ramię i odwrócił w swoją stronę, składając na ustach mężczyzny delikatny pocałunek.
Severus odsunął się, a jego oczy rozszerzyły się w szoku, gdy spojrzał w dół na Gryfona.
- Kocham cię.
Na policzkach mężczyzny pojawił się rumieniec.
Potter osunął się na ziemię, potrząsając głową. Poczuł się osamotniony. Zupełnie jakby stracił jedyną
rzecz, której kiedykolwiek pragnął. Nie miał pojęcia, czy rumieniec profesora pojawił się z zażenowania
czy ze złości.
Rozdział
13:
Złapać
Złotego
Znicza
(25
grudnia
–
Święta)
Straciłem go z pola widzenia. Odwrócił się wtedy plecami, zupełnie jakby chciał zostawić za sobą
wszystko, co nas łączyło. To spowodowało, że zabolało mnie serce. Chcę by był ze mną, by mnie uspokoił
i zajął się tą pustką, którą po sobie zostawił…
- Może powinieneś z nim porozmawiać? – Zaproponowała Hermiona, zataczając dłońmi uspokajające
koła na jego plecach.
- Nie mogę – sapnął Harry, szlochając. – Zmienił hasło do swoich komnat. W dodatku od kilku dni nie
pokazuje się na żadnych posiłkach!
- Rozmawiałeś z Dumbledorem? – Zapytał Ron.
- Jeszcze nie, ale wysłał mi sowę z informacją, że to młodszy brat Colina porozwieszał te zdjęcia jako
zemstę na nim za to, że wyrzucił go z ciemni.
- Cholera! Jak tylko zobaczę tego gnojka, to pokażę mu, gdzie jego miejsce!
Złoty Chłopiec zaśmiał się przez łzy i spojrzał na swojego przyjaciela.
- Dzięki, kumplu, ale twoja siostra, Lavender i bliźniaczki Patil już się nim zajęły.
- Ginny powiedziała, że Creevey nie wyjdzie ze Skrzydła Szpitalnego do następnego tygodnia –
westchnęła Hermiona. – Jeszcze kilka innych dziewczyn wemknęło się do środka i również go przeklęło.
Pewnie zostanie tam dłuższy czas.
- Niezły sposób na spędzenie świąt – powiedział Ron.
- Zamierza stamtąd wyjść na bal.
- Doprawdy, Harry. Ta impreza jest jedynie dla uczniów siódmego roku i nauczycieli. To tylko tańce.
Właściwie to nawet nie mam ochoty tam iść.
- To może być jedyny czas, kiedy będę mógł zobaczyć Snape’a, naprawić stosunki z nim.
- O której to się w ogóle zaczyna? – Zapytał Ron.
- Zaczął się godzinę temu – przyznała panna Granger, starając się uniknąć wywrócenia oczami.
- Czemu nic nam nie powiedziałaś?! – Wykrzyknął Potter, skacząc na nogi. Wytarł oczy i dodał: -
Musimy tam iść!
Więc cała trójka zeszła do Wielkiej Sali. Wprawdzie bal już się zaczął, ale zapewne niedawno, ponieważ
uczniowie zasiadali dopiero do stołów. Harry rozejrzał się i zobaczył, że jedyne wolne miejsca są centralnie
naprzeciwko krzesła Mistrza Eliksirów. Podszedł tam, położył prezenty na stole i znów rzucił okiem na
pomieszczenie. Przyszło bardzo niewielu uczniów – w większości byli nauczyciele.
Złotemu Chłopcu udało się napotkać spojrzenie Snape’a, ale odwrócił wzrok pod jego intensywnością.
- Witaj, Harry! Wesołych świąt! – Powiedział wesoło Dumbledore.
- Wesołych świąt – uśmiechnął się Potter. – Przyniosłem każdemu prezent.
I zaczął rozdawać pakunki, które przyniósł ze sobą.
Trochę mugolskich cukierków dla Dyrektora. Nowe pióro w kształcie kota dla McGonagall. Dla
Trylawney nowa, kryształowa kula. Czekolada dla reszty z nauczycieli i niewielki album fotograficzny dla
Mistrza Eliksirów.
Snape patrzył na podarunek ze zmarszczonymi brwiami. Nie miał nic dla czarnowłosego Gryfona i
niczego nie oczekiwał. Poza tym, dlaczego Harry cokolwiek mu dał? Po tym co zrobił i jak się zachował?
Zostawił te rozmyślania na odpowiednią chwilę.
Posiłek był dość skromny. Nikt nie mówił zbyt wiele, padło jedynie kilka żartobliwych uwag i nic
ponadto. Zdecydowanie cały obiad był przeceniony.
Nie mógł uwierzyć, że wmawiano im, że to będzie wyśmienita impreza, a teraz siedzieli, jedli i
sporadycznie rozmawiali z nauczycielami. Cóż, Ron był zainteresowany tylko jedzeniem.
Potter zerknął na Snape’a poprzez stół i westchnął. Mężczyzna nawet nie spojrzał na album od chwili,
gdy Potter położył go przed nim. Złoty Chłopiec nie był pewien, czy Severus nie czeka po prostu na
możliwość wyrzucenia prezentu.
- Severusie? – Zapytał głośno Dumbledore. – Może zechcesz powiedzieć nam, co dostałeś na święta od
Harry’ego?
Gryfon poczuł jak jego żołądek skręca się. Jak dużo Dyrektor wiedział?
Mistrz Eliksirów wywrócił oczami, ale spojrzał na zdjęcia, które Złoty Chłopiec zdecydował się mu
podarować. Naprawdę miał nadzieję, że to nie te, które zrobił Creevey. Jego oczy zabłysły, gdy zdał sobie
sprawę, że to jednak nie te.
Na fotografiach był Harry. Nagi.
Na jego biodrze wytatuowany był ruszający się Złoty Znicz. To spowodowało, że wzrok Severusa
podążył w miejsca, do których smaku tęsknił tak długo. Jego oddech uwiązł w gardle, gdy zauważył jak
Znicz znika w okolicach pachwiny Pottera. Okręcił się wokół członka i podążył w górę, zatrzymując się na
jego głowie. Ostatecznie spoczął na ramieniu chłopaka.
Każde następne zdjęcie było bardziej prowokujące niż to. Gryfon wykorzystał swoje zadziwiająco
giętkie ciało do zrobienia ich.
- Nic – odpowiedział Snape, wstając od stołu.
Jego policzki zalał rumieniec.
Harry spuścił głowę w uczuciu kompletnej porażki. Chciał pokazać profesorowi, że był skłonny zrobić to
wszystko dla niego. To właśnie dlatego wytatuował sobie znicza. Gdy patrzyło się wystarczająco blisko,
można było zobaczyć napis „Sev”, wykaligrafowany na skrzydłach.
Chwilę później duża płomykówka upuściła przed nim list. Nie mógł powstrzymać szerokiego uśmiechu,
który rozjaśnił jego twarz, gdy przeczytał jego treść.
Hasło brzmi: „Pozwól miłości trwać wiecznie”.
S.
Rozdział
14:
Przestrzegając
zasad
(25
grudnia)
Jego ręce, poruszające się, gdy chodzi, sposób, w jaki przemierza korytarze, widok jego włosów
powiewających za nim, kiedy się oddala… To wszystko sprawia, że pragnę krzyczeć, że jest mój. Pokazać
wszystkim, że nikt inny nie ma prawa go pokochać.
- Do zobaczenia później, Hermiono – powiedział Potter, podnosząc swoją pelerynę.
- Dlaczego idziesz teraz? Kiedy nie poszedłeś za nim natychmiast, pomyśleliśmy, że wcale tego nie
zrobisz.
- Musiałem poczekać aż minie godzina policyjna. Dumbledore nie powiedział nic na temat tych zdjęć,
ale nie chcę stracić swojego szczęścia. Cześć.
- Czekaj, zabierz to ze sobą – odezwała się panna Granger, podając mu do rąk dwa schludnie
opakowane prezenty.
- Co to?
- Prezenty dla ciebie i Snape’a. Możecie spędzić razem resztę świąt.
- Ummm… Dzięki – powiedział Harry. – Do zobaczenia.
Złoty Chłopiec szedł wolno pustym korytarzem, starając się nie zwracać na siebie uwagi, w razie gdyby
gdzieś w pobliżu byli patrolujący korytarze nauczyciele.
Zatrzymał się przed drzwiami do prywatnych kwater Mistrza Eliksirów. Podniósł rękę, by zapukać, ale te
otworzyły się, zanim zdążył to zrobić.
- Wejdź, Potter.
- Dobry wieczór, sir.
Snape spojrzał na niego.
- Nie zamierzasz usiąść?
Gryfon zajął miejsce.
- Jesteś na mnie zły?
- Za co? Za zdjęcia czy za album? A może powinienem wściekać się, że nie pomyślałeś wcześniej o
konsekwencjach swoich czynów?
- Przepraszam. Nie rozmawiałeś ze mną. Nawet nie przychodziłeś na posiłki. Nie wiedziałem jak inaczej
mógłbym zwrócić na siebie twoją uwagę.
- Masz ją teraz – westchnął mężczyzna. – Przez ostatnie kilka dni nie było mnie w zamku. To dlatego
nie miałeś okazji, by mnie zobaczyć.
- Och. – Harry wykręcił palce dłoni. – Czy to miało coś wspólnego z Vol… z nim?
- Nie. Wierz lub nie, ale kiedyś żyłem jako Mugol. Miałem rodzinę, pracę. Wszystko, czego pragnął
każdy niemagiczny człowiek. To było po tym, jak odwróciłem się od Czarnego Pana. Albus myślał, że będę
umiał tak żyć. Żaden z nas nie przypuszczał, że się zakocham. Jednak później Dumbledore zażądał, bym
wrócił do Hogwartu, żeby uczyć. Nie miałem wyboru; gdybym tego nie zrobił, skończyłbym w Azkabanie.
- Więc zostawiłeś swoją rodzinę?
- Tak.
- Rozumiem – odpowiedział Złoty Chłopiec, walcząc ze łzami cisnącymi mu się do oczu. – Pójdę już.
Mężczyzna wyciągnął ręce i przyciągnął Gryfona w swoje ramiona.
- Odwiedzam ich co roku, są dla mnie jak przyjaciele. Mam syna, rok starszego od ciebie. Nazywa mnie
wujkiem Dave. Po tak długim czasie wiem, że miłość do mojej byłej żony jest niczym w porównaniu do
tego, co czuję do ciebie.
Harry nie był w stanie wydobyć z siebie dźwięku, gdy Severus pochylał się, by go pocałować. Pozwolił
mu na to, czując, jak kręci mu się w głowie i miękną mu kolana.
Mistrz Eliksirów podniósł Gryfona i posadził go na rogu biurka.
- Nie chciałem, żebyś kłopotał się z prezentem dla mnie.
- Och! – wykrzyknął Potter, wyjmując z tylnej kieszeni dwa pakunki. Jeden z nich podał Snape’owi. –
To od Hermiony.
Harry uśmiechnął się i przywrócił prezenty do normalnego rozmiaru.
Severus podniósł jedną brew, ale wziął paczkę od Złotego Chłopca, ostrożnie ją otwierając. Skinął
delikatnie głową, widząc piękny, ręcznie robiony pokrowiec na różdżkę. Szukał takiego od lat.
Za to Harry otworzył swój tak szybko, jak tylko mógł. Nawet po siedmiu latach nie mógł uwierzyć, że
dostaje prezenty. Zaczął się śmiać, gdy zauważył, że Hermiona po raz kolejny podarowała mu książkę.
Spojrzał na tytuł. Hogwart i ty. Nie mógł oprzeć się wrażeniu, że już kiedyś ją widział. Otworzył ją w
miejscu zaznaczonym przez przyjaciółkę i sapnął.
- Co to jest? – zapytał Snape, zaglądając Potterowi przez ramię.
Złoty Chłopiec przełknął głośno ślinę, zaczynając czytać stronę.
- Dzięki prawu ustanowionemu przez Slytherina i Gryffindora, żaden związek nauczyciela z uczniem nie
jest już zakazany. Pod warunkiem, że student jest odpowiedni wiekiem do współżycia seksualnego i
zawierania związków małżeńskich. Oraz jeśli jest w pełni poinformowany o majątku strony dominującej.
- Nie chciałem, żebyś związał się ze mną nie wiedząc, jakie będą tego konsekwencje – powiedział
Severus, całując Gryfona w ramię. – Chciałem, żebyś wiedział, w co się pakujesz.
- Więc możemy być razem? – zapytał Harry.
- Tak. - Snape przywarł wargami do ust Pottera, przesuwając po nich językiem i wycofując się, gdy
Złoty Chłopiec otworzył je. – Ale wiele osób może się z tym nie zgadzać. Gryffindor sądził, że Slytherin
chciał jedynie zalegalizować to prawo, więc mógł przyjąć wiele młodych czarodziejów i czarownic. Myślał,
że to nie była jedynie żądza Salazara względem kontrolowania zarówno studentów, jak i ich rodzin, nad
którymi nie mógł mieć żadnej władzy.
- Więc jak to jest z tą twoją rodziną? – Harry zachichotał, gdy Severus pocałował go w szyję.
- Moja była żona będzie musiała zagwarantować mi spadkobiercę, albo będę musiał zrobić to sam, to
znaczy, znaleźć nową kobietę.
Potter odwrócił się i owinął ramiona dookoła szyi Snape’a.
- Więc co powiesz na to, żebyśmy w końcu zaczęli? - Wyciągnął się, by wyszeptać te słowa wprost do
ucha starszego maga: – Ten tatuaż wciąż trzepocze skrzydłami, powodując, że czuję przyjemne wibracje.
Gryfon odsunął się, by podziwiać rumieniec na twarzy Severusa. Po chwili mężczyzna odciągnął go od
biurka i poprowadził w stronę sypialni.
Rozdział
15:
Urodzinowe
niespodzianki
(9
stycznia)
Patrzę na niego i zastanawiam się, czy kiedykolwiek będzie mój. Wciąż nie mogę pozbyć się wrażenia,
że jego słowa nie wystarczą. Ból wewnątrz mojej klatki piersiowej wcale nie zelżał. Potrzebuję więcej.
Potrzebuję dowodu.
Harry odłożył notatnik, gdy usłyszał, że woda pod prysznicem przestała lecieć.
- Myślałem, że poszedłeś spać – powiedział Snape, wchodząc do pomieszczenia z ręcznikiem
zawiązanym na biodrach.
- Musimy porozmawiać.
- O czym?
- O twojej rodzinie. – Potter nie patrzył Severusowi w oczy.
Snape skinął głową, podnosząc lekko jedną brew.
- A konkretniej?
- Jak dużo dla ciebie znaczą? Gdybyś mógł, wróciłbyś do nich? Zostawiłbyś mnie?
- Nie! – odpowiedział Mistrz Eliksirów, bliski stracenia dobrego humoru. – Nie wykorzystałbym cię w ten
sposób, Potter. Gdyby właśnie o to mi chodziło, wyrzuciłbym cię za drzwi już po naszej pierwszej nocy.
Ponadto, moja rodzina szczęśliwie żyje w nieświadomości i uważa, że nazywam się David Wellington.
- Dlaczego?
Severus uśmiechnął się szczerze.
- Moja była żona, Alexis, miała brata o tym imieniu. Zostali od siebie odseparowani zanim mogła
zapamiętać, jak wyglądał. Po tym, jak odszedłem, rzuciłem zaklęcie zapomnienia na nich i każdego, kto
mógłby mnie zapamiętać. Gdy Dumbledore powiedział, że jest już wystarczająco bezpiecznie bym mógł
wrócić i ich zobaczyć – poszedłem, przedstawiając się jako zaginiony brat.
- A co z nim? Co jeśli kiedykolwiek jakoś ją odnajdzie? – zapytał miękko Gryfon, przytulając Mistrza
Eliksirów.
- David Wellington został zamordowany w ataku Śmierciożerców za czasów pierwszego panowania
Czarnego Pana. Nie będzie problemem. A ona… cóż, teraz jest szczęśliwsza, niż kiedy była ze mną.
- Jej strata – odpowiedział Potter, stając na palcach, by dosięgnąć ustami warg mężczyzny. – Za to
mnie uszczęśliwiasz w bardzo dużym stopniu.
Harry poruszył biodrami i przygryzł wargę.
Severus uśmiechnął się z wyższością, podnosząc dzieciaka. Położył go na środku łóżka i zaczął rozpinać
jego ubrania. Snape patrzył, jak Złoty Znicz przelatuje po brzuchu Gryfona i trochę niżej, powodując, że
ten zaczął się śmiać. Po chwili pognał w stronę członka młodzieńca.
- Co to jest?! – Severus wykrzyknął, patrząc w dół na Pottera. Dzieciak miał na biodrze wytatuowany
herb rodowy. Herb rodowy Snape’a! Wytatuowany na biodrze! Na zawsze! Ponadto, obok dopisano
czerwonym (zmywalnym) atramentem: „Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin, Sev!”.
- Podoba ci się? – Harry oblizał wargi, łapiąc towarzysza za ramiona i przyciągając go do pocałunku.
Mistrz Eliksirów zatracił się, czując ciepły język Pottera owijający się wokół jego. Nie mógł sprawić, by
jego ciało przestało być tak rozpalone; jego twarz płonęła żywym ogniem. Zdał sobie sprawę, że Złoty
Chłopiec spowodował, iż dolna partia jego ciała zesztywniała.
Przesunął językiem w stronę klatki piersiowej młodzieńca, przygryzając delikatnie stwardniały sutek.
Gryfon wygiął się w łuk. Szarpnął Snape’a za włosy, zmuszając go do spojrzenia mu w oczy.
– Po prostu mnie weź.
Mistrz Eliksirów posłuchał jego słów. Wszedł w niego wolno, nie troszcząc się o przygotowanie
młodzieńca. Wiedział, że Gryfon wciąż jest gotowy po ich poprzednim stosunku.
Potter jęknął głośno, zamykając oczy. Pot lśnił na jego skórze. Mimo, że był obolały, teraz czuł jedynie
przyjemność kumulującą się w jego członku. Wypchnął biodra do przodu, poruszając się równomiernie ze
Snape’em. Wsunął dłoń między nich i zawinął ją wokół swojego przyrodzenia. To było wszystko, co mógł
zrobić z Severusem będącym ledwie parę milimetrów od niego.
Snape pochylił się, by pocałować jego powieki oraz czubek nosa. Kilka pchnięć później mężczyzna
jęknął gardłowo i znieruchomiał. Jego ramiona drżały, gdy dochodził.
Kładąc się obok kochanka, objął go ramionami i wyszeptał miękko:
- Nie powinieneś być na transmutacji?
Rozdział
16:
Bądź
mój
(14
lutego)
Mimo tego wszystkiego, co powiedział, wciąż nie jestem pewien, czy powinienem z nim zostać. Wiem,
że go potrzebuję, ale czy to samo można powiedzieć o nim? Czy to właśnie mnie pragnie?
- Co dostałeś od Snape’a? – dokuczała mu Hermiona.
- Poczekaj, to zobaczysz. – Gryfon spojrzał na nią przez ramię i zmienił temat na daleki od własnej
osoby. – A ty, co chcesz dać Ronowi?
Panna Granger wywróciła oczami i uśmiechnęła się.
- Jesteś niemożliwa! Mówiłaś, że zamierzasz poczekać!
- Zamierzałam, ale jestem już gotowa. Zresztą, jaki lepszy czas mogłabym wybrać, jeśli nie
Walentynki?
- Naprawdę zamierzasz to zrobić?
- Dlaczego jesteś tak zaskoczony, Harry? Robiłeś już to ze Snape’em, więc dlaczego ja nie powinnam z
własnym chłopakiem?
- Wiem, ale… Jesteś pewna?
- Więcej niż pewna. Chodź, musimy dostać się do Wielkiej Sali zanim nagromadzi się tam zbyt wiele
osób. Założę się, że nie możesz się doczekać, żeby zjeść ze Snape’em – zażartowała Hermiona, uderzając
go figlarnie w bok.
Szli wolno. Wielka Sala nie zapełni się w ciągu najbliższej godziny, ponieważ uczniowie (wszystkich
klas) dostali pozwolenie na spędzenie dnia w Hogsmeade.
Kiedy weszli, Harry został kompletnie zaskoczony widokiem Snape’a siedzącego na środku
pomieszczenia przy małym stoliku. Mężczyzna nie miał zbyt zadowolonej miny. Otaczały go dziewczęta ze
Slytherinu.
Odwrócił się do Hermiony, by zapytać ją, co się właściwie dzieje i zauważył, że stoi za nim kilka
gryfonek.
Panna Granger oddaliła się, wskazując stolik na środku Wielkiej Sali.
Potter westchnął i ruszył w stronę Severusa, trochę niepewny tego, jak dać mężczyźnie swój prezent
przy tłumie osób, które ich otaczały.
- Siadaj, Potter. Twoje fanki wzięły na siebie przygotowanie nam kolacji. Zdaje się, że miały swój wkład
w wysłanie wszystkich do Hogsmeade, więc powinniśmy być – rzucił znaczące spojrzenie na chichocące
dziewczyny wokół nich – sami.
Potter uśmiechnął się i zajął swoje miejsce.
Prawie natychmiast uczennice nalały im wina i podały czekoladki na zakąskę.
Gryfon nie zastanawiał się nad tym, co robi, jedynie podniósł jedną z nich, by nakarmić nią Snape’a.
Nie było nic porównywalnego do obserwowania, jak usta mężczyzny zamykają się wokół pokrytego
czekoladą cukierka.
Mistrz Eliksirów podniósł do ust kielich wina i wypił jego zawartość. Po chwili złapał schludnie owinięty
prezent i przesunął go w stronę gryfona, czekając aż ten go otworzy.
Potter zabrał się za otwieranie go, uważając przy tym, by nie rozedrzeć papieru w żadnym miejscu. To
był jego pierwszy prezent od Severusa i chciałby aby ta chwila trwała wiecznie. Sądził, że bawił się tym
zbyt długo, ponieważ Snape wstał, okrążył stolik i oderwał pozostał papier.
Złoty Chłopiec przygryzł dolną wargę, otwierając pudełeczko. Zobaczył piękny, srebrny naszyjnik z
wisiorkiem w kształcie węża oplatającego błyskawicę. Przez moment wpatrywał się w podarunek, po czym
uśmiechnął się szeroko i odwrócił do Mistrza Eliksirów, by móc przygarnąć go do siebie.
Chwilę później Severus obserwował jak Harry przesuwa prezent w jego stronę.
Profesor patrzył na niego ostrożnie. Nie to, że nie ufał gryfonowi, jedynie nie wiedział, co może znaleźć
się w jego podarku. Nie lubił dostawać prezentów, a fakt, że ktoś przypatrywał mu się, gdy je otwierał, w
niczym nie pomagał.
Były ślizgon zajrzał do małego pudełeczka i niewiele brakowało, a upuściłby je. Przeniósł wzrok na
Harry’ego, po czym znów spojrzał na swój prezent. Zarumienił się – nie był zdolny do zrobienia
czegokolwiek innego.
Wewnątrz pudełka znajdowała się srebrna obrączka. Szybko podniósł głowę, kiedy usłyszał pytanie
zadane przez Złotego Chłopca.
- Wyjdziesz za mnie?
Gwałtowny wdech był jedynym dźwiękiem, który dało się słyszeć w Wielkiej Sali w oczekiwaniu na
odpowiedź profesora. Rozejrzał się. Wszystkie dziewczyny stały na palcach, zniecierpliwione czekając na
jedno słowo. Przeniósł wzrok na Harry’ego. Wyglądał tak ślicznie, gdy oddawał spojrzenie.
Snape nie mógł nic poradzić na rumieniec, wypływający na jego policzki, kiedy łagodnie wypowiadał
odpowiedź.
- Tak.
Rozdział
17:
Dlaczego
nazywają
to
Stołem
Prezydialnym
Mam dowód, że jest mój. Moja miłość do niego powoduje, że jestem silny. Mam jego i to wszystko,
czego kiedykolwiek mógłbym chcieć. Więc, dlaczego czuję taką pustkę…?
- Harry, jesteś gotów na kolację? – zapytał Snape, zapinając szatę.
- Nie możemy po prostu tu zostać? – wyjęczał gryfon.
Przewrócił się na plecy, pozwalając swoim ramionom i głowie zwisać swobodnie z łóżka. Dzięki temu
patrzył na mężczyznę do góry nogami.
- Ty i panna Granger będziecie wieczorem honorowani. Musisz w tym uczestniczyć.
Potter wywrócił oczami.
- Dlaczego? – Wstał i objął ramionami Severusa. – Są lepsze rzeczy, które moglibyśmy robić.
Snape odciągnął jego ręce od siebie. Chłopak przez ostatnie tygodnie zachowywał się dziwnie. Lgnął do
niego.
- Musisz pójść i tyle.
- Nie mów tak do mnie – powiedział Złoty Chłopiec. – Jestem zmęczony, jest gorąco. Po prostu chcę
zostać tutaj, z tobą.
- Harry, coś się stało? Ostatnio zachowujesz się inaczej.
- Wszystko ze mną w porządku, naprawdę, to tylko stres.
Gryfon westchnął i rozejrzał się po pomieszczeniu w poszukiwaniu swoich ubrań. Założył koszulę i
spodnie, po czym zatrzymał się. Czyżby jego spodnie były na niego za małe? Prawdę mówiąc, Harry zrobił
się nieco zaokrąglony. Nie, żeby zwracał na to uwagę, ale przy najmniej był już taki chudy. To było…
dziwne. Nie odezwał się ani słowem, nie chcąc wysłuchiwać skarżenia się Snape’a, że Potter i tak powinien
przytyć jeszcze trochę.
- Jesteś gotowy? – zapytał Mistrz Eliksirów, wyciągając do niego rękę.
Jego obrączka zalśniła w bladym świetle rzucanym przez ogień z kominka.
Harry wyglądał na pogrążonego w myślach. Severus również obdarował go pierścieniem, tydzień
później. Od razu mu się spodobał, zwłaszcza, że był to dowód na to, że Snape go kocha. Mimo to
mężczyzna nie mógł pozbyć się wrażenia, że gryfon zachowywał się dziwnie.
- Harry?
Chłopiec – Który – Przeżył podniósł oczy i napotkał zainteresowane spojrzenie swojego towarzysza.
Posłał mężczyźnie słaby uśmiech, starając się ukryć swoje wątpliwości. Może on również sądził, że z jego
uczuciami jest coś nie tak. Szli korytarzem ręka w rękę.
Snape zatrzymał się tuż przed wejściem do Wielkiej Sali i przyciągnął młodzieńca do pocałunku.
- A to z jakiej okazji? – zapytał gryfon. Nie, żeby mu to przeszkadzało, ale był przyzwyczajony, że
Severus odnosi się do takich pokazów raczej niechętnie.
- Chciałem się upewnić, że nie jesteś tylko snem.
Harry zmarszczył brwi, ale nie miał czasu, by zapytać o cokolwiek. Snape skierował ich obu do Wielkiej
Sali, idąc w stronę Stołu Prezydialnego.
- Witaj, Severusie, Harry – przywitał ich Dumbledore.
Obaj skinęli mu głowami i zajęli swoje miejsca przy końcu stołu, gdzie siedziała Hermiona.
Potter i Granger rozmawiali cicho, co jakiś czas rzucając okiem na swoich szkolnych kolegów.
Złoty Chłopiec przerwał rozmowę, zauważając, że Draco Malfoy patrzy w ich kierunku. Po chwili Potter
zauważył, że spojrzenie jego rówieśnika spoczęło na Severusie.
Snape rozglądał się. Potter odwrócił się akurat w tym momencie, w którym Ślizgon wyszeptał coś do
swojego opiekuna i wstał. Serce Złotego Chłopca przyspieszyło. Co się działo?
Poczuł się jeszcze bardziej spanikowany, gdy Mistrz Eliksirów zaczął wstawać, mówiąc, że musi już iść,
bo ma do uwarzenia mikstury dla Poppy. Gryfon złapał go za ramię, zmuszając by usiadł z powrotem na
swoim miejscu. Oczy dzieciaka były szeroko otwarte, przerażające. Pomimo protestów Severusa, Złoty
Chłopiec pocałował go.
Po chwili Snape odsunął się, a na jego twarzy błąkał się niewielki rumieniec.
- O co chodzi?
Harry polizał usta, które nagle stały się dziwnie suche. Myślał nad czymś, co mógłby powiedzieć albo
zrobić. Nagle to uderzyło go jak żarówka, włączająca się w jego umyśle i zderzająca się z nim
wielokrotnie.
Potter rozejrzał się po Wielkiej Sali, upewniając się, że nikt nie patrzy, po czym podniósł trochę biały
obrus i wślizgnął się pod stół. Klęcząc, rozpiął spodnie mężczyzny i delikatnie je zsunął.
Mistrz Eliksirów podskoczył lekko, czując dotyk języka młodzieńca. Wszyscy nauczyciele obrócili się w
jego kierunku z pytającym wyrazem twarzy.
Na szczęście Hermiona dostrzegła ostrą kłótnię pomiędzy dwoma pierwszorocznymi Krukonami i nikt
nie czekał na odpowiedź Snape’a.
Mistrz Eliksirów musiał mocno przygryźć wargę, żeby nie wydać z siebie żadnego dźwięku. Potter
zapłaci mu za to!
Harry lizał nabrzmiały członek Severusa. Ssał delikatnie, uwielbiając uczucie pulsowania pod jego
językiem. Zmienił nieco pozycję, by móc zmieścić w ustach całą główkę penisa, smakując spermy. Jęknął
cicho, kiedy mężczyzna zadrżał, wysyłając do swojego przyrodzenia rozkoszne wibracje. Gryfon
uśmiechnął się i wziął jego członek do ust tak głęboko, że jego wargi dosięgały włosów łonowych Snape’a.
Nagle pod stołem pojawiła się jego ręka, łapiąc młodzieńca za włosy i zmuszając go do szybszych ruchów.
Potter wyjęczał cichutko swoją przyjemność bycia pieprzonym w usta. Poczuł, jak mężczyzna
znieruchomiał, dochodząc. Złoty Chłopiec połknął tyle, ile mógł, zdając sobie sprawę, że niewielka ilość
spermy wypłynęła z jego ust.
Kiedy wychodził spod stołu, w połowie drogi na swoje miejsce zorientował się, że wszyscy w Wielkiej
Sali patrzą na niego. Odwrócił się w stronę Snape’a i zamarł.
Severus garbił się, próbując ukryć w dłoniach płonącą rumieńcem twarz, mimo to jej części nie mógł
ukryć.
Właśnie wtedy Gryfon zdał sobie sprawę, że Mistrz Eliksirów musiał wykrzyczeć swoją przyjemność w
Wielkiej Sali.
Nie mógł powstrzymać chichotu, który wydobył się z jego ust.
Rozdział
18:
Szpieg
i jego
…
Co,
do
kurwy
nędzy?!
(5
kwietnia)
Spanikowałem! To była jedna rzecz, o której mogłem myśleć. Zrobiłem pierwszą rzecz, która przyszła
mi na myśl. A teraz trzyma się ode mnie z daleka. Twierdzi, że z nim… z nami wszystko jest w porządku,
ale ja widziałem ich rozmawiających w korytarzu. Potem położył się ze mną do łóżka i, obdarowując mnie
jedynie pocałunkiem, usnął! Czuję, jakbym go tracił.
Harry wytarł łzy, kiedy szedł do kwater Snape’a, a teraz także i jego własnych. Już miał podać hasło,
gdy usłyszał głosy. To zabawne – Severus nigdy nie zdejmował zaklęć wyciszających.
- Chcę zostać! Nie obchodzi mnie, co on myśli! - To musiał być Malfoy.
Gryfon przygryzł wargę, próbując usłyszeć coś więcej.
- Draco, nie możesz tego zrobić!
- Nie pozwolę, żeby moje dzieci wychowywały się bez ojca!
Potter poczuł jak jego żołądek skręca się nieprzyjemnie, gdy w jego oczach zebrały się łzy. Malfoy był w
ciąży? Kolana Złotego Chłopca trzęsły się, a jego skóra stała się lepka i zimna. Snape był z Draco?
- Wtedy stworzysz nowy problem. Nie możesz żądać zaangażowania się bez uprzedniego wypróbowania
innych metod. Może wizyty u dziecka?
Harry przygryzł dolną wargę, by nie zacząć krzyczeć z powodu zdrady. Nie pozwoli przebywać dziecku
Malfoya w swoim domu!
- Nie. Moje dzieci będzie miało ojca cały czas przy sobie. Nie pozwolę, żeby im przydarzyło się to samo
co mnie. Mój ojciec ma jeszcze dwójkę dzieci. Nigdy nie miał czas dla nas wszystkich.
Gryfon poczuł się zdezorientowany. Malfoy miał rodzeństwo?
- Coś trzeba zrobić. Nie możesz tak po prostu zrzucić tego na kogoś i oczekiwać, że dostaniesz
wszystko, czego pragniesz. Ludzie mają swoje własne życia. To tylko twoja wina, że nie zabezpieczyłeś się
odpowiednio, Draco.
Złoty Chłopiec nie mógł znieść niczego więcej, ból był zbyt mocny. Jak Snape mógł zrobić mu coś
takiego?
Pobiegł do Wielkiej Sali, szukając kogoś… kogokolwiek! Po prostu potrzebował rozmowy.
Ściany przesuwały się w zwolnionym tempie, kręciło mu się w głowie, spowalniając jego kroki. Podłoga
zdawała się poruszać tak, jakby jej celem było powstrzymanie Złotego Chłopca przed dotarciem do celu.
Pochodnie migotały, powodując, że młodzieniec nie widział drogi, którą zmierzał.
Kiedy zbliżył się do Wielkiej Sali poczuł zapach jedzenia. Udka z kurczaka, kotlety schabowe, pudding z
Yorkshire… To były jego ulubione dania, które zawsze powodowały, że ślinka napływała mu do ust, ale
teraz jego żołądek skręcił się nieprzyjemnie.
- Ron, nie mogę pozwolić ci na coś takiego. Jesteś pewien?
I bardzo dobrze, Weasley zasługiwał na to, co najlepsze. Przynajmniej wiedział, że Rona nie spotka to,
co jego.
- Musimy go wspierać i być tam dla niego.
Gryfon odwrócił się od drzwi wejściowych, zanim zawartość jego żołądka nie wróciła się, lądując na
butach dwóch mężczyzn, którzy właśnie opuścili Wielką Salę.
- Przepraszam – powiedział, ogarnięty bólem, nie patrząc na nich.
- Harry?
Odwrócił się, by zobaczyć, że Snape i Malfoy kierują się w jego stronę. Jego żołądek skręcił się
nieprzyjemnie, ale tym razem Harry mógł go powstrzymać.
Spojrzał na swojego narzeczonego i płakał bezgłośnie.
- Coś nie tak? – Draco uśmiechnął się z wyższością, stojąc obok swojego ojca chrzestnego.
Złoty Chłopiec patrzył prosto na Snape’a, zupełnie ignorując swoich przyjaciół i otwarte drzwi do
Wielkiej Sali.
- Ty chory, pokręcony draniu! Nie jestem dla ciebie wystarczająco dobry?! – Harry krzyczał, a jego
koszulka robiła się wilgotna od łez. Zaczerpnął powietrza, nie dając Severusowi szansy na odezwanie się.
– Jestem dla ciebie tylko zabawką? Kimś do szybkiego pieprzenia? Nawet jeśli mnie nie chcesz, mogłeś mi
powiedzieć o prawach i zasadach twojej rodziny!
Snape słuchał wrzasków Złotego Chłopca. Jego twarz paliła, ale sam nie wiedział czy ze złości czy z
zakłopotania.
- O czym ty mówisz? Oczywiście, że cię chcę. Jesteś wszystkim, czego kiedykolwiek mogłem pragnąć.
Severus miał nadzieję, że niedługo umrze. Nienawidził mówić takich rzeczy, a już szczególnie
publicznie, ale w tym wypadku zachowanie Harry’ego nie pozostawiało mu wyboru.
- Więc dlaczego jesteś z nim? – wrzasnął płaczliwie, wskazując na Draco. Jego oddech stał się ciężki.
W pomieszczeniu dało się słyszeć szepty uczniów obserwujących całe zdarzenie.
Twarz Mistrza Eliksirów zaczerwieniła się jeszcze bardziej.
- Nie jestem…
- Jesteś idiotą, Potter? – przerwał mu Malfoy. – On jest moim ojcem chrzestnym. To byłoby tak samo
złe, jakbyśmy byli spokrewnieni.
Gryfon spoglądał to na Snape’a, to na Draco. To prawda? Nie! Na myśl, że kłamali w żywe oczy, gniew
Złotego Chłopca spotęgował się.
- Słyszałem was! Jesteś w ciąży, Malfoy!
Ślizgon patrzył w szoku, jak Severus złapał twarz Chłopca – Który – Przeżył w obie dłonie i przemówił
do niego cicho, ale wyraźnie.
- Owszem, Draco jest w ciąży. Poprosił mnie, żebym był obecny, kiedy będzie informował o tym
swojego ojca. Dziecko nie jest moje.
- A czyje? – warknął Gryfon.
- Crabbe’a. Właśnie został zaręczony z Goyle’em i nie miałem szansy mu o niczym powiedzieć.
Malfoy skrzyżował ramiona i spojrzał na Pottera wzrokiem mówiącym: „Jesteś taki głupi”.
W szmerze panującym w pomieszczeniu, dało się słyszeć jak ciężkie ciało Crabb’a upada o posadzkę.
Goyle szturchnął go butem, by sprawdzić, czy wszystko z nim w porządku.
- Ale… ale… - Złoty Chłopiec nie miał pojęcia, co powiedzieć. Zamiast tego spojrzał w górę na czerwoną
twarz Severusa i poczuł ogromną ulgę. Snape naprawdę go kochał! Uśmiechnął się, rzucając się
mężczyźnie w ramionach i pocałował go przepraszająco.
Rozdział
19:
Och,
biada
byłym
wrogom.
(19
marca)
Wiem, że dałem radę pokonać reakcje z przeszłości. Byłem irytujący, niezdarny i zaślepiony przez brak
pewności siebie. Mimo to, kocham go, a on czuje do mnie to samo, choć Merlin jeden wie, dlaczego.
Jestem z nim cały czas…
- Jesteś już gotów? – zapytał Harry, kończąc zapinanie guzików nowego płaszcza w kolorze
szmaragdowej zieleni, podkreślającej jego oczy, uszytego z najbardziej miękkiego aksamitu. Spodnie z
czarnej skóry i koszula z zielonego jedwabiu pasowały idealnie do jego peleryny. Pozwolił Snape’owi
wybrać dla niego najbardziej Ślizgoński z możliwych strojów, ale kiedy patrzył na siebie w lustrze, nie
zauważył, by jakoś szczególnie mu to przeszkadzało.
- Muszę powiedzieć, że wyglądasz nieźle.
Gryfon odwrócił się, by dostrzec Hermionę stojącą w drzwiach wejściowych.
- Co ty tu robisz? Snape mnie zabije!
- Doprawdy, Potter. Nie posunąłbym się do tego. – Snape minął pannę Granger w drzwiach i wziął
Harry’ego w ramiona. – Co wtedy robiłbym samotnie nocami w łóżku?
- Jestem pewny, że znalazłbyś sposób, by przywrócić mnie do życia – sapnął Gryfon.
Dlaczego zawsze tracił nad sobą kontrolę w obecności tego mężczyzny?
Wydawać by się mogło, że Mistrz Eliksirów czyta Harry’emu w myślach. Pochylił się i przyłożył swoje
wargi do ucha Złotego Chłopca. Ssał łagodnie, wywołując jęk Gryfona. Mężczyzna pochylił się nad nim
powodując, że Potter przechylił się do tyłu, zanim go puścił.
Krzyknął, gdy upadł na podłogę. Jego plecy zabolały na znak protestu.
Podniósł wzrok i spojrzał na uśmiechającego się z wyższością Severusa. Jego własna twarz rozjaśniła
się z radości.
Naprawdę nie mogę doczekać się balu, pomyślał, gdy spotkali się z Ronem i skierowali do Holu.
Bal Pożegnalny był możliwością do tańca siedmiorocznych. Jego celem była ostatnia próba zjednoczenia
hogwarckich Domów. Jednak dla Harry’ego był tylko przypomnieniem tego, co miało nadejść.
Wielka Sala była wypełniona uczniami i reporterami z Proroka Codziennego. Przybył również Minister
Magii, ciągnąc za sobą Percy’ego Weasleya.
Harry musiał zdusić chichot, gdy zauważył jak Ron im się przypatruje. Podczas wakacji przyjaciel
powiedział mu, że Knot spotkał jego brata na jednym z zebrań zarządu i od tamtego czasu są prawie
nierozłączni. Ron zamknął się, kiedy podeszli, by porozmawiać z Malfoyem. Ślizgon puścił do nich oko, by
przekazać im, że uda mu się dać im szansę uciec przed Ministrem, zanim ten ich zobaczy.
Harry uśmiechnął się i złapał Snape’a pod ramię, ciągnąc go w stronę ciemnego kąta parkietu. Przez
kilka łagodnych piosenek kołysali się delikatnie.
Gryfon jęknął, gdy muzyka przyspieszyła. Mało brakowało, a zgubił się w tłumie, kiedy ludzie wokół
niego zaczęli tańczyć. Nie uprawiał seksu z Severusem od kilku nocy i teraz musiał za to zapłacić.
Stwardniał prawie natychmiast, kiedy biodra Snape’a zaczęły delikatnie ocierać się o jego tyłek. Wypchnął
go delikatnie do tyłu, chcąc większej bliskości. Jęknął, gdy Mistrz Eliksirów złapał go w pasie i
unieruchomił, coraz bardziej ocierając się o młodzieńca.
Mężczyzna pochylił się i pocałował Harry’ego w kark, delikatnie przygryzając, by usłyszeć jego
wspaniały jęk. Prawie doszedł w spodniach, gdy młodzieniec wygiął się w łuk pod wpływem jego dotyku, a
ręka Severusa zjechała w dół, by dotknąć jego stwardniałego członka. Profesor był zbyt szczęśliwy, by
zachowywać się odpowiednio.
Potter odwrócił się szybko i pocałował swojego towarzysza prosto w usta. Mocno. Pokazał, co potrafi
jego język i Snape bardziej niż kiedykolwiek zapragnął, by znaleźli się teraz w jego kwaterach. Młodzieniec
uśmiechnął się i wsunął ręce pod koszulkę starszego czarodzieja, by przyszczypnąć lekko jeden z jego
stwardniałych sutków.
Oddech nauczyciela stał się urywany. Nigdy nie chciał, by ktokolwiek go kontrolował, ale teraz... Z
Harrym nie pragnął niczego więcej. Chciał poczuć go w sobie. Teraz.
Snape złapał Gryfona za rękę i pociągnął wzdłuż ściany, by niezauważenie zniknęli za drzwiami.
Przynajmniej sądzili, że nikt ich nie widział. Gdy wychodzili, nie dostrzegli spojrzenia niebieskich oczu,
podążającym za nimi.
Kradli sobie wzajemnie pocałunki, rozbierając się w drodze do komnat Mistrza Eliksirów. Stanąwszy pod
drzwiami, obaj byli zdyszani. Gryfon miał na sobie jedynie bokserki, a były Ślizgon spodnie z rozpiętymi
guzikami.
Snape spróbował skupić się na podaniu hasła, gdy młodszy czarodziej całował jego klatkę piersiową.
Mrucząc cicho, złapał młodzieńca za włosy i pociągnął delikatnie. Podał hasło i wprowadził go do swoich
pokoi. Pocałował Harry’ego jeszcze raz i popchnął na łóżko, po czym usiadł okrakiem na jego kolanach,
lewitując z daleka ich ubranie. Pochylił się nad Potterem i rzucił ciche zaklęcie, które miało na celu
przygotowanie go.
Harry jęknął, kiedy mężczyzna nadział się na jego penisa i zaczął delikatnie poruszać. Gryfon wygiął się
w łuk i pozwolił swojej głowie odchylić się. Całkowicie pogrążył się w uczuciu siebie poruszającego się w
Snape’ie. Przygryzł wargę. Nie zamierzał już dochodzić!
Severus kołysał się na członku Harry’ego, pozwalając mu wchodzić w siebie i wychodzić szybciej, niż
początkowo uważał, że to możliwe podczas pierwszego razu. Tak, on, Severus Snape, nigdy wcześniej nie
miał nikogo w sobie. Jego myśli oszalały, kiedy Gryfon doszedł w nim, drżąc i bezradnie jęcząc.
Mistrz Eliksirów zszedł z młodzieńca i obrócił go na brzuch, rozsmarowując lubrykant na jego wejściu.
Wchodził w niego i wychodził do czasu, aż również doszedł.
Harry położył się na plecach, po czym przyciągnął do siebie Severusa, by go pocałować. Pozostali w tej
pozycji przez resztę nocy, całując i przytulając się wzajemnie.
Wzeszło słońce. Niedługo potem z kominka wyleciała słowa i upuściła na łóżko między nimi zwitek
pergaminów. Harry rozwinął go powoli, uspokajając się, gdy zdał sobie sprawę, że to tylko Prorok
Codzienny. Sapnął, kiedy zobaczył pierwszą stronę.
Harry Potter porwany? Okrutny żart czy przerażająca prawda?
Pod nagłówkiem znajdowały się trzy zdjęcia zrobione podczas wczorajszego wieczoru. Na jednym z nich
Harry i Severus wchodzili do Wielkiej Sali wraz z Ronem i Hermioną, trzymając się za ręce. Ich pierścionki
zaręczynowe migotały w świetle.
Drugie zrobione było podczas ich wolnego tańca. Dokładnie uchwycono ten moment, w którym jedynie
trzymali się wzajemnie, by nie zgubić się w tłumie, który powoli zaczął ich okrążać.
Ostatnie przedstawiało ich dwoje opuszczających Wielką Salę. Gryfon patrzył na samego siebie na
zdjęciu, szarpiącego się z ubraniami Mistrza Eliksirów, próbując dotknąć każdego kawałka ciała swojego
kochanka, którego mógł dosięgnąć.
Severus spojrzał młodzieńcowi przez ramię i musiał złapać się wezgłowia łóżka, by z niego nie spaść.
Jego twarz wściekle się zaczerwieniła, gdy zdał sobie sprawę, że przed końcem dnia cały świat
czarodziejów zobaczy ten artykuł.
Rozdział 20: Zakład, że się tego nie spodziewałeś! (ostatni dzień szkoły).
Moja miłość, moje życie. Twój na wieki. Moje serce. Twój na resztę czasu. Mam twoją miłość i jestem
bezpieczny, posiadając tą wiedzę. Teraz wiem, że moje miejsce jest przy tobie, a twoje przy mnie…
- Hej – powiedział Harry, budząc się w dniu zakończenia szkoły.
- Jesteś gotów na dzisiejszy wieczór?
- Tak samo, jak zawsze. Naprawdę musimy wstawać? - zapytał Gryfon, gdy Severus siadał na swoim
łóżku.
Snape spojrzał na niego z bliska, po czym pochylił się jeszcze bardziej.
- Sądzę, że możemy tutaj zostać, dopóki nie będzie trzeba wyjść.
Potter uśmiechnął się, oplótł ramionami pas Mistrza Eliksirów i zapadł w sen.
…Harry westchnął z zadowoleniem, kiedy obserwował, jak Severus podnosi małe zawiniątko i kołysze je
do snu. Gryfona uderzył jakiś rodzaj spokoju, gdy zdał sobie sprawę, że Snape trzymał w rękach ich
dziecko.
Mężczyzna zakołysał maleństwem i spojrzał na Złotego Chłopca.
W tym momencie do pokoju wszedł jeszcze jeden malec, ciągnąc za sobą mały kocyk i przetarł jedno
oczko, pozbywając się śladów snu.
Potter podniósł chłopca w tym samym czasie, w którym dziecko wyglądające identycznie jak Harry
podeszło do Severusa i przytuliło się do jego nogi. Gryfon nie wiedział, co powiedzieć, widząc wyraz oczu
Snape’a, w którym lśniła czysta miłość, kiedy mężczyzna odwracał się, by zaprowadzić dziecko do
pomieszczenia znajdującego się po prawej stronie. Harry podążył za nimi i położył na jednym z łóżek
malca, którego wciąż trzymał na rękach.
Potter i Snape wrócili do swojego pokoju i położyli w łóżeczku małe, śpiące zawiniątko trzymane przez
Severusa.
Gryfon obrócił się, by móc spojrzeć na śpiącą twarz swojego towarzysza. To był jego ulubiony sposób
budzenia się. Rozgrzany, zwinięty w mocnym uścisku i boleśnie twardy, Harry jęknął, szturchając
Severusa w ramię. Kompletnie zapomniał o swoim śnie.
Snape otworzył zaspane oczy, po czym przewrócił się na brzuch i wrócił do snu.
Potter uśmiechnął się perfidnie i usiadł okrakiem na biodrach starszego czarodzieja. Spojrzał w dół ze
zmarszczonymi brwiami, kiedy mężczyzna nie poruszył się. Ze skwaszonym wyrazem twarzy, Harry zaczął
kołysać biodrami w tę i z powrotem, ocierając się o tyłek Mistrza Eliksirów.
Wyraz twarzy Złotego Chłopca dość szybko zmienił się w ekstatyczny. Gryfon był zdecydowany, że
dojdzie bez względu na to, czy Snape mu pomoże, czy nie.
Potter przygryzł wargę, kiedy wygiął się w łuk i doszedł z cichym jękiem. Zsunął się ze starszego
mężczyzny i opadł na łóżku, lądując na plecach. Spojrzał w stronę Severusa, by zobaczyć, jak mag
uśmiecha się z wyższością zza kurtyny czarnych włosów.
- Podobało się? – zapytał przekornie.
- Sądzę, że podobałoby mi się bardziej, gdybym miał w tyłku twojego penisa, ale myślę, że zrobiłem
wszystko, co w mojej mocy, żeby samemu zrobić sobie dobrze, dziękuję – wydyszał Gryfon.
- Hmm… - wymruczał Snape, pochylając swoją twarz tak, by trącić nosem szyję Złotego Chłopca. – Mój
penis w twoim tyłku? To byłby najbardziej dopuszczalny sposób na przygotowanie się do stawienia czoła
małym bachorom, które z pewnością będą próbowały skusić się na ostatni żart, zanim wyniosą się z tej
szkoły.
Członek mężczyzny był gotów. Zresztą, Snape był bardzo blisko orgazmu poprzez wcześniejsze czyny
Złotego Chłopca.
Harry jęknął, gdy Severus wytyczał językiem ścieżkę w dół jego ciała i polizał okolice pępka Pottera.
Młodzieniec wygiął się w łuk, by znaleźć się jeszcze bliżej starszego czarodzieja, ale ten odsunął się i
przybliżył swoją twarz do głowy Gryfona.
- Pragnę cię – wyszeptał prosto do jego ucha. – Pragnę cię tak bardzo, że to aż boli. – Złapał dłoń
Harry’ego i przesunął ją w dół swojego ciała, by udowodnić mu, iż to prawda. – Pragnę brać cię szybko i
ostro.
Potter wolną dłonią przyciągnął do siebie mężczyznę i pocałował go głęboko. Owinął swoje nogi wokół
pasa Severusa i czekał.
Co nie zmienia faktu, że wcale nie musiał czekać długo.
Snape wszedł w niego bez żadnego ostrzeżenia, od razu poruszając się szybko, nie dając Złotemu
Chłopcu ani chwili na przyzwyczajenie się. Pieprzył bezlitośnie, trzymając ręce Pottera za jego głową i
wchodząc w niego coraz głębiej i głębiej.
Harry ze łzami w oczach odrzucił głowę do tyłu. Jego usta otwarły się w niemym krzyku, kiedy
stwardniał po raz kolejny. Poruszał się razem z Severusem, wychodząc naprzeciw każdemu bolesnemu
pchnięciu. Zamknął oczy i doszedł po raz drugi tego ranka.
Snape jęknął, kiedy mięśnie Złotego Chłopca zacisnęły się wokół jego członka i doszedł sekundę po
nim.
Przez chwilę leżeli nieruchomo, dysząc. Severus wciąż był w Harrym.
- Cóż, to było raczej bardzo szybkie – zażartował Gryfon.
Wychylił się, by pocałować swojego kochanka.
- Zamknij się, bachorze. Wciąż dochodzisz przede mną! – dokuczał mu Mistrz Eliksirów. Zszedł ze
Złotego Chłopca i spojrzał na zegarek.
6:21.
Severus usiadł i zaklął, zrzucając młodzieńca z łóżka.
- Jesteśmy spóźnieni. Uczta rozpoczęła się o szóstej.
Oczy Harry’ego rozszerzyły się. Szukał swojego ubrania, wciągając je na siebie jak oszalały. Snape
skończył zapinać swoje szaty, złapał Gryfona za rękę, wypchnął go na korytarz i zmusił do biegu w stronę
Wielkiej Sali. Wbiegali właśnie po schodach, gdy Severus usłyszał jęk Złotego Chłopca. Mistrz Eliksirów
podniósł wzrok i zobaczył, jak dzieciak się potyka i leci wprost na niego. Spróbował złapać Pottera, ale
obaj stracili równowagę i stoczyli się w dół schodów.
Leżeli przez chwilę na posadzce, próbując odzyskać równowagę. To Snape jako pierwszy był zdolny do
mówienia.
- Tylko ty mogłeś spaść ze schodów, kiedy już i tak byliśmy spóźnieni.
Harry zachichotał. Jęknął, kiedy próbował się podnieść.
Mistrz Eliksirów wstał i pomógł Potterowi dźwignąć się na nogi. Młodzieniec kulał, więc Severus
zarządził, że skierują się teraz do Skrzydła Szpitalnego.
- Nie! – wykrzyczał Gryfon. – Nic mi nie jest! Muszę tam być!
Snape nie powiedział ani słowa, biorąc Harry’ego na ręce w taki sposób, w jaki zwykli robić to
małżonkowie.
- Nie mogę uwierzyć, że skręciłeś kostkę.
- Och, daj spokój. – Potter zachichotał, gdy Severus posadził go łagodnie na jednym z łóżek. – Nie
mógłbym opuścić Hogwartu bez zobaczenia się jeszcze jeden, ostatni raz z panią Pomfrey. Cóż, jako
student.
- Wciąż zamierzasz uczyć? – zapytał cicho Snape.
- Nie mogę pozwolić, żeby cokolwiek zatrzymało mnie przed byciem z tobą.
Severus uśmiechnął się.
- Jesteś pewien, że chcesz mieć do czynienia z tymi bachorami?
- Jestem pewny. Dla ciebie mógłbym zrobić wszystko. – Potter wyciągnął szyję, by móc pocałować
Mistrza Eliksirów w policzek. Mężczyzna skinął głową, kiedy pani Pomfrey podeszła do łóżka Złotego
Chłopca.
- Wszystko w porządku, moi kochani?
- Tak – odburknęli równocześnie.
Poppy uśmiechnęła się i zabrała się do roboty. W końcu miała ich wyleczyć.
- Musisz się odwrócić, Severusie. Masz paskudną ranę na plecach.
Mężczyzna bez słowa sprzeciwu wykonał jej polecenie, po czym poczuł mrowienie wywołane zaklęciem,
które na niego rzuciła.
- Odwróć się. Muszę rzucić zaklęcie, by upewnić się, że nic innego nie wymaga leczenia.
Rzuciła zaklęcie na obu z nich i była zszokowana słabym, niebieskim światłem wydobywającym się z
końca jej różdżki.
- Severusie, dlaczego nie pójdziesz do Wielkiej Sali? Muszę porozmawiać z panem Potterem.
Snape kiwnął głową i pocałował Harry’ego w policzek przed wyjściem ze Skrzydła Szpitalnego.
- Coś się stało? – zapytał Gryfon.
- Tak, panie Potter. Zdaję sobie sprawę, że jesteś w związku z profesorem Snape’em, ale muszę
wiedzieć, czy uprawialiście ze sobą seks?
- Tak, próbujemy zajść w ciążę – odpowiedział, trochę speszony.
Pani Pomfrey zmarszczyła brwi i rzuciła jeszcze jedno zaklęcie. Po chwili zapisała coś na pergaminie i
podała mu go.
- Ty i Severus powinniście być ostrożni. Mniej więcej za osiem miesięcy powinniście spodziewać się
bliźniaków.
Potter uśmiechnął się, spoglądając na zwitek pergaminu, po czym skierował się do Wielkiej Sali. Gdy
tam dotarł, ostatnia osoba właśnie żegnała się z nauczycielami.
Chłopak wbiegł do pomieszczenia i rzucił się na Snape’a. Kiedy się odsunął, zauważył, że jakiś Puchon
czeka, by uścisnąć dłoń swojemu profesorowi. Jednak Harry’ego to nie obchodziło. Uśmiechnął się
szczerze i ogłosił:
- Jesteśmy w ciąży!
Oczy mężczyzny rozszerzyły się nienaturalnie, a jego twarz wykrzywiła się we wspaniałym uśmiechu.
- W ciąży? Jesteś w ciąży? Jak długo?!
- Nie. – Gryfon uśmiechnął się jeszcze szerzej. – To ty jesteś w ciąży… Snape? – zapytał Potter, kiedy
oczy jego kochanka wywróciły się w głąb czaszki, a jego twarz oblała się tak czerwonym rumieńcem,
jakiego Harry jeszcze u niego nie widział. Mężczyzna zemdlał, powodując, że Puchon z piskiem uciekł z
jego drogi.