Jak zarumienić Snape'a na 20 sposobów (1-10 z 20)
autor: yaoi-fied
tytuł oryginalny: 20 Ways to Make My Professor Blush
tłumacz: Agee
gatunek: komedia/romans
para: HP/SS
1: Przez pomyłkę (2 września - Pierwszy dzień szkoły)
Na piątym roku zrozumiałem, że go lubię. On nie był taki jak reszta, nie widział - Harry'ego Pottera - widział mnie, potrzebowałem tego. Z kolei spojrzałem na niego z innej strony, z tej, z której inni nigdy nie będą w stanie go zobaczyć.
Harry odłożył swoje pióro i westchnął.
Nora była zbyt zatłoczona pod koniec lata, więc został z Hermioną. Nie było nawet tak źle. Przynajmniej jego zadania domowe były odrobione już w pierwszym tygodniu. Jedynym problemem było to, że przyzwyczaiła go do przelewania swoich myśli na papier.
Więc oto on w Wielkiej Sali, ze swoim czarno-czerwonym pamiętnikiem, piszący o tym jak bardzo chciałby przelecieć Mistrza Eliksirów. Nie byłoby tak źle gdyby nie to, że w tym roku był pełnoletni.* Jak zamierzał teraz ignorować Snape'a?
- Harry?
Harry spojrzał w górę, gdy usłyszał swoje imię. To była Hermiona.
- Co?
- Musimy iść do klasy. Jeśli teraz się nie ruszymy, będziemy spóźnieni!
- Jaką lekcje mamy pierwszą? - spytał Ron.
- Eliksiry.
Harry poderwał się z miejsca.
- Eliksiry? Ze Snape'em?
Hermiona przewróciła oczami, kiedy Ron zaczął się śmiać.
- Tak. Eliksiry. No wiesz, ta lekcja, na której wciąż gapisz się... - Hermiona spojrzała ukradkiem na Rona. - ...w przestrzeń.
- Zamknij się. - Harry zaśmiał się, uderzając ją zaczepnie w ramię.
Ron zmarszczył brwi, kiedy ich obserwował. - Huh?
- Nic Ron, nie martw się. - Hermiona klepnęła Rona pocieszająco w głowę. - Po prostu zostaw Harry'ego. Niech się gapi.
- Wcale się nie gapię.- burknął brunet.
- O co tutaj chodzi?!
Harry i Hermiona spojrzeli na niego, potem na siebie i wybuchli głośnym śmiechem, co jeszcze bardziej zmieszało rudzielca.
- Więc zamierzasz w tym roku wziąć się porządnie do pracy? - spytała rozbawionym tonem dziewczyna. - Nie będziesz już rozkojarzony?
- Ja zawsze jestem rozkojarzony.
- Właśnie Miona. Jak Harry może się skupić, kiedy każda dziewczyna z siódmego roku obserwuje każdy jego ruch? - spytał Ron.
Harry zakrył dłonią swoje oczy i westchnął cicho.
- Nie martw się, to się zdarza każdemu. - Hermiona uśmiechnęła się słodko do Rona i ścisnęła delikatnie jego dłoń. - Dajmy temu czas.
- Co? - Ron spoglądał raz na nią, raz na swojego przyjaciela próbując rozeznać się w sytuacji.
Harry uśmiechnął się i odwrócił w ich stronę. - Dalej, ścigajmy się.
Ron otrząsnął się z zamyślenia, gdy spostrzegł że jego dziewczyna i najlepszy przyjaciel znikli za rogiem. Potrząsnął głową i ruszył za nimi.
- Czekajcie!
- Wybacz Ron. - powiedział Harry, kiedy zatrzymał się przed klasą.
- Być na czas, to jedno, ale, rany!
- Och, Ron, Harry po prostu chce się już zabrać do nauki. - Hermiona zaśmiała się chowając się za Ronem, kiedy Harry spojrzał na nią niebezpiecznie. - Myślę, że jak zaraz nie zacznie to wybuchnie.
- Myślę, że to nie był dobry pomysł zostawać z Hermioną, ona cię zmieniła stary!
Weszli do sali i zajęli swoje miejsca na końcu klasy.
- Uwierz mi Ron - wyszeptał Harry. - Byłem zmieniony jeszcze przed wakacjami i to nie ma nic wspólnego z Hermioną.
- Ale ty nigdy nie lubiłeś się uczyć. Teraz ty i Miona namawiacie się przeciwko mnie! - powiedział Ron.
- Ron my nie mówimy o książkach. - wtrąciła Hermiona.
- Właśnie Ron. Poza tym... - uśmiechnął się przebiegle. - Nie jesteś w moim typie.
- O czym wy mówicie?!
- Ciii! - Harry i Hermiona powiedzieli równocześnie, gdy Snape wparował do pomieszczenia.
- Jak wy bezczelne dzieciaki dostaliście się do mojej klasy tego nigdy nie zgadnę.
- Cholera...- westchnął Harry, kiedy obserwował jak czarna peleryna Snape'a falowała za nim, gdy wchodził. - Auć! - syknął po chwili, masując miejsce gdzie Hermiona go uderzyła.
- W tym roku będziecie warzyć dużo bardziej skomplikowane i niebezpieczne eliksiry niż te, które do tej pory przerabialiście.
- On ma cholernie seksowny głos. - wyszeptał do siebie chłopak.
Snape zaczął chodzić pomiędzy ławkami, kontynuując lekcję.
- Pierwszym eliksirem jaki uwarzycie, będzie ulepszona wersja Amorentii, która sama w sobie jest najpotężniejszą miłosną miksturą na świecie. Teraz! Jedyną różnicą między tą wersją, a Amorentią są użyte płatki róży. Kiedy zwykła potrzebuje krwistoczerwonej róży pochodzącej z lasu w Zachodniej Azji, nasza mikstura zawierać będzie Północnej Róży liliowej rosnącej jedynie w najgłębszych obszarach Morza Martwego. - Snape przerwał by upewnić się, że wszyscy słuchają. - Nie każdy czarodziej potrafi ją uwarzyć, nawet niektórzy Mistrzowie Eliksirów; tu w grę wchodzą przede wszystkim koncentracja i siła umysłu, której niektórym... - Tutaj spojrzał wymownie na Harry'ego. - ...Brakuje.
- O tak, pokażę ci jak bardzo mogę się skoncentrować. Może gdybym myślał bardzo intensywnie mógłbym sprawić że twoje ciuchy znikną...
- Harry! - oburzyła się Hermiona.
- Czy ktoś może mi powiedzieć, co w tym eliksirze jest tak niebezpiecznego?
Ręka Hemriony wystrzeliła automatycznie w górę.
Mistrz Eliksirów rozejrzał się by sprawdzić czy nikt inny się nie zgłasza zanim dał jej prawo do głosu.
- Normalny eliksir miłości, profesorze, sprawia tylko że pijący wierzą, że są zakochani, jednak wciąż myślą racjonalnie. Natomiast Amorentia jest formą miłosnej obsesji. Ulepszona wersja stwarza więź Pan/Sługa między pijącym a warzycielem tak, że zerwać ją może tylko śmierć.
- Nie miałbym nic przeciwko mając cię za Pana. - wymruczał Harry.
- Masz coś do dodania, panie Potter? - spytał kąśliwie Snape.
Harry spojrzał w górę, zaskoczony że nikt go nie usłyszał.
- Nie, Panie.
Snape zarumienił się i poruszył swoimi ustami, jednak żadne słowo ich nie opuściło. Klasa wybuchła śmiechem. Jego twarz jeszcze bardziej zaczerwieniła się i warknął mówiąc wszystkim by się uspokoili.
Nawet Ślizgoni śmiali się tak mocno, że mieli łzy w oczach. Snape w końcu nie wytrzymał i rozkazał wszystkim opuścić klasę.
- Jak mogłeś! - spytała oburzona Hermiona, gdy wyszli szybko z sali.
- To było nieziemskie. - Ron klepnął przyjaciela w plecy.
- Ron!
- Wyluzuj Miona.
- Właśnie, Hermiono.- Harry uśmiechnął się czarująco. - Poza tym, widziałaś jak się zarumienił...?
2: Quizy (17 września)
Minęło kilka tygodni, od kiedy widziałem ten delikatny rumieniec na jego bladej twarzy. To była najbardziej erotyczna i najbardziej seksowna rzecz, jaką kiedykolwiek widziałem. Mój umysł szaleje. Myślę o nim i o różu na jego policzkach, który kieruje się w dół jego szyi, świadomy, że tam się jeszcze nie kończy. Śnię o tym rumieńcu po nocach, dodając tylko odrobinę koloru do tego bladego, smukłego ciała, które ukrywa pod swoimi ciężkimi szatami. Biegnę dłonią wzdłuż jego osoby, by poczuć ten podniecający żar, pragnę znów zobaczyć go w taki sposób...Harry zarumienił się gdy skończył wpis do swojego pamiętnika.
- Miło widzieć, że używasz tego do dobrych celów. - wyszeptała Hermiona w jego ucho, powodując, że gwałtownie podskoczył.
- Cholera! Hermiona, nie rób tego… Hej, gdzie jest Ron?
- Filch złapał go na korytarzu, gdy próbował rzucić zaklęcie na Malfoy'a. Ma szlaban.
- Świetnie. - mruknął Harry. - Szlaban czy Sala Naukowa. Też mi wybór.
- Tutaj przynajmniej uczy Snape.
- Tak… - Harry spojrzał kątem oka na Snape'a.
- Kłopoty trzymają twój umysł na torturach?
- Uwierz mi Hermiono, mój umysł jest na torturach.
- Więc bierzmy się do roboty… - powiedziała z uśmieszkiem i wyjęła swoją gazetę.
Harry uśmiechnął się i wziął od niej magazyn „Czarownica”.
- Co to jest?
- To jest test, który pomoże ci znaleźć twojego idealnego partnera. Odpowiadasz na pytania, a gdy skończysz pokażą twój wynik. - zachichotała Hermiona, kiedy Harry wyciągnął rękę by zwrócić jej gazetę.
- Już wiem kto mi się podoba. Między nami, nie jest to wielka tajemnica. Jest to tak samo oczywiste jak to, że tobie podoba się Ron.
- Och. Wiem, ale będzie zabawnie. Zrób to dla mnie? - Hermiona zatrzepotała rzęsami.
- To na mnie nie działa. Preferuję męskie zaloty.
- Proszę, Harry?
- Dobra - westchnął - Pierwsze pytanie?
Hermiona uśmiechnęła się i rozglądnęła po pomieszczeniu by mieć pewność, że Snape'a nigdzie nie ma w pobliżu.
- Co byś chciał, aby posiadał twój partner?
I wtedy pytania ruszyły. W końcu, Hermiona zadeklarowała koniec i właśnie miała rzucić zaklęcie dla wyniku kiedy Snape wyrwał jej gazetę z ręki.
- Od kiedy “Czarownica” stała się twoim ulubionym przedmiotem szkolnym, panno Granger? - mężczyzna spostrzegł imię na górze strony. - Ach, więc widzę, że to pan, panie Potter, ma problemy ze znalezieniem swojego ideału. `Poznaj swojego partnera: Droga do miłości Madame Malkin'?
Snape spojrzał w dół i zaczął przeglądać quiz.
- P: Co chciałbyś, aby twój partner posiadał?
- O: Mroczny głos jak aksamit, muskający moją skórę przy jego ciętych ripostach.
- P: Jaka byłaby twoja reakcja, gdybyś spotkał swojego partnera po raz pierwszy?
- O: Strach, szacunek, niekontrolowane pożądanie.
Snape spojrzał gwałtownie w górę na Harry'ego, jego ciało napięło się pod wpływem ogarniającego go żaru.
Harry powoli przejechał swoim językiem po suchych wargach mierząc Snape'a z góry na dół.
- P: Jak chciał byś, aby wyglądał twój partner?
- O: Wysoki, ciemne włosy i oczy, jasna cera.
- P: Co najbardziej pociągałoby cię w swoim partnerze?
- O: Jego rumieniec biegnący po jego twarzy, po szyi chowając się w jego szatach, sprawiając, że staję się podniecony na samą myśl co jeszcze mogłoby okryć się delikatnym żarem, gdzie jeszcze mógłbym przejechać językiem by zmusić go do tego jeszcze raz...
Snape prawie upuścił gazetę, jego oczy próbowały nie zwracać uwagi na intensywne, zielone spojrzenie.
- P: Jakbyś się zwracał do swojego partnera, gdybyś miał mu nadać ksywkę?
- O: PANIE…
Na to Snape upuścił gazetę, jego ręce trzęsły się (nie wiadomo czy ze złości czy z zażenowania), a twarz pokryta była różową maską. Spojrzał w górę wystarczająco szybko by spostrzec pożądanie wyraźnie rosnące w oczach chłopaka. Zanim zdążył się powstrzymać i pomyśleć nad jakimkolwiek komentarzem, wyszedł dość szybkim krokiem z sali.
Harry uśmiechnął się do Hermiony.
- To był wspaniały plan.
3: Lodziarnia (23 września)
Śniłem o nim ostatniej nocy. Jego głos... silny, pod kontrolą, zdradzony przez rumieniec, który wzniecał ogień w moim ciele. On był tam, przy mnie. We mnie. Biorąc mnie. Przywłaszczając mnie z każdym pchnięciem. Nigdy wcześniej nie myślałem, że Snape może się rumienić. Teraz stało się to moją obsesją...
Harry zmarszczył brwi, patrząc na to co właśnie napisał. Odłożył swój pamiętnik, decydując się ubrać i zacząć kolejny dzień.
Dzisiaj odbywała się pierwsza wizyta w Hogsmeade w tym roku, tylko dla siódmoklasistów.
Wziął swoje jeansy i nowy sweter, obie rzeczy były bardzo ciasne, lecz Hermiona nalegała na ich kupno. Góra mogłaby być o rozmiar większa lecz spodnie naprawdę mu się spodobały. Były czarne, lekko starte na kolanach i jeszcze w niektórych miejscach. Nie rozumiał jak ktoś mógł kupować takie spodnie, lecz Hermiona powiedziała mu, że specjalnie zostały tak wyprodukowane. Nie żeby go to interesowało, był po prostu szczęśliwy że pasują. Były to niskie biodrówki, prawie za niskie, kurczowo trzymające się jego skóry.
Wszedł do łazienki by się przebrać, na szczęście był jedynym, który wstał już z łóżka.
- Harry. - wyszeptała Hermiona gdy weszła po cichu do pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi.
- So ty thu obisz? - powiedział ze szczoteczką w ustach.
- Ten strój wygląda dobrze, ale nie podoba mi się kolor tego swetra…
- Hermiona..? - zapytał niepewnie, nie lubił tego błysku w jej oczach.
Wraz z szybkim zaklęciem jego sweter zmienił się z gryfońskiej czerwieni w ślizgońską zieleń - kolor oczu chłopaka.
- O wiele lepiej - uśmiechnęła się Hermiona.
- Możesz sprawić by był trochę większy?
- Pewnie Harry. - Po następnym zaklęciu ubranie wreszcie pasowało idealnie.
Właśnie wtedy, wciąż śpiący Ron wszedł chwiejnie do łazienki. Spuścił swoje spodnie od piżamy i westchnął, gdy sobie ulżył.
- Ronald! - oburzyła się dziewczyna.
Ron odwrócił się gwałtownie co spowodowało, że kilka kropel spadło na kafelki. Kiedy zobaczył Harry'ego i Hermionę, czerwony z zażenowania szybko odwrócił się do nich plecami.
Umył ręce i nie przejmując się wysuszaniem ich znów skierował swoją uwagę na dwójkę Gryfonów.
- Co wy do diabła tu robicie?!
- Cóż. Wydaje mi się że Ron naprawdę jest czerwono głowy.
Harry śmiał się tak mocno, że musiał podeprzeć się ściany by nie upaść.
- Zamknij się, Harry. - Hermiona uderzyła go i przewróciła oczami kiedy on zaśmiał się jeszcze mocniej. - Ron ubierz się, Harry i ja będziemy czekać w pokoju wspólnym.
- Widziałaś jego twarz? - zapytał Harry, kiedy Hermiona wyciągnęła go z dormitorium.
Hermiona spojrzała na niego, na jej twarzy pojawił się mały uśmieszek.
- Jestem ciekawa ile zajmie mu czasu zrozumienie, że byliśmy w łazience razem.
Harry uśmiechnął się.
- 5…
- …4… - ciągnęła Hermiona.
- …3…
- …2…
- …1… - Harry spojrzał na schody i zobaczył Rona biegnącego w ich stronę.
- Co wy dwoje robiliście tam na górze?!
Hermiona uśmiechnęła się i pocałowała rudowłosego w policzek.
- Dalej, bo się spóźnimy.
Kiedy szli wzdłuż korytarza chcąc zjeść porządny posiłek zanim dostaną się do Miodowego Królestwa, zaczepił ich Neville.
- S-słyszeliście? Wszyscy uczniowie r-rozdzielają się.
- Naprawdę? - spytała Hermiona układając rękę Rona wokół swojego pasa.
- M-my jesteśmy w jednej grupie. Z Seamusem.
- Co z Deanem? - zapytał Harry patrząc w ziemię. Wciąż trochę się działo między nimi, mając na uwadze to że Ginny go bardzo lubi i w ogóle.
- Jest z Malfoy'em.
Ron nie mógł powstrzymać śmiechu. Harry bardziej współczuł blondynowi niż Deanowi.
- A-ale wy nie wiecie d-dlaczego?
- Wydaje mi się, że nauczyciele próbują nas zintegrować. - powiedziała Hermiona.
Neville, Ron i Harry spojrzeli na nią.
- Och proszę - powiedziała. - Jakbyście nie wiedzieli, że prędzej czy później to nadejdzie.
Harry potrząsnął głową i odwrócił się znów w stronę Neville'a. - Więc? Z kim my jesteśmy?
- Z p-profesorem S-S-S..
- Snape? - krzyknął Ron.
Hermiona zasłoniła usta by ukryć niepohamowany chichot. - Och, idealnie. - odchrząknęła, próbując złapać oddech. - ...Po prostu...
Harry czuł jak jego serce zaczyna bić szybciej. Snape? Miał spędzić cały dzień ze Snape'em?
- Jasna cholera! Jak mamy wytrzymać cały dzień z tym draniem? - oburzył się Ron.
- Uwierz mi, panie Weasley mam lepsze rzeczy do roboty niż niańczenie gromadki bachorów śliniących się do kawałka czekolady. - powiedział Snape kiedy zatrzymał się za Harrym.
Harry obrócił się tak szybko, że stracił równowagę i upadł na zimną, kamienną podłogę lądując twardo na swoim tyłku.
- No, to się nazywa być do góry nogami.
Hermiona zaśmiała się cichutko. Harry skorzystał z oferowanej ręki Snape'a i stanął bardzo blisko niego, szepcząc: Lepsze rzeczy do roboty? Jak mogę się dostać na listę?
Profesor nic nie odpowiedział, po prostu odwrócił się na pięcie i odszedł w stronę Wielkiej Sali.
- Co się stało? - zapytał, Seamus, jednak nikt nie zdążył odpowiedzieć, gdyż Snape wrócił do nich, obrzucając każdego pogardliwym spojrzeniem i skierował się do głównego wyjścia.
- No, chodźcie! Nie mam całego dnia na niańczenie bachorów.
Wyszedł, mrucząc coś pod nosem o Gryfonach i o tym, że są tylko użyteczni jako króliki doświadczalne na eliksirach. Hermiona spojrzała na Harry'ego i posłała mu porozumiewawczy uśmieszek, poczym dołączyła do reszty.
Harry utrzymywał niezbyt szybkie tempo, starając się być jak najbliżej Mistrza Eliksirów. Spacer do Hogsmeade był powolny. Kiedy w końcu dotarli do miasteczka, Hermiona zaprowadziła ich do małego sklepu na końcu ulicy. Wszyscy weszli do środka z wyjątkiem Harry'ego i Snape'a. Gryfon nie spuszczał wzroku z mężczyzny.
- Wspaniały chuj. - wyszeptał do niego.
Snape odwrócił sztywno głowę i spojrzał na chłopaka.
- Coś ty powiedział, panie Potter?
- Słój. - Harry uśmiechnął się uroczo do niego. - Jest naprawdę duży - ciągnął mierząc swojego profesora z góry na dół - Słój oczywiście.
Snape prychnął i wszedł pospiesznie do sklepu. Wrócił kilka minut później ciągnąc za sobą swoich podopiecznych. Rozejrzał się. Harry był po drugiej stronie ulicy, w starym pubie.
- Potter, pora wracać. - powiedział profesor, głosem nie znoszącym sprzeciwu.
- Już zamówiłem. - Podniósł do góry dwa kufle piwa korzennego.
- Ron - powiedziała Hermiona - Czy wszystko w porządku? Zbladłeś okropnie!
Snape uniósł zaintrygowany brew. Chłopak nie wyglądał inaczej niż przed kilkoma minutami, gdy wychodzili ze sklepu.
- Właśnie - zgodził się Harry - Seamus, Neville, wy też nie wyglądacie najlepiej...
- Cóż, muszę przyznać, że naprawdę czuję się trochę słabo - oświadczył Ron.
Harry nie mógł powstrzymać się przed śmiechem, gdy cała trójka pobiegła do łazienki zakrywając usta dłońmi.
Hermiona usiadła przy stoliku i wzięła jedno z piw, drugie podała profesorowi. Snape przyłączył się do niej w tym samym momencie, gdy Harry wrócił z porcją małych lodów.
- Lody o smaku piwa korzennego z czekoladą, toffi i kawałkami orzechów - wyjaśnił jakby ich to interesowało.
Wziął łyżeczkę i nabrał dużą ilość lodów wkładając ją w usta i mrucząc, gdy poczuł różne smaki rozpływające się na jego języku.
Snape obserwował go kątem oka. Jego ręka zacisnęła się kurczowo na oparciu krzesła. Był ciekaw czy Harry wydawałby z siebie podobne dźwięki, gdyby miał w ustach coś innego...
Na twarzy Harry'ego pojawił się uśmieszek. Jęknął głośniej, zamykając oczy i odchylając głowę nieco do tyłu.
Snape polizał swoje usta, nie zwracając uwagi, że Gryfonka coś do niego mówi. Tylko przytakiwał, co jakiś czas. Nie spuszczał swoich czarnych oczu z młodego czarodzieja.
Harry nabrał kolejną łyżkę, tym razem bawiąc się na niej swoim językiem, zlizując z niej ten przepyszny deser...
Wówczas Snape zrobił to, czego starał się nie robić przez cały dzień... zaczął się rumienić. Spoglądał Harry'emu głęboko w oczy, gdy ten zlizywał ze swoich ust resztki czekolady.
Spostrzegł, że Granger wciąż do nich mówi, jak gdyby nigdy nic. Wkrótce jednak poszła do pozostałej trójki, by upewnić się, że wszystko w porządku, zostawiając dwójkę czarodziejów samych sobie. Harry pochylił się nad stołem i powiedział:
- Ta polewa toffi nie smakuje zbyt dobrze... Myślisz, że byłaby lepsza gdybym ją zlizał z ciebie?
Snape gwałtownie wstał z krzesła i odchrząknął:
- Myślę, że powinniśmy już wracać.
Opuścił pub, z twarzą koloru włosów Rona. Harry uśmiechnął się przebiegle i odwrócił się by spojrzeć na swoją przyjaciółkę, która szła w jego kierunku z Ronem, Seamusem i Nevillem, dając znać, że plan się powiódł.
4 Zakazany dział (1 października).
”Jego oczy płonęły żarem, gdy na mnie spoglądał. Mogłem poczuć tą silną potrzebę, jaka się z nich ulatniała. Chciałem w nie spojrzeć. Chciałem wiedzieć, jaki odcień by one przybrały gdyby patrzyły na moje nagie ciało, jakby wyglądały gdyby on mnie w końcu wziął...”
- Panie Potter! Czy ty naprawdę nie jesteś zdolny do tego, by skoncentrować się na więcej niż jedną minutę?! - krzyknął Snape, gdy wszedł do pomieszczenia i chwycił jego pamiętnik.
Harry spojrzał w górę, w czarne oczy swojego nauczyciela.
- Profesorze?
Snape zamknął gwałtownie pamiętnik, po pobieżnym zapoznaniu się z tekstem.
- Szlaban, zostań po lekcji.
Harry uśmiechnął się, gdy zauważył, że Snape nie chce spojrzeć mu w oczy.
- Zrobiłeś to specjalnie, prawda Harry? - zapytała radośnie Hermiona.
- Dlaczego Harry miał by próbować dostać szlaban ze Snape'em?!
Harry i Hermiona spojrzeli na Rona. Jak mogli zapomnieć, że on tu jest?!
- Więc? - zapytał rudzielec, podnosząc nieco głos. - Nie jestem kompletnie głupi, wiecie? Coś się dzieje. - Odwrócił się do Hermiony. - Wiem, że coś ukrywacie.
Harry rozumiał. Ron bał się, że nie jest wystarczająco dobry dla Hermiony. Nie chciał by jego przyjaciel źle zrozumiał zaistniałą sytuację.
- Ron uspokój się, Hermiona tylko sobie żartuje.
- Ale teraz wszystko jest inaczej! - oburzył się Ron.
- Oczywiście, że tak - westchnęła dziewczyna. - Jesteś teraz moim chłopakiem, więc między nami jest inna więź niż ta między mną, a Harrym. Jest tak jak być powinno. Gdybyśmy byli znów przyjaciółmi traktowałabym cię tak jak traktuję Harry'ego.
- Ona ma rację - odparł Harry, gdy profesor ogłosił koniec lekcji. - Widzimy się później.
- Na razie, stary - pożegnał się Ron kładąc zaborczo rękę wokół talii dziewczyny.
- Tak, trzymaj się Harry - dodała nieco ciszej Hermiona zamykając za sobą drzwi.
- Potter!
Harry podskoczył gwałtownie i odwrócił się.
- Profesorze?
Snape oddał Gryfonowi pamiętnik.
- Jeśli jeszcze raz będziesz pisał na mojej lekcji, dostaniesz automatycznie szlaban z Filchem. Czy wyraziłem się jasno?
- Jak słońce, panie.
- I jeszcze raz się tak do mnie odezwiesz, a dam dwa miesiące.
- Tak, profesorze.
Mężczyzna przyglądał mu się chwilę.
- Profesor Dumbledore powiedział, że pytałeś o jakąś książkę, uznał, że mógłbym ci pomóc w jej znalezieniu.
Harry przytaknął, trochę zawiedziony, że Snape nie zarumienił się gdy nazwał go `panem'.
- „Czarna Magia: Poradnik bezpieczeństwa”. Nie mogę tego znaleźć w bibliotece.
Snape uniósł brew.
- Chcę wiedzieć wszystko, co możliwe. Dumbledore zaoferował mi pozycję nauczyciela OPCM w przyszłym roku.
- Jedyna kopia jest w Dziale Zakazanym.
- Nie jesteś zły? - spytał niewinnie Harry - Że będę uczył Obrony?
- Nie, nie jestem, Potter. Jedyny problem w tym wypadku polega na tym, że będę się musiał użerać z tobą więcej czasu.
Na twarzy Gryfona pojawił się wielki uśmiech.
- Dziękuję, profesorze.
Snape przytaknął i ruszyli razem do biblioteki.
Harry spojrzał na Mistrza Eliksirów.
- Czytał pan tę książkę, profesorze?
Snape zmilczał.
Harry szedł obok niego i nagle zatrzymał się.
- „Hogwart i ty”?
- Kopie zasad, które Dumbledore toleruje, jednak woli by uczniowie o tym nie wiedzieli.
- Och. - Harry spojrzał na mężczyznę, wodzącego dłonią wzdłuż półek.
Uśmiechnął się. Podszedł do Snape'a i wślizgnął się pomiędzy niego, a regał. Jego plecy przylgnęły do klatki piersiowej profesora.
Nauczyciel próbował się odsunąć, jednak wciąż był za blisko swojego ucznia.
Harry próbował ukryć uśmieszek, który czaił się w kącikach jego ust, gdy wypinał swój tyłek w stronę miednicy Mistrza Eliksirów. Ugryzł się w wargę by powstrzymać jęk, który próbował się wydobyć z jego ust.
Snape wciągnął gwałtownie powietrze, jego ręka zacisnęła się na jednej z półek. On doprowadzał go do szaleństwa! Ten jędrny tyłek. Właśnie tu, czekający na to by go posiąść. Jęk wyrwał się z jego ust, kiedy Harry przylgnął do niego mocniej. Nie mógł tego znieść.
Chwycił jedną ręką jego biodro, a drugą sięgnął po kruczoczarne, potargane włosy i pociągnął go do tyłu. Potem pchnął go w przód, na regał, poruszając gwałtownie biodrami i ssąc namiętnie szyję Gryfona. Westchnął głęboko.
Harry również się poruszał. Chciał więcej. Jego ciało ocierało się o twarde drewno naprzeciw niego. Ich odgłosy rozkoszy mieszały się. Och, bogowie, jak on tego pragnął! Czuł się jak w niebie, gdy czuł erekcję Snape'a za sobą.
Właśnie wtedy mężczyzna znieruchomiał i doszedł.
Orgazm był tak silny, że w przypływie ekstazy, przygryzł szyję chłopaka. Mógł poczuć tą słodką krew na swoim języku. Był na granicy wytrzymałości, kiedy Harry wrócił w tym roku do Hogwartu. Cholerny chłopak, robił z jego życia piekło! Ale gdyby wiedział, że ono tak wygląda, to już dawno dałby się ponieść pragnieniom. Harry westchnął, dochodząc tuż po Snape'ie. Odwrócił się z uśmiechem na twarzy i książką w ręce.
Mistrz Eliksirów spojrzał na okładkę i stężał. Rumieniec okrył gwałtownie jego twarz, kiedy doszło do niego, że kompletnie zapomniał o tej cholernej rzeczy.
- Dziękuję za pomoc, profesorze. - Harry uśmiechnął się jeszcze szerzej i podążył ku wyjściu z biblioteki.
Rozdział 5 : Polerując twoją miotłę…
Jego usta, tak gorące, całujące moją szyję. Och, jak ja pragnę tych ust na moim ciele, pochłaniających mnie całego. Chcę jego dłoni dotykających mojej skóry. Pragnę wiedzieć czy na jego twarz wpełznie rumieniec, gdy po raz pierwszy we mnie wejdzie...
- Możemy pogadać?
Harry wciąż patrzył się na swój pamiętnik, nie kwapiąc się by spojrzeć w stronę swojej przyjaciółki.
- Harry? - spytała Hermiona siadając obok niego. - Wszystko w porządku?
Gryfon spojrzał na nią i uśmiechnął się.
- Raczej tak. - Odpiął kołnierz i pokazał dziewczynie wielką malinkę.
- Czy to ON ją zrobił? - pisnęła i uścisnęła go szybko. - Musisz mi opowiedzieć, co się wydarzyło.
- Ej, Harry. Co chcesz abyśmy teraz zrobili? - krzyknął Seamus ze swojej pozycji na miotle.
Harry spojrzał w górę.
- Chcę, aby pałkarze popracowali nad wymijaniem, a reszta niech próbuje ich zatrzymać.
Gracze przytaknęli i zabrali się za kontynuowanie swojego treningu.
- Możesz mi podać moją miotłę? - spytał Harry podnosząc sprzęt do polerowania.
- Więc?
- Co? - Na twarzy Gryfona pojawił się uśmieszek, gdy jego palce zanurzały się w galaretowatej substancji. Nałożył ją na trzonek miotły i zaczął wsmarowywać ją w drewno.
- Między tobą, a...
Harry uciszył ją przykładając palec do swoich ust. Powoli, bezgłośnie poruszając ustami `on patrzy' spojrzał znacząco w stronę oddalonego o kilkanaście metrów narożnika boiska.
Udając, że bierze kawałek pergaminu, Hermiona popatrzyła na miejsce, które potajemnie wskazał Harry poczym odwróciła się z powrotem i uśmiechnęła.
- Zbliża się - wymruczał chłopak, nie przestając pocierać miotły swoimi klejącymi się dłońmi.
- I co zamierzasz z tym zrobić?
- Nic. - uśmiechnął się. - Czy uważasz, że jest na tyle blisko by nas usłyszeć?
Hermiona pokręciła tylko głową i odeszła zostawiając chłopaka ze swoją Błyskawicą. Harry spojrzał nieznacznie w lewo, a jego oczy spotkały się ze Snape'a. Na twarzy Gryfona pojawił się diabelski uśmieszek, ścisnął mocniej miotę i zaczął intensywniej i wolniej pocierać błyszczące od przezroczystej substancji drewno.
- Witam, Profesorze. Przyszedłeś szpiegować moją drużynę?
Snape nic nie powiedział ani się nie poruszył. Śledził tylko dłonie Pottera, które tak namiętnie poruszały się na śliskim trzonku... Cichy jęk doszedł do uszu Harry'ego.
- Nie byłem w stanie się skupić na nauce, za każdym razem, gdy szedłem do biblioteki czułem cię za sobą. - powiedział nie przestając polerować.
Snape oblizał suche wargi. Bardzo kuszący był pomysł o przeleceniu tego bachora na oczach wszystkich. Jego myśli zakłóciły nagle jęki Harry'ego. Widok młodego czarodzieja ocierającego sprawnymi dłońmi klejącą Błyskawicę, poruszającego rytmicznie biodrami z głową odrzuconą lekko do tyłu sprawiał, iż Severus mógł spuścić się tu i teraz.
- Myślę o tobie... Zawsze o tobie myślałem... Tylko ty. - Gryfon znów podniósł głowę by móc spojrzeć na Snape'a. Oczy profesora błyszczały z podniecenia, a twarz... Była cała czerwona.
Harry uśmiechnął się. Znów mu się udało.
Rozdział 6 - Wyjec
Mogę czuć jego usta na sobie. Są niczym ogień w mojej pamięci, którego płomienie rozchodzą się po ciele rozprzestrzeniając swój żar. Chcę czuć te wargi na całym sobie, chcę wszystkiego. Pragnę by jego ramiona trzymały mnie z całych sił. By te boskie usta wzywały moje imię w przypływie rozkoszy...
Harry odłożył swój pamiętnik. Tak bardzo pragnął Snape'a, że to aż bolało. Naprawdę bolało. Za każdym razem, gdy go widział, miał wrażenie, że ktoś wrzuca go do Piekła i pali żywcem.
Gryfon podniósł głowę, gdy spostrzegł Hermionę, która postanowiła dotrzymać mu towarzystwa w sowiarni.
- On mnie unika.
Dziewczyna spojrzała na przyjaciela. Czuła się okropnie widząc jego czerwone od płaczu i braku snu oczy.
- To była po prostu zabawa. Tylko taka gra.
Hermiona przyglądała się uważnie jak czarodziej przywiązuje czerwony list do nogi Hedwigi.
- Myślę, że się w nim zakochałem.
- Och, Harry. - Gryfonka wstała i uściskała go, nie lubiła widzieć jak cierpi. - Przecież go lubisz. Myślałam, że będziesz szczęśliwy.
Harry odsunął się od niej delikatnie i wytarł wierzchem dłoni zmęczone oczy.
- Jestem. Będę. Naprawdę, Hermiono, po prostu nie spodziewałem się, że tak będzie.
Hermiona uśmiechnęła się do niego, rozumiejąc już, co go trapi.
- No dalej, jestem pewna, że chcesz dojść do Wielkiej Sali zanim przyleci poczta.
Chłopak zaśmiał się, planował to przez ostatnie tygodnie. Nie ma mowy by to przegapił!
Praktycznie wbiegli do wielkiej sali, przybywając w sam raz by usiąść i nałożyć sobie jedzenie na talerze przed nadejściem sów, które wleciały przez okna dostarczając listy i paczki. Spojrzenia wszystkich padły na Mistrza Eliksirów, przy którym jedna z sów upuściła wyjca.
Snape przyglądał się przez chwilę przesyłce. Nie otrzymał wyjca od czasu, gdy Dumbledore oświadczył mu po wojnie, że jest wolny. Rozejrzał się po sali widząc, że wszyscy się na niego gapią. Czy to od jednego z uczniów? Jego wzrok padł na Harry'ego, wciąż nie był gotów stawić czoła temu, co prawdopodobnie go czeka...
Otworzył powoli kopertę, szykując się psychicznie na wrzaski i ostre słowa wypowiedziane w gniewie, które jednak nie nadeszły.
Och, rany, Sev! Och, tak! Właśnie tu. Och!
Snape nie mógł powstrzymać rumieńca, który wtargnął na jego twarz, gdy usłyszał jęki wydobywające się z wyjca. Rozpoznawał te jęki. Był to dźwięk, który wydobywał się z ust pewnej postaci, nawiedzającej go w snach od wydarzenia w Dziale Zakazanym.
Jego serce zaczęło bić szybciej, gdy jęki zmieniły się w błagania o rozkosz...
Tak! Mocniej, proszę... Och! Och, boże.
Profesor chciał tylko wrócić do swoich lochów i iść z powrotem spać, udając, że to był tylko sen. Jego spojrzenie spoczęło na Harry'm. Gryfon przygryzł wargę, gdy wzrok Mistrza Eliksirów zetknął się z jego własnym. Kochał te oczy, te rumieńce.
Snape wstał pospiesznie z krzesła, które przewróciło się z głośnym hukiem, gdy z wyjca dobiegł okrzyk spełnienia. Musiał wyjść. Musiał szybko zniknąć sprzed tych błyszczących wesoło oczu Dumbledore'a. I sprzed oczu Harry'ego, które intensywnie mu się przyglądały.
Harry obserwował jak mężczyzna przechodzi obok niego niemalże wybiegając z sali pełnej uczniów i nauczycieli. Uśmiechnął się do siebie. Pragnął tego rumieńca, tego cudownego widoku, gdy jego profesor był zawstydzony.
Rozdział 7 - Spotkania z Dumbledore'em
Jego rumieniec, jego oczy. Myślę o nich, gdy siebie dotykam. Udaję, że tak naprawdę to jego dłonie wodzą po moim ciele, wypełniając mnie całkowicie niczym ostatnie kawałki puzzli. Krzyczę jego imię wyobrażając obie jego ramiona splecione namiętnie wokół mnie...
- Co to ma znaczyć, Harry? - spytał Dumbledore kładąc przed nim na biurku znajomy pamiętnik.
Harry ugryzł się w wargę i wyszeptał.
- Przepraszam, profesorze. - Nienawidził przychodzić do gabinetu Dumbledore'a, zawierał on wiele złych wspomnień. W dodatku być tutaj z takiego powodu! Nie wiedział czy ma się śmiać czy wczołgać pod głaz i umrzeć. Zrozumiał jednak, że jeśli zaśmieje się na oczach Snape'a, i tak umrze.
- To jest karygodne! - wrzasnął Snape.
Harry nie musiał podnosić głowy by wiedzieć, że oczy Dumbledore'a błyszczały przez cały czas, mógł to prawie poczuć.
- Chłopak przekroczył swoje granice, Albusie! Nie możesz pozwolić, by to kontynuował!
- Spokojnie, Severusie. Jestem pewien, że Harry chciał...
- Nie obchodzi mnie to! - przerwał mu uderzając pięścią w blat biurka.
- Albusie... Och! Przepraszam. - McGonagall weszła niespodziewanie do pomieszczenia, wyczuwając napiętą atmosferę. - Była bójka. Poppy prosi cię o jak najszybsze przybycie do Skrzydła Szpitalnego.
- Bardzo dobrze. - dyrektor uśmiechnął się do swoich gości. - Zaraz wrócę. Spróbujcie się nie pozabijać podczas mojej nieobecności.
Drzwi zamknęły się cicho, pozostawiając pokój w śmiertelnej ciszy.
- Przepraszam, profesorze. - powiedział Harry.
Snape odwrócił się gwałtownie w jego stronę.
- "Przepraszam"?! Za co? Za to, że zostałeś przyłapany?!
Harry wstał z krzesła i stanął przy odrobinę wyższym od niego nauczycielu.
- Chciałem ci pokazać, że mi zależy. I...
- I co? Poniżyć przed resztą nauczycieli i uczniów? Jesteś tak samo żałosny jak twój ojciec. - żachnął się Snape. Gryfon momentalnie go spoliczkował.
- I chciałem ci uświadomić, że chcę z tobą być. Choć w tym momencie, chyba nie ma to już znaczenia.
- Być ze mną? Chyba nawet ty nie jesteś na tyle naiwny, by sądzić, że byłbym zainteresowany tą... propozycją.
Harry przełknął ślinę powstrzymując się od rzucenia na Snape'a klątwy.
- Co jest, Potter? Nic nie odpowiesz? Słów zabrakło? Muszę przyznać, że nie spodziewałem się, że taki dzień nadejdzie.
- Zamknij się! Jak śmiesz tak do mnie mówić!
- Będę się do ciebie zwracał jakkolwiek zechcę, ty nędzny bachorze. Jesteś niczym więcej, jak tylko rozpieszczonym dzieciakiem, który dostaje wszystko, co zechce podczas, gdy my walczymy o przetrwanie.
Harry warknął w gniewie i uniósł gwałtownie kolano starając się sprawić Snape'owi tyle bólu na ile go było stać.
Snape odskoczył zaskoczony gryząc się w wargę by powstrzymać jęk bólu. Miał za sobą o wiele gorsze obrażenia, co nie znaczy, że uderzenie było bezbolesne.
Młody czarodziej próbował zwiać, jednak Mistrz Eliksirów chwycił go za ramię i popchnął go na biurko.
- Myślałeś, że tak łatwo uciekniesz? Potter, chyba straciłeś rozum.
Harry starał się wyrwać z rąk profesora, jednak Snape wzmocnił uścisk na tyle, by Potter zrozumiał, że nie uda mu się wymknąć.
- Może i ty go straciłeś, jednak ja wciąż go posiadam.
Gryfon nie miał nawet czasu, by pomyśleć, co nauczyciel miał na myśli, usta Snape'a przywarły do niego w brutalnym pocałunku, a jego ciało pchało go mocniej na kant drewnianego biurka, tak, że Harry myślał, iż zaraz przetnie go wpół.
Poczuł jak silne dłonie puszczają jego rękę tylko po to, by długie, gorące palce chwyciły przez spodnie jego nabrzmiałego członka. Cichy jęk wydobył się z jego gardła. Ugryzł się w język, próbując nie wydawać żadnych zawstydzających dźwięków. Jednak niezbyt mu się to udawało.
Snape włożył rękę pomiędzy ciepłą skórę Harry'ego, a jego bokserki. Uśmiechnął się, gdy napotkał na swej drodze twardy członek. Chłopak jęknął z bólu, gdy były śmierciożerca wgryzł się w jego ramie. Był zbyt zajęty tym, co robi Snape, by zauważyć, że drzwi do biura się otworzyły i wszedł Dumbledore.
Jednak Mistrz Eliksirów, który przez lata był szpiegiem, natychmiast wyczuł obecność osoby trzeciej i szybko odsunął się wyciągając różdżkę w stronę intruza. Był zbyt zszokowany widokiem dyrektora by ją opuścić.
- Wiesz, nie przeszkadzaj sobie, to jest tylko mój gabinet.
Snape spojrzał na Harry'ego, potem na Albusa, następnie znów na Pottera. Zarumienił się i wybiegł szybko z pomieszczenia.
- Miałeś rację, Harry. - zaczął Dumbledore. - Jego rumieniec jest naprawdę intrygujący.
Rozdział 8 - Szlaban
On mnie dotknął. Mogę zamknąć oczy i poczuć jego dłonie na moim penisie. Jego zapach, gdy napierał na mnie. Widzę jego oczy, tak pełne pożądania, że aż serce boli. W tym boskim momencie nie pragnąłem nic więcej, jak tylko obudzić się przy nim następnego ranka...
- Proszę, nie mów mi, że piszesz o nim w ten sposób przez cały czas.
Harry zaśmiał się i spojrzał na przyjaciółkę.
- A chcesz przeczytać?
Hermiona westchnęła i wywracając oczami usiadła okrakiem na leżącym na jej łóżku chłopaku.
- Wiesz, jesteś gorszy niż dziewczyna.
- Hej! - pacnął ją Gryfon, szczerząc się jak idiota - To nie ja rumienię się za każdym razem, gdy zaczyna się robić trochę goręcej...
- Czy ty właśnie próbujesz porównać Snape'a do zabujanej nastolatki? Daruj, Harry, Snape jest prawdziwym mężczyzną.
- Och, wierz mi, że zdaję sobie z tego sprawę. - westchnął zamyślony.
- Podaj mi lepiej balsam leczący. - zaśmiała się Gryfonka.
- Harry?
Harry podniósł wzrok i ujrzał Ginny stojącą przy drzwiach.
- Co... Co ty robisz w dormitorium dziewczyn? Przecież są obłożone zaklęciami, by chłopcy nie mogli tu wchodzić.
- To, dlatego, że Harry nie ma żadnych złych intencji. Chodź, usiądź. I podaj mi balsam.
Ginny weszła niepewnie i podała Hermionie wyznaczony słoik.
- Dzięki.
Harry wciągnął gwałtownie powietrze, gdy lodowaty krem dotknął jego pleców.
- Więc dlaczego nie mogę po prostu użyć eliksiru?
- Eliksiry leczą kości i poważne rany. Tego typu zranienie nie jest zbyt niebezpieczne, nie ma, więc potrzeby by używać silniejszych substancji. - odparła Hermiona.
- Dlaczego tu jesteś? - spytała niecierpliwie Ginny.
- Zraniłem się, ponieważ zostałem niemalże wgnieciony w biurko dyrektora. Hermiona pomaga mi to wyleczyć. - Filuternie poruszył brwiami wspominając owe wydarzenie.
Młoda Gryfonka wytrzeszczyła oczy w przerażeniu, co to mogło oznaczać.
- Ty i Dumbledore?!
- Fuuuuuuj - odparli równocześnie i zaczęli się głośno śmiać.
- Czy byłaś na śniadaniu, gdy ktoś otworzył wyjca? - spytała Hermiona.
- Nie. Wyszłam wcześniej, bo długo was nie było...
- A czy słyszałaś dzisiaj jakieś plotki? Na obiedzie czy kolacji? - zapytał Harry.
- Niektórzy mówili, że Snape i Dumbledore zabrali cię z Wielkiej Sali po tym, co się stało.
- Dobrze, więc. - westchnął Gryfon. - Lubię Snape'a. Od jakichś kilku lat... - przyznał.
- Harry może wchodzić do naszego dormitorium, ponieważ jest gejem, więc bariery go nie wychwytują. - wytłumaczyła Hermiona kończąc uleczanie pleców przyjaciela. - Tak właściwie, co ty tu robisz? Czy nie masz Eliksirów za jakieś dziesięć minut?
- Och! - Wesley'ówna podskoczyła i rzuciła swoją torbę na łóżko. Wyjęła kawałek pergaminu i wręczyła go czarodziejowi. - Profesor Snape powiedział, że masz się pojawić w jego kwaterach na szlaban, w między czasie zwolnił moją klasę.
Harry usiadł gwałtownie, nie zwracając uwagi na Hermionę, która upadła na podłogę.
- Jasna cholera! Nie wyrobię się!
- Masz! - rzuciła mu jego bluzkę i wyrzuciła pospiesznie z pokoju.
Harry biegł po schodach jednocześnie próbując się ubrać. W końcu udało mu się to i wyszedł z pokoju wspólnego pędząc przez wszystkie korytarze jak oszalały. Upadł tuż przed drzwiami do laboratorium i podnosząc się otworzył pospiesznie drzwi. Uczniów już nie było.
- Spóźniłeś się, Potter - powiedział Snape zza biurka - Zacznij od kociołków, bez magii.
Harry wciąż próbował złapać oddech, jednak mimo wszystko zabrał się do roboty. Pracował przez kilka godzin, przynajmniej tak mu się zdawało, wyczyścił dwanaście kociołków. Usiadł ciężko na podłodze, wdychając raptownie powietrze w swoje wyschnięte gardło.
- Podejdź tu, Potter. - Snape podniósł kielich pełen dyniowego soku i podał go Gryfonowi.
- Nie mam zamiaru sprzątać twoich zwłok.
Potter przyjął z wdzięcznością napój i wypił go natychmiast, nie spostrzegając przebiegłego uśmieszku na twarzy profesora. Po ostatniej kropli zauważył, że wszystko przed jego oczami zaczyna zachodzić mgłą.
- Veritaserum - wyjaśnił Snape spokojnym, seksownym tonem. - W swojej słabszej formie. Potrwa najwyżej godzinę, góra dwie.
Harry przełknął głośno ślinę. Och, on tego NIE potrzebował.
Mistrz Eliksirów wstał i podszedł do niego. Tak blisko, ze niemal się dotykali.
- Teraz, panie Potter, proszę wyjaśnić mi, dlaczego próbujesz mnie sprowokować za każdym razem, gdy się widzimy?
- Aby zobaczyć jak się rumienisz - wyjaśnił Harry oblizując usta.
Snape warknął. Nie będzie znów robił z siebie idioty. Szczególnie przez kolejnego `Pottera'.
- Dlaczego?
Harry'emu nie podobała się ta sytuacja. Nie chciał, by Snape o tym wiedział.
- Ponieważ kocham twój rumieniec, prawie tak bardzo jak ciebie.
Mówiąc to zamknął oczy szykując się na werbalny atak swojego nauczyciela. Snape natomiast był zszokowany słowami Gryfona. Spodziewał się nienawiści, zemsty, ale nie wyznania miłości! Harry niemalże podskoczył, gdy Snape pochylił się nad nim i pocałował go. Trzymał swoje ręce przy bokach. Wszystko, co mógł robić to jęczeć z rozkoszy. Uwielbiał to. Pocałunek był gwałtowny, zmuszający jego usta do otwarcia i wpuszczenia mokrego języka do środka.
Gryfon został przyciśnięty do ściany uderzając głową o twarde cegły. Po chwili usta profesora zaatakowały jego rozpaloną szyję. Z ledwością utrzymywał się na własnych nogach, jednak Snape objął go i przyciągnął do siebie. Był podniecony, przerażony i... Jeszcze bardziej zakochany w Mistrzu Eliksirów niż wydawało się to możliwe.
Całując zaczęli kierować się w stronę biurka, jednak Harry potknął się i oboje upadli na podłogę. Gryfon wykorzystał sytuację i położył się na Snape'ie. Włożył dłoń między guziki koszuli nauczyciela i jęknął, gdy jego palce dotknęły rozpalonej z podniecenia skóry. Rozerwał bluzkę, wyrywając przy tym kilka guzików, i skosztował ciała pod sobą przesuwając po nim językiem.
Snape nie dał Potterowi zbyt długo rozkoszować się tą chwilą, szybko przejął kontrolę i zabrał się do rozbieranie swojego ucznia. Gładził dłońmi delikatną, opaloną skórę, nieznacznie pokrytą włosami. Na jego twarzy pojawił się niewielki uśmieszek, gdy zauważył jak pod jego łagodnym dotykiem sutki Gryfona zaczynają twardnieć.
Harry z chęcią ulegał pieszczotom mężczyzny. Z jego ust wyrwały się ciche jęki, jednak po chwili zostały one przytłumione przez wargi Mistrza Eliksirów. Zadrżał, gdy dłonie mężczyzny wsunęły się między jego uda chwytając i pieszcząc jego penisa.
- O Merlinie! - krzyknął Harry przerywając namiętny pocałunek.
Snape ponownie się uśmiechnął krążąc dłonią po wewnętrznej części jego nogi, podczas gdy z ust Gryfona wydobyło się ciche mruknięcie. Szybko wypowiedział zaklęcie, które usunęło ich ciuchy zostawiając obu czarodziei całkowicie nagich.
Snape pochylił się atakując szyję Harry'ego, trzymając jego ręce po obu stronach czarnej czupryny.
- Profesorze? - jęknął Harry.
Jednak Mistrz Eliksirów nie odpowiedział, całując sobie drogę od jego szczęki aż po palce u nóg, przerywając od czasu do czasu by podrażnić nieco wrażliwsze części ciała Gryfona.
Harry jęknął, gdy zwinny, wilgotny język owinął się wokół jego palca.
- S-Sev, och tak, twój!
Snape cofnął się odrobinę od niego i nałożył silne, umięśnione nogi chłopaka na swoje ramiona. Przywołał słoik z lubrykantem, który trzymał w biurku, poczym otworzył go rozsmarowując jego zawartość po podbrzuszu i genitaliach swojego kochanka.
Harry nie był w stanie powstrzymać jęków, gdy chłodny palec masował jego wnętrze.
- Aaach! - zapomniał jak się oddycha, kiedy poczuł jak coś o wiele grubszego niż palec, powoli zaczyna w niego wchodzić.
Snape zanurzył się w niego maksymalnie, czekając tylko chwilę zanim wyjął swojego penisa niemal do końca gwałtownie wracając „na swoje miejsce”. Harry owinął swoje nogi wokół jego ramion, gdy czarodziej wchodził w niego wciąż i wciąż.
- Szybciej. - westchnął Gryfon. Nagle fala gorąca zaczęła zamieniać się w żywy ogień skupiając się w jego podbrzuszu i wydzielając białą ciecz w przypływie niewypowiedzianej rozkoszy. - Aaaach!
Starszy czarodziej kontynuował jednak penetrację, czując jak Harry ściska go od wewnątrz. Nie potrwało to długo zanim i on nie dostał orgazmu, odchylając głowę w ekstazie.
- To było super. - westchnął Harry wtulając się w ciało obok siebie. Spojrzał w górę napotykając wzrok swojego kochanka. - Więc to było jednorazowe, czy może wpuścisz mnie do swojego życia? Jestem pewien, że Dumbledore wolałby byśmy się zeszli. Pod warunkiem, że nie będziemy już tego robić na jego biurku...
Snape natychmiast się zarumienił na myśl o wcześniejszym incydencie, jednak po chwili pochylił się, by pocałować Gryfona w czoło, szepcząc:
- Zamknij się, bachorze.
I obydwoje powędrowali do krainy snów...
9. To jest zakazane (1 listopad)
Moja skóra wciąż płonie od jego dotyku. Roztapiam się na samą myśl, że on jest we mnie. Ciągle czuję przyjemny ból po wczorajszej nocy. Jeśli zamknę oczy, mogę zobaczyć, jak rusza się na mnie, we mnie…
- Już ranek, kochanie - wyszeptał Snape, owijając dłonie dookoła jego pasa i całując w szyję.
Harry zrelaksował się pod wpływem silnego uścisku.
- Jesteś w dobrym nastroju. Zwykle bywasz rozdrażnionym łajdakiem.
Snape zachichotał cicho, kontynuując pieszczenie językiem szyi swojego kochanka.
- Spowodowany przynależnością domową i historią przeszłych studentów, Slytherin przyciąga. Istotny więc jest dla wroga, odpowiedni wygląd.
- Zasnęliśmy na podłodze - szepnął Potter, zmieniając temat na inny niż rywalizacja między-domowa.
- Hmm…
Potter spróbował wstać, ale Snape powstrzymał go, ciągnąc w dół.
- Musimy się przygotować. Niedługo mamy lekcje - westchnął i pocałował chłopaka. Zacieśnił uścisk, gdy nagle dotarło do niego, co się wydarzyło. - Nie możemy tego robić.
- Czego robić? - zapytał Harry, odchylając głowę i tym samym dając Snape'owi możliwość ponownego zaatakowania jego gardła.
Severus cofnął się.
- Jestem twoim nauczycielem. Dopóki będziesz moim uczniem, nie możemy tego powtórzyć. Ostatniej nocy straciłem kontrolę, przepraszam.
- Dobrze - westchnął dramatycznie Potter, decydując się dowiedzieć czy istnieją jakieś zasady przeciwko temu. Wstał i spojrzał na mężczyznę. - Więc jak powinienem cię teraz nazywać?
- Profesorem.
- Wiem, jak duży jest twój penis, a nie mogę nazywać cię po imieniu? - Harry uśmiechnął.
- Jestem pewny, że wymyślimy coś później.
Harry ubrał się i szybko opuścił lochy, kierując się do Wieży Gryffindoru. Wewnętrznie znów się śmiał. Niedługo po tym, jak się uspokoił, dołączył do Gryfonów idących do Wielkiej Sali.
- Harry! - Hermiona usiadła obok niego i uścisnęła go. - Nie wróciłeś na noc. Co się stało?
Potter patrzył na nią z uśmiechem.
- Coś.
Oczy dziewczyny rozszerzyły się.
- Nie zrobiłeś tego!
- Czego nie zrobił? - zapytał Ron, dołączając do nich.
- Uprawiał seks!
- W porządku, kumplu, masz mnóstwo fanek! - Weasley klepnął go w plecy. - Więc, która to dziewczyna?
- Profesor Snape.
Rudzielec zmierzył go spojrzeniem, a jego usta otworzyły się.
- Żartujesz, tak?
- Nie, naprawdę. O, cholera!
- O co chodzi? - zapytała Hermiona.
- Zostawiłem różdżkę w sali eliksirów! - powiedział, wstając.
Ron i Hermiona spojrzeli na siebie i wzruszyli ramionami, ruszając za Potterem. Dogonili go kilka stóp przed drzwiami do klasy. Harry szarpnął drzwi i wszedł do środka.
Wszystko wyglądało tak samo.
- Dlaczego… do cholery… zawsze… musimy tu biec? - wydyszał Ron.
- Język, panie Weasley. - Snape odwrócił się do Złotego Chłopca. - Więc czego zapomniałeś? - zapytał.
Stał w drzwiach prowadzących do jego biura. Jego koszula była rozpięta, podobnie jak spodnie, opierające się nisko na biodrach mężczyzny. Włosy Snape'a były mokre, zapewne po prysznicu.
- Różdżki, proszę pana - odpowiedział Harry. Patrząc na klatkę Mistrza Eliksirów, powstrzymywał się od jęku.
Snape uśmiechnął się z wyższością.
- Sprawdź na podłodze, tam ją ostatnio widziałem.
Hermiona zajrzała pod kilka stołów stojących w pobliżu i znalazła ją. Podniosła i podała Harry'emu, który schował różdżkę do tylnej kieszeni spodni. Nie odrywał wzroku od starszego czarodzieja. Ron patrzył to na Snape'a, to na Pottera.
- Naprawdę uprawialiście seks? - zapytał. - Gdzie?
Mistrz Eliksirów odwrócił się do Weasleya. Niewiele brakowało, by rzucił złośliwy komentarz, ale Harry go uprzedził.
- Na podłodze, tu gdzie stoisz.
Rudzielec krzyknął i wskoczył na stół.
- Musimy iść na lekcje - powiedziała Hermiona, spoglądając na swój zegarek.
Potter podszedł do Snape'a, wsuwając dłonie pod jego rozpiętą koszulę i kierując je na plecy mężczyzny. Po krótkim muśnięciu jego ust, Harry uśmiechnął się, mówiąc:
- Zmień swoje zachowanie, profesorze, albo to ja stracę kontrolę.
Gryfon oblizał uwodzicielsko wargi, gdy jego genitalia ocierały się o Snape'a.
Zanim odszedł z przyjaciółmi, mógł podziwiać rumieniec Mistrza Eliksirów.
10. Wystrzegaj się… fanów (12 listopada)
Chcę czuć jego dotyk, jego skórę tuż przy mojej. Potrzebuję tego. Moje usta są pełne śliny, gdy go widzę. Pragnę go…
Harry z frustracją rzucił pamiętnikiem w ścianę. Minęły trzy tygodnie, od kiedy pocałował Snape'a.
- Naprawdę powinieneś porozmawiać o tym wszystkim z Ronem. Tylko śpi i chodzi na lekcje. Wygląda jak mugolskie zombie - powiedziała Hermiona, dołączając do niego w swoim pokoju.
- Ten głupi palant to przetrwa, tak samo jak Ginny - Potter wstał i przeciągnął się.
- Masz eliksir?
- Tutaj. - Dziewczyna podała mu niewielką fiolkę. - Łatwy do uwarzenia, ale bardzo silny. To jedna z najpotężniejszych mikstur żądzy. Uważaj, bo potrzebna jest tylko jedna kropla. Efekty miną po dziesięciu godzinach.
- Co powoduje, że jest tak niebezpieczny?
- Ten, kto go uwarzy nie może osiągnąć orgazmu zanim nie zrobi tego jego kochanek.
- Ale to ty go przyrządzałaś - powiedział Harry, marszcząc brwi.
- Tak, ale użyłam twojej krwi, co oznacza, że będziesz traktowany jako warzyciel.
- Dzięki - Harry uśmiechnął się. - Zgredku!
POP.
- Harry Potter wzywał Zgredka? - zaskrzeczał skrzat.
- Chcę, żebyś dodał to do jego porannego napoju. Bądź ostrożny, wystarczy jedna kropla. Nie daj się złapać.
- Tak, Harry Potter. Zgredek zrobi, co Harry Potter chce. Harry Potter jest wielkim czarodziejem, sir - powiedział i zniknął z następnym POP.
- Umm… Harry?
- Tak, Hermiono?
- Zdajesz sobie sprawę, że nie zaznaczyłeś, że „on” to „profesor Snape”?
- N-nie powiedziałem… Och, cholera jasna! Chyba nie sądzisz, że Zgredek już to zrobił?
Potter nie czekał na odpowiedź Hermiony. Wybiegł z pomieszczenia, kierując się do Wielkiej Sali. Zatrzymał się w drzwiach, próbując złapać oddech i oparł się ramieniem o framugę, by odzyskać równowagę.
Niedługo po tym dołączyła do niego panna Granger. Rozejrzała się po Sali - wszystko wyglądało tak samo… przez chwilę. Miała nadzieję, że Zgredek nie był zbyt podekscytowany możliwością pomocy Harry'emu i zauważył nieodpowiedni dobór słów. Potter ruszył przez pomieszczenie, mówiąc po drodze przypadkowym ludziom, żeby niczego nie pili.
Podbiegł do Rona, wytrącając mu puchar w chwili, gdy przykładał go do ust. Nie zauważył, że zawartość wylała się na Seamusa, który gryzł tost.
- Nie pij soku z dyni!
Harry rzucił okiem na Finnigana. Chłopak parsknął i spojrzał na Pottera błyszczącymi oczami. Złoty Chłopiec przełknął głośno ślinę, ponieważ reszta młodych mężczyzn też patrzyła na niego w ten sposób. Nieznacznie przesunęli się bliżej niego.
- Zgaduję, że Zgredek zdążył to zrobić - wymamrotał.
Popatrzył na stół prezydendialny i zaobserwował, jak Snape bierze łyk ze swojego pucharku. Powinien cieszyć się, gdy w oczach nauczyciela zapłonęła żądza, ale był zbyt zmartwiony ilością chłopaków, zbierających się wokół niego. Każdy tak gorący, że potrzebował zanurzenia się w zimnej wodzie. Najlepiej w jeziorze. Harry miał nadzieję, że pójdą i utopią się, zanim zostanie oddany na ich łaskę.
Hermiona skoczyła do przodu, złapała przyjaciela za tył szaty i siłą wyciągnęła go z Wielkiej Sali, ponieważ chłopcy zaczęli się niebezpiecznie ślinić.
- Kurwa mać! - krzyknął Harry, gdy biegli w dół korytarza. - Może eliksir to nie był najlepszy pomysł.
- Naprawdę? - warknęła dziewczyna. - Chodź, trzeba cię schować w jakieś bezpieczne miejsce. Jak myślisz, gdzie cię nie znajdą?
Potter myślał przez chwilę.
- Kwatery Snape'a? To znaczy… Starałem się do niego zbliżyć, jaką różnicę zrobi to, czy dam się złapać?
- Dobrze, dobrze. Czy ktoś jeszcze miał dostęp do jego pokoi?
- Dyrektor, ale wiem, że nie jest zagrożeniem.
- Skąd możesz to wiedzieć? Jeśli wypił miksturę, on…
- Dumbledore co rano pije eliksir, który nie pozwala zbliżyć się do niego innym specyfikom. Mówi, że to pomaga, kiedy niespodziewanie musi spotkać się z wrogiem.
- Racja - zgodziła się Hermiona, patrząc za siebie. - Chodź, musimy się pospieszyć. Są coraz bliżej.
Chłopak pospieszył w stronę kwater Mistrza Eliksirów. Gdy ukazały się na widoku, odwrócił się do swojej przyjaciółki.
- Dzięki. Jeśli spotkasz Snape'a, powiedz mu, gdzie mnie znajdzie.
Wyszeptał hasło i dał nura do środka. Portret zamknął się za nim.
Czas, który spędził w pokoju wykorzystał do rozejrzenia się dookoła. Wszystko było czyste, a na stołach i krzesłach leżały poukładane książki i papiery. Harry'ego uderzyło podobieństwo tego pomieszczenia do pokoju Hermiony. Zgadywał, że to przez fakt, iż oboje są niewiarygodnie inteligentni.
- Ty!
Harry odwrócił się, by zobaczyć jak Snape dostaje się do środka.
- Proszę pana…
- Dałeś każdemu eliksir. Wiem o tym, nie próbuj zaprzeczać.
- To miało tak być, sir - powiedział, przyciskając swoje ciało do Snape'a. - Mówiłeś, że nie możemy uprawiać seksu, bo jestem uczniem, więc zapytałem Hermiony, czy są jakieś reguły przeciwko temu. Jeszcze nie znalazła żadnej odpowiedniej książki, ale to tylko kwestia czasu. A mówiąc o czasie… wiesz, kiedy ten eliksir przestaje działać?
Snape chrząknął jakby był zmęczony i zawiedziony. Próbował nie wypchnąć do przodu swoich bioder. Harry przesunął językiem po swoich wargach i uśmiechnął się. Severus nie mógł się powstrzymać. Popchnął Gryfona na najbliższą ścianę i wsunął jedną nogę pomiędzy uda Harry'ego. Snape trzymał dzieciaka za biodra, gdy się o siebie ocierali.
Dzień przeminął dużo szybciej niż Potter by sobie tego życzył. Cieszył się, że ma możliwość zbadania ciała mężczyzny i że ten może to odwzajemnić. Jednak niedługo minie działanie eliksiru i profesor zrobi mu wykład na temat skutków ubocznych i niewłaściwego użycia mikstur.
- Więc - Harry uśmiechnął się z wyższością, gdy leżeli wtuleni w siebie po kolejnym orgazmie. - Jak dużo uczniów zauważyło, że jesteś twardy, gdy tu szedłeś?
Severus zarumienił się, chowając głowę pod prowizoryczną poduszkę i mamrocząc coś o głupim Gryfonie i że nie wyjdzie ponownie z lochów.