Adam Mickiewicz
Oda do modoci
Bez serc, bez ducha, — to szkieletów ludy!
Modoci! dodaj mi skrzyda!
Niech nad martwym wzlec wiatem
W rajsk dziedzin uudy:
Kdy zapa tworzy cudy,
Nowoci potrzsa kwiatem
I obleka w nadziei zote malowida!
Niechaj, kogo wiek zamroczy,
Chylc ku ziemi poradlone czoo,
Takie widzi wiata koo,
Jakie tpemi zakrela oczy.
Modoci! ty nad poziomy
Wylatuj, a okiem soca
Ludzkoci cae ogromy
Przeniknij z koca do koca!
Patrz na dó — kdy wieczna mga zaciemia
Obszar gnunoci zalany odmtem:
To ziemia!
Patrz, jak nad jej wody trupie
Wzbi si jaki paz w skorupie.
Sam sobie sterem, eglarzem, okrtem;
Gonic za ywiokami drobniejszego pazu,
To si wzbija, to w gb wali:
Nie lgnie do niego fala, ani on do fali;
A wtem jak baka prysn o szmat gazu!
Nikt nie zna jego ycia, nie zna jego zguby:
To samoluby!
Modoci! tobie nektar ywota
Natenczas sodki, gdy z innymi dziel:
Serca niebieskie poi wesele,
Kiedy je razem ni powie zota.
Razem modzi przyjaciele!
W szczciu wszystkiego s wszystkich cele;
Jednoci silni, rozumni szaem,
Razem modzi przyjaciele!
I ten szczliwy, kto pad wród zawodu,
Jeeli polegem ciaem
Da innym szczebel do sawy grodu.
Razem, modzi przyjaciele!
Cho droga stroma i liska,
Gwat i sabo broni wchodu:
Gwat niech si gwatem odciska,
A ze saboci ama uczmy si za modu!
Dzieckiem w kolebce kto eb urwa Hydrze,
Ten mody zdusi Centaury,
Pieku ofiar wydrze,
Do nieba pójdzie po laury.
Tam sigaj, gdzie wzrok nie siga,
am, czego rozum nie zamie!
Modoci! orla twych lotów potga,
Jako piorun twoje ramie!
Hej! ramie do ramienia! spólnemi acuchy
Opaszmy ziemskie kolisko!
Zestrzelmy myli w jedno ognisko,
I w jedno ognisko duchy!
Dalej, bryo, z posad wiata!
Nowemi ci pchniemy tory,
A opleniaej zbywszy si kory,
Zielone przypomnisz lata!
A jako w krajach zamtu i nocy,
Skóconych ywioów wani,
Jednem: Sta si! z Boej mocy
wiat rzeczy stan na zrbie;
Szumi wichry, ciek gbie,
A gwiazdy bkit rozjani: —
W krajach ludzkoci jeszcze noc gucha,
ywioy chci jeszcze s w wojnie…
Oto mio ogniem zionie,
Wyjdzie z zamtu wiat ducha!
Modo go pocznie na swojem onie,
A przyja w wieczne skojarzy spojnie.
Pryskaj nieczue lody,
I przesdy, wiato mice…
Witaj jutrzenko swobody,
Zbawienia za tob soce!