Kazanie na Boże Narodzenie
A:hover {
FONT-WEIGHT: bold; COLOR: #dccd47
}
strona
główna nowości
email księga gości ogłoszenia reklama-banery
chat zasponsoruj
Kazanie na Boże Narodzenie
Wprowadzenie:
Skończył się wreszcie
czas oczekiwania, minął Adwent. Mamy wreszcie Boże Narodzenie! Syn Boży,
Jezus jest z nami!
Drogie dzieci! Minął
czas oczekiwania, czyli Adwent. Mamy wreszcie Boże Narodzenie. Fakt
przybycia do nas Jezusa jest bardzo ważnym wydarzeniem dla wszystkich
ludzi. Mówiłem o tym już we wstępie do Mszy świętej. Opowiem wam teraz o
tej przedziwnej nocy Bożego Narodzenia i pewnej grupie pasterzy.
Żył sobie stary
pasterz, który bardzo lubił ciemności nocy. Potrafił on objaśniać ruchy
gwiazd, często wychodził na wysoką skałę i wsparty na kiju pasterskim
wpatrywał się w niebo.
- On wkrótce do nas
przyjdzie! - mówił.
- Kiedy to będzie? -
pytał wnuczek.
- Wkrótce! Już
niedługo! - odpowiadał stary pasterz.
Inni pasterze śmiali
się z niego, że powtarza to samo od lat. Starzec nie zwracał uwagi na ich
drwiny i śmiech. Przeraziła go tylko odrobina zwątpienia, która pojawiła
się w oczach jego ukochanego wnuczka.
- Dziadku, a czy On
będzie miał złotą koronę na głowie? - pytał wnuczek.
- Tak, będzie miał
złotą koronę na głowie!
- A będzie też miał
srebrny miecz?
- Tak, będzie miał
srebrny miecz!
- I będzie jechał na
wielkim białym koniu?
- Tak, będzie jechał
na wielkim białym koniu! Wnuczek był zadowolony z odpowiedzi dziadka.
Siedział na kamieniu przed szałasem i grał na fujarce. Z dnia na dzień
grał coraz piękniej. Ćwiczył każdego ranka i wieczora po to, aby godnie
powitać tego, który miał przyjść. Nikt z całej okolicy nie grał tak
pięknie jak on. Nikt też nie wierzył słowom dziadka tak, jak on. I nikt
nie miał tak wielkiej nadziei w sercu, jak ten mały chłopiec.
- Wnuczusiu, a powiedz
mi, czy będziesz tak pięknie grał także dla króla, który nie będzie miał
złotej korony, srebrnego miecza i nie będzie jechał na białym koniu?
-Nie, dla takiego
króla nie będę grał! Cóż mi da za moje granie król, który nie ma złota i
pieniędzy? Mój król musi być najpotężniejszym królem na ziemi, takim, aby
wszyscy mi go zazdrościli!
Stary pasterz zamyślił
się, zrobiło mu się przykro i smutno. Poczuł się zupełnie
osamotniony.
- Dlaczego opowiadałem
ukochanemu wnuczkowi o tym, czego sam nie wiem? W jaki sposób On przyjdzie
do nas na ziemię? Na chmurach? Jak przedostanie się z wieczności do czasu?
Czy będzie dzieckiem, czy starcem? Czy będzie bogaty, czy biedny? Dlaczego
okłamywałem kochanego wnuczka? To przecież oczywiste, że ten, na którego
czekamy, nie będzie miał korony, miecza i konia, a mimo to będzie
potężniejszy niż wszyscy królowie na ziemi! Ale jak o tym wszystkim
opowiedzieć dziecku, jak mu to wszystko wytłumaczyć? - zastanawiał się
stary pasterz.
Aż pewnej nocy gwiazdy
zaczęły jaśniej świecić na niebie, nad Betlejem pojawiła się łuna. Anioł
stanął przed starym pasterzem i powiedział:
-Nie bój się! Dzisiaj
narodził się Zbawiciel świata! Stary pasterz wiedział, co ma robić w
takiej sytuacji. Czekał przecież na tę chwilę od lat. Zbudził najpierw
wnuczka, a potem wszystkich pasterzy. Opowiedział im, co się stało.
Wnuczek zabrał swoją
fujarkę i ruszyli w drogę. Szli, biegli w kierunku światła. Gdy dotarli do
szopy, inni pasterze już tam klęczeli. Zobaczyli Dziecię złożone w żłobie,
zobaczyli kobietę i mężczyznę. Kobieta uśmiechała się nieśmiało do
wszystkich. Uklękli.
- Tak, i oto jest
Król, którego przepowiadałem mojemu wnuczkowi! - szeptał do siebie
dziadek.
- Nie, przed takim
Królem nie będę grał! - powiedział wnuczek i wyszedł z szopy.
Zostawił Dziecię,
kobietę i mężczyznę, zostawił dziadka i klęczących pasterzy. Szedł przed
siebie w ciemną noc. Nie widział otwartych niebios, nie widział aniołów
unoszących się nad stajenką, nie słyszał ich śpiewów. To nie było dla
niego.
- Przed takim Królem
nie będę grał! - powtarzał przez zaciśnięte zęby.
I gdy tak oddalał się
od stajenki, Dziecię zaczęło płakać. Płakało coraz głośniej. Chłopiec
zatkał sobie uszy i zaczął biec, aby nie słyszeć tego płaczu, aby zachować
marzenia o królu w złotej koronie, ze srebrnym mieczem i na białym koniu.
Im bardziej się oddalał od szopki, tym płacz Dziecięcia stawał się coraz
głośniejszy. Nie mógł przed nim uciec. Zatrzymał się, powoli zaczął
wracać. Wszedł do stajenki, zbliżył się do żłóbka. Widział, jak wszyscy
daremnie próbowali uspokoić Dziecię. Wyciągnął swoją fujarkę i zagrał
najpiękniejszą melodię, jaką znał i najlepiej, jak tylko potrafił. I oto
Dziecina uspokoiła się, przestała płakać, popatrzyła na grającego i
uśmiechnęła się. Grający chłopiec poczuł ogromną radość i w tej chwili
zrozumiał, że uśmiech ten jest więcej wart niż złoto i srebro całego
świata.
Kochane dzieci! Tyle o
starym pasterzu i jego wnuczku. Życzę wam, aby te najbliższe święta były
dla was źródłem radości na każdy dzień nowego, już 2001 roku. Niech Boże
Dzieciątko, na przyjście , którego przygotowywaliśmy się w czasie rorat,
umocni waszą wiarę i sprawi, że staniecie się coraz lepsi a przez to
bardziej mili Panu Bogu.
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
Kazanie na BOŻE NARODZENIEKazanie na Boże Narodzenie 3Kazanie na Boże Narodzenie 2Kazanie na Boże NarodzenieKazanie na Boże CiałoKazanie na Boże Ciało 2na Boże Narodzenie z cekinamiwięcej podobnych podstron