Redakcja: Natalia Paszko
Skład komputerowy: Piotr Pisiak
Projekt okładki: Piotr Pisiak
Zdjęcia na okładce: © Warren Goldswain – Fotolia.com
Wydanie I
Białystok 2014
ISBN
978-83-7377-699-9
Copyright for this edition by Studio Astropsychologii, Białystok 2014.
All rights reserved, including the right of reproduction in whole or in part in any form.
Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część tej publikacji nie może być powielana
ani rozpowszechniana za pomocą urządzeń elektronicznych, mechanicznych,
kopiujących, nagrywających i innych bez pisemnej zgody posiadaczy praw autorskich.
Ta książka służy celom informacyjnym i nie zastępuje pomocy medycznej.
Autor i wydawnictwo opracowali i sprawdzili zawarte w tej książce zalecenia
zgodnie ze swoją wiedzą i sumieniem. Jednakże nie dają gwarancji.
Autor i wydawnictwo nie ponoszą żadnej odpowiedzialności.
15-762 Białystok
ul. Antoniuk Fabr. 55/24
85 662 92 67 – redakcja
85 654 78 06 – sekretariat
85 653 13 03 – dział handlowy – hurt
85 654 78 35 – www.talizman.pl – detal
sklep firmowy: Białystok, ul. Antoniuk Fabr. 55/20
Więcej informacji znajdziesz na portalu www.psychotronika.pl
PRINTED IN POLAND
Bądź na bieżąco i śledź nasze wydawnictwo na Facebooku.
www.facebook.com/Wydawnictwo.Studio.Astropsychologii
Spis treści:
Wstęp 9
Rozdział I:
Wpływ poczucia winy na powstawanie otyłości 13
Rozdział II:
Metamorfoza poprzez miłość 51
Rozdział III:
Wybaczanie 77
Rozdział IV:
Ach, ten lęk 89
Rozdział V:
Rola przekonań w powstawaniu nadwagi 111
Rozdział VI:
Emocje i ich rola w powstawaniu otyłości 141
Rozdział VII:
Relaks drogą do niepodjadania 161
Rozdział VIII:
Proste jest łatwe 175
Rozdział IX:
Gdzie byłam otyła i dlaczego brakowało mi energii? 195
Rozdział X:
Sposoby na łatwiejsze odchudzanie 205
7
Wyrazy wdzięczności
Jestem pełna wdzięczności dla Wszechświata otaczającego mnie
przez cały czas wspaniałymi ludźmi, którzy, pojawiając się na mo-
jej drodze, pokazywali i ciągle pokazują mi, kim rzeczywiście je-
stem. Jestem wdzięczna autorom książek, które pobudziły moją
ciekawość, odwagę i chęć zmiany. Jestem wdzięczna twórcom i or-
ganizatorom warsztatów rozwoju osobistego za ich miłość i hoj-
ność w dzieleniu się wiedzą.
Jestem wdzięczna ludziom szczupłym za to, że wielokrotnie
dawali mi do zrozumienia, iż szczupłe ciało jest zgodne z natu-
rą. Jestem wdzięczna ludziom zdrowym, bo pokazali mi swoim
przykładem, że zdrowie i szczęście jest wynikiem wiary we własną
moc. Jestem wdzięczna ludziom prawdziwie bogatym, bo pokaza-
li mi, że można żyć w radości i obfitości bez poczucia winy.
Jestem wdzięczna również tym wszystkim ludziom w moim
życiu, którzy nie wierzyli we własną moc, doświadczali bólu i sa-
motności, ponieważ to dzięki nim mogłam dostrzec swoją własną
niemoc, cierpienie i gorycz. Jestem wdzięczna moim rodzicom za
to wspaniałe życie, którym zostałam przez nich obdarzona. Jestem
wdzięczna sobie za to, że pokonałam blokadę niemocy i znalazłam
w sobie odwagę przyznania się przed samą sobą do swoich niedo-
skonałości, dzięki czemu mogłam się od nich uwolnić.
9
Wstęp
Bardzo trudno było mi wyobrazić sobie siebie jako osobę szczu-
płą. Wielka chęć wyglądania jak zgrabne rówieśniczki i liczne
upadki na drodze od jednej diety do kolejnej w tęsknocie za upra-
gnioną figurą, którym towarzyszył słomiany zapał, spowodowały
obarczanie siebie winą, a jej efektem stała się złość na samą siebie,
rozładowywana słodkimi przysmakami. Nic dziwnego, że stałym
elementem mojego życia było doświadczanie ogromnej rozpaczy
z powodu własnego wyglądu.
Każdy znajomy mówił, że gdybym schudła, mogłabym być
fajną dziewczyną. Nikt jednak naprawdę nie powiedział mi, jak
mam to zrobić. Udzielano mi rad zgodnie z utartymi przekona-
niami, czyli: przejść na dietę, ćwiczyć, stosować metodę nżt (nie
żreć tyle), herbaty i tabletki odchudzające – szkoda, że nikt z do-
radców nigdy tego sam nie wypróbował. Wierzę, że istnieją ludzie,
którzy osiągnęli wspaniałe efekty odchudzania takimi metodami.
Dla mnie jednak ćwiczenia i diety były totalną porażką. Z tablet-
kami było łatwiej, wystarczyło połknąć. Niestety, tym sposobem
jedynie mój portfel stawał się coraz szczuplejszy, ale nie ja.
Wtedy nikt mi nie powiedział, że przyczyny występowania
otyłości są znacznie głębsze niż te powszechnie przyjęte.
Wiedziałam, że coś ze mną było nie tak, i bardzo chciałam
zmienić ten stan. Nie czułam się sobą. Bardzo chciałam stać się
towarzyska, lubiana i atrakcyjna. Myślałam, że szczupłe ciało
może mi to wszystko zapewnić. Co z tego, skoro odchudzanie
10
było taką torturą. Stałam się bardzo ciekawa łatwego sposobu
na schudnięcie. Wraz ze wzrostem zainteresowania tym tematem
zaczęły napływać do mnie różne metody, techniki i sposoby. Wie-
działam już, że magiczne tabletki, cudowne herbatki, fizyczne
sposoby wyciskania z siebie siódmych potów mi nie służą. Zaję-
łam się więc wypróbowywaniem metod „zupełnie nie z tego świa-
ta”, czyli tych najbardziej naturalnych, prostych i skutecznych.
Wiedziałam we własnym wnętrzu, że istnieje metoda inna niż
ćwiczenia i diety. Wiedziałam, że otyłość jest nie tylko wynikiem
objadania się. Wiedziałam, że chodzi o coś jeszcze. Tylko nie wie-
działam, o co. Nie przestawałam jednak wierzyć, że istnieje dla
mnie prosty sposób, aby schudnąć. Wreszcie mi się udało. Jestem
teraz nie tylko szczupła, ale i szczęśliwa, bogata, pewna siebie.
Metoda odchudzania, którą proponuję, nie jest tak naprawdę
metodą odchudzania, ale sposobem na odnalezienie prawdziwego
siebie, czyli powrotem do swojej własnej natury, a schudniecie jest
jej efektem ubocznym. Jedynym wysiłkiem, który trzeba włożyć
w początkowej fazie doskonalenia siebie, jest zmiana sposobu my-
ślenia z negatywnego na pozytywny. Sam proces chudnięcia jest
bezwysiłkowy, łatwy i przyjemny.
Koncentruję się przede wszystkim na zagadnieniu poczucia
winy, poprzez które staliśmy się kimś zupełnie innym, niż jeste-
śmy. Poprzez poczucie się winnym nastąpiło zablokowanie prze-
pływu energii radości, obfitości, łatwości, miłości i niezależności.
Tamy na rzece przepływu naturalnej energii życia sprawiły, że
smutek, złość, zgorzkniałość, nieśmiałość, niepewność i ciężkość
były postrzegane jako zgodne z życiem. Człowiek z natury jest
zdrowy, szczupły, radosny, wolny i pewny siebie. Otyły człowiek
nie może być sobą. Nagromadził zapasy tłuszczu, ponieważ grał
kogoś zupełnie innego, dlatego nie może polubić siebie i czuć się
dobrze ze swoim ciałem.
Przeszkodami na drodze do oczyszczenia siebie z poczucia winy
są przede wszystkim nieumiejętność wybaczenia, brak miłości do
11
siebie, błędne wyobrażenia na własny temat oraz zakłócone poczu-
cie bezpieczeństwa.
O sposobach radzenia sobie z tymi blokadami, by stać się peł-
nym radości, wdzięku, miłości, a przy okazji odzyskać szczupłą
sylwetkę, opowiadam w poszczególnych rozdziałach.
Moim największym sekretem, dzięki któremu osiągnęłam suk-
cesy nie tylko w dziedzinie odchudzania, ale i każdej innej, było
zaufanie Bogu. Odkrywanie swojej boskiej natury poprzez całko-
wite zawierzenie się Jego mocy, znacznie potężniejszej ode mnie,
a którą sama w sobie miałam od zawsze. Zaufać życiu to pozwo-
lić prowadzić się Bogu (miłości, Wszechświatowi, naturze, życiu).
Powierzyć się Bogu z zaufaniem. Nie mam na myśli Boga oso-
bowego. Nie mówię tutaj o żadnej religii. Mam na myśli jedną,
przenikającą wszystko energię miłości. Energia ta przenika każ-
dego z nas, przenika wszystko. Jeżeli tego nie odczuwamy, a życie
kogokolwiek z nas wygląda blado i jest pełne cierpienia – to tylko
dlatego, że na drodze do odczuwania przepływu energii Wszech-
świata pojawiła się blokada.
Kiedy opór przed doświadczaniem miłości, radości, ochrony
boskiej, obfitości, wolności, prostoty, niewinności zostanie usu-
nięty, wtedy Bóg przepływa przez całego ciebie i twoje życie z ła-
twością. Nie trzeba szukać szczęścia na zewnątrz. Ono już jest
wewnątrz każdego z nas. Doświadczenie szczęścia, miłości, ob-
fitości sprawia, że rozmywa się i znika całe poczucie winy, kon-
trola, poczucie bycia gorszym czy mniej wartościowym. Każdy
człowiek pojawił się na Ziemi nie bez przyczyny. Bóg zawsze ma
plan wobec każdego z nas. Mamy w sobie moc przewyższają-
cą wszelkie nasze wyobrażenia. Każdy z nas jest pod doskonałą
ochroną i opieką Boga przez cały czas. Jesteśmy otaczani miłością
Wszechświata w każdej sekundzie życia. Brak zaufania do życia to
wielki zator na drodze do przejawiania własnej mocy. Jeśli ufamy
Wszechświatowi i jego wsparciu, jesteśmy prowadzeni w najlep-
szym możliwym kierunku.
13
Rozdział I
Wpływ poczucia winy
na powstawanie otyłości
Zajadanie poczucia winy
Poczucie winy jest ważnym czynnikiem zarówno w budowaniu
własnego ciała, jak i w tworzeniu własnego życia. Doświadczenie
to przejawia się w czasie samotności, odrzucenia, niezrozumienia,
poczucia wstydu, kłopotów partnerskich, zdrowotnych, towarzy-
skich i innych. Poczucie winy wpływa wówczas na odkrycie roz-
czarowania własną postawą oraz tworzenie żalu do siebie. Prze-
jawia się potępianiem samego siebie lub chęcią zadośćuczynienia.
Widocznymi objawami tego stanu są ciągle pojawiające się pro-
blemy w życiu, nałogi, nadwaga, choroby, brak pieniędzy, a także
brak partnera.
Bardzo ważne jest zrozumienie, że nie można rozdzielać ciała
od samego siebie. Człowiek ma tendencję do dzielenia własnej
osoby na ciało, umysł i duszę. Trudno jest zrozumieć siebie jako
całość – wszystko. Kiedy człowiek nienawidzi swojego ciała, to
nienawidzi również siebie, i odwrotnie. Ciało i osoba jest tym sa-
mym. Kiedy osoba jest w stanie zagrożenia życia, to nie boi się,
że jej ciało zostanie uśmiercone, ale ona. Zrzucenie nadwagi to
ukłon w kierunku lekkości – i odwrotnie, doświadczanie lekkości
w życiu prowadzi do lekkości fizycznej uwidocznionej w formie.
Lekkość fizyczna jest wynikiem poczucia lekkości w ogóle, czyli
osoby jako całości. Ciało jest formą energii i jak każda inna energia
pozwala kształtować się pod wpływem emocji, których dana osoba
14
dostarcza mu wraz z odczuciami wywołanymi poprzez słowa, my-
śli i czyny. Dbając o swoje samopoczucie, dbamy również o swoje
ciało. Dbając o swoje ciało, poprawiamy własne samopoczucie.
Często w dzieciństwie, kiedy zapytałam o coś tatę, dostawałam
odpowiedź: „Jak to, tego nie wiesz?”, „Nie wiesz takich prostych
rzeczy?”. Przestałam pytać. W szkole, kiedy czegoś nie rozumia-
łam, nie prosiłam, żeby mi wytłumaczono. Milczałam, a mate-
riał wkuwałam na pamięć. Byłam postrzegana jako osoba bardzo
spokojna, a przez moje milczenie i dobre oceny w szkole – jako
grzeczna, dobrze ucząca się dziewczynka.
Kiedy uczestniczyłam w rozmowach, udawałam, że wszystko
wiem. Wiele razy, zapytana o coś, wymyślałam jakąś odpowiedź, jeśli
tylko było to możliwe, zamiast przyznać się, że nie wiem. Oczywiście
obracało się to przeciwko mnie. Prawda łatwo wychodziła na jaw,
a ja za każdym razem czułam wstyd i coraz większą niechęć do siebie.
Najlepszym lekarstwem powodującym zapomnienie tych ciężkich
sytuacji było objadanie się. Czułam się głupsza i gorsza, a do tego
byłam gruba. Dopiero kiedy zrozumiałam, że być może mój ojciec
przez te słowa chciał mnie zmotywować do nauki albo mówił tak,
bo sam nie chciał się przyznać do niewiedzy, wybaczyłam mu i zaczę-
łam afirmować: „Opłaca mi się pytać, kiedy czegoś nie rozumiem”,
„Mam prawo czegoś nie wiedzieć i zawsze mogę to sprawdzić lub
o to zapytać”. Kiedy wreszcie w to uwierzyłam, sytuacja zaczęła się
zmieniać, a ja mniej jadłam, bo było mniej do zajadania.
W dzieciństwie czasem słyszałam od mojej mamy, gdy coś jej
nie wyszło, coś spadło lub się rozbiło: „To twoja wina, bo tutaj
postawiłaś tę szklankę”, „To twoja wina, bo patrzyłaś mi na ręce,
kiedy robiłam herbatę”. Dzisiaj się z tego śmieję, ale w moim życiu
właśnie takie słowa powodowały, że czułam się winna i robiłam
wszystko, żeby zadowolić innych, aby tylko nie być posądzoną, że
zrobiłam coś nie tak. Poczucie niechęci do siebie rosło, tak samo
jak poczucie winy z „samowolnego” bycia ofiarą, ja z kolei je mini-
malizowałam podjadaniem w kącie czegokolwiek.
15
Rodzice zwykli wmuszać we mnie jedzenie, gdy nie miałam na
coś ochoty lub nie byłam głodna – pod groźbą kary. System ten po-
skutkował zupełnym podporządkowaniem oraz przejadaniem się.
Wiem, że moi rodzice pragnęli dla mnie tego, co sami uwa-
żali za najlepsze. Pragnęli, abym była zdrowa i nigdy nie była
głodna. Przekonani, że dziecko jest za małe, aby mieć swoje
zdanie, robili to, co ich zdaniem było najwłaściwsze w danej
sytuacji.
Dzisiaj doskonale rozumiem motywy ich postępowania. Jestem
osobą dorosłą, która podjęła decyzję o zmianie siebie. Dlatego
z łatwością i miłością wybaczam wszelki gniew i żal, jaki mia-
łam w stosunku do ludzi, którzy mieli wpływ na moją otyłość.
Wybaczam również sobie, że pozwoliłam na to. Wiem już teraz,
że poczucie winy było bezpodstawne, gdyż wynikało z niezrozu-
mienia sytuacji i ludzi z nią związanych. Dlatego teraz z łatwością
rezygnuję z poczucia winy na rzecz mojego szczupłego i zdrowe-
go ciała.
Poczucie winy nakręca poczucie winy
Szukając początków mojego poczucia winy, odkrywałam, że źró-
dło poczucia winy jest znacznie głębsze i starsze, niż mogłoby się
to wydawać. Raz wytworzona emocja winy działa jak łańcuszek:
przenosi się w bardziej współczesne obszary życia, zatem trudno
zauważyć, iż stara emocja spowodowała szereg nowych zdarzeń.
Wydaje się, że odczucie winy następuje w oparciu o teraźniejsze
doznania, te, które występują na bieżąco. Są to najczęściej jednak
objawy pozostałe po okresie zwanym dzieciństwem.
Nie trzeba jednak sięgać aż tak głęboko w przeszłość, żeby
zidentyfikować własne poczucie winy. Wystarczy wyłapać myśl,
która wpłynęła negatywnie na samopoczucie i wywołała poczucie
winy, a wówczas ją przeanalizować.
16
Kiedy poczułam się źle, odmawiając przyjaciółce pomocy przy dziecku, z rąk wy-
padł mi talerz porcelanowy, a potem wypadł mi telefon komórkowy i się potłukł.
Następnie przypaliłam zupę, uderzyłam małym palcem stopy w drewnianą nogę
krzesła. Żeby poprawić sobie humor, co chwilę coś przegryzałam. Podjadałam
orzeszki na przemian z czekoladą, pijąc kolejną kawę.
Sytuacje te mogą się wydawać zupełnie ze sobą niepowiązane. Najpierw poja-
wiła się myśl „jak mogłam odmówić”, następnie negatywna emocja, która spowodo-
wała pojawienie się we mnie winy, którą z kolei była złość na siebie, bo odmówiłam
pomocy. Następnie, z powodu poczucia winy za ten uczynek, skupiłam w myślach
całą uwagę na tym, zamiast na czynnościach w kuchni, co spowodowało, że nie-
chcący zrzuciłam talerz ze stołu. Pojawiła się jeszcze większa wściekłość na siebie
oraz własną niezręczność, co nakręciło winę jeszcze mocniej. Prawdopodobnie nie
przypaliłabym zupy, gdybym skupiła uwagę na gotowaniu, a nie myśleniu o stłu-
czonym naczyniu i o tym, ile będzie kosztowała naprawa telefonu.
Poczucie winy rosło, wzmagane emocją niezadowolenia z własnych uczynków.
Myśli te znowu odwróciły moją uwagę od „tu i teraz”.
Za moją niezręczność i objadanie nieświadomie ukarałam sama siebie kopnia-
kiem. Żeby się pocieszyć, zjadłam pół szarlotki, popijając ją kawą.
Myśl o kaloriach, jakie właśnie zjadłam, znów obudziła we mnie poczucie
winy. Jedno poczucie winy stworzyło kolejne. Oczywiście na tym nie poprzestało.
Zbiór negatywnych wydarzeń ciągnących się latami mógł być wytworem zapo-
czątkowanym tym właśnie zdarzeniem. A jeśli nie tym, to innym zadawnionym
momentem powodującym powstanie wyrzutów sumienia.
Historię, którą właśnie opisałam, stworzyłam po to, żeby zo-
brazować, do czego może doprowadzić poczucie się winnym.
W moim życiu zdarzały się podobne sytuacje, ale niestety nie pa-
miętam ich szczegółowo. Pamiętam natomiast pociąg do jedzenia
w takich właśnie momentach, zamiast zastanowienia się nad tym,
co jest przyczyną mojego nadmiernego apetytu.
17
Żeby nie dopuścić do tych wszystkich sytuacji, wystarczyłoby
zauważyć pierwsze poczucie winy, jakie się pojawiło, kiedy na-
stąpiło pierwsze negatywne odczucie po odmowie znajomej oraz
przeanalizowanie, dlaczego w ogóle się pojawiło. Może w prze-
szłości zdarzyła się podobna sytuacja, która wywołała podobne
samopoczucie?
Należy zatem sytuację zrewidować, a następnie odpowiednio
zareagować, zamiast pozwolić negatywnemu uczuciu żyć stwo-
rzonym w sobie raz poczuciem winy i przyciągać kolejne nega-
tywne sytuacje do własnego życia.
Uważam, że nie każdy potrzebuje regresingu, hipnozy czy in-
nych form penetrowania przeszłości, aby wyleczyć się ze starych
ran i emocji powodujących szereg niemiłych zdarzeń w życiu.
Można załatwiać sprawy na bieżąco, wychwytywać nadarzające
się ku temu okazje w postaci irytującego – negatywnego – sa-
mopoczucia powodowanego najczęściej przez ludzi, których od-
bieramy negatywnie, lub negatywnych myśli wywołujących takie
emocje, jak w przykładzie powyżej.
Przykład złego samopoczucia po odmowie przyjaciółce przy-
sługi jest doskonałą informacją, która powiedziała wiele o tej oso-
bie: „Czuję się źle z powodu swojej asertywności”. A co by było,
gdyby się zgodziła? Wtedy zamiast posprzątać mieszkanie, pójść
do fryzjera, przygotować się na randkę – musiałaby kilka godzin
spędzić w sposób, na który nie miała najmniejszej ochoty, i prze-
łożyć swój plan spędzenia wolnego czasu w taki właśnie sposób
na inny termin. Wściekła, że mieszkanie pozostanie brudne, a na
randkę będzie musiała ułożyć sobie fryzurę sama. Dlatego takie
zachowanie – odmowa – było właściwe. Gdyby osoba z tej historii
zaraz na początku wyłapała złe samopoczucie z powodu odmowy
i nie poddała mu się, tylko przeanalizowała, załatwiłaby jedną
z ważnych kwestii we własnym życiu.
Warto wyłapywać takie informacje, bo mówią dużo o czło-
wieku. Mnie powiedziały, że dla mnie będzie korzystne naucze-
18
nie się mówienia „nie” bez czucia się winną. Nie jest sztuką od-
mówić czegoś sobie lub komuś albo się na to zgodzić. Sztuką
jest nie czuć się winnym, kiedy się to robi. Podobnie jak ze je-
dzeniem czegoś smacznego. Nie jest sztuką nie zjeść tego, co się
lubi, dlatego, że jest to kaloryczne, a potem cały dzień katować
się myślą o smaku i zapachu tejże potrawy, ale zjeść kawałek
i czuć się z tym dobrze.
Korzenie poczucia winy
Dużo myślałam o tym, jak wcześnie i gdzie pierwsze korzenie
poczucia winy zostają zapuszczone. Trudno określić czas i miejsce
oraz które słowo lub zachowanie jako pierwsze wywołało poczucie
winy. Jestem jednak przekonana, że miało to miejsce w bardzo
wczesnym dzieciństwie.
Najpierw pojawił się odbiór danego słowa, zachowania lub
wyczucia czyjejś emocji, następnie pojawiło się poczucie winy.
Spowodowało to powstanie uczucia zagrożenia, nasiliły się oba-
wy, a następnie powstało negatywne przekonanie. Zachowania
lub słowa innych nasączone emocjami zwiększają wytworzenie
poczucia winy i ugruntowują wyobrażenia na temat własny i in-
nych, poprzez które wybieramy określone drogi w życiu.
Schematycznie można to nakreślić w następujący sposób:
Negatywne słowo, czyn, gest lub czyjaś emocja poczucie
winy strach wyobrażenia i przekonania zachowanie zgodne
z wzorcami przekonań i wyobrażeń.
Niewinne dziecko nie wstydzi się i nie boi niczego, dopóki się
go za to nie skarci. Mały człowiek uświadamia sobie wówczas,
że popełnił błąd. Ponieważ nikt tej niewinnej istocie nie po-
wiedział, że każdy ma prawo popełniać błędy, a tylko krzyczał
na nią lub wyśmiewał się z jej uczynków, zatem mały ludzik
uwierzył, że zrobił coś strasznie złego, a nawet, że sam jest zły.
19
Nieraz taka istotka słyszała: „Wstydziłbyś się”, „Co z ciebie wy-
rośnie”. Jeżeli dziecko zostało ukarane przez rodziców słownie
lub fizycznie bez wcześniejszego wytłumaczenia mu, dlaczego
została podjęta taka decyzja, to zacznie myśleć i czuć się winne
temu, że nie potrafiło się zachować, albo nie będzie zdawało
sobie sprawy z tego, za co zostało ukarane, i w efekcie zacznie
myśleć, że to ono samo jest przyczyną wszelkiego zła. To z kolei
kształtuje w dziecku nieustanne poczucie winy spowodowane
nieumiejętnością spełnienia oczekiwań rodziców, a także zaniża
jego poczucie wartości.
Nieznającej jeszcze życia istocie należy jasno wytłumaczyć za-
sady, jakie obowiązują w domu i świecie, oraz jakie zachowania są
wymagane względem innych ludzi. Kochający rodzic powinien
dodać do tego również słowa miłości, czyli mówić swojemu dziec-
ku, że jest ważną, cenną i godną miłości istotą oraz że rodzic nie
będzie zły na nie jako na istotę ludzką, tylko na to, jak się zacho-
wało w danym momencie. Być może nie zahamuje to powstania
poczucia winy, ale dziecko będzie świadome źródła ewentualnej
kary mogącej wystąpić przy każdym podobnym zachowaniu oraz
pozostanie świadome, że mimo swojego postępowania jest kocha-
ne i ważne dla rodziców.
Jeśli rodzice przekazali dziecku, jakie zachowania nie są przez
nich akceptowane i będą karane, to może być tak, że dziecko albo
w lęku przed karą czegoś nie zrobi, albo zrobi to mimo groźby
kary – co i tak wywoła w nim pewne poczucie winy, bo postąpiło
wbrew rodzicom. Wynika z tego, że każdy z nas, chcąc żyć w spo-
łeczeństwie, musi doświadczyć czynników kształtujących poczu-
cie winy. Pytaniem zatem nie jest: „Jak uniknąć wywoływania
poczucia winy w naszym dziecku?”, ale „Jak wychowywać dziec-
ko, żeby mimo metod wychowawczych czuło się wartościowym
i potrzebnym człowiekiem?”. Pytaniem osoby dorosłej, która już
ma w sobie dojrzałe poczucie winy: „Jak mogę sobie uświadomić
źródło mojego poczucia winy i się od niego uwolnić?”.
20
Dojrzałe poczucie winy to poczucie się winnym w takich roz-
miarach, że bardziej to nie jest możliwe, co z kolei wywołuje chęć
uwolnienia się od tego nieprzyjemnego stanu kreującego nega-
tywne sytuacje w życiu danej osoby. Pojawia się wtedy intencja
powrotu do swojego naturalnego stanu niewinności.
Niedojrzałym poczuciem winy jest kreowanie sobie negatyw-
nych sytuacji bez pojęcia, że samemu się je stworzyło. Jest to
świadomość, że w duszy coś nie gra, i obarczanie za to siebie wraz
ze zgodą na dalsze otrzymywanie kopniaków. Z upływem czasu
i wzrostem niezadowolenia z siebie i z życia przychodzi uświado-
mienie sobie nonsensu przeciągania tego stanu, dochodzi powoli
do dojrzałego poczucia winy, a potem – do chęci uwolnienia.
Chyba każdy człowiek nosi w sobie poczucie winy. Jest to stan
mocno zakotwiczony już w umyśle małego dziecka, a nawet nie-
mowlęcia. Rodzice w swojej nieświadomości mówią dziecku różne
rzeczy, nie zdając sobie sprawy z ich skutków w życiu dorosłym
własnej pociechy. Myślą, że kiedy dorośnie, o wszystkim zapomni.
Świadomie może nie pamiętać, ale czysta podświadomość małego
dziecka koduje każde słowo oraz działanie w jego kierunku.
Niestety, większość rodziców woli krytykować i karcić swoje po-
ciechy za najmniejszy nawet błąd, niż je doceniać, wyrażać miłość
względem nich oraz mówić im, jaką radość daje sama ich obec-
ność. Niewielu rodziców potrafi wyrażać uczucia miłości wzglę-
dem dziecka. Nadrabiają to bardzo często poprzez przygotowy-
wanie swojemu dziecku lubianych przez nie posiłków, kupowanie
słodyczy lub innych rzeczy. Mówi się: „przez żołądek do serca”.
Nawet przez dawanie prezentu w postaci czekoladek staramy się
pokazać, jak kogoś kochamy, zamiast mu to po prostu powiedzieć.
Rzadki u rodziców jest zwyczaj przyznawania się do błędów,
przepraszania i przebaczania. Rodzice lub opiekunowie są pierw-
szymi i najważniejszymi autorytetami dziecka. Dziecku wydaje
się bardzo niesprawiedliwe, kiedy rodzic popełni błąd i nie przy-
zna się do niego, a ono za to oberwie. Nie chodzi wtedy o sam
21
czyn, ale o to, że dziecko poczuło się winne z powodu własnego
istnienia. Problem narasta do rozmiaru wytworzenia w sobie po-
czucia bycia mniej wartościowym człowiekiem niż inni.
Aktywowanie się poczucia winy w życiu dorosłym jest swo-
istym rodzajem mechanizmu obronnego. Umysł zapamiętał karę
otrzymaną w dzieciństwie za pewne zachowanie, a następnie za
każdym razem, kiedy dorosły człowiek chciał popełnić pewien
czyn, umysł przypominał, żeby tego nie robić, by nie doświadczyć
kary. Jeśli dziecko zostało skarcone w dzieciństwie za odzywanie
się, bo mówiło „od rzeczy”, to będzie w dorosłości postrzegane
jako osoba nieśmiała, ponieważ ma zakodowane w podświado-
mości, że kiedy się odezwie, to oberwie. Jeżeli ktoś wyśmiewał się
z małej dziewczynki, że wygląda paskudnie, bo założyła szpilki
i bluzkę mamy, to jako kobieta może czuć się winna, kiedy ubie-
rze się seksownie. Jeżeli dziecko pod groźbą kary zjadało wszyst-
ko, choć nie było głodne, to w życiu dorosłym będzie czyścić tale-
rze do ostatniego okruszka, żeby uniknąć kary.
Już jako dziecko byłam notorycznym kłamcą nawet w naj-
mniej istotnych sprawach. Kiedy dorosłam, niewiele się zmieni-
ło. Również jako osobie dorosłej kłamstwo częściej przechodziło
mi przez usta niż prawda. Nawet kiedy zdałam sobie już z tego
sprawę, nie potrafiłam przyznać się do kłamstwa. Bardzo źle się
z tym czułam, więc próbowałam znaleźć przyczynę przeinaczania
faktów. Kiedy sięgnęłam w przeszłość, przypomniałam sobie la-
nie otrzymane od taty, czemu towarzyszyło powiedzenie prawdy
o jakimś wydarzeniu. Nie przypominam sobie dokładnie, o jaką
sprawę chodziło, wiem jednak, że mój umysł zapamiętał to jako
„nie warto mówić prawdy, bo wtedy dostaje się lanie”. Kłamałam
więc szybciej, niż myślałam, właśnie po to, żeby uniknąć kary.
Dużo czasu zajęło mi przekonanie swojego umysłu, że mówienie
prawdy zwyczajnie mi się opłaca. Moja świadomość rosła, prze-
stałam kłamać, a nawet kiedy „spontanicznie” skłamałam, zaraz
potem potrafiłam się do tego przyznać.
22
Miałam 35 lat i byłam całkowicie przekonana, że jestem w porządku z wła-
sną uczciwością – a jednak skłamałam. Powiedziałam koleżance przez telefon,
że mój partner wyjeżdża za trzy dni w sprawach własnego biznesu, podczas
gdy on już wyjechał dzień wcześniej. Po chwili zdałam sobie sprawę z tego,
co zrobiłam. Nie przyznałam się jednak do tego od razu. Umówiłyśmy się na
spotkanie za pół godziny. Chciałam zobaczyć, jak się z tym będę czuła w drodze
do niej i chciałam powiedzieć jej o tym podczas spotkania. Czułam się okrop-
nie. Patrzyłam na przepływające przeze mnie emocje, niechęć do własnej osoby
w myślach, które nieustannie przewijały się przez mój umysł. Kiedy otworzyła
drzwi, powiedziałam jej prawdę. Od razu przyszła do mnie odpowiedź, dla-
czego to zrobiłam. Otóż ostatnimi czasy bardzo zaniedbałyśmy naszą relację
głównie z tego powodu, że ja gdzieś wyjeżdżałam i nie miałam wystarczająco
dużo czasu, aby spotykać się ze znajomymi, a pozostały czas spędzałam z part-
nerem. Żeby pokazać jej, jak mi na niej zależy, wymyśliłam na poczekaniu, że
jeśli mój partner wyjedzie za kilka dni, a ja do niej pójdę już teraz, to będzie
znaczyło jak jest dla mnie ważna.
Chciałam pokazać, jaką jestem dobrą koleżanką, i poczuć się lepiej. Chcia-
łam również, żeby ona czuła się dobrze. Niewątpliwie miałam zakodowane
w mojej podświadomości, że niewinne kłamstwo nikomu nie zaszkodzi. Źródłem
takiej troski o samopoczucie mojej koleżanki było prawdopodobnie wzbudzone
w dzieciństwie poczucie winy, w czasie kiedy zdradziłam swoje prawdziwe od-
czucia i uraziłam tym bliską mi osobę, a ona mi to wypomniała.
Kiedy powiedziałam jej o moim kłamstwie, byłam zaskoczona jej reakcją.
Powiedziała bardzo spokojnie: „Aneta, a myślisz, że ja nie koloryzuję? Ja też
czasem przeinaczam fakty”. Po krótkim czasie już rozmawiałyśmy o czymś zu-
pełnie niezwiązanym z tym tematem.
Tylko że ona była szczupła, a ja nie. Ona nie miała poczucia winy z powodu
swojego zmieniania faktów. Ja natomiast za każdym razem, kiedy przyłapałam
się na kłamstwie, czułam się winna i pokazywałam to swoją nadwagą.
23
Poczucie winy jest niewątpliwie czynnikiem napędzającym ape-
tyt psychiczny na nadprogramowe jedzenie. Tak właśnie było
w moim przypadku.
Jako dziecko nie miałam pojęcia, dlaczego utyłam, nawet się
nad tym nie zastanawiałam. Pozostawałam jednak świadoma, że
cały czas byłam z czegoś niezadowolona, że coś mi nie pasowało.
Już w wieku kilku lat wiedziałam, że różnię się od moich rówie-
śników. Z tego, co mogę sobie przypomnieć z zachowań i słów
ludzi, których wybrałam sobie na rodzinę, wywnioskowałam, że
ślepo zgadzałam się ze wszystkim, co mówili, bo każdy sprzeciw
był buntem podlegającym karze. Powiedzenie, że dzieci i ryby
głosu nie mają, traktowałam bardzo dosłownie. Kiedy kazano
mi opróżnić talerz co do okruszka, to tak właśnie robiłam, tłu-
miąc w sobie naturalne prawo do wyrażenia tego, że byłam już
najedzona.
Kiedy uświadomiłam sobie bycie „grubym kluskiem”, czyli już
w wieku kilku lat, może 4-5, punktem bycia winną stał się sam
fakt, że jestem gruba. Tłuszcz przesłonił mi widok na wszyst-
ko inne. Myślałam, że moja nieśmiałość była rezultatem otyłości.
Robienie tego, co każą inni, czyli brak własnego zdania – to wina
otyłości. Myślałam sobie, że gdybym była szczupła i ładna, to nie
pozwoliłabym sobie na takie traktowanie i robiłabym w życiu,
co tylko chcę. Przez wiele lat wszystko kręciło się wokół kilogra-
mów, których obecność uświadamiali mi bliscy i znajomi, mówiąc
czule: „ale grubiutka dziewczynka” albo „pulpet”.
Kiedy miałam momenty, gdy zeszczuplałam w wyniku tortur
jedzenia według różnych diet, i gubiłam nawet do 10 kg wagi,
wcale nie stawałam się bardziej śmiała, odważna czy pewna sie-
bie. Wręcz przeciwnie, byłam bardziej milcząca i częściej myśla-
łam o odmawianiu sobie przyjemności jedzenia, choć myślałam
notorycznie właśnie o nim.
Był to dla mnie dowód na to, że moja otyłość powstała z po-
wodu winy, jaką odczuwałam, zanim utyłam. Wcześniej byłam