1
Marian Biernacki: Stosunek chrześcijanina do świąt Bożego Narodzenia.
Mamy przynajmniej dwa powody, dla których z radością oczekujemy na ten dzień
i godnie przeżywamy grudniowe święto.
Po pierwsze, niezależnie od tego, kiedy to dokładnie się stało, jest to kolejna
rocznica narodzin Chrystusa, naszego Zbawiciela i Pana. Fakt, że Go kochamy,
respektujemy i uwielbiamy czyni ten dzień corocznego wspominania Jego
pierwszego przyjścia na ten świat, dniem świątecznym. Nikt, kto choć trochę
pojął tajemnicę i rangę wcielenia Syna Bożego, nie będzie miał poczucia przesady
w świętowaniu tego cudownego zdarzenia.
Po drugie, jest to dla nas dzień sympatyczny i radosny, bowiem tego dnia,
przynajmniej
teoretycznie,
zdecydowana
większość
obywateli
schrystianizowanego świata, mniej lub bardziej świadomie, składa hołd naszemu
Zbawicielowi, Jezusowi Chrystusowi. Już to, że ludzie wymieniają imię naszego
Pana, że tej nocy czytają i słuchają fragmentów Pisma Świętego o Jego
narodzeniu, a nawet śpiewają o tym pieśni (kolędy), powinno być przez nas
przyjmowane z zadowoleniem. Nawet jeżeli ich poziom zrozumienia tego, co tak
naprawdę świętują jest, naszym zdaniem, bardzo niski, a stopień emocjonalnego
zaangażowania i skupienia na samym Chrystusie, co najmniej niewystarczający -
2
to przecież miło nam jest, że mówią o Jezusie, że, ogólnie rzecz biorąc, Chrystus
Pan staje się tego dnia centralną postacią w polskich domach. My, Jego
uczniowie, cieszymy się z tego, chociaż nie ulegamy złudzeniu, że tym samym
Chrystus staje się naprawdę ich Panem i Zbawicielem.
To przyjemnie patrzeć jak ludzie, którzy na co dzień nie mają z Jezusem zbyt
wiele wspólnego, tego dnia poświęcają Mu część swojej uwagi, mobilizują się,
by pójść do kościoła, oglądają jakiś film o Nim, a nawet, choć czasem niezdarnie,
próbują się włączyć w śpiewanie kolęd... Ta satysfakcja w sercu prawdziwego
chrześcijanina jest przedsmakiem uczucia, które przepełni nas w owym wielkim
Dniu, gdy nasz Pan w widzialny sposób powróci tu w wielkiej chwale i który
będzie końcowym aktem Bożego scenariusza zdarzeń. Scenariusza zmierzającego
ku temu, „aby na imię Jezusa zginało się wszelkie kolano na niebie i na ziemi, i
pod ziemią, i aby wszelki język wyznawał, że Jezus Chrystus jest Panem, ku
chwale Boga Ojca” (Flp 2,10-11). Cóż to będzie za uczucie widzieć, jak wszyscy,
nawet najwięksi przeciwnicy Chrystusa, tego dnia upadną i złożą Mu hołd, a usta
największych nawet naśmiewców wyznają, że Jezus jest Panem.
W jakimś niewielkim stopniu i w pewnym sensie już dzisiaj, podczas Świąt
Narodzenia Pańskiego, możemy obserwować, jak ludzie tego świata, właściwe
nie wiadomo dlaczego, zatrzymują się w swym biegu, by złożyć hołd Panu! Czy
coś takiego może wzbudzać w nas niesmak?
Przecież, gdy ktoś dobrze wspomina bliską nam osobę, przypomina sobie o jej
urodzinach, zadaje sobie trudu, by wysłać jej kartkę z życzeniami - to jesteśmy z
tego zadowoleni i zwykle nie dopytujemy się o szczerość i głębię jego intencji.
Kiedy prezydent Stanów Zjednoczonych, podczas zaprzysiężenia kładzie rękę na
Biblii, to niezależnie od tego kim jest i co wtedy myśli, nam, ludziom kochającym
Słowo Boże, robi się w tym momencie przyjemnie.
Krótko mówiąc, jako ludzie wierzący w Jezusa Chrystusa, cieszymy się, że tak
szeroko świętowany jest dzień urodzin naszego Zbawiciela. Niech ludzie nadal
przypominają sobie o narodzeniu Chrystusa! Niech mówią i śpiewają o Jezusie,
choćby „malusieńkim”! Jest szansa, że za którymś razem pojawi się w nich
głębsza refleksja i zapragną poznać Go bliżej, tak jak i my tego kiedyś
zapragnęliśmy, często po latach powierzchownej religijności.
Szczególna rola ludzi wierzących
Okres świąt Narodzenia Pańskiego jest dla nas, uczniów Chrystusa, dobrą okazją
do przybliżenia naszym najbliższym osoby Zbawiciela. Powiedziałbym nawet, że
mamy obowiązek wykorzystać tę szansę, którą dają świąteczne dni i najbardziej
nawet zapracowani krewni, dzięki Jezusowi, mają trochę wolnego czasu.
3
Oczywiście, można przegadać ten czas starając się wykazać duchową
powierzchowność społeczeństwa, komercjalizację świąt i niepotrzebne skupianie
się na ich zewnętrznych symbolach. Można narzekać i być zdegustowanym
okresem świątecznym. Ale dobrze by było, gdyby każdy z nas postawił sobie
pytanie, do czego taka postawa prowadzi?
Przecież ten sam czas można wykorzystać lepiej, podkreślając dobrodziejstwa
Wcielenia Syna Bożego. Można poprzez osobisty, głęboki i promienny sposób
przeżywania świątecznych dni, rozbudzać w krewnych i znajomych właściwą
postawę i uczyć ich właściwego stosunku do narodzonego Zbawiciela.
Negatywne zjawiska
Biorąc pod uwagę wszystko to, co napisałem wyżej, mógłby ktoś pomyśleć, że
byłoby najlepiej gdybyśmy zupełnie przymknęli oczy na te wszystkie negatywne
zjawiska w społeczeństwie, które nasilają się w okresie świąt Narodzenia
Pańskiego. Otóż wcale tak nie myślę i nie chcę wywołać takiego odczucia.
Jak najbardziej powinniśmy zauważać i umiejętnie piętnować to, co zaprzecza
istocie tych świąt. Smuci nas między innymi:
• Przesadne zainteresowane jedzeniem i piciem w świątecznym okresie. Wielu
ludzi dopuszcza się w tym czasie grzechu obżarstwa.
• Nasycenie, zwłaszcza okresu Wigilii, szeregiem ludowych przesądów i
zabobonów oraz zajmowanie się wróżbami, co według Pisma jest obrzydliwością
w oczach Boga.
• Narastająca z roku na rok, wszechogarniająca komercjalizacja. Pytanie, ile uda
mi się zarobić na tych świętach, albo jak dużo będę musiał na nie wydać - to dla
bardzo wielu ludzi najważniejsza myśl grudnia.
• Mała uwaga poświęcona najważniejszej osobie tych świąt – czyli Jezusowi
Chrystusowi. Dla wielu tzw. nowoczesnych ludzi, święta kojarzą się już tylko z
prezentami, choinką i dobrą wyżerką w rodzinnym gronie.
Tym i podobnym zjawiskom starajmy się przeciwdziałać, przynajmniej we
własnych rodzinach. Z umiarem przygotowujmy świąteczny stół, bądźmy wolni
od wigilijnej magii liczb i nade wszystko, poświęćmy szczególną uwagę w tych
dniach samemu Zbawicielowi świata!
4
Dlaczego 25 grudnia?
Dobrze jest wiedzieć, że to chrześcijańskie święto na pamiątkę narodzenia
Chrystusa, najpierw obchodzono w dniu 6 stycznia. Dopiero w IV wieku
przeniesiono je na dzień 25 grudnia, czyli na okres zimowego przesilenia Słońca.
U podstaw tej decyzji leży zamiłowanie chrześcijan pierwszych wieków do
symboliki i ustanawianie chrześcijańskich symboli niezależnie od tego, co
konkretne rzeczy czy zjawiska znaczyły w okresie pogaństwa. I tak przyjęto że
Słońce, któremu poganie oddawali cześć boską, jest symbolem Chrystusa,
Światłości świata. Zgodnie z biblijnym objawieniem, Chrystus jako prawdziwa
Światłość, pokonał ciemność. Zrozumiałe więc, że według tej symboliki, przy
nieznajomości dokładnej daty narodzin Chrystusa, najbardziej na symboliczną
datę przyjścia Syna Bożego na ten świat „pogrążony w mrokach”, nadawał się 25.
dzień grudnia, czyli ten, w którym Słońce „zwycięża” i zaczyna coraz dłużej
świecić nad ziemią. Takie porządkowanie symboliki jest z chrześcijańskiego
punktu widzenia jak najbardziej uprawnione i nie powinniśmy poddawać się
uprzedzeniom z powodu pogańskiego chaosu wartości i znaczeń. Cokolwiek
Słońce znaczyło w czasach pogańskich, zapalił je Bóg, „aby rządziło dniem” (Rdz
1,16) i w tym znaczeniu bardzo trafnie symbolizuje ono Chrystusa.
Choinka
Gdy wypełnia mieszkanie przyjemnym zapachem podkreślającym podniosły
charakter świąt, w naszych sercach rodzi się obawa, czy stawiając ją w naszym
domu, nie uczestniczymy przypadkiem w jakimś pogańskim kulcie.
Zanim odpowiemy na to pytanie, zobaczmy, co pod hasłem „choinka” można
przeczytać w Słowniku mitów i tradycji kultury, Władysława Kopalińskiego.
„Choinka. Wigilijne drzewko, ustawiane i przystrajane świeczkami, łańcuchami,
zabawkami, błyszczącymi nićmi, szklanym śniegiem w czasie świąt Bożego
Narodzenia albo Nowego Roku.
Późny obyczaj niemiecki, oparty może na Biblii, Iz 60,13: ‘Chwała Libanu do
ciebie przyjdzie, jodła i bukszpan, i sosna społem, aby przyozdobić miejsce
świętości mojej’, spotykany w pierwszej połowie XIX wieku w Polsce u
ewangelickich mieszczan pochodzenia niemieckiego.
Zwyczaj rozpowszechnił się w Europie i Ameryce Północnej w okresie mody na
rzeczy niemieckie po ślubie brytyjskiej królowej Wiktorii w 1840 roku z
niemieckim księciem Albertem Sachsen-Coburg-Gotha, a w XX wieku również
w świecie niechrześcijańskim, np. w Japonii”.
5
Dla pełniejszego obrazu musimy też zadać w tym miejscu pytanie o symbolikę
choinki. W Słowniku symboli, wydanym przez Wiedzę Powszechną w 1990 roku
czytamy:
„(...). Zimozielone drzewa, wieńce i girlandy służyły starożytnym Egipcjanom i
Żydom jako symbole wiecznego życia. Jako pozostałość po pogańskim kulcie
Drzew Życia przetrwał u schrystianizowanych Skandynawów obyczaj ozdabiania
domu i stodoły na Nowy Rok zimozielonymi gałęziami dla odstraszania złych
duchów oraz obyczaj stawiania przed domem drzewka dla ptaków na czas świąt
Bożego Narodzenia albo, jak to się przyjęło najpierw w Niemczech, stawiania
wówczas u progu lub wewnątrz domu – choinki”.
W Małym słowniku liturgicznym Ruperta Bergera czytamy zaś, że choinka „(...)
symbolizuje drzewo życia pośrodku raju, do którego Chrystus otworzył nam
ponownie dostęp”.
Zofia Kossak omawiając polskie zwyczaje świąteczne pisze o choince:
„Drzewko, śliczna ozdoba świąt Bożego Narodzenia, szczyci się starą, jak kutia,
tradycją. Pochodzi od aryjskiego ‘drzewa życia’, którego ślady w sztuce lub
obyczajowości znajdziemy wszędzie, dokąd dotarli Ariowie. (...) Niegdyś w
polskich chatach w czasie Godów zawieszano u pułapu świetlicy ścięty czubek
jodły lub świerku, wierzchołkiem ku dołowi, ustrojony tradycyjnie w wydmuszki
jaj (jajo – symbol życia), piernikowe figurki (ślad zastępczych ofiar ludzi i
zwierząt), jabłka znamionujące zdrowie i ‘światy’ z opłatków. Ten prototyp
‘drzewka’ zwano ‘jodełką’ (...). W XIX wieku burżuazja polska została
oczarowana ‘choinką’ niemiecką. Nowe drzewko pochodziło z tego samego
źródła co dawne, lecz stało prosto, miast bujać się u pułapu; na gałązkach płonęły
świeczki i połyskiwały kolorowe szklane bańki. Stosunkowo szybko ‘choinka’
przeszła z salonów do chat, wypierając ubogą krewniaczkę ‘jodełkę’.”.
Spróbujmy podsumować i wyciągnąć wnioski, które być może będą komuś
pomocne w określeniu jego własnego poglądu na tę kwestię.
Jest sprawą oczywistą, że w pogańskim świecie istniał kult drzew. Niemniej
jednak, także w Biblii bardzo często czytamy o różnych drzewach, przy czym ich
symbolika nie ma bynajmniej metryki pogańskiej. Ślady kultu drzew w historii
religii rasy aryjskiej w Europie nie muszą więc automatycznie dyskredytować
choinki i jej symboliki. Nie może jej też dyskredytować to, że dotarła do nas z
Niemiec. Należy pamiętać, że kult drzew brał się głównie z przesądów ludowych,
iż drzewa mają duszę tak jak człowiek, albo, że zamieszkują w nich dusze
zmarłych ludzi. Choinka w swej symbolice w żadnym stopniu nie nawiązuje do
tych pogańskich wierzeń.
6
Z drugiej strony należy pamiętać, że w prawidłowo rozumianej symbolice
chrześcijańskiej, duchowa rzeczywistość istnieje niezależnie od występowania
symbolu. Symbol co najwyżej uwydatnia i obrazuje tę duchową rzeczywistość.
W tym sensie postawienie w domu choinki w święta Narodzenia Chrystusa Pana,
lub jej brak, w żadnym stopniu nie decyduje o rzeczywistym stosunku
domowników do samego Chrystusa. Duchowość nie jest zależna od symboli
zewnętrznych. Nie karmi się nimi, nie potrzebuje ich stymulacji. Niemniej jednak
nie ucieka od nich i nie czuje się przez nie zagrożona. Nie boi się, że zawieszony
w kaplicy krzyż, albo nalepiona na samochodzie „ryba”, staną się przedmiotem
bałwochwalczego kultu. Są jedynie znakiem, symbolem stojącej za nimi
duchowej rzeczywistości. Rzeczywistości która jest od zewnętrznych symboli
absolutnie niezależna. Tak jak nalepiona na samochodzie „rybka” nie przesądza
o tym, kim jest jego kierowca, tak też postawiona w mieszkaniu choinka, nie
decyduje o właściwym stosunku do osoby Jezusa Chrystusa.
Poza tym należy tu nadmienić, że symbolu ryby używano również w pogaństwie.
Jednak w chrześcijaństwie ryba ma swoją własną, niezależną, symboliczną
wymowę i zawsze ją mieć będzie. Nie ma dla nas znaczenia to, że była
przedmiotem pogańskiego kultu np. w Egipcie i Syrii i dla wielu pogańskich
ludów symbolizowała szczęście, zdrowie i życie.
Wnioski końcowe
Z naszych dotychczasowych rozważań wynika konkluzja, że z teologicznego
punktu widzenia nie ma podstaw do posądzania o udział w pogańskim kulcie tych
chrześcijan, którzy w święta przyozdabiają swoje mieszkanie choinką.
Tak jak nie ma sensu rezygnować z posługiwania się w chrześcijaństwie
symbolem „ryby” tylko dlatego, że ryba była kiedyś czczona, składana w ofierze
i miała podobną symbolikę w pogańskich kultach, tak też nie zachodzi duchowa
konieczność odrzucania choinki, tylko dlatego, że jej znaczenie jako symbolu w
chrześcijaństwie zbiega się z aryjskim symbolem „drzewa życia”, i że można
doszukać się w niej jakiegoś dalekiego związku z pogańskim kultem drzew.
Choinka od wieków ma w chrześcijaństwie swoją własną, odrębną symbolikę i z
duchowego punktu widzenia nie stanowi zagrożenia dla czystości naszej wiary w
Jezusa.
Dojrzała postawa chrześcijanina w tym względzie polega na pozostawieniu
sprawy posługiwania się symbolami osobistej ocenie i decyzji każdego z nas. Nie
należy nakazywać używania jakiegoś symbolu ani też go zakazywać. Nikt z nas
nie ma obowiązku zawieszania krzyża w swoim mieszkaniu, ale jak najbardziej
może to zrobić, gdy jego zdaniem jest to słuszne i ważne.
7
Nie wolno też oceniać ludzi w oparciu o to, czy posługują się jakimś symbolem,
czy też nie. Zawsze dobrze jest jednak mieć na uwadze to, czy nasze postępowanie
kogoś nie zgorszy.
Szczególnie okres świąt upamiętniających narodzenie naszego Zbawiciela, Jezusa
Chrystusa, powinien wiązać się z wzajemną życzliwością, radosną troską o
duchowy rozwój i przyjęciem budującej postawy jedności i miłości.
Przedruk z czasopisma „Chrześcijanin” 11-12 1999
http://www.radiopielgrzym.pl/stosunek-chrzescijanina-do-swiat-bozego-