Bereza Kartuska jak było naprawdę

background image

1

Bereza Kartuska – jak było naprawdę?

26 września 2012 20:18

Budynek dawnego więzienia w Berezie Kartuskiej. Fot. Wikipedia/Czalex

Zdzisław J. Winnicki

Bereza była rzeczywiście miejscem i symbolem nie przynoszącym sławy władzom
sanacyjnym. Na pewno nie

była jednak tym, co pisze o niej wielu autorów na Białorusi,

którzy pozyskują „wiadomości” z dawnych propagandowych źródeł komunistycznych. Jak
zatem było z tą Berezą?

Poniższy tekst opublikowałem po raz pierwszy niemal w przeddzień zawirowań politycznych
zakończonych delegalizacją Zarządu Głównego Związku Polaków na Białorusi, w jeszcze przed
delegalizacyjnym „Głosie znad Niemna”. Uczyniłem to na prośbę Redakcji, gdyż w białoruskim
piśmiennictwie Bereza powszechnie urasta do diabolicznego wręcz symbolu gwałtu polskiego na
Białorusinach. Wtedy dyskusji nad tekstem nie było, gdyż Polacy na Białorusi mieli poważniejsze
sprawy przed sobą. Może warto zatem powtórzyć dyskusję o Berezie w Internecie?

Na krótko przed wybuchem II wojny światowej, jak podaje autor jedynej jak dotąd naukowej
monografii o obozie odosobnienia w Berezie Kartuskiej Ireneusz Polit („Miejsce odosobnienia w
Berezie Kartuskiej”, Toruń 2003), Berezę wyznaczono na miejsce internowania dla osób
zaangażowanych w antypolską dywersję, czyli dla tzw. V kolumny. Byli to mieszkający w Polsce
Niemcy i współpracujący z wywiadem niemieckim obywatele polscy, Ukraińcy – banderowcy z
Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN) współpracujący z III Rzeszą, a także nie ustalona
bliżej liczba obywateli polskich różnych narodowości – komunistów aktywnie zaangażowanych w
antypolskie akcje dywersyjne. Taką formę internowania prewencyjnego stosowały w czasie II
wojny światowej wszystkie państwa koalicji antyhitlerowskiej. Obóz, który nabrał w związku z
powyższym zupełnie innego niż dotąd znaczenia, rozrósł się do niespotykanych wcześniej
rozmiarów. Liczba internowanych wynosić miała aż 7 tysięcy, z czego 4,5 tysiąca stanowili
Ukraińcy z OUN. Do tego czasu w przystosowanych do nowej roli dawnych koszarach
przebywało jednorazowo średnio 300 osadzonych.

background image

2

Mimo, że w myśl ustaleń Paktu Ribbentrop-Mołotow usytuowana na Polesiu Bereza znajdowała
się w sowieckiej strefie okupacyjnej, na mocy specjalnej umowy agresorów pierwsi do Berezy
wkroczyli Niemcy. Wkroczyli po to by zająć się internowanymi tam swoimi rodakami. Obóz był
opustoszały. Pozostali w nim jedynie ci spośród internowanych Niemców, którzy ze względów
zdrowotnych lub z obawy przed nieznanym otoczeniem nie uciekli, gdy polskie służby policyjne
po 17 września ewakuowały się z obozu. Nie wiadomo jak wyglądały ostatnie dni obozu w
Berezie. Pojmanych później funkcjonariuszy zamordowano w Ostaszkowie w ramach „operacji
katyńskiej”. Pozostali, zapewne w obawie o swe życie, nie pozostawili wspomnień. Nie byłyby to
zresztą wspomnienia, którymi należałoby się chwalić. Nawet przed najbliższą rodziną.

Po Niemcach do Berezy wkroczyli Sowieci. Specjalne grupy NKWD, szczególnie zainteresowane
polskimi instytucjami państwowymi, prowadziły także dochodzenia w sprawie Miejsca
Odosobnien

ia (MO) w Berezie Kartuskiej. W ich ręce dostał się między innymi Leon Kozłowski,

premier rządu polskiego z okresu gdy zapadła decyzja o utworzeniu obozu w Berezie. To właśnie
on był głównym pomysłodawcą powołania tej szczególnej placówki penitencjarnej. W
pozostawionych i opublikowanych w Polsce w 2001 roku wspomnieniach tak relacjonuje on owo
“zainteresowanie” podczas przesłuchania: „(…) Wyciągnięto także sprawę utworzenia za mego
rządu obozu odosobnienia w Berezie Kartuskiej, ale sprawy tej szerzej nie rozwijano. Było to
przecież dziecinnie łagodne zarządzenie w stosunku do obozów istniejących w Sowietach i
milionów ludzi odosobnionych w nich na długie lata z wyroków administracyjnych. W Berezie
Kartuskiej za mego urzędowania znajdowało się około dwustu ‘odosobnionych’, a każda sprawa
po trzech miesiącach musiała być na nowo rozpatrywana. Nie dawało to podstawy do
wewnętrznej propagandy w ustroju sowieckim. Mego śledczego interesowało tylko, ilu w Berezie
siedziało komunistów, a gdy się dowiedział, że było ich 38, to liczba ta wcale mu nie
zaimponowała i uznał, że sprawa nie nadaje się do szerszego traktowania” (…).

Jak ustalił Ireneusz Polit, którego dane tutaj przywołujemy, mimo złych warunków sanitarnych i
bytowych jakie panowały w MO oraz ostrego reżimu, spośród wszystkich osadzonych tam w
okresie 6 lat istnienia obozu w Berezie zmarło łącznie tylko 14 osób. Dziesięciu z nich – w
szpitalach dokąd ich skierowano na leczenie zewnętrzne, a cztery w samym MO, przy czym trzy
z powodu chorób, a jedna wskutek samobójstwa.

Po uporządkowaniu posiadanych materiałów archiwalnych z AAN – Warszawa i korzystając z
faktu ukazania się monografii Ireneusza Polita podejmujemy się popularnego przedstawienia
problematyki. Niniejszy tekst to również rozszerzona recenzja jego cennej i pionierskiej pracy.
Kwestia przypomnienia faktów jest ważna tym bardziej, że problem Berezy w powszechnej opinii
współczesnego piśmiennictwa na Białorusi, obok wielu innych, urasta do najbardziej
kontrowersyjnego problemu w najnowszych dziejach st

osunków polsko – białoruskich. Jak widzi

to i pokrewne mu zagadnienia współczesna historiografia i politologia białoruska (nie sowiecka!)
przedstawiłem w mojej książce „Współczesna doktryna i historiografia białoruska (po roku 1989)
wobec Polski i polskości” (Wrocław, 2003). Dla wprowadzenia czytelników, zanim przejdę do
omówienia tematu zasadniczego, przytoczę wyjątki z tej książki. Ilustrują one bowiem ogólne
nastawienie i ugruntowane, upowszechniane w podręcznikach szkolnych opinie o roli jaką
odegrało polskie władztwo państwowe na Kresach (tutaj: na Zachodniej Białorusi): “(…) Opis
stosunku współczesnego piśmiennictwa białoruskiego do II RP rozpoczniemy od bardzo
niedawnego głosu w dyskusji towarzyszącej hucznie obchodzonemu na Białorusi 60-leciu
wspomni

anego „zjednoczenia” (ziem białoruskich). Głos ów przytaczamy tutaj z powodu jego

szczególnej reprezentatywności, gdyż został wyrażony przez osobę utytułowaną naukowo oraz
pełniącą państwowe funkcje w tzw. Pionie Prezydenckim administracji prezydenta RB (tzw.

background image

3

Wiertikal). Stanowisko owo w czasopiśmie „Biełaruskaja Dumka” (nr 4 z 1999 r.) w rubryce
„Historyczna Pamięć” z podtytułem „archiwa nie kłamią”, jego autor dr hab. Rościsław Płatonow
rozpoczął od cytatu z rosyjskiej gazety „Prawda”. Poddając krytycznej ocenie tezy historyków i
polityków polskich omawiających stosunki polsko-rosyjskie Płatonow postawił kwestię
następująco: „Dlaczego przedstawiane są wyłącznie jednostronne pretensje? Katyń, deportacje
Polaków na Syberię, Kazachstan – to wszystko rozumiem – stalinizm. Ale była przecież i
piłsudczyzna! Ten, do którego (Polacy – Z.J.W.) modlą się dzisiaj, bezwzględnie wprowadzał
nacjonalizm oraz bezwzględny reżim kolonialny (…)”.

Zaznaczając, że dla Polaków Piłsudski jest narodowym bohaterem, odrodzicielem polskiej
państwowości, autor stwierdza, że dla Białorusinów przeciwnie – był synonimem „wtargnięcia
jego legionów, które na początku wieku XX przyniosły na bagnetach krwawą okupację narodowi
białoruskiemu”. W listopadzie 1918 roku – pisze dalej Płatonow – Piłsudski „postawiwszy siebie
jako naczelnika polskiego państwa z dyktatorskimi pełnomocnictwami, według własnego
mniemania uzyskał prawo do prowadzenia swojej hegemonistycznej ‘polityki wschodniej’”. Ta
ocena ze strony białoruskiego autora wynika niejako z samych tytułów części wspomnianego
artykułu: “Tajne cele strategiczne”, “Państwo utrwalane pałką i bagnetem”, “Głębokie rozgrabienie
ekonomiczne Białorusi i gwałt na jej mieszkańcach”.

W rozdziałach tych autor mówi wprost: dotychczasowe radzieckie pojmowanie historiografii
słusznie ujmowało “wtargnięcie legionów Piłsudskiego na ziemie Białorusi i Ukrainy według
schematu pochodów Ententy”. Dalej autor stwierdza, że „faktycznie państwa Ententy wiele
uczyniły dla przygotowania polskiej agresji”. Tak właśnie przedstawiana jest przezeń kwestia
utworzenia Armii Polskiej we Francji pod dowództwem gen. Hallera. Dalej autor stwierdza, że
tylko „pomocy zagranicznej Zachodu Polska mogła zawdzięczać, iż wiosną roku 1920 jej armia
liczyła 738 tys. ludzi”. Jej operacyjnym przygotowaniem do “agresji na Białoruś”, według
Płatonowa „zajmowali się oficerowie francuscy”. Niemniej „Piłsudski i szowinistyczne koła
rządowe”, pomimo prozachodniej orientacji (sic), miały „swój odrębny plan”. Na ów plan składała
się „koncepcja Wielkiej Polski od morza do morza”, czyli – jak pisze cytowany autor –
odtworzenie jej w granicach z 1772 roku. Argumentem i zarazem uzasadnieniem wspomnianej
„agresji i wtargnięcia” miał być „rzekomy ucisk polskiej części mieszkańców Ukrainy, Litwy i
Białorusi przez bolszewików”. Pod „pozorem” obrony tej mniejszości, pisze zatem, szykowane
było polskie wystąpienie. Owa „nie wypowiedziana wojna”, odmiennie niż „twierdzą podręczniki
(sowieckie?) rozpoczęła się już w roku 1919, w kwietniu – październiku, gdy Polacy zagarnęli
Białoruś do linii rzek Zachodnia Dźwina i Berezyna”. Autor polską „agresję” przesuwa jeszcze
bardziej w czasie, uznając za nią „stworzenie stanu wojny” z Rosją radziecką przez I Korpus
Polski w Rosji, który był „częścią armii starej Rosji”. Zatem „bunt” (sic) polski miał cel polityczny –
„likwidację władzy radzieckiej w guberniach mińskiej i homelskiej, a następnie przyłączenie ich do
Polski”. Ta „rozszerzająca się okupacja” sprawiła, według autora, zajęcie Mińska jeszcze przed
przybyciem tam „kajzerowskich wojsk, wraz z którymi Polacy „rozpoczęli grabienie ludności”,
która poddana została „grabieży, gwałtom, pogromom wszędzie tam, gdzie pojawiły się jednostki
Korpusu Polskiego”. Płatonow stwierdza dalej, przywołując broszurę Antona Łuckiewicza, że „nie
wiadomo do czego doprowadziłoby panowanie band (sic) Dowbora-Muśnickiego, gdyby
niemieccy okupanci, bojący się jak ognia powstania ludowego, nie wyprowadzili dowborczyków z
białoruskiego kraju”.

Nic dziwnego, że w takim ujęciu każda władza, nawet okupacyjna niemiecka, była lepsza aniżeli
jakakolwiek polska, nawet w wydaniu lokalnych autochtonicznych mieszkańców – Polaków. Na
tym tle bardziej zrozumiałymi stają się wywody białoruskiej historiografii niezależnej odnoszone

background image

4

do ocen wojny sowiecko

– polskiej. Tylko bolszewicy, wobec braku sił zbrojnych BNF, byli w

stanie zahamować polskie władztwo państwowe na Ziemiach Białoruskich w momencie
zakończenia okupacji niemieckiej. Tak oceniana jest generalnie tutejsza uwertura do niepodległej
II Rzeczypospoli

tej. Dalsze tezy wynikają niejako wprost z tak zarysowanego obrazu początków

odradzającej się państwowości polskiej.

Znana odezwa

– deklaracja skierowana do mieszkańców byłego Wielkiego Księstwa Litewskiego

jaką Naczelnik Państwa Polskiego Józef Piłsudski ogłosił po zajęciu Mińska, Płatonow uznaje za
mistyfikację. Wykonawcy tej polityki, lokalni urzędnicy i wojskowi realizowali ją – jak pisze autor -
„całkiem jawnie”. Ową „politykę wschodnią Polski” – według tytułu rozdziału – „tajną”, autor
ilustruje powołując się na cele jakie zakładała społeczna organizacja polska „Straż Kresowa”
współpracująca ściśle – jak podkreśla – z POW. Owa “tajna polityka” wspomnianej „Straży”, w
wersji Płatonowa przypisywana państwu, miała opierać się na stwierdzeniu, że Białorusini są zbyt
słabi do utworzenia własnego państwa i będą zmuszeni do oparcia się o Polskę lub Rosję;
niemożność stworzenia samodzielnej państwowości powoduje konieczność nadania Białorusi
autonomii, w związku z Polską; zjednoczenie Białorusi Zachodniej ze Wschodnią stworzy
możliwość dla powołania Księstwa Białoruskiego (sic), które winno połączyć się z Polską na
zasadzie unii. By do tego doprowadzić „Straż”, czyli według autora polskie władze,
rekomendowała wprowadzenie alfabetu łacińskiego w miejsce „rosyjskiego”, ustanowienie
prawosławnej metropolii niezależnej od patriarchatu moskiewskiego, nawiązanie współpracy z
aktywistami białoruskimi, starania o ekonomiczne związanie mieszkańców Białorusi z Polską.
Dalej, w drugim rozdziale swego artykułu Płatonow prezentuje, jak pisze – „źródłowo archiwalny”
obraz utrwalenia władzy polskiej na Kresach. Tezy owej prezentacji w jego wersji – traktowane
tutaj jako wytyczne polskiej polityki państwowej – miały być następujące:

-

„źródła zaświadczają”, że Kresy opanowano od pierwszych dni przemocą, gwałtem,

rozstrzeliwaniem i masowymi represjami wobec miejscowej ludności (przykładów autor nie
podaje);

-

na „zaanektowanych” obszarach ustanowiono “ciężką okupację”, niemal tożsamą z niemiecką;

-

aparat zarządzania kompletowano z burżuazji, właścicieli ziemskich, drobnej szlachty oraz

„nastawionej propolsko inteligencji” (narodowości autor nie określa);

-

władze radzieckie, które wznowiły swą działalność po odejściu wojsk niemieckich, ponownie

zostały zmuszone do jej zaprzestania, a ich „dekrety” unieważniono;

-

zgodnie z zaleceniami polskiej polityki, „nie tylko bolszewików ale wszystkich związanych z

organami radzieckimi, a zatem komisarzy i ich rodziny, znaczniejszych aktywistów, fornali,
chłopów niepokornych woli księdza, właściciela ziemskiego czy naczelnika żandarmerii –
aresztowano, osadzano w więzieniach lub obozach koncentracyjnych albo karano śmiercią” (i tu
autor nie podaje przykładów).

Tak pisał i oceniał całkiem niedawno współczesny autor białoruski… Kolejny cytat z mojej książki
dotyczy poglądów i opinii współczesnych (nie sowieckich) naukowców białoruskich: (…) Na
wstępie poniższej prezentacji, uprzedzając dalszą narrację stwierdzamy, że powszechny sposób
prezentacji Polski i polskości („polskie panowanie na anektowanych ziemiach Zachodniej
Białorusi”) we współczesnym piśmiennictwie białoruskim to obraz „bezprawia i ucisku”,
momentami o charakterze zorganizowanego, państwowego terroru. Wszystko zaś przeciwko
„białoruskim masom ludowym i pracującym”. O tym, że zwłaszcza pod koniec lat dwudziestych i

background image

5

w pierwszej połowie lat trzydziestych sytuacja na Kresach przypominała stan zanarchizowanej
wojny wiemy z przekazów i źródeł polskich. Archiwa i polska literatura przedmiotu są w tej mierze
reprezentatywnym świadectwem.

Dawne koszary policji i sowiecki pomnik ofiar Berezy. Fot: Wikimedia Commons / Christian Ganzer, Hamburg

Dla wprowadzenia, przytoczymy fragment z rozdziału podręcznika szkolnego, w którym Sidarcou,
Famin i Panou w odniesieniu do lat 30., jakby nawiązując do stalinowskiej tezy z tamtego właśnie
okresu piszą o „zaostrzeniu sytuacji w rejonach mniejszości narodowych”, tj. w województwach
północno-wschodniej Polski, co miało się przejawiać tym, że „na jakiekolwiek wystąpienia, władze
polskie reagowały osadzaniem w więzieniach i obozach koncentracyjnych (sic – liczba mnoga –
Z.J.W.). Na samej tylko Zachodniej Białorusi było ich 20, w tym w obozie koncentracyjnym w
Berezie Kartuskiej jednorazowo znajdowało się od 200 do 300 więźniów rozmaitych orientacji
politycznych”. To powodowało – piszą autorzy, że „niektóre organizacje poszukiwały pomocy za
granicą – w ZSSR”. Tak skonstruowany pogląd (powtarzany praktycznie we wszystkich
prezentowanych tu opracowaniach) służy uzasadnianiu dalszej eskalacji a więc komunistycznej
dy

wersji inspirowanej z zewnątrz, a następnie akcji – jak określają to podręczniki – naturalnego

„wyzwolenia” i „zjednoczenia” po 17 września. To ostatnie jest opatrywane oczywistą dodatkową
argumentacją o konieczności „ochrony życia” mieszkańców (wszystkich) Zachodniej Białorusi.

Kowkiel i Jarmusik z kolei piszą o strajkach, które z ekonomicznych szybko przekształcały się w
polityczne oraz o „narastaniu walki chłopów”, którzy protestowali przeciwko „terrorowi władzy” –
np. chłopi „spalili osadę osadnika i majątek obszarniczy w powiecie nowogródzkim”. Kontynuując
przykłady “walki klasowej” oraz “walki z polską władzą” autorzy zaznaczają, że około „tysiąca
chłopów uzbrojonych w broń palną, widły, siekiery rozgromiło posterunek policyjny we wsi
Niegniewicze. Pol

icja zdławiła rewolucyjne wystąpienie chłopskie. Czterech uczestników

powieszono, a 49 skazano na więzienie”. Takich przykładów w rozdziale znajdujemy więcej.
Autorzy podkreślają przy tym, że „w miarę narastania walki o socjalne i narodowe wyzwolenie
rosła świadomość polityczna chłopów, w tym zrozumienie wspólnych interesów z klasą
robotniczą”. Tego typu radziecka frazeologia klasowa dominuje w omawianej pracy i jest metodą
opisu zjawisk mających miejsce „na Zachodniej Białorusi”. Zaraz potem autorzy opisują rolę i
zadania kierownicze KPZB, „organizatorki walki mas pracujących o narodowe i socjalne
wyzwolenie oraz zjednoczenie z BSSR”.

Po takich założeniach następują wyliczenia liczby i zasięgu strajków, aktów „sprzeciwu”, wreszcie
opis bezpośredniej akcji zbrojnej przeciwko „zbrodniczemu reżimowi władz polskich”. Kowkiel i
Jarmusik tę “narodowo-wyzwoleńczą walkę” wręcz gloryfikują. Nazywają ją walką partyzancką
miejscowego ludu podkreślając w tym kontekście, pozytywną rolę nasyłanych z BSSR specjalnie
przesz

kolonych i wyposażonych dywersantów -„najbardziej znanymi przywódcami wojny

background image

6

partyzanckiej byli komuniści K.P.Arłouski, S.Waupszasow, W.Z.Korż…” . Autorzy dodają, że
„ruch partyzancki w powiatach grodzieńskim, wołkowyskim, sokulskim, bielskim i białostockim
nosił początkowo antypolski charakter i był inspirowany przez białoruskich eserów, którzy z
czasem zawiesili broń. Ruch partyzancki jednak trwał”. Po tym następuje wymienienie „fali
represji”: we wsiach rozpętano policyjny terror, w wielu powiatach wprowadzono stan wyjątkowy,
pod koniec 1923 roku w więzieniach znalazło się 1300 więźniów politycznych.

„Prawdziwe” działania, jak zaznaczają autorzy, nastąpiły gdy do akcji w sposób zorganizowany
przystąpiły organizacje komunistyczne „najpierw KPP i KPL” „i wreszcie KPZB”. Po tym
stwierdzeniu następuje opis organizacji, struktur i personaliów działaczy tego ugrupowania. KPZB
„stanęła na czele ruchu partyzanckiego i nadała mu zorganizowany charakter”.

Podkreślamy w tym miejscu stwarzanie w podręczniku (tym i pozostałych) jednoznacznego
wrażenia o samoistności, lokalności i autonomiczności wspomnianego ruchu i samej białoruskiej
kompartii jako „wyrazicielki dążeń ludu pracującego Zachodniej Białorusi”. Sterowaniu i pełnej
zależności od służb specjalnych i dywersyjnych ZSSR autorzy nie podkreślają. Jednak dwa
zdania poniżej przytaczają całostronnicowy opis dwuletniej działalności terrorystycznej
wspominanego NKWD-

zisty K.Arłouskiego („Mucha – Michalski”, pseudonim jednego z polskich

komunistów prowadzącego wojnę terrorystyczną z terenu BSSR) i jego oddziałów. Kowkiel i
Jarmusik uwierzytelniają swe wywody cytowanymi (przywoływanymi) „informacjami rządu St.
Grabskiego o 878 napadach partyzanckich w roku 1922 i 500 w roku 1923”. Wyliczają przy tym
„osiągnięcia”: „tylko w 1925 r.” – spalenie nie mniej niż 500 domów (dworów) polskich
obszarników oraz osad kolonistów, 125 spalonych stodół ze zbiorami zboża, 300 stogów, 3 stajni,
14 obór, 21 magazynów, 127 przedsiębiorstw – „bojowe operacje partyzantów nie ustawały ani
jedneg

o dnia. Obszarnicy i osadnicy uciekali z ziem białoruskich do centralnych rejonów Polski, a

połowa z 38 tysięcy (sic!) osadników osiedlonych w roku 1924 pozostawiła swoje domostwa na
Zachodniej Białorusi. KPZB rozpoczęła przygotowania do powszechnego powstania zbrojnego”.
Autorzy powołują się w tym przypadku na raport Orłowskiego, nie podając jednak informacji
końcowej, w której dywersant (dla opracowań białoruskich – “partyzant”, “wyzwoliciel”) chwali się
własnoręcznym zabiciem „co najmniej 100 ziemian i żandarmów”.

„Nowy etap walki” w latach 1926-29, jak zaznaczają autorzy, rozpoczęto z chwilą przyjęcia
„rewolucyjno – demokratycznych form walki”, co wiązało się z powstaniem Białoruskiej
Włościańsko – Robotniczej Hramady utworzonej przez białoruskich posłów na polski Sejm.
Postępy walki wiązały się ściśle, co podkreślają autorzy, „z postępem kulturalnym i
gospodarczym budownictwem w ZSSR i BSSR”, prowadzenie tam „rozumnej polityki
narodowościowej polegającej na białorusizacji”. “Dla Białorusinów jacy znaleźli się w państwie
polskim stało się jasne, że prawdziwa państwowość białoruska jest budowana na wschodzie a
BSSR stanowi opokę walki wyzwoleńczej mas pracujących Zachodniej Białorusi przeciwko
uciskowi polskiej burżuazji i obszarników”.

Następne wersy rozdziału to opis ustaleń, uchwał i działań KPZB i Hramady, a następnie działań
jakie organa polskie przedsięwzięły dla ich zwalczania i delegalizacji. Na zakończenie, po
wyliczeniu wszelkich osiągnięć KPZB, autorzy jednym zdaniem stwierdzają, że w marcu 1938
r

oku „z powodu niesprawiedliwych oskarżeń KPZB rozwiązano, lecz komuniści nie zaprzestali

swej rewolucyjnej działalności”. Po tym następuje rozdział o „Zjednoczeniu Zachodniej Białorusi z
BSSR”. O masowych mordach, fizycznej likwidacji polskości i świadomego choć sowieckiego
elementu białoruskiego w latach 1937-38 Kowkiel i Jarmusik nie piszą.

background image

7

„Masy pracujące Zachodniej Białorusi nie uznawały okupacji, nie godziły się ze swoją ciężką
sytuacją i wiodły walkę przeciwko uciskowi” – głosi inny białoruski podręcznik. Po takim wstępie
przytoczone są dane mające demonstrować “nieugiętość” i „postępowość” – o strajkach i
„zbrojnej walce partyzanckiej prowadzonej przez chłopów”, którzy likwidowali posterunki i
oddziały policyjne, palili dwory i gospodarstwa osadników. „Wiosną 1922 roku – piszą z wyraźną
aprobatą autorzy podręcznika – kilka tysięcy (sic) partyzantów z powiatów wołkowyskiego,
brzeskiego i prużańskiego oraz innych skierowało ultimatum do rządu polskiego domagając się
ustania przemocy nad Białorusinami, wypuszczenia więźniów, zakazu wyrębu lasów oraz
przyznania Zachodniej Białorusi prawa do samostanowienia”. Skutkiem, miało być, jak
podkreślają autorzy, „zmuszenie władz” do ograniczenia akcji osadniczej oraz sprowadzenia na
teren Zachodniej Białorusi w latach 1924-1925 „znacznych karnych oddziałów wojskowych i
policyjnych na czele z generałem Rydzem-Śmigłym (sic!)” – “płonęły wioski, trwał masowy terror,
przez miasta przewaliła się fala obław (sic), pracowały sądy wojskowe. W niektórych
miejscowościach partyzanci prowadzili regularne boje z wojskiem”. Akapit ten pozostawiamy bez
komentarza.

Jako kolejna forma walki opisywana jest działalność białoruskich ugrupowań w polskim Sejmie,
głównie wspominanej wyżej Hramady Bronisława Taraszkiewicza, której „rozgromienie przez
władze polskie” spowodowało – jak pisze autor – znaczne osłabienie ruchu chłopskiego. Także
po 1934 roku, wskutek „rzucenia za kraty i do obozu koncentracyjnego w Berezie Kartuskiej setek
komunistów, komsomolców i rewolucyjnie nastawionych robotników i chłopów”. Osłabienie
„ruchu” nastąpiło wszakże – „też” – jak zaznacza autor, wskutek „nieuzasadnionej likwidacji
KPZB i fali stalinowskich represji wobec ich członków”. Teza końcowa sprowadza się do
podkr

eślenia opisanej „heroicznej walki mas pracujących” jako ważnego etapu do „zjednoczenia

narodu białoruskiego w jednolitym państwie”.

Z kolei Czigrinow pisze zupełnie serio o „obozie koncentracyjnym w Berezie” oraz o działaniach
komunistów (nie podaje, których – „polskich” czy „białoruskich”) zmierzających do „budowy
jednolitego frontu domagającego się od władz (polskich) zerwania sojuszu z hitlerowskimi
Niemcami”.

Przytoczone fragmenty podręczników, a więc mediów kształtujących poglądy dzieci i młodzieży,
r

ysują kraj apokalipsy, kraj rządzony nieomal przez krwawych despotów, którzy za jedyny cel

postawili sobie „zniszczenie białoruskich chłopów i rewolucjonistów”. Trudno się zatem dziwić, że
Bereza ma na Białorusi wyłącznie czarną legendę. O tym, że każde państwo ma nie tylko prawo
ale i obowiązek zwalczać anarchię, dywersję wreszcie pospolity bandytyzm w interesie spokoju i
bezpieczeństwa obywateli oraz chronić porządek konstytucyjny – w przytaczanym piśmiennictwie
nie ma ani słowa. Jest to zatem obraz i interpretacja jednostronna, ideologiczna, uproszczona i
tendencyjnie nieprawdziwa gdy idzie o ocenę realnych zjawisk. Dodajmy, że przytoczona wyżej
interpretacja stosunków panujących w Polsce praktycznie niczym nie różni się od interpretacji
sowieckiej, ze st

alinowską włącznie. Jak traktowała Polskę propaganda komunistyczno –

stalinowska nikomu przypominać nie trzeba. Można w związku z tym zaryzykować twierdzenie,
że „na Wschodzie bez zmian”. Dowodzi tego oświadczenie rosyjskiego MSZ, że „konferencja
jałtańska oznaczała nową dobrą sytuację Polski” oraz związana z powyższym wypowiedź Putina
w Bratysławie (luty 2005 r.), że „Związek Radziecki zawierając pakt Ribbentrop – Mołotow uczynił
słusznie wobec zmowy monachijskiej państw zachodnich i dla ochrony swojej granicy
wschodniej”. Bez komentarza.

background image

8

Trafne jest spostrzeżenie Bartłomieja Sienkiewicza („Rzeczpospolita” z 24.02.2005), że Rosjanie
przetwarzają historię, wpisując się przy tym doskonale w zauważalny w Europie trend zmiany jej
oceny. Jest on widoczny doskona

le na przykładzie Niemiec, gdzie inicjatywy zmierzające do

uznania cierpień Niemców za równorzędne z cierpieniami podbitych przez nie narodów zmierzają
do ideologicznej a zatem dalekiej od Prawdy zmiany mentalności współczesnych społeczeństw.
Sienkiewicz s

łusznie zaznaczył, że najwyższy czas byśmy podjęli to wyzwanie, inaczej

fałszerstwa, np. „o polskich obozach koncentracyjnych” zamiast nazistowsko – hitlerowskich – ja
powiem wprost: niemieckich!

– zostaną uznane za prawdziwe, skoro sami zainteresowani,

Po

lacy, nie protestują. To samo dotyczy rewizji historii dokonywanej przez naszych sąsiadów,

tym bardziej, że jak sygnalizowaliśmy, ciąży na ich spojrzeniu na Polskę i Polaków nie tylko
syndrom sowiecki, ale nawet carsko

– rosyjski, jak choćby stereotyp o “Polaku – wiecznym

miatieżniku”. Historia jest nauką, a nauka to poszukiwanie Prawdy. W przeciwnym razie historia
staje się ideologią i traci prawo do uznawania jej za naukę.

Ruiny dawnego więzienia w Berezie. Fot: Wikmedia Commons / Czalex

W międzywojennej Polsce, wbrew temu co piszą autorzy białoruscy, nie było obozów
koncentracyjnych. Obozy koncentracyjne, w myśl powszechnie uznanej definicji powojennej –
były to hitlerowskie obozy zagłady (śmierci). Inne niemieckie obozy: pracy przymusowej, izolacji,
je

nieckie, internowanych itp. nie są określane jako „koncentracyjne. Obóz w Berezie Kartuskiej, a

według dekretu prezydenta RP z 1934 roku – Miejsce Odosobnienia (MO) – był jeden, a nie jak
piszą na ogół autorzy białoruscy – kilkadziesiąt. Osadzano w nim na postawie decyzji sędziego
śledczego w Brześciu (na wniosek organu administracyjnego w szczególnym trybie, który
wskażemy dalej) na trzy miesiące z możliwością przedłużenia o dalsze trzy miesiące w
zależności od zachowania izolowanego i zawsze po rozpatrzeniu sprawy przez sędziego
śledczego. MO istniało od roku 1934-go, a pierwszymi izolowanymi byli polscy nacjonaliści ze
zdelegalizowanej polskiej partii Obóz Narodowo-Radykalny podejrzani o zorganizowanie
zamachu i zamordowanie polskiego ministra spraw wewnętrznych Bronisława Pierackiego.

Komuniści oraz aktywiści ukraińskiego OUN (banderowcy) byli kierowani do odosobnienia nieco
później. W roku założenia Miejsca Odosobnienia w Berezie – 1934 – zdecydowana większość
komunistów jacy się tam znaleźli pochodziła z Kresów. Ogółem w tym roku było to 41 członków
Komunistycznej Partii Polski

– KPP (w tym KPZU i KPZB, które były częściami składowymi KPP),

background image

9

a w tym: 3 Polaków, 4 Ukraińców, 4 Białorusinów i 30 Żydów. Większość, do momentu
przekształcenia Berezy w obóz internowania, komuniści stanowili w latach 1936 – początek 1939.
Nie była to jednak większość przytłaczająca, gdyż niemal tyle samo (łącznie) stanowili polscy
(narodowcy) i ukraińscy nacjonaliści oraz spekulanci i kryminaliści. W końcowej fazie istnienia
MO,

także „uciążliwi bezpaństwowcy” przybywający nielegalnie na teren RP. Nietypowy dla

Berezy był rok 1938 kiedy większość izolowanych tam aktywistów komunistycznych po
podpisaniu deklaracji lojalności wobec państwa, została zwolniona. Etapem ostatnim był
wsp

ominany na samym początku okres przekształcenia MO w obóz dla internowanych

sprzymierzeńców III Rzeszy hitlerowskiej.

Lata 30. charakteryzowały się w ówczesnej Polsce stanem wielkiego napięcia społecznego i
politycznego zarazem. Znacznie silniej niż w pozostałych krajach odczuwano skutki straszliwego
kryzysu ekonomicznego. Kraj wyniszczony wojną światową, wojną bolszewicką, trzema
powstaniami na Śląsku, Powstaniem Wielkopolskim, celną wojną z Niemcami, krwawymi walkami
ukraińsko – polskimi, kryzysem w stosunkach z Litwą i Czechosłowacją, dopiero organizujący
państwowość i scalający trzy wielkie obszary pozaborowe w warunkach wspomnianego kryzysu,
stał się widownią gwałtownych protestów ludzi pozbawionych pracy w mieście i ciężkiej
egzystencji na wyjątkowo zacofanej wsi w Polsce centralnej i wschodniej. Bezrobocie i osłabienie
państwa wywoływały wzrost przestępstw spekulacyjnych oraz zwykłego kryminalnego
bandytyzmu.

Przeciwko władzy obwinianej o tę sytuację protestowali wszyscy: od polskich nacjonalistów,
pop

rzez ludowców – po partie mniejszości narodowych (w Polsce głównymi mniejszościami byli

Ukraińcy, Żydzi, Niemcy i Białorusini – łącznie ok. 31 % mieszkańców). Szczególnie ostry protest
i jednocześnie walkę nie tylko przeciw państwu polskiemu ale i Polakom na Kresach prowadzili
nacjonaliści ukraińscy oraz komuniści. Tych pierwszych wspierały Niemcy i Litwa, drugich –
ZSSR. Stąd płynęły środki finansowe i broń. Tam udzielano schronienia zagrożonym
aresztowaniem. Lata 30. zaczęły się łunami pożarów i krwią nie tylko urzędników ale i
gospodarzy Polaków, którym okrutną wojnę wydały bojówki OUN z jednej strony a komunistyczna
dywersja

– z drugiej. Rebelię ukraińską spacyfikowało wojsko poddając zagrożone tereny tak

zwanemu kwaterunkowi wojskowemu (stacjonowaniu wo

jska w długim okresie). Z jaczejkami

komunistycznymi i masowo nasyłanymi, głównie z BSSR, dywersantami walczył Korpus Ochrony
Pogranicza

– KOP. W sporze ukraińsko – polskim wypowiedziała się nawet Liga Narodów

uznając racje rządu polskiego, chroniącego porządek i bezpieczeństwo.

Około roku 1933-34 sytuację opanowano. Nasiliły się wówczas ataki na rząd ze strony opozycji
polskiej: narodowców i ludowców odsuniętych od władzy przez sanację uosabianą przez
marszałka Józefa Piłsudskiego. Władza marszałka słabła. Był już ciężko chory i po roku – 12
maja 1935 zmarł. W tych okolicznościach w warunkach zaostrzającego się sporu politycznego i
nasilonych w pierwszej połowie roku 1934 ataków na rząd ze strony polskich nacjonalistów
(ONR) zamordowanie ministra Pierackieg

o przez bojówkarza OUN było bezpośrednią przyczyną

podjęcia w nadzwyczajnej decyzji o utworzeniu Miejsca Odosobnienia w Berezie Kartuskiej dla
czasowego izolowania tam osób zaangażowanych w działalność zagrażającą spokojowi
publicznemu i bezpieczeństwu państwa. Kryzys ekonomiczny zaczął ustępować już w następnym
roku, gdy państwo podjęło wielkie inwestycje, w tym obronne (powstał potężny Centralny Okręg
Przemysłowy). Kryzys polityczny trwał.

background image

10

Ruiny więzienia w Berezie. Fot: Wikimedia Commons / Czalex

W wyn

iku wspomnianych działań przede wszystkim zdelegalizowano i osadzono w Berezie grupy

polskich nacjonalistów z ONR, a następnie rozbito i aresztowano kierownictwo nacjonalistów
ukraińskich z OUN. Do więzienia trafił m.in. Stepan Bandera. Inicjator utworzenia MO premier
Leon Kozłowski bezpośrednio po śmierci ministra Pierackiego uzyskał zgodę marszałka
Piłsudskiego na zastosowanie środka nadzwyczajnego. Bereza miała funkcjonować jeden rok do
czasu spacyfikowania nastrojów i sytuacji politycznej w Polsce. Podstawą prawną utworzenia MO
był dekret z mocą ustawy jaki w dniu 17.06.1934 r. podpisał prezydent Ignacy Mościcki. Artykuł 1
Dekretu stanowił: „Osoby, których działalność lub postępowanie daje podstawy do
przypuszczenia, że grozi z ich strony naruszenie bezpieczeństwa, spokoju lub porządku
publicznego, mogą ulec przetrzymaniu i przymusowemu umieszczeniu w miejscu odosobnienia
nie przeznaczonym dla osób skazanych lub aresztowanych z powodu przestępstw. Artykuł 2, Ust.
1: Zarządzenie co do przetrzymania i skierowania osoby przetrzymanej do miejsca odosobnienia
wydają władze administracji ogólnej. Ust. 2: Postanowienie o przymusowym odosobnieniu wydaje
sędzia śledczy. Ust. 3: Odpis postanowienia będzie doręczony osobie przetrzymanej w ciągu 48
godzin od chwili je

j przytrzymania. Artykuł 4, Ust. 1: Odosobnienie może być orzeczone na 3

miesiące; może być przedłużone w związku z zachowaniem się odosobnionego na dalsze 3
miesiące w trybie określonym w Artykule 2 Ust. 2”.

Powyższy tryb doprecyzowano specjalnym regulaminem postępowania: z wnioskiem o
odosobnienie mógł wystąpić starosta powiatowy do miejscowego wojewody, który albo wniosek
aprobował albo nie. W przypadku aprobaty wniosek był kierowany dalej do odpowiedniego
referatu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, gdzie po rozpatrzeniu przedkładano go do decyzji
ministra. Zatwierdzony przez ministra wniosek wracał do wojewody, który wysyłał kopię decyzji
do sędziego śledczego Sądu Wojewódzkiego w Brześciu. Ostateczną decyzję podejmował
sędzia, po czym następowała eskorta zatrzymanego do MO w Berezie. Nie wszystkie wnioski
były załatwiane „automatycznie”. Świadczą o tym dane jakie przytacza w swej książce I.Polit.
Wynika z nich np., że w roku 1936 na 494 wnioski skierowane do Sądu – ten nie zaakceptował
blisko 1/3 z nich.

W

MO panował surowy regulamin odbywania odosobnienia. Osadzonych pozbawiano ubrań

cywilnych, musieli wykonywać wszystkie polecenia wynikające z regulaminu. Pobudka latem

background image

11

zaczynała się o godzinie 3.30 a zimą o 4.00. Po apelu przydzielano osoby do grup roboczych
według określonych zawodów. Prace dotyczyły przede wszystkim urządzania MO i obsługi
obiektu (kuchnia, pralnia, szwalnia, stolarstwo). Osoby, dla których danego dnia nie starczało
zajęcia, poddawano gimnastyce. Przerwa obiadowa trwała dwie godziny. Praca trwała łącznie
pięć godzin z wyjątkiem niedziel i świąt. Wyżywienie obejmowało poranną zupę lub czarną kawę i
75 dkg chleba na resztę dnia. Typowy obiad to kapuśniak i gulasz z kaszą na drugie danie.
Odosobnieni nie naruszający regulaminu mogli korzystać z biblioteki oraz wysyłać i otrzymywać
listy (podlegały wewnętrznej cenzurze). Na ogół także paczki żywnościowe od rodzin. W
pierwszym okresie osadzeni uczestniczyli w mszach św. Później msze zniesiono a modlitwa była
kwestią osobistą.

Naruszający regulamin podlegali następującym karom: 1. nagana, 2. pozbawienie prawa czytania
książek przez 2 tygodnie, 3. pozbawienie prawa do korespondencji, 4. pozbawienie prawa
otrzymywania paczek, 5. tygodniowe zmniejszenie racji żywnościowej, 6. kara postu, tj.
otrzymy

wanie tylko chleba i wody nie dłużej niż 7 dni 7. kara tzw. twardego łoża, tj. pozbawienie

pościeli do 7 dni 8. karcer, tj. izolatka – jednorazowo do 7 dni zamknięcia.

Inną kwestią były szykany i złośliwości ze strony niektórych policjantów pełniących służbę w MO.
Maksymalnie 300 osób jednorazowo izolowanych było nadzorowanych przez około 90
policjantów. Tych ostatnich rekrutowano w szczególnie dokładny sposób. Do tej niewdzięcznej
służby, od której wielu się uchylało różnymi sposobami, kierowano policjantów młodszych, z
ukończoną szkołą policyjną, bez kar regulaminowych lub dyscyplinarnych na poprzednim
posterunku. Uchylanie się od służby w Berezie polegało m. in. na tym, że przeznaczeni do
przeniesienia starali się „podpaść”, co automatycznie wykluczało skierowanie do służby w MO.
Policjanci podlegali także znacznemu rygorowi, zwłaszcza w pierwszym okresie, gdy
komendantem był podinspektor policji z Poznania Bolesław Greffner (usunięty już w grudniu 1934
roku, zastąpił go aż do likwidacji MO podinspektor Józef Kamala-Kurhański ze Lwowa,
zamordowany potem w Oświęcimiu). Za czasów komendantury Greffnera, jak ustalił Ireneusz
Polit, “około 60% policjantów było karanych”, głównie za obniżanie dyscypliny regulaminowej
wobec więźniów.

Osadzonych traktowano rozmaic

ie w zależności od grupy jaką reprezentowali. Jak potwierdzają

wspomnienia odosobnionych a udokumentował to cytowany I.Polit, najlepiej – z szacunkiem i bez
szykan

– traktowano polskich narodowców oraz ukraińskich nacjonalistów. Znacznie gorzej

komunistów, do których jednocześnie z wrogością odnosili się jedni i drudzy. Administracja MO
szorstko traktowała „przestępców skarbowych”, w większości pochodzenia żydowskiego, to jest
spekulantów, dla których – jak pisze I.Polit – „praca, do której nie byli przyzwyczajeni, a także
gimnastyka były nie do zniesienia”. Jak stwierdzają we wspomnieniach odosobnieni, zwłaszcza
inteligenci, jedną ze szczególnie negatywnych stron sytuacji w Berezie było swoiste preferowanie
kryminalistów, którymi wysługiwała się służba policyjna pozyskując od nich donosy lub inspirując
ich sadystyczne wybryki wobec politycznych.

Nie ma dokładnych danych ilu izolowanych przebywało w Berezie do momentu
przekwalifikowania MO w obóz dla internowanych w drugiej połowie 1939 roku. Według ustaleń
P

olita, w 1934 roku do MO skierowano 252 mężczyzn, z tego 44 polskich nacjonalistów, 41

komunistów i 167 nacjonalistów ukraińskich – łącznie 252 na około 800 wniosków o zatrzymanie.
W roku 1936 na 493 wnioski o zatrzymanie osadzono 369 osób, zwolniono 123. W roku 1937
skierowano do odosobnienia 832 osoby, w tym 73 polskich narodowców, 6 członków polskich
partii chłopskich, 227 nacjonalistów ukraińskich, 2 socjalistów (polski PPS i żydowski Bund), 506

background image

12

komunistów, 15 kryminalistów, 3 „lichwiarzy”, z tym, że na skutek „ruchu” osadzeń i zwolnień z
MO według stanu na 14.01.1937 w Berezie odbywało izolację 275 osób. Polit ocenia, że przez
cały okres istnienia Miejsca Odosobnienia w Berezie Kartuskiej, tj. około 6 lat, przez obóz
przeszło łącznie około 3 tysięcy zatrzymanych.

Komuniści, obywatele polscy osadzani w Berezie, byli różnej narodowości: Polacy, Ukraińcy,
Białorusini i Żydzi. Na podstawie danych archiwalnych Polit ustalił narodowość izolowanych
komunistów w okresie dwóch lat – 1937 i 1938. Wyglądało to następująco: w 1937 roku – 52
Polaków, 33 Ukraińców, 34 Białorusinów, 245 Żydów. Na początku roku 1938 – według stanu na
1 stycznia: 80 Polaków, 37 Ukraińców, 39 Białorusinów, 154 Żydów. Dane te, choć niepełne,
ukazują prawidłowość jakże sprzeczną z opiniami współczesnego piśmiennictwa białoruskiego na
ten temat. Po pierwsze

– Białorusini trafiali do izolacji w Berezie tylko jako komuniści i pośród

nich, na tle zwłaszcza Żydów i Polaków, stanowili znikomą część. Nie może więc być mowy o
„dziesiątkach tysięcy Białorusinów więzionych w Berezie”. Tego po prostu – nie było. Opinie jakie
trafiają się na ten temat w piśmiennictwie białoruskim to przykład „czarnej legendy Berezy” i efekt
bezrefleksyjnego powtarzania tez dawnej propagandy sowieckiej. Poza tym nie mo

gło ich być w

Berezie „dziesiątków tysięcy” skoro przez całe 6 lat izolowano łącznie około 3 tysiące
zatrzymanych, różnych narodowości. Przypominamy, że jednorazowo w MO przebywało około
300 zatrzymanych czyli tylu ilu w średniej wielkości więzieniu obwodowym.

Jak oceniały skutki funkcjonowania MO w Berezie Kartuskiej władze i jak odnosiła się do nich
opinia publiczna, w tym ta jej część, która sympatyzowała z partiami opozycyjnymi (ONR –
Stronnictwo Narodowe, OUN, Stronnictwo Ludowe i KPP, w tym KPZU i KPZB)? Jak wreszcie do
faktu istnienia obozu odniosły się polskie władze na emigracji, składające się właśnie z
przedstawicieli izolowanej w Berezie opozycji? Zaczniemy od przywołania okoliczności
aresztowań i ocen ze strony dwóch głównych zainteresowanych grup, niemal stale
„reprezentowanych” w MO: nacjonalistów polskich (ONR) i ukraińskich (OUN).

Bezpośrednio po zamordowaniu ministra Pierackiego władze aresztowały całe kierownictwo ONR
oraz 600 członków organizacji. Po kilku tygodniach większość – z braku dowodów – zwolniono,
zaś 9-osobową grupę kierowniczą skierowano do Berezy. Jeden z czołowych działaczy ONR
przeznaczony do izolacji

– W.Sznarbachowski tak opisywał dojazd do Berezy: „W trzech czy

dwóch karetkach (więziennych), między każdym z nas i po bokach podłużnych ławek siedzieli
policjanci w pełnym uzbrojeniu i mający – jak nas uprzedzono – rozkaz strzelania gdybyśmy
próbowali uciekać. Przywieziono nas na Dworzec Wileński lub Wschodni na pociąg Brześć –
Baranowicze. (…) W przedziałach rozsadzili nas policjantami. Dyscyplina rozluźniła się szybko,
atmosfera stała się sympatyczna, (…) posterunkowi (…) bez oporu przyjęli pieniądze i poszli do
baru dworcowego zakupić sporo wódki, zakąsek i mięsiwa. Jak tylko pociąg ruszył zaczęła się
zbiorowa pijatyka (…) przyjechaliśmy rankiem (…) policjanci rozchełstani, my także (…), na nasz
transport oczekiwał już ze swoimi chłopcami z Golędzinowa nadkomisarz PP Kamala (…),
ostrymi słowami przywrócili porządek. Zaaresztowali naszą eskortę, odebrali jej broń i pasy (…)”.
P

óźniejsze zatrzymania polskich narodowców były związane głównie z ekscesami zakłócającymi

spokój i bezpieczeństwo publiczne, w tym w szczególności z zamieszkami antyżydowskimi na tle
zatargów o monopol w handlu. Szczególnym tego przykładem były liczne zajścia w 1936 roku w
Czyżewie na Podlasiu (w całym Białostockiem w tym roku zanotowano aż 348 takich wystąpień, z
czego 21 miało charakter zorganizowany i masowy). Po zajściach w Czyżewie na terenie całego
obszaru skoncentrowano silne formacje policji, którą także zaatakował podburzony tłum.
Aresztowano około 50 osób, z czego następnie 9 skierowano do Berezy. Jak pisze I.Polit –

background image

13

„dopiero wtedy nastąpił spokój w powiecie”. Po „uspokojeniu” izolowanych zwolniono z MO po
miesiącu.

Nacjonaliści ukraińscy z OUN przebywali w Berezie głównie w latach 1934-36 oraz już jako
internowani

– w drugiej połowie 1939 roku. Po wyjaśnieniu rzeczywistych sprawców mordu na

ministrze Pierackim aresztowano około 300 członków i sympatyków OUN, z czego 100
skierowano do Berezy. Byli t

o głównie inteligenci zaangażowani w irredentystyczny ruch ukraiński

w Małopolsce Wschodniej (woj. lwowskie, tarnopolskie i stanisławowskie). W okresie od 1934
roku do wiosny roku 1936 izolowano w Berezie 227 Ukraińców. W przeciwieństwie do
„uspokojenia” po odizolowaniu polskich narodowców, odosobnienia członków OUN nie dawały
zamierzonych przez władze efektów. Wśród czasowo izolowanych w MO w Berezie był między
innymi późniejszy dowódca UPA Roman Szuchewycz. Jak pisze cytowany Ireneusz Polit,
Ukraińcy wykorzystywali wolny czas do ponoszenia swojej wiedzy – organizowali kursy
samokształceniowe, języków obcych oraz przedmiotów ścisłych. Wybitni inteligenci osadzeni w
Berezie wykładali dla swych kolegów nawet filozofię i historię. Uczyli m.in. historii UWO
(Uk

raińska Organizacja Wojskowa), jak się zachowywać w śledztwie, a nawet organizowali

wieczory poetyckie.

Jeden z osadzonych

– znany ukraiński działacz nacjonalistyczny E.Wreciona – w

pozostawionych wspomnieniach tak opisywał pobyt Ukraińców w MO: „(…) Główny kontyngent
więźniów Berezy stanowili Ukraińcy, prawie wyłącznie członkowie OUN. Bezwarunkowo Berezy
nie można zestawić z Sołówkami czy też Oświęcimiem ale osiedlem wypoczynkowym nie była.
Uważam, że głównym błędem chrzestnych ojców Berezy było ograniczenie deportowanych do
elity organizacyjnej OUN. Tych niespełna dwustu nacjonalistów stworzyło tak zwarty moralnie
blok, że wszystkie próby ‘reedukacji’ ze strony administracji obozowej musiały się załamać (…)”.
Ciekawe są spostrzeżenia innego znanego działacza ukraińskiego odosobnionego w Berezie
Kartuskiej

– W.Makara, który tak pisał o korzystaniu przez OUN-owców z biblioteki obozowej:

„(…) Mnie i większości kolegów najbardziej podobały się dzieła Piłsudskiego. (…) Z
przyjemnością czytaliśmy jego wskazówki o sposobach fabrykowania i kolportowania bibuły i
uwagi w sprawie uzbrojenia. W rozmowach jakie następnie przeprowadzaliśmy, porównywaliśmy
metody polskiej rewolucyjnej organizacji z naszymi. Dla wielu z nas lektura ta stanowiła naukę i
tej nie odrzucaliśmy (…)”. Wreciona pisał też: „(…) Administracja obozu była zachwycona naszą
pilnością studiowania książek, wśród których nie brakło pełnego wydania dzieł Piłsudskiego. To
zupełnie tak jakby złodziejom na czas ich pobytu w więzieniu dano do dyspozycji fachową
literaturę (…)”.

Kolejną grupą „zagrażających”, począwszy od połowy 1936 roku, byli spekulanci, czyli – jak to
określały okólniki MSW: “element gospodarczo szkodliwy”. Pierwszą reakcją połączoną z
odizolowaniem trzech “spekulantów” oskarżanych o zawyżanie cen cegieł była kontrola
zarządzona w tej sprawie przez samego premiera F.Sławoja-Składkowskiego. Do Berezy
wysłano dwóch handlarzy narodowości żydowskiej i jednego Polaka. Tak zaczęła się walka przy
pomocy MO ze spekulantami i „elementem kryminalnym”. Szło o to by nie prowadzić w jak to
określano – oczywistych sprawach – długotrwałych procesów sądowych, lecz poprzez
odosobnienie prowodyrów rozmaitych szkodliwych dla ludności działań – wpłynąć prewencyjnie
na szerszy „element”. Premier Składkowski dokonywał w tym celu niezapowiedzianych objazdów
po kraju, a nawet osobiście sprawdzał ruch cen na targowiskach w Warszawie. Zalecał podobne
działania wojewodom, a ci – starostom. Podobnie postępowano wobec pracodawców
szykanujących robotników bądź korzystających z bezrobocia w celu zaniżania wypłat
wynagrodzeń. Te same działania dotyczyły osób zajmujących się przemytem i paserstwem.

background image

14

Dotyczyło to zwłaszcza recydywistów, w tym unikających płacenia podatków. Akcja prewencji
wobec spekulantów trwała do samego końca istnienia MO.

Zalecenie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych z 1937 r. dot. liczniejszego kierowania do więzienia w Berezie

kryminalistów i spekulantów (fragment). Źródło: W.Śleszyński. „Obóz odosobnienia w Berezie Kartuskiej

1934-39″

Jako przykład przeciwdziałania kończącego się osadzeniem w Berezie można podać reakcję
władz na spekulację kapitałami i akcjami PKO w związku paniką finansową wywołaną zajęciem
Austrii przez hitlerowców oraz ultimatum Polski wobec Litwy. Organizatorów zamieszek przed
bankami i winnych spekulacji skierowano do MO. Byli to warszawiacy: Chaim Holpern, Abram
Frondzinst, Mojżesz Kirszblum, Moszek Wajcman, Izaak Eksztajn, Abram Glikson, Henryk
Tanenbaum, Stanisław Długołęcki, Stefan Segorski, Wacław Woiszewski, Herman Majorek i
Izrael Br

onders. Informacje o tym natychmiast podawała prasa lokalna. Ireneusz Polit, z którego

danych tu korzystamy, podaje przykłady instrukcji antyspekulacyjnych, jakie Urzędy Wojewódzkie
przekazywały Starostwom Powiatowym. Na przykład dla przeciwdziałania zakupowi ziemi rolnej
przez Niemców w województwie łódzkim Naczelnik Wydziału Społeczno-Politycznego zalecał
starostom: „ (…) powinien pan starosta zapakować do Berezy tego spekulanta parcelacyjnego,
który się koło tego kręci. Spekulanci parcelacyjni odgrywają rolę tych naganiaczy za pewien
procent i oczywiście znajdują nabywców najbardziej obciążonymi pieniędzmi, a do takich należą
u nas (Łódzkie) Niemcy. Jak się doniesie, że za taką działalność, ktoś dostał się do Berezy –
sprawa się zmieni (…)”.

W tym samym c

zasie do Berezy zaczęli trafiać przestępcy pospolici, zwłaszcza recydywiści, co

do których chciano uniknąć długotrwałej procedury sądowej i uzyskać efekt przestrogi wobec im
podobnych

– kieszonkowców, koniokradów, sutenerów, w tym takich jak notowany przez policję

„168 razy włamywacz Ignacy Tkacz”, itp.). Ta grupa osadzonych przebywała w Berezie na ogół
po “klasyczne” 3 miesiące. Premier Składkowski w Senacie tak podsumowywał tę akcję,
przywołując opinie izolowanych kryminalistów: „No widzicie, że w Polsce jest coraz lepiej, jest

background image

15

jakaś sprawiedliwość. To nie to, co więzienie, gdzie człowiek się wyspał i wypoczął. Tu (w
Berezie) jest porządek”. Nie wiemy od kogo premier zaczerpnął tę opinię, ale wyrażał ją
publicznie. Również meldunki policyjne oparte na statystykach i działaniach operacyjnych,
dowodziły skuteczności odstraszającej roli pobytów w Berezie wśród złodziei. O ile wśród
osadzonych w Berezie spekulantów większość była pochodzenia żydowskiego, o tyle izolowani
kryminaliści to w większości Polacy.

Odo

sobniani w MO „uciążliwi obcokrajowcy” to przede wszystkim nielegalni przybysze, głównie

Żydzi, uciekinierzy z Austrii i Niemiec. Motywacją dla takiej polityki władz była chęć nakłaniania
Żydów do emigracji do Palestyny (władze polskie, w tym wojskowe, współdziałały w tym zakresie
z żydowskimi organizacjami syjonistycznymi głoszącymi idee utworzenia państwa Izrael –
szkolono przy tym żydowskich bojowców do walk z Arabami w celu ochrony przybywających do
Ziemi Świętej osadników żydowskich z Polski. W przedwojennej Polsce mieszkało ponad 2,8 mln
Żydów).

O izolowanych komunistach już wspominaliśmy. Dodajmy, że obok komunistów do MO w Berezie
trafiali także aktywiści radykalnego ruchu chłopskiego, zwłaszcza po masowych zamieszkach i
manifestacjach rolników połączonych z naruszaniem mienia prywatnego i bójkach z policją.
Aktywistów komunistycznych izolowano natomiast prewencyjnie, na ogół przed spodziewanymi
manifestacjami, np. przed 1 Maja. Wśród ogółu przetrzymywanych w Berezie komunistów
większość, choć różnej narodowości, stanowili mieszkańcy Kresów Wschodnich. Wiązać to
można ze szczególną ich aktywizacją na tych terenach gdzie sowieccy inspiratorzy byli takim
działaniem najbardziej zainteresowani i gdzie zwłaszcza wśród części ludności białoruskiej i
żydowskiej hasła komunistyczne znajdowały największy posłuch. Poza Kresami środowiska
komunistyczne szczególnie aktywne były w Warszawie, Zagłębiu Dąbrowskim i przemysłowej
Łodzi. Znalazło to odzwierciedlenie w strukturze osadzonych w MO. Apogeum liczby zatrzymań
działaczy komunistycznych w Berezie stanowił początek roku 1938. Później, po delegalizacji
oskarżanych o agenturalność partii KPP – KPZB i KPZU przez podporządkowany Stalinowi
Komintern, większość izolowanych w Berezie komunistów – zagubionych w polityce swych
sowieckich mocodawców – podpisała deklaracje o zaprzestaniu działalności w partii
komunistycznej, po czym zostali wypuszczeni na wolność. Zjawili się w MO, jak już
wspominaliśmy, w połowie roku 1939, gdy polski wywiad zaobserwował przygotowania do
zbr

ojnej dywersji na Kresach. Była to zapowiedź tego co stało się po 17 września tego roku.

Liczbę komunistów izolowanych w Berezie do tego czasu prezentowaliśmy wyżej.

Innych kategorii niż wspomniane w Berezie nie było dopóki pełniła ona funkcję Miejsca
Odos

obnienia. Wobec każdej z wymienionych grup zatrzymania miały na celu zastraszenie

środowiska, w którym dane osoby działały lub indywidualną prewencję przeciw „szkodliwym
działaniom” zatrzymanych. To ostatnie spotykało pojedyncze osoby szczególnie krytyczne (a
zdaniem władz – podburzające do społecznych niepokojów) – na przykład dziennikarzy nie
zawsze związanych z konkretnymi partiami opozycyjnymi. Szczególnym tego przykładem było
osadzenie w Berezie konserwatywnego dziennikarza wileńskiego Stanisława Cata-Mackiewicza.

Fakt uruchomienia Miejsca Odosobnienia, izolowania w nim aktywistów wspomnianych
ugrupowań i kategorii wywołał falę protestów opozycji. Parlamentarzyści narodowcy (Stronnictwo
Narodowe) składali interpelacje w Sejmie – rząd odpowiadał. Obie strony, co zrozumiałe, składały
całkowicie sprzeczne oświadczenia. Protestowali także posłowie socjaliści z PPS i Klubu
Ukraińskiego. Ostro protestowali także posłowie z Komunistycznej Frakcji Poselskiej. Opinia
publiczna była w sprawie istnienia MO podzielona. Jak podkreśla Ireneusz Polit, izolowanie

background image

16

spekulantów i kryminalistów spotykało się z dużym poparciem. Co do członków ugrupowań
politycznych

– zależało od poglądów danej części społeczeństwa. Popierający rząd uważali

odosobnienia za słuszne, popierający poszczególne ugrupowania opozycyjne – nie.

Po upadku Państwa Polskiego w wyniku agresji hitlerowsko – stalinowskiej w 1939 r. władzę na
emigracji objęła opozycja (z poparciem rządu francuskiego, który odmówił dalszego uznawania
rządu sanacyjnego i uniemożliwiał wszelkimi sposobami imigrację piłsudczyków do Francji). Rząd
emigracyjny, najpierw we Francji a po jej upadku w Wielkiej Brytanii, formował zacięty przeciwnik
obozu sanacyjnego, generał Władysław Sikorski. Jego politycznym zapleczem stali się polscy
nacjonaliści (Stronnictwo Narodowe), socjaliści (Polska Partia Socjalistyczna), ludowcy
(Stronnictwo Ludowe) oraz chrześcijańscy demokraci z partii Sikorskiego – Stronnictwo Pracy.
Podkreślić jednak trzeba, że również część środowisk sanacyjnych uważała, iż Berezę należało
dawno zlikwidować, gdyż stanowiła instytucję nadzwyczajną i funkcjonującą poza przepisami
kodeksu karnego, a przez to

– niekonstytucyjną. „Sprawa Berezy” na emigracji dołączyła do

całego szeregu oskarżeń z jakimi dawna opozycja – teraz emigracyjne kręgi rządowe – wystąpiła
przeciwko osobom z rządów przedwrześniowych. Wskutek tych opinii premier Sikorski w czerwcu
1940 roku powołał specjalną „komisję do zbadania przyczyn klęski wojennej”. Jedną ze spraw
badanych przez tę komisję była także „sprawa Berezy”. I tu rzecz charakterystyczna: nowy rząd
badający „sprawę Berezy” zorganizował we Francji… obóz – „ośrodek odosobnienia” (!), w
którym przymusowo „odizolował” kilkuset dawnych urzędników i wyższych oficerów polskich
uznanych za szkodliwych

wobec nowej władzy!

W kwestii oceny „Berezy” Komisja opracowała 66-stronicowy materiał. „Wiele w nim nieścisłości,
przejaskrawień oraz błędów” – kwituje badacz problematyki, przywoływany przez nas Ireneusz
Polit. Na podstawie tego materiału polski rząd emigracyjny w dniu 26.09.1941, na wniosek
ministra sprawiedliwości, socjalisty Hermana Liebermana, po stwierdzeniu, że “obóz był
bezprawiem”, jednomyślnie przyjął rozporządzenie formalnie likwidujące Miejsca Odosobnienia w
Berezie Kartuskiej. Poza likwidacją przepisów o MO, w nowym rozporządzeniu zapowiedziano
ponowne zbadanie sprawy po wojnie oraz ewentualne odszkodowania dla osób, które doznały
szkód „na zdrowiu, czci lub majątku” w wyniku odbycia odosobnienia. Chciano też zbadać
odpowiedzialność osób, „które nadużywając swej władzy urzędowej przyczyniły się do
spowodowania (powyższych) skutków”. Tak w sposób formalny i prawny zakończył się
kontrowersyjny eksperyment zwalczania w międzywojennej Polsce „zagrożenia dla
bezpieczeństwa państwa i obywateli oraz porządku publicznego”. Więcej do tej kwestii nie
wracano. Wracała natomiast publicystyka. W ramach sporów politycznych na emigracji „Bereza”
stała się jednym z argumentów służących do zwalczania przeciwników politycznych. Ostatni
przedwojenny premier rządu RP, generał dr Felicjan Sławoj-Składkowski przed wspomnianą
komisją nie stawał, ani nie mógł dawać wyjaśnień, gdyż generał Sikorski odmówił jego prośbie o
zgodę na imigrację do Francji. Tak zareagowali opozycjoniści, gdy opozycją być przestali, a stali
się rządem.

Zdzisław J. Winnicki

http://kresy24.pl/15563/bereza-kartuska-jak-bylo-naprawde/


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Słonimski Antoni JAK BYŁO NAPRAWDĘ MONOLOG NAOCZNEGO ŚWIADKA
Jak było naprawdę Stocznia Gdańska a Radio Maryja
Bereza dawniej Bereza Kartuska
Jak samodzielnie naprawić komputer
jak bylo w 1941 niemiecka propaganda w serbii pl
Węgrzyn - Jak jest naprawdę
10 typowych awarii komputera i jak je naprawić
Bereza dawniej Bereza Kartuska
D19240806 Rozporządzenie Ministra Spraw Wewnętrznych z dnia 8 września 1924 r o zmianie granic gmin
Debugowanie Jak wyszukiwac i naprawiac bledy w kodzie oraz im zapobiegac debugo
11 września Tak było naprawdę
Debugowanie Jak wyszukiwac i naprawiac bledy w kodzie oraz im zapobiegac
03 Rozdział I Jak było na początku (Dz 11,15 ) Dary duchowe pierwszych chrześcijan`
JAK BYŁO NA POCZĄTKU DARY DUCHOWE PIERWSZYCH CHRZEŚCIJAN KS ANDRZEJ SIEMIENIEWSKI
BEREZA Kartuska
Debugowanie Jak wyszukiwac i naprawiac bledy w kodzie oraz im zapobiegac 2

więcej podobnych podstron