Miłość, wojna, rewolucja Szkice na czas kryzysu Edwin Bendyk

background image

ł

ą

ł ć

ć

ę

ę

ę

ł ć

ą

ł

ł

ę

ć

ą

ł

ę

ę

ą

ł

ę

ł

ń

ą

ę

ć ę

ą łą

ę

ć

ę

ą

Ż

ą

ą

ą

ą

ą

łą

ć

ę

ę

ł

ą

ł

ą

ą

ń

ł

ą

ł

ł

ł

ł

ę

ą

ą

ę

ą

ą

ą

ą

ą

ł

ą

ł

ł

ą ę

ń

ą

ł

ą ę

ń

ą

background image
background image
background image

Wydano przy pomocy i nansowej MKiDN, Funduszu Promocji Twórczości.

Copyright © by Wydawnictwo W.A.B., 2009
Wydanie I
Warszawa 2009

background image

Basi, Jasiowi i Mikołajowi

background image
background image

PROLOG

Doskonałe miejsce na rewolucję

1

Tego lata z gazet i magazynów jak zwykle wylewały się porady, jak spę-

dzić wakacje w sposób efektywny i użyteczny. Tym razem uderzyła
mnie jednak powszechność artykułów przekonujących, że jedną z naj-
lepszych strategii jest rezygnacja z jakiejkolwiek aktywności podczas

urlopu. Lenistwo to dobra rzecz po całym roku ciężkiej pracy, twier-

dzili autorzy artykułów. Psychologowie, lekarze i inni eksperci wyjaś-
niali dziennikarzom: lenistwo to nie grzech. Dobrze być leniwym, by
odzyskać sprawność psychiczną i i zyczną.

Dlaczego tak mnie to uderzyło? Co roku w wakacje eksperci wy-

jaśniają, że dobry wypoczynek jest niezmiernie ważny, by podnieść
jakość pracy po wakacjach. Ale przez „dobry wypoczynek” rozumieją

oni zazwyczaj użyteczne aktywności, jak zwiedzanie, sporty lub czy-

tanie. Ale żeby nic nie robić? Przerażająca strata czasu nawet podczas

wakacji. Co się więc zmieniło? Oto moja teza: nasze społeczeństwo

z sukcesem zakończyło transformację z socjalizmu do Weberowskiego
kapitalizmu. W pełni uwewnętrzniliśmy „protestancką” etykę pracy
i credo Benjamina Franklina „czas to pieniądz”, stając się ludźmi nie-
zdolnymi zaakceptować życia bez użytecznych działań, nawet podczas
przerw na odpoczynek. Ten, kogo stać, spędza dobrze zaplanowane
i zorganizowane wakacje. Kogo nie stać, rusza za granicę w ślad za
słynnym polskim hydraulikiem w poszukiwaniu dodatkowego zarob-
ku. Życie bez zajęcia stało się grzechem. W rezultacie zmieniliśmy się

w naród pracoholików, których dopiero autorytet eksperta przekona,

że lenistwo jest dobrym remedium na zbyt ciężką pracę.

background image

8

PROLOG

Dobra teza potrzebuje jeszcze lepszego dowodu. Zacząłem więc

analizować statystyki i dopasowywać elementy układanki. Na po-
czątku lat 90., tuż po upadku komunizmu, żyliśmy jeszcze zgodnie
z wartościami odziedziczonymi po poprzedniej epoce. Na pytanie:

„Zakładając, że masz wystarczająco dużo pieniędzy, czy nadal chciał-

byś pracować?”, 48 procent respondentów odpowiadało, że tak, ale
nie więcej niż dwie godziny dziennie. Zaledwie 11 procent stwierdziło,
że dobrze byłoby pracować w pełnym wymiarze czasu. Inne badania
ujawniły, że tylko 26 procent młodych ludzi w wieku 20–22 lat uzna-

wało, że „praca jest dobra dla ich rozwoju”, podczas gdy 60 procent

twierdziło, że „nie lubi się spieszyć, nie nadaje się do życia w konku-
rencji, nie lubi pracować zbyt ciężko, nie ma wygórowanych ambicji”.
Czyż nie jest to doskonały obraz leniwego społeczeństwa, które ceni

czas wolny jako miernik jakości życia?

Jednak w ciągu następnych dziesięciu lat coś się zmieniło. Wystar-

czy zajrzeć do danych z European Values Study. Okazuje się, że 74 pro-
cent Polaków twierdzi, że „praca jest niezwykle ważna” – to najwyższy

wskaźnik spośród trzydziestu dwóch krajów uwzględnionych w bada-

niu. „Praca ma priorytet, nawet jeśli oznacza to mniej czasu wolnego”,
pogląd ten wyznaje 64,4 procent Polaków (dla porównania: 65,9 pro-
cent Holendrów jest odmiennego zdania). „By rozwijać swoje talenty,
trzeba pracować” – zgadza się z tym 91,4 procent Polaków, 47,1 procent

Holendrów odrzuca taką postawę. „Ludzie, którzy nie pracują, stają się

leniwi” – 77,4 procent Polaków zgadza się, 47,6 procent Holendrów nie.

I w końcu: „To upokarzające brać pieniądze bez pracy” – 65,2 procent
Polaków zgadza się, 65,9 procent Holendrów nie.

Za słowami idą czyny. Dane OECD ujawniają, że zatrudniony Po-

lak spędza w pracy rocznie 1983 godziny (tyle samo co Czech). Tyl-
ko Koreańczycy są bardziej pracowici – ich wynik to 2423 godziny
rocznie. Najmniej pracują Holendrzy, tylko 1357 godzin w roku. Tak

więc jesteśmy niemającym czasu do stracenia narodem pracoholików.

Gdy prezentowałem powyższe dane podczas wykładu w ramach Eu-
ropejskiego Uniwersytetu Pracy w Duisburgu we wrześniu 2006 roku,

wszyscy byli zaskoczeni szybkością, z jaką zmieniła się etyka pracy.

Czas stał się towarem, który sprzedajemy w formie pracy, by otrzymać
pieniądze, których nie możemy wydać, bo nie mamy czasu.

background image

9

DOSKONAŁE MIEJSCE NA REWOLUCJĘ

Szczęśliwie eksperci zainterweniowali, przekonując, że potrzebu-

jemy wolnego czasu, nawet na grzeszne lenistwo. Potrzebujemy go nie
tylko, by zregenerować się przed dalszą ciężką pracą, ale także by kon-

sumować. Stosując się do światłych porad, poprosiłem o kilka tygodni

urlopu po dłuższym okresie niemal nieprzerwanej pracy. Ruszyłem do
małej wioski we wschodniej części ukochanego Beskidu Niskiego, tuż
przy granicy ze Słowacją. Zakwaterowałem się w gospodarstwie pro-

wadzonym przez rodzinę rolników, którzy właśnie zaczęli odkrywać

nowe rozumienie czasu wymagane od farmerów w Unii Europejskiej.

W epoce komunistycznej przywykliśmy do niedoboru wszelkich

towarów, zwłaszcza jedzenia. Po upadku komunizmu odkryliśmy uro-
ki stanu wszelkiej obi tości, zgodnie z kapitalistyczną regułą: więcej
pracujesz, więcej masz. Potem jednak, po wstąpieniu do Unii Euro-
pejskiej i przyjęciu Wspólnej Polityki Rolnej, nasi rolnicy odkryli, że

wcale nie jest dobrze, gdy się więcej pracuje, ponieważ w ten sposób

uzyskuje się na przykład więcej mleka. A zgodnie z ponowoczesną

europejską arytmetyką, jeśli produkujesz ponad ustalony limit, otrzy-

mujesz mniej pieniędzy. Lub inaczej: pracując mniej, dostajesz więcej.

Pamiętajmy jednak, że Polacy czują się upokorzeni, gdy dostają pie-

niądze za nic lub za lenistwo.

Nie byłem w stanie pomóc moim gospodarzom w walce z dyso-

nansem poznawczym, więc wybrałem się na spacer po wsi. Pamiętając
o radzie ekspertów, przeszedłem nie więcej niż kilkaset metrów, akurat
do lokalnego sklepiku. Zobaczyłem przy nim kilku mężczyzn w wieku
trudnym do określenia, gdzieś między trzydziestym a sześćdziesiątym
rokiem życia. Siedzieli na schodach i ławeczce, patrząc przed siebie.
Siedzieli i nic nie robili. Sklepik oferował najprostszy asortyment to-

warów, i to głównie najtańszych marek. Wiedziony duchem przygody

i radami ekspertów, kupiłem kilka butelek piwa i dosiadłem się do bra-
ci rodaków, oferując im chmielowy napój. Z godnością, niemal nic nie
mówiąc, przyjęli poczęstunek. Siedzieliśmy więc razem, sącząc piwo
i patrząc przed siebie. Czas doskonałego lenistwa. Nie robiłem nic, tak
jak radzili eksperci, nie mogłem wszakże przestać myśleć.

Przypomniałem więc sobie inne, mniej radosne statystyki. Zgod-

nie z nimi tylko połowa Polaków w wieku produkcyjnym pracuje, naj-
niższy wskaźnik w Europie. Gdy upadał komunizm, pracowało 18,5

background image

10

PROLOG

miliona ludzi. Potem miliony często zupełnie i kcyjnych miejsc pracy
zniknęły. W 2002 roku bezrobocie osiągnęło 20 procent, by potem
rozpocząć powolny spadek. Moi nowi znajomi spod sklepu należą

właśnie do tej gorszej części statystyki.

Siedzimy więc, sączymy piwo, patrząc przed siebie i nic nie robiąc.

Nagle zaczęły mi się cisnąć do głowy myśli o naturze czasu. Przypo-

mniałem sobie książkę Time for Revolution (Czas na rewolucję) autor-

stwa Antonio Negriego i dostrzegłem, że moja kondycja przepracowa-

nego miejskiego profesjonalisty nie różni się tak bardzo od kondycji
mężczyzn siedzących pod wiejskim sklepikiem. Naszym wspólnym
panem jest Chronos, bezwzględny bóg pożerający własne dzieci. Po-
żera on także naszą przeszłość i przyszłość. Zostaje nam tylko pustka.

Negri twierdzi jednak, że można odzyskać wieczność, przewarto-

ściowując swój wewnętrzny czas, uwalniając się od Chronosa na rzecz

Kairosa. Kairos symbolizowany jest przez łucznika, który zwalniając

strzałę, stwarza wydarzenie – tworzy Nowe w przestrzeni wieczno-

ści. Wydarzenie, innowacja, akt twórczy, który nie jest ani dosko-
nałym lenistwem, ani też działaniem w zatraceniu siebie. I znowu
przypomniałem sobie kolejne statystyki. Tym razem te, z których

wynika, że Polacy są najmniej innowacyjnym narodem w Unii Euro-

pejskiej.

Musimy się wyzwolić z uścisku Chronosa i zaakceptować Kairosa,

musimy odzyskać inne rozumienie czasu, czasu należącego do wiecz-
ności, a nie czasu utowarowionego, za którym kryje się pustka. Jeśli
to nam się uda, dokonamy największej rewolucji. W poszukiwaniu
źródeł inspiracji dla koniecznej zmiany mentalnej opuściłem moją

wioskę, by udać się do specjalnego miejsca na ziemi, mojej prywatnej

„axis mundi”, położonej na granicy między Polską a Słowacją, która

ciągnie się wzdłuż wąskiej nieutwardzonej drogi łączącej polskie Jaśli-
ska ze słowackimi Medzilaborcami.

Tę niemal pustą przestrzeń wypełniają ukryte znaczenia. Gdzieś

niedaleko tej drogi leży wioska, w której rodzice Andy’ego Warhola
zdecydowali się na emigrację do Stanów Zjednoczonych. Dziś w Me-
dzilaborcach znajduje się wielkie sanktuarium Warhola, muzeum
pełne relikwii z życia artysty. Są tam również stworzone przez niego
dzieła – wśród nich Czerwony Lenin z 1987 roku, jeden z ostatnich ob-

background image

11

DOSKONAŁE MIEJSCE NA REWOLUCJĘ

razów Warhola. Gdy go pytano, skąd pochodzi, odpowiadał: znikąd.
Nigdzie – nie-przestrzeń pełna twórczej energii. Doskonała utopia.

A na drugim końcu drogi – Jaśliska, przednowoczesna wioska

z sanktuarium i obrazem Matki Boskiej Jaśliskiej. Co roku tysiące Po-
laków, Słowaków i Rusinów tłoczą się na ryneczku podczas odpustu
ku czci Jaśliskiej Pani. To znacznie więcej niż zwykły religijny rytuał,
to epifania wieczności.

Wąska droga ukryta w dzikich górach łączy utopię z wiecznością,

gdzieś, gdzie Chronos nie ma nic do powiedzenia. Doskonałe miejsce
na rewolucję.

background image
background image

WSTĘP

Miłość, wojna, rewolucja

Dzień jak co dzień i jednocześnie dzień niezwykły, nie tylko ze wzglę-

du na numerologiczną koincydencję cyfr: 8.08.2008. Ósmy sierpnia

2008 roku, Chiny triumfują – cały świat patrzy ze zgrozą i fascynacją,

z zachwytem i niesmakiem na ceremonię otwarcia Igrzysk Olimpij-
skich w Pekinie. Ostentacyjny nadmiar i kiczowata estetyka tłumią ob-
razy zdeptanego Tybetu, torturowanych więźniów, wyzyskiwanych ro-
botników. Na Chiny nie można się jednak gniewać, z Chinami trzeba
robić interesy. Bo jak Chiny się wzbogacą, tłumaczył mi kiedyś Francis

Fukuyama, to w siłę i bogactwo zacznie rosnąć chińska klasa średnia.
Jej przedstawiciele przeczytają zaś prędzej czy później Koniec historii

amerykańskiego i lozofa, odkryją, że liberalna demokracja wieńczy
dzieje i zrzucą jarzmo komunistycznej władzy.

Ósmego sierpnia martwa historia zaśmiała się jednak zza grobu

nie tylko w Pekinie. Dzień rozpoczęcia igrzysk, tradycyjne święto po-
koju, Rosja wykorzystała na eskalację wojny z Gruzją. Zamożna ro-

syjska klasa średnia popiera swoich autorytarnych władców, Putina

i Miedwiediewa, bo lepiej niż liberalna demokracja zapewniają kra-
jowi polityczną stabilność, niezbędną do akumulacji bogactwa. I za-
pewne stanowisko to nie zmieni się przynajmniej tak długo, jak długo
trwać będzie koniunktura na ropę i gaz.

Komunizm przegrał, to rzecz pewna. Przegrał w Związku Sowiec-

kim, przegrał w Chinach, przegrał w Polsce i całej Europie Środkowej,
przegra na Kubie i w Korei Północnej. Wygrał więc kapitalizm. Tylko
czy chodziło o taki kapitalizm, jaki realizują Chiny i Rosja?

background image

14

WSTĘP

Jaki jednak kapitalizm można przeciwstawić chińskiemu i rosyj-

skiemu? Amerykański, który latem 2008 roku wszedł w fazę najgłęb-
szego kryzysu od czasów Wielkiego Krachu w 1929 roku? Czy nacjo-

nalizacja upadających banków i instytucji i nansowych to właściwa
odpowiedź na wszystkie grzechy neoliberalnego rozpasania?

Na stan kapitalizmu zachodniego narzeka także Nicolas Sarkozy,

który 8 sierpnia 2008 roku dzielnie machał sportowcom w Pekinie,
stojąc nieopodal Aleksandra Łukaszenki, bo jak można szanować sys-
tem polegający coraz bardziej na spekulacji, szybkim zysku bez skru-
pułów i pogardzie dla pracy. Wyraz temu niezadowoleniu dał podczas
kampanii prezydenckiej. Co ważniejsze, znalazł też winnych kryzysu,
apelując: „Zlikwidujmy dziedzictwo Maja 1968”. W kluczowym dla
swej kampanii przemówieniu w Hali Sportowej Bercy 29 kwietnia

2007 roku ujawnił wszystkie grzechy rewolty i zrodzonej z jej legendy
Nowej Lewicy: cynizm, lenistwo, brak moralności, egoizm. Wartości
te, o zgrozo, stały się właśnie wartościami nowego kapitalizmu.

Wyniki francuskich wyborów zdawały się potwierdzać tę diagnozę

i oparty na niej projekt – Francuzi, głosując na Sarkozy’ego, postawili
na odbudowę roli autorytetu, rodziny i szacunku dla pracy i przeciw-

stawili się moralnej zgniliźnie lewackiej rewolty. Rok później okazało
się, że ich stosunek do własnej historii jest bardziej skomplikowany.

Jak ujawniły badania opinii społecznej przeprowadzone w kwietniu
2008 roku, tylko 18 procent ankietowanych zgadza się z tezą prezy-

denta o konieczności „likwidacji dziedzictwa Maja ’68”, 74 procent po
prostu się z nim nie zgadza, a 78 procent deklaruje, że dziś, podobnie

jak czterdzieści lat temu, dziesięć milionów robotników stanęłoby po

stronie studentów. Dlaczego? Bo Maj ’68 doprowadził do trwałych,

pozytywnych zmian. Najważniejsze z nich to dla 80 procent badanych

emancypacja i faktyczne równouprawnienie kobiet, a w dalszej kolej-

ności liberalizacja moralności seksualnej, demokratyzacja stosunków
pracy i stosunków rodzinnych. Złośliwi dodają, że gdyby nie dziedzic-
two Maja ’68, Sarkozy, znany ze swego seksualnego temperamentu, i na
dodatek mieszanego pochodzenia, nie miałby szans na prezydenturę.

Co nas jednak obchodzi współczesny francuski spór o najnow-

szą historię? Otóż powinien obchodzić, bo na podobnej zasadzie jak

w wypadku rewolucji z 1789 roku, pod powierzchnią lokalnych wyda-

background image

15

MIŁOŚĆ, WOJNA, REWOLUCJA

rzeń kryje się ziarno uniwersalnej prawdy. Sarkozy miał rację, twier-

dząc, że współczesny kapitalizm narodził się na barykadach Paryża

w 1968 roku. Rzecz jednak nie w tym, że wielu liderów studenckiej

rewolty po opuszczeniu uniwersyteckich murów weszło do bizneso-

wego establishmentu, zdradzając młodzieńcze ideały. Establishment
wchłonął rebeliantów, bo ich ideały doskonale zaspokoiły palącą po-

trzebę systemu.

Rewolta 1968 nie była bowiem przyczyną, ale symptomem global-

nego kryzysu strukturalnego, który w równym stopniu dotknął system

socjalistyczny, jak i kapitalistyczny. W Polsce nie dostrzegliśmy wów-
czas tego tak dobrze, bo symbolicznym zapalnikiem naszej rewolty
stało się przedstawienie Dziadów Mickiewicza. Już jednak w Czecho-
słowacji teoretycznym zapleczem antyautorytarnego buntu było dzie-

ło Cywilizacja na rozdrożu

1

, przygotowane pod redakcją socjologa i i -

lozofa Radovana Richty. Przetłumaczone na wiele języków, dowodziło,
że świat rozwinięty wkracza w etap społeczeństwa poprzemysłowego,
opartego na nauce, technice, informacji. Przejście to wymaga rady-
kalnych zmian w strukturze społecznej, co w przypadku socjalizmu
oznacza konieczność jego demokratyzacji i decentralizacji oraz wpro-

wadzenia mechanizmów rynkowych. Alternatywą jest dalsza biuro-

kratyzacja i w konsekwencji atroi a.

Realny socjalizm nie poradził sobie z wyzwaniami rodzącego się

społeczeństwa poprzemysłowego i powstającej gospodarki kognityw-

nej, w której wytwarzanie wartości ekonomicznej zależy nie tyle od
pracy w fabryce, ile od kreatywności i innowacyjności. Ich mobiliza-
cja wiąże się z postawami innymi niż koszarowa dyscyplina. Wprost
przeciwnie, kreatywność i innowacyjność wymagają od pracowni-
ków zaangażowania emocjonalnego, opierają się na wolności i chęci

samorealizacji. Czy to jednak nie są hasła studenckiej rewolty? Czyż

to nie Raoul Vaneigem pisał w Rewolucji życia codziennego

2

, jednej

z najważniejszych książek czasu buntu, o konieczności samorealizacji,
kreatywności, indywidualizacji?

O ile realny socjalizm nie był w stanie wchłonąć krytyki i odpo-

wiedział na nią brutalną siłą, o tyle kapitalizm uczynił ze swej krytyki

nową ideologię, „nowego ducha”, jak dowodzą francuscy socjologo-

wie Luc Boltanski i Eve Chiapello w monumentalnym dziele Le nouvel

background image

16

WSTĘP

esprit du capitalisme

(Nowy duch kapitalizmu)

3

. Dziś więc urzędujący

prezydent może wymienić żonę na młodszą przy pełnej aprobacie pu-
bliczności i elit. Seks, kiedyś przeszkoda, teraz jest warunkiem roz-

woju gospodarki, wszak mobilizacja pożądania stała się narzędziem

kreowania niekończącego się popytu i decyduje o produktywności.

Prezesi korporacji kuszą zaś pracowników, że u nich w i rmie znajdą

lepsze i bardziej sprzyjające samorozwojowi warunki pracy niż na ma-

jowej barykadzie.

Więc kapitalizm zwyciężył, połykając ducha rewolty? Lub, uży-

wając języka teorii spiskowej, kapitalizm sprowokował rewoltę 1968,

by umożliwić własną restrukturyzację? Lub jeszcze inaczej, rewolta,
która miała być rewolucją, okazała się pseudowydarzeniem dowodzą-
cym niemożności rewolucji i radykalnej zmiany? A może przeciwnie,
mimo swego happeningowego wymiaru Maj 1968 okazał się rewolucją
prawdziwą, wstrząsem sejsmicznym, jak nazywa ten okres Raoul Va-
neigem?

Rewolta ’68 roku zbiegła się z rewolucją kulturalną w Chinach,

a wielu paryskich rebeliantów machało „czerwonymi książeczka-
mi” Mao, w ostatniej wielkiej syntezie komunizmu widząc przyszłość
świata. Nie mylili się, maoistowska rewolucja przygotowała społeczny
grunt pod dzisiejszą chińską eksplozję gospodarczą, odwołującą się do
niepodrabialnego chińskiego modelu kapitalizmu. By proces ten zro-
zumieć, warto zamiast po i lozoi czne rozprawy sięgnąć po powieść

Bracia

chińskiego pisarza Yu Hua. Maoizm nowym duchem azjatyc-

kiego kapitalizmu? Więc jednak triumf kapitalizmu na całej linii?

Tak, w tym sensie, że kapitalizm stał się światem, niejako natural-

nym tłem, jak uznaje radykalny lewicowy myśliciel i dawny maoista

Alain Badiou. Ten świat jednak znalazł się w tej chwili w stanie wojny

różnych form kapitalizmu: anglosaskiej, europejskiej, rodzinnej domi-
nującej w Azji i Ameryce Łacińskiej, państwowej obowiązującej w Ro-

sji i Chinach. Która z tych form zwycięży? Formy zachodnie, związane
z pojęciem liberalnej demokracji, czy może autorytarny wariant chiń-
ski? A może żadna, a świat pogrąży się w chaosie? Taka perspektywa

przypomina coś, o czym zapomnieliśmy w okresie manichejskiego

starcia dwóch systemów: kapitalizmu i komunizmu. Rozmiar zła, ja-
kie powstało w imię realizacji komunistycznej utopii, doprowadził do

background image

17

MIŁOŚĆ, WOJNA, REWOLUCJA

zrozumiałej, lecz błędnej redukcji – skoro projekt komunistyczny był
zły, przeciwstawiający się mu kapitalizm (w domyśle: w jego anglosa-
skiej wersji) jest dobry. Trzeba jednak pamiętać, że – jak przekonuje

Žižek – „kapitalizm nie jest nazwą dla cywilizacji, ale nazwą naprawdę

neutralnej maszyny ekonomiczno-symbolicznej, która równie dobrze
działa z wartościami azjatyckimi, jak innymi”

4

.

Ta maszyna działa z pewną logiką, częściowo ujawnioną już przez

Karola Marksa, który wskazywał, że kapitalizm jako system prowadzi

do alienacji, niszczenia więzi społecznych, uprzedmiotowienia ludzi
i urynkowienia relacji między nimi, w efekcie niszcząc tradycyjne spo-
łeczeństwo, jego wspólnoty, rodzinę. Oczywiście miał rację, co przy-
znają nawet konserwatyści apelujący o powrót do tradycyjnych war-

tości. „Wszystko, co stałe, rozpływa się w powietrzu” – pisali Marks
i Engels w Manifeście komunistycznym z 1848 roku. Podobnie trady-

cyjne wartości i więzi rozpływają się nie na skutek lewackiego spisku,
ale na skutek destrukcyjnej dynamiki systemu kapitalistycznego. Tak

więc kapitalizm wcale nie musi być, na zasadzie manichejskiego prze-

ciwieństwa wobec złego komunizmu, systemem dobrym. Może być po
prostu systemem mniej złym. A w takim razie jego krytyka jest nadal
obowiązkiem. Czy jednak jest możliwa, skoro dwa ostatnie antykapi-

talistyczne zrywy: rewolucja Mao i rewolta 1968 roku, zostały wchło-
nięte i przerobione na „nowego ducha globalnego kapitalizmu”?

Cennej wskazówki udziela wspomniany już Luc Boltanski. W opra-

cowaniu L’amour et la justice comme compétences (Miłość i sprawied-
liwość jako kompetencje)

5

pokazuje znaczenie miłości jako siły spo-

łecznej. Boltanski zwraca uwagę na niedostatki współczesnej socjo-
logii, która rel eksję nad miłością ogranicza do sfery relacji intymnych,
rodzinnych. Tymczasem miłość w poprzemysłowym kapitalizmie ko-
gnitywnym jest siłą produktywną, bo produkcja oparta na kreatyw-
ności i więziach społecznych musi odwoływać się do afektów, które
umożliwiają powstawanie takich więzi i twórczą w nich komunika-
cję. Tyle tylko, że te kluczowe predyspozycje należą do osób. Ujmu-
jąc rzecz po marksowsku, to pracownicy kontrolują środki produkcji,
kapitał tworzy co najwyżej infrastrukturę eksploatacji. A skoro tak,
konkluduje włoski neokomunista Antonio Negri, to te produktywne
predyspozycje ludzi, takie jak zdolność do miłości, są narzędziami

background image

18

WSTĘP

rzeczywistej emancypacji. Czyż zresztą nie widać już jej symptomów

– produktów labour of love, pracy miłości w postaci choćby oprogra-

mowania komputerowego tworzonego poza logiką rynku i pieniądza?

Rozkwit fenomenu pozarynkowej produkcji społecznej kwestionuje

całą dotychczasową ekonomię polityczną.

Gdy więc Sarkozy nawołuje do likwidacji dziedzictwa Maja ’68,

nie rozprawia się z historią, lecz wyraża obawę, że majowa rewolta była
tylko próbą generalną przed nadchodzącą rewolucją, której zapowie-
dzią jest kryzys, w jakim pogrąża się współczesny kapitalizm, a wraz
z nim cały świat. Klęska komunizmu pokazała jednak, że konieczność
dziejowa nie istnieje i nie ma gwarancji, że z obecnego kryzysu wyłoni

się inny system, lepszy i nowszy, niczym proszek do prania w telewi-
zyjnej reklamie.

Jedną z możliwych dróg wyjścia z obecnej sytuacji przedstawia

niestrudzony h

omas L. Friedman, publicysta „h

e New York Times”,

z którym spotykałem się już w poprzednich swych książkach. Nie ma
on wątpliwości, że to właśnie kapitalizm jest największą siłą rewolu-
cjonizującą życie i powodującą, że na początku XXI wieku świat sta-
je się płaski. Płaski, bo za sprawą licznych przełomowych innowacji
technicznych i organizacyjnych nikną kolejne bariery, które wcześniej
uniemożliwiały biednym Indii, Bangladeszu i Brazylii uczestnictwo

w globalnym rynku. Internet, telefonia komórkowa, nowoczesna lo-

gistyka powodują, że Hindusi mogą podejmować coraz bardziej wy-
równaną konkurencyjną walkę z kolegami z Krzemowej Doliny. „You
don’t have to emigrate to innovate” – nie musisz emigrować, by two-
rzyć innowacje, stwierdza Friedman. Wystarczy spojrzeć na zmiany
na liście najbogatszych ludzi świata: obok Amerykanów Billa Gatesa
i Warrena Buf eta coraz mocniej rozpychają się Lakshmi Mittal z Indii
i Carlos Slim z Meksyku.

W Hot, Flat, and Crowded

6

, swej najnowszej książce, Friedman

odkrywa, że świat jest nie tylko płaski, lecz także gorący i zatłoczony.

Ponieważ jest płaski, coraz szybciej rośnie zamożność ludzi nie tylko

w Stanach Zjednoczonych i Europie, lecz także w błyskawicznie roz-
wijających się Chinach, Indiach, Rosji, Brazylii. Szeregi światowej kla-

sy średniej powiększają się w zawrotnym tempie dziesiątek milionów
każdego roku, a wraz z tym procesem rosną aspiracje konsumpcyjne

background image

19

MIŁOŚĆ, WOJNA, REWOLUCJA

i w efekcie popyt na samochody, lepsze jedzenie i dobra luksusowe.
Gwałtowny wzrost popytu przekłada się na wzrost zużycia wszelkich

surowców, w tym paliwa od stu pięćdziesięciu lat zasilającego nowo-
czesny kapitalizm – ropy nat owej.

Ponieważ ropa ma coraz większą wartość, szybko rosną jej ceny

na światowych giełdach i polityczne emocje związane z koniecznością
zapewnienia bezpieczeństwa dostaw, co jeszcze bardziej wpływa na

eskalację cen. A oszałamiające ceny prowadzą do bezprecedensowego

w historii transferu bogactwa ze Stanów Zjednoczonych, Europy, Japo-

nii, i Chin do krajów nat owych. Gdy w latach 80. XX wieku za baryłkę
ropy płacono 10 dolarów, Związek Radziecki nie miał za co i nanso-

wać dalszych zbrojeń i importu żywności. Gdy baryłka kosztuje ponad

100 dolarów, Rosja ma nadto pieniędzy, by na nowo marzyć o odbudo-

wie imperium. To baryłka za 100 dolarów daje siłę Hugo Chavezowi,

a arabskim szejkom umożliwia budowanie sztucznego raju na ziemi.

Świat stanął w obliczu petropolityki, polegającej na niezdrowym uza-

leżnieniu od dostawców surowców energetycznych. Niestety, pech
chciał, że większość zasobów kryje się w krajach o reżimach politycz-
nych mających niewiele wspólnego z liberalną demokracją. I, niestety,
cena 100 dolarów za baryłkę odsuwa szansę na demokrację w Rosji lub
na Bliskim Wschodzie na bliżej nieokreśloną przyszłość. Nie zmienią
tego nawet okresy recesji, doprowadzające do chwilowego zmniejsze-
nia popytu na surowce, a tym samym do obniżenia ich cen.

Naukowcy mogą debatować o istocie globalnego ocieplenia i dłu-

go nie dojdą do pewnej wiedzy w tym przedmiocie, bo przecież na-

uka polega na kwestionowaniu konsensu, a nie jego potwierdzaniu.

Z rzeczywistością petropolityki równie trudno jednak dyskutować,

jak z Rosjanami podczas wojny z Gruzją. Brutalny, wojenny język
petropolityki wraz z niepewnością wpisaną w dyskusję o klimacie
prowadzą do bolesnego odkrycia: przyszłość jest zagrożona, a stawką
może być nawet upadek współczesnej cywilizacji. Friedman stwierdza

więc, odwołując się do Lamparta Giuseppe Tomasiego di Lampedusy:

należy wszystko zmienić, żeby nic się nie zmieniło. Jeśli chcemy na-
dal żyć w komforcie i cieszyć się z przywilejów wolności gwaranto-

wanej przez liberalną demokrację, potrzebujemy rewolucji. Zielonej

rewolucji.

background image

20

WSTĘP

To prawda, potrzebujemy zielonej rewolucji. Potrzebujemy także

głębokiej krytyki rodzącego się zielonego kapitalizmu, bo powstaje
on jako zwieńczenie złożonego procesu przemian zapoczątkowanych

wraz z epoką nowoczesną i wyrażonych w pierwszych wielkich po-

litycznych projektach emancypacyjnych rewolucji francuskiej i ame-
rykańskiej. Rewolucja dobiegła końca wraz z uwolnieniem miłości
i końcem wojny płci. Zielona rewolucja, jeśli nie ma być jedynie kolej-
ną reorganizacją systemu kapitalistycznej produkcji, wymaga zupełnie
nowego projektu politycznego odwołującego się do nowych form pod-
miotowości i reprezentacji politycznej. Wymaga rewaloryzacji miłości

jako siły par excellence politycznej, alternatywnej wobec szczerzącej

kły przemocy, gotowej w każdej chwili do erupcji.

*

Miłość, wojna, rewolucja to szkic krytyki współczesnego kapitalizmu.

W części pierwszej przedstawiam narzędzia, którymi chcę się posłu-

giwać podczas dalszych poszukiwań, koncentrując uwagę na miłości
i przemocy jako głównych instrumentach regulujących relacje między-
ludzkie, a tym samym strukturyzujących rzeczywistość społeczną.

„Kryształowy Pałac” to część, w której diagnozuję współczesność, po-

kazując, jak bardzo realna jest erupcja przemocy w najbardziej kla-
sycznym, czyli wojennym wydaniu. By lepiej zrozumieć to wojenne
zagrożenie, w części „Wojna” analizuję genezę wydarzenia kluczowe-
go dla XX wieku i współczesności, czyli sytuację, która doprowadziła
do I wojny światowej, i przedstawiam zaskakujące konsekwencje tego
kataklizmu. „Trzy rewolucje” – w tej części przedstawiam trzy makro-

wydarzenia o charakterze kulturowo-polityczno-intelektualnym, które
w istotny sposób określają współczesną kondycję ludzkości i pozwala-

ją szukać rozwiązań dotyczących przyszłości. Tymi wydarzeniami były
rewolta 1968 roku, chińska rewolucja kulturalna i rewolucja naukowo-

-techniczna. Część „Mikrorewolucje” przedstawia niepełną najpraw-

dopodobniej listę wydarzeń i procesów o charakterze intelektualnym,
politycznym, kulturowym, które miały wpływ na ukształtowanie języ-
ka współczesnej komunikacji. Książkę kończę szkicem projektu-uto-
pii polityki miłości.

background image

CZĘŚĆ I

Przyczynek

do antropologii dobra

background image
background image

Niestety na resztę tekstu wylała nam się kawa…

Chcesz nam postawić nową?

Znajdziesz nas na

portpublish.com

.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Miłość, wojna, rewolucja Edwin Bendyk
KOMENTARZ NA CZAS KRYZYSU TEST POSŁUSZEŃSTWA
Umowa na czas wykonania określonej pracy, administracja, prawo pracy, Semestr II
Blessing in disguise(1), Fanfiction, Blessing in disguise zawieszony na czas nie określony, Doc
Blessing in disguise, Fanfiction, Blessing in disguise zawieszony na czas nie określony, Doc
Blessing in disguise Rozdzial 5, Fanfiction, Blessing in disguise zawieszony na czas nie określony,
ograniczenia zamykania na czas dluzszy niz 3 mies
wzor-umowa o prace na czas nieokreslony, Umowy - Wzory
01 1 Przedłużenie umowy o pracę zawartej na czas określony
Technologia farb do wlosow., Podział farb ze względu na czas barwienia:
Oto kilka propozycji na czas Wielkiego Postu, Bałagan - czas posprzątać i poukładać
umowa o prace na czas zastepstwa, Wzory umów
umowa na czas wykonania okreslonej pracy, administracja, prawo pracy, Semestr I
umowa na czas wykonania okreslonej pracy

więcej podobnych podstron