Edwin Bendyk
(ur. 1965)
dziennikarz, publicysta
i pisarz, dyrektor O
Ărodka
Bada
ñ nad PrzyszïoĂciÈ
w Collegium Civitas,
wyk
ïadowca w Centrum
Nauk Spo
ïecznych PAN.
Cz
ïonek zespoïu pisma „Polityka”,
zajmuje si
Ú tematykÈ cywilizacyjnÈ
oraz relacjami mi
Údzy naukÈ i technikÈ a politykÈ,
gospodark
È, kulturÈ, ĝyciem spoïecznym.
Publikuje tak
ĝe w „PrzeglÈdzie Politycznym”,
„Krytyce Politycznej”, „Piktogramie”,
tygodniku „Computerworld”,
magazynach „Mobile Internet” i „i-biz”.
Prowadzi blog „Antymatrix” (bendyk.blog.polityka.pl)
i serwis „Makroskop” (www.makroskop.pl).
Jest autorem zbioru esejów
Zatruta studnia.
Rzecz o wïadzy i wolnoĂci
(W.A.B. 2002),
który zosta
ï uznany za KsiÈĝkÚ Jesieni 2002
Pozna
ñskiego PrzeglÈdu NowoĂci Wydawniczych
oraz nominowany do Nagrody NIKE 2003,
a tak
ĝe zbioru
Antymatrix. Czïowiek
w labiryncie sieci
(W.A.B. 2004),
uznanego za Ksi
ÈĝkÚ Lata 2004 Poznañskiego
Przegl
Èdu NowoĂci Wydawniczych.
Niniejsza darmowa publikacja zawiera jedynie fragment
pełnej wersji całej publikacji.
Aby przeczytać ten tytuł w pełnej wersji
.
Niniejsza publikacja może być kopiowana, oraz dowolnie
rozprowadzana tylko i wyłącznie w formie dostarczonej przez
NetPress Digital Sp. z o.o., operatora
nabyć niniejszy tytuł w pełnej wersji
jakiekolwiek zmiany w zawartości publikacji bez pisemnej zgody
NetPress oraz wydawcy niniejszej publikacji. Zabrania się jej
od-sprzedaży, zgodnie z
.
Pełna wersja niniejszej publikacji jest do nabycia w sklepie
e-booksweb.pl - Audiobooki, ksiązki audio,
.
Wydano przy pomocy fi nansowej MKiDN, Funduszu Promocji Twórczości.
Copyright © by Wydawnictwo W.A.B., 2009
Wydanie I
Warszawa 2009
Basi, Jasiowi i Mikołajowi
PROLOG
Doskonałe miejsce na rewolucję
1
Tego lata z gazet i magazynów jak zwykle wylewały się porady, jak spę-
dzić wakacje w sposób efektywny i użyteczny. Tym razem uderzyła
mnie jednak powszechność artykułów przekonujących, że jedną z naj-
lepszych strategii jest rezygnacja z jakiejkolwiek aktywności podczas
urlopu. Lenistwo to dobra rzecz po całym roku ciężkiej pracy, twier-
dzili autorzy artykułów. Psychologowie, lekarze i inni eksperci wyjaś-
niali dziennikarzom: lenistwo to nie grzech. Dobrze być leniwym, by
odzyskać sprawność psychiczną i fi zyczną.
Dlaczego tak mnie to uderzyło? Co roku w wakacje eksperci wy-
jaśniają, że dobry wypoczynek jest niezmiernie ważny, by podnieść
jakość pracy po wakacjach. Ale przez „dobry wypoczynek” rozumieją
oni zazwyczaj użyteczne aktywności, jak zwiedzanie, sporty lub czy-
tanie. Ale żeby nic nie robić? Przerażająca strata czasu nawet podczas
wakacji. Co się więc zmieniło? Oto moja teza: nasze społeczeństwo
z sukcesem zakończyło transformację z socjalizmu do Weberowskiego
kapitalizmu. W pełni uwewnętrzniliśmy „protestancką” etykę pracy
i credo Benjamina Franklina „czas to pieniądz”, stając się ludźmi nie-
zdolnymi zaakceptować życia bez użytecznych działań, nawet podczas
przerw na odpoczynek. Ten, kogo stać, spędza dobrze zaplanowane
i zorganizowane wakacje. Kogo nie stać, rusza za granicę w ślad za
słynnym polskim hydraulikiem w poszukiwaniu dodatkowego zarob-
ku. Życie bez zajęcia stało się grzechem. W rezultacie zmieniliśmy się
w naród pracoholików, których dopiero autorytet eksperta przekona,
że lenistwo jest dobrym remedium na zbyt ciężką pracę.
8
PROLOG
Dobra teza potrzebuje jeszcze lepszego dowodu. Zacząłem więc
analizować statystyki i dopasowywać elementy układanki. Na po-
czątku lat 90., tuż po upadku komunizmu, żyliśmy jeszcze zgodnie
z wartościami odziedziczonymi po poprzedniej epoce. Na pytanie:
„Zakładając, że masz wystarczająco dużo pieniędzy, czy nadal chciał-
byś pracować?”, 48 procent respondentów odpowiadało, że tak, ale
nie więcej niż dwie godziny dziennie. Zaledwie 11 procent stwierdziło,
że dobrze byłoby pracować w pełnym wymiarze czasu. Inne badania
ujawniły, że tylko 26 procent młodych ludzi w wieku 20–22 lat uzna-
wało, że „praca jest dobra dla ich rozwoju”, podczas gdy 60 procent
twierdziło, że „nie lubi się spieszyć, nie nadaje się do życia w konku-
rencji, nie lubi pracować zbyt ciężko, nie ma wygórowanych ambicji”.
Czyż nie jest to doskonały obraz leniwego społeczeństwa, które ceni
czas wolny jako miernik jakości życia?
Jednak w ciągu następnych dziesięciu lat coś się zmieniło. Wystar-
czy zajrzeć do danych z European Values Study. Okazuje się, że 74 pro-
cent Polaków twierdzi, że „praca jest niezwykle ważna” – to najwyższy
wskaźnik spośród trzydziestu dwóch krajów uwzględnionych w bada-
niu. „Praca ma priorytet, nawet jeśli oznacza to mniej czasu wolnego”,
pogląd ten wyznaje 64,4 procent Polaków (dla porównania: 65,9 pro-
cent Holendrów jest odmiennego zdania). „By rozwijać swoje talenty,
trzeba pracować” – zgadza się z tym 91,4 procent Polaków, 47,1 procent
Holendrów odrzuca taką postawę. „Ludzie, którzy nie pracują, stają się
leniwi” – 77,4 procent Polaków zgadza się, 47,6 procent Holendrów nie.
I w końcu: „To upokarzające brać pieniądze bez pracy” – 65,2 procent
Polaków zgadza się, 65,9 procent Holendrów nie.
Za słowami idą czyny. Dane OECD ujawniają, że zatrudniony Po-
lak spędza w pracy rocznie 1983 godziny (tyle samo co Czech). Tyl-
ko Koreańczycy są bardziej pracowici – ich wynik to 2423 godziny
rocznie. Najmniej pracują Holendrzy, tylko 1357 godzin w roku. Tak
więc jesteśmy niemającym czasu do stracenia narodem pracoholików.
Gdy prezentowałem powyższe dane podczas wykładu w ramach Eu-
ropejskiego Uniwersytetu Pracy w Duisburgu we wrześniu 2006 roku,
wszyscy byli zaskoczeni szybkością, z jaką zmieniła się etyka pracy.
Czas stał się towarem, który sprzedajemy w formie pracy, by otrzymać
pieniądze, których nie możemy wydać, bo nie mamy czasu.
9
DOSKONAŁE MIEJSCE NA REWOLUCJĘ
Szczęśliwie eksperci zainterweniowali, przekonując, że potrzebu-
jemy wolnego czasu, nawet na grzeszne lenistwo. Potrzebujemy go nie
tylko, by zregenerować się przed dalszą ciężką pracą, ale także by kon-
sumować. Stosując się do światłych porad, poprosiłem o kilka tygodni
urlopu po dłuższym okresie niemal nieprzerwanej pracy. Ruszyłem do
małej wioski we wschodniej części ukochanego Beskidu Niskiego, tuż
przy granicy ze Słowacją. Zakwaterowałem się w gospodarstwie pro-
wadzonym przez rodzinę rolników, którzy właśnie zaczęli odkrywać
nowe rozumienie czasu wymagane od farmerów w Unii Europejskiej.
W epoce komunistycznej przywykliśmy do niedoboru wszelkich
towarów, zwłaszcza jedzenia. Po upadku komunizmu odkryliśmy uro-
ki stanu wszelkiej obfi tości, zgodnie z kapitalistyczną regułą: więcej
pracujesz, więcej masz. Potem jednak, po wstąpieniu do Unii Euro-
pejskiej i przyjęciu Wspólnej Polityki Rolnej, nasi rolnicy odkryli, że
wcale nie jest dobrze, gdy się więcej pracuje, ponieważ w ten sposób
uzyskuje się na przykład więcej mleka. A zgodnie z ponowoczesną
europejską arytmetyką, jeśli produkujesz ponad ustalony limit, otrzy-
mujesz mniej pieniędzy. Lub inaczej: pracując mniej, dostajesz więcej.
Pamiętajmy jednak, że Polacy czują się upokorzeni, gdy dostają pie-
niądze za nic lub za lenistwo.
Nie byłem w stanie pomóc moim gospodarzom w walce z dyso-
nansem poznawczym, więc wybrałem się na spacer po wsi. Pamiętając
o radzie ekspertów, przeszedłem nie więcej niż kilkaset metrów, akurat
do lokalnego sklepiku. Zobaczyłem przy nim kilku mężczyzn w wieku
trudnym do określenia, gdzieś między trzydziestym a sześćdziesiątym
rokiem życia. Siedzieli na schodach i ławeczce, patrząc przed siebie.
Siedzieli i nic nie robili. Sklepik oferował najprostszy asortyment to-
warów, i to głównie najtańszych marek. Wiedziony duchem przygody
i radami ekspertów, kupiłem kilka butelek piwa i dosiadłem się do bra-
ci rodaków, oferując im chmielowy napój. Z godnością, niemal nic nie
mówiąc, przyjęli poczęstunek. Siedzieliśmy więc razem, sącząc piwo
i patrząc przed siebie. Czas doskonałego lenistwa. Nie robiłem nic, tak
jak radzili eksperci, nie mogłem wszakże przestać myśleć.
Przypomniałem więc sobie inne, mniej radosne statystyki. Zgod-
nie z nimi tylko połowa Polaków w wieku produkcyjnym pracuje, naj-
niższy wskaźnik w Europie. Gdy upadał komunizm, pracowało 18,5
10
PROLOG
miliona ludzi. Potem miliony często zupełnie fi kcyjnych miejsc pracy
zniknęły. W 2002 roku bezrobocie osiągnęło 20 procent, by potem
rozpocząć powolny spadek. Moi nowi znajomi spod sklepu należą
właśnie do tej gorszej części statystyki.
Siedzimy więc, sączymy piwo, patrząc przed siebie i nic nie robiąc.
Nagle zaczęły mi się cisnąć do głowy myśli o naturze czasu. Przypo-
mniałem sobie książkę Time for Revolution (Czas na rewolucję) autor-
stwa Antonio Negriego i dostrzegłem, że moja kondycja przepracowa-
nego miejskiego profesjonalisty nie różni się tak bardzo od kondycji
mężczyzn siedzących pod wiejskim sklepikiem. Naszym wspólnym
panem jest Chronos, bezwzględny bóg pożerający własne dzieci. Po-
żera on także naszą przeszłość i przyszłość. Zostaje nam tylko pustka.
Negri twierdzi jednak, że można odzyskać wieczność, przewarto-
ściowując swój wewnętrzny czas, uwalniając się od Chronosa na rzecz
Kairosa. Kairos symbolizowany jest przez łucznika, który zwalniając
strzałę, stwarza wydarzenie – tworzy Nowe w przestrzeni wieczno-
ści. Wydarzenie, innowacja, akt twórczy, który nie jest ani dosko-
nałym lenistwem, ani też działaniem w zatraceniu siebie. I znowu
przypomniałem sobie kolejne statystyki. Tym razem te, z których
wynika, że Polacy są najmniej innowacyjnym narodem w Unii Euro-
pejskiej.
Musimy się wyzwolić z uścisku Chronosa i zaakceptować Kairosa,
musimy odzyskać inne rozumienie czasu, czasu należącego do wiecz-
ności, a nie czasu utowarowionego, za którym kryje się pustka. Jeśli
to nam się uda, dokonamy największej rewolucji. W poszukiwaniu
źródeł inspiracji dla koniecznej zmiany mentalnej opuściłem moją
wioskę, by udać się do specjalnego miejsca na ziemi, mojej prywatnej
„axis mundi”, położonej na granicy między Polską a Słowacją, która
ciągnie się wzdłuż wąskiej nieutwardzonej drogi łączącej polskie Jaśli-
ska ze słowackimi Medzilaborcami.
Tę niemal pustą przestrzeń wypełniają ukryte znaczenia. Gdzieś
niedaleko tej drogi leży wioska, w której rodzice Andy’ego Warhola
zdecydowali się na emigrację do Stanów Zjednoczonych. Dziś w Me-
dzilaborcach znajduje się wielkie sanktuarium Warhola, muzeum
pełne relikwii z życia artysty. Są tam również stworzone przez niego
dzieła – wśród nich Czerwony Lenin z 1987 roku, jeden z ostatnich ob-
11
DOSKONAŁE MIEJSCE NA REWOLUCJĘ
razów Warhola. Gdy go pytano, skąd pochodzi, odpowiadał: znikąd.
Nigdzie – nie-przestrzeń pełna twórczej energii. Doskonała utopia.
A na drugim końcu drogi – Jaśliska, przednowoczesna wioska
z sanktuarium i obrazem Matki Boskiej Jaśliskiej. Co roku tysiące Po-
laków, Słowaków i Rusinów tłoczą się na ryneczku podczas odpustu
ku czci Jaśliskiej Pani. To znacznie więcej niż zwykły religijny rytuał,
to epifania wieczności.
Wąska droga ukryta w dzikich górach łączy utopię z wiecznością,
gdzieś, gdzie Chronos nie ma nic do powiedzenia. Doskonałe miejsce
na rewolucję.
WSTĘP
Miłość, wojna, rewolucja
Dzień jak co dzień i jednocześnie dzień niezwykły, nie tylko ze wzglę-
du na numerologiczną koincydencję cyfr: 8.08.2008. Ósmy sierpnia
2008 roku, Chiny triumfują – cały świat patrzy ze zgrozą i fascynacją,
z zachwytem i niesmakiem na ceremonię otwarcia Igrzysk Olimpij-
skich w Pekinie. Ostentacyjny nadmiar i kiczowata estetyka tłumią ob-
razy zdeptanego Tybetu, torturowanych więźniów, wyzyskiwanych ro-
botników. Na Chiny nie można się jednak gniewać, z Chinami trzeba
robić interesy. Bo jak Chiny się wzbogacą, tłumaczył mi kiedyś Francis
Fukuyama, to w siłę i bogactwo zacznie rosnąć chińska klasa średnia.
Jej przedstawiciele przeczytają zaś prędzej czy później Koniec historii
amerykańskiego fi lozofa, odkryją, że liberalna demokracja wieńczy
dzieje i zrzucą jarzmo komunistycznej władzy.
Ósmego sierpnia martwa historia zaśmiała się jednak zza grobu
nie tylko w Pekinie. Dzień rozpoczęcia igrzysk, tradycyjne święto po-
koju, Rosja wykorzystała na eskalację wojny z Gruzją. Zamożna ro-
syjska klasa średnia popiera swoich autorytarnych władców, Putina
i Miedwiediewa, bo lepiej niż liberalna demokracja zapewniają kra-
jowi polityczną stabilność, niezbędną do akumulacji bogactwa. I za-
pewne stanowisko to nie zmieni się przynajmniej tak długo, jak długo
trwać będzie koniunktura na ropę i gaz.
Komunizm przegrał, to rzecz pewna. Przegrał w Związku Sowiec-
kim, przegrał w Chinach, przegrał w Polsce i całej Europie Środkowej,
przegra na Kubie i w Korei Północnej. Wygrał więc kapitalizm. Tylko
czy chodziło o taki kapitalizm, jaki realizują Chiny i Rosja?
14
WSTĘP
Jaki jednak kapitalizm można przeciwstawić chińskiemu i rosyj-
skiemu? Amerykański, który latem 2008 roku wszedł w fazę najgłęb-
szego kryzysu od czasów Wielkiego Krachu w 1929 roku? Czy nacjo-
nalizacja upadających banków i instytucji fi nansowych to właściwa
odpowiedź na wszystkie grzechy neoliberalnego rozpasania?
Na stan kapitalizmu zachodniego narzeka także Nicolas Sarkozy,
który 8 sierpnia 2008 roku dzielnie machał sportowcom w Pekinie,
stojąc nieopodal Aleksandra Łukaszenki, bo jak można szanować sys-
tem polegający coraz bardziej na spekulacji, szybkim zysku bez skru-
pułów i pogardzie dla pracy. Wyraz temu niezadowoleniu dał podczas
kampanii prezydenckiej. Co ważniejsze, znalazł też winnych kryzysu,
apelując: „Zlikwidujmy dziedzictwo Maja 1968”. W kluczowym dla
swej kampanii przemówieniu w Hali Sportowej Bercy 29 kwietnia
2007 roku ujawnił wszystkie grzechy rewolty i zrodzonej z jej legendy
Nowej Lewicy: cynizm, lenistwo, brak moralności, egoizm. Wartości
te, o zgrozo, stały się właśnie wartościami nowego kapitalizmu.
Wyniki francuskich wyborów zdawały się potwierdzać tę diagnozę
i oparty na niej projekt – Francuzi, głosując na Sarkozy’ego, postawili
na odbudowę roli autorytetu, rodziny i szacunku dla pracy i przeciw-
stawili się moralnej zgniliźnie lewackiej rewolty. Rok później okazało
się, że ich stosunek do własnej historii jest bardziej skomplikowany.
Jak ujawniły badania opinii społecznej przeprowadzone w kwietniu
2008 roku, tylko 18 procent ankietowanych zgadza się z tezą prezy-
denta o konieczności „likwidacji dziedzictwa Maja ’68”, 74 procent po
prostu się z nim nie zgadza, a 78 procent deklaruje, że dziś, podobnie
jak czterdzieści lat temu, dziesięć milionów robotników stanęłoby po
stronie studentów. Dlaczego? Bo Maj ’68 doprowadził do trwałych,
pozytywnych zmian. Najważniejsze z nich to dla 80 procent badanych
emancypacja i faktyczne równouprawnienie kobiet, a w dalszej kolej-
ności liberalizacja moralności seksualnej, demokratyzacja stosunków
pracy i stosunków rodzinnych. Złośliwi dodają, że gdyby nie dziedzic-
two Maja ’68, Sarkozy, znany ze swego seksualnego temperamentu, i na
dodatek mieszanego pochodzenia, nie miałby szans na prezydenturę.
Co nas jednak obchodzi współczesny francuski spór o najnow-
szą historię? Otóż powinien obchodzić, bo na podobnej zasadzie jak
w wypadku rewolucji z 1789 roku, pod powierzchnią lokalnych wyda-
15
MIŁOŚĆ, WOJNA, REWOLUCJA
rzeń kryje się ziarno uniwersalnej prawdy. Sarkozy miał rację, twier-
dząc, że współczesny kapitalizm narodził się na barykadach Paryża
w 1968 roku. Rzecz jednak nie w tym, że wielu liderów studenckiej
rewolty po opuszczeniu uniwersyteckich murów weszło do bizneso-
wego establishmentu, zdradzając młodzieńcze ideały. Establishment
wchłonął rebeliantów, bo ich ideały doskonale zaspokoiły palącą po-
trzebę systemu.
Rewolta 1968 nie była bowiem przyczyną, ale symptomem global-
nego kryzysu strukturalnego, który w równym stopniu dotknął system
socjalistyczny, jak i kapitalistyczny. W Polsce nie dostrzegliśmy wów-
czas tego tak dobrze, bo symbolicznym zapalnikiem naszej rewolty
stało się przedstawienie Dziadów Mickiewicza. Już jednak w Czecho-
słowacji teoretycznym zapleczem antyautorytarnego buntu było dzie-
ło Cywilizacja na rozdrożu
1
, przygotowane pod redakcją socjologa i fi -
lozofa Radovana Richty. Przetłumaczone na wiele języków, dowodziło,
że świat rozwinięty wkracza w etap społeczeństwa poprzemysłowego,
opartego na nauce, technice, informacji. Przejście to wymaga rady-
kalnych zmian w strukturze społecznej, co w przypadku socjalizmu
oznacza konieczność jego demokratyzacji i decentralizacji oraz wpro-
wadzenia mechanizmów rynkowych. Alternatywą jest dalsza biuro-
kratyzacja i w konsekwencji atrofi a.
Realny socjalizm nie poradził sobie z wyzwaniami rodzącego się
społeczeństwa poprzemysłowego i powstającej gospodarki kognityw-
nej, w której wytwarzanie wartości ekonomicznej zależy nie tyle od
pracy w fabryce, ile od kreatywności i innowacyjności. Ich mobiliza-
cja wiąże się z postawami innymi niż koszarowa dyscyplina. Wprost
przeciwnie, kreatywność i innowacyjność wymagają od pracowni-
ków zaangażowania emocjonalnego, opierają się na wolności i chęci
samorealizacji. Czy to jednak nie są hasła studenckiej rewolty? Czyż
to nie Raoul Vaneigem pisał w Rewolucji życia codziennego
2
, jednej
z najważniejszych książek czasu buntu, o konieczności samorealizacji,
kreatywności, indywidualizacji?
O ile realny socjalizm nie był w stanie wchłonąć krytyki i odpo-
wiedział na nią brutalną siłą, o tyle kapitalizm uczynił ze swej krytyki
nową ideologię, „nowego ducha”, jak dowodzą francuscy socjologo-
wie Luc Boltanski i Eve Chiapello w monumentalnym dziele Le nouvel
16
WSTĘP
esprit du capitalisme
(Nowy duch kapitalizmu)
3
. Dziś więc urzędujący
prezydent może wymienić żonę na młodszą przy pełnej aprobacie pu-
bliczności i elit. Seks, kiedyś przeszkoda, teraz jest warunkiem roz-
woju gospodarki, wszak mobilizacja pożądania stała się narzędziem
kreowania niekończącego się popytu i decyduje o produktywności.
Prezesi korporacji kuszą zaś pracowników, że u nich w fi rmie znajdą
lepsze i bardziej sprzyjające samorozwojowi warunki pracy niż na ma-
jowej barykadzie.
Więc kapitalizm zwyciężył, połykając ducha rewolty? Lub, uży-
wając języka teorii spiskowej, kapitalizm sprowokował rewoltę 1968,
by umożliwić własną restrukturyzację? Lub jeszcze inaczej, rewolta,
która miała być rewolucją, okazała się pseudowydarzeniem dowodzą-
cym niemożności rewolucji i radykalnej zmiany? A może przeciwnie,
mimo swego happeningowego wymiaru Maj 1968 okazał się rewolucją
prawdziwą, wstrząsem sejsmicznym, jak nazywa ten okres Raoul Va-
neigem?
Rewolta ’68 roku zbiegła się z rewolucją kulturalną w Chinach,
a wielu paryskich rebeliantów machało „czerwonymi książeczka-
mi” Mao, w ostatniej wielkiej syntezie komunizmu widząc przyszłość
świata. Nie mylili się, maoistowska rewolucja przygotowała społeczny
grunt pod dzisiejszą chińską eksplozję gospodarczą, odwołującą się do
niepodrabialnego chińskiego modelu kapitalizmu. By proces ten zro-
zumieć, warto zamiast po fi lozofi czne rozprawy sięgnąć po powieść
Bracia
chińskiego pisarza Yu Hua. Maoizm nowym duchem azjatyc-
kiego kapitalizmu? Więc jednak triumf kapitalizmu na całej linii?
Tak, w tym sensie, że kapitalizm stał się światem, niejako natural-
nym tłem, jak uznaje radykalny lewicowy myśliciel i dawny maoista
Alain Badiou. Ten świat jednak znalazł się w tej chwili w stanie wojny
różnych form kapitalizmu: anglosaskiej, europejskiej, rodzinnej domi-
nującej w Azji i Ameryce Łacińskiej, państwowej obowiązującej w Ro-
sji i Chinach. Która z tych form zwycięży? Formy zachodnie, związane
z pojęciem liberalnej demokracji, czy może autorytarny wariant chiń-
ski? A może żadna, a świat pogrąży się w chaosie? Taka perspektywa
przypomina coś, o czym zapomnieliśmy w okresie manichejskiego
starcia dwóch systemów: kapitalizmu i komunizmu. Rozmiar zła, ja-
kie powstało w imię realizacji komunistycznej utopii, doprowadził do
Niniejsza darmowa publikacja zawiera jedynie fragment
pełnej wersji całej publikacji.
Aby przeczytać ten tytuł w pełnej wersji
.
Niniejsza publikacja może być kopiowana, oraz dowolnie
rozprowadzana tylko i wyłącznie w formie dostarczonej przez
NetPress Digital Sp. z o.o., operatora
nabyć niniejszy tytuł w pełnej wersji
jakiekolwiek zmiany w zawartości publikacji bez pisemnej zgody
NetPress oraz wydawcy niniejszej publikacji. Zabrania się jej
od-sprzedaży, zgodnie z
.
Pełna wersja niniejszej publikacji jest do nabycia w sklepie
e-booksweb.pl - Audiobooki, ksiązki audio,
.