Rozmowa z prof. Ludwikiem Hassem, historykiem ruchu robotniczego
– Latem 1920 roku Armia Czerwona zbliżała się do Warszawy. Jakiego przyjęcia ze strony ludności spodziewali się bolszewicy, w szeregach których było przecież wielu Polaków? Jakie rzeczywiście panowały wówczas nastroje?
– Wielu działaczy, przeważnie wywodzących się z PPS-Lewicy, spodziewało się, że pojawienie się Armii Czerwonej na ziemiach etnicznie polskich wywoła masowy ruch rewolucyjny. W tym duchu przekonywał też Lenina Józef Unszlicht w odpowiedzi na jego telegram.
Natomiast znaczna część ludności cywilnej do wojny odnosiła się obojętnie. Meldunki polskiego Sztabu Generalnego mówią o niskim procencie poborowych zgłaszających się na komisje, o zmęczeniu ludności wojną, a także informują o nastrojach wśród chłopów, którzy łączyli postępy armii radzieckiej z nadziejami na reformę rolną.
Ciekawym świadectwem braku patriotycznych nastrojów jest przypomniana trzy lata temu relacja znanego włoskiego pisarza i dziennikarza Curzio Malaparte, który zauważył obojętność nie tylko ludności cywilnej, ale i wojska. Obserwując żołnierzy pilnujących poczty głównej stwierdził, że ewentualni spiskowcy bez trudu mogliby tam wtargnąć.
– Czy tacy wówczas byli w Warszawie?
– Powstał
tam komitet rewolucyjny kierowany przez KPRP, który miał opanować
miasto od środka. W ostatniej chwili otrzymał ze sztabu
radzieckiego dyrektywę, aby zaniechał tego zamiaru. Niestety
bliższymi szczegółami nie dysponujemy. Te fakty znamy ze wspomnień
Hersza Mendla (Sztokfisza), które ukazały się w 1979 roku w
przekładzie niemieckim.
– Jednak, jak to wynika z
relacji przytoczonych w książce Witolda Giełżyńskiego
,,Budowanie Niepodległej” patriotyczny entuzjazm zapanował wśród
inteligencji, młodzieży szkolnej, rzemieślników. Wojna
spowodowała konsolidację społeczeństwa i jednocześnie
przesunięcie nastrojów na prawo.
– To są poniekąd mity. Znajdują one potwierdzenie we wspomnieniach ochotników zgłaszających się do wojska, ale w skali masowej to zjawisko nie występowało. Sam Giełżyński przytacza wiele dowodów na obojętność, czy współdziałanie ludności z Armią Czerwoną. Meldunki Sztabu Generalnego są o tyle interesujące, że m. in. dotyczą regionów północnego Mazowsza, gdzie, jak wynika z wyborów w 1919 roku, nastroje klerykalne i proendeckie były bardzo silne.
Porównanie wyników wyborów z 1919 roku i 1922 nie potwierdza tezy o wzroście nastrojów konsolidacyjnych, a więc prawicowych, w społeczeństwie po wojnie 1920 roku. Przeciwnie, wręcz zaprzecza temu. PPS w wyborach 1922 roku osiągnęła na tych terenach lepsze wyniki, a KPRP która stanęła po raz pierwszy do wyborów, bo te w 1919 roku zbojkotowała, w okręgach typowo proletariackich np. w Zagłębiu Dąbrowskim, Łodzi, Warszawie miała całkiem niezłe rezultaty.
– Czy wśród dzialaczy komunistycznych polskiego pochodzenia byli przeciwnicy marszu na Warszawę?
– Przeciwstwiala się temu jeszcze w lutym 1920 roku grupa działaczy wywodzących się z SDKPiL, 22 lipca zaś na łamach centralnego organu Komunistycznej Partii Niemiec „Die Rote Fahne”, ukazał się artykuł Henryka Stein-Kamieńskiego (Domskiego) pt. „Rosja Radziecka a pokój”, w którym pisze on, że rewolucyjna wojna polsko-radziecka w kraju mającym tradycje wielowiekowego panowania rosyjskiego przestaje być czymś jednoznacznym i dlatego ustanowienie dyktatury proletariatu w Polsce może być trwałe, jeśli dokona się siłami wewnętrznymi. „Tylko masy ludowe, które – jak rosyjskie – s a m e dokonały swej rewolucji, zdolne są chętnie znosić i przetrwać wszystkie .związane z przewrotem społecznym wyrzeczenia i walki. Natomiast władza radziecka, która zostałaby wprowadzona z zewnątrz, przez obce wojska, natknęłaby się na znacznie silniejszy opór klas posiadających i znalazłaby słabsze poparcie w masach pracujących. Ententa uzyskałaby dzięki temu możliwość nieustannego rozżegania w Polsce knowań kontrrewolucyjnych i uniemożliwienia polskiemu rządowi radzieckiemu wszelkiej konstruktywnej pracy, co skompromitowałoby władzę radziecką w oczach proletariatu Europy Zachodniej”.
O
istnieniu grupy przeciwników marszu na Warszawę wspomina też
ówczesny działacz komunistyczny W. Solski (Pański) w wydanych w
Paryżu wspomnieniach.
Opisuje on m. in. zdarzenie,
które dotyczy nastrojów w kierownictwie partii bolszewickiej. Otóż
był on świadkiem wizyty Trockiego w Mińsku, który przyjechał
wygłosić dla aktywu referat o prowadzonej wojnie. Kiedy doszło do
dyskusji, autor zauważył, że znany z krasomówstwa Trocki wypada
bardzo źle, mówi bez przekonania. Potem dopiero dowiedział się,
iż głoszone przez niego stanowisko nie pokrywa się z jego
poglądami, lecz jest jedynie linią Biura Politycznego. On sam od
pewnego czasu uważał kontynuowanie wojny za
niecelowe.
Potwierdzenie tego stanowiska znajdziemy
też we wspomnieniach Trockiego „Moje życie”.
– Ta relacja kłóci się ze stereotypem, jaki ukształtował się w naszej historii. Zwykłe uważa się, że to Biuro Polityczne zalecało wstrzemięźliwość, a Trocki popychał do „permanentnej rewolucji” i do wojny.
– Przypadkiem,
już kuriozalnym, takiego stylu myślenia były dwa artykuły
Ryszarda Majewskiego zamieszczone w „Sprawach i Ludziach” w
październiku 1987 roku, z których wynikało, że gdyby nie
Piłsudski i Trocki, to wojny polsko-radzieckiej mogłoby w ogóle
nie być. Taki naiwny styl myślenia nie bierze pod uwagę realiów:
sytuacji międzynarodowej i polityki Ententy, sprzeczności
klasowych, które były powodem tej wojny, podobnie jak i kwestie
granic. U nas zapomina się, że w Galicji, zwłaszcza wokół Lwowa,
toczyły się nieustanne walki między Polakami i Ukraińcami już od
listopada 1918 roku. Na terenach kresów, gdzie istniała cała
mozaika narodowościowa i kwestia społeczna łączyła się z
narodową, problem państwowości był otwarty. Nikt rozsądnie
myślący nie będzie udowadniał, że Białorusini czy Ukraińcy
pragnęli należeć do
Polski.
Ataman Petlura
zawarł przymierze z Polską w chwili, kiedy był już bez ziemi i z
polską pomocą militarną chciał wrócić na Ukrainę. Potem były
przypadki, że dywizje zachodnioukraińskie w toku wojny przechodziły
na stronę bolszewicką.
– Spotkałem się także z tezą, że wojna polsko-rosyjska była lekarstwem na trudności wewnętrzne władzy radzieckiej
– Tu także trudno dopatrzeć się racjonalnych korzeni. Wojna ta nie położyła kresu toczącej się od trzech lat wojnie domowej. Owszem, spora grupa wysokich oficerów z armii carskiej wstąpiła wówczas do Armii Czerwonej…
– W „Cichym Donie” Szołochowa są przykłady masowo zaciągających się Kozaków, którzy wcześniej walczyli przeciwko bolszewikom.
– Inne
źródła o tej masowości jakoś nie mówią. Natomiast faktem jest,
że wojna domowa trwała dalej i Wrangel na Krymie operował aż do
jesieni 1920 roku. Wiele innych faktów zaprzecza, że wojna
polsko-radziecka była lekarstwem na wewnętrzne trudności władzy
radzieckiej.
– Ale wojna polsko-radziecka
niosła też nadzieje na wybuch rewolucji w innych krajach
europejskich, nadzieje które sama szybko przekreśliła.
– Rewolucję
zahamował wynik bitwy pod Warszawą. To nie ulega wątpliwości.
Inna byłaby sytuacja w Europie, gdyby Armia Czerwona stanęła na
granicy polsko-niemieckiej.
W ówczesnych
Niemczech, zgłodniałych, przeżywających klęskę i upokorzenie
warunkami traktatu wersalskiego, nastroje rewolucyjne były bardzo
silne.
– Czy Ententa dopuściłaby do rewolucji niemieckiej?
– Rewolucja w Niemczech nie mogłaby pozostać bez wpływu na postawy klasy robotniczej również zwycięskich państw zachodnioeuropejskich. Wszak we Włoszech wrzało, robotnicy rozmaitych krajów sabotowali dostawy broni do Polski, m. in. robotnicy czechosłowaccy. Powstanie marynarzy francuskich – wcześniejsze – na Morzu Czarnym też o czymś mówi.
– Zwycięstwo pod Warszawą ocaliło niepodległość Polski, uchroniło Polskę od statusu XVII republiki?
– Ten pogląd opiera się na schemacie myślowym zakładającym, że Rosja Radziecka z 1920 roku jest tym samym, co stalinowska Rosja z lat trzydziestych, czyli państwem rządzonym dyktatorsko, niszczącym kulturę i odrębności narodowe.
Tymczasem w 1920 roku kierunek wydarzeń nie był jeszcze przesądzony, Zwycięstwo rewolucji w Niemczech oznaczałoby przeniesienie punktu ciężkości rewolucji na klasę robotniczą posiadającą wielkie tradycje organizacyjne, tradycje samorządności. Wtedy przemysł niemiecki stanąłby na usługach rewolucji.
Rewolucja w Niemczech to także rewolucja w Austrii i na Węgrzech. Trudno sobie wyobrazić, by niemiecka klasa robotnicza dała się wchłonąć jako któraś republika. Trudno nawet przesądzić, gdzie byłaby stolica takiego związku państw socjalistycznych. Przeciwnie, wiele problemów, z jakimi musieli borykać się bolszewicy, np. uprzemysłowienie Rosji, kolektywizacja, mogłoby być łatwiej i mniej boleśnie rozwiązane.
– Czyżby „cud nad Wisłą” był klęską rewolucji Europy?
– Przyczynił się do załamania rewolucyjnej fali w Europie i w efekcie stał się jedną z przyczyn powstania stalinizmu. Klęska roku 1920, załamanie się wiary, rewolucyjności zachodnioeuropejskiej proletariatu, wywołały wśród biurokracji nastroje rezygnacji, poczucie, iż jakoś trzeba się urządzić.
Rozmawiał
PIOTR GADZINOWSKI
źródło:
„Sztandar Młodych” 12-14 VIII 1988, nr 158, s. 4.