Kosik Rafał Zastępniki 1

background image

Kosik Rafał

Zastępniki

niepublikowane

Z oficjalnej strony internetowej autora

Terapia laserowa, jak i wiele innych, okazała się bezradna wobec posuniętej tak daleko degeneracji

mojego uzębienia. Wyrwanie wszystkich zębów i wstawienie w ich miejsce syntetyków było w wielu
przypadkach niemożliwe. Ja byłem takim przypadkiem. Mocne zęby w słabych kościach to
nierozsądne rozwiązanie, a wymiana kości przekraczała zdecydowanie moje możliwości finansowe.
Między mną a drzwiami z napisem “Dentysta” siedziała już tylko jedna osoba. Transfer z
zastępnikiem nie był przyjemny, ale borowanie… to byłoby nie do zniesienia! Tak strasznie bałem się
bólu! Wreszcie drzwi się otworzyły, a pacjent z wyrazem pełni szczęścia na twarzy wyszedł na
zewnątrz. Paniusia obok mnie wstała i niepewnym krokiem ruszyła w stronę drzwi. Spojrzałem na jej
pośladki, ale natychmiast z przerażeniem odwróciłem wzrok. Przecież ocenianie ludzi po wyglądzie
było poważnym wykroczeniem, a tu mogły być kamery!
Obmacałem językiem moje koślawe zęby. Podświadomie miałem pretensję do babci. Mogła nie
wychodzić za wadliwego genetycznie dziadka. Ale… jakże mogła odmówić? Prawo zobowiązuje nas
do pomagania w przekazaniu swoich genów jednostkom słabszym. Przecież wszyscy są równi i każdy
ma prawo się reprodukować! Poprosił ją o rękę i w świetle prawa musiała się zgodzić. Każdy z nas
może być w potrzebie… Słabe oczy zawdzięczałem krótkowzrocznej mamie, wobec której obowiązek
partnerstwa wypełnił mój ojciec. Kto był protoplastą moich szpotawych stóp, zapadniętej klatki
piersiowej, arytmii serca i całej kolekcji alergii? Kto to wie…
Z zamyślenia wyrwał mnie odgłos otwieranych drzwi. Uff… teraz ja.
Podałem rękę dentyście. Impulsy elektrostatyczne wymieniły nasze wizytówki. Komplant w moim
mózgu potwierdził, że medyk ma odpowiednie kwalifikacje i że nie był karany za żadne przewinienia.
On z kolei poznał stan mojego ubezpieczenia zdrowotnego i personalne dane genetyczne, jak
oficjalnie nazywano opis wad dziedzicznych i nabytych.
– Transfer przygotowany. Proszę o wczytanie danych do płatności i identyfikację fal mózgowych –
odezwał się automat. Rola dentysty ograniczała się praktycznie do wciśnięcia przycisku “Start” po
dokonaniu transferu, a i to dzięki związkom zawodowym.
Medyk z przyklejonym do ust uśmieszkiem wskazał mi fotel. Nie lubiłem tej wyuczonej
uprzejmości, choć wymagało tego od pracowników publicznych prawo. Do tego facet najwyraźniej
nie cierpiał na zanik mięśni. Nie znoszę takich “zdrowych typków”.
Usiadłem na fotelu i dotknąłem palcem czytnika w panelu systemu płatniczego. Spryciule ciągną z
mego konta przed zabiegiem, choć transfer świadomości jest przecież bardzo bezpieczny. Nie znam
przypadku nieudanego transferu, a wzorzec fal mózgowych uniemożliwia zastępnikowi podszycie się
pod klienta.
Medyk założył mi na głowę hełm urządzenia transferowego zintegrowanego z identyfikatorem fal.
Ten po chwili pisnął potwierdzeniem i po lekkim wstrząsie znalazłem się w miękkim fotelu na wprost
wielkiego holowizora, który zaczął wyświetlać zamówiony wcześniej film. Boże! Jak tylko wrócę,
złożę skargę! Faceta kłuje coś w boku! To przecież skandal! Nie po to unikam borowania, żeby coś
mnie kłuło w boku. Zmieniłem pozycję i choć nie czułem dobrze obcego ciała stwierdziłem, że jest
silniejsze od mojego. Prawdę mówiąc przy przenoszeniu ciężaru nawet nic nie strzeliło w plecach.
Poniechałem dalszych ruchów z powodu normalnych w tej sytuacji problemów z koordynacją.

background image

Przelotnie spojrzałem na dłonie – miały długie paznokcie bez śladu manicure. Obrzydlistwo! Ale w
sumie do kogo mam pretensję? Wybrałem najniższą klasę. Dobrze, że facet przynajmniej się mył.
Ile to ma potrwać? Dwadzieścia minut? Piętnaście? Uśmiechnąłem się. Ja płacę, a on tam męczy się w
fotelu zamiast mnie. Dobry układ. Cóż znaczą te długie paznokcie.
Wciągnąłem się w akcję filmu, ale w kulminacyjnym momencie holowizor zgasł. Do pokoju weszło
dwóch mężczyzn. Prawdopodobnie techników. Wstałem z zaskoczeniem stwierdzając, że nie zabolały
mnie od tego nogi. Z kolan spadła na podłogę ściąga bezpieczeństwa dla zastępnika z opisem moich
schorzeń. Długa lista – pewnie prostak jej nawet nie przejrzał.
– OK, po wszystkim – powiedział pierwszy technik, podczas, gdy drugi zdejmował mi z głowy
hełm.
– Jak to po wszystkim? – nie wiedziałem co mają po myśli.
Pierwszy pogroził mi palcem i wskazał drzwi mówiąc:
– Nici z darmowej holowizji, koleś.
Co za bezczel! Złoże skargę, jak tylko… wrócę do swojego ciała.
– Chciałbym wrócić! – zażądałem stanowczo.
– Metro jest zaraz, za rogiem – mruknął zniecierpliwiony technik.
– Chcę wrócić do swego ciała!
Technik spojrzał na mnie z wyrazem politowania na twarzy i pokazał monitor z wykresem fal
mózgowych. Żółte i zielone sinusoidy pokrywały się prawie idealnie.
– Lepiej już idź, bo przesuną cię do sekcji fizjologicznej.
– Do czego?
– No wiesz… Bogacze z zaparciem nie lubią osobiście siedzieć na kiblu.
Minutę później stałem na pustej zaśmieconej ulicy w nieznanym mieście kompletnie
zdezorientowany i zrozpaczony. Miałem też problemy z logicznym myśleniem – wytarte ścieżki w
tym mózgu były inne niż w moim. Dobrze, że facet był przynajmniej inteligentny. Znalezienie się w
mózgu półdebila, takiego z IQ poniżej 130, to jakby się nawąchać kleju do peruk… Bezpieczny
system transferów… Wielka lipa!
Podszedłem do wystawy sklepu. Z szyby patrzyła na mnie krzywym odbiciem znajoma twarz. To
byłem ja! Tyle, że zdrowszy i jakby młodszy. Co jest grane? Dotknąłem swojej klatki piersiowej i z
przerażenie stwierdziłem, że nie mogę wyczuć żeber. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że to co
czuję to są mięśnie.
Znaną komendo-myślą wywołałem ekran powitalny komplanta. Niech to! Miał stary, prymitywny
monochromatyczny interface. Nawet bez regulacji szybkości transmisji! Trudno. Pierwsze co
sprawdziłem to stan konta. Szlag! Dwadzieścia pięć tysięcy. Przecież za sam dzisiejszy transfer
zapłaciłem prawie pięć tysięcy. Przeszukałem wpływy. Ostatnia wpłata, właśnie za ten transfer
wynosiła… pięćset jednostek. Łobuzy! Zdziercy pobierali dziewięćdziesięcioprocentową prowizję!
Co ja teraz zrobię? Adres. Gdzie mieszkam… Warszawa… Boże, co za dziura! Dobrze przynajmniej,
ż

e dziś wszyscy mówią po angielsku.

Czy sprawę da się wyjaśnić? To raczej niemożliwe bez osobistego znalezienia oszusta. Zresztą firma
może próbować zatuszować sprawę likwidując świadków… Jak ja zarobię na życie? Na dentystę! A
jak on miał złamaną nogę? Skąd bez ściągi będę wiedzieć, że mam ją oszczędzać? Pomacałem
językiem zęby. Na oko… były to mocne, sztuczne zęby w idealnym stanie. Dotknąłem nóg, potem
ramion. Byłem… zdrowy!
Metrem dotarłem do domu, a raczej dziewięćdziesięciometrowej klity. Tylko cztery pokoje! Zamiast
holowizora dwuwymiarowy telewizor! Brak nawet maszyny kąpiącej. Przecież to tak, jakby cofnąć się
do dwudziestego pierwszego wieku!
Usiadłem w fotelu i odruchowo sięgnąłem do małej lodówki stojącej obok. Ze zdziwieniem
stwierdziłem, że trzymam w ręku zimną puszkę piwa. Bardzo niezdrowa używka! Ciało bez mojego
udziału sięgnęło po piwo i pewnie by je zaczęło pić, gdybym się nie opamiętał. A… co tam! Nowe
ż

ycie, nowe zwyczaje. Otworzyłem puszkę i pociągnąłem spory łyk. Smak wydał się znajomy, choć

strzelające w ustach bąbelki mnie zdziwiły – nigdy przecież nie piłem piwa. Jeszcze jeden łyk. Miła
błogość rozlała się po moim nowym ciele. Spojrzałem na naklejony na ścianę plakat z nagą kobietą i
zacząłem się zastanawiać, co jeszcze lubię i skąd na to wezmę fundusze. Właśnie, jak będę zarabiał na
ż

ycie? Zastępnik u dentysty? Przecież ja się boję bólu! Może są jakieś nielegalne transfery na czas

egzaminów z astrofizyki? W tym byłbym niezły! Albo… nudne przyjęcia, seks z żoną, wizyta

background image

teściów? A może lepiej pożyczać swoje ciało businessmanom przybywającym tu w interesach?
Zadzwonił holotelefon. Odebrałem i… zobaczyłem siebie. A raczej swoje stare ciało z porywaczem
wewnątrz. Miało obandażowaną głowę, a usta otworzyły się z wyraźnym trudem:
– Ja… chcę znów się zamienić… Ja to sobie wyobrażałem inaczej. Ja się do wszystkiego
przyznam… chciałem tylko do lepszego świata.
– Kim jesteś?
– Twoim bratem bliźniakiem. Gdy mieliśmy rok nasi rodzicie oddali mniej uzdolnione dziecko,
czyli mnie, do sierocińca w innej części świata, by móc lepiej wychować ciebie. Dowiedziałem się o
tym kilka lat temu i zacząłem pracę jako zastępnik. Namierzyłem cię i wymyśliłem, że skoro jesteśmy
bliźniakami, to mamy takie same wykresy fal mózgowych. Resztę znasz…
– Co zrobiłeś z moim ciałem?
– Co TY z nim zrobiłeś?! Próbowałem podskoczyć… ty w ogóle nie masz mięśni! A kości…
– Tylko tacy podludzie, jak ty dbają o ciało. Dla mnie liczy się umysł.
– Podskoczyłem z radości i pękł piszczel. Potem upadłem łamiąc łokieć i obojczyk… Ja przez wiele
lat chodziłem na siłownię i uprawiałem różne sporty. Część naszych wad genetycznych udało mi się
ukryć. Czy moglibyśmy?…
– Spadówa, bracie! Za późno. I uważaj na żołądek, wątrobę i parę innych organów. Utrzymanie tego
ciała przy życiu kosztuje kilka tysięcy miesięcznie. Prawie połowa pensji, ale dasz sobie radę.
Specjalista od hipernapędów trzeciego stopnia dobrze zarabia. Znasz się na hipernapędach? To w
gruncie rzeczy proste. Tylko osiem lat studiowałem.

Warszawa 2001


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Kosik Rafał Zastępniki
Kosik Rafał Plan kapitana Hackwortha
Kosik Rafał Pokoje przechodnie(1)
Kosik Rafał Świat Pralek
Kosik Rafał Partyline
Kosik Rafał Przeskok
Kosik Rafał Bar
Kosik Rafał Za dobre to zrobiliśmy
Kosik Rafał Wielki błękit
Kosik Rafał Mgła
Kosik Rafał Obywatel, który się zawiesił
Kosik Rafał Vans Rudiger
Kosik Rafał Pokoje przechodnie
Kosik Rafał Ilsa
Kosik Rafał Czarne słońce
Kosik Rafał Ilsa
Kosik Rafał Vertical
Kosik Rafał Krew
Kosik Rafał Szczelina

więcej podobnych podstron