homo sum,1

background image

| 73

www.zwierciadlo.pl

Homo

sum

.

.

.

72

| ŻYCIE WEWNĘTRZNE | ZNAKI

Mechanizmy psychologiczne rządzą zachowaniem jednostek,
grup społecznych, a nawet całych narodów. Leżą u podłoża zjawisk
społecznych i kulturowych. W nowym cyklu rozmów
Tatiany Cichockiej z Katarzyną Miller i Wojciechem
Eichelbergerem
będziemy szukać psychologicznych
uwarunkowań tego, co się dzieje w naszym kraju i na świecie.
Na początek przyjrzyjmy się homofobii

Zdjęcia Zosia Zija

– Od jakiegoś czasu obserwujemy w Polsce nasilenie homofobii.

Skąd się to bierze?

KM: To złożony problem, u podłoża którego leży ludzka

skłonność do fobii w ogóle. Do czynienia z fobią mamy, gdy ktoś

czegoś nie znosi, obawia się, a na poziomie racjonalnym ma uza-

sadnienie, dlaczego tak się dzieje. Emocje, które się z tym wią-

żą, są zwykle ekstremalne i negatywne, a tłumaczy się je sobie

czymś nadrzędnym, najczęściej moralnym, wyższym od wła-

snego wewnętrznego interesu.

WE: W rozumieniu klinicznym fobia to strach związany

z określonym obiektem lub sytuacją, którego doświadczająca

osoba nie potrafi w żaden sposób zrozumieć, wytłumaczyć so-

bie ani wyperswadować. Jednak gdy wkraczamy w przestrzeń

społeczną i mówimy o zjawiskach dotyczących wielu ludzi na-

raz, genealogie homofobii się mieszają. Homofobia w wymia-

rze socjologicznym i politycznym jest zjawiskiem niejedno-

rodnym. Część homofobów doświadcza lęku i niechęci

do gejów, bo w ich nieświadomości tlą się ich własne wypar-

te homoseksualne pragnienia. Niedającą się zaakceptować

i przerażającą nas część siebie chętnie umieszczamy w in-

nych. Dzięki temu możemy zapomnieć o kłopotliwym we-

wnętrznym konflikcie. Zamieniamy go na konflikt zewnętrz-

ny, który łatwo daje się zracjonalizować albo zideologizować,

i doświadczamy ulgi. To klasyczny mechanizm powstawania

fobii. W tym sensie homofobia może stanowić przykrywkę dla

latentnego homoseksualizmu.

– Czyli jakiego?

WE: Biernego, ukrytego w podświadomości. Świetnie po-

kazuje to film „American Beauty”. Sąsiad głównego bohatera,

surowy ojciec, były pułkownik, katuje swojego syna fizycznie

i psychicznie, próbując ukształtować go na swój wzór i podo-

bieństwo. Wymaga od niego żelaznej dyscypliny, okrucień-

stwa i bezwzględności. Tymczasem syn nie chce być twardzie-

lem, jest wrażliwym artystą. Buntuje się przeciwko ojcu,

uciekając w palenie trawki i podwójne życie.

– On go kształtuje nie tyle na swój obraz, ile na obraz i podobień-

stwo swojej fasady. W końcu dowiadujemy się przecież, że ukrywa za nią

skłonność do mężczyzn.

WE: To prawda. Ojciec sam musiał nieustannie potwier-

dzać realność fasady, za którą się ukrywał. Dlatego żąda też

od syna, by swoim życiem potwierdził jej autentyczność i war-

tość. Tacy ludzie panicznie boją się prawdy o sobie. Bywa, że

nienawidzą wszystkiego i wszystkich, którzy w jakikolwiek

sposób przypominają im o niej.

KM: Chcą ich wyprzeć ze społeczeństwa, zaprzeczyć ich

istnieniu tak samo, jak to zrobili we własnym wnętrzu. Jednak

pogląd, że u podłoża homofobii leży wyparty homoseksu-

alizm, bardzo cieszy homoseksualistów. Lubią myśleć, że

większość mężczyzn w głębi duszy marzy o tym, żeby być

z facetem... To niebezpieczny argument, bo to zaledwie część

prawdy. W obozie homofobów większość to ci, którzy nie są

ukrytymi homoseksualistami, lecz ludźmi, którzy zatrzymali

się na pewnym etapie rozwojowym.

– Masz na myśli rozwój seksualny?

KM: Tak. Jednym z naturalnych etapów rozwoju ludzkiej

seksualności jest pociąg do tej samej płci. Dziewczyny się wte-

dy całują, przytulają, pokazują sobie, jak to by było, gdyby cię

chłopak całował, śmielsze dziewczynki uczą te mniej śmiałe.

Chłopcy pokazują sobie ptaszka, szukają kontaktu fizycznego,

a nawet wzajemnie się masturbują. To normalne. Zwykle dzieci

przekraczają próg homoseksualny bez żadnego problemu. Chy-

ba że rodzice je na tym przyłapią i wpędzą w poczucie winy, su-

gerując, że robią coś „brzydkiego”, „nienaturalnego”.

– I w ten sposób zatrzymają w rozwoju?

KM: Właśnie. To się często dzieje szczególnie w wypadku

chłopców. Rodzice widzą ich tendencje homoseksualne i starają

się im przeciwdziałać. Gdybyśmy mieli świadomość, że to natu-

ralny proces, mężczyźni nie mieliby potem odruchu wymiotne-

go na myśl o tym, że dotknie ich inny facet. Boby przez to prze-

szli. Heteroseksualne kobiety zwykle nie czują obrzydzenia

na myśl o dotyku innej kobiety, bo mają ten etap za sobą.

WE: Poza tym wśród walczących z homoseksualizmem jest

też wielu ludzi, którzy w dzieciństwie doświadczali wyklucze-

nia, przemocy i upokorzenia, a w dorosłym życiu poszukują ta-

kich, którymi za przyzwoleniem społecznym mogą gardzić, bo

to im poprawia samopoczucie. Ale to już nie jest homofobia – to

raczej homopogarda, która ostatnio dochodzi do głosu.

– Jak te narastające tendencje antygejowskie pogodzić z fak-

tem, że ostatnio w sztuce, w mediach coraz częściej porusza się te-

mat homoseksualizmu?

WE: Wygląda na to, że jako gatunek wkraczamy w taką

fazę rozwoju, która wymaga od każdego z nas uświadomienia

sobie i zasymilowania wszystkiego, co zostało niegdyś wypar-

te, zanegowane, wykluczone. Czas nauczyć się w praktyce

Homofobia

(od słów homoseksualizm i fobia) – niechęć, potępienie

bądź nienawiść wobec osób o orientacji homoseksualnej, lęk przed zetknię-

ciem się z nimi. Termin pojawił się w języku angielskim w roku 1969. Parlament

Europejski 18 stycznia 2006 r. w rezolucji W sprawie homofobii w Europie zde-

finiował homofobię jako „nieuzasadniony lęk i niechęć wobec homoseksuali-

zmu oraz osób homoseksualnych, biseksualnych i transseksualnych, oparte

na uprzedzeniach podobnie jak rasizm, ksenofobia, antysemityzm i seksizm”.

Za Wolną Encyklopedią Wikipedia

ê

Katarzyna Miller i Wojciech Eichelberger

background image

| 75

zwierciadło 08/06

www.zwierciadlo.pl

74 | ŻYCIE WEWNĘTRZNE | ZNAKI

Homo

Wiele wskazuje na to, że aby przetrwać,

musimy w naszych wzajemnych relacjach

przekroczyć egocentryzm i nienawiść.

Współczesny świat ma z tym kłopot.

Stąd

tyle napięć i wojen, stąd tak głębokie

kontrowersje ideologiczne, stąd fobie.

Cała zawartość zbiorowej

podświadomości wychodzi na światło

dzienne. Pomieścić to wszystko i nie

zwariować to kawał trudnej pracy.

Nic

dziwnego, że tak wielu broni się przed

tym rękami i nogami i próbuje

zatrzymać bieg dziejów

miłować bliźniego swego jak siebie samego i zrozumieć, co to

znaczy, że nic, co ludzkie, nie jest nam obce. Wiele wskazuje

na to, że aby przetrwać, musimy w naszych wzajemnych rela-

cjach przekroczyć egocentryzm, rozróżnianie i nienawiść.

Współczesny świat ma z tym kłopot. Stąd tyle napięć i wojen,

stąd tak głębokie kontrowersje ideologiczne, stąd fobie. Cała za-

wartość zbiorowej podświadomości wychodzi na światło dzienne.

Pomieścić to wszystko i nie zwariować to kawał trudnej pracy.

Nic dziwnego, że tak wielu broni się przed tym rękami i nogami

i próbuje zatrzymać, a nawet zawrócić bieg dziejów.

KM: Identyczny proces przebiega na płaszczyźnie indy-

widualnej. Ludzie przychodzą po pomoc do terapeuty, ale tyl-

ko niektórzy zostają. To są ci, którzy nie przestraszą się opozy-

cji, jakie się w nich ujawniają, sił, które dotąd działały

w sposób nieświadomy. Podczas terapii „demony” wychodzą

na światło dzienne. I trzeba je jakoś zasymilować. To jest trud-

ny, bolesny etap. Ludzkość jako całość najwyraźniej dochodzi

do takiego kryzysowego momentu. Już nie można dłużej uda-

wać, że homoseksualizm nie istnieje, ale dla wielu wciąż jest

obcy, zagrażający.

Dla mnie obecność środowiska drag queen, transwesty-

tów, kolorowego tłumu istot podobnych do rajskich ptaków

jest wzbogacająca. Stanowi przeciwwagę dla szarzyzny gar-

niturów, zalewu przeciętności w cywilizacji techniczno-fi-

nansowej. Gdy zaczniemy poznawać te zjawiska z pozoru

nie do pogodzenia, odkryjemy, że w swej istocie są one

dwiema stronami tego samego. Każdy z nas ma w sobie ta-

kie dwie strony. Np. bywamy i agresywni, i altruistyczni jed-

nocześnie. Człowiek, który zna swoją ciemną stronę, może

się nią posługiwać, ale nie musi jej ślepo ulegać. Ten, kto za-

przecza jej istnieniu, idzie ze sztandarem miłości w ręku za-

bijać innych. Musimy przyjąć do wiadomości istnienie tej

drugiej strony.

– Mówicie, że musimy... Wydaje się, że ludzkość nie ma na to ochoty.

WE: Ten proces toczy się jednocześnie w skali ludzkich

umysłów i w skali cywilizacji. Nie postępuje równo. Są kraje,

które się na niego otworzyły, i wygląda na to, że im to dobrze

robi. Np. Dania ma spokojne, świadome społeczeństwo wolne

od dramatycznych wewnętrznych napięć, które dzięki zasy-

milowaniu różnorodności oszczędza dużo energii i może ją

inwestować w dalszy rozwój świadomości, w nowoczesną

ekotechnologię, w edukację i poprawianie jakości życia. My

jeszcze nie należymy do tej grupy krajów. Żyjemy w prowin-

cjonalnym zaścianku. W Londynie, Paryżu, Sztokholmie, Ko-

penhadze na ulicach jest kolorowo. A u nas biało-szaro,

a w umysłach homofobia i ksenofobia.

KM: Zazdrościmy, nienawidzimy, czujemy się gorsi. Więc

siedzimy cicho albo się okopujemy, chcemy udowodnić, że to my

jesteśmy lepsi i że to oni się od nas powinni uczyć, jak żyć.

– Mamy szansę to zmienić?

WE: Nie można być krajem w sercu Europy i się nie zmie-

nić. Również to, co się aktualnie dzieje w Polsce, nieuchronnie

zmierza ku otwartości na inność i różnorodność. Z punktu wi-

dzenia psychoterapeuty na razie pacjent Polska jest w stadium

rozpaczliwej obrony przed zmianą. I ma do tego święte prawo.

Ale jeśli mamy normalnie funkcjonować w tym skomplikowa-

nym świecie, trzeba będzie zacząć się zmieniać.

KM: Można trwać w niedobrym, ale człowiek się w tym

zużywa straszliwie, choruje. Tak samo społeczeństwo choruje

– widać to w Polsce, pojawiają się zjawiska typu zakaz parady

równości. A jednak parada się odbyła. Najlepszy dowód, że ja-

kiś proces już się dokonał.

WE: Za tym wszystkim stoi ważny mechanizm identyfi-

kacji poprzez przynależność. Na razie wielu mieszkańców na-

szego kraju identyfikuje się poprzez przynależność teryto-

rialną, narodową czy religijną... To sposób budowania

poczucia tożsamości przez opozycję, charakterystyczny dla

okresu dojrzewania – z założenia zawężający, konfliktogenny,

wykluczający, potencjalnie ksenofobiczny. Tacy ludzie nie są

w stanie zasymilować różnorodności, ponieważ wszelka in-

ność zagraża ich poczuciu tożsamości. Tolerancja na różno-

sum...

rodność pojawia się wtedy, gdy nasze poczucie tożsamości

jest autonomiczne, niezależne od jakichkolwiek okoliczności

zewnętrznych.

KM: Poczucie tożsamości jest nierozerwalnie związane

z poczuciem wartości. Ludzie często budują swoją tożsamość,

opierając się na tym, co osiągnęli. Jestem tym, który ma lep-

szy samochód, lepszą pracę, prawdziwą rodzinę z przepisową

dwójką dzieci i psem itd. U takiej osoby w zetknięciu z inno-

ścią rodzi się bunt: nie po to tak haruję, żeby to wszystko

mieć, bym był tyle wart, ile ten, który tego wszystkiego nie

ma! A już, nie daj Boże, zamiast prawowitej żony ma jakiegoś

kochanka.

Człowiek, który nie czuje się wartościowy, zajmuje się

głównie udowadnianiem swojej wartości. Pięć minut temu ktoś

mi powiedział: „jesteś do niczego”, więc wpadłem w rozpacz.

Pięć minut później ktoś mi powiedział: „jesteś super”, więc

wpadłem w euforię. A przecież jesteś cały czas tym samym

człowiekiem. W grupie terapeutycznej przeprowadzam takie

ćwiczenie: dzielę grupę na pół i połowa grupy mówi komuś,

„jesteś OK”, a druga połowa: „nie jesteś OK”. To konfrontuje

z sytuacją, że nieważne, ile zbierasz potwierdzeń, a ile nega-

cji, i tak zostajesz na koniec ze sobą. I musisz odnaleźć swoją

wartość w sobie.

– Jeśli nie na przynależności do grupy, to na czym mamy budować

swoją tożsamość?

WE: Czy bycie człowiekiem nie jest tożsamością wystarcza-

jącą? Czy przynależność do wielkiej nieskończenie różnorodnej

ludzkiej rodziny nie dość nas nobilituje? Przecież wszyscy jeste-

śmy ludźmi, bez względu na kolor skóry, przynależność etnicz-

ną czy narodową, płeć, preferencje seksualne, ideologię, filozo-

fię, religię, wzrost, zasobność portfela itd. To jest najważniejsze

wyzwanie czasów, w jakich żyjemy.

– Jest granica dopuszczania inności? Pytam o to, bo ostatnio środo-

wiska homofobiczne, argumentując za wykluczeniem gejów, łączą homo-

seksualizm z pedofilią.

WE: Pedofil z założenia przekracza granicę wolności swo-

ich ofiar, krzywdzi dzieci, czyli osoby słabe i zależne, które nie

są w stanie decydować za siebie. To zbrodnia niezależnie od płci

ofiar. Geje i lesbijki wchodzą w związki z dorosłymi, a więc nie

naruszają niczyjej wolności.

KM: Trzeba te zjawiska jasno rozróżniać. W interesie ho-

mofobów jest wyszukiwanie różnych pseudozwiązków i konota-

cji po to, by udokumentować swoje prawo moralne do potępia-

nia samego zjawiska homoseksualizmu. Również po to, by

wymusić sankcje prawne. Według badań zwierzęta wykazują

zachowania homoseksualne, a w każdej populacji ludzkiej jest

zwykle około 10 procent homoseksualistów...

WE: Mimo to ci, którzy uważają się za strażników boskiego

prawa, wierzą, że homoseksualizm jest chorobą, zboczeniem, pa-

tologicznym marginesem. Jednocześnie zachowują się tak, jakby

nie ufali do końca swojej seksualnej identyfikacji oraz ochronie

naturalnego prawa i obawiali się, że zarażą się homoseksuali-

zmem tak łatwo jak grypą.

KM: Absurd. Widać, że racjonalne argumenty zawodzą.

WE: Właśnie ta niespójność pokazuje, że mamy do czynie-

nia z fobią.

KM: Straciłam znajomą po tym, jak wystąpiłam w progra-

mie o homoseksualizmie. Była oburzona tym, że według niej na-

mawiam biedne, nieświadome dziewczęta, żeby zostały lesbijka-

mi. To pokazuje ogrom osobistego lęku, z jakim mamy

do czynienia w przypadku homofobii.

WE: Światły stosunek do wszelkiej odmienności powinien

polegać przynajmniej na tym, żeby sobie zadać pytanie, czego

możemy się dzięki obcowaniu z nią nauczyć, skąd się wzięła

i czemu służy. Można też zobaczyć ludzką społeczność jako spój-

ny ekosystem, którego każdy element jest niezbędny, istnieje

dzięki całości i tej całości służy. A ponieważ stopnia złożoności

tego systemu nigdy nie będziemy w stanie ogarnąć umysłem,

czy nie lepiej powstrzymywać się od wszelkiej aroganckiej inge-

rencji, a w zamian z pokorą i otwartym sercem w nim żyć i po-

zwolić żyć innym?

c

Tatiana Cichocka


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Homo sum
Georg Ebers Homo Sum
Star Trek Homo sum
Statystyka SUM w4
Homo agresja wywiad z dr Paulem Cameronem
Homo i heteroglikany 2012 2013
Sesja poprawkowa II rok SUM SP, WSB ( WYŻSZA SZKOŁA BANKOWA)
histologia skora oko ucho, Lekarski WLK SUM, lekarski, Histologia, pytania, histo,wlk
Gradient ekspresji genów w regulacji morfogenezy u ssaków, Medycyna ŚUM, Rok 1, Biologia medyczna, T
Zaliczenie z receptury-2, materiały ŚUM, IV rok, Farmakologia, III rok, 7 - Receptura (TheMordor), Z
biofizyka - pytania, MEDYCYNA - ŚUM Katowice, I ROK, Biofizyka
Pytania z ortopedii 2006, medycyna zabrze SUM lekarski, ortopedia testy
CHRONOBIOLOGIA - WSZYSTKI PYT Z ROZNYCH LAT, ochrona środowiska UJ, II semestr SUM, chronobiologia
test sum A, podatki
szkoła pleców, SUM FIZJO, II semestr, metody teraputyczne, szkoła pleców

więcej podobnych podstron