6.Dwie twarze
W domu wszyscy byli zajęci przygotowaniami do szkoły. Edward poszedł
do swojego pokoju się ogarnąć i całe szczęście bo jeszcze kilka minut,a bym się na
niego...
STOP! Isabello przestań myśleć o Nim w ten sposób!
Po chwili kiedy przestałam myśleć o umięśnionym..
Wrrr.. to się robi chore Swan!!
Nagle moją uwagę przykuła gapiąca się na mnie Alice. Z wyrazu Jej miny
mogłam wywnioskować tylko jedno,a mianowicie ZOSTALAM PRZYŁAPANA NA
GAPIENIU SIĘ NA EDWARDA i to jeszcze z otwartymi ustami?!
-I co Bello? Podobały Ci się widoki?- spytała z chytrym uśmieszkiem
-Widoki? Jakie widoki? Alice co Ty gadasz?- spytałam próbując brzmieć
choć trochę cynicznie
-No miałam na myśli las i w ogóle. Bo byliście na spacerze,tak? Bo jakie
widoki można mieć na myśli?- rzuciła pytanie retoryczne z jeszcze większym
samozadowoleniem
-No pewnie All,a widoki to prawdziwy cud. Znaczy cudowne. Wrr.. nie
ważne. Idę wziąć prysznic i się przygotować do szkoły- powiedziałam wbiegając po
schodach
-Mądrze,a na łóżku położyłam Ci ubrania,które dla Ciebie
przygotowałam- zakomunikowała
-Dzięki- powiedziałam z wdzięcznością zamykając za sobą drzwi
Starając się nie myśleć o Edwardzie postanowiłam wreszcie wziąć
prysznic,który tak jak się podziewałam nie przyniósł nic poza czystością,rozluźnieniem
i chorymi fantazjami,które z minuty na minutę się nasilały.
Wychodząc z prysznica usłyszałam sygnał przychodzącej wiadomości
więc owinęłam się szczelnie ręcznikiem i wyszłam z łazienki. Podeszłam do biurka i
otworzyłam laptopa.
Wiadomość od: <<Alice Cullen>>
Bells,
Zapomniałam o butach Bello,więc wysłałam Edwarda.
Allice ;*
Ledwo przeczytałam wiadomość,a drzwi się otworzyły w których stanął
nikt inny jak miedzianowłosy grecki bóg. Zaraz?! Ja nadal mam na sobie jedynie
ręcznik!! Alice już po Tobie!!!
-Przepraszam! Nie wiedziałem,że nie jesteś jeszcze ubrana. Wybacz
Allice prosiła,żeby Ci przynieść..- powiedział,ale nagle dotarło do Niego chyba to co
widział ponieważ Jego oczy spoczęły na moich nogach i łapczywie pochłaniały
najmniejszy fragment odkrytego ciała
-Edward!- pisnęłam będąc na skraju wytrzymania
-Przepraszam!- wymamrotał mało przytomnie i wypadł z prędkością
błyskawicy z pokoju zostawiając buty i mnie samą
Zamykając drzwi do pokoju usłyszałam jak krzyczy:
-Wredna podstępna czarownica! To miało sprawić,że rzucę się na Nią?!
Twoje niedoczekanie!- wrzeszczał
Momentalnie poczułam się zraniona i rozbita na drobne kawałkami choć
sama nie wiem dlaczego. Przecież znamy się od kilku godzin. Jednak to co mówił i
ogólnie wszystko to sprawiło,że mogłam myśleć,że On jednak coś do mnie... nie! On est
skończonym kretynem i Jego niedoczekiwanie,że będę dla Niego miła po czymś takim!
Aaaaaaaaaaaaaaaaa...!!!!!
Ubrałam się pospiesznie w zestaw przygotowany przez Alice. Biała
prosta bluzka,czarna minispódniczka,czarne sandały i do tego różniejsze dodatki.
Osobiście uważam,że dziewczyna może równie dobrze wyglądać w spodniach,ale jak
już zdążyłam zaobserwować spodnie u All to zawsze jedynie obcisłe biodrówki,które
zawsze pokazują zbyt wiele więc w sumie to cieszy mnie to,że jednak przygotowała
spódniczkę.
Zgarnęłam ze stolika nocnego klucze do samochodu,klucze i telefon i
wszystko włożyłam do zgrabnej torebki po czym wyszłam z pokoju z maską obojętności
na twarzy ponieważ teraz tylko na to było mnie stać. Zeszłam do salonu,gdzie czekali
na mnie wszyscy ze zniecierpliwieniem.
-Ejj,sorry. Nie spóźniłam się- powiedziałam w swojej obronie posyłając
wszystkim przesłodzony uśmiech
-No w sumie nie,ale musieliśmy czekać- powiedział Edward
-Umm..- bardzo mądra odpowiedź, zresztą jak zawsze
Cóż za zmiana zachowania. Przed paroma chwilami leżał niemal u moich
stóp,a teraz ciska we mnie gromy. On naprawdę chyba jest chory umysłowo i do tego
jak na złość obiecałam sobie,że nie wejdę do Jego głowy i kurde dotrzymam danego
sobie słowa. Mam Go gdzieś,a tym bardziej przez to,że to dwulicowy pacan,który myśli
tylko o sobie.
Po co ja w ogóle o Nim myślę?! Przez to,że to najprzystojniejszy facet
jakiego kiedykolwiek widziałam?! Dość!!
-Bella?!- krzyczała All
-Będziesz tak stała i gapiła się w ścianę czy wreszcie się ruszysz?-
syknął Edward
-Możemy porozmawiać na osobności?- spytałam
-Jak musimy- powiedział z krzywą miną
Reszta towarzystwa patrzyła się na nas z zaciekawieniem,ale po chwili
wyszli pozostawiając nas samych. W chwili kiedy odjechali Edward diametralnie się
zmienił.
-Co się dzieje?!- krzyczał,ale nie do mnie
-O co chodzi?- spytałam z paniką po klęczał jakby go coś bolało
-Czemu się tak zachowuje?! Przecież ja Cię cholera lubię i to bardzo,ale
przed chwilą poczułem do Ciebie tak wielką nienawiść,że nie da się opisać- bełkotał
jakby sam do siebie
-Edwardzie,co właściwie czułeś przed napływem tego stanu?- spytałam
-Jakby do mojego ciała i umysłu wlała się kleista ciecz,która mnie
pochłaniała- powiedział tym razem ze złością po czym dodał z furią- Jasper!!! Zabije
Go!!
-Nie rozumiem czemu miałby coś takiego robić- powiedziałam bardziej
do siebie i tym razem postanowiłam skorzystać z mojego daru
Zamknęłam oczy zmieniając się w wampirzą postać,aby wzmocnić
działanie daru i zaczęłam przeszukiwać przeszłość. Zatrzymałam się na Jazzie.
-Edwardzie jest gorzej niż myślałam- powiedziałam z niedowierzaniem
-Jak to? Co masz na myśli?- spytał ze zdziwieniem
-Jazzem kierował ktoś inny. Nie potrafię stwierdzić kto dokładnie,ale
jedno jest pewne. Ten ktoś nie wie,że jestem wampirem i jest to kobieta-
powiedziałam zamyślona
-Coś jeszcze? Jakikolwiek szczegół?- spytał z nadzieją
-Ma dar wpływania na innych,ale to już pewnie wiesz- powiedziałam
-Cóż,znałem tylko jedną wampirzycę,która miała podobny dar,ale to było
dawno temu. Nazywała się Victoria,ale Ona zginęła 258 lat temu- powiedział chłodno
-Victoria Volturii?- spytałam z paniką
-Tak- potwierdził z niesmakiem
-Oni nie mogą mnie znaleźć Edwardzie. Nigdy,przenigdy nie mogą
odkryć,że jestem wampirem- powiedziałam głośno oddychając
-Wszystko będzie dobrze,obiecuję Ci to. Wymyślę coś co sprawi,że
będziesz bezpieczna. Zrobię dla Ciebie wszystko- przysiągł uroczyście obejmując
moje zdrętwiałe z paniki ciało
-Musimy jechać do szkoły,ale wcześniej pozwól,że zabezpieczę dom i
Ciebie- powiedziałam teraz już pewna siebie i gotowa walczyć o życie swoje i mojej
rodziny
-Jak zamierzasz to zrobić?- zapytał z ciekawością
-Zobaczysz- powiedziałam i przystąpiłam do pracy
Stanęłam dokładnie na środku pokoju skupiając się na tych,którzy nam
zagrażali po czym wypuściłam tarczę mentalno-fizyczną,która zapewni bezpieczeństwo
przed wtargnięciem fizycznym i unieruchomi dary,które mogłyby być wysyłane.
Rozciągnęłam ją metr za ogrodzenie i umocowałam na miejscu upewniając się,że jest
stabilna.
Odwróciłam się do zszokowanego Edwarda i podeszłam do Niego pewnie.
Dotknęłam Jego skroń i zablokowałam Jego na tą samą energię co tarczę. Przysunęłam
się bliżej i pocałowałam Go w policzek.
-Pocałunek w policzek?- zamruczał z zadowolenia
-Małe podziękowanie- powiedziałam z uśmiechem
-Mmm,podoba mi się- powiedział z głupkowatym uśmieszkiem
-Teraz już nikt z Volturii nie będzie w stanie na Ciebie wpłynąć-
powiedziałam z uśmiechem samozadowolenia
-Powinniśmy zabezpieczyć także pozostałych i to jak najszybciej-
powiedział nadal się uśmiechając
-Powinniśmy- potwierdziłam
-No to jedziemy bo już i tak jesteśmy spóźnieni- sapnął z
niezadowolenia i ruszył w stronę wyjścia więc ja postanowiłam ostatni raz wykorzystać
moje zdolności i cofnęłam czas na zewnątrz domu o 30 minut dzięki czemu może
zdążymy na czas jeżeli nie wydarzy się coś jeszcze
-Zdążymy- powiedziałam zmieniając się w człowieczą postać i ruszyłam
za Nim
-Bello,mógłbym przysiądź,że przed chwilą była 8:00,a teraz 7:30-
powiedział zdezorientowany
-Pomyślałam,że spóźnienie pierwszego dnia nie jest najlepszym
rozpoczęciem nauki w nowej szkole- powiedziałam uśmiechając się niewinnie
-Na pewno nie jest. Dziękuję- powiedział po czym pocałował mnie w
policzek
-Za co to?- spytałam mało inteligentnie
-Podziękowania- powiedział z figlarnym uśmiechem po czym ruszył z
piskiem opon do szkoły
-Jak ja tęskniłem za moim cudeńkiem- powiedział niemal z uwielbieniem
Resztę drogi spędziliśmy na żartach i gadaniu samych głupot co pomogło
mi zapomnieć o Volturii. Jednak kiedy tylko zobaczyłam resztę rodziny wszystko do
mnie dotarło ze zdwojoną siłą,ale wraz z dotykiem Edwarda wszystko minęło.
Pierwsza dopadła do mnie Alice rzucając mi się na szyję.
-Tak bardzo mi przykro. Wiesz na pewno,że Jasper nie chciał i wiesz,że
to Victoria- łkała
-To jednak ona! Jasna cholera!- warknął Edward
-Wiem All,ale teraz pozwólcie,że zablokuję Was na działanie Jej daru i
pozostałych,które mają Volturii- powiedziałam z zapraszającym gestem,aby podeszli
do mnie bliżej
-To możesz to zrobić?- pisnął podekscytowany Emm
-Po co pytasz skoro wiesz,że Ona może o wiele więcej patałachu-
powiedziała Rose ze śmiechem
-To ja proszę kanapkę z podwójnym masłem i wszystkim podwójnym.
Sprite i frytki do tego- powiedział z nadzieją na co wszyscy parsknęli śmiechem łapiąc
się za brzuchy
-Masz wszystko w plecaku- powiedziałam z miną niewiniątka na co Emm
zerwał się zrzucając plecak z pleców i zajrzał do środka z nadzieją, że będzie tam
obiecana porcja śmieciowego jedzenia. Nagle z plecaka wyskoczyła ogromna ropucha na
co Emmet rzucił plecakiem o samochód i z krzykiem wskoczył w objęcia Rose i wolę nie
myśleć co by było,gdyby Rose nie była silną wampirzycą
-Zabierzcie tego potwora!!! Zabierzcie!!! Ona zabierze mi wszystkie
snickersy!!- wrzeszczał Emm ze łzami w oczach na co wszyscy już turlali się ze
śmiechu
-Emm możesz być spokojny nie masz już ich. Byłem przed żabką w
Twoim plecaku- wysapał Jazz między napadami śmiechu na co Emm przygotował się do
skoku obnażając zęby
-Emmet uspokój się to tylko batony!- syknęła na Niego Allice
-All dla Niego to jedyny produkt z ludzkiego jedzenia które toleruje
Jego organizm i który mu smakuje. Tak łatwo z nich nie zrezygnuje- oznajmiła Rose
-Dobra stary oddam Ci Twoje żarełko- powiedział już z powagą Jazz
oddając Emmetowi Jego batony
-I po co Ci to było?- spytał z ogromnym uśmiechem kiedy przytulał swoje
batoniki do siebie,a była ich cała REKLAMÓWKA!!!
-Ty zjesz je wszystkie?!- wysapałam z niedowierzaniem
-Pewnie i to bardzo szybko- potwierdził z iskrami w oczkach
-Ciekawe,że On może je jeść,a ja po nich wymiotuje- powiedział Jazz
wydymając wargi i krzyżując ręce na piersi
-To proste! Kochałem je tak bardzo,że już na zawsze wpisane zostały w
moje DNA i teraz bez nich czuje się jak butelka bez korka- powiedział Emm z
uśmiechem
-Dziwne porównanie- powiedziałam ze śmiechem
-On tak zawsze i dlatego tak strasznie Go kocham- powiedziała z
czułością Rose
Naszą konwersację przerwał nam dzwonek więc wszystkich po kolei
zablokowałam i ruszyliśmy wspólnie do budynku,gdzie reszta szkoły zaczęła się na nas
gapić jakby nigdy ludzi nie widziała. W sumie nie jesteśmy ludźmi,ale tylko my o tym
wiemy.
Wszyscy się rozeszliśmy do klas na lekcje poza Edwardem,który miał
teraz mieć przesłuchanie. Pierwszą według planu miałam historię sztuki razem z
Alice,później rytmikę sama i resztę ostatnich lekcji czyli zajęcia twórcze gdzie można
zająć się ćwiczeniem na instrumencie miałam mieć razem z Rose,która była na wydziale
wokalnym więc przy okazji może śpiewać. Ja tego,że śpiewam nikomu nie mówiłam i na
razie niech to będzie tajemnica. Zawsze to jakieś zaskoczenie.
Dwie pierwsze lekcje minęły mi zaskakująco szybko. Oczywiście
musiałam się przedstawiać i takie tam pierdoły. W prawdzie na drugiej lekcji musiałam
siedzieć z jakimś tandetnym plastikiem o imieniu Jessica,ale totalnie olałam jej
totalnie obleśne paplanie o nowym nabytku szkoły jak sądzę o Edwardzie. Nie ma co,
ma dziewczyna tupet,żeby zakładać,że dziś wieczorem będzie z Nim.. fuuuuu! Co za
puszczalska i perwersyjna małpa!
Z lekcji wyszłam z niesmakiem. Jednak kiedy wyszłam z sali o mało nie
przewróciłam się przez tę samą dziewczynę,która tak mnie wcześniej irytowała.
Podniosłam wzrok i natrafiłam na Nią kiedy próbowała wpychać Edwardowi rękę pod
spodnie?!!
-Jessica czy mogłabyś zostawić mojego chłopaka w spokoju?!-
wrzasnęłam na całą szkołę na co lalka nie wykonała żadnego ruchu więc podeszłam do
niej chwytając ją za sztuczne włosy i odciągnęłam siłą od zgorszonego Edwarda. Widać
biedaczek nie wiedział co ma zrobić z napastującą Go lafiryndą
-Ty szmato!! Jak śmiesz mnie tak traktować?!!- wrzasnęła tym razem
Ona,ale brzmiało to raczej jak skrzek
-Na Twoim miejscu bym uważała bo jeżeli nie odczepisz się od mojego
faceta to spotka Cię coś o wiele gorszego od tego- powiedziałam i wylałam na Nią
cole,którą trzymał jakiś chłopak stojący obok nas wśród gapiów
-Nie waż się mnie więcej dotykać bo nie ręczę za siebie,ani za moją
dziewczynę- powiedział lodowatym tonem Edward puszczając do mnie
porozumiewawczo oko
-Dziękuję. Nie wiem jakbym sobie poradził bez Ciebie- powiedział
całując mnie w policzek
-To teraz tak będziesz mi dziękował za wszystko?- spytałam z
uśmiechem
-Można tak,a można inaczej- powiedział z figlarnym uśmieszkiem
-Mmm,brzmi ciekawie- powiedziałam
-Idziesz teraz na zajęcia twórcze czy coś takiego,tak?- spytał
-Tak- potwierdziłam
-Mogę iść z Tobą? Chętnie posłucham jak grasz- zaproponował
-Jasne- powiedziałam z szerokim uśmiechem
-Mam do Ciebie prośbę jeżeli to nie problem- powiedział z błyskiem w
oczach i szerokim uśmiechem
-Dawaj- sapnęłam spodziewając się najgorszego
-Mogłabyś udawać moją dziewczynę bo widzisz nie interesują mnie te
wszystkie pustaki jeżeli oczywiście nie masz nic przeciwko temu i nie masz kogoś na
oku- powiedział z nadzieją
-Tak się składa,że nie ma w tej szkole nikogo poza Tobą kim mogłabym
się zainteresować skoro masz być moim chłopakiem- powiedziałam i objęłam go na co
otworzył szerzej oczy i chciał coś powiedzieć,ale uniemożliwiłam mu to ciągnąc Go za
sobą już do sali gdzie mieliśmy spędzić resztę zajęć
Wybaczcie kochani,że rozdział ten pojawia się tak późno co zostało spowodowane
totalnym barkiem weny i przede wszystkim czasu.
Dziękuję Wam za wspaniałe komentarze,które za każdym razem
wywołują u mnie głębokie zachwyty ;*
Jesteście wspaniali!!!
Pozdrawiam Was cieplutko i życzę udanych wakacji!!!!
AaGgUssIIIaa (Agnes)